RWSZY Lucas Demarco b cz owiekiem lubi cym poczucie pewno ci. Lubi t konkrety i mo liwo panowania nad przebiegiem wydarz . Propozycja Steve'a Fostera,...
3 downloads
24 Views
1MB Size
52='=,$à3,(RWSZY Lucas Demarco b\á czáowiekiem lubiącym poczucie pewnoĞci. Lubiá tHĪ konkrety i moĪliwoĞü panowania nad przebiegiem wydarzHĔ. Propozycja Steve'a Fostera, który byá jego kuzynem, nie zawieraáa Īadnego z tych trzech waĪnych elementów. - Gáównym przedmiotem naszego zainteresowania byáaby Brazylia - mówiá Steve ale East Palites to strefa wolnego handlu dla caáej Ameryki Poáudniowej. Firma Pacific Robotics byáaby tam prekursorem zaawansowanej technologii. Lucas wyciąJQąá z wody kajak i rus]\á w kierunku domku, który sáuĪyá caáej rodzinie jako hangar. - Sytuacja polityczna nie jest tam stabilna - zauwDĪyá. - Ale nikt nie upaĔstwowi sektora zaawansowanej technologii - odpará kuzyn. - To byáoby samobójstwo. - ObáąNDQLG\NWDtorzy czĊsto podejmują m samobójcze mu mobójcze dec decyzje. - Lucas, jeĞli my nie wejdziemy ten rynek, zr zrobi to ktoĞLQQy. m naa te - Niech sobie robi. - Lucas ucas zdjąá kamizelNĊ kamize ratunkoZą i zacząá rozpinaü mokry kombinezon. Majowy wieczór b\ b\á ciepáy, ci ale temperatura wody nadal utrzymywaáa siĊ na niskim poziomie. - Nie mam nic pprzeciwko temu, Īeby wejĞü na ten rynek jako drugi w kolejnoĞci. - Na s]F]ĊĞcie decyzja niH]DOHĪ\ od ciebie - mruknąáZyzywającym tonem Steve. - Ani od ciebie. A brak jednomyĞlnoĞci oznac]DĪHSR]ostaniemy przy status quo. Lucas wiedziaá, ĪH tak czy owak mus]ą niebawem rozwiązaü problem dot\F]ąFy jego nieletniej bratanicy. On i Steve byli wáaĞcicielami firmy Pacific Robotics, ale kaĪdy z nich posiadDá tylko czterdzieĞci piĊü procent udziaáów. Kluczem do panowania nad wielomiliardową korporacją b\áo prawo do opieki nad PDáą Amelią, wáaĞcicLHONą pozostaáych dziesiĊciu procent. Zdawali sobie z tego spUDZĊ prawnicy firmy i jej najZ\ĪVL ranJą urzĊdnicy, a takĪe konkurenci. Lucas i Konrad Demarcowie wáRĪyli w jej rozwój wiele pracy i serca. Dopóki Konrad Īyá i miaáw rĊku udziaáy córki, wszystko byáo pod kontUROą Ale po Ğmierci brata
Lucas postanowiá X]\VNDü sądowe prawo do opieki nad Amelią JG\Ī tylko ono pozwoliáoby mu decydowaü o losie korporacji i chroniü ją przed knowaniami konkurentów. - Ty sukinsynu - warknąá Steve. - %ĊdĊ ]DELHJDá o uniewaĪnienie testamentu dziadka. Dobrze wiem, co zrobiáKonrad, i wykorzystam to przed sądem. - Konrad siĊ oĪenLá i miDá dziecko - odpDUá spokojnym tonem Lucas. Jego brat, zostając ojcem Amelii, speániá warunki dziadka, który chciaá, by jego fiUPĊ odziedziczyli potomkowie rodziny Demarców, a nie lekkomyĞlni Fosterowie, którzy woleli podróĪowaü po luksusowych NXURUWDFKQLĪĞlĊczeü nad bilansami. Lucas E\á zdziwiony poĞpiechem, z jakim Konrad poĞlXELá MoniFĊ Hartley, ale nigdy nie podzieliá VLĊ swoimi wątpliwoĞciami ze Steve'em. I nie ZątpLá w to, ĪH brat kochDá ĪonĊ, a przynajmniej kochDá ją w momencie, w którym stanąá z nią przed oátarzem. pad erczynią Steve ev zaĪądDá przeprowadzenia Tak czy owak Amelia byáa jego spadkobierczynią bi oojcostwa Konrada. oj n badaĔ DNA, które dowiodáy niezbicie Matka dziewczynki, Monica, PĊ em, a jej siostra - Devin Hartley - walczyáa ]JLQĊáa w katastrofie awionetkii raz razem z PĊĪem, pie na teraz z Lucasem o prawo do opieki nad ich ddzieckiem. w - Kiedy ma siĊ odbyü rozprawaa wstĊpna? - spyWDá Steve. - W przyszáym tygodniu. - A co bĊdzie, jeĞli Devin wygra? - Nie licz na to - mruNQąá ostrzegawczym tonem Lucas. - I nie próbuj wkradDü siĊ w jej áaski. PoznDá siostUĊ bratowej w dniu Ğlubu Konrada. Wydaáa mu sLĊ sympatyczna, chRü miaáa sposób bycia, który moĪna NRMDU]\ü z artystyczną nonszalancją. OGQLyVá wraĪenie, Īe jej niebieskie oczy kryją jDNąĞ tajemnLFĊ NWyUą warto byáoby zgáĊbiü. Ale oczywiĞcie nie zrobiá w tej sprawie ani jednego kroku, a potem o niej zapomniaá Byá przekonany, ĪH uzyska prawo do opieki nad Amelią, a poniHZDĪ Devin robiáa ZUDĪHQLH UR]VąGQHM PLDá nadziejĊ, ĪH w razie wygranej nie poprze koncepcji Steve'a GRW\F]ąFHMRWZDUFLDoddziaáu Pacific Robotics w Ameryce Poáudniowej.
- ĩyjemy w wolnym kraju. JeĞli sąd przyzna UDFMĊ Devin, nic mnie nie powstrzyma od próby pozyskania jej wzglĊdów - oznajmiá Steve, uĞmiechając sLĊ záoĞliwie. - I ty mnie nazywasz sukinsynem? - Nie tylko. UwaĪam, ĪH jestHĞ tchórzliwy i pozbawiony wyobUDĨQL Dziadek miDá UDFMĊoGGDMąFNontrolĊ nad fiUPą w rĊce Konrada. - Czy chcesz powiedzieü Īe wolaábyĞ, abyPWRMD]JLQąáZ tym samolocie? - ChFĊ powiedzieü, Īe Konrad b\á lepszym czáowiekiem. Takim jak ja. ZQDá dobrze reguáy gry. - Konrad nie b\á w niczym do ciebie podobny. - Lucas wiedziaá, Īe brat nadmiernie lubiá ryzyko, ale nie b\á intrygantem. W odróĪnieniu od ich kuzyna zawsze miaá na wzglĊdzie interes rodziny. Steve zmarszczyábrwi i podszedá do niego bliĪej. wersyff - powiedziaá. - Musimy siĊ - Lucas, Īyjemy w epoce globalnej dywersyfikacji rozwiMDü. Ci, którzy tego nie roELąSU]HVWDją WDj D istniHü. niHü br - A co robią ci, którzy trDFą fir firmy w wyniku zbrojnego zamachu stanu? RGZ HE\ SRGMąü SRG próEĊ ekspansji. - Przynajmniej mają doĞüRGZDgLĪHE\ - Istnieje zasadnicza róĪnica nica miĊ miĊG]\ od odwagą a bezmyĞOQą lekkomyĞlnoĞcią. Steve potrząVQąáJáową LSDUVNQąá Qąá Ğmiechem. - Tym argumentem posáugXMą siĊ wszyscy tchórze! Lucas poczuá nagle dotkliwie brak starszego brata. Steve zawsze b\á agresywny i narwany, ale Konrad potrafiá wybijDü mu z gáowy gáupie pomysá\LQHXWUDOL]RZDü szkodliwoĞüMHJRSRF]\naĔ Konrad i Lucas nie byli sobie bardzo bliscy. Konrad spĊdzaá wLĊkszoĞü czasu w Bellevue, gdzie mieĞcLá VLĊ jego luksusowy apartament, a w ciągu ostatniego roku byá pocháoniĊty próbami pojednania sLĊ z Īoną. Lucas ]DĞ dopiero teraz zdDá sobie sprawĊ, jak bardzo mu go brakuje. - Mam nadziejĊ Īe zmienisz zdanie i zachowasz siĊ jak mĊĪF]\]na - powiedziDá Steve. - A ja mam nadziejĊ, Īe zaczniesz VLĊ kierowDü rozumem, a nie ĞleSą ambicją. - W takim razie do zobaczenia w sądzie.
- Nie jesteĞtam zaproszony. - ĩyjemy w wolnym kraju - powtyU]\á wyzywającym tonem Steve, a nie doczekawszy siĊ reakcji Lucasa, potrząsnąágáową i ruszyá w kierunku domu. Lucas od wielu lat miDá ocKRWĊ stáuc kuzyna na kwaĞQe jabáko. UlegDá perswazjom Konrada, który táumaczyá mu, Īe tego rodzaju konfliktów nie da siĊ rozwiązaü przy pomocy siáy, ale od chwili Ğmierci brata ta metoda postĊpowania wydawaáa mu sLĊ coraz bardziej kusząca. Gdy Amelia w koĔcu ]DVQĊáa, Devin zaczĊáa FKRG]Lü po swoim wiejskim domku, zbierając porozrzucane wszĊdzie plastikowe zabawki, kocyki i ksiąĪeczki. Dziewczynka nauczyáa siĊ chodziü na czworakach dopiero przed miesiąFHP ale juĪ potrafiáa zamieniü kaĪde pomieszczenie w pobojowisko. matki? tk - spytaáa sąsiadka, wchod]ąF do - Jak sobie radzisz z obowiązkami máodejj m saloniku przez oszklone drzwi od strony og ogrodu. Devin uĞmieFKQĊáa siĊ na jej je wid widok. Lexi m miaáa okoáo czterdziestki i trójNĊ dorosáych dzieci, które mieszkaáy aáy ppoza domem mem - w miejscu pracy albo na terenie uczelni. Przed szeĞcioma laty straciáa PĊ PĊĪa, a, kktórego go motorówka zderzyáa sLĊ na jeziorze z inną áodzią. Jako osoba obdarzona empatią ią pomogáa Devin pU]HĪyü kilka okropnych tygodni po Ğmierci siostry i szwagra. - Czy udaáo ci siĊ dziĞ w nocy trocKĊ zdrzemQąü? - spytaáa z uĞmiechem. - Spaáam jak zabita przez szeĞü godzin - odparáa Devin. Lexi pochyliáa siĊ i ]DF]Ċáa ]ELHUDü zabawki. Salonik b\á skromnie umeblowany, ale przytulny i sympatyczny. Devin lubiáa swój maáy domek, stojąF\ tuĪ nad brzegiem jeziora, a zwáaszcza duĪy taras, na którym czĊsto jadaáa posiáki. - &]\QDSLMHP\VLĊ herbaty? - spytaáa Lexi. - Doskonaáy pomysá - odparáa Devin, mająF nadziejĊ, Īe popoáudniowy sen Amelii potrwa co najmniej godzinĊ. - Czy wydarz\áo siĊ coĞnowego w sprawie tego postĊpowania sądowego? - Tylko tyle, Īe myĞl o rozprawie napawa mnie coraz wiĊkszym SU]HUDĪeniem. Sama nie wiem, dlaczego wszystko nie PRĪH]oVWDü tak, jak jest w tej chwili.
Devin byáa zaskoczona, kiedy Lucas Demarco oznajmiá nagle, Īe Īąda prawa do opieki nad dzieckiem. Jego adwokaci przysáali jej list, z którego wynikaáo, ĪH wstĊpne przesáuchanie stron odbĊdzie sLĊ MXĪ za tydzieĔ - Wiesz przecieĪ dlaczego on to robi - powiedziaáa Lexi, podnRV]ąF z podáogi Īóáty kocyk. - Chce byü blisko Amelii i mieü na nią wpáyw. - Na tym polega moja przewaga - przyznaáa Devin, kiwając gáową - ale nie wiem, czy uda mi siĊ ją XWU]\PDü. Lexi widziaáa Lucasa tylko raz w Īyciu, na Ğlubie Moniki, ale obie znaáy wiele anegdot, z których wynikaáo, Īe jest on bezwzglĊdnym biznesmenem i playboyem. Obie byáy przekonane, Īe chce uzyskaü prawo do opieki nad dziewczynNą tylko dlatego, Īe odziedziczyáa ona dziesiĊü procent udziaáów w Pacific Robotics. Gdyby mu sLĊ to udaáo, miaáby w rĊku pakiet kontrolny obejmXMący piĊüG]LHVLąt pLĊü procent akcji. yte mo Devin liczyáa na to, ĪH sąd dostrzeĪe ukryte motywy Lucasa i rozstrzygnie spór na j napady pady lĊku wy wynikającego ze ĞwiadomoĞci, jej korzyĞü. Ale od czasu do czasu nĊkaáyy ją Īe moĪH]RVWDü odizolowana od ukochanej oc nej siostrzenicy. c Gdy rozlegáo siĊ pukanie nie do drzwi, zw , przyjacióáki p uniosáy brwi. Czáonkowie nielicznej spoáecznoĞci mieszkającej kaj cej nad jjeziorem Westmire z reguáy zbliĪali siĊ od strony tarasu, otwierali rozsuwane drz drzwi i wchodzili do domku sąsiadów. JeĞli chcieli ]DFKRZDü siĊ zgodnie z wymogami dobrego wychowania, poprzedzali wizyWĊ telefonem. Devin zdaáa sobie sprawĊ, Īe ma na sobie tylko wypáowiaáy podkoszulek i znoszone dĪinsy. Mimo to podeszáa do frontowych drzwi i uchyliáa je na tyle, by obejrzeü stojąFHJR na progu trzydziestokilkuletniego blondyna. Jego ciemne ubranie, wizytowa koszula i ciemny krawat kontrastowaáy w raĪący sposób z wiejskim otoczeniem. WyGDá VLĊ jej jakby znajomy, ale nie miaáa pojĊcia, gdzie i kiedy go widziaáa. MĊĪF]yzna wyciąJQąáGRQLHM UĊkĊ i obdarzyá ją przyjaznym, chRü nieco sztucznym uĞmiechem. - Jestem Steve Foster - oznajmiá. - PoznaliĞmy siĊ na Ğlubie Moniki i Konrada. Pros]Ċ przyjąü moje kondolencje.
- DziĊNuMĊ - odparáa cicho Devin, usiáując Z\GRE\ü z pamiĊci dane osobowe nieoczekiwanego goĞcia. Steve Foster... Kuzyn Konrada... UĞcisnĊáa jego dáRĔ, ale nie zdobyáa siĊ na serdeczny uĞmiech. ObcLąĪaáa winą za ĞmiHUü siostry FDáą URG]LQĊ szwagra. Gdyby oni wszyscy nie byli tak chciwi i nieufni, nie wpadliby w paniNĊ z powodu akcji, które zostaáy zapisane Amelii, Konrad nie zabiegaáby tak desperacko o pojednanie z Monicą, a ona nie wsiadáaby tego wieczoru do tej awionetki. - Mam nadziejĊ, Īe ci nie przeszkadzam - powiedziaá Steve, znów wykrzywiając usta w nieszczerym uĞmiechu. - Przyjechaáem tutaj, ĪHby przeprosiü w imieniu caáej rodziny za zachowanie Lucasa, który, jak wiemy, zatruwa ci Īycie. Dopiero dziĞ poznaáem termin wstĊpnego przesáuchania stron. Mam dla ciebie cLHNDZą propozyFMĊ - Nie jestem zainteresowana - odparáa Devin. - Nie zdajesz sobie sprawy, co ciĊ czeka w sądz sądzie. Lucas Z\QDMąá piĊciu wybitnych prawników. Szczerze mówLąFQLHPDV]FLHQLDV]DQV\ FLH ]DQV\ na wygranie wyg tej sprawy. iĊ to ta - Nie rozumiem, dlaczego ciĊ tak bardzo ni niepokoi - powiedziaáa, nie chcąc z ziaáa w dobrej brej wie góry zakáadaü, Īe jej goĞüQLH dziaáa wierze. Usáyszaáa za sREą kroki ki Lexi ex i odczuáa d wyraĨną ulgĊ Przyjacióáka nie byáa prawnikiem i podobnie jak ona, niee mogáa sobie pozwoliü na wynajĊcie kosztownych adwokatów, ale ĞwiadoPRĞü, Īe jest w pobliĪu, wpáywaáa na nią kojąco. - Niepokoi mnie, bo jestem uczciwy. Nie przyjechaáem tu tylko po to, ĪHby ciĊ ostrzec. &KFĊ zaoferowDü ci usáugi pierwszorzĊdnej kancelarii Bernard i Botlow, z któUą od dawna wspóápracujĊ. Jej prawnicy PRJą wyVWąSLü podczas przesáuchania w obronie twoich interesów. Jestem oczywiĞcie gotów Z]Ląü na siebie wszystkie związane z tym koszty. - DostU]HJá Lexi, która stanĊáa obok przyjacióáki, i nerwowo zamrugaá oczami. DzieĔ dobry. My siĊ chyba nie znamy... - Jestem sąsiaGNą Devin. - Czy PRJĊ na chwiOĊ wejĞü" - spytDá Steve, odZUDFDMąF siĊ ponownie w stronĊ pani domu. - Mój kuzyn traktuje ciĊ w sposób nikczemny. Ustaliá reguáy gry w taki sposób, Īeby zyskaü pewnoĞü wygranej, a ja chcĊ tylko zapewniü ci równe szanse.
Wysáuchaj mojej propozycji. MoĪesz Mą równie áatwo odrzuciü we wnĊtrzu domu, jak na progu. Devin ]HUNQĊáa na Lexi, ale przyjacióáka wzruszyáa tylko lekko ramionami. Postanowiáa wiĊc wpuĞciü Steve'a i FRIQĊáa siĊ, otwierając szeroko drzwi wejĞciowe. Doszáa do wniosku, Īe wysáuchanie jego propozycji nie narazi jej nDĪDGQHUyzyko. Lucas wiedziaá, ĪH instalując nadajnik GPS pod karoserią samochodu Steve'a, ]EOLĪD siĊ niebezpiecznie do granic wyznaczonych przez normy prawne i etyczne. Ale kiedy stwierdziá, Īe jego kuzyn przebywa od czterdziestu minut nad jeziorem Westmire, uznDá swoje podejrzenia za potwierdzone. Wsiadá do czarnego bugatti i wyrus]\á w kierunku, z którego dobiegaá sygnaá. ZnDá dobrze okoliczne drogi, wiĊc dotDUá bez przeszkód do autostrady i skrĊFiá w stronĊ jeziora. W pewnym momencie jego odbiornik poinIRUPRZDá go, Īe namierzany przez m kkierunku, er ale nie zdjąá nogi z gazu i niego samochód mija go, jadąc w przeciwnym wkrótce zatrzymaá VLĊ przed biaáym domkiem, wyFKRG]Lá na jezioro. kie którego tórego taras w Zapukaádo niebieskich drzwii frontowych, to w których tó po chwLOLVWDQĊáa Devin. - Lucas? - spytaáa zaskoczona. zona - Czego on chciaá? - spytDá tDá obcesowo, bce o mając nadziejĊ, Īe jego ton wyprowadzi ją z równowagi i skáoni do wyznania prawdy. wd - Kto? - Steve. Wiem, ĪHWXEyá. ChFĊ wiedzieü, czego od ciebie chciaá. Czy zaproponowaá ci jakiĞukáad? Byá przekonany, Īe kuzyn usiáowDá przekonDü Devin do koncepcji otwarcia oddziaáu firmy w Ameryce Poáudniowej i obiecaá jej niemaáy udziDá w zyskach, bagatelizując, lub wrĊcz pomijając, zwLązane z tą operacMą ryzyko. - CzyĪbyĞ mnie szpiegowaá? - Nie - odpará, ciHV]ąF siĊ Īe nie musi káamaü bo w gruncie rzeczy szpiegowaá Steve'a. - Ale wiem, Īe on tu b\á. I chFĊ siĊ dowiedzieü, czego chciaá. Devin potrząsnĊáa z niedowierzaniem gáową - To nie twoja sprawa. - WLĊFSU]\]QDMHV] Īe siĊ z nim widziaáaĞ?
- 7RWHĪ nie jest twój interes. - Devin, do diabáa, musisz mi to powiedzieü! - NU]\NQąáLucas. W gáĊELdRPXUR]OHJá VLĊ páacz maáego dziecka. - ObudziáHĞ AmeliĊ! - oznajmiáa Devin, ruszając w kierunku, z którego dochodziá gáos dziewczynki. PoniewaĪ nie zamknĊáa drzwi, Lucas poszedá za nią i znDOD]á VLĊ w saloniku, do którego po chwili wkroczyáa pani domu, niosąc na rĊkach páac]ącą siostrzenicĊ. - Nie wiedziaáHm, ĪHona Ğpi - PUXNQąá pojednawczym tonem. - Jest trzecia po poáudniu. KaĪde normalne dziecko odbywa o tej porze popoáudniową drzemkĊ! Lucas, rzecz jasna, nie miaá o tym pojĊcia, wiĊF nie chcąc kontynuRZDü tematu, wróciádo sedna sprawy. - Powiedz mi tylko, czego chciDá Steve, a zaraz sstąd wyjdĊ - oĞwiadczyá. as siĊ do moj o ego domu, narzucasz mi swoje - Lucas, jestHĞ bezczelny. Wdzierasz mojego towarzystwo i... jąF cLĊ za moimi plecami. - To Steve jest bezczelny,, odw odwiedzająF om c. - On mi ]DSURSRQRZDá pomoc. iko - Steve nigdy nie pomóJá nikomu bezinteresownie. - Zatkaá uszy, bo Amelia páakaáa coraz gáRĞniej. - Czy nie moĪesz czegoĞzroELü Īeby ona... Ku jego zdumieniu Devin wcisnĊáa mu dziecko do Uąk. Natychmiast RGVXQąá je od siebie, by nie pobrudziáo jego eleganckiego garnituru. - 6SUyEXMVDPMą uspokoiü - powiedziaáa, ruszając w VWURQĊ kuchni. - DokąG idziesz? - spytaá, przeraĪony wáasną bezradnoĞcią. - Po jej butHONĊ. - Ale... - Amelia wiáa siĊ w jego rĊkach, lecz baá VLĊ przytuliü ją do piersi. Po policzkach dziewczynki spáywaáy strumienie áez, a on miaá na sobie garnitur od znanego londyĔskiego krawca. Nagle przestaáa páakDü i zesztywniaáa. &KZLOĊ potem poczuá charakterystyczny zapach. Rozejr]Dá sLĊ po pokoju, szukając miejsca, na którym mógáby ją poáoĪyü. Na szczĊĞFLHZáaĞnie w tej chwili wróciáa Devin.
- Grzeczna dziewczynka! - zawoáaáa pogodnym tonem, biorąc dziecko z jego UąN i przytulająF je do piersi. - Aha, nie próĪnowaáa! Ciocia zaraz zmieni ci pieluszkĊ. Czy moĪesz mi pomóc? - spytaáa z drwiącym uĞmiechem. Lucas odruchowo postąpiá krok do tyáu. MóJá policzyü na palcach jednej UĊki sytuacje, w których zdumienie odebraáo mu gáos, jak teraz. - Skoro ubiegasz siĊ o prawo do opieki, powinienHĞ korzystaü z kaĪdej okazji do nabrania wprawy - dodaáa Devin, táumiąc wybuch Ğmiechu. - CzyĪbyĞ nie zamierzaá jej przewijaü? - Nie sądzĊ, Īeby to byáo konieczne. JeĞli wygram, Z\QDMPĊ tyle nianiek, ile uznam za stosowne. Devin ]UĊF]nie zmieniáa pieluV]NĊ a potem podaáa dziecku butHONĊ z sokiem. Amelia przycisnĊáa Mą GRXVWL]DF]Ċáa chciwie ssDü. - Dlaczego starasz siĊ o prawo do opieki nad Am Amelią? - spytaáa Devin, wygáadzając poplamiony podkoszulek. Skromny strój nie ukrywaá jej ej znakomitej ak figury. ury Chodziáa boso, wiĊc wydaáa mu siĊ niĪsza niĪ podczas pierwszego szego spotkania. ka ia. Ale dostU]HJá jej zgrabne nogi, páaski brzuch i ksztaátny zarys biustu. - Ona naleĪy do naszej rodziny. y. N Nosi nazwisko Demarco. - I co z tego? - CzujĊ VLĊ za nią odpowiedzialny. - Czy nie moĪHV]Z\]QDü szczerze, o co ci chodzi? Czy musisz káamaü? - Wcale nie káamiĊ. W pewnym sensie mówiá prawdĊ, FKRü nie ujawnLDá wszystkich motywów. UwDĪaá, ĪH po Ğmierci brata ma obowiązek zadbDü o bezpieczeĔstwo Amelii. Gdyby to on zginąá w wypadku i zostawiá osierocRQą córkĊ, oczekiwaáby od Konrada takiej samej postawy. - PrzeciHĪ oboje wiemy, Īe chodzi ci o te dziesiĊü procent udziaáów w Pacific Robotics, o kontrolny pakiet akcji. I ĪH Amelia nic ciĊ nie obchodzi. - Twoje podejrzenia są niesáuszne.
- ZrobiĊ co zechcesz, dla waszej firmy - oznajmiáa Devin bardziej pojednawczym tonem. - ObiecujĊ, Īe nie bĊdĊ ci niczego utrudniaü. ChciDá jej wierzyü, ale nie potrafiá zdobyü siĊ na peáne zaufanie, bo w gruncie rzeczy nie miaá poMĊFLDF]\ jest oVREą SUDZGRPyZQą. - Czego chciDá od ciebie Steve? - 7HJRQLHPRJĊ ci powiedziHü. Lucas wzruszyáramionami i uniósá oczy ku niebu. - Ja wiem, czego chciaá. - Byá przekonany, Īe kuzyn zaproponowaájej jakLĞ ukáad. Obiecaá, Īe jeĞli uzyska prawo do opieki nad Amelią, zapewni jej korzyĞci materialne w zamian za poparcie jego planów ekspansji na teren Ameryki Poáudniowej. - Skoro wiesz, to po co pytasz? - Bo chcĊ VLĊ przekonaü, czy PRJĊ ci zaufDü. - Káamiesz - powiedziaáa, podchod]ąF bOLĪ bOLĪej. j. - Ty nigdy nie bĊdziesz mi ufaá. Chcesz tylko zdobyü informacje, które EĊG]LHV]myJá przeciwko mnie. ĊG] myJá wykorzyVWDü wykorz - Ta rozmowa do niczego niee prowadzi - stwierdziá wa erd z irytacją,bo Devin w zasadzie siĊ nie myliáa. - Skoro tak mówisz, to wi wiedz, z, Īe pozostaáHĞ z daleko w tyle za mną. Ja juĪ od kilku tygodni jestem pewna, Īe nie uda nam m siĊ porozumieü. SpRMU]Dá w jej báĊNLWQH oczy, mimo woli zauZDĪając, Īe ma ciemne rzĊsy, ksztaátny nos, ponĊtne usta i alabastURZą cerĊ. Byáa piĊkQą kobietą, a jej inteligencja czyniáa z niej niebezpiecznego przeciwnika. Ale on juĪ wielokrotnie SRNRQ\ZDá niebezpiecznych przeciwników i wiedziaá, Īe wygra takĪHWĊ EDWDOLĊ. Devin umie zmieniaü pieluszki, ale Amelia nosi nazwisko Demarco i jest spadkobierczynLą czĊĞFL wielomiliardowej korporacji. ChciDá zapewniü córce brata wyksztaácenie, dziĊki któremu EĊG]LH mogáa pewnego dnia zająü stanowisko, do którego predestynuje ją pochodzenie. Okolice jeziora Westmire są bardzo piĊNne, ale on chciaá, by jego siostrzenica dorastaáa w bardziej luksusowym otoczeniu.
ROZDZIAà DRUGI Devin byáa bardzo zadowolona z prawnika, którego wynająá dla niej Steve. Podczas przesáuchania wstĊpnego báyskotliwy adwokat zwiĊĨle przedstawiá sĊdziemu swój punkt widzenia, podkreĞlając wiĊĨ swojej klientki z maáą AmHOLą i troskliwoĞü, z jDNą opiekowaáa sLĊ ona dziewczynNą niemal od chwili jej narodzin. PrzedáoĪyá tHĪ listy od sąsiadów i przyjacióá, którzy zachwycali siĊ umiejĊtnoĞciami Devin w dziedzinie wychowania dzieci i starannoĞcią, z jDNą dbaáa ona o zdrowie i dobre samopoczucie siostrzenicy. Potem wspomniDá o braku doĞwiadczenia Lucasa, który nie miaá dzieci i zamierzaá w przypadku wygranej wynająü niaĔki, które bĊdą wychowywaáy jego podopieczną. Przyznaá, Īe dziewczynka, pochodząc z bogatej rodziny, PRĪH E\ü nDUDĪRQD na róĪne zagroĪenia, ale stwierdziá, Īe istnieją sposoby zapewnienia apewni jej bezpieczeĔstwa. Devin nigdy nie przyszáo do gáowy, ow Īee ktRĞ mógáb mógáby á porwaü mDáą AmeliĊ z zamiarem wyáudzenia okupu. Niee wiedziaáa dz nawet, t ĪH w Ameryce dochodzi do tego indber rodzaju przypadków. Tragedia rod rodziny Lindberghów naleĪaáa jej zdaniem do odlegáej i bezpowrotnie minionej przeszáRĞci. RĞc Adwokat Lucasa przyznaá, Īe D Devin i AmeliĊ áąFzą bliskie związki uczuciowe. Stwierdziá, Īe ciotka dziewczynki, jako uprawiająca wolny zawód pisarka, PRĪH bez ograniczeĔ dyVSRQRZDü czasem i zaproponowaá, by obie zamieszkaáy tymczasowo w rezydencji rodziny Demarców. Dziecko miaáoby zapewniony kontakt z ciotką, a równoczeĞnie korzystaáoby z przywilejów, jakie PRJą mu ]DSHZQLü krewni ze strony ojca. Devin spojrzaáa z oburzeniem na Lucasa. Widoczny na jego twarzy lekki uĞmiech utwierdziá ją w przekonaniu, Īe od dawna planowaá wáaĞnie takie wyjĞcie z sytuacji. Wiedząc, ĪH nie pokona jej w otwartej walce o prawo do opieki, uciHNá sLĊ do podstĊpu, który miDá pozbawiü ją RZRFyZ]Z\FLĊVWZD &KFLDá najwyraĨniej doprowadziü do tego, by Amelia, mieszkając z nim pod jednym dachem, zaczĊáa GDU]\ü go sympatLą i ]QLZHORZDü w ten sposób przewDJĊMDką miaáa nad nim Devin.
Otworzyáa usta, by zaprotestowaü, ale zdaáa sobie sprawĊ, Īe byáoby to bezproduktywne. KaĪdy zgáoszony przez nLą sprzeciw musiaáby zostDü uznany za nieracjonalny. SĊdzia przyznaáby Lucasowi prawo do wyáąF]nej opieki, a ona nie mogáa SRGZDĪyü oferty Lucasa na gruncie etycznym. Wszystko wskazywaáo na to, ĪH jego propozycja jest rozsądna i korzystna dla dziecka. 7DNF]\RZDNSU]HFK\WU]\á ją Amelia bĊG]LHPLHs]NDü pod jego dachem, zdana na jego opLHNĊ Devin nie miaáa wątpliwoĞci, Īe jej oponent zrobi wszystko, by uczynLü z rodzinnej rezydencji idealny dom dla dziecka. - Co pani na to, panno Hartley? - zapytaáDVĊG]LQa. - Wysoki Sądzie, nie moĪemy dopuĞciü do tak znacznego zakáócenia trybu Īycia maáej Amelii - oznajmiá adwokat Devin. - Ta dziewczynka straciáa juĪ matkĊ. Dom panny Hartley jest jedynym domem, jaki zna. SĊdzina spRMU]Dá badawczo na Devin. - Czy to prawda, ĪHMHVWSani pisarkąą i pracuje cuje w domu? Nie mając wyboru, kiwnĊáa Jáową Jáo - Czy ma pani wáasne dzieci? eci? - Nie, WyVRNL6ądzie. - Czy jest pani przeciwna tej kompromisowej om propozycji? Devin wiedziaáa, co kryje siĊ za tym sprytnie sformuáowanym pytaniem. Gdyby odpowiedziaáa na nie twierdząco, sąd mógáby jej zarzuciü, Īe nie troszczy sLĊ o bezpieczeĔstwo dziecka. - Nie - oĞwiadcz\áa cichym gáosem, zdając sobie spUDZĊ Īe jej odpowiedĨ jest równoznaczna z kapitulacją. SĊdzina uderzyáa máotkiem w stóá. - A wiĊF tak brzmi orzeczenie sądu. Tymczasowe prawo do opieki nad dzieckiem zostaje przyznane pannie Hartley, pod warunkiem, ĪH ona i dziecko zamieszkają w rezydencji rodziny Demarców. Pan Demarco bĊdzie miDá nieograniczone prawo do widywania sLĊ z dziewczynką. Czy poczyni pan stosowne kroki zmierzające do zapewnienia jej bezpieczeĔstwa? - OczywiĞcie, Wysoki Sądzie - oĞwiadczyá Lucas, kiwająFJáową.
Adwokat Devin ]DF]ąá jej táumaczyü przyczyny poraĪki, ale ona miaáa pretensje tylko do siebie. Nie doceniáa przebiegáoĞci Lucasa. I przysiĊJáa sobie, Īe nie popeáni tego báĊGXSR raz drugi. Podszedá do niej, zanim zdąĪyáa wstaü, wiĊc nie mogáa uniknąü spotkania, ale obrzuciáa go wrogim spojrzeniem. - ZagraáeĞnieuczciwie - PUXNQĊáa. - Zagraáem tak, Īeby wygUDü - Ale to nie jest gra, Lucas. Chodzi o przyszáoĞü Amelii. A ona nie jest pionkiem, który moĪna przesuZDü na szachownicy. MiOF]Dá przez chwilĊ, a wyraz jego twarzy dowodziá, Īe poczuá VLĊ dotkniĊty jej uZDJą. - Ile potrzebujesz czasu, Īeby siĊ spakowaü? - VS\WDá w koĔcu. Choü w wáRĪyáa przed wizytą w VąG]LH buty Wstaáa i spojrzaáa na niego z niechĊcLą Cho na wysokich obcasach, b\á od niej o wiele ele wyĪszy. Īszy. MiDá naa sobie nieskazitelnie wyprasowany garnitur i wytworny jedwabny bn krawat. ra Emanowaáa no z niego siáa i pewQRĞü siebie. - Czy masz na myĞli dni dni? - spytaáa py aáa sarkastycznym tonem, zakáadając, Īe przeprowadzka potrwa kilka tygodni. godni. - Mam na myĞli godziny. Wyraz jego twarzy dowodziá, Īe nie mówi tego Īartem. - Wid]Ċ ĪH jestHĞ przyzwyczajony do obcowania z ludĨmi, którzy sáuchają bez szemrania twoich poleceĔ - stwierdziáa z iroQLą Devin. - WydajĊ je tylko wtedyNLHG\XZDĪDP to za konieczne. Byáa oburzona jego aroganckim tonem, ale postanowiáa juĪ wczHĞniej, Īe nie da sLĊ zastraszyüwiĊc wyzyZDMąFR uniosáa gáowĊ i spojrzaáa na niego z wyĪszoĞcią. - PotrzebujĊ tygodnia - oznajmiáa. - To ĪDden problem, nie musisz siĊ spieszyü. ZabiRUĊ AmelLĊ juĪ teraz, a ty przyjedziesz, kiedy bĊdziesz gotowa. - Nie bądĨ Ğmieszny - warknĊáa z wĞciekáoĞcLą usiáując powsWU]\PDü ázy upokorzenia.
