O Konfederacji Barskiej...
23 downloads
0 Views
1MB Size
HISTORYCZNE BITWY
RYSZARD DZIESZYŃSKI
KRAKÓW 1768-1772
Bellona Warszawa
PIERWSZE POLSKIE POWSTANIE?
Stała się rzecz niesłychana. Cały Kraków o tym mówił ze zgrozą — „Na fiolety się targają!”. Jak to możliwe? A jednak. Po biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka przyszli 13 października 1767 roku o drugiej w nocy grenadierzy rosyjscy, na czele z pułkownikiem Osipem Igelströmem. Biskup ukrywał się w pałacu Mniszcha w Warszawie przy ulicy Senatorskiej, ale Rosjanie dobrze wiedzieli, gdzie go szukać. Jeszcze zdążył zniszczyć kilka dokumentów, przekazać rządy w diecezji biskupowi sufraganowi Franciszkowi Potkańskiemu oraz archidiakonowi Józefowi Olechowskiemu, zaś zarząd dóbr — kanonikowi Tomaszowi Michalskiemu, a już załomotały kolby rosyjskich karabinów. Biskup Kajetan Sołtyk z hetmanem polnym koronnym Wacławem Rzewuskim, jego synem Sewerynem oraz biskupem kijowskim Józefem Załuskim zostali wywiezieni w kibitce w nieznanym kierunku. Kraków stracił swego pasterza. Jak do tego doszło? Polska pierwszych sześćdziesięciu lat osiemnastego wieku to okres słynnych czasów saskich („za króla Sasa jedz i popuszczaj pasa”), gdy Wettynowie walczyli o tron ze Stanisławem Leszczyńskim, trwały trzecia wojna północna i wojna domowa, powstały cztery konfederacje, ale w sumie następował rozkład życia społeczno-politycznego i upadek
6 znaczenia Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej, zakończony narzuconym jej protektoratem rosyjskim. W początku lat sześćdziesiątych znaczącą rolę polityczną w kraju odgrywały dwa stronnictwa: staroszlacheckie z wielkim hetmanem koronnym Janem Klemensem Branickim, sprzymierzonym z księciem Karolem Stanisławem Radziwiłłem „Panie Kochanku”, Franciszkiem Salezym Potockim i księciem Stanisławem Lubomirskim, oraz „Familia” Czartoryskich i Poniatowskich, kierowana przez kanclerza wielkiego litewskiego księcia Michała Fryderyka Czartoryskiego. Obóz staroszlachecki pragnął zachowania wolności i przywilejów szlachty. „Familia” chciała usprawnić centralną władzę królewską, ukrócić anarchię, wynikającą z nadużywania wolności szlacheckiej, znieść liberum veto, usprawnić funkcjonowanie sejmu, a także wprowadzić reformy skarbowe i wojskowe. Oba stronnictwa starły się w 1764 roku na sejmie konwokacyjnym. „Familia” poprosiła o pomoc carycę Katarzynę II, która wprowadziła swe wojska do Rzeczypospolitej, początkowo korpus, liczący osiem tysięcy żołnierzy, ale skutecznie szachujący wojska hetmańskie. „Familia” zawiązała konfederację. Doszło do walk, a wręcz do wojny domowej. W końcu w obecności bagnetów rosyjskich rozpoczął się 7 maja 1764 roku w Warszawie sejm konwokacyjny, który przygotował elekcję króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i uchwalił wiele reform ustrojowych, podważających dotychczasowy system demokracji szlacheckiej. Najważniejsze, to zniesienie liberum veto w głosowaniach przy uchwalaniu przepisów skarbowych i wojskowych oraz ceł prywatnych. 27 sierpnia 1764 roku rozpoczęły się obrady sejmu koronacyjnego. Kandydat „Familii”, a przede wszystkim carycy Katarzyny 11, Stanisław August Poniatowski (1732-1798), został wybrany królem głosami 5584 elektorów, a 25 listo-
7 pada 1764 roku — koronowany w katedrze pod wezwaniem świętego Jana w Warszawie. Stanisław August Poniatowski, syn Stanisława Poniatowskiego, kasztelana krakowskiego i Konstancji z Czartoryskich, wybitnego męża swej epoki, który ze zwykłego szaraczkowego szlachcica doszedł do najwyższej poza królewską godności w Rzeczypospolitej, miał rodzeństwo, które także doszło do wysokich godności, może nie tyle swą zaradnością i zapobiegliwością, ile dobrymi koneksjami rodziców. Oto oni: Kazimierz Poniatowski (1721-1800), podkomorzy nadworny, marszałek Trybunału Koronnego w Piotrkowie, generał wojsk koronnych Rzeczypospolitej, starosta szadowski, Franciszek Poniatowski (1723-1749), kanonik, proboszcz katedry krakowskiej, kanclerz kapituły gnieźnieńskiej, Aleksander Poniatowski (1725-1744), adiutant Karola księcia lotaryńskiego, feldmarszałka austriackiego, głównodowodzącego wojskami austriackimi w wojnie z Prusami, Andrzej Poniatowski (1734—1773), szambelan, feldcechmistrz, czyli naczelny dowódca armii austriackiej w czasie pokoju, Michał Jerzy Poniatowski (1736-1794), sekretarz wielki koronny, biskup płocki, a w przyszłości arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski. Wstępując na tron, Stanisław August Poniatowski podjął próbę reform ustrojowych, chcąc unowocześnić państwo. Utworzył namiastkę rządu z ministrami, nazywaną Konferencją Króla, w której uczestniczyli trzej kanclerze i bracia królewscy. Powołał Gabinet, czyli kancelarię królewską. Usiłował utworzyć stałą służbę dyplomatyczną. Ale przedstawiciele carycy Katarzyny II rychło uświadomili mu, że skoro został królem z jej poręki i dzięki jej staraniom, nie powinien działać zbyt samodzielnie. Inaczej caryca zawsze mogłaby wybrać innego króla. Zaś stronnictwo, które dotąd go popierało, zorientowało się, że popełniło wielki błąd,
8 opierając się na carycy, i teraz swe plany reform należałoby raczej na razie między akta włożyć, niż je realizować. Król został sam. Ale usiłował robić „coś pożytecznego” dla kraju. W 1765 roku powołał Szkołę Rycerską, kształcącą kadry oficerskie dla armii. Utworzył Komisje Dobrego Porządku, co stanowiło próbę wzmocnienia roli miast. Zabrał się też do reformy monetarnej. Dwa lata po elekcji doszło jednak do kolejnych zawirowań politycznych na obradach sejmu w Warszawie, trwających od 6 października do 29 listopada. „Familia” domagała się głosowania większością głosów nad wnioskami Komisji Skarbowej. Z kolei poseł rosyjski Nikołaj Repnin (1734-1801) żądał, aby sejm przyznał prawa polityczne różnowiercom. Ale opozycja na czele z biskupem krakowskim Kajetanem Sołtykiem (1715-1788) i biskupem kamienieckim Adamem Stanisławem Krasińskim (1714—1800) odrzucała ten pomysł. Z drugiej jednak strony chciała rozwiązania konfederacji, utworzonej na sejmie konwokacyjnym w 1764 roku przez „Familię” . Tutaj szybko odwracały się alianse. Gdy kanclerz wielki koronny Andrzej Zamoyski (1716-1792) zaproponował głosowanie nad projektami Komisji Skarbowej, nagle posłowie: rosyjski Nikołaj Repnin i pruski Gedeon Benoit, zagrozili, że ich państwa wypowiedzą Rzeczypospolitej wojnę, jeśli sejm przyjmie taką ustawę. Był to akt niesłychany ze strony tych dyplomatów wobec sejmu, godzący w suwerenność Rzeczypospolitej, choć oczywiście nie pierwszy. A dodatkowo kuchmistrz wielki litewski Michał Wielhorski (1730-1794 lub 1814) zażądał „ubezpieczenia głosu wolnego”. Zrobiło się wielkie zamieszanie. Gdy sprawy poddano pod głosowanie, „Familia” zagłosowała... przeciw własnym wnioskom. Chodziło jej o uratowanie innych ustaw, na przykład wprowadzenie czopowego szelężnego, zamiast cła generalnego, reformę sądu asesorskiego oraz inne regulacje prawne. Rozwiązana została nawet konfederacja
9 konwokacyjna. Ale przegrał też Repnin, bowiem dysydenci jednak nie uzyskali praw politycznych. Ten projekt nadal budził spore emocje. Popierali je władcy dwóch państw ościennych: Prus i Rosji. Zapewne zdawali sobie sprawę, że w tym zacofanym kraju, jakim była Rzeczpospolita, spowodują wiele zamieszania, co oczywiście było im na rękę. Ale projekt społeczeństwo szlacheckie odrzucało. Wtedy do Rzeczypospolitej znowu wkroczyły wojska rosyjskie. Tym razem korpus ekspedycyjny liczył czterdzieści tysięcy żołnierzy dowodzonych przez generała lejtnanta Iwana Weymama-Ostsee (1722—1792), byłego komendanta wojsk carycy na Syberii. Podzielił on korpus na komendy, które mogły docierać do różnych zakątków Rzeczypospolitej. Jednocześnie 20 czerwca 1767 roku Repnin doprowadził do zawiązania dwóch konfederacji różnowierczych: słuckiej dla Wielkiego Księstwa Litewskiego i toruńskiej dla Korony. Odpowiedź na ten fakt stanowiła zawiązana 23 czerwca 1767 roku konfederacja radomska. Marszałkiem generalnym został książę Karol Radziwiłł „Panie Kochanku” (1734—1790), wojewoda wileński i generał-lejtnant, szef Regimentu Ósmego Pieszego Domu Radziwiłłów, marszałek litewski Stanisław Brzostowski (1733-1769), pułkownik petyhorski, szef Pułku Wielkiej Buławy Litewskiej, wojewoda inflancki, sekretarzem zaś — Marcin Matuszewicz (1714—1773), sędzia ziemski brzeski. Akt konfederacji miało podpisać siedemdziesiąt cztery tysiące szlachty. Konfederacja została skierowana przeciw królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Repnin znowu wykorzystał okazję polityczną i widząc możliwość wzmocnienia opozycji antykrólewskiej, poparł także tę konfederację. Chodziło mu głównie o zablokowanie planu reform, ustanowionego przez sejm konwokacyjny w 1764 roku, który przecież wcześniej poparła caryca! Widocznie zdawał sobie sprawę, że reformy te wzmacniały Rzecz-
10 pospolitą, a przecież nie o to chodziło! Nikołaj Repnin polecił dowództwu wojsk rosyjskich, aby otaczały miejsca zwoływania sejmików, co skutkowało wybieraniem tych kandydatów, których wskazywał. Otrzymali oni instrukcje poselskie, w których mieli domagać się zawarcia traktatu gwarancyjnego z Rosją, równouprawnienia dysydentów i przywrócenia swobód szlacheckich. Doszło do tego, że konfederacja radomska uznała wojska rosyjskie, które weszły do Rzeczypospolitej, za „posiłkowe i prawdziwie narodowi pomocne”. 5 października 1767 roku zebrał się sejm i wojska rosyjskie otoczyły Warszawę. Wówczas nagle przywódcy konfederacji radomskiej stwierdzili, że „coś tu nie gra”. Ale otrzeźwienie przyszło za późno. Misterna gra ambasadora carycy została wsparta wspomnianym już bezprzykładnym aktem terroru: porwaniem 14 października 1767 roku przywódcy konfederacji radomskiej, biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka (1715-1788), a także biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja Załuskiego (1702-1774), hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego (1706-1779) i jego syna Seweryna (1743—1811). Zostali wywiezieni w kibitkach do Kaługi nad Oką, osiemnaście kilometrów na południowy zachód od Moskwy, gdzie przebywali pięć lat. Biskup Sołtyk zdążył jeszcze wydać manifest: „Wzywam do modlitw o całość wiary i utrzymanie wolności narodowych”. Sterroryzowany sejm nie tylko przyznał prawa polityczne dysydentom, ale też zrewidował pakiet reform sejmu konwokacyjnego. Utworzył delegację liczącą siedemdziesiąt jeden osób i nadał jej pełnomocnictwa do pertraktowania z Repninem. Oczywiście tak pokierował sprawą, że członkami delegacji zostali posłowie mu przychylni. W rezultacie 24 lutego 1768 roku sejm przyjął traktat o wieczystej przyjaźni z Rosją, zaś 26 lutego 1768 roku uchwalił prawa kardynalne. W ich skład wchodziły: wolna elekcja, utrzymanie zniesionego wcześniej liberum veto w sejmie, prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, czyli zawiązywanie
11 konfederacji i rokoszu, nietykalność osobista, niemal nieograniczona władza nad chłopami, wyłączne prawo szlachty do pełnienia urzędów i posiadania ziemi, unia z Litwą, utrzymanie przywilejów Prus Królewskich. Sejm uchwalił też tzw. materiae status, czyli prawa, które można było zmieniać jedynie za zgodą wszystkich posłów. Należały do nich: zmiany i podnoszenie podatków, powiększanie wojska, zawieranie przymierzy i umów handlowych, wypowiadanie wojny i zawieranie pokoju, sprawy monetarne, zmiany sposobu prowadzenia sesji sejmowych i sejmikowych, zwoływanie pospolitego ruszenia, zmiany i tworzenie nowych urzędów oraz nadawanie indycjenatu. Odtąd szlachta nie musiała obawiać się o swe przywileje. Zostały, jak widać, zachowane, choć nie do końca. Szlachcic za zabójstwo chłopa już nie ograniczał się do płacenia grzywny, lecz jednak odpowiadał głową. Na sejmikach nie obowiązywało liberum veto. Zapowiedziano też ograniczenie przywilejów kleru. Gwarantką tych uchwał została caryca Katarzyna II. W ten sposób Rzeczpospolita stała się protektoratem rosyjskim! Postanowienia sejmowe oburzyły polskie środowiska patriotyczne. Tak doszło 29 lutego 1768 roku do zawiązania w klasztorze w Barze na Podolu konfederacji. Paradoksalnie konfederaci skorzystali tutaj z jednego z praw kardynalnych: możliwości wypowiadania posłuszeństwa królowi i zawiązywania konfederacji. Co na to w takim razie gwarantka praw kardynalnych caryca Katarzyna II? Inicjatywa zawiązania konfederacji wyszła od biskupa kamienieckiego Adama Stanisława Krasińskiego i marszałka nadwornego koronnego oraz starosty generalnego Wielkopolski, Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha. Adam Stanisław Krasiński (1714—1800) jako dziewiętnastolatek przebywał u boku króla Stanisława Leszczyńskiego w oblężonym przez wojska saskie i rosyjskie
12 Gdańsku, a potem w Królewcu. Później jako kurier antysaskiej konfederacji dzikowskiej udał się do Paryża. Tam podjął studia, skąd przeniósł się do Rzymu, w końcu do Akademii Krakowskiej. Biskup płocki Andrzej Stanisław Załuski, (1695-1758) znany mu z czasów pobytu w Gdańsku za poparcie kandydatury króla Augusta III, został w 1736 roku kanclerzem wielkim koronnym i namówił młodego Adama, aby także poparł Augusta Wettyna. W nagrodę załatwił mu godność kanonika płockiego oraz pracę sekretarza w kancelarii królewskiej. W 1752 roku dzięki poparciu Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha Adam Stanisław Krasiński został sekretarzem wielkim koronnym. Równolegle piął się po szczeblach kariery kościelnej. W 1755 roku został kanonikiem gnieźnieńskim, w 1755 roku — prałatem-scholastykiem gnieźnieńskim, nadzorującym szkolnictwo w diecezji, a w 1759 roku — prezydentem Trybunału Koronnego w Lublinie. W tym samym roku otrzymał sakrę biskupią i diecezję kamieniecką. Związał się ze stronnictwem hetmana Jana Klemensa Branickiego i okazywał jawną wrogość „Familii”. Nie uznał uchwał sejmu konwokacyjnego w 1764 roku, ponieważ uważał, że odbywał się on w obecności wojsk rosyjskich, co stworzyło Rosji instrument nacisku politycznego na posłów. Podpisał wprawdzie elekcję króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ale od początku zamyślał odsunąć go od tronu. Wierzył w pomoc w tym zakresie ambasadora... Nikołaja Repnina. Dziwne! Z jednej strony narzekał na obecność rosyjskich wojsk w Polsce, a w końcu, kto tu je sprowadził, jak nie właśnie Repnin! W końcu zrozumiał, że nie tędy droga, choć nadal chciał zdetronizować „Ciołka”. 1 tak wpadł na pomysł utworzenia antykrólewskiej konfederacji. Jego przyjaciel Jerzy August Wandalin Mniszech (1715— 1778) z Kończyc zaczynał karierę polityczną w 1732 roku od funkcji łowczego wielkiego koronnego. W 1736 roku został podkomorzym wielkim litewskim, w 1742 roku — mar-
13 szałkiem nadwornym koronnym. W osiem lat później, jako wdowiec, poślubił Amalię Bruhl, córkę Henryka Bruhla, pierwszego ministra króla Augusta III, co otworzyło mu drogę do przywództwa w partii dworskiej. To on rozdawał urzędy i starostwa. Sam pełnił urząd najpierw starosty sanockiego, potem — biało-cerkiewnego, grudziądzkiego i lubaczowskiego, a w 1757 roku został starostą generalnym Wielkopolski. Odsunięty od wpływów na dworze królewskim po wyborze Stanisława Augusta Poniatowskiego, stał się nie tylko wrogiem „Familii”, ale też nowego króla i został marszałkiem konfederacji radomskiej. Gdy jednak przejrzał rosyjskie knowania, dalsza jego droga polityczna prowadziła w naturalny sposób do szeregów opozycji nie tylko antykrólewskiej, ale też antyrosyjskiej. Organizatorzy konfederacji zawiązali i zaprzysięgli w Barze związek zbrojny. Ta niewielka mieścina na Podolu, w obecnym obwodzie Winnickim na Ukrainie nosząca poprzednio nazwę Rów, należała w początkach szesnastego wieku do Stanisława Odrowąża i jego żony Anny, księżnej mazowieckiej. Królowa Bona oskarżyła właścicieli o obrazę majestatu. Wtedy stracili swe włości, a Rów dostała Bona i nazwała go Barem na pamiątkę swego rodzinnego Bari. Król Zygmunt I Stary zezwolił w 1540 roku na założenie miasta na prawie magdeburskim na surowym korzeniu, a starosta barski Bernard Pretwicz założył tam bazę operacyjną przeciw Tatarom. Powstał tam zamek obronny, wielokrotnie przebudowywany, który przechodził różne koleje losu. W wojnie w 1672 roku Bar został zajęty przez imperium osmańskie, ale w 1674 roku odzyskał go dla Rzeczypospolitej hetman wielki koronny, a wkrótce król Jan in Sobieski. Zapewne przywódcy nowej konfederacji spotkali się tam, zainspirowani bliskością granicy z imperium osmańskim, na którego pomoc w walce z Rosją liczyli. Niedaleko znajdowała się Nowosiółka, należąca do jednego z twórców konfederacji — Józefa Pułaskiego. Poza tym
14 ksiądz Marek Jandołowicz, kolejny twórca konfederacji, budował tu klasztor1. Oto tekst założycielski konfederacji: „My prawowierni chrześcijanie, katolicy rzymscy, naród polski, wiemy Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie, uważając koniec nieszczęśliwych i strasznych środków, gwałtownie przeciwko wszystkiemu prawu uczynionych, nieomylnie wynikający, a przynoszący niemylne nadwątlenie i prawie powszechną zgubę na wiarę świętą, katolicką rzymską: widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głosach większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsze, że żadnej dotkliwości nie czując nachylają swe niegdyś niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolniczy syzmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa najdroższą i własną naszą odkupione bezpiecznie przed narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwedów. Kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągającego słońca, tak oni od znaku krzyża świętego nikli przy naszym heroicznym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Jeżeli żyć i umierać, stać i spadać przy boku Jego i świętej wierze katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nasz krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódcą, zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje jego wszechmocna moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas zagrzeje duch jego miłości! Czyńmy już więc w imię Trójcy przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha świętego to sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam Marya. Punkta obowiązków sprzysiężonych: 1. Wiary świętej katolickiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić. 2. Żadnych gwałtów, rabunków między katolikami, 1 W. Konopczyński. Konfederacja Barska, Warszawa 1936-1938, t. l.s.32.
15 żydami, lutrami, ani osobiście, ani przez subordynowane osoby nie powinien czynić. 3. Komendy każdy słuchać powinien, wiernie rozkazy pełnić, choćby z azardem życia było oraz karze za występki ściągającej się podlegać, zaś sama komenda ma surowo zakazać, aby w obozie żadnej kobiety nie było. 4. Chorągiew katolickiego sprzysiężenia jedna najpryncypalniejsza: Pan Jezus skrzyżowany na lamie złotej lub srebrnej, druga Najświętszej Matki na takim że dnie. Inne pod znakiem samego Krzyża świętego być mają, których to chorągwi, osobliwie dwóch najpryncypalniejszych, trup na trupie padając, wydrzeć sobie nieprzyjacielom wiary świętej nie damy. 5. Hasło generalne: Jezus Marya. 6. Żadnej korespondencji, ani porozumienia czynić nie będą z nieprzyjaciołami wiary świętej, tudzież z niezaprzysiężonymi katolikami. 7. Każdy sprzysiężony rycerz nie powinien mieć więcej koni, tylko parę: pistolety, pałasz i proporczyk. 8. Chorągiew każda ma być stokonna. złożona z samych rycerzy sprzysiężonych, oprócz szeregowych, których oficerów czterech być ma, to jest rotmistrz, porucznik, chorąży, strażnik, trębacz i dobosz. 9. Płaca nasza Chrystus i Opatrzność Jego najświętsza, który zaś będzie w sytuacji wsparcia i dopomożenia drugiemu, obligowany jest do pomocy. 10. Furaż nie większy, prowiant ma być wybierany tylko, gdzie generalna komenda brać i wiele każę” 2. Ukonstytuowały się też władze konfederacji. Michał Hieronim Krasiński (1712-1784), brat biskupa, kapitan wojsk królewskich za panowania króla Augusta III, cześnik stężycki, podkomorzy różański, starosta opinogórski, uczestnik konfederacji radomskiej, został marszałkiem generalnym (najwyższa godność cywilna konfederacji) w zastępstwie nieobecnego księcia Karola Radziwiłła „Panie 2 W. Konopczyński, Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego w świetle źródeł, Kraków 1924, s. 11-12.
16 Kochanku”. Wydał uniwersał konfederacji oraz mianował konsyliarzy z Małopolski, Wielkopolski i Litwy, regentów i sekretarza, którym został Jacek Rola Kochański. Marszałek związku wojskowego konfederacji Józef Pułaski (1704-1769), którego ród pochodził z Pułazia w gminie Szepietowo w powiecie Wysokie Mazowieckie, jeden z najbardziej wziętych palestrantów Trybunału Koronnego w Piotrkowie dorobił się wielu królewszczyzn na Podolu i w województwie ruskim, a także stu dwóch wsi i miasteczek, a wśród nich Piaseczna. Prowadził też sieć zajazdów, zwanych wareckimi. Posłował na sejmy, pełnił godność pisarza nadwornego koronnego i pisarza skarbowego. Jako przedstawiciel Podlasia podpisał akt konfederacji radomskiej. Nie uląkł się wtedy gróźb Nikołaja Repnina, który oświadczył, że w razie oporu ściągnie do Rzeczypospolitej pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy rosyjskich. Józef Pułaski mu odpowiedział: — Mości książę raczy się mylić. Niech stanie i sto tysięcy! Nasze stare, z trzynastego wieku zawołanie głosi, że należy raczej dom spalić i z bronią w ręku w lasach się poniewierać, niźli samowładnej mocy się poddać. Nikołaj Repnin replikował, że jednym kopnięciem usunie takich przeciwników. Na to Józef Pułaski odparł: — Strzeż się książę, aby ostatnia na was nie wybiła godzina 3. Józef Pułaski, najbliższy współpracownik biskupa Kajetana Sołtyka, nadał konfederacji barskiej piętno głębokiej religijności i legalizmu szlacheckiego. Opracował jej akty i manifest do narodu. Jeszcze w styczniu 1768 roku wraz z Markiem Jandołowiczem powołał u Bernardynów we Lwowie tajny Zakon Kawalerów Krzyża Świętego i organizował obronę Baru, jako dowódca Pułku pod znakiem 3
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s.27.
17 Krzyża Świętego, który 6 marca 1768 roku także powołał do istnienia. Konfederacja barska została wymierzona przeciw różnowiercom, carycy Katarzynie II i królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, ponieważ narzucił on Rzeczypospolitej gwarancje rosyjskie. Przywódcy konfederacji chcieli na tronie polskim przedstawiciela rodziny Wettynów. Hasło ich brzmiało: „Wiara i Wolność”. Akt konfederacji barskiej wzywał do przystąpienia: wojsko, milicje ordynackie i nadworne, a nawet milicje sołtysów „z bronią i moderunkiem”. Starostowie i dzierżawcy dóbr królewskich mieli wystawić „jednego pieszego z łanu, lub jednego konnego z trzech, dobrze opatrując ich we wszelkie potrzeby i lenung”. Szlachta mogła stanąć ochotniczo, ale wystawić jednego na dziesięciu poddanych i jednego konnego z dziesięciu włók i dymów własnej uprawy szlacheckiej. Miasta miały dostarczyć artylerii, broni i amunicji. Nawet Żydzi mieli przekazać armii konfederackiej „wolontariuszy” 4. 7 marca 1768 roku Józef Pułaski wydał uniwersał do wojska i narodu rosyjskiego, gdzie powoływał się na wspólnotę słowiańską i nawoływał wyznawców prawosławia do współpracy z katolikami przeciwko „intrydze dysydenckiej”. 12 marca zaapelował do papieża, aby poparł „wojnę bożą”. W publicznym liście zaprosił króla do obozu konfederackiego. Wystąpił o pomoc do imperium osmańskiego, twierdząc, że Rzeczpospolita walczy nie tylko o wolność własną, ale też tego państwa. Niestety, nie udało się Józefowi Pułaskiemu spowodować powszechnej mobilizacji. Początkowo mało kto ze szlachty garnął się do konfederacji. W ciągu trzech miesięcy zebrało się jedynie pięć tysięcy ochotników. Dołączyła też milicja magnacka przywódców konfederacji. 4 M. Kukieł, Zarys historji wojskowości w Polsce, L 3, cz. 1. Kraków 1929. s. 339.
18 Reakcja stronnictwa królewskiego była łatwa do przewidzenia. Konfederacja barska została uznana za bunt. 23 marca 1768 roku Rada Senatu wezwała dowództwo wojsk rosyjskich do stłumienia konfederacji. Za uchwałą głosowało czternastu senatorów. Tyle samo głosowało przeciw. Większości więc uchwała nie uzyskała. Mimo to król ją podpisał. Konfederaci gorączkowo organizowali swe siły zbrojne. Pułk konfederacki miał składać się z trzynastu chorągwi husarskich oraz sześciu lekkich i pancernych, liczących po pięćdziesięciu towarzyszy lub kawalerów, i stu pocztowych. Umundurowanie: granatowy żupan, czerwone szarawary, czapka rogatywka. Dowódcy nosili wilczą skórę podbitą czerwonym adamaszkiem. W sumie pułk miał liczyć dwa tysiące żołnierzy. Za wzór służył tu Pułk pod znakiem Krzyża Świętego organizowany przez Józefa Pułaskiego. Natomiast piechota konfederacka miała biało-szarawe kubraki i czerwone pludry. Uzbrojenie, to wzmiankowane już pistolety, a przede wszystkim szable. Zaczęły się pierwsze potyczki z wojskami rosyjskimi. Tu wyróżnił się Kazimierz Pułaski, jeden z synów Józefa. Ten wychowanek Collegium Nobilium konwiktu teatynów w Warszawie przy ulicy Długiej, elitarnej uczelni dla zamożnej szlachty, od siedemnastego roku życia paź królewicza Karola Christiana Wettyna (1733-1796), syna króla Augusta III, księcia Kurlandii i Semigalii w Mitawie (obecnie Jełglawa), którego w 1763 roku Katarzyna II zdetronizowała na rzecz Ernesta Jana Birona, po powrocie do domu gospodarował w przydzielonej mu przez ojca wsi Zezulińce na Podolu (stąd tytuł starosta zezulinecki). Z ojcowską konspiracją związał się 20 grudnia 1767 roku, gdy złożył w Grabowie przed nim przysięgę na projektowaną konfederację. Brał udział w tworzeniu konfederacji w Barze. Ojciec mianował go 6 marca 1768 roku pułkownikiem i dał komendę nad czwartą chorągwią Pułku pod wezwaniem
19 Świętego Krzyża. Kazimierz Pułaski werbował chorągwie nadworne do konfederacji, a 20 kwietnia na czele czterystu konfederatów stoczył pomyślną potyczkę koło folwarku Pohorele z pułkiem karabinierów, huzarami i „dońcami” przedniej straży ośmiotysięcznego korpusu generała majora Piotra Kreczetnikowa, których miało być dwa tysiące, zaś w trzy dni potem odparł natarcie na Starokonstantynów, liczącego cztery tysiące żołnierzy oddziału rosyjskiego generała majora Iwana Podgoryczanina, weterana wojny siedmioletniej. Ale koło Kaczanówki wojska rosyjskie rozbiły oddział Pułaskiego. Potem bronił Chmielnika. Dowiedział się, że 11 maja koło Podhajec cztery sotnie kozackie pułkownika Weissmana rozbiły liczący dwa tysiące żołnierzy oddział starosty trembowelskiego i grybowskiego Joachima Potockiego (1725-1791), który choć był generałem lejtnantem wojsk koronnych i szefem regimentu dragonów imienia królowej Jadwigi, o wojowaniu miał blade pojęcie. Potocki z resztkami swego wojska wycofał się do Horodenki, potem na Bukowinę. Jeszcze 22 maja uderzył na Śniatyń, ale bez powodzenia, więc ostatecznie wycofał się do Mołdawii. Nie zważając na te porażki i pojawiające się wszędzie wojska rosyjskie, marszałek Józef Pułaski planował skonfederowanie województwa kijowskiego i rozkazał synowi maszerować na Berdyczów. Kazimierz Pułaski dotarł tam 25 maja 1768 roku. W cztery dni potem Repnin wydał w imieniu carycy Katarzyny II następującą deklarację przeciw konfederacji barskiej: „Z prawdziwym żalem Jej Cesarska Mość dowiedziała się o zgromadzeniach buntowniczych w Barze i Trembowli, związanych pod sztandarem fanatyzmu i rebelii. Może je tylko uważać za mącicieli pokoju publicznego i wrogów ich własnej ojczyzny, którzy nie bacząc na najświętsze zobowiązania Rzeczypospolitej, nie bacząc na jej prawa, jej spokój i dobrobyt, ośmielili się uczynić podobne powstanie, mając na uwadze tylko swój
20 własny interes, którego szukają w niepokojach i dla niego poświęcając szczęście swojej ojczyzny. Bunt zbrodniczy, który starają się ubarwić oczywistymi powodami, które są tylko pretekstem do przykrycia ich prawdziwych zamiarów, którymi są tylko występna żądza, niepokoje, grabieże, rozboje, pragnienie wzbogacenia się spuścizną publiczną i wzniesienie się, by w ten sposób uniknąć kary, należnej za ich występki. Te są jedyne powody w połączeniu ze skargą wniesioną 27 marca tego roku, zgodnie z wynikiem rady Senatu, który pragnąc utrzymania porządku, spokoju i praw, uznał potrzebę stłumienia i zniweczenia tego zbrodniczego przedsięwzięcia, zwrócił się o pomoc do Jej Cesarskiej Mości, jako gwarantki praw, wolności i prerogatyw Rzeczypospolitej. by użyła swych sojuszniczych oddziałów wojskowych, które znajdują się na terytoriach Rzeczypospolitej, by stłumić i wykorzenić tę rebelię. W przypadku, gdyby buntownicy nie powrócili do swojej powinności i posłuszeństwa, od uczynienia czego są dalecy, gdy nie chcieli widzieć generała Andrzeja Mokronowskiego, wysłanego, by nakłonić ich po dobroci, gdy siłą zmusili wysłanego kuriera lejtnanta regimentu hetmana wielkiego koronnego M. Szuszkowskiego do złożenia przysięgi na ich rebelię, nie chcąc go w inny sposób wypuścić, przeciągając sprawy, by mieć więcej czasu na rozlanie swego jadu i by uwieść tych, którzy nie przeniknęli ponurości ich zbrodniczych zamiarów, używając siły równie, jak wszystkich rodzajów buntowniczych uzasadnień, by zwiększyć ich liczebność. Te więc jedynie powody i zobowiązania wysokiej gwarancji, którą Jej Cesarska Mość na siebie przyjęła, zgodną z pragnieniami Rzeczypospolitej, są aż nadto wystarczające, by użyła swoich wojsk w celu stłumienia i zniszczenia zbrodniczego buntu. Zostaną one z pewnością nakłonione do tego, mając na uwadze jej sumienną dokładność do wypełnienia zobowiązań swej korony i czuwanie nad
21 szczęściem i pokojem ludzkości. Lecz ci buntownicy, nie zadowalając się swym występnym trybem życia, ośmielili się bezpośrednio zaatakować Jej Cesarską Mość i jej imperium, publikując druki buntownicze, by nakłonić do rewolty własnych poddanych Cesarzowej i by skłonić swoich współobywateli, by traktowali je jako wrogów, tak jak ogłosili oni w swoich pismach, którymi są manifest z 7 marca, uniwersał z 16 kwietnia, opublikowane przez dwu z ich przywódców. W konsekwencji pierwszego okazali zuchwałość zaatakowania wojsk Jej Cesarskiej Mości i zatrzymali u siebie lejtnanta pułkownika Wołkowa, który został wysłany, by ich po dobroci nakłonić, by powrócili do swej powinności. Taki manifest mogła wydać tylko banda łajdaków, jakimi oni są. Podobnymi ekscesami i swoim występnym życiem nie zdołają zniweczyć i odsunąć wszystkich środków zaradczych, jakie mogłoby im nasunąć współczujące serce Jej Cesarskiej Mości. Jej wojska na skutek wyżej wymienionych przyczyn otrzymały rozkaz podjęcia działań przeciwko tym buntownikom i im podobnym, tak jak zasługuje na to ich zbrodniczy tryb życia i by traktować ich jako nieprzyjaciół jej imperium, ich własnej ojczyzny i mącicieli spokoju publicznego, by ścigać ich i ukarać ich za ich zuchwałą i buntowniczą śmiałość. Jej Cesarska Mość, zawsze gotowa do wypełnienia jej zobowiązań dla zapewnienia szczęścia i pokoju ludzkości, do odróżniania dobrych patriotów, rozkazując tę słuszną i niezbędną karę, zarządziła, by dobrzy patrioci, miłujący pokój i spokojność swej ojczyzny, znaleźli pewne schronienie i trwałą opiekę w wojskach Jej Cesarskiej Mości, które zostaną użyte dla bezpieczeństwa ich dóbr i ich osób, jak też ich wolności, praw i prerogatyw. Jej wysoka protekcja i życzliwość nie mają granic dla tych, którzy na nie zasługują, wypełniając rzetelnie obowiązki patriotów, pierwszym z których jest zachowanie pokoju i spokoju w Rzeczypospolitej. To jest to, co niżej podpisanemu rozkazano ogłosić w imieniu Jej
22 Cesarskiej Mości jego władczyni, dodając najusilniejsze i najbardziej stanowcze zapewnienie o jej nieustannej i niewzruszonej przyjaźni do Jego Królewskiej Mości króla Polski i Rzeczypospolitej, przyjaźni, która zasadza się na najuroczystszych zapewnieniach i których Jej Cesarska Mość nie zaprzestanie wypełniać w całej swej rozciągłości” 5. Na Bar ruszyły dywizje generałów: Piotra Kreczetnikowa (1727-1800) i Stiepana Apraksina, wsparte przez wojska koronne pod wodzą regimentarza Franciszka Ksawerego Branickiego, wiernego królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Franciszek Ksawery Branicki (1730-1819), starosta halicki, zaczynał karierę wojskową jako dowódca szwadronu kawalerii rosyjskiej w czasie wojny siedmioletniej. Odznaczył się w 1754 roku w bitwie koło Sarbinowa (Zondorf) w obecnym województwie lubuskim. Potem przeszedł do wojska francuskiego. W 1764 roku został mianowany wielkim łowczym koronnym, w 1765 roku — generałem-adiutantem królewskim, a w 1766 roku — podstolim wielkim koronnym. Zasłynął, gdy w rok potem pojedynkował się w Warszawie z Giacomo Casanovą, kawalerem de Seingalt (1725-1798), wenecjaninem, awanturnikiem, podróżnikiem, literatem, a nadto wielkim uwodzicielem dam. Poszło o względy włoskiej aktorki Teresy Cassaci. W październiku 1765 roku Giacomo Casanova stanął twarzą w twarz z podstolim. Wycelowali w siebie pistolety. Podstoli dostał kulę w brzuch. Oburzeni jego przyjaciele zaczęli czyhać na życie Casanovy. Musiał ukrywać się w klasztorze Reformatów. Został fałszywie oskarżony, że sprzeniewierzył pieniądze loterii w Paryżu. Król kazał mu w lipcu 1 766 roku opuścić kraj, a Franciszka Ksawerego 5 Repnin Nikołaj, Deklaracja Nikołaja Repnina 29 maja 1768 przeciw Konfederacji Barskiej, tłumaczył M. Szczepańczyk, „Ogród Penetery”. wiersze.wikia.com/wiki.
23 Branickiego mianował w 1768 roku generałem artylerii litewskiej. Nic dziwnego, że Franciszek Ksawery Branicki stał się jego wiernym stronnikiem, a także stronnikiem Rosji. Kazimierz Pułaski od 25 maja 1768 roku wraz z siedmiuset konfederatami i ośmiuset cywilami, uciekającymi przed prześladowaniami wojsk rosyjskich, przebywał w Berdyczowie nad rzeką Hniłopiat, w obecnym obwodzie żytomierskim. Osadę wzmiankowaną w trzynastym wieku i zniszczoną najazdem mongolskim odbudował około 1430 roku niejaki Berdycz. Dwa wieki potem Janusz Tyszkiewicz (1590-1649) wojewoda kijowski założył klasztor Karmelitów, czyli Zakonu Braci Bożych Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel, jako wotum za cudowne ocalenie z niewoli tureckiej, w którą wpadł w bitwie pod Cecorą. Zakon założyli w drugiej połowie szesnastego wieku święta Teresa z Avila i święty Jan od Krzyża. Karmelici przybyli do Berdyczowa z krakowskiej prowincji zakonu. W 1637 roku biskup kijowski Stanisław Zaremba sprowadził do klasztoru w Berdyczowie wizerunek Matki Boskiej, namalowany w siedemnastym wieku na wzór obrazu Matki Boskiej Śnieżnej, który wkrótce zasłynął cudami. Klasztor berdyczowski zyskał miano „ukraińskiej Częstochowy”. Pielgrzymowali doń nie tylko katolicy, ale też prawosławni z Ukrainy i Białorusi. W 1756 roku obraz Matki Boskiej Berdyczowskiej otrzymał papieskie korony od papieża Benedykta XIV. Koronacji obrazu dokonał wspomniany już Kajetan Sołtyk, wtedy biskup kijowski. Kazimierz Pułaski liczył na potężne obwałowania otaczające klasztor, do którego wiódł most zwodzony. Na murach szczerzyło lufy sześćdziesiąt armat. Wojska generała majora Kreczetnikowa pojawiły się przed murami klasztoru 31 maja i w dodatku odcięły oblężonym dopływ wody. Konfederatom zaczęło brakować amunicji do flint i nie mieli czym strzelać z armat. Doszło do tego, że jako pocisków
24 używali szkła i różnego żelastwa. 13 czerwca 1768 roku Pułaski podjął decyzję o poddaniu się i wraz ze swymi podkomendnymi trafił do niewoli. 18 czerwca generał Kreczetnikow odesłał go do przejściowego obozu jenieckiego w Połonnem koło Kamieńca Podolskiego. Stamtąd Pułaski obserwował dalszy ciąg zmagań konfederatów z wojskami rosyjskimi 6. Dochodziły do niego niepokojące wieści, że wojska rosyjskie gromią wprawdzie liczniejsze, ale słabo uzbrojone i wyszkolone oddziały konfederackie, dowodzone przez kiepskich dowódców. Zawodziła też dyscyplina.
6
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s.63.
SZTURM NA KRAKÓW Wydarzenia na niekorzyść konfederacji toczyły się lawinowo. 19 czerwca 1768 roku wojska rosyjskie generała majora Apraksina wraz z kawalerią pułkownika Ozierowa i posiłkującymi je oddziałami królewskimi Branickiego dotarły do Baru. Do szturmu ruszyły trzy roty grenadierów. Kolumny poprowadzili podpułkownicy: Stackelberg i Weissmann oraz trzecią — osobiście Branicki. Wojska polskie przyglądały się temu biernie. Obroną Baru dowodzili: Kajetan Giżycki (1720-1785), pułkownik wojsk koronnych, i marszałek konfederacji województwa wołyńskiego oraz Wojciech Barczewski vel Barszczewski, miecznik dźwinogrodzki, a także charyzmatyczny karmelita ksiądz Marek Jandołowicz (1713—1799). Wojska rosyjskie, nie zważając na straty, wdarły się w końcu do twierdzy. Poległo dwustu pięćdziesięciu żołnierzy rosyjskich i stu pięćdziesięciu konfederatów. W ręce Rosjan wpadło blisko tysiąc dwustu jeńców, czterdzieści pięć dział i czterysta czterdzieści strzelb. Już po zajęciu Baru Rosjanie zamordowali dwustu pięćdziesięciu konfederatów. Kajetan Giżycki przeszedł na stronę rosyjską i nakłaniał potem konfederatów do poddania się, a nawet posuwał się w tym celu do przekupstwa. Ci zaś porwali go i wywieźli do Mołdawii, ale jakoś się im wywinął. Wojciech Barczewski zmarł w rok później w niewoli, a ksiądz Marek Jandołowicz znalazł się w kijowskiej ciemnicy.
26 23 czerwca 1768 roku także Michał Hieronim Krasiński musiał przejść ze swym oddziałem na terytorium hospodarstwa mołdawskiego w okolicach Chocimia. Ale wieści o zawiązaniu konfederacji w Barze rozchodziły się szybko, a jej założyciele rychło znaleźli naśladowców. Jak stwierdził Władysław Konopczyński, „ferment przybierze barwę arcy-demokratyczną i wciągnie w swe koliska żywioł mieszczański. Niemniej znając strukturę ówczesnego społeczeństwa musimy znów spytać z góry: czy by do tego wybuchu doszło, gdyby za agentami nie kryły się jakieś siły wielkopańskie, otoczone urokiem politycznego autorytetu i domniemanego kredytu za granicą?”. Autor ten wskazał na rodzinę Wielopolskich, jako „suflerów” czerwcowego powstania krakowskiego. Sam jednak przyznał, że nie mógł to być Jan wojewoda krakowski, ani Hieronim koniuszy koronny czy też Karol margrabia Myszkowski, chorąży koronny. Może margrabia Franciszek z Pieskowej Skały, marszałek nadworny koronny, albo Józef starosta lanckoroński? Ale byli to rojaliści, stronnicy obecnego króla. „Jednak przez te imiona, przez te dwory szły rzeczywiście przewodniki prądów, które szlachtę krakowską i miasto Kraków miały raczej później, niż prędzej wprowadzić w stan wrzenia” — stwierdzał dalej Konopczyński i wymieniał kolejne nazwiska: Jerzy Mniszech, generał wielkopolski, szwagier Karola Wielopolskiego, czy Teodor Wessel, pan na Pilicy, skądinąd kochanek Eleonory, żony Franciszka Wielopolskiego. Sufragan krakowski biskup Franciszek Potkański ogłosił 21 marca 1768 roku list pasterski: „Wołaliśmy do Boga i Ojca wszelkiej pociechy, aby wejrzał na prośby nasze i nie odwracał ucha swego od wzdychania i wołania naszego, ale to podobno zatamowały nieprawości nasze. Modlitwy bowiem suche i lada jakie, posty bez umartwiania zmysłów, spowiedzi niedoskonałe, bez poprawy złych obyczajów, przyjmowanie Najświętszego Sakramentu zimne, bez miłości, święta bez nabożeństwa... Dlatego stało się smutne serce nasze”.
27 W Krakowie wierni odczytywali to jako wezwanie do zorganizowania oporu przeciw władzy, zwłaszcza że dochodziły wieści o rzekomych sukcesach konfederatów i porażkach oddziałów Iwana Podgoryczanina, Piotra Kreczetnikowa i Stiepana Apraksina o przyjściu z pomocą konfederatom wojsk tatarskich i tureckich. Ale z drugiej strony ten sam wróg był blisko: pułkownik Panin czuwał wraz z regimentem karabinierów niżnegorodzkich w Dębicy, pułkownik Daragan z karabinierami twerskimi w Sandomierzu 1. Mimo to po świętach Wielkanocy 1768 roku, która miała miejsce w dniach 3-4 kwietnia, szlachta małopolska zaczęła zbierać się koło Siewierza, aby wybrać marszałka konfederacji. Proponowała na tę funkcję Felicjana Michałowskiego, stolnika krakowskiego, ale się nie zgodził. Potem padła propozycja, aby marszałkiem został Franciszek Dembiński herbu Nieczuja (1729-1788), podczaszy wiślicki, chorąży bracławski, starosta pieczonowski. Zgodził się, ale po pewnym czasie, przeprawiwszy się łodzią przez Wisłę, uszedł w kierunku Tyńca. Z wyborem kolejnego marszałka przyszło poczekać, aż do czasu gdy szlachta znalazła się w okolicach Krakowa, a ściślej na Kleparzu, który w tym czasie stanowił odrębne miasto. A w Krakowie, jako jednym z pierwszych miast, konfederacja barska szybko znalazła swych zwolenników. To miasto w czasach stanisławowskich, a zwłaszcza w pierwszych latach panowania tego monarchy, przeżywało niepomyślne chwile. Zaczęło się od tego, że nie została tu dokonana koronacja nowo obranego króla, chociaż Kraków formalnie miał nadal status miasta stołecznego. Nie był to zresztą pierwszy przypadek. Nie zostały tu bowiem koronowane Cecylia Renata, żona króla Władysława IV, której koronę na głowę założono w 1637 roku w Warszawie, ani też królowa 1 W. Konopczyński, Konfederacja Barska. Warszawa 1936-1938. t. 1, s. 74-76.
28 Eleonora, żona króla Jana Korybuta Wiśniowieckiego, która dostąpiła tej godności w 1670 roku także w nowej, choć jeszcze nieformalnej stolicy Rzeczypospolitej. Również Stanisław Leszczyński został koronowany w 1705 roku poza Krakowem. Koronacji Stanisława Augusta Poniatowskiego nie przeprowadzono w Krakowie na Wawelu, ponieważ sejm uznał, że „nadpustoszałość zamku krakowskiego i inne ważne przyczyny” nie pozwalają na to 2. Wprawdzie insygnia królewskie po koronacji Stanisława Augusta w Warszawie wróciły na Wawel, ale krakowianie uważali, że ich miasto ciągle popada w degradację w królestwie. Jako kolejny jej przejaw uznali, że w 1765 roku władze przeniosły do Warszawy Archiwum Koronne, znajdujące się dotychczas na Wawelu i zawierające cenne dokumenty państwowe. Jedynie Skarbiec Koronny nadal znajdował się na wawelskim wzgórzu. Miasto przeżywało marazm. Rajcy przedłożyli na sejmie koronacyjnym dokument zatytułowany: Dezyderia miasta statecznego Krakowa do Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, w którym domagali się potwierdzenia przywilejów, utrzymania praw antyżydowskich, a także... zlikwidowania prywatnych furtek w murach miejskich. Sejm zatwierdził wtedy roczną dotację dla Krakowa w wysokości ośmiu tysięcy złp. Ale niektórym dygnitarzom Rzeczypospolitej leżało jednak na sercu dobro Krakowa. Kanclerz Andrzej Zamoyski zamierzał zorganizować w Krakowie centrum handlu zagranicznego i targów międzynarodowych. Chodziło o skierowanie eksportu z pominięciem Prus, których celnicy nakładali wysokie opłaty tranzytowe na towary do krajów cesarstwa Habsburgów. Ale podobno kupcy krakowscy nie byli należycie zainte2 Vołumina Legum. Leges, statua, constitutiones et privilegia Regni Poloniae, Magni Ducatus Lithuaniae. Omniumąue provinciarum annexarum, a commitiis visliciae anno 1347 celebratis usque ad ultima regni comitia, t. 7, Petersburg 1860, s. 102,
29 resowani. W 1767 roku Zamoyski przestał być kanclerzem i sprawa stała się w ogóle nieaktualna 3. Kraków znajdował się na uboczu wielkiej polityki. Dopiero porwanie w czasie obrad sejmu w 1767 roku senatorów, a w wśród nich biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka, rozgrzało emocje. Kapituła krakowska nagle stała się ośrodkiem opozycji politycznej przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi. Wiosną 1768 roku na polach przed Krakowem zebrała się szlachta z województwa krakowskiego, która z oburzeniem przyjęła wiadomość o zbliżaniu się do Krakowa wojsk rosyjskich. Opozycji antykrólewskiej przewodził biskup sufragan Franciszek Potkański. Do twórców konfederacji barskiej w Krakowie należeli: Stanisław Goczałkowski, Antoni Piasecki, Franciszek Maciej Silnicki, Maciej Wymionko, Stanisław Goczałkowski, burgrabia kasztelanii krakowskiej, dzierżawca Branic i Ruszczy, z charakteru pieniacz, gwałtowny, ale też spryciarz, udawał stronnika królewskiego. Ale to on pertraktował w sprawie przystąpienia do konfederacji barskiej z prezydentem Krakowa Piotrem Szasterem (1723-1791), a także z radnymi — Wolmanem, Balcerem Hintze, braćmi Bajerami oraz Chrystianem Józefem Junglingiem. Antoni Pierzchała Piasecki (1730-ok.l772), pisarz komory celnej krakowskiej, tytułujący się stolnikiem mielnickim, należał do twórców konfederacji małopolskiej z ramienia podskarbiego wielkiego koronnego Teodora Wessela z Pilicy, od którego dostawał instrukcje. Wprawdzie Wessel głosował jeszcze 24 marca 1768 roku na Radzie Senatu za wprowadzeniem wojsk rosyjskich, aby walczyły z konfederacją barską, ale potem nagle zmienił zdanie i stał się jej zwolennikiem 4. 3 Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-XVIH, L 2. pod red. J. Bieniarzównej, J.M. Małeckiego i J. Mitkowskiego, Kraków 1984. s. 545. 4 W. Konopczyński, Konfederacja Barska. I. 1, Warszawa 1936-1938. s.48.
30 Konfederację w Małopolsce wsparli: biskup sufragan Franciszek Potkański i ksiądz Tomasz Strzemieńczyk Garlicki, kanonik kijowski, rozżalony niewolą swego biskupa Józefa Załuskiego. Przybył on do Krakowa z Dukli, wymowny, pełen zapału. Na Podhalu podburzał górali przeciw Rosjanom i władzy królewskiej. Gdy w Krakowie zawiązała się konfederacja, ogłosił się jej pierwszym kapelanem i „krucyferem”, i nawet niechętni mu przyznawali, że przyczynił się w dużej mierze do podtrzymania ducha w mieście. Piotr Szaster, aptekarz, radny krakowski, od 1748 roku (z przerwami) pełniący funkcję prezydenta Krakowa rotacyjnie w ośmioosobowej radzie, nie chciał mieszać się do polityki i wołał ustąpić ze swego urzędu. Nie powstrzymało to jednak organizatorów konfederacji. Jego następca Chrystian Józef Jungling (ok.1700-1776), kupiec z Brna, które przyjęło prawo miejskie w 1729 roku, właściciel kamienicy przy Rynku Głównym, sprzyjający konfederacji, zwołał na Rynek pospólstwo i kazał mu przysięgać na wierność nowej władzy. Wraz z innymi radnymi stworzył reprezentację mieszczańską, współpracującą z władzami konfederacji, co stanowiło precedens w skali kraju. Dotąd nigdy mieszczanie nie byli partnerami dla konfederacji, stanowiących przecież związek typowo szlachecki. Także wojskowy garnizon krakowski sprzyjał konfederacji. W końcu jej zawiązanie w Krakowie stało się faktem 5. Nie wiedząc jeszcze o tym, że 19 czerwca 1768 roku wojska rosyjskie szturmowały daleki Bar, w dzień potem znajdująca się w Krakowie szlachta opanowała miasto i zamek na Wawelu. Nie ulękła się stacjonujących na terenie województwa krakowskiego blisko siedmiu tysięcy żołnierzy rosyjskich. Tą zresztą najliczniejszą komendą rosyjską 5 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej, Kraków 1929, s. 17.
