KRISTI GOLD JAK KOCHAĆ TO KSIĘCIA Tytuł oryginału: The Return of the Sheikh ROZDZIAŁ PIERWSZY Gdy Madison Foster wysiadała z czarnej limuzyny, zastoso...
6 downloads
20 Views
564KB Size
KRISTI GOLD JAK KOCHAĆ TO KSIĘCIA Tytuł oryginału: The Return of the Sheikh ROZDZIAŁ PIERWSZY Gdy Madison Foster wysiadała z czarnej limuzyny, zastosowane środki bezpieczeństwa świadczyły o wyjątkowym statusie jej potencjalnego klienta. Potężny ochroniarz wyrósł po jej prawej stronie, drugi trochę niższy po lewej, podczas gdy dwóch innych ubranych w ciemne garnitury torowało jej drogę do wieżowca w Los Angeles. Nieopodal bocznego wejścia rozległ się trzask migawek aparatów fotograficznych, ale nie odwróciła głowy. Ten błąd mogłaby przypłacić pojawieniem się na okładce jakiegoś tabloidu pod krzykliwym nagłówkiem: „Ostatnia kochanka księcia playboya”. Na domiar złego byłaby to rozczochrana kochanka. Gdy przechodziła przez parking, lekka mgiełka przerodziła się w deszczyk. Od razu odczuła skutki wilgoci na zebranych w ogonek niesfornych włosach. No i nici z eleganckiego wyglądu. A podobno w słonecznej południowej Kalifornii nigdy nie pada... Ochroniarze otworzyli ciężkie metalowe drzwi. Madison ostrożnie stąpała po wilgotnej terakocie przypominającej czarny lód. Czyż nie widzą, że jest w butach na wysokich obcasach? Z trudem za nimi nadążała, ale najwyraźniej ich to nie obchodziło, gdy energicznym krokiem przemierzali kręty labirynt bocznych korytarzy. Na szczęście zanim zdążyła się potknąć, znaleźli się w wyłożonym dywanem holu i wkrótce dotarli do windy na jego końcu. Jeden z mężczyzn wbił kod na tablicy obok drzwi.
Weszli do środka. Podczas jazdy w górę stali wpatrzeni w martwy punkt, nie pozwalając sobie choćby na pobieżne na nią spojrzenie, nie wspominając o jakimś miłym słowie. Kilka chwil później winda zatrzymała się miękko, drzwi rozsunęły, a ich oczom ukazał się dżentelmen w szarym jedwabnym garniturze, któremu rozległa łysina oraz okulary w drucianych oprawkach nadawały wygląd uczonego. Gdy Madison wyszła z kabiny, z nieśmiałym uśmiechem wyciągnął do niej rękę. – Witam, panno Foster. Nazywam się Deeb, jestem osobistym sekretarzem Jego Wysokości. Madison nie była zachwycona określeniem „panna”, ale zgodnie z obowiązującym konwenansem bez słowa protestu odwzajemniła uśmiech. – Miło mi pana poznać, panie Deeb. – Mnie również. Proszę ze mną. Pod eskortą ochroniarzy przemierzyli wysoki na dwa piętra, wyłożony czarnym marmurem hol penthouse’u. Jako córka dyplomaty i doradca polityczny nieraz stykała się z przepychem, nie była jednak aż tak zblazowana, by nie docenić dobrego smaku. Jej uwagę przyciągnęła ściana wysokich okien z widokiem na wzgórza Hollywood, a potem kręte schody z błyszczącej stali prowadzące na piętro. Proste surowe linie oraz nowoczesne meble wyglądały jak ze snu projektanta, choć prawdę mówiąc, spodziewała się raczej klejnotów, złota i perskich dywanów charakterystycznych dla królewskiego statusu. Niemniej była to niesłychanie luksusowa garsoniera, odpowiednia dla szejka Zaina ibn Aahila
Jamara Mehdiego, następcy tronu królestwa Bajul, który niespodziewanie miał w nim objąć władzę. Właśnie dlatego została tu wezwana. Jej zadaniem będzie naprawa zszarganej opinii tego mężczyzny o wielu imionach. I to w niecały miesiąc. – Jestem zaskoczona, że książę zachciał spotkać się ze mną o tak późnej porze – zagadnęła Deeba. Mężczyzna poprawił krawat w geście zakłopotania 1 nawet na nią nie spojrzał. – To książę Rafiq ustalał godzinę. Rafiq Mehdi, brat księcia Zaina, zatrudnił ją, więc odpowiedź jest sensowna, ale dziwne zachowanie Deeba nieco ją zaniepokoiło. – Jego Wysokość mnie oczekuje, prawda? Gdy zatrzymali się przed podwójnymi mahoniowymi drzwiami, Deeb wreszcie się niej odwrócił. – Kiedy książę Rafiq poinformował mnie o pani wizycie, założyłem, że zawiadomił o niej również brata. Ale nie jestem pewien. Jeśli Rafiq nie powiedział bratu o swoim planie, Madison mogła zostać za chwilę bezpardonowo wyrzucona. Ignorując zdumione spojrzenie Madison, Deeb wskazała małą wnękę, w której stały dwa klubowe fotele. – Proszę usiąść. Sekretarz zniknął za drzwiami. Madison usiadła, przesunęła dłonią po granatowej spódnicy i przygotowała się na długie oczekiwanie. Bacznie przyglądała się strażnikom stojącym po obu stronach wejścia. Byli dobrze uzbrojeni. Nic dziwnego. Gdy chodziło o następcę tronu, mogli pojawić się
wrogowie. Nawet ją uznali za możliwe zagrożenie. Zanim wsiadła do limuzyny, przeszukano jej skórzaną torebkę. Wątpliwe, by mogła wyrządzić poważną krzywdę pilniczkiem do paznokci... Nagle dotarł do niej podniesiony głos. Na pewno mówiono po arabsku, więc niewiele rozumiała. Ale najwyraźniej ktoś był zły. Zain Mehdi nie miał zahamowań w wyrażaniu emocji, czego dowodem były jego nierzadko szokujące zachowania. Cieszący się złą opinią szejk siedem lat temu opuścił rodzimy kraj i osiadł w Stanach Zjednoczonych. Niekiedy zapadał się pod ziemię na całe miesiące, by potem nagle wyłonić się na powierzchnię z jakąś gwiazdką lub supermodelką u boku, przez co zyskał miano „znikającego księcia z Arabii”. Madison nie była tym zszokowana. Poznała księcia wiele lat temu w Mediolanie na przyjęciu, na którym towarzyszyła rodzicom. Przeżyła wówczas typowe dla szesnastolatki zauroczenie przystojnym młodzieńcem. Oczywiście wątpliwe, by książę pamiętał ów niegroźny flirt z nieśmiałą i zalęknioną nastolatką. Stare dzieje. Teraz niestrudzenie parła do przodu. Jeśli uda jej się zdobyć to zlecenie, zrobi kolejny milowy krok w karierze. Nagle drzwi się otworzyły. Madison wstała, poprawiła lniany żakiet i wstrzymała oddech w nadziei, że nie zostanie odprawiona z kwitkiem. – Emir panią przyjmie – powiedział Deeb z wahaniem – ale nie jest zachwycony. No cóż, zbagatelizowała tę uwagę. Nie obchodził ją obecny nastrój księcia. Deeb otworzył przed nią drzwi, a potem wszedł za nią do elegancko
urządzonego gabinetu. Nie miała czasu przyjrzeć się wystrojowi, ponieważ jej uwagę przykuł wysoki mężczyzna, który ze skrzyżowanymi ramionami stał oparty tyłem o masywne biurko. Jego groźne spojrzenie kontrastowało ze swobodną postawą. Fotografie w prasie nie oddawały Zainowi Mehdiemu sprawiedliwości. Klasyczne regularne rysy, złotawa karnacja i ciemnobrązowe oczy w oprawie nieprawdopodobnie długich czarnych rzęs robiły wrażenie. Wyglądał jak hollywoodzki gwiazdor, wcielający się w rolę jakiegoś bliskowschodniego władcy. Zamiast jednak królewskich szat miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami oraz ciemne spodnie. Jego mina świadczyła, że uważa swego gościa za intruza. Madison opanowała nerwy, wyprostowała się i przybrała wyćwiczony uśmiech. – Dobry wieczór, Wasza Wysokość. Nazywam się Madison Foster. Przyglądał się jej wyciągniętej ręce, aleją zignorował. – Wiem. Jest pani córką Ansona Fostera, członka korpusu dyplomatycznego i dawnego znajomego mojego ojca. Przynajmniej pamięta jej ojca, dobre i to. – Moje najszczersze kondolencje, Wasza Wysokość. Jestem pewna, że nagłe odejście króla musiało być dla Waszej Wysokości szokiem. Drgnął, co było widomą oznaką dyskomfortu. – Nie tak wielkim jak to, że wiadomość o jego śmierci dotarła do mnie dwa tygodnie po fakcie. – Emir był w podróży, kiedy zmarł jego ojciec – pospieszył z wyjaśnieniem
Deeb. Szejk posłał sekretarzowi mordercze spojrzenie. – To wszystko, Deeb. Pani Poster i ja będziemy kontynuować tę rozmowę w cztery oczy. Madison zerknęła przez ramię i zobaczyła, jak Deeb kiwa głową. Gdy za sekretarzem zamknęły się drzwi, szejk obszedł biurko i opadł na skórzany fotel. – Niech pani usiądzie. Powiedz „proszę”, chciała poprawić go Madison, ale ugryzła się w język. Cóż, przyjdzie jej popracować nad manierami szejka. Usiadła, postawiła torebkę na dywanie. – Skoro pan mnie zna, zapewne wie pan również, po co przyjechałam. Odchylił się i potarł ogoloną szczękę. – Zjawiła się tu pani na prośbę brata, nie moją. Według Rafiqa jest pani jedną z najlepszych politycznych konsultantek w kraju. Oczywiście, jeśli ta opinia odpowiada prawdzie. – Pracowałam nad budowaniem publicznego wizerunku wielu znanych osób. – I pani zdaniem ja potrzebuję w tym względzie pomocy? Okej, wyłoży kawę na ławę. – Po pierwsze, nie było pana w Baj ul od lat. Po drugie, istnieją obawy, że po powrocie nie zostanie pan powitany z otwartymi ramionami. No i wreszcie, chodzi o pańskie relacje z kobietami. – Nie można wierzyć we wszystkie plotki, pani Foster. No nie! Miał jeszcze czelność uśmiechnąć się do niej wyzywająco. – To prawda, ale słowo pisane ma swoją wagę. Trzeba więc wysłać do ludzi
dobitny przekaz, że od dziś zamierza pan skupić się na rządzeniu państwem, aby w przyszłości zostać równie wybitnym władcą jak ojciec. Jego uśmiech zgasł. – Czy mam podejrzewać, że chce mnie pani ukształtować na wzór mojego ojca? – Chcę tylko poprawić pana publiczny wizerunek. – Jak pani zamierza tego dokonać? – Pokazując pana w innym świetle w trakcie serii wystąpień publicznych i towarzyskich imprez. Przechylił głowę i uważnie jej się przyglądał. – Ma pani zamiar zaprosić cały mój kraj na koktajl party? Seksowny, ale zarazem sarkastyczny – oto kolejny przymiotnik na liście jego atrybutów. – To będą prywatne przyjęcia, dla ścisłego kręgu przyjaciół i rodziny oraz członków Rady Konsultacyjnej. Być może również dla kilku zagranicznych dygnitarzy, polityków i biznesmenów. Złapał długopis leżący na biurku i zaczął nim obracać. – Słucham dalej. – Jeśli chodzi o publiczne wystąpienia, mam duże doświadczenie w redagowaniu przemówień – oznajmiła. – Chętnie przy tym pomogę. Zmarszczył brwi. – Mam dyplom ekonomii z Oxfordu i płynnie posługuję się pięcioma językami, pani Foster. Dlaczego uważa pani, że nie potrafię ułożyć przemówienia i go wygłosić?
Nie ma to jak urazić królewską dumę. – Sugeruję jedynie, że mogę pomóc. Słowa i gesty Waszej Wysokości będą ogromnie ważne w zdobywaniu społecznego poparcia. Odrzucił długopis i burknął coś pod nosem. – Nie mam powodu uciekać się do politycznych gierek. Na wypadek, gdyby pani nie słyszała, moja pozycja w państwie jest zabezpieczona. Zostałem wybrany na króla i moje słowo jest prawem. To ja jestem prawem, pani Foster. – Ale kiedy ludzie są zadowoleni z władcy, w kraju panuje lepsza atmosfera. Pozostał niecały miesiąc do oficjalnej koronacji, nie mamy więc dużo czasu na zmianę opinii o Waszej Wysokości. Zajmiemy się wszystkimi szczegółami: sposobem mówienia, zachowaniem, ubiorem. Posłał jej kokieteryjny uśmiech, zabarwiony zmysłowością. – Czy pani będzie mnie ubierać? Obrazy, które przemknęły przez głowę Madison, można by uznać za nieodpowiednie, ba, nawet nieprzyzwoite. – Pomoże nam pański personel. – Szkoda, że nie wchodzi to w zakres pani obowiązków, Wtedy byłbym przychylniej nastawiony do pani planu. – Zdaję sobie sprawę, że potrafi pan czarować kobiety, ale na mnie ta metoda nie działa – ucięła. – Musimy się skoncentrować na istotnych sprawach, oczywiście, jeśli wyraża pan zgodę na współpracę. Przez moment wpatrywał się w sufit, a potem powoli przeniósł na nią wzrok. – Nie, nie mam ochoty z panią pracować. Jestem w stanie sam zająć się swoimi sprawami, również prywatnymi.
Ani myślała tak łatwo składać broni. – A propos tych ostatnich, jestem bardzo skuteczna w tuszowaniu skandali obyczajowych... Wstał, wyraźnie zirytowany. – Szkoda, że straciła pani czas, ale nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. No tak, trafiła w czuły punkt. Wstała, wyjęła z torby wizytówkę i położyła ją na biurku. – Jeśli zmieni pan zdanie, oto mój numer. Proszę przekazać tę wiadomość bratu. – O tak, mam mu wiele do powiedzenia! Rozmówię się C nim, kiedy tylko wrócę do Bajul. – Życzę więc Waszej Wysokości powodzenia. Madison zarzuciła torebkę na ramię i ruszyła do drzwi. Ale nim zdążyła dotknąć klamki, szejk ją zawołał. – Tak? – Starała się nie okazać przypływu nadziei. Wyszedł zza biurka i teraz stał kilka kroków od niej. – Zmieniła się pani od czasu naszego ostatniego spotkania. – Jestem zaskoczona, że mnie pan pamięta. – Trudno zapomnieć tę buzię aniołka, oczy niebieskie jak ocean i te niezwykłe jasne loki. Irytujący rumieniec, jakby na zamówienie. – Miałam okulary, aparat na zębach, a na głowie ptasie gniazdo. – To wszystko zostało naprawione dzięki laserowej korekcji wzroku, ortodontom i prostownicy.
– Miała pani na sobie różową sukienkę i była pani bardzo nieśmiała. Ledwie zerkała pani w moją stronę. Och, ale zerkała. Wielokrotnie, gdy nie patrzył. – Pokonałam nieśmiałość. – Zauważyłem. Zauważyłem również, że wyrosła pani na bardzo piękną kobietę. Nie widziała prawie nic prócz jego ciemnych melancholijnych oczu, gdy się do niej zbliżał. – Skoro omówiliśmy już moją transformację – powiedziała, sucho – wychodzę, jeśli mam zdążyć na samolot do Waszyngtonu. – Musi szybko stąd uciec, zanim magnetyzm szejka pozbawi ją zdrowego rozsądku. – Mam prywatnego jęta. – Nie spuszczał z niej wzroku. – Może pani z niego skorzystać, jeśli będzie dostępny. A gdyby zechciała pani odwiedzić Bajul, proszę bez skrępowania skontaktować się ze mną, a zorganizuję transporty Chętnie widziałbym panią jako mojego gościa. Mógłbym pokazać pani rzeczy, których nigdy pani nie widziała. Don starczyć niezapomnianych wrażeń. – Ma pan na myśli nocną przejażdżkę na wielbłądzie po pustym? A potem ucztę z granatami na deser, urozmaiconą pląsami tancerek? Wyglądał na bardziej rozbawionego niż urażonego – Wolę samochody terenowe od wielbłądów i nienawidzę granatów, ale tańce mogą być. Oczywiście we dwoje. Nie odważyłaby się z nim zatańczyć. – Doceniam tę fascynującą propozycję, ale skoro nie| będę dla pana pracować, nie wybieram się za granicę. Nie mniej dziękuję za zaproszenie i życzę
bezpiecznej podróży do domu. Gdy pospiesznie wyszła, a następca tronu zamknął za nią drzwi, odebrała to jak dobitne memento. Oto zatrzasnęła się przed nią kolejna brama do kariery. Nie chciała jednak przyznać się do klęski. Być może szejk, wróciwszy do domu, dojdzie do wniosku, że jej potrzebuje. Najchętniej by stąd uciekł! Zaina gnębiło poczucie utraty wolności, gdy opancerzona limuzyna wiozła go stromym podjazdem prowadzącym do pałacu. Witano go z niechęcią. Tłumy zgromadziły się na pilnie strzeżonej trasie przejazdu. Niektórzy wygrażali mu pięściami, inni tylko patrzyli z dezaprobatą. Przez szyby nie słyszał, co wykrzykiwano, ale raczej nie były to wiwaty na jego cześć. Rafiq sugerował, by przyjechał nocą, ale się nie zgodził. Miał wiele wad, lecz na pewno nie był tchórzem. Wypełni swoje obowiązki z wysoko podniesioną głową. Wrócił myślami do wizyty Madison sprzed dwóch dni. Pamiętał, jak go przestrzegała, że może zostać uznany za obcego we własnym kraju. Był bliski przyjęcia jej oferty, chociaż nie z tego powodu. Po prostu go zaintrygowała. Dopiero przy niej zdał sobie sprawę, że od dawna nie dotrzymywała mu towarzystwa żadna kobieta. Madison byłaby wielką pokusą... Ale nie mógł sobie na to pozwolić. Dobrze, że nie wiedziano o prawdziwym skandalu, który wydarzył się za bramami pałacu, o sekrecie, który dręczył go Od lat i stał się prawdziwym powodem wyjazdu z ojczyzny. Gdy limuzyna się zatrzymała, Zain pospiesznie wysiadł, ale nie mógł zignorować wrogich okrzyków. Nie mógł odeprzeć oskarżeń o zdradę, nie wyjawiając drama tycznej prawdy. A tego na
pewno nie zrobi. Dwóch wartowników szeroko otworzyło drzwi. Dostojne wnętrza pałacu były tak zimne jak kamień, z którego je zbudowano. Kiedyś był tu szczęśliwy, nazywał to miejsce domem, schronieniem nasączonym bogactwem i starożytną historią. Już nie. Ale wielką przyjemność sprawił mu widok drobnej kobiety stojącej na końcu kory tarza – Eleny Battelli, włoskiej au pair, zatrudnionej przez jego ojca mimo dezaprobaty członków Rady. Elena była jego nianią, nauczycielką, powiernicą i w końcu, po śmierci jego matki, zastępczą matką. Była jedyną osobą, która go rozumiała. Na jego widok z uśmiechem otworzyła ramiona. – Witaj w domu. – Rozmawiała z nim po angielsku, jak zawsze, gdy chcieli uniknąć wścibskich uszu. Objął ją, a potem cofnął się o krok, by lepiej jej się przyjrzeć. – Nieodmiennie elegancka jak gazela – powiedział. Pogładziła starannie ułożoną fryzurę. – Jestem już starą gazelą, ale ty ciągle uroczym giovinetto, którego zawsze uwielbiałam. – Na jej twarzy pojawił się cień melancholii. – Teraz, kiedy twój nieodżałowany ojciec od nas odszedł, jesteś królem. Będę zwracać się do ciebie Wasza Wysokość. – Wybij to sobie z głowy. Należysz do rodziny i zawsze tak będzie, niezależnie od mojej pozycji. Podniosła rękę i poklepała go po policzku. – To prawda. Ale jesteś królem. – Oficjalnie dopiero za kilka tygodni. – To przypomniało mu o naglącej misji.
– Gdzie jest Rafiq? – W gabinecie twojego ojca, caro. Spędza tam większość czasu, odkąd... – Odwróciła wzrok, ale zdążył zauważyć łzy w jej oczach. Pochylił się i pocałował ją w policzek. – Wkrótce porozmawiamy dłużej. Wyjęła chusteczkę z kieszeni i wytarła oczy. – Oczywiście. Musisz opowiedzieć mi o wszystkim, co robiłeś przez te lata. Och, nie ośmieliłby się powiedzieć jej wszystkiego. Do dziś w jej towarzystwie czuł się jak krnąbrny nastolatek. Minąwszy ochroniarzy oraz Deeba, wspiął się po marmurowych schodach na piętro do sanktuarium ojca i bez pukania otworzył drzwi. Nie cierpiał tego miejsca. Od razu wróciły dręczące go wspomnienia ostatniej kłótni z ojcem, gdy ośmielił się mu przeciwstawić. Król Aadil Mehdi miał bezwzględne serce i rządził żelazną ręką. A teraz odszedł. Zain żył w poczuciu winy i żalu, że rozstał się z ojcem w gniewie. Że nie zdobył się na wielkoduszność, by wybaczyć mu jego grzechy. Ale nie pora teraz się tym martwić. Jego wzrok spoczął na bracie, który, czego należało się ipodziewać, siedział w ulubionym fotelu króla obok regału z kolekcją cennych książek. Zmiany, jakie nastąpiły W Rafiqu, były pod pewnymi względami subtelne, pod innymi wyraźne. Miał na głowie kefiję, której Zain na razie nie założył. Nosił również, podobnie jak ojciec, starannie przyciętą kozią bródkę. Właściwie pod każdym względem, zarówno fizycznym, jak i duchowym, Rafiq wyglądał jak młodsza wersja króla.
Teraz zmierzył brata twardym wzrokiem. – Jak widzę, dojechałeś w jednym kawałku. Zainowi nie spodobała się nonszalancja zawarta w tym powitaniu, ani swoboda brata. – Widzę, że rozgościłeś się w gabinecie króla. Planujesz zostać tu na stałe? Rafiq starannie złożył gazetę, którą, czytał, i rzucił ją na stojące z boku biurko. – Pytanie brzmi, czy ty, drogi bracie, zamierzasz zabawić tu dłużej? Zain zaczynał się gotować, ale nakazał sobie spokój. – Muszę cię zmartwić, ale jako prawowity władca zostanę tu na stałe. Od lat przygotowywałem się do tej roli. – Sypiając z najróżniejszymi kobietami? Zaczynał tracić cierpliwość. – Nie udawaj, że mnie znasz, Rafiq! – Nie było cię przez siedem lat, więc wiadomości o tobie czerpałem z gazet. Kiedyś łączyła ich głęboka więź. Została jednak zerwa na, gdy w sporze jego brat stanął po stronie ojca. – Wyjechałem, ponieważ ojciec postawił mnie w nie znośnej sytuacji – przypomniał Zain. – On tylko chciał, żebyś szanował zasady. Przestarzałe zasady, które nie miały sensu w nowoczesnych czasach, aczkolwiek nie tylko to wpłynęło na jego decyzję. Gdyby Rafiq znał całą historię, może nie tak ochoczo wspierałby ich rodziciela. „ – On wymagał, żebym był taki jak on. Wierny archaicznym ideałom, nie chciał wprowadzić kraju w nową epokę.
Rafiq powoli wstał i podszedł do okna. – Ludzie zgromadzili się pod pałacem. Jest też prasa Jedni domagają się wyjaśnień, dlaczego ich nowy władca opuścił ich przed łaty, drudzy oczekują, że książę obieżyświat wyjaśni swoje kontrowersyjne zachowanie. – We właściwym czasie odpowiem na pytania. – Na te, które wymagały odpowiedzi. Rafiq odwrócił się ze zmarszczonym czołem. – Jesteś pewien, że podołasz temu wyzwaniu? Jeszcze chwila i go uderzy, dostarczając nowej pożywki do plotek. – Twój brak wiary w mój osobisty urok i siłę przekonywania zasmuca mnie, drogi bracie. – Nie jesteśmy już dziećmi, Zain. Nie wystarczy uśmiech i kilka miłych słówek, żeby rządzić państwem. Zain zacisnął dłonie w pięści. – Jednak to mnie ojciec pozostawił tron, Rafiq. – Nasz ojciec był przekonany, że desygnowanie ciebie na następcę ściągnie cię w końcu do kraju. Ale musisz jeszcze zostać oficjalnie koronowany. Czyżby brat żywił nadzieję, że przedtem abdykuje? – Postaram się, żeby wszystko przebiegło bez zakłóceń. – Gdyby tylko czuł się tak pewnie, jak mówił. – Czekają nas poważne wyzwania – przestrzegał Rafiq. – Ojciec ciężko pracował, żeby utrzymać niezależność i neutralność. Mamy bezpieczne granice i uniknęliśmy politycznych niepokojów. – Będę kontynuował tę politykę.
– O ile przekonasz poddanych, że działasz w ich interesie. Niepokoje społeczne na ogół są pożywką dla różnych politycznych graczy. Dlatego namawiałem cię, żebyś rozważył współpracę z Madison Foster. Tego tematu należało się spodziewać. – Dlaczego uważasz, że jej wkład byłby nieoceniony? – Pomogła odzyskać honor wielu politykom – odparł Rafiq. – Co szkodzi skorzystać z jej talentów? Szczerze mówiąc, nie mogę uwierzyć, że odrzucasz możliwość spędzenia czasu z atrakcyjną kobietą. Oczywiście zastanawiał się nad korzyściami współpracy z Madison, jednak na dłuższą metę to mogło okazać się niebezpieczne i dałoby satysfakcję tym wszystkim, którzy uważali, że nie potrafi oprzeć się pokusie. – Powtarzam jeszcze raz: nie potrzebuję jej pomocy. Rafiq westchnął sfrustrowany. – Jeśli wybierzesz złą ścieżkę, Zain, nie będzie odwrotu. Jeśli nie uda ci się przekonać poddanych, osłabisz kraju bo do głosu dojdą radykalne frakcje. Czy twoja duma jest? warta ewentualnej katastrofy? Nie chciał ulec żądaniom brata, ale rozumiał powagę! sytuacji. Znajdzie sposób, aby zachować dumę i jednocz! śnie zaakceptować pomoc Madison. O ile Madison zrozumie, że to on będzie o wszystkim decydować. Zatrudnienie Madison na jakiś czas na pewno uspokój Rafiqa. Może warto spróbować? – W porządku – zdecydował. – Przemyślę tę sprawy Ale zastrzegam, że ją zwolnię, kiedy zacznie mi przeszkadzać. – Umowa jest gotowa. Zgodnie z warunkami kontra! tu ona może zostać
zdymisjonowana tylko w przypadki rażąco złych posunięć. To będzie moja decyzja, nie twoja. – Kiedy podpisała ten dokument? – Po skontaktowaniu się ze mną, aby zdać sprawozda nie z waszego pierwszego spotkania. Jest zobowiązana zostać stać aż do twojej koronacji, ale nalegała na klauzulę, która pozwala jej wyjechać wcześniej, jeśli sytuacja okaże się dla niej nieznośna. – Skoro nie pozostawiasz mi wyboru, moim pierwszym oficjalnym rozporządzeniem jest to, że będziesz odpowiedzialny za sprowadzenie jej tutaj. Rafiq posłał mu zwycięski uśmiech. – Załatwione. Zain rozluźnił krawat i rozpiął górny guzik koszuli. – Porozmawiamy na ten temat przy kolacji. – Nagle uświadomił sobie, że nie widział jeszcze najmłodszego brata. – Czy Adan do nas dołączy? – Adan jest teraz w Wielkiej Brytanii na szkoleniu z pilotażu. Wróci przed koronacją. – Może to i lepiej, że nic nas nie będzie rozpraszać. Liczę, że zapoznasz mnie z ostatnimi poczynaniami ministrów. – Nie będziemy jedli sami. – Jakiś członek Rady Konsultacyjnej? – Nie. Kobieta. – Ktoś specjalny w twoim życiu? Bo jeśli to początek procesji kandydatek na królową... – Ona nie należy do grona kandydatek na twoją żonę.
Zaina zirytowały pokrętne odpowiedzi brata. – A więc kto to jest, Rafiq? – Madison Foster. ROZDZIAŁ DRUGI – Czy pani zawsze musi postawić na swoim? – A pan zawsze wchodzi bez pukania? – Drzwi były otwarte. Madison odwróciła się od biurka, ruchem bioder zamknęła szufladę i zacisnęła pasek szlafroka. – Mogłabym przysiąc, że je zamykałam, zanim wzięłam prysznic. Chyba że same się otworzyły. W końcu jesteśmy w magicznej Arabii, prawda? Zain zignorował sarkazm w jej głosie i bez zaproszenia wszedł do pokoju. Z tymi ciemnymi oczami i niezwykłą urodą z powodzeniem mógł być egzotycznym arabskim modelem. Ale jego maniery pozostawiały wiele do życzenia. Podszedł do otwartej szafy i przyglądał się rzędowi kostiumów, spódnic i spodni, które Madison powiesiła zaledwie chwilę temu. – Tak jak przewidywałem. Konwencjonalne. Jego tupet walczył o lepsze z arogancją. – To są stroje biznesowe. – Stroje, który ukrywają prawdziwą naturę – rzekł, przesuwając palcami po beżowej jedwabnej spódnicy. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego zadrżała na widok tego gestu, a raczej niespodziewanego wyobrażenia, że doświadcza jego dotyku.
