1
''His Proposed Deal'' Sandi Lynn
Tłumaczenie: ArimaAter Korekta: Ewelina1991n
Tłumaczenie w całości należy do auto...
5 downloads
14 Views
743KB Size
1
''His Proposed Deal'' Sandi Lynn
Tłumaczenie: ArimaAter Korekta: Ewelina1991n
Tłumaczenie w całości należy do autora książki, jako prawa autorskie i służą jedynie jako promocja autora. Tłumaczenia nie są źródłem korzyści majątkowych. Prosimy o nierozpowszechnianie tego tłumaczenia na innych chomikach, forach czy stronach internetowych.
Tłumaczenie nieoficjalne dla DD_TranslateTeam
2
Rozdział 21
Święto dziękczynienia miało być za kilka dni a ja już kupiłam bilety by polecieć do Miami. Moja mama mnie zamęczała bym przyjechała do domu na święta bo za mną tęskniła. W szkole zaczęła mi się przerwa świąteczna i miałam czas by przygotować się by opuścić to zimne miejsce na kilka dni. O swojej ciąży powiedziałam Hannah i Austinowi a kiedy zapytali, kto jest ojcem, powiedziałam zawstydzona, że to była przygoda na jedną noc. Spakowałam walizkę i wzięłam taksówkę by pojechać na lotnisko. Kara i Molly zostały w Nowym Yorku na święta bo musiały pracować w piątek. Miały zamiar upiec po raz pierwszy raz w życiu indyka i chciały bym została, ale musiałam spotkać się z mamą i porozmawiać z nią o dziecku. Byłam przerażona. Kiedy wysiadłam z samolotu, wzięłam głęboki oddech, idąc przez lotnisko. -Emma! – Usłyszałam krzyk mojej mamy, która machała rękami. Kiedy tylko ją zobaczyłam, zaczęłam płakać. -Oh, skarbie. Niech no ja na ciebie popatrzę – uśmiechnęła się, delikatnie dotykając mojej twarzy. -Cześć mamo. -Objęłam ją mocno. -Tęskniłam. -Ja też za tobą tęskniłam. Chodźmy, zabiorę cię do domu. Walczyłam ze sobą by nie załamać się w samochodzie. Spytałam mamę o Dannego. Jej oczy rozjaśniały, kiedy mówiła o nim. Nigdy nie widziałam by tak mówiła o mężczyźnie. Zasłużyła na szczęście.
3
Wzięłam swój bagaż do mojego pokoju i usiadłam na łóżku. Byłam wykończona. A takie zmęczenie towarzyszyło mi od kilku dni. Kiedy siedziałam, moja mama weszła do pokoju. -Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się dziwnie. Czy coś się stało w Nowym Yorku o czym mi nie mówiłaś? Nie mogłabym nic ukrywać przed nią. Wystarczyło, że na mnie spojrzała i już wiedziała, że coś się działo. Zaczęłam płakać, chowając twarz w dłoniach. -Oh, kochanie, co się stało? -Podeszła do mnie i objęła mnie. Podniosłam twarz i spojrzałam na nią. Miałam oczy wypełnione łzami, zatkany nos i uczucie, że ją rozczaruje. -Jestem w ciąży. Zacisnęła usta i patrzyła na mnie, swoimi dużymi brązowymi oczami. Nie wyglądała na rozczarowaną. -Emmo – wyszeptała. -Kto jest ojcem? Położyłam głowę na jej ramieniu. -To długa historia, mamo. Tyle mam ci do powiedzenia. -Więc mi powiedz – ścisnęła moją dłoń. Opowiedziałam jej jak spotkałam Maxa i o tym jakiego emaila dostałam z Parsons. -Musiałam udawać jego narzeczoną a on zapłacił za moją szkołę. Trwało to tylko trzy miesiące. -Załkałam. -Ale ja się zakochałam w tym dupku a on nawet się nie pożegnał. Tylko przyniósł list, kto tak robi? -Dalej łkałam. Naprawdę myślałam, że mnie pokochał albo mu zależało na tyle by zostać przy mnie. -Skarbie, pewnie też go to bolało dlatego nie potrafił pożegnać się. Mężczyźni to tchórze, dlatego uciekają. Na przykład twój ojciec. 4
-Nie mam pojęcia co powinnam robić. Jestem przerażona. -Też byłam przerażona, ale nigdy nie żałowałam, że cię urodziłam. Jesteś jedynym dobrym wydarzeniem w moim życiu, ale ty musisz powiedzieć Maxowi o dziecku. -Nie mogę. Odszedł i zaczął nowe życie. Rozpoczął coś własnego. Jeśli by mnie szczerze kochał, nie odszedłby. Ale odszedł a ja nie będę niszczyła mu życia. -Emmo, on ma prawo wiedzieć. Niech podejmie własną decyzje. -Już ją podjął w dniu, kiedy zostawił ten list i odszedł z mojego życia. To oczywiste, że nic dla niego nie znaczyłam. Więc najlepiej jak nie będzie wiedział. Ty mnie wychowałaś sama ja też dam radę. Położyła palec na motylu, którego dostałam od Maxa. -Czy to on ci go dał? Kiwnęłam głową i znowu zaczęłam płakać na jej ramieniu.
**** Święta przyszły i równie szybko minęły a ja wracałam do Nowego Yorku. Rozmawiałam z mamą i poczułam, że kamień spadł mi z serca. Danny okazał się wspaniałym mężczyzną i rozumiałam, dlaczego moja mama go pokochała. Traktował ją jak królową a ona zdecydowanie na to zasługiwała. Obserwując ich przez te kilka dni, uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknie za Maxem. Jednak nadszedł czas by o nim zapomnieć. Teraz nie będę sama. Aubrey miała skończyć szkołę w przeciągu kilku tygodni i przeprowadzić się do Nowego Yorku. Będzie cudownie mieć trzy przyjaciółki obok siebie. -Pa mamo. Dziękuje za wszystko – uśmiechnęłam się, przytulając się do niej. 5
-Dzwoń jak będziesz czegoś potrzebować. Pojawię się w Nowym Yorku w mgnieniu oka. -Dzięki, ale będzie dobrze. Obiecuje. -Żałuje, że nie będę widziała jak twój brzuszek rośnie. -Kup iphone to będziesz mogła go obserwować. Albo naucz się obsługi komputera to będziemy rozmawiać przez skype. Danny zachichotał. -Nie martw się, Emmo. Kupimy jej iphone, kiedy wyjedziesz. Nie chcę by cokolwiek ją ominęło. -Dziękuje Danny – objęłam go. -Opiekuj się nią. -Będę. Kocham tą damę. Moja mama się zarumieniła. Jeszcze raz się objęłyśmy a ja wyruszyłam do Nowego Yorku by zacząć żyć. Dosyć chowania się w mieszkaniu. Nie żyłam już tylko dla siebie.
6
Rozdział 22
Pięć miesięcy później. Kiedy stałam pod prysznicem, położyłam dłonie na szybko rosnącym brzuchu. Wczoraj pierwszy raz poczułam kopnięcie dziecka. To było najbardziej niesamowite uczucie na świecie i sam fakt, że rośnie w moim brzuchu mały człowiek, stał się bardziej realny. Po prysznicu, ubrałam się i poszłam do mieszkania dziewczyn. Obie wzięły wolne by pójść ze mną na USG. Aubrey musiała być w sądzie, ale obiecała, że spróbuje się z nami spotkać na miejscu. Wspierały mnie i chociaż wciąż myślałam o Maxie to już mniej cierpiałam. Czasami zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam nie mówiąc mu o dziecku. Czułam poczucie winy, ale wtedy przypominałam sobie, że nie zostawił mnie bez powodu. Skończyłam drugi semestr w Parsons i wszystko się układało. Miałam wsparcie ze strony Hannah i Austina
a i nasze grono przyjaciół się powiększyło. Kara poznała
mężczyznę o imieniu Bill i spotykają się już od miesiąca. Aubrey poszła już na kilka randek z Glennem, innym prawnikiem z jej firmy. Molly wciąż czeka na swojego księcia z bajki. Zajęłam swoje miejsce, dziewczyny były obok mnie, kiedy doktor Richardson, mój położnik/ginekolog, zaczął robić mi badanie. Zobaczenie dziecka wywołało we mnie silne emocje. To było moje dziecko. Osoba o którą będę dbać, kochać i uczyć przez resztę mojego życia. -Chciałabyś znać płeć? – Spytał. -Naprawdę? Mogę? – Spytałam podekscytowana. 7
-Tak, mogę ci powiedzieć. Spojrzałam na dziewczyny, które ściskały moją dłoń i kiwnęły głowami. -Tak, chcę wiedzieć. -Gratulacje, Emmo. Będziesz miała córeczkę. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. -O mój Boże będziemy mieć córeczkę – pisnęła Molly. -Wygląda na zdrową i wszystko jest w normie. Widzimy się za miesiąc na kontroli. -Uśmiechnął się i wyszedł z sali. Kara wzięła moją rękę i pomogła mi wstać. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że moje dziecko jest zdrowe. Dodatkowo się cieszyłam, że będę mieć córkę. Dziewczyny cieszyły się razem ze mną, ale nie mogłam się powstrzymać i pomyślałam o Maxie. -Teraz kiedy już znasz płeć dziecka, możemy zacząć pracować nad pokoikiem. – Uśmiechnęła się Aubrey. -Właśnie pomyślałam jak fajnie będzie wybierać te wszystkie dziewczęce rzeczy – powiedziała Kara. **** Kiedy rozmawiałam z mamą pokazałam jej zdjęcie z USG. Zaczęła płakać i nawet nie zdążyłam jej powiedzieć, że to dziewczynka. Ze względu na dużo pracy, nie mogła przyjechać do Nowego Yorku, ale obiecała się tu być, kiedy urodzę dziecko. Kiedy usiadłam na łóżku, położyłam słuchawki na brzuchu i puściłam Mozarta, podczas gdy ja czytałam poradnik. Usłyszałam telefon, więc sięgnęłam po niego i wtedy moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Tęsknie za tobą, Emmo.
