Proszę o nie udostępnianie i nie rozpowszechnianie mojego tłumaczenia.
Dla mojego męża Zawsze mnie kochałeś Wspierałeś...
73 downloads
10 Views
2MB Size
Proszę o nie udostępnianie i nie rozpowszechnianie mojego tłumaczenia.
Dla mojego męża Zawsze mnie kochałeś Wspierałeś mnie i wierzyłeś we mnie. Ten sen nie spełniłby się bez ciebie.
DESZCZ Mokre kałuże Spadające, pluskające, zalewające Deszcze jest często inspirujący Deszcz
Davy Z
PROLOG DWA SŁOWA To wszystko, co otrzymałam. To wszystko, co zostało powiedziane. Wiedziałam, że ten moment nadchodzi i tak naprawdę nie oczekiwałam, że wiele się wydarzy. Cóż, może trochę oczekiwałam, ale to ciszy tego momentu nigdy nie zapomnę. Cisza jest tak głośna, że jestem w stanie usłyszeć powietrze dzwoniące w moich uszach. Chcę je zakryć rękami, żeby to zatrzymać. Dwa słowa… dziesięć liter, które na zawsze zmieniły moje życie. Myślałam, że będę się czuła inaczej. Nie wiem czemu. Jestem pewna, że to nadchodzi – zmiany - ale w tej chwili tak naprawdę nie czuję, żeby cokolwiek się zmieniło. Ta chwila jest taka, jak godzinę temu i podejrzewam, że za godzinę będzie taka sama. Albo może nie będzie. Myślę, że może jestem zamrożona w tej chwili. Mój tata siedzi obok mnie w krześle z wysokim oparciem. Widzę go kontem oka, pochyla się z łokciami opartymi na kolanach i głową nisko opuszczoną. Gra delikatna fortepianowa muzyka. Dobywa się skądś z tyłu. Grają dla niej. Moja mama zawsze kochała fortepian. Promienie słoneczne wpadają przez okno do pokoju. Drobinki kurzu wirują w powietrzu. Moje ręce leżą nisko koło mnie, a palce pocierają materiał krzesła, tam i z powrotem, tam i z powrotem. W dotyku przypomina aksamit, tak delikatny. Oficjalnie nienawidzę aksamitu.
Kontynuuje obserwowanie drobinek kurzu i gdzieś z tyłu słyszę szepty, ale nie wiem co oni mówią. Dzwonienie w moich uszach zmieniło się w łomotanie. Mój puls, bicie mego serca, skupiam się na łomotaniu i kurzu. Ktoś dotyka mojego ramienia i wyrywa mnie z mojego zamrożenia. Obracam się, żeby spojrzeć w górę i widzę mojego tatę. Nie mogę nie zauważyć ciemnych kręgów pod jego oczami. Wygląda jakby się ostatnio postarzał. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć? Nie powinien tak wyglądać. Ma tylko trzydzieści dziewięć lat. To wtedy zauważyłam, że chwila się zmieniła. Wszystko się zmieniło. Łomotanie mojego serca opadło z uszu do klatki piersiowej i kiedy się rozejrzałam zaczęło walić szybciej i mocniej. Odcisk ważki na mojej skórze palił. Dziura została wypalona w środku mego serca. Pokój pogrążył się w ciemności. Kurz zniknął, a moje oczy zaczęły wypełniać się łzami. Muzyka nie gra, a jej już dłużej tutaj nie ma. Dwa małe słowa
„Ona odeszła”.