– Co pan wie o mojej prawdziwej naturze? – Znam takie kobiety. – Odwrócił się i zaprezentował naprawdę seksowny uśmiech. – Pod konserwatywnym strojem nosi pani kolorową bieliznę. – Śmiała hipoteza. – Czyżbym się mylił? Nie chciała potwierdzić ani zaprzeczyć. – Czy przypadkiem nie ma pan jakichś królewskich obowiązków? Może należałoby nakazać sprawdzenie zamków w pałacowych drzwiach? – Wyjdę, kiedy dowiem się, dlaczego pani tu jest. O ile pamiętam, oznajmiłem, że nie potrzebuję pani pomocy. – Pana brat mnie przekonał, że jednak jej pan potrzebuje. – Rafiq nie jest odpowiedzialny za moje życie, tak samo jak nie odpowiada za kraj. – Z tego, co widziałam, ludzie nie powitali pana z otwartymi ramionami. Twarz Zaina stężała. – Już pani mówiłem, nie mają wyboru. Jestem prawowitym władcą i muszą to zaakceptować. – Ale czy nie byłoby korzystniej, gdyby miał pan społeczną aprobatę? – Co więc pani proponuje? Zorganizować na moją cześć paradę wraz z międzynarodowym koktajlem? Nie tylko seksowny, ale i cyniczny, pomyślała. – Sądzę, że moglibyśmy tego spróbować, ale parada nie odniesie sukcesu, jeśli nikt na nią nie przyjdzie. Mam kilka pomysłów, więc jeśli da mi pan szansę... – Towarzyskie zgromadzenia, na których będzie mnie pani prezentować przed
dygnitarzami? – W jego oczach zabłysło rozbawienie. – Nadal nie jestem przekonany, że pani metody wpłyną na poprawę mojego wizerunku. – Na pewno brat powiedział panu, że zgodnie z kontraktem mam tu zostać do koronacji. Oczywiście nie mogę pana zmusić do współpracy, ale warto byłoby przynajmniej się postarać. – Skoro zostałem pozbawiony możliwości zdymisjonowania pani, spróbuję współpracować. Ale ta współpraca zależy od tego, czy będzie pani skłonna działać na moich warunkach. – A jakie one są? Na jego usta z wolna powrócił uśmiech. – Dam pani znać w najbliższych dniach. – Doskonale. Możemy zacząć jutro rano. – Możemy zacząć po kolacji – odrzekł, taksując ją wzrokiem. – Osobiście nie przeszkadza mi pani strój, ale chyba coś mniej rozpraszającego byłoby bardziej odpowiednie. Zapomniała, co miała na sobie. – Uczestniczyłam w wielu oficjalnych kolacjach i wiem, jak się odpowiednio ubrać. Położył rękę na bogato rzeźbionej krawędzi łóżka. – To nie jest spotkanie dyplomatyczne, pani Foster, tylko zwykła kolacja. Poczuła się nieswojo, gdy stał tak blisko łóżka. – Czy obaj pańscy bracia będą obecni? – Tylko Rafiq. Adan jest za granicą. – Jakaś dyplomatyczna misja?
– Militarna. Testuje nowy samolot. – Ach, prawda. Czytałam gdzieś, że jest pilotem. – Jego zamiłowanie do niebezpieczeństw idzie w parze ze słabością do pięknych kobiet – odparł. – Będzie głęboko rozczarowany, że pani nie pozna. W takim razie lepiej, by pozostał za granicą. Dwóch kobieciarzy pod jednym dachem to za dużo. – Robi się późno, powinnam zacząć się szykować. – Z przyjemnością zobaczyłbym panią w tej czarnej sukni, która wisi za kostiumami. No, no, był bardziej spostrzegawczy, niż sądziła. – Zastanowię się. – Proszę też rozważyć włożenie czerwonej bielizny. Do licha, skąd on wie o jej słabości do czerwonego jedwabiu? Podążając za jego wzrokiem, spojrzała w dół i wtedy zrozumiała. Ramiączko stanika wystające z niedomkniętej szuflady wyglądało jak purpurowy wąż. Wcisnęła je do środka, po czym wskazała palcem drzwi. – A teraz proszę wyjść. – Kolacja zostanie podana punktualnie o wpół do szóstej – dodał, opuszczając pokój. Żaden seksowny władczy szejk, nawet przyszły król, nie będzie jej dyktować wyboru majtek! Następnym razem, gdy będą sami, przedstawi mu jasno, czego od niego oczekuje. Przede wszystkim – szacunku. Nagłe pukanie do drzwi mogło oznaczać, że za chwilę nadarzy się sposobność. Otworzyła je z impetem.
– Jakieś dodatkowe uwagi na temat mojej bielizny? – rzuciła do natrętnego gościa. Na widok skromnej damy o siwych włosach i oczach w kolorze topazu zamilkła zawstydzona. Co za gafa! – Elena Battelli – przedstawiła się dama, wyciągając do niej rękę. – Nie interesuję się pani bielizną. Odwzajemniła gest z uśmiechem zażenowania. – Madison Foster. Przepraszam, myślałam, że to... – Książę Zain, zapewne. Zdając sobie sprawę, że jej strój tylko pogłębia błędne podejrzenia, Madison objęła się rękami w talii. – Jego Wysokość wpadł tu przypadkiem. Kobieta spojrzała na nią porozumiewawczo. – Książę Zain niczego nie robi przypadkiem. Nie chciała na ten temat dyskutować. – Nie wydarzyło się nic niestosownego. – Oczywiście. – W głosie Eleny pojawił się jednak cień niedowierzania. – Czy pokój pani odpowiada? Jakżeby mogło być inaczej. Sama marmurowa wanna z dyszami do masażu warta była wszystkich zmartwień, jakie Zain Mehdi jej dostarczy. – Bardzo, dziękuję. – To dobrze. Kolacja o szóstej. – Książę Zain mówił, że o piątej trzydzieści. – Obawiam się, że wprowadził panią w błąd. Kolacja zawsze jest podawana o
szóstej, odkąd tu nastałam. Madison uznała tę kobietę za doskonałe źródło informacji o przyszłym królu. – Jak dawno to było? – Trzydzieści cztery lata temu. Przyjechałam tu przed narodzinami księcia Zaina, aby objąć rolę jako jego bambinaia, po angielsku... – Niania – wtrąciła Madison, po czym dodała: – Mówię po włosku. Drugi rok studiów odbyłam we Florencji. Twarz Eleny się rozpromieniła. – Doskonale. Ja pochodzę ze Scandicci. – Kilka razy tam byłam. Piękne miejsce. Czy często je pani odwiedza? Z twarzy Eleny odpłynęła cała radość. – Nie tak często, jak bym chciała. Moje życie jest tutaj, z rodziną królewską. – Jak pani spędza czas teraz, gdy książęta dorośli? – Jestem odpowiedzialna za prowadzenie domu w oczekiwaniu na następne pokolenie rodu Mehdich. Madison nie bardzo widziała w Zainie materiał na ojca, ale zachowała tę opinię dla siebie. – Jestem pewna, że nabyła pani wiele bezcennego doświadczenia, opiekując się księciem Zainem. – Tak, ale najwyraźniej nie udało mi się zaszczepić w nim... hm... umiaru, jeśli chodzi o płeć przeciwną. W przeciwnym razie nie interesowałby się pani bielizną. Obydwie się roześmiały. – Zapewniam panią, że w przyszłości nie pozwolę mu komentować moich
osobistych rzeczy. Elena uśmiechnęła się chytrze. – Krótka rada: książę Zain to dobry człowiek, ale to mężczyzna. Brak powściągliwości nadrabia urokiem. Proszę być wobec niego stanowczą. Po tych słowach Elena wyszła, pozostawiając Madison i dylematem, co przyszły król miał na myśli, podając jej niewłaściwą porę kolacji. Wątpliwe, by zapomniał o protokole pałacowym. A może tyko chciał ją wyprowadzić z równowagi? Tym gorzej dla niego. Przyjdzie na kolację wtedy, kiedy będzie miała ochotę. Była kwadrans spóźniona, ale Zaina to nie zaskoczyło. Madison Foster miała nadzwyczajną potrzebę sprawowania kontroli. Niech jej będzie. On znał metody na przełamanie jej oporu i zamierzał je wypróbować. Nic nachalnego, jedynie subtelne i delikatne uwodzenie, które sprawi, że poczuje się na tyle niezręcznie, by zrezygnowała i wyjechała do Stanów, gdzie jej miejsce. A jeśli zburzy jego plany, reagując na jego awanse? Mało prawdopodobne, stwierdził, gdy weszła do jadalni ubrana w czarną spódnicę do kolan oraz prostą białą bluzkę, którą włożyła zapewne specjalnie, ponieważ pod cienkim materiałem widoczny był zarys białego stanika. On jednak wiedział swoje. Ta profesjonalna, skromna i przyzwoita poza to kamuflaż. W rzeczywistości pod chłodną powłoką skrywa się ognisty temperament. Założyłby się o królestwo, że Madison ma na sobie kolorowe majtki. I to czerwone. Opętały go szalone fantazje. W jednej z nich siedział obok Madison i przesuwał rękę po jej udzie... – Gdzie mam usiąść?
Od razu przyszło mu do głowy kilka niestosownych propozycji, ale oprzytomniał. Gestem głowy wskazał miejsca po prawej stronie długiego stołu, u którego szczy tu sam siedział. – Tutaj. Spóźniła się pani. W afektowany sposób spojrzała na zegarek. – Och, przecież jestem kwadrans za wcześnie. Elena poinformowała mnie, że kolację podaje się tu o szóstej. – Od dziś kolacja będzie podawana o piątej trzydzieści. Patrząc w przestrzeń, położyła ręce na stole. – Przypuszczam, że pana pierwszy królewski edykt dotyczący pór posiłków jest wstępem do zmian systemu zarządzania państwem. – To będzie mój drugi królewski edykt. – Uśmiechnął się. – Planuję wprowadzenie wielu niezbędnych zmian. – Najpierw musisz zostać koronowany, bracie. Zain oderwał wzrok od Madison i zobaczył, że Rafiq zajmuje miejsce po drugiej stronie stołu. – Choć może to dla ciebie rozczarowująca wiadomość, stanie się to już za kilka tygodni. Ale jeszcze w tym tygodniu planuję przedstawić zarys tych zmian naszej Radzie. Rafiq podniósł serwetkę i położył ją na kolanach. – Nie mam zakusów na twoją pozycję, Zain, ale jestem żywo zainteresowany kierunkiem, w którym masz zamiar poprowadzić mój kraj. Rozzłoszczony Zain zacisnął dłonie w pięści. – Nasz kraj, Rafiq. Kraj, który planuję wprowadzić w dwudziesty pierwszy
wiek. Madison odchrząknęła, by odwrócić ich uwagę. – Co jest na kolację? – Cheeseburgery na pani cześć. – Gdy mrugnął do niej, niespodziewanie się uśmiechnęła. – Szczerze mówiąc, miałam nadzieję wypróbować jakieś bliskowschodnie dania. – Mamy kucharza, który przygotowuje specjalne kebaby – odparł Rafiq. – Proszę wybaczyć mojemu bratu jego specyficzne poczucie humoru, pani Foster. Zain posłał Rafiqowi kwaśne spojrzenie, po czym znów zwrócił się do Madison. – Zapewne zgodzi się pani, że specyficzne poczucie humoru jest lepsze od żadnego. Poruszyła się lekko. – Ucieszyło mnie poznanie Eleny. Czy ona do nas dołączy? . – Nie dziś – odparł Rafiq, podczas gdy kelner krążył wokół stołu, nalewając wodę. – Ma sporo pracy, ale przekazuje swoje przeprosiny. – Ona za dużo pracuje – dodał Zain. – Zamierzam wkrótce położyć temu kres. Rafiq wyprostował się na krześle. – Obawiam się, że będzie bardzo zajęta do koronacji i ślubu. – Ślubu? – spytała zdumiona Madison. – A kto jest szczęśliwą panną młodą? – spytał Zain, chociaż podejrzewał, że zna odpowiedź. – Rima Acar, oczywiście – odrzekł Rafiq. – Bierzemy ślub tydzień przed
koronacją. Zaina wcale nie zaskoczyła wiadomość, że brat zamierza sfinalizować dawno ustanowiony kontrakt małżeński. Był zaskoczony – i zły – z powodu terminu. – Czy to ma być sposób na odwrócenie uwagi od mojej koronacji? – Ten ślub był planowany od... prawie dwunastu lat, jeśli pamiętasz, kiedy ojciec i sułtan doszli do porozumienia. – Ach, tak, odwieczna tradycja kontraktów matrymonialnych. – Zain znów zwrócił się do Madison. – Naszym przeznaczeniem jest odpowiednio wybrana żona, która przysporzy nam wielu spadkobierców. – Tobie ją też wybrano – dodał Rafiq. Madison otworzyła szerzej oczy. – Jest pan zaręczony? – Już nie – wyjaśnił Rafiq. – Przeznaczona mu kobieta zmęczyła się oczekiwaniem na jego powrót i poślubiła kogoś innego. Dzięki Bogu! – Podjęła najlepszą z możliwych decyzji. Nie zgadzam się na poślubienie kobiety, której nawet nie poznałem, nie wspominając już o pocałowaniu jej. – Pochylił się i spojrzał bratu w oczy. – Pocałowałeś już Rimę? Jesteś przeświadczony, że połączy was również namiętność? A może ci na tym wcale nie zależy? Zauważyła narastającą furię w oczach Rafiqa. – To nie twoja sprawa. Namiętność nie jest ważna. A kontynuowanie królewskiego rodu, owszem. – Z prokreacją może być kłopot, jeśli nie ma się ochoty dotknąć swojej żony,
bracie. Ale być może będziesz z nią sypiał tylko po to, żeby począć dziecko, tak jak to było z naszymi rodzicami. – Nie dawaj wiary plotkom, Zain. Małżeństwo naszych rodziców było satysfakcjonujące. Cały Rafiq – wierny rycerz ojca. – Satysfakcjonujące? Czy zamierzasz zaprzeczać, że król odegrał rolę w... – Dość! – Rafiq uderzył dłonią w stół. Zain rzucił serwetkę, ignorując służącego, który podawał mu przystawkę. – Zgoda. Mam dość tej rozmowy. – Wstał i zwrócił się do Madison: – Przepraszam, że zakłóciłem pani posiłek. Nie zerknąwszy na brata, opuścił jadalnię i pospieszył na górę. Przynajmniej nie miał już wątpliwości. Po wyciągnięciu na jaw obrzydliwych rodzinnych historii nie będzie musiał uwodzić Madison Foster. Zapewne sama zrezygnuje i odleci pierwszym samolotem do Ameryki. Balansując talerzem na lewej ręce, Madison prawą zapukała do drzwi i czekała na odpowiedź, stosując wobec Zaina zasady grzeczności, którymi on jej nie zaszczycił. – Proszę wejść – rozległ się szorstki męski głos. Madison wkroczyła do pokoju, trzymając wysoko podniesioną głowę, zdeterminowana, aby nie pokazać choćby odrobiny zdenerwowania. Jeszcze bardziej się spięła, gdy napotkała surowe spojrzenie Zaina i zdała sobie sprawę, że nie wygląda na zachwyconego jej widokiem. Postawiła talerz na biurku i usiadła naprzeciwko Zaina. – Elena przysyła panu trochę makaronu wraz z przestrogą, że trzeba się dobrze
odżywiać, żeby mieć siły do rządzenia. Nie trudził się, by wstać. Wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym odepchnął od siebie talerz. – Może pani przekazać Elenie, że zjem, jak będę głodny. – Sam może jej pan to powiedzieć. Musimy porozmawiać o pańskich najbliższych planach. Odchylił się i splótł dłonie. – A ja sądziłem, że jest już pani w drodze do domu. – Źle pan sądził. Pozostanę tu do koronacji. – Nawet po tym, kiedy przy kolacji wyszły na jaw nasze rodzinne niesnaski? – Słyszałam już gorsze rzeczy. Chciałabym teraz zadać panu kilka pytań. – Proszę bardzo. – Czy ma pan jakąś strategię na zmianę swojego wizerunku playboya? – Moja opinia jest mocno przesadzona, pani Foster. – Jeśli chodzi o politykę, wizerunek jest wszystkim. I może sobie pan wierzyć w to, co chce, ale znajduje się pan w wirze politycznej bitwy o odzyskanie zaufania narodu. Nie było tu pana prawie dziesięć lat. – Siedem. – Gdyby pan był psem, to ekwiwalent prawie pięćdziesięciu lat. – Chyba najgłupsze porównanie, jakie wygłosiła! – Nie chodzi o to, że pan jest psem... Chcę tylko podkreślić, że w pana sytuacji siedem lat to bardzo długo. Uśmiechnął się nieznacznie. – Ma pani psa?
– Nie. Ale miałam. – Starał się odwrócić jej uwagę od najpilniejszych spraw. – Czy możemy wrócić do meritum? – Tak. Chodzi o to, że czuję się na siłach zmienić mój niekorzystny wizerunek, prezentując pozytywne cechy charakteru. Ale on jest pewny siebie! I taki seksowny w tym męskim zadufaniu. Och, dlaczego w ogóle zwraca na to uwagę? – Naprawdę pan potrafi? Jak uda się panu wmówić całemu światu, że jest pan poważnym przywódcą, jeśli nie może pan przekonać o tym własnego brata? W oczach Zaina błysnął gniew. – Co Rafiq pani naopowiadał? – Obawia się, że w razie wzrostu napięcia znów pan wy– Jedzie. – Wbrew opinii brata nie jestem tchórzem. – Nikt tak pana nie nazywa. – Westchnęła. – Proszę poiłuchać, zdaję sobie sprawę, że jest pan bardzo dumny, ale niechże pan trochę odpuści i zrozumie, że potrzebuje pan kogoś do pomocy. Współpracownika i powiernika na najbliższy trudny okres. – I pani zamierza wejść w tę rolę? – Owszem. Mogę użyć moich znajomości przy nawiązaniu kilku niezbędnych sojuszy. Każdy kraj ich potrzebuje, nawet mały i neutralny. I nadal utrzymuję, że przydałoby się panu trochę wsparcia przy publicznych wystąpieniach. – Gdy chciał jej przerwać, podniosła rękę. – Wiem, że jest pan wykształcony, inteligentny i elokwentny, ale nie zaszkodziłaby panu wspólna burza mózgów. – Nie widzę powodu, dlaczego miałbym konsultować z kimś swoje wypowiedzi.
– A co z prasą? Potrzebuje pan rzecznika. – Mam od tego Deeba. Deeb ma w sobie tyle charyzmy co przycisk do papieru. – Ale jeśli zatrudni pan kobietę, i to taką, z którą nie ma pan romansu, wyśle pan w świat wyraźny przekaz. W milczeniu wpatrywał się w sufit przez kilka minut, zanim znów się do niej zwrócił. – Jeśli mamy współpracować, muszę mieć pewność, że cokolwiek pani usłyszy albo zobaczy w tych świętych murach, nie wydostanie się na zewnątrz. Madison wyczuła nadchodzące zwycięstwo. – Proszę mi zaufać. Na pewno zachowam dyskrecję, ale muszę wiedzieć, czego się spodziewać. Czy jest jakiś skandal, który może wyjść na jaw w najbliższym czasie? – Tak, ale może uda mi się tego uniknąć. W tej chwili to wszystko, co pani powinna wiedzieć. – A więc zgadza się pan przyjąć moją pomoc? Pogładził się po brodzie. – Na pewien czas. Ale na moich warunkach. Niech mu będzie. Da mu trochę swobody. – Zgoda. Nadszedł chyba czas, żeby określić te warunki. – Jeśli nie zgodzę się z pani radą, powstrzyma się pani od protestów. – Okej. – To może okazać się prawdziwym wyzwaniem. – Zanim zaplanuje pani swoje przyjęcia, dostanę do konsultacji listę zaproszonych gości.
To może być krótka lista, zważywszy na jego brak popularności. – Oczywiście. – I dopasuje się pani do mojego rozkładu zajęć, co oznacza, że to ja będę ustalał czas i miejsce spotkań. – Wydaje mi się, że pański gabinet byłyby tu najlepszym rozwiązaniem. – Może okazać się konieczne bardziej prywatne miejsce. Najwyższa pora zaprezentować jej warunki. – Byleby tylko nie była to pańska sypialnia. – Nie jest pani ani trochę ciekawa królewskich apartamentów? – Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech. – Nie. – No, niezupełnie. – Coś jeszcze? Udał rozczarowanie. – Dam pani znać, kiedy coś więcej postanowię. Co za brak precyzji z jego strony. – Jutro rano przejrzymy harmonogram najbliższych zajęć Waszej Wysokości i dostosujemy do niego nasze plany. – Mów do mnie Zain. Mimowolnie otworzyła usta. – To trochę za mało oficjalne. – Kiedy będziemy sami, zwracaj się do mnie po imieniu, Madison. W przeciwnym razie anulujemy naszą umowę. W co on gra? – Jak sobie życzysz, Zain. – Wstała. – A teraz, jeśli mi wybaczysz, pójdę do swojego pokoju odpocząć.
Zdążyła zrobić kilka kroków, gdy Zain powiedział: – Czarne. Odwróciła się ze zmarszczonymi brwiami. – Słucham? – Masz na sobie czarne majtki. Czy on ma rentgen w oczach? – Dlaczego tak cię fascynuje moja bielizna? Powolny uśmiech rozlał się na jego twarzy. – Mam rację? – To moja prywatna sprawa. r – Rad bym się dowiedzieć. – Coś jeszcze? A może chcesz podyskutować o twojej królewskiej bieliźnie? Uśmiechnął się szerzej. – Nie mam nic do ukrycia. To się jeszcze okaże. Zamierzała wyjechać wystarczająco szybko, zanim pokusa stanie się tak silna, że straci zdrowy rozsądek i ulegnie urokowi jego uśmiechu. – Wychodzę. Podniósł się z fotela. – Sugeruję, żebyś obejrzała zachód słońca z tarasu swojego pokoju. Powiem Elenie, żeby przysłała ci specjalną herbatę, która pomoże ci się zrelaksować. – Co to za herbata? – Nie jestem pewien – powiedział, podchodząc do niej niebezpiecznie blisko. – Ale wiem, że pomaga zasnąć.
Nie będzie miała problemu ze snem, gdy tylko przyłoży głowę do poduszki. – Dziękuję, i do zobaczenia rano. Wyciągnął rękę i założył pasmo włosów za jej ucho. – Jeśli herbata nie pomoże ci zasnąć, mój pokój sąsiaduje z twoim. Możesz mnie obudzić, kiedy będziesz potrzebowała pomocy, żeby się zrelaksować. Nagle ogarnęła ją zaskakująca wizja jego nagiego ciała. Do diabła z nim! – Zapewniam cię, że zasnę bez niczyjej pomocy. – Daj mi znać, jeśli zmienisz zdanie. Zanim wyszła, jeszcze raz odwróciła się, jakby coś zaświtało jej w głowie. – Jeśli ta aluzja ma mnie wystraszyć, to daj sobie spokój. Dostawałam propozycje od najlepszych. – I najgorszych z najgorszych. Wyglądał na lekko zakłopotanego. – Podejrzewasz, że mogę posunąć się do tak nieuczciwej taktyki? Może trochę przesadziła. Niektórzy mężczyźni nie potrafią powstrzymać się od flirtu. – Przepraszam, jeśli myliłam się co do motywów. – Właściwie miałaś rację – przyznał. – Taki miałem plan. Ale mnie rozszyfrowałaś, a więc obiecuję, że od tej pory będę zachowywać się przyzwoicie. Trudno w to uwierzyć. – Na wypadek, gdyby przyszły ci do głowy jakieś kolejne światłe pomysły, wiedz, że nie wystarczą aluzje, żeby skłonić mnie do spakowania rzeczy. Spędziłam dużo czasu na studiowaniu ludzkiej natury i wiem, o co wam wszystkim chodzi.
Położył rękę na framudze drzwi, powyżej jej głowy. – Oświeć mnie, proszę, Madison. Stał tak blisko, że trudno było się skoncentrować. – Wykorzystujesz swój męski urok, aby odsunąć od siebie ludzi, którzy twoim zdaniem chcą narzucić ci swoją wolę. Masz obsesję na punkcie kontroli. Ale pod maską uwodziciela kryje się mężczyzna niezwykle zaangażowany w sprawę przyszłości swojego kraju. Mam rację? – Być może to ty masz ustawiczną potrzebę sprawowania nad ludźmi kontroli, Madison. Ale wierz mi, od czasu do czasu uległość jest wskazana. Czy kiedykolwiek miałaś ochotę odrzucić logikę i działać na zasadzie instynktu? Instynkt podpowiadał jej teraz, że te słowa nie odnoszą się do stosunków zawodowych. – Nigdy, kiedy w grę wchodziło mieszanie pracy z przyjemnością, jeśli o to pytasz. Nie zapominaj, że próbujemy naprawić twoją opinię, a nie ją pogorszyć. Miał czelność pokazać w uśmiechu zęby. – Czasami przyjemność warta jest ryzyka. – Miałeś zachowywać się przyzwoicie. Zrobił skruszoną minę. – Przepraszam. Na chwilę straciłem głowę z powodu twojej głębokiej analizy mojej skromnej osoby. Madison wyszła, zanim sama straci głowę i scałuje ten figlarny uśmiech z jego ust. To prawda, że wcześniej dostawała różne propozycje, ale skłamała, twierdząc, że nigdy nie miała ochoty przekroczyć granicy profesjonalizmu, ponieważ tak się
stało w chwili, gdy ponownie spotkała Zaina Mehdiego. ROZDZIAŁ TRZECI Wizerunek jest wszystkim. Zain musiał zgodzić się z Madison. Zawsze był postrzegany jako mężczyzna mający słabość do atrakcyjnych kobiet. Jednak dzięki tej opinii przez siedem lat miał możność realizowania się na wielu nikomu nieznanych polach. Jego częstą nieobecność, która przyniosła mu przydomek „znikający szejk”, zawsze usprawiedliwiano nową kochanką, ale przeważnie było to dalekie od prawdy. Oczywiście nie żył w celibacie, ale nie miał aż tak wielu romansów, jak donosiła prasa. Gdyby to była prawda, musiałby nie sypiać. Ale nawiązanie romansu z kobietą taką jak Madison – inteligentną, piękną i pewną siebie – mogłoby doprowadzić do katastrofy. Ba, nie należał do ludzi, którzy łatwo ignorują pokusy. A Madison wyglądała niezwykle kusząco. Zatrzymał się w otwartych drzwiach, by jej się przyjrzeć. Stała przy kamiennej ścianie tarasu, spoglądając na rozciągającą się poniżej dolinę. Złociste włosy falowały ną jej szyi. Przebrała się w cienką spódnicę i luźny fioletowy top odsłaniający ramiona. Nie musiał odgadywać koloru stanika, ponieważ w ogóle go nie włożyła. Do diabła, wyglądała tak ponętnie... Odchrząknął, ale nie zauważała jego obecności, dopóki się nie odezwał. – Cudowny widok, prawda? Zerknęła na niego i z lekką złością zmarszczyła brwi. – Znowu się do mnie zakradasz? Stanął obok niej, zachowując jednak bezpieczny dystans. – Chciałem tylko sprawdzić, czy dostałaś ode mnie wszystko, co potrzebne.
Spojrzała na niego i przewróciła oczami. – Znów do tego wracamy? – Podniosła do ust trzymaną w dłoni filiżankę. – Moje intencje są niewinne. – To część prawdy. Z chęcią dałby jej o wiele więcej. Gestem głowy wskazał filiżankę. – Domyślam się, że to herbatka Eleny. Co w niej jest? Wzruszyła ramieniem, upijając kolejny łyk. – Pewnie rumianek i jakieś zioła. Wyczuwam miętę. – Bądź ostrożna, to może być coś więcej niż herbata. – Za późno. To już trzecia filiżanka. Masz na myśli alkohol? – Właśnie. – Czy to dozwolone? – Elena może robić, co zechce, jak zresztą wszyscy w tym kraju, w rozsądnych granicach. Nasza ludność jest zróżnicowana pod względem kulturowym, ekonomicznym i religijnym, częściowo ze względu na emigrantów, którzy poszukują u nas... – Azylu? – I pokoju. Odwróciła się, by podziwiać widok. – A więc Bajul jest Szwajcarią Bliskiego Wschodu? – Można tak rzec. Mogłem się nie zgadzać ze sposobem myślenia mojego ojca, ale zawsze podziwiałem jego determinację, aby zachować neutralność w tym niestabilnym rejonie. Niestety nadal istnieją zagrożenia. Wypiła łyk herbaty i odstawiła filiżankę. – Krajobraz jest niesamowity. Nie sądziłam, że Bajul jest tak wysoko
położone. I tak zielone. – Spodziewałaś się pustyni. – Szczerze mówiąc, tak. – Jeśli udasz się na północ, to ją znajdziesz. Pojedziesz na południe, trafisz nad morze. – Kocham morze. – Westchnęła. – Och, kocham wodę. Skorzystał z możliwości, aby przysunąć się trochę bliżej i dotknął jej ramieniem, pokazując horyzont. – Widzisz ten szczyt między dwoma mniejszymi wierzchołkami? Osłoniła oczy przed zachodzącym słońcem. – Ten smukły o prawie fallicznym kształcie? Uśmiechnął się na to porównanie. – Nazywa się Mabruruk, tak samo jak nasza stolica. Legenda mówi, że AFUzza, mitologiczna bogini, umieściła tutaj tę górę, aby poprawić płodność. Podobno jej wysiłki odniosły sukces, zarówno u ludzi, jak i zwierząt. – Czy trzeba w tym celu wspiąć się na jej szczyt? – Roześmiała się zmysłowo. Dyskusja o prokreacji, gdy Madison stała tak blisko, wzbudziła w Zainie śmiałe fantazje. – Nie wiem, ale nie to chciałem powiedzieć. – A co Wasza Wysokość próbował powiedzieć? – Zain – poprawił. – Co miałeś zamiar powiedzieć, zanim rozmowa zboczyła na temat góry prokreacji, Zain? Podobał mu się jej zduszony głos, gdy wymawiała jego imię. Podobało mu się,
jak w tym momencie wyglądała. – Za tym pasmem gór znajdują się dwa jeziora. Może tam pojedziemy? – Dobry pomysł, jeśli tylko nie będziesz oczekiwał... czegoś więcej. Zdecydowanie nie miałby nic przeciwko temu, by kochać się z nią w cieniu góry albo nad jeziorem. Oczywiście nie w celu poczęcia dziecka. – Chciałbym pokazać ci klucz do przyszłości Bajul. – Mianowicie? – Wodę. Wyglądała na zdezorientowaną. – Chodzi o rybołówstwo? – Żywność i woda są w tym regionie cennym towarem – wyjaśnił. – U nas częściej pada deszcz, a jeziora zasila więcej wód podziemnych. Możemy czerpać z nich wodę przez wiele lat, a to oznacza obfite zbiory i rozwijanie hodowli. Te towary można eksportować do krajów, które cierpią z powodu ich niedoboru, oczywiście po zabezpieczeniu naszych potrzeb. Mój plan zakłada wprowadzenie innowacyjnych i przyjaznych środowisku sposobów pozyskiwania i ochrony wody w jeziorach. – Fantastyczny pomysł, Zain. – Położyła dłoń na jego ramieniu. Niby zwyczajny odruchowy dotyk, a ciało Zaina przeszyła fala gorąca. – Ale muszę przekonać Radę, że to najlepsza alternatywa dla ropy. Niestety cofnęła dłoń. – Ale będziesz miał wsparcie brata, prawda? – Jego najtrudniej będzie przekonać. Zapewne przyjmie stanowisko Rady i zasugeruje jak najszybsze wiercenia. Nie pozwolę na to, dopóki nie wyczerpię
wszystkich możliwości. – Nie rozumiem, dlaczego stale się kłócicie. Dużo by mówić. Czuł jednak, że ona ma prawo wiedzieć. – Korona zwykle jest automatycznie przekazywana najstarszemu synowi. W przypadku mojej rodziny panujący król może desygnować swego następcę i wyznaczył mnie, nie Rafiqa. Mojemu bratu trudno się z tym pogodzić. – Wydawało mi się, że Rafiq jest młodszy. – Jest trzynaście miesięcy starszy – wyjaśnił Zain. – I żyje w przeświadczeniu, że należy zachować tradycję, która moim zdaniem jest kompletnie przestarzała. – Pewnie chodzi ci o zaaranżowane małżeństwa. – Utrzymanie tradycji wyboru narzeczonej z królewskiego rodu jest koniecznością. Tylko członek arystokracji może zrozumieć królewskie życie. Wiem, jak anachronicznie musi to brzmieć, ale tak to jest. – A więc dlaczego w tej kwestii byłeś tak niemiły dla swojego brata? – Bo nie wierzę w zaangażowanie się, jeśli przed zawarciem małżeństwa nie dojdzie do intymnej relacji. Nigdy nie kupiłbym bugatti bez jazdy próbnej. – Porównujesz kobietę do samochodu? – Mówię tylko, że dopasowanie seksualne odgrywa wielką rolę w małżeństwie, albo przynajmniej powinno. Patrzyła na niego sceptycznie. – Moim zdaniem nie należy przywiązywać aż tak wielkiej wagi do seksu. Powiada się, że namiętność z czasem gaśnie. – Byłaś mężatką? – Nie, ale byłam w długim związku. To z jego powodu nie mam już psa.