8
Gapiłam się w te cztery słowa przez dłuższy czas, po czym skasowałam wiadomość. Dlaczego właśnie teraz się odezwał? Nie miałam zamiaru znowu się w to pakować. Następnego dnia spotkałam dziewczyny na kolacji w knajpie. Miałam ogromną ochotę na makaron. Kiedy weszłam, dziewczyny już siedziały przy stoliku, pijąc wino. -Cześć – uśmiechnęłam się, siadając koło Aubrey. Kelnerka podeszła do nas a ja zamówiłam wodę. -Nie mogę się doczekać, kiedy znów będę mogła pić alkohol. Nie uwierzycie co się wczoraj wydarzyło. -Co? W porządku? – Aubrey wyglądała na zaniepokojoną. -Max napisał mi, że za mną tęskni. -Serio? -Odezwała się Molly. -A ty co mu odpisałaś? -Spytała Kara. -Nic. Usunęłam jego wiadomość, nie mam zamiaru odpisywać. Aubrey położyła rękę na moim ramieniu. -Posłuchaj, Emmo i proszę nie złość się na mnie. Wiesz jak bardzo cię kocham i że jesteś moją najlepszą przyjaciółkę. W sumie jesteśmy jak siostry. A ty nigdy nie wyznałaś miłości Maxowi. Nigdy nie powiedziałaś mu, że chcesz by został. Nigdy z nim o tym nie rozmawiałaś. Może gdybyś mu powiedziała, wszystko wyglądałoby inaczej. -Wiedział, Aubrey. Nawet o tym napisał w liście, że wie, że mnie zranił i że ma nadzieje, że mu wybaczę. Wiedział, że się w nim zakochałam i powiedział że nie jest odpowiednim mężczyzną. To jego słowa, nie moje. Dlaczego miałby tak pisać, gdyby nie wiedział? -Może masz racje, ale powinniście ze sobą porozmawiać. Będziecie mieć dziecko. 9
Zaczęłam się złościć. O co jej chodziło? Miała być po mojej stronie, nie jego. -Więc bierzesz jego stronę? -Warknęłam. -Nie, Emmo. Nie biorę niczyjej strony. Po prostu uważam, że powinniście ze sobą porozmawiać, zanim go całkowicie skreślisz ze swojego życia. -W takim razie nie powinien być takim tchórzem. -Przynajmniej napisał ci list, mógł zniknąć bez słowa. Kara i Molly siedziały naprzeciwko, nic nie mówiąc. Patrzyły tylko na nas. -Zgadzacie się z nią? -Spytałam patrząc na nie. -Zgadzacie? -To ma sens – powiedziała Kara. -Wciąż myślę, że jest dupkiem i jestem po twojej stronie. -Powiedziała Molly. -Dzięki – podniosłam szklankę z wodę. Westchnęłam. Może Aubrey miała racje. -Posłuchaj, rozumiem co mówisz, ale wiem co myśli o związkach. Powiedział mi, że nie chcę być związany z jedną kobietą i bawić się w małżeństwo i w idealna rodzinę. Powiedział, że nie chce dziewczyny, która będzie go kontrolować. Jak mogłam mu powiedzieć wcześniej, że go kocham? Stworzyłabym między nami niezręczną atmosferę, zresztą nawet nie dał mi okazji bym mogła mu powiedzieć. Chciałam mu wyznać moje uczucia tego ranka, gdy odszedł. -Wytarłam łzy chusteczką. -Nie jest za późno by mu powiedzieć. -Powiedziała Aubrey, dotykając mojej dłoni. -Powiedział, że za tobą tęskni. To coś znaczy. -Wszystko się zmieniło. Dałam sobie spokój, muszę myśleć o dziecku. Wracam do domu. Jestem zmęczona i plecy mnie bolę. Aubrey objęła mnie. -Przepraszam jeśli cię zdenerwowałam. Po prostu martwię się o ciebie. 10
-W porządku. Muszę to przemyśleć. Pogadamy później. Kiedy szłam ulicą, mój wzrok przyciągnął sklep Baby Bellini. Weszłam do środka, podeszłam do kołyski, która znajdowała się na wystawie. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia była różowo-szaro-biała. Zaczęłam wyobrażać sobie aranżacje pokoju. Rozmawiałam ze sprzedawcą kilka minut o jakości łóżka i o tym czy ta kołyska się sprawdzi. Właśnie tego szukałam. Kupiłam kołyskę i pasującą szafkę na ubrania. Kołyskę można było od razu zabrać do domu, szafka miała zostać dostarczona do domu. Wyszłam ze sklepu i stanęłam na chodniku, próbując złapać taksówkę, trzymając wielką torbę. Zatrzymała się przy mnie czarna limuzyna. -Emma? Przełknęłam z trudem ślinę. -Darren, cześć. Wysiadł z limuzyny i podszedł do mnie. Spojrzał na mój wielki brzuch a później na mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. -Wsiadaj, zawiozę cię do domu – wziął ode mnie torbę i włożył ją do bagażnika. Zajęłam miejsce z tyłu, próbując wymyślić kłamstwo. -Czy to jego? -Spytał ruszając. -Tak. – Tak i tyle z moich kłamstw. Zbyt bardzo lubiłam Darrena by go okłamać. -Nie możesz mu powiedzieć, proszę. -Nie martw się, Emmo. Nic nie powiem. Nic więcej nie powiedział. Zatrzymał się przy budynku, wyjął moje rzeczy i zaniósł je do mieszkania. -Możesz położyć to na podłodze. Wielkie dzięki. Napijesz się kawy? Spytałam. Spojrzał na zegarek po czym uśmiechnął się do mnie. 11
-Pewnie. Mam czas zanim będę musiał odebrać państwa Delaney. -Czy to dla nich teraz pracujesz? Usiadł na stoliku, opierając się o blat. -Pracuje teraz dla wielu osób. Kiedy potrzebują podwózki, bezpośrednio do mnie dzwonią. A ty jak sobie radzisz? -W porządku. – Postawiłam przed nim kawę. -Czy to ty odwiozłeś tamtego dnia Maxa na lotnisko? Upił kawę i objął dłońmi kubek. -Tak i wierz mi, kiedy mówię, że był załamany. Nie widziałem go nigdy w takim stanie. Wywróciłam oczami. -Wątpię, zostawił mi list. Cholerny list. -Wiem co zrobił i mówiłem mu, że to błąd i że powinien z tobą porozmawiać. Ale to Max Hamilton i on wie wszystko najlepiej. Nie powiesz mu o dziecku? -To nie ma sensu. Jestem pewna, że spełnia swoje marzenia w Chicago. Na pewno nie chcę dziecka. -A co z twoimi marzeniami? -Spełniam swoje marzenia. Mam wspaniałych przyjaciół i mam szkołę. Wierz mi, naprawdę sobie dobrze radzę. -Skłamałam. -Max wysłał mi wiadomość, że za mną tęskni. -Rozumiem. Pamiętasz jak powiedziałem ci, że niektórzy ludzie muszą upaść by się czegoś nauczyć? -Tak. -Myślę, że Max upadł tego dnia, gdy zostawił ten list. -Nie wiem, ale nie mogę się nim przejmować. Jeśli chciałby ze mną być to by ze mną został. 12
Spojrzał na kubek. -Znasz już płeć? Uśmiechnęłam się. -To dziewczyna. -Oh. Będzie równie piękna jak jej matka. Lepiej już pójdę. Nie mogę się spóźnić. -Dzięki za podwiezienie i rozmowę – objęłam go. -Dbaj o siebie i o swoją córeczkę. Masz mój numer. Dzwoń jeśli będziesz czegoś potrzebować. -Dobrze.
13
Rozdział 23
Dwa tygodnie później. Para, która kupiła meble z drugiej sypialni, przyjechała z samego rana by je odebrać. Były nowożeńcami i szukali używanych mebli do dodatkowego pokoju. Mąż nie wydawał się zachwycony, tłumaczył to tym, że teściowa teraz będzie mogła ich częściej odwiedzać. Gdyby nie mieli drugiej sypialni, nie mogłaby z nimi zostać. Jego żona za to grzecznie powiedziała, że on może spać na kanapie. Nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam. Kiedy wyszli, stałam w pustym pokoju i rozejrzałam się. To był idealny czas by pomalować okna. Postanowiłam, że pokój będzie szaro-różowy. Zdobyłam również urocze firanki do tego pokoju. Spędziłam całą niedziele na malowaniu sufitu przez co moje plecy okropnie mnie bolały. Postanowiłam dokończyć malowanie następnego dnia. Póki co wszystko wyglądało świetnie. Nie chciałam prosić dziewczyn o pomoc bo chciałam zrobić to sama. Może jutro do nich zadzwonię.
**** Po śniadaniu, wysłałam wiadomość do Molly, prosząc by wpadła. Aubrey miała plany z Glennem a Kara wybierała się do New Jersey by poznać rodziców Billy’ego. Molly odpisała, że wpadnie po pracy bo musiała przygotować klientki do ślubu. Przebrałam się w jeansy i w biała koszulkę. Związałam włosy w kucyk i zaczęłam malować ściany. Po kilku godzinach, 14
skończyłam. Stanęłam i uśmiechnęłam się, patrząc na pokój, który będzie należał do mojej księżniczki. Usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam na telefon. Molly musiała wcześniej skończyć. Pobiegłam do drzwi, podekscytowana. -Nie mogę się doczekać aż zobaczysz – zaczęłam paplać, otwierając drzwi. Zamarłam. Moje serce zaczęło bić jak szalone i poczułam jak mój żołądek się zaciska, kiedy zobaczyłam Maxa. Spojrzał na mnie i na mój brzuch. Zmarszczył czoło, nic nie mówiąc. -Max, co tutaj robisz? – Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. -Przyjechałem do ciebie. Poczułam się tak jakby ziemia się zatrzymała. Cholera. Cholera. Cholera. Był zdenerwowany. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. -Wejdź. – Powiedziałam niepewnie. -Nie, w porządku. Widzę, że jesteś zajęta. Muszę już iść. -Widziałam, że jest załamany. Odwrócił się i zaczął powoli odchodzić. Oh nie, nie zrobi tego. Nie pozwolę by znowu odszedł. -Max, to twoje dziecko. Będziesz ojcem. -Wymamrotałam. Zatrzymał się i po chwili odwrócił się. Wrócił i wszedł do środka. Najbardziej niezręczny i straszny moment w moim życiu właśnie nadszedł. -Myślałam, że to Molly przyszła. -Przepraszam, że wpadłem bez zapowiedzi, ale nie odpowiedziałaś na wiadomość i domyśliłem się, że nie odbierzesz telefonu. -Masz rację, nie odebrałabym. – Odwróciłam się i poszłam do kuchni umyć ręcę. -Malowałaś? -Spytał, kiedy się odwróciłam w jego stronę. Czułam, że coraz trudniej jest mi oddychać.
15
-Tak, malowałam pokój dla dziecka. -Wzięłam głęboki wdech. Musiałam zachować spokój dla dobra dziecka. Wytarłam dłonie, czekając na pytania. -Dlaczego nie powiedziałaś mi o ciąży? -Odszedłeś. Usiadł, zakrył twarz dłońmi. -Mogłaś zadzwonić. – Uderzył pięścią w stół. -A ty mogłeś się normalnie pożegnać a nie zostawić pieprzony list! Jesteś tchórzem! Przeczesał włosy ręką i lekko potrząsnął głową. -Nie możesz ani tak krzyczeć ani się denerwować, szkodzi to dziecku. Proszę, Emmo. Proszę usiądź. -Nie mam ochoty siadać! Za kogo się uważasz by tu przychodzić? Dałam sobie z tobą spokój, Max. Udało mi się ułożyć życie bez ciebie i robię to wszystko dla mojego dziecka. -Naszego dziecka – powiedział rozłoszczony. -Mojego dziecka! To moje dziecko! – Krzyczałam. -To ja się źle czułam i byłam zmęczona, ledwo wytrzymywałam na zajęciach. To ja planowałam jak wychowam dziecko sama podczas gdy ty siedziałeś w luksusowym biurze w Chicago! Wstał i delikatnie dotknął mojego ramienia. -Emmo, proszę. -Nie, nie dotykaj mnie. – Odsunęłam się od niego, krzyżując dłonie na klatce piersiowej, podeszłam do okna i spojrzałam na rzekę. To było miejsce w którym mogłam myśleć. -Zostawiłem ten list bo wiedziałem, że nie będę mógł spojrzeć w twoje oczy i odejść. Myślisz, że łatwo mi było? Myślisz, że mnie to uszczęśliwiło? Nie! Czułem się okropnie w Chicago. Starałem się skupić na pracy, prawie nie 16
spałem, ale kiedy zasypiałem, śniłem o tobie. Każdej nocy. Nawiedzałaś mnie we snach. Starałem się o tobie zapomnieć. Chciałem o tobie zapomnieć bo wzbudziłaś we mnie uczucie, które mnie przeraża. Łzy popłynęły po moich policzkach a ja nie mogłam na niego spojrzeć. -Musiałem wyjechać z Nowego Yorku by być z dala od mojego ojca. To był mój plan. Nie planowałem, że się w tobie zakocham. Starałem się w tobie nie zakochać. Jak myślisz dlaczego nie spotykaliśmy się codziennie? Dlaczego spędzaliśmy całe tygodnie z dala od siebie? Próbowałem kontrolować moje uczucia, ale to było zbyt trudne, kiedy byliśmy tak blisko siebie. Byłaś zbyt blisko i myślałem, że ta przeprowadzka mi pomoże, ale nie pomogła. Kiedy wysłałem wiadomość byłem pijany. Tylko dzięki alkoholowi, znalazłem w sobie odwagę. Kiedy nie odpowiedziałaś, byłem zraniony, ale zrozumiałem jak ciebie zraniłem. Do diabła, Emmo czy odwrócisz się i spojrzysz na mnie? Powoli się odwróciłam i spojrzałam na niego. -Spędziłam zbyt wiele czasu próbując o tobie zapomnieć. Nie masz pojęcia jak się bałam, jak się czułam samotna. -Przepraszam. Czy możemy, chociaż dzisiaj, zapomnieć o urazach i porozmawiać? Po prostu porozmawiać? Szczerze mówiąc wierzyłam mu a to całe złoszczenie się szkodziło dziecku. -W porządku, porozmawiajmy. -Mogę zobaczyć pokój dziecka? -Wiesz, gdzie jest. Poszedł do pokoju i patrzył na ściany. -Różowy? Czy to znaczy, że będziemy mieć córeczkę? -Tak. Byłabym bardzo zmartwiona, gdyby przy tych ścianach miał być syn. Roześmiał się. 17
-Córka. Nie mogę uwierzyć, że będę miał córkę. Podoba mi się, że te dwie ściany pomalowałaś na szaro. Czy zrobiłaś to wszystko sama? -Tak. Meble zostaną dostarczone w przyszłym tygodniu a ja kupiłam już kilka rzeczy na ściany i mam jeszcze firanki do zawieszenia. -Kiedy masz termin? -Spojrzał na mnie. -Za osiem tygodni. -Przepraszam, że pytam, ale jak to się stało? -Serio, Max? -Nie o to mi chodzi. Tylko brałaś tabletki. -Wiem, ale były dni kiedy zapominałam, ale następnego dnia zawsze brałam podwójną dawkę. Przykro mi. -Niepotrzebnie. Nie jestem zły. Trochę przerażony, ale nie zły. Poszłam do mojego pokoju po zdjęcie z USG i dałam je Maxowi. -Poznaj swoją córkę. Możesz zatrzymać to zdjęcie, mam drugie. Patrzył się na nią tak intensywnie. -Jest piękna, Emmo. Poczułam kopnięcie. -Co się dzieje? -Kopnęła, lubi to robić. -Mogę? – Wyciągnął rękę. Kiwnęłam głową. Położył dłoń na moim brzuchu. Jego dotyk sprawił, że po moim ciele przebiegł dreszcz. Kopnęła znowu a Max to poczuł. Uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy. -O mój Boże to niesamowite. Położyłam rękę na jego dłoni. -Emmo – wyszeptał. -Ja… 18
Cofnęłam się. -Nie, Max. Nie sądzę bym mogła to zrobić. Musisz wyjść. -Nie chcę cię znów zostawiać. Nie masz pojęcia jak za tobą tęskniłem. Odwróciłam się bo nie mogłam patrzeć w jego oczy. Smutek mnie przytłaczał i byłam zdezorientowana. -Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Ten czas był bardzo trudny i kiedy cię nie było, ja stawałam się silniejsza. Robiłam to dla siebie i dla dziecka. Nie możesz oczekiwać, że wrócisz i wszystko będzie jak dawniej. Zraniłeś mnie i nie wiem czy będę mogła ci zaufać. Jedyne co nas łączy to dziecko. -Miałaś zamiar mi o niej powiedzieć? -Nie wiem. Może kiedyś. Ale musisz zrozumieć, że to ty odszedłeś. Zacząłeś nowe życie, nową firmę i nie miałam zamiaru tego rujnować. -Ale jestem jej ojcem. Miałem prawo wiedzieć! -Wrzasnął. -Nie chciałam byś zrujnował jej życie tak jak twój ojciec zrujnował twoje – zamknęłam oczy. Przemówiłam słowami, które powinny do niego trafić. -To słabe, Emmo. Nawet jak na ciebie. Jeśli chcesz żebym wyszedł, w porządku. Wyjdę, ale to nie koniec. -Odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami. Zaczęłam płakać, usłyszałam otwieranie drzwi i Molly przyszła prosto do pokoju dla dziecka. -Emmo, właśnie widziałam Maxa – powiedziała, obejmując mnie. -Myśli, że może wrócić do mojego życia jakby nigdy nic się nie stało.