ROZDZIAŁ 1 ALI Dwadzieścia siedem dni. Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz z nią rozmawiałam, przytulałam ją, uśmiechałam się do niej – widziałam ją. Zajmuje prawie wszystkie moje myśli, tak jakby ciągle tu była – ale jej nie ma. Stojąc na plaży patrzę na horyzont, a światła kilku statków świecą na mnie. Wdycham rześkie poranne powietrze i przypominam sobie raz jeszcze – nie jestem na wakacjach, a ona odeszła. Po jej pogrzebie tata zdecydował, że zamiast próbować ruszyć dalej z naszym życiem, najlepiej dla niego i dla mnie będzie po prostu się przenieść. „Zacznijmy od nowa” powiedział. W ciągu trzech tygodni sprzedał nasz dom w Denver, znalazł nowy na plaży na Florydzie i załatwił firmę przewozową, która się pojawił i spakowała wszystkie nasze rzeczy. Przeniósł się do innego biura i zapisał mnie do nowej szkoły, na mój ostatni rok. Naprawdę nie miałam nic do powiedzenia w żadnej z tych kwestii. Od tak moje całe życie się zmieniło. Nie jestem do końca pewna, czemu tego nie przewidziałam. Powinnam była. Kiedy umiera ktoś, kogo kochałeś nic już nie jest takie samo. Oficjalnie mieszkałam w moim nowy domu, w nowym mieście, w nowym stanie, od trzech dni. Spojrzałam wzdłuż plaży, na wyspie Anny Marii. Było tutaj tylko kilkoro ludzi, kilku innych biegaczy i kilka starszych pań szukających muszli podczas porannej kawy. Mogę stwierdzić, że poranki będą tutaj moją ulubioną częścią dnia. Mama zawsze kochała plażę. Pamiętam jak przez lata mówiła, że kiedy tata przejdzie na emeryturę, to chciałaby zamieszkać na plaży. Pytanie brzmi –
dlaczego tego nie zrobiliśmy? Skoro możemy to robić teraz, to dlaczego nie wtedy? Zastanawiam się także, dlaczego nie przyjeżdżaliśmy częściej na plażę. Robiliśmy sobie wakacje przynajmniej dwa razy do roku, ale zawsze spędzaliśmy je w miejscach takich jak Nowy York, Seattle, czy Nowy Orlean. Tata lubił miasta i uważał, że to ważne żebym była zaznajamiana z kultura, ale co z tym, czego chciała moja mama? Może dla niego przeniesienie nas tutaj jest sposobem, żeby dać jej to, czego zawsze chciała. Sięgam, żeby dotknąć zawieszki w kształcie ważki, która wisi na moim srebrnym łańcuszku. W ciągu ostatniego tygodnia życia, moja mama zaczęła to tracić to odzyskiwać przytomność. Stopniowo stała się mniej świadoma naszego dotyku i głosu. Trzy dni przed śmiercią powiedziała mi cicho, że mnie kocha i poprosiła tatę, żeby przyniósł mój prezent. Do czasu, kiedy wrócił znów zapadła w sen, tylko tym razem, to było po raz ostatni. Już się nie obudziła. Wisiorek i naszyjnik były umieszczone w czarnym, aksamitnym pudełku, opakowanym srebrnym papierem i przewiązanym niebieską kokardą. Wisiorek ważki nie jest bardzo duży, może około 2,5 cm, ale to co jest w nim uderzające, to królewskie, niebieskie kryształki Swarovskiego, które pokrywają jego tułów i ogon. Jest delikatny, elegancki i kocham go.
Do prezentu dołączony był list…
Moja kochana córeczko, Ali Kocham Cię. Chcę żebyś wiedziała, że byłaś światłem mojego życia i dałaś mi więcej cennych wspomnień, niż jedna osoba powinna posiadać. A to jest to, czego sobie życzę. Mam nadzieję, że doświadczysz życia pełnego tańca, dobroci, przygód i miłości. Ważki są znane z tego, że żyją pełnią życia. Za każdym razem, kiedy jakąś zobaczysz, chcę, żebyś usłyszała moje słowa – „To czas, żeby odpuścić.” Zawsze jesteś taka poważna i skupiona. Czasami musisz poszukać trochę zabawy. Rozświetl swoje życie i spraw, że będzie promienne. Odszukaj szczęście,
ponieważ ty, moja najdroższa dziewczynko zasługujesz, żeby przeżyć każdy dzień z uśmiechem nie tylko w oczach, ale także w sercu. Myśl o mnie tak, jak myślisz o wietrze… nie widzisz go ale go czujesz. Zawsze będę z Tobą. Kocham Cię. Mama.
