4 Moore Janet - Z archiwum eks Przek³ad Ewa Spirydowicz 11,5A 5 Mojemu mê¿owi Garyemu 6 7 Sobota, 22 czerwca 2002 23.55 Bos¹ stop¹ otworzy³ drzwi do ...
14 downloads
13 Views
819KB Size
Moore Janet - Z archiwum eks Przek³ad Ewa Spirydowicz 11,5A
4
Mojemu mê¿owi Garyemu
5
6
Sobota, 22 czerwca 2002 23.55
B
os¹ stop¹ otworzy³ drzwi do sypialni. Jednym szybkim ruchem ci¹gn¹³ z niej sukienkê. Zosta³a w samych stringach. Nie protestowa³a, kiedy przycisn¹³ j¹ do ciany i ca³owa³ dalej, tak namiêtnie, jak kilka minut wczeniej na sofie w salonie. Mocowa³a siê z guzikami jego koszuli. On, ¿eby by³o szybciej, rozpi¹³ pasek i zrzuci³ spodnie. Wzi¹³ j¹ za ramiona, poprowadzi³ do ³ó¿ka i delikatnie, ale stanowczo pchn¹³ na miêkk¹ ko³drê. Na stoliku obok przewróci³a siê fotografia kobiety w rednim wieku. Bo¿e, jaki on seksowny, pomyla³a, gdy siê nad ni¹ pochyla³. Ca³y czas patrzy³ jej w oczy. Spodziewa³a siê, ¿e bêdzie kochankiem-zdobywc¹ tak z przyjació³kami okrela³y facetów, którzy ostro parli do przodu wiêc z wra¿enia wstrzyma³a oddech, gdy poczu³a jego usta na brzuchu, tu¿ poni¿ej piersi. Odrzuci³a g³owê do ty³u i wpatrywa³a siê w sufit, w plamê wilgoci, która ostatnio coraz bardziej przypomina³a Chrystusa na krzy¿u. Lecz w tej chwili nie obchodzi³o jej to ani trochê, bo w tym pokoju mia³ miejsce zupe³nie inny cud. W przeciwieñstwie do filatelistów piecili kobietê, jakby lizali znaczek pocztowy ten facet doskonale wiedzia³, co robi. Przymknê³a oczy, rozkoszuj¹c siê doznaniami, ale zaraz je otworzy³a. 7
Chcia³a siê z nim kochaæ, ale wiadomoæ, co siê zaraz stanie, ci¹gnê³a j¹ na ziemiê. Ju¿ przedtem mia³a wyrzuty sumienia, teraz poczucie winy dopad³o j¹ z pe³n¹ si³¹. Co ona w³aciwie wyprawia? By³o tak przyjemnie, jak zawsze, kiedy siê flirtuje. Znacz¹ce spojrzenia znad kieliszka na targu byd³a czy te¿ pubu, jak to siê dzisiaj nazywa a potem kilka powolnych, sugestywnych ruchów jêzykiem, uwa¿anych powszechnie za erotyczne zielone wiat³o. Podszed³ do niej zaledwie kilka minut po tym, jak Susie, jej przyjació³ka, wysz³a na ostatni poci¹g. Czego siê pani napije? Umiecha³ siê. Mam ju¿ wino, dziêkujê. Unios³a kieliszek. W takim razie, czego jeszcze siê pani napije? Fay uwielbia³a goniæ króliczka i zazwyczaj, gdy ju¿ zwróci³a na siebie uwagê, ucieka³a do domu. Teraz jednak skinê³a g³ow¹. To samo, proszê. Jako modelka, na co dzieñ pracowa³a z zabójczo przystojnymi mê¿czyznami, ale ten wyda³ jej siê intryguj¹cy: ciemne w³osy, niebieskie oczy, muskularne cia³o i to co, które j¹ zafascynowa³o. Mia³ ko³o czterdziestki i srebrne nitki na skroniach, ale dobrze mu z tym, uzna³a. By³ pewny siebie. Có¿, nie bez powodu. Koszula od Gucciego, mokasyny od Ralpha Laurena. Pije pan samotnie? zapyta³a i wychyli³a siê, jakby sprawdza³a, czy nikogo z nim nie ma. Nie by³o; zauwa¿y³a to ju¿ dawno. Owszem. Wpad³em tylko na drinka. Spojrza³ na swoje piwo. Ale z jednego zrobi³o siê kilka. Mieszka pan w okolicy? Nie wierzy³a w³asnym uszom; zadawa³a takie banalne pytania! Musia³a jednak przyznaæ, ¿e jego dojrza³oæ i pewnoæ siebie trochê zbi³y j¹ z tropu. Nie. Nie wdawa³ siê w szczegó³y. A pani? Za rogiem. Nie wiadomo dlaczego, poczu³a, ¿e siê czerwieni. Rozmawiali przez nastêpne pó³ godziny; ani na chwilê nie odrywali od siebie oczu. Nagle kto dotkn¹³ ramienia Fay. To kierownik baru; prosi³, ¿eby wyszli. Poza nimi nikogo ju¿ nie by³o; barman ustawia³ krzes³a na sto³ach. 8
Odprowadzê pani¹. Powiedzia³ to takim tonem, ¿e nawet nie próbowa³a zaprotestowaæ. Dziêkujê. Dziwne, ale poczu³a siê bezpieczna, niezagro¿ona. Podczas krótkiej drogi do domu powtarza³a sobie, ¿e po¿egna siê na progu. Nadal jednak j¹ intrygowa³. Pragnê³a spêdziæ z nim wiêcej czasu, oszukiwa³a siê, ¿e chce jeszcze porozmawiaæ. Mo¿e wst¹pi pan na kawê? zaproponowa³a. Umiechn¹³ siê kpi¹co, ca³y czas wpatrzony w ni¹ jak w obraz. A mogê prosiæ wino zamiast kawy? Oczywicie; i w³anie butelka chablis doprowadzi³a do tej sytuacji. Teraz obserwowa³a go, wsparta na ³okciach, jak pieci j¹ z zapa³em. Nadal j¹ poci¹ga³, ale wyrzuty sumienia bra³y górê nad namiêtnoci¹. Owszem, to fantastyczny facet, ale nieznajomy. Pos³uchaj
wola³abym, ¿ebymy
nie robili nic wiêcej. Po³o¿y³a mu d³oñ na ramieniu. Opad³ na pos³anie, otar³ pot z czo³a. Zauwa¿y³a jego zdziwienie. Pospiesznie okry³a siê ko³dr¹ i wyjê³a z torebki marlboro light. Budzik przy ³ó¿ku wskazywa³ dziesiêæ minut po pó³nocy. Opar³a siê na ³okciu i spojrza³a na mê¿czyznê. Nie patrzy³ na ni¹, ale chyba wyczu³ jej wzrok. Odwróci³ siê w stronê Fay. Zak³opotana, dmuchnê³a mu w twarz dymem i zachichota³a na znak, ¿e to ¿art. Dziwne masz zwyczaje w sypialni. Skrzywi³ siê. Puci³a to mimo uszu. S³uchaj, przepraszam, ale to chyba nie by³ najlepszy pomys³. Poza tym, jestem zmêczona, a jutro muszê rano wstaæ. Nie pogniewasz siê, jeli zamówiê ci taksówkê? Uniós³ brew, niemile zaskoczony. Na policzku zadr¿a³ mu miêsieñ, niebieskie oczy pociemnia³y. Po chwili siê opanowa³. Pog³aska³ j¹ po twarzy. Mia³ zadziwiaj¹co delikatne palce. Pewnie pracowa³ w biurze. Nie mogê zostaæ d³u¿ej? mrukn¹³. Dokoñczylibymy to, co zaczêlimy. 9
Fay w³aciwie nie mia³aby nic przeciwko temu, lecz teraz, po skoñczonej pogoni, gdy schwyta³a króliczka, ogarnê³o j¹ znu¿enie i czu³a niesmak. By³a te¿ na siebie wciek³a. Pozwoli³a, by zwyk³y barowy flirt doprowadzi³ do tak niezrêcznej i niebezpiecznej sytuacji. Teraz, gdy z g³owy ulotni³o siê wino, uwiadomi³a sobie, ¿e przecie¿ nic nie wie o swoim kochanku. Mo¿e siê okazaæ psychopatycznym zabójc¹, a ona radonie przyprowadzi³a go do domu. Co za lekkomylnoæ, wyrzuca³a sobie. Co za desperacja. G³upota. Bujna wyobrania podsuwa³a coraz straszniejsze obrazy. Fay nie mia³a ¿adnych planów na niedzielê i byæ mo¿e nikt nie odkryje poæwiartowanych zw³ok a¿ do koñca przysz³ego tygodnia. Pewnie wtedy kto, prawdopodobnie Adam, jej najlepszy przyjaciel, albo matka, zaniepokoj¹ siê brakiem odzewu na telefony i przyjd¹ sprawdziæ, co siê dzieje. Albo s¹siadkê z do³u zaalarmuje przykry zapach. G³êboko zaci¹gnê³a siê papierosem, ¿eby siê uspokoiæ. Seryjni mordercy nie wpadaj¹ do baru na drinka
a mo¿e? W³aciwie wydaje siê ca³kiem sympatyczny. Ziewnê³a g³ono. Z ca³ej si³y zdusi³a niedopa³ek w popielniczce. Spojrza³a na mê¿czyznê potulnie. Naprawdê wola³abym, ¿eby ju¿ poszed³. Opad³ na plecy i przez d³u¿sz¹ chwilê patrzy³ w sufit. Zaczê³a siê obawiaæ, ¿e bêdzie nalega³, ¿eby zostaæ. Nie do wiary. Ile¿ to razy jej przyjació³ki narzeka³y na facetów, którzy zaraz po seksie spiesz¹ siê do domu. A tutaj, proszê bardzo, zachodzi obawa, ¿e ten akurat z w³asnej woli nie wyjdzie, trzeba go bêdzie usuwaæ operacyjnie. Na szczêcie nagle energicznie opuci³ z ³ó¿ka d³ugie, umiênione nogi. Przynajmniej poczêstuj mnie kaw¹. Ubiorê siê i zejdê do kuchni. Wyj¹³ z nogawki spodni bia³e bokserki. Fay skinê³a g³ow¹, zadowolona, ¿e zbli¿a siê koniec tej banalnej, choæ tak¿e podniecaj¹cej przygody. W porz¹dku. Umiechnê³a siê. Zadzwoniê po taksówkê. Przyjedzie za dziesiêæ minut. Wziê³a z ³ó¿ka bia³y szlafrok. Wsypa³a kawê do kubka z napisem KRÓLOWA KOFEINY dosta³a go od Adama. Wykrêci³a numer do korporacji taksówkowej. 10
Dok¹d bêdzie kurs? zapyta³a dyspozytorka. Nie
nie wiem wymamrota³a. Poczu³a siê okropnie. Pasa¿er powie. Od³o¿y³a s³uchawkê i nala³a wody do kubka. Czeæ. Sta³ w progu, ubrany, z granatow¹ marynark¹ przerzucon¹ przez ramiê. By³ trochê potargany i przez to jeszcze bardziej poci¹gaj¹cy. Przepraszam, powiedz jeszcze raz, jak siê nazywasz? Umiechnê³a siê i podnios³a ³y¿eczkê. Cukier? mietanka? To rzadko spotykane imiona. B³ysn¹³ zêbami w umiechu. Jak przez mg³ê przypomnia³a sobie, ¿e on mia³ jakie zwyk³e imiê, pasuj¹ce do agenta nieruchomoci, Toby czy co takiego. To dobrze, ¿e zapomnia³, jak ona siê nazywa. Niech to pozostanie tajemnic¹ zaproponowa³a miêkko. Spojrza³ na ni¹ zdziwiony i pokrêci³ g³ow¹. Bez cukru, odrobina mietanki. Umilk³ na chwilê. Czêsto podrywasz facetów w barach i sprowadzasz ich do domu? Nie zaprzeczy³a stanowczo i poda³a mu kubek. Kiedy go bra³, ich d³onie siê zetknê³y. Zadr¿a³a. To by³o bardzo nierozs¹dne. Nigdy wiêcej tego nie zrobiê. Rozumiem. By³em okropny? Upi³ ³yk kawy i spojrza³ na ni¹ powa¿nie znad kubka. Zmarszczy³a nos. Nie o to chodzi. Wiêc o co? S³ucham? O co chodzi? powtórzy³ spokojnie. O nic powiedzia³a cicho. Veni, vidi, vici
Posz³am, zobaczy³am
prawie zdoby³am
a potem zmieni³am zdanie. I tyle. Przepraszam. Spojrza³a na zegarek i zaplot³a rêce na piersi. Chcia³a mu daæ do zrozumienia, ¿e uwa¿a temat za zamkniêty. Och, nie przepraszaj, ca³a przyjemnoæ po mojej stronie. Przygl¹da³ siê jej ciekawie. Jeste wyj¹tkowa, wiesz o tym? Chcesz powiedzieæ, ¿e postêpujê jak mê¿czyzna. Westchnê³a g³ono. I pewnie masz racjê, ale to nie znaczy, ¿e jestem z³a. Zignorowa³a przynêtê. Zmêczenie bra³o górê; chcia³a tylko wróciæ do ³ó¿ka
sama. 11
Umiechn¹³ siê. Wiesz, to takie
orzewiaj¹ce. Lepsze ni¿ propozycja, bymy razem wybierali zas³ony. Spojrza³a na niego. Umiecha³ siê szeroko. Mia³ przerwê miêdzy przednimi zêbami. Dopiero teraz to zauwa¿y³a. Ubranie podkrela³o jego szerokie ramiona i imponuj¹cy wzrost. Zastanawia³a siê, czy w przesz³oci nie pracowa³ jako model. Wczeniej, w barze, zby³ jej pytanie o pracê. Mówi³, ¿e jest sprzedawc¹ luksusu. Teraz kusi³o j¹, by dowiedzieæ siê o nim czego wiêcej, ale ba³a siê, ¿e odebra³by to jako oznakê zainteresowania. Na dworze rozleg³ siê szum silnika, a po chwili g³ony klakson, dwiêk uwielbiany przez s¹siadów, zw³aszcza o tej porze. To pewnie twoja taksówka. Mia³a nadziejê, ¿e nie widaæ ulgi na jej twarzy. Dziêki, Sherlocku. Wzi¹³ aktówkê z krzes³a, dopi³ kawê, odstawi³ kubek i spojrza³ na Fay. Domylam siê, jaka bêdzie odpowied, ale i tak zapytam: zobaczymy siê jeszcze? Nie ruszy³a siê z miejsca. Powoli pokrêci³a g³ow¹. Nie powiedzia³a cicho. Za tydzieñ wychodzê za m¹¿.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 14.00
J
ezu, ci¹gle mi siê przypomina ten film z Michaelem Caineem i minimorrisami wystêka³ Brian. Mocno zaciska³ oczy. S³uchaj, tamto dzia³o siê we W³oszech, a ze ska³y zwisa³ autokar. My jestemy we Francji. I jedziemy fiatem cinquecento. Mark ze zmarszczonym czo³em pokonywa³ serpentyny górskiej drogi niedaleko miasteczka Cerets. Jechali do Montferrer, uroczego zak¹tka, w którym ¿ycie Marka mia³o ulec radykalnej zmianie. Bo¿e, nie moglicie siê pobraæ jak normalni ludzie, w urzêdzie? Brian, zielony na twarzy, przyciska³ policzek do uchylonego okna. Szybka uroczystoæ, kieliszek szampana, a potem jazda do pubu. O wiele rozs¹dniejsze. 12
A ja siê dziwi³em, czemu jeszcze jeste kawalerem mrukn¹³ z³oliwie Mark, nie odrywaj¹c oczu od drogi. Niestety, bracie, niewiele mia³em do gadania. Fay wszystko zorganizowa³a. Ja tylko muszê siê stawiæ. O ile nie runiemy w przepaæ wymamrota³ Brian. Co? Mark siê skrzywi³. Jezdnia by³a coraz bardziej stroma i krêta. Nic, nic. Umilkli na kilkanacie minut. Mark koncentrowa³ siê na drodze, jego przyjaciel na utrzymaniu niadania w ¿o³¹dku. Brian na co dzieñ nie najlepiej znosi³ jazdê samochodem, lecz Mark zapewnia³, ¿e pojad¹ autostrad¹ z lotniska prawie do zamku. Nic nie mówi³ o stromym szlaku. O, ju¿ widaæ! Mark oderwa³ rêkê od kierownicy, ale szybko znów zacisn¹³ palce na kó³ku. Zamek by³ doskonale widoczny wród drzew, w jego dachu odbija³o siê popo³udniowe s³oñce. Jeszcze dziesiêæ, piêtnacie minut i bêdziemy na miejscu. Brian otworzy³ oczy po raz pierwszy od dobrego kwadransa. Nadal kurczowo trzyma³ siê fotela. Bo¿e, teraz dopiero siê denerwujê. Markowi zab³ys³y oczy. Nagle plany sta³y siê rzeczywistoci¹
Spojrza³ na przyjaciela. ¯eniê siê, czy to nie wspaniale? Bosko, bracie wydusi³ Brian przez ciniête gard³o. Mark pokona³ wyj¹tkowo ostry zakrêt i zwolni³, bo tu¿ przed nim pojawi³ siê wóz ci¹gniêty przez osio³ka. Pojazd posuwa³ siê bardzo powoli. O rany, jeszcze trochê poczekamy. Mark lekko zirytowany, przeczesa³ palcami br¹zowe w³osy i westchn¹³. Brianowi bardzo odpowiada³o nowe tempo. Wyranie siê o¿ywi³. Wymaca³ w kieszeni tandetnej hawajskiej koszuli paczkê papierosów i zapali³. Wypuci³ k³¹b dymu w otwarte okno i zmru¿y³ oczy, gdy czêæ wróci³a do samochodu. Nadal nie mieci mi siê w g³owie, ¿e bêdziecie dzisiaj spali w oddzielnych sypialniach. Mark wzruszy³ ramionami. Wiem, ale Fay upar³a siê na tradycyjny lub. Nie chce, ¿ebym widzia³ jej sukniê przed uroczystoci¹. 13
Brian nie ukrywa³ zdziwienia. Nie wygl¹da na tak¹ tradycjonalistkê. No, fakt. Mark majstrowa³ przy ga³kach radia, ciekaw, czy uda mu siê z³apaæ lokaln¹ stacjê. Ale chyba wiêkszoæ kobiet chce mieæ tradycyjny lub. Samochód wype³ni³a muzyka pop. Brian jêkn¹³ g³ono. Wy³¹cz to paskudztwo. W tym kraju maj¹ chyba ucho van Gogha. Mark parskn¹³ miechem. Uwielbia³ poczucie humoru przyjaciela. Miêdzy innymi dlatego poprosi³ Briana na wiadka. Najpierw jednak wymusi³ na nim obietnicê, ¿e mowa na czeæ pañstwa m³odych bêdzie w miarê przyzwoita, przez wzgl¹d na rodziców i wiekowe ciotki. Jak tam przemówienie? zapyta³. W porz¹dku, bracie, w porz¹dku. Brian zdusi³ niedopa³ek w popielniczce. Mam ju¿ kilka pomys³ów. Resztê opracujê wieczorem, przecie¿ najpierw muszê poznaæ wiêcej cz³onków rodziny. O, spokojna g³owa. Bêdziesz mia³ tematów na ca³y serial komediowy. Na przyk³ad ciotka Ethel, to jedyna znana mi emerytka z syndromem Tourettea. Umiechn¹³ siê pod nosem. Kiedy powiedzia³a naszemu ksiêdzu, ¿e jest dupkiem, choæ póniej siê tego wypiera³a. Bomba! Brian klepn¹³ siê w udo. B³agam, posadcie mnie ko³o tej kobiety! Pokonali kolejny zakrêt. Wóz skrêci³ w boczn¹ drogê. Dziêki Bogu mrukn¹³ Mark i wrzuci³ wy¿szy bieg. Nie mogê siê doczekaæ, kiedy zobaczê Fay. Brian umiechn¹³ siê smutno. Mam nadziejê, ¿e pewnego dnia i ja poznam kogo, za kim bêdê tak têskni³. Poznasz, poznasz zapewnia³ gor¹co Mark. Skoro ja spotka³em, to i tobie siê uda. Po prostu musisz siê uwa¿nie rozgl¹daæ. Brian nie by³ do koñca przekonany. Dla mnie ona jest za droga w utrzymaniu. Wola³bym jak¹ normalniejsz¹. Jezu, jakby kto ciê pos³ucha³, móg³by pomyleæ, ¿e Fay to ufoludek z dwoma g³owami. Mark uniós³ brwi. Zreszt¹, 14
dla ciebie kobieta droga w utrzymaniu to taka, która mie narzekaæ, gdy zapomnisz o jej urodzinach albo spêdzasz ca³e dnie w pubie. Brian pos³a³ mu komicznie smutne spojrzenie piwnych oczu i z pokor¹ uderzy³ siê w piersi. Jednak ma³o mnie znasz. Znam ciê lepiej ni¿ ktokolwiek inny i wiem, ¿e po prostu za s³abo siê starasz. Nieprawda, po prostu staram siê inaczej ni¿ ty. Przeci¹gn¹³ siê. Tobie odpowiada dramaturgia ¿ycia z Fay, ja wola³bym kogo spokojniejszego. Jak Jenna. Mark umiechn¹³ siê pod nosem. Jenna jest kochana i bardzo siê cieszê, ¿e wieczorem tu bêdzie. Ale tylko jako przyjació³ka. Zerkn¹³ na Briana, który sznurowa³ adidasy. Wiesz, co najbardziej lubiê w Fay? spyta³. ¯e ka¿dego dnia jest inna. Czyli bardziej upierdliwa prychn¹³ Brian. Umiechn¹³ siê i spojrza³ w okno. Brian schowa³ siê za podrêcznikiem do geografii, ¿eby nauczycielka go nie us³ysza³a. Ej! Mark podskoczy³, gwa³townie wyrwany z marzeñ na jawie. Zerkn¹³ na przyjaciela. Co? Czy
no wiesz? Brian pomóg³ sobie dosadnym gestem: zrobi³ kó³ko z palca wskazuj¹cego i kciuka i wsuwa³ w nie palec drugiej rêki. Nie odpowiedzia³ ponuro Mark. Nic a nic. Du¿o myla³ o seksie. W dobre dni oko³o dwudziestu razy. W z³e zdarza³o siê i trzy razy wiêcej. Najgorsze, ¿e jeszcze nigdy siê nie kocha³. A Brian tak. Chocia¿ nie by³ od niego ani przystojniejszy, ani m¹drzejszy. W obu kategoriach plasowali siê mniej wiêcej na tym samym miejscu. Ró¿nica w ich dowiadczeniach bra³a siê st¹d, ¿e Brian postawi³ a¿ nadto wyzwolonej Hannah Foley lody i w nagrodê straci³ z ni¹ dziewictwo w starej szopie w parku. 15
A Mark chodzi³ z Jenn¹ Davis. Jenna by³a porz¹dn¹ dziewczyn¹ i nie robi³a takich rzeczy. Jej ojciec, dyrektor banku, niedawno zosta³ przeniesiony do Southampton z Norwich i Jenna dosz³a do ich klasy na pocz¹tku roku. Jako nowa, wzbudzi³a zainteresowanie ch³opców, którzy myleli, ¿e nie zauwa¿y, jacy s¹ w gruncie rzeczy dziecinni i niedojrzali. Liczyli, ¿e zwróci na nich uwagê. Ona jednak skupia³a siê na nauce i ignorowa³a ich zaczepki, tak ¿e po pewnym czasie dali sobie spokój i wrócili do g³upich zabaw na przerwach. Mniej wiêcej miesi¹c po tym, jak przysz³a do klasy, Mark usiad³ naprzeciwko niej w bibliotece i zagai³ na temat wspólnego przedmiotu maturalnego historii. Potem przeszli na omawianie najnowszego albumu Nirvany. Analizowali szczegó³owo utwór po utworze. Do tej pory Mark nie zwraca³ na Jennê wiêkszej uwagi. A tu nagle, ku swemu zdumieniu, zaproponowa³, ¿eby w sobotê razem poszli do sklepu muzycznego zobaczyæ, czy nie ma ciekawych p³yt. Zgodzi³a siê i od tego siê zaczê³o. Ju¿ wtedy prze¿ywa³ burzê hormonów. Teraz, pó³ roku póniej, gdy oboje skoñczyli szesnacie lat, trzêsienia ziemi w jego rozporku by³y na porz¹dku dziennym. Brian pyta³ o poprzedni wieczór, bo Mark mówi³, ¿e bêdzie z Jenn¹ sam u niej w domu. Po po³owie butelki taniego, ale, jak liczy³, skutecznego wina, zacz¹³ namiêtnie ca³owaæ jej szyjê. Mm, jak przyjemnie mruknê³a, przysunê³a siê bli¿ej i po³o¿y³a mu d³oñ na kolanie. Mia³a na sobie lun¹ bluzkê i kiedy siê pochyli³a, k¹tem oka widzia³ skrawek stanika. Powoli wsadzi³ d³oñ w zakazane dotychczas rejony. Kocham ciê, Mark szepnê³a, ca³uj¹c go delikatnie. Uzna³ to za przyzwolenie, wiêc przesun¹³ rêkê wy¿ej, a¿ dotkn¹³ nabrzmia³ej piersi. Jenna odskoczy³a jak oparzona. Co ty robisz? Przepraszam mrukn¹³. Myla³em, ¿e chcesz
A niby sk¹d ci to przysz³o do g³owy? Zmarszczy³a brwi i powoli pokrêci³a g³ow¹, jakby siê na nim zawiod³a. 16
Mark zdo³a³ ukryæ rozczarowanie, nawet zapewni³ dziewczynê, ¿e j¹ za to szanuje. Ale powoli ogarnia³a go desperacja. Jenna by³a ³adna i mi³a; Mark wola³ j¹ od innych, agresywniejszych kole¿anek ze szko³y i naprawdê lubi³ jej towarzystwo. Tylko ¿e za nic nie chcia³a siê zgodziæ na bzykanko, jak to okrela³ Brian. St¹d bra³ siê dylemat Marka. Zerwij z ni¹ i znajd sobie inn¹, bardziej chêtn¹ doradzi³ Brian z w³aciw¹ sobie delikatnoci¹. Na co ona czeka, do cholery? Na lub? Na co ty, do cholery, czekasz? Na lub? powtórzy³ Mark kilka dni póniej, gdy znowu oberwa³ od Jenny po ³apach. Zagryz³a usta. Nie musimy uprawiaæ seksu tylko dlatego, ¿e ju¿ mo¿emy oznajmi³a spokojnie. Wola³abym poczekaæ, a¿ bêdê gotowa. A kiedy to nast¹pi? warkn¹³. Wyobrazi³ sobie ukochan¹ dru¿ynê Southampton FC, ¿eby jako opanowaæ erekcjê. Masz dziwny g³os powiedzia³a, nadal ura¿ona. Dlaczego jeste z³y? Myla³am, ¿e szanujesz moj¹ decyzjê. Jak zwykle, gdy sprawi³ Jenny przykroæ, tak i teraz Mark obj¹³ j¹, przytuli³ i zapewni³, ¿e oczywicie, poczekaj¹, a¿ bêdzie gotowa. Czu³ siê g³upio wobec Jenny, ale z ka¿dym dniem wzrasta³a jego frustracja i z coraz wiêksz¹ trudnoci¹ przychodzi³o mu to ukrywaæ. Kilka miesiêcy póniej, ju¿ po siedemnastych urodzinach, Mark z wiêksz¹ mia³oci¹ i zacieklejszym uporem pieci³ Jenny. Lecz, ku rozbawieniu Briana, nadal by³ prawiczkiem. Sam te¿ tylko raz to robi³e prychn¹³ Mark po kolejnym docinku przyjaciela. Owszem, ale wród lepców jednooki jest królem zauwa¿y³ pojednawczo Brian. To prawda. W przekonaniu Marka nawet tak ¿a³osna inicjacja, jak¹ odby³ Brian, dawa³a przyjacielowi prawo, ¿eby siê wywy¿sza³. Ta wiadomoæ powoli stawa³a siê nie do zniesienia. Teraz Jenna pozwala³a Markowi dotykaæ piersi. Kilka razy, po zbyt du¿ej iloci bia³ego wina, nie oponowa³a nawet, gdy wsuwa³ d³oñ pod spódnicê. Nadal jednak nie chcia³a iæ na ca³oæ. 2 Z archiwum eks
17
Pewnego wieczora skrzywi³a siê z obrzydzeniem, gdy wyj¹³ z kieszeni prezerwatywê. Ach, tak. Wszystko jasne. Uzna³e, ¿e dzisiaj ci siê uda? Jej usta dr¿a³y. Odhacza³e kolejne punkty na licie? Starzy w kinie, dom pusty, we kondom. Mark westchn¹³ g³ono. Nie, Jenno. Szczerze mówi¹c, noszê go przy sobie od kilku tygodni, jeli nie miesiêcy, z pró¿n¹ nadziej¹, ¿e w koñcu dojdziesz do wniosku, ¿e kochasz mnie na tyle, ¿eby iæ ze mn¹ do ³ó¿ka. Pewnie do tej pory ju¿ sparcia³
jak nasz zwi¹zek. Te s³owa zawis³y w powietrzu. Od dawna ju¿ o tym myla³, ale dopiero teraz powiedzia³ to na g³os. Mówisz powa¿nie? zapyta³a cichutko. Westchn¹³ znowu. Nie, nie sparcia³
to niew³aciwe s³owo
Zamyli³ siê, wzi¹³ j¹ za rêkê. Ale wydaje mi siê, ¿e powinnimy trochê od siebie odpocz¹æ, przemyleæ, czego w³aciwie oczekujemy. Ty ode mnie, ja od ciebie. Us³ysza³ ten tekst w operze mydlanej poprzedniego wieczora. Jeli chodzi³o o niego, doskonale wiedzia³, czego oczekuje: seksu. A tego akurat nie dostawa³. Na jak d³ugo? Mia³a ³zy w oczach. Zobaczymy odpar³ miêkko. Kontrolowa³ sytuacjê i nie chcia³, by to siê zmieni³o. Czas poka¿e. £zy na poduszce Jenny jeszcze nie wysch³y, a Mark, cz³owiek zdesperowany, ju¿ uderzy³ do Hannah Foley. Co powiesz na kolacjê? zapyta³ nonszalancko. Hannah zmierzy³a go wzrokiem. Gdzie? W Harvester. Bomba odpar³a radonie, ci¹gle ¿uj¹c gumê. Przy stekach z polêdwicy i frytkach zanudza³a go wrêcz encyklopedyczn¹ wiedz¹ na temat Jima Morrisona i The Doors, a on gapi³ siê na jej dekolt i wyobra¿a³ sobie rozkosze, które wkrótce nast¹pi¹. W pewnym momencie zdjê³a czarny pantofel i wsunê³a Markowi stopê miêdzy nogi. Obawia³ siê, ¿e zemdleje z rozkoszy; wreszcie jego cz³onka dotyka kobieta. 18
Podniecony, obj¹³ Hannah. Wracali do domu d³u¿sz¹ tras¹ przez szkolne boisko. W po³owie drogi zaci¹gn¹³ dziewczynê w krzaki i zacz¹³ ca³owaæ. B³yskawicznie odnalaz³ d³oni¹ jej piersi, drug¹ niemia³o wsun¹³ pod spódnicê. Gdy Hannah siê nie odsunê³a, nic nie by³o w stanie go powstrzymaæ. Tam, na szkolnym boisku, na którym zdobywa³ punkty w rugby, ci¹gn¹³ spodnie, na³o¿y³ prezerwatywê i wreszcie pozby³ siê dziewictwa. Jezu, mnie to kosztowa³o tylko porcjê lodów zauwa¿y³ Brian, gdy rozpromieniony Mark pochwali³ mu siê nastêpnego dnia. To w twoim stylu, wykosztowaæ siê na kolacjê z winem. Mam nadziejê, ¿e nie zafundowa³e polêdwicy? Owszem, zamówi³ w³anie polêdwicê, ale to nie mia³o znaczenia. Chodzi³ dumny i blady, bo wreszcie, przynajmniej we w³asnym mniemaniu, sta³ siê mê¿czyzn¹. Co za ulga. Wychowany w przekonaniu, ¿e kobiety nale¿y szanowaæ, gryziony wyrzutami sumienia, znów umówi³ siê z Hannah, ¿eby nie by³o jej g³upio. Tym razem oby³o siê bez steków z polêdwicy. Wystarczy³a butelka letniego piwa podwêdzonego rodzicom. Chcesz jeszcze raz? zapyta³a i wtedy Mark zrozumia³, ¿e wcale nie by³o jej g³upio. Teraz, gdy osi¹gn¹³ swój cel, Hannah obchodzi³a go tyle, ile zesz³oroczny nieg, ale nadal nie chcia³ jej uraziæ i nie odrzuci³ propozycji. Tak wiêc, ¿eby nie mieæ wyrzutów sumienia, powtórzy³ numerek, a potem wiêcej nie zadzwoni³. Odk¹d postanowili z Jenn¹ daæ sobie trochê czasu, kilka razy spotkali siê na drinka, ale nie podjêli ¿adnej decyzji. Czasami Jenna by³a bardzo smutna, ale udawa³, ¿e tego nie zauwa¿a. Absolutnie nie mia³ ochoty, na mêcz¹ce, dramatyczne spotkania, które i tak skoñcz¹ siê starym wyznaniem, ¿e jeszcze nie jest gotowa. Zak³ada³, ¿e kiedy podejmie decyzjê, da mu znaæ. Póki co, ich zwi¹zek pozostanie platoniczny. W czasie wakacji wybrali siê we trójkê do Glastonbury. Jedcie sami z Jenn¹ poradzi³ Brian pewnego wieczora, gdy grali w bilard. Pomyl: ciasny namiot, alkohol i muzyka. Tym razem na pewno ci da. 19
Dziêki mrukn¹³ Mark. Chyba jeszcze nie jest gotowa. Zreszt¹ nawet gdyby, nie chcê, ¿eby to siê odby³o w ten sposób. Westchn¹³. Nie, naprawdê wola³bym, ¿eby nam towarzyszy³. Przy tobie nie bêdzie niebezpieczeñstwa powa¿nej rozmowy. We wrzeniu wrócili do szko³y, pe³ni zapa³u i entuzjazmu do nauki. Mark, odk¹d siêga³ pamiêci¹, marzy³, by zostaæ szefem kuchni we w³asnej restauracji, ale wiedzia³, ¿e na to trzeba du¿o pieniêdzy. Jego rodzice, Jean i Derek, byli dobrze sytuowani, g³ównie za spraw¹ wynalazku ojca ekonomicznego systemu klimatyzacji do ma³ych biur. Ojciec sprzeda³ patent firmie, zastrzegaj¹c sobie procenty od ka¿dego sprzedanego egzemplarza. Kiedy wynalazek chwyci³ w Stanach, rodzice mieli pieniêdzy po uszy. Mark nieraz mówi³ otwarcie o swoich marzeniach, oni jednak, nie wiadomo, wiadomie czy nie, zawsze nie zwracali na to uwagi i nie proponowali synowi pomocy finansowej. Niepewny, jak zareaguj¹, nie chcia³ prosiæ o po¿yczkê. Byli bardzo konserwatywni. Pragnêli, ¿eby studiowa³, tak jak jego brat Tony, starszy o dziesiêæ lat, który pracowa³ na londyñskiej gie³dzie. Mark nie sprzeciwia³ siê rodzicom i ju¿ z³o¿y³ papiery na kilka uniwersytetów, na filologiê angielsk¹. Jenna mia³a od niego lepsze stopnie ze wszystkich przedmiotów, za wyj¹tkiem plastyki i matematyki. Nie by³a zdolniejsza, tylko bardziej pracowita. I oni, i Brian, który nale¿a³ do tej denerwuj¹cej kategorii ludzi, którzy zawsze maj¹ dobre stopnie, choæ ma³o siê ucz¹, na pierwszym miejscu umiecili uniwersytet w Birmingham. Wszyscy troje obawiali siê przeprowadzki, wiêc chcieli razem stawiæ temu czo³o; martwili siê tylko, czy Mark zostanie zakwalifikowany. Choæ Mark i Jenna nadal oficjalnie nie chodzili ze sob¹, umówili siê, ¿e pójd¹ sprawdziæ wyniki we trójkê, z Brianem, i razem zmierz¹ siê z rzeczywistoci¹. O, kurde! Brian tryumfalnie uniós³ zaciniêt¹ piêæ i nikt ju¿ nie mia³ w¹tpliwoci, ¿e celuj¹co zda³ wszystkie trzy egzaminy. 20
Mark ze ciniêtym gard³em jecha³ wzrokiem w dó³ listy, a¿ dostrzeg³: Hawkins, M. I dalej: Angielski bardzo dobrze, Geografia dobrze, Matematyka bardzo dobrze. O Bo¿e! jêkn¹³. Uda³o siê! Do³¹czy³ do Briana wykonuj¹cego taniec radoci. Minê³o sporo czasu, zanim dotar³o do nich, ¿e Jenna nadal nieruchomo tkwi pod tablic¹. Jen? Mark po³o¿y³ jej d³oñ na ramieniu i odwróci³ w swoj¹ stronê. Po policzkach dziewczyny sp³ywa³y ³zy. Zda³am tylko jeden szepnê³a. Jeli chcesz, ja te¿ nie wyjadê powiedzia³ póniej tego wieczora, gdy siedzieli w Burger Kingu nad kubkami wystyg³ej kawy. Zostanê i zrobiê to, czego naprawdê pragnê: znajdê sobie pracê w restauracji. Wiedzia³, ¿e Jenna nigdy siê na to nie zgodzi, ale z³o¿y³ tak¹ propozycjê, ¿eby poczu³a siê lepiej. Nie wyg³upiaj siê skarci³a go ostro. Chyba i tak nie nadajê siê na studentkê, wiêc trudno. Skrzywi³ siê. Co siê sta³o? ¯eby ty nie zda³a? Powoli pokrêci³a g³ow¹. Nie mam pojêcia. Myla³am, ¿e wszystko umiem, ale ostatnio mia³am inne sprawy na g³owie. Domyla³ siê, ¿e nawi¹zuje do ich zwi¹zku, ale wyrzuty sumienia nie pozwoli³y mu nic powiedzieæ na ten temat. Wola³ porozmawiaæ o czym innym. Jak zareagowali twoi rodzice? zapyta³. Nie wspomnia³, ¿e Derek i Jean otworzyli butelkê szampana, by oblaæ jego sukces. Westchnê³a. W porz¹dku. Wiedzieli, ¿e da³am z siebie wszystko. Tylko o to im chodzi³o. Co teraz? Rozchmurzy³a siê. Wiesz, ¿e zawsze lubi³am czesaæ kole¿anki. Postaram siê dostaæ na praktykê do salonu fryzjerskiego. Spojrza³a w okno. Kto wie? Mo¿e pewnego dnia otworzê w³asny zak³ad. A ja restauracjê, tu¿ obok. Umiechn¹³ siê. 21
Nie wiadomo, czy zwyciê¿y³a mi³oæ, czy mo¿e wiadomoæ, ¿e za kilka miesiêcy Mark wyjedzie na studia, doæ, ¿e tego wieczora ca³owali siê d³ugo i namiêtnie. I znowu byli razem. Kiedy odprowadza³ j¹ do domu, opiekuñczo obejmuj¹c ramieniem, powiedzia³a spokojnie, ¿e jej rodzice wyje¿d¿aj¹ na weekend. Chcia³abym siê z tob¹ kochaæ szepnê³a z twarz¹ wtulon¹ w jego szyjê. Jeli nadal ci na tym zale¿y
Nie wiedzia³, co im przyniesie przysz³oæ. Uwa¿a³ wiêc, ¿e najlepiej zostawiæ sprawy tak, jak s¹. Wyobra¿a³ sobie jednak, ile Jennê kosztowa³a ta propozycja. Odpowied przecz¹ca nie wchodzi³a w grê. W sobotni wieczór sta³ na progu domu dziewczyny z butelk¹ wina pod pach¹, ponury i zgaszony, choæ przecie¿ mia³o siê wydarzyæ co, na co czeka³ od lat. Czeæ. Umiechnê³a siê, objê³a go i poca³owa³a w policzek. By³a lekko umalowana, rozpuszczone w³osy miêkko uk³ada³y siê na ramionach. Chyba nigdy nie wygl¹da³a tak licznie. Wejd. Wprowadzi³a go do saloniku rodziców, niemego wiadka wielu nieudanych prób Marka. Wino okaza³o siê niepotrzebne. Zdenerwowani i podnieceni, ca³owali siê namiêtnie na rodku pokoju. Po³ó¿ siê na pod³odze mrukn¹³, ci¹gn¹³ poduszkê z kanapy i wsun¹³ Jennie pod g³owê. Czule muska³ ustami jej twarz, a¿ poczu³, ¿e dziewczyna siê odprê¿a. Cieszê siê, ¿e nadal masz tê prezerwatywê. Zamia³a siê. Póniej przez d³ugi czas le¿eli w ciszy. G³adzi³ jej w³osy i wdycha³ upajaj¹cy zapach Jenny, zmieszany z szamponem jab³kowym. No i jak? odezwa³ siê po chwili. Warto by³o tyle czekaæ mruknê³a. Plecy mu drêtwia³y na twardej pod³odze. Poruszy³ siê leniwie. Chodmy do ³ó¿ka zaproponowa³. Wsta³ i poda³ jej rêkê. W pokoju Jenny tulili siê do siebie na w¹skim ³ó¿ku. W koñcu dziewczyna zasnê³a. 22
Mark jeszcze d³ugo gapi³ siê w sufit. Wreszcie osi¹gn¹³ to, o czym marzy³ od lat, lecz nie móg³ siê odprê¿yæ. Mylami wybieg³ w przysz³oæ. Nie wiedzia³, czy w jego planach jest miejsce dla Jenny.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 14.05
A
dam ci¹gn¹³ z nosa ró¿owe okulary przeciws³oneczne od Chanel i spojrza³ na Fay z niedowierzaniem. Ale dlaczego? powtórzy³. O rany, a dlaczego nie? Fay upi³a spory ³yk szampana, którego przynios³a cicha i dyskretna s³u¿ba hotelowa. Mê¿czyznom nikt nigdy nie ma za z³e ostatnich kawalerskich szaleñstw przed lubem. Adam nie by³ przekonany. No nie wiem, moja droga, ale na razie przyjmijmy, ¿e siê z tob¹ zgadzam. Nawet jeli to prawda, nadal nie rozumiem, dlaczego akurat ty zdecydowa³a siê post¹piæ w ten sposób. Chyba ¿e odk¹d ostatnio widzia³em ciê nago, co ci wyros³o miêdzy nogami
Spojrza³ na jej krocze, jakby chcia³ siê upewniæ. Podczas mêcz¹cej podró¿y samoloty mia³y wiêksze ni¿ zwykle opónienia, a francuski taksówkarz by³ wyj¹tkowo irytuj¹cy Fay opowiedzia³a Adamowi o przygodzie z zesz³ego tygodnia, któr¹ nazywa³a noc¹ hañby. Le¿eli teraz na ogromnym mahoniowym ³o¿u w apartamencie dla nowo¿eñców i oddawali siê ukochanej rozrywce plotkom i dog³êbnej analizie motywów ludzkiego postêpowania. Tylko ¿e Fay wola³aby rozpatrywaæ warunki innych, nie jej samej. Adam, homo sapiens, homeopata i homoseksualista, jak o sobie mówi³, od pocz¹tku nie wiedzia³, na co ma wiêksz¹ ochotê: rozkoszowaæ siê smakowit¹ nowin¹ czy te¿ skarciæ najlepsz¹ przyjació³kê za nieprzyzwoite zachowanie. Zwyciê¿y³a druga opcja, wiêc od piêtnastu minut prawi³ dziewczynie kazania. Zamknij siê ju¿. Fay nie wytrzyma³a w koñcu. Przeci¹gnê³a siê leniwie na haftowanej kapie. Akurat wy macie spore k³opoty z dochowaniem wiernoci. 23
Adam po³o¿y³ d³oñ na sercu i zrobi³ minê ura¿onego niewini¹tka. Jeli masz na myli spo³ecznoæ gejowsk¹, mylisz siê, moja droga oznajmi³ pompatycznie. Dochowanie wiernoci w d³ugotrwa³ym zwi¹zku nie sprawia nam ¿adnego problemu. Tylko kiedy jestemy nieszczêliwi, szukamy mi³oci gdzie indziej. Skrzywi³a siê komicznie. Szukamy mi³oci gdzie indziej powtórzy³a i parsknê³a miechem. Adam jej zawtórowa³. No dobra, pieprzymy siê jak króliki. Ale uczucie siê nie zmienia. Wyj¹³ zielon¹ oliwkê ze swojego martini i zjad³ j¹ z apetytem. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego akurat teraz? Po co? Mówi³am ci ju¿. Naburmuszy³a siê. Za du¿o wypi³am, facet by³ przystojny. Poza tym, przyznajê, chyba trochê siê ba³am wyjæ za m¹¿. Ale nie posz³am z nim na ca³oæ. Adam pokrêci³ g³ow¹. Nie o to mi chodzi. W³aciwie po co ten lub? Fay nie mia³a si³y odpowiadaæ na tak niewygodne pytanie. Nie by³a nawet pewna, czy potrafi, wiêc zastosowa³a unik, ukochan¹ sztuczkê wszystkich polityków. Có¿, czego oczy nie widz¹, tego sercu nie ¿al. Mark siê o niczym nie dowie mruknê³a. Ale to siê mo¿e odbiæ na waszym zwi¹zku zauwa¿y³ Adam. Fay spojrza³a na niego z niedowierzaniem. Bo¿e, mówisz jak jaki terapeuta. Kochana, w³anie tego ci trzeba. Czego
najwyraniej
tu
brak. Przy ka¿dym s³owie puka³ j¹ lekko w g³owê. Mo¿e odpar³a z lekkim grymasem. Ale faktem jest, ¿e kiedy facet pozwala sobie na ostatni skok w bok, postrzega siê to jako rytualne po¿egnanie ze stanem kawalerskim. Swoj¹ drog¹, wkurza mnie przekonanie o utracie wolnoci zauwa¿y³a. A ty mi wmawiasz, ¿e kobietom nie wolno tak post¹piæ. Adam wyplu³ pestkê z oliwki. Moim zdaniem nikt nie powinien zdradzaæ sta³ego partnera, ale naukowo udowodniono, ¿e niektórzy mê¿czyni mog¹ sobie pozwoliæ na jednorazowy skok w bok i nie odbija siê to 24
w ¿aden sposób na ich zwi¹zku. Kobiety s¹ inne. Ilekroæ nie by³ pewien swego, podpiera³ siê faktami dowiedzionymi naukowo, niewa¿ne, prawdziwymi czy nie. Naprawdê? Fay nie dawa³a za wygran¹. A mo¿e tylko inaczej wychowane? I zachowujemy siê tak, jak mê¿czyznom pasuje? Skrzywi³ siê zabawnie. Jezu, ale¿ to g³êbokie. A ja tylko chcia³em wyraziæ nadziejê, ¿e wiesz, co robisz. Wsta³a i dola³a sobie szampana. Oczywicie, ¿e wiem. Kiedy wyjdê za Marka, bêdê mu wierna, przyrzekam. Po³o¿y³a rêkê na sercu. Zreszt¹, okropnie siê czu³am po tej ¿a³osnej przygodzie. To by³o niesmaczne i z ca³¹ pewnoci¹ nie chcia³abym tego powtórzyæ. Zerknê³a na niego k¹tem oka, ciekawa, czy jej stanowcza wypowied wywar³a odpowiednie wra¿enie. Innymi s³owy, czy zdo³a³a zakoñczyæ przykr¹ rozmowê i sprowadziæ dyskusjê na inne, l¿ejsze tematy. Adam siê przeci¹gn¹³, poprawi³ koszulkê z wielkim sercem z cekinów na rodku i zerwa³ siê z ogromnego ³o¿a, które zajmowa³o znaczn¹ czêæ pokoju. Wygl¹da³ przez drzwi prowadz¹ce na wiekowy balkon. Ale tu piêknie westchn¹³. Podesz³a do niego i przez kilka minut ch³onêli w milczeniu urok Prowansji. Po niespotykanie ³agodnej, deszczowej zimie i pogodnej wionie przyroda rozkwit³a bujnie jak nigdy. Fay odkry³a zamek Montferrer kilka lat wczeniej, podczas sesji zdjêciowej, i od razu siê zakocha³a. Pa³acyk le¿a³ kilka kilometrów za Grasse, na wzgórzu. Jego w³aciciele, rodzina arystokratów, zaczê³a mieæ k³opoty finansowe i pa³acyk popad³ w ruinê. Na prze³omie tysi¹cleci posiadacze sprzedali zamek sieci ekskluzywnych hoteli, która kosztem kilku milionów przywróci³a mu dawn¹ wietnoæ i wyposa¿y³a w nowoczesne luksusy. Po latach ¿ycia w londyñskim zgie³ku Fay rozkoszowa³a siê cisz¹, przerywan¹ jedynie piewem ptaków albo chrzêstem opon na ¿wirowanym podjedzie. Ju¿ podczas pierwszego pobytu poczu³a, jak sp³ywaj¹ z niej stresy dnia codziennego. Przysiêg³a sobie, ¿e kiedy znajdzie odpowiedniego mê¿czyznê i wemie z nim tu lub. 25
I oto jest. Jutro przysiêgnie wieczn¹ mi³oæ Markowi Hawkinsowi, szefowi kuchni u progu kariery i co wa¿niejsze, fantastycznemu mê¿czynie. Westchnê³a cicho. Zobaczmy, jak mój weselny strój przetrwa³ podró¿ mruknê³a. Podesz³a do bogato zdobionej szafy i otworzy³a pierwsze drzwi. W plastikowym pokrowcu wisia³a suknia, któr¹ wybrali z Adamem po wielu miesi¹cach dyskusji i narad. By³a ze nie¿nobia³ego szyfonu, z g³êbokim dekoltem, przezroczystymi rêkawami i d³ug¹, asymetryczn¹ spódnic¹. Adam uwa¿a³, ¿e jest bardzo klasyczna. Fay poszpera³a jeszcze chwilê na dnie szafy i wyjê³a tekturowe pude³ko z napisem: JENNY WICK. Zawiera³o rêcznie robiony diadem z kryszta³u górskiego, idealne uzupe³nienie kreacji. Wszystko w porz¹dku. Umiechnê³a siê i pog³aska³a pude³ko z delikatnymi pantofelkami. Jak mylisz, zaryzykowaæ i poprosiæ o odprasowanie sukni? Oczywicie. Szyfon szybko siê gniecie. Adam wróci³ do ³ó¿ka i opad³ na jedwabne poduszki. Zastanawia³a siê ju¿, co zrobisz z w³osami? Zmarszczy³a nos. Zostawiê je rozpuszczone. Mnóstwo kobiet upina sobie jakie straszne koki. Moim zdaniem to idiotyczne. Jasne. Umiechn¹³ siê czule. Zw³aszcza jak siê ma takie odstaj¹ce uszy, jak ty. Zastanawia³e siê kiedykolwiek nad karier¹ w dyplomacji? Pokaza³a mu jêzyk. Przysiad³a na skraju ³ó¿ka. Wyjê³a z walizki be¿owe elastyczne majtki i bia³y stanik z przezroczystymi rami¹czkami. Super by³oby w³o¿yæ do lubu seksown¹ bieliznê, ale przy dopasowanej sukni to niemo¿liwe westchnê³a. Spojrza³a na Adama. Chyba jej nie s³ucha³, zapatrzony w dal. Odezwa³ siê dopiero po kilku sekundach. Jeste na sto procent pewna, ¿e kochasz Marka? Zirytowa³a siê, przekonana, ¿e ju¿ zostawili ten temat. Oczywicie. To dobrze. Ale muszê przyznaæ, ¿e trudno mi zrozumieæ, jak mo¿na oczekiwaæ, ¿e siê bêdzie kocha³o tego samego cz³owieka do koñca ¿ycia. 26
Adam wyd¹³ wargi. To smutne, s³yszeæ takie s³owa z ust kobiety
która jutro stanie na lubnym kobiercu. Wrêcz ¿a³osne
Wziê³a go za rêkê. Nie martw siê, tylko ciesz razem ze mn¹
proszê. Spróbujê westchn¹³. Rozpromieni³a siê. I o to chodzi. Chcê, ¿eby by³ moim s³oneczkiem, nie chmur¹ gradow¹. Pos³a³ jej przepraszaj¹ce spojrzenie. Wiesz, ¿e zawsze mówiê prawdê, choæby bolesn¹. Adam, geniusz stylizacji, by³ jej bardzo potrzebny w tak wa¿nym dniu. Fay ¿a³owa³a jednak, ¿e nawet teraz nie zrezygnowa³ ze swojej rozbrajaj¹cej szczeroci. A¿ za dobrze pamiêta³a, jak j¹ potraktowa³ na pierwszym spotkaniu
Fay zatrzyma³a siê przed metalowymi drzwiami i wziê³a g³êboki oddech, ¿eby siê uspokoiæ. Bardzo siê denerwowa³a zleceniem dla magazynu Couture, biblii wiata mody, kierowanego przez snobów, którzy mogli przebieraæ i wybrzydzaæ w najlepszym, co wiat mody mia³ do zaoferowania. Szansa pojawi³a siê, gdy jedna z supermodelek pad³a ofiar¹, jak to okreli³y brukowce: wyj¹tkowo z³oliwego zatrucia pokarmowego. Wywo³anego zanieczyszczon¹ tabletk¹ ecstasy, o czym wiedzieli tylko wtajemniczeni. Fay ci¹gniêto w ostatniej chwili. Choæ bardzo ³adna, nie mia³a w sobie tego niedefiniowalnego czego, co sprawi³oby, ¿e jej nazwisko znalaz³oby siê na licie najbardziej po¿¹danych chudzielców. D³ugie miedziane w³osy, kilka piegów, zielone oczy. Wygl¹da³a zbyt zdrowo, zbyt kalifornijsko w epoce piêknoci zwiewnych jak elfy i bladych jak duchy. Mimo tego zarabia³a na ca³kiem przyjemne ¿ycie pozowaniem dla popularnych magazynów, którym nie zale¿a³o na trupio bladych modelkach. Wesz³a do malutkiej poczekalni i zatrzyma³a siê przy stoliku z kutego ¿elaza. Nad nim wisia³ obraz przedstawiaj¹cy dwa kopuluj¹ce psy. 27
Dzieñ dobry, jestem umówiona z Adamem Sissonsem zwróci³a siê do naburmuszonej recepcjonistki, z piêcioma kolczykami w nosie. Dziewczyna czyta³a Bizzarre, zdaje siê, ¿e artyku³ o fabryce nadmuchiwanych lalek. Bez s³owa podnios³a s³uchawkê i wystuka³a numer. Adam. Kto do ciebie. Umilk³a i spojrza³a na Fay. Nazwisko? Parker. Fay Parker. Fay Parker powtórzy³a recepcjonistka. Od³o¿y³a s³uchawkê. Studio 5. Machnê³a rêk¹ w bli¿ej nieokrelonym kierunku i wróci³a do lektury. Pocz¹tkowo Fay nie widzia³a nikogo, gdy wesz³a za drzwi oznaczone cyfr¹ 5. Potem us³ysza³a szum spuszczanej wody i po prawej stronie pojawi³ siê mê¿czyzna. Przepraszam, skarbie, zew natury zaszczebiota³. Przyci¹ga³ uwagê: wygolony na ³yso, w obcis³ej bia³ej koszulce. Jestem Adam. Poda³a mu rêkê i posz³a za nim do k¹ta, w którym gromadka modnie ubranych ludzi uwija³a siê jak pracowite pszczo³y. Za³ó¿ to. Rzuci³ jej zwiewn¹ czarn¹ sukniê. Przy³o¿y³a strój do siebie. Có¿, ty na pewno wiesz najlepiej mruknê³a. Zatrzepota³a powiekami. Ale w czarnym mi nie do twarzy. Zerknê³a na wieszak z ubraniami. Mo¿e to cudeñko? Nie uci¹³ twardo. Jeste za gruba. W czarnym nie bêdzie widaæ tylu fa³d. Odszed³, a Fay poczu³a siê jak ludzik Michelina. Nie spodziewa³a siê tak powa¿nego zlecenia, wiêc ostatnio rzeczywicie niezbyt zwraca³a uwagê na figurê. Zapisa³a siê na jogê, ale po kilku tygodniach zaczê³a opuszczaæ zajêcia, ilekroæ co jej wypad³o, a¿ w koñcu mia³a takie zaleg³oci, ¿e w ogóle zrezygnowa³a. Gdyby Bóg chcia³, ¿ebym dotyka³a palców u nóg, umieci³by je na kolanach mruknê³a do trenera podczas wyj¹tkowo mêcz¹cych zajêæ. Ostatnio przyty³a wiêc prawie piêæ kilo, g³ównie w biodrach i na brzuchu. Ale i tak nadal by³a cudownie szczup³a w porównaniu z przeciêtn¹ kobiet¹. 28
Adam pomaga³ za³o¿yæ kolorowe cudeñko czarnow³osej, bladej jak ciana modelce, tak chudej, ¿e ¿ywi³a siê chyba tylko wódk¹, papierosami i nurofenem. A przy okazji zawo³a³ przez ramiê do Fay. Nie ma sensu ze mn¹ flirtowaæ. Jestem gejem. Bojowa mina Fay wpasowa³a siê doskonale w modny ostatnio trend naburmuszonych modelek. Adam ustawi³ j¹ jednak w ostatnim rzêdzie tak, ¿e by³o widaæ tylko ramiona i g³owê. Fay, przywyk³a do skupiania na sobie zainteresowania podczas sesji zdjêciowych, poczu³a siê ura¿ona i upokorzona. Zw³aszcza ¿e do ostatniego zdjêcia Adam kaza³ jej w ogóle zejæ z planu. Kiedy naci¹ga³a d¿insy, stara³a siê opanowaæ ³zy rozgoryczenia. Podszed³ Adam. Jeste z³a? zapyta³ cicho. Nie. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e jej g³os zdradza prawdziwe emocje. Nie przejmuj siê poprosi³. Po prostu wygl¹dasz inaczej ni¿ te trzy, a ostatnie zdjêcie musia³o byæ monotonne. Niewa¿ne mruknê³a i zaraz sklê³a siê w mylach za nonszalancki ton. Adam spochmurnia³. Krytyka to mój zawód zauwa¿y³ spokojnie. Gdyby nie my, zdjêcia mody by³yby do bani. Podniós³ z pod³ogi kilka polaroidów. Magazyn jest najlepszy na rynku, a takiej reputacji nie zdobywa siê, g³aszcz¹c ludzi po g³ówkach. Ani zatrudniaj¹c leniwe panny, które uwa¿aj¹ swoj¹ figurê za dar od Boga. Fay zrobi³a siê czerwona jak burak. Dobrze wiesz, ¿e dosta³am tê propozycjê w ostatniej chwili mruknê³a. Nie o to chodzi powiedzia³ piewnie i pos³a³ ca³usa wychodz¹cym modelkom. Masz fantastyczn¹ twarz. Postaraj siê trochê, a bêdziemy ciê zatrudniaæ. Ale musisz uwa¿aæ na biodra. Na ¿ywo wygl¹daj¹ super, ale do zdjêæ s¹ za szerokie, zw³aszcza przy dopasowanej modzie w tym sezonie. Przykro mi, taka jest prawda. Nikt inny nie narzeka odpar³a sztywno. Zreszt¹, dziêkujê bardzo, mam mnóstwo ofert. 29
Adam uniós³ brwi i westchn¹³ dramatycznie. No có¿, jeli zadowala ciê bycie gwiazd¹ supermarketów
Ale ja na twoim miejscu wzi¹³bym siê za dietê, moja droga. I zacz¹³bym jeæ dopiero, kiedy mia³bym kolana grubsze od ud
Odwróci³ siê na wysokim b³yszcz¹cym obcasie i odszed³. Ju¿ po chwili rozmawia³ z fotografem i jego naburmuszon¹ asystentk¹. Podnios³a torebkê z pod³ogi i wymknê³a siê chy³kiem, bez s³owa. Minê³y dwa tygodnie, gdy sekretarka z agencji oznajmi³a Fay bardzo podniecona, ¿e dzwoni³ Adam i prosi³ o kontakt. Mo¿e chodzi o ok³adkê Couture rozmarzy³a siê sekretarka. Raczej o zdjêcie przed do artyku³u o odsysaniu t³uszczu burknê³a Fay. Oczywicie, gdyby Adam by³ heteroseksualny, uzna³aby, ¿e chce j¹ poderwaæ i odczeka³aby kilka dni. Jednak by³ gejem, który dobiera modelki do najlepszego pisma o modzie w kraju, wiêc zadzwoni³a od razu. Czeæ, Adamie. Tu Fay Parker, ta z biodrami matki natury. Rozemia³ siê. Przepraszam. Póniej doszed³em do wniosku, ¿e zachowa³em siê trochê zbyt bezporednio. Moim zdaniem, delikatnie mówi¹c, okrutnie sprostowa³a. Ale dajmy temu spokój. Czemu dzwoni³e? Przede wszystkim, ¿eby ciê przeprosiæ. A przy okazji: nie mia³aby ochoty na ma³e zlecenie? Nic wspólnego z Couture. Mój znajomy pracuje w agencji reklamowej. Szukaj¹ modelki, która wygl¹da³aby dobrze w sarongu. Ach, tak. W d³ugim, licznym sarongu, który zakryje moje biodra. Idealnie. Umiechnê³a siê pod nosem. Gdzie i kiedy? By³ to pocz¹tek trwa³ej przyjani, która pomog³a jej dostaæ siê na szczyt wiata mody.