31 w Polsce dowodził pułkownik Aleksander Suworow. Jeden z najwybitniejszych dowódców wojskowych w historii Rosji, urodził się w 1729 roku w Moskwie, jako syn generała lejtnanta Wasilija Suworowa (1705—1775). Mając trzynaście lat, został szeregowym żołnierzem w Siemionowskim Pułku Gwardii. Po sześciu latach, w wieku dziewiętnastu lat awansował na kaprala. W 1754 roku jako dwudziestopięciolatek ukończył Akademię Wojskową i jako lejtnant otrzymał przydział do Ingermalandzkiego Pułku Piechoty. W latach 1756-1758 służył w Kolegium Wojskowym. Uczestnik wojny siedmioletniej (1756-1763), walczył koło Kunnersdorf (Kunowice), zdobywał Berlin i Kołobrzeg. W 1761 roku wstąpił do loży masońskiej „Des Trois Etoiles”, zaś w Królewcu do „Zu Den Drei Kronen”. Od 1762 roku, jako pułkownik, dowodził Astrachańskim Pułkiem Piechoty. W rok potem — Suzdalskim Pułkiem Piechoty. Na jego czele wkroczył do Rzeczypospolitej w korpusie generała lejtnanta Iwana Wejmama i został dowódcą brygady, czy też „komendy”, z którą znalazł się w Małopolsce. W jej skład wchodziły dwa pułki kirasjerów, stacjonujące w Skawinie, batalion grenadierów z Kalwarii Zebrzydowskiej i batalion strzelców, który stanął na kwaterach w Kętach. Na razie brygada jedynie kontrolowała teren. Na Kraków maszerował wysłany przez Repnina podpułkownik Bock z dwoma rotami grenadierów, dwiema szwadronami karabinierów i szwadronem huzarów. Rozkaz wymarszu wydał mu generał major Dunten, komendant rosyjskiego garnizonu w Sandomierzu. Repnin doskonale znał nastroje w województwie krakowskim. Miał wywiad lepszy niż król. Starał się zapobiec wybuchowi ruchawki w Krakowie i 6 marca 1768 roku wysłał do Pilzna oddział generała majora Iwana Podgoryczanina. Potem jednak skierował go na Ukrainę, a w Dębicy, jak wiadomo, pozostał z garnizonem podpułkownik Panin 6. 6
Tamże, s. 10-12.
32 Podpułkownik Bock stoczył potyczkę z konfederatami w okolicach Krakowa. Wedle jego meldunku do Repnina zginęło czterech grenadierów oraz jeden kozak, trzydziestu żołnierzy zostało rannych. Natomiast konfederaci mieli stracić pół setki swoich. Siły konfederackie w Krakowie Bock oceniał na dziesięć tysięcy obrońców. Tymczasem 21 czerwca 1768 roku o godzinie czternastej konfederaci powołali związek na Kleparzu, wówczas osobnym mieście, leżącym między obecnymi placami Matejki i Kleparskim oraz ulicami Warszawską i Długą. Wybrali oni marszałkiem krakowskim Michała Czarnockiego, syna Adama, stolnika sanockiego, i Anny Gosławskiej, dziedzica połowy Secemina (obecnie powiat włoszczowski, województwo świętokrzyskie) i Wygiełzowa (obecnie powiat chrzanowski, województwo małopolskie). W 1758 roku otrzymał godność cześnika chęcińskiego, a potem — stolnika ziemi stężyckiej. Miał on także dobra na pograniczu tureckim. Pewnego dnia wyprawił się na tereny imperium osmańskiego i zagarnął ogromne stado koni. Cieszył się on opinią awanturnika, hulaki i pijaka. Ale widocznie odznaczał się dużą fantazją, co spowodowało, że cieszył się popularnością wśród szlachty. Jego znane powiedzenie: „dawaj wina, póki starczy Secemina”, musiało oddziaływać pozytywnie na jego wizerunek publiczny. Władysław Konopczyński twierdził, że Michał Czarnocki został po prostu spojony we własnej stancji na Kleparzu i obwołany marszałkiem. Konsyliarzami konfederacji zostali: Franciszek Dembiński, chorąży bracławski, Stanisław Goczałkowski, burgrabia krakowski, Franciszek Maurycy Silnicki, Ignacy Wojnicki, Józef Michałowski, pisarz grodzki krakowski, Jan Zakrzewski, regent grodzki krakowski 7. Początkowo krakowska konfederacja liczyła sześćdziesięciu trzech członków. Potem ich liczba doszła do dwustu. 1 W. Konopczyński. Konfederacja Barska, t. 1, Warszawa 136-1938, s. 78-79.
33 Najpierw była to drobna szlachta, potem doszli mieszczanie. Z „karmazynów” podpisali ją jedynie: Karol i Józef Wielopolscy, Józef Michałowski i Eliasz Wodzicki, starosta stopnicki, a także bliżej nieznani Jordan i Siemieftski oraz biskup sufragan Franciszek Potkański. W mieście zapanowały nastroje iście rewolucyjne. Wszędzie widziano szpiegów i kilku z nich powieszono. Puszkarz Maksym za to. że armata na murach źle strzelała, został dwukrotnie poddany torturom. Kupiec Strauss wraz z rodziną i radca komercji Friese zostali „porąbani, zrabowani”. Inspektor Knoblauch uciekał po dachach przed konfederatami. Strzelali za nim, obrabowali jego stancję, zabrali konie i majątek. Dysydenci mieszkający w Krakowie zostali uwięzieni w areszcie na zamku. Starosta krakowski oddał konfederatom zamek na Wawelu i oddział zamkowy. Liczył on pięćdziesięciu żołnierzy na czele z chorążym Franciszkiem Bętkowskim, przy czym w skład załogi wchodzili: feldfebel, podchorąży, felczer, pięciu kaprali, dwóch trębaczy, dwóch doboszów i trzydziestu siedmiu gemajnów. Dysponowali dwudziestoma jeden karabinami, osiemnastoma bagnetami, dwudziestoma pięcioma patrontaszami, dwudziestoma ośmioma pałaszami, czterdziestoma ośmioma pendentami, czterema bandoletami i trzema pistoletami. 21 czerwca o godzinie siedemnastej u prezydenta miasta Piotra Szastera zjawił się w sporej asyście Michał Czarnocki i zażądał, aby Kraków przystąpił do konfederacji. Szaster odparł, że naradzi się z radnymi miejskimi i da odpowiedź. Wtedy jeden z towarzyszy Czarnockiego odezwał się: — Mospanie! Nie trzeba nam tu teraz żadnych formalności zanosić, bo do tego czasu nie ma, ile że nieprzyjaciel się posuwa, który aby do miasta nie wszedł, zabiegać trzeba. Zaraz Wasza Mość poślij po radnych, bo jeżeli nie, postąpimy inaczej! Szaster uległ presji i złożył wraz z radnymi przysięgę na ręce Goczałkowskiego, ale nazajutrz podał się do dymisji.
34 a jego funkcję przejął sprzyjający jawnie konfederacji kupiec Christian Józef Jungling. Wydarzenia zaczęły toczyć się z dużą szybkością. Do Krakowa zbliżały się wojska rosyjskie. Konfederaci czuli, że wkrótce przyjdzie się z nimi zmierzyć, ale mimo to nie tracili animuszu. Noc zeszła im na przygotowaniach do obrony. 22 czerwca 1768 roku o godzinie ósmej konfederaci wzięli udział w mszy świętej w kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, odprawionej przez kanonika Tomasza Strzemieńczyka Garlickiego. Potem pospólstwo złożyło przysięgę na wierność konfederacji. Przed murami Krakowa pokazali się żołnierze rosyjscy. „Kiedy Moskwa przybyła pod mury Krakowa, zastała bramy zamknięte, a domagając się weń wnijścia odpowiedziano, że nie tylko się nie otworzy, ale i do ostatniego bronić się za wiarę i wolność nie zbraniawszy się” — zapisał świadek tych wydarzeń, franciszkanin ksiądz Wincenty Wytyszkiewicz 8. O godzinie dziewiątej według kupca Wojciecha Mączeńskiego (1736-1814), autora Dziennika zdarzeń.... oddział rosyjski, liczący 1200 żołnierzy zaatakował Kraków. Najpierw artyleria otworzyła ogień do murów, ale mimo oddania szesnastu salw nie wyrządziła murom większych szkód. Broniło ich kilkudziesięciu rzemieślników. Należeli do Bractwa Kurkowego, które poprzez ciągłe ćwiczenia strzeleckie na tzw. celestacie koło Bramy Mikołajskiej nauczyło ich celnie strzelać. Żołnierze rosyjscy zostali zaskoczeni snajperskimi umiejętnościami braci kurkowych. Napastnicy stanowili dość łatwy cel. W pewnym momencie w Krakowie rozeszły się pogłoski, że dowódca oddziału rosyjskiego generał Panin, synowiec posła Nikołaja Repnina, został postrzelony w twarz. W rzeczywistości nie generał, lecz podpułkownik Panin nie uczestniczył w tym natar8 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacji Barskiej / pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. s. 1.
35 ciu, a postrzelony został dopiero w kolejnych utarczkach 17 sierpnia 1768 roku. Zginęli natomiast w wyniku ostrzału braci kurkowych dwaj oficerowie i dwudziestu dziewięciu żołnierzy rosyjskich. Sześćdziesięciu odniosło rany, a wśród nich dowódca szturmu podpułkownik Bock 9. Bock raportował, że stracił czterech grenadierów i jednego Kozaka, a także ma trzydziestu rannych, w tym oprócz siebie, porucznika artylerii księcia Baratajewa. Konopczyński podał, że podpułkownik Bock początkowo usiłował sforsować mury miejskie osiemdziesięcioma karabinierami, ale „przywitany z Barbakanu i murów miejskich salwą z muszkietów daremnie ściągnął resztę korpusu; spróbowawszy rozwalić Floriańską Bramę ze znaczną stratą sam dwukrotnie ranny poszedł obozować pod Czerwony Prądnik” (obecnie koniec alei 29 Listopada) 10. Jeszcze przed wyruszeniem do natarcia podpułkownik Bock w raporcie do Repnina ocenił sytuację w okolicach Krakowa i prosił o posiłki. Repnin w odpowiedzi z 25 czerwca oświadczył, że posyła mu rotę grenadierów i szwadron huzarów z Sandomierza, dowodzone przez kapitana Treydena i rotmistrza Patkula. Zaznaczył jednak, żeby podpułkownik Bock nie wierzył w przesadzone wieści o liczebności konfederatów w Krakowie. „W województwie krakowskim nie ma nawet pół tysiąca szlachty — dowodził. — Magnaci zachowują się obojętnie wobec konfederacji. Dowód stanowi wybór na marszałka Czarnockiego, zniszczonego przez procesy i pomawianego o rozboje na drogach publicznych. Buntowników jest najwyżej stu razem z chłopami. Ale mogli łatwo rozbroić załogę królewską, bowiem liczyła ona zaledwie osiemdziesięciu żołnierzy. Armat nie mają i pół tuzina. Zanim dostaniesz pomoc nie 9
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI—XVIII, Kraków 1984,
s. 550. 10
s. 79.
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. I. Warszawa 1936-1938.
36 daj konfederatom wyjść z miasta. Napastuj wychodzących, ściągaj promy, pilnuj Wisły, odcinaj dowóz żywności, rozstawiaj posterunki na drogach, nie zbliżaj się do murów na odległość strzału armatniego. Nade wszystko nie puszczaj wrogów w góry węgierskie. Warto by też schwytać naczelników buntu drogą przekupstwa za 500-1000 dukatów” 11. Napomnienia i uwagi Repnina okazały się spóźnione. Ale on wciąż wierzył, że podpułkownik Bock da sobie radę, skoro ma wystarczające siły do zajęcia Krakowa. Ranny dowódca rosyjski, zdając sobie sprawę z tego, że to natarcie przynosi jedynie straty, nakazał cofnąć się za kościół pod wezwaniem świętego Floriana przy obecnej ulicy Warszawskiej, a także na jurydykę Wesołą (obecna ulica Kopernika). Zginęło wtedy czterech przypadkowych cywilów. Wojska rosyjskie zjawiły się też na Prądniku (tereny na północy Krakowa) i w Czyżynach (obecnie zachodnia część Nowej Huty). Zaczęły też rabować dobra cystersów w Mogile. Legendę o śmierci Panina utrwaliła wmurowana w ścianę Barbakanu w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku tablica: „Dnia 22 czerwca 1768 roku Marcin Oracewicz mieszczanin i pasamonik krakowski strzałem z murów miał zabić pułkownika rosyjskiego, skutkiem czego Rosjanie dnia tego od miasta odstąpili” 12. Nazwisko Marcin Oracowyc pojawiło się w aktach grodzkich Krakowa już w 1719 roku, jako wyzwolonego na „towarzysza”, czyli czeladnika. W 1723 roku jako mistrz wpłacił wpisowe 3 złp i 32 grosze. Z kolei w 1766 roku pani Oracowycowa wpłaciła do cechu pięć groszy wdowiego. Czy to był ojciec naszego Marcina Oracewicza, czy zupełnie inna postać, niezwiązana z nim rodzinnie? Faktem jest, 11 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w czasie konfederacji Barskiej, Kraków 1929, s. 23. 12 M. Chmiel, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski, Kraków 1897, s. 3.
37 że Marcin Oracewicz jun. urodził się w Lubowli na Spiszu jako Marcin Oracz. Słowacy uważają, że to ich ziomek w poszukiwaniu Chleba przywędrował do Krakowa i podjął naukę zawodu. W 1743 roku wyzwolił się na czeladnika. Chciał zostać mistrzem. Ale musiał otrzymać obywatelstwo miasta i przyjąć prawo miejskie, a także ożenić się, czyli jak to wtedy się mówiło „postanowić się”. Jeśli był wcześniej żonaty, musiał zapłacić za wcześniejszy ożenek. Marcin Oracewicz przyjął prawo miejskie 17 listopada 1745 roku i został wpisany do ksiąg miejskich. „Ja przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Jedynemu, iż Królowi Jego Miłości Polskiemu wierność, a ich Mościom Panom Radcom Krakowskim, którzy teraz na tym urzędzie są i którzy potem będą posłusznym będę przy miejskich prawach, przywilejach i ustanowieniach tegoż miasta. Krakowa zawsze dostawać będą tak, jako na mnie, wiernym i posłusznym mieszczaninem przynależy. Tajemnic Rzeczypospolitej miasta też żadnemu człowiekowi wyjawiać nie będę. A kto by się sprzeciwiał Ich Mościom Panom Radcom krakowskim i pospolitemu dobru miasta tego, takiemu ja nie będę pomagać, ani tego taić, ale wszystko czynić będę, co należy ku pomnożeniu i pożytkowi miasta. A jeżeli kto co mówił nieprawdę i przeciwko honorowi o Ich Panach Mościach Panach radcach Krakowskich takem ja według możności mojej sprzeciwiać się i to Ich Mościom doniosę i też z takimi spotykać i handlu mieć nie będę, którzy by tak, jako ja mieszczanom krakowskim przyjazny nie był przez co by do Króla Jego Mości ginąc miało także i miastu Krakowowi. Tak mi Panie Boże dopomóż w Trójcy Najwyższej. Amen" 13. Każdy przyjęty składał opłatę magistratowi i podarunek z prochu lub strzelby w jednej z baszt miejskich. W tym wypadku na życzenie burmistrza Jana Dzianotta Marcin 13
Tamże, s. 5.
38 Oracewicz został zwolniony z opłaty, ale na uzbrojenie musiał dać 20 złp. Oracewicz ożenił się z mieszczką Anną Zamieszkał w Szarej Kamienicy przy Rynku Głównym, budynku, który jak rzadko inny w Krakowie zasłynął w historii, jako rzekoma siedziba Sary, kochanki króla Kazimierza Wielkiego (pospólstwo zamiast Sara mówiło Szara i stąd nazwa kamienicy, podparta kolorem fasady). W 1753 roku ćwiczył się na łąkach czyżyńskich w strzelaniu. Oko miał znakomite, bowiem ustrzelił trzy przepiórki. Ale jeden z towarzyszących mu ćwiczących wypalił ze sztućca w kierunku drogi. Akurat przejeżdżał jakiś możnowładca, który uznał to za napad. Zostali zatrzymani przez strażników miejskich i ledwie wytłumaczyli się, że nie mieli złych zamiarów. Przez trzy lata Oracewicz uprawiał inny zawód. Ale 20 marca 1760 roku wrócił do cechu i na jego zebraniu „przeprosił za zniewagę”, po czym dał „na lepszą”. Po pewnym czasie został wybrany podstarszym, czyli przysadnym, a w 1765 roku — starszym cechu. W rok potem musiał zapłacić „peny”, czyli karę w wysokości sześciu groszy do kasy cechowej, za to, że nie był na mszy suchedniowej. Od 1764 roku dzierżawił Basztę Pasamoników przy ulicy Szpitalnej. Miał z żoną Anną dwóch synów: Jana Kantego i Macieja. Obaj zostali pasamonikami. Starszy syn nie przebywał w mieście w czasie najazdu rosyjskiego. Wrócił dopiero 28 października 1778 roku „za co niech będzie Bogu chwała amen”, jak zapisano w księgach miejskich. To jedyny taki wpis, który świadczy dobrze o patriotyzmie krakowian. Widocznie kronikarz miejski zdawał sobie sprawę, że syn Marcina Oracewicza może być prześladowany za wyczyn ojca przez władze rosyjskie. Natomiast Maciej Oracewicz został czeladnikiem w 1772 roku. Wedle legendy wyczyn Marcina Oracewicza polegał na tym, że zabił strzałem ze „sztućca”, dowodzącego natarciem Panina. Jak podał Adam Chmiel: „Dowódca wojska moskiewskiego generał Panin kazał dać ognia z armat do
39 Bramy Floriańskiej. Kiedy jednak strzały armatnie nie zdołały bramy wybić, choć drzwi mocno nadwyrężone zostały, Panin szukał sposobu i miejsca wedle Bramy Floriańskiej, jeżdżąc na koniu ze swymi oficerami, ukazując miejsca muru szpadą w które by bombardować mieli. Natychmiast spostrzegłszy jeden z obywatelstwa, będący na murze mieszczanin nazwiskiem Marcin Oracewicz, kunsztu pasamonicznego, nabiwszy sztuciec ugodził Panina w piersi, lecz ten będąc pod kamizelką uzbrojony zbroją nic mu nie szkodziło. Poznawszy być uzbrojonego wodza Oracewicz nabiwszy powtórnie broń mierzył do głowy, lecz ten uwijając się żywo na koniu chybił głowy, co jak tylko kapelusz jego trafiwszy i przestrzeliwszy Panin oddał dzielnemu strzelcowi za ten traf tymże przestrzelonym kapeluszem ukłon. Marcin Oracewicz tak po dwa razy omylonym i chybionym zostawszy nie omieszkał i trzeci raz sztućca swego nabić — jak inna wiadomość podaje guzikiem od żupana — i mierząc ku głowie trafił w zęby i zwalił Panina z konia. Officyerowie widząc porażonego śmiertelnie generała swego, a chcąc go ratować na ziemi przez gęsty ogień z murów od obywatelstwa legło przy nim dwóch officyerów z kilkunastoma gemajnymi” 14. Między poległymi znajdował się major Keith, zaś łącznie poległo dwudziestu siedmiu żołnierzy. Oficerowie zostali pochowani w Ogrodzie Steinkellerowskim, który po latach stał się Ogrodem Strzeleckim, przy obecnej ulicy Lubicz. Ale nie poległ ani podpułkownik Panin, ani podpułkownik Bock, choć niewątpliwie zginął oficer rosyjski wysokiej rangi. Czyżby chodziło o majora Keitha? W Bramie Floriańskiej znajduje się kapliczka z obrazem Matki Boskiej Łaskawej. Zanim Oracewicz wyszedł na galeryjkę, skąd raził Rosjan kulami ze sztućca, potarł guzik od kaftana o obraz i prosił o pomoc. Potem, gdy zabrakło mu 14
Tamże, s. 20.
40 amunicji, nabił tym guzem sztuciec i, jak wiadomo, trafił nim dowódcę natarcia rosyjskiego. Inna legenda mówiła, że Matka Boska nakryła go swym płaszczem, dzięki czemu nie wypatrzyli go rosyjscy żołnierze i nie zabili w czasie natarcia. Oracewicz po zajęciu Krakowa przez wojska carskie uciekł z miasta w przebraniu i ukrywał się, „dopóki rzeczy się nie uspokoiły”. Zmarł po 1789 roku. W cieniu wyczynu Oracewicza pozostała działalność kata miejskiego Antoniego Strzelbickiego, który w czasie ataku wojsk rosyjskich „animował jak najwięcej ludzi do obrony” i „dystyngował się strzelając ze śmigownicy”. Jego postawa spowodowała, że otrzymał komendę nad jedną z baszt, skąd prowadził ogień do wroga. Strzelbicki pochodził ze Lwowa. Jego brat został zakonnikiem w Żółkwi i nawet dochrapał się funkcji przeora dominikanów. Antoni pracował jako sługa dworski kasztelana krakowskiego. Gdy w jakimś pojedynku uciął szablą głowę przeciwnikowi, zaczęto go nazywać katem, w związku z czym otrzymał posadę pomocnika mistrza, a potem kata miejskiego i przez dwadzieścia lat pełnił tę funkcję 15. W czasie ataku oddziału podpułkownika Bocka bronił Bramy Sławkowskiej i rzekomo to on miał postrzelić podpułkownika. Tak głosił poemat (patrz przyp. 15) podobno autorstwa Franciszka Salezego Jezierskiego, opublikowany w 1789 roku 16. Jak wiemy, w czasie ostrzału prowadzonego przez konfederatów podpułkownik Bock na pewno oberwał. Od kogo? Od Oracewicza, czy od Strzelbickiego? Może krakowska opinia publiczna wołała wskazać na tego pierwszego, niż na 15 J. Ziomek, Antoni Strzelbicki — kat krakowski: pamflet przypisywany Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu, w zbiorze „Miscellana z doby Oświecenia”, Wrocław 1960, s. 384. 16 Tamże, s. 366.
41 drugiego, który nie dość, że wykonywał pogardzany zawód, to jeszcze potem zasłynął jako szef bandy rabunkowej. W 1773 roku niejaki Fryderyk Bock, herbu własnego, uzyskał potwierdzenie szlachectwa i na prośbę Aleksandry von Egelhardt, popieranej przez Hugona Kołłątaja, podkanclerzego wielkiego koronnego, aspirował do Orderu Orła Białego. Byłby to ten sam podpułkownik Bock, który w służbie rosyjskiej nadstawiał głowę przed murami Krakowa? Niewykluczone. Przecież armia rosyjska aż roiła się od cudzoziemskich oficerów. Służyli w niej Niemcy, Francuzi, Szkoci i Polacy niestety też 17. Aleksandra von Egelhardt (1754—1838), siostrzenica księcia Grigorija Potemkina, faworyta carycy, choć podobno, jak głosiła plotka, nieślubna córka Katarzyny II z Siergiejem Sałtykowem, została w 1781 roku żoną Franciszka Ksawerego Branickiego. Stał się on w czasach konfederacji barskiej jakby towarzyszem broni podpułkownika Bocka (jeśli to był ten sam Bock). W czasie pierwszego oblężenia wyróżnił się też Florian Sołtykowicz subdelegat, czyli zastępca burgrabiego grodu krakowskiego, który również „animował” ludzi do obrony. Wojska rosyjskie nie rezygnowały jednak ze zdobycia miasta. 23 czerwca 1768 roku napadły na klasztor karmelitów na Wesołej, przy obecnej ulicy Kopernika. Potem żołnierze carscy zjawili się w składzie solnym na Kleparzu i zabili jego gospodarza. Uwięzili też starostę małogoskiego Felicjana Konstantego Szaniawskiego oraz jego służących i na noc zaciągnęli ich do obozu. Krakowscy konfederaci nie wiedzieli, że tego samego dnia tysiąc kilometrów dalej na wschód rozbite oddziały konfederackie z Michałem Hieronimem Krasińskim na czele weszły do imperium osmańskiego i rozłożyły się obozem 17 H. Stupnicki, Herbarz polski i imiennik zasłużonych w Polsce ludzi wszystkich stanów i czasów, Lwów 1855. s. 39.
42 koło Chocimia. 26 czerwca 1768 roku kanclerz wielki koronny Andrzej Mikołaj Stanisław Kostka Młodziejowski wysłał pismo do urzędników województwa krakowskiego, w którym wzywał do użycia przez nich wpływów do odciągnięcia ziemian od Czarnockiego. Andrzej Mikołaj Stanisław Kostka Młodziejowski (1717-1780), dotychczasowy podkanclerzy wielki koronny, objął urząd kanclerza po rezygnacji Andrzeja Zamoyskiego w proteście przeciw porwaniu senatorów przez Repnina. „Zasłynął”, jako agent rosyjski i jurgieltnik, znany ze świeckiego życia i skłonności do kobiet, mimo iż sprawował godność biskupa przemyskiego, a potem poznańskiego. Opinia publiczna podejrzewała go, że otruł prymasa arcybiskupa Władysława Łubieńskiego, niechętnego Rosji. 27 czerwca 1768 roku Czarnocki zażądał „wypraw z królewszczyzn” i zwrócił się do urzędników Żup Wielickich z żądaniem sum, umów, regestrów i dyspozycji, a także złożenia przysięgi na wierność konfederacji i przy braku odpowiedzi ponowił żądanie 7 lipca 1768 roku. Administrator żup Kielczewski posłał uniwersał Czarnockiego do Warszawy. Odpowiedziała mu Komisja Skarbowa, że żupy należą do dóbr stołowych królewskich i stanowią jakby prywatną własność króla, więc nie ma co reagować na żądania marszałka konfederacji. Marszałek Czarnocki potrzebował pieniędzy, bowiem sprowadził z Pilzna sto flint i pałaszy dla werbowanej w mieście piechoty. W Krakowie zjawiło się dwustu ochotników z Siewierza i pięćdziesięciu mieszczan z Myślenic, chętnych do walki w szeregach konfederacji. Do miasta podeszły chorągwie komputowe, czyli stałe wojska zaciężne, finansowane z kasy województwa, stacjonujące dotąd w Lanckoronie, Dobczycach, Przyborowie i Nowym Targu. One też chciały wziąć udział w konfederacji barskiej. Do Krakowa maszerowało trzystu uzbrojonych chłopów z kasztelanii krakowskiej i górale. Konfederaci zwiedli most na Kazimierz i wytoczyli na szańce trzydzie-
43 ści dział. Z miasta można było wyjść tylko za przepustką. Konfederaci odebrali mieszczanom broń, amunicję i konie. Władze Akademii Krakowskiej oddały do dyspozycji konfederatów trzy beczki prochu. Miały one być użyte do fajerwerków z okazji obchodów kanonizacji świętego Jana Kantego. Konfederaci zagarnęli kasę wielkorządcy, mennicę, a także wzięli dwadzieścia tysięcy złp z kontrybucji nałożonej na Wieliczkę. Do walki z Moskalami, których powszechnie znienawidzono za gwałty i napady, garnęło się także pospólstwo, uzbrojone w pałki, okute żelazem. Dowództwo konfederacji w Krakowie podkreślało, że ma ona charakter demokratyczny. Czarnocki deklarował, że nie podejmie żadnych postanowień bez zgody konsyliarzy, i zaznaczał, że wszelkie decyzje mają zapadać większością głosów. Dowództwo nawoływało do skromności, pobożności i trzeźwości. Apelowało, aby pijaków usuwać z wojska, ale nikogo nie krzywdzić, bowiem każdy skrzywdzony może dać znać nieprzyjacielowi, czyli przejść na jego stronę. Dowódcy niech nie trzymają za wiele luźnych koni i wozów. Kto tylko może z wojska, niech żyje na własny koszt. Jeśli w walce konfederaci osiągną jakieś zdobycze, powinni pieniądze i broń oddawać dowódcom. Resztę należy zostawiać szeregowym żołnierzom dla zachęty. Rzeczywiście były to głosy na czasie, choćby w sprawie pijaków, ponieważ w Krakowie rozkwitło wówczas w szeregach konfederackich straszne pijaństwo. Ale jak tu napominać wojsko, aby nie piło, skoro sam Czarnocki permanentnie popadał w stan nietrzeźwości, a prezydent Krakowa Christian Jungling wywoływał nawet burdy po pijanemu! Siły konfederackie liczyły około dwóch tysięcy żołnierzy. Wprawdzie dowództwo zorganizowało mieszczańskie pospolite ruszenie, ale wielu mieszczan wykręcało się od tego obowiązku. Pełnili, co najwyżej, służbę pomocniczą.
44 28 czerwca 1768 roku niewielki oddział wojsk rosyjskich napad! na klasztor wizytek na Biskupim, znajdujący się przy obecnym placu Biskupim, róg Krowoderskiej, Konfederaci dokonali wypadu i zabili dwóch żołnierzy rosyjskich, a dwóch wzięli do niewoli. Zagarnęli łup na Rosjanach: kilkadziesiąt złotych czerwonych, spinkę diamentową i koncho szczerozłote, diamentami i rubinami wysadzane. Tego samego dnia stoczyli kolejną potyczkę z Rosjanami między Krzemionkami i Bieżanowem. Pierwsza miejscowość leży na południowym brzegu Wisły, pięć kilometrów od centrum Krakowa, a druga — na południowy wschód od Krakowa, jedenaście kilometrów od centrum. Obecnie obie znajdują się na obszarze Krakowa. Oddziałem konfederatów dowodził rotmistrz Pruski. W walce zginęło dziewięciu konfederatów, a wśród nich towarzysz husarski Kamiński, pan Białobrzeski, pan Rajmund Korytowski, susceptant, czyli pomocnik notariusza grodu krakowskiego (urzędnik przyjmujący zeznania), i pan Gołuchowski. Inne źródła stwierdzają, że Rajmund Korytowski został jedynie ranny i miał odegrać później znaczącą rolę w opanowaniu Wawelu. Na pewno pozytywnie na morale konfederatów w Krakowie wpłynęła wiadomość, że 30 czerwca 1768 roku w Piwnicznej nad granicą z Cesarstwem Austriackim zawiązała się konfederacja powiatu sądeckiego i czchowskiego. Rotmistrzem obu powiatów został wybrany Marcin Leszczyński, a jego zastępcą Andrzej Jezierski. Z inicjatywy Teodora Wessela, podskarbiego wielkiego koronnego, zaczął powstawać obóz wojskowy w Muszynce, łemkowskiej wsi u stóp Góry Leluchowskiej, blisko Krynicy, budowany przez starostę muszyńskiego Idziego Fihausera, który przystąpił do konfederacji. Obóz liczył 8,4 ha powierzchni. Konfederaci otoczyli go dwumetrowym wałem ziemnym, rowem, palisadami, ostrokołami i zasiekami. Mógł on pomieścić cztery tysiące wojska. Komendantem obozu został
45 Piotr Stadnicki, a zastępcą Jakub Grotowski . Konfederaci zaczęli penetrować tereny leżące poza granicą a Austrią. Wkrótce potem powstały ich bazy w Gaboltowie. piętnaście kilometrów od Muszynki, Zborowie (piętnaście kilometrów od Bardiowa), Bardiowie (piętnaście kilometrów od Gaboltowa), a także w Preszowie (63 km od Muszynki). Tymczasem władze magistrackie w Krakowie zaczęły zastanawiać się, czy dobrze zrobiły, przystępując do konfederacji barskiej. 2 lipca 1768 roku prezydent Krakowa Jungling napisał tajny list do kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja Młodziejowskiego „o politowanie nad miastem koronnym w wierności swej Jego Królewskiej Mości i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej nieustającej” 19. Wyjaśniał on swą rolę, tłumacząc się wielce, ale mimo to nadal wspierał konfederację i wszedł do komitetu Czarnockiego, mającego mu doradzać w rządzeniu miastem. Być może wpływ na postawę magistratu miały wieści, które doszły do Krakowa o zajęciu przez wojska rosyjskie twierdzy Bar, wymordowaniu tam jeńców i zdradzie Michała Giżyckiego, a potem o wybuchu rebelii hajdamackiej, czyli „koliszczyźnie” Maksyma Żeleźniaka (1740-1768) i Iwana Gonty (1705-1768), której apogeum stanowiła rzeź humańska, dokonana przez czerń, czyli zbuntowane chłopstwo i kozaków, 24 września 1768 roku w Humaniu, mieście w środkowej Ukrainie, obecnym obwodzie czerkaskim. 18
18 Stowarzyszenie na rzecz rozwoju Tylicza. Konfederaci barscy w Tyliczu, 11 kwietnia 2012 r. 19 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej, Kraków 1929, s. 28.
KRAKÓW W RĘKACH WROGA
Dziwnym trafem bunt ten wybuchł na terenach, na których działali konfederaci barscy i gdzie znajdowały się majątki ziemskie ich przywódców (Jabłonowscy, Lubomirscy, August Wandalin Mniszech). Hajdamacy dobra te rozgrabili i konfederaci stracili bazy zaopatrzeniowe. Dlatego opuścili Ukrainę i przeszli na tereny etnicznie polskie 1. Rebelię hajdamacką, która przestała być potrzebna Rosji i odtąd jej wręcz przeszkadzała, zlikwidowało sprawnie dowództwo rosyjskie (generał major Kreczetnikow, brat Piotra) przy pomocy wojsk polskich Branickiego. Obaj przywódcy hajdamaccy zostali pojmani 7 lipca 1768 roku podstępem. Spici i skuci zostali przewiezieni: Iwan Gonta do obozu Franciszka Ksawerego Branickiego, który kazał drzeć z niego pasy, a Maksym Żeleźniak, jako poddany rosyjski do obozu generała Michaiła Kreczetnikowa, który wysłał go w kajdanach na katorgę na Sybirze, gdzie wkrótce Żeleźniak zmarł. Jak zapisał krakowski kronikarz, 11 lipca 1768 roku po południu zerwała się burza nad miastem. Pioruny strzelały gęsto. Jeden trafił w kościół pod wezwaniem świętej Anny przy ulicy o tej samej nazwie, ale drugi — w obóz wojsk 1 W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 1, Warszawa 1936-1938, s.711.
47 rosyjskich i zabił trzynastu żołnierzy. Krakowianie uznali to za dowód, że wspomaga ich Opatrzność Boska. Z kolei 14 lipca o godzinie pół do jedenastej został rozstrzelany porucznik Ciszek, który, jak ustalili instygatorzy konfederaccy na podstawie zeznań świadków, w czasie szturmu rosyjskiego, kierując ogniem artyleryjskim, czynił to tylko pozornie, bowiem nie wkładał do dział ani prochu, ani kul. A więc porucznik Ciszek okazał się zdrajcą! Śledztwo wykazało, że spotykał się wcześniej potajemnie z oficerem kozackim w synagodze na Kazimierzu, a pośrednikiem w tych spotkaniach był niejaki Icek Sandeczanin, za co dostał od tegoż oficera osiemdziesiąt rubli. Oficer ten został też wkrótce ujęty przez konfederatów i jako szpieg powieszony na Rynku. Jak widać w Krakowie ze szpiegami i zdrajcami się nie patyczkowali. Została również, jako rzekoma dysydentka, choć akurat katoliczka zamknięta w klasztorze wraz ze swym dworem bez możliwości komunikowania się na zewnątrz, pani Elżbieta Szydłowska, metresa królewska. Pod klucz poszedł także komendant garnizonu krakowskiego, chorąży Zyska, posądzony o to, że utrzymuje kontakty z nią, a także z Rosjanami, którzy oblegali miasto. Elżbieta Szydłowska (1748-1810), córka wojewody płockiego Teodora Szydłowskiego, swego czasu romansowała z Kazimierzem Poniatowskim, potem z jego bratem Michałem, przyszłym prymasem, a w 1768 roku podjęła romans z królem Stanisławem Augustem. Despotka, łasa na prezenty i chętna do załatwiania różnych stanowisk i godności za odpowiednią oczywiście sumkę i niespecjalnie nawet ładna znalazła się w Krakowie akurat wtedy, gdy miasto opanowali konfederaci. Znana publicznie, jako metresa króla nie miała w nadwiślańskim grodzie lekkiego życia. Ale za dysydentami ujęli się nagle krakowscy jezuici i generał Fridrich Bogislaw von Tauentzien (1710-1791), dowódca obrony Wrocławia w 1760 roku w czasie wojny siedmioletniej, a potem komendant garnizonu, który
48 zagroził, że tak potraktuje uchodźców konfederackich we Wrocławiu, jak konfederaci traktują dysydentów 2. W końcu Szydłowska opuściła Kraków i wróciła do Warszawy. Wkrótce potem wyszła za mąż za generała lejtnanta jazdy i marszałka dysydenckiej konfederacji słuckiej Jana Jerzego Grabowskiego (1740-1789), który wziął udział w walkach przeciw konfederacji. W Krakowie rozeszła się także pogłoska o pokazaniu się na murach świętych patronów Polski i miasta, którzy mieli dodawać otuchy obrońcom. Co ciekawsze, do jej rozpowszechnienia przyczynił się wzięty do niewoli kozak. Opowiedział z przejęciem przesłuchującym go oficerom, że w czasie natarcia żołnierze z jego sotni ujrzeli nagle niewiastę w czarnym płaszczu, na murach, z młodzieńcem i starcem. Uznali wtedy, że oto pokazali się Najświętsza Maria Panna, święty Kazimierz i święty Jan Kanty. Ci dwaj byli patronami Krakowa. Kronikarz podał, że 16 lipca 1768 roku do Krakowa wkroczył Aleksander Łętowski, marszałek sejmiku krakowskiego, starosta jadowicki i boruniewski, który przyprowadził sześciuset żołnierzy piechoty nadwornej z Dukli i górali z dóbr księżnej Joanny Lubomirskiej. 17 lipca 1768 roku do Krakowa weszły oddziały konfederackie Jakuba Bronickiego, Jerzego Marcina Lubomirskiego i Piotra Potockiego. Jerzy Jakub Bronicki, właściciel Nowotańca, skarbnik wiślicki, porucznik chorągwi pancernej, podczaszy nowogrodzki, został obwołany 6 lipca 1768 roku w obozie w Sieniawie przez szlachtę sanocką i dukielską marszałkiem konfederacji ziemi sanockiej. Jego oddział liczył trzy tysiące żołnierzy i został wzmocniony milicją nadworną wojewody wołyńskiego, chorążego nadwornego i starosty 2 G. Trzaskowska, Generał Fridrich Bogislav von Tauenlzien i dzieje jego doczesnych szczątków. „Wratislavii Amici”. Wrocław 2001.
49 sandomierskiego i chmielnickiego Jana Kantego Ossolińskiego (1707-1780), wraz z dziewięcioma działami 3. Jerzy Marcin Lubomirski (1738-1811) urodzony w Krakowie, mając osiemnaście lat został generałem majorem, którą to rangę kupił mu ojciec Benedykt Lubomirski, miecznik wielki koronny i pan na Ujazdowie. Jerzy Marcin porwał pannę z fraucymeru matki, która została jego niby-żoną, a w rzeczywistości nałożnicą, i w czasie wojny siedmioletniej na pograniczu polsko-pruskim w porozumieniu z dowództwem rosyjskim napadał na transporty pruskie. Uznany został jednak za bandziora, wojska królewskie jego oddział rozproszyły, a on sam stanął przed sądem i dostał piętnaście lat więzienia. Wyrok odsiadywał na wszelki wypadek w twierdzy w Munkaczu, na Węgrzech. Tam poznał Mariannę, córkę Andreasa Hadika de Futak (1710-1790), feldmarszałka austriackiego, słynnego z wojny siedmioletniej zdobywcy Berlina, który nałożył na jego mieszkańców ogromną kontrybucję. Z tej znajomości wynikł romans i małżeństwo, a król Stanisław August w 1765 roku amnestionował księcia. Małżonkowie gospodarowali w Kolbuszowej, ale już w połowie czerwca 1768 roku Jerzy Marcin, wraz z księciem Józefem Sanguszką, księciem Antonim Lubomirskim i Piotrem Potockim, zaczął przygotowywać konfederację. 8 lipca 1768 roku w obozie koło Krosna Piotr Potocki i Jakub Bronicki powierzyli Jerzemu Marcinowi Lubomirskiemu funkcję regimentarza. Wkroczywszy do Krakowa, wystąpił z całą okazałością. Sześćdziesięcioma wozami z amunicją i prowiantem zastawił cały Rynek i przyległe ulice, i kazał tytułować się feldmarszałkiem 4. 3 Sz. Morawski, Materyały do Konfederacyi Barskiej r. 1767-1768 z niedrukowanych dotąd i nieznanych rękopisów, Lwów 1851. s. 176. 4 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. s. 45.
50 Piotr Potocki, właściciel Janowa i siedemnastu wsi w województwie krakowskim, związawszy się z Jerzym Marcinem Lubomirskim został obrany w obozie w Pilźnie marszałkiem generalnym ziemi sandomierskiej. Razem z księciem i Jakubem Bronickim postanowił 12 lipca w obozie koło Targowisk iść na pomoc Krakowowi. Kronikarz zapisał 18 lipca: „pod Promnikiem nastąpiła potyczka, po południu kwadrans na trzecią. Trwała do godziny czwartej. Konfederacji w początkach poszczęściło się; ze wszystkich stron obiegli Moskwę i wielu trupem na placu położy tak, iż Moskwa nie wiedząc, dokąd by się rejterować, poczęli wołać pardon; którym nieco konfederaci folgując, wtem nadchodzi sukurs Moskalom z Czyżyn znaczny, gdzie konfederaci zmuszeni rejterować się nazad pod Kraków, plac swój opuściwszy. W tej jednak potyczce znaczną klęskę ponieśli Moskale tak w zabitych, jako w ranionych. Ze strony Moskali zabitych 156, zaś konfederatów zabitych 53, ranionych 28. Żywych wzięto towarzyszy dwóch i porucznika zamkowego”. Jak potem raportował pułkownik Igelström, atak konfederatów został odparty przez zasłużonego oficera Patkula, ale jego oddział został jednak mocno przerzedzony. Pułkownik Igelstróm przybył przed Kraków 21 lipca 1768 roku z dwoma szwadronami huzarów nowoserbskich i oddziałem pułkownika Suchotina z Dębicy, który maszerując od strony Zatoru, zajął miasto Kazimierz. Wkrótce wojska rosyjskie rozpoczęły regularne oblężenie Krakowa. Dowodził nimi początkowo generał major, książę Aleksander Prozorowski (późniejszy feldmarszałek, dowódca armii rosyjskiej w 1809 roku w wojnie z Turcją), przysłany tutaj z Sandomierza przez ambasadora Repnina rozkazem z 1 lipca 1768 roku. Przybył ze swą brygadą w okolice Krakowa 21 lipca 1768 roku. Wojska rosyjskie stanęły obozem między Wolą Justowską i Bielanami, podówczas wsiami, dziesięć-dwanaście kilometrów na zachód od centrum Krakowa, obecnie
51 stanowiącymi jego dzielnice. Ale wygląda na to, że rosyjska blokada miasta chyba była nieszczelna, skoro do Krakowa bez przeszkód wkraczały kolejne konfederackie oddziały posiłkowe. A może po prostu dowództwo rosyjskie wołało, aby konfederaci znaleźli się w jednym miejscu, dzięki czemu znajdowali się jakby na widoku i nie zagrażali Rosjanom działaniami dywersyjnymi. Do Krakowa zdążał też Michał Żukowski (1730-1806) z dwustoma żołnierzami, stanowiącymi resztki siły zbrojnej konfederacji wieluńskiej. Wkrótce udał się w okolice Lanckorony, aby tam przygotować twierdzę do obrony i gromadzić ochotników. Książę Jerzy Marcin Lubomirski dysponował wystarczającymi siłami, aby obronić Kraków. 23 lipca przed godziną siódmą rano konfederaci z Krakowa stoczyli bitwę między Wesołą i Piaskami z dwoma tysiącami żołnierzy rosyjskich, uzbrojonych w działa. Zginęło szesnastu konfederatów, a wśród nich dwudziestopięcioletni Michał z Przecławskich Pilicz, podczaszy smoleński, „towarzysz znaku husarskiego”. Rannych konfederatów naliczono jedenastu. Bitwa trwała do godziny dziewiątej. 26 lipca 1768 roku książę Jerzy Marcin Lubomirski udał się ze swym wojskiem na Krzemionki. Pojawili się tam jednak huzarzy rosyjscy, którzy zmusili go do odwrotu. Uchodząc do Krakowa, Lubomirski stracił trzech żołnierzy, ale zniszczył most łączący miasto z Podgórzem. Natomiast generał Prozorowski zajął Krzemionki. Tego samego dnia oddział Lubomirskiego udał się ze swym wojskiem w kierunku Lanckorony, gdzie zamierzał połączyć się z oddziałem Michała Żukowskiego. W mieście zaczynały się kłopoty z aprowizacją. Kraków nie był w stanie wyżywić tak dużej liczby wojska, dlatego też niektóre oddziały zaczęły go opuszczać. Poza tym widocznie dowództwo obrony uznało, że ma siły wystarczające do odparcia każdego szturmu rosyjskiego. Za wojskami dowodzonymi przez księcia Lubomirskiego generał Prozorowski wysłał
52 jednak pułk huzarów. Kapitan Gendre, dowódca awangardy pułku z dwustoma żołnierzami i jednym działem, odnalazł ślady konfederatów dopiero za rzeką Skawinką. Wojska księcia Lubomirskiego maszerowały jednak szybko. Dotarły do Lanckorony, ale zaraz ją opuściły. Huzarzy rosyjscy, którzy doszli do miasteczka, dowiedzieli się, że książę stacjonował tu przed kilkunastoma godzinami. Do spotkania obu wojsk doszło 28 lipca koło Makowa. Niestety konfederaci księcia nie popisali się w bitwie. Huzarzy wpędzili ich w góry i rozbili. Dwustu konfederatów poległo, stu czterdziestu trzech dostało się do niewoli. W ręce Rosjan wpadło pięć dział. Książę Lubomirski na początku bitwy opuścił swój oddział i z sześcioma przybocznymi uszedł na Węgry. Po opuszczeniu Krakowa przez Lubomirskiego ukonstytuowała się Rada Konfederacka, mająca dowodzić obroną miasta. W jej skład weszli: Jakub Bronicki, Michał Czarnocki, Piotr Potocki. Kraków został jednak bez wsparcia z zewnątrz. 30 lipca 1768 roku artyleria rosyjska, zajmująca stanowiska na Krzemionkach, Wesołej i wzgórzu świętej Bronisławy (gdzie obecnie znajduje się kopiec Kościuszki), przez kilka godzin ostrzeliwała miasto, ale nie wyrządziła żadnego szwanku. Pilnujący murów miejskich odstrzeliwali się i zabili kilku żołnierzy rosyjskich. Kronikarz zapisał, że koń Czarnockiego objeżdżającego posterunki ukląkł w Bramie Floriańskiej przed obrazem Matki Boskiej. Następnego dnia odprawiono tam wotywę solenną z kazaniem. Pod datą 31 lipca kronikarz donosił: „zebrawszy się Ichmość konfederaci w liczbie czterdziestu wyszli na Wesołą, napadłszy na komendę moskiewską w dworku Wielebnego Księdza Archiprezbitera Panny Marii, stojącą w podobnej że liczbie czterdziestu, tam zabili ich komendanta z dwudziestoma ludźmi (naszych dwóch plejzerowanych), resztę rozproszyli. lchmciom konfederatom nie przyszło do zabrania broni i rzeczy, bo tuż nadchodził sukurs moskiewski, którzy zaraz rejterowali się do miasta. Ta batalia nie trwała i pół kwa-
53 dransa. Ze strony panów konfederatów żaden nie zginął, tylko trzech plejzerowanych i to nie szkodliwie”. Generał hrabia Apraksin, który nadciągnął w okolice miasta, przejął dowództwo wojsk rosyjskich oblegających Kraków. Szykował się do generalnego szturmu. W nocy z 1 na 2 sierpnia 1768 roku wojska rosyjskie wtargnęły na Kazimierz, stanowiący odrębne miasto. Pułkownik Igelstróm pozorował atak na Wawel od strony zachodniej, generał Prozorowski ze swymi podwładnymi podpłynął przed wzgórze wawelskie łodziami, a pułkownik Suchotin na czele trzech rot piechoty po drabinkach sforsował mury Kazimierza. Żołnierze rosyjscy zajęli klasztor Bernardynów przy ulicy Bernardyńskiej, wpadli na cmentarz koło kościoła Bernardynów i zabili trzech niewinnych ludzi. Grupa generała Prozorowskiego wdarła się na wzgórze wawelskie. Już znajdowali się na murach, gdy gwałtowny ostrzał ze strony konfederatów znacznie przerzedził ich szeregi. Rosjanie zajęli też pobliskie przedmieścia. W walkach uczestniczył pierwszy pułk grenadierów. Miał sześciu zabitych i czterdziestu jeden rannych. Natomiast konfederaci stracili dwudziestu zabitych i pięć armat spiżowych oraz trzy miedziane. Kronikarz jednak stwierdził, że Rosjan zginęło sześćdziesięciu trzech, konfederaci stracili dwustu żołnierzy oraz osiem armat , ale trzy odzyskali 5. 1 sierpnia 1768 roku dowództwo konfederackie podjęło rokowania z generałem Apraksinem. W charakterze parlamentariuszy udali się tam: Michał Łętowski, pisarz grodzki krakowski, Józef Michałowski i dysydent pułkownik wojsk królewskich Aleksander Wielowieyski, zwolniony specjalnie w tym celu z aresztu, ale Apraksin oznajmił, że konfederaci mogą tylko zdać się na jego łaskę i niełaskę i dawał im dwanaście godzin do namysłu. 5 J. Kracik, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz wydarzeń z 1768. „Rocznik Krakowski". t. I, VI. Kraków 1990, s. 155.
54 Tego samego dnia wojska rosyjskie rozpoczęły regularne oblężenie. Generał Apraksin oznajmiał w liście z 4 sierpnia 1768 roku do Repnina, że szturmujący natrafili na podwójny mur, a gdzieniegdzie nawet potrójny. Jego wojska przypuściły szturm o godzinie pół do dziesiątej wieczorem od strony Furtki Mikołajskiej, Bramy Sławkowskiej i Bramy Grodzkiej, na którą poszło główne uderzenie. Przy akompaniamencie artylerii natarcie trwało do godziny pół do drugiej w nocy. Wedle kronikarza Rosjanie stracili około dwustu zabitych. Nie udał się też szturm na Wawel z udziałem dwustu pięćdziesięciu żołnierzy. Wprawdzie wejście na Wawel wydawało się łatwe, ale gdy już żołnierze wchodzili po drabinach, posypały się na nich z okienek zamkowych kamienie i kule. Artyleria rosyjska nie potrafiła zmusić dział polskich do milczenia. W czasie szturmu Prozorowski stracił czternastu zabitych i miał 81 rannych. Nie na żarty rozzłoszczony napisał do Repnina: „Oblężeni są godni wielkiej kary, bo wciąż strzelają z murów i tak mocno bronią miasta” 6. Stwierdził także, że oblegającym zaczęło brakować amunicji, i domagał się jej dostarczenia. 5 sierpnia 1768 roku dowództwo konfederackie spaliło przedmieścia, aby nie stanowiły zaplecza dla wojsk rosyjskich. Pastwą ognia padły stajnie biskupie (tam gdzie obecnie stoi gmach Filharmonii Krakowskiej, przy ulicy Zwierzynieckiej), znajdujący się obok dworek wojewody ruskiego księcia Aleksandra Czartoryskiego, miasto Kleparz i jurydyki: Wesoła, Nowy Świat, Piasek (okolice obecnej ulicy Karmelickiej), Krupniki (obecna ulica Krupnicza), i młyny królewskie. Natomiast kościoły pod wezwaniem: świętego Krzyża przy obecnej ulicy świętego Krzyża, świętego Walentego, świętego Filipa i Jakuba przy obecnej ulicy świętego Filipa, a także Mi6 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej I pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 45-47.