W tygodniach po jej śmierci przeprowadziłam badania nad ważkami. To nie tak, że zadawałam wielkie pytania i szukałam sensu życia, ale szukałam symbolizmu. To ostatnia rzecz, którą mi dała i z tego powodu musiałam wiedzieć wszystko, co tylko się dało. Czytałam, że dlatego, iż ważki ewoluowały od rozwijania się w wodzie, do poruszania się w powietrzu świadczy to rzekomo o mądrości jeśli chodzi o przemianę i przystosowanie w życiu. Mogę mieć tylko nadzieję, że ta mądrość udzieli się także mi. Czuję jakbym ewoluowała wstecz, z powietrza w Denver do wody na Florydzie. Plaża wydaje się dzisiaj inna niż wczoraj. Próbuję wskazać te zmiany, ale wszystko, co mogę znaleźć, to to, że dzisiejszy dzień jest bardziej… bardziej do zaakceptowania, bardziej zachęcający i bardziej pochłaniający. Rzucam iPada na ręcznik, zaginam brzeg, żeby go schować i puszczam się biegiem w stronę końca wyspy. Tak bardzo jak kocham muzykę, dzisiejszego ranka potrzebuję tylko spokoju wody, która obmywa brzeg i miękkich odgłosów mew, które latają mi nad głową. Serce wali mi w piersi i nie mogę znaleźć różnicy pomiędzy bólem z powodu śmierci mojej mamy, a bólem z powodu wysiłku. Zmuszam się bardziej, żeby biec szybciej stawiając stopy na ubitym piasku, pozostawionym po cofającej się fali. Nie przejmuję się nawet delikatnym nachyleniem plaży – to tylko sprawia że daję z siebie jeszcze więcej. Kiedy kończę bieg muszę wracać, żeby się przygotować do szkoły, ale woda wygląda tak zachęcająco. Zrzucając buty i skarpetki rozbieram się do
stanika sportowego i majtek i wchodzę do wody. Jest chłodna, odświeżająca i łagodzi moją przegrzaną skórę. Obracam się twarzą do plaży i opadam prosto do tyłu. Moje uszy zanurzają się pod wodę, wyciszając wszystko, zostawiając tylko spokój i ciszę, której dzisiaj potrzebuję. Unosząc się na plecach patrzę w niebo, chce mi się śmiać z tego, jak surrealistyczne to wszystko jest. Pięć dni temu, siedziałam na naszym tarasie, patrząc na Góry Skaliste. Cztery dni temu, byłam gdzieś pomiędzy południowymi stanami. A dzisiaj, jestem tutaj, mieszkając na Florydzie, pływając w Zatoce Meksykańskiej. Co zaskakujące, czuję się tutaj jak w domu. Może to tylko akceptacja, albo może zaczęłam sobie uświadamiać, jak łatwe do przystosowania jest moje życie. Nagle coś na mnie wpada, ciągnąc mnie w dół. Woda zakrywa mi głowę. Jestem głębiej niż myślałam i moje palce nie dosięgają dna. Rozpaczliwie kopię nogami, żeby się uwolnić i odepchnąć od tego, cokolwiek uderzyło w mój brzuch. To jest ramię i mój strach zamienia się w panikę. Myśli o utonięciu migają mi w głowie. Ramię się przesuwa i walczę, żeby dotknąć powierzchni wody z trudem łapiąc powietrze. Nie jestem bardzo dobrym pływakiem. Macham rękami, starając się zostać na powierzchni. Moje ręce strzelają i uderzam tę osobę w twarz, powodując jej jęk. To facet i odwracam się w stronę tego głosu. Zrywa swoje gogle i widzę wkurzone spojrzenie, zanim mnie odpycha. - Patrz gdzie idziesz! Nie widziałaś, że tutaj pływam? - Prycha. Połknęłam trochę wody i zaczynam kaszleć. Włosy zasłaniają mi twarz i pływają dookoła sprawiając, że trudno mi złapać oddech. - Przepraszam. – Duszę się, ciągle opadając w dół. Jego ręce odnajdują moją talię. Chwytam za jego przedramiona, a on wyciąga mnie na powierzchnię. Moje włosy spływają teraz do tyłu. - Nie chciałam wchodzić ci w drogę, nawet nie wiem, jak znalazłam się tak daleko. Przepraszam.