30
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 14.20
S
tali w przestronnym, imponuj¹cym holu. Podziwiali mahoniow¹ boazeriê i freski na suficie pulchne cherubinki pl¹saj¹ce wród chmur. Naprzeciwko dêbowych drzwi wejciowych wznosi³y siê marmurowe schody. Ze cian spogl¹dali królowie francuscy. Ksiêga goci le¿a³a na stoliku w stylu Ludwika XIV. O Bo¿e, tu jest bosko! Adam z zachwytem chwyci³ malutk¹ klamkê z kutego ¿elaza ukryt¹ wród boazerii. Gdy j¹ nacisn¹³, otworzy³y siê drzwi do biblioteki. Czujê siê jak Alicja w Krainie Czarów! stwierdzi³ rozpromieniony. Fay ju¿ mia³a wejæ z Adamem, gdy jej uwagê zwróci³o zamieszanie przy drzwiach. Odwróci³a siê i zobaczy³a matkê, która taska³a star¹ sfatygowan¹ walizê. Portier na pró¿no stara³ siê wzi¹æ od gocia baga¿. Nie, dziêkujê bardzo. Sama sobie poradzê powtarza³a stanowczo Alice, wysokim g³osem, jak zwykle w rozmowach z cudzoziemcami. Czeæ, mamo. Fay podbieg³a do niej z umiechem i serdecznie uca³owa³a w gor¹cy, ró¿owy policzek. Dlaczego nie dasz mu ponieæ? Spojrza³a na portiera, który chyba z trudem panowa³ nad sob¹. Alice pokrêci³a g³ow¹. Zaraz chcia³by pieniêdzy. Nie warto. Sama zaniosê. Mamo, to hotel piêciogwiazdkowy. Pod Fay ugiê³y siê nogi, gdy wyobrazi³a sobie ca³y weekend dziwactw matki. Nikt tu nie czeka na napiwki. Alice przesunê³a staromodne okulary s³oneczne na czubek g³owy i otar³a czo³o wykrochmalon¹ chusteczk¹, któr¹ wyci¹gnê³a z rêkawa. Moja droga, w ¿yciu nie ma nic za darmo, nie wiesz? Cmoknê³a z dezaprobat¹, jakby rozczarowa³a j¹ naiwnoæ córki. Jak mi³o pani¹ widzieæ! Adam wyszed³ z biblioteki i bieg³ do matki Fay z otwartymi ramionami. Nawet jeli Alice by³a zaskoczona tak wylewnym powitaniem ze strony kogo, 31
kogo widzia³a zaledwie dwukrotnie, nie da³a tego po sobie poznaæ. Jak minê³a podró¿? zapyta³. Fay skrzywi³a siê odruchowo wiedzia³a, co zaraz us³ysz¹. Matka planowa³a wyjazd od trzech tygodni i zanudza³a wszystkich dooko³a najmniejszymi szczegó³ami. Nie najlepiej westchnê³a Alice. Po pierwsze, poci¹g do Dover spóni³ siê dwie godziny. No nie, przesadzam, dziewiêædziesi¹t osiem minut. Dalej, morze by³o wzburzone, wiêc promem rzuca³o
Có¿ za ulga. Fay musia³a odejæ na chwilê do recepcji. Kiedy wróci³a piêæ minut póniej, Adam wygl¹da³, jakby mia³ zaraz zemdleæ, a Alice ci¹gnê³a monotonnie:
tymczasem okaza³o siê, ¿e autobus koñczy kurs u stóp wzgórza. Wiêc ostatnie cztery kilometry pokona³am na piechotê. W tym upale. Mamo! Tym razem Fay cmoknê³a z dezaprobat¹. Dlaczego nie wziê³a taksówki? Zwróci³abym ci koszt. Alice spojrza³a na córkê, jakby ta urwa³a siê z choinki. Kochanie, ledwie taksówkarz siê zorientuje, ¿e wiezie cudzoziemkê, zaraz podwaja stawkê i jeszcze le wydaje resztê. Tak jest zawsze. Przesada. Fay nie chcia³a siê k³óciæ. Uzna³a, ¿e trzeba zmieniæ temat. Chodmy. Poka¿ê ci twój pokój. Adam wemie walizkê. Jemu nie trzeba p³aciæ. Gdy znaleli siê z powrotem w pokoju, Fay poklepa³a Adama po nodze. Nalewa³ szampana do pustych kieliszków po martini. A teraz, proszê, ¿adnych powa¿nych tematów powiedzia³a b³agalnym tonem. Chcê siê bawiæ. Umiechn¹³ siê ciep³o. Umowa stoi. Wypi³ ca³y kieliszek. Zimne kropelki sp³ywa³y mu po brodzie. Opowiedz, kogo zaprosilicie. Ze wszystkimi pikantnymi szczegó³ami. Wsun¹³ sobie poduszkê pod g³owê. Jezu, czujê siê jak bohater powieci kryminalnej. Parsknê³a miechem. Wiesz, w³aciwie mo¿emy mieæ kilka trupów, bior¹c pod uwagê listê goci. 32
Najbardziej mnie interesuj¹ wasi ekspartnerzy Adam niemal siê lini³ na tê myl. Nie mogê uwierzyæ, ¿e przyjad¹! Zatar³ rêce z radoci¹. Tylko ty mog³a wymyliæ co takiego. Fay pokrêci³a g³ow¹. Tak naprawdê to pomys³ Marka. Chcia³ zaprosiæ swoje dwie by³e narzeczone, wiêc uzna³am, ¿e te¿ siê skontaktujê z dawnymi kochankami. Umiechnê³a siê pod nosem. Tylko ¿e musia³am ich najpierw odnaleæ. Adam rozemia³ siê na ca³e gard³o. Jeste cudowna! Nie ma to jak cichy lub w gronie najbli¿szych, co? Naburmuszy³a siê. Chcia³am tylko mieæ pewnoæ, ¿e startujemy z równej pozycji, i tyle. Nie wydawa³ siê przekonany. Nie wierzy³em w³asnym uszom, kiedy prosi³a, ¿ebym ci zdoby³ nowy numer Nata. To taki dupek. Ale piêkny. No widzisz, przynajmniej bêdziesz mia³ siê na kogo gapiæ. Fakt. Mimo wszystko nadal nie rozumiem, czemu go zaprosi³a. Mówi³a o nim takie okropne rzeczy. Fay zmarszczy³a brwi. Zaprzyjani³a siê z Adamem dwa lata temu i szybko siê przekona³a, ¿e przyjañ z gejem znacznie siê ró¿ni od przyjani miêdzy kobietami. Kiedy, porzucona, zdradzona czy obra¿ona, dziewczyna zwierza siê bliskiej kole¿ance, niepisana umowa stanowi, ¿e do tego tematu ¿adna nie wróci, nawet jeli zawiedziona panna wysz³aby za faceta, który wczeniej j¹ zdradzi³, porzuci³, obrazi³. Z gejem jest inaczej. Ilekroæ wyra¿a³a siê negatywnie, czy o mê¿czyznach, czy o kole¿ankach po fachu, Adam zawsze jej to wypomina³, jeli póniej zmienia³a zdanie. Nie chcia³a rozmawiaæ o Nacie. Zaprosi³am te¿ innego eks. Richa. Chyba ci o nim opowiada³am. Odstawi³ kieliszek na stolik. Owszem, ale nie s³ucha³em uwa¿nie, bo go nigdy nie widzia³em. 3 Z archiwum eks
33
Zaproszenie by³ych partnerów wydawa³o siê wietnym pomys³em kilka tygodni temu, ale teraz na sam¹ myl Fay zbiera³o siê na md³oci. Przed nami ciê¿ki weekend wymamrota³a. Moim zdaniem zapowiada siê ciekawie. We parê m³od¹, dwóch by³ych, dwie by³e, zmieszaj z alkoholem i czekaj na wielkie bum. Wla³ Fay resztkê szampana. Zamówmy nastêpn¹ zaproponowa³. Przypomnisz tego Richa. Fay poda³a pochmurnemu facetowi w rednim wieku ulotkê z napisem ATAK SZTUKI i pos³a³a mu olniewaj¹cy, stuwatowy umiech. Zapraszamy ponownie. Ledwie mê¿czyzna siê oddali³, umiech znik³ jak lód na s³oñcu. Bo¿e, d³ugo jeszcze? mruknê³a ze zniecierpliwieniem. Kobieta obok niej zerknê³a na zegarek. Tylko piêæ minut, dziêki Bogu. Fay znowu siê rozpromieni³a i wrêczy³a karteczkê naburmuszonym nastolatkom. Sta³a przy wejciu do galerii w Chelsea, dr¿a³a z zimna na wietrze niezwykle lodowatym jak na maj i rozdawa³a ulotki ludziom wychodz¹cym z wystawy sztuki wspó³czesnej. Mogli tu obejrzeæ: spaghetti na p³ótnie, zepsuty telewizor z napisem bez pr¹du i co, co wygl¹da³o jak stary psi kocyk udrapowany na podium. Co za idiotyzm. Popatrzy³a na wystawê. Gdybym puci³a pawia na p³ótno i zatytu³owa³a: Rzygam ¿yciem, jaki snobistyczny kretyn na pewno by to kupi³. wietny pomys³. Do dzie³a. Odwróci³a siê na piêcie i zobaczy³a m³odego mê¿czyznê. Umiecha³ siê. Bez namys³u poda³a mu rêkê. W³aciwie chcia³em ulotkê. Rozemia³ siê. Ale bardzo mi mi³o. Jestem Rich. Ju¿ mia³a siê przedstawiæ, gdy us³ysza³a znacz¹cy kaszel wspó³towarzyszki ulotkowej niedoli. 34
Fajrant. Kole¿anka zerknê³a na zegarek. Spadam. Do jutra. Wepchnê³a resztkê ulotek do reklamówki, pomacha³a rêk¹ i odesz³a. Fay te¿ marzy³a o powrocie do domu. Schyli³a siê po torebkê. Kiedy siê wyprostowa³a, przekona³a siê, ¿e Rich nie ma najmniejszego zamiaru odejæ. Wydawa³ siê bardzo zdenerwowany. Jeste tu najpiêkniejszym dzie³em sztuki wypali³. Nie wyskoczy³aby ze mn¹ na kawê
Bo¿e, co za beznadziejny tekst. Parsknê³a miechem. Przyjrza³a siê m³odemu mê¿czynie uwa¿niej, rozwa¿aj¹c wszystkie opcje. By³ wysoki, na oko mia³ metr dziewiêædziesi¹t. W zwyk³ej, pospolitej twarzy wyró¿nia³y siê oczy jasnozielone, ocienione grubymi czarnymi rzêsami. Wygl¹da³, jakby ubiera³ siê w sklepach z tani¹ odzie¿¹, ale widzia³a, ¿e pod sweterkiem w serek kryje siê wysportowane cia³o. Wydawa³ siê bardzo sympatyczny. Nie, dziêkuje. Na kawê nie
Zawiesi³a g³os i rozkoszowa³a siê rozczarowaniem rozmówcy. Ale na wino
bardzo chêtnie. Wskaza³a g³ow¹ drzwi. Chodmy. A tak przy okazji, mam na imiê Fay. Piêæ minut póniej siedzieli w ma³ym ciasnym pubie, przesyconym zapachami z poprzedniej nocy. Sufit, kiedy kremowy, pociemnia³ od dymu z papierosów. Gazety z lat 60. i 70. pokrywa³y wszystkie ciany. Na stolikach poniewiera³y siê pogniecione, zu¿yte programy teatralne. G³ówn¹ ozdobê stanowi³y zdjêcia jednodniowych s³aw, które najwyraniej wpada³y tu na drinka w ci¹gu minionych lat; przy mniej znanych twarzach widnia³y podpisy w nawiasach. Dochodzi³a szósta po po³udniu. Byli jedynymi goæmi. No wiêc
Rich postawi³ przed ni¹ kieliszek bia³ego wina i upi³ ³yk piwa. Czy ¿ycie roznosicielki ulotek jest fascynuj¹ce? O, i to jak. Umiechnê³a siê. Zawsze chcia³am to robiæ. Zdawa³am dystrybucjê ulotek na maturze. Uniós³ brwi. A naprawdê? To cholernie nudne. Nienawidzê tej pracy, ale z braku zleceñ moja agencja czasami wysy³a modelki jako hostessy. Dla podkrelenia s³ów pos³a³a mu firmowy umiech. 35
Na mnie podzia³a³ przyzna³. Ale twoja kole¿anka chyba powinna trochê poæwiczyæ. Wygl¹da³a, jakby cierpia³a na chroniczn¹ niestrawnoæ. Niemo¿liwe. Ona nigdy nic nie je. Fay zapali³a papierosa i uwa¿nie przyjrza³a siê g³adkiej cerze Richa. Oceni³a ch³opaka na dwadziecia lat. A ty co robisz? Dmuchnê³a mu dymem w twarz. Oczywicie oprócz w³óczenia siê po kiepskich wystawach i podrywania niewinnych dziewcz¹t. Jestem kierowc¹ rajdowym. Formu³y jeden. Upi³ kolejny ³yk piwa i spojrza³ na ni¹ kpi¹co znad krawêdzi szklanki. Och. Umiechnê³a siê lekko. No có¿, szczeroæ za szczeroæ. Ja w rzeczywistoci jestem supermodelk¹, ale przerzucam siê na aktorstwo. Teraz æwiczê rolê roznosicielki ulotek do nastêpnego filmu Spielberga
Umilk³a na chwilê i pos³a³a Richowi pytaj¹ce spojrzenie. Wiêc jak? Jestem zwyk³ym kierowc¹ przyzna³. Jak w filmie Konwój za¿artowa³a. Nie do koñca. Rozwo¿ê kwiaty. W³anie mia³em bukiet dla w³acicielki galerii. Zobaczy³em ciê i pomyla³em, ¿e spróbujê. Przetar³ oczy. To tylko praca tymczasowa. Czekam na wyniki egzaminów do szko³y policyjnej. Siedzieli tak jeszcze przez godzinê i gawêdzili przyjemnie. Rich opowiada³ o swojej odwiecznej fascynacji policj¹. Wyzna³, ¿e ju¿ w dzieciñstwie zach³annie ogl¹da³ wszystkie seriale kryminalne. To by³o takie podniecaj¹ce, o wiele lepsze ni¿ siedzenie ca³ymi dniami za biurkiem, jak mój ojciec mówi³. Jego ojciec, jak siê okaza³o, prawnik, specjalizowa³ siê w handlu nieruchomociami. Czêsto spêdza³ w biurze weekendy, a ma³y Rich mu towarzyszy³. Tylko ¿e co, co mia³o byæ atrakcj¹ tylko utwierdzi³o ch³opca w przekonaniu, ¿e nienawidzi biura. Jego ojciec codziennie pokonywa³ tê sam¹ drogê do pracy, siada³ przy tym samym biurku, patrzy³ na te same twarze. Monotonia stanowi³a o jego egzystencji; dla Richa oznacza³a mieræ za ¿ycia. Jednak ojciec, domowy tyran i despota, stanowczo zabroni³ synowi pracowaæ w policji, jako ¿e jest to praca niebezpieczna i le op³acana. 36
I tak Rich, jak wielu innych, realizowa³ marzenia ojca, nie swoje. Studiowa³ prawo na Uniwersytecie Londyñskim i skoñczy³ je z przeciêtnym wynikiem. Ale i tak siê cieszê, ¿e to zrobi³em. Umiechn¹³ siê. Zaraz jednak spowa¿nia³. Trzy miesi¹ce po tym, jak otrzyma³em dyplom, ojciec zgin¹³ w wypadku samochodowym. W Hiszpanii, na urlopie. Przynajmniej wiedzia³, ¿e jestem prawnikiem
Umilk³ na chwilê, odchrz¹kn¹³. By³ ze mnie bardzo dumny. Przykro mi mruknê³a. Naprawdê siê wzruszy³a. A twoja mama? ¯yje? O tak. D³ugo nie mog³a siê pozbieraæ po jego mierci. Dopiero teraz wziê³a siê w garæ. Wróci³em do domu, ¿eby jej pomóc. Ja te¿ mieszkam z mam¹. Ma to swoje zalety, ale te¿ gigantyczne wady. Co takiego za¿artowa³. Moja dzisiaj rano pyta³a, czy w³o¿y³em ciep³y podkoszulek. Ju¿ wychodzi³em, kiedy zaczê³a: Uwa¿aj, bo zaziêbisz
sobie nerki wpad³a mu w s³owo Fay i oboje parsknêli miechem. miech dodawa³ mu uroku, zauwa¿y³a. Podoba ci siê praca za kierownic¹? Wzruszy³ ramionami. Jest w porz¹dku, byle nie na d³ugo. W zesz³ym tygodniu mia³em rozmowê kwalifikacyjn¹ w policji. Mylê, ¿e wypad³em niele. Bêdê trzyma³a za ciebie kciuki. Z umiechem zerknê³a na zegarek. No, na mnie ju¿ czas
Umówi³am siê z przyjació³mi na kolacjê, a jeszcze muszê siê przebraæ
Rich spojrza³ przepraszaj¹co. O Bo¿e, gadam i gadam o sobie, a ty nawet mi nie powiedzia³a, jak to siê sta³o, ¿e zosta³a modelk¹. Ziewnê³a. Nie masz czego ¿a³owaæ. Nudzi mnie sama myl o tym. Bzdura. Chcê wiedzieæ wszystko, z najdrobniejszymi szczegó³ami. Mo¿e siê jeszcze spotkamy? Zrobi³ minê dziecka, które prosi o cukierka. Przemyla³a to szybko. Facet nie budzi³ w niej dreszczu podniecenia, ale te¿ nie dzia³a³ jej na nerwy. Poniewa¿ na horyzoncie 37
nie by³o na razie nikogo innego, czemu nie? Choæby do czasu, a¿ pojawi siê kto bardziej poci¹gaj¹cy. Dobrze. Wyjê³a d³ugopis z torebki i nabazgra³a swój numer na jego d³oni. Zadzwoñ. Nacisnê³a dzwonek przy drzwiach i cofnê³a siê, ¿eby obejrzeæ front domu, sk¹panego we wrzeniowym s³oñcu. Wygl¹da³ jak z komedii; schludny brukowany podjazd, gara¿ i bardzo zadbany ogródek. Na werandzie lekko siê ko³ysa³ wisz¹cy kosz z kwiatami. Fay mia³a wra¿enie, ¿e w progu stan¹ Hiacynta Bukiet i jej m¹¿. Dostrzeg³a ruch za oknem. Nerwowo poprawi³a w³osy. Akurat dzisiaj by³y wyj¹tkowo niesforne. Drzwi otworzy³a kobieta w rednim wieku, z nitkami siwizny w ciemnych w³osach i m¹k¹ na rêkach. Otar³a d³onie o fartuch w niebiesko-bia³e pasy i umiechnê³a siê ciep³o. Witaj. Fay, prawda? Fay poda³a rêkê. A pani jest zapewne mam¹ Richa. Och, mów mi Marjorie. Jak wszyscy. Wejd. Cofnê³a siê i wpuci³a dziewczynê do domu. Fay starannie wytar³a nogi w wycieraczkê z napisem WITAMY. Na cianach widnia³y zdjêcia Richa, od czasów ch³opiêcych do dzi, ze szczególnym uwzglêdnieniem fotografii z rozdania dyplomów. Br¹zowy dywan przypomina³ wie¿o skoszony trawnik niechybny znak, ¿e Marjorie niedawno szala³a z odkurzaczem. liczny dom. Fay z umiechem wyrecytowa³a kwestiê ¿ywcem wziêt¹ z podrêcznika Co powiedzieæ matce swojego ch³opaka. Dziêkujê, kochanie. Nie ze wszystkim sobie radzê od mierci Rogera, ale Rich bardzo mi pomaga. Zaprowadzi³a Fay do w¹skiego, d³ugiego salonu, przedzielonego podwójnymi drzwiami, teraz otwartymi na ocie¿. W prze³adowanym wnêtrzu królowa³a kanapa zepchniêta pod cianê. Na telewizorze sta³o zdjêcie, jak siê domyla³a Fay, ojca Richa. Wygl¹da³ na mniej wiêcej czterdzieci lat, mia³ malutki w¹sik i w³osy zaczesane do ty³u. 38
Obok zdjêcia widnia³a kolekcja lalek w strojach ludowych z ró¿nych krajów. W salonie by³o ko³o dziesiêciu osób. Rozmawiali spokojnie i s¹czyli drinki. Rich opiera³ siê o wypolerowany kredens. Sta³ obok swego zdjêcia z lat dziecinnych. No, jeste! Poca³owa³ j¹ w oba policzki. To Brett, a to Greg. Obaj zaczynaj¹ ze mn¹ w szkole policyjnej. Czeæ. Poda³a im rêkê. Brett wygl¹da³ jak z kreskówki. Mia³ ma³e, paciorkowate oczka, ogromny nos i krzaczaste, jakby sztuczne, w¹sy. Za to Greg to co innego. Wysoki, jasnow³osy, z w¹skimi zielonymi oczami, przypomina³ leniwego kota, który w ka¿dej chwili mo¿e zaatakowaæ. Fay, trochê ju¿ zmêczona Panem Posterunkowym, jak w mylach nazywa³a Richa, ucieszy³a siê na myl o niewinnym flircie. Ca³a przyjemnoæ po mojej stronie. Pos³a³a Gregowi swój ulotkowy umiech. Rich by³ dobry, mi³y i czasami zabawny, ale ostatnio coraz bardziej siê nudzi³a w jego towarzystwie. Czeka³a na iskry i spiêcia, ale cokolwiek siê tli³o na pocz¹tku ich znajomoci, dawno ju¿ wygas³o. Rich wyzna³ jej mi³oæ po zaledwie dwóch tygodniach. A ona do dzisiaj, trzy miesi¹ce póniej, nie odwzajemni³a siê podobn¹ deklaracj¹ mi³oci. Nie ukrywa³ tak¿e, czego pragnie w przysz³oci. Chcia³bym siê o¿eniæ i mieæ dzieci powiedzia³ pewnego wieczora, szeæ tygodni od pierwszego spotkania. Co? Teraz, zaraz? prychnê³a, przera¿ona jego szczeroci¹. Cha, cha, cha! Skrzywi³ siê zabawnie. Po prostu uwa¿am, ¿e takie sprawy trzeba stawiaæ jasno, ju¿ na pocz¹tku, bo druga osoba mo¿e mieæ inne zdanie. Ja mam, pomyla³a wtedy. A ty? zapyta³. Có¿, jeszcze siê nad tym nie zastanawia³am odpowiedzia³a szczerze. Mam dopiero dwadziecia trzy lata i mnóstwo planów, zanim siê ustatkujê. Nagle posmutnia³. Na przyk³ad jakich? 39
Chcia³abym zobaczyæ Pompeje, piramidy w Egipcie, pop³ywaæ z delfinami
recytowa³a. A nie mo¿esz zrobiæ tego wszystkiego z kim, kogo kochasz? Chodzi³o mi o dzieci. Nie wyobra¿am sobie malucha raczkuj¹cego dooko³a ruin albo zachwycaj¹cego siê zw³okami zalanymi law¹. Umiechnê³a siê. Reszta wieczoru up³ynê³a w ciê¿kiej atmosferze; Fay papla³a, jak jej min¹³ dzieñ, a Rich siê d¹sa³. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e rozz³oci³ go jej brak entuzjazmu dla jego powa¿nych planów, lecz nigdy nie k³ama³a tylko po to, ¿eby sprawiæ innym przyjemnoæ. W oczach wielu kobiet Rich by³by mê¿czyzn¹ idealnym. Bezporedni, szczery, skory okazywaæ uczucia. Poza tym, jako absolwent prawa, móg³ liczyæ na szybk¹ karierê w policji. Lecz Fay wola³a ostr¹ grê. Lubi³a pocig i trudne zwi¹zki. Rich, prosty i nieskomplikowany, nie stanowi³ wyzwania. Od rozmowy o lubie i dzieciach czu³a, ¿e nied³ugo trzeba bêdzie zakoñczyæ zwi¹zek, poniewa¿ oboje pragn¹ ca³kiem ró¿nych rzeczy. Wiedzia³a, ¿e to tylko kwestia czasu, zanim Rich zacznie wywieraæ presjê. wiadoma tego, robi³a, co mog³a, by unikn¹æ spotkania z jego matk¹, na co bardzo nalega³. Jej zdaniem wizyta u rodziców partnera to ostatni etap przed wspólnym wybieraniem pralki. Tego dnia, gdy postanowi³a zerwaæ znajomoæ i obarczyæ siê ca³¹ win¹, byli umówieni w pubie. Liczy³a, ¿e powie, co ma do powiedzenia, i wyjdzie. Potem Rich znajdzie kogo, kto go pocieszy, i upije siê z nim w sztok. Przysz³a pierwsza, zajê³a stolik w rogu, z dala od baru i g³onych automatów, które wy³y jak dusze piekielne. Piêæ minut póniej zjawi³ siê Rich, rozpromieniony od ucha do ucha. Wymachiwa³ listem potwierdzaj¹cym jego przyjêcie do szko³y policyjnej. Fay, choæ zdecydowana jak nigdy, uzna³a, ¿e nie jest to odpowiednia pora na ponure deklaracjê. Postawi³a Richowi szampana i kolacjê w indyjskiej restauracji. Nie zaj¹knê³a siê nawet s³owem, ¿e chce z nim zerwaæ. A potem zaprosi³ j¹ na oblewanie sukcesu w domu matki. Uzna³a, ¿e nie mo¿e odmówiæ. 40
Teraz czu³a na sobie szacuj¹ce spojrzenie Grega. Ogarnê³o j¹ znu¿enie na myl o tym popo³udniu. A zatem
Greeg zmys³owo przeci¹ga³a jego imiê. Dlaczego chcesz za³o¿yæ mundur? Papla³ co o chêci niesienia pomocy. Udawa³a, ¿e ch³onie z uwag¹ ka¿de s³owo, choæ w rzeczywistoci siê wy³¹czy³a. Nigdy nie mog³a siê nadziwiæ iloci g³upawych poradników z cyklu: Jak zdobyæ i utrzymaæ mê¿czyznê. Jej zdaniem by³o to dziecinnie ³atwe. Helena Rubinstein powiedzia³a: Nie ma kobiet brzydkich, s¹ tylko leniwe. Fay zawsze stara³a siê wygl¹daæ jak najlepiej. To krok pierwszy. Krok drugi: udawaj, ¿e facet fascynuje ciê, jak nikt dot¹d. Krok trzeci: nie mów zbyt wiele o sobie i otaczaj siê aur¹ tajemniczoci. I krok czwarty, który mo¿na zrealizowaæ dopiero, kiedy zwi¹zek siê, hm, rozwin¹³: rób wietnego loda. Mê¿czyni j¹ fascynowali i wmawia³a sobie, ¿e ich rozumie. Uwa¿a³a ¿e ka¿dego mo¿na szybko sklasyfikowaæ. Rich na przyk³ad to Porz¹dny Facet, prosty cz³owiek, który, skoro ju¿ uzna³, ¿e podoba mu siê jaka kobieta, nie zmienia³ zdania. Pewnie za nic by nie zdradzi³ swojej wybranki. Greg z kolei: amoralny i zepsuty, wolny jak ptak. Mia³ to wypisane na twarzy. Kobieta z odrobin¹ szacunku dla samej siebie trzyma³aby siê od niego z daleka, bo na pierwszy rzut oka by³o widaæ, ¿e nawet najspokojniejsz¹ dziewczynê wpêdzi³by w paranojê zazdroci. Prawdopodobnie zaprzyjani¹ siê z Richem na dobre i z³e podczas nauki, lecz wyczuwa³a, ¿e wystarczy odrobina zachêty z jej strony, a Greg przed³o¿y przelotn¹ znajomoæ nad lojalnoæ wobec kumpla. Gdyby na wiecie istnieli tylko mê¿czyni pokroju Grega i Richa, wybra³aby Richa. Ju¿ mia³a przeprosiæ towarzystwo i odejæ, gdy akurat wtr¹ci³a siê Marjorie. Wybaczcie, porywam Fay powiedzia³a do Grega, wziê³a dziewczynê za rêkê i poprowadzi³a w stronê pustych krzese³ pod cian¹. Pod Fay ugiê³y siê nogi. Postanowi³a zerwaæ z Richem, wiêc zdecydowanie nie mia³a ochoty na pogaduszki z jego matk¹. 41
Mo¿e usi¹dziemy? zaproponowa³a Marjorie. Plecy daj¹ mi siê we znaki. Usiad³a z cierpieniem wypisanym na twarzy. No, opowiedz mi o sobie. S³ysza³am od Richa, ¿e jeste modelk¹
Ekscytuj¹ce! Fay wzruszy³a ramionami. Szczerze mówi¹c, mia³am tylko kilka sesji dla ró¿nych gazet, g³ównie katalogów wysy³kowych
Ci¹gle o tobie mówi Jej oczy rozb³ys³y. Moim zdaniem jest bardzo
zainteresowany. Naprawdê? Poczu³a gulê w gardle. Có¿, jeszcze za wczenie, ¿eby
Bzdura, moja droga. W³aciwie nie powinnam tego zdradzaæ wyzna³a konspiracyjnym szeptem. Ale Rich planuje kupiæ ci co wyj¹tkowego za swoj¹ pierwsz¹ wyp³atê. O Bo¿e, pomyla³a Fay, oby nie piercionek zarêczynowy. To urocze z jego strony. Umiechnê³a siê. Marjorie westchnê³a. Cieszê siê, ¿e wreszcie pozna³ odpowiedni¹ dziewczynê. Ostatnia by³a okropna. Tak? Rich wspomina³, ¿e spotyka³ siê z niejak¹ Sarah, ale powiedzia³, ¿e ich drogi siê rozesz³y, nic wiêcej. A Fay nie zale¿a³o na nim na tyle, by pytaæ. Myla³am, ¿e rozstali siê w zgodzie? Sk¹d¿e znowu! oburzy³a siê Marjorie. Byli razem trzy lata. Ona koniecznie chcia³a lubu, a Rich nie. Koniec koñców postawi³ sprawê jasno i powiedzia³, ¿e nie jest kobiet¹ jego ¿ycia. Bidula siê za³ama³a. I w³anie tam, na twardym krzele w saloniku matki Richa, Fay wreszcie zrozumia³a, ¿e naprawdê nikt nie ma wp³ywu na to, w kim siê zakochuje. Podobnie, nie mo¿na siê zmusiæ do mi³oci. Zbiera³a siê na odwagê, ¿eby zerwaæ z Richem, a on sam niedawno z³ama³ serce zakochanej w nim kobiecie. Taka sytuacja trochê pomog³a Fay pozbyæ siê wyrzutów sumienia. Bardzo siê cieszê, ¿e pani¹ pozna³am powiedzia³a. Ale muszê ju¿ iæ. Wsta³a energicznie. Rich by³ w kuchni, pogr¹¿ony w rozmowie o kodeksie karnym z kobiet¹ o koñskiej szczêce. 42
Ja ju¿ lecê. Zadzwoniê. Pa. Po¿egna³a siê szybko i wybieg³a, zanim j¹ dogoni³. Gdy przestêpowa³a próg, us³ysza³a kroki za sob¹. Proszê. Greg czujnie rozgl¹da³ siê na boki. Wcisn¹³ jej w d³oñ skrawek papieru. To mój telefon! Puci³ do niej oko. Bez s³owa unios³a brwi i wysz³a w olepiaj¹ce popo³udniowe s³oñce. Drzwi zamknê³y siê za ni¹ cicho. Odetchnê³a z ulg¹. Faceci mruknê³a i posz³a dalej. Zgniot³a karteczkê w ma³¹ kulkê i cisnê³a do pierwszego kosza na mieci.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 14.35
K
ate wysiad³a z taksówki i podziwia³a zamek. Ted regulowa³ rachunek. Gwizdnê³a cicho. Cholera, musieli wydaæ maj¹tek. Albo oboje robi¹ zawrotne kariery, albo rodzice sypnêli kas¹. Ted postawi³ walizki i pogrozi³ jej palcem. Ej, obieca³a, ¿e nie bêdziesz z³oliwa, pamiêtasz? Musisz myleæ pozytywnie, ¿eby przez to przebrn¹æ. G³êboki wdech i wchodzimy. W pewien sobotni ranek, kilka miesiêcy temu, zaspana Kate wesz³a do przedpokoju i spojrza³a na stosik korespondencji. Wród zwyk³ych mieci: ofert prenumeraty Readers Digest, informacji, ¿e wygra³a fantastyczn¹ nagrodê, i ulotek reklamowych, by³a tylko jedna interesuj¹ca koperta. Najwyraniej zawiera³a zaproszenie. Kate rozerwa³a papier. Wyjê³a sztywny srebrzysty kartonik. Najpierw rzuci³o jej siê w oczy nazwisko: PARKER, a po chwili: HAWKINS. A potem s³owa: SERDECZNIE ZAPRASZAMY NA UROCZYSTOÆ ZALUBIN
O Bo¿e jêknê³a g³ono. Usiad³a na taborecie i studiowa³a treæ. Czarne, pajêcze litery informowa³y, ¿e uroczystoæ odbêdzie siê we Francji, w weekend 23/24 czerwca. W dolnym rogu 43
podano numer, pod którym mia³a potwierdziæ uczestnictwo. Kate plus osoba towarzysz¹ca, napisano w prawym górnym rogu. Do zaproszenia do³¹czono jeszcze mapkê zamku i okolicy, rozk³ad lotów i karteczkê z informacj¹, ¿e nale¿y do nielicznego grona goci, których pragn¹ widzieæ pañstwo m³odzi. Z gul¹ w gardle i ciniêtym sercem siêgnê³a po s³uchawkê. Zadzwoni³a do Liz, kole¿anki z pracy. Bardzo siê z ni¹ zaprzyjani³a po zerwaniu z Markiem. Czy jest ogólnie przyjête, ¿e siê chodzi na lub by³ego faceta? zapyta³a. Nie przedstawia³a siê nawet; zbyt czêsto do siebie dzwoni³y. Có¿, jeli ci zupe³nie przesz³o, owszem, wiadczy to o wysokim stopniu kultury osobistej odpar³a Liz. Ale jeli masz ryczeæ na ca³y koció³, lepiej nie id. Och, przesz³o mi, jestem pewna. Kate musia³a jednak przyznaæ, ¿e zaproszenie ni¹ wstrz¹snê³o, zw³aszcza ¿e otrzyma³a je zupe³nie nieoczekiwanie. Kiedy Mark zerwa³ z ni¹ i zamieszka³ z Brianem, nie chcia³a, ¿eby zostali przyjació³mi. Wiedzia³a, ¿e najszybciej o nim zapomni, gdy kontakty urw¹ siê ca³kowicie. Z czasem przesta³ dzwoniæ, lecz mniej wiêcej po roku siê odezwa³ z³o¿y³ jej ¿yczenia urodzinowe. Potem jeszcze d³ugo rozmawiali. Mark opowiada³ o nowej posadzie zosta³ mened¿erem restauracji a Kate pochwali³a siê, ¿e awansowa³a na redaktorkê dzia³u reporta¿y w magazynie dla puszystych pañ. Kiedy od³o¿y³a s³uchawkê, przez d³ugi czas siedzia³a w kuchni i zastanawia³a siê, co do niego czuje, po dwunastu miesi¹cach. W koñcu dosz³a do wniosku, ¿e kontakty z Markiem, choæ bolesne, s¹ jednak dopuszczalne. Od tego czasu rozmawiali kilka razy, ¿artowali, chwalili siê swoimi sukcesami. Kiedy Mark wspomnia³ nawet, ¿e ma now¹ dziewczynê, modelkê imieniem Fay. Kate nie pyta³a o nic. Tydzieñ po tym, jak otrzyma³a zaproszenie, zacisnê³a zêby i postanowi³a zadzwoniæ do Marka na komórkê. Oby tylko nie by³ w ³ó¿ku z tamt¹, modli³a siê w duchu. Halo? rozleg³ siê w s³uchawce g³os Marka, zag³uszony ruchem ulicznym. Czeæ, tu Kate. Mo¿esz rozmawiaæ? 44
Czeæ. By³ wyranie zdenerwowany. Tak. Czekam na autobus do pracy. Dzwoniê z gratulacjami. Nie chcia³a, ¿eby zabrzmia³o to tak nijako. Ach, tak, dziêki. I znowu nerwowoæ w g³osie. Przyjdziesz? Jasne, ale nie w tym rzecz. Stara³a siê zapanowaæ nad g³osem i nie krzyczeæ. Dlaczego mi wczeniej nie powiedzia³e? Chwila milczenia. Przepraszam. D³ugo trzyma³em to w tajemnicy, fakt. Dlaczego? Kate w g³êbi duszy liczy³a, ¿e zaraz us³yszy, jaki to tragiczny b³¹d pope³ni³, owiadczaj¹c siê Fay, i ¿e tak naprawdê tylko jej pragnie. Chyba ze wzglêdu na nasze rozstanie. Nigdy sobie niczego do koñca nie wyjanilimy, wiêc pomys³, ¿eby zadzwoniæ i powiedzieæ: ¿eniê siê
Urwa³. Bum. Nadzieje Kate leg³y w gruzach. Có¿, to ju¿ i tak przesz³oæ zauwa¿y³a cicho i szybko wziê³a siê w garæ. Bardzo siê cieszê. Dziêki. To dla mnie wa¿ne. Wiêc przyjedziesz? Tak. Z Tedem. A kto to? A ty co, bawisz siê w detektywa? za¿artowa³a, zadowolona z lekkiego tonu rozmowy. Có¿, to w koñcu mój lub. Na zaproszeniu jest napisane: Kate plus osoba towarzysz¹ca. Poniewa¿ nie znam nikogo o takim nazwisku, przyprowadzê mê¿czyznê imieniem Ted. Czy to twój
no wiesz, facet? Nie twoja sprawa. Kate! wrzasn¹³. No, dobrze, dobrze. Tak. Ale to dopiero pocz¹tek. Tak myla³am. Wczeniej o nim nie wspomina³a. I kto to mówi! Cz³owiek, który milcza³ o w³asnym lubie! skarci³a go ¿artobliwie. Punkt dla ciebie. Zamia³ siê. Póniej przez ca³y dzieñ zastanawia³a siê, jakie uczucia wzbudzi³a w niej ta nowina. W g³êbi serca zawsze mia³a nadziejê, ¿e Mark do niej wróci. Teraz, gdy szansa przepad³a na 45
zawsze, nie mog³a zaprzeczyæ, ¿e ilekroæ o tym myla³a, robi³o jej siê s³abo. Kiedy wysiada³a z samolotu we Francji, z³y nastrój siêgn¹³ zenitu. Nied³ugo mia³a zobaczyæ, jak Mark ¿eni siê z inn¹. Obawia³a siê swojej reakcji. Odg³os silnika wyrwa³ j¹ z zadumy. Odwróci³a siê i poczu³a, jak niewidzialna d³oñ ciska jej gard³o. Mark i Brian. Jasna cholera. Ju¿ nigdzie siê st¹d nie ruszê. Brian dos³ownie wpad³ na Kate, gdy potkn¹³ siê o próg. Nie zniosê jeszcze jednej takiej podró¿y, zw³aszcza w dó³. Cmokn¹³ dziewczynê w policzek. Mi³o ciê widzieæ powita³a go promiennie Kate. Zreszt¹ jak zwykle. A to Ted. Czeæ, stary. Brian poda³ mu rêkê. Kim jeste? Moim facetem odpar³a szybko Kate, z³a, ¿e Mark najwyraniej pomin¹³ milczeniem tê jak¿e istotn¹ informacjê. Zrobi³a kwan¹ minê, gdy podniós³ siê znad baga¿nika samochodu. Niós³ spor¹ walizkê, przez ramiê przerzuci³ garnitur w pokrowcu. Czeæ rzuci³ nonszalancko. Jego umiech rozbroi³ j¹ b³yskawicznie. Tak siê cieszê, ¿e przyjecha³a! Odstawi³ baga¿ i wyci¹gn¹³ do niej rêce. Mo¿e liczy³, ¿e spêkam, pomyla³a. Nie przegapi³abym takiego wydarzenia za ¿adne skarby wiata zapewni³a, ujmuj¹c d³onie Marka. Cmoknê³a go w policzek. Mêski zapach Issey Miyake jak zwykle przyprawi³ j¹ o dreszcz. A to zapewne Ted. Mark wyci¹gn¹³ rêkê. Du¿o o tobie s³ysza³em. Kate z trudem zachowa³a powagê, s³ysz¹c tak wierutne k³amstwo. Och, przepraszam, powinnam was sobie przedstawiæ. Ted, to jest Mark. Wszystkiego najlepszego. Moje gratulacje. Ted zachowywa³ siê, jakby po³kn¹³ podrêcznik dobrych manier. Mia³ sympatyczn¹ twarz, piwne oczy i cerê, której zazdroci³y mu kobiety. W mysich w³osach jania³y blond pasemka. Wzajemnie odpar³ Mark. 46
S³ucham? Ted siê speszy³. Szczêciarz z ciebie. Mark spojrza³ znacz¹co na Kate. Resztk¹ si³ siê powstrzyma³a, by nie z³apaæ go za gard³o i nie sykn¹æ: Te¿ nim kiedy by³e. I owszem. Zamia³a siê sztucznie. Mocno poca³owa³a Teda w usta, czym najwyraniej bardzo go zaskoczy³a. Jak siê poznalicie? Teraz Kate siê speszy³a. Nie spodziewa³a siê, ¿e Mark bêdzie o cokolwiek pyta³. Zirytowa³o j¹ jego wcibstwo. Pewnie s¹dzi³, ¿e dziewczyna zabroni mu wtykaæ nosa w nie swoje sprawy w obecnoci Teda. Jestem fotografem prasowym wyjani³ Ted. Spêdzamy razem du¿o czasu na koszmarnych sesjach zdjêciowych. Spinaczami do bielizny upinamy obwis³¹ skórê na babach, które du¿o schud³y, a za pó³ roku utyj¹ z nawi¹zk¹. Mark skrzywi³ siê zabawnie. Ohyda. Od dawna jestecie razem? Kate uzna³a, ¿e co za du¿o, to niezdrowo. Ju¿ mówi³am, to dopiero pocz¹tek. Pos³a³a mê¿czyznom czaruj¹cy umiech i wziê³a Teda pod ramiê. Chod, skarbie, obejrzymy nasz pokój. Ted umiechn¹³ siê niemia³o. Do zobaczenia przy kolacji. Kate i Ted zostawili baga¿e portierowi, a sami podeszli do drzwi wejciowych. Kate puci³a Teda przodem i dyskretnie obejrza³a siê za siebie. Brian szed³ za nimi, lecz Mark siê nie ruszy³. Sta³ ze wzrokiem utkwionym w dolinê. Wydawa³ siê pogr¹¿ony w mylach. Mark wrzuci³ trzeci bieg i docisn¹³ peda³ gazu do pod³ogi. Samochód prychn¹³, na przeraliw¹ nanosekundê zamilk³, potem ruszy³ do przodu. Czy to cholerstwo dowiezie nas do celu? warkn¹³ Brian, zielony na twarzy tam, gdzie nie szpeci³y jej pryszcze, pami¹tki po bardzo t³ustej studenckiej diecie. Wolisz, ¿ebymy pojechali twoim wozem? ¿achn¹³ siê Mark. 47
Brian siê naburmuszy³. Owiadczam, ¿e jestem w posiadaniu nowiutkiego ferrari oznajmi³ uroczycie. Problem w tym, ¿e nie wiadomo dlaczego w kó³ko wje¿d¿a na chodnik. Niemal zabytkowy citroën Marka by³ prezentem od rodziców. Mogliby mu kupiæ najnowszy sportowy wóz, ale zawsze uwa¿ali, ¿e dzieci powinny same poznaæ wartoæ pieniêdzy. St¹d kompromis w postaci citroëna-gruchota. Samochód u³atwia³ Markowi powroty na weekend do domu, rodziców i oczywicie Jenny. Najczêciej zabiera³ siê z nim tak¿e Brian. Jego wk³adem w utrzymanie auta by³ zakup dwóch naklejek na zderzak: ZATR¥B, JELI KOCHASZ CISZÊ I SPOKÓJ i WYBACZCIE, ¯E TAK KIEPSKO JE¯D¯Ê. Pocz¹tkowo obaj têsknili za Southampton, ale z czasem, w miarê jak rozkwita³o studenckie ¿ycie towarzyskie, przejawiali coraz mniej entuzjazmu dla d³ugiej, mêcz¹cej podró¿y. Tym razem Mark zadzwoni³ do Jenny i powiedzia³, ¿e z³apa³ gumê. Poza tym powinienem posiedzieæ trochê nad ksi¹¿kami wyzna³ podczas jednej z cowieczornych rozmów telefonicznych. Odbywa³ je regularnie, odk¹d cztery miesi¹ce wczeniej pozbawi³ Jennê dziewictwa. A teraz jecha³ na szalon¹ noc z Brianem. Wynajmowali, z dwójk¹ innych studentów, mieszkanie w centrum Birmingham, w labiryncie ciasnych uliczek. By³o tanie i okropne; przypomina³o wi¹tyniê ku czci lat 70. Br¹zowo-kremowa tapeta w psychodeliczne wzory, wszêdzie plastik i obrzydliwe, md³e kolory, przygaszone dwudziestoletnim brudem. Co tydzieñ zrzucali siê na jedzenie i ka¿dego dnia kto inny gotowa³. W poniedzia³ki Brian serwowa³ zapiekanki, we wtorki Mark podawa³ chilli, w rody Shane przygotowywa³ spaghetti, w czwartki Steve, lasagne i frytki. W weekendy jadali poza domem, a od poniedzia³ku wszystko zaczyna³o siê od pocz¹tku. Studencka kieszeñ wiecznie wieci³a pustkami, wiêc najczêciej wpadali do uniwersyteckiego baru, dotowanego z bud¿etu uczelni. Tego wieczora tak¿e. Mark zamkn¹³ samochód, choæ tylko wariat po³asi³by siê na takiego grata. Poczu³ lekkie wyrzuty sumienia na myl o Jennie. Pewnie siedzia³a w domu, z rodzicami. Jednak ledwie wkro48
czy³ do pomieszczenia wype³nionego g³on¹ muzyk¹ i miechem, zapomnia³ o dziewczynie. Mark by³ przystojny, trochê podobny do Mela Gibsona. Brian bardziej przypomina³ Mela Brooksa, lecz poczucie humoru zapewnia³o mu wzglêdne powodzenie u kobiet, przynajmniej dopóki nie pozna³y go bli¿ej i nie przekona³y siê, jaki z niego straszliwy niechluj. By³em takim brzydkim dzieckiem, ¿e w piaskownicy odruchowo ca³y zasypywa³em siê piaskiem powiedzia³ kiedy z charakterystyczn¹ autoironi¹. Moi rodzice te¿ uwa¿ali, ¿e im siê nie uda³em. Zamiast gumowych kaczek dawali mi do wanny toster i radio. Równo trzy minuty zajê³o im podjêcie oczywistej decyzji po samochód wróc¹ rano. Ze spokojnym sumieniem wychylili kilka kufli, a potem podeszli do grupy dziewcz¹t przy stoliku w k¹cie. G³ównie ze wzglêdu na Briana, który wiecznie szuka³ nic nieznacz¹cych erotycznych przygód. Kto tu siedzi? Brian wskaza³ dwa krzes³a. Z podartych siedzeñ wylewa³a siê pianka ze sztucznego tworzywa. Owszem, ty odpar³a dziewczyna z tak¹ iloci¹ pryszczy na twarzy, ¿e przypomina³a poplamiony obrus. Na trzewo oceniliby j¹ jako dziesi¹tkê, czyli musieliby wypiæ co najmniej dziesiêæ piw, ¿eby w ogóle zwróciæ na ni¹ uwagê. Brian jednak ju¿ zd¹¿y³ siê niele wstawiæ i w tej chwili wyda³a mu siê nieziemsko piêkna. Poliza³ palec i przytkn¹³ do jej bluzki. ci¹gnij te mokre ciuchy zamrucza³. Piêæ minut póniej ca³owa³ siê z ni¹ jak szalony, a Mark têsknie gapi³ siê w przestrzeñ. Nagle po¿a³owa³, ¿e nie pojecha³ do domu. Teraz siedzia³by przed telewizorem z Jenn¹ w ramionach. A tak mo¿e sobie tylko obserwowaæ, jak jêzyk Briana niknie w ustach potwora. Czeæ. Chyba czekasz na ratunek. Kobiecy g³os wyrwa³ go z pijackiej zadumy. S³ucham? Zamruga³ szybko. Szukasz towarzystwa? Wygl¹da na to, ¿e przyjaciel ma ciê gdzie. Jeli nie fizycznie, to z ca³¹ pewnoci¹ duchowo. Mark nie do koñca zrozumia³, co mówi³a, za to od razu zauwa¿y³, ¿e jest bardzo atrakcyjna; mia³a drobn¹ twarz elfa i krótkie ciemne w³osy. 4 Z archiwum eks
49
Siadaj zaproponowa³ i podsun¹³ krzes³o, z którego dziesi¹tka przesiad³a siê na kolana Briana. Napijesz siê czego? Ho, ho, bogaty student. Pos³a³a mu drwi¹ce spojrzenie. Poproszê. Podwójny d¿in z tonikiem. W tym momencie zda³ sobie sprawê, ¿e zosta³o mu piêæ funtów. Zastosowa³ wiêc star¹ sztuczkê Briana; uda³, ¿e nie s³ysza³, co powiedzia³a, i wróci³ z dwoma kuflami piwa. Dziesiêæ minut póniej wiedzia³ ju¿, ¿e panna nazywa siê Kate Evans, jest na pierwszym roku dziennikarstwa i pochodzi z Manchesteru. O dziwo, nagle zapomnia³, ¿e ma dziewczynê i ze spokojnym sumieniem umówi³ siê z Kate na przysz³y tydzieñ. Chêtnie szepnê³a z ustami tu¿ przy jego ustach. Ale póki co, chodmy do ciebie. Po latach prób pokonania dziewiczych oporów Jenny nie wierzy³ w³asnemu szczêciu; ta wspania³a kobieta podaje mu siebie na tacy. Zero lêków, d³ugich rozmów, tylko ochota na zwyk³y szybki numerek. Wydawa³o mu siê, ¿e umar³ i poszed³ do nieba. Rozpalony po¿¹daniem i bolesn¹ erekcj¹, uzna³, ¿e nocny autobus jecha³by zbyt d³ugo, wiêc po¿yczy³ od nieprzytomnego Briana dziesiêæ funtów i porwa³ Kate taksówk¹. A tam straci³ dla niej g³owê i inne czêci cia³a, których Jenna zazwyczaj nie chcia³a nawet dotkn¹æ. Mówi¹c krótko, tej nocy Mark przekona³ siê, jaki wspania³y mo¿e byæ seks. Od tej pory nie liczy³o siê nic innego. Po pierwszym gor¹czkowym zbli¿eniu Kate zasnê³a, on natomiast le¿a³ z otwartymi oczami i duma³, co zrobiæ. Jego stan ducha oscylowa³ miêdzy wyrzutami sumienia wobec zdrady, i eufori¹, z powodu fantastycznego stosunku. Przez resztê nocy gapi³ siê na Kate. O siódmej uzna³, ¿e nie ma sensu d³u¿ej siê mêczyæ, wypl¹ta³ siê z jej ramion i wsta³. Na palcach poszed³ po szklankê wody. W kuchni zasta³ Briana. Przyjaciel siedzia³ przy stole, dziwnie zielony na twarzy. Nad jego g³ow¹ smêtnie wisia³y z³ote zasady, które w³asnorêcznie wypisa³, ledwie siê tu wprowadzili: Na filmie mo¿na p³akaæ tylko w nastêpuj¹cych wypadkach: a) ginie dzielny pies b) Sharon Stone rozpina bluzkê.
50
Nigdy nie walcz nago, chyba ¿e jeste w wiêzieniu. Zawsze pocieszaj dziewczynê, której kot zdech³, nawet jeli to ty w³asnorêcznie wrzuci³e drania na wentylator. W ¿adnych, ale to ¿adnych okolicznociach dwaj faceci nie powinni iæ pod jednym parasolem.
Pieprzona czarodziejska taksówka mrukn¹³. Mark zmarszczy³ brwi. S³ucham? Dzisiaj rano przyjecha³a i zabra³a piêknoæ, któr¹ wczoraj poderwa³em, a podstawi³a mi mrówkojada. Teraz ten potwór chrapie w moim ³ó¿ku. Skrzywi³ siê. Ta kobieta nawet bez charakteryzacji mog³aby wyst¹piæ w Muppet Show. Mark parskn¹³ miechem. Có¿, rzeczywicie, nie jest zbyt piêkna. Ale znasz stare powiedzenie: ka¿da potwora znajdzie swego amatora. Pamiêtam tylko, jak pomyla³em, ¿e ma wietne cycki. Brian potar³ czo³o. A potem siê okaza³o, ¿e to tylko taki cholerny stanik, na zewn¹trz super, a w rodku samo powietrze. No, ¿eby ciê pocieszyæ, ja te¿ mam problem Mark nachyli³ siê bli¿ej. W moim ³ó¿ku pi dziewczyna
i nie jest to Jenna. Kim jest Jenna? Kate sta³a w progu. Podrapa³a siê w czubek g³owy, a¿ w³osy stanê³y jej dêba. Och
to
kole¿anka wystêka³. Doprawdy. Niemal zazgrzyta³a zêbami. Wydawa³o siê, ¿e zaraz wpadnie w sza³. Wiesz co? Nie spotykam siê z cudzymi facetami, wiêc zadzwoñ, kiedy ju¿ to za³atwisz. Pochyli³a siê miêdzy Brianem i wyranie poblad³ym Markiem, wziê³a d³ugopis ze sto³u, nabazgra³a swój numer na nagim ramieniu Marka i umiechnê³a siê lekko. A jeli nie, id do diab³a dokoñczy³a. Zarzuci³a na ramiê d¿insow¹ kurtkê i wysz³a. Brian sta³ twarz¹ do drzwi. Chcia³ co powiedzieæ, ale s³owa utknê³y mu w gardle, gdy siê cofnê³a. Patrzy³a wprost na niego. Zapewne ucieszy ciê wiadomoæ, ¿e moje cycki s¹ prawdziwe. Znowu zniknê³a. Mark i Brian milczeli jeszcze przez d³u¿sz¹ chwilê z obawy, ¿e Kate nadal jest w s¹siednim pokoju. W koñcu Brian siê ockn¹³ z zadumy. 51
Idê na McKupê oznajmi³. W ten sposób okrelali swój zwyczaj korzystania z toalet pobliskiego McDonalda. Zrobisz co dla mnie? Powiedz mrówkojadowi, ¿e poszed³em na mecz albo do kina. Zadzwoniê za kilka godzin, czy droga wolna. I tak zakoñczy³ siê romans Briana. Mark natomiast odda³by du¿o, byle powtórzyæ wieczór z Kate. Zapisa³ sobie jej numer na kartce. Przez kilka dni intensywnie o wszystkim myla³. I zadzwoni³. Czeæ, tu Mark. O, czeæ. Zerwa³e ju¿ z dziewczyn¹? Zaskoczy³o go tempo, w jakim przesz³a do rzeczy. No
w³aciwie nie, jeszcze nie. Wiêc czemu dzwonisz? Nie interesuj¹ mnie uczuciowe komplikacje. S¹ nudne oznajmi³a spokojnie. S³uchaj tamten zwi¹zek jest ju¿ w koñcowej fazie. Naprawdê chcê siê z tob¹ zobaczyæ. Odczeka³a chwilê. Powtarzam: nie spotykam siê z cudzymi facetami, wiêc kiedy definitywnie zakoñczysz sprawê, daj mi znaæ. Nie wczeniej. Od³o¿y³a s³uchawkê. Mark przez d³u¿sz¹ chwilê gapi³ siê na telefon. Bardzo pragn¹³ znowu siê zobaczyæ z Kate, ale wiedzia³, ¿e najpierw musi rozstaæ siê z Jenn¹. Póki co, pozostawa³a mu nadzieja, ¿e Kate nie pozna nikogo nowego. W nastêpny weekend pojecha³ do Southampton. Sam, bez Briana. Mia³ du¿o czasu do namys³u. Niewa¿ne, jak¹ taktykê zastosuje, i tak bêdzie trudno. Robi³o mu siê niedobrze na myl o tej rozmowie. Co gorsza, kiedy zahamowa³ przed domem rodziców, Jenna radonie wskoczy³a do samochodu i oznajmi³a, ¿e ma dla niego niespodziankê. Kaza³a mu zatrzymaæ siê przed blokiem, mniej wiêcej dwa kilometry od centrum, wysiad³a i pomacha³a pêkiem kluczy. Uzna³am, ¿e muszê byæ bardziej samodzielna, wiêc siê wyprowadzi³am oznajmi³a z dum¹. A to oznacza, ¿e spêdzimy wiêcej czasu tylko we dwoje. Tego wieczora nie zdoby³ siê na rozmowê o rozstaniu. Nie zamierza³ psuæ Jennie radoci z mieszkania. Postara³ siê za to, 52
by wizyta pozosta³a czysto kole¿eñska. T³umaczy³ siê zmêczeniem i nawa³em zajêæ. Zdawa³ sobie sprawê, ¿e zaanga¿owa³ siê uczuciowo z inn¹, i nie chcia³ wykorzystywaæ Jenny, niewiadomej zmian w ich relacji. Psychicznie ju¿ by³ wolny. Teraz chodzi³o tylko o to, by sta³o siê to faktem tak¿e w rzeczywistoci. W kolejny weekend Jenna kupi³a mu piêkny kaszmirowy sweter i ugotowa³a pyszn¹ kolacjê w swoim nowym mieszkaniu. Znowu stchórzy³. Wykrêca³ siê stresem, ¿eby nie iæ z ni¹ do ³ó¿ka. Na jego szczêcie, Jennie znudzi³y siê takie podchody i sama wziê³a byka za rogi. W rodê dosta³ list. Kochany Marku
Pisa³a, ¿e wyczuwa dystans, narastaj¹cy miêdzy nimi od jego wyjazdu. Zdecydowa³a, ¿e trzeba co z tym zrobiæ. Proponowa³a rozstaæ siê na miesi¹c. Potem zobacz¹, czy jest jeszcze do czego wracaæ. Rozpacza³ przez jeden dzieñ, bo wydawa³o mu siê to stosowne. Nazajutrz zadzwoni³ do Kate. Skoñczone owiadczy³ zgodnie z w³asnym przekonaniem. Miesi¹c to tylko pocz¹tek, ³agodny sposób na rozstanie. Po tym czasie zadzwoni do Jenny i przyzna jej racjê, za bardzo siê od siebie oddalili i lepiej bêdzie, jeli zostan¹ tylko przyjació³mi. Poniewa¿ to Jenna zainicjowa³a separacjê, Mark ze spokojnym sumieniem mówi³ wszystkim, tak¿e swoim wiecznie krytycznym rodzicom, ¿e to ona z nim zerwa³a. W g³êbi duszy wiedzia³, ¿e nie mia³a innego wyjcia. Wyrzuty sumienia szybko wygas³y. Mark rzuci³ siê w wir gor¹cych debat i fantastycznego seksu z ¿ywio³ow¹, inteligentn¹ Kate. Pocz¹tkowo Brian mia³ jej za z³e, ¿e zabiera przyjacielowi czas. Wkrótce jednak przekona³ siê, ¿e Kate to niemal idea³, jeli w ogóle kobieta mo¿e byæ idea³em. Mia³a wietne poczucie humoru, ba, lubi³a nawet ogl¹daæ mecze w ciemnym pokoju mierdz¹cym starymi petami i piwem. Co wiêcej, nie d¹sa³a siê, gdy Brian co jaki czas porywa³ Marka na mêskie popijawy. Przez pewien czas wszyscy byli szczêliwi. 53
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 15.00
A
dam, upojony szampanem przysn¹³. Fay sama krz¹ta³a siê po apartamencie dla nowo¿eñców. Rozwa¿a³a, czy nie pójæ w lady przyjaciela, lecz popo³udniowe drzemki zawsze wprawia³y j¹ w z³y humor, wiêc zrezygnowa³a. Zamknê³a za sob¹ drzwi i posz³a w¹skim korytarzem do pokoju matki. Jak wiêkszoæ rodziców, Alice doprowadza³a j¹ do sza³u ró¿nymi dziwactwami. Z wiekiem Fay coraz bardziej jednak docenia³a, ile matka powiêci³a, byle zapewniæ córce szczêliwe, bezpieczne dzieciñstwo. Kiedy pomogli z Adamem zanieæ jej walizkê na górê, uciekli. Nie zamierzali wys³uchiwaæ dalszych opowieci o koszmarnej podró¿y. Teraz Fay mia³a wyrzuty sumienia, ¿e nie zosta³a d³u¿ej. Zapuka³a do drzwi oznaczonych szóstk¹. Alice otworzy³a po d³u¿ej chwili, wyranie zaskoczona. Siwe w³osy, zazwyczaj starannie u³o¿one, stercza³y na wszystkie strony. Ciep³e, piwne oczy rozgl¹da³y siê nieprzytomnie. O, witaj, kochanie. Cieszê siê, ¿e jeste. Nie mogê sobie poradziæ z radiem. Matka nale¿a³a do pokolenia mi³oników radia i, jeli akurat nie ogl¹da³a seriali, z zapa³em s³ucha³a audycji radiowych. Wiesz, tutaj nie z³apiesz swojej ulubionej stacji ostrzeg³a Fay. Patrzy³a na cyfrowe radio przy ³ó¿ku. Tak myla³am. Ale mo¿e wiadomoci? Fay nacisnê³a klika przycisków i po chwili pokój wype³ni³ siê mêskim g³osem. Spiker z doskona³ym brytyjskim akcentem opowiada³ o kryzysie na Bliskim Wschodzie. wietnie rozpromieni³a siê Alice. Tylko cisz trochê. Zadowolona zaczê³a siê rozpakowywaæ. Co za³o¿ysz na lub? zapyta³a Fay. Od niechcenia przegl¹da³a hotelowy folder. Cieszê siê, ¿e pytasz. Alice wyjê³a z walizki kwiecist¹ sukienkê i przy³o¿y³a do siebie. To. Starannie u³o¿y³a kreacjê na ³ó¿ku. Chcia³am zapytaæ ciê o zdanie przed wyjazdem do Francji, ale nie zd¹¿y³am. 54
To prawda. Dzwoni³a wiele razy z pytaniem, czy mog³yby siê spotkaæ i porozmawiaæ o ciuchach, ale Fay do tego stopnia poch³onê³y przygotowania, ¿e nie mia³a czasu. Przepraszam, mamo. Ale dokona³a wietnego wyboru zapewni³a z umiechem. Wczeniej mo¿e by j¹ przekona³a, ¿eby wyst¹pi³a w g³adkiej sukni, ale przecie¿ teraz tego nie powie. Mam prezent dla ciebie. Alice poszpera³a w walizce. Wyjê³a ma³e pude³eczko. Proszê, to co starego. Fay zobaczy³a srebrny wisiorek w kszta³cie serca na delikatnym ³añcuszku. liczny zachwyci³a siê. Nale¿a³ do twojej babci poinformowa³a rzeczowo Alice. Tylko to mi zostawi³a. Ciotka Clara dosta³a ca³¹ resztê. Fay od razu za³o¿y³a wisiorek na szyjê i podesz³a do lustra. W takim razie tylko go sobie po¿yczê na jutro. Alice pokrêci³a g³ow¹. Nie, chcê, ¿eby to zatrzyma³a. Nie jestem do tego przywi¹zana. Wiesz, wydaje mi siê, ¿e moje ¿ycie zaczê³o siê po mierci matki. Fay bez s³owa serdecznie uciska³a Alice. A to za co? zadziwi³a siê kobieta. ¯e by³a cudown¹ matk¹. Alice umiechnê³a siê smutno. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znacz¹ te s³owa. Umiechnê³a siê i klasnê³a na znak, ¿e koniec z sentymentami. No dobrze, ale masz co po¿yczonego i niebieskiego? Bo nowa jest suknia, tak? Fay pokaza³a piercionek z oczkiem z akwamaryny prezent dla samej siebie po wyj¹tkowo lukratywnym zleceniu sprzed kilku lat. Tu masz niebieski kolor, a Adam po¿yczy³ mi kolczyki. Alice ju¿ prawie skinê³a g³ow¹, kiedy dotar³o do niej, co powiedzia³a córka. Adam? Kolczyki? Ma przek³ute tylko jedno ucho, ale i tak kupuje pary. Czy to aby higieniczne? Mamo! Parsknê³a miechem. Ale czy on nie jest
no wiesz? Gejem? Owszem. Podnios³a oczy do nieba. Ale to nie zaraliwe. AIDS te¿ nie ma. 55
W takich sytuacjach przepaæ miêdzy nimi by³a ogromna. Alice nie przekroczy³a jeszcze piêædziesi¹tki, lecz spokojne, monotonne ¿ycie sprawi³o, ¿e wydawa³a siê o wiele starsza. Kiedy, w rozmowie z przyjació³k¹, Fay porówna³a matkê do ¿ony pastora dobra i mi³a, ale beznadziejnie starowiecka. Có¿, mam nadziejê, ¿e wiesz, co robisz. Cmoknê³a i znów zajê³a siê baga¿em. Po³o¿y³a najnowsz¹ powieæ Johna Grishama na stoliku przy ³ó¿ku. Fay uzna³a, ¿e czas zmieniæ temat. S¹ tu piêkne trasy spacerowe powiedzia³a. Zna³a zami³owanie matki do d³ugich wêdrówek. Tak, po niadaniu siê trochê przejdê. Wybierzesz siê ze mn¹, kochanie? Jako dobra córka, powinna siê zgodziæ, ale nie znios³aby tego. Nie przepada³a za pieszymi wêdrówkami. Poza tym czeka³o j¹ sporo roboty przed uroczystoci¹. Nie wziê³am odpowiednich butów sk³ama³a. Zreszt¹, chyba i tak nie mia³abym czasu. Denerwujesz siê? Alice zapiê³a ju¿ pust¹ walizkê i spojrza³a córce prosto w oczy. Zaskoczona, Fay nie wiedzia³a, co odpowiedzieæ. Ja
nie do koñca. Ale siê bojê. A có¿ to za ró¿nica? zapyta³a lekko Alice, ¿eby nie wywo³ywaæ k³ótni. Có¿, po prostu chcê, ¿eby wszystko wypad³o jak nale¿y. Zmarszczy³a brwi, starannie dobiera³a s³owa. A nerwy oznacza³yby, ¿e martwiê siê sam¹ decyzj¹ o lubie. A nie martwisz siê? Czym? Decyzj¹ o lubie. Nie. Fay zbyt entuzjastycznie pokrêci³a g³ow¹. Wcale nie. Wrêcz odwrotnie. To dobrze. Alice wyjê³a szczotkê z kosmetyczki i przeczesa³a siwe w³osy. Fay, zadumana, milcza³a. Dlaczego pytasz? odezwa³a siê w koñcu. Bez powodu. Podobno zawsze tu¿ przed lubem ma siê w¹tpliwoci
Nie, ¿ebym zna³a to z autopsji
Umiechnê³a siê smutno. 56
Uspokojona, Fay siê odprê¿y³a. Bo to naprawdê stresuj¹ce; podejmuje siê decyzjê na ca³e ¿ycie
Spojrza³a na matkê k¹tem oka. Brak reakcji. Czeka³a. To znaczy
podjê³a po chwili. To troszkê tak, jakby trzeba by³o wybraæ jeden samochód, dom, do koñca ¿ycia
Alice wydê³a usta. Wiem, o co ci chodzi, ale przynajmniej w dzisiejszych czasach mo¿na szybko zakoñczyæ ma³¿eñstwo. No tak, ale nie w tym rzecz. Wychodz¹c za Marka, zak³adam, ¿e zostaniemy razem na zawsze. W innym wypadku, po co zawracaæ sobie g³owê? Pytanie zawis³o w powietrzu. ¯adna nie zna³a na nie odpowiedzi. Fay odetchnê³a g³ono. Lepiej o tym za du¿o nie myleæ, bo naprawdê siê zdenerwujê stwierdzi³a z umiechem. Idê sprawdziæ, czy wszystko gotowe do kolacji. Alice st³umi³a ziewniêcie, przysiad³a na twardym krzele i wyjrza³a przez okno. Kogo zaprosilicie? Oprócz ciebie, rodziców Marka, ciotki Ethel i innych krewnych Marka, bêdzie Brian, wiadek i jeszcze by³e dziewczyny Marka, i moi eks. Alice unios³a brwi. Znam kogo? Richa. Pamiêtasz, ten policjant
kiedy odwióz³ mnie do domu i wst¹pi³ na herbatê. Alice zmarszczy³a czo³o z wysi³ku. Zaraz jednak siê rozpogodzi³a. Ach, tak. Bardzo mi³y m³ody cz³owiek. To ju¿ wszyscy? Nie. Jeszcze Nat. Model. Nie znasz. Dlaczego? Nie twój typ. Jest doæ, jakby to uj¹æ
barwny. Fay lekko siê krzywi³a przy tych s³owach. Bo¿e, teraz dopiero mnie zaciekawi³a o¿ywi³a siê Alice. Nie mogê siê doczekaæ, kiedy go zobaczê. Mo¿esz mruknê³a Fay. Uwierz mi, mo¿esz. 57
Fay przeci¹gnê³a siê na wielkiej czerwonej sofie w kszta³cie ust i po raz setny spojrza³a na zegarek. By³a druga po po³udniu. Zdjêcia do bo¿onarodzeniowego wydania Elle mia³y siê zacz¹æ godzinê temu. Gdzie on siê podziewa? zwróci³a siê do zdenerwowanej redaktorki dzia³u mody, która kurczowo ciska³a teczkê z notatkami. Czy kto do niego w ogóle zadzwoni³? Dzwonilimy do jego agencji, nie wolno nam kontaktowaæ siê z nim bezporednio. Dziewczyna wygl¹da³a, jakby mia³a siê lada chwila rozp³akaæ. Powiedzieli, ¿e bêdzie za piêæ minut. Ciekawe, gdzie ¿achnê³a siê Fay. Wsta³a, przeci¹gnê³a siê. I czy jest wart czekania. Ooo, Nat jest fantastyczny rozmarzy³a siê redaktorka. Wychodzi bosko na zdjêciach. Najpierw trzeba byæ na planie, nie? syknê³a Fay, lecz zaraz siê zorientowa³a, ¿e jej sarkazm uszed³ uwadze bujaj¹cej w ob³okach idiotki. Z westchnieniem podesz³a do okna, które wychodzi³o na brzydki, zamiecony kana³ na ty³ach atelier. Dwa ³abêdzie z trudem przedziera³y siê przez kartonowe pud³a, puszki po napojach i szmaty. Minê³y dwa lata, odk¹d w koñcu zdoby³a siê na odwagê i zerwa³a z Richem. Od tego czasu nie zwi¹za³a siê z nikim na d³u¿ej. Powoli samotnoæ mêczy³a Fay. Jako modelkê, zapraszano j¹ na otwarcie drzwi do ka¿dej lodówki w miecie. Z czasem jednak wszystkie imprezy zla³y siê w jedn¹ i Fay marzy³a, ¿eby zostaæ z facetem w domu i zamówiæ pizzê. Ale nie z byle facetem. Jedynie z takim, który poci¹ga³by j¹ i fascynowa³ fizycznie oraz psychicznie. Niestety, Rich nie zalicza³ siê do ¿adnej kategorii. Zerwanie zniós³ doæ dobrze. Skorzysta³a z odwiecznego wykrêtu, stosowanego przez zbyt tchórzliwych, by postawiæ sprawê jasno, i tych, którzy chc¹ z³agodziæ cios. Powiedzia³a, ¿e potrzebuje czasu, ¿eby wszystko sobie przemyleæ. Nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Kolejny cytat z ksiêgi delikatnych s³ów przy zrywaniu zwi¹zków. Po prostu nie jestem jeszcze gotowa na ma³¿eñstwo. 58
Rich, ze smutkiem w piwnych oczach, przypomina³ skarconego spaniela. Nie pyta³, nie krytykowa³. Daj mi znaæ, kiedy ju¿ bêdziesz wiedzia³a, czego chcesz powiedzia³ na koniec. Fay oczywicie wiedzia³a od pocz¹tku, ale dopiero po czterech tygodniach pos³a³a mu licik. Napisa³a, ¿e powinni siê rozstaæ na dobre. Sama nie wiem, czego chcê, a nie mogê ciê wci¹gaæ w swoje szaleñstwa. Jeste wspania³ym facetem. Kiedy na pewno poznasz odpowiedni¹ dziewczynê, która da ci tyle mi³oci, na ile zas³ugujesz. Niestety, ja nie umiem a¿ tak kochaæ, przynajmniej na razie.
Szczerze wierzy³a w to, co napisa³a, ale zastanawia³a siê, czy w ogóle potrafi kochaæ, koniec, kropka. Jej zamê¿ne przyjació³ki zawsze powtarza³y: to siê zmieni, kiedy poznasz w³aciwego faceta. Fay zna³a mê¿czyzn, którzy poci¹gali j¹ fizycznie. Pozna³a te¿ kilku, podobnych do Richa. Spotyka³a siê z nimi przez pewien czas. Ale cz³owiek, z którym chcia³aby wzi¹æ lub, mieæ dzieci, siedzieæ na staroæ na ganku? Nie mog³a sobie tego wyobraziæ. Westchnê³a g³ono, patrz¹c na dwa ³abêdzie. Nawet ptaki znajduj¹ sobie partnera, wiêc dlaczego jej siê nie udaje? Z zadumy wyrwa³o j¹ trzaniêcie drzwi. Przepraszam za spónienie rozleg³ siê donony mêski g³os. No to do roboty. Odwróci³a siê i zobaczy³a, jak Nat Finch ciska skórzan¹ kurtkê na krzes³o i ca³uje zdumion¹ redaktorkê prosto w usta. Na ¿ywo by³ jeszcze przystojniejszy ni¿ na zdjêciach. Mia³ ponad metr dziewiêædziesi¹t wzrostu, ciemne w³osy do ramion, seksownie rozczochrane. Nieogolony, z fantastycznie regularnymi, jak rzebionymi rysami, stanowi³ ucielenienie bohatera romansów. Najgorsze, ¿e doskonale o tym wiedzia³. B³yskawicznie zauroczy³ wszystkich w pomieszczeniu. Jego spónienie zaraz posz³o w zapomnienie. Potem zainteresowa³ siê Fay. Jezu! Trafilicie w dziesi¹tkê! krzykn¹³ i z³apa³ dziewczynê za ramiê. To prawdziwa piêknoæ! 59
Uderzy³a go w rêkê. Nie jestem manekinem na wystawie syknê³a i cofnê³a siê o kilka kroków. Gdzie by³e? Czekalimy ponad godzinê. Redaktorka poblad³a i odsunê³a siê na bezpieczn¹ odleg³oæ. Nawet Nat wydawa³ siê przez moment zbity z tropu. Zaraz jednak odzyska³ dobry humor. Ho, ho, ho, jaka rezolutna zauwa¿y³. Fay siê skrzywi³a. Cholerny DArtagnan. Lada moment klepniesz siê w udo i wskoczysz na konia
Cofnê³a siê i przyjrza³a mu uwa¿nie. No tak, teraz ju¿ wiem, dlaczego masz takie w³osy. Zignorowa³ jej s³owa. Wyci¹gn¹³ rêkê. Czeæ, jestem Nat. Zapamiêtaj sobie to imiê, wkrótce bêdziesz je dysza³a z rozkosz¹. Umiecha³ siê od ucha do ucha, wyranie zachwycony, ¿e doprowadza j¹ do sza³u. Nie poda³a mu rêki, umiechnê³a siê lekko i stanê³a do niego plecami. To jak? zwróci³a siê do fotografa Zaczynamy? Chyba wszyscy chcemy st¹d jak najszybciej iæ. Podczas sesji prezentowano stroje nowego w³oskiego projektanta, który specjalizowa³ siê w modzie mêskiej. Nat by³ pupilkiem kreatorów, bra³ udzia³ w kampaniach reklamowych Gucciego, Armaniego i Ralpha Laurena. Fay mia³a byæ tylko dodatkiem, lecz z trudem przychodzi³o jej wlepianie w Nata zachwyconych oczu. Patrz na niego, jak na najwspanialszego faceta, jakiego znasz poleci³ fotograf, gdy ustawia³ owietlenie. Jestem modelk¹, nie zdobywczyni¹ Oskara syknê³a. Dowcipna. Podoba mi siê to zauwa¿y³ rzeczowo Nat. Dwie godziny, kilkanacie strojów i kilka rolek filmu póniej fotograf og³osi³, ¿e skoñczone. Dziêki. Umiechnê³a siê promiennie, licz¹c na dalsze zlecenia. Posz³a na bok, ¿eby siê przebraæ. Z wdziêcznoci¹ wziê³a od makija¿ystki wilgotn¹ chusteczkê do demakija¿u. Zdjê³a ubranie i powiesi³a je na wieszaku. Sta³a w samej bielinie. Pochylona w stronê lustra, starannie zmywa³a z twarzy grub¹ warstwê pudru i cienie, które zrobi³y z niej namiêtn¹ uwodzicielkê. 60
Poczu³a za sob¹ czyj¹ obecnoæ. Odwróci³a siê gwa³townie. Nat nonszalancko opiera³ siê o framugê. Otwarcie gapi³ siê na piersi Fay. wietnie wysz³a. Podniós³ trzy polaroidowe zdjêcia. Dziêki. Lekko kopnê³a drzwi tak, ¿e zamknê³y mu siê przed nosem. Za³o¿y³a sweter, na wypadek gdyby przystojniak wróci³. Umiechnê³a siê do siebie. Nat by³ denerwuj¹cy i arogancki, ale te¿ cholernie poci¹gaj¹cy, choæ tylko fizycznie. W przeciwieñstwie do wielu modeli, nie by³ ³adny, tylko bardzo mêski i mia³ namiêtne spojrzenie. Jego oczy mówi³y: chodmy do ³ó¿ka, i to ju¿. Zazwyczaj unika³a takich mê¿czyzn, lecz po dwóch latach pustki w ¿yciu uczuciowym trudno by³o mu siê oprzeæ. Ubra³a siê, rozczesa³a w³osy sklejone lakierem i wróci³a do atelier. Nata nigdzie nie zauwa¿y³a. Asystenci snuli siê ospale po k¹tach. Ledwie odpowiedzieli na jej po¿egnanie. Na dworze mimo s³oñca by³o ch³odno. Cianiej otuli³a siê ekologicznym futerkiem i ruszy³a do stacji metra. W ci¹gu dnia stara³a siê oszczêdzaæ na taksówkach. Bez grubego makija¿u i tak nikt by jej nie rozpozna³. Kiedy mija³a róg, rozleg³ siê klakson. Nie zwróci³a na to uwagi, ale gdy znów zatr¹bi³, d³ugo i niecierpliwie, odwróci³a siê zaintrygowana. Nat siedzia³ w starym aston martinie. Na g³owie mia³ czapeczkê baseballow¹ z numerem 69. Czeæ zawo³a³. Podwieæ ciê? Nie, dziêki odkrzyknê³a, choæ bardzo chcia³a wsi¹æ. Idê do metra. Wy³¹czy³ silnik. Gdzie mieszkasz? W domu. Mia³o byæ zabawne, a wysz³o zbyt ostro. Po raz pierwszy naprawdê siê speszy³. Zmarszczy³ brwi. Zawsze taka jeste? Odê³a usta, lecz w jej oczach tañczy³y weso³e ogniki. Tylko wobec facetów, na których muszê czekaæ ponad godzinê. O rany, przepraszam. Musia³em za³atwiæ kilka spraw. Zrobi³ skruszon¹ minê. No, wsiadaj. Nie gryzê. Zastanawia³a siê przez moment. Mia³a do wyboru: albo t³uc siê do domu zat³oczonym, brudnym metrem, albo pozwoliæ, 61
¿eby zabójczo przystojny facet odwióz³ j¹ wietnym samochodem. Trudna sprawa. No dobrze zgodzi³a siê. Ale uprzedzam, to na po³udnie od rzeki. Spokojnie, paszport mam przy sobie za¿artowa³. Zobaczy³, ¿e dziewczyna mru¿y oczy w ostrym s³oñcu, wiêc wyj¹³ ze schowka ró¿owe okulary s³oneczne. Twoja narzeczona pewnie oszaleje z radoci, ¿e tak swobodnie dysponujesz jej rzeczami mruknê³a, zak³adaj¹c okulary. Nie mam narzeczonej. To mojej siostry. Podczas jazdy dowiedzia³a siê, ¿e Nat ma dwadziecia osiem lat, pochodzi z Tunbridge Wells w Kent, gdzie nadal mieszkaj¹ jego rodzice, a jego siostra, m³odsza o trzy lata, jest wiza¿ystk¹ w stacji telewizyjnej Granada. Mia³ kawalerkê w Covent Garden, ale rzadko tam bywa³, przez pracê. By³ zwi¹zany z potê¿n¹ agencj¹ Guru i pewnie zarabia³ dziesiêæ razy tyle, co Fay. Zreszt¹ wystarczy³o spojrzeæ na jego samochód. Fay mówi³a mu, którêdy jechaæ. Podziêkowa³a, ¿e nad³o¿y³ tyle drogi. Zrobi³em to, bo mi siê podobasz krzykn¹³ przez warkot silnika. Nie wiedzia³a, jak zareagowaæ; zamruga³a kilka razy, odrzuci³a g³owê do ty³u i parsknê³a miechem. Co jak co, ale skryty to ty nie jeste. Skrêcili w w¹sk¹ uliczkê. Poprosi³a, ¿eby siê zatrzyma³ przy numerze 30. Wy³¹czy³ silnik. Wiêc jak? Co: jak? Jak bêdzie z nami? Doprawdy, bijesz w³asne rekordy. Z umiechem szuka³a kluczy w torebce. Spojrza³a mu prosto w oczy. S³uchaj, kolego, przeja¿d¿ka to za ma³o, ¿eby mnie zdobyæ. A kolacja? Rozbiera³ j¹ wzrokiem. Nie tylko mi siê podobasz, ale te¿ mnie bawisz. Mo¿e byæ fajnie. Wysiad³a i poprawi³a p³aszcz. Znowu mia³a do wyboru: unieæ siê godnoci¹ i odmówiæ, a potem ca³ymi dniami t³uma62
czyæ sobie, ¿e post¹pi³a s³usznie, albo zgodziæ siê na randkê z wyj¹tkowo atrakcyjnym mê¿czyzn¹. Godnoæ nie ogrzeje ciê w ³ó¿ku, pomyla³a. No, dobrze. Umiechnê³a siê i poda³a mu wizytówkê. Ca³y plik wydrukowa³a sobie na stacji Kings Cross. Wzi¹³ karteczkê. wietnie. Jutro wyje¿d¿am na sesjê na dwa tygodnie, ale odezwê siê po powrocie. W g³êbi ducha podejrzewa³a, ¿e o niej zapomni. Pomacha³a mu na po¿egnanie. Zadzwoni³ cztery tygodnie póniej, kiedy ju¿ straci³a nadziejê na kontakt. Skruszony, t³umaczy³ siê nawa³em pracy. Na pierwsz¹ randkê zabra³ j¹ do Ivy, bardzo drogiej i modnej restauracji. Zawsze spotyka³o siê tam wiele s³aw. O dziwo, bez problemu za³atwi³ stolik, co, jak wiadomo, jest najlepszym wskanikiem statusu spo³ecznego. By³ popularny. Znani ludzie podchodzili do ich stolika siê przywitaæ. Nie ukrywa³a, ¿e spêdzi³a wspania³y wieczór. Nat najchêtniej mówi³ o samym sobie, ale przynajmniej od czasu do czasu zdoby³ siê na dowcip. Poza tym stanowi³ nieustaj¹c¹ ucztê dla oczu. Co wiêcej, zap³aci³ rachunek bez mrugniêcia okiem. Chcia³ zaci¹gn¹æ Fay do siebie, lecz nie oponowa³, kiedy siê stanowczo sprzeciwi³a. Zamówi³ dla niej taksówkê do domu. Na drug¹ randkê wybrali siê do kina; na ¿yczenie Fay poszli na zagraniczny film z napisami. Podczas dramatycznego punktu kulminacyjnego zerknê³a na Nata, ciekawa jego reakcji. Spa³ jak dziecko. I znowu wróci³a do domu. Na trzecim spotkaniu czu³a, ¿e Nat ma co do niej pewne plany. Nawet domyla³a siê, jakie. Najwyraniej kobiety rzadko tak d³ugo opiera³y siê jego urokowi. Pójdziemy dzi do ³ó¿ka? zapyta³ przy przystawkach w przytulnej w³oskiej knajpce w Soho. Kobieta przy s¹siednim stoliku omal nie zad³awi³a siê szparagiem. Fay skrzywi³a siê lekko i zrobi³a swoj¹ popisow¹ minê z uniesieniem jednej brwi. 63
Mo¿e. Jeli bêdziesz grzeczny. Prowokacyjnie zliza³a odrobinê mas³a z palca. Wyranie siê o¿ywi³, opar³ ³okcie na stole i patrzy³ na Fay. Niestety, nic z tego. Zamierzam byæ bardzo, ale to bardzo niegrzeczny zamrucza³. Czu³a jego kolano przy udzie. Zakrêci³o jej siê w g³owie z podniecenia. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e jeli dzisiaj siê nie przepi¹, to koniec. Nat nie nale¿a³ do mê¿czyzn, którzy szanuj¹ kobiety z zasadami. Zapewne wzruszy³by piêknymi ramionami i poszuka³ sobie innej, ze s³absz¹ wol¹. Zreszt¹ Fay coraz bardziej irytowa³y poradniki z takim przejêciem poch³aniane przez jej przyjació³ki. Jak zdobyæ faceta, Jak zatrzymaæ faceta, Jak odzyskaæ faceta. Podawano tam ró¿ne rady. Najbardziej wkurzaj¹ca by³a ta, która okrela³a, po ilu randkach nale¿y pójæ do ³ó¿ka. Fay mia³a w³asn¹ zasadê nigdy nie spa³a z nikim po pierwszej randce. Wszelkie inne decyzje podejmowa³a intuicyjnie. Kierowa³a siê w³asn¹ logik¹ i zdrowym rozs¹dkiem. ¯aden, po¿al siê Bo¿e, ekspert, nie bêdzie jej mówi³, jak ¿yæ. Dra¿ni³o j¹ tak¿e, ¿e takich zasad, odnosz¹cych siê do samotnych mê¿czyzn, jest o wiele mniej. Bez poczucia winy mogli sobie sypiaæ z kim chc¹ i gdzie chc¹. Wiesz co? szepnê³a, ¿eby nie s³ysza³a kobieta ze szparagiem. Po daniu g³ównym chyba zmienimy lokal i pójdziemy do ciebie na deser. Nie potrzebowa³ janiejszej zachêty. Pó³ godziny póniej weszli do holu nowoczesnego bloku w Covent Garden. Dobry wieczór, panie Finch. Portier spojrza³ na Fay i uk³oni³ siê lekko. Dobry wieczór pani. Dobry wieczór. Zastanawia³a siê, ile kobiet Nat tu przyprowadza³. Wsiad³a do windy. Ledwie drzwi siê zamknê³y, przycisn¹³ j¹ do ciany z tak¹ si³¹, ¿e nie zdo³a³aby go odepchn¹æ. Zanim dojechali na czwarte piêtro, Nat zd¹¿y³ ju¿ wsadziæ rêce pod jej bluzkê. Drzwi siê otworzy³y. Na szczêcie korytarz wieci³ pustk¹, co oszczêdzi³o Fay rumieñca wstydu, gdy nerwowo poprawia³a stanik. Z³apa³ j¹ za nadgarstek i zaci¹gn¹³ pod drzwi z numerem 45. Przekrêcaj¹c klucz w zamku, ugryz³ Fay w ucho. Bêdê ciê pieprzy³ do utraty przytomnoci szepn¹³. 64
Trzy godziny póniej by³a co prawda nadal przytomna, ale te¿ pe³na uznania dla jego umiejêtnoci. Okaza³ siê wietnym kochankiem. Rozkosznie zmêczona, rozgl¹da³a siê po sypialni. Typowo mêski pokój, pomyla³a. Szare ciany, luksfery oddzielaj¹ce ³azienkê. Nad ogromnym ³o¿em, z zadziwiaj¹co gustown¹ pociel¹ z bia³ego lnu i narzut¹ ze sztucznego czarnego futra, wisia³a wielka fotografia Nata, z zesz³orocznej kampanii Gucciego. Spojrza³a na niego. Teraz, rozczochrany i nagi, wydawa³ siê jeszcze piêkniejszy ni¿ na zdjêciach. Otworzy³ powieki i napotka³ jej wzrok. Co, nie wierzysz w³asnemu szczêciu? zagadn¹³. Wrêcz przeciwnie
Ziewnê³a znacz¹co. Jestem bardzo
rozczarowana. Rozemia³ siê i podpar³ na ³okciu. Lubiê twój sarkazm. Zazwyczaj kobiety mdlej¹ na mój widok. Doprawdy? zdziwi³a siê sztucznie. Odrzuci³a ko³drê i dotknê³a stopami zimnej drewnianej pod³ogi. Natura ciê wzywa? zapyta³. Nie. Dom. Mam mnóstwo roboty. Zbiera³a porozrzucan¹ garderobê. Spojrza³ na zegarek i zmarszczy³ czo³o. Jest czwarta nad ranem. Poklepa³ pos³anie ko³o siebie, umiechn¹³ siê kusz¹co. Wracaj tu, a przekonam ciê, ¿eby zosta³a. Nic z tego powtórzy³a. Czeka mnie ciê¿ki dzieñ. Muszê spadaæ. Zamówisz mi taksówkê? W rzeczywistoci najchêtniej wskoczy³aby z powrotem do ³ó¿ka na kolejn¹ erotyczn¹ sesjê z facetem, którego zwierzêca zmys³owoæ ca³kowicie zawróci³a jej w g³owie. Wiedzia³a jednak, jak postêpowaæ w przypadku mê¿czyzn pokroju Nata: na pocz¹tku nie nale¿a³o zdradzaæ zainteresowania. Nie mia³a pewnoci, czy jeszcze siê do niej odezwie, ale nie w¹tpi³a, ¿e jeli teraz oka¿e zdecydowanie, jej szanse wzrosn¹. wiêcie wierzy³a, ¿e faceci nie s¹ z gruntu li. Wszystko zale¿a³o od tego, na ile siê im pozwala. Drañ w oczach jednej zachowywa³ siê jak pantoflarz przy drugiej. 5 Z archiwum eks
65
Z ni¹ by³o podobnie. Niektórzy mê¿czyni wyzwalali w niej najgorsze instynkty, nie dlatego, ¿e zas³u¿yli na pod³e traktowanie. Po prostu pozwalali jej na zbyt wiele. Mimo wszystko nie traci³a nadziei, ¿e gdzie czeka na ni¹ mê¿czyzna ¿ycia, który wyzwoli w niej to, co najlepsze, i jasno da do zrozumienia, ¿e nie zniesie wybryków. Musia³a go tylko znaleæ. Z Natem mog³a liczyæ wy³¹cznie na dobr¹ zabawê. Kiedy my³a twarz w ³azience, s³ysza³a, jak ch³opak zamawia taksówkê na swój rachunek. Przynajmniej nie jest sk¹py, pomyla³a. Wróci³a do sypialni, wziê³a torebkê z krzes³a i spojrza³a na przystojniaka. Le¿a³ z rêkami splecionymi za g³ow¹. Wygl¹da³ bardzo apetycznie. Idê. Pogadam sobie z portierem, zanim nie przyjedzie taksówka powiedzia³a. Dziêki, ¿e j¹ wezwa³e. Nie ma sprawy mrukn¹³. Chyba nie mia³ ochoty wiêcej rozmawiaæ. To na razie rzuci³a radonie. Skrzywi³a siê dopiero w korytarzu. Bo¿e, pomyla³a, zachowujê siê jak idiotka z taniego romansid³a. Postanowi³a jednak, ¿e bêdzie stanowcza i nie czeka³a, czy j¹ zawo³a, czy zaproponuje nastêpne spotkanie. Ma numer telefonu, jeli zechce, zadzwoni. Jeli zechce. Trzy dni póniej Fay rozwa¿a³a, czy po raz setny obejrzeæ z matk¹ powtórkê starego filmu. Ju¿ dawno postanowi³a oszczêdzaæ tylko pieni¹dze pozwol¹ siê wyrwaæ z domu i zamieszkaæ w centrum Londynu. Posmarowa³a grzankê margaryn¹ o obni¿onej zawartoci t³uszczu i posz³a do saloniku. Alice z wypiekami ogl¹da³a telenowelê. Seriale i radio to by³ ca³y jej wiat. Ledwie Fay usiad³a na kanapie, zadzwoni³ telefon. Z westchnieniem wziê³a bezprzewodow¹ s³uchawkê i posz³a do przedpokoju, ¿eby nie przeszkadzaæ matce. Halo? Czeæ, to ja. Od razu wiedzia³a kto, ale nie zamierza³a mu sprawiæ satysfakcji. 66
Przepraszam, kto? Westchn¹³ zniecierpliwiony. Nat. A, czeæ odpar³a lekko. Zirytowa³o j¹ przyspieszone bicie w³asnego serca. Co u ciebie? W porz¹dku odpar³. Siedzê po uszy w robocie. Inaczej zadzwoni³bym ju¿ dawno. Nie ma sprawy, ja te¿ du¿o pracowa³am. O ile tak mo¿na nazwaæ rozdawanie darmowych czekoladek na wystawie mebli, pomyla³a ponuro. Super! Chyba naprawdê siê ucieszy³. Dla kogo? Och, ró¿nie zby³a go pospiesznie. Szczerze mówi¹c, nudz¹ mnie rozmowy o pracy. Tak, mnie te¿ zapewni³ bez przekonania. Pos³uchaj, dzwoniê ¿eby zapytaæ, czy nie posz³aby ze mn¹ jutro na premierê? Czego? Jakiego filmu. Mój agent powiedzia³ tylko, ¿e powinienem siê tam pokazaæ. Co za ignorant, przemknê³o jej przez g³owê. Ale jaki seksowny. Dobrze, czemu nie? Na premierze najnowszego filmu Martina Scorsese po raz pierwszy publicznie pokazali siê razem. W nastêpnych miesi¹cach ich zdjêcia czêsto pojawia³y siê w kronikach towarzyskich. Dla Fay zainteresowanie mediów by³o czym nowym. Wiedzia³a doskonale, ¿e gdyby nie przysz³a z Natem, nikt nie zwróci³by na ni¹ uwagi. Dziêki temu jednak i jej kariera ruszy³a z kopyta; dostawa³a coraz wiêcej zleceñ. A najwa¿niejsze, ¿e wtedy otrzyma³a to pamiêtne zlecenie dla magazynu Couture i pozna³a Adama. Randki z Natem zawsze wygl¹da³y tak samo. Posy³a³ po ni¹ samochód, spotykali siê w Covent Gordon, szli na premierê czy kolacjê. Póniej wracali do niego na fantastyczny seks. Czasami zostawa³a do rana. Kilka razy poszli nawet do pobliskiej knajpki na niadanie i porann¹ gazetê. Dla Fay codzienne wspólne zajêcia by³y równie wa¿ne, jak wspólne wyjcia. O ile nie wa¿niejsze. Dobrze sprawdzali siê jako para na zat³oczonych imprezach, gdzie darmowy alkohol 67
la³ siê strumieniami. Prawdziwy sprawdzian stanowi³ weekend na wsi albo wieczór w domu, przed telewizorem we dwoje. Poza sypialni¹ Nat okazywa³ siê coraz nudniejszy. Jego ulubionym tematem by³ on sam, ewentualnie Fulham FC, klub pi³karski, któremu kibicowa³. Przejawia³ natomiast zaledwie ladowe zainteresowanie jej ¿yciem. Nie ukrywa³, ¿e od dawna przywyk³, ¿e ludzie dostosowuj¹ siê do niego, a nie odwrotnie. Przez pewien czas Fay wystarcza³o, ¿e ich zwi¹zek polega³ na sk³adaniu wizyt w klubach i uprawiania ostrego seksu. Z czasem jednak, wbrew sobie, ³apa³a siê na rozwa¿aniach, czy zdo³a zmieniæ Natana. Jej zdaniem, kobiety ci¹gle pope³nia³y bardzo powa¿ny b³¹d: pragnê³y byæ kochane, choæby przez najmniej odpowiedniego faceta. A ona, niestety, nie by³a wyj¹tkiem. Jak wszyscy, mia³a swoje s³aboci. Za wszelk¹ cenê stara³a siê stworzyæ swój wizerunek, jako kobiety dowcipnej, inteligentnej i innej na tyle, ¿e ¿aden mê¿czyzna nie zniós³by rozstania z równie fascynuj¹c¹ osob¹. Psycholog pewnie powiedzia³by, ¿e ma to zwi¹zek z ojcem, którzy j¹ porzuci³, zanim przysz³a na wiat. Lecz Fay nigdy nie odby³a sesji terapeutycznej. Chc¹c ci¹gn¹æ ich zwi¹zek bardziej na ziemiê, zaaran¿owa³a wspóln¹ kolacjê z Natem i Adamem. Nat zgodzi³ siê tylko dlatego, i jasno da³ to do zrozumienia, ¿e zaimponowa³a mu wysoka pozycja Adama w Couture. Wieczór okaza³ siê jedn¹ wielk¹ klêsk¹, zw³aszcza ¿e Nat spóni³ siê pó³torej godziny. Gdyby umówi³a siê tylko z Adamem, bawiliby siê wietnie, a tak co chwila zerkali na zegarki i podskakiwali nerwowo, ilekroæ otwiera³y siê drzwi restauracji. Spónienia bez s³owa usprawiedliwienia to normalka dla kogo tak egocentrycznego jak Nat. Nie zrobi³by wra¿enia osobowoci¹, wiêc zwraca³ na siebie uwagê w inny sposób ignorowa³ godziny spotkañ. Có¿, trzeba siê na niego sporo naczekaæ mrukn¹³ Adam i zabra³ siê za drug¹ bu³kê. Mam nadziejê, ¿e oka¿e siê tego wart. Chocia¿, jeli jest taki jak wiêkszoæ modeli, w¹tpiê. Spe³ni³y siê najgorsze przypuszczenia Adama. Nat okaza³ siê bardzo kiepskim towarzyszem. Na dodatek opowiedzia³ hi68
storyjkê o modelu geju, którego okreli³ mianem g³upiego pedzia. Po tej kolacji nie odzywa³ siê do Fay przez dwa tygodnie. Duma nie pozwala³a jej zrobiæ pierwszego kroku, choæ kilka razy mia³a ju¿ s³uchawkê w rêku. Przegl¹da³a codziennie kolumny towarzyskie. Szuka³a informacji o Natanie, w nadziei, ¿e nie odzywa siê, bo wyjecha³ na zdjêcia za granicê. Chocia¿ i tak móg³by zadzwoniæ. Nieraz zastanawia³a siê, czy j¹ zdradza. Z drugiej strony, nigdy o tym nie rozmawiali i nie wiedzia³a nawet, czy uwa¿a j¹ za swoj¹ dziewczynê. Musia³a przyznaæ sama przed sob¹, ¿e rzadko bywa taka emocjonalnie niepewna, ale zwali³a to na niejasnoæ sytuacji, a nie uczucie do Nata. Zaczyna³ siê trzeci tydzieñ milczenia, gdy Nat nieoczekiwanie zadzwoni³ i zaproponowa³, ¿eby z nim posz³a na premierê nowej p³yty girls-bandu Minx. By³o jak zawsze po przyjêciu wyl¹dowali w ³ó¿ku. Nastêpnego dnia przegl¹da³a gazety; ich zdjêcie ukaza³o siê w kilku kolumnach towarzyskich. Od razu wzros³a liczba jej zleceñ. Pewnego wieczora wylegiwa³a siê w wannie i myla³a o ich zwi¹zku. Chocia¿ nie by³a pewna swoich uczuæ, uzna³a, ¿e powinna spróbowaæ i przenieæ tê za¿y³¹ znajomoæ na inn¹ oprócz seksu p³aszczyznê. Mo¿e wyjedziemy na weekend, duma³a. A mo¿e zostanê u niego na dwa dni. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Rano pojecha³a na sesjê zdjêciow¹, ale zapisa³a sobie, ¿eby zadzwoniæ do Nata. Podczas krótkiej przerwy w pracy szybko jad³a kanapkê i od niechcenia przegl¹da³a gazetê. Przy dwunastej stronie poczu³a, jak bagietka z serem brie i pomidorem staje jej w gardle. Mia³a przed oczami zdjêcie rozpromienionego Nata z piêkn¹ rudow³os¹ kobiet¹ w ramionach. Podpis g³osi³: Supermodel Nat Finch baluje ze wschodz¹c¹ gwiazd¹ kina, Jade Brogan. W ten sposób siê dowiedzia³a, ¿e miêdzy nimi koniec. 69
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 15.10
T
ony Hawkins sta³ przy recepcji i podziwia³ bogato zdobiony sufit, a zdenerwowany Mark rozmawia³ z recepcjonistk¹. Tony wcale go o to nie prosi³. Tym razem Mark chyba bardzo siê przej¹³ rol¹ gospodarza, ale i na co dzieñ ludzie us³ugiwali Tonyemu, choæ nie powiedzia³ ani s³owa. Tonyego otacza³a go aura w³adzy, m¹droci i dojrza³oci tak silna, ¿e wszyscy nagle chcieli mu siê przys³u¿yæ. Wyznawa³ zasad¹ Clinta Eastwooda: mniej znaczy wiêcej. Milczenie bywa bardziej skuteczne ni¿ s³owa. Bezwzglêdny w interesach, Tony nieraz siedzia³ przy stole konferencyjnym i nie robi³ nic, tylko unosi³ brwi, wykrzywia³ usta. Jego zachowanie prowokowa³o klientów do zbyt pochopnego sk³adania ofert, ale to mu akurat nigdy nie przeszkadza³o. Zazwyczaj pozostawa³ niemy tak d³ugo, a¿ dosta³ wszystko, czego chcia³. Przed chwil¹ serdecznie uciska³ Marka na schodach do zamku. Widzieli siê po raz pierwszy od dwóch lat. Tony sam siê zdziwi³ g³êbokim uczuciem, które w nim wezbra³o. Bardzo kocha³ m³odszego brata. Odk¹d przeprowadzi³ siê do Nowego Jorku, pisali do siebie czasem e-maile, lecz Marka do tego stopnia poch³onê³a nowa praca, ¿e odrzuca³ wszystkie zaproszenia brata. A Tony mia³ za du¿o obowi¹zków w Nowym Jorku, ¿eby przylecieæ do Anglii. Zaczyna³ w bankowoci; obecnie piastowa³ stanowisko prezesa najwiêkszej na wiecie firmy produkuj¹cej odzie¿ sportow¹. By³y to ciuchy bardzo wyzywaj¹ce; Tony nie za³o¿y³by ich za ¿adne skarby. Lecz dziêki niemu firma zamiast strat, zaczê³a przynosiæ kolosalne zyski. Przez trzy tygodnie pracowa³ po szesnacie godzin dziennie, ¿eby wygospodarowaæ wolny tydzieñ, ale nie ¿a³owa³ tego. Stêskni³ siê za Europ¹. Nowy Jork jest oczywicie ¿ywio³owy i têtni¹cy ¿yciem, ale te¿ bardzo mêcz¹cy i snobistyczny. Trzeba mieszkaæ w odpowiedniej dzielnicy, mieæ odpowiednich przyjació³, nosiæ odpowiednie ciuchy i stale chodziæ na si³owniê. W innym wypadku wypadasz z gry. A nie daj Bo¿e, ¿eby kto ciê zobaczy³ 70
w miecie w którykolwiek weekend od kwietnia do listopada; wtedy w oczach elity osi¹gasz dno. Zdaniem Tonyego, Europejczycy nie musieli sobie niczego na si³ê udowadniaæ, st¹d wiêksza swoboda towarzyska na starym kontynencie. Miêdzy braæmi by³o dziesiêæ lat ró¿nicy. Mark okaza³ siê nieoczekiwanym prezentem dla rodziców, gdy ju¿ stracili nadziejê na wiêcej dzieci. Wygl¹da³ jak skóra zdjêta z ojca: mia³ jego mi³¹, szczer¹ twarz, piwne oczy i br¹zow¹ czuprynê. Tony natomiast odziedziczy³ cechy wygl¹du matki. Ciemne w³osy, b³êkitne oczy, delikatne rysy. I mierzy³ prawie dziesiêæ centymetrów wiêcej ni¿ brat. Z uwagi na ró¿nicê wieku, zawsze ³¹czy³a ich relacja uczeñnauczyciel, przy czym nie bez znaczenia by³y te¿ wyrane ró¿nice charakterów Mark, spokojny i uleg³y, od razu da³ siê zdominowaæ starszemu bratu. Dopiero kiedy Tony siê wyprowadzi³, Mark zdoby³ siê na wiêcej samodzielnoci i odwa¿y³ podejmowaæ decyzje. Mimo tego ba³ siê powiedzieæ bratu o lubie. Choæ Tony wiedzia³, ¿e Mark siê z kim spotyka, o nic nie pyta³. Ogranicza³ ich krótkie rozmowy do tematów zwi¹zanych z rodzicami i prac¹. Mark jednak przewidywa³, ¿e przy okazji lubu Tony wemie go w krzy¿owy ogieñ pytañ, ¿eby siê upewniæ, czy m³odszy brat dokona³ w³aciwego wyboru. I tak siê sta³o; ledwie Mark napisa³ mu d³ugiego maila z radosn¹ nowin¹, Tony zadzwoni³. O dziwo, wydawa³ siê szczerze zadowolony. Powiedzia³ nawet, ¿e nie mo¿e siê ju¿ doczekaæ spotkania z przysz³¹ bratow¹. Jednak wieczorem górê wzi¹³ jego wrodzony pesymizm, zw³aszcza ¿e Fay i Mark spotykali siê zaledwie od roku. Uzna³, ¿e nie bêdzie dra¿ni³ brata. Postanowi³ natomiast skonsultowaæ siê z wyroczni¹. Czeæ, mamo. S³ysza³a o lubie Marka? zagai³ spokojnie podczas wieczornej rozmowy. Jak zawsze wycelowa³ tak, ¿eby nie przeszkadzaæ matce w s³uchaniu ulubionej audycji radiowej. 71
Tak. Wspania³a nowina. Okazywa³a co ma³o entuzjazmu jak na kobietê, która nie marzy o niczym innym, jak o tym, by zobaczyæ synów przed o³tarzem. Nie wydajesz siê zachwycona. Westchnê³a. No có¿, dziewczyna wydaje siê urocza, ale
Po prostu
ró¿ni¹ siê z Markiem jak ogieñ i woda. Przy czym ogieñ to ona. I wyganie bardzo szybko. Rozumiesz, o co mi chodzi? Zaintrygowa³y go te s³owa. Nie po raz pierwszy zaduma³ siê nad wybrank¹ brata: co o niej pomyli, czy mu siê spodoba? To by³ jego g³ówny problem: arogancja. Tak przynajmniej uwa¿a³y eksnarzeczone. Zw³aszcza te porzucone. Najlepiej zapamiêta³ rozmowê z jedn¹ z nich, z któr¹ zerwa³ po kilku miesi¹cach nudnych randek. Nigdy nie znajdziesz drugiej takiej jak ja naburmuszy³a siê. I Bogu dziêki mrukn¹³ cicho i odprowadzi³ j¹ do drzwi. Mark wyrwa³ go z zadumy. Po³o¿y³ mu d³oñ na ramieniu. Proszê, twój klucz. To przysz³o do ciebie. Poda³ mu grub¹ kopertê. Wyjecha³e z Nowego Jorku, ale praca zawsze ciê dogoni, co? Niestety. Tony skrzywi³ siê lekko. Ale spokojnie, wiêkszoæ tych bzdur wyl¹duje w koszu na mieci. Id na górê, zaraz przynios¹ baga¿e. Dziêki, bracie. Uciska³ go raz jeszcze. Cieszê siê, ¿e ciê widzê. Cholernie dobrze wygl¹dasz. Mi³oæ! Mark siê rozpromieni³. Nie mogê siê ju¿ doczekaæ, kiedy przedstawiê ci Fay. Nawet nie wiesz, jaki ze mnie szczêciarz. To siê jeszcze oka¿e, pomyla³ Tony, ale jak zwykle w liskiej sytuacji, zachowa³ milczenie. Zanim wyda wyrok, musia³ mieæ wszystkie dane. Umiechn¹³ siê ciep³o. Wiêc kiedy j¹ poznam? Mark siê zarumieni³. ¯eby tradycji sta³o siê zadoæ, bêdziemy dzisiaj spali w oddzielnych pokojach. Zobaczê j¹ dopiero na kolacji, ty pewnie te¿. Cofn¹³ siê o krok i przyjrza³ uwa¿nie bratu. O ile, oczywicie, nie zmorzy ciê sen. Zapomnia³em, ¿e zmieni³e strefy czasowe. Pewnie ledwo ¿yjesz. 72
Tony pokrêci³ g³ow¹. Ju¿ tydzieñ temu przylecia³em do Londynu. Nie mówi³em nic rodzicom, a tobie nie chcia³em zawracaæ g³owy. Domyla³em siê, ¿e masz pe³ne rêce roboty z przygotowaniami do tego wszystkiego
Zatoczy³ ³uk rêk¹. Wiêc do nikogo nie dzwoni³em. Aha. Mark poczu³ siê zbity z tropu. Podró¿ w interesach? Tony rozejrza³ siê uwa¿nie. Nie. Melissa szepn¹³ bardzo cicho. Mark nagle zrozumia³. Jezu. Nic dziwnego, ¿e chcia³e utrzymaæ to w tajemnicy przed staruszkami. No w³anie. Jeszcze tylko brakowa³o, ¿eby matka u¿ala³a siê nade mn¹ na twoim lubie. I jak sprawy stoj¹? zainteresowa³ siê Mark. Tony spochmurnia³. Oboje od lat omijalimy ten temat. W koñcu poprosi³a o rozwód. Spojrza³ na kopertê w d³oni. Pewnie jeden z tych dokumentów to wezwanie na pierwsz¹ rozprawê. Bardzo mi przykro Mark siê zasmuci³. Pewnie bêdzie ci ciê¿ko; ja biorê lub, a twoje ma³¿eñstwo siê koñczy. Nie, nie. Umiechn¹³ siê z trudem. W³aciwie ju¿ o niej nie mylê. Widzielimy siê kilka dni temu i wyda³a mi siê zupe³nie obca. Mark umiechn¹³ siê ³agodnie na wspomnienie swego pierwszego spotkania z Meliss¹. Kiedy mia³ osiem lat, z rozbawieniem obserwowa³ niekoñcz¹ce siê procesje dziewczyn starszego brata. Gdy skoñczy³ lat piêtnacie, z zazdroci¹ myla³, ¿e Tony przeprowadzi³ siê do Londynu, du¿o zarabia³ i co jaki czas wpada³ na niedzielny obiad z dziewczyn¹ jak z ok³adki Voguea. ¯adna jednak nie zjawia³a siê ponownie, póki na scenê nie wkroczy³a dwudziestotrzyletnia wiza¿ystka Melissa. Na Marku od razu zrobi³a piorunuj¹ce wra¿enie. Wydawa³a siê krucha i delikatna jak porcelanowa lalka, która siê st³ucze, jeli obejæ siê z ni¹ niezbyt ostro¿nie. Mia³a kruczoczarne w³osy, obciête na pazia; ich kolor podkrela³ bladoæ jej cery i ogromne 73
zielone oczy. Mówi³a cicho i trochê piskliwie, jak ma³a dziewczynka. W oczach Marka, m³odego i niedowiadczonego, stanowi³a ucielenienie kobiecoci; najchêtniej owin¹³by j¹ w puch i us³ugiwa³ na klêczkach. Podobnie dzia³a³a na Tonyego. Obsypywa³ dziewczynê prezentami i odgadywa³ wszystkie ¿yczenia. Jean polubi³a Melissê, bo panna by³a cicha, spokojna i zakochana w Tonym. Nie sprawi nam ¿adnych k³opotów powiedzia³a do mê¿a po pierwszej wizycie. Po drugiej nie posiada³a siê z radoci. Orzek³a, ¿e Melissa zostanie ich synow¹. Nie myli³a siê. Pó³ roku póniej Tony og³osi³ zarêczyny. Po lubie cywilnym w Chelsea odby³o siê wesele w hotelu Waldorf. Pañstwo m³odzi oboje stanowili doskona³e partie, wiêc na uroczystoci bawi³a siê mietanka towarzyska wiata mody i wiata biznesu. Tony i Melissa wkrótce zakupili dom na wsi i mieszkanie w Londynie. Melissa pracowa³a coraz mniej, ¿eby spêdzaæ z mê¿em wiêcej czasu. Dwa lata póniej wydawali siê zakochani jeszcze bardziej ni¿ na pocz¹tku. A potem, pewnego letniego dnia w 1998 roku, gdy Mark i Kate przyjechali z wizyt¹ do Southampton, Tony zadzwoni³ i zapowiedzia³, ¿e i on wpadnie do rodziców. Jean ogarnê³a euforia. Pewnie nie chcia³ zdradziæ tego przez telefon, ale podejrzewam, ¿e Melissa jest w ci¹¿y! Uciska³a zaskoczonego mê¿a. Mo¿e za rok bêdziemy dziadkami! Ledwie Tony stan¹³ w drzwiach, Mark wiedzia³, ¿e brat przynosi ca³kiem inne wieci. Jego zazwyczaj niada cera przypomina³a kolorem kredê. Przekrwione oczy wiadczy³y o nieprzespanych nocach. By³ za³amany. Nawet Jean wyczu³a, ¿e co jest nie tak, i milcza³a, co do niej zupe³nie niepodobne. Nie wiem, jak to powiedzieæ
Tony opuci³ wzrok. Nerwowo bawi³ siê obr¹czk¹. Rozstalimy siê z Meliss¹. Mark, jego rodzice i Kate siedzieli bez ruchu, z twarzami zawodowych pokerzystów, bez ladu emocji. Ciszê rozdar³ g³ony szloch, Jean. Jak to? zapyta³a. To koniec, mamo szepn¹³. Odesz³a ode mnie. 74
Ale dlaczego, synu? Derek obj¹³ ramieniem zap³akan¹ ¿onê. Sam zachowa³ spokój. Tony usiad³ przy stole i potar³ zmêczone oczy. Westchn¹³ ze znu¿eniem. Chyba zapowiada³o siê na to od d³u¿szego czasu. Tylko by³em lepy. Mark ukradkiem zerkn¹³ na Kate i odchrz¹kn¹³. Czy
urwa³, zawstydzony tym pytaniem. Ma kogo innego? Owszem. W g³osie brata pojawi³a siê twarda nuta. Pracuje, zdaje siê, mniej ni¿ ja i powiêca Melissie wiêcej czasu. Kto? zainteresowa³ siê Derek. Tony wzruszy³ ramionami. Trener z naszej si³owni. Wygl¹da na to, ¿e uczy³ j¹ nie tylko Pilates. Suka. Jean przesta³a p³akaæ. Co ona sobie myli, ¿e domy i samochody rosn¹ na drzewach? Na takie rzeczy trzeba ciê¿ko pracowaæ oburzy³a siê. Tony umiechn¹³ siê ciep³o i poklepa³ jej d³oñ. Rozumiem ciê mamo, ale ja naprawdê za d³ugo siedzê w pracy. To okropny nawyk. I na pewno niezbyt dobrze wp³ywa na ma³¿eñstwo. Ach, wiêc to twoja wina, ¿e ciê zdradzi³a, tak? Jean nie wierzy³a w³asnym uszom. Tony westchn¹³ ciê¿ko. Nie, mamo, sk¹d¿e. Potar³ nasadê nosa dwoma palcami. Ale przyznajê, ¿e ostatnio j¹ zaniedba³em. Kilka razy usi³owa³a mnie ostrzec, a ja mia³em w g³owie tylko jedno: praca, praca, praca
Umilk³, wpatrzony w dal. Nikt siê nie odezwa³ ani s³owem. Tony siedzia³ ze wzrokiem wbitym w przestrzeñ, Mark z d³oni¹ na karku Kate. Jean powoli odzyskiwa³a panowanie nad sob¹. Gdzie ona teraz jest? spyta³ w koñcu Mark. W Londynie, w naszym mieszkaniu
pakuje rzeczy. Zamieszka z przyjació³k¹. Kilka godzin póniej, gdy rodzice poszli spaæ, a Kate wylegiwa³a siê w wannie, bracia poszli do gabinetu ojca na szklaneczkê brandy. 75
Jak siê dowiedzia³e, ¿e kogo ma? Mark przypali³ Tonyemu papierosa. Miêdzy nami? Oczywicie. Tony usiad³ wygodnie, wyprostowa³ d³ugie nogi i spojrza³ w sufit. Takie rzeczy siê wyczuwa. Zacz¹³em co podejrzewaæ, gdy kiedy wróci³em wczeniej ni¿ zwykle. Przysz³a z si³owni. Umalowana. I to ciê zaniepokoi³o? W³anie. Nigdy siê nie malowa³a na si³owniê, wiêc pomyla³em, ¿e robi to, ¿eby siê komu podobaæ. Schyli³ siê do popielniczki. I co dalej? Tony g³êboko zaci¹gn¹³ siê papierosem. Zmru¿y³ oczy, wydmuchuj¹c k³¹b dymu. Nastêpnego dnia wybra³em siê do pracy, jak zwykle. Wzi¹³em jednak wolne popo³udnie i wpad³em na si³owniê. Mark szerzej otworzy³ oczy, ale nic nie mówi³. Siedzieli w kawiarni. Trzymali siê za rêce. I to wszystko? Wystarczy powiedzia³ smutno Tony. Na mój widok odskoczyli od siebie jak oparzeni. Ledwie weszlimy do domu, wyzna³a mi wszystko
Powiedzia³a, ¿e siê w nim zakocha³a
Urwa³. Mark z otuch¹ cisn¹³ go za ramiê. Tak mi przykro
Myla³em, ¿e jestecie dla siebie stworzeni. Opad³ na fotel. Jeste pewien, ¿e nic ju¿ siê nie da zrobiæ? Tonyemu zadr¿a³y usta. Nie. Proponowa³em to. Mówi³em, ¿e postaram siê wybaczyæ, zapomnieæ
Ona siê upar³a, ¿e to ju¿ koniec. Siedzieli tak jeszcze przez pó³ godziny: Tony p³aka³ bezg³onie, a Mark co jaki czas klepa³ go po ramieniu. Po raz pierwszy widzia³ ³zy brata.