55 łosierdzia na Smoleńsku (obecna ulica Smoleńsk), ocalały. No to podpalili je Rosjanie. 7 sierpnia 1768 roku, zdając sobie sprawę, że koniec konfederacji w Krakowie jest bliski, podał się do dymisji Christian Jungling. Zastąpił go Józef Kozłowski. 11 i 12 sierpnia 1768 roku Repnin wysłał listy do generała Apraksina, w których sugerował, aby do działań wywiadowczych wciągnąć mieszczan krakowskich czy też Żydów z Kazimierza, nawet pod przymusem. Jeśli nie chcieliby się zgodzić, miał zagrozić niewolą, a także spustoszeniem ich domów. Obiecał dostać posiłki: dwa szwadrony karabinierów kargopolskich i batalion piechoty syberyjskiej. Zalecał szturm od strony murów kleparskich, jego zdaniem najsłabszych, znajdujących się między Bramą Floriańską i Mikołajską. Wysłał też porucznika Czogłokowa, który miał przywieźć do wojsk oblegających Kraków transport bomb i petard. „Nękajcie konfederatów nocnymi atakami, aby wyczerpała się im amunicja. Ustawcie baterie przy domu Mniszcha (obecna ulica Kopernika naprzeciw klasztoru karmelitanek) i przy klasztorze kapucynów (obecna ulica Loretańska)” — pisał Nikołaj Repnin. Generał Apraksim zgodnie z instrukcjami rzucił 12 sierpnia 1768 roku o czwartej nad ranem do walki swe oddziały przy Bramie Sławkowskiej. Rosjanie przyczaili się w kamienicach za bramą. Wtedy konfederaci wyszli za mury i wyłuskiwali ich. Walki trwały do godziny szóstej po południu. Konfederaci stracili dwudziestu trzech zabitych i jeńców, zaś Rosjanie — piętnastu zabitych i osiemnastu rannych. Zostali oni pochowani w mogile przy kościele Kapucynów, istniejącej do dzisiaj. W nocy z 13 na 14 sierpnia Rosjanie, którzy mieli swój obóz w okolicach tzw. Angielskiego, terenu w jurydyce Wesoła (tam gdzie obecnie znajduje się przy ulicy Kopernika numer 26 klasztor jezuitów i Akademia Filozoficzno-Pedagogiczna IGNATIANUM), szturmowali Kraków, nacierając
56 na Bramę Mikołajską. Artylerzyści rosyjscy razili miasto z dachu kościoła pod wezwaniem świętego Mikołaja przy obecnej ulicy Kopernika i spalili budynki probostwa oraz szkoły parafialnej. Udało się im dokonać wyłomu w murze, przez który przedostał się rosyjski porucznik Borc. Udał się potem do magistratu, gdzie namawiał prezydenta do kapitulacji. — Poddajcie się, to unikniecie grabieży — nawoływał. Ale Jakub Bronicki nie zgodził się, bo wierzył, że uda się przegonić Rosjan sprzed murów miejskich. Prezydent Kozłowski przed porucznikiem rozłożył jedynie ręce: — My tu nic nie możemy. Stojąca na tzw. Angielskim artyleria rosyjska oddała dwieście strzałów. Ale mury, choć uszkodzone, ciągle jednak się trzymały. Kronikarz zapisał: „15 sierpnia o godzinie dziewiątej ipso festo Assumptionis Beatae Virginis Mariae odprawiona była solenna procesja wokół Rynku z kościoła pod wezwaniem Panny Marii. Obraz Matki Boskiej Łaskawej nieśli diakoni w dalmatykach w asyście wszystkich konwentów, konfederacji i magistratu. Mszę celebrował ksiądz Bodurkiewicz, kanonik krakowski”. 17 sierpnia 1768 roku o godzinie trzeciej nad ranem wojska rosyjskie zaatakowały Kraków od Bramy Sławkowskiej, Nowej oraz Mikołajskiej i wdarły się przez Furtę Sławkowską. Szły po trupach kolegów, nie zważając na gęsty ogień konfederacki. O godzinie siódmej rano weszły w końcu za mury, zdobyły stojące tam działa i skierowały je na obleganych. Konfederaci wycofali się do kamienic przy murach. Do godziny dziewiątej utrzymywali Bramę Sławkowską. Gorzej poszło im przy Bramie Nowej. Zginęło tam pięćdziesięciu ośmiu konfederatów, a dwudziestu trzech zostało rannych. Dwa szwadrony kawalerii rosyjskiej wjechały na Rynek, ale generał Apraksin na razie wstrzymał je, bojąc się zasadzek. Konfederaci strzelali do Rosjan z okien, dachów, dymników. W walce wzięli udział nawet
57 duchowni. Na Wawelu bronił się z garstką konfederatów Jakub Ignacy Bronicki, ale musiał się wycofać wobec przeważających sił wroga. Ściągał on artylerię i piechotę na Rynek. Generał Apraksin posłał trębacza, który zawołał do obrońców: — Poddajcie się, a pan generał da pardon! W tym czasie radcy w ratuszu debatowali nad poddaniem się Rosjanom. Zabrakło sprzeciwu Bronickiego, który organizował obronę w kamieniczkach przyległych do Rynku. Piotr Potocki poddał się pierwszy, uzyskawszy od generała Apraksina gwarancję, że obrońcy po złożeniu broni i recesu od konfederacji zostaną puszczeni wolno. Prezydent Kozłowski wraz z Maciejem Bajerem, Józefem Wałkonowskim oraz radcami udał się do Bramy Nowej, gdzie przepraszał generała Apraksina za wyrządzone przez konfederatów straty i zaprosił go na obiad. Ten zaś wysłał wiadomość do króla: „odebraliśmy Kraków buntownikom”. Według jego meldunku do Repnina z 18 sierpnia 1768 roku, w czasie bitwy o Kraków zostali ranni pułkownicy: Igelstróm, Suchotin i Patkul, oraz kapitan grenadierów książę Gerkulesow. Odznaczyli się generał Prozorowski, podpułkownik Stackelberg i porucznik Czogłokow. Kraków zdobyły: pułk karabinierów kargopolskich, pułk grenadierów, pułk piechoty sybirskiej, a także pułk kozaków dońskich pułkownika Saryczewa. Z kolei kronikarz Wojciech Mączeński stwierdził, że w czasie szturmu zginęło czterystu siedemdziesięciu Rosjan i tyle samo było rannych. Inne dane mówią o pięćdziesięciu trzech zabitych i dwustu osiemdziesięciu rannych. Natomiast ze zdumieniem dowiedział się dwór królewski w Warszawie, że Krakowa broniło zaledwie trzystu mieszczan i górali, pięciuset do sześciuset lekkiej kawalerii i kilkudziesięciu żołnierzy piechoty 7. 7 J. Krasicka. Kraków i Ziemia Krakowska w* konfederacji Barskiej. Kraków 1929. s. 49.
58 Bronicki, korzystając z zamieszania, uszedł na Słowację, skąd wzywał szlachtę małopolską do wytrwania. Ale zdrowie miał już mocno nadszarpnięte i zmarł w rok potem. Czarnocki od samego początku oblężenia nie dowodził. Po krótkim okresie aktywności pogrążył się w pijaństwie. Także tego dnia spał pijany na jakimś strychu. Rosjanie znaleźli go i zakuli w dyby. Kanonik Tomasz Garlicki sam zgłosił się do dowództwa rosyjskiego, ale potem umknął z niewoli i przystał do oddziału księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego. Natomiast biskup Franciszek Potkański wyjechał przezornie z Krakowa przed oblężeniem miasta. Zresztą nie miał gdzie mieszkać, bo jego dworek przy ulicy Kanoniczej został spalony. 31 sierpnia wzięci do niewoli konfederaci zostali odesłani w konwoju do Połonnego. Znaczniejsi panowie mogli mieć kilku służących. Szlachta jechała na podwodach z własnymi końmi. Koszty transportu pokrywali jeńcy. Natomiast „podłość”, czyli mieszczanie i chłopi musieli przebyć trasę na zesłanie pieszo. Dowództwo rosyjskie wystawiło na murach pikiety, a żołdactwo hulało po mieście. Wśród jeńców, którzy udali się pod konwojem w głąb Rosji, znajdowali się Czarnocki i Piotr Potocki. Jak widać, generał Apraksin nie dotrzymał danego mu słowa. Potocki interweniował listami u króla i Repnina. Wstawiali się za nim krewniacy. Nic nie pomogło, a w dodatku żołnierze rosyjscy obrabowali jego dobra. Żołnierze rosyjscy wtargnęli do klasztoru dominikanek na Gródku, gdzie zabili przeoryszę i jedną z zakonnic. Wpadli też do szpitala archiprezbitera kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i zabili dziesięciu rannych. Obrabowali kościoły pod wezwaniem świętego Mikołaja i Floriana, zabierając srebra i ornaty. Wykopywali nawet ciała z grobów na cmentarzach parafialnych, szukając przy nich kosztowności. Rewidowali kamie-
59 nice, klasztory i kościoły. Zabrali dwa tysiące siedemset złp 8. 22 sierpnia 1768 roku radni miejscy odstąpili na piśmie od konfederacji. Florian Sołtykowicz subdelegat grodu krakowskiego „wyekskuzował się”, to znaczy oświadczył, że „to czynił, co mu kazano”, czyli, jakby to rzekł serialowy Brunner, „wykonywał tylko rozkazy”. Dzięki temu zachował swoje stanowisko, które piastował aż do 1773 roku. Pierwszym komendantem rosyjskim miasta został znany nam już podpułkownik Stackelberg, który dowodził załogą składającą się z batalionu piechoty syberyjskiej, trzech rot pierwszego pułku grenadierów, dwóch szwadronów karabinierów niżniegorodzkich, w sumie od ośmiuset do tysiąca żołnierzy. Generał Apraksin rozkazał broń mieszczanom skonfiskować, część bram zamknąć i zasypać. Żołnierze mają nosić broń nabitą. Za żywność należy płacić miastu. Radni dali okup Rosjanom. Każdy żołnierz rosyjski za udział w szturmie dostał rubla z dochodów biskupstwa krakowskiego. Wojska rosyjskie zakwaterowały się w kamienicach po 30-40 osób. Mieszczanie musieti ich żywić za darmo. Dla uczczenia zwycięstwa na konfederatami generał Apraksin wydał bal maskowy w pałacu biskupim przy ulicy Franciszkańskiej. Jak ze zgorszeniem napisał kronikarz, panowała na nim „swawola, lubieżność, bezwstyd”. 1 września 1768 roku generał Apraksin odesłał chorągwie komputowe na leże. Był to wynik interwencji generała lejtnanta Karola Euzebiusza Skarbka Malczewskiego (1720-1805), starosty jadowskiego, który zjawił się w Krakowie w imieniu króla i Komisji Wojskowej. Komputowym oddano broń i konie. 7 września 1768 roku żołnierze rosyjscy zniszczyli broń konfederatów, odebraną im po zajęciu miasta, i utopili ją w Wiśle. Oddali mieszczanom szable, ale 8 J. Kracik, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz wydarzeń z 1768, „Rocznik Krakowski". t.. LVI, s. 164.
60 broń palna miała być zapieczętowana w ratuszu. 16 września 1768 roku wedle zapisu kronikarza Wojciecha Mączeńskiego chłop Duda oskarżony o zabicie Moskali, jak zapisał kronikarz: „na plac pod mieczem wyprowadzony pardon od Apraksina dostał”. 24 września 1768 roku korpus generała Apraksina wymaszerował na sejmik w Proszowicach, ale generał zostawił w Krakowie załogę. Miał dopilnować, aby w Proszowicach zostali wybrani posłowie na sejm, przychylni Repninowi. Kandydaci niechętnie przyjmowali godności poselskie, bowiem marszałek generalny konfederacji, Michał Hieronim Krasiński, nawoływał ich uniwersałami, aby tego nie robili, i groził, że ci, którzy tę funkcję przyjmą, zostaną potraktowani jak zdrajcy i w przyszłości odpowiednio ukarani 9. Michał Hieronim Krasiński zajął też stanowisko w sporze Joachima Potockiego z Józefem Pułaskim. Ten pierwszy nie mógł znieść, że adwokat dowodzi konfederackim wojskiem. A on był przecież generałem lejtnantem! W końcu Krasiński mianował go regimentarzem generalnym. We wrześniu 1768 roku Michał Pac (1730-1787), starosta ziołowski, szambelan króla Augusta III i generał lejtnant wojsk litewskich, zaczął organizować na Litwie konfederację. Wybrany marszałkiem województwa nowogródzkiego udał się na czele oddziału trzystu pięćdziesięciu konfederatów do Nieświeża, gdzie książę Karol Radziwiłł skupiał wszystkich Litwinów, którzy przystępowali do tego ruchu. Tego typu nastrojom sprzyjał fakt, że 26 września 1768 roku imperium osmańskie wypowiedziało wojnę Rosji. Wiadomość ta dotarła do Krakowa. Czy wpłynęła na polepszenie nastrojów krakowian w okupowanym przez wojska rosyjskie mieście? Na pewno wywołała zaniepokojenie wśród oficerów rosyjskich. 9 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej, Kraków 1929, s. 55.
61 Bądź co bądź groziło im wysłanie na odległe pola bitewne i staczanie bojów z regularnym wojskiem. Tu zaś, jak dotąd, mieli do czynienia z amatorami, których można było pokonać, czasami aż nazbyt łatwo. Ponadto zdążyli się obłowić łupami, zdobytymi nie tylko na konfederatach, ale też na Bogu ducha winnych mieszczanach i szlachcie, którzy nie brali udziału w ruchawce. W październiku 1768 roku biskup Adam Stanisław Krasiński udał się do Paryża, gdzie uzyskał u króla Francji Ludwika XV nieoficjalne poparcie dla konfederacji barskiej i otrzymał na ten cel czterdzieści tysięcy dukatów. 29 października 1768 roku wojska rosyjskie zajęły Nieśwież. Książę Karol Radziwiłł i Michał Pac musieli złożyć reces. Możliwość dokonania takiego aktu wymógł król na Repninie, dzięki czemu schwytani konfederaci odzyskiwali wolność. Ale Pac unieważnił go 15 grudnia 1768 roku w Horodyszczu, po czym przeniósł się do Dospudy, gdzie jednak trwał bezczynnie przez osiem miesięcy. Pierwsze miesiące 1769 roku upłynęły w Krakowie dość spokojnie. Być może niektórzy mieszczanie mniemali, że konfederacja barska przestała istnieć. Nic bardziej mylnego. Walka nadal trwała. Przerodziła się w wojnę „szarpaną”, taką jak przed ponad stu laty prowadził regimentarz Stefan Czarniecki przeciwko wojskom szwedzkim zalewającym Rzeczpospolitą. Tyle że sprawność bojowa wojsk konfederackich była o wiele niższa niż kiedyś zagończyków Stefana Czarnieckiego. Ale to był już osiemnasty wiek i na polu walki coraz mniej liczyła się szaleńcza brawura wymachujących szablami jeźdźców, a bardziej zorganizowany, wymusztrowany i z dyscyplinowany szereg piechoty. Zapewne też do krakowian doszły wieści, że 8 marca 1769 roku wojska rosyjskie zdobyły Okopy Świętej Trójcy, twierdzę powstałą w 1692 roku nad Dniestrem u ujścia Zbrucza, która w zamyśle twórców, czyli hetmana Stanisława Jabłonowskiego, a zwłaszcza króla Jana III Sobieskiego,
62 miała szachować Chocim i Kamieniec Podolski, zajmowane wtedy przez wojska tureckie. Teraz Imperium Otomańskie nie stanowiło dla Rzeczypospolitej zagrożenia, a nawet wręcz było to państwo dla niej przyjazne. W Okopach Świętej Trójcy wcześniej schronił się Pułaski z garstką konfederatów. Rozstaliśmy się z nim, gdy przebywał w niewoli u generała Kreczetnikowa. Kazimierz Pułaski złożył reces i przyrzekł, że namówi do tego ojca. Repnin kazał go zwolnić. Zaraz jednak potem zorientował się, że popełnił głupstwo, i cofnął rozkaz, ale już było za późno! Gdy Kazimierz Pułaski znalazł się na wolności, odwołał swój reces, twierdząc, że dokonał go pod przymusem. Zaprzysiągł natomiast, że będzie walczył do ostatniej kropli krwi. Od razu zgłosił się do ojcowskiego obozu, ale zastał ojca wielce zagniewanego. Początkowo Józef Pułaski chciał go za „reces” postawić nawet przed sądem wojennym, był bowiem człowiekiem zasadniczym. Uważał, że zaprzaństwo to zaprzaństwo, i nieważne, czy pod przymusem, czy dobrowolnie. Ubolewał, że w dodatku tego zaprzaństwa dopuścił się jego ukochany syn! W końcu jednak Józef Pułaski pod wpływem perswazji innych przywódców konfederackich zrezygnował z postawienia go przed sądem i zezwolił synowi na powrót do służby. I nie pożałował tego, bowiem konfederacja znowu zyskała znakomitego dowódcę, a w dodatku znakomitego zaopatrzeniowca. W nocy z 8 na 9 września 1768 roku Kazimierz Pułaski dokonał wypadu na oddziały królewskie w Studzienicy, u ujścia rzeki o tej nazwie do Dniestru. Potem zdobywał wypadami na czele szybkich podjazdów za Dniestr furaż, pobierał podatki i kontrybucje. Ze swym oddziałem nawiedził Murachowice, Szarogród, Mohylów, Krzywą, Tołste. Atakował konwoje królewskie i kontrolował teren od Mohylowa do Zaleszczyk. Joachim Potocki uznał jednak, że Kazimierz Pułaski zanadto sobie poczyna, i usiłował odebrać mu komendę, ale on zmusił jego podkomendnego rotmistrza
63 Wojciecha Bohdanowicza do złożenia przysięgi Józefowi Pułaskiemu 10 . Kazimierz Pułaski z nowym oddziałem liczącym pół tysiąca żołnierzy po 20 grudnia 1768 roku zajął Okopy Świętej Trójcy. Niestety, twierdzy nie dało się utrzymać. Jej stan był po prostu opłakany, choć walka była zawzięta. Tutaj szewc Suhak zorganizował z okolicznych rzemieślników i chłopów pospolite ruszenie. Uzbrojeni w siekiery, kosy i widły, rzadko w samopały, walczyli o każdy dom z czterema tysiącami jegrów i grenadierów generała majora Lwa Izmaiłowa, którzy zaatakowali Okopy Świętej Trójcy 8 marca 1769 roku i wdarli się do twierdzy. Po jej zdobyciu wymordowali niemal wszystkich rannych obrońców. Kazimierz Pułaski uszedł jednak z życiem z dwustoma żołnierzami. Zdołał się wydostać ze zdobytej twierdzy dzięki pewnemu chłopcu, który znał ukrytą ścieżkę na zboczu. Przeszli na drugi brzeg Dniestru na teren turecki, po czym Pułaski wrócił przez granicę koło Kut i Kosowa do Rzeczypospolitej i północnymi stokami Karpat dotarł na Podkarpacie 11. Stoczył bitwę z wojskami rosyjskimi koło Miejsca Piastowego i Rogów, gdzie został ranny. 7 kwietnia 1769 roku w Barwinku, gdzie założył wielki obóz wojskowy książę Jerzy Marcin Lubomirski, który „wrócił do gry”, mianował go regimentarzem krakowskim, a Adam Parys — regimentarzem sandomierskim. W dzień potem wdał się w bój z oddziałem pułkownika Iwana Jelczaninowa, którego pokonał, po czym postanowił przenieść żagiew buntu na Podlasie i Litwę, i przygotowywał swój oddział do długiego rajdu. Tymczasem 17 kwietnia 1769 roku w konfederackim obozie wojskowym w Muszynce niedaleko Krynicy Zdroju zawiązała się druga konfederacja w województwie 10
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004.
s.48. 11
Tamże, s. 50.
64 krakowskim. W czasie elekcji marszałkiem województwa krakowskiego został wybrany Joachim Schwarzenberg Czerny, marszałkiem księstwa Zatorskiego i oświęcimskiego — Tomasz Wilkoński, marszałkiem województwa sandomierskiego i ziemi stężyckiej — Rafał Tarnowski, zaś marszałkiem ziemi sanockiej — Ignacy Potocki (17381794). Tutaj też zjawił się Józef Bierzyński, właściciel Andruszowa koło Cudnowa, który 21 lipca 1768 roku ogłosił manifest przeciwko Repninowi i został obwołany marszałkiem sieradzkim. Pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz napisał o nim: „urody wspaniałej i pięknej twarzy, przymiotów politycznych, wabiących do siebie, inteligentny, ale nie wykształcony”. Miał za sobą przegraną bitwę w październiku 1768 roku koło Bolesławia niedaleko Olkusza, gdzie pobiła go rosyjska brygada podpułkownika Iwana Drewicza. Mimo to przedostał się do Cieszyna, gdzie spotkał się z przywódcami konfederacji. Biskup Adam Stanisław Krasiński, z którym Bierzyński spotkał się 15 lutego 1769 roku w Bardiowie (obecnie Słowacja), miał mu zaproponować wprost, aby zabił króla! Bierzyński miał dostać za to czterdzieści tysięcy dukatów. Ale marszałek sieradzki nie przyjął tej oferty, lecz w zamian za to obiecał zdobyć zamek w Starej Lubowli, którym władał Kazimierz Poniatowski, podkomorzy wielki koronny, jak wiadomo brat króla. Zamek ten, „majestatyczna twierdza renesansowa” nad doliną Popradu, powstał na przełomie trzynastego i czternastego wieku i stanowił przez trzysta pięćdziesiąt lat siedzibę starostów spiskich, którzy urzędowali tam od 1412 roku. Starostwo spiskie stanowiło zastaw za pożyczkę, jakiej udzielił król Władysław II Jagiełło cesarzowi Zygmuntowi Luksemburczykowi. 1 kwietnia 1769 roku Bierzyński na czele swego oddziału próbował szturmować zamek, którego broniło stu dwudziestu żołnierzy królewskich. Na pomoc oblężonym maszerował oddział rosyjski kapitana Usza-
65 kowa. Komendant zamku Elstermann poprosił w imieniu Kazimierza Poniatowskiego o pomoc władze austriackie i zasugerował im zajęcie starostwa spiskiego 12. Niektórzy historycy przypuszczają, że zapewne to dzięki tej propozycji władze austriackie wpadły na pomysł, aby dokonać pierwszego rozbioru Polski. Bierzyński wycofał się i trafił do obozu w Muszynce, gdzie już stacjonowali nowi marszałkowie, wybrani przez szlacheckie koło 17 kwietnia 1769 roku. Pora ich przedstawić. Marszałek województwa krakowskiego, generał major wojsk koronnych Joachim Schwarzenberg Czerny, chorąży oświęcimsko-zatorski zasłynął w Rzeczypospolitej w 1752 roku, gdy na sejmie w Grodnie zażądał usunięcia z loży sejmowej posła rosyjskiego Heinricha Grossa (1713-1765), usiłującego wpływać na przebieg obrad. Joachim Schwarzenberg-Czerny był swego czasu adiutantem hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. Konsyliarzami II konfederacji krakowskiej zostali: Michał Rogala-Zawadzki, podczaszy czerski, Antoni Pierzchowski, Antoni Piasecki, stolnik mielnicki. Marszałkiem zatorsko-oświęcimskim został Tomasz Wilkoński z Wilkonic, marszałkiem sanockim — Ignacy Potocki (1738-1794), starosta kaniowski, rotmistrz chorągwi pancernej królewicza Fryderyka, którego wcześniej władze konfederacji wysłały w misjach dyplomatycznych do Drezna i Wiednia. Natomiast funkcję marszałka sandomierskiego otrzymał Rafał Tarnowski (ok. 1741—1803), hrabia Świętego Imperium Rzymskiego. W obozie w Muszynce przebywali również marszałek gostyński Michał Dzierżanowski i marszałek wieluński Antoni Stanisław Morzkowski. Michał Dzierżanowski (1725-1808), syn łowczego lubelskiego, jako dziewiętnastolatek wstąpił w Gdańsku do pułku szlachty 12
246
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 1. Warszawa 1936-1938, s.
66 polskiej na służbie francuskiej. Zamustrowany na fregatę, którą zdobyli Anglicy, wpadł w ich niewolę. Potem uczestniczył w wojnie o sukcesję austriacką. W Indiach wstąpił na służbę do francuskiego gubernatora Josepha Francoisa Dupleix. Wracając do Europy, rzekomo badał brzegi Martyniki. Miał też uczestniczyć w wojnie z Paragwajem, jako oficer portugalski, ale inne źródła podają, że dowodził korsarskim brygiem na Oceanie Indyjskim i ścigany przez okręty wojenne Royal Navy wylądował na Madagaskarze. Tam podobno tubylcy obrali go królem. Na czele dziesięciu tysięcy czarnych wojowników zaatakował fort francuski, ale jego armię zdziesiątkowali muszkieterzy. Wtedy porwał holenderski statek i uciekł aż na Wyspę Świętej Heleny, znajdującą się na zachód od południowo-zachodnich brzegów Afryki. Odkrył ją w 1502 roku portugalski żeglarz Joao da Nova. W 1659 roku wyspę zagarnęła Kompania Wschodnioindyjska. Michał Dzierżanowski musiał szybko stamtąd uciekać, bo z Anglikami zawsze miał na pieńku.
WALKA TRWAŁA NADAL Po powrocie do Polski w 1767 roku Dzierżanowski został członkiem konfederacji radomskiej, a potem barskiej, choć był szambelanem i „omal nie faworytem królewskim”. Ale wyjechał z Warszawy, zrobiwszy awanturę Repninowi, i wraz z sześcioma towarzyszami udał się do Gostynina. Tam zwołał wiec szlachecki i dał wybrać się marszałkiem gostyńskim, po czym wraz ze swą partią powędrował do Przasnysza, chcąc zwerbować tamtejszą szlachtę, ale nie zyskał u niej uznania, bo gdy zaczął ją namawiać, usłyszał: „pamiętamy, coś gadał na wiarę bezbożnie przeszłego roku. To, co teraz mówisz musi być na jakąś zdradę”. I chcieli go rozsiekać. Uciekł wtedy do Kurpiów, ale i tam przyjęli go nieufnie. W czerwcu 1768 roku wraz z Szymonem Kossakowskim (1741-1794), podczaszym kowieńskim, a potem marszałkiem generalnym konfederacji litewskiej planował porwanie Repnina i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Potem batalion rosyjski majora Vijica rozbił jego oddział. Przebrany w sutannę, uciekł na Śląsk 1. Natomiast Antoni Stanisław Morzkowski (1723-1779), właściciel dóbr w Wieluńskiem, towarzysz chorągwi pancernej, od 1767 roku burgrabia wieluński, pisarz grodzki, a potem sędzia ziemski, a także grodzki i wieluński, 14 lipca 1
W. Konopczyński, Michał Dzierżanowski, PSB. t. VI, s. 159.
68 1768 roku został marszałkiem konfederacji ziemi wieluńskiej i powiatu ostrzeszowskiego. Jego dwustuosobowy oddział został pobity przez wojska rosyjskie koło Żywca. W styczniu przedostał się do Cieszyna, gdzie zetknął się z Teodorem Wesselem, który wysłał go jako emisariusza do Turcji, ale dotarł jedynie do Bardiowa. Stamtąd było już blisko do Gaboltowa i Muszynki. Marszałkowie zgromadzeni w Muszynce zawiązali tzw. Ogniwo i wybrali regimentarzem Józefa Bierzyńskiego, a Antoniego Morzkowskiego na jego zastępcę. Bierzyński uderzył na obóz księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego, którego uznali za „odstępcę”, „zgniótł” go i jego wojska rozproszył. 29 kwietnia 1769 roku otoczył oddział Kazimierza Pułaskiego, który złożył na jego ręce przysięgę na wierność, po czym odesłał Lubomirskiemu część swego wojska. Dostał wtedy smutną wiadomość, że jego ojciec Józef Pułaski zmarł na wygnaniu 27 kwietnia 1769 roku w Kopance nad Dniestrem, na terytorium Turcji. Od upadku Baru pozostawał w konflikcie z Michałem Hieronimem Krasińskim i Joachimem Potockim, którzy podstępnie internowali go i pozbawili funkcji. 1 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski zadeklarował marszałkom Ogniwa uznanie ich władzy i zrzeczenie się regimentarstwa, po czym pomaszerował ze swą dywizją na wschód i 13 maja złączył się z bratem Franciszkiem w Samborze. 17 maja 1769 roku w kręgu kandydatów na konfederatów barskich pojawiła się nowa postać — kapitan Francois Auguste Thesby de Belcour. Ten francuski oficer brał udział w wojnie siedmioletniej w Legionie Saint Victora, walczącym w Kanadzie, i znalazł się w niewoli angielskiej. Następnie wraz z wyprawą Louisa Antoine Boungaville’a (1729—1811), prawnika i matematyka, ruszył w podróż dookoła świata. Po trzech latach dobili do brzegów Francji. Tam wysłannik księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego
69 zwerbował do wojsk konfederacji barskiej Franciszka Augusta Thesby de Belcour i uzyskał jego podpis na umowie, w której tenże zobowiązywał się: „1. że będę służył w stopniu podpułkownika z pensją trzydziestu dukatów na miesiąc i na stole książęcym. 2. że udam się do Wiednia o własnym koszcie, a stamtąd się dostanę do Krakowa kosztem księcia Lubomirskiego. 3. że jak tylko przybędę do Krakowa, tenże sam książę dostarczy mi swoim kosztem koni i tego wszystkiego, co może być potrzebnym do wyprawy oficera mojego stopnia na wojenną służbę. 4. że w przypadku, gdyby nie dotrzymano mi wszystkich punktów i warunków tej umowy, książę będzie obowiązany dać mi tysiąc dukatów wynagrodzenia. 5. że powyższa umowa o tyle będzie ważną, o ile ją ministerium francuskie upoważni, będzie zaś nieważną i uważaną za niebyłą, jeśliby jej nie zatwierdziło”. W tej ostatniej sprawie Thesby de Belcour poprosił swego przyjaciela Louisa Antoine de Boungaville’a, aby wysondował, jako człowiek mający łatwy dostęp do władz, co o tym myślą. Ministerstwo Spraw Zagranicznych dało Thesby’emu placet i wydało paszport. Wówczas udał się z Paryża do Rzeczypospolitej 2. Tymczasem 22 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski zawiązał konfederację w Przemyślu. Marszałkiem konfederacji powiatu przemyskiego został wybrany jego brat Franciszek Pułaski. Tego samego dnia Repnin przestał być posłem rosyjskim w Warszawie. Przez cały czas istnienia konfederacji barskiej sterował ręcznie ruchami wojsk rosyjskich, udzielając dowódcom konkretnych pouczeń, jak choćby w sprawie zdobywania Krakowa. Ale nie udało mu się zniszczyć konfederacji. Caryca doszła do wniosku, że jej poseł powinien 2 F.A. Thesby de Belcour, Dziennik oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasłanego w Sybir, Lwów 1866, s. 6.
70 stosować metody bardziej dyplomatyczne. Stąd nominacja księcia Michaiła Wołkońskiego (1713-1788) na posła w Warszawie. 26 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski z oddziałem siedmiuset żołnierzy ruszył na Lwów. Gdyby go zdobył, miasto stałoby się solidnym oparciem dla konfederacji. Jego dywizję wzmocniły oddziały Bierzyńskiego oraz Wawrzyńca Potockiego i Ignacego Jerzego Potockiego. Nie byli to krewni. Ten pierwszy rodem z Potoka w Opoczyńskiem, I namiestnik chorągwi pancernej w czasie wojny siedmioletniej, osłaniał ludność Wielkopolski przed gwałtami wojsk pruskich, które bezkarnie zapuszczały się na tereny Rzeczypospolitej. Z kolei Ignacy Jerzy Potocki (1738-1794) z Monasterzysk, od 1763 roku starosta kaniowski, poseł na Sejm, właściciel majątków w ziemi lwowskiej i sanockiej, a także koło Buczacza na Podolu, uczestnik konfederacji radomskiej, należał do grona organizatorów konfederacji barskiej i uczestniczył w tajnych naradach jej twórców w styczniu 1768 roku w Kukizowie koło Lwowa, a potem wyjechał w misjach 24 maja 1768 roku do Drezna i 27 maja dotarł do Wiednia, chcąc zdobyć poparcie dla konfederacji w tamtejszych wpływowych środowiskach politycznych. W lutym 1769 roku w Cieszynie rozmawiał z Teodorem Wesselem. W sumie dywizja Kazimierza Pułaskiego liczyła cztery i pół tysiąca żołnierzy. Szturm jednak się nie udał, choć wojska konfederackie wdarły się już na przedmieścia, ale komendant garnizonu królewskiego Lwowa pułkownik Felicjan Korytowski (1720-1810) nie chciał się poddać. Do Lwowa zbliżały się znaczne oddziały rosyjskie pułkownika Sandora i podpułkownika Drewicza. Kazimierz Pułaski wycofał się do Sądowej Wiszni, gdzie 30 maja zawiązała się konfederacja sejmiku generalnego województwa ruskiego. Marszałkiem konfederacji został wybrany Ignacy Potocki. Nie miał jednak szczęścia w boju,
71 bowiem brygada podpułkownika Drewicza rozbiła jego dywizję 8 czerwca 1769 roku w Krystynopolu. Tymczasem Bierzyński, który mianował się marszałkiem związkowym, ruszył na Litwę i Podlasie. Na Pułaskiego sypały się oskarżenia ze strony innych konfederatów. Celował w nich Michał Hieronim Krasiński, który zarzucał mu rabowanie dóbr skarbowych i wymuszanie kontrybucji na Podolu, Bracławszczyźnie i Pokuciu oraz odłączenie się od konfederacji generalnej i ostrzegał przed udzielaniem mu pomocy. Mimo to 3 czerwca 1769 roku Pułaski wraz z braćmi ruszył na Litwę na czele siedmiuset żołnierzy przez Kryłów, Hrubieszów, Chełm i Łomazy. Tam w dniach 13-14 czerwca 1769 roku przyłączył do swej „dywizji” pułk tatarski znajdujący się pod dowództwem pułkownika Józefa Bielaka, a w Suchej Woli drugi pułk tatarski, dowodzony przez pułkownika Aleksandra Mustafę Koryckiego. 20 czerwca 1769 roku zagarnął działa należące do Michała Czartoryskiego, a 6 lipca 1769 roku koło Kukiełek stoczył pomyślną potyczkę z oddziałem majora Uszakowa. 9 lipca 1769 roku natknął się koło Słonima, miasteczka u ujścia Issy do rzeki Szczary, dopływu Niemna (obecnie w obwodzie grodzieńskim na Białorusi), na brygadę pułkownika Wachtmeistra. W trakcie bitwy wojska konfederackie w brawurowym natarciu rozbiły pułk kozaków, a rosyjska piechota wycofała się z pola walki. Po paru dniach oddział Pułaskiego znowu spotkał brygadę pułkownika Wachtmeistra i odparł jej atak, ale zorientował się, że na pomoc idą mu oddziały podpułkownika Drewicza i majora Uszakowa, więc skręcił na północ i po przejściu około pięćdziesięciu kilometrów stoczył pomyślne bitwy: 15 lipca koło Myszy, 51 km od Słonima, niedaleko Baranowicz, ongiś siedziby Chodkiewiczów, i 16 lipca — koło pobliskich Dworców. Natomiast nie powiodło się dywizji Bierzyńskiego, która też podążała na Litwę. 17 lipca koło Olmontów niedaleko Białegostoku, mając cztery tysiące żołnierzy i osiemna-
72 ście dział, stoczył bój z oddziałem pułkownika Aleksandra Golicyna, liczącym ośmiuset żołnierzy i mającym cztery działa. Gdy artyleria polska wystrzelała pociski, żołnierze rosyjscy przeszli do natarcia i rozbili szyki polskie. Straty konfederatów wynosiły stu dziesięciu zabitych i stu siedemdziesięciu rannych. Natomiast wojska rosyjskie straciły stu dwudziestu zabitych oraz dwustu rannych. Można by mówić o wygranej polskiej, gdyby nie fakt, że tysiąc konfederatów uciekło z pola bitwy. Pułkownik Golicyn dostał potem za to zwycięstwo Krzyż Świętego Włodzimierza III klasy. W tym czasie Pułaski przebywał w Dworcach i szykował się do marszu na Ostrołękę, gdzie został ogłoszony marszałkiem ziemi łomżyńskiej. Tymczasem 29 lipca 1769 roku kapitan Thesby de Belcour, przebywszy drogę z Paryża do Wiednia i ze stolicy Austrii na Słowację, zjawił się wraz z sześcioma francuskimi oficerami, zwerbowanymi przez podkomendnych księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego w Espieries (Preszów, obecnie Słowacja). Miał zamiar jechać dalej, aby stawić się w obozie księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego, ale komendant miejscowego garnizonu zatrzymał jego i resztę oficerów w areszcie domowym. Francois Thesby nie bardzo rozumiał powody zatrzymania. Dopiero później zorientował się, że to skutek waśni między przywódcami konfederacji. W obozie konfederackim w pobliskim Gaboltowie, siedem mil na zachód od Preszowa, mającym łączność z drugim obozem już po stronie polskiej, czyli Muszynką, rządził Michał Dzierżanowski i inni nieprzychylni księciu Lubomirskiemu dowódcy. Po pewnym czasie Thesby de Belcour i towarzyszący mu oficerowie znaleźli się bez środków do życia. Wspomagała ich finansowo Marianna, żona księcia Lubomirskiego. Wieści z pól bitewnych o sukcesach Pułaskiego zainspirowały w lipcu 1769 roku dwudziestu studentów Akademii Krakowskiej, którzy zawiązali spisek, mający na celu wy-
73 tępienie załogi rosyjskiej. Dowódca spisku Wybranowski prosił Franciszka Trzebińskiego, przebywającego w obozie koło Częstochowy, o pomoc. Ten zaś odpowiedział, że jej udzieli. Wybranowski udał się do niego z wizytą i radził zaatakować Kraków w nocy przy murze karmelitów. Kawaleria powinna podejść cicho, więc najlepiej, jeśli koniom zawinie się kopyta. Prosił też, aby w intencji oswobodzenia Krakowa zamawiać msze święte u paulinów na Jasnej Górze. — „Kilku oficerów powiesi się przy drogach na szubienicach — stwierdził. — Moskwa nie da się obronić. Zostaną wytępieni, jako złodzieje, łupieżcy kościołów, rozbójnicy, wrogowie, których nie obowiązują prawa wojny. A lutry i adherenci nie ujdą kary”. List do marszałka Trzebińskiego wpadł jednak w ręce pułkownika Labry, a ten kazał aresztować Wybranowskiego, ukrywającego się w kamienicy Nowickiego. Wybranowski nieludzko skatowany i zakuty w łańcuchy czekał w lochu na wyrok 3. Krakowian doszła wieść, że na dalekiej Litwie zawiązała się 5 sierpnia 1769 roku konfederacja generalna. Wspomniany już Michał Jan Pac został wybrany marszałkiem generalnym, a Józef Sapieha, pułkownik husarski i wielki krajczy litewski — regimentarzem generalnym skonfederowanych wojsk litewskich. Tego samego dnia wieczorem podjazd konfederacki napadł w Toniach, wiosce leżącej na północ od Krakowa (obecnie część Krakowa), na osiemnastoosobową pikietę kozacką, przebywającą w karczmie. Konfederaci podpalili karczmę. Trzech żołnierzy rosyjskich spaliło się żywcem, trzech zginęło w czasie wymiany ognia, sześciu zostało rannych. Dwóch konfederaci wzięli do niewoli. Reszta kozaków uciekła do Krakowa. Z konfederatów 3 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie czasie Konfederacyi Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 53.
74 jeden został ranny. 11 sierpnia konfederaci napadli na kolejną pikietę kozacką na Prądniku, zabili jednego kozaka, a dwóch ranili. Zaniepokojeni dowódcy rosyjscy zamknęli bramy miasta. Obawiali się szturmu konfederackiego. Na murach pojawili się żołnierze, a na wieży ratuszowej i Kościoła Mariackiego obserwatorzy wypatrywali nadejścia konfederatów. Walki toczyły się też na wschód od Krakowa, na Podkarpaciu. Jeszcze 8 sierpnia 1769 roku konfederaci starli się z wojskami podpułkownika Drewicza w Hoszowie, koło Ustrzyk Dolnych. Tam został ranny rotmistrz Franciszek Pułaski, stryjeczny brat Kazimierza, który zmarł z ran wkrótce potem na zamku Kmitów w Lesku. Jerzy Marcin Lubomirski znajdował się wtedy ze swym odtworzonym oddziałem w okolicy Sambora. Tam sprzymierzył się ze starostą terleczyńskim, dwudziestoczteroletnim Filipem Radzimińskim. Dotarli obaj do zamku Lubomirskich w Rzeszowie, który obiegło trzy tysiące żołnierzy rosyjskich z kilkoma działami. Na skutek zdrady zamek wpadł w ich ręce 12 sierpnia. Konfederaci wycofali się, ale 13 sierpnia koło Powitna (obecnie Pobitno, dzielnica Rzeszowa) odparli atak rosyjski oddziału podpułkownika Stackelberga. Niestety oddział Jerzego Marcina Lubomirskiego został rozbity kilka dni potem koło Rzemienia przez regimenty Baszkirów i Kałmuków 4. 21 sierpnia 1769 roku o godzinie trzeciej dywizja konfederacka Michała Trzebińskiego i Piotra Paszkowskiego pojawiła się koło Krakowa i natarła na skład solny, pilnowany przez wojska rosyjskie. Konfederaci wzięli szesnastu kozaków do niewoli i zaatakowali obóz rosyjski. Ale z Kazimierza ruszyła ku nim odsiecz. Kozacy złapali konie konfederackie. W trakcie walk część konfederatów uciekła 4 W. Zarzycki, Książę Marcin Lubomirski: 1738—1811: relacje o jego życiu i burzliwych przygodach w różnych krajach Europy, Warszawa 1998, s. 119.
75 konno. Reszta broniła się do pół do czwartej, ale niestety poległa. W sumie konfederaci stracili 56 zabitych, których ciała leżały niedaleko składu solnego, ale ich trupy można było znaleźć na drodze aż do Białego Kościoła. Rosjanie pastwili się nad ciałami poległych, obdzierając je z odzieży i przebijając spisami. Pochowano ich na cmentarzach w Zielonkach koło Krakowa i przy kościele pod wezwaniem świętego Floriana. Czterech rannych dostało się do niewoli. Ale wedle kronikarza Rosjanie mieli stu jedenastu zabitych, trzech rannych. Konfederaci stracili trzydzieści koni. Konfederaci usiłowali zastosować koło Krakowa „wojnę szarpaną”. W nocy z 21 na 22 sierpnia 1769 roku napadli na pikietę rosyjską na Krzemionkach i wzięli ją do niewoli. Akcję tę powtórzyli następnej nocy na tzw. Rybakach, blisko Wawelu. Kronikarz zanotował, że 24 sierpnia 1769 roku nad Krakowem pokazała się kometa. „To jest gwiazda bardzo ciemna, od tej zaś promień ad instar smugi białawy długi. Ta kometa trwała kilka dni, wschód jej był od Wesołej między godziną pierwszą a drugą po północy. Zachód tej gwiazdy o godzinie czwartej przede dniem". 29 sierpnia 1769 roku w Preszowie zjawił się kapitan Thesby de Belcour. Gdy jednak zdradził, że zwerbował go do konfederacji książę Jerzy Marcin Lubomirski, został internowany przez austriackiego komendanta miasta. 3 września 1769 roku o godzinie piątej po południu wojska rosyjskie opuściły Kraków. Ich dowództwo zażądało od władz miejskich atestacji, że nie zrobiło żadnych szkód. Żydzi zapłacili za pozostawione rosyjskie magazyny wojskowe na Wawelu siedem tysięcy złp. „Jako też oni byli do tego markietanami i takowy magazyn Żydzi dla nich prokurowali”. Wojska rosyjskie zabrały pięciu więźniów, w tym Wybranowskiego, który potem trafił w kajdanach na Syberię, gdzie wkrótce zmarł. Z dwudziestu dwóch innych
76 aresztantów Rosjanie zwolnili siedemnastu, a pięciu, widocznie kryminalistów, oddali miejskiemu instygatorowi na ratuszu. Wojska rosyjskie poszły na Warszawę przez Mogiłę. W czasie wychodzenia wojska z miasta adiutant rosyjski wpadł z koniem do studni w kamienicy Pernusa. Ledwo świadkowie wydarzenia złapali go za poły i wyciągnęli. Jak zapisał ze zgrozą kronikarz „panienki, szynkarki niepoczciwe żałowały, że Rosjanie wyszli i odprowadzały ich aż do Warszawy”. Dowództwo rosyjskie odesłało jeńców konfederackich pod silną eskortą do Kijowa, a stamtąd do Kazania. W ciągu pięćdziesięciu dwóch dni musieli pokonać trasę siedmiuset pięćdziesięciu kilometrów. Gubernator kazański hrabia Samarin potraktował jeńców konfederackich z dużymi honorami. Widocznie docenił, że walczyli o wolność swej ojczyzny. Na ich utrzymanie władze rosyjskie przeznaczyły dziesięć kopiejek dziennie. Żyli tam bardzo skromnie. Zaraz po wyjściu Rosjan z Krakowa magistrat obsadził wojskiem garnizonu krakowskiego i mieszczanami Bramy. Floriańską i Grodzką. Inne bramy Rosjanie zdążyli wcześniej zamurować. 5 września 1769 roku o godzinie osiemnastej do miasta wszedł patrol konfederatów. Jego dowódca udał się na ratusz, skąd wyekspediował sztafetę do obozu koło Muszynki z prośbą, aby do Krakowa przybyli dowódcy. W nocy wkroczyła dywizja husarii, dowodzona przez Franciszka Trzebińskiego. 6 września przybył Tomasz Wilkoński, marszałek księstwa oświęcimskiego i Zatorskiego, z pół setką konnych. 8 września 1769 roku kapitan Thesby de Belcour porozumiał się wreszcie z władzami konfederacji znajdującymi się w obozie w Gaboltowie. Komendant także zezwolił na wyjazd. Ale umowa z księciem Jerzym Marcinem Lubomirskim była już nieaktualna. Umowa z marszałkami z Gaboltowa brzmiała: „1. że będę pułkownikiem tego pułku i obowiązki pułkownika
77 sprawować będę. 2. że pułk składać się będzie z dwóch tysięcy ludzi, a z tym dwie kompanie grenadierskie. 3. że uzbrojenie, umundurowanie, utrzymanie i płaca oficerska i żołnierskie pobierane będą na koszt konfederacji. 4. że żołd wypłacany będzie każdego miesiąca w następującym stosunku: dla pułkownika talarów 50, dla podpułkownika 35, dla majora 30, dla kapitanów od grenadierów 22, dla kapitanów od fizylierów 20, dla kapitanów, poruczników 12, dla poruczników osiem, dla chorążego sześć. 5. jeżeli nieszczęściem oficer jaki zostanie ranny, iż dalej nie będzie mógł służyć, pobierać będzie żołd swój przez całe życie, gdzieby mu się spodobało. 6. Jeżeli wzięty zostanie w niewolę żołd cały wypłacany mu będzie bez żadnego potrącenia. 7. że na przypadek zreformowania pułku po zawartym pokoju oficerowie nie przestaną pobierać swojego żołdu, dopóki albo w równym, albo w wyższym stopniu w innych wojskach Rzeczypospolitej umieszczonymi nie będą. 8. na koniec, że w pułku tym prawa wojskowe francuskie wykonywane będą”. Umowę z Thesbym podpisało osiemnastu marszałków konfederacji. 13 września 1769 roku Francois Thesby wraz z częścią władz konfederackich, a więc Joachimem Schwarzenbergiem Czernym, Ignacym Romanem Potockim, Michałem Dzierżanowskim, oraz z pół tysiącem żołnierzy konfederackich wkroczył do Krakowa. W kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny konfederaci wysłuchali mszy świętej żałobnej za poległych towarzyszy broni. Potem prezydent Krakowa Kozłowski przyjął przywódców konfederacji w ratuszu, a sufragan chełmski biskup Dominik Kiełczewski podjął ich obiadem. Natomiast kapitan Francois Thesby de Belcour otrzymał pomieszczenia na zamku krakowskim. Tam pizyjmował i szkolił ochotników do swego pułku. Tymczasem Kazimierz Pułaski, który wraz z braćmi Franciszkiem Ksawerym i Antonim połączył się w sierpniu z oddziałami Tadeusza Przyłuskiego i regimentarza
78 lubelskiego Suchodolskiego, pomaszerował ze swą dywizją na Łęczną i przez Sosnowicę dotarł na prawy brzeg Bugu. Stamtąd ruszył w kierunku Brześcia, który zajął. Na Litwie, jak wiadomo, zawiązała się konfederacja generalna pod wodzą Michała Jana Paca (1730-1789), szambelana króla Augusta III i starosty ziołowskiego. Przystąpili do niej hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki, hetman wielki litewski Michał Ogiński oraz Józef i Kajetan Sapiehowie 5. Ale konfederaci litewscy ociągali się ze współdziałaniem z wojskami Pułaskiego, które liczyły pięć tysięcy żołnierzy. W efekcie konfederaci Michała Jana Paca zostali rozbici przez wojska rosyjskie. Dowództwo na czele z Michałem Janem Pacem i Józefem Sapiehą schroniło się do Reszla, a potem do Gdańska. Natomiast Kajetan Sapieha (1749-1771), marszałek ziemi płockiej, z resztkami wojsk litewskiej konfederacji udał się do Korony. Generał Iwan Weymam zarządził obławę na oddział Pułaskich i wysłał za nimi oddziały pułkowników Aleksandra Suworowa i Karla Gustava von Rönne. Suworow miał operować na prawym brzegu Bugu, von Rönne — na lewym. 13 września Pułaski wraz z dywizją Tadeusza Przyłuskiego musiał stoczyć koło Orzechowa bój z brygadą Suworowa. Oskrzydliła ona pozycje konfederatów. Ci zaś jednak po siedmiu godzinach walk oderwali się od nieprzyjaciela, przeszli na lewy brzeg Bugu i pomaszerowali w kierunku Włodawy. Tu 15 września dowiedzieli się, że zbliża się oddział pułkownika von Rönne. Wtedy część oddziału na czele z Franciszkiem Pułaskim ruszyła na Łomazy, zaś Kazimierz Pułaski pozostał we Włodawie. Ale w godzinę potem dotarła konnica pułkownika von Rönne. Kazimierz Pułaski wraz ze starostą łosickim Miączyńskim usiłowali 5
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004,
79 zorganizować obronę, ale po kwadransie ich oddział został rozbity. Niektórzy rozbitkowie dotarli do Łomaz, gdzie oświadczyli Franciszkowi Pułaskiemu, że jego brat dostał się do niewoli. Ten chciał iść mu na pomoc. Ale pojawili się karabinierzy rosyjscy z oddziału pułkownika von Rönne, którzy zaatakowali od Sławatycz, a kawaleria pułkownika Suworowa zaszła ich od tyłu. W bitwie zginął Franciszek Ksawery Pułaski, a Kazimierz Pułaski został ranny. Konfederaci ponieśli straty od stu do dwustu zabitych. Pułkownik Suworow sądził, że dywizja Kazimierza Pułaskiego już nie istnieje. Zawyżył w raporcie liczbę poległych konfederatów do pół tysiąca i twierdził, że to „ostateczny cios zadany polskim buntownikom”. Ale Kazimierz Pułaski krążył po okolicy i zbierał rozbitków. Zebrało się ich dwustu. Szukał ciała brata, ale nie dało się go rozpoznać wśród wielu zabitych i obdartych z mundurów konfederatów. Zostali pochowani w zbiorowym grobie. Potem Kazimierz Pułaski pomaszerował z ocalałymi na Sanok 6. 22 września dotarł do Kobylanki. Następnego dnia zjawił się w Zborowie. Po trzech dniach w obozie w Muszynce oddał głos na Michała Krasińskiego, jako generalnego marszałka, i Joachima Potockiego — generalnego regimentarza. Jak okazało się, Tadeusz Przyłuski wraz ze swym oddziałem uszedł cało z bitwy koło Włodawy i 23 września 1769 roku wkroczył do Krakowa. Ten właściciel Łysobyk nad Bugiem w województwie bełskim, starosta hadziacki, od 1764 roku szambelan królewski, przystąpił do konfederacji barskiej 1 maja 1768 roku. Jako rotmistrz został komendantem lekkiej chorągwi liczącej 150 jeźdźców. 25 czerwca 1768 roku został obwołany marszałkiem chełmskim, a 24 sierpnia — marszałkiem czernihowskim i włodzimierskim. 6 J. Gieresz, Porażka pod Łomazami, „Echo Katolickie”. Siedlce 4 sierpnia 2009.
