lRENA BURCHACKA U PROGU TAJEMNICY Nauka wobec n iepoznawalnego _/AI!ĄM (H a;;;r,czo poLlGRAFlczNA ,,ADAM- . wARszAwĄ t992 Projekt okładki: LESZEK RUDN...
8 downloads
21 Views
17MB Size
lRENA BURCHACKA
U PROGU
TAJEMNICY Nauka wobec _/AI!ĄM (H a;;;r,czo
n
iepoznawalnego
poLlGRAFlczNA ,,ADAM- . wARszAwĄ t992
Projekt okładki:
LESZEK RUDNICKI Redaktor:
ADAM MAZUREK Redaktor techniczny
TADEUSZ PIWOWARCZYK
Od Wydawcy o
copyńght by oficyna Wydawniczo_Po|igrrficzna ..ADAM'' warszawa 1992
ISBN 83-85207-23-6
oFlc\.NA wYDAwNIczo-muoRAFIczNA,^DAM!L ud.
'/6,
Foto*bdj
Dlt
i
9?,100
0].9{
s.M"t,
ld.
ł2$ó{ {,i6ló,
6]J ?ł.oa v, ?tJ
słiwł* -- Uńri PoĘiłfra., w&fu*!,
opr,*t: ^d.E Tmtr,Mkil
lmrMł Mż
Łłbdy cnrnfuą
ul,
F.ńier.
&B,
!
]2/3ł,
5ró/llm,Ę'l
Do ryk czylelnikólt oddaiem}, ajnowszą książkę dzie nikańi kalolickiej 1ren)} Burchackiej, aulolki o. Pio, biografii cieszącej się ńlżą popularnościąna polskim rynku wydawniczym. ,,U proqu tajem ity" - lo książka niezwykla w swej zaiJarlości,do|ycząca zagadek hislollcznlch, naukolłych, parapsychologicznlch orcz zili,isk z poqranicza sf(r! ad, prz!rcdzońej. olo nieklóre z i1h: po||racające obra7y millio lch n)\1arzeń na polu bitv!. Jak umarli kontaknłą się 2 żyjącymi na ziemi? Wmżenia ludzi, klórz, plzeżyli śmiekliniczną. Noslmdahus o papieżu Ja ie Pa|Jle II. Ko odkryl Amerykę przed Kolulńbem? Cialą ludzkie, którc nie ulegaly rozkladowi po śmierci. Klwawiąte zwloki a. Chabrala. Czy za żyda można wyjśćpoza wlas e cialo? Zagadka Calunu Tufńskiego. Czy Jezus napisal list do króla Edessy Agbara? opętana z Beawais. Ludzie, któr!ćh nie imal się ogiżń. - l|obec opisanych _[aktó|!, hislolycznych aulońa zachowuje po, wściqqliwośćlł ich oLenie oraz interłatucji. slwieftlza, że się |)}darzrl!, fulerprelację pozostav,ia Czylelnikowi. Irena Burchącka opa a sĘ na retelnei litelalw2e l'achowei. MożrM "*ięc z du4)m stop iem prąll, dopoclobieństlfa stwierdzić, że opisane przez Aulorkę zjaviska,faktr nie należą do legend, nilów, cz), fikcii literackiej z po8ranicza fanlasryki aukowej. Trzeba lo szczególnie podkreślić,Porliehaż na polskim rynku |,}dawnic4)m obecnie publiko,,lane są książki, czasopisnttl szokujące §foją niezw fklościąi sferą pseudoĄądplz),rcdzońości, w klórej loi sk od rcologizń!ch blę(]ów. Publikacje le ie sązgodne z oltodoksjąkalolicką. Trzeba je oceniać kl!q,czńic! Czytającksiążkę lreny Bulchackiej nożna odnieśćl,raże ie,żeświal pelen iesl laiemnic i zagadek, ie viaśnionyhplzez auki prz),rodnicze.
Dumn' ro:um tzlowieka końca XX sluleciamusiż pokorąPr:!z ać,żenie |usżystko dąje si€ zlozumieĆ, |rrtlumaczyĆ w kategoliach nąluralĄ)ch. Jest to mocny algumenl plzeci]l)ko odr^dza iu się wspólczesnemu neorącjonąlizmowi lak obec ie modnemu w kręgach naukowych na zacho.Lzie Europy. Everyńinq lheor! - teoria wszrstkieło - lo przekonanie elit! przfrodników o możlih,ośListwolzenia teqrii, k!óra umożliwialab, .-},tlumaczellie xlszlslkiego - \|szethświata, 4,cia, śmierci,slowem bytu, KsiąźkaIreny Burchackiej obala le aukowy mit. Uświadanianam, że vi?Ie tajemnic i zaqadek świąfuumyka nam v udziefińośti dńia potłszechnego. Książkę !€ czyla się lekko i lalwo, autorka posluguje się j€z| kicm dziennikarskin, nalmcyinie przęd.ltav iająe $},datzenia i Jakl y w historlczn))m końtekśL,ie. Ullika śl,iado]nie naukowego Palosu i za,wilej terrninologii. Z teologiczeqo punklu widze ia Autorka ńie ustĘegla się synplilikacji, ale jesl to Lena za z,,Ą)ięzląJbmę i heśćw opisie wrdąrzeń. W podlekściedaje nam do zrozumienia to, co.iuż tlóie ?oh,iellzial Szekspir., ,,są źecżyi wydarzenia na niebie i ziemi, o klór),ch nie śnilosię .lilozofom" Ta senlencja nie słacila ze swojej aktualności. Książka ta sklania nąs do mimoh)olnej rcJleksji nad sefisem życia i śmierci, kńrą nie powinna b))ć nikomu obojęlna. umamia w nas wiarę rcligijżlą. T€ plaq polecamy szczególnie t}m, którzy śzukająpfttltd!, bądź ich wiara ulegla zwątpiefiiu pod wplywem brulalnej Eeczywistości. Wiara leż musi się rozwłać, stale poqlębiać i konJ|ontować z Jakfuni, Pozornie h)dahać się może, że żrie, niekiedy lck 1kruhe, zaprcecza wieĘe. Jest to jedńak blędĄ, wniosek wynikający z ?ovierzchoi)nej obselvacii, Gl?bsza refleksja nad życiem uś]/''adamia nam.jego cel, sens i |,|arlOśćpomimo plzemiania, którc kończy się na zimĄ)m grobie. Pozt| nim "IuiemI uuhłłtajtnniey. którą Chrr5lu: nam rczia.inia.
I
PODGLĄDANrE NIEWIDZlALNEGO
Pierwsze eksperymenty Wszystko zaczęło się 12 czerwca 1959 r. w okolioach Sztokholmu pisze w swej książce aeJ morts nllls parlenl ks. Francois Brune, |]riedrich Jurgenson, urodzony w 1903 r. w odessie, od 1943 r. żyjący lv Szwecji, gdzie snrdiował malarstwo i śpiew, potem Został producentem filmów o sztuce (Zrealizowal m,in, film o poszukiwaniu grobu św,
l'iotra. W kilku §cenach tego filmu pojawił się sam papież Paweł vI), Tak więc 12 czerwca 1959 r, Jurgenson postanowil nagrać, dla cclów filmowych, śpiewptaków. Jakież było jego zdumienie, gdy przesłuchując taśmęusłyszal nagle dźwięk trąbki, a potem męski głos, klóry po norwesku mówił o głosach ptaków nocnych. Jurgenson. lirylowany, pomyślałże może popsuł mu się magnetolon, Miesiąc później, gdy pracowałnad nagfaniem dla radia, znowu z taśmyodezwał sięjakiśgłos, wołający go po imieniu po niemiecku, Innym razem inny glos wołałgo po włosku: ,,Frederico", Głosy z taśmymówily mu też: .jesteś obserwowany, szukaj prawdy,,," Za każdym razem 8łosy te były niesłyszalne podczas nagrania, dopiero podczas przesluchiwania taśmy §łychać bylo cichy, lecz wyraźny szept. Jurgenson nie wiedział, co o tym sądzić, wreszcie któregoś dnia słuchając znowu,,głosów znikąd" zdenerwowany chciał wyłączyć lparat i wtedy Ltsłyszał w słuchawkach: ,,proszę, czekaj, słuchaj nas!" Te słowa sprawiły, że postanowił pośWięcić swój cały wolny czas wyiaśnieniutego ziawiska. Wkrótce pośród głosów na taśmierozpoznał
głos swojej matki. zmarłej 4 lala Wcześnięj. Stopniowo musiał odrZucić Wszystkie hipotezy. tłumaczące to ni(rsamowile Zjawisko. Powoli narżu cała się oc7ywistość:słyszałoto głosy Zmarlych.
Więdząc, że jest poliglolą. głosy mieszaly w jednym Zdaniu słowa
z różnych języków, czego nie Zrobiłoby radio; starały się, by
je rozpoznał, mówió nlu o jego rodzinie, pracy, przedslawiając się jako zmar]i z rodziny, przyjaciele, Znajomi, WkrótceJurgenson, nie chcąc być posądZony o kłamstwo czywręcz obłęd. zwrócił się o pomoc do dyskretnych i pewnycb świadków ornz obserwatolów, Na początku byli to dr J, Bjorkheim, parapsycholog szwędzki i Arne Wcisse że szwedzkięgo radia oraz pięciu obserwalorów, od 1963 r, kompletną rejesl.ację magnetofonową owych głosów otrzymywał ]r,stytut Pa.apsychologii Uniwersyletu we Fryburgu, kilj, Iowany przez Hirnsa Bendera, Potem dołączyli naukowcy Z Deulsches lnstitut Maxa Plancka Z Monachium, Żeby zapewnić odpowiednią ilość nagrali i wykl uczyć j.lk iek olwiek fałszerstwo w grupie badaczy i obserwatorów doŚwiadczeń Jurgensona znajdował się inżynier z cent.alnego biura le(hnl k lelelomunil,acyjny.h,, BerlinJ, W tym stadium badań, jak napisał Hans Bender (w Vethorgene Wń,kli(h?it, 1985 r,) ,,palanorinalne pochodzęnie tych głosów jest nłUkowo uznane jako bardzo prawdopodobne". Ale 1() Zaledwie początek. Po Jurgenśonie wielu innych badaczy poŚwięciło temu problemowi całe lata doŚwiadczeń, Konstantyn Raudive, poIig]ota, 1łumacz, pisarz ifilozof, urodzony na Litwie w 1909 r, §ludiował w wielu krajach Europy, a po wojnie osiadł w Uppsali. on również, jak Jurgenson, zupełnie przypadkowo odkrył tę fantaslyczną możliwośćkomunikowania si§ ze zmarhmi. W końcu ] 964 r. musiał nagle wyjśćzdomu, a kiedywrócił, Zauważył że 7apomnial wyłączyć magnetofon, Colnąl taśmę, chcącją przęsłuchaĆ od początku i nagle usłyszał głos: ,,Kosti, Kosti!..." To byl głosjego matki, dawno nieźyjącej, która - tylko ona - nazywała go niegdyś takim czułym zdrobnieniem, Raudive odłoźyłlaśmę, nie wiedząc co o tym sądzić, a kiedy w rok póŹniej usłyszał o.,głosach" Jurg€nsona spotkał §ię z nim natychmiast, by skonfrontować doświadczenia. od tej pory aż do śmierci, tj. do l974 r,, Raudive nie przestawał rejestrować skierowanych do siebie głosów, nagrywających się nie wiadomo w jaki sposób. 8
l(xudive bardzo dbał o doskorralenie metod nagrywania oraz 1ll1rlrrwLrnie swej pracy surowej weryfikacji, Ci4gle wspólpracował ze ,zrrlljclrrskim fizykiem A. Schneideren oraz katolickim teologiem G. l l.icnt.7 prałatem Pflegerem i lechnikami radin i telewiżji, w 1968 r. ,,]rLlblikował kslążkę Unhorbares u,ird horbur (Nicsb)szlllńe slaje śĘ
Lcklur
książek Jurgensona
i
Raudive Zachęciła katolicki€go
[\if(l7a Ze szwajcarii, Leo Schmida do prób v tym kjerunku. Po wielu Lrgodniacb czekania, z je8o 1aśmy odezwały się ciche glosy, nówiące $ l(rźnych jęZykach i dialektach, wielu z jego rozmówców podawało srvc nazwiska, wielu rozpoznawał po głosie, Jeden z nich, nazywający siehie,,bratem Mikołajem" ciągle podkfeślałwartość modlitwy:,,pollltl_g.lmy ci|" zapewniał i wzywał by: ..wierzyć mooniej,,, modlić się,,, kochać". o. Schmid rejestrował czasem na taśmie Wołanię o pomoc lub !loźby| ,,PrZybyliśiny by nisżczyć", ,,Jesteśmy karani, torturowani". są lćźgłosy szępcżące; ,.Tutaj jest 7aws7-ę światło"alboi ,,Szczęście r ladość.taniec i wesele", To 1ak, jakby Zaczynnł się unosić rąbek
Obrazy przeszłości Pierre Monnier, młocly oficer frlrrcuski, zginął w l9 i 5 r. w walkach pod Argonne, Jedyny syn bardzo mocno wierzącej i praktykującej rodziny protestanckiej otrzymał slaranne wykszłałcenie chrzeŚcijańskie, w klÓrym czytanie Pisma Św,, codzicnnn modlitwa była czymŚ naturalnym. Pierre ukończył Zdoskonałym wynikiem studia, był kochanym i kochaiącym synem przykładnego małżeństwa. Jego śmierćpogrążyław rozpaczy rodziców, Jednak juź niedługo matka. w biały dzień, usły§zała wyraźny głos Pierre'a, który Zawołał ją trzykrotnie. wstrżąśniętl zapytala: ,,Czy Lo ty, Pierre?" ,,AIeż tak, mamo, nie bój się, ja źyję!" Pani Monnier nie miala w sobie nic z osoby egzaltowanej, Zresztą był to j€j pierwszy i ostatni raz, kiedy usłyszała glos swego zmalłego
syna, Jednak, od tego dnia, Pierre kontaklował sję z nią, wewnętrznie odbierałajego myśli- 5 sierpnia 1918 r. ,,usłyszała"w ten sposób rozkaz:
,,Nie myśl o niczym. Pisz!" Szybko chwyciła co miała pod ręką: Zeszyt do rachunków domowych, ołówek i zaczęła pisać pod dyktando: ,,Tak,
to ja poprosiłem, byśpisała, Uważam, że w ten sposób łatwiej nawiążemy kontakt", Kontakt ten trwałdo 9stycznia l937 r,, prawie l9 lat! Pani Monnier zapisała siedem grubych tomów, prawie po 450 slron każdy. Uważa się, że stanowią one swoistą ,,summę" wiedzy o,,życiu po życitl". ,,Listy" Pierre'a Monnief wydawane są obecnje po raż drugi we Francji. Wrócimy do nich.J'eszcze. teraz natomiast Zatrzynajmy się na innym jeszcże fenomenie komunikowania z przeszłością. Matka Pierre'a pragnęla zobaczyć mięjsce, gdzie Zginął jej syn i wybrała się 1am w towarżystwie jego ko]egi z oddziału, Wojna
niedawno się skończyla, był rok l9l9_ Pani Monnier od kilku już miesięcy ,,odbierała" wewnętrznym słuchem,,listy" od Pierre'a, Na miejscujego śmierci odniosła dziwne wraż€nie, żewidzi i słyszystoczoną tutaj potwomą walkę, Wkrótce Pier.e wyjaśniłjej, że !o nię było złudzenie ani wylwór jej wyobraźni, lecz naturalne, czę§to zachodzące zjawisko, clroĆ niewiele osób je dostrzega, ,,Zawsze pozostaje - notowala Słowa syna p. Monnier - niezalartv obra7 tego. co $)dal,/ylo slę rł pr,,eszloici.,;akby "kIi"za,,uirlzralna dIa ucha, Mamusju, na polu bitwy naprawdę pozoslały nasze cienie. słychać wściekłebębnienie i me|odlę Marsyliunłi; powiewa na wietrże sztandar,,, ale są to obrazy przedłużonew czasie, a nie obiektywna rżeczywistoŚĆ, Tych zjawisk nie poznała jeszcze wa§za nauka, stwierdzają ją wszakźe jasnowidzący, osoby o duchowym rozwoju przewyż_ szającym otoczenie, Wszystko, co uderza w rozmajt€ fa]e. które was otaczają, pozostawia swój niezatarty obraz, fotografię... Ludzkość wkrótce już zrozumie ten proces", (aeł,?J .ź Pr€rlP, tom I. str, 387 388), Wydaje się, że §zczęgólne warunki atmosferyczne. regularne, periodyczne lub wyjątkowe, mogą sprzyjać temuzjawisku. Tlumaczyło_ by to może niektóre przypadki pojawiania sięzjaw,jak choćby ty]ekroć potwierdzony widziany na wiosnę, o świcie lub o 7mierzchu, pocbód żołnierzykoło Frango Kastelli, starej, zniszcżonej fortecy na południu Krety. okoliczni mieszkańoy nazywają tę armię cieni ,,drosuiites", to znaczy ludzle rosy. Są nieliczni świadko\łietego zjawiska, wie]u sceptykówmusiałoskapitulowaćprzedjęgo,,realnoŚcią", Wiadomo, że
l0
Dlożnł przechodzić w poprzek 1ęj armii zjaw. nie uszkadzającjej ani nie clyniąc sobie krzywdy. Wizja niknie czasem n gle, czasem stopnjowo, ilrkby blednąc, lub ,,warstwami": najpierw nikną nogi żohierzy, potem lułowia,,, a w powietrzu poruszają się jesucze tylko helny, dzidy,,, Jean Pielre Seguin, konserwatorż Bib]ioteki Narodowej w Paryżu stwierdził w Le Morute, że posiada około stu pub|ikacji opisujących pojawianie się oddziałów żołnierzy, postlci ludzkich, zwierząt widm istot sprzed lat, czasem sprzed wieków. materializujących się w okreś1onych miejscach,
Louis Pauwels w swej książce Nouvelles histoircs extruofulinaircś r, opi.ujeu)padęk,jdki/dar/yl 5ięu l?q) r na,,,Śl4sku 27 stycznia tego roku około pięćdziesięciu chłopóW Zobaczyło. jak nagle. na polu, pojawił §ię ,.z powietrza" oddział piechoty. nł czele / dwoma oficerami dzierźącynli czerwone sztandary, W pewnej chwjIi oddział stanął. zaśżołnier7,e z pierwszej linii wycelowali w stronę chłopówiwystrzelili, Struchlelizprz€rażeniachłopinie słyszeli żadnych odgłosóW strzałów. u.jrzeli tylko dym, Za chwilę pojawili sięjeźdźcyna koniach i zaraz Zniknęli, podobnie jak piechotil, Ta sama scena powtórzyła się 3lutęgo w obecności czterystu osób i 15 lutego W obecności trzydzieslu osób, Tym razem powiadomiono nalychmi:t§|
qyd,u lgE)
generała von sassa, który prZybył na polę z oddziałem swoich żołnierzy. Armia Zjaw pojawiła się żnowu. a kiedy oficer dowodzący żywymi miał §t],zelić do dowódcy wjdm wszystkie one rozproszyły się, rozpłynęły
w powietrzu-
W
Anglii, na miejscu gdzie odbyła się naprawdę bitwa, w dwa miesiące później, jakby w ,,replayu" powtórzyły się tę same żmagi:rnia aż pięciokrotnie! Przyslani na miejsce wysłannicy Karola I zdołali nawet rozpoznać wśród walczących widm niektórych z tych, którzy polegli w tym boju. Jeszcże ciekawsza rzecz zdarzyła s]ę \N L574 r, w Utrechcie, gdzie pięciu stojących na warcie źołnięrzyujrzało o północy zaciekłą walkę, która w rzeczywistości odbyła się, ty]e że w dwanaście dni,,, później! J:rk Widzimy tajemnica powracających fal, niosących obrazy i dźwięki. powta.za się w różnych epokach iczęściejniż byśmysądzili. Niewątpliwie taki też mechanizm fizyczDy, je§zcze nie znany nam, lecz wcale nie ,.nadprzyrodzony" lub lantastyczny stanowił przyczynę tego, co doświadczyłap, Monnierpodczas swej pielgrzymki na miejscę zgonu 1642 r, w
syna.
ll
Zdarz^ się też, żę słyszalne są lylko dźwięki Z prżesżłości, tak jak przypadku (das w wilde Heer) slyszane w sąsiedztwie .,dzikiej hordy" ruin /:lmku Ro,]enslein w gornch odęnWJldu. rł Hętjl Śrłladectua dolyczące tych Wydarzeń sięgają roku 1750, Za kaźdym razem ki€dy
zbliża się wojna lub jakaś kata§trofa słychać tam podobno turkot wozÓw, odgłosy rnarszu, 1ęlent koni, Zjawisko 1(] było 1ak znane, źe ponoĆ niektórzy władcy dowiadywali się. w okresach wielkicb iapięć, czy w Rodenstein słychać Wrzaskj i żgiełk,,dżikiejhordy", Można oczywiście w ro nie wierzyć. ale Werner Schiebęler, prof'esor fiZyki ieletlloniti z lolitechnij,i W Ra\cn5burgu, oasionuiący 5ię pari psychologi4 lwierdzi, że dwukrotniejuż odwiedził góry odenwaldu i że budzącc grozę dźwięki ,,dzikiej hordy" słyszano również w naszych czasach. a mianowicie w przeddzień arabsko-iżraclskiej woiny Yom Kippur,
Smierć to drugie narodziny Smierć zaterrr nie jest śmiercią.lecz 1ylko przejścietndo nowej formy życia.jakby norvym narodzeniem. Jak jednak to przejście się dokonuje? Na czym polega to nowe istnienie? Podczas ostatniej wojny światowej, na długo przed rewelacjami dra Moody'ego dolyczącymi doświadczeń na granicy śmierci, prof. Eck8rta Wiesenhiittera żaiirtrygow ły relaoje pewnego 28 lerniego żohrierza, Prof'e§or z wielkim trudem uratował mu życ;e, wiszącc na włosku po ciężkim poslrzale w brzuch. Ranny. odzyskawszy przytomność. przęz wiele dni nie chciał się odzywać. a w końcu Zapylał: ,.Dlaczego lo zrobiliście?" Po pewnym czasie dopiero ośmieliłsię opowiedżieć o swo_ ich doznaniach w chwili kiedy umierał, o poczuciu niezwykłej woIności, rajśkięjjadości.ltóI4 lnu nagle odebrano.,. Wkrótce prot'. Wiesenhiitter zebrał inne świadectwa: dwóch chIop, ców, kłórzy omal nie utonę]i i których z trudem przywrócono do życia. obaj zachowali wspomnienie czegoś tak cudownego, źe życzylisobie, by gdyprzyjdzie na nich ostatni a godzina życia. mog]j zemrzeć taką właśnie
l2
śmiercią, Zdawali sobie sprawę. źe najpierw pfzeżyją chwile takiej samej grozy i przerażenia, lecz wiedzielijuź. że to nie potrwa długo i że potem czeka niewyobrażalna radość,,,
Profesor na dobre jlu zaintrygowany lego typu odczucinmi wysłuchał kolejnych świadectw ludzi, którzy przekracza]i próg śmierci: studenta, kióry prawie zamarzł w górach, alpinisty, który przeżył śmierte]ny upadek, Prof. Więsenhiitter opisał te Ws7łstkie wydarzenia w ks:Lążce Blick nach tlriibęn (Spoirzenie ną rbugą Jllo,l€, wydanej w 974), Z licznych świadectw, powtarzających się nieza]eżnie od miejsca, wieku. płcj, czy poziomu wyksżtałcenia delikwenla wynika, że w przypaclku śmiercilzw, kl;nicznej, kiedy to umierającego udaje się przywrócić do życia, odczuwa on oderwanie się od ciała fizycznego, nie mając jednocześnie innego, uformowanego ostatecznie ciała, Może widzieć. często §lyszeć wszystko. co się dzieję w naszym wymiarze świata, moźe przenikać ścianyi sufity, pr7emieszczać się na duźe odległościw jedne.j chwi'i, lecz najcżęściej,,lnośićwr.tżenie, że nie ma wyra-źnych kontrrrów. jest jakby ..mgłą", ,,chmurą", ,,parą" lub ,,polem energii". Jak jednak jest w przypadku śmierci definitywnej? Wydaje się, że odmiennie. Tworzy się,prawdziwie ,,uduchowione" ciało, ]ecz ten proces trwa przez pewięn czas, jest Fęnomen ten, ignorowany przez naszą europejską kulturę, opooto (Eejpt. Tybet. oceania), dobrze znany starym cywitizacjom wieśćxIx wiecznego misjonarza dotycząca wierzeli TahitańczykóW odnośnie do śmierci, Uważają oni, ię w chwili Zgonu,.drrsza Zostaje wyrwana z ciała! by powoli i stopniowo połączyĆ się z bogiem, którego jest emanacją. Tahitańczycy sądzą, że Z głowy umarlcgo wydzie]a się pewna substancja, która przybi§ra kształt ]udZki. Nieliczni uprzywilejowani, posiadający dar jasnowidzenia twierdzą. że w chwilę po ustaniu oddechu z głowy nieboszczyka unosi się j.rkby para tworząc mały obłoczęk )przywiązany< do ciała srebrzystym s7nurkiem również z pary, Substancja aa, twierdzą jasnowidzący, powiększa się powoli i przybiera ksżtałtnieruchomego ciala. Kiedy to ostatnie ostygnie ovnureku z mgiełki pęka i dusza z mgły o kształcie ciala unosi się i odpływa, jakby niesiona przez kogoś niewidzialnego", opis ten jest Zadziwiająco zgodny ze świadectwami ludzi współczesnych. R. Crookall w swej ksiąŻce out of the Bod)} Experiences 1
]3
przyttrcza około 20 takich przykładów, Pewna kobieta tak opowiada
o chwilach po Z8onie swego męża: ,,widziałam, jak z.jego głowy uniósł się przez.ocZysty obłoczek istopniowo przybielał dokładną fbrmę ciała
mego męża, To drugie, duchowe ciało unosilo się jakieś 30 cm nad ciałem materialnym, rozciągnięte do ni€go równolegle i )związane( ż jego głową jakby sznurkiem z przezroczystej, mglistej subśtancji, Potem 10 wiązadło pękło i kształl duchowy oddalił się, przenikając ścianę", ]nny opis pochodzi od lekarza, kłóry z całą pewnością posia
jak w spokojnym, głębokim śnie,a jasnośćzdawała sig z promieniować i przeŚwiet]ać je całe",
nięgo
,,Wieikie przejście", jak niektórzy nazywają śmierć,może się dokonać zanim Zainleresowany się spostrzeże, Tak dzieje się często podcżas wypadku, czy wysokiej gorączki duchowe cialo zostajejakby $}r,/ucone nagle 7e s\^ej fi,,yc,,neJ pot\Ioki, Dośćcharak terystyczn€ jest w tym przypadku to, co przeźyłmłody, amerykański źołniefzGeorge Rilchie. W wyniku forsownych ćwiczeń zażiębił się i, z niefrasobliwością swego wieku, nic sobie nie robił z zaleceń lekarza ani z faktu, że doslał 4] ''c gorączki, Martwił sięjedynie o to. by zlapać taksówkę i w ttocy zdążyć na pociąg, który mial go zawieźć do rodziców na Boże Naroduenie. W pewnej chwili zwalił się z nóg, stracil przytomność i oto budżi sję, w ciemnościach, w iżolatcej ukłuty igłą, Która godzina? spojrzałem ,, Usiadłem gwałtowni€,jak na nocny stolik, ale budzika nie było, Aha: a gdzie są mojc rzeczy? Pociąg! SpóżniłeIn się na pociąg! wyskoczyłem z łóżka, spanikowany,
l4
sżukając ubrania. Munduru nie było na krześle,Pop.rtrzyłem pod spód iz tyłu. Nie było też plecaka. Kręcilem się wkoło i ftlgle poczułem, że lodowacieję.,, Ktośleżałw moim łóżku| Podszedłem bliż.ej. To był młody chłopak, o kasztanowych, krótkich włosach, spokojnie wyciągnięty. Ależ to niemożliwe| Przecież
dopiero co wyszedlem z tęgo lóżka. Przez chwilę walczyłem u tą lajemnicą. To było naprawdę dziwne, ale ja nie miałem czasu..," Dopiero później George uświadomiłsobje, że tamla postaĆ na łóżku, to jego własne ciało, Ze to on, Zdarzenie to przypomina scenę z jakicgoś dreszczowca o sobow1órach. lecz historia George'a Ritchie (opisana przez niego w książce) iest autentyczna. ona włlśniebyła pierwszą,jaką usłyszał R, Moody i to ona stała się §tymulatorem jego badań.
wołanie nie skońc z onosct EliZabeth Kiibler Ross, wielka ucżona, której zżwdZjęczamy powaźne, oparte na nowoczesnych kryteriach wiedzy medycznej badania nad umieraniem. nad towarzyszenjem umierającym, interesuje się przede rvszystkim dzieĆmi, skazanymi przez chorobę na ŚmierĆ. Dr Kiibler-Ross niejednokrotnie dawała wyraz swej pewności, że dzieci w;edzą prawie zawsze wczeŚniej, że umrą, bez względu na przyczynę Śmierci, Znają nawet, a raczej ich podświadomośćzna okoliczności, w jakich się 10 dokona i często wyrażają to- podświadomie- poprzez rysunki,listy, wjerszę, których cały sens nierzadko objawia się dopiero po śmieroi ich lutora. co jeszcze dżiwniejsze, przeczuwają, a cżasem słysząjak wzywa je takźe następny etap, to co nastąpi za progiem życi! - spotkanie ze światłem,Wejście do jakiejśkrainy bezwarunkowej j powszechnej miłości. W prżypadku zgonu, spowodowanego dłuższą czy kfótszą choro, bą, można by przypisać takie uczucia dziecka wpływom na jego podświadomośójuż trwającego pewnego procesu biologicznego. Kie-
l5
jednlk rzecz dotyczy wypadku, spowodowanego przez kogoś inne_ go, czy morderstwa wyjaśnień trzeba szukać gdzie indzięj, wspomniłna uczona dostarcza wieiu przykładóW, dotyczących prz€czuć śmierci u dzieci, któfe istotnie anarły wkrótce lecz zupełnie nicspodziewalrie. w sposób nasły, o jednym z nich tak opowilda §ama matka dżiecka: ,,Moja córka obudziła się tamtego ranka w stanie. który ]nożna by okreśIićjako stan mocnego pobudzenia, Spała ze mną w noim łóżku i ledwie otworZyła oczy, obudziła lT)niepotrząsając i całując: >Mamusiu. mamusiu Jezus powied7iał mi, że idę do nieba. Cieszę się mamo, że idg laln, gdzi€ wszystko jest piękIe, złote i srebrne i lśni. gdzie iest Jezus i Pan Bóg...( Mówiła tak szybko, że z lrńdem nadąźa]am za sensem jej słów, Była jakby w Zachwyceniu. Zlękłam się jej dziwnych słów, To n.]prd!łde nle h)ł (ęmal nd\,,ych,,$\kI}ch ro,,mo\L, Bałam się zwłaszcza jej podekscylowaniżr: to była spokojna, Zrównoważona dziewczynka, bardzo iDteligentna. ale nie reagująOa spontanicznie, Nie pamięlam. żebym ją ki€dykolwiek widziała w takirn stanie żni z okazji choinki, arri urodzin. ani pójścia do cyrku, Poprosiłam, by mówiła ciszej, spokojiiej, żeby jirż o tym llie wspominała (był to z nojej strony jakiś przesadny lQk, bo od jej urodzenia miałam jakby przeczucie. że nie zostanie uę mną długo), Nie mo8łam po prostu słuchać,jak mówio swoim odejściu, zwłaszcza w ten nagły, nieoczekiwany, nieco szalony sposób, Nigdy dotąd nie mówiła o śmierci, zwłaszcza o swojej śmierci, Nie mogłam jej uspokoić, wciąż zaczynała mówić o )pięknym, /łocislym niebie.,,ę 7loiymianiolaml. / dlJmenlami. mamu\;u. i/ pcr_ łami( i o tym jak się cie§zy, że to widziała, i co jej Jezus powiedział,,, Odpocznij sobie kochanie, powiedziałam jej, Cies7ę się, że miałaślaki piękny sen. Ale ona zawołała: )To nie sen, To p r a w d a( (Ach, jakże mocno podkreśliłate slowa ta czteroletnia mała!) )Nie mdrtw się, mamusiu, Jezus powiedział mi, że będę się Tobą cały czas opiekowaĆ(. Powoli uspokajała się, potem wstałyśmyi żjadłyśmyśniadanie. To był dzień jak inne, Ale między godziną trzecią a wpół do czwartej po poludniu tego dnia moja córeczka żostała zamordowana, Rożmowa, jaką przeprowadziłam z nią tamtego poranka tak mną wstrząsnęła! że zaraz zadzwoniłam do znajomej i powtórzyłam jej wsZystko. Znajoma dobrzeją zapamiętałai kiedypotem dowiedziała się dy
l6
o śmierciRenatki,jej pierws7.ę słowa brzmiały: w jaki sposób to dziecko w i e d z i a ł o? Minęło już prawie siedem lat od tamtego dnia, a ja nie
przestaję o tym myśleći nie mogę sobie tego wyjaśnić.Nie byJiśmy rodziną bafdzo praktykującą, córeczka była z nami w kościele tylko dwa razy w ciągu swego życia. oczywiście, czytaliśmy naszym duieciom opowieści o Jezusie. Maryi, Józefie, Mojźeszu. Kiedy pytały mnie o niebo, odpowiadałam, że nie wiem nic o tym, co się dzieje po śmierci,
W naszym domu nię mówiło się nigdy o )niebie( czy )złocistych drogach w niebierr".
Komentując 1en przypadek Elisabetb Kubler,Ross pisze: .,Jest to być moźe najlepsze, co możemy ofiarować człowiekowi, pewność,że nasze materialne ciało jest tylko poczwarką, skorupką, i że ŚmierĆ wydobywa z nas to, co nięzniszcualne. nieŚmierte|ne to, czego symbolem moźe byĆ molyl", w t 972 r. ukłzałasię we Francji książka znflncgo medium, Marcela Rellillę pt- La noisiefie orcile |Trze.ie ucho),w któfej opisuje on, W.iaki sposób, po śmierci jedynego syna, Michala. udało mu się wejśćz nim w kontakt Wewnętrzny. duchowy, Jest to Świadectwo wzrl$zżrjące, gdyż czuję §ię w nim s7_czerość, człowiek o lakich zdolnościach mediumicżnych nie powinięn mieć, wydawałoby się, większych trudności z wejścicm w konlakt z wła§nym żmarłym dzieckiem. Czynil to tylę razy, z powodzeniem, dla innych, Można by też pomyś]eć. ż-ę w przypadku fiaska Belline usiłowałby ukryć to i cośwymyśleć,Któż mógłby to §prawdzić? A jędnak nieI Belline opisuje, jak całymi dniami i nocami .,cżyhał"na ten kontakt, na tę wewnętrzną komunikację, głos, który pochodziłby rzeczywiści€ od syna. Udawać można pfzed innymi, a]e jego zadowolić mógł tylko autentyczny kontakt z własnym dzieckiem. oto pierwszy dialog, jaki po tygodniach oczekiwdnia nawiąZał i Z MichałemI .,Ja: Michał? To ja, twój ojciec, jest piąta rano, Na myślo tobie ser€e ściskami się z bólu. czy mnie słyszysz?
Michał: słyszę cię, Ja: Twoja śmierćw tym wypadku 5 siefpnia 1969 r. pozostaje dla nas tajemnicą, Jak to się §tało? Michał: To mu§iało się stać. wypadek zdarzył się nagle, samochód skręciłw lewo, starałem się zapanowaćnad nim, potem zapadła ciemna Ja: Czy powodem była awaria, nieostrożność,czy ktośdrugi? 17
Michat: Nie, nadesżłamoja pora, musiałem odejść. Ja: synu, czy możesz pomóc Dam żyć? Michał: Nie mogę, ale musicie źyć,bo moja śmierćma sens tylko poprzeż wasze cierpienie i przelrwanie. Ja: Więc nasze cierpienie ma wartość,użyteczność? Michał: Tak, w każdym cierpieniu tkwią zarodki życia''.