Lucas odwróciá siĊ do jej prawnika, który Ğledziá przebieg rozmowy z wielkim zainteresowaniem. - Bill, czy sĊdzina ustaliáa jakieĞ terminy związane z wykonaniem jego postanowienia? - Nie - odpDUá adwokat, rzucając swojej klientce peáne wspóáczucia spojrzenie. Wyrok jest prawomocny i oboZLą]XMHod chwili jego wydania. Lucas kiwnąágáową i ponownie skupiá uwagĊ na Devin. - Ile czasu zajmie ci pakowanie? - spytaá, zachowując kamienny wyraz twarzy. Nie mogáa mu pozwoliü na odniesienie kolejnego zwyciĊstwa. Rozpaczliwie zaczĊáa V]XNDü w myĞlach jakiHJRĞ podstĊpu, który umoĪliwiáby jej przynajmniej zachowanie twarzy. Po chwili wpadáa na pewien pomysá i odetchnĊáa z ulgą. Doszáa do wniosku, ĪH/XFDVEOHIXMHLpostanowiáa go sprawdziü. Wiedziaáa, Īe za nic w Ğwiecie nie em. zechce spĊdziü ani chwili sam na sam z dzieckiem. ie, wyciąJQĊáa iąJQĊáa z torebki or Nie odpRZLDGDMąF na jego pytanie, telefon komórkowy i os sLĊ MXĪ po pierwszym sygnale. wystukaáa numer Lexi. Przyjacióákaa zgáosiáa pytaá nerwowo. owo. - &RVLĊ wydarz\áo? - Halo, jak ci poszáo? - spytaáa e. - To doĞüVNRmplikowane. - Dlaczego? - Czy moĪesz przygotRZDü fotelik samochodowy $PHOLLLWRUEĊ z jej pieluszkami? - OczywiĞcie. 'HYLQRGVXQĊáa telefon od ust i zwróciáa sLĊ do Lucasa. - Czy w tym twoim sportowym samochodzie są tylne siedzenia? - Nie doczekawszy sLĊ odpowiedzi, oznajmiáa przyjacióáce: - Lucas odbierze ją niedáugo z twojego domu. - Czy to znaczy, Īe uzyVNDá prawo do opieki? - Nie. To bĊdzie tylko krótka wizyta. Spojrzaáa na swojego adwersarza z triumfem, spod]LHZDMąF sLĊ jego kapitulacji. Ale on potrząsQąáWylko gáową LZ\Mąá]NLHV]Hni komóUNĊ. - Halo, agencja Beauchamp? ChcĊ, Īeby ta opiekunka, któUą macie do mnie skierowaü, byáa gotowa do podjĊcia pracy ZFLąJXQDMEOiĪszej godziny.
Devin ]DNOĊáa pod nosem, zapominając o tym, Īe nadal jest poáąF]RQD z przyjacióáNą. - O co chodzi? - spytaáa Lexi. - BĊdĊ niedáugo w domu i wszystko ci wyjaĞQLĊ. - OczeNXMĊ na wasz telefon - powiedziDá Lucas do sáuchawki. 3RWHPVFKRZDá aparat do kieszeni i spRMU]Dá na Devin. - WLĊFLle czasu zajmie ci pakowanie? Lucas obserwowaá poczynania dwóch sáuĪąF\Fh, którzy wnosili res]WĊ bagaĪy Devin i Amelii po szerokich schodach prowad]ąF\FK z obszernego holu na SLĊtro jego rodzinnej rezydencji. Na dworze byáo jXĪ ciemno. Devin poinformowaáa go przed chwilą, Īe Amelia chodzi o tej porze spDü i ]DPNQĊáa mu przed nosem drzwi prowadzące do zajmowanej przez siebie czĊĞci domu. - Mówiáem ci, Īe Steve nie jest czáowiekiem zasáugXMąF\P na zaufanie powiedziDá Byron Phoenix, wchRG]ąF do holu z kor korytarza áąFzącego z sobą parterowe pomieszczenia rezydencji. - Nigdy mu nie ufaáem - odpDUá DU Lucas. uca Byron, drugi PąĪ jego nie nieĪyjącejj matk matki, miDá na sobie jak zwykle dĪinsy i sportRZą koszuOĊ. Jego ciemnee wáosy osy byáy y przyprószone siwizną. Jako amator koktajli, tU]\PDá w rĊce szklankĊ, w której gr grzechotaáy kostki lodu. Obcasy jego robionych na zamówienie butów stukaáy o kamieQQą posadzkĊ. - Czy to on znalazá dla niej prawników? - spytDá Byron, zerkając w stURQĊ piĊtra, na którym Devin i Amelia zajmowaáy dwa duĪe pokoje przedzLHORQHZVSyOQąáD]LeQNą. - Mogáem siĊ tego spodziewaü - mruknąá Lucas. - To táumaczy jego niespodziewaną wizyWĊ nad jeziorem Westmire. Tak czy owak, dziecko dotaráo w koĔcu do naszego domu. - Ale pod RSLHNą groĨQHMPDWNLQLHGĨZLHG]LFy, czyli Devin Hartley. - To prawda, Īe moĪemy miHü z nią problemy - przyznaá Lucas. Wiedziaá, Īe odniósá d]LĞ zwyciĊstwo, ale Devin tHĪ w pewnym sensie postawiáa na swoim i zachowaáa prawo do opieki nad siostrzenLFą. - U nas, w Teksasie, strzelaáRVLĊ do intruzów - mruknąá%\URQZydymając dumnie potĊĪną klatkĊ piersiRZą.
- Gdyby u nas, w Seattle, panowaá ten sam zwyczaj, jXĪ dawno zostaábyĞ zastrzelony - odpDUá z uĞmiechem Lucas. - PrzecieĪ wieV]ĪH kochaáem twoją matkĊ - Ale wtedy, przed laty, wszyscy uwaĪDOL ciĊ za intruza - oznajmiá Lucas, FKRü wiedziaá, Īe prostoduszny hodowca bydáa z Teksasu dDá wiele szczĊĞcia jego matce. - CzyĪbyĞ chciDá broniü panny Hartley? - Nie. - Nie uNU\ZDá przed sobą ĪH obecnoĞü Devin nie jest mu na rĊkĊ ale zdawaá sobie spUDZĊLĪáDtwo siĊ jej nie pozbĊdzie. Tym bardziej, Īe ona zawsze mogáa odwoáaü siĊ do pomocy Steve'a. Zerknąá na szklanNĊ ojczyma i poczuá ochotĊ na drinka. Ruszyá wiĊc korytarzem w kierunku salonu, a Byron poszedá za nim. - -DNEĊG]LHwyglądDá twój nastĊpny ruch? - Wiem, ĪH Amelia za nLą przepada, wiĊc bĊ bĊdĊĊ VLĊ staUDá zniwelowaü jej SU]HZDJĊ w tej dziedzinie i nawiązaü z tym dzieckiem iem przyjazny y yjazny kontak kontakt. ob o wujka Lucasa? a - Chcesz wcieliü VLĊ w rolĊ dobrego ardz trudne. ne Do codziennej opieki wynajPĊ oczywiĞcie - To chyba nie EĊG]ie bardzo nianiĊ, ale PRJĊ jej od czasu do czasu zas przeczytaü e ksiąĪkĊ, opowiedziHü EDMNĊ albo zbudowaü zamek z piasku. - PrzecieĪ ona jeszcze nie umie chodziü! - Byron zmars]F]\á brwi i przez chwiOĊ byá pRJUąĪony w myĞlach. - Chyba wiesz, ĪH kancelaria Bernard i Botlow wspóápracowaáa w przeszáoĞci z Pacific Robotics? - Tak, coĞ o tym sáyszaáem. - Sąd moĪe ZLĊF dojĞü do wniosku, Īe nie ma prawa wystĊpowaü po stronie Devin, gdyĪ istnieje konflikt interesów. - Albo uznaü, Īe usiáXMĊ pozEDZLü Devin ochrony prawnej, i stanąü po jej stronie. Ta kobieta mnie intryguje. ĩyje z pisania i mieszka w maáej osadzie nad jeziorem. Jestem pewny, Īe bierze udziaá w spotkaniach sąsiadów organizowanych przez tamtejszy samorząd i uczestniczy w konkursach na wypiek domowych ciast.
- To prawda - powiedziaáa Devin, która niezauZDĪRQDZHV]áa do pokoju i obrzuciáa ich Z\]\ZDMąF\P spojrzeniem. Miaáa na sobie sportowy podkoszulek, szorty i buty do biegania. Lucas odstawiá butelkĊ whisky, odwróciá JáowĊ i znieruchomiaá. Byron pierwszy ocháonąá]H]GXPLHQLDLSRGVzHGá do niej, wyFLąJDjąc rĊkĊ. - Jestem Byron Phoenix. Miáo mi paQLą poznaü. - Czy jest pan prawnikiem? - spytaáa podejrzliwym tonem. - Nie - odpDUá ze Ğmiechem. - W pewnym sensie czáonkiem rodziny. - Byá mĊĪem mojej matki - wyjaĞniá Lucas. - Nie wiedziaáDm, ĪHPDV]ojczyma. - Kiedy siĊ pobrali, miaáem dwadzieĞcia dwa lata. Nie moĪna powiedzieü, Īebym dorastaá pod jego opieką. iechem Byron. - 3U]HFLHĪ nauczyáem ciĊ - Jak moĪesz tak mówiü" - spytDá z uĞmiechem wielu Īeglarskich sztuczek. \WD Lucas. - &]\PDV]RFKRWĊ na drinka?? - VS\WDá zebu twojego jego w - Nie, dziĊkuMĊ. I nie potrzebuMĊ wspóáczucia. Zamierzam wyJUDü z tobą w uczciwej walce. Czy jest tu jakLHĞ LH miejsce, mie w któryPPRĪQDSREiHJDü? - Czy ty to Váyszysz? - Lu Lucas spojrzaá na Byrona i mrugnąá do niego porozumiewawczo. - Ona prowadzi sportowy tryb Īycia. Na pewno jest abstynentką, wegetarianNą i wzorem wszelkich cnót. - Nie jestem Īadnym wzorem. - Ku jego zaskoczeniu wyjĊáa mu szklanNĊ z rĊki i wypiáa spory áyk whisky. - Po prostu lubLĊ VLĊ porus]Dü bo zapewnia mi to lepszy sen. A poniewaĪ G]LHOĊ áóĪNR z Amelią, która budzi siĊ o czwartej nad ranem, chciaáabym chwLOĊ pobiegaü. O ile nie masz nic przeciwko temu. - 0RJĊ poprosiü MHGQą z pokojówek, Īeby spaáa w pokoju maáej - zaproponowaá Lucas. - Nie oddam siostrzenicy w obce UĊFe. PokDĪ mi tylko kierunek, potrafiĊ sama znaleĨü dURJĊ. Ale Lucas E\á MXĪ w drodze do drzwi. Zamierzaá sLĊ szybko przebUDü i pobiegaü razem z nią.
- Spotkajmy siĊ nad basenem - zaproponowaá. - Musisz wyjĞü przez kuchenne drzwi. Devin sama nie wiedziaáa, dlaczego na niego czeka. PosiadáoĞü b\áa ogrodzona i nie DĪ tak duĪa, by mogáa siĊ na niej zagubiü. Tym bardziej, Īe zamierzaáa RJUDQLF]\ü jogging do obszaru, na którym nie musiaáa tUDFLü z oczu jarząFeMVLĊ od lamp rezydencji. Woda w podĞwietlanym basenie byáa przejrzysta i báĊNLtna, a przylegający do niego ogród wydDá jej siĊ zachwycający. Fotele i OHĪDNL pokrywaáa czerwona tkanina, a stoáy byáy osáoniĊte parasolami. Tu i ówdzie staáy gazowe grzejniki. Nie ulegaáo wątpliwoĞci, Īe rodzina Demarców spĊdza wiele czasu na dworze. A Devin miaáa ZUDĪenie, Īe znalazáa siĊ nagle w piĊciogwiazdkowym oĞrodku wypoczynkowym. - Czy jestHĞ gotowa? Lucas zbiHJá po drewnianych stopniach prowadzących z tarasu nad basen. MiDá na sobie sportowe pantofle, czarne szorty i szary podkoszulek z logo znanej tutejszej ry pod druĪyny piákarskiej. r ru áa Devin, mimo im woli dostrzegająF jego szerokie - Nie potrzebujĊ niaĔki - mruknĊáa urĊ ramiona i impoQXMącą muskulaturĊ JXĪ dawno zauwaĪyáa, Īe mĊs mĊscy przedstawiciele r rodziny Demarców są bardzo uca mieli ciemne oczy, silnie zarysowane podbródki przystojni. Zarówno Konrad, jak i Lucas i arystokratyczne nosy. CzĊsto pojawiali sLĊ na okáadce miejscowego tygodnika „Seattle Entrepreneur". Siostra Devin, Monica, daáa siĊ oczarowDü Konradowi wáaĞnie z powodu jego urody. Jak mogáa siĊ oprzeü máoda niedoĞwiadczona kobieta urokowi jednego z braci Demarców, który zacząá ją adorowaü? Monica zapomniaáa przy nim o caáym Ğwiecie. A Devin wiedziaáa, Īe mimo póĨniejszych konfliktów nigdy nie przestaáa kochaü mĊĪD. - Jak daleko jestHĞ w stanie siĊ posunąü? - spyWDá Lucas z przewrotnym uĞmiechem. - OczywiĞcie mówiĊ o bieganiu. - Wiem, o czym mówisz. - Ale jestem otwarty na inne propozycje. - O tym moĪesz sobie tylko pomarzyü Trzy kilometry. - To wszystko?
- WLĊFQLHFKEĊdzie piĊü - warknĊáD, patrząc na niego z oburzeniem. Wiedziaáa, Īe wydáuĪenie dystansu opóĨni jej pójĞcie do áóĪND ale nie chciaáa, Īeby LXFDVXZDĪaá ją za sáaEą kobietkĊ. - W takim razie tĊdy - oznajmiá, wskazująF ĞcieĪkĊ, która wiodáa w kierunku zatoki. RównoczeĞnie machnąá rĊką w stronĊ domu, jakby chcąc siĊ z nim poĪegnDü. MusiDá to b\ü ustalony sygnaá, bo w tym samym momencie zapaliáy siĊ ustawione wzdáuĪ trasy lampki, oĞwietlając szmaragdowy trawnik i SDFKQąFHNORPE\ z kwiatami. Nie lubiáa czáonków rodziny Demarców, nie byáa zadowolona z tego, Īe bĊdzie PLHV]NDü z nimi pod jednym dachem i ZDOF]\ü o prawo do opieki nad Amelią, ale musiaáa przy]QDü ĪHWDSRVLDdáRĞü jest piĊkna. ZaczĊáa powoli biec, czując, jak stopniowo roĞnie jej tĊtno, a do miĊĞni napáywa zwiĊkszona dawka tlenu. Lucas biHJá nieco przed nLą wiĊc pprzyspieszyáa, pi szyáa, by siĊ z nim zrównaü. Ale on wydáuĪyá krok, wiĊc przeklĊáa go w m myĞlach la za chĊü ppopisaQLDVLĊ sprawnoĞcLą fizyczną. - Co to jest? - spytaáa, wskazując kazu dXĪ\ Ī\ budynek. bud - GDUDĪ - odpará, zwalniająF a ą i bbiegnąc aj ą obok niej. - Konrad lubiá stare samochody. Jego kolekcja liczy chyba z dwadzieĞcia SLĊü okazów. Od forda T do cadillaca z 1956 eĞ roku. To kremowy kabriolet z czerwoQą skórzaną tapicerką. - A tam? - spytaáa, wskazując dáugi niski pawilon, którego okna byáy oĞwietlone. - Stajnie. Czy jeĨG]LV]Nonno? Devin potrząsQĊáa gáową Dzieci pochodzące z klasy Ğredniej niHF]ĊVWR miaáy moĪliwoĞü]DVLDGDQLDZVLodle. - WLĊFVSróbuj siĊ nauczyü. - Nie zostanĊ tu aĪ tak dáugo. Mam nadziejĊ, Īe sąd przyspieszy termin decydującej rozprawy, bo chFĊ jak najszybciej zabraü stąd AmeliĊ i wrócLü do domu. - A co bĊdzie, jeĞli ja wygram? - Nie masz Īadnych argumentów oprócz pieniĊdzy - odparáa, siląc siĊ na nonszalancki ton, by zademonstroZDü pewnoĞü siebie, której wcale nie odczuwaáa. - Pieniądze byZDMą przydatne.
- Ale sprzyjają teĪ korupcji. ĝFLeĪND wznosiáa siĊ teraz w górĊ, biegnąF po grani áagodnego zbocza. Devin oddychaáa gáĊERNRFKcąFZytrzyPDü tempo biegu. - Amelia ma mnóstwo wáasnych pieniĊdzy - powiedziDá Lucas. - .WyUHVą zapewne zdeponowane w MDNLPĞ funduszu powierniczym. - To prawda. Ale jest to stan tymczasowy. Ten, kto bĊdzie miDá prawo zarząG]Dü w jej imieniu udziaáami w Pacific Robotics, uzyska równiHĪ dostĊp do jej lokat. Mam nadziejĊ, Īe zwyciĊzca potrafi sobie z tyPSRUDG]Lü. - MogĊ ]DZV]HZ\QDMąü doradcĊ finansowego. - Na tej samej zasadzie, na jakiej ja wynająáem tĊ kobietĊ, która ma siĊ QLą zajmowaü? :LĊF moĪe zdecydujmy siĊ na najbardziej oczywiste rozwiązanie. Ja przejPĊ opiHNĊ L]DWUXGQLĊ cLĊ jako niaĔkĊ. - Mam lepszy pomysá. Kiedy uzyskam prawo raw ddo opieki nad Amelią, ty zostaniesz naszym doradFą od finansów. - Marzenie ĞciĊtej gáowy. PrzeciHĪ ze wiesz, w Īe nigdy gd do tego nie dojdzie. Lucas przyspieszyá, a Devin vin staraáa siĊ dot dotrzyPDü mu kroku. Biegli juĪ w kierunku rezydencji, ale mieli przed sREą Eą jeszcze esz co o najmniej dwa kilometry, a ona byáa trochĊ zmĊczona. On natomiast oddyFKDá tak k sswobodnie, jakby przed chwLOą wystartowaá. - Zwolnij, Devin - powiedziaá, obrzucając ją badawczym spojrzeniem. - Nie warto siĊ tak mordowaü. - WLĊFGODF]HJRELHJáeĞ coraz szybciej? - Bo chciaáem zobaczyü, jak sobie poradzisz. =DFLVQĊáa ]ĊE\ starająF sLĊ dotrzyPDü mu kroku. PomyĞlaáa z Īalem, Īe gdyby na niego nie poczekaáa i przebiegáa swoje zwykáe trzy kilometry, byáaby juĪ teraz w áóĪku. Przypomniaáa sobie, ĪH jutro czeka Mą kolejny ciĊĪNL dzieĔ. Jej nowa ksiąĪka, „Szum informacyjny w epoce informatyki" miaáa znaleĨü VLĊ w UĊNDFK wydawcy jXĪ za trzy miesiące, a musiaáa napisDü jeszcze osiem rozdziaáów. Byli juĪ blisko domu. Lucas zwolniá, przechod]ąF w lekki trucht, a Devin chciwie wciągaáa do páuc powietrze, starając siĊ trzymaü jak najdalej od niego.
Gdy znaleĨOL siĊ na wysokoĞci tarasu, stwierdziáa z radoĞcią Īe NWRĞ postawiá na jednym ze stoáów wodĊ mineralQą szklanki i patHUĊ z owocami. Doszáa do wniosku, Īe luksusowe Īycie ma swoje dobre strony i usiadáa na leĪaku, siĊgaMąF po kiĞü winogron. /XFDV]DMąáZ\JRGQHNU]Hsáo po drugiej stronie stoáu i wypiá kilka á\ków wody. - Czy w pokoju dziecinnym jest wszystko, co moĪe wam b\ü potrzebne? - spytaá, nakáadająFQDWDOHU]yk plaster ananasa. - Owszem. To wprost wymarzone miejsce dla dziecka. Mówiáa szczerze. Pomieszczenie zostaáo zaplanowane w sposób perfekcyjny. Oprócz wykonanego na zamówienie áóĪeczka byáy tam wygodne foteliki, piĊkne koce i przeĞcieradáa, miĊkkie dywany oraz nowoczesne urządzenia pozwalające obserwowaü dziecko z sąsiedniego pokoju i sáyV]Hü jego gáos, gdyby po obudzeniu ]DF]Ċáo páDNDü. Amelia mogáa pRF]Xü VLĊ tam jak ksiĊĪniczka. - UrządziáeĞ wszystko bardzo starannie - przyzn przyznaáa, QDGJU\]DMąF kawaáek ananasa. - MusiaáeĞ byü pewien, Īe ten pokój bĊdzie zie ci potrzebny. otrzebny. m odwróciá gá - Byáem pewny - przyznaá, a ppotem gáowĊ i spojU]Dá na nią badawczo. tan rze MyĞlĊ ĪH powinniĞmy oboje uzna uznaü ten stan rzeczy za permanentny i uáRĪyü wzajemne stosunki w sposób najbardziej kor korzystny yst dlaa dziecka. - Jasne - powiedziaáa, starającc sLĊ zachowDü nonszalancki ton. - Po co mam sLĊ wáóczyü po sądach i naradzaü z adwokatami, skoro ty jestHĞ nadczáowiekiem i zawsze postawisz na swoim. Lucas wybuchnąá Ğmiechem, a potem usiadá wygodniej, odrzuciá gáowĊ do tyáu i ]DPNQąáRF]y. - MuszĊ przy]QDü, Īe jesteĞ bystra i masz poczucie humoru. - Czy bĊdziemy jutro mogáy Z\NąpDü sLĊ w basenie? - spytaáa, ignorująF jego komplement. PoniewaĪ mieszkaáa nad jeziorem, postanowiáa oswajDü AmHOLĊ z wodą od bardzo wczesnego wieku. A teraz chciaáa wykorzystaü wszystkie walory rezydencji, która staáa siĊ miejscem ich przymusowego pobytu. - MoĪecie robLü co chcecie - odpará Lucas, nie otwierając oczu. - Powiem sáuĪbie, Īe jesteĞcie moimi goĞümi. Kucharki pRPRJą ci w przygotowywaniu posiáków. JeĞli
chcesz gotowaü sama, zrób listĊ niezbĊdnych produktów. Uczcie siĊ jeĨdziü konno, korzystajcie z motorówki, páywajcie, grajcie w tenisa... - Amelia jest trochĊ za maáa na tenisa. - Miaáem na myĞli ciebie. Jest tu mnóstwo ludzi, którzy PRJą dyĪurowaü przy dziecku. - Teraz robi to twoja pokojówka, Teresa. Poprosiáam Mą Īeby miaáa przy sobie elektroniczną nianiĊ. Nie chciaáa korzystDü z usáug sáuĪby, FKRü wiedziaáa, Īe czasem bĊdzie to konieczne, ale nie zamierzaáa zostawiDü dziewczynki pod opLHNą obcej osoby tylko po to, by bUDü lekcje tenisa. - Chciaábym siĊ doĞüFzĊsto widyZDü ]$PHOLą - oznajmiá Lucas. - Dlaczego? Otworzyáoczy i odwróciá siĊ w jej stronĊ. - %RMHVWPRMą bratanicą. ChcĊ, Īeby ym mnie poznaáa. by ni ad tobą przewagi, kiedy dojdzie do - Wiem. Chodzi ci o to, Īebym nie miaáa nad otrzą gáową i uĞmiecKQĊáa siĊ z ironią. - Ona nie jest postĊpowania przed sądem. - PotrząsnĊáa maáym pieskiem, Lucas. Nie bĊ bĊdzie ie biegaüü za kaĪdym czáowiekiem, który da jej NRĞü Twój makiaweliczny sposób myĞlenia ia nna nic cLVLĊ nie przyda. - Jest cóUNą Konrada... - ...i spadkobierczynią G]LHVLĊFLX procent udziaáów Pacific Robotics. Doskonale rozumiem twój punkt widzenia. - Tak ci siĊ tylko wydaje - powiedziaá, wstając i ruszając w kierunku domu. - W gruncie rzeczy nie masz pojĊcia, o co w tym wszystkim chodzi.
ROZDZIAà TRZECI NastĊpnego dnia, po poáudniu, Amelia taplaáa siĊ pod opiHNą Devin i Lexi w basenie rezydencji. Miaáa na sobie kolorowy kostium kąpielowy i wyglądaáa na V]F]ĊĞliwą. - Chyba znalazáam wyjĞcie z sytuacji - powiedziaáa Lexi, ukáadając sLĊ wygodnie na Īóátym nadmuchiwanym materacu. - Lucas powinien zrezygnRZDü ze swoich planów przejĊcia opieki nad maáą i adoSWRZDü mnie. - Doskonaáy pomyVá - przyznaáa z uĞmiechem Devin. - Takie wyjĞcie byáoby korzystne dla wszystkich zainteresowanych stron. - Ale nie dla mnie - oznajmiá Lucas, który zjawiá siĊ niepostrzeĪenie na tarasie i usáyV]Dá ich rozPRZĊ. wno ci siebie. - Nie páac]Ċ po nocach, nie - Dlaczego? - spytaáa Lexi, nie tUDFąF pewnoĞci how dostajĊ ataków furii i jestem dobrze wychowana. m - do dodaáa Devin. n - MogĊ to potwierdziü na piĞmie wion tą wymianą ymianą zdDĔ, bo na jego twarzy nie pojawiá siĊ Lucas nie b\á chyba ubawiony QDZHWFLHĔ uĞmiechu. eü Īe muszĊ na kilka godzin wyjHFKDü z domu - Chciaáem ci tylko powiedzieü, oznajmiá, ostentacyjnie ignorując Lexi i zwracając sLĊ do Devin. - Czy niczego wam nie potrzeba? - DziĊNXMĊ, mamy wszystko, o czym PRĪQD ]DPDU]\ü - odparáa, koncentrując uZDJĊ na Amelii, by nie patrzeü na niego i nie ulegaü jego urokowi. Nie wolno jej zapominDü o tyPĪHSRZLQQDJRtraktoZDü jak wroga. Lucas popatrzyána nLą w milczeniu, a potem odwróciásLĊ i odszedá. - 2QMHVWMHV]F]HEDUG]LHMSU]\VWRMQ\QLĪ Konrad - westchnĊáa Lexi. - Tak myĞlisz? - Nie mów mi, ĪH tego nie dostrzegasz. Jest najbardziej pRFLąJDjącym PĊĪczyzną, jakiego potrafiĊ sobie wyREUD]Lü. - To znaczy, Īe nie widziaáa pani dotychczas mnie. - W mĊskim gáosie, który rozlegá siĊ niespodziewanie nad basenem, rozbrzmiewaáo rozbawienie.
Devin uniosáa wzrok i dostrzegáa stRMąFHJR na tarasie Byrona, który przyglądDá siĊ z zainteresowaniem jej ubranej w skąpy kostium kąpielowy przyjacióáce. 0LDá na sobie wypáowiaáe dĪinsy, VSRUWRZą koszulĊ z podwiniĊtymi rĊkawami i brązowe kowbojskie buty. - Pros]Ċ VLĊ na mnie nie gapLü - poprosiáa Lexi, JURĪąc mu palcem. - Nie jestem tu po to, Īeby doVWDUF]Dü panu estetycznyFKSU]HĪyü. Devin wyciągnĊáa AmeliĊ z wody. - Byronie, to jest moja przyjacióáka Lexi. Lexi, to jest... sama nie wiem, jak ciĊ nazwaü... owdowiaáy ojczym Lucasa? - Chyba wystarczy, jeĞli powiesz o mnie „przyjaciel domu". Przyszedáem tutaj, bo chcĊ z toEą porozmawiaü, máoda damo. - O czym? - spytaáa nieufnie Devin, obawiając siĊ kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji. - WyjdĨ na pomost, to wszystko ci po powiem. m. Nie bój ssiĊQLHJUy]Ċ. Ċ Gdy podeszáa bliĪej, wsND]Dá ]D jej zachĊcająF\P \ gestem wygodny leĪak, a sam usiadá na sąsiednim. Potem zerknąá rkną niepewnie ewnie w kierunku Lexi. Devin uznaáa, ĪH moĪe rozmawiaü z nim w obecnoĞci prz przyjacióáki, jac a on po chwili najwyraĨniej pogodziásiĊ z jej stanowiskiem. - Sáyszaáem, Īe widziaáaĞ VLĊ ze Steve'em. - To prawda - przyznaáa, owLMDMąF$meliĊ rĊcznikiem, by osáoniü ją przed sáRĔcem. - Chyba wiesz, Īe stosunki miĊdzy kuzynami są dRĞüQDSiĊte. - Nic mnie to nie obchodzi. Steve mi pomaga, Lucas walczy ze mną o prawo do opieki nad dzieckiem. To wszystko, co PRJĊ o nich powieG]LHü. Od strony basenu dobiHJá chlupot wody. Lexi zeszáa z materaca i páyQĊáa w stronĊ brzegu. - WidzĊ, Īe nie masz pojĊcia, o co w tym wszystkim chodzi - ciągnąá áDJRGQym tonem Byron. - JeVWHĞ pionkiem w grze, NWyUDWRF]\VLĊ od dáuĪszego czasu. - Nie jestem niczyim pionkiem. - W takim razie powiedz mi, do czego zmierzasz. Co chciaáabyĞ zyVNDü? - $PHOLĊ.
Byron spojrzaána nLą z niedowierzaniem. - Tylko tyle? I naprawdĊ myĞlisz, Īe Steve zechce bezinteresownie wystĊpRZDü po twojej stronie? - On jest jedynym czáowiekiem, który zgáosiá cKĊü pomocy - wtUąFiáa Lexi, która tymczasem wyszáa z wody i usiadáa na stojąF\PQDMEOLĪej leĪaku. - Hmm... - Byron obrzuciá przyjacióáki XZDĪQ\P spojrzeniem. - A jak myĞlicie, dlaczego on to zrobiá? - Dla mnie nie ma to Īadnego znaczenia - odparáa Devin, zniĪająF gáos, by nie obudziü ĞSLąFej na jej rĊkach Amelii. - CzyĪbyĞ wierzyáa w jego altruizm? - spytDá Byron. - To pojĊcie jest panu chyba nieznane - ZDUNQĊáa Lexi. Devin, zaskoczona agresywną postawą przyjacióáki, spojrzaáa na nią ze GĨ wzruszeniem wzr zdumieniem, natomiast Byron zbyá jej Z\SRZLHGĨ ramion. nt res - ciągn - On ci siĊ podlizuje, bo ma w tym sswój interes ciągnąá. - Pomaga ci, bo liczy na twoje poparcie SyĨQLej. ni oby ciĊ do zaáoĪenia, Īe jestem gáupia? - Czy ja zrobiáam coĞ, co uupowaĪniaáoby zapytaáa Devin. - PrzeciHĪ nie ur urodziáam dzi VLĊ LĊ wczoraj. Steve nie skáonLá mnie do záoĪHQia Īadnej ZLąĪąFej deklaracji. Wkrótce po Ğmierci siostry zaproponowaáa Lucasowi, ĪH upowaĪni go do zarządzania udziaáami Amelii, jeĞli pozwoli jej zachRZDü prawo do opieki, on jednak nie ufaá jej na tyle, by przyMąü tĊ ofertĊ. PamiĊtaáa WHĪ dobrze, Īe to Lucas nakáoniá Konrada do pojednania z Monicą chcąc X]\VNDü kontrolĊ nad dziaáalnoĞcLą rodzinnej firmy. - Steve jest czáowiekiem, któremu nie moĪna uIDü - ostrzegá Byron. - W odróĪnieniu od Lucasa? - spytaáa drwiąFym tonem. - LXFDVMHVWEH]Z]JOĊGQy, ale gra uczciwie. Devin musiaáa siĊ z tym zgodziü. Lucas nie ukrywaá, Īe chce odebraü jej $PHOLĊ I przyznawaá otwarcie, Īe chodzi mu o zdobycie kontrolnego pakietu akcji. - Popeániasz báąd w rozumowaniu - táumaczyá Byron. - On...
- Nie, to pan popeánia báąG - przerwaáa mu ponownie Lexi. - Nie nakáoni pan Devin do rezygnacji z pomocy adwokatów. - Nie miaáem takiego zamiaru... Chciaáem tylko Mą przekonaü Īe musi postĊpowaü UR]ZDĪQLe. Lexi spojrzaáa na niego niechĊtnie. - My postĊpujemy bardzo rozwaĪnie. Nie wierzymy nikomu... z panem wáąFznie. Devin musiaáa przyznDü jej racjĊ. W rodzinie Demarców nie byáo ani jednej osoby, NWyUą darzyáaby peánym zaufaniem. - W takim razie nie mam ci chyba nic wiĊcej do powiedzenia. - Byron ZHVWFKQąá i wstDá z leĪaka. - PamiĊtaj, ĪHVWRMĊ po twojej stronie. Devin spojrzaáa na niego z niedowierzaniem. - To nieprawda. Wiem, Īe stoisz po stronie Lucasa. - Lucas jest czáowiekiem honoru. - Czáowiek honoru nie usiáowaáby z rąk kochającej y w\UZDü ZDü maáej dziewczynki zi ciotki. AmeliĊ, a potem otem sspojU]Dá Devin prosto w oczy. %\URQ]HUNQąá na Ğpiącą Ame - PrzecieĪ masz ją przy sobie. obi N Nie musiaáDĞVLĊ u z nLą rozstawDü. - Lucas zaproponRZDá takie wyjĞcie y Ğ tylko dlatego, Īe EDá siĊ przegranej w sądzie. yj Byron rus]\á w kierunku domu, ale po kilku krokach odwróciá VLĊ i ponownie spojrzaá na Devin. - PamiĊtaj, ĪH Steve nie jest czáowiekiem godnym zaufania - powiedziDá z naciskiem. - Tak siĊ zabawnie skáada, Īe on mówi to samo o caáej reszcie waszej rodziny! zawoáaáa za nim Lexi. - Devin, nie moĪesz zostawiü Amelii w rĊkach tej rodziny - szepnĊáa do przyjacióáki Lexi, gdy Byron zniknąá we wnĊtrzu domu. - Dlaczego bogaci nie PRJą byü dobrzy i szlachetni? - Tak powinien brzmieü tytuá mojej nastĊpnej ksiąĪki - stwierdziáa ze Ğmiechem Devin. - Niestety nie mam pojĊcia, jak oni ĪyMą.
- WiĊc rozejrzyj sLĊ wokyá siebie - poradziáa jej Lexi, zataczając rĊką szeroki NUąg. - Nigdzie nie znajdziesz lepszego materiaáu porównawczego. Devin zerknĊáa na kort tenisowy, basen, prywatną przystaĔ MDFKWRZą oraz ROEU]\PLą rezyGHQFMĊ I doszáa do wniosku, Īe przyjacióáka ma chyba racjĊ PomyĞlaáa teĪ, ĪH jej wydawca áatwiej pogodzi siĊ z niedotrzymaniem terminu záRĪenia tekstu, jeĞli mu powie, Īe zbiera MXĪ materiaáy do nastĊpnej kVLąĪki. - On znowu idzie w tĊ stroQĊ - oznajmiáa Lexi. - Byron? - Nie, Lucas. ChyEDSRZLQQDĞ zaF]ąü robiü notatki. Devin, widząc zbliĪającego siĊ pana domu, nie mogáa powstrzymaü uĞmiechu. Byáa ciekawa, jak by siĊ ]DFKRZDá ten ceniąF\ prywatnoĞü elegancki PĊĪczyzna, gdyby mu powiedziaáa, ĪHEĊdzie bohaterem jej nastĊpnej ksiąĪki. ChRü na dworze byáo bardzo ciepáo, nadal ada m miDá na sobie elegancki garnitur i wizytowe buty. Podszedá bliĪej i zerkQąá na Ğpiącą cą AmHOLĊ AmHOLĊ. ed em zwracając siĊ do Devin. - ChFĊ z tobą porozmawiaü - ppowiedziaászeptem, - Nie musisz mówiü tak ak ccicho - odpa odparáa, mimo woli rejestrująF w pamiĊci szczegóáy dotyF]ąFHMHJRwygOądu ąądu i zzachowania. w - Tylko nie SRGQRĞ gáosu. - Okej - mruknąá, zajmująF leĪak, le opuszczony niedawno przez Byrona. Przez chwLOĊ przyglądDá VLĊ Ğpiącemu dziecku, a potem spytaá: - Czy mogĊ ją wzLąü na rĊce? - Dlaczego chcesz to zroELü"- spytaáa zaskoczona. - Dlatego, Īe jest moMą bratanicą. - Czy kiedykolwiek trzymaáeĞMXĪ w rĊkach maáe dziecko? - Tylko jeden raz. WtedyNLHG\PLMą wrĊczyáaĞ. Devin milczaáa przez chwilĊ, a potem wstaáa z leĪDND i natychmiast zdaáa sobie sprawĊ, Īe kiedy wypuĞci z UąNG]LHFNR jej jedyną osáonĊ bĊdzie stanowiá skąpy kostium kąpielowy. Ale b\áo juĪ za póĨno na zmiaQĊ decyzji. Delikatnie podaáa mu ĞpiąFą AmeliĊ. Kiedy poczuáa jego wzrok na swoim biuĞcie, wyprostowaáa siĊ i cofnĊáa. Pod wpáywem odruchu chciaáa siĊgQąü po UĊF]QLN i okryü nim ramiona, ale doszáa do wniosku, Īe taki gest byáby zbyt oczywisty. Wróciáa wiĊF na leĪak i spojrzaáa na niego badawczo. Z dzieckiem w ramionach Z\JOądDá inaczej QLĪ
zwykle. Nie przypominaá bezwzglĊGnego biznesmena, lecz opiekuĔczego ojca. I wydDá MHMVLĊ jeszcze bardziej atrakcyjny niĪ dotychczas. - O czym chcesz ze mną rozmawiaü? - O niani. - Nie ma poĞpiechu. Na razie doskonale sobie raG]Ċ bez niczyjej pomocy. - To prawda - przyznaá, kLZDMąFJáową - ale nie zawsze bĊdziesz na miejscu. - Czy WRMHVWJURĨED"- spytaáa Lexi, niespodziewanie wtrąFająF sLĊ do rozmowy. Lucas spojU]Dá na nią w taki sposób, jakby dopiero teraz przypomniaá sobie o jej istnieniu. - Nigdy nie ukrywaáem, Īe zamierzam uzyskaü w\áąF]ne prawo do opieki nad dzieckiem - powiedziaá, zwracając sLĊ do Devin. - Podobnie jak ja. - JeĞli wygrasz postĊpowanie sądowe, bĊdziesz dzie z mogáa zwolniü nianiĊ, ale przyszáo mi do gáowy, Īe powinniĞP\Mą wyEUDü wsp wspólnie. e. po dĨ Devin nnie odzywaáa siĊ przez chwilĊ, Zamilká, czekając na odpowiedĨ. przytáoczona potokiem sprzecznych nych myĞli. i MoĪOLZoĞü MoĪO pozostawienia dziecka pod opiHNą Lucasa w ogóle nie przychodziáa dz je jej dotychczas ty do gáowy, teraz jednak zdaáa sobie sprawĊ, Īe ten najgorszy scenariusz m moĪe stDü siĊ realny... Poczuáa skurcz ĪoáąGNDL omal nie wyrwaáa dziewczynki ]UąN przeciwnika. - Nie jestem potworem - zauwaĪyá Lucas. - Zmierzam w tym samym kierunku co ty. Chodzi mi przede wszystkim o dobro Amelii. - Ale z zupeánie innych powodów - wtrąciáa Lexi. /XFDVZHVWFKQąáL]HVPXWNLHPSRWU]ąsnąágáową - WybiorĊ tĊ niaQLĊ bez wzglĊdu na to, co postanowisz, Devin. MoĪesz mi w tym pomóc albo nie. Decyzja QDOHĪ\ do ciebie, wiĊc... - 8UZDá nagle i siĊ wzdryJQąá. - Czy ona... czy zaáoĪyáaĞ jej pieluszkĊ? Devin wiedziaáa, ĪH musi SRZVWU]\PDü wybuch Ğmiechu, wiĊc zasáoniáa usta dáonLą.
