Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Translate_Team str. 2 PRZEDMOWA Nazywam się Abbey. I kocham się w duchu.Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Translat...
16 downloads
20 Views
2MB Size
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
PRZEDMOWA
Nazywam się Abbey. I kocham się w duchu.
Translate_Team
str. 2
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ PIERWSZY ZŁAMANA „Gdybym mogła dosięgnąć mostu – pomyślała Ichabod – byłabym uratowana.” „Legenda o Sennej Dolinie” - Washington Irving.
Słyszałam jedynie stukot własnego serca. Widziałam jedynie Revenantów gapiących się na mnie. Gdy spojrzałam w górę na bezbarwne oczy Kame’a, wciąż myślałam sobie: To nie dzieje się naprawdę. To nie jest prawdziwe. Jak mogło dojść do czegoś takiego? - Czy to wydarzy się teraz? – Spytałam Kame’a. – Czy jesteś tutaj po to, żeby pomóc mi… umrzeć? Nie odpowiedział. - Czy wszystko z nią w porządku? – Wyszeptała Cacey. – Nie wygląda zbyt dobrze. Histeria już minęła, więc spojrzałam na siebie. Krew zmieniła moje kolana w ciemne, pokaleczone linie, a moje ramię piekło niesamowicie tam, gdzie Vincent próbował wyszarpnąć je ze stawu. W moim pokoju panowała totalna demolka. – Ja nie wyglądam dobrze? – Spytałam. – Ja nie wyglądam dobrze? Schyliłam głowę, gdy po policzkach zaczęły skapywać łzy. To właśnie to. Sophie, Kame, Uri i Cacey są tutaj po to, żeby pozbyć się mnie. Pomóc mi przejść dalej. Już nigdy więcej nie zobaczę swoich rodziców. Ani Bena. Nigdy nie będę właścicielką sklepu z perfumami, ani nie ukończę. Nigdy nie kupię domu i nie dostanę psa. Zawsze marzyłam o psiaku. Ale to już nie miało żadnego znaczenia. Mój czas dobiegł końca. Poza tym, Kristen prawie umarła przeze mnie. Pociesza mnie to, że przynajmniej będę miała Caspiana. - Caspian… - Zawołałam desperacko i usiadłam prostując się. – Caspian! Translate_Team
str. 3
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Podłoga pokryta była szkłem i kawałkami połamanego drewna – były to pozostałości mojego gabinetu z perfumami – ale miałam to gdzieś. Vincent rzucił Caspianem. Skrzywdził go. Caspan mnie potrzebował. Próbowałam pełznąć. Próbowałam dostać się do niego, ale czyjeś silne ramiona przytrzymywały mnie. Fala mdłości przeszła przez moje ciało, aż zawirował cały pokój. Moje ręce ślizgały się po nawierzchni podłogi. Małe baseniki wypełnione krwią otaczały mnie zakręcając i tworząc różnorodne kształty. Taka sobie makabryczna wersja dziecięcego obrazka. - Spokojnie. – Powiedział melodyjnie Kame. Jego głos zabrzmiał jak podmuch wiosennego powietrza, wlatującego przez otwarte okno po długiej zimie. – Pozwól, że się tobą zajmiemy, Abbey. Obejrzał moje dłonie i kolana oraz pozostałe rany. Stojąca za mną Cacey zdmuchnęła świeczki, które zapalił Vincent i poskładała je na jedną kupkę. Uri wraz z Sophie zebrały kwiaty rozrzucone na łóżku, a następnie wrzuciły je do kosza na śmieci. - Caspian. – Powiedziałam, wciąż dostrzegając jego nieruchomą postać stojącą tuż przy gzymsie kominka. – Proszę… sprawdźcie co z Caspianem… Cacey klęknęła przy nim i delikatnie podniosła jedną z powiek. – Jest problem z Cieniem. – Zadeklarowała. – Czy powinnam sprawdzić puls? On przecież i tak już jeden raz umarł. - Cacey!- Skarciła ją Uri, która przerwała na chwilkę zawiązywanie worka ze śmieciami, aby spojrzeć na mnie. – Gdzie się podziało twoje wyczucie taktu? Ona wiele przeszła. - Przepraszam, przepraszam. Tak tylko mi się wymsknęło. Zajrzała do drugiego oka, a zauważywszy, że nic się nie dzieje, mocno nim potrząsnęła. – Wydaje mi się, że on wciąż tutaj jest… - Zobacz, czy w łazience jest apteczka. – Zainterweniował Kame. – A ty, Sophie, znajdź telefon. Wezwij 911. Musimy posprzątać ten bałagan i zawieźć ją do szpitala przed tym jak…
Translate_Team
str. 4
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Dźwięk otwarcia frontowych drzwi dotarł do nas jak i głos matki nawołujący Abbey. - Abbey? Czy jesteś już w domu? Dostaliśmy jakąś dziwną notatkę, o awaryjnym posiedzeniu miejskiej rady i… Jej głos coraz bardziej przybliżał się, jak wchodziła po schodach kierując się w stronę mojego pokoju. - Cholera. – Powiedziała Cacey. – Starzy. Co teraz zrobimy? Kame przystąpił do działania. Namówił Uri do wyrzucenia przez okno worka na śmieci, a potem szybko podniósł mnie nie wahając się przy tym ani sekundy. Sophie zagarnęła telefon i zadzwoniła po karetkę. A potem głośno powiedziała: - Cieszę się, że zdążyliśmy na czas. Tylko trzymaj się, Abbey. Trzymaj się. Pomoc nadchodzi. Mama wpadła do pokoju, a cień paniki przemknął po jej twarzy. - Co tu się wydarzyło? – Krzykneła, zobaczywszy krew i rozrzucone po podłodze kawałki szkła. – Abbey! Ruszyła w moim kierunku i spróbowała wyrwać mnie z ucisku Kame’a. - Co się dzieje? Co tu się wydarzyło? – Pytała w kółko. Po prostu nie mogłam jej odpowiedzieć. - Czuje się dobrze. – Powiedział spokojnie Kame, łapiąc jej wzrok. – Abbey będzie się miała dobrze i wszystko wróci wkrótce do normalności. Jego ton koił jej nerwy. Mama zaczęła wgapiać się w niego, ale niedowierzanie wciąż nie zniknęło z jej twarzy. Z odległości słyszałam wycie syren. Brzmiały dziwnie. Były bardzo głośne i donośne, dopóki nie przycichły, aż w końcu zamilkły całkowicie. W końcu dało się słyszeć Kame’a, nawet wbrew choremu mamrotaniu mojej matki. - Lekarze już jadą? Ja… nie rozumiem. Dlaczego oni… Mogliście zostać zabici!... Dzięki Bogu nic wam nie jest… Bolała mnie głowa. Mój język zdrętwiał, kiedy spróbowałam coś wydukać. Próbowałam coś mówić, ale nic z tego nie wychodziło. Ciemne kropki wciśnięte w kąty mej wizji zaciesniły się na mojej klatce piersiowej. Wydaje mi się, że… Translate_Team
str. 5
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ale nawet ta myśl odleciała gdzieś w zapomnienie. Więc zrobiłam jedyną rzecz, jaką mogłam zrobić. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Gdy następnym razem otworzyłam powieki, zobaczyłam niebieskie, plastikowe krzesło, na którym spała Cacey. Spojrzałam w dół i ujrzałam kroplówkę podłączoną do mojej ręki. Zrozumiałam, że leżę w szpitalnym łóżku. Gardło bolało mnie niesamowicie, musiałam się napić. Cace- wydukałam. – Ca..cey… woda… Poruszyła się, a następnie usiadła prosto. - Och. Obudziłaś się. - Woda? Spróbowałam rozejrzeć się za szklanką lub butelką z wodą, jednakże na półce ujrzałam tylko pilot do telrewizora i niewielką miseczkę. Cacey podeszła tam i wzięła miseczkę. - Tutaj masz. Kostki lodu. Nie pozwalają ci pić jeszcze wody. Chodzi chyba o badanie, które chcą przeprowadzić. Wdzięcznie łyknęłam chłodną ciecz, która okazała się tak zbawienna. Cacey napoiła mnie jeszcze czterema łyczkami, zanim odłożyła miseczkę na bok. Położyłam głowę na poduszce i spróbowałam przypomnieć sobie wydarzenia, które miały miejsce przed moim pojawieniem się w szpitalu. Cacey znów usiadła na krześle. - Jak się czujesz? – Spytała. – Byłaś nieźle zamroczona. I nagle odzyskałam całą pamięć. Vincent w moim pokoju, leżący na łóżku wyścielonym przez płatki róż. On niszczący moją perfumerię i wykręcający moje ramię. Szkło… Krew… Spojrzałam w dół na kartki i na bipającą maszynę przy moim boku. - Jak długo tutaj jestem? - Dobrych parę godzin. Zamierzają wypisać cię jutro. Podniosła puszkę Coli stającej na podłodze obok krzesła i wzięła łyk. – Oni nie chcieli, żebyś tutaj nocowała, ale twoja mama jak gdyby zmusiła ich do tego. To było bardzo imponujące. Ona wraz z ojcem siedzieli przy tobie na zmianę przez cały ten czas. Translate_Team
str. 6
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Spojrzałam na puszkę z Colą. - Powiedziałam im, że byłyśmy przyjaciółkami ze szkoły letniej. Twoja mama połknęła haczyk. Oczywiście po tym, jak się uspokoiła. Płakała i jęczała, ja.. Cacey w końcu zauważyła, że patrzę porządliwie na jej napój. – Co? Chcesz trochę? Wskazała ręką puszkę, a następnie wypiła ją do dna. – Przepraszam, ale niestety nic nie zostało. – Powiedziała, uśmiechając się nazbyt okrutnie. – Więc w każdym razie… od kiedy tutaj jesteś, Kame i Sophie wymyślili historyjkę o jakimś włamywaczu w waszym domu. Tak przy okazji, nie zapamiętałaś jego rysów twarzy, ani niczego innego. Zaczekała, aż kiwnę i kontynuowała. - Więc włamał się on do was do domu, zrujnował cały twój sprzęt węsząc za narkotykami albo jakimiś drogocennymi rzeczami do zabrania albo coś w tym rodzaju. Jednak gdy przeszkodziłaś mu zwariował i zranił cię. My przyszliśmy i ocaliliśmy cię. Znów zatrzymała się, abym wszystko zapamiętała. I zmusiła mnie do opowiedzenia jej wszystkiego, co zapamiętałam, oczywiście w skrócie. – Włamywacz. Nie pamiętam jak wyglądał. Połamał wszystko i zrobił mi krzywdę. Ocalaliłaś mnie. Cacey wyglądała na zadowoloną. – To by było na tyle, jeśli chodzi o przykrywkę. Pochyliła się do przodu. – Oh, jeszcze jedno. Uri i ja jesteśmy stażystami Kame’a i Sophie. Właśnie tak się poznaliśmy. Powinnaś to też zapamiętać. Zaczynała boleć mnie głowa. Normalnie głos Cacey koił zmysły i czarował, ale teraz on zaczynał powoli działać mi na nerwy. W dodatku miała głupi nawyk nie mrugania. To samo zobaczylibyście, gdybyście patrzeli w oczy rybie. Stanęła obok mnie i wpatrywała się we mnie, gdy mówiła: - Zapamiętaj wszystko, co ci powiedziałam, Abbey. Pamiętasz, nieprawdaż? Zabawne uczucie drażniło tył mojej czaszki, aż nagle poczułam się spokojniesza. I szczęśliwsza. Ona miała rację. Wszystko wydarzyło się dokładnie tak, jak powiedziała. Translate_Team
str. 7
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Więc powiedz mi. – Powiedziałam, sięgając ku swoim nastroszonym, nierównym lokom. – Na ile oceniłabyś mój teraźniejszy wygląd w skali od jednego do dziesięciu? Przechyliła głowę i obejrzała mnie z góry na dół. - Solidną piątkę. Może pięć i pół. Widywałam gorszych. Zaśmiałam się. Dźwięk wydobywający z mojego gardła był suchy, więc spróbowałam jeszcze raz. Ten natomiast był wysoki i zabawny. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale poczułam zapach palonych liści. - Co za..? Nie zdążyłam dokończyć, gdyż Cacey spojrzała na mnie dziwacznie. - Co.. co? Powąchałam jeszcze raz. Ale brzydki odór zniknął. - Nic. Ja tylko.. wydało mi się, że coś wyczułam. Pochyliła się do przodu, poprawiła moją poduszkę. - Zamierzam obejrzeć coś w telewizji. Twoi rodzice powinni wkrótce się tutaj zjawić. Jej słowa przypomniały mi o czymś. - Caspian. – Powiedziałam. – A co z Caspianem? - Och, w końcu przypomniałaś sobie o swoim kochasiu? Wiesz, tak jak ty pragnęłaś być zawsze razem z nim, to długo ci zajęło, żeby zapytać o niego… - Cacey. Proszę. Poprosiłam spokojnie. – Muszę się z nim zobaczyć. Westchnęła. - Teraz jest bezpieczny razem z Nikolasem i Katy. Powinien zostać tam, aż dowiemy się, czego chce Vincent. - Proszęęę. Moje powieki opadały, a ja widziałam jak Cacey rozpływa się w oczach. Sen zmuszał do zamknięcia oczu. – Naprawdę potrzebuję… - Wiem, wiem. Potrzebujesz go. Bla, bla, bla.. Po omacku natrafiłam na jej rękę. - Muszę upewnić się, że jest… bezpieczny… Powiedz mu, że… Ostatnią rzecz, którą usłyszałam, przed tym, jak odpłynęłam były jej słowa: Translate_Team
str. 8
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wiem. Powiem mu. Powiem mu, że go kochasz. Te słowa. Łagodne słowa. Słowa, których nie rozumiałam, lecz wiedziałam, że podążę za nimi wszędzie, bo on je wypowiedział. - Astrid. Odwróciłam głowę, aby podążyć za głosem, ale wciąż trzymałam oczy zamknięte, w razie gdyby to wszystko nie było realne. Gdyby to był tylko sen. Znów usłyszałam słowa, tylko tyle, że je ja zrozumiałam. - Astrid, czy ty mnie słyszysz? Tu się una stella… la mia stella. Jesteś moją gwiazdką, Astrid. Powoli otworzyłam oczy. Od razu odnalazłam jego twarz, na której skupiłam całą swoją uwagę. Łzy napłynęły mi do oczu, a gardło zaczęło piec. - Tak się cieszę, że cię widzę. Myślałam, że jesteś… Potrząsnął głową i spojrzał na drzwi znajdujące się za nim. - Ze mną wszystko w porządku, ty też czujesz się dobrze więc porozmawiamy później. Skoncentruj się na szybkim powrocie do zdrowia. Dzisiaj cię wypisują, prawda? Potaknęłam. - Odpocznij jeszcze. Będę tutaj, gdy się obudzisz. Ale pamiętam, że inni ludzie też tutaj będą. Nie mów do mnie, gdy ktoś jeszcze będzie w pokoju. Znów przytaknęłam i zamknęłam posłusznie oczy. Przeszył mnie dreszcz, gdy tak wypowiedział mi do ucha te wymarzone słowa: - Kocham cię, Astrid. - Ja też cię kocham. – Wymruczałam. – Caspian… Położyłam swą lewą rękę na kołdrze, dłonią w dół. I zasnęłam przy akompaniamencie delikatnego głaskania mojego ramienia. Gdy obudziłam się następnego poranka, zauważyłam iż Caspian już tutaj jest. Że siedzi wygodnie na krześle po przeciwnej stronie łóżka, tak jak obiecywał wczoraj. Ale Cacey nie było. Posłałam mu wdzięczny uśmiech, ciesząc się tym samym, że nie będę sama w towarzystwie kilku policjantów wypytujących mnie o
Translate_Team
str. 9
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta „włamanie”. Wciąż powtarzałam im to, czego nauczyła mnie Cacey. Gdy policjanci zrozumieli, że nie zmienię zeznań, zdecydowali się dać mi spokój. - Jeśli przypomnisz sobie coś jeszcze, zadzwoń. – Powiedział jeden z nich. Wyciągnął wizytówkę z kieszeni i podał ją mnie. - Oczywiście. – Odpowiedziałam. Ten, który podał mi wizytówkę uścisnął mi rękę na pożegnanie. Chwilę później mama wraz z wielkim bukietem z balonów przecisnęła się przez drzwi do pokoju. Tata szedł tuż za nią trzymając w ręku bukiet z kwiatów. - Cześć, kochanie! Jak się czujesz? Wskazała w kierunku drzwi. – Jak wszystko minęło? Umieściła balony na pustym, sąsiednim łóżku, nachyliła się, odsłoniła włosy z mojej twarzy i pocałowała mnie w oba policzki. - Normalnie. – Odpowiedziałam. – Nie pamiętam zbyt dużo. Mama posłała tacie spojrzenie i zajęła się natychmiast rearanżacją balonów. Tata włożył kwiaty do wazonika i zbliżył się ku mnie. - Cześć, kochana. Dobrze zobaczyć cię znów w rozkwicie sił. Uśmiechnęłam się promiennie. - Też się cieszę, że cię widzę, tatusiu. Podparłam się łokciem, pragnąc usiąść. Nagle zauważyłam bukiet kwiatów, który zajmował cały stół stojący przed dużym oknem. Stokrotki, goździki, lilie, róże… nawet malutkie drzewko… - Czy one są dla mnie? – Spytałam, zdezorientowana liczbą gatunków znajdujących się w tym bukiecie. - Pewnie, że tak. – Powiedziała dumnie mama. Wskazała na różowe stokrotki znajdujące się w kropiastej doniczce. – Te są z MaxWella. Następnie były białe lilie. – A te pochodzą od Pani Walker, bibliotekarki. Poprawiła łodygę goździka. – Świat szybko dowiaduje się, o różnych zajściach… Zatrzymała się i ugryzła się w wargę. - A skąd wzięłaś drzewko? – Spytałam, próbując zmienić temat. Caspian niepostrzeżenie usunął się z toru, gdzie zmierzała moja mama. Uśmiechnęłam się do niego. Translate_Team
str. 10
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Mama podniosła karteczkę sterczącą z drzewka. - Och. Przysłał je Ben. Czy to nie miłe z jego strony? Musiałam powstrzymać się od śmiechu, słysząc jej swatający ton. Nie miała pojęcia, że Ben zakochany był w mojej zmarłej przyjaciółce, a ja kochałam ducha. Oczyma odnalazłam Caspiana. Posłał mi zirytowane spojrzenie, na co pytająco uniosłam brew. - Tak, mamo. – Odpowiedziałam. – Bardzo miłe… - Będziemy mieli niezły ubaw wracając z nimi do domu. – Powiedział Caspian, jak tylko rodzice opuścili pokój szpitalny. - My? Czy ty planujesz jechać z nami? - Tak długo jak Vincent jest na wolności, uznawaj mnie za swoją króliczą skórę. - Królicza skóra? Czy ja mam prawo wiedzieć, co to takiego? - To wskazówka. Przepraszam. Niejasny termin artysty. Przeszył mnie dreszcz na samą myśl o tym, że będę miała go tak blisko siebie. - A co jeśli będę cię nazywać Elmer? Wzruszył ramionami. - Wydaje mi się, że to jest lepsze niż Casper. - Hej. Wydawało mi się, że… Odgłos pukania do drzwi zmienił naszą rozmowę w ciszę. Chwilę później pielęgniarka wsadziła swój łepek do drzwi. - Masz wizytę. Czujesz się na tyle dobrze, aby przyjąć kogoś? To prawdopodobnie Wujek Bob. - Pewnie. Niech wejdzie. Pielęgniarka natychmiast zniknęła za drzwiami, a Ben wszedł. - Hej, Abbey? Jak się masz? Przyniósł ze sobą mały bukiecik kwiatów, a jego kręcone, brązowe włosy jak zwykle tworzyły na jego głowie specyficzny, artystyczny nieład. Jego twarz odzwierciedlała niepokój.
Translate_Team
str. 11
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wszystko w porządku. Spojrzałam na kroplówkę, do której wciąż byłam podłączona. – Na tyle, o ile mogę być przywiązana do tego tutaj. Pielęgniarka ponownie zajrzała do pokoju. - Mam nadzieję, że mogę was zostawić tutaj we dwójkę i nie wynikną z tego żadne kłopoty. Proszę pana, ona potrzebuje odpoczynku. Wypowiedziała to zdanie patrząc się groźnie na Bena. - Och, my nie… – Powiedziałam w tym samym czasie, gdy Ben powiedział : Ja nie. - Mmm..hmm.. Spojrzała znów na nas mierząc nas swoim przenikliwym wzrokiem. – Tak wszyscy mówią. Mrugnęłam do Bena, jak tylko wyszła pielęgniarka, a on roześmiał się. - Tak dziwacznie. - Taak. Stąpał z nogi na nogę, aż odłożył kwiaty. - Dziękuję. – Powiedziałam. – Dzięki, że przyszedłeś się ze mną zobaczyć. Spojrzałam na drzewko. – I dziękuję też za inne prezenty. Podążył za moim wzrokiem. - One są z farmy mojego ojca. Właśnie zakupił trochę nowych nasion. Ma z tego wyrosnąć piękny kwiat. Zauważyłam, że Caspian zmusza się do niepatrzenia na Bena, co sprawiło, że miałam ochotę podokuczać mu. - Dlaczego nie usiądziesz? – Spytałam, ukazując mu miejsce koło Caspiana. Ben posłusznie usiadł. Spojrzawszy na drzwi powiedział: - Szpitale mnie wkurzają. Caspian powoli oddalił się od niego. - One też mnie już powoli dobijają. Spróbowałam nie zaśmiać się, więc tylko powiedziałam: - Spróbowałbyś poleżeć tutaj. Wyraz twarzy Bena nagle zmienił się z nerwowego na zły.
Translate_Team
str. 12
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie mogę uwierzyć w to, że ktoś włamał się do twojego domu, Abbey. Mogłem cię wtedy zaprowadzić, ale nie… Upewnić się, że wszystko gra, przedtem jak odjechałem tak po prostu… - To nic by nie zmieniło. – Powiedział Caspian do Bena, wiedząc jednakże o tym, że nie zostaną one usłyszane. Następnie przemówił do mnie: - Nie wspominaj nawet, że Vincent ci to zrobił. Potaknęłam posłusznie, ale powiedziałam do Bena: - To nie twoja wina. Nie wiedziałeś, co się stanie. - Ale ja miałem złe przeczucie. A teraz jeszcze ten świrnięty chłopak, który cię skrzywdził… gdybym tylko był w stanie powstrzymać go, nie byłoby cię tutaj. - Nie mogłeś nic na to poradzić. – Przypomniałam mu. – To nie twoja wina. Koniec tego. - Jesteś pewna? - Tak, jestem. Czy teraz możemy porozmawiać o czymś innym? Naprzykład o tym, co się wydarzy, jeśli zostaniemy partnerami podczas zajęć chemicznych jeszcze w tym roku? Ben zaśmiał się. - Liczę na to, Browning. Wprawdzie zamierzam dać panu Knickerbocker dwudziestkę, aby upewnić się, że do tego dojdzie. Odkąd wpłaciłaś za mnie kaucję w zeszłym roku, muszę ci się nieźle odwdzięczyć. Pielęgniarka zapukała i weszła do środka. - Twoi rodzice są już w drodze, kochanie. Jesteś wypisana. Ben podniósł się. - Zatem do zobaczenia w szkole? – Spytałam go. - Tak. Seniorzy, kotku. Wyszedł dokładnie wtedy, gdy wróciła mama, ale mogłam zauważyć błysk w jej oczach, gdy spotkali się w holu. - Ben przyszedł cię odwiedzić? – Zapytała. Potaknęłam. - Cóż, czy to nie miłe z jego strony. Translate_Team
str. 13
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DRUGI Przywrzeć jak klej … albowiem właśnie w takich małych, zacisznych dolinach holenderskich, które można znaleźć tu i ówdzie, w wielkim stanie Nowy Jork… - „Legenda o Sennej Dolinie”
Tata jechał dwadzieścia mil na godzinę poniżej limitu prędkości w drodze do domu i nieustannie patrzył na mnie w tylnim lusterku. Doprowadzało mnie to do szału. - Wszystko w porządku, tato. – Krzyknęłam z tylnego siedzenia. – Wiesz, naprawdę możesz jechać. Znowu rzucił mi zmartwione spojrzenie w lusterku. – Wiem, skarbie, ale chcę mieć pewność, że cię nie poobijam. Westchnęłam. – Czuję się dobrze, tato. Jazda zgodnie z ograniczeniem prędkości, żebyśmy mogli dotrzeć do domu o przyzwoitej godzinie mnie nie zabije. Jego twarz pobladła. - Przepraszam. – Powiedziałam. – Zły dobór słów. Caspian siedział obok mnie, więc z powrotem oparłam głowę o siedzenie. Tym razem będzie gorzej niż jak wróciłam od Dr Pendleton’a. Przynajmniej wtedy wszyscy myśleli, że zwariowałam. Teraz traktowali mnie tak, jakbym była tak krucha jak szkło. Tata skręcił w boczną drogę i ukazał się nasz dom. Gigantyczny transparent z napisem WITAJ W DOMU, ABBEY! wisiał nad frontowymi drzwiami. - O rety. – Wymamrotałam. - Czas na imprezkę – powiedział Caspian. – Mam nadzieje, że mają te małe wybuchające rzeczy, które robią hałas. Jego komentarz mnie rozśmieszył i musiałam go zamaskować udawanym kaszlem. Tata zatrzymał samochód, a mama otworzyła dla mnie drzwi. – Pozwól, że ci pomogę. – Uparła się. – Nadal możesz być słaba i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy dopóki nie wstaniesz. Translate_Team
str. 14
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Lekarze założyli mi ramię na temblak z powodu zwichnięcia. A ponieważ nie byłam przyzwyczajona do nieużywania tej ręki, założyłam wolne ramię wokół jej szyi, a Caspian wymknął się za mną. - Tak się cieszę, że jesteś w domu. – Mama powiedziała kierując mnie w kierunku domu. – Biorę kilka dni wolnego w pracy, więc będę mogła tu być z tobą. Chciałam się pokłócić, że mam siedemnaście a nie pięć lat, ale nie miałam serca, żeby to zrobić. – Chyba powinnam pójść na górę do mojego pokoju i trochę odpocząć. – Powiedziałam. Kiwnęła głową i odprowadziła mnie do schodów. Caspian poszedł za nami. Jak tylko weszliśmy do mojej sypialni, zauważyłam, że jest inna. Zniknęły rozlane perfumy i potłuczone butelki, które Vincent Drake porozrzucał po podłodze, chociaż zapach nadal lekko utrzymywał się w powietrzu. Byłam pewna, że mama rozpyliła również środek do czyszczenia, bo była tam również cytrynowa woń– charakterystyczny zapach płynu do polerowania drewnianych mebli – ale nie zamaskowała całkowicie wspomnienia po zniszczeniu. Bordowy fotel z oparciami na łokcie stał w rogu, w którym była wcześniej szafka z perfumami. Rozpoznałam, że to pozostałości ze strychu. Czerwone róże, które Vincent umieścił wokół pokoju zostały uprzątnięte przez Uri’ego i Sophie, ale wystarczyło, że zamknęłam oczy i widziałam je ponownie. I widziałam Vincenta leżącego na moim łóżku, ubranego w czarny pogrzebowy garnitur, z biało-blond włosami jak Caspian, nawet z czarnym pasmem… Mama położyła mi rękę na ramieniu. – Wszystko w porządku? – Zapytała. – Nie musisz tutaj spać, jeśli nie chcesz. Mogę przygotować pokój gościnny. - W porządku, mamo. Nic mi nie będzie. Celowo podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Nie chciałam, żeby wspomnienie Vincenta wypędziło mnie stąd. To jest mój pokój. Nie jego. Mama też podeszła, przesunęła poduszki układając je jedna na drugiej. Następnie odsunęła nakrycie składając je i rozkładając ponownie.
Translate_Team
str. 15
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Chwyciłam jej rękę i przytrzymałam. – Czuje się dobrze, mamo. – Zmusiłam się do odważnego uśmiechu. Ona nie miała pojęcia co się tutaj naprawdę wydarzyło, a ja nie miałam zamiaru tego zdradzać. - Jest coś co mogę dla ciebie zrobić? – Zapytała. – Potrzebujesz czegoś? - Nie. Ale dzięki za propozycję. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc, jej oczy były szeroko otwarte i jakby szkliste. Potem się przysunęła i pocałowała mnie w czoło zanim się podniosła. – Spróbuj się trochę przespać. Obudzę cię jak obiad będzie gotowy. - Dobrze, mamo. – Utrzymywałam uśmiech na twarzy dopóki nie wyszła z pokoju, potem opadłam na łóżko i pozwoliłam sobie na lekkie westchnienie. Ramię mnie bolało i uniosłam temblak lekko machając na Caspiana. Usiadł koło mnie. - Zraniłam się. – Powiedziałam. - Widzę. Wygląda na to, że będziesz potrzebowała dodatkowej ręki. - Znasz jakiś chętnych? - Będę się trzymał jak przyklejony. – Uśmiechnął się do mnie, ale jego oczy pozostały smutne. Chciałam usunąć ten smutek, który tam był. Spowodować, że zniknie i nigdy nie powróci. - Wiesz, że to, co powiedziałam Benowi, działa podwójnie w stosunku do ciebie. To nie twoja wina. Przeciągnął ręką po włosach i spojrzał w bok. – Ta, ale w przeciwieństwie do Bena, chronienie cię to moje zadanie. Albo przynajmniej… robienie wszystkiego co w mojej mocy. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem, żeby to się stało. – Uderzył pięścią w otwartą dłoń, kiedy mówił. – Vincent cię zaatakował i teraz jesteś tutaj, w takim stanie, a ja… - Przyklejony? - Dokładnie. – Powiedział miękko zwracając moją uwagę. - Masz szczęście, że lubię klej. – Ściągnęłam sandały i rozpięłam bluzę. Było ciężko wyciągnąć moją zranioną rękę przez rękaw, ale kiedy była wolna, byłam w stanie ściągnąć dalej koszulę i rzucić ją na podłogę. Translate_Team
str. 16
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian schylił się i podniósł ją. Potem podszedł do drzwi szafy i powiesił ją na klamce. – Może być tutaj? - Tak, tam jest w porządku. Wiesz, przydasz mi się. Możesz odkładać wszystkie moje brudne ubrania. Lekko się skłonił, potem wrócił do łóżka i rozciągnął się obok mnie. – Jeśli zajmowanie się praniem jest tym czego chce milady, zajmowanie się praniem właśnie dostanie. Odwrócił się twarzą do mnie, a jego czarne pasmo włosów zakryło jedno oko. Moje serce zatrzepotało. - To dopiero domowa sielanka. – Powiedziałam. – Dodaj duży wentylator i egzotycznego drinka i spełniasz marzenie każdej dziewczyny. - Domowa sielanka, tak? Chcesz się bawić ze mną w dom, Abbey? Poczułam, że moje policzki zrobiły się gorące. – Ja… Wiesz co mam na myśli. Służba. Fantazje. Takie rzeczy. - Jane. Jasne. Fantazje każdej dziewczyny. Ale mnie interesują fantazje tylko jednej dziewczyny. – Przysunął się. – Twoje. Pomyślałam o naszym ostatnim pobycie w hotelu w Zachodniej Virginii. Gdzie dzieliliśmy łóżko… i ręcznik. Wtedy zastanowiło mnie coś innego. – Hej, kto robił pranie u ciebie w domu? – Zapytałam miękko. Jego twarz zrobiła się poważna i spojrzał w bok. - Chodziliśmy do pralni samoobsługowej. Tam była taka kobieta, która prała je dla nas. W końcu pokazała mi jak to robić. Nawet zrobiła mi ściągawkę, żebym nie zapomniał. Zajęło mi to tylko kilka stert różowych szortów i jedną zalaną pralkę, ale potem nauczyłem tatę. Patrzyłam jak porusza się jego twarz, kiedy mówił i ponownie uderzyło mnie to, jaki był piękny. I jeszcze coś innego… To, że był mój. - Więc sam robiłeś całe wasze pranie? Co jeszcze robiłeś? - Sam szykowałem się do szkoły i przygotowywałem swoje śniadania. Wyobraziłam sobie młodszą wersję Caspiana próbującego co rano zrobić kanapki z masłem orzechowym i galaretką i posmutniałam. Kiedy ja byłam mała, Translate_Team
str. 17
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta moja mama zawsze robiła dla mnie śniadania. Przyjmowała nawet specjalne zamówienia, jak wtedy kiedy przez trzy miesiące ciągle chciałam sałatkę z jajkami. - Przygotowywałabym dla ciebie śniadania. – Powiedziałam miękko. Ścisnął moją rękę, ale wycofał się, kiedy przypomniał sobie, że nie może. - Wiem, Abbey. – Odpowiedział zamiast tego. – Wiem. Leżeliśmy tam w ciszy dopóki w końcu nie powiedziałam – Wiesz co będzie najlepsze z tego, że mam cię tutaj? - Posiadanie służącego na każde wezwanie? - Nie. Ale to zaraz kolejna rzecz. - Przysunęłam wolną rękę do jego tak blisko, jak tylko to było możliwe, żeby poczuć delikatne mrowienie i wpatrzyłam się w konstelacje pokrywające sufit mojej sypialni. – Najlepszą rzeczą jest mieć kogoś, z kim można wspólnie patrzeć na gwiazdy. Kilka godzin później mama zawołała mnie na dół na obiad, a Caspian został na górze w moim pokoju. Kiedy jedliśmy, cały czas zastanawiałam się jak to będzie mieć go tam, żeby rodzice tego nie zauważyli. Muszę być ostrożna. Muszę uważać, żeby nic mi się nie wymsknęło przed nimi i żeby nie usłyszeli jak z nim rozmawiam. - Jesteś strasznie cicha. – Powiedział tata. – O czy myślisz? - O tym, że powinniśmy założyć system alarmowy. Dobra, to nie dokładnie było to, o czym myślałam, ale brzmiało dobrze. Mama i tata wymienili zakłopotane spojrzenia. – Twoja matka i ja umówiliśmy się z kimś na ten tydzień, żeby porozmawiać o naszych opcjach. – Odpowiedział tata. Nadziałam na widelec kawałek brokuła i jadłam dalej. – Dobra. Oboje spojrzeli na mnie oniemiali. - Więc… to ci nie przeszkadza? – Tata zapytał. - Nie. Dlaczego miałoby? - Cóż, nie chcielibyśmy, żebyś czuła się nieswojo z tym, że potrzebujesz alarmu, żeby czuć się tutaj bezpiecznie. Odłożyłam widelec. – Tato, ktoś włamał się do naszego domu. Myślę, że system alarmowy będzie dobry. Translate_Team
str. 18
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Mama uderzyła ręką w stół z głośnym hukiem. – Dosyć! Dosyć już tej rozmowy! Nie chcę już dyskutować na ten temat. - Myślę, że wszyscy powinniśmy to przedyskutować. – Powiedział tata. - Tak, to tylko system alarmowy, mamo. Nic wielkiego… Mama wyglądała na dotkniętą. – Ja nie chcę o tym rozmawiać. Mieszkaliśmy w tym mieście całe nasze życie i nic takiego nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Nie chcę wiedzieć, że zakładamy system alarmowy, bo tam jest jakiś szaleniec, który włamuje się do domów i krzywdzi ludziom dzieci i… i… - Mówiła coraz głośniej z każdym słowem, aż prawie krzyczała. Wtedy przestała. - Nie mogę sobie z tym poradzić. Potrzebuję tabletki. Nagle wyszła z pokoju, a ja czekałam na jakieś wyjaśnienie od taty. Ale on nic takiego nie zrobił. - O co w tym wszystkim chodziło? – Ponagliłam go. – Potrzebuję tabletki? - Twoja matka jest po prostu zdenerwowana tym wszystkim, co się stało. Lekarz przepisał jej jakieś tabletki, żeby ukoić jej nerwy. - Ukoić jej nerwy? Pomyślałabym, że to ją zaatakowano. Tata gwałtownie wciągnął powietrze. - Nie to miałam na myśli. To tylko… Tata potrząsnął głową. – Wiem, co miałaś na myśli. Ale przez jakiś czas będzie ciężko. Wszyscy musimy się… przystosować. Twoja matka i ja bardzo cię kochamy, Abbey. - Wiem, tato. Chyba też potrzebuję trochę czasu, żeby się przystosować. – Czasu, żeby się przystosować do tego, że oni nie wiedzieli, co się wydarzyło i że nigdy nie mogę im tego powiedzieć. Moje brokuły były już zimne, ale nie miałam ochoty ich podgrzewać. Odsuwając talerz wyciągnęłam temblak spod stołu i wstałam. Odwróciłam się w kierunku schodów, ale zatrzymałam się. - Hej, tato? Co byście z mamą zrobili gdybym umarła? Albo gdybym była już martwa, gdybyście wrócili do domu i znaleźli mnie? Translate_Team
str. 19
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Cała krew odpłynęła mu z twarzy. – Co to za pytanie? - Tylko pytanie. - To może być „tylko pytanie”, ale z pewności nic takiego, czym powinnaś się martwić. – Poklepał mnie po ramieniu. – Masz przed sobą bardzo długie życie. Kiedy wróciłam do mojej sypialni, Caspian leżał na łóżku i patrzył na gwiazdy. - Wiesz, ze lepiej wyglądają po ciemku? – Powiedziałam. - Wiem. Ale czekałem na ciebie. – Oparł się na jednym ramieniu, a ja usiadłam obok niego. – Jak poszły sprawy na dole? Słyszałem krzyki. Westchnęłam. – Tak. To była mama. Wariuje, bo ma przyjść facet od systemu alarmowego, żeby go założyć. - A ona tego nie chce? - O, chce tego. Albo nie chce. Albo nie chce tego chcieć… nie wiem. To poplątane. Ona jest poplątana. To i tak nie zatrzyma Vincenta, jeśli tutaj jeszcze raz przyjdzie, ale oni o tym nie wiedzą. Myślę, że po prostu jest wściekła na to, że czuje, że jakiś musi założyć. Wzruszyłam ramionami. Albo próbowałam. Temblak na moim ramieniu mocno ściskał i bolało. – Nie mogę się doczekać, żeby zdjąć tą głupią rzecz – powiedziałam podnosząc go do góry. - O, biedne maleństwo. Nie mogę go nawet potrzeć ani nic z tych rzeczy. Udałam, że wzdycham, ale moje ramie naprawdę teraz bolało. – Możesz mi podać tą buteleczkę z tabletkami z biurka? – Zapytałam go. – Tą dużą z żółtą nakrętką. Posłuchał i rzucił ją na przykrycie obok mnie. Otworzyłam ją i sięgnęłam po szklankę wody stojącą na mojej szafce nocnej. Po połknięciu dwóch tabletek, zamknęłam butelkę i przeturlałam mu butelkę po przykryciu. Caspian zgarnął ją i odstawił na biurko. Potem podszedł do szafy. Chwilę potem koc znalazł się koło mnie. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. - Pomyślałem, że ci się przyda – powiedział. Dobrze odgadł. Od razu zaczęłam naciągać go na siebie i tulić pod nim. Usiadł koło mnie bez słowa. Translate_Team
str. 20
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Mogę cię o coś zapytać? – Powiedziałam. – O… Vincenta? - Co chcesz wiedzieć? - Co się stało jak poszłam do szpitala? Wyglądał jakby się nad tym zastanawiał. Następnie powiedział: - Ostatnia rzecz jaką pamiętam to, że był w twoim pokoju. Jedyne o czy myślałem, to jak się go stamtąd pozbyć. Potem jest tylko pustka. Kiedy się obudziłem, byłem z Nikolasem i Kathy. W ich domu. – Zniżył głowę, tuż obok mojego ucha. – Powiedziałem, że muszę cię znaleźć. Sophie i Kame byli tam i powiedzieli mi co się stało. Potem przywieźli mnie do szpitala. - Powiedzieli ci dlaczego Vincent po mnie przyszedł? – Zapytałam. - Co masz na myśli? - Przyszedł po mnie, bo miał nie tą dziewczynę. – Powiedziałam ze smutkiem. – Myślał, że Kirsten to ja. To przeze mnie ona nie żyje, Caspian. - To nie prawda. – Powiedział. – To nie twoja wina. Nie ty jesteś przyczyną jej śmierci. On jest. Nie obwiniaj siebie za to. - Ale gdybym tylko wiedziała… zrobiła coś, żeby ją ostrzec… - Jak ją ostrzec? Niczego byś nie zmieniła, a gdybyś to zrobiła… - Przerwał. - Wiesz, że będziemy musieli o tym porozmawiać wcześniej czy później – powiedziałam. – O powodzie, dla którego Widma są tutaj. - Nie mów tego, Abbey – Poprosił. – Proszę, nie. Nie mogę o tym myśleć. O tobie… Po prostu nie potrafię. - Każdy musi kiedyś umrzeć. - Myślisz, ze o tym nie wiem? – Wyciągnął swoją rękę i przeszła przez moją. – Wiem o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Odwrócił się ode mnie wyraźnie zdenerwowany. - Przepraszam – Powiedziałam. – Nie złość się. - Też przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu nie potrafię… Nie potrafię wyobrazić sobie ciebie martwą, Astrid. – Caspian wyciągnął obie dłonie i rozpostarł je szeroko.
Translate_Team
str. 21
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Już więcej nie będę tego drążyć. – Obiecałam, zdesperowana, żeby wszystko naprawić. – Przyrzekam. Drżąco westchnął i zamknął oczy, opuszczając głowę koło mojej. Dotykalibyśmy się… gdybyśmy mogli. Też zamknęłam oczy. Tabletka przeciwbólowa powodowała, że robiłam się senna. – Zostaniesz? – Zapytałam, zakopując się głębiej w przykrycia, bliżej niego, ale nadal tak daleko. – Zostań ze mną. - Na zawsze. – Wyszeptał. – Zostaję na zawsze.
Translate_Team
str. 22
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ TRZECI PROSTE ROGI POD ZŁYMI KĄTAMI „I tak wszystko toczyło się przez pewien czas…” „Legenda o Sennej Dolinie” - Washington Irving.
Kiedy obudziłam się następnego ranka, zauważyłam dwie rzeczy. Po pierwsze, mój temblak był wciśnięty pode mnie pod niemożliwym kątem, a po drugie… w moim łóżku leżał gorący facet. Zignorowałam martwe uczucie ciężaru, które, jak wiedziałam, miało doprowadzić moje unieruchomione ramię do kłującego i mrowiącego bólu tuż po przebudzeniu. Następnie ułożyłam się bez ruchu, pochłaniając wzrokiem widok, który miałam przed sobą. Caspian leżał na boku z jedną ręką zarzuconą nad głową. Jego podkoszulek skręcił się lekko, tak, że mogłam dojrzeć przebłysk jego nagiej skóry tuż ponad paskiem dżinsów. Moje oczy podążyły ścieżką kosmyka czarnych włosów, które leżało w poprzek jego policzka. Następnie przesunęło się na nos, usta… Usta, które znowu pragnęłam pocałować. Ile jeszcze zostało dni do pierwszego listopada? Ile dni do rocznicy jego śmierci, kiedy będziemy się mogli dotknąć? Dwa tygodnie do rozpoczęcia szkoły, a potem trzydzieści jeden dni października… Za długo. O wiele za długo. Moje spojrzenie przesunęło się niżej. Na jego skórę. Nie mogłam nic na to poradzić. Nie mogłam powstrzymać się przed wyciągnięciem dłoni, żeby spróbować poczuć tą część jego, której tak bardzo pragnęłam. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, nigdy nie śniłam o tym, że związek bez czegoś tak zwyczajnego jak dotyk mógł być tak trudny. Powieki Caspiana zamrugały i otworzył oczy. Wiedziałam, że czuł to samo swędzenie w palcach, co ja. Translate_Team
str. 23
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Hej – powiedziałam miękko. Tylko na mnie spojrzał. A następnie na jego twarzy wykwitł powolny uśmiech. – Pożerałaś mnie wzrokiem? – Próbowałam uchwycić twój obraz w pamięci – powiedziałam także z krzywym uśmieszkiem. – Pamiętam tę noc podczas zeszłych Świąt, kiedy zdjąłeś sweter, żeby pokazać mi swoje tatuaże. Jednym zgrabnym ruchem sięgnął w dół i podciągnął koszulkę. Zsunęła się z niego, sprawiając, że moje tętno poszybowało w górę. – Lepiej? – zapytał. – O wiele. – Westchnęłam. Moje serce waliło mi w uszach jak bębny, a powietrze wokół nas zrobiło się ciężkie i gęste. Nie mogłam przestać się na niego gapić. Nie mogłam przestać patrzeć na jego skórę. Była tak odmienna od mojej, a jednak taka sama. To było fascynujące. Niewielkie pagórki i krawędzie składały się na wgłębienia jego obojczyka, podczas gdy gładkie, wyćwiczone ciało rozciągało się na całą długość… Spojrzał na mnie i uniósł brwi. – Zrewanżujesz się? – Nie. – Przełknęłam głośno. – Nie? To dosyć nie fair. – Och, tak. To jest fair. Ja tu jestem pokrzywdzona, więc będziesz musiał mi trochę podogadzać. Caspian skinął głową. – W porządku. Czy już sobie wystarczająco dogodziłaś? Potrząsnęłam głową. Przeturlał się na brzuch i wyciągnął. Jego ramiona skrzyżowane były przed nim, a plecy całkiem odsłonięte. Krawędzie i linie jego tatuaży na łopatkach nieco się rozmazały. Przeplatające się łańcuszki małych kółeczek i trójkącików wbiegały na siebie. Zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie za długo się gapiłam. Możliwe też, że zaczęłam się ślinić.
Translate_Team
str. 24
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Przesunęłam się i wyciągnęłam spod siebie ramię, obracając się tak, żeby leżeć na boku, twarzą do niego. – Ty nie… Nie mogę nawet… Czy ciebie w ogóle obchodzi, że nie możemy się dotknąć? – zapytałam z desperacją. – Każdego dnia. Jego ton był łagodny. Prosty. Ale całkiem odmienny świat ukrywał się za tymi słowami. Jego świat. Świat, którego nie mogłam być częścią. A przynajmniej, jeszcze nie. Dzieliły nas całe lata świetlne. – Co cię skłoniło do zrobienia sobie tych tatuaży? – Zmieniłam temat na coś lżejszego. Na coś, na co mogłam otrzymać odpowiedzi. – Co cię zainspirowało? On także się przesunął. – Znak stopu na zewnątrz mojego starego domu był pokryty graffiti. Ktoś wymalował na nim duże koła. Potem ktoś inny pokrył je trójkątami. To nie ten sam wzór, który mam na sobie teraz, to dwa różne projekty, ale mój umysł po prostu połączył je ze sobą w ten dziwny sposób. – Jest super. – To może zabrzmieć hipisowsko – powiedział – ale kiedy zobaczyłem te kółka, poczułem tą… więź. Z ziemią. Albo Matką Naturą. Czy cokolwiek ‘to’ jest. Zawsze miałem wrażenie, że byłem z czymś połączony. Albo z kimś. – Może to byłam ja. – Jego spojrzenie przytrzymało mój wzrok i oddałabym wszystko, żeby móc wyciągnąć dłoń i go dotknąć. – Jesteśmy połączeni. Może my… – Dzień dobry, słonko! – Mama zawołała tuż zza drzwi. Weszła do środka trzymając kosz z praniem, a ja poderwałam się do góry. W ogóle nie słyszałam jak wchodziła po schodach. Moje spojrzenie powędrowało do Caspiana. Nawet, pomimo iż wiedziałam, że nie była w stanie dostrzec półnagiego chłopaka na moim łóżku, i tak przez moment spanikowałam. – Cześć mamo – powiedziałam zażenowana. Przeszła przez pokój i odsłoniła zasłony. – Co byś chciała dzisiaj zjeść na śniadanie? Translate_Team
str. 25
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Ja, uh, nie jestem jakoś szczególnie głodna. – Ale musisz jeść. A może zrobiłabym naleśniki z wiórkami czekolady? – Podeszła do szafy i otworzywszy szuflady, odgarnęła na bok skarpetki. – Taa. W porządku. Dobra. Brzmi super. Ubiorę… – Albo gofry? Uwielbiasz je. – Tak, mamo. Dobrze. – Próbowałam mentalnie wygonić ją z pokoju. – Zejdę na dół, jak tylko się ubiorę. Zostawiła szafę i uśmiechnęła się do mnie. – Pomyślałam sobie, że po śniadaniu zrobimy sobie dzień filmów. Wypożyczyłam parę. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi do łazienki, mając nadzieję, że wysyłam jej wiadomość, iż muszę wejść do środka. – Okej. Ale najpierw gofry, tak? Wyglądając na o wiele za mocno podekscytowaną, rzuciła: – Się robi – i wyszła z pokoju. Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymywałam oddech dopóki nie wyszła. Odetchnęłam i odwróciłam się z powrotem do Caspiana. Sięgnął pod kołdrę i wyciągnął swoją koszulkę. Z przykrością obserwowałam jak jego naga skóra znika pod ubraniem. – Cóż, świetnie – powiedziałam. – Teraz będę musiała zjeść śniadanie. Chcesz się dołączyć? – Powiedziałbym tak, ale ponieważ ona nie może mnie zobaczyć, a ja nie jem, myślę, że posiedzę tutaj. – Posłał mi pocałunek, kiedy powędrowałam do łazienki, a ja odwdzięczyłam się tym samym. Już żałowałam, że mama ma takie okropne wyczucie czasu i zastanawiałam się jak szybko uda mi się do niego wrócić. Pół godziny później weszłam do kuchni i spojrzałam na talerz wypełniony dziesięcioma goframi, poukładane jeden na drugim. Zastanawiałam się, jak mama zdążyła zrobić ich tak dużo w tak krótkim czasie. Usiadłam przy stole. – Zrobiłaś przy okazji dla sąsiadów? Wyszczerzyła się i podała mi je. – Chciałam tylko mieć pewność, że nie zabraknie ci jedzenia. Translate_Team
str. 26
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Gładko zsunęłam dwa gofry na swój talerz. Mama podeszła do mnie z sokami: jabłkowym i pomarańczowym, kładąc je obydwa obok mnie. Następnie położyła parę gofrów na własny talerz i usiadła. – Powinnyśmy zrobić sobie kolejny manikiur i pedikiur, kiedy ściągną ci bandaże – powiedziała, przerywając pomiędzy ugryzieniami. – Chyba chciałabym trochę czerwieni na paznokciach u stóp. – Jasny czerwony? Czy ciemny czerwony? – Chyba ciemny. Może bordowy. Spuściłam wzrok, popychając gofry na talerzu. Trumna Kristen była ciemnoczerwona… Następnie powiedziałam. – Hej, mamo, gdyby ktoś wydał mnóstwo pieniędzy, ale na coś dla ciebie, czy miałabyś coś do powiedzenia w sprawie detali? – Nie rozumiem, o co ci chodzi. Na przykład samochód? – No. Jak samochód. Gdyby ktoś kupił samochód, ale tak naprawdę byłby dla kogoś innego, czy ta osoba miałaby prawo decydować o szczegółach? Jak na przykład o kolorze lakieru? Mama się zaśmiała. – Czy to ma być jakaś wskazówka dotycząca ukończenia szkoły, Abbey? Znowu przesunęłam gofra po talerzu. Nie byłam pewna, jak ubrać w słowa to, co chciałam powiedzieć. Bo niby jak właściwie miałam wyrzucić z siebie Nie długo umrę i chciałabym się upewnić, że moja trumna będzie czerwona i nie zabrzmieć jak osoba chora psychicznie? – Jaki jest twój ulubiony kwiat? – Lilie. Białe. Wiem, że są raczej kojarzone z Wielkanocą, ale uważam, że tworzą piękny widok. Nie byłby to dokładnie mój wybór, ale nie było tak źle. – A jaka jest twoja ulubiona pieśń kościelna? Jakiś hymn? Mama odchyliła się do tyłu i zastanawiała przez jakąś minutę. – Chyba “Marsz wszystkich świętych” Translate_Team
str. 27
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Naprawdę? Tego bym się nie domyśliła. „Marsz wszystkich świętych” jest chyba zbyt energiczne jak na pogrzeb. – Na po…? – Mama wlepiła we mnie spojrzenie. – Co powiedziałaś? – Na pogrzebach są kwiaty i pieśni. Chciałam po prostu wiedzieć, które z nich ci się podobają. – Dlaczego chcesz o tym rozmawiać, Abigail? – Głos mamy znowu miał w sobie tę wysoką nutę histerii. – Cóż, ponieważ Kristen umarła naprawdę młodo, uświadomiłam sobie, że wszystko może się wydarzyć. Na swój pogrzeb chciałabym czerwoną trumnę. Taką jak ona. Białe lilie są w porządku. Nie mam nic przeciwko nim. Ale wybierz coś lepszego od „Marszu wszystkich świętych”, dobra? Jej widelec upadł na podłogę. Odsuwając swoje krzesło, mama wstała gwałtownie. – To nie jest śmieszne. Koniec rozmowy. Nie jestem w nastroju na oglądanie dzisiaj żadnych filmów. Będziesz musiała znaleźć sobie jakieś lepsze zajęcie. Wyszła z kuchni nie mówiąc nic więcej, ale jej kroki były pełne złości, kiedy stąpała wściekle w stronę salonu. Zapatrzyłam się na swój talerz. Dlaczego wszyscy wokół mnie nagle zrobili się tacy wrażliwi na śmierć? Poszłam z powrotem na górę do Caspiana i rzuciłam się na łóżko. Jęcząc, powiedziałam. – Masz szczęście, że nie masz matki, z którą musiał byś się użerać. Nie odpowiedział. Podniosłam wzrok, od razu żałując własnych słów. Siedział przy moim biurku z założonymi rękami. – Przepraszam, nie chodziło mi… – westchnęłam głośno. – Znowu to robię. Ciągle mówię niewłaściwe rzeczy. Nie wiem, dlaczego to robię, ale wydaje się, jakbym była zbudowana z samych prostych rogów pod złymi kątami. Podszedł do mnie i sięgnął do mojej twarzy. Siedziałam bez ruchu, niepewna, czy naprawdę próbował mnie dotknąć czy raczej chciał zachować między nami Translate_Team
str. 28
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta jakiś dystans. Poczułam delikatne wibracje na moim policzku, więc odwróciłam się do niego twarzą. – Czy to już pierwszy listopada? – wyszeptałam. Caspian potrząsnął głową i wyszeptał ciche nie. Ale przytrzymał swoją dłoń przy mojej twarzy jeszcze przez chwilę. – Po prostu pozwól jej to wszystko przeboleć, Abbey, dobrze? Daj jej trochę czasu. I przestrzeni. Będzie jej potrzebować. – Wiem, wiem. Kiedy to zrobiłeś się taki mądry? – Zawsze byłem mądry. Chwila, podobają ci się mądrzy faceci? – Zdecydowanie mi się podobają. – Uśmiechnęłam się do niego, a potem odwróciłam wzrok. Nie wiedziałam, ile jeszcze tego braku dotyku byłam w stanie znieść. Czułam, jakby pomiędzy nami była jakaś niewidzialna ściana, przez którą nie mogłam się przedrzeć za każdym razem, kiedy się do siebie zbliżaliśmy. Wstałam i podeszłam do okna. Do okna, przez które uciekł Vincent Drake. Przebiegłam po rozcięciu na szybie. Usłyszałam miękki dźwięk ocierania, kiedy mój palec ześlizgiwał się w dół, pozostawiając za sobą niewidzialny ślad. – Nie uważasz, że to trochę popaprane, że Widma chcą, żebym umarła, podczas gdy Vincent chce, żebym żyła? – Zadumałam się, zatrzymując palec na szybie. Caspian podszedł do mnie z tyłu. – Co powiedziałaś? – Vincent nie chce mnie zabić. Szczerze mówiąc, to nawet zabronił mi robić cokolwiek głupiego. – Więc czego chce? – zapytał. – Mnie. Żywej. Dlaczego? Nie wiem. Zapatrzyłam się w krajobraz za oknem, zatopiona we własnych myślach. Nie mogłam zatrzymać sceny ze spotkania z Vincentem, która cały czas przewijała się w moim umyśle. Gdybym tylko zrobiła coś innego… obroniła się jakoś, albo
Translate_Team
str. 29
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta sprawiła, żeby zapłacił za to, co zrobił Kristen… Gdybym tylko mogła sprawić, żeby to wszystko odeszło… Odwróciłam się, a moje spojrzenie padło na stary notatnik z zapiskami o perfumach, który leżał na moim biurku. Teraz był cały pokryty kurzem. Nie mogłam nawet rozproszyć swojej uwagi żadnym projektem; wszystkie moje zapasy perfum znajdowały się w gabinecie, który zniszczył Vincent. – Chciałabym znaleźć sobie jakieś nowe zajęcie – stwierdziłam. – Może już czas, żeby zabrać mamę na jakiś wypad na zakupy po jakieś rzeczy do robienia perfum. Spędzić trochę wartościowego czasu razem. To powinno ją uszczęśliwić. – Podeszłam do krzesła, opierając swój temblak na biurku. – Zawsze mogłabyś nauczyć się rysować – odpowiedział. – Mogłabym? Znasz kogoś, kto by mnie uczył? – Tak się dziwnie składa, że znam. – Podniósł swój rysownik i węgielek, a następnie usiadł na łóżku. – Podejdź tu. Porzuciwszy szybko swoje biurko, poszłam usiąść obok niego. Caspian otworzył na czystej stronie i wskazał na nią. – Narysuj drzewo – poinstruował mnie. – Nie potrafię. Nie wyjdzie za dobrze. Ledwo co jestem w stanie utrzymać ołówek w ręce, nie wspominając już o narysowaniu czegokolwiek. – No i? Po prostu spróbuj. Westchnęłam, a następnie ujęłam delikatnie węgielek. Pozostawił na moich palcach czarne ślady. Przywołując w pamięci wszystkie rzeczy, o których w podstawówce powiedział nam nauczyciel plastyki dotyczące podstawowych kształtów i „jednoczeniu się z obiektem”, spróbowałam naszkicować najprostszy schemat drzewa. Wyglądał jak jakiś zawijas. Ręka trzęsła mi się, kiedy próbowałam go rozetrzeć. Spróbowałam przycisnąć mocniej węgielek, żeby gałęzie nabrały kształtu, pień stał się widoczny, a korzenie wysunęły na zewnątrz. Nadal wyglądało jak zawijas. Tylko, że… jeszcze gorzej. Translate_Team
str. 30
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Taa, chyba nic mi nie wyszło. Caspian rzucił okiem na rysunek. – To nie prawda. – Wyszły mi jakieś czarne paćki. Naprawdę nie ma się czym podniecać. – Przekrzywiłam stronę na bok i przyglądnęłam się jej badawczo, odkładając na bok węgielek. – Hej, jak spojrzysz na to z tej perspektywy, to przypomina trochę rękę wielkiego potwora czy coś w tym stylu. Zaśmiał się. – Zobaczmy, co da się z tym zrobić. – Podnosząc znowu węgielek, przystawił go do kartki i zaczął rysować szybkie, krótkie kreski. Czarna magia wydawała się spływać z jego dłoni i osadzać na papierze. Potem nadeszła kolej na długie, gładkie pociągnięcia, a ja zauważyłam, że coś zaczyna nabierać kształtu. – Czy to las? Przytaknął i pracował dalej, przekształcając moje żałosne, wrzecionowate próby narysowania drzewa w ciemną, pokręconą masę. Tło zlało się w jedność, a drzewa zaczęły piąć się w górę, zbierając wokół krawędzi w dzikim tańcu porzucenia. Niektóre z drzew zakończone były kolczastymi, rozwidlającymi się gałęziami, które rzucały ostrzeżenie i zmuszały do wsłuchiwania się z uwagą w to, co miały do powiedzenia – podczas gdy reszta wykrzywiała się kapryśnie w różne strony, a ich łukowate grzbiety i płynne odnogi kołysały się w rytmie jakiejś niesłyszalnej muzyki. – To jest cudowne – wyszeptałam. – Sprawiasz, że wygląda to tak realistycznie. Jestem w stanie odczytać historię, która kryje się za rysunkiem. Nie przestawał pracować, wygładzając i przyciemniając, dopóki krańce nie stały się idealne. Linie stały się ostre tam, gdzie powinny takie być, a miękkie w miejscach, które tego wymagały. Nie byłam się w stanie odezwać. Ledwo oddychałam, nie chcąc mu przerywać. W końcu skończył. Kiedy spojrzał na mnie, jego oczy były jasne i wesołe. Odrzucił włosy, które spadły mu na jedno oko i zostawił na czole smugę po węglu. Ogarnęła mnie Translate_Team
str. 31
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta przytłaczająca wdzięczność za to, że mam tę szansę, ten perfekcyjny moment, że jestem świadkiem jego szczęścia. Jego pasji. - Jak to nazwiemy? – Zapytał. Bez wahania słowa wypłynęły ze mnie. – Taniec Lasu. - Idealnie. – Zapisał nazwę na dole kartki i wyrwał stronę z notesu, kładąc ja na przykryciach obok mnie. – Dla ciebie. Widzisz jaka dobra z nas drużyna? Parsknęłam. – Ta, jasne. Bez mojego okropnego drzewa na pewno nie zrobiłbyś tego znakomitego rysunku. - Nie miałbym od czego zacząć. – Poprawił. – Więc, bez tego bym nie skończył. – Zaczął kolejny rysunek jak mówił, tym razem to była tylko prosta rzeka. Skończył ja szybko i przekręcił ponownie stronę. Następnie ożył ogród, a on wypełnił go kwiatami. Mogłam patrzeć jak rysuje cały ranek, ale w końcu przerwał ciszę. – Wiesz, nie jesteś całkowicie pozbawiona zapasów perfum, jeśli chcesz coś zrobić. - Tak, jestem. Vincent wszystko zniszczył. - A co z zapasami w walizce? Moja walizka? Wstałam i poszłam sprawdzić pod moim biurkiem. – Nadal tu jest! Masz rację! Mogę coś zrobić z zapasów, które tu mam. Ułożyłam ją na biurku i otworzyłam zatrzaski. Wypełniła mnie radość, kiedy przesuwałam niezranioną ręką po rzędach szklanych błyszczących bursztynowych buteleczek. Wzięłam olejek waniliowy, olejek masła, olejek bazylii i mech dębowy, żeby zacząć. Następnie wyciągnęłam garść pipet do przenoszenia oraz szklankę do mieszania i usiadłam na krześle. Po wyciągnięciu butelki z olejkiem jojoba, wlałam dwadzieścia kropli do szklanki i otworzyłam notatnik leżący obok, żeby zapisać jakich olejków używam. - Wiesz, że sztuka tworzenia perfum jest jedna z tych, które zaczęły się w czasach starożytnych? – Powiedziałam Caspianowi. – Perfumy były często znajdywane w Biblii. Cyprys, drzewo sandałowe, mirra, kadzidło, cynamon i oleje balsamiczne były używane do przygotowania olei do namaszczania i palone jako Translate_Team
str. 32
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta ofiarne dary. – Ostrożnie odmierzyłam dziesięć kropli olejku bazylii i zmieszałam je z olejkiem jojoba. Potem dodałam pięć kropli mchu dębu. A następnie pięć wanilii. Caspian obserwował znad mojego ramienia. - Trochę perfum było nawet na Titanicu. – Powiedziałam. – Adolphe Saalfeld był perfumiarzem, który mieszkał w Anglii, ale chciał znaleźć zbyt dla swoich zapachów w Stanach Zjednoczonych. Zabukował miejsce na statku i zabrał ze sobą sześćdziesiąt pięć probówek ze skoncentrowanymi zapachami swoich perfum. Przeżył zatopienie, ale zostawił perfumy. Kiedy dokonali tego wielkiego znaleziska na miejscu zderzenia kilka lat temu, znaleźli próbki jego perfum i wydobyli je. Prawie wszystkie z nich były idealnie zachowane i byli w stanie je odtworzyć. Używając jednej z pipet do przenoszenia zamieszałam niezdarnie miksturę, bo nie przywykłam do pracy z temblakiem, i nałożyłam zakrętkę. – Możesz to sobie w ogóle wyobrazić? Być w stanie odtworzyć perfumy, które przeleżały cały ten czas pogrążone w głębinach oceanu. Boże, co za znalezisko. – Otworzyłam butelkę kilka sekund później i głęboko wciągnęłam powietrze. Obserwował mnie głęboko zafascynowany, kiedy zapisywałam i mieszałam, dodawałam więcej kropli tego czy tamtego, następnie zamykałam otwierałam i wąchałam. - Potrzebuje bardziej leśnego tonu. – Wymruczałam do siebie po piątej próbie. – Czegoś… - Przeszukałam moje zapasy oglądając to, co mi zostało. Zauważyłam olej balsamiczny i wzięłam go. – Jak to. Caspian przeczytał etykietkę. – Czy to nie jest choinka? Kiwnęłam głową. – Ale ty myślisz o jodle. Tamto ma zapach jak igliwo sosny. A to jest olejek z krzewu balsamicznego. Pachnie bardziej korzennie. Trochę jak cynamon. Chyba, że zrobi się stare. Wtedy pachnie jak wanilia. – Dodałam kilka kropi i zanotowałam to. – Niektórzy ludzie wierzą, że olejek balsamiczny był zbierany przez grupę ludzi zwanych Esseńczykami, którzy mieszkali w Egipcie i byli znani ze swoich praktyk leczniczych z wykorzystaniem olejków. Żyli tam gdzie były krzewy balsamiczne i uprawiali je, zbierali je, żeby sprzedawać i używać do wspierania swojego sposobu życia. Translate_Team
str. 33
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Położył swoją rękę na biurku koło mojej i przerwałam spoglądając do góry. - Jesteś niesamowita. – Powiedział miękko. – Mądra, piękna i utalentowana. Gdzie nauczyłaś się tego wszystkiego? Ogarnęło mnie zakłopotanie i spojrzałam w bok. – Głównie z badań. Jestem po prostu idiotką, która potrzebuje nowego hobby. - Nie, nie jesteś. Jesteś… – Nagle przerwał i spojrzał na drzwi. Jakby usłyszał coś, czego ja nie usłyszałam. I wtedy ja też to usłyszałam. Ktoś był przed moim pokojem. Ktoś zapukał bez entuzjazmu i drzwi się otworzyły. Przechyliłam się do tyłu, żeby powiedzieć coś mamie i wtedy zobaczyłam Beth, ze szkoły. Tutaj. W moim domu. W bardzo krótkich spodenkach i bikini. - Hej, Abbey. – Powiedziała promiennie uśmiechając się. Jej skóra błyszczała perfekcyjnie, jakby właśnie była pod natryskiem. A odcień jej skóry między górą od kostiumu kąpielowego a szortami uświadomił mi dokładnie, że ja nie spędziłam swojego lata na bieżni tak jak ona najwyraźniej to zrobiła. - Ja naprawdę najpierw zadzwoniłam. Caspian przesunął się do szafy. Patrzyłam jak idzie, próbując nie zauważać czy on zauważył bardzo krótkie szorty. - Hej, Beth. – Powiedziałam wolno wstając na nogi. – Tego się… nie spodziewałam. Podeszła do łóżka i usiadła obok stosu rysunków. Przesunęła ten na górze i zapatrzyła się na ogród z kwiatami. – Tak, jestem w drodze do naszego domku na plaży i pomyślałam, że może będziesz chciała pojechać. – Jej wzrok przemknął się po moim temblaku i przesunął dalej. – Ja, hm, słyszałam o całej sprawie ze szpitalem. Było bardzo źle? - Jest w porządku. To przesada, naprawdę. Lekarz nalegał.
Translate_Team
str. 34
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Niecierpię, kiedy lekarze
robią te wszystkie bzdurne rzeczy, żeby tylko
powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Moja mama pracuje dla firmy ubezpieczeniowej, i serio, rzeczy z jakimi wychodzą szpitale… Jej palce leniwie śledziły ścieżki na kartce przed nią. Byłam pewna, ze chciała zapytać mnie jeszcze o napaść i jęknęłam w głębi ducha na samą myśl. Beth była bardzo miła i lubiłam ją, naprawdę, ale nie byłam w nastroju, żeby przechodzić przez to jeszcze raz. - Dzięki za zaproszenie. – Powiedziałam przesuwając rozmowę z tego toru. – Chciałabym pójść, ale… - Uniosłam temblak jako wyjaśnienie. Beth ponownie spojrzała w dół. Znalazła rysunek lasu. – Hej. – Wyprostowała się. – Hej, Abbey, one są bardzo dobre. Nie wiedziałam, że jesteś artystką. - Nie jestem. Nie byłam. Znaczy, one nie są moje. Są kogoś innego. Beth uśmiechnęła się. Ponownie jęknęłam w duchu, bo znałam ten uśmiech. I nie należał do tych, które chciałam zobaczyć. – Aha. – Powiedziała. – Ktoś narysował je dla ciebie? Z kim chodzisz, dziewczyno? - Z nikim. – Powiedziałam słabo, próbując zbyć to śmiechem. Technicznie, to nie prawda. Ale lepsze niż prawdziwa odpowiedź… - Hej, co się w ogóle stało z Lewesem? Nadal jesteście razem? - Uh, nie. – Zdmuchnęła grzywkę z twarzy z niesmakiem. – Zrobił się dla mnie zbyt poważny. Ciągle chciał robić plany na przyszłość i rozmawiać o tym, co będziemy robić w college’u. I wtedy to! Wtedy wymyślił wspólne mieszkanie w jakimś, no wiesz, w połowie drogi, jeśli pójdziemy do innych szkół, żebyśmy mogli widywać się w weekendy. Poważnie? Znaczy koleś, niezły z ciebie ogier i w ogóle, ale potrzebuję jakiejś odmiany. - Aha, jasne. Dokładnie rozumiem. – Nie, nie prawda. Zamierzam być z moim chłopakiem na całą wieczność. Mówię tutaj o zaangażowaniu. Próbowałam bardzo mocno nie spojrzeć na Caspiana, ale nie mogłam powstrzymać szybkiego zerknięcia. Jego twarz była bez wyrazu, nie można było nic wyczytać. Nie wiedziałam czy on specjalnie tak robił czy naprawdę nie interesował się tym co mówiła Beth. Translate_Team
str. 35
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Albo tym co miała na sobie. - Więc, jak on to przyjął? - Miał złamane serce, oczywiście. – Powiedziała Beth, znów przyciągając do siebie moją uwagę. Podeszła do mojego biurka i wzięła butelkę olejku z mchem dębowym. Jej twarz się zmarszczyła, kiedy ją powąchała. – Fuj. Ohyda. To śmierdzi jak zdechłe rośliny czy coś. Zaśmiałam się i wzięłam to od niej. – Masz. – Podałam jej wanilię. – Spróbuj to. Jej twarz rozjaśnił błogi uśmiech, kiedy powąchała. – Mmmmm. Możesz mi zrobić takie perfumy? I tak po prostu moje myśli zaczęły wirować. I od razu tworzyć. Mogłabym dodać wanilii z Madagaskaru i kremowego masła, i trochę brązowego cukru, żeby dodać trochę pikanterii. – Tak. Jasne. Żaden problem. Nagle przytuliła mnie. - Chodź ze mną na plażę. – Przekonywała zanim się odsunęła. – Znajdziemy jakiś przystojniaków ratowników i upijemy się o północy w poświacie księżyca. Nie obchodzi mnie co mówi Lewis. Jestem młoda. Muszę przeżyć życie. Spójrz na siebie, prawda? Nie masz żadnego chłopaka ze szkoły wiszącego na twojej szyi jak łańcuch i żyjesz. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć. – Ja… Beth… ja… - Pokręciłam głową. - Prrroszę. No chodź, Abbey. To tylko jeden dzień. Chodź ze mną tylko na jeden dzień. To wszystko, o co proszę. Problem polegał na tym, że w normalnym świecie to było coś, na co mogłabym się zgodzić. Ale teraz Vincent tu był, tak samo jak Widma i nie wiedziałam co powiedzieć Caspianowi… i mamie. Plus, jak mogłam zachowywać się tak jakbym była singielką? Flirtowanie z jakimś przystojnym chłopakiem nie byłoby w porządku. Tutaj miałam swojego własnego przystojnego chłopaka. Jedyny problem tkwił w tym, że nikt poza mną nie mógł go zobaczyć.