Dziwny spokój Stan świadomościczłowieka, któryznalazłsię w obliczu śmierci, Zaczął jakieśl00 lat temu badać po raz pierwszy nie lekarz, nie psychiatra, lecz... profesor geologii z zurychu Albert Heim, Będąc zapalonym alpinistą, sam uległ wie]u wypadkom podczas górskich *.pinu.r"k. Niekńrych omal nie przypłacił życiem. Heima interesowało, co się w takim momencię odcżuwa i przez wiele lat zbieral świadectwa innych a]pinistów, przeżywających chwile śmiertelnego zaErożenia, a Laiżę
rannych żoln ierzy, osób uratowanych z ciężkich Wypadków, utonięć itp. Albert Heim żauważył,źe okolo 95 proc. opowiadait tych ludzijest dziwnie Zbieźnych. U wszystkich bliskośćśmierciwywoływała podobny stan umyslu i ducha, Nikt nie mówił. że odczuwał wówczas bó]. strach lub smutek, Przeciwnię - aktyńnośćumysłowa nagle Zwiększała się wielokrotnie, czas wydawał się wydłużać,a prz€d oczami Zagrożonych rychłą śmierciąprzesuwał się jakby film, ukażujący całe ich życie, ien film toczy się z ogromną szybkością, czasem umierający słysży piękną muzykę i widzi ciepłe światło,napełniając€ go spokojem. Sam Hdm tak opisał swoje doznania w chwili, gdy spadał ze skalnej _ _ ściany:,,Wtedy nie odczuwałem żłdnego bólu, który pójawił się kilka
,
godzin później, Moje myśli były doskonale jasne, wyostrzone, Za, stanawiałem się,jak zareagują moi bliscy na wiadomość,że się zabiłem. Potem ujrżalem,jak na filmie, całe moje źycie, To był cią8 §cen, lecz nie powodowały one we mnie ani napięcia, aniwzburzenia, Jakiścudowny, niebiański spokój owładnąłmoją duszę, Potem poczułem głuche ]i]
ll(lel^lrie: moje spadanie zakończyło §ię upadkiem na wystający skalny zlr|,)nl", Wówczas jeszcze Heim nie pftyplszczal, że wszyscy, któży pllnriętrrją doświadczenie umierania, bez względu na jego pfzyczynę, {l().hodzą w pewnym momeDcie do takiego samego odczucia dziwnego sl]okoju,
Kilka lat temu Noyes, amerykański psychiatra z Iowa City pveplowadził setki eksperymentÓW i zebrał wiele ŚWiadectw od ludzi, kli)r7y przężyli NDE (skrót od angielskiej nazwy: doświadczenie rv pobliżu śmierci).zastanowiło go, że ludzie ci w dalszym życiu bylj gllboko ,,naznaczeni" tamlym,jedynym w §wojtn rodzaju eksperymenlcIn i to,,naznacz€nie" wpływalo bardzo korzystnie na ich stan ducha, tlmysłu, na podchodzenie do tego, co się wokół nich dżieje. Ci, którzy,,fiZycznic" uciekli przed §rriercią, wcale nie uciekają od lliej myśląw dalszym życiu, Wręcż przeciwnie - często o niej myślą.I ta ntyśl podwaja ich radośćżycia.
,,Śmięrć slwierdziła młoda dziewozyna, która omłl nie slraciła iycia W wypadku - stała się dla mniejcdną z moż]iwości,Teraż, kiedy ladę samochodem. kiedy chofuję, ewęntualność śmiercinie przęrnżl mnie, spokojnie bioręją pod uwagę- Śrrrierć stała się częściąmego życia, 1ak jak urodzenie, cierpienie, milość..."
..od cza,u tledy nriclem ten $}pJtlek ,uspomina pe$ien .porlow;ec, ur lowany od śmierci k)inicznej - nie boję się już śmierci,
zarnzem nie boję sięŻycia. Przedtem bałem §ię pewnych osób. sytuacji. bałem się, że wydarzą sięjakieśnieszczęścia, Teraz wypełnia mniejakiś spokój i pogodzenie z tym, co Drnie może spotkać. W jedncj chwjli nauczyłem się pokory i odrzuciłem bunt i lęk", .l
Kenneth Ring Z UsA, który całe lata żajmował się badaniem
slanów prżed pr7-ekroczęniem progu śmierci, interesowal się t€ż przypadkami samobójców, uratowanych w ostatniej chwiIi, ci, którzy pamię, lali swoje doznania 7 momentu wkraczania w inną rzeczywistość, nie wspominali o tak częstym We wspomnieniach ,,normalnie" umierają-
cych tunelu, nie widzieli lśniącego światła,które innym przynosi ukojenie, ani nie spotkali bliskich, kochanych osób, już nieżyjących iwręszcie nie zauważyli cudownego świata, ogrodu, klórego wizja często siępowta.za we wspomnieniach osób wyrwanych Śmierci. wzelędu na ich religię, wykształcenie, Iasę czy płeć.
I
to bez
l9
sądzisię. że ten brlk wspomnień może być spowodowany nadmiernym spożyciem - Przed usilowaniem samobójslwa - alkoholu lub środków olępiających umysł, które neutralizują doświadczenie agonii Przeu blokowanie pamięci, Wiele osób ze swego doświadczenia agonii pamięla cośw rodzaiu bariery cz1 granicy sl mboliżująlej ostalec7n} ro.7dliJliycia 7iemsklego od tego, klóre ma się żacząć. Być może bariera ta oznacza przejścię do innych, nieporównywaInych z naszvmi, poziolnów światiomości.Zwykle umierający nie pragni€ wrócić. fascynuje go len inny świat,który
powrócić do życia, ,,Teraż - mówila Mireille - wicm na pewno. że ishieje inny rodżaj życia i źe musiałam zrobić duży wysiłek. by nie ulec jego powabowi, Cżulaln. żc to życie po życiu będlie milsze. łagodniejszc niż to obecne",
zwierryl dr. Moody'emu: ,.Jakiż tam jcst cudowny spokój. jakie
'Wszysrkie cmenrarze są puste pisże w§pomniany już ks. F. Brune, Nigdy dośćprzypomin.lnia tej prawdy, Mówiąc dokł dnie, pogrzebane są lam..stare ubrania". ulegające rożkładowi. UbTania Z matefiału i Z cialł, oczywiście. te ostalnic godne s4 największego szacunku, gdyż były ostatnią powloką naszych ukochlnych bliskich. oni samijednak §ą gdzie indziej, P{miętajmy. co powiedżjałChrystus na krżyżudo
pociąga go promieniujźlcą zeń radością,pokojem i milością, Ten aspekt doświadczeń umjerających najbnrdziej zdumiewa uarówno ucZol]ych, jak i wszystkich, którzy śięo tym dowiadirją. W §woich wspomnieniach osoby przywrócone życiu ztvykIe mówią lak. jak mężc7yznl, klóry się
ukojenie! Zupełnie pr7estałem cierpieć". w pewnej chwiIjjednak un]icrający czuje. żśmoże wrócić.lączy się 7 powrolem z ciałem. które dotąd oglądał ż pewnego oddal€nia, iak ubrnnie. klóre już mU nie będ,,le Fotr,,ehnę, PrJuie rłsuyscy podkrcil.rjl1, że len powrót do życia dokonuje się gwałtownie i wywołuje nieprżyjem, ne odczucia. UmieĄący. który pławiłsię w łagodnym spokoju, Zwykle broni się przed ,,wejściem" w ciało. źyćnadal wyda.ie mu się czymś przerażająco trudnym i przykrym,
Takie doświadczenie zwykle wstrząsa źyciem osoby. klóra go
doznała. Juź ni8dy nie będzieżyć i postępowac tak.jak wcześniej. Przede wszystkim osoba takł ma nowe spojrzenie, nową perspektywę na sprawy śmierci.Nie znłczy to, że jej pragnie. IecZ traktujcją w sposób pozytywny. jako naturalną częśćludzkiej e8zystencji. Nie boi się jej.
a przede wszystkim nie wątpi już w moźliwośćdalszego życia po
przekroczeniu progu życia ziem§kiego, Fakt. źe nasza świadomość. pomimo fizycznego uniceslwieniźl. będzie trwAć nadal W innym Świecie, nie ulega już d|a takiej osoby żadnej wątpliwości, je§l cżymśpewnym, Tak więc ze wszyslkich tych doświadcżeńwyprowadzić nlożna wniosek. że spotkanie ze śmierciąpowoduj€ u wielu ludzi głębokie przemiany duchowe. Mireille, młoda kobieta, której przypadek opisuje H, Renard w książce Apłżsyle (Po ż)jdu), przeszła śmierćkliniczną podcżas operacji. Pamięta długi tunel, którym zsuwala się ku światłu, łagodnemu i przyciągającemu ją. Nagle przypomniała sobie, że mąż i rJzrecko napra*dę jej polrzebuią i wielkim Vysilkiem woli posLanowiia 20
lyoWę Clalo W Innvm ZvCIu
dobrego łotra: ..Zaprawdę. powiadam ci. dziśjeszcZe będZiesz 7e mną w raju", Życie trwa bez przelw. To nadaje sens modlitwom Za zmarłych imndlil\łom do ś\łiętych,by wspomaglli nas lutJj na /iemi, Tcoria calkowitego zniknięcia wszelkiego bytu w chwili jego śmierci i odbudo\łania lub odllvorzenia przez Boga w końcu cżasówjesl dośćniedawna i lrodziła się w pewnych środowiskach prolestanckich. Pozostał WsZłkżepewicn Ważny i nawęt w najlepszej. tradycyjnej
teologii knlolickiej nie rozwiązany do końca problem. Uczyła ont bowiem o życiu po śmierci,jednak lylko dusży. nie ci ła; duszę pojmowala jako cośabsolutnie niemateriaine8o. tak jak filozofia greck{, T^k więc duszn nieśmiertelna mitlła możliwośćnie tytko wciąż istnieć. lecz oczyszczać się lub cieszyć kontemplowaniem Boga, co stanowi więczną nagrodę §prawi€dliwychBez ci.Ia wszakże, Zatem mogli oni poznać wieczną szczęśtiwość, ciAła te zmartwychwstaną iednak w dniu ostatecznym, Powstał więc następujący problem: jeślisprawiedliwi kontemplowali Boga i byli w p€łni szcżęśliwibez ciała, zanim ciało żlrnartwycbwstało. to po cóż zmartwychwstanie? JeśliZaśzmartwychwstanie wnosiło cośdo ich szczęśliWości.to Znaczy że pr7-edtem nię byli w pełni szczęśliwi.
2l
w rzeczywistości, dowodzi ks, Brune, w tradycji żydowskiej, która
była tradycją Chry§tusa i Jego apostołów, nigdy nie pojmowano du§zy
jako czegoś nienaterialnego. Pojawiało się i znikało wiele niuansów. |ęcz zavlsze pozostawał ten lrzon: du§za, nephe§h, było to cialo uduchowione, świadome, posiadające osobowośćźyjącego, ciało zbudowane z innej materii, lżęjszej, bardziej rozrzedzonej, subtelniejszej. Wielu chrześcijan wyobraża sobie, że 7martwychwsl^nie polegać będzie na odzyskaniu ciała takiego, jakie mamy teraż; trochę udoskonalonego, bez chorób, bez zmęc7_enia... W takim ra7ie nasuwaią się pylania trudne do odpowiedzenia, Jakie ciało odzyskamy? To ostatnie sprżed Śmierci? czywszyslkie kolejne formy nasze8o ciała, zwszystkimi atomami, kióre się nań w cią8u życia składały? Na czyrr ma polegać cią8łośćistnienia? IjeślinasZe 7martwychwstałe ciało ma być Zbudowanę w tljn sanr Spo§ób. co nasze obecne cjało. to jalże mogłoby uniknąc praw tej materii i nię podlegać cierpieniu i rozkładowi? Tymczasen wszystkie świadcctwł,jakie dzisiaj nożemy zebrać zarówno ze strony tych, któr7,y prz,ężyll śmierćklinic7ną czy leż tych.
którzy zmarli naprawdę, każą nam wierzyćw prawdziwą ch rześcijalisk ą naukę: ciało zmaltwychwstałe. ciało błogosiawione, jesl ciałem ducho, wym. Nasze ..stare ublania" mogą spokojnie butwieĆ na cmentarzach.
my nigdy nie zstąpimy po nie do grobu. Kiedy zaczyna się mówić o ciele ,,duchowym", zgołJnie 7.wyrażerrielrr św_Pawła, i wyjaśnić, że ciało 1() posiadajednak pcwD4 konsysten_ cję, odpowiednią do nowego świata,w którym ma żyć, wieleosóbwpada wpanikę. Ciężk.li gęstakonsystencja naszegoobecnegociaładoskonale im o
Ukrzyżowania, to zgoda Chrystusa na wejś.ie w nrsze hlłlzkic ciało, nł wcielenie, była w rżeczywi§tości jeszcze większym doświadczeniem, a więc ieszczę większym dowodem Jego miłoŚci ku nam. ,,Nie zdajecie sobie w pełni spiawy (Letlres .le Piefrc, tom Iv) przekażywał on po swe.j Śmierci w wewnętrznym kontakcie z malką / oll.]ry dokon.]neJ podc7a\ \Ącielenia: J lymcla\ęm cierpienie całkowitej, Nieskalanej Czystości, które przeniknęlo w ludzkie ciało, przewyższyło cierpienie na Kfzyżn... byó Pełnią Piękna i zanurzyć się w materię upodloną przyziemnymi pokusami,jłkie nażuca ona duszy, to doświadczenie przckraczające nasze myślii odczucia. Nawet my, Iudzie, ledwie opuścimy nasze ciało fiZyczne, nalychmia§t odrzucamy z przestrachem, z obrzydzeniem, konsekwencje moŻliwego ponownego wcielenia,,, Fak1. że Przędwieczny zechciał z miłościzbliżyć się do naszego ciała, stanowi przedmiot naszych rozważań i uwielbień, Na§ze duchowe ciało będzie wolne od wszelkich ułomności,Jeśli brakowało nam na ziemi ręki czy nogi, nasze nowe ciało bgdzie kompletne- Jeślibyliśmyniewidomi lub głusi, nawet od urodzenia, odtąd będziemy widzieć i słyszeć, Wiedzieli o tym dobrze autorzy
tybctańskiej,,Księgi Zmalłych". Potwierdzłją to świadectwa ludzi stojących na progu śmierci, równieżpr7ekazy Pierre Monniera, Będziemy widzieć równie dobfze w dzień. jak w nocy, A raczej nie będzie dla nas nocy, wystarczy spostrzec coŚ, chcieĆ |o zobaczyĆ, by znalęŹĆ się naprzeciwko obiektu, klÓry zechcemy ujrzeĆ, Johann Chri§toph Hampe, którego książka ukazała się w Stuttgarcie w 19'7'7 f., przyt^cza wspomnienia dra Aucklanda Geddee,jakie wygłosiłon na temat własnej śmierci (klinicznej, rżecz jasna) pźed KróIewskim Towarzystwem Lekarskim w Londynie. 27 lulego ]92? r.: ,,Stopniowo pojmowałem, źe mogę widzieć nie tylko moje ciało iłóżko, na którym ono spoczywało, ale i wszystko, co było w domu i w ogrodzie. Potem spostrzegłem, że mogę widzieć nie tylko to, co dotyczyło domu iogrodu, lecz i Londynu i Szkocji, ku której wciąż zwracała się moja uwaga, Dowiedzialem się od mojego opiekuna, którego nie żnałem i k!órego zwałem mistrzem, że jestem całkowicie wolny w wymiarze czasoprzestrzeni. w którym ,,teraz" znaczy ,,tu". Pierre Monni€r tak mówi na ten temat: ,,Nie straciliśmy po śmierci wyglądu ludzkiego, lecz pozostawiliśmy na żiemi ułomnoŚć naszych ciał,.," 21
Halucynacje czy inny świat? Swiply c.rego., z Na7janzu, pisząc w lV w. o duszy iżmarlwych_ Wstaniu, stwierdzt: ..Ujrzysz tę cielesną porvlokę, dzisinj 7niszczoną przez śmicrć.ponownie ulkaną ż jej własnych elementów, nie wedle
obecnej. ciężkicj igęstęj budowy.lecz na osnowieiżejszej ieterycznei. tak że twoje ukochane ciało stanie przed 1obą, przyslrojone w wyższą i wdzięczniejsz4 piękność",
Znarli
uk.rzują czasenr żyjącynl Lo przcnlienionę, chwalebne cialo. Wspomniany I},lekroć Picrre Monnicr mówił o dwu rod7ajach, bardzo odrniennych, takich pojawień się, .,wjednyln widzimy ksZtżLłt 7marlego, bardzo wyraźny. lecz pr.zejrzysty: światłoprzenik.l pruez nich. nie Zaslanilja cicnia pr7edmiotów przcd klórymi się przes[wają''. Drugi rodzaj widzeń to tc_ w których następuje pr wd7iwa materializacja. wydajc się. żc n.lstępujc ona w pr7ypadkach motywowanych miłością. Jean Prieur. Zafascynowłny tymi przypłdkami pisarZ francUski. opisuje hislorię pewnej matki, która w wiele la1 po śmicrci bard7o konkretnie rlkazała się, !v cżasie ostatnicj wojny, pcwnemu księdzu Z Nantcs, Zadzwoniła do drzwi plebanii. roznrawiała 7 tynr księdzen. napisllll n:ru,:r,,\ nolę.ic, kIńry iri porJll, adre<.u
okazało się. że byl lojeden 7 trzylastu powrotów Anny. klórc zdarzyły sięmniej więcej w ciągu roku, Arlis coger notował swe doznania i z 1ych nolalek widać, jak bartlzo wizyty zmarlej żony by]y d1.1 Diego realne ,,Pierwszy raz to było przer2ża.jącc, zaśdrugie pojawienie się jej było, odwrolnic niż pierwsze! wspaniałe, objąłem ją. uścisnęliśmysię i n.lgleZniknęła. Najbardziej uder7yło mnieto, żejejciałobylociepłe, To nie był sen. obe.jmowałem ją naprawdę, nie spałem, Zawszc sądu iłem, źe duchy. tnioły są ubrane na biało, ]ecz Anna nosiła długą suknię. jekby Zlocistą. Zapylalem ją. c7y jęsl leraż sżczęśliwa.odpowicdżiala jednym tylko §łowem: )Tak<, l listopada 1982 f, Wczoraj minęła 46 rocznica naszego śIubu. W nocy, międży godziną drugą a trzecią sposlrzegłem, że Anna Znów pojawiła się nagle obok mnie. objąłem ją, mówiłeIl jlk błrdzo ją kocham. ona Zdawała się znikać. jakby roztapiać się i zDów nabierała konsyslencii i tak powtarzało się to §iedern ruZy", Przek onującym chyba dowodem. źe 1e wizję nię były halucynacjami ani owocami chorobliwej wyobraźni. jest fakt. źe ustały, choć osjerocony m4ż cżekałi pragnął zobaczyć Annę. on.t już więcej się nie pojawiła, Pojawienia się Zmarłych W takim stopniu Zmaterializowanych zd.trza.ją się fzadziej lub może rzadŻiej mówią o nich osoby. których te wiżjc dotyczą,
Prof, Wemer Schiebeler przytacza plzypadek p€wnej kobiely
z okolic Zurychu, której mąż zmarł w 1976 r, W dwa tygodnie po jego śmierci żona zaczęła widywaĆgo w ich dorrru. Pojawi:rł się ,,slopniowo", najpierw jakby przezroczysty kształt, k!óry gęstniał. nabierał mocnych
form i kolorów, Gdy Ziawisko to powtórzyło się po laz lrzeci, źona postanowil.i popfosić go o pomoc w odnajezieniu klucza do kufra, w klórym Znajdowały się ważne doku enty, Tego dnin kobieta usłyszała, jak otwierają się drzwi do mieszkania, jak ktośidzic korYtarzem, a potem olwiera dr7wi jej sypidlni. To był jej zmurly mąż; pochylony nad komodą, otworzyłjedną Z szuflad, w klóre] mial7wyczaj chować k]ucze od kufra i kobieta usłyszałłznajomy odgłos kiucZa spadającego na dno szuflady, widzenii ustały na rok, a w 1978 r, mąż pojawił się po r.lz ostatni. razem z€ swoim Zmarłym wczeŚnięj bratem i kimŚ trzecim, kogo kobiet.l 25
W tym wyp^dku był tylko jeden śWiadekzmaterializowania się
kilku zmarłych jędnocześnie, aie bywa, źe takich świarlkówjest więcej, jak choćby w słynnej historii ,.zjaw z lotu 40l '', opisałją John G. Fuller w 1976 r, w książce The ghast oJ'Iight 40l, na podslawie której
nakręcono film, Wydarzenia te miały miejscc między zlrną 1912 la wiosną l974 r. Dwie zjawy, kapitana Boba Lofla i drugiego oficera Dona Repo, zmarłych w katastfofie samolotu numer rejsowy 40l na trasie Nowy Jork, Miami, pojawiały się często na pokładach samolotów, Widzieli ich członkowie zalogi i pasażerowie. Według świadectwa mechanika pokładowego sprawiali wrażenie, że czuwają ndd bez, pieczeństwem samolotu, Jakie ciało mają ukazujący się niektóryn z nas Zmarli? Być moźe 5\^o]e pra\ri]/iwe not\e cialo Liak (o sic,,ddrżylo rł przypadku Ąnny1 Wówcza§ twarze i ciała zmarłych promieniują młodością,energią. Ale mogą też. przeciwnie, równie dobfże plzybierać być może, by ich lcpiej rozpoznać - sw(ie dawne ułomności)starczy wygląd, a nawet ubrania. w których ich ZDaliśmy, To duchowe, wysubtelnione ciało, t€n sobowtór W gruncie rzeczy nie jest czymś nowym, Jest w nas, jest nami od chwili poczęcia, Stitre średniowięczne wizerunki i prawosławne obrMy nie są tak naiwne, iak by(my sądzrIl. oglldlląc prlcJ\lJ\^ ione na nich dus,,ę. uchod,,acę l usL umielaJąc}chtłks,,lalcie..lillęc,/ck",oc/yujicie.nieie.llot\)obrJżenlę doskonałe, Ciało duchowe nie jest mniejsze od cielesnego, ale prawdą jest, że tworzy się stopniowo i że oznacza wejście w nowe życieczy racZej w nową jego ftzę,
Budować siedlisko własnej wieczności Naszym zadaniem jest, począwszy od źycia tu, na ziemi, rozwłanie, udoskonallrnie ciala duchowcgo poprżc/ (olal \ły7s,,e i)cie $cwnęlr/-
ne, Powlarzał to czę§to swej matce Roland de Jouvenel, jeden z większych nristyków zaświatów, o którym pisze wspomnianyjuż ks, Brune,
lloland, syn francuskiego filozofa i ekonomisty oraz dziennikarki ipisarki, zachwycał otoczenic inteligencj ą, prawością,odwagą. Rodzina deJouvenel była niereligłna, nie było tam więc nawet mowy ojakirnkolwiek mistycyzmie. Roland sam odnalazł drogę do Boga. Podobnie jak dzieci, o których pisze Elizabeth Kiibler Ross, przeczul s\łą bli§ką śmierć.Wiele razy wspominał o lym w rozmowach. częslo odwiedzał paryskje kościoły,modląc się tam w samolności, w l946 r, Zachorował na gardło, Źle postawiona diagnoza ibfak leków sprawiły, że zmarł nlając niecałe l5lat. Tuż przed śmiercią zzachwytem mówił, że stoi przy nim (Zmarła plzed dwona laty) babcia i chce go gdzieśpoprowadzić, zrozpaczona malka, po okresie buntu, odnalazła drogę wiary. Zaczęła chodzió na MsZę św.,przystępować do Komunii, Pewnego dnia. podobnie jak matka Pierre Monniera, pod wpływem wewnętrznego impulsu, wzięłado ręki ołówek, Jakieś drżenie przebiegłojcj rękę i słowa same zaczęły się formować na papielze, Było to pięćmiesięcy po śmierci Rolandd, Przekazy od niego, na poc4tku codziennc, stawały się coraz źadsze i wreszcie ustały po prawie 23 latnch. ostatnie zdanie brz iało: ..Mamo, żywimy się tym, co dajemy innym", Iloland czę§to przypominał matce: ,,Prżetrwanię ludzi rodżi się razem z ich narodzinami; przet.wnniem jest to drugie ia(, źyjące w naszym ciele i rozwijającc się z chwilą śmicrci,,," ,,Zbyt lekko podchotJzicic do budowania swego duchoWego sobowtórl, cegicłka po cegiełce, powjnniście budować siedlisko waszej nieśmiertelności", To duchowe cjało, 1ęn nżLsZ astralny sobowlór promieniuje, NazYwany to aureolą- Jesl1() światło,którego nasze cielesne oczy nie dostrzegają. światłoo odnicnnym dla każdego Z nas natęźeniu i barwie, zaleźnię od slopnia naszego uduchowicnia i wewnętrznych skłonności. To zin wisk o dostrzegai ą częslo mistycy, Anna Katarzyna Emmerich tak pisze o swoich wizj.tch: ,,Często tężWidzę poruszenia duszy. wewnętżne cierpienia, jedrrym słowem uczucia, które dosirzegam prżenikające przez piersi i całe ciało w kształcie tysjęcy świellistych lub ciemnych form, biegnących w różnych kierunkach, wo]njcj lub s7ybciej". W tradycji chrześcijańskiej bardzo cżęsto spotykamy 1() światło,ze złocisląpoświatą,Najwyższym jego przykłldernjestopi§ Przemienienia Chrystu§a na Górze Tabor. Jego szaly stały się ,.białe jak śnieg", a ob]icze ,jaśniałojak sIońce", Wszyscy teologowie pierwszych wieków dostrzega'i w tym wyda, rzeniu doskonały pfzejaw naszej przyszłcj chwały. Zdaniem św,Jana 21
Damasceńskie8o, to nie ch rystus przez chwi Ię Zaj aśniałnową i niezwykłą chwa]ą, lecz apostołowie Piot.. Jan i Jakub pżez chwilę stali się godny i ujr7eć Go !v tej chwale, jaką ż^wszę posiadał, Możemy dzi§iaj podkreślićiakt, że ujrzeli orri WóWczas tżtkżę Eliasża i Mojżesza. od dawna nieżyjących, jak rozriawiali 7 ChrysLusem, To właśnieciało chwalcbne. ten 5obowlór duchowy Apostołów, obecny w nich od momenlu ich poczęcia (iak zapewniał Roland de Jouvene]) widziało bezpośrednio.,.twarzą w twarz'' poprzez ciało cie]esne to,cżego toostatnię niebyło wstanieujrżeć. Prze7 k rótką chwilę Apostołowie przechodzą na inny poziom - Z poziomu naszej ciężkicj materii - na poziom ra.ju, PodobDie jak w przypadku osób. któ.e ,,opuszczały" wlasne ciało, lt które opisał dr Moody, 1(] przejście Apostołów dokonało się pruez cośw rodzaju tunelu; spada na nich dziwny..sen" czy raczej odrętwienie, To snmo chyba zjawisko dokonuje się, gdy św,Tel esa z Avila cu y św,Bernadetta ż Lo urdes widżą to światło podkreślając, ż§jest jaśniejszeniż §łońce, a pzy tym nie razi oczu, Po prostu ich duchowe ciało wid7i poprzez ciało cie]esne, Duchowe ciało podlega ciągłej ewolucji, Na początku może przyporninać świetlistą kulę, widać to dokładnie w przypadku opisanym przez dra Moody'ego, chory, zupełnie przytomny, leży w szpilalu oczekując na operację. Pewnej nocy dostaje tajemnicże o§trzeżenie o niedalekiej śnrierci: ,,Ujrzałem w rogu pokojujakieś świalłowiszące pod §ufitem. Była toświecącakuIa, niewielka,jakieśdwadzieścia,trzydzieści centymetIów średnicy. nie Więcej,,, Zobaczylem, Jak z tej kuli wyciąga się do nlnie jakaśręka i światłomóWi do mnie:,chodź Zemną, coś cipokażę(. W tej samej chwili i bez żadncgo wahania ja równieź wyciągnąłem dtoń. by uchwycić się tej ręki, którą widziałem; czyniąc to miałem wraźenie, ż€ cościągnie mnie ku górze i źe uwalniam się ż ci.tła, Spojrzałem w dół i dostrzegłem siebie, swoje ciało wyciągnięte na łóżku, podczas gdy ja unosiłem się pod sufitem, opuszczając cialo prZyjąłem taki sam kształt, jak światło,,,To nie było ciało, tylko lekka mgiełka, obłoczek pary. Ta substancja nie przypominała ciała, była mnie.j więcej kulisla", Był tojeden z przypadkóW, kiedy umierający został ,, odesłany'' na ziemię na kilkanaście lat, by spełnić dzieło miłościwzględem dziecka, opis podobnej sytuacji znajdujemy dwukrotnie u Teresy Neumann, slynnej stygmatyczki. którazostała cudownie uzdrowiona - raz Z pa raIi2ij
żu i drugi raz ż ropnego zlpalenia wyfostka robaczkowego Wsiawiennictwem Św. Teresy ż Lisieux,
-
za
,,Nagle nastała wiclka jasnośći wsżystko wokół mnię zostalo cudownie oświetlone. Nie połrafię opisaĆ tejjasności... icośw7ięłomnie Za prawą rękę i usiadłam W łóŻku. Głos rzekł: ,tak, teraz możcsz siedzieć. możesżróWnieź chodzić(, Teresa Neumain nic wspomina o kuli, ale nie widziała też prawdziwego ciala, gdyż inaczej nie użyłaby określenja .,cośwzięło mnie 7a rękę". Czy kulisty, świetlisty kształt jest pierwsuą faz4 kształlującego się ciałlr przebóslwionego? Nie jest to pewne, Z zapisanych pismem rutomatycznyrn plzcz matkę Rol1lnda de Jouvęnela zwierzeń wynika, że taka ewolucja ;stnieje. ,,Mamo - przekazuję on w trzy lata po śmierci * nie możesż wyobrazić sobie sfer, jakie dzisiaj osiągnąłem, Mój śWiat nie ma nic podobnego do twojego świata,To, co nie ma ciała ani kształtu. aDi niczego dotykalnego, umyka ludzkiemu pojęciu, nie myśl \łięc o Bogu poprzeż obrazy",
Spotkania W
chwiii śmierci dostrzeźemy zbliżaiące się do nas drogie nam osoby, które zmarły znał wcześniej, Najczęściej rodzinę| ojca. matkę. brata, siostrę,lecz 1akżebliskich przyjaciól, k tórzy przychodZą, by pomóc nam w stawianiu pierwszych kroków na tamtym śWiecie.Dzisiaj mamy tego nieprzelicu one świadectwa,zwła§zcza. gdy mnożą się słynne ,,doświadczenia nźt granicy śmierci". o1ojeden Z przykładów ZaczeĘnięty od drlr Moody'ego: ,,Lekarz zreżygnował z ratowania mnie.,, Ale ja w tym czasie czułam wielką jasnośćumysłu. w tęj samej chwili spostrzegIam obecnośćdużej ilości osób, prawie tłumu, unoszących się na Wysokości sufitu, Znżlłam kiedyśich wsżystkich. wszyscy juź pomarli. Rozpoznałan babcię, koleżankę Ze szkoły, kuzynów, znajomych, Widziałan przede wszyslkim ich twarze i czułam ich obecnoŚĆ, wsżyscy wyglądali na zadowolonych i wiedziałam. że przyszli, by mnie strzec lub proważ9
dzić. Było to tak.jakbym powmcała do domu, a oni wylęgli na próg, by mnie powitac", sceptycy będą usiłowali wszyslko wyjaśnićw jakiśinny §posób, sprowadzającjak zwykle le uczucia do Zwykłych doznań psychicznych lub halucynacji, Zdarzają się w§zakże przypadki absolutnie nie dające się tak wytłumaczyć: kiedy fzecz dotyczy mrłych dzieci, nie znaiącYch ani książek Moody'ego, ani opowieści na teilat doznań na progu śmierci,Dzieci, l{tóre pośfód ludzi przybywających na ich spotkanje podczas umieIania opisują osoby, o których śmierci, a czżsem i istnieniu w ogóle nie Wiedziały. Wspomniana już wcześniej dr E, Kiibier-Ross plsze:
,,Pewna dziewcżynka, kLóru przeżyla śmierćkliniczną podczas operacji serca, opowiadała potem ojcu. Żę przyszędl do niej bral, z którym bardzo dobrze się czuła, tak jakby się żnali od lat- A tymozasem ona nie miała brata. ojciec. poruszony opowicŚcią córecżki przy7nal, że miała oDa brata, klóry ZmaIł przed jej urodzęniem... ..Tak. 1elaz wszystko jest dobrze, Mamusia i Peler już na mt1ie ci.ekdą, wyszeptał mi nały chłopczyk konlynuuje dr Kiibler Ross zanim wydał ostalnie tchnienie, wiedżialam. że jcgo Datka Zginęła w wypadku. ale P€ter, brat, Został przywieziony do sżpitah dla poparzonych i żył.(Cała trójka uległa poparzeniu w wyniku żapalenia sję auta). Chciałam zapytać kogośo stan Pelera, ale to nie było potrzębne: kiedy prżechod7iłam obok pokoju pielęgniafek, usłys7alam dzwonek telefonu, To l€karz Ze supilala dla poparzonych powiadamiał mnie, że Petel Zmarł właśnieprzęd kilkoma minutami'', Słynna lekarka 1ak podsumowuje swoje obserwacje: ,.Przez wiele lat, kiedy przeprowadzałjm badania, od Kalifornii do Australii. na dzieciach białych iczarnych, Aborygenach i Eskimosach, Latynoamery, kanach i Libłczykach, zawsze kiedy Llmieraiące dziecko mówiło o kimś. kto czeka na nie i woła je i chce gdzieśprowadzić, chodziło o osobę, która zmarła wcześniej, choćby o kilka minut, A przecież nikt z nas. ekipy lekarskiej, nie inlormował tych duieci o tym wydaźeniu. czy to zbieg okoliczności? Zaden naukowiec, żadna statystyka nie przekonają mnie, że dokonuie się to z powodu braku tlenu w mózgu (iak uważają niektórży z moich ko|egów lekarzy) lub z innych racjonalnych i naulowo \a } lłumac/.ln}ch po$ oJó\ł ", l t, K tiblęr-R05§. Ła mol/ .r l'en/anl (Snli.rc i .l:ir kĄ. ]]0
W doświadczeniach umierających pojawia się inny €pizod, dotyczący osoby odmiennei od postaci krewnych lub przyjaciół - jakiejś świetlistej, promienistej I§toty, której samo pojawienie się intensyfikuje w umierającym poczucię miłości,spokoju, radości.oto opowieść żołlierza, umarłęgo w Libii, podcżas ostatnrej wojny, a którego przekaz Zapisały pismem automatycznym wdowa i córka angielskiego pułkownika Gascoigne. Żołnierz ten żnajduje się z innymi zabitymi na polu walki, lecz nagle zauważa kogoś, kto do nich podchodzi: ,,Nieznajomy nie nosił munduru i pźez chwilę za§tanawiałem się. skąd tu się wziął cywil, Wyglądał na Araba. Kiedy odwrócił się w moją §lronę i spojrzał na mnie, poczułem się jakby odrodzony, na nowo napełniony sił4 życia, Uklęknąłem i wyszeptałem Z dziecięcym przeję,
- chrystus,
-
Nje, nie Chry§tus, leczjeden z Jego
on ciebie wzywa - dodał, on nnie wzywa! - AIe dlaczego? - Zapytałem,
wysłanników odparl cywil,
Wysłannik rozejrzał się wokoło, lecz widżialem tylko promienny blask, który Wypełniałmnie całego, Potem usłyszałemgłos: - Dżięki mojej ofierze uzyskałeśs7czyt mocy", (L, Pauwels i Guy Rreton, Nouyelles histoiras dlraordinaircs (Nowe ńiez ykle hislorie). za,Jważrny, że żołnięrzw Libii najpieIw dostrzega tylko kogoś obcego i dziwi go jedynie. źe .,nie nosi on munduru", Ale potem sytuacja ewoluuje, Kiedy nieznajomy patrzy na niego żołnierz czuje, że się odradza i źe to spojrzenie ,,napełni.,t go siłą", To odczucie naprowadza żołnięrza na myśl, że nieznajomy to chrystus. Tymczasem był to ,.wysłannik", a wysłannik po grecku 10 dflg?lr,J, anioł. Pojęcie świalła dochodzi później, tak jakby był to trzeci etap, światłonie emanuje bezpośrednio z wyslannika, DWaj wspomniani wyżęj badacze dożnań na progu śmierci, osis iHaraldson lównież wspominają o tym spotkaniU z,,postacią reljgijną" w swojej podwójnej ankiecie, prowadzonej wśród powracających z progu śmierci. w Stanach Zjednoczonych i w Indiach, ,,ldentyf'ikacja postaci religłnej nasuwała też pęwne problemy u dorosłych, Wielu pacjentów widzialo jakiegośmężozyznę, ubranego na biało, wświellistcj aureo]i, od którego biłspokój ijakaś niewyrażalna
]l
pogoda iw któr},m rozpoZnawali zaleinie od przypadku: anioła, Jezusa. tsoga ]ub u hincluistów - Krisznę, Sziwę 1ub Dcwę", Palrice vźLn Eerscl w swej książce La sonrce noil. opisuje pr7ygodę 'l', SawyeIa. ntechanika ze Stanów zjcdnoczonych, ZmiażdżoDego pr7e z ciężarówkę. któr4 repcrorvał,
Spotkanie z Tomem Sawyerem Ni". l,, ni. ź"rt, Prawdziwy Tom S:lwyer _ nie 1en z powieści Ma.ka Twaina - miesżka W Rochesler. nad jezjorem onlario. Jest ojcen dWLiga dżieci, ż ża§odu mechanikicm. nra niecłte 40 l4t, P§\\,De8o dnia, gdy lcżl] pod pickupcń snrarując go od spo(lu. ob§unął się lewal i 1rzytonowy ciężar zwalił się ntt Toma, Leźłltak przcz l0 nrinul pr7y!omn}r, choć 7e Zgnicc;oną klalką pielsiową i brzuchem. Szybka pomoc strażaków sprawiłn. że wyciąg_ nięto go spod cięźarówkii natychmiasl ubżono na noszach, Wt€dy Tom stracił przytonrność, W karelce Wiozącej go do s7pitah przestal oddychać. Polem stanęło serce. Umierał, Minęło długich 20 minut. Zanjm *,wyniku intensywnej akcji reaninlacyjiej serce żnowu zaczęło bić, 1'e 20 minut to czas, w klóryn rozegrała się niezwykla pfzygodl Toma. D]a kogoś palrzącego 7 7ewnątrz Toń Wygląda l żałoślric.rJla niego jednak były to, jak żapcwnia,.. najwspanialsze chwile,.iakie kicdykol
wiek przeżył, DZiś, w 6lat po ly rvydarZeniu. opowiadl o |ich 7 uśmiechcm szczęścia.o1o je8o opowieść. ,.W chwili. gdy strażacy wyciągneli :rrnie spod samochodu i sposlrzegli. żc straciłem przytonność, poczułem się niewyrlownie lekko, radośnie,Tak lckko, jakby ciało straciło cały s§,ój ciężar, Lżejszy
niż powietrzc czt]łem. że unoszę się, lruwłnl- l nagle,,, zobaczyłem siebie, LcŻałem na podlodże swego Warsztatu. otoczony stritŻakami. Zust ciekla mi krew. mieszając się ze smarem na betonie Widzialem wyraźnie calż} scenę| nadjeżdżaiący ambulans, wyciągane w pośpiechu ż niego 32
nosze. Widziałem swoje poblakłe, płaczące dzieci, przerażonych sąsiadów, oglądałem to wszy§tko jakby za pomocą kamery, dokładnie, kolejno jeden obiekt po drugim. Najpierw patźyłemz wysokości ok, 3 m, potem 5, 15, l00,., Następnie obrazy zniknęly, aja poczułem,jak wchlania mniejakaś ciemna prz€paść bez dna. Czułem się nadal dobrze, byłem spokojny, ciemnośćstawała się cofaz gę§t§za, ńawie dotyka]na, Pomyślałem,źe muszę zapamiętać tak nie§amowicie gęstą ciemność,ciągle płynąłem, lecz tetaz z szaloną szybkością.Pomyślałem,że chyba wkrótce dopłynę do gwiazd i że... chyba umafłem. wtedy żacząlem dostrzegać jakieś światło, Było niczym gwiazda na horyzoncię, potem jak słońce, ogromne. gigantyczne słońce, którego lantastyczny blask jednak nie oślepiał, Przeciwnię, patrzenie w niego sprawiało żywą przyjemność.Im bardziej zbliżałemsię do tego złocistego światła,tym mocnicj byłem przekonany, że rozpoznaję jego naturę, Tak jakby obudzilo się gdzi€ś w glębinach mojej pamięci jakieś baldzo dawne wspomnienie, rozświet]ając całą moją świadomość,To było... wspomnienie miłości...Całe to dziwn€ światłowydawało się skladać wyłącznie ż miłości", ,,Czysta miłość",tak określa Tom sub§tancję, jedyną. ja ką pojmował z otacżającego go nowego Świata. JednoczeŚnie cŻ]Jł, ile Lak skoncentrowany i aktylvny nie był ni8dy w zyciu. w źyciu? Przecież ni€ żył,tm bliższy był światła,tym bardzjej to zjawisko się nasilało i kiedy wre§zcie bla§k ogarnął go, przeżyłnajwspanialsze, nieopjsane w swej intensywności doznanie. Widząc nieprzeliczone, bajeczne krajobrazy rozpościerające się przed nim, nagle zdał sobie sprawę, źe j e s t tymi krajobrazami, ż€ jest wiatrcm, srebrzystą rzek ą i każdą z trzępoczących w niej ryb... I dopiero wtedy stanęło mu w pamięci całe jego dotychc/asowe życie, Mial \łrażenie. że ws7ystko prZ}pomina mu się ró\łnoczeŚnie, a żalazem nie brakowało żadnego s7-c7e8Ółu, Dzisiaj, kiedy Tom opowiada o tym dożnaniu, płacże, Ale, dodaje, lego co najważniejsze nie można oddaĆsłowami, bojest to coŚ, czego nie znamy w tym życiu. M afi przecięż żonę, dzieci, kocham ich iuwielbiam, lecz ta cała milośćw jej najintensywniejsżym chalakterze nie stnnowi nawetdlobnego ułamka miłoŚcj,jaką odczuwałem w obecnoŚci Światła. To była miłośćtotalna, nieskończona.,, Tom sawyelzostał odlatowany, po długiej rekonwalescencji wrócił do normalnego życia, Ale cośsię w nim zmięniło, Nagle zaczął 33
pasjonować się mechaniką kwanlową, Twierdzi, że wiedza na ten temat jakby wracnła do niego strzępami, we śnie,nocą. I skromny mechanik z Rochester żacżąlsobie ,,przypominać" teorie Maxa Plancka i Nielsa Bohra, uozonych o których islnieniu nawe!niemiał pojęcia.Tom uważa lo /a calkiem normalne. gdyi idk r\ł ierd/i. w obęcno.ci Śwlat la lr lerlzral absolutnie wszystko o wszystkim. Bo w pęwien sposób byl wszystkim, Podczas rekonwalescencji słyszał ciągle jedno słowo: kwanta,
kwanta, Jednocześnie losło w nim pragnienie lepszego poznania materialnej rzeczywistości świata, Kiedy Zaczął już chodżić, skierował ,ię n.I}(hm1 .1 do Lsięg.rnli ulli$er,)teckiei, Żond nie \^ierl}ła $łasnym oczom, sam Tom teź czuł się Zażenowany, kiedy zapytał sprżedawcę: czy słowo ,,kwanta" cośpanu mówi? Potrzeba mi tego do krzyżówki, szukam jakiejś książki na ten temat. Usprawiedliwiał się spe§zony, Chwileczkę, zastanawiał się sprzedawca, kwanta, kwanty, kwantowa, ależ takI To fizyka kwantowa, fizyka dotycząca cząsteczek. Musi pan poszukać na tamtych półkach, Dzisiaj Tom sawyer, po latach intensywnej nauki posiada nawet dyplom z fizyki, lecz ani na jotę nie zmienił swego przekonania, że na uniwersytecie tylko odkrywał stopniowo to, co poznał w jednej chwili lolalnym 5pojr/ęnięm \łchodzac przed lary w lnn1 lrlmial. u Śrłiatlo. które było miłościąi wiedzą. Tom sawyer z Rochesterjestjednym z wielu, klólzy wtócj\Nszy zza progu śmierci, są przekonani, że ,,tam" posiedli wiedzę o wszystkim. Tęraz zosLala im pamięć zaledwie jakichś fragmentów tamtego poznania: bardziej przeczucia, slrzępy Wspomnień, jakiścień pamięci niewyraźalnych doznań.