Jego oczy spotykają się z moimi i zamieram. Jest piękny. Jego ręce są ciepłe, owinięte wokół mojej talii i jestem w szoku, kiedy zdaję sobie sprawę jak blisko niego jestem. Nie byłam tak blisko nikogo od tygodni, a nawet wtedy były to uściski współczucia od ludzi, którzy przede wszystkim nie mieli powodu, żeby się do mnie zbliżać. Mówiąc, że ten facet i ja jesteśmy w swojej przestrzeni osobistej byłoby niedopowiedzeniem, ale z jakiegoś powodu, nie mogę się zmusić do odsunięcia. Wydaje się, że on też nie. Powinnam coś powiedzieć, albo coś zrobić, ale nie mogę. Sprawił, że oniemiałam. Woda spływa z moich rzęs, po twarzy i na usta. Jego oczy skanują każdy centymetr i szczegół. Obserwuje, jak krople wody spływają po moich ustach. Mieszanka emocji przepływa po jego twarzy. Zmarszczki znikają z jego czoła, kiedy jego nagła złość zmienia się w zmieszanie. Powoli jego brwi się wygładzają i jego oczy wracają do moich. O czymkolwiek myśli rozbawienie rozświetla teraz jego twarz. - Nie przejmuj się. Chociaż muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczony widząc cię tutaj. - Połowa jego ust wykrzywia się w uśmieszku, a jego oczy lśnią. - Czemu? - Z powodu pojawiających się ostatnio rekinów. – Powiedział, jakby to była normalna rzecz i nie ma się czym przejmować. - Rekiny! - Moje oczy się rozszerzają, uścisk na jego ramionach zacieśnia, a paznokcie nieco się w niego wbijają. Jego oczy mrużą się w rogach i próbuje stłumić śmiech, przygryzając dolna wargę. -Przepraszam, po prostu nie mogłem się powstrzymać. – Teraz w pełni się do mnie szczerzy. Tym samym sprawia, że moje serce zaczyna bić tak mocno w klatce piersiowej, że aż boli. Skądkolwiek ten facet pochodzi, jest inny od wszystkich, których znam. Jestem zaczarowana i wewnętrznie wstrząśnięta. Jego skóra jest gładka i opalona od słońca. Jego ramiona i nos są oprószone piegami. Chce przejechać po nich palcami i połączyć kropki. Jego szczęka jest kwadratowa i pokryta jednodniowym zarostem. Dookoła oczu ma okręgi pozostawione po ściągnięciu gogli, które sprawiają, że są one jeszcze bardziej
oszołamiające. Tak jak ja, on też ma brązowe oczy tylko że jego są podkreślone odrobiną złota. -Więc, żadnych rekinów? – Potrząsa głową. - Uważasz, że to zabawne? – Potakuje. Zapada między nami chwila ciszy w czasie której ocenia moją reakcję. Wraca do przygryzania dolnej wargi próbując się nie roześmiać, ale mu się nie udaje. Jego uśmiech jest zaraźliwy i powoli kąciki moich ust zaczynają drgać. - W porządku, dowcipnisiu. Masz mnie. – Wyraz jego twarzy zmienia się z rozbawionej do zamyślonej. - Tak, mam. – Jego głos jest głęboki, mocny i nieco południowy. Podoba mi się ten dźwięk i motyle w moim brzuchu zrywają się do lotu. Te pozytywne, powstałe z podekscytowania i te negatywne, świadczące o zdenerwowaniu. On sprawia, że się denerwuję i mój puls wali w całym moim ciele. - Wiesz, że przeciętnie jest tylko szesnaście ataków rekinów w ciągu roku w Stanach Zjednoczonych, skutkujących tylko jednym zgonem przypadającym na dwa lata. Czemu ja to właśnie powiedziałam? Ugh… - Doprawdy? – Jego uśmieszek wrócił. Wiem, że powinnam się teraz zamknąć, ale moje nerwy są jak podpięte do prądu i całe racjonalne myślenie mnie opuściło. - Tak. Właściwie, jeśli chcesz się o coś martwić, to martw się o uderzenia pioruna. – Zachichotał ze mnie - Dlaczego to wiesz? To bardzo dobre pytanie. Dlaczego ja to wiem? - Nie jestem pewna… musiałam to gdzieś przeczytać. Czemu tak na mnie patrzysz? - Jego mina jest pełna czułości i poufności. – Bez powodu, po prostu kogoś mi przypominasz. Nie jesteś stąd prawda?