Translate_Team
str. 36
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie mogę Beth. – Powiedziałam stanowczo potrząsając głową. – Czułabym się niezdarnie z moim temblakiem i nie jestem teraz za szukaniem jakiś chłopaków, po tym wszystkim co się stało. Może następnym razem? Zrobiła nadąsaną minę, ale wiedziałam, że zrozumiała, że mówię serio. – Dobra, jasne. Jak chcesz. Tylko nie spleśnij siedząc tutaj, dobra? Złap trochę powietrza. - Tak zrobię. - I lepiej zrób mi też trochę tych waniliowych perfum. Zaśmiałam się. – Zrobię. Zrobię. Przyniosę ci je pierwszego dnia szkoły. Beth przesłała mi buziaka wychodząc przez drzwi. – Pa. Do zobaczenia, chica. Lecę sama szukać jakiś plażowych przystojniaków. Poczekałam aż droga była wolna i pokręciłam głową zamykając drzwi. Ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który malował mi się na twarzy. - Wydaje się miła. – Powiedział Caspian, a w jego głosie słychać było dokuczliwy ton. – Dlaczego nie powiedziałaś jej o mnie? - Jaaaasne. A co niby miałam powiedzieć? ”Jasne, Beth. Pójdę z tobą. Ale jest ta mała, malusieńka sprawa. Widzisz, nie musze szukać chłopaka, bo mam już jednego. Po porostu jest martwy, a przez to niewidzialny.” Caspian zaśmiał się, a ja ucisnęłam grzbiet mojego nosa. Dlaczego moje życie było tak skomplikowane?
Translate_Team
str. 37
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ CZWARTY Umysłowy Urok „Takie jest główne znaczenie tego legendarnego przesądu, który dostarczył materiału dla wielu jako dzikiej opowieści…” Legenda o Sennej Dolinie
Następne półtora tygodnia minęło szybko i już zaczęłam przyzwyczajać się do noszenia temblaka, gdy nadszedł czas, by go zdjąć. Caspian poszedł ze mną do gabinetu doktora, ale największa niespodzianka czekała na mnie, gdy wróciliśmy do domu. Cacey i Uri czekali na nas, stojąc przy aucie zaparkowanym na końcu naszego podjazdu, gdy mama zatrzymała się. Oboje ubrani byli w oficjalne spodnie i koszule – stroje podobne do tych, które mieli na sobie, gdy przyszli do mojego pokoju zaraz po tym jak Vincent tam był. Tym razem blond włosy Cacey miały niebieskie końcówki. – Niespodzianka! – Powiedziała Cacey, gdy mama wyłączyła auto. – Pomyśleliśmy, że cię odwiedzimy. Oczywiście, mama była zachwycona, gdy zobaczyła moich nowych przyjaciół. – O, cześć! Jak miło, że wpadliście. Nie pracujecie dzisiaj? Cacey pokręciła głową. – Kame zaproponował, żebyśmy porozmawiali z Abbey, czy nie chciałaby dołączyć do programu stażowego w prawdziwym biurze nieruchomości. To takie niesamowite przeżycie. Jesteśmy pewni, że byłaby w tym świetna. Nie ma nic bardziej wartościowego niż nauka poprzez ciężką pracę. Próba utrzymania poważnej miny podczas bezsensownego gadania Cacey stała się olbrzymim wyzwaniem. Prawdziwy staż w nieruchomościach… Tak, oczywiście. Jak długo zamierzała ciągnąć tę grę? To nie pomogło w sytuacji, gdy zaczęła puszczać oczko do Caspiana. Mama musiała dostrzec to mruganie, bo spytała Cacey: - Wszystko w porządku? Translate_Team
str. 38
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Tak, coś mi wpadło do oka. – Cacey mrugnęła ponownie i wyszczerzyła się bezwstydnie. – Chcesz z nami iść, Abbey? Właśnie udajemy się do biura, więc mogłabyś zobaczyć co robimy. Dowiedzieć się więcej o programie. – Rozciągnęła słowo „program”, że zabrzmiał jak dwie sylaby. Mama spojrzała na mnie i kątem oka zauważyłam, jak Cacey skinęła głową raz. Poszłam w jej ślady. - Dobrze… Uśmiech mamy nie mógłby być szerszy. Wyraźnie była zadowolona z mojej inicjatywy. To nie jest naprawdę, chciałam jej powiedzieć. Oni nie są prawdziwymi stażystami, a Kame i Sophie nie są w rzeczywistości agentami od nieruchomości. Ale im mniej wie, tym lepiej. - Przywieziemy ją z powrotem na obiad, pani Browning. – Rzuciła Cacey, prowadząc mnie w stronę tylnego siedzenia ich auta. Uri powiedział coś do mamy, aby odwrócić jej uwagę, a Cacey dała znak Caspianowi, by też się ruszył. Wsunął się na miejsce obok mnie i zamknęłam drzwi. - W co my się pakujemy? – Spytał. - Nie mam pojęcia. Ale musi to być dla nich ważne, skoro tak nas zabierają. Cacey wsiadła na miejsce pasażera z przodu i opuściwszy lusterko, sprawdziła swoje włosy z niebieskimi końcówkami. - Wiem, wiem. – Powiedziała, praktycznie do siebie. – To było przesadzone. „Wartość ciężkiej pracy.” Ha! Ale tak wkręciłam się w tę małą grę. Kocham to. - O co chodzi z tym całym udawaniem stażu? – Spytałam. – I tymi strojami? - Po prostu odrywamy swoje role. Lepiej dla nas wpasowywać się, gdy tylko możemy. Uśmiechnęła się do mnie, a ja miałam wyraźne wrażenie, że jest jak rekin przypatrujący się swojej ofierze. Jej czyste, szare oczy były dzikie i skupione. Bardzo słaby zapach dymu bądź palących się liści wypełnił auto, a potem zniknął. Poczułam gęsią skórkę wędrującą po moich ramionach, w górę i w dół.
Translate_Team
str. 39
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Czy ktoś kiedyś ci powiedział, że jesteś trochę straszna? – Spytałam niespodziewanie. Roześmiała się. - Cóż, tak. Jestem. Dzięki, że zauważyłaś. Pusząc się, jakbym powiedziała jej komplement a nie obelgę, przygładziła swoje włosy i puściła buziaczka do lusterka. Uri przyszedł do auta i wsiadł do środka. - Cześć, Abbey. – Jego uśmiech był szczery i przyjacielski, a głos był gładki jak czekolada. Trzasnął drzwiami, by je zamknąć. - Caspian. Caspian skinął głową, a ja zaczęłam się zastanawiać. Byli tutaj, żeby zabrać mnie po moją wieczną nagrodę w… - Hej, czy to jest Jetta1? – Spytałam. - Uhym. Uri utrzymał swoje spojrzenie na drodze i wyjechaliśmy z podjazdu. - Ładna, nie? – Powiedziała Cacey. – Dużo lepsza od innych aut, które już mieliśmy. Czy masz jakiekolwiek pojęcie, jak długo może działać VW Ogórek 2? Nawet, gdy płyta podłogowa gnije, tablica rozdzielcza się rozpada na kawałki, a wszystko pachnie jak niedzielna lekcja w szkole dla pielęgniarek? – Wzdrygnęła się. - Cóż, to nie do końca słodki rydwan. – Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Caspiana. Nie wydawało się, żeby to zrozumiał. Lub owszem, zrozumiał, bo zmarszczył się.
1
Tutaj chodzi o samochód Volkswagen Jetta, zapewne jedna z nowszych wersji.
2
W angielskim oryginale jest napisane „Volkswagen bus”, ale patrząc na późniejszą rozmowę, musi chodzić o VW Type 2 wersja T1, czyli po naszemu – sławetny Ogórek.
Translate_Team
str. 40
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Powinniśmy być pod ważeniem twoich umiejętności do zapamiętywania pieśni kościelnych? – Spytała Cacey. – Oo, a znasz taką jedną, zatytułowaną „Cudowna Boża łaska3”. – Miała kamienną minę. Poczułam ciepło ogarniające moje uszy. - Nie. Chodziło mi o „kołysz lekko, słodki rydwanie4”. Taka piosenka? Nie jesteście po to „bym wróciła do domu” i tym podobne? Czy my, no wiecie… podążamy? Do mojego miejsca przeznaczenia? Długi upadek, krótki przystanek? Cacey roześmiała się i przebrzmiało to przez auto jak czysty, wysoki dźwięk dzwonu. - Nie za dramatycznie, Abbey? Idziemy tylko zjeść jakiś lunch. Usiadłam normalne i spojrzałam posępnie za okno, czując się należycie ukaraną. Czarny asfalt autostrady mknął na spotkanie z nami, a jeden pas zmienił się w dwa. Poczułam słabe uczucie dotyku na moim kolanie i spojrzała w dół. Caspian próbował mnie trącić w nie. Uśmiechnął się sympatycznie do mnie. - Ja myślę, że to było dość mądre. – Wyszeptał, pochylając się do mnie. – Ta całość ze „słodkim rydwanem”. - Przystojny i lojalny. – odszepnęłam. – Jesteś zabójczą kombinacją. - Zabójczą… Tylko tak dalej, Abbey. Jeśli zauważył mój zły dobór słów, nie dał tego po sobie poznać. - Hej, wy dwoje. – Powiedziała Cacey. – To nie jest czas na sekreciki. Zechcecie się podzielić z resztą klasy? - Nie. – Założyłam ramiona na piersi. - Jasne. To wredne, ale jak sobie chcesz. Cacey nazwała mnie wredną? Ta sama osoba, która wypiła cały swój napój gazowany przede mną, byleby nie musiała dzielić się z nikim, gdy leżałam w 3
„Cudowna Boża łaska” – polski tytuł angielskiej protestanckiej pieśni „Amazing Grace”.
4
Org. „Swing Low, Sweet Chariot” – tłumaczenie wzięte ze strony: http://www.sylwek.efbud.com.pl/teksty/kolysz_sie_lekko_rydwanie_moj.htm
Translate_Team
str. 41
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta szpitalu i praktycznie umierałam z pragnienia; która miała złośliwą odpowiedź na jakiekolwiek pytanie zadane do niej, nazywała mnie wredną? Miałam pociągnąć ten temat, gdy niespodziewanie Caspian wychylił się do przodu i spytał głośno: - Więc, Uri, jeśli chodzi o tego Ogórka… Od razu napięcie w aucie opadło, a ja się roześmiałam. - Lojalny, przystojny i mądry. – Powiedziałam do niego. – Ale ty to już wiedziałeś. Uri uśmiechnął się i zmienił pasy. - To był VW Ogórek z 1951 roku. To była bestia. Miał już czterdzieści lat, gdy go, hm, nabyliśmy. Ma dość ciekawą historię. - To było cholerne auto. – Powiedziała Cacey. – Z siedzeniami obitymi sztuczną skórą i pomarańczowymi, kudłatymi wykładzinami. Przysięgam, musiało kiedyś robić za auto objazdowe dla cyrku bądź coś takiego. - Pamiętasz tą zmumifikowaną mysz? – Spytał ją Uri. - Tak. Utknęła między siedzeniami. - Co? Uh. Nie możliwe. – Powiedziałam. - Prawdziwe. – Odpowiedziała Cacey. – Ktoś naprawdę poświęcił swój czas na mumifikacje tego czegoś. - Skąd mogłaś wiedzieć? – Wtrącił Caspian. – Nie mogła to być po prostu naprawdę stara, zdechła mysz? Cacey zacisnęła swoje usta. - Wargi. Były zszyte. - Boże, Cacey! – Poczułam mdłości przechodzące przeze mnie i miałam ochotę zwymiotować na samą myśl o zobaczeniu tej małej, biednej myszki. – To jest chore. - Czy mysz w ogóle ma usta? – Zamyślił się Caspian. Uri roześmiał się i wymienili między sobą uśmiechy. - Idźmy dalej… Ale oczywiście, Cacey nie chciała zmienić tematu. Translate_Team
str. 42
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jej małe palce były rozdzielone. Rozstawione prosto zamiast zwinięte i skulone. – Zademonstrowała to obiema dłońmi. – A gałki oczne… - Nie będę zdolna do zjedzenia lunchu. – Ostrzegłam ją. - Był też ząb. – Powiedziała. - Czy ja chce wiedzieć o co chodziło z zębem? – Jęknęłam i natychmiast odpowiedziałam sama sobie. – Nie. Nie chcę. - …jako breloczek. – Uzupełnił Uri. - Zgubiony dziecięcy ząbek? – Zasugerował Caspian. – Pamiątka rodzinna? - Trzonowiec. – Cacey i Uri powiedzieli razem w tym samym czasie. - Musiał być wyrwany prosto z czyichś ust czymś tępym, ponieważ brzegi były całkiem zniszczone i wyszczerbione. – Dodał Uri. – Auto pochodziło ze złomowiska we Wschodniej Wirginii. Pokręcone miejsce. Kto wie, co tam się działo. Cacey roześmiała się radośnie, a ja pokręciłam głową. Zobaczyła mnie i przestała, ale uśmiechnęła się do Uriego. - Abbey myśli, że jestem straszna. Powiedziała mi to, kiedy weszła do auta. Coś przeszło między nimi – więcej niż zwykłe spojrzenie – i miałam wrażenie, że były to niewypowiedziane słowa. - Ma rację. – Powiedział i położył dłoń na jej kolanie. – Jesteś straszna. Następne słowa Uri skierował do mnie i Caspiana. - Ona strasznie rajcuje się takimi rzeczami. Nie wiem dlaczego. Pokręcił na nią głową ze zmieszaniem, ktoś kto w oczywisty sposób był zaznajomiony z osobliwościami partnera przez długi czas i nie przejmował się tym. - Dlaczego po prostu nie wymieniliście auta skoro tamto było okropne? – Spytałam. - Ooo! Jesteśmy! – Pisnęła Cacey. Restauracja nazwana Pink Peppercorn 5 pojawiła się przed nami i wjechaliśmy na parking. – Najpierw zajmiemy miejsca. Potem powiem ci przyczynę dotyczącą auta. Zgoda? Pokiwała głową, ale ona już wychodziła na zewnątrz. 5
Pozostawione w oryginale, bo Różowe Ziarnko Pieprzu nie jest dumną nazwą dla restauracji.
Translate_Team
str. 43
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Poczekaj, aż zatrzymam auto .– Napomniał Uri. Poczekała. Ledwie. Wyszłam i przytrzymałam drzwi otwarte tak długo, by Caspian też wyszedł. - Wszystko będzie w porządku, jak tam wejdziemy? – Spytałam cicho Uriego, wskazując moją głową na Caspiana, a potem na Cacey. – Mam na myśli, my wszyscy? - Będzie dobrze. – Powiedział. Cacey usłyszała moje pytanie. - On nie je dużo, tak? Bo to będzie kłopotliwe, wytłumaczyć jego zamówienie. - Ja nie… - Powiedział Caspian. - Wiem! Wiem! – Roześmiała się. – Tylko się drażnię. Rozchmurz się. Będzie dobrze. Chodźcie. Spojrzałam na Uriego. - Będzie dobrze. – Powtórzył, prowadząc nas do drzwi. – Będzie się zachowywać. Powątpiewając, poszłam za nimi, tak jak Caspian, z tyłu. Kiedy weszliśmy do środka, Cacey przywołała kelnera, a on usadził nas od raz w dużym boksie. Wnętrze restauracji było udekorowane w bladych różach i szarościach z niewielkimi dodatkami czerni. Miało to łagodny klimat lat 20. - Jakim cudem tak szybko zostałaś obsłużona? – Spytałam Cacey, umiejscawiając się na miejscu, gdzie był Caspian. - To umysłowy urok. – Powiedziała z roztargnieniem, studiując menu. – Działa za każdym razem. - Umysłowy urok? – Spytałam. – Co to? Wskazała na obszerny spis dań przed nią. - Wybierz co chcesz jeść. Potem porozmawiamy. Kiedy kelner przyjdzie, chce mu dać nasze zamówienie. Jestem głodna. Przeczytałam uważnie spis. Wyglądało na to, że Pink Peppercorn miało stricte wegańską kuchnię. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłam w tego typu restauracji.
Translate_Team
str. 44
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jestem tutaj na zwykłe śniadanie? – Spytałam. – To powinno być wystarczająco bezpieczne. Cacey przewróciła kartki menu i wskazała na tył. - Sądzę, że wezmę tofu scramble6. – Powiedziałam po minucie. – Szpinak, ser sojowy, szparagi i grzyby shiitake z domowymi frytkami, nie brzmią źle. - Uhym! Ja wezmę talerz ciepłych, wegańskich tamale7. I chcę cole, dokładniej mówiąc, teraz. – Odpowiedziała Cacey. – Co ty bierzesz, Uri? - Tofu burrito. - Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli jemy przed tobą, prawda? – Spytała Cacey Caspiana. Nie wydawała się interesować faktem, iż ktoś mógłby zauważyć, że mówi do niego. - Cóż, nie mam żadnego wyboru, czyż nie? – Powiedział. – Jedzcie. Kelner przyszedł do nas i wziął długopis oraz notes. Cacey powiedziała szybko swoje zamówienie i mogłam zobaczyć jak ujęła go brzmieniem swojego melodycznego głosu, tak samo jak mnie, gdy pierwszy raz rozmawiałyśmy. Miał trudność ze skupieniem się na tym co pisał, gdy ja i Uri składaliśmy swoje zamówienia, a on cały czas wracał wzrokiem do jej pozbawionych koloru oczu. - Byłabym naprawdę zadowolona z coca-coli do posiłku. – Powiedziała Cacey, utrzymując kontakt wzrokowy. – Właściwie, każdy z nas. Zabawny metaliczny posmak wypełnił moje usta, coś jak spalony tost, więc sięgnęłam po dzban z zimną wodą, który został umiejscowiony na stole. Po napełnieniu szklanki, szybko wypiłam ją do dna. - Dopilnuję tego. – Wymamrotał kelner. – I dam to zamówienie do zrealizowania od razu. - Dziękuję! – Zawołała Cacey, gdy odchodził. 6
Nie posiada polskiego odpowiednika. Chodzi o danie zrobione na wzór zwykłej jajecznicy, tylko zamiast jajek używa się tofu. 7
Tamale, można też spotkać się z nazwą tamales, to danie meksykańskie, przypominające polskie gołąbki, jed nak zamiast ryżu są zmielone ziarna kukurydzy z papryką i przyprawami, a całość jest włożona w liście kukury dziane.
Translate_Team
str. 45
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Czy ona tak zawsze? – Zapytał Caspian Uriego. - Za każdym razem. Gorzej, gdy czegoś naprawdę chce. - Wystarczy tego dobrego od ciebie. – Cacey wskazała na Uriego. – I ciebie też, umarły chłopcze. – Wskazała na Caspiana. - Nie rób tak. – Wyszeptałam. - Nie rób czego? Pokazałam coś dłońmi. - Wskazywać na Caspiana. Przyciągać uwagę do niego. Ludzie mogą zauważyć. Rozejrzała się na około nas po pustym pomieszczeniu. - Kochaniutka, ci ludzie mają lepsze rzeczy do roboty niż interesowanie się nami. Są zbyt zajęci dyskutowaniem, co będzie, gdy wrócą do domu, do swoich podziemnych bunkrów i zbiorą się, by wygrać z ogólnoświatowym głodem i pokojem na świecie poprzez przytulanie się i misie. Oni ani trochę nie interesują się co mówimy bądź robimy. - Ty tutaj jadasz. – Powiedziałam do niej. – To znaczy, że idziesz do domu, do swojego bunkra i przytulasz misie? Jej uśmiech stał się ostry. - Ja nie przytulam niczego. Mrugnęła do mnie, a ja roześmiała się. - Dobra, dobra. Więc powiedz mi o tym aucie. Dlaczego po prostu nie mogliście go wymienić na nowy, skoro było tak okropne? Przechyliła się do tyłu na swoim siedzeniu. - Um. Ponieważ jesteśmy Widmami. Zostawiła to w tak i przysięgam na Boga, mogłabym ją udusić. Zamiast tego, uniosła brew do góry. - Sprytna sztuczka. – Powiedziała. Czekałam, aż będzie kontynuowała, ale nie zrobiła tego. - Wiiięc, powiesz mi prawdziwy powód? Spojrzała beznamiętnie na mnie. - Uri? – Poprosiłam, obracając się do niego. Translate_Team
str. 46
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie mogliśmy dostać nowego auta, ponieważ ten był dany nam do użytku na czas trwania naszej pracy. – Wytłumaczył. – Bierzesz co ci dają. - Czyli, czekaj. – Powiedziałam. – Auto było wam dane czy po prostu je wzięliście? - Wszystko po trochu. – Powiedział Uri. - Czy to z powodu tego całego umysłowego uroku? Cacey przytaknęła, ale Uri się skrzywił. - Jak to działa? – Spytał Caspian. - Tak jak wszystkie mądre i tajemnicze rzeczy po za twoim zasięgiem – Powiedziała Cacey. – Tak to jest. Zaakceptuj to. Idź dalej. - Też go mam? – Naciskał. – Też mogę używać umysłowego uroku? Kelner niespodziewanie się pojawił, niosąc trzy puszki coli i trzy szklanki z lodem na tacy. Położył to wszystko na stole i Cacey uśmiechnęła się promiennie do niego. - Bardzo dziękuję, dobry panie. - N-Nie ma za co. – Zdążył wyjąkać nim uciekł. Cacey nawet nie zwróciła uwagi na szklankę, od razu wypijając duszkiem gazowany napój prosto z puszki. - Pyyyyszne! – Zapiszczała po minucie wypełnionej przełykaniem. – To jest naprawdę najlepsza rzecz na ziemi. Uwierzcie mi. Byłam tu i tam. Palce Caspiana wybijały rytm na stole. - Cacey – Powiedział. – Umysłowy urok. Też. Go. Mam? - Dlaczego nie spróbujesz? – Zadrwiła. – Dalej, spróbuj i użyj tego na mnie, chłopcze. Nie mogłam powstrzymać parsknięcia śmiechu, który wymsknął mi się. Naprawdę, ona była czasami niedorzeczna. Caspian spojrzał na nią. Odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem. Wykrzywił się i zmrużył oczy. Nic się nie stało. W końcu poruszył palcami. - Abrakadabra? – Powiedział. Translate_Team
str. 47
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie. – Odpowiedziała Cacey. – Nie masz tego. Uri wychylił się i powiedział do Caspiana: - Do czego próbowałeś ją skłonić? - Próbowałem sprawić, żeby powiedziała nam, że jest piękną, piękną księżniczką. Roześmiała się głośno. - Mogłabym zapłacić za coś takiego! - Hej! – Powiedziała Cacey. - Zapłacić. Jakieś sto dolarów. - Jestem piękną, piękną księżniczką. – Powiedziała Cacey od razu. – Płać. - Nie liczy się. Zdążyłaś nam powiedzieć, że on tego nie ma. Uri, Caspian i ja roześmialiśmy się, kiedy Cacey założyła ręce na piersi i udawała wkurzoną. - Oh, pogódź się z tym. – Powiedziałam jej. – Idź dalej. Wystawiła mi język, a ja przewróciłam oczami. - Ale serio. Czy jest jakiś powód, dlaczego Caspian nie może używać tego umysłowego uroku? - Ponieważ on jest Cieniem, a nie Widmem. – Powiedziała Cacey. – Nie jest jak my. - Więc tylko Widma mogą tego używać? Pokręciła głową. - Przepraszam. Nie umiem powiedzieć jak to wszystko działa. Tak to po prostu… jest. Spojrzałam na Uriego i otworzyłam swoje usta, by zapytać jego, ale też pokręcił głową. - Przepraszam, dzieciaku. Ona ma racje. Żadnych nieuczciwych korzyści. - Ale to wszystko brzmi jak nieuczciwa korzyść. – Odpowiedziałam. – Ile ludzi wie, że umrze? - Technicznie, wszyscy wiedzą, że kiedyś umrą. – Powiedziała Cacey.
Translate_Team
str. 48
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Mam na myśli, ile ludzi wie, że umrą w niedalekiej przyszłości? Tak jak jeśćlunch-z-ludźmi-którzy-zabiorą-ich-dusze-w-najbliższych-minutach? Cacey i Uri wymienili kolejne spojrzenia, a potem Cacey wzruszył ramionami. Miałam zapytać o to jeszcze raz, gdy powiedziała: - O, idzie jedzenie! Kelner pokonał drogę z kuchni z załadowaną tacą i rozłożył talerze przed nami na stole, gdy w końcu doszedł. Moje tofu scramble wyglądało naprawdę dobrze i pachniało przepysznie. Czułam się źle, że Caspian będzie tak po prostu siedział i oglądał nas jedzących, ale skinął na mnie uspokajająco. Jedzenie, jak się okazało, było smaczne. Cacey przebrnęła przez swoje tamale, gdy Uri pochłaniał swoje burrito. - Wow. – Powiedziałam, dopiero w połowie swojego dania. – Byliście naprawdę głodni. - My po prostu doceniamy dobre jedzenie. – Odparł Uri. Cacey westchnęła ze szczęścia, gdy wypiła do końca swoją cole i sięgnęła po tą należącą do Uriego. - Sleepy Hollow nie ma miejsc takich jak to. – Powiedziała. Cierpliwie przesunął swoją szklankę w jej stronę. Dokończyłam swoje jedzenie, kiedy rozmawiali, czy nie zamówić czegoś na wynos. Ostatecznie zdecydowali się nic nie brać i kelner wrócił do nas z rachunkiem. Na szczęście, zabrałam ze sobą trochę pieniędzy, zanim poszłam do doktora tego rana, więc wyciągnęłam dziesięć dolarów z tylnej kieszeni. - Nie martw się o to. – Powiedział Uri. – Stawiamy. - Nie, w porządku. Nie przeszkadza mi to. Naprawdę, ja… - Możesz mi to dać, jeśli chcesz, Abbey. – Przerwała Cacey. – Ale na twoim miejscu zatrzymałabym sobie. Jeśli Uri powiedział, że stawia to stawia. - Jesteście pewni? – Zniżyłam mój głos. – Nie wiem czy macie jakieś pieniądze. Uri wyciągnął w moją stronę portfel i otworzył go, pokazując środek wypchany studolarowymi banknotami. Translate_Team
str. 49
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Oh. – Powiedziałam potulnie. – Przepraszam. - Nic takiego. Zostawił na stole wystarczającą ilość pieniędzy do pokrycia rachunku i wyszliśmy na dwór. Weszliśmy do auta i wyjechaliśmy z parkingu. Cacey całą drogę do domu mówiła o coraz dziwniejszych rzeczach, które znaleźli w swoim cyrkowym wozie, a ja nie mogłam otrząsnąć się z wrażenia, że było jeszcze jakieś ważne pytanie, które musiałam zadać lub coś, na co powinnam znać odpowiedź. Po prostu nie mogłam wymyślić co to było.
Translate_Team
str. 50
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ PIĄTY ŻALE „…posiadał różne sposoby odzwierciedlenia samego siebie, zarówno pożyteczne, jak i prawdziwe.” Legenda o Sennej Dolinie
Kilka ostatnich dni wakacji był to naprawdę bardzo cenny czas, jednak wraz Caspianem popadliśmy w rutynę, która polegała na mojej nauce rysunku, jego lekcjach sporządzania perfum (chociaż bardziej się przyglądał jak ja tworzyłam nowe zapachy i opowiadałam mu o moim dzieciństwie) oraz na spędzaniu nocy pod gwiazdami. Łatwy rytm. Wygodny, oraz bezpieczny. Najbardziej zaskakiwały mnie drobnostki. Na przykład to, że myślałam, że niezręczne będzie posiadanie go przy swoim boku przez cały czas. Jak niewygodne będzie przebieranie się co wieczór, czy poranne prysznice kiedy on będzie przebywał w pomieszczeniu obok. Jednak… tak nie było. Był idealnym dżentelmenem. I zaskakująco dobrym współlokatorem. - Wiesz, że nie musisz tego ciągle robić. - Powiedziałam odkrywając kołdrę kiedy kładłam się do łóżka pewnego wieczoru i odkryłam wciśniętą między poduszki parę skarpet. Mówiłam mu, żeby tego nie robił, jednak lekko drżałam ze szczęścia, kiedy za każdym razem mnie nie słuchał. - Marzniesz w nocy w stopy. Zawsze wstajesz by iść po dodatkową parę. – Przyniósł dodatkowy koc i ułożył go w nogach łóżka. - Za bardzo mnie rozpieszczasz. - Powiedziałam. – A skoro już to robisz, czy mógłbyś zgasić światło? – Weszłam do łóżka i naciągnęłam na siebie pościel. Przytaknął i zgasił światło. Chwilę później łóżko wgłębiło się lekko pod nim gdy usiadł obok mnie.
Translate_Team
str. 51
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wciąż nie wiem jak możesz zostawać tu, przy mnie, kiedy ja i tak śpię, wymamrotałam, układając się wygodnie. – Nie nudzi ci się? - Czas płynie dla mnie szybciej, pamiętasz? Zamknęłam oczy i kiwnęłam głową, zatapiając się głębiej w poduszki. - Skoro jesteś pewny… - Nie chcesz żebym zostawał? Zawsze mogę odejść… - Nie. - Ziewnęłam. – Nie odchodź. Uwielbiam jak przy mnie zostajesz. - To mi wystarczy. - Powiedział. – Słodkich snów, Astrid. I to była ostatnia rzecz jaką usłyszałam, kiedy zatopiłam się we śnie. Wokół mnie chrzęściło szkło, a ostre krawędzie wbijały mi się w dłonie. Klęczałam na podłodze pośród okruchów i kawałków mego życia. Porozrzucane sny otaczały mnie. - Skup się, Abbey. To może uratować twoje życie. – Vincent Drake spojrzał na mnie chytrze i od razu zrobiło mi się nie dobrze . - Nie… Zostaw… Chwycił mnie za ramię i podciągnął na nogi. Moje kolana krzyknęły kiedy odłamki szklane wdarły się głębiej w otwarte rany. Sięgnęłam po odłamek. Przesunęłam palcami wokół tej chłodnej ostrej krawędzi i przytrzymałam. Następnie przekręciłam. Fontanna krwi wypłynęła z policzka Vincenta. Spojrzałam na swoje ręce pokryte krwią. Jego krwią. - To nie… - upuściłam szkło na podłogę. – To nie miało miejsca. To się nie wydarzyło w ten sposób. Nie dźgnęłam cię. Moje oczy zrobiły się czerwone i zrozumiałam że ta krew wypływa właśnie z nich. Ciepła i lepka, a oczy piekły mnie od pocierania. - Nie wolisz właśnie takich? – Usłyszałam szepczący głos w moim uchu, po czym popchnął mnie na łóżko. Przerażona próbowałam się podnieść. Próbowałam cokolwiek zobaczyć. Translate_Team
str. 52
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Łóżko było pełne kwiatów. Otoczone świecami. Vincent pojawił się naprzeciw mnie z różą między zębami. - Taniec dla ciebie. – Skrzyżował ręce naprzeciw siebie i wymachiwał wysoko nogami. Świece wokół nas zaczęły migotać. Wyglądały dość dziwnie i zauważyłam, że są grube i ciężkie. Starodawne. Okryte pajęczynami. Uderzył mnie swąd zgniłych kwiatów. To zbyt wiele. Nie mogę oddychać. Nie mogę oddychać. Vincent wciąż tańczył. Początkowo robił zwariowane, szarpane ruchy potem jednak zmienił styl i zaczął wyglądać jak marionetka na sznurkach. Sztywna i opanowana. - Chcesz pociągać za me sznurki? – Zakpił. – Oh, poczekaj. Zapomniałem. Ty wolisz już takie martwe zabawki. Zatrzymał się. Skłonił się i szeroko rozstawił ramiona. Czekał na mój aplauz. - To się nie wydarzyło! Krzyczałam wewnątrz głowy. To nie miało miejsca. To się nie wydarzyło w ten sposób! Podszedł bliżej. Pomiędzy jego zębami to co było niegdyś różą, teraz nią nie było, i wpatrywałam się w to coś, póki nie zrozumiałam co to. Kość. Vincent potrząsł ją, jak nagrodą, a następnie wyrzucił. - Zbyt wiele? – Spytał. Widzę, że nie spodobał ci się mój występ. Żadnego klaskania. Zasmuciłaś mnie, Abbey.
Translate_Team
str. 53
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Położył rękę na mych plecach. Zmusił, bym ponownie wróciła do łóżka. Jego rysy twarzy zmieniły się. Oczy zrobiły się czarne i ogromne, jakby ze skały, z ramion wyrosły czarne skrzydła, a zęby stały się długie i ostre. - A teraz, najlepsze z najlepszych8! – Krzyknął. Zrzucił kołdrę. Świece spęczniały, kwiaty zaczęły przytłaczać, a w łóżku... było ciało… Usiadłam sztywno na łóżku, krew pulsowała, a na twarzy miałam pot. Serce biło mi tak mocno, że miałam wrażenie, że za moment wyskoczy mi z piersi. Zegarek wskazywał godzinę 3:12, ale nie mogłam w to uwierzyć. Spałam przecież tylko kilka minut. Wciąż wpatrywałam się w godzinę. Mrugałam. Próbowałam się skupić i zmusić do znalezienia w tym jakiegokolwiek sensu. - Abbey? Słyszałam głos Caspiana, jednak nigdzie go nie widziałam. Moje oczy nie przywykły jeszcze do ciemności, a miałam dziwne wrażenie, że unosi się gdzieś nie daleko mnie. - Wszystko w porządku? – Szepnął. Zaczęłam przypominać sobie sen i nagle pokój wydał mi się mniejszy. Powietrze rzadsze. Klatka piersiowa była boleśnie zaciśnięta, a ja próbowałam zaczerpnąć powietrze. - Caspian? Gdzie jesteś? Poczułam delikatne mrowienie na ramieniu, potem jednak znikło. - Tu jestem. - Powiedział delikatnie. – Tu, obok. To był tylko sen. Dobrze się czujesz? - Nie wiem… Zostań przy mnie. - Zostanę. Jestem przy tobie. – Światło księżyca wypełniło pokój i mogłam ujrzeć zmartwienie na jego twarzy. – Czy to był Vincent? - Tak. 8
org.: „And now, the piéce de résistance!” – połączenie angielskiego i francuskiego; the pičce de résistance na angielski można przetłumaczyć jako piece of resistance, co można rozumieć, jako coś zniewalającego, wartościowego, jakiś fragment z całości, który ma lepsze właściwości, często zwrot używany jest do określenia najlepszego dania z całego posiłku.
Translate_Team
str. 54
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian wstał i zapalił lampkę nocną. Automatycznie poczułam się lepiej gdy mrok zniknął w świetle, które rozlało się po pokoju. Mój T-shirt był przemoknięty więc go ściągnęłam. Przerzuciłam nogi na jedną stronę łóżka i wstałam. - Idę się przebrać. Zaraz wracam. - Powiedziałam. Wpadłam do garderoby i zamknęłam za sobą drzwi. Moje wypchane maskotki były zgromadzone w jednym z kątów, wcisnęłam się w nie, siadając na podłodze i patrzyłam się bezmyślnie w ścianę. Musiałam odpłynąć na dłuższą chwile w swoich myślach, gdyż w pewnym momencie usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, po czym usłyszałam głos Caspiana: - Abbey? Czy wszystko w porządku? – Powiedział otwierając drzwi. Podniosłam się na nogi gapiąc się na niego. - Wszystko dobrze. Po prostu zamyśliłam się. Teraz się przebiorę. Wrócę za minutkę. Kiwnął głową i zamknął drzwi. Podeszłam do półki z pidżamami i wzięłam jasno-niebieski komplet w białe chmurki. Wskoczyłam w nowy strój i wróciłam do łóżka. Caspian usiadł obok mnie. - Chcesz o tym porozmawiać? - Tak. – Zatrzęsłam się. Potem zmieniłam zdanie. – Nie. – Podciągnęłam nogi ku sobie i objęłam je. – Sama nie wiem. – Poharatałam prześcieradło palcami. – Ja nawet… - Pokręciłam gwałtownie głową. - Co? - Rozmawianie o tym nie przyniesie niczego dobrego. To był tylko głupi sen. Nic nie znaczył i niczego nie zmieni. - Czasami wygadanie się pomaga. - Ale mój sen nie miał żadnego sensu. – Opowiedziałam mu tyle ile pamiętałam. – W rzeczywistości nigdy nie zraniłam Vincenta, nawet nie próbowałam się bronić.
Translate_Team
str. 55
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Może dlatego właśnie miałaś sen. - Powiedział. – Spróbować innego rozwoju akcji. Zaśmiałam się. - Tak. Zdecydowanie. Ponieważ cierpię na kompleks bohatera. - Chęć obrony siebie nie jest objawem kompleksu bohatera, Abbey. Wdarł się do twojej przestrzeni osobistej i cię zranił. Nie miałaś szansy nic zrobić wówczas, więc pozwól sobie na działanie chociaż teraz. Nawet jeżeli miałabyś to zrobić jedynie we śnie. - W istocie to wolałabym mieć sny o ratowaniu Kristen. - Wymamrotałam. – O powstrzymaniu ją przed spotkaniem z Vincentem lub pójściem nad rzekę. – Zaczęłam myśleć o tym przez chwilkę. – Właściwie, wiesz, co jest dziwne? Ostatnio nie miewam snów o Kristen. Żadnego snu w szpitalu, czy tutaj w domu. Jedyną rzeczą jaka mi się teraz śni jest Vincent. Przemoc. I śmierć. - Może to dobrze. - Powiedział. - Śnicie o przemocy i śmierci? - Nie. Miałem na myśli nie śnienie o Kristen. - Czemu miało by to być coś dobrego? - Czy sny które o niej miałaś nie były snami smutnymi? Przynajmniej takimi się wydawały. - Taaa, ale… nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. – To jest rodzaj trzymania jej blisko mnie, rozumiesz? Wole mieć o niej smutne sny, niż nie mieć ich w ogóle. To jest jedyny sposób na zobaczenie jej. – Wzdrygnęłam się. – Chociaż cieszę się, ze nie miewam snów o tym jak umiera. Te z chęcią pominę. Caspian pokiwał współczująco głową. - Jak to było kiedy ty umierałeś? – Spytałam nagle. – Wiem, ze opowiadałeś mi co się wydarzyło zaraz po tym jak uderzył w ciebie samochód, ale chodzi mi o to, czy czułeś jakiś ból. Wyprostował się i wlepił wzrok w swoje dłonie. - Abbey, ja… - Proszę. Powiedz mi, proszę. Muszę wiedzieć żeby… żeby być gotową. Translate_Team
str. 56
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie możesz być przygotowana. - Powiedział z rozdrażnieniem na twarzy. – Nikt nie jest. - Wiem, ale mogę przynajmniej próbować się przygotować. Prawda? Przynajmniej być bardziej gotowa niż osoba, która nie spodziewa się przyjścia tego. - Co zamierzasz zrobić? – Spytał. – Uporządkujesz swoje sprawy? Napiszesz pożegnalny list do rodziny? - Możliwe. - Powiedziałam. – A co? - Nie sądzisz, że to sprawi że zaczną świrować? Jeżeli dasz im liścik typu: ”Drodzy rodzice, zamierzam wkrótce odejść z tego świata”, z pewnością pomyślą, że oszalałaś. - To nie tak, że dałabym im ten liścik teraz. Tylko wiesz… Przygotowałabym ich. Na to, co będzie później. Pokręcił tylko głową. - Abbey, to chore. - Czemu? Co jest w tym takiego chorego? Jak moja sytuacja różni się od sytuacji osoby, która ma przewlekłą chorobę i również wkrótce umrze i chce wszystko uporządkować? - Taka jest właśnie różnica. Nie jesteś chora. - Powiedział. - Ależ jestem. Mam ograniczony czas. - Nie. Nie masz. Nie masz zielonego pojęcia kiedy… - Alez mam! – Wybuchłam. – Wiem, Caspian. Wiem, że wkrótce umrę, i nic z tym nie mogę zrobić. Dlaczego więc nie pomożesz mi przez to przebrnąć? - Nie mogę. - Powiedział cicho. – Po prostu nie mogę. - Wydał z siebie trzęsący się oddech. – Gdyby sytuacja była odwrotna, też byś się tak czuła. - Ja wspierałabym twoje decyzje. Pomogłabym ci to zrobić. - Czemu? – Spytał nagle. Jego pytanie wytrąciło mnie z równowagi. - ponieważ cię kocham. Ponieważ chcę twego szczęścia. Ponieważ chcę abyśmy byli razem.
Translate_Team
str. 57
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie wiesz jak to jest posiadać jedyną osobę, która sprawia, że wokół ciebie wszystko zaczyna odżywać, i nagle ta osoba mówi o swojej śmierci. - Powiedział. – To jest… - Rozłożył swoje ręce i patrzył się na nie. – Nie wiem nawet jak to opisać. Ale słuchanie o tym… o byciu jak ja, jak to coś… - Zacisnął dłonie w pięści. – Jak mógłbym chcieć czegoś takiego dla ciebie? Jesteś piękna, i pełna życia i kolorowa i pachniesz, a ja jestem ciemnością i popiołem i cieniem i śmiercią. Zimny i samotny. - Ale nie będziesz już sam. Nie rozumiesz tego? Będziemy razem. I nic nie będzie miało już znaczenia kiedy będziemy ze sobą. - To jedyny powód czemu chcesz być ze mną, Abbey? Abym nie był samotny? To coś jest tak inne. Bardziej inne, niż możesz to sobie wyobrazić. Co jeżeli to nie jest takie jak myślisz, że jest? Co jeżeli zaczniesz pewnego dnia żałować, że straciłaś szanse na życie? Że straciłaś szansę na bycie otoczoną ludźmi, których kochasz? - Ty jesteś osobą, którą kocham. – Nalegałam. – Tylko ciebie potrzebuje. - Co ze sklepem? Co z Abbey’s Hollow? Szansa którą ominiesz, nie pojedziesz do Paryża by studiować z tamtejszymi artystami. Albo Londyn, nie pójdziesz na zakupy po nowe fiolki i ingredienty do perfum. Jesteś gotowa zaprzepaścić te marzenia? Nie wiedziałam co powiedzieć. Czyżby miał rację? Wciąż było tak wiele rzeczy, które chciałam zrobić. Osiągnąć. Czy to mogłoby się zmienić? Czy ja mogłabym się zmienić? A co jeśli pewnego dnia zacznę mieć do niego żal, że nie mogłam mieć tego wszystkiego, co chciałam za życia? - Tak nie będzie. - Powiedziałam. - Jesteś pewna? Zdawało się, że jego oczy przechodzą mnie na wylot wprost do mej duszy, do najgłębszych myśli i zaczęłam się wiercić. - Nie twierdzę, że nigdy nie będę żałować, że straciłam szansę na otwarcie Abbey’s Hollow. - Powiedziałam powoli. – Ale skąd wiesz co przeżyję, bądź nie przeżyje, kiedy jestem z tobą. Może gdzieś jest sklep z perfumami, który potrzebuje właściciela. - Posłałam mu bez entuzjastyczny uśmiech.
Translate_Team
str. 58
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Na litość boska, mam nadzieje. - Uśmiechnął się również. – Ale jeśli chodzi o teraz… po prostu żyj życiem, które masz teraz, dobrze? Nie myśl fatalistycznie. Nie układaj sobie każdego dnia, który ci został. Ciesz się tym co masz tu i teraz. - Tak zrobię. - Obiecałam, a on spojrzał się na mnie z ulga. Siedzieliśmy w ciszy, księżyc świecił zza chmur i zaglądał do pokoju jakby bawił się z nimi w chowanego. - Nie chcę iść znów spać. - W końcu wydukałam. – Nie chcę mieć znów snów. - Na to nie mogę nic poradzić. – Materac wrócił do pierwotnego kształtu gdy wstał i udał się w kierunku mojej półki z książkami. Chwilę później wrócił. W ręku trzymał wysłużoną kopię Jane Eyre. - Książka? – Powiedziałam zadowolona układając poduszki wokół siebie tak abym mogła wygodnie siedzieć. - Coś do przemyślenia. – Usiadł i otworzył na pierwszej stronie. – Rozdział Pierwszy. Niepodobna było tego dnia wyjść na spacer. Rano, co prawda, błąkaliśmy się…9 - Masz zamiar mi czytać? – Spytałam przerywając mu. Nie mogłam nic zrobić z roztrzepaną nutą w moim głosie, która sprawiła, że mój ton brzmiał dość dziwnie. - Tak, a teraz bądź cicho, moja bello.10 - Co to znaczy? - Piękna. To słowo. To w jaki sposób je wypowiedział sprawiło pobudziło moja pamięć. - Czy mówiłeś do mnie wcześniej w innym języku? Kiedy byłam w szpitalu? - Coś co miało odganiać koszmary. - Pokiwał głową. – By dać ci znać, że jestem przy tobie. Tu sei una stella… la mia stella. - Powiedział. – To znaczy: Jesteś gwiazdą. Moja gwiazdą. - Co to za język? - Włoski. Nachyliłam się i oparłam policzek na pięści. - Nie wiedziałam, że umiesz włoski. Czemu to przede mną ukrywałeś? 9 10
C. Bronte, Dziwne losy Jane Eyre, przeł. T. Świderska, Bella – wł. piękna.
Translate_Team
str. 59
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To tylko zdanie, które pamiętam z lekcji z gimnazjum. Uczyłem się włoskiego od szóstej, do ósmej klasy. - Spojrzał się na mnie surowo. – A czy teraz, pozwolisz mi skończyć? Zamknęłam usta palcem i wyrzuciłam za siebie wyimaginowany klucz. - Rozdział pierwszy. - Powiedział i zaczął czytać od początku.
Translate_Team
str. 60
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
RODZIAŁ SZÓSTY OSTATNI PIERWSZY DZIEŃ Szkoła mieściła się w raczej osamotnionej, aczkolwiek przyjaznej okolicy, tuż u podnóża leśnego pagórka… — Legenda o Sennej Dolinie
Następny dzień spędziłam pracując nad perfumami dla Beth, podczas gdy Caspian siedział przy moim biurku, rysując. Po obiedzie przyszła do mnie mama, pytając, czy chcę, żeby zrobiła mi na jutro lunch. – O czym ty mówisz, mamo? – Zapytałam. – Co takiego jest jutro? Spojrzała na mnie jakbym oszalała. – Pierwszy dzień szkoły, głuptasie. Dobrze się czujesz? Zmarszczyła brwi i wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć mojego czoła. Szkoła. Cholera. Wykręciłam się od jej dotyku. – Nic mi nie jest, mamo. Po prostu zapomniałam. Cokolwiek postanowisz, będzie w porządku. – I tak prawdopodobnie skończę kupując coś w szkolnej kafeterii, ale jeśli mama chciała poczuć się lepiej przygotowując dla mnie lunch, to mi to nie przeszkadzało. – Zrobię ci bułkę – zdecydowała. – Po włosku? – Brzmi nieźle. – Rzuciłam jej szeroki uśmiech, który utrzymałam dopóki nie opuściła pokoju. Kiedy tylko zniknęła, przytargałam z szafy workową pufkę i ustawiłam ją obok Caspiana. – Nie mogę uwierzyć, że szkoła zaczyna się już jutro – powiedziałam, opadając na nią. – Kto zaczyna szkołę w piątek? Dlaczego nie można poczekać do poniedziałku? – Jesteś gotowa, żeby tam wrócić? – zapytał. Przesunęłam się, a pufa zaczęła wydawać z siebie szeleszczące dźwięki, kiedy jej wnętrzności zaczęły się przemieszczać. Translate_Team
str. 61
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Chyba tak. To znaczy, to nie tak, że nie mogę się doczekać; egzaminy, prace domowe, ludzie próbujący wepchnąć mi do gardła pogadanki o college’ach. – Wzruszyłam ramionami. – Ostatni pierwszy dzień liceum w twoim życiu. – I to na wiele sposobów. – Zerknęłam na niego i zobaczyłam, jak się krzywi. – Chodziło mi o to, że jesteś w ostatniej klasie, a nie, że… – Że umrę? – Boże, Abbey. – Odepchnął swoje papiery i odszedł od biurka, wyglądając na zdenerwowanego. – Nie możemy przeprowadzić chociaż jednej rozmowy, która się do tego nie sprowadzi? Spuściłam wzrok na swoje dżinsy. – Nie chciałam… – Wiem, że nie chciałaś. Po prostu mam wrażenie, że to jedyne, o czym jesteś w stanie ostatnio rozmawiać. – Przepraszam. Ja tylko chcę być na to przygotowana. – Muszę się przejść – rzucił nagle, kierując się do drzwi. Poczułam napływ paniki. Wychodził? Powinnam się nie zgodzić, powiedzieć, że chcę, żeby został? Czy to sprawiłoby, że wyglądałabym na słabą? W końcu postanowiłam zapytać. – Jak zamierzasz się stąd wydostać? Nie możesz tak po prostu otworzyć sobie frontowych drzwi i wyjść. Moi rodzice są tam na dole. Caspian przestał chodzić po pokoju i spojrzał na okno. – Zostawisz je dla mnie otwarte? – zapytał, wskazując na nie. Skinęłam głową. I przygryzłam wargę, żeby powstrzymać łzy. Podszedł je otworzyć, zarzucając jedną nogę na zewnątrz. Odwróciłam się plecami do biurka. Wszyscy potrzebują trochę przestrzeni. Nie bądź dzieckiem. – Abbey – wyszeptał Caspian. Tak cicho, że ledwie go usłyszałam. – Kochanie. Odwróciłam się do niego.
Translate_Team
str. 62
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Nie jestem zły. Chcę, żebyś o tym wiedziała, dobrze? Wrócę za niedługo, obiecuję. Idę tylko na spacer. To wszystko. Nie mogłam zaufać sobie na tyle, żeby coś powiedzieć, więc tylko skinęłam ponownie głową, a potem on wyszedł. W porządku. To nic wielkiego. Kiedy obudził mnie głos mamy dobiegający ze schodów, wołający, że czas, żebym wstawała, natychmiast zauważyłam, że Caspian wrócił. Siedział obok mnie na łóżku. Wyprostowałam się szybko, próbując nie wyglądać jakby mi bardzo ulżyło. – Dzień dobry, piękna – powiedział. – Wybacz, że nie udało mi się wrócić zanim zasnęłaś. – Nic się nie stało. Po prostu… tak się cieszę, że wróciłeś. – Słowa wylały się ze mnie same zmuszając mnie do spuszczenia wzroku na kołdrę, byłam niesamowicie zawstydzona tym, co właśnie powiedziałam. – Mówiłem ci, że wrócę. – Co ci tyle zajęło? Wpadłem na Uri na cmentarzu. Zdecydowaliśmy się sprawdzić, czy Vincent może się tam ukrywać. Wstałam i przeciągnęłam ręce nad głową, po czym poszłam do łazienki. – Nie mieliście szczęścia, co? – Jak na razie nie. Łapiąc za ręcznik, odwróciłam się, żeby zamknąć za sobą drzwi. – Wezmę prysznic – rzuciłam. – Do zobaczenia za dwadzieścia minut. – Daj mi znać jak będziesz chciała, żebym umył ci plecy – zawołał przez drzwi. Zaśmiałam się. – Chciałbyś. Trzydzieści minut później byłam czysta i ubrana. – Jesteś pewien, że wyglądam normalnie? – zapytałam, odwracając się do Caspiana. – Nie chcę sprawiać wrażenia jakbym za bardzo się starała. Translate_Team
str. 63
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Wygładziłam brzegi białej bluzki i poprawiłam czarną kamizelkę, którą na nią zarzuciłam. Mój naszyjnik z czterolistną koniczyną był ostatnim dodatkiem. Dla pewności, że zostanie na swoim miejscu, rozwiązałam go i zawiązałam jeszcze raz. – Nie znam się na modzie, ale dla mnie wyglądasz świetnie. Uśmiechnęłam się do niego i zarzuciłam torbę na ramię. Mama krzyknęła, żebym się pośpieszyła, bo wychodzimy za pięć minut, ale nagle znienawidziłam myśl o opuszczeniu Caspiana. – Kto potrzebuje szkoły? – Zapytałam. – Mogłabym tutaj po prostu zostać. Z tobą. Wskazał na drzwi. – Idź. Miłej zabawy. Zobaczymy się za kilka godzin. Wywlekłam się powoli z pokoju. Podążył za mną, a ja odwróciłam się z powrotem. Wyciągając dłoń, ujął nią moją twarz. Albo przynajmniej tak chciał zrobić. – Będę tęsknił – powiedział. Wtuliłam się policzkiem w powolne falowanie powietrza. – Ja też. Uniosłam swój naszyjnik i pocałowałam z jednej strony gładkiego, zimnego płatka szkła, a następnie wyciągnęłam go w jego stronę. Pocałował to samo miejsce, zwlekając nieco z oderwaniem ust. Kiedy zwrócił mi wisiorek, dotknęłam go delikatnie. Odsunęłam się od niego po tym, jak moja mama zawołała mnie po raz ostatni, a następnie zeszłam na dół. Ostatni rok szkoły rozpoczął się hukiem. Dosłownie. Tył czyjegoś samochodu zapalił się na parkingu tuż po tym, jak mama mnie wysadziła i uczniowie, którzy włóczyli się przed szkołą zaczęli uciekać z krzykiem, wrzeszcząc, że ktoś na zewnątrz zaczął strzelać. Cała szkoła została zamknięta i do klas dostaliśmy się dopiero po lunchu. Po tym, jak sytuacja się nieco uspokoiła, a nasze szafki zostały nam przydzielone (co jest raczej śmieszne, bo i tak co roku dostają nam się te same), Translate_Team
str. 64
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta stanęłam przy swojej, obracając zamkiem na kłódeczce i wpatrując się w malusieńką przestrzeń, która będzie domem dla moich rzeczy przez następne dziewięć miesięcy. Wtedy ktoś puknął mnie w ramię. – Przepraszam – powiedział jakiś głos. – Musze się tam dostać. Nie sądzę, żeby dzwonek na mnie poczekał. I mimo że zwykle nie mam nic przeciwko obijaniu się, korytarz nie jest dla mnie najlepszym miejscem, żeby to robić. Kiedy się odwróciłam, spotkałam jasnozielone oczy, zamilkłam w połowie słowa. – Taa…? – Na chwilę wróciłam myślami do Caspiana. Ciekawe, co teraz robi. Czy czas znowu mu szybko upływa? Czy powoli, bo teraz nie śpi? Na pewno nie śpi? A może jeszcze śpi. Włosy były kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę. Jej włosy były długie, nawet dłuższe niż moje, ale nie tak kręcone. I rude. Niesamowicie rude. Wróciłam szybko do rzeczywistości. – Och! Przepraszam. Chcesz przejść? – Rozejrzałam się dookoła. – Gdzie? Spojrzała w dół na kawałek papieru zaciśnięty w dłoni. – Mam numerek 9–C. Wiec muszę się tam dostać. Obok ciebie. Mój żołądek opadł na samą podłogę, a torba z książkami wyślizgnęła się z uścisku moich rąk, rozrzucając zawartość po całej podłodze. – Obok… – Moje gardło się zacisnęło i odkaszlnęłam. – Obok mnie? Poprawiła swoje książki i coś jeszcze, co miała w ręce. Coś, czego nie mogłam dostrzec. – No. Tuż obok ciebie. Tak tutaj działają numerki, prawda? Ty masz 9–B, więc 9–C jest następny, prawda? – Ale to jest szafka Kristen. – Jest już zajęta? Cholera. Potrząsnęłam głową. A następnie odzyskałam głos. – Nie jest. W sensie, nie jest zajęta. Kristen nie żyje. Po prostu… to była kiedyś jej szafka.
Translate_Team
str. 65
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Nastąpiła cisza, a po niej nad naszymi głowami rozszedł się niedający się pomylić z niczym innym dźwięk dzwonka. – Cholera. Ponownie. – Powiedziała, wyrzucając jedną rękę w powietrze, żeby podkreślić swoje słowa. – No i mamy dzwonek. Rozglądając się wokół siebie i widząc spieszących się uczniów, uświadomiłam sobie, że ja też spóźnię się na lekcję. A moje książki nadal leżały na podłodze. Opadając na kolana, zaczęłam je zbierać. Nowa dziewczyna schyliła się, żeby pomóc mi je podnieść. – Tak przy okazji, to jestem Cyn. I zanim zapytasz, nie, ‘Cyn’ to nie zdrobnienie od Cynthia, Cynder, Alicyn czy czegokolwiek innego. Po prostu Cyn. Słodkie. Krótkie. CY–N. Łapiesz? Zerknęłam w górę. Chyba właśnie ją polubiłam. – Abbey – rzuciłam. Zdrobnienie od Abigeil. I pisze się przez e. – Skinęła głową i właśnie w ten sposób osiągnęłyśmy porozumienie. Po bliższym przyjrzeniu się jej, zauważyłam, że miała rozproszone we włosach cienkie zielone pasemka. Koloru świeżych liści. Efekt był powalający. – Podobają mi się twoje włosy – powiedziałam. – Dzięki. Przesunęłam się na bok, dając jej przejść do szafki numer 9–C. Kiedy ustawiła szyfr i otworzyła z hukiem drzwiczki, pogrążyłam się w fali nostalgii. Kristen wrzucająca notatki do mojej szafki po piątej lekcji. Kristen pozwalająca mi użyć swojego lusterka, ponieważ ja zawsze zapomniałam, żeby kupić własne. Kristen czekająca na mnie z megaszerokim uśmiechem i najświeższymi ploteczkami z życia szkoły. Kristen… Cyn pstryknęłam palcami. – Ziemia do Abbey. Straciłaś kontakt z rzeczywistością? Odpłynęłaś ode mnie myślami. Potrząsnęłam głową i wepchnęłam książki do własnej szafki. – Przepraszam. Po prostu… zagubiłam się we wspomnieniach. – Rozumiem. Znałaś Kristen, co? – Można tak powiedzieć. Byłyśmy najlepszymi przyjaciólkami. Translate_Team
str. 66
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Och. Chryste. Do dupy. Jak zmarła? Takie niewinne pytanie. Ale sprawiało, że dostawałam gęsiej skórki. – Utopiła się – powiedziałam szorstko. – Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. – Rozumiem. To wspomnienie jest jeszcze zbyt świeże. – Cyn w końcu położyła tę drugą rzecz, którą trzymała w ręce na sam wierzch małego stosiku w swoje szafce. Nie mogłam się powstrzymać przed zerknięciem. Była to martwa roślina. Przyłapała mnie na podglądaniu. – Muszę ją tu trzymać – wyjaśniła. – Inaczej moja mama ją wywali. Dlaczego miałaby trzymać przy sobie martwą roślinę? Najwyraźniej miałam to pytanie wypisane na swojej twrzy, bo odparła na nie defensywnie. – To takie hobby, okej? Wzruszyłam ramionami. – Super. - Dziwne, ale nieważne. – Miło było cię poznać, Abbey – rzuciła, po czym skierowała się w drugą stronę korytarza. – I nie martw się, nigdy nie zostaję długo w jednym miejscu. Mama ciągle przenosi mnie ze szkoły do szkoły. To jest naprawdę upierdliwe. Ale to oznacza, że nie będziesz musiała długo wytrzymywać ze mną i moją martwą rośliną. Użyła z takim przekonaniem dokładnie tych same słów, które miałam w głowie, że gapiłam się na nią z opadniętą szczęką jeszcze długo po tym jak zniknęła. Co ona, czyta w myślach?
*** Ponieważ rano szkoła była zamknięta, miałam do przebrnięcia jeszcze tylko dwie lekcje do końca dnia, więc kiedy zabrzmiał ostatni dzwnonek, odetchnęłam z ulgą. Wracając do swojej szafki, wpadłam na Beth. Translate_Team
str. 67
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Hej, laska – rzuciła, zatrzymując się, żeby mnie szybko uściskać. – Całkowicie olałaś domek na plaży. I wszystkich przystojniaków. Zaśmiałam się. – Wiem, wiem. Ale zrobiłam dla ciebie perfumy. Mam nadzieję, że to się jakoś liczy? – Wyciągnęłam niewielki flakonik z próbką, który znajdował się w mojej kieszeni i dałam go jej. Otworzyła go, a wyraz czystej rozkoszy rozlał się na jej twarzy. – Jest przecudowny, Abbey. Dziękuję. Nalała odrobinę na koniuszek palca, żeby potrzeć swoje nadgarstki. – Tego właśnie potrzebowałam po dzisiejszym dniu. – Co się stało? – Znowu Lewis. Facet nie może się zebrać do kupy po naszym zerwaniu. Jest jak mały szczeniaczek, który łazi za mną wszędzie i doprowadza mnie do stanu PMS. – Stanu PMS? – Denerwuje mnie. No wiesz. – Uch, taa. Właśnie – Ustawiłam swój kod na zamku. – Przejdzie mu. Po prostu powiedz mu, żeby… – Otworzyłam drzwiczki. W środku szafki znajdowała się złożona notatka z rysunkiem kwiatka. Natychmiast wypełniło mnie szczęście. Caspian tu był. – Mam mu powiedzieć, żeby co, Abbey? – Zapytała Beth, przerywając moje rozmyślania. Przeniosłam z powrotem na nią swoje spojrzenie, całkowicie zapomniawszy, co chciałam powiedzieć. Coś o Lewisie… – Przestrzeń! – Przypomniałam sobie. – Po prostu poproś go, żeby dał ci nieco przestrzeni. Obydwoje będziecie mogli odetchnąć w spokoju, a on zyska czas na zaakceptowanie rzeczywistości. – Wiem. – Westchnęła i wyciągnęła telefon. – Jeśli już o tym mówimy… Zgadnij, kto właśnie wysłał mi smsa? – Mmm–hmm. – Uśmiechnęłam się do niej, ale myślami wróciłam już do karteczki. Translate_Team
str. 68
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Wygładzając zagięcia, rzuciłam na nią okiem. Przesyłam ci krótki liścik, moja droga Astrid, żeby przypomnieć ci, że o Tobie myślę. Mam nadzieję, że Twój pierwszy dzień po wakacjach był taki, jak powinien. Spotkaj się ze mną u mnie po lekcjach. — Caspian. U niego. …W mauzoleum? Beth gorączkowo odpisała na smsa, po czym powiedziała: – Chyba powinnam to uznać, jako wskazówkę, że powinnam już sobie pójść. Złapię cię później, Abbey. Zadzwoń! Poderwałam wzrok, ze zmieszaniem stwierdzając, że nie wiem, o co jej chodziło. Wtedy zobaczyłam Bena zmierzającego w moją stronę. Będę musiała naprostować ją co do tej kwestii. Znowu. – Hej, Abbey – powiedział Ben, zbliżając się. – Nie chowasz żadnych Funyuns11 w swojej szafce, prawda? Wsunęłam notatkę od Caspiana do swojej torby i odwróciłam się do niego, potrząsając głową. – Nie. Nie ma tu żadnych Funyuns. – Ben zawsze wiedział, jak mnie rozbawić. – To do bani. Jeśli następny poniedziałek ma nawet w najmniejszym stopniu przypominać dzisiejszy dzień, to będę potrzebować jakieś konkretnej dostawy żarła. – Żarła? – Zaśmiałam się. – Czy to jakiś oficjalny termin? – No raczej. Zatrzaskując szafkę, zarzuciłam torbę na ramię. – Hej – rzucił. – Z twoją ręką jest już lepiej Zerknęłam na nią w dół, po czym napięłam raz ramię. – No. W zeszłym tygodniu zdjęli mi temblak. – Więc teraz jesteś gotowa grać w kosza, nie? – Może jak urosnę jeszcze jakieś piętnaście centymetrów. – Potrząsnęłam głową. – Myślę, że koszykówka odpada. Ale kręgle? Na tyle mnie stać. No i nie wymagają żadnego talentu. 11
Cebulowe chrupki kukurydziane w kształcie krążków cebuli
Translate_Team
str. 69
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Wyśmiał mnie. – Żadnego talentu? Muszę cię powiadomić, iż jestem bardzo utalentowany jeśli chodzi o rzucanie ciężkimi kulami po drewnianych torach. Przeniosłam na niego spojrzenie, a następnie zaczęłam się śmiać. Ben podrapał się po głowie, po czym przechylił ją na bok. – Chwila moment. To nie zabrzmiało zbyt dobrze. – Jesteś wariat – rzuciłam, szczerząc się do niego. Odpowiedział mi równie szerokim uśmiechem. – No, a to mi nowina. – Co sądzisz o tym całym porannym zamknięciu szkoły? – Zapytałam. – To było niespotykane. I mów tu o przesadnej reakcji. Uniósł ramiona do góry. – Nie kwestionuję niczego, co wyciąga mnie z zajęć na pół dnia. – Nie można się z tym nie zgodzić. Angielski też dzisiaj opuściłam. Z powodu tej nowej dziewczyny, którą przypisali do szafki Kristen. – Nowa dziewczyna? – Zejdź na ziemię, chłopie. Wtedy rzucił okiem na jej szafkę i przysunął się bliżej. – Chyba kiedyś musieli ją dać w końcu komuś innemu. Ale myślałem… – Zamilkł, wyglądając na zasmuconego. Wyciągnęłam dłoń i sięgnęłam w jego stronę. – Wiem, o co ci chodzi. Ja też myślałam, że może i w tym roku będzie pusta. – Teraz to już naprawdę odeszła, wiesz? – Jego twarz spochmurniała. – Głupio to brzmi, ale taka jest prawda. Potrząsnęłam głową. – Wcale nie brzmi głupio. To była jakby jej ostatnia cząstka, a teraz już jej nie ma. Obydwoje spojrzeliśmy na szafkę i w moim gardle urosła gula. Ben oczyścił gardło, a ja dostrzegłam, że w jego oczach stały łzy. Wyglądał na zawstydzonego, że je zauważyłam i chyba dlatego odsunął się ode mnie, strzelając Translate_Team
str. 70
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta kłykciami. To chyba jakiś męska przykrywka, która ma zatuszować zawstydzenie czy coś. – Muszę lecieć do pracy – powiedział. – Zobaczymy się w poniedziałek? – Tak. – Poprawiłam jeszcze raz swoją torbę. – W takim razie, do zobaczenia. Ben odwrócił się i zaczął iść tyłem wzdłuż korytarza. – Musimy się kiedyś gdzieś wyrwać – powiedział. – Może pójdziemy coś zjeść? Jak zwykle myśli o jedzeniu. – Wiesz, gdzie mnie znaleźć – rzuciłam. Uniósł jedną dłoń, żeby mi zasalutować, a następnie zniknął za rogiem. Uśmiechając się sama do siebie, ruszyłam do głównego wyjścia i wyszłam na późno popołudniowe słońce. Cyn stała na krawężniku na zewnątrz, przyglądając się czemuś i osłaniając jedną dłonią oczy przed słońcem. Gwizdnęła cicho, kiedy się do niej zbliżyłam. Podążyłam za jej wzrokiem na drugą stronę ulicy, w samą porę, żeby zobaczyć czarnego Mustanga skręcającego powoli za rogiem. Ujrzałam błysk jasnoblond włosów i mogłam przysiąc, że zauważyłam srebrnego Rolexa na jego nadgarstku, który wystawał z okna. Vincent. – Super samochód – zadumała się Cyn. – Boże, ile ja bym dała, żeby się nim przejechać. – Wygląda niebezpiecznie – powiedziałam, odchodząc od niej. – Ja trzymałabym się od niego z daleka — od samochodu – poprawiłam się – gdybym była na twoim miejscu. Nic nie odpowiedziała, więc odsunęłam się od krawężnika. Kierując się dokładnie w przeciwną stronę, ruszyłam na cmentarz. – To był tylko głupi samochód – powiedziałam do siebie na głos, idąc. – Nie możesz być pewna, że to był on. Nie ma potrzeby wszystkich martwić. Daj sobie spokój. Po prostu odpuść. Przytakując własnym zapewnieniom, próbowałam już więcej nie myśleć o Vincencie. Translate_Team
str. 71
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ani o tym, że nie zamierzałam powiedzieć Caspianowi, iż Vincent mógł się kręcić po miasteczku.