Co czyniłeśw życiu? Takie
na ogół pytanie słyszy umierający od świetlistejistoty. George Ritchie, młody żołnierz am€rykański, o którym już w§pominaliśmy, potwierdza tę §ytuację, które.j doświadczyłstojąc na pIogu śmiefci, Świetlista postać, która dla Georgc'a jest chrystusem, znała go na 34
wylot, wszystkie jego słabości,błędy, a mimo to żołnierżczuł, że jest kochany, ,,Kiedy mówię, że on wiedżiało mnie wszystko, to dlatego, że wraz z Nim do tego promieniującego światłempomięszczenia )weszły( Wsżystkie żdarżenia mojego źycia. wszystko, co mi się zdarzyło, ukazywało mi się nicz}łn realne, trójw}łniarowe obrazy, obrazy oż}nvione i mówiące, Porządek w jakim występowały te wydarzenia w moim Ziemskim życiu, tutaj nie wydawał się mieó znacżenia, setki, tysiące rozmaitych scen zmojego życia przesuivaĘ sięjedna za drugą, oświetlone tym ż}rłym światłemi wydawało mi się, że cżas już nie istnieje, by przypomniec sobie, obejrzeć te sceny, potrz€ba bymi bylo, wnormalnym cżasie, całych tygodni, a teraż nie czułem, że upływają sekundy". To żja\łisko bylo 7nane już dawnie;, Śu. Jean Vianney. .l}nn} proboszcz z Ars, a także o, Pio widzieli życie swoich penitentów w najdrobniejszych szczegółach i praktycznie wjednej chwili, Taki film o cudzym życiu , lwierdził Jean vianney przesuwałsię przedjego oczami jak jakaś oczywistość, wprawiając go w zakłopotanie, bo nie zawsze potrafił powściągnąćswoje reakcję i zdarzało się, że przypominał penitentowi z jego przesułościjakjeśsłowa lub czyny bez więksżego zlaczenia. a|e takie, które raniły spragnioną doskonałościduszę spowiednika, Ten aśpektcharyzmatów proboszcza Z Ars zawsze wydawał się nieprawdopodobny, gdyż taka wizja zakłada posiadanie milionów perceptorów, a przecieź umysł ludzki to nie komputer. Nie moźe rejestrować wszystkiego jednocześnie, A jednak ten lenomenjest stałą częściąopowiadań ludzi, którzy stali na granicy śmierci, Ma on różne warianty: jedni mieli wrażenie, że wszystkie zdarzenia z ich życia dzieją się jednocześnie, w jednej chwili. Inni widzieli jakby iilm, przesuwający się z blyskawiczną szybkością, dosłownie w częścisekundy. Niekiedy , ,,film życia" zaczyna się od ostatniej sceny: ,,Jakiś dziwny reżysel tak skomponował tę fantastyczną )sztukę tcatralną( opart4 na moim ży€iu, że ujrzałem najpierw ostatnią scenę mojego życia, to Znaczy moją śmierć,oslatnią zaś sceną tego ,spektak_ lu< było moje pierwsze źyciowe doświadczenie, to znaczy narodziny. Tak więc jeszcze raz przeżyłcm swoją śmierć..." Powróćmy jednak do sęnsu i celu tego ,,filmu", Mówi o nim dokładnie George Ritchie: ,,Każdydetal z moich dwudziestu lat życia stawałmi przed oczami, Dobry, zły, sceny odwagi i tchórzo§twa. w kaźdej z tych scen zawarte 35
było jakby pytanie, klóre wydawało się płynąć od żywe8o Światła stojącego przy mnie: DCo uczyniłeśw życiu?( To nie było pytanie o informację, gdyż to doskonałe i szczegółowe przypomnienie mego życia pochodziło od swiatła, nie ode mnie. Ja nie byłbym w stanie przypomnieć sobie nawe! dziesiąĘ części te8o, co ukazywała mi świedista lstota.
ucżyniłeśw swoim źyciu?( _ to pytanie odnosiło się do wartoŚci, nie do faktów i znaczyło: co uczyniłeśZ tym cennym czasem, jaki Zostal ci wyznaczony?" Wtedy George slara się §zukać w swoim życiu te8o. co było dobre i złe, Przychodzą muna myśl,jakbyw celu usprawiedliwienia się, zasługi w harce$twie, pi|ne studia na medycynie, Ale w obecnoŚci świetlistej I§toty nie może okłamywać sam siebie i czuje wyraźnię. źe wszystko to
)co
robiłzmyś]ąosobie:
,,zrozumiałem, ż€ toja sam osądzalem tak surowo otacżające nas wydarzenia, To ja widziałem, że były nic nie znaczące, egocentryczne, bez konsekwencji. To potępjenie nie plynęło od Chwały lśni4ce.j wokół mnie: w Niej nie było ani wyrzutu, ani nagany.jedynie milośćdo mnie... Tak więc pytanie >Co uczyniłeśw źyciu, co mógłbyśmi pokazać?< jak wszystko, co pochodżiło od Światła, miało związek z miłoś_ cią i znaczyło:jak kochałeśw życiu? Czy kochałeśinnych tak, jak ja cię kocham? Całkowicie? Bez żalJrych warunków? wtedy poczułem,
Promieniejąca blaskiem Postać ukazywała mi, co było złe, w czym źle postępowałem, I wszystko to było takie realne". wszystko lo zbie8a się bardżo dokład nie z n aj starszym nauczaniem Kościołao ,,s4dzie sżczegółowym", który odbywa się zaraz po śmierci,
Tłumaczono, źe to prawdopodobnie sama dusza się osądza prży
pomocy Światła zesłanego przez Bo8a. Ten sąd wydaje się spełniaĆ dwa określone cele: prżede wszystkim pomaga zmarłemu zdać sobie sprawę 7własnego poziomu rozwoju duchowego, abymógłspośród wielu dróg, jakie §tają prżed nim po śmierci,wybrać tę. która najbardziej mu odpowiada, Ponadto ma on pomóc zmarłemu w rozpoczęciu już w tej chwili koniecznego oczyszczęnia. Będzie to oczywiście długi proces, który postępować musi ż elapu na etap,
,,widziałem nie tylko to, co zrobiłem za życia, lecz nawet skutki. jakie moje postępowanie wywołało w źyciu innych osób. To nie byłojak film wyŚwietlany na ekranie. ja to wsżystko odczuwałem, przypomina_ niu towarzyszyly uczucia, spostrzegłem, że nawet moje myŚli zostaly )przechowanę(. wszystkie moje myśliprzypominaly mi się wyraźnie. Nasze myślinigdy nie gjną" (Dr R. Moody).
jak rośnie we mnie oburzenie, jakbym został schwytany w pulapkę;
,Ktośpowinien był mi o tym powiedzieć|(
odpowiedź napłynęla natychmiasl, bez slów, jakimś rozumieniem myśli, Człowiek promieniujący światłemrzekł: >]a ci o tym mówiłctn,<
)Jak to?(
>Mówiłem ci o tym poprzez życie, jakim żyłemi poprzez śmierć jaką poniosłem...(" w tym momencie George Ritchie zrozumiał, że to sam chrystus Wyszedł na jego spotkanie, Inny mężczyżna, który również przeżył śmieró kliniczną, także pamięta rodzaj ,,filmu życia", oto jego świadectwo: ,,Pożerałmnie wstyd z powodu LylLl rzeczy, które uczynił€m w źyciu, bo teraz widziałem wszystko w żupełnie innym świetle,
Doświadczanie Boga od pi.r*.r"go
momentu umierania, od chwili przejściagranicy dzielącej tamten światod naszego, istota szczęścił,jakie odczuwają umierający nie polega na cudowności otoczenia (choć wszyscy, którzy po powrocie ze śmierciklinicznej pamiętają, co odczuwali, podkręślają jego wspaniałość),ani na bogactwie i ogromie siedzib (choć wielu mówi o świetlistych miastach,jak Z baśni ijak z Pisma św,,1, ani na nieopisanej swobodzie, jaką daje władanie nad czasem i pr7€strzenią, ani na braku jakichkolwiek irosk mat€rialnych, Wszystko to odgrywa, oczywiści€, pewną Iolę, leczjestjakby rzeczą dodatkową, Istota szczęściapo|ega na doświadczaniu BogaPrzede wszystkim, i to potwierdza się wwiększościświadectw. Bóg 3,1
doznawany jest jako promieniowanie energii, ożywiając€j, dobloczynnej mocy, która nieustannie ,,re8€neruje" dusze,
Uratowany od śmierci klinicznej rnężczyzna tak wspomina t€
chwile,
,,od tamtej pory Bóg jest d|a mnie fundamentalnym źIódłem
energii, źródłem niewyczerpalnym, nie pod]egającym działaniu czasu, Jes! doskonałą harmonią... z rozmaitych wibracji tej energii mogą powstawaĆ rozmaite Światy, które mogą istnieĆ w tym samym czasie, w tym samym miejscu".
Pierrę Monnier, w swych pośmiertnych przesłaniach do matki potwierdża to samo: ,,W każdej rzeczy istnieją cząsteczki Boga (które
możecie nazywać inaczej >energiamir<), Te boskie energie rozproszone w stworzeniu stanowią w rz-€czywistości )wpb,tv( Bo8a wywierany na życie, na myśli, na indywidualność". Następnie dodaje: ,,Wpłył Boga tojakby prąd przepływający z Jego )dynamicznego(jądra do ludzi. To, coJc nl/\łalem l}łn barbar/}ńlkim okreŚlśniem. rły raczej nazylłacie serc€m, sercem Boga, plonącym i świetlistym ogniskiem, które ożywia cały wsze§hŚwiat", To doświadczenje miłościwiąże sięczęsto we wspomnieniach tych, którzy zostali wyrwani ze śmierci, ze światłem;Bóg pojmowany jest jednocześnie i nierożdzielnie jako miłośći światło,Potwierdzałoby to słowa św.Jana Ewangelisty, który pisał: ,,Bógjest miłością"i ,,Bógjest światłem", Chrystus objawia się kaźdemu zależnie od pożiomujego duchowego rozwoju. Pierre Monnier, w swoich listach ,,dyktowanych" matce, która Zapisywałaje pod wpływem wewnętźnego impulsu, podkreśla to wielokrotnie, Podobniejak objawił się nam w postaci cielesnej, tak samo na każdym etapie ewolucji po śmierci odnajdujemy Go i pojmujemy zależnie od stopnia uduchowienia, jaki zdoby|iśmy, a nie od chwały, jaką chrystu§ posiada w sobie, ,,Mówiłem ci już, że tak właśnieukażuje się nam nasz Zbawiciel, coraz bliższy swej duchowej chwale, w miarę jak nasz rozwój pozwala
Go nam oglądać". czy dusze ludzkię po śmierci będą widz-iały Chrystusa, czy raczej Go ,,odczuwały"? To pytanie -pisze F. Brune \rł książcę Les morls nous parlent - nawiąnlle do dawnej polemiki teologicznej, którą można by tak §treścić: czy dochodząc do kresu naszej ewolucji duchowej po śmierci będziemy tylko widzieć Boga, pozostając na zewnątrz Niego, czy 38
leż będziemy rzeczywiścięuczestnikami natury boskiej,jak to obiecuje nam św.Piotrwswoim liście,jakuczyły od początku Koścjoływschodu i jak doświadczali tego wszyscy mistycy, chrześcłańscy i niechrześcłań_
scy. Przylviązuje zatem duże znaczenie do świadectw w rodzaju zmarłego młodo chłopca, Alaina Tessier. ,,on (chrystus) jest ponad nami, a my modlimy się do Niego. Nawet z daleka jest cudowny i wspaniały, Mamy nadzieję, że przy_
bliźymy się kiedyśdo Niego, Trzeba cierpliwości i duźo trudu, by móc być przy Nim, Jego spojrzenia przenikają nas. Jest to coścudownego inie dającego się opisać. SłużymyMu z radością, mając nadzieję, żę wzniesiemy się do Niego. Jest cały biały, lśniący,ale to tylko obraz. Bardziej odczuwamy Go w sobie, niź widzimy, Nasze ciała nasycają się Nim i to są najlepsże chwile. Niejest tak ciągle, to byłoby Zbyt piękne". Podobnę świadectwozanotowała matl€ P. Monniera, ,,Mówiłem ci mamo, żeżyjemy tu o8lądając bezustannie i w pełni szczęścia naszego ukochanego Mistrza. Dodamjeszcze, żejuźnie wiemy, czy widzimy, czy teź odczuwamy chrystusa. Zobaczycie wszyscy Zbawiciela, który was ocalił, takim jakim jest, Już nic nie odbierze wam radości,jaką obdarzy was MiłośćBoga, Tą radościąjest Jezus. Jezusjest pokojem, Światłem, miłosierdziem. Jezus jest Miłością!Widziec? Doświadczać? Jak widzieć, kiedy nię patrzymy oczami ciała,,, Jak doświadczać, kiędy juź nie ma cielesnych Zmysłów,,, Najważniejszy jest duchowy prąd, ów intymny kontakt z Bogiem, którego nie da się słow^mj, na Ziemi, wyrazić". ,,Staniecie się bogom podobni" - ta idea naszego przebóśtwienia, tak droga mistykom i tradycji Kościołówwschodnich, stanowi niekończący się proces, I§toty stworzone,jakimijesteŚmy, nigdy nie skończymy ,,napełniać się" Niestworzonym; istoty skończone, jakimi jesteśmy, nigdy nie ustaniemy w,,nasycaniu się" Nieskończonym, Zmarłym, znajdującym się na owym ,,gościńcu", który wiedżie do Światła iMiłości,możemy pomóc modląc sięza nich. Wspomniany wyżej Alain Tessier tak o tym mówił, przy pomocy pisma automatycznego, Swemu pożostałemu przy życiu przyjacielowi: Alain: ,,Módl się, tyle już razy mówiłem ci to. Korzystaj z okazji, Proś Boga, by przyszedł do ciebie, Bóg staje przy tym, kto Goo to prosi. Julien: A jeślisię modlę za ciebie, czy to ci pomaga? Alain: ocżywiście.Już się modliłeśi to mi przyniosło dużo radości. Ju|ien: chciałbym ci pomóc ze wszystkich sił. Modlę się za ciebie. Zasługujesz na to ichciałbym, by Bóg dał ci to odczuć. 39
Alain: Tak,juź mówiąc to pomagasż mi, To się dzieje natychmias1 i w cudowny sposób_ czyń tak dalej", Zauważmyna koniec, żę równieź Pierre Monnid potwierdua często oWą skutecznoŚĆ modlitwy w intencji zmarlych A prżecież nie jest to zgodne ż jego protestantyzmem, którego był za Życia wyznawcą, ,,Czy modlitwy pomagają ci?" zapytał wspomniany juź wcześniej Belline, słynny jasnowidż, podczas wewnętrznego kontaktu ze swym Zmarłym tragicznie synem, Michelem, Dodajmy, że Michel był za życia niewierZący, - Modlitwa jest światłem,dlatego niektórzy z nas bardzo jej potrzebują _ odpafł Michel. A przecież byłeśni€wierzący... I ja mam miejsce w domu Światłości. To miejsce będzie kiędyś lepsze.
- od
czelo to zależy'l od mod]itw tych, któźy będą prosić Boga w nrojej intencji",
Pójdź do moiego ogrodu Kilka
lat temu dwaj uczeni Karl osis i Eriendur Haraldsson z Amery-
kańskiego Towarżystwa Badań Psychologicznych podjęli się wielkiej i niezwykłej pracy, Postanowili zbadać zebrane w Indiach i USA - coraz liczniejsze świadectwa osób, którc bądź były blisko progu śmierci,bądźprzeżyły śmierćkliniczną i pamiętały swoje doznania w lyfh pr,,elomowych chwilach, chod,,ilo im o pol óu nanie przeżye na progu śmierciludzi o tak odmiennych tradycjach kulturowych i religł_ nych, iak Amerykanie i Hindusi, Wnioski pfzes7ły ich oczekiwaDia: okazało się bowiem, że nie tylko wiek, pleć i wykształcenie, ale nawet zupełnie inny syslem wierzeń, obyczajów, tradycji w gruncie rzeczy nie zmieniają istoty tego, z czym konfrontuje się człowiek wkraczający w ,,życi€ po życiu". Jest to rzecżywistośćwspólna dla wszystkich. oto kilka z setek przykładóW 40
zebranych przez lekarzy i pielęgniarki w Stanach Zjednoczonych i w lndiach, na prośbęwspomnianych wyżej naukowców. j:dlł- z nowojorskich szpitali leżała,w ciężkim stanie, _^ ,W_ s(Lletnia kobie(a chora na serce, Pewnego dnia dostala aia k u. podcza. l(torego JeJ serce pr,,esIa'o bić, Z Irudem ją uralo\|ano, cdy lylko o(wor./}la oc/}. lekdrż .,ap)ta] ;ą. czy cośodczrrwata, ..tak. rzikla, \łidlialam jakiś\łspanialy ogrod. do klorego *eszlam przez bramę. Tam był ktoścały ze śwjatła,to był Bó8. Stał obok niego Anioł.:, PacjenI La odnalazla spokój. ufność.,/ewyldror^ ieje. ( zula te'ż ogromną uCl/lęczno
4l
Dosyć zastanawiające jest też poniższe wydarzenie. jakie miało miejsce w j€dnym ze §zpitali w lndiach. opowiada o nim tamtejszy lekarzI
,.Pacjent był w stanie agonalnym, |ecz wkrótce odzyskał świadomość,jego stan wyraźnie się poprawił. ZacZął też zAraż tnóvlić nafi, że
został .,zawieziony" prżez ubranych na biało po§łańców do jakiejś przepięknej okolicy. Tam ujrzał mężczyznę, równieżw bialym odzieniu, który lrzymal w ręku w'elką księgę_ Powiedział on do poslańców, że się pomylili, źe to nie o tę osobę chodzi i rozkazał odprowadzić naszego pacjenla na ziemię- Miejsce to jednak było tak cudowne, Źe pacjen! pra8nął tam pozostaĆ, W tym samym czasi€ przebywał w szpitalu inny pacjent o tym samym nazwisku, I dżiwna rżecz, w chwili, gdy mężczyzna, który ,,powrócił" na ziemię, opowiadał nam o swych doznaniach, a lakże o.,pomyłce" poslańców, właśni€ w tej chwili, niespodziewanie dla lek{rży. zmarł tamten drugi pacjent. W setkach badanych przypadków potwierdza się reguła. umierają,. przckroczenia bramy" wracźlją do życia uspoko_ jeni, nawet ich twarze stają się rozjaśnione, pfzenika ich jakaśniewytłumaczalna pogoda, Ta wewnęlrzna przemiana jcst czasem tak głębo_ ka. że nadaje nowy sens życiu, ja kie im jeszcze pozostalo, a cżasem wręcz napawa lękicm asystujących przy takim ,,powrocie" lekarza czy p;elęg_ cy, po doŚwiadczeniu
niarkę.
Pewien lekarzz Bostonu, wezwany do jednego
Ze swych pacjentów, u które8o ustala akcja §erca, energicznie Zaaplikował mu nowocze§ną
technikę reanimacyjną, by go wyrwać śmi€rci, Kiedy chory spojrzał przylomnymi oczami. lekarz sądził, Źe mu podziękuje. Tymczasem cóż było mnie ściągaćtu ,,zmartwychw§taly" rzekł ze żłością:,,Po z powrotem, doktorzeI Tam było tak pięknie!"
Doświadczenia ..tamtego świata". jakie ni€którzy
umi€rający przywróceni życiu pamiętają, wydają się tak przyjcmne, t.lk pociągające (światło,cieply b]ask. kwiaty, lekkość,radość.życzliwe istoty, Istota Nej\ł}żs,,a promieniujilcJ milością|. że pr7elwyciężaJł polężn} pr7eclei instynkt przetrwania.
W badaniach amerykańsko-indyjskich zwrócono też uwagę na inny fenomen: ludzie ciężko chorzy, a czasem zdrowi, którzy niespodzi€wanie umierają, często widzą i słyszą osoby bliskie im, a już zmarle. które stają §ię jakby ich pźewodnikami w krainie śmierci.
Podróż poza ciało Tak, zatytułował swą książkę Robert Monroe, który w latach pięć_ dziesiątych jako inżynier dżwięku w radio stał się szerem całeio programu radiowego, Mutual Broadcasting system w Nowym Jorku. Prawdopodobnie zajmowałby się tym do końca życia. gdyby nie ń^tzyla fiu się dziwna przygoda. Mianowicie no"ą, poJ"ru. .nu, Robert Monroe zacząl ,,wychodzić z ciala''. Na początkrl, oczywiście, \ąd.,il że lo ws4(lko mU .ię śni,Sen byl iednak niezwykle wyrażny izau.zę taki §am: /aclynał się od te8o. że Monroe widzial-siebie, splące8o w łóŻku. polem czul że przenika przez sufit I unosi się wysoko, ogl:|dającdom. ulicę. miaslo. Stopniowojędnak zdał sobie sprawi. że to nle sen, Na nnc/ąlkU cała la hi§lori.l bawiIa go, ..Włóc7yl się.. w powietrzu po swej dzie|nicy Long l§land, zagiąrlał do Óomów sąsiadów, Potem zacząl się bać i zwierzył się znajomemu psychiatrze, ,,Błagam cię, nieukrywaj przede mną nicżego. Czy naprawdę zlvariowa_ łem?" -,,Nie wiem, odparl lekarz z uśmiechem, W każdvm razie nie Wyglądas7 nJ lo", ..co mi r.ldzis7 żrobić?.. - ..Na twoim miejscu wziąłbym dłuższyur|op i wyjechałgdzieśnadjezioro. do lasu. dalekó od wszystkiego". . Roberl Monroe, upewniony co do stanu swego umyslu nie zdecydował się zostawić pracy, w dżień pozostawa'i now;jorskim biznesmenem, a nocą - badaczem fanta§tycznego świata, Mnożąc swe doświadcżeni€, nauczył się świadomie prowokować owe ..wyjścia z ciala", w chwili, gdy czuł, że zńypia wydawal wewnętrznie piwien dźwięk, ttóry_wprawiał jego ciało w łagodną wibrację. Poiem.jak pisze, zacżynałysię fantastycżne podróże. corażdalsze w przestrz€ni iw c;asie. JegociałopoZostawało rozluźnione,prawieuśpione,natomiastświadomośćbudziła się. Po dwu lłtach zrezygnował z pracy i w wiejskim domku w slanie Wirginia zacżąłopracowywać skomplikowaną metodę, pomagającą innym ,,wychodzić z ciała". Stosował w tym celu gławn;e.oimuite dźwięki - relaksujące, rozluźniające. ,.Pacjent'' leżał w zaciemnionym pokoju, na matęracu wypełnionym wodą, ze słuchawkami na uszach i eleklrodami na głowie i rękach (kontrolowały onejego stźln umysłowy i emocjonalny). W pewnym momencie Monroe uruchamiał ów r]źwięi
42 43
który stworzył z dźWięków o tak niskiej częstotliwości, że prawie niesłyszalnych. Umysł rej€struje go, jakby płynąłz wewnątrz, Wiele
-
osób, które zgodziły się na to doświadczenie przeźyłowrażenie opuszczania swego ciała, unoszenia się i płynięcia w powietrzu, Po pewnym czasie Monroe wydawał rozkaz ,,powrotu do bazy", Książka Roberta Monloe zainteresowała dr Elisabeth Kiibler Ross, psychiatfę i psycho|oga, autorkę kilkunastu książek o doZnaniach ludzi umjefających- Jest ona największym W Stanach Zjednoczonych autorytetem w tej dziedzinie, Ją pro§i} R, Moody o napiśanie wstępu do swej ksiąźki Życie po życiu. zaintrygowana uczona poddałł się doświadczeniom Monroe'go ijuź po 10 minutach poczuła, że pozostawia swe ciało w ciemnym gabinecię stare8o inżyniera, a sama unosi się corau wyŹej, obserwując z góry całe otoczenie, Jak twierdzi, nigdy nie doznała czegoś1ak niewiarygodnego: jej ciało jak leciutki ptak nagle utraciło cały ciężar, a fascynujące poczucie swobody przeniknęłoją od stóp do głowy, Trzeba tu dodać, że wt€dy, w 1972 r., Elisabeth Kiibler-Ross ciężko chorowała, Zabvz,ęnia w trawieniu, mnóstwo lekarstw, które nie przynoszą u]gi. poczucie potwornego zmęczeniajuż po godzinie pracy. Tymczasem, po drugim doświadczeniuz opuszczeniem ciałau Roberta Monroe słynna lekarka czuje i widzi, źe iest całkowicie Zdrowa; minęły bóle brzucha, wypełnia ją energia, Wygląda, jakby wróciła Z długich wakacji. Mówią jej to wszyscy znajomi. Wraca do swego pokoju i zastanawia się nad tym, co przfźyła,Nie potrafi sobie tego wytłumaczyć; tym bardziej źe zawsze była nieufna wobec żjawisk parapsychologicznych, ezoterycznych. JednoczeŚnie czuje niepokój, lęk przed zaśnięciem, Podświadomie przecłtwa, ż-ę doświadczenie się powtórzy, a nie majuż w pobliżu poczciwego Monroe, by ją ,,sprowadzić" w ciało. Zapala wszystkie śWiatła,by nie Zasnąć, siada w ubraniu na kanapie, lecz oczy same jej się zamykają. I wtedy, gdy traci zewnętrznie świadomość,cośjakby biały błysk wyrywa ją i unosi z zawrotną szybkością w noc. Nagle widzi przesuwające się obrazy ludzi, którym przez tyle latw §zpitalll pomagała umierać, ZDowu widzi twarze w agonii,jedną po drugiej, ajednocześniejakbyjakiściężar dławiłjej gardło i serce, nieopisany ból skręca ciało, W ułamku sekundy pojmuje: oto odczuwa to, co czuli umi€rający w jej ramionach chorzy, Elisabeth, przerażon.r, usiłujeuciec, schronić śię.Lecz gdziejest wyjście? Chce §ię obudzić, gdy nagle mrozi ją ocżywistość:jej cialo śpi,lecz 44
świadomośćjestrozbudzona. Lekarka czuję się więźniem i wie, że nikt nie może nic dla niej zrobić. Zarazem czuje w sobie wszystkie cierpienia, których była świadkiem, Jej ciało przenika ostry ból. Kiedy iuźczuie, że dłużejnie wytrzyma, żapadajakby w miękki czarny welon i bóle mijają, ogarnia ją błogi spokój, dotyk setek rąk koi ją i przynosi ulgę,
Kiedy się budzi, stwierdza, źe minęło trzy i półgodzinyjej niby-snu,
Siedzi ubrana na kanapię, światłacały czas płoną.