80 3 października 1769 roku w Krakowie pojawiło się stu żołnierzy piechoty i stu konnych, których przysłał książę Franciszek Sułkowski (1733—1812). Miał on bogaty życiorys. W wieku siedemnastu lat wstąpił do armii francuskiej i dosłużył się stopnia pułkownika. Dwa lata potem otrzymał tytuł księcia Świętego Cesarstwa Rzymskiego oraz stopień generała lejtnanta. Został też podkomorzym, czyli szambelanem dworu austriackiego. Uczestniczył w wojnie siedmioletniej przeciw Prusom. W 1759 roku został mianowany generałem majorem w armii rosyjskiej, a w 1762 roku — generałem lejtnantem w wojsku polskim, zaś w dwa lata potem — szambelanem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a także starostą cudnowskim. Dwa lata wcześniej odziedziczył ordynację bielską. Mimo faworów dworskich przyłączył się jednak do konfederacji barskiej w listopadzie 1768 roku w Lesznie, gdzie ogłosił manifest przeciw Repninowi. Zebrał on liczący sześćset osób oddział, ale został pobity przez dwustu kozaków z brygady dowodzonej przez podpułkownika Drewicza koło Bolesławia i wycofał na terytorium pruskie, gdzie oddział został rozbrojony przez tamtejsze władze. Wtedy zamieszkał w Cieszynie nad Olzą, który od 1653 roku po wygaśnięciu linii Piastów cieszyńskich pozostawał we władaniu Habsburgów. W Krakowie przebywał też nadal kapitan Thesby de Belcour, który werbował ochotników do swego pułku. Na razie miał ich trzystu. Z nimi wymaszerował z Krakowa. Kronikarz zapisał, że 6 października 1769 roku marszałek oświęcimski Tomasz Wilkoński z rotmistrzem Paszkowskim z dywizji huzarów wyjechali z Krakowa na kwatery zimowe do Białej. Odnotował też, że 7 października Józef Pilecki, odłączywszy się od konfederatów, z kilkoma żołnierzami jeździł po wsiach, zbierając kontrybucję bez ordynansu. Dekretowany przez marszałków na śmierć, został ujęty i rano o godzinie dziewiątej na łąkach przed ko-
81 ściołem pod wezwaniem świętego Sebastiana rozstrzelany „z piękną dyspozycją” i tam pochowany. 21 października 1769 roku do Krakowa przybył Bierzyński. Towarzyszyło mu stu pięćdziesięciu kawalerzystów z jego dywizji. Stanął za Bramą Grodzką na Podwalu, w dworku szembekowskim. Kronikarz zapisał też, że 27 października rotmistrz Mikołaj Kossowski z dywizji Bierzyńskiego porwał się do szabli na marszałka konfederacji ziemi gostyńskiej Michała Dzierżanowskiego. Widocznie ten głośny w czterech częściach świata awanturnik sprowokował jakąś awanturę. Rotmistrz został aresztowany przez wiernych Bierzyńskiemu konfederatów, „dekretowany po pięciu godzinach w sklepie w zamku królewskim” wyrokiem śmierci, po czym ścięty w nocy przez Antoniego Strzelbickiego i pochowany w kościele pod wezwaniem świętego Jerzego. Z kolei 29 października marszałkowie przebywający w Krakowie wyjechali do Bierzyńskiego i spotkali się w Czernichowie, 23 km na północny wschód od Krakowa. Tymczasem w Zborowie koło Bardiowa w północno-wschodniej Słowacji odbywał się ślub Marianny Ossolińskiej z Józefem Mniszchem. Stanowił on okazję do spotkania biskupa Adama Krasińskiego, księcia Karola Radziwiłła, Jakuba Zamoyskiego, Ignacego Bohusza i Teodora Wessela. Przygotowali oni utworzenie nowej władzy politycznej konfederacji. Stamtąd udali się do Białej w województwie krakowskim, blisko ówczesnej granicy z Cesarstwem, gdzie w dniach 30-31 października 1769 roku na zjeździe marszałków i konsyliarzy konfederacji barskiej w ratuszu ukonstytuowała się Rada Generalna Stanów Skonfederowanych Konfederacji Barskiej, Generalność Konfederacji. Twór ten powstał na skutek nacisków dyplomacji francuskiej. Jeśli bowiem Francja miała wspomóc konfederację barską, to musiała mieć jakiegoś partnera w postaci quasi-rządu. No to konfederaci taki rząd powołali. Biała, znajdująca się
82 u zbiegu rzek: Niniwka i Biała, znana w drugiej połowie szesnastego wieku jako przysiółek Lipnika, z prawami miejskimi od 1723 roku, leżała tuż przy granicy Rzeczypospolitej z Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego, czyli Austrią. Uniwersał konfederacki oznajmiał też o elekcji generalnego marszałka. W Koronie został Michał Hieronim Krasiński, regimentarzem generalnym — Joachim Karol Potocki, a w Wielkim Księstwie Litewskim — marszałek generalny Michał Jan Pac, który dotarł tam z Gdańska via Lubliniec. Jednocześnie miał on zastępować Joachima Potockiego, przebywającego ciągle na terytorium tureckim. Pomagał mu w tym Józef Sapieha. Antoni Morzkowski został członkiem Rady Najwyższej. Wkrótce potem powierzono mu funkcję członka Rady Skarbowej. Kronikarz zapisał, że 3 listopada 1769 roku do Krakowa weszli konfederaci na czele z Joachimem Schwarzenbergiem Czernym, marszałkiem krakowskim. Wraz z nimi znajdowali się Adam Szaniawski, marszałek ziemi lubelskiej, Tomasz Wilkoński, marszałek Księstw Oświęcimskiego i Zatorskiego, Ignacy Jerzy Potocki, marszałek ziemi sanockiej, a także Michał Dzierżanowski, marszałek konfederacji ziemi gostyńskiej. Z ich polecenia żołnierze konfederaccy zabrali ze składu solnego kilka tysięcy beczek z solą i je sprzedawali. Konfederaci przebywali w Krakowie zaledwie pięć dni. Podobno spłoszyły ich wojska rosyjskie, które pokazały się koło Słomnik, 24 kilometry na północ od Krakowa. Brygada podpułkownika Drewicza rozbiła tam podjazd konfederacki z Krakowa. W mieście wybuchła panika. Adam Szaniawski, któremu Generalność powierzyła dowództwo obrony Krakowa, nie miał żadnych planów obrony. W tej sytuacji konfederaci woleli opuścić miasto, mimo dysponowania większymi siłami, niż nadchodzące wojska rosyjskie 7. 7
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-XVI1I, t. 2, s. 548.
83 8 listopada 1769 roku Michał Dzierżanowski wymaszerował ze swą dywizją liczącą dwa tysiące żołnierzy z Krakowa. Kapitan Thesby de Belcour wraz z czterystoma uzbrojonymi ochotnikami dostał od dowództwa konfederacji krakowskiej rozkaz wymarszu na Zator. Jego pułk został podporządkowany Adamowi Tadeuszowi Szaniawskiemu. Adam Tadeusz Szaniawski pochodził z Szaniaw koło Łukowa i był właścicielem Jastkowa. Cześnik łomżyński, porucznik chorągwi pancernej został wybrany 20 kwietnia 1768 roku generalnym regimentarzem konfederacji ziemi lubelskiej. Brał udział w obronie Lublina w dniach 25—26 maja 1768 roku przeciw wojskom rosyjskim brygadiera U. Lieversa. 3 lipca został marszałkiem odnowionej konfederacji ziemi lubelskiej. 31 października 1769 roku w Białej otrzymał nominację na generalnego komendanta wojsk konfederacji i zastępcę Joachima Potockiego. Na drugi dzień do Krakowa o godzinie dziewiątej rano wkroczyły wojska rosyjskie. Ich dowódca podpułkownik Drewicz, a właściwie Johann von Drewitz (1739-1800), Niemiec, a może Serb z pochodzenia uczestniczył w wojnie siedmioletniej jako oficer wojska pruskiego. Ale w czasie oblężenia Szczecina przez wojska rosyjskie, jako kapitan i dowódca kompanii, zdezerterował do Rosjan i został wcielony do pułku huzarów w stopniu, który wyniósł z poprzedniej armii. Rychło awansował na majora i podpułkownika. W lutym 1769 roku został przydzielony do korpusu generała lejtnanta Kreczetnikowa, który powierzył mu ochronę ambasadora Repnina. Musiał zasłużyć na jego uznanie wyjątkową gorliwością w pełnieniu tej służby. Prawdopodobnie to ambasador zdecydował, żeby powierzyć mu samodzielne zadanie, którego pomyślna realizacja przynosiła tak bardzo upragniony przez podpułkownika Drewicza awans. Podpułkownik otrzymał komendę nad oddziałem w sile dwóch tysięcy żołnierzy i udał się do Krakowa. Zaczęła się
84 druga okupacja rosyjska. „Tu ucisk i uciemiężenie ludu od wojska tego większe, niż gdy przez atak miasto odebrane było. Jeść i pić tylko co kazali, trzeba było dawać” — zapisał kronikarz. 11 listopada 1769 roku podpułkownik Drewicz kazał dostarczyć krakowskim zakonom w ciągu trzech dni osiemset par butów. Jeśli tego nie zrobiliby, za każdą parę butów mają zapłacić po sześć talarów. Stanęło na tym, że płacili po trzy talary. Na zakony mające wioski podpułkownik Drewicz nałożył kontrybucję siana po kilkadziesiąt fur i owsa po kilkadziesiąt ćwierci pod karą miecza i ognia. 14 listopada rano zwołał mieszczan na Rynek, gdzie pod bębnem z trąbką odbyła się „publikata”. Zażądał, aby oddać mu wszelkie dokumenty, dotyczące dysponowania solą z żup wielickich. Potem wydał bal w kamienicy Żelichowskiego przy ulicy Szewskiej. Wszystkie panny świeckie znajdujące się w klasztorach miały w nim przymusowo wziąć udział. Uczestnicy balu pili raz po raz toasty, nawet na cześć marszałków konfederackich, bo wiadomo, że każdy pretekst, aby wypić kolejny kielich, jest dobry. Na ulicy Szewskiej Rosjanie ustawili dwanaście armat, które dały ognia dwieście razy. We wszystkich kamienicach przy tej ulicy powypadały okna. Jak zapisał kronikarz, 15 listopada 1769 roku podpułkownik Drewicz wydał potem obiad i „przed odwachem ognia z armat kazał dawać”. Znowu wypadały okna, więc dał spokój. Następnego dnia wymaszerował ze swym wojskiem z Krakowa na Wieliczkę. Mieszkańcy Krakowa długo wspominali, ilu tyraństw się dopuścił. Oczywiście podpułkownik Drewicz nie stanowił wyjątku. Obecność wojsk rosyjskich w Rzeczypospolitej, niby jako sojusznika króla, stanowiła dla nich okazję do rabowania i niszczenia kraju. Kronikarz zapisał ze zgrozą, że podpułkownik Drewicz bił i kaleczył mieszczan i pozwolił swoim żołnierzom gwałcić panny. Zresztą dała się zauważyć duża niekamość wojska, którym dowodził. Komendantem rosyjskiego garnizonu krakowskiego został
85 podpułkownik Lobry. Nie miał on łatwego życia, bowiem w kilka dni potem koło Krakowa znowu pojawiły się oddziały konfederackie. Musiał zachować wyjątkową czujność i postawić swój oddział w stan gotowości bojowej. Tymczasem 20 listopada Adam Szaniawski skoncentrował swe oddziały, blisko siedem tysięcy żołnierzy z osiemnastoma działami, koło Częstochowy, a potem przemieścił się blisko Szczekocin. Było to jednak wojsko niezdyscyplinowane i słabo wyszkolone. Nie zanosiło się na to, że będzie z niego jakaś pociecha. Z kolei koło krakowskiej Bramy Floriańskiej i Bramy Nowej znowu zaczęli się kręcić żołnierze konfederaccy z dywizji Franciszka Trzebińskiego i Piotra Paszkowskiego. Jak doniósł kronikarz, 26 listopada o godzinie drugiej po południu dwaj konfederaci zjawili się w Bramie Nowej, zsiedli z koni i chcieli zabrać działo rosyjskie, ale padli trupem, zastrzeleni przez żołnierzy rosyjskich. Pojawili się jednak inni konfederaci, którzy zabrali ich konie. Z kolei jeszcze inni konfederaci wpadli na Kazimierz. Tam w żydowskiej łaźni (przy obecnej ulicy Miodowej) zaskoczyli żołnierzy rosyjskich. Pobili ich, ale nie zabili. Utarczka ze strzelaniną trwała do godziny czwartej po południu. Gdy konfederaci wycofali się, na placu boju zostało ich trzech martwych. Konfederaci wzięli do niewoli dwóch sierżantów i szeregowca, a także kilku kozaków z Kleparza. W czasie odwrotu zginął rosyjski żołnierz piechoty przy Bramie Sławkowskiej, dwóch zostało rannych, poległo także kilku kozaków 8. Tymczasem podpułkownik Drewicz ścigał dywizję, dowodzoną przez Szaniawskiego. Kronikarz zapisał, że 28 listopada 1769 roku Drewicz rozbił oddział konfederacki Trzebińskiego koło Wolbromia. W bitwie poległo dwustu 8 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej / pisany przez Wojciecha Mączeńskiego. Kraków 1911. s. 20.
86 sześćdziesięciu konfederatów, a osiemdziesięciu dostało się do niewoli. 10 grudnia 1769 roku regiment kapitana Thesby’ego de Belcoura został otoczony w Różanie, koło Piotrkowa Trybunalskiego przez żołnierzy podpułkownika Drewicza, i jego dowódca w dramatycznych okolicznościach wpadł do niewoli kozackiej, zaś oddział uległ rozproszeniu. Nic dziwnego: większość jego żołnierzy nie wąchała dotąd prochu. 11 grudnia 1769 roku Generalność podjęła decyzję o przeniesieniu swej siedziby dla większego bezpieczeństwa do Preszowa. Udali się tam w celu załatwienia kwater Michał Jan Pac i Franciszek Ksawery Bohusz. W czasie przejazdu kareta z nimi spadła w przepaść. Franciszkowi Bohuszowi nic się nie stało, ale Michał Pac musiał leczyć się przez pewien czas w szpitalu w Żylinie.
FRANCUSKIE WSPARCIE
W dzień potem oddział podpułkownika Drewicza dopadł koło Bedlna i Rożenka w rejonie Sulejowa dywizję Szaniawskiego. Jego wojska na skutek złego rozpoznania uderzyły na mocne prawe skrzydło nieprzyjaciela. Atak załamał się i konfederaci się rozproszyli. Wtedy lewe skrzydło nieprzyjaciela obeszło pozycje konfederackie. Poległo trzystu konfederatów, stu pięćdziesięciu dostało się do niewoli, w tym dziewięciu oficerów francuskich. Szaniawski na razie ocalał i ze swą uszczuploną dywizją wycofał się w kierunku Sieradza. Kapitanowi Thesby'emu de Belcour zawdzięczamy opis, jak traktowali żołnierze rosyjscy jeńców konfederackich, schwytanych przez podwładnych podpułkownika Drewicza: „Zawleczono nas do wioski, jakoby nas chciano zrobić świadkami pastwienia się Moskali nad konfederatami. Żaden z nas barbarzyństwa nie uniknął, jak tylko raz popadł im w ręce. Zapakowano nas przeszło dwustu oficerów lub żołnierzy w jednej wieśniaczej izbie. Zostawiono nas bez ognia i bez chleba, a tak natłoczonych jednego na drugim, żeśmy wszyscy stać musieli, oficerowie rosyjscy przychodzili sami albo nasyłali brać od nas, co się im podobało. Który z nas dobrowolnie butów oddać nie chciał, bito go i dopóki się własności swojej nie wyrzekł; z taką samą
88 grzecznością, zupełnie nowego wynalazku wymuszono darowiznę spodni... Podobny traktament trwał trzy dni. Żyliśmy tylko tym, co z gęby wiodących nas żołnierzy spadło, lub co nam przez miłosierdzie dawali”. 30 grudnia 1769 roku kapitan Thesby de Belcour został odstawiony pod konwojem do Warszawy. Tam rozmawiał z generałem Iwanem Weymamem, któremu skarżył się, że został obrabowany przez oficera rosyjskiego. Ten jednak nie przyjął jego skargi, a wkrótce w „Utrecht Journal” zamieścił artykuł „o Francuzach awanturnikach i szalbierzach”. Stamtąd wysłano kapitana Thesby'ego de Belcour do Połonnego, gdzie został uwięziony w klasztorze Jezuitów. 24 stycznia 1770 roku udał się przymusowo w konwoju wraz z innymi jeńcami konfederackimi do Kijowa i Kazania. W drodze zmarło z zimna i głodu blisko stu jeńców. W końcu Thesby de Belcour dotarł 30 września 1770 roku do Tobolska. Urzędował tam gubernator hrabia Cziczerin, o którym nie miał on najlepszego zdania, co zapisał w swym Dzienniku oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali, zasłanego na Sybir1. Dziennik... został wydany w 1776 roku w Amsterdamie i przetłumaczony na język niemiecki, a w tłumaczeniu polskim dopiero w 1866 roku we Lwowie. 10 grudnia 1769 roku w obozie w Grabiu Kazimierz Pułaski dał „jurament”, czyli oficjalnie uznał Generalność. Do tej pory uważał się za niezależnego dowódcę, działającego wedle swego uznania. Podobno nakłoniła go do tego Franciszka Krasińska, żona królewicza Karola saskiego, znajoma z młodzieńczych lat. Natomiast 14 grudnia 1769 roku Ignacy Jerzy Potocki udał się do Budy, gdzie załatwiał zezwolenie na lokalizację 1 F.A. Thesby de Belcour. Dziennik oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasłanego w Sybir, Lwów 1866, s. 18-26.
89 siedziby Generalności. W początkach stycznia 1770 roku przygotowywał dla niej kwatery w Preszowie. To miasto z metryką sięgającą 1247 roku, położone siedemdziesiąt pięć kilometrów od granicy z Rzecząpospolitą, leżące na północnych krańcach Kotliny Koszyckiej między Górami Tokajsko-Ślanskimi, Rudawami Spiskimi i Górami Czerchowskimi, nad rzeką Sekcov, dopływem rzeki Torysa, wydawało się idealnym miejscem, skąd można było kierować działaniami wojsk konfederackich, a jednocześnie bezpiecznym, dokąd nie sięgało zbrojne ramię carycy. Dowództwo rosyjskie usiłowało kontrolować tereny wokół Krakowa, gdzie jednak ciągle pojawiały się podjazdy konfederackie, robiąc wiele zamieszania i wprowadzając niepokój w garnizonie. I tak 1 stycznia 1770 roku przed Krakowem pokazała się piątka kozaków, stanowiąca pikietę. Kozacy stanęli za Zwierzyńcem, miejscowością koło Przegorzał, na zachód od centrum Krakowa. Ale w nocy zostali zaskoczeni przez żołnierzy konfederackich i wzięci do niewoli. Z kolei w samym mieście zaczynało być niebezpiecznie dla żołnierzy rosyjskich. Woleli nie poruszać się samotnie po zmroku, po ulicach, bo nigdy nie było wiadomo, czy w zaułku nie czai się konfederat ze sztyletem w garści, czyhający na ich nędzne życie. Na pewno w koszarach rosyjskich szeroko było komentowane wydarzenie z 3 stycznia 1770 roku, gdy nad ranem, jak zapisał kronikarz, przed pałacem Wielopolskich przy ulicy Franciszkańskiej został znaleziony zabity kozak. Związane ciało znajdowało się w worku i zostało postawione u tzw. Furtki Palmowej. Nie wiadomo, czy był to wynik jakichś wewnętrznych porachunków między kozakami, czy jakiś konfederacki akt terrorystyczny. Okoliczni właściciele ziemscy nie lubili jednak na równi ani rosyjskich okupantów, którzy łupili ich dobra, ani podjazdów konfederackich, które ściągały daninę dla konfederacji. Na ten temat wypowiedział się 6 stycznia 1770 roku uniwersałem w sprawie zaległości
90 podatkowych obywateli Tomasz Wilkoński, którego Generalność upoważniła do odgrywania roli ministra finansów. Zaznaczał w nim, że podatki za rok ubiegły należy uiścić do kasy Generalności do 20 stycznia. Zapowiadał, że potem pojawią się egzekutorzy. „Zaś które miasto lub wieś nie wypłaciłaby, tedy dwór zastępczo poddawałby zapłacić będzie musiał” — groził w swym uniwersale Wilkoński. 10 stycznia 1770 roku kawalerzyści konfederaccy zjawili się przed cegielnią na Zwierzyńcu (obecnie dzielnica Krakowa). Zaskoczyli obóz kozacki i wzięli do niewoli trzydziestu kozaków, których przywiązali do ich koni, i zabrali. Ale podpułkownik Drewicz dowódca wielce mobilny nie czekał, aż nadejdą większe siły konfederackie, lecz 13 stycznia 1770 roku zaatakował obóz Kazimierza Pułaskiego w Grabiu, największy z tych, które znajdowały się w okolicy, a więc w Koniecznej, Czeremsze, Izbach, Blechnarce, Muszynce i Barwinku. Na szczycie Lackowej (997 metrów nad poziomem morza), najwyższym wzniesieniu po polskiej stronie Beskidu Niskiego, położonym między Krynicą Zdrojem i Wysową, funkcjonowali sygnalizatorzy konfederaccy, dający sygnały flagami, widocznymi w Izbach i Blechnarce. Miejscowa ludność nazywała je „chorągiewkami Pułaskiego”. W czasie walki Pułaski, który przebywał tam od końca września 1769 roku robiąc wypady na oddziały rosyjskie, został ranny. Obozu broniło trzystu konfederatów. Bitwa nie przyniosła jednak większych rezultatów na korzyść Rosjan. 18 stycznia 1770 roku o godzinie ósmej wieczorem, jak zapisał kronikarz: „pokazała się na niebie niby łuna ognista, jakoby straszny pożar przy samym Krakowie okazująca. Między tą łuną trzy smugi per modum słupów białawych dzieliły się. W tej zaś łunie pokazywały się gwiazdy jasno świecące. O samej zaś północy całe niebo w takowej ognistej łunie prezentowało się blisko półtorej godziny i ustało”.
91 19 stycznia 1770 roku przed Bramą Glinianą pojawili się konfederaci z dywizji Michała Jana Paszkowskiego. Wyszli oni od mostu Wielickiego. Ostrzelali załogę bramy z karabinów, po czym wycofali się do Wieliczki. Tam zabrali ze skarbu żupy sześć tysięcy złp. 23 stycznia 1770 roku na polach koło Dobrej w Wielkopolsce rozegrała się bitwa między dywizją Szaniawskiego, liczącą pięć tysięcy żołnierzy, i niemal dwukrotnie mniej liczebną brygadą podpułkownika Drewicza. W szeregach rosyjskich walczył też kargopolski pułk karabinierów pułkownika Rönne (1727-1786), barona inflanckiego, syna generała rosyjskiego. Konfederaci ponieśli klęskę. Ciężko ranny Szaniawski dostał się do niewoli. Za bitwę Rönne otrzymał Order Świętego Włodzimierza III klasy, natomiast Drewicz — Order Świętego Jerzego. Resztki dywizji Szaniawskiego schroniły się na Śląsku Cieszyńskim. Z kolei 12 lutego w Zawadach wojska rosyjskie rozbiły dywizję Ignacego Malczewskiego, maszerującą na Warszawę. W lutym 1770 roku Generalność zaczęła wreszcie wypłacać żołd konfederatom. Chorąży dostawał pięć zł czerwonych, wachmistrz — osiemnaście zł czerwonych, rotmistrz — dwadzieścia zł czerwonych, pułkownik — trzysta dziewięć zł czerwonych. Od marca 1770 roku siedziba Generalności znowu znajdowała się w Białej. 20 lutego 1770 roku Tomasz Wilkoński wydał kolejny uniwersał, w którym stwierdzał, że należy „naznaczać rekruta jednego z dziesięciu pól kmiecych z półrocznym lenungiem per flores tres, rachując na tydzień”. Żądał też od dowódców oddziałów wykazów broni, ludzi i datków, „które tylko w Koronie polskiej płacone bywały”. Jak podał kronikarz, 1 marca 1770 roku konfederaci zjawili się w Wieliczce. Skonfiskowali i sprzedali cztery tysiące beczek soli. Pikiety rozstawili aż do Prokocimia (wówczas wieś folwarczna Wodzickich, dziesięć kilometrów na
92 południowy wschód od Rynku Głównego w Krakowie). Rosyjski komendant miasta wysłał przeciw nim piechotę i kozaków oraz jedno działo. W walkach trwających kilka godzin zginęło czterech konfederatów, których pochowano w pobliskich Kosocicach. 4 marca 1770 roku oddział konfederacki pojawił się przy moście Wielickim. Stacjonujący na Kazimierzu dowódca oddziału rosyjskiego zaczął strzelać do nich z armat. Konfederaci odpowiadali ogniem. W końcu wycofali się do składu solnego, skąd zabrali sól do przygotowanych wcześniej podwód i sprzedali potem cztery tysiące czterysta piętnaście beczek soli za 1 złp każda. 9 marca 1770 roku konfederaci opuścili Wieliczkę, ale następnego dnia wkroczyły tam kolejne oddziały konfederackie, które stacjonowały do 28 marca. Zostawiły niewielką załogę. 29 marca w Wieliczce zjawiły się oddziały rosyjskie. Po drodze Rosjanie spotkali pikiety konfederackie. Gdy Rosjanie weszli do Wieliczki, konfederaci wycofali się. Zginął jednak rotmistrz Laskowski z dywizji Joachima Schwarzenberga Czernego i dwaj inni konfederaci. Zostali pochowani na cmentarzu przy kościele reformatów. Rosjanie zabrali konfederatom szesnaście koni. Jeden konfederat dostał się do niewoli, a także siedemnastu rzemieślników z Krakowa, którzy wykonywali tu prace. Jeden kozak został zabity, sześciu było rannych, a rosyjski kanonier miał ucięte palce. 13 marca 1770 roku sąd doraźny Generalności z udziałem Ignacego Jerzego Potockiego rozpatrywał zaocznie sprawę Józefa Bierzyńskiego. Ciążyły na nim poważne zarzuty, nawet zdrady. Sędziowie mieli mu za złe, że 23 lutego uwolnił przebywających w niewoli konfederackiej generałów Jana i Michała Grabowskich. Generalność liczyła na to, że wymieni ich za Szaniawskiego. A tu nic z tego! W wyniku postępowania sądowego Bierzyński został skazany zaocznie na karę śmierci.
93 31 marca 1770 roku Piotr Paszkowski wraz ze swą dywizją kawalerii przechodził koło Prądnika (obecnie jedna z dzielnic północnych Krakowa) ku Mogile (obecnie osiedle w Nowej Hucie na wschodzie Krakowa). Zobaczyli go żołnierze rosyjscy, dyżurujący u Bramy Sławkowskiej. Zaczęli doń strzelać z dział i przy okazji zastrzelili swego żołnierza, który przypadkowo znalazł się za murami. Stoczyli też potyczkę z konfederatami na Piasku (w okolicy obecnej ulicy Karmelickiej). Czterech kozaków zginęło, dwóch wpadło do niewoli, pięciu odniosło rany. Ze strony polskiej zginął jeden konfederat. 5 kwietnia 1770 roku w okolicy Jedlicz na Podkarpaciu doszło do bitwy dywizji konfederackiej Józefa Miączyńskiego z oddziałem pułkownika Iwana Jelczanina. Konfederatów ścigał też podpułkownik Drewicz z dwoma tysiącami żołnierzy, staczając z nimi boje koło Jedlicz, Nowego Żmigrodu, Szepietnicy. Wkroczył do Biecza, gdzie złupił miasto, kościół i klasztor Franciszkanów. Kilku zakonników zamordował, po czym ruszył w pościg za konfederatami, którzy jednak zmylili pogoń i przeszli przez Przełęcz Dukielską na stronę słowacką, gdzie zajęli wzgórze Szańca. Drewicz wrócił 8 kwietnia do Krakowa. Na początku okupacji miasta jego Kozacy obrabowali przedmieścia. W ratuszu w izbie kupieckiej urządzili cerkiew, gdzie kapelan odprawiał nabożeństwa wielkanocne. Na ganku przed ratuszem żołnierze rosyjscy zawiesili dwa dzwony, w które kapelan kazał bić przed nabożeństwem. 12 kwietnia 1770 roku w Krakowie pojawił się Regiment Gwardii Konnej zwany popularnie Regimentem Mirowskim. To pułk dragonów, który nosił swą nazwę od nazwiska organizatora pułku w 1717 roku i pierwszego dowódcy generała lejtnanta Wilhelma Miera (1680-1758), Szkota z pochodzenia, z polskim indygenatem. Pułkiem dowodził od 1767 roku generał major Karol Jordan. Pułk należał do elity ówczesnego wojska polskiego i budził respekt także u Rosjan. Rozlokował się on na Kazimierzu.
94 Zapewne został wysłany do Krakowa, aby temperować nieco zapędy rosyjskie. Tymczasem trzy dni wcześniej konfederaci aresztowali niedaleko Bielska Bierzyńskiego. Przebywał on potem pod strażą w Czarnym Dunajcu, czekając na ostateczne rozstrzygnięcie swej sprawy. 18 kwietnia 1770 roku pojawił się na Sądecczyźnie ze swym oddziałem Kazimierz Pułaski. Miał wesprzeć oddziały Wilkońskiego, rozlokowane między Czarnym Dunajcem i Konieczną. Do Izb ściągnęła też dywizja Michała Dzierżanowskiego. Na wieść o tym 22 kwietnia ruszył w góry Drewicz ze swym oddziałem, półtora tysiąca żołnierzy. Tam przebywał pod strażą konfederacką Bierzyński, skazany wcześniej dekretem sądu Generalności z 13 marca 1770 roku, ogłoszonym przez regimentarza generalnego Ignacego Potockiego (nominowanego 11 września 1768 roku przez marszałka generalnego Hieronima Krasińskiego w Warnie), na rozstrzelanie za „fakcje”. Podobno Bierzyński miał zeznać, że naprowadzał Rosjan na oddział Kazimierza Pułaskiego, do którego widać czuł urazę, a także, że nalegał na ogłoszenie bezkrólewia, bowiem to, jego zdaniem, leżało w interesie konfederacji. Konwojował go Jakub Grotowski, wchodzący w skład dywizji Michała Dzierżanowskiego. Mieli go przekazać do Białej, gdzie znajdowały się władze konfederacji. Ale dopadł ich oddział podpułkownika Drewicza i stoczył z nimi potyczkę koło Starej Wsi węgierskiej [zapewne chodzi o Spiską Starą Wieś, miasto w Słowacji koło Preszowa — przyp. R.D.]. Zginęło wtedy pięciu konfederatów, a także siedemnastu żołnierzy rosyjskich, z czego kilku potopiło się w Dunajcu. Gdy dywizja Michała Dzierżanowskiego wycofywała się, Bierzyński i Jakub Grotowski zbiegli w Czarnym Dunajcu i ujawnili się wobec podpułkownika Drewicza. 29 kwietnia 1770 roku Drewicz puścił się w pogoń za liczącym ośmiuset żołnierzy oddziałem Michała Dzierżanowskiego. Ścigał go od Białki na wschód aż do Sromowców, nad
95 granicę austriacką, miejscowości w Pieninach, blisko Trzech Koron, wzmiankowanej w czternastym wieku. Konfederaci naciskani przez wojska rosyjskie przekroczyli granicę na Dunajcu, zapewne przy cichej aprobacie władz austriackich. Widocznie konfederacja barska mogła jeszcze ciągle liczyć na poparcie cesarzowej Marii Teresy i współrządzącego z nią syna, cesarza Józefa II. Ale wszystko do czasu... 4 maja 1770 roku podpułkownik Drewicz powrócił do Krakowa. Wraz z nim zjawił się Bierzyński z trzystuosobowym oddziałem. Drewicz stanął w kamienicy Gordona, Bierzyński w Krzysztoforach. Tam też stanęła warta, złożona z karabinierów konfederackich. Wytworzyła się niejasna sytuacja. Z jednej strony Bierzyński nadal uważał się za wodza konfederackiego, z drugiej jednak — wyraźnie chciał zawrzeć sojusz z Drewiczem. Natomiast Kazimierz Pułaski toczył ze zmiennym szczęściem walki z oddziałami rosyjskimi. 13 maja 1770 roku koło Dęboszyna niedaleko Pilzna przeważające siły nieprzyjaciela otoczyły jego oddział. Bitwa trwała siedem godzin. Zginął w niej konfederacki marszałek województwa warszawskiego Wojciech Tressenberg i dwustu konfederatów. Ale Pułaski wyrwał się ze swym oddziałem z okrążenia. Dotarł do Preszowa, gdzie znowu przeniosła się Generalność, i omówił z nią plany dalszych działań. 27 maja 1770 roku wrócił do swego obozu w Izbach, gdzie reorganizował swój oddział. Jak zanotował kronikarz, 30 maja 1770 roku podpułkownik Drewicz sprzedał dwustu pięćdziesięciu czterech konfederatów, wziętych do niewoli z oddziału Bierzyńskiego do armii pruskiej. Za każdego brał dwa floreny, czyli złote czerwone. Natomiast Bierzyński i jego oficerowie zostali zaprowadzeni pod konwojem na zamek do „czynienia recesu”. Bierzyński i niektórzy jego oficerowie odzyskali wolność. Ale część z nich znalazła się w areszcie w pałacu Wielopolskich. Widocznie nie chcieli odstąpić od
96 konfederacji. Kronikarz zapisał, że 5 czerwca podpułkownik Drewicz opuścił miasto ze swym wojskiem. 9 czerwca 1770 roku Pułaski znowu zjawił się w Preszowie. Tam nieoficjalnie przebywał cesarz Józef II. Na przyjęciu chciał koniecznie poznać Pułaskiego. Ten w rozmowie z nim sugerował ściślejszy związek konfederacji z Austrią. Na ile cesarz przyjął jego sugestie, nie wiadomo. Może nawet potraktował je zbyt dosłownie, bo nagle 19 czerwca 1770 roku wojska austriackie rozciągnęły kordon sanitarny w powiatach czorsztyńskim, nowotarskim i sądeckim. Drewicza nie było w Krakowie półtora miesiąca. Wrócił 20 lipca wraz z nowym komendantem pułkownikiem Absielowiczem (tak nazwał go kronikarz — widocznie chodzi o Oesbchelwitza), który objął swe stanowisko w miejsce pułkownika Lobry. 26 lipca 1770 roku Drewicz wyszedł w góry szukać oddziału Pułaskiego. Rozbił jego obóz w Blechnarce, i stoczył z nim w dniach 3-4 sierpnia bitwę przy jednym z warownych obozów konfederackich koło Koniecznej. Według rosyjskiego meldunku miało wtedy zginąć stu siedemdziesięciu dziewięciu konfederatów i sześćdziesięciu zostało rannych. Ale w raporcie Generalności dla rządu francuskiego podano co innego: to podpułkownik Drewicz miał ponieść porażkę i stracić czterystu żołnierzy. 4 sierpnia 1770 roku ktoś strzelał ze strony austriackiej do konfederatów. Podobno Drewicz przekupił austriackiego rotmistrza, aby zaatakował konfederatów od tej strony. Pułaski desperackim atakiem koło Wysowej ocalił oddział od zagłady. Inne jednak źródła podają, że żołnierze austriaccy jedynie biernie przypatrywali się z drugiej strony granicy, jak Rosjanie i okoliczni chłopi dobijają rannych konfederatów. Podpułkownik Drewicz podziwiał skrycie Pułaskiego i chciał go osobiście poznać. Pułaski nie miał jednak na to ochoty. Ale mimo to 5 sierpnia namolny Drewicz zjawił się w jego obozie osobiście, jedynie w towarzystwie adiutanta
97 kapitana Wiedermana. „Niski, krępy, zionący alkoholem bełkotał: — Nienawidzicie mnie za moje polskie pochodzenie. A ja się nie poczuwam. Ale jeśli będziecie mówić, że będziecie drzeć ze mnie pasy i solić, to ja jeszcze dam się wam we znaki. Kazimierz Pułaski rozkazał swym żołnierzom wyprowadzić Iwana Drewicza z obozu, a jemu na pożegnanie oświadczył: — Możemy do siebie przemawiać już tylko bronią” 2. Kronikarz zapisał, że 6 sierpnia 1770 roku Bierzyński opuścił Kraków. Jego podwładni, bracia Grotowscy, a także Franciszek Trzebiński, zostali aresztowani. Przesłuchujący ich oficerowie rosyjscy pytali, gdzie się podział ich dowódca. A on po prostu uciekł na Śląsk. Tam nabył majątek ziemski za szesnaście tysięcy dukatów. Skąd miał tyle pieniędzy? Władysław Konopczyński stwierdza: „zgromadził je w czasie działań wojennych". Ale musiał czuć się niepewnie, obawiając się, że dowództwo konfederackie zechce wykonać na nim wyrok śmierci, więc w marcu 1771 roku udał się do obozu generała Suworowa, który stacjonował w tym czasie koło Lublina, gdzie zgłosił chęć zeznań na temat konfederacji. Został odstawiony do Warszawy pod konwojem i tam w ambasadzie rosyjskiej powiedział wszystko, co wiedział o Generalności. Pozostał po nim wiersz Opisanie wygranej z Krakowem tynieckiej wojny 1771 roku: Nie Bierzyński to głupi przekupiony Który Grabowskich wywiódł z zagranicy Grabił, rabował, zdzierał po próżnicy Marny dostatek niedostatkiem czynił Zdradził w ostatku i duszę obwinił 3. 2 A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779. Wrocław 2014. s. 65-66. 3 M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 135.
98 Pułaski po pewnym czasie, jaki minął od bitwy koło Wysowej, wrócił na ten teren. Miał tu przecież założony wcześniej w Izbach, łemkowskiej wiosce w obecnej gminie Uście Gorlickie, warowny obóz. Miejscowa ludność o dziwo wspierała go. Obozy takie powstały w Koniecznej, Czeremszy, a także we wspomnianym już Grabiu. Natomiast podpułkownik Drewicz wrócił do Krakowa, ale kronikarz zapisał, że miał nietęgą minę, bowiem stoczył bitwę z wojskami Pułaskiego i został pobity. Jak było naprawdę? Być może obie strony przypisywały sobie zwycięstwo. Po bitwie koło Wysowej Pułaski udał się 7 sierpnia 1770 roku do Zborowa koło Bardiowa, na Węgrzech (obecnie północno-wschodnia Słowacja), na spotkanie przywódców konfederacji: Adama Mariana Krasińskiego, Karola Radziwiłła, Jakuba Zamoyskiego, Ignacego Bohusza, Teodora Wessela. W Bardiowie Pułaski poznał pułkownika Dumourieza, wysłannika rządu francuskiego do Generalności. Pułkownik Charles Francois du Perrier Dumouriez (1739-1823) urodzony w Cambrai, syn komisarza wojskowego, uczestnik wojny siedmioletniej, tajny agent francuski w Italii, Portugalii i na Korsyce, współpracownik Etienne markiza de Stanville’a, księcia Choiseul (1719-1785), pierwszego ministra Francji, czyli premiera, który wysłał go na czele korpusu ekspedycyjnego na Korsykę. Po powrocie wszedł w skład Tajnego Gabinetu króla Ludwika XV. Z początkiem 1770 roku książę Etienne de Choiseul wezwał pułkownika i oświadczył, że chce wysłać go do Rzeczypospolitej, aby nawiązał kontakt z kierownictwem konfederacji barskiej. Nie był on pierwszym wysłannikiem. Wcześniej przebywał tam kawaler Pierre de Toules, który zaczynał karierę jako porucznik żandarmerii gwardii królewskiej, potem był sekretarzem posła Francji w Szwajcarii. Na tę funkcję zaprotegował go sam Wolter, wybitny filozof i przyjaciel carycy Katarzyny II. Potem kawaler Pierre de Toules został mianowany kapitanem dragonów
99 i wysłany do Rzeczypospolitej, gdzie nawiązał kontakt z kierownictwem konfederacji jeszcze w czasie pobytu na Podolu. Został jednak odwołany, jeszcze przed przybyciem pułkownika Karola Dumourieza do Polski. Pułkownik, przygotowując się do polskiej misji, przestudiował raporty agentów francuskich, jak również wszelkie dostępne publikacje na ten temat. Kawaler de Toules wprowadził go w problematykę konfederacji. Dumouriez w memoriale na ten temat nakreślił, jaką jego zdaniem pomoc powinno otrzymać kierownictwo konfederacji (instruktorzy wojskowi, broń, środki finansowe). Książę Etienne de Choiseul widział siły zbrojne konfederacji w wielkiej akcji dywersyjnej prowadzonej w Mołdawii, na tyłach wojsk rosyjskich, walczących z armią turecką. Chciał także nakłonić dwory — drezdeński i wiedeński, do wsparcia konfederacji. Główny bowiem cel jego polityki zagranicznej stanowiło osłabienie Rosji na arenie międzynarodowej. W lipcu 1770 roku pułkownik Dumouriez ruszył w podróż do Polski. Po drodze zatrzymał się w Strasburgu, Monachium, Wiedniu i Peszcie, gdzie prowadził rozmowy polityczne z przedstawicielami dyplomatycznymi Francji. Z początkiem sierpnia 1770 roku dotarł do Preszowa, gdzie spotkał się z Michałem Pacem, Józefem Sapiehą i sekretarzem generalnym konfederacji Ignacym Bohuszem, miecznikiem wileńskim. Nie zastał natomiast biskupa Adama Stanisława Krasińskiego, bowiem przebywał on w Istambule, ani księcia Karola Radziwiłła, którego zastępował Ignacy Potocki. Po kilku dniach zorientował się, że panują tu „iście azjatyckie” obyczaje. „Zadziwiający zbytek, szalone wydatki, bankiety ciągnące się pół dnia, faraon i tańce” — zapisał po latach w pamiętnikach. Dziwiło go, że dowództwo konfederackie zajmuje się takimi głupstwami, a w dodatku marnuje środki finansowe na zabawy, a od niego oczekuje, że przekaże jakieś niewyobrażalne skarby, które rzekomo miałby przywieźć ze sobą, jako pomoc od rządu
100 francuskiego. Szybko stwierdził też, że informacje o wielkich siłach i zwycięstwach konfederatów, które dochodziły do Francji, należało uznać za przesadne. Jako zawodowy i doświadczony oficer wysokiego stopnia trzeźwo ocenił stan wojsk konfederacji. Ustalił, że w Wielkopolsce działa dowódca konfederacki, którego ocenił jako dobrego oficera: Józef Zaremba, były oficer armii saskiej, major kawalerii narodowej, starosta stężycki, marszałek konfederacji wielkopolskiej, ale jego zdaniem, współpracujący z władzami Królestwa Prus. Tysiącem „przelotnej konnicy” dowodził Józef Sawa Caliński, kozacki syn, marszałek wyszogrodzki, w opinii pułkownika jeden z najlepszych dowódców konfederackich, który walczył z wojskami rosyjskimi na Mazowszu i Podlasiu. Trzy do czterech tysięcy kawalerii pod dowództwem Pułaskiego buszowało po Małopolsce, który jednak zdaniem pułkownika wahał się, czy uznać Generalność przez nienawiść do Joachima Potockiego, ponieważ krążyła plotka, że „umorzył jego ojca w więzieniu”. Dumouriez wiedział też, że istnieją dwie sprawne konfederackie „dywizje”: trzy tysiące pięciuset żołnierzy pod dowództwem Józefa Miączyńskiego, starosty łosickiego z Podlasia, i tysiąc dwustu do tysiąca pięciuset żołnierzy dowodzonych przez Michała Walewskiego, którego określił jako „sprytnego i walecznego”, także walczących w Małopolsce, trzy przelotowe oddziały, liczące siedmiuset żołnierzy pod wodzą Tadeusza Przyłuskiego, marszałka czernihowskiego, dodatkowo trzystu konfederatów z Mazowsza oraz czterystu litewskich dowodzonych przez Antoniego Orzeszkę (1743-1771), marszałka ziemi pińskiej. W ocenie pułkownika Dumourieza konfederacja barska dysponowała siedemnastoma tysiącami żołnierzy pod rozkazami ośmiu do dziesięciu samodzielnych dowódców, nieraz walczących ze sobą. Dominującą siłę tej armii stanowiła konnica szlachecka, gdzie — jak skonstatował pułkownik — każdy jeździec uważał się za równego dowódcy.
101 Konnica nie nawykła do posłuszeństwa, a w dodatku była źle uzbrojona. Konfederacja nie miała też ani jednej fortecy, działa i piechura. Francuski pułkownik był tak zniechęcony, że zamierzał opuścić Preszów i wracać do Francji. Ale w siedzibie Generalności zjawiła się akurat Amelia Mniszchowa, która poparła jego starania, dzięki czemu udało mu się uzyskać odpowiednie decyzje władz konfederacji. Amelia Mniszchowa (1736-1772), żona Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha, a przede wszystkim córka Henryka Bruhla, słynnego pierwszego ministra króla Augusta III, miała duży wpływ na szefów konfederacji. Użyła go, aby rzeczywiście wesprzeć pułkownika Dumourieza i wymóc na nich, aby zaakceptowali jego propozycje. Przewodziła jakby gronu pań, które z „tylnego siedzenia” chciały kierować konfederacją barską. Należały do niego: hetmanowa Ludwika Potocka, wojewodzina bełska Ludwika Cetner. Elżbieta Wielopolska i Teresa Ossolińska. Wywierały one wpływ na Teodora Wessela, Karola Radziwiłła, Jana Jakuba Zamoyskiego, a następnie też na Dumourieza. Pułkownik uważał, że to dzięki ich działaniom, a zwłaszcza Amelii, stworzył coś w rodzaju administracji rządowej konfederacji, składającej się z czterech Rad: Sprawiedliwości, Skarbu, Spraw Zagranicznych i Wojny. Prezesem Rad został sekretarz generalny Ignacy Bogusz, którego pułkownik wysoko cenił. Kierownictwo konfederacji ustanowiło też swych przedstawicieli przy obcych dworach. Joachim Schwarzenberg Czerny został przedstawicielem konfederacji na dworze sułtana w Istambule. Generał lejtnant Michał August Zboiński, marszałek konfederacji ziemi chełmińskiej, wspólnie z Piotrem Franciszkiem Potockim, starostą szczereckim reprezentował konfederację na dworze cesarskim w Wiedniu, a Teodor Dzierżkowski — na dworze Karola księcia kurlandzkiego w Dreźnie. Z kolei oboźny wielki koronny Michał Wielhorski (1730-1794) został reprezentantem konfederacji w Wersalu.
102 Z Pułaskim pułkownik Dumouriez rozmawiał jak wiadomo w Zborowie. Na początek oświadczył, że zdziwił się po przyjeździe do Rzeczypospolitej, widząc oddziały konfederackie, składające się z bosonogich żołnierzy w zniszczonych mundurach i z lichą bronią. „ — Jeśli w tym stanie Rosjanie nie mogą was pokonać, to po nadejściu zaopatrzenia będzie lepiej, niż przypuszczałem — oświadczył kurtuazyjnie. Po czym zagadnął Pułaskiego: — To pan jest tym śmiałkiem, który nie chce się poddać dyrektywom ogólnie przyjętym? — O ogólnym planie nic mi nie wiadomo, a śmiałość nie jest chyba wadą na wojnie — odparł zagadnięty” 4. Pułkownik wyraził nadzieję, że łatwiej będzie mu się z nim porozumieć (Pułaski doskonale znał francuski) i oznajmił, że konfederatom potrzeba więcej piechoty i twierdz. Pułaski dostał podobno uzgodniony z kierownictwem konfederacji rozkaz zajęcia i umocnienia Lanckorony. Ale go zignorował. Nic więc dziwnego, że po latach Dumouriez scharakteryzował w swych pamiętnikach Pułaskiego, jako „młodego, popędliwego, dumnego, bardziej ambitnego”. Wprawdzie przyznawał mu, że jest „nadzwyczaj dzielny i szczery w swym postępowaniu”, ale dodał: „niezdyscyplinowany”. Przy okazji obliczył jego oddział na „sześciuset husarów, trzystu dragonów, stu Tatarów, pięćdziesięciu »Bośniaków«, czterdziestu kozaków” 5. Pułaski rzeczywiście uważał się za samodzielnego dowódcę, którego nie obowiązują żadne rozkazy Generalności czy jego przedstawicieli. Jako typowy zagończyk uderzał na wroga tam, gdzie widział szansę powodzenia. 4
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004,
s.66. 5
Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Diunourieza 1770-1771, Poznań 1863, s. 52-58.
103 20 sierpnia 1770 roku podpułkownik Drewicz wyszedł z Krakowa ze swym wojskiem w kierunku Księstwa Oświęcimskiego i Zatorskiego, i Księstwa Siewierskiego. Wojna spowodowała, że na wschodnich terenach Rzeczypospolitej wybuchła zaraza. Wieści o niej doszły do Krakowa. Zaniepokoiło to władze miejskie. Jak zapisał kronikarz 23 sierpnia 1770 roku: „miasto Kraków, powziąwszy wiadomość o grasującym powietrzu około Kamieńca Podolskiego i Lwowa sprawiło wotywę w kościele archiprezbiterialnym Panny Maryi na ubłaganie, ażeby Bóg nasze miasto od tej plagi uwolnił. Celebrował J. Mć. ks. Kiełczewski, sufragan chełmski. W ten dzień miasto zamknięte było, z rana także sklepy. Cechy ze świecami asystowały, zakony processionaliter zgromadziły się, gdzie w ten dzień wielki tłum łudzi w kościele Panny Maryi był”. W sześć dni potem kronikarz stwierdził: „pan Absielowicz, komendant miasta Krakowa, obchodząc triumf zwycięstwa nad Turkami pod Brahiłowem przez wojska die 1 Augusti w roku tym. Tego dnia cały dzień miasto i sklepy wszystkie z rozkazu jego zamknięte były. Rano o godzinie dziewiątej wszystko wojsko rosyjskie zostające w mieście oprócz co po bramach wartę trzymali, zgromadziwszy się w rynku w glejtach w paradzie bez broni, uszykowawszy się tandem na ratusz maszerowali na nabożeństwo przez ich popa odprawione, podczas którego z armat ognia dawano w mieście i na rondlach za bramami: Sławkowską i Mikołajską. Po nabożeństwie dawał bal pan Absielowicz, na którym były praesentes niektórzy dystyngowani znajdujący się w mieście, także magistrat krakowski. Wieczór zaś dawał kolację z muzyką przez całą noc. Po capstrzyku wieczornym o godz. ósmej rozkazał iluminować całe miasto, przykazawszy we wszystkich kamienicach w całym mieście po wszystkich oknach tak pierwszego, jak drugiego piętra, po dwie świece świecić. Wojsko zaś rosyjskie, w koło Rynek po capstrzyku opasawszy, za poprzedzającym odgłosem z armaty po trzy
104 razy bieżący ogień wydali. Wtenczas człowiek, garncarz, idąc Sławkowską ulicą, trafunkiem z armaty zabity został Po trzykrotnym wydaniu ognia wojsko rosyjskie rozeszło się na kwatery, a iluminacja trwała do północy” 6. Bal miał uczcić zwycięstwo generała Piotra Rumiancewa koło Largi nad Prutem, za które caryca Katarzyna II awansowała go na feldmarszałka. Komendant rosyjski nie wiedział, że do miasta zmierza ze swym oddziałem Pułaski. 1 września 1770 roku o godzinie czwartej nad ranem wypadł on nagle wraz z oddziałem Michała Walewskiego ze Skalbmierza na podkrakowski Kazimierz, gdzie zagarnął Mirowski Regiment Gwardii Koronnej. Szefem regimentu był Kazimierz Poniatowski, podkomorzy wielki koronny, a jego dowódcą nadal generał major Karol Jordan. Pułaski zastał go w łóżku, podobnie jak jego oficerów. Dowódca konfederacki zgarnął też pocztowych z komendy pana Waksmana, namiestnika chorągwi przemykowskiej. Wziął przy tym szesnastu jeńców, tracąc jednego zabitego przy Bramie Grodzkiej, po czym wycofał się ku Wawrzeńczycom. Regiment mirowski liczył dwustu pięćdziesięciu żołnierzy. Większość przystąpiła do konfederacji. Pułaski mianował dowódcą regimentu Kajetana Przyłuskiego, syna Tadeusza, rotmistrza, a potem pułkownika konfederacji. Ale dowódcą został pułkownik Antoni Schutz (Szyc), Węgier z pochodzenia, uczestnik wojny siedmioletniej, potem porucznik huzarów w milicji nadwornej księcia Karola Radziwiłła w Sorokach nad Dniestrem, dowódca szwadronu, który wziął udział 10 października 1768 roku w walkach z Rosjanami w Nieświeżu. Gdy Bierzyński udał się na Litwę, przez pewien czas wchodził w skład jego partii. Mianowany pułkownikiem dowodził dragonami księcia Karola Radziwiłła. Stworzył on za zgodą księcia zaciężny oddział 6 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 28-29.