Translate_Team
str. 72
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ SIÓDMY NIEPEWNA „To zostało wypowiedziane przez ducha kawalerzysty z Hezji, którego głowa została roztrzaskana przez armatę… Legenda o Sennej Dolinie
Gdy dotarłam do mauzoleum Caspiana, zobaczyłam jak czyta książkę przy świecach. Byłam tak szczęśliwa widząc go, że nie mogłam powstrzymać się od szczerego uśmiechu od ucha do ucha. Czułabym się jeszcze lepiej, gdybym mogła w końcu go dotknąć. - Dostałam twoją wiadomość. - Powiedziałam. Odłożył książkę na podłogę i powiedział: - Cześć, śliczna. Jak było w szkole? Ruszyłam w kierunku kutej żelaznej ławki, która znajdowała się przy pobliskiej ścianie. Zdejmując torbę po drodze, rzekłam: - Było w porządku. Podszedł i usiadł tuż obok mnie. - Zamknęli nas wszystkich razem na pół dnia, dlatego, że gaźnik samochodu wystrzelił, a ktoś pomyślał, że zostały oddane strzały. A poza tym, nic ciekawego. Pochyliłam się do przodu tym samym pozwalając mojej głowie opaść. Włosy spadały kaskadą po moich ramionach. Opuszkami palców masowałam skroń. - Oddali szafkę Kristen nowej dziewczynie. – Powiedział cicho. – Cyn. - Jaka jest? – Spytał. - Wydaje mi się, że jest miła. Myślała, że Kristen wciąż żyje, gdy powiedziałam jej, że to szafka Kristen. - Okropne. - Tak. Caspian odszedł na chwilę, a gdy wrócił, chował coś za plecami. - Mówiąc o… Translate_Team
str. 73
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Podał mi rysunek… Rysunek przedstawiający Kristen. W jej ulubionej czerwonej gorsetowej koszuli i hipisowskich dżinsach. - Jak ty..? – Spytałam. - Widziałem was obie na cmentarzu, w zeszłym roku. Właśnie w to była ubrana, prawda? Potaknęłam, wzięłam od niego rysunek i głaskałam czule kontury jej twarzy. Policzki, linia szczęki, oczy… Wszystko było dokładnie oddane. Nawet w czarnobiałym świecie, wyglądała jak żywa. Widoczne było niewielkie zagłębienie w podbródku, podekscytowany wyraz jej oczu, sposób, w który stała. Radosna i otwarta na nowe doświadczenia. - Jest piękna, Caspian. – Powiedziałam. – Doskonała. To ona. Jest tutaj. Już na zawsze zostanie tutaj, ze mną. Wypowiedziawszy to zalałam się łzami. Olbrzymie, przejmujące szlochy, które wzdrygały moim ciałem. - Hej. – Powiedział Caspian. - Hej, Astrid. Wszystko w porządku. Nie.. Zbliżył się bardziej, ale nie mógł mnie dotknąć. Nie mógł utulić mnie swoimi ramionami, albo zabrać włosy z mojej twarzy. Zamiast tego pozwolił mi po prostu się wyryczeć. - Nie mogę uwierzyć, że ona tak wzięła i zmarła. – Powiedziałam przez łzy. – To był mój pierwszy dzień… bez niej… a jej szafka. – Zaczęłam płakać mocniej. – Ja nie wiem, co mam robić. Nie mogę obyć się bez niej. Ja nie wiem kim jestem… albo czym jestem. Jestem pusta. Tak jak muszelka. Caspian szeptał mi do ucha. Jego głos był niski i spokojny. Musiałam przestać sapać, aby usłyszeć, co do mnie mówi. - Nie jesteś pusta. Jesteś silna, mądra i utalentowana. Kristen na zawsze pozostanie z tobą, ale ona nie jest tobą. Jesteś Abbey. Tylko Abbey. Tak, bez Kristen, ale to w porządku. To właśnie czyni cię unikalną. Wzięłam obrazek i spojrzałam na niego. - Pocałuj mnie. – Powiedziałam nagle. Desperacko. – Błagam, proszę, jakoś… znajdź sposób, żebyśmy mogli się pocałować. Translate_Team
str. 74
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Smutek odzwierciedlał się w jego oczach. A bolesne przeżycie wypełniało jego głos. - Przepraszam, kochanie, ale nie mogę. Wzdychając, oparłam się plecami o ławkę. Porażka znużyła mnie. Każda kość znajdująca się w moim ciele bolała okropnie. To było takie trudne… - Wiem. – Powiedziałam łagodnie. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, w zamkniętej przestrzeni opanowanej przez śmierć, aż do czasu, gdy powiedział: - Opowiedz mi najważniejsze dla ciebie wspomnienie o niej. Ale nie mogłam ograniczyć się do jednego. Więc mówiłam dopóki nie miałam już nic więcej do powiedzenia. Następny dzień był jednocześnie lepszy jak i gorszy. Caspian zabrał mnie do kina, aby jakoś podtrzymać mię na duchu. Oczywiście nie dzieliliśmy się popcornem i nie wygłupialiśmy się podczas nudnych scen, więc te dwie godziny musiałam udawać, że jestem całkiem normalną dziewczyną. To był tylko sen. Fantazja. Zniknął tak szybko, jak tylko odsłoniliśmy rolety, a światło wdarło się do środka. - Stawiam, że oni nawet nie wiedzą, jakimi są szczęściarzami. – Mruknęłam pod nosem, rzucając okiem w stronę wstrętnej dziewczyny, która praktycznie połykała język swojego chłopaka. – Oni nie mają pojęcia, że to jest jak nagroda. Minęliśmy następną parę, która wyglądała na to, że za chwilę rozbiorą się publicznie. - Znajdźcie sobie pokój. – Warknęłam. Dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem. - Zazdrosna? – Uśmiechnęła się szyderczo. Zignorowałam ją i parłam do przodu. Ale nie mogłam po prostu milczeć. - To nie fair. – Powiedziałam zła do Caspiana, nie dostrzegając, że podnoszę ton. – Oni mają wszystko. Tuż przed nimi. Ale czy to doceniają? Nie. Oni zachowują się tak jakby mieli prawo robić wszystko, co im się zapragnie, gdy niektórzy wśród nas nawet nie mają szansy.. Translate_Team
str. 75
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ktoś wpadł na mnie. - Przepraszam. – Powiedział ten ktoś. Rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się. - Cyn? - Cześć, Abbey. Miała śmieszny wyraz twarzy. Jak gdyby przed chwilą była świadkiem czegoś okropnego i nie wiedziała, co z tym uczynić. - Czy ty..? – Zaczęła. I wtedy znów zobaczyłam ten dziwny wyraz twarzy. - Czy ja co? Caspian stanął obok mnie. - Czy ty do kogoś mówiłaś? Rozejrzała się wokół, oczywiście pragnąc znaleźć osobę, z którą szłam, ale tylko przez moment spojrzała na niewidzialnego dla niej Caspiana, zanim obejrzała się na mnie. - Nie, nie gadałam z nikim. Może to było coś innego? – Skłamałam. - Czy przyszłaś tutaj sama? - Tak. – Skłamałam po raz drugi. – A ty? - Też. Zapadła niezręczna cisza, a ja nie chciałam nawet myśleć o tym, do jakiej kategorii świrów zaliczy mnie. Spróbowałam zmienić pozycję, próbując tym samym dać jej jasno do zrozumienia, że wychodzę. Też się poruszyła. - Mój film za chwilkę się zacznie. Zobaczymy się potem. Potaknęłam i rozeszłyśmy się. Gdy znaleźliśmy się w pewnym oddaleniu od teatru, Caspian zapytał: - Czy to była ta dziewczyna ze szkoła, która zajęła szafkę Kristen? - Tak. Kolejna osoba, która prawdopodobnie myśli, że jestem stuknięta. Cudownie. Posłał mi wspierający uśmiech. - Ona wcale tak o tobie nie myśli. I nie jesteś jakąś tam świruską. Translate_Team
str. 76
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Uśmiechnęłam się do niego, lecz nie mogłam zgodzić się z nim. Gdyż głęboko w duszy wciąż nie byłam tego taka pewna. Później tej samej nocy, zorientowałam się, że rysunek przedstawiający Kristen nie leżał na moim biurku, lecz stał na moim kredensie. - Czy to ty to zrobiłeś? – Spytałam, wskazując ręką rysunek. - Zrobiłem co? - Położyłeś go tam. Zostawiłam go na biurku, przy komputerze. Nie na kredensie. Spojrzał na mnie. - Nie przestawiałem go. A może to ty przestawiłaś go tam, żeby był bardziej widoczny? - Nie. Potrząsnęłam gwałtownie głową. – Położyłam ją tam. Przy ekranie. Poczekaj… - Przypomniałam sobie jeszcze coś. – Może zostawiłam go na drukarce. Popatrzałam tam i z powrotem na te dwa obiekty. Czy to ja go przeniosłam? A może zrobił to ktoś inny? Ktoś taki jak Vincent… - Mogę przysiąc, że położyłam ten rysunek gdzie indziej niż na komodzie. – Powiedziałam. – Tylko nie mogę sobie dokładnie przypomnieć gdzie, czy to była drukarka, czy biurko. Ale wiem, że ten rysunek leżał. Nie stał. A zwłaszcza nie stał na moim kredensie. Wgapiłam się w niego. Czy ja świruję? Czy może jednak zostawił ten rysunek właśnie tam? Może mama przestawiła go… Caspian wtrącił się, przerywając tok mojego myślenia. - Czy wciąż chcesz przeczytać rozdział piąty? - Tak. Oczywiście. Potrząsnęłam głową. - Wszystko w porządku. To nie ma znaczenia. Wyglądał na wątpliwego, ale wziął Jane Eyre. Usadowiłam się na łóżku i przykryłam. Leżał, czy stał, kto zamyślałby się nad tym? Ale nie mogłam powstrzymać złych przeczuć, które ogarniały mnie. Translate_Team
str. 77
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta We śnie, gałęzie przytrzymywały mnie, a ja kołysałam się z boku na bok, żeby uwolnić się. Jedna gałąź złapała mnie za włosy i odciągnęła je z mojej twarzy, poplątawszy je przy okazji. Otworzyłam usta, pragnąc krzyknąć. Poczułam, jak moje struny głosowe rozciągają się. A następnie cichną. Spróbowałam mocniej. Ramiona naprężyły się, klatka piersiowa poruszała się szalenie przy każdym oddechu, a ja krzyczałam i krzyczałam. Dopóki zabrakło mi głosu. Nagle świat się przechylił. Albo inaczej, to ja przechyliłam się. Podczas podnoszenia się w górę. Moje ramiona wciąż znajdowały się po moich bokach, ale teraz pływałam w powietrzu. moje stopy ledwie dotykały podłoża. Byłam marionetką, której gałęzie służyły jako sznurki. - Obserwuj. – Szepnął las okrążający mnie. – Ucz się. Nagle wszystko przejaśniło się, widoczna była nawet ścieżka. Ujrzałam tam osobę w czarnym ubraniu, która pojawiała się i znikała między drzewami, podczas biegu. Jego włosy zmieniały barwę z platynowego blondu na czarny i z powrotem. Nawet nie ujrzawszy jego twarzy, wiedziałam kto to był. Vincent. Przywołałam go zaledwie myślami, jak tudzież obrócił się i spojrzał na mnie. Jego twarz była jak okropna maska szkaradnych rys, które ktoś wyrzeźbił z kamienia. Biała i wysuszona jak odłamki wapniowych skał. Jedynie jego oczy były żywe – ciemne, płonące węgielki bliźniaczego ognia siedzące głęboko w oczodołach. Nie przestał biec. Nie zwolnił kroku, więc zapragnęłam zobaczyć kogo albo może co on tak goni. Dziura pomiędzy drzewami odsłoniła kolejną postać. Doznałam szoku, gdy zobaczyłam czarną togę i czarne, kręcone włosy. To byłam ja. On gonił mnie. Spróbowałam wydobyć z siebie jakikolwiek odgłos po raz kolejny, ale znów skończyło się to totalną klapą. Przerażenie wdarło się w moje serce, a ja obserwowałam samą siebie chowającą się wśród drzew. Biegnącą. Ścigającą się o własne życie. Przyciągnął moją uwagę jakiś kolor, zanim wszystko wokół zatonęło w czerni. Coś czerwonego. Nieprawdopodobne mocno czerwone włosy. Translate_Team
str. 78
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Abbey. Abbey, obudź się. Caspian wołał mnie, a ja obudziłam się widząc jeszcze przed oczyma ten piękny kolor czerwieni. Sprawdziłam czy nie jestem uwięziona. Nie, jedynie zaplątałam się w prześcieradle. - Spokojnie. – Powiedział. – Spokojnie. Czy wszystko w porządku? Krzyczałaś we śnie. Wyplątałam się i usiadłam. Próbowałam desperacko przypomnieć sobie, gdzie jestem. Spojrzałam na niego i wszystko sobie przypomniałam. To był sen. Tylko sen. - Wszystko w porządku. – Odpowiedziałam. – To nic takiego. - Nie wyglądało to tak, jakby to było nic szczególnego. Co tam się wydarzyło? - Byłam uwięziona w lesie. Myślałam, że drzewa do mnie przemawiają? Potrząsnęłam głową. – Nie wiem, nie pamiętam dokładnie. Ale widziałam tam coś czerwonego… Spojrzałam na rysunek z Kristen. Moje serce biło szalenie, a ręce drżały niepohamowanie. Teraz wiedziałam na sto procent, że Vincent był tutaj. Odłożył go tam, żeby namieszać w mojej głowie. - Co mogę zrobić dla ciebie? – Spytał Caspian. Nie wiedziałam, co on mógł uczynić. Nie mogłam objaśnić, co się ze mną działo. - Może chcesz wody? – Zapytał znowu. – Albo koc? - Daj mi minutkę. Próbowałam oddychać miarowo. Pragnęłam, aby wszystko wróciło do normy. – A właściwie, to chyba pójdę po wodę. – Powiedziałam. Caspian poszedł po nią. - Zaczekaj. Zatrzymał się. - Sama ją przyniosę. - Jesteś pewna. Przecież ja mogę po nią skoczyć. - Wiem, ale chciałabym rozprostować nogi. Potaknął, więc podniosłam się powoli. Moje kończyny drżały jak krucha łodyga mniszka lekarskiego powiewająca na wietrze. Łazienka zdawała się być Translate_Team
str. 79
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta odległa o sto mil. Gdy dotarłam tam, zapaliłam światło, oparłam się rękoma o umywalkę, spojrzałam w lustro, jak gdyby pragnąc ujrzeć oczy kogoś innego stojącego za mną. Jednak nic się nie wydarzyło. Ujrzałam tylko sine odbicie mojej twarzy. Odkręciłam kran, złożyłam ręce razem podnosząc do ust zimną, rzeźką wodę. Moje policzki były trupio blade, ale gdy zbryzgałam je wodą przybrały swój naturalny kolor. Gdy poczułam, że stoję już stabilnie i moje ręce już nie drżą, odważyłam się wyjść z łazienki. Caspian czekał na mnie przy drzwiach. - Może powinnaś zamienić swój pokój na jakiś inny. – Zasugerował. - Czemu? - Z powodu tego, co tutaj się wydarzyło. Nigdy nie poradzisz sobie z tym, Abbey. Po prostu będziesz starać się iść do przodu, wspominając to wszystko raz za razem. Usiadłam na łóżku. - Czy ludzie nie powinni właśnie tego robić? Nerwowo odgarnął włosy. - Ja wiem tylko to, że wróciłaś do miejsca, gdzie zostałaś zaatakowana i że masz koszmary. Dla mnie to brzmi jak problem, który można bardzo łatwo rozwiązać. - Wiem, że wydaje ci się, że jestem załamana, ale wszystko już jest w porządku. Naprawdę. To, że mam dziwne sny, nie jest dla mnie niczym nowym. Spojrzał srogo na mnie. - Martwię się o ciebie, Astrid. Chcę tylko twojego dobra. - Wiem, że pragniesz mojego dobra. Ale ty powinieneś wiedzieć, że gdy wyniosę się z tego pokoju, będzie to oznaczało jego wygraną. Nie chcę, żeby miał nade mną przewagę. Caspian potaknął. - Rozumiem to. Rozejrzałam się po pokoju, nerwowa i niespokojna. Było wcześnie, zaledwie 5:19, ale nie chciałam już zasypiać. Podniosłam leżące obok łóżka, o rozmiar Translate_Team
str. 80
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta większe spodnie dresowe i założyłam je na spodenki od piżamy, w których spałam. Sięgnęłam też po tenisówki. - Co ty wyprawiasz? – Spytał Caspian. - Wybieram się na spacer. Chcesz pójść ze mną? - Oczywiście. Nie będę siedział spokojnie u ciebie w pokoju, gdy ty będziesz spacerować sobie w ciemnościach z jakimiś oszalałymi nadprzyrodzonymi typkami, którzy mogą cię śledzić. Więc dokąd pójdziemy? Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. - Na cmentarz. Chcę zobaczyć się z Nikolasem.
Księżyc był prawie w pełni, gdy prześlizgnęliśmy się przez kutą boczną bramę cmentarza i szliśmy przez porośniętą przez trawę drogą. Gdy oddaliliśmy się od głównej ścieżki, zmierzyliśmy ku drzewom, które prowadziły do domu Nikolasa i Kate. Byłam trochę przerażona spacerowaniem po ciemnym lesie, gdzie im dalej w głąb, tym liście stawały się gęstsze, a gałęzie coraz grubsze. Sprężyste paprocie i dziki mech przyciskały nas z obu stron, a ja starałam się nie myśleć o swoim śnie dotyczącym Vincenta. - Zastanawiam się, co wydarzyłoby się, gdybym nigdy nie słyszała o Legendzie o Sennej Dolinie. – Powiedziałam na głos do Caspiana, próbując tym samym oderwać się od ponurych myśli. – Miasteczko, w którym się urodziłam, szkoła do której chodziłam, miejsca, które odwiedzałam? Wszystko wygląda tak, jakby tak miało być. Tak jakby moje życie stopniowo przygotowywało mnie do tego. - Do czego? - Ty. Ja. Nikolas. Katy. Kto mógłby się spodziewać, że legenda okaże się prawdziwa i ja spotkam bohaterów opowieści Washingtona Irvinga? Potrząsnęłam głową. – To śmieszne. Takie naprawdę śmieszne. Nie ironiczne.
Translate_Team
str. 81
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zobaczyliśmy mały, drewniany mostek, ale musiałam zatrzymać się przed jego przekroczeniem. - Coś nie tak? – Zapytał Caspian. - Czy nie jest może zbyt wcześnie? A co jeśli oni jeszcze śpią? - Czy oni w ogóle śpią? - Ja.. nie wiem. Powiedziałam to i ruszyłam dalej. Bardzo pragnęłam ujrzeć Nikolasa, zapytać go, czy nie wiedział przypadkiem, co wydarzyło się pomiędzy Vincentem, a Widmami, i spróbować ułożyć to sobie w jakąś sensowną całość. Minęliśmy most , a kiedy zobaczyłam znajome kamienne ściany i strzechę wiejskiego domku, zapragnęłam natychmiast pobiec tam. To było jak powrót do domu po długiej wycieczce. Słodlin12 rósł na masywnej winorośli. Miał fioletowe kwiatki, a jego zielone liście obejmowały kamienny komin znajdujący się po lewej stronie od drewnianych, frontowych drzwi. Wyglądało również na to, że Katy stara się upiększyć podwórko nowymi roślinkami. - Nie wydaje mi się, że będziesz się zamartwiać tym, czy Nikolas śpi, czy też nie. – Powiedział Caspian. Spojrzałam na niego. - Dlaczego? Skąd to wiesz? Wskazał coś ponad moim ramieniem. - Dlatego, że jest tam. Odwróciłam się. Nikolas akurat wychodził zza domu. Podniósł rękę, pomachał mi, a ja odmachałam mu, podchodząc bliżej. - Nikolas. Tak się cieszę, że cię widzę. Uścisnęłam go, zachwycona tym, że on wciąż był tutaj, bezpieczny. Nie wiedziałam, co mógł zrobić Vincent, aby złapać mnie, ale wiedza o tym, że Nikolas czuje się dobrze sprawiła, że poczułam się o niebo lepiej. Jego pogodną twarz rozpromienił uśmiech, gdy spojrzał na mnie. 12
Słodlin – roślina ozdobna. http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Glicine_foto.JPG&filetimestamp=20070217130449
Translate_Team
str. 82
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jak się czujesz? Jakieś skutki uboczne po incydencie z Vincentym? - Och, nie, wszystko w porządku. Musiałam nosić przez chwilę temblak na ramieniu, ale teraz jestem jak nowa. - Cieszę się, że to słyszę. – Powiedział Nikolas. Następnie potaknął na Caspiana. – Cieszę się, że i u ciebie wszystko poprawiło się od czasu naszego ostatniego spotkania. - Ja też. – Odrzekł Caspian. – Przy odrobinie szczęścia nie zobaczymy się już z naszym okropnym przyjacielem. Twarz Nikolasa zasępiła się. - Przepraszam cię Abbey, że nie mogłem tam być. Boli mnie to, że jestem przywiązany do tego miejsca. - Do domu? – Spytałam zamyślona. – Nie miałabym nic przeciwko byciu tutaj przywiązaną. - Mam na myśli cmentarz. – Odpowiedział. – Ja i Katy nie możemy go opuścić. Stawałam z nogi na nogi. - To nic. Radziliśmy sobie… ze wszystkim. Spojrzałam w dół. Teraz, gdy tutaj byłam, nie wiedziałam tak naprawdę, co mam powiedzieć. Czego tutaj szukałam? Caspian chyba zrozumiał, co przeżyłam, ponieważ powiedział: - Czy Kate jest w środku? - Tak. – Odrzekł Nikolas. - Więc, chyba pójdę się przywitać. – Powiedział. Posłałam mu wdzięczny uśmiech. - Dzięki. – Szepnęłam. Mruknął mi i odszepnął: - Ale nie zostawiaj mnie tam za długo, ok? Potaknęłam. Caspian wszedł do środka. Depcząc butami trawę, spróbowałam posegregować własne myśli. - Więc.. co robisz tutaj tak późno? – Zapytał Nikolas. – A raczej tak wcześnie. Nie mogłeś spać? Translate_Team
str. 83
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zachichotał. - Trochę tak, a trochę nie. A co z tobą? To bardzo wczesna pora na wizyty. - Ja nie mogłam spać. Miałam zły sen, więc pomyślałam, że może spacer będzie w stanie mi pomóc. Nie chciałam rozmawiać o śnie, więc spytałam: - A czy ty i Kate.. ? Czy wy w ogóle śpicie? Caspian powiedział, że to dziwne, prawie ciemnie miejsce dla niego. Czy tak samo jest z tobą? Potaknął. - Odpoczywamy, ale nasze ciała nie potrzebują snu, jak wtedy, gdy byliśmy żywi. - Czy podczas snu, czas mija szybciej dla was? Jak mija on dla ciebie z Kate, a jak dla Caspiana? Tak porównując? Dla mnie jeden dzień, a dla niego tydzień, albo nawet miesiąc, gdy zagłębi się w ciemne miejsce. - Dość długo temu byłem człowiekiem, więc po prostu zapomniałem jak normalnie mija czas. – Odpowiedział. – Ale tak, całe życie może przelecieć w mgnieniu oka. - Chciałabym, aby szkoła zleciała tak szybko. – Wymruczałam. Nikolas zaśmiał się. - Nie jesteś szczęśliwa w szkole? - Żaden nastolatek nie jest szczęśliwy w szkole. – Powiedziałam mrocznie. – To bolesne doświadczenie. Uśmiechnął się. - Mówiąc o… – Zawahałam się, ale kontynuowałam. – Czy to boli? Gdy umierasz… jak to jest? Nic nie powiedział, więc pomyślałam że to jest właśnie to. Jedyna rzecz, na którą nie udzieli mi odpowiedzi. Ale nagle zdziwił mnie. - Umieranie było łatwą rzeczą. – Powiedział nagle. – W jednej chwili byłem na koniu, przygotowując się do walki, a w następnej, siedziałem już na ziemi. Mój koń zniknął tak jak i wszystko wokół mnie. Dużo czasu musiało minąć. - O tym samym mówił mi Caspian. – Mruknęłam.
Translate_Team
str. 84
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Z początku nie zrozumiałem, co się wydarzyło. – Rzekł. – Ale nagle dowiedziałem się. Pomyślałem, że zostałem uwięziony w czyśćcu jako widmo, przeklęte by przemierzać ziemię za karę swoich postępków. - Więc umieranie naprawdę nie boli? - Mnie nie bolało. Westchnęłam z ulgą. - Dobrze wiedzieć. A co z Widmami? A gdy one pomogli ci i Kate być całością, czy to bolało? Teraz wyglądał na niezdecydowanego. - Abbey… Zaczął mówić i przestał, spoglądając przez krótką chwilę za siebie, na drzewa. – Wiem, że szukasz odpowiedzi, ale nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. - Dlaczego nie? – Zapytałam. – Byłeś w mojej sytuacji. Wiesz przecież, co ma się wydarzyć. - Wszystko co mogę powiedzieć to to, że nie wiem wszystkiego. Każdy różni się od siebie i tak jest z tym. i szczególnie teraz… - Teraz co? - Teraz, gdy Vincent przerwał ten proces, nie jestem pewien, co się będzie działo. Jego słowa dotarły do mnie tylko po chwili. - Niepewny… Czekaj, czy ty masz na myśli, że jest szansa, że ja nie będę z Caspianem? Spanikowałam i wyciągnęłam desperacko ręce. – To nie tak, racja? Błagałam. – Powiedz mi, że to nie może być prawdziwe! - Nie mogę. – Odrzekł. – To nie ja tutaj decyduję. - Ale muszę wiedzieć. Muszę… Odgłos otwieranych drzwi przerwał naszą rozmowę. - Wydaje mi się, że już czas na nas. – Powiedział Caspian. – Twoi rodzice mogą dostać zawału, gdy obudzą się i zobaczą, że nie ma cię w domu.
Translate_Team
str. 85
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Racja. – Rzekłam, a następnie odwróciłam się ku Nikolasowi. - Przepraszam, że zabrzmiało to tak, jakbym była zła na ciebie. Jestem tylko sfrustrowana tą… niepewnością. - To zrozumiałe. – Odpowiedział, pogłaskawszy mnie po ramieniu. – Odwiedź nas wkrótce. Zawsze cieszymy się z twojej wizyty. Zrozumiałam, że nie dowiem się od niego już niczego więcej, więc potaknęłam. - Z pewnością, przyjdę. Pa, Nikolas. Odwróciłam się w stronę drzew, a Caspian podążył za mną. Gdy znaleźliśmy się dostatecznie daleko od chatki, spytał: - Jak poszło? Jak poszło? Nie wiem. - Nikolas nie znał odpowiedzi na moje pytania. - Pytania dotyczące czego? - Wszystkiego. Niczego. Nie powiedział. A jak ci poszło? – Zapytałam. - Fantastycznie. Rozmawialiśmy z Kate o wzorach do robienia na drutach. Od teraz będę znał różnicę pomiędzy lewym oczkiem, a ściegiem krzyżykowym. Wyraz jego twarzy był tak zabawny, że cieszyłam się, iż możemy gadać o czymś innym przez całą drogę do domu. Teraz byłam jeszcze bardziej zdezorientowana, niż przedtem.
Translate_Team
str. 86
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ ÓSMY SZKARŁAT Ichabod stał się obiektem dziwacznego prześladowania ze strony Kości i ich gangu brutalnych jeźdźców. Legenda o Sennej Dolinie
Nie było już żadnych fałszywych alarmów i zamknięć całej szkoły, kiedy wróciłam tam w poniedziałek i znalazłam Bena czekającego na mnie przy mojej szafce po drugiej lekcji. - Cześć Abbey - powiedział, wiercąc się z książką od chemii, którą trzymał. Mogę odprowadzić cię na następną lekcję? - Tak, jasne. Idę na lekcje wiedzy o społeczeństwie. Zsunął się z mojej drogi i otworzyłam drzwiczki szafki. - Więc… - powiedziałam, zmieniając książkę od matematyki na tę od WOSu. Zostałeś już zasypany dziewczynami pytającymi cię, czy pójdziesz z nimi na Hollow Bal? Czy to jeszcze za wcześnie? - Nie jest za wcześnie. Odrzucam ich zaproszenia garściami. Uniosła brew, patrząc na niego. - Co? - Powiedział. - Taka prawda. Muszę trochę przerzedzić stado. - Przerzedzić stado? - Moja brew uniosła się jeszcze wyżej. - Pięknie. Odwróciłam się w kierunku, w którym musiałam iść, a on poszedł obok mnie. - Wiesz kogo naprawdę powinieneś wziąć? - Zasugerowałam słodko. - Aubre. Jęknął. - Nie powiedziałaś tego. - Całkowicie zasługujesz na to po komentarzu tego typu. „Przerzedzić stado”. Co my jesteśmy, owce? Słonie? Jego twarz przybrała poważny wyraz i uniósł obie ręce do góry. - Cofam to, cofam to! Nie ma wystarczająco kobiet na tym świecie, bym zainteresował się kimś tak egocentrycznym. Translate_Team
str. 87
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Ona nie jest taka zła, wiesz - powiedziałam. - Nie jest też jakaś świetna, ale nie aż tak zła. Ben zadrżał. - Daj mi myślicielkę na każdy dzień tygodnia. Lubię, kiedy są zamyślone. - Nie wierzę, że usłyszałam to do ciebie. - Wywróciłam oczami. - Co mogę powiedzieć? Daję równą szansę każdej dziewczynie. Wysoka dziewczyna przeszła obok nas i ze zdziwieniem patrzyłam jak poprawia swoje włosy i uśmiecha się do Bena. - Człowieku, ty naprawdę musisz się od nich odpędzać! - Powiedziałam. Jego twarz stała się czerwona i wyglądał na zawstydzonego. To było dość zabawne, widzieć go takiego nieśmiałego, ale byliśmy prawie w klasie, a ja dalej nie wiedziałam, dlaczego chciał mnie odprowadzić. Zauważywszy cichy kąt koło fontann z wodą, zaprowadziłam go w tamtą stronę. -
Więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać? Ponieważ wiem, że nie
chodziło o twoje problemy z dziewczynami. Spuścił wzrok na swoje stopy. - Chciałem cię spytać o coś. Ale nie wiem jak to ująć w słowa. - To nie będzie kolejny z tych dziwnych momentów, kiedy mówisz mi, jak bardzo mnie chcesz, a ja muszę grzecznie dać ci kosza, tak? - Podroczyłam się z nim. - Nie, nie. - Spojrzał na mnie. - Chyba, że chcesz, aby był. - Mogę cię wpisać do kalendarza na następny czwartek. Wtedy będziesz mógł zadeklarować swoją nieśmiertelną i wieczną miłość do mnie. Pasuje ci to? - Całkowicie. Znów przestąpił z nogi na nogę, a ja poczułam, że moja cierpliwość zaczyna się kończyć. Chciałam go złapać za ramię i powiedzieć, by w końcu to z siebie wyrzucił. - Doprawdy. Ben, co się dzieje? O co chodzi? Robię się nerwowa przez ciebie. Wziął głęboki oddech, jakby zbierał się na odwagę i wówczas powiedział: - Mam sny o Kristen. Translate_Team
str. 88
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Masz…? - Nie śniłam o niej w ogóle. Dlaczego on? - Taa. I co jest najdziwniejsze - wiesz, jak to jest, że gdy śnisz, jakaś część jest dziwna? Typu, że możesz być w szkole podczas normalnego dnia, ale wszyscy mają sześć gałek ocznych lub niebieskie nosy bądź ty jesteś w samej bieliźnie? Przytaknęłam. - To nie jest jak to - powiedział. - Te sny są prawie… prawdziwe. Lekcje, korytarze, rzeczy tego typu. Siedzimy i gadamy o wszystkim. Godzinami. To zdarza się prawie każdej nocy. Śniłaś kiedykolwiek o niej? Kusiło mnie, żeby powiedzieć „nie”. Jakaś część mnie nie chciała, żeby się dowiedział, że moje sny o najlepszej przyjaciółce były przygnębiające. Zamiast tego powiedziałam: - Kiedyś. Ale nigdy nie spędziłam z nią tak po prostu jakiegoś czasu, w tych snach. Coś cały czas było dziwne lub złe. - Więc… Myślisz może, że ona odwiedza mnie? Lub nawiedza? - Zaśmiał się zażenowany i pociągnął kosmyk swoich kręconych, brązowych włosów. - Nawet nie wiem, czy wierzę w duchy. - Ja wierzę - powiedziałam automatycznie. - Tak? Nie chciałam, żeby mi się to wymsknęło. - Taa. Ja, no tak, wierzę. Ben spojrzał z nadzieją. - Więc myślisz, że ona naprawdę spotyka się ze mną? - Rozejrzał się na boki i ściszył swój głos. - To nie tak, że chcę, aby ludzie wiedzieli, i myśleli, że jestem nawiedzany przez ducha, ale… - Uśmiechnął się tęsknie. - Ale myślę, że to by było fajne, gdyby działo się naprawdę. Z nią. Taak, to nie jest takie złe, być nawiedzanym. Wierz mi, wiem coś o tym. - Oboje byliśmy związani z nią. Ja jako jej najlepsza przyjaciółka, a ty… Uśmiechnęła się delikatnie do niego. - Ty jako ktoś, kto chciał być kimś więcej. To tworzy więź. Nie wydaje mi się, żeby śmierć mogła to zabrać. - Ale przecież to nie tak, że ona wiedziała, co ja czuję. Translate_Team
str. 89
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Sądzę, że mógłbyś być zaskoczony, jak dużo oni wiedzą. - Oni? - Spojrzał sceptycznie. - Duchy. Dusze. Ci, którzy byli nam drodzy, a odeszli. - Pomachałam ręką. No wiesz. Przytaknął w niejasny sposób, który sprawił, że poczułam się nieswojo. Niebezpieczny teren, Abbey. Uważaj co mówisz. Położyłam dłoń na jego ramieniu i sprawiłam, by mój ton brzmiał bardzo pocieszająco i akceptująco. - Co mam na myśli, to to, że możesz wierzyć w co tylko chcesz. I nie uważam, żeby było coś złego w wierze, że Kristen w jakiś sposób wiedziała, co czułeś do niej. Jego twarz pojaśniała. - Masz rację. I podoba mi się myśl, że jest szczęśliwa. Gdziekolwiek się znajduje. - Ja też. Dzwonek zadzwonił i odsunęłam się. - Muszę iść. Nie chcę mieć spóźnienia. - Dzięki, że porozmawiałaś ze mną o tym Abbey - powiedział. - Ale, hm, czy możemy to utrzymać w sekrecie? Wyszczerzyłam się do niego i odwróciłam, by pójść do klasy. - Utrzymać w sekrecie co? Poszłam wcześniej na lunch i udałam się do szafki, przebijając przez tłum. Cyn była przy szafce Kirsten - Nie, to jest szafka Cyn. Muszę się do tego przyzwyczaić i grzebała w czymś. Jej piegowata twarz odwróciła się w moją stronę, gdy podeszłam. - Jeśli musiałabyś wybierać pomiędzy martwym robakiem a uschniętym liściem, które byś wybrała? - Uhhh, dlaczego wybieram coś spomiędzy tych rzeczy? - Spytałam. - Po prostu wybierz. Sięgnęłam do drzwiczek mojej szafki i wpisałam kombinację. Translate_Team
str. 90
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Sądzę, że to zależy, jaki to rodzaj robaka. Czy to jest motyl, czy też… - Ehh. - Wydała z siebie odgłos podobny do bzyczenia. - Koniec czasu. Więc jesteś za robakiem. - Ja nie… Przerwała mi znowu. - Twoja odpowiedź mówi dużo o tobie. I wybrałabym liść, ty wybrałaś robaka. Dlaczego tak jest? - Właściwie, nie miałam czasu, żeby wybrać cokolwiek. Ty po prostu zadałaś mi pytanie. Wsadziła dłoń do swojej szafki i wyjęła z niej malutką, terakotową doniczkę. To była najmniejsza doniczka jaką kiedykolwiek widziała. Pojedyncza łodyga dźwigała trzy zeschnięte liście, z wrażeniem, że ledwie wytrzymuje. - Lubię te prawie umarłe rośliny - powiedziała. - Myślisz, że one już zginęły, a jednak się myślisz. Poruszyła ustami i wyszeptała do rośliny coś, co brzmiało jak: „Ahtoo rah roorah ru shy el”. - Co to znaczy? - Spytałam. - To starożytne, celtyckie błogosławieństwo. Przeznaczone dla bóstwo wszystkich żyjących rzeczy. Jak ta roślina. Poruszyła się, by wsadzić doniczkę z powrotem do szafki i zajrzałam ponad jej ramieniem. W środku było przynajmniej dwanaście roślin w podobnym stanie. - Cholera - powiedziałam. - Tutaj jest mnóstwo tych roślin. Nie chciałam, żeby te słowa mi się wymsknęły, ale jakoś się to stało. - Nie obawiaj się - powiedziała konspiratorsko. - Nie zatrzymuję ich wszystkich. Spalam te, które naprawdę już kończą swój żywot. Większość z nich potrzebuje trochę zachęty, tak sądzę. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, więc wydałam z siebie niejasny, aprobujący odgłos. Kim jest ta dziewczyna i jak długo będę musiała mieć szafkę obok niej? Ze speszonym kręceniem głowy, otworzyłam szafkę… Translate_Team
str. 91
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta …i zamarłam, kiedy zobaczyłam co tam jest. Cyn musiała zauważyć wyraz mojej twarzy, ponieważ pochyliła się. - Co? Co to jest? Jej ręka wysunęła się w moją stronę, by sięgnąć po coś, co było w środku szafki, zanim odzyskałam głos. - Nie dotykaj tego! Było jednak za późno. Chwyciła już buteleczkę w kolorze krwawej czerwieni. - To perfumy. - Wyciągnęła je w moją stronę, a ja skuliłam się. Nie chciałam tego dotykać. - Jest z nimi coś nie tak? - Nie są moje - powiedziałam. Czy to był prezent od Vincenta? Obróciła je, aby przeczytać nazwę. - „Szkarłat”. Nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej marce. - Otworzywszy przykrywkę, podsunęła to pod nos. - Mają ciężki zapach. Miedziany. Jak coś… Pewne wspomnienie pojawiło się przed moimi oczami. Potłuczone szkło. Wyszczerbione brzegi. Ostry, bardzo intensywny zapach. I krew. - To krew - powiedziała szybko. - To właśnie przypomina mi ten zapach. Pikantny i miedziany w tym samym czasie. Co jest, cholera? Perfumy pachnące jak krew? Kto chciałby takowych używać? Nawet nie zastanawiając się nad tym, co robiłam, wyszarpałam je z jej rąk i praktycznie pobiegłam do najbliższego śmietnika. Moje palce piekły w miejscach, gdzie dotykałam buteleczkę i ze wstrętem cisnęłam je w otchłań zbiornika. W górze zadzwonił dzwonek, sygnalizując koniec lunchu i korytarz zapełnił się ludźmi. Potrącali moje ramiona i wpychali się na moje miejsce. Korytarz był wypełniony śpieszącymi się ciałami, gdy każdy śpieszył się do miejsca, do którego musiał dotrzeć. Niespodziewanie poczułam dotykającą mnie dłoń. Raz, delikatnie, następnie mocny chwyt. Spojrzałam w dół, na palce owinięte wokół moich. Głaskały moją dłoń i wbiły paznokcie boleśnie zanim ją puściły. Spojrzałam w górę.
Translate_Team
str. 92
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Blond, wręcz białe, włosy były wszystkim co mogłam zobaczyć, gdy Vincent uśmiechnął się do mniej. - Cześć, skarbie. Potem wtopił się w tłum. Tak, jakby nigdy go nie było. Moje kolana przestały działać. Klatka piersiowa była zaciśnięta i zastanowiłam się, czy zemdleję na środku korytarza. - To nie było prawdziwe - wymamrotałam, starając się nie rozkleić. - To nie było prawdziwe. Nie było go tutaj. Tylko sobie to wyobraziłaś. Korytarze opustoszały, a ja stałam samotnie, ciągle czując jego palce na moich. Pamiętałam inny moment, kiedy zacisnęły się na moim ramieniu i pozostawiły znak. Czerwona obwódka wbijająca się głęboko w moje ciało… Kristen podeszła do mnie i spojrzałam na nią. Wpatrywała się we mnie. - Wszystko w porządku? Dlaczego tak się wystraszyłaś perfum? Cyn. To była Cyn. Nie Kristen. Kristen nie żyła. Nie była tutaj. Nie mówiła do mnie. Wróciłam do miejsca, w którym byłam. Do korytarza, po lunchu i miałam ochotę krzyczeć. Chciałam płakać. Upewnić się, że ona widziała to samo co ja Vincenta. Tutaj. Dotykającego mnie. Odepchnęłam wszystkie te uczucia na bok. Pokręciłam głową i odzyskałam głos. Uśmiechając się słabo, powiedziałam: - Tajemniczy wielbiciel? Spojrzała na mnie, z góry do dołu. - Nie wydaje mi się. To było coś w stylu - wariactwo szóstego stopnia. - To było od tajemniczego wielbiciela, od którego szczególnie nie chciałam otrzymać podarunku. Powiedzieć jej o tym co widziałam? Co, jeśli to nie było prawdziwe?... Co, jeśli było? Wtedy przypomniałam sobie mój sen o lesie i czerwony włosach. Chwyciłam jej ramię.
Translate_Team
str. 93
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie widziałaś, żeby kręcił się tutaj jakiś facet, prawda? Taki, który przyprawiłby cię o dreszcze? Spojrzała w dół i spróbowała strząsnąć moją rękę. - Może jakieś granice? Zacisnęłam mój chwyt. - Mówię serio, Cyn. Jeśli zobaczysz kogoś, kto będzie chciał z tobą rozmawiać i zachowywał się paskudnie, trzymaj się od niego z daleka. - Dlaczego? Musiałam jej o tym powiedzieć. Nie ważne jak wariacko to brzmiało. - Miałam sen i on może być o tobie. Bądź był o Kirsten. Też miała czerwone włosy. Jednak to były ciemne, czerwone włosy, takiej jak twoje i chłopak ścigał ją… lub mnie. On ścigał mnie. Bądź… Nie pamiętam. Zabrała swoje ramię i spojrzała na mnie dziwnie. - Po prostu… uważaj, dobrze? Ponieważ Vincent lubił rudowłose. I Vincent zdecydowanie chciał się zabawić. Jak tylko dotarłam do domu po szkole tego popołudnia, powiedziałam Caspianowi o butelce perfum pozostawionej w mojej szafce. - Jakiś pomysł kto tam je wsadził? - Spytał. Nie odpowiedziałam. Jednak wyraz mojej twarzy musiał odpowiedzieć mu za mnie. - Sądzisz, że to był on? - Wydaje mi się też, że go widziałam. Po lunchu. Był na korytarzu i chwycił mnie za dłoń. Caspian uniósł się. - Ciągle masz te perfumy? Gdzie są? - Wyrzuciłam je. Zaczął chodzić po pokoju. - Nie mogę w to uwierzyć. On cię prześladuje! Jak ja mam cię niby chronić? Potrzebujemy wsparcia. Muszę powiedzieć o tym Kame i Uriemu. - Co oni zrobią? Będą w kółko za mną chodzić? - Jęknęłam. - Nie chcę tego. Translate_Team
str. 94
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian przestał chodzi i spojrzał mi w oczy. - Od teraz ja będzie chodził wszędzie z tobą. Kiedy twoja mama będzie podrzucała cię do szkoły i zabierała cię stamtąd, będę już tam. Cholera, może nawet zacznę chodzić z tobą na lekcje. Położyłam moją dłoń obok jego. - Nie chcesz tego robić. Już raz skończyłeś liceum. Kto chce powtarzać to doświadczenie? - Chce po prostu być pewien, że jesteś bezpieczna - odpowiedział. - Więc odbieraj mnie. Każdego dnia, jeśli chcesz. Jak rzep? - Jak rzep.
Translate_Team
str. 95
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Teraz albo nigdy „… on zdobył się, jednakże wszystkie jego uchwały…” Legenda o Sennej Dolinie
W środę znalazłam kupkę stłuczonego szkła przy mojej szafce. Nie byłam pewna, czy to sprawka Vincenta, czy jakiegoś dzieciaka, który stłukł butelke po napoju, więc powiedziałam o tym dozorcy, a gdy wróciłam tam na następnej przerwie, wszystko zniknęło. Wszystko zmieniło się jednak w piątek. W piątek… zrobiło się dziwnie. Próbowałam otworzyć swoją książkę z wiedzy o społeczeństwie na stronie 352, gdy huknęła na biurko z donośnym hukiem i otworzyła się samodzielnie na potrzebnej mi stronie. Otworzyła się, ponieważ coś tam utknęło. Pochyliłam się, żeby przyjrzeć się temu bliżej. Znalazłam
tam
małe, półksiężycowe
przedmioty.
Wyglądem
swoim
przypominały stopiony i zaschnięty wosk ze świeczki. Wszystkie były żółte, oprócz jednego, żarówkowato czerwonego. Podniosłam żółty kawałek i oglądałam go z różnych stron. Czy to woskowina z uszu? Ta myśl przyprawiła mnie o mdłości, więc szybko odłożyłam to żółte coś. Przy użyciu ołówka, szturchnęłam czerwony objekt. Był błyszczący i miał lekko zaokrąglone krawędzie. To nie może być woskowina z uszu. To wygląda jak… Paznokieć. To zdecydowanie przypomina paznokieć. Właśnie wtedy zwróciłam uwagę na napis w książce: one rosną nawet wtedy, gdy już jesteś martwy
Translate_Team
str. 96
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zamknęłam szybko książkę i podniosłam się w takim pośpiechu, że krzesło runęło z hukiem na podłogę, a wszyscy wokół mnie skupili na mnie swój wzrok. Nie sposób było powiedzieć, dlaczego spojrzeli się na mnie. Czy to ze względu na hałas, związany z padającym krzesłem, czy może dlatego, że sama krzyknęłam. Pani Huffner przestała pisać. – Czy wszystko z panną w porządku, panno Browning? – Nie.. Ja… To.. Stałam tam tylko, wpatrując się w kupkę leżących tam paznokci, które ktoś podrzucił do mojej książki. – Muszę… Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa utknęły w moim gardle, świat zawirował mi przed oczyma. Dlaczego Vincent mi to robił? – Czy musisz iść do pielęgniarki? Wydaje mi się, że potaknęłam, gdyż nauczycielka powiedziała: – A zatem, idź. Marnujesz cenny czas każdego z nas. Zostawiając książkę na biurku, wyszłam z sali. Na korytarzu było chłodniejsze powietrze, więc nie kręciło mi się już tak w głowie. Przy szafkach jednak musiałam pochylić się i trzymać głowę między nogami. Z wciąż zamkniętymi oczyma, spróbowałam wymyślić coś racjonalnego. To nie były żadne paznokcie, tylko jakiś pocięty grafit. Albo jakaś mieszaninka zaschniętego kleju połączonego z kawałeczkami gumki do mazania. Albo podarte karteczki. Przytaknęłam sobie, uważając takie myślenie za jedyny sposób, dzięki któremu nie popadnę w fobię. Powoli wstałam i zaczęłam przesuwać się wzdłuż ściany ku łazience. Chciałam przeczekać tam do dzwonka. Pod koniec dnia, czekałam na zewnątrz na Aidana. Zauważyłam też Cyn palącą papierosa, więc usiadłam koło niej. – Często wpadamy na siebie – powiedziałam. – Nie uważasz? Wypuściła dym i tylko wzruszyła ramionami. – Tak się chyba dzieje, gdy nie ma się co robić w małym miasteczku i ma się matkę, która zawozi cię do domu. A co z tobą? – U mnie to samo. Translate_Team
str. 97
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zaproponowała mi papieros, a ja milczałam. Nigdy przedtem nie paliłam. Nie miałam na to ochoty, więc nawet o tym nie myślałam. Podsunęła mi go jeszcze bliżej. – Zamierzasz go wziąć, czy będziesz się tak patrzeć? – Ja nigdy… Nie palę. – Zawsze jest ten pierwszy raz. Niedopałek spopielił się, a popiół porwał wiatr. Wyglądało to obrzydliwie, ale wiedziałam, że ona ma rację. Albo teraz, albo nigdy. W tej chwili wydawało mi się, że nie mam całego życia na takie rozważania. Wzięłam papieros od niej i przytknęłam go do ust. Był cienki i smakował jak papier. Dym wleciał mi do oczu, więc mrugałam starając się ukoić ból. Nie wiedziałam, czy miałam liczyć do dziesięciu, czy co, gdy Cyn powiedziała: – Wow.. Wdychaj i wydychaj. Wydaje mi się, że zaciągnęłam się nim parę razy, gdyż miałam uczucie, że moje płuca tuż tuż eksplodują. Kasłałam i dusiłam się, wypuszczałam dym łapiąc z trudem powietrze. Cyn zaśmiała się. Ale to nie był złośliwy śmiech, więc jak tylko byłam w stanie zaśmiać się, też to uczyniłam. Nagle poczułam się tak, jakbym właśnie zrobiła coś niezapomnianego. Jak wspinaczka na Mount Everest albo piesza wycieczka po Murze Chińskim. Wzięła ode mnie papieros i zademonstrowała. – Coś takiego. Po zaciągnięciu się papierosem przez sekundkę, odsunęła go i wypuściła obłoczek dymu. – Pozwól mi spróbować jeszcze raz – powiedziałam, sięgając po papieros. Podała mi go, a ja zrobiłam dokładnie to, co i ona przed chwilką. Po sekundzie zakasłałam się jednak trochę, gdy dym wleciał mi do gardła. To było dziwne uczucie. Takie, o którym nie wiedziałam, co mam myśleć. – Ten jest już prawie wypalony – powiedziała Cyn. – Chcesz jeszcze jednego? Popiół zleciał na moje dżinsy, więc szybko otrząsnęłam się z niego. – Nie, nie wydaje mi się. Przejechałam językiem po zębach. Były jakieś dziwne. – Moje usta są jakieś… Translate_Team
str. 98
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zadrżałam i spojrzałam w górę. – Palenie na terenie szkoły jest zabronione – powiedział Vincent, kiwając paluszkiem oj oj oj. – Czy jesteś niegrzeczną uczennicą? Moim pierwszym odruchem była ucieczka, chciałam uciec od niego jak najszybciej tylko bym potrafiła, ale starałam kontrolować się. Nie chciałam, żeby wyczuł mój strach. Zaczęłam stąpać z nogi na nogę, aż w końcu uderzyłam się czubkiem palców o chodnik. – Nie jest nam potrzebny obserwator – powiedziała Cyn. – Więc zjeżdżaj stąd, baranie. Miał wciąż blond włosy takie same jak u Caspiana. I chociaż nie padał na niego żaden cień, tak jak wtedy, gdy leżał na łóżku, wciąż widziałam w jego twarzy odbicie czegoś złego, niestosownego. Nagle doznałam szoku. On jest bardzo podobny do Caspiana. Vincent usiadł między nami, a ja byłam zbyt wystraszona, żeby się odsunąć. – Lubię twoje włosy – powiedział do Cyn. Czerwień jest zdecydowanie dla ciebie. Mi zresztą też pasuje ten kolor. – Gówno mnie to odchodzi, wiesz? A teraz rusz swój tyłek stąd – odpowiedziała. Moje zmysły wyostrzyły się, a ja wiedziałam, że nie usiedzę przy nim ani minuty dłużej. Cyn spojrzała na mnie, gdy zaczęłam ruszać nogami, przygotowując się. Uderzyłam go już raz przedtem. Mogłam to zrobić znowu, gdybym musiała. – Czy my cię tutaj zapraszałyśmy? – spytała. – Kim ty do diaska jesteś? – Oooch, ostra zagrywka. Abbey wie, jak bardzo kocham ostre zabawy. Pochylił się do mojego ucha i szepnął: – Smakowita. Taka jak Kristen. Cofnęłam się, przerażona. Zanim zdążyłam go powstrzymać, Vincent wziął mnie za rękę. – Jak to kim jestem? Caspian – chłopak Abbey. Czy ci nie powiedziała? Wyciągnęłam swoją rękę z jego uścisku tak szybko, że wywróciłam się i wylądowałam na jezdni. Translate_Team
str. 99
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Nie.. nie jesteś – zdołałam wykrztusić z siebie. Cyn krzyknęła cicho, a Vincent zaśmiał się i wstał. – Nie palcie za dużo, dziewczynki – powiedział odchodząc. – Niegrzeczne, oj niegrzeczne. Minutę później czarny Mustang zawrócił i przejechał znak stop. Mogłam tylko stać i gapić się jak oddala się coraz bardziej. Cyn pomogła mi w sprzątnięciu szatni, a ja wciąż przepraszałam ją. Ona powtarzała, żebym już przestała, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie wiedziałam, czy przepraszam za swoje idiotyczne zachowanie, czy za bycie taką bezużyteczną. W każdym razie obie te rzeczy były okropne! – Nie wierzę, on mówił nam, co jest niegrzeczne – powiedziałam, stercząc nad zlewem. – To był tylko jeden papieros – odpowiedziała Cyn. – Albo fakt, że ten facet jest draniem. Wygląda jak chodzący kłopot. Obmyłam usta i splunęłam. – Drań – to dla niego jak komplement. On jest ze dwa razy gorszy. – Czy jest twoim byłym? – spytała niepewnie. – Nie. Nie powiedziałam nic więcej, a ona nie drążyła dalej. Wypłukałam gardło, splunęłam i zakręciłam wodę. Wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie już czekała biała Honda. – Chodź – powiedziała Cyn. – Podwieziemy cię. – Mogę się przejść. To niedaleko stąd. Wskazała na auto i zrobiła duże oczy. – Wskakuj. Już. Jej ton mówił mi, że lepiej nie kłócić się z nią, więc posłusznie wsunęłam się do środka. Mama Cyn nie powiedziała nic, gdy wsiadłam do tyłu, tylko Cyn spytała, gdzie mają mnie wysadzić. Wysiadłam, a gdy weszłam do domu zauważyłam, że panuje tam idealna cisza. Zrobiłam się nerwowa. Translate_Team
str. 100
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Caspian? – zawołałam. – Jesteś tutaj? Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Dotarłam pod drzwi pokoju jak najszybciej się dało, próbując uciszyć narastającą panikę. Gdzie on jest? Dlaczego nie odpowiada? Czy coś się stało? Popchnęłam drzwi, a moje serce podskoczyło na widok kogoś leżącego na moim łóżku. Vincent znów tutaj jest. Myślałam, że dostanę zawał. Moje kolana zaczęły drżeć, a przed oczyma zobaczyłam czarne kropeczki zwiastujące wizję. Oddychaj… Zapominałam o oddychaniu. Wciągnęłam powietrze, oparłam się ręką o ścianę, aby przypadkiem nie upaść. Właśnie wtedy osoba leżąca na moim łóżku podniosła się. Moje serce prawie pękło, tylko że tym razem z ulgi, gdy zobaczyłam swojego Caspiana. – Abbey? – spytał. – Co ty…? Czy wszystko w porządku? Złapałam się za klatkę piersiową. Caspian przetarł oczy, wstał i podszedł do mnie. Podniosłam palec, zatrzymując go. – Daj mi minutkę. Tylko minutkę. Wydaje mi się, że doznałam zawału. I to dwa razy. Rozejrzał się. – Która godzina? Miałem zamiar spotkać się z tobą w szkole. Co się stało? – Czekałam na ciebie, ale nie przyszedłeś. A potem… Spojrzałam znów na łóżko i nagle wszystko zrozumiałam. – Czy ty spałeś? Caspian zmierzwił włosy i również spojrzał na łóżko. – Nie wiem. Nie pamiętam, co się wydarzyło. W jednej chwili byłem tutaj, ale była dopiero jedenasta. A potem… Nagle coś mu zaświtało, a jego zamieszanie przemieniło się w gniew. – Nie mogę uwierzyć, że zasnąłem! Ta cała gadka o spaniu zdekoncentrowała mnie, ale musiałam zmyć z siebie resztki wspomnień o Vincentym zanim mogłam zastanowić się, co to wszystko mogło znaczyć. – To nie taka wielka rzecz. Nie przejmuj się. Idę się wykąpać. Zobaczyłam zdziwienie rysujące się na jego twarzy, gdy go minęłam. Translate_Team
str. 101
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Czy to dym? – spytał. – I wymiociny? Zawstydziłam się. – Tak. Cyn również czekała na mamę i paliła. Podzieliła się ze mną papierochem i jakoś tak wyszło. Stąd ten odór. Przeszłam do łazienki i zaczęłam wyciągać ręczniki z szafki. – Nie wiedziałem, że palisz – powiedział Caspian. – Nie palę. Nigdy dotąd nie paliłam. To było coś nowego, więc chciałam spróbować. W razie gdybym nie miała już drugiej okazji. Więc czemu nie? Odkręciłam kran i nastawiłam go na odpowiednią temperaturę. – Czy ty.. będziesz często palić? – spytał powoli, ze zmartwieniem. – Boże, nie. To był pierwszy i ostatni raz. Czy my możemy już o tym nie mówić? Potaknął, a ja zamknęłam za sobą drzwi. Musiałam wyleżeć się w ciepłej wodzie, żebym mogła opowiedzieć Caspianowi o najważniejszym. O Vincencie. *** Dopiero późnym wieczorem zdobyłam się na odwagę, aby opowiedzieć Caspianowi o całej reszcie. Właśnie skończył czytać trzeci rozdział Jane Eyre, a ja nie chciałam psuć romantycznego nastroju. Czas mijał podejrzanie szybko, gdy byliśmy tylko on i ja, nasza dwójka w naszym własnym, małym świecie, z dala od wszystkiego i wszystkich. Znaczyły się tylko słowa czytane przez niego i melodyjność jego głosu. Zamknąłszy oczy, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: – Muszę coś ci powiedzieć, ale nie chcę, żebyś się wkurzył. Więc nie wkurzaj się, dobrze? Przecież on i tak pewnie się wkurzy, gdy dowie się, że przespał moment, w którym Vincent mógł mi coś zrobić. Zamknął książkę i odłożył ją na łóżku. – W skali od jednego do dziesięciu, ile byś dała temu czemuś? Translate_Team
str. 102
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta – Prawdopodobnie dziewięć. – Okej… – Tylko pamiętaj, że miałam dzisiaj naprawdę okropny dzień, wymiotowałam – powiedziałam szybko. – I jeszcze Vincent Drake tam był. – W szkole? – Tak. – Jesteś pewna? – Cyn też go widziała. Dołączył do nas, gdy stałyśmy na zewnątrz i usiadł obok nas. – Czy on cię skrzywdził? – Właściwie to nie. – Co on zrobił? – Wziął mnie za rękę i przedstawił się jako ty. Przez dłuższy czas milczał, aż powiedział: – Zwymiotowałaś przed tym, czy po tym jak się pojawił? – Po tym. Zamyślił się. W końcu nie mogąc wytrzymać bycia w niepewności, co on sobie myśli, spytałam: – Czy jesteś zły? Na mnie? Na niego? Powiedz mi. – Jestem rozczarowany – odrzekł. – Czuję się tak, jakbyś ukrywała to przede mną specjalnie. – Ale wcale tak nie było – broniłam się. – Powiedziałam przecież ci to teraz. – Kilka godzin po tym, jak to się wydarzyło. – Ja… ja po prostu nie wiedziałam, co mam uczynić. – Mogłaś pozwolić mi działać. Mogłaś powiedzieć mi od razu. – Ale przecież mówię ci to teraz. I ty spałeś. I.. – Cóż, cieszę się, że teraz wiem o tym – powiedział. Ale wcale nie brzmiał, jakby się z tego powodu cieszył. I ja się nie cieszyłam. Wręcz odwrotnie, czułam się jeszcze gorzej.
Translate_Team
str. 103
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY WILK W OWCZEJ SKÓRZE „Właśnie wtedy mroczny obiekt alarm zaczął się poruszać, szamotać i podskakiwać aż znieruchomiał w połowie drogi.” Legenda o Sennej Dolinie
Dobrze przeczuwałam, że coś jest nie tak gdy obudziłam się następnego dnia o poranku. Caspian był tuż obok mnie i wyglądał jakby właśnie drzemał. Ale coś było inaczej. Mogłam to wyczuć. - Caspian, - przemówiłam, - czy ty śpisz? Myślałam, że nie potrzebujesz snu. – Wstałam i okrążyłam łóżko by znaleźć się po stronie gdzie leżał. Stanęłam dokładnie nad nim. – Obudź się. Nie poruszył się. - No dalej, Casper. Obudź się! – znowu powiedziałam, tym razem głośniej. Instynkt podpowiadał mi, żebym nim potrzasnęła, ale dobrze wiedziałam, że nie mogę go nawet dotknąć. Wołałam go po imieniu, potem znowu, i tak w kółko, czując rosnący niepokój. Czemu to się dzieje? Co to, w ogóle znaczy? - Obudź się. Czemu się nie budzisz? – spytałam. W końcu się poddałam. Nachyliłam się by go dotknąć, lecz moja ręka po prostu przeszła przez jego. Jednak nie poczułam brzęku, czy mrowienia, które zazwyczaj towarzyszyło temu spotkaniu. Wodziłam dłonią w tą i z powrotem przez jego głowę, ramiona i ręce. Nic. Nawet małego drżenia. Czułam jakbyśmy całkowicie się od siebie odcięli. Zatoczyłam się do tyłu, wsunęłam jeansy i koszulkę i zbiegłam na dół do kuchni. Miałam tam numer do Sophie i Kame’a na biznesowej wizytówce, którą wręczyli mamie, a musiałam z nimi porozmawiać właśnie teraz. Musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Translate_Team
str. 104
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Do drzwi zadzwonił dzwonek kiedy ja gorączkowo przeszukiwałam szufladę pełną śmieci w poszukiwaniu tej głupiej kartki, którą wiedziałam, że mama na pewno tam ją zostawiła. Chwilę później usłyszałam głosy korytarza. - Nie wejdziesz? – usłyszałam jak mama mówi. – Pozwól, że zawołam Dennisa, mego męża. Będzie bardzo zadowolony, że będzie mógł cię poznać. To takie miłe z twojej strony, że przychodzisz się nam przedstawić. Mama zajrzała do kuchni. - Abbey, mogłabyś przyjść tu i poznać Diakona Dwayne’a z Kościoła Zielonoświątkowców Świętego Pawła? Jest nowy w mieście. - Tak, za minutkę mamo. Szukam czegoś. Wiesz może gdzie jest wizytówka Sophie i Kame’a? Myślałam, że jest w szufladzie. Mama podeszła do lodówki. - Zaczepiłam ją tutaj. Zobaczmy… - przeskanowała oczami wszystkie ulotki pizzerii i kupony na chińszczyznę. – Nie widzę. Musiała spaść. Albo jest w mojej portmonetce. Doleciało do nas echo głosu taty. Który witał się z diakonem i mama się zdekoncentrowała. - O Boże. Twój ojciec jest w salonie. Chodź ze mną na minutę, a potem poszukamy tej wizytówki. Złapała mnie za rękę i poszłam za nią. Miałam jedynie nadzieje, że diakon nie wymagał jakichś wymyślnych, świętoszkowatych ubrań, czy czegokolwiek innego, bo nie zmieniałabym się na jego przybycie. - Nie zapomnij, że potrzebuje tej wizytówki! – szepnęłam. Mama tylko kiwnęła głową, nadal ciągnąc mnie za sobą. Tata siedział na jednym końcu kanapy, natomiast diakon na drugim, za to mama spieszyła na wypełnienie przestrzeni pomiędzy nimi. Utknęłam w martwym punkcie, a moje stopy przymarzły do ziemi, kiedy stanęłam z nim twarzą w twarz. - Ogromnie przepraszam Diakona Dwayne’a, że musiał diakon na nas czekać, - wypaliła mama. – Chciałabym przedstawić moją córkę, Abbey.
Translate_Team
str. 105
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Diakon kiwną dobrotliwie głową. Jego biało czarny strój ledwo mu na to pozwalał. Jednak on nie był posłańcem Boga. Był wilkiem, w owczej skórze. Diakon „Dwayne”, w istocie. Widzę, co narobiłeś Vincencie Drake. Skupiłam na nim swój wzrok i odmówiłam dołączenia do nich. - Nie bądź nie grzeczna, Abbey, - napomniała mnie mama. – Podejdź się przywitaj. - Nie wstydź się, moje dziecko, - Vincent zaintonował przyjaznym tonem. – Chodź i usiądź z nami. Milion myśli przebiegło mi przez głowę, jednak żadnej nie mogłam się uczepić. Caspian tu był, jednak nie mógł mi pomóc. Nie miałam wizytówki Sophie i Kame’a, i nie miałam pojęcia jak dotrzeć do Uri’ego, bądź Cacey. - Podejdź i usiądź, - poinstruował mnie ponownie Vincent. – Potowarzysz nam. - Nie, dziękuję, - odpowiedziałam chłodnie. – Mogę wam towarzyszyć stąd. - Nie słyszałaś o takim wielkim piśmie, które mówi, aby czcić matkę swoją i ojca swego? – odpowiedział. Mama pokiwała głowa z wigorem. - A więc czcij. Ich. – powiedział Vincent twardym głosem. Przesunął swą rękę trochę ciut bliżej mamy. Takim nieznacznym gestem. Nie sądzę, żeby mama, lub tata w ogóle to dostrzegli, ale ja, owszem. To było poruszenie budzące grozę. Zdecydowanie była w nim ukryta groźba. Przeszłam przez pokój i usiadłam w fotelu naprzeciw Vincenta. Wydawało się, że siedzisko celowo wychyliło się do mnie i złapało. Byłam zaskoczona. - Teraz jesteśmy jedną wielką rodziną, - powiedział Vincent z przymilnym uśmiechem na twarzy. – Pan jest zadowolony. Jak długo zamierza odgrywać te rólkę? I po co w ogóle trudzi się bawiąc w tą szaradę? - Więc, podoba Ci się u Świętego Pawła? – spytała mama. – To taki piękny kościół. Translate_Team
str. 106
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - O tak, bardzo ładny. I mają wspaniałe programy dla młodzieży. Osobiście próbuję wyciągnąć jak najwięcej od duszpasterstwa na pomoc dzieciom, odpowiedział Vincent, posyłając mi diaboliczny uśmiech. – Młodzi, rozkapryszeni i niewinni ciążą mi na sercu. Spojrzałam na niego oburzająco. - Ta, mają tam dobry program dla dzieciaków, - przyłączył się tata. – Chyba jeden z najlepszych w okolicy. - Chociaż fakt, że posiadają, nie oznacza, że ich potrzebują, - wtrąca mama. – Nasze dzieci, tu w Sleepy Hollow są bardzo dobrze wychowane. Vincent splótł palce i nabrał zamyślonego wyglądu. - Czyżby? Muszę przyznać, że słyszałem… niepokojące uwagi. Na temat nadużycia narkotyków, i nastolatków, którzy w tak młodym wieku są już aktywni seksualnie. Diabeł. Diabeł w czystej postaci. Mama wyglądała na zszokowaną, a tato nie patrzył na mnie. Przypuszczam, że termin „aktywni seksualnie” był dla niego zbyt trudny nawet do myślenia o nim. - Nie, - powiedziała mama. – Nasze dzieci nie maja z tym nic wspólnego. - Cudownie. Cudownie. – Znów wyglądał na zamyślonego. – A co z innymi problemami? Choroby psychiczne? Samobójstwa? – Tym razem mama unikała mojego wzroku, a tata oczyścił głośno i nerwowo swoje gardło. - Czy znasz kogokolwiek, kto mógłby zmagać się z tego typu problemami, Abbey? – Vincent skierował na mnie swoje pytanie. Czego bym teraz nie dała, aby móc walnąć cię w tą twoją kłamliwą lizusowską facjatę… - Nie. Jak mama powiedziała, jesteśmy całkowicie zdrowymi, dobrze przystosowanymi do życia dzieciakami. Powiedz, jak się mają sprawy z Katolikami? Wydaje się, że oni to dopiero mają jakieś problemy, co nie? Może mógłbyś pomóc im? Mamie zaparło dech ze zdziwienia, a tata w końcu utkwił we mnie wzrok tak długo, że aż zaczął się krzywić. Z jednej strony usta Vincenta wykrzywiły się w głupawym uśmieszku. Ale tylko na chwilę. Translate_Team
str. 107
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Muszę się przyznać, że nie wiem za bardzo co się dzieje w kościołach katolickich. Skupiłem się raczej na poszukiwaniu swojej własnej trzódki. Uważam siebie za pasterza, ciągle się uczącego, jednak odkryłem, że wiele moich owieczek potrzebuje… pewnego rodzaju praktycznej uwagi. Strzelił palcami. Ten dźwięk sprawił, że moja skóra ścierpła. Usilnie się w niego wpatrując złożyłam cichą przysięgę. Nie pozwolę ci uciec się do tego. - Jak długo służysz kościołowi, Diakonie Drake? – spytałam słodko. – Tak łącznie. Mama wspominała, że jesteś nowy w mieście. - Obawiam się, że zgubiłem już rachubę jak wiele lat mogło minąć. Lub jak wiele żyć nawróciłem, - jego uśmiech się rozszerzył i oblizał kącik swoich ust. – I jestem Diakonem Dwayne’m. - Oh, czyżbym się pomyliła? Mogłabym przysiąc, że powiedziałeś Drake. Mama patrzyła na zmianę, to na mnie, to na niego z lekkim zdezorientowaniem na twarzy. - Chciałbyś może kawę? Herbatę? – spytała Vincenta. – Byłabym przeszczęśliwa mogąc ci coś podać. - Właściwie, to mam kolejne spotkanie, na które się spóźnię, jeśli teraz nie wyjdę. A więc muszę się pożegnać, i mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Wstał i uścisnął dłoń taty. Potem odwrócił się ku mamie. Upewnił się, że mam dobry kąt by widzieć jego pełny obraz, pochylił się by uścisnąć ją obiema rękoma. Jego ręce wylądowały dokładnie przy jej gardle a on posłał mi kolejne spojrzenie. Mamo! Chciałam krzyknąć. Uciekaj od niego! To on mnie zaatakował! Ale nie mogłam jej tego powiedzieć. Kto wie, do czego mógłby się w takiej sytuacji posunąć. - Było bardzo miło mi cię poznać, Abigail, - powiedział puszczając ją. Zwróciłam uwagę, na użycie pełnej formy mojego imienia. – Masz cudownych rodziców. Każdego dnia dziękuję Bogu, że stawia takich ludzi na mej drodze. Nasz czas, na tej ziemi jest taki ulotny, Nigdy nie wiadomo kiedy ich czas się skończy. Nawet dzisiejszy dzień może być ich ostatnim. Translate_Team
str. 108
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta I z taką właśnie, niesamowicie subtelną groźbą opuścił nasz dom frontowymi drzwiami. Wleciałam do swojego pokoju jak tylko mama znalazła wizytówkę Sophie i wykręciłam jej numer tak szybko, jak tylko potrafiłam. Caspian wciąż spał na łóżku. Zaczęłam się jeszcze bardziej o niego martwić. Za każdym razem kiedy opisywał jak to jest być popychanym ku ciemnemu miejscu snu, by czas zaczął przesuwać się szybciej nie brzmiało to jako coś fajnego. Co, jeżeli nie odnajdzie drogi powrotnej? Przysiadłam koło niego, cicho błagając Sophie lub Kame’a by odebrali telefon. Dzwonił i dzwonił i dzwonił i miałam już zamiar zostawiać wiadomość na poczcie, kiedy Sophie odebrała. - Sophie? – wybuchłam. – Tu Abbey. Vincent tu jest. A raczej był. Ubrany był jak ksiądz i groził moim rodzicom, a Caspian nie może się obudzić. - Uspokój się. Spokojnie, - powiedziała. Co się dzieje? Jest tam Vincent? - Tak. Nie. Znaczy się, był tutaj, ale już go nie ma. Wpadł na chwilę by porozmawiać z rodzicami, - opowiedziałam jej co się działo. – Nie sądzę, żeby zorientowali się o co właściwie chodzi. Ale ja owszem. - Za chwilę tam będziemy, - przysięgła Sophie. - Coś nie dobrego dzieje się z Caspianem, - wypaliłam. – Nie chce się obudzić. Milczała, a to nie wzbudzało we mnie dobrego uczucia. - So-Sophie?- spytałam. – Jesteś tam? - Tak, kochanie. Jestem. - Co się dzieje z Caspianem? - Myślę, że będzie lepiej jak poczekamy na rozmowę prosto w oczy. - Nie! Ja myślę, że będzie lepiej jak powiesz mi teraz. - Nie mogę, - wypuściła głośno powietrze. – Po prostu czekaj. Za moment będziemy. Rozłączyła się. A ja wpatrywałam się bezmyślnie w telefon. Nie był to dobry znak, że nie chciała od razu mi powiedzieć co jest nie tak. Czy to była taka
Translate_Team
str. 109
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta normalna nie-możemy-powiedzieć Widmo-sprawa? Czy może było w tym coś więcej? Dziesięć minut później Kame, Uri i Cacey byli w moim pokoju. - Wszystko w porządku? – pytał Kame. – Jesteś ranna? - Wszystko w porządku, - pokręciłam głową. – Cóż, w porządku, jeśli pytasz o mnie, czy o mamę i tatę. Co do Caspiana nie jestem pewna. Gdzie jest Sophie? I co zamierzacie powiedzieć mamie i tacie? - Jest na dole, rozmawia z nimi, - powiedziała Cacey, wyszczerzając zęby w uśmiechu. – Jest niezła w odwracaniu akcji. Uri podszedł do łóżka. Wskazał na siebie palcem, a ja kiwnęłam głową. Usiadł koło Caspiana. Położył dłoń na jego ramieniu a ja desperacko chciałam jedynie zamienić się z nim miejscami. Być tą, która może dotknąć Caspiana i go obudzić. Ale nie byłam. - To już raz się zdarzyło. – powiedziałam. – Miał mnie odebrać ze szkoły ale się nie pojawił. Kiedy dotarłam do domu, nie mógł sobie przypomnieć gdzie w tym czasie był. Uri spojrzał na Kame’a. Potem potrząsnął głową. - Co się dzieje? – załkałam, bliska uronienia łez. – Proszę. Po prostu mi powiedzcie. – Nie mogłam tego dłużej znieść. Nie mogłam dłużej znosić tych wszystkich sekretów i rzeczy, których mi nie mówią. - Musisz zrozumieć, że niewiele możemy zrobić, - powiedział Kame. – To nie jest normalna sytuacja, a my wszyscy wciąż uczymy się, jak najlepiej sobie z nią poradzić. - Nie normalna z powodu Vincenta? Ponieważ spowodował śmierć Kristen? Pochylił głowę. - Czy może jest to ta nienormalna część? On kręcący się wokół mnie, śledzący mnie, przebrany za księdza? - Jego… wtrącanie się… jest nienormalną częścią. - W takim razie, o co chodzi z Caspianem? Cienie nie śpią, prawda? - To nie jest normalny sen. – Odpowiedział. Translate_Team
str. 110
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Co to oznacza? - Oznacza to, że nie możemy go obudzić, Abbey. – Powiedziała Caccey. Stała przy oknie i spojrzałam za nią, zszokowana. Potem popatrzyłam na Uriego. - Ona to zmyśla, prawda? Powiedz mi, że jest to jej pomysł na jakiś straszny kawał. - To nie jest żaden kawał. Musimy zapanować nad tym. – Potwierdził. Skrzyżowałam ramiona. – Ale sądziłam, że jesteście tymi mistycznymi istotami, które zostały tutaj wysłane by pomóc Cieniom i ich drugim połówkom. Więc pomóżcie nam. Uri wstał i w ciszy poszedł porozmawiać z Kame. Zerkał wciąż na Cacey i zorientowałam się, że także została włączona do konwersacji. W końcu Kame powiedział – Dobra. Pozwolę ci się tym zająć. Będę na dole. Strzelił do nich ostatnie spojrzenie zanim wyszedł. - Sądzimy, że najlepiej będzie, jak zabierzemy Caspiana z nami. – Powiedział Uri, odwracając się do mnie. – Chcemy zabrać go w jakieś bezpieczne miejsce. - W porządku. Gdzie idziemy? - Hmm. Ty nie idziesz. – Powiedziała Cacey. – Nie możesz iść. - Oczywiście, że mogę. - O nie nie, nie możesz. - Dlaczego? - Ponieważ Vincent nie chce żeby wasza dwójka się połączyła. Nie wiemy jeszcze dlaczego, ale to jest to, co on chce. Musimy mieć oko na Caspiana tak długa, jak będzie w tym stanie i łatwiejsze to będzie dla nas, jak ciebie nie będzie w jego pobliżu. Dlaczego mamy przyciągnąć Vincenta do nas? - Ale…ale… - Nie mogłam wystarczająco szybko pomyśleć. Nie byłam w stanie złożyć razem słów. Oni nie mogą zabrać Caspiana ode mnie! – Ale co, jeśli Vincent was znajdzie? - Nie znajdzie. – Powiedział Uri. - A co, jeśli Vincent znajdzie MNIE? Translate_Team
str. 111
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Już o tym pomyśleliśmy. – Odpowiedział Uri. – Co sądzisz o krótkiej przejażdżce? - Przejażdżce? Podczas gdy Caspian zostanie tutaj? Nie. Cacey podeszła do mnie i zbliżyła twarz do mojej. – Popatrz, Uri próbuje powiedzieć to cholernie uprzejmie niż ja bym to powiedziała, ale zabieramy Caspiana czy ci się to podoba czy nie. Jeżeli chodzi o mnie, to nie masz za wiele do wyboru. – Spojrzała w dół na swoje paznokcie i uniosła jeden palec. – Poza tym, jeśli pojedziesz z nami, to możesz się czegoś dowiedzieć. Wymachiwała przede mną tą marchewką informacji na dobrze wyćwiczonym haku i nie mogłam powiedzieć nie. Szansa na zdobycie paru odpowiedzi? Nie mogłam tego przepuścić. - Zgoda. Pojadę z tobą. Powiedz mi tylko jedno; gdzie jedziemy? - Do Gray`s Folly. – Cacey wyglądała tak tryumfująco, jakby praktycznie zacierała ręce. – Do zakładu psychiatrycznego. Cacey powiedziała mi, że zostaniemy tylko na jedną noc, więc spakowałam tylko T-shirt, parę jeansów i parę artykułów toaletowych w małej białej torebce, kiedy ona zeszła na dół z Urim. Kiedy pół godziny później wróciła, powiedziała. – Dobra, jesteśmy gotowi. Oficjalnie będziesz u mnie spała przez weekend. Spojrzałam zmartwiona na Caspiana. – Kame, Sophie i Uri zajmą się nim kiedy pojedziemy? - Taa. Aczkolwiek będą to tylko Kame i Sophie. Uri będzie naszym kierowcą. - A dlaczego jedziemy do zakładu psychiatrycznego? - Szukamy kogoś. Nie wiedziałam, czy oznaczało to, że będziemy szukali pacjenta czy pracownika, ale postanowiłam na razie odpuścić. Niechętnie zarzuciłam na ramię torbę. Pochylając się do Caspiana ucha, wyszeptałam. – Kocham cię. Jesteś w dobrych rękach. Niedługo wrócę i wtedy już się obudzisz. – Mam nadzieję. Nie byłam tego tak naprawdę pewna, ale już wolałam zostawić Caspiana w jego bezbronnym stanie z The Revs, którzy mogli zająć się nim zamiast mnie samej.