- Bardzo mi przykro, ĪH bĊdziesz musiDá oddDü do pralni ten elegancki garniturek powiedziaáa, VWDUDMąF sLĊ zachowDü SRZDJĊ - ale powinienHĞ przyjąü do wiadomoĞci, Īe opieka nad maáyPLG]LHüPLEywa czasem káopotliwa. - Czy chciaáaĞ sLĊ na mnie zemĞcLü" - spytaá, táumiąc atak furii. - Chciaáam pozwoliü, ĪebyĞ poczuá siĊ jej stryjem. Dzieci robią czasem siusiu, Lucas. A takĪH ĞlinLą siĊ, kichają, a nawet... - Tego juĪ doĞwiadczyáem - przerwaá jej z iryWDFMą. - PowinieneĞznieĞü to jak mĊĪczyzna - oznajmiáa Lexi. Devin podeszáa do niego i wziĊáa G]LHZF]\QNĊ na UĊFH uwalniająF go od jej ciĊĪaru. - To ubranie kosztowaáo s]HĞü tysiĊcy dolarów - mruNQąá Lucas, patrząc na ciemną pODPĊ widoczQą na spodniach. - Ale mniejsza o to. MXV]Ċ cLĊ jednak prosiü, ĪHEyĞ w przyszáoĞci pamiĊtaáa o istnieniu pieluszek. - Takie wypadki sLĊ zdarzają - mruknĊáa Devin, ale Lucas chyba jej nie sáyszaá, bo kn Devin u szedá MXĪ w stroQĊ domu. - Oto dane osobowe kilku nianiek iek - oznajmiá oscháym tonem, káadąc stos dokumentów przed Devin, która ra ssiedziaáa edz pr przy jadalnym stole przed otwartym laptopem. Kolacja dawno juĪ dobiegáa koĔ koĔca. Amelia spaáa w swoim pokoju, a jej ciotka usiáowaáa napisaü nastĊpny fUDJPHQWNVLąĪki. - Takie wypadki siĊ zdarzDMą - powtórzyáa, wid]ąF Īe Lucas nadal jest zirytowany incydentem przy basenie. - Wypadkom moĪna i trzeba zapobiHJDü - powiedziaá, siadając naprzeciwko niej przy stole. - Czy zawsze jesteĞtaki apodyktyczny? - Zawsze staram siĊ panRZDü nad sytuDFMą - odpará, biorąc do rĊki MHGQą z tekturowych teczek. - UkoĔczyáa londyĔVNą KrólewVNą SzkoáĊ PielĊgniarek w 1978 roku... - W takim razie jest za stara - przerwaáa mu Devin. - PoprosiáHPRRIHUW\RVyENWyUHPDMą doĞwiadczenie.
- Ale nie DĪ tak wielkie - mruknĊáa Devin, krĊFąc gáową. - Amelia niedáugo zacznie FKRG]Lü Maáe dzieci maMą mnóstwo energii. - PrzecieĪ szukamy niani, a nie towarzyszki zabaw. - Niania, któUą wyELRUĊ bĊdzie musiaáa spĊG]Dü sporo czasu na zabawie z $PHOLą oznajmiáa Devin. - A ja uZDĪDP Īe dobra niania powinna przede wszystkim pamiĊtDü o tym, Īe dziecko musi miHü na sobie pieluszki - mruNQąá Lucas, siĊgając po nastĊSQą teczkĊ. „Ma talent organizacyjny i potrafi dostosowaü standardowy szablon wychowania do wymogów pracodawcy". - „Standardowy szablon wychowania"? - powtórzyáa ze zdumieniem Devin. PrzeciHĪ coĞ takiego w ogóle nie istnieje. KaĪde dziecko jest inne i jedyne w swoim rodzaju. ie rzeczy rzec jak godziny snu, spacery, pory - Jestem pewny, Īe ona ma na myĞli takie posiáków i tak dalej. - Dziecko powinno spaü, kiedy dy jestt zzmĊczone, a jeĞükiedy jest godne. Lucas zamruJDá nerwowo oczami. o ocz - Czy ty Īartujesz? - $OHĪ skąd! W ciąJX pierwszych ych kilku lat Īycia dziecka to ono powinno narzucaü rytm dnia... DWDNĪHQRFy. - Chyba jednak sobie ze mnie Īartujesz - mruknąá, a ona wyrwaáa mu tHF]NĊ z rĊki i odáRĪyáa ją na stóá. - NastĊpna. - Chcesz, ĪHby Amelia narzucaáa rytm dnia... na Boga, przeciHĪ to jeszcze QLHPRZOĊ! 'HYLQ]GMĊáa ze stosu nastĊSQą WHF]NĊ L]DF]Ċáa Mą czyWDü. - Specjalizacja w zakresie opieki nad maáymi dzieümi... Dyplom Boise College w Idaho... PoWUDILXV]DQRZDü indywidualne cechy charakteru i twórcze zdolnoĞci dziecka... - Czy to oznacza, Īe potrafi wychowywaü rozpuszczonych gburowatych chuliganów? - Nie, to chyba znaczyĪHSRWUDfi siĊ zdobyü na ĪyczliwRĞüL]UR]Xmienie.
Lucas Z\UZDá jej tHF]NĊ z rĊki i odáRĪyá ją na stos, na którym leĪDáy dokumenty odrzuconych kandydatek. - NastĊpna. - 3RF]HNDMFKZLOĊ - powstrzymaáa go Devin. - Skoro ty masz prawo weta, to ja tHĪ mogĊ z niego korzystaü. MoĪe podzielmy ten stos papierów na póá i przejrzyjmy go w swoich pokojach. W ten sposób bĊdziemy mogli RGUD]XZ\HOLPLQRZDü szereg osób i oszczĊdzimy mnóstwo czasu. - Czy moĪemy zrobiü to jutro? Jestem MXĪ zmĊczona. - PrzeciHĪ jest dopiero wóá do dziesLąWHj. Przez caáy dziHĔ páywaáDĞ w basenie i leĪaáDĞ na sáRĔcu, wiĊc nie powinnDĞ byü wyczerpana. A ja chciaábym miHü to jXĪ za sobą. - Posáuchaj - powiedziaáa Devin, zamykając stojący przed nią laptop. - Dla ciebie ech mi jest to pewnie jeszcze wczesna pora, ale od trzech miesiĊF\ sypiam nie wiĊcej nLĪ szeĞü godzin na dobĊ, i to z przerwami, bo ona bbudzi siĊ kilka razy w ciągu nocy. Mam prawo st kkomputer. - ZbliĪa Z siĊ termin, w którym muszĊ czuü VLĊ zmĊczona. - Wskazaáa gestem odGDü wydawcy ksiąĪkĊ. Chciaáabym hciaá pobiegaü, pobieg a potem Z]Ląü V]\ENą kąSiel i zregenerowaü szare komórki, zanim A Ameliaa znów mnie wybije ze snu. Schowaáa laptop do pokrowca, zzasuQĊáa zamek báyskawiczny i wstaáa. PadaMące od strony Īyrandola Ğwiatáo rozjaĞniáo jej twarz, a Lucas po raz pierwszy dojrzaá ciemne póákola, które miaáa pod oczami. Do tej pory dostrzegaá tylko báĊNit jej tĊczówek, które báyszczaáy, gdy zwracaáa sLĊ do Amelii, ciemniaáy, gdy wpadaáa w záoĞü i stawaáy siĊ przejrzyste w chwili skupienia. Teraz wydaáy PXVLĊ matowe i bezbarwne jak pochmurne niebo w mglisty dzieĔ. - Czy dobrze siĊ czujesz? - spytaáodruchowo. - Nic mi nie jest. CzuMĊ sLĊ po prostu zmĊczona. - Czy na pewno chcesz teraz pobiegaü? MiDá ochoWĊ zaproponowaü jej swoje towarzystwo, ale zdawaá sobie spUDZĊ Īe ostatnim razem zachowaá VLĊ jak gáupi smarkacz, forsując tempo. Sam nie wiedziaá, czego chciDá jej dowieĞü. CzyĪby tego, Īe ma dáuĪsze nogi? - Owszem, jestem tego pewna.
- :HĨ pod uZDJĊ ĪH im prĊdzej znajdziemy nianiĊ, tym szybciej bĊdziesz mogáa siĊ wysySLDü - zauwaĪyá. Devin ]DPNQĊáa oczy, a on miDá ZUDĪHQLH ĪH sLĊ zachwiaáa i omal nie wyciągQąá rĊki, by ją podtU]\PDü. - Myliáam siĊ, mówiąc, Īe MHVWHĞ apodyktyczny - powiedziaáa cicho, a on poczuá nadziejĊ na popUDZĊ stosunków. Ale po chwili dodaáa: - T\MHVWHĞ obsesyjnie skupiony na dąĪeniu do celu. I uwaĪDV] Īe masz prawo wymagaü takiej samej postawy od innych ludzi. - Czasem trzeba ich motyZRZDü do dziaáania. - $F]DVHPWU]HEDVLĊ zatrzyPDü i powącKDü ryĪe. - One zakwitną dopiero w lipcu - przypomniaá jej. UĞmiecKQĊáa sLĊ i potU]ąVQĊáa gáową. Potem siĊgQĊáa po laptop, a on wyciąJQąá siĊ zzetkQĊáy. Odniósá wraĪHQLH Īe z jej rĊkĊ, chcąc go jej pRGDü i ich palce na momentt si dáoni páynie prąd elektryczny, wiĊc szybko zyb cofnąá rĊkĊ. rĊkĊ Nie N PLDá pojĊcia, dlaczego e. zareagowaá na jej blisNRĞüWDNVLlnie. ymaá si Byáa piĊkną kobietą ale celo celowo trzymaá siĊ od niej na dystans. UwDĪaá ją tylko za przeszkodĊ stojącą na drodze do realizacji eal jjego zamierzeĔ. DąĪyá do uzyskania wpáywu na losy Amelii. Jego plany nie obejmowaáy mo Devin. Nie chciDá mieü z nią nic wspólnego. Ani teraz, ani w przyszáRĞci. Podniósá ze stoáu laptop i ruszyáw kierunku drzwi. Devin száa za nim szerokim korytarzem, starająF siĊ dotrzyPDü mu kroku. Ona UyZQLHĪ SU]HĪyáa lekki wstrząs, kiedy ich dáonie siĊ zetknĊáy, ale nie potrafiáa sobie wytáuPDF]\ü jego przyczyn. Lucas RWZRU]\á jedne z wielu drzwi prowadzących do frontowej czĊĞFL domu i zapaliá ĞZLDWáo we wnĊtrzu pomieszczenia, które okazaáRVLĊ niewLHONą biblioteką. Do wszystkich Ğcian przylegaáy ozdobne drewniane regaáy, mieszczące doĞü eklektyczny zbiór ksiąĪek. ĝURGHN pokoju ]DMPRZDá wzorzysty dywan, na którym staáo stylowe biurko i dwa wygodne fotele. Devin odniosáa wraĪenie, ĪH o wystroju tego pomieszczenia musiaáa GHF\GRZDü wraĪliwa kobieta. Przestrzenie miĊdzy woluminami
zajmowaáy porcelanowe figurki, a na wolnych kawaákach Ğcian wisiaáy akwarele przedstawiające nadmorskLHSHM]DĪH. - Tu jest nasza biblioteka. Mama bardzo ją lubiáa. MoĪHsz ją traktRZDü jako swoją SUDFRZQLĊ. - Czy jestHĞ pewny, Īe nie sprawi ci to Náopotu? - OczywLĞcie, Īe jestem. BĊdziesz tu miaáa ĞwiĊty spokój. WspomniaáaĞ o ]EOLĪDjąF\P VLĊ terminie. Kiedy przyjmiemy nianiĊ, ona bĊdzie dyĪuURZDü przy Ğpiącym dziecku, a ty zajmiesz siĊ pisaniem. - CzyĪbyĞ chciDá mnie oGL]RORZDü od Amelii? - Nie. ChcĊ FL]DSHZQLü wygodne miejsce do pracy. - Zachowujesz siĊ wobec mnie przyjaĨnie - mruknĊáa niemal osNDUĪycielskim tonem. - To nie jest w twoim stylu. Nie wiem, do czego zmierzasz, ale... - Devin, dlaczego uZDĪDV]PQLH]DSRWwora? ra? Sá\sząc w jego ustach swoje imiĊ iĊ wypowiedziane powiedziane ĪĪyczliwym, niemal czuáym a. tonem, poczuáa przyspieszone biciee sserca. ym zimnym z m drani - Bo jestHĞ wyrachowanym draniem, pozbawionym normalnych ludzkich odruchów. Lucas zrobiá dwa kroki do przodu, odu stanąá przeGQLą i spojrzaájej gáĊERNRw oczy. - Devin, w tej chwili nie czujĊ sLĊ zimnym draniem. Chwyciá ją dwoma palcami za podbródek i delikatnie uniósá go w góUĊ. - Co ty robisz? - spytaáa zdáawionym gáosem. - Sam chciaábym to wiedzieü - odpará, zbliĪając wargi do jej ust. - Lucas, nie moĪemy... Wiedziaáa, do czego zmierza, ale nie byáa w stanie go odepchnąü ani uciec z pokoju. Kiedy zacząá ją caáowaü, jej ciaáo natychmiast zareagowaáo. Poczuáa przypáyw SRĪądania i zarzuciáa mu rĊce na szyjĊ. Miaáa ZUDĪHQLH Īe chwila zbOLĪHnia trwa caáą wiecznoĞü Lucas jednak pU]HUZDá nagle pocaáunek i zrobiá krok do tyáu. Na jego twarzy pojawiá VLĊ jakby cieĔprzewrotnego uĞmiechu. - Wygląda na to, ĪHMednak moĪemy... - szeSQąá, z trudem chwytając oddech.
Ona równiHĪ czuáa siĊ tak wyczerpana, jakby spĊdzili RVWDWQLą godzLQĊ na bieganiu po lesie. Byáa oszoáomiona i nie bardzo wiedziaáa, gdzie jest. - To byáo gáupie i niepotrzebne - mruNQĊáa, krĊFąc gáową. - Obiecaj mi, Īe wiĊcej do tego nie dojdzie. Lucas drgnąá tak gwaátownie, jakby zostDá obudzony z letargu, i spojrzaá jej w oczy. - Czy chcesz, Īebym káamaá? - ]DS\WDá szeptem.
52='=,$à&ZWARTY NastĊpnego ranka Devin pojechaáa wraz z Amelią nad jezioro Westmire. Zrobiáa to bardzo wczeĞnie, by uniknąü przypadkowego spotkania z Lucasem. Chciaáa podlaü rRVQąFH w ogrodzie roĞliny, RGHEUDü pocztĊ i wysáuchaü komunikatów nagranych na automatyczną sekretarkĊ. Po poáudniu odwiedziáa ją Lexi i razem wypáyQĊáy katamaranem na spacer po jeziorze. - Powiedz mi FRĞ wiĊcej o tym pocaáunku - poprosiáa przyjacióáka, wysáuchawszy jej relacji o wydarzeniach poprzedniego wieczoru. - Pocaáunek b\á bardzo udany - przyznaáa Devin, poprawiDMąF zapiĊcie kamizelki ratunkowej, któUą miaáa na sobie Amelia - ale nie mam pojĊcia, dlaczego on to zrobiá. onal ie - MĊĪczyĨni czĊsto zacKRZXMą sLĊ nieracjonalnie. - Ale on jest inny. Kieruje siĊ zdrowym wy rozsądkiem zsąd ą kiem i ni nie robi niczego bez powodu. Dlatego doszáam do wniosku, Īe niee moJĊ JĊ biernie oczekiwaü z na jego nastĊpny ruch. UoELü - WLĊFFRPDV]]DPLDU]UoELü? - ChFĊ zaplaQRZDü jakieĞĞ ddziaáania, iaá kktóre go zasNRF]ą i postawią w niekorzystnej V\WXDFMLDOHQLHSRWUDILĊ WHJR]URELü sa sama. LLF]Ċ na WZRMą pomoc. - MogáabyĞ go ponownie pocaáowaü... - Czy to wszystko, na co ciĊ staü? - To by go z pewnoĞcią zbiáo z tropu i skáoniáo do ulegáRĞci. PrzecieĪ jesWHĞ bardzo atrakcyjna. A potem, w nastroju intymnego zbliĪenia, mogáabyĞ wyGU]Hü z niego jego mroczne tajemnice. Devin zanurzyáa dáRĔ w jeziorze i ochlapaáa przyjacióákĊ zimQą wodą. - Ja nie zamierzam z nim sypiaü! - OczywLĞcie, Īe nie, ale mogáabyĞ siĊ seksownie ubraü, posáaü mu kilka powáóczystych spojrzeĔ, VWZRU]\ü atmosIHUĊ wzajemnego zaufania, skáoniü go do ujawnienia informacji, które mogáabyĞ wykorzystDü w sądzie. Lexi wychyliáa siĊ za burtĊ, by zapewnLü stabilnoĞü áRdzi, która nabieraáa szybkoĞci. Devin mocniej zDFLVQĊáa UĊkĊ na uchwycie kamizelki Amelii.
- MoĪe masz racjĊ - PUXNQĊáa po namyĞle. - Gdybym byáa w stanie udowodnLü Īe Lucas i Konrad zaplanowali narodziny tego dziecka tylko po to, Īeby odnieĞü korzyĞci finansowe, sąd musiaáby opowiedziHü VLĊ po mojej stronie. Lexi wykonaáa zwrot i skierowaáa áódNĊ ZVWURQĊ domu. - Ale co bĊdzie, jeĞli siĊ okaĪe, Īe on udaje gáĊbsze uczucie, Īeby FLĊ nakáoniü do poparcia jego stanowiska w sporze ze Steve'em? - Wtedy ja tHĪ odegram NRPHG\MNĊ i wyrobiĊ w nim faászywe poczucie bezpieczeĔstwa. - MoĪHSRZLQQDĞ przeszXNDü ukradkiem jego dom. - No wáaĞnie. MyĞlaáam tHĪ o tym, Īeby porozmawiDü ze sáuĪbą. Wysáuchiwanie plotek nie jest moĪe zbyt etyczne, ale ja nie umiem biernie oczekiZDü na rozwój wyGDU]HĔ. - A ja w peáni popieram twoje stanowisko o - oznajmiáa z Lexi. - Zwáaszcza Īe to on zmusiá ciĊ do pobytu w swoim domu, wiĊ wiĊc zasáuĪyá sáu á Īyá y na wsz wszystko, co moĪe go spotkaü. UN Chyba mamy goĞcia - dodaáa, ]HUNDMąF w kierunkuu przystani. - Ale to nie jest Lucas, tylko jego kuzyn. Gdy dobiáy do brzegu, Devin Z]LĊáa Z AmeliĊ na rĊce i wysiadáa z áódki, by zrobLü kilka kroków w páytkiej wodzie i znDOHĨü nDO siĊ na suchym Oądzie. Stojący przy pomoĞcie Steve podszedá bliĪej i wyMąá dziecko z jej Uąk. - Przyszáo mi do gáowy, Īe bĊdzie ci potrzebna pomoc - U]HNá tonem wyjaĞnienia. Chcesz pewnie zabUDü z domu jakieĞ dodatkowe drobiazgi dla siebie i dziecka. - Skąd wiedziaáeĞ, Īe tu jestem? - Od sáuĪby - odU]HNá za kuzyna Lucas, który zjawiá VLĊ nagle na plaĪy i podszedá do nich niepostrzeĪenie. - NajwyUDĨQLHMSRVWDQRZiácLĊ szpiegowaü. Devin poczuáa sLĊ nagle caákowicie zdezorientowana. Nie Īyczyáa sobie, by czáonkowie rodziny Demarców nachodzili jej dom, pozbawiając ją ostatniego miejsca, w którym mogáa siĊ przed nimi schronLü. - Czy przyjechaliĞcie tu razem? - spytaáa, a kiedy obaj zaprzeczyli ruchem gáowy, wróciáa do rozmowy ze Steve'em. - DziĊkXMĊ ci, ale nie potrzebujĊ pomocy przy przeprowadzce. A co ty tu robisz? - dodaáa, zerkając na Lucasa.
- Chciaáem sprawdziü, czy wrócisz do domu - odpará, patrząc jej szczerze w oczy. MusiDá wiedzieü, Īe jego pocaáunek wyprowadziá ją z równowagi. I najwyraĨQLej domyĞliá siĊ przyczyn jej ucieczki z rezydencji. Ona jednak postanowiáa zrobiü mu niespodziankĊ: przejĞü do porządku dziennego nad pocaáunkiem, a jego traktowaü od tej pory wyáąF]QLHMDNRRELHkt obserwacji. - OczywLĞcie, Īe wróFĊ - oznajmiáa nonszalanckim tonem, pochylająF siĊ nad Amelią. - Szkoda, Īe nie zechciaáaĞ poinformowDü mnie o tym wyjeĨdzie - mruknąá z uUD]ą w gáosie. - PrzecieĪ nie jestem WZRLPZLĊĨniem. - $OHRERZLą]XMHcLĊ nakaz sądu. Obudziáo VLĊ w niej podejrzenie, Īe Lucas záRĪyá na nią skargĊ, by umocniü swą zapytaü, usáyszaáa za plecami okrzyk SR]\FMĊ przed rozpUDZą Ale zanim zdąĪyáa go o to za Lexi. - Niech to wszyscy diabli! Odwróciáa gáowĊ i zobaczyáa, zyáa, ĪHNDWDPDUDQSRSchniĊty WDPDUDQ podmuchem wiatru, zsunąá siĊ z piaszczystej áachy i sunie nie na Ğrodek ek jeziora. Lexi usiáowaáa go ]DWU]\PDü ale poruszaáa siĊ zbyt wolno, by za nim m nadąĪyü Lucas natychmiast zrzuciá marynarkĊ i wbiegá do wody. Gdy siĊgnĊáa mu do pasa, ]DF]ąá energicznie porus]Dü rĊkami. PodpáyQąádo áRG]LLZFLągQąá siĊ na jej pokáad. - Jakim cudem on ją dogoniá? - zawoáaáa Lexi, z trudem chwytając oddech. - To wszystko moja wina. Zachowaáam siĊ jak skoĔczona idiotka! Czy on umie sterowaü áodzią? - spytaáa, zwracając siĊ do Steve'a. Kiwnąá gáową, ale Devin dostrzegáa na jego twarzy wyraz gáĊbokiej, niepRNRMąFo intensywnej niechĊci. Lucas Z\NRQDá zwrot, zatRF]\á áuk i podpáyQąá do brzegu. Lexi chwyciáa rzuconą przez niego linĊ i przycumowaáa katamaran do wbitego w ziemiĊ sáupka, a potem szybko zwinĊáa Īagiel. - DziĊkujĊ! - zawoáaáa w stronĊ Lucasa. On zaĞ]HUNQąá na swoje spodnie i bezradnie wzruszyá ramionami.
- Tak siĊ dziwnie skáada, Īe kiedy przebywam w waszym towarzystwie, ciągle mam przemoczone ubranie - mruknąá z uĞmiechem. Devin nie byáa pewna, czy Lucas Īartuje, czy teĪ naprawdĊ jest zirytowany. Lexi pRĪyczyáa Lucasowi spodnie od dresu i koszuONĊ swojego najstarszego syna. Lucas wszedá do maáego pomieszczenia, peániącego w domku Devin funkcjĊ áD]LHQNL by wziąü prysznic. Kabina byáa ciasna, ciĞnienie wody absurdalnie niskie, a jej temperatura co chwiOĊ sLĊ zmieniaáa. Nie PyJá ]UR]XPLHü jak Devin moĪe PLHV]NDü w tak prymitywnych warunkach. Kiedy wyszedá przed dom, usáyV]Dá dochodzący z pomostu odgáos kroków i poczuá zapach grillowanego miĊsa, a po chwili ujrzaá stojącą obok paleniska Devin. Miaáa na sobie Īóáte szorty i biaáy podkoszulek, odsáaniający opalone ramiona. Wydaáa mu siĊ zachwycająco piĊkna. PrzySRPQLDá sobie wczorajszy pocaáunek i poczuá przypáyw zmieszanego z wyrzutami sumieniaa ni niepokoju. p Wiedziaá, ĪH ]DFKRZDá siĊ bezmyĞlnie i egoistycznie. Nie móJá pojąü, doszáo. ą , jak do tego do ąü zá Ale na wspomnienie tego momentu jego serce zaczynaáo biü o wiele le szybciej. - Czy juĪ siĊ wysuszyáeĞ? - sp spytaáa, odwracając odwrac JáowĊ - Tak jest! - odpDUá tonem m sskáadającego ad go meldunek Īoánierza. Obrzuciáa go uwaĪnym spojrzeniem eni i uĞmiechnĊáa sLĊ ]DSUREDWą. - W t\PVWURMXZ\JOądasz o wiele lepiej nLĪ w garniturze za szeĞü tysiĊcy dolarów oznajmiáa pogodnym tonem. - Czy naSLMHV]VLĊ wina? - %DUG]RFKĊWQLH. - W takim razie przyniHĞ kieliszki. 6ą w kuchennej szafce, a butelka stoi obok lodówki. Lucas wszedá do domu, znDOD]á wszystko co trzeba i po chwili wróciá na pomost. Usiadá przy stoliku, wokóá którego staáy cztery wygodne krzesáa. - Czy moĪesz jeszcze przynieĞü przyprawy? - spytaáa Devin, nie odwracając sLĊ od grilla. - Ja QLHPRJĊ odeMĞüod ognia, bo podgrzewam buáki i nie chcĊ, Īeby sLĊ spaliáy. - Jasne. Czy nie potrzebujesz niczego wiĊcej? - Nie. WszyVWNRMHVWMXĪ na miejscu.
Wróciá do kuchni i znalazá musztardĊ, sól, pieprz oraz keczup. Kiedy wyszedá ponownie na pomost, Devin stawiaáa wáaĞnie na stole plastikowe talerze z hamburgerami. - BĊG]LHP\Sotrzebowali noĪy - powiedziaáa. - I majonezu. SpRMU]Dá na nLą z irytDFMą i potrząsnąá gáową PrzecieĪ pytaá, czy ma przyniHĞü z NXFKQLFRĞ jeszcze. - Dlaczego mi o tym nie powiedziaáaĞ? - O co chodzi, Lucas? CzyĪEyĞ nie potrafiá funkcjonRZDü bez pomocy sáuĪby? Nie chcąc wdawaü VLĊ w polemikĊ, udaá sLĊ posáusznie do kuchni. Gdy wróciá, Devin siedziaáa MXĪ przy stole. - DziĊkujĊ - mruknĊáa, a potem posmarowaáa hamburgera majonezem i zaczĊáa go z zapaáem jHĞü. - Byáam strasznie gáodna. Od lunchu PLQĊáo wiele godzin. - SiĊJQĊáa po kawaáek konserwowego ogórka. - Chyba wy wystrasz\áeĞ ra Steve'a, bo ]QLNQąá bez SRĪHgnania. - To dobrze. On chce przecLągnąü ągn ci ciĊ na swoją sstroQĊ. - A ty? PrzeciHĪ robisz to samo. sam - Tak, ale po mojej stronie prawda i sprawiedliZRĞü ie są pr W gruncie rzeczy nie zamierzaá aá wdawaü VLĊ z nią w Īadne ukáady. ChciDá wyJUDü sSUDZĊ sądRZą i zapewnLü sobie prawo do staáej opieki nad Amelią. Nie chciaá ryzyNRZDü tego, ĪH Devin po jakiPĞ czasie zmieni zdanie i poprze jDNLĞ niedowarzony projekt Steve'a. - Nie jestem o tym przekonana. Znam was obu od niedawna, ale póki co mam ZUDĪenie, Īe to on kieruje siĊ szlachetnymi pobudkami. Lucas odáoĪyá hamburgera na talerz i ciĊĪNR westchnąá. Po raz kolejny odniósá ZUDĪHQLH Īe Devin przypomina zagubione we mgle dziecko, gotowe uwiHU]\ü kDĪGHmu, kto wskaĪe mu dURJĊ do domu. - Skoro tak uZDĪDV]WR nie dziw siĊ, Īe mam zamiar z toEą walczyü - PUXNQąá. - MoglibyĞmy osiągnąü kompromis.
- Kompromis? Z tobą? PrzecieĪ ty nie masz pojĊFia, o co w tym wszystkim chodzi. JHVWHĞ tak zdezorientowana, Īe Steve wydaje ci siĊ szlachetnym obroĔcą twoich interesów. - Gdybym zawaráa z tobą porozumienie, przestrzegaáabym ustalonych zasad. - Do momentu, w którym doszáabyĞ do wniosku, Īe moje postĊpowanie jest niesáuszne. - No tak. Gdybym byáa pewna, Īe chcesz zrobiü coĞ záego, musiaáabym wystąSLü przeciwko tobie. Lucas doszedá do wniosku, ĪH dalsza rozmowa nie ma sensu. Devin jest najwyraĨniej niezrównowaĪona, nierozsądna i niegodna zaufania. - JesteĞ niemoĪliwa - powiedziaá, odsuwając od stRáu krzesáR. - Nie, to sytuacja jest nLHPRĪOLwa. Tak czy owak bĊdzie chyba lepiej, jeĞli ĊkowD ci jeszcze raz za uratowanie zmienimy temat. Lexi prosiáa, ĪHE\ podziĊkowDü katamaranu. - Nie ma za co. Miaáem okazjĊ ka pprzypomniHüü sobie, jak siĊ steruje. Czy lubisz Īeglowaü? - Bardzo. $PHOLDWHĪ uwielbia ielbia wszystko, w tk co jest związane z woGą. - WLĊFZ\ELHU]P\ VLĊ w niedzLHOĊ LHOĊ na peáne morze. - CzyĪbyĞ miDá wáasnąáyGĨ? - Tak. Jest trochĊ wiĊksza niĪ ten katamaran. BĊdziemy musieli zabUDü z sobą zaáogĊ - ZaáogĊ? - Tylko dwóch lub trzech ludzi. Ona ma czternaĞcie metrów dáugoĞci. Devin wybuchnĊáa Ğmiechem. - W takim razie rzeczywiĞcie jest trochĊ wiĊksza niĪ katamaran. MoglibyĞmy dopá\Qąü QLą aĪ do Vancouveru. WidzĊ, Īe MHVWHĞ czáowiekiem, który ma wszystko, o czym moĪna zamarzyü. Lucas rozejU]Dá siĊ i ]DWRF]\á rĊką áXN ZVND]XMąF jezioro, otaczające je lasy i przytulny domek. - 7\WHĪ masz chyba powody, Īeby czuü VLĊ V]F]ĊĞliwa.
- Robisz, co moĪesz, Īeby mi to uniemoĪliwiü. - Nie mam zamiaru ZUDFDü do naszego sporu. ChciDáem tylko skomplementowaü twój dom. - Mój dom nie móJá QDWRELH]URELü wraĪenia. Lucas pochyliásLĊRSLHUDMąc áokcie o stóá. - JesteĞ osobą, z któUą nie GDVLĊ prowadziü uprzejmej wymiany zdaĔ. - A ty czáowiekiem, który nie potrafi ukryZDü irytującego poczucia wyĪszoĞci. - Twój dom naprawdĊ mi siĊ podoba. NRPRĪH]Z\Mątkiem tej maáej áazienki. Ale widok z pomostu jest zachwycający. PowinnaĞ tylko wymieniü te lampiony, bo Vą juĪ stare i mogą doprowadziü do poĪaru. Devin wzrusz\áa ramionami. - Zainstalowaá je poprzedni wáaĞciciel, ale ja jestem do nich przywiązana. ow ec Wprowadzają Ğwiąteczny nastrój. DziĊNL nim co wieczór mam wraĪenie, Īe odbywa siĊ WXSU]\MĊcie. - Czy tak wyJOąda twój idHDáĪycia? Ī a? &KFHV]]DPLHQLü P je w jeden wielki bankiet? - I kto to mówi? Najbardziej ziej zznany playboy w tym stanie Ameryki. - Playboy? - Lucas spojrzaána za a nnią ze zzdziwieniem. - Widziaáam w gazetach twojee ffotografie i czytaáam artykuáy. Na pewno czĊĞciej bywasz na bankietach niĪ ja. - UĞmiecKQĊáa siĊ ironicznie i pogroziáa mu palcem. - I podobno masz mnóstwo wielbicielek. - WLĊNV]oĞü]QLFKWRW\ONRSU]\MDFLóáki. - PrzyjacióáNLQDMHGQą noc? - 1LHEĊdĊ ci opowiadaü o moim Īyciu erotycznym. - CzyĪby temat b\á ]E\WNRPSURPLWXMący? - Raczej nudny. Lepiej porozmawiajmy o tobie. - Nie ma o czym mówiü OpiekXMĊ VLĊ maáym dzieckiem. To nie zostawia mi czasu na miáRsne przygody. - A jak byáo przedtem? PrzecieĪ jesWHĞ odpowiedzLDOQD]D$PHOLĊ dopiero od trzech miesiĊcy.
- Mieszkaáam z siostrą, która przeĪywaáa trudny okres. Jak oboje wiemy, z winy twojego brata. Nie mogáam ubiHUDü siĊ co wieczór w prowokująco Ğmiaáe stroje i wychodziü na spoWNDQLD]PĊĪczyznami, bo nie chciaáam raniü jej uczXü. - Prowokująco Ğmiaáe? - powtórzyá ze zdumieniem Lucas. - Co masz na myĞli? - Szczegóáy. MakijaĪ, sukniĊ i pantofle na wysokich obcasach, w których dobrze mi siĊ taĔczyáo. - Nie wyobraĪam sobie ciebie w wyszukanej kreacji. Widywaáem ciĊ dotychczas tylko w dĪinsach i podkoszulkach. No i w bikini. - MoĪHFiĊ to zdziwi, ale ja lubiĊ i umiem siĊ ubierDü. - WiĊF moĪe wybraáabyĞ VLĊ ze mną któregoĞ dnia na kolacjĊ, potaĔczyü albo na koncert? - Nie PRJĊ zostawiü Amelii. - PrzecieĪ mamy zatrudniü nianiĊ. CzyĪEyĞ yĞ o tym zapomniaáa? Devin wypiáa áyk wina i uniosáa w góUĊ jakby gó kieliszek, iel szek, ja by chcąc podkreĞlLü wyPRZĊ swoich sáów. - Nigdy siĊ nie zgod]Ċ na to, Īeby by cór córka mojej siostry trafiáa w rĊce MDNLHMĞ podstarzaáej sadystki, emerytowanej wanej VWUDĪQLF]NL V LF z wiĊzienia dla kobiet. - Co ci przychodzi do gáowy? - ChFĊ podkreĞliü, Īe mam prawo weta w sprawie niani. - Podobnie jak ja. - Wypiá á\N wina i skrzywiá sLĊ z niesmakiem. - Dostaáem zaproszenie na dobroczynny bal, który ma odbyü VLĊ w VRERWĊ. - JeĞli wybierasz siĊ tam z jDNąĞolĞniewającą modelką, to powinieneĞ záoĪyü hojny GDWHNĪHE\ RGSRNXWRZDü za dekadencki tryb Īycia. - Oni zbierają pieniądze na szpital dla dzieci. - W takim razie bądĨ jeszcze bardziej hojny. - Czy pójdziesz ze mną, jeĞli cLĊ zaproszĊ? - Co takiego? Uznaá, Īe jej pytanie jest zasadne. Sam nie wiedziaá, po co skáada jej WĊ propozycjĊ. CzyĪby wypiá za duĪo wina? CzyĪby urzekáa go perspektywa ujrzenia jej w „prowokująFR Ğmiaáym" stroju?