Dr Kiibler-Ross twierdzi,
ż-e po
tym doświadczeniu zupełnie
inaczęj zaczęla paLruęĆ na swoje życie, Nigdy nie żapomni tej nocy snów
czy jawy poza cialefi. Pvęz całe miesiące nikomu o niej nie mówiła l obawy, by jej nie wyśmiano, Jednej tylko rzeczy nie mogła ukryć: odzyskanego żdrowia, Nigdy nie czuła się tak dobrze. nigdy nie cżuła lyle mocy, energii, ,,cóż za cudowna prżemiana dokonała się w tobje?'' pytalj przyjaciele, Iecz ona dopiero w kilka lat potem ośmjeliłl§ię opowiedzieć o tym przeźyciu studentom p§ychologii na Uniwersytecie Bęrkeleya. od lamtej pory, twierdzi, zmieniła radykalnieswój pog]ąd na śmierć,Nie jest już ona dla niej zerwaniem, końcem, lecz ,,etapem rozwoju", Jako lekarz postanowiła odtąd pomagaĆ innym w tym wzroŚcie, w tym rozwoju.
AngeIa Angela de M. jest naprawdę piękną kobietą. Miała 7 miesięcy, kiedy
uostała oddana przez sąd rodzinie, gdzie panowały sltrowe, tradycyjne zasady. Miała 8 lat, kiedy koleżanka z klasy powiedziałajej, źe rodzice
nie sąjej prawdziwymi fodzicami. Angela przeżyła szok tak głęboki, że
nie mogła prżyjśćdo siebie. Cośsię w niej zablokowało, Z wesołej, lwinnej dziewczynki slała się ni€zdarna i lękliwa, niezdoina cięszyć się 7yciem. Ale jej uroda pozostała. Podobała się chłopcom, młodo wyszła za mąż i przeniosla się do Nowego Jorku. Urodziła pięcioro dzieci, lecz jej frrrstracja pogłębiała się, Pewnego dnia poważnie Zachorowała. Dostała zapalenia otrzewnej, blokady nerek. Wydawało się, że nie uda się jej uratować, w nocy 45
Angela ma dziwnąwizję: w ciemnościach pokoju widzi i odczytujejakieś słowo, To słowo hebrajskie, Rankiem dowiaduje się, że znaczy ono ,,poza punktem utraty świadomości".Angela czuje sję coftz gorzęj. Przeż}nva śmie.ćkliniczną. ,,Na początku wspomina ujrzałam olśniewające światło, wypływające jakby z kryształowego miasta, Potem ujrzałam stopy gole i zranione. Uniosłam powoli głowę i zobaczyłam Jego twarz. Malowały się na niej kolejno spokój i piękno, a zarazem cierpienie i udręka". Istota, którą spotkała Angela w swoim doświadczeniu naproguśmierci, przekazałajej wiele informacji: źe życie nie kończy się wraz ze śmiercią fizyczn ą, że istnieją intenstrłniej sze i subtelniejsze poziomy rz€czywisto, ści,źe ludzie muszą się o tym dowiedzieć i dlatego ona, Angela, i wielu innych zostaną ,,od€słani" na ziemię. Zanim jednak Angela została ,,odesłana", usłyśzalarzecz dla niej i§totną: że urodziła się Źydówką i źe jęj prawdziwa rodzina żyje. Gdy tylko wyzdrowiała podjęła tysięczne zabiegi, by sprawdzić, czy ta wiadomość to nie jakieś urojenie. I, o dziwo, odnalazła swoją rodzinę. żydów w Teksasie! Angelajest przekonana, że widziała Chrystusa, i że to on sprawił, że ozdrowiawszy stała się inną osobą: aktywną, towarzyską, prawdziwie wolną, Zaczęła pracować zawodowo, napisala też książkę, której tytułemjest owo hebrajskie słowo, ujrzanę wciemnościach na progu śmiercj:Poza pufiklem ulraly świadomośCi.
-
-
Kiedy w trzy minuty później nadbiega ekipa reanimacyjna, lekarz
internista krzywi §ię bezsilnie, Dr simpson nie oddycha, nie błe mu pu]s, Przez ułamek sekundy młody lekarż waha się: czy, mimo wszystko, ma rcanimować tego starca? Spojrzenie na anestezjologa przesądza sprawę.
To koniec, Jednak lekarz jęst młody, nie zdążyłżobojętnieć. Chwyta więc strzykawkę napełnioną środki€m pobtrdzającym serce, silnym tak, że poruszlby kamień. Wbija iglę w serce, potem czeka długiedwię minuty. Nie dzieje się nic, staly doktor żmarł nieodwołalnie. Ekipa wychodzi, a pięlęgniarka układa ręce zmarłego na piersiach. wtym momencie ręce zaczynają się poruszać. Pielęgniarka krzyczy,lekarz pędem wmca na salę.
Dr Simpson źyje, budzi się, lekarstwo jednak podziałalo. Lecz zdumienie ekipy reanimacyjnej przeradza się w prawdziwe
osłupienie, kiedychory, mimo wsuystkicb rrrrek i kroplówek energicznie siada na łóżku izduszonym głosem źąda: ,,Papier,,, otówek.., chcę to
Pierwsza ochłonęła pielęgniarka. wyciągnęła z kieszeni notes iwrazzdhgopisem podała go niedoszłemu nieboszczykowi. Ten zaś,nie lracac anl chwili. /acząl gorac/kowo pljaLl, oto fragmenty ,,raportu" starego doktora z Rotterdamu. Napisał go, przypomnijmy w kilka minut po stwierdzeniu u niego śmierci klinicżnei: .,Zaledwie poczułęm, że tracę p.zytomność, kiedy wpadłem
jakb; w dlugi poili,,g. który doprouaduil mnie do (\Liata calkowicie
obcego, innego, z niczym nie porównywalnego, świataprzerażającego, W którymja miałem kształt,,, s7eŚcianu, Jakoś możeżniósłbym ten stan,
Dr Simpson Doktor Simpson się dusi, Jeszcze raz na próżno usjłuje §ięgnąó dlonią do gardła, lecz jest na to za słaby. Z życiem łącZą go tylko plastykowe rurki, Przez szpitalne okno dostrzega śniegpadający na Rotterdam,
a obok siebie rudowłosą pielęgniarkę, która nadchodzi, by zmienić kroplówkę. Potem chory traci prżytomność.Pielęgniarka woła na pomoc lekarza, choć czyni to bez większego przekonania. Chory ma 82 lata i jego słabiutkie serce po prostu slanęło. To agonia. 46
gdybym nagle nie poczuł, że ktośsię do mnie zbliża, stopniowo zacząłem dostrzegaćjakieś istoty; chociaż nie wiem, wjaki sposób to się działo, bo przecież nie miałem normalnych, naszych zmysłów. Istoty owe byly kltliste i te kule powoli zbliźałysię do mnie, Wkrótce poiąłem. cze8o ode nnie chcą: bym slał się taki. jak one, ogarnęła mnie Zgroza, Intuicyjnie wyczuwałem jakieś żagroźenie.osaczenie, bęzsilność,.,oddalcie się" krzyknąłem i starałem się skurczyć. by stać się możliwie na]mnrcJszy,
Lecz t€ dziwaczne, straszliwe kule nie Znikały, przeciwnie. otaczały mniei dolykały, Każde z ich dotknięć napełniałomnie rosnącym lękiem, Byłem niczym więzień z jakiegoś filmowego horroru. wołałem| )Nie dotykajcie mnieI Nie chcę się stać taki jak wy!( 4,7
Nigdy w życiu nie przężyłem lak dojmując€go strachu. Najdziwniejsze, że mój lęk budził sam chamkter tych istot. Trudno to wyrazić, jedyne słowo, które w przybliżeniu oddaje, jakie uczucia z nich emanowały to ironia. wiem, że to może wydawać się niewiarygodne, ale te ,,kule" były w jakiśsposób względem mnie ironiczne, kpiąc€, szydercue, co jeszcze wzmagało we mnie paniczną chęĆ ucieczki. wresucie przestały krąźyći zatrzymały się w pewnej odległości,aja zdolałęm zavważyć, żę znajduję się w jakiejśwyschłej, otoczonej ska-
łami okolicy, jakby w pustym kanionie, Nie czułem się tak jak w ,,klasycznym" koszmamym śnie.czułem się naprawdę z8u-
biony. Nagle rrrój ,,sześcian" zaczął się kurczyć i spostrzegłem, ,żś|ężę na szpitalnym łóżku, że stoi nade mną pochylona pielęgniarka o rudych włosach, którą dobrze znam. I wtedyjeszcze raz, wypełniony jakimśświatłęm,zobaczyłem całą, przed chwilą prz€żylą sytuację. W mgnieniu oka zrozumiał€m, że całkowicie się myliłem w ocenie tamtych kulistych i§tot: one ani przez chwilę ni€ chciały mi zrobić nic złego. Uświadomiłemsobie, że przeciwnie, były wob€c mnie, pomimo że je odpędzałem, życzliwie nastawione, Tylko trochę ,,fozbawione" moim prz€rażenięm, l właśnie tego rozbawienia nie mogłem żnieść, Nie wierrr, iak wyrażjć te wietkie wyrzuty sumienia. jakie te.az odczuwam. Towłaśnieone kazałymi usiąśćitak katego rycznie żażądać papieru i ołówka, choó jestem śwjadomy, iż to co piszę ma pozory absolutnej fantazji, chcęz całą mocą podkreślić,ź€ to krótkie i piorunujące doświadczenie całkowicię odmienilo moją koncępcję świata i życia. Terazjestem pęwien, że znowu spotkam te i§toty i cżekam nieciefpliwie na to spotkani€. Po Śmier€i", Kiedy stary doktor pisal te słowa, opiekującego się nim lekarza jego i ekipę zdumiała niepojęta wręcz energia, jakiej dał dowód chory, pisząc bez odpoczynku tyle zdań, lch treśćnatomiast wtedy nikogo nie zaintercsowała- opisałje natomiast w swej książśeLa śoulcenoireP.yan
48
il HISTORIE DZIWNE, NrEWYJAŚNIONE
lI
Runo złote czy kosmiczne? Mit
o Ag.on"rt""h i ich przygodach, związanych z poszukiwaniem i zdobyciem złotego runa jest chyba najpopularniejszy §pośród tysięcy mi!ów greckich. Pisa.z i badacz tajemnic przeszłości,Robert charroux twięrdzi, że opowi€ŚĆ o wyprawiepo żlot€ runo stanowijedną z najgłębszych tajemnic starożytnej Grecji i plóbuje dowieść,że skóra ,,fruwającego złot€go baranka" byla w istocie cz}łnśzupełnie, ale to zupełnie innym, Przypomnijmy zatem pokrótce sam mit: królewicz Jażon postanawia wyruszyć do Kolchidy (południowy Kaukaz), by zdobyćzłote runo, o którym krążyb niezwykłe opowieściw całej Grecji, Jest to runo Złotego skrzydlatego barana, na którego grzbiecie wiele lat temu klólewicz Beocii, Fliksos i jego siostra Helle uciekli przed śmiercią z ojcow§kiej ręki. otóż wyrocunia delficka orzekła, źe kraina Jolkos, dziedzictwo Jazona nie zazna rozkwiln dopóki duch Friksosa nie powróci do ojczyzny wraz ze Złot}łnRunem. Tęgo ostatniego zaś pilnował dzi€ń i noc smok, który nigdy nie spał. Jazon rozesłał więc heroldów na wszystkie dwory gfeckie, wzylvając ochotników do tej wyprawy. Argos Tespijczyk zbudował dla uałogi okręt o pięćdziesięciu wioslach, Okręt nazwano ,,Argo", a jego załogę Argonautami. Po rozlicznych mrożących krew w żyłachprzygodach Jazon zdoby| z|oLę Runo i zawiózł do Grecji, a wraz z nim piękną Medą, córkę króla Kolchidy, bez której czalodziejskich sztuk nigdy nie osiągnąłbycelu. Po
5l
zdradżona przez mężir. mści
na I:l"]1:1:! !,"":l*zarodjliejka. nlm.okrulnle. "ię /abijaiąc ich d.,ieci. a 5ama ucieka ..pojazdem za_
prżężonym w skrzydlate węże''.
do żałogi..Argo..: b}ll wśród niej synowie ,..,l.u..l ": chwilę xrolow 8lecklch. mia\l-piństw. najznakomilsi
-uru.u *".."i_ czasów, Herakles, bracia Kastof i totuts zaiaSnlcy: pięej.i."i"i" kwiat,ó\łc7esl)ęj Crecjl. możnl Ul ,,.., .ii'o .1"..ri*u IT,11.0:"":lak Jakb} w_nas,,ych czasach na najsżybs,/y okĘl świala .T"l,]ily; '," tacy jak Einslśin. malżonłowie wsle
|al slanowilo kruszec o wlele bard7iej cenny niż dzlsiaj. lecz wszyslko - lwierd,,i wspomniany R, Charroux ,,".i"l T]mo iri;;;; Jakls lnny. dlablo podniecający powód. by..molywowdć.. Fiećdżie§ieciU nerosow oo lak nlezwykleJ \ł}prawy, Trzeba bowiem pamiitaĆ o isiotnym szcżćgóIe: Złole Runo należałodo ,,fruwając€go b;.uno'a ;; dziriaj z jakąśl.rta,lącą maóinąi N4;;;;,yłi :j:l:":.11_1].,:".:" s7ow 7 lnneJ planely. może ..\łtajemniczonych..,
a.
List do Abgara
pewnością- .,daniem francuskie8o pisarża - bylo
_, _.lulo ':,!ą jak .. ka roserią " ia kiejśpowiet rżnej ma.ryny. k ;;;; li.ly_.,. ]" 1lT. w}dawała 5Ę ,,łota, Wskazuje reż na io -fakr, ii :,ą,._ : ,uon.u. żnaJoowalo slę w dzisiejszej crużji lub Armenil. a wiec w ńóhlir,, o^. gd,,le. wfdle Bi6lii. osiadla Arka Noego. Przed cztelęma ,irł".Ii"i na nieble boeingów. c.,1 iumbo jetów. leiz..lataj4ce :":1"].,:5 oarany . As}ryJc./ycy ^:t1:]' - 5krz}dlale byki. Fenicjanie - fruwaiace we)e_ \ nlnc/ycy - smoki. jednym slowem każdy nadawal ,jziwacznemu prleom'olowl nazwy. kolarzące się,, cz}ms /nan)m. podobn}m, .'! ,:'.i ze Złotym Runem] Mil nie ,,ajmuje slę już nim _^ po _1:,.:l1'. Pr7ywleżlenlu do Grecji. Być może uiywano go do ńi"r..io* n" Delos lub w Fleusis, W krżdym razie moty,rv..latijącej ,..r,;"1;: *) Jeszcze powraca, kiedy to Medea ucieka rydwanem ,^pr.ęŹon|i w uskrzyd|one węże. pożyczonym jej przł dliadka H.rlJ., iH"Iio. - Mg Slońcal. . siarożytny pisarż Pauzaniasż twieldzi, że ,,Wyprawa Argonautów należy do najściślejstrzśżonychtajemnic antycznych. a iaiemnicv rruwającego barana nie wolno bylo /dradziĆ.., 52
Podobnie w K{bale u Hebrajczyków historia .,latających pojazdów" naleźałado najtajniejsżej wiedzy. którą można było przekazywać .,wybranej liczbie" i to system€m ,,z ust do ucha", Również kapIani celtyccy, druidzi, uznawali węża za największą i naj§ekretnjejszą z tajęmnic, za symbol oznaczający zarówno,,latającą machinę", jak i ,,pierłotną falę", stwarżającą wszechświat. Nie dowiemy sięjuż chyba, czym naprawdę były ,,latające zwierzęta" §prz€d tysięcy |at, tak jak nie rozstrzygnięty pożostaje spór o to, czym były ,.ogniste pojażdy" spływając€ z nieba przed przerażonymi prorokami ze stare8o Testamentu. w każ-dym razie pewne jest, że historia naszego świalapełna jest tajemnic, które przebłyskują w najstarsz}€h |egendach, podaniach i wierzeniach,
Czy
możecie uwierzyć, pyta swych czytelników Robert Charroux Ił li|rc des secruts lrahis(R:icga zdra.lzon),ch lajemni(\ vł list, który jakoby napisał Jeżus chrysttrs w odpowiedzi na posłanie od Ab8ara. kfóla Edessy w Armenii? I dalej ten poczytny pisarz francuski przytacza domniemaną historię owego niezwykłego listu i okoliczności jego napisania, Edessa (dzisiaj Urfa w Turcji) była sławnym miaslem mezopotam_ skim, leżącym między Tygrysem i Eufratem, a więc dosyć daleko od Judei, gdzie Jeżu§ pielgrzymowal ze swymi apostołami. Król Edessy, wspomniany juź Abgar cierpiał na wiele chofób, z których najstrasu niej§zą był trąd, otóż Abgar, jak opisał to biskup cearei, Euzebiusz (267-340) autor słynnej Hisblii Kościola, słyszało niezwykłych cudach J€zu§a ZGalilei i postanowiI wezwać go na swój dwór. Miał nadzieję, ż może cudotwórca z dalekiej krainy uzdrowi go ze śmiertelnęj choroby, Jezus nie przyjął t€go zaproszenia, lecz odpowiedział królowi. wy§yłając doń list, który biskup E[?_ebiusz przytacza w |3 rożdziale swej księgi, w książcę
53
,,BłogosławionyśAbgarze, że uwierzyleś w€ mni€ nie widząc mnie. Bowiem napisanejest o mnie, żeci którzy mnie zobaczą nie lwierzą we mnie, aby ci, którzy mnie nie ujźą uwierżyli i zostali zbawieni. Co do twojej prośby, bym udał się do ciebie, to trż€ba bym wypełniłto, dla czego zostałem posłany i potem bym powrócil do Tego, który mnie posłał, Kiedy tam pow.ócę wyślęjedn€go z moich uczniów, który cię uldrowi ida życie tobie itwoim blisklm" Podobno król Abgar juź przeczytaw§zy ten li§t. 7_ostał uzdrowiony! Oczywiściestał się wyznawcą J€zusa, Mówiono też, że Edessa mająca taki skarb ni€ zostanie nigdy podbita przez ba rbarzyńców, jedna k ten cud się nie sprawdził. oryginal
listu, zdaniem grecki€go historyka z xII w. był czczony w XI w, w Konstantynopolu, którym władał Wówcżas cesarż Michał. w Leydzie, w Holandii znajduje się manuskrypt arab§ki, który podaje inną wersję listu Chrystusa, ogólny jego sensj€st ten sam, lecz inny jest styl i wiele szczegółów: ,,List Naszego Pana Jezusa chrystusa do Ab8ara, króla Edessy, który wy§łał mówiąci Ja, Jezus Chrystus, syn Boga żywego i wiecznego do Abgara, króla miasta Edessa. Pokój tobie - powiadam ci: błogo_ sławiony jesleśty i twoje miasto Edessa dlatego, że nie widząc mnie, uwierzyleś we mnie, Na wieki jesteśbłogosławiony ty i twój lud; pokój i miłosierdzie zapanują w tym mieście i zalśni w nim szczera wiara we mnie. Ja, Jezu§ chrystus, król niebios, przybyłem na ziemię, by zbawić Adama i Ewę i ich potomstwo", w |iścietym żnajdu,ie się ponadto siedem sent€ncji Jeżusa po grecku:
l - Dobrowolnie poddaję się cierpieniom mękl i kzyża, 2 - Nie jeslem zwyklym człowiekiem, ale doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem, 3 zostałem wyni€siony do serafinów, 4 - Jestem wieczny i nie ma innego Boga poza mną, 5 - stałem się Zbawicielem Ludu, 6 - Z powodu mojej miłoścido człowieka, 7 - Żyię w każdym cżasie, Zatłs/e i \łiec/nie,
Rozkazałem. byśzostaI uzdrowiony
i
wyzwolony od.chorób
-#;"*,::,i:111l ,.il];'l, i"j";;;" ;;ń.i::,:::: wrogl( :.,"'",ł ;3i t
moc mleiscu, gdzie umieścisz ten list, na i"",. mla§lo będ/ie wlękt blogosła\Lione dzięki lobie",
^;;1'-; tr7} ""'"i J" łUgara odnxlezlono dopiero w lV tł" c/yh,w *, pt5m cżyli apokryfów, j.r",i., *i.k, p. '.^r" Kości-óI umieszcza go w r/ędziś DodAć tu lr,/eba, że np, s\^, ł.rrJi "",l",v.r*i"i nie gwdranluje,Lego listu, A jednak budżi,on Hieronim nie wierlyl w autentyc7nosc jak chce ;§;;';i;;.;.;;;l., j,to j,avny "dokument" pisany, ręką Jezusa. legenda. '-'-
Wi.l.,*ar.yjny.h
Ed"r;;; j;;,i;';}i
in§iili" '""'o.^,
przekazów zapewnia, że wyslannikiem króla
stłonić matar/ Ananiasl, króry - nie mogąc zarłież,ćJego Oll"On] ,oJ,oil - p,ognąl przynajmniej
dni usiło\al sięc Co malować obserwu,iąc ,ię
Jezusa
"i.l" i po*odu .iągł"go poruszania modela ;:;;;;;;.iinio,nan,a J,go r,"orzy, nie udawalo się spelnlc
."ś,;';;;;. ;;;;;io
::',:;
;i'""i'.fi
Tff-;;;l;a'o*iony
o zimiarach l zauodzie Ananiasza,
ją
* misie, obmył twarz, wJtarł llrilili .il J-r;r;;ono ,oay wręczył nieszczęsnemu malarzowi, i"rJń".', prO'"^. ttóre następnie pr/!tac/ając) tę legendę, Ananias/ r"ł
Damasceński,
"isześrł.Jan MiJl Iu/ co z3wle".: uirroi-nn"|ia,ni. odbily obru/ Bog3-Czln\łieka: nJ obra/, nal}ch.i"rn"*lia.v. r,.,y podobno, r/uciwszy rJz okiem miast wyzdrowiał,
Mdndylionem"
odiad..obraz / Edessy", ^\Jny leż "Ś!^ięl)m w.murach opasujących *;;#"ht;;;t,, Ó;kiviy,i S)s ,, * ,"t,o"tu jego dziejach - prle\łlezlony ii'i.-,, ,"sJ - p" tlU" uiekach "luki" w r"clony jako pra\łdll\łil l-.ri . ,l^ i.n.,.ntvnonola. gdzie był że \ł l204 r, Mandylion znika
ili,i",i,ł, :J;'j;"t#ffi, l?i".,"","."-l,. Drawdonodobnie
/rabowan} prle7 krzyżowcó*,
'*'l;;;;;; iiń t.;o wia się plótno 7 i,erunkięm ukr/yżo\łdnego rękami", płótno 7tłane polem .i.*.U, _"'" u.,iynion, lu,t,iirnigrobowym Chrystusa, Cz} "Obral i-ffi.. r".ri.r.ń ./yli płótnem jedno? \a
ia
, Fdessv" i Celun Turyński
to
Pan nasz, pisze skryba, autor manuskryptu z Leydy, wy§łał ten Iist
mówiąc: 55
54
Spór o Całun od
chwili;ego po,iawienia się w hislorji. c./yli od xlV w,, domniemane plotno grobowe JęZusa. z$ane Calunem Turyńskim. stanowiło przed-
ł, rłłoskifotograf sposlźe8l. że przed sobą pozyiył ma 3ętloalac na plótnie. debaL1 nad autentlcrnością'ońaru llilu"] ,u,o1..".j L zlo§ leka ż ( alunu ro7gor7ały na nowo, Międaynarodo\Ąe TowarzysF uo Badań nad Całrrnem 7łożone z wybiln}ch lekarży. fiżykótł, chemiolologow,oraz leologó\ł od \aielu już lat usituje rozrłiązać nie To:ł. oająca 5lę WyJa§nlc 7a8adkę: \ł jaki sposób po\stal na płótnie obraz ukr/yzowanego. Ubic,/owanego Czlowieka. Iak bardzo pizypominaj1_ cego rodzajem zadanych tortur cialo ukrżyżowun.go r""u"ii Z"guitę poglębia fakl. )ę obfa7 lrwa niezmienlony od xlv w,, że iest lalbv negatpvem folografic,,nym i że w brunalnych plur".n ,r.r,o,i,ul" iię Ji dziśsubstancja, która okażała się klwią, a uczenimogIi nawet ołńt.seo.r.ol :l:l,1żarr}ch 5iedy w końcu xIx neea tiłłzdjecia całunu
JeJ grupę,
Wszystkie te znaki zapytania skłoniłystolicę Apostolską do pobrano ż płótna ł irł u"""ryr.i,o*ą i,iU-r.i Ill::]l11.*r*'".by zoadano Ją /a pomocą i,,otopu węgla C-l4. Ltófy orreita *iet< ba_oanego,prledmiolu, slalo się Io w polowie l988 r, rr7y próbki otlż}mał} laboratoria *_ oxroldzie. Arizonie i Zurichu, luż ł paidzier_ zapadl werdykt: p}ótno pochodzi ue średnio*iecza, ]l1_1"9:r,.:*" m^o7na 8o datowac na Iala l2óG lJgo. a zalem niejesl plólnem. w Llóre, lł,eolu8lradycJl ] o\ł a rzys.,ącej Calunołi. owinięle bylo ciało chrystu\a. ]\a lo 7\ło|ennlc} pochodzenia całUnu l l w, replikuj4. że badania byly 7aś próbki wycięto ,, rej izęściplótna, l1!:1]:r':* ,§tronnicze. ktore uleglo.podpaleniU podc..a\ poŻa ru w xl V,ł, i ,osruło ,ace.o*anę pr..e7 mnisłi_ nic,/alem dzi*nego. ze *ęg,et c-lł aato*at.1. na ren oNreś ..Jesżcle nie_skońclylj(my (pra\ły Z Calunem Tuiyńskim.. bp,Thomas. ordynariusz WersaIu i wspołzalożyciel ;,^:::v]:ol.y| §lowawys7enia ..Ukaż nam swoje oblic/e... klórego celem jesl skł;niae do rolmyślań nad Calunem. Bp Thomas uważa. ;e ..Mysk.. nie zbaoaneJ enęrgii. jaka się wy,/\łoliła., ciala Chry§tusa podczar.lego Zmartwychwstania ,,wypalając'' jakby na plótnie g.oto*y,n t."iiłi .
56
umęczonego ciała, sprawił być może, że wszelkie obeone pomiafy są l4, nieprawdziwe, również te dokonywane za pomocą izotopu węgla Nie rozstrzygnięte są liczne pytania, Przede wszystkim, jak mógł powstaćwize.unek, tak odmienny od wszystkich innych, że nazwano go ,,nie uczynionym ręką ludzką?" czy najgenialniejszy choćby artysta mógł w XlV w., a więc na 500lat przed wynalezieniem fotogmfii, odbić na płótnie,,, fotograficzny negatpv postaci? czy jest to może malarstwo? Lecz cóż to za barwniki, które trwają ponad sześćwieków (ieśliprzyjmniemy powstanie płótna na xlv w.), lub ponad dzięwięinaście fieśliuznamy Całun za autentyk), nie żmi€_ niając się, i co Więcej, tworząc na płótnie jakby płaskorzeźbępo-
c
staci?
Tej zagadki nie rożwiązaly Ież badania wykonane w ośrodku NASA, amerykańskiej agencji badań kosmicznych. za to, ni€jako przy okazji, dzięki tym analizom, z użyciem osiągnięć fizyki nuklearnej i najnowocześniejszego sprzętu komputerowego, udało §ię uzyskać trójwymiarowy obraz postaci Z Całunu: mężczyzny około 3o-letniego, wysokiego, z wlosami zlepionymi krwią, z twarzą posiniaczoną, pęk_ niętym łukiem brwiowym, ze śladami na całym ciele od uderzeń bata, zakończonego metalowymi okuciami, zramionami otaltymi do krwi od jakiegościężkiego przedmiotu, z kolanami potluczonymi, pokaleczonymi od upadków.., I wreszcie: ze śladami lan kłutych okalającymi głowę, z przebitym boliem. nad8arslkami i slopami. Czy można się dziwić, źe ludzie widzący podczas odsłonięc plótna odbity na nim, choć nie tak wstrząsająco dokładny jak ukazany za pomocą komputera obraz człowieka, we wszystkim podobnego do opiśanej pr7-ęZ Ewangelię postaci Umęczonego Jezusa, byli przez całe wieki przekonani, że mają prżed sobą Jego grobowy Całun? Historia całunu rozpoizyna się w XIV w., a konkretnie w l357 r., kiedy to .odżina francuskiego rycerza Geoffroy de chamy powierza go opactwu w Lirey, w Szampanii. skąd sięjednak wziął u pana de charny? Czy zalem rnięrzące 436 cm długościi l1l cm szerokości płótno dzisiejszęgo Całunu jest płótnem, o którym wspomina św,Jan w swej Ewangelii, pisząc o pu§tym globie i porzuconych ,,płótnach", jakie znaleźli uczniowie w niedzi€lę rano, w dniu, gdy Pan zmartwychwstał? czy może Lo ów słynny Mandylion z Edessy? Czy wreszcie jest fal§yfikatem? L€cz przez kogo wykonanym? I w jaki sposób? 5,7
wspomnianyjuz bp Thomas stwierdził ostatnio: ,,Bez względu na to, z jakiego wieku pochodżi całun Turyński, jęst on przekaźnikiem pewnego przesłania, tak samo jak ikona. Skłania do rozmyŚlania, do kontemplacji Męki Chrystusa. Trzeba tylko uświadomić sobie, źe sens tej męce nadaje nie cierpienie, lecz milośćchrystusa, A także, że nasza wiara w zmartwychwstanie opie.a się w całościna świadectwie apostołów, a nie na przedmiocie, choćby tak niezwykłym jak całun Turyński". Ciągle więc aktualne są słowa Jezusa zapisane w Ewangelii: ,,Błogoslawieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
choć otaczało go grono o§ób wybitnych,
to jednak najbliżsi byli
mu mistrzowie magii, okultyści, a§trolodzy. Marzeniem Fryderyka II było podobno zostanie - poprzez poznanie tajemnic wiedzy i magii nauki wróżbitów, - władcą świata, Nicdziwnego, żeceniłwysoko rady i arabskiego maga każe sprowadzić alchemików, kabalistów. Z Bagdadu Pawła, z Anglii Michała scota iluzjonistę i mistrza ,,w diabelstwie", korcsponduje z uczonym Żydem z Toledo, Judą cohenem, kon§ultuje najsłynniejszych okultystów €poki: mistfza saliano, Riprandino ż w€Iony itd. Jego osobistym doradcą jest Teodor, grecki uczony, ekspert we wszelkich sztukach, który sporządza złaknionemu wtajemniczenia cesaźowi czafodziejskie cukierki, eliksiry młodości,magiczne napoje, w 1228 r. Fryderyk II przewodniczył okrągłemu Stołowi elity ówczesnego ryce$twa: templariuszy, szpitalników, braci teutońskich, fycerzy arabskich, tureckich i!p., którzy zawarll Pactio Secrela (tajernny pakt) w celu ustanowienia na całym świeciepowszechnej religii pod-
ianych Wielkiemu Władcy zebranych zakonów, Widać tu związki
Cesarz i wiedza rajemna Fryderyk II Hohenstaufen (1194-1250), cesarz niemiecki, króI rzym_ ski, króI sycylii i Jeruzalem był na początku xlll w,, a więc w samym
środku średniowiecza władcą niezwykłym, legendarną wręcz postacią, którą lud mylił czę§to z królem Arturem. Prawdę mówiąc, bardzo chrześcłańskiwładca rycerzy okrągłego stołu w niczym nie przypomi_ nał Fryderyka. Fakty mówią same Za siebie: wielki ten cesarz, zwany ,,Jedynym", największą aktywnośó rozwłałw walce z papieżami, w przepędzaniu ich z ltalii, Wielokrotnie obłożony anatemami i ekskomunikowany, powrócił pod koniec źycia na lono matki Kościoła. Choć bral udział w jednej z wypraw krzyżowych, nażWano go Antychrystem; Dante w swej ,,Boskiej komedii" wyznaczył mu miejsce w szóstym kręgu piekięł ,,gdzie płoną heretycy".