76
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 15.12
R
odzice ju¿ przyjechali? zapyta³ Tony. Za wszelk¹ cenê chcia³ uciec od wspomnieñ o Melissie. Marka te¿ ucieszy³a zmiana tematu. Nie. Bêd¹ dopiero za kilka godzin. Najpierw postanowili zwiedziæ jakie zabytkowe miasteczko. Za to jest Kate. Co? Twoja Kate? Tony nie ukrywa³ zdziwienia. No, ju¿ nie moja, lecz owszem, ta Kate. Mark siê speszy³. Wiem, ¿e to siê wyda dziwne, ale i Fay, i ja, zaprosilimy na lub naszych eks. Jenna te¿ przyjdzie. Tony odrzuci³ g³owê do ty³u i parskn¹³ miechem. Jezu, nie ma to jak dop³yw adrenaliny, co? Ja za ¿adne skarby nie dopuci³bym do spotkania dwóch moich eksnarzeczonych. Jeszcze by zaczê³y wymieniaæ dowiadczenia
Wszystko bêdzie dobrze zapewni³ Mark bez przekonania. Kate przyjecha³a z nowym facetem, a Jenna nigdy nie wywo³a³aby awantury. Tony leniwie podrzuca³ klucz. Zerkn¹³ na zegarek. No, dobra. Chyba siê zdrzemnê. Jestem ostatnio trochê zmêczony. Mark skin¹³ ze zrozumieniem. Jeli nie masz ochoty, mo¿esz sobie darowaæ kolacjê. Zwariowa³e? oburzy³ siê Tony. Przy takim sk³adzie bêdzie to niezapomniany wieczór. Minê³a ósma. Adam, zabójczy w jadowicie niebieskim garniturze, jako pierwszy zjawi³ siê w bibliotece na aperitif. Opar³ siê o ozdobny gzyms nad kominkiem, zapatrzy³ na stary olejny obraz przedstawiaj¹cy rudego spaniela i czeka³. Pokój stanowi³ czêæ historii: mahoniowa boazeria na cianach, pod³oga trochê nierówna po tylu stuleciach. Bia³y sufit tylko podkrela³ powa¿ny wystrój. Za witra¿owymi oknami rozci¹ga³ siê piêkny ogród. Szampana? Nie wiadomo sk¹d pojawi³ siê kelner z butelk¹. Adam po raz kolejny zastanowi³ siê, ile to wszystko kosztuje. 77
Fay wspomnia³a, ¿e rodzice Marka pokrywaj¹ wiêkszoæ kosztów jako prezent dla m³odej pary. Adama jednak bardziej ni¿ sama suma martwi³ fakt, ¿e z tak¹ pomp¹ po³¹czy siê dwoje ludzi, którzy, jak uwa¿a³, i tak wkrótce pójd¹ ka¿de w inn¹ stronê. Choæ zna³ Fay dopiero kilka lat, spêdzali ze sob¹ wiele czasu. Wiedzia³ o niej wiêcej ni¿ inni. Byli do siebie podobni: nieco pró¿ni i z³oliwi. Szybko tracili zainteresowanie innymi. Na razie Fay bawi³o ca³e zamieszanie. Fakt, ¿e odgrywa³a g³ówn¹ rolê, swój ma³y teatr. Obawia³ siê jednak, ¿e gdy zgasn¹ wiat³a reflektorów i powróci szara codziennoæ, Mark szybko j¹ znudzi. Nie wiadomo, ile to potrwa: kilka tygodni, miesiêcy, mo¿e nawet rok, ale nie w¹tpi³, ¿e ten dzieñ nadejdzie. Mo¿e Adam nie mia³ zbyt wielkiego dowiadczenia z kobietami, ale widzia³ w Fay du¿o cech swojej matki, równie ognistej i nerwowej. Jego ojciec by³ cichy i ³agodny. Pozwala³ ¿onie decydowaæ o wszystkim w imiê wiêtego spokoju. Ona tymczasem uzna³a to za s³aboæ. Teraz, od lat osobno, utrzymywali tylko przyjacielskie kontakty. Adam jako dziecko obserwowa³ to na co dzieñ. Czu³, ¿e ¿ycie Fay i Marka potoczy siê tym samym torem. Fay potrzebowa³a kogo silnego, kto od czasu do czas j¹ skarci i da wyranie do zrozumienia, ¿e nie zniesie jej wybryków. A Mark taki nie by³. Adam wiêcie wierzy³, ¿e jeli Fay spotka odpowiedniego mê¿czyznê, uczyni go najszczêliwszym cz³owiekiem na ziemi. Mark postêpuje z tob¹ zbyt szarmancko zauwa¿y³ kiedy. Có¿, wola³abym ciebie, ale nie zgodzilibymy siê w sprawie seksu. Pos³a³a mu ca³usa. Homoseksualizm to bo¿a recepta, by najbardziej utalentowani nie obarczali siê rodzin¹ odci¹³ siê. Umiechn¹³ siê na to wspomnienie. Upi³ ³yk szampana. Mo¿e czarne wizje siê nie sprawdz¹. Naprawdê ¿yczy³ Fay jak najlepiej. Ju¿ siê zastanawia³, czy aby nie pomyli³ godziny, gdy drzwi otworzy³y siê nagle i do biblioteki wszed³ zabójczo przystojny mê¿czyzna z opalenizn¹ prosto z solarium. Na jego ramieniu wsia³a ¿ywa lalka Barbie. Mia³a blond pasemka, spodnie w lamparcie cêtki i gorset zasznurowany tak mocno, ¿e za³o¿y³aby na taliê obwarzanek. 78
Adam pos³a³ przybyszom wymuszony umiech. Czeæ, Nat. Witaj, stary
Alan, tak? Poda³ rêkê. Adam poprawi³ przez zaciniête zêby. Mo¿e i drañ z tego Nata, ale w czarnym garniturze od Comme de Garcon wygl¹da³ rewelacyjnie. A kogo tu mamy? Umiechn¹³ siê do blondynki, która b³yska³a zêbami jak z reklamy pasty do zêbów. McLaren przedstawi³a siê ochryple. S³ucham? No, tak siê nazywam. McLaren. To w³aciwie pseudonim artystyczny. W³anie, oznacza, ¿e jest szybka, ostra i dobra. Nat mocno cisn¹³ dziewczynê za poladek, na co zareagowa³a g³onym radosnym piskiem. Jak naprawdê masz na imiê? zainteresowa³ siê Adam. Nie móg³ oderwaæ od niej oczu. By³a ucielenieniem kiczu. Elizabeth. Okropnie, nie? Wrêcz przeciwnie, tak klasycznie
Szampana? Skin¹³ na kelnera. Zamierza³ wlaæ w McLaren du¿o alkoholu, a potem z bezpiecznej odleg³oci obserwowaæ przedstawienie. Da³by sobie g³owê uci¹æ, ¿e blondynka dostarczy gociom wietnej rozrywki. Jak zarabiasz na chleb? Poda³ jej kieliszek szampana. Jestem aktork¹ erotyczn¹. Wychyli³a duszkiem pó³ kieliszka. Ale nie gram w chamskich pornosach. I s³usznie. Adam umiechn¹³ siê pod nosem. No, ju¿ ona zrobi shaw. A ja pracujê dla magazynu Couture. Specjalnie przeci¹gn¹³ ostatnie dwa s³owa i czeka³ na jêk podziwu. Aha. Spojrza³a na niego ospale. Zapanowa³a krêpuj¹ca cisza, któr¹ chwilê póniej zakoñczy³a Alice. Matka panny m³odej wkroczy³a w sukni w paski podkrelaj¹ce jej szerokie biodra. Nie wiadomo dlaczego, w³osy z jednej strony krêci³y siê Alice bardziej ni¿ z drugiej. Wygl¹da³a, jakby opuci³a pokój w popiechu. O Bo¿e, spóni³am siê? wydysza³a. Nie, przysz³a pani w sam¹ porê zapewni³ Adam. Zerkn¹³ na Nata, który zapomnia³ o bo¿ym wiecie; jego uwagê poch³ania³y uda McLaren. Zaczyna³em siê ju¿ nudziæ. Tu¿ za Alice weszli Derek i Jean. Przywitali pani¹ Parker poca³unkiem w policzek i spojrzeli na pozosta³ych. Fay wspomina³a, 79
¿e rodzice Marka tylko raz widzieli jej matkê, kiedy przyjechali do Londynu na weekend. Sk¹d pan zna Fay i Marka? zainteresowa³a siê Jean, podaj¹c rêkê Natowi. Kiedy
czêsto zabawia³em siê z Fay. Znacz¹co puci³ oko. S³ucham? Jean nie zrozumia³a. Wyzywaj¹cy mê¿czyzna nie przypad³ jej do gustu. To znaczy, ¿e ze sob¹ chodzili, kochanie mrukn¹³ Derek. Jean, w bladoniebieskim kostiumie od Louisa Ferauda, wygl¹da³a zupe³nie jak Hiacynta Bukiet. No tak. Moim zdaniem to idiotyzm zapraszaæ by³ych narzeczonych. Skoro nie kocha siê kogo na tyle, ¿eby z nim byæ, po co siê póniej przyjaniæ? Nat skin¹³ g³ow¹ tak energicznie, ¿e mocno na¿elowany lok opad³ mu na czo³o. Mnie te¿ zaskoczy³o zaproszenie. Zw³aszcza ¿e od kilku miesiêcy nie utrzymywa³em z Fay kontaktów. Pewnie ci¹gnê³a mnie tylko dlatego, ¿e Mark zaprosi³ swoje eks. Adam ³ypn¹³ wrogo, lecz Nat ju¿ wróci³ wzrokiem do bujnego biustu McLaren i niczego nie zauwa¿y³. Jean westchnê³a g³ono. Kate rzuci³a Marka po wielu latach. Zadziwiaj¹ce, ¿e j¹ zaprosi³ stwierdzi³a z dezaprobat¹. Rozumiem natomiast, czemu chcia³, ¿eby przyjecha³a biedna Jenna. Kochana istotka. By³a jego pierwsz¹ dziewczyn¹. Doprawdy? Nat nie móg³by powiedzieæ tego bardziej nonszalancko, nawet gdyby siê stara³, ale Jean wystarczy³a i taka zachêta. Chodzili ze sob¹ w szkole. Szala³a za Markiem. Potem wyjecha³ na studia i pozna³ Kate. Biedna Jenna mia³a z³amane serce. Adam podejrzewa³, ¿e Jean nigdy nie wyra¿a siê o pierwszej mi³oci syna inaczej ni¿ z przymiotnikiem biedna. Do biblioteki wesz³a szczup³a, drobna dziewczyna. W sukience w kwiaty, z w³osami skromnie spiêtymi z ty³u, stanowi³a ucielenienie staromodnego stylu, dziêki któremu Laura Ashley zrobi³a zawrotn¹ karierê. 80
Oto i ona! Jak siê masz, kochanie? Jean powita³a by³¹ sympatiê syna takim tonem, jakby biedna Jenna niedawno straci³a ca³¹ rodzinê. Dobrze, dziêkujê, pani Hawkins wymamrota³a, oniemielona jak dawniej. A pani? Och, jako sobie radzê w tym strasznym wiecie. Wiesz, jak to jest. Jean dramatycznie przewróci³a oczami. lub Marka mnie wykoñczy³, ledwie ¿yjê. Adam przyjrza³ siê kobiecie uwa¿nie. Wbrew temu co mówi³a, mia³a w sobie mnóstwo energii. Dostrzeg³ tak¿e, ¿e biedna Jenna czuje siê nieswojo w jej obecnoci, wiêc pospieszy³ na ratunek. Czeæ, jestem Adam przedstawi³ siê. Przyjaciel Fay. Napijesz siê czego? Umiechnê³a siê z wdziêcznoci¹. Sok pomarañczowy poproszê. Sok pomarañczowy? Adam by³ przera¿ony, ¿e jedna z eks chce pozostaæ trzewa. To psu³o wszystkie jego plany. Bzdura! Nie musisz nigdzie jechaæ, prawda? Napij siê szampana. Nalegam. Skrzywi³a siê lekko. No dobrze. Ale ja nie pijê du¿o. Nie martw siê. Obj¹³ j¹ ramieniem. Zaopiekujê siê tob¹. Poda³ dziewczynie kieliszek i wzniós³ toast. Za Fay i Marka. Za Fay i Marka powtórzy³a, upi³a ma³y ³yczek i skrzywi³a siê. By³a szkoln¹ ukochan¹ Marka, tak? Adam nie marnowa³ czasu. Tak, jego pierwsz¹ dziewczyn¹. D³ugo chodzilicie ze sob¹? Wskaza³ fotel obity czerwonym aksamitem. Jenna poprawi³a sukienkê, zanim usiad³a. Prawie trzy lata. Zamyli³a siê. Ale to dawne dzieje
Jednak pierwszej mi³oci siê nie zapomina zauwa¿y³ znacz¹co. Ja siê kocha³em w ch³opaku imieniem Doug. Bo¿e, do dzisiaj uginaj¹ mi siê kolana na wspomnienie jego silnych, ow³osionych ramion. 6 Z archiwum eks
81
W pierwszej chwili nie wiedzia³a, o czym Adam mówi. Zrozumia³, ¿e mimo jego niebieskiego garnituru i zmanierowanych ruchów ani przez chwilê nie pomyla³a, ¿e rozmawia z gejem. Niestety, okaza³ siê strasznym homofobem i nic z tego nie wysz³o. Rozemia³ siê, ale Jenna zachowa³a powagê. Skin¹³ na kelnera, ¿eby poda³ im wiêcej szampana. Musia³ trochê nad ni¹ popracowaæ. A teraz masz ch³opaka? zapyta³a, trochê speszona. Prychn¹³ g³ono. Moja droga, noszê siê z myl¹ o wst¹pieniu do zakonu. Tam przynajmniej jest trochê wolnych facetów! W przeciwieñstwie do Southampton. Adam uniós³ brwi. Gdyby by³o inaczej, mieszka³bym w tym miecie od dawna. Czym siê zajmujesz? Jestem fryzjerk¹. Czemu nie przeniesiesz siê do Londynu? Od razu znalaz³aby robotê. Mia³ na myli raczej przedmiecia, ale tego nie powiedzia³. Jeli chcesz, zadzwoniê tu i tam, popytam
Umiechnê³a siê. Nie, dziêki. Kiedy rozwa¿a³am tak¹ mo¿liwoæ, ale w³aciwie nie znam w Londynie nikogo oprócz Marka. A nie s¹dzê, ¿eby Fay by³a zachwycona, ¿e siê ko³o nich krêcê. Nie mia³aby nic przeciwko temu. K³ama³ jak z nut, byle siê rozluni³a. Jest bardzo tolerancyjna. Jenna nawet nie ukrywa³a zdumienia. Zerknê³a na zegarek. A gdzie ona w³aciwie jest? Och, zawsze siê spónia. Adam machn¹³ rêk¹. W tej chwili poczu³ czyj¹ d³oñ na ramieniu. Dobry wieczór. Chcia³em siê tylko przywitaæ z Jenn¹. Derek siê umiechn¹³. licznie wygl¹dasz, moja droga. Spojrza³ w przeciwleg³y kraniec pokoju. Chod, przedstawiê ciê pozosta³ym.
82
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 20.40
S
tarowiecki telefon w pokoju Fay zadzwoni³ przeci¹gle. Gdzie ty siê podziewasz? spyta³ Adam. Gocie o ciebie pytaj¹. Wyszykowa³a siê ju¿ dobry kwadrans wczeniej, ale chcia³a mieæ pewnoæ, ¿e wszyscy bez wyj¹tku bêd¹ wiadkami jej wielkiego wejcia. Mia³a byæ gwiazd¹ tego wieczoru i nikt nie móg³ o tym zapomnieæ. Wyg³adzi³a czarn¹ sukniê od Chanel i po raz ostatni zerknê³a w wielkie lustro w z³oconej ramie. Zawsze preferowa³a klasyczny minimalizm. Dzisiaj te¿ trzyma³a siê swojego stylu. Jej jedyn¹ bi¿uteriê stanowi³ piercionek zarêczynowy i prosty sznur pere³, prezent od Nata w wyj¹tkowo dobrym gucie. Mia³a buty na malutkim obcasie, ¿eby nie przewy¿szaæ narzeczonego wzrostem. Do boju, dziewczyno powiedzia³a g³ono, wziê³a ma³¹ wieczorow¹ torebkê i wysz³a z pokoju. Przy schodach sprawdzi³a jeszcze fryzurê. Stara³a siê nie zwracaæ uwagi na dziwne ewolucje ¿o³¹dka. Po wielomiesiêcznych przygotowaniach nadchodzi³ punkt kulminacyjny. Jutro o pi¹tej bêdzie pani¹ Hawkins. Nie wiedzia³a, czy salta wnêtrznoci wynikaj¹ ze strachu czy podniecenia. Zatrzyma³a siê przy podwójnych drzwiach do biblioteki. Kilka razy odetchnê³a g³êboko i nacisnê³a klamkê. Sta³a w progu, umiechniêta i nieruchoma. Ku jej irytacji, gocie rozmawiali dalej. Po chwili dostrzeg³ j¹ Mark. Kochanie! Podbieg³ i wzi¹³ Fay za rêce. Cudownie wygl¹dasz! Dziêkujê. Umiechnê³a siê promiennie i pozwoli³a siê wprowadziæ na rodek sali. Uwaga, uwaga! Mark klasn¹³ w d³onie, ¿eby uciszyæ gwar. Panie i panowie, oto moja narzeczona! Gocie pos³usznie wydawali jêki zachwytu i bili brawo. Nadal umiechniêta, szybko przebieg³a ich wzrokiem. Nigdy nie widzia³a Jenny ani Kate, lecz rozpozna³a je bez trudu ogl¹da³a zdjêcia dziewczyn w albumach Marka. 83
Jenna w³aciwie siê nie zmieni³a. Mia³a nawet tê sam¹ fryzurê. Kate natomiast rozjani³a ciemne w³osy pasemkami. Jak typowa kobieta, Fay oszacowa³a rywalki: Jenna wydawa³a siê bardzo pospolita, ale gdyby tylko trochê o siebie zadba³a, by³aby bardzo atrakcyjna. Kate o wiele ³adniejsza, mia³a tak¹ zwyczajn¹ urodê, która poci¹ga m³odych ch³opców. Wygl¹da³a wie¿o i promiennie w ró¿owej sukni na rami¹czkach. Nie usz³o uwadze Fay, ¿e Jenna entuzjastycznie bi³a brawo, a Kate sta³a ze sztucznym umiechem i smêtnie zwieszonymi rêkoma. Jenno, kochanie. Tak siê cieszê, ¿e wreszcie mogê ciê poznaæ! Fay postanowi³a wynagrodziæ swojej poprzedniczce wielkodusznoæ i uciska³a j¹ z teatralnym rozmachem. Nawet jeli Jennê zaskoczy³ ten przyp³yw siostrzanej mi³oci, nie okaza³a tego. licznie wygl¹dasz szepnê³a, wyranie speszona, ¿e znalaz³a siê w centrum uwagi. Ty te¿! odwzajemni³a siê Fay. K³ama³a; prosta sukienka raczej maskowa³a, a nie podkrela³a szczup³¹ figurê Jenny. O wiele mniej wylewnie przywita³a siê z Kate. Witam. Czeæ us³ysza³a w odpowiedzi. Moje gratulacje. Dziêkujê. Fay siê umiechnê³a i spojrza³a na Marka. Kochany, przynie mi szampana, dobrze? Mark pos³usznie odszed³. Bardzo siê cieszê, ¿e obie przyjecha³ycie zwróci³a siê Fay do Kate i Jenny. Ja te¿. Kate wysili³a siê na umiech. To wspaniale, ¿e Mark jest taki szczêliwy. Jenna odprowadzi³a go wzrokiem. Jeszcze przed przyjazdem do zamku, Fay wyrobi³a sobie zdanie na temat Jenny i Kate na podstawie opowieci Marka. Kate, ch³odna i opanowana, by³a taka, jak Fay siê spodziewa³a. Jenna natomiast zaskoczy³a j¹ ca³kowicie. Myla³a, ¿e dziewczyna przybêdzie wrogo nastawiona. S¹dzi³a, ¿e dawna mi³oæ do Marka nie zardzewia³a. Jenna tymczasem wydawa³a siê naprawdê zadowolona. Wróci³ Mark z szampanem. 84
Proszê. Poda³ Fay kieliszek ze speszonym umiechem. Nie masz nawet pojêcia, jakie to uczucie, widzieæ, jak przysz³a ¿ona gawêdzi sobie z twoimi eks! Bój siê, bój! za¿artowa³a. Wymieni³ymy siê informacjami. I wiesz co? lubu nie bêdzie! wietnie, teraz mogê siê porz¹dnie upiæ za¿artowa³ i cmokn¹³ j¹ w policzek. Fay od razu zauwa¿y³a grymas irytacji na twarzy Kate. Twój brat ju¿ jest? zapyta³a, bior¹c Marka pod ramiê. Zmarszczy³ brwi. Nie. Na wszelki wypadek jeszcze raz rozejrza³ siê po sali. Pewnie pi. Zaraz do niego zadzwoniê. Musimy porozmawiaæ z innymi. Fay umiechnê³a siê przepraszaj¹co do Jenny i Kate. Do zobaczenia póniej. Odwrócili siê i stanêli twarz¹ w twarz z Natem. Fay ma³o nie zemdla³a na widok jego towarzyszki. Witaj, królewno. Cmokn¹³ Fay w policzek. To McLaren. Czeæ. Strasznie du¿o o tobie s³ysza³am! zaszczebiota³a blondyna i ucisnê³a rêkê Fay z entuzjazmem, a¿ podskoczy³y piersi, podniesione gorsetem. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze ¿ycia. Dziêkujê. Nat wda³ siê w d³ug¹ opowieæ o ich podró¿y do Francji. Fay dyskretnie przygl¹da³a siê McLaren. Lata nadu¿ywania podk³adu i pudru niekorzystnie wp³ynê³y na jej cerê, ale ogólny widok zdecydowanie poprawia³y wspania³e zielone kocie oczy i wystaj¹ce koci policzkowe. Mia³a te¿ fantastyczn¹ figurê; bez retuszu mog³aby ozdabiaæ wiele ok³adek. Wydawa³a siê bardzo zmys³owa. Fay uzna³a, ¿e to idealna kobieta dla Nata. Po prostu dla niego okazywanie uczuæ ogranicza³o siê do seksu, a McLaren chyba to wystarcza³o. G³os Marka wyrwa³ j¹ z zadumy. Skarbie, chod. Przywitamy siê z reszt¹ goci. W zamku by³o trzydzieci pokoi. Zaprosili wiêc rodzinê, najbli¿szych przyjació³ i dawnych partnerów. Rodzina Fay to Alice, ciotka Clara i kilka kuzynek. Natomiast rodzina Marka by³a znacznie liczniejsza: przyjechali bracia i siostry Jean i Dereka oraz cioteczna babka Ethel. 85
Szybko zape³nili wszystkie pokoje. Znajomi z pracy i przyjaciele nocowali gdzie indziej. Mieli siê zjawiæ dopiero nastêpnego dnia, na uroczystoci. Witaj, ciociu Ethel. Mark poci¹gn¹³ Fay w stronê starszej siwej pani siedz¹cej na krzele przy drzwiach. Poznaj Fay, moj¹ narzeczon¹. Ho, ho, urocza. Zmru¿y³a oczy w umiechu. Czerwona suknia rozchyli³a siê niebezpiecznie, ods³aniaj¹c ogromny stanik. Wiesz, moja droga, gdybym by³a o dwadziecia lat m³odsza, sprz¹tnê³abym ci go sprzed nosa. £ypnê³a na Marka spod oka. S³ucham? Fay nie zrozumia³a. Tak, tak, dobrze s³ysza³a mrukn¹³. Uwielbia gorszyæ, zw³aszcza moj¹ biedn¹ matkê. Aha. Jasne. Z umiechem poda³a rêkê starszej damie. Mi³o mi pani¹ poznaæ. Czy na razie wszystko w porz¹dku? Ethel skrzywi³a siê z dezaprobat¹. Dali mi za tward¹ poduszkê, a po francuskiej kuchni mam wiatry odpar³a g³ono, a¿ biedna Jean zastyg³a z przera¿enia. Mark parskn¹³ miechem. Có¿, poduszkê zmienimy, ale nie wiem, co zrobimy z jedzeniem. Mrugn¹³ do Fay. Chyba ¿e zapiewam: Stoliczku nakryj siê i dostaniesz same ulubione dania. O, dobrze, ¿e mi przypomnia³e. Póniej zapiewam moj¹ piosenkê. Raczej nie. Jean zjawi³a siê obok. Czemu? wtr¹ci³a siê Fay. Pragnê³a zrobiæ dobre wra¿enie na wiekowej krewnej przysz³ego mê¿a. Mark nachyli³ siê do jej ucha. Ona ma w³asny tekst do melodii Panie Janie. piewa: Panie Janie, Panie Janie, kiedy panu wreszcie stanie. Fay rozemia³a siê g³ono. Ethel, musi to pani zapiewaæ. Sama zapowiem wystêp. Jean zrobi³a tak¹ minê, jakby mia³a zaraz paæ trupem z wra¿enia. B³agam, nie jêknê³a do syna. Mark umiechn¹³ siê lekko. Spokojnie, mamo. Tyle siê dzieje, ¿e na pewno o tym zapomni. 86
O! Jean z³apa³a go za ramiê. Tony wreszcie przyszed³. Chodmy, przywitajmy siê. Fay spojrza³a w odleg³y k¹t. Wysoki mê¿czyzna sta³ ty³em do goci. Rozmawia³ z Derekiem i Alice. Po¿egnali siê z ciotk¹ Ethel i przeszli przez ca³¹ salê. Mark po³o¿y³ bratu rêkê na ramieniu. Tony, poznaj Fay. W tym momencie Derek zas³oni³ jej widok, bo pochyli³ siê i cmokn¹³ j¹ w oba policzki. licznie wygl¹dasz, moja droga zapewni³. Cofn¹³ siê i Fay, nadal rozpromieniona, wreszcie zobaczy³a brata Marka. I nagle, jakby dosta³a piêci¹ w ¿o³¹dek. Mimo szoku, stara³a siê zachowaæ panowanie nad sob¹, choæ wzbiera³a w niej panika. Sta³ przed ni¹ mê¿czyzna z baru. Tydzieñ temu jego usta b³¹dzi³y po dolnych partiach jej cia³a. Tony, oto Fay. Mark promienia³. Z dum¹ wskaza³ narzeczon¹. Czy nie jest wspania³a? Up³ynê³a zaledwie krótka chwila, gdy tak stali bez ruchu, na oczach wszystkich. Dla Fay sekundy ci¹gnê³y siê jak godziny, miesi¹ce, lata. Powróci³y wspomnienia, co z nim robi³a. Bo¿e, jutro lub. Z jego twarzy niczego nie da³o siê wyczytaæ. Inni pomyleliby zapewne, ¿e jest ch³odny, ale Fay dostrzeg³a renice rozszerzone ze zdumienia. A potem, równie szybko jak siê pojawi³o, zdziwienie ust¹pi³o sztucznej radoci. Ca³a przyjemnoæ po mojej stronie mrukn¹³ z seksownym umiechem, który tak dobrze pamiêta³a. Dopiero po pewnym czasie uwiadomi³a sobie, ¿e podaje jej rêkê. Wyci¹gnê³a d³oñ. Jego ucisk by³ wrogi, s³aby i md³y. Czeæ. Umiechnê³a siê z trudem. Wiêc
wychodzisz
za mojego
brata cedzi³ niebezpiecznie s³owa. Jean, Derek, Alice i Mark umiechnêli siê pogodnie, przekonani, ¿e s¹ wiadkami narodzin przyjani miêdzy Tonym i bratow¹. Tylko Fay wiedzia³a, ¿e za t¹ powag¹ kryje siê miertelna broñ. 87
Tak. Na jej policzkach p³on¹³ rumieniec upokorzenia. Bardzo siê cieszê, ¿e wreszcie ciê pozna³am. Mark tyle o tobie opowiada³. W tej chwili by³o j¹ staæ tylko na bana³y. Wzajemnie odpar³ krótko. W³aciwie odnoszê wra¿enie, ¿e znam ciê bardzo dobrze. Panika przerodzi³a siê w md³oci, w miarê jak do Fay dociera³o jej po³o¿enie. Na tydzieñ przed lubem omal nie zdecydowa³a siê na seks z nieznajomym. Teraz siê okazuje, ¿e by³ nim brat narzeczonego! Tragedia. Zapad³a niewygodna cisza; pozostali wyranie oczekiwali, ¿e Tony i Fay powiedz¹ co jeszcze. On jednak tylko patrzy³ ponuro, a Fay nie chcia³a go dra¿niæ. Ba³a siê, ¿e Tony wyjawi ca³¹ prawdê. Chcia³a uciec. W koñcu Mark przerwa³ milczenie. No, zaraz podadz¹ kolacjê. Pewnie jestecie ju¿ g³odni? Tak, tak! o¿ywili siê Jean i Derek. Tony milcza³. Fay wykorzysta³a okazjê. Wziê³a przysz³ych teciów za rêce. Wybaczcie, muszê do ³azienki. Umiechnê³a siê przepraszaj¹co. Z pochylon¹ g³ow¹ pobieg³a do drzwi. Potrzebowa³a trochê czasu i samotnoci, ¿eby pouk³adaæ w g³owie k³êbi¹ce siê myli. Piêæ minut temu by³a zrelaksowana i szczêliwa, podniecona uroczystoci¹. Teraz siê dusi³a. Mia³a wra¿enie, ¿e zamyka siê nad ni¹ wieko trumny.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 21.00
Z ka.
egar na kominku wybi³ dziewi¹t¹. Pojawi³ siê kelner i uroczycie oznajmi³, ¿e podano kolacjê. Fay, która trochê odzyska³a równowagê, podesz³a do Mar-
No i jak, kochanie? Przygl¹da³a siê mu uwa¿nie. Chcia³a wyczytaæ z jego twarzy, czy podczas jej nieobecnoci wybuch³a bomba, ale nie dostrzeg³a niczego podejrzanego. Rêce dr¿a³y jej ze zdenerwowania, wiêc schowa³a je za siebie. Pragnê³a jednego: ¿eby Mark wzi¹³ j¹ w ramiona i obieca³, 88
¿e wszystko bêdzie dobrze. Tylko ¿e skoro o niczym nie wiedzia³, dlaczego mia³by to robiæ? Idziemy? Poda³ jej ramiê. Weszli do piêknie udekorowanej jadalni, utrzymanej w b³êkicie i z³ocie. Na stole królowa³ stroik z lilii, ze wiecami. Przy nakryciach srebro i kryszta³y, ma siê rozumieæ widnia³y dyskretne bileciki z nazwiskami biesiadników. St³umione wiat³o tworzy³o przytuln¹, intymn¹ atmosferê. Fay godzinami, ba, mo¿e nawet ca³ymi dniami, duma³a, jak usadziæ goci. Najd³u¿ej siê zastanawia³a, kogo posadziæ obok siebie chcia³a mi³o spêdziæ ostatni panieñski wieczór. Niestety dosz³a do wniosku, ¿e na wiecie jest znacznie wiêcej nudziarzy ni¿ fascynuj¹cych rozmówców. Ostatecznie zdecydowa³a siê na Adama po swojej lewej i Dereka po prawej. Przysz³y teæ co prawda nie nale¿a³ do rozmownych mê¿czyzn, ale da siê wytrzymaæ. Mark siedzia³ na drugim koñcu sto³u, bezpieczny miêdzy Jean i Alice. Ju¿ Fay zadba³a o to, by Kate nie znalaz³a siê w pobli¿u. Tonyego nie zna³a, wiêc usadzi³a go miêdzy Jenn¹ a Alice. W toalecie wpad³a jednak na pewien pomys³. Musia³a z Tonym porozmawiaæ. Mo¿e przy kolacji nikt nie zwróci na to uwagi. Uderzy³a ³y¿eczk¹ w kieliszek i czeka³a, a¿ umilkn¹ rozmowy. Kochani, mamy pewne zmiany zaszczebiota³a radonie. Tony, zamienisz siê na miejsca z Derekiem. Usi¹dziesz ko³o mnie, dobrze? Poklepa³a s¹siednie krzes³o. Chcia³abym lepiej poznaæ przysz³ego szwagra. Pos³a³a mu swój firmowy umiech. Odpowiedzia³ ponurym spojrzeniem. Zaciska³ usta w w¹sk¹ liniê. Te same usta, zaledwie tydzieñ temu ca³owa³y j¹ namiêtnie. Derek pos³usznie wsta³ i okr¹¿y³ stó³, lecz Tony powstrzyma³ ojca gestem. Nie, dziêki powiedzia³ zdecydowanie. Zostanê na swoim miejscu. Zreszt¹ na pewno znajdziemy z Jenn¹ wiele wspólnych tematów. Po sali przeszed³ szmer. Wszyscy patrzyli na Fay, ciekawi, co teraz zrobi. Milcza³a. Stara³a siê opanowaæ panikê, która powraca³a osza³amiaj¹c¹ fal¹. Tony odchrz¹kn¹³. 89
Wiesz co, Mark? Spojrza³ na brata. Mo¿e ty tam usi¹dziesz? Tym sposobem lepiej poznasz przysz³¹ pannê m³od¹. Umiechn¹³ siê, jakby dla podkrelenia, ¿e to ¿art, choæ mówi³ miertelnie powa¿nie. Mark ju¿ wczeniej wyczu³ nastrój brata. Tony pewnie uwa¿a³ jego decyzjê dotycz¹c¹ lubu za zbyt pochopn¹, nie znaczy to jednak, ¿e mia³ jawnie dawaæ temu wyraz. I to na dzieñ przed uroczystoci¹. wietny pomys³ zamia³ siê fa³szywie. Wszystko, byle unikn¹æ sceny. Mo¿e skoro on siê mieje, ka¿dy uzna to za dowcip. Kilka osób da³o siê nabraæ. Kate natomiast prychnê³a lekcewa¿¹co. Usiad³ ko³o Fay. Gocie powoli zajmowali miejsca, skoro przedstawienie ju¿ siê skoñczy³o. Co go ugryz³o? szepn¹³ jej do ucha. Oczywicie a¿ za dobrze zna³a odpowied na to pytanie, ale nie chcia³a, by Mark nabra³ jakichkolwiek podejrzeñ. Och, kochany, nie zwracaj na niego uwagi. Wyg³upia siê i tyle. Zerknê³a na Tonyego k¹tem oka; by³ pogr¹¿ony w rozmowie z Jenn¹, jakby nie przejmowa³ siê zamieszaniem, które wywo³a³. Chyba masz racjê. Zapomnijmy o tym. Mark poca³owa³ narzeczon¹ w szyjê. W koñcu nikt naumylnie nie zachowa³by siê niegrzecznie wobec mojej przysz³ej ¿ony. Odsunê³a siê od niego. Powoli ogarnia³a j¹ irytacja, a to o wiele groniejsze ni¿ zwyk³e zdenerwowanie. Kochany jeste, ¿e tak mówisz. Wyprostowa³a siê i umiechnê³a do Dereka, który macha³ do niej z nowego miejsca. Jedno wiem na pewno: nic nie popsuje naszego wiêta. Ciê¿ar na sercu dowodzi³ czego wrêcz przeciwnego. Tak trzymaj, skarbie! Mark odetchn¹³ z ulg¹. Co zrobi³a, ¿e starszy braciszek siê zdenerwowa³? Adam nachyli³ siê do jej ucha. Nie wymyli³a jeszcze wymówki. Zastanawia³a siê, czy w ogóle cokolwiek mówiæ Adamowi. W ka¿dym razie nie zamierza³a teraz o tym rozmawiaæ. Nie mam pojêcia. Wskaza³a g³ow¹ Marka, pogr¹¿onego w rozmowie z McLaren. On te¿ nie. To pewnie g³upi ¿art. O nie, z ca³¹ pewnoci¹ nie. Mo¿e na ciebie leci? 90
Poczu³a, ¿e siê rumieni. Energicznie pokrêci³a g³ow¹. Musia³a zbiæ Adama z tropu. Mój drogi, wiem, kiedy facet na mnie leci. Tym razem to nie to. Unios³a kieliszek z winem. Wola³abym, ¿eby sobie ju¿ poszed³. Godzinê póniej sala jadalna hucza³a od o¿ywionych rozmów. Gocie zjedli ju¿ przystawkê szparagi w sosie beszamelowym i danie g³ówne jagniê z warzywami. Fay poprosi³a, ¿eby deser podano dopiero za pó³ godziny, ¿eby ka¿dy móg³ odpocz¹æ i swobodnie pogawêdziæ. Konsekwentnie unika³a wzrokiem Tonyego przez ca³y posi³ek. Tylko raz odwa¿y³a siê zerkn¹æ w jego stronê i akurat spojrza³a mu prosto w oczy. Tony patrzy³ na ni¹ otwarcie. Poczu³a siê jak ra¿ona pr¹dem. Obawa powróci³a z pe³n¹ si³¹. Jak dzieci, ¿adne nie chcia³o pierwsze opuciæ wzroku. Tony nawet po omacku siêgn¹³ po kieliszek i napi³ siê szampana. Fay odpowiada³a równie upartym spojrzeniem. Nie do wiary, jak bardzo bracia mog¹ siê ró¿niæ, pomyla³a. Wszystko w porz¹dku? Poruszy³a siê gwa³townie, gdy kto po³o¿y³ d³oñ na jej ramieniu. Odwróci³a g³owê. Mark umiecha³ siê ciep³o. Powêdrowa³a mylami gdzie daleko. Tak, tak. Potar³a czo³o. Jestem zmêczona. Podczas przerwy gocie przechadzali siê po sali i rozmawiali. Jenna równie¿ wsta³a. Kate skorzysta³a z okazji, by zaj¹æ jej miejsce ko³o Tonyego. Zabra³a ze sob¹ wino najwyraniej szykowa³a siê do d³u¿szej pogawêdki. Jenna wpad³a w panikê, gdy wróci³a z toalety i zobaczy³a, ¿e kto inny zajmuje jej miejsce. Cicho jak myszka wlizgnê³a siê na wolne krzes³o miêdzy Richem a Tedem. Na pocz¹tku kolacji umiera³a z przera¿enia, ¿e znajduje siê wród tylu eleganckich, wyrafinowanych ludzi, ale uspokoi³a siê trochê, gdy okaza³o siê, ¿e siedzi ko³o Tonyego. Co prawda, kiedy chodzi³a z Markiem, Tony nie mieszka³ ju¿ z rodzicami, ale i tak widywali siê na rodzinnych obiadach i podczas wiat wtedy pracowa³ w Londynie, nie w Nowym Jorku. Zawsze by³ wobec niej bardzo uprzejmy i dzisiejszego wieczora wcale siê nie zmieni³. Potrafi³ sprawiæ, ¿e czu³a siê najwa¿niejsz¹ osob¹ na sali. 91
A teraz znowu nie wiedzia³a, co ze sob¹ zrobiæ. Nie zna³a ani Richa, ani Teda. Rozz³oci³a siê, ¿e Kate j¹ podsiad³a. Czeæ. Jestem Rich. Mê¿czyzna po jej lewej stronie wyci¹gn¹³ rêkê. Jenna. Bardzo mi mi³o. Fajnie mieæ u boku drugi eksponat z wystawy osobliwoci. Umiechn¹³ siê. S³ucham? Nie zrozumia³a dowcipu. Mia³em na myli wystawê eks. Jeste jedn¹ z by³ych dziewczyn pana m³odego, prawda? Ach, tak. Rozemia³a siê nerwowo. Prawda. A ja chodzi³em kiedy z Fay. Wina? Poczeka³, a¿ panna skinie g³ow¹ i dopiero wtedy nala³ alkohol. Odk¹d Adam namówi³ j¹ na szampana, wypi³a ju¿ dobre kilka kieliszków. By³a lekko wstawiona, ale jej siê to podoba³o. Ba, o dziwo, mia³a nawet ochotê na ma³y flirt. W jaki sposób pozna³e Fay? odezwa³a siê po chwili. Zachichota³. Mia³ urocze do³ki w policzkach. Chcia³a zapytaæ: jakim cudem co mnie z ni¹ ³¹czy³o? Jenna zarumieni³a siê, a¿ jej policzki przybra³y kolor p¹sowych kwiatków na sukience. Rzeczywicie w³anie to j¹ intrygowa³o: co ten spokojny, prosty mê¿czyzna i Fay mieli wspólnego. Nigdy jednak nie powiedzia³aby tego na g³os. Nie przejmuj siê. Ze miechem zdusi³ niedopa³ek w popielniczce. Sam czêsto zadajê sobie to pytanie. Z perspektywy czasu uwa¿am, ¿e by³em w jej ¿yciu eksperymentem. Krótkotrwa³ym. Eksperymentem? Tak. Zamierza³a siê przekonaæ, na ile wystarczy jej cierpliwoci dla zwyk³ego faceta. Westchn¹³. I na ile wystarczy³o? Nie wierzy³a w³asnym uszom: zadawa³a takie osobiste pytania! Na mniej wiêcej trzy miesi¹ce, plus-minus kilka tygodni na wyjazdowe sesje zdjêciowe. Podniós³ oczy do nieba. Tak, wydaje siê
wybuchowa zauwa¿y³a ostro¿nie. Pewnie kiedy jest wciek³a, mo¿e byæ przera¿aj¹ca. Rozemieli siê oboje i umilkli na d³u¿sz¹ chwilê. Rich wskaza³ Marka. Wydaje siê w porz¹dku. 92
Bo jest potwierdzi³a z ciep³ym umiechem. Wspania³y ch³opak. Chyba go lubisz. Bardzo przyzna³a. Znamy siê do wielu lat. Kiedy razem z rodzicami sprowadzi³am siê do Southampton i posz³am do nowej szko³y, Mark okaza³ mi wiele sympatii. Rich mocno siê zdziwi³. O rany, znacie siê od tak dawna? Myla³em, ¿e jeste jak ja, przelotn¹ eks, któr¹ wyci¹gniêto ze strychu, odkurzono i ustawiono na wystawie. Zachichota³a. Alkohol stopi³ jej wrodzon¹ niechêæ do plotek. Zawsze z Markiem utrzymywa³am kontakt. Wydaje mi siê, ¿e razem z Kate zosta³ymy zaproszone dlatego, ¿e Mark uwa¿a nas za swoje przyjació³ki. A nie dla przeciwwagi wobec Nata i mnie? Rich spojrza³ na przystojniaka, który stara³ siê jêzykiem wydobyæ ziarnko groszku z dekoltu McLaren. Jenna energicznie zaprzeczy³a ruchem g³owy. Chcia³a co powiedzieæ, ale Rich nie dopuci³ jej do g³osu. Taka jest prawda. Nie wierzy³em w³asnym oczom, kiedy dosta³em zaproszenie. Zw³aszcza ¿e z Fay dzwonimy do siebie zaledwie kilka razy do roku i wysy³amy kartki wi¹teczne, to wszystko. Zdziwi³a siê. To czemu przyjecha³e? Na wystawê. Umiechn¹³ siê. A tak powa¿nie, chyba chcia³em zobaczyæ na w³asne oczy zdobycz serca Fay. Dramatycznie przy³o¿y³ d³oñ do piersi. I? Patrzy³a na niego wyczekuj¹co. Z tego, co widzê
Mark jest w porz¹dku. I w ogóle nad ni¹ nie panuje. Jenna umiechnê³a siê pod nosem. Rich odpowiedzia³ umiechem. Zazwyczaj nie wdawa³ siê ani w plotki, ani w szczegó³owe rozwa¿ania, ale alkohol rozwi¹za³ mu jêzyk. Nie zrozum mnie le. Nie uwa¿am Fay za wiedmê. W³aciwie jest urocza. Ale tkwi w niej niepewnoæ, strach. To sprawia, ¿e czasami trudno z ni¹ wytrzymaæ. Co prawda nie znam 93
siê na psychoanalizie, ale zaryzykowa³bym przypuszczenie, ¿e sposób bycia Fay ma co wspólnego z tym, ¿e jej ojciec odszed³, zanim siê urodzi³a. Jenna zmarszczy³a brwi. Och. Nie wiedzia³am. Upi³a kolejny ³yk wina. Kiedy ogl¹da³am film dokumentalny o ludziach porzuconych przez rodziców. Podobno zawsze staraj¹ siê dominowaæ w zwi¹zku, ¿eby mieæ pewnoæ, ¿e kontroluj¹ sytuacjê. Eureka! No widzisz! Wzniós³ toast. A w takim razie Mark jest dla niej idealny. Szaleje za Fay i wie, ile jest wart. Jenna nie da³a zbiæ siê z tropu. To nie takie proste. Fay te¿ musia³aby za nim szaleæ. I byæ gotowa podzieliæ siê czêci¹ w³adzy. Przygl¹da³a mu siê przez d³u¿sz¹ chwilê i parsknê³a miechem. Nie rozumiem. Rich siê ¿achn¹³. A tam, do cholery. Co nas to obchodzi! Pijemy! Opró¿ni³ swój kieliszek jednym haustem. Wiêc jak to jest z tob¹ i Markiem? Wzruszy³a ramionami. Nijak. ¯yjemy w przyjani i tyle. Czasami siê spotykamy, kiedy odwiedza rodziców. A dlaczego siê rozstalicie? Zawaha³ siê. Mo¿e nie powinienem o to pytaæ? Nie ma sprawy. Umiechnê³a siê. Mówi¹c krótko: on siê dosta³ na studia, ja nie. I
jakby po³¹czyæ fakty
Zmru¿y³ oczy i spojrza³ na przeciwn¹ stronê sto³u. Tam pozna³ Kate. Brawo, poruczniku Columbo. Kolejna zagadka rozwi¹zana. Bo¿e, pewnie by³a wciek³a. Zamyli³ siê. Raczej zrozpaczona westchnê³a. Ale ju¿ mi przesz³o. Mia³a kogo od tego czasu? No pewnie! Rozemia³a siê. W koñcu to by³o wiele lat temu. Na powa¿nie nie zaanga¿owa³am siê jednak w ¿aden zwi¹zek. W dalszej rozmowie przeszkodzi³ im Derek stuka³ pust¹ fili¿ank¹ w stó³, ¿eby zwróciæ na siebie uwagê. 94
Cisza! hukn¹³. Chcia³bym powiedzieæ parê s³ów, zanim wszyscy zalejemy siê w pestkê. Derek! Jean mia³a tak¹ minê, jakby zjad³a cytrynê. Wiem, ¿e czas na mowy przyjdzie jutro po po³udniu ci¹gn¹³. Pragnê tylko wznieæ toast na czeæ m³odej pary. Za Fay i Marka! Za Fay i Marka powtórzyli gocie. Ich s³owa zag³usza³ odg³os przesuwanych krzese³, gdy wstawali. Tylko Tony siê nie poruszy³. Kiedy ucich³y ha³asy i wszyscy na niego patrzyli, wsta³ powoli, z entuzjazmem cz³owieka udaj¹cego siê na w³asn¹ egzekucjê. Derek czeka³. Na zdrowie! Podniós³ kieliszek. Spojrza³ na Fay i Marka. Znowu gest Dereka powtórzy³ ka¿dy poza Tonym. Po dramatycznej przerwie i on uniós³ kieliszek. A ja wznoszê toast za nieobecnych przyjació³
Brian zachichota³, podobnie jak kilka innych osób; nikt nie wiedzia³, jak odebraæ s³owa brata pana m³odego. Fay zachowa³a pokerow¹ minê; przysiêg³a sobie, ¿e nie oka¿e zdenerwowania. Derek wzi¹³ ze sob¹ butelkê i podszed³ do starszego syna. ¯artobliwie poci¹gn¹³ go za ucho. Niektórzy za bardzo zadzieraj¹ nosa mrukn¹³ i nala³ mu wina. Po chwili rozmowy rozbrzmia³y na nowo. Fay odetchnê³a z ulg¹. Chce nam zepsuæ kolacjê szepnê³a do Marka ze ³zami w oczach. Westchn¹³. Nieprawda. Ma dziwaczne poczucie humoru, nic wiêcej. Fay czu³a, jak z³oæ zastêpuje urazê. Nie mo¿esz t³umaczyæ chamskich odzywek poczuciem humoru. Uniós³ brwi, zrezygnowany. Nie przesadzaj, na mi³oæ bosk¹. Napi³a siê wina i opuci³a wzrok. Zastanawia³a siê, jak daleko Tony zamierza siê posun¹æ.
95
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 23.00
M
ark z trudem dwign¹³ siê na nogi. Ze zdziwieniem stwierdzi³, ¿e nie ³atwo zachowaæ równowagê
Be³kotliwie poprosi³ o ciszê. Zapraszamy do bib
bib
do s¹siedniej sali na kawê oznajmi³ z wysi³kiem. I wino, gdyby kto jeszcze mia³ ochotê. Zerkn¹³ znacz¹co na brata. Tony umiecha³ siê szeroko. Gocie podeszli do drzwi. Mark, na koñcu, czeka³, a¿ zostan¹ sami z Brianem. Wszystko gra? Brian uniós³ brew. Nie najlepiej wygl¹dasz. Mark umiechn¹³ siê s³abo. Nie mia³em pojêcia, ¿e luby s¹ takie stresuj¹ce. Dobrze chocia¿, ¿e ten cyrk odbywa siê tylko raz. Oby mia³ racjê. Mark siê zasêpi³. W³aciwie ¿a³ujê, ¿e nie skoczylimy do Las Vegas. Co? Chcia³by pozbawiæ najlepszego przyjaciela rozrywki? Wiesz, jaka to frajda, widzieæ tyle eks pod jednym dachem? Brian siê zachwia³, ale stó³ pomóg³ mu odzyskaæ stabilnoæ. Wstyd siê! Ach, tu jeste, kochany! Jean minê³a ich w ob³oku perfum. Idê do ³azienki upudrowaæ nosek. Nie mówi³e, ¿e twoja matka jedzie na kokainie rozemia³ siê Brian. Mark pos³a³ mu zabójcze spojrzenie, ale Jean siê nie zorientowa³a, wyranie poch³oniêta czym innym. W³anie rozmawia³am z biedn¹ Jenn¹ powiedzia³a. Kochana, ³agodna dziewczyna. Oddali³a siê w stronê ³azienki. Brian poszed³ za matk¹ Marka. Uleg³a i miêkka. Zawsze zrobi wszystko, czego Jean sobie za¿yczy. Kate nie wiadomo sk¹d pojawi³a siê u boku Marka. W przeciwieñstwie do ciebie, tak? Umiechn¹³ siê ciep³o. Och, sama nie wiem. Zaduma³a siê. Pocz¹tkowo nie najlepiej siê rozumia³ymy z Jean, ale pod koniec darzy³ymy siê niechêtnym szacunkiem.