Translate_Team
str. 112
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Więc powiedzcie mi jeszcze raz, dlaczego nie możemy po prostu tu zostać, żebyście mogli nas pilnować? – Zapytałam. - Za dużo pytań. – Cacey potrząsnęła swoją głową. – Nasz czar umysłu jest dobry i w ogóle, ale po jakimś czasie było by za dużo do tłumaczenia twoim rodzicom. Ponadto, chcesz żeby Vincent znowu tutaj wrócił? - Racja. Ok, dobra uwaga. – Spojrzałam w kierunku mojej sypialni. – W takim razie myślę, że jestem gotowa. Możesz mi przynajmniej powiedzieć, gdzie Kame i Sophie zabiorą Caspiana? - Będzie lepiej, jak ci nie powiem, zaufaj mi. Moja twarz opadła. - Ohh, rozchmurz się. – Powiedziała, kierując mnie na dół. - Niedługo o tym zapomnisz. Mam dla nas niespodziankę na drogę. Dwudziestocztero pak przepysznej Coca-Coli! Hurra. To sprawi, że wszystko będzie o wiele lepsze… Uśmiechnęłam się słabo do niej i pozwoliłam skierować siebie na dół. Powiedziałam szybkie do widzenia mamie i tacie i wyszłam na zewnątrz z Jettą. – Jak daleko to jest? – Zapytałam wsiadając do samochodu i zapinając pasy. - Coś koło trzech godzin. W północnej części stanu. Nie powinno to długo nam zająć. – Uri odpowiedział. Cacey już otwierała Colę i szczęśliwie sobie popijała jeszcze zanim wyjechaliśmy z podjazdu. Zaoferowała mi jedną jak tylko dojechaliśmy do autostrady i wzięłam ją. Nie chciałam Coli, ale niech Bóg mi dopomoże, jeślibym jej to powiedziała. Czas mijał wraz ze mieniającą się scenerią za oknami i w końcu zobaczyłam znak ZAKŁAD PSYCHIATRYCZNY – ZA 20 MIL. Później następny mówił, że zostało dziesięć mil i inny, że pięć. Przy ostatniej mili zaczynałam się denerwować. Było późne popołudnie kiedy przyjechaliśmy i duża zardzewiała brama, na której jedno skrzydło było ozdobione literą G, a drugie literą F, blokowała drogę przed nami, więc się zatrzymaliśmy. Uri opuścił na dół okno i powiedział coś do
Translate_Team
str. 113
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta strażnika, czego nie mogłam usłyszeć. Strażnik przytaknął i sprawdził w notatniku to, by potwierdzić cokolwiek Uri mu powiedział. Wtedy nas wpuścił. Rząd szarych budynków pojawił się przed nami, jak i ponadwymiarowe bloki. Dwa mniejsze po lewej i po prawej i ogromny jeden po środku. Drut kolczasty ciągnął się po wyższych partiach ścian i reflektory były umieszczone w każdym kącie. - Jak więzienie. – Wymamrotałam. - Było. – Powiedziała Cacey. – Kiedyś. W 1825 było wybudowane dla więźniów, którzy czekali na wykonanie wyroku śmierci. Później w 1943 ktoś wpadł na pomysł na przekształcenie placówki w zakład dla umysłowo chorych przestępców. Po jakiś dwudziestu latach czy coś koło tego, rozszerzyli zakład, by przyjmować wszystkich ludzi z chorobami psychicznymi. - Uroczo. – Dokładnie takie miejsce, gdzie chciałabym spędzić mój weekend. – I jesteśmy tutaj, by zobaczyć się z kimś? Uri pojechał do przodu i znalazł miejsce parkingowe. – Taa. - Pacjent czy pracownik? – Zapytałam. - Jeszcze nie jesteśmy pewni. Doobra… Pielęgniarka wyszła żeby się z nami przywitać, jak tylko wysiedliśmy z samochodu i Uri poszedł z nią porozmawiać. Potrząsnęła głową i zaprowadziła nas do jakiejś dziwnej, małej części budynku. Wyglądał jak pensjonat lub domek dla pracowników, ponieważ był wypełniony pół tuzinem czystych, małych pokoi. - Wygląda na to, że spotkamy się z nim jutro. – Cacey pochyliła się żeby mi powiedzieć, kiedy szliśmy korytarzem. – Godziny odwiedzin się skończyły. Zostałam zaprowadzona na koniec budynku i umieszczona w małym, pozbawionym wszelkich kolorów pokoiku, w którym było tylko łóżko, umywalka i obraz z krzyżem. Mrożony obiad został do mnie przyniesiony piętnaście minut później na brudnej, srebrnej tacy. Cacey do mnie przyszła, kiedy prawie skończyłam jeść (lub raczej, kiedy prawie skończyłam nieśmiało przepychać łyżką przez tą breję) i powiedziała mi, że Translate_Team
str. 114
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta zostajemy na noc i że wróci po mnie rano. Stanowczo powiedziała mi, żebym nie opuszczała budynku, ponieważ były tam ścisłe zasady, kto może poruszać się po obiekcie i nie chciałabym zostać złapana w miejscu, gdzie nie powinno mnie być. Wzruszyłam tylko ramionami i szybko się zgodziłam. Tak jakbym chciała włóczyć się po wariatkowie w nocy? Nie, dziękuję. *** Następnego ranka smuga światła przedostała się przez szczelinę w oknie nad moim łóżkiem i mnie obudziła. Było wcześnie i tam leżałam kontemplując, jakby to było żyć tutaj przez te wszystkie lata. Kiedy rzeczy jak terapia elektrowstrząsowa i lobotomie były na porządku dziennym. Inne zasady, inne leki, inne czasy. Co by oni zrobili komuś takiemu jak ja? Jeżeli ktoś by im powiedział, że myślałam, że mogę zobaczyć Caspiana i Nikolasa i Katy? Czy byłabym tutaj uwięziona? Czy kiedykolwiek bym się stąd wydostała? Te myśli zostawiły mnie czując się ponuro, a moje ciało było jak z ołowiu kiedy się ubrałam. Była tam mała umywalka i dzban wody na stoliku, więc przemyłam twarz i ręce. Gorący prysznic byłby przyjemny, ale naprawdę chciałam znaleźć cokolwiek Cacey i Uri musieli zobaczyć i się stąd wynieść. Pukanie dobiegło od moich drzwi, więc je otworzyłam znajdując Uriego stojącego po drugiej stronie. - Dzień dobry. – Powiedział. - Dzień dobry. - Śniadanie jest w jadalni. - Dobra. – Złapałam moją torbę. Nie chciałam już tutaj wracać, jeśli tylko mogłam. Szliśmy w ciszy przez korytarz i zauważyłam, że Cacey się do nas nie przyłączyła. – Gdzie jest Cacey? - Popijała Colę przez całą noc i wypiła resztę tego dwudziestocztero paka. Nie czuje się zbyt dobrze. Translate_Team
str. 115
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zaśmiałam się i poczułam się źle z tego powodu. – Mam nadzieję, że nic jej nie jest. - Poczuje się lepiej za parę godzin. I może się mnie posłucha następnym razem. Strzeliłam do niego spojrzeniem. - Taa, raczej nie. – Powiedział cierpko. Poniekąd mi ulżyło, że nie będzie jej z nami. Bez jej w pobliżu mogłabym uzyskać parę odpowiedzi. - Więc mogę iść z tobą? – Zapytałam. Zawahał się. – Myślałem, że będziesz chciała zostać tutaj z Cacey. - Och, nie jest w porządku. Wolałabym pójść z tobą. – Nie chciałam żeby mój entuzjazm był tak widoczny, więc dodałam. – To miejsce przyprawia mnie o dreszcze. Uri się zaśmiał – Tam, gdzie pójdziemy nie będzie lepiej. Dałam mu moje najlepsze spojrzenie szczeniaczka. – Prrrroszęęę? - No dobrze, zgoda. – Westchnął ciężko. - Nie masz nic przeciwko, gdybyśmy pominęli śniadanie? – Zapytałam kiedy zbliżyliśmy się do jadalni. Zapach unoszący się stamtąd był odpychający. – Nie jestem głodna. - Nie ma sprawy. Nienawidzę szpitalnego jedzenia. Otworzył najbliższe drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Był tam wózek golfowy z kierowcą w nim siedzącym i czekającym na nas. Uri usiadł na tylnim siedzeniu i wskazał
żebym
usiadła
obok
niego.
Jechaliśmy krętą drogą pod górkę zanim w końcu się zatrzymaliśmy przed środkowym budynkiem. Tym największym. - Trzymaj się blisko mnie, dobrze? – Powiedział Uri. – Nic się nie stanie, ale lepiej dmuchać na zimne. Przytaknęłam poważnie i poszłam za nim. Zadzwoniliśmy domofonem przy wejściu po pielęgniarkę, która jednocześnie rozdzielała tabletki do kubeczków i wpisywała coś do komputera. Przyszła żeby Translate_Team
str. 116
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta nas wpuścić i podążyliśmy za nią, przechodząc obok łuszczących się ścian i słabo oświetlonego pomieszczenia dla pacjentów z otwartymi drzwiami. Jej buty na grubej, gumowej podeszwie wydawały piszczący dźwięk, który roznosił się upiornie echem. Skręciliśmy za rogiem i minęliśmy kilka pomieszczeń. Wszystkie miały zamknięte drzwi. - Gabinety zabiegowe. Pielęgniarka przyłapała mnie na przyglądaniu się i było to niesamowite jak szybko jej głowa mogła się obrócić żeby powiedzieć te słowa i obrócić się z powrotem. - Oczywiście nie będziesz widziała wnętrza żadnego z tych pomieszczeń. Tylko w ciężkich przypadkach. Chociaż sądzę, że wycieczka mogła by być zorganizowana. – Powiedziała radośnie. Ah, niee. Uri musiał się ze mną zgodzić, ponieważ uprzejmie odmówił za nas oboje. Minęliśmy puste pomieszczenie dla pielęgniarek i skręciliśmy za kolejny róg, wtedy weszliśmy do małego pomieszczenia z miejscami do siedzenia. - Jesteśmy na miejscu. – Powiedziała pielęgniarka. – Śmiało, rozgośćcie się. – Wskazała na dwa popękane, brązowe, skurzane krzesła stojąca przy okrągłym stole. Uri posunął mi jedno krzesło i opadłam na nie. On usiadł na drugim. Pielęgniarka odwróciła się żeby wyjść, ale się zatrzymała odwróciła głowę do tyłu. – Jestem pewna, że już to wiecie, ale odpowiedzialność prawna wymaga od nas żeby dać wam oficjalne ostrzeżenie. Nie idźcie nigdzie bez opieki, nie zrażajcie do siebie żadnego pacjenta jakiego możecie spotkać i nie wierzcie w nic co oni powiedzą. Są to bardzo chore osoby. Nie czekała na odpowiedź, kiwnęła tylko głową i wymaszerowała przez drzwi. Gapiłam się w tamto miejsce przez minutę, w pewien sposób zszokowana. – Co oni sobie myślą, że będziemy robić? – Zapytałam Uriego przyciszonym głosem. – Chodzić, szturchając pacjentów patykiem? - Zdziwiłabyś się. – Powiedział. Translate_Team
str. 117
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Potrząsnęłam głową i jeszcze raz się rozejrzałam. – Więc, co będziemy teraz robić? - Będziemy czekać.
Translate_Team
str. 118
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ JEDENSTY Nierzeczywista „Cała dzielnica obfituje w miejscowe opowieści, nawiedzone miejsca i przesądy dotyczące zmierzchu… „ Legenda o Sennej Dolinie
Usadawiając się z powrotem na krześle, rozejrzałam się po malutkim pomieszczeniu. Szare ściany, sufit, a nawet podłoga. Już wiedziałam dlaczego nazwano tak ten ośrodek. Duże panoramiczne okna były brudne od kurzu, a starość odcisnęła na nich swoje piętno. Zajmowały one prawie połowę ściany znajdującej się za nami. Były zabezpieczone metalowymi kratami. Ponadto, to pomieszczenie wyglądało tak samo estetycznie, jak wyobrażany sobie przeze mnie pokój przesłuchań na komisariacie. Głośne huknięcie rozbrzmiało echem w sali, że aż podskoczyłam. Słyszałam czyjeś szlochanie, które jednak szybko umilkło. Zaczęła swędzieć mnie skóra. - To doświadczenie chyba nie należy do najprzyjemniejszych, prawda? – zapytał Uri. - Raczej nie. - Przepraszam za to. Zdziwiły mnie jego słowa. Widma nie przypominały swym usposobieniem miłych i puchatych stworzonek. Z wyjątkiem tego całego umysłowego uroku. To zdecydowanie było niezwykle słodkie. - Czy mogę cię o coś spytać? – zapytałam. - Pewnie. - Czy podoba ci się bycie Widmem? Uri wyprostował przed sobą nogi. - Nie mam zbytniego wyboru. Jestem tym, czym jestem. - A czym właściwie jesteś?
Translate_Team
str. 119
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Jego spojrzenie mówiło, że on „nie może” powiedzieć, odpowiedziałam mu swoim spojrzeniem w stylu: Och, no błagam cię. Spojrzawszy na otwarte drzwi, Uri rzekł: - Ciężko to wyjaśnić. Nie zrozum mnie źle, ale większość ludzi po prostu tego nie łapie. – A potem dodał: - A czy tobie podoba się bycie drugą połówką Cienia? Wzruszyłam ramionami i używszy jego słów, odpowiedziałam: - Nie mam zbytniego wyboru. Jestem tym, czym jestem. – A potem coś mi wpadło do głowy i spytałam: – Czy może jednak nie? - Abbey, ja… - No proszę, Uri. Nie zadaję ci zbyt dużo pytań. Po prostu chcę, abyś szczerze ze mną porozmawiał. Nie musisz mi mówić wszystkiego, jeśli nie chcesz, ale... ale mogłabym zgadywać, prawda? Co ty na to? Po prostu powiem coś, a ty potakniesz albo zaprzeczysz ruchem głowy. W ten sposób technicznie rzecz biorąc nie mówisz mi nic. - Nie mogę. Acacia by mnie zabiła. - Acacia? – nastawiłam uszy. - Cacey – wyjaśnił. – Mam na myśli Cacey. – Przejechał po twarzy ręką. Była to twarz człowieka, który właśnie otworzył puszkę Pandory. - Acacia – mruknęłam w zamyśleniu. – W skrócie Cacey. Co znaczy, że Uri też musi być skrótem. Moglibyśmy zacząć od tego. Wciąż milczał. - Więc jeśli Cacey to przezwisko, to Uri tak samo. Podobnie jak Kate i Sophie. - Nie, Kate nie – wyznał w końcu. – Sophie to skrócona wersja Sophiel, a ja jestem Uriel. To już coś. Muszę tylko zadbać, aby mówił dalej. - Dlaczego używacie skrótów imion, zamiast mówić do siebie normalnie? - Nadano nam je dopiero podczas ceremonii, gdy zostaliśmy Widmami. Ale nie są one naszymi prawdziwymi imionami. Nowocześni ludzie lubią używać ksywek, dlatego posługujemy się skróconymi wersjami. Tak jest nam łatwiej się dopasować. Spojrzał na mnie znacząco, a ja uniosłam dwa palce. Translate_Team
str. 120
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie zdradzę tego nikomu. Przysięgam. Na honor Skauta. Poza tym i tak wkrótce umrę. Więc komu miałabym o tym powiedzieć? Uri wyglądał niepewnie, ale ja dalej go przyciskałam. - Dlaczego nikt nie może mi powiedzieć, kiedy dokładnie umrę? - Mamy taką zasadę. - Zasadę? Macie jakieś zasady? - Nie tak wyraźnie wyklarowane. To bardziej wytyczne. Ludzie nie wiedzą kiedy umrą. I tego nie można zmienić. - Tak, ale czy nie możesz zrobić wyjątku? Nie jestem kimś normalnym. Wiem o was, Vincencie i Cieniach. Uri potrząsnął głową. - Dowiesz się wtedy, kiedy przyjdzie na to czas. Cóż, to mnie trochę rozdrażniło, i w niczym nie pomogło. Jednak nie mogłam dać się teraz zniechęcić. - Wciąż powtarzasz „ludzie”. Jakbyśmy byli jacyś inni. Kim ty właściwie jesteś? Poza tym, że upewniasz się czy Cień odnalazł swą drugą połówkę oraz czy przeszedł dalej i w razie kłopotów mu pomagasz? - My nie jesteśmy ludźmi – powiedział. – Jeśli jeszcze się tego nie domyśliłaś... Potaknęłam. - Vincent mówił mi, że on jest czymś, a nie kimś. Nie mam jednak pojęcia, czy to znaczy, że jesteście aniołami, demonami, czy czymś jeszcze innym. - Nie jesteśmy jednymi z tych, których właśnie wymieniłaś. Jesteśmy... – Wyciągnął ręce przed siebie, jakby próbował w nich coś umieścić. – Jesteśmy jakby energią. - Okej. - To chyba najlepszy sposób na określenie tego, czym jesteśmy. - Ale gdzie mieszkacie? Co z waszym samochodem? - Posiadamy domy i samochody jedynie wtedy, gdy dostajemy zlecenie. - Tutaj? Masz na myśli Śpiącą Dolinę czy całą Ziemię? - Ziemię. Translate_Team
str. 121
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Och... - Więc gdzie wy się znajdujecie, jeśli nie jesteście tutaj, na Ziemi? - Gdy nie ma nas tutaj, zamieszkujemy przestrzeń pośrodku. - Niebo? - Nie. - Piekło? Zaśmiał się. - Zdecydowanie nie. Znów ciężko to wyjaśnić. W tym miejscu nie ma nic innego oprócz energii i białego światła. Żadnych postaci fizycznych, żadnych oznak życia. Tylko czysta energia. - Nieco to nudne, pewnie to coś w stylu zacisza Zen. Rozumiem – powiedziałam. - Nie, nie rozumiesz. Ale to nic takiego. - Więc jednego dnia przesiadujesz sobie w miejscu wypełnionym białą energią Zen, a następnego jesteś już na Ziemi, aby pomóc jakiemuś Cieniowi przy odnalezieniu jego połówki i przejściu na drugą stronę? Skąd wiesz, co masz robić? Dokąd iść? Dostajesz jakiś liścik czy coś? - Pracujemy w grupach po dwie osoby. Gdy nadchodzi nasz czas, budzimy się i dostajemy zlecenie. - To dlatego Nikolas powiedział, że musiało wydarzyć się coś ważnego skoro pojawiła się cała wasza piątka – oznajmiłam. – Gdy spodziewa się tylko dwójki. On też to dodał, ale chyba wtedy tego nie zrozumiałam. Uri zgodził się. - Chociaż czasami dostajemy zadania jednocześnie. Zdarza się to bardzo rzadko, jednak nigdy nie spotykamy się w tym samym miejscu. Nie ma takiej potrzeby. - Więc Vincent musiał naprawdę nieźle nabałaganić, co? - Ty to powiedziałaś.
Translate_Team
str. 122
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Dlaczego wszyscy mogą widzieć ciebie, Sophie, Cacey i Kame, ale nie mogą Nikolasa i Katy? Różnią się ode mnie tak samo jak Caspian dlatego, że nie zostali uzupełnieni? Potaknął. - Ludzie mogą nas widzieć gdy znajdujemy się na Ziemi, gdyż… cóż jesteśmy ludźmi, dopóki przebywamy tutaj. Caspian jest inny, ponieważ on umarł, a Nikolas i Katy dlatego, że odnaleźli swoje połówki. Musiałam wyglądać na skonsternowaną, bo dodał: - Najłatwiej myśleć o tym na przykładzie typów krwi. Caspian jest nijakim rodzajem ducha, powiedzmy zatem, że jest grupą AB-, podczas gdy Nikolas i Katy są 0+. Chociaż są typami krwi, tak samo jak Cienie, to krew Caspiana zmieni się na 0+ jak u Nikolasa i Katy, jeśli go uzupełnisz. - Jeśli go uzupełnię? Dlaczego miałabym tego nie zrobić? Uri spojrzał w dal. - Czasami zdarzają się dziwne… rzeczy. - Masz na myśli Irvinga Washingtona? Nikolas mówił mi, że on też był Cieniem, ale nie został uzupełniony przez swoją połówkę. Ona postanowiła żyć dalej. Uri potaknął. - Dlaczego Cienie muszą zostać uzupełnione? – spytałam. – Nikt nigdy mi tego nie wyjaśnił. Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Widziałam to w jego twarzy, więc podjęłam inną taktykę. - A co z innymi Cieniami, którym potrzebna jest pomoc przy przejściu na drugą stronę? Chwilę milczał, a potem przemówił: - Jak dotąd takimi sprawami też się zajmowano. Ale ten problem musi wkrótce zostać rozwiązany. Dla dobra wszystkich.
Translate_Team
str. 123
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Więc wy po prostu schodzicie na Ziemię, dostajecie zlecenie, a potem puff? Macie nagle dom, samochód i ubrania? A co z dowodem osobistym? Scoringem kredytowym?13 - Mamy to, co nam dają; w tym domy, samochody i ubrania. Czasami dostajemy Jettę14, albo mieszkanie w jakiejś ponurej alejce, a innym razem ubrania od Gucciego. Jeśli jest nam potrzebny dowód osobisty, to go mamy. Czasami się przydaje. Przypomniałam sobie jak wyglądał, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy na cmentarzu po poświęceniu mostu. - Dostałeś mish mash ubrań tym razem, co? Bo wyglądało to jak połączenie gota z typowym nastolatkiem i skejtem. Nieco dziwne. A te spodnie khaki? Niezbyt dobre zestawienie. - Większość ciuchów już czeka na nas tam, gdzie mamy się zatrzymać. Ale Cacey lubi wybierać się na zakupy, więc ciągnie mnie ze sobą. – Zmieszał się delikatnie. – Czasami zejdzie nam chwila zanim skojarzymy, w jakim wieku się znaleźliśmy. - Potrzebujecie stylisty czekającego na was, gdy dostaniecie zlecenie – oznajmiłam. – To rozwiązałoby wszystkie wasze problemy. Och… fryzjera także. Uri znów się roześmiał i dotknął swych włosów. Były znacznie dłuższe od czasu naszego pierwszego spotkania na cmentarzu. Zamiast irokeza miał teraz zaplecione mini dredy. - Chyba jestem całkiem niezłym fryzjerem. Przekrzywiłam nieco głowę. - Jak na chłopca, może i tak – powiedziałam, a on się uśmiechnął. – Czy inne Widma farbują swoje włosy? – spytałam. – Sophie zawsze wygląda tak, jakby niedokładnie pokryła włosy farbą... Jakby była blondynką i nawet czerwień nie mogła tego ukryć. I te wasze niesamowicie przezroczyste oczy.
13
Scoring kredytowy – punktowa metoda oceny wiarygodności osoby ubiegającej się o kredyt.
14
Tutaj chodzi o samochód Volkswagen Jetta, zapewne jedna z nowszych wersji. Translate_Team
str. 124
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Kolor naszej skóry nie zmienia się, ponieważ w białej przestrzeni nie ma pigmentacji. Dlatego właśnie jesteśmy bladzi, mamy blond włosy i takie oczy. Gdy wracamy na Ziemię możemy założyć sobie soczewki, opalić się i tak... oczywiście przefarbować włosy. To nasza jedyna szansa, aby dostosować się do społeczeństwa. Cacey lubi być w pełni zaangażowana w to, co robi. Dlatego tak bardzo uwielbia Coca-Colę. - Jak długo tak właściwie żyjecie jak śmiertelnicy? Do czasu, gdy wykonacie zlecenie? - Różnie bywa. - Na przykład...? Dwa dni? Dwa miesiące? Dwa lata? - Różnie bywa… – zacisnął usta. Abbey, to wszystko, czego się od niego na ten temat dowiesz. Trzeba drążyć coś innego. - Supermoce muszą być chyba fajne – powiedziałam. - Supermoce? - Tak, ten cały umysłowy urok. - Tak naprawdę to żadna moc. Bardziej pasuje: siła perswazji - Więc możesz nakłonić ludzi do robienia różnych rzeczy? Nadal brzmi czadowo. - Nie do robienia rzeczy – takich jak, np. szczekanie jak pies albo udawanie kurczaka. Możemy skłonić ich do jakichś zachowań, w pewnym stopniu. Na przykład do zapomnienia, że nas widzieli. - To chyba nieco pokręcona sztuczka. Uśmiechnął się. - Która bardzo się nam przydaje. - Gdy po raz pierwszy was spotkałam, byłam naprawdę wystraszona – powiedziałam. – A potem nagle wszystko wydało się być takim normalnym. Czy zastosowaliście wtedy ten swój trick? - Tak. Nieco cię uspokoiliśmy.
Translate_Team
str. 125
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Chętnie bym zaopiekowała się takim darem. Mam w szkole parkę nauczycieli, których przydałoby się namówić do zapomnienia o moich pracach domowych. – Wyszczerzyłam się do Uri’ego. - Czasami ludzie odczuwają jakiś dziwny smak albo zapaszek, gdy ich do czegoś przekonujemy – powiedział. – Nie wiem jednak dlaczego tak się dzieje. - Tak! Zapach palonych liści? Albo przypalonego tosta? – potaknął. – Czuję ten zapach unoszący się wokół ciebie i Cacey, a wokół Kame’a i Sophie mogę jakby go posmakować. - Nie wiem co to właściwie jest, ale myślę, że ma to jakieś powiązanie z komórkami nerwowymi. Jakby krótkie spięcie. - Ale ostatnio to się już nie zdarza – zamyśliłam się. – Huh, dopiero teraz to zrozumiałam. I wiesz, nie dostaję też gęsiej skórki. Uri spojrzał przez okno. Prawdopodobnie zamęczyłam go swoimi pytaniami. Ale chciałam dowiedzieć się jeszcze kilku rzeczy. - Odkąd zostałam drugą połówką Caspiana, to tylko ja mogę go widzieć, tak? Jako jedyna z żywych ludzi? Zawsze tak myślałam, ale nie byłam pewna. - Tak. Odkąd zostałaś jego uzupełnieniem, nie ma już miejsca dla kogoś innego. Jest cieniem, który ukazuje się tylko tobie. - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. To takie dziwnie romantyczne. - Też tak sądzę. - A co z dotykiem? Nikolas i Katy mogą go dotknąć, tak samo jak i ty. To dlaczego ja nie mogę? - Dlatego, że wciąż jeszcze żyjesz. Powiedział to ze smutną miną. - Och. - Naprawdę już więcej nie mogę ci powiedzieć, Abbey. – Wstał z krzesła i podszedł do okna. – Zostaniesz tutaj przez chwilkę sama? Pójdę do pielęgniarki, aby się czegoś dowiedzieć?
Translate_Team
str. 126
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Chciałam powiedzieć: nie. Że nie zostanę w tym przerażającym miejscu zupełnie sama ale też nie chciałam, aby pomyślał, że się bałam. To był tylko pokój. Mogłam posiedzieć tutaj przez chwilkę. - Pewnie. Idź gdzie trzeba. Zaczekam. Ruszył w kierunku drzwi. - Tylko nie zapomnij wrócić i mnie stąd zabrać – zawołałam za nim. - Nie zapomnę o tobie – powiedział uśmiechając się zawadiacko. – Cacey ucięłaby mi głowę. - Prawda. Ona byłaby do tego zdolna. Ale on już zniknął. Nie byłam pewna czy mnie dosłyszał. Siedziałam tam chwilę, próbując nie myśleć o ludziach pałętających się po korytarzach i pragnących wepchnąć swoją głowę do środka by krzyknąć: BUUU!!! Przez cały ten czas recytowałam nazwiska prezydentów i nuciłam kolędy, aż miałam tego naprawdę dość. Nie mogąc się doczekać, podniosłam się z krzesła i wyjrzałam za drzwi. Po pacjentach nie było żadnego śladu, tak jak i po ich dziwnych pielęgniarkach. Szybko przeszłam korytarzem próbując przypomnieć sobie drogę do recepcji. Skręciłam za rogiem i minęłam puste biuro pielęgniarek. A to oznacza, że zanim dotrę do recepcji będę musiała minąć następne zamknięte drzwi i otwarte puste pokoje. Głęboko oddychając spróbowałam policzyć ilość miniętych pomieszczeń. A ostatnie drzwi były, o dziwo, otwarte. Automatycznie zwolniłam krok, chociaż mój mózg podpowiadał mi, abym przyśpieszyła. Nic nie mogłam na to poradzić. Zajrzałam do środka. Łóżko na kółkach mieściło się dokładnie na środku całkowicie pustego pokoju. Ciężkie pasy zwisały z jego końców. Najwidoczniej miały być używane do przywołania porządku. Na pasach tych zauważyłam jakieś słowa, więc zbliżyłam
Translate_Team
str. 127
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta się, aby je odczytać. W połowie wyblakły, nabazgrany atramentem napis głosił: INSTYTUT OPIEKI MEDYCZNEJ DLA OBŁĄKANYCH PRZESTĘPCÓW. Cofnęłam się. Musiałam wydostać się z tego pokoju. Tutejsze powietrze dusiło mnie. Gdzie były drzwi? Ściany się zwężały. Nie mogłam oddychać i… - Cześć. Odwróciłam się nagle, gdyż głos dochodził gdzieś z tyłu. Był wysoki, wręcz dziecinny. Stała tam dziewczynka, w długiej nocnej koszuli, która kiedyś musiała być śnieżno-biała, jednak teraz była poplamiona i obszarpana. Strzępki sznurowadeł zwisały z jej nadgarstków. Misiek dziewczynki, którego trzymała w rękach, był łysy i łypał na mnie jednym okiem, podczas gdy drugie ledwo się trzymało na jednej niteczce i zwisało luźno. Próbowałam zapomnieć o „oficjalnym ostrzeżeniu”, więc powtarzałam sobie: Stój. Nie ruszaj się. Bądź miła. - Cześć – odpowiedziałam w końcu, zbliżając się ostrożnie do drzwi. – Jak się masz? Z bliska wyglądała na moją rowieśniczkę, jednakże jej głos wciąż brzmiał dziecinnie. Nagle ruszyła w moim kierunku, aż mnie zatkało. - Straciłam przyjaciółkę – powiedziała smutno. – Ona umarła. Och. Wow. Nie oczekiwałam tego. Poczułam, że się rozluźniam. - Naprawdę? Ja też straciłam przyjaciółkę. Pokazała mi miśka. - Teraz to on jest moim przyjacielem. - To dobrze. – Nie wiedziałam, czy powinnam dalej kierować się ku drzwiom czy ciągnąć tę rozmowę. Co wkurzyłoby ją mniej? - Jesteś inna – powiedziała, znów zbliżając się do mnie i wyciągając ku mnie rękę. – Ładna aura. Widziała moją aurę? Może ona była taka jak Caspian? Albo taka jak ja? Nagle do mojej głowy dotarła najbardziej przerażająca myśl ze wszystkich możliwych. Ona umarła. Widzę kogoś, kto umarł i ona pragnie mnie tutaj zatrzymać. Albo Translate_Team
str. 128
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta może już jestem w pułapce? Przywiązana do łóżka. Skąd mogę wiedzieć, co jest prawdą, a co nią nie jest? Czy kiedykolwiek…? Poczułam, że jakaś mała cząstka mnie pragnęła krzyknąć, ale się nie odważyłam. Nie dałam rady. Nie miałam pojęcia, czy był to czyjś kawał, dzięki któremu miałabym zostać tutaj na zawsze, czy co... - Och, tutaj jesteś. Obie spojrzałyśmy w górę. Pielęgniarka stała przed nami ze skrzyżowanymi rękoma. Była inna niż ta, za którą podążaliśmy z Uri’m - Dziecko, wszędzie cię szukałam. Mnie? Czy ona mówi o mnie? Dziewczynka w piżamie odwróciła się i skierowała się ku łóżku. Trzymając w jednej ręce swojego nowego przyjaciela, wspięła się na nie i usiadła. Trzymała przytulankę w objęciach i sięgała po pasek. - Straciłam mamę – powiedziała smutno. – Zmarła. Oglądałam z przerażeniem w oczach, jak młoda pacjentka zaczęła zapinać pas wokół nadgarstka. - Straciłam ojca – powtórzyła. – Zmarł. - Biedna dziewczyna – wymruczała pielęgniarka spoglądając tym razem na mnie. – Załamała się psychicznie. Musi być przywiązana, gdy przyjmuje swoje leki. Przyszłaś tutaj z innym odwiedzającym? Tym dżentelmenem? Mogłam jedynie przytaknąć. - Cóż złotko, pozwól, że odprowadzę cię do niego. Musiałaś zgubić się w całym tym labiryncie. Daj mi sekundę. Podeszła do łóżka i położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. - Nie musisz tego robić. Jeszcze nie przyszła pora na przyjmowanie leków. Dlaczego nie pójdziesz ze mną? Zabiorę cię do pokoju, gdzie będziesz mogła obejrzeć telewizję. - Ładna aura – powiedziała dziewczyna spoglądając na pielęgniarkę. Moje serce westchnęło z ulgi. To nie ja jestem szalona. Tylko ona. Translate_Team
str. 129
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Kobieta odpięła delikatnie pasy i pomogła jej zejść. Podniosła też miśka, podała jej i odprowadziła do drzwi. - Możesz pójść z nami – powiedziała do mnie. – Idziemy do tego samego miejsca. Miałam ochotę roześmiać się histerycznie. Wiedziałam, że mówiła o głównej poczekalni, ale mogłam jedynie myśleć o czymś innym. O tym, że miała rację. Wszyscy idziemy do tego samego miejsca. Spojrzałam jeszcze raz za siebie, na łóżko. Niektórzy z nas po prostu dostają się tam wcześniej niż inni. Powoli zmierzałyśmy korytarzem, aż doszłyśmy do recepcji. Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie życzliwie i wskazała na Uri’ego, który rozmawiał w kącie z jakimś białowłosym staruszkiem. Człowiek ten, ubrany był w staromodny biały garnitur i przypominał profesora z uniwerku. Smutnego uniwersyteckiego profesora. Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam o czym rozmawiają. - Nie czujesz się trochę odpowiedzialny za to wszystko? – zapytał Uri. - To jego wybór – odpowiedział staruszek. – To nie ja musiałem podjąć tę decyzję. - Więc nie zamierzasz nam pomóc? Powinieneś tam być. - Nie mogę. On się mnie nie słucha. Uri zauważył mnie, więc przerwał konwersację. - Gotowa do wyjścia? – spytał. - Gotowa już od dobrej godziny. Nie przyszedłeś po mnie. - Zamierzałem iść do ciebie jak tylko zrobiłbym to, co miałem zrobić. - Jak długo zamierzałeś jeszcze tutaj siedzieć? Zajęło ci to sporo czasu. Ucięłam sobie krótką pogawędkę z jedną z pacjentek. Nic mi nie jest, jakbyś był zainteresowany. Coś przykuło moją uwagę. Kącikiem oka przyuważyłam, że jakiś facet podszedł do pielęgniarki i zabrał od niej dziewczynę. Ubrany był w biały podkoszulek, który upchnął w skórzane spodnie i szczerze mówiąc mógłby być bratem Johnnego Deppa. Pielęgniarze chodzą tutaj ubrani w skórzane spodnie? To naprawdę dziwne miejsce. Translate_Team
str. 130
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Chyba musimy już iść – powiedział Uri, skupiając moją uwagę na sobie. – Powiedzieliśmy sobie wszystko, co mieliśmy. Mężczyzna w białym garniturze nie pożegnał się, tylko odwrócił i odszedł. Obserwowałam go, zastanawiając się, co się tutaj naprawdę działo. - Dowiedziałeś się czegoś? – spytałam Uriego. Odprowadził mnie na zewnątrz, do wózka golfowego. Na jego twarzy widniała złość. - Tak. Dowiedziałem się, że jesteśmy zdani na siebie. Nie znajdziemy też tutaj tego, kogo akurat potrzebujemy.
Translate_Team
str. 131
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUNASTY PORADA „Wiódł on na wpół koczowniczy tryb życia, co więcej, był on pewnego rodzaju „czasopismem” opisującym podróże, zawierające plotki roznoszone od domu do domu.” Legenda o Sennej Dolinie
Cacey czekała na nas, gdy wróciliśmy do domku dla gości. Wyglądała jeszcze niezbyt dobrze, ale po krótkiej wymianie zdań z Urim, podczas której wspomniał tylko o swojej porażce, wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy stamtąd nie oglądając się przy tym ani razu. Podczas jazdy do domu myślałam tylko o tej dziewczynce. Jak wyglądało jej życie przedtem? Czy ma jakieś przyjaciółki, które za nią tęsknią?A może najlepszą przyjaciółkę?Na jej miejscu mogłabym być ja… Ktoś zadzwonił do Uriego, gdy prawie już dotarliśmy do domu. Rozmawiał z kimś przez chwilkę, a potem rozłączył się. - Mała zmiana planów. – Powiedział do Cacey. – Musimy zatrzymać się przy cmentarzu. - Czy jedziemy do Nikolasa i Kate? – Spytałam. Mogłam się domyślić, że właśnie tam zabrano Caspiana. Potaknęli, więc przejechaliśmy przez otwartą bramę cmentarza i zmierzaliśmy jeszcze dalej. Gdy dotarliśmy do lasu, zobaczyliśmy Nikolasa i Kate czekających na nas. Był tam również Caspian. Już zaciskałam dłonie na klamce, gotowa by wyskoczyć z samochodu i zabrać go ze sobą. - Pójdziemy po niego i przyprowadzimy go do ciebie. – Powiedziała nagle Cacey. – Wciąż są wokół nas pewni ludzie.
Translate_Team
str. 132
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Ach, okej. Ale pośpieszcie się. Zgodziłabym się na cokolwiek pod warunkiem, że poszliby po niego w tejże sekundzie. Cacey i Uri wysiedli i jakimś cudem udało im się wyglądać tak beztrosko, jak gdyby szli na zwykły spacer po lesie. Uri wskazał coś, co rozśmieszyło Cacey, a po krótkiej chwili wrócili wraz z idącym za nimi Caspianem. Nikolas i Kate machali do mnie, a ja uśmiechałam się do nich przez szybę. Gdy Uri wraz z Cacey wsiedli do samochodu, Cacey otworzyła tylne drzwi i pochyliła się do mnie tak, jakby chciała mi coś powiedzieć. - Wsiadaj. – Powiedziała do Caspiana. Wślizgnął się na miejsce obok mnie, a ja nie mogłam przestać się szczerzyć. - Wróciłeś! – Powiedziałam. – Co się stało? Nie obudziłeś się… - Czy z tobą wszystko w porządku? Czy coś się wydarzyło? Czy Vincent cię skrzywdził? – Wypowiedział w tym samym czasie co ja. Zaśmiał się i przysunął swoją rękę bliżej ku mojej. Podążyłam jego śladem i przeszył mnie przyjemny dreszczyk. - Czy byłaś przez ten czas z Cacey i Urim? - Tak. Zabrali mnie ze sobą, gdy szukali kogoś. Ale go tam nie było. Czy ty znów byłeś z Nikolasem i Kate? - Tak. - Ile czasu zajęło ci wybudzenie się? - Nie wiem. Spojrzał w dół. Uri przełączył bieg. - No dobra. – Powiedział. - Zawieźmy was do domu. Uśmiechnął się do mnie i spytał: - Chyba nie masz nic przeciwko takiej malutkiej zmianie? - Nie. Wcale. Uśmiechnęliśmy się oboje, a Caspian wydawał się być nieco zawstydzonym. - Więc, co my zrobimy, jeśli to się powtórzy? Spytałam jak jechaliśmy. – Czy mam zadzwonić do jednego z was? - Będziemy kręcić się niedaleko. – Odpowiedział Uri. – Wszyscy.
Translate_Team
str. 133
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To brzmi bardziej jak groźba, a nie obietnica. – Szepnął Caspian do mnie, gdy dochodziliśmy już do frontowych drzwi. Zaśmiałam się. - Wydaje mi się, że jest w tym krztyna prawdy. Weszliśmy do środka, więc zawołałam: - Cześć. Wróciłam. Wiedziałam, że mama robi coś w kuchni, ponieważ słyszałam, jak się tam krząta. Odezwała się do mnie, gdy szłam na górę. - Jak minął dziewczęcy weekend? – Spytała. - W miarę dobrze. Cacey zachorowała, więc nie zrobiłyśmy za dużo. Właściwie to powiedziałam prawie całą prawdę. - Szkoda. Musicie to wkrótce nadrobić. Odwróciła się, a potem odwróciła ponownie. – Och! Dzwoniła ciocia Marjorie, gdy cię nie było. - Naprawdę? Dlaczego nie powiedziałaś jej, żeby zadzwoniła na moją komórkę? - Nie chciałam przeszkadzać wam w zabawie. Odzwoń do niej po prostu, gdy będziesz miała czas. - Pewnie. Jak tylko weszłam do swojego pokoju, zrzuciłam torbę na podłogę. Moje łóżko wyglądało na mega komfortowe i wołało mnie. – Czas na drzemkę? Spytałam wymownie Caspiana. – Łóżko, w którym spędziłam swoją poprzednią noc było jakieś „gówniane”. Caspian szedł za mną, więc walnęłam się na łóżko i ułożyłam się na boku. On też się położył, tak, aby mógł patrzeć na mnie. Leżeliśmy tak przez chwilkę, w całkowitej ciszy. Chciałam powiedzieć: Kocham cię. Tęskniłam. A starczyło mnie tylko na : - Cześć. - Hej. Paluszkiem wodził po moim ramieniu. Czułam przyjemne łaskotanie skóry. - Przeraziłam się, gdy zasnąłeś w ten sposób. – Powiedziałam. Translate_Team
str. 134
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wiem. Ja też się wystraszyłem. - Jak było tym razem? Było inaczej? - Właściwie to nie. Tylko spałem mocniej. - Tak, że nie mogłeś się obudzić? - Tak. Jak gdybym w ogóle miałem się już nigdy nie obudzić. - Co będziemy robić? – Spytałam go, patrząc głęboko w jego oczy. – Z tym. Z nami… - Nie wiem. Zaczekaj? Ty widzisz, co się dzieje? - Jak długo możemy czekać? Jak długo możemy tak być? Zamknęłam oczy. – Boję się jakichkolwiek zmian. Boję się znaczenia tego, że popadasz w sen, z którego wydaje ci się, że się nie obudzisz. - Czy ty boisz się mnie? - Nie! Otworzyłam zdziwiona oczy. – Dlaczego miałabym się ciebie bać? - Po prostu. Splótł swoją dłoń z moją. – Ze względu na to, kim jestem. Czym jestem. - Przecież nic nie możesz na to poradzić. Jesteś tym, kim jesteś. Ułożyłam rękę za głową. – To śmieszne. Wiesz, że rozmawiałam z Urim dokładnie o tym samym dzisiaj? Poszliśmy do tego zakładu dla obłąkanych, które używano za więzienie. - Zabrali cię ze sobą do zakładu dla obłąkanych? Wyglądał na zszokowanego. - Cóż, nazywa się to teraz raczej instytut zdrowia mentalnego. Ale, tak. Nie było wcale tak źle. - Nie mogę uwierzyć, że zabrali cię tam. Zwłaszcza po… - Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło, gdy zostałam z ciocią Marjorie? I zobaczyłam się z Doktorem Pendletonem? – Spytałam. - To wydaje się trochę niedelikatna sprawa. – Odrzekł. - Nie wydaje mi się, żeby oni to traktowali w ten sposób. Nie wydaje mi się, żeby robili sobie coś z tego powodu. Jest im trudno. Są tutaj tylko przez chwilę, a nie całe życie. Powiedziałam mu o tym, co Uri nazwał białym energetycznym polem, i o tym, co się wydarzyło, gdy dostali swoje przydziały. - Więc jest nas więcej? – Zapytał. – Więcej Cieni? Translate_Team
str. 135
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie wiem ile ich jest dokładnie, ale wiem, że niezbyt dużo. I przychodzą oni w różnych porach. To się dzieje, gdy ma się dziać. Wpatrywał się we mnie intensywnie. - A zatem cieszę się, że jesteśmy razem. Poczułam, że się rumienię, więc spojrzałam w dół. - Wydaje mi się, że widziałam dzisiaj jeszcze jeden Cień. – Powiedziałam. – W miejscu dla mentalnie chorych. Była tam dziewczynka, która wspominała, że umarła jej przyjaciółka. A potem powiedziała, że może widzieć mój kolor. To było nieco przerażające. Okazało się, że ona jest pacjentką. Przeżywa załamanie psychiczne. - I ty pomyślałaś, że to możesz być ty. – Zgadnął. – Że ty mogłaś być tą dziewczynką. Poczucie smutku wypełniło moją duszę. - Tak. Wyglądała na taką samotną i zagubioną. Chciałam pomóc jej, ale nie mogłam. Ciężko było patrzeć na nią. - Dostanie potrzebną jej pomoc, jeśli tam zostanie. To właściwe miejsce dla niej. - Skąd mamy wiedzieć, co oznacza właściwe miejsce? Dla każdego z nas? Nie prosiła się, aby się tam znaleźć. Nie prosiła się o załamanie psychiczne. To po prostu takie niesprawiedliwe. Takie przypadkowe. Żadne z nas tak naprawdę nie może dokonać wyborów dotyczących ich życia. - Czy my wciąż mówimy o tej małej dziewczynce? – Zapytał. – Czy może o tobie? - O niej. O mnie. Nie rozumiesz tego? Jesteśmy takie same. Caspian pochylił się bliżej. Prawie znalazł się na mnie. - Nie. Nie jesteś taka sama. Z jednego prostego powodu… ona nie ma mnie. Zaśmiałam się cicho. - Aż takie masz ego? Uśmiechałam się, więc wiedział, że tylko się z niego nabijam.
Translate_Team
str. 136
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie, nie mówiłem tego w taki sposób. Mam na myśli, że ona nie ma mnie, żeby mnie kochać. A ty tak. Kochać. Kochać. Kochać. Słowo to kręciło się w mojej głowie, przez co drżałam na ciele. Zamknąwszy oczy, zbliżyłam się ku niemu. Nie dotykaliśmy się jeszcze, lecz byliśmy bardzo blisko. Och, tak blisko. - Pierwszy listopada, pierwszy listopada, pierwszy listopada. Proszę, przyjdź jak najszybciej.
Zadzwoniłam do cioci Marjorie tuż po kolacji. Caspian był w moim pokoju, a ja usiadłam na ganku, abym mogła spokojnie z nią porozmawiać. - Cześć, ciociu Marjorie. To Abbey. – Powiedziałam. – Jak się ciocia miewa? - Pracuję ciężko. Ale czuję się wspaniale. A ty, kochanie? Musiałam zasłonić słuchawkę, aby zaśmiać się. - U mnie wszystko dobrze. - Rok szkolny już się zaczął? - Och, tak. W końcu przyznali szafkę Kristen komuś nowemu. Wydawała się być przeciwną temu. - Musi być ci ciężko to widzieć. - Na początku było ciężko. Ale teraz jest nieco łatwiej. Ta dziewczyna, Cyn, jest naprawdę miła. Dzięki temu, nie jest tak źle. - A jak tam minęła twoja letnia nauka? - Dobrze. Zdałam test z chemii. To była nieciekawa część moich wakacji, ale nie mogłam opowiedzieć jej o Vincencie. – Czy latasz gdzieś samolotem? Czy jest jeszcze zbyt zimno? - Wciąż latam. Chociaż nie tak często. Muszę zwracać uwagę na silnik i mieć pewność, że blok grzejny nie będzie zbyt zimny. Żeby nie odtajał w powietrzu. Zaśmiałam się. - Ciociu Marj, jesteś najwspanialszą, najnowocześniejszą ciocią.
Translate_Team
str. 137
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Staram się. – Rzekła. – A jak tam inne rzeczy? Czy ktoś wypełnia twoją dziurę? - Moją dziurę? - Jesteś kwadratem czy kółkiem? Taka metafora oznaczająca życie. Gdy jesteś kwadratem w kwadratowej dziurze, oznacza, że pasujesz tam. To nawet ma sens, co prawda w dziwny sposób, ale ma. Logika cioci Marjorie. - Tak właściwie. – Powiedziałam. – Szukam swojego miejsca. - Widzisz? Wiedziałam, że to zrobisz. A obawiałaś się powrotu do domu. - Miałaś rację, ciociu. I mogę szczerze powiedzieć, że nie byłabym tą samą osobą, gdybym nie wróciła. - Więc tak miało być. - Ciociu Marjorie. – Powiedziałam. – Gdybym nie dostała już drugiej szansy, chcę powiedzieć, że jestem ci bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Zwłaszcza za radę dotyczącą miłości i bycia pewną sobie i za całą resztę. Wiele mi się przejaśniło, więc mogę z łatwością podejmować pewne decyzje. Dziękuję. - Decyzje? - Spytała. – Czy ty coś planujesz? - Można tak powiedzieć. Właśnie teraz wiem, co muszę uczynić. I jestem o to spokojna. - Czy my rozmawiamy teraz o byciu spokojną w związku z sobą samym, ponieważ jesteśmy twarde, oryginalne, pewne siebie kobiety, które nie potrzebują mężczyzn, czy rozmawiamy teraz o byciu spokojną ze względu na jakąś drastyczną decyzję? Jej głos wykazywał zaniepokojenie. - Nie wiem, co masz na myśli mówiąc drastyczny, ale to dla mnie właściwa decyzja. - Abbey, ty rozmawiałaś o tym też z innymi ludźmi, prawda? Mówiłaś komuś o tym? - Cóż, tak, ale to nie działało. Nie rozumieją mnie. Próbowałam porozmawiać o tym z mamą i tatą, ale oni tylko się wkurzają.
Translate_Team
str. 138
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Możesz porozmawiać ze mną. Proszę porozmawiaj. Są inne wyjścia. To poważna decyzja! Wiem, że może ci się wydawać, że świat się kończy, lecz ty możesz jeszcze dużo przeżyć. Tylko wstrzymaj się. Jakiś chłopak nie jest tego wart. - Wart czego? Wyglądało na to, że ciocia Marjorie została wytrącona z równowagi. - Czy my nie mówimy właśnie o krzywdzeniu siebie? Ponieważ chłopak rzucił cię? Wiedziałam, że nie powinnam była się zaśmiać, ale to zrobiłam. - Um, nie. Nie o tym mówię. - Nie? - Nie, ciociu Marjorie. Mówię o tym, że wydaje mi się, że wiem dokąd zmierza moje życie. - Och. Usłyszałam ulgę w jej głosie. – Och, to dobrze. Bardzo, bardzo dobrze. Potrząsnęłam głową do telefonu. Mam robić sobie krzywdę, gdy chłopak mnie rzuci? Nie wiem, skąd to sobie wymyśliła. - Zatem okej. Prawda ciociu? Wszystko jasne? - Tak, już rozumiem. - Zadzwonię do cioci wkrótce. - Dobrze, kochanie. Porozmawiamy potem. Rozłączyłam się i spojrzałam w górę. Była piękna noc: bezchmurne niebo i duży, srebrzysty księżyc. Ale nie było żadnych gwiazd. Podnosząc się, poprawiłam spodnie i weszłam do środka. Na szczęście, miałam swój własny gwiazdozbiór. I kogoś, z kim mogłam go oglądać. List od cioci Marjorie przyszedł dwa dni po naszej rozmowie i zrozumiałam, że musiała ona napisać go od razu po odłożeniu słuchawki. Znalazłam go w skrzynce na listy, gdy tylko dotarłam do domu, więc usiadłam na schodkach i od razu go przeczytałam. Droga Abbey, wydaje mi się, że ten list szedł dość długo, a uważam, że powinnaś wiedzieć o mnie coś bardzo ważnego. Zrozumiałam, że kłopoty z chłopakami nie martwią cię. Nie jestem Translate_Team
str. 139
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta sędzią, więc proszę cię, nie czuj się tak, jakbym cię osądzała, albo oddziaływała na twoje opinie, albo myśli. Jesteś wnuczką mojego brata, którą uwielbiam i o którą dbam z całego serca. Będę cię zawsze wspierać, jakie decyzje byś nie podjęła. Dokądkolwiek by one cię nie zaprowadziły. Czuję, iż powinnaś to wiedzieć, ponieważ obawiam się, że możesz mieć złe pojęcie, o tym jak żyłam z twoim wujem. Chociaż nieczęsto rozmawiałam z tobą o nim, to wiedz, że kochałam go bezgranicznie. Tak właściwie, to nadal go kocham. Twój wujek był cierpliwy i cudowny. Nie spotkam już nigdy takiej osoby, która będzie dla mnie tak życzliwa, jak Gerald. Nasza miłość była silna. I spontaniczna. Jak ci już mówiłam, gdy ona uderzyła we mnie, po prostu wiedziałam, że kocham. Wiedziałam, że on był stworzony dla mnie. Były szczęśliwe dnie jak i smutne, dlatego, że takie jest życie, ale mimo wszystko, to były dobre czasy. Mogę zapisać mnóstwo stron wspomnieniami o tamtych wspaniałych czasach, Abbey. Strony, całe mnóstwo stron. Ale wydaje mi się, że powinnaś wiedzieć więcej o tych gorszych dniach. Pobraliśmy się z Geraldem zaraz po tym, jak wstąpił do marynarki. Był naukowcem. Był podstawą wszystkiego. Po tym, jak wrócił do domu ze swojej misji, opowiedział mi pewną historię. Jego oddział został wysłany na wyższej rangi sekretną misję. Mieli dowiedzieć się czegoś więcej na temat nowego projektu wroga. W nocy mieli zakraść się tam, ale ktoś ich zdradził, więc Gerald i cały jego pluton wpakowali się prosto w pułapkę. On był tak przestraszony, że zaczął z tego wszystkiego wyliczać elementy układu okresowego pierwiastków. „Modlitwa naukowca” – tak to zawsze nazywał. Jeden z strażników rozpoznał co, on robi, więc wysłał go wraz z oddziałem do innej celi. Bezpiecznej celi. Każdego dnia, dopóki nie zostali oswobodzeni trzy tygodnie później, strażnik rozmawiał z Geraldem, a nawet przynosił mu dodatkowe jedzenie. Dzięki tym dodatkowym porcjom, plutonowi udało się przeżyć. Strażnik przesyłał jedzenie przez jedną kobietę. Kobietę, która znała Geralda. Która była w nim zakochana, a on w niej. Mówię ci to, Abbey, nie po to, aby oskarżać człowieka, którego kochałam i kocham. Przyznał się do tego, co zrobił, co było jednakże niewybaczalne. Romansował. Ale w końcu, gdy minął dobry szmat czasu, przebaczyłam mu. Powodem dla którego ci to mówię, jest to, co zrobił. On zawiódł mnie swoim zachowaniem. Jednakże przez to zrobiłam się silniejsza. Byłam tę osobą, która przezwyciężyła przeciwność losu, tak jak i ty. W ten dzień, w którym twój wujek Gerald powiedział mi o romansie, zaczęłam uczęszczać na lekcje pilotażu. W jakimś stopniu jego uczynek spowodował, że zaczęłam myśleć o sobie, robić coś dla siebie, za co zawsze będę mu Translate_Team
str. 140
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta wdzięczna. A teraz… a teraz żałuję, że czekałam na to tak długo. Że czekałam na niego, aby to on uwolnił tę część mnie, tę część pragnącą samodoskonalenia. Chciałabym, abym to ja sama jakoś do tego doszłam. Przechodzisz trudny okres, Abbey. Moje serce krwawi, gdy pomyślę, że przechodzisz przez to wszystko sama. Strata najbliższej przyjaciółki, a w pewnym sensie nawet strata części samej siebie ( bo kim my jesteśmy, bez przyjaciół?) ,to jest coś, co nie chciałabym, abyś doświadczyła. Chociaż wiem, że dzięki temu stajesz się silniejsza, wciąż jestem twoją ciocią i nie chcę, abyś cierpiała. Nigdy. Pragnę jedynie, Abbey, abyś żyła pełnią życia. Abyś żyła i kochała, jak gdyby nigdy nie spotkało cię nic złego, co mogło złamać cię. I podejmowała decyzje. Decydowała mądrze i od serca. Abyś podejmowała decyzje zgodne z twoją naturą. Decyzje, których nie pożałujesz. Twoja kochająca ciocia Marjorie. Siedziałam tam jeszcze długo, czytając list znowu i znowu i zastanawiając się nad jego znaczeniem. Chociaż ona nie wiedziała, co się tak naprawdę u mnie dzieje, pod koniec listu, jak gdyby mówiła mi, że to tylko mój wybór, że to ja wybieram, czy mam być z Caspianem, czy też nie. Decyduj mądrze i od serca. Decyduj zgodnie ze swoją naturą. Wiedziałam już, co powinnam wybrać.
Translate_Team
str. 141
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ TRZYNASTY Okazja „Zbliżał się z łoskotem do głównego szkolnego wejścia, aby zaprosić Ichabod do przyłączenie się do zabawy, a może nawet do wzięcia udziału w przedwczesnym świętowaniu…” Legenda o Sennej Dolinie
Pierwszy tydzień października zleciał niesamowicie szybko, pewnie przez cały ten system nadzorowania mnie przez Widma. Zawsze któreś z nich kręciło się gdzieś w pobliżu. Gdy Caspian podrzucił mnie dzisiaj rano do szkoły, zobaczyłam tam Cacey rozmawiającą z innymi seniorami. Czasami widywałam też Sophie, która wpadała niekiedy popołudniami do sekretariatu. Początkowo nie było tak źle i to chyba działało. Nie było żadnego śladu po Vincencie. Jednakże po dwóch tygodniach bycia otoczonym przez ochroniarzy zaczęłam czuć się jak w klatce. - Musimy powiedzieć im, aby przystopowali – szepnęłam do Caspiana. Przyszliśmy wcześniej do szkoły i siedliśmy sobie przy szafce. Kame spacerował po korytarzach. – Mógłbyś z nimi porozmawiać? - Nie wiem czy to taki dobry pomysł. Zadzwonił dzwonek i drzwi wejściowe stanęły otworem. - Że co proszę? – wydęłam nieco wargi. - A co, jeśli Vincent tylko na to czeka i zaatakuje, jak tylko zdejmą straże? – spytał. – Nie chcę do tego dopuścić. Korytarze powoli zapełniały się uczniami. Uczniowie szperali przy szafkach, więc mówiłam ciszej. - No dobra. Nie muszą zdejmować straży. Mogliby jedynie nieco przystopować, abyśmy czasami mogli pobyć sam na sam. Abym nie czuła się obserwowaną przy każdym kroku.