Fryderyk II, Niemiec z pochodzenia, był niewątpliwie jędnym z najbardziej wykształconych, najinteligentni€jszych, najoryginalniej_ sżych władców w historii, Mówił biegle po włosku, niemiecku, francus,
ku, arabsku, łacinie i grecku, Był utalentowanym-.. lekaźem, alcheologiem i znawcą podwodnej przyrody, 58
pisze rycerstwa z inicjacyjnymi tajemnymi zakonami. ,,Templariusze ńene Briar - uchodzili za stróźy i kontynuatorów jakiejś))tajemnicy( o najwyźszej wadze, tajcmnicy o której nie wolno było powiedzieć żadnimu nie wtajemniczonemu, choćby był nim sam kró! Francji, Czy był to może Graal, symbol poznania, pierwszy etap do zapanowania nad
świalem?" ZaplzysięŻenie zakonów rycerskich i Pdćlio ,Sećfeta zawsze wzbudzały ciekawośćhistoryków. Po wielu wiekach przypadek, jak to bywa naiczęściej, rzucił pewne światłona tę tajemniczą spfawę, w 1952 r, pewna mieszkanka Rampillon (departament sekwany i Marny we 'Francji) wykopała kuferek, w którym leżała siatka naszywana perłami, pieczęi w kształcie skarabeusza i pudełecżkozkości słoniowej zwyfzeźLionymina nim licznymi swastykami. W pudeleczku złoty wzorżec wagi i sreirne spatynowane medaliony, W oddzi€lnych dwu pudełeczkach tkwiło siedem ośmiobocznych tabliczek, a na nich wygrawerowane kabalistyczne znaki t€mplaliuszy, masońskie, hebrajskie, arabskie, różokrzyżowe i inne, Rampillon było w XIII w. po§iadłością tempjakimś lariuszy, Znalezisko sprzed 40 lat mimo woli kaźe myślećo supertajnym stowarzyszeniu sprzed wieków łączącym chrześcłan,ży_ dów i muzułmanów, osob} interesujące się tegendą craala i prawdziwlm jej unaczeniem, a lakże zalonami rycersklmi izamkiem wladcy swiata, c/yli 59
zamkiem Fryderyka lI w castel deI Monte (we włoskiej Apulii) b€ż trudu spostrrcgają podobień§twa między symboliką pr7-edmiotóW z Rampillon a symboliką architektury żamku. Co więcej, ośmioboczna tablicżka pokryta znakami-kluczami dokładnie odpowiada p|anowi architektonicznemu castel del Monte, PrzyPulizcza się, źe te tabliczki były znakami przynależnoŚci do jakiegoś hermetycznego stowarzyszenia, zajmującego się z:§lra,szcza alchemią. W kaźdym razie wiadomo, źr Fryderyk II Hohenstaufen należal óo Pacli, secrerr, okuhystycznej organizacji rycerstwa sprżed ponad ?50lat i żej€go zamek w ca§te| del Montę, którego sensu nikt do tej pory nie pojmował, stanowi dowód rzeczowy jego snów o hęgęmonii nad światem.Uważając, ż.e został wybrany .,Imperator€m" postanowil żbudowac sanktuarium, czyli zamek dla templariuszy - a|chemików, zamek którego naczelną zasadą byłaby liczba 8, w kabale symbol nie§kończoności i w§zechpotężnej władzy, Tak więc i zamek, i wieżę. i wszy§tkie pomieszcżenia zbudowan€ są na planie ośmiokąta. Nie ma tam nicz€go, co miałoby charak ter codziennego użytku: ani kuchni. ani pokoi sypiaInych, ani spiżami. znamy nazwisko budownicze8o tej ezotelycznej budowli: Philippe Chinard z Francji. Gdy tylko byla gotowa, wielki władca zamykał się w niej na długie dnie i noce rażem zc świtąswych czarodziei, alchemików, astrologów, Do jakiego boga. jakiego demona kierowali swe żaklęcia? czy udało im się dokonać tak upragnionej przemiany metalu w żłoto?Nikt tego się niedowie,chyba że k(oś kiedyś odcyfruje znacżenie taj€mniczych znaków, wyrytych na murze istniejąc€go do dziŚ zamku: ukazują one niewiastę, stojąc.l pokornie przed wladcą, otoczonym gfomadą zbrojnych rycerzy. Po(l spodem zaświdnieje enigmatyczny zapis:
Ds lDca DB l0 CLPSHAZ W nim prawdopodobnie kryje się tajemnica Fryderyka lI i icg,,
zamku,
Joanna i miecz Stara francuska legenda mówi, że Karol Młot po bitwie pod Poitiers Zlożył w sanktuarium św.Katarzyny w Fi€rbois swój mi€cz, którym orżeDedZił saracenów /e ,,słodkiej Francji", ' 'vi."l" siedem wiekóW i l,rancia znowu Znalazla się \ł nlebelpieczeństwie, tym razem zagrożona pfzeż wojska angielskie króla ilenryka VL Tiwała wojna !00-1etnia, a prawowity król Francuzów, Karoi VII właściwienie miał już królestwa, I oto pojawia się Joanna d'Arc, zwana potem Dziewicą orl€ańską, która dodała tyle odwagi królowi. a wiary w zwycięstwojego wojskom, że Francuzi oswobodzili swoją ojczyznę z obcej okupacji. wsuystko wydawało się dla Francji stracone tamtego marcowę8o dnia roku 1429, kiedy to mieszkańcy Fi€rbois ujrżeli pomykającą żwawo gościńcęm z Loche§ małą grupkę rycerzy na koniach, oddział skierow;l §ię ku kaPlicy, a potem wsżyscy, razem z młodą dziewczyną przyodzianą w męski slrój, długo modlili się pr7€d ołtar7€m poświęconym św.Katarzynie. Jei/el z rycerzy objaśnil zebranym, że Joanna d'Arc, córka wieśniaków z Domfćmy, zostala mianowana przy,lvódcą wojsk przez samego króla, Płatnerze z Tours zrobili jej zbroję, hafciarze ozdobili sztandar, jej ksiązę d'Alenqon podarował rumaka, l€cz źadnego z ofiarowanych veczy nie wzyjęl^, .,Miecz, rzekła. pr7,ygotoqialA mi moja niebiAńska przyjaciółki, św.Katarzyna, i crcka on na mnie w kaplicy w Fierbois!" Tyle leg€nda, a ponieważ Z zachowanych akt procesu Joanny, na śrnierćna sto§ie i dziśczczonej jako patronka Francji, "kazanejdowiedzieć się jak rżecz}nviściewyglądaIa zagadka miecza, nlożna Poznajmy ją z protokołu zeznań samęj oskarżonej: ,,kicj} p."erywułam w Tours lub w Chinon. posłałam ludzi, by /naleźli mi€c; leżący w kościelęśw.Katarzyny w Fierboi§, za ołtarzem, /na|eźli go, był cały zardzewiały, skąd wiedżiałaś,że ten miecz tam był? Moje głosy powiedziaty mi. gdzie on jest. Nie znam i nawet nie widziałam człowi€ka, który go znalazł, Napisałam do księży z tamlego Irlścioła,by zechcieli, jeśli taka ich wola, ofiarować mi ten miecz, Tak jak tcź uczyni|i. tłżałniezbyt głęboko w ziemi, z tyłu za oltarzem, tak
'
-
60
ól
napisałam do księży. Księża z Fjerbois ofiarowali mi do nie8o pochwę z pozłacanego srebra; księża Z Tours dlu8ą, ze złotogłowiu, Ja kazalam zrobić trzecią z grubej skóry, Kiedy mnie pochwycili pod compićgne, nie miałam go przy sobie, ale nosiłam go ciągle aż do wyjazdu
z Saint-Denis". Co się stało z ,,magicznym" mieczem Joanny, nie wiadomo, wie]e tajemnicżych wydarzeń wiąźeSię z osobą Joanny d'Afc, Nic więc diwnego, żę ta pojawiająca się znikąd, z maĘ wioski, pro§ta dziewczyna, która natchnie duchem walki i zwycięstv,/a zdegenerowanego króla i tchórzliwę wojsko francuskie, że pokonana prawie Ffancja zwycięł potężną Anglię wzbudża do dziśżylve zainteresowanie, Niektórzy sądzą wręcz, żE spIawa Joanny d'Arc byla mistyfikacją, a ona sama nieślubną córką królowej matki lzabeli i księcia Ludwika orleańskiego, czyli siostrą króla Karola VII. Rodzinie chlopów z Domrćmy powierzono ją potajemnie na wychowanie. Tfumaczyłoby to, dlaczego Joanna bez trudu lozpoznała wśród tłumu dworzan ubranego jak oni króla. To królowa matkadałajej wskazówki, A takż dlacżego otrzymała królewską Zbroję wartą 100 liwrów w złocie od teściowej króla, itp, Fakt, źe Joanna została zaplowadżona na stos w opończy z kap_ turem, który przykrywał jej całą twarz, Leż wzb[dzał od pocuątku podejżenia, że... spalono jakąśinną kobietę, Jedna zę §tarych kronik podaje, iż ,,w mieścieRouen w Normandii żoslała,jak mówią, umi€szcżona na §tosie i spalona Joanna, ale potem dowiedziono czegoŚ przeciwnego". Jakiśszperaaz znalazł w British Museum manuskrypt dotyczący tfagicznej Śmierci Joanny, w którym widnieje takie żdaniej ,,i na koniec publicznie spalonoją, albo j a k ą ś inną kobietę do niej podobną, o cżym wiele ludzi rozmaicie sądziło i sądzi". Żeby uzupełnić tajemnicży obraz postaci Joanny, pżypomnłmy tragiczny |os wszystkich wybitnych osób, w jakiśsposób związanych z osobą i mi§ją Dziewicy orleańskiej, ona sama - spalona jako czarownica na stosie; AgnĆs Sorel, metresa krÓla Karola vII - otruta (prawdopodobnie przez syna króla, Ludwika XI); Izabela, klólowa matka - zmalła opusżcżona,w nędzy i pogardzi€. Król Karo| vII zmożony chorobą umysłową - zmarł wycieńczony Błodem; Pierfe Cauchon, biskup Beauvais, oskarżyciel Joanny, który §kazał ją na śmierć,wkrótce zmarl nagl€, a po śmierci papieź Kalikst Iv ekskomunikował go. zaślud z zemsty na ,,niegodnym biskupie, którego 62
imię mówiło o nim wszy stko" (caudon zlaczy po fr, świnia), mszcząc się za to, ż,e z8ł^dz1' obrończynię ojczyzny, wynięsioną potem na ołtarze,
wywlókł jego szczątki ż poświęconej ziemi i rozrzucił na śmietnisku, Nie do nas oczywiście należy roz§trzyganie wielowiekowego sporu wokół Joanny d'Arc. Dziewica w zbfoi, na koniu, z godłem Francji, którą uratowała od hańby niewoli, zablała do grobu tajemnicę swego pochodzenia, swej mocy podrywającej Francuzów do walki, swoich glosóW. klóre.jak LrłrerdziIa. nlą kieIował} i wres/cie s\łoJęgo miecża, Jedynego, którym mogła zwyclężyć.
Czarownice i krwawy alchemik oudewate.. niewielkie miasteczko na pofudniu Holandii, sławne jest
od wieków z powodu niezwykłej wagi, Urządzenie to, przechowywane w Domu wag, dziśściągające ciekawych turystów, niegdyś cieszyło się
wielką i groźną reputacją. wagaz oudewater, trzymetrowej wysokości, zszalkami o średnicy l m. w czasach średniowiecza służyłabowiem do uspmwiedliwienia lub potępienia tych, którzy byli podejrzanio kontakty z diabłem. zwanoją ,,wagą Czarownic", a używana była aż do... Xv[I w. Zgodnie z ówcżesnym przekonaniem, że czarownica która potrafi udać się na sabat lru$ając na kiju lub miotle mu)i ważyc 7naclnie mniej niż uczciwa kobieta, kaźdą podejrzaną o szatańskie sprawki wżono na wadze z oudewatel, Podejrzane były zwłasżcza osoby o śniadejcerze, Z poskręcanymi czarnymi włosami, czarnookie, a prży tym kulawe lub garbate. Takie atrybuty wystarczyły, by zostać użnan}T n za ,,diabelską kreaturę", Ponadto, powszechne było pźekonanie, że zly zosLawia swój znak na ciele §wej ,,kf€atury" i dlatego podejźane było kaźde znamię na skórze, każda owło§iona brodawka, cży inny ślad,w którym dopatrywano się podobieństwa do czarciego kopyta czy lapy. Często nie kończyło śię,niestety, na podejrzeniach i posiadacz lub raczęj posiadaczka takiego znamienia prowadzona była prosto na §tos. Dlatego też Z calej Holandii, ale również z Niemiec i Francjiciągnęło do oudewater 61
wiele nieszczęsnych kobiet, prosżąc o ,,próbę wagi", by udowodnić czystośćciała i duszy, choć waźenie na Wadze Czarownic było dość kosztowne, bo delikwent lub d€likwentka musiała zapłacić 3 floreny to pomyŚ]ny rezultat chronił nie tylko przed stosem, ale i przed utratą dóbr. Takie było bolłiem wówczas prawo, ż majętnośćczarownicy (lub czarownika), osądzonego przez trybunał koŚcie]ny przechodziła na \łla\nośćkróla lub le8o. kto wniósl o\karżenie, Jeśliwięc ciężar ciała, obliczany w funtach, został uznany za wystarczający,'cżcigodny Trybunał wagi musiał jeszcze szczegółowo 7badać anatomię podejr,,anej. występującej nago i z lolpu57clonymi włosami (aby nie kryć w nich cze8ościęźkiego). Dopiero wtedy można
jej było wydać cęrtyfikat ,,kreatury nie diabelskiej". ceremonia
ta
odbywała się na placu publicznym, wzniecając zrozumialą ciekawość i rozbawienie gawiedzi, Być może to Waga z oudewater sprawila, pisze żartem G, d€ Vilmorin, pisarka francuska, że dzisiejsi Holendrzy to lud rumiany, jasnolicy i dobrze zbudowany. Wszyscy krępi, śniadzi, pokraczni i czarnowło§i zosta|i skutecżnie z tej msy wyeliminowani, czary i magia mają jednak mniej zabawnę oblicze, kiedy stają §ię zbrodniczą praktyką, wykonywaną przez osoby bezwzględne, oślepione choloblivą żądżąbogactwa, rozkoszy lub sławy. Tak bylo w przypadku więlkiego pana, źyjącego w xv w, we Francji, który nosil nazwisko
GILLES DE RAIS władał on wi€loma zamkami, należały do nie8o liczn€ wioski i miasta, sławę przyniosła mu brawura w walce z Anglikami (trwała wtedy wojna stuletnia), a lakże wiernośći oddanie Joannie d'Arc.
slynnej Dziewicy orleańskiej, u boku której walczył. w kilka lat po spaleniu Joanny na stosie Gilles de Rais zajął się a|chemią, otoczył się czarownikami, magami, gdyż postanowił żnalęźć kamień filozoficzny, upragniony od wieków cel tysięcy alchemików,
w
dów: wzywając demony ofiarowaI życie dzieci diabłu, błagając by ten dal mu 7-łoto, wiedzę i władzę, Zabijał swe ofiary własnoręcznie, a z ich
klwi
i
witalnych organów sporżądzałodrażające mikstury, które podgrżewał, studził i gotował znowu w nadziei, źe odkryje w końcu kamień filozoficzny, Diaboliczna Zaiste §ylwętka Gitles de Raisa byłaby jednaknie do końca narysowana, gdyby niedodać, że po każ-dym takim przerażającym czynie udawał się... nal mszę, kroczył w procesjach, odprawiał pobożne praktyki, zaśwzględem przyjaciół zachow},\rvał się z ujmującą galanterią i wypróbowaną Wiernością! Pięć lat, od 1435 do l'Mo r. trwały krwawe ,,doświadczenia" pana na Monfort, Laval, Tiffauges, Ma€hecoul i wieluinnych posiadłościach. wreszcie sz€ptem, ze zgrożą powtarzane opowieści staly §ię głośnei 25 pażdzięrnika 1440 r. z wyroku księcia Bretanii Gilles d€ Rai§ został zgładzony na błoniach Ma8daleny pod Nantes. Tuż pżed śmierciąmówil z płaczem do swego przyjaciela, mistźa alchemii, Franci§zka Pr€latiego: ,,Żegnaj, mój przyjacielu. Nie ujrzymy się już więcej na tym świecie, Proszę Boga, by dai ci dużo cierpliwości i wiedzy. Bądź pewien, źe twoja cierpliwość i ufnośćw Boga sprawi, iż §potkamy się w wielkiej radości w .aju". Wzruszające, prawda? A tymczasem, w wieźyjednego z zamków owego ,,przykładnego" chrześcijanina grabarze odkopali ogromną kadź pełną nadpalonych kościokoło 40 dzieci. A tymczasem, prawie tyle samo kościznajdowano w zakamarkach
każdego z innych zamków pobożnego uczestnika uroczystych procesji, w sumie oceniono, że zamordował około l50 dz]eci, a takżę -lęcz Lo już inna histofia - 7 lub 8 kobiet (w tym kilka swych żon). Gilles de Rais. Jego nazwisko do dżisiaj ocieka krwią,
odróżnieniu od nich jednak Gilles de Rais, z właściwą§obie
nieustępliwą zuchwałością,zapragnął dokonać dżieławszelkimi środ, kami, Uznał, studiując alchemiczne księgi, że elementem oźywiającym kamień (kamień miał mieć moc przemieniania metaliw złoto) je§t krew. Najlepiej - krew dzieci.
wynajął podobno starą wiedźmę Meffraie, która Przemielzala wioski w Brctanii i Wandei wabiąc małych pastuszków, źebrakóW 64
i dzieci porzucone lub o§ierocone i sprowadzała ję do zamku swego złowieszczego pana, Gilles dokonywał na dzieciach rytualnych mor-
Kto był przed Kolumbem? Choć
to zabrzmi dziwnie, ale faktemjest, że KrzysztofKoiumb, osoba znana całemu cywilizowanemu światu,stanowi ni€żgIębioną żagadkę.
Do dzisiaj nie wiadomo na przyklad, czy nazywał się Colombo
65
czy Colon i gdzie się urodził: jedni uważają, że w Genui, inni że w Hiszpanii lub na Korsyce. Jedni sądzą, że byl Francuzem lub Hiszpanem, inni - źt żydem. Jego życie do chwili, gdy nagle wszedł do historii w t485 r,, jest praktycznie nieznane. skąd się pojawił? co wcześniej robił? Nie wiadomo. Historycy spierają się o wszystko, co dotyczyKolumba: malujągojako osobępełnągodnościiwielkoduszną - lub zawistnika, egoistę, skąpca. Jedni chcieli go kanonizować - inni przędstawiali jako kryminalistę, Różne są nie tylko opisy osobowości i czynów Kolumba. Portrety, na których go uwieczniono, też bardzo różnią się od siebie: na jednym widzimy czarnookiego brodacza, na innym gładko ogo|onego ,,condotiefe", Podobnie kilkadziesiąt obfazów i grawiur z epoki: kaźda, choć podobno aut€ntyczna, ukazuj€ kogośinnego. l wreszcie zwi€ńcżenie tajemniczego ż}nvota Kolumba: istnieją dwa jego groby, oba podobno autęntyczne. Jeden na san Domingo, drugi w sewilli! salvador de Madariaga, wybitny biograf Kolumba, starając się wyjaśnićfakt, że urodżony w Genui przyszły odkrl.wca Ameryki nie mówił płynnie po włosku, zaśzna' dobrzę hiszpański i... hńtorię lzraela, dochodzi do wnio§ku, ż€ musiał wywodzić się z rodziny żyó,ów hiszpańskich, osiadtych w Genui. Uciekii oni z Hiszpanii około l39l r. podczas prżeśladowań.Zgodnie z ttadycją pozostali j€dnak wierni językowi ojczy§t€go kraju Hisżpanii, zmieniwsuy tylko nazwisko z colon na colombo. w swejksiążce Prawdziwa historia Krzlsztofa Kolumba Madariaga stara się udowodnić teżę, ż€ je8o bohat€r ukradł mapę z,,drogą do Indii poprze?, ocean zachodni ", mapę, którą florencki fizyk, Paolo del Peżzo Toscanelli przesłal w 1474 r. pewnęmu portugal§kiemu kanonikowi. a pźez niego-królowi Portugalii, Alfonsowil. Podobno król, opierając sięna mapie i komentarzach do niej To§canelle8o, wielokrotnie wysrłał w kierunku ,,Brażil" żeglarzy-pilotów, którzy przywozili mu złoto i drogocenne kamienie. Piloci ci byli następnie zmuszani do mieszkania na Maderże, najda|szej wy§pie Królestwa, Tam to, niby przypadkiem, udał się Kolumb i wkfótce poś|ubiłsenio tę Fe|ipę Perestre|lo, córkę
jedn€go
z tych pilotów, która odziedzicżyła po ojcu mapy i dokumenty. Niedfugo po ślubie, żawładnąwszy mapami, przysĄ odkrywca Nowigo Lądu porzucił źonę i uciekł z Madery, Wkrótce potem udało mu si9 przekonać lzabelę i Ferdynanda. królewską arcykatollcką parę Pądzącą Hiszpanią, źe wyprawa do Indii Zachodnich zaowocuje bogactwami i złotem, §r€brem, cennymi kamieniami itp. Trzy karawele: Pinta, Ninia
66
i
santa Maria wyruszyły w sierpniu 1492 r. na zachód, a j!ż 12 paździemika Kolumb stanął na wyspie, którą nażwałsan Salvador, od tego wydarzenia mła 500lat,lecz dzisiaj istnieje prz€konanie, że nie był on pierwsżym Europejczykiem, który ujrzał Nowy Ląd. Robert charroux, auto r K,rięgi taje/nniczej plzeJzlo,ści zestawił całą listę ,,odkrywców" Ameryki, o których istnieniu Wiemy cżęsto tylko z tradycji i stalych podati. oto oni;
- 9 lub I0 tys, lat temu ludy prżybyłez Europy przeprawiły się przęz ocęan i etapami przedostawały się z dzisi€jszej Kanady przez stany zjednoczone do Meksyku. opisuje to Popol_vuh, święta księga Majów,dodając, że ludy te prżeszły Z Jukatanu do Gwatemali, potemdo Peru i Boliwij. Stamtąd niewątpliwie dopłynęły na wyspy oceanu Spokojnego, m.in. Wyspy Wielkanocne. ... w czasach króla Minosa żęElatze z KreLy dotarli jakoby do Meksyku. 850 |at przed narodżeniem chrystusa Badezir, król Fenicji popłynąłponoć do Brazylii,jeś]i wierzyć napisowi na kamieniu z Gav€a w Rio de Janei.o, - W 999 r. naszej ery płynącego na Grenlandię lslandczyka Biorna Asbrandsona sztormowe wiatry zepchnęły na południowy zachód, na ,,zie|oną wyspę" u wybrzeży Ameryki,
- W 1003 r., Wedłu8 sagi norweskiej osiągnął brzeg Nowego Lądu.
-
Leif Ericson równieź
- W Xl w- dotarła tam wyprawa, żwana ,,Awanturnicy", pod wodzą arabskiego geografa El Edrisi, - W ll2l r,
bi§kup Grenlandii, Erik Gnup§on dopłynąłdo
winlandu (dzisiejsze stany zjednoczone).
- w 13ó2 r. ośmiuszwedów i dwudżiestu dwu Norwegów uwiecżniło§wój pobyt na Nowym Lądzie zapisując ten fakt pismem runicznym na kamieniu, który w l898 r. odnalażl amerykański farmer ż Minnesoty. Znalezisko złożonow banku w K€nsington i stąd jęgo nazwa: kamień z Kensington. - w 1473 r. dotarła tam podobno żałoga żaglowca dowodzonego przez kapitanów niemieckich Pininga i Potholsta, Żcglarzami byli Portugalczycy i skandynawowie. 6,|
-w
1488 r. żęglarz z Dieppę, Jean Cousin dopłynąl podobno do
Brazylii i rozpoznał ujście Amazonki. - W 1497 r. Jean Cabot Z Wenecji postawiłjako pierwszy stopę na stalym lądzie amerykańskim. Uczynił to przed Kolumbem, który dopi€ro w 1498 r. §tanął na prawdziwym am€rykańskim którejś z sąsiadujących z nim wysp.
lądzie, a nie na
oczami Nostradamusa Autorzy proroctw, przepowiedni opartych na ogół postacie na poły legendame.
na wiedzy astrolo8icznej to
Nostradamus, którego nazwisko wymienia się często jednym tchem z biblijną króIową sabą i z grecką Pytią, jest w przeciwieństwie do tei o§tatniej, postacią historyczną. Michel de Nostre-Dame, żwany Nost, radamusem, astrolog, historyk i lekaź francu§ki, trrodził się w l503 r,, zmarł w 1566 r. Ze wszystkich sławnych i uczonych xvl-wiecznych męźów właśnieNo§tradamusowi poświęcono najwięcej pism, komentarży, polemik. Ta żagadkowa postać pożostawiła §etki przepowiedni, obejmujących okres od 1555 do 2000 r. Nic dziwnego zat€m, ż€ pod koniec XX wieku zainter€sowanie wiżjami Nostradamusa niepomiernie §lzroslo, a z\rllaszcza że, jak pisze jego współczesny biograf, J. Ch, de Fontbrune on jeden w XVI w, przepowiadal np. zniszczenie muru berlińskiego, wojnę nad Zatoką Per§ką, a także,,, pontyfikat po|skiego papieża. To, co wspólczesnego czytelnika najbardziej intryguje w księdze przepowiedni Nostradamu§a, dotyczy oczywiście więlkich wyda,
źeń na§zęgo wieku oraz ludzi, którzy
ten wiek nazĄaczyli.
Posłuchajmy zatem,jak Nostradamus w XvI w. w swoich słynnych czt€rowierszach pżepowiada wydarzenia I wojny Światowej. ,,Straszliwa wojna przygotowuje się na zachodzię. Następnie nadejdzie epidemia tak okropna, źe porazi młodych, starych, zwierzęta, A nad Francją zapanuje ogień, krew, rozbój, walki i pojazdy powietrz-
68
wspomniany wyżej komentator pism Nostradamusa, k!óIego książka pL. Noslradamus, hisloryk i prorok rozesz|a się w ostatnich |atach w ponad l 300 000 nakładżie, tak objaśnia ten czterowiersz: ,,Epidemia grypy, tżw. hiszpanki, w l9l8 r. w całpn świecie spowodowała śmi€rć około 15 milionów osób! Konflikt zbrojny, rozpoczęty w 1914 r, był €fęktem moca6twowych rywalizacji wielkich potęg europejskich (Zachód). 2l lutego 1916 r, koło verdun roze8rała się najgvałtowniejsza i najkrwawsza bitwa tej wojny, która spowodowała śmierći rany około 700 tys, osób, Miotacze o8nia i granaty nadały walkom z I wojny charakt€r szczególnie okrutny, podobnie jak użycie gazów trujących. Po raz pierw§zy teź zastosowano w walce aeroplany (pojazdy powietrzne), które najpiefw słuźyłyobserwowaniu ruchu wojsk nieprzyjaciela, a potem stały się ,,władcami przestwofzy". Jedna Z kolejnych przepowiedni, nosząca numel62, int€Ipretowanajestjako wizja rewolucji październikowej w 19l? r. iwydarzeń po niej następujących:
,,Wroeie walki dziejące się daleko na północy, ludzie nie prżygotowani do starć Z powodu smutnego wydarzenia (rewo]ucji), które uczyni powietrze trującym i trupim, Ze wszech stron władcy państw poczują się dotknięci i najadą (Rosjan) od 191? do 1922 r," Po październiku l9l7 r,, jak wiemy, nowy Iąd Rosji musiał walczyć nie tylko z opozycją w krajrr, ale - aż do listopada 1922 r, z armiami: francuską, amerykańską, angielską i japońską, wspierającymi,,białych", oblicza się dzisiaj, że epoka tcrroru rewolucyjn€go spowodowała śmierćmilionów ludzi - ofiar fozstrzelivań, żeslań, glodu i epid€mii, Również przepowiednia numer 89 odnosi się do wydarzeń rewolucji rosyjskiej, wydarzeń, które, jak wiemy, miały miejsce ponad 350 lat po tym, gdy przepowiadał je Nostradamus. ,,oto miesiąc pażdziernik straszliwy niedolami, jakie przyniesie, Wszyscy spod czerwonego §ztandalu przyniosą Śmierć, chorobę, głód ibratobójczę boje, Przeciwnicy zostaną skazani na wygnanie inię będzie można sprawdzić tajemnicy śmierciwładców". Kiedy w lipcu 19l8 r, tajemniczo zniknąłcar Rosji Mikołaj lI,jego żona Aleksandra i pięcioro dzieci, o ich losie prżez dziesiątkilat krążyły najrozmaitsze plotki i domysb, Trzeba bylo docz€kać upadku ZSRR, by w 991 r. Wyświetlona została sprawa morderstwa dokonanego przez bolszewików na panującej rodzinie Romanowych. 1
69
A oto jak XvI ł,ieczny astrolog i wróżbira Zapisał nadejście ,,efy Hitlera": ,,w krainie leżącej na wschodzie Zachodniej Europy, z ubogich rod/icóu prl)jdlie na (widl dliecię. klore pociągnle.woją \łymową liczne tłumy i przeciw władcom na Wschodzie wścieklegrzmieć będzie", Adolf Hitl€r urodził się .!i, l 8 89 r. w Braunau, mieściepołożonym na granicy austro,bawarskiej, w rodzinie niezamoźnej, z proslych rodziców. Potem stał się, jak napisał historyk Allan Bullock, największym demagogiem w historii. Jego przemówienia. jego ksi{żka Mein Kanpl' podbiły tłumy, oratorski lalent Hitlera miał w sobiecoś hipnotyzującego. Jego ,.idĆe fixe" polegała na tym, żeby szukać na wschodzie ,,przestrzeni życiowej" dla wyższej rasy. dla Niemców, Stąd w7jął się pomysł napaŚci na Pol§kę j Zwiź!żek Radziecki i ,,wściekłe"nawolywa, nie do agresji, w przepolviedniach Nostradamusa niektó.zy odcżylują histofię tego, co się już stało, inni szukają potwierdzenia własnych przewidywańL|llJ. tł k{orych ż}J(my i Lc. Lr"re nadcidą. ró\łnię/ mJj4 \$e miej\ce w nrolel}czn!ch c/leroqiers/aLh 6ancuskiego ui4onera, Wiarygodności przepowiedniom nadaje zawsze ta ich część,która już się spełniła. Ksipga przeporviedni Nostradamusa sięga, jak \łiadomo, końca rraszego stulecia, Niektóre z nich dotyczą zatern spraw dziejących się współcześnie,inne - tych które, być może, Zdar7ą Sięjuź wkrótce. Jeślioczywiście wieży się proroctwom sprzed prawie 350 lat, w epoce posoborowej dokonuje się w Kościele wiele przemian, które miały i mają s\łych Zwolenników, alc tcż i przeciwników. Do tych ostatnich nilleżal m,in, zmarły w l99l roku arcybiskup Lefevre, przywódca żw, tradycjona]istów, zagorżaływróg ręlorm W Kościele. wprowadzaniajęZyków narodowych do 1iturgii kościelnei. nieuznaiącY papieża ijego autorytetu, Utworzyl on \ł Szwajcarii seminaria duchow ne dla młodych księży. których potem Wyświęcał,Wielokrotnie ostrue_ Eany przez watykan, został najpierw zawieszony w czynnościach biskupich. a potem - gdy sam wyświęciłbiskupów ek§komunikowany, Popatrzmy, jak to bolesne wyd{rzenie w historii współczesnego nam Kościołaprzewidział Nostradamus w połowię xvl wicku, ,,Ludzie z tonsurą nie będą Zadowoleni Z wybo.u na Watyk^nie, Postępowanie ludzi znad Lemanu (seminarium Z Ecóne, osloja ruchu arcybp, Lefevre'a żnajduje się okolo 30 km o<1 Jeziora Lcmańskiego 1o
w Szwajcarii
- przyp,
aut.) nie Znajdzie poparcia, bo
Ędą oni chcieli
odnowić obyczaje dawnych cżasów. LecZ ich intryga, tak sekretnie prowadzona, wyjdzie na jaw". A oto jak jedna z przepowiedni Nostradamusa kreśliwybór... polskiego papieża. ..Z krainy, gdzie płynie Niemen (iak wiadomo w czasach Nostradamusa i aż do XvIlI w, Niemen płynąłw Polsce) powstanie wielki papież. który odepch nie aż do ujścia Dunaju (do Morza czarnego) tych, którzy prześladują chrześcijan". Gdy kilka lat temu papież Jan Pawel Il odwiedzał kolejny raz Francję i trasa jego pielgrzymki pfowadzila przez Lyon, środki ostrożności,jakie wówczas podjęto, prżewyższaływszystkie dotychczasowe, Dlaczego'l Wprawdzie nikt głośnonię prżyznawał 5ię, że Wierzy w starą ptzepowiednię, lecz wsżyscyją po kryjomu powtarzali drżąc, by się nie spełniła. Czy spelni się kiedykolwiek! oby nie, gdyż głosi bardzo jednoznacutrie:
,,Rzymski papieżu, nie zbl;żaj się do miasta, klóre dwie rzeki obmywają, (Lyon leży w widłach saony i Rodanu). z tego miejsca popłynie krew twoja i twoich ludzi, kiedy czerwona róża rozkwitnie (czerwona róża - symbol partii socjalistycznej, rządz4cej we Francji). lnne przepowiednie. dolyczące śmierci papieża Jana Pawła II, który u Nostradamu§a nosi symboliczną nazwę ,)z pracy słońca" lub
,,Słońce", równieź wiążą się z Lyonem: ,,Po zwycięstwie zuchwałego wodza pod Lyonem, na górach Jury rozpocznie się krwawa rzeŹ, Siedem milionów żołniefzy zginie w Al, pach, A,,Praca Słońca" (JanPaweł I I) znajdzie śmierći8rób w Lyonie", ,,Od miejscowości Montelimar Papież utraci swój blask, Niesz-częście nadciągnie u żbiegu Saony i Rodanu z powodu żołnierzyskrytych w lesie w dniu św.Łucji (l3 grudnia), Nigdy nic okropniejszego nie
przydarzy się tronowi (św. Piotra)". Ki€dy te prżerażające wiżjemają się urzeczywistnić? Nostradamu§. jak inni wieszczowie i przepowiadaczc, nie jest precyzyjny. Pi§ze na przykład tak: ,,Kometa ukażc 5ię na niebie obok Mał€j Niedźwiedzicy, gdy słońce wejdzie w znak Raka (ok, 21 czerwca). wtedy włochy. Grecja i Morze cżerwone zadrżą (trzęsienie Ziemi?), Papież rzymski umrze tej nocy, kiedy Zniknie kometa", 7I
Gdyby jednak ktoś uparcie szukał w księdze Nostradamusa, kiedy ukaż€ się owa złowieszcz^ kometa, znalazlby zagadkowy cztęrowiersz: ,,Ni€dfugo przedtem zanim zginie papież, a Kościółmi€ć będzie dwu braci, ukaże §ię na niebie kometa, powszechnie zapanuje marno_ trawienię pi€niądza, zaśmiasta italskie staną slę ziemią zakazAną". Niektórzy tlumaczą tajemnicze osoby ,,dwu braci" dwoma, nosżą, cymi identyczne imiona papieżami, Janem Pawłem I i Janem Pawłem tI.
9 siefpnia, podcżas MsZy św.i kolejnych egżorcyzmów ciało opętanej unio§lo się z niesłychaną siłą w górę, choć trzyrnało je kilku męzczyzn. Na rozkaz €gzorcysty, by demon opuściłje,słychać było tylko beczenie, wydobyvające sig u u§t opętanej, Denise - lub coś, co w niej działało - zrzlca z ołLarza ś:wjece, zniewaźa księży, ucieka od święconej wody i oskarża o najstraszniejsze bezeceństwa swoich znajomych i sąsiadów. ,,Panfiy z Beauvais utrzymują, twierdzi opętana tarzając się po podlodże, cielesne konszachly z Belzebubem", Egzorcyzmy, jak notuje anonimowy autor XVIl-wiecznej k§ięgi,
trwały kilka miesięcy, a demony ,,hasały" w ciele biedn€j
Opętana z Beauyais W tqlz
.. bi§kup Robert Mortimer z diece?ji Exeter w Anglii
zaapelowal o wzmożenie walki Kościola z czarną magią, ,,Ponieważ obecnośći moc złych duchów natężyła §ię, argumentowałt trżeba utworzyć specjalne szkoły kształcące księży i przygotowujące ich do e8zorcyzmów, uwalniania opętanych od demonów". Wydaje się, że nic się nie zmi€niło od 1612 r., kiedy to demony wstąpiły w ciało Denise de la caille, opętanej z Beauvais, Jej historię zapisano w księdze z tamtej epoki, której tytuł można przełożyćjako: prawdżihja h istorya kląti i exorclzmó|!, cz!ńionych Diablem owladniętei Denise de la Caille. Wed|e protokołu opętana zachowywała się przetażająco, zwłaszcza, gdy szła §ięmodlićdo kościoła,Stawała sięwtędyniema isparaliżo_ wana, czasem tylko ,,krzycżałai beczala, jak baran". Probosżcz zaprowadził Denise do biskupa, a ten wezwał Jekarzy. Wspólna narada tych ostatnich z księżmi zakończyła się decyzją: Denise opętał diabeł i musi się nią zająć €gżorcysta. Najlgpiej gdy będzie to dominikanin, Wawrzyniec le Pot, I w ten sposób, l sierpnia 16t2 r., w małym kościółkuśw.Idziego rozpoczęły się publicżne ęgzorcyany, ojciec wawrzyniec gromko rozkazal ukrytemu w ciele kobiety diabłu (który §prawiał, że jej ciało wilo się w konwulsjach. w sprośnych ge§tach, a zjej ust płynęłypotoki bluźnierstw), by odkrył swoje imię, Usłyszal jedno słowo: Belzebub. 72
Deni§e
w najlepsze, ,,czyniąc z niej istotę bardziej zwierzę przypominającą niźli człowieka", Wreszcie, 12 grudnia, demon lub demony krżyczą ustami Deni§e| ,,Tak, to ja kręcę jak chcę światem. Toja roztrzaskałem tablice
Mojżeszowe i sprawiłem, że ludzie kłaniali §ię bałwanowi, To ja §prawił€m, że Daniela wrzucono do jaskini lwów,,," Minęło znowu kilka miesięcy. ojciec Wawrzyniec i towarżyszący mu księża nakazali pod groźbą ekskomuniki, ,,by demony opuściłyciało rzeczonej Denise de la Caille iruznazaw§ze odesz}y do piekiel oraz byly Lanj' śltęczone plzez trzy tysiące lat, zakazali im też wchodzić w jakiekolwiek inn€ ciało, zarówno istoty rozumnej, jak i bezrozumnej", Przedziwny ten plotokół kończy sięjeszcze przedziwniej, mianowicie... podpisami diabłów| w Pfaitlziwe! hisloryi exorcrztlói, widnieją, potraktowane najpoważniej, cztery diabelskie podpisy; Lisis, Belzebub, Matelu i Bńffault. szanując dane słowo, demony opuściłynatychmiast ciało opętanej i od r€go dnia Dęni§e byla najnormalniejsza w świecie. Walto dodać, źe na dokum€ncie opisując}m wydarzenie ż kościołaśw,
Idziego widnieją tęż podpisy licznych prałatów i świadków, którzy ,,potwierdzają niniejsże w dwudziestym śiódm]rm dniu kwi€tnia roku tysięcznego §ześćsetnego i trzyoastego", Biskupowi z Beauvais i ojcu Wawrzyńcowi chwała, że tak milo§ier, obeszli się z€ §woją opętaną parafianką. Ileż lo kobiet ,,łagodniej" od nie niej owładniętych mocą złośliwegoszatana, po pro§tu płonęło na §tosachw caĘ Europie, Dzisiaj wiadomo, że §tany zachwyceń, konwul, sji, transów itp. przeważnie znamionu.ją hislerię, Przeważnie - ale nie zawsze. Wiedzą cośna ten temat współcześni księźa-egzorcyści,którzy podobno stykają się z przypadkami naprawdę pachnącymi siarką.