- Nie, ale widzę że ty tak. - Piegi na jego policzku przemieszczają się, kiedy się uśmiecha. – Tak, jestem. Więc co tutaj robisz? - Wyszłam pobiegać, ale woda wyglądałam tak zachęcająco, że postanowiłam się zamoczyć. - Hmmm. – Marszczy brwi i jego wzrok po raz kolejny opada z moich oczu do moich ust. Moje robią to samo. Chociaż jego usta są ciasno zaciśnięte, wyglądają idealnie. Są równomiernie dopasowane, pełne i w odpowiednim odcieniu różu. Nie mogę się powstrzymać od zastanawiania się, o czym myśli. - Często tutaj pływasz? Proszę rozmawiaj ze mną. Nie chcę, żeby ta chwila się skończyła. - Codziennie. – Odpowiada. Zdecydowanie będę dodawać bieganie do mojego codziennego planu dnia. Nie mogę wymyślić lepszego rozpoczęcia dnia, od widzenia tego faceta. - Wow… jesteśmy gorliwi, czyż nie? - Można tak powiedzieć. – Cień przebiega po jego twarzy, ale szybko znika. Przez chwilę gubię się w jego oczach i nie mogę wymyślić, co powiedzieć. Po prostu gapimy się na siebie przez nieokreśloną ilość czasu. Jego ręce delikatnie ściskają moją talię i nieznacznie przyciąga mnie do niego. Sapię, a on stoi nieruchomo. Jego rzęsy są tak długie, gęste i ciemne, że sprawiają wrażenie, jakby były pomalowane. Moje oczy się rozszerzają i czuję, że się rumienię. Nie powinno mnie tutaj z nim być. Nie znam go, ale desperacko chcę, żeby przyciągnął mnie bliżej. Żadne z nas się nie rusza. Przeszła mała fala, a jej prąd jest wystarczający, żeby popchnąć mnie do niego zanim w ogóle zorientowałam się co się dzieje. Moje palce prześlizgują się w górę, po jego muskularnych rękach i dookoła ramion. Jego ręce opuszczają moja talię i owijają się ciasno wokół mnie. Opuszcza się trochę w wodzie. Nie muszę już spoglądać na niego w górę. Teraz jesteśmy twarzą w twarz i dzielą nas tylko centymetry.
Woda między nami jest ciepła. Nie pamiętam, czy była już tak wcześniej, czy to dlatego, że jest między nami. Ciągle nas kołysze i za każdym razem moje ciało jest pchane do niego. Wysyła to iskry wzdłuż moich zakończeń nerwowych, powodując, że mój mózg krzyczy co ty robisz, ale moje ciało szepcze żyj chwilą. Jedna z jego rąk opuszcza moją talię i wspina się przez plecy, do szyi i we włosy. Ucieka mi mały dźwięk i jego brwi strzelają w górę. Obserwuje bardzo dokładnie moją reakcję na ta sytuację. Nieświadomie unoszę nogi i owijam je wokół niego. Jego usta drgają, jakby chciał się uśmiechnąć, ale tego nie robi. - Przepraszam. – Mówię, próbując z niego zejść. Kontakt skóra przy skórze szokuje mnie. Nigdy wcześniej nie byłam tak intymnie blisko żadnego faceta i ogarnia mnie bezradność. - Nie odchodź. - Jego głos jest zachrypnięty i rumieni się trzymając mnie w miejscu. Ten facet sprawia, że bardzo się denerwuję, w pozytywny sposób, a nawet nic nie zrobił. To ja jestem owinięta wokół niego. - Cześć. – Szepczę, a on się uśmiecha sprawiając, że czuję się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. - Hej. – Jego oczy błyszczą, a ręka zaciska się z tyłu mojej głowy. Druga opuszcza moją talię i przemieszcza się do uda i pod tyłek. Nikt nigdy mnie tak nie dotykał. On ciągle mnie trzyma i przyciąga bliżej. Nawet w wodzie jego palce mnie znaczą. Jego ciepły oddech drażni mój policzek i zaczynam być w pełni świadoma tego, jak blisko moich są jego usta. Mogłabym tutaj siedzieć cały dzień i wdychać tego przystojniaka. Jego oczy skupiają się na moich ustach, a ja liżę moją dolną wargę. Jęczy, a jego klatka piersiowa wibruje przy mojej. Jego oczy prześlizgują się z powrotem do moich. Ich kolor jest teraz głębszy, jak ciemna czekolada, a sposób, w jaki na mnie patrzy wysyła pragnienie przez moje ciało. To jest dla mnie obce uczucie, ale mile widziane. - Czy to szalone, że tak bardzo chcę cię teraz pocałować? –Jego głos jest ledwo szeptem.