– Rozstaliście się z powodu psa? Uśmiechnęła się przelotnie. – Zabrzmi to banalnie, ale byliśmy całkowitymi przeciwieństwami. On pragnął mieć dom, dzieci i mieszkać na przedmieściu, a ja chciałam robić karierę. – Nie chcesz mieć rodziny? W jej oczach pojawił się wyraz bólu. – Nie mam zamiaru porzucić kariery dla mężczyzny. Wystarczy, że moja matka wpadła w tę pułapkę. – A może po prostu wybrała takie życie? Dopiła herbatę. – Tak, dokonała takiego wyboru. Poświęciła karierę naukową, żeby objeżdżać kulę ziemską z mężem dyplomatą. Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak można tak kogoś pokochać, żeby dla niego poświęcić swoje aspiracje. – Być może z powodu nieustającej namiętności. Roześmiała się sarkastycznie. – Przykro mi, ale nigdy tego nie rozumiałam. Jej sceptycyzm zaskoczył go i zaintrygował. – Czy doświadczyłaś kiedyś silnej namiętności? – Powiedziałam już, dużo w tym przesady. A więc nie spotkała jeszcze właściwego mężczyzny. Takiego, który by jej pokazał, na czym polega prawdziwe pożądanie. Mógłby być tym mężczyzną. Chciałby... Och, oto jak traci resztki rozsądku. Przesunął badawczym wzrokiem po jej twarzy, a potem skoncentrował się na ustach.
– Nigdy nie byłaś tak zafascynowana drugą osobą, że gdy wchodziłaś do pokoju, widziałaś tylko ją? Nigdy nikogo nie pragnęłaś tak rozpaczliwie, że zaryzykowałabyś wszystko, żeby ją zdobyć? – Nic takiego sobie nie przypominam. – Westchnęła. – Nie wyobrażam sobie, żebyś z własnej woli chciała stracić to wszystko, co miłość ma do zaoferowania. Jej oczy przybrały nieco zamglony wyraz. – Dlaczego myślisz, że coś straciłam? Przesunął palcem po jej ustach. Oczekiwał, że będzie się z nim spierać, że nie złoży broni. Nie był przygotowany na to, że Madison obejmie go za szyję i przyciągnie jego usta do swoich. W tym pocałunku wybuchły drzemiące w niej pokłady namiętności. Czuł smak mięty na języku, czuł, jak resztki jej oporu topnieją, gdy mocniej ją objął. Przesunął dłońmi po jej biodrach i przyciągnął ją do siebie. Powinien powstrzymać to szaleństwo, zanim zaniesie ją do łóżka albo obejdzie tę formalność i weźmie ją tu i teraz. Ale nie był w stanie tego przerwać, dopóki go nie powstrzymała. Wyswobodziła się z jego objęć, oszołomiona i zaniepokojona swoją reakcją. – Co... co to było? Zain oparł się o ścianę i bezczelnie uśmiechnął. – Niekontrolowana namiętność. Nie powinienem się dziwić, że jej nie rozpoznałaś. Cofnęła się o kilka kroków. – Powiem ci, co to było. Z mojej strony to był błąd. A wszystko z powodu
rozmowy o tej górze prokreacji! Gdy zachwiała się lekko, złapał ją za ramię. – Może to wina herbatki – wyszeptał. – Raczej po prostu jestem idiotką. – Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz. – Idę do łóżka. – Chciałabyś mieć towarzystwo? – Tak... Nie, nie potrzebuję towarzystwa! Gdy zniknęła za szklanymi drzwiami, poczuł się rozczarowany. Teraz, gdy zrozumiał, że Madison Foster oprócz swych politycznych ekspertyz ma mu coś więcej do zaoferowania, nie chciał, by wyjeżdżała. Miała ochotę krzyczeć, narzucić prześcieradło na głowę i zapomnieć, co się wczoraj wydarzyło. Chciała powiedzieć temu, kto pukał, by sobie poszedł i wrócił jutro. Może do tej pory pokona wstyd. Ale w końcu wstała i zakładając szlafrok, podeszła do drzwi. Jeśli to znowu on, powie mu coś do słuchu. Albo zaprosi go do środka... Gdy z rozmachem otworzyła drzwi, okazało się, że na progu stoi Elena z tacą w rękach, radośnie uśmiechnięta. – Dzień dobry, pani Foster. Dobrze pani spała? – Jak kamień. Ale proszę, mówmy sobie po imieniu, Eleno. Co było w tej herbacie? Elena swobodnie weszła do pokoju i postawiła tacę na stoliku obok szklanych drzwi. – Rumianek i kilka innych składników. Madison mocniej zacisnęła pasek szlafroka.
– Jakich składników? Elena przesunęła dłonią po siwych włosach. – Zioła, miód i trochę sznapsu. Sznaps. I wszystko jasne. – Powinnaś mnie ostrzec. Wypiłam trzy filiżanki, a potem musiałam stać dwadzieścia minut pod prysznicem, żeby otrzeźwieć i znaleźć drogę do łóżka. – Przepraszam, cara. Chciałam tylko pomóc ci się rozluźnić. – Zdecydowanie się rozluźniłam. – Tak bardzo, że wpadła Zainowi w ramiona. Elena wskazała palcem na podbródek Madison. – Mam specjalny balsam, który pomoże na to podrażnienie. Zmieszana Madison podeszła do toaletki z lustrem, by się przejrzeć. Z fryzury przypominała Meduzę, ponieważ położyła się z mokrymi włosami do łóżka, a poniżej dolnej wargi miała czerwony ślad. – To ten nowy krem do twarzy... Na pewno alergia. Napotkała w lustrze przebiegły uśmiech Eleny. Nie znosiła kłamstw, a więc po prostu musi nie odpowiadać. Wskazała ręką tacę, na której stał srebrny imbryk i talerz Z ciasteczkami. – Mam nadzieję, że to nie jest ta sama herbata. – Tym razem kawa. Bardzo mocna. Uznałam, że potrzebujesz trochę kofeiny przed spotkaniem z księciem. Nie przypominała sobie, by umówili się na konkretną godzinę, ale wydarzenia ostatniego wieczoru trochę się W Jej pamięci zatarły, oprócz tego cholernego pocałunku.
– O której mnie oczekuje? – Zaraz. Jest dziś w paskudnym humorze. No to super! – Znasz powód? Elena w zamyśleniu stukała palcem podbródek. – Może on też próbował jakiegoś nowego specyfiku do twarzy i liczy na powtórkę. – Eleno, to tylko wysypka! – Byle nie dać się zapędzić do narożnika. – Mam bardzo wrażliwą skórę. – Tak, cara, a ja jestem królową Włoch. Oczywiście wiem, że to książę Zain jest winowajcą. To prawdziwy uwodziciel, taki diavoletto. Mały diabełek. Dobra charakterystyka. – Jeśli już musisz wiedzieć, wymieniliśmy przyjacielski pocałunek. Dzięki twojej herbatce na chwilę straciłam rozsądek. Elena roześmiała się cicho. – Książę Zain ma większą siłę perswazji niż moja herbata. Ostrzegam cię jednak, uważaj na swoje serce. Madison podniosła rękę jak do przysięgi. – Obiecuję, że nie będzie już żadnych pocałunków. Nie przywykłam do łamania zasad. – Powodzenia! – Elena z uśmiechem podeszła do drzwi, ale zatrzymała się z ręką na klamce. – Lamore domina senza regole – dodała, zanim zniknęła w korytarzu. Miłość nie zna zasad...
Kto tu mówi o miłości? Nie była zakochana w Zainie. Może go pożądała, ale od tego jeszcze daleko do miłości. Nie czas się nad tym głowić. Musi przygotować się na spotkanie z przyszłym królem. Po zakończeniu porannej toalety nałożyła makijaż i upięła włosy w węzeł na karku. Ubrała się w brązowe spodnie, beżowy jedwabny golf bez rękawów, a na to ciemnoszary żakiet, celowo starając się ukryć przed wzrokiem Zaina każdy skrawek skóry. Włożenie rękawiczek i welonu pewnie byłoby przesadą. Zdecydowała się nie jeść ciasteczek, ale wypiła filiżankę kawy. Nawet jeśli była trochę głodna, nie ośmielała się drażnić skurczonego żołądka. Słodko-mdlące uczucie w brzuchu nadal dawało jej się we znaki, gdy z teczką w ręce szła do gabinetu księcia. Ku jej zaskoczeniu drzwi były uchylone, a w środku nikogo nie zastała. Dopiero chwilę później pojawił się Zain, który jak się zdawało, wyłonił się z sąsiadującej łazienki. Poza jednym kapryśnym kosmykiem ciemnych włosów, który opadał mu na czoło, wyglądał jak biznesmen. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę i szary krawat. Lekki cień zarostu wokół ust przywodził wspomnienie wczorajszego pocałunku. Odsunęła na bok zdrożne myśli i uśmiechnęła się promiennie. – Dzień dobry. Nie odwzajemniając pozdrowienia, podszedł do stojącego obok biurka wieszaka i zdjął z niego marynarkę. – Jadłaś śniadanie? – zapytał. Wyglądał tak porywająco, że najchętniej to jego schrupałaby na śniadanie. I na lunch. I na kolację.
– Nie miałam czasu. Ale wypiłam kawę. Narzucił marynarkę, zerkając z ukosa na Madison. – Powiem szefowi kuchni, żeby coś ci przygotował. Czekając, będziesz mogła zjeść. – Czekając na co? – Mam wygłosić mowę do poddanych. Kilka wątpliwości zakiełkowało w głowie Madison. Zaczęła od pierwszej. – O ile sobie przypominam, nie miałeś tego w planach Ba najbliższe dwa dni. Zapiął guzik koszuli pod szyją. – Widocznie media nie otrzymały komunikatu. – Gdzie to się odbędzie? – Na tarasie, z którego przemawiali zawsze mój ojciec i dziadek. Madison postawiła teczkę na krześle i podeszła do podwójnych drzwi, skąd przez ciężkie czerwone zasłony wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła potężny kamienny taras, na którym znajdowało się podium z mikrofonem oraz stało kilku uzbrojonych wartowników. Gdy popatrzyła w dal, zauważyła stalowe barierki, a za nimi falujący tłum. Opuściła zasłonę i znów spojrzała na Zaina. – Wiesz, co im powiesz? Okrążył biurko, oparł się o nie biodrami i zaczął wiązać krawat. – Jestem waszym nowym królem. Zaakceptujcie to. – Chyba nie mówisz poważnie? – To proste i trafne. – Uśmiech miał krzywy, tak samo jak krawat. – Trochę zbyt proste i zbyt trafne.
– Nie jestem jeszcze przygotowany na to, aby przedstawić wszystkie swoje plany. – A jesteś przygotowany na pytania, którymi zarzucą cię reporterzy? Zapiął marynarkę. – Uwierz mi, dawałem już sobie radę z prasą. – Nawet z paparazzimi. – Szczególnie z nimi. Mimo to Madison obawiała się, że zostanie zasypany pytaniami, na których może się potknąć. Miała nadzieję, że nauczył się je ignorować, ona jednak nie mogła zignorować jego przekrzywionego krawatu. Bez zastanowienia podeszła do niego, by rozwiązać choć ten problem. Przed oczami stanęła jej matka, która robiła to samo. Czyżby wpadała w pułapkę? Och nie, przecież nie jest zakochana w Zainie. W każdym razie on nie był typem mężczyzny, którego można obdarzyć dozgonną miłością. Tak czy owak, wspaniale pachniał. Nic przytłaczającego, tylko lekki i świeży zapach wody kolońskiej. A może to mydło, którego używał pod prysznicem? Och, jakże by było miło wędrować namydlonymi dłońmi po tym fantastycznie męskim ciele... – Skończyłaś? Wróciła do rzeczywistości. – Prawie. – Przesunęła dłonią po jedwabnym krawacie i wygładziła klapy marynarki, które nie wymagały prostowania. Gdy już zamierzała się cofnąć, chwycił ją za ręce. – Mam jedno pytanie – rzekł, patrząc jej w oczy. – Jasnozielona satyna. Stanik od kompletu, jeśli musisz wiedzieć. – Wielkie
nieba, z własnej woli zdradziła mu kolor swej bielizny! – Miałem zamiar zapytać, jak ci minęła noc. Poczuła zmieszanie. – Dziękuję, spałam dobrze, chociaż miałam dziwne sny. – Seksualne? – Dziwne. Wspinałam się pod górę w pogoni za wężem. Jego uśmiech zbił ją z tropu. – Niektórzy wierzą, że wspinaczka oznacza tęsknotę za aktem seksualnym. Czy muszę mówić, co symbolizuje góra i wąż? Jeśli zaraz nie zaprzestaną tej dyskusji, falliczna góra stanie się jej Waterloo. – Mówisz jak mężczyzna, który myśli o seksie nawet podczas prania. – Być może, jeśli chodziłoby o pranie twojej bielizny. Na próżno starała się ukryć uśmiech. – Powinieneś skoncentrować się na wystąpieniu. Uniósł jej rękę i pocałował dłoń. – Przy narastającej między nami chemii trudno się skoncentrować. Nie mogła się z tym spierać, chociaż powinna. – Nie bądź śmieszny. – Nie bądź naiwna, Madison. Czujesz to samo. Udało jej się w końcu wyswobodzić z jego uchwytu i zrobić jakże potrzebny krok w tył. – Wczoraj wieczorem popełniłam błąd. – Zaprzeczasz, że chciałaś mnie pocałować? Że teraz tego chcesz? Mogła zaprzeczyć i zarazem skłamać.
– Wróćmy do najważniejszej sprawy, a mianowicie twojej mowy. Ważne, żebyś zrobił wrażenie silnego, a jednocześnie empatycznego przywódcy. Bądź zdecydowany, ale nie nazbyt gwałtowny. – Podjąłem ważną decyzję. – Jaką? Podszedł bliżej, położył rękę na jej ramieniu i nachylił się do jej ucha, a potem wyszeptał jakieś ciche czułe słowa, które brzmiały lirycznie, a zarazem zmysłowo. Gdy się cofnął, zdołała głęboko odetchnąć. – Co mi przed chwilą powiedziałeś? – Później, gdy będziemy sami. Wyobraźnia Madison zaczęła szaleć. Gdyby akurat nie rozległo się pukanie do drzwi, wpadłaby w ramiona Zaina. – Proszę – powiedział zduszonym głosem. Wygładziła żakiet, a potem przesunęła dłonią po włosach, gdy Deeb wszedł do pokoju. – Może pan zaczynać, emirze – zakomunikował. Zain potarł dłonią szczękę. – Strzelcy wyborowi na miejscach? – Tak. Czterech na dachu, dwóch na wieży. Madison nagle uświadomiła sobie, z kim ma do czynienia. Jak również to, co przed chwilą prawie zrobiła: w niecałe dwadzieścia cztery godziny pocałowałaby króla po raz drugi! Do pokoju weszło dwóch ochroniarzy, którzy odsunęli zasłony i eskortowali
Zaina na taras. Madison ukryła się za zasłoną. Deeb stanął obok niej. Gdy Zain zajął miejsce za pulpitem, ponad szmerem tłumu rozległa się seria okrzyków. – Co oni krzyczą? – spytała Deeba. – Wyzywają go od zdrajców. Och! Pragnęła zobaczyć jego twarz, ocenić reakcję, ale widziała tylko plecy i dłonie zaciśnięte na krawędzi pulpitu. Był zestresowany. Ale gdy zaczął mówić, zdała sobie Iprawę, że nikt się tego nie domyśli. – Co on mówi? – spytała Deeba. – Mówi, że dla niego to zaszczyt być ich przywódcą i cieszy się, że będzie im służył. Dobrze. Ale usłyszała odgłosy dezaprobaty i już nie była tego pewna. – Co teraz? – Oświadczył, że nie jest swoim ojcem i będzie rządził inaczej – ciągnął Deeb. – Mówi również o pozytywnych zmianach, jakie zamierza przeprowadzić, takich jak reforma służby zdrowia i szkolnictwa. W miarę jak Zain kontynuował, niechętny mu z początku tłum przycichł. Chociaż nie mogła go zrozumieć, podziwiała jego głos, głęboki i łagodny, który spływał gładko jak dobre wino. Gdy po entuzjastycznym wybuchu aplauzu zwróciła się do Deeba o wyjaśnienia, nagle usłyszała, że ktoś krzyczy po angielsku. – Czy to prawda, że ma pan dziecko z Keeley Winterlind? Madison wiedziała o romansie Zaina z supermodelką, ale pytanie zbiło ją z tropu. Jak można przerywać królewską mowę, sugerując taką historię!
Zain zignorował pytanie i kontynuował przemówienie. Tłum jednak wydawał się coraz bardziej niespokojny. A potem jakiś reporter zażądał, by Zain odniósł się do wspomnianego zarzutu. Chociaż nie mogła widzieć wyrazu twarzy Zaina, zauważyła, że dłonie ma zaciśnięte w pięści. Coś mruczał pod nosem, co nie brzmiało przyjaźnie, a sądząc z reakcji tłumu, takie w istocie nie było. Żegnany podniesionymi pięściami oraz werbalnym potępieniem odwrócił się? i wpadł do gabinetu. Nie zaszczycając ani jej, ani Deeba spojrzeniem, wyszedł, trzaskając drzwiami. Madison poczekała na wyjście strażników, zanim zwróciła się do swego jedynego źródła informacji. – Czy z tym dzieckiem to prawda? Wyraz twarzy Deeba pozostał niewzruszony, ale dostrzegła w jego oczach błysk niepokoju. – Obawiam się, panno Foster, że będzie musiała pani sama spytać o to emira. Zamierzała to zrobić. Ale najpierw musi go odnaleźć, i to szybko, zanim rozpęta się piekło. ROZDZIAŁ CZWARTY – Czy posiłek sprostał pańskim wymaganiom, Królewski Grzeszniku? Zain podniósł wzrok znad pustego talerza i spojrzał na Maysę Barad, doktor Maysę Barad, która stała w drzwiach ubrana w jaskrawo purpurową orientalną suknię, a jej ciemne włosy były zaplecione w warkocz. Musiał zrobić wysiłek, by odwzajemnić uśmiech. Maysa była jego przyjaciółką i zaprosiła go do siebie, ofiarowując tymczasowy azyl. – Bardzo dobry. Powiedz kucharzowi, że jest mistrzem.
– To ja jestem mistrzem – pochwaliła się Maysa, siadając na sąsiednim krześle. – Dałam kucharzowi wolny wieczór. – Dziękuję, że mnie przygarnęłaś. – Zawsze jesteś tu mile widziany, Zain. – Położyła łokieć na stole i oparła policzek na dłoni; ciężkie bransoletki zsunęły się w dół. – Ciągłe jesteś tak ładna jak wtedy, gdy cię ostatni raz widziałem. Uśmiechnęła się szerzej. – Czyżbyś ciągle był tym małym urwisem, który usiłował mnie wystraszyć ropuchami? Była dla niego jak siostra, której nie miał. – Ale cię nie wystraszyłem, prawda? – Udawałam, aż przybiegał Rafiq, żeby mnie ocalić. Maysa od niepamiętnych czasów była zakochana w jego bracie. Ciekawe, czy jest nadal? – A propos, wybierasz się na jego wesele? Wyprostowała się na krześle, sztywniejąc. – Otrzymałam zaproszenie, ale nie chcę uczestniczyć w tej farsie. No więc tak, nadal go kocha. – Zgadzam się, nie jest to najlepiej dobrana para. – Żałosna. Rafiq nigdy nie będzie szczęśliwy z kobietą, której serce należy do innego mężczyzny. – Kogóż to? Zain zauważył na jej twarzy cień żalu. – Wolałabym o tym nie mówić.
– Czy tamten mężczyzna odwzajemnia uczucia Rimy? – Tak. – Rafiq o tym wie? – Starał się ukryć zdumienie. – Jeśli nawet, postanowił to zignorować. A poza tym, to nie moja sprawa i mam nadzieję, że ty też zachowasz tę wiadomość dla siebie. – To nic by nie dało, Mayso. Rafiq myśli wyłącznie o obowiązkach, niezależnie od okoliczności. Zamierza dopełnić warunków małżeńskiego kontraktu. Machnęła ręką. – Dość już o tym. Opowiedz lepiej o Kalifornii. Kiedy studiowałam medycynę w Stanach, jakoś nigdy się tam nie wybrałam. Na pewno poznałeś wielu interesujących ludzi i widziałeś ciekawe rzeczy. – Moich doświadczeń z pewnością nie można porównać do twoich jako lekarza. Pokiwała głową. – Od czasu powrotu do Bajul doświadczam prawdziwych wyzwań. Jestem jedyną kobietą lekarzem, jedyną, która leczy tych, którzy nie mają pieniędzy. – Twoje zaangażowanie jest godne podziwu. Gdy obejmę władzę, dopilnuję remontu szpitala i zakupu sprzętu. Może będziesz mogła otrzymywać zapłatę za swoje usługi. – Na szczęście ojciec pozwolił mi mieszkać w swoim imponującym drugim domu, mimo że zawiodłam go jako córka. Dla Zaina było niewyobrażalne, że jakiś ojciec mógł traktować medyczną karierę córki w kategoriach porażki.
– Czy sułtan często przyjeżdża w odwiedziny? Roześmiała się gorzko. – Och, nie. Na ogół przebywa wraz z moją biedną matką w Arabii Saudyjskiej albo Jemenie, gdzie pomnaża swój majątek, aby później wydawać go na kochanki. Maysa miała podobne problemy z ojcem jak Zain. – Przypominam sobie, że kiedyś byłaś zaręczona. Rozumiem, że nie doszło do ślubu? – Niestety, doszło. Dwa tygodnie później zrozumiałam, i że wbrew obiegowym opiniom kobieta w naszej kulturze nie potrzebuje mężczyzny, żeby przetrwać. Rozwód wymagał trochę wysiłku, ale go otrzymałam. Ojciec mi tego nie wybaczył. – Wzruszyła ramionami. – Zdawałam sobie sprawę, że z powodu mojej decyzji niektórzy mnie odrzucą, ale to mnie nie powstrzymało. Żaden mężczyzna nigdy nie będzie decydował o mojej przyszłości. Zain nie mógł ukryć uśmiechu, bo natychmiast pomyślał o Madison. Ona i Maysa były do siebie podobne. – Czy powiedziałam coś zabawnego? r zapytała. – Nie. Przypominasz mi kogoś, kogo znam. – Kogoś specjalnego? – Właściwie to polityczna konsultantka, którą zatrudnił Rafiq, żeby uchronić mnie przed samym sobą. – No to stoi przed dużym wyzwaniem. – Uwierz mi, nadaje się do tego. Jest nieustępliwa i wyjątkowo inteligentna. Na szczęście ma też poczucie humoru. Czasem mnie frustruje, a czasem
intryguje. – Atrakcyjna? – Tak, i to nie tylko pod względem fizycznym. To jedna z najbardziej fascynujących kobiet, jakie spotkałem. Przechyliła głowę i uważnie mu się przyglądała. – Nie jest ci obojętna. Komentarz Maysy go zaskoczył. – Ona jest moim pracownikiem. – Pracownicą, która cię zafascynowała, Zain. Być może szejk spotkał swoją drugą połowę? – Absurd – odrzekł, jednak bez większego przekonania. – Znam ją od zaledwie kilku dni. – Może to jedno z tych spotkań, które odmieniają bieg tycia. Zaduma w głosie Maysy świadczyła, że sięga myślą do własnych doświadczeń. – Nawet jeśli rozwinę w sobie uczucia, o których mówisz, obydwoje wiemy, że związek z cudzoziemką jest niemożliwy. Bębniła palcami po stole. – Ach, tak. Wracamy do starej tradycji małżeństw w obrębie własnego rodu. Ty możesz to zmienić. – Muszę przeprowadzić ważniejsze zmiany. Zmiany, które wpłyną na przyszłość kraju. – A nie obchodzi cię twoja własna przyszłość? Złożysz szansę na prawdziwą miłość na ołtarzu przestarzałej tradycji?
Był zbyt zmęczony, aby bronić swych decyzji. – Czy mogłabyś mnie przenocować? – zmienił temat. – Mam do dyspozycji dwanaście sypialni – odparła. – Ale czy nie zauważą twojej nieobecności? Nic go to nie obchodziło. – Deeb wie, gdzie jestem. – Zain, to nie moja sprawa, ale uważam, że nie możesz się ukrywać, kiedy nadchodzą trudne czasy. Odrzucił serwetkę na bok. – A więc słyszałaś o ostatnich oskarżeniach. – Byłam tam, kiedy przemawiałeś. Dopóki ten osioł się; nie wtrącił, wszyscy jedli ci z ręki. – Poza tym nie ukrywam się. Wziąłem sobie tylko krótki urlop na zebranie myśli. Zmarszczyła czoło. – Wybacz mi, że to mówię, ale wycofywałeś się ze świata zawsze, gdy traciłeś nad nim kontrolę. Funkcja, którą: wkrótce obejmiesz, wymaga ciągłej obecności. Jesteś pewien, że chcesz dźwigać ten ciężar? Musiał przyznać, że Maysa częściowo ma rację. – Przygotowywałem się do tej chwili przez wiele lat. Po koronacji całkowicie poświęcę się obowiązkom. Uśmiechnęła się i poklepała go po dłoni. – Wiem, że tak zrobisz. A teraz chodź, pokażę ci twój apartament, gdzie będziesz mógł odpocząć i pomarzyć o tej konsultantce, która skradła kawałek
królewskiego serca. Maysa dobrze go znała, a jednak myliła się co do jego uczuć względem Madison. Ona nie skradła jego serca. Następnego dnia wieczorem Madison odnalazła Zaina na dachu pałacu. Siedział na cementowym murku oparty o ścianę, ręce miał splecione na brzuchu, jedną nogę wyciągniętą do przodu, drugą ugiętą w kolanie. Wydawał się tak głęboko pogrążony w myślach, że zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna dać mu więcej czasu. Niestety, potrzebowała szybkich odpowiedzi na palące pytania, by położyć kres plotkom. Zatrzymała się na chwilę, zdumiona jego nietypowym Strojem. Standardową białą koszulę i ciemne spodnie zamienił na czarny T-shirt, bojówki w kolorze khaki i ciężkie skórzane buty. Wyglądał jak śmiały podróżnik gotów do następnej niebezpiecznej wyprawy. Zebrała się na odwagę i podeszła do niego. – A więc szejk powrócił. Zerknął na nią z ponurą miną. – Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? – Elena powiedziała mi, że chowałeś się tu z braćmi, kiedy nadchodziła pora lekcji. – Powinienem był przewidzieć, że ujawni moje tajemnice. Ciekawe, jakie jeszcze sekrety ukrywa? – Mogę się przysiąść? Wskazał miejsce obok siebie. – Niezbyt tu wygodnie, ale proszę.