19
Rozdział 24
Minął tydzień a Max nie dawał znaku życia. Ale czego mogłam się spodziewać w końcu on tak się zachowywał, więc nie byłam zbytnio zaskoczona. Skończyłam ostatni semestr a moja średnia wynosiła 3.8. Pokój dla dziecka był gotowy a meble miały zostać dostarczone popołudniu. Nie mogłam się doczekać, aż wszystko przygotuje. Kupiłam żyrandol w Pottery Barn Kids, który zastąpił poprzednie oświetlenie. Kiedy odpakowywałam zakupione akcesoria, usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam przez judasza by sprawdzić, czy to dostawca. Moje serce się zatrzymało, kiedy zobaczyłam Maxa. Niepewnie otworzyłam drzwi a on wszedł do środka nie mówiąc nawet „cześć”. -Chciałem ci powiedzieć, że przenoszę firmę do Nowego Yorku by być bliżej mojej córki. Będę częścią jej życia, Emmo. Nie możesz zabronić mi tego. Możesz mnie nienawidzić, ale będę tu dla niej. I pomimo tego co myślisz, nie zniszczę jej życia. Nie popełnię tych samych błędów co moi rodzice. Stałam tam, słuchając go, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się i otworzyłam je. -Mamy dostarczyć meble pannie Emmie Knight. -Tak, proszę wejść. Pokażę gdzie trzeba je zanieść. Max włożył dłonie do kieszeni i stał przy szybie, patrząc jak mężczyźni wnoszą meble do pokoju dla dzieci. Najpierw wnieśli duże pudło z kołyską. Później przynieśli szafkę na ubrania i dwie rzeczy, które zakupiłam w Valetti Silver. -Proszę tu podpisać. 20
Podpisałam a kiedy wyszli, Max odwrócił się i spojrzał na mnie. -Masz mi coś do powiedzenia? -Dobrze. Mała dziewczynka potrzebuje obecności ojca. Ja tego nie miałam i nie chcę tego dla mojej córki. Jeśli chcesz być zaangażowany w wychowanie, musimy to ustalić. Możesz ingerować w jej życie, ale nie w moje. -Jeśli tego chcesz, w porządku. -To dobrze – powiedziałam. Poszłam do pokoju dla dziecka, patrzyłam na podpisane kartonowe pudełka. Westchnęłam. -Czy tutaj jest kołyska? -Spytał Max. -Tak. Myślałam, że będzie w całości. Max podszedł i poprosił o nożyczki. -Co robisz? -Spytałam. -Mam zamiar złożyć kołyskę, więc najpierw musimy otworzyć te pudła. Wybuchłam śmiechem. -Co w tym takiego śmiesznego? Sądzisz, że nie dam rady? -Szczerze mówiąc to tak, uważam, że nie dasz rady. Uśmiechnął się do mnie. -Mam zamiar udowodnić ci, że się mylisz. Teraz proszę daj mi nożyczki bym mógł rozpocząć moją pracę. Pokręciłam głową i poszłam do kuchni po nożyczki. Wróciłam i wręczyłam mu je, później zajęłam miejsce na fotelu a nogi położyłam na podnóżku. -Ten fotel wygląda porządnie – skomentował. -To prawda, zobaczyłam go i nie mogłam się powstrzymać. Rozłożył pudła po podłodze i zaczął je otwierać, wyciągnął plastikowe torby z milionem śrubek. Prychnęłam. Wyciągnął również instrukcje. Spoważniał. 21
-Według tego potrzebujemy śrubokręt, młotek oraz kombinierki. Czy masz te rzeczy? -Nie – uśmiechnęłam się. -Cóż więc najpierw musimy wybrać się do sklepu z narzędziami. Zakładaj buty. Zadzwonię po Darrena to nas podwiezie. -Darren? Znowu pracuje dla ciebie? -Spytałam, wstając z fotela. -Tak. Znów pracuje dla mnie i dałem mu ogromną podwyżkę. -Wyciągnął telefon i zadzwonił do Darrena. -Będzie tu za dziesięć minut. Powinienem zabrać ze sobą instrukcje. To będzie zabawne. Patrzenie jak próbuje zbudować kołyskę, chyba muszę to nagrać. -Czy już wcześniej coś składałeś? -Nie, ale jak trudne może to być? Wskazówki są raczej nieskomplikowane. -Dobrze, skoro tak mówisz- zaśmiałam się, zakładając buty. Kiedy wyszliśmy z budynku, Darren już na nas czekał przy Rolls Royce. Uśmiechnęłam się i objęłam go. -Podrzuć nas do sklepu z narzędziami. Jak to miejsce się nazywa? Home Department coś takiego? Roześmiałam się a Darren uśmiechnął się do mnie. -Masz na myśli Home Depot? – Delikatnie szturchnęłam jego ramię. -Możliwe. Poszliśmy razem do Home Depot i widziałam, że Max nie ma pojęcia co powinien zrobić. -Widzisz te wielkie znaki w sklepie? To wskazówka w jakim dziale jesteś. Widzisz znaki przy półkach? Dzięki temu wiesz jakie narzędzia się na niej znajdują. -Oh, nie zauważyłem ich. 22
Znowu się roześmiałam.W końcu, po godzinie spędzonej w sklepie, znaleźliśmy wszystkie narzędzia, które były nam potrzebne. Byliśmy w dziale z wiertarkami a Max bawił się jednąz nich. -Chyba ją kupię. -Po co? -Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz potrzebował wiertarki poza tym jest całkiem fajna.
**** Tak jak planowałam, wykończona usiadłam na fotelu a Max porozkładał wszystkie części kołyski i usiadł pomiędzy nimi. Patrzenie na niego jak próbuje ogarnąć, który kawałek pasuje do którego było niesamowicie zabawne i trzeba przyznać urocze. -Potrzebujesz pomocy? -Spytałam. -Chciałabyś pomóc? -Pewnie. Gdyby ciebie tu nie było, musiałabym zrobić to sama. -Wstałam i usiadłam obok niego na podłodzę, przypatrując się instrukcji. Kiedy już do połowy zbudowaliśmy kołyskę, on przerwał i spojrzał na mnie. -Myślę, że ten kawałek powinien znajdować się z tyłu. -Masz rację. Słuchaj, robimy to od trzech godzin a ja jestem głodna. Maluch chce jeść. -Położyłam dłonie na brzuchu. -Też jestem głodny. Może zamówimy tajskie jedzenie. -Brzmi świetnie. Podniósł się i wyciągnął dłoń w moim kierunku by mi pomóc. W chwili, kiedy go dotknęłam, przytłaczające uczucie wypełniło mnie. Pomógł mi i razem poszliśmy do kuchni by sprawdzić menu knajpki, które znajdowało 23
się przyczepione do lodówki. Po zdecydowaniu co chcemy zjeść, Max zadzwonił by złożyć zamówienie. Wyjęłam butelkę wody z lodówki i usiadłam przy stole. -Widziałeś się z ojcem? -Spytałam. -Tak i nie było najlepiej. W sumie wyparł się mnie, to jego słowa. – Usiadł naprzeciwko mnie. -Dlaczego? – Myśl o tym, że rodzic może wyprzeć się dziecka bardzo mnie zasmuciło i nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. -Powiedział, że go zdradziłem a on nie chcę mieć nic wspólnego z takimi zdrajcami. Pokłóciliśmy się a mama tam stała i nic nie mówiła. Kazał mi pilnować firmy bo wszystko może się rozpaść w mgnieniu oka. -Max, przykro mi. -Jest bezlitosny sukinsynem. Zawsze taki był i zawsze taki będzie. Powiedział, że już nie należę do rodziny i że już nigdy nie chcę mnie widzieć. -A twoja mama była przy tym? -Tak. Wyszedłem z ich domu i nie mam zamiaru tam wracać. -Masz zamiar powiedzieć im o dziecku? -Nie, Emmo. Nie jestem częścią ich rodziny, więc wychodzi na to, że to nie jest ich wnuczka. -A co z Fioną? -Jej powiem. Nienawidzi ich i leci do Paryża na wakacje. Powiedziała, że nie jest pewna czy wróci. -A co ze studiami? -Będzie studiować tam. Zabolało mnie serce. Widziałam smutek w jego oczach i słyszałam rozpacz w jego głosie, kiedy mówił o swojej rodzinie. To musiało być dla niego 24
niesamowicie trudne. Usłyszałam pukanie do drzwi a Max poszedł otworzyć, po chwili jedzenie znalazło się na stole. Wyjęłam talerze i również położyłam je na stole. Kiedy jedliśmy, spytałam go o firmę. -Gdzie masz zamiar założyć firmę w Nowym Yorku? -Connor Black z Black Enterprises ma do wynajęcia trzecie piętro w swoim budynku. Spotkałem się z nim w tym tygodniu i podpisaliśmy umowę. Wystarczy dopóki firma się nie rozrośnie. Wtedy przeniosę firmę do większego miejsca. -Jak twoja firma się nazywa? -Spytałam z ciekawości. -Hamilton Tech. Zatrudniłem najlepszych ludzi od software’u i zajmujemy się zaawansowaną techniką, którą ludzie pokochają. Przynajmniej mam taką nadzieje, że pokochają. -Pokochają – uśmiechnęłam się. Po zjedzeniu, wróciliśmy do przerwanego wcześniej zajęcia. Po kolejnych dwóch godzinach w końcu udało nam się zbutować kołyskę i umieścić ją we właściwym miejscu. -Dobra robota, Hamilton. -Położyłam dłoń na jego ramieniu. -Nie dałbym rady bez ciebie. Otworzyłam szafę i wyjęłam dużą torbę. Wyciągnęłam srebrną literę S i podniosłam ją. -Co to? -Spytał Max. -Jej inicjał. -Wybrałaś imię? -Sarah. Sarah Renee Hamilton. Znaczenia imienia Sarah to księżniczka. Bez słowa podszedł do mnie i mocno mnie objął. Albo na tyle ile mógł przez mój ogromny brzuch stojący na naszej drodze. Nie cofnęłam się, ponieważ dobrze było znaleźć się znowu w jego ramionach. 25
-Podoba mi się to imię a ona będzie prawdziwą księżniczką. Nie byłem pewny, czy będziesz chciała by nosiła moje nazwisko. -Cóż, na początku nie miałam takiego zamiaru, ale wróciłem i powiedziałeś, że chcesz być częścią jej życia. Właśnie dlatego jej nazwisko powinno brzmieć Hamilton. -Dziękuje, Emmo. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy – pocałował moje czoło. -Kupiłam coś jeszcze – wysunęłam się z jego objęcia i wyjęłam z torby dwa, srebrne motyle. Uśmiechnął się. -Chcę by nasza córeczka zawsze tańczyła. Nawet podczas najsmutniejszych dni. -Będzie. Będzie miała twoją siłę i jak jej matka, będzie tańczyła całe swoje życie. Chcesz bym je powiesił. -Tak, proszę. Powiesił najpierw lustro w srebrnej oprawie a później po jego bokach motyle. Wyglądało to niesamowicie. -Lepiej będzie jak już pójdę. Wyglądasz na wykończoną a jest już późno – powiedział. -Dobrze, dzięki za dzisiejszy wieczór. -Nie ma za co, Emmo. Dziękuje tobie również. Uśmiechnęłam się do niego i odprowadziłam go do drzwi. -Będę w pobliżu, obiecuje. -Pa, Max. -Pa, Emmo. Pa, Sarah. – Położył dłoń na moim brzuchu.