- Ale, nie znasz mnie. – Chwila ciszy zapada między nami. Sięgając w górę, odgarnia moje włosy za ucho. Jego ręka opada do moich ramion, biegnie w dół i znajduje to miejsce na moich plecach pomiędzy łopatkami. Moja skóra mrowi. - Jesteś piękna. Nie wiem co powiedzieć, więc po prostu chłonę ten komplement i zatracam się w tej chwili. Jest coś niesamowicie seksownego w całowaniu kogoś, kto jest tak atrakcyjny i kompletnie obcy. To pocałunek, który powinien być zakazany i zachowany dla kogoś, kto będzie mnie darzył prawdziwym uczuciem, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Moje emocje odzwierciedlają jego. Pragnę, żeby mnie pocałował tak, jak jeszcze nigdy nie chciałam tego od nikogo innego. Widzi to pragnienie w moich oczach. Znalazł swoją odpowiedź. Zbliża głowę i ociera się policzkiem o mój. Jego zarost delikatnie drapie, ale to tarcie jest przyjemne. Pomimo tego, że woda jest ciepła, on drży. Jego usta pozostają pod moim uchem i delikatne jak piórko pocałunki omiatają moją szczękę. Moje nogi napinają się wokół niego, a palce plączą włosy z tyłu jego głowy. Tak szybko przeszłam od uczucia tonięcia w wodzie, do tonięcia w nim. Nigdy wcześniej żaden facet nie poruszył we mnie takich emocji, ani nie spowodował takich uczuć, które teraz mną targają. Jego usta zatrzymują się na moich i iskry przeskakują między nami. Mój brzuch i wszystkie mięśnie pod nim zaciskają się w oczekiwaniu na ten pocałunek. Pierwszy pocałunek. Moje palce u stóp się podwijają, klatka piersiowa jest dociśnięta do jego i nie oddycham. Czas się zatrzymał. Nie czuję już dłużej promieni słonecznych, ogrzewających moja skórę. Nie słyszę już dłużej fal, rozbijających się o brzeg. Nie widzę już dłużej nic, zupełnie nic, tylko jego. Mogłaby się rozpętać wokół nas burza. Moglibyśmy być ostatnimi ludźmi na tej wyspie, a ja nawet bym nie zauważyła.
Jego usta obniżają się do moich, a on się nie rusza. Moje oczy się zamykają i wypuszczam małe westchnienie, na uczucie jego na mnie. Porusza ustami, delikatnie ocierając o moją dolną wargę i wciąga ją pomiędzy swoje. Jego usta są dokładnie takie, jak myślałam, pełne i doskonałe. Mewa przelatuje z głośnym krakaniem dokładnie nad nami. Jest tak głośne i przeszywające, że oboje się podrywamy, a on się odsuwa. Jego oczy znowu łączą się z moimi i te intymne ściany, które opuścił, wydają się być z powrotem na miejscu. Chwila się skończyła i ból dźga mnie w serce. Jego twarz kompletnie zamieniła się w kamień i patrzy na mnie, jakby był zmieszany i delikatnie wkurzony. Ja muszę na niego patrzyć tak, jakby moje serce zostało właśnie złamane. Wypuszcza długie westchnienie, odpycha mnie od siebie wciąż trzymając moją talię i spogląda w stronę brzegu. Cisza zalega miedzy nami. Jego humor całkowicie się zmienił i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Puszcza mnie, chwyta za rękę i zaczyna prowadzić w stronę brzegu. Ciągnie mnie za sobą. Żadne słowa nie padają, jednak czuję, jakby cała rozmowa właśnie się odbywała. - Czekaj. – Puszcza moją rękę. Mogę teraz dotknąć dna i chłodny piasek przesypuje się między moimi palcami. - Kim jesteś? – Ledwo się do mnie odwraca. Moje serce opada. Ma smutny wyraz twarzy, a ja nie rozumiem, dlaczego. - Nikim. Jestem nikim. – Mówi do mnie, kiedy wychodzi z wody na plażę. Nie mogę odwrócić wzroku, kiedy przechodzi przez ścieżkę prowadzącą na moją ulicę. Ani razu się nie odwraca. Co. Się. Właśnie. Stało? Jeśli ktoś by mi powiedział, że dziś rano moje życie może się na zawsze zmienić przez jedno małe spotkanie z nieznajomym, pomyślałabym, że zwariował. Ale dokładnie to się zdarzyło. Wciąż czuję jego oczy uśmiechające się do mnie, wciąż czuję jego usta na moich i wciąż czuję się naznaczona przez niego.