Usiadła i przyciągnęła kolana do piersi, sprawdzając, czy obrąbek sukienki znajduje się w odpowiednim miejscu. – Następnym razem, kiedy postanowisz zniknąć, może ze mną o tym porozmawiasz? – To już się nie wydarzy. – Oby. Nie uwierzysz, jak wszyscy byli zdenerwowani, dopóki Deeb nie zapewnił, że przebywasz w bezpiecznym miejscu. – Nocowałem w zaprzyjaźnionym domu, u podnóża wzgórz – oznajmił, zapatrzony w dal. Mogła sobie tylko wyobrazić, co by było, gdyby ten przyjaciel okazał się kobietą. – Jak udało ci się pozbyć ochroniarzy? Rafiq jest wściekły. – Wziąłem jeden z terenowych samochodów, a Deeb wiedział, że wyjeżdżam. Nie potrzebuję ochroniarzy, kiedy wymykam się w przebraniu. Zauważyła u jego boku bejsbolową czapkę, która zapewne była częścią kamuflażu. – A twój przyjaciel nie miał skrupułów, ukrywając przyszłego króla? – Maysa rozumie moją potrzebę prywatności. Dopilnowała, żeby mi nie przeszkadzano. A więc kobieta. – Czysta przyjaźń czy coś więcej? – Do diabła, mówi jak zazdrosna kochanka! – Czysta przyjaźń. Oczywiście nie musisz mi wierzyć. – Nigdy nie powiedziałam, że ci nie wierzę. Spojrzał na nią z ukosa.
– Należysz więc do mniejszości. Ludzie myślą o mnie jak najgorzej. Opuściła nogi i przesunęła się, by na niego spojrzeć. – Ponieważ nie masz oficjalnego rzecznika prasowego, spędziłam cały dzień na wysyłaniu oświadczeń, że zdecydowanie zaprzeczasz ojcostwu dziecka Keeley Winterlind. Czy kłamałam? – Nie. Odetchnęła głęboko, zdając sobie sprawę, że wstrzymywała oddech. – Nie ma najmniejszej możliwości? – Nie. Naprawdę chciała mu uwierzyć, ale... – Pamiętam, że dwa lata temu widziałam was razem na zdjęciach. – To nic nie znaczy. – To dowód, że coś was łączyło. – Platoniczny związek. Stanąłem w jej obronie, kiedy na pewnym przyjęciu napastował ją kochanek. Potrzebowała przyjaznego wsparcia. Była młoda i łatwowierna. Ostatnio słyszałem, że mimo wszystko wróciła do tego chłopaka. Nie potrafiłem jej przekonać, że ten drań nie jest jej wart. Był więc obrońcą i orędownikiem kobiet? Ciekawe... – Dlaczego twierdzi, że jesteś ojcem jej dziecka? – Skontaktowała się ze mną dziś po południu i zapewniła, że nie ma nic wspólnego z tymi spekulacjami. Wierzę Jej. Potwierdziła, że ojcem dziecka jest jej chłopak. – No to mi ulżyło. Wydawał się przybity. Czuła, że musi poprawić mu nastrój.
– Widziałeś relację z twojego wystąpienia? – Nie i nie chcę jej oglądać. – Wywołałeś wrażenie czarującego i wytwornego. Jestem pewna, że otrzymasz masę ofert od kandydatek na królową. – Bardzo wątpię, żeby wobec ostatnich rewelacji znalazły się zainteresowane. Jej wysiłki, by go rozweselić, na niewiele się zdały. – Jeśli cię zobaczą w stroju poszukiwacza przygód, nie będzie ich interesował twój charakter. W końcu skłoniła go do uśmiechu. Był to niewyraźny uśmieszek, ale zawsze coś. – Nie rozumiem, jak mógłbym oczarować kobietę w stroju tak nieodpowiednim dla króla. – Chyba nie znasz kobiet tak dobrze, jak ci się wydaje. Oczywiście nie zaszkodzi, że przy okazji jesteś władcą i mieszkasz w pałacu. Po raz pierwszy obdarzył ją szerokim uśmiechem. – Muszę przyznać, że dziś wyglądasz pięknie. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni usłyszała od mężczyzny taki komplement. Luźna sukienka na ramiączkach, którą teraz miała na sobie, zdecydowanie nie zasługiwała na pochwałę. – Dziękuję, ale ten strój służy jedynie wygodzie. – Nie miałem na myśli ubrania. – Delikatnie dotknął jej policzka. – Ty jesteś piękna. Gdy napotkała te ciemne tajemnicze oczy, iskierka pożądania, która się w niej tliła, zabłysła nagle płomieniem. Och, wchodzi na niebezpiecznie śliski grunt.
Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, był emocjonalny związek z tym mężczyzną. Zebrała się w sobie. – Skoro wymieniliśmy już uprzejmości, chyba należałoby wejść do środka i przedyskutować, jak zaradzić piętrzącym się problemom. Ciekawa jestem, co planujesz na jutrzejsze zebranie Rady. – Wolę tu zostać z tobą. Ona również tego chciała, ale to jest niebezpieczne. – Możemy popełnić kolejny błąd... Spojrzał badawczo na jej twarz. – Popełniłem w życiu wiele błędów, ale czas spędzany z tobą na pewno nim nie jest. Lekkomyślne serce Madison wykonało salto. – Pochlebstwo wszędzie cię doprowadzi. – Wszędzie? Jeśli z jego ust padnie jeszcze jedna aluzja, nie będzie mogła się powstrzymać i da się ponieść szaleństwu. – Jedynym miejscem, dokąd powinniśmy się udać, jest twój gabinet, a naprawa twojej opinii jedyną sprawą, nad którą trzeba się zastanowić. Przyjrzał się gwiazdom i westchnął z irytacją. – Masz rację. Biznes nade wszystko. Musiała przyznać, że jest odrobinę rozczarowana tak szybką woltą. – Dasz sobie radę, Zain. To tylko kwestia czasu, zanim zdobędziesz zaufanie ludzi. Będziesz wielkim przywódcą. – Podziwiam twoją wiarę w moje możliwości.
Gdy wstał i wyciągnął rękę, by jej pomóc, nie była przygotowana na ostre ukłucie pożądania. Właściwie nie zaskoczyło ją, gdy przyłożył dłoń do jej twarzy. Ale nagły Itak na jej usta prawie zbił ją z nóg. Pocałunek był gwałtowny, desperacki, zabrakło jej siły woli, by powstrzymać Zaina. Każdy kontrargument uleciałby wraz z owiewającym ich wietrzykiem. Oparła się plecami o ścianę. Zlekceważyła ostrzegawcze dzwonki, gdy Zain zostawił jej usta i pokrywając pocałunkami szyję, zsunął jedno ramiączko i delikatnie musnął koniuszkiem języka jej dekolt. Gdy podniósł obrąbek sukienki, a potem złapał ją za pośladki, także nie zdobyła się na słowo protestu. A gdy znów ją zaczął całować i ruchami ciała symulował akt, którego postanowiła uniknąć, poddawała się temu jak w transie. Oddzielona tylko jedwabiem i bawełną Madison czuła nadchodzący orgazm. Jakby z oddali dotarł do niej zgrzyt rozsuwanego zamka, ale gdy uświadomiła sobie, że dotarli do punktu, z którego nie było odwrotu, Zain nagle ją puścił. Z zamkniętymi oczami czekała, aż jej oddech wróci do normy, po czym spojrzała na Zaina. Zobaczyła, że stoi naprzeciw niej z rękami nad głową, jakby się poddawał. – Wygląda na to, że obydwoje cierpimy z powodu tłumionych namiętności. – Cierpimy to właściwe określenie. Wsunęła ramiączko na miejsce, jednocześnie gorączrkowo rozważając, co powiedzieć. – Ale dlaczego przerwałeś? Oparł się o mur i popatrzył w przestrzeń. – Zasługujesz na coś lepszego niż seks pod ścianą.
– Prawdę mówiąc, to był jeden z najbardziej namiętnych momentów w moim życiu. – Idź już, Madison. – Ale musimy... – Zobaczymy się rano. – Ale potrzebujesz... – Potrzebuję, żebyś sobie poszła, zanim nie oprę się pokusie, żeby zanieść cię do swojej sypialni i doprowadzić do następnego orgazmu. Nie pamiętała, by słowa jakiegokolwiek mężczyzny wywołały w niej taką gorączkową fizyczną reakcję. – Nie pójdę, dopóki wszystkiego nie wyjaśnimy. Ignorowanie tego, co się stało, wymaga siły. Nie jestem pewna, czy mi jej starczy. Mamy więc dwie opcje. Albo zaakceptujemy, że jesteśmy dorośli i zrobimy to, a potem zapomnimy. Albo wycofam się z wdziękiem, zanim przysporzę ci więcej problemów. W końcu na nią spojrzał. – Druga opcja nie wchodzi w grę. Pierwsza też nie będzie możliwa, dopóki nie będę pewien, że dasz mi to, czego potrzebuję. – Czyżbyś wątpił w moje erotyczne umiejętności? – Nie. Muszę wiedzieć, że mam twój szacunek, a ponad wszystko, twoje zaufanie. Z tymi słowami odwrócił się i zniknął w wejściu prowadzącym na klatkę schodową. Madison usiadła z powrotem na murku, czując zbliżający się atak migreny. Ścisnęła nasadę nosa. Szanowała Zaina i jego ideały, ale czy mu ufa?
W tym momencie nie była pewna. – Przepraszam, że przeszkadzam, emirze. Zain odsunął notatki, aby powitać Deeba, który niepostrzeżenie wszedł do apartamentu. Od godziny, gdy pozostawił Madison na dachu, był rozstrojony. – O co chodzi, Deeb? – Chciałem tylko wiedzieć, czy czegoś pan nie potrzebuje, zanim wyjdę. Potrzebował kobiety z sąsiedniej sypialni, ale nie mógł jej mieć. Jeszcze nie. – Możesz już iść. Deeb skinął głową. – Życzę spokojnego wieczoru Waszej Wysokości. Mało prawdopodobna perspektywa. Gdy Deeb cofał się do drzwi, Zain nagle go zatrzymał. – Mam do ciebie kilka pytań. – Celowo ich nie zadawał, ponieważ bał się odpowiedzi. – Słucham? – Deeb poprawił okulary. Zain poruszył się w mało wygodnym fotelu. – Od jak dawna pracujesz dla królewskiej rodziny? – W grudniu minęło piętnaście lat. Chwilowo jego myśli odpłynęły w innym kierunku. – I nigdy nie pomyślałeś, żeby się ożenić? – Jestem żonaty. Od piętnastu lat. Zaskoczyło go, że Deeb nigdy o tym nie wspomniał, ale też nigdy nie pytał o jego prywatne życie. – Masz dzieci?
Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz dumy. – Mam sześcioro dzieci, czterech synów i dwie córki. Najstarsze ma dziewięć lat, najmłodsze trzy miesiące. – Byłeś ze mną w Stanach przez siedem lat, a więc uważam, że to nadzwyczajne. – Jeśli Wasza Wysokość sobie przypomina, pozwalał: mi pan przyjeżdżać do Bajul podczas pańskich podróży. – Jesteś więc szczęśliwie żonaty. – Zain zamyślił się, opierając podbródek na dłoniach. – Tak, emirze. – Czemu przypisujesz to szczęście? – Cierpliwości i tolerancji. A co najważniejsze nieustającej namiętności. Gdy będzie pan wybierał sobie żonę, należy o tym pamiętać. – Doceniam twoją radę. – Musiał zadać jeszcze jedno pytanie, ekstremalnie trudne. – Czy plotki na temat niewierności mojego ojca są prawdziwe? Deeb rozluźnił kołnierzyk koszuli. – Nie wypada mi zdradzać tajemnic króla. A więc coś wie. – Nie musisz już dłużej skrywać tajemnic mojego ojca, Deeb. Odpowiedz mi. – Pogardzał sobą, że zabrzmiało to tak ostro, ale desperacko potrzebował potwierdzenia. – Znałem tylko jedną kobietę – odparł Deeb. – Kim ona jest? – Ona jest bez skazy. Wykonywała jedynie rozkaz króla.
Zain wyczuł, że Deeb chronił coś więcej niż królewskie tajemnice. Ale teraz był zbyt wyczerpany, by naciskać. – To na razie wszystko, Deeb. Deeb skierował się do wyjścia, po czym się odwrócił. – Jeśli mogę być szczery, chciałbym dodać, że nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. – Być może, ale nie zaprzeczysz, że mój ojciec uczynił dyshonor mojej matce? – Powtarzam, każda sytuacja jest wyjątkowa i nie nam Ją osądzać. Zain nie mógł się powstrzymać przed osądzaniem ojca. To z jego powodu zwątpił w siebie, a przynajmniej w kwe– Itii dotyczącej związków z kobietami. – Dziękuję ci za szczerość. Możesz iść. – Zanim wyjdę – powiedział sekretarz – chciałbym jeszcze coś dodać. Głęboko wierzę, że Wasza Wysokość ani trochę nie jest podobny do ojca. Zain był w stanie szoku. Jakże niewiele wiedział o swoim sekretarzu, a ten, jak się okazało, całkiem dużo wie o nim. Przez kilka chwil nerwowo krążył po pokoju. Czuł coraz większy niepokój i złość z powodu słów Deeba potwierdzających niewierność ojca. Podszedł do półek z książkami, chwycił zdjęcie króla z amerykańskim prezydentem i cisnął nim o ścianę. Szkło roztrzaskało się, deszcz odłamków spadł na dywan. Mimo sugestii Deeba, że zawsze istnieją okoliczności łagodzące, Zain nie mógł wybaczyć ojcu, ponieważ to jego okrutne zachowanie doprowadziło matkę do tragicznej śmierci. ROZDZIAŁ PIĄTY Gdy Madison weszła do sali konferencyjnej, wyczuła panującą pomiędzy
braćmi lodowatą atmosferę. Usiadła naprzeciwko Zaina za konferencyjnym stołem. – Czy ma pani coś do przekazania na temat ostatniego skandalu? – zapytał Rafiq, podczas gdy Zain wydawał się bardziej zainteresowany widokiem z okna za plecami Madison. Madison położyła ręce na stole. Ten raport nie spodoba się Zainowi. – Spędziłam przy telefonie kilka godzin – oznajmiła – usiłując skontaktować się z rzeczniczką prasową pani Winterlind. Połączyłam się z nią kilka chwil temu. – I? – Zain popatrzył na nią, gdy się zawahała. – Powiedziała mi, że pani Winterlind rzeczywiście początkowo złożyła oświadczenie, że pan jest ojcem jej dziecka. – Niemożliwe! – W oczach Zaina pojawił się błysk. – Przesyła przeprosiny i odwołuje swoje słowa. – Wydaje mi się, że twoje zaufanie do tej modelki było trochę na wyrost, Zain – wtrącił Rafiq. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już by nie żył. – Miała swoje powody. – A jakież to? Chciała zastawić na ciebie pułapkę? Zain rzucił po arabsku jakieś gorzkie i zapewne obraźliwe słowa. – Ona nie jest taka, jak myślisz, Rafiq. – Pani Winterlind złożyła to oświadczenie, aby chronić dziecko przed jego ojcem, a swoim byłym narzeczonym, który dopuścił się wobec niej przemocy – wyjaśniła Madison. – Na szczęście trafił za kratki oskarżony o napad.
Zain raptownie na nią spojrzał. – Pobił ją? A więc nadal obchodzi go ta modelka, może nawet bardziej, niż przyznawał. – Nie. Rzucił się na jakiegoś gościa w barze i omal go nie zabił. Pójdzie do więzienia na wiele lat. – Czy są inne kobiety, które mogą wystąpić z podobnymi rewelacjami? – spytał Rafiq jadowitym tonem. Zain zmrużył oczy. – Kobiety, z którymi utrzymywałem intymne stosunki, zasługują na zaufanie. – Przypadek tej modelki podważa twoje słowa. – Nie byłem z nią w intymnym związku. Rafiq uniósł brwi. – Te, z którymi sypiałeś, a potem je odtrąciłeś, mogą mieć więcej powodów do kłamstwa. Zain wyglądał tak, jakby za chwilę miał eksplodować. Madison czuła, że musi szybko rozładować sytuację. – Książę Rafiq ma rację. Musimy wiedzieć, czy istnieje choćby nikła możliwość, że jakaś kobieta wystąpi z podobnym skandalicznym wyznaniem, bezpodstawnym czy nie. – Moje poprzednie kochanki nie powinny być przedmiotem niczyjego niepokoju, chyba że kogoś niezdrowo interesuje rozmiar moich seksualnych doświadczeń – rzekł Zain chłodno. Ta uwaga wyczerpała cierpliwość Madison.
– Nie potrzebuję listy, tylko liczbę. Mniej niż pięć? Więcej niż dziesięć? Pięćdziesiąt? – Do licha, znowu mówi jak wzgardzona kochanka. – Wielu żonatych przywódców otwarcie angażowało się w romanse i nadal rządzą – uciął. – Skandal, jeśli znów wybuchnie, może podważyć zaufanie do Waszej Wysokości. – Czy to dotyczy również twojego zaufania do mnie, Madison? – Utkwił w niej wzrok. – Na zaufanie się pracuje, Zain. Pożałowała tego nieformalnego zachowania w chwili, gdy zerknęła na Rafiqa i zauważyła podejrzliwość w jego oczach. Ta wymiana zdań mogła w jego uszach zabrzmieć jak sprzeczka kochanków. Rafiq spojrzał na zegarek i wstał. – Spotkanie rozpoczyna się za dziesięć minut. Możecie przełożyć tę dyskusję na później. – Chciałabym w nim uczestniczyć. Rafiq zgromił ją spojrzeniem, jakby zażądała pozwolenia na bieganie nago po królewskich ogrodach. – To nie jest dozwolone. – Ja pozwalam – rzekł Zain. — Możesz obserwować z galerii. Powiem Deebowi, żeby służył ci za tłumacza. Nie wiadomo, czy Zain spełnił jej prośbę, bo chciał, by tam była, czy dlatego, że postanowił przeciwstawić się bratu. Mniejsza z tym, będzie miała pełny ogląd sytuacji.
Gdy Zain nie wstawał, Rafiq przygwoździł go kolejnym wściekłym spojrzeniem. – Idziesz czy nie? – Muszę zamienić słowo na osobności z panią Foster. – Nie wątpię! – Stało się to, czego się obawiałam – odezwała się Madison, gdy za Rafiqiem zamknęły się drzwi. – Nazwałam cię po imieniu i teraz Bóg wie, co twój brat sobie myśli. – Niech myśli, co chce – odparł. – I tak podejrzewałby najgorsze, niezależnie od tego, czy dotknąłbym cię, czy nie. Och, ale jej dotknął. – Jeśli nie przejmujesz się Rafiqiem, to dlaczego chciałeś rozmawiać ze mną na osobności? – Po pierwsze chciałem cię przeprosić. Rafiq to mój problem, nie twój. Po drugie, muszę wiedzieć, jak się czujesz po wczorajszym wieczorze? Wzruszyła ramionami. – W porządku. Było, minęło. – Na pewno? Gdyby mogła to stwierdzić bez zastrzeżeń... – Teraz musisz skoncentrować się na tym, co masz do przekazania Radzie. – Jak mogę się skoncentrować, kiedy wiem, że jesteś zdenerwowana? – Sięgnął przez stół i ujął jej rękę. – Powiedziałam, że dobrze się czuję. – Wstała i chwyciła teczkę. – Jestem pewna, że na spotkaniu odzyskasz koncentrację. Chodźmy, zanim Rafiq
wezwie strażnika. Zain wstał, a Madison skierowała się w stronę drzwi. Ale zanim zdążyła zrobić kilka kroków, chwycił ją za ramię i odwrócił twarzą do siebie. – Pamiętasz, co ci wczoraj powiedziałem? Pamiętała każde słowo. – Tak. Ale to prawda, co ja mówiłam kilka minut temu. Będziesz musiał udowodnić, że jesteś godny zaufania. – Czasami zaufanie wymaga przypływu wiary. Gdyby ten przypływ okazał się zbyt silny, wywiódłby ją na manowce. – Wiara już mnie kilkakrotnie zawiodła. – Nie jesteś w tym osamotniona. Jednak mimo wszystkich moich błędów dotrzymuję słowa. Naprawdę chciała w to wierzyć. – A propos słów. Co powiedziałeś do mnie w dniu, kiedy przemawiałeś do tłumu? Pogładził ją po ramieniu. – Naprawdę chcesz teraz to usłyszeć? – Tak. – Oby tego za chwilę nie pożałowała... Tak jak wtedy, gdy wyszeptał niezrozumiałe słowa, zbliżył usta do jej ucha. – Nie powinnaś była mnie pocałować. Chyba żartował? – Chcesz powiedzieć, że to moja wina? – Nie. To moja wina, ja zastawiłem przynętę. Ale nie wierzyłem, że się na nią złapiesz. Jednak gdybyśmy nie pocałowali się ten pierwszy raz, nie
spędziłbym bezsennej nocy, fantazjując, jak się z tobą kocham. Nie pragnąłbym cię tak rozpaczliwie, że najchętniej przełożyłbym spotkanie i zabrałbym cię stąd. Odsunął się i skierował do drzwi, a ona stała jak posąg, przeklinając Zaina za niesamowitą wprawę w wyprowadzaniu jej z równowagi. Nawet nie drgnęła, zanim Deeb jej nie wezwał. Szła za swoją świtą korytarzem, przyglądając się, jak Zain z ostentacyjną pewnością siebie podąża przodem. Beształa się w duchu, że raz po raz spogląda na jego kształtny królewski tyłek. Gdy dotarli do końca holu, Zain przeszedł przez podwójne drzwi, podczas gdy Deeb wskazał jej drogę na schody wiodące na przeszkloną galerię. Madison zajęła miejsce w pierwszym rzędzie i spojrzała w dół. Przy okrągłym stole siedziało kilkunastu mężczyzn, wszyscy ubrani w długie białe szaty oraz kolorowe chusty udrapowane pod szyją, a także białe kefije oplecione agalem pasującym do chust. Krzesła po obu stronach Rafiqa były puste, wyraźnie jedno z nich zarezerwowano dla Zaina. Pochyliła się do Deeba i spytała: – Kogo brakuje oprócz Jego Wysokości? – Najmłodszego emira, Adana – odrzekł. – Jego nieobecność jest usprawiedliwiona. Kilka sekund później drzwi przed przyszłym królem otworzyły się i mężczyźni wstali. Zain był również ubrany w białą szatę, wokół szyi miał udrapowaną czarno-złotą chustę, ale nie miał nic na głowie. Czyżby celowo opierał się tradycji?
Usiadł na krześle, zgromadzeni poszli jego śladem. Deeb wyciągnął rękę i włączył przycisk interkomu. Zain zaczął mówić po arabsku. Deeb, na swój sposób interpretując jej zmieszanie, przetłumaczył: – Rozmawiają o sprawach ekonomicznych. Rafiq jest ministrem finansów. – A Adan? – zapytała. – Głównym dowódcą armii. Madison skupiła się na obserwowaniu rąk Zaina, gdy przemawiał. Silnych, opanowanych, ekspresyjnych. I zwinnych palców. Jej myśli poszybowały do wczorajszego wieczoru, gdy doświadczała ich dotyku. Nagły przypływ emocji sprawił, że z wrażenia skrzyżowała nogi. Czuła, że jeśli nie skupi się znów na pracy, zacznie się nerwowo wiercić. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nigdy nie była tak zafascynowana drugą osobą, że gdy wchodziła do pokoju, widziała tylko ją? Nigdy nikogo nie pragnęła tak rozpaczliwie, że zaryzykowałaby wszystko, by ją zdobyć? Tak, pragnęła Zainą z siłą, która rzucała wyzwanie zdrowemu rozsądkowi. Po tym, co powiedział kilka minut temu, nawet bardziej. „Nie spędziłbym bezsennej nocy, fantazjując, jak się z tobą kocham”. Wizje, jak kocha się z Zainem, mąciły jej umysł. Do licha, powinna koncentrować się na spotkaniu, ale widziała tylko mężczyznę, który całym sobą wysyłał sygnały, na które pilnie chciała odpowiedzieć. Dopiero dźwięk podniesionych głosów wyrwał Madison ze snu na jawie. Spojrzała na Deeba z niepokojem. – Co się dzieje? – Emir przedstawia swoje propozycje dotyczące gospodarki wodnej. Szejk
Barad protestuje. Madison utkwiła wzrok w groźnie wyglądającym mężczyźnie ze starannie ostrzyżoną kozią bródką i świdrującymi oczami. – Czy to krewny? – Nie. To przyjaciel księcia Rafiqa. Jego siostra Maysa jest lekarzem. Maysa. Kobieta, którą Zain odwiedził tamtej nocy. – Chyba on nie lubi Zaina. – Nie podobają mu się plany emira dotyczące wstrzymania wierceń. – Czy to będzie problem dla Zaina? – Och, znów to samo... – Dla Jego Wysokości? Deeb jakby nie zauważył jej kolejnej wpadki. – To zależy, jakie ostatecznie podejmie decyzje. Zain poderwał się z krzesła i uderzył ręką w stół. Następnie wygłosił płomienną tyradę, która wymogła na zebranych uległość. – Mówi, że jest królem – zaczął Deeb. – Że jego słowo jest prawem, a ci, którzy wystąpią przeciwko niemu, zostaną natychmiast zdymisjonowani i osądzeni za zdradę. – Co to oznacza? – Jeśli ktoś zostanie uznany winnym, pluton egzekucyjny. Ciekawe, czy to również odnosi się do kobiet, które łamią zakazy, sypiając z królem? Wolała tego nie wiedzieć. Zain ponownie usiadł. Przemawiał teraz bardziej opanowanym tonem. Deeb objaśnił, że mówi o ludziach, o ich potrzebach, o tym, jak ważna jest ich przyszłość, o zgubnych skutkach spekulacji i rabunkowej gospodarki zasobami
naturalnymi, jak również o swoich planach wprowadzenia kraju w dwudziesty pierwszy wiek. – Jeśli są tacy, którzy nie popierają jego wizji – ciągnął Deeb – mogą natychmiast zrezygnować ze stanowisk. Madison odkryła, że apodyktyczność szejka oraz aura elektryzującej energii, jaką roztaczał, uderzała do głowy jak szampan. Dziwne, nigdy nie pociągali jej autorytatywni mężczyźni, ale też nigdy nie poznała nikogo takiego jak Zain. Przez pięć lat mieszkała ze swoim byłym chłopakiem, ale ani razu, widząc Jaya w pokoju, nie pożądała go tak zachłannie. Raptem Zain poderwał się z krzesła i opuścił salę, pozostawiając zebranych w niemym zdumieniu. Tylko Rafiq wyglądał na bardziej rozzłoszczonego niż zszokowanego. – To dopiero początek problemów emira – skwitował zasępiony Deeb. Madison to rozumiała. Jej szacunek dla Zaina wzrósł dziesięciokrotnie, ale zdawała sobie sprawę, że sytuacja wymaga od niego nadzwyczajnego skupienia. Nie mógł sobie pozwolić na żadne szaleństwo, nawet na chwilę nieuwagi. Czując nadchodzący ból głowy, opuściła galerię i z mocnym postanowieniem, że od tej chwili będzie unikać przebywania z Zainem na osobności, skierowała się do swojego apartamentu. – Gratuluję sukcesu, bracie. Zerkając na Rafiqa z ukosa, Zain zrzucił szatę na kanapę i usiadł. – Cieszę się, że w końcu uwierzyłeś w moje możliwości. Rafiq zajął fotel stojący naprzeciwko. – Nie mam na myśli polityki. Mówię o pani Foster. Wystarczyło ci pięć dni
na podbój. Jednak z naszą nową kucharką dziesięć lat temu uporałeś się jeszcze szybciej. Powinien był wiedzieć, że brat nigdy nie pogratuluje mu politycznego sukcesu. – Jeśli mnie pamięć nie myli, ty przespałeś się z córką ogrodnika w dniu, w którym ją poznałeś. Rafiq uśmiechnął się kwaśno. – Ale tamta kobieta nie była w stanie zniszczyć mojej opinii. – Tak samo jak pani Foster. A gwoli ścisłości, nie spałem z nią. – Co najwyżej w marzeniach. – Dajesz się ponieść wyobraźni. Zawsze podejrzewałeś mnie o brak samokontroli, jeśli chodzi o płeć przeciwną. – Powiedzmy, że to przypuszczenie dzielę z resztą świata. Zain z wysiłkiem hamował gniew. – Może dlatego zatrudniłeś panią Foster. Chciałeś postawić mnie w sytuacji, kiedy będzie mi trudno oprzeć się pokusie. – A więc przyznajesz, że cię pociąga? – Rafiq nie krył satysfakcji. – A ciebie nie? – Za dwa tygodnie biorę ślub. – Żenisz się z kobietą, która nie wzbudza w tobie namiętności, a jedynie powiększa twój zagraniczny rachunek bankowy. Rafiq wstał. – Nie mam czasu na takie dyskusje. Ale zważ moje słowa, jeśli wdasz się w romans z panią Foster, ryzykujesz, że zniszczysz nawet to niewielkie poparcie, jakie masz.