73
Roseline Rok l660 z pewnością zapisał się na długo w pamięci mieszkańców La celle-Roubaud, małej wioski w Prowansji na południu Francji, sam kfól Ludwik xlv w towarzystwie matki, Znanej z pobożnościAnny Austriaczki, wstąpil w progi ich skromnego kościółka, co sprawiło, żc zbaczając z ,łyLyczónęi trasy podróży, najdostojniej§ze osoby Królestwa Francji jadą do żapadłej wiosecżki. podczas gdy niedaleko stąd
czcigodne mury Thoronet, perły wśród opactw romańskich, Z radością powitałyby na nieszporach młodego kró|a z matką? Król wolno żbliźasię do głównego ołtarza, pochyla przed taber_ nakulum, a potem idzie nlr prawą stronę prezbiterium, gdzie w ciężkiej skrzyni z pozłacanego drewna leży, przykryta sżklaną pokrywą, otwarta trumna, W trumnie znajdują się zwłoki kobięty około 60-1etni€j, skóra jej twarzy jest gladka i aksamitna, leciutki rumieni€c barwi policzki,
a długie, wysmukłe dlonie, o zaróżowionych koniuszkach palców wydają §ię żywe. Różow€ usta, Iekko rozchylone, jakby oddychały, a zamknięte powieki nadającałejtvłany wyrazspokoju. Wszystko żdaje się wskazywać, że kobieta, ubrana w strój zakonny, spokojnie śpi,Czy to na pewno trup? czy może niezwykle zręczny mistrz balsamowania potrafil nadać ciału pozofy takiej świeżości? Król dziwi §ię, zachwyca. zad^je pytanja proboszczowi, który zapewnia, ż zwłoki tej oto zakonnicy, Rose|ine de villeneuve,leżą tu niezmienjone od___ l7stycznia 1329 r. od ponad trzęch wieków! zalascynowany król z trudem odrywa wzrok od niecodziennego widoku, Czeka 8o jeszczejedna niespodzianka. W zakrystii proboszcz pokazuje mu sfebrny relikwiarz. w którym na jedwabnej poduszce spocz},wają dwa kuliste przedmioty, na widok których królowa matka cofa się gwałtownie. To oczy Ro§eline,,, Tego rodzaju relikwie nie byIy w tamtych czasach niczym szczególnym (w Padwie do dzisiaj przechoWywanajest,,, krtań ze strunami 8łosowymi św,Antoniego). Szczególne jest to, ż oczy ZnaĄ ponad 300 lat temu Zakonnicy zachowały blask, świellistosć oczu żywe8o c,7lo t! ie k a, Nag|e Ludwik XIv wyda:e rczkaz| ,,chcę, żeby ukłuto czymś to oko, z lewej strony. Zaraz zobaczyfiy, czy to prawdziwe oczyl'' obecny przy boku króla jego lekarz, Antoine vallot, posfusznie nakłuwa ,74
źrenicę, która.,. kuf§zy się i traci blask podczas gdy z ranki wypływa
lóżowawa ciecz, Trzeba pogodzić się z faktem: zarówno cialo,jak i oddzieioneodeń oczy zfiarłeJ tak dawno zakonnicy przechowały się w nienaruszonym stanie.
Ale wróćmy do dokumentów tego wydarzenia. Mówią one, że zakonnica Roseline de Villeneuve oddała Bogu duszę 17 stycznia 1329 r., nie pozostawiając po sobie jakichś szozególnych wspomnień poza Lym, że w ciągu kilku dni, kiedy wystawione były j€j zwłoki, wydarzyło się kilka naglych użdrowień, Jednak tym, co uderzalo świadkówjej śmierci,był wygląd ciała Rose!ine; w kilka dni po zgonie zachowało elastyoznośó i barwę ż},wego ciała, a oczy caly blask, Brak było jakichkolwiek oznak fozkładu. Mimo w§zystko §iostry żakonne pogrzebały Ro§eline na małym, przytulonym do wzgóźa cmentafzu w L, ce||e-Roubaud. lecz cala okolica mówiła o cudzie, W pięć lat później, ]l czerwca 1334 r., zdecydowano się ekshumować Roselinę i ku o8ólnemu żdziwieniu. pomie§zanemu / przestrachem, stwierdzono, iż ciało jej (pomimowielkiej wilgotności terenu) pożostaje doskonale zakonselwowane, absolutnie niezmienione od chwili śmierci, wtedy to dokonano ,,pobrania" szokujących relikwii, zaściało umieszczono w tym miejscu, w którym oglądałje Ludwik XIV trzy wieki później, Zawięrucha Rewolucji Francuskiej ominęłajakośmałą wioskę ijej r€likwie, sto lat później ks. Arnaud opisuje w książce opublikowanęj w 1887 r, przenosiny zwłok Roseline do nowego sarkofagu, z marmuru i szkła. Biskup Michel z di€cezji var, otoczony czterema lekarzami, długo obserwuję elastyczne, giętkie członki Roseline, doskonalą świeźośćjejcery, W swoim raporcie lekarze stwierdzają: ,,stopy tych zwłok są giętkie, skóra ela§tyczna, naciśniętapalcem wraca do poprzedniego
stanu".
A potem nagle, to ciało tak nieprawdopodobnie zakonserwowane, ulega prawom rozkładu. Nic nie pomagają wysiłki przybyłych aż z Rz}łnu specjalistów od balsamowania, ani chemików, w 1894 r. do nowego, hermetycznie zamknięt€go sarkofagu złożono wysuszoną, uszkodzoną mumię Roseline, Jej oczy, przechowywane w zupełnie innym miejscu, uległy zepsuciu jednocześnie z resztą zwłok,
,75
skończyl się cud, |ecz jak wytłunraczyć cudowną odpornośćtego ciała na fizyczne prawa przez pięćset sześćdziesiątpięć lat? Uczeni, zajmujący się tymi zagadkami, skupieni we Francuskim Instylucje Tanatologii (od, greckiego lhańalos- bóg śmierci, snu), sądzą, że być może krew zawierajeszcze nie odkryte przez współczesną naukę elem€nty, zdolne reprodukować się prawie bez końca po śmierci organizmu, To tylko hipot€za, której nikomu do tej pory nie udało się udowodnić.
Krew zwycięża śmierć 28
grudnia 1898 r. ojciec Szabrel, mnich maronicki ż Libanu, rozstaje się z t}.rn światem w sławnym klasztorze św.Marona. Współbracia układająjego ciało w grobowcu, pośród śmiertelnych szczątków innych zakonników, są pewni, że spływająca ze ścianwilgoć szybko dokona dzieła rozkładu, Tym rażemj€dnak dzieje §ię cośdziwnego, Juź w pierwszą noc po pogrżebie iprzez45 następnych nocy wydobywa sięzgrobowca światło. Jest ono tak mocne i źywe. ze oświetla kopułę klasztoru, Wedługraportu ówczesnego prefekta tej okolicy, było je widać ż daleka, Po kilku ty8odniach wahań głowa klasztoru, archimandryta, zezwala na otwar_ cie grobowca w obecności dzi€sięciu świadków, Je§t ranek 15 kwietnia 1899 r. Kiedy odsunięto ciężką, kamienną płytę, świadkowie ujrz€li błotnislą maź, rłypełniającągrobowiec, oraz,,, pływające po wierzchu. abso]utnie nie zmienione ciało ojca Szabrela. Skóra zachowała świeżość i elastyczność, nie wypadł ani jeden włos z brody czy z glowy. Co więcej, z tych zwłok, wydających §ię ciałem czlowieka śpiącegowyp§rła świeżakrew! Zakonnicy, drżąc zę strachu, zmieniIi bieliznę i habit niezwykłemu nieboszczykowi, przenieśli go do ciękiej, kut€j trumny ze szklan}łn wiekiem i ustawiliją w klasztornym oratorium. Nazajutrz i w następne dni ze wszystkich porów skóry zmalłego sączy się krew, czy raczej ,76
krwista ciecz. To Wyci€kanie jest tak obflt€, i€ biedni współbracia muszą dwa razy w tygodniu przebierać swego ,,nieboszczyka"... l ten nieprawdopodobny fenomen trwa przez całe lata! W l9o0 r. wystawiono kłopotliwe zwloki na 6 miesięcy na jeden z tafasów kościoła,by ,,wyschły" w slońcu, Na próżno! Pźez 27 laL ciecz, złożona z wody i krwi, sącży się uparcie ze zvr'łok ojca Szabrela. wręszcie, 24 lipca 192? r. ułoźonoje w szczelnej trumnie z blachy cynkowej i zaplombowano, kładącdo środka pełny opis medyczny tego zjawiska, Raport ten podpisali prof. Jouftioy z wydżiału mędycyny uniwercytetu francuskiego w Bejrucie oraz prof. Maroun, anatomopatolo8 z tegoŻ uniwersytetu, Minęło kolejne 25 lat. w 1952 r. postanowiono dokonać kolejnej €kshumacji niepospolitych zwlok. I znowu zdumienie. Prz€dslawicie]e medycyny, teologii, nauk ścisłychi policji stwierdzają, żę cialo ojca Szabrela nie nosi oznak jakichkolwiek zmian i nadal wycieka z niego różowy płyn. To cudowne zjawisko wubudza takie zainteresowanie, Że
władze klasztoru wystawiają cialo na widok publiczny od 7 do 25 sierpnia l952 r. Potem zostaje złożonedo grobowca, starannie zamurowan€go, Do dziśnikt nie potrafi wyjaśnićtej podwójnej tajemnicy: i elastycżnościciała człowieka, nieżyjącego od kilkuduiesięciu świeżości zeń ,,krwawego potu", wyciekania lat oraz Przypadek ojca Szabrel był przedmiotem licznych rozważań, zwłaszcza we Francji. Najciekawsze przedstawił dr Larcher w książce pt. Czy krcW może zr/yciężyć śmklć?lednak odpowiedzi jednoznacznej nauka, przynajmniej dziś,dać nie potrafi. ł.
Podobne przypadki hi§torycznę zanotowane i naukowo zbadane lub przynajmniej sprawdzone przez osoby zrównowaźone i godne zaufania, są dośćliczne, Na prżyklad histońa Jean L€ vesseum, radcy z Lille i fundatora w ló18 r. pustelni Matki Boskiej Bol€snej, w 1793 r. żuchwały oddział rewolucjonistów profanuję jego grób. Pod cięźką plytą nagrobną w kościele Matki Boskięj Bolesnej obwiesie znajdują metalową tfumnę, w której mieści się druga, dębowa. Rozbłają ją siekierami i ndgle stająjak rażeni gromem. w tlumnię leży ciało Jean Lę Vasseura, a wygląda ono tak, jakby nieboszczyk przed chwilą zasnął, Ponadto jest tak podobny do rnężc4zny na portrecie, wiszącym 77
w refektarzu klasztornym, że rabusie, zapominając o rewolucyjnym
bezbożnictwie, padają na koIana j błagają Boga o pfżebaczenie. Choć od śmierci Jean L€ vasseura minęlo dokładnie 149 lat, ani jego zwłoki, ani szaty nie u|egly najmniejszemu rozkładowi. Pżerażenie ,,rewolucjonistów" powo]i mła i zmienia się we wściekłość, że ulegli panice. Jeden z nich wyciąga nóż i ,,za karę'' postanawia obciąć marłemu palec, Ma tojednocześnie udowodnić całej bandzie, że to taki sam trup jak inne i zatuszować niemiły szok. J€dnak prawdziwy szok dopiero ich cżeka, bowiem z uciętego palca Le vasseura tryska Dalej wzięli sprawę w swe ręce lekarże, Dwaj chirurdzy wojskowi umyli zwIoki, przebrali i posadzili... na krześle- Trzeci - Jea n-Frangois Degland dokonuje ,,autopsji" ciała, ciemnoczerwona krew z obciętego
palca spłpva obficie na stól
i
ręce lekarża, Degland zabiera jako
,,trofeum" serce Le Vasseura,zaś zwloki pozostawia w kościele i ogłasza w Lille, że przeprowadził sekcję zwłok jakiegoś świętego. Siedemnaście dni później ciało Le Vasseura zostaie nadal do§ko, nale żalonserwo\łane. mimo że leży w upale kościeie, czy można dziwić się, że każdy dzień powoduje napływ liczniej_ szych tłumów. Rewolucjoniści likwidują sprawę wrzucając klopotliwe zwłoki do wspólnego grobu, Powód ,,niezdrowej" ciekawości zniknął, ale i w tym przypadku pozostalo dręcząo€ pytanie o przyczynę zburzenia wsze|kich praw fizycznych. cży kiedykolwięk ją poznamy?
ł
Tajemnica ognia Włożyćręce do wnętrza ciata pacjenta,jakby to bylociasto,jest rzeczą dziwną i niesamowitą. Opisyłvano to często, przytaczając pźykłady ,,operacji" dokonywanych przez uzdr owicieli zpewnej fi lipińskiej sekty, Cojednak myśiec o przypadkach chodzenia po ogniu lub taj€mniczym §plonięciu osób na przykład we wlasnym pokoju? Albo o.., spaniu na plonącym stosie dębowych polan? 78
Więlki pożar. jaki śtrawiłznaczną częśćChicago w nocy z 8 na 9 października 1871 r., nie oszczędzając ludzi, pozostał do dziśnie wyjaśnioną tajemnicą. W jednej chwili bowiem, w wielu punktach miasla. wybuchly polężne. bły\kawicznie rols/erlające 5ię pożary. jakby wzni€cone przez złoczyńców lub.,, anioły zagłady! Nad niebem
rozpętala się prawdziwa zawierucha ognia, z której wybuchaly w górę czerwone i zie|onę, przefaźające snopy ognia, ni€spotykane w,,normalnych" pożarach. Nigdy nie odkryto przyczyny ani choćby cienia wytłumacżenia tego zjawiska, wydawalo §ię, że tocośzgóry podsycało ten ogień, tak inny od zwyklego. Ni€wytłumaczone pozoslają też nięktóre przypadki spalenia ciała ludzkiego. dokonane w warunkach zupełnie niesamowitych. 2 lipca 1951 r. odnaleziono ciało p€wnej 78-Ietniej kobiety, miesżkającej na Florydzię, która zmarła w przedziwnych okolicznościach, Po otwarciu pokoju znaleziono stojący przy okni€ j€j fotel lub racżej to, co z nie8o pozostało: jeszcze gorące sprężyny, Świece na kominku stopiły się, lu§tro popękało od żaru, a Ściany na wysokoŚci od jednego metra w górę od podłogi pokrywała sadza i ślady niezwykłego gorąca, Ze staruszki zaśpozo§tała garśćpopiołu, lewa stopa, parę kręgów i przypalona cza§zka. całośćuzupelniał jeszcz€ jeden dziwny fakt: dyvan na którym leźałyte makabryczne szczątki, nie nosił śladów żadnych przypal€ń! Prol w. For8man, specjali§ta medycyny sądowej, wez-wany na mi€jscewypadku stwie.dził, ż€ cze8ośtakiego nigdy nie widział i dodał, ż€ aby uzyskać taki ,,rezultat" należałoby palić zwłoki w temp, l500'c, Cóż jednak sądzić o ni€tkniętym d}rłanie i innych przedmiotach, znaiduiących się na podłodze?
w
1938 r. na pokładzie angielśkiego statku,,Ulrich" pbnącego $lzdlllż \|ybtnży lrlandii żnaleziono całkowicie spa|one ciało pierw-
szego oficera, Johna Gr€e|eya. Niętknięte były tylko jego buty oraz narzędzia nawigacyjne. Nie spłonęIo nic poza ciałem marynarża, nikt nie widzial ognia ani dymu. Tego samego dnia, w Holandii, w kabinie ciężarówki, Ieżąc€j w rowie, znal€ziolro zwęglone ciało kierowcy, Dlaczego i jak to §ię stalo, nikt nie potrafił wyjaśnić,gdyż oprócz spalonych zwłok nic w kabinie nie nosiło śIaduognia. wyglądało tak, jakby nieszcżęsny szofer w jedn€j chwili splonął pod wpływem jaki€goś niezi€mskiego żaru i ciężarówka bezwładnie z§unęła się do rowu, 79
Zjawiska takie zdarzają się w różnych kmjach i w róźnym czasie. Interesował się nimi pewien fizyk amerykański, Petel vesey. W 1930 L żona veseya wchodząc do jego gabinetu ujrżała ciało męża całkowicie stra$ ione pr7ezjaki( niezwykly ogień. klóry poza tym nle spalił niczego w pokoju. Nawet leżących na biurku papierów. Kiedy się zwazy, ż kremacja zwłok ludzkich wymaga tempęraturyponad 1000"c ipewnego cza§u, wydarzenie to, podobnię jak i pożostałe,zmuszają do refleksji. Nie znalauł też do dzisiaj wyjaśnieniaprzypadek Marii son et, zwanej salamandrą, młodej wiejskiej dziewczyny, żyjącej w połowie XVIII w, we Francji, Jej niezwykle wyczyny opisuje olivier Leloy \ł ksią)lEe Les hommes salamandles (Lldzie salamandry). owinięta tylko przęŚcieladłem Maria sonnet kladła się na płonącym ogniu i nawet ,,za§ypiala tam na tak długo, że można by upiec udziec wołowy", 12 maja l?3l r. Maria-salamandra dała popis swej niewraźliwościna ogień w obecności księży, doktorów teologii. profesorów Sorbony, członków parlamentu, dworzan królewskich i miesżczan paryskich. obecni podpi§a|i następnię protokół z wydafzenia, które tak opisalii ,,My, niżej podpisani polwierdzamy, że widżieliśmyniejaką Marię Sonnet, która l€źała oparta głową i stopami o dwa taborety, między którymi na palenisku płonęlo 15 §zczap dębowych, tak że ciato jej znajdowało się tuż nad tym gwaltownie płonącym ogniem. Leżałatak przez 36 minut owinięta tylko w płótno, które nie §płonęło, choć płomienię niejeden raz je obejmowały, co wydawało nam się nader niezwykłe. Rzeczona sonnet przekręcala się czterokfotnie, a potem wydawała się uŚpiona",
Wspomniany wyżej O, Leroy, który zajmował się żjawiskiem odpomości ciała |udzkiego na ogień, porównuje Marię sonnet z Bernadetą soubirous, wizjon€rką z Lourdes. Zdarżyło się bowiem, źe ki€dy B€rnadeta była w ekstazie podczas objawienia Matki Boskiej, trzymała rękę w płomieniu Świecy przez piętnaście minut nawet tego nie zauważając i ogień nie zostawił źadnych śladów najej dłoni! Zauwaźył to i nawet żmierzył czas tego zjawiska stojący przypadkowo przy dzievczynce lekarz dr Dozous ż Lourdes. Być może, z powodów których nie znamy i nie potrafimy rozpoznaĆ, ciała Marii sonnet iBemadety stały się w pewnej chwili niepodatne na żar ognia. Sprawiła t o może egzaltacja dziewcząt lub wiara tak si Ina. że unicestwiła najmo§niejsze nawet prawa fizyki, 80
Zywy r(tdar Ki"ay tyłu dzieckiem, wujek, oficer marynarki. nie pozwalał jej dotykać busoli, Wystarczyło bowien. że położyłana niej rękę, by wskazówkt szaIała. Jeanne couret, jedńa z najsłynnięj§zych radięstętęk we Francji, sama nazywa się ,,baterią elektryczną" w ludzkjm ciele, Badana w Międzynarodowym Instytucie Metapsychologii aparatem do
mierzenia promjeniowania ciała ludzkięgo, uzyskała nieporównywalną z innymi długośćfł]. Pewnego razu, nocą,jej męża obudżiła Zie]onkawa poświatabijąca od jej ciała, Jeanne czuła się źle. jakby wstrząsana wył.tdowaniami elęktrycznymi. Nazajutrz gnzety doniosły o silnym, nieokreślonym ,,fenomenie elek tromagnetycznym". j aki wydarzył się poprzedn iej n ocy, Jeanne odczula go na własnej skórze i to bardzo dosłownie,
PoJdbnie o,jclutła \łybuchy atomowe. trlę5ienia /iemi. rolmaile perturbacje geologiczne- ,,Jestem czymśw rodzaju mdaru mó*,i o sobie, chwytnn fale wysylane prżcz innych ludzi, wibracjc atmosferyczne, kosmiczne czy ziemskie, Czuję. że Zbliża 5ię jakieŚ wyd.lrzenle. To nle je.r /byl pllyicmne,, " ,.Radiestetka z Rue Bobillot", 1ak polocznie mówi się o Jeanne courel. która pomagl najrozmaitszym ludziom w najbardziej nieprawdopodobnych sprawach: radZi adwokatom przed trudnymi procesami. antykwariuszom w ekspertyzach cennych dzieł sztuki, wskazuje źródła wody, pokłady ropy- Pomaga sżukaó Zaginionych, stwierdza, czy ktoś taki żyje, czy już umarł, ,.Prawdziwie uzdolniony radięsteta twierdzi - nię potfzeb ję wahadełka, by stwierdzić, czy klośżyje. czy nie, Wystarczy, żc prżesunic dłonią nad fotografią poszLlkiwanej osoby. Jeśli ona nie żyje, zdjęcie promieniuje zimnem, Jeśliżyje, radiesteta czuje (ieplo", Jak to \łyja.nićl Chyb" na razie nie mt $)Jaśnienid. moina tylko to stwierdu ić. Kiedy Jeanne Court pochyla się nad planem jakiegośmiejsca i kiedy dotknie punktu, gdzie przebiega ciąg wodny, nalychmi sl czuje jakby stanęła w wodzie, Kiedy zaśszuka skarbu (bo i Z takimi prośbami 7.wracano się do nięj) i kiedy odczuje jakby blysk i zap.ldanie się
8l
w ziemię, wie już - bo §prawdziło sję to
wielokrotnie,
źe w tym miejscu
sa ukryle lub Z.kopcne jalieś ko\,/lo$ności, ,,Pewnego dnia - wspomina , odwiedził mnie młody męźczyzna. Prosił o radę, czy ma sprzedać dom odziedziczony po śmierci ojca ijaka jest, moim zdaniem, jego wartość,Wyciągnął fotografię domu, Skupi_ łam się nad nią do tegostopnia, żepoczułam, iźjestem wjego wnętżu, że schodzę do starej piwnicy i dotykam muru. Tam zamu.owane były sztabki złota i cenne pźedmioty.
oderwałam się od Zdjęcia i zaczęłam rozmawiać z klientem, okazało się, że od wielu lat nie spotykał się Z ojcem, nie zdążyłnawet być przy jego śmiefci-Nie miał zatem pojęcia ani o skrytkach, ani o prawdziwym stanie majątkowym ojca. Poprosiłam, bym mogła rarcm z nifi zobaczyĆ ten dom i naocznie potwierdzić to, co poznalam w widzeniu, Zgodził się. Zęszlam do piwnicy, starej i pełnej rupieci. -Zdziwiłbym się, rzekł mój klient, gdyby cośbyło rtkryle w tym murze, Proszę popatrzeć, nigdzieaniśIadu świ€żej zaprawy. Ale moje wahadeŁ ko wskażywalo określonemiejsce. - Proszę tu rozkuć. To nie ojciec pań§ki, lecz jeszcze dziadkowie ukryli tu ten skarb- Po godzinie, w wykulym w ścianiepiwnicy zagłębieniu znaleźliśmysztabki złota i złote monety z podobizną kfólowej Wiktoriil" lnnym rażem zapukała do drzwi radiestetki z Rue Babillot pani B,
torebki zdjęcie powiedziała, że bardżo niepokoi śięo męża, Wyszedł wczoraj z domu bez słowa, czymśogromnie przejęty. Nic wrócił dotychczas, Gdzie moż.' być? Wyciągając
z
Jeanne couret wpatrzyła się w fotoBrafię mężczyżnyi ze smutkiem rzekla: ,,Prawda jest okrutna, droga pani, lecz muszę ją pani powiedzieć. w tęj chwili pani mążjedzie pociągiem. Widzę go, i czuję, że gotuje się do wyskoczenia oknem z pędzącego pociągu, Nic ani nikt nie może gojui
powstrzymaĆ, Niech pani natychmiast zadzwoni na posterunek x (wioska koło Soissons), bo to miejsce najbliższe temu, co si§ zdarzy". Pani B. uczyniła to. Na drugi dzień pojawił się u niej inspektor policji Z portfelem, chu§teczką do nosa i szalikiem fięża. - Czy rozpoznaje pani te przedmioty? I skąd pani wiedziała, że mąż wyskoczy z pociągu właśniewtedy i właśnietam? Akulat kiedy pani do nas zadzwoniła, mąź pani popełniłsamobój§two, ciało odnaleźliśmypl, kilku godzinach.
w
82
Pani B, wstrząśniętai zrozpacuona! wyznała poliojantowi, że cały ten dramat przepowiedziała jej, na kilka minut przedtem zanim się wydarzył, pewna radiest€tka. Jeanne coulet przeczuŃn Leż przyszłę wydażenia, Pewnego razu, podczas pobytu nad morzem w La Rochelle chciała odbyć przejaźdźkę Stateczkiem rybackim. Zaledwie wstąpiła na pokład, poczuła paraliżujący strach, niczym nie wytłumaczatną trwogę i corazwiększą pewnoŚĆ, ż€
statek ten zatonie. Miała ochotę uciec natychmias!, lecz obawiała się śmieszności-Ten spacer był dla niejjednym koszmarem. Wrócilijednak szczęśliwie na brzeg, lecz po kilku dniach Jeanne Courel przeczyLala w miejscowej gazecie, że Ów stateczek zatonął na pełnym morzu, podczas połowu, grz€biącw falach właścicielaijego syna, ,,Żywy radar" i t}m ralem \^)ch\łycil bliskię wydaT/enle.
Pani Helena i.jej goście 'W
każdy piątek i w każdą drugą niedzielę mię§iąca, w małej salcć przy ulicy Cheteau d'Eau w Paryżu zbierało się specyficzne grono osób, Gromadziła je osoba Heleny Bouvjer, najsłynniejszego medirrm we Francji przed- i powoj€nnej, Helena od młodościmiała uzdolnienia wizjonelsko-spirytystyczne, Już jako młoda dziewczyna, wspominała
zmarła niedawno wizjonerka, przewidylvałam wydarzenia, któfe się wkrótce spełniały, Widziałam jak na klisży fotograficznej twarzekobiet, rnężczyzn,których nle znatam. Kiedy mówiłam o lym rodzicom, brali mnie za szaloną. Nie mam absolutnie pojęcia skąd wzięły się u mnie zdolności mediumiczne. Wiem tylko, źe umacniały się one wraz z moim dojrzewaniem, pomimo źe niewierząca rodzina robiła co mogła, by /walcżyc moją wiarę \a Boga iW ż}cie po śmierci, Po latach w malym mi€szkanku Heleny Bouvier, w starej paryskiej dzielnicy Menilmontant tłoczyli się bogaci i biedni, zwykli sżarzy ludzie i światowe sławy. Dla Heleny śmierćnie istnieje, ,,Widzę zmarĘh, mawiała, słyszę to, co chcą nam, żyjącym przekazać i prżekazuję to 8]
innym. Dusze, które odchodżą Z tcgo świata. w innym świecie >ewolu ują< w innych plaszczyznach istnienia. Niekiedy dane iesl iln porozu_ miewać się z żyjącynri za pośrednictwem )mediów<. osób szczególnie wrażliwych. ))wibrujących( na jednej częslotliwości 7 duchami zmar, ]ych, cał!, bowiem Wszechświal, zgodnie z woląjego Stwórcy. wibruje, Problelrr polega jednak n:l Zgraniu tego, co przekazują róŻne poziomy Helena Bouvier byłajedną z rzadkich osób. wyposażonych w Wyją_
tkową intujcję. wrażliwość,która umożliwiała iej stanie na granic}r świ.ltaWidzialnego i niewidzialnego, Widzę, Zwieżałasię c7ęslo. astralne ciała zmarłych. Mały chłopczyk zginąJ pod kołami samochodu, Zdalzyło się to kilkanaście dni plzed seansem u Heleny Bouvicr, w klórym brała udziźlł
Zrozpaczona matku chlopca. WczeŚrriej oskarŹała jcdnego z ku7ynów. że nie przypi]nował powieżonego mu na pewien czas dziecka i tynr s mym jest winien jego śmierci, Doprowadziło 1() do wzaiemnYch wynówek. żaIów. a w rezu]tacie do zerwania stosunków w roduinic, l Wlaśnic 1ego wieczoru pojłwił §ię Helenic duch chłoPca. Nie wiedziała. k1o to jest i czego chce, nie wiedziała 1eź. że na sali znajduje się jego matka, ..Powied7 mamusi. usłyszała wizjonerkl. źe to ja s ]n.jestenl winien nasżego rozstania, Zawsze nakazywano mi. kiedy byłem na Zieni, abym sam nie wychodZił najeżdnię. Nie posłuchalen i kierowca nie mógł już nic zrobić", Wtedy Helena głośnouapytała zebranych: ,,czy jęst tu między nanri mana. klórej synek Zginął niedawno rv wypadku samochodowym?" Jakaśmloda kobiela. drźąca i pobladła, uniosla się Z krzesła. sZepcząc:, Tak, Jakźe żałuję,że poróźniłam się z rodżif'ż|. że niesłusznic oskarżałam... Pewnęgo dnia u drzwi Heleny stanęła młoda dziewczyna chcąca poznaĆ plzyszioŚĆ swego Związku z ukochanym męŻczyzną, Naglę w pokoju dał się słyszeć jakiśgios kobiecy, mówiący z wielkim poŚpiechem: ,,To .ja, Solange, Ploszę cię nie rób tego głupstwa, Ja Znarłam dziśrano, ale tu gdzie jestem, żyję. Posłuchaj mDie siostro. posłuchaj, porzuć tego człowieka!" - To musi być jakaśpomyłka. s7epnęla dziewczyna. Mam rze_ (/yt{isLle sio\lrę. ,/\4Ie .ię SolanPe. ale /a|eqnidm palll4. że ona nic tylko żyje. lecz jest najżdrowsza na świecie. Widziałam ją wczor.U
84
Umarinm d7lśrilno. powlór7yl pospies7nie głos, Umarłam na żllak serca, Pociesz fodziię, I zeMij szybko z tynl niebezpiecznym l1lęŻczyzną.
Zapld1.1głuchil cisza, - Doprawdy nic Z tcgo nie rozumicm rzckła pęwiym rozdrażnleniem klientka parli Heleny. To musi byĆ jakaś 7 makabryczn.t ponryika, (;ość.który być może pojawił się tu z tirmtego śWiat.lza pani pośrednictwem pragnął skonlaktować się Z kimś innym. l w pośpiechu opuścilłnrieszkanie p, Bouvier, ,,Zadzwoniłł cio mnie ki]kadni potem, §§pomina Helena.I wstrząśnięlitpotwicldlilll śnricrćsiostrv, m]odej. trZydziesroletniej kobiety, klór iigdy nir nic nic chororv.]1, Po plostujej selce przcstało bić", Na kilka godZin przedlem. Znninl jej rnłodsza sioslra ZIożyła wizytę paDi He]enic, JeśliZaśo niedoszlego narzeczonego młodej dziewczyny chodżi. to odkryla ona. że był przebieglym oszustem, źyjącym 7 wyłudzania pieni§dży. Tak oto..prlechwyconc" przez Helenę poslanie okazało się nie tylko prawdziwe. ale i b.trdżo konkretnc,
,
w
rcku, $,spomina ddlej Helena. Jakiś jak potoczy się Wojna. BeZ wahania przcgrają, Byłan tego nbsolutnie pewna, bo odparłam, że Nicmcy niejeden raz otuym}Wałam t.rkie przekazy od duclrów zmarłych, Przcdstawiłam więc koleine kalżlslrofy. jakie spotkają armię HitleIa, Działo Się to
19,13
mężczyzna chciał dowied7ieć się,
Nagle mój klient wyciągną] z kies^ni legilymację, Był to gestapowiec, Wsadżępanią do Więzięnił - ryk n4ł, Możepan uczynić,co panchce, jajestem w ręku Boga. Tego, co Slyszę nieWyprę się, zaskoczony umilkł, schował dokum€nty i ciszej poprosil: - Proszę mówić dalej, to mnie inll]resuje.
Pomyślałam,że tak czy owak jestem zgubiona, więc powiern całą prawdę, która nięodparcie nasuwała się lnojej Wyobrażni, - zostanię płn aresztowany pod koniec wojny i osadzony w więZieniu, DuŻo pan wycierpi, lecz w jakiś cudowny sposób ocali się. Pod koniec ]948 roku byly gestapowiec Znowu pojawił się u mnie. Ledwo Zwolniony Z więzienia przyszedł, by nrrie zobaczyć przed wyjazdem do Niemiec. w jegoźyciu zdarzyło siędokładnie wszystko, co mu przepowied7iałam, Nad nim teŻ czuw ła opatrznoŚĆ,
85
Ewa z Uptergrove IJptergrove to niewielka osada w kanarJyjskiej prowincji Ontario. Tam w 1902 r, urodziła się Ewa Baye, półkrwi Indianka, wychowana w bardzo pobożnej katolickiej rodzinie. Wiodła spokojne, ubogie życie, w którym najważniejszym wydarzeniem - zanim dosięgty ją niewytfumaczalne zjawiska mistyczne było małżeńslwo z Mac lsaakiem i urodzenie ośmiorga dzieci.
W 1937 r. Ewa prżeżywa wizję męki chrystusa i wklótce na jej rękach pojawiają się rany, okrągłe, krwawiące, większe na 8rzbiecie dłoni niż wewnątrz, Pomimo wytrwałego lecżenia rany nie goją się, co więcej, w ciągu kolejnych trzech lat pojawiają §ię następne: na stopach, na boku, na głowie (krwawe śladykorony cierniowej), na plecach (ślady po bicżowaniu), zaśpodczas obchodów pamiątki Ukrzyżowania, w Wielkim Tygodniu, również mna na prawym ramieniu: ślad,jaki pozostawiła belka krzyźa na ramieniu chrystusa. Na początku lat 40, stygmaty Ewy, pierwszej w historii stygmaty, czki, wiodącej życie kobjety, żony i matki, badało wielu ]ekarzy. Poddawano ją ścisłejkontroli w dzień i w nocy, a zwłaszcza podczas regulamego krwawienia z mn stygmatycznych, jakie miało mi€jscc w każdy piątek między godz. 18 l 21_ Lękaźy dziwlla z:własz§z]\ niezwykła re8ularność,,agonii", jaką przeżywała Ewa co pjątek, Zamknięto ją w pokoju szpitaln}łn, zasłonięto okna, cofnięto zegar o kilka godzin. a mimo lo. ,,godnię 7 jakimśnie\a,,ruś,,on)m zegarcnl wewnętźn}łn, Ewa zaczyna|a pfzeżywać Mękę dokładnie o szóstej po południu, w każdy piątek.