- .DĪda kobieta lubi sLĊ od czasu do czasu pokazaü w towarzystwie - wyjaĞniá, starając sLĊ zachowaü, na wypadek odmowy, nieprzenikniony wyraz twarzy. - 1LH]DPLHU]DPVLĊ z toEą XPDZLDü na randki. - To nie ma b\ü randka, tylko bal charytatywny. Okazja do wpáacenia pieniĊdzy na szlachetny cel. - Wybij to sobie z gáowy - powiedziaáa, wstając i zabierając ze stoáu pusty talerz i kieliszek. - Wiem, ĪH kryje siĊ za tym jakiĞ SRGVWĊp. PrzeFLHĪ nie masz Īadnego powodu, Īeby mnie zapUDV]Dü. - PodstĊp? Co mógábym zyskaü, zapraszając cLĊ na taĔce? - WLĊFGODF]HJRWRUobisz? - Pod wpáywem impulsu - przyznDá szczerze. - Wzruszyáa mnie twoja gotowoĞü do Īycia w celibacie dla dobra siostry. o rezyg rezygnacji z takiego Īycia. - Nie wyobraĪaj sobie, Īe skáonisz mnie do - Nie mam zamiaru. - Nie pR]ZROĊ ci siĊ nawet pocaáowDü. oc wD - Tego równiHĪ nie mam m w planach. ch Ale przeciHĪ to ty powiedziaáaĞ, Īe Īycie powinno b\ü nieprzerwanym banki bankietem. Zapewniam ciĊ, ĪH w Klubie Saturna nie bĊdziemy pili kiepskiego wina przy zy wyblakáych lampionach ani jedli przypalonych hamburgerów. - Wcale nie byáy przypalone. - :HVWFKQĊáa i spojrzaáa w niebo. - MoĪe trochĊ za mocno przypieczone... No dobrze, pójdĊ na ten twój gáupi bal. A teraz jedĨ MXĪ do domu, bo mus]Ċ pozmyZDü - ZrobiĊ to za ciebie - powiedziaá, widząc, jak bardzo jest zmĊczona. Ku jego zdumieniu nie protestowaáa. Usiadáa na kanapie i przykryáa siĊ kocem. A gdy skoĔczyá zmyZDü byáa pogrąĪRQD w gáĊbokim Ğnie. &KFLDá QLą potrząsnąü i przypomnLHü ĪH powinni ZUDFDü do domu, ale nie miaá serca jej budziü. Owinąá ją kocem, zaniósá do pokoju, w którym spaáa jXĪ Amelia, i delikatnie poáRĪyá na áóĪku. MóJá wsiąĞü do samochodu i wróciü do rezydencji, ale idąc korytarzem, dostrzegá wolne pomieszczenie, w którym staáo wąskie áóĪko. PoĞciel byáa wyblakáa i sprana, ale z nieznanego sobie powodu doszedá do wniosku, Īe tu wáaĞnie chce spĊdziü noc.
52='=,$à3IĄTY Devin obudziáa siĊ we wáasnym áóĪNX i zauwaĪyáa ze zdumieniem, Īe sáoĔce jest MXĪ bardzo wysoko. Natychmiast poczuáa ukáucie niepokoju o los Amelii. Wbiegáa do pokoju dziewczynki i stwierdziáa z pU]HUDĪHQLHP Īe jej tam nie ma. W pierwszej chwili pomyĞlaáa, ĪH pRUZDá ją Lucas, ale zaraz zdaáa sobie sprawĊ, Īe czáowiek ]DU]ądzająF\ olbrzymim przedsLĊELorstwem nie ryzykowaáby podejrzenia o kidnaping. Weszáa do saloniku i przekonaáa siĊ, ĪH jest pusty. Ale kiedy zerknĊáa przez szklane drzwi w kierunku plaĪy, dostrzegáa na niej Lucasa, AmeliĊ i Lexi. DoroĞli siedzieli na káodzie drewna, a dziecko bawiáo siĊ w piasku. A wiĊc Lucas ]RVWDá tu na noc, pomyĞlaáa, a rano ]DMąá sLĊ bratanicą, ĪHE\ mogáa dáuĪej pospaü. Po raz pierwszy od trzech miesiĊcy. cy. Zajrzaáa do kuchni i nalaáa sobie filiĪankĊ liĪ kawy. Byáa kawy Byá ppewna, ĪH]DSDU]\áa ją Lexi, bo Lucas nie bardzo wiedziaá, jak po posáugLZDü gLZ sLĊ gąENą EN do zmywania naczyĔ. WáRĪyáa sweter i zeszáa na trawnik, ik, któ który koĔczyá VLĊ SU]\OHJDMącą do jeziora piaszczystą plaĪą. Amelia ]DXZDĪyáa ZD yá y a ją pierwsza i i ]DF]Ċáa UDF]NRZDü w jej kierunku. Lexi i Lucas odwrócili gáowy i uĞmiecKQĊli sLĊ na powitanie. ec - Jak siĊ spaáo? - spytaáa Lexi. - Która godzina? - Jedenasta - odSDUá Lucas. - Czy wstaáeĞ razem z Amelią? - Owszem, o czwartej nad ranem. Ona spaáa potem na mojej piersi, ale ja nie zmruĪyáem juĪ oka. - CzyĪbyĞ zmieniájej pieluszkĊ? - spytaáa z niedowierzaniem Devin. - Na opakowaniu byáa instrukcja obsáugi. - ZaáoĪyá ją odwrotnie - wtUąciáa z uĞmiechem Lexi. - A co zrobiáeĞ, Īeby nie páakaáa z gáodu? - Daáem jej trochĊ soku z páatkami kukurydzianymi, a potem nadeszáa Lexi. - Bardzo dziĊkuMĊ. DziĊki ZDPF]XMĊ siĊ doskonale.
- Twoja przyjacióáka obiecaáa, Īe zajmLHVLĊ APHOLą - doGDá Lucas. - 3RGREQRZ\ELHUDFLHVLĊ na randNĊ - zachichotaáa Lexi. - To nie jest ĪDGQD randka - pospiesznie wyjaĞniáa Devin, nie mogąc pojąü jakim cudem zgodziáa siĊ na to spotkanie. - Lucas chce mnie zabUDü na taĔce i do restauracji, Īebym nie popieraáa Steve'a. - Widzisz, co miaáem na myĞli? - spytDá Lucas, odZUDFDMąF sLĊ w stronĊ Lexi, która kiwnĊáa gáową. - 2QXZDĪD Īe jesteĞ strasznie podejrzliwa. - OczywiĞcie, Īe jestem. Podobnie jak on. I oboje mamy ku temu powody. - Mam niedáugo waĪne spotkanie - R]QDMPLá Lucas, wstając i otrzepując spodnie. - I mus]Ċ sLĊ przedtem przebraü. Czy wrócisz dziĞna noc do domu? - OczywiĞcie - odparáa, zdumiona jego ugodowym tonem. On ]DĞ pochyOLá VLĊ i pogáaskaá AmeliĊ po gá gáowie, a potem rus]\á w kierunku samochodu. - Opowiedz mi wszystko - poprosiáa Lexi. op áa szeptem Lex - Nie bardzo jest o czym opow opowiadaü. Dosko Doskonale VLĊ wyspaáam. - Sama? - OczywiĞcie, Īe sama. Co on ci nnaopowiadaá? - Nic. A ja przecieĪ nie mogáam go spyWDü. - Co siĊ staáo, Īe zac]ĊáaĞ go nagle traktowDü o wiele lepiej? - On nie jest taki záy, jak myĞlaáam. To mnie irytuje. Wolaáabym, Īeby b\á jeszcze gorszym sukinsynem, bo wtedy mogáabym go z czystym sumieniem nienawidziü. :HVWFKQĊáa i spojrzaáa w kierunku jeziora. - O co chodzL]Wą wySUDZą na taĔce? - Sama nie wiem, jak do tego doszáR. Powiedziaáam mu, Īe od dawna nie prowad]Ċ Īycia towarzyskiego, a on jDNRĞ mnie nakáoniá do zgody na to spotkanie... - PotrząsnĊáa gáową - Ale kazaáam mu obiecaü, ĪHQLHEĊdzie mnie próbowaápocaáowDü. - PowaĪQLH"1DSUDZGĊ poruszyáaĞ ten temat? Devin kiwnĊáa gáową Czuáa instynktownie, ĪH jakakolwiek wymiana czuáoĞci z Lucasem byáaby z jej strony niewybaczalnym báĊdem.
A jednak znalazáa sLĊ w jego ramionach, ale doszáo do tego na parkiecie, wiĊc wszystko byáo w porządku. Lucas doskonale Z\JOądDá w smokingu i okazaáo sLĊ Īe Ğwietnie taĔczy. Sala balowa Klubu Saturna byáa przestronna i piĊNQLH udekorowana. Parkiet taneczny otaczaáy marmurowe kolumny. Kandelabry jarzyáy siĊ tysiącem Īaróweczek i wszĊdzie staáy ĞwieĪH kwiaty. KolacjĊ na któUą skáDGDá siĊ miĊdzy innymi áosoĞ i mus z biaáej czekolady, podawaáa chyba setka kelnerów. Jedna ze Ğcian pomieszczenia wychodziáa na murowane patio, z którego rozpoĞcieraá sLĊ wspaniaáy widok na zatokĊ. Przepá\wające statki wymieniaáy sygnaáy dĨwiĊkowe, a w dali lĞniáy Ğwiatáa wyspy Bainbridge. Po kilku miesiąFDFK spĊdzonych na zmienianiu pieluch i karmieniu dziecka Devin czuáa siĊ jak ksiĊĪniczka z bajki. Choü za nic w Ğwiecie nie przyznaáaby sLĊ do tego Lucasowi, kupiáa sobie nRZą sukniĊ. PoĪyczyáa yáa tHĪ HĪ od Lexi srebrny naszyjnik oraz pasujące do niego kolczyki i wáoĪyáa swoje buty, wo ulubione lubione bu y, w których Ğwietnie jej siĊ taĔczyáR. Wpadaáa w coraz bardziejj odĞwiĊtny wi nastrój. ój - Spotkania z kandydatkami mi nna nianLĊ LĊ zaczyQDMą acz sLĊ o dziesiątej rano - przypomniDá jej Lucas. - Wiem, ale teraz nie bĊdĊ o tym myĞleü. &KFĊ rozkos]RZDü VLĊ muzyką, jedzeniem, szampanem... i towarzystwem eleganckich kobiet oraz przystojnych PĊĪczyzn. - DziĊkuMĊ. - Zechciej zauwaĪyü Īe posáXĪyáam sLĊ OLF]Eą mnRJą - odparáa z uĞmiechem. - Nie miaáam na myĞli tylko ciebie. - A ja powiem ci otwarcie, Īe Z\JOądasz d]LĞ bardzo piĊknie, Devin. - 3RFK\OLá siĊ do jej ucha i dodDá szeptem: - Teraz ja z NROHLVSRG]LHZDPVLĊ podziĊkowania. - DziĊkuMĊ - mrukQĊáa póáJáosem. - Ale pamiĊtaj o swojej obietnicy. - Ona przecieĪ nie dotyczy komplementów. A skoro uwaĪDV] ĪH nie powinniĞmy rozmawiaü o planach na jutrzejszy dzieĔ, ĪHby nie zepsuü nastroju, to musisz wysáuchiZDü moich uwag dotyczących twojego wyglądu. - :WDNLPUD]LHOHSLHMZUyüP\ do sprawy niani.
- Rozmowy kwalifikacyjne zaczynają VLĊ o dziesiątej. Poinformowaáem agencjĊ o naszych wymaganiach. Mają przysáDü tylko najbardziej wykwalifikowane kandydatki. Takie, które EĊdą mogáy bezzwáocznie podjąü pUDFĊ. Przez chwiOĊ taĔczyli w milczeniu, wsáuchani w rytm muzyki. - Czy miaáeĞNLedyĞ nianiĊ? - spytaáa Devin. - Tak. Nawet kilka. - A czy je lubiáeĞ? - Czasem. - Co to znaczy? - To znaczy, ĪH byáem maáym cháopcem. NiaĔki z reguáy nie są zadowolone, kiedy mali cháopcy wspinają VLĊ na drzewa, rzucają kamieniami, chod]ą po dachu garaĪu albo jeĪdĪą bez trzymania na rowerach. Devin parsknĊáa Ğmiechem. - MyĞlĊ, ĪHPLPRWRURELáeĞZV]ystkie ki te rzeczy. zeczy ba wáaĞnie dlatego mieliĞmy DĪ tyle - I wiele innych. Podobnie ja jak Ko Konrad. Chyba niaĔ. A jak byáo z tobą? - Moja rodzina nie mogáaa sobie pozwoliü wo na zatrudnianie opiekunek do dzieci. - Czy dorastaáaĞ nad jeziorem Westmire? We - W tym samym domku, w którym teraz mieszkam. Z moją maWNą i MonLFą. PáywaáyĞmy w jeziorze, budowDáyĞmy zamki z piasku i kleciáyĞmy domki dla lalek. Monica byáa o rok máodsza, wLĊFQD naszym podwórku stale krĊciáa siĊ gromada dzieci. Devin wyjechaáa z rodzinnego domu, by podjąü QDXNĊ w college'u. Wróciáa do niego piĊü lat temu, gdy lekarze oznajmili, Īe matka jest chora na raka. Ale tego wieczoru nie chciaáa o tym myĞlHü. - Jako nastolatki spĊdzaáyĞmy weekendy w gronie przyjacióá przy ogniskach nad zatRNą Sunny Bay... - ...caáując siĊ z cháopcami - dokoĔczyá Lucas. - Dopiero w dziewiąWHM klasie - przyznaáa Devin. - On QD]\ZDá siĊ Tommy McGuire. Nie bardzo wiedziaá, jak siĊ do tego zabraü i sNDOHF]\á mnie w nos okularami.
Ale pewnie twój pierwszy pocaáunek WHĪ nie b\á perfekcyjny - dodaáa, widząc, Īe Lucas wybuchnąá Ğmiechem. - 0RĪHsz go sobie obejU]Hü na wideo. Steve sfiOPRZDá tĊ scHQĊ i zagroziá, Īe pokaĪe taĞmĊ mojej mamie. Odebraáem PXNDVHWĊ i spraáem go na kwaĞne jabáko. - Czy opowiadasz mi o tyPSRWRĪHE\PQLHSU]HGQLPSRQRwnie ostrzec? - Nie. ChcĊ, ĪebyĞ obejrzaáa taĞPĊ i powiedziaáa, co sądzisz o moim pierwszym pocaáunku. Devin odczytaáa aluzjĊ i odwróciáa gáowĊ chcąc XNU\ü rumieniec wstydu. Ale w tym momencie Lucas wypuĞcLá ją z objĊü i Z\FLąJQąá rĊkĊ do jakiHJRĞ mĊĪczyzny, który podszedá do nich, Īeby siĊ przywitaü. - Dobrze, ĪH FLĊ widzĊ, Lucas. Chciaáem ci osobiĞcie podziĊkowDü za hojną dotacjĊ na rzecz naszego szpitala. - Dobry wieczór, panie burmistrzu. To jestt Devi Devin Hartley. - Witam panią. - Wytworny pLĊüdzieVLĊFLROHWQL PĊĪczyzna skáonLá VLĊ lekko i üd ĊFLROHWQL PĊĪ uĞFLVQąá jej dáRĔ. - Mam nadziejĊ, ĪĪe dobrze ob siĊ bawicie. wi DzLĊNL temu balowi bĊdziemy mogli ]EXGRZDü nowy oddziaá pedi pediatrii. Pozdrowiá ich ruchem rĊ rĊki i odszedá, ed a oni taĔczyli jeszcze przez chwiOĊ w milczeniu. Potem orkiestra przestaáa gr graü, a muzycy udali siĊ na przeUZĊ. - &]\PDV]RFKRWĊ VLĊ czegoĞQDSLü" - spyWDá Lucas. - No pewnie - odparáa, ruszając w kierunku stoáu, przy którym staáo osiem krzeseá, ale mieli go tylko dla siebie. - To dobrze, Īe záRĪyáeĞ GRWDFMĊ na rzecz tego szpitala powiedziaáa Devin, zastanawiając siĊ, jaką suPĊ miDá na myĞli burmistrz. - Nie ja, tylko firma - poprawiá ją Lucas. - A to znaczy, ĪH ofiarodawczynią byáa takĪe Amelia. - W jaki sposób ustalasz wysokoĞüsumy? - To trudna sprawa. Co W\G]LHĔ dostajemy kilkanaĞcie podDĔ od godnych zaufania instytucji dobroczynnych. I oczywiĞcie od wielu naciągaczy. - Pewnie w wiĊkszoĞci przypadków odmawiacie. - GdybyĞmy tego nie robili, firma zbankrutowaáaby w ciąJX kilku miesiĊcy. Musimy dokonyZDü wyboru LPLHü nadziejĊ, ĪHQDV]HGHF\]MHVáuĪą dobrej sprawie.
Devin ujrzaáa nagle swojego rozmówcĊ w nieco innym Ğwietle. Musiaáa przyznaü, Īe ta strona jego dziaáalnoĞci zasáuguje na uznanie. - Amelia bĊdzie musiaáa poznDü kryteria, którymi siĊ kierujemy przy ocenie instytucji proszących nas o wsparcie. I nauF]\ü VLĊ tysiĊcy innych rzeczy. Zarządzanie wielką korporacją jest trudniejsze, niĪ mogáoby siĊ wyGDZDü. - Czy chcesz mnie w ten sposób przekonaü, Īe to ty masz prawo do opieki? - ChFĊ ci SU]HGVWDZLü powody, dla których VLĊ o to prawo ubiegam. To nie jest zabawa towarzyska, Devin. W grĊ wchoG]ą miliony... miliardy dolarów. Nasze Ī\FLH nie polega na jeĪdĪeniu sportowymi samochodami i kupowaniu jachtów. Musimy wspieraü V]SLWDOHIXQGRZDü stypendia, zapewniDü SUDFĊ tysiącom ludzi. - Ona ma dopiero dziewiĊü miesiĊFy! - Masz racjĊ. Ale zanim zacznie decydRZDü o tym, czy program ochrony zwierząt jest waĪniejszy niĪ rewitalizacja starych dzielnic nic wi wielkich miast, musi poznDü zasady dobrego wychowania i nauF]\ü siĊ jeĞü widelcem. Dlatego FKFĊ z tobą eĞü noĪem Īem i wi lc porozmawiDü o wyborze niani. - A ja uwaĪDP ĪH zanim okr okrutny Ğwiat zwali siĊ na barki tej biednej dziewczyny, wi t zw musimy jej zapewnLü w miDUĊ beztroskie beztros Ī\Fie \ - odparáa Devin, unos]ąF w góUĊ kieliszek i wypijając áyk wina. - Dlatego wróüP\ P\ do rozmowy o nianiach. Devin przypiĊáa do paska GĪLQVyZ gáoĞniczek, G]LĊNL któremu mogáa sá\V]Hü dĨwiĊki dochodzące z pokoju Amelii, i ruszyáa w kierunku salonu. Jej podopieczna rozpoczĊáa wáaĞnie popoáudniRZą drzemkĊ, a ona miaáa spotkaü sLĊ z Lucasem, by podsuPRZDü poranny pU]HJOąG kandydatek. Ale gdy ujrzaáa swoje odbicie w wiszącym na korytarzu lustrze, zdaáa sobie spUDZĊ ĪH jest rozczochrana, a jej koszulka nadaje sLĊ do prania. Otworz\áa wiĊc drzwi swojej sypialni... i zastygáa na widok stojącego przy okniHPĊĪczyzny. - Steve? - spytaáa, zastanawiając siĊ, jakim prawem wszedá do jej pokoju, zamyNDMąF za soEą drzwi. - &]HĞü, Devin - powiedziaá, odwracając siĊ. - MuszĊ z toEą porozPDZLDü. - Czy nie moĪemy zrobiü tego na korytarzu?
- Tutaj nikt nie EĊG]LH nam przeszkadzaá. &KFĊ wLHG]LHü co siĊ staáo po moim wyjeĨdzie z twojego domu. Wiem, ĪHon tam zostaá. - Masz na myĞli Lucasa? - Tak. SpĊdziá u ciebie caáą noc. Devin uznaáa, Īe kontynuowanie tej rozmowy byáoby dla niej uwáaczające. Nie byáa przestraszona, ale bezczelnoĞü6WHYH'a wzbudziáa w niej oburzenie. - WyjdĨ z mojego pokoju - ]DĪądaáa, otwieraMąF drzwi. - To nie jest twój dom, Devin. Nie masz tu nic do gadania. JesteĞ rozsądną kobietą, ZLĊF SRZLQQDĞ ]GDü sobie spUDZĊ na co sLĊ naraĪasz. Lucas nie jest czáowiekiem, na którego mogáabyĞ liczyü, a ja obiecaáem ci pomoc prawną, ale PRJĊ w kaĪdej chwili zmieniü zdanie. - To nie jest twoja sprawa, ale powiem ci, Īe Lucas zosWDá na noc, bo byá przemokniĊty. SpDá w pokoju goĞcinnym. Owszem, szem, to nie jest mój dom, ale nie masz prawa wchodziü bez zaproszenia do mojego wiĊc je jeg pokoju, okoju, wiĊ jeszcze raz proszĊ, ĪHEyĞ go opuĞciá. ią w milczeniu. en u. W jego wzroku byáo coĞ, co wzbudziáo w Przez chwiOĊ patrzyá na nią niej dreszcz strachu. W koĔcu wyszed wyszedá na ko korytarz, a ona natychmiast zamknĊáa drzwi na klucz. Dopiero teraz zdaáa sobie spUDZĊ UD Īe jej UĊFH drĪą a Īoáądek jest skurczony na VNXWHNQHUZRZHJRQDSLĊcia. Wkrótce usáyszaáa warkot silnika i domyĞliáa siĊ, Īe Steve odjeĪdĪa. Ale odetchnĊáa z uOJą dopiero wtedy, gdy jego samochód zniknąá za dĊbami, którymi wysadzona byáa szeroka aleja prowadząca w kierunku bramy. Przebraáa sLĊ pospiesznie i zeszáa na dóá, by porozmawiaü z Lucasem. Zastaáa go na tarasie salonu. SiedziDá przy zastawionym do podwieczorku stole, trzymając w rĊce fLOLĪDnNĊ z kawą. - Czy maáa juĪ zasQĊáa? - spytaá, kiedy Devin usiadáa na stojącym obok niego krzeĞle. KiwnĊáa gáową zastanawiając siĊ, czy powiedziHü mu o niespodziewanej wizycie Steve'a. ChRü jednak coraz bardziej byáa przekonana, ĪH Lucas jest lepszym czáowiekiem QLĪ jego kuzyn, nie byáa skáonna REGDU]\ü peánym zaufaniem Īadnego z czáonków tej
dziwnej rodziny. Postanowiáa ZLĊF przemilczeü ten nieprzyjemny epizod i nalaáa sobie kawĊ. - Moim zdaniem najbardziej obiecująca jest kandydatka numer trzy. Ta, która miaáa na sobie czepek. - Nie znos]Ċ mundurów i wszelkiego rodzaju strojów sáuĪbowych. Nie chcĊ, Īeby Amelia czuáa siĊ tak, jakby byáa w domu opieki. - Niepotrzebnie piĊtrzysz trudnoĞci - mruNQąá Lucas. - Niania PRĪHXEiHUDü siĊ, jak chce. - Mnie podobaáa siĊ najbardziej ta dziewczyna z warkoczem - oznajmiáa Devin, celowo przerywając dyskusjĊ na temat strojów. - Chyba ma QDLPLĊ Beverly. - A ja odniosáem wraĪenie, Īe jest za maáo zorganizowana. - Dlaczego? W tym momencie zadzwoniá telefon. Lucas zerknąá na wyĞwietlacz, a potem QDFLVQąájakiĞ guzik i ponownie skXSLá uwagĊ Devin. wag naa Devin - Po pierwsze dlatego, Īe siĊĊ spóĨniáa. Ĩ Ĩn A ta jej ej wielka pomaraĔczowa torba byáa wrĊcz okropna. - CzyĪbyĞ zamierzaá dawaü aü tym ym kobietom et ujemne punkty za záy gust? W gáRĞniczku aparatu podsáuchowego ch Devin rozlegáy siĊ jakieĞ trzaski. A potem PĊVki gáos. Sáowa byáy niewyraĨne, ale ona poczuáa skurcz przeraĪenia. MĊĪF]y]QDRGH]ZDá VLĊ ponownie. Steve! Zerwaáa sLĊ z miejsca i wybiegáa na korytarz. Kiedy byáa w poáowie schodów, usáyszaáa za sobą kroki Lucasa. Gdy dotaráa na korytarz dzielący obie sypialnie, ujrzaáa na nim dwóch gawĊd]ąF\FK z sREą sáuĪąFych. MiQĊáa ich, otworzyáa drzwi i wpadáa do pokoju dziewczynki. Amelia spaáa spokojnie w swoim áóĪeczku. Oprócz niej nie byáo tam nikogo. - Co siĊGR diabáa, staáo? - spyWDá Lucas. - Wszystko w porządku - wymamrotaáa, z trudem chwytając oddech. - MyĞlaáam... baáam siĊ... Wystraszyá mnie Steve... - Nie rozumiem. Czy podejrzewaáaĞ, Īe Steve wszedá do pokoju Amelii? - Nie, on tu byá. To znaczy wczeĞniej. Zastaáam go w mojej sypialni.
Lucas zmarszczyáwojowniczo brwi. - Byá wĞciekáy, Īe zostaáeĞpo jego odjeĨdzie w moim domu. Wiedziaá, Īe spĊdziáeĞ tam caáą noc i... - 3RF]HNDMFKZLOĊ - przerwaájej Lucas. - &]\RQGRZLHG]LDá sLĊ o tym od ciebie? - Nie, PLDá jakieĞ inne Ĩródáo informacji - odparáa oscháym tonem, oburzona jego podejrzliwoĞcią. - Potem powiedziaá, Īe nie wiem, na co VLĊ naraĪam. Nie mam pojĊcia, o co mu chodziáo, wiĊc kiedy usáyszaáam w tym gáRĞniku mĊski gáos, pomyĞlaáam... - ĩe on moĪe skrzywdziü AmelLĊ? - PomyĞlaáam, Īe wróciá. Byáam przeraĪona. - Nie bój siĊ. - Lucas chwyciá ją za ramiĊ i áagodnie uĞFLVQąá. - Steve nie zrobi Amelii nic záego. Jest nieprzewidywalny, ale nigdy nie posuQąáby siĊ DĪ tak daleko. ZwiĊkszymy ochronĊ JeĞli FLĊ to uspokoi, wynajmiemy dla Amelii osobistego ochroniarza. ok oddech. dech. Devin zamknĊáa oczy i wzLĊáa gáĊboki Lu s, a kiedy kiwnĊáa kiw - Czy juĪ lepiej? - spytDá Lucas, gáową, objąá ją delikatnie i przyFLVQąá do piersi. - Wszystko ko bĊ bĊG]LH dob dobrze ze - U]HNá stáumionym gáosem, a ona nagle poczuáa VLĊ w jego objĊciach bezpieczna. ezpiecz Lucas nie móJá uwierzyü, ĪH Ste Steve mógáby stanowiü jakiekolwiek zagroĪenie dla Amelii, mimo to skontaktowaá siĊ natychmiast z Theodore'em Vickiem, szefem firmy ochroniarskiej zatrudnianej przez rodzinĊ, i zleciá mu dodatkowe dziaáania mająFe zapewniü bezpieczeĔstwo Devin i jej siostrzenicy. Potem zadzwoniá do Byrona, zrelacjonRZDá mu przebieg Z\GDU]HĔ i poprosiá go o UDGĊ Jego ojczym, mimo dobrodusznego wyglądu, b\á bystrym, zawsze dobrze poinformowanym manipulantem i posiadDá niezwykáy talent w dziedzinie zbierania informacji. Lucas wiedziaá, Īe jeĞli Steve knuje jDNąĞ intrygĊ, Byron potrafi rozszyfroZDü jego plany lepiej nLĪ ktokolwiek inny. TotHĪ ucieszyá siĊ, kiedy ojczym záoĪyá mu nazajutrz wizytĊ w jego gabinecie, poáRĪonym na parterze rezydencji. - Czy matka Steve'a upuĞciáa go na gáowĊ kiedy b\á dzieckiem? - spytaá od progu nonszalanckim tonem.
- Nic mi o tym nie wiadomo - odparáLucas. - Czego VLĊ dowiedziaáeĞ? - Czy sobie to przypominasz? - Byron poáRĪyá na stole kasetĊ wideo. - Owszem, to jest chyba nagranie ostatniej woli dziadka. Ale nie mam pojĊcia... - W takim razie popatrz. - Byron wáoĪyá kasetĊ do starego odtwarzacza podáąF]Rnego do stRMąFHJR w kącie pokoju telewizora. - MieliĞmy to przez caáy czas przed nosem, ale nikt nie zwróciá uwagi na pewien szczegóá. Na ekranie pojawiáo sLĊ wQĊWU]H tego samego gabinetu. SĊdziwy pan Demarco przemawiDá do kamery, siedząc na tle Ğciany obwieszonej fotografiami starych parowozów. Z gáRĞników popá\Qąá jego gáos. - „Drodzy cháopcy, chcĊ, ĪebyĞcie zawsze dostrzegali róĪniFĊ miĊdzy Īyciem zawodowym i rodzinnym. Nasza wielka firma, którą dziedziczycie, zostaáa zbudowana na fundamencie, jakim jest rodzina. Wasze babki i prababki nie miaáy eleganckiego papieru listowego ozdobionego ich nazwiskami, i, ale oodegraáy kluF]RZą rolĊ w budowie korporacji, która nosi dziĞ QD]ZĊ Pacific Lucy byáa dla mnie opRNą ci Robotics. Lu Towarzyszyáa mi w dobrych i záych y ch chwilach, w czasach klĊsk i sukcesów, zawsze wierząc, Īe potrafiĊ dokonDü tego, ego, co wydawaáo dawaáo siĊ nLHPRĪOLwe. A wy, drodzy cháopcy, musicie znaleĨü swoje wáasne opoki". Stary pan Demarco opDUá dáoniee nna blacie biurka i spojrzaáwprost w kamerĊ. - „MoĪe was to zdziwi, ale zapisujĊ czĊĞü mojego majątku pierwszemu przyszáemu wnukowi lub wnuczce. Mam nadziejĊ, Īe wyFLąJQLHFLH] tego wáaĞciwe wnioski". Byron nacisnąá guzik. Obraz znikQąá. - Nie rozumiem, o co ci chodzi. OglądaliĞP\WRZV]\VWNRMXĪ kilka razy. - Trzeba czytDü miĊdzy wierszami. To wáaĞnie zrobiá Steve. Jego prawnicy záoĪyli w sądzie wniosek o uznanie tego nagrania za preambuáĊ do testamentu - wyjaĞniáByron. - I co z tego? Dziadek powtyU]\á tylko to, co stale zapowiadaá: ĪH F]ĊĞü majątku odziedziczy jego pierwszy wnuk lub pierwsza wnuczka. - Zgadza sLĊ - Byron kiwnąá Jáową - Wasz dziadek zakáadaá, Īe poznacie wspaniaáe dziewczyny, weĨmiecie z nimi Ğlub i EĊG]LHFLH mieli dzieci. Steve zabiega o to, Īeby to nagranie zostaáo uznane za inWHJUDOQą czĊĞü testamentu, wyraĪającą jego
intencje. JeĞli to nastąpi, sąd bĊdzie musiDá uwzglĊGQLü wolĊ spadkodawcy i dokonDü wyboru miĊdzy GXFKHPSUDZDDMHJROLWHUą. - Nie rozumiem. PrzecieĪ Amelia jeVWMXĪ wáaĞcicLHONą G]LHVLĊciu procent akcji. - Steve chce obaliü w drodze apelacji wyrok, jaki zapadá podczas postĊpowania spadkowego. Zamierza dowieĞü ĪH Konrad oĪeniá sLĊ z MoniFą tylko po to, by spáodziü potomka, co byáoby pogwaáceniem ducha prawa i intencji autora testamentu. ĩe ich maáĪeĔstwo byáo wynikiem zmowy. JeĞli sąd uzna ten punkt widzenia, Amelia moĪe straciü swoje udziaáy. - Czy on PDMDNLHĞ szanse na wygraną? - Owszem, jeĞli znajdzie Ğwiadka, który ]H]QDĪHWR maáĪeĔstwo byáo fikcją. - Kto mógáby byü takim Ğwiadkiem? - spyWDá Lucas. - Devin. - Byron Z\Mąá kasetĊ z odtwarzacza i schRZDá ją do pudeáka. - JeĞli jej zeznania potwierdzą werVMĊ Steve'a, sąd z pewnoĞcią wno cią przychyli VLĊ do jego wniosku o uniewaĪnienie wyroku, który zapadáw trakcie ak postĊpowania ostĊpowania Ċ sspadkowego.
52='=,$à6=ÏSTY Devin chĊtnie przystaáa na propozycjĊ Lucasa, który zaproponowaá wieczoUQą przebieĪkĊ po terenie posiadáoĞci. Byáa nadal roztrzĊsiona po spotkaniu ze Steve'em, ZLĊF perspektywa sSĊG]Hnia czasu w towarzystwie jego kuzyna wydaáa jej siĊ zachĊcająca. Przed drzwiami pokoju Amelii dyĪuroZDá teraz ochroniarz, a jedna z pokojówek Ğledziáa na ekranie obraz przekazywany przez NDPHUĊ umieszczoQą nad áóĪkiem dziecka. Devin wiedziaáa, ĪH te Ğrodki ostroĪnoĞci Vą przesadne, ale pamiĊtaáa o tym, Īe Steve potrafiániespostrzeĪenie wejĞü do jej sypialni. Tym razem Lucas nie forsowaá tempa, lecz biHJá powolnym truchtem, opowiadając jej o swoim jachcie i o przebudowie szpitala. Jego towarzystwo wpáywaáo na nią uspokajająco. - Czy jeĨdzisz konno? - zapytaáa, a, kiedy y mij mijali i ali sstajniĊ, ajn przed NWyUą staáy dwa urodziwe kasztany. - Od czasu do czasu. Rodzi Rodzinnym kowbo kowbojem jest Byron. Ma w Teksasie duĪą posiadáoĞü i pochodzi z rodziny ny lubiącej bią wiejski styl Īycia. Namawia mnie do podjĊcia hodowli bydáa. Mówi, Īe póánocne regiony eg naszej posiadáoĞci nadaMą sLĊ na pastwiska. - JakoĞsobie nie mogĊ wyobrazLü ciebie w roli hodowcy krów. - Dlaczego? Czy nie wyJOądaábym dobrze w kowbojskim kapeluszu? - Pewnie tak, ale chyba nie zniósábyĞ tego kurzu. - Masz racjĊ. WolĊ czyste koszule, samochody bugatti i kije golfowe. Czy umiesz siĊ nimi posáugLZDü? - Nie. Mam zb\WZLHOH]DMĊü, Īeby upraZLDü kosztowne sporty. - A ja myĞlaáHPĪHOXbis]Īycie towarzyskie. - MyliáeĞ siĊ. Mam na karku termin oddania ksiąĪNL i maáe dziecko, którym mus]Ċ siĊ opiekowaü. To wyklucza spĊG]DQLHZLHOXJRG]LQ na polu golfowym. - A czy lubisz páywaü? - spytaá, wskazując basen, do którego wáaĞQLHVLĊ zbliĪali. - Owszem. 3U]HFLHĪ dlatego mieszkam nad jeziorem. - Co byĞ powiedziaáa na kryWNą kąpiel? Jest upalny wieczór.
- Fakt, jest gorąco - przyznaáa Devin - ale nie mam przy sobie kostiumu kąpielowego, a nie chce mi siĊ SRQLHJRZUDFDü. - To Īaden problem. - 6LĊgQąá do kieszeni i wyMąá]QLHMWHOHfon. - Chyba niHNDĪHV]JRSU]ynieĞüSRNojówce! - No dobrze, to istotnie byáaby przesada. Ale po co ci kostium? Schowaá telefon, a potem jednym ruchem zdjąá koszulkĊ i poáoĪyá ją na fotelu. Devin zerknĊáa na jego klatNĊ piersiową i przyznaáa, ĪH Lucas ma imponująFą muskulaturĊ. Ale kiedy zac]ąá]GejmowDü szorty, cofnĊáa sLĊ i zaprotestowaáa. - Nie posuwaj siĊ ani o krok dalej, bo ucLHNQĊ. - Nie bój siĊ, mam pod nimi bokserki - rzekáz uĞmiechem. - Ale skoro jestHĞ DĪ tak nieĞmiaáa, moJĊ przyNUĊFiü oĞwietlenie. Otworzyá obudRZĊ tablicy rozdzielczej i nacisnąá kilka guzików. Caáy teren Ğwiatáa tá pozostaáy maáe lampki wmontopRJUąĪyá siĊ w ciemnoĞci. Jedynymi Ĩródáami Ğw wane dyskretnie w otaczająFych basen kĊSDFKNU]Hwów. ĊSD U]Hwów. - Ale ja nie nos]Ċ bokserek - powiedziaáa, wi mimo im woli podniecona wizją nocnego páywania. - PrzecieĪ to, co masz podd szortami i kkoszulką, nie róĪQLsLĊ niczym od bikini. szort - 2ZV]HPEDUG]RVLĊ róĪni. - Tylko w twojej ĞwiadomoĞci. Usáyszaáa gáoĞQy plusk i mimo woli rzuciáa okiem w kierunku, z którego dobiegá. Ujrzaáa czarne bokserki Lucasa znikające w ciemnej wodzie. Po chwili wypáyQąá na powierzchniĊ i uĞmiechnąásLĊ do niej zachĊcająFo. - No chodĨ! Woda jest cudowna! BĊdĊ dĪHQWHOPHQHPLRGZUyFĊ gáowĊ Devin wypiáa áyk wody ze stojącej w podrĊcznej lodówce butelki i rozejrzaáa sLĊ wokyá siebie. Byli tak daleko od domu, Īe nikt nie móJá ich zobaczyü Mimo póĨnej pory na dworze nadal panowaá spory upaá, wiĊc perspektywa kąpieli wydawaáa siĊ tym bardziej kusząca. - No dobrze, wchodzĊ! - zawoáaáa, zdejmująF buty. - Ale obiecaj, Īe nie bĊdziesz siĊ na mnie gapiá!