Zain milczał, gdy brat opuszczał pokój. Tak, Madison stanowi ogromną pokusę. To prawda, że nawiązanie z nią romansu niesie wielkie ryzyko. Być może największe w życiu. Musi to odreagować. Potrzebował przestrzeni. Wiedział, dokąd chce się udać, ale nie pojedzie sam. – Włóż wygodne ubranie i pojedź ze mną. Madison stała na werandzie, gotowa przeciwstawić się Zainowi. – Właśnie zdecydowałam, że najlepiej będzie, jeśli już nie spotkamy się sam na sam. – Podczas tej wycieczki nie będziemy długo sami. No tak, zapomniała o strażnikach. – Gdzie chcesz mnie zabrać? – Niespodzianka. Przycisnęła do bioder zaciśnięte pięści i ani drgnęła. – Nie lubię niespodzianek. Oparł się ramieniem o framugę. – Ta ci się spodoba. Musimy się pospieszyć, żeby dotrzeć do celu na czas. – To znaczy? – Na obrzeża miasta. Czy można wyrażać się bardziej niejasno? – O ile wiem, miasto znajduje się w odległości zaledwie dwóch kilometrów od pałacu, a to dwie minuty jazdy. Czy wybieramy się na wielbłądach? Miał czelność uśmiechnąć się szeroko. – Pójdziemy piechotą. Chyba postradał zmysły, jeśli sądził, że zgodzi się schodzić z góry w
ciemnościach. – Proponujesz, żebyśmy zeszli do miasta o zmierzchu? – Jeśli przestaniesz gadać i zaczniesz się ubierać, może dotrzemy tam przed świtem. – Odmawiam wyjścia, aż podasz mi szczegóły. Potarł dłonią podbródek. – Chcę pokazać ci pewną wioskę i poznać z ludźmi, którzy pozwolą ci zrozumieć, dlaczego tak ważne jest, żebym został ich królem. – Dlaczego od początku tego nie powiedziałeś? – Ponieważ ze złością ci do twarzy. Słodki z niego łobuziak. Niewiarygodnie uroczy. – Pojadę, ale pod jednym warunkiem. Westchnął nierówno. – Jakim? – Poproś. Ujął jej dłoń i lekko pocałował. – Czy uczynisz mi ten honor i pozwolisz, żebym pokazał ci mój świat? – Daj mi kilka minut. – Włóż nieprzemakalną kurtkę, bo na wieczór zapowiadają deszcz. Wspaniale! – Spodziewasz się, że będę wspinała się pod górę w ciemnościach, w dodatku cała mokra? Uśmiechnął się szeroko. – Nie ma gwarancji, że będziesz mokra, ale są na to szanse, niezależnie od
tego, czy będzie padać, czy nie. Aluzja nie uszła uwagi Madison, a raczej jej przekornemu libido. – Jeśli nie będziesz się zachowywał przyzwoicie, nigdzie nie pójdę. Zmarszczył brwi. – Zorganizuję ci powrotny transport, okej? – Poczekaj tu, aż się przebiorę. Zamknęła przed nim drzwi, związała włosy, a potem szybko włożyła podkoszulek, dżinsy, sportowe buty oraz kurtkę. Gdy wróciła, Zain stał oparty o ścianę ubrany w wojskową zieloną kurtkę narzuconą na czarny T-shirt oraz beżowe bojówki; na głowie miał czapkę bejsbolową. Niby zwykły facet na wakacjach, jednak w jego ciemnych melancholijnych oczach nie było nic zwyczajnego. – Gotowa na przygodę? – Wyciągnął rękę. To zależy, jakiego rodzaju. Ale tylko w jeden sposób mogła się przekonać. Zain poprowadził ją za rękę w dół bocznymi schodami, a potem przez labirynt dziedzińców do małej żelaznej furtki. Otworzył ją i wyszli na skalistą ścieżkę wijącą się na tyłach pałacu. Kamień wkrótce zamienił się w pył, a ścieżka opuszczała się ostro w dół. Podczas powolnego schodzenia nieraz jej pomagał, zanim dotarli do twardego podłoża. Stopniowo się rozluźniała, ufając swojemu przewodnikowi. Aż doszli do groźnie wyglądającej sterty głazów. Zain podjął wspinaczkę. Madison stała na dole i patrzyła na niego ze złością. – Myślałam, że będziemy schodzić. – Najpierw musisz coś zobaczyć z góry.
Powędrowała wzrokiem na płaskowyż. – Nic nie zobaczę, jeśli skręcę kark. Wrócił po nią na dół. – Będę szedł za tobą, dam ci wsparcie. Zaufaj mi, nie pozwolę ci spaść. Ufała mu przynajmniej pod tym względem. – Okej, ale obiecaj, że nie będziesz wpatrywał się w mój tyłek. – To jest niemożliwe, ale spróbuję cię nie dotykać. Noga do przodu, krok po kroku, powtarzała sobie. Jej pewność siebie wzrastała, bo wiedziała, że Zain ją złapie, gdyby się potknęła. Wspięli się na szczyt akurat w porę, by zobaczyć widok doliny zalanej ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. – Niewiarygodne! – zachwyciła się, gdy Zain stanął za nią. – Stąd widać o wiele więcej niż z tarasu. – A nie mówiłem? – Położył ręce na jej ramionach. – Jeśli przyjrzysz się uważniej, dostrzeżesz jezioro na prawo od podnóża Mabruruk. Wypatrzyła lazurową plamę na horyzoncie. – Czy nad nim na klifie jest jakiś hotel? – Owszem. Należy do rodziny Baradów i jest zarządzany przez Shamila Barada. – Brata Maysy – odgadła Madison. – Deeb mi o nim wspomniał. – Maysa wcale nie jest do niego podobna. – W jego głosie pobrzmiewała irytacja. – Ona troszczy się o ludzi, Shamil zaś jedynie o pomnażanie fortuny. – Jestem przekonana, że utrzymasz go w ryzach. Pochylił się i pocałował ją w policzek.
– Doceniam twoją wiarę we mnie. Gdy pokazywał jej kolejne punkty orientacyjne w terenie, Madison oparła się o niego. A gdy objął ją w talii, nie; broniła się. Chłonęła namiętność w jego głosie, gdy mówił o swoich rodakach i rozkoszowała się poczuciem bezpieczeństwa, jakie jej zapewniał. Po chwili ciszy uniosła głowę i popatrzyła na niego. – Bardzo kochasz swój kraj, prawda? – Tak, kocham. – Wpatrywał się w przestrzeń. – Dlatego nie mogę zawieść, aczkolwiek ciężar sukcesu wydaje się czasem trudny do uniesienia przez jednego człowieka. Szczególnie tak niedoskonałego jak ja. Wyczuła, jak wiele kosztowało go to wyznanie i podziwiała go za to jeszcze bardziej. – Ale ty osiągniesz sukces, Zain – z uśmiechem obróciła się w jego ramionach – bo jesteś bardzo zdeterminowany. – Spróbuję. – Przez chwilę myślała, że ją pocałuje, on jednak niespodziewanie cofnął ręce. – Lepiej już chodźmy, bo zaraz zapadnie noc. ROZDZIAŁ SZÓSTY – Daleko jeszcze? Zain zerknął na Madison, która wlokła się za nim z trudem. – Jakieś trzydzieści metrów. – Mój system metryczny jest do chrzanu – zauważyła zdyszanym głosem. – Tak samo jak wytrzymałość. Dobrze, że byłeś tak miły i zatrzymaliśmy się na posiłek. Bał się, że w publicznym miejscu zostanie rozpoznany. Na szczęście udało
się tego uniknąć. Gdy wyszli zza zakrętu, w świetle księżyca ujrzeli mały budynek o płaskim dachu. – To tutaj. – Zain zatrzymał się. Stanęła u jego boku i zmrużyła oczy. – Kto tu mieszka? – Mój przyjaciel Malik. Jest właścicielem okolicznej ziemi i hoduje owce. – Wie, że go odwiedzimy? – Nie, ale na pewno się ucieszy. – Przynajmniej miał taką nadzieję. Od ich ostatniego kontaktu minęło siedem lat, ale kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, chociaż żyli na przeciwnych końcach społecznej drabiny. Wyprostowała się i poprawiła gumkę we włosach. – Chodźmy, zanim kompletnie stracę władzę w nogach i będziesz musiał mnie nieść. Nie widział przeszkód. Bez ostrzeżenia podniósł ją, przerzucił przez ramię i ruszył w kierunku domu. – Puść mnie, królewski jaskiniowcu! – Nie jestem jaskiniowcem, tylko dżentelmenem. – Dżentelmenem neandertalczykiem. – Neandertalczykiem, który przybył ci na ratunek, dlatego powinnaś przestać narzekać. – Mój ty bohaterze! Postawił ją na ziemi, dopiero gdy znaleźli się na ganku. – Odpoczęłaś?
Poprawiła ubranie i westchnęła. – Wyglądam jak nieboskie stworzenie. – Piękne stworzenie. – Pochlebca! Dotknął dłonią jej zarumienionego policzka. – Znałem wiele kobiet, których piękno było tylko powierzchowne. Ty jesteś piękna pod każdym względem. Położyła dłoń na jego ręce. – Postanowiłeś dziś mówić tylko właściwe rzeczy, prawda? Chciał również robić wyłącznie właściwe rzeczy, unikając po drodze potknięć. Właśnie powstrzymał się przed pocałowaniem jej, choć rozpaczliwie tego pragnął. – Staram się, żebyś miała przyjemny wieczór. – I nieźle ci idzie, oprócz tego pomysłu z maratońskim marszem. Niechętnie oderwał rękę od jej twarzy i zastukał do drzwi. Minęło kilka chwil, zanim Malik otworzył. Zain zdjął czapkę. – Czy masz wodę dla dwojga strudzonych wędrowców, sadiq? – Zain, to ty? – Zmieszanie na twarzy Malika znikło. – Aż tak bardzo się zmieniłem? – Skądże! Nadal jesteś kalet, który zawsze pojawia się niespodziewanie. – To może wrócę kiedy indziej? – Wolałbym nie czekać kolejnych siedmiu lat, zanim wygram z tobą w karty. – Z szerokim uśmiechem otworzył drzwi. – Marhaban, sadią.
Ciepłe powitanie poprawiło Zainowi humor. Wszedł do domu i wymienił szybki uścisk z przyjacielem. Odwrócił się do Madison i gestem zaprosił ją do środka. – Malik, to jest Madison Foster. Madison, to Malik El– Amin. – Miło cię poznać, Maliku – powiedziała Madison, podając mu rękę. – Proszę, usiądźcie. – Malik wskazał gestem stojącą w rogu sofę. Zanim zdążyli to zrobić, do pokoju wpadła ciemnowłosa dziewczynka i natychmiast schowała się za Malikiem. Bawiąc się warkoczem i kołysząc się na placach, uśmiechała się do Zaina. – Kogo my tu mamy? – zagadnął. – To jest Lailah. – Malik pchnął dziewczynkę do przodu. – Nasza najstarsza, ma sześć lat. – Jest śliczna – stwierdziła Madison. Malik uśmiechnął się z dumą i wziął Lalilah na ręce. – Na szczęście podobna do matki, tak jak reszta naszych córek. – Ile masz dzieci? – spytał rozczulony Zain, nie mogąc pozbyć się uczucia żalu, że stracił kontakt z przyjacielem. – Jeszcze trzy córki. – Malik postawił Lalilah na podłodze i skłonił ją do wyjścia. – Badia ma pięć lat, a Jada cztery. Maali jest najmłodsza. Przyszła na świat trzy miesiące temu. – Gratulacje. – Zain poklepał go plecach. – Wygląda na to, że Mabruruk była dla ciebie bardzo szczodra. – Być może aż zanadto. – Helene już się położyła? – Zain rozglądał się w poszukiwaniu żony
przyjaciela. – Usypia dziecko. – Niestety, nie osiągnąłem sukcesu na tym polu. – Helene Christos z niemowlęciem na ręku pojawiła się w pokoju. Zain podszedł do niej i ucałował ją w oba policzki. – Wcale się nie zmieniłaś od dnia ślubu. – W pewnym sensie kontrowersyjnego ślubu arabskiego rolnika i córki grecko-amerykańskiego restauratora. Jak widać, stworzyli udany związek. – Jak zwykle potrafisz czarować, Zainie Mehdi, a raczej Wasza Królewska Mość. – Helene poklepała go po policzku. Zain nieco zmieszany zorientował się, że nie przedstawił w porę Madison. Odruchowo wziął ją za rękę. – To jest Madison Foster. Helene przez chwilę uważnie jej się przyglądała, po Mym podała śpiące dziecko mężowi. – Przyjechałaś z Zainem z Los Angeles? Madison pokręciła głową. – Niezupełnie. Jestem konsultantką polityczną księcia. – Rodzina Helene prowadzi restaurację, w której jedliśmy kolację – dodał Zain. – Tapasy były wyśmienite – pochwaliła Madison. – Nie znalazłam nic równie dobrego w całym Waszyngtonie. Helene pojaśniała. – Jesteś z Waszyngtonu? Moja rodzina pochodzi z Baltimore. – Wzięła
dziecko od Malika i wskazała gestem sofę. – Usiądź i powiedz mi, co teraz się nosi w Ameryce. Malik skinął głową na Zaina. – Uciekajmy, zanim poproszą nas o opinię na temat nowego fasonu butów. Zain udał się za Malikiem do niedużej kuchni wyposażonej w nowoczesny sprzęt. – Widzę, że dokonałeś tu modernizacji. Malik oparł się o blat i skrzyżował ramiona. – Po śmierci matki cztery lata temu. Chciałem, żeby Helene poczuła się tu jak prawdziwa gospodyni. – Nie wiedziałem... Naprawdę ci współczuję. To była taka dobra kobieta. – Ciężko pracująca kobieta. Po śmierci ojca była naszą jedyną podporą. Nie chciałbym, żeby Helene przechodziła przez takie trudne doświadczenia, staram się więc zabezpieczyć rodzinę. A jednak Malik odmówił przyjęcia pożyczki, którą Zain zaproponował mu kilka lat temu. – Czy hodowla dobrze idzie? – W ostatnich latach nieźle. Po ślubie z Helene niektórzy nas unikali, ale na szczęście byli i tacy, którzy nam pomogli. W końcu zostaliśmy zaakceptowani. Zaina dręczyło poczucie winy, że nie mógł wówczas wspomóc moralnie przyjaciela. – Przykro mi, że byłem tak długo nieobecny w twoim życiu, Malik. Pragnę, żebyś osiągnął sukces i zapewnił przyszłość rodzinie. – Możesz nam w tym pomóc, Zain.
Czyżby odrzucił dumę i postanowił przyjąć pomoc? – Ile potrzebujesz? – Lokalna szkoła potrzebuje funduszy na pomoce dydaktyczne i książki. Nie możemy sobie pozwolić na prywatną szkołę, a chcemy, żeby nasze córki otrzymały dobrą edukację. Jedna z wielu reform, które będzie musiał wprowadzić. – Załatwione. Zaplanuję te wydatki w budżecie. – Miał nadzieję, że nie czeka go kolejna bitwa z Radą. – Dzięki. – Malik przekrzywił głowę i popatrzył na Zaina z zaciekawieniem. – Co cię łączy z Madison Foster? Gdyby to sam wiedział. – Ona jest moim pracownikiem. – Czy rola kochanki należy do jej obowiązków służbowych? – Ona nie jest moją kochanką. – Ale tego chcesz, sadiq. – Tego nie powiedziałem... – Zabrzmiało to dość słabo. Na pewno przyjaciel go przejrzał. – W dniu, kiedy się poznaliśmy, gdy uciekłeś z pałacu, Żeby pobawić się z miejscowymi chłopakami, zrozumiałem, że jesteś stworzony do wielkich rzeczy. Czy chcesz zrezygnować ze swojego przeznaczenia dla kobiety, która nie zostanie zaakceptowana? – Czy to nie słowa hipokryty, Malik? Wybierając Helene, nie zastanawiałeś się, czy jest dla ciebie odpowiednia. – Ale nie jestem królem, którego każdy krok śledzi cały kraj.
Z niechęcią musiał przyznać przyjacielowi rację. – Nikt nie będzie decydować o moim osobistym życiu. Malik zmrużył oczy. – Widzę, że ta kobieta znaczy dla ciebie więcej niż wszystkie poprzednie podboje. – Nie jestem pewien, co ona dla mnie znaczy. – Zain wreszcie mógł się komuś zwierzyć. – Ale ona rozumie mnie tak jak nikt inny przedtem. Ciągle o niej myślę, nawet kiedy jej nie widzę. Nie wyobrażam sobie chwili, gdy będzie musiała wyjechać. Czy kiedyś czułeś się tak, jakbyś znał kogoś przez całe życie, chociaż znasz go zaledwie od kilku dni? – Tak było z Helene. A więc, przyjacielu, jesteś ciężko zakochany. – Nie mogę sobie na to pozwolić, Malik. Wiem, że mamy dla siebie już niewiele czasu. – Kiedy ona wyjeżdża? – Zaraz po koronacji. – Nadszedł moment, aby wystąpić z prośbą. Oczywiście, przyjaciel może mu odmówić. – Masz jakiś samochód, który mógłbyś mi pożyczyć? Dopilnuję, żeby rano go zwrócono. – Nie przyjechaliście samochodem? – Zeszliśmy pieszo, żeby Madison mogła podziwiać widoki. Malik popatrzył z troską na przyjaciela. – Nie wziąłeś chociaż ochrony? – Nie potrzebuję strażników tam, dokąd się wybieram. – A dokąd się wybierasz? – Chcę pokazać Madison jezioro.
– Może jednak potrzebujesz ochrony, przynajmniej przed potęgą Mabruruk? – Potrzebuję samochodu – uciął Zain. – Pomożesz mi czy mam chodzić po prośbie od domu do domu? Malik podszedł do tylnych drzwi, zdjął kluczyki z haczyka i wręczył je Zainowi. – To od mojego pikapa. Gruchot bez tylnego siedzenia, ale jeździ i jest zatankowany. W bagażniku są nawet koce. Zain schował kluczyki. – Jestem twoim dłużnikiem. – Możesz mi się odpłacić, uważając na siebie. Zawsze byłeś mistrzem ucieczek, dochodzę więc do wniosku, że masz jakiś śmiały plan. Musi wyjechać szybko, zanim przyjaciel zamęczy go swoimi dociekaniami. – Jeśli już skończyłeś, pozwól, że ruszymy w drogę, zanim wzejdzie świt. – Jeszcze jedno. – Zain otworzył usta, chcąc zaprotestować, ale Malik uciszył go gestem dłoni. – Rozumiem, że ci się spieszy, ale gorąco cię namawiam, żebyś przemyślał ten krok, bo możesz nie mieć odwrotu. Aha, i możesz zatrzymać te koce na pamiątkę. Roześmiali się obaj serdecznym śmiechem i wrócili do salonu. Zain był zaskoczony widokiem Madison, która trzymała dziecko na rękach i ostrożnie je kołysała. Wyglądała z nim tak naturalnie... Ale gdy zerknęła na Zaina, dostrzegł w jej oczach smutek i być może tęsknotę. Chyba nie była szczera, twierdząc, że nie jest zainteresowana posiadaniem rodziny. Być może nie spotkała właściwego mężczyzny, który mógłby być ojcem jej dzieci? On mógłby być tym mężczyzną.
Ta myśl, klarowna i prosta, zbiła go z tropu. Nie mógł pragnąć czegoś nieosiągalnego. I nie powinien brać od niej więcej, niż sam mógł dać. Ale podaruje jej tę noc. Noc, której szybko nie zapomni. – Jesteś pewien, że ci się uda? – Gdy Madison nie otrzymała odpowiedzi, a Zain nadal wpatrzony był w wyboistą drogę, umilkła. Piski i jęki pojazdu oraz gwizd wiatru utrudniały konwersację. Wsiadła do tego gruchota, zakładając, że wrócą nim do pałacu. Okazało się jednak, że oddalają się od wioski w kierunku majaczącej na horyzoncie potężnej góry. Przytrzymywała się pozbawionych szyby drzwi, gdy Zain skierował auto biegnącą w dół wąską drogą, okoloną po obu stronach potężnymi głazami. Na wszelki wypadek zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero, gdy zatrzymali się raptownie. W świetle księżyca i reflektorów zobaczyła mieniącą się taflę jeziora. Zain wysiadł, otworzył drzwi pasażera i wyciągnął do Madison rękę. – A więc to jest to cudo – powiedziała, gdy jej stopy trafiły na twardy grunt. – Szkoda, że nie mogę się lepiej przyjrzeć. – Obiecałem, że cię tu przywiozę, zanim wyjedziesz, a ponieważ czas nagli, uznałem, że najlepiej to zrobić dziś. Nie chciała myśleć o wyjeździe z Bajul, o rozstaniu z Zainem. Bez słowa ruszyła ścieżką prowadzącą na brzeg jeziora. Na piaszczystej plaży zdjęła buty oraz skarpetki i podwinęła dżinsy. Gdy dotknęła stopami chłodnej wody, westchnęła z lubością. – Uważaj na piranie. Okręciła się w miejscu jak bąk i w podskokach wróciła na piasek przy
wtórze odbijającego się echem śmiechu Zaina. Popatrzyła na niego z wyrzutem. – Bardzo zabawne, Zainie Mehdi. Nie dość, że wyciągnąłeś mnie na tę karkołomną przejażdżkę, to jeszcze starasz się mnie przestraszyć. – Przepraszam – rzucił skruszonym głosem, wsuwając ręce do kieszeni. Chwyciła buty i ruszyła w jego kierunku. – I co teraz? Nurkowanie o północy? – Cokolwiek zechcesz. O, tego, co by chciała, na pewno robić nie powinna. Obserwowała mgłę wyłaniającą się zza góry i nadciągające z oddali kłębowisko chmur. – Zbiera się na deszcz, powinniśmy wracać. – Boisz się deszczu? Spojrzała uważnie w ciemne oczy Zaina. – Boję się tego, co może się stać, jeśli zostaniemy. – Boisz się, że będziemy się kochać? – Owszem. Postanowiłam, że nie będę przebywać z tobą sam na sam. No i proszę! Przysunął się do niej. – A ja postawiłem ci pewne warunki, pamiętasz? – Chcesz, żebym ci zaufała. – Ufasz mi, że nigdy cię nie zranię? Mógł ją zranić na tak wiele innych sposobów... – Tak. – Wierzysz, że to nieprawda, co usłyszałaś o moich związkach z innymi
kobietami? – Być może. – Nie była pewna, ile w tych plotkach przesady. Wyciągnął rękę i dotknął jej twarzy. – Najważniejsze, żebyś uwierzyła, że cokolwiek dziś wydarzy się między nami, nie potraktuję tego lekko. Ufasz mi? – Tak, ufam ci – odparła instynktownie. A może pod wpływem chwilowego szaleństwa? – Nie wiem jednak, czy mogę sobie ufać, kiedy jestem z tobą. Wyjął jej z rąk buty i rzucił je na ziemię, a potem zsunął z niej kurtkę. – Należy ufać własnej seksualności. – Zdjął swoją kurtkę i położył na stosie obok jej ubrania. – Proszę cię tylko, żebyś odrzuciła hamulce psychiczne. Zwykle była przezorna. Czy powinna ryzykować? Ale gdy wziął ją w ramiona i dotknął ustami jej warg, zaczęła wierzyć, że sprosta wyzwaniu. Najpierw pocałował ją delikatnie, lekko drażniąc język, a potem przytulił ją mocniej i wpił się w jej usta tak zachłannie, aż puls zaczął pędzić jak szalony. Rozpadało się, ale nie zwracała uwagi na to, że przemoknie. Zresztą za chwilę będą całkiem nadzy. Zain już zrzucił koszulę. W ciemności widziała tylko zarys jego piersi, mogła jednak ocenić jej szerokość, zauważyć mięśnie i lekkie zaciemnienie na mostku. Pragnęła go dotknąć, zbadać ten fascynujący obszar. Jakby czytając w jej myślach, przysunął się bliżej, pozostawiając między nimi niewiele przestrzeni, po czym przyłożył jej dłoń do swego obojczyka.i Przesunęła nią po wilgotnej skórze, a gdy zataczała palcami kółka wokół jego sutków, usłyszała, jak wstrzymuje oddech. Przesunęła dłoń na brzuch, a wtedy chyba całkiem przestał oddychać. Potem koniuszkiem palca powiodła po wąskiej ścieżce włosów, która znikała
pod paskiem spodni. Nie pozwolił na więcej. Złapał ją za nadgarstki, uniósł jej dłonie i kolejno pocałował. Potem bez ostrzeżenia ściągnął z niej podkoszulek. Miała na sobie tylko dżinsy, różowy stanik w kwiatki i gęsią skórkę, niewiele mającą wspólnego z pogodą. Przewidywała, że wkrótce Zain pozbawi ją reszty ubrania. Ale zamiast tego przysiadł na kamieniu, zdjął buty i posłał jej wymowne spojrzenie. – Żadnych zahamowań – przypomniał. Nadszedł czas pożegnać się z nieśmiałością. Wciągnęła głęboko powietrze i po chwili rzuciła stanik na stos ubrań. – Żadnych zahamowań. Poderwał się gwałtownie i pocałował ją z determinacją. Przeniósł wargi na jej szyję, zamknął je wokół piersi, a Madison chwyciła go za włosy, by w tym zmysłowym zawrocie głowy znaleźć podporę. Ledwie zdawała sobie sprawę, że Zain rozpina jej dżinsy i zsuwa je wraz z majtkami. – Żadnych zahamowań – szeptał. – Nie ma powrotu. Nie mogła się wycofać, choćby chciała. Przytrzymując się jego ramion, uwolniła się ze spodni. Była teraz naga, podczas gdy on nadal ubrany od pasa w dół, ale nie czuła skrępowania. Przeciwnie, była niezwykle podniecona, gdy lnów ją pocałował, obejmując rękami jej pośladki, wsuwając palce pomiędzy uda. Raptem wziął ją na ręce, zaniósł do starego pikapa i posadził z tyłu na odkrytym bagażniku. Zauważyła przez ramię, że leży tam kolorowy koc. Była naga, mokra, ledwie oddychała. I była również owładnięta zniecierpliwieniem,
bo Zain nie zdjął jeszcze spodni. – Antykoncepcja? – wykrztusił, rozpinając suwak. Nie chciała mówić, dlaczego to nie był problem ani też obciążać go prawdą; szansa, że zajdzie w ciążę bez medycznego wspomagania równała się zeru. Nie był to moment na smutek, żale ani na współczucie. – Nie ma problemu. – Jesteś pewna? – Musisz mi zaufać. To rozwiało jego obawy. Zdjął spodnie i teraz obydwoje byli nadzy. Och, była pod wrażeniem. Żałowała, że nie może dokładniej mu się przyjrzeć. Ale choćby nagle pojawiło się słońce, Zain nie dałby jej szansy na ocenę szczegółów. Podciągnął się do góry i zawisł nad nią. – Nadal mi nie ufasz? – Patrzył jej prosto w oczy. Och, powie mu wszystko, czego chciał. – Ufam ci. – Przewróć się na bok. Nie była pewna, do czego zmierza, ale posłuchała. Ufała, że jej nie zrani. Ufała, że zabierze ją w niezapomnianą podróż. Zain przytulił się do jej pleców, odsunął na bok jej : wilgotne włosy i przycisnął usta do jej ucha. – Oczyść umysł i nie myśl o niczym oprócz nas. – Przesunął dłonią po jej udzie i uniósł jej nogę. – Ciesz się chwilą. – Powędrował dłonią w dół jej brzucha, a potem delikatnie w nią wszedł. Madison drżała. Nigdy nie czuła się tak dobrze. Utrzymywał powolne równe tempo zarówno pieszczoty palców, i; jak i całego ciała, a jednak jej zmysły
reagowały żywiołowo. Nie potrafiła przedłużyć rozkosznego oczekiwania na wyzwolenie. Orgazm nadszedł szybko, silnymi spazmami, falami rozkoszy, które zdawały się trwać zbyt krótko. Zain mruknął coś po arabsku, co zabrzmiało jak przysięga, po czym oderwał się od niej i przewrócił ją na plecy. Znów się z nią połączył, tym razem nie tak delikatnie jak przedtem, ale zgodnie z obietnicą nie sprawiając bólu. Podsycał jej fantazje, gdy unosząc się nad nią, poruszał się coraz mocniej i szybciej, ani na chwilę nie spuszczając z niej spojrzenia. Jego pchnięcia, zacinający deszcz, otwarta przestrzeń – wszystko działało niezwykle podniecająco. W pewnej chwili znieruchomiał, zamknął oczy i całe jego ciało spięło się w oczekiwaniu na orgazm. Wszystko stało się tak nagle... Skłonił ją do przekroczenia linii, której nigdy nie zamierzała przekroczyć. Gdyby ktokolwiek się dowiedział, za tę chwilę zapomnienia przyszłoby im słono zapłacić. Ale mimo wszystko uznała, że jej doświadczenie z królem warte było ryzyka. Niestety to ostatnie ryzyko, na które mogła sobie pozwolić. ROZDZIAŁ SIÓDMY Gdyby nie ulewny deszcz, znów by się z nią kochał. Teraz wziął Madison na ręce i zaniósł do szoferki. Otuliła się suchym kocem. Gdy odjechali znad jeziora, oparła głowę o jego ramię i zasnęła. Nie obudziła się, gdy manewrował na krętej drodze. Przez cały czas był świadomy, że pod kocem jest naga. Wystarczyło, że się poruszyła, a wzbierało w nim pożądanie. Dzisiejszy szybki seks nie wystarczył. Gdyby mógł robić, co chce, nie wypuściłby jej z łóżka w nadchodzących dniach.
Pogrążona we śnie wyglądała pięknie i niewinnie. Poruszała jakaś czułą strunę w jego sercu, budziła instynkty opiekuńcze, a przecież nie potrzebowała jego opieki. Była taka niezależna, taka nieugięta. Podziwiał te cechy, a jednocześnie pragnął jej udowodnić, że sam jest wartościowym człowiekiem. Najchętniej odrzuciłby konwenanse i nie rozstawał się z nią również po koronacji. Musi położyć kres marzeniom. W końcu zmuszą go do odpowiedniego małżeństwa, a przecież nie zrobi z Madison swej kochanki. Ona zasługuje na coś lepszego. Tak samo jak jego przyszła żona. Tak samo jak jego matka... No cóż, mógłby z nią być przynajmniej do czasu jej wyjazdu. Gdy uderzył w kamień, Madison uniosła głowę i uśmiechnęła się sennie. – Kiedy dojedziemy do pałacu? – Mniej więcej za dziesięć minut. Wyprostowała się i posłała mu przerażone spojrzenie. – Powinieneś wcześniej mnie obudzić. – Nie musisz się ubierać. – Wolał, by pozostała naga, ponieważ po powrocie zamierzał zabrać ją do łóżka. – Nie wejdę do pałacu przyodziania w koc. – Koc, który teraz odrzuciła na bok, nie bacząc na swoją nagość. Jak zahipnotyzowany patrzył, gdy unosiła biodra i wciągała majtki, a potem dżinsy. Pozwolił sobie na długie spojrzenie na jej piersi, zanim zasłoniła je koszulką. Gwałtownym szarpnięciem skierował pikapa z powrotem na jezdnię; omal nie wjechał do czyjegoś ogródka.