96
By³a wciek³a, kiedy zerwalimy. Wiem odpar³a rzeczowo. Napisa³a do mnie. Mark nie wierzy³ w³asnym uszom. Moja matka do ciebie napisa³a? Tak. Dlaczego mi nie powiedzia³a? Wtedy wydawa³o mi siê to ma³o wa¿ne. Zreszt¹ i tak niczego by nie zmieni³o. Opar³a d³onie na biodrach. Jak to sobie wyobra¿asz? Czeæ, Mark, tu Kate. Twoja mama uwa¿a, ¿e powinnimy dalej byæ razem, wiêc wpadnij póniej, dobrze? Pokaza³ jej jêzyk. Co napisa³a? Zmarszczy³a brwi. Czy to istotne? To by³o tak dawno. Mimo wszystko chcia³bym wiedzieæ. Westchnê³a cicho i leniwie rozejrza³a siê po pustej sali, jakby miertelnie znudzona tematem. Mia³am wra¿enie, ¿e uwa¿a, ¿e to ja ciê rzuci³am. Naprawdê? Mark bardzo stara³ siê zrobiæ zdumion¹ minê. Powoli pokrêci³a g³ow¹. Gdyby w przysz³oci znudzi³ siê gotowaniem, spróbuj si³ jako aktor. Umiechn¹³ siê przepraszaj¹co. No, dobra. Przyznajê, wprowadzi³em j¹ w b³¹d. Ale nie k³ama³em do koñca. Przecie¿ chcia³em, ¿ebymy byli razem, nawet kiedy siê wyprowadzê. To ty odrzuci³a tê propozycjê. Zmru¿y³a oczy. No, tak. Có¿ za kusz¹ca perspektywa. W ka¿dym razie, przekona³e matkê. Skrzywi³ siê. Mocno ci nawymyla³a? Sens by³ taki, ¿e straci³am najwspanialsz¹ rzecz, jaka mnie w ¿yciu spotka³a, i z tego wniosek, ¿e moja g³upota nie zna granic. O Jezu! Znowu zrobi³ kwan¹ minê. Przepraszam. Wzruszy³a ramionami. Do pewnego stopnia mia³a racjê. Rzeczywicie straci³am najwspanialsz¹ rzecz, jaka mnie w ¿yciu spotka³a. Ale to twoja g³upota nie zna³a granic. 7 Z archiwum eks
97
Mea culpa. Uderzy³ siê pokornie w piersi. Prze¿ylimy razem kilka wspania³ych lat, co? Da³ jej kuksañca w bok, a¿ wyla³a czêæ szampana. Kawa³ czasu. Zmarszczy³a nos. Na marne. Zatrzyma³ siê w pó³ kroku. Tak to widzisz? Có¿, powiêci³am szeæ moich najlepszych lat na zwi¹zek bez przysz³oci. Tak, uwa¿am, ¿e to zmarnowany czas. Jakbym przez szeæ lat odk³ada³a pieni¹dze na koncie, a potem nie dosta³a ¿adnych odsetek. Za³o¿y³a rêce na piersi i spojrza³a na Marka znacz¹co. Porównujesz nasz zwi¹zek do konta bankowego? Nie wierzy³ w³asnym uszom. Zamkniêtego konta. Zacisnê³a usta w w¹sk¹ liniê. To ty je zamknê³a mrukn¹³ cicho. Ba³ siê, ¿e kto us³yszy tê wymianê zdañ. Bzdura prychnê³a g³ono. Nie zamierza³a szeptaæ w tajemnicy. Nie rozmawiasz z matk¹. Ja wiem, co siê naprawdê sta³o. Przez d³u¿sz¹ chwilê mierzyli siê gniewnym wzrokiem. Kate patrzy³a mu prosto w oczy, Mark dyskretnie zerka³ na boki w obawie, ¿e nadejdzie Fay. Na szczêcie nigdzie nie by³o jej widaæ. Ju¿ mia³ siê odezwaæ, kiedy ciszê przerwa³ inny g³os. Czeæ. O czym tak dyskutujecie? wtr¹ci³ siê Derek. O inwestycjach d³ugoterminowych. Kate zawsze mia³a b³yskawiczny refleks. Derek pokiwa³ g³ow¹ z aprobat¹. Bardzo rozs¹dnie. Nie wnika³, ¿e to dziwny temat rozmowy, szczególnie miêdzy ekspartnerami, na dzieñ przed lubem Marka. Wszyscy powinnimy powa¿nie o tym pomyleæ. Zgadzam siê ca³kowicie. Kate pos³a³a Markowi znacz¹ce spojrzenie. Kate! Ted rozpromieni³ siê na jej widok. Tu¿ za nim drepta³a Alice. Szuka³em ciê wszêdzie. Alice mi opowiada³a o podró¿y z Anglii. Przewróci³ oczami z rozpacz¹. Och? Kate odwróci³a siê do Marka i Dereka plecami. Umiechnê³a do starszej pani. Tak, tak. Prawdziwy z niej podró¿nik ci¹gn¹³ Ted. Przez morza i l¹dy
98
O, nie lecia³a pani samolotem? zdziwi³a siê Kate. Zignorowa³a przera¿enie na twarzy Teda. Opowieæ pop³ynê³a na nowo. Nie, moja droga, to zbyt kosztowne. Pojecha³am autobusem do
Alice zaczê³a od pocz¹tku, ale Kate jej nie s³ucha³a. Choæ wydawa³a w³aciwe odg³osy i robi³a odpowiednie miny, mylami by³a zupe³nie gdzie indziej. Alice przymknê³a oczy. Usi³owa³a sobie przypomnieæ numer pewnego autobusu. Kate skorzysta³a z okazji i dyskretnie obejrza³a siê za siebie. Mark nadal sta³ z ojcem, który najwyraniej te¿ wda³ siê w przyd³ug¹ opowieæ. Ich spojrzenia siê spotka³y. Umiechn¹³ siê smutno. Mark skoñczy³ studia i dopad³a go szara rzeczywistoæ. Skoñczy³ naukê z wynikiem gorzej ni¿ przeciêtnym i nagle musia³ podj¹æ najwa¿niejsz¹ ¿yciow¹ decyzjê co robiæ? Brian nie mia³ tego problemu, dosta³ siê do szko³y prawniczej. Kate marzy³a o karierze dziennikarskiej. Wys³a³a swoje teksty i CV do wielu londyñskich czasopism. Dosta³a pracê w pimie dla puszystych. We wrzeniu wynajêli z Markiem ma³e mieszkanko w pó³nocnym Londynie. Po kilku tygodniach Mark zdecydowa³: postara siê spe³niæ swoje marzenia i zostaæ szefem kuchni. W dwóch restauracjach ubiega³ siê o pracê bezskutecznie; w trzeciej mia³ wiêcej szczêcia. Zosta³ pomocnikiem szefa kuchni w Wandsworth, w po³udniowym Londynie. By³ zachwycony, mimo morderczych godzin pracy i nawa³u obowi¹zków. Ch³on¹³ wszystko szeroko otwartymi oczami. W domu testowa³ na Kate nowe dania. Nigdy w ¿yciu nie czu³ siê tak szczêliwy. Ba³ siê tylko powiedzieæ rodzicom, gdzie pracuje. Nie bêd¹ zadowoleni skar¿y³ siê Kate którego wieczora. Myl¹, ¿e szukam posady w bankach w City. O rany boskie ¿achnê³a siê. Najwy¿szy czas, ¿eby siê postawi³. Nie bêdziesz drugim Tonym. Przestañ tchórzyæ. Wiedzia³, ¿e mia³a racjê. Od dziecka ¿y³ w cieniu Tonyego i jego sukcesów. 99
Bo¿e, czemu nie jeste jak Tony? mrucza³a matka, ilekroæ zrobi³ co nie tak. Chcia³a mu dokuczyæ, ale lata wys³uchiwania podobnych uwag odbi³y siê na jego poczuciu w³asnej wartoci. W koñcu, ¿eby rzeczywicie nie okazaæ siê tchórzem pojecha³ do Southampton, powiadomiæ rodziców o swojej decyzji. Pomaga³ matce obieraæ ziemniaki na obiad. Ojciec czyta³ gazetê przy kuchennym stole. S³uchajcie zacz¹³ od niechcenia. Dosta³em pracê. Wspaniale, synu! Derek od³o¿y³ gazetê. W którym banku? Mark nie odpowiada³. Jean ciska³a go serdecznie. Nie ciesz siê przedwczenie wystêka³. Nie w banku. Och. Derek zmarkotnia³, ale zaraz umiechn¹³ siê z otuch¹. A gdzie? Mark spojrza³ na ich rozradowane twarze i zrobi³o mu siê niedobrze. Z trudem prze³kn¹³ linê. Jestem pomocnikiem szefa kuchni. Zapad³a cisza. Milczeli przez kilkanacie sekund. Jean mia³a tak¹ minê, jakby jej wiat leg³ w gruzach. Chcesz powiedzieæ
Ojciec powoli cedzi³ s³owa. ¯e po trzech latach studiów poszed³e do pracy, któr¹ równie dobrze móg³by wykonywaæ po szkole zawodowej? Mark siê naburmuszy³. Có¿, mo¿na i tak na to patrzeæ. Ale uwa¿am studia za bardzo pozytywne dowiadczenie. Przygotowa³o mnie do problemów i dylematów w gastronomii. Sam nie do koñca rozumia³ co mówi, ale brzmia³o niele. Derek by³ najwyraniej innego zdania. Jakich dylematów, Mark? W jego g³osie pojawi³y siê twarde nuty. Co podaæ na kolacjê, jagniê czy wo³owinê? Zamówiæ wiêcej chablis czy chardonnay? Nie sil siê na z³oliwoci, tato. Mimo pozornego spokoju, Mark gotowa³ siê ze z³oci. To, ¿e nie chcê iæ ladami Tonyego, nie znaczy, ¿e jestem nieudacznikiem. Jean westchnê³a g³ono i po³o¿y³a mu rêkê na ramieniu. Oczywicie, ¿e nie, kochanie. Po prostu wymarzylimy sobie dla ciebie lepsz¹ przysz³oæ ni¿ tyranie w kuchni za marne grosze. To ciê¿ka praca. 100
Umiechn¹³ siê smutno. Wiem. Nie jestem idiot¹. I uwierz mi, ta decyzja nie przysz³a ³atwo. Wiêc czemu? Derek mówi³ ju¿ ³agodniej, choæ pozostawa³ spiêty. Bo tego pragnê. Od dawien dawna, ale ba³em siê wam powiedzieæ. Przerwa³ na chwilê. I s³usznie, s¹dz¹c po waszej reakcji. Derek westchn¹³. Poszed³e na studia tylko po to, ¿eby sprawiæ nam przyjemnoæ? W³aciwie tak. Ale z perspektywy czasu cieszê siê, ¿e studiowa³em. Rodzice zadawali coraz wiêcej pytañ. Mark opowiada³: restauracja jest ma³a, ale presti¿owa, s³ynie z kuchni francuskiej. Jego plany? Przez rok bêdzie pracowa³, potem pójdzie na kurs dla kucharzy, zaoczny oczywicie. Nastêpnego ranka wraca³ do Londynu z lekkim sercem. Rozczarowa³ ich, owszem, ale by³ wolny. Nie musia³ d³u¿ej ¿yæ w k³amstwie. Negatywn¹ stron¹ szczerych wyznañ Marka by³a wiadomoæ, ¿e teraz tym bardziej musi odnieæ sukces. Po osiemnastu miesi¹cach pracy jego powiêcenie i zaanga¿owanie przynios³y pierwsze owoce szef przeniós³ go na bardziej presti¿ow¹, wieczorn¹ zmianê. Oznacza³o to jednak coraz mniej czasu z Kate. Pracowa³a w redakcji od dziewi¹tej do szóstej; Mark w restauracji od pi¹tej po po³udniu do pó³nocy. Kate mia³a wolne weekendy, Mark tylko niedziele. Tym sposobem z ca³ego tygodnia zostawa³ im jeden dzieñ do wspólnej dyspozycji. Nic dziwnego, ¿e z czasem ich rozmowy coraz bardziej wymuszone, przypomina³y dialog ze star¹ ciotk¹, która pyta, co s³ychaæ. Nie mieli czasu na pielêgnowanie uczuæ. Problemy czeka³y do niedzieli albo nik³y w zapomnieniu. Prowadzili te¿ osobne ¿ycie towarzyskie: Kate umawia³a siê na lunche i promocje nowych produktów z kole¿ankami z pracy. Mark coraz czêciej zostawa³ w restauracji na drinka, ¿eby siê wyciszyæ. 101
Z czasem niedziele sta³y siê dniem k³ótni. Kate narzeka³a, ¿e Mark przejawia za ma³e zainteresowanie jej prac¹, na co on prycha³, ¿e pada na pysk i chce mu siê tylko spaæ. Tak by³o przez rok. A¿ do pewnej sierpniowej niedzieli. Siedzieli przy kuchennym stole, w rodku kolejnej awantury Kate siê w³anie dowiedzia³a, ¿e Mark nie dosta³ wolnego i nie pójdzie na coroczny bal organizowany przez jej czasopismo. Ju¿ dawno ciê prosi³am, ¿eby sobie wzi¹³ urlop na ten dzieñ krzycza³a. Jak mog³e mi to zrobiæ? Westchn¹³ ciê¿ko. Przykro mi, ale nadal jestem najm³odszym kucharzem i nie mam wiele do powiedzenia. Prosi³em, ale siê nie zgodzili. Równie dobrze mog³abym byæ sama. Ze z³oci¹ chwyci³a dzbanek i nala³a sobie kawy. Mark siedzia³ cicho. Czeka³, a¿ Kate och³onie. Od dawna du¿o myla³ o ich sytuacji i uku³ pewien plan, który móg³by im pomóc. Uzna³, ¿e to idealna okazja, by o nim wspomnieæ. Nie uk³ada siê nam, prawda? odezwa³ siê cicho. Energicznie pokiwa³a g³ow¹. ¯eby wiedzia³. Mam propozycjê. Czy¿by? Popatrzy³a na niego drwi¹co. Zdenerwowany, urwa³ na chwilê. Brian dosta³ now¹ pracê w Croydon
Znowu umilk³, wiadom potencjalnych konsekwencji tego, co powie. Pomyla³em, ¿e móg³bym z nim zamieszkaæ. Zamruga³a szybko. Analizowa³a jego s³owa. Nagle posmutnia³a. Wczeniejsza buta zniknê³a bez ladu. Uknu³e to za moimi plecami? Od dawna skar¿y³ siê Brianowi, ¿e im siê nie wiedzie. Wiêc gdy przyjaciel zaoferowa³ wspólne mieszkanie, uzna³ to za wietny pomys³
przynajmniej na pewien czas. Nie, sk¹d¿e zapewni³ pospiesznie. Wcale nie. Po prostu zaproponowa³ mi to kilka dni temu. Pomyla³em: czemu nie? Moglibymy troszkê od siebie odpocz¹æ. Z niedowierzaniem pokrêci³a g³ow¹. Co za stek bzdur. Jezu, Mark! Masz mnie za idiotkê? Patrzy³a wyzywaj¹co. Milcza³. 102
Wiêc kiedy siê wyprowadzasz? Dzisiaj? zapyta³a ironicznie. Zastanawia³ siê przez moment. Doszed³ do wniosku, ¿e prawda jest najlepsz¹ broni¹. W przysz³ym tygodniu odpar³. Ale jeli nie chcesz mnie widzieæ, wyprowadzê siê natychmiast. Mia³a ³zy w oczach. Mark, co ty wygadujesz? Myla³am, ¿e zostaniemy razem na zawsze. By³ przera¿ony. Kate, przecie¿ nie powiedzia³em, ¿e z nami koniec. Uwa¿am po prostu, ¿e przez pewien czas powinnimy mieszkaæ osobno. Za bardzo siê k³ócimy. Spojrza³a na niego, jakby straci³ rozum. A kiedy bêdziemy siê widywaæ? W rody, w rodku nocy i ewentualnie czasami w niedzielê? Oczywicie pod warunkiem, ¿e twój autobus przyjedzie punktualnie. Siedzieli w ponurym milczeniu, zak³ócanym jedynie przez monotonne wycie alarmu samochodowego gdzie na dworze. Mark bezmylnie bazgra³ po ok³adce gazety. Kate energicznie wytar³a oczy. Nigdy ciê do niczego nie zmusza³am odezwa³a siê w koñcu. Ale teraz chyba g³upio robisz. Uciekasz, a to niczego nie rozwi¹zuje. Umilk³a na chwilê i westchnê³a ciê¿ko. Jeli siê wyprowadzisz do Briana, z nami koniec. Nie akceptujê pó³rodków. Tej nocy spali jak zwykle w podwójnym ³ó¿ku, lecz z daleka od siebie. Mark zdawa³ sobie sprawê, ¿e decyzja nale¿y do niego i prawie nie zmru¿y³ oka. Nie wiedzia³, co robiæ. Rano, gdy Kate szykowa³a siê do pracy, udawa³, ¿e pi. Ledwie zamknê³y siê za ni¹ drzwi, wyskoczy³ z ³ó¿ka, zaparzy³ sobie kawy i napisa³ list. Kochana Kate, oboje wiemy, ¿e ostatnio siê nam nie uk³ada³o. Moim zdaniem to wina niesprzyjaj¹cych okolicznoci. Du¿o pracujemy, robimy kariery i dlatego mamy ma³o czasu dla siebie. Do tego mieszkamy w ciasnym mieszkanku, co tylko wzmaga stres. 103
Uzna³em, ¿e lepiej bêdzie, jeli siê jednak wyprowadzê na jaki czas. Dam nam okazjê, ¿eby od siebie odpocz¹æ. Mo¿e poczujemy siê jak dawniej? Bêdziemy umawiaæ siê na randki, a nasze spotkania stan¹ siê wyj¹tkowe, nie nu¿¹ce. Uwa¿asz, ¿e to bzdura. Mówisz, ¿e uciekam. Nigdy nie mia³em takiego zamiaru. Nie chcia³em z tob¹ zrywaæ. Bardzo ciê kocham i nie tracê nadziei, ¿e czeka nas wspólna przysz³oæ. Nadal jednak s¹dzê, ¿e na pewien czas powinnimy zamieszkaæ osobno. Oczywicie, masz prawo byæ innego zdania. Na razie wyprowadzam siê do pensjonatu. Nie chcê siê z tob¹ wiêcej k³óciæ. Proszê, zastanów siê jeszcze raz nad tym, co powiedzia³a. Chcia³bym, ¿ebymy nadal byli razem. Zadzwoniê za kilka dni i zapytam, czy nie zmieni³a zdania. Kocham Ciê, Mark
W g³êbi ducha zdawa³ sobie sprawê, ¿e troszkê wykrêci³ kota ogonem i zrzuci³ winê na Kate. Ale naprawdê chcia³ siê z ni¹ dalej widywaæ. Po prostu nie móg³ d³u¿ej wytrzymywaæ awantur. Poza tym brakowa³o mu prostoty ¿ycia z Brianem. Po³o¿y³ list na stole, poszed³ do sypialni i zacz¹³ siê pakowaæ. W kategoriach czystoci i lokalizacji, nowe mieszkanie przegrywa³o z kawalerk¹, któr¹ wynajmowali z Kate. Mimo wszystko tu mu siê bardziej podoba³o. Przede wszystkim dlatego, ¿e nie by³o k³ótni ani gniewnych spojrzeñ. A najlepszy przyjaciel, nigdy nie krytykowa³, za to zawsze móg³ omawiaæ taktykê pi³karsk¹ do czwartej nad ranem. Mêski raj. Markowi najbardziej by odpowiada³o mieszkanie z Brianem i spotykanie siê z Kate, jak na studiach. Dla niej jednak takie rozwi¹zanie nie wchodzi³o w grê. Trzy dni po wyprowadzce, zdoby³ siê na odwagê i zadzwoni³. Rozmowa siê nie klei³a. Kate w kó³ko powtarza³a, ¿e u niej wszystko w porz¹dku. W koñcu zaproponowa³ kolacjê. 104
Po co? zapyta³a szorstko. ¯eby porozmawiaæ. O czym? Urwa³a. Wracasz do mnie? Westchn¹³. Nie, Kate. Ale nadal, nie rozumiem, czemu nie mielibymy siê widywaæ. Ty nic nie rozumiesz, Mark wycedzi³a zimno. Skoro nie mo¿esz ze mn¹ wytrzymaæ w jednym mieszkaniu, nie widzê powodu, ¿eby siê cofaæ do etapu randek. Chcesz ze mn¹ sypiaæ bez zobowi¹zañ? Chlipnê³a cicho. Nie interesuje mnie przyjañ z tob¹. Z³ama³e mi serce i najprêdzej siê z tym uporam, jeli zerwiemy kontakt. Wiêc jeli cokolwiek jeszcze do mnie czujesz, daj mi spokój. Od³o¿y³a s³uchawkê. Mark chodzi³ nieprzytomny przez kilka dni. Nie wiedzia³, czy post¹pi³ s³usznie. Naprawdê wierzy³, ¿e uda mu siê przekonaæ Kate do jego planu. Prze¿y³ szok, gdy tak siê nie sta³o. Teraz bez niej by³ ca³kiem zagubiony. Trzy miesi¹ce póniej, gdy awansowa³ w pracy, z najwy¿szym trudem siê powstrzyma³, by nie z³apaæ za telefon i do niej nie zadzwoniæ. Pragn¹³ jej aprobaty. Chcia³ us³yszeæ, ¿e na to zas³u¿y³, ¿e to dopiero pocz¹tek wspania³ej kariery. Ostatecznie radosn¹ nowin¹ podzieli³ siê tylko z Brianem. Super, stary. Us³ysza³ w odpowiedzi. Przyjaciel nawet nie oderwa³ oczu od telewizora. Mark poszed³ do pokoju, trochê siê nad sob¹ pou¿alaæ. Bolenie czu³ brak Kate. Wiedzia³ jednak, ¿e nie chce znowu z ni¹ zamieszkaæ. Przynajmniej na razie. Wiêc póki co, postanowi³ zostaæ u Briana. Jak to mê¿czyni, nigdy nie rozmawiali o jego rozstaniu z Kate, poza jednym po¿a³owania godnym wyj¹tkiem, gdy pos³u¿yli siê analogi¹ pi³karsk¹. Myla³em, ¿e to by³ sta³y transfer, bracie zauwa¿y³ Brian, gdy Mark opowiedzia³ jak¹ anegdotê, w której jak zwykle wystêpowa³a Kate. Te¿ tak myla³em. A potem oboje stracilimy pi³kê z oczu westchn¹³. K³ócilimy siê o wszystko. Wcieka³a siê nawet za to, ¿e nie opuszczam deski klozetowej. Ja tam omijam problem: sikam do umywalki prychn¹³ Brian. 105
Wyczerpani jak¿e naszpikowan¹ emocjami rozmow¹, nie wracali wiêcej do tego tematu. Pocz¹tkowo Mark bardzo têskni³ za Kate. Pragn¹³ s³yszeæ jej g³os, czuæ dotyk. Nieraz z trudem siê powstrzymywa³, by do niej nie zadzwoniæ. Z czasem ¿al po rozstaniu stopnia³, ale nigdy o niej nie zapomnia³.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 23.05
F
ay pochyli³a siê do lustra i uwa¿nie studiowa³a swoje odbicie. Owietlenie w damskiej toalecie by³o bardzo mocne. Idealnie nadawa³o siê do nak³adania makija¿u, ale bezlitonie obna¿a³o wszelkie niedoskona³oci cery. Poprawi³a zarys ust konturówk¹. Ca³y czas myla³a o Tonym; jak z nim porozmawiaæ? Kiedy wszyscy przechodzili do biblioteki, by³ pogr¹¿ony w dyskusji z ojcem. Poradzi³a sobie ju¿ w niejednej trudnej sytuacji, ale nigdy nie znalaz³a siê w takich tarapatach. Gor¹czkowo rozmyla³a, w jaki sposób i czy w ogóle poruszyæ dra¿liw¹ kwestiê minionego weekendu. Tony, jeli chodzi o zesz³y weekend
mruknê³a do swego odbicia w lustrze. To niczego nie zmienia
Nie, zdecydowa³a. Zbyt stanowcze. Facet jego typu uzna, ¿e to on zdecyduje, czy tamto spotkanie co zmienia, czy nie. Widzisz, ostatni weekend
Co zamierzasz zrobiæ? Nie, w ten sposób przekazuje mu ca³¹ inicjatywê. Musimy porozmawiaæ, co siê wydarzy³o w poprzedni weekend
Lepiej, ale jeszcze nie to. Jezu! krzyknê³a i palnê³a siê piêci¹ w czo³o. Szybko podjê³a decyzjê: najlepiej zaaran¿owaæ dyskusjê, a potem poczekaæ, co siê wydarzy. Najgorsze, ¿e wszystko zale¿a³o od Tonyego, a s¹dz¹c po jego dzisiejszym zachowaniu, nie bêdzie mia³ oporów, ¿eby j¹ zdradziæ. Liczy³a, ¿e zdo³a mu wszystko wyt³umaczyæ. Wtedy on zrozumie, ¿e naprawdê nie jest z³a i uszczêliwi jego brata. W tym
106
piêknym scenariuszu by³ tylko jeden s³aby punkt nie wiedzia³a, w jaki sposób siê usprawiedliwiæ. Poprawi³a fryzurê, umiechnê³a siê do siebie z otuch¹ i podesz³a do drzwi. Au! Zderzy³a siê z Natem. Szed³ do mêskiej toalety. Czeæ. Mia³em nadziejê, ¿e uda siê nam pogadaæ stwierdzi³ tajemniczo. Daruj sobie mruknê³a. Umiechn¹³ siê. Pyskata jak zawsze. Tak¹ ciê lubiê. Zanim zd¹¿y³a zaprotestowaæ, z³apa³ j¹ za ³okieæ i zaci¹gn¹³ do ciasnego schowka w korytarzu. Zatrzasn¹³ drzwi nog¹. Super wygl¹dasz, tak przy okazji stwierdzi³. Ca³y czas trzyma³ j¹ za ramiona i mierzy³ wzrokiem. Dziêki. Mów o co ci chodzi. Muszê siê zaj¹æ goæmi. Dobra, przejdê do rzeczy. Spowa¿nia³. Dlaczego za niego wychodzisz? Naje¿y³a siê. Bo jest wspania³ym mê¿czyzn¹ i bardzo go kocham. Pokrêci³ g³ow¹ ze zniecierpliwieniem. Akurat. Zrozum, to nie jest facet dla ciebie. I ty mi to mówisz? Fay prychnê³a z pogard¹. Nagle sta³e siê znawc¹ trwa³ych zwi¹zków? Wzruszy³ ramionami. Znam ciebie i tyle. Spodziewa³em siê innego gocia, bardziej dojrza³ego, twardszego. Zirytowa³a siê nie na ¿arty. Mark jest czu³y i kochany. Jutro zostanê jego ¿on¹. Czu³y i kochany? Teraz on spojrza³ pogardliwie. Wszyscy wiemy, co kobiety plot¹ w ankietach dla g³upawych tygodników, a w rzeczywistoci szukaj¹ faceta, który od czasu do czasu poka¿e im, kto tu rz¹dzi. Czyli takich, jak ty? Odwzajemni³a jego spojrzenie. Dzwoni¹ tylko wtedy, kiedy chc¹ iæ do ³ó¿ka? Gwizdn¹³ cicho. Ho, ho! Nie wiedzia³em, ¿e a¿ tak ciê to bola³o. Znowu siê naje¿y³a. Nie bola³o poinformowa³a wyniole. By³e dla mnie równie wa¿ny, jak zesz³oroczny nieg. 107
Daj spokój. Pochyli³ siê bli¿ej. Têskni³a za mn¹, jak ja za tob¹. Têskni³e za mn¹? Tym razem naprawdê j¹ zaskoczy³. Tak. Wzruszy³ ramionami. Jak bardzo? Choæ nic ju¿ do Nata nie czu³a, zaintrygowa³o j¹ jego wyznanie. Jak wiêkszoæ ludzi, uleg³a pró¿noci. Jak na mnie, bardzo. Przywyk³em do rozstañ, ale o tobie czêsto myla³em. Niesamowite Nie by³a ju¿ taka z³a. Inne mnie tak nie rozmiesza³y i pozwala³y mi na zbyt wiele. Ty zawsze jasno okrela³a granicê. Zamilk³. Tylko tyle? Czeka³a na jakie romantyczne wyznanie, co, co wynagrodzi jej dawn¹ gorycz, co utwierdzi j¹ w przekonaniu, ¿e by³a inna, lepsza ni¿ pozosta³e. Nat siê zamyli³. Jeszcze jedna rzecz mi uwiadomi³a, jak wiele dla mnie znaczy³a. No s³ucham? Rozpromieni³a siê. Ilekroæ któr¹ posuwa³em, myla³em o tobie. Jej umiech znik³. Co za zaszczyt mruknê³a ironicznie. Nat nie zareagowa³ na uszczypliw¹ uwagê. Jego zdaniem powiedzia³ Fay wielki komplement. S³uchaj westchnê³a. Naprawdê muszê wracaæ. Chwileczkê. Jeszcze nie skoñczy³em. Znowu spowa¿nia³. Mark do ciebie nie pasuje. Obserwowa³em was przez ca³y wieczór. Doprawdy, bardzo mi pochlebiasz. Spojrza³a na zegarek. Ale nie przekonasz mnie, ¿e pope³niam b³¹d. Otworzy³a drzwi, ale nie zd¹¿y³a wyjæ. Nat wci¹gn¹³ j¹ z powrotem. By³o nam razem dobrze mrukn¹³. I widzê, ¿e nadal nosisz naszyjnik ode mnie. Chcia³ poca³owaæ j¹ w kark. Najwyraniej nie zapomnia³, jak bardzo lubi³a tê pieszczotê. Daj spokój westchnê³a. Po prostu lubiê te per³y. W ³ó¿ku, musia³a przyznaæ, Nat spisywa³ siê naprawdê wietnie. I nawet teraz dzia³a³a na ni¹ jego bliskoæ. Lecz pod wzglêdem walorów umys³owych w ogóle siê nie sprawdza³. Odsunê³a siê i st³umi³a ziewniêcie. 108
S³uchaj, pozna³am faceta mojego ¿ycia, a ty chyba kobietê swoich marzeñ? Niewiele mówi, z otwartymi ustami ch³onie ka¿de twoje s³owo. I do tego te wielkie cycki
Skin¹³ g³ow¹. Fakt, McLaren ma kilka zalet. Ale nie jest tob¹. Znowu siê zbli¿y³, dotkn¹³ d³oni¹ brzucha Fay. Ju¿ mia³a go odepchn¹æ, gdy jej uwagê przyku³ ruch gdzie z boku. Nat znowu próbowa³ poca³owaæ j¹ w szyjê. Fay wyprostowana jak struna, spojrza³a przed siebie, nad jego ramieniem. Krew zastyg³a jej w ¿y³ach. W korytarzu, dok³adnie naprzeciwko nich, sta³ Tony. Mam nadziejê, ¿e w niczym nie przeszkodzi³em wycedzi³ z kamienn¹ twarz¹. Szukam mêskiej toalety. Drugie drzwi na lewo, kolego. Po przeciwnej stronie wyt³umaczy³ spokojnie Nat. Na drzwiach jest rysunek. Mê¿czyzna doda³a Fay zjadliwie, czerwona ze wstydu i zdenerwowania. Przed chwil¹ je min¹³e. Ale¿ ze mnie gapa. Pos³a³ jej lodowaty umiech i znikn¹³. B³yskawicznie odepchnê³a Nata i cofnê³a siê z obrzydzeniem. Odsuñ siê, kretynie syknê³a. To by³ brat Marka. Wzruszy³ ramionami. I co z tego? Co niby zrobi? Tego w³anie nie wiem mruknê³a pod nosem.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 23.15
F
ay skrêci³a w lewo na koñcu korytarza. Zobaczy³a drzwi do ogrodu. Wysz³a na zewn¹trz, zapali³a i da³a sobie piêæ minut na och³oniêcie. Noc by³a przyjemna. Na niebie lni³y gwiazdy, co zapowiada³o pogodê na nastêpny dzieñ. Pozwoli³a siê ponieæ fantazji: wyobrazi³a sobie, jak dumnie kroczy przez ogród, w stronê zaproszonych goci. Zaraz jednak przypomnia³a sobie nieszczêsne 109
tête-a-tête z Natem. Znowu wpad³a w panikê. Wspomnienie lodowatego wyrazu twarzy Tonyego wprawia³o j¹ w coraz gorszy humor. Pogr¹¿a³a siê z ka¿d¹ chwil¹. Choæby wymyli³a najbardziej wiarygodne wyt³umaczenie swojego zachowania sprzed tygodnia, teraz to ju¿ nic nie da. Przekreli³a szansê, daj¹c siê z³apaæ w objêciach swojego eks. Niewa¿ne, ¿e by³o to ca³kiem niewinne spotkanie; dla postronnych wygl¹da³o zupe³nie, ale to zupe³nie inaczej. Zgniot³a niedopa³ek obcasem, opar³a siê o cianê i zrobi³a kilka g³êbokich wdechów jedno z nielicznych æwiczeñ, które zapamiêta³a z zajêæ jogi. Musia³a znaleæ Tonyego i wszystko wyt³umaczyæ. A do tego czasu powinna zachowaæ spokój. Wróci³a do biblioteki. Tony rozmawia³ z Adamem i nawet na ni¹ nie spojrza³. Stara³a siê opanowaæ narastaj¹c¹ panikê. Podesz³a do mê¿czyzn. Czeæ, skarbie. Adam przyci¹gn¹³ j¹ do siebie. Gdzie siê podziewa³a? Rozmawia³am ze starym przyjacielem odpar³a. Czeka³a na reakcjê Tonyego. Nic. Tony opowiada³ mi o Nowym Jorku t³umaczy³ Adam. Najwyraniej nie wyczuwa³ ¿adnego napiêcia. Cudowne miasto. Nie s³ucha³a. Myla³a o jednym jak siê pozbyæ Adama i porozmawiaæ z Tonym w cztery oczy. Mo¿e siê czego napijesz? zaproponowa³a s³odko. Mam, dziêki. Adam pokaza³ prawie pe³ny kieliszek. Ale ja nie syknê³a. Przynie mi wina, proszê. Ja to zrobiê zaproponowa³ Tony. Odszed³. S³uchaj, ty idioto szepnê³a Fay, ledwie brat Marka siê oddali³. B³agam, sp³ywaj. Podobno jeste po mojej stronie. Adam uwa¿nie przygl¹da³ siê swoim paznokciom. Moja droga, wobec takiego faceta szybko zmieniam strony. Jest boski. Skrzywi³a siê. I heteroseksualny, nie zapominaj rzuci³a z przek¹sem. Nigdy nic nie wiadomo stwierdzi³ Adam z wiecznym optymizmem, charakterystycznym dla gejów, ilekroæ poznaj¹ przystojnego mê¿czyznê. Mo¿e jeszcze nie spotka³ w³aciwej osoby. 110
Nie mia³a czasu na ja³owe rozwa¿ania. Szybko, zanim wróci. Z ca³ej si³y cisnê³a go za ramiê. Muszê z nim porozmawiaæ. Sam na sam. O czym? zainteresowa³ siê Adam. Sam na sam powtórzy³a. Zrobi³ minê zranionego niewini¹tka. Kochanie, przecie¿ wiesz, ¿e przy mnie mo¿esz rozmawiaæ o wszystkim. Jasne. Wkurza mnie tylko, ¿e póniej paplasz o tym na prawo i lewo. Mocniej zacisnê³a d³oñ na jego ramieniu. Kiedy wróci, udasz, ¿e koniecznie musisz pogadaæ z kim w drugim koñcu. Gdzie? Tam? Adam wytê¿y³ wzrok. Do czego ty mnie zmuszasz? Zlituj siê, odejd. Umiechnê³a siê przez zaciniête zêby, bo Tony ju¿ wraca³. Proszê, wino dla szanownej pani powiedzia³ ze szczególnym naciskiem na s³owo pani. Poda³ jej kieliszek i natychmiast uciek³ wzrokiem w inn¹ stronê. Rozgl¹da³ siê po sali i zachowywa³ jak cz³owiek miertelnie znudzony. Fay szerzej otworzy³a oczy i spojrza³a na Adama, który staranie unika³ jej wzroku. Co nie tak? Tony patrzy³ wprost na Fay. S³ucham? Mia³a dziwn¹ minê. Nie, nie. Chyba co mi wpad³o do oka sk³ama³a nieudolnie. Tr¹ci³a butem stopê Adama. Au! Jej rzekomo najlepszy przyjaciel dramatycznie podskakiwa³ na jednej nodze. Wszystko w porz¹dku? Tony wyranie bawi³ siê ca³¹ sytuacj¹. Tak, tak mrukn¹³ sztywno Adam. Wyprostowa³ siê. Przepraszam was, ale koniecznie muszê porozmawiaæ z twoj¹ matk¹, Fay. Podobno mia³a fascynuj¹ce przygody podczas podró¿y do zamku. Bardzo chcia³bym tego pos³uchaæ
raz jeszcze. Tonem g³osu wyranie da³ do zrozumienia, ¿e nie odchodzi z w³asnej woli. No dobra odezwa³ siê beznamiêtnie Tony. Pozby³a siê go, i co teraz? 111
Musimy porozmawiaæ. Wiem zgodzi³ siê szorstko. Dlatego ciê tam szuka³em. Skin¹³ g³ow¹ w kierunku korytarza. Fay zni¿y³a g³os. To nie tak, jak mylisz. Nie? zdziwi³ siê. Wygl¹da³, jakby nudzi³a go ta rozmowa. Wychodzi³am z ³azienki i wpad³am na Nata. Wepchn¹³ mnie do tego schowka. Wepchn¹³? powtórzy³ drwi¹co. Nie s¹dzi³em, ¿e dajesz siê popychaæ. Zirytowa³a j¹ ta uwaga, ale nie da³a tego po sobie poznaæ. Nie zd¹¿y³am zaprotestowaæ. Po co? S³ucham? Nie zrozumia³a. Po co ciê tam wepchn¹³? wyjani³ zniecierpliwiony. Có¿
Urwa³a speszona. To zabrzmi nieskromnie, ale chcia³ mi powiedzieæ, ¿e nadal co do mnie czuje. Rzeczywicie brzmi nieskromnie. Tony strz¹sn¹³ py³ek z rêkawa marynarki. I g³upio. Moim zdaniem ten facet jest zdolny do okazywania uczuæ tylko jedn¹ czêci¹ cia³a poni¿ej pasa. I chyba siê nie mylê, bior¹c pod uwagê, gdzie trzyma³ rêkê. Na mojej talii mruknê³a. A mnie siê wydaje, ¿e zupe³nie gdzie indziej prychn¹³. Có¿, mówiê prawdê. A ty mo¿esz sobie wierzyæ albo nie. Najchêtniej da³aby mu w twarz. Zreszt¹, nie to jest najwa¿niejsze. No, wreszcie siê z tob¹ zgadzam. Rozejrza³ siê doko³a, wzi¹³ j¹ za ³okieæ, a¿ poczu³a gêsi¹ skórkê, i odprowadzi³ na bok. Chodmy st¹d, jak najdalej od wcibskich uszu. Podeszli do niskiej ³awy. Nad ich g³owami wisia³ portret wyj¹tkowo gronej matrony w koronkowym czepku i ciemnej sukni. Poczeka³, a¿ Fay usi¹dzie, i zaj¹³ miejsce ko³o niej. Nie wyjdziesz jutro za mojego brata powiedzia³ stanowczo. Zbita z tropu tak¹ bezporednioci¹, Fay powiedzia³a pierwsze, co jej przysz³o do g³owy: Dlaczego? 112
Robi³a, co mog³a, ¿eby siê nie rozp³akaæ. Przygl¹da³ siê jej z niedowierzaniem. Dlaczego? ¯artujesz? Pokrêci³ g³ow¹. Dobrze, odwie¿ê ci pamiêæ. Nie dalej jak tydzieñ temu poszed³em do knajpy i poderwa³em dziewczynê. Zaprosi³a mnie do domu. Niewiele brakowa³o, ¿ebym siê z ni¹ kocha³. Tydzieñ póniej jadê na lub brata i co siê okazuje? ¯e w³anie ona jest szczêliw¹ pann¹ m³od¹. O czym zapomnia³em? Mia³a ³zy w oczach, ale na razie siê trzyma³a. Nie rozumiesz
szepnê³a. Nie znasz mnie. I wcale nie muszê powiedzia³ pogardliwie. I tak wiem, jaka jeste. Wystarczy, ¿e znam inne twojego pokroju. By³ miertelnie powa¿ny. Zerwa³a siê na równe nogi. Jej oczy p³onê³y. Mojego pokroju? krzyknê³a. Za kogo ty siê, do cholery, uwa¿asz? Siadaj sykn¹³. Rozejrza³ siê szybko, czy kto zauwa¿y³, co siê dzieje. Oka¿ choæ trochê godnoci. Ura¿ona, pos³ucha³a. Ze wzrokiem wbitym w pod³ogê stara³a siê powstrzymaæ ³zy upokorzenia i z³oci. Tony z³agodnia³ trochê. Czyli gdybym ciê zna³, przekona³aby mnie, ¿e powinna jednak wyjæ za Marka? Kocham go powiedzia³a cicho. Unika³a jego wzroku. Nieprawda. Bardzo go lubisz, to widaæ. Ale to za ma³o, by ma³¿eñstwo przetrwa³o. Ach, tak. To niby dlaczego za niego wychodzê? zapyta³a tryumfalnie, przekonana, ¿e zapêdzi³a Tonyego w kozi róg. Nie mam pojêcia odpar³ szybko. Wiem tylko, ¿e tydzieñ temu by³em nagi w twojej sypialni, a to nie mnie kochasz. £ypnê³a wrogo. Niestety, nie znalaz³a nic na swoje usprawiedliwienie. Post¹pi³a karygodnie. Mo¿e chodzi o pieni¹dze zastanawia³ siê na g³os. O co? Spojrza³a têpo. Wzruszy³ ramionami. Po mierci rodziców odziedziczymy z Markiem spory maj¹tek. Przygl¹da³a mu siê przez d³u¿sz¹ chwilê. Otworzy³a szeroko usta. Prychnê³a ironicznie. 8 Z archiwum eks
113
Ach, tak. Wiêc polecia³am na posag? Sama wiesz najlepiej powiedzia³ spokojnie, wrêcz obojêtnie. Fay opanowa³a siê z najwiêkszym trudem. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e z³oci¹ z nim nie wygra. Poszuka³a wzrokiem rodziców Marka. Stali przy kominku i rozmawiali z Alice. Skinê³a g³ow¹ w ich stronê. Wygl¹daj¹ ca³kiem, ca³kiem stwierdzi³a. Pewnie poci¹gn¹ jeszcze dwadziecia, trzydzieci lat. Tony uniós³ brwi. I co z tego? Naprawdê mylisz, ¿e wysz³abym za m¹¿ tylko dlatego, ¿e byæ mo¿e ko³o piêædziesi¹tki odziedziczê fortunê? Poza tym, sama niele zarabiam. Tony nie dawa³ za wygran¹. Znaj¹c ich, wkrótce przepisz¹ nam czêæ maj¹tku. Na Boga, przecie¿ p³ac¹ za to wszystko. Zatoczy³ ³uk rêk¹. Poczu³a siê ura¿ona. Nie prosilimy o nic, sami zaproponowali powiedzia³a. Mnie wystarczy³by cichy lub cywilny, wino i steki w lokalnym pubie, ale Mark chcia³ sprawiæ waszej matce przyjemnoæ. Ty, o ile wiem, nie da³e im tej szansy przy swoim lubie. Punkt dla ciebie Umiechn¹³ siê krzywo. No dobrze, pomyli³em siê, nie wychodzisz za niego dla pieniêdzy. Wiêc dlaczego? Westchnê³a zniecierpliwiona. Ju¿ mówi³am, ze miesznego, starowieckiego powodu: bo go kocham. Pokrêci³ g³ow¹. Nie. To nie to. Przygl¹da³ siê jej zmru¿onymi oczami. A mo¿e po prostu chcia³a wyjæ z m¹¿. Za kogokolwiek. Urwa³, poprawi³ srebrn¹ spinkê w mankiecie. Co w tym stylu zakoñczy³. Bzdury orzek³a dumnie. Proszê, proszê, prawdziwa dama. Tony zerkn¹³ na zegarek. Pos³uchaj, na pewno jeste fajn¹ dziewczyn¹ i kiedy kogo uszczêliwisz
Umilk³, powoli podrapa³ siê po policzku. Ale to nie bêdzie mój brat. Nie macie szans. Fay entuzjastycznie kiwa³a g³ow¹. 114
Ach, tak. Wcale nie chodzi o to, czy pasujemy do siebie z Markiem. Po prostu uwa¿asz, ¿e nie jestem wystarczaj¹co dobra dla waszej rodziny. Zmarszczy³ brwi. Nie, wrêcz przeciwnie. Ju¿ samo to, jak sobie radzisz z nasz¹ matk¹ jest niemal warte tego ca³ego lubu. Chyba w koñcu trafi³a kosa na kamieñ. Znowu chwila milczenia. Nie. Ty po prostu nie kochasz Marka. Koniec. Kropka. Inaczej nie zaprosi³aby mnie do siebie. Wyjd za niego, a zniszczysz mu ¿ycie
przynajmniej na parê lat. Ju¿ nie wspomnê o tobie. Fay siê skrzywi³a. Ale¿ z ciebie czarnowidz. Siedzieli w milczeniu przez d³u¿sz¹ chwilê. Oboje przygl¹dali siê gociom. Rodzina i przyjaciele s¹czyli wino i rozmawiali, niewiadomi bitwy rozgrywaj¹cej siê tu¿ obok. Fay spokornia³a. Tony, rozumiem twoje obiekcje
Naprawdê
Ale ja szczerze kocham Marka i zrobiê wszystko, ¿eby by³ szczêliwy. Westchn¹³. Przemyl, co powiedzia³em. Przepij siê z tym. Nie myl o kosztach. Lepiej wycofaæ siê teraz. Pokrêci³a g³ow¹. Nie zmieniê zdania. Przez jego twarz przemkn¹³ grymas irytacji, ale Tony szybko wzi¹³ siê w garæ. W ka¿dym razie uprzedzam, ¿e jutro nie bêdê spokojnie sta³ i patrzy³, jak mój brat bierze za ¿onê kobietê, która nawet tydzieñ przed lubem nie dochowa³a mu wiernoci. Fay znów zaszkli³y siê oczy. Tony j¹ przera¿a³. Dlaczego mnie nienawidzisz? szepnê³a. Nieprawda odpar³. Wrêcz przeciwnie. Uwa¿am, ¿e jeste fascynuj¹ca i, mimo wszystko, bardzo mi³a. A jednak chcesz mnie zniszczyæ. Wsta³, poprawi³ marynarkê i spojrza³ na dziewczynê z góry. Po prostu nie pasujesz do mojego brata. A teraz
Wracaj do goci, bo jeszcze kto nabierze podejrzeñ. Kiedy odchodzi³, w ostatniej chwili obejrza³ siê przez ramiê. Uwierz, kiedy mi podziêkujesz, ¿e do tego lubu nie dojdzie. 115
Mark i Brian wynajmowali mieszkanie nad urzêdem pocztowym w Croydon. Potrójne okna mia³y wyciszyæ wieczny szum g³ównej ulicy. Ciemne, ponure schody prowadzi³y do ciemnego, ponurego mieszkania z szybami zasnutymi smogiem. Starali siê trochê o¿ywiæ smutne wnêtrze: tu aba¿ur z IKEI, tam kolorowe poduszki, na cianie barwne plakaty, zapowiadaj¹ce nadejcie nowego tysi¹clecia, które hucznie powitali zaledwie kilka miesiêcy wczeniej. Mimo tego wnêtrze by³o zimne i przygnêbiaj¹ce. Mieszkali tu od dwóch lat i spêdzali czas ci¹gle tak samo: zajadali dania na wynos, ogl¹dali mecze i gadali o g³upstwach do póna w nocy. Mark pracowa³ w restauracji na ró¿nych zmianach, Brian przynosi³ do domu sprawy, których nie chcia³ nikt poza nim nic dziwnego, ¿e mieli ma³o czasu na ¿ycie towarzyskie. Zreszt¹ pieniêdzy te¿ im nie zbywa³o, a do rozmowy wystarczali sobie wzajemnie. Kiedy chcieli samotnoci, szli do swoich pokoi. Ostatnio Mark zabawi³ siê z kelnerk¹ z restauracji. ¯ycie erotyczne Briana w zasadzie nie istnia³o. Pewnej sierpniowej nocy Mark poszed³ po jedzenie na wynos i wróci³ czterdzieci minut póniej z zat³uszczon¹ torebk¹ w d³oni. Brian jak zwykle le¿a³ przed telewizorem i ogl¹da³ kretyñski talk show, którego producenci najwyraniej zapomnieli zaprosiæ kogo z wyrobion¹ opini¹ na jakikolwiek temat. Milcza³, nie chcia³o mu siê nawet podnieæ wzroku. Pozna³em kobietê mojego ¿ycia. Chyba siê z ni¹ o¿eniê oznajmi³ Mark i postawi³ torbê na pod³odze. Poszed³ do kuchni po sztuæce i talerze. Brian westchn¹³, dwign¹³ siê do pozycji siedz¹cej i leniwie zmieni³ kana³. Sorry, bracie. Ziewn¹³. Zdawa³o mi siê, czy mówi³e co o lubie? Dobrze s³ysza³e. Mark otworzy³ puszkê piwa. Brian wyranie siê o¿ywi³. Jak to? Wyszed³e po chiñszczyznê, a wróci³e z ¿on¹? Jego niedowierzanie by³o tym wiêksze, ¿e podczas czterech lat z Kate Mark nigdy nie pozwoli³ sobie na taki wybuch uczuæ. Mówiê powa¿nie. Mark usiad³ wygodniej. Nie pozwolê jej odejæ. To naturalna blondynka. 116
Jak z kawa³ów? Bardzo mieszne. Pokaza³ Brianowi jêzyk. Zapisa³em sobie jej telefon i w przysz³ym tygodniu zaproszê dziewczynê na drinka. No dobra, od pocz¹tku. Te¿ przysz³a po chiñszczyznê? Nie. Napi³ siê piwa. ¯arcie mia³o byæ za dwadziecia minut, wiêc wst¹pi³em do baru obok na jednego. Tam j¹ spotka³em. I ty, taka niezdara, w ci¹gu dwudziestu minut poderwa³e olniewaj¹c¹ blondynê? Jest boska. Mark siê rozmarzy³. W takim razie, proszê, przyjacielu, wybacz, ale co ona w tobie widzi? Nie wiem. Sta³a tam, kiedy wszed³em. To przeznaczenie. Brian mia³ tak¹ minê, jakby zbiera³o mu siê na md³oci. Czy to aby nie dziwka? Mark przewróci³ oczyma. Odk¹d jeste takim cynikiem? Brian wbi³ zêby w sajgonkê. Mniej wiêcej od czasu, gdy zobaczy³em na w³asne oczy, ¿e dziewczyna w klubie Liberty ma cz³onka. Mark parskn¹³ miechem. O Jezu, rzeczywicie. Zapomnia³em. Có¿, ta na pewno nie ma cz³onka i nie jest dziwk¹. Czeka³a na przyjaciela. I nagle ot, tak sobie, da³a ci swój numer? Nie. Poprosi³em. Uzna³em, ¿e nie mam nic do stracenia. Najwy¿ej odszed³bym z kwitkiem. Ale nie odszed³e. Nie. Wyj¹³ skrawek papieru z kieszeni d¿insów. Fay Parker przeczyta³. S¹dz¹c po numerze kierunkowym, mieszka w Londynie. Brian co prawda ¿artowa³, ale Markowi zupe³nie powa¿nie nie mieci³o siê w g³owie, ¿e tak wspania³a kobieta zwróci³a na niego uwagê. Mia³a piêkne z³ote w³osy, kilka piegów na nosie i g³êbokie, zielone oczy. Zauwa¿y³ j¹, ledwie wszed³ do baru. Siedzia³a na wysokim sto³ku i mêczy³a siê z roz³o¿eniem p³achty gazety. Okropne, prawda? mrukn¹³ i pomóg³ dziewczynie. Fakt. Szkoda, ¿e nie drukuj¹ na wiêkszym formacie. Przycisnê³a gazetê ³okciem. 117
Ucieszy³ siê, ¿e przesta³a czytaæ i patrzy mu prosto w oczy. Napije siê pani czego? zapyta³. A¿ trudno uwierzyæ, ¿e wysz³o mu tak naturalnie i nonszalancko. Przez chwilê taksowa³a go wzrokiem. Poproszê bia³e wino powiedzia³a w koñcu. Skin¹³ na nadêtego barmana. Zamówi³ bia³e wino i piwo dla siebie. Jakie? zapyta³ barman. Mark spojrza³ na nieznajom¹. Jakie wino? Barman siê ¿achn¹³. Wino mamy jedno wyjani³. Jakie piwo dla ciebie, kolego. A co macie? zainteresowa³ siê. Barman westchn¹³ dramatycznie. Becks, Michelob, Sapporo, Miller Lite, Budweiser
wylicza³ znudzonym g³osem Budweiser zdecydowa³. Niemia³o umiechn¹³ siê do Fay. Zwyk³y czy czeski? Barman nawet nie raczy³ na niego spojrzeæ, gapi³ siê w okno. Zwyk³y wtr¹ci³a siê dziewczyna. I niech pan nie liczy na napiwek po tak mi³ej obs³udze. Barman t³uk³ siê za kontuarem. Zirytowana, znacz¹co podnios³a oczy do nieba. Nie pojmujê, czemu takie opryskliwe typy pchaj¹ siê do pracy polegaj¹cej na kontaktach z ludmi. Mo¿e staj¹ siê opryskliwi w³anie przez kontakty z ludmi. Umiechn¹³ siê. Jestem Mark. Witaj. Fay. A wiêc, Fay, ze wszystkich barów wiata, czemu wybra³a w³anie ten? Skarci³ siê w duchu za tak oklepany tekst. Umówi³am siê na drinka. Niestety, mój przyjaciel jak zwykle siê spónia. Zerknê³a na zegarek. Mark spochmurnia³. A wiêc czeka³a na faceta. Jest gejem doda³a, jakby czyta³a w mylach Marka. I pó³ ¿ycia spêdza w ³azience. Która zreszt¹ wygl¹da jak laboratorium kosmetyczne. Gej. Dziêki Bogu, pomyla³. Nadal mia³ szansê, choæ czas ucieka³. 118
Postawi³ wszystko na jedn¹ kartê. S³uchaj, czekam, a¿ mi zrobi¹ chiñszczyznê na wynos w knajpie obok
Ja to nic, ale mam ¿a³osnego wspó³lokatora. Nieszczênik umar³by z g³odu, gdybym nie podsuwa³ mu czego do jedzenia
Ale zastanawia³em siê
Id wpad³a mu w s³owo. Fajnie siê gada³o. I dziêki za drinka. Sta³ bez ruchu. Znowu nie wiedzia³, co robiæ. Bardzo chcia³ siê z ni¹ umówiæ, ale nie mia³ do czynienia z dziewczyn¹ ze szkolnej potañcówki czy uniwersyteckiego baru. To powa¿na, wyrafinowana kobieta. Niewykluczone, ¿e odrzuci g³owê do ty³u i wymieje go gard³owo. Nawet najbardziej dowiadczeni mê¿czyni gubili siê w zawi³ociach randkowej etykiety. Dla Marka i Briana, G³upiego i G³upszego, jak ich nazywa³a Kate, mieszkanki Londynu stanowi³y nieprzeniknion¹ tajemnicê. Z drugiej strony, mo¿e po prostu by siê zgodzi³a. Nie mia³ nic do stracenia. Nie licz¹c marnych iloci dumy. Jak mówi³em
zacz¹³ od pocz¹tku. Zastanawia³em siê, czy da³aby siê zaprosiæ kiedy na drinka
No, powiedzia³ to. Teraz mo¿e tylko staæ i czekaæ. Upi³a ³yk wina. Obserwowa³a go znad kieliszka. Powoli odstawi³a alkohol na bar. Dobrze. Chêtnie. Rozpromieni³ siê jak dziecko. Super! Wyj¹³ d³ugopis z kieszeni, upewni³ siê, ¿e barman nie patrzy i urwa³ kawa³ek gazety. Zadzwoniê do ciebie.
Pi¹tek, 28 czerwca 2002 23.25
M
ark spojrza³ na Fay i Tonyego, pogr¹¿onych w rozmowie. Chyba odnaleli wspólny jêzyk. Przez d³u¿sz¹ chwilê obserwowa³ przysz³¹ ¿onê. Ma³a lampka nad jej g³ow¹ sprawia³a, ¿e z³ote w³osy wygl¹da³y jak aureola. Fay by³a licznie opalona. Zmarszczy³a zgrabny nosek, s³uchaj¹c Tonyego. 119
Bo¿e, jaka ona piêkna, pomyla³. Grosik za twoje myli us³ysza³ nagle. Obok sta³a Jenna. A tak sobie dywagujê. Umiechn¹³ siê zak³opotany. Cieszê siê, ¿e Fay i Tony wreszcie siê dogaduj¹. Skin¹³ g³ow¹ w ich stronê. Pocz¹tek nie wypad³ najlepiej. Pod¹¿y³a za jego wzrokiem. Tak, przy kolacji wyczuwa³o siê napiêcie miêdzy nimi. Wczeniej te¿ tak by³o? Wzruszy³ ramionami. Nie. Dzisiaj siê poznali. Naprawdê? Wydawa³a siê szczerze zdziwiona. Myla³am, ¿e Tony straci³ do niej sympatiê przy wczeniejszej okazji. Pokrêci³ g³ow¹ i zamyli³ siê chwilê. To chyba nie tak, ¿e jej nie lubi. Moim zdaniem walcz¹ o w³adzê. Dwie silne jednostki
O rany! Zachichota³a. Jak w Gwiezdnych Wojnach. Zamachnê³a siê wyimaginowanym mieczem. Niech moc bêdzie z tob¹. Mark siê umiechn¹³. Jenna najwyraniej siê wstawi³a: mia³a czerwone policzki i zwichrzone w³osy. Wygl¹da³a uroczo w tym stanie. Potrafi cz³owieka oniemieliæ stwierdzi³a. Kto? Mark straci³ w¹tek. Tony. Naprawdê? zdziwi³ siê. Ciebie oniemiela³? Jenna zmarszczy³a czo³o. Alkohol trochê ogranicza³ jej percepcjê. Nie odpowiedzia³a dopiero po chwili. Podkreli³a to ruchem g³owy. Bylimy jeszcze strasznie dziecinni i chyba nie traktowa³ nas powa¿nie. Ale przecie¿ ciebie oniemiela do dzisiaj. Sama widzia³am. Mark nie móg³ siê nadziwiæ niezwyk³ej transformacji oto Jenna wyg³asza swoje zdanie. Nie nazwa³bym tak tego sprzeciwi³ siê. Ale istotnie zale¿y mi na opinii brata. Wiêc co s¹dzi o tym wszystkim? Zatoczy³a ³uk rêk¹. Mark rozbawiony bezporednioci¹ Jenny przygl¹da³ siê jej uwa¿nie. 120
Chyba nie jest zadowolony, ¿e siê ¿eniê z Fay. Choæ nie mam pojêcia, dlaczego. Mo¿e uwa¿a, ¿e do siebie nie pasujemy. Milcza³a. Wbi³a wzrok w dywan. Czy twoje milczenie oznacza, ¿e siê z nim zgadzasz? Markowi nie uda³o siê ukryæ irytacji. Westchn¹³ g³ono. A niby dlaczego, zdaniem Jenny, Tonyego i wszystkich innych, do siebie nie pasujemy? zapyta³ nagle. Posmutnia³a. Przykro mi. Masz racjê, to nie moja sprawa. Mo¿esz siê ¿eniæ, z kim chcesz. Z³agodnia³. Nie, to ja przepraszam wycofa³ siê od razu. Niepotrzebnie na ciebie naskoczy³em. Po prostu wyrana dezaprobata Tonyego bardzo mnie zabola³a. Tony to nie wszyscy. Wzruszy³a ramionami. Nie chodzi tylko o niego. Brian te¿ uwa¿a, ¿e do siebie nie pasujemy. I ty, jak siê domylam. To ju¿ trzy osoby, a nikogo wiêcej nie pyta³em o zdanie. Poklepa³a Marka po plecach. To twoje ¿ycie. Nawet nie znam Fay, wiêc có¿ mogê powiedzieæ. Nie zwracaj na mnie uwagi. Zdaje siê, ¿e trochê za du¿o wypi³am. Lubiê ciê tak¹. Pieszczotliwie zwichrzy³ jej w³osy. Jeste bardziej otwarta. Skin¹³ na kelnera i podsun¹³ mu oba kieliszki. A w³aciwie, co tam u ciebie? Nie widzieli siê od wielu miesiêcy, ale kilka razy rozmawiali przez telefon. Co u mnie? powtórzy³a. Nic nowego. Zerwa³am z tym mechanikiem. Daveem? Pochlebia mi, ¿e zapamiêta³e jego imiê. Umiechnê³a siê. Có¿
Mam nadziejê, ¿e zanim odszed³, zreperowa³ ci samochód. Parsknê³a miechem. Niestety. Najpierw zepsu³ siê zwi¹zek, potem samochód. Zastanawia³am siê, czy nie oddaæ auta jemu do naprawy, ale to by³oby zbyt naci¹gane! 121
Umiechn¹³ siê z trudem. Zapanowa³a niezrêczna cisza. Jenna nerwowo rozgl¹da³a siê po pokoju, Mark sta³ z g³upim wyrazem twarzy. Chrz¹kn¹³ nerwowo. Wiesz co? Chyba jeszcze ciê nie przeprosi³em. Za co? Zak³opotana, opuci³a wzrok. Za to, jak zakoñczy³em nasz zwi¹zek. Zabawne, mog³abym przysi¹c, ¿e to ja z tob¹ zerwa³am. Umiechnê³a siê znacz¹co. Oboje znali prawdê. By³em tchórzem ci¹gn¹³. Powinienem z tob¹ porozmawiaæ. Wola³em jednak chowaæ g³owê w piasek i czekaæ, a¿ siê wszystkiego domylisz. Upi³a ³yk wina i wzruszy³a ramionami. Nie ma sprawy. Mo¿e z perspektywy czasu to wygl¹da inaczej, ale nie zapominaj, ¿e bylimy wtedy bardzo m³odzi. Pokrêci³ g³ow¹. To nie jest wyt³umaczenie. Mówisz jak twoja matka. Umiechnê³a siê. O Bo¿e! Z jêkiem z³apa³ siê za serce. Wiesz, jak zraniæ faceta. Rozemia³a siê i po³o¿y³a mu d³oñ na ramieniu. Nagle spowa¿nia³a. Jeli chcesz znaæ prawdê, owszem, by³am wtedy za³amana. Ale teraz wszystko w porz¹dku. Rozjani³a siê. Co wiêcej, bardzo siê cieszê, ¿e znalaz³e kobietê na resztê ¿ycia. Mark przygl¹da³ siê Jennie uwa¿nie. Desperacko szuka³ dowodów na to, ¿e dziewczyna nie oszukuje. S¹dz¹c po jej szczerej minie, nie k³ama³a. Zreszt¹ zawsze mówi³a prawdê. Dziêki szepn¹³, niemal ze ³zami w oczach. Nie rozmawiajmy wiêcej o przesz³oci zaproponowa³a. Jutro siê ¿enisz. Ostatnie zdanie powiedzia³a z fa³szyw¹ radoci¹ lekarza, który informuje pacjenta, ¿e ten na szczêcie straci³ w wypadku tylko jedn¹ nogê, nie obie. Znowu milczeli. W koñcu spojrza³ jej w oczy. Naprawdê uwa¿asz, ¿e dobrze robiê? W policzku Jenny zadrga³ miêsieñ. ¯eni¹c siê czy ¿eni¹c siê z Fay? zapyta³a. I jedno, i drugie. Przenika³ dziewczynê wzrokiem. 122
Chyba nie jestem odpowiedni¹ osob¹, ¿eby ci odpowiedzieæ wyzna³a spokojnie. Wyprostowa³ siê i g³êboko zaczerpn¹³ tchu. Nie wiadomo dlaczego, nagle upar³ siê, ¿eby poznaæ zdanie Jenny na ten temat. Znasz mnie d³u¿ej ni¿ inni, wiêc jeste jak najbardziej odpowiedni¹ osob¹
No, dobrze, ujmê to inaczej wycedzi³a powoli. Postêpujesz nie fair, zadaj¹c mi to pytanie. Spojrza³ jej w twarz. Mia³a ³zy w oczach. Dziêki coraz liczniejszym zleceniom Fay by³o w koñcu staæ na w³asne mieszkanie w Clarkenwell. Choæ jeszcze nie modna, z ka¿dym miesi¹cem dzielnica ta stawa³a siê popularniejsza otwierano tu coraz wiêcej nowych klubów i knajpek. Co wa¿niejsze, w pobli¿u znajdowa³o siê kilka wa¿nych atelier fotograficznych. Dwa dni po tym, jak na pró¿no czeka³a na Adama w pubie, siedzia³a przy porannej kawie i czyta³a reporta¿ o lokalnym bohaterze. Zadzwoni³ telefon. Halo? Tu Mark. Facet z baru. Zupe³nie inny ni¿ Nat, pomyla³a. Od razu spodoba³a jej siê skromnoæ ch³opaka. Czeæ przywita³a siê radonie. Fajnie, ¿e dzwonisz. Mówi³a szczerze. Myla³a o nim kilkakrotnie w ci¹gu tych dwóch dni. Po miesi¹cach p³ytkiego zwi¹zku z Natem, opartego wy³¹cznie na seksie, poci¹ga³o j¹ bij¹ce od Marka ciep³o. Wydawa³ siê mi³y i nieskomplikowany. To jej teraz odpowiada³o. Mia³a tylko nadziejê, ¿e oprócz prostoty jest w nim co jeszcze inaczej by³by kolejnym Richem. Na pierwsz¹ randkê umówili siê w modnym t³ocznym pubie. Panowa³ tam taki ha³as, ¿e musieli krzyczeæ, ¿eby siê us³yszeæ. Mark zapowiada³ siê niele. Rozbawi³ j¹ kilkakrotnie. Wypytywa³ te¿ o jej ¿ycie, czego Nat nigdy nie robi³. To by³ naprawdê wspania³y wieczór stwierdzi³, gdy ramiê w ramiê szli na postój taksówek. Mhm mruknê³a z czaruj¹cym umiechem. 123
Mark nawet nie ukrywa³ zdenerwowania. Spotkasz siê ze mn¹ jeszcze? zapyta³ dr¿¹cym g³osem. Uda³a, ¿e siê zastanawia. W³aciwie
Tak. Czemu nie? Super! Jutro zadzwoniê i co wymylimy. Poczeka³, a¿ wsiad³a do taksówki. Cmokn¹³ dziewczynê w policzek. To do zobaczenia po¿egna³ siê rozmarzony. Nastêpny raz spotkali siê na otwarciu nowej restauracji. Fay dosta³a zaproszenia. Troszkê siê obawia³a tego wieczoru. Nie wiedzia³a, jak Mark zareaguje na towarzystwo tylu s³awnych osób. Ku jej uldze, przyj¹³ to ze spokojem. Uprzejmie rozmawia³ z ka¿dym, kogo mu przedstawi³a. Co wa¿niejsze, by³ na tyle dobrze wychowany, ¿e co chwila sprawdza³, czy Fay siê dobrze bawi. Nat zawsze zostawia³ j¹ sam¹ sobie, póki nie uzna³, ¿e czas do domu, do ³ó¿ka. Poniewa¿ oboje pracowali w nieludzkich godzinach, utar³o siê, ¿e widuj¹ siê raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. Coraz czêciej Fay zabiera³a znajomych z agencji i wpadali do restauracji Marka na kolacjê. Tym sposobem stwarza³a dodatkow¹ okazjê do spotkañ. Co wiêcej, wnosi³a powiew wielkiego wiata do ma³ej knajpki, a to z kolei, bardzo sobie ceni³ w³aciciel lokalu, Pepe. Pó³ roku po tym, jak siê poznali, Mark zadzwoni³ do Fay bardzo podekscytowany. Zosta³em szefem kuchni! I mened¿erem! wrzasn¹³. Kochany, to cudownie! Twoja w³asna restauracja ju¿ tu¿, tu¿. Stara³a siê, by w jej g³osie brzmia³a radoæ. W rzeczywistoci martwi³a siê, czy jego awans jeszcze bardziej nie zredukuje wspólnych chwil, i tak nielicznych. Pos³uchaj. Mark spowa¿nia³. Ju¿ od dawna nie by³em u rodziców. Pomyla³em sobie, ¿e w ten weekend móg³bym do nich wpaæ i pochwaliæ siê sukcesem. Chcia³bym, ¿eby ze mn¹ pojecha³a. Zwa¿ywszy na jej niechêæ do kontaktów z rodzicami swoich partnerów, sama Fay by³a zaskoczona, ¿e tak szybko siê zgodzi³a. Mark postanowi³, ¿e do Southampton pojad¹ wygodnie. Zamiast t³uc siê wiekowym 2CV, wynaj¹³ nowiutkiego citroëna xantiê z rozsuwanym dachem. 124
Zajecha³ po Fay w pogodny, s³oneczny ranek. Zaraz otworzyli dach. Z rozkosz¹ s³uchali dzia³aj¹cego radia. Bardzo pragn¹ ciê poznaæ powiedzia³. Moja mama na pewno zapyta, gdzie studiowa³a, ale siê nie przejmuj. To jej standardowe pytanie. Z umiechem przymknê³a oczy i odchyli³a g³owê do ty³u. Milcza³a. Z przyjemnoci¹ ch³onê³a promienie i pozwala³a mylom wêdrowaæ swobodnie. Do niedawna w ogóle nie myla³a o rodzicach Marka. Teraz usi³owa³a ich sobie wyobraziæ. Widzia³a w mylach ma³y bliniak ze starannie utrzymanym ogródkiem i czyciutki, wypucowany samochód redniej klasy na podjedzie. Jean i Derek
Zwyk³e, przeciêtne ma³¿eñstwo z przedmiecia. Ciê¿ko pracowali, wychowali dwóch porz¹dnych synów, a obecnie ciesz¹ siê spokojem i cisz¹ na emeryturze. Usnê³a. Otworzy³a oczy, zamruga³a szybko i rozejrza³a siê doko³a. Mark szuka³ czego w schowku. Po chwili wyj¹³ ma³ego pilota. Skierowa³ go w stronê bramy, która tarasowa³a im drogê. Brama siê otworzy³a. Wjechali na ¿wirowany podjazd. Zaskoczona przepychem, pomyla³a, ¿e mo¿e rodzice wynajmuj¹ tu ma³y domek. Witaj w Krainie Klimatyzacji oznajmi³ Mark ze sztucznym irlandzkim akcentem. Zmarszczy³a brwi. S³ucham? Tak nazywamy z bratem tê posiad³oæ. Rodzice kupili j¹ za zyski ze sprzeda¿y systemu klimatyzacyjnego. Za zakrêtem jej oczom ukaza³ siê wielki, niemal kwadratowy dom. Trochê przypomina³ o¿ywiony dziecinny rysunek. Na drzwiach widnia³a potê¿na ko³atka. Z komina unosi³a siê smu¿ka dymu. Fay zamurowa³o. Nie mia³a pojêcia, ¿e Mark pochodzi z bogatej rodziny. Nigdy nic na ten temat nie mówi³, a wszystko w nim: akcent, zachowanie, sposób bycia, wskazywa³ na mi³ego, porz¹dnego ch³opaka z klasy redniej. Fakt, ¿e nie przechwala³ siê bogactwem rodziców, sprawi³, ¿e Mark urós³ w jej oczach. Wkrótce siê przekona³a, ¿e Jean i Derek byli zupe³nie inni ni¿ w jej wyobra¿eniach. 125
Jean nie wygl¹da³a na swoje szeædziesi¹t dwa lata. Mia³a popielate w³osy, obciête na pazia. Wysoka i szczup³a, nosi³a siê z wykwintn¹ elegancj¹! Powita³a ich w szarym kaszmirowym swetrze, obcis³ych czarnych spodniach i sznurkiem pere³ na szyi. Derek wyst¹pi³ w garniturze z br¹zowego tweedu i jedwabnym krawacie. Ju¿ dawno osiwia³, a teraz te¿ ³ysia³, lecz twarz mia³ bez zmarszczek. G³adk¹ jak ma³e dziecko. Na stole porcelana Wedgewooda. Fay zastanawia³a siê, czy na co dzieñ te¿ u¿ywali tak kosztownej zastawy? Znali siê równie¿ na winie. Cieszê siê, ¿e mogê pani¹ w koñcu poznaæ. Jean unios³a kieliszek jak do toastu. Mark du¿o o pani opowiada³. Umiech Jean wydawa³ siê szczery. Fay siê uspokoi³a. Ca³a przyjemnoæ po mojej stronie. Upi³a ³yk wina. Mark wspomina³, ¿e jest pani modelk¹ zainteresowa³ siê Derek. A dok³adnie, co pani robi? Najczêciej biorê udzia³ w sesjach zdjêciowych do pism kobiecych albo katalogów wysy³kowych. Umiechnê³a siê. A co póniej? wtr¹ci³a siê Jean. No kiedy
Urwa³a i machnê³a rêk¹ na znak, ¿e sama nie dokoñczy. Kiedy siê zestarzejê? podpowiedzia³a us³u¿nie Fay. Szczerze mówi¹c, nie wiem. Jean odchrz¹knê³a. Nerwowo bawi³a siê per³ami. Ma pani jak¹ inn¹ perspektywê? Co pani studiowa³a? Fay zerknê³a na Marka. Umiechn¹³ siê lekko. Nie studiowa³am odpar³a. Dalsza nauka w ogóle mnie nie poci¹ga³a. Ach, tak mruknê³a Jean wyranie rozczarowana. Wymarzy³a sobie kobietê wykszta³con¹ dla m³odszego syna. Co prawda, nasz Mark studiowa³, a wcale z tego nie korzysta. Fay dostrzeg³a jego napiêcie. Nerwowo uderzy³ palcem w kieliszek. A propos. Awansowa³em. Wspaniale, synu ucieszy³ siê Derek. Jak zauwa¿y³a Fay, umiech ojca nie siêga³ od ucha do ucha. Jestem teraz szefem kuchni i kierownikiem ca³ego lokalu. To oznacza wiêcej pieniêdzy i kolejny krok w karierze. Derek nadal nie wydawa³ siê przekonany. Brawo. Uniós³ kieliszek. Za sukces Marka. 126
Wszyscy powtórzyli toast. I za was doda³a Jean, patrz¹c na nich znacz¹co. Mark od pocz¹tku czu³, ¿e Fay jest kobiet¹ jego ¿ycia. Oczywicie nie powiedzia³ jej tego na pierwszej randce. Ba³ siê, ¿e uzna go za psychopatê, który bêdzie j¹ ledzi³ i pisa³ obsceniczne listy. Nigdy jeszcze nie ¿ywi³ podobnych uczuæ, do nikogo ani do niczego, nawet do swego najwiêkszego skarbu programu z fina³u Mistrzostw wiata w 1966 roku. Fay pojawia³a siê w jego mylach setki razy w ci¹gu dnia, a za ka¿dym razem, ogarnia³o go przyjemne ciep³o. Zadurzy³e siê i tyle zby³ go Brian po jednym z wyj¹tkowo mêcz¹cych monologów Marka na temat zalet Fay. Lecisz na ni¹ i dobrze wam w ³ó¿ku. Mark westchn¹³. Nic nie rozumiesz. Brian ziewn¹³. Nie zawraca³ sobie g³owy zakrywaniem ust. Kiedy to samo czu³e do Kate. Tak. A przynajmniej tak mi siê wydawa³o. Mark siê zamyli³. Ale to co innego. Brian nie ukrywa³, ¿e jego zdaniem Fay wymaga za du¿o zachodu. Ale dla niego ka¿da kobieta, która nie akceptuje walentynkowego wieczora przed telewizorem, wymaga za du¿o zachodu. Fay zapewne siê oburza³a, widz¹c, w jakich warunkach mieszkaj¹. Brian od razu siê przekona³, do jakiego stopnia owinê³a sobie Marka doko³a palca. Wystarczy³ jeden umiech, jedna minka i robi³, co tylko chcia³a. Manipuluje tob¹ t³umaczy³ przyjacielowi ju¿ od roku. Mark siê obruszy³. Nieprawda. Robiê to, na co mam ochotê. Akurat. Brian podrapa³ siê miêdzy nogami. Przy Fay, nie jeste sob¹. Chodzisz wiecznie spiêty. Bzdura. Wcale nie. A w³anie ¿e tak. Przyk³ady poproszê. Brian siê zamyli³. Po chwili tryumfalnie uniós³ g³owê. 127
Z Kate taki nie by³e. Zachowywa³e siê normalnie, tak samo jak ze mn¹. I mo¿e w³anie dlatego nam siê nie uda³o wypali³ Mark. Mo¿e z dziewczyn¹ nie powinienem zachowywaæ siê tak samo, jak z przyjacielem. Powiniene zawsze byæ sob¹. Dla podkrelenia tych s³ów Brian teatralnie uniós³ poladek i puci³ b¹ka. Mark siê skrzywi³. Teraz ju¿ rozumiem, czemu nie masz dziewczyny. Nie chcê takiej, przy której bêdê musia³ udawaæ. Siedzieli w milczeniu, wpatrzeni w ekran telewizora. Mark w koñcu przerwa³ ciszê. W ka¿dym razie, lepiej przywyknij, ¿e z ni¹ jestem
Brian uniós³ brwi. Dopóki mieræ was nie roz³¹czy? Tak¹ mam nadziejê. Chcê j¹ prosiæ o rêkê oznajmi³. Brian wy³¹czy³ telewizor nieomylny znak, ¿e sprawy sta³y siê bardzo powa¿ne. Rany powiedzia³ cicho. To ju¿ prawdziwe doros³e ¿ycie. Poszed³ do kuchni i wróci³ z dwoma puszkami piwa. Poda³ jedn¹ Markowi. Nie za szybko? Znamy siê prawie rok. Poza tym, mówi siê, ¿e to siê wie. A ja wiem. Brian pos³a³ mu kpi¹ce spojrzenie. A, no to ca³kiem co innego. Skoro ty wiesz
Mark nie zwraca³ na niego uwagi. Postawi³ piwo na stoliku i opad³ na fotel. Pewnego dnia te¿ to poczujesz. Wtedy zrozumiesz wyjani³ po chwili. Brian z westchnieniem usiad³ obok. Ja siê nie wyg³upiam, bracie powiedzia³ z idiotyczn¹ min¹. Ale sk¹d pewnoæ, ¿e siê zgodzi? Mark zaniemówi³ na chwilê. A niby dlaczego mia³aby odmówiæ? Chodzi o to, ¿e ona jest bardzo
bardzo
Szuka³ w³aciwego s³owa. wiatowa. To znaczy? Mark traci³ cierpliwoæ. Zbyt wiatowa dla takiego prostaka, jak ja? Brian przetar³ oczy. 128
W pewnym sensie tak. Wsta³. Zrozum, ona jest modelk¹, a ty
ty pracujesz w restauracji. Mówisz, jakbym sta³ na zmywaku ¿achn¹³ siê Mark. Jestem szefem kuchni. Pewnego dnia otworzê w³asn¹ restauracjê. Odetchn¹³ g³êboko. Ale nie w tym rzecz. Nie? zdziwi³ siê Brian. Nie. Kochamy siê za to, jacy jestemy, a nie za to, jak zarabiamy na ¿ycie. No, stary. Chcia³bym byæ takim optymist¹, jak ty, naprawdê. Ale moim zdaniem rzucasz siê z motyk¹ na s³oñce. Mark znowu siê skrzywi³. Nie traktuj jej jak nieujarzmionej klaczy. Oburzony, wsta³, wzi¹³ swoje piwo i poszed³ do siebie. W drzwiach ukradkiem spojrza³ na przyjaciela. Brian gapi³ siê w pod³ogê i krêci³ g³ow¹.
Sobota, 29 czerwca 2002 00.10
O
pó³nocy Jean ciê¿ko opar³a siê o drzwi biblioteki. Dysza³a g³ono. Zrezygnowany Derek trzyma³ j¹ za ³okieæ ze stoickim spokojem. Nic mi nie bêdzie, puæ mnie wybe³kota³a i wyrwa³a siê mê¿owi. Zrobi³a kilka kroków, potknê³a siê i wywróci³a stoliczek w stylu Ludwika XIV. Tony natychmiast by³ przy matce. Zabierz j¹ st¹d, jest pijana mrukn¹³ do ojca. W³anie próbujê odpar³ zrezygnowany. Upar³a siê, ¿eby powiedzieæ Markowi dobranoc. Tony postawi³ stolik. Poczekaj tu poleci³. Sprowadzê Mahometa do góry. Ruszy³ w stronê Marka, który gawêdzi³ z Kate i Tedem. Matka siê zala³a oznajmi³, nieskrêpowany obecnoci¹ Kate. We Fay i powiedzcie jej i ojcu dobranoc. Lepiej niech siê po³o¿y. Mark umiechn¹³ siê na myl o pijanej matce. Odstawi³ kieliszek i poszed³ po Fay. 9 Z archiwum eks
129
Jeszcze siê nie znamy. Tony wyci¹gn¹³ rêkê do Teda. Jestem bratem Marka. Ted siê umiechn¹³. Wiem. Kate mi o tobie opowiada³a. Doprawdy? Chyba niezbyt du¿o. Tony ¿artobliwie pokaza³ jej jêzyk i pomasowa³ kark. Polubi³ tê tward¹, siln¹ osóbkê, gdy tylko j¹ spotka³. Mark przywióz³ Kate do Southampton jeszcze na pierwszym roku studiów. Wcisn¹³ rodzicom jaki kit o tym, jak to rozesz³y siê drogi jego i Jenny, ale Tony podejrzewa³, ¿e nowa dziewczyna mia³a z tym sporo wspólnego. A ledwie j¹ pozna³, nie w¹tpi³ w to ani trochê. Kate by³a ca³kowitym przeciwieñstwem Jenny. Energiczna, zdecydowana, pe³na m³odzieñczych idea³ów, z ciêtym jêzykiem i poczuciem humoru. Tony uwa¿a³, ¿e jest idealna dla Marka. Pomaga³a mu pozbyæ siê prowincjonalnej skorupy Southampton, a jednoczenie nie dominowa³a. Rzadko siê z nimi spotyka³, ale ilekroæ widzia³ ich razem, wydawa³o mu siê, ¿e to bardzo udany, zrównowa¿ony zwi¹zek. Kiedy siê przeprowadza³ do Nowego Jorku, nadal byli zakochani. A teraz Mark bra³ lub z inn¹. Wczeniej Tonyemu nigdy nawet przez myl by nie przesz³o, ¿e Mark i Kate mogliby siê rozstaæ. Wydawali siê dla siebie stworzeni. Poruszy³ ten temat w rozmowie z bratem, ale Mark go zby³. Mówi³, ¿e decyzjê o rozstaniu podjêli wspólnie za bardzo siê k³ócili. Tony nie naciska³. Zdawa³ sobie sprawê, ¿e st¹pa po grz¹skim gruncie. Sam niechêtnie opowiada³ o swoim ¿yciu prywatnym. Zawsze powtarza³ Markowi, ¿e czego ludzie nie wiedz¹, o to nie bêd¹ pytaæ. Nie dziwi³ siê wiêc, ¿e brat zastosowa³ siê do jego rad. Dzisiaj, rozluniony spor¹ iloci¹ wina, postanowi³ wydobyæ z Kate jej wersjê wydarzeñ. Najpierw jednak musia³ siê pozbyæ Teda. Jak siê poznalicie? spojrza³ na nich znacz¹co. My
W pracy! Kate siê zarumieni³a. Nie wiadomo, od alkoholu czy ze wstydu. Ted jest fotografem w pimie, w którym pracujê. 130
Rozumiem. Bêbni³ palcami w kieliszek. Wykorzysta³ swój talent. Niezrêczna cisza wcale mu nie przeszkadza³a, jeli w rezultacie dostawa³, czego chcia³. Po trzydziestu sekundach Ted nie wytrzyma³. Zerwa³ siê na równe nogi. Muszê iæ do ³azienki oznajmi³ i siêgn¹³ po kieliszek Tonyego. Jak bêdê wraca³, przyniosê ci wiêcej wina. Dziêki. Tony umiechn¹³ siê z wdziêcznoci¹ i wróci³ wzrokiem do Kate. Wiêc? Umiechnê³a siê smutno. Nie bêdê udawa³a, ¿e jest mi lekko. Odgad³a, o co pyta³. Zawsze siê rozumieli w pó³ s³owa. Ale jako sobie radzê. Uniós³ brew. Czyli jutro nie wstaniesz i nie krzykniesz, ¿e to ty powinna staæ z Markiem przed o³tarzem? Posmutnia³a. Nie, postaram siê powstrzymaæ. Z westchnieniem spojrza³a na sufit. Ale wiesz co? To naprawdê powinnam byæ ja. Zwiesi³a g³owê, zagryz³a usta. Mia³a rozpacz w oczach. Tony obj¹³ dziewczynê ramieniem. Co siê w³aciwe sta³o? Mark nigdy mi nie wyjani³. Powiedz, co z niego wydusi³e, potem poznasz moj¹ wersjê. Opar³a siê o niego z ufnoci¹. Zastanawia³ siê przez moment. ¯e bardzo siê k³ócilicie. Podobno wspólnie podjêlicie decyzjê o rozstaniu. Czy¿by? Zmarszczy³a czo³o. W kó³ko analizujê nasz zwi¹zek, ale Mark o niczym nie wie doda³a pospiesznie. Myli, ¿e ju¿ siê pozbiera³am. Tony milcza³. Przytkn¹³ palec do ust, na znak, ¿e nie pinie ani s³owa. Zamruga³a szybko i mówi³a dalej: Có¿, mieszkalimy w upiornie ciasnym mieszkanku, pracowalimy od rana do nocy
I zaczêlimy dzia³aæ sobie na nerwy. Zdarza siê, prawda? Tony skin¹³ g³ow¹. Rzeczywicie du¿o siê k³ócilimy przyzna³a. Jednak zbytnio siê tym nie przejmowa³am. W³aciwie zbiera³am siê na 131
odwagê, ¿eby porozmawiaæ o ma³¿eñstwie, dziecku
Za kilka lat. Urwa³a, upi³a ³yk wina. Tony przytuli³ j¹ mocniej. I? Pewnego dnia Mark stwierdzi³, ¿e nam siê nie uk³ada, wiêc wyprowadza siê do Briana dokoñczy³a. Nie stara³a siê go przekonaæ? Wzruszy³a ramionami. Po co? Po szeciu latach razem mielimy gorszy okres, a Mark od razu zrezygnowa³. To o czym wiadczy. Uparcie patrzy³a przed siebie. A o czym? Tony nie by³ przekonany. O wielu rzeczach. Chcia³ siê dalej ze mn¹ spotykaæ, ale ja lubiê jasne sytuacje. Wszystko albo nic. Nie zgodzi³am siê, wiêc spakowa³ rzeczy. Umiechnê³a siê smutno. I dziêki mojemu ultimatum móg³ powiedzieæ waszej matce, ¿e to ja zerwa³am. Tony podniós³ oczy do nieba. I nie dzwoni³ pijany w rodku nocy, nie b³aga³ o jeszcze jedn¹ szansê? Kate powoli pokrêci³a g³ow¹. A ty? Nie ¿a³owa³a? Mo¿e wszystko by siê u³o¿y³o, gdybycie siê dalej spotykali. Mo¿e tak, a mo¿e nie. Chyba liczy³am, ¿e jednak zadzwoni po pijaku. Ale nigdy tego nie zrobi³. Urwa³a. Patrzy³a na Marka i Fay. ¯artowali z Adamem. A potem pozna³ Fay. I proszê bardzo, rok póniej bawimy siê na ich lubie. Mia³a ³zy w oczach. Bylimy razem tyle lat. Nigdy nie wspomina³ o ma³¿eñstwie. Tony nie dziwi³ siê jej goryczy. Westchn¹³. Wiesz, to zabawne zacz¹³ miêkko. Czasami najpierw musisz siê pomyliæ, ¿eby wiedzieæ, kogo szukasz. Nie s³uchamy innych. Jeli nam mówi¹, ¿e to niew³aciwa osoba, oburzamy siê na ich wcibstwo i brniemy dalej. Pope³niamy b³êdy. Chcesz powiedzieæ, ¿e by³am dla niego nieodpowiednia? Wygl¹da³a jak skrzywdzone dziecko. Wrêcz przeciwnie. Moim zdaniem stanowilicie wspania³¹ parê zapewni³ szybko. Ale przed tob¹ Mark chodzi³ tylko z Jenn¹. Nie mia³ dowiadczenia. Czeka³ na reakcjê Kate. Milcza³a. 132
Rozumielicie siê doskonale i chyba uzna³, ¿e to normalne mówi³ po chwili dalej. A w gorszym okresie, stwierdzi³ ¿e to koniec. Wycofa³ siê jak tchórz. Kate chciwie ch³onê³a ka¿de jego s³owo. Tak bardzo chcia³a zrozumieæ, czemu Mark ¿eni siê z inn¹. Potem bêc! Klasn¹³ w d³onie. Spotka³ piêkn¹, ale trudn¹ kobietê i b³êdnie wzi¹³ zauroczenie za wielk¹ mi³oæ. Jest z ni¹ z niew³aciwych powodów. Kate nadal by³a smutna. Mo¿e. Ale to i tak nie poprawia mi humoru szepnê³a cicho. Tony wyd¹³ wargi. Mnie te¿ nie. Ale mam asa w rêkawie doda³ tajemniczo. Tak? Nagle siê o¿ywi³a. Zda³ sobie sprawê, ¿e powiedzia³ za du¿o, i szybko zmieni³ temat. To niesprawiedliwe, ¿e kobiety podejrzliwie odnosz¹ siê do rozwodników. Myl¹, ¿e tacy faceci nie chc¹ siê ustatkowaæ. Myl¹ siê. Akurat oni ju¿ siê wyszaleli i wiedz¹, czego chc¹. Tylko nieopierzone m³okosy uciekaj¹ z sekretarkami. Umiechnê³a siê szczerze po raz pierwszy podczas tej rozmowy. Niez³a próba mruknê³a. Ale nie uda ci siê tak ³atwo. Co trzymasz w zanadrzu? Nic takiego. Ze miechem potrz¹sn¹³ g³ow¹. Nie s³uchaj be³kotu faceta, który wlewa w siebie alkohol od
Zerkn¹³ na zegarek.
zdecydowanie zbyt wielu godzin. Nie uwierzy³a. No, dobrze. Niewa¿ne, co to jest, mam tylko nadziejê, ¿e twój plan zadzia³a szepnê³a. Tony podniós³ g³owê. O! Ju¿ siê zastanawia³em, gdzie znikn¹³ wskaza³ Teda, który sta³ z dwoma kieliszkami i rozmawia³ z Brianem. Szybko, zanim tu podejdzie. Jak to z wami jest? Kate skrzywi³a siê i zmierzy³a Tonyego spojrzeniem spod zmru¿onych powiek. Umiesz dochowaæ tajemnicy? Jak grób! Uderzy³ siê w pier. Wspiê³a siê na palce i szepnê³a mu co do ucha. 133
Sobota, 29 czerwca 2002 00.15
M
ark i Fay pomachali Derekowi, który mocowa³ siê z pijan¹ Jean, i ze miechem wrócili do biblioteki. Jezu, nigdy nie widzia³em jej w takim stanie! parskn¹³ Mark. Jestem w szoku! Ja nie odpar³a Fay. W³aciwie szkoda, ¿e posz³a spaæ. Rozkrêci³aby towarzystwo. A co, le siê bawisz? Mark siê zaniepokoi³. Sk¹d¿e, wietnie zapewni³a fa³szywie. Ale chcia³abym ju¿ iæ spaæ, ¿eby jutro nadesz³o szybciej. Obj¹³ j¹ mocno. Zbli¿y³a twarz do jego szyi. Cudownie pachnia³; wod¹ po goleniu i dymem papierosowym. Najchêtniej zosta³aby na zawsze w ramionach Marka, bezpieczna, z dala od wszystkich goci. Niechêtnie siê odsunê³a i wziê³a go za rêkê. Chod, usi¹dmy gdzie w spokoju. Poci¹gnê³a go do korytarza. Kilka metrów dalej znajdowa³y siê drzwi do pustej teraz palarni z ciemnoczerwonymi cianami i meblami. Na ma³ych stolikach sta³y plansze do szachów i backgammona. Na rodku królowa³a starowiecka kanapa obita czerwonym aksamitem. Fay z ulg¹ opad³a na miêkkie siedzenie i poci¹gnê³a za sob¹ Marka. Chcia³am siê na chwilê urwaæ. Mêczy ciê t³um? Z umiechem za³o¿y³ jej kosmyk w³osów za ucho. Nie, ale przyznasz, ¿e to dosyæ stresuj¹ca impreza. Spojrza³a na niego pytaj¹co. Zastanawia³ siê przez chwilê zanim odpowiedzia³. Owszem. O wiele bardziej, ni¿ myla³em. W jakim sensie? Zaintrygowa³o j¹, czy u róde³ zdenerwowania Marka le¿¹ podobne przyczyny. Westchn¹³. No, wiesz, jestemy ci¹gle w centrum uwagi
Musimy dbaæ, ¿eby gocie dobrze siê bawili i tak dalej. Przyci¹gn¹³ Fay do siebie, po³o¿y³ d³oñ na jej kolanie. A ty, jak sobie radzisz?
134
Wbi³a wzrok w wygas³y kominek. Podobnie. Nie lubiê rozmawiaæ jednoczenie ze wszystkimi. Wolê przyjêcia u innych, kiedy sama sobie wybieram towarzystwo. Parskn¹³ miechem. wiêta prawda. Nie ma to jak wieczór z rodzink¹, ¿eby sobie przypomnieæ, czemu tak bardzo chcia³e siê wyprowadziæ. Usiad³ wygodniej. Westchn¹³. Ale pomyl tylko, kiedy to ju¿ siê skoñczy, czekaj¹ nas dwa tygodnie cudownego lenistwa na Malediwach. A potem ca³e ¿ycie tak jak teraz: ty, ja, kanapa i danie z mikrofalówki
rozmarzy³a siê. To dla mnie nic nowego za¿artowa³. W³anie tak wygl¹da moje ¿ycie z Brianem
Ale co mi mówi, ¿e z tob¹ bêdzie fajniej. Przez d³u¿szy czas siedzieli w milczeniu. Rozkoszowali siê cisz¹ po tylu godzinach w gwarze. Spokój zak³óca³ jedynie st³umiony ha³as z biblioteki. W koñcu Mark odchrz¹kn¹³. D³ugo rozmawia³a z Tonym. O czym? By³o to ca³kiem niewinne pytanie, zadane w dobrej wierze: chcia³, ¿eby jego przysz³a ¿ona i brat odnaleli wspólny jêzyk, lecz dla Fay brzmia³o dramatycznie. Nie wiedzia³a, co odpowiedzieæ. O ró¿nych rzeczach odpar³a spokojnie. Przede wszystkim o tym, ¿e to ma byæ idealny lub. Prawda? Mhm. I dlatego tak bardzo siê denerwujê. Ja te¿ przyzna³a. Ale to normalne. Kocham ciê, Mark. Wziê³a jego g³owê w d³onie i poca³owa³a w czo³o. Wiem, skarbie. Nie wiadomo dlaczego, posmutnia³. Ja te¿ ciê kocham. Ca³owali siê d³ugo i namiêtnie. W tym momencie wydawa³o im siê, ¿e nikt i nic ich nie roz³¹czy. Gdyby wtedy Mark zaproponowa³, ¿eby polecieli do Las Vegas, zgodzi³aby siê bez wahania. Niestety, teraz musieli siê rozdzieliæ i wróciæ do biblioteki pe³nej ludzi, wród których kr¹¿y³ rekin. Westchnê³a g³ono. Chodmy do goci. Ramiê w ramiê poszli naprzeciw przeznaczeniu. 135
Mark zaplanowa³ swoje owiadczyny z precyzj¹ wojskowego stratega. Odk¹d pozna³ Fay rok temu, odkry³ w sobie romantyka, którego istnienia nawet nie podejrzewa³ podczas zwi¹zków z Jenn¹ czy Kate. Pewnej nocy, gdy smacznie spa³a, owin¹³ jej palec nitk¹, ¿eby wzi¹æ miarê, i przez nastêpne dwa tygodnie szuka³ odpowiedniego piercionka. Cena nie gra³a roli; ca³y szczêliwy zap³aci³ dwie pe³ne pensje za zabytkowy piercieñ z brylantem. I co ty na to? Pokaza³ go Brianowi na krótko przed spotkaniem z Fay w ulubionej restauracji, przytulnej francuskiej knajpce La Mer. Brian zajrza³ do pude³eczka z takim entuzjazmem, jakby ogl¹da³ psi¹ kupê. Piercionek jak piercionek orzek³ pogardliwie i wróci³ wzrokiem do telewizora. Dziêki za wsparcie, stary Mark g³ono zamkn¹³ puzderko. Tego by³o mi trzeba. Brian ciszy³ dwiêk i westchn¹³. Przepraszam, ale nie widzê powodu do radoci powiedzia³. To za wczenie. I kto to mówi? Wiem, wiem, nie jestem znawc¹. Zby³ machniêciem rêki obiekcje Marka. Ale nawet ja widzê, kiedy ludzi do siebie nie pasuj¹
Tak jak wy. Nic nie rozumiesz. Mark nagle spowa¿nia³. Nie wiesz, co do niej czujê. Brian posmutnia³. Bracie, przemawia przez ciebie fiut. Jest piêkna, ma wspania³¹ pracê i apetyczne przyjació³ki
Urwa³, wpatrzony w dal. Sorry za tê dygresjê. Potrz¹sn¹³ g³ow¹, jakby chcia³ siê pozbyæ niepo¿¹danych myli. Czasami nawet potrafi byæ dowcipna. Tak, pojmujê czemu za ni¹ szalejesz. Ale lub? Jeli siê zgodzi, nie pobierzemy siê od razu! Naburmuszy³ siê jak dziecko. Najpierw mo¿e zamieszkamy razem. No to tak zróbcie. Zobaczcie, jak siê wam uk³ada. Dopiero potem siê owiadczaj. Mark milcza³. W duchu musia³ przyznaæ przyjacielowi racjê, tylko ¿e nie chcia³ tak d³ugo czekaæ. 136
Zdajê sobie sprawê, ¿e to powa¿ny krok, ale nie wyobra¿am sobie ¿ycia bez Fay westchn¹³. Umieram ze strachu, ¿e ze mn¹ zerwie. Zrobiê, co w mojej mocy, byle j¹ zatrzymaæ. Brian gapi³ siê w pod³ogê. Gdyby naprawdê by³a dla ciebie stworzona, nie przysz³oby ci nawet na myl, ¿e ciê rzuci. Marka zdziwi³o nag³e zainteresowanie Briana tematem zwi¹zków. Zazwyczaj przyjaciel unika³ wszelkiej rozmowy na ten temat. Brian jakby czyta³ w mylach Marka. Mówiê to, bo jeste moim kumplem powiedzia³ i nie chcê, ¿eby cierpia³. Mark umiechn¹³ siê z trudem. Dziêki za troskê, ale wiem, co robiê. Naprawdê. Wsta³, schowa³ pude³eczko do kieszeni. ¯ycz mi szczêcia. Brian spojrza³ smutno. Sorry, stary. Znasz mnie. Nigdy nie k³amiê. Moim zdaniem, pope³niasz ¿yciowy b³¹d. Fay zjawi³a siê w La Mer trochê przed czasem. Taksówka wyj¹tkowo siê nie spóni³a, a na ulicach nie by³o korków. Zostawi³a p³aszcz w szatni, wybra³a stolik w zacisznym k¹cie i zamówi³a butelkê ulubionego wina. Bardzo siê cieszy³a na dzisiejszy wieczór, bo w ci¹gu ostatnich trzech tygodni prawie nie mieli dla siebie czasu. Mark, odk¹d awansowa³, mia³ pe³ne rêce roboty. Fay dopiero co wróci³a z tygodniowej sesji zdjêciowej w Hiszpanii. Bardzo chcia³a, ¿eby dzisiejszy wieczór by³ wyj¹tkowy. Zw³aszcza ¿e nadal pamiêta³a, jak siê zachowa³a na pewnym przyjêciu. Odbywa³o siê u znajomego Marka. Biedak, wprost nie móg³ siê doczekaæ, kiedy siê pochwali swoj¹ dziewczyn¹. Przedstawi³ j¹ i uda³ siê na poszukiwane alkoholu, a Brian na poszukiwanie toalety. Gospodarz nie marnowa³ czasu. Fantastyczny naszyjnik mrukn¹³. Dotkn¹³ najpierw wisiorka, potem biustu Fay. Cofnê³a siê odruchowo. 137
Od dawna znasz Marka? zapyta³a. Nic innego nie przychodzi³o jej do g³owy. Och, regularnie jadam w jego restauracji odpar³ pogardliwie. Niewa¿ne. Powiedz, gdzie wynalaz³ takie cudeñko, jak ty? Zmrozi³a go wzrokiem. Sk¹d ty siê urwa³e, cz³owieku? Sk¹d tylko zechcesz wysycza³ oblenie, przysun¹³ siê i po³o¿y³ jej d³onie na biodrach. Spadaj. Odepchnê³a go i wysz³a do holu. By³a trochê z³a na Marka, ¿e zostawi³ j¹ z obrzydliwym Benem. Zajrza³a do jadalni. Cztery osoby, pogr¹¿one w rozmowie, i ani ladu Marka. Posz³a dalej, do kuchni. By³ tam. Sta³ swobodnie oparty o stó³ i rozmawia³ z sympatyczn¹, pulchn¹ dziewczyn¹ z d³ugimi ciemnymi w³osami. W rêku trzyma³ papierowy kubek z winem. Drugi sta³ na stole zak³ada³a, ¿e to dla niej. Gdy wchodzi³a, odrzuci³ g³owê do ty³u i rozemia³ siê serdecznie, prawdopodobnie z czego, co powiedzia³a dziewczyna. Chyba nie zauwa¿y³ Fay. Delikatnie tr¹ci³a go w bok. Zdawa³o mi siê, ¿e poszed³e po co do picia. Znikn¹³e na strasznie d³ugo zauwa¿y³a z umiechem. Tak? zdumia³ siê, zw³aszcza ¿e minê³o dopiero kilka minut. Przepraszam, Rachel w³anie opowiada³a, co siê wczoraj dzia³o w restauracji. To jest Rachel, poznajcie siê
a to Fay. Czeæ. Fay szybko ucisnê³a pannie rêkê i ponownie skupi³a siê na Marku. Chodmy do salonu. Poda³ jej wino. Zaraz, niech Rachel skoñczy tê historiê. Id, zaraz dojdê. Umiechn¹³ siê i odwróci³ do kole¿anki. Z perspektywy czasu Fay przyznawa³a, ¿e nie powiedzia³ nic z³ego, ale wtedy odebra³a to zupe³nie inaczej. Czu³a narastaj¹c¹ irytacjê. Energicznie odstawi³a kubek na stó³, a¿ wino wyla³o siê na spodnie Marka. Nie przejmuj siê mn¹! warknê³a. Wyobra sobie, ¿e mnie tu nie ma! Rachel nie wiedzia³a, co ze sob¹ zrobiæ. Marka zamurowa³o. Fay dysza³a ciê¿ko i wyranie oczekiwa³a przeprosin za wyimaginowane przewinienie. 138
W koñcu, zawstydzona scen¹, któr¹ urz¹dzi³a, westchnê³a dramatycznie i ruszy³a do drzwi. W progu zderzy³a siê z Brianem. Minê³a go bez s³owa. S³ysza³a jeszcze, jak pyta Marka, co siê sta³o. Myla³a, ¿e Mark wkrótce za ni¹ pobiegnie. Zerwa³a p³aszcz z wieszaka i wybieg³a, wiadoma, ¿e zachowa³a siê g³upio. W domu d³ugo siê zastanawia³a, co j¹ sk³oni³o do takiej reakcji. Przecie¿ Nat w³aciwie postêpowa³ o wiele gorzej. Nigdy jednak nie czu³a zazdroci czy niepewnoci. Wyt³umaczy³a to sobie tak: ona te¿ lekko traktowa³a Nata i nie oczekiwa³a niczego wiêcej od ich zwi¹zku. Ale z Markiem by³o inaczej. Kochali siê wzajemnie, wiêc nic dziwnego, ¿e siê ba³a go utraciæ. Pociesza³a siê, ¿e mo¿e ten wybuch wygl¹da³ rzeczywicie dziecinnie, ale przynajmniej dowodzi³, jak bardzo jej na Marku zale¿y. Zadzwoni³ z samego ranka. Przeprasza³. Wiedzia³a, ¿e w³aciwie to ona powinna siê kajaæ. Do tego jednak musia³oby up³yn¹æ du¿o czasu, wiêc pozwoli³a, by potulny Mark wzi¹³ ca³¹ winê na siebie. Skrzywi³a siê na samo wspomnienie i têsknie spojrza³a na drzwi wejciowe. Gdzie on siê podziewa³? Postanowi³a mu udowodniæ, jak bardzo go pragnie. Ze wzglêdu na pracê widzieli siê tylko dwa razy w ci¹gu ostatnich dwóch tygodni, i to na krótko, w biegu. Dzisiejsza kolacja to pierwsza randka od dawna, gdy oboje mogli siê rozkoszowaæ swoj¹ bliskoci¹ i nie martwiæ siê, ¿e rano trzeba wczenie wstaæ. Usiad³a wygodniej. Zajrza³a do karty dañ. A niech tam zamówi to, na co bêdzie mia³a ochotê. Mêczy³o j¹ wieczne liczenie kalorii. Nie, nie odchudza³a siê fanatycznie, ale odk¹d dostawa³a wiêcej zleceñ, bardziej przestrzega³a diety. Czeæ, kochanie! Mark usiad³ naprzeciwko i poca³owa³ j¹ na powitanie. Przepraszam za spónienie, zagada³em siê z Brianem. Co takiego. Nie do wiary. Myla³am, ze porozumiewa siê tylko monosylabami. Mark nie skomentowa³ jej z³oliwoci. Czasami dra¿ni³o go, ¿e Fay i Brian wyranie siê nie lubi¹, choæ zazwyczaj uwa¿a³ ich konflikty za zabawne. 139
Przez nastêpne dwie godziny rozmawiali. Fay zdawa³a relacjê z sesji w Hiszpanii, Mark narzeka³ na uk³ady w restauracji niewykluczone, ¿e wkrótce zacznie siê rozgl¹daæ za inn¹ posad¹. Uzna³, ¿e za du¿o czasu zajmuje mu pilnowanie swojego stanowiska, a za ma³o zostaje na to, co kocha gotowanie. Poza tym mia³ ju¿ dosyæ wiecznych problemów z nies³ownymi dostawcami, ci¹g³ymi zmianami personelu i szefem, który narzeka na ma³¹ liczbê klientów w rodku tygodnia. W po³owie drugiej butelki wina byli ju¿ na bie¿¹co. Opowiedzieli wszystko, co siê ostatnio wydarzy³o w ich ¿yciu. Kiedy umilkli, Mark pochyli³ siê nad stolikiem i wzi¹³ Fay za rêkê. Skarbie, chcia³bym, ¿eby wiedzia³a, ¿e mimo k³opotów w pracy, jeszcze nigdy nie by³em tak szczêliwy. I to dziêki tobie. Lekko otumaniona winem, Fay obawia³a siê, ¿e siê rozp³acze. Ja czujê to samo wydusi³a cicho przez ciniête gard³o. Umiechn¹³ siê ciep³o. Nawet nie masz pojêcia, ile dla mnie znaczysz wyzna³. Podniecasz mnie, bawisz, wzruszasz. Rozemia³a siê. I wkurzam, co? Spowa¿nia³a. Mark, bardzo ciê przepraszam za tê scenê na przyjêciu. Machn¹³ rêk¹. Daj spokój. Szczerze mówi¹c, pochlebia³o mi, ¿e jeste zazdrosna. Na twoim miejscu pewnie te¿ bym siê podle czu³. Jaka cz¹stka Fay pragnê³a, by powiedzia³: fakt, zachowa³a siê jak rozpuszczony bachor, ale wiedzia³a, ¿e to nie w jego stylu. Mocniej ucisn¹³ jej d³oñ. Dostrzeg³a, ¿e drug¹ rêk¹ szuka czego w kieszeni. Po chwili po³o¿y³ na stole ma³e pude³eczko. Jej umys³ gor¹czkowo szuka³ odpowiedzi, co to wszystko znaczy, a ¿o³¹dek fikn¹³ salto. Nie wiedzia³a, z nerwów czy radoci. Mark wsta³. Wyszed³ zza stolika i przyklêkn¹³ na kolano. Fay, znamy siê dopiero od roku, ale podobno ka¿dy wie, kiedy spotka swoj¹ drug¹ po³ówkê. Ja wiem. Urwa³, wbi³ wzrok w pod³ogê. Odchrz¹kn¹³. Czy zostaniesz moj¹ ¿on¹? Prychnê³a cicho i spojrza³a ponad jego g³ow¹ na pozosta³ych goci. Przygl¹dali siê im w milczeniu, z umiechami na twarzach. 140
Owiadczyny Marka spad³y na ni¹ jak grom z jasnego nieba. Niczego siê nie spodziewa³a, a przecie¿ nie mog³a mu teraz nie odpowiedzieæ. Najchêtniej przemyla³aby wszystko w spokoju i zdecydowa³a póniej. Jednak na to nie mia³a czasu przy takiej publicznoci. Umiechnê³a siê niepewnie, przera¿ona, ¿e w takiej chwili widzi j¹ tyle obcych osób. Kochanie? Mark patrzy³ smutnym wzrokiem szczeniaka. B³aga³, by nie kaza³a mu d³u¿ej klêczeæ. Ogarnê³o j¹ wspó³czucie. Kocha³a Marka, na pewno, a on nigdy jej nie skrzywdzi. Wiêc w³aciwie, czemu nie? W koñcu nie wziêliby tego lubu dzisiaj. Zawsze mog³a siê jeszcze rozmyliæ. Tak, najdro¿szy mruknê³a i otoczy³a jego szyjê ramionami. Zamknê³a na moment oczy. Otworzy³a je, gdy rozleg³y siê brawa. Mark skin¹³ na kelnera, który po chwili wróci³ z butelk¹ szampana. Zdenerwowany, mocowa³ siê z korkiem. Wszystkiego najlepszego. Od nas wszystkich owiadczy³ i wskaza³ za siebie. Ca³y personel wyjrza³ z kuchni. Dziêkujê. Fay umiechnê³a siê szeroko. Teraz by³o jej lekko na duszy. Za nas. Mark wzniós³ toast. Tak siê cieszê, ¿e siê zgodzi³a. Wcale nie mia³em pewnoci. Unios³a lekko brwi. Sporo ryzykowa³e, owiadczaj¹c siê w miejscu publicznym. Upi³ ³yk szampana i uk³oni³ siê innym gociom. Wiem. Ale siê op³aca³o.