Translate_Team
str. 142
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Nawet w swoim pokoju nie czułam się całkowicie swobodnie, gdyż wiedziałam, że Widma albo czatują na dole, albo obserwują dom z ulicy. - Porozmawiam o tym z Urim – powiedział. – Ale nic nie gwarantuję, dobra? Zamiast się dalej dąsać, uśmiechnęłam się. - Okej. Caspian jęknął. - Mówię serio. Nic nie obiecuję. Jeśli oni myślą, że tak jest lepiej dla nas wszystkich, to nic na to nie poradzę. - Ale porozmawiasz z nimi? - Tak. Porozmawiam. - Tylko o to proszę. Wepchnęłam swoją torbę na dół szafki i wyciągnęłam książki potrzebne mi na pierwszą lekcję. – No dobra. Ja muszę już lecieć. Zobaczymy się potem. - Baw się dobrze. Wyszczerzył się do mnie, a ja posłałam mu całusa, zanim zdążył jeszcze odejść. Właśnie chciałam zamknąć szafkę, gdy zrozumiałam, że zapomniałam zabrać ołówek. - Cholera. - Coś się stało? – dobiegł do mnie głos Cyn. Zaskoczyła mnie. Jak długo ona tutaj stała? - Ja.. po prostu zapomniałam coś zabrać. Zamknęłam drzwi do szafki i wzięłam do ręki ołówek. – Ale już to mam. Zobaczymy się potem. Pomachałam jej, odchodząc, a ona tylko tam stała i patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Ben złapał mnie przy lunchu i wcisnął swoją pomarańczową plastikową tackę obok mojej. Beth dołączyła do nas chwilę później. Jadała ze mną od początku września. - Klopsikowa niespodzianka – powiedział Ben po tym, jak spojrzał na drżącą papkę czegoś szarego znajdującego się na tacy przed nim. – Niespodzianka. Nie ma mięsa. Beth zaśmiała się. Translate_Team
str. 143
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jednak ty wciąż zamierzasz to zjeść. Czyż nie tak? Przed sobą trzymała małe pudełeczko ze zwiędłą sałatą i wytrwale wyciągała stamtąd jakieś brązowe kawałeczki. Zaczęłam grzebać widelcem w swej klopsikowej niespodziance. - Nie jest taka zła, jeśli przykryje się to sosem pieczeniowym. Wtedy już nie można zgadnąć, co to takiego. - Dzięki, ale zostanę przy swojej sałatce. Beth podniosła kawałek sałaty i zaczęła ją przeżuwać. – Czy widziałyście już te nowe plakaty, które rozwiesiły czirliderki? Te promujące bal maturalny Hollow? Chyba miały przypominać swym stylem art-deco, ale wyglądają raczej obrzydliwie – powiedział Ben i skrzywił się, spoglądając na klopsikową niespodziankę. - Mówi prawdę – potwierdziła Beth. – Wygląda to tak, jakby ktoś wziął dwanaście wiader farby i po prostu rozchlapał ją wokół. Wydaje mi się, że ten ktoś był chyba ślepy. - Ej – powiedziałam. – Ślepi ludzie potrafią stworzyć niesamowite rzeczy. Widziałam tę wystawę w mieście. I muszę wam powiedzieć, że była niesamowita. - Pozwól, że ujmę to inaczej. Beth przechyliła lekko głowę na jedną stronę i zamyśliła się. Sałata zwisała bezwładnie z jej widelca. – Ślepiec, który nie jest profesjonalnym artystą i nie ma za grosz kreatywności. Lepiej? Nie całkiem, ale może być. - Nie mogę uwierzyć, że za oknem już październik. Zmieniłam szybko temat. – Gdzie śmignęły te ostatnie dwa tygodnie? Nie widziałam, żeby ktoś rozwieszał plakaty. - Nie widziałaś? Beth wyglądała na zszokowaną. – Te plakaty wiszą wszędzie, na każdym kroku. Oblepiono nimi nawet całą damską łazienkę. Wzruszyłam ramionami. Rozmyślanie o Caspianie i Widmach pochłonęło całą moją uwagę. - Z kim zamierzasz pójść na bal? – zapytałam ją. – Z Lewisem? Czy kimś innym? Translate_Team
str. 144
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Zależy od tego, kiedy to będzie. Jeśli ten bal odbędzie się w poniedziałek, to pójdę na niego z Lewisem, a jeżeli w czwartek, to chyba wybiorę się tam z Grantem, miłym pierwszakiem, z którym chodzę na zajęcia informatyczne. - Co wybór partnera ma wspólnego z dniem, w którym odbędzie się nasz bal maturalny? – zapytał Ben. Szturchnęłam go kolanem. - Oooch, dobre pytanie. - Nie rozumiem twojego pytania – odpowiedziała Beth. - Czy coś się zmieni, jeśli powiesz Grantowi w czwartek, że pójdziesz z nim na bal, a bal odbędzie się w sobotę? Beth pokazała mu środkowy palec, a Ben się zaśmiał. - Jestem pewna, że obojętnie z kim pójdziesz, będziesz się tam świetnie bawić – powiedziałam. - Dzięki Abbey – powiedziała słodko Beth. – Też mi się tak wydaje. Grzebałam dalej widelcem w jedzeniu. Żadna ilość sosu pieczeniowego nie była w stanie pomóc tej potrawie. - Ach, chyba już skończyłam. - Ja też. Beth odsunęła od siebie sałatkę i przewróciła kartonik z mlekiem. – Muszę.. Przerwało jej bzyczenie jej telefonu. Spojrzała na niego. – I.. bal odbędzie się w poniedziałek. Wcisnęła parę przycisków, rozejrzała się i spojrzała na stolik stojący opodal naszego. – Siedzi właśnie tam. Ale czy on podejdzie do mnie? Nie. To ja muszę podejść do niego. Ach. Podniosła swoją tackę i posłała nam zdenerwowane spojrzenie. – Do zobaczyska. Pora działać. Posłałam jej współczujące spojrzenie. - Pa pa. Życzę ci powodzenia. Ben rozgrzebywał swoją szarą papkę. - Cóż, było zabawnie – powiedziałam, obserwując go. - Jak dobrze znasz tę nową dziewczynę? – zapytał nagle Ben. – Tę Cyn? Translate_Team
str. 145
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - A co? - A no nic. Ben uśmiechnął się do mnie szeroko. – Ale odpowiedz mi. Jak dobrze ją znasz? - Dlaczego pytasz? Czy chcesz, abym została waszą swatką? Chcesz zaprosić ją na bal? Poczuł się nieco niezręcznie. - Myślałem o tym, ale nie byłem do końca przekonany. - Dlaczego? Coś nie tak? - Nie weź tego za złe, ale ona wypytywała mnie o ciebie. - Wypytywała o co? - O to, czy gadasz sama ze sobą, czy rozmawiasz z Kristen, czy może z kimś innym? Zapewne musiała słyszeć, jak rano gadałam z Caspianem. - Co jej powiedziałeś? – zapytałam groźnie. Podniósł ręce do góry w geście Poddaję się. - Nic jej nie powiedziałem. Po prostu chciałem, abyś o tym wiedziała. Poza tym ona mówiła, że to nic takiego – oznajmił szybko. - Musiała słyszeć, jak śpiewam słuchając muzyki – wymruczałam. Ben potaknął i wyglądał tak, jakby go to nie interesowało. - Po prostu chciałem się dowiedzieć, czy chodzicie razem na historię albo coś takiego.. - Nie. Wydaje mi się, że ona jest porządną dziewczyną. Jednakże nie byłam tego pewna. - Więc nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zaprosił ją na randkę? Wyszczerzył się zawadiacko, a ja rzuciłam w niego kawałkiem sałaty. - Napaleniec. W piątek spotkaliśmy się z Benem przy mojej szafce. Nic szczególnego z wyjątkiem tego, że zamiast podejść, przepląsał przez cały korytarz do mnie. - Niezłe– powiedziałam. – Próbujesz zaimponować samotnym kobietom? - Nie. Tylko tobie. Translate_Team
str. 146
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Kolorystyka mi się spodobała. Sięgnął do tylnej kieszeni i jedną ręką wyciągnął coś stamtąd, jak prawdziwy magik. - To powinno ci zaimponować. Jak się okazało wyciągnął stamtąd dwie wejściówki. Cicho jęknęłam, gdy je ujrzałam. - To powinno mi zaimponować? Papier? - To nie zwykły papier, lecz dwie magiczne wejściówki do magicznego świata zwanego bal maturalny Hollow. Pomachał nimi przed moim nosem. – Zostały tylko dwa tygodnie. Te dzieciątka są gorącym towarem. - Więc dlaczego pokazujesz je akurat mnie? - Bo chcę zapytać cię, czy wybierzesz się tam ze mną. - Ben… - Abbey… - Ja nie wiem. Jęknęłam jeszcze głośniej. Znów pomachał wejściówkami. - No weź przestań. Czy mogę dostąpić honoru zostania twoim partnerem na czas trwania balu? Zobaczyłaś już wszystkie moje taneczne ruchy. - Dlaczego ja? - Dlatego, że gdy Beth opowiadała o swym planowanym partnerze na bal, a ty milczałaś, to pomyślałem sobie wtedy, że już wiem z kim chciałbym go spędzić. - Ale poszlibyśmy tam jako przyjaciele? – spytałam. - Nie mogę obiecać, że jeśli zobaczysz mnie w mym seksownym smokingu, nie zapragniesz go ze mnie zedrzeć. Jednakże jeśli przydarzyłoby się coś takiego, to wiedz, że znajdę jakieś ciche i przytulne miejsce dla naszej dwójki. - Jestem pewna, że ciężko mi będzie się kontrolować – powiedziałam oschle. A on ożywił się. - Czy to oznacza tak? O której zatem mam po ciebie przyjechać? - To znaczy nie-wiem. Pozwól mi to przemyśleć. Otworzył książkę do hiszpańskiego i włożył tam wejściówki. Translate_Team
str. 147
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Trzymaj. Teraz wybierzesz rozsądnie. Jeśli nie zechcesz pójść tam ze mną, będziesz mogła poprosić kogoś innego. Zrozumiem to. Opadła mi szczęka. Natychmiast się opanowałam i potrząsnęłam głową. - Ben. Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? Odwrócił się, aby już odejść. - Taki mam charakter. - Wydaje mi się, że powinnaś rozważyć jego propozycję – powiedział po raz kolejny Caspian, gdy wracaliśmy ze szkoły do domu. Opowiedziałam mu o Benie i wejściówkach, które mi podarował, a on nadal powtarzał to samo, że powinnam rozważyć jego propozycję. - Nie. Nie chcę iść. - To jest twoja jedyna okazja, żeby pójść na bal maturalny. Naprawdę chcesz to przegapić? - To tylko głupia potańcówka. Poza tym, nie mogę pójść z osobą, z którą naprawdę chcę pójść, więc dlaczego miałabym? - Wiele osób zabiera randki, które są tylko przyjaciółmi do tańczenia. To nic nie znaczy i przynajmniej nie przegapisz takiej okazji. Uniosłam na niego brwi. – Więc mówisz, że chcesz żeby poszła na randkę z Benem? - Nie na randkę-randkę. I lepiej żeby trzymał ręce przy sobie. - Bo inaczej ty co? – Droczyłam się. - Potrafię rzucać rzeczami, pamiętasz? – Jego uśmiech zniknął. – To jest ważne Abbey. To jest rytuał przejścia, który nie chcę żebyś żałowała, że przegapiłaś. - Naprawdę uważasz, że będę żałowała przegapienia gumowatego kurczaka na obiad w kiepskim nastrojowym świetle? – Zaśmiałam się. – Tak się nie stanie. - Proszę, Astrid? – Powiedział cicho. – Proszę pójdź. Dla mnie. Caspian wiedział za jaki sznurek pociągnąć. Seksowne oczy i usta i włosy które miał zaczesane do tyłu… - Pomyślę o tym. – Powiedziałam. – To, co powiedziałam Benowi i to jest to, co mówię tobie. Zgoda? - Zgoda. Translate_Team
str. 148
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie mogę uwierzyć, że mój chłopak próbuje mnie namówić na pójście na bal maturalny z innym chłopakiem. – Mamrotałam. – Na jakiej planecie ma to jakiś sens? - Wiesz, że robię to dla twojego własnego dobra. – Odpowiedział. Pociągnęłam nosem. – Więc jeśli pójdę, myślisz że Revsi też pójdą? Będzie zabawne patrzeć, jak próbują się wpasować. Mogę już sobie wyobrazić ich przestarzałe formalne ciuchy. – Wtedy podniosłam głowę. – Skoro o tym mowa, nie widziałam żadnego z nich ostatnio. Udało ci się ich namówić na trochę przestrzeni dla nas? - Taa, rozmawiałem z Urim. Zgodził się trochę stonować. Wciąż się wokół kręcą, ale wydaje mi się, że biorę dłuższe przerwy na lunch. – Szeroko się do mnie uśmiechnął. – Zaufaj mi chociaż. Kiedyś podziękujesz mi za namówienie cię na pójście na twój bal maturalny. Potańcówki fajne. - Oh, tak? – Zapytałam unosząc brwi. – A skąd ty to wiesz? Wyglądał na zmieszanego. – Byłem na własnym. - Mmmm-hmmm. Naprawdę? Przebiegł ręką po włosach i wyglądał na zawstydzonego. – Cóż mogę powiedzieć? Byłem tajemniczym, cichym chłopakiem. Dziewczyny chciały mnie poznać. Zbliżyłam się do niego, zaskakująco czując ukłucie zazdrości. – I jak dużo dziewczyn chciałeś poznać? - Tylko z paroma tańczyłem… - Figlarny uśmiech szarpnął mu się na ustach. - I…? - I… nie plotkuję z kim się całuję. - Oooooooohhh. – Zwęziłam oczy. Caspian się zaśmiał. – Uwielbiam jak robisz się zrzędliwa, Astrid. Jest to całkiem urocze. – Przystawił palec do mojego policzka. – Ta liczba jest liczbą dziewczyn z którymi tańczyłem i które chciałbym poznać. Jedna. Moje serce stopniało trochę. – Ja? – Zapytałam z nadzieją. Przytaknął. – Ty. Translate_Team
str. 149
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Przez cały weekend myślałam o tym, co Caspian powiedział o balu maturalnym, ale wciąż nie mogłam się zdecydować. W poniedziałek rano znalazłam Beth i Bena stojących obok masztu przed szkołą zawzięcie dyskutując, że jeśli chce się unieść coś ciężkiego, jak ciało, to najlepiej użyć podnośnika z kołem pasowym. - Macie najdziwniejsze pomysły. – Powiedziałam dołączając do nich. – Jak, poważnie dziwne. - Sądzisz, że można by tak zrobić? – Zapytała Beth. - Jest to całkiem możliwe. – Odpowiedział Ben. Rozpoczął długie wyjaśnienia włączając w to fizykę i wagę i masę kontra materia, że obraz mi się zamazał. - Tak, ale dlaczego miałbyś to robić? – Potrząsnęłam na niego głową. Podeszła Cyn, paląc papierosa, ubrana w długi, czarny płaszcz. – Jak leci ludziska? Nie wiedziałam, jak się zachowywać w jej towarzystwie. To nie tak, że byłam na nią zła, ale też nie do końca czułam się przy niej swobodnie. – Rozważamy zalety powieszenia ciała na maszcie. – Powiedział Ben. - Wertykalnie, czy horyzontalnie? – Zapytała. - Wertykalnie. Chyba, że mówimy o martwym. - A co, gdyby tak ciało nie miało głowy. – Zasugerowała Beth. – Oh! Byłaby to najfajniejsza rzecz ze wszystkich! - Dałoby się to zrobić. – Powiedział Ben. Patrzyli na siebie i uśmiechali się szeroko. Zaśmiałam się głośno i ten śmiech rozniósł się echem wokół nas. Moi przyjaciele są naprawdę dziwni. Dzwonek zadzwonił i grupka odwróciła się żeby pójść. Stałam tam przez moment, gapiąc się, jak odchodzą. Ta myśl dotarła do mojej świadomości. Moi przyjaciele… - Hej, idziesz? – Krzyknęła Beth. - Taa. – Uśmiechnęłam się, patrząc na ziemię. – Idę. - Dobra, wielka gwiazdo. – Ben uśmiechnął się do mnie szeroko, kiedy wychodziłam z angielskiego. – Jaki kolor krawata mam założyć? Wiem, że pewnie jeszcze nie masz sukienki, ponieważ dziewczyny czekają na wszystko do ostatniej Translate_Team
str. 150
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta chwili, prawda? Znam „dziewczęce zasady”. Daj mi jednak znać jak się zdecydujesz, więc będę mógł dobrać odpowiedni. - Odpowiedni kolor krawatu? – Popatrzyłam na niego zdezorientowana. – Yyy, co? - Na bal maturalny? Dostałem twój liścik. W mojej szafce. Podejrzane uczucie zagnieździło się w dole mojego brzucha. – Mogę zobaczyć ten liścik? Pogrzebał w kieszeni i wyciągną pogniecioną karteczkę. Od razu rozpoznałam pismo Caspiana. Nawet poświęcił trochę czasu na narysowanie malutkich serduszek. Jedyne słowo, jakie tam się znajdowało, było: TAK. Oczywiście wszystkie znaki wskazywały na tak. Po co z tym walczyć? Westchnęłam. – Taa. Chodziło o bal maturalny. - Wiedziałem, że nie mogłaś mi się oprzeć. – Wyszczerzył się i powiedział. – Beth idzie z Lewisem, wiec chciałabyś wypożyczyć limuzynę z nimi? Moglibyśmy wziąć Cadillaca, ale limuzyna jest bardziej klasyczna. Ugh. To oznacza zakupy… - Yyy, tak, pewnie. Mi pasuje. - Dobra. Wchodzę w to. Och, co z tym kwiatkiem na nadgarstek? - Bukiecik? - Tak. - Nie martw się o to. Popatrzył z ulgą. – Dobrze. Świetnie. Daj mi chociaż znać w sprawie krawatu. Muszę lecieć. - Zrobię to. – Zawołałam kiedy odchodził. Zajmę się tym kiedy tylko skończę besztać mojego chłopaka. Kiedy Caspian przyjechał po mnie na koniec dnia, czekałam na niego z założonymi rękami. Wyczytał wszystko z wyrazu mojej twarzy. – Dowiedziałaś się o moim liściku, czyż nie? Spojrzałam przez ramię na Cyn, która przestawiała swoje martwe roślinki w menażerii żeby zrobić miejsce dla kolejnego. – Nie tutaj. – Powiedziałam cicho. Translate_Team
str. 151
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wszystko, co chciałem zrobić, to… - Coś, co nie chciałam żebyś zrobił. – Przerwałam mu. – Powiedziałam ci, że chcę sama podjąć decyzję. Dlaczego tego nie uszanowałeś? Cyn przerwała i popatrzyła na mnie przez ramię. Odsunęłam się od niej i od Caspiana i zaczęłam iść wzdłuż korytarza. Musieliśmy dokończyć tą rozmowę w jakimś prywatnym miejscu. Gdzie nikt nie mógł mnie usłyszeć. Nie odpuściłam, póki nie byliśmy w domu, w bezpieczeństwie mojego pokoju. - Jak mogłeś to zrobić? – Zaatakowałam, chodząc sztywno wokół łóżka. Wszystkie moje słowa były tłumione we mnie i gotowe żeby je wykrzyczeć. – Po prostu nie mogę w to uwierzyć. - Myślałem, że to mogłoby pomóc. - Pomóc? Jak podejmowanie za mnie decyzji miało pomóc? W jaki sposób, postaci, czy formie jest to „pomocą”? - Przepraszam. – Powiedział. – Nie powinienem był… Jakkolwiek byłam za wściekła żeby
słuchać. – Teraz to muszę pójść.
Zgodziłam się pójść z Benem i nie mogę się teraz wycofać. W jaki sposób jest to uczciwe wobec mnie? - Masz rację. Przepraszam. To było głupotą. Chodziłam tam i z powrotem. – To też oznacza, że będę musiała pójść kupić sukienkę. Najprawdopodobniej z moją mamą. Co swoją drogą nigdy nie jest fajne. – Wyrzuciłam z siebie ze złością. – A teraz… - Astrid. – Wstał i podszedł do mnie. – Daj mi ten liścik. - Co? Dlaczego? - Ponieważ zamierzam napisać nowy. Wplątałem cię w to i teraz zamierzam wszystko naprawić. Myśl o tym jak o załatwionym. Wyłowiłam liścik z kieszeni. Był zmięty w miejscach, gdzie trzymał go Ben. Kiedy patrzyłam ślepo na niego, wszystko, co mogłam zobaczyć był wyraz twarzy Bena kiedy mówił o jego krawacie i limuzynie. Następnie zobaczyłam jak dawał mi możliwość odmówienia mu. Translate_Team
str. 152
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian wyciągną rękę po niego. - Zaczekaj. – Westchnęłam, przytrzymując go. – Nie możesz, źle się z tym czuję. - Przeboleje to. - Tak, ale ja tego nie przeboleję. Zatrzymał się z otwartą dłonią. – Nie chcę zmuszać cię do niczego, co będziesz potem żałować. - Poza kupnem sukienki z moją mamą, będę żałowała tego, że nie będę mogła pójść z tobą. – Westchnęłam znowu i usiadłam. – Prawdę mówiąc, to chyba o to się tak złoszczę. Pójście z Benem to żadna wielka sprawa. To fakt, że jeśli chcę pójść, to musi być z kimś innym niż ty. – Spojrzałam na niego i powiedziałam miękko. – Chcę być tam z tobą jako moją randką. - Wiem. Też tego chcę. Uwierz mi, właściwie myślałem o… - Potrząsnął głową. – Jest to samolubne, ale myślałem żeby ci powiedzieć, żebyś nie szła. Żebyś została tutaj ze mną. Kiedy to powiedział, zauważyłam jak go bolało zachęcając mnie, żebym poszła z Benem. Wszystko po to, żebym poszła na mój bal maturalny. – Nie odpuszczam ci udawania mnie i pisania tego liściku. – Powiedziałam. – Ale rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Podszedł do mojego biurka i otworzył szufladę. – Ja, yyy.. mam coś dla ciebie. Coś, co będzie gałązką oliwną. – Sięgając do szuflady, jego ręka zniknęła. - Cholera. – Powiedział po minucie. – Kurde, nie mogę… - Co? – Wstałam i podeszłam do niego. - Nie mogę tego podnieść. – Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami w panice. – Nie mogę tego dotknąć. Panika we mnie też wybuchła. – Spróbuj jeszcze raz. Możesz to zrobić. Sięgnął jeszcze raz w dół. Z takim samym wynikiem. - Jeszcze raz. – Błagałam, odmawiając uwierzyć, że to się dzieje. Lub prawie dzieje. Odmawiałam uwierzyć, że utrata kontroli nad jego uśpieniem i teraz to oznaczało, że odsuwał się ode mnie. – Spróbuj jeszcze raz. Proszę. Translate_Team
str. 153
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Zrobił tak i tym razem z innym wynikiem. Ze spojrzeniem pełnym ulgi, wyciągnął małą kwadratową rzecz owiniętą w niebieski materiał. Umieścił to na biurku. - Udało się tym razem, widzisz? – Powiedziałam próbując powstrzymać nutkę desperacji w moim głosie. -Taa. – Robił dokładnie to samo. Udając fałszywie szczęśliwy ton. Popychając przedmiot w moją stronę, powiedział. – Otwórz to. Podniosłam to i powoli odsunęłam materiał. Ukazał się mały kawałek drewna. Przy bliższym przyjrzeniu się, mogłam dostrzec, że spoczywał na drugim kawałku drewna. Końce były gładkie i koliste, wyszlifowane do perfekcji. Drewno zostało zabarwione na kolor jasnej wiśni. Małe korbki były po obu stronach. Nieoczekiwanie było lekkie i wygodnie się mieściło w mojej dłoni. - Co to jest? – Zapytałam. - Przycisk do kwiatów. Umieszczasz kwiat między dwoma kawałkami drewna, jak kanapkę. Następnie przekręcasz gałkę żeby zacisnąć drewienka i to spłaszcza kwiat. Całkowite zasuszenie kwiatu zajmuje do siedmiu dni. - Jak ty…? Skąd ty…? - Poszedłem się dzisiaj spotkać z Nikolasem i on to zrobił. Odwróciłam to dookoła, żeby się przyjrzeć. – To jest najbardziej niesamowita rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. Teraz tylko potrzebuję zdobyć trochę kwiatów. – Uśmiechnęłam się do niego. – Dziękuję Caspian podoba mi się to. Wepchnął dłonie do przednich kieszeni. – To nie była łapówka czy coś takiego. Nie chcę żebyś tak myślała. Jednakże pomyślałem, że w moim najlepszym interesie będzie posiadanie jakiegoś prezentu dla ciebie dzisiaj. - Ze wszystkich dni właśnie dzisiaj obiecałeś Benowi, że pójdę z nim na potańcówkę? – Uniosłam na niego brew. - Całkowicie i kompletnie niema to nic wspólnego z tym. Śmiejąc się, ułożyłam ostrożnie mój prezent. – Powiedzmy więc, że bardzo dobrze wybierasz prezenty. I jeszcze jesteś mądrzejszym chłopakiem. Translate_Team
str. 154
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ CZTERNASTY WCZESNY PREZENT Z OKAZJI ZAKOŃCZENIA SZKOŁY „To był, jak wspomniałem, pogodny, jesienny dzień; niebo było czyste i bezchmurne, a natura ubrała się w ten bogaty, złoty strój, który zawsze kojarzymy z wyobrażeniem dostatku.” Legenda o Sennej Dolinie
Mama była w kuchni, kiedy Caspian i ja następnego dnia przybyliśmy ze szkoły do domu. - Masz jakieś plany na najbliższy czas? - Spytała mnie. – Chciałabym wiedzieć, kiedy zamierzacie wybrać się z Beth, by kupić sukienki? W myślach przygotowałam już swoją odpowiedź. Beth i ja uzgodniłyśmy wszystko wczorajszej nocy. - Aż do środy nie będziemy nigdzie wychodziły, bo mam zadania domowe do zrobienia. Dlaczego pytasz? - Dużo masz tych zadań domowych? Czy może to poczekać? Rzuciłam Caspianowi spojrzenie kątem oka. - Zależy. Nie możesz mi po prostu powiedzieć, co się dzieje? Na jej twarzy było wymalowane podekscytowanie. Ledwie mogła powstrzymać swój szeroki uśmiech. - Chcę cię zabrać w pewne miejsce, ale to ma być niespodzianka. - Nie jestem pewna, czy mogę… - Po prostu jedź z nią, Astrid - powiedział Caspian do mnie. - Jest podekscytowana. Nieznacznie pokręciłam głową do niego. Nie miałam pojęcia, jaką niespodziankę mogła szykować Mama, ale nie byłam pewna, czy jestem w nastroju, by się tego dowiedzieć. - Idź - powiedział surowo. - Daj spokój. Spójrz, jaka jest szczęśliwa. Westchnęłam. Wiem, kiedy zostałam pokonana. Translate_Team
str. 155
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Okej, dobra, pójdę z tobą - powiedziałam do Mamy. - Zadania domowe mogą poczekać. - O, to dobrze! - Pisnęła. - Tylko daj mi chwilę, żebym zostawiła rzeczy i przebrała się, dobra? Pokiwała głową, a ja poszłam w kierunku schodów. Caspian podążył za mną. - Jesteś w wielkich kłopotach - powiedziałam do niego cicho. Tylko się uśmiechnął. Kiedy weszliśmy na górne piętro, rzuciłam swoją torbę na książki na łóżko i poszłam zmienić jeansy. - Jeśli znowu „zaskoczy” mnie sukienką nieodpowiednią na bal maturalny, będziesz musiał zadośćuczynić za to na wiele sposobów - zawołałam z szafy. – mówię absolutnie poważnie. - Po prostu zadowól ją - odpowiedział. - Jestem pewien, że nie będzie tak źle. - Czy my rozmawiamy teraz o mojej mamie? Bo myślałam, że tak. - Wiem, wiem. Jednak jeśli rzeczywiście to zrobi, masz moje pozwolenie na odwołanie wszystkiego. Roześmiałam się głośno. - Twoje pozwolenie? Oh, jaka ze mnie szczęściara. Zmieniłam koszulkę i odwróciłam się. Caspian cały czas uśmiechał się irytująco. Tak, jakby wiedział coś, czego ja nie wiedziałam. - Na bardzo wiele sposobów - powtórzyłam. - Nie wiem jeszcze konkretnie jak, ale coś wymyślę. Podszedł do mnie. - Jesteś naprawdę dobrą córką - powiedział delikatnie. - Pomyśl, jaka szczęśliwa będzie twoja mama. To będzie dla niej dobre wspomnienie. Na czas, kiedy… Na czas, kiedy ja odejdę. Westchnęłam i uniosłam wzrok, by na niego spojrzeć. - Masz rację, ale robię to tylko dla ciebie, pamiętaj. Skinął głową, a ja chwyciłam swój telefon. Translate_Team
str. 156
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - W porządku, w porządku. W takim razie już idę. Życz mi szczęścia. - Nie będziesz go potrzebowała - powiedział. - Jak źle może być? Mama czekała już na mnie na dole. Poszłyśmy szybko do auta. - Gdzie jedziemy? - Spytałam, wchodząc do środka. - To ciągle jest niespodzianka - powiedziała. - Jesteś głodna? Chcesz najpierw gdzieś coś przegryźć? - Co masz na myśli? - Gelato15? - Zasugerowała. - Możemy zatrzymać się w nowym miejscu w śródmieściu. - Okej, brzmi nieźle. Obie zapięłyśmy pasy i mama wyjechała z podjazdu. Halloweenowe dekoracje ozdabiały każdy dom, który mijałyśmy. Wypchane słomą strachy na wróble i dynie znajdowały się na każdym rogu. Duchy zrobione z białych worków na śmieci zwisały z latarni ulicznych ustawionych wzdłuż jezdni, a makabryczne, śmiejące się, pomarańczowe maski z papier-mâché wypełniały okna w sklepach. - Wiesz, że turystyka wzrosła o 33% w tym sezonie? - Powiedziała od niechcenia Mama. – Wygląda na to, że to będą naprawdę dobre święta. - Dobre dla biznesu. - Tak jest, dobre. Nie możesz przecenić znaczenia napływu nowych klientów. Najważniejsza jest lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja. To jest ważna rzecz do przemyślenia, kiedy jest się właścicielem firmy. Poszłyśmy do małej, włoskiej budki z lodami z markizą w czerwone, zielone i białe paski, zaklinowanej między szewcem i bankiem. Nazywała się „Lodowy Smakołyk Momma Mii”. - Mają tutaj gelato? - Zapytałam. - Jesteś pewna, że nie ma tutaj jedynie włoskich lodów? - Jak mogą mieć te, nie mając innych? - Powiedziała. - Rzeczywiście. Jednak naprawdę jestem w nastroju na gelato, więc jeśli ich nie mają, chyba nie wezmę niczego. 15
Chociaż gelato po angielsku oznacza lody, to tutaj chodzi o konkretny rodzaj, więc nazwa zostaje w oryginale.
Translate_Team
str. 157
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Mama roześmiała się. - Jeśli ich nie mają, zabiorę cię w inne miejsce. Zgoda? - Zgoda. Podeszłyśmy, by stanąć w kolejce. Zmrużyłam oczy, by przeczytać malutkie, prawie nieczytelne, odręcznie napisane menu. - Mrożony lód, mrożone slushy16, mrożone kawałki owoców… - przeczytałam na głos. - Aha! Gelato - powiedziała Mama. Przeczytałam dalej. - Taak, ale mają tylko cztery smaki. - Gelato to nadal gelato. Mama zamówiła dla siebie kulkę lodów waniliowych, a ja wzięłam gałkę cytrynowego kremu. - Przynajmniej mają dobre smaki - powiedziałam, gdy podano nam nasze miseczki. - Wyglądają przepysznie. - Mmm-hmm. - Zgodziła się ze mną Mama, wbijając w swoje lody łyżeczkę. - Chodźmy się przejść - powiedziała minutę później. - Przespacerowałyśmy się chodnikiem w dół, przechodząc obok kilku sklepów. W każdym oknie wisiały halloweenowe dekoracje. - Jakie są twoje ulubione święta? - Spytała Mama. - Halloween czy Boże Narodzenie? - Hmmm, trudny wybór. - Myśląc na tym, zassałam lekko końcówkę mojej łyżeczki. - Podczas świąt masz choinkę, światełka i ciastka. Jednak na Halloween są cukierki, dynie i cydr. - Oo, dobrze powiedziane. Uwielbiam cydr. - Myślę, że czas obu świąt to dobry interes tutaj, w Sleepy Hollow powiedziałam. Mama przytaknęła skwapliwie. 16
Slush rodzaj napoju zrobionego ze skruszonego lodu i syropów smakowych, popularny główne w Ameryce, w Polsce do kupienia najprościej w Starbucksie.
Translate_Team
str. 158
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Masz całkowitą rację. Znów przybrała tę podekscytowaną minę, kończąc swoje gelato. Wyrzuciwszy pustą miseczkę i łyżeczkę, rozejrzała się wokół nas z tajemniczym uśmiechem. - Wiesz, gdzie jesteśmy? - W końcu spytała. Poskrobałam po dnie miseczki i też ją wyrzuciłam. - Em, tak. W śródmieściu. - Nie, mam na myśli, gdzie w śródmieściu. - Zaraz obok… - Rozejrzałam się na boki i od razu rozpoznałam okno wystawowe. - Mój sklep! Jesteśmy przy moim sklepie. Uśmiech Mamy poszerzył się jeszcze bardziej. - Idź i zobacz okno. Przyjrzałam się. Wisiał w nim kawałek kartonu, ale napis „do wynajęcia” zniknął. Moje serce stanęło. Ktoś inni wziął je. Ktoś inny wynajął to miejsce i teraz nigdy nie będę miała szansy na otworzenie Abbey Hollow. - Jak to? - Spytałam ze smutkiem. - Ktoś inny go wynajmuje? - Po prostu idź i zobacz - powiedziała Mama ponownie. Podeszłam bliżej. Kartonowy znak głosił: „Przyszły dom Abbey Hollow”. Wpatrywałam się to, a po chwili odwróciłam się w stronę Mamy. - Co to ma znaczyć? Wyciągnęła klucz z kieszeni i pomachała nim przede mną. - To znaczy, czy chcesz wejść do środka? - Tak, oczywiście. Ale nie rozumiem tego. Co się dzieje? - Po prostu chodź ze mną. Wejdźmy do środka. Podeszła do wejścia i wsunęła klucz w zamek. Popychając drzwi, otworzyła je i skinęła na mnie, bym za nią podążyła. Weszłam do środka sklepu i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Było czysto. Czysto, czysto. Żadnych pajęczyn, żadnych brudnych okien. Ani jednej wypalonej żarówki czy zakurzonej powierzchni. Wszystko było świeżo pomalowane warstwą białej farby. Kilka nowych półek na książki wypełniało jeden róg, a podłogi wręcz lśniły. Translate_Team
str. 159
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Co sądzisz? - Spytała Mama, stając pośrodku pomieszczenia, z ramionami szeroko rozłożonymi. - Wiem, że biały nie jest szczególnie czarującym kolorem, ale to dopiero baza. Chciałam, żeby było tutaj widać coś innego niż stara, brązowa farba położona tu wcześniej. - Jest cudownie, Mamo. Nie mogę uwierzyć, że tutaj jest tak czysto. Nigdy nie widziałam tego miejsca w takim stanie. Jednak dalej nie rozumiem… Wyciągnęła w moją stronę klucze. - Wczesne wszystkiego najlepszego z okazji ukończenia szkoły, Abbey. - Co? Ja…? Ty…? Co? - Zadzwoniłam do pana Melchoma. Czynsz zapłacony jest z góry za rok. Ponieważ przez długi czas na to miejsce nie było chętnego, przekonałam go, aby pokrył również wszystkie rachunki z góry za pierwsze sześć miesięcy. Więc twoje wydatki na początku powinny być minimalne. Dalej nie mogłam w to uwierzyć. - Weź klucze - roześmiała się Mama, machając nimi przed moim nosem. Wyciągnęłam rękę, a ona upuściła je na moją otwartą dłoń. Czy to się naprawdę dzieje? Czy ja naprawdę właśnie trzymam klucze do mojego sklepu, bez żadnych dodatkowych haczyków? Spojrzałam w dół. - Mamo, ja… Nie wiem, co powiedzieć. Objęła mnie ramionami i przytuliła. - Podoba ci się? Nie byłam pewna, co ci dać i wtedy pomyślałam, że to byłby idealny prezent. - Bo jest idealny. Dziękuję. Bardzo dziękuję! Kocham to! Przechodząc się po pomieszczeniu, przyglądałam się wszystkiemu. To było tak, jakbym patrzyła oczami kogoś innego. Wszystko było świeże i nowe. Niespodziewanie zobaczyłam o wiele więcej. Ujrzałam siebie w tym miejscu. - Mamo - powiedziałam, starając się znaleźć słowa, aby wyrazić swoje uczucia. - Ja… - Ale nie mogłam ich znaleźć. Nie wiedziałam, jak powiedzieć jej, że chce ją przeprosić za wszystkie niemiłe rzeczy, które jej powiedziałam, lub jak bardzo
Translate_Team
str. 160
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta chciałam, abyśmy miały więcej czasu, by móc spędzić go razem. Zwykłe słowa nie mogły wyrazić tego, że była najlepszą mamą i byłam szczęśliwa, że była moja. Musiała w jakiś sposób wiedzieć, co chciałam powiedzieć, ponieważ przytaknęła. Uśmiechnęłam się po prostu. Zostałyśmy tam jeszcze parę chwil, rozmawiając o różnych opcjach dotyczących koloru farby i wyglądu okna wystawowego, zastanawiając się, jakie obrazy najlepiej byłoby powiesić na ścianach. Powiedziałam Mamie o moim pomyśle, aby był to sklep z jesiennym motywem przewodnim, skoncentrowanym wokół „Legendy o Sennej Dolinie”, z dyniami i starymi książkami, a jej się to spodobało.
*** Kiedy wróciłam do domu, praktycznie pękałam z podekscytowania, więc szybko popędziłam do sypialni. Nie mogłam doczekać, by opowiedzieć Caspianowi o sklepie. Jednak kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam go na łóżku. Śpiącego. Chwyciłam swój telefon i wykręciłam numer do biura Kame i Sophie. Odebrał Uri. - Cześć, tutaj Abbey. - Hej. Wszystko w porządku. - Caspian znów śpi. - Starałam się, aby panika nie przedostała się do mojego głosu. Po drugiej stronie usłyszałam ciszę... Po chwili powiedział: - Dlaczego po prostu nie dasz temu trochę czasu? - Niby ile czasu? - Spytałam. - Godzinę? Dzień? -Tak dużo, ile będzie trzeba. Powiedziałam sobie, by policzyć do dziesięciu, starając się nie krzyczeć z frustracji spowodowanej jego odpowiedzią. - Dlaczego to cały czas się dzieje, Uri? - Spytałam. - Czy to znaczy, że on mi się wyślizguje? Translate_Team
str. 161
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Znowu cisza. - Przyjmę, że to oznacza „tak”. Ktoś z was jest gdzieś niedaleko stąd, prawda? - Spytałam ciszej. - Kame. Jest w sąsiedztwie. Chcesz, aby wstąpił do ciebie? - Może cokolwiek zrobić? - Nie. - Więc po prostu poczekam. Tak długo, jak nie ma w pobliżu Vincenta, wszystko jest w porządku. Gdy się ze mną pożegnał, rozłączyłam się, czując złość i frustrację. Całe uczucie szczęścia całkowicie zniknęło. Kładąc się obok Caspiana, oparłam policzek na dłoni, rozmyślając, jak długo tym razem zajmie mu obudzenie się. Miałam trudności z zaśnięciem tej nocy, cały czas mając wrażenie, że Caspian jest bardzo daleko ode mnie, co powodowało, że ciągle się budziłam. Około drugiej w nocy zdecydowałam się wziąć sobie coś z lodówki. Przekąska mogła mnie uspokoić na jakiś czas. W salonie wciąż było włączone światło, więc tam zaglądnęłam. Dźwięk w telewizorze był ściszony, akurat był grany jakiś stary western, a Tato chrapał w fotelu. Pokręciłam głową i zakradłam się z powrotem do kuchni. W lodówce znalazłam kanapkę z indykiem i serem, więc wyciągnęłam ją, sprawdzając datę ważności. Nadal była świeża. Przecięłam ją, wzięłam połowę, a resztę wsadziłam z powrotem do lodówki. Wzięłam swoją zdobycz do salonu wyciągnąwszy również na talerz kilka ogórków konserwowych. Wyciągnęłam pilota z dłoni Taty i przerzucałam programy, zatrzymując się za każdym razem, by ugryźć kawałek kanapki. Na jednym programie akurat leciało Halloween III, więc zostawiłam to i rozsiadłam się. Chrapanie Taty stawało się coraz głośniejsze, więc w końcu sięgnęłam i nim potrząsnęłam. - Tato. Tato, obudź się. Obrócił się. - Nie śpię. - Usiadł prosto. - Nie śpię. Która jest godzina? - Prawie druga trzydzieści. Translate_Team
str. 162
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Co ty tutaj ciągle robisz? - Nie mogłam spać. Wzięłam sobie przekąskę. Podniosłam talerz do góry. Przyjrzał się mu. - Czy to są ogórki konserwowe? Podała mu jeden i wziął go. Siedzieliśmy tam przez jakiś czas, chrupiąc głośno zimne warzywa. Kiedy skończyłam, odłożyłam talerz na stolik do kawy i wyciągnęłam się na kanapie. Pokój był wypełniony niebieskim blaskiem migoczącego ekranu telewizora. - Słyszałem, że ty i Mama pojechałyście do śródmieścia - powiedział Tato. Zobaczyłaś sklep? Chwyciłam telefon i ściszyłam głośność jeszcze bardziej. - Taak, zabrała mnie tam zaraz po szkole. Było świetnie. - Więc co myślisz o tym? - Spytał. - Co myślę? Jest cudowny. Szansa, aby mieć własny sklep? To moje marzenie. Tato wyglądał na zadowolonego. - Wiedziałem, że ci się spodoba. - Dalej planujesz, by pomóc mi z biznes planem? - Zerknęła na niego kątem oka. - Zajęło mi więcej czasu, niż zakładałam, by dokończyć tę cholerną rzecz. - Skończyłaś z pierwszym szkicem? - Uhym. - W takim razie daj mi go, to mu się przyjrzę. Jestem pewien, że coś wymyślimy. Uśmiechnęłam się do niego. - Mówisz o idealnym prezencie na zakończenie szkoły. Sięgnął i położył dłoń na moim ramieniu. - Twoja matka i ja jesteśmy naprawdę dumni z ciebie, Abbey. Trzeba dużo wysiłku, by zaplanować swoją przyszłość w tak młodym wieku, dlatego też chcemy zrobić wszystko, aby cię wspierać. Wierzymy w ciebie i wiemy, że zrobisz naprawdę wiele. Translate_Team
str. 163
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Jego słowa uderzyły w coś wewnątrz mnie, co wyzwoliło słodko-gorzki ból. Chciałam, aby byli dumny ze mnie. - Nie mogę obiecać, że wszystko wyjdzie - powiedziałam - ale mogę obiecać, że będę starała się ze wszystkich sił. To znaczy dla mnie naprawdę wiele, że jesteście tak pełni wsparcia dla mnie. Szczególnie odkąd wiem, że chcieliście, abym robiła coś zupełnie innego. Teraz tato wyglądał nieco płaczliwie. - Nie mogę powiedzieć ci, jakie myśli przeszły przez moją głowę, kiedy odkryliśmy, że ktoś włamał się do domu i… - Ucichnął i szorstko oczyścił gardło. Cóż, nigdy więcej nie chcę widzieć czegoś takiego. To naprawdę przyniosło ze sobą wiele zmian i sprawiło, że zacząłem myśleć o przyszłości. O twojej przyszłości. Teraz jego słowa wyzwoliły we mnie coś innego. Żal. Cała ta rozmowa o moich planach i podekscytowanie z powodu zobaczenia dzisiaj sklepu była czymś tak prawdziwym, namacalnym, co sprawiło, iż całkowicie zapomniałam o najbliższej przyszłości. Tej, której nie miałam.
Translate_Team
str. 164
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY Więcej niż strach „Zwykli ludzie popatrzyliby na to wszystko z mieszaniną szacunku i przesądności…” Legenda o Sennej Dolinie
Caspian wciąż spał, gdy wychodziłam rano do szkoły, a ja nie znosiłam myśli, że muszę zostawić go samego. Szybko zadzwoniłam do Sophie, która zapewniła mnie, że wstąpi do nas pogadać z mamą i będzie miała oko na wszystko, jakby coś się działo. Nieco mi ulżyło, gdy pomyślałam sobie, że przynajmniej ona będzie przy nim kiedy się obudzi. Większość dnia zleciała mi na przemyśleniach o Abbey’s Hollow i fakcie, że moje marzenie było na wyciągnięcie ręki, a ja nie miałam tyle żyć, aby zobaczyć jak się urzeczywistnia. Nie pomyślałabym o tym, gdyby nie pani Marks, która poprosiła mnie o przeczytanie zwrotki monotonicznego wiersza, który wpłynął na tok mojego myślenia. Wstałam i odchrząknęłam. Gdy oczami skanowałam kartkę, w mojej głowie zrodził się obrazek, który płynął i posiadał rytm tej poezji. Dopiero wtedy zauważyłam słowa. Jesteśmy ukrytymi ludźmi zagubionymi w przestrzeni. Tyle niczego zostało dopiero co rozpoczętego. Cienie wspinają się po naszych ścianach. Jesteśmy ukrytymi ludźmi, a gdy już pomyślisz, że nadchodzi koniec odwrócisz się i ujrzysz. Nie ma nikogo. Jesteśmy ukryci. Translate_Team
str. 165
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ludzie. Jak wszyscy inni. Zapragniesz skryć się. Tutaj mieszka jednak coś więcej niż strach. Gdy pani Marks zapytała klasę do kogo mógł się w ten sposób zwrócić poeta, jedyne co słyszałam, to odpowiedzi w stylu: „Jesteśmy ukrytymi ludźmi”, więc zaczęłam się zastanawiać nad tym zdaniem, myśleć o nim z innej perspektywy. Ten wiersz dotyczył mnie. Tego, czym miałam się stać. Cienie były ukrytymi ludźmi, ich drugą połową, mieszkającą w ciemnościach. Częścią tego i jakiegoś innego świata. Tutaj, ale jednak gdzieś indziej. Rozumiałam to w sposób, w jaki nikt inny nie zdołałby pojąć. Gdy zadzwonił dzwonek wciąż siedziały mi w głowie te dwa ostatnie wersy: Tutaj mieszka jednak coś więcej niż strach. Czy bałam się? Tak. I nie. Ale ja byłam inna. Wyjątkowa. Moim darem było zostanie jednym z ukrytych ludzi. Właśnie tym miałam się stać.
*** Beth złapała mnie po lekcji i kazała mi wrócić na ziemię. - Jesteś gotowa? – zapytała, schodząc do holu z naprzeciwka. – Wzięłam auto mojej mamy. - Gotowa na co? - Na zakupy? Na bal Hollow? Dziś mamy środę. - Ach, tak. – Nie cieszył mnie pomysł spędzenia czasu z dala od Caspiana, ale Sophie wciąż nie zadzwoniła, więc... on się jeszcze nie obudził. – Pewnie. Tylko pozwól mi wrzucić książki do szafki. Nie mam żadnego zadania domowego, które nie mogłoby zaczekać do jutra. Translate_Team
str. 166
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Masz jakiś pomysł gdzie powinnyśmy się udać? – spytałam. - Może do tego sklepu w Jersey zajmującego się sukienkami – powiedziała spoglądając przy tym na mnie. – Wiem, że to Jersey ale mam przyjaciółkę, która mówiła mi, że tam można dostać suknię od projektanta za połowę ceny. Prawdopodobnie tak tanio sprzedają dlatego, że spadły im z ciężarówki, ale co mi tam. Nie będę się tym przejmować. - Pewnie wrócimy dość późno, co? - Pewnie tak. A co? Masz jakąś popołudniową godzinę policyjną? – zaśmiała się. Uśmiechnęłam się niezbyt szczerze. - Nie, nie. Po prostu chciałabym się upewnić, że moja matka nie będzie zadręczać mnie telefonami. Nic poza tym. - Okej. Wówczas pojedziemy – przyklasnęła w dłonie z satysfakcją. Wepchnęłam książki do szafki i wyszłam za nią na zewnątrz. Popielato niebieski Chevrolet stał tuż przy krawężniku, więc szybko wskoczyłyśmy do środka. Beth włączyła ogrzewanie jak tylko odjechałyśmy spod szkoły i natychmiast zaczęła gadać o Lewisie. Oddalałyśmy się od Sennej Doliny i jechałyśmy teraz wzdłuż Tappan Zee Bridge. Wyciągnęłam przed siebie nogi i nieco się przesunęłam. Już zaczęłam się zastanawiać czy z Caspianem wszystko było w porządku. A co jeśli jeszcze spał? Co jeśli tym razem się nie obudzi? -… a potem on powiedział, że powinnam pójść z Grantem jeśli to mnie ucieszy. Achhh. Chłopacy. Beth spojrzała na mnie, czekając aż coś powiem. Ale ja rozmarzyłam się na maksa. - Czy ty bujasz w obłokach, Abbey? – spytała, miło się uśmiechając. – Wiesz... jest na to lekarstwo. Gorący chłoptaś. Gorący facet. Zapomnij o nich. Kto ich potrzebuje? Odwzajemniłam uśmiech.
Translate_Team
str. 167
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Czy musimy zacząć polować na gorące ciałka? – spytała. – Wciąż mogłybyśmy posiedzieć w domku nad plażą. Przyznam oczywiście, że sezon już minął, ale nigdy nie wiadomo kiedy jakiś przystojny trener-ratownik może pojawić się na horyzoncie. Zaśmiałam się. - Nie. Nie musimy urządzać polowania na gorącego ratownika. Chociaż doceniam twoją chęć pomocy mi w tym zadaniu. - I tylko to się liczy. Pamiętałam jak te słowa wypowiedziała inna osoba. Caspian rzekł do mnie kiedyś to samo. Spojrzałam w dal widniejącą za oknem. Furgonetka zjechała na prawy pas, a w niej siedzieli dwaj faceci. Dotrzymywali nam kroku, co zauważyła Beth. - Ten kierowca jest nawet niezły – powiedziała. Nieco się pochyliła, kokieteryjnie się do nich uśmiechając. Kierowca zatrąbił parę razy, a pasażer siedzący tuż obok wykonał jakiś gest w stylu Zadzwoń albo Pokaż więcej. Nie mogłam dokładnie określić który z nich. - Patrz na drogę, Beth – powiedziałam zgryźliwie, gdy ona wciąż się na nich lampiła. - Nigdy nie wiadomo. Może to właśnie oni zostaną naszymi partnerami na bal Hollow. Furgonetka kierowała się prosto, podczas gdy jej kierowca przyciskał do szyby kawałek papieru z numerem wypisanym na niej i tekstem: Hej maleńka, odezwij się do mnie. Zaczęłam się śmiać, gdy Beth zrobiła głupią minę. - Przynajmniej wiemy, że umieją literować – powiedziałam. Beth wdepnęła gaz mijając kolesi, z uśmieszkiem nie dającym żadnej nadziei na jeszcze jakąkolwiek pogawędkę, i zaniosła się śmiechem. - No cóż. Chyba żaden z nich nie jest Księciem Charlim. Zobaczyłyśmy próg zwalniający na drodze, więc nieco zmniejszyłyśmy prędkość i skręciłyśmy przy końcu 24. Droga ta biegła przez małe miasteczko z Translate_Team
str. 168
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta ograniczeniem prędkości do 35 km/h, do czego Beth miała trudności by się dostosować, więc podskakiwałyśmy przez większą część drogi. Miasteczko to było jednym wielkim wybojem, jedną wielką dziurą. - Szukamy Denim Street – powiedziała Beth rozglądając się dookoła. – Idealnie pasuje. Uliczka ta znajdowała się po lewej stronie więc w porę skręciłyśmy. Ujrzałyśmy tam jaskrawo-pomarańczowy budynek, z dachem w różowe i zielone paski, otoczony wolnymi witrynami sklepowymi. Parking zapełniony był po brzegi. - Chyba tajemnica wyszła na jaw - wystękałam. – Wygląda na to, że wszyscy dowiedzieli się o tych niesamowitych przecenach. - Wspaniale – powiedziała Beth. – Mam nadzieję, że zostało coś tam jeszcze dla nas. Zaparkowałyśmy jakieś dwa bloki dalej i przespacerowałyśmy się do sklepu. Dwie dziewczyny walczyły z ogromną torbą na ubrania, która zaklinowała się w drzwiach wyjściowych, a jeszcze inna popychała je próbując też się wydostać. - Mam nadzieję, że nie zostaniemy podeptane albo coś w tym rodzaju – szepnęłam, gdy przecisnęłyśmy się pod tą torbą do środka. - Wio – powiedziała Beth, naśladując kowboja. Wkroczyłyśmy do głównej sali wystawowej. Natychmiast pojęłam dlaczego wszyscy tutaj przyjechali. Całe pomieszczenie zajmowały półki i wieszaki, wszystkie były poukładane według projektantów, kolorów albo okazji. Istny szał. To właśnie dlatego dziewczyny brały do przymiarki ile tylko się dało. - Jak znajdziemy w tym bałaganie coś dla siebie? – spytałam przyjaciółkę. - Zaczniemy w jednym kącie i będziemy brać to, co nam się spodoba. I to do czego nie jesteś przekonana też, gdybym ja to zechciała, a ja zrobię to samo dla ciebie. Ale bądź ostrożna. Słyszałam o awanturze w sekcji Betsey Johnson, podobno aż policjanci musieli rozdzielać jakieś dziewczyny. Zostały wniesione nawet oskarżenia za napaść. - Boooże Beth – spojrzałam na nią. – W coś ty nas wpakowała?
Translate_Team
str. 169
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie martw się – odpowiedziała. – Trzymaj się blisko mnie. Wszystkie lata spędzone na bieganiu na bieżni mogą się przydać, gdy zobaczę swoją wymarzoną sukienkę trzymaną przez jakąś kozę. - Och, zdecydowanie będę gdzieś w twoim pobliżu. Bez wątpienia. Podzieliliśmy robotę na części. Znalazłam się na końcu jednej z metalowych półek, wyszukując ciekawe kreacje i krzycząc do Beth, gdy tylko znalazłam coś interesującego. - Mam tutaj różową sukienkę z jednym ramiączkiem i cekinami – krzyknęłam. – Chcesz ją? - Delikatny róż czy zajebisty róż? - Ten drugi. - Jeśli zmieszczę się w nią, to weź. Zdjęłam kreację z wieszaka, przewiesiłam przez ramię i szukałam dalej. Nie byłam pewna, jaką chciałam sukienkę. Fioletową? Niebieską? Albo może różową, aby dopasować się do Beth? Głosik w mojej głowie szeptał do mnie: A jaki kolor podoba się Caspianowi? Może powinnaś wybrać zieloną, gdyż idealnie pasowałaby do jego oczu? Albo czarną, pasującą do jego włosów? Próbowałam odepchnąć te myśli od siebie i nie myśleć o bólu, który odczuwałam z powodu pójścia tam bez niego. - Hej, Abbey. – Zawołała nagle Beth. – A co powiesz o tej? Podniosła w górę krwistoczerwoną, satynową sukienkę bez rękawów, która przypominała mi nieco strój tancerki flamenco. Miała głęboki dekolt, wycięcie sięgające uda i czarne różyczki wyhaftowane na dole. Podeszłam do niej, podałam jej różową sukienkę i wzięłam od niej tę czerwoną. Była śmiała. Nie wyobrażałam sobie jej na mnie, ale pasowałaby do osobowości Bena. - Chyba mi się podoba – powiedziałam. – Idę przymierzyć. Zarzuciwszy sukienkę na ramię, podreptałam ku przymierzalni. Kolejka wiodąca tam była dość długa, jednakże zauważywszy otwierającą się właśnie jedną, Translate_Team
str. 170
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta skorzystałam z okazji i wślizgnęłam się do środka. Sukienka dokładnie opinała ciało, przez co musiałam się nieźle natrudzić by ją założyć. Cofnęłam się nieco i przyjrzałam swojemu odbiciu. Rozporek na udzie był ogromny, idąc ku górze się zwężał, co wyglądało niesamowicie dobrze. Zebrałam włosy do góry i przytrzymałam jedną ręką. Kilka nieposłusznych pasm spłynęło wzdłuż uszu, więc odwróciłam się, aby zobaczyć jak to wygląda z tyłu. Ta sukienka z pewnością należała do kategorii „seksi”. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie jest ona zbyt seksi, jak na przyjacielską randkę z Benem. Jednak im dłużej się sobie przyglądałam, tym bardziej pragnęłam ją mieć. Była idealna. Ktoś zapukał do drzwi przymierzalni, lekko je uchyliłam i zerknęłam kto to taki. Była to Beth, przerzucająca stertę sukienek z jednego ramienia na drugie. - Tak sobie myślałam, że weszłaś tutaj – powiedziała. – Mogłabym się wcisnąć? Ta kolejka jest ogrooomna! - Pewnie, wchodź. Zamierzam ją kupić więc będziesz mogła spokojnie się tutaj przebierać. Beth otworzyła szerzej drzwi, a oczy prawie wyszły jej z orbit. - Yep. To właśnie ta! Ben oszaleje, kiedy cię zobaczy. Poczułam, że się czerwienie. - Chyba nie o to mi chodziło. Może powinnam poszukać czegoś innego… - Jeśli jej nie kupisz, Browning zamorduję cię. Powoli. - Jesteś pewna? - Tak! – Wcisnęła się do środka i powiesiła wszystkie sukienki na pobliskim wieszaku. – To właśnie ta, więc bierz ją. - Dobrze, już dobrze – powiedziałam. – Kupię ją. Beth odwróciła się i sięgnęła po pierwszą kreację. Wyciągnęła ją z pokrowca i zawiesiła na wieszaku obok lustra. Gdy przebierałam się w swoje normalne, codzienne ciuchy słyszałam tylko szuranie materiału, gdy próbowała znaleźć rękawy i dziurę na głowę. - Pomóc ci? – zapytałam. Translate_Team
str. 171
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie, już sobie poradziłam. – W końcu udało się jej przecisnąć głowę przez prawidłowy otwór. Spojrzała na swoje odbicie i skrzywiła się. Dół białej sukienki, którą właśnie założyła śmiesznie sterczał. - Jest… bufiasta – powiedziałam. - „Bufiasta”, to chyba niewłaściwe słowo. Bardziej pasuje do niej „obrzydliwa”. Następna. Wpadła na mnie, gdy uwalniała ręce, próbowałam zejść jej z drogi ale w przymierzalni nie było tyle miejsca, aby mi się udało tego dokonać. Tańczyłyśmy zatem w tę i z powrotem, aż zostałam uwięziona pomiędzy nią, a ścianą. - Coś mi się wydaje, że chyba już powinnam wyjść – powiedziałam. – Nie będziesz przecież się gniewać, prawda? - Jasne, że nie. Znów otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. - Udało ci się coś znaleźć? – zapytałam po chwili. Usłyszałam stłumione przekleństwo, a potem powiedziała: - Nie. Wciągnęłam właśnie trzecią. Mam jeszcze jakieś dwanaście do przymiarki. Dwanaście? Dobry Boże. - Jeśli masz jeszcze tyle do przymierzenia, to nie będziesz miała nic przeciwko jeśli się przespaceruję? Jestem bardzo znudzona. - Pewnie. Idź. Odeszłam kawałek, ale zawróciłam. - Och, hej tam. Zostawiłam u ciebie sukienkę. Chcesz, abym ją zabrała? - Nie, ona mi nie przeszkadza. - No dobra. Zadzwoń do mnie, jak skończysz. Szybko opuściłam przebieralnię i wyszłam na świeże powietrze. Zimny wiatr mnie ochłodził. W sklepie było upalnie, co odczuwało się dopiero po jego opuszczeniu. Większość pobliskich sklepików była pusta, jednakże zaglądałam do każdego przez brudne okna, aby zobaczyć, co pozostawiono w środku. Jeden wciąż był Translate_Team
str. 172
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta wypełniony półkami. Wystawa wyglądała tak, jakby leżały na niej stare butelki z jakimiś lekarstwami, a następnie ułożono je w wysoki stóg, który całościowo opierał się o ścianę. Mogłam jedynie wyobrażać sobie, co te półki mogłyby mi opowiedzieć za historie z dziejów kiedy sklep prosperował. Odsunęłam się od okna i szłam dalej, aż natknęłam się na antykwariat, który musiałyśmy minąć z Beth po drodze. Był mały i wyglądało na to, że został zawalony różnymi niepotrzebnymi rzeczami. Zważając na to, że Beth musiała przymierzyć jeszcze tyle rzeczy, miałam mnóstwo czasu do zabicia. Więc dlaczego nie mogłabym się tutaj rozejrzeć? Z tą myślą weszłam do środka.
Translate_Team
str. 173
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ SZESNASTY „Idealna sukienka” Waleczny Ichabod spędzał teraz przynajmniej dodatkowe półtora godziny na swej porannej toalecie, czyszcząc wszystko dokładnie, lecz tylko poszarzały od starości niegdyś czarny garnitur… Legenda o Sennej Dolinie
Półki w Clutter i Cobwebs Antique wypełnione były po brzegi tandetnymi i starymi zabawkami, a sam sklep był połączeniem wyprzedaży majątkowej i sklepu, gdzie ceny sięgały już od jednego dolara wzwyż. - Miło – mruknęłam. Miejsce to było dla mnie zwykłą stratą przestrzeni, więc chciałam już pójść dalej, gdy coś w koszu na ubrania przykuło moją uwagę. Kosz ten znajdował się w głębi sali i był w połowie przywalony zjedzonymi przez mole futrami w sekcji z odzieżą. Ale właśnie przez to „coś” w środku postanowiłam zajrzeć do środka. Kosz wyglądał staro. Dużo starzej niż inne rzeczy z jego otoczenia, a w dodatku pokryty był różnorodnymi wyblakłymi naklejkami. Odsuwając wszystkie te płaszcze ze swojej drogi, klęknęłam przed nim. Naklejki pochodziły z różnych stron świata – Madrydu, Irlandii, Francji, Turcji, Indonezji oraz Brazylii. Biały kawałek materiału, który wydał mi się bardzo kruchy i delikatny, zwisał smętnie z rogu. Najpierw pomyślałam, że to z pewnością musi być czyjaś suknia ślubna, dawno już zapomniana, którą to ja odnalazłam, ale gdy odstawiłam tackę wypełnioną chustkami i rękawiczkami, zobaczyłam, że byłam w błędzie. Była to oczywiście suknia. Tylko, że balowa. Zanurzając się głębiej i delikatnie odstawiając na bok spadające mi halki oraz koszule nocne, pociągnęłam za brzeg srebrzystobiały materiał. Poczułam przy tym powiew babiego lata na swych rękach.
Translate_Team
str. 174
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Pomalutku udało mi się wyciągnąć całość i unieść ją z pudła, w którym się znajdowała. Sukienka, którą zobaczyłam, była najładniejszą suknią balową, którą kiedykolwiek miałam okazję widzieć. Powłóczysta spódnica w kolorze delikatnej, świeżej perełki opadała z przodu w pełnym gracji kształcie litery V. Małe, srebrzyste krótkie rękawki wyglądały delikatnie i eterycznie, podczas gdy czarna koronkowa, przezroczysta nakładka biegła wzdłuż gorsetowego stanika prosto do samego dołu. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś wziął dwie sukienki, położył jedną na drugiej, następnie wziął nożyczki i wyciął w pierwszej przód, aby ta druga wyłaniała się z tej dziury. Efekt był oszałamiający. Podniosłam ją bliżej i nagle dotarł do mnie lekki różany zapach. Zamykając oczy, nagle zatopiłam się w wirze zamglonych obrazów. Machanie na pożegnanie, gdy twój ukochany odchodzi… Czekanie na niego, chustka w dłoni poplamiona świeżymi łzami… Czerwone róże podarowane na Boże Narodzenie, które stoją teraz wysuszone już na wieczność… Czujna panna młoda, spacerująca przy brzegu i modląca się o to, żeby jej marynarz odnalazł jej wiadomość w butelce, którą porwały fale… Skradziony pocałunek… Odłożywszy na moment suknię, spojrzałam na nią. To wszystko było takie… realne. A jednocześnie bardzo szalone. Nie wiedziałam skąd wzięła się tam ta sukienka, czy też do kogo należała, a teraz ona… przemawiała do mnie, wołała mnie. Nawet w tej chwili, gdy leżała z boku, moje palce wciąż zaciskały się na miękkim materiale. Czułam, że ta sukienka należy do mnie. Czułam się tak jak w domu. Ciężko dysząc, spojrzałam na metkę. Była pokreślona parę razy ołówkiem i rozmiar był jakiś dziwaczny. Nie byłam pewna czy będzie na mnie pasowała, ale i tak nie mogłam jej tutaj zostawić. Napis przy ladzie głosił, że przebieralnie znajdują się na tyłach sklepu, więc udałam się właśnie tam.
Translate_Team
str. 175
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Znalazłszy się już w tym małym pokoiczku, zamknęłam drzwi i odwiesiłam sukienkę na metalowym haczyku na drzwiach. Miękkie fałdy materiału opadały z gracją nieco na podłogę, jakby szepcząc do mnie, abym ją przymierzyła. Zrzuciłam z siebie prędko ubranie. Ostrożnie odwiązałam przód gorsetu, starając się nie ciągnąc za mocno za sznurki, które były bardzo delikatne. Z łatwością dało się je rozplątać, więc wślizgnęłam się sprawnie w sukienkę. Wstrzymałam oddech, aż do czasu, gdy ostatnia fałdka znalazła się na właściwym miejscu. Dopiero wtedy zawiązałam sznureczki i śmiało spojrzałam w lustro. Osoba, patrząca się na mnie z lustra nie była mną, ale jednocześnie też była. Przyjrzałam się sobie bliżej, wpatrując się dokładnie w swe odbicie. Magicznym sposobem sukienka dopasowała się do mojej talii, uformowała także kształtny dekolt, którego z pewnością wcześniej tam nie widziałam. Maleńkie, krótkie rękawki zdobiły moje ramiona, podczas gdy czarna koronkowa siateczka zdawała się kusić. Materiał, z którego uszyto spódnicę szeleścił delikatnie, gdy tak wirowałam chcąc obejrzeć się z różnych stron. Suknia ta była bardzo gotycka. I Wiktoriańska. Była swoistym połączeniem, a ja byłam w niej zakochana. Ale na jaką okazję mogłabym ją włożyć? Nie była odpowiednia dla Bena i balu maturalnego Hollow. Czerwona sukienka w stylu flamenco bardziej pasowała do jego temperamentu. Ta sukienusia natomiast była utożsamieniem niewinnego romansu i utraconej miłości. Prawdziwej…. Caspian. Jak tylko sobie o tym pomyślałam, wiedziałam. Wiedziałam, gdzie chcę ją założyć. Ubrałabym ją w każdym razie, na tą czy inną okazję, ale tylko dla niego. A najbliższą nadarzającą się sposobnością, najważniejszą dla mnie, będzie pierwszy listopada. Dzień jego śmierci. Sięgnęłam powoli do sznurowadeł i zaczęłam je rozwiązywać. Najpierw uwolniłam się od prawego rękawka, a następnie od lewego.
Gdy już prawie
ściągnęłam ją przez głowę, dotarł do mych uszu jakiś dziwny trzask. Jakby rozdarcie. Translate_Team
str. 176
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Czy coś się właśnie podarło? Wywróciłam sukienkę i przyjrzałam się jej. Podszycie było w porządku. Nie było rozdarcia, ani też liści, czy brudu, które mogłyby spowodować ten dźwięk. Przewróciwszy ją, obejrzałam sukienkę z drugiej strony. Zobaczyłam tam niewielką szparę, nie rozdarcie, ani nie dziurę, tylko idealnie wykrojone wycięcie. Przyciągnęłam ją bliżej i zajrzałam do środka. Uniosłam to miejsce do ucha i poruszyłam materiałem. Dźwięk, który wcześniej słyszałam dochodził właśnie stamtąd. Wepchnęłam w dziurę palec i wyczułam tam coś. Trudno było to wydostać, lecz w końcu mi się udało, aby wyciągnąć ze środka mały, stary i pożółkły kawałek papieru. Uniosłam papier bliżej światła i przeczytałam słowa wypisane pająkowatym odręcznym pismem: A po jego zgonie Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie Tak, że cały świat się w tobie zakocha I czci odmówi słońcu. - William Shakespeare - Wow – wyszeptałam. To były piękne słowa. Ktoś myślał o nich na tyle często, że wszył je w swoje ubrania, żeby ciągle mieć je przy sobie? Zwinęłam papierek i włożyłam do kieszeni spodni, żeby również mieć je bliżej siebie. Złapałam sukienkę, przerzuciłam ją sobie przez ramię i wyszłam z przymierzalni, chcąc dowiedzieć się na ile została wyceniona. Chociaż tak naprawdę było mi wszystko jedno, ile miałabym za nią zapłacić. Nawet gdyby kosztowała więcej niż mogłabym sobie pozwolić, to i tak znalazłabym jakiś sposób, żeby ją kupić.
Translate_Team
str. 177
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Sprzedawca był starcem o przeciętnej urodzie z gruboszklistymi okularami na nosie i zestawem słuchawkowym w każdym uchu. Zmierzył mnie wzrokiem, jak tylko opuściłam przymierzalnię. - Nigdzie nie widzę ceny – powiedziałam. – Zastanawiałam się… - To jedna z tych starych sukienek, tak? - Tak, ale… - Wszystkie ubrania są w cenie 10 dolarów. Masz może przy sobie banknot dziesięciodolarowy? Dziesięć dolarów? Pewnie, że miałam tyle. - Jest pan pewien? Tylko dziesięć dolarów? Zachichotał. - Jeśli chcesz dać mi więcej, to proszę bardzo. - Ach nie, tyle chyba wystarczy. Nie chciałam wydać się niegrzeczna, ale jeśli taka była cena, to tyle miałam zamiar zapłacić. Wyjęłam z portfela dziesięciodolarówkę i podałam mu ją. - Dać torebkę? – zapytał, biorąc ode mnie pieniądze. Uniósł białą, plastikową torbę przeznaczoną dla warzyw i natychmiast wiedziałam, iż nie było nawet takiej opcji, żebym wepchnęła swoją piękną sukienkę w coś takiego. - Dziękuję – odpowiedziałam – ale wezmę ją tak. Nagle staruszek podniósł się i zbliżył. - Czy wydostałaś ją z kosza? – zapytał, patrząc nieprzyjaźnie. - Z którego kosza? – powiedziałam obronnym tonem. Nie wiedziałam, czy nie zechce wyciągnąć ze mnie więcej kasy. - Z tamtego – wskazał ręką – w rogu. Z metkami i cenami wypisanymi na nich. Nie mogłam się powstrzymać. Spojrzałam w tamtym kierunku. - Tak – odrzekłam niechętnie. – A dlaczego pan pyta? - Dostaliśmy tę suknię od pewnej kobiety. Zmarszczył się. Wyglądało na to, że naprawdę stara się to sobie przypomnieć. – Wdowy. Ona utraciła… utraciła jej… - Jego oczy zaszły mgłą. - Straciła męża. Zdaje się, na morzu. Translate_Team
str. 178
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Dostałam nagle gęsiej skórki. Straciła męża… oczekiwała go na brzegu… Tak jak sobie wyobrażałam. I nawet jeżeli on się mylił, nawet jeśli to pudło z suknią balową nie należało do tej wdowy, to pomysł, że mogło tak być, był dziwaczny. - Okej – powiedział nagle, wracając do rzeczywistości. – Niech się dobrze nosi. Do widzenia. Potaknęłam i powoli skierowałam się ku drzwiom wyjściowym, trzymając kurczowo w ręku swój dobytek oraz mały papierek, wciśnięty do bezpiecznego miejsca w kieszeni spodni. Gdy w końcu odnalazłam Beth w sklepie z sukienkami, stała właśnie w kolejce, próbując utrzymać czerwoną i białą sukienkę w jednej ręce, a drugą wyciągać komórkę. - Hej – powiedziała zauważywszy mnie. – Chciałam właśnie do ciebie dzwonić. Kupujesz tę czerwoną, prawda? Potaknęłam. - No to trzymaj. Podała mi ją i w tej samej chwili zauważyła co już trzymałam w rękach. – Co to? - Um…. Kostium na Halloween? – odpowiedziałam. - Okej. Spojrzała na mnie jak na dziwaczkę, lecz ostatecznie wzruszyła ramionami i wróciła do kolejki. Zerknęłam ponad jej ramieniem. - A co ty sobie wybrałaś? - Ponieważ ty kupujesz seksowną, czerwoną stworzoną do tańczenia sukienkę, zdecydowałam się wybrać coś w podobnym stylu. Wniesiemy trochę latynoskiego błysku na nasz bal maturalny. Podniosła w górę sukienkę tak, abym mogła ją zobaczyć. Była mega krótka, matowo-czarna, z koronkowymi mankietami biegnącymi zygzakiem wzdłuż jednej fałdki do drugiej. Translate_Team
str. 179
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Milusiiiaaa – skomentowałam. Akurat znalazłyśmy się przy ladzie, więc Beth poszła płacić, a ja wślizgnęłam się tuż za nią. Nie widziałam sprzedawcy, ale rozpoznałam głos. - Czy to już wszystko dla pani? – zapytała kobieta znudzonym tonem. Uniosłam głowę. - Aubra? Wystąpiłam nieco z kolejki, abym mogła sprawdzić, czy moje przypuszczenia są trafne. Wykrzywiła wargi w moim kierunku, co miało chyba być uśmiechem, jednak w żadnej mierze go nie przypominało. - Hej. - Odwróciła się z powrotem do Beth. – Gotówka czy karta płatnicza? - Karta. Beth postawiła torebkę na ladzie i zaczęła w niej grzebać, ale ta w końcu się przewróciła. Błyszczyk do ust i próbka perfum potoczyły się po ladzie. – Przepraszam – powiedziała, ale Aubra już sięgnęła po próbkę. - Co to? Otworzyła ją i powąchała. Beth wskazała mnie. - Abbey robi perfumy. To tutaj to ekskluzywna próbka, którą zrobiła specjalnie dla mnie. Powiedziała to z taką wyższością, że musiałam się nieźle postarać, aby nie zacząć się szczerzyć. Aubra znów powąchała próbkę. - Ładnie pachnie. Czuję wanilię. Zamknęła buteleczkę i niechętnie oddała ją Beth, która stała w miejscu z wyciągniętą dłonią. - Czy mogłabyś zrobić jedną dla mnie? – spytała Aubra, kierując pytanie do mnie. - Za pieniądze – odpowiedziała jej Beth, zanim zdążyłam otworzyć usta. – Oczywiście nie będzie to ten sam mix, ponieważ moja próbka jest ekskluzywna. Ale możemy pomyśleć nad czymś dla ciebie. Translate_Team
str. 180
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Posłałam tej dwójce zaciekawione spojrzenie. Aubra przytaknęła słuchając Beth, następnie podała jej zakupy. Skinęła na mnie, abym podeszła do kasy, więc umieściłam na ladzie swoją czerwoną sukienkę, ostrożnie trzymając w ręku tę białą. Podała mi cenę, a ja zapłaciłam. - Więc kiedy będziesz mogła zrobić mi jedną próbkę? – spytała, wpychając sukienkę do odpowiedniej torby. - Och, kiedykolwiek – odrzekłam. - Będziesz musiała najpierw wpłacić zaliczkę – wtrąciła się Beth. – Połowa przed i połowa po. - Ile wyniesie całość? - Pogadamy o tym potem – powiedziała Beth, szybko sięgając ku ladzie i zabierając torebkę z moją sukienką. – Chodź Abbey. Musimy już iść. Wzruszyłam ramionami do Aubry i podążyłam za Beth na zewnątrz. - To było niesamowite! – wykrzyknęła podekscytowana, uśmiechając się przez całą drogę do samochodu. – Czy możesz w to uwierzyć? Ona całkowicie napaliła się na te perfumy! - Chyba zatrudnię cię jako swojego menadżera od spraw sprzedaży – zażartowałam. - Masz do tego prawo – zgodziła się Beth. – Nigdy nie lubiłam Aubry. Ona jest taką zdzirą. Musimy dodać w formularzach płatniczych dodatkową opłatę „Nienawidzę cię”. Wyśmiałam ją. - Nie możemy tego zrobić. Poza tym nie jestem nawet pewna, czy mogę stworzyć dla niej próbkę. - Dlaczego niby nie mogłabyś? - Dlatego, że ciężko jest tworzyć perfumy dla innych ludzi. Zwłaszcza, gdy nie zna się ich za dobrze. - Ale mnie też nie znasz. No wiesz, nie tak mega dobrze. Jednak udało ci się. - To coś innego. - Czemu? Translate_Team
str. 181
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie wiem. - Zabrakło mi słów. – Po prostu… tak się stało... - Jestem pewna, że poradzisz sobie z tym, Abbey. Zapoznam cię z setką ludzi, których znam. Połkną naszą przynętę. - Będę potrzebowała sklepu szybciej niż przypuszczałam – wydukałam w roztargnieniu. - Jakiego sklepu? – zapytała. - Mojego. Mama zapłaciła czynsz rok wprzód za miejsce na przedmieściach w ramach mojego przedwczesnego maturalnego prezentu, więc mogę już otwierać swoją Abbey Hollow. Beth spojrzała na mnie. - Naprawdę to zrobiła? Jak słodko. - Tak. Po prostu nie myślałam, iż kiedykolwiek dostanę szansę, aby to rozkręcić. - Dlaczego nie? - To skomplikowane. - Cóż, zagmatwane, czy też nie, właśnie załatwiłam ci pierwszego klienta, więc wydaje mi się, siostrzyczko, iż powinnam zostać twoim wspólnikiem. Zachowałam milczenie, ale była to zdecydowanie ciekawa propozycja. Nie biorę nawet pod uwagę, żeby ktoś inny niż Kristen pomagał mi przy prowadzeniu Abbey Hollow. Wyobrażenie sobie Beth zamiast Kristen było dla mnie jednak nieco dziwne.
Translate_Team
str. 182
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY SEANS „… i nawiedzone pola, i nawiedzone strumyczki, i nawiedzone mosty, i nawiedzone domy, a szczególnie bezgłowego jeźdźca, lub Galopującego Hesa Kotliny…” Legenda o Sennej Dolinie
Kiedy dotarłam do domu, Caspian w końcu się obudził, a ja byłam dość przejęta szansą opowiedzenia mu o wszystkim, co się stało. Ukryłam białą suknię tuż pod czerwoną na dnie swojej szafy i spędziłam większość nocy na rozmowie o prezencie na zakończenie szkoły od mamy i taty oraz o mojej wycieczce po sklepach. Opuściłam fragment o tym, co znalazłam w sklepie z antykami, ale to uczucie, to zwykłe leżenie obok niego w łóżku i możliwość rozmawiania z nim jak zwykle o wszystkim, było takie wspaniałe. Jedynym, o czym nie rozmawialiśmy, był czas trwania jego snu. I nadszedł taki niezręczny moment, kiedy poprawiałam poduszkę, by było mi bardziej wygodnie, a ta spadła z łóżka. Sięgnął po nią, ale nie mógł jej podnieść. Nie mógł za nią złapać. Szybko powiedziałam, że może tam leżeć i przeszłam do tematu śmiesznej piosenki, którą usłyszałam w radiu, jak byłam dzisiaj w sklepie, lecz jego oczy pozostały zmartwione, mimo iż nic nie powiedział na ten temat. W końcu odleciałam po północnym maratonie rozmów z Caspianem. Gdy wstałam nazajutrz rano, czułam się jak zombie. Cyn musiała zauważyć, jak wlokłam się po szkole przez cały dzień, ponieważ cały czas się pytała, czy ze mną na pewno w porządku. Po lunchu poczekała na mnie przy mojej szafce, nie zaprzątując już sobie niczym głowy. - Wiesz, myślałam na temat zrobienia seansu, - powiedziała nagle. – Piszesz się? - Mówisz poważnie? – odwróciłam się w jej kierunku. - Tiaaa. Nigdy nie byłaś na żadnym? Translate_Team
str. 183
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Taa, jasne. Oczywiście, - prychnęłam, śmiejąc się. – Seanse są tutaj wyjątkowo popularną rozrywką. - Nie są? Przecież to Sleepy Hollow, prawda? – wyglądała na zdziwioną. – Myślałam, że w mieście takim jak to seanse mogły by być cotygodniową atrakcją. - Nie. – Po chwili dotarł do mnie sens jej słów. – Co masz na myśli przez „miasto takie jak to”? Zrobiła gest rękoma. - No wiesz. Historyczne. Nawiedzone. Maskotką tego całego cholernego miasta jest bezgłowy duch jeżdżący na koniu. Nie mów mi, że tego nie czujesz. Tu jest podłoże… czegoś. – Jej oczy się zeszkliły i gapiła się w pustkę przez minutę. Potem zamrugała. – To jak, chcesz iść? - Gdzie i kiedy? - Potrzebujemy upiornego miejsca. Znasz jakieś takie miejsce w okolicy? Był cmentarz. Ale nie był on aż tak upiorny. Przynajmniej dla mnie. I nie czułam się zbyt dobrze z myślą o zrobieniu tam seansu. To było takie świętokradzkie. - Niezbyt, - powiedziałam. - Cóż, w takim razie u mnie. Mam strych. Mieszkam przy Main 24. - Jesteś pewna że…? – nie wiedziałam, jak się wyrazić, więc tylko na nią spojrzałam, mając nadzieję, że zrozumie, o co mi chodzi? - Że co? Że jest wystarczająco upiorne? Przytaknęłam. - Oh, tak, - zaśmiała się szyderczo. – Jest wystarczająco upiorne. Wierz mi. Spoczywają tam tysiące martwych nadziei. Czuję to. Kurde, za każdym razem, gdy tam wracam, umiera jedna moja. Wyglądała na taką nieszczęśliwą, iż sprawiło to, że poczułam się niekomfortowo, patrząc na nią w takim stanie. - Niech będzie, - powiedziałam, wypuszczając z siebie powietrze. – Kiedy chcesz to zorganizować? - Dziś wieczorem. Translate_Team
str. 184
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Dziś wieczorem? To dość… szybko. - Wydaje się być odpowiednim czasem. Zazwyczaj robię wszystko, co wydaje się być dobre i nie poddaję swoich decyzji żadnym wątpliwościom. – Cyn zamknęła szafkę, odeszła wzdłuż hallu, po czym odwróciła głowę. – Bądź u mnie o dwudziestej pierwszej. Gdy już prawie zniknęła z zasięgu słuchu, zdałam sobie sprawę, o co chciałam się jej spytać. - Hej, dlaczego właściwie będziemy robić seans? – wrzasnęłam, - Aby przywołać ciemne duchy i skonfrontować się z nimi, to oczywiste odkrzyknęła. - Mwahahaha! Kiedy
przyszedł
po
mnie
Caspian,
powiedziałam
mu
o
seansie.