– Próbujesz nas zabić, Zain? – Nie chciałem zderzyć się z kozą. Madison roześmiała się cicho. – Wyimaginowaną kozą. – Twoja wina, że mnie rozproszyłaś. Jestem tylko facetem, Madison. – Gdy ponownie zerknął w jej stronę, była już kompletnie ubrana i uśmiechała się. – Jestem przemoczona do nitki. – Ani się waż zdejmować spodni. Spojrzała na niego z ukosa. – Niegrzeczny chłopiec z Waszej Wysokości. Nic dziwnego, że kobiety za tobą szalały. – Dwie kobiety. – Słucham? – Podczas mojego pobytu za granicą byłem związany z dwiema kobietami. Oczy Madison rozszerzyły się ze zdumienia. – Tylko z dwiema? – spytała z niedowierzaniem. – A te, z którymi cię stale fotografowano? – Pierwsza z nich, Elizabeth, była ode mnie starsza. Poznałem ją przy okazji kontaktów biznesowych w pierwszym roku mojego pobytu w Los Angeles. Ojciec ograniczał mnie finansowo, a ona pomagała mi w inwestycjach. Zawdzięczam jej większość zarobionych pieniędzy. – Jak długo byliście razem? Zbyt długo, jak sądził. – Prawie trzy lata.
– A ta druga? To wyjaśnienie nastręczało pewne trudności, ale z jakiegoś powodu chciał powiedzieć Madison prawdę. Znało ją niewiele osób. – Miała na imię Genevieve. Poznaliśmy się w paryskiej kawiarni. Byłem tam w sprawach biznesowych, a ona na rocznym urlopie naukowym. – Krótka przygoda? – Nie. Pojechałem za nią do Afryki. – Afryki? – W głosie Madison słychać było oszołomienie. – Spędziłem półtora roku w Etiopii, a potem, po trzech| miesiącach przerwy, piętnaście miesięcy w Nigerii. Genevieve zajmuje się pomocą humanitarną. Pomagałem jej| w dostarczaniu żywności oraz organizowaniu tymczasowych schronisk. – Czy ktoś znał twoją prawdziwą tożsamość? – Tylko ona. – Uśmiechnął się na to wspomnienie. – Przedstawiała mnie jako Joego Smitha. – I pomyśleć, że przez cały czas ludzie wierzyli, że zaszyłeś się gdzieś z jakąś supermodelką! A ty zajmowałeś się czymś tak pożytecznym. Niewiarygodne! – Genevieve przekonała mnie, że muszę poznać prawdziwe życie, żeby stać się lepszym przywódcą. Nigdy nie widziałem czegoś takiego... Przemoc, ignorancja, choroby, głód i przede wszystkim brak wody. – Wtedy wpadłeś na pomysł zabezpieczenia wód w swoim kraju. – Przysiągłem sobie, że gdy będę miał możliwość rządzenia, zrobię wszystko, aby zapobiec dewastacji mojego kraju. Nie spodziewałem się, że to
nastąpi tak szybko. Planowałem wrócić do Bajul i przedstawić swoje propozycje, gdy otrzymałem wiadomość o śmierci ojca. – A więc on nie poznał twoich pomysłów? – Nie. – A nawet gdyby, na pewno by je odrzucił. – Nigdy nie zdołam odwdzięczyć się Genevieve, że zmusiła mnie do otwarcia oczu na pewne sprawy. To doświadczenie mnie zmieniło. Ona mnie zmieniła. – To musi być wyjątkowa kobieta. – Madison położyli mu rękę na ramieniu. – A więc zmieniłeś się na lepsze. Większość ludzi o takiej jak twoja pozycji wypisałaby czek i wróciła do domu. Doceniał jej pochwałę i cieszył się, że chciała go wysłuchać, nie ferując sądów. – Ale co z twoim związkiem z Genevieve? – To był skomplikowany związek, skazany na niepowodzenie. Gdy została przeniesiona gdzie indziej, wróciłem do Los Angeles. Ja miałem swoje obowiązki, ona swoje. – Byłeś w niej zakochany? Raczej przywiązany, ale to nie była miłość. – Mieliśmy świadomość, że nasz związek jest tymczasowy. Cieszyliśmy się chwilą. Madison położyła mu głowę na ramieniu. – Przykro mi, że źle cię oceniłam. Uwierzyłam w lansowaną w prasie opinię o „aroganckim i bogatym playboyu”. Dobrze wiedzieć, że się pomyliłam. Twój ojciec, mimo że byłeś z nim skłócony, wychował cię na szlachetnego człowieka. Gniew wziął w nim górę nad wyrzutami sumienia.
– Mój ojciec nie miał pojęcia o honorze i niewiele wniósł w moje wychowanie. Możesz podziękować za to Elenie. Ja nigdy nie wziąłbym sobie kochanki i nie zmusiłbym żony do posiadania dziecka, którego nie chciała. W moim przekonaniu był odpowiedzialny za jej śmierć. – Co się z nią stało, Zain? Już powiedział za dużo, ale trzeba to dokończyć. – Została znaleziona u podnóża góry, niedaleko jeziora. Niektórzy uważają, że potknęła się i upadła. Ale wielu sądzi, że niewierność ojca popchnęła ją do samobójstwa. Pewnie nigdy nie poznamy prawdy. – Tak mi przykro, Zain. Żałował, że swoimi wynurzeniami popsuł ten wyjątkowy wieczór. Ale na tym koniec. Uniósł jej twarz i ją pocałował. – Wrócimy na taras tą samą drogą, którą wyszliśmy, alei na noc zostaniemy w moim pokoju. Odsunęła się od niego. – Wejdziemy frontowymi drzwiami, żeby nie wyglądać na winowajców. I będziemy sypiać w swoich łóżkach aż do mojego wyjazdu. – Ale większą część nocy będziesz spędzała ze mną – nie dawał za wygraną. – Jeśli nad ranem się rozstaniemy, nikt niczego nie zauważy. Bawiła się obrąbkiem kurtki. – Ryzyko jest duże. Dziś przeżyłam coś cudownego, ale nie możemy tego powtarzać. Nie chcę odpowiadać za skandal, który zniszczyłby naszą pracę nad odbudową twojego wizerunku.
Zain ścisnął ręce na kierownicy i patrzył przed siebie. – A więc kłamałaś, twierdząc, że mi ufasz. – Ufam ci, ale powinni ci ufać również poddani. Teraz jeszcze bardziej cię podziwiam i szanuję. Ale gdy powiedziałam, że nie ufam sobie, nie miałam na myśli seksu. Nie mogę sobie pozwolić na większe emocjonalne zaangażowanie. Zain nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Madison wysiadła i podążyła do głównego wejścia. Zostawił samochód i zrównał się z nią na dziedzińcu przed schodami. Chwycił ją za ramię i odwrócił twarzą do siebie. – Uszanuję twoje życzenia. Pozwolę ci zachować dystans, ale dopiero, kiedy dam ci to. Mocno przyciągnął ją do siebie i desperacko pocałował. Podejrzewał, że będzie mu się opierać, ale gdy zareagowała pozytywnie, zrozumiał, że pragnie go równie mocno. W jednym punkcie się z nią zgadzał: nie chodzi tylko o seks. Wyrwała się z jego uścisku z takim impetem, jakby ją uderzył. – Nie komplikuj spraw, Zain. Przyśpieszyła kroku i, zanim doszedł do kamiennych schodów, zniknęła za drzwiami. W holu powitał go oddział strażników oraz Deeb. – Możecie odejść – rzucił po arabsku. – Nie stała mi się żadna krzywda. – Przynajmniej nie taka, jaką mogli podejrzewać. Wbiegł na schody, ale dotarł na korytarz prowadzący do jego apartamentów akurat w chwili, gdy Madison zamykała przed nim drzwi. Mógł się założyć, że będzie cierpieć z powodu swej decyzji. Miał nadzieję, że się zreflektuje i
dojdzie do wniosku, że powinni wykorzystać ten krótki czas, który im pozostał. Cóż, przygotuje się na pierwszą z długich bezsennych nocy. Zain dotrzymał obietnicy i zostawił Madison w spokoju, ba, całkowicie ją ignorował. Gdy byli razem, unikał nawet kontaktu wzrokowego i prawie się nie odzywał. Dwa razy na krótko zostali sami, ale nawet wtedy nie zrobił najmniejszej aluzji do tego, co między nimi zaszło. Nie pojawił się również na kolacji, którą jadła z Rafiqiem. Przynajmniej miała okazję bliżej poznać jego starszego brata. Rafiq okazał się bardzo inteligentny i wcale nie tak zasadniczy, jak wcześniej uważała. Nie wiedziała, czy Zain po prostu się dąsa, czy chce udowodnić swoje racje. Tak czy owak, brakowało jej ich intymnych konwersacji. Jak również pocałunków. Och, na pewno brakowało jej dawnego zdrowego rozsądku... Kilka dni później spotkała w kuchni Elenę. – Pachnie cudownie – powiedziała, podchodząc do metalowego blatu, na którym stał półmisek z pasztecikami w cieście francuskim. – Proszę, poczęstuj się. Szef kuchni przygotował próbki, żeby Zain je zaaprobował, ale on odmówił. Powiedział, że dla niego mogą na weselnym przyjęciu podać chleb z wodą. Obrażona Jego Królewska Wysokość najwyraźniej zapomniała, że na wesele zaproszono wielu wpływowych gości, którzy mogą odgrywać rolę w polityce Bajul. Ale cóż, jeśli on nie chce spróbować tych delicji, ona ria pewno to zrobi. – Dziękuję, zjem jeden czy dwa. – Albo trzy, stwierdziła, gdy puszyste ciasto i miękkie nadzienie rozpłynęło jej się w ustach. Madison zjadła pięć pasztecików i gdy podniosła wzrok, napotkała
zagadkowe spojrzenie Eleny. – Powiedz szefowi, że trafił w dziesiątkę. – Powiem mu też, żeby przygotował dla ciebie podwójną porcję. Wspaniale! – Nie trzeba – usprawiedliwiała się. – Jem, kiedy jestem zdenerwowana, a przygotowanie tego wesela mnie stresuje. Mam nadzieję, że robimy słusznie, nie wydając przed koronacją oddzielnego przyjęcia. – Czy konsultowałaś z księciem Zainem rezygnację z tej uroczystości? – Właściwie to był jego pomysł. Ostatnio zresztą nie przejawia chęci do współpracy. Może ma tremę przed intronizacją. To już za niecałe dwa tygodnie. – A może brakuje mu czegoś, czego pragnie bardziej niż korony? – Nowego sportowego samochodu? – Daj spokój, Madison. – Elena uniosła brwi. – Wiem, że wymknęliście się z księciem z pałacu i wróciliście w mokrych ubraniach. Jak widać, opanowano tu do perfekcji sztukę szpiegowania. – Chciał mi pokazać jezioro i po drodze złapała nas burza. – Burza namiętności. – To wszystko. – Czyżby? – spytała Elena podejrzliwie. – Zaprzyjaźniliśmy się. Zwierzył mi się ze swojej przeszłości, a także celów politycznych. To cenne wskazówki do przemówienia, które przygotowuję na koronację. – Przemówienia, które on pewnie odrzuci. Cień troski na twarzy Eleny nie uszedł uwagi Madison. – Co mówił na temat króla i królowej?
– Nie czuję się upoważniona... – Wszystko, co mogłabyś mi powiedzieć, cara mia, ja już słyszałam. Służba powtarza różne rzeczy. Miała rację. – Wspomniał o kochankach króla oraz że jego zdaniem ma to bezpośredni związek ze śmiercią królowej. Elena złapała półmisek i postawiła go na blacie obok ogromnego zlewu. – Mów dalej – powiedziała, odwrócona plecami do Madison. A więc Elena nie zaprzeczyła. – Napomknął również, że królowa została zmuszona do posiadania trzeciego dziecka wbrew woli. Elena gwałtownie się odwróciła. – To nieprawda. Królowa pragnęła kolejnego dziecka. To król chciał mieć tylko dwoje, jednak był jej tak oddany, że się nie sprzeciwiał. Niestety, Adan nie wyleczył jej z depresji. – Była tak nieszczęśliwa, że popełniła samobójstwo? – Nie należy spekulować. – Przykro mi, że cię zdenerwowałam. Powtarzałam tylko słowa Zaina. Elena westchnęła. – To nie twoja wina, cara. I błagam cię, nie powtarzaj tego, co mówiłam. Dziwne, że Elena chciała ukryć tę informację przed chłopcami, których wychowała. – Nie uważasz, że książęta mają prawo znać prawdę? – Niektóre sekrety lepiej pogrzebać. – Elena wzięła ścierkę i zaczęła ją
skręcać, co było oznaką zdenerwowania. – Masz do mnie jeszcze jakąś sprawę, bo jeśli nie... Madison zrozumiała, że nie powinna naciskać. Lepiej mieć w Elenie sojusznika, a nie wroga. Po cichu wycofała się z kuchni. Musi przygotować się na spotkanie z Zainem, na którym zamierzała ostatecznie skonsultować z nim listę weselnych gości. ROZDZIAŁ ÓSMY Chciał jej dotknąć. Choćby lekko... A może wcale nie tak lekko? Oddawał się fantazjom, jak bierze ją na sofie, na której siedziała, recytując mu nazwiska, które były dla niego bez znaczenia. – Kim jest Layali Querishi? – spytała w pewnej chwili. – To brzmi znajomo. Wlepiał oczy w niebieską bluzkę Madison, łatwą do rozpięcia, by zyskać dostęp do jej piersi. – To córka sułtana i popularna piosenkarka. – Och, tak, jest piękna. – Skrzyżowała nogi, co spowodowało, że spódniczka podsunęła się wyżej. – Nie przypominam sobie, jak wygląda. – Wcale go to nie obchodziło. Krótka spódniczka Madison i to, co było pod nią, interesowało go o wiele bardziej. – Sądzisz, że to dobry pomysł? Pytanie Madison zaskoczyło Zaina; na moment uwierzył, że ubrał w słowa swe swawolne myśli. – Proszę się skupić, Wasza Wysokość.
Owszem, skupił się na niej. – Przepraszam, tyle mam na głowie. – I wielki ciężar w sercu. – Powiedziałam, że posadzenie tych kobiet przy jednym stole nie jest najlepszym pomysłem. Gotowe się o ciebie pokłócić. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Niektórzy mieliby frajdę. – To w złym guście. Sugeruję rozdzielenie ich, żeby uniknąć rozlewu krwi. Chciał zasugerować, by zostawili w spokoju tę listę i zajęli się czymś przyjemniejszym, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Madison zerknęła na zegarek. – Już późno. To chyba Deeb. Zain wstał zza biurka i otworzył drzwi. Na progu stał jego brat Adan w kombinezonie pilota, z szelmowskim uśmiechem na ustach. Wykonał zamaszysty gest i ukłonił się teatralnie. – Witam Waszą Wysokość, króla serfujących szejków. Zain nie wspomniał o tym hobby Madison, ale teraz się dowiedziała. – Kiedy przyleciałeś? – Zain mocno przytulił brata. – Przed chwilą. – Adan wyswobodził się z uścisku. – Kimże jest ta urocza dama? – Nazywam się Madison Foster. – Wstała. – A pan jest zapewne księciem Adanem? – We własnej osobie. – Adan ujął rękę Madison i pocałował ją. – Czy jest pani kalifornijską dziewczyną mojego brata? – Jest moją polityczną konsultantką – wtrącił Zain poirytowanym tonem. –
A to oznacza, że jest dla ciebie nieosiągalna. Adan puścił jej rękę, ale uśmiechnął się beztrosko. – Mam wyłącznie szlachetne zamiary. Madison odwzajemniła uśmiech i usiadła. – Ma pan też brytyjski akcent. – Jak również awersję do autorytetów – dodał Zain. – Wychowywał się w brytyjskiej szkole wojskowej z internatem. Adan zrobił skruszoną minę. – Nauczyłem się tam szanować władzę i wykonywać rozkazy, o ile nie są wydawane przez moich braci. Zain miał właśnie ochotę rozkazać mu, by wymaszerował z pokoju. – Zważywszy późną porę, jestem pewien, że masz ochotę odpocząć. – Nie chce mi się spać. – Był na tyle arogancki, że usiadł z impetem obok Madison i wyciągnął ramię na oparciu kanapy. – Jak długo pani tu zostanie? – Pani Foster wyjedzie po koronacji – uprzedził jej odpowiedź Zain – a dzisiaj mamy jeszcze dużo pracy. – Jestem pewna, że po tylu latach rozłąki macie wiele do nadrobienia. – Madison znów się podniosła. Adan złapał ją za nadgarstek i pociągnął w dół, wywołując w Zainie furię. – Niecałe sześć miesięcy temu odwiedziłem Zaina w Los Angeles. Właściwie odwiedzałem go co najmniej raz do roku podczas jego pobytu za granicą. – Możesz więc udać się do swoich apartamentów, abyśmy mogli wrócić do pracy.
Adan zignorował go i wyjął kartki z ręki Madison. – A co to jest? – Przeglądamy listę gości na nadchodzące wesele. Pochylił się ku niej. – Jestem na niej? – Członkowie rodziny tu nie figurują. Adan przebiegł wzrokiem po kartkach. – Widzę, że mamy tu kilka kandydatek na królową... Cóż, Najya Toma jest o wiele za młoda, a Taalah Wąsem zbyt sztywna. A ta trzecia, mam nadzieję, będzie moja. Nikt nie odrzuci szansy pójścia do łóżka z Layalą Querishi. – Puścił oko do Madison. – Oczywiście nie jest tak piękna jak pani. Zain miał dosyć. – Jeśli już skończyłeś z tymi zalotami do mojej konsultantki, pozwól nam pracować. Adan niechętnie wstał. – Zaczynasz zachowywać się jak Rafiq. Czyżbyś poczucie humoru pozostawił w Stanach? – A ty swoje poczucie przyzwoitości w samolocie? – Kobiety są zachwycone moim samolotem. – Wychodź! – Zain wskazał palcem drzwi. – Już! Adan miał czelność się roześmiać. – Doskonale rozumiem, dlaczego chcesz mieć panią Foster wyłącznie dla siebie. – Znów obdarzył Madison gorącym spojrzeniem. – Prawdziwa przyjemność panią poznać. Jeśli będzie pani potrzebowała ochrony przed tym
podrywaczem, proszę mnie zawiadomić. Gdy Adan wreszcie wyszedł, Zain zamknął drzwi na klucz. Odwrócił się do Madison z rozzłoszczoną miną. – Widzę, że schlebiała ci atencja mojego brata. Powinnaś jednak wiedzieć, że to znany playboy. Trzymaj się od niego z daleka. – Co za hipokryzja! – Odrzuciła papiery i westchnęła. – To jeszcze dzieciak, i chyba całkowicie nieszkodliwy. Zain postąpił w jej stronę. – Jest młodszy ode mnie o pięć lat, a to oznacza, że ma dwadzieścia osiem i od dawna jest mężczyzną. – Jest trzy lata młodszy ode mnie, a więc dla mnie to szczeniak. Nie zdawał sobie sprawy, że Madison jest już po trzydziestce; nigdy nie pytał o jej wiek. – Dla Adana wiek jest bez znaczenia. Ma oko do pięknych kobiet i potrafi je uwodzić. – Nie udawaj zazdrosnego władcy, Zain. Wcale nie udawał. – Ja tylko niepokoję się o twoje dobre samopoczucie. – Doprawdy? Przez ostatnie kilka dni nie wydawałeś się w ogóle zainteresowany moim samopoczuciem. – Utrzymuję dystans, o który prosiłaś. – Nie zasługuję na lekceważenie. – A uważasz, że ja zasługuję na tortury? – Jakie tortury?
Wsunął ręce do kieszeni i zrobił krok w jej kierunku. – Gdy jesteś w pobliżu, myślę tylko o tym, żeby cię dotknąć. Ignorowanie cię to mój jedyny sposób samoobrony. – Mógłbyś przynajmniej być uprzejmy. Zdjął marynarkę i położył ją na oparciu kanapy. – Dobre wychowanie jest ostatnią rzeczą, którą mam w głowie, kiedy widzę kobietę tak ubraną jak ty. Spojrzała na swoje nogi, a potem podniosła wzrok. } – Zain, to gładka bluzka i prosta spódnica do kolan, przyzwoity strój. Cóż, ale jego myśli nie były przyzwoite. – Cierpię z powodu twoich wyborów. Położyła łokieć na oparciu kanapy i potarła czoło. – Doskonale. Jutro włożę juchtowy worek. – Nadal będę sobie wyobrażać, że jesteś naga. – Zachowujesz się jak każdy facet, który dotknie kobiety, Zain. Pochylił się nad nią, kładąc ręce po obu stronach jej bioder. – Tym właśnie dla ciebie jestem? Kolejnym facetem, który cię pragnie? Nasz seks był dla ciebie rozrywką? – To było... – zająknęła się. – To było... – Niezwykłe? – Niemądre. Musnął pocałunkiem jej policzek, a potem przywarł ustami do jej szyi. – Powiedz mi, że nie chcesz tego powtórzyć, a zostawię cię w spokoju. – Prosisz mnie, żebym skłamała.
Delikatnie pocałował jej usta. – Proszę cię, żebyś przyznała, że nadal mnie pragniesz. Chcę usłyszeć, jak mówisz, że dręczą cię takie same myśli Jak mnie. – Przestań mnie uwodzić. Trudno ci się oprzeć... Uniósł jej rękę i przycisnął do swojego brzucha. – Ty mi to utrudniasz, Madison. – To twój problem. Pocałował ją namiętnie, ale gdy spróbowała pociągnąć go w dół, oparł się i wyprostował. Popatrzyła na niego ze złością. – Teraz rozumiem. Drażnisz się ze mną, a potem zamierzasz wyjść, żeby mnie ukarać. – Nie mam zamiaru cię karać. – Ukląkł przed nią, aby spełnić swą największą fantazję. – Chyba że rokosz uważasz za rodzaj kary. Gdy sięgnął pod jej spódnicę i zsunął majtki, wydała z siebie urywane westchnienie. A gdy rozchylił jej nogi, zadrżała. Nie spuszczając z niej wzroku, pocałował wnętrze jednego uda, potem drugiego, przygotowany na protest. Ale ona trwała w bezruchu, tylko gwałtownie oddychała. – Rozepnij bluzkę i zdejmij stanik – powiedział, chociaż zdawał sobie sprawę, że jeśli Madison uzna, że posunął się za daleko, może odmówić. Zaskoczyła go, rozpinając drżącymi palcami guziki, a potem sięgając za plecy, by pozbyć się stanika. Widok jej oczu rozjaśnionych podnieceniem oraz nagich piersi doprowadził go niemal do klęski. – Powiedz, że mam kontynuować.
Odetchnęła powoli. – Do diabła, wiesz, że tak. To wszystko, co chciał usłyszeć. Przytrzymując ją za biodra, wsunął głowę między jej drżące nogi. Obserwował twarz Madison, by ocenić jej reakcję, gdy drażnił ją koniuszkiem języka. Gdy na chwilę zamknęła oczy, przerwał i uniósł głowę. – Patrz na mnie, Madison. Chcę, żebyś mnie widziała. Jak w transie dwukrotnie zamrugała powiekami. – Nie mogę. – Możesz i zrobisz to. Ich spojrzenia spotkały się. Zain powrócił do przerwanej pieszczoty z jeszcze większą energią. Przytrzymując się poduszek, uniosła biodra, a potem odchyliła głowę na oparcie kanapy i jęknęła głucho. Zain nie odrywał od niej ust, aż jej ciało opadło. Gdy oddech jej zwolnił i znów przymknęła oczy, wstał. To będzie trudne, ale czuł, że nie ma wyboru. Ruszył w stronę drzwi. – Dokąd idziesz? Zatrzymał się w pół kroku i odwrócił. Ściskała rozchyloną bluzkę, była zła i jednocześnie zażenowana. – Do łóżka, i ty też powinnaś. Chyba jesteś dość zrelaksowana, żeby dobrze się wyspać. – W przeciwieństwie do niego. Godzinami będzie leżał z otwartymi oczami, pragnąc jej i zastanawiając się, kiedy znów ją posiądzie. – Nie! – zaprotestowała. – Nie zostawiaj mnie... – Widzisz, Madison, tłumisz w sobie namiętność, ukrywasz ją przed światem i przed sobą. Nie spotkałaś dotąd mężczyzny, który by ją w tobie
rozbudził. Aż do dziś. Puściła bluzkę, pozwalając, by znów się rozchyliła. – Prawdziwy mężczyzna dokończyłby to, co zaczął. Zlekceważenie tego wyzwania wymagało od niego ogromnej siły woli. – To ty będziesz musiała do mnie przyjść. I wtedy obiecuję, skończymy to, co zaczęliśmy. I wtedy obiecuję, skończymy to... Do tej pory Madison nie dała Zainowi tej satysfakcji, którą od niego dostała. Przeciwnie, starała się go unikać przez trzy dni. Niestety, dziś nie było to możliwe. Stała w kącie sali bankietowej ze szklanką wody w dłoni i dusiła w sbbie zazdrość, przyszły król bowiem bryłował pośrodku sali, przyciągając spojrzenia niemal wszystkich kobiet. Któżby się dziwił? W czarnym jedwabnym garniturze i jasnoszarej koszuli oraz doskonale dopasowanym krawacie wyglądał znakomicie. Zarówno jego uroda, jak i pozycja przyciągały powszechną uwagę. Madison przywitała się z dygnitarzami i dyplomatami, których zaprosiła, i teraz czuła się właściwie zbędnym elementem na przyjęciu. Zazwyczaj lubiła błyszczeć przy takich okazjach, ale dziś wolała wtopić się w otoczenie. Lepiej, jeśli nikt jej nie zauważy. – Wygląda pani niezwykle pięknie, pani Foster. Madison zerknęła w lewo i napotkała uroczy uśmiech najmłodszego z braci Mehdich. – Dziękuję, Wasza Wysokość.
– Zwracaj się do mnie po imieniu, proszę. – Cofnął się o krok i przyglądał jej purpurowej koktajlowej sukni. – Czerwony to twój kolor. Wygładziła dłonią materiał. – Obawiałam się, czy nie jest zbyt ekstrawagancka. – Twoje piękno prawie zbiło z nóg naszych starszych dostojników. Zobacz, trzymają się za żebra, tam, gdzie ich żony wbiły łokcie. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu. – Nie wygłupiaj się! – Jestem tylko spostrzegawczy. – Skinął głową w kierunku Zaina. – Mój królewski brat zdecydowanie to zauważył. Przez cały wieczór cię obserwuje i teraz też nam się przygląda, miotając z oczu piekielnym ogniem. Madison przyjrzała się Zainowi, który rzeczywiście patrzył na nich ze złością. – On jest zbyt zajęty swoimi admiratorkami, żeby zwracać na mnie uwagę. – Zapewniam cię, że widzi tylko ciebie. – To niedorzeczne. – Ale, prawdziwe. – Pochylił się do jej ucha. – Teraz podejrzewa, że składam ci niemoralną propozycję. On ma obsesję na twoim punkcie. Twój urok obudził w nim potwora. Nigdy przedtem nie był tak zaborczy. Chyba w końcu wpadł w sidła miłości i nie ma pojęcia, jak się z nich wyzwolić. Być może w sidła pożądania. Madison absolutnie nie wierzyła w teorię o miłości. Spróbowała zmienić temat. – Ceremonia zaślubin była interesująca, chociaż nie rozumiałam ani słowa z
przysięgi. – Nie rozumiała również, jak panna młoda mogła wyglądać tak smutno w takim dniu. – Wiele nie straciłaś – odparł Adan. – To raczej fuzja niż małżeństwo. Kulminacja układów biznesowych i zobowiązań. Też kiedyś przyjdzie mi to zrobić. Ale ponieważ nie aspiruję do tronu, zamierzam cieszyć się wolnością aż do czterdziestki. Niestety, Zain nie ma tyle szczęścia. Oczekuje się po nim dynastycznego małżeństwa tak szybko, jak to możliwe. – Nie widziałam młodej pary od jakiegoś czasu. – Zmieniła temat, nie mając ochoty kontynuować poprzedniego wątku. – Udali się do małżeńskiego łoża – odparł Adan, biorąc szklankę owocowego ponczu z tacy. – Do tej pory Rafiq na pewno już się przekonał, że jego wybranka nie jest dziewicą. Oczywiście nie będzie miało to dla niego znaczenia, póki będzie rozkładała nogi w celu wyprodukowania dziedzica. Zmarszczyła brwi. – Jesteś ordynarny. Skąd wiesz, że nie jest dziewicą? – Ponieważ inny brat Mehdi miał ją pierwszy. – Zain? Adan dopił drink i odstawił szklankę. – Ja. – Spałeś z żoną brata? – Przyszłą żoną. I to nie ja ją zbałamuciłem. Przyjechałem z akademii do domu przyjaciela, aby świętować swoje siedemnaste urodziny. Rima wpadła tam po kłótni ze swoją prawdziwą miłością. Szukała pocieszenia. A ja chętnej kobiety, z którą mógłbym mieć swoje pierwsze doświadczenie. Nawet się
wzbraniałem, ale w końcu uległem jej urokowi. To był, jak to mówią, prawdziwy huragan. – Rafiq nigdy się nie zastanawiał, co się z nią stało po tej kłótni? Adan posłał jej uśmieszek pełen politowania. – Powiedziałem, że pokłóciła się za swoją prawdziwą miłością. Nie powiedziałem, że pokłóciła się z Rafiqiem. – Kim on jest? – Ale zaraz się zreflektowała i uniosła ręce. – Nieważne. Nie chcę wiedzieć. Gdy zauważyła młodą kobietę, która stojąc na palcach, szeptała coś Zainowi do ucha, uznała, że ma dość. Bolały ją nogi, ale przede wszystkim serce. Marzyła, by wreszcie znaleźć się w łóżku i zarzucić sobie kołdrę na głowę. Odstawiła szklankę i uśmiechnęła się do Adana. – Ponieważ tłum zdaje się przerzedzać, ja też idę do siebie. Miło było porozmawiać. Uniósł jej rękę i pocałował. – Gdybyś zatęskniła za towarzystwem, będę w pokoju na piętrze w końcu korytarza. Wyswobodziła dłoń i poklepała go po policzku. – Jesteś zbyt pewny siebie, Adanie, a ja naprawdę jestem dla ciebie za stara. – Tak jak Rima? Nie chciała ciągnąć tej żałosnej rozmowy. – Dobranoc. Nie czekając na odpowiedź, pospiesznie opuściła salę balową i wypadła przez podwójne drzwi do ogrodu. Ponieważ przyjęcie odbywało się w
oddzielnym pawilonie, a nie w pałacu, szybko się zgubiła. Ogród oświetlały tylko nieliczne lampy rozrzucone wśród labiryntu ścieżek. Madison wybrała tę prowadzącą prosto, ale znalazła się znów na skrzyżowaniu. W prawo czy w lewo? W oddali widziała pałac, ale nie miała pojęcia, jak do niego trafić. Oby nie znalazła się w Jemenie, jeśli skręci w złą stronę. Usłyszała za sobą kroki i odwróciła się, spodziewając się strażnika, który pokaże jej drogę. Nie oczekiwała, że zobaczy Zaina. W pierwszym odruchu skręciła w prawo w okoloną żywopłotem żwirową alejkę. Obawiała się, że zrobi jakieś głupstwo, coś totalnie szalonego. – Madison, poczekaj! Nie ośmieliła się odwrócić. – Zabrniesz w ślepy zaułek. Ledwie zdążył to powiedzieć, wpadła na ceglany murek, obok którego znajdowała się mała fontanna tryskająca wodą oraz niewielka ławeczka. Nie miała innej możliwości, jak odwrócić się twarzą do Zaina. – Wracaj do swoich gości, Zain. Rozluźnił krawat i kołnierzyk. – Goście już wyszli. Skrzyżowała ręce na piersi. – Nie udało ci się zwabić do łóżka żadnej z tych młodych atrakcyjnych panien? Rozpiął guzik marynarki. – One nie wzbudzają we mnie zainteresowania.