Wskocz\áa do wody i popáyQĊáa wzdáuĪ basenu na drugi koniec. Staraáa sLĊ zapomniHü o swoim stroju, ale przez caáy czas czuáa na sobie wzrok Lucasa. I przypominaáa sobie ich pocaáunek. Wiedziaáa, Īe powinna siĊ od niego WU]\PDü z daleka, ale ta ĞwiadomoĞü nie powstrzymywaáa jej od podejmowania niemądrych decyzji. Takich jak zgoda na wspólną nocną kąpiel. - Devin! - zawoáaá Lucas, podpáywając bliĪHM i zatrzymując siĊ obok niej w miejscu, w którym woda siĊgaáa mu do piersi. - Musimy porozPDZLDü. - O czym? - zapytaáa, chwytając sLĊ wmurowanej w oEXGRZĊ basenu drabinki. Tliáa siĊ w niej iskierka nadziei, Īe Lucas zechce ją ponownie pocaáowDü albo przynajmniej zacznie w ĪDUtobliwy sposób zabiHJDü o jej wzglĊdy. Kiedy ujrzaáa, Īe jest Ğmiertelnie powaĪQy, poczuáa ukáucie rozczarowania. - O moim kuzynie - odpará, poGFKRG]ąF do niej blLĪej. - Nie mam ochoty nawet o nim myĞlHü Hü - oznajmiáa o Devin - a tym bardziej rozmawiaü. Kiedy sobie przypominam WĊĊ nniespodziewaQą od iewaQą a wi wizyWĊ w moim pokoju, nadal dostajĊ dreszczy. o nR nRZą taktykĊ. tyk y Ċ. O On chce wydziedziczyü AmelLĊ. - Byron rozszyfrowaá jego - Co to znaczy? - Zamierza GRZLHĞü, Īe udziaáyy w firmie wcale jeMVLĊ nie naleĪą. - Jak mógáby do tego doprowadziü? - ZnDOD]á lukĊ w testamencie, a raczej w nagranym na wideo aneksie do ostatniej woli dziadka. Chce dowiHĞü, Īe maáĪeĔstwo Konrada i Moniki byáo fikcją, Īe doszáo do niego w wyniku przestĊpczej zmowy. A w dodatku zakáada, ĪH ty zechcesz mu nieĞwiadomie pomóc. - NieĞwiadomie? - Przyszáo jej do gáowy, ĪH Lucas odrywa sLĊ od rzeczywistoĞci. JeĞli bĊdzie usiáowaá dowieĞü Īe to maáĪHĔstwo byáo fikcjąWRSRSrĊ jego tezĊ, ale zrobiĊ to zupeánie Ğwiadomie! WszyVF\ZLHP\ĪHWDND jest prawda. - Nie PRĪesz tego zrobLü - powiedziDá Lucas, podchodząc do niej jeszcze bliĪej. - Nie zamierzam káamaü, Lucas. - :FDOHFLĊ o to nie SURV]Ċ. - PrzecieĪ Konrad nie kocKDá Moniki.
- Owszem, kochDá ją. Nie jestHĞ jasnowidzem i nie wiesz, co dziaáo siĊ w jego gáowie. Ani w jego sercu. 3RZLQQDĞ VSRMU]Hü na caáą spUDZĊ z szerszej perspektywy. Musisz dopuĞciü moĪliwoĞü, Īe báĊGQie oceniaáaĞ mojego brata. - Ja niczego nie muszĊ, a ty próbujesz bXGRZDü domki z kart. Przez wiele nocy wysáuchiwaáa skarg siostry, która byáa zrozpaczona zdradą PĊĪD WiedziaáDMDNEDUG]R]UDQLá ją Konrad, i nie zamierzaáa tego przed nikim ukryZDü. - Amelia jest prawowitą spadkobierczynLą mojego dziadka - oznajmiá z naciskiem Lucas. - Oboje powinniĞmy chronLü jej interesy. A to oznacza, Īe musimy przestDü walczyü o prawo do opieki. - Czy to jest jakiĞ podstĊp PDMąF\ mnie skáoniü do wycofania pozwu z sądu? Czy tHĪ Steve znalazáZWHVWDPHQFLHG]LDGNDMDNąĞOXkĊ? - Devin, uwierz mi... - Wcale ci nie wierzĊ i nie mam doo ciebie ieb cienia zaufania! - oznajmiáa podniesionym gáosem, wĞciekáa na siebiee o to, Īe przez cchwiOĊ w b\áa skáonna dostrzegaü jego dobrą wolĊ. - W takim razie przynajmniej wysáuchaj. Steve znDOD]á kruczek prawny. JeĞli mniej mnie wysáuc ty i ja bĊdziemy wystĊSRZaü pprzeciwko eci ssobie, straci na tym Amelia. Twoje zeznania pozwolą mu postawLü na swoim. - Nie zamierzam zrezygnowaü z prawa do opieki nad Amelią - Oparáa siĊ o ĞcLDQĊ basenu, a po chwili ruszyáa w kierunku drabinki. - Ani kontyQXRZDü tej rozmowy. Lucas Z\FLągnąá rĊkĊ i chwyciáją za ramiĊ. - Nie pros]Ċ cLĊ o rezygnacjĊ z twoich praw, cokolwiek o nich myĞlĊ. &KFĊ tylko, ĪebyĞ dla dobra Amelii nie wykonywaáa ĪDGQych pochopnych kroków. Wyrwaáa siĊ z jego uĞcisku. - Od kiedy zabiegasz o dobro Amelii? - spytaáa drwiącym tonem. - Nigdy nic dla niej nie zrobiáeĞ. A ja popeániáam gáupstwo, okazując ci oGURELQĊ sympatii. - To ja zrobiáem gáupstwo, za bardzo sLĊ do ciebie zbliĪając. Nigdy nie popeániáem równie idiotycznego báĊdu. Podszedá do niej tak blisko, ĪH ich ciaáa sLĊ zetknĊáy, a ona poczuáa bijący od niego ĪDUSRĪądania.
- Co ty robisz? - wyjąkaáa drĪąFym gáosem. - Nie moĪHPy... Powoli przechyliá JáowĊ, a ona wstrzymaáa oddech, oczekując na dotyk jego ust. Nie móJá oderwaü wzroku od biustonosza Devin, który pod wpáywem wody stDá siĊ przezroczysty, ukazując nie tylko peány zarys jej piersi, lecz równiHĪ nabrzmiaáe sutki. Miaáa zaczerwieniRQą twarz i lekko rozchylone usta. Z wielkim trudem powstU]\PDá VLĊ od pocaáunku. PrzesunąáSDOFDPLSRMHM ramieniu i dotNQąádáonią nasady karku. Sá\sząc jej przyspieszony oddech, zdDá sobie sprawĊ, ĪHLJUD z ogniem. - Nie PRJĊ ci zauIDü - wyszeptaáa. - Ani ty mnie. Oboje zachowujemy sLĊ nieodpowiedzialnie. Nie powinniĞmy przebyZDü ze soEą sam na sam, bo... Nie dokoĔczyáa zdania, bo przycisQąá wargi do jej ust. Gdyby go odepFKQĊáa, nie narzucaáby jej niczego siáą. Ale ona przesuQĊáa opuszkami palców po jego nagiej klatce piersiowej, budząc w nim paroksyzm pRĪądania. Potem zarzuciáa mu UĊFH na szyjĊ i przywaráa do niego caáym ciaáem. Wszystkie jeg jego m miĊĞnie staáy siĊ napiĊte i twarde. za zj e Ğwiatáami wiatáam ookna domu. 0LDá w zasiĊgu Straciá z pola widzenia basen, park i rozjarzone wzroku tylko oczy Devin. zny jed Delikatnie wsuQąápalce pod elastyczny jedwab majtek Devin, a ona jĊNQĊáa cicho i chwyciáa go mocno za ramiona. a. Ująá ąá w dáonie n jej poĞladki i uniósá ją w górĊ, a ona obMĊáa go nogami w biodrach i mocno uĞFLVQĊáa. VQĊ Gdy zdáawionym gáosem wymówiáa jego imiĊ, straciá resztki samokontroli. - Nie tutaj - szepnąá, odrywając na chwiOĊ wargi od jej ust, a potem, nie przerywając pocaáunku, pokonDá kilka stopni znajdujących VLĊ na páytkim koĔcu basenu. Przeniósá ją przez pomost i wbiHJá wraz z nią do domku, w którym przechowywano leĪaki, rĊczniki i kostiumy kąpielowe. Na widok stojącego w nim áóĪka do masaĪu jej oczy rozszerzyá\VLĊ jeszcze bardziej. - To chyba nie jest dobry pomyVá - wyszeptaáa. Wiedziaá, Īe Devin ma racjĊ, ale mimo to ponownie przesunąá palcami po jej nabrzmiaáych sutkach. Nie panowaá MXĪ nad zmysáami. Jeszcze mocniej przywará wargami do ust Devin, rozkoszując sLĊ ich aromatem i smakiem. Kiedy poczuá na torsie, a potem jeszcze niĪej dotyk drobnych dáoni, westchnąá z rozkoszy.
Odsunąá siĊ od niej na chwilĊ, by rozpLąü jej biustonosz, a potem spojrzaá na QLą z zachwytem. - JestHĞ cudowna - wyszeptaá, a ona ]DF]Ċáa miarowo poruszaü biodrami, budząc w nim dreszcze namiĊWQoĞci. Jednym ruchem zdará z siebie bokserki, a potem delikatnie zsunąá z niej majteczki. PóĨniej chwyFLá ją za biodra i delikatnie przeniNQąáGRMHM wnĊtrza. Wokyá nich pulsowaáo ciepáe powietrze letniej nocy. Do wnĊtrza domku sączyáy siĊ zapachy ogrodowych kwiatów, w oknach migotaáy odbite od powierzchni wody Ğwiatáa lamp, ale oni widzieli, sáyszeli i czuli tylko siebie. Devin wyszeptaáa jego LPLĊ i ]DF]Ċáa poruV]Dü VLĊ rytmicznie, zgodnie z tempem narzuconym przez jego ciaáR. ĩadne z nich nie powiedziaáo ani sáowa, ale oboje czytali w swoich oczach Z\UDĨne przesáania odzwierciedODMąFH stan gotowoĞci ich ciDá do ostatecznego spazmu satysfakcji. Lucas chciDá opóĨQLü moment kulminacji, ul cj , zatU]\PD zatU]\PDü czas, tUZDü w miáosnej ekstazie jak najdáuĪej, ale jego instynkt ns kt wziąá góUĊ UĊ nad rozsądkiem. Zamknąá oczy i zacząá porus]Dü siĊ coraz szybciej. ybci Gdy dy zaprowadziá a r ap Devin na szczyt erotycznego speánienia i usá\V]Dá zdáawiony, y, a zar zarazem radosny okrzyk rozkoszy, zapomniaá o caáym Ğwiecie i po chwili rówQLHĪ przeĪyámoment mo niewyobUDĪDOQHJRV]F]ĊĞcia. Czuá bicie wáasnego serca. Jego páuca gorączkowo wciągaáy powietrze. Caáe ciaáo domagaáo siĊ chwili odpoczynku. PogáasNDá Devin po mokrych wáosach i przesunąá UĊką po jej plecach, a ona wydaáa peáen zadowolenia pomruk i wsparáa gáowĊ na jego ramieniu. - Jak siĊ miewasz? - spyWDá czuáym szeptem. - Doskonale. Ale jestem chyba trocKĊ zaskoczona. - Dlaczego? PrzeciHĪ od dawna byáo jasne, Īe do tego dojdzie. Nie bĊdziesz mi chyba wmawiaáa, Īe tylko ja przewidziaáem taki przebieg wydarzeĔ. I od tygodnia o tym marzyáem. Devin odwróciáa wzrok i milczaáa przez dáuĪs]ą chwLOĊ Potem oparáa czoáo o jego tors i ciĊĪko weVWFKQĊáa.
- Chyba popeániamy báąd. Jeszcze bardziej komplikujemy sytuacjĊ, która i tak nie jest áatwa. - Devin, po pierwsze jesteĞmy doroĞli i PRĪHP\ robiü, co nam sLĊ podoba. Po drugie, proponujĊ, ĪebyĞmy zawiesili nasze spory przynajmniej do jutra. MoĪHP\ od rana podjąü walkĊ ze zdwojRQą siáą, ale d]LĞ chciaábym myĞlHü tylko o tym, jak wspaniale siĊ przy tobie czujĊ. Jak bardzo mi z tREą dobrze. - CzyĪbyĞ proponowaápokój? - Tylko zawieszenie broni. Do jutrzejszego Ğniadania. Devin rozeĞmiaáa siĊ cicho i pocaáowaáa go delikatnie w ucho. $RQREMąáją mocno i przywarádo niej caáym ciaáHPF]XMąF nowy przypáyw pRĪądania. Siedzieli w pokoju Ğniadaniowym SU]\OHJDMąF\P do wielkiej kuchni na parterze rezydencji. :RNyá nich krzątaáy siĊ dwie pokojówki. Devin starannie unikaáa wzroku Lucasa, udając, Īe obserwuje poczynania siedzącej zącej ą na dziecinnym krzeseáku Amelii i podsuwając jej co chwiOĊ QRZą áyĪeczkĊ ka kaszki. On ]DĞ w milczeniu mi skoĔczyá jeĞü omlet i piá druJą filiĪankĊ kawy. - Czy masz juĪ dosyü, kochanie? chan - spytaáa py aáa D Devin, przerywając krĊpującą ciszĊ. ']LHZF]\QNDNLZQĊáa gáową ow LV LVLĊgQĊáa á po stojącą QDVWROHEXWHOHF]NĊ z sokiem. - Czy na tym polega twój plan?? - spytDá matowym gáosem Lucas. Devin rozejrzaáa siĊ i stwierdziáa, ĪH w pokoju Ğniadaniowym nie ma nikogo oprócz nich. - O co ci chodzi? - Czy bĊdziemy udawaü, Īe nic sLĊ nie wydarzyáo? Przypomniaáa sobie jeszcze raz szczegóáy ubiegáej nocy i poczuáaĪH siĊ czerwieni. Pod wpáywem ekstazy pozbyáa siĊ wszelkich ]DKDPRZDĔ i ujawniáa po raz pierwszy w Ī\FLXZ\X]GDQą stronĊ swojej natury. O %RĪH pomyĞlaáa nerwowo. Chyba strasznie gáRĞno krzyczaáam. Co on musiDá sobie o mnie pomyĞleü? - Popatrz na mnie - poprosiá Lucas. - Nie masz siĊ czego wstydziü. JestHĞmy doroĞli i mamy prawo roELüFRFKcemy. - W takim razie wolaáab\PRW\PQLHUR]PDZLDü.
- W porządku, jak sobie Īyczysz. Chciaáem tylko sprawdziü, czy dobrze siĊ czujesz. - Znakomicie. Doskonale. I mam na dzisiejszy dzieĔ bardzo ambitne plany. Musi Z\UXV]\ü na zakupy, bo Amelii koĔczy sLĊ zapas pieluszek, a w czasie poobiedniej drzemki powinna popracowDü nad ksiąĪką. - Nadal nie udaáo nam siĊ porozmawiaü o tym, co knuje Steve - przypomniDá jej Lucas. - Ani o doborze niani. - Przypominam ci, Īe ja tHĪ mam wáasne Īycie. Nie mogĊ go stale podporządkowywDü twoim kaprysom. - Mnie chodzi tylko o dobro Amelii. - Mnie teĪ. - A wiĊc przynajmniej w tym jesteĞmy zgodni. akie ko - Bardzo wątpiĊ, czy jesteĞmy zgodni w jakiejkolwiek sprawie - mruknĊáa Devin, a uáa dreszcz szcz lĊku k . on spojrzaá na QLą w taki sposób, Īe poczuáa lĊku. mw Īe ĪHMHdQDNFRĞ QD nas áąF]y. - Wczoraj wieczorem miaáem wraĪenie, - JuĪ cLĊ prosiáam, ĪebyĞmy my nnie rozmawiali mawiali o wczorajszym wieczorze. - Miaáem na myĞli tylko to, Īee oboje o ppogodziliĞmy siĊ z rzeczywistoĞcLą. Nie wiedziaáa, jak zareagowaü. waü W jej myĞlach panRZDá chaos. Wspominaáa minioną noc z radoĞcią i wzruszeniem. Marzyáa o ponownym zbliĪeniu z tym cudownym PĊĪczyzną, ale z drugiej strony zdawaáa sobie sprawĊ, Īe musi z nim ZDOF]\ü w obronie interesów Amelii. Pokojówka weszáa do jadalni i zaczĊáa sprzątaü zastawĊ Lucas zniĪyá gáos i pochyliásiĊ w stroQĊ Devin. - NaprawdĊ musimy porozmawiaü, ustaliü wspólne stanowisko. Tylko w ten sposób moĪemy udarePQLü knowania Steve'a. - Nie teraz - oznajmiáa Devin, krĊcąc gáową Chciaáa spĊdziü jDNLĞ czas w samotnoĞci, UR]ZDĪyü sytuDFMĊ i poukáadaü ją sobie w gáowie. - WLĊFkiedy? - Nie wiem... MoĪe jutro?
- Devin... - Nie przypieraj mnie do muru! - powiedziaáa, wstając i ruszając w kierunku drzwi. - PotrzebujĊ trochĊ czasu.
ROZDZIAà SIÓDMY Lucas zastDá Steve'a w jego gabinecie poáRĪonym na piĊtnastym piĊtrze budynku Pacific Robotics. Byáo poáudnie, wiĊc przez wielkie szyby ultranowoczesnego wnĊtrza sączyá\VLĊ promienie sáoĔca. Biurko byáo wykonane z biaáego plastiku i miaáo przezroczysty blat, który kojarzyá siĊ Lucasowi z dziecinną zaEDZNą Równie nowoczesny b\á biaáy fotel, przykryty biaáą poduszką. Na póákach staáa kolekcja szklanych figurek, za którą jej posiadacz musiaá zapáacLü fortunĊ. Jedynym kolorowym przedmiotem otem EE\á wiszący na Ğcianie abstrakcyjny obraz. - &]HĞü, Lucas - mruNQąá z faászywym aá wy uĞmiechem he Steve, obracając siĊ z fotelem w ieska e uszy stronĊ goĞcia. 0LDá na sobie nieskazitelnie uszyty szary garnitur, a jego wáosy lĞniáy od brylantyny. RE drzwi, stanąá obok biurka i skrzyĪowDá rĊFH na Lucas starannie zamknąá za sREą piersi. - Co ty, do cholery, wyprawiasz? - spytaá, usiáując nie podnoVLü gáosu. - W tej chwili piszĊ LQVWUXNFMĊ dla personelu firmy. - Czy myĞlisz, Īe uda ci siĊ zastraszyü Devin? - Nie wiem, o czym mówisz. - Steve wySURVWRZDá VLĊ. - Chyba siĊ domyĞlasz, Īe bĊdĊ ją chroniá! - Podejrzewam, Īe bĊdziesz w pierwszym rzĊdzie chroniá wáasne interesy. PrzeciHĪ to ty z nią walczysz o prawo do opieki nad Amelią! To ty zmówiáeĞ sLĊ z Konradem i usiáowaáeĞwypaczyü RVWDWQLą wolĊ dziadka! - Steve, myĞl, co chcesz, ale radzĊ ci siĊ wycofaü. Nie pR]ZROĊ na to, ĪebyĞ skrzywdziáDevin i AmelLĊ!
- PrzestDĔ siĊ zachowyZDü jak rycerz na biaáym koniu, galopujący na pomoc damie! PrzecieĪ juĪ dawno posáaábyĞ Devin do wszystkich diabáów, JG\E\Ğ miDá choü cieĔ szansy. Lucas nie znalazá odpowiedzi na ten zarzut. Kuzyn PyZLá prawdĊ. Gdyby miDá moĪliwoĞüuzyskania prawa do wyáąF]nej opieki nad dziewczynNą nie przejmowaáby siĊ ani przez chwiOĊ losem jej ciotki. Ale tak byáo kiedyĞ. Teraz sytuacja wyglądaáa inaczej. Dobro Devin leĪaáo mu na sercu i nie zamLHU]Dá pozwoliü, Īeby ktoĞ ją skrzywdziá. Steve najwyraĨniej wyczuá sZą przewagĊbo wstDá i zacząámówiü trochĊ gáRĞniej. - Chcesz zdob\ü AmeliĊ, bo liczysz na to, ĪH uzyskasz dziĊki niej wáDG]Ċ nad ILUPąwiĊc nie udawaj, Īe ma to cokolwiek wspólnego z Devin! - Zamierzasz dla wáasnej korzyĞci wydziedziF]\ü jedyne dziecko Konrada? - ZrobiábyĞ to samo, gdyby chodziáo o moje jedyne dziecko. - To nieprawda. Nigdy do tego nie dopuszczĊ. zczĊ - Nie masz na to Īadnego wpá\wu. - Steve uuĞmiecKQąásLĊ miecKQąás z ironią. - PotĊĪny Lucas V we wáasnej firmie rm UROą statysty. Mam nadziejĊ, Īe Demarco bĊdzie musLDá zaGRZROLü VLĊ nie bĊdzie ci zbyt ciasno w maá\PJDELQHFLHNWyU\GODFLHELHZ\ELRUĊ. \PJ FLHNWy - Czy ty napUDZGĊ myĞlisz, isz, ĪH jja o to o walczĊ? O status? Mnie chodzi o finansową stabilnoĞü firmy, o bezpieczeĔstwo jej ej ppracowników i o przyszáoĞüFyUki Konrada! - JestHĞ pozbawionym wyobraĨni, staromodnym konserwatystą. GdybyĞ potrafiá iĞü z duchem czasu, ]UR]XPLHü zasady obowiązująFH G]LĞ w biznesie, ta rozmowa nie byáaby potrzebna. - Okradanie dziecka nie ma nic wspólnego z wyobraĨQLą ani nowoczesnoĞcią. Jest przestĊpstwem. - A ja uZDĪDP ĪH jest nim próba zawáaszczenia dziecka dla wáasnych korzyĞci materialnych. Czy którykolwiek sĊdzia uwierzy w tRĪH.RQUad siĊ ]DNRFKDá czterdzieĞci osiem godzin po odczytaniu testamentu dziadka? ĩe w ciągu miesiąca zorganizowaá huczne wesele na pLĊüset osób? ĩe dziĞ, w epoce kontroli urodzin, jakakolwiek kobieta ]DFKRG]LZFLąĪĊ podczas nocy poĞlubnej? Lucas nie zamierzaá prezeQWRZDü swoich argumentów sĊdziemu w taki wáaĞnie sposób, ale wierzyá, Īe stosunki Konrada z MoniFą chyba tak siĊ uáoĪyáy. Obserwowaá
brata po jej odejĞciu i widziDá jego rozpacz. ĝOedzLá jego desperackie próby nakáonienia jej do powrotu. Nie wątpiá ani przez chwilĊ, ĪH.RQUDGNRFKDá MoQLFĊ i APHOLĊ. - Ona go porzuciáa, Lucas - ciąJQąá6WHve, siadając ponownie w fotelu. - Wiedziaáa, Īe zostaáa wykorzystana. Jej siostra zna prawdĊDW\ jesteĞjedynym czáowiekiem wierzącym w bajki. - Nie ĪyF]Ċ sobie, ĪebyĞ VLĊ zbliĪDá do rezydencji - oznajmiá Lucas. - Nie ĪyF]Ċ sobie, ĪebyĞ siĊ NRQWDNWRZDá z Devin, a tym bardziej z Amelią! - Wcale nie mus]Ċ tego robiü Fakty przemówią same za siebie. NaprawGĊ nie wiem, dlaczego nie pomyĞlaáem o tym wczeĞniej. - ZmruĪyá oczy. - Wygram WĊ sprawĊ, Lucas. Wygram, bo ty nigdy nie byáeĞ zdolny do perspektywicznego myĞlenia. Nie jesteĞ Konradem. Chodzisz utartymi drogami i nie lubisz siĊ wychylaü. Czy mówiáem ci, Īe jestem zarĊczony? SzeĞü miesiĊF\ temu poznaáem XURF]ą máodą kobietĊ. Spodziewaj siĊ zaproszenia na Ğlub. Zamierzamy mieü mnóstwo o dziec dzieci. - To jest perfidny SRGVWĊS- PUXNQąáLucas. ąá s. - Masz ĞwiĊtą racjĊ - przy]QDá uĞmiechem jego kuzyn. Dá z przebiegáym ze Ğm - To chyba nie b\á najgorszy Ğwiecie - powiedziaáa Lexi, ukáadając sLĊ gorsz báąG nna Ğw wygodniej na leĪaku. Opalaáy siĊ na wielkim trawniku ku na tyle oddalonym od domu, Īe nikt nie móJá ich podsáuchDü TXĪ obok ]DF]\QDá siĊ ogród botaniczny, w którym jedna z máodych pokojówek staáa z Amelią nad stawem i karmiáa záote rybki. Devin niechĊtnie korzystaáa z usáug Teresy, ale tego dnia byáa jej wdziĊczna za pomoc w opiece nad dzieckiem, bo chciaáa spokojnie porozmawLDü z przyjacióáką. - Tak czy owak wszystko uáoĪyáo siĊ inaczej, niĪ planowaáam. - Devin z irytacją pokrĊciáa gáową - To ja miaáam Z\NRU]\VWDü seks jako bURĔ przeciwko Lucasowi i podstĊpnie wydU]Hü z niego wszystkie tajemnice. - CzyĪbyĞ ujawniáa mu swoje? - zapytaáa Lexi. - Ja pU]HFLHĪ nie mam Īadnych tajemnic. - A on? - Sama nie wiem. Chyba ma. Dobrze wie, Īe Konrad wykorzystDá MonicĊ z pobudek czysto finansowych i z pewnoĞcią byá jednym z pomysáodawców tej intrygi. Nie
wiem jeszcze, jak siĊ odniHĞü do jego propozycji odroczenia rozprawy sądowej. To moĪe byü kolejny podstĊp. - Tak czy owak trochĊ mnie zaskoczyáDĞ - wyznaáa Lexi. - MyĞlaáam, ĪH zamierzasz siĊ szaáowo ubraü i rzuciü mu kilka uwodzicielskich spojrzeĔ. - Miaáam na sobie szorty - odparáa Devin, usiáując zapaQRZDü nad zaĪenowaniem. I bieliznĊ. - PodrywaáaĞ go w bieliĨQLH" I dziwisz siĊ, Īe straciáaĞpanowanie nad sytuacją? - PáywaliĞmy w basenie, nie miaáam kostiumu... I wcale go nie podrywaáam. Dlatego nie bardzo wiem, jak do tego doszáo. - No dobrze, PRĪHP\ jeszcze wróciü do sprawy bielizny, ale nie PRJĊ zrozumieü, dlaczego mu ulegáDĞ. Dobre pytanie, pomyĞlaáa Devin, zdając sobie sprawĊ, Īe nie potrafi udzieliü na nie zasie, zzerwaáa ĨdĨbáo trawy i zaczĊáa siĊ przekonującej odpowiedzi. Chcąc ]\VNDü na czasie, nim bawiü. - Jest bardzo atrakcyjny - wyznaáa zn w koĔcu. - I ppotrafi doskonale caáowDü. - A wiĊc caáa sprawa mia miaáa SHZQą ZQą MDV MDVQą stroQĊ - stwierdziáa z domyĞlnym uĞmiechem Lexi. - Owszem, jeĞli idzie o seks - odparáa Devin. - Ale ta sytuacja staáa siĊ bardzo krĊpuMąca. Miaáa spĊdziü najbliĪszy miesiąF pod dachem Lucasa, który doprowadziá ją do szczytów rozkoszy. Co gorsza, bardzo chciaáa, by zrobiá to ponownie. I drĪaáa ze strachu na myĞl o tym, ĪH on moĪHsLĊ tego domyĞlDü - ,FREĊG]LHGDOHM"- spytaáa Lexi, odrzucając wáosy i wystawLDMąFWZarz do sáRĔca. - Mus]Ċ uáRĪyü jakiĞ plan, który pozwoli mi dowieĞü Īe Konrad i Lucas zaaranĪowali romans z Monicą, Īeby zgarnąü spadek po dziadku. - Jak zamierzasz siĊ do tego zabraü? - Poczekaü na moment, w którym nie bĊdzie go w domu i przeprowadziü maáe Ğledztwo. Poszukaü dowodów, porozmaZLDü z potencjalnymi Ğwiadkami. - Czy mogĊ ci jakoĞpomóc? - OczywiĞcie.
- Kiedy zaczynamy? Devin podeszáa do przyjacióáki i pochyliáa siĊ, Īeby mówLü wprost do jej ucha. - DziĞ. PoproszĊ TeresĊ, ĪHE\ dyĪurowaáa przy Amelii podczas jej drzemki. Lucas jedzie po poáudniu do biura. MXV]Ċ tylko w jakiĞsposób oGZUyFLü uZDJĊ Byrona. - Ten IDFHWPLVLĊ nie podoba - rzekáa Lexi, marszcząc brwi. - 1LHSURV]Ċ cLĊ o to, ĪebyĞ go polubiáa. - Jest przewrotny i przebiegáy. Te jego wszystkie grzecznoĞciowe formuáki to tylko poza. - Tym bardziej naleĪ\ go w jakiĞ sposób zająü. Devin nie byáa pewna, czy nazwaáaby Byrona czáowiekiem przebiegáym, ale byáa przekonana, ĪH jest on bardziej inteligentny, niĪ siĊ wydaje. I caákowicie lojalny wobec Lucasa. Oznajmiá jej poprzedniego dnia, ĪH zamierza wróciü do Teksasu, ale nadal b\á na miejscu. A ona nie mogáa sobie pR]ZROLü na czekanie. - Gdzie on teraz jest? - spytaáa Lexi.. - Nad basenem. WáóĪ ten czerwony ze ony kostium kkąpielowy i popáywaj na materacu. Kiedy ostatni raz widziDá cLĊ w tym stroju,, byá w wyraĨnie zachwycony. - CzyĪbyĞ postanowiáD]RVWDü RVWDü st strĊczycielką? c - Zrób to dla Amelii. - No dobrze. - Lexi przygáadziáa wáosy. - OczarujĊ tego kowboja, a ty przeszukaj dom. KiedyĞ opowiemy o tym Amelii. Jestem pewna, Īe bĊdzie pĊkDü ze Ğmiechu. Wiedząc, Īe Lucas pojechDá do biura, Amelia Ğpi, a Byron siedzi nad basenem, Devin zakradáa siĊ do sypialni Konrada. Przestronny, ozdobiony stiukami pokój byá poáRĪony w póánocnym skrzydle rezydencji, na pierwszym piĊtrze. W jego wnĊce staáo GXĪH áóĪko obudowane czterema kolumnami. Po drugiej stronie, pod szerokimi, wykuszowymi oknami, staáy dwa antyczne stoliki otoczone brązowymi skórzanymi fotelami. Okno poáoĪone nad áyĪkiem wychodziáo na basen. Devin spodziewaáa sLĊ Īe znajdzie tam krzykliwe, modne, abstrakcyjne obrazy, ale na Ğcianach wisiaáy tylko utrzymane w pastelowych kolorach QDWXUDOLVW\F]QHSHM]DĪe. WstrzyPXMąF oddech, otworzyáa kolejno wszystkie szuflady stojąFHJR w NąFie biurka. Ich zawartoĞü b\áa caákowicie bezosobowa: kilka záotych piór, ksiąĪka telefo-
niczna, ryza papieru i kalkulator. Wytaráa spocone dáonie w nogawki dĪinsów i podeszáa do komody. W górnej szufladzie znalazáa tylko bieliznĊ Konrada. W pozostaáych - jego koszule, podkoszulki i piĪamy. Zajrzaáa do obszernej garderoby. Stwierdziáa ze zdumieniem, ĪH nadal jest w niej wiele ubUDĔ naleĪąF\FK QLHJG\Ğ do Moniki. Na samym koĔcu wisiaáa w plastikowym pokrowcu biaáa suknia Ğlubna, w której jej siostra byáa tego wieczora tak bardzo V]F]ĊĞliwa. Na dolnej póáce staáy rzĊdy butów, a obok nich OHĪaá ozdobny album wypeániony Ğlubnymi fotografiami. Devin nie widziaáa ich od roku. Po chwili wahania usiadáa na dywanie i zaczĊáa je oglądDü Pierwszą stronĊ zajmowaáo duĪe zdjĊcie Moniki, która staáa w Ğlubnej kreacji na tle rzeĨbionych drzwi starego koĞcioáa. Suknia byáa arcydzieáem sztuki krawieckiej, a. Mon zamówionym u sáynnego wáoskiego projektanta. MoniFĊ przeraziáa jej cena, ale Konrad pozostDá nieugiĊty. ep za szwagrem, zw ale musiaáa teraz przyznaü, Devin przewróciáa stronĊ. Niee przepadaáa Īe prezentRZDá siĊ bardzo atrakcyjnie kcyjn w czarnym zarnym smokingu. NastĊpna
fotografia
przeds przedstawiaáa á
máodą
parĊ
otoczoną
wianuszkiem
rozeĞmianych máodych kobiet, któree bbyáy druhnami podczas ceremonii. Devin spojrzaáa QDVZRMą SRGREL]QĊ i otaráa spáywająFą po policzku á]Ċ wzruszenia. Znów przewróciáa stronĊ i ujrzaáa Lucasa, a równoczeĞnie usáyszaáa jego gáos: - Co ty tu robisz? ZadrĪaáa, upuĞciáa album i podniosáa wzrok. Tym razem nie miDá na sobie smokingu, lecz ciemne ubranie. I byQDMPQLHMVLĊ nie uĞmiechaá. - Co ty tu robisz? - spyWDá ponownie. - Ja... - Z trudem przeáNQĊáa ĞlinĊ, nie PRJąF sformuáowDü Īadnego sensownego zdania. Bo jak mogáa wytáuPDF]\ü swą obecnoĞü w pokoju Konrada? - Zgubiáam sLĊ Weszáam tu przez pomyákĊ a potem zobaczyáam ten album i zaczĊáam go oglądaü... - Jakim cudem mogáaĞVLĊ zgubiü" - spyWDá podejrzliwym tonem. - SkUĊFiáam w niewáaĞciwym miejscu... Ten dom jest strasznie duĪy. Lucas przyNOĊNQąáRERNQLHMLSodniósá z podáogi album, który nadal byá otwarty.
- Wspaniale wyglądaáeĞ podczas wesela - wyjąkaáa Devin, wskazując jego zdjĊcie. - Czy mówisz to tylko po to, Īeby odwryFLü moją uZDJĊ? - Wcale nie. - W takim razie mam chyba prawo zaáoĪyü, Īe uZDĪDsz mnie za atrakcyjnego faceta. - Owszem - przyznaáa po chwili wahania, zastanawiając siĊ, do czego PRĪH SURZDG]Lü ta rozmowa. Lucas wyciągQąá rĊkĊ i przesuQąá palcami po jej policzku, a ona poczuáa dreszcz podniecenia, ale opanowaáa chĊüodwzajemnienia jego pieszczoty. - Devin, wiem, Īe FRĞ knujesz - mruknąá Lucas, ale w jego gáosie nie byáo záoĞci. Czy naprawdĊ chcesz mi wmówiü, Īe przypadkiem tu trafiáaĞ? - Tak byáo. - Na s]F]ĊĞcie dla ciebie jestem czáowiekiem, kiem, który áatwo wybacza. A poniewaĪ wypadasz w roli káamcy bardzo nieprzekonująco, ko co, mam nadz nadziejĊ, Īe nigdy nie bĊdĊ ciĊ ie wd - Odwróciá wró musiaá prosiü o poĞwiadczenie nieprawdy. kilka stron albumu i znalazá ostr - WyglądaáaĞ yg ąd ą aá bardzo piĊknie. zdjĊcie, na którym staáa obok siostry. - Po rozstaniu Moniki z Konrad Konradem w wyrzuciáyĞmy wszystkie Ğlubne fotografie. I jej ĞlubQą sukniĊ. - Musiaáa byü wĞciekáa. - Czy moĪesz siĊ jej dzLZLü"- zapytaáa Devin. - Popeániáa okropny báąd. - Wychodząc za Konrada. Lucas milczaá przez chwilĊDSRWHPNLZQąágáową. - Taak... To wáaĞnie miaáem na myĞli. - CieszĊ siĊ, Īe w koĔcu postanowiáHĞ VSRMU]Hü prawdzie w oczy - zauwaĪyáa Devin, a on potrząsQąá gáową, jakby z niedowierzaniem, a potem odáoĪyá album na miejsce. - JesteĞ najbardziej irytująFą kobieWą na Ğwiecie - powiedziaá, dotykając jej szyi. - Dlaczego? CzyĪbyĞ nie b\á przyzwyczajony do kobiet, które na wszystko znajdują odpowiedĨ?