Rozmawialiśmy o tym przez całą drogę, wracając ze szkoły do domu. Myślałam, że będzie temu przeciwny, ale zaskoczył mnie mówiąc, że to może być naprawdę zabawne. - Zamierzasz pójść? - spytałam zdziwiona. - Każdy seans potrzebuje ducha, - powiedział z uśmiechem. – Taki chyba tego sens? Było miłe zobaczyć jego zabawną stronę. Myślałam, że incydent z poprzedniej nocy, z poduszką, naprawdę nim wstrząsnął. Uśmiechnęłam się do niego. - Czy zamierzasz urządzić dobre show? - Nie musisz prosić. Przecież wiesz. W jego słowach było coś więcej, a wygląd jego oczu sprawił, że serce zabiło mi mocniej. Nagle nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak o mojej białej sukni leżącej na dnie szafy i faktu, że dzień jego śmierci jest już tuż, tuż. Kiedy dotarliśmy do domu, Sophie wraz z mamą były nachylone nad kuchennym stołem. Stos papierów znajdował się pomiędzy nimi. - Hej, kochanie, - powiedziała mama, kiedy tylko weszłam. Sophie również się przywitała i kiwnęła głową w kierunku Caspiana, kiedy mama nie widziała. Położyłam torbę na książki obok krzesła i sięgnęłam po butelkę wody. - Co robicie? Translate_Team
str. 185
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Mama cała podekscytowana uniosła wzrok. - Uczę się, by dostać swoją prawdziwą licencję obrotu nieruchomościami17. Sophie pomaga przejść przez cały proces. - Naprawdę? – zatrzymałam się z butelką wody w połowie drogi do mych ust. – Czemu? – to pytanie skierowałam do Sophie. Uśmiechnęła się do mnie. - Skoro spędzam tu ostatnio tak dużo czasu, pomyślałam, że mogłybyśmy dobrze się bawić i zrobić coś razem. Tak dużo czasu. Racja. Przesiadywanie na wypadek, gdyby Vincent postanowił znowu nas odwiedzić. Kiwnęłam do niej głową i wypiłam resztę wody. - Bawcie się dobrze. – Odwróciłam się i poszłam wraz z Caspianem do sypialni. I znalazłam tam Cacey. Czekającą na nas. Bawiła się, przestawiając składniki do robienia perfum na moim biurku. Nawet nie udawała, że czuje się winna przyłapania na tym, że grzebie w moich rzeczach. - Serio, o co wam wszystkim chodzi z tym grzebaniem w moich perfumach? – spytałam. Podniosła wzrok. - O, cześć Abbey. - Cacey, - uniosłam brew patrząc na nią. Żadnego Przepraszam, że grzebałam w twoich prywatnych rzeczach pod twoją nieobecność, ani Whoops, nakryłaś mnie! Po prostu uśmiechała się słodko do Caspiana. - Jak tam, martwy chłopaku? - Byłoby o wiele lepiej, gdybyś nie wkurzała Abbey, - skrzyżował ręce i wpatrywał się w nią, lecz Cacey odrzuciła tylko głowę do tyłu i roześmiała się. - Dobrze go wytrenowałaś, - powiedziała, puszczając mi oczko. – Czyż on nie jest najsłodszym małym pieskiem obronnym pod słońcem? 17
Real estate license – licencja nadawana przez administrację danego stanu dla agenta nieruchomości lub pośrednika, która umożliwia legalne reprezentowanie nieruchomości w imieniu sprzedającego lub kupującego. Licencja działa na terenie wszystkich pięćdziesięciu stanów USA, jak i niektórych krajów na świecie.
Translate_Team
str. 186
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Jej głos był syropowo słodki i działał mi na nerwy, i o mały włos nie złapałam siebie na życzeniu, by poczuć odór spalenizny oraz dziwne uczucie splątania, które zazwyczaj ze sobą przynosiła. - Potrzebujesz czegoś, Akacjo? – spytałam.- Nawet ty musisz być już znudzona ciągłym kręceniem się po tym miejscu przez tak długi okres czasu. Coś nowego? - Oooooh, ktoś rozmawiał z Uri’m. Rozsiał fasolki wokół mojego imienia, co? – Potrząsnęła głową, usiadła na krześle od biurka i spuściła nogi. - Rozsiał fasolki wokół wielu tematów, - powiedziałam. - Oh, Uri, - westchnęła. – Jeżeli miałabym wybierać z waszej dwójki, to on jest ten milszy. Jeżeli jeszcze tego nie załapałaś, - powiedziała to wyolbrzymionym szeptem. Wywróciłam oczami. - Jak dotąd, to co udało nam się zdobyć na Vincenta? Nic. Dlatego tu jestem. Ale miałaś rację co do jednego. Jestem gotowa ruszyć naprzód. - Czy wy ludzie w ogóle macie pojęcie, gdzie on jest? – wypaliłam. – Albo co robi? - Nada. Zip. Zilch. Nic nie mamy. Uwolniłam swój sfrustrowany oddech i rzuciłam się na łóżko. - Więc co dalej? Czy mogłabym usłyszeć jakieś pomysły? Na co czekamy? – Nie chciałam tego powiedzieć, ale byłam już prawie gotowa pozwolić im mnie zabrać i to wszystko zakończyć. Wlepiłam wzrok w Caspiana. Cóż, może nie do końca gotowa… - Nie możecie użyć swojego umysłowego hokus-pokus, by go znaleźć? – spytałam. – Możecie komunikować się telepatycznie ze sobą, prawda? - Tylko z naszymi partnerami. – Odpowiedziała. – Co oznacza, że ja mogę komunikować się tylko z Urim, Sophie jedynie z Kame… Rozumiesz o co chodzi? - Ale co z tym całym wpływaniem na umysły? Z tym czuj-się-dobrze urokiem? To wpływa na innych. Nie możesz tego wykorzystać? Translate_Team
str. 187
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Cacey pokręciła głową. - To działa jedynie na ludzi. Jasne, jest tam trochę perswazji. Bardzo niewiele, głównie jest to czytanie wspomnień. - Czy to coś jak czytanie myśli? - Nie. Czytanie wspomnień. -0 Powiedziałam, co miałam na myśli. – Wyglądała na zirytowaną. - Wytłumacz mi to. - Możemy wykorzystać czyjeś wspomnienia. Cokolwiek przydarzyło się komukolwiek wcześniej. - Czekaj, więc możesz przeczytać wszystkie moje wspomnienia? Walczyłam mocno sama ze sobą, by się nie zarumienić, ale mogłam poczuć jak ciepło skrada się w górę, gdy myśli o Caspianie i pokoju hotelowym nieustannie zalewały mój umysł. - Głównie ostatnie. Uri jest lepszy niż ja w zagłębianiu się w wspomnienia. Zarówno Sophie, jak i Kame są naprawdę dobrzy. To dlatego wiedzieliśmy tak dużo o tobie i Kristen. Na teraz, mogę… - Przerwała i zmrużyła lekko oczy. – Dobra, mam jedno. – Zamknęła oczy. Próbowałam się odwrócić. Desperacko próbowałam pomyśleć o czymś, o czymkolwiek innym niż o Caspianie i pokoju hotelowym… ręczniku… braku koszulki… I nagle pomyślałam o balsamie. - O, fuj! – Krzyknęła. – Nie chciałam. NIE musiałam tego widzieć. Uspokój się, Abbey. Załóż koszulkę, martwy chłopcze. Caspian wyglądał na zdezorientowanego. - Co… - Nie ważne. – Wyrzuciłam z siebie, zmuszając się do pomyślenia o szczeniaczku, którego widziałam w oknie wystawowym w centrum handlowym podczas świąt Bożego Narodzenia, kiedy miałam dwanaście lat. Był taki słodki i puszysty, mogłam go pogłaskać… - Dziękuję. – Powiedziała niezwłocznie Cacey. – Dziękuję, dziękuję, dziękuję. To było zdecydowanie lepsze. Translate_Team
str. 188
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Wbiłam wzrok w podłogę. Moja twarz już nigdy nie będzie taka sama. Już zawsze będę miała szkarłatny pierścień wstydu wokół moich uszu. - Jaaaakkolwiek… - Powiedziała Cacey chwilę później. – Jestem tutaj, by cię poinformować, że dalej trzymamy rękę na pulsie, więc dalej rozgrywaj to na spokojnie. Jeśli zobaczysz Vincenta, daj nam znać. Nie wsiadaj do auta z nieznajomymi. Nie jedz Halloweenowych słodyczy, których nie wzięłaś od swoich sąsiadów, i tak dalej, i tak dalej. Znasz całą tę procedurę bezpieczeństwa. Zrozumiałaś? Spojrzałam na nią. - Ta, zrozumiałam. - Dobrze. – Wstała. – Więc, pójdę już sobie. – Pomachawszy do Caspiania, odwróciła się do mnie. – Oh, i słyszałam o balu maturalnym. Tak dla twojej wiadomości: nie bądź zaskoczona, jeśli zauważysz tam mnie i Uriego. – Zaczęła iść w stronę drzwi, ale zatrzymała się. – Dalej serwują Coca-Colę na takich imprezach? Czy muszę przynieść swoją? Roześmiałam się. Nic nie mogłam na to poradzić. - Biorę to jako ‘nie’? – Powiedziała. – Nie muszę brać swojej? - Nie. – Powiedziałam w końcu. – Nie musisz brać swoich napojów gazowanych. Będą tam. - Świetnie. Więc, miłej zabawy. Pij rozważnie. I używaj zabezpieczenia. – Wsunęła dłoń do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęła coś stamtąd, zaraz rzucając to w moją stronę. – A przez zabezpieczenie, mam na myśli to. Spojrzałam w dół. - Telefon? Już jeden mam. - Ta, ale on nie ma. – Skinęła głową na Caspiana. - Dajesz mi telefon? – Spytał z czystym zaskoczeniem w głosie. Podejrzliwość odmalowała się na jego twarzy. – Dlaczego? - W razie, gdybyś potrzebował się z nami natychmiast skontaktować, a nie mógł skorzystać z jej telefonu; masz własny.
Translate_Team
str. 189
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian i ja wymieniliśmy spojrzenia. Miało to dużo sensu i nie mogłam się nie zastanowić, dlaczego nie pomyśleliśmy o tym wcześniej. - Oh, i nie przejmuj się rachunkiem. – Zawołała Cacey, idąc w stronę drzwi. – Jest pokrywany z abonamentu Widma. Jakby nie było, długoterminowy kontrakt to cholerstwo18. Roześmiała się znowu i wyszła. Minutę później mogłam usłyszeć, jak na dole rozmawiała z mamą i Sophie. Opadłam znowu na łóżko, czując się, jakby przejechała mnie ciężarówka. Rozmowy z Cacey były wykańczające.
*** Później tej nocy, ja i Caspian wyszliśmy do Cyn chwilę przed dziewiątą. Główna ulica nie była tak daleko, więc dotarcie tam zajęło nam tylko dwie minuty. Właściwie, byłam nieco zaskoczona, jak blisko była przez ten cały czas. Idąc w tamtą stronę minęliśmy dom państwa Maxwell i zauważyłam wówczas dwie rzeczy. Po pierwsze, nawet jeśli na zewnątrz było ciemno, ich dom wyglądał na naprawdę ciemny… i pusty. Druga kwestia była powodem, przez który wyglądał w ten sposób: napis NA SPRZEDAŻ znajdujący się na podwórku. Zatrzymałam się gwałtownie na środku drogi i po prostu patrzyłam na niego. - Co się dzieje? – Spytał Caspian, stając obok mnie. - Po prostu… To… Nawet nie mogłam mówić. Wszystko co mogłam zrobić, to wpatrywać się w ten znak. - Czy to nie jest… - Dom Maxwellów. – Wyrzuciłam z siebie. – Dom Kristen. Na sprzedaż. – Stałam tam i patrzyłam to na znak, to na pusty dom. Nie mogłam w to uwierzyć. Po prostu się spakowali i wyprowadzili? Co z Kristen? Co z jej pokojem?
18
Oryginał: „The longterm contract, however, is a bitch.”
Translate_Team
str. 190
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To nie znaczy, że już jej nie kochają. – Powiedział Caspian, czytając moje myśli. – Wiesz o tym, prawda? - Tak, ale jak oni mogli…? Dlaczego mieliby…? Nawet nie wiedziałam, że myśleli o wyprowadzce. – Powiedziałam cicho. Caspian stał ze mną w ciszy, dopóki nie zorientowałam się, że spóźnimy się na seans Cyn. - Powinniśmy iść. – Powiedziałam, z trudnością zbierając się w sobie. Caspian spojrzał na mnie pytająco. - Jesteś pewna? Możemy sobie odpuścić. - I stracić całą zabawę? – Pokręciłam stanowczo głową. – Nie. Chodźmy. Ponieważ nie miało to znaczenia, jak długo stałabym tam i życzyłabym sobie, by sprawy potoczyły się inaczej. Maxwellowie podjęli decyzje. Teraz ja musiałam zrobić to samo. Kiedy dotarliśmy do Cyn, lampka na werandzie była wyłączona i musieliśmy doglądać ścieżki w ciemnościach. Dzwonek utkwił, kiedy go nacisnęliśmy i ciągle brzęczał, i brzęczał. Właśnie miałam zakryć uszy dłońmi i przekazać Caspianowi, że wracamy, gdy frontowe drzwi się otworzyły i Cyn wyłoniła się zza nich. Jej dzikie czerwono-zielone włosy były wygładzone, zebrane w gładką grzywkę wystającą spod czapki czarownicy. Czarny eyeliner otaczał jej oczy, nadając im większy i bardziej egzotyczny kształt. Gdy ruszyła w moim kierunku, by się przywitać, zauważyłam, że jej krótka, czarna sukienka była przejrzysta, prawie wszystko można było zobaczyć. Zazdrość podniosła swój okropny łepek i prawie zażyczyłam sobie, byśmy wrócili do domu. Nie chciałam, by Caspian zobaczył jakąkolwiek część jej ciała, widoczną pod tą sukienką. - Hej, Cyn. – Powiedziałam, podchodząc do niej, by zablokować jego pole widzenia. Wyrzuciła ramiona, biorąc mnie w mocne objęcia. - Tak się cieszę, że ci się udało, kochhhhana. Podoba ci się kapelusz? - Uwielbiam go.
Translate_Team
str. 191
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Machnęła ręką, bym weszła. Przeszłam przez drzwi. Caspian szybko podążył za mną, ale kiedy przeszedł obok Cyn, mogłabym przysięgnąć, że jej oczy skupiły się na nim przez chwilę. Wstrzymałam oddech, czekając na jej następne słowa. Nad nami rozległ się odgłos upadku, a następnie głośny śmiech. Wzrok Cyn uciekł z miejsca, gdzie stał Caspian i wywróciła oczami. - Ben jest tutaj. – Wytłumaczyła. - Aaa, rozumiem. Więc impreza się już zaczęła. - Owszem. Idź za mną. Starałam się nie zwracać uwagi na salon, gdy przeszliśmy przez niego. Nie chodziło o to, że był brudy bądź zabałaganiony. Wydawał się taki pusty, jakby nigdy nie używał tego pomieszczenia. Żaden mebel nie pasował do siebie. Ani jeden obraz nie wisiał na ścianach, czy stał na małym telewizorze. Nie było żadnego osobistej własności w zasięgu wzroku. Cyn poprowadziła mnie schodami, ale nic nie powiedziała. Nie mogłam się zdecydować, czy była zawstydzona tym, jak wyglądał jej dom, czy po prostu nie przejmowała się. Przeszłyśmy dwa piętra wyżej i doszłyśmy do drzwi. Za nimi było jeszcze więcej schodów, które stanowiły ostatni odcinek naszej drogi. - Strych. – Powiedziała wolno Cyn, jak szłyśmy do góry. – Uważaj na nietoperze. Gwałtownie uniosłam głowę, a ona się roześmiała. - Żartuję. Nie było tutaj żadnego nietoperza od paru tygodni. Cóż, przynajmniej żywego. Znalazłam szkielet w jednym kącie, ale zostawiłam go tam. Może uda nam się dzisiaj skontaktować z jego poprzednim właścicielem. Mówisz po nietoperzemu? Życzyłam sobie, bym mogła sięgnąć do tyłu i chwycić Caspiana za dłoń. Nie chciałam widzieć żadnych nietoperzy, żywych czy martwych. Poczułam dziwne uczucie na tyle mojej nogi i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie i wyszeptał: - Jestem tutaj. Nie pozwolę żadnym nietoperzom dostać się do ciebie.
Translate_Team
str. 192
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Odwzajemniłam uśmiech. Pierwszy październik, pierwszy październik, pierwszy październik. Zrobiłam końcowy krok z ostatniego schodka i weszłam do środka. Pokój okazał się być otwarty i przestrzenny. Kilka krzeseł zostało ułożonych w półkolu, ale prawie wszyscy siedzieli na podłodze, rozłożeni na perskim dywanie z czarnym, żelaznym garnkiem po środku. Ben, oczywiście, już ściągną swoje buty. - Cześć, dziewczyno. – Zawołała Beth. Siedziała obok chłopca, którego nie rozpoznawałam, ale wydawał się młodszy od nas. Grant? - Hej, Beth. Ben. – Pomachałam do nich. Cyn wskazała na dziewczynę, której nie znałam, siedzącej obok Bena. - To jest Sara. – Chodzimy razem na sztukę, – i Mark. – Jej dłoń wskazała na chłopca rozłożonego w dużym, skórzanym fotelu. Uniósł jeden palec i zaraz go opuścił. - Oraz Grant. – Wtrąciła Beth. – Z zajęć informatyki. - Hej, Grant. – Powiedziałam. Był uroczy, w taki nerdowski sposób. - Hej, Abbey. – Odpowiedział. Niespodziewanie Ben zrobił coś, co przypominało magiczną sztuczkę i sprawił, że świeczki zniknęły, a dziewczyna obok niego, Sara, z zadowoleniem przyglądała się każdemu ruchowi. Chciał je przywołać z powrotem i strącił pokrywę czarnego garnka, znajdującego się pośrodku dywanu. Przedmiot spadł ciężko na podłogę i wszyscy się roześmiali. - Gdzie chcesz, żebym usiadła? – Spytałam Cyn, mając nadzieję, że Caspian będzie mógł znaleźć miejsce gdzieś blisko mnie. - Gdziekolwiek. Zorientowałam się, że reszta siedziała w prawie zamkniętym okręgu z wolną przestrzenią po drugiej stronie Sary. Uśmiechnęłam się do niej lekko i poszłam, by zająć miejsce obok niej. Moje plecy były obok słupa podtrzymującego dach, ale pozostało wystarczająco dużo miejsca, by Caspian usiadł obok mnie, co też uczynił.
Translate_Team
str. 193
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Co powinienem zrobić? – Zapytał cicho, jak tylko rozsiedliśmy się wygodnie. – Sprawić, by przedmioty się poruszały? Lewitowały? Wzruszyłam krótko ramionami. Nie wiedziałam, co innego mógłby zrobić. I naprawdę nie wiedziałam, co Cyn zaplanowała. - Może po prostu poruszę zasłonami czy coś. Spojrzałam na przezroczyste, białe zasłony zwisające z pobliskiego okna. Prawie niezauważalnie skinęłam głową. To była dobra sztuczka. Nie chciałabym, by ktokolwiek przestraszył się za mocno. Bądź szczera. Nie wiesz, co on może bądź nie może i nie chcesz odkryć tego tutaj, przed wszystkimi. Co, jeśli spróbuje poruszyć czymś i nie będzie mógł tego dotknąć? Naprawdę chcesz to zobaczyć, nie mogąc zareagować? Bezwzględnie zgniotłam te myśli i przykleiłam uśmiech do twarzy. Nie chciałam teraz o tym myśleć. - Zaczynamy? – Spytałam głośno, z nieco wymuszoną radością. – Zacznijmy ten seans! Ben zawył i uderzył rytmicznie dłońmi w podłogę. - Taak! – Powiedział. – Zobaczmy jakieś duchy. Cyn podeszła do małej szafki i wyjęła stamtąd kilka świeczek oraz zapałki. Wróciła do nas i wyciągnęła je w naszą stronę. - Używamy czerwonej, zielonej i czarnej świeczki dzisiejszego wieczoru – powiedziała. – Czerwona dla miłości, ponieważ chcemy, by duchy wiedziały, iż przychodzimy z miłością w naszych serach. Czarna dla zasłony, ponieważ muszą przez nią przejść, aby dotrzeć do nas. Zielona dla ochrony. Nie chcemy nikogo, kto nie jest mile widziany. Świeczki zostały przekazane z ręki do ręki, aż skończyłam z czerwoną. Cyn uniosła jedną i wstała, by wyłączyć światło. Płomienie zadrżały i wosk skapywał, gdy odpalaliśmy świeczki, jedna od drugiej. Kiedy Cyn wróciła, usiadła po drugiej stronie okręgu i wyciągnęła bose nogi przed siebie. Przy jej boku znajdował się kwiatek doniczkowy.
Translate_Team
str. 194
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Włożyła dłoń w doniczkę i wyjęła trochę ziemi, mamrocząc coś do siebie i pocierając ziemię między palcami. Zamknęła oczy na chwilę i kiedy otworzyła je, wrzuciła ziemię do czarnego garnka na dywanie. - Wszyscy gotowi? – Powiedziała. Skinęłam głową. Wtedy zauważyła, że mam czerwoną świeczkę. - Abbey… - Jej głos powoli zamilkł i zmarszczyła brwi, jakby koncentrowała się na czymś mocno. – Czarna . – Powiedziała niespodziewanie. – Potrzebujesz czarnej świeczki. Dobra. Wymieniłam spojrzenie z Sarą. Jej mina wyrażała zaangażowanie. - Ty. – Wskazała na nią. – Zmieńcie się świeczkami. Sara posłusznie podała mi czarną, a jej moją czerwoną. - Teraz lepiej. – Skinęła głową Cyn. – Okej, Ben, zapalisz świeczki w garnku? Przechylił się do przodu i zapalił je. - Mamy po jednej ze świeczek w poświęconym naczyniu19 - zaintonowała Cyn. – Czarna dla zasłony, czerwona dla miłości, zielona dla ochrony. Jest również krąg z ziemi – przerwała i wyszeptała: – A.k.a. ziemi doniczkowej20. Sara cicho zachichotała. Cyn kontynuowała: - By połączyć świeczki razem, aby działały jako siła trzymająca nas na ziemi. Zrodziliśmy się z ziemi, i do niej powinniśmy powrócić. Mogłam poczuć delikatne drżenie ust, gdy tak przyglądała się jej. Mogę się założyć, że Cyn nie wierzy w ani jedno słowo, które wypowiada. Prawdopodobnie ma to z „Pamiętników Wampirów” bądź czegoś podobnego. Musiałam jej jednak przyznać – bardzo pasowała jej rola antycznej pogańskiej kapłanki.
19
Oryginał: vessel.
20
W oryginale, Cyn używa tutaj słowa „dirt”, które oznacza ziemię, którą się używa w doniczkach etc., nato miast w wyrażeniu „krąg z ziemi” użyte zostało słowo „earth”.
Translate_Team
str. 195
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Teraz, niech każdy zamknie oczy i skoncentruje się. – Powiedziała. – Pomyślcie o kimś, z kim chcielibyście porozmawiać i powtarzajcie ich imiona w kółko w swojej głowie. Rozpocznę teraz inkantacje. Moje oczy powędrowały w stronę Bena, jak tylko to powiedziała i nasze spojrzenia się spotkały. Nie myśl o Kristen, nie myśl o Kristen, nie myśl o Kristen, prosiłam go w myślach. Chociaż bardzo chciałam ją zobaczyć, bądź chociaż ją usłyszeć, nie chciałabym, by to się stało w takich okolicznościach. Nie takich jak teraz. Uciekł spojrzeniem. Nie mogłam rozszyfrować, co takiego myślał. To jest tylko udawane, powiedziałam sobie. Ona nie pojawi się tutaj. To po prostu głupia rzecz, którą głupi nastolatkowe robią. Uspokój się, Abbey. Uspokój się. Prawie przekonałam samą siebie, gdy Cyn zaczęła znowu mówić. - Opuść zasłonę, przejdź dalej. – Powiedziała natarczywie. – Opuść zasłonę, przejdź dalej. Opuść zasłonę, przejdź dalej. Błagam cię. Opuść zasłonę, przejdź dalej. Opuść zasłonę, przejdź dalej. Opuść zasłonę, przejdź dalej! Kiedy ostatni raz to powiedziała, jej głos przekształcił się w krzyk, a moje plecy gwałtownie się wyprostowały. Usiadłam, oddychając urywanie. Każdy włosek na moich ramionach się uniósł, a zimne dreszcze przeszły w dół kręgosłupa.
Translate_Team
str. 196
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY Przesłanie Ale wszystko to nie umywało się do opowieści o duchach i widmach, które osiągnęły cel Legenda o Sennej Dolinie
- Czy ktoś przeszedł? – zapytał Ben Cyn, pochylając się ku niej. – Halooooooo. Czy jesteś z nami? - Jest ktoś tu? – spytała Sara. – Czy jest ktoś tutaj z nami? Ktoś parsknął. Zdaje mi się, że była to Beth. - Czy możesz poprosić moją prababcię, aby przeszła z tamtego świata do naszego? – powiedziała głośno i z zapałem Sara. – Rose White. Z Bostonu, Massachusetts. Czy możesz to zrobić? Czy ona jest tutaj? - Uspokój się, dziewczyno – wydukała Beth i kiedy Grant szepnął coś do niej, odwróciła się, chichocząc. - Połączyłem się z …Michaelem Jacksonem – powiedział nagle Ben. - Huuu. Mam ochotę... pragnienie... tańczyć! Wstał i zrobił ruch przypominający moon walk, śpiewając przez cały czas „Billie Jean”. Beth złapała go za ręce akurat w tym momencie, gdy miał schwycić się za… - Ej, ludzie – wtrąciła się Sara. – To poważna sprawa. - Cisza! Wszyscy spojrzeliśmy na Cyn. Miała zamknięte oczy, a na jej twarzy widziałam determinację. – Ktoś stoi tuż przy przejściu. Próbuje się przedostać. Uniosła głowę, mając nadal zamknięte oczy. Gdy znów przemówiła, zmieniła się faktura jej głosu i wyglądało na to, iż nie mogła wydusić z siebie nic poza pojedynczymi słowami. -… muszę ostrzec.. – oznajmiła. – Kłopoty. Nadchodzą. Kłopoty. Wszyscy patrzeliśmy zahipnotyzowani na jej drgające ciało, do chwili, gdy jej głowa opadła do przodu. Translate_Team
str. 197
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - O, cholera – powiedziała Beth, przełamując w końcu szokującą ciszę. – Czy ona właśnie dostała ataku, albo coś w tym rodzaju? Nie mogłam powiedzieć, czy to było zaplanowane, czy naprawdę wydarzyło się coś złego, nieprzewidzianego. Tak czy owak, było tego za dużo. To wszystko poszło za daleko. - Cyn? – udało mi się z siebie wydobyć. – Cyn, czy wszystko z tobą w porządku? Właśnie miałam zamiar odłożyć swoją świecę, gdy znów uniosła głowę. Otworzyła oczy i krzyknęła. Był to bardzo zachrypnięty i niesamowicie przerażający krzyk. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech. Cyn zaczęła płakać. Zakryła twarz rękoma, a potem nagle wskazała mnie. – Ty następna. Ty następna, a on nadchodzi, więc lepiej się strzeż. On pragnie cię dostać i dostanie cię. Jesteś następna, następna, następna. Osłupiałam. Ta dziewczyna mówiła o nim. O Vincencie. Czy Kristen chciała mnie ostrzec przed swoim zabójcą? Czy Cyn po prostu zgrywała się ze mnie? - Wooo, okej – rzekł Ben. – Chyba już wystarczy Cyn. Przeraziłaś już nas wystarczająco mocno. Próbował położyć rękę na jej ramieniu, ale ona ją strząsnęła. - Jeśli zdaje ci się, że to co się wcześniej wydarzyło, było złe, to zaczekaj – oznajmiła. – Tamta ilość przelanej krwi była niczym. Zaszlochała jeszcze raz. – On rozerwie cię na strzępki! Wyrwie twoje serce i duszę, w ten sam sposób, w jaki postąpił ze mną. Nic go nie powstrzyma! Cyn wyciągnęła do mnie rękę, a garnek podskoczył i był bliski przewrócenia się. Ktoś upuścił swą świecę, więc ona potoczyła się po podłodze z dala od naszej grupki. Kilka głów odwróciło swój wzrok, aby spojrzeć, co się stało. - Chodźmy Abbey. Powiedział stojący za mną Caspian, podnosząc się. – Nie wiem, co się tutaj właściwie dzieje, ale ona jest nieźle świrnięta. Cofnęłam się nieco. Bliżej ku niemu, nie mogąc odejść jednak dalej. Desperacko pragnęłam nie słyszeć tego, co mówiła, lecz jednocześnie pragnęłam dowiedzieć się więcej. Cyn rzuciła się do przodu i złapała mnie za twarz. Translate_Team
str. 198
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Abbey, Abbey, czy słyszysz mnie? – spytała. - Kristen? – wyszeptałam. Wystarczająco cicho, aby nikt inny mnie nie usłyszał. – Kris, czy to ty? Jedną ręką dotknęła mojego policzka i podniosła twarz tak, abym spojrzała jej w oczy. Rozpoznałabym te oczy, gdziekolwiek bym się znalazła. Te oczy nie należały do Cyn, tylko do Kristen. - Przepraszam – wypowiedziała nagle. – Przepraszam, że to ci się przydarzyło. Wybacz mi… to przeze mnie… - Nagle zamilczała. - W porządku, Kristen. Wszystko dobrze, tylko zostań tutaj. Proszę. Zostań… - załamał mi się głos, gdy tak ją błagałam. Znów się uśmiechnęła. - Byłaś moją najlepszą… - Mam tak wiele tobie do opowiedzenia – odpowiedziałam. – Tyle jeszcze nie wiesz. Tyle rzeczy musimy jeszcze przedyskutować… Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że schwytałam ją za dłonie. Zrobiła zdziwioną minę. - Bądź ostrożna, Abbey! Bądź ostrożna! I nagle, jak na zawołanie, wszystkie świece pogasły, ktoś krzyknął, a przebłysk nagłej paniki zdawał się opanować cały pokój. - Kto dopiero co chwycił mnie za tyłek? – wrzasnęła Beth. - Spraw, żeby to coś się zatrzymało, proszę, zrób coś, żeby to zatrzymać błagała cicho Sara. Mark krzyczał, aby ktoś w końcu odnalazł cholerny włącznik, a ja nadal nie mogłam się poruszyć. Ręce Cyn były nieziemsko zimne, a ona sama milczała. - Mam go – powiedziała Beth. Górne światła zapaliły się jakąś chwilkę później. – Czy wszystko w porządku? Spojrzałam na Cyn. Wyglądała na zdezorientowaną. Ale, co najważniejsze, wyglądała… jak ona. Jej oczy znów miały kolor zielony, nie brązowy. - Dlaczego nadal stoję w tym samym miejscu? – spytała. Następnie spojrzała na nasze dłonie. – Czy coś się wydarzyło? Translate_Team
str. 199
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - A co ty pamiętasz? – zapytałam natychmiast. Cicho. –Pamiętasz cokolwiek? Pamiętasz początek seansu? - Nie. Czy było śmiesznie? Nie wiedziałam, ile mogę jej powiedzieć o tym, co się właściwie tutaj wydarzyło, więc wydusiłam z siebie jedyne: - Tak. Było całkiem zabawnie. Reszta zebranych pogrążona była w cichych pogawędkach. Nikt nie zwracał na nas uwagi, ale ja nie mogłam tam po prostu stać. Nie mogłam też tam siedzieć i udawać, że nic się nie wydarzyło, podczas gdy miałam wrażenie, że moje wnętrzności palą mnie od środka. - Muszę już lecieć – powiedziałam. – Muszę pomóc… pomóc mojej mamie. Z projektem. - Czy wszystko z tobą dobrze? – zapytał mnie Caspian. – Kochanie, czy wszystko gra? Podnosząc się, spojrzałam na niego. - Pewnie. Spotkamy się zatem w szkole – powiedziałam do Cyn. – Dzięki za zaproszenie mnie tutaj. Nie czekając, aż zdąży cokolwiek rzec, skierowałam się ku schodom, szybko żegnając się z Beth i Benem. Zostawiłam ich za sobą, wychodząc najszybciej, jak tylko mogłam. Czułam się tak, jakby wszystkie moje zakończenia nerwowe splotły się razem i eksplodowały pod moją skórą – jak gdybym dotknęła przewodu pod napięciem i nie mogła się po tym otrząsnąć. Caspian zdecydował opuść ten dom razem ze mną. Gdy tylko przeszliśmy przez główne drzwi, spytał: - Co do cholery dzieje się z tobą? - Nie wiem. Uważam, że… - poruszałam rękoma, nie mogąc się wysłowić. – Zdaje mi się, że to była Kristen. - Abbey. - Zatrzymał się nagle. – To nie była ona. - Czemu to niby? - Ponieważ nie ma jej tutaj wśród nas. Ona nie żyje. Translate_Team
str. 200
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Skrzyżowałam ramiona. - Ty też jesteś martwy, lecz ja nadal cię widzę. - To co innego. Przejechał ręką po włosach. – Wiesz, że to całkiem inna sprawa. - Ale to była ona, Caspian. Ja to wiem! Oczy Cyn zmieniły swą barwę i jeszcze to wszystko... Ona połączyła się z Kristen i Kris próbowała mnie ostrzec. Przed Vincentem. Dlaczego mi nie wierzysz? Westchnął. - Ja po prostu wątpię, żeby to była właśnie ona. Martwi mnie jedynie to, czy czujesz się dobrze. Przysunął się bliżej i podniósł dłoń do mojego policzka. Omdlewające brzęczenie, które czułam, gdy jego dłoń dotykała niegdyś mojego policzka, byłoby miłą odmianą. - Wszystko dobrze – powiedziałam łagodnie. – Ze mną wszystko dobrze. On jednak spojrzał na mnie czujnie swymi intensywnie zielonymi oczyma. - Chodźmy zatem do domu, dobra? Potaknęłam na zgodę. Nie byłam jednak pewna, czy nasza rozmowa dobiegła już końca, czy też Caspian ma zamiar ją ciągnąć dalej, gdy już znajdziemy się w domu. Wiedziałam jedynie, że miałam to gdzieś, bo pragnęłam jedynie znaleźć się bezpieczna w swym łóżeczku. - Tak. Pora wrócić do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg, usłyszałam donośny głos matki i pytanie: - Gdzieś ty była? - U przyjaciółki – odpowiedziałam znużona. – Czemu się pytasz? - Dlatego, że nie wiedziałam, gdzie jesteś i martwiłam się o ciebie. - Wszystko przecież dobrze, mamo. Poszłam ku lodówce i wytaszczyłam sobie stamtąd jabłko. - Ty nie możesz tak po prostu… - Po prostu co? Wyjść gdzieś z przyjaciółmi? Nie przyszłam do domu po minięciu godziny policyjnej, więc o co ta cała afera? Nagle mama podeszła do mnie i objęła mnie z całych sił. Zaskoczona tym nie zrobiłam żadnego ruchu. Translate_Team
str. 201
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Masz rację – wyszeptała. – Jestem tylko matką, która za bardzo się o ciebie troszczy. I martwię się też dlatego, że muszę cię o coś poważnego zapytać. Próbując nie ukazać swej niecierpliwości, spytałam: - O co chodzi? - Nie wiesz może – zamilczała na chwilkę, a następnie kontynuowała – czy mogłabyś zostać na noc u przyjaciółki w weekend, w który przypada Halloween? Może u Beth? Albo Cacey? - Dlaczego? – spytałam podejrzanie. - Twój ojciec i ja chcielibyśmy się wybrać na takie mini wakacje. W Connecticut jest jedna romantyczna miejscówka, nazywa się B&B, chciałam się tam wybrać już od paru dobrych lat, a teraz jest już po sezonie… Dostalibyśmy zatem olbrzymią zniżkę. Nadzieja rysowała się w jej oczach, a ja poczułam, jak ta nadzieja również mi się udziela. Rodziców miało nie być w czasie halloweenowego weekendu? To oznaczałoby, iż zostałabym sam na sam z Caspianem podczas pierwszego listopada. Z możliwym do dotknięcia Caspianem. A touchable Caspian. Mam właśnie okazję, żeby zostać z Caspianem! Tutaj! Sam na sam. Ta myśl na tyle mnie uszczęśliwiła, że zapomniałam nawet o tym wszystkim, co przytrafiło mi się z Cyn. - Tak, mamo – powiedziałam uśmiechając się lekko i spoglądając na Caspiana. On również odwzajemnił mój uśmiech. – Mogę zostać u Beth. - Naprawdę? Byłoby tak wspaniale. Tak się cieszę, że nie masz nic przeciwko, Abbey. Nie chciałam wspominać nawet o pewnych, niepewnych sytuacjach. Niepewna sytuacja – musiała być szyfrem do słowa: włamanie. - Wy z ojcem zasłużyliście sobie na chwilę odpoczynku. Mam nadzieję, że spędzicie go bawiąc się na całego. Okej, powiedziałam nieco za dużo… Ale powiedziałabym wszystko, żebyście tylko wyszli sobie gdzieś razem z domu. Uśmiechała się promiennie do mnie, dopóki nie wypuściła mnie ze swego niedźwiedziego uścisku. Translate_Team
str. 202
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - No dobra. Idę się położyć. Muszę iść jutro przecież do szkoły. - W porządku kochanie. Słodkich snów. Zobaczymy się rano. - Noc! – zawołałam, próbując ukryć wielką radość. Nie zamierzałam dzisiaj w nocy w ogóle spać. Taki obrót spraw zbyt mocno mnie podekscytował. Wyszło na to, że miałam rację, jeśli chodzi o niespanie w nocy, ale nie działo się tak dlatego, że byłam mocno podekscytowana, lecz dlatego, iż śniły mi się same koszmary. Moje łóżko było tak bardzo miękkie i niewygodne, że musiałam ciągle się kręcić, aby znaleźć jakąś w miarę wygodną pozycję do snu. Próbowałam włożyć rękę pod poduszkę, aby nieco ją unieść, lecz moja ręka nie wykonała żadnego ruchu. Ona po prostu się nie ruszała. Zdrętwiała spojrzałam na nią. W pokoju było jednak zbyt ciemno, abym mogła cokolwiek ujrzeć. Przesuwając się powolutku, przewróciłam się na drugi bok i wtedy zderzyłam się z czymś twardym i zimnym. Przeraziłam się, więc poruszałam swoimi ramionami, aby przesunąć rękę chociaż o milimetr. W końcu udało mi się posunąc nieco w lewo, gdzie uderzyłam znów w coś twardego i zimnego. Nachmurzywszy się, spróbowałam się skoncentrować i podnieść. Nie mogłam jednak się poruszać. - Pomocy! Otworzyłam usta, żeby zakrzyczeć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Moje gardło napinało się, czułam, jak mnie dławi, ale na nic się nie zdały wszelkie wysiłki. – Pomocy! - Nikt nie może cię usłyszeć, głupiutka – usłyszałam czyjś głos. – Jesteśmy tutaj tylko ty, ja i robaki. Zamknęłam szybko usta, czując, jak jedzenie podchodzi mi do gardła. To nie ona. To nie może być Kristen. - Czekałam na ciebie – powiedziała, podśpiewując. – Teraz możemy tak sobie tutaj leżeć przez całą wieczność i dochowywać naszych tajemnic. Wszystkich naszych tajemnic, od teraz i na zawsze.
Translate_Team
str. 203
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Oczy nadal trzymałam mocno zamknięte, najmocniej jak się tylko dało. To tylko sen. Ty śnisz. To nie jest rzeczywiste. Tylko otwórz oczy i zobacz. To sen. Najzwyklejszy sen. Nagle poprzez przymknięte powieki dostrzegłam nade mną światło, a gdy je otworzyłam, zobaczyłam drewnianą deskę leżącą tuż nad moją głową. Gruda ziemi uderzyła mnie w twarz, trafiając tak niebezpiecznie blisko mych ust, że mogłam poczuć zapach najprawdziwszej ziemi, a nawet go posmakować. Od razu po tym zostałam przygnieciona kolejnymi grudami ziemi i straciłam wszelką nadzieję. Byłam otoczona zimnym twardym drewnem. Miałam go nad głową, pod stopami, również po bokach. Po prostu leżałam w swojej własnej… trumnie. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zacząć krzyczeć, choć teraz udało mi się wydobyć z siebie głos. Rozpostartymi dłońmi chwyciłam za swoje ubrania. Miałam na sobie tę piękną wiktoriańską suknię, którą planowałam założyć na dzień pamięci po Caspianie /dzień, w którym umarł Caspian/. - Nie! – krzyczałam, spoglądając na nią. – Nie, to nie może dziać się naprawdę! Nagle zawisnął nade mną czyjś cień, a gdy spojrzałam w górę, ujrzałam tam Vincenta zasłaniającego wszystkie promienie słoneczne. - I jak ci się tutaj podoba? – zapytał, a jego zęby wydłużały się coraz bardziej z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem. – To miejsce będzie od teraz służyć ci jako twój nowy dom. Zbudowałem go specjalnie dla ciebie. - Wypuść mnie stąd! - Darłam się i wymachiwałam pięściami. Waliłam nimi w drewno najmocniej, jak mogłam. – WYPUŚĆ! MNIE! STĄD! - I zostawić twoją przyjaciółeczkę tam na dole, aby się rozkładała w samotności? Vincent zaśmiał się. – Nie mógłbym tak postąpić. To byłoby takie… okrutne. Nagle jego śmiech zadudnił w mojej głowie. Jego głos był taki donośny, iż musiałam zatkać sobie palcami uszy, aby nieco go zagłuszyć, a on jeszcze śmiał rzucić mi czerwoną różę. - Popiół do popiołu – powiedział, rzucając kolejną różyczkę. – Proch do prochu. - Nieeeeeeeeee – znów zakrzyczałam. – Nieeeeee!!!! - Tak właśnie się dzieje. Po.. - Słyszałam znów głos Kristen. – To się właśnie dzieje, gdy się zakochujesz – oznajmiła. – Wiem to z własnego doświadczenia. Translate_Team
str. 204
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Koścista dłoń schwyciła mnie za nadgarstek. Chciałam ją odtrącić każdym włóknem mojego ciała. Desperacko pragnęłam wydostać się z tej dziury i pozostawić wszystko daleko za sobą. Lecz zamiast tego zrobiłam coś bardzo głupiego. Odwróciłam się, aby na nią spojrzeć. Została po niej tylko czaszka, bez żadnej skóry, jedynie z pozostałościami włosów. Jej żuchwa skrzypiała okropnie, gdy się poruszała, a jej zęby wyglądały tak, jakby mogły w każdej chwili stamtąd wylecieć. Wszystko to spowodowało, że znów poczułam, jak jedzenie podchodzi mi do gardła. Chyba będę chora. - Powinnaś wiedzieć – gdakała głowa. – Spójrz na mnie. Tylko na mnie spójrz!
Translate_Team
str. 205
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY TELEFON „… i nawiedzone pola, i nawiedzone strumyczki, i nawiedzone mosty, i nawiedzone domy, a szczególnie bezgłowego jeźdźcy lub Galopującego Hesa Kotliny…” Legenda o Sennej Dolinie
Następnego ranka opowiedziałam Caspianowi o śnie i był tak samo jak ja niepewny, co on mógł oznaczać. Uważał, że może ma to coś wspólnego z tym, co wydarzyło się podczas seansu, ale nie był tego do końca pewien. Jednak ja, gdzieś w głębi duszy, obawiałam się, że to była podświadoma metafora mojej osoby obawiającej się śmierci. Rozmyślałam o tym w szkole, podczas zmierzania na czwartą lekcję, kiedy to wpadłam na Cyn. Szła korytarzem w moim kierunku, więc odwróciłam się i poszłam w drugą stronę. Cyn, jak tylko mnie zobaczyła, przyspieszyła, by mnie złapać. - Abbey, stój! – zawołała. Miałam zamiar ją zignorować. Wciąż nie mogłam zapomnieć o śnie i miałam to dziwne uczucie, jakby z każdym krokiem towarzyszyły mi nad głową czarne chmury. Naprawdę nie byłam w nastroju do pogaduszek na temat tego, co się wydarzyło z nią i Kristen. Jednak, mimo wszystko, zatrzymałam się. - Co tam, Cyn? – spytałam powoli. Rozejrzała się wokoło i popchnęła mnie w kierunku pustych szafek. - Chciałam porozmawiać z tobą na temat wydarzeń z ostatniego wieczoru. Jesteś na mnie zła? Uniosłam swoje książki. - Nie. Tu nie chodzi o ciebie. Jestem po prostu w złym nastroju. - To dlatego, że słyszałaś? - Co słyszałam? Translate_Team
str. 206
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To głupie. - O co chodzi? – domagałam się odpowiedzi. – Co jest głupie? Wbiła wzrok w podłogę. - Boże, mogłam użyć papierosa, - teraz wbiła wzrok we mnie – próbując ucieczki. Miała nałożone bransoletki bangles21, które brzdękały, gdy się wierciła. To była eksplozja dźwięku, który brzmiał jak szuranie paznokciami o tablicę. Miałam ochotę nią potrząsnąć, kiedy tak stała niezdecydowana. - Po prostu mi powiedz, Cyn - ostatecznie powiedziałam. - To ten kretyn. Mark. Powiedział kilku osobom o tym, co wydarzyło się podczas seansu. Co oni wiedzą? Co słyszeli? - Co dokładnie powiedział? - O światłach, które gasły. Wygadywał, że się przestraszyłaś i zwiałaś. Powiedziałam mu, że jest dupkiem, a potem porysowałam kluczykiem bok jego samochodu, by zrozumiał aluzję. - Dzięki? Chciałam wyglądać na poważną, ale nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Rozpowszechniał plotki o mnie i moim strachu przed ciemnością, a Cyn myślała, że to mogłoby mnie zezłościć? To tak jak w tej grze, głuchy telefon, w którą graliśmy w podstawówce. Jedynie Bóg teraz wiedział do jakiego stopnia plotka się już zmieniła. Brzmi zabawnie. - Z czego się śmiejesz? – spytała Cyn. Powstrzymałam kolejny chichot. - Ponieważ - powiedziałam - to jedna z najgłupszych rzeczy, jaką kiedykolwiek słyszałam. Porównując to do plotek, które krążyły o mnie zaraz po śmierci
21
Bransoletki tego typu to solidne okrągłe elementy damskiej biżuterii pochodzenia indyjskiego. W Indiach nazywane są kangan, po angielsku bangles. Są najczęściej wykonane z materiałów gładkich, jak szkło, metal czy malowane drewno. Niejednokrotnie ozdabiane są szlachetnymi kamieniami. Mieszkanki Indii noszą ich kilka lub kilkanaście jednocześnie. Wytwarzają one w ten sposób charakterystyczny dźwięk, porównywany do szumu wiatru. (źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bransoletka )
Translate_Team
str. 207
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Kristen… - potrząsnęłam głową. – Potrzeba trochę więcej niż to, by mnie zezłościć. - Dobra, cieszę się, że cię to bawi - powiedziała Cyn. - Owszem, bawi. Ale i tak dziękuję, że postawiłaś się w moim imieniu. Naprawdę to doceniam. Rzuciła mi spojrzenie pełne mieszanych uczuć. Na jej twarzy malowały się wątpliwości. Po czym zmieniła minę na poważną. - Abbey, mówiłam ci coś na temat seansu? Coś o byciu ostrożnym? Tym razem przyszła moja kolej na wiercenie się. Wbiłam piętę swojego buta w drewnianą podłogę, a czubkiem trącałam drzwiczki od szafki. - Nie pamiętam. Może. A co? - To po prostu te dziwne uczucie. Czasami łapią mnie… Nie wiem nawet jak to nazwać. To po prostu… przeczucia. Tym razem moja intuicja mówi mi, żebyś była ostrożna. Wiem, że ostrzegłaś mnie, abym uważała, ale wydaje mi się, że ty również powinnaś. Dobrze? Dzwonek zadzwonił drugi raz. Teraz byłam już spóźniona na lekcje. - Jasne, będę - odpowiedziałam nonszalancko, odwracając się od niej. - Z nami w porządku? – spytała. - Oczywiście. Złapię cię później. Odchodząc obejrzałam się tylko raz. Ciągle stała przy szafkach, bawiąc się z roztargnieniem bransoletkami na swoim nadgarstku. Nie miałam pojęcia co z nią jest, lub co to dokładnie znaczy, ale w jakiś sposób Cyn połączyła się z Kristen. Teraz zastanawiałam się tylko ile czasu zajmie jej zrozumienie tego. Nie czekałam aż Caspian odbierze mnie ze szkoły, tylko udałam się prosto do domu. Kiedy tam dotarłam znalazłam notatkę od mamy, której informowała mnie, że nie będzie jej wieczorem, bo wraz z Sophie biorą udział w prawdziwych zajęciach z nieruchomości. - Nie ma problemu - odpowiedziałam na głos liścikowi. Chciałam tylko zobaczyć Caspiana. Translate_Team
str. 208
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Jak tylko w moich myślach pojawiło się jego imię, spauzowałam. Gdzie jest Caspian? Wciąż siedzi w moim pokoju? Biegnąc po schodach przeskakiwałam po dwa stopnie, wiedząc, po prostu wiedząc, co zastanę w pokoju. Proszę, niech tylko nie śpi. Niech będzie zajęty. Niech rysuje. Jak tylko go ujrzałam moja torba na książki wypadła mi z rąk i wylądowała na podłodze z głuchym odgłosem. Znów spał, jednak tym razem nie w łóżku. Zamiast tego osuwał się z krzesła. Jego szkicownik i ołówek leżały przed nim na biurku. Nie wyglądało to na wygodną pozycję, a jego twarz… Jego twarz, była najgorszym widokiem. Wykrzywiała ją w agonia. Zastygła w grymasie, który towarzyszył mu tuż przed zaśnięciem, przed wycieczką w mroczne miejsce. Wyglądał jakby jego sny go nawiedzały. Pospieszyłam w jego stronę i klęknęłam obok, łapiąc go za dłoń. Przeszła przez niego bez znanego mi odczucia mrowienia. Nic nie mogłam zrobić. Nie mogłam go przenieść, albo odgarnąć mu z twarzy kosmyki włosów. Nie mogłam go obudzić i obiecać, że wszystko będzie dobrze. Moje palce gmerały w kieszeni, aż odnalazły telefon. Wybrałam numer Sophie i Kame’a, ale od razu włączyła się poczta głosowa. Rozłączyłam się, by spróbować jeszcze raz, jednak znów odezwała się poczta. Ostatecznie zdecydowałam się zadzwonić do jeszcze jednego Widma, do którego miałam numer telefonu. Do Cacey. Nie miała ustawionej poczty głosowej, tylko automatyczną sekretarkę. Z wzrastająca frustracją czekałam na dźwięk, i zaczęłam mówić. - Ludzie! Próbuję się do was dodzwonić. Te małe urządzenia o nazwie „komórka” nie działa, jeśli jej nie odbierzecie, wiecie o tym, prawda? Caspian znowu śpi. I… on nie wygląda najlepiej. Czy któreś z was może tu przyjść i pomóc mi go przenieść? Oddzwońcie, okej? Pa. Krążąc wokół łóżka w końcu usiadłam na jego brzegu i skupiłam całą uwagę na czuwaniu, aż ktoś do mnie oddzwoni.
Translate_Team
str. 209
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ale nikt tego nie zrobił. Dwie godziny i sześć kolejnych prób później rzuciłam telefonem przez pokój i znowu zaczęłam krążyć. To coś musi znaczyć. Ten seans, ostrzeżenie od Kristen, wyraz bólu na twarzy Caspiana. Coś się dzieje. W głowie mi huczało, pewnie dlatego, że nie jadłam obiadu, chociaż i tak nie byłam głodna. Po długim wpatrywaniu się w Caspiana, leżącego za mną zeszłam po schodach na dół i wzięłam mrożoną herbatę i krakersy. Było to dość mdłe danie, jednak dzięki niemu przynajmniej zniknął ból głowy. Wstając by wyrzucić pudełko po krakersach, przytrzymałam się i zauważyłam niedaleko stojący kontener na surowce wtórne. Na wierzchu leżały dwie puste puszki po krojonej żurawinie i znowu dziwna myśl przeszła mi przez głowę. Na temat tej gry z podstawówki. Głuchym telefonie… Co do cholery! Musiałam utrzymać swoje skupienie. Chwyciłam puszki, przepłukałam je i wytarłam dokładnie do sucha papierowym ręcznikiem. Potem odkleiłam naklejki i je wyrzuciłam. Znalazłam sznurek w szufladzie z rupieciami i sięgnęłam po ostry nóż z lady. Usytuowałam nóż przy samej górze blachy, przytrzymałam mocno ręką, a nóż przebił puszkę na wylot. To samo zrobiłam z drugą. Potem przeciągnęłam długi kawałek sznurka przez otwór i zawiązałam na jego końcu ogromny supeł. Pozostawiłam dużo luzu, przeciągnęłam i zakończyłam supłem sznurek w drugiej puszce. Zawieszając sobie przez ramię puszki wróciłam na górę. Poczułam się odrobinę głupio, gdy już tam dotarłam i wpatrywałam się w domowej roboty telefon. Zajęło mi parę minut zdobycie odwagi, aby użyć mojego dzieła. Wcisnęłam jedną z puszek pomiędzy dwie książki, aby była stabilna, następnie postawiłam książki tuż obok ucha Caspiana. Potem naprężyłam sznurek i poszłam z drugą puszką do szafy. Byłam w stanie zamknąć jej drzwi i przewlec sznurek w szparze pod nimi, co dało mi możliwość usadowienia się na podłodze. W jakiś sposób wydawało mi się to mniej głupie niż stanie z nim twarzą w twarz, kiedy będę gadać do pustej puszki po żurawinie. Oparłam głowę o ścianę. - Testuję, testuję - szepnęłam. – Raz, dwa, trzy. Translate_Team
str. 210
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Nie było żadnej odpowiedzi, chociaż i tak się jej nie spodziewałam. Raczej głównie miałam nadzieję, iż jest szansa, że ktoś to słyszy. - Nie mam pojęcia, czy to zadziała - zaczęłam, przykładając otwarte dno puszki do ust. – To taka gra, w którą się bawiłam w trzeciej klasie. Sznurki są tak napięte, że możesz przez nie usłyszeć dźwięki i słowa. Jak w kablach telefonicznych. Pluszowy misiek siedział obok mnie i gapił się na mnie jednym szklistym okiem. Wzięłam go i położyłam sobie na kolanach, po czym pogłaskałam jego ciemne, gładkie futro. - Naprawdę jestem przerażona - szepnęłam, mając nadzieję, że w jakiś sposób Caspian mnie usłyszy, nieważne gdzie jest. – Co, jeżeli nie mogę tego zrobić? Co jeśli nie jestem wystarczająco silna? Co jeżeli powiem Widmom, że ja… że ja nie chcę umierać? Co jeśli będę błagać o drugą szansę? Łzy piekły mnie pod powiekami, ale zabroniłam im popłynąć. - Oh, Caspian. Tego się najbardziej boję. Co jeżeli nie jestem wystarczająco silna, aby być z tobą? – potrząsnęłam głową. – Nie chcę wiedzieć, że mogę stać się niczym. Że mogę zostać tylko cieniem swojego życia. A co jeżeli myślisz sobie, że nie kocham cię wystarczająco mocno, aby z tobą być? Przytuliłam miśka mocno do swojej piersi. - Te myśli wciąż i wciąż krążą mi po głowie. Chcę z tobą być. Chcę tego ponad wszystko. Więc jak może istnieć we mnie jakaś część, która tego nie pragnie? Jak może być we mnie coś, co się tego trzyma? Część która chce rzeczy… innych rzeczy. Takich jak na przykład mój sklep. Zamknęłam oczy i zamilkłam na minutę. Czułam się, jakbym go w jakiś sposób zdradziła, poprzez przyznanie się do tego wszystkiego. Uzewnętrzniłam wszystkie swoje wewnętrzne troski i sekrety. To było upokarzające. Oraz przytłaczające. - Ale wciąż cię chcę - powiedziałam. – Czemu muszę wybierać? Cokolwiek chcę, niesie to ze sobą jakąś cenę. Powinnam być szczęśliwa, skoro jestem z tobą. Co więcej, chciałabym… Translate_Team
str. 211
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Opuściłam puszkę. Odsunęłam z dala od swoich ust. Nie mogłam mu powiedzieć, czego tak naprawdę chciałam; jego żywego, i taką samą Kristen, a Vincenta Drake, jak najdalej od szczęśliwego obrazka i żadnych Widm kręcących się wokoło. Podnosząc ponownie puszkę do ust wyszeptałam: - Jedyne czego chcę, to abyś wiedział, że cię kocham. I mam nadzieję, że jestem wystarczająco silna, by być z tobą. – I mam nadzieję, że słyszałeś wszystko. Caspian obudził się dwa dni później, w piątek, w dzień balu maturalnego Hollow, a ja byłam już chora od zamartwiania się o niego, przez cały czas, gdy on spał. Cacey w końcu do mnie oddzwoniła, ale ja nie odebrałam telefonu, a ona też nie zostawiła żadnej wiadomości. Nie mógł pamiętać ile czasu stracił, i to mnie martwiło. Nie rozmawialiśmy o tym. Czy było tu coś jeszcze do powiedzenia? Tego ranka podczas zmierzania do szkoły, postanowiłam nadrobić sobie drogi idąc przez cmentarz, a Caspian poszedł ze mną. Grób Kristen znajdował się o stopę ode mnie, a ja odczuwałam obawę z każdym krokiem, który przybliżał mnie do niego. Dzisiaj miała być wielka noc. Powoli stanęłam nad nagrobkiem. - Hej, Kris - zsunęłam część zwiędłych liści. – Dziś jest bal maturalny Hollow. – Na zewnątrz było chłodnawo więc wcisnęłam ręce do kieszeni. – Idę z Benem. Mam nadzieję, że… Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Dziwne kłujące uczucie przebiegło mi po skórze głowy i się rozejrzałam. Na drugim końcu cmentarza, naprzeciwko mnie, stał starszy mężczyzna w białym garniturze i przyglądał mi się. Zmrużyłam oczy i odwzajemniłam spojrzenie, zaskoczona, bo wydawało mi się, że już go gdzieś widziałam. Wyglądał tak znajomo. Nie mogłam sobie jednak przypomnieć. - Muszę iść do szkoły - szepnęłam do Kristen. – Chciałam, abyś wiedziała, że będę o tobie myśleć. Tęsknię za tobą. I kocham cię. Położyłam rękę na szczycie nagrobka, a kiedy uniosłam wzrok, mężczyzny już nie było.
Translate_Team
str. 212
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY Bal maturalny Hollow „Zbliżał się wieczór, gdy Ichabod dotarł do zamku Heer Van Tassel’a, który znany był z chluby i graniczących z krajem kwiatów. „ Legenda o Sennej Dolinie
Właśnie dopinaliśmy na ostatni guzik plany dotyczące balu maturalnego Hollow razem z Beth i Benem, gdy rozległ się ostatni dzwonek. - Planujemy wyjechać stąd limuzyną o siódmej czy o siódmej trzydzieści? – zapytał Ben. – Muszę dać znać kierowcy. - Siódma trzydzieści – powiedziałam, a Beth tylko kiwnęła głową na znak, że się ze mną zgadza. - Masz czerwoną sukienkę, prawda? – zapytał ponownie. - Skąd… - Powiedziałam mu – oznajmiła Beth. – Tak, ma czerwoną sukienkę – potwierdziła. - Zatem założę czerwony krawat i będę u ciebie około wpół do ósmej, aby cię odebrać. Ubiorę ten swój seksssiii garnitur. – Ben uniósł zawadiacko brwi, a następnie sobie poszedł. Beth zaśmiała się, a ja tylko wywróciłam oczyma. Ale też nie mogłam się nie uśmiechnąć. - Idziesz ze mną do salonu? – spytała Beth, jak tylko Ben zniknął. – Moja ciocia tam pracuje i ma zrobić mi fryzurę i make-up. Mogłabym ją poprosić, aby cię gdzieś tam też wcisnęła. - Pewnie. Fryzura, makijaż, kiecka... – Wszystko to wyglądało na normalny proces przed balowy. - Wspaniale – zapiszczała Beth. – Rzucaj te książki i chodźmy dziewczyno! Szkoda marnować czas, zwłaszcza że musimy się jeszcze zrobić na bóstwa.
Translate_Team
str. 213
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Po drodze do szafki nie spotkałam Caspiana, więc wysłałam mu krótką wiadomość: Idę przygotowywać się na bal z Beth. Kilka chwil potem otrzymałam odpowiedź: Ok, baw się dobrze. Odwróciłam się ku Beth wymuszenie się uśmiechając. „Baw się dobrze” – powiedziałam sama sobie, gdy zmierzałyśmy ku wyjściu. Po prostu idź i spędź przyjemnie czas ze swą przyjaciółką. Próbowałam wyglądać na zadowoloną przez całą drogę do salonu. Ale nawet w towarzystwie ciągle chichoczących dziewczyn nie byłam w stanie przestać myśleć o tym, że to było właśnie to - moja ostatnia okazja by spędzić czas z Beth i Benem. Widma nie krążyłyby w pobliżu, gdyby było wcześnie. Gdyby dzień mojej śmierci nie był już blisko. Kiedy przyklejono mi sztuczne rzęsy, a moje paznokcie wypolerowano, wymodelowano i pomalowano coraz trudniej udawało mi się utrzymać uśmiech na twarzy. - Podnieść włosy do góry, czy zostawić rozpuszczone? – spytała ciocia Beth, Lucinda. Nie odpowiedziałam jej od razu, więc Beth trąciła mnie lekko w ramię. - A ty co byś mi doradziła? – spytałam ją. - Jeśli chcesz wyglądać sexy lepiej zepnij je do góry – zasugerowała, uśmiechając się uwodzicielsko. – A jeśli randka uda się naprawdę super zawsze możesz je rozpuścić. - A może pół na pół? – spytałam. Nie chciałam wyglądać seksownie dla Bena. To byłoby... dziwne. – Moglibyśmy upleść je jakoś ciekawie z tyłu i wsadzić tam kwiatka? - Ooch, czerwoną różę. Pewnie, że tak – powiedziała Lucinda. – Z twoim kolorem włosów będziesz wyglądać przepięknie. Beth siedziała na krześle obok mnie, a prawa ręka Lucindy - Grant, właśnie upinał jej ciemne włosy wysoko. - Ładnie – powiedziała Beth spoglądając po chwili na pracę Lucindy. – Dobry wybór. Translate_Team
str. 214
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Dzięki – odwdzięczyłam się jej uśmiechem. Gdy skończyliśmy, Beth podrzuciła mnie do domu. Caspian był już na górze, siedział na moim krześle i czytał książkę, więc weszłam do pokoju jak najciszej się dało, aby mu nie przeszkadzać. - Hej, Astrid – powiedział. Na dźwięk tego imienia moje serce podskoczyło i postanowiłam do niego podejść. Nawet już po tylu minionych dniach i miesiącach instynkt podpowiadał mi bym go przytuliła. - Hej – powiedziałam nieśmiało. Spojrzał na mnie. - Wyglądasz pięknie. - Dzięki. – Zarumieniłam się. - Dzisiaj ta wielka noc, co? - Tak. - Będziesz ostrożna? - Obiecuję. Cacey mówiła, że ona i Uri tam będą więc nie powinnam się zamartwiać Vincentem. Poza tym, nie sądzę, że on będzie coś kombinować. Za dużo ludzi. Wolałby być ze mną na osobności, aby móc mnie terroryzować. Caspian zbliżył się do mnie. - Bądź też ostrożna z Benem. – Na wpół żartował, a na wpół nie. – Wiem, że to ja cię popchnąłem w jego ramiona, ale ty wciąż jesteś moją dziewczyną. Stałam tam przez chwilę gapiąc się na niego i próbując przekazać mu, co do niego czułam bez zbędnych słów. On w końcu odchrząknął i się cofnął. - Nie chcę ci przeszkadzać. Powinnaś pewnie się zbierać. - Okej – powiedziałam, opłakując w duchu utratę jego bliskości. - Nie będę ci przeszkadzał jeśli zostanę tutaj na górze? – spytał łagodnie, nie spoglądając przy tym w moje oczy. – Chyba tego nie zniosę. Fryzura, kiecka, makijaż… Dla niego.
Translate_Team
str. 215
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie, nie, w porządku. Nie chcę abyś czuł się podle. Poza tym chciałam przebrać się na dole. Tam… jest więcej miejsca. Jesteś pewien, że się na to zgadzasz? Potaknął. - Oczywiście. Lubię Bena. Jest miłym gostkiem. Podeszłam do szafy i umieściłam białą suknię od Victorian obok czerwonej sukienki w pokrowcu. Chciałam sprawić Caspianowi niespodziankę, założyłabym ją od razu po przyjściu do domu. Nagle mój żołądek się wzburzył. Dzisiaj o północy będzie już pierwszy listopada. Dzień śmierci Caspiana. Byłam gotowa, ale jeszcze nie tak do końca. A co jeśli mu się nie spodoba moja biała sukienka? Co jeśli uzna ją za staromodną, albo nie spodobam mu się w niej? Co jeśli… Nie ma co gdybać. Trzeba robić jedną rzecz jednocześnie. Teraz pójdę na bal maturalny Hollow. Potem Caspian. Ale najpierw muszę przebrnąć przez ten bal z Benem. Przewiesiwszy sukienkę przez ramię, otworzyłam po cichu drzwi i wyciągnęłam z szafy parę czarnych butów. - Mam nadzieję, że spotkamy się tutaj gdy wrócę – powiedziałam zbierając się. Caspian pokiwał głową. - Mama z tatą wyjeżdżają na weekend. Nie będzie ich aż do poniedziałku, więc… – Poczułam uścisk w gardle, a nie chciałam zapłakać aby nie zniweczyć starań Lucindy. – Tak bardzo chciałabym tam pójść z tobą – powiedziałam łagodnie. – Będę za tobą tęsknić. Caspian znów pokiwał głową, więc obejrzawszy się jeszcze raz za siebie wyszłam z pokoju. Pozostawiłam za sobą zmarłego chłopaka, abym mogła pójść z innym. A tylko dlatego, że on tego chciał. Mama nie posiadała się z radości, gdy schodziłam na dół aby się przebrać i wciąż zaglądała do mnie co pięć sekund. Po czwartej takiej wycieczce powiedziałam jej: - Przestań to robić. Wyluzuj. Jeśli będę coś potrzebować dam ci znać.
Translate_Team
str. 216
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Ale ona już trzymała aparat w pogotowiu, więc jak tylko udało mi się wyjść z łazienki, zaczęła robić zdjęcia. - Mamo, jeszcze nawet się całkowicie nie ubrałam – powiedziałam. – Muszę założyć buty. - Wiem, ale – pstryk – to taka radosna chwila – pstryk – więc chciałabym ją upamiętnić – pstryk. Ignorując ją, rozsiadłam się na kanapie próbując założyć buty. Moja sukienka jednakże okazała się być zbyt ciasno zawiązana, więc tylko obkręcałam się na różne dziwne sposoby. - Hej mamo, chyba przyda mi się teraz twoja pomoc. Podeszła do mnie. - Już jestem. Pozwól, że się tym zajmę. Wepchnęłam stopę do buta przytrzymując się kanapy aby utrzymać równowagę, a mama go zapięła. Tak samo postąpiłyśmy z drugim. Tata wszedł do salonu akurat, gdy skończyłyśmy i zagwizdał. - Wyglądasz prześlicznie kochanie. Mama ustawiła go obok mnie, aby zrobić kolejne kilka zdjęć. Wtedy spojrzałam na zegar. Wciąż miałam jakieś piętnaście minut do przyjazdu Bena. - No dobra mamo – powiedziałam zaciskając zęby. – Zróbmy parę zdjęć. Pozowaliśmy z ojcem przy kominku, oknie, przed lodówką. Następnie zechciała, aby tata zrobił nam z mamą wspólne zdjęcie. Oczywiście przy lustrze, wazonie z kwiatami, przy drzwiach… Jeszcze nigdy nie ucieszyłam się na dźwięk klaksonu tak, jak wtedy. Ben pojawił się wcześnie. Aż całą minutę wcześniej. - Och, dobrze. Już tu jest. Teraz mogę zrobić zdjęcia waszej dwójce! – zapiszczała mama. Spojrzałam na tatę. - Nie martw się – szepnął. – Wyjeżdżamy za dziesięć ósma, więc nie zostanie już tyle czasu na robienie zdjęć. - Taaak, dzięki tato – powiedziałam. – Już i tak zrobiliśmy ich sporo. Translate_Team
str. 217
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Mama otworzyła Benowi drzwi, a on wyraźnie się zawstydził. W rękach trzymał tuzin białych róż. Ubrał się w szaro-grafitowy garnitur z czerwonym krawatem i musiałam przyznać, że wyglądał naprawdę ekstra. To z pewnością był sekssssiii garnitur. Wszedł do środka. - Odkąd powiedziałaś, że nie chcesz bukieciku, Abbey, pomyślałem, że przyniosę ci to. Podał mi kwiaty, a ja je wdzięcznie przyjęłam. - Czy mógłbym? – spytał wyciągając jedną różę. Potaknęłam, a on odwrócił się i podał ją mamie. – To dla was. - Och, cóż… ja tylko… ja... – Mama zaczerwieniła się ale wyglądała na zachwyconą. - Aww, czyż nie jesteś po prostu uwodzicielski? – spytałam go. A on się tylko uśmiechnął. - Pora na zdjęcia! – powiedziała mama, zabierając ode mnie róże. – Postawię je w kuchni. – Zanim zdążyłam wypchnąć Bena za drzwi, powróciła. – Okej. Proszę stańcie tutaj. Ganiała nas wszędzie; od kominka, aż po schody. Ben tylko stał i się uśmiechał. Robiliśmy zdjęcia na zewnątrz, przed domem, przy limuzynie, nawet wtedy, jak wchodziliśmy po schodkach do domu... aż w końcu oznajmiłam mamie, że musimy zabrać jeszcze Beth i jej partnera po drodze na bal. Mama zaczęła płakać i mnie przytulać. - Bawcie się dobrze – powiedziała. – Bądźcie ostrożni i takie tam. Uchwyciła się mnie, a ja łagodnie poklepałam ją po plecach. - Tak, tak, już dobrze mamo. - Wyjeżdżamy z ojcem dzisiaj i wrócimy dopiero w poniedziałek – powiedziała. – Zostawiłam dodatkowe pieniądze na stole w jadalni. Nie zapomnij zabrać ich ze sobą. Zostaniesz z Beth, czy z Cacey? - Zostanę u Beth. Translate_Team
str. 218
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Sporządziłam sobie notatkę w głowie, aby nie zapomnieć powiedzieć Beth o moim nocowaniu u niej, gdyby moja matka zechciała do niej zadzwonić. - Wszystko będzie w porządku, mamo. Wy też się bawcie dobrze, okej? Kocham cię – wyszeptałam. Ben zaoferował mi ramię. - Do widzenia panie i pani Browning – powiedział. – Zaopiekuję się nią. - Pewnie, że tak – oznajmiłam. A on znów wyszczerzył do mnie zęby. Ostrożnie stąpając, zeszliśmy ścieżką do czekającej na nas limuzyny. Mama z tatą machali nam na pożegnanie. Gdy zamknęły się drzwi auta, spojrzałam w górę. Znajdowaliśmy się dokładnie pod oknem mojego pokoju, gdzie ujrzałam Caspiana. Coś mokrego spłynęło w dół po moim policzku. Gdy spojrzałam na palec, którym zgarnęłam to coś, okazało się, że była to łza. Pośpiesznie wycierając kąciki oczu, powiedziałam sobie STOP. Wrócę tutaj za parę godzin i wszystko będzie dobrze. Będę mogła znów zobaczyć Caspiana. Ale moje serce wciąż bolało, gdy odjeżdżaliśmy.