26
Rozdział 25
-Emmo, jak się czujesz? Wszystko w porządku? Z dzieckiem dobrze? -Mamo, uspokój się. Zadzwoniłam by się przywitać. Wszystko jest dobrze. Usłyszałam jak wzdycha. -Dzięki Bogu. Wiesz jestem lekko poddenerwowana za każdym razem gdy dzwonisz. -Muszę ci coś powiedzieć, mamo. Max wrócił do Nowego Yorku i wie o dziecku. Powiedział, że chcę być częścią jej życia. Więc… -W porządku? -Tak, mamo. W porządku. -To dobrze, że chce być częścią jej życia. Wiesz o tym prawda? Ty wychowywałaś się bez ojca bo nie miałaś innego wyboru. Moja wnuczna ma wybór bo jej ojciec chcę być w jej życiu. To najlepszy prezent jaki możesz jej dać. -Wiem. Muszę już kończyć, ale niedługo pogadamy. Usiadłam na grzybie i spojrzałam w błękitne niebo, czułam ciepło słońca na skórze. Patrzenie na matki, pchające wózki, wywołał na mojej twarzy uśmiech już niedługo to będę ja z Sarah. Dziewczyny ucieszyły się, że Max okazał się odpowiedzialny, ale Molly nie była do końca przekonana. Powiedziała, że mężczyźni tak szybko się nie zmieniają. Kto wie? Może zmieniają się a może i nie. Max nie odzywał się od kilku dni a mi to nie przeszkadzało. Byliśmy przyjaciółmi, którzy spodziewają się dziecka. Mój telefon zadzwonił, spojrzałam, to Max dzwonił. Uśmiechnęłam się. 27
-Halo? -Cześć. -Cześć. -Jesteś w domu? -Nie? -A gdzie jesteś? -Siedzę na grzybie w Central Parku. -Uśmiechnęłam się. -Ah, Alicja w krainie czarów. Poczekaj tam na mnie, niedługo będę. -Dlaczego? -Niedługo się przekonasz. Do zobaczenia. Pisałam wiadomości z Hannah, kiedy zobaczyłam Maxa, zmierzającego w moją stronę. -Uśmiech – powiedział, robiąc mi zdjęcie telefonem. Wyciągnął dłonie i pomógł mi wstać. -Więc dlaczego mam tą przyjemność by cieszyć się pana towarzystwem? -Przepraszam, musiałem zająć się przenoszeniem firmy z Chicago i musiałem wszystko rozmieścić w nowym biurze. -To miło, dziwne, że teraz nie jesteś w biurze. -Byłem, ale chciałem się z tobą zobaczyć, dlatego do ciebie zadzwoniłem. Myślałem, że może będziesz chciała iść do mojego biura a później iść na lunch. A poza tym widziałem fajny wózek w Baby Bellini i chciałbym ci go pokazać. Uśmiechnęłam się do niego. -Brzmi fajnie. -Świetnie, chodźmy. -Wyciągnął ramię. Poszliśmy do Rolls Royce, gdzie Darren czekał na nas by zabrać nas do biura Maxa. Weszliśmy do budynku Black Enterprises i wjechaliśmy windą na 28
trzecie piętro. Kiedy drzwi się rozsunęły, zostaliśmy powitani przez kobietę o długich czarnych włosach i o nogach o których marzy każda kobieta. W dodatku, gdy na nią spojrzałam widziałam tylko jej ogromny dekolt. Przez co poczułam się jeszcze bardziej niepewnie. -Witam, panie Hamilton. -Witaj, Brazil. – Uśmiechnął się. Wywróciłam oczami i poszłam do jego biura. Otworzył duże drewniane drzwi i weszliśmy do środka. Przed oknem znajdowało się długie ciemne biurko i czarne krzesło. -Świetne, pasuje do ciebie. -Mrugnęłam. -Bardzo korporacyjnie. -Cieszę się, że ci się podoba biorąc pod uwagę fakt, że jestem korporacyjnym facetem. Obeszłam biurko i zauważyłam ramkę. Zobaczyłam siebie, siedzącą na fotelu, trzymającą dłonie na brzuchu a po prawej stronie znajdowało się zdjęcie USG. -Kiedy zrobiłeś to zdjęcie? Wyglądam okropnie. -W dniu, kiedy budowaliśmy kołyskę i wyglądasz przepięknie. Czy to problem, że mam tu twoje zdjęcie? Jesteś matką mojej córki. -Nie wydaje ci się to trochę dziwne, ze względu na to, że nie jesteśmy razem? -Zmarszczyłam brwi. -Nie. Jesteś w ciąży a nasza córeczka tu jest. Co w tym dziwnego? Westchnęłam. -Nic – odłożyłam ramkę na biurko i szybko zmieniłam temat. -Brazil? Serio? -Co z nią? -Spytał. -Domyślam się, że ten ogromny dekolt to część jej uniformu. Zachichotał. -Nie jest w moim typie. 29
-A jaki jest twój typ? Położył dłoń na moich ustach. -Nie wiedziałem, że mam typ dopóki cię nie spotkałem. -Patrzył mi w oczy. Prychnęłam. -Może pójdziemy do Baby Bellini i zobaczymy ten wózek. Delikatnie przejechał palcem po moim policzku i żuchwie. W jego oczach była ta iskra a jego usta znajdowały się niebezpiecznie moich. Zniszczyłam ten moment. Wiedziałam, że miał zamiar mnie pocałować a ja nie mogłam na to pozwolić. Kontrolowały mną hormony i byłam nadwrażliwa. -Lepiej się zbierajmy – wyszłam przez drzwi i usłyszałam jak wzdycha. Weszliśmy do Baby Bellini i od razu zostałam rozpoznana. -Witam, czy meble dotarły na miejsce? -Tak i pokój dla dziecka jest przepiękny. -Chcieliśmy zobaczyć wózek z wystawy – powiedział Max. -Ah, tak. To nowa kolekcja. Proszę za mną. Nagle poczułam się jakbym kupowała samochód. -Jak widzicie siedzenie jest bardzo wygodne i można je dopasowywać. Ma amortyzacje dzięki czemu jazda jest przyjemniejsza. Dzięki temu dziecko będzie szczęśliwe a szczęśliwe dziecko to szczęśliwi rodzice. A tutaj jest kołyska pleciona, dołączona. Spojrzałam na cenę, osiemset dolarów. -Co myślisz? -Spytał Max. -Jest świetny, ale to dość drogi wózek. -Ale dziecku będzie w nim wygodnie. W dodatku jest dodatkowe miejsce na pieluchy i inne akcesoria. -Brzmi dobrze, bierzemy – uśmiechnął się Max. Kiedy Max zapłacił za wózek, odwrócił się i spojrzał na mnie. 30
-Gotowa na lunch? -A możesz zabrać mnie do domu? Nie czuję się najlepiej. -Co się dzieje? -Spytał zaniepokojony. -Trochę boli mnie brzuch i chciałabym się położyć. -Oczywiście, zabiorę cię do domu.
*** Weszłam do mieszkania i od razu poszłam do sypialni by się położyć. Max wszedł za mną i położył mi butelkę wody na stoliku nocnym. -Dzięki. -Nie ma sprawy. Czy mam zadzwonić do lekarza? -Spytał, dotykając dłonią mojego czoła. -Nie. Zdrzemnę się. -Dobrze, będę tutaj jeśli byś mnie potrzebowała. -Zostajesz? -Tak, nie zostawię cię samej. Muszę trochę popracować, więc po prostu usiądę na kanapię i tam się tym zajmę. A ty zamknij oczy. -Uśmiechnął się. Kilka godzin później obudziły mnie okropne skurcze. Skuliłam się na łóżku i prawie nie mogłam oddychać. -Max! – Zaczęłam krzyczeń. Wpadł od razu do mojej sypialni. -Co się dzieje? -Pochylił się nade mną. -Nie mam pojęcia. Skurcze są nie do zniesienia. Coś jest nie tak. Wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił do Darrena by przyjechał jak najszybciej. -Zabieram cię do szpitala. 31
Łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy, kiedy próbowałam się podnieść, korzystając z pomocy Maxa. -Chodź, skarbie. Wszystko będzie dobrze. -Nie, Max. Coś jest nie tak. -Znowu spróbowałam się podnieść a on mnie chwycił. -Dobrze, jedźmy po prostu do szpitala. Walczyłam by dostać się do lobby. Ból był intensywny. Wsiadłam do samochodu a Max zajął miejsce obok mnie, położyłam głowę na jego ramieniu a on trzymał mnie za rękę. Darren zatrzymał się przy wejściu dla nagłych wypadków, Max wyleciał z samochodu by pójść po pielęgniarkę. -Co się dzieje, skarbie? -Spytała jasnowłosa kobieta. -W którym miesiącu jesteś? -To dwudziesty ósmy tydzień a skurcze są bardzo intensywne. -Dobrze. Zabierzmy cię z samochodu na oddział. Pomogła mi wysiąść z samochodu, podczas gdy Max trzymał wózek na którym usiadłam. -Co jaki czas są skurcze? -Spytała pielęgniarka. -Są cały czas. Kiedy wiozła mnie na wózku, Max trzymał mnie za rękę. Kiedy dotarliśmy na oddział położniczy byłam od razu położona w sali a dwie pielęgniarki podłączyły mnie do aparatury. Spojrzałam na Maxa i chwyciłam jego ramię. -Musisz zadzwonić do dziewczyn i powiedzieć im gdzie jestem. -Zrobię to za chwilę. Poczekajmy najpierw na lekarza. Po chwili do sali wszedł doktor Richardson. -Dobrze, że tu jesteś, Emmo. Co się dzieje? -Chyba rodzę, doktorze Richardson a to o wiele za wcześnie. Przed przystąpieniem do badania, doktor Richardson spojrzał na Maxa. 32
-W porządku, to ojciec dziecka. Doktor Richardson pokiwał głową i zbadał mnie. Spojrzał na mnie, usta miał ściągnięte. -To już, Emmo. Musimy przeprowadzić cesarskie cięcie. Spojrzałam na Maxa i pokręciłam głową, łzy zaczęły znów płynąć. -Nie. To za wcześnie. -Nie mamy innego wyboru – drzwi otworzyły się i weszło dwóch mężczyzn z noszami. Pomogli mi położyć się na nich i popędzili korytarzem do sali operacyjnej. Max szedł za nami, założył strój ochronny i maskę. Kiedy leżałam na sali, pielęgniarki mnie przygotowywały a w mojej głowie pojawiały się straszne myśli. Było za wcześnie a ja nie byłam na to przygotowana. -W porządku – powiedział Max. -Robię nacięcie, Emmo – powiedział doktor Richardson. -Spójrz na mnie – przemówił, delikatnie Max. -Będzie dobrze, musisz w to wierzyć. Starał się być silny, dla mnie, ale widziałam, że jest załamany. Trzymał moją dłoń i przez chwilę, schował swoją twarz, kładąc ją na moim ramieniu. -Zabierzcie ją natychmiast do inkubatora – doktor Richardson, krzyczał na pielęgniarki, dając im Sarah. -Ma około dwóch funtów, Emmo musi natychmiast znaleźć się w inkubatorze. -Czy mogę ją zobaczyć? -Płakałam. -Przykro mi, ale jeszcze nie. Musimy sią nią zająć. Nie mogłam tego ogarnąć rozumem, że moje dziecko urodziło się dwa miesiące za wcześnie. Co zrobiłam nie tak? Czy mogłam temu zapobiec? Przypadkowe pytania pojawiały się w moich myślach, spojrzałam w drugą
33
stronę, nie mogłam patrzeć na zrozpaczoną twarz Maxa. Nic nie powiedział i nie musiał nic mówić. Nie chciałam by mówił. Doktor Richardson skończył mnie zszywać i podszedł by położyć swoją rękę na mojej. -Twoja córeczka jest pod najlepszą opieką. Z dzisiejszą medycyną, wcześniaki mają duże szanse na przeżycie. W dodatku to dziewczynka a dziewczynki sąsilne. -Mrugnął. -Byłaś silna, ale teraz musisz odpocząć. Nie tylko twoja córka musi się wzmocnić, ale ty także. To ważne, Emmo, spróbuj odpocząć. Musisz być silna dla swojej córki. Pokiwałam głową, kiedy łzy cały czas płynęły. Wyszedł z sali a pielęgniarki z wózkiem przyjechały po mnie. Po położeniu mnie w łóżku, kolejna pielęgniarka przyszła. -Witaj, Emmo, nazywam się Lila i będę zajmować się tobą do końca mojej zmiany. Dam ci coś co pomoże ci zasnąć. – Wstrzyknęła mi coś dożylnie. Obiecuje, że będziemy was informować na bieżąco co dzieje się z waszą córką. Zanim się zorientowałam, moje oczy się zamknęły a ja zasnęłam.
34
Rozdział 26
Otworzyłam oczy a Maxa nie było. Nikogo ze mną nie było. Byłam ja i mój ból. Czułam się odrętwiała przez leki. Kiedy leżałam, patrząc w sufit, bałam się o życie mojej córki. Kilka chwil później, Max wszedł i usiadł obok mojego łóżka. -Cześć – powiedział, dotykając mojego czoła. -Cześć – odpowiedziałam, przełykając z trudem ślinę. -Dzwoniłem do Kary, miała przekazać informacje Aubrey i Molly. Będą za godzinę. Chciały już przyjechać, ale powiedziałem, że musisz odpocząć. Obiecały, że zadzwonią do twojej mamy. -Widziałeś ją? -Spytałam. Spojrzał na mnie i delikatnie kwinął głową. -I? -Spytałam ostro. -Dobrze sobie radzi pomimo sytuacji i tak jak się spodziewałem jest piękna. Rozmawiałem ze specjalistą, ma tu niedługo przyjść by z tobą porozmawiać. -Co mówił? Właśnie w tym momencie, do sali wszedł mężczyzna o długich, brązowych włosach i zielonych oczach. -Cześć, Emmo. Jestem doktor Cooper i zajmę się Sarah. Doskonale wiem co przechodzisz w tym momencie zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym, ale chcę cię zapewnić, że Sarah znajduje się pod dobrą opieką. Jej serce jest w idealnym stanie i wygląda bardzo dobrze jak na wcześniaka. Nie widziałem żadnych anomalii. Jedyny problem ma z oddychanie, co jest zrozumiałe, ale w tym ją wspomagamy. To nic nadzwyczajnego u 35
wcześniaków, więc nie martw się tym. Mam specjalną grupę pielęgniarek, które doskonale potrafią zajmować się wcześniakami. -Kiedy będę mogła ją zobaczyć? -Kiedy tylko będziesz w stanie wstać z łóżka. Pewnie jutro. Wiem, że to trudne, ale spróbuj skupić się na dojściu do siebie. To będzie bardzo trudna droga i musisz dać z siebie sto procent. Sarah walczy i będzie potrzebowała twojej pomocy. -Uśmiechnął się lekko. -Idę do niej, sprawdzić co się dzieje i niedługo do ciebie wrócę. A do tego czasu odpoczywaj. Po wyjściu doktora Coopera, Lila, pielęgniarka, weszła. -Dobrze ci się spało? -Uśmiechnęła się. -Widziałam, że poznałaś doktora Coopera. To jeden z najlepszych lekarzy. Mamy szczęście, że tu pracuje. Twoja córka jest pod najlepszą opieką. Czy potrzebujesz więcej leków przeciwbólowych? -Tak, poproszę. -Dobrze, zaraz je przyniosę. -Czy mogę coś dla ciebie zrobić, Emmo? -Spytał delikatnie Max. -Mógłbyś przynieść trochę wody? Wziął kubek ze stolika i przystawił go do moich ust. Powoli brałam małe łyki. Usiadł na krześle i wziął moją dłoń. -Wierzę, że z Sarah będzie wszystko dobrze. Jest małą wojowniczką jak jej mama. -Mam nadzieje bo jeżeli coś się z nią stanie to mnie to zniszczy. -Wiem, kochanie, ale ona wyzdrowieje. -Nie sądzisz, że powinieneś powiedzieć o tym rodzicom? -Nie chcę teraz o tym rozmawiać i nie chcę byś o nich myślała.
