The Final Warning Generatedby ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html James Patterson The James PattersonPageturners Maximum R...
9 downloads
19 Views
109KB Size
James Patterson Maximum Ride 4 – The Final Warning
Rozdział 7
STARSZY MĘŻCZYZNA z generalskimi gwiazdkami na kołnierzyku mówił, jako następny. - Co masz na myśli? - Mam na myśli, co jeszcze? – powiedziałam. - Uczycie nas; jesteście zadowoleni z powodu pomagania nam z całym tym potencjałem, który mamy, leżącym w pobliżu. Czego jeszcze od nas chcecie? Niebieskie oczy generała były zimne i inteligentne w rumianej, dziadkowej twarzy. - Co sprawia że myślisz, że jest coś jeszcze? – zapytał . - Em, bo nie jestem skończoną kretynką? – zaproponowałam. – Ponieważ żaden dorosły nigdy nie był całkowicie z nami uporządkowany? Bo nie wierzę, nawet przez sekundę, w tą całą historię. Nie wierzyłam choćby przez sekundę, że wszystko, czego chcecie to nas uczyć. Wy wiecie i ja wiem, że w tych sztywnych rękawach macie ukryte motywy. Pytanie tylko, kiedy macie zamiar nam pokazać, jakie to motywy? Ludzie z rządku wydawali się być zaskoczeni. To było smutne, jak powszechny dorosły wydawał się zaskoczony, kiedy dzieci nie były całkowicie ślepe. Mam na myśli, z jakimi dziećmi mieli do czynienia? Czekałam minutę, podczas gdy oni się przegrupowywali. Moja mama uścisnęła mi rękę pod stołem. Jedno po drugim szybko spotkałam oczy stada: Kła były czujne, Iggi’ego były zwrócone bezpośrednio na mnie, Kuks były szeroko otwarte i pełne zaufania. Gazika były przepełnione psotą i miałam chwilę obawy, zanim zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie nie mógł podkraść żadnych materiałów wybuchowych do tego budynku. Angela patrzała na mnie spokojnie i
teraz podarowała mi trochę uśmiechu. Total położył łapy na stole i pił głośno ze szklanki z wodą. Ludzie patrzeli na niego przerażeni, a ja prawie pękłam ze śmiechu. - Jakieś inne pytania? – zapytałam, decydując, że nadszedł czas, by zakończyć to przedstawienie. - Dlaczego nie chcesz naszej ochrony? – zapytała kobieta, wyglądała na naprawdę wprawioną w zakłopotanie. Domyślam się, że nie pracowała tam zbyt długo. - Bo to powiązane jest z ceną, ze sznurami – wyjaśniłam. – Cena jest zbyt wysoka, a sznury są zbyt ciasne. - Jesteście dziećmi – powiedział mężczyzna w średnim wieku, ubrany w niebieski garnitur. – Nie chcecie mieć domu, rodziny? - Z, na przykład, wzmocnionymi witaminami zbóż i telewizją edukacyjną? – zapytałam, moje oczy były szeroko otwarte. Mój głos stwardniał. – Nie zaoferowaliście nam domu ani rodziny. Zaoferowaliście nam szkołę, gdzie moglibyśmy być kształceni. Następne pytanie. - Byłoby patriotyczne z waszej strony, gdybyście pomogli swojemu kraju – powiedziała sztywno blond kobieta. - I byłoby miło, gdyby Wielkanocny Zajączek istniał naprawdę. – odpowiedziałam. – Ale to ciekawe, że przeszliście z pragnienia kształcenia nas do potrzebowania nas do pomocy naszemu krajowi. Następne pytanie. Kobieta zaczerwieniła się i zobaczyłam, jak kilku kolegów patrzy na nią jakby zawiodła. - Szczerze mówiąc, uważamy was za krajowy zasób – powiedziała kobieta w mundurze. – Skarb narodowy, jeśli wolicie. – posłała nieprzekonujący uśmiech. – To jak Deklaracja Niepodległości. Westchnęłam. - Która jest przechowywana w zamkniętej gablocie pod kluczem, z uzbrojonymi strażnikami. Nie, dzięki. Ktoś jeszcze? Generał z chłodnymi oczami ponownie się odezwał. - Faktem jest, że jesteście nieletni i zgodnie z prawem państwa musicie być pod nadzorem osoby dorosłej i opieki. Oferujemy wam taką opiekę z wieloma innymi przywilejami i korzyściami. Mogło być wiele mniej atrakcyjnych opcji. – Usiadł z powrotem, wyglądając na zadowolonego z siebie jakby właśnie zmiażdżył przeciwnika przy Battleship. Zamrugałam i rozejrzałam się po pokoju z niedowierzaniem. - Żartujesz- powiedziałam- Uciekliśmy z więzienia o zaostrzonym rygorze, przeżyliśmy psychiczne i fizyczne tortury, żyliśmy sami przez lata, załatwiliśmy tony dorosłych mądrali wyglądających jak głupcy bez najmniejszego wysiłku, jedliśmy skoczki egipskie bez żadnych sosów do befsztyka A1 i mówisz nam, że jesteśmy nieletni i musimy mieć strażników? – potrzasnęłam głową, patrząc się na
niego. – Posłuchaj, kolego, wychowywałam się w cholernej, psiej klatce. Widziałam potworne mutacje ludzi w niepełnym wymiarze umierających z wyszarpniętymi jelitami. Miałam ludzi, mutanty, roboty próbujący mnie zabić 24/7 odkąd pamiętam i myślisz, że poddam się prawu państwowemu? Jesteś kopnięty? Mój głos podnosił się miarowo i wypełniał pokój. Każdy był nieruchomy i milczał. Wreszcie facet, który pierwszy nas powitał odchrząknął niewygodnie. - Cóż, być może powinniśmy zrobić sobie przerwę i spotkać się ponownie jutro. – To było tak, jakby ktoś patrząc na pole bitwy i straszne rany powiedział: Połóżmy bandaż na tą rzecz, załatajmy to natychmiast! Jak tylko znaleźliśmy się z powrotem w limuzynie, mama poklepała moją rękę i powiedziała pogodnie: - Rany, poszło dobrze! - a ja parsknęłam. Potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a ja pragnęłam zostać tak na zawsze: wszyscy razem i roześmiani. Oczywiście, nie mogliśmy. Tłum. : Artemida89 oraz Tasia2902 Beta: Tasia2902