- Na tym etapie wydDU]HĔ wiĊkszoĞü z nich w ogóle przestaje siĊ odzywDü wyszeptaá, przybliĪając wargi do jej ust. - To uáatwia caáowanie. - Nie oĞmielaj siĊ SUyERZDü! - Dlaczego? - 2NDĪ trochĊ szacunku dla miejsca, w którym jesteĞmy - ]DĪądaáa, zataczając rĊką áuk. - JesteĞmy w garderobie mojego brata. - No ZáaĞnie. - CzyĪbyĞ nigdy nie kochaáa siĊ w garderobie? - spytaá, przysuZDMąF siĊ do niej jeszcze bliĪej. - PrzeciHĪ jest tu sporo miejsca! - Zawieszenie broni dobiegáo koĔca - przypomniaáa mu, zerkając w VWURQĊ drzwi. - Jestem gotów renegocjRZDü jego warunki. - Lucas, bądĨ powaĪny! Nic z tego QLHEĊG]LH! G]LH - :WDNLPUD]LHFKRGĨP\ stąd - powiedziaá, wi á, wstając ą iw wyFLąJając do niej rĊkĊ. - Ale zamykany ka na klucz. cz wiedz, Īe od dziĞten pokój bĊdzie za
52='=,$àÏ60Y Devin nie umiaáa posáugLZDü sLĊ wytrychem, ZLĊF pokój Konrada b\á dla niej niedostĊpny. Ale jej zdaniem w tym spisku braáy ud]LDá dwie osoby. Skoro wiĊF Lucas postanowiá zamykDü sySLDOQLĊ Konrada, PXVLDá miHü coĞ do ukrycia, a klucz do zagadki móJá sLĊ znajdowDü w jego pokoju. NastĊpnego dnia zaczĊáa ZLĊF UHDOL]RZDü inny wariant planu. Do terminu rozprawy wstĊpnej pozostaáy juĪ tylko dwa tygodnie, a ona jeszcze nie odkryáa niczego w pozostaáych pomieszczeniach rezydencji. SáXĪba byáa bezgranicznie lojalna wobec Konrada albo naprawdĊ go kochaáa, bo nikt nie powiedziDá o nim ani jednego záego sáowa. Co wiĊcej, wszyscy czáonkowie personelu Z\UDĨQie uwaĪali, Īe Monica byáa w tym domu szczĊĞOLwa. u Luca W tych warunkach przeszukanie pokoju Lucasa staáo sLĊ wUĊF] koniecznoĞcLą. Devin poczekaáa na dzieĔ, w którym Lucas ca pojechDá echDá do biura, b ur ponownie oddaáa AmeliĊ pod RSLHNĊ Teresy i poprosiáa Lexii o skupienie kup na so sobie uwagi Byrona, a potem stanĊáa lamkĊ przed drzwiami apartamentu i nacis nacisnĊáa klamkĊ W pierwszej chwili zaskoczyáa koczyá ją dduĪa iORĞü wiszących na Ğcianach portretów rodzinnych. Byáa wĞród nich nieznana n jej duĪa fotografia przedstawiająca Konrada i jej siostrĊ. Monica w róĪowej wieczorowej sukni siedziaáa w stylowym fotelu. Jej mąĪ Ğwietnie SUH]HQWRZDá VLĊ w smokingu. Oboje wyglądali na ludzi szczĊĞOLZ\FK co wiĊFHM GDU]ąFyFKVLĊ miáoĞcią. Po raz pierwszy w Īyciu przyszáo jej do gáowy, ĪH moĪe istotnie siĊ kochali, ale potem przypomniaáa sobie opRZLHĞü siostry o podsáuchanej przez nLą rozmowie Konrada z Lucasem. PĊkaMąF ze Ğmiechu, gratulowali sobie Sukcesu, jakim byáa ciąĪa Moniki gwarantująca im zepchniĊcie na boczny tor kuzyna, czyli Steve'a. Ta wáaĞnie relacja utwierdziáa Mą w przekonaniu, Īe bracia byli autorami przewrotnej intrygi, która unieszczĊĞOLwiáa matNĊ Amelii. Oderwaáa wzrok od portretu i spojrzaáa na biurko, na którym stDá komputer. Natychmiast uĞwiadomiáa sobie, Īe bracia Demarcowie musieli kontaktRZDü sLĊ za pomocą elektronicznej poczty. I ĪHLFKNRUHVSRQdencjDPRĪHEyü kluczem do tajemnicy.
ZaczĊáa przeglądDü korespondencMĊ Lucasa, szukając plików, które mogáy dotyczyü Moniki. JuĪ po chwili natrafiáa na dokument zatytuáowany: „randka". TyWXá wydDá jej siĊ interesujący, wiĊc postanowiáa przeczyWDü tekst. „PamiĊtasz tĊ dziewczynĊ" WróFĊ dziĞ wieczorem bardzo póĨno. BĊdziesz nLą zachwycony". Devin usiadáa wygodniej, usiáując zebUDü myĞli. DziewczyQą byáa zapewne Monica. A Konrad zakáadaá, Īe brat bĊdzie nią zachwycony, JG\Ī wydaáa mu sLĊ naiwna i áatwowierna. Zajrzaáa do odpowiedzi Lucasa. „A wiĊc do dzieáa. PamiĊtaj, Īe na ciebie liczĊ". Teraz byáa juĪ pewna, Īe trafiáa na wáaĞciwy trop. Lucas OLF]\á na to, ĪH Konrad nakáRQL0RQLFĊ do maáĪeĔstwa i do urodzenia jego dziecka. NastĊpny komunikat Konrada brzmiaá: „Zacznijcie Zacznij i beze mnie. ZostanĊ na miejscu, dopóki mnie nie wyrzuci". Co to mogáo znaczyü? Szybko otworzyáa ddokument zawierający odpowiedĨ zy Lucasa. „Legion dzwoniá w sprawie pr ie masy y spadkowej. ChĊtnie pRPRJą w kwestii stypendium. BoĪe, juĪ teraz bardzo mi go brakuje". Devin przymknĊáa oczy i wytĊĪyáa umysá. Legion? Stypendium? Lucas musiaá PLHü na myĞli masĊ spadkową pozostawioną przez dziadka. Ale dlaczego...? Nagle XĞwiadomiáa sobie, Īe przebywa bez upowaĪnienia w pokoju Lucasa i czyta jego prywatną korespondencjĊ. ĩe niezaleĪnie od motywów jej zachowanie jest karygodne. Niedopuszczalne. I wáaĞnie w tym momencie usáyszaáa dochodzący od strony holu gáos Lucasa. - ...bĊdĊ gotowy do powrotu w ciąJX G]LHVLĊFLX minut. Spotkajmy siĊ przed domem. Poczuáa zimny dreszcz przeraĪenia. Wiedziaáa, ĪH za chwilĊ zostanie zdemaskowana, po raz drugi w ciąJX kilku dni. Rozejrzaáa siĊ po pokoju, ale nigdzie nie dostrzegáa ĪDGnej kryjówki, natomiast jej wzrok przyciągnĊáo wielkie áóĪko. 3RGMĊáa
decyzjĊ w sekundĊ. Wskoczyáa na nie i poáRĪyáa siĊ na wznak, krzyĪując przed sobą nogi. Lucas otworzyádrzwi pokoju i zastygáw bezruchu. - CzeĞü - zawoáaáa z udawanym entuzjazmem. - Sá\szaáam, Īe wróciáeĞ, a Amelią zajmuje siĊ Teresa, wiĊc myĞlaáam... Zdaáa sobie sprawĊ, Īe ma na sobie szorty i starą koszulkĊ, czyli strój niezbyt nadający sLĊ do miáosnych podbojów. Ale byáo juĪ za póĨno, Īeby siĊ wycofaü. Musiaáa dalej JUDü komediĊFKRü wydawaáa siĊ jej ona coraz bardziej ĪDáosna. - Devin, nie rozumiem... - TĊskniáam za tobą. - PrzecieĪ wyjechaáem z domu zaledwie przed godzLQą. - Która nieznoĞnie mi siĊ dáuĪyáa - wyznaáa uwodzicielskim szeptem, zakáadając kusząco nogĊ na nRJĊ. ni uwieĞü" wi Ğü" - spytaá, spy podchodząc bliĪej i - Devin, czyĪbyĞ próbowaáa mnie zatrzymując siĊ o krok od áyĪka. e... - NajwyraĨniej nie robiĊ tego dobrze... Miaáa QDG]LHMĊ ĪH Lucass w up uprzejmy y sposób wymówi sLĊ koniecznoĞcLą powrotu do biura i zaproponuje jej spotkanie w godzinach wieczornych, ale podszedá jeszcze bliĪej i spRMU]Dá na nią z sympatią. - Idzie ci caákiem niHĨOH - mruknąá, zdejmując marynarkĊ, rozwiązując krawat i przysiadając na krawĊdzi áyĪka. - To bardzo miáa niespodzianka. Objąá ją czule i pocaáowaá, a ona poczuáa palący páomiHĔ poĪąGDQLa. Wiedziaáa, Īe powinna pU]HUZDü tĊ scenĊDOH]DUzuciáa mu rĊce na szyMĊ i ulegáa miáosnej pasji. Kiedy dotknąá rĊką jej piersi, przywaráa do niego caáym ciaáem. -XĪ po chwili oboje byli nadzy. ZewnĊtrzny Ğwiat przestDá istnieü. Liczyáy siĊ tylko ich usta, dáonie, przyspieszone oddechy. Devin chciaáa jak najszybciej zespoliü sLĊ z jego cudownym ciaáem i ponownie podąĪyü wraz z nim do najdalszych zakątków raju. Kiedy siĊ z nią poáąF]yá, wydaáa krótki okrzyk i ]DF]Ċáa poruszaü VLĊ wraz z nim. Czuáa rozlewającą VLĊ po ciele IDOĊ rozkoszy siĊJDjącą od piersi DĪ do czubków palców
nóg. Ich ruchy stawaáy siĊ coraz szybsze, a oddechy coraz gáoĞniejsze. Wkrótce osiągQĊli speánienie. MinĊáa dáuga chwila, zanim Devin poczuáa, ĪH jej tĊtno wróciáo do normy. Lucas áagodnie pocaáowaá ją w policzek, a potem w oko. - MuszĊ pĊdziü - szepnąá przepraszającym tonem. - Wiem. - Ale mam jeszcze dRĞü czasu na wspólny prysznic. Zanim zdąĪyáa pojąü sens jego sáów, wziąá ją na rĊce i zaniósá do ogromnej, wyáoĪRQHM marmurowymi kafelkami áazienki. Dopiero znacznie póĨniej, kiedy znalazáa siĊ w swoim pokoju, zdaáa sobie sprawĊ, Īe nie zastosowali ĪDGQ\FK Ğrodków ostroĪnoĞci. Szybko policzyáa na palcach dni i doszáa do wniosku, Īe ryzyko zajĞcia w ciąĪĊjest minimalne. Ċá rozwa rozwaĪaüü wszystkie aspekty tego, co OdetcKQĊáa z uOJą padáa na áyĪko i zaczĊáa ostatnio przeĪyáa. NastĊpnego dnia Lucas obudziá bud VLĊ skoro ĞĞwit, a w jego pamiĊci oĪyáy wydarzenia poprzedniego dnia. WrócLá z of oficjalnej aln kolacji ol bardzo póĨno i przez chwiOĊ walczyá z pokusą zastukania do drzwi Devin. Ale nie b\á pewien, czy o tej porze zostanie przez nLą mile powitany, wiĊc poszedá spDü i spĊdziá samotnie noc. Kiedy przyáapDá ją na przeszukiwaniu pokoju Konrada, b\á przekonany, ĪH ich fizyczny związek miDá charakter przelotny. Gotów b\á jednak wszystko jej wybaczyü, pod warunkiem, Īe wyrazi zgodĊ na odroczenie wstĊpnej rozprawy. WiedziDá dobrze, Īe do tej rozprawy musi dojĞü I chRü Devin nie wykazywaáa ani odrobiny dobrej woli, nie traciá nadziei, Īe uda im siĊ osLągQąü jakąĞ foUPĊ porozumienia. Teraz caáa sytuacja wydawaáa mu siĊ znacznie bardziej skomplikowana. Devin Ğwiadomie i dobrowolnie rzuciáa siĊ w jego ramiona, a to stawiaáo w nowym Ğwietle perspektyZĊ ich dalszych stosunków. Zerknąá na zegar i doszedá do wniosku, Īe nie musi siĊ spieszyü do biura, postanowiáwLĊFzQDOHĨü Devin i odbyü z nią powaĪną rozmowĊ.
Ubraá siĊ i podszedá do komputera, by odebUDü pocztĊ Kiedy na liĞcie przeglądanych ostatnio komunikatów dostrzegá imiĊ Konrada, zmarszczyá brwi. Sprawdziá datĊ i stwierdziá, Īe NWRĞ otworzyá poprzedniego dnia trzy inne listy brata. Przytáoczony wyPRZą tego faktu, odruchowo zerknąá na nieposáane áóĪko. ZdDá sobie sprawĊ, Īe Devin wcale nie przyszáa do tego pokoju po to, by spĊdziü z nim upojne chwile. Zostaáa przyáapana na gorącym uczynku i poszáa z nim do áóĪka, by zatuszowaü swoje nikczemne postĊpowanie. Czy taka osoba ma prawo zarzuFDü mu brak etyki? WpatryZDá siĊ w ekran, usiáując opanowaü wĞciekáoĞü i poczucie zawodu. 7áuPDF]\á sobie, Īe caáa sprawa ma WHĪ pozytywny aspekt, bo teraz przynajmniej zna prawdĊ i wie, na czym stoi. Ale ten wywód myĞlowy nie poprawiá jego samopoczucia. OdsunąáIRWHORGELXUNDwVWDá i ruszyá zdecydowanym krokiem w stURQĊ drzwi. o dziecka. W holu i w salonie nie Nie znalazá Devin ani w sypialni, ani w pokoj pokoju byáo nikogo. W gáĊbi korytarza pojawiáa sL sLĊ na chwiOĊ Te Teresa, sa która jednak schowaáa siĊ pospiesznie w bibliotece, gdy tylko o uujrzaáa aá wyraz jego go twarzy. Ale jej widok uĞwiadomiá mu, ĪH$PHlia znajduje siĊ podd opi opiHNą Devin. evi . Kiedy dotDUá do pokoju Ğniadaniowego, Ğniada we usáyV]Dá dobiegający z wychodzącej na stronĊ basenu werandy gáoĞny Ğmiech hL Lexi, wiĊc ruszyá w tamtym kierunku, przekonany, Īe zastanie tam równieĪ jej przyjacióákĊ. Ale w tym momencie dotará do niego równiHĪ gáos Byrona. - To nie byáoby takie záe. Ale ten byk miaá na imiĊ Clementine! - Chyba zmyĞlasz! - zawoáaáa Lexi. - PrzysiĊJDP Īe mówiĊ prawdĊ. - Byron usáyV]Dá jego kroki i odwróciá gáowĊ w kierunku drzwi SURZDG]ąFych do wnĊtrza domu. - Na szczĊĞcie jest tu Lucas, który moĪe to potwierdziü. - DostrzegámarVRZą minĊ gospoGDU]DL]PLHQLá ton. - Co siĊ staáo? - Gdzie jest Devin? - spytaáLucas, rozglądając siĊ. - Poszáa z APHOLą na spacer - odparáa Lexi. - O co chodzi, Lucas? - :WRQLH%\URQDUR]EU]PLHZDá coraz wiĊkszy niepokój.
- MuV]Ċ z nią porozPDZLDü - PUXNQąá Lucas, starając siĊ ]DFKRZDü zimQą krew, chRü zalewaáy go kolejne fale gniewu. &]Xá VLĊ nie tylko oszukany, ale w dodatku oĞmieszony. 'Dá siĊ Z\SURZDG]Lü w pole kobiecie, która... - Panie Demarco! - zawoáaáa Teresa, wbiegając do pokoju i z trudem chwytając oddech. - Chyba staáRVLĊ coĞ záego. Przed braPą stoi táum ludzi! - Czy jest tam Devin? - spytDá nerwowo Lucas, zapominając o oburzeniu i ruszając za Byronem we wskazanym przez pokojóZNĊ kierunku. - Nie widziaáam jej. - Teresa potrząsnĊáa gáową. - Ona chyba nie ma z tym nic wspólnego. Tam jest peáno kamer i mikrofonów! - Kiedy widziaáaĞ Devin po raz ostatni? - pytaá, wyjPXMąF z kieszeni komóUNĊ i naciskając guzik, który zapewniaá natychmiastowe poáąF]HQLH z szefem firmy ochroniarskiej, Theodore'em Vickiem. - GodzinĊ temu, kiedy wychodziáa z AmHOLą OLą do parku. p - Niektórzy z tych dziennikarzy to gwiazdy o wielkie ki gwiaz y - mruknąá Byron, stając w my - 6ą WXZV]\VWNLHQDMZDĪQLHMV]HVWDcje NLH GU]ZLDFKLSDWU]ąFZ kierunku bramy. telewizyjne. ci li liczne konfli konflikty f k z mediami i wcale siĊ nie paliá do Lucas miDá w przeszáoĞci nastĊpnej konfrontacji, uznDá jednak, ednak, Īe musi us chwyciü byka za rogi, wiĊc schowaátelefon i UXV]\á w kierunku bramy. Byá przekonany, eko Īe inwazja mediów zostaáa w jakiĞ sposób sprowokowana przez Devin, która najwyraĨniej uznaáa, ĪH ingerencja prasy PRĪH umocniü MHMSR]\FMĊ w sądzie. - Idzie Lucas Demarco! - zawoáDá jeden z reporterów, gdy zbliĪyá VLĊ do bramy, przy której staáo co najmniej dwudziestu dziennikarzy. ZapáRQĊáy reflektory, a za kratami ogrodzenia UR]OHJá sLĊ szum kamer i trzask migawek. - Jak pan skomentuje wysuniĊte przeciwko panu zarzuty dotyczące oszustwa? spytaáa jakaĞ kobieta, kieUXMąFZVWUoQĊ Lucasa mikrofon. Zanim ]GąĪyáodpowiedzieü, kWRĞ zawoáDágáoĞno: - Patrzcie, ona wiezie to dziecko! - Wszyscy obecni skierowali wzrok na przeciwlegáy chodnik, na którym pojawiáa siĊ Devin, pchająF przed sobą niebieski
wózek. Jeden rzut oka na wyraz jej twarzy przekonaá Lucasa, Īe to nie ona wezwaáa dziennikarzy. Pozostaá wiĊc tylko jeden podejrzany. Steve. Kiedy táum reporterów rzuciá VLĊ w kierunku Amelii, Lucas ]DNOąá gáoĞno, nacisnąá kombinacjĊ cyIURWZLHUDMącą bUDPĊ i poELHJá wraz z Byronem w stronĊ Devin. - Pani Hartley! - zawoáaáa znana przedstawicielka stacji radiowej, przepychając sLĊ przez táum konkurentów i podsuwając mikrofon pod nos Devin. - Jak pani skomentuje fakt, Īe pani siostra zostaáa oskarĪona o udziDá w próbie oszustwa mająFHM pozbawiü URG]LQĊ Fosterów udziaáów w firmie, których wartoĞü VLĊJD piĊüG]LHVLĊciu milionów dolarów? Devin zamrugaáa oczami jak sarna schwytana w Ğwiatáa reflektorów, a Lucas i Byron ]DF]ĊOL siĊ przecLVNDü przez táum. 2GHSFKQĊOL na bok jakiHJRĞ fotografa, który ü i po pospiesznie wyjĊli dziecko z wózka. nachyODá siĊ nad Amelią, ĪHby ją sfotografowDü Lucas przycisQąá MHGRSLHUVLLFKZ\FLá DHYLQ]DUĊkĊ. HY UĊkĊ. - IGĨ za mną - poleciá, ruszając ą w kie ąc kierunku domu. m Otaczający ich dziennikarze rze rrobilL]GMĊcia GMĊcia i JáRĞno wykrzykiwali kolejne pytania. - Czy dojdzie do procesu o zniesáawienie? nie e - &]\VSRG]LHZDFLHVLĊ nakazów w aresztowania? - Jakie są wyniki testów DNA? W koĔcu dotarli do bramy, w której czekaáa na nich Lexi. Lucas szybko ją minąá, ciągnąc za sobą Devin i pRF]HNDá chwilĊ na pchającego wózek Byrona. ĩaden z dziennikarzy nie b\á na tyle gáupi, by ZNURF]\ü bez upowaĪnienia na teren prywatnej posiadáoĞci. - Co siĊ dzieje? - spytaáa z przeraĪeniem Devin. - To ten przeklĊty Steve! - warknąá z wĞciekáoĞcLą Lucas. Nie Z\SXV]F]DMąF z rąk Amelii, która o dziwo zachowywaáa olimpijski spokój, przyspLHV]\á kroku, by jak najszybciej dotU]Hü do bezpiecznego schronienia, a potem spojrzaá na Byrona. - Co on moĪe na tym zyskaü?
- Chce ciĊ zdyskredyWRZDü w oczach opinii publicznej. Wie, ĪH nie jest w stanie wpá\Qąü na decyzjĊ sądu, ale liczy na to, ĪH rada nadzorcza firmy, przeraĪona wizją skandalu, odbierze ci stanowisko prezesa Pacific Robotics. - Nic z tego wszystkiego nie rozumiem - wtUąFiáa Devin, gdy znDOHĨOL sLĊ w holu. O co wáaĞciwie chodzi? - Nie bardzo wiem, jak mu siĊ przeciwstawiü - pU]\]QDá Lucas, zwracając sLĊ do Byrona. - Próbowaáem mu przemówiü do rozsądku, ale on nie ma ani rozumu, ani sumienia. - W stanie Teksas umiemy sobie rad]Lü z takimi szubrawcami - odpará ojczym, unosząc zaciĞniĊtą piĊĞü. - OskarĪenie o pobicie nie poprawi naszej sytuacji - stwierdziá Lucas, choü perspektywa doáoĪHQLDkuzynowi wydaáa mu sLĊ bardzo kusząca. - Ten dziennikarz pytaá, czy spodziewamy my siĊ iĊ nakazów aresztowania - wtrąciáa Devin. - &RRQPLDá na myĞli? Kto i za co miaábyy byü aresztowany? om aresztow - On miDá nadziejĊ Īe ujawnimy nim przed pr nim jakiHĞ aki szczegóáy, które mógáby opisDü w gazecie - wyjaĞQLá Lucas, unik unikając spojrzenia pojrzen w oczy Devin, by wspóáczucie nie skáoniáo go do wybaczenia teg tego, cco zrobiáa. ob - Steve przedstawiá im sZRMą wersjĊ wydarzeĔ, a oni szukają czegoĞ, co mo mogáRE\Mą potwierdziü. - Nie chFĊ Īeby Amelia znalazáa sLĊ na pierwszych stronach gazet! - zawoáaáa Devin, instynktownie podchodząc do dziewczynki, która spokojnie spoczywaáa w ramionach Lucasa. - Ja tHĪ sobie tego nie ĪyF]Ċ. - Czy oni PRJą VLĊ wedr]Hü na teren posiadáoĞci? - spytaáa drĪąFym gáosem Lexi. W tym momencie przez gáówne drzwi wszedá do holu Theodore Vick i pospiesznie ruszyá w ich kierunku. - Lucas, przepraszam ciĊ, ĪH nie odbieraáem, ale byáem poza zasiĊgiem. JuĪ postawiáem dwóch ludzi przy bramie. - Sytuacja jest opanowana, przynajmniej na razie - oznajmiá Lucas, a potem zwróciá sLĊ do Lexi, by odpowiedzieü na jej pytanie. - Nie byáoby im áatwo dostDü VLĊ na teren posiadáoĞci, ale to nie jest forteca.
Devin wyciągnĊáa rĊce po AmelLĊ i zastygáa w poáowie gestu. - Ona Ğpi - stwierdziáa ze zdziwieniem. - Chyba stryj jXĪ nie budzi w niej przeraĪHnia - dodaáa z uĞmiechem Lexi, a Lucas poczuá nagle przypáyw nieznanego mu dotąd wzruszenia. ObiHFDá sobie w duchu, Īe nigdy nie zawiedzie zaufania bratanicy, a potem wróciá do bLHĪących problemów. - Czy moĪecie wzmocnLü monitoring? - spyWDá Vicka. - OczywiĞcie. Zamontujemy kilka dodatkowych kamer i zwiĊkszymy liczbĊ osób pilnujących rezydencji, ale nie moĪemy niczego zagwarantowaü, bo caáy obszar jest zbyt GXĪy. BĊG]LHFLHPXVLHOLZPLDUĊ moĪOLwoĞci unikDü wychodzenia z domu. - Jak dáugo? - spytaáa z niepokojem Devin. - MyĞlĊ, Īe przez jakiHĞ dwa tygodnie - przyznaá Lucas. - Kiedy sąG rozpatrzy ku wrzawa ucichnie, a dziennikarze wniosek Steve'a o odebranie Amelii jej czĊĞci spa spadku, minach rozpra znikną. Byron stara siĊ zdobyü informacjee o terminach rozpraw. ás w domu? - Czy ty WHĪ bĊG]LHV] ukrywaásiĊ - Ja nie mam nic przeciwko wko temu, Īeby m mnie fotografowali - mruknąá Lucas - ale Devin, jeĞli chce zacKRZDü pryZDWQRĞüQLHSRZLQQDVLĊ ZDWQRĞ H im pokazyZDü. - WLĊF]oVWDQĊ wLĊĨniem? - zapytaáa Devin. py - Niekoniecznie - odpará Vick. - 3U]HFLHĪ moĪe pani wyjechaü z Seattle. Ta sprawa ma zasiĊg lokalny, wiĊc dziennikarze nie zechcą VLĊ trudziü, ĪHE\SDQiąĞOedziü. - Wolaáabym zamieszkaü u siebie, nad jeziorem. - To nie wchodzi w rachubĊ - R]QDMPLá szef firmy ochroniarskiej. - Pani tHĪ nie powinna ZUDFDü do domu - dodaá, zwracając siĊ do Lexi. - Dziennikarze potrafią byü bezwzglĊdni i zatruü Ī\FLH kaĪdemu, kto ma jakikolwiek ]ZLą]HN z interesującymi ich osobami. - 0RĪHFie przyjechaü do Teksasu - wtUąFiá Byron. - Nikt nie oĞmieli VLĊ postawiü nogi na mojej ziemi. - To chyba dobry pomysá - przyznDá Vick.
Lucas pospiesznie UR]ZDĪyá propozycjĊ Wiedziaá, Īe OHĪące na odludziu wielkie ranczo Byrona zapewni wszystkim ochronĊ przed intruzami. 0LDá tHĪ nadziejĊ, Īe Steve zareaguje na ich znikQLĊFLHZ sposób nieprzemyĞlany, oddając inicjatywĊ w jego rĊce. - W porządku - oznajmiá, kiwając Jáową. - Jedziemy wszyscy do Teksasu.
ROZDZIAà DZIEWIĄTY Devin nigdy nie zdawaáa sobie sprawy z tego, jakie korzyĞci przynosi posiadanie wáasnego odrzutowca. Kiedy zapadáa decyzja o wyjeĨdzie do Teksasu, nie musieli VWXGLRZDü rozkáadu lotów ani telefonRZDü do biura podróĪy. Lucas porozumiDá siĊ po prostu ze swoim pilotem i powiadomiá goĪHFKFHOecieü do Dallas. Z terenu posiadáoĞci na lotnisko ]DZLy]á ich helikopter, wiĊc zgromadzeni przed dom a kto go opuĞciá. Nie sądzili, by bUDPą reporterzy nie mieli pRMĊFia, kto zostaá w domu, któryĞ z nich b\á gotów lecieü za nimi z S Seattlee DĪ do Teksasu, Te sa ale byli zadowoleni, Īe cel ich podróĪy pozostanie tajemnicą. cą ogrąĪR ą w myĞlach. OkazywDá Devin cháodną Lucas E\á podczas lotu milczą milczący i pogrąĪRny obojĊtnoĞü takĪH po przylociee naa miejsce. m Nie wiedziaáa, czego siĊ moĪe po nim spodziewaü, ale poniewaĪ przeĪyli po raz drugi cudowną erotyF]Qą przyJRGĊ i zawarli coĞ w rodzaju zawieszenia broni, b\áa jego postDZą nieco zaskoczona. Jemu ]DĞ zachowanie dystansu przyszáo áatwo. Ranczo Byrona bardziej przypominaáo miasteczko nLĪ dom. PoáoĪona nad jeziorem rozlegáa rezydencja byáa otoczona kilkunastoma innymi budynkami. Nieco dalej od brzegu staá rząd mniejszych domków, w których mieszkali pracownicy gospodarstwa. Zabrali z sobą TeresĊ, która miaáa pomagaü w opiece nad Amelią, oraz Lexi, pragnącą uniknąü kontaktów z reporterami. Wszystkie trzy kobiety i Amelia otrzymaáy pokoje na piĊtrze duĪego domu, a Lucas ]DMąá jeden z domków goĞcinnych, JG\Ī polubiá go podczas poprzednich wizyt u ojczyma. Byron mieszkaá w duĪ\P parterowym apartamencie przylegającym do salonu. Zgodnie z panującym w Teksasie zwyczajem, caáy budynek b\á wyáoĪRny cedrową boazerią. Drewniane parkiety, wschodnie dywany i skórzane fotele stwarzaáy atmosIHUĊ
dostatniej przytulnoĞci, a nowoczesne lampy zapewniaáy intymne oĞwietlenie. Wszystkie wiszące na Ğcianach obrazy olejne przedstawiaáy konie. Byron XF]HVWQLF]\á jako máody czáowiek w zawodach rodeo i darzyá te zwierzĊta wielką miáoĞcLą. NastĊpnego dnia po przyjeĨdzie Lexi wyraziáa chĊü sprawdzenia swych siá w roli amazonki, wiĊc Byron zaproponowaá, Īe zaprowadzi ją do stajni. Teresa poszáa z Amelią nad staw, a Lucas oznajmiá, Īe musi RGE\ü kilka waĪnych rozmów i zniknąá w swoim pokoju. Devin zostaáa sama, zdana na wáasny gniew i towarzysząFą mu frustracjĊ. Byáa wĞciekáa na Steve'a, który naraziá ją i $PHOLĊ na atak wĞcibskich dziennikarzy. Czuáa siĊ bezradna wobec natrĊctwa mediów. DomyĞlaáa siĊ Īe twarz Amelii zdobi teraz pierwsze strony miejscowych gazet, a dziennikarze mieszają z báotem Mą i Lucasa. Wiedziaáa, ĪH powinna zabraü VLĊ do pracy nad ksiąĪką. Ustawiáa laptop w kącie salonu i usiadáa w fotelu, rozkoszując sLĊ powiewami wiewam cháodnego wiatru, który wpadDá przez wielkie okna, ale nie mogáa skupiü uwagi tekĞcie. uw na tekĞcie Marzyáa o tym, by jeszcze raz az porozmawiaü ro zL Lucasem o niegodziwoĞci Steve'a i zapytDü go, dlaczego ją ignoruje, e, FKRü FK tak k nniedawno edaw przeĪyli cudowne chwile miáosnego uniesienia. Chciaáa porozmawiDü Dü z ni nim o niani ia dla dziecka i o strategii, która mogáaby im zapewniü pokonanie Steve'a. Ale on by byá nadal nieobecny. Po godzinie walki z sobą postanowiáa dziaáaü. Stwierdziwszy, ĪH dzieĔ jest upalny, wáoĪyáa krótNą dĪLQVową spódniF]NĊ sportRZą koszulkĊ i sandaáy, a potem wyszáa na dwór i skierowaáa sLĊ do domku Lucasa. Zapukaáa mocno do drzwi, ale nikt ich nie otworzyá. Poczekaáa chwiOĊ i zastukaáa ponownie. Kiedy i tym razem nie byáo reakcji, postanowiáa poszuNDü Lucasa w ogrodzie. Gdy tylko oddaliáa siĊ od domu, usáyszaáa jego gáos. IGąF w stronĊ, z której dochodziá, dotaráa wkrótce nad ozdobny staw. Lucas PLDá na sobie GĪLQsy i skromny szary podkoszulek. SiedzLDá na trawie, a Amelia staáa obok, trzymając sLĊ jego ramienia. Rzucali okruchy chleba dzikim kaczkom, które páywaáy po stawie. Dziewczynka, wyUDĨQie zachwycona widokiem ptaków, wybuchaáa co chwiOĊ JáRĞnym Ğmiechem. 2ERMHZ\GDZDOLVLĊ bardzo zadowoleni. Nigdzie nie byáo widDü Teresy.
Devin poczuáa ucisk w sercu. Nie byáa pewna, czy jego przyczyną jest radoĞü czy irytacja. Z jednej strony byáa zadowolona, ĪH stosunki Lucasa z brataniFą ukáadaMą sLĊ tak dobrze, z drugiej jednak nie mogáa opanowaü zazdroĞci. Bardzo kochaáa AmeliĊ i nie potrafiáDSRJRG]Lü siĊ z myĞlą o tym, Īe bĊdzie musiaáa rywalizowDü o jej wzglĊdy. Amelia puĞciáa nagle ramiĊ stryja i zrobiáa kilka chwiejnych kroków w stronĊ ]EOLĪDjąFHJRViĊ do nich kaczora. Potem usiadáa na trawie, znów dĨwLJQĊáa sLĊ do pozycji stojącej i chwyWDMąF]Wrudem równowagĊZUyFLáa na kolana Lucasa. Ona zaczyna chodziü! - pomyĞlaáa ze wzruszeniem Devin. I to on jest Ğwiadkiem jej pierwszych kroków! Podeszáa bliĪHM i usiadáa na trawie nieopodal. Amelia powitaáa ją wesoáym szczebiotem, a Lucas wyUDĨQLH VSRZDĪQiDá i przybraá nieprzenikniony wyraz twarzy. - Ona chyba lubi kaczki - powiedziaáa Devin, chcąFSU]HUZDü niH]UĊczne milczenie. Nie doczekawszy siĊ reakcji, wyciągQĊáa Ċáa rĊ rĊce w stURQĊ dziewczynki, która podeszáa do niej na czworakach i usiadáa jej na kolanach. - Gdzie jest Teresa? - spytaáa D Devin. n - JeĨdzi konno. - Z Lexi i Byronem? Lucas wpatrywaá siĊ przez chwiOĊ wiOĊ w przestrzeĔ, a potem potrząsnąágáową. - Chyba nie - mruknąá sarkastycznym tonem. - Lexi i Byron ZROą byü sami, a Teresie bardziej chyba zaleĪy na towarzystwie kowbojów. - CzyĪby Byron i Lexi nabrali do siebie sympatii? - spytaáa z niedowierzaniem. Przyjacióáka istotnie spĊdzaáa ostatnio wiele czasu w towarzystwie wáaĞciciela rancza, ale nie zwierzaáa jej sLĊ ze swoich zamiarów. - Lexi jest bardzo atrakcyjQą kobieWą - zauwaĪyá Lucas, a ona wyczuáa w jego gáosie wyraĨną naganĊ. - Wiem. Nie chciaáam powiedzieü Īe ona nie moĪe mu siĊ podobaü, tylko Īe... Zdaáa sobie sprawĊ, ĪH ]DEUQĊáa w jDNLHĞ mĊtne táumaczenia, wiĊc zamilkáa i zmieniáa temat. - Chciaáam z tobą porozmawLDü o tym, co bĊdzie dalej. Nie moĪemy siĊ tu ukryZDü do koĔca Ğwiata. W jaki sposób mogĊ ci pomóc? - Na początek powinnaĞ zrezyJQRZDü z czytania moich mejli.