*** Gdy dotarliśmy do Beth, ona już czekała na zewnątrz, śmiejąc się i pstrykając sobie zdjęcia razem z Grantem. - Wybiera się tam z uczniem z klasy informatycznej? – spytał Ben, spoglądając zza przyciemnionych szyb. - Chyba na to wygląda. - Hej, Abbie – powiedział nagle ten koleś. – Wiesz, że następny seans odbędzie się niedługo u Cyn? – Mówił przyciszonym głosem. – Pomyślałem sobie, że może chciałabyś się skontaktować z Kristen, gdybyś miała taką okazję. Ale cieszę się, że nic nie powiedziałaś. Niełatwo się żyje, gdy wszyscy inni o tym wiedzą, prawda? Byłam nieco zdziwiona tą rozmową i tym, że czuł to samo, co ja. - Ja pomyślałam to samo o tobie – odpowiedziałam. – Że ty też zechcesz z nią porozmawiać. Naprawdę cieszyłam się, że... to wtedy nie wypaliło. Translate_Team
str. 219
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
- Myślę, że spodobałby się tak, że jesteśmy tutaj razem - powiedział. - Też tak sądzę - powiedziałam wolno. - Też tak sądzę. - Ciągle śnię o niej - powiedział łagodnie, spoglądając w jakiś odległy punkt. Nie wiem, co to znaczy, ale myślę, że to coś dobrego. - Pokręcił głową. - Ej, koniec z tym. Znajdźmy ostatnich członków naszej grupy i idźmy się zabawić. Co ty na to? - Zróbmy to! Uśmiechnęła się do niego szeroko, starając się wypchnąć Kristen z mojej głowy. Starając się odepchnąć fakt, że Ben śnił o niej, podczas gdy ja, jej najlepsza przyjaciółka, miałam jedynie koszmary. Przybyliśmy na bal maturalny Hollow kwadrans po ósmej. Sala balowa była piękna, w kolorach blado niebieskim i złamanej bieli, ze srebrnymi dekoracjami. Nikt nie zorientowałby się, że normalnie było to centrum kongresowe. Beth wyglądała niesamowicie w swojej czarnej sukience, a Grant był słodki i zabawny. Przy nim i Benie nikt nie mógł wytrzymać dłużej niż pięć minut bez śmiania się. Raz ujrzałam przelotnie Uriego trzymającego w jednej ręce puszkę Coli. Krótko skinął do mnie. Uśmiechnęłam się do niego, goniąc Beth i Granta. Jedyną brakującą osobą była Cyn i odkryłam, że naprawdę za nią tęskniłam. - Hej - powiedziałam do Beth między piosenkami. - Wiesz, gdzie jest Cyn? Przyszła tutaj? Beth zakołysała się na boki, z ramionami ponad głową, gdy zaczął się dudniący bit. - Nie widziałam jej. - Oh. - Rozejrzałam się jeszcze raz na boki. - Idę sprawdzić na zewnątrz. Zobaczę, może poszła zapalić. Beth przytaknęła, ledwie zauważając, że odeszłam. Wydawała się spędzać naprawdę dobrze czas z Grantem. Wyglądało na to, że dokonała dobrego wyboru.
Translate_Team
str. 220
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Kiedy wyszłam na zewnątrz, zadrżałam, bo nocne, zimne powietrze uderzyło we wszystkie partie mojego ciała wyeksponowane przez kusy materiał mojej sukienki. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek był na zewnątrz. Pomyślałam o zawołaniu Caspiana, by spytać, co takiego robił i czy też tak mocno tęsknił za mną, jak ja za nim. To było prawie tak, jakbym została podzielona na dwie części. Jedna mnie czuła się świetnie, będąc w tym miejscu z Benem, widząc Beth taką szczęśliwą, dostając szansę na spędzenie tego czasu z przyjaciółmi. To było więcej, niż kiedykolwiek mogłam zamarzyć. Ale inna część mnie miała wielką ochotę być w domu z Caspianiem, czekając, aż zegar wybije północ… Moją uwagę przyciągnął głos dochodzący z sąsiedniej alejki i zobaczyłam dziewczynę w różowej sukience próbującą praktycznie wspiąć się na chłopaka stojącego obok niej. Chłopak poruszył się, odsuwając się od niej i zobaczyłam błysk szarości. Ben? - Ginger, stop. Jestem tutaj z kimś innym. Jego słowa potwierdziły, że to był on. Próbowałam cofnąć się z powrotem w cienie. Jeśli ja mogłam ich zobaczyć, oni prawdopodobnie mogli zobaczyć mnie, a nie chciałam tego. - Ale nie chcesz tego? - Miała bełkotliwy, pijany głos. - Czekałam na ciebie całą noc. Chodź no tutaj. Pocałuj mnie, no… - Ginger, jestem poważny. Powiedziałem… Wtedy wyszłam z cienia. - Ben? - Zawołałam. - Ben, szukałam ciebie. Obiecałeś mi następny taniec. Podeszłam do niego i tej dziewczyny, Ginger, która praktycznie wychodziła ze swojej sukienki. Jej włosy i makijaż wyglądały okropnie. Poczułam krótkie ukłucie współczucia dla niej.
Translate_Team
str. 221
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Pomyłka, on jest mój - powiedziała, ruszając się niezbornie i starając się stanąć prosto przede mną. - Idź znaleźć sobie własnego mężczyznę gdzie indziej, dziwko22. Współczucie? Zniknęło. Ben delikatnie odsunął ją od siebie. - Ona ma rację, Ginger. Wszystko będzie z tobą w porządku? - Zostawiasz mnie? Zostawiasz to? - Wyglądała na znieważoną, ale cały czas starała się poprawić swoje włosy. - Jasne. Cokolwiek. Pa. Obracając się chwiejnie, ruszyła w stronę drzwi, zostawiając Bena i mnie samych. Wytrzymałam całe trzydzieści sekund, zanim wybuchłam śmiechem. - Wiesz, jak je wybierać, Ben - powiedziałam. - Kolejna była? - Niestety - odpowiedział. - Gotowa na kolejny taniec? - Jeśli potrafisz wytrzymać to - powiedziałam, parskając śmiechem. Wróciliśmy do środka, gdzie DJ zapowiadał następną piosenkę jako „specjalnie dla pań”. Obróciłam się do Bena. - Jesteś gotowy na kolejny taniec, seksowny mężczyzno? Strzepnął wyimaginowany kurz z kołnierzyka swojego garnituru i zrobił zabawny ruch swoimi dłońmi. - Urodziłem się gotowy. Przyjęłam jego wyciągniętą dłoń i poszłam za nim w stronę pustej części parkietu. Ben objął rękami moją talię, a ja objęłam go za szyję. Wolne intro właśnie zaczęło grać, a przestrzeń wokół nas szybko wypełniła się tłokiem chętnych ciał. Położyłam swoją głowę na jego barku i zamknęłam oczy. Ben był dobrym chłopakiem, naprawdę dobrym chłopakiem, ale nie był tym jednym dla mnie. I oboje o tym wiedzieliśmy. Uniosłam swoją głowę po kilku sekundach ruszania się tam i z powrotem i spojrzałam na niego.
22
W oryginale zostało użyte słówko ‘ho’, które znaczy nieco mniej niż bitch, trochę więcej niż whore. W polskim języku nie ma na to odpowiednika.
Translate_Team
str. 222
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wiesz, jesteś naprawdę świetną osobą, Ben - powiedziałam. - Nie wiem, czy kiedykolwiek ci to powiedziałam, ale taka jest prawda. Spojrzał w dół na mnie. - Dzięki, Abbey. Też jesteś świetna. - Jestem naprawdę szczęśliwa, że miałam szansę poznać cię lepiej powiedziałam. – I, dla ścisłości, myślę, że ty i Kristen stworzylibyście naprawdę dobrą parę. Chciałabym, żebyście mieli szansę. - Ja też - powiedział łagodnie i znowu położyłam swoją głowę na jego barku. Piosenka się prawie skończyła, gdy niespodziewanie wypełniło mnie uczucie melancholii. Smutek, czysty i uderzający, przeszedł przeze mnie i to nie było tylko przez wolną muzykę, czy delikatnie słowa piosenki. W jakiś sposób wiedziałam, że to ostatni raz, kiedy widzę Bena. Spowolniłam taniec do dreptania w miejscu i przesunęłam ręce z jego szyi na ramiona. - Ben - powiedziałam rozpaczliwie. - Chcę, abyś miał wszystko co najlepsze. Wszystko, co życie ma do zaoferowania. Najlepszą szkołę, najlepszą pracę, najlepszy dom, najlepszą żonę, najlepsze dzieci, najlepszą rodzinę… Spraw, byś był szczęśliwy, dobrze? Spojrzał w dół. Ściskałam rękawy jego garnituru. - Jasne, Abbey. Ale nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? Mam na myśli, szkoła skończy się dopiero za kolejne sześć miesięcy… - Wiem, po prostu chcę… Bądź szczęśliwy. Po prosty chcę, abyś był szczęśliwy. Spojrzał na mnie dziwnie. - Zostawmy życzenia na… Zapłakana Beth niespodziewanie przepchnęła dla siebie drogę przez tłum i przeszkodziła nam. Od razu zatrzymałam się i wyciągnęłam rękę w jej stronę. - Co jest? - Spytałam ponad hałasem. - Coś cię stało? Wszystko z tobą w porządku? - Grant się stał! Nigdy nie powinnam przychodzić tutaj z nim! Translate_Team
str. 223
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Pociągnęłam ją na bok parkietu, a Ben poszedł za nami. - Co się stało? - Spytał. - Coś związanego z Grantem – usiłowałam przekrzyczeć muzykę. Myśląc, że będzie nieco ciszej z dala od głównej sceny, zostawiłam Bena za nami i zaciągnęłam Beth do stołu. Położyłam moje ręce wokół niej, kiedy ona starała się przestać płakać. Jej ramiona drżały z żałością. - Co się stało, słonko? - Spytałam. - Możesz mi powiedzieć? - Grant to dupek - powiedziała. - Mizdrzył się z jakąś pijaną dziewczyną na dworze. Poszłam, żeby znaleźć ciebie, a zamiast tego znalazłam jego. - Znów zaczęła łkać. - Nigdy nie powinnam wybierać jego zamiast Lewisa! Ben przyszedł akurat w momencie, by usłyszeć ostatnią część. - Pójdę go znaleźć - powiedział z groźnymi nutami w głosie. - Jest dobrze, jest dobrze - powiedziała niespodziewanie Beth. Odsuwając się ode mnie, stanęła prosto i poprawiła włosy. - Nie potrzebuję go. Zadzwonię po Lewisa. Zanim miałam szansę ją powstrzymać, już zdążyła wyciągnąć telefon ze swojej torebki. Odwróciła się ode mnie i mogłam usłyszeć, jak rozmawia. Minutę później obróciła się w moją stronę i wyłączyła telefon. - Świetnie. Lewis nie może przyjść. Jest w domu ze swoim chorym młodszym bratem i nie może go zostawić. Wyglądała na tak nieszczęśliwą, że chciałam zrobić cokolwiek, by poczuła się lepiej. Spojrzałam na Bena. - Możesz zadzwonić do firmy z limuzynami? - Tak, jasne. - Wyciągnął swój telefon. - Już dzwonię. Po dziesięciu minutach czekania Ben w końcu porozmawiał z kimś i uczynił przygotowania, by kierowca limuzyny przyjechał wcześniej. - Wszyscy wrócimy teraz – powiedziałam, zerkając na Bena. - Chyba że chcesz zostać?
Translate_Team
str. 224
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie mogę pozwolić wam na wcześniejsze wyjście z waszego balu maturalnego tylko z mojego powodu - zaprotestowała Beth. - Ze mną wszystko w porządku. Mogę sama wrócić. Wymieniłam spojrzenie z Benem. - Pojadę z nią - powiedział automatycznie. Beth zaczęła znów protestować, ale nie pozwoliłam jej na to. - To chociaż ty zostań, Abbey - powiedziała - skoro Ben może wrócić i dalej możecie się razem bawić. - Nie, ja… - Proszę? - Wyglądała na tak smutną i przygnębioną, że nie mogłam zrobić nic innego, niż odpuścić. - Okej. Zgoda. Niech będzie. - To dobrze. Wytarła łzy ze swojej twarzy. Telefon Bena zawibrował i spojrzał w dół. - To firma z limuzynami. Są już tutaj. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - Spytałam znów Beth. - Jestem nieco zawstydzona, ale nic więcej - powiedziała. - Zostań tutaj. Baw się dobrze. - Spojrzała na mnie twardo, następnie przytuliła. – Abbey, dbaj o siebie, - powiedziała cicho. - Dobrze? - Tak, jasne. - Odsunęłam się od niej. To było niespotykane, by mówiła coś takiego, ale zdążyła się już odwrócić w stronę Bena. - Gotowy? Wyciągnął swoje ramię w jej stronę, a ona je przyjęła. - Postaraj się jej nie wykorzystać po drodze, dobra, Ben? - Powiedziałam z uśmiechem, przyglądając się im. - Nie rób nic, czego ja bym nie zrobiła. - Będę w każdym calu dżentelmenem - odkrzyknął Ben z szelmowskim mrugnięciem. - Do zobaczenia za godzinę. Beth pomachała do mnie i zniknęli za drzwiami.
Translate_Team
str. 225
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Dalej stałam na parkiecie, gdy zaczęła się następna piosenka. W ciągu kilku sekund rozbrzmiało „The Ghost of You”, My Chemical Romance. Stałam tam z zamkniętymi oczami, podczas gdy bas stawał się coraz głośniejszy, bit coraz mocniejszy, zaś natarczywe słowa piosenki odbijały się echem w moich uszach. Piosenka zawładnęła mną i po chwili zorientowałam się, że kołyszę się w rytmie muzyki, śpiewając: „Na końcu świata lub ostatniej rzeczy, którą widzę… Jesteś ty, nigdy nie wracająca do domu, nigdy nie wracająca do domu… Nigdy nie wracająca do domu, nigdy nie wracająca do domu…” To wtedy zorientowałam się, że płaczę. Przesuwając szybko obiema dłońmi po policzkach, starłam łzy i nieco swojego makijażu, zanim poszłam w stronę stołu, gdzie zostawiłam moją torebkę. Chciałam wrócić do domu. Caspian tam był, podczas gdy ja byłam tutaj i dochodziła prawie… Spojrzałam w dół na telefon. Prawie północ. Rozejrzałam się szybko wokół mnie, ale nie zobaczyłam Cacey ani Uriego, by spytać się, czy mogą mnie odwieść, a nie byłam w nastroju, by czekać, aż Ben odwiezie Beth i wróci. Może mogę się przejść. Włożyłam mój telefon znów do torebki i już wyciągałam dłoń, gdy poczułam, jak niespodziewanie zaczął brzęczeć. Nie rozpoznałam numeru. - Słucham? - Abbey? Hej, tutaj Cyn. Wiem, że to nieco dziwne, ale… czy nie miałaś właśnie do mnie zadzwonić? Przyprawiające o gęsią skórkę uczucie osiadło na moim karku. Roześmiałam się słabo. - Czy ty mnie prześladujesz, Cyn? Właśnie szukałam kogoś, do kogo mogłabym przedzwonić. Potrzebuję podwózki do domu. - Wyjaśnię wszystko, kiedy dojadę - powiedziała. - Czekaj na zewnątrz. Czekając na Cyn, napisałam do Bena SMS-a, że wracam do domu w inny sposób. Pięć minut później pojawiła się Cyn w srebrnym Audi. - Nowe auto? - Spytałam, unosząc jedną brew. - Jasna cholera, Cyn. Powstrzymywałaś się przy mnie. Translate_Team
str. 226
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Odblokowała miejsce po stronie pasażera. - Nie jest moje. Ja… pożyczyłam je. Na ten wieczór. Weszłam do środka. Całe wnętrze olśniewało gładką, czarną skórą i chromem. Cyn ruszyła z piskiem opon, śmiejąc się, gdy gorączkowo szukałam rękoma uchwytu od pasa bezpieczeństwa. - Naprawdę jesteś fanką aut, hm? - Powiedziałam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. To tak jakby moje hobby. Przesunęłam z podziwem dłonią po gładkiej powierzchni tablicy. - Naprawdę, Cyn. Gdzieś ty je dostała? Jest wynajęte? - Nie. Nie jest. Powiedziałam ci, pożyczyłam je. Sposób, w jaki powiedziała „pożyczyłam” sprawił, że poczułam się niepewnie. - Nie zostaniemy zatrzymane tylko dlatego, że jedziemy w skradzionym samochodzie, prawda? - Powiedziałam z powagą. - Naprawdę nie potrzebuję tego teraz. - Nie będzie żadnych gliniarzy. Zerknęłam na nią. - Zaufaj mi - powiedziała. - Wiem tego typu rzeczy przez cały czas. - Kradniesz cały czas auta? - Wiedziałam, że moje usta są szeroko otwarte. - Nie kradnę. Dobra, teoretycznie ujmując, kradnę. Jednak ja to widzę bardziej jako pożyczanie. Zawsze zwracam auta z samego rana. Oni nigdy się nie dowiadują. - „Oni nigdy się nie dowiadują”? Nie jesteś przypadkiem znajomą Kame? Bądź Sophie? A co z Cacey czy Urim? - Kto? - Zamarła, a ja starałam się wyczytać coś z jej twarzy. Starałam się zobaczyć, czy wciska mi jakiś kit. - Nie znam żadnego z tych ludzi. Przyjrzałam się jej uważniej. - Serio. Ja naprawdę ich nie znam - powiedziała. - Więc co miałaś na myśli, mówiąc: „oni nigdy się nie dowiadują”? Wzruszyła ramionami.
Translate_Team
str. 227
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Mam coś w stylu… daru. Mówię komuś, że chcę pożyczyć jego auto i po prostu je dostaję. Wtedy wspominam, że oddam je z samego rana, a oni niczego z tego nie pamiętają. Tak to jakoś… działa. Po usłyszeniu tego nowego kawałka informacji moje życie stało się absolutnie zbyt skomplikowane. - Ty rzucasz jakiś rodzaj zaklęcia na nich? - Zażartowałam. Spojrzała na mnie. - Jeśli odpowiem, że tak, to co pomyślisz? - Szczerze? - Spojrzałam za okno, zanim odpowiedziałam. Byłyśmy prawie przy moim domu. - Jestem zaskakująco otwarta na wszystko. - Naprawdę nie wiem, czy to jest to - wyznała. – Zaklęcie czy coś innego. To, czego jestem pewna, to że mam te przeczucia. Jak dzisiaj, by zadzwonić do ciebie. To, oraz fakt, że rośliny zdają się mnie lubić. Może jestem nieco wiedźmowata. Mój dom pojawił się w zasięgu wzroku i poczułam cię całkowicie odprężona. Normalnie byłabym szczęśliwa, mogąc zostać i porozmawiać z nią o tej zwariowanej rzeczy, którą robiła, ale w tej chwili mogłam myśleć tylko o Caspianie. Wjechała na podjazd i zatrzymała auto na miejscu parkingowym. Odblokowałam drzwi i sięgnęłam ręką do klamki. - Jeśli chcesz później o tym ze mną porozmawiać, zadzwoń. Zostałabym teraz, ale… w tym momencie mam inne zmartwienie. Spojrzała w stronę domu. Był ciemny, oprócz pojedynczego światła w kuchni i przytaknęła. Otworzyła drzwi i wyszłam z auta. - Dzięki Cyn, że mnie podwiozłaś. - Odwróciłam się, by jej podziękować. Mrugnęła do mnie. - Baw się dobrze, Abbey. Stałam tam samotnie, na pewno mając na twarzy wpisane zmieszanie, gdy ona odjeżdżała. Czy ona wie o Caspianie? Nie ma mowy…
Translate_Team
str. 228
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Objęłam się ramionami i odwróciłam w kierunku domu. Coś mi mówiło, że nawet jeśli Cyn miała pojęcie, co takiego się działo, nie zamierzała powiedzieć o tym komukolwiek. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Spojrzałam jeszcze raz na swój telefon, czując nerwowy ucisk w żołądku. Był pierwszy listopada, trzynaście minut po północy. Dzień śmierci Caspiana.
Translate_Team
str. 229
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY Pierwszy listopada „Gdy wszedł do domu, jego serce było już kompletne.” Legenda o Sennej Dolinie
Trzęsły mi się nogi, gdy ciężko dysząc szłam dróżką ku frontowym drzwiom. Położyłam rękę na klamce, powoli ją obróciłam, a następnie otworzyłam je. Przywitał mnie szlak wyścielony płatkami czerwonych róż, biegnący wprost od salonu aż do kuchni. Podążałam tym śladem, aż odnalazłam kawałek papieru z wypisaną dla mnie wiadomością: Astrid, chodź i znajdź mnie na górze. Odłożywszy torebkę na półeczce, zdjęłam buty i podreptałam do łazienki, gdzie przed wejściem odwiesiłam swoją białą sukienkę. Proszę, niech ja ci się w niej spodobam… Biorąc głęboki wdech, rozpięłam czerwoną suknię, wyplątałam się z niej i przewiesiłam ją przez brzeg wanny. Zdjęłam też z wieszaka białą sukienkę i delikatnie wyciągnęłam ją z pokrowca na ubrania. Jedwabisty materiał delikatnie szeleścił, gdy podczas włożenia jej na siebie spotykał się z moją skórą, więc prawie słyszałam delikatne dźwięki innego czasu i miejsca. Innej kobiety, która ubierała tę suknię przede mną, gdy szła na spotkanie z człowiekiem, którego kochała zanim został jej odebrany na wieczność. Potrzebowałam dodatkowego czasu na zawiązanie gorsetu ze względu na trzęsące się dłonie, lecz ostatecznie udało mi się.. Odwróciłam się i obejrzałam się w lustrze, lekko zaskoczona cudownie utworzonym dekoltem. Suknia wyglądała tak samo pięknie jak wtedy, gdy założyłam ją po raz pierwszy. Jak gdyby była stworzona specjalnie dla mnie. Mój makijaż niestety nie wyglądał tak cudnie. Odczepiłam więc sztuczne rzęsy i zmyłam plamy po tuszu spod każdego oka. Na szczęście miałam przy sobie torebkę z kosmetykami, więc mogłam spokojnie nałożyć na policzki róż i nową Translate_Team
str. 230
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta warstwę błyszczyka. Nie chciałam jednak z tym przesadzić, gdyż to nie pasowałoby do tej sukienki. Zastanawiałam się, czy powinnam rozpuścić włosy czy też spiąć je do góry, ale zdecydowałam się jednak je związać. Caspian rzadko widywał mnie w takiej fryzurze, więc takim sposobem chciałam go nieco zadziwić. Zdjęłam z ręki różyczkę, którą dostałam od Bena i odłożyłam na umywalce. Spojrzawszy na siebie po raz ostatni opuściłam łazienkę i powoli skierowałam się ku schodom. Czułam wrzynający się wzorek, gdy stąpałam tak po dywaniku krocząc ku górze, więc spróbowałam się skoncentrować wyłącznie na tym. W moim brzuchu rozbrzmiewała rewolucja, a im bliżej zbliżyłam się ku górze, tym bardziej zbliżałam się też do rzeczywistości, która oczekiwała mnie jakieś parę metrów dalej. Proszę, proszę, pozwól jemu mnie polubić… Proszę… Góra schodów była oświecona świecami, a po podłodze porozrzucano jeszcze więcej płatków róż. Uścielały one drogę do sypialni. Ugięłam się, podniosłam jeden z płatków i potarłam delikatnie jego aksamitną powierzchnię. To sen. To musi być sen. Drzwi do mojej sypialni były otwarte, w środku widziałam jeszcze więcej świec. Ścieżka wyłożona płatkami róż prowadziła wprost do łóżka, a ja nawet nie zauważyłam, że wstrzymuję oddech, dopóki nie weszłam do pokoju. Caspian był już w środku. Siedział tam, odwrócony plecami, spoglądając w dal. Wstrzymując oddech, czując jak klatka piersiowa się skurcza i kręci mi się w głowie, zbliżyłam się do łóżka. Bliżej do niego. Był ubrany w smoking. Taki klasyczny, czarny smoking połączony z białą koszulą i ciemnym krawatem. Włosy zaczesał do tyłu, ale mogłam z pewnością stwierdzić, iż niedługo już nie będą tak wyglądać. Jego zielone oczy natomiast były jasne i wyglądały na nienaturalnie błyszczące w świetle świec. Dwie kulki ognia odbijały się w jego źrenicach. On podniósł się tymczasem i zrobił krok. Następnie jeszcze jeden. Znów wstrzymałam oddech.
Translate_Team
str. 231
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Ty. – Wyszeptał, ręką prawie dotykając policzka. – Jesteś najpiękniejszą kobietą, którą kiedykolwiek widziałem. Wypowiedziawszy to, dotknął mnie. Fala uczucia przetoczyła się przeze mnie, więc zamykając oczy wtuliłam się twarzą w jego dłoń, a potem zaczęłam głaskać się o jego dłon jak małe kociątko. Pragnąc być bliżej. Trudno było uwierzyć w to, iż minął już cały rok odkąd czułam ostatnio dotyk jego skóry. Moje dłonie były zachłanne i pazerne, przesuwałam nimi po jego smokingu. W górę po jego ramionach. Po jego włosach. Sięgałam ku niemu… a on był taki solidny. Caspian w międzyczasie robił to samo ze mną, więc nasza dwójka rozbijała się pomiędzy potrzebą, a namiętnością. Spletliśmy dłonie, więc poczułam. Poczułam wszystko to z czego się składał, wszystko, co znajdowało się w nim ale też podstawowe zwykłe ciepło jego dłoni. Delikatność jego palców. Nawet te malutkie guzki i występki, które były częścią jego knykciów. Sięgnął ku mojemu karku z taką prędkością, że przepłynęła przeze mnie fala słodyczy i słodkiego szaleństwa. Tak długa panująca między nami odległość nie dawała nam możliwości odczuwać jeden drugiego, więc teraz przyciskałam się do niego, śmiejąc się, płacząc i próbując nie rozmazać makijażu… W końcu mogłam wszystko czuć… My odczuwaliśmy wszystko.. On był rzeczywisty, ja byłam rzeczywista, wszystko było takie realne… Uniosłam nieco twarz, po omacku szukając jego. Na chwilę oderwał ode mnie ręce i zaczął gładzić mnie po policzkach, ustach, brwiach, podbródku. Dotykał każdą część mnie, którą tylko mógł dotknąć. Dotykał mnie powoli, tak nie do zniesienia. Podczas gdy przez ten cały czas czułam się jak jakiś pokręcony szaleniec to jeszcze w dodatku w moim wnętrzu rozgorzał ogień. - Proszę, proszę. – Usłyszałam swój własny szept. – Proszę… Słysząc moje słowy pocałował mnie. I byłam już stracona. Jeśli myślałam przedtem, że płonę w środku, to to jeszcze było niczym w porównaniu z tym, co miało nastąpić. Moje wargi całowały go z taką pasją, lecz w Translate_Team
str. 232
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta żaden sposób nie mogłam się nim nasycić. Nie byłam wystarczająco blisko. Przyciskałam się do niego i rękoma głaskałam jego ciało. Chciałam przyciągnąć go bliżej. Chciałam być jak najbliżej się da. Przeszkadzała mi w tym koszula, więc wydałam z siebie cichy dźwięk wzburzenia. Pośpiesznie rozpięłam parę guzików, aż zobaczyłam jego boską skórę. Odnalazłam go i on był już na wieki moim. Caspian jęknął i przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Czułam całego go, nawet przez swoją sukienkę. Cofaliśmy się aż do tej pory, dopóki za mną nie znalazła się ściana. Moje ręce poruszały się w górę, bawiłam się jego włosami, a on dłońmi błąkał się po moim ciele. Od obojczyka począwszy. Nie mogłam przestać go całować. Smakować go, dotykać. Moje ręce bładziły po nim swobodnie. Musiałam nadotykać się go przez tą jedną krótką chwilę, w zamian za wszystkie czasy, kiedy nie miałam takowej okazji. Wyrwał się na chwilkę i pocałował mnie w kark. Zatrzymał się we wrażliwym miejscu na dole ucha, przez co prawie straciłam równowagę. - Ummmmmm. – Powiedziałam. - Co to? – Wyszeptał Caspian. Podniósł głowę na sekundę. - Nie przestawaj. Tylko o to cię proszę. - Och, naprawdę? Splótł palce i przycisnął moje dłonie do pobliskiej ściany. – Ponieważ mi się właśnie zdało, że jęknęłaś, a nie powiedziałaś. - Dodał mrugając. - Mmmmmmm. – Wystękałam, zmieniając swą pozycję, aby miał łatwiejszy dostęp. – Jak dla mnie to jedno i to samo. Ja nawet nie przyuważyłam jak spoglądał na moją sukienkę, póki nieco się nie cofnął. - Ubrałaś się w to, żeby mnie męczyć, tak? – Spytał, podnosząc głowę i płonące pożądaniem ciemnozielone oczy. - Co masz na myśli? Spojrzałam w dół. Puścił moją jedną rękę i wskazał na sznurki. - To. To właśnie nazywam torturą. Czy masz w ogóle jakiekolwiek pojęcie o tym, ile czasu mi zajmie rozplątywanie tego wszystkiego? Translate_Team
str. 233
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Nagle zdenerwowałam się, wzięłam głęboki oddech, przez co naprężyłam jeszcze bardziej sznurki. - Jak długo? - Zdecydowanie za długo. I jeszcze te twoje włosy związane do góry w taki seksowny sposób oraz te niektóre rozpuszczone pasma loków zwodzą mnie… Spojrzał na zwisający luźno kosmyk i jęknął. - Istna męka. Nagle objął mnie i pociągnął za sobą w kierunku łóżka, dopóki na nie spadliśmy. Znalazł się na mnie, a ja obejmowałam jego nogi swoimi, gdy całe morze płatków róż i moja sukienka rozłożyła się pięknie po całym łóżku. Jedną ręką delikatnie gładził mnie po twarzy. - Czekałem bardzo, bardzo, bardzo długo na to. – Oznajmił. – I myślę, że muszę zrobić to teraz. Pozwoliłam mu pocałować mnie po raz kolejny, lecz tym razem nasza dwójka zatopiła się w tym całusie. Nie mogłam nacieszyć się jego skórą. Dotykał kącika mych ust, a ja otwierałam je dla niego. Ale on cofał się. Próbowałam zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, oferując się w zamian za coś więcej, gdy przyuważyłam co robi kącikiem oka. Powoli zacałowywał z gory w dół bok mojej twarzy, utorowując sobie drogę do szyi. Uwolniłam jedną rękę i rozpuściłam włosy. Rozleciały się dookoła nas, a on warknął z wrażenia i zatopił się w nich rękoma. Moja skóra płonęła. Było mi zbytnio gorąco, więc pragnęłam zrzucić z siebie tę sukienkę. Natychmiast. Byłam tą, która zdecydowała się na pierwszy krok, więc na chwilę zatrzymałam się, przytrzymując go dłonią. Potrząsnąwszy głową spojrzałam wymownie na jego koszulę. Z łatwością odpięłam wszystkie pozostałe guziki, więc teraz mogła pożerać wzrokiem jego klatę piersiową. Wodziłam paluszkami po jego klacie, aż drżał. - Drażnisz się. – Wyszeptał. - Drażnię? Nie… Ja dopiero.. Szarpnęłam za końcówkę sznurowadeł z gorsetu, tym samym uwalniając pierwszy rządek… - Zaczynam się z tobą drażnić. Translate_Team
str. 234
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Caspian oblizał wargi. - Niestety, ale muszę się z tobą zgodzić. – Mrugnął. - A jak nazwałbyś wtedy to? Rozwiązywałam sznurowadła jedno po drugim, powoli usuwając je z drogi. Odsłaniając coraz więcej skóry. - Ogromna męczarnia… Potaknęłam. - Teraz twoja kolej. Nie sprzeciwił się. Natychmiast zdjął z siebie koszulę. Przy świetle świec jego skóra zdawała się błyszczeć na złoto i miedziano. Był taki przystojny. - Jak to zadziała? – Spytałam delikatnie, spoglądając na swoją dłoń tuż na jego sercu. Czułam też jego bicie. – Ja nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek dostaniemy szansę… Dotknął palcem moich ust. - Nie mam zielonego pojęcia. Po prostu zaakceptuj to i już. Zostań przy mnie. Tutaj i teraz. Niepewnie skinęłam głową, a następnie położyłam jego dłoń na swoim gorsecie. Podałam mu wolny koniec wiązadła. - Dlaczego nie dokończysz reszty? Prawie udało mi się odwiązać całą górę sukienki, więc on usiadł, przysuwając mnie bliżej do siebie. - Jesteś piękna, Abbey – Rzekł. Mówił bardzo cicho i tak jakoś nabożnie. - Zdmuchnij najbliższe świece. – Powiedziałam cichutko, gdyż wciąż byłam podenerwowana. – Proszę. W ciągu zaledwie kilku sekund wszystkie świece, które stały rozstawione wokół łóżka pogasły, więc ledwo mogłam dostrzec jego twarz. Sięgnęłam ku niemu, już tęskniąc za smakiem jego ust. Nasze wargi odnalazły się, a ja pociągnęłam do w dół. Na siebie. Całowaliśmy się tak przez dłuższy czas. On położył swoją ciepłą dłoń na mojej gołej nodze, a jak tylko mnie dotknął, poczułam ogień rozpływający się po moich żyłach. Chwyciłam go za twarz i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Wpatrując się w jego piękne oczy, powiedziałam: Translate_Team
str. 235
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Pragnę cię. Każdą częścią swojego ciała. Ale on tylko się mi przyglądał. - Jesteś pewna? - Tak. - Nie chcę, abyś myślała, że musisz… - Tak. - Albo żebyś potem żałowała… - Caspian, tak. - Ja po prostu pragnę, aby pozostały ci po tym najpiękniejsze wspomnienia. Odkąd.. - Tak, tak, tak. – Mówiłam desperacko, wygłodniale. – Pozostaw mi najpiękniejsze wspomnienia. Proszę. Ja kocham cię, Caspian. Kocham cię. Objął moja twarz i delikatnie odsunął do tyłu wpadający do oka kosmyk. - Ja też cię kocham, Abbey. Więcej niż życie. Ponad śmierć i wieczność. Tym razem znalazłam się na nieznanej dla mnie przestrzeni, ale nie byłam tam osamotniona. Miałam przy sobie swojego ukochanego. Prowadził mnie. Tonęliśmy razem. Byliśmy bliżej życia, śmierci i wszystkiego co znajduje się pomiędzy, bliżej niż ktokolwiek inny. Otworzyłam lekko oczy, i natychmiast zadałam sobie pytanie: - Gdzież to ja się znajduję? Moje ręce i nogi były takie ciężkie, jakby były z ołowiu. Spróbowałam przeturlać się na bok, lecz poczułam ukłucie tak bolesne i to stamtąd, gdzie nie myślałam sobie kiedykolwiek, że mogę mieć jakiekolwiek mięśnie. Teraz już miałam w pełni otwarte oczy, więc zobaczyłam przy sobie Caspiana. Zdałam sobie sprawę, że wciąż leżę na plecach, z włosami rozrzuconymi wszędzie wokół, z sukienką w niektórym miejscach znajdujących się nie tam, gdzie być powinny, więc lekko zadrżałam. W tym samym czasie też byłam zadowolona jak i bardzo zmęczona. Caspian leżał przy moim boku, z prześcieradłem owiniętym wokół talii. Mogłam z pewnością stwierdzić, że czerwieniłam się od samego patrzenia na niego. Translate_Team
str. 236
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To było… intensywnie silne. Uniósł brew. - Ummmm? - Czy ummm oznacza to samo dla ciebie, co dla mnie? - Dla mnie to było bardzo szalone przeżycie. Pochylił się do przodu i pocałował mnie w nos. - To było zdecydowanie warte takiego długiego czekania. Teraz byłam jeszcze bardziej zarumieniona, absurdalnie szczęśliwa z powodu przepełniającej mnie wewnętrznej satysfakcji. - Jak mi się udało nie zdjąć z siebie sukienki? - Szczęście? Umiejętność? Siła woli? – zastanawiał się. – Byłaś zbytnio zajęta, aby o tym myśleć. Sięgnęłam po prześcieradło i również się przykryłam. Nagle poczułam się jakoś za bardzo obnażona. Caspian delikatnie włożył zwisający kosmyk za ucho. - Nie wstydź się mnie teraz. – Oznajmił. Wzięłam go za rękę, uśmiechając się. - Nie jestem zawstydzona. Kiedy to powiedziałam spojrzałam w dół na prześcieradło, którego kurczowo się trzymałam. – No dobra. Może troszeczkę. On odwzajemnił mój uśmiech. - Została nam tylko dwadzieścia jeden godzin. – Wyszeptałam, spoglądając na zegarek. Marnowaliśmy czas. Dochodziła już prawie trzecia rano. - Aż dwadzieścia jeden godzin. – Poprawił mnie. – Dwadzieścia jeden godzin na bycie razem. Sięgnął po swoją koszulę od smokingu. – Wydaje mi się, że powinniśmy zatańczyć. Ponieważ nie byliśmy razem na twojej studniówce. Gdy nagle odwrócił wzrok, skorzystałam z okazji i jako tako spróbowałam wprawić górę od sukienki na miejsce. Jedno sznurowadło zwisało wolno na samym końcu gorsetu, drugie natomiast gdzieś przepadło. - Czy widziałeś może gdzieś sznurek od sukienki? – Spytałam. – Miałam początkowo dwa. Translate_Team
str. 237
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Rozejrzał się. - Nie. Nigdzie go nie widzę. Chyba będziesz musiała poradzić sobie jakoś mając tylko jedno do dyspozycji. - Jednym sznurowadłem nie zwiąże wszystkiego. - I co z tego? Zaśmiałam się. - Jeśli nie będziesz się skarżyć…. Podniósł w górę obydwie ręce. - Nie będę się użalać. Wyszczerzyłam się do niego, podniosłam sznurowadło i umieściłam je na jego pierwotnym miejscu. Łatwo przechodziło przez wszystkie te dziurki, ale zdecydowanie nie byłam związana tak mocno, jak być powinnam. Gdy spojrzałam ponownie w górę, zobaczyłam, że Caspian zdążył się już ubrać w swoją koszulę. - Smoking był miłym akcentem – powiedziałam. – Skąd go wytrzasnąłeś? - Uri. On pomógł mi załatwić parę spraw. Smoking, róże… Przygotowanie zajęło mi chwilę, ponieważ byłem… Ponownie uciekł ode mnie wzrokiem. Poprawiwszy spódnicę, podniosłam się z łóżka. Moje nogi i uda bolały mnie tak, jakbym właśnie wzięła udział w jakimś maratonie, więc przez pierwszą sekundę musiałam przyzwyczaić się do takiego uczucia. Caspian podszedł do odtwarzacza CD, który jak zwykle stał w tym samym miejscu na gzymsie kominka i nacisnął play. Muzyka jazzowa wypełniła pokój, a gdy mój chłopak wrócił do mnie, wyciągnął też ku mnie dłoń. Przetańczyliśmy tak pewnie z jakieś cztery piosenki, a ja jeszcze nie miałam dość. Chyba mogłabym tak tańczyć bez końca. Świece lekko migotały, większość z nich już prawie pogasła. Spojrzałam na swojego wybranego, a on patrzył na mnie. Miał szeroko otwarte oczy, skupiał się na czymś. - Co? – Spytałam. - Ty. Jestem taki szczęśliwy, że mogę być teraz tutaj z tobą – wyjaśnił. - Ja też. Westchnęłam. – Czuję się taka ciepła i kleista wewnątrz. Jak czekoladowe ciasteczka. Translate_Team
str. 238
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie pamiętam już jak smakują czekoladowe ciasteczka. - Nie pamiętasz? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Nie. - Więc musimy to naprawić. Chodź. Czas na pieczenie. Schwyciłam go za rękę i odprowadziłam do drzwi, zatrzymując się po drodze i zdmuchując resztki palących się jeszcze świec. Caspian podążał za mną na kuchnię, więc jako że weszłam tam pierwsza, to zapaliłam też światło. Malutką chwilę zajęło mi zgromadzenie wszystkich potrzebnych składników, więc też w oka mgnieniu obydwoje byliśmy już upaprani czekoladowym ciastem. - Posmakuj tego. – Pokierowałam nim, po wymieszaniu ciasta. Podniosłam do jego ust łyżeczkę, a on powoli i ostrożnie ją oblizał. W tym samym momencie spojrzał na mnie z przekomiczną miną. - Nie wiem, czy mi się to podoba. – Oznajmił, oblizując wargi. – Jest.. dziwne. - Dziwne? Pomachałam przed jego nosem swoją łyżeczką. – Dziwne? Z jakiej ty planety przyleciałeś człowieku? Zaśmiał się. - Okej. Wyciągnęłam dłonie z ciasta, wzięłam jeden czekoladowy chrupek i po zanurzeniu go w cieście, podałam mu go. - Spróbuj tego. Powiedz mi, czy to też smakuje dziwnie według ciebie. Zbliżył się ku mnie i otworzył usta. Ustami posmakował też mój palec, a następnie spojrzał na mnie. - Pyszne. – Powiedział i z szelmowskim uśmiechem na twarzy włożył dłoń do miski z ciastem czekoladowym, a potem jak gdyby nigdy nic rzucił we mnie maleńką kulką z tegoż ciasta, która wylądowała akurat na moim policzku. - Co?? – Krzyknęłam. – Nie możesz tak sobie ot po prostu zrobić coś takiego! Czy ty właśnie rozpocząłeś wojnę na jedzenie? Zobaczyłam w jego oczach odpowiedź i dostałam kolejną porcją ciasta.
Translate_Team
str. 239
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Odpłaciłam mu się mąką, która przysypała całą jego głowę, włącznie z brwiami i rzęsami, robiąc z niego śnieżnego bałwanka. W tym momencie nie mogłam już powstrzymać się od chichotania. Następny poszedł w ruch cukier, więc znowu krzyknęłam, kiedy zimne drobinki cukru posypały się po mojej białej uroczej sukienusi. Moją odpowiedzią stała się kolejna porcja mąki, która eksplodowała przy jego smokingu i utworzyła tam piękny biały wzór. Tym razem on też wybuchł głośnym śmiechem. Ruszył do przodu, z palcami wciąż lepkimi po cieście, a ja nadal śmiałam się wycofując się powoli. Kuchnia była jednym wielkim bałaganem, my również byliśmy cali pobrudzeni. Na poliku nadal miałam pozostałości po lepkim cieście, cukier na przodzie sukienki i zapowiedź nadchodzącej zemsty. - Poddaję się, poddaję. – Wołałam, podnosząc ręce do góry w geście kapitulacji. - Hej hej, kto woła pierwszy i prosi o litość, ten hej hej musi szczodrze za to zapłacić. – Krzyczał, fałszywie naśladując piracki akcent. Nie mogłam przestać się śmiać patrząc na te jego białe brwi, więc prawie pękałam już od tego śmiechu, tak na dobre. - Szczodrość. – Oznajmił. – Chyba uda nam się dojść do porozumienia. Kiedy położył palec na mych ustach, wylizałam mu go całego. - Mmmm. – Powiedziałam. – Ciasto na czekoladowe ciasteczka jeszcze nigdy nie smakowało tak doskonale. Jego oczy pociemniały, a jego wargi spotkały się z moimi ustami. - Masz absolutną rację, kochanie.
Translate_Team
str. 240
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI TRACĄC CZAS „Ale jeśli to wszystko bardzo było miłe, gdy się siedziało przy kominku w pokoju, wypełnionym czerwonym blaskiem płonących drew…” Legenda o Sennej Dolinie
Zostawiliśmy za sobą kuchnię i potknęliśmy się na chodach. Byliśmy już prawie w łóżku kiedy zdałam sobie sprawę, że wciąż jesteśmy umorusani produktami do pieczenia. - Jesteśmy cali brudni. - Powiedziałam odrywając swoje usta od jego. – Jesteśmy cali w mące i cukrze, i… - Wytarłam policzek. - Cieście. Caspian się wycofał. - Masz rację. Mam pomysł. Zostań tu. Usiadłam na brzegu łóżka kiedy mnie zostawił i poszedł do łazienki.Za chwilę usłyszałam dźwięk napełniającej się wodą wanny. - Poczekaj dziesięć minut i przyjdź. - Zawołał. Siedziałam i czekałam. To było dziesięciominutowe dręczące czekanie. Potem wstałam i podeszłam do szafy. Miałam tam dodatkowy szlafrok kąpielowy. Po tym jak zdjęłam sukienkę, zarzuciłam go na siebie. Woda umilkła. Wanna była pełna. - Jesteś gotów? – Droczyłam się, przysuwając coraz bliżej. – Nie jest wystarczająco duża dla dwóch osób. Weszłam do łazienki. Para osiadła na lustrze. Caspian czekał na brzegu wanny, bez marynarki, z podwiniętymi rękawami, czysta twarzą i włosami. Pasujący fioletowy zestaw ręczników i myjki leżał przygotowany na blacie. Kopce puszystych pęcherzyków praktycznie wylewały się poza brzeg wanny. Wykonał lekki ukłon. - Ta kąpiel jest przygotowana dla ciebie, milady.
Translate_Team
str. 241
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Przygotowałeś dla mnie kąpiel? – Byłam pod wrażeniem i lekko zestresowana perspektywą zdjęcia przed nim szlafroka. Wbiłam duży palec w matę łazienkową. – Czy mógłbyś…? – Spojrzałam w dół na szlafrok. Posłał mi swój półuśmieszek, ale odwrócił się plecami. - Lepiej? Zsunęłam szlafrok i wskoczyłam pospiesznie do wody. - O wiele lepiej. – Nurkując w wannie wydałam z siebie jęk satysfakcji. Była nieziemska. O idealnej temperaturze. Przechyliłam głowę do tyłu i zanurzyłam się cała na sekundę, mocząc włosy. Kiedy się wynurzyłam Caspian był już przodem do mnie i klęczał na jednym kolanie na podłodze, tuz obok mnie. - Dobra? - Najlepsza. Jesteś wspaniały. Jego uśmiech był piękny, więc przesunęłam się by go pocałować. Moje palce wplotły się w jego włosy i nie chciałam go wypuścić. Ale musiałam… Moje gardło ścisnęło się więc oczyściłam je szorstko. Nie chciałam aby takie myśli zaburzały nasz wspólnie spędzony czas. - Więc. - Powiedziałam,. - Teraz kiedy już razem tańczyliśmy i zrobiliśmy ciastka, nawet jeśli zapomnieliśmy włożyć ich do piekarnika… co teraz czeka przed nami? - Księżyc? – Zasugerował. – Vegas? Rosja? Tajlandia o północy? - Ooooh, jakiś ty romantyczny. Co jeszcze? Zaczął recytować listę rzeczy do zrobienia i miejsc do odwiedzenia, a ja oparłam głowę o ramię i słuchałam. Nie było wcale ważne, że żadnej z tych rzeczy nie zrobimy. Dla mnie wystarczyło, że słucham go, jak mówi o naszej przyszłości, jakby na prawdę miała istnieć. Sięgnęłam po pomarańczową płócienną torebkę z dyniową solą do kąpieli, którą trzymam zawsze na skraju wanny i wrzuciłam całą jej garść do wody. Sól zaczęła wgłębiać się między moje palce, zaczęłam więc ruszać rękoma w wodzie by Translate_Team
str. 242
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta szybciej się rozpadała, kiedy to przypomniałam sobie coś. Inną kąpiel, do której wrzuciłam sól do wody. Ale wtedy nie było go ze mną, i jedyne co mogłam robić, to życzyć sobie tego. Tym razem jest to cos zupełnie innego. Złapałam bryłkę soli, wyjęłam ją z wody i zaczęłam się jej przyglądać. Niewielki kawałek skały solnej rozpadał się na mniejsze, a ja zrozumiałam, że przez cały czas używałam tej soli do kąpieli, jak normalnej, codziennej rzeczy nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Nie zdając sobie sprawy, że wcale mogę nie mieć przed sobą wielu lat brania kąpieli. Lat po to, by móc cieszyć się ciepłym komfortem wody na mej skórze, zapachu uderzającego mnie w nos, jedwabnego uczucia na skórze pozostawionego po olejkach… Normalności. Codzienności. Doczesnych spraw. Spraw, które brałam za pewnik przez cały ten czas. - Astrid? – Głos Caspiana przebił się przez moje myśli. - Tak? – Podniosłam wzrok. - O czym myślisz? Myślę o tym kawałku soli na moim ręku i dumam o wspaniałości życia. - Po prostu o tym, jakie to wszystko jest wspaniałe. - Powiedziałam, uśmiechając się. – Możesz podać mi tą myjkę? Podniósł ją, lecz zamiast wręczyć ją mnie sięgnął do wanny i zanurzył ja w wodzie. Po nasiąknięciu wystarczająco wodą wtarł w nią mydło i poprowadził delikatnie po moim wyciągniętym ramieniu. Skupiając się dokładnie na każdym palcu, umył mi kłykcie, kciuk, dłoń. Potem przebiegł myjką znów po całej długości ramienia. - Mam dwie. - Powiedziałam. Wyjęłam druga rękę z wody, a on namydlił ją tak samo, jak pierwszą. Odłożył myjkę, wziął wodę w dłonie i oblał ramię by spłukać bąbelki. Potem znów podniósł myjkę i zaczął szorować moje ramiona. Powoli przeszedł na szyję, potem na plecy. Zebrałam wszystkie swoje włosy i przytrzymałam je na czubku głowy. Maczał myjkę i dotykał nią moich łopatek kiedy pochyliłam się do przodu i przysunęłam bliżej nogi.
Translate_Team
str. 243
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Jego ręka przeszła na przód. Zaczęła podążać niżej, a ja położyłam się by ułatwić mu dostęp. Moje kolano wystawało z wody, więc podążał od niego po moim udzie i wracał do rzepki. Twarz Caspiana była tak blisko, że wystarczyło, żebym lekko się przesunęła i bym mogła go pocałować. Ale powstrzymałam się. Oparłam się mu. Nie chciałam przeszkadzać mu w wykonywaniu zadania… … ale i tak go złapałam. Używając obu dłoni, złapałam za jego koszulę i przyciągnęłam do siebie, nie zważając na plamy od wody. Swoje usta podarowałam mu w darze. W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej gorąco, para wodna unosiła się w leniwych kłębach, a ja chciałam być przy nim. Objąć go i nigdy nie puścić. Chciałam aby nasze skóry się zrosły. Musiałam zbyt mocno pociągnąć go za koszulę, bo następne co się zdarzyło, to Caspian tracący równowagę i wpadający do mnie do wody. Woda się rozlała, uderzając nas oboje w twarze. Zachłysnęłam się własnym śmiechem. Też się śmiał, jego włosy opadły od gęstej pary. Nasz śmiech jednak nie trwał długo, gdyż zauważyłam, że jego dłonie, które wcześniej do utrzymania równowagi trzymały się krawędzi wanny, teraz do tego samego używają moich ud. Też to zauważył. - Rzeczywiście w tej wannie nie ma miejsca na dwie osoby. - Powiedział. - Tak. Myślę, że już mi dosyć tej kąpieli. Możesz podać mi ręcznik? Caspian podniósł się z wody i sięgnął po jeden z fioletowych ręczników. Rozłożył go najszerzej jak potrafił i wyciągnął naprzeciw mnie. Wyszłam z wanny. I stanęłam naprzeciw niego. Na oślep sięgnął po szlafrok i wyciągnął w moim kierunku. - Czy chcesz… - Jego głos zamarł. Spróbował więc od nowa. – To też? Owinęłam się ręcznikiem. - Nie potrzebuję tego. Caspian cofnął się i spojrzał na mnie. Translate_Team
str. 244
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wiem, że nie powinienem raczej tego mówić, ale wyglądasz prześlicznie. To były najwspanialsze słowa, jakie mógł wypowiedzieć. Najbardziej idealną rzecz, jaką mógł powiedzieć, ponieważ z mokrymi i rozwichrzonymi włosami, owinięta ręcznikiem i rozmazanym, wcześniej tak pięknym makijażem, na pewno nie czułam się uroczo. Puściłam ręcznik i pozwoliłam mu upaść u mych stóp. A potem… cóż… w pewnym sensie rzuciłam się na niego. Złapał mnie. I przytrzymał. A ja oplotłam ramionami jego szyję, a nogami jego talię. Jedyne o czym teraz mogłam myśleć to, to jak bardzo znów go pragnęłam. Ukochany… Mój… Wciąż kołatało mi w głowie wśród tej rozmytej mgle. Cofnął się na umywalkę. Ja naparłam na niego. Bliżej. Bardziej. Utrzymywał mnie jednym ramieniem, a dłonią wędrował po mojej nodze. Musnął moje kolano, a ja miałam ochotę krzyknąć „Tak” gdy doprowadzał mnie do białej gorączki. Jego palce delikatnie przebiegły mi po plecach, pieściły mój kręgosłup, a ja wygięłam się w łuk jak kot, leżący w ciepłym słońcu, próbując stłumić jęk. Wtedy myślałam, że krzyknę. Nie robiliśmy nic więcej poza dotykaniem, poznawaniem i czuciem siebie nawzajem. Ręcznik leżał w nogach. Podłoga przyciągała nas do siebie, i ostatecznie dowiedziałam się, że kafelki mogą być nawet dość wygodne. Caspian zaniósł mnie do sypialni, ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Ledwo myślałam. Ledwo się ruszałam. Ledwo byłam w stanie utrzymać otwarte oczy. Ponownie byłam owinięta ręcznikiem. Coraz mocniej wtulałam się w materiał, i coraz bardziej w Caspiana. Moje powieki były ciężkie, ale nie chciałam zasnąć, nie chciałam zmarnować chociaż jednej sekundy naszego tak cennego czasu. Splatając nasze palce, przesunęłam głowę tak, by móc słyszeć jego bicie serca. To była jedyna moja okazja. - Zostań ze mną. - Szepnął. – Nie zasypiaj, dla mnie. Ale już odpływałam.
Translate_Team
str. 245
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Kiedy się obudziłam słońce już wpadało przez okno. Uniosłam się i spojrzałam na Caspiana, który leżał obok mnie. Przeciągnął się i odwrócił się twarzą w moją stronę, jego zielone oczy zamigotały w promieniach słońca. Odgarnęłam włosy z jego czoła. - Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie/Tak, że się cały świat w tobie zakocha/I czci odmówi słońcu.23 – Szepnęłam. Wziął mnie za rękę i podniósł do ust, pocałował moja dłoń. - Co to takiego? - Cytat, który znalazłam gdzieś zapisany na kawałku papieru. Shakespeare. - Mmmmmmm. – Przeciągnął się leniwie, a ja dotknęłam jego tatuażu na ramieniu. - Mówiłam do ciebie, wiesz. - Wymamrotałam, praktycznie do siebie. – Nawet kiedy myślałam, że nie słyszysz, mówiłam do ciebie. - Słyszałem każde słowo. - Odparł. – Każdy szept, każdy argument. Każde płynące z serca uczucia, które wylewałaś w moim kierunku… Słyszałem wszystko. I zatrzymałem dla siebie. Przeciągnęłam palcem po jego nagiej klatce. - Wiesz co, pragnęłam dotknąć twojego tatuażu na plecach, od momentu kiedy pierwszy raz mi go pokazałeś, i teraz mam do tego okazję. – Odwrócił się i teraz przed oczami miałam ciemna linię. Jego łopatki wygięły się kiedy ułożył głowę na ramionach. Pozwoliłam, aby palec sunął, podążając za smukłymi czarnymi liniami, które się wiły i zawracały. Jego skóra była ciepła – marzyłam o tym, kiedy wyobrażałam sobie ten dzień. - Czy to dziwne? – Spytałam. - Co ma być dziwne? - Życie. Bycie prawdziwym. Chociaż nawet przez jeden dzień. – Teraz obie moje dłonie głaskały jego ciało.
23
Org.“Take him and cut him out in little stars, / And he will make the face of heaven so fine / That all the world will be in love with night / And pay no worship to the garish sun.” – William Shakespeare, Romeo I Julia, akt trzeci, scena druga, tłum. Józef Paszkowski.
Translate_Team
str. 246
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Przez pierwsze dwa lata, owszem, było dziwnie. Naprawdę dziwnie. W tym roku? Nie mogę narzekać. - Co teraz zrobimy? – Przywarłam do niego i wypowiedziałam słowa w jego skórę. – W jaki sposób mamy powrócić do sytuacji nie-dotykania-się, po tym wszystkim? Westchnął głęboko, jednak nic nie odpowiedział. Resztę dnia spędziliśmy na całkowitym lenistwie. Zeszliśmy na dół i zalegliśmy na kanapie oglądając jakiś film, ciesząc się z możliwości spędzenia razem czasu pod jednym kocem, przytulając się. Zrobiłam popcorn i ciasteczka. A na obiad zwykłe spaghetti. Caspian powiedział mi, że to najlepsze Spaghetti, jakie kiedykolwiek w życiu jadł. Czarne chmury zawisły nade mną, gdy tylko zaczęła zapadać noc, a przybyłe cienie z okrucieństwem zaganiały resztki światła słonecznego. Nasz czas powoli uciekał. Już była ósma wieczorem. Pozostało cztery godziny. Cztery godziny by pożegnać się na rok z możliwością dotknięcia. To nie był wystarczający czas. Ostatecznie ubraliśmy się. On w parę dżinsów i stary T-shirt, który niegdyś należał do taty, ja również e dżinsy i granatowy sweter. Sięgnęłam po duży flanelowy koc, zrobiłam po dużym kubku gorącej czekolady i wyszliśmy na ganek. Usiedliśmy na huśtawce, tuż pod gwieździstym niebem. Przytuliliśmy się do siebie, czuliśmy się bezpiecznie, pod wygodnym kocem. Jedną dłoń ostrożnie trzymał na mym biodrze, ja swoja przy jego sercu. Nucił kołysankę, gdy ja patrzyłam w niebo, wysyłając nieme zyczenia, jedno, po drugim. Dochodziła „ta” godzina. Zaczęło mnie boleć serce. - Astrid. - Powiedział nagle, poruszając się. – Mam coś dla ciebie. – Sięgnął do kieszeni spodni. Mogłam stwierdzić, po jego języku ciała, że zaczął się denerwować. Usiadłam. - O co chodzi? Wyciągnął dłoń i otworzył ją, na środku znajdował się pierścionek. Translate_Team
str. 247
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Z owalnym kamieniem, który był w kolorze, coś pomiędzy rubinową czerwienią, a różowym grejpfrutem. Delikatne filigranowe zwoje ciemnego metalu otaczały go, trzymając w miejscu. Osiem mniejszych pasujących kamyczków zdobiły krawędzie. Nawet w tak słabym świetle błyszczał. - Należał do mojej babci. - Powiedział delikatnie. – Ojciec dał mi go bardzo dawno temu, trzymałem go w pudełku ze skarbami, które znaleźliśmy w moim domu. Nie mogę cię, w zasadzie, poprosić o rękę, chociaż nieważne, jak bardzo bym chciał, bo większość czasu spędzam ukryty przed resztą świata. – Otworzyłam usta by mu przerwać, jednak on potrząsnął głową. – Daj mi dokończyć. Pokiwałam głową, a on kontynuował. - Ale chcę, abyś to wzięła, jako obietnicę, że masz mnie na zawsze. Cokolwiek miałoby to znaczyć. Cokolwiek mógłbym ci dać. Masz wszystko. Całego mnie. Uniosłam trzęsąca się lewą dłoń, a on wsunął pierścionek na mój palec. Idealnie pasował. Podniosłam się by objąć jego twarz, pierścionek trzymał się na palcu. Jakby był tam od zawsze. - Również obiecuje ci siebie na zawsze. - Przysięgłam. - Cokolwiek miałoby to znaczyć. Cokolwiek mogłabym ci dać. Masz wszystko. Całą mnie. - Astrid. - Szepnął, zamykając oczy. – Astrid. Zamknęłam swoje, a nasze usta spotkały się i przywarły do siebie. Wariackie słowa miłości i wieczności zawisły między nami. Wypowiedź świętej przysięgi, która miała większe znaczenie, niż cokolwiek, którekolwiek z nas kiedykolwiek wypowiedziało. I wtedy wyczułam sól. I wiedziałam do czego to zmierza. Nie trudziłam się nawet otarciem łez z mej twarzy.
Translate_Team
str. 248
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI Dzień po „Godziny upływały tak samo smętnie, jak i on sam.” Legenda o Sennej Dolinie
Miałam zimne stopy, więc zaczęłam zastanawiać się, czemu koc nie zakrywa mnie całej. Spróbowałam wcisnąć nogi w prześcieradło, lecz czułam pod nimi jedynie twardą powierzchnię. Otworzywszy oczy, rozejrzałam się dokoła. Znajdowałam się na zewnątrz, na ganku. Flanelowy kocyk powoli ze mnie zjeżdżał. Caspian siedział na schodkach, gapiąc się na podwórze. Musiał usłyszeć, że się poruszyłam, gdyż się odwrócił. - Już poranek kochanie. - Poranek. Owinęłam się kocykiem wokół ramion i usiadłam koło ukochanego. – Przepraszam, że zasnęłam. Caspian smutnie się uśmiechnął i powiedział: - W porządku. Nie pomyślawszy, oparłam głowę o niego, a przynajmniej próbowałam. Uczucie spadania uderzyło we mnie jak grom z jasnego nieba, więc szybko usiadłam prosto. Nasz wspólny czas już się skończył, nastąpił drugi listopada. On już nie mógł więcej mnie dotykać. Wiedziałam, iż nie zdołam powstrzymać łez, więc szybko się podniosłam. - Idę do środka. Muszę... Nie zdołałam nawet dokończyć. Szybko pośpieszyłam ku łazience, usiadłam na muszli klozetowej i ryczałam do chwili, gdy nie mogłam już wycisnąć z siebie ani jednej łzy. Gdy skończyłam, zrozumiałam, że to mi jednak za bardzo nie pomogło. Teraz najbardziej potrzebowałam porozmawiać z kimś. Z kimś, kto przez to Translate_Team
str. 249
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta wszystko już przeszedł. Z kimś, kto wiedział, co właśnie odczuwam. Katy. Idź porozmawiać z Katy. Katy była idealną osobą do takiej rozmowy. Ona już przez to wszystko przeszła. Podniósłszy się, prawie zapomniałam o tym, iż muszę jeszcze wstąpić na górę i się ubrać. Caspian siedział sobie przy oknie, spoglądając w nie. Musiał wejść tutaj, gdy siedziałam w łazience. - Pójdę się przejść – powiedziałam. Lecz on milczał. Włożyłam na siebie inną parę dżinsów i bluzę. Zagarnąwszy pod rękę kurtkę, podeszłam do Caspiana. - Hej – powiedziałam łagodnie. – Czy ty właśnie mnie ignorujesz? Spojrzał na mnie, chociaż widać było, iż myśli teraz o czymś zdecydowanie innym. - Co? Nie. Przepraszam. Tylko się rozkojarzyłem... Rozmyślałem sobie. Chciałam dotknąć jego dłoni. Jego twarzy. Czegokolwiek. Zamiast tego wepchnęłam ręce głębiej w kieszenie dżinsów. - Nie idę na długo – oznajmiłam. - A dokąd tak właściwie się wybierasz? – spytał. - Zobaczyć się z Katy. - Czy chcesz, żebym poszedł z tobą? Odpowiedziałam ostrożnie, starając się nie wyjaśniać mu, czemu właściwie chciałabym porozmawiać z nią sam na sam. - Nie trzeba. Zdaje mi się... iż po wczorajszym… potrzeba mi trochę czasu... Aby znów przyzwyczaić się do tej całej sprawy z nie-mogę-znów-cię-dotykać. Uśmiechnęłam się, aby go nieco uspokoić, a on uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi. - W porządku – rzekł. – Bierz komórkę i bądź ostrożna. Gdyby co, wiedz, że jestem tutaj.
Translate_Team
str. 250
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Posłałam mu jeszcze jeden uśmiech i wyszłam po cichu z pokoju. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, na które nie tak łatwo będzie odpowiedzieć. Przedostałam się przez las, który prowadził do domku Nikolasa i Katy, a gdy już się tam znalazłam, ujrzałam Nikolasa znów babrającego się w ogródku. Gdy zobaczył, że nadchodzę, uradowany pomachał ku mnie. - Cześć Nikolas – przywitałam się. Drzwi wejściowe były otwarte, więc Nikolas zawołał Katy, aby do nas dołączyła. Wyszła stamtąd z ręczną robótką w rękach. - Abbey! – rzekła. – Tak się cieszę, że ciebie widzę! Podbiegłam ku niej i porządnie ją wyściskałam. Katy pachniała mieszanką lawendy i herbaty. - Też się cieszę. Jak się miewasz? – spytałam. - My mamy się dobrze. A ty? - Ja też. Miałam nadzieję, iż popijemy sobie herbatkę i nieco poplotkujemy. - Pewnie, że tak. Katy posłała Nikolasowi wszechwiedzące spojrzenie. On jedynie się uśmiechnął. - Wrócę zatem do swojej pracy – powiedział. – I zostawię was kobitki same sobie. Odwrócił się od nas, a Katy zaprosiła mnie do środka. Usiadłam, podczas gdy ona postawiła czajnik na ogniu. W pokoju było ciepło i bardzo przytulnie, więc zrzuciłam z siebie kurtkę. - Jak miewają się sprawy z Caspianem? – zapytała, usadowiwszy się tuż obok mnie. - Pierwszy listopada był dniem rocznicy jego śmierci – oznajmiłam, starając się nie zarumienić. – Spędziliśmy go razem. Katy jedynie potaknęła. – Właśnie dlatego tutaj przyszłam. Mam do ciebie parę pytań, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko temu. Jesteś jedyną osobą, o której wiem, że była w podobnej sytuacji. - Odpowiem na wszystko, na ile to tylko będzie możliwe – odrzekła. – Co zatem chciałabyś wiedzieć? Translate_Team
str. 251
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Skąd wiedziałaś, że już jesteście gotowi, aby być razem z Nikolasem przez całą wieczność? Czy byłaś przerażona? Zmartwiona? Czy kiedykolwiek wątpiłaś w siebie? Katy położyła ręce na stoliku. - Ja znalazłam się wtedy w całkiem innej sytuacji niż ty, Abbey. Byłam chora. Wiedziałam też, iż zostało mi już bardzo mało czasu. Zrobienie takiego kroku nie stanowiło dla mnie jakiegoś bardzo trudnego wyboru. Katy spojrzała mi głęboko w oczy. – Ty przeżywasz teraz bardzo trudny okres, nieprawdaż? - Tak. I wiem, iż wkrótce nadejdzie też czas na mnie.. Caspian… cóż, on traci swą zdolność dotykania rzeczy, a poza tym jeszcze te jego głębokie sny. I to ciemne miejsce, gdzie on przenosi się podczas tych drzemek. Ten cały czas, podczas którego nie budzi się. Czasami trwa to godzinę, czasami dnie, zanim wróci do mnie. - I ty zamartwiasz się też waszą wspólną przyszłością? – zgadywała Katy. Pochyliłam się do przodu. - Co się stanie, jeśli ja go uzupełnię, lecz ostatecznie przez to właśnie staniemy się nieszczęśliwi? Opowiedziałam Katy o Abbey Hollow i o racie, którą moja mama wpłaciła za nią za cały rok. – Co będzie, jeśli zacznę wkurzać się na fakt, iż już nigdy nie będę miała możliwości otworzyć swego własnego biznesu? Albo wzięcia się znów za tworzenie nowych perfum? Co będzie, jeśli zacznę obwiniać go o to wszystko i w końcu utknę tutaj? Gdziekolwiek by to tutaj nie było. Czajnik zabulgotał, więc Katy zaczęła zaparzać herbatę. Wróciła do stolika z dwoma kubkami, a następnie poszła jeszcze po mleko i miód. Powoli sączyłam swoją herbatę, czekając, aż usiądzie obok. Usiadłszy, spytała: - Kto powiedział ci, iż nie będziesz mogła produkować więcej perfum? - Będę martwa. Więc jakim to sposobem uda mi się dostać potrzebne rzeczy i składniki do tego potrzebne? Powiodła ręką po całym domu, po pączkach zasuszonych kwiatów dekorujących ściany pokoju. Składniki znajdują się wszędzie wokół. Olejki pochodzą z roślin, czyż nie tak?
Translate_Team
str. 252
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Cóż tak, ale... Upiłam łyczek herbatki i zastanowiłam się nad tym, co właśnie usłyszałam. Posiadałam przecież swój destylator roślin. A mając to oraz dostęp do świeżych ziół i kwiatów, mogłam tworzyć swe własne olejki eteryczne. – Właściwie to chyba nadal będę mogła tworzyć perfumy. Jeśli wszystko wypali tak, jak sobie teraz myślę. Katy przytaknęła, mądrze się uśmiechając. - Nie musisz poświęcać wszystkiego, co kochasz, dla tego, kogo kochasz. - A jak ja mogę być tego taka pewna? – spytałam rozpaczliwie. - Odnajdziesz to zapewnienie jedynie we wnętrzu własnego serca – odpowiedziała. Pochyliłam się w krześle i zaczęłam bawić się uszkiem kubka. - Ja wiem, że kocham Caspiana – oznajmiłam. – I nie wątpię w to ani grama. Lecz kocham też swoich przyjaciół. Rodzinę. Swoje plany na otwarcie swego sklepu. Dlaczego jestem zmuszona wybierać między tym wszystkim? Czemu właśnie ja? - A dlaczego dzieci umierają wcześniej od swoich rodziców? Czemu choroby i nędza wypełniają ten świat? – zapytała. – Tak po prostu jest. Pewne rzeczy musimy po prostu zaakceptować. - Tak, ale choroby można przecież wyleczyć. Nędza kiedyś się zakończy. Te wszystkie rzeczy można zmienić przy pomocy odpowiedniej władzy oraz odpowiedniej ilości pieniędzy. - Lecz nie da się wyleczyć od śmierci – wyszeptała. - Masz rację – zgodziłam się. – To jedyna rzecz, z którą nijak nie możemy wygrać. Jak tylko wypiłam całą herbatkę, zaczęłyśmy rozmawiać o robótkach ręcznych, wzorach, drutach i szydełkach, żeby nie kończyć naszej rozmowy smutną nutą. Gdy tylko połapałam się, jak długo już tutaj siedzę, powiedziałam jej, iż muszę już wracać do Caspiana.