Za każdym razem, zanotowal obserwujący ją w st. Michaels Hospital lekarz wyznania protęstanckiego, podczas tych tźech godzin agonii, unosiła się na łóźku, siadała iwyciągała mmiona do przodu, Kiedy była w staniejakby agonalnym, nie odpowiadała na pytania, nic reagowała na hałas ani na dotyk, Potem następowały chwile powrolu świadomości,bóle łagodniałyi Ewa opisywała wiżje, jaki€ miilln podczas stanu agonii, Po każdej takiej przerwie następował kolejDy. gwałtownięjszy atak cierpień. około 2l krwawienie ustawalo, ból(. u§tępowały i Ewa zapadała w sen. Po kilku godzinach budziła s\. 86
Pamiętała w§zystko, co mówiła podczas przerw w bólach i wszystkie sz.Zegóły tego, co widziała i słyszała podczas przeżywania Męki. Na drugi dzień stygmatyczka budziła się w najlepszym zdrowiu i zachowywała najnormalniej. lej życie naznaczaly Llzy stany charakterystyczne dla tylu innych stygmatyków, Pierwszym była ,,całkowita ekstaza piątkowa". Był to stan, kiedy stygmaty krwawiły, a Ewa przeżywała, minuta po minucie, Mękę Chrystu§a aż do Jego śmiercii widziała wszystkie sceny opisane w Ewangeliach, Drugi stan obejmował okres nrzerw w ekstazach piątkowych, kiedy to Ewa odpowiadala na pytania, miała świadomośćtego, co się wokól niej dzieje, lecz lreśćtych rozmów wybiegała daleko pozajej normalną wiedzę i pożnanie, Na przykład przytaczając swojewizje Drogi Krzyźowej, podawała Zdumiewająco dokładne historycżne i obyczajowe szczegóły czy to dotyczące Ówczesnych strojów, zachowań czy to przedmiotów istniejących w Palestyniew I w, Powtarzała też słowa lubzdania osób będących w jej wizjach świadkami Męki chrystusa i słowa te pochodziły zjęzyka staroaram€jskiego, lub którcgoś zjego dialektów. Trzeci stan,jaki przeż}Ą,Vała Ewa, moźna nazwać,,stanem ekstatycznym" lub ,,ukojeniem ekstatycznym". Następowało to zwłasżcza po przyjęciu komunii św, Mieszkańcy Upt€rgrove Zgodnie twierdzili, że kiedy Ewa przystępowała do komunii św.cały wiejski kościół€k wypełniałsię zapachem róż. choó akurat trwała mroźna zima i w kościele nie było kwiatów, widziano ją też,jak szła w ulewnym deszczu, a jej ubranie było ztrpełnie
suche, Podczas jednej z ekstaz ta niewykształcona wiejska kobieta napisała piękną modlitwę bezblędną łaciną, zaśpodcza§ innej, kiedy miała wizję Bernadety Soubirou§ rozmawiała z nią głośnow dialekcię pirenejskim, jakiego używała święta z Lourdęs, Przez óom Ewy Baye przewłałosię tysiące osób, świeckich i duchownych, różnych wyznań. Ewa modliła się, prz€powiadała przysztość, radziła, pruestrzegała, Kościółobserwował dyskretnie stygm^Lyczkę z Upterglove, nie wypowiadając się oficjalnie na temat nadprzyrodzonych zjawisk związanych z jej osobą. Nikt też nie dopatrzył się w niej chęci zysku, rozgłosu, ani jakichkolwiek korzyści. Przypadek Ewy Baye czeka na wyjaśnienie. Tylko, czy to będzie możliwe? 81
Hatfield i Rodgers Dziwne i clotąd niewyjaśnione są dokonania Charlesa Mallory Hatfiel_ da, Amerykanina żyjącego w latach l880-]958. Był to jcdyny chyba prżedstawiciel rodzaju ludzkiego. żyjący rv tak bliskich związkach z ptzyrodą, że mógł rvywolywać deszcz, kiedy chcial. Halfield stał się bohaterem powieści saula Bellowa pt, Hełiżl,Jo11, y,),wal)lNa(.z lleszcll, a jego biografię zaczerpnęliśmy z książki JżLcquesa Bcryieru l,r/i:a (to Choć oficjalnie nauka twierdzi. żę opady deszczu można splowo_ kować, rozsiev,ając przy pomocy samolotu odpowiednie substancjc. 1o praktyka wykaznj€. że metoda ta nie żawsze daie reżultatY, Hatfield natomiasl. nie mieszając się do kłótni uczonych. n każdyrn razen potTafił żrealizować swój zźLmiar.
W l 902 .oku pracował.ja ko k omiwo.iażer, rekla ln ujący m asżyny do szycia, Nigdy nie studiowal. lecz dużo czylał, By] wówczas młodynr. 7róWnow:tżonym i skromnym czło\łiekiem. Już wtedyjędnak twierdził. że potrafi wykorzystać pewDe f'enomen} natury. klórych powstawaniLl sarrr nie rozumie. Pięrwsze swoje wywołunie desżc7u nł zamówienic wykonał w roku 1903 w Los Angeles, Zastosował wtedy.jak i wicl€ raz} potem. pewne reakcje chenriczne. z których dym powodował bardlo szybko żbieranie się chmur deszczowych. oblicża się, że W ciągu 25 1ll Hatfield wywiąz.tł się zc l05 kontraktów, za klóre otrzymywa] od 50 do I0 tys, dolarów, Zawsze uzgtldnial z klient§m laką kwotę. by była onil
wygodna
dl
tego oslatniego. Nigdy nie 7darżyłosię. by Zlamtll
kontrakt. by nic wywołałdesżczu w ustalonym miejscu i czasie. Pewnego roku zarząd miasaa Los Angeles poprosił go, by swoją niezwyklt! metodą spowodował opady i napeinił zbiornik retencyjny. w oznac7o nym dniu Hatfield spowodowa] taki deszcz, żśpoziom wody w zbiol niku podniósł się o 6 metrów!
Rozgłos Wokół,,czitrodziejskich" umiejęhości Hatfielda rozs7e(ll się szeroko, W ]906 roku poproszono go, by Dapeinił deszcz€nl wyschnięte koryla poioków,,, na Alasce| Pracrłący przy płukanill piasku Z dnd tych potoków poszukiwacze złota nie mogą kontynuowil. 88
pracy, Nie ma czym prżepłukiwaĆ z]otonoŚnego piasku, Poszukiwacze dos7li więc do wniosku. że zamiasl czekać na rllewne deszcze, klóre nie wiadomo kiedynadejdą, ]epiej wezwac Hatf]elda,,. Złożyli ,ir ch§Lnię i$ręc7yli mu l0 l)s, dolaró\ł. jume ni o$e C/|l.} gigantyczną! W póltora dni.t później ,,deszczowy czarodżjej" wziął się do dżiela i natychmiast spadł des7_cZ tak gwałtowny i tak ulewny, że koryta złotonośnych poloków na Alasce całc wypełniły się wzburzoną wodą,
W ]922
Hatfielda do Włoch, na połu
Innym ciekawym przypadkiem niezwykłego człowieka był Aust ralijczyk Louis Rodgers, Znany jako osobnik o zdunliewających Zdol, nościach medium. Rodgers bywał widywany w kilku miejscach naraz, choć niekiedy mieisca te dzieliły setki kilometrów! Wreszcie zainteresował się nim dr spencer. dyrektor Australijskiego ]nstylutu Badań Psychicznych, Całą sprawąZajęla się tcżpolicja, WęsZąc działa nic j akichś osżuslów, RodgersZgodził się pozostaćW Melbourne prez trzy tygodniepod naduoręm policji. Pewnego ranka. gdyjadł śiiadaniezdrcrn Spcnccrcń, prywatny detektyw śledzącykażdy jego krok. zadzwonił Z Sydney 89
oświadcuając Spencerowi: -Hal]o, doktorze, Rodgersje§t tutaj, w hotelu!
To dZiwne odparł doklor bo właśnjejajemZ nim śniadanie. sam Rodgers 1ylko §ię uśmiechnął,Poddał się kolejnym testom, mając tylkojedno pragnienje: by Zostawiono go w §pokoju, Tak. jakby się bał, Tylko kogo lub czego?
-
l2 kwietnia l937 r, zamknięto go, przy wielu świadkach. w pustym pokoju lnslyttllu dra Spencera, Działo §ię to w Melbourne. Rodgers rzekł do doktora:- Proszę mi podaćjakieśslowo hasło. Pięrws7ę,jakie panu prżychodzi do głowy. Spencer odparł: , Lilie. Świad korvie czekaj ą, Rodgers wctlodZi do pokoju, któryZamknięto na klucz. Po chwili dzwoni telefon, Ktośznający całą sprawę dzwonj z Sydney. że widzjał przed chwilą Rodgersa, Wkrótce znowu dzwonek telelonu. Cenlra]a Z Sydney prosi dra Spencera. - Tu mówi Rodgers słychać głos w telcfonie, , Hasło brzmi: Lilie,
Reszta.jest milczęniem, God7ąc się na prośby człowieka, który umiał przebywać w kilku miejscach jednocześnie. rrie konlynuowano badań, Wkrótce przysZła wojna, W 1942 r. Rodgers żostnłzabity na lroncię, Jego laicmnict],/cs,/lil do globu rauem z nim,
Wyprawa po Arkę Było to
ll
sierpiia 1952 r. W rozrzedzonym powietrzu górskim. po
slrornym lodowcu u trudem poruszali się dwaj mężczyźni,dwaj Fran cuzi: Fernand Navarra i Jean de Riquier_ Pierwszy był przemysłowcem z Bordeaux, drugi -uczestnikiem wje]u wypraw górskich i arktycznych, zaśgóra. po klórej się wspinłli nosiła nazwę, której ty§iącę lat historii. a może legendy, nadawaiy szcżególny wydźwięk: była lo góra Aralal, Miejsce od wieków związane z Arką Noego i taki też cel postawili sobie dwaj alpiniści: odnaleźć statek, który wedle Biblii uratował ludzi 90
i zwierzęta od tota]nęj zaglady. aż wrcszcie osiadł,,w górach Ararat". Kiedy w pewnej chwili F, N.lvżtrra Stanął na spiętrzonych zwałach skał i lodu na wysokości ponłd 4 tys. m i spojrzał w dół. W głębi rozpadliny dostrzegł zarys czegoś, co przyporninało poręcz nadburcia stłtku. silne wzruszenie zaparło mu dech:natej wysokości, na tej lodowe.j pustyni, co by to mogło być'l Ruinyjakiejś budowli, o klórej nie wspomina ż^dna opowjęść,żadna tradycja? szczątki samolotu? Kiedyż tojednak uźywa-
no do budo"y samolotu tak potęŻnych belek? Navafra poczuł, że ogarnia go nadzieja, potem pewnośĆ,że oto stoi nad szczątknmi Arki,
J;j historię opisuje Księga Rodzaju, której autol czerpał Z dwu różnych źródeł: pierwsza wersja, z VllI w. przed narodzcniem chrystusa zw^na je§t przez biblistów ,jahwistyczną", druga żaś,o dwa wieki młodsza, zwana ,.kapłańską" daje więcej szczegółów. ale też i rozbieźności.I tak dowiadujemy się, żę,,w roku sześćsętnymżycia Noego, w drugjm miesiącu roku, siedemnaste8o dnia miesiąca trysnęły z huk iem wsu ystkie źródła Wielkiej otchłani i olworzyły się upu§ly niebios, A potop trwał na Ziemi sto pięćd7iesiąt dni (to właśnię1a rozbieżnośćod tękstu Księgi Rodzaju, która mówi o cztefdziestu dniach) i siódmego niesiąca Arka osiadła na gór.rch Araratu", Egzegeci biblijni przyjrnują zgodnie, że chodzi o góry w dzisiejszej Armenii. Przez wieki budzily one wielkie zźlinteresowa ie, pobuclzały ludzi do marzeń, Pierwszy dokument, pochodzący Z475 r, przeri narodzeniem
Chl\stusa moui. że ArIa hyl3 $ lak dobr}m,lin;ś.lż okolic/nJ Iudnołi wydronl*ala / nlei smolę, /}jąc) $ epoce Chry,lu,a \,4lkolaj z Damaszku twięrdzi, ie,.szczątki Arki długo leźałynielknięte na górze". Do podnóża Arafatu wiodła w 1254 r, tra§a flamandzkiego porlróżnika G, de Ruysbroeka, a potęm wcnecjanina Marco Polo, Jednak dopiero w t829 r. s7-czyt Araratu w sposób niepodwźalny zdobył G. Parrot, Kilkanaście lat później kilku tureckich robotników.
stawiających na górżeuaporyprzeciwlodowcowe odkryło,,wyłaniające się z lodowca szczątki jakiegoŚ bardzo starego statku",
Przez cały wiek
XIX
mnożą się wyprawy na Ararat: Niemcy,
Rosjanie, Anglicy, Belgowie usilują wyd.zeć górze jej tajemnicę. w l9] 6 r, fosyjskilotnik W, Roskowickij patrol Ując granicę turecką przeleciał nad Araratem i Zarlważył,,nżr je,i wschodnim zaśnieżonytizboczu niebie§-
kawą plamę", okazlło się, że to pokryte lodem jezioro, z którego ,.Wyłaniały się szczątki jnkiegoś gigantycznego statku",
9l
Podobno cJwie ekspedycje, Wysł.rnc przez cala Mikotaja II potwięrdziły obecność Arki na Araracie. Njestety. cala dokltmentłcja 1ych
\ł,ypraw żginęłapodczas rewolucji.
I wreszcie nadszedl ów sierpniowy dzicri 1952 r_ Po powrocie do Francji Navarrli móWił z żalcm: ,,nie przywieźliśmyani kżl\ł,ałkastatku. .tni fotografii". Po rokuZnówżnalazłsiplv 1ym niezlvykłyrrr miejscu, lecz udalo mu się tylko stblografować rozpadlinę Z tajemniczym przcd miotem. D]lszc bar_lania uniemożIiwiła mu nagła choroba, Wreszcie. w 1955 r, FernłDd Navarra Z ll letnim synem Ra phaelcm osi{cnąl Wymarzony ccl: na wysokości 4200 ln. W głębokicj roZpadlinic rozpozntje kr. co widżiał przed trzema laly: swoją Arkę Spuszcz.l się w dól po linowcj dftLbince. rozbła czekanem grubą warst\ł§ lodu. pod klaJĘ znłidtlje się woda. z niej wystaje koniec sczerniałej grubej belki. Belki, a nic nieociosanęgo pnia, Usiluieją wyciągnąć. lec7 jest to żupełnieniemoźliwe, zadolłala się więc półtoramelrowej długo ścikawałkicm, klóry odrąbuje siekierą,
We Frłncji ..b.3lka Z Araratu"
7.ostajc nalychmiast poddanł badan ioln ckspcrlóu,, I ch wn ioski sprowadzają się do trzech stwierdZeli :
po
pierwsze. jęst
to drewno dębowe; po drugic. Zoslało poddanc obróbce. nie jesl to więc kopalny pień drzewa; i po trżccie, wiet znaleziska określa się na okolo 5 tys, lat, D]a Navarry nie ma już ndmniejszych wątplilvości: 5 tys,
l
(
odpowi.rda przecież przybliżoncj dacie potopu. żarówno wedle teksllis biblijnych jak i wedle archeoIo8ii Jllkaż inna kon§trukcja moglaby si(. Wznieść okok} 5 tys. melrów na Araraljak nie Arka, unoszona wodłnli potopu! pyla,
Niestety. obliczenia geologów wykazują, że wydarzenie opisane
w Biblii mogło mieć charakter wyłącznie lokalny i wydarżyć się nil obsza.ze całkiem płaskim. Czy można sobic wyobrazić te masy Wod}. konieczne byArka z Palestynymogła naprzód dopłynąć, a potenr osillśi
na górze W Armenii, py|.lją ludzie, kwesaionujący odkrycie Francu7il Na argument, źe o potopie piszą dziesiątki najstarszych ksiąg światl.o(] Az-ji po Amerykę, odpowiadają, że każda z nich opisuje inny - lokalnl potop, a nie jakicśjedno. wszęchŚWiatowe zjawisko,
Moana, złowieszczy posqq Polinezji 12 srudnia
1935 r, Steven Higgins, kapitan źaglowc!, nie zważając na przerażenie tLrbylców. przywiózłzwyspy Raivavaedo Papeete na Thaiti dwa ()1br7ymie kamjenne pos4gi, /rłi. wyobrażające męźczyznę j kobie-
tę, Posągi ustawiono pżed muzeum, a wkrótce potem żag]owiec Higginsa zatonąl: on sam uratował sip wprawdzie. lecz po kilku dniach Zmarł nagle nn jakąśnieznaną chorobę. Zmirli też - w d7iwnych. nieprzewidzianych okolicznościach wszyscy. którZy pomagali przy inslalowaniu posągów W Papeele. Każdy 7 kamiennych 1iłima swę imię: mężczyzna zwie się Heiata, nrierzy 2.17 m i waży 900 kg. Zduniem tubylców jes1 ZmarIy, to znacz! nie mies7ka *, nim duch przodka, Kobieta Zwie się Moana. mjerży 2,02 m, waży 2l00 kg i jest żywa, Duch w niej lkwiący ..laduje" ją siłą. która przynosi zgubę osobom źle ją 1raktującym, oba posągi są wyrzeźbionę W czelwonym ba7alcie, podobnie jak posągi olbrzymów z Wysp Wielkanocnych. W ]965 r. postżLnowiono w miejscu, gdzjc stały lrki. wybuclorvać szpital, Jednak naprzód tr7eba bylo przenieść Heiltę i Moanę. a do tego nie chciał przyłożyćręki źaden z tubylców, Za żadną cenę, Wreszcie kierownik budowy plzyńiózł ]0 robotników Z odleglych wysp i w końcu 1/łi przetranspoltowano do Papeari, 55 km od Papeete, I znów Moana pokazałł swą złowieszczą moc. W ciągu dwóch dni kierownik budowy Zmarł nagłe na atak serca, jego Zas!ępca zniknął bez śladu. gdy łowił rybyw lagunie, zaś robotnik nadZorujący przewóZ posągów Z^bil się na motorowerze, od lej pory nie zdarzył się na SzczęŚciejakiś nieszczęŚliwy wypadek. który można by prżypisać Moanie, lecz żaden ze slarych Tahitańczyków nie ośmieliłby§ię dotknąć jej lub podejść bliżej niż na sześćkroków, A 1urystom szukającym na Polinezji nje7wykłyclr wraźcń tubylcy .idzą|jeśli nalkniesz sję najakiś kamień, mający kształt człowieka, nie dotykaj go! Być może on 1eszcze .,żyja", zamięszkany przez duchł przodka, którego tak łatwo urazić,
Jestjednak niezbitym laktem, że Fernand Navarra ,,coś"Znalalł,
coŚ co stało się jeszcże jedną nierozwiąZaną zagadką,
9)
93
Magiczne portrety Bclmez de la Moraleda to male miasteczko, które wygrzewa
się
w andaluzyjskim słońcu. na stoku sierra Magina. Tam to Juan Pereira \łra7 z żol.tą Marią Pilar uprawiają kilkuhcktarowe Pole jęcżDrienia i oliwek, hoduj4 stadko kóz, Juan i Malia są analfabelami, lecz sąsiedzi
cellią jcll za życ,,liwość.pracowitościuczciwośf. Pewnego sieĘniowego dnia l97l r. Maria Pereira stala przy palenisku, gotując obiad, Kiedy rzuciła okiem na kamienn4 plytę podłogi obok paleniska, zauwaźyla, że widnieje na niej jakby rysunek, którego nigdy tu nie było. Zaintrygowana zmiotła dokładnic płytę iujrzałajak corazwyrażniej zarysowuje się ntr niejjakaś twarz. Kobięta omal nie ztmdlała z wrażenia. Ntlstępnie chwyciła ścicrkęi usiłowała żetrzeć podejrzaną podobiznę. Nł próżno! lm mocniej Dryła i szorowała kanrienną plytę, tym wyraźniejsza stawala się twarz, niewątpliwię kobieca, z podlużnymi oczafii, z wyrażnie zarysowanymi brwiami, prostym nosem i półotwartymi us(ami. ciemne pasma włosów okalały twilrz. Jeden był tylko dziwny szazeEól z nozdrzy w dół do brody spływaly dwie linie,jakby dwa slrumyczki krwi, Portrel miał naturalną wielkość, Maria zawołałamęża, sąsindki i wszyscy z lękicn obserwowali widmową podobiznę. o której wicdzi§|i tylko lyle, że nikt z nichjej nie nanralował, wkrótce wieśco tym wydarzeniu stała się lak głośna.że do domu Pereirów zaczęly ściągaćciekawscy z calej Hisżpanii, a tnkże z innych krrrjów, Pomiesiącu gospodarzdon1u. w k!órym nie można było normalnie żyć l powodu nieproszonych gości, zifytowaw§zy się wezwał murarża, który pokrył podłogę warstwą cementu co nnjmniej 3 centymetrowej 8rubości. Przerażający ,,obraż" zniknął, W miarę jednak jak cement wysychal, glowazjawy Zaczęła się znowu zarysowywać ipo kilku dniach widniała wyrlrna i barw ajak poprzednio, Jźtkby tego nie bylo dosyć, obok niej pojawiła się podobizna ja kiegośstarcł, Tegojuż było zł dużo malżonkom Pereira. wezwani robolnicy pokruszyli cał4 płylę i Wyró§,nując ziemię żnaleźlipod nią,,, głęboki grób z resztkami ludzkich kości, wtedy dopiero zaczęto przypominać sobie, że ów don został zbudowany około l00 lat temu, w miejscu stłrego cmentarza. po91
W,'llum:l(/ylo lo po(hod,/enie s7c,,ą(ków ludZkich, Ot$or \^ podlod/e 7a,ypa_ ń, no(hot]/§nlll n,ldobi/n "'ri"i"i"ł" Wyda\łalo się, że palenisko, "i" go i /budowano nowe *"S*ń,*.rv "o. lud7t, ,,.iłr. -' r*vcleżony. prżeslanle stras/yc prle/ miesiąc, gd}i już \ł poło$ie lylko irk;ui" i,iorni.. nl. *mencie pojawilo się zno\łu oblic/e, wlęks,/e nj; li.t.""a" slawalo §le co o7len "i'i.*v. nooizędnie. tecz o lakich samych rysach, oblicżc \łielę i.,;;;;j;;,;;.-; po ośmiu aniLrctr uokół nięBo Fojawilo sie ie się, lo $ydaw byl prlejmując}: -'"r"il r.i, i*"i,, ] wvrJ/ \łs/ys(Lich \i§ wyja*ić jakiś sekrer, W oc/ach mtllowalo i.i'".il ii.,.'ia okropnego, k bl patr/}ly na co( nieopi(anie ie. "J...*ić. .,rre.azęn '-' e,reiró*,no" u z" a liI) się Ilum} Jmiltorow Ń" J". "'*r.rr."y.ń .,n,ruk tajemnych", 1,1 lakże dziennikarzy .i.rń*iioS"i. "p."jnlistów gapió\ł. i zwykłych " Rafael na niejsce słyn y radiesteta z Madrylu, senior ;;;; jest, jakiś zaświatów", żślo nrr""i" .i*LrJrir. iż pew;en "prżejaw medium, Klóz mógłby być lym wpływowi dzlcki iil, ""i.l.C"ii sie dał Jo /fo,".ii".l'lrr"."," nle powied7lal leBo \łyrażnie, lec/ medium jest ;.iJ;;;l,,. ;; idealnym"choć zupełnie nieświadomym 53-letnia Maria Pereira. w Betme7.de l,t Ć., tuło p,oo,jri*ą przyczyną d7iwnego /,ilwiska j d/iennikdr/e Ly m i ,lczeni, i pnrnp,ychoto,j/y, V.rJ.a"': ćr.*;ą,ię pilekonującej "T końca do odpowied/i wysuwają rolmaIle hjpolez}. lec7 nikt nie moż-e dać. Zjawisk w naszyn Jest to jeszcze jedno z tysięcy zagadkowych
rhodżaceEo /
xvll
świecie.
Pr zy g o da kapr 25
kri"tniu
ii-iru
ogromnn
uo.,
ala
V alde sa
znikł 1977 r, kaprat armii chilijskiej Armando_Valdes nimiświecila ia,no .orr"a ocżu swoich żoInier7y, Prled
kull. któr roliaśniahpole, na l,tórym slę
7naldowall,
95
W kilka m;esięcy później Valdes. już zdemobilizowany. udzielił wywiadu prźedslaWiciclowi francuskiej agencji prasowej. otojego fragmenty: Był 1() d7ień nonnalnej służby wojskowej, W nocy pottczas wariy . dostrzegliśmy j.tk jakiś świetljsty prżedmiot spływal z góry z ogronrną sżybkością,1ąduj4c na zboczu oddalonym od nas o okolo J00 nr,
wiąże się z pr7ybyciem jakichśwysłanników ż innego niż nas7 systen]u gwię7dnęgoAnnando Valdes pr7-ez kilka miesięcy poddawany był przesłuchlt niom i badaniomW inslytucjtch armii chilijskiej. W szpitalu wojskowynl
kierunku; byl to owalny, lśniącypośrodkuprzeam;ot, pulsujący świat_ łem, od tei chwi]i wszyscy żaczęliśmysię dziwnie izuc, traciliśmy kontrolę nad swymi ruchami, byliśmyzdezorieDtowani. Chwyciliśmy si; za ręce, niektórzyz nas płakali. Wreszcie wsżyscy klękn9liśmy izaczęliś, my się modlić, Ja, jako dowódca palrolu, czułem, że muszę cośzrotić,
maitszych testów, a naw€l stosowano... wykrywacz klanrStwa. Kapral Valdes okaZał się całkiem nonrralnym cułowiekiem, który pierwszy chciał się dowiedzicć, co się z nim działo przez kilka ziemskich
W pewnej chwili jeden z moich ludzi wskazał na cośw prueciwnym
zacząłem więc krzyczeć
W
stronę tego przedmiotu. pytaiąc: kto tam iest,
odpouiedzi:lla mi Jl§/a. Iylko pic§. klól} b)l,, nami podkUljl ogon i zac7ąl ,łyć, Wtedy Zacząłem iśćw slronę pulsującego światiem .,cygaTa", tak jakby mnie cośtam pchało, Pamiętałem. że postawilem kilka kroków i potemjuż nie wiem. co się ze mn4 stało, Dalszy ciąg znam z opowieści moich żołnierzy, wedle klórych nagle zniknąłem im i oczu, jakbym się rozpłynąłw powietrzu w miejscu, gdzie później, rankiem, odnala7łem się. Byłem podobno odmicniony, nrówiłcm lakieśnie_ Zrozumiałe Zdania. przerywane llisterycznym krzykiem, siedżiałem na zicmi i bałem się mówić o tym, co przeźyłemsądząc, żę lo jakiś koszmaIny sen. Lecż moi żolnierZe potwierdzili wszyslko, co dziań się do momentu, gdy zbliżyłemsię do świecącego przedmiotu. Ja odczuwałem straszliwe fizyczne Zmęczcnie, ból w mięŚniach, zaŚ na twarzy
ntiałem, co wszyscy żauważyii, zarost co najmDięj dziesięciorlniowy, choć przęcież goliłeln §ię w przeddzień, Dziwne. że pozostali żołnier;e nie mieli lakich oznak. Przeżyli tylko szok Z powodu przedziwnego pojazdu, i oc7ywiście z powodu lęku o mnie. Ja natomiast byłen j;k w transie. moje nęrwy były napięte, leczjędnoczeŚnie przepełniala rnrric jakaśniezrozumiała egzaltacja, Kiedy dzisiaj myślęo tym juź spokojniej i żeslawiam te rozmaite fakty. moją niezwykłą nerwowość, kilkudniowv /aro\t. klóry poj:l$ lI slc $ ciagu kllt u goJ/in, ogrolnne zmęczeni.. moje żachowanie iWreszcie moje pojawienie się nie wiadomo skąd w tvi samym miqj.eu. rł krór; m znlknaIem z oczu molr,h zolllieru1..l lakże'to, że kalendarz w nroim zcgarku posunął się o pięć clni naprzórl, naprawdę nie potrafię odnaleźć żadnego wyjaśnienia tego wszystkiego, Nigdy przedtem ani potem nje miałem żadnych spotkali z UFo, Nie zdziwiłbyrr się, gdybym się dowiedziai. że to. co mnie spotkało, 96
w Santiago de Chile robiono mu elektroencefalograny, bad.lli go pafapsycholodzy i psycholodzy. poddawano go dziesiąlkom najrou-
godzin (lub kilka dni według innego wymiaru, w którym może przebywal), od chwili, gdy wkroczył \ł, krąg światla wysyłanego przez owalny obiekt ]atający.
Sen
-
mara?
sen? starożytni mędrcy twierdzili. że jest bratem śrnierci. wiadomo tylko, źe stanowi inny slan życia, jakby niezależnego od nas. Być może stunowi świadectwo, źe moźliwe są je§zcze jnne ,,odmiany"
Czym jesr
życia, ń^ przyk ad życie po śmierci. od wielu ]at sny coraz żywiej interesują uczonych: psychologów, psychiatrów, neurologów, W popularnej na zachodzie psychoanalizie opowiadanj§snu naleźy dostałych punktów Ieczenia. Sny bywają różne: jedne tylko odbijają wydarzenia dnia codziennego. klóre porusżyły
podświadomościąśniące8o,inne w§kaZują na rozwój Wewnętrzny, potrzebę przemiany, Istnieją wreszcie sny, przynoszące informacje o życiu na innych plaszczyżn^ch njż ot^c7,ająca nas codzienność,Są to sny ostrzegające. telepatyczne lub wizjonerskic, W lalach 80, para dzjennikarzy francuskich. Heldne Renard i christian Charrićre założyli oryginalnę biuroj Biuro snów, Przez kilka lat otrzynali setki opisów snów z cżego, jak twierdz4, około l0 proc. .J.lrlczylo bczpo,-cdnio śmierci i /}cia po tmięrci, Wyjątkowy pod tym względem był sen, jaki opisłłt pewna czytelniczka ż Belgii, Co pewien czas śniłsięjej długi stół, przy którym 91
siedzieli Wszyscy zmarli członkowie jej rodziny, Rodzinnemu zebraniu przewodziła babcia, która wskazując osobę §iedzącą po jej lewej ręce, prosiła, by się przesunęła, bo tu siądzie ,,ten i ten". Tu wymieniała nazwisko kogoś z rodziny. otóż, zdarzyło się pięć razy, źe osoba wymieniona pźez babcię we Śnie owej pani umierała tego wieczolu lub W nocy, kiedy jej się to śniło. Christian Charrićre interpretuje !o zdafzenie jako typowy ,,sen kontaktu" z zaświatami, Jest to przywilej, gdyż źadko zdava się. by ktośtak bezpośrednio komunikował się z tamtym światem, Pani v, prżyśirili§ię rodzicejej męźa, we śnieteściowa. zmarła dwa lata wcześniej,szła na spolkanie swego męźa (jeszcze żyjącego) i bez słowa ujęła go za rękę. Działo się to w jakiejśmglistej oko]icy, gdZie alejkami snuły się samotne postacie. Po przębud7eniu pani V, opowiedziała sen mężowi, Po południu zaŚ zadzwoniła do teścia, chcąc zaprosić go na kolację, Telcfon uparcie nie odpowiadał. Gdy mąż pani V, pojechał do ojca, zastał go marlwego, ]eżącego w piżamie na podłodże. Byłx to śmjerćniczym nie zapowiada
na, gdyż Starsży pan czuł się doskonale, sen synowej okazał się proroczy...