Devin poczuáa sLĊ tak, jakE\NWRĞ ją uderz\á. Miaáa ZUDĪenie, Īe sLĊ dusi, a jej skóUĊ pokrywa zimny pot. - Ja... ja nie... - wyjąkaáa z trudem. - Co chcesz powiedzieü? ĩe nie wáamaáDĞ siĊ do mojego komputera? ĩe nie zaciąJQĊáaĞ mnie do áóĪka tylko po to, Īeby usprawiedliwiü swój pobyt w moim pokoju? Jego podniesiony gáos odbiá VLĊ w jej uszach záowrogim echem. Kilka kaczek zerwaáo siĊ do lotu, a Amelia spojrzaáa w ich stronĊ z niepokojem. - Mus]Ċ przyznaü, Īe podziwiam twoją pewnoĞü siebie - cLągnąá Lucas nonszalanckim tonem. - Kobieta mniej wyrachowana przyznaáaby sLĊ ĪH mnie szpieguje, albo udaáa ból gáowy, Īeby uniknąü seksu, ale ty wykazaáaĞ godQą podziwu aktyZQRĞü... - PrzestaĔ! - przerwaáa mu z oburzeniem. - Nie moJĊ tego sáuchDü! - Dlaczego? PrzeciHĪ mówiĊ prawdĊ. ZostaáaĞ przyáapana na gorącym uczynku, ZLĊFFKyba nie zaprzeczysz... ow edziHü" ĩe bardzo chce przeĪyü z nim - Ja nie... - Zawahaáa sLĊ Co mogáaa m mu powiedziHü" kn za jego dotykiem? ot ĩe gdy tylko ją pocaáowaá, jeszcze raz erotyczną przygodĊ? ĩee tĊskni zapomniaáa o mejlach i o caáym ym Ğwiecie? e? ĩe sspĊdza bezsenne noce, tĊskniąF za jego bliskoĞcLą? On i tak by jej nie uwierzyá, a ona o nie potrafiáa zmusiü VLĊ do tak upokarzających wy]QDĔ. - WiĊc powiedz mi tylko, jak PRJĊ pomóc Amelii... Przez chwiOĊ patrzyá na nią z gniewem, ale wytrzymaáa jego spojrzenie. - MoĪHV]MHMSRPyFQLHZDOF]ąc ze mną. - Zgoda - odparáa bez namysáu. - W takim razie napisz list do sĊdziego, który bĊG]LH ZHU\ILNRZDá ten testament i postĊpowanie spadkowe. Musisz w nim stwiHUG]Lü Īe Amelia jest peánoprawną dziedziF]Ną dziadka. - Czyli innymi sáowy nakáaniasz mnie do káamstwa? - Nie - warknąá Lucas. - Nakáaniam ciĊ, ĪebyĞ przestaáa sobie wmawiaü, Īe Konrad byá nieuczciwy. PrzestaĔ szuNDü dowodów, które nie istnLHMą On kochaá AmelLĊ i kochaá MonicĊ. Kiedy odeszáa, byá zaáamany.
- A jak wytáumaczysz tĊ waV]ą rozmowĊ GRW\F]ącą udziaáów w firmie? Monica sáyszaáa Z\UDĨQie, jak Konrad pU]HFKZDODá siĊ przed tobą, Īe Z\NROHJRZDá Steve'a, zostając ojcem Amelii! - Ona go Ĩle zrozumiaáa. - To twoja wersja wydarzeĔ. /XFDVZHVWFKQąáLZ]ruszyá bezradnie ramionami. - Czy Monica kochaáa Konrada? - spytDá po chwili namysáu. A poniHZDĪ Devin milczaáa, zaskoczona jego pytaniem, dodaá: - Nie okáamuj mnie. Czy Monica kochaáa Konrada? - Tak. Byáa przekonana, Īe siostra darzyáa PĊĪa JRUąF\P uczuciem, dlatego wáaĞnie jego zdrada wydawaáa jej siĊ tak oburzająFa. - Skąd to wiesz? - spytDá Lucas áagodniejszym zym tonem. to - Znaáam dobU]HPRMą siostrĊ. PrzeĪywaáam Īy m wraz z nniąą ten konflikt. Widziaáam, jak cierpi. rata i widziaáem, iaáem, jak on cierpi. Ale to nie ma wiĊkszego - A ja znaáem mojego brata znaczenia dla sądu. Napisz w tym ym liĞcie, iĞc ĪH Monica kochaáa Konrada, Īe zdecydowali siĊ na dziecko, bo chcieli miHü normalnąą rodzinĊ. I zapewnij sĊdziego, Īe nie masz Īadnych podstaw do twierdzenia, Īe Konrad chciaá porzuciü MonicĊ. - PrzecieĪ tDNą podstawą moĪe byü ta wasza rozmowa. - To informacja z drugiej rĊki. Nie sáyszaáaĞ jej na wáasne uszy, a Monica báĊdnie ją zrozumiaáa. - To jest kruczek prawny. - To jest prawda. Podczas tej rozmowy, któUą podsáuchaáa, Konrad przeprowadziá teoretyczny wywód myĞlowy. Powiedziaá, ĪH gdyby chciDá zepcKQąü Steve'a na margines, nie mógáby wymyĞOLü lepszego podsWĊSX niĪ maáĪeĔstwo z Monicą. ĝmialiĞmy siĊ z naszego kuzyna, a nie z twojej siostry. Napisz to w tym liĞcie. - ĩebyĞ móJá wykorzyVWDü go przeciwko mnie w walce o prawa do opieki nad Amelią? /XFDVSRQRZQLHZHVWFKQąá i wzruszyáramionami.
- Ta sprawa ma dla mnie w tej chwili drugorzĊdne znaczenie. Teraz chodzi o to, Īeby zadEDü o jej interesy. Chyba nie chcesz, ĪHby po osiągniĊciu peánoletnoĞci zapytaáa nas, dlaczego pozbawiliĞmy Mą spadku? - Nie. Ale nie chFĊ tHĪ dopuĞciü do sytuacji, w której bĊdĊ dla niej REFą osoEą. Lucas ]HUZDá siĊ na równe nogi i spojrzaána nią z gniewem. - Jak moĪesz tak mówiü? Nigdy nie bĊdĊ ci utrudnLDá kontaktów z cóUNą twojej siostry! Devin wstaáa i obciągQĊáa spódnicĊ. Wiedziaáa, Īe wszystko byáoby áatwiejsze, gdyby mogáa mu ufaü. - SkąGMDPRJĊ wiedzieüF]\Pywisz prawdĊ? - spytaáa wyzywającym tonem. - To nie ja wdzieram siĊ bez upRZDĪQLHQLD do cudzych sypialni i czytam cud]ą pocztĊ - przypomniDá jej drwiącym tonem. - Twoje Twoj o postĊpowanie byáo do tej pory wysoce naganne, wiĊc moĪe to ja powinienem pytDQLHF]\PRJĊ ci wierzyü. en zadaü ad ü sobie py Musiaáa przyznaü, ĪHMHJRXZDJDMHVWVWrzaáem w dziesiątkĊ. Straciáa nagle pewnoĞü ZD HV siebie i wolĊ walki. - W gruncie rzeczy nie wiem, cczemu m ma sáuĪyü ta rozmowa - stwierdziáa áagodnym tonem. A widząc jego peáne zdumienia nia spojrzenie, dodaáa: - Nie przyszáam tu po to, Īeby siĊ z toEą káóciü. Chciaáam ci powiedzieü Īe musimy wspólnie wykoĔczyü Steve'a. - CzyĪb\Ğ chciaáa mi powiedzieü, Īe zadurzyáaĞ VLĊ w Byronie? - zapytaáa Devin, spoglądając badawczo na przyjacióákĊ, która wyszáa przed FKZLOą spod prysznica i miaáa na sobie tylko páaszcz kąpielowy. - To jest eleganckie przyjĊFLH - oznajmiáa Lexi, wyciHUDMąF wáosy rĊcznikiem. - On mnie nie zaprasza na Īaden orgiastyczny weekend w ustronnym hoteliku. - WLĊFOHFLFLHDĪ do Houston tylko SRWRĪHE\ Z]Ląü udziaá w przyMĊciu? - Wy tHĪ tam bĊdziecie. Byron zaprasza rówQLHĪ ciebie i Lucasa. - Nie PRJĊ MHFKDü do Houston - oznajmiáa Devin. - Mam na gáowie AmeliĊ. Nie przyjechaáam tu po to, Īeby siĊ wáóczyü po caáym stanie.
- Co ty pleciesz? - zgromiáa ją przyjacióáka. - Dzieckiem zajmie siĊ Teresa. Piszesz ksiąĪkĊ o bogaczach, wiĊc musisz korzystDü z kaĪdej okazji do obserwacji ich stylu Īycia. - Chyba zostaáaĞ przekupiona przez Byrona - PUXNQĊáa Devin. - On tylko pomóJá mi wsiąĞüQDNRnia - wyznaáa Lexi - a potem pomóJá mi z niego zejĞü Kiedy poczuáam na biodrach jego dáonie, stwierdziáam, Īe ich dotyk jest bardzo seksowny... Nie caáowaáam sLĊ z Īadnym PĊĪF]\]Qą od Ğmierci Ricka. A poniewaĪ zaczĊáam siĊ z nim spot\NDü w wieku piĊtnastu lat, w gruncie rzeczy nie caáowaáam nikogo oprócz niego. I z nikim innym siĊ nie kochaáDm. - CzyĪbyĞ zamierzaáa przeĪyü przygodĊ z Byronem? - spytaáa ze zdziwieniem Devin. - Sama nie wiem. - Lexi opuĞciáa wzrok, a jej policzki wyraĨnie sLĊ ]DUyĪRwiá\. odcza tego przyjĊcia. - Pochyliáa siĊ w Ale mam zamiar go pocaáowaü. MoĪH jutro, podczas stronĊ przyjacióáki i spojrzaáa na nią báagalnym galn wzrokiem wzrokiem. - M Musisz tam pojechaü! ch nna lot do Ho Devin nie bardzo miaáa ochotĊ Houston i nie chciaáa wystąSLü na a. przyjĊFLXMDNRSDUWQHUND Lucasa. - Nie mam siĊ w co ubUDü bU - oznajmiáa, jm zadowolona, ĪH znalazáa przekonującą wyPyZNĊ - :\ELHU]HP\VLĊ na zakupy. - Ale... - Byron wszystko przewidziaá. Zatrzymamy siĊ po drodze w Dallas albo przyjedziemy do Houston na tyle wczeĞnie, Īeby sLĊ wystroLü Kupimy sobie na jego koszt najdroĪsze suknie. - JesteĞ sprzedajną koELHWą - ]DĪartowaáa Devin. - TREĊG]LH SLĊNQDSU]ygoda! - No dobrze - Devin zgodziáa siĊ w koĔcu - ale... - DomyĞlam siĊ, Īe nie jest ci na rĊkĊ towarzystwo Lucasa - zauwaĪyáa Lexi. Dlaczego go tak bardzo nie lubisz? Czy dlatego, Īe chciaáabyĞ jeszcze raz siĊ z nim zapomnieü, a on nie jest do tego skáonny?
- Wcale bym tego nie chciaáa! - zawoáaáa z oburzeniem Devin. - A gdyby tak byáo, mogáabym do tego doprowadziü w kaĪdej chwili. - Czy jestHĞ pewna? - OczywiĞcie. Szczerze mówiąc... Lexi uniosáa JáowĊ i spojrzaáDQDQLą badawczo. - Co chciaáaĞpowiedzieü" CzyĪE\Ğ sLĊ z nim przespaáa po raz drugi? - Tak... - przyznaáa Devin. - I nic mi o tym nie powiedziaáaĞ? Jak? Kiedy? Dlaczego? - Co to znaczy: „jak"? - Wiesz doskonale, o co chodzi. Nie próbuj kUĊciü! - On mnie przyáapDá na myszkowaniu w jego komputerze. Czytaáam jego pocztĊ, szukaáam korespondencji miĊdzy nim a Konradem. nĊáa L - No, no, to wymagaáo odwagi - mruknĊáa Lexi, z uznaniem kiwaMąF gáową. GratulujĊ! wi sLĊ z niesmakiem esm - To byáo w jego pokoju... - Sk Skrzywiáa na myĞl o tym epizodzie. wskoczyáam áam na áóĪko i zachowywaáam siĊ tak, jakbym Usáyszaáam, ĪH nadchodzi, wiĊcc ws chciaáa go uwieĞü - A on ci ulegá? - OczywLĞcie - wyznaáa, nie mogąc XNU\ü dumy, jDNą budziáo w niej wspomnienie o namiĊtnoĞci Lucasa. Lexi skwitowaáa jej wyznanie wybuchem Ğmiechu. - Ale póĨniej, chyba nastĊpnego dnia, zajrzaá do komputera i odkryá, co zrobiáDm. Teraz uwaĪa, ĪHWUDNWXMĊ seks jako kamuflDĪ dla dziaáalnoĞci Ğledczej. - Moim zdaniem to jest godne podziwu. - Co? 7RĪHPXVLĊ oddaáam? - spytaáa Devin, marszcząc brwi. - Nie. To, Īe wáamaáaĞsLĊ do jego komputera. - To nie byáo do koĔca tak, jak myĞlisz. Nie mogáam tego zrobiü... to znaczy zrobiáam to, ale w pewnym momencie zdaáam sobie sSUDZĊ Īe przekroczyáam dopuszczalne granice. Kiedy Lucas nadszedá, chciaáam wáaĞnie wyáąF]yü komputer.
Przypomniaáa sobie bolesne poczucie winy, które poraziáo ją, gdy sobie XĞwiadomiáa niestosownoĞü swojego postĊpowania. Byáa wstrząĞniĊta wáasnym zachowaniem i dobrze rozumiaáa oburzenie Lucasa. - MogĊ VLĊ zaáoĪyü, Īe on zrobiáby na twoim miejscu to samo - stwierdziáa Lexi. - Tak myĞlisz? - OczywLĞcie. Nikt z nas nie jest anioáem. Nawet ja. PrzecieĪ zamierzam sLĊ przespDü z facetem, którego dopiero co poznaáam. - Podobnie jak ja? Lexi ĞFLVQĊáa mocno dáoĔ przyjacióáki, jakby chcąc rozwiDü jej wyrzuty sumienia. - Wszyscy jesteĞmy tylko ludĨmi i mamy ludzkie sáaboĞci. No wiĊc jak bĊdzie z tym wyskokiem do Houston? Lucas zdawaá sobie sprawĊ, Īe zapewne nigdy wiĊcej nie zobaczy wnĊtrza tego ekskluzywnego salonu mody. Ale mimo to czuáá siĊ ni niewyraĨnie, siedząc obok Byrona w fotelu, trzymając w UĊFH kieliszek biaáego ego wina na i udDMąF ĪĪe LQWHUHVXMą go wiszące na Ğcianach fotografie modelek. tąd ą wyjĞü i wróc - Czy nie moglibyĞmy stąd wróciü za JRG]LQĊ albo dwie, kiedy one juĪ wyELRUą te suknie? - spytaá, nachylająF chylaj a ą sLĊ do d ucha ojczyma. - PoszuNDü jakiegRĞ miáego baru albo sklepu ze sprzĊtem do golfa? fa? Zgodziá VLĊ pROHFLHü do Houston i pójĞü na przyjĊFLHERZLHG]LDá, Īe Byron zabiega o wzglĊdy Lexi i chciDá postąpiü wobec niego lojalnie, ale nie widziaá powodu, dla którego miaáby odZLHG]Dü modne butiki i oglądDü wieczorowe toalety. - WidDü po tobie, ĪH nie byáHĞ ĪRnaty - powiedziDá z uĞmiechem Byron. - BądĨ spokojny, wiem, co roELĊ. W tym momencie z przebieralni wyáoniáa siĊ Lexi. Miaáa na sobie niebiesNą obcisáą sukQLĊ z luĨną spódnicą, która siĊgaáa do kolan. Jej dodatkowym walorem byá lĞniący, wysadzany ozdobnymi kamieniami pasek. Lucas musiDá przyznaü, ĪH Lexi - jak na kobietĊ czterdziestoletnią - ma bardzo zgrabne nogi. Byron gwizdnąá z zachwytu, a Lexi uniosáa stopĊ, by pRND]Dü im srebrne aĪurowe pantofle.
- Czy ci siĊ podobają" - spytDá Byron, a gdy kiwnĊáa gáową, zwróciá VLĊ do sprzedawczyni. - W porząGNXELHU]HP\UyZQLHĪ buty. I oczywiĞcie sukniĊ. - PrzecieĪ to jest pierwsza kreacja, w której ci sLĊ zaprezentowaáam zaprotestowaáa Lexi. - WLĊFSU]\PLHU]NLONDLQQ\FK - zasugerowaáByron, wykonując zachĊcający gest. Jeszcze nie spotkaáem kobiety, która miaáaby za duĪo sukien. Sprzedawczyni, licząc najwyraĨniej na hojną prowizjĊ, spojrzaáa na niego z aprobatą. - Ja tHĪ nie - oznajmiáa konspiracyjnym szeptem. Po chwili zjawiáa siĊ Devin. Miaáa na sobie czarną koktajlową sukienNĊ wspaniale podkreĞlająFą jej figuUĊ Lucas nie b\á ]QDZFą damskiej garderoby, ale zachwyciá siĊ tą NUHDFMą która áączyáa wyszukaną elegaQFMĊ z wLHONą SURVWRWą. Sprzedawczyni przyjrzaáa sLĊ krytycznie klientce i zmarszcz\áa brwi. - Ten dekolt po prostu domaga ssiĊ brylantowego rylantowego naszyjnika - stwierdziáa z zachĊcającym uĞmiechem. - ĝZLĊta racja! - zawoáaá aá Byron, B ud uderzając rzaj a dáoQLą w kolano. - Pros]Ċ go nam zademonstrowaü! Ekspedientka zniknĊáa na zapleczu, a Devin odwróciáa siĊ do obu mĊĪF]\]Q i ple wzrusz\áa ramionami. - Nie zamierzam kupRZDü ĪDGQHM biĪuterii - oĞwiadczyáa, ale w tym momencie podbiegáa do niej sprzedawczyni, niosąF atáasowe puzderko, z którego wyjĊáa báyV]F]ąFy naszyjnik. - Gwiazda polarna! - oznajmiáa peánym namaszczenia gáosem. - Trójkolorowe brylanty: niebieskie, róĪowe i Īóáte, poáąF]Rne z biaáymi. W sumie siedem karatów. Devin zamilkáa z wraĪenia, a ekspedientka sprawnie zaáoĪyáa jej koliĊ na V]\MĊ Lucas zdawaá sobie sprawĊ, Īe Byron postawiá go w niezrĊcznej sytuacji, ale musiaá przy]QDü ĪH naszyjnik wygląda zachwycająco. Pracownica butiku potrafiáa dobraü ELĪXWHULĊ do kreacji. - Bardzo mi siĊ podoba - oznajmiápo namyĞle. - A moim zdaniem jest zbyt krzykliwy - zaprotestowaáa Devin.
Sprzedawczyni spojrzaáa na nią niepewnie, ale szybko odzyskaáa zawodową zdolnoĞüSU]HNRQywania. - JeĞli QDSUDZGĊ pani tak sądzi, to PRJĊ zaprezentRZDü wiele innych, równie SLĊNQych... - Pros]Ċ nie zadawaü sobie trudu - pU]HUZDá jej Lucas, delikatnie dotykając kamieni. - JuĪ dokonaliĞmy wyboru. - Nie! - zawoáaáa Devin, patrząc na niego z oburzeniem. - A wáaĞnie Īe tak. - Nie zamiHU]Dá NXSRZDü jej biĪuterii, ale zapragnąá nagle, by dokáadnie tak wyglądaáa podczas wieczornego przyjĊFia. &KFLDá obsHUZRZDü ukryte pod suknią ksztaáty jej ciaáa, sáuchaü jej gáosu, widziHü uĞmiech i udawaü, Īe naprawdĊ są parą. - Zostaniesz przedstawiona ksiĊFLX Rothcliff - dodaá, zwracając siĊ tylko do niej. Zamierzam rozs]HU]\ü zakres naszych europejskich inwestycji, wiĊc zaleĪy mi na tym, Īeby zrobiü na nim wrDĪenie. - To absurdalne... - Taka jest odwieczna tradycja. dy JJa wáRĪĊ stare ta ubranie, a ty bĊdziesz tabliFą oJáoszeniRZą mojego bogactwa. a. Devin otworzyáa usta, by mu od odpowiedzieü, ale w tym momencie UR]OHJá VLĊ peáen ym i zachwytu gáos Byrona. - To jest idHDá sukni balowej! Lexi miaáa tym razem na sobie pomaraĔczową satyQRZą NUHDFMĊ z dáugą marszczoną spódnicą. - No wáaĞnie - mruknĊáa, obracając siĊ, Īeby zaprezentowaü wszystkie walory stroju. - Jest zbyt wytworna na dzisiejsze przyjĊcie. - Nic nie szkodzi, kochanie, wybierzemy siĊ niedáugo razem na jakiĞ elegancki bal! - zawoáaá Byron. - Gotów jestem nawet wbLü VLĊ w smoking, Īeby nie wyglądDü przy tobie jak ubogi krewny. Lexi uĞmiechnĊáa siĊ, a Devin zmarszczyáa brwi. - Nie zgadzam siĊ na ten naszyjnik - powiedziaáa do Lucasa, ale on juĪ wyciągnąá kartĊ kredyWRZą i wrĊczyáją ekspedientce.
- Zgadzamy siĊ na ten naszyjnik - oznajmiá. - A takĪe na sukniĊ i wszystko, co ta pani ma na sobie. Sprzedawczyni pospiesznie odeszáa, a Devin, czując siĊ pokonana, wzruszyáa bezradnie ramionami. - /XFDVSU]HFLHĪ nawet nie spytaáeĞ, ile on kosztuje... - Cena bĊG]LHQDUDFKXQNX - RGSDUá nonszalanckim tonem. - CzyĪbyĞ chciDá siĊ przede mną popisaü? - Owszem, bo chyba do tej pory nie wierzyáaĞ w to, Īe jestem zamoĪny. Czy chcesz zmierzyü jakąĞLnQą VXNQLĊ? - Nie, bo bojĊ siĊ, Īe doprowadzimy firPĊ do ruiny. - Ona ma UDFMĊ - wtrącLá VLĊ stojący obok Byron. - Wydaje mi siĊ drogi cháopcze, ĪHSURZDG]LV]QLHEH]SLHF]Qą grĊ. rawy? - spytDá z uĞmiechem Lucas. - Czy myĞlisz, Īe nie zdajĊ sobie z tego sprawy? cielką sáawny Devin nigdy nie byáa bezkrytycznąą w wielbicielką sáawnych ludzi, ale na myĞl o tym, Īe zostanie przedstawiona czáonkowi o brytyjskiej bry rodziny od królewskiej, czuáa nerwowe podniecenie. Byáa wiĊc zadowolona, olon Īe ma naa so sobie eleganFNą sukQLĊ i piĊkQą biĪuteriĊ, gdyĪ dodawaáo jej to pewnoĞci ssiebie. bie - Czy F]ĊVto ci siĊ to zdarza? - sp spytaáa Lucasa, kiedy wyszli z sali jadalnej na taras. Wieczór b\á ciepáy i bezwietrzny. Z wysokich palm zwisaáy niewielkie biaáe lampki. Wspaniale utrzymany trawnik ciągQąá VLĊ aĪ do rzeki, a ogrody byáy U]ĊsiĞcie oĞwietlone. - Co? - Lucas zatrzymaá siĊ, bo stali MXĪ przy ozdobnej barierze. - Jadanie kolacji czy kontakty z czáonkami królewskich rodzin? - Mam na myĞli kontakty z elitą towarzyVNą - odparáa, chRü znaáa odpowiedĨ na to pytanie, zanim skoĔczyáa je zadawaü. Nie miaáa pojĊcia o ekonomii, ale widziaáa, z jakim szacunkiem traktują Lucasa inni uczestnicy przyjĊcia i zdawaáa sobie sprawĊ, ĪH jest on wDĪQym filarem Ğwiata wielkiego biznesu. - Do diabáa z elitą WRZDU]\VNą - PUXNQąá z uĞmiechem. - &KFĊ ci powiedzieü Īe cudownie dzLĞ wygląGDVz. - To zasáuga mojej fryzury.
- I twarzy. - Na mój wygląG pracowaáy trzy wysoce kwalifikowane pracownice salonu urody, - Nie to miaáem na myĞli. OnieĞmielona jego komplementami, odwróciáa gáowĊ i spojrzaáa na klubowy ogród. - CzyĪbyĞ próbowaámnie podrywaü? - OczywiĞcie - odpará, pochylając siĊ do jej ucha. - ChRü nie mam pewnoĞci, czy to dobry pomysá. JeĞli zaczniemy czule rozmawiDü zapewne wylądujemy w áóĪku. A kiedy MXĪ SU]HĪ\jemy cudowne uniesienia, zapewne zaczniemy siĊ Náóciü. Ja zaĞ wolĊ historie, które koĔczą sLĊ happy endem. LiĞcie palm szumiaáy w podmuchach ciepáego wiatru. Wytwornie ubrani uczestnicy przyjĊFia spacerowali po trawnikach. Z wnĊtrza klubu dochodziáy dĨwiĊki muzyki granej przez kwartet smyczkowy. Devin zdawaáa sobie sprawĊ, ĪHH powinna Uczestniczyáa w in a b\ü szczĊĞOiwa. zc wykwintnym SU]\MĊFLu, miaáa na ssobiee oszaáamiającą ą kreacMĊ i piĊkną biĪuteriĊ, a w dodatku towarzyszyá jej najbardziej bard seksowny ek ow mĊĪczyzna, jakiego mogáa sobie Z\REUD]Lü Miaáa RFKRWĊ zapomQLHü om Hü o wszystkich z problemach i spĊd]Lü z nim upojQą noc. Ale najpierw musi zdobyü VLĊ na akt odwagi. - Lucas, jestem ci winna przeprosiny. Kiwnąálekko gáową a potem spojU]Dá jej w oczy. - To prawda. - Nie miaáam prawa ]DJOąGaü do twojej korespondencji z Konradem. Zachowaáam siĊ haniebnie. Wiedziaáam to, zanim wstaáam od komputera. Pros]Ċ ciĊ, uwierz, Īe miaáam zamiar zrezygnowaü z dalszych poszukiZDĔ zamknĊáa oczy i przez chwiOĊ powstrzymywaáa wybuch páaczu - ale wtedy wydawaáo mi sLĊ ĪHFHO uĞwiĊca Ğrodki. - Czy chcesz, Īebym przyMąá twoje sáowa za doEUą monetĊ? - Tak - wyszeptaáa, otwierając oczy. - Zgoda. - Zrobisz to?
- Owszem. - NaprawdĊ? - Tak, napUDZGĊ Ale pod warunkiem, Īe ty równiHĪ uwierzysz w coĞ, co chFĊ ci powiedzieü. - Co takiego? - Wyglądasz przepiĊknie. I nie ma to nic wspólnego z suknią brylantami ani butami. ChRü nie mogĊ VLĊ GRF]HNDü chwili, w której zobaF]Ċ twoMą nRZą bieliznĊ. - Skąd wiesz, Īe mam ją na sobie? - :LG]Ċ w dekolcie kawaáek koronkowego stanika. Devin wciągnĊáa oddech, a Lucas delikatnie przeVXQąádáonLą po jej plecach, niemal docierając do poĞladków. Przypomniaáa sobie nagle, Īe jej koronkowa bielizna jest uroczo prowokująca. ragQĊá - wyznaáa stáumionym gáosem. - Nie spaáabym z tobą, gdybym tego nie pragQĊáa - Miáo mi to sáyV]Hü - odpará, przechyODMąFJáowĊ hy J owĊ w bok i lekko rozchyODMąF usta. - Tylko nie tutaj - V]HSQĊáa z pprzeraĪeniem, aĪ Īaáując uj nagle, ĪHQLHVą sami. - Czy boisz siĊ, Īe moĪHP\]V]RNRZDü P\]V ZDü czáo czáonka rodziny królewskiej? - Tak. Bo podejrzewam, Īe chod chodzi ci nnie tylko o niewinny pocaáunek. - Masz racjĊ. Chodzi mi o znacznie czn wLĊcej. - Musimy z tym pRF]HNDü na powrót do domu. - Co nazywasz domem? - Ranczo Byrona. Lucas przyciągQąá ją do siebie WURFKĊ bliĪej. - Nie PRJĊ czekDü tak dáugo. Czy widzisz ten wielki oĞwietlony budynek? To hotel Grand. - PrzecieĪ nie zostaniemy na noc w Houston. - Owszem, zostaniemy. - Znów zerknąá na jej czĊĞFiowo odsáoniĊty biust. - W tej FKZLOLQDZHWWHQKRWHOZ\GDMHPLVLĊ zbyt odlegáy. - A co bĊdzie z Lexi i Byronem? 3U]HFLHĪ to jego samolot. - Czy nie przychodzi ci do gáowy, Īe mRJĊ tu sprowad]Lü wáasny odrzutowiec? A poza tym Byron juĪ zarezerwowDá apartament w hotelu.
- Káamiesz! - zawoáaáa ze Ğmiechem. Nie mogáa XZLHU]\ü w romans Byrona z Lexi, chRü wiedziaáa, Īe przyjacióáka nie miaáaby nic przeciwko takiemu finaáowi wieczoru. Lucas uĞmiecKQąá VLĊ z iroQLą. - Kupiá jej trzy suknie i wysadzany szmaragdami zegarek. Czy nie sądzisz, ĪH ma prawo liczyü na jej przychylnoĞü? - Ty kupiáeĞ mi brylantowy naszyjnik. Czy to znaczy, ĪH tHĪ liczysz na moją przychylnoĞü" - WyciągnĊáa rĊkĊ i udaáa, ĪH poprawia mu krawat, przesuwająF dáoĔ po jego torsie. - Bo jeĞli tak, to muszĊ wyznDü, Īe sLĊ nie mylisz. - W takim razie kaĪmy ZH]ZDü nas]ą limuzyQĊ - wyszeptaá, splatając palce z jej palcami.
52='=,$à'ZIESIĄTY Lucas, leĪąc obok Devin w olbrzymiej wannie hotelowego apartamentu, wyciągnąá rĊkĊ i podDá jej kieliszek scháodzonego szampana. Chyba nigdy dotąd nie bUDá kąpieli w pianie, ale teraz b\á zachwycony nowym przeĪyciem. Devin wspieraáa gáowĊ na jego pLHUVLZLĊFPóJá rozkoV]RZDü VLĊ zapachem jej wáosów. - Co wáaĞciwie chcemy uczciü? - spytaáa, wypijając áyk musującego páynu. W jej oczach odbijaáo siĊĞwiatáo páonących w pomieszczeniu kilkunastu Ğwiec. - ToĪHSU]estaliĞmy VLĊ káóciü. Oby na zawsze. - To niewiarygodne, ale pogodziáa nas niechĊü do Steve'a. W gruncie rzeczy powinniĞmy mu podziĊkowaü. - Steve nie zasáuguje na wdziĊcznoĞü Kiedy przegra WĊ bataliĊ, stanie siĊ jeszcze bardziej zgorzkniaáy i antypatyczny. Mam naG]LHMĊ LHMĊ ĪHF]HNaMą ĪH go dáugie lata samotnoĞci. - W odróĪnieniu od nas - wtrąciáa Dev Devin, przesuwaj przesuwająFVWRSą a ąFV po jego udzie. - Nam udaáo siĊ obryFLü wymuszony ym on sojusz w prawdziZą przyjaĨĔ DziĊki temu y Am rawied pokonamy Steve'a i zapewnimy Amelii sprawiedliwy podziaámajątku. Jestem pewien, Īe Monica i Konrad byliby peáni ni uznania u na dl dla naszych poczynaĔ. Jeszcze raz bardzo ci dziĊkujĊ. - Za co? - Za to, Īe zgodziáaĞsLĊ QDSLVDü ten list do sądu. ĩe mi zaufaáaĞ. - Czy bardzo brakuje ci Konrada? - zapytaáa, przechylając gáowĊ w taki sposób, by spojU]Hü mu w oczy. - Ogromnie. - Lucas wypiá áyk szampana. - To brzmi banalnie, ale rola prezesa GXĪHM firmy nie jest áatwa. Przez caáe Īycie byáem otoczony ludĨPL którzy F]HJRĞ ode mnie chcieli, ale zawsze mogáem liczyü na pomoc brata. A teraz go nie ma. - Dobrze ciĊ rozumiem. Kiedy Monica wyszáa za PąĪ ja tHĪ bardzo za nLą tĊskniáam. Oprócz niej nie miaáam nikogo bliskiego. Wiem, Īe to zabrzmi okropnie, ale byáam w pewnym sensie zadowolona, gdy rozstaáa siĊ z Konradem i wróciáa do domu. - Co siĊ staáo z waszymi rodzicami?
- Ojciec odszedá od nas wiele lat temu, chyba ze swoją sekretarką. Nigdy nie pytaáam mamy o szczegóáy, wiĊc nie mam pojĊcia, co siĊ z nim staáR. A ona umaráa, kiedy miaáam dwadzieĞcia lat. A Monica dziewiĊtnaĞcie. - Nie miaáaĞ áatwego Īycia - mrukQąá Lucas, caáująFMą w czubek gáowy. - Ale teraz jestem szczĊĞOLwa. - UáRĪyáa sLĊ w wodzie w taki sposób, by przylgnąü do niego caáym ciaáem. A on, czując dotyk jej cudownych piersi, przygarnąá ją do siebie z caáej siáy. Devin wiedziaáa, ĪH uzaleĪnia siĊ od towarzystwa Lucasa, ale wcale nie byáa z tego niezadowolona. Siedząc na przestronnej werandzie domu Byrona, podziwiaáa zrĊczQRĞü, z MDNą demonstrowaá Amelii moĪliwoĞci wielkiej kolorowej piáki. Dziewczynka zanosiáa siĊĞmiechem i próbowaáa mXMą odebraü. - Wiem, Īe na pierwszy rzut oka wydaje siĊ zarozumiaáy i rubaszny - mówiáa dny i bardzo b sLHG]ąFDRERNQLHMLexi - ale w istocie jest áagodny delikatny. dzi y prób wa napisaü list do VąGX ale Devin miaáa przed sobą laptopa i od godziny próbowaáa áa wszystkie zy ys przyjacióáka skutecznie udaremniaáa jej wysiáki swymi zwierzeniami. biegá wieczór? czór? - spytaáa, wiedząc, ĪH Lexi i Byron tHĪ - Czy masz na myĞli ubiegáy spĊdzili noc w Grandzie. - UbiHJáą noc, caáy wczorajszy sz dziHĔ i dzisiejszy poranek. - Lexi wypiáa áyk lemoniady. - Sama nie wiem, co o tym wszystkim myĞlHü. Devin rozejrzaáa siĊ, by sprawdziü, czy nikt ich nie sáyszy, a potem zniĪyáa gáos: - Czy chcesz mi powiedziHü ĪHW\Lon... - Owszem, przespaáam sLĊ z Byronem - oznajmiáa Lexi z peánym satysfakcji uĞmiechem. - Nie byáam przestraszona, zawstydzona ani nawet skrĊpowana. A przeciHĪ gdybyĞ mi przed miesiącem przepowiedziaáa taki bieg wydarzeĔ, rozeĞmiaáabym ci siĊ twarz. - Wszystko Ğwietnie siĊ uáoĪyáo - zauwaĪyáa Devin, szczerze zadowolona z tego, Īe przyjacióáka SU]HĪywa chwile szczĊĞcia. - Tak, masz racjĊ. - Przez pDUĊ sekund milczaáa, patrząc w przestrzeĔ. - Nie mam pojĊcia, co bĊdzie dalej. On mówi, Īe zamierza jeszcze na jDNLĞ czas ZUyFLü do Seattle,
ale w gruncie rzeczy my jesteĞmy parą nieznajomych. Nie sądzĊ, Īeby traktRZDá tĊ przyJRGĊ powaĪnie. - Moim zdaniem traktuje ją bardzo powaĪnie. =DEUDá cLĊ do Teksasu i zaprosLá na przyjĊcie. LXFDVSRZLHG]LDá mi, ĪH%yron nie spotykaá siĊ z nikim od Ğmierci jego matki. - Opowiadaá mi o niej - wyznaáa Lexi. - Bardzo za nią tĊVkni. Tak, jak ja za Rickiem... A jak ty spĊdziáaĞminioną noc? - Bardzo przyjemnie. Luksusowy apartament, truskawki i szampan, wanna rozmiarów basenu i cudowny widok na caáe miasto. - Nie o to pytam. - No cóĪ... b\áam zaskoczona, Īe bliskoĞü Lucasa wydawaáa mi sLĊ tak naturalna, jakbyĞmy byli dla siebie stworzeni. To jest dziwne. PrzHFLHĪ nadal dzieli nas róĪnica zdaĔ na temat przyszáoĞci Amelii. ZerknĊáa na ekran laptopa. UĞwiadomiáaa sobi sobie, Īe w tej chwili najwaĪniejszą sSUDZą jest udaremnienie zamiarów Steve'a i ĪH w tej sytuacji zawarte z Lucasem ev sy zawieszenie broni powinno nadal ob obowiązywDü ą ąz - Co ty tam piszesz? - spytaáa ytaáa Lexi. - List do sĊdziego. 0XV]Ċ ]Ċ goo sformuáowDü u bardzo precyzyjnie. ChcĊ oczywiĞcie SRGZDĪyü wiarygodnoĞü Steve'a, ale w taki sposób, ĪHby nie przekreĞOLü szans na wygraną z Lucasem. - Czy myĞlisz, Īe on nadal chce siĊ ubiHJDü o prawo do Amelii? - Och, z pewnoĞcią UwaĪa, ĪH tylko on bĊdzie w stanie zadbDü o jej interesy, Īe Steve nie jest jedynym zagroĪeniem, Īe jeĞli ona zostanie ze mną, szakale nadal bĊdą kUąĪyü - Dlaczego zakáadasz, ĪH]echce Mą od ciebie odciąü, jeĞli Z\JUDVSUDZĊ w sądzie? - CzyĪbyĞ byáa po jego stronie? - Ja tylko mówiĊ Īe on wcale nie jest taki záy, jak mi siĊ wydawaáo. I ĪH bardzo ciĊ lubi. MoĪe powinnaĞ mu zaufDü. Devin przez chwiOĊ patrzyáa na przyjacióákĊ w milczeniu, a potem spojrzaáa na Lucasa, który nadal bawiá siĊ z Amelią. Chyba poczuá na sobie jej wzrok, bo pomachaá do niej rĊką. Czy bĊG]LHPiaáa doĞü odwagi, by mu zaufaü?