Translate_Team
str. 253
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Pożegnanie nie było takie radosne jak zwykle, gdyż nie wiedziałam, kiedy znów uda mi się spotkać z nimi, dlatego też wyściskałam Katy z całej siły i obiecałam, iż wkrótce znów się spotkamy, tym razem już wszyscy. Pożegnałam się również z Nikolasem, który postanowił mnie kawałek odprowadzić. - Czy ostatnimi czasy natykałaś się na Vincenta? – zapytał, gdy tak szliśmy. Szliśmy obok siebie, więc z grzeczności zwróciłam się do niego twarzą. - Nie. Nie wiem, co się z nim stało, czy zniknął, czy co. Lubię myśleć, że on gdzieś przepadł, ale nie mogę być tego całkowicie pewna. A czemu się pytasz? - Czy rozmawiałaś może z innymi Widmami? Zapytał ot tak sobie, ale zdawało mi się, iż te jego pytania mają jakiś ukryty sens. - Tak. A co? O czym miałam z nimi rozmawiać? Uri opowiedział mi więcej o tym, czym oni właściwie są, jednak mam przeczucie, iż oni nie mówią mi tak do końca wszystkiego. - Wiesz, że Widma mają pomagać Cieniom i ich drugim połówkom się uzupełniać– mówił powoli. – Czy zastanawiałaś się może kiedyś który z nich ma ci pomóc przejść na drugą stronę? - Czy Vincent… Przerażenie zagnieździło się w moim mózgu, aż nagle zrobiło mi się niedobrze. – Czy Vincent jest jednym z moich Widm? – zapytałam. – Czy on powinien być jednym z tych, którzy mają pomóc mi tam przejść? - Nie mam całkowitej pewności, lecz mam pewne przypuszczenia – odpowiedział. Usłyszawszy to, natychmiast odwróciłam się od niego i pomachałam mu na ślepo ręką na pożegnanie. Zabrakło mi słów. Nie mogłam myśleć. Ledwo oddychałam. Vincent był jednym z moich Widm? Musiałam wrócić do Caspiana, aby powiedzieć mu o nowo zdobytych informacjach. Cały ten czas? Przez cały ten czas on miał być jednym z tych Widm, które mają pomóc mi w przejściu na drugą stronę? Tym, który zobaczy mnie w ostatecznej fazie i pomoże mi uzupełnić się z Caspianem? I inne Widma wiedziały o tym? Czy właśnie o tym nie chciały mi nic mówić?
Translate_Team
str. 254
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Iż nie będę w stanie uzupełnić ukochanego jedynie dlatego, że moje Widmo odmawiało wykonania swojej pracy? Drzewa migotały, zlewając się w jedną ciemną plamę. Już nie mogłam poruszać szybciej nogami. Mój mózg wciąż wykrzykiwał jedno słowo: NIE NIE NIE. To nie może być on. On nie może być jednym z… Spuściłam głowę, próbując nie zaplątać się w coś, gdy nagle przede mną wyrósł jakiś cień. Spojrzałam w górę. - Hej, kochanie – przywitał się Vincent. – Długo się nie widzieliśmy. Wypowiedziawszy to, rąbnął mnie w twarz. Gdy tylko się ocknęłam, poczułam ostry ból w szczęce i zrozumiałam, iż leżę na tylnym siedzeniu jakiegoś nieznanego mi samochodu. Miałam wyprostowane nogi, a pod rękoma wyczuwałam skórzane siedzenie. Silnik ryczał, gdy przyśpieszaliśmy, a mdłości idealnie komponowały się z bólem w szczęce. Nie widziałam kierowcy, lecz i tak wiedziałam, kim on był. Znajdowałam się w aucie Vincenta. I nie miałam zielonego pojęcia, dokąd mnie wiózł. Panika zaczęła wypełniać wszystkie komórki mojego ciała, więc leżałam tam przez jakieś dziesięć minut, pozwalając panice przejąć nade mną panowanie. Ostatecznie powiedziałam sobie, że muszę się uspokoić. Jeśli uda mi się wydostać z samochodu, to zdołam uciec. Gdziekolwiek byśmy się nie znajdowali, będę w stanie pobiec i odnaleźć jakiś telefon bądź dom, czy też cokolwiek innego. To mnie nieco uspokoiło, więc skupiłam się na wyobrażeniu sobie samej siebie biegnącej wzdłuż ulicy, z dala od niego. Dłonią spróbowałam sięgnąć ku kieszeni. Po komórkę. Ale już jej tam nie było. Oczywiście. Samochód zdawał się jechać niezliczone godziny i nie miałam absolutnie żadnej wskazówki, w jakim kierunku zmierzaliśmy. Mogłam jedynie leżeć tam i oszczędzać siły, próbując nie myśleć o tylnym zębie trzonowym znajdującym się po lewej stronie, który zaczął się pomału ruszać. Translate_Team
str. 255
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Dupek. W końcu zatrzymaliśmy się. Vincent wyłączył silnik. - Czy już się obudziłaś? – zapytał. Zignorowałam go. - Aaaaaabbey, pytałem się ciebie, czy już się obudziłaś? Zaczęła swędzieć mnie pięta. Wyobraziłam sobie siebie samą drapiącą ją, ale to nie pomogło, co powoli doprowadzało mnie do szału. Delikatnie się poruszyłam, próbując zmniejszyć swędzenie. - Ty udawaczko – oznajmił Vincent. – Wiedziałem! Otworzyłam oczy akurat w momencie, gdy ten pochylał się ponad moim siedzeniem i przyciskał miejsce, w które wcześniej mnie uderzył. - Aaaaaaaauuućć! – krzyknęłam, a on w tymże momencie wsadził mi do ust bandanę i jeszcze zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, owinął mi ją wokół głowy. Uniosłam dłonie, żeby uderzyć go, podrapać czy chociażby zrobić cokolwiek, a Vincent złapał moje dłonie razem i je związał. Łzy bezsilności poleciały wzdłuż policzków. Boże, jaka jestem głupia! Byłam tak zajęta rozmyślaniem o ucieczce, podczas gdy tak naprawdę nie widziałam, iż moje nogi również były związane razem. - Dałem ci nową bandanę – powiedział grzecznie. – Powinna ładnie pachnieć i świeżo smakować. Potem mi za to jeszcze podziękujesz. Cofnęłam nieco głowę i gapiłam się na niego. - Twoje oczy mówią mi, iż pragniesz mnie zabić, lecz łzy pokazują mi jakie z ciebie słodkie dziecko. Vincent puścił moje dłonie, a ja kopnęłam nogami siedzenie w akcie frustracji. On zauważył to, więc powtórzyłam czyn. - Nie rób – oznajmił poważnie. Zaczęłam kopać jeszcze mocniej. Nie mogłam poruszać zbytnio nogami, jednako moje obuwie miało czarną podeszwę, która pozostawiała po sobie małe ślady na zdaje się nowych skórzanych siedzeniach. - Przestań – syczał. – Nie. Rób. Tego. Translate_Team
str. 256
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Kopałam najmocniej jak potrafiłam, aż Vincent pochylił się i schwycił mnie za szczękę. Ból, jakiego nigdy przedtem nie doświadczałam, przeszył moje ciało; miałam wrażenie, że rozłupał moją czaszkę na dwie części. Zakrzyczałam, jednakże mój krzyk został wyciszony przez bandanę. On jedynie trzymał na szczęce swe paluchy, uciskając obolałe nerwy, dopóki mogłam jedynie skomleć i oczywiście przestać kopać. Przesunął palec o centymetr w bok. - Czy już przestaniesz? Potaknęłam. - Dobrze, a więc teraz wejdźmy do środka i tam rozpocznie się nasza impreza. Wysiadł z samochodu, przeszedł do tyłu, po czym otworzył drzwi, zagarnął moją kurtkę, przez co ja przesunęłam się nieco do przodu. Ostatecznie upadłam na ziemię. Upadek najbardziej dał się we znaki moim kolanom. Podjazd był żwirowy, więc już wiedziałam, iż następnego dnia będę cała obolała. Vincent spróbował mnie podnieść i postawić na nogi, co było trudne, bo miałam związane nogi. Wciąż się potykałam i przewracałam. W końcu uniósł mnie i przerzucił jak worek przez ramię. Głowa zwisała mi w dół, moje włosy unosiły się i opadały w miarę, jak szliśmy. Nieco się wierciłam, próbując zobaczyć, czy dałabym radę się od niego uwolnić, albo też w jakiś sposób go skrzywdzić, lecz jego ręka dość mocno ścisnęła mnie za pośladek. Natychmiast przestałam wierzgać. - Zaufaj mi – powiedział, z nutą zniesmaczenia w głosie – ja też nie chciałbym cię dotykać. Po prostu zrób mi przysługę i leż spokojnie. Prawie dotarliśmy. Świat wokół, gdy patrzy się na niego do góry nogami, prezentuje się całkiem inaczej, jednak stopniowo wszystko zaczęło nabierać sensu. Gdy podeszliśmy do wejściowych, drewnianych drzwi już wiedziałam, gdzie się znaleźliśmy. Nawet z mojej pozycji. Vincent zabrał mnie do naszej chatki. Chatki moich rodziców, znajdującej się w głębi lasu. Do chatki, w której to usłyszałam wiadomość o śmierci Kristen. Translate_Team
str. 257
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Poszukał kluczyka, następnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Jednym ramieniem przerzucił mnie wprost na kanapę. Zamknął drzwi wejściowe i schował klucz do kieszeni. Odwróciwszy się do mnie z diabelskim uśmiechem na twarzy, poklepał się po kieszonce. - To bezpieczne miejsce. A tobie wygodnie tam leżeć? Spojrzałam na niego, a w myślach obiecałam urządzić mu ciekawą, długą agonię. - Jak ci się podoba miejsce? – zapytał, powiódłszy ręką po komnacie. W kominku płonął ogień, chociaż wszystkie okna nadal były całkowicie zabite. – Co nieco uaktualniłem. Zająłem się wszystkimi wejściami i wyjściami. Oczywiście odciąłem też linię telefoniczną. Z pewnością niełatwo mi było mieszkać tutaj przez parę ostatnich tygodni, lecz jakoś mi to aż tak bardzo nie przeszkadzało, gdyż udawało mi się stale być czymś zajętym. Vincent zaczął się chytrze uśmiechać. – Tyle poświęciłem dla ciebie! Nadal miałam związane ręce, ale mimo to wciąż mogłam go pstryknąć (flip off). Co i zrobiłam. Vincent usadowił się obok mnie, układając nogi na stoliku do kawy stojącym tuż przed kanapą. - Chciałem wyjąć ci tę bandanę z ust, ale przez coś takiego chyba pozwolę ci potrzymać ją w ustach jeszcze przez jakąś godzinę. Odsunęłam się od niego, a on wziął do ręki gazetę. Zaczynałam już tracić czucie w rękach, gdy spojrzał na mnie. - Nie zamierzasz krzyczeć, prawda? – zapytał. – I tak nikt ciebie tutaj nie usłyszy. Ja po prostu nie chcę słuchać twojego biadolenia. Stanowczo potrząsnęłam głową. Vincent sięgnął ku mojej głowie i odwiązał bandanę. Wyplułam ją natychmiast i wzięłam głęboki wdech. - Czego ty ode mnie chcesz? – wybuchnęłam. – Dlaczego mnie tutaj zaciągnąłeś? Vincent prychnął. - Nic mi od ciebie nie potrzeba. Translate_Team
str. 258
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Zatem jestem tutaj, bo… - Jesteś tutaj, aby znaleźć się jak najdalej od Sleepy Hollow i Caspiana. - Ale czemu? - A dlaczego ty się po prostu nie zamkniesz? Przestań gadać. To bardzo wkurzające. - Czy mogę dostać chociaż filiżankę wody? I może coś przeciwbólowego, np. Avril? – spytałam. – Boli mnie szczęka. A może to dlatego, że hmmmm… ktoś… uderzył mnie w twarz! Vincent westchnął i podniósł się z kanapy. – Dobrze. Zaczął przeszukiwać szafki, próbując znaleźć Avril, a następnie udał się do kuchni po wodę. Gdy wrócił, przełknęłam tabletki i delikatnie dotknęłam rękoma swoją obolałą szczękę. Zrobiwszy to wyciągnęłam ręce do przodu. - Czy mógłbyś mnie uwolnić? Vincent wyciągnął z kieszeni nożyk i przeciął sznury. Masowałam nadgarstki, próbując poprawić dopływ krwi do rąk. On w tym czasie schował nożyk i przesunął się bliżej do kominka. - Spójrz na mnie! – rzekł. – Czuję się tutaj jak człowiek z gór! - I co my właściwie będziemy tutaj robić? – spytałam. – Czytać książki? Rozwiązywać krzyżówki? Ooooch, wiem. Może zagramy w monopol przy blasku ognia z kominka. - Możesz robić, cokolwiek ci się zechce. Ja natomiast zamierzam obejrzeć ostatni sezon „Supernatural”. Wywróciłam oczyma. - Och, wspaniale. - Ej – powiedział. – Wiele trudności dostarczyło mi upewnienie się, czy będziesz miała wszelkie odpowiednie środki do przeżycia tutaj. Nie jestem zimnym draniem, wiesz? Kupiłem ci wodę, jedzenie, nawet papier toaletowy. Co jeszcze może ci być potrzebne? Translate_Team
str. 259
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Środki do przeżycia? Jak długo planujesz mnie tutaj przetrzymywać? - Dziś jest drugi listopada, więc.. to nie potrwa już długo. Vincent zdawał się wyglądać na rozczarowanego. – Poza tym zdaje mi się, iż nie będziesz potrzebowała wszystkiego, co ci kupiłem. Wypowiedziawszy to, uśmiechnął się. – I jeśli tego sobie zażyczysz, to będziemy mogli pozostać tutaj tak długo, jak tylko zechcesz.
Translate_Team
str. 260
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY Więź krwi „… godny człowiek zowiący się Ichabod Crane mieszkał niegdyś … w Sleepy Hollow. Obywatel ten był niezmiernie wysokim i chudym mężczyzną… Miał wielkie uszy i duże zielone oczy… „ Legenda o Sennej Dolinie
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Vincent podszedł do odtwarzacza DVD i zabrał stamtąd pilota. Powróciwszy do mnie, położył swoje nogi na moich kolanach. Skrzywiwszy się, zepchnęłam je na podłogę. - Nie jestem twoim podnóżkiem. Dzięki wielkie. Moje własne nogi zaczynały mnie już boleć. Masowałam zatem skórę wokół moich związanych kostek. - Czy mógłbyś mnie rozwiązać? - Niech no się zastanowię… Nie. Nacisnął PLAY, a kula ognia natychmiast pojawiła się na ekranie. Dwójka kolesi wybiegała właśnie z jakiegoś budynku, każdy z nich miał przy sobie pistolet. - Już to widziałem – rzekł – Dean uda się specjalnie po to do Piekła. Hmmm, a może to Sam się tam uda. Ciągle ich mylę. Nie chciałam go błagać, ale ból powoli stawał się nie do zniesienia. - Vincent, błagam – powiedziałam. – Rozwiążesz moje nogi? - A co dostanę w zamian? Uniósł głowę i powoli zlustrował moje ciało. Każde nerwowe zakończenie zdawało się drżeć, a moja skóra chciała się zwinąć przed nim z krzykiem. Co właściwie miałam zrobić dla niego, żeby zasłużyć sobie na wolność? - Ja, uch, ja.. - Tylko tyle mogłam z siebie wydukać. - Cóż? Mogłam upaść na podłogę i w razie, gdybym musiała, mogłabym się nawet podczołgać do drzwi. Vincent zbliżył się do mnie, oczekując mojej odpowiedzi. Translate_Team
str. 261
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Muszę skorzystać z toalety – powiedziałam zamiast tego. - Odprowadzę cię. Wstał z kanapy i zaoferował mi dłoń. Początkowo zignorowałam go. - Masz pięć sekund na namyślenie się – oznajmił. – W innym wypadku nigdzie się stąd nie ruszysz do świtu. Niechętnie schwyciłam jego dłoń i jako tako stanęłam na nogach. Zrobienie kroku było praktycznie niemożliwe, więc od razu się wywróciłam. - Nie mogę tak nigdzie iść – narzekałam. – Muszę mieć nogi wolne. Vincent spojrzał na mnie pogardliwie. - Mogę zsiusiać się tutaj, jeśli tak chcesz – zaoferowałam. Wyciągnął nóż i przeciął krawat. W końcu mogłam porządnie rozstawić nogi, więc ostatecznie westchnęłam z ulgą. Ta ulga trwała jednak zaledwie krótką chwilę, ponieważ chwilkę później schwycił mnie za ramię. Na szczęście odprowadził mnie do łazienki i zostawił tam samą. Włączyłam wodę, aby myślał, że myję ręce, gdy tak naprawdę zmierzyłam wzrokiem niewielkie okienko nad wanną. Za małe. Vincent zapukał do drzwi. - Pośpiesz się. Czekam. - Już idę, idę – odkrzyknęłam. Chwytając się krawędzi umywalki, wgapiłam się w lustro i spojrzałam na swoją szczękę. Ujrzałam tam żółto-różowy siniec, który zaczynał właśnie rozkwitać. Dotknęłam tego miejsca i fala bólu przedarła się przez mój umysł. Czas na plan B, Abbey. Musisz się stąd wydostać. Usłyszałam ponowne pukanie. - Otwieraj, albo zaraz i tak się tam wedrę. W innym wypadku będziesz musiała następnym razem siusiać w mojej obecności. Wyłączyłam wodę i otworzyłam drzwi. Vincent ponownie schwycił mnie za ramię i odprowadził do kanapy. Tam odwróciłam się ku niemu plecami, usiadłam
Translate_Team
str. 262
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta na najdalszym brzegu tejże kanapy i skręciłam się w kuleczkę. Ile czasu minie, zanim ktokolwiek mnie tutaj odnajdzie? - Dlaczego to robisz? – spytałam łagodnie, zastanawiając się, jak dużo uda mi się z niego wyciągnąć. - Robię co? - Śledziłeś mnie. Zostawiałeś rzeczy w mojej szufladzie. Odwiedziłeś moich rodziców w przebraniu księdza. A potem… nagle zniknąłeś. Dlaczego tak postąpiłeś? Wyglądał na podekscytowanego. - Jak ci się spodobały paznokcie? Myślałem, że będą miłą niespodzianką. A te perfumy? No cóż, były bardzo drogie. Przebranie się za księdza natomiast spodobało mi się najbardziej ze wszystkiego, chociaż niełatwo było się w tym poruszać. To ubranko ogranicza dopływ krwi do organizmu. Uśmiechnął się do mnie, kiedy posłałam mu spojrzenie typu Ożeż ty szaleńcu. – No, przestań już. Musiałem się czymś zająć. Po prostu zabijałem czas. - Zabijałeś czas aż do..? - Aż do chwili, gdy będę miał cię przy sobie oczywiście. Jesteś niespodzianką, nie wiedziałaś? Podniosłam się. - Co masz na myśli? - Nie powiedzieli ci? Założę się, że to był pomysł Sophie. Ona jest taką zdzirą. - A dlaczego ty mi nie powiesz? - Czy twój kochaś ostatnimi czasy nie zachowywał się jakoś dziwnie? Może tracił swoją zdolność dotyku? Podniósł rękę. – Albo na przykład polubił ucinać sobie dłuższe drzemki? Rozważałam, czy nie powinnam mu skłamać, powiedzieć, że takie rzeczy mu się nie przydarzały, lecz w przeciwieństwie do Uri, on zdawał się być jedynym Widmem, które chciało powiedzieć mi coś więcej. - Tak. Skąd to wiesz?
Translate_Team
str. 263
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - I jeszcze ty – wskazał mnie. –Teraz już nie reagujesz w ten sam sposób na inne Widma, nieprawdaż? Nie czujesz więcej spalenizny? Potrząsnęłam głową. - Co to wszystko znaczy? Mój głos przeszedł w szept. - To oznacza tylko tyle, że twoi przyjaciele Widma przez ten cały czas okłamywali cię. Dlatego może rozpocznę swą opowieść od samego początku. Był całkowicie zachwycony. – Czy wiesz, co się stanie trzeciego listopada? - Nie. - To jest właśnie powód, dla którego znalazłaś się tutaj. Powód dla którego twój chłoptaś traci zdolność dotykania rzeczy i zapada tak często w tak długie sny. Właśnie dlatego nie reagujesz w taki sam sposób na Widma. Dlatego, że zbliżasz się. Już prawie czas. Czekałam, aż dokończy. Byłam pewna, że on zmierza właśnie do tego. - Dzień – dopowiedział Vincent. - Kłamiesz – odrzekłam. – Nie ma dokładnej daty. Widma jeszcze nie wymyśliły ani kiedy, ani jak umrę. - Nie twój dzień.. Jego. Vincent uśmiechnął się do mnie z wyższością. - Ale jak to możliwe? Caspian przecież i tak już nie żyje. Odwiedzałam przecież jego grób. - Czy ty serio myślisz, że przyjazny duszek Kasper będzie kręcił się wokół ciebie już zawsze? Będzie przy tobie, w tym świecie i będziecie mogli robić te wszystkie nieprzystojne rzeczy raz w roku? Posłał mi poirytowane spojrzenie. Starałam się nie zaczerwienić, ale chyba mi się nie udało tego dokonać. - Jak Caspian może ponownie umrzeć? – spytałam, desperacko próbując nie zejść na jakiś inny temat. - Odpowiem krótko: ty. - Ja go zabiję? Vincent zaryczał ze śmiechu, a następnie nagle się zatrzymał. - Nie, ty zostaniesz tutaj przy mnie, zostaniesz wtedy bez Caspiana. Trzeciego listopada o północy on przestanie istnieć. Translate_Team
str. 264
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jak mogę temu zapobiec? Jak mogę połączyć się z nim? - Tylko poprzez śmierć. - I ty – przełknęłam ślinę – będziesz tym, który mnie zabije? - Nie, nie i jeszcze raz nie. Vincent klepnął mnie lekko w twarz. – Pamiętasz, jak niegdyś o tym rozmawialiśmy? W twojej sypialni? Chcę mieć cię żywą. - Ale czemu? Nie rozumiem. Dlaczego nie chcesz, żebym umarła? - Bo jak tylko umrzesz, wypełnisz jego drugą połowę. Te wszystkie pytania i bezsensowne odpowiedzi zataczały jakieś błędne koło. - Dlaczego tak się przejmujesz tym, czy zostanę jego połówką, czy też nie? – spytałam. – Jeśli jesteś Widmem, to pomogłeś już kiedyś Cieniom. Dlaczego zatem nie chcesz pomóc i nam? Założył nogę na nogę. - Tym sposobem wracamy do pierworodnych Widm. Pogłoska głosi, że Bóg i szatan podpisali umowę, oraz wybrali sześciu przedstawicieli Nieba oraz sześciu przedstawicieli Piekła, aby pomagali nieco przy rozwiązywaniu tych całych spraw związanych ze śmiercią. Reprezentantów podzielono na drużyny składające się z dwóch osobników: jednego anioła i jednego demona. Albo jednego dobrego, drugiego złego. Yin i yang itd. Chyba łapiesz sens. Z czasem wyznaczono ich, aby pomagali jednej grupie dusz przejść dalej – Cieniom i ich drugim połówkom. Wszystko zrozumiałe jak dotąd? - Tak! - Dobrze. Klasnął w dłonie. – Ostatecznie te sześć zespołów przebywały przez bardzo długi okres czasu gdzieś w pobliżu, aż do momentu, gdy byli gotowi pójść dalej. Cienie, jedyni ludzie, którym pozwolono zostać na Ziemi po śmierci, zajęli ich miejsca. I tym Cieniom nadawano imiona. Spojrzał na mnie tak, jakby właśnie dał mi jakąś podpowiedź. – Kto, kogo ty znasz, współpracuje w parze? Jeden dobry, drugi zły… cóż, ogólnie mówiąc. - W parze… Widma?
Translate_Team
str. 265
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - I bonus dostanie się… Dotknął czubka swego nosa i wskazał na mnie. - Tak, Widma. - Zaczekaj… Więc ty chcesz mi powiedzieć, iż Widma zajęły miejsca początkowo zajmowane przez grupki demonów oraz aniołów i że wszystkie te Widma były niegdyś Cieniami? I tak samo jak przedtem ludźmi? - Ding, ding, ding. Dajcie tej dziewczynie nagrodę! Znów zaklaskał. Wgapiłam się w niego. - Ty byłeś niegdyś człowiekiem. - Nie wyglądaj na taką zszokowaną. Boże… W mojej głowie zamiast spójnych myśli miałam splątany kłębek włóczki. - Czy to właśnie dlatego inni nie wiedzą, co mają robić? – spytałam. – Dlatego, że ty miałeś być moim Widmem? Jednym z tych, którzy mieliby pomóc mi przejść dalej? Odchylił się do tyłu i położył ręce za głową. Jego uśmiech wyjaśnił mi wszystko. Dopiero wtedy zorientowałam się, że kurczowo ściskam w ręku materiał. - Dlaczego właśnie ja? – zapytałam. – Co we mnie i w Caspianie jest takiego szczególnego, że nie chcesz już więcej wykonywać swojej pracy? Powiedz mi Vincencie Drake. Co jest takiego niesamowicie ważnego, że nie możesz zostawić nas w spokoju? - Och, proszę – wyrzucił z siebie. – Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Tutaj chodzi tylko i wyłącznie o mnie. Czy wiesz, jak to jest być nieśmiertelnym? Nie mieć żadnych obowiązków. Ani rachunków. Nie mieć problemów finansowych, nie musieć zastanawiać się, gdzie dostać jedzenie? Westchnął, zamykając na chwilę oczy. – Bycie nieśmiertelnym jest cholernie niesamowite. Zbliżył swą twarz do mojej tak bardzo blisko, że dzieliła nas zaledwie parucentymetrowa odległość. - Trzymałem w swych dłoniach los śmiertelników. Za każdym razem, gdy wracam na Ziemię, jestem odpowiedzialny za ich życia i ich śmierci. Uśmiechnął się
Translate_Team
str. 266
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta szaleńczo, ale też niesamowicie ujmująco. – Podoba mi się to uczucie. I nie chcę, aby to wszystko się zakończyło. To wszystko. - Ale czemu miałoby się to wszystko dla ciebie zakończyć? Czy wy nie tworzycie wtedy innego zespołu, albo czegoś temu podobnego? Zajmując miejsca aniołów i diabłów? - My nie jesteśmy pierworodnymi Widmami, idiotko. Nie było nas dużo, ale też oprócz nas powstają inni. My dostajemy pewną ilość czasu na wykonanie zadania, a potem zostajemy zamienieni przez następną rundę składającą się z Cieni. I te Cienie po prostu muszą tutaj pozostać. Znasz przecież Nikolasa Degenharta i Katrinę Van Tassel z cmentarza Sleepy Hollow. Przetarłam skronie, próbując przetrawić w swojej głowie taki natłok informacji. - Więc… co? Ty zrobiłeś to wszystko po to, aby po prostu nie stracić pracy? - To nie takie proste – wzburzył się. – To nigdy nie było i nie będzie takie łatwe i cudowne. Gdy jesteś Cieniem, żyjesz całą wieczność przykuty do jednego miejsca. Cienie są strażnikami świętych miejsc. No wiesz: cmentarze, miejsca pochówków zmarłych itd.? Potaknęłam, bo zdawało mi się, że tak właśnie uczynić powinnam. – Gdy zostajesz Widmem, żyjesz całą wieczność, ale możesz być wszędzie. Gdy przestajesz być Widmem, przechodzisz dalej. - Ale dokąd? - Nie wiem. Ale gdziekolwiek by to miejsce się nie znajdowało, stamtąd się już nie powraca. Więc nie zamierzam się tam wybierać. - Skąd wiesz, które Widma będą musiały przejść dalej? - Nikt nie wie. Na tym właśnie polega problem. - Więc skąd ty to wiesz? – zapytałam. Nagle zaczął przemawiać do mnie wyjątkowo łagodnie. - Dlatego, że jestem najstarszy. Przebywam tutaj najdłużej ze wszystkich. I też z tego powodu, iż ktoś mi nieco pomógł. Podnosząc się, ściągnął z siebie swój T-shirt i obnażył swą klatkę piersiową. Pokrywało ją mnóstwo czarnych tatuaży. Ciągle powtarzające się małe, zakręcone Translate_Team
str. 267
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta symbole, które nakładały się też jedne na drugie. Nie mogłam dokładnie określić, gdzie kończył się jeden i zaczynał kolejny. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. - Pomógł ci jakiś tatuażysta? Vincent zaczekał, aż przestanę się śmiać i kontynuował. - Skończyłaś już? Coś w jego tonie nakazało mi przestać. - Tak – odpowiedziałam posłusznie. - To, co tutaj widzisz, to są zaklęcia ochronne. Wskazał na jedną sekcję. – One właśnie ukrywają mnie przed innymi. Szaman, który mi je zrobił wiedział, czym jesteśmy i opowiedział mi o tym, co ma się wydarzyć w Hollow. Że nadchodzi czas na przyjście dwóch nowych Widm, więc ja będę musiał przejść dalej. I ja nie pozwolę temu się stać. - Właśnie dlatego nie chcesz mi pozwolić uzupełnić Caspiana. Potaknął. - Jeśli nie uzupełnicie się, to wtedy tamci dwaj będą musieli zostać. Wszędzie panuje równowaga. Jeśli tego nie powstrzymam, to przynajmniej nieco to odstraszę. - A jak w to wszystko wplątała się Kristen? Jak mogłeś pomyśleć, że to właśnie ona jest drugą połówką Caspiana? Zdawał się być rozczarowanym samym sobą. - Nie wiem, czemu popełniłem taki błąd. Wyszukałem wszystko, co dotyczyło Caspiana Vandera – że został wychowany w Zachodniej Wirginii, że przeniósł się do White Plains, iż jego matka zostawiła go jak był jeszcze małym dzieckiem, że miał pewne powiązania ze Sleepy Hollow… i inne temu podobne rzeczy… - Powiązania ze Sleepy Hollow? Posłałam mu pełne wahania spojrzenie. – Co masz na myśli, mówiąc to? - Jego powiązanie. Znajdujące się w jego krwi. Literacko mówiąc. On jest potomkiem Ichaboda Crane’a. - Potomkiem ko.. Coo?? - Te jego zielone oczy? Wskazał na swą twarz. – Czytałaś przecież Legendę o Sennej Dolinie, prawda? Ichabod Crane również miał takie niesamowicie zielone Translate_Team
str. 268
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta oczy. Ta legenda jest prawdziwa. On był prawdziwą osobą i miał też gromadkę dzieci. Caspian jest jego pra-pra-pra-prawnukiem. Tylko nie proś mnie, abym ci dokładnie określił, którym to „pra” jest. Czy on mógł mówić prawdę? Czy to mogła być prawda? Caspian rzeczywiście miał piękne, niesamowicie zielone oczy, mówił mi też więcej niż raz o przyciąganiu, które czuł do Sleepy Hollow. Czy to był jeszcze jeden z powodów, dla którego byliśmy tak powiązani ze sobą? Ja, moja miłość do tego miasteczka, do Washingtona Irvinga, a w dodatku jeszcze więź krwi Caspiana? Jakie były szanse na to, że to był tylko zwykły zbieg okoliczności? Vincent otworzył usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, z czego zrezygnował, gdy usłyszał dźwięk samochodu wjeżdżającego w uliczkę. - Cholera. Wskazał nagle na mnie. – Ty. Zostań tutaj. Mówię szczerze. Pójdę sprawdzić, kto do nas zawitał. Jak tylko Vincent się podniósł i skierował ku drzwiom, spojrzałam w stronę kominka. Tam właśnie dostrzegłam swoją okazję – na wpół spalone polano jeszcze wystające z ognia. Gdy się odwrócił, moje serce przepełniła nadzieja, że nadarzyła się właśnie okazja. Więc też z niej skorzystałam.
Translate_Team
str. 269
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY NAPRAWIĆ „Głównym wszakże widmem, które straszy w tym zaczarowanym regionie i wydaje się być wodzem naczelnym wszystkich mocy powietrznych, jest zjawa postaci na koniu…” Legenda o Sennej Dolinie
Nie przestałam myśleć. Pobiegłam po kłodę, wzięłam ją i skierowałam się centralnie ku niemu. Vincent obrócił się sekundę za późno, a ja wymierzyłam gorącą część prosto w jego klatkę – dążąc do zepsucia jego tatuażu, który jak twierdził, był jego zaklęciem ochronnym. Krzyknął z oburzenia, gdy jego skóra zaskwierczała i rozdzierała się, surowe brzegi rany czerniały od sadzy. Duzy czerwony znak spalenizny rozprzestrzeniał się, spojrzał się na niego zszokowany, z grymasem na twarzy. Trzymałam się mocno drewna, ledwo zdając sobie sprawę, że jest ciepły w dotyku, wycelowałam nim w Vincenta potrząsając jedyną bronią, jaką miałam. Zrobił krok w moim kierunku, ale nagle szeroko otworzyły się drzwi i do chaty wszedł mężczyzna, mężczyzna w białym garniturze, ten sam, który był w wariatkowie, i ten sam, który obserwował mnie na cmentarzu. - Grifyth! – Krzyknął. Wszystko działo się na raz, a pozostawiona w oszołomieniu ledwo mogłam się ruszyć, gdy mężczyzna rzucił się na Vincenta i przelecieli obok mnie. Mężczyzna w białym garniturze wepchnął Vincenta do łazienki i zamknął z trzaskiem dzielące ich drzwi. Sięgnął po kuchenne krzesło i podparł nim klamkę. Nie trzeba było długo czekać na łomotanie dochodzące z drugiej strony drzwi. Wlepiłam wzrok w gościa. - Kim jesteś, i co tutaj robisz? - Cóż, miałem przyjść ci na pomoc. - Powiedział rozbawionym tonem. – Ale wygląda na to, że sama się tym zajęłaś. Wyciągnął rękę i wskazał na mnie. Translate_Team
str. 270
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Chodź. Wychodzimy. Najwyraźniej nie miałam innego wyboru, gdyż już mnie ciągną za sobą, a moje nogi po prostu same się poruszały. - Co się stanie z Vincentem? – Spytałam. - Na pewno nie będzie szczęśliwy, kiedy już się wydostanie, ale musimy dostarczyć cię do innych Widm. – Pokierował mnie do szarego samochodu, zaparkowanego na poboczu. Oboje do niego wsiedliśmy. - Jak się nazywasz? – Spytałam. - Możesz mnie nazywać Monty. - Wiesz, gdzie jest Caspian? Przytaknął. - Z innymi Widmami. Ale nie zostało mu dużo czasu. Wyglądał na zasmuconego, kiedy uruchamiał samochód, ale wcisnął gaz i odjechaliśmy. Jechaliśmy z przekroczoną dozwoloną prędkością z dobre trzydzieści kilometrów, zanim dojechaliśmy z powrotem do Sleepy Hollow, jednak coś mi mówiło, że nie powinnam się martwic, że możemy zostać zatrzymani przez jakichkolwiek policjantów. - Byłeś w domu wariatów, prawda? – Powiedziałam. – W Gray’s Folly? - Tak. - Skąd Uri wiedział, że tam będziesz? - Spędziłem tam bardzo dużo czasu, jak jeszcze byłem człowiekiem. To miejsce właściwie nosi po mnie nazwę. Nagle kawałki układanki zaczęły składać się w całość. Jednak największy, ten najbardziej oczywisty wciąż nie pasował, a ja chciałam rozegrać to delikatnie. Nie wiem czemu, ale trafił we mnie jako ktoś ze zranioną duszą. - Monty… Czy mogę się ciebie o coś zapytać? – Powiedziałam. Przytaknął. - Jesteś partnerem Vincenta? Jego drugą połową? Smutek przemknął przez jego twarz, smutek zmieszany z czymś jeszcze. I już wiedziałam, że odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Translate_Team
str. 271
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Jak to możliwe? – spytałam. – Myślałam że Cienie powinny być kobietą i mężczyzną? Pasująca miłość? - Zazwyczaj tak jest. Ale kiedy Grifyth był mały. – Przepraszam, powinienem powiedzieć Vincent. Kiedy był dzieckiem był uczniem w mojej szkole. Umarł tam, a ja wciąż go wszędzie widziałem. Myślałem, że to moja kara, za to, że go nie uratowałem. - Że go nie uratowałeś? Jak umarł? Wyraz twarzy Monty’ego pociemniał. - Utonął. Vincent utonął? Teraz nabierało to sensu. Cienie i ich drugie połowy pasowały do siebie. Jednak w przypadku Monty’ego była to samo-poświęcająca się miłość. - Więc kiedy odkryłeś, że jesteś taki jak ja, wypełniłeś go poczuciem winy, tak? Westchnął. - Tak. Było to wiele żyć temu. Minęliśmy ogromny zadaszony most kiedy wjeżdżaliśmy do Sleepy Hollow, a ja odwróciłam się na moment. Przypomniało mi się, ku czemu tak pędzę. Jeśli chciałam ocalić Caspiana, jeśli miałam go wypełnić, była tylko jedna rzecz, której byłam pewna: musiałabym najpierw umrzeć. Kiedy zatrzymaliśmy się przy cmentarzu wyciągnęłam rękę by dotknąć jego. - Dziękuję ci, Monty. Nie wiem co by się stało, gdyś się nie pojawił. – Wysiadłam z samochodu, nie wiedziałam, czy pójdzie za mną, ale wiedziałam, gdzie mam iść. Nad rzekę. W miejsce śmierci Kristen. Wszyscy tam byli, czekali na mnie, tworząc mały okrąg, z Uri i Cacey z jednej strony i Kame’em i Sophie z drugiej. Caspian stał w środku, gestykulując i mówiąc coś głośno. Zaczęłam biec. Lecieć. W kierunku mostu. Do niego. Spotkaliśmy się w połowie drogi, potknęłam się i wyciągnęłam ręce w jego kierunku. Przeszły przez niego, to było oczywiste, ale byłam na tyle szczęśliwa, że go widzę, że to mnie nie obchodziło. Translate_Team
str. 272
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Gdzie się podziewałaś? – Spytał. – O, Boże. Astrid. Tak się martwiłem! Nie wiedzieliśmy gdzie cię szukać, ale nie chciałem stąd odchodzić, na wypadek gdybyś przyszła. Co się stało? Dlaczego nie… - Był tu Vincent. - Powiedziałam. – Zabrał mnie, do chatki moich rodziców. Porwał mnie. Monty przybył spacerowym krokiem, wszyscy go przywitali. Nie wyglądał na uszczęśliwionego towarzystwem, ale Uri poklepał go po plecach i usłyszałam jak mówi: - Wiedziałem, że pomożesz. Caspian przysunął się do mnie. - Zabrał cię? Oh, kochana. Skrzywdził się? Moje oczy przebiegły po jego. - Był… tak samo czarujący jak zazwyczaj. Caspian przeszył mnie wzrokiem, jego oczy się zwęziły. - Co zrobił? - Tak jakby użył swojej pięści by mnie poskromić. - Powiedziałam. – Użył jej na twarzy. -O Jeeezu. - Powiedziała Cacey. – Ten to skacze na głęboką wodę. Caspian rzucił jej piorunujące spojrzenie. - Później. - Powiedziałam. – Nie mamy zbyt dużo czasu. - Czemu? – Spytał podejrzliwie Caspian. – To samo ciągle mówili oni. Czy ktoś mnie oświeci? - O północy jest już trzydziesty listopada, - odpowiedziałam. Spojrzałam na Cacey. – Vincent powiedział mi wszystko. O prawdziwych Widmach. Że wszyscy kiedyś byliście ludźmi. Czemu mi nie powiedzieliście? Czemu mnie okłamaliście? Kame uniósł dłoń. - Było kilka rzeczy, o których nie mogliśmy ci powiedzieć, Abbey. - Ty powiedziałeś mi prawie wszystko. - Zwróciłam się do Uri’ego. – Czemu nie powiedziałeś mi co by się stało z Caspianem? Czy to było naprawdę aż tak trudne? Musiałam się tego dowiedzieć od Vincenta? Translate_Team
str. 273
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To było całkiem nowe i dla nas, Abbey. - Odpowiedział Uri. – Vincent i Monty byli jedynymi, którzy mieli predyspozycje do powiedzenia ci tego. My byliśmy tu tylko po to, by odnaleźć Vincenta i sprowadzić powrotem, by przywrócić równowagę. - Oh, proszę was. Musieliście mieć jakiś pomysł. Wszystkie znaki tutaj były. Może i nie znaliście dokładnej daty, ale wiedzieliście, że się zbliża. - Więc, teraz wiesz, i to już wszystko. - Powiedziała Cacey. - Jest większy problem, by się a tym uporać, Acacia. - Powiedział Kame. – Wiesz o tym. Wymieniliśmy z Caspianem spojrzenia. - Co jest większym problemem? - Vincent jest twoim Widmem. - Odpowiedział Kame. – To oznacza, ze musi pomóc ci przejść na drugą stronę. - Ale on nie chce wykonać swojej roboty. A to oznacza, ze ja musze to zrobić. - Powiedział Monty. – I będę potrzebował waszej pomocy. - Nic nie musi być robione. - Powiedział Caspian. – No oprócz utrzymania rzeczy w takim stanie, w jakim są teraz. – Jego głos złagodniał. – Pierwszy listopada znowu przyjdzie, za rok, Astrid. Zamknęłam oczy, ale to nie powstrzymało łez. - Nie rozumiesz. - Powiedziałam mu. – Te wszystkie ostatnie zmiany, twoja utrata czucia, zasypianie, to coś więcej. Jeśli teraz cię nie wypełnię, ruszysz dalej. Ale beze mnie. Caspian rozejrzał się wokoło, szukając, w którymś z Widm, zaprzeczenia moich słów. Odpowiedź przyszła od Cacey. - Twój czas nadchodzi, kochaniutki. Spuścił wzrok w ziemię, z wymalowanym niedowierzaniem na twarzy, a moje łzy zaczęły jeszcze bardziej lecieć. Chciałam się ich pozbyć, ocierając twarz rękoma, jednak łzy spływały coraz szybciej. - Proszę. - Powiedziałam. – Proszę, pozwólcie mi być z nim. Translate_Team
str. 274
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - To nie zależy od nas, - powiedziała Cacey. – Będzie, jak ma być. - Ale ludzie, wy macie moce. Musicie mieć możliwość zrobienia czegokolwiek. Podszedł do mnie Uri, oplótł mnie rękoma tworząc bezpieczny uścisk. Odciągnął mnie od grupy. - Abbey, nic nie rozumiesz. - Szepnął. – Nie musisz umierać. Możesz dalej żyć. Czy to coś dla ciebie znaczy? Cokolwiek? Spojrzałam na Caspiana. - Nie, bez niego. Uri wypuścił sfrustrowane westchnięcie. - Nie mówiłem ci tego wcześniej, ale moja śmierć bolała. Była pełna bólu, i nikomu nie życzę przechodzenia przez to. Pokręciłam uparcie głową. - Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie to, że będzie bolało. Poza tym Nikolas powiedział mi, że jego śmierć była prosta. - Każdy przezywa inaczej, to normalne, ale nie widzisz tego? Dlaczego chcesz wszystko zaprzepaścić. Nie rozumiem tego. Złapałam go za dłonie. Pomyśl o Cacey. Acacie. I potem powiedz mi, czy dalej nie rozumiesz. Pół uśmiech zaplątał się na jego ustach, po czym zniknął. - Widzisz? – Powiedziałam. – Rozumiesz. Potrząsnęłam ramionami. Odeszłam od niego i odwróciłam się w kierunku Caspiana. - Kochanie. - Szepnęłam. – Wszystko w porządku. Zdecydowałam. Jego oczy przepełniły się bólem i przyłożył mi dłoń do policzka. - Nie możesz, Abbey. Nie możesz tego zrobić. Musisz pozwolić mi odejść. Pozwól mi odejść. – Bardzo pretensjonalnie odwrócił się do mnie plecami i skierował się w stronę Sophie. - Zrób to. - Powiedział krótko. – Weź mnie ze sobą a jej pozwól zostać. - Caspian. - Uniosłam głos. – To jest mój wybór. Nie odbieraj mi tego. - Nie możesz myśleć, że ja… Translate_Team
str. 275
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Cacey uniosła rękę by nam przerwać. - Spokój, spokój, spokój. Nie ma potrzeby robić to wszystko. Wciąż nie zmienia się fakt, że my tego zrobić nie możemy. To robota dla Vincenta i Monty’ego, pamiętacie? – Powiedziała. - Ale Monty chce spróbować. Czy to nic nie znaczy? – Spytałam. Kame pochylił się do Sophie i cos powiedział. Ona potrząsnęła głowa i odpowiedziała. - Nie wiem. Łańcuch zostanie przerwany. Nie możemy być pewni… Dźwięk tętnienia przybył z grzmotem, gdzieś z za nas. Wszyscy odwróciliśmy się by zobaczyć co się dzieje. Nikolas siedział na grzbiecie ciemnoszarego konia, z Katy, tuż za nim. - Przeszukaliśmy drugą stronę, ale wciąż ani śladu… - Jak tylko mnie ujrzeli zamilkli. - Abbey! - Powiedziała Katy, ześlizgując się z konia. – Tak się martwiliśmy! Wszędzie cię szukaliśmy. Podeszłą do mnie, a ja mocno ją uścisnęłam. - Byłam z Vincentem, ale już jest w porządku. - Co ci zrobił? – Obracała moją twarz i przyglądała się mojej żuchwie. – Moje biedactwo. - Wszystko w porządku. - Szepnęłam. – Teraz wszystko będzie dobrze. - Abbey? – Ktoś inny zawołał mnie po imieniu. Ktoś, kto stał za mną. Głos miał wysoki, i brzmiał zupełnie jak… - Cyn? Niepewnie zrobiłam krok w przód, aż mogłam zobaczyć Vincenta trzymającego rękę na jej gardle. Coś błysnęło, a ja zbyt dobrze wiedziałam, że był to nóż. Jak tylko Caspian stanął przy mnie, Nikolas zbliżył się do konia. - Czy zaczęliście beze mnie? – Spytał Vincent. – Wiedzieliście przecież, że nie mogłem trzymać się od was z dala. Ale mam tutaj swoją polisę ubezpieczeniową. Popchnął Cyn tak mocno, że ona aż potknęła się. Translate_Team
str. 276
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Co ty robisz? – Spytała Cacey. – Zwariowałeś? Vincent spojrzał na nią. - Okej, okej, nie odpowiadaj. – Wymruczała. - Pozwól dziewczynie podejść do nas. Kate poinstruował Vincenta uspokajającym tonem. – Możemy to przedyskutować. - Nie ma co dyskutować. Odrzucił jej głowę do tyłu. Ostra krawędź noża świeciła się na tle jej bladego gardła. – Nie zostałem zastąpiony. - Hej, psycholu. – Powiedziała Cyn do Vincenta. – Może byś poluźnił uchwyt? Nie będę walczyć. Vincent zignorował ją. - Dlaczego nie puścisz Cyn? – Spytałam. – Ona nie ma nic wspólnego ze mną, ani Caspianem. - Nie mogę. – Odrzekł. – Wszystko, czego chcę, to to, abyś nie była z nim. Więc jedynym sposobem, abyś nie zrobiła czegoś głupiego, jest trzymanie jej. - Dlaczego po prostu sobie nie odpuścisz? – Zapytałam nagle. – Jeśli nie chcesz załatwiać sprawy, dlaczego nie wyjedziesz w jakieś tropiki, albo gdziekolwiek jak najdalej ode mnie i Sleepy Hollow? Ciężko westchnął. - Radar. To jak zegar kontrolny na sterydach. Prawdziwe gówno. - O co chodzi z tym radarem? - To program, znajdujący się wewnątrz naszych mózgów gwarantujący, że wykażemy się i ukończymy naszą pracę. Cofnął nóż od gardła Cyn i wskazał swoją głowę. – Gdy kończy się czas Cieni, czujemy pulsowanie w tyle głowy. A co jeśli to ignorujemy? Im głośniej rozbrzmiewa, tym bardziej jesteś szalony i wszystko o czym myślisz, to znalezienie twojego Cienia. Musisz znaleźć się w dziesięciu krokach od niego, aby ten radar się zamknął. Skrzywił się, po czym poznałam, że doświadczył tego nie jeden raz. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć? – Spytał i spojrzał na zegarek. – Chyba mamy czas na zabicie. Zauważyłam ruch kącikiem oka i zobaczyłam, że Uri i Caspian zbliżyli się. Translate_Team
str. 277
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Vincent też to zauważył. - Wypatroszę ją jak rybę, jeśli wy się kurwa, nie cofniecie. – Zagroził Vincent, celując nożem w brzuch Cyn. – Nie zabiję ją, ale sprawię, że będzie krwawiła. Zatrzymali się. - To robi się nudne. – Zawołała Cyn. – Czy ktoś mi powie, jaki problem ma ten facet? Zasyczała z bólu, gdy Vincent wetknął ostrze głębiej. – Okej, okej. Zapomnijmy o tym. - Nie. Nie rób tego. – Powiedziałam. – Wygrałeś Vincent. Koniec historii. - Właściwie, to.. Vincent podniósł głowę – To jeszcze nie koniec. Czy oni ci opowiedzieli o drugiej części? Najlepszej części? Prawdopodobnie nie. Oni są tchórzami. - A ty jesteś od nas lepszy? – Zapytał Caspian. - Mogę powiedzieć, że tak. Nie jestem tchórzem. – Odpowiedział Vincent. – Mam twarde jaja. Spojrzał znów na mnie. – Czy ty wiesz, że twoja przyjaciółka? Ta zmarła? Na jej miejscu miałaś znaleźć się ty. Próbowałam nie zemdleć. - Ty już mi to mówiłeś. Myślałeś, że to ona była drugą połówką Caspiana i chciałeś zrobić tak, aby oni się nigdy nie odnaleźli. Potrząsnął głową, ale uśmiechnął się radośnie. - To był mój błąd. Gdybym był bardziej cierpliwy, mógłbym tego uniknąć. Gdy umarła, – spojrzał na Crane River – właśnie tam, wierzyłem, że to byłaś ty. To miał być twój ostatni dzień. Nie jej. Zanim wmieszałem się, spotkałabyś Caspiana, a następnie, kto wie, gdzie byśmy się znaleźli? Nie wiadomo jakby potoczył się los, więc postanowiłem zająć się tym sam. Teraz jesteś niezapisana i nikt nie wie, kiedy to się stanie. Doznałam szoku. Spojrzałam na Uriego. - Czy to prawda? – Zapytałam. – Powiedz mi. Czy to prawda? Nikolas odszedł od konia. - Abbey. – Powiedział. – Dostałaś szansę…
Translate_Team
str. 278
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Dostałam szansę. – Powiedziałam histerycznie. – Nie dostałam szansy. Moje życie zostało zaoszczędzone, ponieważ moje miejsce zajęła moja przyjaciółka. Vincent uśmiechnął się. - Miałem nadzieję, że ona przyjdzie razem z tobą. Że dostanę dwie zamiast jednej. Nagle Cyn zaczęła coś szeptać. Wydaje mi się, że usłyszałam słowo „welon”, a ona mówiła coraz szybciej i szybciej, więc nie mogłam nic zrozumieć. Zamknęła oczy i jej głowa opadła do przodu. Drgnęła raz, a następnie podniosła się. Gdy otworzyła oczy, zmieniły się. - Abbey. – Powiedziała. – Wszystko w porządku. Mrugając zawzięcie, spróbowałam patrzeć na nią spokojnie. Cyn robiła to, co robiła podczas seansu. Jej uśmiech, jej oczy, jej wyraz twarzy… z wyjątkiem długich włosów, przypominało jej Kristen. Naprawdę tutaj była. - Kristen? – Szepnęłam. Vincent też musiał to zauważyć, ponieważ wyglądał na ogłuszonego. Cyn położyła rękę na moim ramieniu. - Bardzo tęskniłam. Drugą rękę pogładziła mnie po twarzy. – Przepraszam, że cię okłamałam. Przepraszam, że nie opowiedziałam ci o nim. Przez prawie cały rok trzymałam to w tajemnicy, gdyż byłam bardzo onieśmielona. Nie chciałam, abyś myślała o mnie źle. Chciałam, aby odszedł z mojego życia, tak abyś się o tym nie dowiedziała. Dlatego nie poprosiłam cię, abyś wtedy ze mną poszła. Nad rzekę. Moja wizja rozmazała się. Głupie łzy. - Nigdy nie pomyślałabym o tobie źle, Kris. – Rzekłam. – Ja też bardzo za tobą tęskniłam. Tyle chciałabym ci opowiedzieć. Uśmiechnęła się. - Teraz ja wiem o wszystkim. Wiem, gdy odwiedzasz mnie na cmentarzu. Wiedziałam, gdy twój chłopak obserwował cię i zajmował się moim grobem. Spojrzała na Caspiana. – Jest dobry dla ciebie. Bardzo dobry. Czy ty go kochasz? - Tak. – Szepnęłam. – Bardziej niż wszystko inne. Vincent przerwał nam nagle. Translate_Team
str. 279
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Nie wiedziałem co się dzieje, ale to… - Wiesz, co masz zrobić. Głos ten pochodził gdzieś zza Vincenta. Stał tam Monty. – Grifyth, przecież wiesz, co masz zrobić. Pozwól im być razem. Pozwól się temu zakończyć. - Nazywam się Vincent! – Ryknął. Wściekłość rysowała się na jego twarz, aż Cyn/Kristen chwyciła mnie za rękę. – I ty to powinieneś wiedzieć! Przez chwilę skierował nóż na Montiego, a ja odciągnęłam Cyn za rękę jak najdalej tylko mogłam. Musiała myśleć o tym samym, ponieważ przepchnęła się od razu ku mnie. Vincent spróbował jej dosięgnąć, lecz w dłoni została mu tylko garstka jej włosów, a ona sama zdążyła wyślizgnąć się z jego uścisku. Uri wraz z Caspianem wystartowali od razu ku niemu, i z trudem udało się ich rozróżnić, gdy zaczęli walczyć. Słyszałam zadawane pięścią ciosy i stęknięcia temu towarzyszące, jednakże nie mogłam zobaczyć, kto ma nad kim przewagę. Gdy opadł w końcu otaczający ich kurz, Uri siedział na klatce piersiowej Vincenta, przytrzymując jego ręce przy bokach, a Caspian trzymał jego nogi. Mondy stał z boku, wyglądając niepewnie. Spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam winę rysującą się na jego twarzy. Winę za to, że nie zrobił nic, aby powstrzymać swojego partnera. - Napraw to – powiedziałam. – Wciąż masz szansę na naprawienie wszystkiego. Potrząsnął głową. Inne Widma wraz z Nikolasem i Kate wciąż czekały przy brzegu rzeki. Wziąłszy Cyn za rękę, powiedziałam głośno: - Vincent wmieszał się. Miał wykonać pewną pracę, zamiast tego wykonał inną. Zabrał życie, które nie należało do niego. Musicie utrzymać równowagę. - Abbey, my nie możemy po prostu.. – Zaczęła mówić Cacey. Ale powstrzymałam ją.
Translate_Team
str. 280
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Tak. Pewnie, że możecie. Mam gdzieś, jak to zrobicie, ale musicie to zrobić tak aby wszystko było tak, jak ma być. Przywróćcie Kristen życie. Zabierzcie moje. Przywróćcie równowagę. - Abbey. – Błagał Caspian. – Nie. Nie rób tego dla mnie. Odwróciłam się do niego. - Oddałabym moje serce i duszę dla ciebie. Chętnie. Ale to jest coś większe niż ty. I coś większe ode mnie. Moim przeznaczeniem jest bycie twoją drugą połówką, ale też mam inne przeznaczenie: muszę być najlepszą przyjaciółką, jaką tylko zdołam być. Dla Kristen. Skradziono jej przyszłość, jej marzenia. Vincent zabrał jej to wszystko, chociaż nie miał do tego prawa. - Nie stanę ci na drodze, jeśli już podjęłaś decyzję. – Powiedział. – Będę cię wspierać. Zawsze. Moje serce prawie pękło na widok jego oczu pewnych miłości do mnie. Przemówił Kame: - Wiesz, co się stanie, jeśli to uczynimy, Abbey? Wiesz, o co nas prosisz? Musielibyśmy zmienić czas. Zmienić kolej rzeczy. Nagle pomyślałam o swoich rodzicach. O wujku Bobie i cioci Marjorie. To nie było w porządku, że nie miałam nawet okazji, aby się z nimi pożegnać. Ale takie było życie. - Proszę cię, żebyś jedynie uporządkował wszystko właściwie. - Powiedziałam. – Jestem gotowa. Kame zawahał się. - Nie możemy być pewni, co stanie się potem. To jakiś bałagan. Nigdy przedtem nie robiliśmy coś takiego. Spojrzałam na Montiego. - Chcesz spróbować pomóc mi przejść na drugą stronę? Monty spojrzał na Vincenta. - Do cholery jasnej, nie rób tego, Monty. – Krzyczał Vincent, przeciwstawiając Uriemu i próbując zrzucić go z siebie. – To nie zadziała. A jeśli ty.. Uri zakrył usta Vincenta ręką. Translate_Team
str. 281
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Wystarczy gadania. - On ma oparzenie na ramieniu. – Powiedziałam, pokazując im, gdzie dokładnie ma się ono znajdować. – Właśnie tam. Uri szturchnął Vincenta w klatkę piersiową, a ten wydał zduszony, gardłowy dźwięk. - On może tego nie chcieć, ale on wciąż tutaj jest. – Powiedział Monty. – Mogę spróbować użyć tę więź. Potaknął. - Tak, właśnie tak zrobię. Westchnęłam. Kame uśmiechał się do mnie. - Teraz albo nigdy, dziewczynko. Odpowiedziałam uśmiechem i zamknęłam oczy. - Teraz. Z pewnością teraz. - Będziemy potrzebować Uriego. – Powiedziała Cacey. – I Caspiana. Nikolas zrobił krok do przodu. - Mogę zająć jego miejsce. Cacey spojrzała na niego z ukosa. - Jesteś tego pewien? Wyprostowując się całkowicie, Nikolas popatrzał na nią gniewnie. - Wątpisz w Hessian? - Okej, okej. Potrząsnęła głową, a Vincent podszedł do miejsca, gdzie leżał Vincent. Szybko zamienił się miejscem z Urim i Caspianem, i wyglądało na to, że bardzo dobrze sobie radzi w pojedynkę. Caspian dołączył do mnie, a ja odwróciłam się do Cyn. Ona wciąż wyglądała jak Kristen. - Pa, Kris. – Szepnęłam, wyciągając ku niej dłoń. – Kocham cię. Nie zapominaj o tym. Opiekuj się moimi rodzicami. Uścisnęła moją dłoń, nasze palce dotykały się i potaknęła na zgodę. - Pa, Abbey. – Powiedziała, gorzko się uśmiechając. – Ja też cię kocham. Następnie cofnęła się. Widma utworzyły wokół nas ciasne koło. Dotykali się ramionami. Uri wyprostował się i powiedział: Translate_Team
str. 282
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Acacia, wołam cię. Cacey odpowiedziała: - Uriel, wołam cię. - Sophiel, wołam cię. – Rzekł Kame. - Kame, wołam cię. – Odrzekła. - A ja wzywam samego siebie. – Powiedział Monty. – I Grifytha. Monty wziął mnie za rękę, a potem podniósł rękę Caspiana. Położył jedną rękę na drugiej, swoją dłoń ulokował na mej, dokładnie na pierścionku, który podarował mi Caspian, a następnie popchnął je w dół. Dotykając dłoni Montiego, czułam również dotyk Caspiana. Spojrzałam w dół. - Ja… Gdy obejrzałam się w górę, Caspian uśmiechał się. - Obiecuję poświęcić ci wieczność. – Wypowiedziałam, wpatrując się w jego zielone oczy. – Cokolwiek by się nie wydarzyło. Wszystko, co będę w stanie poświęcę ci. Masz wszystko. Całą mnie. - Obiecuję poświęcić ci wieczność. – Odpowiedział. – Cokolwiek by się nie wydarzyło. Wszystko, co będę w stanie poświęcę ci. Masz wszystko. Całego mnie. - Teraz. – Rzekł Monty. Zamknęłam oczy. Ogarnęło mnie uczucie, jak gdybym znalazła się niedaleko wody. Urywki scen błyskały i zmieniały się, a przede mną wciąż widniał dom. Dom Nikolasa i Kate. Ale zamiast ich rzeczy, zobaczyłam szkicownik Caspiana. Węgiel, którym rysował. Na parapecie stały puste butelki, czekające na wypełnienie ich perfumami. Miseczka ze świeżymi liśćmi miętusa stała na stole, tuż za mąką i oliwą, czekając na… mnie i na Caspiana. Nowych dozorców cmentarza. Nikolas wraz z Kate stopniowo zbliżali się do mnie, prowadząc klacz Nikolasa za sobą. - Czy to działa? – Spytałam. – Czy przechodzę na drugą stronę? Oni tylko uśmiechnęli się.
Translate_Team
str. 283
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta - Opiekuj się Stagmontem. – Powiedział Nikolas, podając mi lejce do konia. – On zostanie teraz z tobą. Na cmentarzu. Potaknęłam. - A wy? - Znajdziemy się gdzie indziej, w poszukiwaniu czegoś nowego. Gdy mówił, jego twarz mętniała, zmarszczki powoli znikały. Jego włosy zmieniły kolor na czarny, tak samo zresztą jak i włosy Kate. Podupadły truskawkowy blond, którym miała zwyczaj się farbować, przybrał żywy odcień czerwonego. Jej policzki poróżowiały. Zaśmiała się, gdy wyciągnęła przed siebie ręce. A potem odwróciła się do Nikolasa. Ale Nikolas nie był już tym samym starszym mężczyzną, jak wtedy gdy spotkałam go, gdy grabai liście. Teraz odmłodniał. Na oko miał nie więcej niż dwadzieścia lat. Kate też odmłodniała. Może miała siedemnaście lat. Cofnęli się, odwracając się ku mnie. Katy pomachała mi ręką, a ja odmachałam. I wtedy wszystko się zmieniło. Rozpuszczali się wokół brzegów, niknęli. Poruszali się. Stawali się nowymi Widmami. Wszystko zaczęło przygasać… Ostatnią rzeczą, którą pamiętam było uczucie, jak gdybym się uśmiechała.
Translate_Team
str. 284
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta
EPILOG Dziewczyna przechadzała się cmentarną drużką, jej stopy pamiętały dobrze drogę. Była tu wcześniej tyle razy, że nie musiała teraz patrzeć gdzie idzie. Chłopiec obok niej kołysał jej dłonią, zamkniętą w jego w rytm, który tylko oni słyszeli, jego kręcone włosy zmierzwił wiatr. Ścisnęła kwiaty, które tak mocno trzymała. Czerwone. Jej ulubiony kolor. Nagrobek ukazał się w zasięgu wzroku, gładki i wypolerowany. Upadła na kolana, kopiąc w swe sandały, i w ten sposób Kristen Maxwell ułożyła z czcią róże, tuż obok słów, które były podsumowaniem życia jej najlepszej przyjaciółki. Przebiegła po wyżłobionym jasnymi literami imieniu: ABIGAIL. - Cześć Abbey. - Powiedziała, ściągając czapkę absolwenta z głowy i umieszczając na szczycie grobu. – Dziś był wielki dzień. Żałuję, że nie było tam ciebie. Chłopak przyklęknął tuż obok niej. - Myślę, że była. Wciąż jest z nami swoim duchem. - Wiem Ben, ale wciąż… Wziął ją za rękę, przeplótł swoje palce między jej i uniósł by zostawić na wierzchu szybki pocałunek. - Co chcesz dzisiaj porobić? Jak będziemy świętować? Kristen spojrzała w dal. W kierunku chaty, o której nie wie, że tam była. - Zostańmy z nią dłużej. Potem chcę pojechać do centrum i spojrzeć na ten opustoszały sklep. Miałam sen ostatniej nocy o pięknym małym sklepiku z perfumami, balsamami i kremami. To jest coś, co zawsze chciała robić Abbey. By otworzyć tu, w Hollow, sklep z perfumami. Zaczęła z roztargnieniem bawić się gumką do włosów. Rozluźniła się i zaczęła się zsuwać. Spróbowała ją złapać. Wstała, śmiejąc się gdy próbowała złapać ja od dołu. Ale wymsknęła się jej miedzy palcami, nie mogła jej utrzymać. Wiatr ja pognał, Translate_Team
str. 285
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta Przyglądałam się im ze skraju cmentarza. Kristen i Benowi. Wyglądała tak pięknie w todze i czapce na zakończenie roku. A Ben… To oczywiste, że nie mógł być bardziej szczęśliwy. Caspian podszedł do mnie od tyłu, zarzucił ręce wokół mnie i pocałował tył mojej szyi. Przylgnęłam do niego. - Jestem dumna, że jest szczęśliwa. - Powiedziałam. - Ja też. - Odparł. – A ty jesteś szczęśliwa? Pomyślałam o wszystkim tym co straciłam. A potem pomyślałam o wszystkim tym, co zyskałam. Wplotłam swoje palce w jego i patrzyłam na przyjaciół, którzy się przytulali. - Tak. - Odpowiedziałam. – Jestem. Coś dotknęło mojej gołej stopy, więc spojrzałam w dół. Leżała tam zielona gumka. Pochyliłam się, by ją podnieść i uśmiechnęłam się. Wsadzając ją do kieszeni uśmiechnęłam się do Caspiana. Jego usta napotkały moje, i cały świat odpłynął. Gwiazdy powychodziły. A słońce świeciło jaśniej niż księżyc.
Translate_Team
str. 286
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta PODZIĘKOWANIA Specjalne podziękowania wędrują, oczywiście do Washingtona Irvinga. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że dodałam swoją własną szczyptę soli do tej zupy. Mojej edytorce, Anicia Rissi. Dziękuję ci za całą twoją ciężką pracę, entuzjazm i cierpliwość, zwłaszcza kiedy pisałam i się blokowałam, blokowałam się i pisałam, i blokowałam się i znów się blokowałam i tak w kółko. „KONIEC” wydawał się bardzo odległy, ale w końcu go odnalazłam. Mojemu agentowi, Michaelowi Bourret. Dziękuję ci za ciężką pracę nad moim imieniem i przejście z moja książką przez wiele różnych etapów procesu publikacji. Zespołowi Simon Pulse: wam wszystkim jestem bardzo wdzięczna. Dziękuję wam Lee i Lucy Miller, za waszą bezwarunkową miłość i wsparcie. Wiem, że nie mówię tego wystarczająco często, ale naprawdę, dla mnie jesteście mamą i tatą. Wszystkim moim przyjaciołom i członkom rodziny, którzy przychodzili na podpisywanie książek, pisali wiadomości na Facebook’u i roznosili wieści o książce: „Dziękuję”, wydaję się być nieodpowiednie, ale i tak to powiem. Dziękuję. Trylogia Pustka rozpoczęła się od wielkiej przyjaźni i skończyła się na wielkiej przyjaźni, więc chciałabym podziękować wszystkim najlepszym przyjaciołom, którzy byli częścią mego życia: Steph Batchelor, Rachel Hall, Nicol Sandt i Lee Miller. Z niektórymi z was rozmawiam częściej, niż z innymi, ale kocham was wszystkie. Dziękuję, kochane. Pani Vincenty za jej poparcie, pani Carson, za wiedzę kiedy rozpocząć czytanie kolejnego rozdziału i panu Welch: nie zostałam odjazdowym naukowcem, ale teraz przynajmniej mam okazję napisać o jednym z nich! P.S. Byłeś świetnym nauczycielem. Jhonny’emu Cash24: Podróż prawie się skończyła, zanim na dobre się zaczęła, a ty pomogłeś mi przez to przebrnąć. Zobaczymy się we wrześniu. Dziękuję ludziom, miejscom, oraz przedmiotom, które mnie inspirowały podczas procesu 24
Jhonny Cash: http://pl.wikipedia.org/wiki/Johnny_Cash;
Translate_Team
str. 287
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta twórczego, włączając w to Jack’a Daniel’sa, Buffalo Trace i George’a Dickel’a25. Nie koniecznie za owoce waszej pracy, a raczej za nauczenie mnie, że czasem najlepsze słowa rodzą się powoli i stopniowo, dojrzewają z wiekiem. Podziękowania dla Michelle Zink za bycie pewną siebie przez cały czas i za cierpliwe znoszenie mnie, gdy pisałam maile typu: „Więc jak będzie z tym zwariowanym tournee z książką, które razem ułożyłyśmy?” Jesteś niezwykłą osobą, i jestem szczęśliwa mogąc nazwać cię moją przyjaciółką. Wszystkim właścicielom księgarni, sprzedawcom książek, bibliotekarkom, bibliotekarzom i pracownikom sklepów, którzy brali udział w tournee Duchy i Groby26: Dziękuję wam za wasz entuzjazm i hojność, dziękuję za ciepłe przyjęcie. Nie osiągnęlibyśmy tego bez was. Podziękowania również dla Jim Logan z cmentarza Sleepy Hollow za zwiedzanie oraz zorganizowanie dzwonnych27 w Starym Holenderskim Kościele! Najlepszy. Moment. Życia. Dla Erin i Keith: Na zdrowie, za waszą szczęśliwą i świetlaną przyszłość, na zawsze. Kocham was, ludzie. Dla Ephraim: Inspirujesz mnie swoim urokiem i niekończącą się duchowością. Jestem tak niesamowicie dumna, że jestem twoją ciocią. Jak tylko mama się zgodzi, kupie ci tego szczeniaczka. Lauren, Matthew, Caitlin, Connorowi, i Samancie: Przez was czuję się stara, ale w porządku, ponieważ jestem całkowicie zszokowana jak bardzo cudowni, utalentowani, mądrzy i piękni jesteście. ( Dostanę bonusowe punkty za umieszczenie was w książce, prawda?) I cioci Debbie i wujkowi Albertowi, dziękuję za pokazanie mi jak fajny może być biznes śmieciowy. I teraz, dziękuję ci, drogi czytelniku. Dziękuje, że zainwestowałeś swój czas w ta historię. Dziękuje, że przyszedłeś na podpisywanie książek, by się ze mną zobaczyć. Dziękuję za maile, w których mówiłeś mi jak bardzo kochasz moją
25
Jack Daniel’s , Bufallo Trace i George Dickel – whiskey, produkowane w najpopularniejszych amerykańskich destylarniach; pierwsza i druda to tzw. Tennessee Whiskey, produkowana, jak nazwa mówi, w Tennessee, jest destylowana przez filtr węglowy; druga to Burbon. Który po destylacji dojrzewa w dębowych beczkach przez minimum dwa lata; 26 org. Ghosts and Graves tour; 27 dzwonne – dzwonienie dzwonami kościelnymi, np. w święta lub podczas jakichś uroczystości;
Translate_Team
str. 288
Jessica Verday - Pustka 3 - Ukryta historię, jak bardzo kochasz Caspiana, i jak bardzo chciałbyś zostać najlepszym przyjacielem Abbey. Dziękuję, że powiedziałeś mi co znaczą dla ciebie moje słowa. Ostatnie, chociaż nie najmniej ważne, odwieczne podziękowania Ida do Lee. Mogłabym zapisać całą stronę, ale znasz wszystkie moje podziękowania, które powinny popłynąć w twoją stronę, od tych największych, do tych małych. Dużo, dużo, dużo i jeszcze więcej. Cały czas będę próbować. Może pewnego dnia uda mi się wypowiedzieć wszystkie.
Translate_Team
str. 289