– Przykro mi to słyszeć. Gdybyś był tak miły i wskazał mi właściwy kierunek, byłabym zobowiązana. Gdy postąpił w jej stronę, cofnęła się i oparła plecami o murek. – Nie pozwolę ci odejść, dopóki nie zrozumiesz, że bez ciebie umieram – powiedział, – Wydawało mi się, że dziś byłeś bardzo ożywiony. – Te kobiety nic dla mnie nie znaczą. – Oparł dłoń powyżej jej głowy, drugą zaś ręką zsunął szerokie ramiączko sukni z jej ramienia. – Ta suknia tylko pogorszyła sprawę, tak samo jak obserwowanie ciebie i Adana. Jeszcze raz by cię dotknął, a rzuciłbym mu się do gardła. – Nie możesz atakować każdego, kto ze mną rozmawia. Wkrótce i tak wyjadę. – Właśnie. – Pocałował jej nagie ramię. – Nie mamy wiele czasu, i nie chcę tracić ani minuty. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Już wystarczająco długo bawimy się w kotka i myszkę. Potrzebuję cię... Na litość boską, ona też go potrzebowała, jak powietrza, którego brakowało, gdy przesuwał dłonią po jej biodrach. Niechże się więc stanie... Zanim się zorientowała, opuścił górę sukienki, jego usta znalazły się na jej piersiach, a ręka między nogami. Gdzieś w tyle jej głowy przemknęła myśl, że powinni przenieść się do sypialni, zanim zabrną dalej. Ale była zbyt rozpalona pożądaniem, by powstrzymać to szaleństwo. Gdy połączył się z nią, owijając jej nogi wokół swoich bioder, w gardle Madison zaczął narastać jakiś obcy dźwięk, który Zain powstrzymał, kładąc dłoń na jej ustach.
Usłyszała w pobliżu czyjeś głosy; świadomość, że mogą zostać przyłapani, przyśpieszyła orgazm, który wstrząsnął nią do głębi. Zain zesztywniał, jęknął prosto w jej ucho, a potem wypowiedział ostro jakieś pojedyncze arabskie słowo. Zrozumiała, że on również osiągnął szczyt Odgłos ich urywanych oddechów wydawał się odbijać echem w ciszy. Zain zwolnił uścisk, zsunęła więc nogi na ziemię, nadal jednak czuła, że znajduje się na grząskim emocjonalnym gruncie. – Musimy wrócić, zanim Deeb wyśle za nami oddział pościgowy i złapią cię z opuszczonymi spodniami. Położył ręce na murze, zamknął oczy i oparł czoło o jej czoło. – Kiedy pomyślę, że wyjedziesz, robi mi się słabo. – Obydwoje wiemy, że to nieuchronne, Zain. Im więcej czasu spędzimy razem, tym trudniejsze będzie pożegnanie. Gdy uniósł głowę, dostrzegła w jego oczach nie dającą się zidentyfikować emocję. – Zostań dziś ze mną, Madison. Na całą noc. Chcę rano obudzić się u twojego boku. – Ale... – Najskuteczniejsza recepta na katastrofę. Delikatnym pocałunkiem stłumił jej protest. Została z Zainem tej nocy i we wszystkie następne w tygodniu. Tak bardzo zbliżyli się do siebie, że zaczęło ją to przerażać. Ale nie zrezygnowała z sypiania w jego łóżku i budzenia się obok niego. Tak jak dziś. Gdy smuga światła wdarła się przez szparę w ciężkich zasłonach, przewróciła się na bok i podparła policzek dłonią. Przez kilka chwil
wpatrywała się w piękną twarz śpiącego księcia. Księcia, który za dwa dni zostanie królem. Ciemne rzęsy lekko falowały nad zamkniętymi oczami, a wspaniałe usta wykrzywiały się nieznacznie w zapowiedzi uśmiechu. Granatowa satynowa pościel zsunęła się na jego biodra, ukazując kości miednicy oraz pasemko włosów poniżej pępka. Twarz Madison zapłonęła, gdy przypomniała sobie, jak wczoraj wieczorem wodziła po tej ścieżce ustami, wprawiając Zaina w drżenie. Zdała sobie sprawę, jak bardzo się zmieniła. Kobieta: która tłumiła seksualność z obawy o utratę samokontroli już nie istniała. Kochała się z Zainem na wiele sposobów i w wielu dziwnych miejscach – w południe w jego gabinecie, kilkakrotnie pod prysznicem, w przejściu prowadzącym do niżej położonych ogrodów i po północy na tarasie, chociaż wiedzieli, że na rogach budynku rozlokowano dodatkowych strażników. Jednak najbardziej pamiętne były chwile wspólnych spacerów w ogrodzie, gdy trzymali się za ręce i wymieniali ukradkowe pocałunki. I te długie ważne rozmowy o polityce, a czasem o ich przeszłości, Zain nawet zwierzył jej się z poczucia winy, że nie pożegnał się z ojcem. Bardzo mu współczuła. Przedwczoraj, gdy obudziła się sama w jego łóżku, na poduszce znalazła orchideę oraz kartkę: „Uszczęśliwiasz mnie w dzień i w nocy”. Wtedy zrozumiała, że go kocha. Kocha bardziej, niż myślała, że to możliwe. Ale cóż, za czterdzieści osiem godzin on zacznie nowy rozdział w życiu, a ona będzie musiała wyjechać. Odepchnęła od siebie przygnębiające myśli i pocałowała Zaina w ramię. Gdy nie zareagował, pocałowała go w nieogoloną szczękę, a potem oparła podbródek o jego pierś.
– Czas wstawać, Wasza Seksowność! Powoli otworzył oczy i uśmiechnął się. Zapisze ten uśmiech w swojej pamięci, by go wspominać z czułością, gdy nadejdą samotne dni. – Już wstałem – odparł zaspanym głosem. Madison, domyślając się żartu, uniosła prześcieradło. No tak, niewątpliwie. – Powtórzę to inaczej – powiedziała. – Musisz wstać z łóżka, ubrać się i przygotować do wygłoszenia mowy inauguracyjnej. A propos, nie rozumiem, dlaczego nie weźmiesz pod uwagę moich sugestii... Przerwał jej wykład, popchnął ją na plecy i przycisnął do materaca. Jeśli chodzi o jego łóżkowe zachowania, nie mogła się skarżyć. – Moje królewskie klejnoty tęsknią za tobą – powiedział, zatapiając twarz w jej szyi. Musiała się roześmiać. – Dzisiaj jesteś królem eufemizmów. Uniósł głowę i uśmiechnął się szeroko. – Znam o wiele dosadniejsze określenia. Chcesz usłyszeć? Zanim zdążyła zaoponować, przybliżył usta do jej ucha i wyrecytował całą litanię sprośności. – O rany! – Udawała, że jest w szoku. – Czyżbyś nauczył się tego wszystkiego na studiach? – Nie, to ty budzisz we mnie demona seksu. Skoncentrowali się na uprawianiu miłości, czyniąc to z zażyłością długoletnich kochanków. Byli teraz tak zgrani, jakby kochali się od zawsze.
Ale po wszystkim, gdy szeptane przez Zaina słowa pochwały wpływały do jej uszu, zaczęła płakać. Ostatnio przytrafiało jej się to często, ale nigdy w jego obecności. Przytulił ją do siebie i głaskał po włosach, nie pytając o powód. Trzymał ją blisko serca, aż w końcu się uspokoiła. – Chyba zaczynam przeżywać swój wyjazd. – Staram się o tym nie myśleć – odparł. – Inaczej nie podołałabym dzisiejszym obowiązkom. Bardzo chciała mu wyznać, że go kocha, ale jaki to ma sens? Nic się nie zmieniło. Nic się nie zmieni. Nadal jest tylko zwyczajną Amerykanką, a on arabskim królem, który ma monarsze zobowiązania. Uniosła głowę i chociaż znów miała ochotę zalać się łzami, uśmiechnęła się promiennie. – Wracając do twoich obowiązków, najwyższy czas, żebyś zrobił wrażenie na tłumach, tak samo jak robisz wrażenie na mnie. Jego oczy miały tak intensywny wyraz, że zaniemówiła. – Madison, ja... – Ale jego spojrzenie uleciało wraz ze słowami. – Ty co? Gdy znów na nią spojrzał, wydawał się obojętny. – Chciałem ci podziękować za wszystko. Gdyby nie twoje wsparcie, nie dałbym rady. Te słowa były suche jak pustynia. – Pomyśleć, że pierwszego wieczoru prawie mnie odesłałeś. – Cieszę się, że mi się przeciwstawiłaś, i nigdy nie zapomnę wspólnie spędzonego czasu.
Zabrzmiało to jak przedwczesne pożegnanie. – Ja też, Wasza Wysokość. A teraz czas zająć się właściwymi sprawami. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Zain zamierzał pójść za radą Madison i mówić prosto z serca. Szkoda, że nie był w stanie zrobić tego samego rano. Nie zdołał wykrztusić tego słowa, choć miał je na końcu języka. Ale przyznanie się do miłości tylko skomplikowałoby sprawę. Madison musi wyjechać, tak samo jak on musi podjąć obowiązki jako przywódca kraju. – Czekają na pana, emirze. – Deeb otworzył drzwi na taras. – Powodzenia, Wasza Wysokość – powiedziała stojąca z tyłu Madison. Nie śmiał na nią spojrzeć w obawie, że dojrzy smutek w jej oczach. Wyszedł na taras, by wygłosić najważniejszą mowę w swoim życiu. Gdy stanął na podium, na moment oślepiły go błyski fleszy. Tłum rozpościerał się daleko jak okiem sięgnąć. W pobliżu dostrzegł kilka znajomych twarzy – Maysę, Malika z rodziną oraz znajomych z dzieciństwa – i to dodało mu pewności siebie. Ale na wielu twarzach widać było zniecierpliwienie i podejrzliwość. Niektórzy zapewne czekali na jego porażkę. Nie dopuszczał do siebie tej myśli. Wyciągnął kartki z przygotowaną mową, ale po chwili zastanowienia odłożył je na bok. Zignorował również teleprompter, na który nalegała Madison. Jeśli przemówienie nie będzie perfekcyjne, trudno. Nikt nie jest doskonały. Miał swoje wady, ale też miał najlepsze intencje. Musi przekonać o tym swój kraj. Poprawił mikrofon i zaczął mówić. Najpierw nakreślił plan gospodarowania wodą, co zyskało niewielki aplauz. Potem stwierdził, że edukacja jest kluczem do
dobrobytu i przyrzekł znaleźć środki na jej lepsze sfinansowanie. Dalej mówił o tym, jak ważna jest rodzina, o swojej miłości do kraju i przywiązaniu do rodaków. Z szacunkiem wyrażał się o ojcu, podkreślając jego osiągnięcia podczas czterdziestoletniego panowania. Obiecał kontynuować jego działo. W tłumie rozległy się okrzyki aprobaty. Jednak gdy oznajmił, że liczy na ich wsparcie, zapragnął mieć u boku Madison. Chciałby zmienić tradycję i wybrać sobie żonę według własnego uznania. Ale zarówno Rada, jak i tradycjonaliści oczekiwali, że poślubi kobietę z ich kręgu kulturowego. Nawet gdyby udało mu się przeprowadzić zmianę, czy mógłby narazić Madison na takie życie? Czy zrezygnowałaby ze swoich ambicji i poczucia niezależności, do których przywykła? Powiedziała przecież, że nie poświęci życia dla żadnego mężczyzny, a więc nie mógł jej o to prosić. – Dziennikarze czekają w sali konferencyjnej, emirze. Odwrócił się na dźwięk głosu Deeba. Jedna przeszkoda pokonana, teraz następna. Najpierw poszuka Madison i pozna jej opinię na temat wystąpienia. Również pod tym względem był od niej uzależniony. Zmieniła go bardziej, niż zdawał sobie z tego sprawę. Bardziej niż jakakolwiek kobieta, również Genevieve. Madison służyła mu za probierz przez cały poprzedni miesiąc i pod wieloma względami dała mu siłę do przeżycia tego chaosu. Bardzo liczył się z jej opinią. Madison oglądała w gabinecie telewizyjne relacje z jego wystąpienia. Położył dłoń na jej ramieniu. – Czy Deeb ci przetłumaczył? Gdy zesztywniała, cofnął rękę.
– Tak, Deeb tłumaczył, a ty wykonałeś znakomitą robotę. Gdy stanął przed nią, zauważył, że nie wygląda dobrze. Była blada, na czole miała kropelki potu. – Dobrze się czujesz? – W porządku – odparła, wstając gwałtownie. – Tu jest trochę za ciepło. Zdążył ją podtrzymać, gdy się zachwiała. – Powinnaś usiąść. Wyswobodziła się z jego uścisku. – Powiedziałam, że czuję się doskonale. Właśnie chciałam... Nagle zamknęła oczy i osunęła się na podłogę. Zain wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę. – Nie stój tu jak kołek! – krzyknął na Deeba. – Wezwij doktor Barad. Szybko! Madison powoli wracała do przytomności, zmieszana i zdezorientowana. Jak znalazła się na kanapie w gabinecie Zaina? Przypominała sobie, że poczuła zawrót głowy, a potem zapadła się w czarną otchłań. Usłyszała nieznajomy kobiecy głos. – Proszę leżeć spokojnie, pani Foster. W polu widzenia Madison pojawiła się kobieta o egzotycznej urodzie i ciemnych migdałowych oczach. – Nazywam się Maysa Barad – przedstawiała się, wyjmując stetoskop z czarnej torby. – Jestem lekarką i przyjaciółką rodziny. Ach, to kobieta, którą Zain odwiedził kilka tygodni temu. Naprawdę jest olśniewająca... – Gdzie jest Zain? – zapytała, nie zważając na konwenanse.
– Poprosiłam, żeby wszyscy wyszli. – Co mi jest, doktor Barad? – Zemdlałaś. Nazywaj mnie Maysą, proszę. – Przycisnęła końcówkę stetoskopu do piersi Madison, posłuchała przez kilka chwil, a potem wyjęła słuchawki z uszu. – To nie serce. Dziwne, bo jej serce było w opłakanym stanie. – Ciśnienie też w porządku – ciągnęła Maysa. – Zmierzyłam je, kiedy byłaś nieprzytomna. Czy ostatnio dobrze się odżywiałaś? Może za ciężko pracowałaś? – Jadłam aż za dużo, ale z odpoczynkiem różnie bywało. Pobyt tu był dość stresujący. – Nie wspominając, że najważniejszym powodem jej braku snu był Zain. Maysa schowała stetoskop i spojrzała na Madison poważnym wzrokiem. – Kiedy ostatni raz miałaś okres? – Nie jestem pewna... Mam nieregularne miesiączki. Urodziłam się tylko z jednym jajnikiem i lekarze stwierdzili, że nie funkcjonuje prawidłowo. – Powiedziano ci, że jesteś bezpłodna? – Tak. Szanse, żebym zaszła w ciążę bez medycznego wspomagania są bardzo nikłe, a nawet wtedy nie ma gwarancji. – Kiedy to było? Musiała wysilić umysł; zaczynał morzyć ją sen. – Miałam badanie ultrasonograficzne dziesięć lat temu, ale co roku je powtarzam. – A więc nie wiesz na pewno, czy rzeczywiście twój jajnik nie pracuje. – To prawda.
– Czy masz tkliwe piersi? Chyba tak. Ale ostatnio Zain bardzo je polubił.,. – Może trochę, ale tak jest zawsze przed okresem. – Czy w zeszłym miesiącu z kimś współżyłaś? Och, nawet kilka godzin temu. – Dlaczego pytasz? – Wiele przemawia za tym, że jesteś w ciąży, oczywiście jeśli nie stosowałaś antykoncepcji. W ciąży? Wykluczone. – Naprawdę nie wiem, co odpowiedzieć. Maysa delikatnie położyła rękę na jej ramieniu. – Nie obawiaj Się. W tym kraju także obowiązuje zasada tajemnicy lekarskiej. – Tak, współżyłam bez zabezpieczenia. Ale to niemożliwe, żebym była w ciąży! – Rano przyślę ci test ciążowy – oznajmiła Maysa. Madison miała wrażenie, że znowu zemdleje. – Czy możesz zapewnić pełną dyskrecję? – Oczywiście. – Maysa wstała z uśmiechem. – Na razie jeszcze chwilę tu odpocznij, a potem wróć do siebie. Gdyby coś się działo, nie wahaj się mnie wezwać. – Dziękuję. Jestem ci wdzięczna. – Jeśli test wyjdzie negatywnie, wpadnij do mojego gabinetu, pobiorę krew. Mogłaś też zjeść coś nieodpowiedniego. Super. Nienawidziła igieł. Maysa doszła do drzwi, ale zatrzymała się z ręką na gałce.
– Może powinnaś powiadomić ojca? To nie wchodzi w grę. – Zapewniam cię, że nie jest zainteresowany. Maysa posłała jej znaczący uśmiech i rzuciła: – On może cię zaskoczyć. Madison odchyliła głowę na oparcie kanapy i wpatrywała się w ozdobny żyrandol. Nigdy nie wyobrażała sobie, że wolałaby zatrucie pokarmowe niż ciążę, ale zważywszy nieodpowiedni moment oraz okoliczności, dziecko było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała. A zdecydowanie nie było potrzebne Zainowi. Przez pięć lat kochała się z Jayem bez zabezpieczenia i nigdy w ciążę nie zaszła. Oczywiście Jay nie był właścicielem magicznej góry płodności... To śmieszne i nieprawdopodobne. Nie ma co się martwić na zapas. Przespała prawie szesnaście godzin. Gdy wreszcie wstała i wzięła prysznic, zrobiła test. Nagle wszystko się zmieniło. Wpatrywała się w pozytywny wynik przez dobre dziesięć minut, zanim dotarła do niej prawda. Będzie miała dziecko. Zawsze pragnęła mieć dziecko, ale sądziła, że to się nigdy nie stanie. Dziecko Zaina... W głowie wirowały jej niezliczone myśli, a wśród nich pytanie: jak powie o tym Zainowi? I czy w ogóle powinna to robić? Ma prawo wiedzieć, ale przecież zbliża się koronacja. Liczy na niego cały kraj. Kraj, który w końcu zaczął go akceptować. Skandal mógłby wszystko zaprzepaścić. Och, najchętniej wczołgałaby się pod kołdrę i płakała przez cały dzień. Rozległo się pukanie do drzwi. Zacisnęła pasek szlafroka, poprawiła ściągnięte
na karku wilgotne włosy, zebrała się na odwagę i otworzyła drzwi. – Dzień dobry, cara. – Elena weszła do pokoju z tacą oraz czymś białym schowanym pod pachą. Ledwie zapach jedzenia dotarł do jej nozdrzy, Madison poczuła mdłości. – Dziękuję, ale nie mam apetytu. Elena spojrzała na nią z niepokojem. – Nadal źle się czujesz? Madison przysiadła na krawędzi łóżka. – Ciągle jestem słaba. – Wydam polecenie, żeby ci nie przeszkadzano. Ale musisz coś jeść, żeby odzyskać siły. Może powinnam ci przynieść herbatę? – Nie! Alkohol nie pomaga na chory żołądek. – A na pewno nie jest dobry dla rozwijającego się dziecka. – Przyniosę ci herbatę imbirową, która złagodzi mdłości. – Wyjęła pakunek spod pachy. – Przyniosłam czyste ręczniki. – Dzięki – powiedziała, zanim dotarło do niej, że Elena zmierza do łazienki, a ten cholerny test nadal leży na blacie toaletki. Gdy Elena wróciła do pokoju, wyraz jej twarzy świadczył, że sekret się wydał. – A więc jesteś w ciąży – stwierdziła Elena dziwnie obojętnym tonem. – Być może to wynik fałszywie pozytywny. – Nadzieja raczej nikła. – Mało prawdopodobne, kiedy w grę wchodzi Mehdi, no i ta góra. – Śmiałe przypuszczenie. Skąd wiesz, czy nie spędziłam namiętnej nocy z kucharzem? – Głupio, Madison, naprawdę głupio. – Od początku wiedziałam, że nie zdołasz się oprzeć księciu Zainowi, zresztą z
wzajemnością. Madison nie mogła powstrzymać łez. – Przysięgam, że tego nie chciałam – powiedziała, wycierając oczy. – Nigdy nie przekraczałam granic profesjonalizmu, nigdy nie okazałam takiej słabości. I nie sądziłam, że mogę zajść w ciążę. Elena przycupnęła na brzegu łóżka i wzięła ją za rękę. – Nigdy nie znałaś takiego mężczyzny jak Zain. To było poza dyskusją. – Taki mężczyzna zdarza się raz na milion. Tajemniczy, skomplikowany, przekonujący... – Pod tymi względami bardzo podobny do ojca. Madison miała wrażenie, że Elena chce jej powiedzieć coś więcej, ale nie miała siły drążyć tematu. – Jutro ma go oficjalnie zastąpić. Nie potrzebuje komplikacji. – Ale musi wiedzieć, że z tobą wszystko w porządku. Tak się przejął twoim zasłabnięciem, że rozstawia wszystkich po kątach jak rozdrażnione dziecko. Myślała, że jest pochłonięty przygotowaniami do koronacji. – A więc dlaczego tu nie zajrzał? – Doktor Barad nakazała, żeby przynajmniej jeden dzień dał ci odpocząć. Sprawiło jej satysfakcję, że Zain się o nią niepokoi, ale jednocześnie obawiała się jego reakcji, gdy powie mu o dziecku. Jeśli w ogóle się na to zdecyduje... – Kiedy mu o tym powiesz? – spytała Elena, jakby czytając w jej myślach. – Nie wiem. Nie jestem pewna, czy powinnam. – Wstrzymała oddech i czekała na wykład o zaletach uczciwości.
– Wiem, że to trudne – rozpoczęła Elena. – Ludzie wiele po nim oczekują, a ciebie mogą uznać za obcą. Mogą cię odrzucić, a opinia księcia zostanie zniszczona na zawsze. – Rozumiesz mój dylemat, Eleno. Chciałabym być silniejsza emocjonalnie, żeby sobie z tym poradzić. Boję się, że gdy mu powiem, wpadnie w złość i każe mi pakować walizkę. – To by ją śmiertelnie zraniło. Elena ścisnęła jej dłoń. – Kiedy pojawiły się plotki o tej modelce i ojcostwie Zaina, wiedziałam, że to nieprawda. On nigdy nie porzuciłby swojego dziecka ani kobiety, którą kocha. – Nigdy nie powiedział, że mnie kocha, Eleno. – Ona też mu tego nie wyznała. – Jest taki sam jak inni mężczyźni, boi się cokolwiek powiedzieć z obawy, że tego pożałuje. – Musiałby wybierać między mną i dzieckiem a krajem. Jeśli wybierze nas, może żałować tej decyzji do końca życia. – Madison kolejny raz przełknęła łzy. – Powiedz, co mam robić, Eleno. – Decyzja należy do ciebie. Ale musisz odpowiedzieć sobie na dwa ważne pytania: czy jesteś dość silna, żeby zostać, jeśli Zain tego zechce oraz czy wystarczająco go kochasz, aby od niego odejść, niczego mu nie mówiąc. Kochała go wystarczająco mocno, aby wybrać tę drugą opcję. Nie mogła go prosić, aby wybierał i ryzykować, że ją za to znienawidzi. Wolała rozstać się po przyjacielsku i spędzić resztę życia na wspomnieniach. Elena musnęła wargami policzek Madison, po czym wstała. – Cokolwiek postanowisz, chcę, żebyś wiedziała jedno: uważam, że jesteś godna miłości księcia Zaina. W innych okolicznościach chętnie powitałabym cię jako
córkę, której nigdy nie miałam. Madison wstała i mocno ją uściskała. – Byłabym dumna, będąc twoją synową, Eleno. Nie wiem, jak ci dziękować za radę i wsparcie. – Nie ma za co, moja droga – odparła Elena z uśmiechem. – A jeśli po narodzinach dziecka będziesz potrzebować guwernantki, pomyśl o mnie. Byłabym szczęśliwa, mogąc wychowywać kolejne pokolenie rodu Mehdich. – Będę o tym pamiętać. – A ja będę się modlić o szczęśliwą przyszłość dla was obojga. Po wyjściu Eleny Madison nagle oświeciło. Podniosła słuchawkę i wystukała wewnętrzny numer Deeba. – Tu Madison Foster – powiedziała, gdy odebrał. – Chciałabym przesunąć mój lot na jutro rano. Czy to możliwe? Zapadła chwila ciszy, nim odpowiedział: – Nie życzy sobie pani zostać na koronacji? Zdecydowała się na częściowe kłamstwo. – Jest mi bardzo przykro, ale otrzymałam propozycję pracy, którą muszę zacząć natychmiast. – Czy mam zawiadomić emira, że zmieniła pani plany? – Nie. Powiem mu to osobiście. Po odłożeniu słuchawki Madison wróciła do łóżka, by się zdrzemnąć. Musi odzyskać siły, zanim ostatecznie pożegna się z mężczyzną, którego kocha. Zain domyślił się wszystkiego, ledwie otworzył drzwi. Nie przyszła życzyć mu wszystkiego najlepszego ani tym bardziej, by spędzić ostatnią noc w jego
ramionach. Przyszła się pożegnać. – Mogę wejść? – spytała niepewnym głosem. – Proszę. – Otworzył szeroko drzwi. Zapadła krępująca cisza, zanim znów się odezwała. – Deeb powiedział, że już poszedłeś do siebie, dlatego tutaj jestem. Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza. – Oczywiście. Bywałaś tu już przedtem. – Nigdy nie wchodziłam frontowymi drzwiami. Uśmiechnęli się porozumiewawczo, ale uśmiech szybko zamarł na ustach Madison. – Usiądź na chwilę. – Zostań ze mną na zawsze. Ta myśl eksplodowała mu w głowie jak granat. Życzenie, które nie mogło się spełnić. Sprzątnął jakieś papiery z kanapy i Madison przysiadła , na brzegu, a on zajął miejsce w fotelu naprzeciwko. – Czujesz się już dobrze? – O wiele lepiej. Dużo spałam. Nie mógł powiedzieć tego samego o sobie. – Czy Maysa postawiała diagnozę? – Może być wiele przyczyn, ale najważniejsze, że to minęło. W jej głosie wyczuł nutę, która go zaniepokoiła. – Bardzo się o ciebie martwiłem. – Elena powiedziała mi, że nie jesteś w najlepszym nastroju. Denerwujesz się jutrzejszym dniem? Ona denerwowała się bardziej. Widział to po sposobie, w jaki skubała obrąbek
czarnej bluzki. – Chciałbym to mieć już za sobą. – Chociaż to równocześnie oznaczało koniec ich związku. – Spełnisz swoje marzenia. Musisz być szczęśliwy. Byłby, gdyby mógł ją teraz przytulić i na zawsze mieć przy sobie. Niestety, jedno i drugie było niemożliwe. – Dużo ci zawdzięczam. Odwróciła wzrok. – Nie zrobiłam aż tak wiele, Zain. – Udało ci się zrobić ze mnie króla, a to niemałe osiągnięcie. – A w trakcie tej pracy zdołała skraść mu serce. Uśmiechnęła się szczerze. – Owszem, czasami stanowiłeś prawdziwe wyzwanie. Wstał z fotela i przeniósł się na kanapę. Przerażona odsunęła się jak najdalej. – Nie musisz się obawiać – powiedział. – Nie mam zamiaru cię dotykać, chyba że tego zechcesz. – Byłoby mi jeszcze trudniej wyjechać. – A więc zostań dziś ze mną. – Chwycił jej rękę. – A jeszcze lepiej, zostań ze mną po koronacji. Wyswobodziła rękę z jego uścisku. – W roli twojej konsultantki czy oficjalnej metresy? – Nie jestem taki jak ojciec – odparł zły. – Nie miałem zamiaru zrobić z ciebie swojej kochanki. – Ale bym nią była, dopóki nie wybrałbyś odpowiedniej królewskiej małżonki.
Cóż, obydwoje będziemy musieli cierpieć z powodu rozstania. Gdy wstała, Zain również się podniósł. – Proszę, żebyś dziś ze mną została. Madison, błagam, zostań. – Jaki to ma sens? Ujął jej twarz w dłonie i zmusił, by na niego spojrzała. – Chciałbym, żeby twój uśmiech był moim ostatnim wspomnieniem. Chcę cię przytulić i wiedzieć, że będziesz przy mnie rano w najważniejszym dniu mojego życia. – Prosisz mnie o zbyt wiele, Zain. – Proszę, żebyś podarowała nam tę ostatnią noc. – Jestem za słaba, żeby ci się oprzeć. Gdy zobaczył w jej oczach łzy, oparł czoło o jej czoło. – Jesteś silna, Madison, i dałaś mi siłę, kiedy najbardziej jej potrzebowałem. – Cofnął twarz i otarł łzę z jej policzka. – Wcześniej mi zaufałaś, zaufaj mi więc także teraz. – Nie będziesz mógł zasnąć z powodu mojego płaczu. – Chętnie użyczę ci swojego ramienia. Wydawało się, że oczekiwanie na jej odpowiedź trwa wieczność. – Obiecujesz, że nie będziesz ściągał ze mnie kołdry? – Figlarny uśmiech na jej ustach poprawił mu humor. – Zrobię, co w mojej mocy. – Ale musisz mieć coś na sobie i nie będziesz mnie uwodzić – droczyła się z nim. Najważniejsze, że mu zaufała.