Sobota, 29 czerwca 2002 00.30
A
dam zaczyna³ siê nudziæ. Albo na tej imprezie co siê wydarzy, albo czas do ³ó¿ka, przed telewizor, ogl¹daæ g³upkowate seriale. 141
Oparty o gzyms kominka, z lekkim umiechem obserwowa³ grupkê w bibliotece. Klasn¹³ w d³onie i wyszed³ na rodek. Mówi³ trochê niewyranie to skutek du¿ej iloci wypitego szampana. Halo, halo, kochani! Zatrzyma³ siê przy dwóch kanapach i nonszalancko opad³ na jedn¹ z nich. Zagrajmy w co! zaproponowa³. Fay zmru¿y³a oczy. W co? zapyta³a podejrzliwie. Nie s¹dzê, ¿eby mieli tu Monopol
W takim razie w butelkê
Pytanie czy zadanie
Tak¹ ³agodn¹ wersjê, ma siê rozumieæ
podsun¹³. Dziêki temu poznamy siê lepiej. Unika³ jej wzroku, za to b³agalnie patrzy³ na pozosta³ych, szukaj¹c poparcia. O, nie sprzeciwi³a siê Fay. To g³upi pomys³. Jej zdaniem wszyscy wypili ju¿ za du¿o i najwy¿szy czas, ¿eby rozeszli siê do pokoi. Nieprawda. wietny. Tony dostawi³ sobie krzes³o. Rozbudzimy siê trochê. Do tej pory by³o strasznie nudno. Ja w ka¿dym razie siê nie bawiê. Idê spaæ oznajmi³a Fay. Wsta³a i chcia³a wymin¹æ jego krzes³o. Z³apa³ j¹ za ramiê. O, nie powiedzia³ cicho. Jako gospodyni spe³nisz ¿yczenia goci. Nie uciekniesz jak obra¿ony bachor, któremu nie uda³o siê przeforsowaæ swoich planów. Zaskoczy³ j¹ do tego stopnia, ¿e pos³ucha³a. Usiad³a ko³o Adama. Zastanawia³a siê, czy jednak nie postawiæ na swoim i nie wyjæ, ale nie mia³a na to si³y. Zosta³a. Adam poklepa³ ostatnie wolne miejsce na kanapie. No, siadajcie! zawo³a³. Z zaproszenia skorzysta³a ciotka Ethel. By³a ostatni¹ przedstawicielk¹ starszego pokolenia wszyscy inni ju¿ poszli spaæ. No, dobra! Adam zatar³ rêce z radoci. Na wszelki wypadek przypominam zasady: krêcimy butelk¹ na stole. Na kogo wska¿e szyjka, decyduje, co woli: pytanie czy zadanie. Wyznacza je osoba, któr¹ wskazuje denko. Zaczynamy! Butelka wirowa³a na drewnianej powierzchni. Wszyscy ciekawie pochylili siê do przodu. 142
Na drugiej kanapie siedzieli Nat, McLaren i Jenna, Kate i Rich przysiedli na oparciach. Tony nie ruszy³ siê z krzes³a. Ted i Brian kucnêli na pod³odze. Wszyscy, poza ciotk¹ Ethel i Fay, byli podekscytowani jak dzieci. Butelka siê zatrzyma³a. Szyjka wskazywa³a Richa. Denko Adama. Hurra! krzykn¹³ Adam. Co wolisz? Pytanie czy zadanie? Pytanie, oczywicie. Nie zamierzam biegaæ po hotelu ze spodniami na g³owie. Rich rozemia³ siê nerwowo. Hm, dobrze
Adam szuka³ natchnienia w suficie. Mam! A¿ podskoczy³ z podniecenia. Czy kiedykolwiek z³ama³e prawo? A to dobre! Ciotka Ethel klasnê³a z radoci. Có¿
Rich wyranie gra³ na czas. Nie wiedzia³, ile mo¿e zdradziæ ludziom, których widzi pierwszy raz w ¿yciu. Teraz, jako policjant, wiodê bardzo porz¹dny ¿ywot, ale jako nastolatek ukrad³em papierosy z kiosku. Nikt nie by³ pod wra¿eniem, ale Rich odetchn¹³ z ulg¹, ¿e ma to ju¿ za sob¹. Dobra. Adam najwyraniej czeka³ na nowe, bardziej pikantne wyzwania. Rich, twoja kolej. Rich zamaszycie zakrêci³ butelk¹. Wirowa³a d³ugo, a¿ w koñcu wskaza³a blondynkê. McLaren zanios³a siê histerycznym chichotem. Denko by³o po stronie Fay. Pytanie czy zadanie, McLaren? zapyta³a. Wyobrazi³a sobie, ¿e ka¿e jej czytaæ Szekspira na g³os. Pytanie. Fay nie okaza³a rozczarowania. Zamyli³a siê na chwilê. Po jak d³ugim czasie posz³a z Natem do ³ó¿ka? Jenna sapnê³a g³ono. Mark zmarszczy³ brwi i wychyli³ do dna kieliszek bia³ego wina. Fay natychmiast po¿a³owa³a swoich s³ów. Machnê³a rêk¹. Przepraszam, cofam to pytanie. Chcia³am was zbulwersowaæ. Zaraz co wymylê. Nie ma sprawy, nie jestem wstydliwa zachichota³a McLaren. Spojrza³a na Nata. Powiedzieæ? Skin¹³ g³ow¹. 143
Po pó³ godziny! oznajmi³a. Poczerwienia³a na to wspomnienie. Adam z zapa³em bi³ brawo. Potem parskn¹³ miechem. Inni mu zawtórowali; pocz¹tkowo niepewni, jak zareagowaæ, po chwili zanosili siê pijackim rechotem. Mark zastanawia³ siê, czy Adam siê mieje razem z McLaren, czy raczej z niej. Nat dwign¹³ siê z trudem, podniós³ rêkê jak zwyciêzca. ¯adna mi siê nie oprze. Z dum¹ wróci³ na kanapê. Fay, rozbrojona bezporednioci¹ blondynki, umiechnê³a siê ciep³o. Po pó³ godziny? powtórzy³a z niedowierzaniem. Gdzie bylicie? Na przyjêciu. McLaren zerknê³a na Nata. Zaci¹gn¹³ mnie do ³azienki na szybki numerek. Brzmi znajomo. Tony patrzy³ na Fay z kamienn¹ twarz¹. Poczerwienia³a. Szybko odwróci³a g³owê. Na szczêcie nikt nie zwróci³ na nich uwagi. Nie ¿ebym mia³a co przeciwko
ci¹gnê³a McLaren. Jedn¹ rêk¹ podnosi³a kieliszek do ust, drug¹ zakrêci³a butelk¹. Fay. I Kate jako wyznaczaj¹ca. Adam pochyli³ siê do przodu, ¿eby lepiej s³yszeæ. Mark poblad³. Nie wiadomo, z nadmiaru alkoholu czy ze strachu, co te¿ Kate wymyli. Wszyscy patrzyli na Fay. Zadanie zdecydowa³a. Wola³aby raczej biegaæ nago po hotelu ni¿ sprawiæ Kate przyjemnoæ i odpowiadaæ na osobiste pytania. Kate powoli rozejrza³a siê po twarzach zebranych i wróci³a wzrokiem do Fay. Odwo³aj lub. W pokoju zapanowa³a martwa cisza. Adam jêkn¹³, ale zaraz zakry³ usta d³oñmi. Mark siedzia³ nieruchomo. ¯artowa³am! rozemia³a siê Kate. Szkoda, ¿e nie zrobi³am wam zdjêcia! Wszyscy odetchnêli z ulg¹. Mark siêgn¹³ po bia³e wino. Nawet Fay umiechnê³a siê lekko. Zapiewaj Kaczuszki poleci³a Kate. Fay wsta³a powoli. Przysiêg³a w duchu, ¿e siê odegra na eksdziewczynie Marka. Zaczê³a piewaæ idiotyczny tekst. 144
I ruchy, ruchy przerwa³a jej Kate. Fay zacisnê³a zêby i macha³a ramionami, krêci³a biodrami. S³ucha³a, jak siê z niej miej¹. Marzy³a, by jak najszybciej st¹d uciec. Obiektyw aparatu jej nie peszy³, ale nie lubi³a publicznych wystêpów. Po kolejnej zwrotce zapowiedzia³a, ¿e dalej nie pamiêta tekstu i wróci³a na kanapê. Sporód pochwa³ i zachwytów wychwyci³a inny odg³os: kto powoli, metodycznie bi³ brawo. Tony. Przygl¹da³ siê jej ze znacz¹cym umieszkiem. W tej chwili nienawidzi³a go tak jak nigdy dot¹d. Grali dalej. Ted musia³ poprosiæ recepcjonistê o prezerwatywy, Jenna wykona³a taniec z poduszkami, Brian wyrecytowa³ alfabet od koñca, Nat przyzna³, ¿e straci³ dziewictwo jako trzynastolatek, z siedemnastoletni¹ opiekunk¹. Ku powszechnej radoci, ciotka Ethel wybra³a zadanie i wykona³a swoj¹ niecenzuraln¹ wersjê Panie Janie. Tylko Adam ustrzeg³ siê butelki. Dochodzi³o wpó³ do drugiej. Wszyscy byli ju¿ pod wyranym wp³ywem alkoholu. Jeszcze raz i czas spaæ wybe³kota³ Brian i dopi³ resztkê wina. Jako wiadek muszê zadbaæ, ¿eby pan m³ody nie mia³ w dniu lubu kaca-giganta
Popatrzy³ na mêtne oczy Marka. Chocia¿ na to chyba ju¿ za póno. Butelka posz³a w ruch. Fay znieruchomia³a. Szyjka wskazywa³a na ni¹, denko na Tonyego, który wczeniej zamieni³ siê miejscami z Kate. By³a gotowa przysi¹c, ¿e siê rozpromieni³. Wola³a unikn¹æ kolejnej bzdury typu Kaczuszki. Pytanie walnê³a bez namys³u. Tony wodzi³ wzrokiem od niej na brata, wpó³ przytomnego na kanapie. G³owa Marka bezw³adnie opad³a na ramiê. Czy kiedykolwiek zdradzi³a Marka? zapyta³ g³ono i wyranie. Chyba wypi³ mniej ni¿ pozostali. Pytanie by³o tak nieoczekiwane, ¿e dotar³o nawet do pijanego pana m³odego. Otworzy³ oczy i stara³ siê usi¹æ. Szuka³ wzrokiem narzeczonej. Sk¹d¿e ¿achnê³a siê. Spojrza³a b³agalnie na Tonyego, ¿eby da³ jej spokój? Uniós³ wysoko brwi i gwizdn¹³ cicho. To dobrze powiedzia³ spokojnie. 10 Z archiwum eks
145
Mark mia³ spowolnione reakcje. Dopiero teraz zerwa³ siê na równe nogi. Tony, jak mo¿esz? Zacisn¹³ piêci. Wycofaj to pytanie! Jak miesz?! W pokoju zapanowa³a cisza. Wszyscy czekali na reakcjê starszego brata. Tomy patrzy³ Markowi w oczy. Wygl¹da³, jakby siê nad czym zastanawia³. Powoli podniós³ rêce do góry. Dobrze, dobrze. Spojrza³ na Fay. Pytania nie by³o. Skinê³a g³ow¹, szczêliwa, ¿e najgorsze ju¿ minê³o. G³upia dziecinna zabawa przybra³a na moment niebezpieczny obrót. Fay chcia³a ju¿ iæ spaæ, w innym wypadku stanie przed o³tarzem z siñcami pod oczyma. Lecz to nie by³ koniec. Przepro wybe³kota³ Mark. Przytrzyma³ siê oparcia kanapy. Co? Tony spojrza³ na niego z niedowierzaniem i irytacj¹. Daj spokój. Nie. Przepro Fay powtórzy³ Mark. Jutro bierzemy lub. Nie pozwolê tak traktowaæ swojej przysz³ej ¿ony. Mark, nic nie szkodzi
naprawdê wtr¹ci³a siê, ¿eby roz³adowaæ sytuacjê. Tony wbi³ oczy w dywan. Po chwili wsta³ sztywno. Przepraszam powiedzia³. Patrzy³ Fay prosto w oczy. Nie ma sprawy mruknê³a, z³a na taki obrót wydarzeñ. A teraz pozwolicie, ¿e pójdê spaæ. Zdaje siê, ¿e wszyscy powinnimy siê zdrzemn¹æ. Skin¹³ g³ow¹, odwróci³ siê na piêcie i wyszed³. Znowu milczenie, póki Nat nie zerwa³ siê na równe nogi. Gratulacje. Dawno siê tak dobrze nie bawi³em. Je¿eli lub bêdzie równie pasjonuj¹cy, to ho, ho. Chod, ma³a. Poci¹gn¹³ McLaren za rêkê. Czas do ³ó¿ka. Dobranoc zaszczebiota³a i pomacha³a ¿ó³tymi szpilkami, które zdjê³a ju¿ dawno. Do jutra. I znowu cisza. Mark wróci³ na kanapê. Brian chrz¹kn¹³ nerwowo. No, dobra, ja te¿ ju¿ siê po³o¿ê. Jutro czeka nas mêcz¹cy dzieñ. Poda³ ramiê ciotce Ethel. Ted, Kate i Jenna te¿ siê podnieli i mruknêli dobranoc. Brian zatrzyma³ siê w pó³ kroku. 146
On te¿ powinien siê po³o¿yæ. Wskaza³ na Marka. Pomóc ci? zapyta³ Fay. Nie, dziêki westchnê³a. Zaraz przyprowadzê go na górê. Po chwili zostali sami, otoczeni mnóstwem pustych kieliszków. Na stoliku tkwi³a nieruchomo zdradziecka butelka. Fay spojrza³a na przysz³ego mê¿a, wpó³ przytomnego na kanapie. Nagle ogarn¹³ j¹ smutek. Od tylu tygodni planowa³a ten weekend. Wybra³a kwiaty, zastawê, menu. Zadba³a nawet o bileciki z nazwiskami. A teraz niewykluczone, ¿e sama wszystko popsu³a g³upim wybrykiem z nieznajomym, który okaza³ siê jej przysz³ym szwagrem. Zupe³nie jak w wenezuelskiej telenoweli. Chod, czas spaæ powiedzia³a cicho do Marka. Co? Usiad³ gwa³townie wyrwany z pijackiej drzemki. Wszyscy ju¿ poszli? Tak, jest druga w nocy. No, rusz siê. Pomog³a mu wstaæ. Kiedy czekali na wiekow¹ windê, Mark przywar³ ustami do szyi Fay. Mogê zostaæ u ciebie na noc? wybe³kota³. Usi³owa³ ugryæ j¹ w ucho, ale nie trafi³. Zmêczona, pokrêci³a g³ow¹. Nie, niech bêdzie tak, jak ustalilimy. Kocha³a go, ale pragnê³a zostaæ sama, ¿eby w spokoju przygotowaæ siê do uroczystoci. Wepchnê³a go do windy i nacisnê³a guzik. Ca³y czas podtrzymywa³a Marka. Jedn¹ rêk¹ szuka³a klucza w jego kieszeni. Kiedy winda stanê³a, wyszli na pusty korytarz. Trzecie drzwi na prawo powiedzia³a szeptem. Dobranoc, kochany. Czule poca³owa³a go w policzek, wróci³a do windy i pojecha³a na drugie piêtro. Gdy drzwi siê zamknê³y, z ulg¹ opar³a rozpalone czo³o o ch³odny metal. Jej myli gna³y jak oszala³e. To, co planowa³a jako spokojn¹, kulturaln¹ kolacjê, zmieni³o siê w piekielny koszmar. Najgorsze, ¿e wcale siê jeszcze nie skoñczy³. Przeczucie mówi³o Fay, ¿e jutro wcale nie bêdzie lepiej.
147
Sobota, 29 czerwca 2002 9.00
T
ony roz³o¿y³ egzemplarz Wall Street Journal i usiad³ wygodnie. By³ w jadalni sam, jak najbardziej lubi³. Specjalnie zszed³ szybko, ¿eby z nikim nie rozmawiaæ. Nie przepada³ za towarzystwem. Potrafi³ byæ czaruj¹cy, kiedy chcia³, lecz generalnie wola³ milczeæ i robiæ wszystko po swojemu. Co rano wypija³ herbatê i zaraz póniej kawê, zjada³ dwie bia³e grzanki z marmolad¹ i zagryza³ melonem, ¿eby odwie¿yæ smak w ustach. Denerwowa³ siê, gdy brakowa³o którego z tych elementów posi³ku. Podczas podró¿y przekona³ siê, ¿e w wielu zak¹tkach wiata na oczy nie widzieli prawdziwej marmolady, wiêc wozi³ j¹ ze sob¹. Najwa¿niejsze to robiæ wszystko jak nale¿y. Nie mia³ nic przeciwko innym w jego ¿yciu, pod warunkiem, ¿e nie naruszali pewnych ustalonych granic. I tak kiedy zakoñczy³ obiecuj¹cy zwi¹zek z urocz¹ kobiet¹, bo co rano krad³a mu kilka kêsów grzanki. Nie rób tego poprosi³ stanowczo. Jedli niadanie w nowojorskim hotelu Mercer. Jeli chcesz, zamówiê ci, ale nie jedz moich. Ona jednak nadal podgryza³a mu grzanki, przekonana, ¿e to takie urocze i kokieteryjne. Dla Tonyego by³o to jedynie irytuj¹ce, a kiedy ju¿ raz co go podenerwowa³o, uczucie rozdra¿nienia rozszerza³o siê jak rak i w koñcu niszczy³o ka¿dy zwi¹zek. Wiêc z ni¹ zerwa³. Zrozpaczona pyta³a, dlaczego. Odpowied: Bo zjada³a moje grzanki, zabrzmia³aby niepowa¿nie. Tony os³odzi³ wiêc kobiecie gorycz rozstania gadk¹ o tym, jak to nie jest jeszcze gotowy do sta³ego zwi¹zku. Przyjaciele ¿artowali, ¿e cierpi na ³agodn¹ formê zespo³u natrêctw. Jego mieszkanie w Nowym Jorku by³o nieskazitelnie czyste. Wszystkie powierzchnie lni³y, pucowane codziennie przez sprz¹taczkê. Poniewa¿ rzadko tam przebywa³, w kó³ko czyci³a nieskalane meble, ale Tonyemu to nie przeszkadza³o. 148
Jego p³yty CD sta³y w porz¹dku alfabetycznym. W kuchennych szafkach, które rzadko otwiera³, bo najczêciej jada³ poza domem, puszki i s³oiki sta³y etykietami do przodu. W dwóch ³azienkach nie¿nobia³e rêczniki le¿a³y idealnie równo. Koszule, garnitury i krawaty by³y posegregowane kolorystycznie. Tracê mniej czasu na szukanie warkn¹³, gdy matka omieli³a siê to skomentowaæ podczas swej pierwszej i na razie ostatniej, wizyty. Wola³ nawet nie myleæ, co bêdzie, gdy weselny goæ zak³óci mu spokój. O! Mogê siê dosi¹æ? zaszczebiota³a Alice. Tony znieruchomia³. Kobieta natomiast, nie czekaj¹c na zaproszenie, usiad³a naprzeciwko. Pogoda, pomyla³. Zaraz powie co o cholernej pogodzie. Zapowiada siê piêkny dzieñ, prawda? zaczê³a weso³o i wziê³a grzankê z ma³ej srebrnej tacki. Z westchnieniem z³o¿y³ gazetê. Tak, s³oneczny. Ale w koñcu mamy lato i jestemy na po³udniu Francji mrukn¹³. Wiem, wiem, ale w dzisiejszych czasach nic nie jest pewne. To przez efekt cieplny. Cieplarniany. S³ucham? Spojrza³a na niego zdumiona. Efekt cieplarniany. A, tak. Wszystko jedno, najwa¿niejsze, ¿e bêdzie ³adnie rozpromieni³a siê. Po reakcjach Adama Tony nie w¹tpi³, ¿e kobieta lada moment uraczy go opowieci¹ o swojej podró¿y. Postanowi³ wiêc skorzystaæ z okazji i zebraæ trochê informacji. Bardzo go ciekawi³a opinia bliskich panny m³odej o dzisiejszym lubie. Co pani s¹dzi o Marku i Fay? zapyta³ niedbale. Alice przesta³a prze¿uwaæ ukradzion¹ grzankê. Zamyli³a siê. Có¿, muszê przyznaæ, ¿e kiedy go pozna³am, by³am zdziwiona. Doprawdy? Nala³ jej herbaty. A dlaczego? 149
Usiad³ wygodnie i s³ucha³. Alice opowiada³a, ¿e wpad³a w panikê, gdy Fay telefonicznie zapowiedzia³a, ¿e przyjdzie z ch³opakiem. Dot¹d nikogo nie przyprowadza³a do domu. Przypuszczam, ¿e siê mnie wstydzi³a przyzna³a rzeczowo, bez u¿alania siê nad sob¹. Przez trzy dni sprz¹ta³a i przestawia³a meble. Nie dlatego, ¿e by³o brudno. Po prostu dziêki temu mia³a co robiæ w oczekiwaniu na wielki moment, gdy w koñcu pozna mê¿czyznê, z którym zwi¹za³a siê córka. Kiedy otworzy³am im drzwi, nie wierzy³am w³asnym oczom ci¹gnê³a, smaruj¹c grzankê grub¹ warstw¹ mas³a. Mark wydawa³ siê taki m³ody. Zupe³nie inny, ni¿ siê spodziewa³am. M³ody wygl¹d to u nas rodzinne za¿artowa³ Tony. A tak z ciekawoci, kogo siê pani spodziewa³a? Och, sama nie wiem. Kogo starszego odpar³a po chwili namys³u. Cz³owieka dojrza³ego, silnego, który kocha³by Fay, ale te¿ potrafi³ siê ni¹ zaopiekowaæ. Och? zdziwi³ siê Tony. Do tej pory pozna³ Fay jako osobê wybuchow¹, zdecydowan¹ i bardzo samodzieln¹. Sprawia wra¿enie niezale¿nej, lecz w g³êbi serca brak jej pewnoci siebie. Stara³am siê wychowaæ córkê jak najlepiej, ale to trudne bez ojca. Bywa³a bardzo krn¹brna. Bywa do dzisiaj. Umiechn¹³ siê pod nosem i zapamiêta³ sobie, ¿eby dowiedzieæ siê czego wiêcej o ojcu Fay. I jak przebieg³o pierwsze spotkanie z Markiem? Alice od razu polubi³a ch³opaka. Widaæ by³o, ¿e jest zakochany. Matka odnios³a jednak wra¿enie, ¿e to córka dominuje w zwi¹zku, wiadoma, ¿e Mark je jej z rêki. W pewnym sensie czu³am, ¿e patrzê na nas dwie westchnê³a. Zawsze ustêpowa³am. Robi³a ze mn¹, co chcia³a. I miêdzy nimi widzia³am to samo. Nadal tak pani uwa¿a? Nie do tego stopnia, nie. Choæ szczerze mówi¹c, póniej rzadko siê z nimi widywa³am. Zapatrzy³a siê w okno. Kiedy wychodzili, po tej pierwszej wizycie, stara³am siê byæ szczególnie mi³a dla Marka. Myla³am, ¿e widzê go po raz ostatni. Tony uniós³ brwi. No proszê, a teraz siedzimy na ich lubie. 150
Zabawne, prawda? stwierdzi³a bez cienia umiechu. Kiedy Fay zadzwoni³a z wiadomoci¹, ¿e wychodzi za m¹¿, zapyta³am, kto jest szczêliwym wybrankiem! Tony umiechn¹³ siê zachêcaj¹co. Nie do wiary, ile siê dowiedzia³. Widaæ od razu, ¿e Alice ma ma³o okazji do rozmowy. Fay bardzo siê zdenerwowa³a. Powiedzia³a, ¿e oczywicie Mark. Chyba s³ysza³a moje zdziwienie, bo o to zapyta³a. Wiêc powiedzia³am, ¿e moim zdaniem ten ch³opak nie jest w jej typie. Napi³a siê herbaty. A co ona na to? Alice wzruszy³a ramionami. Nic. Rozmawia³ycie o tym póniej? Bardzo czêsto siê okazuje, ¿e matka ma racjê. ¯achnê³a siê. Szkoda, ¿e Fay tego nie s³yszy. Robi, co chce, jak zawsze. Zreszt¹, ja akurat nie jestem ekspertem w doborze partnerów. Tony umiera³ z ciekawoci, co mia³a na myli. Uzna³ jednak, ¿e posun¹³by siê za daleko, wypytuj¹c o takie szczegó³y. Ju¿ zamierza³ ponownie skierowaæ rozmowê na temat Fay, gdy Alice zaskoczy³a go wyznaniem: Szczerze mówi¹c, zawsze myla³am, ¿e to bêdzie kto podobny do pana. Do mnie? Dotkn¹³ d³oni¹ gorsu b³êkitnej koszuli Lacoste. Poczu³ przyspieszone bicie serca, idiotyczn¹ reakcjê na wspomnienie ich poprzedniego spotkania. Zaraz jednak przywo³a³ siê do porz¹dku. Jak to? zapyta³. No
kto starszy, dojrza³y, kto jej nie ulegnie. Trzeba j¹ trzymaæ mocn¹ rêk¹, rozumie pan? Pochyli³a siê w jego stronê. Rozumiem. Wzruszy³ ramionami. Niestety, obawiam siê, ¿e Mark sobie z tym nie poradzi. Alice unios³a brwi. Siêgnê³a po kolejn¹ grzankê. Teraz ju¿ za póno wybe³kota³a z pe³nymi ustami. Tony by³ innego zdania, ale nic nie powiedzia³, tylko dola³ Alice herbaty. Zerkn¹³ na zegarek. Mamy sporo czasu. Umiechn¹³ siê. Proszê mi opowiedzieæ co jeszcze o mojej przysz³ej bratowej. 151
Tony po¿egna³ siê, gdy tylko wyczu³, ¿e rozmowa z Alice nieuchronnie zmierza do opowieci o podró¿y. Przejrza³ korespondencjê na recepcji i wróci³ do pokoju. Rozmyla³ nad tym, co us³ysza³. Alice mimo wieku mia³a sprawny, bystry umys³. By³a te¿ bardzo szczera: kocha³a córkê, ale zwierza³a siê z w¹tpliwoci co do wyboru partnera ca³kiem obcemu cz³owiekowi. Jej pierwsze wra¿enie zwi¹zku Fay i Marka pokrywa³o siê z opini¹ Tonyego, lecz w przeciwieñstwie do niego, pozwala³a im pope³niæ b³¹d. Zerkn¹³ na zegarek. Jeszcze piêæ godzin, zanim kurtyna pójdzie w górê i zacznie siê, jak to w duchu okrela³, ¿a³osny ma³¿eñski spektakl. Zatrzyma³ siê przy drzwiach z numerem 18 i po chwili wahania zapuka³. S³ysza³ st³umiony dwiêk telewizora, ale nikt nie otwiera³. Zapuka³ jeszcze raz, mocniej. Chwileczkê us³ysza³ mêski g³os. Mniej wiêcej pó³ minuty póniej Mark otworzy³ drzwi. Mia³ na sobie hotelowy szlafrok. W³osy stercza³y bratu na wszystkie strony, a zmêczone oczy nabieg³y krwi¹. O mój Bo¿e. Tony z trudem zachowa³ powagê. Mia³e chyba ciê¿k¹ noc. Umieram mrukn¹³ Mark. Jak mog³em byæ taki g³upi i nabawiæ siê kaca na w³asny lub? Wiêkszoæ facetów budzi siê tego dnia na pogotowiu, w gipsie, wiêc i tak ci siê upiek³o. Tony zrzuci³ sweter Marka z fotela i usiad³. Musisz siê przejæ. Mark spojrza³ na siebie i rozemia³ siê g³ucho. ¯artujesz. Sk¹d¿e. wie¿e powietrze dobrze ci zrobi, m³ody cz³owieku. Bo¿e, mówisz jak mama jêkn¹³, pocieraj¹c skronie. Ju¿ ja wiem, co mi dobrze zrobi: t³uste niadanie i kilka godzin snu. Opad³ na ³ó¿ko. Bzdura. Tony podszed³ do drzwi. Mia³em wiêcej razy kaca ni¿ ty i uwierz mi, nie ma to jak wie¿e powietrze. Wracam za kwadrans. B¹d gotowy.
152
Alice zawi¹za³a sznurówkê. Odesz³a ju¿ kilkaset metrów od hotelu. Wyruszy³a zaraz po niadaniu z Tonym. Nie mog³a przestaæ myleæ o ich rozmowie. Do tej pory mia³a pewne w¹tpliwoci, czy Fay wybra³a odpowiedniego mê¿czyznê. Zak³ada³a jednak, ¿e przemawia przez ni¹ matczyna nadopiekuñczoæ. Teraz jej obawy potwierdzi³ obiektywny, jak s¹dzi³a, postronny obserwator. Wiêc siê nie myli³a. Pozostawa³o pytanie: co z tym zrobiæ? Fay dominowa³a. I to od dzieciñstwa. Alice by³a niemia³a, jej córka stanowcza; ona ³agodna, Fay wybuchowa, ona niemal niewidoczna, Fay zawsze w centrum uwagi. Alice stara³a siê, jak mog³a, przej¹æ rolê obojga rodziców. Dawa³a córce mi³oæ, stabilizacjê i dach nad g³ow¹. Zapomnia³a jednak, ¿e dzieciom potrzeba tak¿e dyscypliny. Nigdy nie umia³a niczego wyegzekwowaæ. Pozwalasz dzieciakowi wodziæ siê za nos prychnê³a jej starsza siostra Clara podczas wi¹t Bo¿ego Narodzenia, kiedy Fay mia³a cztery latka. Wylij j¹ do mnie na jaki czas. Musi poznaæ rygor. Alice skurczy³a siê na sam¹ myl, ¿e jej córeczka dowiadczy³aby twardej rêki ciotki. W³asne marzenia i potrzeby z³o¿y³a na o³tarzu Fay. Córka sta³a siê centrum jej wiata. Alice, zwyk³a, przeciêtna kobieta, urodzi³a piêkn¹ dziewczynkê, któr¹ zachwycali siê okoliczni sprzedawcy i przechodnie. Czêsto z nikim innym nie mia³a kontaktu. ¯y³a z zasi³ku. Dla podreperowania domowego bud¿etu trochê szy³a. Malutka Fay bawi³a siê u jej nóg. Alice prowadzi³a pustelnicze ¿ycie, ale wcale jej to nie przeszkadza³o. Ju¿ dawno siê przekona³a, ¿e w wiêkszym towarzystwie po prostu wpada w panikê. Fay sta³a siê jej ³¹cznikiem ze wiatem, z rzeczywistoci¹. Alice by³a z natury pesymistk¹. Wiecznie mia³a powody do zmartwieñ, a gdy ich zabrak³o, nawet tym siê martwi³a. Ju¿ jako siedmiolatka Fay owinê³a sobie matkê dooko³a ma³ego palca. Wiecznie domaga³a siê uwagi, d¹sa³a siê, kiedy co uk³ada³o siê nie po jej myli. Sprawowa³a rz¹dy w domu. Z perspektywy czasu Alice przyznawa³a, ¿e nie by³a to dobra sytuacja, tak¿e dla dziecka. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e 153
wychowa³a kobietê, która bierze od ¿ycia, czego zapragnie, nie licz¹c siê z uczuciami innych. Nie mog³a jednak nic na to poradziæ. Tak bardzo kocha³a córkê, tak bardzo gryz³y j¹ wyrzuty sumienia, ¿e Fay nie ma ojca, ¿e bezwarunkowo skapitulowa³a i wyhodowa³a potwora. Jedenastoletnia Fay po mistrzowsku wykorzystywa³a poczucie winy matki, ¿eby osi¹gn¹æ swój cel. Ja na pewno bêdê lepsza dla swoich dzieci powiedzia³a, kiedy Alice nie chcia³a jej kupiæ wrotek. A Alice odmówi³a nie z przyczyn wychowawczych, choæ by³oby to nader po¿¹dane po prostu nie mia³a pieniêdzy. Jako bezrobotna matka samotnie wychowuj¹ca dziecko nigdy nie cierpia³a na nadmiar gotówki. Wyrachowana uwaga Fay bardzo zabola³a. Alice obwinia³a siê, ¿e zasz³a w ci¹¿ê z nieodpowiednim mê¿czyzn¹. Straci³a g³owê dla Davida Wooda w momencie, gdy przekroczy³ próg domu towarowego Masons, gdzie pracowa³a od ukoñczenia szko³y. Wysoki, jasnow³osy, przystojny, bardzo siê ró¿ni³ od pospolitych typów, do których przywyk³a. Nie mog³a oderwaæ od niego oczu. Rêce jej dr¿a³y, gdy pomaga³a mu wybraæ kaszmirowy sweter, prezent dla matki. Po jego wyjciu marzy³a o nim godzinami. Kogo chcesz oszukaæ? skarci³a swoje odbicie w lustrze. ¯aden mê¿czyzna nie zwróci na ciebie uwagi, a co dopiero taki przystojniak. Wynika³o to w du¿ym stopniu z tego, ¿e Alice posiada³a zadziwiaj¹c¹ umiejêtnoæ ca³kowitego wtapiania siê w t³o. Pojawi³ siê znowu trzy tygodnie póniej. Dzieñ dobry. I jak, podoba³ siê mamie sweterek? zagai³a, jednoczenie wciek³a na siebie, ¿e tym sposobem da³a mu do zrozumienia, ¿e go pamiêta. Bardzo. Umiechn¹³ siê. Mogê w czym pomóc? Rozejrza³ siê szybko, czy nikt nie pods³uchuje. W³aciwie tak odpar³. Mo¿e pani pójæ z mn¹ do kina. I tak to siê zaczê³o. Zabra³ j¹ na film, potem odprowadzi³ do domu. Nie zaprosi³a go do rodka, a on nie nalega³. Poca³owa³ dziewczynê na dobranoc i zapyta³, czy siê spotkaj¹ w weekend. 154
Alice by³a w siódmym niebie. Poniewa¿ nigdy dot¹d nie umówi³a siê na randkê, w jej przekonaniu fakt, ¿e ch³opak zap³aci³ za bilety i odprowadzi³ j¹ do domu, znaczy³ bardzo wiele. Rozpromieniona, w kó³ko powtarza³a przed lustrem swoje nowe nazwisko: Pani Alice Wood. Randka numer dwa nabra³a tempa, i to pod ka¿dym wzglêdem. Umówili siê na drinka w ma³ym pubie. Po jednym piwie zaproponowa³, ¿eby poszli do Alice. Nie powiedzia³, po co, a ona nie pyta³a z obawy, ¿e David zmieni zdanie. Rozpaczliwie chcia³a, ¿eby siê w niej zakocha³. Naiwnie liczy³a, ¿e osi¹gnie to potulnoci¹. Usiedli razem na podniszczonej kanapie. David g³aska³ j¹ po w³osach i prawi³ komplementy. Alice, która dozna³a w ¿yciu ¿a³onie ma³o czu³oci, przytuli³a siê do niego, wdycha³a jego zapach i upaja³a nowymi doznaniami. Po kilku minutach delikatne pieszczoty przerodzi³y siê w namiêtne poca³unki i gor¹czkow¹ szarpaninê z ubraniem. Choæ lekko przera¿ona, pozwoli³a mu na zbyt wiele. Nawet do g³owy jej nie przysz³o, ¿eby siê sprzeciwiæ, tak bardzo ba³a siê go zawieæ. Zrobi³aby wszystko, byle tylko utrzymaæ ich zwi¹zek. Od tej pory ju¿ nigdzie nie wychodzili. Spotykali siê zawsze w domu. David przychodzi³, ilekroæ mia³ na to ochotê, zazwyczaj pónym wieczorem, po zamkniêciu pubu, i uprawiali seks, czy jak uwa¿a³a Alice, kochali siê. Straci³a dla niego g³owê. Wydawa³a znaczn¹ czêæ skromnej pensji na drobne prezenciki i niespodzianki dla ukochanego, na wypadek, gdyby akurat raczy³ wpaæ. Cygara, bawe³niane chusteczki, z rêcznie haftowanymi inicja³ami, tomiki poezji
Wszystko, co jej zdaniem mog³o mu siê spodobaæ. Kiedy ju¿ siê zjawia³, mrucza³ dziêkujê, ci¹gn¹³ j¹ do ³ó¿ka i wychodzi³. Alice nie mia³a nic przeciwko temu przecie¿ nie wiedzia³a, jak wygl¹daj¹ inne zwi¹zki. Nie pokaza³ siê przez ca³y lipiec, ale wyt³umaczy³a sobie, ¿e biedak ma pewnie wiêcej pracy w odlewni. Ona te¿ ciê¿ko pracowa³a, st¹d, jak przypuszcza³a, ci¹g³e uczucie zmêczenia i md³oci. Kiedy jednak zaczê³a regularnie wymiotowaæ, uzna³a, ¿e czas iæ do lekarza. Niech j¹ wyleczy z paskudnej infekcji. 155
Okaza³o siê, ¿e jest w ci¹¿y. Pocz¹tkowo przera¿ona, zaraz wpad³a w euforiê. Nigdy nie bra³a tego pod uwagê, ale teraz wydawa³o siê to najbardziej logiczne pod s³oñcem. David nie zostawi³ ¿adnego adresu. Dwa tygodnie póniej zastanawia³a siê, czy nie poszukaæ go w odlewni, gdy zapuka³ do drzwi pónym wieczorem. Tym razem go powstrzyma³a, gdy od razu ci¹gn¹³ j¹ do ³ó¿ka. Mam ci co do powiedzenia. Umiechnê³a siê niemia³o. Co? B³¹dzi³ ustami po jej szyi. Bêdziemy mieli dziecko. Wyprostowa³ siê gwa³townie. Jeste pewna? Z jego twarzy nie da³o siê niczego wyczytaæ. Tak. Lekarz to potwierdzi³. Rozumiem. Cieszysz siê? Wziê³a go za rêkê. Spochmurnia³, zagryz³ usta. Po chwili jednak otrz¹sn¹³ siê z zadumy i umiechn¹³ szybko. Bardzo. Pchn¹³ j¹ na kanapê, kocha³ siê z ni¹ i jak zwykle poszed³. Obieca³, ¿e nastêpnego dnia zadzwoni do sklepu i umówi¹ siê na weekend. Kiedy minê³o kilka tygodni, a David siê nie odzywa³, zdecydowa³a poszukaæ go w odlewni. Us³ysza³a, ¿e wyjecha³ niespodziewanie tydzieñ temu i nie zostawi³ ¿adnego adresu kontaktowego. Nigdy wiêcej o nim nie s³ysza³a. Nawet teraz, po tylu latach, Alice skrzywi³a siê na samo wspomnienie. Nie rozczula³a siê nad sob¹ ju¿ dawno pogodzi³a siê z jego utrat¹ by³o jej tylko przykro z powodu Fay. Choæ córka powtarza³a, ¿e brak ojca nie ma dla niej znaczenia, Alice ci¹gle uwa¿a³a, ¿e na lubie powinni byæ oboje rodzice. Alice przysiêg³a sobie, ¿e bêdzie idealn¹ matk¹. A zatem teraz nie powie ani s³owa na temat swoich w¹tpliwoci co do wyboru partnera. Poczu³a ból w prawej ³ydce. Zatrzyma³a siê i spojrza³a do ty³u; dach zamku by³ ledwo widoczny wród drzew. Czas wracaæ mruknê³a do siebie. Obawia³a siê mêcz¹cej drogi powrotnej 156
To ty, kochanie? Nie, mamo, ksiê¿na Kentu. Fay z g³onym westchnieniem rzuci³a torebkê na krzes³o przy drzwiach. Matka zawsze zadawa³a to samo pytanie i Fay koñczy³y siê ju¿ s³ynne nazwiska. Wesz³a do ciasnej kuchenki. Alice siedzia³a przy stole. Z zapa³em rozwi¹zywa³a krzy¿ówkê w dzienniku. Zsunê³a okulary na czubek nosa. Czeæ. Jak min¹³ dzieñ? Podnios³a g³owê i umiechnê³a siê. Tak sobie. Prawie codziennie odpowiada³a tak samo. Idê siê wyk¹paæ. W korytarzu zerknê³a na zdjêcie Alice z ni¹ w ramionach, gdy mia³a chyba kilka miesiêcy. Ubrali j¹ w ohydn¹ turkusow¹ sukieneczkê i czepek do kompletu. Zazwyczaj dogadywa³y siê wietnie, tyle ¿e, jak to czêsto w przypadku matek i córek, potrzebny by³ pewien dystans. Niemal ka¿dego dnia co w Alice doprowadza³o Fay do sza³u. Najbardziej nie lubi³a komentarzy, przed którymi nie powstrzyma siê ¿adna matka: Ojej, skarbie, wychodzisz z mokr¹ g³ow¹? Albo: Wiesz, naprawdê za ciê¿ko pracujesz. Jakby liczy³a, ¿e wydatki pokryj¹ siê same. Hokus-pokus. Fay zazwyczaj w takich sytuacjach wzdycha³a, przewraca³a oczami i mrucza³a: Mamo, daj spokój. Skoñczy³am ju¿ dziewiêtnacie lat. Oczywicie mieszkanie z Alice mia³o te¿ swoje plusy. Domowe obiadki, czysta pociel, wszystko wyprane i uprasowane lepiej pomin¹æ milczeniem sweterek Prada, który matka wrzuci³a do pralki i teraz nadawa³ siê tylko dla lalek. Tak czy inaczej, Fay marzy³a o w³asnym mieszkaniu. Niestety, londyñskie ceny za wynajem znacznie przekracza³y jej mo¿liwoci, wiêc chc¹c nie chc¹c, musia³a mieszkaæ w szeregowcu z Alice w East Sheen. Do centrum Londynu by³o niedaleko, mia³a wiêc ³atwy dojazd do pracy i mog³a cieszyæ siê rozrywkami stolicy. Fay, kochanie, chyba nie powinna siê tak ubieraæ wystêka³a Alice pewnego wieczora, gdy czternastoletnia córka szykowa³a siê do wyjcia w kozakach po kolana i spódniczce ledwie zakrywaj¹cej poladki. 157
Cicho, mamo. Na niczym siê nie znasz us³ysza³a w odpowiedzi. Drzwi zamknê³y siê z hukiem. Alice po raz kolejny po¿a³owa³a, ¿e w domu nie ma mê¿czyzny. Ojciec Fay nie pozwoli³by wychodziæ córce w tak prowokacyjnym stroju. W wieku szesnastu lat wyros³a z fazy buntu. Znalaz³a sobie pracê w sklepie z ciuchami. Lubi³a ubrania i kontakt z ludmi. Co wiêcej, dorabia³a sobie do skromnej tygodniówki, jak¹ dostawa³a od Alice. Pracowa³a od dwóch tygodni, gdy podesz³a do niej jaka kobieta i wrêczy³a wizytówkê. Nieznajoma, jak siê okaza³o, pracowa³a w agencji modelek i wydawa³o jej siê, ¿e Fay ma to nieokrelone co. Po d³ugich wywodach na temat znaczenia wykszta³cenia, Alice uleg³a i pozwoli³a córce przyjmowaæ zlecenia tak¿e w czasie lekcji. Pocz¹tkowo jej towarzyszy³a, ale kiedy dziewczyna skoñczy³a szesnacie lat, przyjmowa³a tyle zleceñ, ¿e Alice nie mog³a z ni¹ wszêdzie jedziæ. Oznacza³o to tak¿e, ¿e Fay zrezygnowa³a z myli o maturze wola³a wiêcej zarabiaæ. Jako siedemnastolatka dostawa³a ju¿ du¿o dobrze p³atnych ofert. Alice denerwowa³a siê, ¿e córka wchodzi w grony wiat show-biznesu w tak m³odym wieku. Musia³a jednak przyznaæ, ¿e po raz pierwszy, odk¹d siêga³a pamiêci¹, nie musia³y siê martwiæ o pieni¹dze. Ostatecznie Fay zamieni³a cich¹ ³agodnoæ matki na us³u¿ne pochlebstwa wiza¿ystów i fryzjerów, którzy spe³niali jej najdrobniejsze ¿yczenie. Nadal nie mia³a okazji dorosn¹æ.
Sobota, 29 czerwca 2002 10.20
L
epiej ci? Tony zerkn¹³ na Marka z ukosa. Przechadzali siê po idealnie symetrycznym ogrodzie doko³a zamku. Szli w cieniu wiekowych drzew, w kierunku stawu. Na b³yszcz¹cej tafli lekko ko³ysa³a siê ³ódka. S³once grza³o coraz mocniej.
158
Trochê. Co prawda, nic w wygl¹dzie Marka na to nie wskazywa³o. Koñczy³ kanapkê z bekonem, któr¹ zamówi³ sobie do pokoju. Chocia¿ spotkanie oko w oko z Alice mi w tym nie pomog³o. Boi siê, czy wszystko dobrze pójdzie. Tony siê umiechn¹³. Tak, mnie te¿ dopad³a. Jest kochana ci¹gn¹³ Mark. Ale chyba siê trochê nudzi. Martwi siê nawet najmniejszym drobiazgiem. Chyba wszystkie matki panikuj¹ w dniu lubu córek. To normalne. No, ale przecie¿ nie ma ku temu powodów. Fay i ja bêdziemy razem na dobre i na z³e. Wyj¹³ z kanapki ostatni kawa³ek bekonu i cisn¹³ suchy chleb w krzaki. Mark
Tony zatrzyma³ siê gwa³townie, gdy d³oñ brata przemknê³a mu przed oczyma. Jeli chcesz powiedzieæ co z³ego
to ja nie mam ochoty tego s³uchaæ. Dziwnie siê czu³, sprzeciwiaj¹c Tonyemu, ale obieca³ sobie, ¿e nic mu nie zepsuje uroczystego dnia. Tony nie zwróci³ na to uwagi. S¹ rzeczy, o których nie mo¿na milczeæ, zw³aszcza w takiej chwili szepn¹³. Mark siê zatrzyma³ i spojrza³ na brata. Westchn¹³ zirytowany. W porz¹dku. Opar³ d³onie na biodrach. Miejmy to ju¿ za sob¹, ¿ebym móg³ siê dalej cieszyæ w³asnym lubem. Tony os³oni³ oczy od s³oñca. Jak na stanowczego cz³owieka, wygl¹da³ bardzo niepewnie. Odezwa³ siê dopiero po d³u¿szej chwili. A gdyby dowiedzia³ siê o niej czego nowego? Teraz Mark zmru¿y³ oczy, lecz nie z powodu olepiaj¹cego blasku promieni. Na przyk³ad? zapyta³ podejrzliwie. Tony wzruszy³ ramionami. No, nie wiem. Spojrza³ w stronê zamku. Co, czego ci nie powiedzia³a, co wa¿nego. Mark nie dawa³ za wygran¹. Na przyk³ad? Co? ¯e kiedy by³a facetem? Zdenerwowany, potar³ nasadê nosa. Do cholery, o co ci chodzi? Najwyraniej wydaje ci siê, ¿e wiesz o Fay wiêcej ni¿ ja, wiêc wal mia³o. 159
Tony rozgarnia³ ¿wir czubkiem buta na cie¿ce. Podniós³ g³owê, zapatrzy³ siê w jaki punkt nad ramieniem Marka. Wczoraj co widzia³em
Urwa³, zmieszany. Na twarzy Marka irytacja ust¹pi³a ciekawoci. Niby co? Przesun¹³ siê, tak ¿e teraz patrzy³ bratu prosto w oczy. Minê³o kilka sekund. Tony milcza³. Tony, pyta³em, co widzia³e powtórzy³. Nagle ogarnê³a go panika. Szed³em do toalety, kiedy
Tony uwa¿nie dawkowa³ informacjê. By³a w schowku z Natem. S³owa zawis³y w powietrzu. Milczeli tak d³ugo, ¿e ma³y ptaszek przysiad³ niedaleko, chyba niewiadomy ich obecnoci. Odlecia³, ledwie Mark przerwa³ ciszê. I? Poczerwienia³, jego renice rozszerzy³y siê gwa³townie. Co robili? Tony zagryz³ doln¹ wargê, jak zawsze, gdy czu³ siê nieswojo. Nie s³ysza³em dok³adnie, o czym rozmawiali, ale trzyma³ rêkê tutaj. Po³o¿y³ d³oñ na klatce piersiowej Marka. Fay odskoczy³a od niego, kiedy mnie zobaczy³a. Ucich³ i patrzy³ na brata ze wspó³czuciem, jakby mu co najmniej wyzna³, ¿e urocze, s³odkie trojaczki to tak naprawdê wcale nie jego dzieci. Z twarzy Marka nie da³o siê niczego wyczytaæ. To wszystko? zapyta³. S³ucham? Widzia³e, jak rozmawiali i trzyma³ jej rêkê tutaj. Powtórzy³ jego gest. Czy to wszystko? Tony wzruszy³ ramionami. Zdajê sobie sprawê, ¿e to brzmi niewinnie, ale Fay na mój widok bardzo siê zmiesza³a. Zreszt¹ chowanie siê z by³ym facetem na dzieñ przed lubem nie jest chyba w porz¹dku? Pytaj¹co uniós³ brwi. Mark odetchn¹³ g³ono. Bo¿e, daj spokój. Nie ¿yjemy w redniowieczu. Wiesz, kobiety i mê¿czyni czasami siê przyjani¹. Pokrêci³ g³ow¹ z niedowierzaniem. Rozmowa z przedstawicielem innej p³ci to jeszcze nie przestêpstwo. 160
Oczywicie. Ale powiedzia³a mi, ¿e Nat nadal co do niej czuje. Powiedzia³a ci to? Nie kry³ zaskoczenia. Dlaczego? Bo zapyta³em, co siê dzieje. Rozumiem. Wsadzi³ rêce w kieszenie. Wiêc co dok³adnie mówi³ Nat o tych
hm
uczuciach? Straci³ ju¿ pewnoæ siebie. Nie wiem. Tony wydawa³ siê znudzony. T³umaczy³a siê, ¿e zaci¹gn¹³ j¹ do schowka i wyzna³, ¿e nadal co do niej czuje. A widzisz! Mark siê rozpromieni³. To wcale nie znaczy, ¿e Fay odwzajemnia uczucia Nata. Po prostu chcia³a siê zachowaæ uprzejmie. Hm
Tony nie da³ siê tak ³atwo przekonaæ. ¯a³ujê, ¿e nie podzielam twojego optymizmu, naprawdê, ale
Có¿, nie jestem podejrzliwy, jeli o to ci chodzi
Znowu spowa¿nia³. Chyba ¿e widzia³e co jeszcze
Tony siê naburmuszy³. Nie. Zreszt¹, bez wzglêdu na to, kto kogo zaci¹gn¹³ i co powiedzia³, nadal uwa¿am, zachowanie Fay za niestosowne. Zw³aszcza na dzieñ przed lubem. Mark zmierzy³ go wzrokiem. Tylko ¿e nie ty siê z ni¹ ¿enisz. Tony milcza³. W koñcu z obojêtnoci¹ wzruszy³ ramionami. Mark skrêci³ w stronê oran¿erii. Wiêc o to ci chodzi³o, kiedy wczoraj zapyta³e, czy mnie zdradzi³a? Zmarszczy³ brwi. Przesadzi³e bracie. Wiem. Przeprosi³em. Wcale nie okazywa³ skruchy. Ale Fay chyba siê nie przejê³a. Jest doæ wybuchowa i pewnie sama siê czêsto wstydzi swojego zachowania. Mark powoli kiwa³ g³ow¹. Ach, tak. Rozmawia³e z Brianem, co? Z Brianem? zdziwi³ siê Tony. Nie. Rozumiem, ¿e nieraz widzia³ Fay w akcji? Mark siê zarumieni³, wciek³y na siebie za d³ugi jêzyk. No, tak przyzna³. Wiesz, oni za sob¹ nie przepadaj¹, ale to tylko dlatego, ¿e s¹ do siebie bardzo podobni. Tony spojrza³ sceptycznie. 11 Z archiwum eks
161
Nie przejmuj siê, pozna³em wiele takich impulsywnych kobiet. Mark znowu siê nasro¿y³. A co to mia³o znaczyæ? Tony westchn¹³. Nie zrozum mnie le. Ja j¹ nawet lubiê. Jest dowcipna, inteligentna i cholernie ³adna. Ale martwi¹ mnie jej wady. Wszyscy je mamy upiera³ siê Mark. Nawet ty. Tony bezradnie roz³o¿y³ rêce. Bracie, ja mam ich chyba najwiêcej. Wiem o tym. Ale nie ze mn¹ siê ¿enisz. Fay jest wybuchowa i narowista. Potrzeba silnej
Tak, tak, tak wpad³ mu w s³owo zirytowany Mark. A ja siê do tego nie nadajê. W ka¿dym razie wed³ug wszechwiedz¹cego Tonyego. Minê³a ich pokojówka z narêczem czystej pocieli. Bonjour mruknê³a i odesz³a szybko. Tony poczeka³, a¿ znik³a za zakrêtem. Potraktuj to jako komplement poradzi³ ³agodnie. Zrozum, nie ma w tobie twardoci, brutalnoci, potrzebnej, ¿eby opanowaæ Fay. Wiêc co mi radzisz? Co jaki czas z³oiæ jej skórê? Mark skrzywi³ siê pogardliwie. Tony nie zwróci³ uwagi na z³oliwoæ brata. Mówi³em o twardoci charakteru. Fay jest jak klacz pe³nej krwi. Musisz d³ugo i za¿arcie walczyæ o w³adzê. Nawet jeli nie wygrasz, przynajmniej uzyskasz kompromis. Mark nawet nie ukrywa³ niedowierzania. Porównujesz kobiety do koni? ¿achn¹³ siê. I pomyleæ, ¿e mieszkasz w wiatowej stolicy poprawnoci politycznej. Daj spokój prychn¹³ Tony. Rozmawiamy o twoim ¿yciu. Jeli o¿enisz siê z kobiet¹ tak diametralnie inn¹ ni¿ ty, to siê skoñczy tragicznie. Przeciwieñstwa siê przyci¹gaj¹ broni³ siê Mark. Prawda. Pieprz¹ siê jak króliki, a potem rozstaj¹, bo poza ³ó¿kiem nic im nie wychodzi. To nie jest ma³¿eñstwo. My siê nie k³ócimy. Niezbyt czêsto poprawi³ siê. Pewnie dlatego, ¿e wszystko puszczasz jej p³azem. W imiê spokoju? Ale po pewnym czasie wemie twoje mil162
czenie za s³aboæ i zacznie tob¹ pogardzaæ. G³êboko zaczerpn¹³ tchu. Mark bez s³owa uniós³ twarz w stronê jasnego s³oñca. Sta³ z zamkniêtymi oczami. Chyba nie zamierza³ odpowiedzieæ. Tony zmarszczy³ czo³o w zadumie. Nawet Szekspir o tym pisa³
czyta³e Poskromienie z³onicy? zagadn¹³. Mark milcza³. Nikt sobie nie radzi³, póki nie zjawi³ siê Petrucchio i nie post¹pi³ z ni¹ tak samo, jak ona z innymi. Tony zerkn¹³ na brata, ¿eby siê przekonaæ, czy s³ucha. Tylko takie traktowanie do niej dociera³o. I zaraz siê w nim zakocha³a. Mark otar³ oczy. Bardzo ciekawe mrukn¹³ zmêczonym g³osem. Ale z dwóch minusów nie zawsze wychodzi plus. Nie b¹d g³upim idealist¹! Tony mia³ ju¿ tego dosyæ. Nie twierdzê, ¿e mamy wszyscy zachowywaæ siê wobec siebie wrednie. Po prostu czasami musisz byæ z³y, ¿eby byæ dobrym. Rozumiesz? Pokazaæ, ¿e nie zaakceptujesz szczeniackich wybryków. Sk¹d wiesz, ¿e tego nie robiê? Widzia³e nas razem przez jeden wieczór i wydaje ci siê, ¿e wszystko wiesz? Tony wszed³ do imponuj¹cej oran¿erii. Sufit zdobi³y freski o treci religijnej: Bóg i anio³ki ze z³ocistymi skrzyd³ami. Sta³ i podziwia³. Czeka³, a¿ brat za nim wejdzie. Mark usiad³ na ma³ej drewnianej deseczce pod cian¹. Tony zrobi³ kilka kroków w tamta stronê, ale zatrzyma³ siê gwa³townie. Nie, nie wiem o was wszystkiego powiedzia³. Ale znam ciebie. A po niej widaæ, ¿e bardzo lubi dominowaæ. A ja, twoim zdaniem, jestem pantoflarzem. Pokrêci³ g³ow¹. Nie, wcale tak nie uwa¿am. Kate te¿ jest wybuchowa, a wietnie siê wam uk³ada³o. Razem stawialicie czo³o wyzwaniom, bylicie równorzêdnymi partnerami. Westchn¹³. A kiedy widzê ciê z Fay, nie mam tego wra¿enia. Jeste ni¹ oczarowany, otumaniony. Ona tob¹ rz¹dzi. Jak ty Meliss¹. Mark popatrzy³ na niego hardo. Co chcesz przez to powiedzieæ? 163
Có¿, spójrzmy prawdzie w oczy: Melissa nigdy ci siê nie sprzeciwia³a. Zdominowa³e j¹ ca³kowicie. Ubiera³a siê pod twoje dyktando. Zerwa³a z przyjació³mi, byle ci towarzyszyæ. Ca³owa³a ziemiê, po której st¹pa³e. Tony poblad³ gwa³townie. W jego twarzy nie drgn¹³ ¿aden miêsieñ. Nie powiniene le mówiæ o Melissie. A mówiê o niej le? zdziwi³ siê Mark. Nie uwa¿am mi³oci za s³aboæ. Za to ty chyba tak. Nasz zwi¹zek nie ma tu nic do rzeczy. Aha. Mark wsta³ nagle. Ty mo¿esz krytykowaæ moj¹ narzeczon¹, ale twoje ¿ycie to temat tabu? Mierzyli siê wzrokiem, Mark bojowy, Tony zamylony i spokojny. Po kilku napiêtych sekundach milczenia Mark zerkn¹³ na zegarek i ruszy³ do drzwi. W progu zatrzyma³ siê i spojrza³ na brata. Pos³uchaj uwa¿nie, Tony. Za nieca³e piêæ godzin wezmê lub z Fay. Jeli nie mo¿esz siê z tym pogodziæ, wyjed. Schyli³ g³owê, wyszed³ i wróci³ do hotelu.
Sobota, 29 czerwca 2002 10.25
F
ay rozsunê³a zas³ony. Pokój zala³o s³oneczne wiat³o. Usiad³a przy drewnianej toaletce, ¿eby siê umalowaæ. W³aciwie nigdy nie pokazywa³a siê innym bez podk³adu, tuszu na rzêsach i choæ b³yszczyka na ustach. Choæ ³adna nawet bez makija¿u, nie wiadomo dlaczego czu³a siê obna¿ona, gdy kto widzia³ j¹ nieumalowan¹. Dopiero niedawno pokaza³a siê tak Markowi, a on, z wrodzon¹ dobroci¹, stwierdzi³, ¿e nie widzi ró¿nicy. Poci¹gnê³a usta b³yszczykiem i umiechnê³a siê z trudem. Dzi wychodzisz za m¹¿! poinformowa³a swoje odbicie. Niestety, z dawnej euforii nie zosta³o nic, czu³a tylko zmêczenie. Nie po raz pierwszy po¿a³owa³a, ¿e nie wziêli cichego lubu gdzie za granic¹. 164
Otworzy³a drzwi do garderoby; wisia³a tam suknia lubna, nieskazitelna w plastikowym pokrowcu. Za nieca³e piêæ godzin bêdzie w niej sz³a do Marka. Opad³a na fotel. Przypomnia³y jej siê wczorajsze s³owa Tonyego. Mo¿e po prostu chcesz wyjæ za m¹¿
za kogokolwiek, powiedzia³. Rzeczywicie mia³a ma pewne obawy zwi¹zane z tym ma³¿eñstwem, ale do tej pory sk³ada³a to na karb zdenerwowania. Jej zamê¿ne przyjació³ki zapewnia³y, ¿e czu³y to samo. A teraz, przez Tonyego z przedlubnych nerwów zrobi³y siê ogromne w¹tpliwoci. Czy naprawdê chcia³a po prostu wyjæ z m¹¿? Wcale nie by³a pewna, ¿e to bzdura. Wrêcz przeciwnie, ostatnio wiele jej przyjació³ek za³o¿y³o rodziny i nagle ogarnê³a j¹ panika na myl o przysz³oci. A Adam tyle razy jej powtarza³, ¿e jest humorzast¹ jêdz¹, a¿ sama w to uwierzy³a. Mo¿e podwiadomie podejrzewa³a, ¿e wszyscy tak o niej myl¹, i wychodz¹c za m¹¿ chcia³a udowodniæ, ¿e siê myl¹? Nie, naprawdê kocha³a Marka: przystojny, czu³y, romantyczny i
tylko troszkê, troszeczkê nudny. Ledwie ta myl siê pojawi³a, Fay jêknê³a i ukry³a twarz w d³oniach. Bo¿e, nie chcia³a tego, ale nie mog³a nic na to poradziæ. Prawda, czasami rzeczywicie nudzi³a siê z Markiem, ale tylko czasami. Uwa¿a³a, ¿e nie ma na wiecie faceta fascynuj¹cego dwadziecia cztery godziny na dobê. A mo¿e jednak? Laura, przyjació³ka, utrzymywa³a, ¿e jej m¹¿ Rory wiecznie j¹ ekscytuje. Fay stwierdzi³a, ¿e Laura, jako osoba nudna, po prostu mniej od faceta oczekuje. Podesz³a do okna. Na zewn¹trz krz¹ta³a siê s³u¿ba hotelowa; ustawiali krzes³a na popo³udniow¹ ceremoniê. Nied³ugo udekoruj¹ altanê girlandami z kwiatów. S³oñce wieci³o coraz mocniej. Pomyla³a o matce: pewnie jest bardzo zdenerwowana i podekscytowana zarazem. Jean wkrótce zacznie siê szykowaæ do swojej wielkiej roli matki pana m³odego, a pozostali krewni i przyjaciele ju¿ siê ciesz¹ na darmowego szampana w upalny dzieñ. Wiêc dlaczego, na Boga, ona, panna m³oda, pozosta³a taka obojêtna? Cholerny Tony, pomyla³a gniewnie. Nie pozwoli, ¿eby zepsu³ jej uroczystoæ. Wystarczy³o jego wspomnienie, by siê 165
zdenerwowa³a. Co on powiedzia³? ¯e dzisiaj posunie siê dalej? Co mo¿e zrobiæ? Fay zostawa³a tylko nadzieja, ¿e to by³y pijackie pogró¿ki. Teraz, trzewy, zachowa siê jak nale¿y. Zerknê³a na zegarek. Podbieg³a do lustra i przeczesa³a w³osy grzebieniem. Musia³a siê spieszyæ na spotkanie z Adamem. Psst! Tutaj! Sta³a porodku jadalni i rozgl¹da³a siê na wszystkie strony, prawie jak Linda Blair w Egzorcycie. S³ysza³a Adama doskonale, tylko go nie widzia³a. Tutaj! K¹tem oka dostrzeg³a ruch w okolicach wielkiej juki w rogu. Dojrza³a te¿ skrawek jaskraworó¿owej koszulki i ju¿ nie mia³a w¹tpliwoci, ¿e to Adam. Czemu siê tak czaisz? Usiad³a naprzeciwko i umiechnê³a siê na widok napisu na jego koszulce: DONNA KEBAB. Adam nie znosi³ podróbek, lecz Donna Karan zlekcewa¿y³a go kiedy na pokazie mody i od tamtego czasu ostentacyjnie nosi³ tê koszulkê. Nie chce mi siê z nikim gadaæ, wiêc siê schowa³em szepn¹³. Oburzy³a siê komicznie. Kochany, mówisz o moich przyjacio³ach. Pos³a³ jej przepraszaj¹ce spojrzenie. Westchnê³a. No dobrze. Przyznajê, to wszystko jest cholernie mêcz¹ce. Mo¿e to rzeczywicie nie by³ najlepszy pomys³, ¿eby zapraszaæ krewnych i ekspartnerów jednoczenie. Szkoda, ¿e nie wymknêlimy siê za granicê, ¿eby tam wzi¹æ cichy lub. Adam odgryz³ spory kês rogalika. Co? I pozbawi³aby mnie takiej frajdy? Skarci³ Fay. Poza tym, nie martw siê, póniej bêdzie wiêcej goci i towarzystwo siê przemiesza. Napi³a siê mocnej, gorzkiej herbaty i wzdrygnê³a z obrzydzeniem, gdy podsun¹³ jej s³odk¹ bu³eczkê. Jak mylisz, le zrobi³am, zapraszaj¹c Nata i Richa? Có¿, to rzeczywicie trochê dziwne przyzna³, przy czym oplu³ j¹ rogalikiem. Och, przepraszam, kochanie
No, bo 166
wiesz, to w koñcu nie s¹ twoi najlepsi kumple, prawda? Odk¹d z nimi zerwa³a, w³aciwie nie utrzymujecie kontaktów. Zgadza siê. Wytar³a okruchy z dekoltu. Po prostu nie chcia³am, ¿eby ze strony Marka by³y Jenna i ta cholerna Kate, a ode mnie nikogo. Jasne, ale Mark jest od ciebie o wiele sympatyczniejszy, wiêc siê przyjani z eks. Adam m¹drze pokiwa³ g³ow¹. Fajny facet, prawda? zapyta³a b³agalnie. Okropny
To znaczy, okropnie fajny. Adam siê umiechn¹³. Na pewno oka¿e siê wspania³ym mê¿em. Ale nie twoim. Fay siê ¿achnê³a. Proszê, nie zaczynaj. Akurat dzisiaj nie chcê s³yszeæ nic przykrego. Szkoda, ¿e nikt tego nie powie jego wstrêtnemu bratu. Hm, nie przepada za tob¹. Jak spiskowiec pochyli³ siê nad sto³em. O co chodzi³o wczoraj wieczorem? No wiesz, kiedy zapyta³, czy zdradzi³a Marka? Dziwne, nie? Zw³aszcza jak siê wie, co by³o w zesz³y weekend. Fay zakrztusi³a siê herbat¹ i szybko rozejrza³a doko³a. Na szczêcie nikt siê nie krêci³ w pobli¿u. Jeli o mnie chodzi, nic nie by³o syknê³a. I chcia³abym, ¿eby te¿ tak uwa¿a³. Dobrze, ¿e wczeniej nie zdradzi³a Adamowi nazwiska przypadkowego kochanka. Adam przewróci³ oczami. Przepraszam! Uspokoi³a siê. Tonyemu pewnie chodzi³o o to, ¿e widzia³ mnie i Nata na korytarzu. Adam uniós³ brew jego popisowy numer na przyjêciach. A co tam robilicie? Nic! £ypnê³a na niego zgorszona. Bo¿e, teraz siê go brzydzê. Skarbie, Nat mo¿e jest g³upi jak but, ale obrzydliwy? Sk¹d¿e
Cholernie seksowny ch³opak
Póki nie otworzy buzi, rzecz jasna. Siêgn¹³ po wyka³aczkê i zacz¹³ sobie czyciæ ni¹ paznokcie. No wiêc, co robilicie? Nat siê wym¹drza³, ¿e Mark nie jest dla mnie odpowiedni, po³o¿y³ mi rêkê na talii
i wtedy zobaczy³am, ¿e Tony nas obserwuje z progu. 167
Jakiego progu? No, progu schowka. Na koñcu korytarza. Chwileczkê. Adam poruszy³ siê niespokojnie. By³a z Natem w tajnym schowku? I ciê obejmowa³? Nic dziwnego, ¿e Tony wyci¹gn¹³ pochopne wnioski. Zmru¿y³a oczy. Schowek nie jest tajny. Po pierwsze. Po drugie, tylko rozmawialimy. Tony mnie nie znosi, wiêc zobaczy³ to, co chcia³ widzieæ. Aha. Sp³awi³a mnie, ¿eby siê wyt³umaczyæ? Pokrêci³a g³ow¹. Nie muszê siê przed nim t³umaczyæ. Zamierza³am siê dowiedzieæ, dlaczego planuje zepsuæ nam uroczystoæ. Oby Adam uwierzy³, modli³a siê w duchu. Pochyli³ siê jeszcze bli¿ej. I co? Wzruszy³a ramionami. Powiedzia³, ¿e nic do mnie nie ma, ale twierdzi, ¿e nie pasujemy do siebie z Markiem. W takim razie jest nas trzech zauwa¿y³ Adam. On, Nat i ja uwa¿amy, ¿e wychodzisz za niew³aciwego faceta. Zabucza³ g³ono. Uwaga, uwaga, wyniki badania opinii publicznej
Spochmurnia³a. Naprawdê s¹dzisz, ¿e powinnam odwo³aæ lub, bo trzej idioci uwa¿aj¹, ¿e pope³niam b³¹d? Lekko puknê³a go w g³owê. Wiesz co? Chyba ci s³oñce za mocno przygrza³o. Adam siê naburmuszy³ i pog³aska³ po g³adko wygolonej czaszce. S³uchaj, Nat to kretyn, Tony ciê nie zna, ale zostajê jeszcze ja. Owszem, mo¿e mnie zaskoczysz i bêdziesz z Markiem szczêliwa, ale szczerze w¹tpiê. Siêgn¹³ po nastêpnego rogalika. Moja droga, tu nie chodzi o Kopciuszka i królewicza. Bez urazy, ty, jeli ju¿, jeste z³¹ królow¹ z tej bajki. Fay nie wierzy³a w³asnym uszom. Umiechnê³a siê z trudem. A on? Westchn¹³ lekko. Mark? Kochanie, to Kubu Puchatek. Uroczy, sympatyczny facet, ale zbyt ospa³y dla ciebie. Takie typy czcz¹ piêkne 168
dziewczyny z oddali. Mark jakim sposobem dopcha³ siê a¿ przed o³tarz i nie wierzy w³asnemu szczêciu. Unios³a oczy do nieba. Pamiêtaj, ¿e mia³ przede mn¹ inne. Ale ¿adnej podobnej do ciebie. Nie zrozum mnie le. Jest przystojny i nieg³upi, ale nie ma w nim tego czego, co ciê przy nim utrzyma. Umilkli. Adam poch³ania³ rogalika, Fay s¹czy³a herbatê. Mylisz siê powiedzia³a w pewnej chwili. Zobaczysz, ¿e nam siê uda. Bêdê o to walczyæ. Gdybycie do siebie pasowali, nie musia³aby walczyæ zauwa¿y³. Wszystko uk³ada³oby siê samo. Unios³a brwi. Mój Bo¿e, a kiedy ty by³e w zwi¹zku, w którym siê samo uk³ada³o? Obruszy³ siê. Ja? No, z Billym. Po raz drugi zakrztusi³a siê herbat¹. Nie rozmieszaj mnie! Kiedy pozna³a Adama, spotyka³ siê z Billym. Byli wtedy razem od pó³ roku i obaj lubowali siê w k³ótniach. Awantury wybucha³y co kilka dni. W przerwach wodzili za sob¹ zakochanym wzrokiem. Billy jako pracownik socjalny, uwa¿a³ pracê Adama za p³ytk¹ i niepotrzebn¹. To stanowi³o jeden z g³ównych powodów ich k³ótni, ale generalnie urz¹dzali sobie afery o byle g³upstwa. Pewnej nocy Adam zadzwoni³ do Fay z histerycznym szlochem, ¿e to ju¿ koniec. Pok³óci³ siê z Billym o wyjazd do Australii. Adam lepiej zarabia³, zaproponowa³ wiêc, ¿e zap³aci wiêcej, za to zatrzymaj¹ siê w dobrym hotelu. A Billy siê upar³, ¿e ponios¹ koszty po po³owie i wybra³ hotel turystyczny. Z dyskusji wywi¹za³a siê awantura o pieni¹dze i znaczenie ich pracy. Billy nazwa³ Adama zak³amanym kapitalist¹. Oczywicie wkrótce siê pogodzili i polecieli do Australii. Lecz Adam wróci³ sam, ze z³amanym sercem. Billy poderwa³ kelnera z hotelu turystycznego i jeszcze zosta³. Odzywa³ siê ostatnio? zapyta³a i dola³a obojgu kawy. Adam siê skrzywi³. 169
Nie, chyba ci mówi³em o naszym ostatnim spotkaniu pó³ roku temu? Od tego czasu dzwoni³ kilka razy, ale mi siê nie chcia³o z nim gadaæ. Jestem za stary na emocjonaln¹ hutawkê. Parsknê³a miechem. I kto to mówi! Sam wiesz, ¿e ledwie na scenie pojawi siê jaki przystojniak, bêdziesz pierwszy w kolejce! Mo¿e tak. Wzruszy³ ramionami. Ale póki co, wolê byæ sam ni¿ z kim nieodpowiednim. Patrzy³ jej prosto w oczy. No tak, zawsze jestemy m¹drzy po szkodzie zripostowa³a. Przecie¿ gdybym ciê na pocz¹tku przestrzega³a, ¿e Billy to nie facet dla ciebie, wcale by mi nie uwierzy³. Musia³e sam siê przekonaæ. Adam wyd¹³ usta. Czyli zrozumiesz, ¿e pope³niasz b³¹d wychodz¹c za Marka, kiedy ju¿ bêdzie za póno, ¿eby siê z tego wykrêciæ bez prawników, rozwodów i tak dalej. Nigdy do tego nie dojdzie zapewni³a stanowczo. Za wszelk¹ cenê chcia³a zmieniæ nastrój: klasnê³a w d³onie. No, dobra! Idê zrobiæ siê na bóstwo!