105 „Bośniaków”, zwany też janczarami. Prawdopodobnie to wychodźcy z obecnej Bośni, którzy szukali chleba w cudzoziemskich wojskach, podobnie jak Szkoci czy Szwajcarzy. W lutym 1770 roku pułkownik Schutz z dwoma szwadronami huzarów, liczącymi dwustu czterdziestu żołnierzy, pod wodzą Bierzyńskiego brał udział w ataku na Lwów i zdobył nawet przedmieścia, ale wycofał się na wieść o nadchodzeniu wojsk rosyjskich. Mocno wystraszył się atakiem konfederackim komendant rosyjski Krakowa. Jak zapisał kronikarz 2 września, „rozkazał publikować po wszystkich ulicach w mieście, ażeby za najpierwszym strzelaniem, czy to przez Moskwę lub przez konfederatów ludzie po mieście kupami nie chodzili, ale w domu siedzieli, zamknąwszy się w kamienicach i oknami aby nie wyglądano pod strzelaniem do ludzi. Tegoż dnia zakazano dzwonić po wszystkich kościołach tak we dnie, jak i w nocy. Jakoż nigdzie nie dzwoniono”. Widocznie komendant bał się, że krakowianie mogli użyć dzwonów do wysyłania sygnałów konfederatom. 3 września z Krakowa wyszedł oddział rosyjski liczący dwustu żołnierzy. Natomiast Pułaski udał się w kierunku Częstochowy, dokąd akurat maszerował podpułkownik Drewicz ze swym wojskiem, ale na wieść o wypadzie Pułaskiego na Kraków zawrócił. Nie doszedł jednak do Krakowa, bowiem dowiedział się znowu o projekcie marszu Pułaskiego i marszałka konfederacji wielkopolskiej Zaremby na Warszawę. W związku z tym poszedł za nimi na północ. Koło Pińczowa podpułkownik Drewicz zastąpił mu drogę, ale nie doszło do starcia i wycofał się na Warszawę. Pułaski miał nad nim liczebną przewagę, bowiem razem z oddziałem Michała Walewskiego jego dywizja liczyła dwa i pół tysiąca żołnierzy. 3 września 1770 roku pojawił się w Krakowie generał Karol Jordan i kilku oficerów z regimentu mirowskiego. Wypuścili ich konfederaci. Skoro nie chcieli służyć pod
106 ich sztandarami, no cóż — wolna droga! Zapewne wrócili potem do Warszawy 7. 8 września 1770 roku Pułaski znalazł się ze swym wojskiem przed murami Jasnej Góry. Paulini nie byli tym specjalnie zachwyceni i za bardzo nie chcieli go wpuścić za mury, ale Pułaski i jego ludzie udali pielgrzymów i tak podstępem weszli do klasztoru. Znajdował się tam nuncjusz papieski Angelo Maria Durini, który na nabożeństwie udzielił mu błogosławieństwa. W tej sytuacji Pułaski zaczął od 11 września szykować twierdzę do obrony. Miał sto czterdzieści dział (w tym czterdzieści pięć brązowych). 18 września spotkał się w Lublińcu z księżną Franciszką Krasińską, żoną Karola Wettyna, znaną jeszcze z czasów wczesnej młodości, która nakłaniała go do współpracy z Generalnością. Tymczasem Generalność zreorganizowała w dniach 22-24 września 1770 roku swe wojska. Pułaski został dowódcą korpusu. Oprócz swej dywizji miał jeszcze oddziały, czyli partie: Michała Walewskiego, oświęcimską, warszawską, sochaczewską, sanocką, a także regiment mirowski. Natomiast Generalność mianowała komendantem twierdzy jasnogórskiej Walewskiego. Nie było to w smak Pułaskiemu, ale i tak miał tam rzeczywistą władzę. Stamtąd atakował oddziały podpułkownika Drewicza. Z końcem września 1770 roku pułkownik Dumouriez wysłał list do księcia Etienne de Choiseul, w którym prosił o zasiłek 60 tysięcy liwrów, który miałby być wypłacany co miesiąc, począwszy od sierpnia. Dostał „odwrotnym kurierem” trzysta tysięcy liwrów (ówczesny francuski środek płatniczy) za pośrednictwem francuskiego posła w Austrii Michela Duranda. Francuski poseł w Wiedniu koniecznie chciał nim dyrygować i żądał, aby wszystkie „commandos” konfederatów skierować na Pokucie, gdzie mogłyby 7 Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 32.
107 niepokoić wojska rosyjskie, walczące nad Prutem, i atakować ich bazy zaopatrzeniowe na Podolu i nad Dniestrem. Ale pułkownik miał inne plany. Na razie analizował stan i działania wojsk rosyjskich w Polsce. Stwierdził, że armia ta została podzielona na małe komendy, goniące — jak to nader trafnie i obrazowo określił — za konfederackimi oddziałami, „jak ptaki drapieżne za gołębiami”. Największym oddziałem liczącym cztery do pięciu tysięcy żołnierzy dowodził pułkownik Suworow. Natomiast największy postrach wśród konfederatów siał podpułkownik Drewicz, nie tyle zdolny strateg, ile prymityw, przepełniony okrucieństwem, co, jak widać, nieźle skutkowało. Główny magazyn zaopatrzeniowy wojsk rosyjskich znajdował się w Połonnem, koło Kamieńca Podolskiego. Dokonawszy analizy sytuacji, pułkownik Dumouriez przekazał listownie księciu Etienne de Choiseul, że chcąc prowadzić pomyślne operacje przeciw wojskom rosyjskim, potrzebuje sześćdziesięciu oficerów, sześciu inżynierów, dziesięciu oficerów artylerii, dwunastu sierżantów, a także dwudziestu kanonierów. Minister przysłał mu wkrótce „kwiat awanturników francuskich”, ale, jak potem stwierdził pułkownik, „służyli dobrze”. Uważał też, że to on namówił Pułaskiego, aby zajął Jasną Górę.
NADZIEJE I WYZWANIA Pułaski miał zostawić na Jasnej Górze czterystu żołnierzy piechoty załogi i trzydzieści dział z czterdziestu, które zdaniem pułkownika posiadał klasztor. Dziesięć dział lekkich miało przydać się w polu, więc kazał mu wsadzić je na lawety. Następnie rozkazał Miączyńskiemu i Walewskiemu, aby obaj sformowali trzytysięczne dywizje. Pierwsza miała obsadzić granice z Węgrami, druga z Księstwem Cieszyńskim. Jak widać, pułkownik Dumouriez uważał, że to on dowodzi armią konfederacką. Miał on zakupić kilka dział na Węgrzech i kazał odkopać pięćdziesiąt „u panów polskich, którzy je ukryli”. Upatrzył sobie stary zamek w Lanckoronie. panujący nad Równiną Małopolską. Umieścił tam załogę, liczącą trzystu żołnierzy piechoty pod dowództwem poruczników. Labadie i Laserre. Zorientował się, że wojska rosyjskie nie miały środków oblężniczych, a więc twierdze okazywały się dla konfederatów przydatne. Uważał, że konfederaci widzą w piechocie i artylerii przyszłość, i stwierdził, że należy „zacząć wojnę nie tyle tułaczą”. Pułkownik Dumouriez miał sformować także trzy bataliony piechoty z dezerterów z armii austriackiej i pruskiej. Wkrótce dysponował tysiącem ośmiuset żołnierzami piechoty. Napisał wtedy do księcia Etienne de Choiseul list z prośbą o rozkazy i fundusze. Za pośrednictwem hrabiego Follarda, ministra pełnomocnego Francji w Monachium przy
109 królu Bawarii, załatwił też dostawę czterdziestu tysięcy karabinów. Liczył na kontyngent kurlandzki w postaci czterech tysięcy piechoty saskiej i tysiąca konnicy. Uważał, że ma już zalążek armii: dwa tysiące zaciężnych. Chciał wcielić do niej dwanaście tysięcy poborowych z Małopolski i tyle samo z Sandomierskiego. Cieszył go także regiment dragonów mirowskich, który za sprawą Pułaskiego przeszedł na stronę konfederacji. Miał zamiar pozostawić pod swym dowództwem konnicę dowodzoną przez Miączyńskiego, Walewskiego, Antoniego Orzeszkę i Tadeusza Przyłuskiego. Wtedy dysponowałby dobrze dowodzonymi ośmioma tysiącami kawalerzystów. Zakładał, że oddział Zaremby zostanie w Wielkopolsce, oddział Józefa Sawy Calińskiego przejdzie nad dolną Wisłę i tam będzie szachował Warszawę i korpus generała lejtnanta Weymama. Oddział Pułaskiego chciał wysłać na Podole, aby „niepokoił” magazyny rosyjskie. Liczył, że zbierze on dziesięć tysięcy wojska. Poza tym wysłał deputowanego żmudzkiego Puttkammera do hetmana wielkiego litewskiego Michała Ogińskiego, który dysponował ośmioma tysiącami regularnego wojska i oddziałami tatarskimi Bielaka i Kurylskiego. Michał Kazimierz Ogiński, herbu Oginiec (1728-1800), generał lejtnant, a od 1768 roku hetman wielki litewski, ciągle jednak wahał się z oficjalnym przystąpieniem do konfederacji. Pułkownik Dumouriez planował, że z armią małopolską, która powinna liczyć co najmniej dwadzieścia tysięcy żołnierzy (wraz z planowanymi posiłkami saskimi), opanuje Kraków, aby potem pomaszerować na Sandomierz. Liczył na to, że gdy on opanuje Kraków, hetman wielki litewski Ogiński wywoła powstanie konfederackie na Litwie. Wtedy Generalność powinna przenieść się do Lanckorony, aby uchylić zarzuty adwersarzy, że jest nielegalna, ponieważ urzęduje za granicą. Generalność przygotowała odezwę o pospolitym ruszeniu, nakazującą szlachcie „wsiąść na koń” i zmierzać do punktu zbornego w Pińsku. Stamtąd Ogiński, dysponując
110 wprawdzie nieregularną, ale ogromną armią, miałby pomaszerować na Warszawę. Snując swą wizję, pułkownik Dumouriez widział tę armię maszerującą na Smoleńsk. Miała ona przejść przez Dniepr i zaatakować... Moskwę. — Cała armia rosyjska znajduje się albo w Mołdawii, albo na szańcach azowskich, albo w Inflantach, albo w Polsce — wywodził pułkownik. — Nie byłoby ani jednego pułku, który mógłby wzbronić Michałowi Ogińskiemu dotarcia aż do wnętrza Moskwy. Rosjanie mieliby wojnę u siebie, a konfederacja zostałaby uwolniona od utrzymywania tak dużej armii nieregularnej! Oczywiście zdaniem francuskiego pułkownika cała armia polska czekała tylko okazji, aby przejść na stronę konfederatów. W tej sytuacji generał Weymarn musiałby ściągnąć swe wojska do Warszawy, aby stawić opór armii konfederackiej albo opuścić ją, porywając króla i maszerując do generała Essena. Wtedy pułkownik Dumouriez poszedłby ze swym wojskiem na Podole, aby zagarnąć rosyjskie magazyny, albo wybrałby kierunek na Warszawę. Nastąpiłaby zmiana teatru wojny. Feldmarszałek Rumiancew nie mógłby już nadal pozostawać w Mołdawii, widząc polski marsz na Moskwę. Wróciłby więc do Polski, ale nie bez kłopotów, bowiem ścigałaby go armia turecka. Wydarzenia w Polsce wywołałyby wielki wstrząs na północy Europy, wojnę powszechną, którą tak chciał książę Etienne de Choiseul. Ale to wszystko, jak widać, były dość fantastyczne plany, jeśli nie rojenia skądinąd trzeźwego w kalkulacjach wojskowych francuskiego pułkownika. Zapewne nie wtajemniczył on wtedy Generalności w większość tych planów. Traktował bowiem sprawy Rzeczypospolitej instrumentalnie, jako element wielkiej gry politycznej swego przełożonego, czyli pierwszego ministra Francji księcia de Choiseul, na którego poparcie liczył. A w Krakowie na razie panował spokój. Zadowolony komendant wydał dwa bale: 1 października 1770 roku
111 w rocznicę urodzin następcy tronu rosyjskiego Pawła, który tego dnia kończył szesnaście lat, a 5 października, z okazji ósmej rocznicy koronacji carycy Katarzyny II. Zaś w Warszawie, jak twierdził pułkownik Dumouriez, dojrzewała wielka intryga polityczna. Dwór warszawski doszedł do wniosku, prawdopodobnie pod wpływem Repnina, że król mógłby przystąpić... do konfederacji barskiej. O tym była mowa jeszcze na początku 1770 roku. Mediacji z Generalnością konfederacji barskiej podjęli się wtedy marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski, a także senator Rzeczypospolitej, książę sambijski i biskup warmiński Ignacy Krasicki (1735—1795), skądinąd „książę poetów polskich” i przyjaciel króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jeśliby rzeczywiście król przystąpił do konfederacji, jej przywódcy musieliby stawić się w Warszawie, bo głową konfederacji zostałby oczywiście nikt inny, niż Stanisław August Poniatowski. A to oznaczałoby, że przywódcy zdają się na łaskę i niełaskę ambasadora Repnina, który bez przeszkód, bowiem Generalność nie dysponowałaby tam własnym wojskiem ani też twierdzami, gdzie mogłaby bezpiecznie przebywać, zgarnąłby całe kierownictwo konfederacji i wysłałby w głąb Rosji „pod sztykiem”, czyli pod silnym zbrojnym konwojem. Gdyby zaś konfederaci nie chcieli przystąpić do boku króla, ten miałby prawo zorganizować własną Generalność, a dotychczasową uznać za zdrajców, prowadzących knowania z obcymi dworami — uważał pułkownik Dumouriez. Plan ten wymyślił podobno generał Andrzej Mokronowski (1713-1784), herbu Bogoria, ongiś major dragonów Stanisława Leszczyńskiego, generał wojsk francuskich, poczmistrz generalny, kuchmistrz nadworny króla Prus, a potem starosta tłomacki, mason, ale zaufany człowiek króla, który porozumiał się w tej sprawie w czasie pobytu w Paryżu z Gerardem Raynewaldem, dyrektorem generalnym (premiere commens) Departamentu Spraw Północnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji. Ten
112 zaś akceptował taki krok. Potem generał Mokronowski udał się do Wiednia, gdzie rozmawiał na ten temat z posłem Francji Franciszkiem Durandem. Ten zaś także zaakceptował pomysł i nakłaniał pułkownika Dumourieza, aby go poparł. Jak twierdził potem pułkownik, wyczuł on od razu intrygę szytą grubymi nićmi. Oświadczył więc, że jedynie sami Polacy mogą „rozstrzygać o korzyściach lub szkodach kroku tak delikatnego”. Ale jednocześnie potajemnie debatował w tej sprawie z Michałem Pacem i Ignacym Bohuszem, i nawoływał ich, aby użyli wszelkich środków, aby odrzucić ten pomysł 1. Generał Mokronowski, człowiek nader sprytny, zjednał nawet grupę przywódców konfederacji do tego pomysłu. Wtedy znowu Dumouriez wezwał na pomoc Amalię Mniszchową, która ponownie zjawiła się w Preszowie. Ale decydujący ruch wykonał tutaj Bohusz. Następnego dnia Generalność miała dyskutować nad ewentualnym akcesem króla do konfederacji. Bohusz jednak sparaliżował ten ruch. Jak to potem wyłuszczył w swych pamiętnikach Dumouriez: „Najpierw napisał tekst, w którym wyłożył wszystkie skargi Polaków na nieprawość elekcji królewskiej i na jego zupełną zależność od Rosji. Oskarżył go, że powoduje nim ambasador rosyjski i że jest przyczyną wszystkich nieszczęść kraju, które nie ustaną, dopóki on z tronu przywłaszczonego sobie nie ustąpi”. Tekst ten wygłosił przed kierownictwem Generalności. Ale nie poprzestał na tym. Wyciągnął z zanadrza projekt aktu detronizacyjnego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i odczytał. Zapadła cisza. Wtedy Bohusz wygłosił „wymowę ognistą” i przedstawił „ostre argumenta”. A skoro Generalnością rządził wręcz despotycznie i nikt nie śmiał stanąć mu okoniem, wszyscy bez szemrania podpisali akt detronizacji. Stało się to 13 października 1770 roku. 1
Ch. Dumouriez. Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumouireza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 37.
113 Nie był to pierwszy akt tego typu. 9 kwietnia 1770 roku taki akt został ogłoszony w... Warnie. Przyczynił się do tego Szymon Kossakowski, który wyjechał do Turcji jako rzekomy poseł saski, gdzie sfałszował list sułtana do Generalności, wzywający do ogłoszenia bezkrólewia w Rzeczypospolitej. Tam też znajdowali się Michał Hieronim Krasiński oraz Joachim Potocki, z dwutysięcznym oddziałem konfederackim, mającym wspierać wojska tureckie w walkach z Rosjanami. On też poparł detronizację. Gdy sprawa się wydała, Generalność nakazała Pułaskiemu ujęcie Kossakowskiego, którego uznała za głównego sprawcę tego, jej zdaniem, przedwczesnego aktu, ale on umknął na Litwę, gdzie sformował oddział liczący cztery tysiące żołnierzy i dokonał z nim niebywałego wyczynu — wypadu na Smoleńszczyznę, gdzie zaniepokoił garnizony rosyjskie. Ale teraz sytuacja się zmieniła. Detronizacja stawała się posunięciem konfederacji na czasie! Akt detronizacji z 22 października 1770 roku brzmiał następująco: „Szczęk broni, rzeź obywatelów, napełniony cały kraj obcem, a z naszych majątków karmionem i płatnem wojskiem, od wszystkich sąsiedzkich granic zatargi, najsolenniejszych traktatów złamanie, wolność u stóp tyranii i jedynowładztwa konająca, prawa kardynalne dawne zdeptane, nowe na ubezpieczenie gwałtem osiągniętego dostojeństwa i wciągnienie wolnej Rzplitej w podległość potencji moskiewskiej spisane, religia święta rzymska katolicka panująca wzgardzona, pakta przez siebież pod bronią ułożone, tron wszystkich tyranów przykładem nadworną i obcą bronią strzeżony, senatorowie i poseł z krzesła i miejsca swojego lud cały w rozpaczy, prowincje Rzplitej (czego świadkiem Kurlandia i Ukraina) Moskwie poddane, po całym kraju wszerz i wzdłuż zajęty pożar: słowem płacz, nędza, ubóstwo, spustoszenie, zabójstwa, gwałt, niewola, kajdany, łańcuchy, spisy, noże, pale, haki i różnego rodzaju okrucieństwa instrumenta są to właściwe i istotne znamiona
114 Stanisława Poniatowskiego, intruza i uzurpatora tronu polskiego! Wzywamy was, współbracia i przezacni obywatele... złóżcie tę szkodliwą dotąd z nieprzewidzianych pobudek bezczynność waszą, ocućcie dziedziczną przodków waszych gorliwość, męstwo i rezolucją, łączcie wspólny oręż, podnieście ramię, w krwi deklarowanego przyjaciela Moskwy, a kraju nieprzyjaciela i tyrana Stanisława Poniatowskiego zmyjcie hańbę i obelgę narodu.. .” 2. Autor aktu detronizacji Ignacy Bohusz (1720-1778), herbu Odyniec, klucznik wileński, regent ziemski wileński, w 1763 roku podwojewodzi wileński i starosta dorsuński, wicemarszałek Trybunału Lubelskiego, bliski współpracownik Karola Stanisława Radziwiłła, zasłynął już wcześniej z nieprzejednanej postawy wobec „Familii” i Rosji, gdy ogłosił na sejmie konwokacyjnym protest przeciwko pobytowi wojsk rosyjskich w Polsce. Detronizacja Stanisława Augusta Poniatowskiego wywołała nieprzychylne reakcje na dworze francuskim. Wina spadła na pułkownika Dumourieza. Gerard Raynewald, dyrektor generalny (premiere commens) Departamentu Spraw Północnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji, skłonił księcia Etienne de Choiseul do napisania listu do Generalności, w którym stwierdzał, że król Francji nie może inaczej postąpić, jak: „zganić krok tak zuchwały. Wysłannik francuski powinien temu przeszkodzić, lub się oddalić. Nie mając władzy nad obcym narodem swego ajenta o to winić będzie”. List ten dyrektor Raynewald przekazał na ręce pułkownika Dumourieza, ale ten zaprezentował go tylko Pacowi i Bohuszowi, po czym napisał do księcia de Choiseul: „Nie przeczytałem tego listu Konfederacji, ponieważ był 2
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. I, Warszawa 1936-1938.
115 daremny. Nie przyczyniłem się do tego kroku, który stał się jednomyślny i z własnego popędu. Zamiast odradzania byłbym go owszem zdaniem swoim poparł”. Po czym wyłuszczył wszystkie argumenty i przypomniał słowa księcia, które mu rzekł przed jego wyjazdem: „Nie wierzę w teleskopy, sięgające na mil trzysta”. Dumouriez twierdził zresztą, nawet po latach, że akt detronizacji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego bynajmniej nie zaszkodził, a nawet przysporzył konfederacji zwolenników3. Tymczasem wojna w Małopolsce toczyła się po staremu. W październiku 1770 roku podpułkownik Oebschelwitz, rosyjski komendant garnizonu krakowskiego, wysłał majora Uszakowa do osłony Wieliczki, zagrożonej przez oddział konfederacki z Kęt. Major Uszakow starł się z nim, biorąc czterech jeńców. Jeden z nich, rotmistrz Sokołowski, trzymany w więzieniu na zamku wawelskim, usiłował zorganizować bunt więźniów, których było tam osiemdziesięciu. Ale spisek został wykryty i jeńcom założyli kajdany, a Sokołowskiego żołnierze rosyjscy zakatowali na śmierć. Dumouriez usiłował realizować swe plany. Po latach twierdził z dumą, że administracja Generalności zaczęła dzięki niemu funkcjonować normalnie, formowanie wojska odbywało się pomyślnie, które liczyło już dwa tysiące piechoty i artylerię połową, a królewskie wojska koronne i litewskie czekały na sygnał, kiedy mają przyłączyć się do konfederacji. Natomiast Generalność czekała na kontyngent sasko-kurlandzki. W listopadzie Dumouriez udał się w okolice Lanckorony, aby zorientować się, jaki jest stan twierdzy. Po powrocie otrzymał list od księcia de Choiseul, który pisał: „Nie narażaj Francji, a Polacy niech sobie radzą, jak chcą”. 3 Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumoieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 40.
116 Jak wiadomo, od września 1770 roku na Jasnej Górze przebywał Pułaski. Przygotowywał on klasztor do obrony przed wojskami rosyjskimi. Na wieść o tym pułkownik Drewicz, który wrócił do Krakowa 10 listopada 1770 roku po pogoni za oddziałami konfederackimi, działającymi na północ od miasta, wymaszerował zeń ze swą komendą cztery dni później. Podążał Spiesznym marszem w kierunku Częstochowy. Koniecznie chciał zdobyć Jasną Górę. Być może przyniosłoby mu to tak długo oczekiwany awans? Ale wojna konfederacka toczyła się nadal ze zmiennym szczęściem. 28 listopada 1770 roku oddział Tadeusza Przyłuskiego liczący tysiąc dwustu żołnierzy nadział się koło Zakliczyna na rosyjski pułk księcia Szachowskiego. W bitwie Przyłuski stracił stu dwudziestu poległych, a osiemdziesięciu pięciu jego żołnierzy dostało się do niewoli. Przepadły też cztery konfederackie działa. 26 grudnia 1770 roku podpułkownik Oebschelwitz skarżył się w liście do podpułkownika Drewicza, że konfederaccy dowódcy, Józef Miączyński, Michał Jan Paszkowski i Przyłuski, mający razem w jego ocenie tysiąc żołnierzy, wyrządzają szkody w administracji solnej w Bochni i Wieliczce. Ale Drewicz miał co innego na głowie, niż pójście na pomoc koledze. Od 31 grudnia 1770 roku oblegał właśnie Jasną Górę. Miał pecha, bowiem murów bronił dobrze przygotowany do oblężenia Pułaski. Umocnienia twierdzy jasnogórskiej zostały wcześniej wykonane pod nadzorem instruktorów francuskich. Podpułkownik Drewicz kazał otworzyć ogień artylerii, ale ostrzał okazał się bezskuteczny. Usiłował więc zastosować starą rosyjską sztuczkę: obiecać łagodność i honorowe warunki kapitulacji, a potem oczywiście ich nie dotrzymać. Dlatego 4 stycznia 1771 roku zaproponował: — Poddajcie się, a gwarantuję wam bezpieczny powrót do domu. Na to Kazimierz Pułaski odparł szyderczo:
117 — Jeśli chcecie się ocalić, złóżcie broń pod murami. Otrzyma pan pas wolnego przejazdu, aż do Petersburga. Zapewne podpułkownik Drewicz aż się zagotował w środku na tę bezczelność. Ale zdawał sobie sprawę, że tu trafiła kosa na kamień. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo. Następnego dnia Pułaski dokonał wycieczki na strzelające baterie wroga i unieszkodliwił trzy największe działa. W odpowiedzi 9 stycznia 1771 roku o godzinie drugiej w nocy trzy rosyjskie kolumny szturmowe uderzyły na mury Jasnej Góry. Po godzinie szturm się załamał. Potem przez trzy godziny obrońcy razili ogniem artylerii uciekających. 8 stycznia 1771 roku pułkownik Dumouriez otrzymał w Preszowie wiadomość z Paryża o dymisji pierwszego ministra księcia de Choiseul. Twierdził on potem w swych pamiętnikach, że nowe władze francuskie rzucały mu kłody pod nogi, choć oświadczały, że postawa Francji wobec konfederacji nie zmieniła się i nadal ją popierają. Może jednak uważały, że jego pomysły to urojenia i należy położyć im tamę? Stosunki pułkownika Dumourieza w Preszowie z kierownictwem konfederacji również uległy zaognieniu, bo musiał on wypłacić na rozkaz posła Franciszka Duranda dwadzieścia cztery tysiące liwrów Michałowi Pacowi i po dwanaście tysięcy liwrów marszałkom. Jak wiadomo, liwr (od rzymskiego libra) to ówczesny francuski środek płatniczy. Jak stwierdził, bardzo mu się to nie podobało, bo widział, jak hulaszcze życie prowadzą przywódcy konfederaccy. Uważał, że środki te powinny pójść na zakup uzbrojenia. Tego samego dnia, gdy pułkownik Dumouriez dostał informację z Paryża o zmianie ministra, u podpułkownika Oebschelwitza w Krakowie zjawił się trębacz, oficer konfederacki Skowroński, który nakłaniał komendanta do rokowań. Ten zaś przyjął go uprzejmie, ale nie bardzo wiedział, na czym mają polegać te rokowania.
118 Wkrótce się dowiedział. Nagle 13 stycznia 1771 roku o świcie na Kraków przypuściły atak oddziały Miączyńskiego, Przyłuskiego, Kajetana Sapiehy, Walewskiego, pułkownika Schutza (Szyca) i Piotra Paszkowskiego. Konfederaci uderzyli najpierw na Kazimierz, gdzie znajdowała się załoga rosyjska licząca stu dwudziestu żołnierzy piechoty i dwudziestu kozaków. Zaalarmowany podpułkownik Oebschelwitz na czele pięćdziesięciu grenadierów i tyluż muszkieterów ruszył na pomoc zaatakowanym po zamarzniętej Wiśle, dzięki czemu załoga Kazimierza mogła wycofać się, ale konfederaci i tak zajęli miasto i zaatakowali Kraków od Bramy Floriańskiej, gdzie konfederatów prowadził pułkownik Suhaj, i od Furty Szewskiej, gdzie nacierał kapitan Rudnicki. W walce zginęli rotmistrz bośniacki Rościszewski i rotmistrz Pretwicz, a ranni byli Hubsch, Botherel, kapitan Rudnicki oraz pięciu innych oficerów. Ze strony rosyjskiej ciężko ranni zostali podpułkownik Oebschelwitz i major Uszakow. Poległo stu pięćdziesięciu konfederatów, dwustu zostało rannych. Pułkownik Schutz (Szyc) zameldował swemu chlebodawcy księciu Karolowi Radziwiłłowi, że w bitwie o Kraków zginęło kilkudziesięciu Moskali i tyluż trafiło do niewoli. Ale konfederaci też mieli straty. Poległo ich dwunastu i stu pięćdziesięciu zostało rannych. Miączyński wezwał podpułkownika Oebschelwitza do poddania miasta. Ten oczywiście odmówił, ale zawarł rozejm i konfederaci wycofali się na Stradom i Kazimierz. Nazajutrz udali się do Wieliczki. Wychodząc, nałożyli na Kazimierz kontrybucję półtora tysiąca florenów i jako zakładników wzięli kilku znaczniejszych Żydów. Następnie wrócili na Kazimierz i ostrzeliwali z dział Bramę Grodzką. Podpułkownik Oebschelwitz zawezwał na pomoc brygadę podpułkownika Drewicza i kawalerię Szepielowa. Podpułkownik Drewicz, który miał nadzieję zdobyć Jasną Górę, bronioną przez Pułaskiego, musiał przełknąć gorycz porażki. 16 stycznia 1771 roku jego wojska odeszły od klasz-
119 toru. Żołnierze wywlekli kleryków paulinów z seminarium i gnali ich boso po śniegu. Kazimierz Pułaski wybiegł na czele swych żołnierzy prosto na Rosjan. Ci zaś na jego widok wpadli w panikę. Zostawili trzysta wozów z zaopatrzeniem i uciekli. Drewicz był w pełni upokorzony. Wkrótce potem gazety francuskie, niemieckie, holenderskie i angielskie pisały o waleczności konfederatów częstochowskich i ich wodza Pułaskiego. Komplementował ich Jan Jakub Rousseau: „Konfederacja ocali konającą ojczyznę Polaków”. A Franciszka Krasińska, którą Pułaski spotkał w Lublińcu, zaśpiewała mu piosenkę: Jedzie Drewicz, jedzie Trzysta koni wiedzie Za nim, za nim Pan Pułaski W tysiąc konie jedzie. Konfederat barski, konfederat barski Ty wiesz dobrze panie Drewicz Że to rębacz dziarski Że to rębacz dziarski 4.
Tymczasem na granicy z Austrią władze cesarskie rozciągnęły kordon sanitarny, który nie przepuszczał konfederatów pod pozorem ochrony przed roznoszeniem zarazy, mającej rzeczywiście w tym czasie miejsce w Rzeczypospolitej. Austria wykonała kolejny nieprzyjazny krok wobec konfederacji. 1 lutego 1771 roku pułkownik Schutz (Szyc) na czele regimentu husarii „oczyścił” magazyn wielicki z nagromadzonego tam urobku soli. Ale nagle zaatakowało go osiemdziesięciu żołnierzy rosyjskich. Musiał uchodzić do Suchej, tracąc trzydziestu żołnierzy. Jak było naprawdę? 4 A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745—1779. Wrocław 2004, s. 73.
120 Musiał tłumaczyć się przed swym chlebodawcą księciem Karolem Radziwiłłem. Mimo to Generalność awansowała go na generała majora. W początkach lutego 1771 roku pułkownik Dumouriez szykował ofensywę konfederacką w Małopolsce. Analizując sytuację, stwierdził, że w rejonie między Rabką i Białą stały dywizje konfederackie Miączyńskiego i Walewskiego. Ich załogi opanowały Białą, Włodzydowice (Łodygowice? znajduje się tam zamek z szesnastego wieku), Kęty i Suchą. Właściciel Białej książę Franciszek Sułkowski (1733-1812) przystał do konfederacji. Pułkownik Dumouriez chciał, aby dywizje te wyszły na Równinę Nadwiślańską, gdzie konie znalazłyby świeżą paszę. Poza tym można było zrobić szybki zaciąg, a nawet pobór do piechoty i stworzyć komunikację z Wielkopolską przez Zator, Oświęcim i Bobrek. Można byłoby też opanować żupy wielickie i bocheńskie. W tym samym czasie Pułaski maszerował z Częstochowy na Siewierz. Dowodził trzystu konnymi, czterystoma żołnierzami piechoty, a także dysponował dziesięcioma działami. Z Białej, którą ochraniał przez napadem wojsk rosyjskich, wyruszył Walewski z tysiącem dwustu konnymi, czterystoma żołnierzami piechoty i dwoma działami. W Lanckoronie stacjonował Miączyński z czterystoma kawalerzystami, trzystoma żołnierzami piechoty, a także dwoma działami. Ale wróg czyhał. W Małopolsce stacjonowała dywizja mianowanego właśnie generałem majorem Suworowa, zwanego „rosyjskim wilkiem”, zajmując tereny od Bobrku do Niepołomic, która liczyła sześć do siedmiu tysięcy żołnierzy. W jej skład wchodził garnizon krakowski podpułkownika Oebschelwitza, dwa pułki kirasjerów w Skawinie, batalion grenadierów w Barakach koło Kalwarii. Drugi taki batalion ufortyfikował się, otaczając ostrokołem przed Kętami, gdzie znajdowała się załoga konfederacka —
121 pułk husarski pułkownika Schutza (Szyca) liczący trzystu kawalerzystów 5. W Wielkopolsce konfederaci pod wodzą Józefa Zaremby oblegali od 20 stycznia 1771 roku Poznań. I choć wycofali się 2 lutego, widać było, że ofensywa konfederacka nabiera rozpędu. Ale, jak twierdził kronikarz, w początkach lutego 1771 roku komendy rosyjskie w Małopolsce robiły swoje: pułkownik Drewicz i generał major Suworow połączyli swe siły i postanowili oczyścić Wieliczkę z konfederatów, którzy usadowili się tam od połowy stycznia i pobierali sól. Wojska rosyjskie wdarły się do Wieliczki i konfederaci musieli ulec przeważającym siłom. Walki trwały ponad dwa tygodnie. Wedle kronikarza 19 lutego 1771 roku obaj dowódcy rosyjscy mieli wrócić do Krakowa ze swymi oddziałami, wiodąc czterdziestu jeden jeńców bosych i obdartych. W rzeczywistości pułkownik Drewicz został odkomenderowany ze swą komendą do Kalisza. Po drodze likwidował małe oddziałki konfederackie. 20 lutego 1771 roku zameldował z Łowicza generałowi Weymarnowi, że koło Częstochowy skupiły się znaczne oddziały wroga, od ośmiu do piętnastu tysięcy, i szykują się do zajęcia Krakowa. Natomiast generał major Suworow rzeczywiście znajdował się w okolicach Krakowa i to on walczył z oddziałami konfederackimi w Wieliczce. Jaki tego efekt, nietrudno się domyśleć. Prawdopodobnie oczyścił Wieliczkę z konfederatów. Ale jego celem było zajęcie warowni w Lanckoronie. Był pewien swego, bowiem posiadał wystarczające siły do pomyślnego przeprowadzenia szturmu. Nie zdawał sobie sprawy, że będzie to chyba najgorszy dzień w jego życiu z dotychczas przeżytych. Jego sława „rosyjskiego wilka" miała tutaj zostać mocno nadwyrężona. 5 Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 55.
122 Obroną Lanckorony dowodził Józef Miączyński (17431793), z Sielca na Wołyniu. Mając trzynaście lat, został starostą łosickim, a w 1766 roku — rotmistrzem chorągwi pancernej. Nauki pobierał w jezuickim Collegium Nobilium w Warszawie. Przez pewien czas przebywał Francji. Gdy przystąpił do konfederacji, początkowo pełnił funkcję oficera zaopatrzeniowego, ale 28 sierpnia 1769 roku został wybrany marszałkiem województwa bełskiego. Walczył pod rozkazami Pułaskiego 12 września 1769 roku koło Orzechowa, gdzie czterokrotnie prowadził swych podkomendnych na piechotę generała Suworowa. Potem koło Włodawy ocalił swój oddział, prowadząc go przez błota. Książę Karol Radziwiłł, szwagier zresztą, powierzył mu swoje dwa najlepsze pułki milicji nadwornej: Antoniego Szyca i A. Drosta. Jego dywizja pojawiła się w dolinie Skawy. Jak wiadomo, 13 stycznia 1771 roku razem z innymi dowódcami konfederackimi dokonał wypadu na Kraków, przysparzając tamtejszemu rosyjskiemu garnizonowi sporo kłopotów i strat. 15 stycznia 1771 roku umacniał Zator, Oświęcim i Pieskową Skałę. W Lanckoronie Miączyńskiemu towarzyszyli już trzej oficerowie francuscy: inżynier wojskowy pułkownik de la Serre, a także kapitanowie Duclos i Despres. Miączyński otrzymał wiadomość o zbliżaniu się wojsk rosyjskich. Dysponował w tym czasie tysiącem czterystu kawalerzystami i osiemdziesięcioma piechurami. Ale zdecydował, że kawaleria nie będzie użyteczna w obronie twierdzy, i wydał jej rozkaz, aby udała się w kierunku Zatoru. Kawalerzyści przyczaili się w okolicznych wąwozach. Zostali mu tylko piechurzy. A generał Suworow miał tysiąc osiemset grenadierów. Rosjanie znaleźli się przed twierdzą 22 lutego 1771 roku wcześnie rano. Wokół leżał gęsty śnieg, tu i ówdzie potworzyły się zaspy, a stok wzgórza, na którym stała twierdza, był mocno oblodzony. Mimo to generał Suworow wydał rozkaz do szturmu. Nieprzeliczone mrowie piechoty wdar-
123 ło się na stok i wkrótce zmusiło obrońców do wycofania się, zdobywając przy tym jedno działo. Sytuacja była dla obrońców krytyczna. Na szczęście podnieśli zwodzony most i Rosjanie zatrzymali się, ograniczając się jedynie do ostrzału murów ze zdobytego działa. Trzeba przyznać, że był dość skuteczny, bo konfederaci celowali w oficerów. Wewnątrz twierdzy oficerowie francuscy uporządkowali szyki obrońców. Wtedy Miączyński zdecydował: — Uderzamy na Rosjan. Zepchniemy ich z góry! Pułkownik de la Serre spuścił zwodzony most i na czele sześćdziesięciu pięciu obrońców runął na zaskoczonych Rosjan. Wywiązała się walka na bagnety, ulubioną broń generała majora Suworowa, ale cóż z tego, jeśli tym razem nie posłużyła dobrze jego żołnierzom. W dodatku piętnastu konfederatów wymknęło się boczną furtą zamku i prowadzeni przez majora Duclos’a i Despres’a zaatakowali Rosjan z boku. Ci zaś w tej sytuacji pogubili się zupełnie. Konfederaci walczyli zażarcie, zabijając bagnetami ogłupiałych sołdatów. Pozostali w twierdzy obrońcy razili Rosjan gęstym ogniem karabinowym. Strzelcy wyborowi nadal wyłuskiwali z szeregów oficerów i celnym strzałem kładli ich trupem. Obrońcy zapalili kilka okolicznych domów, w których ukrywali się Rosjanie. Kilkudziesięciu z nich spaliło się tam żywcem. Walka trwała sześć godzin. Gdy zginął młodszy brat generała Suworowa, a on sam został także ranny, zarządził odwrót o pół do szóstej po południu. Ale to nie był jeszcze koniec klęski Rosjan. Na cofającą się piechotę uderzyła z wąwozu kawaleria konfederacka ukryta tam przez Miączyńskiego. Kirasjerzy rosyjscy stacjonujący w okolicach Suchej bali się uderzyć, bo mogli im zagrozić kawalerzyści dowodzeni przez generała Schutza (Szyca). W bitwie zginęło około czterystu pięćdziesięciu grenadierów, w tym niemal wszyscy oficerowie. Ze strony konfederatów poległo jedenastu żołnierzy, w tym dwóch oficerów. Klęska Rosjan była dotkliwa, zwłaszcza że nie
124 pomogła tutaj miażdżąca przewaga rosyjska, prawie trzykrotna. Miączyński urósł tutaj na wielkiego wodza, a wieść o tym, że pokonał słynnego Suworowa, przysparzała mu sławy, która trwała długo, mimo iż wkrótce znowu przyszło mu zmierzyć się z „rosyjskim wilkiem”. Tym razem jednak nie poszło mu tak gładko. Na razie generał Schutz (Szyc) udał się z częścią załogi z Lanckorony w kierunku Myślenic. Tam dopadł konwój rosyjski z amunicją i wybiwszy eskortę, zagarnął łup. W Krakowie dowództwo rosyjskie zaczęło nieco panikować. 19 marca „komendant przymusza miasto do wystawienia murowanego szańca z pomiędzy murów za reformatami, co musiało miasto uczynić bez potrzeby z niemałym kosztem, albowiem nie był dokończony. Tu codziennie konfederaci w kajdankach koło szańca robią” — pisał potem Galibert. Zawiadomiony o tym generał Weymam napisał do podpułkownika Oebchelwitza, że zakładanie nowych rondeli i innych fortyfikacji w Krakowie jest niemożliwe z braku inżyniera, a poza tym przeciwko takim — jak to określił pogardliwie — Lumpenfeind („szmaciany wróg”), jak wojsko konfederackie — zbyteczne. W marcu 1771 roku Generalność przeniosła się do Białej. Widocznie uznała, że przebywanie poza granicami Rzeczypospolitej nadwyrężą jej wiarygodność. W Białej zakwaterował się też garnizon konfederacki, mający ochraniać jej władze. A generał major Suworow udał się przez Pińczów w Lubelskie. Później 26 kwietnia 1771 roku rozbił koło Szreńska oddział Józefa Sawy Calińskiego. Z początkiem kwietnia 1771 roku powrócił z Francji do Preszowa pułkownik Dumouriez. Przywiódł ze sobą sporo uzbrojenia dla oddziałów konfederackich, w tym dwadzieścia dwa działa. Przedstawił Generalności swój plan: należy utrzymać twierdzę na Jasnej Górze, zdobyć Kraków, obsadzić twierdze na południu Rzeczypospolitej
125 i ruszyć na Podole, na tyły wojsk rosyjskich walczących z armią osmańską 6. Generalność zatwierdziła jego plan i pułkownik, który poczuł się niemal naczelnym wodzem konfederacji, wyruszył 7 kwietnia 1771 roku z Preszowa i przez Karpaty oraz Rabkę wkroczył na teren województwa krakowskiego. Twierdził potem, że towarzyszyło mu ośmiu oficerów francuskich i kilkudziesięciu husarzy. Ale inne źródła podają, że dowodził sześciuset kawalerzystami, dwustoma żołnierzami piechoty i miał do dyspozycji wspomniane już dwadzieścia dwa działa 7. Generalność już urzędowała w Białej. Czyżby jej członkowie mieli nadzieję, że wojna w Małopolsce przyczyni się do odzyskania tych terenów i będzie stanowiła bazę do przyszłych operacji wojskowych na cały kraj? Tam 11 kwietnia 1771 roku odbyło się posiedzenie Rady Wojennej konfederacji. Wzięli w niej udział: pułkownik Dumouriez, Miączyński, Walewski i Pułaski. Jak w dzień później francuski pułkownik napisał do posła w Wiedniu Franciszka Duranda, uczestnicy ustalili, iż cel planowanej ofensywy stanowi zdobycie Krakowa, a potem przeniesienie akcji do Warszawy 8. Konfederacki wywiad doniósł, że 29 kwietnia 1771 roku w Krakowie miał odbyć się wielki bal z udziałem wyższych oficerów rosyjskich. A więc w tym czasie czujność dowództwa rosyjskiego zostałaby mocno osłabiona, skoro najważniejsi dowódcy znajdowaliby się w Krakowie! A swoją drogą podpułkownik Oebschelwitz widocznie uwielbiał bale, skoro tak często je organizował. Pułkownik Dumouriez uznał, że bal oficerski w Krakowie 6 A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779. Wrocław 2004. 7 s. 74. W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2, Warszawa 1936-1938, 8 s. 63-64. M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu. Kraków 2009. s. 20.
126 stanowi znakomitą okazję do wejścia jego oddziałów na teren województwa krakowskiego. Wcześniej wywołał kilka fałszywych alarmów, co miało zobojętnić dowództwo rosyjskie do przejmowania się działaniami konfederackimi. Oznaczonego dnia kawaleria konfederacka przeszła obok ostrokołu grenadierów, którzy na jej widok cofnęli się do Zatoru, a potem w okolice Tyńca. Kawaleria konfederacka, dowodzona przez Miączyńskiego (cztery tysiące żołnierzy), znajdująca się w rejonie Kalwarii (obecnie Kalwaria Zebrzydowska) uderzyła na Skawinę. Rosjanie stracili wtedy stu żołnierzy. Jednocześnie nadciągnął Pułaski, który opuścił na rozkaz pułkownika Dumourieza Jasną Górę z czterema tysiącami konnych, trzystoma żołnierzami piechoty i dziesięcioma działami. Poszedłszy na Siewierz i Lipowiec, sforsował przeprawę na Wiśle. 29 kwietnia 1771 roku o godzinie dziewiątej rano cała równina na prawym brzegu Wisły od Zatoru aż do ujścia Wisłoki znalazła się, zdaniem pułkownika Dumourieza, w rękach konfederatów 9. Konfederaci zaatakowali też Kraków od strony Skałki, gdzie znajdował się słynny klasztor paulinów i gdzie wedle legendy miał ponieść męczeńską śmierć biskup święty Stanisław. Zburzyli most podgórski, a także część murów miejskich w okolicy klasztoru dominikanów, ale Rosjanie zaraz go odbudowali. Jeszcze 17 kwietnia Miączyński zajął podkrakowskie Krzemionki, gdzie kazał „usypać „baterię”. Jego żołnierze zabrali też tysiąc pięćset beczek soli w Wieliczce. Zajęli także Bochnię, gdzie przebywali do 20 maja. Jednocześnie konfederaci ostrzeliwali z Wieliczki Kazimierz, zabijając porucznika, sierżanta oraz pięciu żołnierzy, a ranili czterech. 21 kwietnia złapali na Krzemionkach szpiega, którego powiesili. Kronikarz zapisał: „w tych 9 Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 56.
127 dniach Moskwa naokoło miasta po wsiach wielkie szkody czyni, siana, owsy, zboże wszelkie, nawet w snopkach niemłócone, kury, gęsi zabiera. Do miasta zwożą z wielkim płaczem ludzi, nawet i bydło wszelakie”. W dodatku Miączyński kazał zburzyć most Podgórski, łączący Kazimierz z terenami, na których wkrótce potem po pierwszym rozbiorze zaczęło powstawać nowe miasto Josephstadt, czy też Podgórze, obecnie część Krakowa, odcinając w ten sposób załogę rosyjską Krakowa od Wieliczki. Dowództwo rosyjskie poważnie liczyło się ze stratą Krakowa. Wszędzie wokół kręciły się oddziały konfederackie. Prowadziły „małą wojnę”, likwidując patrole i posterunki rosyjskie. 27 kwietnia na Zwierzyńcu zginęło w walce z konfederatami pięciu kozaków, a czterech odniosło rany. Następnego dnia komendant rosyjski nakazał dokonania rewizji i „konskrypcji” wszystkich zbóż, które posiadali mieszczanie „po zsypkach i kamienicach". 30 kwietnia 1771 roku konfederaci zajęli Tyniec, znajdujący się jedenaście kilometrów na południowy zachód od centrum Krakowa, na prawym brzegu Wisły. Leży on na płaskowyżu 212-282 metry nad poziomem morza. Najwyższe wzniesienie to Grodzisko (282 metry), łagodne wzgórze z urwistą ścianą na południowym zachodzie nad rzeką Skawinką, wpadającą do Wisły, zarośnięte wówczas lasem lipowym i grabowym. Półtora kilometra na północny wschód od Grodziska znajduje się wzgórze Zamek (250 metrów), stanowiące wapienną czterdziestometrową skałę. Tu stoi klasztor Benedyktynów. Od zachodu i północy otacza go Wisła. Niedaleko widać wzgórze Winnica, gdzie mnisi uprawiali winorośl, dalej na wschód — wzgórze Wielkanoc, a od strony południa — Bogucianka 10. Ludzie osiedlali się tu już dziesięć tysięcy lat temu, ale osada powstała 2300 lat przed naszą erą. W jedenastym 10
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 24-26.
128 wieku Tyniec stanowił własność palatyna Sieciecha. W 1044 roku dzięki królowi Kazimierzowi Odnowicielowi, a może też dzięki królowi Bolesławowi Śmiałemu Tyniec stał się siedzibą opactwa Benedyktynów. Przeżył wiele najazdów, w tym Mongołów, a potem Szwedów. Konfederaci na wzgórzu zastali tam barokowy kościół pod wezwaniem świętego Piotra i Pawła, budynki opactwa, wikarówki, starostwa, a na południowej stronie wzgórza — budynki klasztorne, zakrystię, skarbiec, kapitularz, mieszkanie przeora, oratorium, archiwum muzyczne, a także pomieszczenia dla ewentualnych więźniów, furtę, mieszkanie dla furtiana i kucharza, kuchnie, spiżarnie, pomieszczenia dla gości. Zabudowania na Wzgórzu Tynieckim mogłyby pomieścić sporo ludzi. Już 18 kwietnia zjawił się tam pułkownik Kajetan Przyłuski, syn marszałka czernihowskiego. W pobliskiej oberży zostawił sześćdziesięciu dragonów, a sam udał się do opactwa, prosząc o nocleg. Następnego dnia zjawili się Miączyński, Walewski i Kajetan Sapieha oraz pułkownik Dumouriez. Poprosili o rozmowę z opatem Amadeuszem Janowskim. Walewski oznajmił, że z rozkazu Generalności zajmuje Tyniec. Opat zaprotestował i polecił spisać protokół. Mnisi zabrali się do sporządzania dokumentu. Wynikało z niego, że ze względu na szczupłość miejsca, groźbę zniszczenia, niebezpieczeństwo życia zakonników i dezorganizację ich życia osadzenie na Wzgórzu Tynieckim załogi konfederackiej jest niemożliwe. Ale na nic to się zdało. Walewski jedynie zapewnił, że wszelkie straty zostaną pokryte. Oficerowie francuscy wzięli się do pracy. Zaczęli przeprowadzać pomiary wzgórza, a chłopi spędzeni z okolic ścinali drzewa z ogrodu klasztornego i lasu, kopali doły, budowali wały. Codziennie pracowało dwieście osób, także w niedziele i święta 11. 11
Tamże, s. 24-25.
129 Komendantem twierdzy został Walewski. Kazał wzmocnić mury obronne, zbudować strzelnice. Pojawiły się skarpy, nasypy, bastiony. Mur obronny został wzmocniony kolejnym murem z okrągłą basztą. Konfederaci ufortyfikowali też okoliczne wzgórza. Szpitalka stała się przyczółkiem artyleryjskim, Winnica dostała parapety strzelnicze i wieże, rowy oraz palisadę.
TWIERDZE NIEZDOBYTE Odjeżdżając z Tyńca, pułkownik Dumouriez kazał zostawić tam czterystu żołnierzy piechoty, czterdziestu dragonów i szesnaście dział. Dwustu żołnierzy pochodziło z korpusu, z którym wkroczył do województwa. Dowodził nimi kapitan Labadie. Część załogi przybyła tu z Pułaskim z twierdzy jasnogórskiej. Wśród artylerzystów znajdował się kapitan Wojciech Tomaniewicz. W przyszłości miał wstąpić do zakonu benedyktynów i zostać proboszczem w Tyńcu. Pracami fortyfikacyjnymi kierowali inżynierowie Libin i Menouville oraz oficerowie Duclos, Despres. Dzięki nim Tyniec rzeczywiście przekształcił się w trudną do zdobycia twierdzę, otoczoną fortyfikacjami ziemnymi, ze stanowiskami obronnymi. Twierdza otrzymała też należytą osłonę. Na Krzemionkach znajdowała się reduta zbudowana przez Miączyńskiego, z setką żołnierzy. Przy moście na Wiśle czuwało czterystu kawalerzystów. Gdyby dowództwo rosyjskie wyprowadziło swe wojska z Krakowa do zdobycia Tyńca, konfederaci mogliby zająć miasto. Z biegiem czasu załoga Tyńca wzrosła do czterystu kawalerzystów i sześciuset żołnierzy piechoty. Nie wszyscy byli ochotnikami. Dowództwo twierdzy przeprowadziło pobór: co dziesiąty mężczyzna z okolicznych wsi został wcielony do wojska konfederackiego. W skład załogi wchodzili nawet jeńcy rosyjscy i z polskich wojsk królewskich.
131 Komendant twierdzy Walewski zadbał o zaopatrzenie twierdzy. Żywność zabierał z okolicznych folwarków, a także rekwirował bydło, prowadzone przez kupców. Częściowo im zapłacił, ale po resztę odsyłał do siedziby konfederacji w Białej. Zabrał też bydło z Tyńca, pobliskiej wsi Kostrze, Sidziny (obecnie najdalej wysuniętej na osiedle Krakowa) i folwarku klasztornego. Zaopatrzenie twierdzy uzupełniał Kazimierz Pułaski, który robił wypady na rosyjskie transporty. Konfederaci korzystali darmo z kuchni klasztornej i z folwarków. Walewski zażądał też od benedyktynów, aby oddali w zastaw srebra kościelne, ale zapobiegliwi zakonnicy zdążyli je wcześniej wywieźć do Krakowa, gdzie oddali pod opiekę karmelitów. Koszty utrzymania wojsk konfederackich były wysokie. Władysław Konopczyński obliczył, że szło na to trzysta tysięcy złp rocznie 1. Komisarze poborowi konfederacji ściągali więc skąd się dało podatki państwowe, pogłówne duchowne i żydowskie, hibernę i kwartę, cła z salin. Mieszkańcy województwa krakowskiego, które znalazło się pod władzą konfederacji, płacili po sześć dukatów od łanu, dziesięć złp od kmiecia, pięć złp od zagrodnika, a także jednego talara z łanu dla komisarzy poborowych. Doszło też do tego, że musieli przymusowo kupować sól zarekwirowaną przez konfederatów w Wieliczce i Bochni. Dowództwo rosyjskie nie pozostawało obojętne wobec prac prowadzonych przez konfederatów w Tyńcu. Usiłowało przeszkodzić w pracach fortyfikacyjnych, wysyłając działa do Piekar, wioski leżącej naprzeciwko Tyńca. Działa te zaczęły ostrzeliwać twierdzę. Wtedy konfederaci przeprawili się przez Wisłę i zaatakowali pozycje wroga. Spalili przy tym część wioski z zabudowaniami folwarcznymi, gdzie ukrywali się żołnierze rosyjscy. 1 W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2. Warszawa 1936-1938, s. 501.