– Ubiorę się i będę zachowywał nienagannie. – A więc chodźmy, zanim znów zemdleję. – Stłumiła ziewnięcie. – Czujesz się tak, jakbyś miała zemdleć? – spytał zaniepokojony. – Nie, ale mogę zasnąć na stojąco. Gdy weszła do łazienki, Zain wyciągnął z komody spodnie od piżamy. To musi wystarczyć. Położył się do łóżka i naciągnął kołdrę aż po podbródek, a potem zgasił światło. Madison wyłoniła się z łazienki i natychmiast włączyła stojącą lampę. Była ubrana w jego koszulę. Chyba zamierzała go torturować. Stała w nogach łóżka ze zmarszczonymi brwiami, trzymając rękę na biodrze. – Masz coś na sobie? Z niechęcią uniósł prześcieradło. – Jestem ubrany od pasa w dół. To kompromis. Madison wsunęła się pod kołdrę i zgasiła światło. Gdy leżała po swojej stronie łóżka, zwykle przytulał się do jej pleców. Dziś wieczorem czuł, że musi ją spytać o pozwolenie. – Mogę się do ciebie przytulić? – Możesz. Przerzucił ramię przez jej biodro. Zapach włosów Madison i bijące od niej ciepło od razu go podnieciły. Gdy usłyszał jej równomierny oddech, zaczął się odprężać. Świadomość, że ona jest przy nim, zapewniła mu spokój, którego bardzo teraz potrzebował. Powieki zaczęły mu ciążyć i wkrótce zasnął. Nie wiedział, jak długo spał, ale obudził go dotyk miękkich ust Madison na szyi. Znieruchomiał w obawie, że zrobi jakiś nieodpowiedni ruch. Ale gdy
wyszeptała: „jeszcze jedno wspomnienie”, wiedział, że całkiem się obudziła. Długo się całowali i pieścili, a potem Madison usiadła na nim. Pozwolił jej objąć prowadzenie. Obserwował jej twarz, gdy osiągnęła orgazm, i doszedł do wniosku, że nigdy nie wyglądała tak pięknie. Potem odprężyła się, a on delikatnie gładził jej plecy. Nigdy do nikogo nie czuł tak głębokiego uczucia i nigdy nie podziwiał jej tak bardzo jak teraz, wiedząc, że podarowała mu ostatni dowód swej miłości. Nagle poczuł na ramieniu jej łzy. Przytulił ją mocno, aż do bólu. Jakże jej pragnął. Gdyby pragnienia były monetami, mógłby wypełnić nimi cały pałac. Ale nigdy nie zdoła wypełnić pustki w sercu, gdy Madison odjedzie. Dobrze, że jutro spędzi z nią trochę czasu. Ta myśl pomogła mu znów się zdrzemnąć. Mocno spał, gdy Madison przed świtem wyśliznęła się z łóżka. Nie chciała go budzić. Bała się, że Zain z łatwością skłoni ją do powrotu. Za godzinę odlatywał samolot z prywatnego lotniska, kwadrans wcześniej podjeżdżał po nią samochód, a jeszcze musi wziąć prysznic i dokończyć pakowanie. Przebrała się w łazience, a gdy wróciła do sypialni, Zain nadal spał jak dziecko. Dziecko... Nie będzie teraz o tym myśleć, bo się rozryczy. Jeszcze zdąży. Czeka ją w przyszłości morze łez i żalu. Żalu, że Zain nie może być częścią życia ich dziecka. Jej życia. Cicho zakradła się do łóżka. Jakże trudno było odejść. Zapisała w pamięci twarz Zaina w pierwszych promieniach słońca. Tak go zapamięta. Pasmo czarnych włosów opadało mu na czoło, wyglądał niewinnie jak dziecko. A ponieważ leżał na brzuchu z głową zwróconą w jej stronę, mogła dostrzec ruch gałek ocznych pod zamkniętymi powiekami. Prawdopodobnie śnił, jak zostaje królem. Ale dla niej pozostanie rycerzem pustyni ze zwycięskim uśmiechem oraz
sercem bohatera. Być może jej nie uratował, ale podarował najcenniejszy z darów. Uniosła jego ramię i przycisnęła lekko do miejsca, gdzie rozwijała się mała istota. Pewnego dnia, gdy jej dziecko zada nieuchronne pytanie o ojca, odpowie po prostu: „Tatuś cię kocha”. Wiedziała, że tak by było. Bliska łez położyła rękę Zaina na pustym miejscu, które zajmowała przez tyle nocy. Pochyliła się i pocałowała go W policzek. – Dobranoc, mój książę. Kocham cię. Odeszła, modląc się, aby nie usłyszeć jego głosu wołającego ją po imieniu. Ale żegnała ją cisza. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY – Co to znaczy wyjechała? Zain mógłby przysiąc, że Deeb się wzdrygnął. – Poprosiła mnie o zarezerwowanie lotu na rano. – Powiedziała, dlaczego musi wyjechać? – Wspomniała, że zaproponowano jej pracę, która wymaga natychmiastowego powrotu do Stanów. O tym mu nie wspominała. Uważał jej obecność na koronacji za oczywistą. Ciekawe, w czym jeszcze go okłamała. Z wściekłością wkładał ceremonialne szaty. – Możesz odejść. – Książę Rafiq prosi o spotkanie przed ceremonią. Jego brat powinien być w podróży poślubnej, a nie krążyć tu jak sęp. – Powiedz mu, że spotkamy się za dziesięć minut. – Tak, Wasza Wysokość. – Czy poświęcisz byłej guwernantce trochę swojego cennego czasu?
Zain podniósł wzrok na stojącą w drzwiach Elenę. Była elegancko ubrana, srebrne włosy upięła w staranny kok. Wśliznęła się do pokoju, a mijając Deeba, uśmiechnęła się do niego znacząco. Zain usiadł za biurkiem, a Elena naprzeciwko. Złożyła ręce na podołku i uśmiechnęła się matczynym uśmiechem. – Nie muszę ci mówić, jak jestem dumna z twoich dokonań. – Przynajmniej mam twoje wsparcie. Niestety, Madison mnie zawiodła. Wyjechała bez uprzedzenia. – Pomyśl głową, a nie resztą ciała – odparła. – To wyłącznie twoja wina. Czy poprosiłeś ją, żeby została? Przeczesał palcami włosy, zanim położył ręce na biurku. – Tak, ale odmówiła. – Jak ją poprosiłeś? – Prosiłem, żeby została na koronacji, a wtedy zarzuciła mi, że chcę z niej zrobić swoją oficjalną kochankę. – Jeśli nie zaproponowałeś jej małżeństwa, miała rację. – Ona wie, że małżeństwo jest niemożliwe! – zniecierpliwił się. – Pociągnęłoby za sobą poważne konsekwencje. – Chcesz powiedzieć, że w innej sytuacji byś się z nią ożenił? Nie wiedział, co mówi. Wiedział tylko, że już za nią tęskni, a ona ledwie wyjechała. – Nie spekulujmy na temat niemożliwego. Elena wyciągnęła ręce i ujęła jego dłonie. – Musisz zadać sobie pytanie, czy poświęcenie miłości dla obowiązku jest tego
warte. – Nigdy nie twierdziłem, że ją kocham. – A więc nie kochasz jej? Jeśli potwierdzi, skłamie. – Mam obowiązek objąć władzę zgodnie z wolą króla. Puściła jego ręce, odchyliła się do tyłu i roześmiała. – Mój drogi, nigdy dotąd nie przejmowałeś się wolą króla. Obejmiesz władzę, bo sam tego chcesz, a nie dlatego, że ojciec rzucił ci wyzwanie albo wydał takie zarządzenie, starając się utrzymać cię w cuglach. – Uważasz, że taki miał cel? – Tak. Widział, że jesteś podobny do matki. Ona też była wolnym duchem i miała niezależną naturę. Ponieważ nie udało mu się z nią, postanowił utrzymać pod kontrolą ciebie. Nigdy nie słyszał, by Elena w taki sposób wyrażała się o jego matce. – Myślałem, że uznał mnie za najbardziej odpowiedniego kandydata. Ale nie powinienem być zaskoczony. A więc miał inne motywy i nigdy we mnie nie wierzył. – Był człowiekiem nieco wyrachowanym, ale na pewno nie głupim. Nigdy nie wyznaczyłby ciebie na następcę, gdyby nie uważał, że podołasz temu wyzwaniu. Ja też uważam, że będziesz wspaniałym królem, ale obowiązki mogą okazać się dla ciebie za dużym ciężarem. Nie chcę, żebyś przeżył życie, żałując tego, co mogłoby być, gdybyś wybrał inną drogę. – Udowodnię, że obydwoje się myliliście! Rafiq wszedł do pokoju z folderem pod pachą i uroczystą miną. Pocałował Elenę
w policzek. – Zaraz zacznie się ceremonia. Zarezerwowałem dla ciebie miejsce w pierwszym rzędzie. – Dziękuję, caro mio. Chcę, żebyś wiedział, że ty też byłbyś dobrym królem. – Elena wstała z krzesła i utkwiła wzrok w Zainie. – II vero amore e senza rimpianti. Prawdziwa miłość niczego nie żałuje... Te słowa rozbrzmiewały echem w głowie Zaina, gdy Rafiq zajął krzesło, na którym siedziała Elena. – O co chodzi? – zapytał. – O nic. – Rafiq i tak by niczego nie zrozumiał. – Czy wiesz, że pani Foster dziś rano wyjechała? Rafiq otworzył folder i studiował plan uroczystości. – Nie, ale to dobrze. Nie powinieneś się rozpraszać. – Jak tam Rima? – Zain zmienił temat. – W porządku. – Nie jest rozczarowana, że nie zabrałeś jej w podróż poślubną? Rafiq nadal nie odrywał wzroku od folderu. – Moja żona rozumie wagę moich obowiązków, a dziś moim obowiązkiem jest dopilnować, aby uroczystość przebiegła gładko. – W końcu podniósł wzrok. – Tu masz harmonogram. Po koronacji odbędzie się konferencja prasowa, a potem lunch z udziałem kilkunastu regionalnych przywódców. Wieczorem – oficjalna gala. Ta perspektywa nie zabrzmiała kusząco. Już sobie wyobrażał kolejnych sułtanów usiłujących podsunąć mu swoje córki. – Ilu gości się spodziewamy?
– Kilkuset. – Rafiq zamknął folder. – Muszę pochwalić panią Foster za jej pomoc przy ustalaniu listy gości. Udało jej się zapewnić obecność wiceprezydenta USA oraz brytyjskiego premiera. – Nie wspomniała mi o tym. – Chciała ci zrobić niespodziankę. Zain był naprawdę zaskoczony. Spojrzał na zegarek; uroczystość zaraz się zacznie. Powędrował myślami do Madison. Zastanawiał się, gdzie jest teraz, czy wspomina ich wspólną noc, czy raczej usiłuje o nim zapomnieć. Być może później do niej zadzwoni. A może nie... Po dzisiejszym dniu nie będzie miał jej wiele do zaoferowania. Wstał, wyjął z pudełka stojącego na biurku ciemnoniebieską szarfę – którą nosili jego ojciec i dziadek podczas panowania – i zawiesił ją na szyi. – Jestem gotów. – Czy naprawdę? – Zanim pójdziesz – podjął Rafiq – musisz wiedzieć, że chociaż nie zawsze się zgadzaliśmy, jestem dumny z twoich dokonań, a szczególnie z planów gospodarki wodą. Lobbowałem w tej sprawie u członków Rady i z radością cię informuję, że z jednym wyjątkiem wszyscy mnie poparli. – Kto się sprzeciwił? – Shamil, i to tylko dlatego, że nie mogłem się z nim skontaktować od dnia mojego ślubu, na którym zresztą nie raczył się pokazać. Było to zdaniem Zaina bardzo dziwne, zważywszy że Shamil był najbliższym przyjacielem Rafiqa. – Może podróżuje. – Nieistotne. Ruszajmy już, bo się spóźnimy.
Gdy Zain szedł korytarzem do sali koronacyjnej, każdy przebyty krok napełniał go coraz większym przerażeniem. Przerażała go nie tyle perspektywa odpowiedzialności, co lęk przed popełnieniem nieodwracalnego błędu. Przechodząc wzdłuż szpaleru gości, miał przed oczami postać Madison. Echo słów wypowiedzianych przez Elenę górowało nad wybuchem gromkich oklasków. Prawdziwa miłość niczego nie żałuje... A gdy drzwi otworzyły się szeroko, ukazując gości, którzy otrzymali specjalne zaproszenia, przystanął. – Na co czekasz, bracie? Zain przez całe życie czekał nie na tę chwilę, ale na kobietę taką jak Madison Foster. Nic innego się nie liczyło: ani prawo przysługujące mu z tytułu urodzenia, ani obowiązek, tylko miłość do Madison. Miałby nieustające poczucie żalu, że przynajmniej nie spróbował zdobyć jej na nowo. Odwrócił się do Rafiqa, zdjął szarfę z szyi i założył ją bratu. – Korona jest twoja, Rafiq. Tak powinno być od początku. Noś ją z pożytkiem dla naszego państwa. Na twarzy Rafiqa pojawiło się niedowierzanie. – Czy chcesz powiedzieć, że... – Abdykuję. – Dlaczego? – I tak byś nie zrozumiał. Poczucie obowiązku musi płynąć z serca. Chociaż nadal będę zaangażowany w sprawy kraju i zamierzam dopilnować, żeby moje plany ochrony środowiska zostały wdrożone, moje prawdziwe zobowiązania leżą gdzie indziej.
– Poświęcisz państwowy obowiązek dla kobiety? – Poświęcam go dla miłości. – Miłość nie jest uczuciem trwałym, Zain. Tylko osłabia mężczyznę. – Mylisz się, bracie. Pokazuje jego honor. – Zain położył dłoń na ramieniu Rafiqa. – Współczuję ci, że twoje przywiązanie do władzy uniemożliwia ci poznanie prawdziwej miłości. Z tymi słowami odwrócił się i wyszedł, ignorując szacownych gości, którzy zaniemówili z wrażenia. W gabinecie zrzucił z siebie paradny strój, w myślach opracowując plan. – Czy mogę w czymś pomoc, emirze? Deeb, jego wierny sekretarz, przybył mu na pomoc. – Zadzwoń na lotnisko i powiedz, żeby przygotowali drugi samolot do odlotu. I niech ktoś spakuje moje rzeczy. – Dokąd pan się wybiera i na jak długo? Zain otworzył szufladę i wyjął paszport. – Wyjeżdżam do Waszyngtonu na czas nieokreślony. – Pani Foster jeszcze nie odleciała, jeśli o to chodzi... Zain gwałtownie spojrzał na Deeba. – Dopiero teraz mi to mówisz? – Dopiero teraz dowiedziałem się, że pilot opóźnił lot z powodu niepewnej pogody. Zain wyjrzał przez okno. Świeciło słońce. – Już od dawna nie pada. – Owszem, emirze – potwierdził Deeb.
Pilot musiał być przesadnie ostrożny, ale Zain był zadowolony. – Dzwoń na lotnisko. Niech nie stratuje. – Jak pan sobie życzy, emirze. Czy mam jechać z panem? Zain wcisnął paszport do kieszeni, okrążył biurko i położył ręce na ramionach Deeba. – Wróć do domu, do żony i dzieci. Spędzisz z nimi zasłużony długi urlop. Dopilnuję, żebyś otrzymał stosowne wynagrodzenie do czasu, kiedy obejmiesz obowiązki jako sekretarz mojego brata. Deeb uśmiechnął się, zaskakując tym Zaina. – Naprawdę doceniam pański gest, emirze. Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy. Być może szybciej, niżby chciał, jeśli się nie pospieszy. Co za idiota! Madison oparła się o skórzane siedzenie i zaklęła pod nosem. Mijała trzecia godzina oczekiwania. Oczywiście, nie mogła się skarżyć na serwis. Zasypywano ją smakołykami, drinkami, a stewardesa zaproponowała nawet łóżko na pokładzie. Ale Madison wolała drzemać na siedzeniu i łudzić się, że w końcu wystartują. Znów spojrzała na zegarek. Ceremonia koronacyjna powinna już dobiec końca. Zain prawdopodobnie prezentuje się teraz na konferencji prasowej jako świeżo koronowany król. Była szczęśliwa, że udało mu się zrealizować swoje marzenie, a jednocześnie smutna, że nie może być jego częścią. Ale jeszcze bardziej przygnębiała ją myśl, że on nie będzie częścią życia ich dziecka. Gdy załomotano do drzwi z przodu samolotu, Madison miała nadzieję, że przybył wreszcie ktoś z wyjaśnieniem, dlaczego nie startują. Przyglądała się, jak
stewardesa otwiera drzwi, a potem kłania się uniżenie. Madison pomyślała, że opóźniono lot, bo czekano na jakiegoś dygnitarza. Niech się nie spodziewa po niej przyjacielskiego powitania. Ale gdy zobaczyła mężczyznę wchodzącego na pokład, zdała sobie sprawę, że się pomyliła. Zain swobodnie, jak człowiek pozbawiony wszelkich trosk, założył okulary na czubek głowy i opadł na siedzenie obok Madison. – Co tu robisz? – spytała kompletnie zaskoczona. Uśmiechnął się promiennie. – Pomyślałem, że przydałoby ci się towarzystwo. Postradał rozum? – Nie możesz tego zrobić. Właśnie zostałeś królem. Nikt nie będzie tolerował twoich zachcianek... Uniósł dłoń i splótł palce z jej palcami. – To nie jest zachcianka. Proszę cię o wybaczenie. – Wybaczam ci – odparła szybko – a teraz wracaj do pałacu, zanim cię pozbawią korony. – Nie mogą tego zrobić. – Ciężko pracowałeś, aby odzyskać dobrą opinię... – Moja opinia nie ma już znaczenia – wszedł jej w słowo. – Nie jestem królem. Otworzyła usta ze zdumienia, po czym je zamknęła. – To kto nim jest? – Abdykowałem na rzecz Rafiqa. Uporządkowanie pytań, które jak błyskawice przebiegały jej przez głowę, zajęło chwilę.
– Dlaczego? Zawsze o tym marzyłeś. Musnął wargami jej policzek. – To było marzenie ojca albo raczej podstęp z jego strony, żeby wziąć mnie w cugle. Tak uważa Elena. Moim prawdziwym marzeniem jesteś ty. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero w chwili, gdy zorientowałem się, co tracę. W głowie Madison zabrzmiał dzwonek alarmowy. – Co jeszcze powiedziała ci Elena? – Powiedziała, że jeśli wybiorę koronę, mogę całe życie tego żałować, i miała rację . – To wszystko, co powiedziała? Zmarszczył brwi. – A powinno być coś więcej? A więc nie wie o jej ciąży, a mimo to do niej wrócił. Była głęboko wzruszona. Ale jednak... – Boję się, że wkrótce tego pożałujesz. Wiem, jak bardzo kochasz swój kraj. – Ciebie kocham bardziej. Nie mogła uwierzyć własnym uszom. – Co powiedziałeś? – Powiedziałem, że kocham cię bardziej niż mój kraj. Bardziej niż wszelkie bogactwo, bardziej niż swoją wolność. Gdy słowa te do niej wreszcie dotarły, powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy: – Ja też cię kocham. Uśmiechnął się do niej czule i serdecznie.
– Wystarczająco, żeby za mnie wyjść? Nieraz marzyła o tej propozycji. – Zain, nie znamy się aż tak długo. Właściwie nigdy się nie spotykaliśmy. Może powinniśmy od tego zacząć? Uniósł jej dłoń do pocałunku. – Pewna mądra kobieta powiedziała mi, że niekiedy wystarczy jedno spojrzenie, aby stworzyć długotrwały związek. – Elena? – Nie, Maysa. I miała rację. Czułem się związany z tobą od dnia, w którym się poznaliśmy, i chcę ten związek zalegalizować. Skoro on tego chce, dlaczego miałaby się opierać. W końcu jest dziecko, które należy wziąć pod rozwagę. Och, musi wyjawić mu ten sekret. Ale zanim zdążyła wykrztusić z siebie choćby słowo, drzwi od kokpitu otworzyły się i do kabiny pasażerskiej wszedł Adan. Miał na sobie mundur pilota, a na twarzy charakterystyczny szeroki uśmiech. Zain poderwał się na równe nogi i stanął w przejściu. – Co ty tu robisz? Z twarzy Adana nie schodził uśmiech. – Pilotuję ten samolot. Powinieneś mi podziękować. Dzięki mnie jeszcze nie odlecieliśmy. – Nie rozumiem... – Opóźniłem odlot, podejrzewając, że odzyskasz rozum i nie pozwolisz odejść takiej kobiecie jak Madison. – Sam to wykombinowałeś? – spytał Zain podejrzliwym tonem.
Adan lekko się zmieszał. – Przyznaję, że plan jest Eleny, a ja podjąłem się realizacji. Gdyby nie wypalił, odlecielibyśmy do Paryża, gdzie i tak musimy zatrzymać się na noc, żeby zatankować. – Jakaś kobieta tam na ciebie czeka? Adan wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Niewykluczone. Zain pokazał palcem na kokpit. – No to startujemy! – Ma się rozumieć. Aha, możesz swobodnie skorzystać z łóżka podczas lotu. – Startuj wreszcie! Zain usiadł i raz jeszcze ujął rękę Madison. – Weźmy ślub w Paryżu. Och, cudownie. Ale wcześniej powinna podzielić się z nim ważną nowiną. – Muszę ci najpierw powiedzieć o czymś ważnym. – Chyba nie jesteś już zamężna? Uśmiechnęła się. – Nie, ale jestem w ciąży. Przez moment wpatrywał się w nią, zanim zrozumienie pojawiło się na jego osłupiałej twarzy. – Mówisz serio? – Nie żartowałabym w tak poważnej sprawie. – Ale nie mogła się powstrzymać od żartu. – To było powodem mojego omdlenia. Nie nieświeże jedzenie ani twoja niezwykła charyzma, chociaż muszę przyznać, że czasami na twój widok uginały
mi się kolana. Gdy nie odwzajemnił uśmiechu, zaniepokojona dodała: – Nie chciałam cię zmuszać do wyboru między dzieckiem a obowiązkami wobec ojczyzny. I uwierz mi, naprawdę myślałam, że nigdy nie zajdę w ciążę. Nie chciałam cię oszukać, ale... Powstrzymał jej słowa pocałunkiem. – Och, Madison. To najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Obiecaj, że za mnie wyjdziesz. Madison wstrzymała oddech i w końcu dokonała tego ostatecznego skoku. – Tak, wyjdę za ciebie. Wszelkie zastrzeżenia i wahania pierzchły wraz z pocałunkiem Zaina. Za kilka miesięcy urodzi upragnione dziecko mężczyźnie, którego nie przestanie kochać. – Oto dzieci, pani Mehdi. Madison z zachwytem patrzyła na dwa zawiniątka, które pielęgniarka położyła w zagłębieniach jej ramion. Jej pojedynczy jajnik spisał się na medal. Urodziła bliźnięta! Szkoda tylko, że ich ojciec był nieobecny, gdy przychodziły na świat. Teraz wpadł do pokoju z ogromnym bukietem czerwonych róż oraz przepraszającą miną. – Ten cholerny samolot spóźnił się z powodu deszczu – oznajmił, odkładając kwiaty i zdejmując płaszcz. Przyzwyczaiła się już, że deszcz odgrywa od początku ich znajomości niepoślednią rolę. – W porządku, tatusiu. Chodź, zobacz swoje dzieło. Podchodził do łóżka jakby z obawą. Ale gdy po raz pierwszy zerknął na swoje
dzieci, z jego oczu i całej twarzy biła niekłamana radość. – Nie mogę uwierzyć, że w końcu są tu z nami! – Pochylił się i czule pocałował Madison. – Żałuję, że nie mogłem ci towarzyszyć. – Nie ma sprawy. Elena była tu przez cały czas, skakała nade mną jak kura nad pisklęciem. – Gdzie teraz się podziewa? – Odesłałam ją do domu. Wspomniała coś o drzemce w kalifornijskim słońcu, aby popracować nad swoją opalenizną. Uśmiechnął się i czubkiem palca musnął policzek córki. – Jest przepiękna, tak jak jej matka. Madison odsunęła kocyk z buzi syna, aby jego ojciec mógł mu się.przyjrzeć. – A nasz synek jest taki przystojny, zupełnie jak wujek Adan. Groźnie zmarszczył czoło. – Widzę, że chcesz mnie ukarać za spóźnienie. – Chcę cię trochę rozweselić, chociaż w tych okolicznościach to niełatwe zadanie. Zain wziął córkę na ręce z wprawą godną doświadczonego ojca. – Trzymanie na rękach nowego życia pomaga przezwyciężyć smutek. W Bajul był to czas żałoby i pytań bez odpowiedzi. – Jak się czuje Rafiq? – Trudno powiedzieć. Na pogrzebie wydawał się opanowany, ale on rzadko okazuje emocje. Madison sama się o tym przekonała. Gdy ostatnio była z Zainem w Bajul, nie przypominała sobie, by Rafiq choć raz się uśmiechnął, tak samo jak jego młoda
żona. – Żałuję, że lepiej nie poznałam Rimy. Czy wiadomo, jaka była przyczyna wypadku? Co robiła sama w samochodzie w nocy? – Jeszcze brak wyjaśnień. Może nigdy się tego nie dowiemy, tak jak w przypadku mojej matki. Madison rozważała, czy powiedzieć mężowi o rozmowie z Eleną o jego matce. Postanowiła na razie zachować to dla siebie. Dziś powinna dominować radość z powodu nowego początku. Gdy wróciła pielęgniarka, Zain wstał, by uścisnąć jej rękę. Kobieta uśmiechnęła się szeroko. – Miło pana poznać. To prawda, że jest pan szejkiem? – Owszem – odparł – ale dzisiaj jestem tylko świeżo upieczonym ojcem. Pocałował córkę w czoło. Madison pęczniała z dumy. Zdecydowanie będzie to córeczka tatusia. Pielęgniarka ciężkim krokiem podeszła do łóżka i wyjęła synka z objęć Madison. – Nie denerwuj się, mamusiu. – Pogładziła ramię Madison. – Zabiorę go na chwilę. Pora na pierwszą kąpiel. Gdy pielęgniarka wyniosła bliźniaki, Madison, zaciskając zęby z bólu, przesunęła się na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. – Chodź tu do mnie, mój seksowny szejku. Uśmiechnął się zalotnie. – Czy na to jeszcze nie za wcześnie? Przewróciła tylko oczami. – Właśnie urodziłam dwoje dzieci, więc jak myślisz?
Ze śmiechem usadowił się obok i objął ją ramieniem. – Musimy zdecydować, jak damy im na imię – powiedziała, przytulając policzek do jego policzka. – Co sądzisz o imieniu Cala dla naszej córki? Do tej pory Zain nie sugerował tego imienia, ale Madison słusznie podejrzewała, że pobyt w kraju i żałoba po młodej kobiecie i jej nienarodzonym dziecku w jakiś sposób miała na to wpływ. – Świetne. Na pewno twoja matka byłaby zachwycona, że wnuczka nosi jej imię. – A więc tak ją nazwiemy. A nasz syn? Uniosła głowę i uśmiechnęła się. – Dlaczego nie zostać przy tym, którego używaliśmy przez ostanie miesiące? – Joe? – Uśmiechnął się szeroko. – Skrót od Josepha, które to imię przypadkiem nosił mój pradziadek. – A więc Joseph. Teraz, gdy podjęli tę ważną decyzję, musiała spytać o coś jeszcze. – Czy nie żałujesz, że zrezygnowałeś z korony i wyjechałeś z Bajul? – Tylko jednego. Nigdy nie kochaliśmy się na pałacowym dachu. Dała mu kuksańca w żebra. – Mówię poważnie. – Mam piękną żonę i dwoje cudownych dzieci. Jak mógłbym czegokolwiek żałować? – Nagle posmutniał. – A ty nie żałujesz, żę dla mnie zrezygnowałaś z kariery? Kiedyś Madison przysięgałaby, że tego nie zrobi, ale też nie wyobrażała sobie, że może tak bez pamięci się zakochać.
– Nie całkiem zrezygnowałam. Na początku roku zajmę się przygotowaniami do kampanii wyborczej pewnego senatora. – I nie przeszkodzi ci wyjazd do Bajul? – Bylebyśmy zaczekali do wizyty moich rodziców. Mówiłam ci, że uważam za ważne, aby dzieci poznały swoje dziedzictwo kulturowe, a ty przecież masz przed sobą prace nad wdrożeniem planu gospodarki wodą. Złożył krótki pocałunek na jej ustach. – Świetnie. Wrócimy nad jezioro i przeżyjemy jeszcze raz nasze pierwsze doświadczenie. Doświadczenie, które przywiodło ich do tego dnia. Do nowego życia. Do tej niewiarygodnej miłości. – Doskonały plan. Pożyczymy pikapa od Malika. Może po raz drugi uśmiechnie się do nas szczęście. – Nie mogę sobie wyobrazić większego szczęścia niż teraz. – Ja też nie. Gdy pielęgniarka z powrotem przyniosła dzieci, siedzieli w cudownej ciszy, przepełnieni radosnym spokojem i głęboką rodzinną miłością. Madison czuła się błogosławiona, a wszystko dzięki magicznej górze i równie magicznemu mężczyźnie. Mężczyźnie, który może nie został królem swojego kraju, ale był – i na zawsze pozostanie – królem jej serca.