- Tego rodzaju nikczemnRĞü powinna b\ü uznana za przestĊpstwo kryminalne oznajmiá Byron, uderzająF dáonLą w egzemplarz wydawanego w Seattle dziennika, który dostarczyáa na ranczo firma kurierska. - Caákowicie siĊ z tobą zgadzam - wyznDá Lucas, siedzący obok niego przy kominku ze szklanNą whisky. Gazeta zamieĞciáa obszerny wywiad ze Steve'em, który nie tylko skierowaá szereg nieprawdziwych zarzutów pod adresem Konrada, lecz w dodatku stwierdziá, Īe Lucas byá jego wspólnikiem, a Monica naiwną ofLDUą ich zmowy, zaĞ Amelia jest uzurpatRUNą. Obok tekstu wydrukowano wykonaną podczas jakiHJRĞ dobroczynnego balu fotografiĊ Steve'a i jego uroczej nowej narzeczonej. Lucas wiedziaá, ĪH powinien natychmiast wróciü do Seattle i ZDOF]\ü o odzyskanie swojego dobrego imienia. - Musisz dziaáaü bardzo szybko - przypomniDá mniD m mu Byron. - Wiem. Devin pisze list do sĊdziego. wiem, ego Jeszcze zcze nie w em co w nim bĊdzie, ale nie oczekujĊ cudów. - Nawet po ubiegáej nocy?? Lucas rzuciá mu gniewnee spojrzenie. Nie ]DPLHU]Dá z nikim rozmawiDü o swoim or oj związku z Devin, tym bardziej Īe sam m nie byá pewien, co o nim sądziü. - Wiesz chyba, jaki b\á mój stosunek do twojej matki - powiedziDá Byron. - To byáa trudna sytuacja. Nieokrzesany kowboj z Teksasu oĞmieliá VLĊ ]DELHJDü o wzglĊdy jednej z najbogatszych kobiet póánocno-zachodniego wybrzeĪa Stanów Zjednoczonych. W dodatku starszej od niego o dziesiĊü lat. - PrzecieĪ ty nie jesteĞnieokrzesany. - Ale trudno mnie uznDü za czáowieka subtelnego. Tak czy owak, najwaĪniejsze jest to, ĪH oboje bylLĞmy w tym zwią]NX szczĊĞOLwi. MieliĞmy w nosie opinie ludzi, bo wierzyliĞmy w swoje uczucia. Taka miáoĞü nie zdarza siĊ czĊsto. - Uniósá szklankĊ i miOF]Dá przez FKZLOĊ patU]ąF na nią pod ĞwiatáR. - ChFĊ powiedzieü... Īe kiedy siĊ zdarzy, nie wolno jej przegapiü.
Lucas ]PDUV]F]\á brwi. CzyĪby jego rozmówca chciaá mu zasugerowaü, Īe powinien związaü VLĊ z Devin? CzyĪby zakáadaá, ĪH jest w niej zakochany? A jeĞli tak, to czy jego zaáoĪenie jest sáuszne? - Nie wiem, jak uáoĪ\VLĊ moja znajomoĞü z Lexi - ciąJQąá%\URQ - ale mam zamiar wróciü do Seattle i narzucaü jej swoje towarzystwo do skutku. - Lexi? - powtóU]\á Lucas, zaskoczony nagáym zwrotem przebiegu rozmowy. PrzeciHĪ ty jej prawie nie znasz? - I co z tego? Sporo w Ī\FLX przeszedáem i umiem ocieniDü ludzi. Ona jest wspaniaáą kobietą. Nie mogĊ uwierzyü w to, Īe tak dáugo byáa samotna. - WidzĊ, Īe mówisz powaĪnie. - I masz racjĊ. Jestem powaĪnym czáowiekiem. A teraz ZUyüP\ do Steve'a. On PQLHQDSUDZGĊ niepokoi. - Mnie tHĪ - przyznDá Lucas. W ciąJX ostatnich dni ukáadDá w myĞlach róĪne fatalne warianty przebiegu Ğlach róĪn f wyGDU]HĔ i kaĪdy z nich wydDZDá m mu VLĊ LĊ realny. 6ĊG]LD G] moĪe odebUDü Amelii prawo do spadku. Steve moĪe siĊ oĪenLü i PL PLHü potomka. omka. T To daáoby mu wáad]Ċ nad firmą, a Lucas musiaáby sprzedaü udziaáy w Pacific acific R Robotics ic i zaczyQDü wszystko od nowa. Rozpatrując ten ostatni scenariusz, ariu zakáadaá, Īe Devin i jej siostrzenica bĊdą staáymi elementami jego Īycia. WyobraĪDásobie $PHOLĊ jako piĊkną QDVWRODWNĊ koĔF]ącą college... wstĊpuMącą na wyĪs]ą uczelniĊ... Czy Devin zechce dziHOLü ze mną Ī\FLH" - p\WDá siĊ w myĞlach. Czy zgodzi siĊ na utrzymanie związku? Czy jestem dla niej równie waĪny, jak ona dla mnie? - Poprosiáem moich ludzi, Īeby postarali sLĊ zdobyü jeszcze kilka informacji. Znają MXĪ nazwisko sĊdzi i sporządzili wykaz jej decyzji. Sprawa nie wygOąGD dobrze, Lucas. Ona z reguáy opowiada sLĊ po stronie kobiet. Zrób, co moĪesz, ĪHE\ list Devin wyglądaá przekonująco. - JuĪ to zrobiáem. Mam teĪ plan awaryjny. MogĊ oĪHniü VLĊ z Devin i miHü z nLą dzieci. - Czy myĞlisz, Īe ona siĊ na to zgodzi? A jeĞli tak, to jak szybko zrealizujesz ten plan awaryjny? Steve juĪ pozuje do fotoJUDILL]QRZą narzeczoną!
Lucas dopiá drinka i pochyliá VLĊ w stronĊ Byrona. - Kiedy trzeba, potrafiĊ dziaáaü bardzo szybko - oĞwiadczyá. - Nauczyáem siĊ tego od Konrada. Ale jak powiedziaáem, to jest tylko plan awaryjny. Zobaczymy, co napisze Devin. Devin, która wybraáa siĊ na poszukiwanie Lucasa z podpisanym listHPZUĊce, byáa akurat na schodach, gdy usáyszaáa ostatnie fragmenty ich rozmowy. Zatrzymaáa siĊ jak wryta, podaráa wydruk na drobne kawaáki, a potem ruszyáa szybkim krokiem w kierunku swojego pokoju. Jak mogáa byü tak gáupia, myĞlaáa z rozpaczą. Lucas od początku ją wykorzystywaá. UáoĪyá plan awaryjny, którego podstawowym elementem miaáa E\ü jej ciąĪa. UwióGá ją, wzbudziá jej uczucia, udawaá SU]\ZLą]DQie do Amelii, bo wiedziaá, Īe jeĞli ona zostanie wydziedziczona, bĊdzie mu potrzebne inne dziecko... Lexi ma racjĊ, kiedy mówi, Īe bogaci sąą nikcz nikczemni. A Lucas Demarco jest tego najlepszym dowodem. Trzeba jak najszybciej odwoáaü dw ü sLĊ od decyzji dec sądu, który zmusiá ją do zamieszkania w jego domu. 3U]HF 3U]HFLHĪ kDĪdy DĪdy sĊ sĊdzia na Ğwiecie zrozumie jej motywy, kiedy zrelacjonuje mu przebieg g tej roz rozmowy, wy i zmieni decy]MĊ swojego poprzednika. Miaáa ochotĊ VWDQąü z Lucasem em oko w oko, i to natychmiast. 'RSURZDG]Lü do konfrontacji i zmusiü go do wyznania prawdy. Ale zdaáa sobie spUDZĊ Īe on siĊ wszystkiego wyprze, a ona - odkrywając karty - straci jedyną okazjĊ do uwolnienia siĊ spod jego kurateli. Nie mogĊ... nie chFĊ z nim walczyü, myĞlaáa gorączkowo. Musi siĊ od niego XZROQLü SpakowDü swoje rzeczy i schRZDü VLĊ razem z $PHOLą w jakiPĞ miejscu, w którym on nie bĊdzie w stanie ich znaleĨü. WyjĞü z ukrycia dopiero wtedy, kiedy nadejdzie termin rozprawy, DSRWHP]GDü VLĊ na miáosierdzie sądu... Powiem prawdĊ, FDáą prawdĊ. UjawniĊ ciemne strony postĊpowania Konrada i Lucasa. Z rozmyĞlDĔ wyrwDá ją gáos przyjacióáki. - Devin! Czy ty siĊ dobrze czujesz? - spytaáa Lexi, delikatnie káadąc dáoĔ na jej ramieniu. - &RVLĊ staáo? -HVWHĞ blada jak duch!
Devin otworzyáa drzwi swojego pokoju, ZFLąJQĊáa przyjacióákĊ do Ğrodka i nagle wybuchnĊáa páaczem. - Lucas powiedziDá Byronowi, ĪH jestem jego planem awaryjnym - wykrztusiáa przez ázy. - MuV]Ċ stąd natychmiast wyjHFKDü i liF]Ċ na tZRMą pomoc. To wszystko byáo od początku ukartowane! Im chodzi tylko o pieniądze... Och, jaka ja b\áam gáupia! - Kochanie, uspokój siĊ i powiedz, co siĊ staáo - zaĪądaáa Lexi. Devin rozeĞmiaáa sLĊ histerycznie i pospiesznie przesáoniáa usta dáonią. - Lucas pRZLHG]LDá przed chwLOą Byronowi, Īe jeĞli Amelia straci prawo do spadku, jego jedyną szansą bĊdzie plan awaryjny polegająF\ na tym, Īebym urodziáa jego dziecko. PrzechwDODá siĊ, ĪHSRWUDILG]LDáaü bardzo szybko. - WyznDá to Byronowi? - spytaáa z niedowierzaniem Lexi, a Devin kiZQĊáa potakująFRgáową. - Tak. Byron S\WDá go, jak szybNRPRĪH]UHDOL]owDü HDOL]o ten awaryjny plan. Oni zawarli potajemny sojusz i dziaáają wspólnie. - Czy jestHĞ tego pewna? - Absolutnie. my siĊ iĊ stąd Z\QLHĞü, i to szybko. IGĨ po $PHOLĊ Na - W takim razie musimy kam w stacyjkach. podjeĨdzLHVWRMą furgonetki z kluczykami - &KFHV]XNUDĞüVDPRFKyG? - Zostawimy im wiadomoĞü Mogą sobie go odebrDü na lotnisku. Ruszaj. Devin zrobiáa krok w kierunku pokoju Amelii i nagle zastygáa w bezruchu, czując siĊ bezradna. - SĊdzia orzeká, Īe mam mieszkaü w rezydencji Demarców. Nie PRJĊ porwaü dziecka. To by przekreĞliáo moje szanse na wyJUDQą w sądzie. - W takim razie musimy wymyĞOLü coĞ innego. JuĪ wiem. Czy nie moĪemy przyspieszyü terminu rozprawy? - To chyba nie jest tak jak z wizytą u fryzjera. Sąd funkcjonuje wedáug precyzyjnego rozkáDGX]DMĊü. - Ale jest jeszcze jeden czáowiek, który chciaáby, Īeby do tej rozprawy doszáo jak najszybciej. Steve!
Devin NLZQĊáa gáową MyĞl o koniecznoĞci kontaktowania siĊ z kuzynem Lucasa przejmowaáDMą obrzydzeniem, ale wiedziaáa, ĪHQLHPDZyboru. NastĊpnego wieczoru w wielkim salonie rezydencji Demarców doszáo do konfrontacji Lucasa z trzema czáonkami zarządu Pacific Robotics. Wszyscy od początku opowiadali siĊ po jego stronie, ale byli zaniepokojeni znikniĊFiem Devin. - MówiáeĞ, Īe panujesz nad sytuDFMą - oznajmiá agresywnym tonem Craig Grenville. - Bo tak byáo! - zapewniá go Lucas. - Ale ona zniNQĊáa - wtrącLá Peter Huntley, dopijając zawartRĞü kieliszka koniaku i rozgląGDjąF sLĊ za butelNą. - A ja nawet nie wiem, jakie byáy jej motywy - przyznDá Lucas. - Początkowo myĞlaáem, Īe zostaáa porwana. Nie ma Īadnego dowodu na to, ĪH Steve nawiązaá z nią Tek kontakt, a ĪDGHQ]G]LHQQLNDU]\QLHZyWURSLá nas w Teksasie. r knąá Ivan ru Iva Rusk. R - Musimy przygotowaü jakiĞ plan B - mruknąá - JeĞli Steve przejmie na pn kontUROĊ nad ILUPąZyOHMHQDVMXĪ nastĊpnego dnia. zrad Lucas. cas - Jaki plan B? - VS\WDá bezradnie \FK\OLá siĊ doo wniosku Devin i Z\]QDF]\á termin rozprawy WiedziDá MXĪ Īe sąd SU]\FK\OLá na nastĊpny tydzieĔ. Miaáa siĊ wiĊc oona RGE\ü przed rozpatrzeniem wniosku Steve'a o uniewaĪnienie postĊpowania spadkowego. Lucas nie miDá pojĊFia, co powie Devin, kiedy stanie na miejscu dla Ğwiadków, ale miDá jak najgorsze przeczucia. To, ĪH zniNQĊáa z rancza Byrona w nocy, byáo doĞü wymowne. DomyĞlDá siĊ Īe jej zeznania nie EĊdą korzystne ani dla niego, ani dla Amelii. - Co panna Hartley powie w sądzie? - spyWDá Ivan, jakby czytająFZ jego myĞlach. - Ona wie, jak waĪna jest ta sprawa dla jej siostrzenicy - odpDUá wymijająco. - Czy mogáa RGNU\ü coĞ, co skáoniáo ją do zmiany frontu? Na przykáad pUDZGĊ o maáĪeĔstwie siostry? - Nie ma w tej sprawie nic do odkrycia! - Lucas z trudem powstrzymaá siĊ, by nie podnieĞü gáosu. - .RQUDGNRFKDá MonicĊ.
- TrochĊ zbyt gorliwie usiáujesz nas o tym przekonDü - zauZDĪyá Craig, a Lucas spojrzaá na niego z wĞciekáoĞcLą. - UsiáXMĊ wam przedstawiü prawdĊ. Konrad nie Īyje, wiĊc mus]Ċ wystĊpowaü w jego obronie. - Postaraj sLĊ ]UR]XPLHü nasze stanowisko - wtrąciá pojednawczym tonem Ivan. Steve wie, Īe opowiadamy siĊ po twojej stronie. - A ja myĞlaáem, Īe opowiadacie siĊ po stronie honoru i uczciwoĞci - wtrąciá Byron, podchodząc do nich z kieliszkiem koniaku - co czyni was naturalnymi sprzymierzeĔcami Lucasa. - JeĞli Steve przejmie wáad]Ċ nad firmą, ja odchod]Ċ - oznajmiá Peter, a Lucas skwitRZDá jego zapowiedĨ aprobującym skinieniem gáowy. - To nie jest takie proste - mruknąá Craig. - Dlaczego? - zapytaá Peter. - To jest bardzo proste. Albo jestHĞ z nami, albo przeciwko nam. - Tak brzmi odwieczne prawo Zachodu o Dzikiego ki du - GRGDá Byron. - To nie jest stary western, dobrzy ludzie walczą ze záymi - odpará Craig. n, w którym m dobrz - Musimy myĞlHü strategicznie. MoĪe jest ie Mo s jeszcze doĞü czasu, Īeby dogadDü siĊ ze Steve'em. - Nikt nie zgodzi siĊ na Īadne porozumienie z tym áajdakiem! - oznajmiá Lucas. - Mów za siebie. - Craig wstaá, a Ivan po krótkim wahaniu poszedá w jego Ğlady. - WidzĊ, Īe wy dwaMMXĪ dokonaliĞcie wyboru - mrukQąá Lucas. - Skoro najwaĪniejszy Ğwiadek poprze stanowisko Steve'a, to sprawa jest przegrana - odU]HNá Craig, a Ivan rozOXĨQLá nerwowym gestem koánierzyk koszuli. Na chwiOĊ zapadáa niezrĊczna cisza. Potem obaj wyszli, zatrzaskując za sobą drzwi. - To dobrze, Īe szczury uciekáy juĪ z naszego statku - oznajmiá Peter, rozsiadając siĊ wygodnie na fotelu. - Ale statek nadal tonie - przypomniDá mu Lucas. - Ja umiem páywDü - zapewniá go Peter, wypijając áyk záocistego koniaku. - A swoją drogą ciekaw jestem, co mogáo tak bardzo rozwĞcieczyü tĊ pannĊ Hartley.
Ja tHĪ chciaábym to wiedzieü, pomyĞlDá Lucas. Miaábym wtedy przynajmniej ciHĔ szansy na przekonanie jej, Īe sLĊ myli. Fale oceanu uderzaáy z hukiem o skalisty brzeg wyspy San Juan, na której Devin, Lexi i Amelia znalazáy schronienie przed Ğwiatem. Znana adwokatka, Hannah Snow, przyjechaáa promem z Seattle, by porozmawiDü ze sZą klientką Siedziaáy teraz na drewnianym pomoĞcie eleganckiego pensjonatu, osáoniĊtym od paląFHJR sáoĔca przez wysokie egzotyczne drzewa. - Twoje jedyne zadanie polega na mówieniu prawdy - przypomniaáa Hannah, siadając wygodniej na skáadanym fotelu. - Decyzja naleĪy do sĊdziny. Devin byáa niezadowolona, Īe musi poprzeü stanowisko Steve'a, ale nie mogáa káamaü w obronie Lucasa. - Czy sĊdzina wie, dlaczego wyjechaáam z domu Lucasa? Hannah kiwnĊáa potakująco gáową. le záoĪ\áam \á m w VąG] VąG]LH opis wydarzeĔ. SĊdzina - Ja WHĪ muszĊ mówLü prawdĊ, ale Ameliii w záej intencji. ncj bĊdzie wiedziaáa, Īe nie porwaáaĞ Am - 1LHXĪyáDĞ chyba sáowa „por „porwaü". - OczywiĞcie, ĪH nie. Powiadomiáam wiadom jją o najeĨdzie reporterów i o tym, ĪH musiaáaĞ natychmiast opuĞciü rezydencjĊ. Wspomniaáam po tHĪ o wypadzie do Teksasu. - Chciaáabym, Īeby jXĪ byáo po wszystkim - mruknĊáa Devin, wystawiając twarz do sáRĔca. - Wytrzymaj jeszcze trzy dni. - Hannah wstaáa i siĊgnĊáa po torebkĊ. - Musimy takĪe omówiü szczegóáy twoich zeznaĔ. Zostaw dziecko pod opiHNą Lexi i wpadnij do kancelarii w czwartek rano. BądĨ dobrej myĞli. Sąd wyda sáuszny i sprawiedliwy wyrok. - Wiem, ale mimo to jestem niespokojna. Hannah zeszáa po drewnianych schodach, kierując siĊ w stronĊ wynajĊtego samochodu, a Devin wróciáa na fotel. - Mam nadziejĊ, Īe nie popeániam strasznego báĊdu - mruknĊáa, wkáadając ciemne okulary. - Czy rozwaĪ\áaĞ inne warianty postĊpowania? - spytaáa Lexi.
Devin zastanawiaáa siĊ nad nimi podczas ostatnich trzech bezsennych nocy, ale w gruncie rzeczy nie widziaáa Īadnego wyjĞcia z sytuacji. Nie ufaáa ani Lucasowi, ani jego kuzynowi. I nie zamierzaáa skáaGDü faászywych zeznaĔ, choüby któU\Ğ z nich bardzo ją o to prosiá. - Mus]Ċ po prostu wierzyü, Īe nie stracĊ prawa do opieki nad $PHOLą - powiedziaáa bez wielkiego przekonania. - Jestem pewna, ĪH wygrasz. - Lexi stanowczo kiwnĊáa gáową. - Sąd uzna Lucasa za przebiegáego manipulanta, a ty dobrze wyjdziesz na tym zamieszaniu. - Chcesz powiedzieü, ĪHFRPQLHQLH]DELMHWRPQLHwzmocni? - ChFĊ powiedzieü, Īe to, co ciĊ nie zabije, stanie siĊ doskonaáym materiaáem do nowej ksiąĪki. - Masz racjĊ - przyznaáa Devin. Rozmawiaáa przed kilkoma dniami ze swoim woim wydawcą, który Z\ND]Dá wielkie zainteresowanie tomem esejów zatytuáowanym wa Ä&]DUXMąF\ i bogaci". Zgodziá VLĊ tHĪ na przedáuĪHQLH terminu oddania ksiąĪki, ą ąĪ NW NWyUą teraz pi pisaáa. Wszystko wyglądaáo bardzo obiecująco. - BĊdĊ musiaáa przeQLHĞüPoje URG]LQĊ. P e ooEVHUZDFMHQDMDNąĞLnQą Z - Byron mógáby... - zaF]Ċáa Lexi xi i ugryzáa siĊ w jĊzyk. - Cz\ĪEyĞ zamierzaáa nadal siĊ z nim spotykaü? - spytaáa z niepokojem Devin, a przyjacióáka potrząVQĊáa gáową. - Nie, nie, nie wiem, po co o nim wspomniaáam. PrzecieĪ mu nie ufam. Byá od początku w zmowie z Lucasem. Devin dostrzegáa rumieniec na twarzy przyjacióáki i jej rozbiegany wzrok, wiĊc zdobyáa siĊ na odwDJĊ. - Lexi, powiedz, czy ty nie zakochaáDĞsiĊ w Byronie? - A czy ty zakochaáaĞ VLĊ w Lucasie? Devin poczuáa przyspieszone bicie serca. Milczaáa przez dáuĪszą chwilĊ, nie moJąF zdobyü siĊ na odpowiedĨ. - Sama... sama nie wiem - wyMąkaáa w koĔcu i cLĊĪko westchnĊáa.
ROZDZIAà JEDENASTY 7U]\GQLSyĨQLHM'HYLQZ\VLDGáa z taksówki przed budynkiem sądu w Seattle. Zanim zdąĪyáa wejĞü do wnĊtrza, podszedá do niej Lucas, chwyciá ją za UDPLĊ i RGFLąJQąá na bok. - Co siĊ z tREą dziaáo? - spytDá podniesionym gáosem. - Dlaczego zniknĊáaĞ? Dlaczego zdradzasz mnie i AmeliĊidąc na UĊkĊ temu áobuzowi? - To ty mnie zdradziáeĞ, Lucas - wyszeptaáa gáosem zdáawionym przez ázy. UznaáeĞ mnie za swój plan awaryjny. JestHĞ gorszy niĪ Konrad. Sáyszaáam twoją rozmowĊ z Byronem. ChciaáeĞ miHü ze PQą G]LHFNRĪHE\ udaremQLü knowania Steve'a. Lucas milczaá przez chwilĊ, jakby pRUDĪRQ\ w\PRZą jej sáów, a potem ciĊĪko westchnąá. ho. - U ĨródHá mojego planu awaryjnego - ħle mnie zrozumiaáaĞ - powiedziaá cicho. leĪaáo to, Īe siĊ w tobie zakochaáem. Mó Mówiáem m Byronowi, Īe jeĞli dojdzie do najgorszego, jeĞli stracimy Pacific Robotics, ic nadal ad bĊdĊ PLDá Dá ciebie. co i sz szczerze, ĪH niemal mu uwierzyáa. Szybko Jego sáowa brzmiaáy tak prze przekonująco jednak skarciáa siĊ za to w duchu, hu, odtr odtrąciáa jjego rĊkĊ i weszáa do budynku sądu. Otoczyáa ją tam natychmiast gru grupka wynajĊtych przez Steve'a prawników, którzy zaczĊOL XG]LHODü jej ostatnich instrukcji, ale byáa tak zdenerwowana, ĪH prawie ich nie sáyszaáa. Gdy sĊdzina kazaáa jej zająü miejsce przeznaczone dla Ğwiadków, uniosáa UĊkĊ i przyVLĊgáa, Īe bĊdzie móZLü prawdĊ. Potem odpowiedziaáa na szereg pytDĔ swojego adwokata. Byáy one wielokrotnie omawiane i nie nastrĊczyáy jej trudnoĞci. PóĨniej wstDá jeden z prawników Lucasa. - Czy pani siostra kochaáa Konrada Demarco? - spyWDá bez Īadnych wstĊpów. - Tak. - Skąd pani to wie? - Stąd, Īe mi o tym powiedziaáa. - Czy cieszyáa siĊ na to maáĪeĔstwo? - Tak. - Czy wierzyáa, ĪH.RQUDG'HPDUFRją kocha?
- Tak. - &]\E\OL]VREą s]F]ĊĞliwi? - PoF]ąWNRZRtak - przyznaáa Devin. - Co siĊ póĨniej zmieniáo? - Moja siostra odkryáa, ĪH jej maáĪeĔstwo byáo wynikiem zmowy. Lucas i Konrad chcieli, Īeby czĊĞü majątku ich dziadka odziedziczyáa jej córka, Amelia. - W jaki sposób to odkryáa? - Podsáuchaáa rozmowĊ mĊĪD]MHJR bratem, Lucasem. - Co oni mówili? - ĩe narodziny Amelii udaremnLą plany Steve'a Fostera, ich kuzyna. - Czy pani siostra mogáa opacznie zrozumiHü ich sáowa? - Nie. - Skąd pani to wie? - SpĊdziáam rok, pomagając jeMGRMĞüGR Ğü siebie iebie po zdrad zdradzie Konrada. - A co on w tym czasie robiá?? pow - UsiáowDá nakáonLü ją do powrotu. - Czy uwaĪa paQLĪHSRVWĊpowaá WĊp wa wobec be niej nieuczciwie? - Owszem. Prawnik spojrzaá w kierunku Lucasa, który lekko, niemal niepostU]HĪenie, potrząVQąáJáową. Potem poQRZQLHVNXSLá uwDJĊ na Devin. - Panno Hartley, czy to prawda, Īe wáamaáa siĊ pani do komputera Lucasa Demarco? Lucas zerwaá VLĊ z krzesáa, ale inny prawnik chwyciá go za ramiĊ i zmusiá do pozostania na miejscu. - Ja... nie wáamaáam siĊ - wyjąkaáa Devin. 3URJUDPQLHVS\WDá o hasáo, mogáa wiĊc wejĞü do niego przez przypadek. - Ale czytaáa pani jego prywatne mejle? - Tak. - Dlaczego? - ĩeby dowieĞü ĪH miaáam sáusznoĞü
- &]\SDQLVLĊ to udaáo? - Natrafiáam na list, w którym Lucas pisDá do Konrada: „LiF]Ċ na ciebie". MiDá na myĞli 0RQLFĊ. - A pani wyciąJQĊáa z tego wniosek, ĪH Lucas liczy na szybkie maáĪeĔstwo Konrada z MonLFą i narodziny dziecka, które pozwoli im zgarQąü lwLą czĊĞü spadku? - Tak. - Czy taka byáa treĞüWHJROLVtu? Devin nie zrozumiaáa pytania, wiĊc potrząsnĊáa Jáową - Czy wynikaáo to Z\UDĨQie z treĞci listu? - spytDá prawnik. - Czy pani stan wiedzy pozwala twierdziü, Īe Lucas nie liF]\á na przykáad na to, Īe jego brat kupi mu w drodze do domu litr mleka? - Wysoki Sądzie, zgáaszam sprzeciw! - zawoáaá adwokat Devin. oznaj - A ja go przyjmujĊ i uchylam to pytanie - oznajmiáa sĊdzina. go Wiemy, emy, ĪH Kon Konrad, ĪenLąF siĊ z MonLFą i - WiĊc spytam panią o FRĞ innego. ki okreĞlone eĞ w testamencie tam dziadka. Czy moĪe mi pani poczynając dziecko, speániáwarunki wyjaĞniü, dlaczego przez caáy nastĊpny nastĊ rok k usiáo usiáowaáją nakáoniü do powrotu? Devin zawahaáa siĊ i ponownie onown ]HUNQĊáa UN w stronĊ Lucasa. Dostrzegáa na jego twarzy jakby ciHĔ wspóáczucia. CzyĪby Īb skáadaáa zeznania tak nieudolnie, Īe zasáuĪyáa na jego litoĞü? - ChciDá ją nakáonLü do powrotu, bo ją kochaá! - stwierdziá prawnik. PodszeGá do Devin i zacząá mówiü z WHDWUDOQą emfazą - ZaáóĪmy, Īe ona go porzuciáa, poniewaĪ Ĩle zrozumiaáa MHJRUR]PRZĊ z bratem. Co, pani zdaniem, powinien w tej sytuacji zrobiü? Devin wiedziaáa, ĪH wpadáa w puáapkĊ. Nie miaáa Īadnych dowodów na to, ĪH Konrad nie kochDá Moniki. Nie byáa w stanie dowiHĞü, Īe ją oszukiwaá. - MyĞlĊ, ĪH zakochany PĊĪczyzna ma prawo podMąü próbĊ odzyskania swojej Īony - powiedziaáa cicho. - WiĊc zadam pani jeszcze raz to samo pytanie - kontynuowaá prawnik. - Czy istnieje moĪliwoĞü, ĪH0onica báĊdnie zrozumiaáa trHĞüUR]PRZ\ Konrada z Lucasem? - Owszem - szepnĊáa Devin, táumiąc ázy upokorzenia. Prawnik zajrzaá do swoich notatek i wymieniá porozumiewawcze spojrzenia z Lucasem.
- Dlaczego kilka dni temu pozbawiáa pani AmeliĊ ochrony, NWyUą myJá jej zapewniü Lucas Demarco? - spytaá, zmieniając tok przesáuchania. - Bo odkryáam, ĪH/XFDVGRSXV]F]DVLĊ manipulacji. - Czy dokonaáa pani tego odkrycia na podstawie podsáuchanej rozmowy? Devin, nie mogąc wydobyü Jáosu, kiwnĊáa gáową - A czy istnieje moĪliwRĞü ĪHEáĊdnie pani zrozumiaáDWĊ rozmowĊ? Devin chciaáa potrząsQąü gáową, ale potem przypomniaáa sobie sáowa Lucasa: „U ĨródHá mojego planu awaryjnego leĪDáo to, Īe sLĊ w tobie zakochaáem". Spojrzaáa na niego z przeraĪeniem, a on uniósá pyWDMąFR brwi, jakby czekając na jej kluczową kwestLĊ. - Panno Hartley - ciągnąá prawnik - przypominam, Īe zeznaje pani pod przysiĊgą Czy jest pani zakochana w panu Demarco? - Nie dostrzegam zwią]ku... - zaF]Ċáa sĊdzina zina os ostrzegawczym tonem. - Zapewniam Wysoki Sąd, Īe taki zw związek ek istnieje stnieje - uuspokoiá ją prawnik. - Panno Hartley, czy jest pani... u zzáoĪRQą oĪR kartkĊ. PrzeczyWDá napisane na niej Urwaá, bo Lucas wsWDá i po podDá mu sáowa, a potem poáoĪyá ją na stole, s le, za kt którym siedziaáa sĊdzina. Ona zDĞ kiwnĊáa z uĞmiechem gáową i natychmiast PXMą Mą zwróciáa. - Panno Hartley, czy jest pani... - Tak! - zawoáaáa dUĪącym gáosem. - Czy ta odpowieGĨ pana zadowala? Prawnik Lucasa wrĊczyá jej sporząG]RQą przez niego notatkĊ. Spojrzaáa na nią, bo nie Ğmiaáa podnieĞüwzroku. „WyraĪam zgodĊ na przyznanie Devin Hartley peáni praw do opieki nad Amelią. Pod warunkiem, Īe zgodzLVLĊ mnie poĞlubiü". Devin zamrugaáa nerwowo oczami, nie mogąc uwierzyü w to, co widzi. - Nie zajPĊ MXĪ Wysokiemu Sądowi wiele czasu - oznajmiá prawnik. - Panno Hartley, w imieniu moMHJRNOLHQWDSUDJQĊ spyWDüMDNEU]PLSDQLodpowLHGĨ. Devin spojrzaáa na Lucasa i dopiero teraz uĞwiadomiáa sobie, co chciDá jej powiedzieü.
W sali panowaá taki zgieák, Īe jak przez PJáĊ usá\szaáa uderzenie máotka o stóá i sáowa: „Sąd zarządza piĊciominutową przerwĊ". Lucas natychmiast do niej podbiHJá i chwyFLá ją w ramiona. - Kocham ciĊ - wyszeptaá. - Ciebie i AmeliĊ. ChcĊ, ĪebyĞ zostaáDPRMą ĪRną. - Ja tHĪ cLĊ kocham - powiedziaáa, zarzucając mu rĊce na szyjĊ. - I zawsze bĊdziesz dla mnie najbliĪszym czáowiekiem na Ğwiecie. SĊdzina ponownie uderzyáa máotkiem w stóá. - WróFĊ za dziesiĊü minut, Īeby ogáosiü umorzenie postĊpowania - oznajmiáa donoĞnym tonem. - Mam nadziejĊ, Īe zdąĪycie tymczasem kupiü kwiaty i przygotowaü siĊ do Ğlubu. Devin siedziaáa w salonie rezydencji, obserwując kątem oka Lucasa, który czytDá wydruk jej ksLąĪki zatytuáowanej „Szum informacyjny w epoce informacji". Na palcu Devin lĞniáa skromna srebrna obrączka, kupiona na zaa dwadzieĞcia dolarów w sklepie z pamiątkami mieszczącym siĊ obok gmachu LiĞcie rrosnących w parku klonów mac sądu. ą ądu. LiĞci tworzyáy záoto-czerwoną feerLĊ barw, w a na kominku pá páonąáZesoáRMDVNUDZ\RJLHĔ. Amelia obchodziáa przed kilkoma dn dniami d ki am swoje pierwsze urodziny. Umiaáa juĪ FKRG]Lü i z entuzjazmem otwieraáa ie áa dolne szuflady wszystkich stojących w rezydencji mebli. - No i co? - spytaáa Devin, gdy Lucas odáRĪyá ostatnią kartkĊ. - Twoje wnioski wydają mi VLĊ bardzo sáuszne - powiedziaá, podchodząc do niej i caáując ją w czubek gáowy. - Szczególnie twierdzenie, Īe trzeba czasem zwolnLü tempo Īycia i cies]\ü siĊ towarzystwem kochanych osób. Zamierzam siĊ zastoVRZDü do twoich zaleceĔ i spĊd]Dü z tobą wiĊcej czasu. Z tej NVLąĪki jasno wynika, Īe naleĪy uzQDü miáoĞü za najwaĪniejszą rzecz na Ğwiecie, zwáaszcza w okresie miesiąFD miodowego. Wiem, Īe wziĊliĞmy Ğlub trzy miesiąFH temu, ale zamierzam przedáuĪyü ten miesiąc co najmniej do SLĊciu lat. Usáyszeli dzwonek do drzwi, a chwiOĊ potem w drzwiach salonu pojawiáa siĊ potĊĪQDSRVWDü Byrona, który prowadzLá pod UĊkĊ Lexi. - Jak wam siĊ udaáa poGUyĪ poĞlubna? - spytaáa Devin, podbiegając do przyjacióáki. - Na Tahiti byáo cudownie, ale jestem wykoĔczona i niewyspana - wyznaáa Lexi.
- 3U]HFLHĪ]GU]HPQĊáDĞVLĊZVDPRORFLH- ]DSURWHVWRZDá%\URQ - Tak, po raz pierwszy od dwóch tygodni - ]XĞPLHFKHPRĞZLDGF]\áDMHJRĪRQD PUXJDMąFSRUR]XPLHZDZF]RGR'HYLQ - Ona przesadza - ]DSURWHVWRZDá%\URQDSRWHP]ZUyFLáVLĊGR/XFDVD- ']ZRQLá GRPQLH6WHYH1DGDOPXVLĊZ\GDMHĪHLGHDOQ\PWHUHQHPGRLQZHVW\FMLMHVW$PHU\ND 3RáXGQLRZDDOHQLHPDNDSLWDáX=DSURSRQRZDáPLNXSQRVZRLFKXG]LDáyZZ3DFLILF 5RERWLFVZLĊFSU]\VWDáHPQDMHJRRIHUWĊERFHQDE\áDEDUG]RNRU]\VWQD - 7DNąWUDQVDNFMĊPXVL]DDSURERZDüUDGDDNFMRQDULXV]\ - -HVWHPSHZLHQĪH$PHOLDQLH]JáRVLVSU]HFLZX:\JOąGDQDWRĪHXGDáRQDPVLĊ JRSR]E\ü3U]\QLRVáHPEXWHONĊV]DPSDQD]URNXĪHE\WRXF]FLüLZNXSLüVLĊGR waszego towarzystwa. - Czy to znaczy... - ]DF]ĊáD'HYLQ. - 7R]QDF]\ĪHRQL]DPLHV]NDMąZ6HDWWOH- GRNRĔF]\á]DQLą/XFDV- Byron ]RVWDQLHPRLPZVSyOQLNLHP%ĊG]LHP\ZV]\VF\Ī\OLGáXJRLV]F]ĊĞOLZLH