Sobota, 29 marca 2002 13.00
P
o niadaniu Fay wróci³a do siebie. Uciê³a sobie godzinn¹ drzemkê, potem wziê³a d³ug¹ gor¹c¹ k¹piel. Stara³a siê wyobraziæ sobie nadchodz¹c¹ uroczystoæ, ale ponure myli nie chcia³y odejæ. Dlaczego wszyscy czarno widz¹ ich przysz³oæ? Zastanawia³a siê w duchu. Wszyscy oprócz Marka, ma siê rozumieæ. Chyba tylko on patrzy³ przez ró¿owe okulary. I mo¿e jeszcze matka, która, nawet jeli mia³a obawy, nie odwa¿y³aby siê powiedzieæ ich na g³os. Fay umiechnê³a siê na myl o narzeczonym. Dzi wieczorem zamieszka w tym pokoju z mê¿em. Wsta³a, op³uka³a siê z piany i owinê³a cudownie miêkkim hotelowym rêcznikiem. Lata pracy modelki nauczy³y j¹, jak zadbaæ o fryzurê i makija¿, wiêc do uroczystoci przygotowywa³a siê w samotnoci. 170
Na³o¿y³a na twarz maseczkê oczyszczaj¹c¹. Za godzinê pójdzie na dziesiêæ minut do solarium. Potem wróci, wysuszy w³osy i siê umaluje. Ha³as wyrwa³ j¹ z zadumy. Nas³uchiwa³a chwilê. Cisza. Zajê³a siê wycieraniem ca³ego cia³a. I znowu. Dzwonek do drzwi. Kto tam? Wyjrza³a przez wizjer. Tony. Jej ¿o³¹dek fikn¹³ koz³a. O co chodzi? K¹piê siê sk³ama³a przez zamkniête drzwi. Otwórz. Mam ci co do powiedzenia. By³ zdenerwowany, co chwila zerka³ na boki. To musi poczekaæ syknê³a. Szykujê siê. Nie. Wpucisz mnie teraz. Mówi³ niebezpiecznie powa¿nie. Odsunê³a zasuwê. Skinê³a g³ow¹. Wchod. I mów. Wszystko w porz¹dku? Jeste zielona na twarzy stwierdzi³ i umiechn¹³ siê lekko. Przypomnia³a sobie o maseczce. Bardzo zabawne. Nikogo siê nie spodziewa³am. Skrzywi³a siê i poczu³a, jak zaschniêta skorupa pêka. Siadaj, pójdê siê ubraæ. Zamknê³a za sob¹ drzwi sypialni. Wytar³a siê do sucha, zmy³a maseczkê i naci¹gnê³a spodnie od dresu i koszulkê. W jej g³owie a¿ wrza³o do spekulacji. Mo¿e chce powiedzieæ, ¿e bêdzie trzyma³ jêzyk za zêbami, pomyla³a. Chwyci³a siê tej nadziei jak ton¹cy brzytwy. No, dobrze. S³ucham sapnê³a. Przycupnê³a na fotelu obok kanapy, na której usiad³. Nie posiadam siê z ciekawoci, co jest a¿ tak pilne. Spojrza³ jej prosto w oczy. Odchrz¹kn¹³. Fay
daj sobie spokój. Zaskoczona jego bezporednioci¹, gra³a na zw³okê. Z czym? Pocz¹tkowo nie odpowiada³, tylko patrzy³ znacz¹co. Z wmawianiem sobie, ¿e dobrze robisz. S³uchaj, Tony. Zesz³y weekend to przesz³oæ. Mark nie musi o niczym wiedzieæ. Westchnê³a. Mimo opanowania w g³osie trzês³a siê ze zdenerwowania. Poza tym, gdyby nie ty, do niczego by nie dosz³o. 171
Rozumiem. I mylisz, ¿e nie stanie siê nic z³ego, jeli wyjdziesz za m¹¿. Moim zdaniem, tak potwierdzi³a. A moim nie. Zw³aszcza ¿e chodzi o mojego brata. Przygl¹dali siê sobie gniewnie, oboje przekonani o w³asnej racji. Problem w tym, ¿e z moralnego punktu widzenia Tony by³ gór¹ i Fay o tym wiedzia³a. Westchn¹³ g³ono. Tyle razy ju¿ to powtarza³em, sam siebie nudzê
Zdradzi³a go. Nie mo¿esz za niego wyjæ. Przygl¹da³ siê jej uwa¿nie, czeka³ na reakcjê. Niczego nie okaza³a po sobie. Ju¿ o tym rozmawialimy. Kocham Marka i zostanê jego ¿on¹. Tony z trudem siê opanowa³. Jeli dla ciebie normalne jest podrywanie obcych facetów w pubie, w porz¹dku. Ale skoro zamierzasz byæ ¿on¹ mojego brata, mam tu co do powiedzenia. Podnios³a oczy do nieba. To nie by³a spelunka, tylko znany bar. Wiedzia³a, ¿e to nieistotne, ale nie pozwoli mu stworzyæ scenariusza, który przedstawia³by j¹ jak tani¹ dziwkê. Ach, a zatem wszystko gra stwierdzi³ z pozornym spokojem. Ju¿ w zesz³y weekend Fay czu³a siê fatalnie, a teraz jeszcze gorzej. Mê¿czyzna, którego praktycznie nie zna, usi³owa³ popsuæ najpiêkniejszy dzieñ jej ¿ycia. Nie kocha³am siê z tob¹ powiedzia³a zrezygnowana. O ile pamiêtasz, rozmyli³am siê w ostatniej chwili. To szczegó³ mrukn¹³. Przyjmowa³a nagiego faceta w swojej sypialni, w swoim ³ó¿ku
Nie chcia³bym, ¿eby moja narzeczona zrobi³a co takiego. Poczerwienia³a ze wstydu na to wspomnienie. No dobrze, przyznajê, post¹pi³am niew³aciwie. Ale mia³am ró¿ne powody, których nawet nie zamierzam ci t³umaczyæ
Urwa³a. Spojrza³a na niego, ciekawa, czy zrobi³o mu siê przykro. Mia³ niewzruszon¹ minê; wydawa³ siê niemal znudzony. Usiad³a naprzeciwko Tonyego, pochyli³a siê lekko do przodu i zajrza³a mu w oczy. 172
Nie mogê poj¹æ, czemu pragniesz popsuæ lub brata, którego, jak twierdzisz, bardzo kochasz. Tym razem jej s³owa dotar³y do celu. Tony spochmurnia³. Nie wa¿ siê w¹tpiæ w moje uczucie do Marka odezwa³ siê cicho, ale stanowczo. Ty mnie nie obchodzisz. Chcê po prostu, ¿eby siê o¿eni³ z odpowiedni¹ kobiet¹. Jest doros³y oburzy³a siê. Nie uwa¿asz, ¿e mo¿e sam za siebie decydowaæ. Nie potrzebuje niañki w postaci starszego brata. Wzruszy³ ramionami. Najwyraniej potrzebuje. Zrezygnowany, machn¹³ rêk¹. Nie oceni³ ciê w³aciwie. A ty tak, co? Unios³a brew, wzburzona jego arogancj¹. Nic o mnie nie wiesz. Przygl¹da³ siê jej w milczeniu przez d³u¿sz¹ chwilê. Fakt, ale mam wra¿enie, ¿e z ka¿d¹ chwil¹ znam ciê lepiej. Wsta³a i z westchnieniem podesz³a do okna. Sielankowa scena w ogrodzie mocno kontrastowa³a z burz¹ w umyle Fay. Derek i Jean szli spacerkiem w stronê oran¿erii. Zatrzymali siê, ¿eby zamieniæ kilka s³ów ze starym ogrodnikiem. Twoi rodzice tam s¹. Bêd¹ za³amani, jeli nie dojdzie do lubu stwierdzi³a cicho. Prychn¹³. Prze¿yj¹. Lepsze to ni¿ wystawna farsa na ich koszt. Odwróci³a siê do niego. To nie jest farsa poprawi³a z naciskiem. Milcza³. Patrzy³ na czubki swoich mokasynów. By³y trochê ub³ocone po porannym spacerze. Co siê sta³o, to siê nie odstanie ci¹gnê³a z ciê¿kim sercem. Ale nie uprawialimy seksu. A wiesz dlaczego? Bo za bardzo kocham Marka, ¿eby go zdradziæ. G³ono wypuci³a powietrze z p³uc i wróci³a wzrokiem do okna. Derek i Jean ju¿ odeszli. Tony d³ugo rozwa¿a³ jej s³owa. Doprawdy godne podziwu mrukn¹³ drwi¹co. Ale mój brat zas³uguje na kobietê, która kocha go tak bardzo, ¿e w ogóle nie odczuwa pokusy. Znowu cisza, zak³ócana jedynie jêkami starych rur w ³azience. Fay wsta³a, poprawi³a spodnie od dresu. 173
Odchrz¹kn¹³. Pos³uchaj, mo¿emy godzinami debatowaæ, co, jak i dlaczego, ale wszystko sprowadza siê do jednego: lub trzeba odwo³aæ. Nagle zrobi³o jej siê niedobrze, ¿ó³æ podesz³a do gard³a ohydn¹ fal¹. Szybko prze³knê³a linê. Tony, nie rób tego szepnê³a. By³a tak zdesperowana, ¿e jeszcze chwila, a padnie na kolana i zacznie go b³agaæ. Chyba nie oczekujesz, ¿e naprawdê odwo³am lub teraz, kiedy wszystko zasz³o ju¿ tak daleko? Owszem. Przygl¹da³ siê jej uwa¿nie. Na pewno wiele osób rozgl¹da siê za innymi zaraz po lubie ci¹gn¹³. Ale ty nie wytrzyma³a nawet do lubu. Wiêc co mam zrobiæ? zapyta³a têpo, wpatrzona w przestrzeñ. Id do Marka i oznajmij, ¿e lubu nie bêdzie. Nie obchodzi mnie, czy mu powiesz o zesz³ym weekendzie czy nie. Wa¿ne tylko, ¿eby dzi po po³udniu nie dosz³o do tej klêski. A jeli odmówiê? Podnios³a na niego wzrok. Wtedy wstanê podczas ceremonii i opowiem co siê zdarzy³o tydzieñ temu. Wzruszy³ ramionami. Nie mam nic do stracenia. Na moment zapar³o jej dech w piersiach. Za nieca³e dwie godziny mia³a wyjæ za m¹¿. Teraz wszystko leg³o w gruzach. Nie do wiary. Powoli pokrêci³a g³ow¹. Nie zrobisz tego. Zrobiê, zrobiê zapewni³ szybko. Wyj¹³ paczkê papierosów z kieszeni. Poczêstowa³ Fay, a gdy odmówi³a, sam zapali³. Mark nigdy siê z tym nie pogodzi powiedzia³a cicho. Po jej policzku sp³ywa³a ³za. Pogodzi. Mówi³ teraz ³agodniej. I to prêdzej, ni¿ ci siê wydaje. Jest spokojny, ale silny. Silniejszy ni¿ ja. W innych okolicznociach zapyta³aby, co mia³ na myli, lecz teraz za bardzo j¹ poch³ania³ osobisty dramat. Siedzieli w milczeniu jeszcze chwilê, oboje z oczami wbitymi w dywan. Fay ukry³a twarz w d³oniach. Czu³a siê wyczerpana, a jednoczenie chcia³a, ¿eby Tony zmieni³ o niej zdanie. Zapewniam ciê, ¿e to nie by³o w moim stylu szepnê³a. Nawet kiedy nikogo nie mia³am, nie robi³am takich rzeczy. 174
Zdusi³ niedopa³ek w popielniczce. Niewa¿ne mrukn¹³. Zrobi³a to, a w konsekwencji nie wyjdziesz dzisiaj za mojego brata. Odchrz¹kn¹³. Ty og³osisz szczêliw¹ nowinê czy ja mam to zrobiæ? Kolejna ³za sp³ynê³a po jej policzku, spad³a na ma³y stolik. Ja chlipnê³a. Ale musisz mi daæ trochê czasu, ¿ebym wziê³a siê w garæ. Zerkn¹³ na zegarek. Jest wpó³ do drugiej. Chyba nie zd¹¿ysz porozmawiaæ z Markiem i skontaktowaæ siê z goæmi, wiêc zacznij od niego, reszt¹ zajmiemy siê póniej. Jeli chcesz, powiem im, jak przyjad¹. Podnios³a na niego za³zawione oczy. Mówi³ o tym tak szorstko i obojêtnie, jak o spotkaniu s³u¿bowym, jakby odwo³ywali zebranie zarz¹du. Dobrze szepnê³a. Brakowa³o jej powietrza. Zaraz do niego pójdê. wietnie. Tony wsta³, poprawi³ marynarkê. Co jeszcze nie dawa³o mu spokoju. Wbrew temu co mylisz, ¿a³ujê, ¿e tak to siê koñczy. Bardzo chcia³bym, ¿eby Mark pozna³ odpowiedni¹ kobietê i by³ szczêliwy. Spojrza³a na niego z rozpacz¹. To znaczy, odpowiedni¹ wed³ug ciebie. I tu siê mylisz. Powoli pokrêci³ g³ow¹. Gdyby dzisiaj ¿eni³ siê z Kate, nie protestowa³bym. Gdyby bra³ za ¿onê Jennê, powiedzia³bym co, ale z wrêcz przeciwnego powodu. Ba³bym siê, ¿e to on skrzywdzi tê dziewczynê. Ale¿ z ciebie ekspert w tych sprawach syknê³a z³oliwie. Westchn¹³ zniecierpliwiony. To zdrowy rozs¹dek, Fay
Wiesz, gdzie na wiecie jest te¿ facet idealny dla ciebie. Chlipnê³a cicho. Ju¿ go znalaz³am. Ukl¹k³, po³o¿y³ rêce na jej ramionach. Sama wiesz, ¿e to nieprawda. Gdyby tak by³o, nie wpuci³aby mnie do siebie tamtej nocy. Wyj¹³ chusteczkê jednorazow¹ z pude³ka na stoliku i poda³ Fay. Uwierz mi, kiedy spotkasz w³aciwego mê¿czyznê, co takiego nawet nie przyjdzie ci do g³owy. Wsta³, otrzepa³ kolana. Pewnego dnia zrozumiesz, ¿e mia³em racjê. 175
Fay p³aka³a ju¿ otwarcie. Otar³a ³zy wierzchem d³oni. ¯egnaj, Tony szepnê³a, nie podnosz¹c g³owy. Szkoda, ¿e nie mogê powiedzieæ, ¿e mi³o by³o ciê widzieæ. Po chwili dobieg³ j¹ szczêk zamykanych drzwi. Wyprostowa³a siê powoli, uwa¿nie rozejrza³a po pokoju. Jej wzrok zatrzyma³ siê na niedopa³ku Tonyego w popielniczce. G³upia krowo mruknê³a do siebie. Wszystko zepsu³a. Wiedzia³a, co ma zrobiæ. ¯ó³æ znowu podesz³a jej do gard³a.
Sobota, 29 czerwca 2002 14.00
J
ezu, musi gdzie byæ. Brian nerwowo pstryka³ pilotem od telewizora. Co? Mark wyszed³ z ³azienki. Wyciera³ mokre w³osy rêcznikiem. Kana³ porno. Brian nie odrywa³ oczu od ekranu. Przecie¿ s¹ we wszystkich hotelach w Europie? Mark siê umiechn¹³. To przyzwoity hotel, stary a nie jedna z twoich amsterdamskich spelunek. Numer kana³u z 89 wróci³ na 0. Brian zdesperowany cisn¹³ pilota na ³ó¿ko. Tyle kasy za pokój, a nawet sobie nie popatrzysz na porz¹dne cycki. No, co prawda ty nie masz tego zmartwienia. Nied³ugo posi¹dziesz parê superpiersi na w³asnoæ. Masz co przeciwko? Mark oburzy³ siê komicznie. Zreszt¹, odrobinê szacunku. Mówisz o mojej narzeczonej. Umiechn¹³ siê od ucha do ucha. Jezu, jestem taki szczêliwy! Zawsze siê obawia³em, ¿e w dniu lubu bêdê umiera³ ze strachu. No wiesz, chodzi o lêk przed zwi¹zaniem siê do grobowej deski. A nie mogê siê tego doczekaæ. Brian umiechn¹³ siê smutno. Spiesz siê powoli. O rany! Mark pokaza³ przyjacielowi rodkowy palec. Nie zaczynaj! Jeste jak Tony. Chcesz mi popsuæ humor. 176
Przepraszam. Brian pokornie opuci³ wzrok. Od tej chwili bêdê trzyma³ jêzyk za zêbami, s³owo skauta. Mark parskn¹³ miechem. S³owo skauta, akurat! Wywalili ciê z dru¿yny po tygodniu! Brian zrobi³ niewinn¹ minkê. Naprawdê nie wiedzia³em, ¿e do zg³aszania siê do odpowiedzi podnosi siê palec wskazuj¹cy, a nie rodkowy
Mark zd¹¿y³ siê uspokoiæ po rozmowie z Tonym. Bezporednio po powrocie do pokoju by³ wciek³y. Brian stara³ siê dowiedzieæ, co go tak wzburzy³o. Kiedy Mark wszystko opowiada³, wyczyta³ z miny przyjaciela, ¿e ten zgadza siê z Tonym, ale zachowa³ te spostrze¿enia dla siebie. Zamiast tego Brian zamówi³ dwa kliny, czyli du¿e piwa. Posadzi³ Marka na ³ó¿ku i kaza³ mu wspominaæ lata m³odoci. Jezu, a pamiêtasz imprezê u Billy Hendersona? zapyta³. Tamtej nocy chcia³ oddaæ mocz z okna na piêtrze i trochê za bardzo siê wychyli³. No pewnie! Mark siê rozemia³. W³anie uda³o mi siê umieciæ rêkê w strategicznym punkcie w staniku jakiej dziewczyny, a tu kto wpada i wrzeszczy, ¿e siê poturbowa³e. Poturbowa³em? Brian nie posiada³ siê z oburzenia. Z³amany bark i trzy pêkniête ¿ebra! Bracie, walczy³em o ¿ycie! Mark podniós³ oczy do nieba. Wiesz, ma³o brakowa³o, a dobi³bym ciê w³asnorêcznie, bo mi przeszkodzi³e. Westchn¹³. Zanim pogotowie ciê zabra³o, panna uciek³a. Dziêki za wspó³czucie, przyjacielu. Brian z³apa³ siê za g³owê z udawan¹ rozpacz¹. Uzale¿niony od telewizji, siêgn¹³ po pilota i od nowa skaka³ po kana³ach. Na pewno znajdziemy jaki film, ¿eby zabiæ czas. Zabiæ czas? Mark zerkn¹³ na zegarek. Cz³owieku, dok³adnie za godzinê biorê lub, a ty
Uderzy³ go w klatkê piersiow¹.
Jeste moim wiadkiem. Najwy¿sza pora, ¿eby wzi¹³ prysznic i zacz¹³ siê szykowaæ. Brian z westchnieniem wsta³ z ³ó¿ka. Jak trzeba, to trzeba mrukn¹³ i zamkn¹³ za sob¹ drzwi. Mark z umiechem podszed³ do szafy. Jego szary lubny garnitur z metk¹ Moss Bros wisia³ w plastikowym pokrowcu. 12 Z archiwum eks
177
Ju¿ nied³ugo szepn¹³, muskaj¹c ch³odny plastik. G³one pukanie przestraszy³o go. Cholera! Podszed³ do drzwi z bij¹cym sercem. Wyjrza³ przez wizjer. Kochanie! Otworzy³ drzwi zamaszycie, rozpromieniony. Ty ³obuziaku! Przecie¿ mia³em ciê zobaczyæ dopiero na lu
Urwa³ w pó³ s³owa, gdy do niego dotar³o, w jakim Fay jest stanie. Sta³a miertelnie blada, bez makija¿u, z w³osami niedbale zebranymi w koñski ogon, w bia³ej koszulce i powyci¹ganych granatowych spodniach od dresu. Mia³a zapuchniête oczy. Nagle przera¿ony, zerkn¹³ na zegarek. Skarbie, czemu siê nie szykujesz? Fay zakrêci³y siê ³zy w oczach. Musimy porozmawiaæ. Nerwowo rozgl¹da³a siê po korytarzu. Mogê wejæ? B³yskawicznie wyobrazi³ sobie ró¿ne powody jej wizyty. Stara³ siê nie myleæ o najgorszym. Mo¿e niechc¹cy rozdar³a sukniê? Albo pok³óci³a siê z matk¹? Gestem zaprosi³ Fay do pokoju. Brian jest w ³azience powiedzia³. Chyba jeszcze trochê potrwa, zanim zmyje z siebie ca³y brud. Umiechn¹³ siê z trudem. Wiêc bêdê mówi³a cicho
dla odmiany. Odpowiedzia³a równie bladym umiechem. Co siê sta³o? Panika chwyta³a go za gard³o. Chcia³ od razu poznaæ prawdê. Podesz³a do okna, usiad³a na twardym krzele. Zacisnê³a d³onie w piêci. Nie wiem, jak to powiedzieæ
zaczê³a. Urwa³a, zapatrzy³a siê w dal. Fay, o co chodzi? Przera¿asz mnie
Komu co siê sta³o? Pokrêci³a g³ow¹. Nie, to nie to. Uspokojony, ¿e nikt nie zgin¹³, poczu³, jak przera¿enie ustêpuje irytacji. Wiêc co? Nie mogê za ciebie wyjæ. 178
Te s³owa odczu³ jak cios w splot s³oneczny. Patrzy³ na ni¹, podwiadomie oczekuj¹c, ¿e zaraz siê rozemieje i powie, ¿e to ¿art. Tylko ¿e Fay siê nie mia³a. Dlaczego? wymamrota³. P³aka³a bezg³onie. Otar³a ³zy. Mark, tak mi przykro. Ale nie mogê. To nie jest odpowied. Sam by³ zaskoczony swoim spokojem. Pytam: dlaczego? Post¹pi³abym niew³aciwie chlipnê³a z ogromnym smutkiem. Prawda nie przesz³aby jej przez gard³o. Wpad³ w gniew. Ze wszystkich si³ stara³ siê spokojnie myleæ. Musia³ siê upewniæ, czy to tylko jaki koszmarny dowcip, czy te¿ jego wiat naprawdê zawali³ siê z hukiem. Nie mog³a dojæ od tego wniosku, zanim wydalimy fortunê i ci¹gnêlimy tu ludzi? zapyta³ spokojnie. Przepraszam szlocha³a coraz g³oniej. Zerwa³a siê z krzes³a, spacerowa³a nerwowo po pokoju. Wybra³am najgorszy mo¿liwy moment, ale nie mogê. Za³o¿y³a niesforny kosmyk za ucho. Dlaczego teraz? Nadal nie mieci³o mu siê to w g³owie. Fay, nieszczêliwa, za³amana, ¿e go zrani³a, milcza³a. Opad³a na fotel. Fay! mówi³ cicho, ale gniewnie. Odpowiedz. Dlaczego? Bo tak musi byæ krzyknê³a. By³ jak w transie. Mruga³ powoli. Zacisn¹³ powieki na d³u¿sz¹ chwilê. Kiedy znowu je uniós³, sta³a przy oknie. Przetar³ oczy, westchn¹³. O co chodzi? Po³o¿y³ d³oñ na jej ramieniu. Odwróci³ Fay do siebie. Wczoraj wieczorem wszystko by³o w porz¹dku. Nic nie mówi³a. Nie rozumiem. Co siê zmieni³o od tamtego czasu? Czu³, jak ogarnia go panika. Mia³ wra¿enie, ¿e euforia sprzed pó³ godziny przeradza siê w depresjê, z której chyba nigdy siê nie podwignie. Mark, kocham ciê do szaleñstwa mówi³a miêkko. Pog³aska³a go po policzku. Jeste dobry, troskliwy, kochany, ale
Brakowa³o jej s³ów. Ale nie chcesz za mnie wyjæ dokoñczy³. 179
Opuci³a d³oñ, wbi³a wzrok w czubki swoich adidasów. To nie tak, ¿e nie chcê
nie powinnam. Pokrêci³ g³ow¹. Nie powinna? Co to ma znaczyæ, do cholery? Westchnê³a. Nie jestem dla ciebie doæ dobra i
Powstrzyma³ j¹ gestem. Proszê, nie obra¿aj mnie takimi bzdurami sykn¹³. Pokrêci³a g³ow¹ energicznie, a¿ podskoczy³ koñski ogon. To nie bzdury, to prawda. Przygl¹da³ siê Fay, pocz¹tkowo z niedowierzaniem, potem z pogard¹. Ach, tak. Wiêc mi wyt³umacz, dlaczego nie jeste dla mnie doæ dobra. Wpatrzona w niego, mruga³a szybko i gor¹czkowo szuka³a powodu, jakiegokolwiek, byle nie wysz³a na jaw straszna prawda. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e Mark nie uwierzy w to, co mu powiedzia³a do tej pory. Nie pasujê do ciebie! wybuch³a. Nie pasujesz? powtórzy³ oszo³omiony. I to wszystko? Tak za³ka³a. Jestem konfliktowa. Zas³ugujesz na kobietê, która w pe³ni ciê doceni. Patrzy³ na ni¹ jak na wariatkê. Nagle zapragnê³a wyznaæ mu ca³¹ prawdê. Mo¿e jej wybaczy i lub siê jednak odbêdzie? Jednak przetrawianie takiej nowiny, nawet jemu zajê³oby d³u¿ej ni¿ godzinê, jak¹ jeszcze mieli do uroczystoci. Fay! Jego g³os wyrwa³ j¹ z zadumy. Nie chcê innej, chcê ciebie. Tak trudno to zrozumieæ? Pokrêci³a g³ow¹. Nie szepnê³a smutno. Mia³a ochotê powiedzieæ: Ja te¿ ciebie chcê, lecz g³os uwi¹z³ jej w gardle. Mark dostrzeg³ wiate³ko w tunelu. Z³agodnia³. Nie zawsze by³em wobec ciebie w porz¹dku zacz¹³. Jednoczenie gor¹czkowo usi³owa³ przypomnieæ sobie sytuacjê, gdy potraktowa³ j¹ nieodpowiednio. Uwa¿am, ¿e k³ótnie i nieporozumienia to integralna czêæ ka¿dego zwi¹zku. Wyczu³a, ¿e traci grunt pod nogami. Musia³a wytrzymaæ, bo jeli nie, Tony spe³ni swoj¹ grobê i popo³udnie bêdzie jeszcze bardziej dramatyczne. 180
No tak, ale to ja wywo³ywa³am te k³ótnie. Spojrza³a na niego b³agalnie. Ja urz¹dza³am awantury, a ty mnie uspokaja³e. Zmarszczy³ brwi na wspomnienie nielicznych okazji, gdy rzeczywicie urz¹dzi³a scenê. Poczekaj, chcesz powiedzieæ, ¿e gdybym te¿ siê piekli³, gdybym siê odwdziêczy³ piêknym za nadobne, wziêlibymy dzisiaj lub? Nic ju¿ nie rozumia³. Rzucasz mnie, bo siê nie obra¿a³em? Znowu mia³a ³zy w oczach. Wróci³a na krzes³o przy oknie. Wytar³a nos w chusteczkê, któr¹ Tony poda³ jej godzinê wczeniej. To nie takie proste. Poci¹gnê³a nosem. Pl¹ta³a siê coraz bardziej. Najlepiej, gdyby Mark zaakceptowa³ jej decyzjê bez ¿adnych pytañ, ale na to nie mog³a liczyæ. Musia³a co powiedzieæ, choæby sk³amaæ. Nie pasujemy do siebie. Chwilê potrwa³o, zanim w pe³ni przyswoi³ jej s³owa. Wciek³y, waln¹³ piêci¹ we framugê, a¿ podskoczy³a. Na rany boskie, Fay! Wyjrza³ przez okno. Tam s¹ nasi weselni gocie. A ty dopiero teraz zaczynasz rozmowê o ró¿nicach charakteru? Patrzy³ na ni¹ gniewnie. Masz pojêcie, jakie to g³upie? Zapad³a d³uga cisza, przerywana jedynie miechem z ogrodu. S³oñce odbija³o siê w g³adkiej powierzchni stawu. Po³o¿y³a mu d³oñ na ramieniu. Mark, przepraszam
bardzo mi przykro
Dopiero teraz do niego dotar³o, co siê dzieje. Nie zdo³a³ siê powstrzymaæ. Nerwowo otar³ ³zê, która sp³ywa³a mu po policzku. Upokorzenie sprawia³o fizyczny ból. ¯a³ujê, ¿e w ogóle ciê spotka³em szepn¹³. Patrzy³ na Fay, jakby widzia³ j¹ po raz pierwszy. Rozpaczy Marka ju¿ nie mog³a znieæ. Chcia³a uciec jak najdalej st¹d, od wszystkich. Pragnê³a wzi¹æ go w ramiona i zapewniæ, ¿e wszystko bêdzie dobrze. Ale nie bêdzie, a to jej wina. Najchêtniej skuli³aby siê jak dziecko i rozp³aka³a. Nie, musia³a byæ silna. £zom pozwoli pop³yn¹æ póniej. Nie tu. Nie przy nim. Przygnieciona ¿alem, sta³a jak sparali¿owana, wpatrzona w Marka. Mruga³a szybko, ¿eby nie p³akaæ. Mark ponownie wyjrza³ do ogrodu. 181
Gocie ju¿ siê zbieraj¹. Id i im powiedz. Wszystko mi jedno, co. Jego g³os brzmia³ lodowato. Przyznam siê, ¿e to moja wina wymamrota³a ledwie s³yszalnie. Niewa¿ne mrukn¹³. Sta³, przy zas³onie. Zrobi³a krok w jego stronê. Cofn¹³ siê natychmiast. Mark
Naprawdê bardzo mi przykro szepnê³a. Spojrza³ na ni¹ i przez moment nie czu³ do niej nic; do kobiety, z któr¹ mia³ spêdziæ ca³e ¿ycie. Wszystko zepsu³a. Odejd, Fay powiedzia³ znu¿ony i wróci³ wzrokiem do okna. Nic nie widzia³, gapi³ siê w przestrzeñ. Us³ysza³ szczêk zamykanych drzwi. Zamkn¹³ oczy.
Sobota, 29 czerwca 2002 14.40
K
wartet smyczkowy nape³nia³ ogród rzewn¹ muzyk¹, gdy Derek i Jean przepychali siê na swoje miejsca w drugim rzêdzie. O, zobacz, jest Norma! Jean z umiechem pomacha³a kobiecie siedz¹cej kilka rzêdów dalej, ustrojonej w, jak siê wydawa³o, narzutê z kanapy. Ale¿ siê postarza³a po tej operacji. Usiad³a ko³o mê¿a i napawa³a siê atmosfer¹ uroczystoci, za któr¹ zap³acili grube pieni¹dze. Pocz¹tkowo Fay i Mark chcieli sami sfinansowaæ skromny lub w Londynie, ale Jean prawie siê pop³aka³a. Kochani! Najpierw Tony bierze cichy lub, teraz wy! A matka? Czy nigdy nie bêdê mog³a siê pop³akaæ ze wzruszenia? Kilka tygodni póniej Mark zaproponowa³ kompromis. Przemyleli wszystko i chcieliby siê pobraæ w zamku we Francji. Niestety, nie staæ ich na taki luksus. Jean i Derek sprawili wiêc m³odym prezent lubny za piêtnacie tysiêcy funtów. Warto by³o, oceni³a Jean, rozgl¹daj¹c siê uwa¿nie. Niebo bezchmurne, delikatny wietrzyk lekko ko³ysa³ ga³êziami wiekowego dêbu. Pod drzewem usadowi³ siê kwartet smyczkowy z pobliskiego Grasse: trzej mê¿czyni i kobieta. 182
Po obu stronach ¿wirowanej cie¿ki prowadz¹cej do zamku, dzisiaj posypanej p³atkami herbacianych ró¿, sta³o ko³o piêædziesiêciu krzese³. Zazwyczaj surowe i ciê¿kie, teraz urzeka³y lekkoci¹, ozdobione poduszkami z bia³ego lnu i ró¿ami. Na przedzie, w altanie ustawiono dwa fotele i udekorowano je ró¿ami oraz liliami. Nic dziwnego, ¿e tak piêknie wszystko wygl¹da³o same kwiaty kosztowa³y dwa i pó³ tysi¹ca funtów. Jean westchnê³a z zadowoleniem. To bêdzie lub jak z bajki. A ona jest jedn¹ z g³ównych postaci. Zrobi³o jej siê ciep³o na sercu. Mark chyba zaraz przyjdzie. Derek podniós³ g³owê znad klasycznego zegarka od Cartiera. Dosta³ go od Jean na pierwsz¹ rocznicê lubu, czterdzieci trzy lata temu. Briana te¿ nie widaæ. Cmoknê³a z dezaprobat¹. Wiedzia³am, ¿e siê nie nadaje na wiadka. Nie pojmujê, czemu Mark nie poprosi³ Tonyego. No, przecie¿ nigdy nie byli ze sob¹ zbyt blisko mrukn¹³ Derek. Tony siê wczenie wyprowadzi³
Obejrza³ siê za siebie, pomacha³ do Kate i Teda. Skoro ju¿ o Tonym mowa, jego te¿ nie widzê
Bo¿e drogi, spójrz! syknê³a Jean i wbi³a mu w rêkê wymanikiurowane paznokcie. Przez trawnik kroczy³a McLaren, wciniêta w niesamowicie obcis³¹ i nieprzyzwoicie krótk¹ sukienkê z jasnozielonej lycry. Dziesiêciocentymetrowe obcasy grzêz³y w trawie, wiêc sz³a bardzo dziwnie, na palcach i lekko ugiêtych nogach. Upiê³a w³osy w kok na czubku g³owy i narzuci³a na to jasnozielon¹ chustê. Halo! zaszczebiota³a, zatrzymuj¹c siê przy Jean i Dereku. Te miejsca s¹ wolne? Jasnozielonym paznokciem wskaza³a s¹siednie krzes³a. Niestety, nie. Tony tu siedzi. Jean mia³a tak¹ minê, jakby doszed³ j¹ okropny zapach. Nie do wiary, co za czelnoæ. Ta kobieta chcia³a usi¹æ na miejscach dla rodziny pañstwa m³odych. Czeæ, dzieciaki. Nat podszed³ do nich i cisn¹³ McLaren za poladek z tak¹ si³¹, ¿e a¿ pisnê³a. Tu siedzimy? Nie. Podobno to dla Tonyego. McLaren spojrza³a na Jean podejrzliwie. Najwyraniej jej nie uwierzy³a. 183
Niemo¿liwe. Nat wskaza³ g³ow¹ do ty³u. Widzia³em go, tam siedzi. Naprawdê? Jean obejrza³a siê za siebie. Rzeczywicie, dostrzeg³a czubek jego g³owy, ledwo widoczny zza wyj¹tkowo strojnego kapelusza. Derek syknê³a. Id i powiedz mu, gdzie
Och! Nat i McLaren bezceremonialnie wpychali siê na wolne miejsca. Mijaj¹c Dereka, McLaren zachwia³a siê i jej ogromny biust przechyli³ siê niebezpiecznie w jego stronê. Derek rozpromieni³ siê jak dziecko w Disneylandzie, ale zaraz spowa¿nia³, spiorunowany morderczym wzrokiem ¿ony. Pos³a³a mu spojrzenie mówi¹ce w domu o tym porozmawiamy, wsta³a i ostentacyjnie poprawi³a sukienkê. Idê porozmawiaæ z Tonym warknê³a i odesz³a. Na krzele zostawi³a torebkê, ¿eby odstraszyæ potencjalnych intruzów. Po rozmowie z Fay Tony nie móg³ siê uspokoiæ. Gdyby chodzi³o o interesy, nie mrugn¹³by nawet okiem. Zapomnia³by o tym zaraz i zaj¹³ siê nastêpn¹ spraw¹. Tu jednak chodzi³o o ¿ycie prywatne. Sam by³ zdziwiony, jak bardzo wybi³o go to wszystko z równowagi. Kiedy zobaczy³ matkê id¹c¹ w jego stronê, westchn¹³ ze zniecierpliwieniem. Szczêcie go jednak nie opuszcza³o. Zanim Jean odnalaz³a jego wzrok, wpad³a na Boba, brata Dereka, i jego ¿onê Kate. Ciotka s³ynê³a z tego, ¿e jak ju¿ zacznie mówiæ, nic i nikt nie jest w stanie jej powstrzymaæ. Tony skorzysta³ z okazji i wymkn¹³ siê do zamku. Zbli¿a³a siê godzina lubu. Gocie dziwili siê, gdzie te¿ podzia³ siê pan m³ody i jego wiadek. Ju¿ powinni tu byæ. Tony wywnioskowa³, ¿e Fay dotrzyma³a s³owa i rozmawia³a z Markiem. Nie wiedzia³ tylko, co mu powiedzia³a, i dlatego obawia³ siê spotkania z bratem. Poza tym chcia³ unikn¹æ dociekliwych pytañ matki. Zw³aszcza ¿e wydawa³o mu siê, ¿e ma na twarzy wypisane, ¿e lub nie odbêdzie siê przez niego. Wszed³ do ciemnego, ch³odnego holu. Przez otwarte drzwi zajrza³ do jadalni gotowej na przyjêcie goci weselnych. Kiedy us³ysza³ g³osy w oddali, szybko wszed³ od sali i zamkn¹³ za sob¹ drzwi. 184
Piêæ sto³ów, ka¿dy na dziesiêæ osób, czeka³o na biesiadników. By³y piêknie nakryte: na rodku królowa³y stroiki z herbacianych ró¿ i wiece w kryszta³owych lichtarzach. Podobnie jak krzes³a w ogrodzie, te w jadalni tak¿e przykryto bia³ym lnem i ozdobiono kwiatami. Na przedzie sali znajdowa³ siê parkiet taneczny ze stanowiskiem dla did¿eja. W k¹cie sta³ ma³y srebrny stolik miejsce na tort weselny. O ile Tony pamiêta³ szczegó³owy opis podany przez matkê, tort by³ trzypiêtrowy, z ró¿yczkami z lukru i mas¹ owocow¹. Sala sprawia³a dziwne wra¿enie nie wiadomo: dlatego, ¿e by³a pusta, czy dlatego, ¿e ¿adna zabawa tu dzisiaj siê nie odbêdzie. Przez chwilê ogarnê³y go wyrzuty sumienia, ¿e tyle pieniêdzy wyrzucono w b³oto. Daj spokój skarci³ siê. Gdyby nie zdrada Fay, nie mia³by ¿adnego wp³ywu na przebieg uroczystoci. Tak, to jej wina, powtarza³ sobie. Zreszt¹, rodziców staæ na takie wydatki. Czym jest kilka tysiêcy funtów w porównaniu ze zmarnowanym ¿yciem Marka? Wzi¹³ wizytówkê z imieniem Nigel. Przypomnia³ mu siê jego lub z Meliss¹. Pobrali siê w londyñskim urzêdzie w Chelsea, pozowali do zdjêæ na schodach, pomachali fotografom prasowym. Przyjêcie odby³o siê w najmodniejszym wówczas barze Light Bar w Covent Garden; podano szampana i sushi. Pañstwo m³odzi wymknêli siê po pó³nocy. Rano odlecieli na Bali. W weselu uczestniczyli wszyscy, którzy siê liczyli. Ze strony Tonyego zjawili siê finansowi potentaci. Melissa zaprosi³a supermodelki i wydawców najlepszych pism. By³a to raczej impreza s³u¿bowa ni¿ uroczystoæ rodzinna. G³ównie z tego powodu Tony nie chcia³, by Jean pomaga³a w organizowaniu przyjêcia. Nie wybaczy³a mu tego do dzisiaj. Melissa wygl¹da³a przepiêknie w sukni lubnej od Valentino. Ich zdjêcia ukaza³y siê we wszystkich kronikach towarzyskich. I co z tego? Melissa zakocha³a siê w innym, a on sam uciek³ do Ameryki i ¿y³ tylko prac¹. Jakim prawem ocenia³ postêpowanie Fay? Po raz kolejny dopad³y go wyrzuty sumienia. Wiedzia³ ju¿, ¿e nie zale¿a³o jej na spadku. Ale a¿ do dzisiejszej rozmowy by³ przekonany, ¿e nie pasuje do Marka. 185
Teraz, gdy sta³ w pustej sali weselnej, zw¹tpi³ w s³usznoæ swoich racji. Mo¿e Mark by³by z ni¹ szczêliwy, duma³. Przecie¿ w ma³¿eñstwie nigdy nic nie wiadomo, on i Melissa s¹ tego najlepszym przyk³adem. Od³o¿y³ wizytówkê na miejsce, westchn¹³, potar³ skronie. Podszed³ do drzwi. Jego kroki nios³y siê g³uchym echem. Zobaczy³ Fay. W³anie wysz³a na dwór.
Sobota, 29 czerwca 2002 14.55
W sza.
miarê jak Fay siê zbli¿a³a, rozmowy goci gwa³townie milk³y. Kiedy dotar³a do podestu, panowa³a grobowa ci-
Choæ sta³a pod kwietn¹ girland¹, nie wygl¹da³a jak panna m³oda. Mia³a na sobie koszulkê i spodnie od dresu. Widaæ by³o, ¿e p³aka³a. Wszyscy wstrzymali oddech. Nikt nie odrywa³ oczu od Fay. Napiêcie przerwa³ nag³y atak kaszlu starszej pani. Fay odczeka³a chwilê, potem odchrz¹knê³a, na wszelki wypadek. Dzieñ dobry. Umiechnê³a siê blado. Niestety, lubu nie bêdzie. Sama siê zdziwi³a, jak czysto i wyranie mówi. Zbiorowe westchnienie zdumienia, potem znowu cisza. Widzia³a ich zaciekawione spojrzenia; ³apczywie czekali na dalsze rewelacje. G³êboko nabra³a tchu, podnios³a oczy ku niebu. Wiedzia³a, ¿e cokolwiek teraz powie, bêdzie powtarzane i wa³kowane w nieskoñczonoæ, wiêc starannie dobiera³a s³owa. Utkwi³a wzrok w niewidocznym punkcie gdzie nad g³owami zebranych. To wszystko moja wina. Tylko moja. Powoli pokrêci³a g³ow¹. Nie mogê
Po prostu nie mogê
Najchêtniej uciek³aby gdzie pieprz ronie. Ale to za ma³o, musia³a podaæ powody, choæby fa³szywe. Z zadumy wyrwa³ j¹ g³ony szloch. Szybko rozejrza³a siê po twarzach goci Jean, 186
wtulona w Dereka, z kapeluszem zawadiacko zsuniêtym na bok. Derek ostro¿nie szuka³ w kieszeni chusteczki. Jean wkrótce dojdzie do siebie, Fay nie mia³a ¿adnych w¹tpliwoci. To twarda, dzielna kobieta, zreszt¹ z mê¿em i synami przy boku. Bardziej martwi³a siê reakcj¹ Alice. Poszuka³a jej w t³umie. Skromna jak zawsze, siedzia³a w trzecim rzêdzie, nie w pierwszym. Nie p³aka³a, ale by³a blada jak ciana. Fay poczu³a d³awi¹c¹ gulê w gardle. Niczego bardziej teraz nie pragnê³a, ni¿ znaleæ siê w przytulnym saloniku Alice, jeæ gor¹cy rosó³ i s³uchaæ zapewnieñ, ¿e wszystko siê u³o¿y. Trudno, Fay musia³a doprowadziæ sprawê do koñca, choæby ze wzglêdu na Marka. Mark to wspania³y mê¿czyzna
Podnios³a g³owê. Nie by³abym dla niego dobr¹ ¿on¹. Co takiego! odezwa³ siê Brian. Nie wiadomo kiedy przysiad³ z boku. Po jego s³owach rozleg³y siê szepty wród goci. Tony b³yskawicznie podszed³ do Briana i co mu szepta³ do ucha pewnie karci³ za komentarz. Fay wziê³a siê w garæ. W³anie Skinê³a Brianowi g³ow¹. Wielu z was uwa¿a³o, ¿e pope³niamy b³¹d. Niektórzy nawet mówili o tym g³ono. A my nie s³uchalimy. Wydawa³o nam siê, ¿e mi³oæ czyni cuda. Jean szlocha³a na ca³y g³os. Derek gapi³ siê w przestrzeñ nieruchomym wzrokiem. Nat szepta³ co McLaren do ucha. S¹dz¹c po jego minie, wietnie siê bawi³. Niestety, dopiero teraz zrozumia³am, ¿e nie by³abym dla Marka dobr¹ ¿on¹. Nie osi¹gn¹³by szczêcia, na jakie zas³uguje. Urwa³a, spuci³a g³owê. Stara³a siê powstrzymaæ ³zy. Jeli siê rozp³acze, wypadnie ¿a³onie. A dzisiaj nikt nie bêdzie jej wspó³czu³. Jest wiele powodów, dla których uzna³am, ¿e nie mo¿emy siê pobraæ ci¹gnê³a. Nie chcê jednak siê t³umaczyæ. Po prostu: lub odwo³any. Ale wiedzcie, ¿e bardzo kocham Marka. Spojrza³a w lewo i wreszcie zobaczy³a Adama, czêciowo ukrytego za kapeluszem kuzynki Marion. Szuka³a jego wzroku, ale patrzy³ przed siebie z niedowierzaniem. 187
Ledwie umilk³a, rozleg³y siê st³umione rozmowy. Zaraz zamar³y, kiedy sta³o siê jasne, ¿e powie co jeszcze. G³êboko zaczerpnê³a powietrza. Wskaza³a rêk¹ zamek. Przyjêcie jest gotowe. Zmarnuje siê, jeli nie wemiecie w nim udzia³u. B¹dcie naszymi goæmi i wybaczcie, ¿e was opuszczamy. Coraz trudniej przychodzi³o jej mówiæ przez ciniête gard³o. Koniec. Pos³a³a matce przepraszaj¹ce spojrzenie. Alice sta³a pod girland¹ ze ³zami w oczach. Kiedy Fay schodzi³a, dostrzeg³a wyrwê w ¿ywop³ocie po prawej stronie. Powinna co prawda stawiæ czo³o gociom, ale ucieczka okaza³a siê zbyt kusz¹ca. Fay z ulg¹ zniknê³a w ogrodzie Wród goci wybuch³ gwar. Ciche rozmowy przekszta³ci³y siê w rozwa¿ania i dywagacje. Jean bezw³adnie siedzia³a na krzele. Jej kapelusz poniewiera³ siê na ziemi. Szlocha³a cicho. Derek nie wiedzia³, co ze sob¹ zrobiæ. Zagubiony i niezdarny, rozgl¹da³ siê bezradnie, póki nie dostrzeg³ starszego syna. Tom zbli¿a³ siê do rodziców blady jak ciana, poruszony wszechobecn¹ wrzaw¹. Mamo, uspokój siê, nikt nie umar³. Po³o¿y³ Jean d³oñ na ramieniu. Tony! Zabrzmia³o jej pierwsze zrozumia³e s³owo od wyst¹pienia Fay. Co siê sta³o? Nie mo¿esz tego naprawiæ? By³a czerwona od p³aczu, na policzkach mia³a czarne zacieki tuszu. Pokrêci³ g³ow¹. To ich sprawa, mamo. Lepiej siê nie wtr¹caæ. I kto to mówi, pomyla³ gorzko. Jean wytar³a nos i wsta³a. Muszê iæ do Marka. Biedne dziecko. Pewnie jest za³amany. Tony nie wiedzia³, co siê dzieje z Markiem, ale bratu z pewnoci¹ nie pomog³aby nadopiekuñczoæ matki. Nie. Lekko pchn¹³ j¹ z powrotem na krzes³o. Chyba nie chce nas teraz widzieæ. Jean uspokoi³a siê trochê. Podnios³a kapelusz i po³o¿y³a na s¹siednim krzele. Co siê sta³o? powtarza³a pó³przytomnie. Wczoraj byli tacy zakochani. 188
Jej s³owa wyrwa³y Dereka z dziwnego transu. Tak, wydawali siê bardzo szczêliwi przyzna³, ci¹gle zagubiony. Musia³o zajæ co strasznego, skoro odwo³ali lub w ostatniej chwili. Potar³ skronie. Ju¿ nie wspomnê o kosztach
Jean ³ypnê³a wrogo. No tak, ty tylko o pieni¹dzach ¿achnê³a siê. A to nic w porównaniu ze szczêciem naszego synka. Nie, nie mogê o nim myleæ. Siedzi tam, porzucony, sam
Spojrza³a na zamek gotowa znów wybuchn¹æ p³aczem. Spokojnie, spokojnie. Tony wzi¹³ sprawê w swoje rêce. Chyba nie chcemy kolejnego kryzysu ma³¿eñskiego. Zastanówmy siê
Bomba! Nie wiadomo sk¹d pojawi³ siê Nat, umiechniêty od ucha do ucha. To lepsze ni¿ wenezuelska telenowela! Zamknij siê burkn¹³ Tony. Poklepa³ matkê po ramieniu. Jeli nie masz nic sensownego do powiedzenia, sied cicho. A co tu jest do gadania? zdziwi³ siê Nat. ¯ywio³owa, szalona kobieta poznaje spokojnego, nudnego, cichego faceta i wszystko siê wali. Zdumiewaj¹ce tylko, ¿e zabrnêli a¿ tak daleko. Mark nie jest nudny poprawi³a z naciskiem Jean. To czaruj¹cy ch³opak. Fay mia³a racjê: rzeczywicie nie jest go warta! Nat ju¿ otwiera³ usta, ¿eby co odpowiedzieæ, ale Tony z³apa³ go za ramiê. Mamo, zostañ z tat¹. Poszukam Marka, zaraz do was wrócê. Poci¹gn¹³ przystojniaka za sob¹. Nat wyrwa³ mu siê kilka metrów dalej. Przepraszam. Tony siê speszy³. Nie chcia³em, ¿eby teraz dra¿ni³ matkê. Poza tym mam do ciebie pytanie. Tak? odezwa³ siê wyranie zaintrygowany. Tony rozejrza³ siê na boki, czy nikt nie pods³uchuje. Pamiêtasz, wczoraj wieczorem, zasta³em was w schowku
Tak? Nat nic nie rozumia³. Co tam robilicie? Nat przygl¹da³ mu siê podejrzliwie spod zmru¿onych powiek. 189
A co ciê to obchodzi? Bo jeli robilicie co niew³aciwego, mojemu bratu ³atwiej bêdzie siê pogodziæ z jej odejciem. Tony nie traci³ zimnej krwi. Nat wzruszy³ ramionami. Nawet nie wiesz, jak mi przykro, ale do niczego nie dosz³o. Powiedzia³em, ¿e za ni¹ têskni³em. Chcia³em siê do niej dobraæ, ale nie pozwoli³a mi na nic. Upar³a siê, ¿e znalaz³a ju¿ mê¿czyznê swojego ¿ycia i nic jej nie przekona, ¿e jest inaczej. Wróci³ wzrokiem do altanki. Dlatego siê dziwiê, ¿e wykrêci³a taki numer. To wszystko? Nic wiêcej? Nie. Inny facet pewnie uzna³by, ¿e straci³ urok i wdziêk, ale Fay zawsze robi³a, co chcia³a
Jego uwagê przyku³a McLaren. Przepraszam, stary, widzê tu piêkny biust, który siê nudzi
Odszed³. Tony zosta³ ze swoimi mylami. A wiêc Fay mówi³a prawdê. Nie zmienia³o to jednak faktu, ¿e w zesz³y weekend post¹pi³a karygodnie. Tonyego znowu dopad³y wyrzuty sumienia. Wydaje siê porz¹dna; mo¿e tamta sobota to rzeczywicie by³ jednorazowy wybryk? rozwa¿a³ w duchu. Otrz¹sn¹³ siê z ponurych dywagacji. Szuka³ wzrokiem Briana; jako wiadek powinien pójæ z nim do Marka. Nigdzie nie dostrzeg³ ch³opaka. Pewnie jest u Marka, pomyla³ i poszed³ do zamku. Fay wyjrza³a bojaliwie z windy. Upewni³a siê, ¿e korytarz jest pusty. Puci³a siê biegiem. Wpad³a do swojego pokoju, powiesi³a na klamce tabliczkê NIE PRZESZKADZAÆ i zatrzasnê³a drzwi. Opar³a siê o nie i dysza³a ciê¿ko. Stara³a siê opanowaæ. Po dramatycznej przemowie ukry³a siê w ogrodzie, w labiryncie krzewów. By³a na tyle daleko, ¿e nikt jej nie widzia³, ale dociera³ do niej gwar podnieconych rozmów. Znu¿ona i wyczerpana, zwleka³a kilka minut, zanim od ty³u zakrad³a siê z powrotem do zamku. Zdecydowanie nie mia³a ochoty stan¹æ z kim twarz¹ w twarz i odpowiadaæ na niewygodne pytania. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e Adam znajdzie j¹ prêdzej czy póniej. Nie wiedzia³a jednak, czy zniesie rozmowê z przyja190
cielem. Najchêtniej zwinê³aby siê w k³êbek na pod³odze i zosta³a tak na zawsze. Otar³a ³zy wierzchem d³oni i podesz³a do okna. Zza zas³ony obserwowa³a zamieszanie w ogrodzie. Niektórzy gocie stali w grupkach i rozmawiali, ¿ywo gestykuluj¹c. Nat mia³ siê z czego, co McLaren szepta³a mu do ucha; pewnie siê z niej nabijaj¹. Nie mia³a im tego za z³e. Gdyby by³a na ich miejscu, te¿ ekscytowa³aby siê takim skandalem. Gwa³townie wstrzyma³a oddech. Matka siedzia³a nieruchomo w trzecim rzêdzie, plecami do zamku, wiêc Fay nie widzia³a jej twarzy. Tak czy inaczej, pewnie nie zobaczy³aby radoci. Targana wyrzutami sumienia, najchêtniej pobieg³aby do Alice i wtuli³a siê w ni¹ jak bezradne dziecko. Lecz matka zaraz zadawa³aby trudne pytania. Nie mówi¹c ju¿ o badawczych spojrzeniach. Z zadumy wyrwa³o j¹ pukanie do drzwi. To na pewno Adam. Poprosi go, ¿eby przyprowadzi³ Alice. Chcia³a uchroniæ matkê przed dalszym stresem. Wyjrza³a przez wizjer i przeszy³ j¹ dreszcz. Tony. Odruchowo otworzy³a drzwi. Czego chcesz, do cholery? Jeszcze ci ma³o? Podniós³ rêce w gecie poddania. B¹d ³askawa pamiêtaæ, ¿e to ty spa³a z innym na tydzieñ przed lubem. Przygl¹da³a mu siê oczyma bez wyrazu. Nie mia³a si³y na kolejn¹ k³ótniê na temat znaczenia wyra¿enia spaæ z kim. Westchnê³a ze zniecierpliwieniem. Dobra, o co chodzi? Przyszed³em porozmawiaæ. Nie mamy o czym oznajmi³a lodowato. Zrobi³am, o co prosi³e. Daj mi tylko chwilê. Rozejrza³ siê po korytarzu. Wejdmy. Nie chcê, ¿eby kto mnie tu widzia³. Wbrew sobie, przesunê³a siê na bok i wpuci³a go do pokoju. Tylko szybko warknê³a. Zreszt¹, czy nie powiniene teraz pocieszaæ brata? Nie ma go. Zatrzepota³a powiekami. Jak to? 191
Tony wzruszy³ ramionami. By³em u niego, puka³em, nikt nie otwiera. Zobaczy³a mnie pokojówka. Powiedzia³a, ¿e Mark i Brian zwolnili pokój. Znikn¹³ te¿ ich samochód. Och. Nie wiedzia³a, co powiedzieæ. Nie by³a pewna, jakiej reakcji spodziewa³a siê po Marku, ale nawet nie przysz³o jej do g³owy, ¿e móg³by wyjechaæ bez s³owa. Tony zamkn¹³ za sob¹ drzwi i spojrza³ na Fay. Wydawa³ siê zagubiony. Pos³uchaj, przepraszam za
Zmarnowanie mi ¿ycia? wpad³a mu w s³owo. Nie, za zmarnowanie lubu. Zw³aszcza ¿e ci¹gnêlimy tyle osób na darmo. Dotar³o to do mnie w pe³nej okaza³oci, kiedy ciê zobaczy³em w altance. Odetchn¹³ g³êboko. Rozemia³a siê gorzko. To wszystko? Tony nagle siê speszy³. B³¹dzi³ wzrokiem po zdobionym suficie, cianach
Nie. By³em ciekaw
no
co powiedzia³a Markowi
Otworzy³a szeroko oczy. Jasne prychnê³a. Klepnê³a siê d³oni¹ w czo³o. Nie przyszed³e tu przecie¿ zapytaæ, jak siê mam. Interesuje ciê tylko, czy zosta³e wci¹gniêty w t¹ ca³¹ aferê. Powoli pokrêci³a g³ow¹. Przez moment ³udzi³a siê, ¿e Tonyego ogarnê³y wyrzuty sumienia. Ale nie, zastanawia³ siê tylko, czy on wyjdzie z tego czysty, czy mo¿e te¿ ubrudzi sobie rêce. Patrzy³a na niego gniewnie. Milcza³. Wyranie czeka³ na odpowied. Skoro tak bardzo ciê to interesuje, nie, nie powiedzia³am mu o tobie. Potar³a oczy, czerwone i obola³e od p³aczu. Ale nie dlatego, ¿e zamierza³am ciê chroniæ. Chodzi³o mi o Marka. Nie chcia³am, ¿eby wiedzia³, ¿e jego ukochany starszy brat, to ob³udnik, który wcale nie ¿yczy³ mu szczêcia. Tony pokrêci³ g³ow¹. Nie uszczêliwi³aby go na d³ugo. Oczekiwa³, ¿e Fay zaprzeczy, lecz ona podesz³a do kanapy i usiad³a z westchnieniem. Trudno mi to mówiæ, ale masz racjê przyzna³a. Kiedy wyg³osi³am przemowê, pobieg³am do ogrodu i stamt¹d obserwowa³am ca³e zamieszanie. 192
I co? Odnios³am wra¿enie, ¿e zdjêto mi z pleców wielki ciê¿ar. By³am smutna i zdenerwowana, ale tylko dlatego, ¿e skrzywdzi³am Marka. Podkuli³a nogê pod siebie. Chyba ju¿ od dawna wiedzia³am, ¿e nie powinnam za niego wychodziæ, ale lekcewa¿y³am to uczucie. Liczy³am, ¿e przejdzie. Wiêc w sumie wywiadczy³em ci przys³ugê stwierdzi³ rzeczowo. Chyba niepotrzebnie zwierza³a siê cz³owiekowi, który wszystko popsu³. Zirytowa³a siê. Tony, on ma z³amane serce. Sk¹d wiesz, mo¿e by siê nam uda³o? Powoli pokrêci³a g³ow¹. By³ za³amany, kiedy mu powiedzia³am. Czu³am siê, jakbym wyrywa³a skrzyd³a motylowi. Przysiad³ na oparciu fotela. W zadumie potar³ policzek d³oni¹. Widzisz, ta analogia pokazuje obrazowo, dlaczego nigdy by siê wam nie uda³o. Puci³a jego s³owa mimo uszu: Nadal nie mieci mi siê w g³owie, ¿e pozwoli³e, abym tak zrani³a twojego rodzonego brata mówi³a dalej. T³umaczy³em ci ju¿. By³ zmêczony. Zreszt¹ sama to przed chwil¹ przyzna³a
Tym sposobem oszczêdzi³em mu innego, wiêkszego cierpienia. A niby sk¹d wiesz tak du¿o o szczêciu? ¿achnê³a siê. Wzruszy³ ramionami. Wiem za to du¿o o nieszczêciu. Chodzi ci o by³¹ ¿onê? spyta³a ³agodniejszym tonem. Milcza³ przez d³u¿szy czas. Odruchowo zdrapywa³ zadart¹ skórkê z kciuka. Tak. Nie powinnimy w ogóle siê pobieraæ. Od niechcenia poprawi³ aba¿ur na ma³ej lampce. W powietrze wzbi³ siê ob³oczek kurzu. Fay nawet nie stara³a siê ukryæ zdumienia. S³ysza³am, ¿e siê rozstalicie. Ale Mark mówi³, ¿e bylicie bardzo zakochani. Zmru¿y³a oczy. Mia³a na imiê Melissa, prawda? Tony skin¹³ g³ow¹. Za³ama³e siê, kiedy odesz³a. Westchn¹³. 13 Z archiwum eks
193
Bardzo. By³a fantastyczn¹, cudown¹ kobiet¹. Fay ju¿ nic nie rozumia³a. Jak to? By³a fantastyczn¹, cudown¹ kobiet¹
ale nie dla mnie. Zapatrzy³ siê w dal. Mówi³ bardzo cicho. Kocha³em j¹, ale chyba raczej jak siostrê. Rozpacza³em, kiedy odesz³a. Póniej zrozumia³em, ¿e tak naprawdê mêczy³y mnie wyrzuty sumienia. I u¿ala³em siê nad sob¹. Odwróci³a siê, ¿eby go lepiej widzieæ. Nic dziwnego w takich okolicznociach stwierdzi³a. Ale to ona ciê zostawi³a, wiêc sk¹d wyrzuty sumienia? Skrzywi³ siê. Bo le j¹ traktowa³em powiedzia³ w koñcu. Milcza³a w nadziei, ¿e Tony powie co wiêcej. Nie myli³a siê. ¯eby u¿yæ twojego porównania: by³a motylem, a ja urwa³em jej skrzyd³a. Wsta³, podszed³ do drewnianego sekretarzyka, pog³adzi³ wypolerowane drewno. Milcza³. Jak to? ponagli³a Fay S³ucham? Zamyli³ siê. W jaki sposób wyrwa³e jej skrzyd³a? Westchn¹³ g³ono, przeczesa³ w³osy palcami. Niektórzy nie powinni siê wi¹zaæ. My bylimy tego najlepszym przyk³adem. Zakocha³em siê w Melissie, bo by³a taka delikatna i bezbronna. Chyba budzi³a we mnie macho. Pokrêci³ g³ow¹. Ale koniec koñców mia³em jej to za z³e. Fay umiechnê³a siê smutno. I mylisz, ¿e zrobi³abym to samo z Markiem? Tak. Rozwa¿a³a, czy nie zaprotestowaæ, ale nie mog³a nie dostrzegaæ rzeczy oczywistych. Teraz ona westchnê³a. Mo¿e
Urwa³a. Ale ja go kocham. Jest cudowny. Tony skin¹³ g³ow¹. Pod wieloma wzglêdami jest na pewno lepszy ode mnie. Nie potraktowa³by nikogo tak, jak ja Melissê. Twoi rodzice znaj¹ prawdê? Nie. Chyba dlatego, ¿e rzadko ich odwiedzalimy. A zreszt¹ wtedy akurat bardzo siê ni¹ opiekowa³em. Nagle co mu przysz³o do g³owy. Spojrza³ na Fay. Nie zrozum mnie le. Nie robi³em jej krzywdy, nie bi³em, nic z tych rzeczy. 194
Wiêc co? Znêca³em siê nad ni¹ emocjonalnie. Skrzywi³ siê na samo wspomnienie. Na pocz¹tku traktowa³em Melissê jak boginiê, póniej ignorowa³em, poch³oniêty prac¹. Czasami, kiedy znowu zwraca³em na ¿onê uwagê, jak w³anie podczas wizyt u rodziców, by³a mi za to rozpaczliwie wdziêczna. Wygl¹da³, jakby mia³ siê zaraz rozp³akaæ. Kiedy teraz o tym mylê, robi mi siê niedobrze. Nikt nie zas³uguje na takie traktowanie, a ona najmniej. Nienawidzê siebie za to. Przestañ. Zaskoczy³o j¹ wyznanie Tonyego. Niemal pragn¹³em, ¿eby mnie skarci³a, potraktowa³a tak, jak ja j¹, ale nigdy tego nie zrobi³a ci¹gn¹³ dalej, jakby do siebie. I w³aciwie nie musia³a. To, ¿e ja zachowywa³em siê dziecinnie, nie znaczy, ¿e mia³a te¿ siê do tego zni¿yæ
Przerwa³ mu dzwonek do drzwi. Fay zerwa³a siê z kanapy i pokaza³a Tonyemu, ¿e ma byæ cicho. Na palcach przesz³a przez pokój. Stara³a siê, by nie zatrzeszcza³a ¿adna deska w pod³odze. Ostro¿nie zbli¿y³a oko do wizjera. Po drugim dzwonku odczeka³a minutê, ostro¿nie wyjrza³a znowu, potem wróci³a do okna. Ogród opustosza³. Adam i moja matka powiedzia³a cicho. Martwi³am siê o ni¹, bo nie rozmawia³ymy z ni¹ odk¹d
wiesz. Dobrze, ¿e jest z Adamem. Usiad³a na kanapie. Wracaj¹c do tego, co mówi³e o Melissie
Mark i ja jeszcze nie doszlimy do takiego etapu. Siêgnê³a po szklankê wody. Ale przyznajê, widzê pewne podobieñstwa. Spojrza³a na niego. Milcza³. Gestem da³ znaæ, ¿eby mówi³a dalej. Na przyk³ad, kiedy czego chcia³am, obra¿a³am siê, póki tego nie dosta³am. Skin¹³ g³ow¹, jakby wiedzia³, o czym dziewczyna mówi. Mark zawsze przeprasza za k³ótnie, nawet jeli nie on zawini³, prawda? Potwierdzi³a. Po jej policzku sp³ywa³a ³za. Wytar³a j¹ szybko. Nie wstyd siê ³ez powiedzia³ miêkko. Prawie ciê nie znam, ale podejrzewam, ¿e nie jeste taka twarda, jak¹ udajesz. Umiechn¹³ siê smutno. W³aciwie nie powinienem tego mówiæ, ale skoro szczerze rozmawiamy
195
Tak? Zapyta³em Nata o jego wersjê wczorajszych wydarzeñ. Potwierdzi³ twoje s³owa. Super. Kamieñ spad³ mi z serca rzuci³a sarkastycznie. Westchn¹³. Nie irytuj siê. Teraz, kiedy wiem, ¿e z Natem nic nie by³o, i bior¹c pod uwagê, ¿e tydzieñ temu nie spalimy ze sob¹, mimo sprzyjaj¹cych hm, okolicznoci
Chcia³em powiedzieæ, ¿e chyba nie jeste tak bezwzglêdna, jak pocz¹tkowo s¹dzi³em. Spojrza³a na niego jak na wariata. O co ci chodzi? zapyta³a znu¿ona. O to, ¿e jeli naprawdê uwa¿asz, ¿e mo¿e wam siê udaæ, osobicie pójdê na dó³ i zagoniê wszystkich na miejsca. Urwa³. Mo¿e byæ tylko problem z Markiem. Wy³¹czy³ komórkê, dzwoni³em do niego. Przez kilka sekund rozwa¿a³a jego s³owa zanim pokrêci³a g³ow¹. Nie. Najgorsze ju¿ siê sta³o. Zdjê³a but, podrapa³a siê w stopê. Mówi³am ci, ¿e niemal odczu³am ulgê, ¿e nie muszê d³u¿ej udawaæ. Zrzuci³a drugi but, podkuli³a nogi pod siebie, rozpuci³a w³osy. Zawsze s³ysza³am, ¿e dzieñ lubu to najpiêkniejsza chwila w ¿yciu, i ca³y czas czeka³am na to uczucie. Ale nie przysz³o
Zamyli³a siê. Mo¿e mia³e racjê, ¿e ja po prostu chcê wyjæ za m¹¿. Chyba zamierza³am co udowodniæ. Przepraszam. By³em zbyt obcesowy. B³ysn¹³ zêbami w umiechu. Jeste inteligentn¹, piêkn¹ kobiet¹. Gdyby pragnê³a co sobie udowodniæ, znalaz³aby tysi¹ce kandydatów na mê¿a. Ale wybra³a Marka, bo go kochasz. Urwa³, odchrz¹kn¹³ i dokoñczy³. To jednak za ma³o, ¿eby utrzymaæ ma³¿eñstwo
Moim zdaniem. Zirytowa³a j¹ arogancja Tonyego, ale da³a sobie spokój. Mia³a dosyæ dramatów jak na jeden dzieñ Chyba ju¿ nigdy nie wyjdê z m¹¿ westchnê³a. Tony skrzywi³ siê zabawnie. Mówiê, powa¿nie. Wychowywa³am siê bez ojca i pewnie nie potrzebujê mê¿czyzny jak inne kobiety. Spojrza³a na Tonyego. Wydawa³ siê zdezorientowany. 196
Zrozum, nie szuka³am w mê¿czynie wsparcia jako dziecko. Czemu zaczynaæ teraz? Zamyli³ siê. To zale¿y, jakiego wsparcia podkreli³ ostatnie s³owo. Jeli mylisz o niezale¿noci finansowej, ¿aden zrównowa¿ony facet nie bêdzie mia³ nic przeciwko temu. Ale jeli chodzi o poczucie bezpieczeñstwa, emocje
to rzeczywicie problem. Umiechnê³a siê smutno. Czasami potrzebujê silnego ramienia, ale bardzo, bardzo rzadko przyzna³a. Nie jestem kobiet¹-bluszczem. Ja te¿ czêsto myla³em, ¿e sam ze wszystkim sobie poradzê. Nagle posmutnia³. Mo¿e dlatego oboje pope³nilimy b³êdy
chocia¿ ty, pozwolê sobie zauwa¿yæ, chyba po prostu nie pozna³a jeszcze odpowiedniego mê¿czyzny. Wybacz, ale Rich i Nat to niezbyt udane egzemplarze, a Mark
có¿, o tym ju¿ dyskutowalimy. Potar³ oczy. Wydawa³ siê bardzo zmêczony. Ale na pewno jeszcze spotkasz swój idea³. Bardzo w to w¹tpi³a. Nie chce mi siê nawet o tym myleæ. Zaczynaæ wszystko od pocz¹tku
Nie wiem
Cmokn¹³ z dezaprobat¹. Co za brak woli walki. Mia³e kogo po rozstaniu z Meliss¹? Spojrza³a badawczo. Owszem, ale to nie by³y powa¿ne zwi¹zki. Amerykanki s¹ dla mnie zbyt
intensywne. Umiechn¹³ siê lekko. Niewa¿ne. Co zamierzasz zrobiæ? Teraz, zaraz? Mogê ci jako pomóc? Spochmurnia³a na wspomnienie jego dotychczasowej pomocy. Nie, dziêkujê. Zrobi³e wystarczaj¹co jak na jeden dzieñ. Nawet siê nie speszy³. Wsta³, sk³oni³ siê bez s³owa i podszed³ do drzwi. Tony? Zatrzyma³ siê i odwróci³, niemal umiechniêty. Tak? Pewnie ju¿ siê nie spotkamy
Chcia³am ciê o co prosiæ. Sta³ z d³oni¹ na klamce. Czeka³. Nie mów Markowi o tamtej nocy w barze. Jeszcze bardziej by cierpia³. 197
Przygl¹da³ siê Fay dziwnym wzrokiem przez d³u¿sz¹ chwilê. Masz moje s³owo. Sekundê póniej ju¿ go nie by³o.
Sobota, 30 listopada 2002 10.30
N
o wiêc s¹ nowo¿eñcy
S³uchasz mnie? Brian odwróci³ siê do Marka. Mhm. Mark nie podniós³ g³owy znad gazety. I pan m³ody mówi, ¿e chcia³by wypróbowaæ now¹ pozycjê
Mhm. Ona nie jest przekonana, wiêc jej t³umaczy. Pozycja na taczkê. Ona siê opiera rêkami o pod³ogê, on bierze j¹ za nogi i
jazda! Wsta³, wykona³ znacz¹cy ruch biodrami. Mark zerkn¹³ znad gazety i skrzywi³ siê z politowaniem dla marnych talentów aktorskich Briana. A wiesz, co ona na to? No, co? Dobrze, ale obiecaj, ¿e nie przejedziemy ko³o domu mojej mamy! Brian opad³ na krzes³o, zwijaj¹c siê z miechu. Mark umiechn¹³ siê lekko i wróci³ do lektury. Jezu, wyluzuj, do cholery! zdenerwowa³ siê Brian. Co ciê ostatnio tak do³uje. Mo¿e ma³¿eñstwo, które siê rozpad³o, zanim siê zaczê³o, i od tego czasu totalna pustka w ¿yciu uczuciowym mrukn¹³ ponuro. Brian przewróci³ oczami. Wiesz, jak siê mówi
jeli za pierwszym razem ci siê nie uda, skoki ze spadochronem nie s¹ dla ciebie
Mark ³ypn¹³ gronie, z³y, ¿e przyjaciel kpi z jego cierpienia. S³uchaj, stary. Brian spowa¿nia³. Ma³¿eñska klapa by³a pó³ roku temu, a jeli chodzi o posuchê
spójrz na mnie. Ostatnio bzyka³em na jubileuszu królowej. Srebrnym jubileuszu. Bardzo zabawne. Mark z westchnieniem od³o¿y³ gazetê na stó³. Zreszt¹ nie o to chodzi.
198
Brian zmarkotnia³. Chyba nie jeste chory? Nie, nie Mark westchn¹³. Wiêc co? Praca? Witaj w klubie. Mam po dziurki w nosie tych cholernych rozwodów. Poruszy³ siê niecierpliwie. O w³anie, zapomnia³em ci powiedzieæ. Nie dalej jak wczoraj wystosowa³em list do eksmê¿a klientki z ¿¹daniem zwrotu p³yty Brucea Springsteena. Zap³aci³a wiêcej ni¿ za now¹ p³ytê, ale jest tak za¿arta, ¿e niczego mu nie odpuci. Pokrêci³ g³ow¹. Nic dziwnego, ¿e nie chcê siê wi¹zaæ. Widzê, czym to siê koñczy. Mark pocz³apa³ do kuchni. Wróci³ po chwili z paczk¹ herbatników. Poczêstowa³ Briana. W pracy nie ma sielanki, ale bywa³o gorzej. No to ju¿ nie wiem. Brian bezradnie opuci³ rêce. W pracy w porz¹dku, nie umierasz na raka i nie mêczy ciê brak bzykanka. Wiêc co, do cholery? Mark w zadumie ¿u³ herbatnika. Nie mogê siê pogodziæ, ¿e tak koncertowo wszystko spieprzy³em. Brian nie rozumia³. Dla mnie to normalka. A jako siê nie przejmujê. Mark zebra³ okruszki ze swetra. Schrzani³em sobie przysz³oæ. O Jezu, zrobi³e pizzê z tuñczykiem zamiast z szynk¹. Te¿ mi sprawa. Mark siê skrzywi³. Nie zawodow¹. Osobist¹. Brian siê ¿achn¹³. Na wypadek gdyby zapomnia³, weselna pora¿ka to nie twoja wina. Fay ciê rzuci³a. Wiêc w czym rzecz? Mark zapatrzy³ siê w przestrzeñ. Prawie nie s³ucha³ przyjaciela. Odk¹d rozsta³ siê z Fay, przechodzi³ ciê¿ki okres, i to pod ka¿dym wzglêdem. Pierwsze dwa miesi¹ce by³y najgorsze, zw³aszcza ¿e ze wszystkich stron s³ysza³ wyrazy wspó³czucia. Kiedy opad³ pocz¹tkowy zamêt, mia³ doæ czasu, by dok³adnie przemyleæ to, co siê sta³o w czerwcu. Nie wymyli³ nic nowego. Nadal nie wiedzia³, czemu Fay to zrobi³a. A on w koñcu wraca³ do rzeczywistoci, cokolwiek to znaczy³o. 199
Jednak co ci¹gle go gryz³o. Natrêtna myl, ¿e jego ¿ycie wygl¹da³oby zupe³nie inaczej, gdyby tylko znalaz³ powód gwa³townego rozstania. Nagle podniós³ g³owê. Która godzina? zapyta³ nerwowo. Jest
Wpó³ do jedenastej. Brian zerkn¹³ na zegarek w magnetowidzie. Mark wsta³. By³ o¿ywiony, niemal podniecony. Wiesz co? Co? Zamiast siedzieæ bezczynnie i u¿alaæ siê nad sob¹, wezmê siê do roboty. wietnie. Brian wyranie uzna³, ¿e przyjaciel postrada³ rozum. Idziemy na rolki do Hyde Parku? Markowi umkn¹³ jego sarkazm. Nerwowo przechadza³ siê po pokoju. Nagle siê zatrzyma³. Nie mieci mi siê w g³owie, ¿e akurat tobie zadam to pytanie, ale
Spojrza³ Brianowi w oczy. Gdyby kogo naprawdê kocha³
tak na mieræ i ¿ycie, ale nie bylibycie ju¿ razem, co by zrobi³? Zabi³ siê? podsun¹³ Brian. Podrapa³ siê w udo. Wygra³em dychê? Brian! Mark nie ukrywa³ irytacji. Pytam powa¿nie. Có¿
ucieka³, gdzie pieprz ronie? Mark pos³a³ mu mordercze spojrzenie. Czy chocia¿ raz mo¿esz siê nie wyg³upiaæ? Przepraszam. Okaza³ nale¿n¹ skruchê. Mark poczeka³ chwilê, ¿eby siê upewniæ, czy przyjaciel tym razem naprawdê siê skupi³: Powiedzia³by jej o tym w nadziei, ¿e wszystko jeszcze siê u³o¿y? Brian patrzy³ w pod³ogê. Tak, chyba tak westchn¹³ zrezygnowany. Uzna³bym, ¿e nic nie stracê, a wola³bym wiedzieæ, na czym stojê. W najgorszym wypadku, gdyby mnie odtr¹ci³a, mia³bym jasnoæ, ¿e muszê wzi¹æ siê w garæ i po prostu ¿yæ dalej. W³anie. Mark umiechn¹³ siê tryumfalnie. I dzisiaj dowiem siê raz na zawsze. 200
By³ ju¿ w przedpokoju, zdj¹³ z wieszaka ciê¿ki zimowy p³aszcz. Mark
zawo³a³ Brian z niepokojem. Nie chcê psuæ ci humoru, ale uwa¿aj, dobrze? Pamiêtaj Francjê. Mark machn¹³ tylko rêk¹ i wyszed³. Zap³aci³ taksówkarzowi, wysiad³, stan¹³ przed kamienic¹ z czerwonej ceg³y. Podniós³ g³owê. Czeka³ przez chwilê. Nic, ¿adnego ruchu w oknie na pierwszym piêtrze. Oby by³a w domu. Podczas jazdy przygotowywa³ sobie ró¿ne wersje wyst¹pienia, ale instynkt podpowiada³, ¿e trzeba mówiæ szczerze, od serca. W koñcu, rzeczywicie nie mia³ nic do stracenia. Uzna³, ¿e jeli dziewczyna siê zgodzi i da mu jeszcze jedn¹ szansê, stanie siê najszczêliwszym cz³owiekiem pod s³oñcem. Jeli go odrzuci, bêdzie musia³ siê pozbieraæ i zacz¹æ od nowa. Teraz ju¿ wiedzia³, co mu od dawna nie dawa³o spokoju, chocia¿ t³umaczy³ to k³opotami w pracy czy brakiem pieniêdzy. By³a pierwsz¹ osob¹, o której myla³ co rano; marzy³ o niej, zasypiaj¹c ka¿dego wieczora. Zdawa³ sobie doskonale sprawê, ¿e mo¿e nawet nie wpuci go za próg, ale musia³ spróbowaæ; musia³ wiedzieæ. No, dobra. G³êboko nabra³ tchu i wszed³ do budynku. Po chwili sta³ przed czerwonymi drzwiami z numerem 45. Co tam go spotka? Szczêcie czy
? Nie zastanawia³ siê dalej. Nagle pojawi³y siê inne w¹tpliwoci. A jeli kto u niej jest? W koñcu, to nic dziwnego podczas weekendu. Zabrn¹³ ju¿ tak daleko, ¿e zrobi³o mu siê niedobrze na tê myl, lecz powtórzy³ sobie, ¿e musi wiedzieæ. Nacisn¹³ dzwonek.