Podobno amerykański prezydent Abraham LiocoIn miewał proro-
cze sny, zwłasz§za w przedzień każdej Z bilew w wojnie Pół noc-Południe, Pewnego ranka opowiedział żonie sen, ltóry mu się
przyśnił:wchodził dojednej z salBiałego Domu izobaczył, że zbity lłum otaczał leżącego na podłodze trupa, Wtedy zbliżyłsię j zapytał o imie
zmarłego- Usłyszal, że to,,, on sam, W kilka dni później Booth. lanatyczny Zwolennik utrzymania niewolnictwa, zamoIdował LincoIni], Słynny psycholog CarJ Gustaw Jung opisał pewien swój sen, któr) nim wstrząsnął: ,,Śniło mi się, źe łóźko mojej żony stało się jakby sarkofagiem z kamięnnymi ścianami, Usłyszałem nagle głębokie wes tchnienie.jakby ktośwydawał ostatnie, cięźkie tchnienie. Jakaśpostac. podobna do mojej żony, uniosła się z sarkofagu i poszybowała w górę, Przebudziłem się nagle i obudziłem też żonę, Była godz, 3 rano, Sen byl tak dziwny, że zaraz pomyślaiem,iż musi zwiastować czyjąśśmielc. o 7 rano dotarła do nas wiadomość,że w nocy zmarła bliska kuzynktl żony". Uczony, interpretując ten sen, Zastanawiał się. czy dosżło 1u do telepatycznego kontaktu między umierającą i śpi4cym, czy teź był Lrl sen, który Zapowiadał mający się wkrółce zdarzyć fakt, 98
Pęwil.n Amerykanin śnił,że jest noc, pada gęsty śnieg,a on przyjeżdżasamochodem do domu rodziców, Spostrzega woświetlonym oknie §iedzącego ojca, Wchodzi, widzi wiele osób w salonie,lecz nikogo nie rozpoznaje, ojciecwita go i prowadzi do pokoju matki, wtedy widzj, że matka nie zyję, Minęło dzicsięć lat od tego snu, który głęboko zapadl w pamięć owemu mężczyźnie,Była późna noo, gdy zadzwonił telefon i powiadomiono go, że matka zmarła, wsiadł do samochodu i w taką samąjak We śnienoo, w gęsto pada,iącym śniegu dojechał do domll rodziców, W oświetlonym oknie Zobaczył postać ojca, W domu byli krewni i sąsiedzi, ojciec prz},\,Vitał go i zaprowadził do pokoju, gdżie leżała zmarła matka, wszystko było tak, jak to wyśniłdziesięć lat wcześniej. Jesucze iedna tajemnica
sn
-
Z badań, ze slatystyk snów wynika podobno jeden stały fakti kiedy We śnie widzi się kogośzmarłego i kiedy ten ktośmówi, to zawsze przekazujejedno przesłanie: ,,Nie bój się,ja żyję, odczuwam pokój", To iak. jakby zmarli na róźny sposób pragnęli przekazać nam tę jędną, istotną informacię. Trzeba tęż zuJważyć, że zmarli widziani we śniesą zawsze n odsi niż w §hwili śmierci, Sen to wkroczenie na inny poziom istnięnia, gdzie płnuje inny czżts i inna przęstrzeń. Weśnie łatwo przekraczamy badery czasu, czerpiącze wspomnień przeszłości,Kto wie, byĆ nroże we Śnie potrafimy równie
łatwo czelpaĆ Z lego, co się dopiero wydafzy w przyszłoŚci, Być może tam mają Swc źródło sny ostrzegawcze, zapowiadaj ące jakieśdramatyczne wydarzenie,
Intuicja, sen, nagła pewnośćczegoś, co ma się wydarzyc, prze, stroga; wszystko to, co kiedyŚczęsto było ignorowane bądź wyszydzane, staje się przedmiotem coraż poważniejszej ref'Ieksji naukowej, opierając się na wjelu spisanyclr źródłach, chci€libyśmy przedstawić swoisty pogląd wydarzeń niezwyklych, nieprawdopodobnych, lecz prawdziwych, Nie mamy zamiaru niczego dowodzić nni nikogo przekonywnć. Po prostu przed§lawiamy pewne fakty. W svr'oje.i książ-ce La łćmonitio el notfa deslin lrancuski pisarz Jean Prieur przytacza fakty doryczące zjawisk, które trudno wyjaśnić, choć łatwo znlleźć wiele osób, przeżywających rakie fakty osobiście, oto kilka z nich. 99
2 lutego 1987 r, radio francuskie nadało lozmowę z Albertem Chambon. bl,łym ambasadorem l.-rancji w Kostaryce i Panamie. l{oznowa dotyczylźL działalnoŚci p, Chambon w luchu oporu, a przy okazji słuchac7e usłyszeli o spolknnill bohalcra audycji ż jego,,, znrarłyn ojccrrr, Będąc delegatem gcnelalnym Krajowej Rady Ruchu oporu A, Chambon opracowywItł tęgo wicczoru treśćicjegramóW otrzymanych z Amerirki Łaciński§j. by przesłać jc następnie do gcn, de Gaulle'l do jego kwatery gcner.llnej w Loidynie, W pewnej chwili poczuł. źe coś zmusza go do uniesienia oc7u znad biurka. prży klÓlym pracował, spojrZłł Więc i. w folelu taprzeciwko, Lirzał swego niedawno Zmarlego o]cu, 5l:ll\/) plrn rłyglllLJal lla nieszL,zę:li§e!o. llic.rlo\oincAL, Ti\ jOkby chciał cośporviedzicć. ale nie mógł,
Alberl Chambon pomyślał.że ulega haluoynacji. być r]loże ze zmęczenia, napięcia i świeżejjeszczc pamięci o śmicrciojca, A może dzieje się cośzłcgo z lloim unryslern. zaniepokoił się, Nabrł] głęboko powietrzł i Za8łębiłsip w papiery. Po chwili nie wytrzyma] i uDiósł wzrok: o.jciec ci4gle siedzial w folelu naprzeciwko. I znowu na jego twarzy młlował się Wysiłek i rozpacz kogoŚ. kto chcecoŚ przekazaĆ i nie może. Albe11 Chambon nie mówił. jak spędził dajsz4 cZęśćnocy po 1ei n.c"l,mowiteiu izil \\ sponlIri1,1 ly lk o, żc rlrnk ieln, gdyjc./c,,( nę dobr,,( nie rozwidniło. \\,biegł do jego mieszkania jedcn ż lowarzysży Z ruchu oporu: ..Jestcśmy spaleni. Wyszeptał nclwowo, Gestapo atr7ymało Bouteville'a, teraz na nas kolej, Częśćnaszej grupy gestapo wzieło
$ knciol Nic
-
mlnul) do \lrilccniJ, Ucię],iljnr}|' Zgoda. uciekajmy- rzekłchłmbon. - Powiedzmitylko. n1,1my
złapali Bouteville'a']
o
klórej
wczoraj wieczorem. o l0,30. l0,]0 to była w}aśniegodzina, o której stars7y pan chambon pojawił się swemu synowi, Zapewne stara.jąc się uprzcdzić go o śmicrlelnym niebeżpi§czeńStwie, jakie nad nim Zawisło, Kończąc swe wspomnierria w radio, AlbertChambon rzekł:.,Tcraz jestem pewien. że życię nie kończy się wraz ze śmiercią, Tamto doświ1rdc7enie umocniło moją wiarę," ]00
Giorgio di Simone jest profesorem na Uniwersylecie w Neapolu i przewodniczącym Włoskiego Centrum Parapsychologii, W nocy z 27 na 2E lipca 1982 r, prz)'.śniłnlu się przykry, wstrząsa.j4cy sen: cała procesja k!nlvanów wiozła rnale. białe trumienki, Wszystko lonęlo W szaroŚci, Prol'esol Zbudżiłsię ż uc7uciem dojmującego Smulktr ioporł,ie
wsponrina. iak szczęk bczlitosnej gilotyny, .,Zcsztywnialam. zaczęłan'| drżeć z. zimv. Po chwili kaźd.l konórka mego ciłławolała we mnie w rolpaclliwym proteŚcie: nic. nie, nie. Cała się mobilizując. golowa jestem \ł,alczyć o lrroję dziecko ze wszystkimi aniołami i diabłami, Potem n.ld§ZedI
clas ref]eksji iponryślaŁWj to nieDożli§c, musiałam
się
Zdrżemnąć, To tylko senny koszmłL Spokojnie, spokojnie,-," Jednak GiZe]a T. nie tnożez.lpomnieć tamtych kilku słów, palących jej nrózg i scrce żywyrrr ognicm, Ma trzęch synów: 17, 1l i 7-letniego, Postanawia. po pierwsze. znaleźć powody (racjonllne, a nie ze swych przeczuĆ)_ by zabroniĆ najstarszemu jazdy na moiocyklu. po dr[gie sprawdZiĆ stan rowerów młodszych chłopców i jcs?,czę r^zpowl6lzyĆ inr Zalecenia o szczególnej ostrożnościpodczas jazdy do szkoły, Po trzecie ZaśGizęla T, kaźe sprawd7ić stan i fllnkcjonowanię wszystkich urządzeń domowych, I wreszcie po§lanawia, Źe nic nikomu nie powie o swoim przeczucju czy leż ostrzeŻeniu, jakie otrzymała, bo rod7ina goto\\a lllepJkoic \ię o je'; .I:ln unltslouy,
l0l
,,Mimo wszystkich środków ostroźności.wspomina Gizęla T,,
mimo źezmoimi dziećmi nie działo się nic niedob rego, clroć byłyzdrowe i fozbrykane, tamto zdanie: ,jeden Z twoich synów umrze'' tkwilo we mnle dzleń i noc. Lhoi miJdl miejidc po mlesiącu, 4 maja l973 r, mój najmłodszy synek zginął w wyp^dku drogowym,
jadąc rowerem do szkoły,"
Renula D. budzi się pewnego lutowego raDka 198l r, i ma jeszcze przed oczairri niezwyklę wyrazisty sen, Śnił jcj się biały szpitalny korytaż, potem sala operlcyjna, do którcj wjeżdżałwóuek ; jaką; mlodą. nieruchomo leżącą kobietą. ltenata D. Zbliżyłasię do wóZka i rozpoznała w leż4cej własną córkę, Jakiś gtos rzekł donośnie: otr.l nie żyje! Nie, Die, nie chcę. to niemożliwe zaczęła krzyczeć we śnie Renala D. Wybuchnęła §zlochem, wzywała córkę po imieniu, jakby chciała ją wskrzesić, W pewnej chwili jakaś inalutka dziewczynka pociągnęła ją za spódnicę, pytając: _ A co ze mną? Ty mnie nie obchodżisz, odparła Renata D, Ja chcę, żeby źyłamoja córka! Z samego rana pani Renata zadzwoniłn do córki, ..Doskonale sie (,,uJę-usly\,,.lh u odporłicrizl, -Zapolnnij.mi]mo,ol}m ko\/millIl!ln śnie",
Min4] rok, Pewnego dnia pani Renala podnosi słuchawkę dzwoniącego lelefonu, To zięć zawiadamia ja, że jej córka znalazła się w sżpitalu, Matka bjęgnic co sił i wkr.acza najakże doskonale Znanyjęj Z tamtego snu biały korytarz, Ktośpcha tym korytarzem wózek. Spoczywa na nim jej córka, nieruchoma, blada, z zamkniętymi oczami, Martwa. od tamtej pory, móWi Renata D,, wychowu'emy nasz4 wnuczkę. lanrlJ !],,iew.,,)nkę / lnoJego snu. klór" p}Inla .,Ą (o,,e mll:l]"
W krajach skandynawskich
z.)
a
na
jęst legenda owidmowym wozie.
kłóry sam przemierza bezdroża, Pani Anderson. Francuzka. klóra u y5,/la .?a s,/lvedn. pr,/eiyla \łe Śnie coŚ. co ja k by iluslro$aIo opowiei! o wozię_lantomie. 102
pl§l{ drog4 c)lóż o. Ander§on pr/}inllo ,ię, ie ld/lśjak45 cJlkiem , \^ 7aclynd klóra .rr.i ,"ih..i"j,."n ,lro.rą. mloaą córka. '}clu karierę filmową, - robic '" miJa sięJe],il woz, poiasiu 'j'J """."i.i"iii "" "$einu'leidrod/e W wo/ku ł"[i.,i irur,,,;.rj. si! ze,krzypieniem l slulotem, "r,,. -i"a"i ,i"i"i.Ot, Pani Anderson uświadamia sobie we śnie, że są to nieżyiące, Woźnica, w czcrnlln o-rv.lko o,ool z rodzin1. rł,zl,tkie jnl, /n,lk Chdnlal, b1 rłsic,ll,r \Ą Ledy i.oli"l,"l "iai,. ,ond.,n. Wyrr/ęd/J córkę , An,]erson. tror; polęIa. co /luc/y Io /apro{/enIe,odn}cha J,l l mo$l i.t.. *r,r,c n" *oz zomia,L nięj, Lcc/ \łoinicd głosem nie znoszącym sprżeciwu: .,Nie, nię ty| ona!" ' Chunt,rl no"iurznie s.lda na rłozre poirod /m:lrl}ch, klór,/y ru\,,a d]]el, , tcie.niają. robiąc icj micj-ce, Wó7ck ,,.";".'"r,li" .i"i. Drogil je\l "i.i Jrod/e, ;:;;;;;k;j,,: i.trrpił., Młrku sroi ,amornle na jni, któ,e ięJ prl)jd/ie pr,,eiyc Bud7i ,ię /alanIl l"i" i"ilo",,r,;ai l"r,, l.a."",*"d. roku, z nieznanych pouoduw, ]ei córka Iopęlnild samobójslwo,
l8E0 foku. młody 28-1elni mężczyzna, Maurycy Berieallx ia karuzeli, s*i"tnl" u,,*lł się na odpuście w Neuilly, Pojeździws7y bystro ubrdn:,, Koloro$o do nalniolu \^rożki, sle ^ir.ł mu "..i"".",r \ł}dily klore i;;;;;.;,,, ńn alo; loOi.,,, $}l/etl|l \lowa, l:lIający \^o/", i;;;,; .lS;,;"iJ " prl}./lo,(i ntr c/ele armii 7ahije cięjatle prz)god), ł.,rl'ra./ei u,ly,/e', ]Jkie pr,/ęiyci,], iń"ju nie r7ekld "lr""i"l ;;jiÓ"l;i.a"". "'""" "ic iego udzial,"m, lecz o l}m \łroika nie myśli n,lwet i w kantorze ani slowa, w 1880,, Maurycy pracuje srmiil czele na on o,ri'l,"*'J, " rymialjziei o "oj,kor^e'J, tł Nik l óz"l "'il,,'i."" i;ii;;;;h;,^,,.i" *, chy ba za Nlpoleona, Ą "laraiacy to po niebie ,i. *Ia;*ioct czasów nriio)ogicznych, kjedy ".'i"ti"* nl^tllclal 5ię lóz boga - Slonclr czy Wenu, '''''n'i, ,"'".rrr,rJ nie Lrlyma się kupy, orzell Mdur\cy, klóry Iv}ru'cle n.,\rlótl\ł srożb; ionie, \io\lrle ora/ p17}iJcielowl, Minęlo l byl,nlm rad}łalo!\ inr, lłrurliy Beileaur zostcl deputu$anym 1.lrlil ministra J" ]ÓiÓ'.,'P*.*^ł też funk;ję mera oraz, kilkakfotnie, ,łrożki nlepoi.i., l i"l ,"*-" izeii przeporriedni otlpuslo\tej .ir]"j*i" Jr,*I",lr, V:lury(y, cńoć c}wil,slal lla czelc armii l ulaśnie
W
l03
jako minister Wojny, 22 maja I9ll roku, przewodniczył przeglądowi wojsk w Issy-les-Moulineaux. W pewnym momencie jeden z acro-
p]anów na skutek błędnego manewru runąl na zgromadzone 1łumy, Maurycy Berteaux rzucił się do ucieczki, Gdyby stał w miejscu. nic by mu się nie stało. Tymcza§em uciekając, znalazl się w miejscu. gdzie spadł ..wóz Z nieba", zginął na miejscu.
Genowefa Ch.7 Brestu otworzyła drzwi kilku Cygankom. Od dwóch kupiła trochę koronki i serwetki. lecz nie chciałl igieł, które proponowała jej trzecitt, Zezłosżczona Cyganka wychodząc. zawołałaI ,,ZapAmiętasz mnie nll wiele lł1| Będziesz lała łzy! Urodzisz późno dziecko kalękie i ono ci zęmrzel" w cżtery lata później, mając już 43 lata, Genowefa Ch. urodzila córeczkę, Niestety. prżepowiednit Cyganki spełniła się, Dziecko było kalekie, wrodzona wada kręgoslupa okazała się nieuleczalna. zdolna. mądra i śIiczna dziewczynka zmarla, mdąc 5 lat. Trudno rzec, by Cyganka.,przeklęła" przysżłąmatkę, Przeznacze, nie niejesl przecież na u§lugach ludzi. Raczej dzięki swoim Zdolnościon] m€diumicżnyDr, widzenid przyszłoŚci, dostrzegła prży nratcc to kalckie dziecko i jego przedwczesną śnlierć,
Jesl n1arzec roku l945. Helena x. matka młodej pielęgniarki Elly. Wywieżionej do Ravensbriick spokojnie czyla książkę, Przepełnia ją nadzieja, gdyż właśnicusłyszaław radio, że obóZ w którym uwiężiona zostałajej córka wyzwolono z rąk Niemców. Na8le uslyszala lrzykrolne pukanic do drzwi swe8o pokoju. Pani lIclena myśIi Z niepokojem, że to niemożliwe, by ktośmó8l przedostać się n.l górę. gdyż ną do|e byly §olidne, zamknięle na klucz drzwi. znown ftży mocne sluknięcin. Zdziwiona, niespokojna Helena X, wstaje i otwiel1r drzwi, stoi w nich.., jej córka Etta. ubrana w pasias!ą piżamę, Wówczas we Francji mało kto
wiedżial, w jakim stroju chodżą osoby, deportowane do obożów koncenlracyjnych, Matka pragnie chwycićją w objęcia i. Dicprzytonrna prawie ż radości, woła:
l04
-
Źyjesz, ty żyjesz córeczko! Etta spojrzala jej w twarz swoimi czarnymi oczami, Niezupełnie. mamo.
,
l.,, iakb\ się ro7płynęla. NJ oc/a,h oslupialeJ mlllki ,/niknęh t.l;"ila:' ; oit ru'nojłoazę, Helena X. ubrtltu się czym prędzej ,'"lii""ii.l.*ri"a"*.powiadiljąc(ojaspotkało:"M,iaIo,ię(opJnl o'rriłnir'.u,p"ł,Uul; ią)najomi,Jednal onirlried/lllh,/elonieb}łse, ili r,,]ł,, ,n,'.^ró*. ,ni nieprzytomna, Po pewnym c/asię uotr7ymlla Ravcns.ficiaine zar\ iadomlenic od wIadz francuskith o zponic córli i.,,.ł, Ś,,rIo.ię Lo * ,lm iilmym dlliu. \^ któr}m Łttu /lożylil "\^17}l§"
W mlpazvnie..Cuicle Post" ullr,,ala.i§ oPo$ieśiNaliltii KJlmus, Lleonory, kLóro oDi,ila ;ic/}kle okolicznościśmierclswojej slo\lr}, obiccuj prosila siostrę: iVi"l,ii. i.,*t,,ń""tu nleulec/ lnie, Eleonora ,"i. u"-ni. por*ol;., by mnie ogłupiano środkamiznieczulającyni, peIni .ą .i zloszczędzić cierpie ń, alejl pragnę być w wi.ń-, ł" Li.o" "t śmiefcstanie się śNi;doma tego. co przeżywam. Je§lem pżekonana, że ", joś" prl}rlclla chorej \^,/y\l\ tJtilr iJ.l.zen ieln .tt,, mn,c pięinln, potsors/enie, $yraine ł". ,i o.;l-, Dzieslęi dni póżniej nlrstąpilo "'.,"g"ał.y spędalam przy jej łóżku, wspomina Nat,ltia- Roz..Ć"ł" byla n"*Lńś^, Ó *.o"tinl. ł jej spokojna ufnośćw życie wieczne y ru, Nigdy, nJsct prle7 ch$ ilę, h* r.r. ;;;.;i;i.; ,"". ",.",rLrirl.epo przciwyciężyly iej slly duchorłci Dobr1 Br_,żt, iiru.r""
el.-,".,,. .JJlii,, ,i,'.n",v'ni.
aj mi jlrsny
lll }iliobd
r,/
mnie rpoko1enr
I
^chorł się, W nerłneichr^iliz,,,nęIl, Wtedy siosrra wysula / pol,oju iFoloż}lil Eleonora hr wynocz.l,:, Minęlo kiltr mtnut gdy usly,7ala glo§ cholej, Xu"ri" uięl,r jcj ro,n.loną dloń, Choru unjosł|l ji§, prilwie "i,i.lir,,,..O.rr. l^ k lii,le.sidużÓ. zdziwiła sip, Widżę wśród nich Frcda ".l"al".ł także Ruth. co oni tam robią?" że Fl^nika nlnie te ch\^ ile NaLatia Pisze:
W\oomln.liłc "Poc/ulum, czękajqcil na nią RLll h, nas4 widzlała gl;u, tleonorlr do sIop JJ drżenie prżed r"lv"łę', ńO." ,gńęł" w wypadku tydzień wcześniej, Ukryliśmy jej imię| Poczrrlam, przvr..ą *i"O"nrośćj oto te,a" ona szepcze .t objawienia, przerażłjącego "iuię prawie i wielkiego i..iJli pi"g,il"ri"goś "" l05
Nieco później Eleonor.l wyciągnęła ramiona i wy§zeptała.,,UnoSZę się w góĘ!" Jej ciało opadło bezwładnie na poduszki, siłą swego ducha przemieniła agoilię w najwyźsze duchowe przeżycię, W ekslazę",
Fenomeny psychologiczne, jakie przeżywają małe dżieci, budzą żywe zainteresoWanie, gdyż są onę obiektywnymi śWiadkami scen,jakie widzą lub odczuwają, Dzieci, zwłaszcza małe. nie nrogą nic wiedzieć na tęmat źycia poztgrobowego ani z przeczytanych książek lub arrykułów aniniemają na ten temat własnego zdania. Tym bardziej zadziwiające są ich przeżycia związane z tą sferą. Przykładem może być bolesna lristoria pięcioletniej Celinki, córeczki ubogiej rodzinyz okolic Liege we Francji, W listopadowe popołudnie l982 r, mała wróciła 7 przedszkola skarżąc się na straszne bóle głowy, Zaniepokojona malka położyłają do łóżka i dowiedziała §ię. źejacyśchłopcy uderzyli kilkakrotnie glową Celinki w mur ,,tak jak to robią w telewi7ji". stan dziewczynki pogarszał się gwałtownie i nagle z uszu i nosa zaczęła jej płynąćkrew, Przerażona matka wezwała lekarza, a lymczasem Celinka z(]spokojem oświadcZyła: ,,widzę moją siostrę, ona tam stoi, d je mi znaki", ,,Ależ córeczko, ZaoponowBła matka, 1o niemoŹliwe, PrzecieŹ wiesz,,," (chciała uŚwiado, mió małej. żejej starsza siostra nie żyje od kilku tygodni), ,, Nie,nie,to ona, wyciąga do mnie rękę. Muszę iŚĆ Za nią, Do zobaczenia mamusiu. Przybyły w pośpiechu lekarz mógł slwierdzić jedynie zgon Celinki,
Opiekuńcze duchy W
jednym ze sta.ych roczników pisma ,,Mundo occulto" Z grudnia 1923 r, moźna przeozytać ciekawy pżykładprzestrogi udzielonej podczas snu. Pęwien urżędnik węgier§ki, Otto Berecsky, usłyszałwe śnjc wyraŹnie wypowiedziane słowa: ,,Jeśli nie będziesz uwaźał,umrzesz
l06
30 września o godzinie 2 nad mnem." Męźczy7na ponyślał,że na wszelki wypadek należy napisaĆ testament, a 29 września. pół żartem, pół serio pożegnał się z kolegami Z biura. obiad nie smakował mu zupełnie iwieczorem, niemogąc się skupić na niczym, post.lnowił położyćsię do łóżka. Trudnojednak Zasnąć,jeśli
człowjek znstanawia się, cży za kilka godzin umrż§, czy nie, otto podniósł się więc, zapa]ił lampę, usiłowałczytać,potem zacżął spacefować z kąta w kąt pokoju, W pęwnej cbwili jakby cośzatrzymało go naprzeciwko wielkiego obfazu w ciężkiej, rzeźbionej ,amie, który wisiał nad jego łóżkiem, Wydawało mu się, źe widzi go po raz pierwszy, Po chwili wzruszył ramionami i 7-decydował się położyć.Jednak nie dane mu było zasnąć, Na dole, w szopie przylegającej do domu, rozległ się głuchy hałas, otto Zerwał się na równe nogi: acha, pomyślał.ktośkradnie moje drewno na opat. I czym prędzej zbiegł na podwórko, wciągając W pośpiechu ubranie, Dokładnie sprawdził szopę i sień, Wszystko było Zamknięte, wszędzie panowała cisza. Kiedywróciłdopokoju,pierwsząrzecząjakąspostrzegł, byłobraz, który spadł na łóżko. Poduszki Zasypane były odłamkami szkła, ciężka rama pękła na dwoje. Gdyby otto leżałw łóżku, z pewnością zabiłaby go swoim ciężarem. Wstrząśnięty zelknął na żegar: była dokladnie 2 rano,
W marcu 1943 r., podczas okupacji, pani Laurent usilowała wydostaĆ sję z Monte Carlo do zajęlego przez NiemcÓW Paryża, Z trudem udało jej się zdobyć bilet i kuszetkę na nocny pociąg, Kiedy przygotowywała się do spania w przedziale, Wydało jej się, że słyszy wyraźny głos ojca, nieżyjącego od kilku lat| ,,Nie zostawaj tutaj I Uciekaj natychmiast!" Pani Laurent aż się spociła z wraźenia, jednak przekonywała siebie, źe tojakieśhalucynacje, możę z napięcia i Ze żmęczenia. Ale głos Znowu dał się słyszęć i nalegał: ,,Uciekaj, uciekaj!" Ten fenomen powtórzył się pięć lub §ześćfazyż zanjra pani Laurent zdecydowała się opuś€ić przedział, Dźwigając walizę, przepychała się zatłoczonym korytarzem, zaglądaiąc do innych przedziałów W poszukiwaniu jakiegoś miejsca. l07
Resztką sil przenrier7y}n siedenr czv osicrrr wagonów. a a kaŻdym rivem, kicd} chciilłil się ,/il(rjl)mać. glur powl oica rzill upłrcic: ]eI
Dokąd wiodą te drzwi?
,,Dale|, dJ lei|"
to (ulaj". usłyszala wrcszcie. kiedy dolarlźl do prlcpel, _ ..Dobrze. nlonego \ł;lponu lr,,ecjej kh5y, U\itldla llJ kor}lar7u na ivrrlj)ce. ldecyoowJna w ten sposób spędzic noc, . Kilłl. 8odzin później. luż kob Vichy. pospies7ny do Paryźa Płdl ofi Ę pomylkl tua,i ) .uclu ł,;.,1 ),r^l:'.:].:], | )]rn k,)nWoJ njcmicck i. normalnic "p..,. nopr,/ęJ,,.lj.tL} lcl) po_ :T]"'l :y.r:',]. cląe, l et|n dnla wi,,.łkźcNiemc\, Jo\ĄlidZla\łr,,y.ie plano*:rllym o silholaiu ni toruch. specialnie puś.iIipi..*.ry pocli|g (|5ohotł V, w Wynadku /ginęlo 4U ó§ób. kiltadzie.iąr innrc-.h,,o\l"lo'Lję.,ło ranDych, zmiażdżeniu uległy ws7ystkie Wagol)y z kusżclkami.
Pewnej nocy roku I94.1 _l wlnIngJ., lrrlę./k{.l(tl \^
żonę amcrykańsklego gener:l19 N;lthJn:l PólnocncI KJrolinic. ohud,,il huk prtlruna, l'ooęs/la do oknJ i,,obac,,yłJ. Że leje ulełny deszc,,. ale nle m:l hurzy, K iedy kll,d1.1 5ię,, po$ rotem. do.trle8lil culkiem wyraźnie nost.rć.*eso n)\'fu \lo|:1\'cPo u \łc/glowin lóika, Nic b} loby rł t1 m nic w.zególncgo. gd} by nle lJkl. źe geDer.]l T\ł iDin! ,,llJjdou al \ię * or,l nl .rasl lo is, km,oddomu. dowod,,ąc Xlll Jrmi., Iolnlc7q P:,cyfiłu, i,rn; gencrllł,i^i u|(l/|Jl:I nJlomIaśl llic Iylkojc8ó IWilr/. tulUw, lccz l 1ego zi-rciinięte nl drL,ulllan}In opalciu łó/ki dlonię, Px*., potyskująci1 nh.ą.rk§,,, pJl(,u,,lnlen§ywnie wpalrywJlu się w ,,Juwę. łtóra porvoti znllrntlr, 7c "^
sohie.
co I17śż}wJ lIl hiedna kohleIa - pś\ł|lil. !,:|1"O:" D4l /glnąI $ ","!*/ić c/JsiśĘalk i ukIlzaI je'l się u chwili imler(i, b} ją tł tcn .__
snosob pożegncć,
Minąl lydzi€ń i wresżcie nadesZła wiadomość,że lamtej nocy sllxo]ol generJla l/śc,,)$i\Liś\padl
tł}''nanie: ..Doslownlc \^ chwilj, 8dy lJntlr./alenr qi{ W oIchłJl]. ujr./|llcm clę Dald7o \4}ralnje. PJlr,,ylai na nlnie noprzez dęsze,,,..Chyba tylko mocna mllość,.dolnilbyła sprowokowirc laką noJ$ojn.l t"l.put1.1,,n,1 przestro8ę. połączoną z ukauaniem się ' Widm oiat zyla.y"[ l0{l
22 sierpnil
l967 r, mlody. lg-Ir:tni Ameryklnin, Bruce Burkan zniknął plaży w Asbury Park W slanie New Jcrsey, odszcdI na chwilę ubr ny lylko w ktlpielówki. by wrzucić monely do automatu na parkinguOdnalazł się dlva miesiące później w Newark, Siedział na przyslanku i]ulobusowym w cudżym ubraniu, Z kilkoma dolarami w kie§zeni, Nje wiedzial zupełnie. co mu się pźydarzyło. Rodzina usilnie poszukiwała g(, przez Len caly czas. Bruce był charakterystycznym. wysokim rudzielcenr. którego trudno byłoby nie zauważyć. Gduie się pod2iewal, co robi|? Nigdy się o tym nie dowiedżiał, 24 płździernikal59] r, Zniknąl pcwien hislpański żolnierz cZuwający na warcic na FiIipinach. Po 24 godżinach ten sam żołnierzodn lazł się... w Meksyku, Nie mial pojęcia. jak i dI czego 1dm się znalauł. Windomo, źe w xVl w, nie istnial żaden środeklokomodi. pozwalł.iący w ciągu doby przenieśćsię Z Manili do Meksyku, W sierpni l9ó6 r, chester Archey. policjant Z Filndelfii, Zniknąl bez śladu, odna|ażł się.jadąc swym samochodem w maIcj miej§cowości lysiące kilomelrów d.llej. Archey nicżego sobi€ nic przyponlnial, byl tak przerażony obcynl n]iejscem. w klórym jakby się nagle obud7il. że aż spoWodował wyplrdekTakie i dziesiąlki podobnych wydarzeń opisują głlety, uzntljąc je żł8odną ząintercso\łania scnsację. Zdalżyłysię w slanach Zjednocżonych. ArgcnlyDie, Jżponii. K lladzie. John A. Keel, Złjmujący sięzjawiskami dzirlnych żniknięć naliczyl, źe tylko W latach 1954-19ó9 i tylko w stanach Zjędnoczonych.44 Przypadki ludzi, żnLtlezionych gdzieśna odludnych lelenach, Zwykle osoby te plakaly lub szlochaly_ jak ktośzagubiony- Zawslcjednak. gdy przechodzień czy przejeżd).ający ściągałpolic.ję lub straź leśną.nie żast wżLl już nikogo, Laboratoriun] parapsychologii w Downlon (Anglia). które od 25 lat ogłasza co roku spis f.rktów nie dających się wyjaśnić,opisało juź około 3 tys, lakich wydarżeń, Giną tajemnicżo nie lylko męźczyźni. kobiety, lccz takźe statki. łodzie podwodne. samoloty. 7 maja l965 r, 26 Ietni elektronik. carl Robert Disch, przebywają cy z ekipą naukowcólł amerykańskich na Antarktydzie. nagle zniknął, 7
l09
Szukano go dokladnie przez Lrzy dni, bez efeklu, Na trzeci dzień, tak samo nagle i tajemniczo, zniknąl jego pies, Nie odnaleziono nigdy najdrobniejsżego ś]adu,,, Komentując te fllkty Jacques Bergier, pisarz francuski. autor kilkudziesięciu książek i studiów poświęconych tajem, nicom otaczaj4cego nas świata, pisze: .,wydaje się_ źe w naszych czasach ogólia blokada umysłowa nie pozwala nanl na przeniknięcie do regionów istniejących po drugiej slronie Ziemi. Kiedyśtaka blokada dotyczyła po ysłu, że Ziemia może być okrągła, Wydawało się to szaleńslwem. sprzecznym że zdrowym rozsądkiem. tak jak później teoria względności, Możliwe, że już wkrótce uzy§kamy nowe spojrzenie na wymiar przestrzeni, Możliwe, źe przestrzeń kryje w sobie inne, nie Znane nam aspekty Ziemi", Bergier uważa, żc do tych innych świalów, których z,wykli ludzie nie do_ strzegają, a które współistnieją Z naszym światem. 1yle że w innej czasoprzestrzeni, wiodą ,,drzwi", Inni, jak Amerykanin Allen Green, lield lub Anglik Le PoerTrench, nazywają te przej ścia ,,oknami", Sądzą oni, że Znajdują się one w wielu miejscach na Ziemi i że przechodzi się nirni w dwojaki sposób: świadomie, siłą specjalnie trenowanej woli lub nieświadomie. To oslatnie tłumaczyłoby pojawianie się osób jakby zagubionych w naszym świecie, a takż-e np, pewnych istot. których obecność na zjemijest niemożljwa do wytłumaczenia: budzącego grozę człowieka śniegu w Himalajach, 3-metrowej wysokości humanoidów, pźechadzających się w dżunglach południowoan1erykań§kich, pterodaktyli, obecnych w Anglii ina Borneo, ogromnych węży morskich. Wszystkie one pochodżą, być może, ,,stamtąd". Ptzyznajmy, że hipoteza, iż Ziemia posiada wiele ,,poziomów" jesl dośćszalona i działa pobudzająco na wyobraźnię, Mimo woli za, czynamy się zastanawiać, czy stare jak świat opowięści o ,,lasach bez wyjścia",,,dolinach bez począlku i końca", o glotach podmorskich cży podziemnych, jaskiniach wiodących do jakiegoś innego świalanie są może mniej baśniowe niż sądżiiiśmy, Zdaniem wielu śmiałychnaukowców, któ.ych ta hipoteza pocią8a, owe ,,dżwi" nie są zjawiskiem natu.alnym, lecz sztucznym! stwolzo_ nym przez technologię, o której do tej pory nje mamy pojęcia. Mjejsca ta kie posiadają pewne charak terystyczne cechy: zaburzone jest tam pole grawitacyjne i magnetyzm ziemski, pojawiają sję zjawy, dokonują się zagadkowe zniknięcia.
l]0
Prżykladem takiego miejsca jest miejscowośćchimney Rock w Północnej Karolinie w USA, Zapisy o dziwnych zjawiskach tam się dziejących istnieją, co §tanowi rzadkość, od 1800 r, Już w 1806 r, miejscowa gazeta doniosła, żśpewien sędzia widział tysiące istot,jakby płynących w powietrzu. Przypominały one ludzi,lęcz ich ubrania lśniły, Wkrótce Zgłosiło się wielu świadków, potwierdzających lo zjawisko. widok przejrzystych, odbijających światłostrojów nie mógł być w 1t]06 r, elektem wpływu kina czy telewizji, Potem badacze zna]'ężli potwierd7ęnie tych wizji w Chimney Rock u tamtejszych Indian, Czerokezów- wiele takich ,,dr7-Wi" wytypoWano na kuli Ziemskiej. przez którejakoby różneśWiatyslykają sięże sobą. Są one podobno w dolinie Missisipi, w ohio, Arizonie, Kanadzie, na syberii, we francuskiej Bretanii, na Bermudach (słynny ,,Trójką1"). Hipoteza Bergiera, co byśmy o niej sądzili, skłania do Zaduny. I]eż to nieprawdopodobnych,szalonych pomysłów okazywało się,,motorami" w postępie nauki i ludzkiej wiedzy o świecie! Niels Bohr, wybitny fizyk, stwierdził kiędyś.że aby nastąpił postęp w fiZyce, należy szukać hipotez wystarczająco szalonych, Cośw tym jest. Podobnie, jak zdaniu zj§dnego 7 utworów w€l]sa: ..są wszechświaty odlcglcjsz.e od nas aniżeli najdalsza Z gw]azd, a zarazern bliŻsze nam niż nasze .ęce czy W
nogi",
SPIS TRESCI od wy&sl
3
}
L PoDGl ĄDANlt NIEWlD/lAL\FCo , ,
5
,
PielWsże eksF-ymcnty
1 9
obra7y pl4sżloścl
sdićlć lo drJgre narodziny
l2
Wol3nię nrskorc/ońU,c,
Drsn)
]5 ]8
)poLó]
Nowe (l!lo
s
lnn)m Ąciu
2l
H.lU.)Pżcjc cż) .nn) (widlr Budocać \cdh:ko wla§neJ w
24
26 29
spolldnk
spolkJnie / tomem sżw)e,em cocĄnjteśq4ciu?,,., DoiwLdożn(Boga,,,,,, Pójd/ do lnoJcgo oelodu , , , Podlóż polJ cldlo
AngetJ , , Dr simp"oń I1,
32
,
]4 37
ą
,
43 45
,
HISTORIE DzIwNE. NIEWYJAŚNioNF.
Runo zloLe czy kosmiczne?
List do
sńl
Abga;a
,
o calun
19
. ,,.,,..,
,,,,,,
5l
5] 5ó 58
jsiedż ldjemna Jó8nna mjecz,,,,
ól
opęland / Beau\aF
63 ó5 68 12
Ce.drl
ca,ownrc i krqawy dl.hcm|l Klo bj' pll.d Kolumbemr, , , , oc/dńj \oslradamusa,,,,, RoseLińe
KreW zwyci§ż!
Taiemnicd oEnb
zjl} r.dal
.micrc,,,,,
8l
,
Pżni Helma i jej Bóiclc Fud / Uplergrove,
8] 8ó 88
Halncld iRodtsel. wjprJwd po Arlę
Voand, żIo{ievcĄ po.ąg Pollne/ii VJgn/Dc portrel} , , PPJBoda kapiJlż V.ld§d
sen
-
mara] , opiełuńcże duch)
, ,,
Doląd qtodą le dr7si]
76 78
,
90 93
94 95 9,1
l06 l08
I
\
'a.
';-L:.1
l1
,.
l
ł
:}
}
,i
,rU p"ogu tajemnicy" - to książka niezwykła w swej zawartości, doĘcząca zagadek historycznych, naukowycho parapsychologicznych oraz zjawisk zpograniczasfery nadprzyrodzonej. oto niektóre z nich: Jak umarli kontaktują §ę z żyjącymi na ziemi? Wrażenia ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Nostradamus o papieżu Janie Pawle II. Kto odkrył Amerykę przed Kolumbem? Krwawiące zwłoki o. Chabrala. Czy zażyciamożna wyjśćpoza własne ciało? zagadka całunu Turyńskiego. czy Jezus napisał tist do króla Edessy Agbara? -_,;
,