Noah Gordon
MEDICUS
Przełożyła z angielskiego Ewa Życieńska
Tytuł oryginału The Physician
Wydawnictwo,,Książnica"
Opracowanie graficzne Marek J. Piwko...
15 downloads
5 Views
2MB Size
Noah Gordon
MEDICUS
Przełożyła z angielskiego Ewa Życieńska
Tytuł oryginału The Physician
Wydawnictwo,,Książnica"
Opracowanie graficzne Marek J. Piwko
Fotografia na okładce ©Corel
© 1986 by NoahGordon
For the Polish edition
© by Wydawnictwo „Książnica", Katowice 1994
ISBN 83-7132-599-1
Kochanej Ninie, która mi dała Lorraine
Część pierwsza
Chłopak Balwierza
Diabeł w Londynie Były to ostatnie bezpieczne i beztroskie chwile dzieciństwa Roba, a on jednak w swojej nieświadomości uważał obowiązek pilnowania ojcowskiego domu, braci i siostry za dopust Boży. Tak wczesną wiosną słońce stało jeszcze na tyle nisko, że ciepłymi liźnięciami sięgało pod okap strzechy, Rob więc rozsiadł się na pochyłym szorstkim kamieniu przed drzwiami od ulicy i z lubością się wygrzewał. Ulicą Gęśli zbliżała się jakaś kobieta, ostrożnie stawiając stopy między wybojami w bruku. Bruk wymagał naprawy, tak samo jak większość nędznych wyrobniczych domków skleconych byle jak przez rzemieślników, którzy na życie zarabiali stawianiem porządnych domów dla ludzi bogatszych, cieszących się większym powodzeniem.
Rob miał do wyłuskania koszyk wczesnego groszku i jednocześnie starał się nie spuszczać z oka młodszego rodzeństwa, co pod nieobecność mamy było jego obowiązkiem. Sześcioletni William Stuart i czteroletnia Annę Mary grzebali się w ziemi przy domu, wśród chichotów oddając się swoim tajemniczym zabawom. Jonathan Carter, półtoraroczny malec, bełkotał z sytości leżąc na kożuszku, nakarmiony papką z chleba i poklepany po plecach, póki mu się nie odbiło. Siedmioletni Samuel Edward wymknął się Robowi. Sprytny Samuel zawsze umiał się wymigać od pomocy, toteż Rob rozglądał się za nim z oburzeniem. Łuskał strączki jeden po drugim, jak mama wydłubując groszek z woskowych dołków kciukiem, i nie przerwał swego zajęcia, gdy zobaczył, że ta kobieta zmierza prosto do niego. Mięsistą twarz miała jaskrawo wymalowaną, a sznurówka poplamionego stanika tak wysoko podnosiła jej piersi, że przy pewnych ruchach łyskały z niego uróżowane brodawki. Rob J. liczył sobie ledwie dziewięć lat, ale dziecko Londynu zawsze pozna ulicznicę.
—Hej tam, to dom Nathanaela Cole'a?
Przyjrzał się jej z niechęcią, gdyż nie pierwszy to raz ladacznica pukała do ich drzwi pytając o ojca.
—A kto pyta?—burknął, zadowolony, że ojciec wybrał się szukać pracy, a mama poszła odnieść hafty i może uniknąć kłopotliwego spotkania.
—Żona go potrzebuje. Od niej przychodzę.
—Co mówicie? Jak to: potrzebuje go?
Zręczne dziecinne palce przerwały łuskanie groszku. Nierządnica przyjrzała mu się chłodno, po tonie jego głosu i zachowaniu zgadując, co o niej sądzi.
—To twoja matka? Skinął głową twierdząco.
—Zaczęła ciężki poród. Jest w stajniach Egglestana przy PuddleDock. Lepiej poszukaj ojca i mu powiedz—powiedziała i odeszła.
Rozejrzał się, nie wiedząc, co począć.
—Samuel! —zawołał, lecz przeklęty Samuel jak zwykle zapodział się nie wiadomo gdzie, Rob oderwał więc Williama i Annę Mary od zabawy. —Zajmij się małymi, Willum —przykazał, po czym zostawił dom i pobiegł ile sił w nogach.
Gdyby wierzyć bajarzom, których nie braknie nigdy, Anno Domini 1021, rok ósmej ciąży Agnes Cole, był rokiem szatana. Zaznaczył się uciążliwymi dla ludzi klęskami i potwornymi wybrykami natury. Poprzedzającej go jesieni straszne mrozy spętały rzeki i ścięły zbiory. Spadły deszcze, jakich nie bywało, a wskutek nagłej odwilży wysoka fala wtargnęła do Tamizy zmiatając mosty i domy. Spadały gwiazdy wlokąc za sobą błyskawice i pokazała się kometa. W lutym wyraźnie zatrzęsła się ziemia. Piorun utrącił szczyt krucyfiksu i powtarzano sobie po cichu, że Chrystus i jego święci posnęli. Podobno pewne źródło przez trzy dni tryskało krwią, a podróżni opowiadali, że w lasach i różnych tajemnych miejscach pokazuje się diabeł.
Agnes przykazała najstarszemu synowi, żeby nie dawał wiary tym bajdom, z troską jednak dodała, że gdyby Rob J. coś niezwykłego zobaczył albo usłyszał, ma uczynić znak krzyża.
Ciężko się żyło bożemu ludowi tego roku, gdyż zbiory zawiodły i nastały ciężkie czasy. Nathanael przez cztery miesiące z górą nie zarobił ani pensa i zawdzięczał utrzymanie umiejętnościom żony, która pięknie haftowała.
Kiedy się pobierali, oboje byli chorzy z miłości i bardzo ufni w swoją przyszłość. Nathanael planował, że wzbogaci się jako przedsiębiorca budowlany, w cechu ciesielskim jednak awansowało się powoli i wszystko zależało od komisji egzaminacyjnych, które tak drobiazgowo oceniały każdy projekt, jakby był przeznaczony dla króla. Sześć lat był czeladnikiem, a dwakroć tyle towarzyszem stolarskim. Teraz powinien się już ubiegać o stopień mistrza ciesielskiego, niezbędny dla samodzielnego przedsiębiorcy. Aby jednak zostać mistrzem, trzeba było energii i pomyślnych czasów, on zaś nazbyt już utracił ducha, by się postarać.
Życie ich nadal uzależnione było od cechu, lecz teraz nawet londyński cech cieśli zawodził. Nathanael stawiał się co dzień rano w domu cechowym tylko po to, by się dowiedzieć, ż...