Sobota, 30 listopada 2002 11.20
P
o kilku sekundach us³ysza³ kroki za drzwiami. Ju¿ j¹ widzia³ przez mleczn¹ szybê. Serce zabi³o mu szybciej. 201
Kto tam? zapyta³a. Mark. Otworzy³a od razu, zaskoczona. Bo¿e, to ty. Co tu robisz? Nie powiedzia³a tego ze z³oci¹, raczej z rozbawieniem. Uchwyci³ siê tego desperacko. Jeste sama? Zirytowa³a siê. Nie twoja sprawa. Jasne, przepraszam speszy³ siê. Zapyta³em, bo chcia³em z tob¹ porozmawiaæ. O czym? Sta³a w drzwiach, zas³ania³a wejcie. O nas. Nachmurzy³a siê. Mark, kiedy siê ostatnio widzielimy, nie by³o nas. Sta³ nieruchomo, niepewny co powiedzieæ, co zrobiæ. Dawny Mark mrukn¹³by pod nosem przepraszam i odszed³, ale teraz musia³ wiedzieæ, czy maj¹ jeszcze szansê na wspóln¹ przysz³oæ. Chcê wejæ powiedzia³ stanowczo. Tak? W jej oczach pojawi³y siê drwi¹ce iskierki. No to wchod. Usunê³a siê z drogi. Id do kuchni, zaparzê kawê. Dziesiêæ minut póniej popija³ cappuccino z proszku i opowiada³ jej, co nowego w pracy, u rodziny. Wyrazi³ nawet swoje uznanie dla pogody, piêknej jak na tê porê roku. Mówi³ o wszystkim, byle nie poruszyæ powodu, dla którego tu przyszed³. W koñcu, z dusz¹ na ramieniu, zapuci³ siê na grz¹ski teren. Kate
Odchrz¹kn¹³. Powiedzia³em, ¿e chcia³bym z tob¹ porozmawiaæ. Pamiêtam zgodzi³a siê. Najwyraniej nie zamierza³a mu niczego u³atwiaæ. Pochyli³ siê w jej stronê. Nie ma sensu tego przeci¹gaæ. Przyszed³em, no
zobaczyæ, jak to miêdzy nami bêdzie
To? powtórzy³a twardo. No, my
razem pl¹ta³ siê. Pocz¹tkowo niczego nie da³o siê wyczytaæ z jej miny. Up³ynê³o dziesiêæ sekund milczenia. Nagle westchnê³a g³ono. Ju¿ wszystko? By³a zirytowana. 202
Mm
Tak. Czu³ siê strasznie g³upio. W³aciwie
no tak. Wsta³a. Pokaza³a mu drzwi. ¯egnaj, Mark. Siedzia³ bez ruchu. Co takiego powiedzia³em? spyta³ zdezorientowany. Chodzi raczej o to, czego nie powiedzia³e. Kipia³a z³oci¹. Przepraszam, zbi³a mnie z tropu. Mówi³em, ¿e chcia³em, ¿ebymy znowu byli razem, a ty tak reagujesz
Zmarszczy³ czo³o. Chyba ¿e bierze ciê obrzydzenie na sam¹ myl. Potar³a zachmurzone czo³o. Naprawdê myla³e, ¿e po wszystkim, co siê sta³o, tak po prostu tu przyjdziesz, powiesz, ¿e ci przykro i spytasz, czy spróbujemy jeszcze raz, a ja ze szlochem rzucê ci siê w ramiona? Pokrêci³ g³ow¹. Nie, sk¹d¿e. Przed nami daleka droga. Ale myla³em, ¿e mo¿e warto przynajmniej o tym porozmawiaæ. Wróci³a na swoje miejsce. Przygl¹da³a siê Markowi uwa¿nie. Dlaczego chcesz, ¿ebym do ciebie wróci³a? Zaskoczy³a go tym pytaniem, ale zorientowa³ siê, ¿e to decyduj¹cy moment. Od odpowiedzi zale¿a³a ca³a jego przysz³oæ. Dlatego, ¿e jeste najwspanialsz¹ osob¹, jak¹ w ¿yciu zna³em. Spojrza³ na Kate. Zrozumia³, ¿e to za ma³o, by j¹ przekonaæ. Dlatego, ¿e od pó³ roku, od Francji, nie mogê przestaæ o tobie myleæ. Pewnie, pocz¹tkowo by³em za³amany. Szybko jednak zrozumia³em, ¿e bardziej bola³o mnie upokorzenie ni¿ zranione serce. Z³agodnia³a. Mów, mów
Przekona³em siê, ¿e moje fatalne samopoczucie nie ma nic wspólnego z odwo³anym lubem. Za to wiele z tob¹. Zrozumia³em, ¿e nadal ciê kocham, kiedy wysiad³a z samochodu z Tedem. Ale nie dopuszcza³em do siebie tej myli, zw³aszcza ¿e lub by³ tu¿-tu¿
A potem i tak sta³o siê to, co siê sta³o. Kate westchnê³a g³ono. Spojrza³a w sufit. Chcia³abym ci uwierzyæ, Mark, ale cyniczny diabe³ek podpowiada mi, ¿e wymyli³e sobie wszystko, bo u¿alasz siê nad sob¹. A nie masz nikogo innego na widoku, wiêc
203
Kate, to nie tak
Spojrza³ b³agalnie. Ruchem rêki nakaza³a mu milczenie. We Francji rozpaczliwie czeka³am na znak, choæby najmniejszy, ¿e nadal co do mnie czujesz. Niczego siê nie doczeka³am. By³e zakochany po uszy w narzeczonej, jak na pana m³odego przysta³o. Wydawa³o mi siê, ¿e j¹ kocham poprawi³. Dopiero póniej poj¹³em, ¿e to nie mi³oæ, tylko namiêtnoæ. Bardzo wygodne mruknê³a sucho. Pochyli³ siê nad sto³em i wzi¹³ j¹ za rêkê. Gdy siê nie wyrwa³a, uzna³, ¿e jeszcze nie wszystko stracone. Nie umiem cofn¹æ czasu, ale musisz mi uwierzyæ. Ma³o brakowa³o, a pope³ni³bym najwiêkszy b³¹d mojego ¿ycia
Takie dowiadczenie otwiera oczy. Spojrza³a na niego spod zmru¿onych powiek. Jak by³am ubrana? S³ucham? Kiedy wysiad³am z samochodu z Tedem. Co mia³am na sobie? Zamkn¹³ oczy. D¿insow¹ kurtkê, pod ni¹ niebiesk¹ koszulkê w bia³e kropki, która ods³ania³a kawa³ek brzucha
Bia³e d¿insy, bia³o-niebieskie adidasy. Pachnia³a perfumami Knowing Estee Lauder
i mia³a naszyjnik, taki z serduszkiem
Kate z trudem powstrzyma³a ³zy. wietnie. Umiechnê³a siê. A wieczorem za³o¿y³a w¹sk¹ sukniê z
Dobrze, ju¿ dobrze. Rozemia³a siê. Wierzê ci. Tak siê cieszê. Mocniej ucisn¹³ jej d³oñ. Zmarszczy³a brwi. Ale nadal nie rozumiem, czemu nic nie powiedzia³e. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak mi by³o ciê¿ko udawaæ, ¿e jestem zadowolona. Umiechn¹³ siê. Doskonale ci to wychodzi³o. Tak wietnie, ¿e siê nabra³em. Poza tym, jak ju¿ mówi³em, wtedy sam nie rozpoznawa³em w³aciwie w³asnych uczuæ. Dopiero póniej, po ca³ym tym zamieszaniu
Wbi³a wzrok w pod³ogê. 204
Szuka³am ciê. Ale wyjecha³e. Westchn¹³. Nie mia³em ochoty nikogo widzieæ. Nie zniós³bym pytañ. Wiêc uciek³em. Jak tchórz. Powoli kiwnê³a g³ow¹ ze zrozumieniem. Widzia³e siê z ni¹ od tamtego czasu? Nie. Kilka razy dzwoni³a, pewnie kierowana wyrzutami sumienia. Upi³ ³yk zimnej kawy. Nagra³a siê na sekretarkê. Pyta³a, czy u mnie wszystko w porz¹dku. Nie oddzwoni³em. Nie potrzebujê jej litoci. Chcia³em za to zadzwoniæ do ciebie, ale by³em pewien, ¿e nie masz ochoty ze mn¹ rozmawiaæ, wiêc
Siedzieli bez s³owa. Cieszê zak³óca³y jedynie go³êbie gruchaj¹ce za oknem. Mark rozkoszowa³ siê t¹ chwil¹, bliskoci¹ Kate. Nagle co mu przysz³o do g³owy. Zesztywnia³. Nadal jeste z Tedem? Pytanie zabrzmia³o bardzo obcesowo, ale obawia³ siê tego, co us³yszy. Spojrza³a na niego podejrzliwie. To ty nic nie wiesz? O czym? Przez g³owê przebiega³y mu najró¿niejsze rozwi¹zania. Wziêli cichy lub? A mo¿e Ted nie ¿yje? Ze wstydem liczy³, ¿e prawdziwe oka¿e siê to drugie. Ted jest gejem wyjani³a z umiechem. Zabra³am go, ¿eby udawa³ mojego faceta. Nie mog³abym patrzeæ, jak siê ¿enisz z inn¹ i staæ tam sama. Wygl¹da³abym ¿a³onie. Mark rozemia³ siê g³ono, tak bardzo mu ul¿y³o. Nie mia³em pojêcia! sapn¹³. A ja by³em o niego zazdrosny! Pokrêci³a g³ow¹ z niedowierzaniem. Myla³am, ¿e Tony ci powiedzia³. Tony? Tak. Rozmawialimy d³ugo po kolacji. Wyzna³am mu prawdê, ale prosi³am, ¿eby nic ci nie mówi³. No i rzeczywicie milcza³ jak zaklêty. Mark siê zamyli³. Zawsze by³ bardzo skryty. Dyskretny. Umiechnê³a siê. Odprê¿y³ siê trochê, przekonany, ¿e wszystko siê u³o¿y. Kate wyjê³a rêkê z jego d³oni. Znowu siê spi¹³. Nie mam nikogo oznajmi³a. Objê³a kubek d³oñmi. Z nikim tak naprawdê siê nie zwi¹za³am, odk¹d siê rozstalimy. 205
Ale to nie znaczy, ¿e od razu rzucê siê
Machnê³a rêk¹ w jego stronê. Wsta³a, odstawi³a kubek do zlewu, opar³a siê o szafkê. Mark, masz pojêcie, jak mnie zrani³e, kiedy siê wyprowadzi³e do Briana? Przepraszam. Zachowa³em siê jak idiota. Nic innego nie przychodzi³o mu do g³owy. Nie wiem, czy mo¿e byæ jak przedtem szepnê³a. Czy znowu ci zaufam. Zerwa³ siê na równe nogi, podszed³ do Kate, wzi¹³ za rêce, odnalaz³ jej wzrok. Nigdy wiêcej ciê nie skrzywdzê. Umiechnê³a siê smutno. Nigdy nie mów nigdy. Zrobiê wszystko, ¿eby
Ucisn¹³ jej d³onie. Zmieni³em siê. Doros³em. Milcza³a, ale widzia³, ¿e s³ucha uwa¿nie. Nie wyobra¿am sobie gorszego upokorzenia ni¿ to, ¿e narzeczona porzuca ciê w dniu lubu, ale
Cieszê siê, ¿e tak wysz³o. Dziêki temu zrozumia³em, czego naprawdê chcê
Ciebie. P³aka³a bezg³onie. Sama nie wiem, Mark, ja
B³agam, daj mi jeszcze jedn¹ szansê. A jeli za miesi¹c albo dwa uznasz, ¿e jednak nie mo¿esz mi zaufaæ, odejdê. Obiecujê. Po³o¿y³ rêkê na sercu. Umiechnê³a siê blado. Zawrzyjmy uk³ad. Jaki tylko chcesz. Zaczniemy powoli, krok po kroku. Zastrzegam sobie prawo, ¿eby ciê rzuciæ bez s³owa, jeli stwierdzê, ¿e nam siê nie uda. Ostrzegawczo dgnê³a go palcem w pier. I ja tu rz¹dzê, jasne? Jeste mi to winien. Tak. Entuzjastycznie kiwa³ g³ow¹. Dobrze. Zaczynamy od kolacji w przysz³ym tygodniu. Umiechn¹³ siê, by zaraz znowu spowa¿nieæ. Nie po¿a³ujesz tego, Kate, przyrzekam. Zobaczymy. Póki co, biorê ciê na próbê. Och, jeszcze jedno. Ucisn¹³ jej d³onie. 206
Spochmurnia³a. Co? Nie przesadzaj
Muszê czekaæ do przysz³ego tygodnia, ¿eby ciê poca³owaæ? Z umiechem zarzuci³a mu rêce na szyjê. Do diab³a, ju¿ myla³am, ¿e o to nie zapytasz.
Sobota, 7 grudnia 2002 11.00
J
eszcze trochê, a z³amiê sobie nogê burknê³a Fay. Le¿a³a na zimnej betonowej pod³odze, pod dwudziestopiêcioletnim modelem, którego oplata³a jedn¹ nog¹. Drug¹ odrzuci³a na bok. Rzeczywicie, w tej chwili jako pokracznie wygl¹dasz. Albo j¹ zegnij, albo odsuñ bardziej. Adam przygl¹da³ siê scenie z przechylon¹ g³ow¹. Czy w bud¿ecie nie by³o na dywanik? jêknê³a. Pod³oga jest lodowata. Skarbie, wiesz, jaki jest motyw przewodni tej sesji? Betonowy szyk. Dywanik popsu³by ca³y efekt. Skoro ty tak twierdzisz, stylisto. Umiechnê³a siê fa³szywie. Ale b³agam, za³atwmy to jak najszybciej, bo ju¿ zdrêtwia³am. A mi jest ca³kiem przyjemnie stwierdzi³ model i zajrza³ Fay za dekolt. By³o to najd³u¿sze zdanie, jakie wyg³osi³ od dwóch godzin. Doprawdy? Fay spiorunowa³a go wzrokiem. Mam probê na przysz³oæ. Nie jedz na lunch marynowanej cebuli, dobrze? Adam zerkn¹³ na zegarek. Dalej, dalej. Im szybciej siê uwiniemy, tym szybciej pójdziemy do domu. Sesjê organizowa³ magazyn Couture, w którym Adam awansowa³ na g³ównego stylistê. Jego poprzedniczka w koñcu odesz³a. Trwa³a na stanowisku dopóki siê da³o, ale by³a skoñczona, gdy zaproponowa³a jako ostatni krzyk mody dodatek z zesz³ego sezonu. 207
Oczywicie Adam znacznie ubarwi³ ca³¹ historiê i opowiada³ naoko³o, ¿e chcia³a zrobiæ sesjê powiêcon¹ elastycznej bielinie. Po lubnej pora¿ce Fay pogr¹¿y³a siê w rozpaczy i ¿alu nad sob¹. Mimo namów Adama, wychodzi³a z domu tylko do pracy. Tkwi³a w mrocznym wiecie seriali telewizyjnych i mro¿onych dañ. W krótkim czasie przyty³a piêæ kilo. Potem, mniej wiêcej miesi¹c póniej, nagle wziê³a siê w garæ i dla kontrastu wybra³a zdrowy tryb ¿ycia. Trzy razy w tygodniu chodzi³a na jogê i wkrótce zaczê³a lepiej sypiaæ. Nadal od czasu do czasu zjada³a co niedozwolonego, ale stara³a siê kontrolowaæ swoje menu. Po lekturze artyku³u o zdrowym od¿ywianiu zaopatrzy³a siê w sokowirówkê i szybkowar. Zmusza³a siê do picia dwóch litrów wody dziennie. Po kilku tygodniach mia³a lni¹ce w³osy i zdrow¹, czyst¹ cerê. Na jej szczêcie, w tym czasie zachorowa³a jedna z wymizerowanych supermodelek; jej zejciu z wybiegu towarzyszy³a bardzo agresywna kampania medialna przeciwko modzie na chorowit¹ bladoæ i sylwetkê anorektyczki. I tak, wraz z powrotem mody na zdrow¹, kwitn¹c¹ urodê, wzros³y notowania Fay, zw³aszcza odk¹d Adam awansowa³. Jej zdjêcie pojawi³o siê na ok³adce Couture; wkrótce potem Daily Mail uzna³ j¹ za wzór do naladowania dla nastolatek. Kariera potoczy³a siê b³yskawicznie. Tym razem Fay zawdziêcza³a wszystko sobie. Do jej agencji sp³ywa³y zaproszenia na premiery i bale. Fay zazwyczaj nigdzie nie chodzi³a, chyba ¿e by³y to imprezy dobroczynne. wiat show-biznesu znudzi³ j¹ ju¿ dawno. Przecie¿ to w kó³ko ci sami ludzie t³umaczy³a kiedy Adamowi, gdy da³a siê namówiæ i posz³a z nim na otwarcie nowej restauracji. T³oczyli siê na w¹skiej kanapce, s¹czyli niebieskie drinki i obserwowali, jak nowa twarz It cmoka powietrze w okolicach policzków innych s³aw. Spójrz tylko. Co ona, nie ma nic innego do roboty? O nas pewnie mówi¹ to samo mrukn¹³ Adam. Nadal z zapa³em chodzi³ na wszelkie przyjêcia, przede wszystkim dlatego, ¿e wierzy³, ¿e pozna tam mê¿czyznê swojego ¿ycia, a przynajmniej faceta NJN na jedn¹ noc. Dra¿ni³o go, ¿e Fay nie chcia³a mu towarzyszyæ. 208
Lubi³ j¹, poza tym wiedzia³, ¿e sama da sobie radê, gdyby spotka³ faceta NJN i znikn¹³. W przeciwieñstwie do innych jego znajomych, którzy na takich przyjêciach ci¹¿yli mu jak kamieñ m³yñski. Tego dnia, po sesji, by³o podobnie. Adam namawia³ Fay, ¿eby posz³a z nim na premierê pierwszego singla nowego boysbandu. Zdecydowanie odmówi³a. Przebiera³a siê, gdy Adam odchyli³ grub¹ zas³onê. Jeli mnie kochasz, pójdziesz d¹sa³ siê. No to ju¿ wiesz, prawda? Zapiê³a suwak w spodniach. Naburmuszy³ siê jak dziecko. Mo¿e znajdê tam swoj¹ mi³oæ. Przecie¿ ci zale¿y na moim szczêciu. Oczywicie, kochanie, ale poradzisz sobie beze mnie. Przecie¿ i tak znasz wszystkich zaproszonych goci. To nie to samo mrukn¹³ i tupn¹³ nog¹. Wzruszy³a ramionami. Przykro mi. Nie zmieniê zdania. Egoistka
Podniós³ pasek z pod³ogi. Fay poprawi³a w³osy i wsunê³a stopy w sportowe klapki. S³uchaj, umówi³am siê z mam¹ na lunch, ale wrócê do domu przed pi¹ta. Zadzwoñ do mnie. Razem ustalimy, co masz za³o¿yæ. Dobra. Adam odwróci³ siê na piêcie na odg³os kroków. Nadchodzi³ Tray. Model. O, czeæ. Spojrza³ na Fay. Umiechnê³a siê. Witaj. Dawno siê nie widzielimy
jakie
dwie minuty? Mo¿e by wyskoczy³a ze mn¹ na drinka? Wygl¹da³ bosko, chocia¿ nerwowo przestêpowa³ z nogi na nogê. Cmoknê³a z udawanym smutkiem. Niestety, nic z tego. Umówi³am siê z matk¹. Odmowa nie zniechêci³a Treya. A innym razem? Umiechnê³a siê lekko. Dziêki, chyba nie. Nie wykraczajmy poza sferê zawodow¹, dobrze? Adam zachowywa³ nietypowe dla niego milczenie podczas tej krótkiej wymiany zdañ, ale teraz postanowi³ wykorzystaæ okazjê. 14 Z archiwum eks
209
Za to ja jestem wolny. Chêtnie wyskoczê na drinka. Umiechn¹³ siê szeroko. Trey skrzywi³ siê z obrzydzeniem. Dziêki, jestem hetero. Powiedzia³em: na drinka, nie do ³ó¿ka krzykn¹³ Adam do jego pleców. Spojrza³ na Fay. Cholerni modele, s¹ strasznie aroganccy. Oczywicie, skarbie, o ile ciê znam, naprawdê mia³e ochotê tylko z nim porozmawiaæ. Fay da³a mu kuksañca w bok. Niesamowite! W jego oczach b³ysnê³y weso³e iskierki. Co? Sp³awi³a takiego licznotka. Dawniej umówi³aby siê z nim dla zabicia nudy, póki nie pojawi siê kto ciekawszy. To prawda. Wzruszy³a ramionami. Ale siê zmieni³am. Nie szukam ju¿ towarzystwa na si³ê, dobrze siê czujê ze sob¹. Zreszt¹ w ¿yciu kobiety jest miejsce tylko dla jednego modela. No tak, nasz kochany Nat. Adam pokrêci³ g³ow¹. Mia³em go tu ostatnio na sesji. Uzna³em jednak, ¿e lepiej ciê nie ci¹gaæ. Umiechnê³a siê ciep³o. Co tam u tego drania? Jest jakby
taki trochê zu¿yty. Chyba za du¿o baluje. Nadal z McLaren? Pyta³a z czystej ciekawoci. Nie. Powiedzia³, ¿e siê rozstali zaraz po wiesz czym. W ten sposób Adam okrela³ czerwcowy dramat, jako ¿e Fay zabroni³a mówiæ o lubie. Teraz siê spotyka z najnowsz¹ twarz¹ It. Ziewnê³a ostentacyjnie. Nawet mi siê nie chce o tym myleæ. Zerknê³a na zegarek. Muszê lecieæ. Ju¿ jestem spóniona. Adam obj¹³ j¹ serdecznie. Do us³yszenia. Gdyby zmieni³a zdanie, daj znaæ. Nie zmieniê. Umiechnê³a siê. W przeciwieñstwie do niektórych, ja ju¿ wyros³am z boysbandów. Alice przysz³a przed czasem, jak zawsze. Zanim Fay wbieg³a do ma³ej kafejki niedaleko Covent Garden, matka zd¹¿y³a przeczytaæ ca³y London Evening Standard. 210
Czeæ, kochanie. Umiechnê³a siê ciep³o i pokaza³a kieliszek stoj¹cy na stole. Zamówi³am ci szampana, w porz¹dku? Fay odpowiedzia³a umiechem. Wspaniale, dziêki. Tylko Alice mog³aby siê martwiæ zamawiaj¹c szampana, pomyla³a ciep³o. Niepewnoæ Alice ju¿ jej nie denerwowa³a. Od otrzewiaj¹cej i bolesnej przygody we Francji stara³a siê zrozumieæ matkê. W miarê mo¿liwoci, co sobota umawia³y siê na lunch, w tej samej przytulnej kawiarence, gdzie mili kelnerzy zawsze znaleli im wolny stolik. Sam fakt, ¿e spêdza³y razem wiêcej czasu, sprawi³, ¿e czu³y siê o wiele swobodniej w swoim towarzystwie. Wiesz
Fay stuknê³a kieliszkiem w szklankê z sokiem ¿urawinowym Alice. Czeka³am na to spotkanie. I to ciê dziwi? zapyta³a cicho Alice. Szybko pokrêci³a g³ow¹. Nie. Ale teraz jestemy jakie
Mniej spiête. Co siê zmieni³o. Alice spojrza³a na córkê z mi³oci¹. Dlatego ¿e, wybacz, ty siê bardzo zmieni³a. To j¹ zaskoczy³o. Naprawdê? W jakim sensie? Alice zmru¿y³a oczy w zadumie. Trudno okreliæ
S¹dzê, ¿e siê bardzo wyciszy³a. I nie jeste ju¿ taka twarda
Urwa³a, zmarszczy³a czo³o, wiadoma, ¿e wchodzi na grz¹ski teren. Chyba nie musisz ju¿ sobie tyle udowadniaæ. Fay przez d³ug¹ chwilê analizowa³a s³owa matki. Powoli skinê³a g³ow¹. Masz racjê. Nic tak nie ci¹ga na ziemiê jak porz¹dna dawka wstydu. Wstydzi³a siê? Alice siêgnê³a po bu³eczkê. Co? Mamo, sprosi³am tyle osób do Francji, usadzi³am ich w ogrodzie jako weselnych goci i oznajmi³am, ¿e lubu nie bêdzie! Siêgnê³a po szampana. Omal nie spali³am siê ze wstydu. Kiedy nie dosz³o do lubu, Alice natychmiast zaczê³a siê bardzo martwiæ o córkê. Znalaz³a j¹ w zamku. Fay zapewni³a 211
tylko, ¿e nic jej nie jest, a Alice, cicha jak zwykle, nie zadawa³a wiêcej pytañ. Lecz przez najbli¿sze miesi¹ce czuwa³a nad córk¹. Czeka³a na odpowiedni¹ chwilê, by poznaæ szczegó³y. Chyba siê doczeka³a. Zakaszla³a nerwowo. Wiêc
W³aciwie
Dlaczego odwo³a³a lub? wykrztusi³a. Fay siê zamyli³a. Mog³aby sk³amaæ, ¿e wpad³a w panikê i stchórzy³a, ale uzna³a, ¿e matka zas³uguje na ocenzurowan¹ prawdê. Z westchnieniem opar³a ³okcie na stole. Bo tydzieñ przed lubem posz³am do baru i tam pozna³am bardzo atrakcyjnego faceta. Nic z nim nie zrobi³am, ale mnie poci¹ga³. I? Alice nie widzia³a zwi¹zku. Uzna³am, ¿e skoro tu¿ przed lubem ogl¹dam siê za innymi mê¿czyznami
no, ¿e to co znaczy. Fay pos³a³a jej pytaj¹ce spojrzenie. Kochanie, to wiadczy tylko o tym, ¿e jeste normalna. Alice westchnê³a. Najwa¿niejsze, ¿e niczego nie zrobi³a. Ze wzglêdu na mi³oæ do Marka. Przez moment Fay mia³a ochotê powiedzieæ wszystko, lecz co j¹ powstrzyma³o. Tak, ale to jeszcze nie koniec mruknê³a. Odwo³uj¹c lub zmusi³am siê, ¿eby zmierzyæ siê z tym, co od dawna spycha³am na dno wiadomoci
Czyli? Z faktem, ¿e wychodzê za Marka po to, ¿eby udowodniæ wszystkim, ¿e jestem zdolna do sta³ego zwi¹zku. Wszystkim? No dobra, g³ównie sobie. Zawsze wiedzia³am, ¿e ludzie uwa¿aj¹ mnie za osobê zepsut¹, samolubn¹
Umilk³a, wpatrzona w cianê. I do pewnego stopnia mieli racjê. Matka cmoknê³a z dezaprobat¹. Co za ludzie? Och, z bran¿y. Nie znasz. Alice niedowierza³a. Sama wiem, ¿e martwiê siê byle drobiazgiem, ale nawet do g³owy mi nie przysz³o, ¿e ty siê przejmujesz opini¹ innych. 212
Fay wydê³a usta. Teraz ju¿ nie. Po tym ca³ym zamieszaniu du¿o myla³am i zrozumia³am, ¿e liczy siê tylko zdanie osób, które kochasz, tych co ciebie kochaj¹. Reszta, niech sobie gada. Wznios³a kieliszek. Proszê, proszê. Chcesz znaæ moje zdanie? Alice nagle znowu siê zdenerwowa³a. Pewnie. Uwa¿am, ¿e podjê³a bardzo s³uszn¹ decyzjê. Mark to uroczy cz³owiek, ale nie dla ciebie. Teraz Fay nie ukrywa³a zdumienia. Dlaczego nigdy wczeniej tego nie mówi³a? Alice parsknê³a miechem. A co, pos³ucha³aby mnie? ¯achnê³a siê. Na pewno nie. Fay pokiwa³a g³ow¹. Adam mi to powtarza³. I Brian, przyjaciel Marka. Nawet Tony da³ mi jasno do zrozumienia, ¿e nic dobrego z tego nie wyjdzie. Zamilk³a na chwilê. Przypomnia³a sobie dyskusjê z Tonym. Powiedzia³ mi to wkrótce po naszym pierwszym spotkaniu. Alice z westchnieniem przywo³a³a kelnera i zamówi³a kolejnego drinka. Tak, rozmawia³ o tym ze mn¹ przy niadaniu, w niedzielê. Fay poblad³a lekko. I co mówi³? Niedu¿o, tylko ¿e jestecie dziwn¹ par¹. Pyta³ mnie o zdanie. Stara³am siê wymigaæ ogólnikami, bo go nie zna³am. Alice nie k³ama³a; naprawdê nie zdawa³a sobie sprawy, ile mu powiedzia³a. Fay lekcewa¿¹co machnê³a rêk¹. Niewa¿ne. Bogu dziêki, to ju¿ przesz³oæ. Raz pod wozem, raz na wozie. No tak. Alice skinê³a g³ow¹. Przepraszam, ¿e wtykam nos w nie swoje sprawy, ale
jest kto nowy na horyzoncie? Nie, w³aciwie nie. Wzruszy³a ramionami. Umawia³am siê z kilkoma facetami. Szybko siê jednak zorientowa³am, ¿e nic z tego nie bêdzie, wiêc zrywa³am znajomoæ. Milcza³a, gdy kelner stawia³ przed Alice now¹ szklankê. Zreszt¹, dobrze mi 213
samej ze sob¹. Nie zale¿y mi na towarzystwie ludzi, którzy nic dla mnie nie znacz¹. Bo¿e. Alice by³a pod wra¿eniem. Ty naprawdê doros³a. Och, nie ³ud siê, nadal mam gorsze chwile. Zamia³a siê. Nie jestem ³atwa we wspó³¿yciu. No, ale ty wiesz o tym najlepiej. Urwa³a, uciek³a wzrokiem do okna. Po ulicy sunê³y t³umy ludzi; jedni siê spieszyli, inni szli spacerkiem. Podnios³a do ust kieliszek szampana. Ch³odny trunek smakowa³ wymienicie. Nagle ogarnê³a j¹ b³ogoæ. Dobrze tak sobie posiedzieæ z matk¹ i obserwowaæ wiat zza szyby, pomyla³a. Przepraszam, mamo. Te s³owa wymknê³y siê niemal niewiadomie. Alice poruszy³a siê niespokojnie. Za co? Za to, ¿e wiele razy by³am dla ciebie okropna i tyle wycierpia³a w zwi¹zku z tym cholernym lubem. Westchnê³a ciê¿ko. W³aciwie nie wiem, jak ze mn¹ wytrzymywa³a. Alice nerwowo grzeba³a widelcem w talerzu i mruga³a szybko, pewnie ¿eby powstrzymaæ ³zy. Kochanie, nigdy nie by³a okropna, tylko wymaga³a ci¹g³ej uwagi. A ¿e z tob¹ wytrzymywa³am? To by³ mój b³¹d. Powinnam wprowadziæ wiêksz¹ dyscyplinê, ale nie mog³am siê na to zdobyæ. Dlaczego? Nie pozwala³a ci macierzyñska mi³oæ? Fay siê umiechnê³a. Nie, raczej dlatego, ¿e sama mia³am okropne dzieciñstwo G³os Alice zadr¿a³ lekko. I obieca³am sobie, ¿e nie bêdziesz przechodzi³a przez to, co ja. Tylko ¿e przesadzi³am w drug¹ stronê i pozwala³am ci na wszystko. Temat ciê¿kiego dzieciñstwa Alice pojawia³ siê ju¿ kilka razy, ale nigdy nie rozmawia³y o tym powa¿nie. Szczerze mówi¹c, Fay to nie obchodzi³o. Teraz jednak naprawdê chcia³a wiedzieæ, wiêc otwarcie zapyta³a. Alice westchnê³a g³êboko. Có¿, i moja matka, i siostra utwierdza³y mnie w przekonaniu, ¿e jestem niepotrzebna, denerwuj¹ca. I ja wiêcie w to wierzy³am. 214
Bo¿e, nic dziwnego, ¿e straci³a g³owê dla pierwszego faceta, który siê tob¹ zainteresowa³ mruknê³a Fay. No, tak. Nikt nigdy nie okazywa³ mi uczucia, wiêc kiedy David
Wbi³a wzrok w talerz. Od razu siê w nim zakocha³am. Oczywicie nawet nie podejrzewa³am, ¿e dla niego to by³ tylko seks, nie mi³oæ. Fay przewróci³a oczami. Nie martw siê, nie ty pierwsza i nie ostatnia. Tylko w dzisiejszych czasach seks bez zobowi¹zañ jest o wiele prostszy. Alice siê umiechnê³a. Dla niego to by³ seks bez zobowi¹zañ, dla mnie nie. Ja myla³am, ¿e zdarzy³ siê cud. W koñcu kto siê mn¹ interesowa³. Fay zapali³a papierosa, mimo dezaprobaty w oczach matki. Wiêc wy
no
kochalicie siê tylko raz? Nie do wiary, rozmawia o seksie z w³asn¹ matk¹. Nie, wiêcej
Alice siêgnê³a po frytkê. Dopóki siê nie zorientowa³am, ¿e jestem w ci¹¿y. Zaintrygowana, Fay pochyli³a siê nad sto³em. Jak zareagowa³? W³aciwie wcale nie zareagowa³, wiêc pomyla³am, ¿e wszystko w porz¹dku. Poszlimy do ³ó¿ka. Potem powiedzia³, ¿e do mnie zadzwoni. Od tamtej pory siê nie odezwa³
Alice nerwowo miesza³a herbatê. Nigdy? Fay nadal nie mog³a w to uwierzyæ. Ani s³owa? Alice pokrêci³a g³ow¹. Nic a nic. Dosta³am od kogo adres w Portsmouth, ale nie wiem, czy by³ aktualny. Napisa³am do Davida kilka razy. Nie odpowiedzia³. A kiedy zrozumia³a, ¿e odszed³, zastanawia³a siê nad usuniêciem? Ciebie? Alice umiechnê³a siê pod nosem. Nie, ani przez chwilê. Wiedzia³am, ¿e dam dziecku mi³oæ. I bêdzie tylko moje. Wziê³a córkê za rêkê.. Fay odwzajemni³a ucisk. Mia³a ciê¿kie ¿ycie
Samotna matka w tamtych czasach
Skarbie, to nie redniowiecze. Alice obruszy³a siê zabawnie. 215
Wiesz, o co mi chodzi. Fakt. Nie by³o ³atwo. Ale czu³am siê szczêliwa. Wreszcie kto mnie potrzebowa³. I nadal tak jest
Fay poprawi³a siê na krzele. W imieniu Fay Parker, do niedawna egoistycznej ma³py, pragnê ci serdecznie podziêkowaæ za wszystko, co dla mnie zrobi³a. Stuknê³y siê kieliszkami. Alice duma³a nad deserem. Fay wygl¹da³a przez okno, na ulicê pe³n¹ ludzi. Spieszyli na sobotnie zakupy. W takich chwilach czu³a siê niewa¿na; dawniej to j¹ dra¿ni³o. Kiedy mia³aby ochotê wybiec na zewn¹trz i zwróciæ na siebie uwagê. Teraz rozkoszowa³a siê spokojem. No i co, jeli nie pojawi siê na najbli¿szej premierze? Nie wyst¹pi w kreacji od Gucciego? Czy jej ¿ycie legnie w gruzach? Po Francji zrozumia³a, ¿e jeli nie jest szczêliwa, nie zbawi jej najnowszy ciuch. G³os Alice wyrwa³ Fay z zadumy. Mylisz o nim czasami? O kim? Fay zatrzepota³a rzêsami. O ojcu. Wzruszy³a ramionami. Nigdy. Nie kusi³o ciê, ¿eby go odnaleæ? Nie. Po co? Zapali³a kolejnego papierosa. Z ciekawoci. Pomyl tylko, biologicznie rzecz bior¹c, jeste w po³owie jedn¹ wielk¹ niewiadom¹. Fay zaskoczy³o takie stwierdzenie. No có¿, rzeczywicie, pewnie szuka³abym ojca, gdybym czeka³a na przeszczep szpiku kostnego. Ale poza tym? Nie. Nie by³ czêci¹ mojego ¿ycia. Alice przygl¹da³a siê córce uwa¿nie. Chcesz, ¿ebym powiedzia³a ci o nim co wiêcej? Fay znów wzruszy³a ramionami. Mia³ dwadziecia trzy lata, jasne w³osy, niebieskie oczy i pochodzi³ z okolic Reading. To nie wszystko. Mów. Przez nastêpne pó³ godziny Fay s¹czy³a kawê i pali³a, a Alice opowiada³a. 216
Podobno jej ojciec by³ bardzo przystojny i czaruj¹cy. Rozjania³ pokój sam¹ swoj¹ obecnoci¹. Alice do dzisiaj nie wierzy³a, jakim sposobem taki fascynuj¹cy mê¿czyzna zainteresowa³ siê szar¹ myszk¹. Teraz wiem, ¿e nie o¿eni³by siê z mn¹, nie zaprosi³ do domu mruknê³a. By³am zbyt pospolita. Pewnie mia³ wiele takich jak ja. Fay siê obruszy³a. Mamo, jak mo¿esz. Na pewno siê mylisz. Och, w¹tpiê. Ju¿ dawno przesta³am siê ³udziæ. Spojrza³a córce prosto w oczy. A, co najdziwniejsze, jeste do niego bardzo podobna. To niesamowite. Z wygl¹du? Fay w niczym nie przypomina³a Alice, wiêc zawsze zak³ada³a, ¿e wda³a siê w ojca. Te¿, ale mia³am na myli charakter. By³ taki towarzyski. I rzeczowy. Nie dawa³ sobie w kaszê dmuchaæ
W pewnym sensie szkoda, ¿e go nie znasz. Na pewno znalelibycie wspólny jêzyk. Có¿
mruknê³a obojêtnie Fay. Tego siê nie dowiemy, bo nie chcê go szukaæ. Czasami myla³am, ¿e gdybym pozna³a ojca, inaczej uk³ada³oby mi siê z mê¿czyznami. Ale to za du¿o zachodu, tyle straconych lat. Wiêc wybra³am autoanalizê i zmiany. Skinê³a na kelnera i poprosi³a rachunek. Co dzisiaj robisz? zapyta³a Alice i schyli³a siê po rêkawiczkê, która spad³a na pod³ogê. To, co lubiê najbardziej, czyli nic. Rozemia³a siê. Dawniej mia³abym wra¿enie, ¿e co przegapi³am, gdybym nie posz³a na przyjêcie. Teraz nic mnie to nie obchodzi. Ale nie znajdziesz mê¿czyzny swojego ¿ycia, siedz¹c w domu zauwa¿y³a Alice. Fakt, ale to nie koniec wiata. Jeli kogo poznam, super, jeli nie
trudno. Uciska³y siê na po¿egnanie. Fay odprowadza³a Alice wzrokiem. Nagle uwiadomi³a sobie, ¿e nie chce byæ sama, choæ twierdzi, ¿e samotnoæ jej nie przeszkadza. Marzeniem Fay by³o dziecko, mo¿e nawet dzieci z silnym mê¿czyzn¹, z którym tworzy³aby partnerski zwi¹zek, a jednoczenie czu³a siê bezpieczna. Nigdy nic nie wiadomo, lecz od pomy³ki z Markiem wydawa³o jej siê, ¿e wie, czego szuka. 217
Pi¹tek, 18 lipca 2003 20.00
B
o¿e, pachnie wymienicie. Derek wsadzi³ ³y¿eczkê do garnka. Jean ze zmarszczonymi brwiami obserwowa³a, jak m¹¿ kosztuje domowy sos bolognese. I co? Ujdzie? zapyta³a. Pyszny. Poca³owa³ j¹ w policzek. A ty licznie wygl¹dasz. Zarumieni³a siê, wyranie ucieszona. Zdjê³a fartuch, poprawi³a spódnicê, zerknê³a na zegarek. Przyjad¹ tu lada chwila. Umiechnê³a siê rozmarzona. Wiesz co? Mam dobre przeczucie. Derek podniós³ oczy do nieba. O nie, tylko znowu nie zaczynaj. Niech to bêdzie zwyk³y, przyjemny wieczór bez ¿adnych nacisków na sama wiesz co. Matka przecie¿ mo¿e sobie pomarzyæ. Naburmuszona, wytar³a rêce w cierkê. Owszem. W g³osie Dereka zabrzmia³a posêpna nuta. Ale czasami marzenia zmieniaj¹ siê w koszmar, czego dowiadczylimy na w³asnej kieszeni. Teraz z kolei Jean podnios³a oczy do nieba. O Bo¿e, a ty znowu zaczynasz o tych piêtnastu tysi¹cach? Nie zamierzam tego s³uchaæ. Zakry³a sobie uszy d³oñmi i nuci³a g³ono. Derek z umiechem odci¹gn¹³ jej rêce. Proszê
Za ¿adne skarby wiata zapar³a siê. To by³o dawno. Nie psuj dzisiejszego wieczora. S³ysz¹c chrzêst opon na ¿wirze, wyjrza³a przez okno. Ju¿ s¹! Dosyæ narzekañ! Trzasnê³y drzwi i po chwili do kuchni wbieg³ Mark. Czeæ, kochani! By³ opalony i umiechniêty. Postawi³ dwie du¿e torby na pod³odze i zamkn¹³ Jean w mocnym ucisku. wietnie wygl¹dasz! ucieszy³a siê. Uda³ siê urlop? Promienia³a, zadowolona, ¿e widzi m³odszego syna. A jak¿e! Mark odsun¹³ w³osy z czo³a. Przez pierwszy tydzieñ nic nie robilimy, a w drugim dla odmiany odpoczywalimy! 218
Jean wypl¹ta³a siê z jego objêæ i cofnê³a o krok, ¿eby go lepiej widzieæ. Wspiê³a siê na palce, zajrza³a do przedpokoju. A gdzie ona? W ³azience. Umiechn¹³ siê. Sporo czasu spêdzilimy w samochodzie. Po chwili doszed³ ich szum spuszczanej wody i kroki w korytarzu. Kate stanê³a w progu kuchni. W jej ciemnych w³osach pojawi³y siê z³ote pasemka od s³oñca. Czeæ. Poca³owa³a najpierw Jean, potem Dereka, w oba policzki. Cudownie wygl¹dasz. Jean zachwyca³a siê czarn¹ obcis³¹ sukienk¹ dziewczyny. Tak, zabójczo siê ubiera i jeszcze lepiej gotuje za¿artowa³ Mark. Kate ¿artobliwie uderzy³a go w ramiê. Skoro o jedzeniu mowa, co tu piêknie pachnie. Jean podnios³a pokrywkê na garnku i zamiesza³a sos. Ulubione danie Marka. O nie! Fasolka z grzankami? za¿artowa³a Kate ze miertelnie powa¿n¹ min¹. W kó³ko mnie tym karmi. ¯eby poznaæ jego talenty kulinarne, trzeba zap³aciæ. Pieszczotliwie uszczypnê³a go w policzek. W³anie. Derek spojrza³ na syna. Mia³em zapytaæ: jak restauracja? Marka bardzo ucieszy³o, ¿e ojciec pierwszy poruszy³ ten temat. Chyba w koñcu pogodzi³ siê z faktem, ¿e m³odszy syn nigdy nie zmieni zdania i nie znajdzie sobie przyzwoitej pracy. Mark uniós³ kciuk. Jak na razie, wszystko w porz¹dku, ale opowiem wszystko, jak ju¿ bêdzie Tony. Nie chcê siê powtarzaæ. Derek spojrza³ na zegarek. Powinien nadci¹gn¹æ lada chwila. Dwadziecia minut temu dzwoni³ z samochodu. Klasn¹³ w d³onie. Mo¿e wina? Po chwili wznosili kieliszki specjalnego chablis premier cru, które Derek przechowywa³ na specjaln¹ okazjê. Jean wznios³a toast. Tak mi³o was widzieæ zapewni³a rozpromieniona. Nawet nie macie pojêcia, jak siê ucieszy³am, ¿e znowu jestecie razem. 219
Mark spojrza³ na Kate i oboje parsknêli miechem. Wiemy, mamo. Mówi³a nam to w wiêta i powtarzasz za ka¿dym razem, kiedy przyje¿d¿amy. A co ja mam powiedzieæ? mrukn¹³ Derek. S³ucham tego sto razy dziennie. Na dworze rozleg³ siê klakson. O, starszy brat zawo³a³ z radoci¹ Mark. Tony wpad³ do kuchni, wyj¹tkowo jak na niego poruszony. Przepraszam, straszne korki. D³ugo czekalicie? Poca³owa³ Jean w policzek, poklepa³ ojca po ramieniu. Nigdy nie byli zbyt blisko, ale wyczuwa³o siê miêdzy nimi ciep³o i wzajemny szacunek. Nie, dopiero co przyjechalimy odpar³ Mark. Dos³ownie kilka minut temu. Tony go uciska³, potem cmokn¹³ Kate w policzek. Jak siê masz? wietnie. Rozemia³a siê. Doskonale. Kolacja gotowa! zaszczebiota³a Jean. Zapraszam. Przeszli do jadalni. Jean nakry³a stó³ co najmniej jak na wi¹teczn¹ wieczerzê. Na rodku blatu królowa³y dwa srebrne wieczniki. Na obrusie w szkock¹ kratê pyszni³a siê najlepsza porcelana. Jean zawsze zwraca³a uwagê na takie rzeczy. Mark po raz pierwszy jad³ niadanie z kartonem mleka na stole, gdy siê wyprowadzi³ na studia. W domu rodzinnym nieodmiennie sta³ porcelanowy dzbanek. Cudownie
Jak zwykle. Tony poluzowa³ krawat i usiad³ na swoim starym miejscu, obok ojca. Och, bez przesady powiedzia³a Jean z fa³szyw¹ skromnoci¹. Tak rzadko obaj synowie bywali w domu, ¿e chcia³a jako uczciæ tê wizytê. Wygl¹da rzeczywicie niele, ale samo tak wysz³o. Na³o¿y³a wszystkim spaghetti. No jak, Tony, cieszysz siê, ¿e wróci³e na stare miecie? zmieni³a temat. Hm, zapytaj mnie w zimie. Napi³ siê wina. Muszê jednak przyznaæ, ¿e nie ma to jak dobre angielskie piwo. Derek pokiwa³ g³ow¹ z aprobat¹. Ale korki ju¿ ci siê daj¹ we znaki, co? 220
Derek, jak wielu mê¿czyzn, móg³ godzinami rozprawiaæ o jedzie samochodem. Tony przeprowadzi³ siê do Londynu miesi¹c wczeniej. Mimo nacisków, ¿eby zosta³ w Nowym Jorku, upar³ siê, ¿e wraca. Zwierzchnicy nie chcieli go straciæ, wiêc stworzyli mu w Londynie nowe wp³ywowe stanowisko. Ju¿ od dawna ci¹gnê³o go do Anglii, lecz po niedosz³ym lubie we Francji to uczucie siê nasili³o. Nie móg³ siê odnaleæ w Nowym Jorku, ani w pracy, ani w ¿yciu osobistym. Wmawia³ sobie, ¿e martwi siê Markiem i tym, jak brat sobie radzi w nowej sytuacji, ale w rzeczywistoci by³ ju¿ zmêczony bezwzglêdnym materializmem Ameryki. Potrzebowa³ jednak jakiego pretekstu. We w³asnych oczach sta³by siê miêczakiem, gdyby po prostu powiedzia³, ¿e nudzi go to, co robi. W ostatnim czasie wiele siê nauczy³, lecz nadal nie umia³ okazywaæ wra¿liwoci. Negocjacje trwa³y kilka miesiêcy. Potem czeka³, a¿ jego nastêpca zapozna siê z zakresem obowi¹zków. W czerwcu w koñcu wprowadzi³ siê do s³u¿bowego mieszkania w Mayfair jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Londynu. Apartament zajmowa³ ostatnie piêtro nowoczesnego bloku; mia³ okna na ca³¹ cianê, ogrzewanie pod³ogowe i wbudowany system stereo w ka¿dym pomieszczeniu. Tony zatrudni³ dekoratorkê, ¿eby gustownie urz¹dzi³a wnêtrze. Spisa³a siê doskonale; dyskretne owietlenie, wspó³czesne obrazy i meble obite zamszem w kolorze kamienia stworzy³y klimat bardzo mêski, a zarazem ciep³y. Tony jeszcze nie wci¹gn¹³ siê na dobre w londyñskie ¿ycie towarzyskie, ale cieszy³ siê, ¿e wróci³ przede wszystkim czêciej widywa³ siê z rodzin¹. Kiedy by³ m³odszy, nie móg³ siê doczekaæ, kiedy siê wyrwie z rodzinnego gniazda i rozwinie skrzyd³a. Teraz uwa¿a³ spotkania z najbli¿szymi za doskona³¹ formê relaksu. Po powrocie, od razu zaj¹³ siê realizacj¹ projektu, który od dawna chodzi³ mu po g³owie: zainwestowa³ w restauracjê Marka. Innymi s³owy, on wy³o¿y³ pieni¹dze, Mark zaj¹³ siê ca³¹ reszt¹. Spojrza³ na brata. Mark chyba nigdy nie by³ tak szczêliwy. Restauracja wietnie prosperowa³a, a on sprawdza³ siê w roli szefa. I mê¿czyzny Kate. 221
Mark poczu³ na sobie wzrok Tonyego. Wiem, o czym mylisz za¿artowa³. Tak? Pewnie. Zastanawiasz siê, ile wyniós³ zysk w tym miesi¹cu? No, co w tym stylu. Tony wypuci³a z ust k³¹b dymu. Po powrocie z Ameryki ogarniêtej mani¹ zdrowego trybu ¿ycia z ulg¹ wróci³ do palenia. Wiêc mam dla ciebie dobr¹ nowinê: wysokie. Mark poprawi³ siê na krzele. Tony umiechn¹³ siê pod nosem. Z³¹ te¿ masz? W pierwszej chwili Mark nie wiedzia³, o co mu chodzi. Nie. Wzruszy³ ramionami. Sala jest pe³na niemal co wieczór. Zatrudni³em drugiego kucharza, wiêc czasami robiê sobie wolne. Dziêki temu mog³em wreszcie wyrwaæ siê na zas³u¿ony urlop. Jasne. Tony skin¹³ g³ow¹. Ale trzymaj rêkê na pulsie. Pamiêtaj, kiedy kota nie ma, myszy harcuj¹. Zrobi¹ ciê w jajo. S¹ bardzo lojalni. Mark wzi¹³ swój personel w obronê. Nie zrobi¹ mnie w jajo. Mark! oburzy³a siê Jean. Jak ty mówisz? Tony za bardzo j¹ oniemiela³, ¿eby odwa¿y³a siê go skarciæ, ale wobec m³odszego syna nigdy nie mia³a takich oporów. Mark umiechn¹³ siê do Kate. Interesy ju¿ omówione. Powiemy im teraz? Lekko kiwnê³a g³ow¹. Jej oczy lni³y. Pos³uchajcie. Uderzy³ no¿em w kieliszek. Chcemy wam co oznajmiæ. Wzi¹³ Kate za rêkê. Jean zerknê³a na Dereka. Ojej, co? Szeroko otworzy³a oczy. Có¿
Mark zawiesi³ g³os. Postanowilimy siê pobraæ. Przez moment ciszê zak³óca³o jedynie tykanie wiekowego zegara. Potem zrobi³ siê zamêt. Kochani! Wiedzia³am! Jean rzuci³a siê Markowi na szyjê. Mia³am dobre przeczucie. A co, nie mówi³am? Mówi³a, mówi³a! Derek poca³owa³ Kate w policzek. Gratulacje! To cudowna wiadomoæ. 222
Tony sta³ z boku. Czeka³, a¿ rodzice siê naciesz¹. Kiedy pocz¹tkowe wra¿enie minê³o, podszed³ do narzeczonych. Gratulacje. Umiechn¹³ siê. Nie wyobra¿am sobie bardziej dobranej pary. Usiedli na swoich miejscach, tylko Derek gdzie znikn¹³. Wróci³ po chwili z butelk¹ szampana. Korek wystrzeli³ z hukiem i uderzy³ w portret Alberta, pradziada Jean, bardzo powa¿nego i surowego d¿entelmena. Niech zgadnê. Derek nala³ Kate szampana. Uciekniecie gdzie na koniec wiata i wemiecie cichy lub. Mark i Kate wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Owszem, przysz³o nam to do g³owy przyzna³a. Jean zrobi³a tak¹ minê, jakby siê dowiedzia³a, ¿e samochód przejecha³ jej ukochanego szczeniaka. Ale
Kate jeszcze nie skoñczy³a. Doszlimy do wniosku, ¿e Jean nie uda³ siê lub marzeñ we Francji, wiêc damy jej jeszcze jedn¹ szansê i urz¹dzimy wielk¹ fetê w Anglii. Koció³, przyjêcie, stroje
wszystko. Pod koniec wrzenia. Mamo, zajmiesz siê organizacj¹? W³¹czy³ siê Mark. O Bo¿e! Derek z³apa³ siê za g³owê. Skazalicie mnie na trzy miesi¹ce piek³a! jêkn¹³. Znowu dyskusje o serwetkach, obrusach i bilecikach! Trudno, wyje¿d¿am. Mark siê rozemia³. Poza tym chcemy, ¿eby to by³ bardzo tradycyjny lub. Tony, zostaniesz moim wiadkiem? Tony siê zdziwi³. A co z Brianem? Ju¿ z nim rozmawia³em. Nawet siê ucieszy³. To rola nie dla niego, jak sam powiedzia³. Woli siê upiæ spokojnie i bez wyrzutów sumienia, ¿e o czym zapomni i co spieprzy. Mark, nie przeklinaj. Jean zmarszczy³a czo³o. Podniós³ oczy do nieba. Mamo, jeli uwa¿asz, ¿e to by³o przekleñstwo, lepiej nie odwiedzaj mnie w kuchni. Kate zakrztusi³a siê winem ze miechu. Bo¿e, ja raz pope³ni³am ten b³¹d. Myla³am, ¿e to próba zespo³u hip-hopowego. Tony postuka³ lekko w stó³. 223
No dobra, teraz wracajmy do interesów powiedzia³, a Mark jêkn¹³. Mów, co tam s³ychaæ w firmie. Jean cmoknê³a i wziê³a Kate pod rêkê. Kochanie, chodmy st¹d. Opowiesz nam, jak ci siê owiadczy³. Jestemy bardzo ciekawi, prawda, Derek? Derek, który wola³by pos³uchaæ o interesach, zareagowa³ jak dobrze wychowany m¹¿. Oczywicie, kochanie. Wsta³ i poszed³ za paniami. Mark zacz¹³ zdawaæ Tonyemu relacjê. Restauracja nazywa³a siê Hawkins Grill & Bar i mieci³a siê na rogu dwóch ulic w Mayfair. Zdaniem Tonyego by³a to wietna lokalizacja, bo ludzie mieli przynajmniej gdzie zaparkowaæ i nie musieli walczyæ o miejsce na samochód, jak w modniejszych dzielnicach Soho czy Covent Garden. Poniewa¿ sam mieszka³ niedaleko, czêsto wpada³ tam na kolacjê. Zdecydowali siê na kapitalny remont kuchni i urz¹dzili knajpkê w nowoczesnym, minimalistycznym stylu: lampki punktowe pod sufitem i wygodne be¿owe kanapy. Chcieli, ¿eby lokal by³ znany z dobrej kuchni, ale nie elitarny czy snobistyczny, wiêc przy drzwiach nie ustawili ponurych bramkarzy. Do sukcesu potrzeba, oprócz ciê¿kiej pracy, odrobiny szczêcia. Im siê uda³o, gdy nowa gwiazda pop, umówi³a siê tam na kolacjê z nowym narzeczonym. Nied³ugo potem odwiedzi³ ich s³ynny krytyk kulinarny z Sunday Times i oceni³ wysoko. Dalej ju¿ wszystko posz³o g³adko. W weekendy nie by³o szans na stolik bez wczeniejszej rezerwacji, a i w tygodniu sala nie wieci³a pustkami. Jak widzisz, twoje pieni¹dze s¹ bezpieczne. Mark skubn¹³ kawa³ek sera z talerza Kate. Mo¿emy do³¹czyæ do pozosta³ych? Za chwilê. Tony nala³ brandy do dwóch kieliszków. Najpierw mi opowiesz o owiadczynach. ¯artobliwie dgn¹³ go palcem w klatkê piersiow¹. Masz szczêcie, ¿e taka wspania³a dziewczyna da³a ci drug¹ szansê. Wiem. Mark siê rozjani³ na sam¹ myl o narzeczonej. Ucieszy³a go te¿ zmiana tematu. By³ zadowolony, ¿e ma w³asn¹ restauracjê, ale interesy go nie obchodzi³y. Najwa¿niejsze, ¿e móg³ gotowaæ to, co sobie wymyli³. W³aciwie, o czym tu 224
gadaæ? Kiedy siê znowu zeszlimy, uzna³em, ¿e szkoda marnowaæ czas. Ju¿ raz wszystko spieprzy³em; nie chcia³em ryzykowaæ, ¿e odejdzie. Dlaczego siê rozstalicie? zapyta³ Tony. Nigdy mi nie powiedzia³e. Przemilcza³, ¿e wie wszystko od Kate. Zachowa³em siê jak kretyn i tyle. Mark upi³ spory ³yk brandy. K³ócilimy siê, co zrozumia³e, zwa¿ywszy, ¿e oboje du¿o pracowalimy i ¿ylimy w ci¹g³ym stresie. A ja uzna³em, ¿e do siebie nie pasujemy. Lekko uderzy³ siê w policzek. Co za dupek ze mnie! To nie podlega dyskusji. Tony pokiwa³ g³ow¹. Wiêc najpierw chowa³e g³owê w piasek, potem pozna³e Fay? Mniej wiêcej. Mark skrzywi³ siê na samo wspomnienie. Utrzymujesz z ni¹ kontakt? Z Fay? Spojrza³ nerwowo na drzwi. Ba³ siê, ¿eby Kate tego nie s³ysza³a. Tony skin¹³ g³ow¹. Dzwoni³a kilka razy. Nalega³a, ¿ebymy siê spotkali. Chcia³a mi co tam wyt³umaczyæ, ale dla mnie to nie mia³o sensu. Rozstalimy siê; po co rozdrapywaæ stare rany? Wzruszy³ ramionami. Nagra³a siê kilka razy na sekretarkê. Nie oddzwania³em. W koñcu da³a spokój. Tony uniós³ brwi. Wiêc nie zamierza³e siê z ni¹ dalej przyjaniæ? Nie, wtedy nie. A zreszt¹, zanim bylimy razem, nie znalimy siê w ogóle, wiêc nie brakowa³o mi jej towarzysko. Nie tak jak z Kate czy Jenn¹. Klepn¹³ siê w czo³o. Bo¿e, wreszcie sobie przypomnia³em! Tak? Zgadnij, z kim jest Jenna? Wzruszenie ramion. Nie mam zielonego pojêcia. Z Richem. Pamiêtasz, z tym policjantem. Poznali siê na lubie Mark siê umiechn¹³. Zadzwoni³ do niej póniej i zaczêli siê spotykaæ. Jenna planuje nawet przenieæ siê do Londynu, ¿eby byæ bli¿ej Richarda. Super. Wiêc z dramatycznych wydarzeñ we Francji wysz³a jednak jedna szczêliwa para zauwa¿y³ ironicznie Tony. 15 Z archiwum eks
225
Mark ko³ysa³ brandy w kieliszku. Dwie, jeli dodasz Kate i mnie. Napi³ siê i skrzywi³ od pal¹cego alkoholu. Teraz, móg³bym siê czasami spotkaæ z Fay jak z przyjació³k¹, ale nie s¹dzê, ¿eby to siê spodoba³o mojej narzeczonej, wiêc lepiej ju¿ niech bêdzie jak jest. Racja. Tony siê umiechn¹³. I ani razu siê z ni¹ nie widzia³e? Masz ¿elazn¹ wolê. Mark wzruszy³ ramionami. Nieprawda. W ogóle nie mylê o Fay. Widzia³em j¹ w gazetach i niczego nie poczu³em. Z rêk¹ na sercu. Nie ma tego z³ego, co by na dobre nie wysz³o. Teraz liczy siê dla mnie tylko Kate i restauracja. No w³anie, Kate. Tony umiechn¹³ siê ciep³o. Jak to siê sta³o, ¿e znowu jestecie razem? Co prawda mama mi przedstawi³a swoj¹, bardzo przerysowan¹ i egzaltowan¹ wersjê, ale czekam na mêskie sprawozdanie. Mark westchn¹³ zadowolony. Bo¿e, ja j¹ kocham. Naprawdê, rozumiesz? Pos³a³ bratu pytaj¹ce spojrzenie. Chyba tak. Tony umiechn¹³ siê pod nosem. Nie zd¹¿y³em porozmawiaæ z ni¹ we Francji, zaraz wyjecha³em
Zauwa¿y³em. Tony ³ypn¹³ na niego spode ³ba. Mark siê speszy³. No, przepraszam. Chcia³em byæ sam, uciec. Strzepn¹³ py³ek z rêkawa. Póniej by³em w strasznym dole. Musia³em siê wszystkim t³umaczyæ: co, jak i dlaczego
Choæ zazwyczaj nie pali³, poczêstowa³ siê papierosem brata. Potem prawie zapomnia³em o tym ca³ym cyrku, a nadal nie mog³em siê pozbieraæ. I nagle zrozumia³em, dlaczego. Tony milcza³, tylko pytaj¹co uniós³ brwi. Têskni³em za Kate. Zaci¹gn¹³ siê g³êboko. Pewnego ranka snu³em siê bezczynnie po domu i ni st¹d, ni zow¹d zdecydowa³em, ¿e muszê co z tym zrobiæ. Tony siê umiechn¹³. I wskoczy³e na bia³ego konia
Do czarnej taksówki poprawi³ Mark. Na szczêcie zasta³em Kate w domu. Znowu siê zaci¹gn¹³. Nerwowo zerkn¹³ w stronê drzwi, czy nie widz¹ go matka albo narzeczona. 226
Trochê trwa³o, zanim j¹ przekona³em, ¿eby da³a mi jeszcze jedn¹ szansê. Ale jak widzisz, uda³o siê. Super. Tony wzniós³ toast. Masz szczêcie, ¿e nikt ci nie sprz¹tn¹³ jej sprzed nosa. Mark podniós³ brandy do ust. A propos. Nie powiedzia³e mi, ¿e Ted jest gejem! Podobno wiedzia³e ju¿ we Francji! Tony mia³ tyle przyzwoitoci, by zrobiæ skruszon¹ minê. To prawda. Dlaczego, do cholery, milcza³e? Bo mnie o to prosi³a. Zreszt¹, rano mia³e siê o¿eniæ z inn¹. Myla³em wiêc, ¿e to i tak bez znaczenia. Niez³y z ciebie numer. Mark siê umiechn¹³. To siê nazywa dyskrecja. Tony machn¹³ rêk¹. Nie czu³ siê zbyt swobodnie w tym temacie. Tak samo mówi³a Kate zauwa¿y³ Mark. Kiedy wyzna³a ci prawdê? Jak j¹ namawia³em, ¿ebymy spróbowali jeszcze raz. Zapewne wiesz, ¿e zabra³a Teda do Francji, bo nie chcia³a byæ tam sama, a nie zna³a przystojniejszego mê¿czyzny. No i mia³a pewnoæ, ¿e w nocy da jej spokój. Tony wypuci³ kó³ko z dymu. Pewnie te¿ liczy³a, ¿e bêdziesz trochê zazdrosny? Mark parskn¹³ miechem. Pewnie tak. I, szczerze mówi¹c, by³em. W ka¿dym razie, kiedy siê okaza³o, ¿e Ted jest gejem, a Kate nikogo nie ma, pomyla³em sobie: teraz albo nigdy i powiedzia³em, co do niej czujê. Czyli? ¯e nadal j¹ kocham, ¿e zachowa³em siê jak gnojek i chcia³bym, ¿eby mi da³a drug¹ szansê. Jezu. Nie owija³e w bawe³nê. Po co? I tak zna mnie na wskro. Postawi³em sprawê jasno: wóz albo przewóz. I wyszed³ wóz. Mark siê skrzywi³. Najpierw potrzyma³a mnie w niepewnoci, potem zgodzi³a siê pod warunkiem, ¿e zaczniemy powoli, dzieñ po dniu. Tony pokiwa³ g³ow¹ 227
Trudno siê dziwiæ. To by³o w listopadzie i do tego czasu siê spotykamy. Ju¿ wczeniej chcia³em j¹ poprosiæ o rêkê, ale postanowi³em poczekaæ do otwarcia restauracji. Uzna³em, ¿e jeli to przetrwamy, nic ju¿ nam nie zagrozi. Kate jest idealn¹ kobiet¹ dla ciebie zauwa¿y³ Tony. Od pocz¹tku tak uwa¿a³em. Wiêc czemu nic nie mówi³e? D³ugo mnie nie by³o w twoim ¿yciu, zreszt¹ wydawa³o mi siê, ¿e to i tak nie ma dla ciebie znaczenia. Mark spowa¿nia³. Nie wiadomo. No, niezbyt siê przej¹³e, kiedy zauwa¿y³em, ¿e nie pasujecie do siebie z Fay! przypomnia³ mu Tony. Bo¿e, to prawda. Mark siê skrzywi³. A mia³e racjê. Dziêki. I nie mów mi Bo¿e, Tony wystarczy. Mark podniós³ oczy do nieba. W ka¿dym razie owiadczy³em siê w zesz³ym tygodniu, na Karaibach. Zarezerwowa³em stolik na pla¿y, wiêc chyba podejrzewa³a co siê wiêci. Ale i tak udawa³a, ¿e j¹ zaskoczy³em. By³e pewien, ¿e siê zgodzi? Tak, w³aciwie tak. Cieszê siê. Naprawdê. Tony uderzy³ w jego kieliszek swoim. Dziêki, bracie. A teraz chodmy do nich. Mark wsta³. Jeszcze moment. Tony nagle bardzo spowa¿nia³. Jest jeszcze co, o czym muszê z tob¹ porozmawiaæ.
Pi¹tek, 21 wrzenia 2003 11.50
A
dam otworzy³ sobie drzwi zapasowym kluczem i wszed³ do mieszkania Fay. O w dupê, jeste naprawdê s³awna! oznajmi³, delikatnie jak to on. A wiêc ju¿? By³a podekscytowana jak dziecko. Cisn¹³ na stolik plik gazet. 228
Jeste wszêdzie, poza g³upim Financial Times. I wiesz co? zawiesi³ dramatycznie g³os dla lepszego efektu. Pojawi³a siê nawet na ok³adce Mail. Wziê³a pismo ze stolika. Rzeczywicie, na ok³adce zobaczy³a swoje kolorowe zdjêcie i napis: Fay Parker, nowa twarz kosmetyków Visage, s. 7. Napi³ siê kawy. Co za szczêcie, ¿e Bonnie Wallis akurat teraz przegiê³a z narkotykami, co? Fay nerwowo przegl¹da³a gazety. We wszystkich by³y jej fotografie z wczorajszej konferencji prasowej, gdy przedstawiono j¹ wiatu jako now¹ twarz kosmetyków Visage, firmy, która skutecznie konkurowa³a z Revlon i Estee Lauder. Wiesz, co to oznacza, prawda? spyta³a. ¯e zarobisz kupê kasy i wszyscy faceci bêd¹ za tob¹ szaleæ odpowiedzia³ ze miertelnie powa¿n¹ min¹. Kropla kawy spad³a z kubka na jego koszulkê z napisem: MOJE PREFERENCJE SEKSUALNE? NA PEWNO NIE TY. Nie ¿achnê³a siê. To oznacza, ¿e ju¿ nigdy nie wyjdê z domu bez makija¿u. Paparazzi bêd¹ polowaæ na brzydk¹ i zwyczajn¹ Fay. Adam przewróci³ oczmi. Kochanie, poza jedn¹ straszn¹ chwil¹, wiesz po czym, nigdy nie wygl¹da³a brzydko czy zwyczajnie. W³aciwie
Nienawidzê ciê. Ja ciebie te¿. Wznios³a toast kaw¹. No dobra. Teraz powiedz, co mi na dzisiaj przynios³e? Wieczorem odbywa³o siê wielkie przyjêcie z okazji dwudziestopiêciolecia Visage i szefowie dali jasne wytyczne Fay musi tam byæ, ubrana na tyle ekstrawagancko, ¿eby skupiæ na sobie powszechn¹ uwagê. Adamowi wobec tego przypad³o podwójne zadanie: po pierwsze, dotrzymaæ towarzystwa Fay, po drugie zdobyæ dla niej zabójcz¹ kreacjê. Mam kilka pomys³ów, ale od razu mówiê, ¿e moim zdaniem powinna iæ w nowym Guccim oznajmi³, ¿uj¹c rogalika. Na takich imprezach wszyscy wystêpuj¹ w czerni, wiêc bêdziesz siê wyró¿nia³a w innym kolorze. Skinê³a g³ow¹. 229
Jakim? Zielono-niebieskim. Podkreli kolor twoich oczu. Kreacja jest dosyæ
hm, sk¹pa, ale jakby co, przykleimy tam¹ klej¹c¹, ¿eby nic nie spad³o. Nagle pstrykn¹³ palcami. Chocia¿ w³aciwie, czemu nie
Tym sposobem na pewno trafisz na pierwsze strony gazet. Bardzo mieszne. Rzuci³a w niego okruszkiem. Choæ w atelier czêsto pozowa³a niemal pó³naga, w rzeczywistoci by³a doæ pruderyjna, jeli chodzi o ubiór. Do zdjêæ musia³a wk³adaæ, co kazali. Natomiast na przyjêcia ubiera³a siê sama i to, co za³o¿y³a, sporo o niej mówi³o. Prêdzej czy póniej jaka idiotka zjawi siê na imprezie ubrana w kapsle od piwa i torebkê po chipsach stwierdzi³a kiedy. Ale to nie bêdê ja. Maruda. Adam siê przeci¹gn¹³. S³uchaj, wezmê szybki prysznic, zanim pójdziemy na lunch, dobrze? Szybki? Pytaj¹co unios³a brwi. Czyli tak ze dwie godzinki, co? Skrzywi³ siê lekko. Nie ma szans. Jest wpó³ do dwunastej, a na pierwsz¹ zarezerwowa³em stolik w tej mi³ej francuskiej knajpce. Potem zrobimy ciê na bóstwo. Skinê³a g³ow¹. Jezu, przyjad¹ po mnie ju¿ o wpó³ do siódmej. Przed imprez¹ jest jeszcze ma³e przyjêcie dla mened¿erów Visage. Ty to wiesz, jak siê zabawiæ za¿artowa³ i znikn¹³ w ³azience. Fay przez kolejne pó³ godziny przegl¹da³a gazety. Dawniej bywa³a ju¿ w kronice towarzyskiej. Nigdy jednak jej twarz nie patrzy³a z ca³ostronicowych zdjêæ. Nie pisano o niej tak d³ugich artyku³ów. Czyta³a z zainteresowaniem; na przyk³ad o tym, ¿e spotyka³a siê z modelem, którego w ogóle nie zna³a. Ostatnio nie licz¹c matki, regularnie widywa³a siê tylko z Adamem. Zawsze siê wietnie rozumieli, lecz od jakiego czasu ich przyjañ bardzo siê pog³êbi³a. Dawniej uwa¿a³a go za fajnego kumpla, jednak niekoniecznie powiernika. Zreszt¹, nigdy nie by³a skora do zwierzeñ, raczej dusi³a wszystko w sobie i sama analizowa³a. Wszystko siê zmieni³o po czerwcu we Francji. 230
Zapamiêta³a najwa¿niejsz¹ lekcjê nawet jeli przyznasz, ¿e masz k³opoty, ludzie nie patrz¹ na ciebie z pogard¹, nie odwracaj¹ siê plecami. Z czasem coraz czêciej opowiada³a Adamowi o dzieciñstwie, o relacji z Alice, o wp³ywie tych dowiadczeñ na zwi¹zki z mê¿czyznami. Okaza³ siê wspania³ym s³uchaczem, wspiera³ j¹, nie narzuca³ siê z radami. Nadal chêtnie chodzi³ na przyjêcia i coraz czêciej nocowa³ u Fay, bo mieszka³a bli¿ej centrum. Wraca³ w rodku nocy, wiêc da³a mu zapasowe klucze. Us³ysza³a trzask drzwi od ³azienki. Po chwili Adam wpad³ do saloniku. Czterdzieci minut! sapn¹³ tryumfalnie. To mój ¿yciowy rekord! Fay siê umiechnê³a. No tak, ale jeszcze musisz siê ubraæ. A sam wiesz, ile to trwa. Mia³a wra¿enie, ¿e przywita³a siê dos³ownie z ka¿dym mened¿erem Visage z tej strony Atlantyku. Umiech przyrós³ jej do twarzy. W sumie dobrze, bo czeka³o j¹ jeszcze przyjêcie. Wybrano nietypowy lokal muzeum historii naturalnej. Ogromn¹ salê, w której g³ównym eksponatem by³ wielki szkielet dinozaura. Na cianach dominowa³ kolor pomarañczowy, barwa Visage. Lampy rozmieszczone w strategicznych punktach tworzy³y nastrój. W sali k³êbili siê przedstawiciele wiata mediów, mody i grube ryby biznesu. S¹dz¹c po iloci fleszy, które j¹ olepi³y, ledwie wysiad³a z limuzyny, Adam trafi³ w dziesi¹tkê z kreacj¹. Wysoki rozporek do pó³ uda ods³ania³ jej piêkne nogi, a obcis³a góra podkrela³a piersi. Bo Fay, w przeciwieñstwie do wiêkszoci modelek, mia³a biust. Wyprostowa³a w³osy, tak ¿e spada³y na ramiona równ¹ kurtyn¹. Ile jeszcze? mruknê³a do Adama, ca³y czas szeroko umiechniêta. Zerkn¹³ na zegarek. 231
Ze trzy godzinki. Potem mo¿esz siê urwaæ. Wszystko w porz¹dku? Wiedzia³, ¿e dziewczyna nie znosi takich imprez. Mia³a znu¿enie w oczach. Mniej wiêcej. Daj spokój. Wzi¹³ j¹ za rêkê. Pomyl o kasie. Rzeczywicie; trzyletni kontrakt z Visage oznacza³, ¿e przy rozs¹dnych inwestycjach, do koñca ¿ycia nie bêdzie musia³a siê martwiæ o finanse. Pierwsze, co zrobi, to sp³aci hipotekê Alice. Dla siebie wymarzy³a sportowego mercedesa. A resztê od³o¿y, jako zabezpieczenie na nieuniknion¹ przysz³oæ, gdy na scenie pojawi siê m³odsza i ³adniejsza modelka. Dwie godziny póniej ludzie z Visage przedstawili j¹ chyba wszystkim, za wyj¹tkiem kelnerów. Fay robi³o siê niedobrze od g³upiutkich, nic nie znacz¹cych rozmów. Tak, bardzo siê cieszê, ¿e jestem now¹ twarz¹ Visage. Nie, w ogóle siê tego nie spodziewa³am. Tak, muszê zwracaæ uwagê na to, co jem. Owszem, uprawiam jogê. Pytania by³y w kó³ko te same, tylko twarze siê zmienia³y. Przepraszam, pójdê ju¿. To by³ ciê¿ki dzieñ zaszczebiota³a dziecinnym g³osikiem i pos³a³a prezesowi Visage kokieteryjny umiech. Piêæ minut póniej sta³a w kolejce do szatni. Grzecznie odrzuci³a oferty pomocy pracowników Visage. Mia³a wszystkiego dosyæ. Chcia³a wreszcie zostaæ sama. Idê, skarbie. Zadzwoñ jutro. Cmoknê³a Adama w oba policzki i zostawi³a go w towarzystwie redaktora niedzielnego dodatku o modzie i urodzie. W sali k³êbili siê ludzie. Z jednymi witali siê wylewnie, a jednoczenie zerkali, czy dalej nie stoi przypadkiem kto wa¿niejszy. Adama bawi³ ten blichtr, Fay tylko mêczy³. Przepycha³a siê do wyjcia, gdy serce stanê³o jej w piersi. Nagle go zobaczy³a. Odwróci³a siê na piêcie i schowa³a za potê¿nym mê¿czyzn¹. Oby jej nie dostrzeg³. Z pochylon¹ g³ow¹ posz³a w drug¹ stronê, jak najdalej od niebezpiecznej strefy. Ju¿ by³a niedaleko wyjcia, gdy poczu³a d³oñ na ramieniu. Prawie ci siê uda³o przede mn¹ uciec. Tony pos³a³ jej drwi¹ce spojrzenie. 232
Wygl¹da³ rewelacyjnie w szarym garniturze w pr¹¿ki, bia³ej koszuli i niebieskim krawacie. Na jego czole dostrzeg³a kropelki potu, na policzkach cieñ zarostu. Nie rozumiem sk³ama³a. Wcale ciê nie widzia³am. Mo¿e. Umiechn¹³ siê. A przy okazji, moje gratulacje. Za co? Przecie¿ jeste now¹ twarz¹ Visage. Popatrzy³ na ni¹ dziwnie. Zatoczy³ ³uk rêk¹. Chyba ¿e to jaki wielki kawa³
Nie, nie
Zmru¿y³a oczy. Przepraszam, mia³am ciê¿ki dzieñ. Chcê ju¿ wróciæ do domu. Odwiozê ciê. Wzi¹³ j¹ pod ramiê i poprowadzi³ w stronê drzwi. Zatrzyma³a siê w pó³ kroku, wyszarpnê³a rêkê. Nie, dziêki. Zamówiê taksówkê. Pytaj¹co uniós³ brwi. O tej porze? Mo¿esz d³ugo szukaæ. Daj spokój, niedaleko stoi mój wygodny ciep³y jaguar. Dawna duma kaza³a Fay wysoko podnieæ g³owê. Przez chwilê dziewczyna zamierza³a odrzuciæ propozycjê. Koniec koñców uleg³a, zarówno swojemu zmêczeniu, jak jego zdecydowaniu. No, dobrze. Samochód jest na parkingu. Wyjdê pierwszy, ¿eby nas razem nie sfotografowali. Spojrza³a na niego i pokrêci³a g³ow¹. Jezu, ty naprawdê mylisz o wszystkim. Wzruszy³ ramionami. Te¿ zaczniesz. Sta³a siê s³awna. Rzeczywicie, ledwie wysz³a przed budynek, b³ysnê³y flesze. Umiecha³a siê znu¿ona. Z ulg¹ wsiad³a do nowego jaguara. Do domu, Jamesie. Zamia³a siê i zdjê³a buty. Do Clerkenwell, póniej powiem, jak dalej. Tak jest, psze pani. Uchyli³ niewidoczn¹ czapkê. Sk¹d siê tam wzi¹³e? Wskaza³a g³ow¹ za siebie. Nie s¹dzi³am, ¿e to w twoim stylu. Bo nie jest, ale Visage to nasz partner. Czêsto robimy wspólne kampanie skierowane do m³odych kobiet. Skrêci³ w g³ówn¹ ulicê. Poza tym mia³em nadziejê, ¿e ciê spotkam. 233
Och. Spodziewa³aby siê raczej, ¿e bêdzie ostatni¹ osob¹, któr¹ chcia³by spotkaæ, ale zatrzyma³a tê myl dla siebie. Co u ciebie s³ychaæ? Zastanawia³a siê przez chwilê. Wzruszy³a ramionami. Lepiej ni¿ kiedy siê ostatnio widzielimy. No, ale gorzej ni¿ wtedy, byæ nie mo¿e
Samochód zatrzyma³ siê na wiat³ach. Milczeli, obserwowali parê m³odych ludzi przechodz¹c¹ przez jezdniê. Ch³opak obj¹³ dziewczynê ramieniem, ona odrzuci³a g³owê do ty³u i mia³a siê z czego, co powiedzia³. Byli bardzo swobodni i beztroscy. Na d³ugo przyjecha³e? zapyta³a Fay, ¿eby jako podtrzymaæ rozmowê. Na sta³e. Och. Znowu cisza. Zapali³o siê zielone wiat³o. Tony nacisn¹³ peda³ gazu, ale nie da³ siê wci¹gn¹æ w g³upi wycig z ma³olatem z samochodu obok. Otworzylimy z Markiem restauracjê powiedzia³. Czyta³am o tym, ale nie wiedzia³am, ¿e ty te¿
Urwa³a. I jak mu idzie? wietnie. Umiechnê³a siê. To dobrze. Zawsze marzy³ o w³asnym lokalu. Umilk³a na chwilê, utkwi³a wzrok w oknie. Co u niego? Wszystko w porz¹dku. Jest bardzo szczêliwy. Zerkn¹³ na ni¹ k¹tem oka. Wiesz, ¿e zarêczy³ siê z Kate? Unios³a brwi, zdziwiona. O, naprawdê? Umiechnê³a siê, ale jej oczy pozosta³y powa¿ne. A wiêc wreszcie osi¹gn¹³e cel. Zawsze j¹ lubi³e. Skin¹³ g³ow¹. Nie odrywa³ wzroku od jezdni. No, tak. Pasuj¹ do siebie. Skrêci³ w lewo. A ty
masz kogo? Zmarszczy³a brwi. Nie twój zakichany interes. Mi³o, ¿e nic nie straci³a ze swego uroku zauwa¿y³ sucho. Rozumiem, ¿e jeste sama? Bêdzie szybciej, jeli pojedziesz têdy. Pokaza³a mu drogê, ¿eby zmieniæ temat. 234
Dzieli³o ich jeszcze kilka kilometrów od mieszkania. Chcia³a je pokonaæ jak najprêdzej. Bola³a j¹ g³owa najpierw kilka godzin rozmów o niczym, a teraz spotkanie z mê¿czyzn¹, który nie dopuci³ do lubu. Powróci³ ca³y stres tamtego dnia. Fay
O Bo¿e, pomyla³a. Nadchodzi niebezpieczeñstwo. Tak? Zdajê sobie sprawê, jak to zabrzmi, ale
ciszy³ radio. Od Francji nie mogê przestaæ o tobie myleæ. Proszê, proszê, wyrzuty sumienia da³y siê we znaki? rzuci³a z³oliwie. Energicznie pokrêci³ g³ow¹. Nie. Nigdy nie ¿a³owa³em tego, co wtedy zrobi³em. Zreszt¹ teraz widzê, jaki Mark jest szczêliwy. Wiêc wysz³o na moje. Bardzo mnie to cieszy powiedzia³a najspokojniej, jak umia³a. Nagle zahamowa³ gwa³townie. Co jest? Wyprostowa³a siê, obejrza³a za siebie. Odwróci³ siê w jej stronê. Cholernie mi siê podobasz. Oznajmi³ to takim tonem, jakby informowa³ o nastêpnym krwawym zamachu terrorystycznym. Zaszokowana, zatrzepota³a powiekami. S¹dz¹c po jego minie, oczekiwa³ odpowiedzi. Przyjrza³a mu siê uwa¿nie. By³ równie poci¹gaj¹cy jak wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczy³a go w barze. Ziewnê³a ostentacyjnie. Pochlebiasz mi, Tony, naprawdê. Ale padam ze zmêczenia i marzê, by znaleæ siê ju¿ w domu. Puci³ jej s³owa mimo uszu. Nie ruszy³ siê. Myla³a o mnie? zapyta³. Nie. Spochmurnia³. Chocia¿ w³aciwie
sk³ama³am zapewni³a nagle. Podniós³ g³owê z nadziej¹. Kilka dni temu ogl¹da³am program przyrodniczy o ¿mijach
i w³anie ty mi siê przypomnia³e. Skrzywi³ siê. Bardzo zabawne. Poprawi³ siê na fotelu, ale nie zamierza³ jechaæ. 235
By³o wpó³ do jedenastej wieczorem. Kioskarz naprzeciwko powoli sk³ada³ gazety. Szyby zalewa³a uporczywa m¿awka. Tony
Pochyli³a siê lekko, szuka³a jego wzroku. Nie wiem, jakiej reakcji siê spodziewa³e, ale chyba ciê rozczarujê
Z westchnieniem wziê³a torebkê. Zaczê³a szukaæ kluczy. Zachowa³am siê okropnie, poderwa³am ciê w barze, co ty skrzêtnie wykorzysta³e, ¿eby mnie zmusiæ od odwo³ania lubu. Naprawdê mylisz, ¿e siê ucieszy³am na twój widok? Odwróci³ siê w jej stronê. Nawet taki uparciuch jak ty musi przyznaæ, ¿e tak by³o najlepiej. Skinê³a g³ow¹. I przyznajê, ale nie w tym rzecz. Zrozum, wtedy niczego o nas nie wiedzia³e. Mo¿e Mark by³ mi³oci¹ mojego ¿ycia? Nie. Wtedy sp³awi³aby mnie od razu odci¹³ siê. Milcza³a przez chwilê. Prawda, ale znowu nie o to chodzi. Przykro mi, ale po prostu nie jeste w moim typie. ¯achn¹³ siê. Och, daj spokój. Moim zdaniem jestem dok³adnie w twoim typie. Pokrêci³ g³ow¹ z niedowierzaniem. Zreszt¹ spotyka³a siê z gorszymi dupkami! Przygl¹da³a mu siê rozbawiona. Sugerujesz, ¿e moglibymy chodziæ na randki? No, tak. Speszy³ siê. Albo chocia¿ na kolacje. Rozemia³a siê, g³ono i twardo. Jak kiepska aktorka, wyjê³a chusteczkê z torebki i wytar³a wyimaginowane ³zy z k¹cików oczu. Ale mnie ubawi³e sapnê³a. Patrzy³ na ni¹ jak na ma³e rozkapryszone dziecko. Wy³¹czy³ radio. Milcza³. Ju¿ po chwili cisza zaczê³a ci¹¿yæ Fay. Tony, nie mówisz tego powa¿nie. Przygl¹da³a mu siê spod zmru¿onych powiek. miertelnie powa¿nie. Jej pocz¹tkowe zdumienie przerodzi³o siê w irytacjê. Wiesz, myla³am, ¿e jeste doæ inteligentny, mimo pewnych wad. We Francji wydawa³o mi siê nawet, ¿e mnie rozumiesz
Otworzy³a okno. Ale najwyraniej siê myli³am. 236
Naprawdê s¹dzisz, ¿e umówiê siê z facetem, który popsu³ mi lub? Nie dramatyzuj. Nie zna³em ciê wtedy. Spojrza³a na niego z niedowierzaniem. A teraz mnie znasz, tak? Westchn¹³, nie wiedzia³a, ze z³oci¹ czy ¿alem. Pos³uchaj, Fay, jeli mówisz serio, prawdopodobnie wiêcej siê nie zobaczymy. Czeka³, a¿ siê sprzeciwi. Nie zrobi³a tego. W tej sytuacji nie mam nic do stracenia. I dlatego ci mówiê, co czujê. G³êboko zaczerpn¹³ tchu. Powtarzam, nie mogê przestaæ o tobie myleæ. Pocz¹tkowo te¿ przypuszcza³em, ¿e to wyrzuty sumienia, ale potem zda³em sobie sprawê, ¿e jednak nie. Podnieca³a mnie
ekscytowa³a
jak ¿adna inna przed tob¹
Tak, spodoba³a mi siê od pierwszej chwili, jeszcze wtedy, w barze. Ale chodzi o co wiêcej. Jeste rezolutna, niezale¿na i stawiasz siê, kiedy zaczynam dominowaæ
Nie dokoñczy³. Podnios³a rêce. Tu ci siê nie sprzeciwiê. Przy tobie Mussolini to niewini¹tko. Zignorowa³ jej ¿art. Rzadko widzê w kobietach równorzêdne partnerki. To b³¹d, zdajê sobie z tego sprawê. Kocham je, ale zawsze udajê macho, chcê siê nimi opiekowaæ
pod ka¿dym wzglêdem. St³amsi³em biedn¹ Melissê, bo nie umia³a mi siê postawiæ. Ty zrobi³a to pierwsza. Fay st³umi³a ziewniêcie. Zmêczenie coraz bardziej dawa³o o sobie znaæ. No to we siê w garæ, wtedy twoje kobiety nie bêd¹ musia³y siê stawiaæ. To nie takie proste. Pragnê kobiety, która potrafi mnie okie³znaæ. Rozumiem. Za³o¿y³a kosmyk w³osów za ucho. I s¹dzisz, ¿e ja siê do tego nadajê? Skin¹³ g³ow¹. Wybacz prychnê³a. Nie interesuje mnie rola terapeutki. Nie jestem zaklinaczem koni. Potrzebujesz zbawicielki, a to nie w moim stylu. Bêbni³ palcami o kierownicê. 237
Nie wyg³upiaj siê. Nie o to mi chodzi i doskonale o tym wiesz. Po prostu wydaje mi siê, ¿e miêdzy nami iskrzy. Nie patrzy³a na niego, bawi³a siê zapalniczk¹. Dobrze, za³ó¿my, ¿e przyjmê twoj¹ idiotyczn¹ propozycjê i siê z tob¹ umówiê. Jak mylisz, jak zareagowa³by Mark, gdyby siê dowiedzia³? Mark wie. Gwa³townie odwróci³a g³owê w jego kierunku. Co wie? ¯e tu jestem i proponujê ci randkê. Parsknê³a g³ono. Momencik
Ustali³e to z Markiem, zanim mnie zapyta³e? Pokrêci³a g³ow¹. Jezu, ale¿ jeste bezczelny. Szczery wobec brata sprostowa³. Piêknie. I co, mo¿e jeszcze napomkn¹³e mu te¿ o naszym poprzednim spotkaniu? Sk¹d¿e. Westchn¹³. Przecie¿ ustalilimy, ¿e nie powiemy. No tak. Z³agodnia³a. Ale daruj sobie te brednie o szczeroci. Powiniene poczekaæ, a¿ bêdziesz mia³ Markowi cokolwiek do powiedzenia. A nie bêdziesz. Jeste pewna? Tony. Zmêczy³a j¹ ta rozmowa. W przeddzieñ mojego lubu zachowa³e siê okropnie, potem siê upar³e, ¿ebym odwo³a³a imprezê w ostatniej chwili
Ale przyznajesz, ¿e dobrze siê sta³o wpad³ jej w s³owo. Tak. Istnieje jednak pewna ró¿nica miêdzy przyznaniem racji a spotykaniem siê z facetem, który zmusza do pewnych decyzji. Prychn¹³. Chroni³em Marka. Nie mia³em wtedy pojêcia, jak bardzo do siebie pasujemy. Niby dlaczego? Bo oboje jestemy uparci i zawziêci? Umiechnê³a siê lekko. No, co w tym stylu. Ciszê przerywa³ jedynie brzêk kluczy. Co dok³adnie mu powiedzia³e? zapyta³a w koñcu. Wyj¹³ paczkê papierosów z kieszeni. Prawdê. ¯e nisz mi siê po nocach. Zapyta³em, czy mia³by co przeciwko temu, gdybym zaprosi³ ciê na kolacjê. 238
I co? Tony wzruszy³ ramionami. mia³ siê tylko, ¿e wpad³em w twoje sid³a jak on
Parsknê³a miechem. Cudownie. Chocia¿ gdybym mia³a sid³a, u¿y³abym ich tylko w jednym celu
¿eby ciê zabiæ. G³êboko zaci¹gnê³a siê papierosem. Co jeszcze? Tony wypuci³ idealnie równe kó³ko z dymu. Powiedzia³, ¿e jeli uwa¿am, ¿e dam sobie z tob¹ radê, proszê bardzo. Jest szczêliwy z Kate. Chyba naprawdê nie ma nic przeciwko naszemu spotkaniu. I pomyleæ, ¿e wszystko ci popsu³am odmow¹ dra¿ni³a siê z nim. Ziewn¹³. Nie przejmuj siê. Na wiecie ¿yje wiele kobiet. S³ucham? Oburzy³a siê zabawnie. Przed chwil¹ dowodzi³e, ¿e jestem dla ciebie stworzona, a teraz mówisz, ¿e jestem jedn¹ z wielu
Có¿, ka¿dy czasem dostaje kosza i wiat siê nie koñczy, prawda? Wyrzuci³ niedopa³ek za okno i przekrêci³ kluczyk w stacyjce. Dobra, odwiozê ciê. Podczas jazdy analizowa³a w mylach ca³¹ rozmowê. Fay zaskoczy³o ju¿ samo zaproszenie na kolacjê, ale póniejsza deklaracja uczuæ niemal zwali³a j¹ z nóg. Tony co jaki czas zerka³ na ni¹ k¹tem oka. O czym mylisz? zagadn¹³. Co mam jutro kupiæ sk³ama³a. Pochlebia mi, ¿e w moim towarzystwie twój umys³ wspina siê intelektualne wy¿yny. Podniós³ oczy do nieba. Zatrzyma³ siê przed jej domem, wysiad³, obszed³ samochód, otworzy³ Fay drzwi. Umiechnê³a siê ciep³o. Dziêki za odwiezienie. Nie ma sprawy. Rzeczywicie, wygodne auto. wietnie. Stali tak jeszcze przez chwilê, ona papla³a, on odpowiada³ monosylabami. Zastanawia³a siê, czy na po¿egnanie cmokn¹æ go w policzek, lecz Tony pierwszy zdecydowa³. 239
Zerkn¹³ na zegarek. Czas na mnie. Muszê wstaæ o siódmej rano. Wsiad³ do samochodu. Trzymaj siê. I ju¿ go nie by³o. Odprowadza³a wzrokiem czarnego jaguara, a¿ znikn¹³ za rogiem.