36
Odwróciłam głowę i spojrzałam przez okno. Nie miałam ochoty już rozmawiać. Lila weszsła z powrotem i wstrzyknęła mi środki przeciwbólowe. -Proszę. Powinnaś poczuć niedługo ulgę. Postaraj się odpocząć bo jutro rano spróbujemy pochodzić. Jeśli będziesz czegoś potrzebować naciśnij ten guzik. Spojrzałam na Maxa, który sprawdzał coś w telefonie. -Coś się stało? -Spytałam. -Nie, sprawdzałem emaile. -Nie musisz tu siedzieć, Max. Wiem, że jesteś zajęty. Spojrzał na mnie rozczarowany. -Jak możesz tak mówić? Sarah jest również moim dzieckiem i nie mam zamiaru jej porzucić. Nie ważne jak bardzo zajęty jestem. Mam ludzi, którzy mogą się zająć pracą w biurze, kiedy mnie nie ma. Był bardzo rozgoryczony, kiedy to powiedziałam, ale ja nie chciałam go urazić. Tutaj nie mógł nic zrobić. -Max, przepraszam. Po prostu nie musisz tu ze mną siedzieć. Masz firmę, którą musisz prowadzić, nie chcę by twoje interesy ucierpiały. -Nie martw się moją firmą. Zostanę tu, gdzie powinienm być czyli przy tobie i przy mojej córce. Odwróciłam się, nie mogłam na niego patrzeć. Winiłam siebie za przedwczesne narodziny Sarah a jeśli coś jej się stanie, nigdy mi tego nie wybaczy, ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
****
37
Pomimo, że mówiłam Maxowi by wrócił do domu to on został i spał na krześle koło mojego łóżka. Rano, pielęgniarka Kayla, weszła i powiedziała, że muszę wstać by trochę pochodzić. -Muszę zobaczyć moje dziecko – powiedziałam zdesperowana. -Dobrze, pozwól mnie poinformować ich, że niedługo tam pójdziesz. Kiedy wyszła z pokoju, Max chwycił moje dłonie. -Posłuchaj, Emmo. Chcę byś była przygotowana na zobaczenie jej. Obecnie podłączona jest do różnych urządzeń i nie chcę byś się przestraszyła. -Wiem. -Nie, kochanie, nie wiesz. Jest różnica między myśleniem o tym a zobaczeniem tego. Kayla wróciła z wózkiem. -Czy jesteś gotowa? Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na wózku. Max powiedział pielęgniarce, że to on mnie zabierze do mojej córki. Moje serce biło szybciej, kiedy znaleźliśmy się bliżej. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, gdzie znajdowała się Sarah. Miejsce to było zimne a ja słyszałam tylko dźwięki wydawane przez maszyny. Dźwięki dzięki którym dzieci utrzymywane były przy życiu. -Musisz być Emma. Jestem Laney i opiekowałam się Sarah – powiedziała, uśmiechając się do mnie miło. Pokiwałam głową, nie mogąc nic powiedzieć. Max popchnął wózek do inkubatora, gdzie moja córeczka leżała bezbronnie podłączona do tej całej aparatury. Położyłam dłoń na ustach, kiedy łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Max przyklęknął koło mnie i objął mnie ramionami. -Wiem, że to trudne, ale będzie dobrze.
38
Poczułam, że się duszę. Widzenie jej w takim stanie było zbyt ciężkim przeżyciem. Nie mogłam tego znieść. Musiałam wyjść. -Zabierze mnie stąd, Max – płakałam. -Emma. -Zabierz mnie stąd! Spojrzał na Laney a ona powiedziała, że to normalne i by dać mi trochę czsu. Max wstał i wywiózł mnie stamtąd. Wpadłam w histerię i nie mogłam przestać płakać. To nie było fair wobec Sarah, była to moja wina. Weszłam do łóżka, Kayla weszła do sali i wstrzyknęła mi lekarstwa. -To pomoże ci się uspokoić, nie walcz z tym, Emmo. Max trzymał moją dłoń i patrzył na mnie a oczy miał pełne łez, ja powoli zamknęłam swoje oczy i odpłynęłam.
39
Rozdział 27
Obudziły mnie szepty. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą moją mamę. -Emma – powiedziała, zapłakana. -Mamo, co tutaj robisz? -Przyleciałam od razu jak się dowiedziałam. Muszę tu być dla moich dziewczynek. Przykro mi, że musisz przez to przechodzić. – Usiadła na skraju łóżka i położyła dłoń na moim policzku. -Sarah wyzdrowieje. Jest w końcu Knight a kobiety Knight to wojowniczki. -Poznałaś Maxa? -Tak – uśmiechnęła się do niego. Max wszedł i podszedł z drugiej strony łóżka. -Musisz coś zjeść. Pozwoliłem sobie zamówić ci obiad, kiedy spałaś. Jeżeli chcesz coś innego, zmienię zamówienie. -Nie jestem głodna, nie mogę jeść. -Emmo, musisz jeść. Musisz gromadzić siły dla córki – powiedziała mama. -Teraz, kiedy twoja mama jest przy tobie, wyjdę na chwilę i wykonam kilka telefonów. – Pochylił się i pocałował moje czoło, po czym wyszedł. -Ten mężczyzna cię kocha, Emmo.
40
-Mamo. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Mogę tylko myśleć o niej, leżącej w inkubatorze. Nie chcę tu być. Chcę stąd uciec. Jaką ja jestem matką? Zaczęłam chlipać. -Matką, która boi się, że jej dziecko umrze. Emmo, musisz wierzyć, że przejdzie przez to. Jeżeli ty w to nie uwierzysz, ona również przestanie wierzyć. -Tak ciężko widzieć ją w takim stanie. Nie wiem jak sobie z tym radzić. Nie jestem wystarczająco silna. -Bzdura. Teraz mnie posłuchaj. Jesteś silna i będziesz silna dla swojej córki. Pamiętaj co zawsze ci powstarzałam: Bóg daje ci tylko tyle ile potrafisz unieść. Jeśli Bóg uważałby, że sobie z tym nie poradzisz już by ją zabrał. Usłyszałam pukanie do drzwi, weszła do sali młoda dziewczyna niosąc tacę z jedzeniem, położyła ją przede mną na stoliku. Uśmiechnęła się do mnie po czym wyszła a Max wrócił. Mama spojrzała na talerz, pierś kurczaka. -Dobry wybór, Max – uśmiechnęła się. -Nie można popsuć kurczaka, prawda? -Mam nadzieje, że nie – mrugnęła. Zjadłam kilka kęsów. -Nie jestem głodna. Poczułam się uszkodzona. Byłam bezradna i nie mogłam opanować emocji. Po kilku godzinach, moja mama wyglądała na wykończona a ja kazałam jej iść do mojego mieszkania i odpocząć. Szczerze mówiąc chciałam zostać sama. -Zabiorę twoją mamę do twojego mieszkania. Potrzebujesz czegoś? -Możesz przywieść moją różową koszulę nocną i pasujący szlafrok, są w łazience. I jeszcze szczotkę, szczoteczkę do zębów, dezodorant. Uśmiechnął się. 41
-Oczywiście, że mogę. Niedługo wrócę. Dasz radę być sama? -Tak, chcę przez chwilę pobyć w samotności. Moja mama lekko mnie uściskała i pocałowała mnie w czoło. -Zobaczymy się jutro rano, skarbie. -Pa, mamo. Kiedy tylko wyszli, zostałam, leżąc: zdezorientowana, bezsilna i przygnębiona. Lila wróciła i weszła do mnie, uśmiechając się. -Chodziłaś dziś? -W sumie to nie, głównie spałam? -W takim razie, zróbmy to razem. -Nie mogę – powiedziałam i odwróciłam głowę. -Możesz i zrobisz to. Nie mam zamiaru się nad tobą użalać. Musisz wstać i pochodzić. Musisz być silniejsza i musisz pomagać swojej córce. Pomogła mi wstać z łóżka i delikatnie mnie podtrzymywała, kiedy powoli szłyśmy korytarzem. Po dwóch godzinach wrócił Max i położył moje rzeczy na krześle. -Jak się czujesz? -Spytał pochylając się nad łóżkiem. -Potrzebuje prysznica. -Możesz wciąż prysznic? -Tak, ale potrzebuje pomocy, bo nie mogę podnieść rąk by umyć włosy. -Pomogę ci. Nagle fakt, że zobaczy mnie nago przeraził mnie. Ostatni raz, kiedy mnie widział byłam w lepszym stanie. -Wiesz co? Zapomnij. Umyję się innym razem. -Dlaczego? Myślę, że prysznic ci pomoże. Może pomoże ci to też oczyścić umysł. -Nie, w porządku – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. 42
Spojrzał na mnie dziwnie i zmarszczył czoło. -Boisz się rozebrać przed mną? Zapomniałaś, dlaczego tutaj jesteśmy? -Nie, nie zapomniałam, ale wtedy było inaczej. -To nie ma znaczenia. Byłaś wtedy piękna i teraz też jesteś piękan. -Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale kiedy na ciebie patrzę wydajesz się kimś obcym. -Przykro mi, Emmo. Naprawdę. Jednak pozwól mi sobie pomóc. Proszę. -W porządku. Pomógł mi pójść do łazienki i zamknął za nami drzwi. Odkręcił wodę i upewnił się, że ma odpowiednią temperaturę. Podwinął rękawy. Weszłam pod prysznic. -Przywiozłem twój szampon i odżywkę. Zostawiłem je w torbię, poczekaj zaraz wrócę. Kilka sekund później, wszedł z butelkami moich kosmetyków. Wylał trochę szamponu na dłonie i delikatnie go wtarł w moje włosy. O mój Boże dobrze było czuć jego palce na skórze głowy. Po wypłukaniu, nałożył mi odżywkę i pomógł mi w umyciu reszty ciała. -Czy moja mama rozgościła się w moim mieszkaniu? -Tak, twoja mama to świetna kobieta. Masz szczęście, mając taką mamę. -Dzięki, jest niesamowita. -Darren kazał cię pozdrowić. Powiedział, że wpadnie do ciebie jutro. -Byłoby miło. Kiedy skończyłam się myć, wyszłam spod prysznica a Max owinął mnie ręcznikiem. Po przebraniu się w koszulę nocną, wróciłam do łóżka, siadając na jego brzegu. -Chciałabym ją znowu zobaczyć. -Teraz? 43
-Tak? -Może powinniśmy poczekać do rana. Pokręciłam głową. -Nie, chcę ją zobaczyć teraz. -Dobrze, pójdę po wózek. -Mogę iść. -Jesteś pewna? -Tak. Poszliśmy znowu do tego pomieszczenia. Laney, uśmiechnęła się do mnie. -Wróciłaś. -Przepraszam za wcześniej. Położyła dłoń na moim ramieniu. -Nie przepraszaj. Wiem, że to trudne widzieć swoje dziecko w takim stanie. Podeszłam do niej a Laney przyniosła krzesło. Usiadłam i kilka łez spłynęło po moich policzkach. -Możesz ją dotknąć – uśmiechnęła się Laney. -Naprawdę? -Spojrzałam na nią. -Dzieci potrzebują dotyku matki. Możesz z nią porozmawiać bo cię słyszy. Uwierz w swoje umiejętności rodzicielskie. Teraz bardzo cię potrzebuje. -Jest piękna – zaczęłam płakać, kiedy spojrzałam na Maxa. -Wiem, że jest. Czy byłoby coś złego gdybym powiedziała, że to najpiękniejsze dziecko w tym szpitalu? Roześmiałam się. -Kiedy będę mogła ją potrzymać? -Spytałam Laney. -Pewnie za kilka dni. Jeżeli będzie wciąż się tak poprawiać, niedługo sama zacznie oddychać. Ma lekką anemię, co jest dość często spotykane u wcześniaków, więc jutro rano zostanie poddana transfuzji krwi. Nie ma o co 44
się martwić. Zostawię was samych. Jeśli będziecie czegoś potrzebować będę w pokoju obok. Kiedy patrzyłam na Sarah, dotykając jej małego ramienia, nie mogłam uwierzyć, że tutaj jest. Max przyklęknął obok mnie a ja zabrałam rękę by on mógł ją dotknąć. -Proszę – uśmiechnęłam się lekko. Kiedy jej dotknął, wyciągnęła delikatnie rączkę. -Poruszyła się – uśmiechnął się. Położyłam głowę na jego ramieniu i patrzyłam na moją malutką córeczkę. Dotykaliśmy ją na zmianę do czasu, gdy Laney poprosiła byśmy wyszli. Wróciliśmy do mojej sali i widziałam, że Max jest przemęczony. -Jedź do domu, Max. Musisz się wyspać. -Dobrze się czuje. -Poważnie, Max. Wrócisz jutro rano. Poczekam na ciebie byśmy mogli razem do niej poszli. -Jesteś pewna. -Tak. -W takim razie w porządku, będę tu z samego rana – pochylił się i pocałował mnie w czoło. Kiedy wyszedł, położyłam się a pielęgniarka podała mi leki. Przede mną i Maxem była długa droga i musieliśmy się skupić na Sarah. Max był taki dla mnie czuły i dbał o moje potrzeby. Zaczęłam myśleć o moim ojcu, który zniknął bez słowa. Kiedy tak leżałam, słyszałam dzieci, które były przy swoich matkach. Zostałam w szpitalu jeszcze kilka dni a ostatniego dnia mogłam potrzymać moją córeczkę przez kilka minut. Kiedy pielęgniarka położyła ją w moich ramionach, zaczęłam płakać a ona spojrzała na mnie. Doktor Cooper 45
powiedział, że prawdopodobnie jutro zacznie sama oddychać bez żadnych pomocy. Najtrudniejsze było za nami. Mama siedziała ze mną cały dzień, ale musiała wracać do Miami. Brakowało im pracowników, ponieważ mąż Maureen zmarł. Max i ja wróciliśmy do mojej sali a pielęgniarka przyniosła mój wypis do podpisu. -Skoro nie masz ubezpieczenia, będziemy musieli pobrać dzisiaj opłatę – powiedziała. -Zapłacę za pobyt Emmy, ale moja córka ma moje ubezpieczenie. Pokiwała głową i wyszła z sali. -Max nie musisz tego robić. -Owszem, muszę. Nie kłóć się. Jesteś gotowa by wrócic do domu. -Nie. Nie jestem. -Opowiedziałam, kiedy podeszłam do okna. Podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach. -Wiem jak jest ci trudno, ponieważ czuej to samo, ale nie mamy wyboru. Westchnęłam. -Wiem. Darren po nas przyjechał i wziął kwiaty, które dostałam od przyjaciół a Max wziął mój bagaż. Powinniśmy poczekać na wózek, ze względu na politykę szpitala, ale nie chciałam czekać. Mogłam sama chodzić.