132 Dowództwo rosyjskie uznało sytuację za poważną. Na przełomie kwietnia i maja 1771 roku nowy poseł rosyjski w Rzeczypospolitej Kasper von Saldem zwołał w Warszawie naradę z udziałem Franciszka Ksawerego Branickiego, Drewicza i von Rönne. — Jak przeciwdziałać akcji konfederackiej w Małopolsce? — zapytywał. Uczestnicy narady ustalili, że należy ściągnąć wojska z Wołynia, z komend Kreczetnikowa, Dołgorukiego i Golicyna. Świeżo awansowany na generała majora Suworow miał zaatakować równocześnie twierdze konfederackie w Małopolsce. W związku z tym otrzymał rozkaz wyruszenia ze swego obozu w Lublinie, co uczynił 13 maja 1771 roku. 20 maja 1771 roku przybył w okolice Krakowa. Podobno w Staniątkach żołnierze z jego dywizji dokonali gwałtów na benedyktynkach. Nie uszło im to na sucho. Pułaski, który ze swym oddziałem zjawił się tam, pojmał gwałcicieli i ich wykastrował 2. Doszło do znacznej potyczki, w trakcie której do niewoli wpadło siedemnastu konfederatów, ale jak zapisał kronikarz: „Aleksander Suworow też i Moskwy plejzerowanych z tej batalii kilka wozów ze sobą przywiózł”. Generał zabrał z Krakowa część wojska pułkownika Drewicza (jak widać też awansowanego) i podpułkownika Oebschelwitza. Na czele tysiąca czterystu żołnierzy zaatakował twierdzę tyniecką 21 maja 1771 roku o godzinie drugiej nad ranem. Najpierw szturmował wzgórze Szpitalka. Po pół godzinie przerwał i zaatakował Winnicę. Tam uderzyli grenadierzy suzdalscy kapitana Kisielowa i regiment narewski majora Vergina. Dzięki zdradzie kapitana Rychtera, dowódcy wzgórza Winnica, Rosjanie zdobyli go i wzięli czterdziestu sześciu jeńców. Ale po ośmiu godzinach atak rosyjski powtórzony sześć razy załamał się, przy czym obie strony poniosły duże straty. Konfederaci odzyskali Winnicę. 2
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, s. 136.
133 Obrońcy zostali pochowani na miejscowym cmentarzu, zaś polegli Rosjanie w ogrodzie klasztornym albo po prostu zostali wrzuceni do Wisły. Wśród jeńców konfederackich znajdowało się dziewięciu żołnierzy z regimentu mirowskiego. Zostali oni przekazani dowództwu regimentu, gdzie nadal dowodził generał major Karol Jordan. Suworow cofnął swe wojska do Krakowa, gdzie zostawił w szpitalach kilkudziesięciu swych rannych. Po dniu odpoczynku ruszył na Lanckoronę, mając pod swą komendą dwa pułki piechoty: Astrachański i Petersburski, którymi dowodzili pułkownik Drewicz i pułkownik Szepielew. W sumie dysponował czterema tysiącami sześciuset żołnierzami, w tym dwoma tysiącami pięciuset piechoty, dwoma tysiącami stu kawalerii i siedmioma działami. Walewski na czele kilkudziesięciu kawalerzystów postanowił przyjść z odsieczą Lanckoronie. Konfederatami dowodził tam osobiście pułkownik Dumouriez. W twierdzy w Lanckoronie znajdowało się trzystu żołnierzy piechoty i dziesięć dział. Załogą Lanckorony dowodził wcześniej regimentarz Adam Skilski. Natomiast w pole wyszedł marszałek bełski Miączyński na czele dziewięciuset siedemdziesięciu żołnierzy, w tym jedynie siedemdziesięciu piechurów. Resztę jego oddziału stanowiła kawaleria. Miączyński miał także jedno działo do dyspozycji. Pułkownik Dumouriez rozkazał mu, aby zajął jedno ze wzgórz na południe od Lanckorony. Prawe skrzydło obsadził pułk husarii generała Schutza (Szyca). Miał on pilnować, aby Rosjanie nie okrążyli zgrupowania. W centrum ugrupowania znaleźli się strzelcy, na lewym skrzydle kawaleria. 23 maja 1771 roku w południe wojska rosyjskie uderzyły z rejonu Palczy. Niestety, na ich widok konfederaccy strzelcy rzucili się do panicznej ucieczki. Natomiast kawaleria starła się z Rosjanami, ale ostatecznie, nie mogąc wytrzymać ich nacisku, także zaczęła uciekać.
134 W bitwie koło Lanckorony zginął książę Kajetan Michał Sapieha (1749-1771), marszałek województwa połockiego, który swego czasu przejął od brata Józefa Sapiehy (17371791). krajczego wielkiego litewskiego, pułkownika husarii, marszałka powiatu wołkowyskiego, wybranego 5 sierpnia 1769 roku regimentarzem generalnym konfederacji litewskiej, resztki jego oddziału na Litwie. Brat po rozbiciu swego oddziału uszedł do Prus. Potem przebywał w Gdańsku, a także w Heidelbergu u kuzyna, biskupa Ignacego Krasickiego, skądinąd znanego fraszkopisarza. Natomiast Kajetan Sapieha pomaszerował w kierunku Małopolski. Książę Józef Sapieha udał się do Drezna. Naciskany na oddanie funkcji regimentarza, zjawił się 21 kwietnia 1771 roku w Preszowie, przywożąc trzy tysiące dukatów, co zjednało mu członków Generalności. Paradoksalnie, utworzony kiedyś przezeń oddział stwarzał mu opinię, że nadal walczy i kieruje konfederacją litewską nie tylko za pośrednictwem młodszego brata, ale też Antoniego Orzeszko, który także zginął w tej bitwie. W sumie w zagajniku, nazwanym potem Groby, poległo trzystu konfederatów. Kilku żołnierzy rosyjskich zginęło na skutek ostrzału prowadzonego w twierdzy. Do niewoli wpadli ranny Miączyński i Lasocki, marszałek czerski. Winą za klęskę dowództwo konfederackie obarczało Pułaskiego, który, jak uważało, nie chciał współdziałać z pułkownikiem Dumouriezem. W tym czasie maszerował on bowiem ze swym oddziałem na Zamość, uważając, że opanowanie tej twierdzy umocni konfederację. Po drodze rozbił oddziały rosyjskie koło Opalenisk w Przemyskiem. 30 maja 1771 roku Pułaski dotarł przed Zamość. Nie zdołał jednak opanować twierdzy, bowiem 2 czerwca zjawił się tam ze swą dywizją generał major Suworow. Pułaski wycofał się jednak na Pogórze. Kronikarz zapisał, że 13 czerwca 1771 roku „JW. Branicki, łowczy koronny, generał artylerii przybył do Krakowa z kilka pułków Polaków, rekonfederatów na sukurs
135 Moskalom. Tu się komendy różne moskiewskie zewsząd ściągają, wszelka spokojność dla zbioru w polach” 3. Oczywiście nie istniało nic takiego, jak rekonfederacja. Franciszek Ksawery Branicki szedł na Kraków na pomoc Rosjanom, eskortowany przez oddział podpułkownika Duringa i szpiegowany przez attache rosyjskiego Pahlena, realizując układ zawarty między Kasperem von Saldem i królem Stanisławem Augustem Poniatowskim. Kasper von Saldem obiecał królowi, że dostanie nieograniczone wsparcie w celu utrzymania tronu i da środki na wyżywienie wojsk Branickiego. 19 czerwca 1771 roku Pułaski przybył do Częstochowy. Tam znowu podeszły oddziały rosyjskie, a także wojska polskie, dowodzone przez Branickiego. Ale twierdza pozostała dla nich nadal niedostępna. Nie udała się także wyprawa połączonych sił królewskich i carskich na Białą, którą obroniła dywizja konfederacka Walewskiego. Za to w Wielkopolsce przestało się powodzić konfederatom. 26 czerwca 1771 roku podpułkownik Mojżesz Lang rozbił oddział Wawrzyńca Potockiego, liczący trzystu pięćdziesięciu żołnierzy. Większość z nich poległa, resztę kazał Mojżesz Lang wymordować. Zginął także waleczny Wawrzyniec Potocki, jeden z organizatorów konfederacji, znakomity oficer. Od 18 maja 1771 roku był regimentarzem województwa łęczyckiego. Generalność chciała wymienić Miączyńskiego na innego znacznego jeńca rosyjskiego, ale generał major Suworow się nie zgodził. 28 czerwca Miączyński został wysłany w konwoju do Połonnego, ale zaraz potem wskutek starań matki Rosjanie sprowadzili go do Warszawy. 3 lipca 1771 roku Kazimierz Cieński, który został komendantem Tyńca, zwrócił się do magistratu krakowskiego 3 Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. s. 36.
136 z prośbą o pożyczkę tysiąca złotych czerwonych. Magistrat odparł, że nie ma pieniędzy, choć wcześniej udzielił czterokrotnie większej pożyczki Franciszkowi Ksaweremu Branickiemu. Cieński odparł, że wyegzekwuje ją siłą. Zatrzymał on na Bielanach dwóch kupców krakowskich i zażądał wykupu dwustu zł czerwonych. Potem napisał do magistratu, że mają te pieniądze zwrócić kupcom, a prócz tego pozostaje osiemset zł czerwonych do zapłaty. Pułkownik Dumouriez po przegranej bitwie z wojskami rosyjskimi koło Lanckorony został odwołany do Francji. Na jego miejsce przybył z grupą oficerów mających służyć konfederatom jako instruktorzy Antoine Charles de Haux baron de Viomenil (1725-1793). W wojsku służył od piętnastego roku życia jako porucznik, a w cztery lata potem awansował na kapitana. Pułkownikiem został mianowany w 1759 roku. Dowodził wtedy pułkiem ochotników du Dauphine, a potem legionem lotaryńskim Hanaut na Korsyce. Po powrocie do Francji został awansowany do stopnia marszałka polnego. Miał duże doświadczenie wojskowe i nadzieję, że wykorzysta je w Polsce. Na miejsce swego dowodzenia wybrał Cieszyn, znajdujący się w tym czasie w granicach Cesarstwa, ale blisko Białej, dzięki czemu miał kontakt z Generalnością, a jednocześnie nie musiał uczestniczyć w jej codziennym życiu, pełnym uczt, zabaw i intryg. 27 lipca 1771 roku wojska rosyjskie wsparte przez oddziały przypuściły na Tyniec drugi szturm. Ale atak rosyjski znowu się załamał, a oblegający ponieśli duże straty. Tego samego dnia dowództwo rosyjskie przypuściło też szturm na Lanckoronę, ale bez skutku. Natomiast Pułaski pod wpływem Franciszki Krasińskiej podpisał zobowiązanie lojalnej współpracy z Generalnością. Czy wyszło mu ono „na zdrowie”, miał się wkrótce przekonać.
137 Miączyński dokonał 10 sierpnia 1771 roku recesu na ręce Kaspra von Saldema. 13 sierpnia wniósł ten reces do grodu warszawskiego. Rodzina wpłaciła zań kaucję cztery tysiące dukatów. Dzięki temu odzyskał wolność. Ale nie zamierzał dotrzymywać recesu, o czym później. 29 sierpnia 1771 roku Generalność znowu opuściła Preszów. W dzień później odbyło posiedzenie Rady Wojennej w Białej, gdzie zjawił się Pułaski. Odbył on naradę z generałem Antonim de Viomenil, który snuł dalekosiężne plany wojenne. Potem zgodnie z rozkazem Generalności Pułaski udał się do Tyńca. Przyprowadził trzystu żołnierzy piechoty z ośmioma działami, wzmocnionych oddziałem konfederackim, stojącym koło Białej. Mimo to Generalność wołała obradować w Cieszynie, znajdującym się, jak wiadomo, już po drugiej stronie granicy, dokąd przeniosła się 6 września. 22 września 1771 roku dowództwo wojsk rosyjskich w Krakowie dostało posiłki. Z Tamowa w rejon Tyńca przybył pułk strzelców, dowodzony przez podpułkownika Heissmana, i tysiąc pięciuset karabinierów pod dowództwem podpułkownika Stackelberga. Tymczasem Michał Hieronim Krasiński przebywający, jak wiadomo, na terytorium tureckim na skutek nieporozumień z Joachimem Potockim zawiesił go w funkcji regimentarza generalnego. Faktem jest, że na tej funkcji Joachim Potocki niewiele zdziałał. 22 września 1771 roku wojska rosyjskie zaatakowały kawalerię konfederacką, wypierając ją na Białą. W walce tej brały także udział oddziały polskie pod wodzą Branickiego. W sumie na konfederatów nacierało pięć kolumn. Zapewne oblegani w Tyńcu konfederaci ucieszyli się na wieść, że 23 września 1771 roku hetman wielki litewski Michał Ogiński przystąpił wreszcie do konfederacji. Na polach Stołowicz koło Baranowicz zbierała się szlachta litewska, gotowa do walki pod jego dowództwem. Ale radość z tego
138 powodu byta krótka. Wprawdzie konfederacja litewska odciążyła swym istnieniem nieco Tyniec, bowiem na Litwę musiał podążyć szybkim marszem generał Suworow ze swą dywizją, ale niestety 27 września 1771 roku rozbił w bitwie koło Stołowicz wojska hetmana Michała Ogińskiego. Jak zapisał kronikarz, 29 września 1771 roku godzinę przed północą „JW. Branicki w znacznej kwocie Polaków, jako i komend moskiewskich tudzież wielu podwód z chłopstwem gwałtem zabranymi wyszli ku Tyńcowi”. 30 września o godzinie piątej rano wojska te przypuściły szturm. Natarciem dowodzili Branicki i podpułkownicy rosyjscy: baron von Stackelberg, Heissman, Oebschelwitz. Ten ostatni strzelał do twierdzy z czterech dział z Piekar, zaś od Skawiny uderzyło siedmiuset żołnierzy piechoty z dwoma działami. Zostali jednak zdziesiątkowani. Rosjanie chcieli przynajmniej opanować Winnicę, ale kapitan Metzler i porucznik de Trevi odparli atak. Wojska rosyjskie próbowały zająć Szpitalkę. Też nic z tego nie wyszło. Ten nieudany szturm kronikarz krakowski tak opisał: „Konfederaci cicho się sprawiwszy dopuścili Moskwę do pierwszych okopów, w które gdy się już wiele Moskwy nacisło, dano ognia z armat i ręcznych strzelb nie dopuszczając im rejterady; nadto wypadli konfederaci z trzech stron przeciwko Moskwie za jednym tylko wystrzałem, nie dopuszczając im więcej strzelać, uderzywszy na Moskwę blisko godzinę na szablę ucierali się. W tej potyczce ze strony konfederatów zginęło usarów 9, pocztowych 4; Moskali zginęło 405. Ranionych tegoż samego dnia wieczór przywieziono na kilkudziesięciu wozach. Moskwa w tej batalii wiele koni pozbyła się”. Tak naprawdę zginęło czterdziestu żołnierzy rosyjskich. Dowództwo rosyjskie miało też osiemdziesięciu rannych. Po czterech godzinach walki zarządziło odwrót 4. 4 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej. Kraków 1929. s. 102-103.
139 Mimo tych strat Rosjanie nie rezygnowali. Po dniu odpoczynku 1 października pułkownik Oebschelwitz mimo zakazu generała Suworowa zaatakował Tyniec przed godziną piątą. Chciał ratować honor oręża rosyjskiego. Powiększył ugrupowanie atakujących o dwie kompanie i dwa działa. Tym razem wsparli go żołnierze Branickiego. Trzy szwadrony dragonów królewskich stanęły na czatach, aby nie dopuścić odsieczy z Lanckorony. Wsparło ich dziewięćdziesięciu grenadierów, Kozacy i ułani ukryci w lasach. Trzystu żołnierzy piechoty nacierało w dwóch kolumnach. Stu osiemdziesięciu żołnierzy czekało w rezerwie. Cały atak trwał pół godziny. Ale i tym razem kolejny szturm nie przyniósł pożądanego przez dowództwo rosyjskie skutku. „Konfederaci dali odpór Moskwie i do ucieczki przymusili. W tym ataku Moskwy kilkadziesiąt zginęło, plejzerowanych ze sobą przywieźli”. Poza tym przebiły się posiłki z Lanckorony: stu pięćdziesięciu kawalerzystów, dwustu żołnierzy piechoty, wspartych czterema działami. Po powrocie do Krakowa żołnierze rosyjscy uczestniczący w szturmie mieli dostać po sto kijów za karę 5. Ale walki trwały też w rejonie Białej. 7 października 1771 roku wojska rosyjskie i oddziały polskie pod wodzą Branickiego, walczące z kawalerią konfederacką, wypchnęły ją poza granicę z Cesarstwem. 15 października 1771 roku twierdzę tyniecką wizytował generał Antoni de Viomenil. Stwierdził fatalne warunki bytowania ośmiuset żołnierzy, którzy prawie nadzy biwakowali pod gołym niebem. Dwustu było chorych. — Gdyby wywiad rosyjski się dowiedział... — ubolewał. Mianował nowego dowódcę, pułkownika Claude’a Gabriela de Choisy, który zbudował sanitariaty, wprowadził piece do pomieszczeń, umocnił wały, a przede wszystkim 5 W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2, Warszawa 1936-1938, s. 148.
140 doprowadził do porządku dyscyplinę w szeregach obrońców. Intensywne walki na terenie województwa krakowskiego to jeszcze mała niedogodność dla mieszkańców w porównaniu z działaniami komend konfederackich, egzekwujących zdwojone podatki, opróżniających spichrze i karczmy bez jakiejkolwiek zapłaty. Właściciele ziemscy bez przerwy słali skargi do Generalności i używali wpływów personalnych, aby zahamować lub przynajmniej ograniczyć te działania. W końcu Generalność mianowała komisarzem pułkownika Tomasza Łętowskiego, burgrabiego krakowskiego, i zakazała „wymłócania krescencyj, wybierania czynszów, egzekwowania browarów w dobrach dysydenckich i adherenckich” bez jego zgody. Tylko on miał prawo wyznaczania wielkości dostaw. Ale oczywiście pułkownik Oebschelwitz nie pytał o zgodę komisarza konfederackiego, tylko wyznaczał wymiary dostaw po swojemu. I tak 27 października 1771 roku nakazał właścicielom ziemskim w okolicach Krakowa w ciągu czterech tygodni przekazać pułkownikowi Drewiczowi sześć tysięcy korców żyta, tyle samo owsa, 500 korców kaszy jęczmiennej. Między 16-20 października Pułaski spotkał się w Zwierzyńcu koło Kłobucka na Śląsku pruskim, przebywając u Franciszki Krasińskiej, z generałem de Viomenil i Józefem Zarembą, przywódcą konfederacji w Wielkopolsce. Omawiali pomysł wspólnej ofensywy w kierunku Warszawy i porwania króla. Chodziło o to, żeby ogłoszone bezkrólewie okazało się rzeczywiste. Wykonawcą tego przedsięwzięcia miał być Stanisław Strawiński, szlachcic z województwa trockiego, konfederat z Litwy, były żołnierz rozbitego przez generała Suworowa oddziału Sawy Calińskiego, który już w lipcu zgłosił się z tym planem do Pułaskiego. 20 października 1771 roku Pułaski ruszył ze swym wojskiem z Częstochowy na Warszawę. Ale Zaremba nie zdecydował się na wsparcie i 31 października 1771 roku
141 osamotniony oddział Kazimierza Pułaskiego poniósł klęskę koło Skaryszewa w walce z pułkiem strzelców pułkownika Mojżesza Langa. Mimo niepowodzeń w marszu konfederatów na Warszawę plan porwania króla nadal pozostawał aktualny. Regimentarz Generalności Michał Jan Pac miał upoważnić Pułaskiego do porwania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i przywiezienia go na Jasną Górę. Pułaski przydzielił Strawińskiemu grupę konfederatów z podległego mu oddziału z Mazowsza. Do porwania doszło 3 listopada 1771 roku w Warszawie, na ulicy Miodowej. Król jechał karetą o godzinie dziesiątej wieczorem z pałacu księcia Czartoryskiego, kanclerza wielkiego litewskiego, wraz z paziem, masztalerzem i hajdukiem. Nagle wypadło nań około trzydziestu napastników. Hajduk, który stanął w obronie króla, padł trupem. Król miał dostać szablą w głowę. Napastnicy zabrali go i wywieźli poza miasto. Tam król został z jednym tylko porywaczem, Janem Kuźmą ps. Kuźmiński (1742-1822). Ten pochodzący z Kuźmina na Wołyniu żołnierz z oddziału Sawy, po jego rozbiciu 21 czerwca 1771 roku koło Szreńska, został ranny i schronił się do Tyńca. Potem wrócił do oddziału następcy Sawy, regimentarza Józefa Czachorowskiego. W sierpniu 1771 roku Strawiński wciągnął go do grupy porywaczy. Jak podały „Wiadomości Warszawskie” z 16 listopada 1771 roku, napastników było czterdziestu. Po porwaniu króla rozproszyli się. Pozostało ich siedmiu, a na końcu czterech zbiegło, a dwóch zgubiło się w bagnach. Został tylko Kuźma, którego król przekonał, aby go wypuścił. Ten zaś odprowadził go do młyna na Marymoncie. Stamtąd król wysłał wezwanie o pomoc. Wkrótce zjawiła się przyboczna gwardia króla, która odstawiła go na zamek. Tam król zarządził dochodzenie w sprawie zamachu. To nieudane porwanie zaszkodziło w opinii publicznej w Europie konfederatom, choć zarówno Pułaski, jak i Generalność wypierały się udziału w nim. Pułaskiego obciążały
142 jednak dowody. Faktem jest, że sam był sobie winien. Raz że posłuchał niespecjalnie dobrego pomysłu, a dwa, że jeśli już podjął się jego realizacji, osobiście nie dopilnował, aby wszystko odbyło się zgodnie z planem. Gdyby króla po porwaniu konfederaci natychmiast wywieźli z Warszawy, sytuacja byłaby zupełnie inna. Król znalazłby się w Częstochowie i mógłby stać się ważną kartą przetargową. A tak nieudana akcja pogrążyła wybitnego dowódcę konfederackiego. Dwór królewski szybko uruchomił machinę propagandową. Ukazały się artykuły na ten temat w prasie na zachodzie Europy. Z kolei instygator królewski wydobył od Kuźmy zeznania, w których zadenuncjował pozostałych sześciu uczestników porwania. Rozprawił się z nimi sąd sejmowy, ale dopiero na sejmie w 1773 roku, gdy zatwierdzano pierwszy rozbiór Polski. Przy okazji warto podkreślić, że szczegóły porwania znamy dzięki zeznaniom króla, zaś rannym miał on zostać dzień wcześniej i to przez hajduka, który mu towarzyszył, a który dziwnym trafem zginął. Mianowicie żona hajduka zdradzała go właśnie z królem i to był powód, dla którego hajduk podniósł rękę na króla. Tak przynajmniej głosiła dworska plotka 6. Jak doniósł kronikarz, 8 listopada 1771 roku do Krakowa około godz. dziewiątej rano przyszły dwie sztafety. Informowały one o nieudanym porwaniu króla przez konfederatów, ale w wiadomościach tych nie padło nazwisko Pułaskiego. Natomiast król miał poinformować, że na najbliższym sejmie nobilituje rodzinę zabitego hajduka. Czyżby rzeczywiście wdowa po nim była kochanką królewską? Tymczasem wokół twierdzy tynieckiej trwały walki. 5 listopada Rosjanie próbowali urządzić zasadzkę koło Tyńca, ale bez skutku. 9 listopada 1771 roku przypuścili 6
Ilustrowane Dzieje Polski, praca zbiorowa, Kraków 2000, s. 339.
143 całodzienny szturm na twierdzę tyniecką, także bez skutku. Znowu musieli się cofnąć z wielkimi stratami. 14 listopada 1771 roku w Krakowie zjawił się pułkownik Ciepielów, ale przebywał krótko, bowiem tylko zabrał dwustu dziesięciu jeńców konfederackich, zakuł ich w kajdany i pomaszerował z nimi do Warszawy, a potem do Połonnego. 17 listopada opuścił Kraków podpułkownik Oebschelwitz, który wymaszerował z całą swą komendą do Sandomierza. Kronikarz, który nie darzył go sympatią, w czym zresztą wśród mieszkańców Krakowa nie był odosobniony, opisał mamy jego koniec. Mianowicie w jakiś czas potem w Warszawie zaatakował go wół i przebił rogami. Na jego miejsce komendantem Krakowa został mianowany pułkownik Osip baron von Igelström, słynny z tego, że aresztował kiedyś biskupa Kajetana Sołtyka. 14 grudnia 1771 roku w zakonspirowanym zajeździe w Będzinie konfederaci dokonali wyboru nowego marszałka województwa krakowskiego po śmierci Schwarzenbetga Czernego, który zmarł w Istambule jako minister pełnomocny konfederacji. Został nim Michał Walewski herbu Kolumna, starosta libertowski i konsyliarz sieradzki, a konsyliarzami: Andrzej Rogala Zawadzki, Józef Chomętowski, Jerzy Firlej Konarski. Michał Walewski zdążył sprawdzić się jako dowódca. Wraz z Claude‘em Gabrielem de Choisy, który od 5 grudnia miał stopień brygadiera, dowodził wojskami konfederackimi walczącymi koło Tyńca. Claude Gabriel de Choisy (1723-1800), rodem z Moulin, był znakomitym i żądnym przygód żołnierzem. W wojsku służył od 1741 roku, a więc od osiemnastego roku życia. Dosłużył się w 1767 roku stopnia podpułkownika, a potem pułkownika. Przybywając do Polski razem z generałem baronem de Viomenil w szeregach francuskiego legionu, miał już 48 lat.
144 Plan strategiczny generała barona de Viomenil był taki: należy zdobyć Wawel, opanować Kraków, a potem osadzić tu Generalność, która do tej pory za jego sugestią rezydowała w Cieszynie. Wawelskie wzgórze nad Wisłą, 228 metrów nad poziomem morza od strony północno-wschodniej Krakowa, wysokie na 25 metrów, sto tysięcy lat temu stanowiło osadę łowców mamutów. Od tej pory wielokrotnie zmieniało lokatorów. Siedziba mitycznego księcia Kraka i królowej Wandy, potem jeden z ośrodków państwa Wiślan, a na przełomie dziesiątego i jedenastego wieku palatium in curiaregis. Następnie sto lat potem stanął w północno-wschodnim narożniku wzgórza obronny, romański zameczek. W ciągu następnych dwóch stuleci całe wzgórze zostało otoczone pierścieniem murów wraz z zamkiem wyższym i zamkiem niższym, jeszcze za króla Władysława I Łokietka drewnianym, ale już za czasów jego syna króla Kazimierza III Wielkiego murowanym, rozbudowanym za króla Władysława II Jagiełły i króla Zygmunta I Starego w stylu renesansowym, a przez Zygmunta III Wazę — w stylu barokowym. Za króla Władysława IV powstały tu wały ziemne z bastionami. Gdy zabrakło tu władców, zamek stał się siedzibą garnizonu wojskowego. Za czasów konfederacji barskiej jeszcze raz miał okazję zabłysnąć jako polska twierdza nie do zdobycia. Autorem planu opanowania zamku wawelskiego był prawdopodobnie generał Antoni de Viomenil, rezydujący cały czas w Cieszynie. On to, zdaniem kapitana Galiberta, nakazał pułkownikowi Claude Gabrielowi de Choisy kupić dom koło Wawelu, aby, jak to określił: „wyrobić sobie w Krakowie stosunki, aby łatwiej go zdobyć” 7. A więc chodziło tu o zajęcie Krakowa. Opanowanie Wawelu miało stanowić tylko środek do celu. Pułkownik 7 J. Krasicka. Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej, Kraków 1929, s. 116-118.
145 de Choisy zakupił dom po drugiej stronie Wisły naprzeciw Wawelu w grudniu 1771 roku, po czym zajął się opracowaniem planu zdobycia Wawelu. Jednak nadal przebywał w Tyńcu. Udział w opracowaniu planu miał prawdopodobnie Adam Sapiński, który kontaktował się z pułkownikiem de Choisy poprzez dziewczynę lekkich obyczajów. Ten zaś wcześniej poznał Sapińskiego dzięki Kazimierzowi Cieńskiemu, jednemu z oficerów załogi w Tyńcu, i przez pewien czas jej dowódcy, który w styczniu 1771 roku zjawił się u oberżysty Franciszka Zaleskiego przy ulicy Grodzkiej. Wypytywany na temat starego kanału ściekowego, który podobno wiódł od strony tzw. Rybaków do szczytu wzgórza wawelskiego, oberżysta oświadczył, że zna dwie osoby, wiedzące, jak się tam dostać. Byli to właśnie Sapiński i druga osoba, której nazwisko nie wyszło na jaw. Generał de Viomenil stwierdził potem w swych wspomnieniach, że to pułkownik de Choisy dowiedział się od Rajmunda Korytowskiego, właściciela domu, od którego zakupił posesję, że blisko istnieje stary, nieużywany kanał. Kanał ten ciągnął się pod ziemią od kamieniczki, zwanej Penitencjarką, znajdującej się przed murami seminarium zamkowego do Wieży Złodziejskiej. Konfederaci mogliby przedostać się nim do zamku. Do dziś widać wejście do niego od strony ulicy Bernardyńskiej. Korytowski to prawdopodobnie suscepent grodu krakowskiego i porucznik w oddziale rotmistrza Pruskiego, który, jak już wspominaliśmy, został ranny 28 czerwca 1768 roku podczas ataku wojsk generała Stiepana Apraksina na Kraków. Wraz z Franciszkiem Zaleskim miał on przygotować pień drzewa do wybicia otworu w bramie wawelskiej przy ulicy Pobocznej i poszerzyć wejście do kanału. Jakoż zjawili się tam murarze, którzy dokonywali tej czynności skrycie nocą. W nocy z 1 na 2 lutego 1772 roku o godzinie pierwszej pułkownik de Choisy ruszył z Tyńca na czele sześciuset konfederatów na Wawel. Przeprawili się łodziami przez
146 Wisłę i weszli do ogrodu bernardynów. Tu pułkownik podzielił swój oddział. Grupa pod dowództwem kapitana de Viomenil, bratanka barona, miała zaatakować zamek przechodząc tunelem podziemnym, zaś oddział kapitana de Saillant miał opanować bramę miejską. Grupę liczącą osiemdziesięciu żołnierzy wprowadził do tunelu Franciszek Zaleski. Dowodził nimi sierżant Lange, były komputowy. Pozostałych sześćdziesięciu żołnierzy wprowadził Sapiński 8. W pewnym momencie część żołnierzy zabłądziła. W końcu odnaleźli się, a do pułkownika de Choisy, który zamierzał wejść przez furtkę w murze karmelitów, dołączyła grupa żołnierzy wyznaczonych do przejścia tunelem. Nagle de Choisy stwierdził, że brakuje stu osiemdziesięciu żołnierzy i sześciu oficerów. Nie wiedział, co się z nimi stało? Zabłądzili? W dodatku furtka wiodąca na Wawel, która miała być otwarta, okazała się nietknięta, więc pułkownik de Choisy zdecydował o odwrocie do Tyńca. Wycofując się, usłyszał strzały i wybuchy. Sądził, że to wojska rosyjskie dopadły część jego oddziału i właśnie trwa walka. Ale już niedługo dowiedział się, że ta grupa... zdobyła zamek! Grupą tą, czterdziestu pięciu żołnierzy, dowodził kapitan de Viomenil. Błąkała się ona przez trzy godziny. Nad ranem zburzyli palisadę stojącą wokół zamku. Jak stwierdził potem kapitan Galibert, kapitan de Viomenil „przecisnął się przez szczerbę w murze”. Widocznie za nim poszli inni uczestnicy akcji. I udało się. Zaskoczenie Rosjan było ogromne. Napastnicy ubrali komże na mundury, zapewne zabrane benedyktynom tynieckim, i Rosjanie wzięli ich za 8 A.Ch. de Houx Viomenil, Wspomnienia listy i raporta barona de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności Konfederacji Barskiej w latach 1771—1772, Dzieje oblężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, Kraków 1863, s. 86.
147 kleryków seminarium, idących na mszę świętą do katedry. Gdy sprawa się wyjaśniła, Rosjanie, którzy zresztą zostali zerwani ze snu, zdążyli oddać tylko trzy strzały do atakujących, od których zginął oficer i dwóch żołnierzy. Ale konfederaci wpadli widać w furię bojową, skoro kapitan de Viomenil zabił pięciu szyldwachów, a jego podkomendni też nie próżnowali. W walce wręcz zginęło jeszcze dwudziestu czterech żołnierzy rosyjskich. Reszta się poddała. Konfederaci wzięli do niewoli dowódcę garnizonu wawelskiego, majora i dziewięćdziesięciu żołnierzy. Kapitan Saillant i jego podwładni, usłyszawszy trzy wystrzały, obeszli zamek i znaleźli otwór, którym wcześniej weszła grupa kapitana de Viomenil. Już bez przeszkód weszli do zamku i ujrzeli, jak żołnierze kapitana de Viomenil zakuwają w kajdany dwukrotnie większą grupę Moskali. Ale za moment konfederaci usłyszeli dwa strzały armatnie i uderzenia siekier o bramę zamku. Kapitan Saillant pobiegł tam z dwunastoma żołnierzami. Okazało się, że kilku żołnierzy rosyjskich zdołało uciec z Wawelu i to oni zawiadomili dowództwo, że w zamku znajdują się konfederaci. O godzinie piątej nad ranem Wawel zaatakowało około trzystu żołnierzy zamierzających odbić zamek, naprzeciw stanęło dwunastu żołnierzy konfederackich. Rosjanie strzelali, ale niecelnie. Widocznie jeszcze się nie rozbudzili. Próbowali walki na bagnety, ale tu znowu konfederaci okazali wyższość. Wkrótce przybyły im posiłki. Wprawdzie mieli dziesięciu zabitych i rannych, ale Rosjanie czterdziestu pięciu. Konfederaci użyli jednego działa, znalezionego w zamku. Strzelali z niego nie tyle, aby odeprzeć wroga, ile żeby zaalarmować pozostałych uczestników akcji. W końcu pułkownik de Choisy wrócił z setką kawalerzystów i pół tysiącem piechoty oraz jednym działem. Przyłączył się do niego Walewski ze swym oddziałem, idącym sprzed Białej. Rozpędzili oni po drodze trzy szwadrony kawalerii nieprzyjaciela. Dowództwo rosyjskie wobec dużych
148 strat własnych zrezygnowało z próby natychmiastowego odbicia zamku. Sukces konfederatów był ogromny. W dodatku w ich ręce wpadł duży łup. „Przy tym nadzwyczajne obfite we wszystko magazyny, warte na pewno dwa miliony złp. Można by tu tysiąc koni przez całą zimę karmić. Mamy przy tym wiele mąki, zboża i amunicji. A teraz właśnie melduje mi pan Despres, że wynalazł wielki zapas sukna zielonego i że mogłyby być użyte na mundury strzelców” — donosił pułkownik de Choisy generałowi de Viomenil. Natomiast kapitan Galibert, który miał potem okazję pobyć na Wawelu dłużej, stwierdził bardziej precyzyjnie, że w magazynie znajdowało się „20 cetnarów prochu, znaczna ilość ołowiu, lecz ani jednej skałki karabinowej”. Czyżby więc żołnierze rosyjscy nie mieli na Wawelu zbyt wiele amunicji? Widocznie dowództwo rosyjskie nie sądziło, że nieprzyjaciel pokusi się kiedykolwiek o opanowanie Wawelu. W tej sytuacji nic dziwnego, że konfederaci tak szybko uporali się z nimi. Decydujący okazał się element zaskoczenia. Kapitan Galibert dodał, że w magazynach na Wawelu znajdowało się też „osiemset worów żyta, sto worów pszenicy, tysiąc worów owsa, wielka ilość siana, dwadzieścia postawów sukna różnego gatunku, dwieście polnych namiotów, pięćdziesiąt wozów, lecz ani odrobiny mięsa lub mąki”. Żywność starczyłaby na utrzymanie załogi przez pewien czas. Ale pułkownik de Choisy postanowił tak długo bronić Wawelu, jak tego będzie wymagała potrzeba, i czekał na znaczącą odsiecz. Dowództwo rosyjskie w Krakowie przeżywało istny szok. Nikt nie spodziewał się tego typu akcji ze strony konfederatów. W dodatku nie powiodła się doraźna interwencja wojska mająca na celu odbicie Wawelu. Ale Suworow sądził, że Wawel można szybko odzyskać. Nie bacząc na
149 poniesione już straty w ludziach, wydał rozkaz do szturmu, który nastąpił bardzo szybko. Widocznie w pobliżu zamku kwaterowało kilka kompanii żołnierzy rosyjskich, którzy mogli zostać prawie natychmiast użyci do akcji. Ale szturm się nie powiódł. Zginęło kolejnych stu dwudziestu żołnierzy rosyjskich. Ze strony polskiej padł w boju jedynie Duclos, zaś ranni zostali major Wąsowicz, porucznik Charlot i czterech żołnierzy. Pułkownik de Choisy poinformował listem pisanym w nocy z 2 na 3 lutego o swym sukcesie barona de Viomenil, prosząc o przysłanie trzystu ludzi. Zapewniał, że mając takie posiłki może opanować Kraków, a nawet Wieliczkę, gdzie kopalnie soli przynoszą intratę 150 tysięcy liwrów francuskich miesięcznie. Zdobycie Krakowa stawało się w tych warunkach realne. Baron de Viomenil rozkazał więc kapitanowi Galibertowi, aby zabrał z Lanckorony trzystu żołnierzy piechoty, „trochę jazdy” i dwie armaty. Z nimi miał się udać do Tyńca, gdzie de Viomenil kazał mu czekać na dalsze rozkazy. Kapitan Galibert wyruszył 4 lutego o godzinie trzeciej rano i dotarł do Tyńca o godzinie drugiej po południu. Stamtąd o godzinie ósmej wieczorem otrzymał rozkaz wymarszu do Krakowa. Po drodze przyłączyli się do jego oddziału Walewski i Piwnicki z oddziałem około czterystu kawalerzystów. Noc była wyjątkowo ciemna. Kapitan Galibert musiał przejść przez dwa mosty na Wiśle. Pierwszy okazał się niestrzeżony. Przy drugim, gdzie Rudawa wpada do Wisły, znajdowało się już ukrytych w pobliskim browarze trzystu grenadierów rosyjskich, trzy szwadrony kawalerii z dwoma działami. Rosjanie na widok oddziału konfederatów otworzyli ogień karabinowy. Konfederaci cofnęli się. Galibert ledwie ich powstrzymał przed ucieczką. Usiłował poprowadzić ich do natarcia, lecz konfederaci znowu się cofnęli. Wtedy oficerowie „sformowali się frontem” i pomaszerowali naprzód. Reszta poszła za nimi. Nieprzyjaciel cofnął się przed mury
150 miasta, skąd strzelał do nich. Tam konfederaci znowu stanęli. Wtedy kapitan Galibert zawołał do swych żołnierzy: to nasi! Widocznie chciał w ten sposób zachęcić ich do natarcia. I udało się! Na tę wiadomość cała kolumna ruszyła dziarsko naprzód.
WAWELSKA EPOPEJA Ale gdy się rozwidniło, okazało się, że oddział kapitana Galiberta poszedł w przeciwnym kierunku. Znalazł się pomiędzy dwiema wieżami murów miejskich, z których żołnierze rosyjscy ziali na nich silnym ogniem. Przewodnicy, mający doprowadzić oddział kapitana Galiberta na Wawel, pouciekali. Kapitan wraz ze swymi podwładnymi musiał stoczyć kilka potyczek z pokazującymi się raz po raz grupkami Rosjan. W końcu o szóstej nad ranem dotarł do zamku na Wawelu, mając dwustu siedmiu żołnierzy i dwa działa. W potyczkach stracił czterdziestu trzech żołnierzy i jednego oficera, porucznika Lisieckiego. Miał dwudziestu rannych. Drugie działo wrzucił do przygodnego rowu. Zabrała je po kilku godzinach jazda konfederacka, która jednak nie weszła do zamku 1. Tego samego dnia generał de Viomenil poinformował o zdobyciu Wawelu francuskiego ministra wojny Ludwika Franciszka margrabiego de Monteynarda. Stwierdził on w liście z 5 lutego 1772 roku pisanym w Cieszynie, że pułkownik de Choisy nie wtajemniczył w plany tej akcji marszałków konfederacji. Widocznie bał się, że mogą 1 A.Ch. de Houx Viomenil, Wspomnienia, listy i raporta urzędowe barona de Viomenila, wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności Konfederacji Barskiej w latach 1771—1772. Dzieje oblężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, Kraków 1863, s. 91.
152 przeszkodzić w tej akcji. Ale gdy Walewski dowiedział się 1 lutego o godzinie drugiej po południu, że nazajutrz wyrusza wyprawa na wawelski zamek, nakazał koncentrację oddziałów konfederackich, aby zabezpieczyły akcję. Rosjanie dostali już posiłki i z dwóch dział ostrzeliwali piechotę konfederacką z Lanckorony, aby uniemożliwić jej dostanie się na zamek. Trzy szwadrony rosyjskie podążały już na Wawel, ale zostały zablokowane od strony miasta przez kompanię stu pięćdziesięciu dragonów i pomorski szwadron janczarów Karola Radziwiłła, dowodzone przez oficerów Kołaczkowskiego i Gordona. Marsz piechoty kapitana Galiberta wspierali też dowódcy konnicy — francuski pułkownik Franciszek Krzysztof Kellerman (1735-1820) i oficer konfederacki Skalski. Nathaniel William Wraxall, angielski urzędnik i dyplomata, który podróżował w tym czasie po Polsce, napisał potem na temat zdobycia Wawelu przez konfederatów: „Niewiele jest zaiste prób przewyższających tę pod względem śmiałości organizacji i skuteczności”. Wtórował mu generał baron de Viomenil: „Choć od 23 lat służę w wojsku, w żadnej wojnie nie widziałem czynu równie bohaterskiego”. Po zdobyciu Wawelu de Viomenil prosił ministra Franciszka Monteynada o awansowanie de Choisy do stopnia brygadiera. „Polacy chcieliby go wodzem naczelnym ogłosić” — stwierdził. Ale podobno otrzymał go już 5 grudnia 1771 roku. Czyżby generał de Viomenil nie wiedział o tym? 5 lutego 1772 roku pułkownik de Choisy dokonał wypadu z Wawelu i przypuścił szturm na Kraków od strony ulicy Grodzkiej. Sześćdziesięciu grenadierów oraz dwudziestu czterech kawalerzystów pod dowództwem kapitana Miłkowskiego wdarło się do miasta. Dotarli nawet do Szarej Kamienicy znajdującej się przy Rynku i do odwachu. Za nimi miały nacierać trzy kompanie wojska na czele z majorem Duclos’em i kapitanem Strzyżewskim. Ale silny ostrzał
153 rosyjski z kamienic przy ulicy Grodzkiej zmusił go do odwrotu, przy czym stracił czterdziestu żołnierzy 2. Kronikarz zapisał, że w tej potyczce „sam Miłkowski z kilką ludźmi od Moskwy schwytany, jeden zabity, reszta salwowała się do zamku. Tu Moskwa wielkiej ostrożności zażywa: drugi odwach, czyli budę na karabinierów wystawiają w rynku przy kościele świętego Wojciecha”. Natomiast kapitan Galibert dostał rozkaz marszu na Wieliczkę. Na czoło wyprawy wysunął dwudziestu grenadierów. Za nimi posuwało się stu kawalerzystów, następnie maszerowało dwustu żołnierzy piechoty. Gdy jednak dotarli do Wieliczki, kawaleria została powitana ogniem kartaczowym z trzech dział i kanonadą z trzystu karabinów żołnierzy rosyjskich, ukrytych w domach. Wyprawa musiała się wycofać po kilku minutach, tracąc trzydzieści dwa konie. Dowódca jazdy został ranny, czterdziestu trzech żołnierzy piechoty zabitych lub rannych. W sumie po walce ostało się kapitanowi Galibertowi stu czterdziestu żołnierzy i prawie sto koni. Jedyny efekt jego wyprawy to opanowanie magazynu żywności ze zbożem oraz dziesięcioma cetnarami słoniny, a poza tym zagarnięcie pięciu krów dojnych, jedenastu wieprzów, sześćdziesięciu sztuk drobiu. Kapitan Galibert ustalił, że rosyjski garnizon wielicki liczy tysiąc osiemset piechoty i tysiąc pięćset jazdy. Widocznie dowództwo rosyjskie w Krakowie wyciągnęło wnioski z częstych napadów konfederatów na Wieliczkę, która była cenna ze względu na wydobywaną tu sól, zagarnianą raz po raz przez konfederatów. Kapitan Galibert wrócił na Wawel. Jego oddział wziął udział w naprawie i wzmocnieniu jego urządzeń. Dowódca zarządził, że połowa załogi ma czuwać na wartach, a druga połowa w tym czasie odpoczywa. Dowódca uporządkował 2 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej. Kraków 1929, s. 119-120.
154 też wydawanie żywności. Jak pisał dalej kapitan Galibert: „Nadzwyczajne było nasze szczęście, iż Moskale nie przystali na zmianę niewolników. Było to szczęściem istotnie, gdyż pomiędzy nimi, mieliśmy posiadających różne rzemiosła. którzy nam byli nadzwyczajnie pożytecznymi. Bez nich bowiem bylibyśmy już przymuszeni się poddać, bo byśmy mieli zboże, a nie mąkę, a działa bez kul. Żołnierze z naszej załogi pobierali tylko dziennie półtora funta chleba i funt kaszy. Chleb piecze się z żyta na raz zmielonego, a kasza jest to jęczmień utłuczony, który się gotuje w wodzie ze solą, bo soli mamy dostatecznie. Oficerowie zaś pobierają dziennie po pół funta mięsa krowiego, lub ćwierć funta słoniny do wyboru. Drób jest tylko używany dla żołnierzy rannych i chorych i dla nich się dobiera najlepszy Chleb, przy tym dostają sześć uncji mięsa krowiego. Nikt nie ma łóżka, wszyscy muszą spać na słomie”. Pułkownik de Choisy, dowódca garnizonu na Wawelu, miał do dyspozycji dwudziestu oficerów, dziewięciuset żołnierzy piechoty, dwustu kawalerzystów i cztery działa 3. Uważał, że to za dużo i od razu wysłał do Tyńca pięćdziesięciu żołnierzy. Chciał pozbyć się też kleryków z seminarium i dwustu cywilnych mieszkańców Wawelu, ale generał Suworow nie pozwolił na to i nie wpuścił ich do miasta. Rosyjski generał miał nadzieję, że dzięki obecności cywilów szybciej skończą się obrońcom zapasy żywności. Nie docenił jednak determinacji dowództwa twierdzy, które za wszelką cenę chciało ją obronić, jako przyszłą bazę wypadową do zdobycia Krakowa przez konfederatów. Po powrocie do Tyńca Walewski zwrócił się do Generalności i Rady Wojennej o posiłki, bowiem uważał, że zaistniała duża szansa zdobycia Krakowa. Rada Wojenna zaleciła Pułaskiemu i Zarembie, aby maszerowali na Kraków. Ale obaj odmówili. Pułaski przysłał do Tyńca stu pięćdziesięciu żoł3
M. Kanior. Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 82.
155 nierzy, a Generalności odpisał, że nie ma już więcej rezerw, bowiem rozporządził nimi. Natomiast miał zamiar połączyć się z dywizją Szymona Kossakowskiego, aby opanować Janowice, Przedbórz i Pińczów 4. Z kolei Zaremba zapytał Generalność: czy nie lepiej pilnować Warszawy? Suworow postanowił pożyczyć od dowództwa wojsk pruskich w Tarnowskich Górach kilkanaście dział i szykował się do uderzenia na Wawel. Towarzyszyły mu wojska polskie, dowodzone przez Branickiego. Z kolei oddziały konfederackie Walewskiego i Dzierżanowskiego wraz z konnicą dowodzoną przez pułkownika Kellermanna cofnęły się do Tyńca, zostawiając na Wawelu swych pięćdziesięciu piechurów pod wodzą oficerów francuskich Dittmana i Blondeau. Ponieważ pułkownik de Choisy został mianowany komendantem twierdzy wawelskiej, generał de Viomenil powierzył funkcję komendanta Tyńca podpułkownikowi Dubois, komendanturę Lanckorony — kapitanowi d’EUiot, a Bobrku, który też zajęli konfederaci — kapitanowi Marion. Dowództwo rosyjskie próbowało różnych sztuczek, aby dostać się do zamku. Grupa żołnierzy przebrana za konfederatów bezskutecznie dobijała się do bramy. Rzekomo stanowili odsiecz. Zostali przepędzeni strzałami z karabinów. Rosjanie próbowali też wejść kanałem, który zamierzali wcześniej wykorzystać konfederaci, ale akurat oni dobrze pilnowali tego przejścia. Dopiero 7 lutego 1772 roku wojska rosyjskie zamknęły ostatecznie pierścień okrążenia. Na razie jednak ich dowódcy nie mogli nic więcej zrobić. Czekali na posiłki. W tym czasie kapitan Galibert sprawdził stan umocnień zamku. Mury miały wysokość trzydziestu stóp. Z pałacu 4 W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t.. 2. Warszawa 1936-1938, s. 248.
156 królewskiego zostały tylko gołe mury. Kapitan Galibert uznał jednak, że to „piękna staroświecka budowla”. Można z jej okien prowadzić ogień strzelecki, pokrywając nim duży obszar aż do murów miejskich. Uznanie znalazła w jego oczach katedra, którą nazwał „przepyszną farą”. Jak dalej stwierdził: „w niej się także króle koronowali i w niej jest bardzo bogaty skarbiec. W zamku znajduje się także seminarium lazarystów, mała kaplica, która jest parafią i trzy domy należące do księży świeckich, którzy mają obowiązek obsługiwania fary i zastępowania kanoników i dygnitarzy, którzy wszyscy równie jak biskup mieszkają w mieście. Było tu także przeszło trzydzieści domów partykularnych, które musieliśmy zburzyć i rozebrać, aby je mieć na opał. Znajduje się tu także kilka domów kompletnie zniszczonych, w których dawniej bywały trybunały. Dwieście mieszczan i mieszczanek znajdujących się tu, używamy wraz z niewolnikami do obracania młynów” 5. 8 lutego 1772 roku kapitan Galibert zapisał: „Jesteśmy ze wszystkich stron otoczeni od nieprzyjaciół, tak że kobieta, która nam dotąd przynosiła wiadomości o naszych była wystawiona na największe niebezpieczeństwa i teraz za żadne wynagrodzenie nie chce się narażać”. Dalej kapitan Galibert zapisał, że zapadł na dziwną chorobę wraz z całą załogą: „darcie w nogach”. Dopiero gorąca kąpiel przywróciła mu zdrowie. Kapitan Galibert wyraził radość, że Rosjanie nie mają ciężkich dział, gdyż inaczej dawno porobiliby wyłomy w murach, które mają sześć do siedmiu łokci grubości i nie zostały pokryte ziemią. Rannych w twierdzy wawelskiej było osiemdziesięciu pięciu. Dowództwo wawelskie nie miało lekarstw, aby ich leczyć, więc wielu umierało. Pułkownik de Choisy prosił generała Suworowa, aby przynajmniej dla oficerów przekazał leki. Rosyjski dowódca przysłał jednak 5 A.Ch. Viomenil de Houx, Wspomnienia listy i raporta, Kraków 1863, s. 94.