Sobota, 22 wrzenia 2003 11.00
F
ay zamknê³a za sob¹ drzwi silnym kopniêciem. Rzuci³a ga zety na kanapê i usiad³a z ulg¹. Zaczê³a od The Sun; kartkowa³a gazetê nerwowo, ciekawa, czy suknia podzia³a³a. Konflikt na Bliskim Wschodzie, Liz Hurley na kolacji z Hugh Grantem, co takiego, ksi¹¿ê William z dziewczyn¹
Jest! HEJ, FAY! g³osi³ nag³ówek. A pod spodem jej zdjêcie, jak wysiada z limuzyny, ods³aniaj¹c wysoko nogê. Zdjêcia znalaz³y siê te¿ w Mirror, Star i Express. Dobrze, szefowie Visage bêd¹ zadowoleni, pomyla³a. Zaparzy³a sobie kawê, przygotowa³a k¹piel. Umówi³a siê dzisiaj z agentem, ale ju¿ wczeniej postanowi³a odwo³aæ spotkanie. Wola³a spokojny dzieñ w domu. Nala³a p³ynu do k¹pieli i obserwowa³a, jak rosn¹ bia³e wzgórki piany. Po³o¿y³a najnowsze numery Cosmopolitan i Glamour przy wannie i szykowa³a siê do d³ugiej, rozkosznej k¹pieli. Nagle rozleg³ siê dzwonek do drzwi. Cholera! Pospiesznie wci¹gnê³a spodnie i pobieg³a do przedpokoju. Wyjrza³a przez wizjer. Dzieñ dobry, pani Parker. Dozorca, siwy i sympatyczny, zawsze grzecznie siê k³ania³. Przysz³o kurierem. Dziêkujê, panie Harris. Wziê³a ma³¹ paczuszkê i zamknê³a drzwi. Ju¿ mia³a rzuciæ j¹ na stolik i wróciæ do wanny, gdy uwiadomi³a sobie, ¿e nie rozpoznaje pisma nadawcy. Zdar³a br¹zowy papier. Na pod³ogê upad³a cienka ksi¹¿eczka. Podnios³a j¹, zaciekawiona. Ma³y ksi¹¿ê Antoine de Saint-Exupéryego.
240
Jej serce na moment przesta³o biæ, gdy zobaczy³a podpis pod dedykacj¹ Tony. Przeczyta³a: ¯eby wiedzia³a, ¿e nigdy nie jeste sama
Usiad³a, ciekawie przegl¹da³a kartki, ogl¹da³a dziecinne rysunki. Choæ nigdy nie czyta³a tej ksi¹¿ki, wiele o niej s³ysza³a, tak¿e od matki. Mimo ¿e przeznaczona dla dzieci, siêga³o po ni¹ wielu doros³ych, poruszonych prostot¹ stylu i g³êbi¹ przes³ania. K¹piel posz³a w zapomnienie. Fay pogr¹¿y³a siê w lekturze. Po jakim czasie trzasnê³y otwierane drzwi. W progu saloniku stan¹³ Adam. Mia³ na sobie lune spodnie od Calvina Kleina i obszern¹ niebiesk¹ koszulkê z dziur¹ na rodku. Czeæ. Umiechnê³a siê. Jak by³o póniej? Do kitu. Ziewn¹³ szeroko. Po twoim wyjciu przez godzinê podrywa³em fantastycznego gocia. Potem siê dowiedzia³em, ¿e na przyjêciu jest jego dziewczyna. Ciê¿ko opad³ na krzes³o. Napi³by siê kawy, co? Znacz¹co poruszy³a brwiami. Zaraz zaparzê. Po chwili postawi³a przed nim dymi¹cy kubek. Dziêki, skarbie. Pos³a³ jej ca³usa. Co to? Wskaza³ Ma³ego ksiêcia. Prezent
D³ugo by mówiæ. Wyprostowa³ nogi. Mam du¿o czasu. Mów. Fay, zamylona, wpatrywa³a siê w swoje d³onie. Nadal nie powiedzia³a Adamowi, w jakich okolicznociach pozna³a Tonyego ba³a siê, ¿e przyjaciel nie utrzyma jêzyka za zêbami. Ostatnio jednak na tyle siê zbli¿yli, ¿e wiedzia³a, ¿e kiedy trzeba, Adam nie pinie ani s³owa. Ta historia przypadnie ci do gustu. Umiechnê³a siê. Super zaszczebiota³. G³êboko zaczerpnê³a tchu. Pamiêtasz, jak na tydzieñ przed lubem z Markiem ma³o brakowa³o, a uprawia³abym seks z innym facetem? Tak, tak mrukn¹³ od niechcenia. No, wiêc to by³ Tony. Brat Marka. Chwilê trwa³o, zanim dotar³o do niego, co powiedzia³a. Zastyg³ w bezruchu. Zamiast znudzenia na jego twarzy pojawi³ 16 Z archiwum eks
241
siê szok. Adam otworzy³ szeroko oczy i usta, które zaraz zakry³ d³oni¹. O Bo¿e. No w³anie. Ja te¿ zdêbia³am. Podniós³ oczy do nieba. Jezu, co za zbieg okolicznoci. Fay tylko kiwa³a g³ow¹. Poczekaj, muszê zapaliæ. Adam wybieg³ do przedpokoju i po chwili wróci³ z paczk¹ cameli. Dobra, jestem gotów. Opowiadaj.
Sobota, 22 wrzenia 2003 22.00 Jean mia³a oczy czerwone od p³aczu i czarne zacieki z tuszu na policzkach. Derek poda³ jej chusteczkê i poklepa³ ¿onê pocieszaj¹co. Spojrza³ porozumiewawczo na synów i znacz¹co przewróci³ oczyma. O nie, mama znowu zaczyna. Mark parskn¹³ miechem. Chyba siê wzruszy³a twoim przemówieniem. Pochlebiasz mi. Tony podniós³ do ust kieliszek czerwonego wina. Ale wiesz, moim zdaniem to raczej ulga, ¿e wreszcie wzi¹³e lub. Rozszlocha³a siê przy: Ja, Mark, biorê sobie ciebie
i tak chlipie do tej pory. Mark siê umiechn¹³. Wiem, wiem. Biedny ojciec jest chyba wciek³y, ¿e musi j¹ pocieszaæ. Na pewno wola³by tu z nami piæ na umór. Siedzieli przy jednym z piêtnastu sto³ów w Claridges, w Mayfair, na weselu Kate i Marka. Gocie przyjechali wynajêtymi autokarami prosto z kocio³a St. Bride, gdzie Mark i Kate tradycyjnie lubowali sobie mi³oæ, wiernoæ i uczciwoæ ma³¿eñsk¹. Po kolacji i mowach gocie bawili siê na ca³ego; tañczyli, plotkowali i pili. Tony pocz¹tkowo pi³ z umiarem, ale kiedy ju¿ wyg³osi³ mowê, wychyli³ kilka kieliszków czerwonego wina, jeden po drugim. Teraz by³ wyranie wstawiony, a to dla niego nietypowe. 242
Znalaz³ sobie pusty stolik, z dala od gwaru i rozmów. Przysiad³ tam na chwilê, ¿eby wzi¹æ siê w garæ. Zaraz do³¹czy³ do niego Mark, w podobnym stanie. Bo¿e, to takie mêcz¹ce mrukn¹³. Niektórych krewnych nie widzia³em od piêciu lat
Wiem, o czym mówisz wybe³kota³ Tony. Tylko ¿e mnie jeszcze gnêbi¹ pytaniem, czy mam kogo. Mark z umiechem spojrza³ na parkiet Brian pomaga³ wstaæ ciotce Lidii, która wyl¹dowa³a na pod³odze po wyj¹tkowo zamaszystej figurze tanecznej. Przynajmniej siê dobrze bawi¹. Ach, tu siê chowacie! Kate osunê³a siê na krzes³o obok Marka i zarzuci³a mu ramiona na szyjê. Poca³owa³a go w policzek. Czeæ, mê¿u mruknê³a. Czeæ, ¿ono. Musn¹³ j¹ ustami po szyi. Czeæ, ¿ono i mê¿u. Tony wzniós³ kieliszek w toacie. Ma³o brakowa³o, a rozla³by ca³¹ zawartoæ na stó³. Wstawi³e siê! rozemia³a siê Kate. Co takiego, nigdy nie widzia³am ciê pijanego. Ja te¿ nie. Mark siê zamyli³. Chyba ¿e policzymy Bo¿e Narodzenie, kiedy mia³e osiemnacie lat i obci¹gn¹³e brandy ojca. Tony siê wyprostowa³ i poprawi³ krawat. Pijê za wasze szczêcie zapewni³ radonie. Nawet nie wiecie, jak siê cieszê, ¿e jestem na waszym lubie. Dziêki. Kate umiechnê³a siê ciep³o. Mia³a na sobie d³ug¹ bia³¹ sukniê z koronek i satyny, z gorsetem naszywanym malutkimi pere³kami. We w³osach, widnia³y ma³e ró¿yczki. Zaprzyjaniona wiza¿ystka z miesiêcznika zrobi³a jej profesjonalny makija¿ i Kate wygl¹da³a przelicznie. Przede wszystkim jednak uroku dodawa³a dziewczynie bij¹ca od niej radoæ. Wreszcie by³a z Markiem na dobre i na z³e. Patrzy³a, jak Tony dolewa wina sobie i bratu. No, dobrze! Wsta³a energicznie. Widzê, ¿e wietnie siê bawicie, wiêc was zostawiam. Obieca³am nastêpny taniec wujowi Simonowi. Cmoknê³a Marka w policzek i odesz³a. Wspania³a dziewczyna stwierdzi³ Tony. Cudowna. 243
Boska. Mark odprowadza³ j¹ wzrokiem. To wszystko jest takie
w³aciwe. Zatoczy³ ³uk rêk¹. A Francja
tam czu³em siê jak pionek, aktor w dramacie. No, dramat to by³ z pewnoci¹. Tony zapatrzy³ siê w przestrzeñ. Mark przysun¹³ siê bli¿ej. Umiechn¹³ siê przebiegle. No w³anie. A propos, jak tam sprawy z wiesz kim? Tony poprawi³ siê na krzele. S³ucham? Nie rozumiem. Fay! W oczach Marka b³ysnê³o zainteresowanie. Zaprosi³e j¹ na kolacjê? A, to. Tony nagle spochmurnia³. Tak, niedawno widzia³em siê z ni¹ na imprezie Visage
I? Da³a mi bardzo jasno do zrozumienia, ¿e wola³aby siê umówiæ z Osam¹ bin Ladenem ni¿ ze mn¹. Mark odrzuci³ g³owê do ty³u i rozemia³ siê g³ono. Naprawdê tak powiedzia³a? Nie, ale tak to odebra³em. Wpad³ w ponury nastrój. Pewnie tylko udaje niedostêpn¹ zauwa¿y³ rzeczowo Mark. Zawsze lubi³a gierki. Urwa³, lecz ciekawoæ wziê³a górê. Pyta³a o mnie? Tony siê naburmuszy³. Tak. Mówi³a, ¿e czyta³a o naszej restauracji. Powiedzia³e jej o moim zwi¹zku z Kate? Mhm. Mark traci³ cierpliwoæ. I? zirytowa³ siê. Bo¿e, Tony, przestañ siê nade mn¹ znêcaæ! Wzruszy³ ramionami. Przepraszam, nie wiedzia³em, ¿e nadal siê ni¹ interesujesz
Bo nie, naprawdê. Ale, jak wiêkszoæ mê¿czyzn, mam gigantyczne ego i jestem ciekaw, czy chcia³a wyskoczyæ z okna, kiedy us³ysza³a, ¿e siê ¿eniê. Tony umiechn¹³ siê lekko. Nie, niestety. By³a zadowolona. Wszystko jej siê chyba uk³ada, jak tobie. Ma kogo? 244
Mówi, ¿e nie. W prasie te¿ nie podawali, ¿e jest z kim zwi¹zana. W ten sposób oglêdnie da³ do zrozumienia, ¿e przeczyta³, dos³ownie wszystko, co siê ukaza³o na jej temat. Mark siêgn¹³ po wino. W takim razie dlaczego nie chce siê z tob¹ umówiæ? Pewnie nie zapomnia³a, ¿e by³em dla niej nieprzyjemny we Francji. Tony poczu³ przyspieszone bicie serca na wspomnienie, jak bardzo nieprzyjemny. No tak, ale ostatecznie dobrze na tym wyszlimy mrukn¹³ Mark. Te¿ to mówi³em, ale jej nie przekona³em. Umilkli. Obserwowali, jak Kate tañczy Makarenê. Biedny wuj Simon, czerwony na twarzy, ³apczywie chwyta³ oddech. Wiêc to koniec? odezwa³ siê w koñcu Mark. Dasz sobie z ni¹ spokój? Tony wzruszy³ ramionami. Nie wydaje mi siê osob¹, która szybko zmienia zdanie. W¹tpiê, ¿eby uda³o mi siê j¹ przekonaæ. Postaraj siê. Ju¿ zacz¹³em. Niech zgadnê. Zjawi³e siê u niej nagi, z czerwon¹ ró¿¹ w zêbach. Mark parskn¹³ miechem na sam¹ myl. Nie, na to na razie za zimno. Pos³a³em jej Ma³ego ksiêcia z dedykacj¹. By³a to ulubiona ksi¹¿ka Tonyego w dzieciñstwie i zarazi³ ni¹ te¿ Marka. Niele. Chcia³ zapytaæ, co brat napisa³, ale ugryz³ siê w jêzyk. Uzna³, ¿e to zbyt intymne. I co? Na razie nic. Dosta³a ksi¹¿kê dzisiaj rano. Ale i tak nie s¹dzê, ¿eby siê odezwa³a. W koñcu to tylko ksi¹¿ka. Moim zdaniem powiniene jeszcze raz spróbowaæ osobicie. Mark westchn¹³ i rozejrza³ siê za Kate. Jeli znowu ciê sp³awi, bêdziesz mia³ pewnoæ. Chyba ju¿ mam. Nagle ogarnê³o go znu¿enie. Alkohol rozwi¹za³ mu jêzyk; zazwyczaj nie rozmawia³ o swoich uczuciach. Pragn¹³bym o niej zapomnieæ, ale nie mogê. Mark pochyli³ siê w jego stronê. Zawsze poci¹ga³y ciê wyzwania. Tony pokrêci³ g³ow¹. 245
Nie, to co wiêcej. Zawsze, kiedy siê budzê, mam Fay przed oczyma. Bo¿e, niele ciê trafi³o. Mark nie ukrywa³ zdumienia. To samo czu³em kilka lat temu i popatrz, dok¹d to mnie doprowadzi³o. Tony milcza³, posêpnie gapi³ siê w stó³. Jeli kto j¹ okie³zna, to tylko ty. Mark brn¹³ po omacku, nerwowo szuka³ odpowiednich s³ów. Jeli nie liczyæ okresu po rozstaniu z Meliss¹, nigdy nie widzia³ Tonyego w takim stanie. Przeciwnie, starszy brat by³ zawsze pe³en energii i pomys³ów. A jeli nic z tego nie wyjdzie, na wiecie jest mnóstwo kobiet. Tony pokrêci³ g³ow¹. Nie chcê innych. Zobaczy³ Kate, coraz bli¿ej ich stolika. Zmieñmy temat, twoja ¿ona nadchodzi. Nie szkodzi, ona wie. Mark pos³a³ jej umiech, gdy siê do nich dosiad³a. O czym? By³a lekko zaczerwieniona po tañcu. ¯e Tony chce siê umówiæ z Fay. Pog³aska³ j¹ po udzie. Mówiê Kate o wszystkim doda³. Ach, o to chodzi. Nie powiedzia³a nic wiêcej, tylko wziê³a ze sto³u kieliszek Marka i wypi³a alkohol jednym haustem. Tony spojrza³ na bratow¹. I co ty na to? ¯e ty i Fay? Zdziwi³a siê, ¿e Tony, zazwyczaj taki skryty i zamkniêty w sobie, nagle pyta j¹ o zdanie. Niez³y pomys³. Naprawdê? Teraz Tony siê zdziwi³. Myla³em, ¿e jej nienawidzisz. Zmarszczy³a brwi. Nie, sk¹d¿e. Przecie¿ ostatecznie nie odebra³a mi Marka. Cmoknê³a mê¿a w policzek. Fay nie jest w moim typie, ale uwa¿am, ¿e pasujecie do siebie. Tony umiechn¹³ siê po raz pierwszy od godziny. Dwoje zepsutych drani? Puci³a do niego oko. Co w tym stylu. Ale mi³ych drani. Mark posadzi³ j¹ sobie na kolanach. To ju¿ niewa¿ne, bo mu powiedzia³a, gdzie ma jego zaproszenie. 246
Naprawdê? Kate spojrza³a na Tonyego. Smutno skin¹³ g³ow¹. Niestety tak. Bomba. I jak to jest, byæ traktowanym jak my, zwykli miertelnicy? Lekko dgnê³a go palcem w pier. Okropnie. Ale ¿ycie toczy siê dalej. Kate zerwa³a siê energicznie, podesz³a do Tonyego, z³apa³a za ramiê. Chod, zatañcz z bratow¹. Nie tañczê burkn¹³. Dzisiaj tak. Szarpnê³a mocniej. Szkoda ¿ycia, by tylko siedzieæ i obserwowaæ, jak inni szlej¹. Do³¹cz do zabawy. Zale¿y, co rozumiesz przez zabawê mrukn¹³ id¹c z ni¹ na parkiet. Podczas tañca Kate to siê do niego zbli¿a³a, to oddala³a, i za ka¿dym razem wrzeszcza³a mu co do ucha. Wiêc naprawdê ci siê podoba? Skin¹³ g³ow¹. Ale we Francji za ni¹ nie przepada³e! Stara³a siê przekrzyczeæ muzykê. Bo mia³a wyjæ za Marka! odpowiedzia³. Ogólnie bardzo mi siê podoba³a. Wydaje siê twarda, a wcale taka nie jest. Kate popatrzy³a na Tonyego z pow¹tpiewaniem. Przez chwilê tañczyli w milczeniu. Wiesz, co ci powiem? zaczê³a w koñcu. To niepodobne do ciebie, tak szybko rezygnowaæ. Gdyby chodzi³o o interesy, walczy³by do skutku. Muzyka umilk³a. Zeszli z parkietu. Kiedy w³anie o to chodzi
W przesz³oci traktowa³em ¿ycie uczuciowe i zawodowe tak samo. Par³em do przodu. Nawet nie bra³em pod uwagê pora¿ki
Spojrza³ na ni¹ smutno. Ale teraz jest inaczej. Kiedy j¹ zaprasza³em, bardzo siê denerwowa³em. By³o mi niedobrze. A jak odmówi
Urwa³. Kate umiecha³a siê od ucha do ucha. Co takiego
Nie do wiary! krzyknê³a. Co? Rozejrza³ siê niespokojnie. Nie wiedzia³, co dziewczynê tak dziwi. Tony Hawkins siê zakocha³! Do szaleñstwa. Nareszcie! oznajmi³a z umiechem. Najwy¿szy czas, do diab³a. 247
Sobota, 13 padziernika 2003 8.00
T
ony otworzy³ oczy i spojrza³ na budzik. By³ wczesny sobotni ranek, a on nie spa³. Choæ czeka³ go ca³y dzieñ b³ogiego nieróbstwa, nie móg³ zasn¹æ. Myla³ o interesach, o tym, co trzeba zrobiæ w mieszkaniu i
niestety, znowu
o niej. Od lubu Marka i Kate minê³y trzy tygodnie, a on nie zrobi³ nic w kwestii Fay. Gdyby chodzi³o o inn¹, dzwoni³by do skutku, a¿ zgodzi³aby siê na kolacjê. Ale Fay zbudzi³a w nim nowe, nieznane uczucia. Poza tym dzieli³a ich Francja. Przeci¹gn¹³ siê, opuci³ nogi na pod³ogê i zapatrzy³ na imponuj¹c¹ panoramê Londynu. Dzisiaj, w ten szczególny sobotni ranek, jego mieszkanie, choæ w wietnym punkcie i piêknie urz¹dzone, wydawa³o mu siê puste i zimne. W ci¹gu tygodnia pracowa³ od rana do nocy, a wieczorem zmêczony k³ad³ siê spaæ i od rana zaczyna³ wszystko od nowa. W weekendy doskwiera³a mu samotnoæ. Na³o¿y³ szlafrok i poszed³ do kuchni. Kroi³ pomarañcze, gdy zadzwoni³ telefon. Kln¹c pod nosem, odebra³. Przytrzyma³ s³uchawkê ramieniem i op³uka³ rêce. Halo? Czeæ, to ja. Wrócilimy. Mark, wprost z podró¿y polubnej. Jak by³o? Wspaniale, najchêtniej siedzia³bym tam ca³e ¿ycie. Podró¿ na Seszele m³oda para dosta³a w prezencie lubnym od Tonyego. Wytar³ d³onie w rêcznik, który zaraz starannie z³o¿y³ i schowa³ do szuflady. Pos³uchaj, wracam do pracy dopiero jutro, a Kate umówi³a siê na dzisiaj z kole¿ankami. Mo¿e wyskoczymy razem na kolacjê? Tony zerkn¹³ na pusty kalendarz. wietnie. Super! zapali³ siê Mark. Przyniosê zdjêcia z podró¿y
248
Tony jêkn¹³. Chocia¿ wiesz
w telewizji jest taki ciekawy film o uk³adzie trawiennym nietoperza
Bardzo zabawne. No dobra. To siê widzimy w Zilli Fish, o wpó³ do dziewi¹tej. Tylko siê nie spónij. Tony przez kilka minut przygl¹da³ siê od³o¿onej s³uchawce. Dobrze, pomyla³, przynajmniej co wype³ni pusty weekend. Zilli Fish, modna knajpka na rogu Brewer i Lexington Street w Soho, by³a na tyle blisko, ¿e Tony postanowi³ pójæ pieszo. Wyszed³ trochê wczeniej, ¿eby po drodze skorzystaæ z bankomatu. Zjawi³ siê dziesiêæ minut przed czasem. Wybra³ stolik przy oknie i zag³êbi³ siê w lekturze. Zamówi³ sobie kieliszek szampana na dobry pocz¹tek. Cieszy³ siê na spotkanie z Markiem. Odk¹d wróci³ z Nowego Jorku, bardzo siê zbli¿yli, a jednoczenie ich zwi¹zek uleg³ zmianie. Nie by³a to ju¿ relacja uczeñ-nauczyciel. Stali siê partnerami. Mark nauczy³ siê sprzeciwiaæ bratu a Tony zrozumia³, ¿e wiat siê nie zawali, jeli nie on osobicie podejmie ka¿d¹, nawet najmniejsz¹, decyzjê. Obieca³ sobie, ¿e dzisiaj wieczorem ani s³owem nie wspomni o restauracji. Jedynym tematem bêdzie pobyt Marka i Kate na Seszelach. Wyczu³, ¿e kto podchodzi do stolika. Podniós³ g³owê znad gazety. Serce stanê³o mu w gardle Czeæ. Fay. Da³a mu znak, ¿eby nie wstawa³. Co za spotkanie powiedzia³ i zaraz siê zdenerwowa³, ¿e plecie takie bana³y. Rzeczywicie, niesamowite. Przygl¹da³a mu siê z tajemniczym umiechem. Wygl¹da³a przepiêknie w zwyk³ej bia³ej koszuli i czarnych spodniach, z ozdobnym paskiem luno opadaj¹cym na biodra. Ju¿ mia³ zapytaæ, co u niej s³ychaæ, kiedy pewna myl przyprawi³a go o zimny dreszcz. Pos³uchaj, umówi³em siê z Markiem
Nerwowo spojrza³ na drzwi. Bêdzie tu lada chwila, wiêc jeli nie chcesz siê z nim widzieæ
249
Nie przyjdzie. Nie da³a mu dokoñczyæ. S³ucham? Tony szczyci³ siê refleksem, lecz teraz niczego nie rozumia³. Mark nie przyjdzie powtórzy³a. Od pocz¹tku nie mia³ takiego zamiaru. Przygl¹da³a mu siê przez d³u¿sz¹ chwilê bez mrugniêcia, potem usiad³a naprzeciwko. Za³o¿y³a torebkê na ramiê, opar³a ³okcie na stole. Bêdziemy we dwójkê. Ledwie do niego dotar³o, co powiedzia³a, poczu³, jak przyspiesza mu puls. Jak to? Stara³ siê mówiæ obojêtnie, nie okazywaæ uczuæ. Zadzwoni³ do mnie i poprosi³, ¿ebym zjad³a z tob¹ kolacjê odpar³a rzeczowo. Tony a¿ zarumieni³ siê ze wstydu. Co dok³adnie powiedzia³? Dok³adnie? Zamyli³a siê na moment. Chwileczkê
Co takiego: Fay, mog³aby zejæ z Tonym kolacjê? Nie mogê ju¿ patrzeæ, jak cierpi. Umiechnê³a siê. Rozumiem. Uzna³, ¿e kolacja z tob¹ poprawi mi humor? Pos³a³a mu kpi¹ce spojrzenie. Wiem wszystko. Ach tak. Czyli co w³aciwie? zapyta³ z wymuszonym spokojem. Zapali³a papierosa, skinê³a na kelnera. ¯e nie mo¿esz przestaæ o mnie myleæ. Westchn¹³ g³ono. O ile pamiêtam, sam ci to wyzna³em po imprezie Visage. I jako nie zemdla³a z wra¿enia. Bo myla³am, ¿e chcesz mnie zaci¹gn¹æ do ³ó¿ka. Poda³a mu paczkê papierosów. A kiedy siê okaza³o, ¿e Markowi powiedzia³e to samo, zrozumia³am, ¿e mówi³e powa¿nie. Zapali³. Wiêc Mark ciê prosi³, ¿eby dotrzyma³a mi dzi towarzystwa? Tak. Spochmurnia³. Nie musisz tu siedzieæ z litoci. Spojrza³a gniewnie. Nie b¹d taki cholernie wynios³y. To do ciebie nie pasuje. W koñcu zjawi³ siê kelner. Dla mnie d¿in z tonikiem. Zaraz zamówimy wino. 250
Spojrza³a Tonyemu prosto w oczy. Jestem tu, z w³asnej woli. Naprawdê? Poczu³ siê jak dziecko, które siê dowiaduje, ¿e odwo³ano lekcje do koñca roku szkolnego. Tak. Chcia³am ci podziêkowaæ za ksi¹¿kê. Och. By³ rozczarowany. To wszystko? Rozemia³a siê. Nie, nie wszystko. Wyczu³ nag³¹ zmianê atmosfery. Wydawa³o mu siê, ¿e w jej g³osie zabrzmia³y uwodzicielskie nuty. I tak nie mia³ nic do stracenia. Pochyli³ siê nad sto³em. Wiêc co jeszcze ciê tu sprowadza? zapyta³ cicho. Przygl¹da³a mu siê przez d³u¿sz¹ chwilê. Wyranie szuka³a odpowiednich s³ów. Ostatnio du¿o myla³am
zaczê³a. O tobie. Pochlebiasz mi, Fay. Umiechn¹³ siê. Pokrêci³a g³ow¹. I dosz³am do wniosku, ¿e jeste strasznie dominuj¹cy odpar³a ¿artobliwie. Zrobi³ zabawnie skruszon¹ minê. Jak¿e le mnie oceniasz. Nie s¹dzê. Zaci¹gnê³a siê g³êboko. Zadziwia mnie, ¿e ty i Mark jestecie braæmi. Tak bardzo siê ró¿nicie. Skin¹³ g³ow¹. To prawda. Jest ode mnie o wiele sympatyczniejszy. No, nie by³abym taka pewna. Z ciebie te¿ ca³kiem mi³y facet, tylko ukryty pod stert¹ paskudztwa. Jakie to poetyckie. Wypi³ resztê szampana. Ja jestem taka sama. Nie da³a zbiæ siê z tropu. Od Francji sta³am siê specjalistk¹ od autoanalizy. I co wywnioskowa³a? Zmarszczy³a czo³o. To d³uga historia. Najpierw zamówmy wino, potem ci opowiem. Po dwóch godzinach i dwóch butelkach wina, Mark opowiedzia³ jej o lubie Marka, restauracji, wzlotach i upadkach bran¿y odzie¿owej kiedy za bardzo siê rozkrêci³ przy tym temacie, uda³a, ¿e zasypia z nudów. Przyzwyczajony, ¿e kobiety s³uchaj¹ z zachwytem jego wywodów, rozemia³ siê na g³os. 251
Ona z kolei mówi³a, jak dosz³o do kontraktu z Visage, o swojej przyjani z Adamem i coraz lepszych stosunkach z matk¹. Zeszli te¿ na temat jej ojca. Tommy zapyta³, czy Fay zamierza odnaleæ Davida Wooda. Absolutnie nie. Umiechnê³a siê, gdy kelner zabiera³ puste talerze. I nigdy nie zmienisz zdania? Pokrêci³a g³ow¹. Nie, przynajmniej dopóki ¿yje mama. Nie chcê sprawiaæ jej przykroci. Mia³a ³zy w oczach. Tony odruchowo wzi¹³ j¹ za rêkê. Nie cofnê³a d³oni. Mówi co o nim? dopytywa³. Niezbyt czêsto, ale tak, czasem go wspomina. Niedawno rozmawia³ymy o moim ojcu na sobotnim lunchu. Mama mówi, ¿e jestem do niego podobna. W jakim sensie? Z wygl¹du i charakteru. Podobno te¿ by³ bardzo otwarty i pewny siebie. Poprawi³a siê na krzele. Wiesz, nie lubiê o nim rozmawiaæ. Opowiedz mi jeszcze o Marku i Kate. Zmarszczy³ czo³o. Có¿, to dopiero pocz¹tek, ale widaæ po nich, ¿e zostan¹ razem na dobre. Umiechnê³a siê. Pamiêtam, jak powiedzia³e, ¿e gdyby Mark ¿eni³ siê z Kate, nie protestowa³by
Odpowiedzia³ umiechem. I nie protestowa³em. Gdzie mieszkaj¹? Kate awansowa³a, restauracja przynosi dochód
Kupili mieszkanie w Clapham. Wprowadz¹ siê pod koniec miesi¹ca. Westchnê³a cicho. Wydaje siê, ¿e klêska we Francji by³a tak dawno
Nawet o tym nie mylê, chyba ¿e kto poruszy ten temat. Nie pasowalicie do siebie
Wiem szepnê³a. I cieszê siê, naprawdê, ¿e Mark i Kate s¹ szczêliwi. Tylko ¿e
Urwa³a. Poczu³a gulê w gardle. Tylko co? Ucisn¹³ jej d³oñ. 252
Och
Westchnê³a cicho i wzruszy³a ramionami. To strasznie egoistyczne, ale te¿ chcia³abym byæ kiedy taka szczêliwa. £za sp³ynê³a jej po policzku, spad³a na obrus. Fay szybko wytar³a oczy. Bo¿e, przepraszam. Po alkoholu zawsze rozczulam siê nad sob¹. Daj spokój. Wszyscy czasami musz¹ pop³akaæ. Podniós³ wino do ust. Nawet równie twarda, samodzielna kobieta jak ty. ¯artobliwie pokaza³a mu jêzyk. Staram siê nie byæ taka
samowystarczalna. Dola³ im wina lew¹ rêk¹. Praw¹ trzyma³ jej d³oñ i nie chcia³ przerywaæ tego kontaktu. To czêæ autoanalizy, o której wspomina³a? Skinê³a g³ow¹. Popatrzy³a w okno. Choæ zapad³ ju¿ mrok, na ulicy k³êbi³ siê t³um. Przez ca³e ¿ycie obserwowa³am, jak matka radzi sobie sama, porzucona przez ukochanego mê¿czyznê powiedzia³a. Uzna³am, ¿e najlepiej liczyæ wy³¹cznie na siebie, wtedy nikt ciê nigdy nie zawiedzie. Powoli skin¹³ g³ow¹. Brzmi sensownie. Tak, ale to nie najlepszy sposób na trwa³y zwi¹zek westchnê³a. Trafia³am na facetów albo pokroju Richa, którzy siê mnie bali, albo Nata, zapatrzonych w siebie narcyzów. A Mark? zapyta³ cicho. Gdzie jego miejsce? Wydê³a usta. Mark nigdy by ode mnie nie odszed³. By³ pewniakiem. W przeciwieñstwie do ojca, tak? W³anie. Wyobra¿am sobie ojca jako charyzmatycznego, przystojnego obiboka. Umiechnê³a siê. Z takim facetem mo¿na siê zabawiæ, ale nie ustatkowaæ. Wiêc kiedy przysz³o co do czego, wybra³a pewniaka? Nagle posmutnia³a. Tak, i to bez namys³u. Zdecydowa³am siê spêdziæ ca³e ¿ycie u boku faceta, który, szczerze mówi¹c, trochê mnie nudzi³. Spojrza³a przepraszaj¹co. O Jezu, nie powinnam tak mówiæ o twoim bracie. Wzruszy³ ramionami. 253
To i tak zostanie miêdzy nami. Zreszt¹, Kate uwa¿a Marka za fascynuj¹cego mê¿czyznê, a to najwa¿niejsze. Prawda. O¿ywi³a siê. Wydawa³ siê taki szczêliwy, kiedy rozmawialimy. Bo jest. Tony wola³ rozmawiaæ o niej, nie o Marku. Ile trwa³ twój najd³u¿szy zwi¹zek? Zamyli³a siê zaskoczona pytaniem. Prawie rok. Z Markiem. Z innymi rozstawa³am siê po kilku miesi¹cach, czasami tygodniach. Przeci¹gnê³a siê. Najgorsze, ¿e jako dziecko nie widzia³am prawdziwego zwi¹zku i nie wiem, czy umiem siê w nim odnaleæ. Chyba wybiera³a niew³aciwych facetów. Umiechn¹³ siê. Miejmy nadziejê, ¿e to tylko to. Ale przera¿a mnie myl, ¿e byæ mo¿e nigdy siê nie zakocham z obawy, ¿e mój wybrany mnie zostawi. Bez ryzyka nie ma zabawy mrukn¹³ i zaraz tego po¿a³owa³; zabrzmia³o to tak p³ytko, trywialnie. Mam podobny problem. Przez to, ¿e chcê sam wszystko kontrolowaæ. O¿eni³em siê z Meliss¹, bo myla³em, ¿e zawsze uda mi siê panowaæ nad sytuacj¹. By³em pewien, ¿e ode mnie nie odejdzie. A ona niespodziewanie spakowa³a walizki Fay siê zamyli³a. To dowodzi, ¿e nie ma mowy o ca³kowitej w³adzy. Tony poczu³ skurcz w ¿o³¹dku. Wzdrygn¹³ siê. Opar³ ³okcie na stole, potar³ skronie. Jeszcze nigdy tego nie mówi³em
Urwa³, jakby niepewny, czy koñczyæ. Czego? Tym razem Fay siê pochyli³a, ukry³a jego d³oñ w swojej. Kaza³em jej odejæ. Zamkn¹³ oczy, poruszony dawnym cierpieniem. S³ucham? Myla³am, ¿e zostawi³a ciê dla innego
Pokrêci³ g³ow¹. Nie. Kiedy zobaczy³em Melissê na si³owni, jak z nim siedzi
Poruszy³ siê nerwowo. Okaza³o siê, ¿e tylko kilka razy ciê ca³owali, nic wiêcej. I? I kiedy z ni¹ rozmawia³em, powiedzia³a, ¿e tamten mê¿czyzna nic dla niej nie znaczy. Chcia³a ze mn¹ zostaæ. Mówi³a, 254
¿e spotyka³a siê z tamtym, bo czu³a siê bardzo samotna. Posmutnia³. Ale moje ego ucierpia³o. Kaza³em jej odejæ. By³em ¿a³osny. Patrzy³ w sufit. Stara³ siê wzi¹æ w garæ. Doda³em jeszcze, ¿e nigdy jej nie kocha³em i ¿a³ujê, ¿e siê pobralimy. Fay po³o¿y³a mu d³oñ na podbródku. Zmusi³a Tonyego, ¿eby na ni¹ spojrza³. Pos³uchaj. W z³oci wszyscy mówimy ró¿ne rzeczy. Tacy ju¿ jestemy. ciszy³a g³os. ¯a³ujesz, ¿e nie prosi³e, ¿eby zosta³a? Pokrêci³ g³ow¹. Nie, nasze ma³¿eñstwo ju¿ od dawna istnia³o tylko na papierze. Szkoda tylko, ¿e skoñczy³o siê w taki, a nie inny sposób. I to przeze mnie. Fay poprawi³a siê na krzele. Bo¿e, ale z nas dupki westchnê³a. Za mojego sobowtóra wzniós³ toast. Dziêki, ¿e mnie wys³ucha³a. Nie ma sprawy. Umiechnê³a siê. Chyba bardzo ci to ci¹¿y³o. Naprawdê nikomu nie mówi³e? Nie. Przecie¿ nie mog³em pozwoliæ, by ktokolwiek pomyla³, ¿e nie jestem idealny. Umiechn¹³ siê smutno. Czujê siê zaszczycona. Po³askota³a wnêtrze jego d³oni. Ale wiesz, co to oznacza, prawda? Co? Ty znasz moje lêki i obawy, wynikaj¹ce z dzieciñstwa
A ja wiem, jak potraktowa³e Melissê
No, tak. By³ wyranie zbity z tropu. I co z tego? Ano to
Pog³aska³a go po policzku. ¯e ju¿ nie mo¿emy siê pok³óciæ. Za du¿o o sobie wiemy. Umiechn¹³ siê. W jego oczach pojawi³ siê dawny b³ysk. Mam co do ciebie ró¿ne plany, ale k³ótnie nie wchodz¹ w rachubê mrukn¹³, ocieraj¹c siê o jej d³oñ. Tony? Nagle spowa¿nia³a. Tak? Po imprezie Visage
powiedzia³e, ¿e chcia³by, ¿ebymy byli razem
Mówi³e powa¿nie? Zmarszczy³ brwi. Oczywicie. Czemu? 255
Przepraszam. Wzruszy³a ramionami. To mnie przerasta. Z jednej strony pragnê³abym zwi¹zaæ siê z kim, tak fascynuj¹cym
Z drugiej umieram ze strachu, ¿e z³amiesz mi serce. Czujê dok³adnie to samo. Jest taka piosenka, nie pamiêtam, czyja. O tym, ¿e mi³oæ to jak przeja¿d¿ka na karuzeli. W powietrzu marzysz, ¿eby czym prêdzej zejæ na ziemiê, a na ziemi nie mo¿esz siê doczekaæ, kiedy znowu wsi¹dziesz. Skinê³a g³ow¹. Prawda. Ucisnê³a mocniej jego d³oñ. Ale jestem gotowa wsi¹æ
Z tob¹. Wiesz, od dawna marzy³em ¿eby
Przysiad³ siê do Fay. Zaledwie centymetry dzieli³y ich twarze. Kiedy j¹ ca³owa³, zamkn¹³ oczy i wdycha³ jej zapach. Musia³ przyznaæ, ¿e pragn¹³ tego, odk¹d zobaczy³ dziewczynê we Francji. Chcia³ j¹ kochaæ, lecz nie tak zaborczo i w³adczo, jak w przypadku Melissy. Fay bêdzie umia³a przywo³aæ go do porz¹dku. A on nauczy j¹, ¿e zaufanie komu to nie oznaka s³aboci. Nie w¹tpi³, ¿e we dwoje odnajd¹ szczêcie. Uj¹³ jej twarz w d³onie. Bo¿e, jaka ty jeste piêkna. Poca³owa³ Fay w czubek nosa. I nagle rozemia³ siê na ca³e gard³o. Romantyczny nastrój prys³. Co? Szturchnê³a go w bok. Co ciê tak cholernie ubawi³o? Umiecha³ siê od ucha do ucha. Nie mogê siê doczekaæ, kiedy ciê przedstawiê matce. KONIEC
256
Ju¿ wkrótce nastêpna powieæ w serii
My dwudziestolatki, trzydziestolatki...
FRANCESCA CLEMENTIS DU¯E DZIEWCZÊTA NIE P£ACZ¥
Prolog
D
avid Sandhurst obserwowa³ swoje myszy z ojcowsk¹ czu³oci¹. Huffy i Puffy odwzajemni³y beznamiêtne spojrzenie. Bawi³o go nadawanie zwierzêtom imion maj¹cych zwi¹zek z lekami, jakie na nich testowano. Oczywicie, oxymetabulin jako specyfik hamuj¹cy ataki astmy zosta³ odrzucony dawno temu. Jak wiele innych odkryæ medycznych, by³ to niespodziewany skutek uboczny eksperymentu, który przyniós³ prze³om, tak d³ugo oczekiwany przez udzia³owców Perrico Pharmaceuticals. David otworzy³ klatkê i przeniós³ mysz na wagê. Wiedzia³a, o co chodzi, i sta³a spokojnie, podczas gdy David robi³ pomiary. Umiechn¹³ siê, kiedy porówna³ wyniki. Doskonale. Dok³adnie tak, jak przewidywa³. Postronny obserwator by³by w wielkim b³êdzie. Bia³y fartuch chroni³ koszulê od Versacego, a d¿insy mia³y metkê Armaniego. Trzeba by³o dwudziestu minut i masy pianki i lakieru, ¿eby osi¹gn¹æ efekt niedbale rozwichrzonych w³osów. Przygl¹daj¹c siê uwa¿niej, na oprawkach okularów dawa³o siê dostrzec maleñkie, dyskretne logo YSL. Oprawki by³y tak malutkie, ¿eby nie odci¹ga³y uwagi od ciemnoniebieskich oczu. David nauczy³ siê nawet powci¹gaæ wrodzon¹ schludnoæ i przesta³ pielêgnowaæ paznokcie, gdy¿ pewna kobieta, 17 Z archiwum eks
257
jedna z nielicznych, które opar³y siê jego awansom, zarzuci³a mu, ¿e jest wymuskany. Jednak pró¿noæ nie wp³ynê³a na jego powa¿ny stosunek do pracy. David Sandhurst by³ tak ambitny, jak ambitny powinien byæ mê¿czyzna, który wydaje sto tysiêcy funtów rocznie, zarabiaj¹c dwadziecia piêæ. Dotychczas finansowa³ swój kosztowny styl ¿ycia wy³¹cznie dziêki wspó³pracy z dyrektork¹ pewnego banku, która chêtnie zwiêksza³a mu limit debetowy w zamian za nieszczer¹ obietnicê, ¿e wkrótce, bardzo nied³ugo, zaprosi j¹ na kolacjê. Ale w koñcu los siê do niego umiechn¹³. Badania nad oxymetabulinem zbieg³y siê z amerykañskim odkryciem t³ustego genu u myszy. Wygl¹da³o na to, ¿e gen ten kontroluje hormon odpowiedzialny za zwiêkszanie i redukcjê spalania energii w ten sposób, w jaki termostat reguluje temperaturê. Je¿eli nie dzia³a³ prawid³owo, mysz chud³a lub ty³a. W krótkim czasie amerykañski zespó³ badawczy wyprodukowa³ proteinê, która oddzia³ywa³a bezporednio na ten gen, przyspieszaj¹c spalanie t³uszczu u myszy i prowadz¹c do szybkiej utraty wagi. Je¿eli twoim najwiêkszym problemem by³a oty³a mysz, mog³e liczyæ na to, ¿e zostanie on wkrótce rozwi¹zany. Niestety, powszechnie wiadomo, ¿e mysz niewiele wnosi w wielomiliardowy przemys³ dietetyczny. Nie kupuje produktów odchudzaj¹cych, czasopism, ksi¹¿ek ani kaset wideo. Je¿eli jest gruba, nie wydaje tysiêcy funtów na odsysanie t³uszczu, nie chodzi do si³owni ani nie funduje sobie operacji plastycznych. Nie ³yka tabletek na tony i co pó³ roku nie spêdza w Arizonie dwóch tygodni przeznaczonych na kuracjê odchudzaj¹c¹. Nie potrzebuje dwóch ró¿nych zestawów ubrañ na dni chude i grube. Nie p³aci za iniekcjê zarodków jagniêcych w p³ynie i rzadko oddaje dwadziecia dziewiêæ funtów firmie wysy³kowej za plastikowe majtki, które maj¹ rozpuciæ t³uszcz na jej udach. Jednym s³owem, jest marnym celem rynkowym dla tak rewolucyjnego odkrycia. Ale co z ludmi, a zw³aszcza z kobietami? Daæ im pigu³kê, która pozwoli jeæ, co chc¹, æwiczyæ tak rzadko, jak chc¹, a mimo to sprawi, ¿e schudn¹ bez ¿adnego wysi³ku? Z badañ przeprowadzonych przez najwiêksze czasopisma kobiece wy258
nika, ¿e przesz³o dziewiêædziesi¹t procent pañ przyzna³o, ¿e ich marzeniem jest utrata szeciu, siedmiu kilogramów. Wola³y schudn¹æ, ni¿ otrzymaæ w prezencie piêæ tysiêcy funtów. Szczup³a sylwetka by³a dla nich bardziej po¿¹dana ni¿ zawrotna kariera. Cenniejsza ni¿ bezpieczny, pewny dom. Wa¿niejsza ni¿ mi³oæ. Kobiety, te z nadwag¹ i te bez niej, uwa¿a³y, ¿e ich ¿ycie wygl¹da³oby zupe³nie inaczej, gdyby schud³y, i zrobi³yby wszystko, by to osi¹gn¹æ. Nic dziwnego, ¿e mysi lek zapocz¹tkowa³ tak gwa³towny wycig po jego bezpieczn¹, ludzk¹ wersjê. Jak na ironiê, Perrico nawet nie zamierza³o wzi¹æ udzia³u w tym wycigu. Firma by³a pionkiem na rynku farmaceutycznym, nie mog³a inwestowaæ milionów. Kontynuowa³a niskobud¿etowe badania nad leczeniem astmy, które rozpocz¹³ David zaraz po ukoñczeniu uniwersytetu. Rezultatem by³ oxymetabulin. Okaza³o siê, ¿e w leczeniu astmy ma drobny, choæ istotny wk³ad, za to wszystkie myszy, które go zjad³y, straci³y na wadze. Z pocz¹tku uznano to za potencjalny problem. Niewyjaniony spadek wagi mo¿e byæ sygna³em powa¿nej choroby. I wtedy David odkry³, dlaczego lek wywiera taki efekt. Przez przypadek natkn¹³ siê na zwi¹zek, który podkrêca³ mysi metabolizm. Absolutnie nic nie wskazywa³o na to, ¿e taki zwi¹zek podzia³a na ludzki organizm. W koñcu amerykañska proteina te¿ nie mia³a ¿adnego wp³ywu na ludzi. By³o ma³o prawdopodobne, ¿e skromne odkrycie Davida wywrze wiêkszy efekt. Pracuj¹c w ma³ym londyñskim laboratorium o ograniczonych rodkach, nigdy nie mia³by szans doprowadziæ program do etapu, kiedy rozpoczyna siê testy z ludmi. Rozpaczliwe pragnienie s³awy i s³abn¹cy entuzjazm dyrektorki banku sprawi³y, ¿e podj¹³ ogromne ryzyko. Wbrew wszelkim zasadom etycznym i zawodowym przyj¹³ kontrolowan¹ dawkê oxymetabulinu. Uwa¿a³, ¿e nie ma nic do stracenia, a wszystko do zyskania. Po miesi¹cu schud³ szeæ kilogramów i znalaz³ siê w centrum zainteresowania ca³ego wiata.
259
1
£
aknienie narasta³o od lunchu. Marina Riesenthal bawi³a siê w grê grubasów i nie objada³a siê publicznie. Rozgrzebuj¹c widelcem rybê z grilla i sa³atê mia³a nadziejê, ¿e nowy klient, Paul Jerome, uzna jej piêædziesiêciokilow¹ nadwagê za rezultat rzadkiej choroby gruczo³ów. Masz ochotê na likier, Marino? zapyta³ Paul. Napijê siê, jeli napijesz siê ze mn¹. Zgodzi³a siê. Przysta³a chêtnie i przy trzecim kieliszku cointreau zaczêli trochê wintuszyæ. Paul opowiada³ jej o kobietach w swoim ¿yciu, jakby by³a mê¿czyzn¹, a nie bezp³ciowym kompanem, za którego brali j¹ inni. Marina wiedzia³a, ¿e o tym facecie mo¿e pomarzyæ tylko szczup³a kobieta. Ju¿ jako oty³a nastolatka pogodzi³a siê z myl¹, ¿e wiêkszoæ facetów, z wyj¹tkiem nieudaczników, odra¿aj¹cych brzydali i psychopatów, jest poza jej lig¹. Kiedy kelner zabra³ kieliszki, obrzuci³a Paula taksuj¹cym wzrokiem. Wszystko na swoim miejscu. Ciemnobr¹zowe oczy pod kolor w³osów i ani grama zbêdnego t³uszczu. Wysportowany. Chryste, co on mo¿e myleæ o tej górze miêsa, która przed nim siedzi? Poci¹ga³ j¹ i stara³a siê to ukryæ, uk³adaj¹c twarz Piggy w groteskow¹ seksown¹ maskê, co rozbawi³o Paula. Masz ochotê na cygaro, Paul? zapyta³a. Zapalê, jeli zapalisz ze mn¹. Wiêc zapalili. Paul wydmuchiwa³ idealne piercienie dymu.
260
To by³ wspania³y lunch, Marino. Pierwszy z wielu, mam nadziejê. Marina otworzy³a szeroko oczy, jak oniemielona dziewczynka. Pan jest klientem, panie Jerome. Je¿eli nalega pan, ¿ebym panu towarzyszy³a do tych bajecznie drogich restauracji, muszê wyraziæ zgodê. Przecie¿ jest wielu innych dyrektorów w TNSW, którzy zgodz¹ siê na tak¹ udrêkê, je¿eli ja odmówiê. Paul siê rozemia³. Tak, ale to sami ch³opcy, prawda? A ja zawsze wola³em towarzystwo pañ. Marina by³a zachwycona, ¿e zaliczono j¹ do kobiet. Zaci¹gnê³a siê g³êboko dymem cygara zwyczaj, który przyjê³a niedawno, ¿eby dopasowaæ swoj¹ rzekom¹ osobowoæ do rzeczywistego fizycznego rozmiaru. Siedzieli w zgodnym milczeniu. Intymnoæ tej chwili doprowadzi³a j¹ na granicê ³ez. Po chwili Paul wyrwa³ j¹ z marzeñ. Mylisz to samo, co ja? Marina wysili³a siê na konspiracyjny umiech. A o czym ty mylisz? (Bardzo w¹tpiê, czy w ogóle zauwa¿y³e te dwie porcje czekoladowej mierci, które kelner zaniós³ w³anie do stolika obok. I raczej nie zastanawia³e siê, czy da³oby siê przeszmuglowaæ porcjê do damskiej toalety i jeæ, raz za razem spuszczaj¹c wodê, ¿eby nikt nie s³ysza³, co robisz. O tym w³anie myla³am.) Paul rozejrza³ siê po sali. Myla³em, jakie to szczêcie, ¿e mo¿emy sobie pozwoliæ na takie ¿ycie. Popatrzy³ na Marinê uwa¿nie. Wiesz, co mi siê w tobie podoba? Skuli³a siê wewnêtrznie. Wiedzia³a, ¿e to nie bêd¹ jej piêkne oczy, mimo dziesiêciu minut, jakie powiêci³a na obrysowanie ich czarn¹ kredk¹, ¿eby wydawa³y siê wiêksze. Wiedzia³a, ¿e to nie bêdzie jej suknia, mimo ¿e wyda³a przesz³o sto funtów na ca³e metry cudownego jedwabiu udrapowanego w rzekomo wyszczuplaj¹cy, sp³aszczaj¹cy, kamufluj¹cy namiot. Wiedzia³a, ¿e nie bêdzie to jej wzrost, metr siedemdziesi¹t piêæ, który u kobiety mniej roz³o¿ystej by³by idealny przy jego metrze dziewiêædziesiêciu. Strzelaj! powiedzia³a oschle. 261
Mogê z tob¹ naprawdê porozmawiaæ. Nie tylko o interesach, choæ z pewnoci¹ wiesz o firmie Sparkleeze i rynku kuchennych rodków czystoci tyle, co i ja. Nie, z tob¹ mogê rozmawiaæ o wszystkim. Jak z przyjacielem. Albo z siostr¹. To nie by³a jego wina. Nie wiedzia³, jak bolesne mo¿e byæ takie siostrzano-kumpelskie porównanie dla kobiety, która pragnie byæ postrzegana jako uwodzicielska syrena, bezmylna laska, obiekt seksu, wszystko, byle nie przyjaciel i siostra. Mimo to Marina by³a zadowolona, lunch okaza³ siê sukcesem z zawodowego punktu widzenia. No i przyjació³ nigdy za wiele! Poza tym Paul ani razu nie spojrza³ na jej wielgachny brzuch. Mo¿e nie zauwa¿y³? Ha, ha! Oczywicie, ¿e zauwa¿y³. Zauwa¿y³ wszystko. Spodoba³a mu siê. Rozmiesza³a go, nape³nia³a mi³ym ciep³em. Wywo³a³a w nim uczucie, które poprzedza czy te¿ pocz¹tkuje poci¹g fizyczny. A jednak... Na pewno nie... Nie, ta kobieta by³a bardzo, ale to bardzo nie w jego typie. Nie by³a w niczyim typie, wiêc równie¿ nie w jego. Teraz, kiedy powiedzia³ to sobie wprost, móg³ umieciæ Marinê na jej w³aciwym miejscu jako kumpelkê. Tylko ¿e ona nie zamierza³a tam pozostaæ. Tego wieczora w drodze do domu ominê³a sklepy ze s³odyczami. Jeszcze ¿y³a sukcesem, jakim by³o zdobycie trzymilionowego klienta i nawi¹zanie z nim przyjaznych stosunków. Pi¹tkowe katusze zaczê³y siê z chwil¹, gdy w³o¿y³a do mikrofalówki niskokaloryczny, kartonowy posi³ek zastêpczy. Ponad irytuj¹cym szumem kuchenki zadaj¹cej kolacji radioaktywn¹, zas³u¿on¹ mieræ, us³ysza³a szept: Dlaczego to jesz? Nie masz na to ochoty, nie bêdzie ci smakowa³o i wcale siê tym nie najesz. Jaki to ma sens? Próbowa³a ignorowaæ ten wewnêtrzny, nachalny g³os. Zastosowa³a w praktyce wszystkie triki, jakich nauczy³a siê w Zeszczupleæ Raz a Dobrze wiele lat temu: zjad³a marchewkê, a potem jeszcze pó³ kilo marchewek; wypi³a pó³ litra wody; pogapi³a siê na zdjêcie roznegli¿owanej modelki anorektyczki w czasopimie kobiecym; wyobrazi³a sobie siebie w bikini, które nie wymaga³oby szelek do podtrzymania mamuciego biustu; 262
prze¿u³a ka¿dy kês lite veggie risotto dwadziecia piêæ razy; zrobi³a manikiur; wziê³a k¹piel z pian¹ (przera¿ona, ¿e utknie w wannie, ostatnio korzysta³a wy³¹cznie z prysznica); na³o¿y³a od¿ywkê na swoje wspania³e, krêcone w³osy i maseczkê na twarz; stanê³a przed lustrem i oznajmi³a swojemu odbiciu: jestem piêkna, z tak¹ powag¹, na jak¹ j¹ by³o staæ. Nie pomog³o. £aknienie przesz³o w rozpaczliwie po¿¹danie. Nie wiadomo kiedy znalaz³a siê w kuchni i ju¿ grzeba³a w szafkach, myla³a, co da siê zrobiæ z p³atków kukurydzianych, torebki odt³uszczonego napoju czekoladopodobnego i chudego mleka w proszku. Zebra³a produkty, chwyci³a butelkê wody, miskê i zanios³a wszystko do pokoju. Wsypa³a p³atki do miski, doda³a sproszkowane mleko i napój czekoladopodobny, dola³a wody. Zanurzy³a w to rêkê i ugniot³a mieszankê w chrupk¹ masê. Mia³a wra¿enie, ¿e zgniata palcami suche licie, podczas gdy ciemna papka zbija³a siê w grudki, które oblepia³y paznokcie. Nabra³a garæ i wpakowa³a sobie do ust. Przymknê³a oczy w czekoladopodobnej ekstazie. Garæ za garci¹, a¿ ca³¹ twarz mia³a w br¹zowych t³ustych smugach. By³o jej wszystko jedno. Wiedzia³a, jak wygl¹da, umazana czy umyta, wszystko jedno. Jej twarz by³a anonimowym kr¹¿kiem o zbyt wielu podbródkach, ot³uszczonych policzkach i ciê¿kich powiekach. Wszystkie prerafaelowskie loki na wiecie nie mog³y sprawiæ, by nie wygl¹da³a na kobietê w rednim wieku. Mia³a dopiero trzydzieci jeden lat. O wpó³ do dziewi¹tej wieczorem miska by³a pusta, wylizana do czysta, ostatnie kêsy pozostawi³y jej w ustach mydlany smak rodka do mycia naczyñ. Nie zwróci³a na to wiêkszej uwagi, czuj¹c jak narasta w niej panika. W domu nie ma jedzenia. Nie ma jedzenia w domu. Oddycha³a ciê¿ko, kr¹¿¹c po pokoju, i próbowa³a wyperswadowaæ sobie to, co nieuniknione. Nieuniknione wziê³o górê. Marina chwyci³a p³aszcz i wypad³a z domu. Nawet nie poczu³a ostrego podmuchu grudniowego wiatru, by³a na to zbyt dobrze zbudowana. Prawie bieg³a, staraj¹c siê nie patrzeæ na swoje odbicie w ciemnych oknach wystawowych. Ze wzrokiem utkwionym w daleki neon ca³odobowego supermarketu w mylach planowa³a rajd wzd³u¿ pó³ek. 263
Odetchnê³a, kiedy podwójne automatyczne drzwi otworzy³y siê, wpuszczaj¹c j¹ do raju. Ucieszy³a siê, ¿e nie utknê³a w zupe³nie niepotrzebnym ko³owrotku, zainstalowanym niedawno bez w¹tpienia po to, by j¹ upokorzyæ. Gdyby nape³ni³a wózek smako³ykami, naruszy³aby swoje dziwaczne, ale niezmienne zasady, wziê³a wiêc koszyk. Ruszy³a od razu do lodów, ¿eby zaczê³y swój zmys³owy proces topnienia mo¿liwie najprêdzej. Przejrza³a ca³¹ gablotê, zwilgotnia³ymi oczami smakuj¹c ka¿dy rodzaj, zanim dr¿¹c¹ rêk¹ siêgnê³a po podwójne czekoladowo-karmelowe z waflem. I mro¿ony krem toffi. I jeszcze choc chip cappuccino. Potem do batonów i herbatników metodycznie wyszukiwa³a najwiêksze opakowania chipsów vinegar, tortilla i chrupek serowych. Nabiera³a rozpêdu, kiedy dotar³a do ulubionego dzia³u ciast. Zmówi³a w duchu modlitwê dziêkczynn¹ za Mr Kiplinga. Wybra³a ciasto kakaowe, mus czekoladowy, tartê z cynamonem, pude³ko babeczek wielosmakowych, i jeszcze jedno, placek winiowy, ciasto orzechowe... Muæka? Marina wrzuci³a ciasto orzechowe do koszyka i próbowa³a sobie przypomnieæ, czy przed wyjciem z domu zmy³a z twarzy czekoladowe smugi. Odnalaz³a umiech gdzie g³êboko w otch³ani pamiêci i zaprezentowa³a go przyjació³ce. Susie! Co robisz w tej kniei? Jednym spojrzeniem ogarnê³a czerwon¹, dopasowan¹ garsonkê, szeædziesiêciocentymetrow¹ taliê, idealn¹ fryzurkê na bombkê. Susie wygl¹da³a jak dyrektor PR, za którego siê podawa³a, choæ w rzeczywistoci by³a sekretark¹. Cudowna. Marina znienawidzi³aby j¹, gdyby nie by³a jej najstarsz¹ przyjació³k¹. Nienagann¹ liniê jej sylwetki psu³ jedynie stos toreb, które trzyma³a w ramionach. Susie nie wychodzi³a z domu bez listy zakupów dla rodziny, która zdawa³a siê mieæ nienasycone potrzeby materialne. Czy te potrzeby by³y okrelone przez rodzinê czy sam¹ Susie, tego Marinie nie uda³o siê ustaliæ. Susie nigdy nie wychodzi³a tylko z jedn¹ spraw¹ do za³atwienia, w jednym celu. Wyjcie by³o strat¹ czasu, je¿eli nie uzbiera³a przynajmniej czterech zadañ do wykonania. Nawet godzinn¹ przerwê na lunch w pracy przeznacza³a na strategiczne zakupy. 264
Spêdzenie jej w restauracji tylko na jedzeniu by³oby karygodnym marnotrawstwem. Jecha³am do domu, kiedy sobie przypomnia³am, ¿e skoñczy³ siê chleb, wiêc wpad³am tutaj. Zaciekawiona, zajrza³a do koszyka Mariny. Urz¹dzasz przyjêcie, Muæka? Marina us³ysza³a w³asny miech, zbyt g³ony, zbyt o¿ywiony. W³aciwie to nie jest przyjêcie. Nie, to nawet doæ zabawne, no wiesz, opowiada³am ci, ¿e mam tylu znajomych z dzieæmi... nie? Widocznie mówi³am o tym komu innemu, w ka¿dym razie, wpadn¹ jutro po po³udniu po prezenty gwiazdkowe, a wiesz jakie s¹ dzieci, strasznie wybredne, ale ciasta i chrupki s¹ niezawodne, choæ nie wiem, jakie lubi¹, z dzieæmi nigdy nic nie wiadomo, wiêc pomyla³am, ¿e najlepiej kupiæ wszystkiego po trochu, na wszelki wypadek. Zabrak³o jej tchu. Susie unios³a brwi. Mam nadziejê, ¿e bêd¹ g³odne. Bo¿e, spodziewasz siê chyba ca³ej rodziny von Trappów. Ci rodzice musz¹ byæ o wiele bardziej tolerancyjni ode mnie. Nie pozwalam Alice i Frederickowi tkn¹æ tego wiñstwa. Muæka, pamiêtam, jaka by³a nieszczêliwa w dzieciñstwie, taka gruba, nie znios³abym, gdyby moje dzieci musia³y przez to przechodziæ. Marina wiedzia³a, ¿e nied³ugo te drogie bliniêta zbuntuj¹ siê przeciwko burgerom warzywnym i paczuszkom rodzynków i stan¹ siê dowiadczonymi potajemnymi podjadaczami, jak ona w ich wieku. Nie powiedzia³a tego g³ono. U ciebie wszystko w porz¹dku, Susie? Mia³am wczoraj powtórkê ze starego IBS. Musia³am iæ do lekarza. Co mi zapisa³, ale Bóg raczy wiedzieæ, czy to pomo¿e. Mówi³am ci, ¿e mam te bóle g³owy? Tak siê zaczynaj¹ choroby mózgu, wiesz. I krwotoki. Lekarz powiedzia³, ¿e to prawdopodobnie migrena. Kaza³ braæ paracetamol. Mylê, ¿e nie chce mnie po prostu wys³aæ na tomografiê mózgu, teraz, kiedy zosta³ udzia³owcem. Marina stara³a siê traktowaæ hipochondriê Susie jako wo³anie o pomoc kobiety spragnionej uwagi otoczenia, biadolenie matki, która przez dwadziecia piêæ godzin na dobê zaspokaja cudze potrzeby i nie umie siê zatrzymaæ, zastanowiæ, 265
chyba ¿e prawdziwy ból (z urojonego ród³a) j¹ do tego zmusi. Niestety, Marinê to tylko irytowa³o. Hipochondria te¿ by³a dla niej czym obcym. Po¿a³owa³a, ¿e nie ma doæ odwagi, by cierpieæ na zespó³ jelita dra¿liwego i choroby mózgu zamiast bólów brzucha i g³owy. Otyli ludzie nie maj¹ po co chodziæ do lekarza. Niezale¿nie od symptomów, wszystkiemu winna jest ich nadwaga. Skrêcona kostka? Tusza sprawia, ¿e wystêpuj¹ zaburzenia równowagi. Zapalenie p³uc? Czego siê pani spodziewa, przy takim obci¹¿eniu p³uc? Paskudna wysypka? Reakcja organizmu na ten ca³y t³uszcz, który pani poch³ania. Z³amana rêka? Nie trzeba by³o ³adowaæ tyle na widelec, T³ucioszko! Susie spojrza³a na zegarek, który nie mia³ wskazówek na tarczy, co bardzo utrudnia³o okrelenie godziny. To ju¿ tak póno? Lecê. Muszê przyszyæ naszywki na gimnastyczne worki blini¹t. Ach, i maj¹ przynieæ co na Poka¿, to zgadnê. Chc¹, ¿ebym wymyli³a co innego dla ka¿dego z nich. Poprosz¹ Kena, ale on jest w tych sprawach do niczego. Wszystko zawsze spada na mnie. Ken ju¿ pewnie chodzi tam i z powrotem, znasz go. Jest jak myliwy, który oczekuje, ¿e nakarmi¹ go w chwili, gdy przekroczy próg. Je¿eli obiadu nie ma na stole, staje siê prawdziwym neandertalczykiem. Marina nie wyobra¿a³a sobie Kena bij¹cego siê z rykiem w piersi. Mia³a go raczej za cichego mêczennika, udrêczonego ca³odniowymi badaniami statystycznymi. Pozwoli³a jednak Susie snuæ fantazjê, ¿e polubi³a Conana Barbarzyñcê. Susie szczebiota³a dalej, nie zauwa¿aj¹c roztargnienia Mariny. A wiêc, jestemy umówione na jutro wieczór, tak? Sobota wieczór. Co jest w sobotê wieczór? Marina przypomnia³a sobie zaproszenie na kolacjê, które przyjê³a w chwili s³aboci. Och, kolacja! Oczywicie! Nie mogê siê doczekaæ uda³a entuzjazm. To dobrze. Nie jeste chyba na ¿adnej g³upiej diecie? Bo mam znakomity przepis na cytrynowy sorbet i chcê go wypróbowaæ. Oczywicie, z milion kalorii. Sama bêdê musia³a 266
przejæ na dietê, jak zjem kawa³ek. Niby to zawstydzona, poklepa³a swój nieistniej¹cy brzuch. Wiêc jak, mo¿e byæ? Marina umiechnê³a siê boleciwie. Brzmi wspaniale. Susie dopiero teraz przyjrza³a siê przyjació³ce. Co siê sta³o? Marina próbowa³a zebraæ swoje rozproszone lêki w jedn¹ uporz¹dkowan¹ myl. Otworzy³a ju¿ usta, kiedy zauwa¿y³a, ¿e Susie zerka na zegarek. By³o to dyskretne zerkniêcie, bez zamiaru ura¿enia jej, ale efekt by³ taki sam. Brutalnie uprzytomni³o Marinie, ¿e Susie ma zobowi¹zania, ludzi, którzy jej potrzebuj¹, ¿e ma cel. To bola³o. Umiechnê³a siê z przymusem. Nic siê nie sta³o. Jestem tylko trochê zmêczona. Nie bêdê ciê zatrzymywaæ. Susie zrobi³a skruszon¹ minê. Mia³a skruszon¹ minê, ale czu³a zazdroæ. Zazdroci³a Marinie wolnoci: ¿adnych zobowi¹zañ, wymagaj¹cej rodziny, która zabiera cenny czas. Jedynym zmartwieniem Mariny by³o, jakie ciasto kupiæ dla cudzych dzieci dzieci, które odele do domu, kiedy zrobi¹ siê nieznone. Umiechnê³a siê z nie mniejszym przymusem. Porozmawiamy jutro. Przepraszam, je¿eli ciê zdenerwowa³am, mówi¹c o diecie. Wiem, ¿e nie lubisz rozmawiaæ o.... takich rzeczach. Zreszt¹, myla³am, ¿e jeste zadowolona z tego, ¿e jest, jak jest. Bo jeste, prawda? Ekstatycznie, pomyla³a Marina. Wszystko w porz¹dku, Susie, naprawdê! Wspaniale! Zostawiam ciê z zakupami. Uwa¿aj na siebie. Do jutra, Muæka. Nachyli³a siê, ¿eby poca³owaæ Marinê, jej cienkie wargi utonê³y w policzku à la pudding ry¿owy. Kiedy odesz³a, Marina odpowiedzia³a sobie w duchu na wszystkie pytania, których przyjació³ka nie zada³a. Tak, w pracy wietnie. Tak, zdoby³am tego klienta, o którym mówi³am ci w zesz³ym tygodniu. Nie, oczywicie, ¿e siê z nikim nie spotykam. Tak, zarabiam wiêcej ni¿ ty i Ken razem wziêci. Tak, wygl¹dam kubek w kubek jak Demis Roussos w tym obrusie, który mam na sobie. Tak, nadal siedzê w domu w sobotnie wieczory i czytam podrzêdne 267
romanse. Tak, czasem czujê, ¿e moje ¿ycie jest kompletn¹ pora¿k¹. I tak, przeszkadza mi, kiedy mówisz do mnie Muæka. To bola³o, kiedy mia³ymy po jedenacie lat, i boli jeszcze bardziej po dwudziestu. Wiedzia³a, ¿e jest niesprawiedliwa. Susie nie chcia³a okazaæ siê egoistk¹. Po prostu poch³ania³o j¹ co innego. Kiedy umawia³y siê na babskie wieczory, Susie by³a uwa¿n¹ s³uchaczk¹ i najwra¿liwszym doradc¹. Ale nie potrafi³a funkcjonowaæ poza cile okrelonymi programami. W tej chwili mia³a funkcjê domowo-matczyn¹ i w tym programie nie mog³a byæ szczer¹ przyjació³k¹. To wymaga³oby skoku koncentracji, na co Susie nie mia³a doæ energii. Marina patrzy³a, jak w drodze do kasy chwyta chleb, jajka i p³atki kukurydziane. Nie mog³a siê nadziwiæ jej ca³kowitej obojêtnoci wobec wystawy czekoladek przed kas¹. W³aciwie zazdroci³a ka¿demu, kto móg³ robiæ zakupy bez lêku, kto móg³ patrzeæ na jedzenie i nie potnia³ z po¿¹dania. W koñcu Susie wysz³a i Marina mog³a wróciæ do swoich zakupów. Upora³a siê z ciastami i wêdrowa³a teraz innymi alejkami sklepu, wytrawnym okiem przelizguj¹c siê po etykietkach, wyszukuj¹c nowoci i starych faworytów. Zobaczy³a, jak jej ramiê, kierowane w³asn¹ wol¹, siêga po puszkê mieszanki owocowej w syropie, gotowanej fasoli z kie³bas¹, ravioli, paczki ry¿u i makaronu, po du¿¹ mro¿on¹ lasagnê, pude³ko muesli. Kiedy zabrak³o miejsca w koszyku, ruszy³a w stronê kas, gdzie do³o¿y³a szeæ czy siedem tabliczek czekolady. Czu³a siê w obowi¹zku powiedzieæ niezainteresowanej kasjerce o wymylanym przyjêciu. Osobicie nie lubiê tych s³odkoci, ale skoro dzieci tego chc¹, co robiæ? Dziewczyna wygl¹da³a na znudzon¹. Czterdzieci dwa siedemnacie. Marina zap³aci³a i z wyczekuj¹cym umiechem zebra³a torby. Sz³a do domu szybkim krokiem, walcz¹c z pokus¹, ¿eby odgryæ kawa³ ciasta orzechowego na ulicy. Tylko myl, ¿e Susie przy³apie j¹ po raz drugi, zdo³a³a j¹ powstrzymaæ. Wbieg³a do mieszkania i wysypa³a zawartoæ toreb na pod³ogê w du¿ym pokoju. Dysza³a ciê¿ko i mia³a k³opoty z rozrywaniem opakowañ. Dosta³a siê do chipsów i wpakowa³a sobie do ust ca³¹ garæ. Opad³a niezdarnie na pod³ogê i wykoñczy³a 268
paczkê ju¿ spokojniej, najpierw zlizuj¹c sól i proszek vinegar, resztê rozpuszczaj¹c na jêzyku. Próbuj¹c wprowadziæ co w rodzaju cywilizowanego ³adu w swoje ob¿arstwo, dzieli³a je na przemienne cykle s³odkie i nies³odkie. Zdecydowa³a, ¿e nastêpne bêd¹ babeczki wielosmakowe. Kiedy mia³a szesnacie lat, jej matka, szczup³a z natury, przy³apa³a j¹, gdy wykañcza³a ca³e pude³ko takich babeczek w swoim pokoju. Wyraz niesmaku na jej twarzy zapamiêta³a na zawsze. Przysiêg³a sobie wtedy, ¿e gdy odejdzie z domu, bêdzie jad³a, co chce i kiedy chce. Od tamtej pory babeczki wielosmakowe wchodzi³y na scenê jako jedne z pierwszych podczas typowej wy¿erki. Delikatnie zliza³a miêkki ró¿owy lukier i ma³ym palcem wyd³uba³a ze rodka kleks bitej mietany. Rozmaza³a go na podniebieniu, rozkoszuj¹c siê syntetycznym smakiem. Resztê ciastka wrzuci³a z powrotem do pude³ka i zabra³a siê za babeczkê ¿ó³t¹, potem czekoladow¹. Kiedy pozosta³o osiem pustych ciastek bez cukru, szybko opryska³a je rodkiem do czyszczenia piecyka i wrzuci³a do kosza na mieci, ¿eby nie mog³a wróciæ do nich w rodku nocy. To da³o jej z³udzenie, ¿e panuje nad sytuacj¹. W jej opinii ciasto bez dodatków by³o zwyk³ym marnotrawieniem kalorii. Posz³a do kuchni: w³o¿y³a lasagne do mikrofalówki i nastawi³a dwa rondle wody, jeden na pudding, drugi na ry¿ z dodatkami. Nie dbaj¹c ju¿ o kolejnoæ potraw, napoczê³a mus czekoladowy. Palcem zgarnia³a cukrowany wierzch, raz za razem, nie czuj¹c nawet smaku. Mikrofalówka zadzwoni³a, sygnalizuj¹c, ¿e lasagna jest gotowa. Marina postanowi³a udawaæ, ¿e jest normaln¹, prze³o¿y³a wiêc potrawê na talerz i zjad³a j¹ ³y¿k¹ i widelcem. Zdjê³a ³y¿k¹ stopiony ser z bia³ym sosem i wci¹gnê³a g³ono ustami. W k¹cikach zebra³y siê drobiny t³uszczu. Zwinê³a górn¹ warstwê lasagni w grub¹ bia³¹ kie³basê i ju¿ bez sztuæców wepchnê³a j¹ ca³¹ do ust. Nastêpne dwie warstwy bia³ego i miêsnego sosu po³¹czy³a tak, ¿e powsta³a gêsta mieszanka i wyliza³a talerz do czysta. Nastêpne by³y muesli, jeden z jej ulubionych etapów wy¿erki. Wysypa³a trochê na talerz i delikatnie wybiera³a orzechy 269
i kawa³ki kokosów, brzoskwinie i inne owoce. Starannie wszystko prze¿u³a. Wyrzuci³a p³atki i zbo¿a do mieci i dosypa³a sobie dok³adkê. Prawie dziesiêæ minut trwa³o, zanim zobaczy³a dno pude³ka. I by³o fajnie! Teraz mog³a ju¿ zaatakowaæ kube³ki z lodami, które odpowiednio ju¿ stopnia³y. Zanurza³a kawa³ki ciasta orzechowego w kremowej masie, rozkoszuj¹c siê mieszank¹ lodów i malanej masy. Na tym etapie jej mieszkanie usiane by³o opakowaniami i wzgardzonymi resztkami. Marina jad³a coraz szybciej, ¿eby wepchn¹æ w siebie jak najwiêcej, zanim md³oci i skurcze ¿o³¹dka uniemo¿liwi¹ jej dokoñczenie uczty. Ry¿ rozgotowa³ siê w kluchê z kawa³kami nieokrelonych warzyw w rozmaitych kolorach. Ta mieszanka sk³adników E i podejrzanych konserwantów nada³a im niepowtarzalny smak sto³ówkowych potraw, który wymaza³ wszelk¹ pamiêæ o rybie i sa³acie za piêædziesi¹t funtów. Fasolê i koktajl owocowy zjad³a wprost z puszek. Czas jej siê koñczy³. Pudding z syropem by³ gotowy i na myl o nim Marinie zrobi³o siê md³o. Odwa¿nie otworzy³a puszkê i w³o¿y³a parê ³y¿ek do ust umazanych kremem i czekolad¹. Nie zdo³a³a dokoñczyæ puddingu. W pop³ochu popatrzy³a na nietkniête tabliczki czekolady. Pozostawienie czego w opakowaniu by³o wbrew regu³om, musia³a wiêc przez to przebrn¹æ. Próbowa³a skupiæ siê na oddychaniu, powstrzymaæ md³oci. Pe³na pogardy dla siebie zerwa³a papier z czekolady i opornie podnios³a j¹ do ust. Po trzecim kawa³ku dosta³a odruchu wymiotnego. Le¿a³a p³asko na dywanie, a ból skrêca³ jej ¿o³¹dek. Ostatnim wysi³kiem woli wsta³a i siêgnê³a po czasopismo, które czyta³a poprzedniego dnia. Otworzy³o siê na artykule o odchudzaniu i Marina odnalaz³a wzrokiem odpowiedni fragment. Pod zdjêciem jakiej umiechniêtej grubej kobiety widnia³ napis, który przyku³ jej uwagê: 5F Fat Feminists Fighting the Flab Fascits, Grube Feministki Walcz¹ce z Faszystami Wagi. Nowa antydietetyczna grupa zwalczaj¹ca stereotypy kobiecej urody propagowane przez rodki masowego przekazu. 5F odnotowa³a ju¿ wiele sukcesów z kobietami, które prawie nie zna³y ¿ycia nie zdominowanego przez jedzenie i kwe270
stiê wagi. Dziêki doradztwu 5F i terapii grupowej nabra³y pewnoci siebie, mog¹ jeæ bez poczucia winy, s¹ szczêliwe, tak! Szczêliwe ze swoim ¿yciem w rozmiarze dwadziecia... Marina nie wierzy³a, ¿eby to by³o mo¿liwe, ale wykrêci³a numer telefonu zaufania. Czekaj¹c na po³¹czenie, ogarnê³a wzrokiem sceneriê po uczcie. Okruszki ciast i chipsów tworzy³y psychodeliczne wzory poród lodowych kleksów na dywanie. Ziarenka ry¿u i kawa³ki miêsa gryz³y siê z jej kwiecist¹ sukienk¹. Ostro¿nie podnios³a rêkê do twarzy i szybko j¹ cofnê³a, gdy namaca³a kawa³ki lukru, które osadzi³y siê w fa³dach policzków. Nagle wyczu³a co mokrego na wargach i przerazi³a siê, ¿e to lina. Jednak ród³em wilgoci by³y ³zy, wyj¹tkowa u niej rzadkoæ. Zamierza³a ju¿ od³o¿yæ s³uchawkê, kiedy uzyska³a po³¹czenie. Silny, koj¹cy kobiecy g³os powiedzia³: Tu telefon zaufania 5F. Mam na imiê Gail. Jak mogê ci pomóc? Marina us³ysza³a dziwny, pe³en rozpaczy g³os, który po chwili rozpozna³a jako w³asny. Po prostu pomó¿ mi! krzyknê³a do s³uchawki. Proszê, nich mi kto pomo¿e!
271