46
Rozdział 28
Max i ja wyglądaliśmy jak zwykli ludzie wychodzący ze szpitala. Nie wyglądaliśmy jak rodzice, którym właśnie urodziło się dziecko. Wyszliśmy jedynie z torbą. Jęknęłam patrząc jak kobiety wychodziły z dziećmi, uśmiechając się do nich. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. -Chodźmy, Emmo. Wsiadaj do samochodu. – wsiadłam i wytarłam łzę. Max wziął moją dłoń i pocałował ją. Po raz pierwszy od dłuższego czasu weszłam do mieszkania a Max wszedł za mną niosąc torbę a za nim wszedł Darren z kwiatami. Poszłam od razu do pokoju dla dziecka i popatrzyłam na pustą kołyskę, czekającą na Sarah. -To nie tak miało być. Miałam przynieść ją do domu i pokazać jej pokój. – Wytarłam kolejną łzę. -Wiem, skarbie, ale przyniesiesz ją do domu i musimy być za to wdzięczni. -Każda matka powinna wrócić do domu z dzieckiem a nie zostawiać je w szpitalu! -Wykrzyczałam. -Nie jest sama. Opiekują się nią. -Delikatnie chwycił moje ramiona. -Jestem jej matką. To ze mną powinna być! Ze mną – zaczęłam płakać. Max przyciągnął mnie do siebie a ja wciąż łkałam. Staliśmy tak nic nie mówiąc. Kiedy tylko się uspokoiłam, Max powiedział, że ma coś dla mnie. Wstał i powiedział, że zaraz wróci. Po chwili, wrócił niosąc długie, jedwabne pudełko. Uchyliłam wieczko i zobaczyłam srebrną bransoletkę z trzema zawieszkami. Jedna przypominała odcisk stopy dziecka i imię Sarah, druga to był napis „mama” a trzecia przedstawiała pięknego motyla. 47
-Max to jest piękne. -Podoba ci się? -Kocham to. Ale nie musiałeś tego robić. -Masz rację, nie musiałem, ale chciałem – uśmiechnął się. Wyjął bransoletkę z pudełka i mi ją założył. Spojrzałam na niego, kiedy wycierał moje łzy. -Jesteśmy w tym razem. Nie jesteś sama. Będę przy tobie. Wiem, że nie masz ochoty tego słuchać, ale wróciłem bo ciebie kocham. Jestem w tobie do szaleństwa zakochany i rozłąka sprawiała, że wariowałem. Jestem tutaj i nie obchodzi mnie czy tego chcesz czy nie. Objęłam go i mocno przytuliłam, chowając twarz w jego szyi. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy i bałam się. Tak się bałam, że nawet nie mogłam powiedzieć, że go też kocham. -Dlaczego odszedłeś? – Wymamrotałam, niespodziewanie. -Ponieważ wtedy wydawało mi się, że to odpowiednia decyzja. Próbowałem cię chronić przed sobą. Byłem przerażony. Przerażony tymi uczuciami. Byłem zdezorientowany i niepewny. Byłem zbyt bardzo skupiony na ucieczce z Nowego Yorku. Nie potrafiłem dojrzeć tego co najważniejsze. Gdybym wiedział, że jesteś w ciąży, nigdy bym nie wyjechał. Czy wiedziałaś wtedy, że jesteś w ciąży? -Nie. Dowiedziałam się tydzień później, tej nocy, gdy twój ojciec mnie odwiedził. Spojrzał na mnie. -Co? Był tutaj? -Tak. Chwycił mnie za ramię i nazwał mnie kurwą. -Co? – Wrzasnął. -Śmiał cię dotknąć?
48
-Dowiedziałam się, że jestem w ciąży tego samego wieczoru, gdy wyszedł. Poczułam okropne skurcze a Kara zabrała mnie do szpitala. Myślałam, że to wyrostek, ponieważ od dłuższego czasu źle się czułam. Lekarz zrobił USG i zagadka została rozwiązana. Max wstał. -Muszę na chwilę wyjść, ale niedługo wrócę. Idź się połóż i odpocznij. -Max, nie. Nie idź do niego. -Muszę, Emmo. Nie ujdzie mu to na sucho. Nie miał prawa. – Wyszedł z pokoju i z mojego mieszkania.
*** Max Byłeś wściekły, nigdy wcześniej nie czułem się tak. Jak śmiał nachodzić Emmę. Złapałem taksówkę by pojechać do rodziców i zadzwoniłem do Darrena by tam na mnie czekał. Wbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi. Mama zbiegała po schodach. -Max, co się dzieje? -Gdzie on jest? ! -Wrzasnąłem. -Kto? -Bradshaw. Któż inny? -Co się tutaj dzieje? – Mój ojciec wszedł do salonu. Patrząc na niego było mi niedobrze. Podszedłem do niego i uderzyłem go, biłem go, gdy znalazł się na podłodze. -O mój Boże, Max. Przestań! – Moja mama złapała moje ramie i próbowała mnie odciągnąć. -Powiedział ci? Powiedział ci, że poszedł do mieszkania Emmy i złapał jej ramię, obrażając ją? 49
-Co? Co ty zrobiłeś? Leżał tam na podłodzę, zaciskając szczękę. -Tak, zrobiłem to. -Dlaczego? -Moja mama spytała rozłoszczona. -Ponieważ nie chciała współpracować, nie chciała powiedzieć prawdy. -Ty sukinsynu. -Chwyciłem go za koszulkę. -Nigdy się do niej nie zbliżaj. Po twoim wyjściu znalazła się w szpitalu. Wiesz czego się wtedy dowiedziała? Że spodziewa się mojego dziecka. Moja mama jedną ręką zakryła sobie usta a drugą dotknęła mojego ramienia. Zrzuciłem jej rękę. -Nie dotykaj mnie – warknąłem na nia. -Kilka dni temu, Emma urodziła nasze dziecko, dwa miesiące za wcześnie a teraz nasza córka walczy o życie. -Dziewczynka? Mam wnuczkę? -Zaczęła płakać. -Nie. Nic nie masz bo nigdy jej nie spotkasz a ona nie będzie wiedziała, że wy istniejecie. -Nie możesz tego zrobić – mój ojciec przemówił. Mocno go szarpnąłem i zobaczyłem strach w jego oczach. -Nie jesteś ojcem. Jesteś jedynie obrzydliwym, bogatym mężczyzną, który wszystkich unieszczęśliwia. -Max, wystarczy!- Moja mama wykrzyczała. -Nadstaw drugi policzek, mamo. Ponieważ Bóg wie jak dobra w tym jesteś. Zostań z nim jeśli tego chcesz. Jestećie dla mnie martwi a ja wychowam dziecko w domu, który nie będzie przypominał tej rodziny. Wybiegłem z salonu a za mną pobiegła mama, złapała moje ramię. -Nie idź. Widzę, że jesteś zraniony i smutny. Porozmawiajmy o tym i o twojej córce.
50
-Nie. Próbowałem z tobą rozmawiać przez lata i zawsze stałaś po jego stornie. Cóż teraz możesz z nim być bo już nie masz syna i chyba niedługo stracisz również córkę. Jak to jest stracić swoje dzieci? Otworzyłem drzwi i wyszedłem, kiedy moja mama krzyczała moje imię. Wsiadłem do samochodu i kazałem Darrenowi odjechać. -Przykro mi, Max. -W porządku, Darren. Powiedziałem to co miałem do powiedzenia, teraz chcę wrócić do Emmy. Mam firmę i moją rodzinę na której muszę się skupić. Dziś powiedziałem jej, że ją kocham. -Jak zareagowała? -Nie zareagowała. -Westchnąłem. -Będę czekać i będę się modlić by pewnego dnia mnie pokochała.
***
Emma Usłyszałam otwieranie drzwi, kiedy leżałam na kanapie. Usiadłam i spojrzałam na Maxa, który podchodził do mnie. -W porządku? – Spytałam, kiedy usiadł obok mnie. -Tak. Powiedziałem im to co chciałem i powiedziałem im o Sarah a i to, że nigdy jej nie poznają. -Max. -Nie, Emmo. Nic nie mów. Nie chcę o nich rozmawiać. Oni nie są częścią naszego życia. Liczysz się Sarah i ty. -Objął mnie ramionami i przyciągnął mnie do siebie, całując mnie w czoło. -Jak się czujesz? -Chyba dobrze. Nie mogę przestać myśleć o Sarah i chciałabym ją zobaczyć. -Wiem, ja też. Jutro rano do niej pojedziemy. 51
Przez chwilę pojawiła się między nami cisza. -Nigdy ci nie powiedziałam jak się czułam po naszym zerwaniu zaręczyn. -Co masz na myśli? -Nigdy nie powiedziałam co do ciebie czuję. Nigdy nie powiedziałam, że się w tobie zakochałam ponieważ bałam się, że ty tego nie czujesz i będziesz się obwiniał. Może powinnam była ci powiedzieć, ale byłeś tak podekscytowany wyjazdem i rozpoczęciem czegoś własnego, że nie chciałam tego niszczyć. To była twoja szansa i nie chciałam ci tego odbierać. Jednak kiedy odszedłeś, znienawidziłam cię za to, za to, że nie dałeś mi szansy by ci powiedzieć o moich uczuciach. -Ale wiedziałem, Emmo. Wiedziałem, że zakochałaś się we mnie. Myślisz, że dlaczego napisałem ten list? Przysięgam nie chciałem cię zranić, ale kiedy byłem z dala od ciebie, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Brakowało mi twojego uśmiechu, twojego uroczego śmiechu, twojego zapachu, twoich pocałunków. Miałaś marzenia i nie chciałem zniszczyć ci życia. Nigdy bym nie poprosił byś rzuciła szkołę. Kiedy wróciłem do domu i zobaczyłem, że jesteś w ciąży, bałem się, że to nie moje dziecko. Jeśli boisz się, że będę przypominał mojego ojca to niepotrzebnie, nigdy nie będę nim. Musiałam zadać mu pytanie, ale za bardzo bałam się prawdy, jeśli w ogóle powie mi prawdę. Wzięłam głęboki wdech. -Spałeś z kimś w Chicago? -Nie – powiedział bez wachania. -Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie. -Jesteś facetem a faceci mają swoje potrzeby. -Owszem, mam swoje potrzeby i potrzebowałem twojego zdjęcia i może lekkiego wspomagania ze strony pornografii – mrugnął.
52
Nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się. Patrzyłam w jego oczy. Patrzyłam się tak intensywnie, że mogłam zobaczyć jego duszę. W jego piękną, skruszoną duszę. -Kocham cię, Emmo. -Ja ciebie również kocham, nigdy nie przestałam. -Mam zamiar pocałować twoje piękne usta bo bardzo za nimi tęskniłem. -Proszę zrób to bo też za tobą tęskniłam. Delikatnie mnie pocałował. To było miłe uczucie mieć go znowu tak blisko siebie a jeszcze lepiej było czuć się kochaną. -Zostaniesz dziś ze mną? -Spytałam. -Nigdy już cię nie opuszczę. -Uśmiechnął się. -Nie możemy uprawiać seksu przynajmniej przez sześć tygodni. -Wiem i nie mam z tym problemu o ile mogę całować twoje usta i trzymać cię w ramionach. Tyle mi wystarczy.