157 tylko… 12 funtów tytoniu i oświadczył, że przyjmie rannych oficerów na leczenie pod warunkiem, że przysięgną, że nigdy nie będą służyć przeciw Rosji i królowi polskiemu. Zgodził się na to jedynie syn pana Charlot, któremu kula zgruchotała udo. Uznał, że jeśli dalej będzie przebywał w twierdzy, nie przeżyje nawet tygodnia. Poza tym rzeczywiście ciężka rana eliminowała go jako inwalidę z walki, gdziekolwiek i przeciw komukolwiek by się ona nie toczyła. 8 lutego 1772 roku między obiema stronami występowała jedynie wymiana ognia z dział i karabinów, ale bez skutku. Generał Suworow miał jednak nadzieję, że przez to odpowiadanie ogniem konfederaci marnują proch. 9 lutego 1772 roku konfederaci znaleźli w pomieszczeniach zamkowych jeszcze kilka cetnarów słoniny i parę korców prosa, ukrytych w grobach pod katedrą, oraz kilka butelek wina węgierskiego. Od 10 do 20 lutego 1772 roku obrońcy wawelscy na rozkaz pułkownika de Choisy spalili okoliczne domy stojące blisko zamku. Chcieli w ten sposób ułatwić sobie obronę przykopów twierdzy. Oczywiście nieprzyjaciel czuwał i w czasie tej akcji doszło do wymiany ognia. Konfederaci stracili dwudziestu ludzi. Natomiast nieprzyjaciel budował wokół zamku okopy zaczepne i odporne. Konfederaci zajmowali się nie tylko czuwaniem na murach zamku. Próbowali też na Wawelu warzyć piwo, ale im się nie udawało. Natomiast lepiej im poszło pędzenie wódki zbożowej. Wśród załogi Wawelu zaczęły się dezercje. Trzynastu żołnierzy spuściło się po sznurach przez okna. Rosjanie znowu próbowali użyć podstępu. Dwaj żołnierze rosyjscy zgłosili się jako rzekomi dezerterzy. Oświadczyli, że mają ważne informacje dotyczące twierdzy, ale powiedzą tylko dowódcy. Oficer dyżurny oświadczył, że to on jest dowódcą. Wtedy strzelili do niego i uciekli.
158 12 lutego 1772 roku grupa żołnierzy rosyjskich, przebranych za kobiety, przyniosła do zamku żywność. I tym razem dowódca twierdzy pułkownik de Choisy wykazał czujność. Kazał dać ten chleb na próbę psom. Okazał się zatruty 6. Generał Suworow ściągał posiłki z Kielc, Pińczowa, Tarnowa, Wojnicza i Dębicy. Chciał mieć pięć tysięcy żołnierzy, gotowych do natarcia na zamek. Oficerowie, zebrawszy się w kwaterze generała Suworowa, nie lekceważyli załogi Wawelu, ani stanu jej zapasów. Zastanawiali się, jak prowadzić dalej jego blokadę. W tym czasie Branicki snuł plany szturmu Wawelu, uważając, że blokada okazała się nieskuteczna. Uważał, że im szybciej konfederaci padną, tym lepsza będzie pozycja króla w rokowaniach pokojowych. Posłał on nawet w tej sprawie 14 lutego pismo do generała Weymama, gdzie przedstawił swój projekt natarcia na Wawel. Wedle tego planu pułk ułanów królewskich pułkownika Józefa Kazimierza Chojeckiego, stojący w Bieżanowie (miejscowość założona w trzynastym wieku, leżąca dziesięć kilometrów na południowy wschód od Krakowa, przy trakcie do Wieliczki i Bochni, obecnie część Krakowa), miał osłonić Wieliczkę, regiment dragonów generała lejtnanta Jana Jerzego Grabowskiego, generalnego inspektora jazdy litewskiej (wcześniej marszałka dysydenckiej konfederacji w Słucku), miał zablokować drogi w Dębnikach prowadzące do Tyńca. Pułkownicy: Aleksander Mustafa Korycki i Adam Skirmunt, stacjonujący ze swymi pułkami w Bronowicach Dużych i Małych, mieli kontrolować drogi z Tyńca do Częstochowy. Aleksander Mustafa Korycki, Tatarzyn z pochodzenia, uczestnik wojny siedmioletniej, jako dowódca pułku jazdy tatarskiej brał udział w zdobyciu Baru 20 czerwca 1768 roku. W czerwcu 1769 roku Pułaski, maszerując ze swym 6 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej. Kraków 1929, s. 120.
159 wojskiem na Litwę, przekonał go, że powinien przyłączyć się do konfederacji, ponieważ konfederaci stali się protegowanymi sułtana, więc nie wypada muzułmaninowi przeciwstawiać się takim protegowanym. Ale po pewnym czasie Korycki wrócił do szeregów królewskich. Jego pułk rozbił Zaremba 23 maja 1771 roku w bitwie koło Włodawy, a jego samego wziął do niewoli. Mustafa znowu został konfederatem i brał udział po ich stronie 24 września 1771 roku w bitwie koło Stołowicz, po czym złożył reces od konfederacji i w lutym 1772 roku ze swym pułkiem znalazł się w szeregach wojsk królewskich Branickiego. Ale 25 lutego 1772 roku krakowski konfederat pułkownik Franciszek Grabski znowu rozbił jego pułk. Wspomniany oficer był dziadkiem przyszłego ministra wyznań i oświecenia publicznego w II RP Stanisława Grabskiego (1871-1949), wiceprezydenta Krajowej Rady Narodowej i uczestnika konferencji pokojowej w Poczdamie. Branicki w ramach swego planu zablokował wojskiem drogi z Jędrzejowa i Miechowa. Do osłony mostu na Wiśle wystawił garstkę kozaków i piechoty. Rosyjski oddział podpułkownika Mojżesza Langego miał ubezpieczać natarcie rosyjskie od Kleparza. Szturm na Wawel miał nastąpić od Bramy Grodzkiej i browaru Wielopolskich. Brama główna i trzy baszty zamku zostałyby zaatakowane pozornie. Główna rola uderzeniowa miała przypaść czterystuosobowemu oddziałowi pułkownika Oebschelwitza, który nacierałby na niski mur od wschodu. Trzy kolumny pułkownika Jelagina, pięćset żołnierzy, miałyby go wesprzeć, a w rezerwie stałoby sześciuset żołnierzy, którzy pilnowaliby miasta. Sygnał do natarcia stanowiłby trzykrotny głos trąbki z Wieży Mariackiej. — Jeśli nadal będziemy zwlekać ze szturmem, to połowa naszego wojska znajdzie się w szpitalu — dowodził Branicki. Zaraza bowiem nie próżnowała. Jego plan rozpatrywał nowy dowódca wojsk rosyjskich stacjonujących w Polsce,
160 generał lejtnant Aleksander Bibikow (1729-1774), mason zresztą. Odrzucił jednak jego sugestie i zalecił generałowi Suworowowi, aby nie słuchał rad wielkiego łowczego. Widocznie miał niskie mniemanie o talentach wojskowych królewskiego generała. On zaś wielce nad tym ubolewał. Jego przyjaciel generał major Stefan de Rieuley, znany w Warszawie agronom, który w 1768 roku uzyskał szlachectwo polskie i prawdopodobnie towarzyszył wielkiemu łowczemu w walkach o Wawel, też ubolewał. Pisał on w liście do Maurycego Glayre’a, sekretarza poselstwa polskiego w Petersburgu: „Nieprzyjaciele siedząc w zamku zajmują przez to samo najmocniejszy punkt miasta. Gdy wojska nasze zmuszone będą do prowadzenia blokady i z konieczności rozdrobnione w razie nocnego ataku, może dojść do przerwania naszych linii w jakimś punkcie i przez to oddział trzy razy słabszy będzie od naszych sił... (-) W pierwszym zamieszaniu możemy ponieść sromotną porażkę i z oblegających stać się oblężonymi... (-) Suworow, to człowiek najciaśniejszego umysłu, a wiecznie pochłonięty drobiazgami, którym przypisuje największą doniosłość, zupełnie niezdolny do spełnienia swego zadania... (-) O nauce szturmowania fortec nie ma najmniejszego pojęcia, to też całkowicie zdaje się na światłe rady hrabiego (Branickiego). Cóż kiedy wola jego jest niezłomna, wszystko pochwala, a nie godzi się na nic, racje ulegania uprzejmości (calojerjes) — nic na niego nie działa. I ten to jedyny człowiek ma wydawać rozkazy komu? Oficerom pełnym zawiści i zazdrości, skłóconym, rozintrygowanym, nawzajem sobie robiącym psoty! Skarży się generał na ich swawolę, a nie ma odwagi zmusić ich do posłuszeństwa... (-) Całe dni upływają na najnudniejszych dyskusjach prawie zawsze bez rezultatu. Z drugiej strony zwłoka i niezmienne znużenie osłabiają zapał żołnierza. Aprowizacja licha, wojsko ziębnie na biwakach. Branicki, zdobywca, zapoznany Poliorcetes kładzie się spać w melancholii i jesz-
161 cze przez sen gorzko się śmieje z tego Suworowa, co nawet Tyńca i Lanckorony zdobyć nie umiał” 7. Listy z 26 i 27 lutego 1772 roku przejęli konfederaci i zapewne sekretarz polskiej ambasady w Petersburgu nie otrzymał tej wiadomości, która, gdyby się z nią podzielił na dworze carskim, mogłaby zachwiać karierą wojskową świeżo mianowanego generała majora Suworowa. Z drugiej strony dziwi fascynacja Stefana de Rieuley’a wielkim łowczym Branickim. Czyżby rzeczywiście był to aż tak wielki talent wojskowy? A może właśnie chodziło o zdezawuowanie Suworowa w oczach dworu carskiego? W każdym razie porównywanie Branickiego do Demetriusza Poliorcetesa (337—283 p.n.e.), wedle Plutarcha jednego z najwybitniejszych wodzów starożytności, wynalazcy maszyn oblężniczych, króla Macedonii, ma jakby podwójne dno. Przydomek Poliorcetes, to po grecku „ten, który oblega miasto” i nadali mu go ironicznie mieszkańcy Rodos po nieudanym oblężeniu ich miasta przez tego skądinąd wielkiego wodza. W końcu naciskane przez Branickiego dowództwo rosyjskie wydało rozkaz do szturmu generalnego. 27 lutego 1772 roku o godzinie drugiej w nocy Moskale zaatakowali twierdzę wawelską. Konfederaci odpowiedzieli zmasowanym ogniem. Dowódca rosyjski nakazał wycofanie się, ale 29 lutego wznowił natarcie. Konfederaci wystrzelili z dział do atakujących trzysta osiemdziesiąt osiem razy i zużyli trzydzieści tysięcy naboi. Zrzucali też na nich wielkie kamienie. Gdy jednak żołnierze rosyjscy wdarli się na wały, konfederaci powitali ich bagnetami. Rosjanie w końcu ustąpili. Jak to obrazowo ujął kapitan Galibert: „Moskale jeneralny szturm przypuszczają, cała ich jazda spieszną, a te domy, których nie potrafiliśmy spalić są teraz obsadzone. Z ich okopów zaczepnych okropny ogień się zaczyna, 1.800 piechoty postępuje
162 ku nam i szturm rozpoczyna się o drugiej po północy w zupełnej ciemnocie; jedna z ich kolumn ośmiuset grenadierów podłożyła pod bramę petardy, które wystrzeliły bez żadnego skutku; rąbią bramę siekierami i taki otwór już zrobili, że czterech ludzi frontem mogłoby się w nim zmieścić. Lecz okopy i przekopy, któreśmy za nią porobili dają nam możność rozpocząć przeciw nim ogień kartaczowy i pozwalają nam przywitać ich ogniem karabinowym, a nawet uderzyć na nich na bagnety z prawdziwą wściekłością”. Rosjanie atakowali bramę główną, gdzie stracib w czasie szturmu trzystu żołnierzy, i cofnęli się około szóstej rano. Tysiąc żołnierzy atakowało też dwie mniejsze bramy, ale poległo przeszło stu z nich. Bram seminarium bohatersko bronił kapitan de Viomenil. Po bitwie, w czasie której obrońcy zrzucali kamienie na atakujących, chcących wejść po drabinach, i wyrządzili im nawet spore szkody konfederaci znaleźli czterdzieści dwie drabiny oparte o mury. Straty wroga obliczali na sześciuset zabitych, w tym dziesięciu oficerów. Ponadto piętnastu rannych oficerów. Sami zaś stracili majora, kapitana i czterdziestu siedmiu żołnierzy. Rannych mieli trzech kapitanów, dwóch poruczników i sześćdziesięciu ośmiu szeregowców. Rosjanie próbowali zrobić podkop od strony ogrodu bernardyńskiego (obecnie ulica Bernardyńska), aby tam założyć miny, ale trafili na litą skałę, więc wycofali się z tego pomysłu. 2 marca 1772 roku obie strony zawarły rozejm. Rosjanie mogli spokojnie pozbierać swoje trupy, a konfederacki poseł, podpisujący porozumienie rozejmowe, skorzystał z okazji, aby zakupić leki dla rannych i chorych 8. Tego samego dnia kronikarz zapisał; „tu Moskwa z ogrodu OO. Bernardynów podkopuje się ziemią, idąc pod wały zamkowe pod wieżą województwa krakowskiego przez dni i nocy kilkanaście, a to dla wysadzenia minami zamku. Ich 8
Tamże, s. 126.
163 po staremu robota daremna była, albowiem natrafiwszy na skałę litą, użyć jej nie mogli”. Kapitan Galibert odnotował, że od 2 marca do 8 marca załoga skurczyła się o piętnastu zbiegów, poza tym zajmowała się naprawą wyłomów na murach i zrobiła nawet strzelnice na katedrze i dzwonnicy. Zbierała zapasy świec, łoju, oleju, aby posterunki miały w nocy światło. Odbierała także sygnały z Lanckorony, ale co one oznaczały, nie wiadomo. Kapitan Galibert rozdał 7 marca po kwaterce wódki żołnierzom i oficerom. Z odsieczą Wawelowi wyruszył z Częstochowy znaczny oddział z Litwy: czterystu żołnierzy piechoty i dwustu dragonów, dowodzonych przez Jana Tadeusza Zyberka z Vischling, podkomorzego inflanckiego, przyprowadzonych tam przez Szymona Kossakowskiego. Pozostali oni po klęsce zadanej przez generała Suworowa dywizji hetmana Michała Ogińskiego. Litwini przeszli Wisłę koło Bobrka. Gdy dotarli w rejon Lanckorony, generał de Viomenil zwołał 10 marca 1772 roku wielką naradę wojenną. Jego plan był prosty: oddziały dowodzone przez Zyberka, Walewskiego i Sapiehę miały uderzyć na kawalerię rosyjską znajdującą się w pobliżu Wawelu i wprowadzić żywność do twierdzy. 13 marca 1772 roku usiłował przedrzeć się do Wawelu regimentarz generalny litewski książę Sapieha. Oskarżany o tchórzostwo, być może nawet pod wpływem wiadomości o śmierci brata Kajetana Sapiehy, postanowił jednak zrehabilitować się i wziąć bezpośredni udział w walce. Dowodził oddziałem czterystu Litwinów i dwustu dragonów. Ale nie udało mu się przedrzeć do twierdzy. Żołnierze rosyjscy dobrze pilnowali. Kolejną próbę odsieczy podjął Walewski. Wymaszerował 18 marca 1772 roku z Tyńca na czele czterystu Litwinów i dwustu pięćdziesięciu dragonów. Najpierw wysłał dwa silne podjazdy, aby zbadały sytuację. Ruszyły one brzegami Wisły. Gdy znalazły się koło Kobierzyna (miejscowość założona w piętnastym wieku, obecnie
164 znajdująca się dziewięć kilometrów na południe od Rynku Głównego w Krakowie, w obrębie miasta), Walewski ujrzał oddział wojsk królewskich, dowodzony przez Branickiego. Doszło do zwarcia. W wyniku potyczki konfederaci stracili piętnastu żołnierzy i wycofali się do Tyńca. Także Zyberk, dowodzący oddziałem litewskim, wpadł koło miejscowości Śmierdząca (obecnie Kryspinów, miejscowość w gminie Liszki, na zachód Krakowa) na szwadron karabinierów, oddział piechoty i sześćdziesięciu kozaków dońskich podpułkownika Langa. Całością dowodził generał Suworow. W pewnym momencie bitwy rotmistrz Ryk wziął go do niewoli. Ale zaraz potem huzarzy rosyjscy odbili go, a rotmistrz Ryk został ciężko ranny. Litwini ponieśli spore straty, ratując się ucieczką wpław przez Wisłę. W tym czasie załoga Wawelu znowu zmniejszyła się o trzynastu zbiegów, brakowało leków i prawie wszyscy ranni umierali. Konfederaci widzieli z Wawelu walki na okolicznych wzgórzach. Ale, jak szacowali, konfederatów może czterystu, a Moskali kilka tysięcy. Widocznie chodziło o walki koło Kobierzyna i Śmierdzącej 9. Sytuacja na Wawelu pogarszała się z dnia na dzień. W dniach 15-22 marca 1772 roku ubyło znowu dziesięciu zbiegów. Kończyła się żywność. Konfederaci zarzynali konie, aby mieć jakieś pożywienie. Dowódca wydzielał trzy uncje żywności dziennie żołnierzom, pięć uncji — oficerom. Wśród załogi szerzyły się choroby, a zwłaszcza dyzenteria. Zwierzchnictwo konfederackie na interwencję komendantury miasta Krakowa napisało do dowódcy obrony, aby nie używał papierów z archiwum zamkowego, bowiem tam znajdują się ważne dokumenty dotyczące stanu majątków obywatelskich. Dowódca odparł: — Jak wypotrzebuję wszystkie papiery z archiwum, to się wezmę do mszałów, brewiarzy i innych książek kościelnych. 9
Tamże, s. 130-131.
165 Krakowski kronikarz ujął to nieco inaczej: „D. 3 Marti parol był otrąbiony i dla zarazy trupów swoich Moskale z pod zamku uprzątali. Tego dnia Generał konfederacji posłał oficera swego kurierem do Generała moskiewskiego, aby mu papieru bel dwanaście na ładunki dobrego kupić wolno było — na co Generał Suworow nie zezwolił, lecz gdy Generał konfederacki posłał po papier donosił to. że jeżeli papieru kupić nie pozwolił kancelaryję jego w zamku będącą, a dotąd nietkniętą na ładunki pociąć każę zaraz bel dwadzieścia cztery papieru za swoje pieniądze konfederatom pod bramę zawieść kazał”. Kapitan Galibert odnotował, że dowództwo twierdzy odkryło spisek. Należało do niego czterdziestu żołnierzy. „Chcieli uciec i zaprzedać zamek Moskalom”. Kilku z nich dowództwo kazało rozstrzelać, a resztę zakuć w kajdany. Galibert odnotował też: „cała załoga okryta jest plugawym owadem, bo wszyscy mają po jednej tylko koszuli. Mnie mniej obsiadło, bo szczęśliwszy od drugich mam dwie koszule, z których jedna kobieca. Jestem zdrów i mam dobry apetyt, co zawdzięczam dwom butelkom wina tokajskiego. zabranym księżom”. Ale żywności ubywało. Pod datą 22 marca - 1 kwietnia 1772 roku kapitan Galibert zapisał: „z braku kaszy rozdają teraz barszcz z osepki owsianej, robią go dziesięć baryłek z jednej ćwierci owsa, a nasi żołnierze gotują w nim mięso końskie i z chlebem je jedzą”. Znowu dziewięciu zbiegów. Pułkownik de Choisy w celu poprawienia nastrojów wśród załogi zorganizował wystawny obiad dla oficerów. „Po kilku potrawach z mięsa końskiego dał nam jako najlepszy specyał pasztet składający się z combra kociego, siedmiu wron i siedemdziesięciu wróbli” — stwierdził kapitan Galibert. Odnotował też, że posiadł dwa funty doskonałego miodu od osoby, której kiedyś wyświadczył przysługę, jako komendant zamku w Lanckoronie. „Kilka razy smacznie się nim uraczyłem” — pochwalił się.
166 Branicki i generałowie rosyjscy przebywający w Krakowie kilkakrotnie złożyli wizyty dowódcy obrony Wawelu pułkownikowi de Choisy. Namawiali go do kapitulacji, obiecując nagrodę. W Krakowie ktoś kolportował nawet fałszywy list z datą 20 marca 1772 roku rzekomo od generała Suworowa do pułkownika de Choisy. O jego autorstwo można posądzać sztab konfederacki, a jego celem było zapewne ośmieszenie dowództwa rosyjskiego i gloryfikowanie dzielnych obrońców Wawelu. W liście tym generał Suworow miał namawiać de Choisy: „Poddajcie się, póki czas, gdyż moje siły wciąż rosną, wkrótce dosięgną dziesięć tysięcy i jeśli wezmę zamek przemocą, będę bez litości dla zwyciężonych. A jeżeli się Waszmość Pan poddasz, Monarchini moja w szczodrobliwości swojej ofiaruje ci sto tysięcy rubli i generalską w wojsku swym szarżę z dożywotnią pensją 30 tysięcy rubli”. Oczywiście nie wiadomo, kto napisał odpowiedź, ale może rzeczywiście pułkownik de Choisy, albo ktoś w jego imieniu. W każdym razie była ona także kolportowana w Krakowie i województwie krakowskim. „Wiem dobrze, że wielkie są skarby Imperatorowej Jej Mości rosyjskiej. Ale to wiem jeszcze lepiej, że tych wszystkich mało jest na skażenie mojej cnoty i wierności. Obiecywane sumy radzę oddać tym, którzy służą Imperatorowej. a którzy więcej będą mieć z nich pociechy, niż z księstw, które rozdaje nie zdobywszy ich jeszcze. Czym mi Waszmość Pan grozisz, na tom się pierwej poświęcił i odważył, niżelim szedł do Zamku. Gdybym ja był na tamtym miejscu, a Waszmość Pan na moim, upewniam, żebym we trzy dni Zamku dobył, ale mnie we trzy lata Waszmość Pan nie zdołasz zdobyć. Gdyby jednak szczęściem jakim fortuna posłużyła mu osłabić zamek mam sześć sposobów obronienia się i uniknięcia Waszmości Pana srogości i zemsty. A gdyby mi się i te nie udały zażyję siódmego, ale umarli z grobów powstaną. Przybyłego
167 i przybywającego sukursu winszuję mu i ataku czekam niezalękle” 10. 24 marca 1772 roku Generalność dostała jedyny raport od pułkownika de Choisy, który przyniósł jej porucznik de Levenfeld. Konfederacki kurier, wyszedłszy z zamku, trafił przy Bramie Grodzkiej na rosyjskiego szyldwacha, którego zabił pchnięciem szpady. Donosił on, że załoga na Wawelu ma dwustu chorych, żywności brak, jedynie amunicji pod dostatkiem. Generalność wyprawiła kuriera z powrotem do zamku, zapewniając, że wkrótce odsiecz nadejdzie, ale też dała pułkownikowi de Choisy możliwość honorowej kapitulacji. Ale bieg zdarzeń obracał się na niekorzyść konfederatów. Saksonia nie przysyłała pomocy, Tiircja też nie kwapiła się do niej, Austria od dawna zachowywała się nieprzyjaźnie. Dowództwo rosyjskie fortyfikowało Oświęcim, jako twierdzę przeciw pobliskiemu Bobrkowi, gdzie przebywała załoga konfederacka, a także Wiśnicz i podkrakowskie Bielany, usuwając stamtąd kamedułów, co przeprowadził pułkownik Achmatow. Sprowadziło też z Warszawy ciężkie działa do rozbijania murów, a także bomby z Prus. Achmatow, chcąc wykazać się jako dowódca, krążył ze swymi wojskami po województwie krakowskim i przerywał komunikację między twierdzami konfederackimi. Zajął też Kęty, gdzie zostawił silną załogę na czele ze znanym nam już generałem lejtnantem Grabowskim. Także Rosjanie zajmowali kolejne miejscowości województwa, niszcząc w miejskich archiwach akta konfederackie. Dowództwo konfederackie chciało wprowadzić na Wawel żywność w nocy z 3 na 4 kwietnia 1772 roku. W tym czasie Branicki na czele pół tysiąca kawalerzystów skierował się na Tyniec i Lanckoronę, i ponownie przerwał komunikację między tymi twierdzami. Akcja ta niestety
168 uniemożliwiła konfederatom dostarczenie Wawelowi żywności. Tymczasem do 8 kwietnia 1772 roku kolejnych czternastu zbiegów uszczupliło załogę konfederacką na Wawelu. Żywności też wciąż ubywało. Żołnierze z załogi zamku zaopatrywali się na własną rękę różnymi sposobami, na przykład polując na ptaki. Jak zapisał kapitan Galibert: „Za wróbla płacimy franka, a za wronę do czterech franków. Wielu mieszkańców zamkowych umiera, bo nie lepiej są od żołnierzy żywieni i ciągle ich używamy do obracania ręcznych młynów”. Nieprzyjaciel zrobił przekop w mieście, zwłaszcza w ogrodach koło zamku, a w domach od strony zamku powybijał strzelnice. Na Grodzkiej i Kanoniczej usypał wały. A kapitan Galibert zauważył: „Oficerowie i żołnierze zamiast tytuniu palą siano, a z palonego żyta robią sobie tabakę. Ja dzięki Bogu tego nie potrzebuję”. W dniach 8-15 kwietnia 1772 roku Rosjanie ulokowali baterię czterech dział trzynastofuntowych na szczycie zrujnowanego starego domu naprzeciw Wawelu. Po stu strzałach bateria runęła na dół, ku uciesze obleganych. Ale i działa konfederatów znajdowały się w nienajlepszym stanie. Znowu załoga zmniejszyła się o czternastu zbiegów. Dowództwo odkryło kolejny spisek wśród jeńców. A przełożony seminarium, u którego kapitan Galibert przebywał na kwaterze, kazał zabić konia dla seminarzystów na święcone. Wprawdzie seminarzyści pracowali przy obsłudze załogi, ale pułkownik de Choisy kazał dać im wolne na Wielki Tydzień, aby mogli odprawiać nabożeństwa wielkanocne. W dniach 15-22 kwietnia 1772 roku rosyjska bateria wyłomowa oddała piętnaście strzałów, przez co wyłom koło wieży znacznie się powiększył. Załoga konfederacka miała dużo zabitych i rannych, a kapitan de la Serre został niebezpiecznie ranny. Załoga chodziła bez butów. Zapo-
169 biegliwy kapitan Galibert zapisał: „zrobiłem sobie krypcie z końskiej skóry”. Dezercja szerzyła się. Konfederaci korzystali z możliwości wydostania się z murów wawelskich w nocy. Także dwóch jeńców — oficerów rosyjskich uciekło. Nie próżnowali żołnierze rosyjscy, którzy zrobili drugi wyłom w murach kościoła. Kapitan Galibert zastanawiał się, co by się stało, gdyby Rosjanom udało się tam wedrzeć. „Wielkie niebezpieczeństwo grozi temu kościołowi i wszystkie jego kosztowne relikwie, naczynia kościelne, insygnia królewskie są wystawione na rabunek. Ja zdrów jestem. W tych dwudziestu czterech godzinach musi zajść coś nowego”. 18 kwietnia 1772 roku de Viomenil dowiedział się od przedstawiciela konfederacji w Wiedniu księcia Antoniego Barnaby Jabłonowskiego, że przedstawiciele trzech państw ościennych szykują traktat rozbiorowy. Zrozumiał, że to chyba koniec walki konfederacji. Otrzymał też wiadomość, że Zaremba ze swym oddziałem przeszedł Wartę i rozproszył swe wojska po Wielkopolsce, aby przeciwstawić się wkraczającym tam oddziałom pruskim. Daremnie. W Wielkopolsce pojawili się już Prusacy, a Białą zajęli Austriacy. Nie zważając na to, że władcy Austrii i Prus już szykowali się do zagarnięcia części ziem Rzeczypospolitej, dowódca załogi rosyjskiej w Oświęcimiu major Michelson zaatakował miasto. Czyżby mniemał, że Rosja ma zabrać wszystko, a konfederatów należy niszczyć na każdym kroku, niezależnie od tego, gdziekolwiek znajdowaliby się? Starosta oświęcimski i przedborski Piotr Małachowski (1730-1799), późniejszy kasztelan wojnicki, wojewoda krakowski i targowiczanin, autor Zbioru nazwisk szlachty z opisem herbów własnych familiami zostających w Królestwie Polskim i Wielkim Księstwie Litewskim, tak to opisał: „Mjr. Michelson z poniedziałku na wtorek wielkanocny tj. ex 20 aprilis in diem 21 podczas najciemniejszej nocy ruszył z Oświęcimia we 300 ludzi kirasjerów i kozaków
170 i z rana o godzinie 6 niespodzianym razem wpadł do Białej we wtorek wielkanocny, jedną część wojska z Komorowie polskich udosponowawszy, aby granicą cesarską od starego Bielska ku Bielsku ciągnęła. Stało się tedy, że zaraz w Komorowicach cesarskich przy domie kontumacjalnym szyldwacha cesarskiego Moskale zabili, krajem nieco starego Bielska zajęli i tam mieszkańcom strachu dość narobili, potem w jednym czasie nagle wszyscy połową do Białej, a połową do Bielska ulicami wpadli. W Bielsku napadli cale niegotową komendę cesarską. Tam dobosza cesarskiego zakłuli i dwóch gemajnów zabili. Nadto więcej by byli dokazali, ale im konfederaci, pozrywawszy się ze stancyj swoich i skupiwszy się na odwach cesarski, odpór dali. Tam w niewolę dostało się czterech kozaków, trzech kirasjerów i dwaj kozacy zabici. Mówią tu niektórzy, że Moskwa miała kondyktament z komendantem cesarskim, bo lubo dniem przedtem konfederaci JP komendantowi bielskiemu o mającej tu przybyć Moskwie nadmieniali i dowodnie upewniali, on przecie do bronienia granic żadnego nie uczynił przygotowania. Cały Bielsk był w okrutnej trwodze. Gemajny cesarskie, jak poparzone uciekały w jednej ręce pończochę, a w drugiej trzymając trzewik. Po wykonanej takowej robocie za granicą cesarską Moskwa rejterowała się do drugiej swej połowy na Białą. Tam zrewidowawszy niektóre domy, jeśliby w nich konfederatów nie było, wynaleźli, że dwudziestu w niewolą wzięli, a sześciu narodowych zabili. Ile w tej akcji na Białej Moskwa utraciła nie można wiedzieć, bo rannych i zabitych na przyprowadzone ze sobą wozy od Oświęcimia zaraz z miejsca potyczki zbierała”.
NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA
W dalszym ciągu swej relacji Piotr Małachowski stwierdził: „znajdowało się kilkunastu huzarów pana Wierzbowskiego w austerii bielańskiej nocujących, ci dali dowód dobrego swego serca, bo naprzód z karczmy kilkanaście razy się odstrzelili, zatem drudzy konie pokulbaczyli, broń, ładunki przygotowali, a uszykowawszy się porządnie, z austerii na koniach obronną ręką wypadli i broniąc się do ostatniego, przez całe wojsko nieprzyjacielskie przebili się, dwóch tylko z pomiędzy siebie utraciwszy, przez blech bielański bez szkody za granicę cesarską uszli. Ogień w Białej z samej tylko ręcznej strzelby tak gęsto był dawany, że obywatele bielańscy deszczową na tedy porę czasu mają sobie za dobrodziejstwo boskie, bo inaczej w suchym i pogodnym czasie domy ich poszłyby były w perzynę. Przez tę całą akcję nie wystrzelił, czyli przeto, iż nie było do strzelania ordynansu, czyli że strach i boleść odjęła im przytomność, nie można sądzić pewnie. Żadnych rabunków Moskwa w Białej nie czyniła... i zaraz blisko południa z Białej skrajem Lipnika wymaszerowała na Janowice, dla popasu do Starej Wsi zaszła i tam sobie i koniom wygodę uczyniwszy przez trzy godziny odpocząwszy do Oświęcimia nazad tegoż dnia 21 kwietnia wróciła się”'. 1 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska W konfederacji Barskiej. Kraków 1929, s. 133-135.
172 Nazajutrz major Michelson wymaszerował do Krakowa, mając siedmiuset kawalerzystów, stu żołnierzy piechoty i dwie armaty. Na noc zatrzymał się w Skawinie. Konfederacki wywiad dowiedział się o tym i doniósł dowództwu twierdzy Tyniec. Dowództwo twierdzy zadecydowało, że zaatakuje oddział. Major Michelson nie spodziewał się, że zostanie zaatakowany przez konfederatów, i zupełnie zlekceważył zasady ubezpieczenia marszu swego oddziału. O północy wpadło nań czterdziestu dragonów i siedemdziesięciu pięciu żołnierzy piechoty. Dowodzili nimi kapitan Noskowski i porucznicy: Kiełczewski Sławiński i Linois. Zaskoczony major Michelson i trzej jego oficerowie zostali ranni. Stracili też osiemdziesięciu żołnierzy i dwie armaty. Ale napadniętym przybyło na pomoc sześć szwadronów kirasjerów i karabinierów. Zaatakowali oni konfederatów blisko Tyńca. Kawaleria schroniła się do twierdzy. Piechota pod dowództwem porucznika Kiełczewskiego stoczyła z nimi nierówny bój. Straty konfederatów: dziesięciu zabitych, jedenastu rannych, trzydziestu wpadło do niewoli. Z wyprawy wróciło więc cało trzydziestu czterech żołnierzy. Ale zdobyte na Rosjanach konie, furaż i łup w pieniądzach trafiły do twierdzy. Zdobycz zasiliła załogę Tyńca. Ale obrońcy twierdzy Wawel nie skorzystali na tym i prawie już nie mieli żywności ani amunicji. Dlatego widmo kapitulacji stawało się już całkiem realne. 22 kwietnia 1772 roku o godzinie trzeciej po południu kapitan Galibert zapisał: „Dwa zrobione wyłomy, brak zupełny skałek i coraz większa ilość dział wielkiego wagomiaru przeciwko nam wystawionych przymuszają nas do poddania się. Jesteśmy jeńcami wojennymi, bagaże nasze są nam zostawione, mamy być odstawieni do Lwowa do dalszego rozporządzenia”. Tak oto, gdy nie było nadziei na odsiecz, brygadier de Choisy postanowił poddać twierdzę Rosjanom. Wszczął rozmowy pokojowe i 23 kwietnia 1772 roku podpisał z dowództwem rosyjskim preliminaria pokojowe.
173 Po trzech dniach przed południem konfederaci złożyli broń. Oto tekst preliminariów: „Warunki przyjęte przez Jego Excelencyą Pana de Suwarow Jenerała Majora w służbie Jego Cesarskiej Mości Cesarzowej Wszech Rosyi względem Pana de Choisi. Art. I. W trzy dni po podpisie niniejszych warunków załoga zamku krakowskiego podda się i oddziałami po stu ludzi bez broni wyjdzie z zamku od strony browaru królewskiego w niedzielę dnia 26 kwietnia o 12 w południe. Art. II. Z obydwu stron żaden wystrzał nie jest dozwolony, nawet wystrzał capstrzykowy i po dzień wyżej wyrażony nie dozwolone są żadne naprawy w około zamku. Art. III. Gdyby cała załoga rozpoczęła kroki zaczepne przed oznaczonym czasem, niniejsza umowa będzie rozwiązaną. Art. IV. Ani oficerowie, ani żołnierze nie będą pociągnięci do odpowiedzialności. Oficerom zostawiony będzie rynsztunek i pakunki, żołnierzom ubranie. Art. V. Wszelkie sprzęty należące do Rzeczpospolitej lub Jego Królewskiej Mości, do kościołów lub do mieszkańców, wszelkie rynsztunki i rekwizyta wojskowe, znajdujące się odtąd w zamku zostaną nietykane i do pilnowania ich osobny komisarz wyznaczony będzie. Art. VI. W ciągu tych trzech dni Jego Excelencya Jenerał Suwarow ma prawo posłać swoich komisarzy do zamku, z którego nikt inny nie ma prawa wychodzić. Art. VII. Przez cały czas podróży będą dostawione podwody pod rzeczy oficerów i konie dla tych, którzy ich nie mają. Art. VIII. Wszystkie zapasy będą w dobrej wierze oddane komisarzom Jego Excelencyi Jenerała de Suwarow w stanie w jakim znajdować się będą w czasie, gdy załoga będzie opuszczać fortecę, nie zważając na to, co mogłoby być pierwej zabranego lub zepsutego. Art. IX. Wszyscy chirurdzy, urzędnicy, markietanie i służący, których Pan de Choisi spisze listę imienną, zastrzegając sobie, że między nimi nie będą tacy, którzy by do tego prawa nie mieli, będą mieli wolność przyłączenia się do załogi, albo udania
174 się, gdzie im się podobać będzie, bez żadnego śledztwa i niepokojenia. Art. X. Oficerom pozostawione będą konie w stosunku do stopnia każdego. Art. XI. Chorzy i ranni, którzy by nie byli w stanie pójść z załogą, będą mieli wszelką pomoc i staranie. Art. XII. Ponieważ załoga ma poddać się i opuścić zamek w niedzielę 26 kwietnia o godzinie 12 w południe, tego samego dnia o w pół do dwunastej główna brama zamku, czyli brama od strony seminarium zostanie otwartą i oddaną wojsku Jej Cesarskiej Mości Cesarzowej Wszech Rosyi. Art. XIII. Wszystkie punkta kapitulacji winny być uskutecznione w zupełnie dobrzej wierze po podpisie tychże. Dan w Krakowie d.23 kwietnia 1772 r. Aleksander Suwarow”. Część załogi nie okazała jednak zadowolenia z kapitulacji. Niektórzy zamierzali przebijać się z bronią w ręku do walczących jeszcze oddziałów konfederackich. Wszyscy czekali na zaległy żołd. Pułkownik de Choisy poradził sobie i z tym problemem w ten sposób, że część sum ściągnął z... mieszkańców Wawelu. Resztę pożyczył u Branickiego. Wkrótce potem de Viomenil oddał pożyczoną sumę wielkiemu łowczemu. 26 kwietnia 1772 roku konfederaci opuścili zamek i złożyli broń. Dowództwo rosyjskie zostawiło szpady oficerom, ale żołnierze zostali otoczeni i zaprowadzeni do ogrodów królewskich i starościńskich na Wesołej. Stamtąd udali się pod konwojem przez Sandomierz i Lublin do Kijowa. 28 kwietnia pułkownik konfederacki Rudnicki na czele oddziału liczącego półtora tysiąca żołnierzy zaatakował konwój, prowadzony przez dwustu kirasjerów rosyjskich, i uwolnił osiemdziesięciu jeńców. Dezerterzy zamkowi, których widocznie wcześniej wyłapali Rosjanie, zostali sprzedani do wojska pruskiego. Wśród zatrzymanych przez Rosjan obrońców Wawelu znajdował się Franciszek Stadnicki (1742-1810), starosta ostrzeszowski i rotmistrz wojsk polskich, dowódca regimentu województwa kaliskiego, który wsparł konfederatów
175 na Wawelu. Ale jego kuzynka Teresa Ossolińska wyciągnęła go z więzienia. Generał de Viomenil, donosząc listem z 29 kwietnia 1772 roku z Cieszyna francuskiemu ministrowi wojny Ludwikowi Franciszkowi de Monteynard o tym wydarzeniu, stwierdzał na pocieszenie: „Jeśli Moskale uderzą na Tyniec i Lanckoronę spodziewam się, że Duhoux i d’Elliot także się tam odznaczą. Te dwie forteczki zupełnie nic nie warte i z najwyższą łatwością zdobyte być mogą, ale są bronione przez dwunastu oficerów znakomitych francuskich i wielu dobrze usposobionych Polaków. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby z tymi nowymi przeszkodami Moskale walkę chcieli prowadzić” 2. 8 maja 1772 roku król Stanisław August Poniatowski obchodził imieniny. Z tej okazji oficerowie konfederaccy z Wawelu zostali zaproszeni na wotywę z Te Deum i salwami armatnimi, a także poczęstowani wspaniałym obiadem, po czym nagle dowództwo rosyjskie odebrało im szpady i wysłało pod konwojem na Sybir. Francuzi zostali potraktowani na równi z Polakami, choć rząd francuski poufnie starał się o ich uwolnienie. Tak oto brygadier de Choisy i jego towarzysze poznali „uroki” rosyjskiego klimatu. W sumie w głąb Rosji pognano na piechotę ośmiuset bosych i obdartych konfederatów. 9 maja zjawił się w Krakowie pułkownik von Rönne wraz ze swym pułkiem. Okazało się, że toczy się przeciw niemu śledztwo z powodu łupiestw, których dokonał w Wielkopolsce. Aż dziw, że takimi „nieistotnymi” sprawami zajmowało się dowództwo rosyjskie. Przecież łupiestwa dokonywane przez wojska carskie znajdowały się na porządku dziennym! Widocznie musiały okazać się bardzo dotkliwe, a pokrzywdzeni mieli „dojścia”, skoro dowództwo 2
A.Ch. Viomenil de Houx, Wspomnienia listy i raporta..,
Kraków 1863, s. 81.
176 rosyjskie nakazało wdrożyć w tej sprawie śledztwo. Wkrótce von Rónne zniknął z Krakowa. Ale żadna „krzywda” mu się nie stała, o czym będzie mowa niżej. Po kilku dniach żołnierze rosyjscy ujęli Rajmunda Korytowskiego, który ukrywał się na wieży katedralnej. Po trzech dniach na moment zszedł, aby napić się wody święconej, bowiem innej nie znalazł. Ktoś go zauważył i wydał Rosjanom. Choć ukrył się pod gradusem ołtarza, został odkryty przez żołnierzy rosyjskich, „horrende” przez nich pobity i potem zesłany wraz z resztą wziętych do niewoli osiemdziesięciu chorych konfederatów w głąb Rosji. Natomiast cywilni mieszkańcy Wawelu zostali poddani nadzorowi rosyjskiemu. Żołnierze rosyjscy dokonali ścisłej rewizji na zamku wawelskim. Nie darowali nawet grobom królewskim, zaglądając do nich, czy tam przypadkiem nie ukrywają się „buntowszcziki”. Niektórzy konfederaci ciągle jeszcze mieli nadzieję na zwycięstwo. Od 10 maja 1772 roku na Węgrzech przebywał Józef Miączyński, który, jak wiadomo, wykręcił się od zesłania na Sybir, dokonawszy recesu od konfederacji, co potem unieważnił. Po różnych perypetiach trafił do siedziby konfederacji i został mianowany członkiem Generalności. Jeszcze 24 lutego dostał nominację na dowódcę kontyngentu konfederackiego, który wrócił z Turcji, po czym Generalność wysłała go na Węgry, aby prowadził zaciąg. Ale władze austriackie rozbroiły zwerbowany przezeń jego oddział, a Miączyńskiego aresztowały w Preszowie. Tak oto Austria przestała być sojusznikiem konfederacji. Władze austriackie aresztowały też niektórych marszałków i konsyliarzy konfederacji i wymuszały na nich recesy. 14 kwietnia 1772 roku Generalność otrzymała rozkaz opuszczenia Cieszyna i zakaz pobytu na terytorium austriackim. Michał Hieronim Krasiński wyjechał wówczas do Żyliny. 14 maja 1772 roku Filip Radzimiński, wybrany 13 listopada 1769 roku marszałkiem konfederacji ziemi sanockiej,
177 który po odejściu Pułaskiego z Jasnej Góry przejął jego obowiązki, a potem został dowódcą wojsk konfederackich, przebywając na czele swego oddziału w okolicy Barwinka zauważył przekraczające granicę wojska austriackie. Wezwany przez oficera austriackiego, aby nie zatrzymywał przemarszu, oświadczył, że jest na swojej ziemi i nie będzie stosował się do cudzych rozkazów. Doszło do potyczki, ale Filip Radzimiński musiał ustąpić wobec przeważających sił. Nie znamy niestety dalszych losów tego dzielnego konfederata 3. 15 maja 1772 roku wyjechał z Rzeczypospolitej generał de Viomenil wraz z oficerami francuskimi, którzy nie wpadli do niewoli rosyjskiej. Major Andrzej Cielecki, marszałek konfederacji ziemi łęczyckiej i dowódca twierdzy Bobrek, poddał ją Rosjanom. Wojska austriackie zajęły bez walki Lanckoronę. 19 maja 1772 roku przywódcy konfederacji podjęli decyzję o udaniu się na emigrację. 27 maja 1772 roku książę Karol Radziwiłł zwolnił generała Schutza ze służby. Ten zaś zgłosił się do generała Suworowa, który 6 czerwca 1772 roku dał mu salwagwardię. 31 maja 1772 roku konfederacja straciła kolejnego wybitnego dowódcę Pułaskiego. Jeszcze zimę i wiosnę z 1771 na 1772 rok spędził w Częstochowie, dokonując wypadów po furaż. Swych akcji nie uzgadniał z Generalnością. Uraził go fakt, że gdy Joachim Potocki zjawił się wreszcie w kraju i przybył do Cieszyna, był tam niezwykle fetowany przez Generalność. Rozstaliśmy się z nim, gdy przebywał na terytorium tureckim i knuł przeciwko Józefowi Pułaskiemu. Stugębna plotka obciążała go winą za jego śmierć. Kazimierz Pułaski nie zapomniał mu tego. I nieważne, że Potocki skłócił się z Michałem Hieronimem Krasińskim, który podstępnie pozbawił ojca wolności. Pułaski miał mu za złe, że cały okres walk konfederackich Potocki spędził 3
W. Szczygielski, Filip Radzimiński, PSB. L XXX. s. 92-96.
178 w Imperium Osmańskim, choć nadal pełnił funkcję regimentarza generalnego konfederacji, zatwierdzoną przez Generalność 31 października 1769 roku. Może na Generalność zadziałała fama wielkiego dowódcy, który od 6 lipca do 5 sierpnia 1769 roku bronił z garstką swych podkomendnych Chocimia przed wojskami rosyjskimi? Ale to przecież on wydał 9 kwietnia 1770 roku w Warnie manifest o bezkrólewiu, ogłoszony dopiero 3 sierpnia 1770 roku, co tak zbulwersowało niektórych członków Generalności. Całe odium spadło wtedy na Szymona Kossakowskiego. I teraz ten, uważający się za wielkiego wodza, człowiek wracał w wielkiej glorii z Czemowaca w Dobrudży, gdzie znajdowało się ostatnie miejsce jego postoju na ziemiach Osmanów na czele czterystu podkomendnych. Faktem pozostaje, że nie śpieszył się do ojczyzny. Jego powrót trwa! sto dziesięć dni. 5 marca 1772 roku dotarł do Preszowa, a stamtąd do Cieszyna. Podobno Generalność zamierzała mianować go naczelnym wodzem wojsk konfederacji. To dopełniło czary goryczy Pułaskiego i postanowił opuścić twierdzę na Jasnej Górze, a tym samym szeregi konfederacji. Może zanadto się pośpieszył? Jak się okazało, Potocki ani nie myślał przejmować naczelnego dowództwa wojsk konfederacji i 27 maja 1772 roku też udał się na emigrację. Pojechał do Wenecji. W dzień później książę Karol Radziwiłł również opuścił Cieszyn i pośpieszył do Pragi, a 30 maja 1772 roku Michał Ogiński i Józef Miączyński udali się do Żyliny. Józef Sapieha i generał Michał Zboiński pojechali do Opawy, a Ignacy Bohusz do Wiednia. Tyniec jednak bronił się dalej, choć obrońcom na pewno było ciężko. Komendantem twierdzy po odwołaniu Francuzów został mianowany Tomasz Wilkoński. Wprawdzie marszałek konfederacji ziemi krakowskiej Michał Walewski chciał dowództwo nad załogą twierdzy oddać Kazimierzowi Cieńskiemu, który już przez pewien czas był
179 dowódcą, a potem Aleksemu Szembekowi, miecznikowi i wojskiemu większemu ostrzeszowskiemu oraz konsyliarzowi konfederacji ziemi wieluńskiej, ale oni nie chcieli przyjąć tej kłopotliwej bądź co bądź i nierokującej żadnych perspektyw funkcji, więc komendantem twierdzy tynieckiej został Wilkoński. Wysyłając go do Tyńca, Walewski nakazał poddanie twierdzy Branickiemu. Lecz Wilkoński ani myślałtak uczynić i rozkazu nie wykonał. Zaprowadził tam żelazną dyscyplinę. Stwierdził, że kilku pozostałych oficerów francuskich ma konszachty z nieprzyjacielem. Kazał ich rozstrzelać. W końcu zaczął pertraktacje z generałem Suworowem. Ale zaraz przerwał rokowania, ponieważ Generalność zasugerowała mu, aby raczej rozmawiał z generałem majorem Richardem d’Alton (1732-1790), dowódcą dywizji austriackiej, która stała przed Tyńcem, lecz nie brała udziału w działaniach wojennych. Richard d’Alton, Irlandczyk z pochodzenia, mając osiemnaście lat miał już stopień porucznika w armii austriackiej. Odznaczył się w wojnie siedmioletniej, a w bitwie koło Kunnersdorf awansował na polu walki na podpułkownika. W 1771 roku cesarzowa Maria Teresa mianowała go generałem majorem. Jako Irlandczyk, syn zniewolonego narodu przez Anglików, doskonale rozumiał intencje konfederatów, a widząc ich bohaterstwo, dostarczał im nawet żywności. Generał d’Alton przyjął propozycję i w nocy z 12 na 13 lipca 1772 roku przysłał do twierdzy porucznika Handla z dziesięcioma huzarami z regimentu feldmarszałka Hadika oraz porucznika Greyhabera wraz z kilkoma żołnierzami z regimentu pułkownika Józefa Antoniego Mitrowsky’ego (1733-1808), który szlify oficerskie zdobywał w czasie wojny siedmioletniej i w 1761 roku odznaczył się w zdobyciu Świdnicy 4. 4 Sapieżyna Teofila, Z pamiętnika konfederatki księżnej Teofili z Jabłonowskich Sapieżyny (1771-1773), Kraków 1914, s.113-114
180 Wilkoński oddał im dowództwo i zawiadomił generała Suworowa, że Tyniec znajduje się w rękach austriackich. On jednak nie przyjął tego do wiadomości i rozkazał swoim żołnierzom atakować twierdzę. Oczywiście konfederaci natychmiast odpowiedzieli ogniem. Niezmordowany generał atakował swymi gemajnami tak kilka razy, ponosząc straty. Miał, jak widać, za nic życie swych żołnierzy. W końcu zniecierpliwiony generał d’Alton kazał trębaczowi dać sygnał do wymarszu i na oczach zdumionego generała rosyjskiego wraz ze swym wojskiem wkroczył do Tyńca. Dopiero wtedy Suworow zwinął oblężenie i odmaszerował ze swym oddziałem, jak niepyszny. Dostał potem naganę od generała Bibikowa, że dał się Austriakom wyprowadzić w pole. Wilkoński przekazał dowództwu austriackiemu sześć dział spiżowych, trzydzieści dział żelaznych, trzysta kul armatnich, sto pięćdziesiąt cetnarów prochu. Z twierdzy wyszło pięćset dwudziestu ośmiu obrońców. W trakcie działań wojennych stu pięćdziesięciu żołnierzy zmarło, trzydziestu uciekło, dwóch rozstrzelano, jednego powieszono 5. Potem generał d’Alton udał się do Wieliczki. Tam występując w imieniu cesarzowej Austrii, zabronił dyrekcji żup solnych kontaktowania się z władzami Rzeczypospolitej w Warszawie i wypłacania jakichkolwiek pieniędzy bez jego zgody. Po kapitulacji 13 lipca 1772 roku załogi Tyńca przed Austriakami polecił zostawić broń konfederatom. Wojska austriackie ewakuowały ich do Skawiny, aby zapobiec zemście Rosjan. Tym razem austriacki generał okazał sympatię dla konfederatów. Ale potem nadrobił to surowością i bezwzględnością wobec mieszkańców przy zajmowaniu kolejnych terenów w Małopolsce. Dzieje oblężenia Tyńca opisał Leander Stokłosiński, sekretarz kapituły Benedyktynów w Tyńcu i jej archiwariusz, 5
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 112-113.
181 w dziele: Historia domestica seu narratio descriptores Armiae Confederatorum hocce Archi Coenobio Tynencensi, obejmującym lata 1764—1772. Po heroicznych zmaganiach tynieckich została też anonimowa pieśń konfederacka: Opisanie wygranej z Krakowem tynieckiej wojny 1771 r.
NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA
„Mości Pułaski przybywaj co prędzej Bo będzie Tyniec i forteca w nędzy Bez twej komendy heroiczny panie W naszym obozie niedobrze się stanie Już Moskwa przyszli, stawiają drabiny Szturm przypuszczają od pierwszej godziny Miny zasadzać zawsząd usiłują Okropny widok śmierci deklarują Bomby, granaty pewnie natężyli Armaty w koło liczne wystawili Pułków na skrzydłach okiem nie przeliczy Z korpusu ziemia sobie folgi życzy Gdy pod ciężarem właśnie się zaklęka Paszcza kozacka na pożarcie czeka Myślim, że życiem każdy z nas zapłaci Gdy opuszczeni widzim się od braci Tylko ku niebu podnosim swe oczy Widzim, że pewna śmierć się ku nam toczy Niskąd nadziei nie masz na te czyny Od częstochowskiej chyba heroiny Ta bohaterka nadzieje poprawia Gdy Kaźmierz ku nam posiłki przystawia Tej heroiny wielmożnej wzywamy Ciebie z posiłkiem Kaziu wyglądamy
Już stupajkowie za zdrast swej carycy Śmiało mur kruszą tynieckiej fortecy Prawda, pomy sinieć my ich przywitali Lecz miny straszne, co się stanie dalej Przybył i nie sam; lecz ze sług Maryi Od Częstochowy dał nam protekcyi A gdy złączone już stanęły siły Resztę Moskala szczęśliwie zgnębiły Sześćgodzinny czas pokazał wiele Jak snopy w polu, gdy burza wyścielę Komenda roty rosyjskie rachuje Tysiąc i drugi i sześćset brakuje (Komendant wielki Walewski) Komendant Wielki Walewski gorliwy Z utraty ośmiu żal bierze cierpliwy Mężnie stupajków, uciekają oni Znaj Drewicz, znaj ty Szuwar omylony Nie Bierzyński to głupi przekupiony Który Grabowskich wywiódł z zagranicy Grabił, rabował, zdzierał po próżnicy Mamy dostatek niedostatkiem czynił Zdradził w ostatku i duszę obwinił Grabowscy sobie tuszyli zwycięstwa Doczekali się od swoich przeklęctwa Bo jak się w nasze komendy dostali I z carycą się swoją pożegnali Mówią, bogdajbyś sobakami władał Za to, żeś nas zwiódł, z dobrego postradał Kaźmierz zaś święty w Pułaskim Kaźmierzu By nieprzyjaciel nie czynił puścizny Wojuje, broni jak patron Ojczyzny By nieprzyjaciel nie czynił puścizny Waleczny walet wzajemnie Walewski Bo w nim duch prawy, boski, nie królewski Młody i niski, a mężnie wojuje
I Filistynów jak Dawid kastruje Ratuje wiary, ojczyzny, wolności Są mu podobni wszyscy w społeczności W nich zmartwychwstali odważni Czarnieccy Chodkiewicze i sławni Sobiescy. Widzą w Pułaskim Dawida nowego Co Goliata płoszy anielskiego 1 Filistynom polskim łamie szyki Wydaje zdrady i psuje fabryki I Bóg nadzieja. Co Poniatowskiemu Mamie służycie władyce swojemu Polskę zdradzajcie i jawnie i skrycie Szable Pułaskich na sobie ujrzycie Poprawią sławy innych przekupionych Królowa Polski doda im obrony” 1. Tomasz Wilkoński wstąpił do armii austriackiej w stopniu kapitana. Potem za zasługi dla cesarstwa otrzymał order od cesarzowej Marii Teresy, a także posiadłości Jaszczurówkę i Mucharz. 5 sierpnia 1772 roku został opublikowany w Petersburgu traktat o podziale 1/3 Rzeczypospolitej między trzy ościenne państwa. 18 sierpnia 1772 roku poddała się twierdza na Jasnej Górze. 29 listopada 1772 roku kapitulowała ostatnia twierdza konfederacka: klasztor Karmelitów na górze Marymont w Zagórzu, na południowy zachód od Sanoka. Zbudował ją w 1710 roku Jan Adam Stadnicki. Twierdzę oblegał pułkownik Drewicz. Konfederaci poddali się po pożarze, który zniszczył zabudowania klasztorne, wyczerpaniu się amunicji i zapasów żywności. 22 grudnia 1772 roku Michał Walewski, ostatni marszałek konfederacji krakowskiej, jak oświadczył, pod wpływem 1
M. Konior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 136.
szykan, jakie go zaczęły spotykać, postanowił podać do grodu warszawskiego reces od konfederacji. Warto przytoczyć ten dokument: „Wynikające nader teraźniejsze okropne okoliczności gdy dały smutne obywatelów gorliwych o zaszczyt wiary i wolności usiłowań skutki, gdy doświadczenie przyniosło, że głoszenie przez Generalność bezkrólewia dzisiejszy los srogi całemu przyśpieszyło krajowi, gdy na ostatek niegodziwie dokonane rąk świętokradzkich zbójeckich na osobą królewską targnienie się czystą intencją w ten związek wchodzących w najhaniebniejsze wprawiło podejrzenie, wieczną plamą Naród Polski królom swoim zawsze wiemy przed całym obrzydziwszy światem, staje się tu straszność ściągniona ogólnie ostatnią na kraj zgubą, postać rzeczy dla mnie niżej podpisanego w szczególności, najnieszczęśliwszym dla ojczyzny wskroś przerażonego stanem, żałosnym widowiskiem. I z tegoż to powodu, ażebym ku Majestatowi J. Króla Stanisława Augusta P.N.M. okazał wierność, oświadczam tu najuroczyściej niniejszym moim recesem, iż jako do tegoż aktu bezkrólewia nie tylko byłem powodem, ani jakimkolwiek sposobem kontrybuowałem, tak tenże akt in omnibus punctis et clausulis za nieważny mam, od niego i w nim od wszystkich się pism i czynności powagą moją stanu dotykających się i obrażających uchyputacji, zarzeka się, że nigdy nie chciał bezkrólewia”. Księżna Teofila Strzeżysława z Jabłonowskich Sapieżyna (1742-1816), żona Józefa Sapiehy regimentarza wielkiego litewskiego, oświadczyła na to: „chociaż sto listów jego pokazać można, że aż groził rekonfederacją Generalności, jeśliby bezkrólewie promulgować nie chciało”. Michał Walewski rzeczywiście został poddany szykanom, ale przez władze austriackie. Został bowiem zatrzymany w Cieszynie wraz z Teodorem Dzierżbickim aż do uregulowania zobowiązań finansowych konfederacji. Kraków był zniszczony. Duża liczba kamienic uległa całkowitemu zburzeniu. Część znajdowała się w ruinie.
186 Trzeba było wielu lat, aby odbudować miasto. W dodatku garnizon rosyjski nadal znajdował się w Krakowie, a więc był na jego utrzymaniu. Gdy zjawił się tutaj w lipcu 1778 roku podróżnik angielski William Coxe, stwierdził ze zdumieniem, że przy każdej bramie miejskiej stoją posterunki rosyjskie, a z drugiej strony polskie. W 1784 roku w Krakowie zjawił się Johann Georg Adam Forster (1754—1794), Szkot z pochodzenia, przyrodnik, etnolog, podróżnik, który wraz z Jamesem Cookiem w czasie jego drugiej podróży odbył wyprawę dookoła świata, wykładowca historii naturalnej na uniwersytecie Collegium Carolinum w Kassel. Zdążał do Wilna, aby objąć katedrę historii naturalnej w Szkole Głównej Litewskiej. Ujrzawszy podwawelski gród, stwierdził: „Kraków jest smutnym i opustoszałym miastem. Wszystkie domy grożą zawaleniem, a żaden nie jest naprawiany. Na Rynku i na kilku głównych ulicach widać jeszcze dobre domy, pozostałe są jednak kiepskie. Wszystkie domy są od frontu podziurawione kulami, od czasu gdy Rosjanie oblegali w tym mieście konfederatów” 2. *** Dalsze losy konfederatów były powikłane i splątane. Część z nich wyemigrowała, część pogodziła się z królem, a część odpokutowała walkę na zesłaniu w głębi Rosji. Część zachowała patriotyczną postawę, walcząc w powstaniu kościuszkowskim, ale niestety część przeszła na pozycje wrogie Rzeczypospolitej. Piotr Paszkowski (ok. 1730-1772), uczestnik w 1734 roku walk konfederacji dzikowskiej, komisarz litewskiego 1 J.G. Forster, Dziennik podróży po Polsce, w: Polska Stanisławowska w oczach cudzoziemców, t. 2, Warszawa 1963, s. 50; Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-XVIII, t. 2 , Kraków 1984, s. 552.
187 Trybunału Skarbowego, pułkownik buławy polnej Wielkiego Księstwa Litewskiego, który w czerwcu 1769 roku na wezwanie Kazimierza Pułaskiego przystąpił do konfederacji, został 29 czerwca regimentarzem konfederacji brzeskiej, ale wkrótce wojska podpułkownika Drewicza wypchnęły go do Prus. 6 września 1771 roku walczył koło Bezdzieża, przyczyniając się do zwycięstwa konfederacji wojsk litewskich Michała Ogińskiego. W czerwcu 1772 roku do Generalności doszła wiadomość o jego śmierci. Antoni Piasecki od 30 września 1769 roku członek Rady Najwyższej Generalności z ramienia województwa krakowskiego, a od 1 lutego 1770 roku członek Komisji Skarbowej odmówił recesu od konfederacji, więc w czerwcu 1772 roku władze austriackie w Cieszynie aresztowały go. Wypuszczony z więzienia udał się 27 lipca 1772 roku do Bielska. Odtąd ślad po nim zaginął. Czyżby zamordowali go „nieznani sprawcy”? Z racji swych funkcji mógł „za dużo wiedzieć”. Józef Zaremba zniechęcił się do konfederacji, widząc bezsens dalszej walki w sytuacji, gdy wojska pruskie zajmowały Wielkopolskę, zabraną przez Prusy traktatem rozbiorowym. Po przegranej z wojskiem rosyjskim bitwie koło Piotrkowa Trybunalskiego zdał dowództwo i ukorzył się przed królem Stanisławem Augustem Poniatowskim, a ten nadał mu starostwo nowosielskie. Uzyskał też patent generała majora, ale do służby wojskowej nie wrócił. Wybrany z województwa sieradzkiego na sejm rozbiorowy w 1773 roku, nie uczestniczył w nim do końca, ponieważ przebywając w Rozprzy, uległ rozległym poparzeniem w kąpieli w nowej, drewnianej hermetycznej wannie i zmarł wskutek tego w 1774 roku. Jego sekretarz Jędrzej Kitowicz (1727-1803), późniejszy kapłan, proboszcz parańi świętej Katarzyny w Rzeczycy i autor niedokończonego Opisu obyczajów za czasów Augusta III, opisał w Pamiętnikach, czyli historii polskiej dzieje konfederacji barskiej.
188 Biskup kijowski Józef Andrzej Załuski nie był wprawdzie konfederatem, ale jego uwięzienie, podobnie jak Kajetana Sołtyka i obu Rzewuskich, przyczyniło się do powstania konfederacji. Skądinąd Bogu ducha winny, został internowany przez pomyłkę. Znany był jako znakomity historyk. Zmarł on w 1774 roku, mając 72 lata. Teresa Ossolińska zmarła w 1776 roku, w wieku 65 lat, w Rymanowie. Kiedyś uchodziła za jedną z najbogatszych panien Rzeczypospolitej. Należało do niej Lesko i czterdzieści wsi, a także Chrzanów, Balin i inne miejscowości w ziemi krakowskiej, oraz w ziemi sanockiej. Christian Jungling zmarł w 1776 roku w Krakowie. Nie miał żadnych kłopotów związanych z przynależnością do konfederacji. Jerzy August Wandalin Mniszech stracił zamek w Dukli 20 września 1772 roku, gdy zajęły go wojska austriackie. Na „otarcie łez” został mianowany w 1773 roku kasztelanem krakowskim, a w 1776 roku członkiem Rady Niestającej. Zmarł w 1778 roku. Wacław Rzewuski, drugi z porwanych do Kaługi na rozkaz Nikołaja Repnina, został mianowany w 1773 roku hetmanem wielkim koronnym, a w 1778 roku kasztelanem krakowskim. Zmarł w rok potem, mając siedemdziesiąt cztery lata. Ignacy Bohusz na emigracji wydał rozprawę w Londynie, potępiającą pierwszy rozbiór Polski: Examen du systeme des Cours de Vienne Petersburg, et Berlin concemant de Pologne. W 1778 roku pogodził się z królem i został wybrany posłem na sejm z województwa smoleńskiego. Zmarł wkrótce potem. Kazimierz Pułaski, opuściwszy Rzeczpospolitą, udał się na pruski Śląsk. 30 czerwca znalazł się w Dreźnie. 15 lipca zjawił się w Altwasser (Wałbrzych), 15 sierpnia w Nysie, a 15 października 1772 roku gościł w Nancy u generała de Viomenila. Chciał wstąpić do armii francuskiej. Ale sta-
189 rania w tym kierunku nie przyniosły efektu. 16 sierpnia 1773 roku polski sąd skazał go na pozbawienie na wieki honorów i czci oraz majątku, a także na karę śmierci przez ścięcie. Gdy wybuchła wojna turecko-rosyjska, Pułaski chciał wstąpić do armii tureckiej, ale sułtan nie zdecydował się na przyjęcie go do służby. Widocznie pamiętał zbyt dobrze, ilu kłopotów przysporzyli mu Michał Hieronim Krasiński, Joachim Potocki, czy Szymon Kossakowski. Po powrocie do Marsylii Pułaski przebywał sześć tygodni w więzieniu za niezapłacone długi. Wiosną 1776 roku Beniamin Franklin zarekomendował go George'owi Washingtonowi. Kazimierz Pułaski popłynął do Ameryki i zaciągnął się do Armii Kontynentalnej. 11 września 1777 roku uratował Washingtonowi życie w bitwie nad rzeką Brandywine. Mianowany 15 września 1777 roku generałem brygady i dowódcą kawalerii, a potem legionu; został ranny w bitwie o Savannah. Zmarł z ran 11 października 1779 roku. Ten znakomity i wręcz wybitny dowódca miał zaledwie trzydzieści trzy lata! Po dwustu trzydziestu latach, 8 października 2009 roku, obie izby Kongresu USA nadały mu honorowe obywatelstwo amerykańskie jako siódmej osobie na świecie. Jan Kanty Ossoliński zmarł w 1780 roku. W tym samym roku odeszli do wieczności także wrogowie konfederacji: Aleksander Mustafa Korycki i Andrzej Mikołaj Młodziejowski. Michał Hieronim Krasiński po upadku konfederacji wyjechał przez Bawarię do Szwajcarii. Brał udział w poufnym spotkaniu Generalności w dniach 11-14 grudnia 1772 roku w Landshut, w Bawarii. Przywódcy konfederacji jeszcze mieli nadzieję, że walka nie skończyła się, a, jak wiadomo, nadzieja umiera ostatnia. Ale dalszych szans na walkę na razie nie było. W styczniu 1773 roku Michał Hieronim Krasiński udał się do Monachium. Od 9 kwietnia 1773 roku przebywał w Szwajcarii, w Schaffhausen, potem w Rheinau w kantonie Zurych i w Baden w kantonie
190 Argovia. 29 listopada 1773 roku wydał w Undowie manifest nieuznający postanowień sejmu rozbiorowego. W cztery lata potem wrócił jednak do Polski. Zamieszkał w Tuchowiczu, dwanaście kilometrów od Łukowa, w województwie lubelskim. Zmarł w 1786 roku. Był pradziadkiem poety Zygmunta Krasińskiego. Antoni Strzelbicki po upadku konfederacji dalej pełnił swoją funkcję w Krakowie. Cieszył się protekcją chorążego Bełtowskiego, a nawet prezydenta Krakowa, którego podobno swego czasu ocalił z jakiejś opresji. Dostał mieszkanie w baszcie. Ale jednocześnie wraz z założoną przez siebie bandą rabunkową dokonał serii napadów i zamierzał obrabować księdza rektora. Zdemaskowany przez Żydów został aresztowany i w 1782 roku skazany na śmierć przez łamanie kołem. Ale skończyło się na szubienicy, ponieważ profesorzy medycyny zażyczyli sobie jego ciało do celów naukowych dla Theatrum Anatomicum. Michał Jan Pac po upadku konfederacji udał się do Francji. Protestował przeciw rozbiorom Polski. Zmarł w 1787 roku w Lingolsheim koło Strasburga. Pozostawił po sobie archiwum Generalności, przejęte przez francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ale tak na dobrą sprawę nie wiadomo, co się z nim stało. Antoni Schutz (Szyc) wstąpił do armii rosyjskiej. Został dowódcą pułku huzarów biało-cerkiewnych szefostwa generała majora... Iwana Drewicza. A więc dwaj antagoniści spotkali się pod jednym sztandarem. Niemiec i Węgier w służbie carycy, skądinąd też Niemki! Pułk stacjonował w Berdyczowie i Białej Cerkwi. Schutz uczestniczył w kolejnej wojnie rosyjsko-tureckiej w 1787 roku i podobno zginął na polu walki. Michał Czarnocki po powrocie z zesłania w Kazaniu zmarł prawdopodobnie w 1788 roku. Biskup krakowski Kajetan Sołtyk na zesłaniu w Kałudze grywał na flecie poprzecznym i szył czapki oraz rękawice.
191 Zwolniony z zesłania w 1773 roku, wrócił do swej diecezji, witany entuzjastycznie przez społeczność krakowską. Bezskutecznie przeciwstawiał się pierwszemu rozbiorowi Polski. Król usiłował udobruchać go w 1779 roku Orderem Świętego Stanisława. W końcu biskup popadł w melancholię i obłęd. Król i Rada Nieustająca ubezwłasnowolniły go. Zmarł w 1788 roku, mając siedemdziesiąt trzy lata. W rok potem zmarł generał Jan Jerzy Grabowski. Podobno po jego śmierci król Stanisław August Poniatowski zawarł małżeństwo morganatyczne z jego żoną Elżbietą. W tym też roku zmarł biskup Franciszek Potkański. Książę Karol Radziwiłł przebywał na emigracji, z której wrócił w 1777 roku. Zarządzał swą ordynacją i organizował wystawne przyjęcia. Zmarł w 1790 roku. Książę Józef Sapieha po upadku konfederacji wyjechał z żoną Teofilą do Strasburga, a potem do Paryża. W 1777 roku wrócił jednak do Polski. Nie odegrał już żadnej roli politycznej. Zmarł w 1792 roku. Józef Miączyński 11 marca 1772 roku zwrócił się do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego z prośbą o wybaczenie. W grudniu 1773 roku ogłosił reces od konfederacji. W 1775 roku został mianowany fligel-adiutantem króla. Mimo posiadania sporego majątku popadł w długi i w 1778 roku był już tak zrujnowany, że sprzedał dobra i w listopadzie 1779 roku znalazł się w Paryżu. Poślubił Marię Franciszkę Chabetaux, zamożną kobietę, ale w 1783 roku znowu popadł w tak wielkie zadłużenie, że trafił do więzienia, skąd uciekł do Belgii. Wreszcie dostał spadek po matce, dzięki czemu spłacił długi i mógł wrócić do Francji, gdzie mieszkał w St. Madur nad Mamą, blisko Paryża. Poparł rewolucję. Przypisywano mu, że to on 15 lipca 1789 roku zburzył Bastylię, kierując ogniem artylerii ostrzeliwującej więzienie. 7 lutego 1792 roku zgłosił się jako oficer do Ministerstwa Wojny i sformował legion. Przez pewien czas dowodził Legionem Ardennes. 25 maja 1792 roku
192 otrzymał awans na generała brygady, a potem feldmarszałka (marechal de camp). Organizował strzelców konnych zupełnie nową formację w wojsku francuskim. Został dowódcą dywizji nadreńskiej, a potem korpusu. Wziął udział w kampanii belgijskiej i odwrocie na Akwizgran 2 marca 1793 roku. W sierpniu 1792 roku naczelnym dowódcą armii francuskiej został generał Dumouriez, który cenił talent wojskowy Miączyńskiego i mianował go komendantem garnizonu Sedan. Ale generał szykował rojalistyczny zamach stanu, a Miączyński został uznany za jednego z jego uczestników. 4 kwietnia 1793 roku znalazł się w więzieniu. Nadzwyczajny Trybunał Rewolucyjny skazał go na śmierć i 22 maja 1793 roku i Miączyński trafił na gilotynę. Adam Szaniawski po powrocie z zesłania w Kazaniu żył jeszcze dwadzieścia lat. Wycofał się jednak z życia publicznego. Zmarł w 1793 roku. Szymon Juda Marcin Kossakowski chciał walczyć w armii tureckiej i nawet wraz z Pułaskim popłynął do tego kraju. Ale ostatecznie pogodził się w 1775 roku z królem. W latach 1786-1788 zasiadał w Radzie Nieustającej. W 1790 roku mianowany generałem majorem walczył w szeregach armii rosyjskiej na Bałkanach przeciw Imperium Osmańskiemu. W 1791 roku spotkał się w Jassach z Sewerynem Rzewuskim i Szczęsnym Potockim. Zaczęli spiskować przeciw proponowanym reformom i nowej konstytucji. Stali się ojcami konfederacji targowickiej. Kossakowski posunął się jeszcze dalej. Udzielił generałom rosyjskim wiele cennych informacji o reformującej się armii polskiej. W 1792 roku został dowódcą korpusu rosyjskiego, wkraczającego do Rzeczypospolitej od Połocka. Gdy armia rosyjska zajęła Wilno, ogłosił się hetmanem polnym litewskim. Sugerował nawet przyłączenie Litwy do Rosji jako udzielnego księstwa. Ale w styczniu 1793 roku, gdy wojska pruskie wkroczyły do Wielkopolski, ostro zaprotestował i groził zwołaniem pospolitego ruszenia. Nawet
193 władze rosyjskie wpadły wtedy w popłoch. W tym samym roku został hetmanem wielkim litewskim. Miał pecha, że przebywał w Wilnie, gdy 24 kwietnia 1794 roku wybuchło tam powstanie. Został aresztowany przez powstańców i wywleczony ze swego pałacu w żółtym szlafroku. W dzień później zawisnął na szubienicy przed ratuszem. Ignacy Potocki po opuszczeniu kraju znalazł się w Monachium. Brał udział w obradach kierownictwa konfederacji w dniach 11—14 grudnia 1772 roku w Landshut w Bawarii. Potem przebywał w Strasburgu, Dreźnie, Rzymie, Paryżu. W 1782 roku rozwiódł się z żoną Karoliną i wybrał życie duchowne w eremie Monteluco. W 1790 roku został proboszczem w Kazimierzy Małej. Zmarł w 1794 roku. Miał pięćdziesiąt sześć lat. Michał Wielhorski, przebywając jako przedstawiciel konfederacji w Wersalu, poznał Gabriela Mably’ego i Jeana Jacąuesa Rousseau. Pierwszy z jego inspiracji napisał traktat O rządzie polskim, drugi — O przywróceniu dawnego rządu. W 1776 roku pogodził się z królem i wrócił do kraju. Został jednak poddanym austriackim. Zmarł w 1794 roku. W tym samym roku po powrocie z Syberii zmarł także w Krakowie Rajmund Korytowski. Andrzej Skilski został komendantem powiatu garwolińskiego w powstaniu kościuszkowskim. Dalsze jego losy są nieznane. Joachim Potocki w styczniu 1773 roku znalazł się w Monachium, potem w Wenecji, Weronie i Vincenzie. W 1779 roku wrócił jednak do kraju. Zamieszkał w miejscowości Morachwa, w województwie bracławskim. Ożeniony dwa lata wcześniej z Anną Salomeą Grocholską, młodszą odeń o pół wieku, zmarł w 1791 roku w Morachwie. Wkrótce o wdowę zaczął się ubiegać... Tadeusz Kościuszko. Ale nic z tego nie wyszło. Biskup Adam Stanisław Krasiński przebywał od czerwca 1772 roku w pałacu w Koszęcinie, należącym do rodziny
194 Sobków na ówczesnym Śląsku pruskim. 3 października 1772 roku porwali go Kozacy, gdy przebywał w Łubnicach nad Prosną, koło Wielunia. Został odstawiony przez nich do Warszawy, ale 12 grudnia 1772 roku zwrócono mu wolność. Pogodził się z królem. W 1780 roku został przewodniczącym Sądu Sejmowego. Funkcję tę pełnił w latach 1782, 1784 i 1786. Zamieszkał w Zegrzu w obecnej gminie Serock, należącym wówczas do Krasińskich. W 1787 roku zajął się przebudową twierdzy w Kamieńcu Podolskim. Jako przewodniczący Deputacji do Formy Rządu wziął udział w pracach nad Ustawą Zasadniczą, czyli Konstytucją 3 maja. 9 stycznia 1790 roku ogłosił drukiem List o sukcesji tronu, a 30 lipca tegoż roku wniósł pod obrady sejmu „Projekt do formy rządu”. Pierwszy złożył podpis na tekście konstytucji. Po drugim rozbiorze jego diecezja znalazła się w obrębie Rosji. Przeciwstawił się konfederacji targowickiej i poparł insurekcję kościuszkowską. Zmarł w 1800 roku w Krasnem koło Ciechanowa, należącym do rodu Krasińskich. Piotr Potocki, zwolniony z zesłania w Kazaniu, opuścił miasto 1 lutego 1774 roku. Udał się do Drezna, po czym wrócił do kraju. Otrzymał od króla starostwo babińskie. Został też kasztelanem lubelskim, członkiem Sądu Asesorskiego Koronnego. Poparł Konstytucję 3 maja. Przymuszony do przystąpienia do konfederacji targowickiej, w końcu 1793 roku zerwał z nią i przyłączył się do sprzysiężenia patriotycznego w Warszawie. Tadeusz Kościuszko mianował go generałem majorem milicji województwa lubelskiego. Został członkiem Wydziału Skarbowego Rady Zastępczej Tymczasowej, potem pełnomocnikiem Rady Najwyższej Narodowej na województwo lubelskie. Organizował powstanie na tamtym terenie. Po rozbiorach zamieszkał w Lubelskiem. Latem 1797 roku wyjechał do Włoch na reasumpcję Sejmu Czteroletniego w Mediolanie, ale jego obrady nie doszły jednak do skutku. Znalazł się na liście podejrzanych
195 o uczestnictwo w spiskach, sporządzonej przez austriacką Komisję Śledczą w Krakowie. Zmarł po 1800 roku. Rafał Tarnowski został generałem majorem wojsk koronnych i kawalerem Orderu Świętego Stanisława Biskupa Męczennika. Ale mimo to nadal pozostawał patriotą. W czasie insurekcji kościuszkowskiej pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Porządku ziemi stężyńskiej i powiatu garwolińskiego. Zmarł w 1803 roku. W 1810 roku zmarła Elżbieta Grabowska. Podobno po śmierci męża potajemnie poślubiła Stanisława Augusta Poniatowskiego, z którym miała czterech synów i córkę. Król zafundował jej pałac na Rozdrożu, naprzeciwko Zamku Ujazdowskiego. I znowu podobno, to ona namówiła go do przystąpienia do konfederacji targowickiej. Opiekowała się nim w czasie jego zesłania w Petersburgu. Po jego śmierci wróciła do Warszawy. Zmarła w wieku sześćdziesięciu dwóch lat. Mszę żałobną celebrował prymas. Seweryn Rzewuski po powrocie z Kaługi otrzymał godność hetmana polnego koronnego. W 1793 roku został doradcą wojskowym konfederacji targowickiej. Sąd Najwyższy Kryminalny w Warszawie w czasie insurekcji kościuszkowskiej skazał go na karę śmierci, wieczną infamię i konfiskatę majątku. Na swe szczęście Seweryn Rzewuski mieszkał wtedy w Wiedniu. Zmarł w 1811 roku w tym mieście, mając 68 lat. Piotr Franciszek Potocki po upadku konfederacji wyjechał do Niemiec. Potem wrócił do kraju. W 1788 roku został posłem do Wysokiej Porty. Po upadku insurekcji wyjechał do Włoch, gdzie współpracował z dowództwem Legionów dowodzonych przez generała Jana Henryka Dąbrowskiego. W 1796 roku wrócił do kraju po amnestii ogłoszonej przez cara Pawła I, a w 1812 roku został marszałkiem szlachty guberni kijowskiej. W 1825 roku za działalność w Towarzystwie Patriotycznym był więziony w Kijowie. Zmarł
196 w cztery lata później w Berdyczowie, mając osiemdziesiąt cztery lata. Claude Gabriel de Choisy po roku pobytu na zesłaniu w Smoleńsku został zwolniony dzięki interwencji posła francuskiego w Wiedniu, znanego nam już hrabiego Francoise Michela Duranda de Distroff, a także Denisa Diderota (1713-1784). Ten znakomity pisarz, filozof, twórca i redaktor naczelny Encyklopedii Francuskiej, której przygotowanie właśnie kończył, początkowo zwolennik absolutyzmu oświeconego, stał się potem wprawdzie przeciwnikiem despotyzmu i tyranii, ale jego starania o uwolnienie francuskich jeńców trafiły jednak na podatny grunt. Widocznie caryca Katarzyna II uznała, że nie ma sensu trzymać ich u siebie w niewoli. Dzięki temu de Choisy wrócił do ojczyzny. Ale już w 1781 roku udał się do kolonii angielskich w Ameryce Północnej jako jeden z wysokich oficerów legionu, utworzonego w 1780 roku pod dowództwem generała Jana Baptysty Donatien de Vimeur hrabiego de Rochambeau, składającego się z tysiąca stu dziewięćdziesięciu sześciu żołnierzy (fizylierzy, grenadierzy i strzelcy konni). Była to legia międzynarodowa. Ponad trzydzieści procent stanowili Francuzi z różnych krain Francji, ale najwięcej z Alzacji i Lotaryngii, ponadto Niemcy ze wszystkich państw Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, Szwedzi, Anglicy, Irlandczycy, a także — jakże by inaczej — Polacy. Żołnierze legionu mówili ośmioma językami, ale komenda była w języku niemieckim. Ostatecznie dowództwo nad legionem objął generał Armand Louis de Gontaut, książę de Lauzum. Wcześniej dowodził on ekspedycją wojskową, która zdobyła dla Francji Senegal. Po zawarciu 6 lutego 1778 roku traktatu o przyjaźni między Francją i Stanami Zjednoczonymi legion księcia de Lauzum szykował się w Bretanii do inwazji na Anglię, ale ostatecznie udał się za Atlantyk. Tam jego żołnierze zasłynęli w bitwach pod Yorktown i innych ważnych starciach
197 w obronie amerykańskiej rewolucji. Nazywano ich „diabłami biblijnymi” W 1791 roku de Choisy został mianowany generałem lejtnantem. Dowodził od 26 października 1791 roku do 19 marca 1792 roku wojskami francuskimi, tłumiącym rozruchy zwolenników papiestwa w Avignonie, który dotychczas stanowił eksterytorialną enklawę, należącą do Państwa Kościelnego. W wyniku działań cywilnych komisarzy rządu republikańskiego Avignon został włączony do Francji. Generał de Choisy zmarł w 1800 roku. Antoine Charles de Houx, baron Viomenil, wróciwszy do Francji wydał: Wspomnienia listy i raporta urzędowe barona de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności Konfederacji Barskiej w latach 1771-1772. Dzieje oblężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej. Po powrocie do Francji wyjechał wraz z generałem Rochambeau do kolonii angielskich w Ameryce Północnej, gdzie został jego zastępcą, a potem dowódcą korpusu w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Walczył pod Yorktown. W 1781 roku został mianowany generałem lejtnantem, a po powrocie do Francji w 1783 roku — gubernatorem La Rochelle. 10 sierpnia 1792 roku bronił wraz z gwardią szwajcarską pałacu Tuileries w Paryżu, gdy rozwścieczony motłoch wdarł się w poszukiwaniu króla Ludwika XVI i wymordował gwardzistów. W czasie tych rozruchów generał de Viomenil został ranny w kolano i na czas ukryty przez przyjaciół przed linczem motłochu, ale na skutek złego leczenia wystąpiły powikłania i wkrótce zmarł. W 1796 zmarł o. Stefan Gidlewski, archiwista, bibliotekarz, gwardian, kustosz, magister nowicjuszy, autor kroniki klasztoru Reformatów, w której opisywał wydarzenia w okresie konfederacji barskiej w Krakowie. Kajetan Miączyński (1751—1801), brat Józefa i rotmistrz w jego dywizji, okazał się po latach targowiczaninem.
198 Mianowany generałem lejtnantem i szefem siódmego regimentu pieszego, zwalczał powstanie kościuszkowskie i został ujęty przez powstańców we Lwowie, ale koniec powstania sprawił, że nie został skazany. Mianowany generałem rosyjskim, zmarł w 1801 roku. Michał Kolumna Walewski otrzymał w 1778 roku Order Świętego Stanisława Biskupa Męczennika i został w 1779 roku szambelanem królewskim, a w 1785 roku — wojewodą sieradzkim. W tym samym roku został odznaczony Orderem Orla Białego, w 1789 roku otrzymał nominację na rotmistrza kawalerii narodowej. Wybrany posłem na Sejm Czteroletni zgłosił wniosek o powiększenie armii polskiej do stu tysięcy. Ale w 1793 roku został konsyliarzem konfederacji generalnej koronnej targowickiej. Potem wyjechał do Galicji. W 1805 roku zmarł. Francois Augustę Thesby de Belcour przebywał trzy lata na zesłaniu w Tobolsku. Został zwolniony w 1773 roku i udał się do ojczyzny. Czy korzystał z pomocy swego przyjaciela Boungaville’a, który pełnił wtedy funkcję sekretarza króla Ludwika XV i był „na fali” po wydaniu Voyage autour du monde par lafregate de roi La Boluse et laflute L’Etoile? Niewykluczone, że inspirowany przezeń Thesby de Belcour napisał Relation ou journal d’un officier francais au sernice de lat Confederation de Pologne pris par lers Russes et relegue en Siberie. Wydał ją w 1776 roku w Amsterdamie. Relacja została także przetłumaczona na język niemiecki. W tym samym roku Thesby de Belcour wrócił do Rzeczypospolitej i wstąpił do regimentu biskupa wileńskiego Ignacego Jakuba Massalskiego (1727-1794). Należał do wileńskiej loży wolnomularskiej „Dobry Pasterz”. 11 września 1789 roku został mianowany pułkownikiem i dowódcą dziesiątego regimentu pieszego wojsk koronnych, którego szefem był Ignacy Działyński. Regiment ten stacjonował w koszarach ujazdowskich w Warszawie. W 1790 roku Thesby de Belcour uzyskał indygenat.
199 Ale oskarżony o fałszowanie raportów o stanie regimentu, został zdegradowany przez Komisję Wojskową. Decyzję tę anulowała... konfederacja targowicka i przywróciła go do czci. Michał Dzierżanowski, widząc koniec konfederacji, udał się 28 maja 1772 roku do Wiednia. Tam złożył przysięgę wierności cesarzowi Józefowi II. Wkrótce zasłynął jako dusza wiedeńskiego towarzystwa. Ogromnego wzrostu i tuszy z upudrowaną fryzurą zwracał powszechną uwagę. Lubił snuć opowieści ze swego bogatego życia wobec możnych tego świata. Spotykano go na salonach księcia Liechtensteina, przyszłego prymasa Czech, biskupa Aloisa Josefa Krakowsky’ego von Kolowrat (1759-1833), kanclerza Wenzla Antona Kaunitza (1711—1792), a nawet w pałacu cesarskim. Podobno cesarz Józef II uwielbiał jego opowieści. Z jego opowieści korzystał Claude Carloman Rulhiere (1734-1791), autor Historii anarchii w Polsce. Dzierżanowski przyjaźnił się też z rzekomym księciem Albanii Stefanem Castriotto Zanovichem (1751-1786), który miał spotkać się z Karolem Radziwiłłem w Dubrowniku i tam namawiał go do powrotu do kraju. Dzierżanowski zmarł w 1808 roku. Franciszek Stadnicki gospodarował w swych dobrach. Miał siedemnaście kluczy, a wśród nich posiadłości w Rymanowie i Dukli na Podkarpaciu. Zmarł w 1810 roku. W rok potem w Przecławiu odszedł po burzliwym życiu w wieku 73 lat Jerzy Marcin Lubomirski. Franciszek Sułkowski, do 1789 roku szef szóstego regimentu pieszego łanowego, po rozbiorach feldmarszałek austriacki, zmarł w 1814 roku. Teofila Sapieżyna rozwiodła się z mężem i poświęciła hodowli psów. Zmarła w samotności w 1816 roku. Franciszek Ignacy Narocki (1690-1816) przystąpił do konfederacji 14 lutego 1769 roku jako pisarz marszałka Felicjana Stępowskiego. Wpadł do niewoli 22 kwietnia
200 1772 roku w Kętach, zagarnięty przez podjazd rotmistrza Czerwniakowa z dywizji generała majora Suworowa. Zesłany do Kazania, a potem do Tobolska wrócił w 1774 roku na mocy amnestii. W 1807 roku dostąpił zaszczytu audiencji u cesarza Napoleona Bonaparte. Doczekał utworzenia Królestwa Kongresowego. Zmarł, mając 126 lat! Franciszek Krzysztof Kellermann po powrocie do Francji został generałem brygady armii francuskiej, a w 1792 roku dowódcą Armii Metzu, osłaniającej Alzację. Wyróżni! się w bitwie pod Valmy, potem odbił twierdze Verdun i Longwy. Został potem dowódcą Armii Alp i oblegał Lyon, po czym wypchnął wojska Piemontu z granic Francji. Jakobini uznali go jednak za niepewnego politycznie i uwięzili. Przesiedział w więzieniu trzynaście miesięcy, aż do upadku rządów jakobińskich. Potem został inspektorem Armii Holandii. W 1804 roku cesarz Napoleon mianował go marszałkiem Francji i nadał mu tytuł księcia Valmy. Ale mimo to w 1814 roku stanął po stronie Burbonów. Został członkiem Izby Parów. Zmarł w 1820 roku. Karol Dumouriez po przybyciu do Francji musiał stawić się przed pierwszym ministrem Emanuelem Armandem de Richelieu, księciem d’Aigullon (1720-1782), który negatywnie ocenił jego działalność w Polsce i osadził w Bastylii. Gdy w 1774 roku król Ludwik XVI wstąpił na tron, kazał go zwolnić. Dumouriez wrócił do wojska w randze generała majora i w 1778 roku został mianowany komendantem twierdzy portu w Cherbourgu, w Normandii. Po dziesięciu latach awansował na marszałka polnego (marechal de camp). Po wybuchu rewolucji stanął po stronie Republiki, poparł jakobinów i został mianowany komendantem twierdzy w Nantes. W czerwcu 1791 roku awansował na generała dywizji. Opuścił jakobinów, przeszedł do klubu żyrondystów i został ministrem spraw zagranicznych. Doprowadził do wybuchu wojny z Austrią 20 kwietnia 1792 roku, która rozpoczęła cykl wojen Francji
201 z państwami europejskimi, trwających aż do 1815 roku. 10 sierpnia 1792 roku Marian Lafayette, ówczesny minister wojny chciał dokonać zamachu stanu, ale Zgromadzenie Narodowe odebrało mu dowództwo nad armią, więc 10 sierpnia 1792 toku przeszedł z całym swym sztabem na stronę Austrii. Wtedy generał Dumouriez przejął dowództwo nad armią i 6 listopada 1792 roku pokonał wojska austriackie w bitwie koło Jemappes. Po straceniu króla Ludwika XVI i przegranej bitwie koło Neerwindem w 1793 roku aresztował ministra wojny i czterech komisarzy Konwentu Narodowego, którzy chcieli odebrać mu władzę. Przekazał ich Austriakom, po czym wezwał wojsko do marszu na Paryż i obalenia rządu jakobinów. Wojsko jednak nie stanęło za nim, więc on również uciekł do Prusaków. Znał plany powstańcze Tadeusza Kościuszki, który wcześniej je ujawnił mu, licząc na pomoc Francji. Dumouriez przekazał te plany dowództwu pruskiemu, a ono władzom rosyjskim. Dalsze jego życie, to służba wrogom Francji, a więc na rzecz Rosji i Wielkiej Brytanii. Musiała ona być bardzo owocna, skoro admirał Horatio Nelson załatwił mu pensję na stanowisku doradcy parlamentu brytyjskiego. Dumouriez zmarł w 1823 roku w Turville Park koło Henley, nad Tamizą. Nikołaj Repnin po odwołaniu go z funkcji ambasadora w Polsce w czerwcu 1769 roku za to, że nie zapobiegł powstaniu konfederacji barskiej, został przydzielony do sztabu armii generała Piotra Rumiancewa i wziął udział w wojnach z Turcją, w wyniku których utraciła ona Krym. W międzyczasie pełnił funkcję ambasadora w Istambule. W 1793 roku został generałem gubernatorem w Rydze. W rok potem nominalnie dowodził armią rosyjską w walce z insurekcją kościuszkowską, potem był generał-gubematorem ziem litewskich, zabranych po trzecim rozbiorze Polski, a 25 listopada 1795 roku napisał akt abdykacji Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat w 1801 roku, w Rydze.
202 Z oficerów rosyjskich walczących przeciw konfederacji barskiej godne uwagi wydają się losy Iwana Drewicza i Karla Gustava von Rönne. Pierwszy nabył w 1773 roku posiadłość koło Witebska. W latach 1773—1775 walczył w randze brygadiera przeciw powstańcom Jemieliana Pugaczowa. W 1775 roku awansował na generała majora. Zmarł w 1783 roku, choć niektóre źródła podają, że około 1800 roku 3. Miał syna Fiodora (1767-1816), oficera rosyjskiego, walczącego w armii feldmarszałka Aleksandra Suworowa przeciw powstaniu kościuszkowskiemu, a potem generała majora w czasie wojen napoleońskich. W 1782 roku caryca Katarzyna II awansowała Karla Gustava von Rónne na generała lejtnanta. Widocznie nie zaszkodziły mu oskarżenia o łupiestwo w Wielkopolsce. Zmarł w cztery lata później. *** Zwłoki poległych żołnierzy rosyjskich w czasie szturmu na Kraków 21 czerwca 1768 roku zostały pochowane wówczas w ogrodzie Steinkellera, obecnym Parku Strzeleckim (między ulicami Lubicz, Topolową i Zygmunta Augusta). Po poszerzeniu granic Krakowa w 1837 roku władze miasta przeniosły zwłoki na plac Ariański (między obecnymi ulicami Długą i Krowoderską). Na ich grobie stanął kamienny krzyż. Ale w 1889 roku przy kolejnej rozbudowie Krakowa plac Ariański w czasie regulacji krakowskich ulic musiał zostać uporządkowany. W związku z tym zwłoki poległych przed ponad stu laty Rosjan należało znowu przenieść. Dokąd? Sprawą zainteresowała się ambasada rosyjska w Wiedniu. Przedstawiciele władz rosyjskich wyrazili gotowość zabrania szczątków poległych. Prezydent 3
K. Estreicher. Bibliografia polska, t. 19, cz. 3, s. 257.
203 Krakowa dr Feliks Szlachtowski zgodził się na to i ceremonia wydobycia kości z grobu odbyła się 3 maja 1889 roku. Prasa ówczesna podkreślała, że stało się to w znamienną rocznicę dziewięćdziesięciosiedmio-lecia uchwalenia Konstytucji 3 maja. Przypadek? Zapewne. W imieniu władz rosyjskich zgłosił się kapitan Adaridyn z biura attache wojskowego. Towarzyszył mu austriacki kapitan sztabu Mikuliczyn. W ceremonii uczestniczyli: drugi wiceprezydent Krakowa dr Schmidt oraz przedstawiciele komisji policyjno-sanitamej, fizyk miejski dr Jan Buszek, dyrektor biura budownictwa miejskiego Janusz Niedziałkowski, sekretarz magistratu krakowskiego Franciszek Skrzyniarz i inspektor ekonomatu miejskiego Teodor Kułakowski. Obok krzyża ustawiono metalową trumnę. Grabarze miejscy najpierw wydobyli krzyż, który tkwił w ziemi na głębokości metra, a później kości, czaszki i szczątki kilku szabel. Kapitan Adaridyn stwierdził, że takie szable nosili oficerowie rosyjscy sto lat temu. Czaszki dobrze się zachowały. Ale która należała do dowódcy? Oczywiście ciągle mniemali, że był nim podpułkownik Panin. Czaszki oczyścił profesor UJ dr Stopczyński. Wtedy okazało się, że jedna czaszka ma zgruchotaną kość poniżej oka po lewej stronie, przez co widoczna była głęboka jama. „Z poprzedniego opisu współczesnego świadka poznać można, że była to czaszka Panina, którego Marcin Oracewicz celnym strzałem położył, wpakowawszy mu kulę ze sztućca w zęby. Czaszka ta należała do osoby starszej. U drugiej czaszki, należącej do osoby młodszej zęby zachowały się wybornie i przy tym silne i piękne”. Znalezione czaszki i kości złożono do trumny, którą po opieczętowaniu przeniesiono do ujeżdżalni wojskowej koło fortu mogilskiego (obecnie mieści się tam Opera Krakowska). Szczątki szabel i krzyż kamienny zabrał kapitan Adaridyn i przewiózł je z ujeżdżalni na dworzec kolejowy, co nastąpiło o godzinie czwartej po południu w obecności
204 wojskowych i prezydenta miasta dr Feliksa Szlachtowskiego 4. Nie ma więc grobu żołnierzy rosyjskich z czasów konfederacji barskiej, ale za to blisko miejsca, gdzie zostali najpierw pochowani, widnieje pomnik Marcina Oracewicza, a na pamiątkę tego wydarzenia Bractwo Kurkowe w Krakowie ufundowało wyróżnienie Guz Oracewicza.
4 H. Chmiel, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski, Kraków 1897, s. 21-22.
BIBLIOGRAFIA Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1935—2013: Franciszek August Thesby de Belcour, t. I, s. 403-404 (Władysław Konopczyński), Józef Bierzyński, t. II, s. 286 (Władysław Konopczyński). Aleksandra Branicka, t. II, s. 393-396 (Henryk Mościcki). Franciszek Ksawery Branicki, t. II, s. 398-401 (Władysław Konopczyński). Michał Czarnocki, t. III. s. 229-230 (Władysław Konopczyński), Michał Dzierżanowski, t. VI, s. 159 (Władysław Konopczyński). Kajetan Giżycki, t. VII, s. 23 (Władysław Konopczyński), Elżbieta Grabowska, t. VIII, s. 475-476 (Włodzimierz Dzwonkowski i Stanisław Wasilewski), Jan Grabowski, t. VIII, s. 494-495 (Władysław Konopczyński). Marek Jandołowicz, L X. s. 499-501 (Wacław Szczygielski), Christian Józef Jungling, t. XI, s. 328 (Mirosław Francie), Józef Mustafa Korycki, t. XIV. s. 136-137 (Wacław Szczygielski). Szymon Kossakowski, t. XIV, s. 288-293 (Władysław Konopczyński), Adam Krasiński, L XV, s. 160-166 (Wacław Szczygielski). Michał Hieronim Krasiński, t. XV, s. 190 (Wacław Szczygielski). Jan Kuźma, t. XVI, s. 322-323 (Wacław Szczygielski), Jerzy Marcin Lubomirski, t. XVIII. s. 34-38 (Wacław Szczygielski). Józef Miączyński, s. 559-562 (Wacław Szczygielski). Kajetan Miączyński. s. 562-564 (Wacław Szczygielski), Andrzej Mikołaj Młodziejawski, t. XXI, s. 428-432 (Wiesław Muller i Wacław Szczygielski). Jerzy Wandalin Mniszech, U XXI, s. 473 (Marian Czapliński). Józef Mniszech, t. XXI, s. 478-480 (Hanna Dymnicka-Wołoszyńska i Ryszard W. Wołoszyński). Antoni Morzkowski. t. XXII. s. 25-28 (Wacław Szczygielski), Teresa Ossolińska, t. XXIIV. s. 387-388 (Wacław Szczygielski), Jan Kanty Ossoliński, t. XXIV. s. 410-412 (Wacław Szczygielski). Michał Jan Pac. t. XXIV, s. 729 (Wacław Szczygielski). Piotr Paszkowski, t. XXV. s. 308 (Zofia Zielińska). Antoni Piasecki. L XXV. s. 772-774 (Zofia Zielińska). Andrzej Poniatowski,
208 t. XXVII, s. 412-420 (Emanuel Rostworowski), Kazimierz Poniatowski, L XXVII, s. 444-453 (Zofia Zielińska), Michał Poniatowski, t. XXVII, s. 455-471 (Zofia Zielińska), Stanisław August Poniatowski, t. XLI, s. 618-619 (Jerzy Michalski), Franciszek Potkański, t. XXVn, s. 722-724 (Wanda Bączkowską i Władysław Szczygielski), Ignacy Potocki, t. XXVIII, s. 1—17 (Wacław Szczygielski), Joachim Karol Potocki, t. XIX, s. 50-57 (Wacław Szczygielski), Piotr Potocki, t. XXVII, s. 124-127 (Wacław Szczygielski), Tadeusz Przyłuski, t. XXIX, s. 213-214 (Wacław Szczygielski), Franciszek Pułaski, t. XXIX, s. 371-379 (Wacław Szczygielski), Józef Pułaski, t. XXIX, s. 380-386 (Wacław Szczygielski), Kazimierz Pułaski, t. XXIX, s. 386-395 (Wacław Szczygielski), Filip Radzimiński, t. XXX, s. 92-96 (Wacław Szczygielski), Teofila Sapietyna, t. XXXV, s. 171-172 (Jerzy Skowronek), Kajetan Sołtyk, t. XL, s. 386-404 (Maria Czeppe), Franciszek Stadnicki, t. XLI, s. 383-386 (Dorota Dukwicz), Franciszek Sułkowski, t. XLV, s. 556-561 (Dorota Dukwicz, Michał Zwierzykowski), Adam Szaniawski, t. XLVI, s. 613-615 (Andrzej Haratym). Bąkowski Karol, Dzieje Krakowa w zarysie, Kraków 1911. Chmiel Marcin, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski, Kraków 1897. Dumouriez Charles, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourieza 1770 i 1771, Poznań 1863. Dumouriez Karol, Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana, Warszawa 1980, t. 17-18, s. 285-287 (Szymon Aszkenazy). Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-.XVIII, t. 2 pod redakcją Janiny Bieniarzównej, Jana M. Małeckiego, Józefa Mitkowskiego, Kraków 1984. Estreicher Karol, Bibliografia polska, t. 19, cz. 3. Forster Johann Georg, Dziennik podróży po Polsce, w: Polska Stanisławowska w oczach cudzoziemców, t. 2, pod red. Wacława Zawadzkiego, Warszawa 1963. Gidlewski Stefan, Kronika klasztoru Reformatów, Continuatio conventus cracoviensis patrium Reformatorum 1754—1813. Gieresz Józef, Potyczka pod Łomazami, „Echo Katolickie”, Siedlce 4 sierpnia 2009. de Houx Viomenil Antoine Charles, Wspomnienia listy i raporta urzędowe barona de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności Konfederacji Barskiej w latach 1771-1772. Dzieje ob-
lężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, Kraków 1863. Ilustrowane Dzieje Polski, praca zbiorowa, Kraków 2000. Kanior Marian, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009. Konopczyński Władysław, Konfederacja Barska, t. 1 i 2, Warszawa 1936-1938. Konopczyński Władysław, Kazimierz Pułaski: życiorys, Kraków 1931. Konopczyński Władysław, Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego w świetle źródeł, Kraków 1924. Kracik Jan, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz wydarzeń 1768, „Rocznik Krakowski”, t. LVI, Kraków 1990. Krasicka Janina, Kraków i Ziemia Krakowska w Konfederacji Barskiej, Kraków 1929. Krzyżanowski Tomasz, Wspomnienia mieszczanina krakowskiego w lat 1768-1807, Kraków 1900. Kukieł Marian, Zarys historji wojskowości w Polsce, t. 3, Kraków 1929. Lenkiewicz Antoni, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004. Morawski Szczęsny, Materyały do Konfederacyi Barskiej r. 1767-1768 z niedrukowanych dotąd i nieznanych rękopisów, Lwów 1851. Repnin Nikołaj, Deklaracja Nikołaja Repnina 29 maja 1768przeciw Konfederacji Barskiej, tłum. Maciej Szczepańczyk, Ogród Petenery. Sapieżyna Teofila, Z pamiętnika konfederatki księżnej Teofili z Jabłonowskich Sapieżyny (1771-1773), Kraków 1914. Stupnicki Hipolit, Herbarz polski i imiennik zasłużonych w Polsce ludzi wszystkich stanów i czasów, Lwów 1855. Thesby de Belcour Francois Augustę, Dziennik oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasłanego w Sybir, Lwów 1866. Trzaskowska Grażyna, Generał Fridrich Bogislav von Tauentzien i dzieje jego doczesnych szczątków, „Wratislavii Amici”, Wrocław 2001. Volumina Legum Leges, statuta, constitutiones et privilegia Regni Poloniae Magni Ducatus Lithuaniae Omnoiąue provinciae annexarum a commitis vislciae anno 1347 celebratis usąue ad ultimi regni comito, t. 7, Petersburg 1860. Zarzycki Wacław, Książę Marcin Lubomirski: 1738-1811: relacje o jego życiu i burzliwych przygodach w różnych krajach Europy, Warszawa 1998. Ziomek Jerzy, Antoni Strzelbicki — kat krakowski: pamflet przypisywany Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu, w zbiorze „Miscellana z doby Oświecenia”, Wrocław 1960.
Spis Treści
Pierwsze polskie powstanie? ................................................ 5 Szturm na Kraków .............................................................. 25 Kraków w rękach wroga ..................................................... 46 Walka trwała nadal .............................................................. 67 Francuskie wsparcie ............................................................ 87 Nadzieje i wyzwania ......................................................... 108 Twierdze niezdobyte ......................................................... 130 Wawelska epopeja ............................................................. 151 Niekończąca się historia .................................................... 171 Niekończąca się historia .................................................... 182