53
Rozdział 29
Odliczałam dni czekając aż wreszcie będę mogła zabrać moją córeczkę do domu, ale dni płynęły wyjątkowo wolno. Spędzałam większość czasu siedząc z Sarah, trzymając ją i patrząc jak jej małe paluszki zaciskają się na mojej dłoni. Minęły cztery tygodnie odkąd ją urodziłam a ona każdego dnia była silniejsza. Już nie była w inkubatorze, ponieważ jej ciało samo regulowało już temperaturę, co oznaczało, że była już w otwartej kołysce, gdzie miałam dostęp do niej. Była moim małym cudem i kochałam ją tak bardzo. Nie sądziłam, że tak silna miłość jest możliwa. Ważyła teraz cztery funty. Niestety musiała zostać jeszcze w szpitalu przez dwa, trzy tygodnie. Trzymałam ją, strając się ją nakarmić, kiedy wszedł Max. -Jak się mają moje dziewczyny? -Pocałował mnie w policzek. -Świetnie sobie radzimy. Ma dobry dzień – uśmiechnęłam się. Wstałam i podałam ją Maxowi. To była jego kolej by spędzić trochę czasu z córką. Jego firma sobie coraz lepiej radziła, dlatego musiał spędzać większość czasu w biurze, ale zawsze przyjeżdżał do szpitala. Niestety dziewczyny nie mogły odwiedzać Sarah, ale spotykałyśmy się razem na lunchach. -Zgadnij co. – Powiedziałam Maxowi. -Co? -Nic nie mówiłam wcześniej, ponieważ chciałem trochę poczekać. Dostałam dzisiaj wyniki moich badań i jest wszystko w porządku. 54
-Naprawdę? -Tak i jest coś jeszcze. -Co? -Idziemy dziś na randkę. -Tylko nasza dwójka? -Spytał. -Chcwsz zabrać kogoś jeszcze? -Roześmiałam się. -Nie, miałem na myśli, Boże, nie mam pojęcia o co mi chodziło – uśmiechnął się. -Oczywiście, możemy iść na randkę. Jesteś na to gotowa? -Pytanie brzmi, czy ty jesteś gotowy, panie Hamilton? -Mrugnęłam. -Emmo, nie. Trzymam naszą córkę. Kiedy skończyła jeść, ucałowaliśmy ją na dobranoc i wróciliśmy do mieszkania, przebrać się. Max zatrzymał się u mnie. Czekałam na to, aż będziemy mogli się kochać. Moje pragnienie tak wzrosło, że śniłam o tym. Dzięki Bogu on tego nie zauważył. Dzisiaj jednak będzie pierwszy raz, kiedy nasze ciała znów się połączą i staną się jednością. -Wyglądasz pięknie – uśmiechnął się, patrząc na moją sukienkę z mocno wyciętymi plecami. -Dziękuje. Możesz zapiąć? -Spytałam podając mu wisiorek z motylem. Kiedy mi założył, pocałował mnie w szyję. -Przykro mi panie Hamilton, ale musi pan poczekać. Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy na kolacje do Per Se. Kiedy jedliśmy, Max mnie zaskoczył swoimi słowami. -Mam propozycje. Przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się do niego. -Jaką propozycję? -Znalazłem nowe mieszkanie i chciabyłbym byś razem z Sarah wprowadziły się do mnie na konkretny okres czasu. 55
-Naprawdę? O jakim czasie mówimy? -Spytałam. -O wieczności. -Uśmiechnął się. -Hmm. Jeśli zrobię to dla ciebie, co ja będę miała z tego? -Mnie, oczywiście. Na całe życie. -Myślę, że to uczciwa propozycja. Gdzie jest to mieszkanie? -Zabiorę cię tam jutro- dotknął mojej dłoni. -Posłuchaj Emmo. Chcę byśmy zaczęli od nowa. Mógłbym poprosić byś wprowadziła się do mojego mieszkania, ale potrzebujemy świeżego startu z Sarah, dlatego znalazłem nowe mieszkanie. Jeśli lubisz penthouse to chciałbym by dekoratorzy zajęli się pokojem Sarah by wyglądał tak jak to zaplanowałaś. -Penthouse? Podoba mi się twój pomysł, nie mogę się doczekać aż go zobaczę. -Dobrze. Miałem nadzieje, ze się ucieszysz. Nie mogę się doczekać aż go zobaczysz. Po zjedzeniu, Max wziął moje ramię i wszyliśmy razem z restauracji. -Gdzie teraz? -Spytał. -Do domu – uśmiechnęłam się. -Miałem nadzieje, że to powiesz – pocałował moje usta.
*** Jego dłonie dotykały mojego ciała. Powoli rozpiął moją sukienkę, Max przycisnął swoje usta do moich, pozwalając mojej sukience opaść na ziemię. Przesunęłam ręką wzdłuż jego ciała aż poczułam, że jego twardego penisa przez spodnie. Warknął, kiedy zaczęłam poruszać dłonią w górę i dół. Położył mnie delikatnie na łóżku i zjął moją bieliznę. Rozpięłam jego spodnie a one zsnuęły się z niego. Wszedł na łóżko i znalazł się pomiędzy 56
moimi nogami, delikatnie zaczął pieścić językiem moje uda. Byłam już na niego gotowa. Bardzo za nim tęskniłam i tęskniłam za jego dotykiem. Moje ciało już płonęło z pożądania. Kiedy wsunął we mnie palec, razem jęknęliśmy. Jego usta sprawiały, że brakowało mi tchu. -Pragnę w ciebie wejść, Emmo. Nie mogę dłużej czekać i tak minęło tyle czasu. Podniósł się i delikatnie we mnie wszedł. Był taki delikatny i namiętny. Wygięłam się i oplotłam go ramionami. -Bardzo cię kocham – wszeptał. -Też cię kocham. -Poczułam, że jego ruchy są coraz szybsze, doprowadził mnie do orgazmu. -Jest mi tak dobrze z tobą, kochanie. Tak długo cię pragnąłem. Poruszał się jeszcze szybciej, po chwili wyszedł ze mnie i skończył na moim brzuchu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, całując mnie. -Zaraz wrócę. Poszedł do łazienki po chusteczki a ja leżałam, zrelaksowana, ale zastanawiałam się, dlaczego nie skończył we mnie. Max wszedł do łóżka i objął mnie, przyciągając mnie bliżej. -Musimy porozmawiać. -O czym? – Spytał. -Dlaczego nie doszedłeś we mnie? Roześmiał się. -Przepraszam, ale przestraszyłem się. Roześmiałam się. -Czego? -Że znów zajdziesz w ciąże.
57
-Cóż jestem znowu na pigułkach, ale masz racje. Też się trochę denerwuje. Może powinniśmy kupić prezerwatywy bez lateksu dla pewności. -Możemy to zrobić albo mogę wychodzić z ciebie wcześniej tak dla bezpieczeństwa. Mam przeczucie, że w innym wypadku zużywalibyśmy zbyt szybko prezerwatywy a ja planuję kochać się z tobą przynajmniej trzy razy w ciągu dnia. Mamy sporo do nadrobienia. -Z pewnością panie Hamilton i sądzę, że jestem gotowa na drugą rundę. -Kocham, gdy mówisz takie rzeczy – uśmiechnął się i położył się na mnie.
58
Rozdział 30
Wstaliśmy z samego rana. Po umyciu się razem, ubraliśmy się i wybraliśmy się do penthouse’u. -Więc gdzie jest ten penthouse? – Spytałam, kiedy usiadł obok mnie w samochodzie. -Na East 61. Około jedenastu minut od mojego mieszkania. Jest bliżej mojego biura i blisko twojej szkoły. Darren zatrzymał się przy krawężniku a Max wysiadł, podając mi dłoń. Spojrzałam w górę i zobaczyłam nazwę Trump Towers. -To jest Tump Towers. -Tak. -Max zachichotał. -Poczekaj aż zobaczysz penthouse. Pojechaliśmy windą na trzecie piętro do mieszkania 32BC. Kiedy Max otworzył drzwi, starsza pani oprowadziła nas. -Dzień dobry, panie Hamilton. -Dzień dobry, Maggie. Chcę byś poznała moją dziewczynę, Emmę Knight. -Miło cię poznać – uśmiechnęła się wyciągając rękę. -Przejdźmy się, dobrze? Przeszliśmy przez drzwi i już wiedziałam, że to miejsce będzie idealne. -W penthouse są trzy sypialnie i cztery łazienki, dwa oddzielne tarasy. A najlepszym aspektem tego mieszkania jest widok na Central Park. Byłam zachwycona elegancją tego miejsca i wielkimi oknami.
59
-Zacznijmy od kuchni. Ta kuchnia przypomina stanowisko szefa kuchni, mogę sobie wyobrazić, że można tu przygotować wspaniałe posiłki. Spojrzałam na Maxa a on się uśmiechał, oboje wiedzieliśmy, że nie najlepiej gotuje. -Tutaj jest jadalnia, gdzie spokojnie może zjeść osiem osób. Tutaj mamy salon. Teraz przejdźmy do głównej sypialni, z tyłu znajduje się garderoba i jest dostęp do tarasu. W każdej sypialni znajduje się oddzielna łazienka. Weszłam do ogromnej garderoby i z trudem przełknęłam ślinę. Nigdy nie widziałam tak ogromnej garderoby. Była trzy razy większa od mojego mieszkania. -Niesamowita, prawda? -Maggie uśmiechnęła się. -Zaraz obok znajduje się druga garderoba byś tu mogła bez trudu zmieścić się ze swoimi rzeczami. -Max ma więcej ubrań i butów ode mnie – roześmiałam się. -To nie potrwa zbyt długo – mrugnął. Wyszliśmy z pokoju, po czym Maggie pokazała na pokoje gościnne. -Więc co myślisz? -Spytała Maggie. -Zakochałam się. I brakuje mi słów by opisać jak niesamowite jest to miejsce. – Spojrzałam na Maxa i objęłam go. -Mogę tu mieszkać i sprawić by to był nasz dom. -Więc zgadzasz się? -Spytał. -Tak. Odetchnął z ulgą. -To dobrze bo już kupiłem to mieszkanie. -Co? Kiedy? – Roześmiałam się. -Wczoraj. Wiedziałem, że pokochasz to miejsce a bałem się, że ktoś kupi je przed nami. -Kocham to miejsce. Dziękuje. -Pocałowałam go w usta. 60
-Nie ma za co. Myślę, że będziemy tu szczęśliwi. -Gratulacje. Podjęliście dobrą decyzje. -Maggie uśmiechnęła się i wyszła. -Oczywiście. -Musimy kupić meble – powiedziałam. -Chyba, że weźmiemy meble z twojego mieszkania. -Nie. Jeśli mamy zacząć od nowa, potrzebujemy nowych rzeczy. Zwłaszcza do naszej sypialni. -Mrugnął. -Jedynie weźmiemy rzeczy z pokoju Sarah już zatrudniłem ludzi by odtworzyli jej pokoik. -Czy już mówiłam ci jak bardzo cię kocham? -Spytałam uśmiechając się. -Dzisiaj, jeszcze nie. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach a ja go objęłam. -Kocham cię najbardziej na świecie, panie Hamilton. -Ja kocham ciebie bardziej, panno Knight. A teraz jedźmy do naszej córki.
**** Po wyczyszczeniu się i dotarciu na oddział, podeszliśmy do Sarah. Nie spała. -O tutaj jest moja dziewczynka – uśmiechnęłam się i podniosłam ją. Wygląda świetnie. -Owszem – pochylił się i pocałował ją w czółko. -Dobre wiadomości – Laney, podeszła, uśmiechając się szeroko. -Za tydzień możecie zabrać Sarah. -Naprawdę? -Spytałam podekscytowana. W końcu pojawiło się światełko na końcu tunelu. -Tak. Jest coraz silniejsza. Wypija całe butelki i potrafi sobie radzić. Doktor Cooper porozmawia z wami. -O mój Boże, Max. W końcu zabierzemy ją do domu. Tak bardzo się cieszę. 61
-Ja też. To znaczy również, że mamy tydzień by wszystko przygotować. -To niemożliwe. -powiedziałam patrząc na niego. -Możliwe. Damy sobie radę. Jeśli mi pozwolisz, muszę wykonać kilka telefonów. Uśmiechnęłam się, kiedy mnie pocałował i wyszedł. -Słyszałaś, Sarah? Wracasz do domu z mamusią i tatusiem za tydzień. – Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją, przytulając ją do siebie. Spędziliśmy następne dni, urządzając mieszkanie i wybierając meble, które będą nam potrzebne. Miałam pomysł jak udekorować to miejsce a Max zgodził się ze mną. -Jesteś dekoratorką wnętrz, więc wszystko co wybierzesz będzie niesamowite. -Nie jeszcze nie jestem dekoratorką wnętrz, skarbie. -Cóż nasze mieszkanie jest twoim pierwszym projektem. Wybraliśmy wszystko co potrzebowaliśmy i musieliśmy przenieść nasze rzeczy do nowego mieszkania. Pokój dla dziecka był gotowy a ja podałam kolory na jakie malowałam pierwszy pokój by wszystko było idealne. Minęło sześć dni i jutro miał nastąpić wielki dzień. Sarah wracała do domu. Wszystkie meble były już poustawiane jednak pod ścianami znajdowało się kilka kartonów z naszymi rzeczami. Zaplanowaliśmy je rozpakować, gdy Sarah będzie już w domu. Była niedziela a Max powiedział, że musi wpaść do biura by coś zrobić i że spotkamy się w szpitalu. Kiedy karmiłam Sarah, Max wszedł uśmiechając się szeroko. -Cześć – pochylił się i ucałował nas. -Cześć. Zrobiłeś wszystko? -Tak. Chodźmy na lunch, umieram z głodu. -Dobrze, możemy coś przekąsić w stołówce. 62
-Emmo, myślałem o dobrej restauracji. Czy nie masz dość szpitalnego jedzenia? -Trochę tak, ale nie chcę jej zostawiać. -Wrócimy a jutro wróci z nami do domu. -Dobrze. Po nakarmieniu jej, Max zabrał mi ją i położył ją. Patrzenie na nich napełniało mnie szczęściem. Był naturalny i kochał ją najbardziej na świecie. Po pożegnaniu się z nią, Max zabrał mnie do miejsca nazywającego się Anassa Taverna. -Co to za restauracja? -Spytałam, kiedy wysiedliśmy z samochodu. -Miejsce z naprawdę dobrym jedzeniem – uśmiechnął się. Przeszliśmy przez duże drzwi i Max poprowadził mnie po schodach. Kiedy weszliśmy na górę, wszyscy wyskoczyli krzycząc „niespodzianka!”. Zabrało mi chwilę zanim moje serce przestało walić. -O mój Boże, co to? – Spytałam podekscytowana. -Twój baby shower! – Wytłumaczyła Molly, przytulając mnie. Spojrzałam na Maxa a on szeroko się uśmiechał. -Czy ty to zrobiłeś? -Pomogłem. Rozejrzałam się, stoły były przyozdobione różowo-białymi obrusami. Białe i różowe balony unosiły się a na nich zapisane było imię Sarah. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy Kara i Aubrey objęły mnie. -Chyba nie myślisz, że ta impreza by cię ominęła, prawda? -Tak myślałam. Byłam rozradowana. -Mam jeszcze jedną niespodziankę dla ciebie. – Max uśmiechnął się i poprowadził mnie do baru, gdzie była moja mama z Dannym. 63
Nie mogłam wstrzymywać łez, mama podeszła do mnie i objęła mnie. -Oh, córeczko. Tęskniłam za tobą. -Mamo, tak się cieszę, że tu jesteś. Nie mogę się doczekać aż poznasz Sarah. -Emmo wyglądasz dobrze – powiedział Danny, obejmując mnie. -Kiedy przyjechaliście? -Spytałam. -Wczoraj, dzięki Maxowi. -Położyła rękę na jego klatce piersiowej. -O. – Uśmiechnęła się. Roześmiałam się i zaczęłam chodzić między gośćmi. Głównie byli to przyjaciele i współpracownicy Maxa i moi przyjaciele ze szkoły. -Fiona chciałaby tu być, ale była zajęta, znalazła pracę w Paryżu. -Nie mogła przyjechać, ale mi się udało. -Usłyszałam znajomy głos za sobą. -Macy! – Odwróciłam się i mocno ją objęłam. -Gratulacje, jestem szczęśliwa z waszego powodu. -Dzięki. Spędziłąm czas rozmawiając jeszcze z Hannah i Austinem zanim usiedliśmy zjeść. Max usiadł obok mnie i złapał moją dłoń. -Jesteś szczęśliwa? -Niesamowicie. Dziękuje za to wszystko Max. Myślę, że zatrzymam cię byś był blisko – mrugnęłam. -Mam taką nadzieje. -Pocałował mnie deliaktnie. Po otworzeniu ogromnej ilości prezentów wśród których były książki dla dzieci, zabawki, akcesoria, ubrania, każdy coś przyniósł. -Jak zabierzemy te wszystkie rzeczy do domu? -Spytałam? -Zamówiłem ludzi by je dostarczyli do nas. -Myślisz o wszystkim, panie Hamilton. -Staram się, panno Knight.
64
Nie mogłam się doczekać, aż pokażę nowy dom dziewczynom i mojej mamie. Kiedy przeszliśmy przez drzwi, wszyscy westchnęli. -Cholera! Spójrz na to miejsce – powiedziała Molly. -Absolutnie zachwycające – jęknęła Kara. -Oh Emmo tu jest cudownie – mama otarła swoje łzy. Wzięła moją dłoń. Jesteś szczęściarą, że poznałaś Maxa. Jest dobrym mężczyzną. Ma złote serce. -A gdzie się zatrzymaliście? -Spytałam uśmiechając się. -W hotelu Trump. -I ten hotel jest niesamowity – powiedział Danny. Max roześmiał się i objął mnie. -Cieszę się, że tu jesteś. Moja mama objęła Dannego i spojrzała na nas. -My też mamy dobre nowiny, niedługo pobierzemy się! Przycisnęłam ręce do ust. -Mamo! To cudowne wiadomości. Gratulacje! – Objęłam ich. -Kiedy? -Poczekaliśmy poczekać sześć miesięcy. Chcemy wszystko dopiąć na ostatni guzik. I chcemy poczekać aż Sarah będzie mogła bezpiecznie podróżować i chcę byś była moją druhną. Łzy napłynęły do moich oczu. -Oczywiście, że będę twoją druhną. -Wypiszczałam. Spędziliśmy cały wieczór na rozmowach. Kiedy wszyscy wyszli, razem z Maxem pojechaliśmy do szpitala by zobaczyć Sarah. Trzymaliśmy ją, bawiliśmy się, rozmawialiśmy z nią i całowaliśmy ją. Nasza mała iskierka w końcu jutro miała pojechać z nami do domu. Nie mogłam być szczęśliwsza.
65
Rozdział 31
Kiedy wyszliśmy ze szpitala z naszą córeczką w końcu przypominaliśmy rodziców. Kupiłam małe prezenty wszystkim pielęgniarkom, które opiekowały się Sarah. Teraz były dla nas niczym rodzina. Każdego dnia je widzieliśmy, rozmawialiśmy z nimi i czuliśmy, że zajęły specjalne miejsce w naszych sercach. Weszliśmy do naszego apartamentu i byłam zaskoczona, że cały bałagan spowodowany baby shower nagle zniknął. -Max, co się tutaj stało? -Miałem ludzi, którzy wszystko zorganizowali. Nie mogliśmy sprowadzić naszej córeczki do takiego bałaganu. -To miło z twojej strony. Ale teraz skąd będziemy wiedzieć co gdzie jest? -Nauczymy się, skarbie. Nie martw się takimi drobnostkami. Zabraliśmy Sarah do jej pokoju i położyłam ją w jej kołysce. Patrzyła na nas swoimi pięknymi oczami i zaczęła ruszać nóżkami. -Podoba jej się nowe łóżko – uśmiechnęłam się. -Wszystko będzie lepsze od tego w czym spała w szpitalu. Delikatnie go walnęłam w ramię i roześmiałam się. Mama i Danny wpadli wieczorem by zobaczyć Sarah a mama zaczęła płakać. -Jest piękna, Emmo. Wygląda tak jak ty. -Tak myślisz? -Tak, tak myślę. Chociaż widzę lekkie podobieństwo do Maxa. Stworzyliście piękne dziecko. 66
-Udało nam się, prawda? -Max położył rękę na moim ramieniu. Wyszli wcześniej bo jutro z samego rana mieli wrócić do Miami. Było mi smutno, ale miło było zostać sam na sam z Maxem i Sarah. Ostatnie miesiące były trudne i dopiero teraz mieliśmy szansę na normalne życie.
**** Pierwszy tydzień był trudny. Sarah spała tylko kilka godzin, więc często budziła się w nocy. Kiedy obudziła się o trzeciej w nocy, Max powiedział, że pójdzie ją nakarmić. Nie kłóciłam się bo byłam wykończona. Kiedy leżałam tam, słyszałam przez nianię jak z nią rozmawia. -Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem, nie licząc twojej mamy. Skoro to zajmie chwilę, tatuś opowie ci historię o motylach. Uśmiechnęłam się, słuchając jak opowidał o motylach. Wyszłam z łóżka i zakradłam się do pokoju Sarah. -Zawsze będę pilnował byś tańczyła, księżniczko. Nigdy nie będziesz musiała się o nic martwić. Twoje życie będzie wypełnione miłością i szczęściem, nie ważne jakie przeszkody staną na twojej drodze, twoja mama i tata zawsze będą przy tobie by upewniać się, że możesz tańczyć całe swoje życie. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Spjrzał na mnie, pochyliłam się i ucałowałm jego usta. Oboje spojrzeliśmy na Sarah, która zasnęła. -Kocham was – powiedział. -My też cię kochamy. Ostrożnie ją wzięłam i położyłam do kołyski. Max podszedł, podniósł mnie i zaniósł mnie do sypialni. 67
-Muszę się z tobą kochać – powiedział. -Jestem na to bardziej niż gotowa. Uniósł brwi i położył mnie na łóżko, zdejmując moją bieliznę, poczuł jak bardzo wilgotna jestem. -Właśnie widzę – uśmiechnął się.
*** Kolejny tydzień minął i była piękna niedziela. Max był podekscytowany tym, że zabierzmy Sarah do Central Parku. Cały czas się uśmiechał, przygotowując jej wózek. -Zobacz jaki fajny jest ten wózek. Czy ona nie wygląda w nim przepięknie? Poprowadź, Emmo. Zobacz jak fajnie się prowadzi. Nie mogłam nic na to poradzić, roześmiałam się. Zachowywał się jak dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Kiedy szliśmy ulicą, Max gwałtownie się zatrzymał. Nie wiedziałam na początku dlaczego, ale gdy podniosłam głowę zobaczyłam Carol znajdującą się przed wózkiem. On po prostu patrzył na nią. -Carol – powiedziałam. Spojrzała w dół i prawie popłakała się, widząc Sarah. -Chodźmy, Emmo. – Powiedział Max, prowadząc wózek. -Max – położyłam rękę na jego ramieniu. -Carol, to twoja wnuczka, Sarah. -Jest piękna i ma piękne imię. Czy jest zdrowa? -Tak, świetnie sobie radzi i jest zdrowa. -Dzięki Bogu -westchnęła. -Max, musimy porozmawiać. -Nie mam ci nic do powiedzenia. A teraz jeśli pozwolisz, musimy już iść.
68
-Chcę cię za wszystko przeprosić. Odeszłam od twojego ojca. Proszę, powiedz, że możemy zjeść razem obiad i porozmawiać. -Na to już za późno, a teraz wybacz. Spojrzałam na Carol i widziałam jej cierpienie. -Porozmawiam z nim – wyszeptałam, dotykając jej ramienia. Odeszliśmy. -Nie, Emmo. Nic nie mów. Nie zniszczę tego dnia mojej córce. Porozmawiamy o tym później. Dotarliśmy do Central Parku i poszliśmy do rzeźby Alicji w krajnie czarów. -Usiądź na grzybie razem z Sarah a ja zrobie wam zdjęcie. Uśmiechnęłam się, wyjęłam ją z wózka. Usiadłam na grzybie a Max zrobił zdjęcie. -A teraz dołącz do nas, czas na selfie. Przesunęłam się a on zajął miejsce obok mnie, wziął Sarah i podniósł ją by było ją widać na zdjęciu. -Uśmiech – powiedziałam, kiedy zrobiłam kilka zdjęć. Max wstał i kiedy trzymał Sarah, uklęknął przede mną. -Co ty robisz? Przełknął z trudem ślinę. -Emmo, kocham ciebie i Sarah tak bardzo, że nawet nie wiedziałem, że to możliwe. Moja miłość do ciebie jest tak ogromna i przynosi mi szczęścia. Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy i nie wyobrażam sobie życia bez was. Jesteście dla mnie całym światem. Wniosłaś tyle dobra do mojego życia i nauczyłaś mnie tylu rzeczy. Potrzebuje cię i chcę byś była przy mnie zawsze. Czy uczynisz ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę na świecie i zostaniesz moją żoną?
69
Łzy wypełniły moje oczy. Nie oczekiwałam tego a fakt, że oświadczył się, gdy trzymał naszą córkę na rękach sprawił, że poczułam się, najszczęśliwszą kobietą na świecie. -Tak, Max. Wyjdę za ciebie. -Naprawdę? -Tak! – Uśmiechnęłam się. -Czy to słyszałaś, Sarah? Twoja mama powiedziała tak. Pochylił się i pocałował mnie namiętnie. -Potrzymaj ją przez chwilę. Wzięłam Sarah a on sięgnął do kieszeni i wyjął piękny diamentowy pierścionek. -To nowy pierścionek, ponieważ zaczynamy od nowa i nie chcę byś go kiedykolwiek zdjęłą. Symbolizuje moją miłość i nowy początek. To nie jest już żadna umowa to coś prawdziwego i chcę byś miała nowy pierścionek. Nie chcę by cokolwiek przypominało ci co tamten pierścionek reprezentował. Mam nadzieje, że ci się podoba. -Wsunął pierścionek na mój palec. -Jest przepiękny. -Uśmiechnęłam się. Włożyliśmy Sarah do wózka i przytuliliśmy się z całej siły. -Kocham cię, Emmo. Żadne słowa tego nie wyrażą. -Też cię kocham. Tak mocno cię kocham. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, dopóki Sarah się nie rozpłakała. Oboje się roześmieliśmy, idąć przez Central Park, ciesząc się ciepłem słońca i pięknem natury, które nas otaczało. Jeszcze niedawno łączyła nas tylko umowa. Żadne z nas nie przypuszczało, że umowa zmieni się w coś trwałego. To było przeznaczenie, że poznaliśmy się w Miami i podróżowaliśmy razem. To nie była łatwa droga, ale nie 70
zamieniłabym tego na nic innego. Max i Sarah byli moim życiem a ja ich kochałam do szaleństwa. Rok później wzięliśmy ślub. Sarah rozrzucała kwiatki i wyglądała jak księżniczka, gdy szła w stronę swojego taty. Kiedy staliśmy tam przed naszymi przyjaciółmi i rodzicami, złożyliśmy przysięgi a nasza córka patrzyła na nas. Miała gorsze chwilę, ale ogólnie wszystko się udało. Max w końcu wybaczył swojej mamie. Jednak rany były zbyt głębokie by mógł wybaczyć swojemu ojcu a ja go nie winię. Fiona przyleciała z Paryża i wziełą udział w ceremoni. Moja mama razem z Dannym również przyleciała. Max znowu wynajął im pokój w hotelu Trump bo wiedział jak pokochali to miejsce. Byłam teraz panią Emmą Hamilton, wyszłam za miłość mojego życia. Nigdy nie myślałam, że przystojniak z baru z Miami będzie moim przyszłym mężem a na dodatek, że będziemy mieć piękną, zdrową córeczkę. Umowa Maxa okazała się najlepszą rzeczą w moim życiu.
71