Jak mogę czuć tak silną więź z nim? Jest obcy, a ta cała interakcja trwała prawdopodobnie mniej niż pięć minut. Ale to nie był także tylko fizyczny pociąg. Kiedy mnie obejmował, rzeczywiście czułam się bezpieczniej i spokojniej, niż w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Nie mogę przestać myśleć o sposobie, w jaki odszedł. Czy chodziło o coś, co zrobiłam? No i znowu, skąd mam wiedzieć? Nigdy się tak nie zachowywałam. Wcześniej całowałam tylko jednego chłopaka, a to było dawno temu. Zgaduję, że w rezultacie, to gdzie byliśmy i to z kim był uderzyło go i nie spodobało mu się to, co zobaczył. Biorąc pod uwagę, że jestem ledwo ubrana czuje się upokorzona. Nieprzyjemne nerwy wstrząsają moim ciałem, powodując drżenie rąk. Nie chcę, żeby myślał, że za nim idę, więc zamiast wracać do domu siedzę na ręczniku i patrzę na wodę. Wszystko co wiem, to to, że ten facet jest najpiękniejszą osobą jaką w życiu widziałam. Pomimo tych kompletnych niepewności które teraz czuje, gdybym miała szansę, zrobiłabym to jeszcze raz. To cudowne czuć coś innego, niż samotność i smutek. Kim on jest? Co się stanie kiedy znowu go spotkam? Zalewa mnie rzeczywistość i podciągam kolana pod brodę. Co ja sobie myślałam? Ten facet nie chce mnie znowu zobaczyć. Jego zachowanie tego dowiodło i jest zdecydowanie nie z mojej ligi. Łzy wypełniają mi oczy. Musi mnie postrzegać, jako małą dziewczynkę, ale ja już nie jestem małą dziewczynką. Przestałam nią być dawno temu. Moje serce staje, kiedy o niej myślę i myślę o jedynej rzeczy, którą wiem na pewno. Wiem, że już nigdy jej nie zobaczę i to sprawia, że serce boli mnie jeszcze bardziej. Pocieram naszyjnik z ważką. Godzinę temu myślałam, że ewoluowałam i się dopasowałam. Teraz… nie jestem pewna. Tęsknie za domem. Tęsknie za życiem. Tęsknie za moją mamą.
DREW W ciągu weekendu, Beau jako pierwszy zauważył naszych nowych sąsiadów po przeciwnej stronie drogi. Samochód od przeprowadzek musiał być tutaj w piątek, kiedy byliśmy na meczu tenisa Baeu, ponieważ tak naprawdę nie widzieliśmy, żeby ktoś coś rozpakowywał. Teraz jest tam biały Range Rover i czarne BMW zaparkowane na podjeździe, oba z tablicami rejestracyjnymi z Colorado. BMW ma kalkomanie z tancerką na tylnej szybie. To musi być samochód dziewczyny. Ta część wyspy naprawdę jest nietrafiona jeśli chodzi o sąsiadów, zwłaszcza nadbrzeżne posiadłości. Zamieszkają tu, czy będą komuś wynajmować ? Zanim ten dom został wystawiony na sprzedaż właściciele używali go, jako domu wakacyjnego, czasami wynajmowali go swoim przyjaciołom. Przez dwa lata Beau i ja spędzaliśmy świetnie czas, tworząc wspomnienia z córkami właścicieli i ich przyjaciółkami. To były dobre czasy. Pięćdziesiąt lat temu, mój dziadek ze strony mamy otworzył firmę deweloperską. Kiedy moja mama poślubiła tatę, to on przejął biznes. Kiedy mój dziadek umarł mój ojciec zmienił nazwę, żeby odzwierciedlała jego nazwisko. Jeden z agentów ojca zajmujący się mieszkalnymi nieruchomościami sprzedał ten dom i na początku byłem zaskoczony, że tata nie powiedział kto będzie naszymi nowymi sąsiadami, zwłaszcza odkąd zacząłem podejrzewać że jest tam dziewczyna w naszym wieku, ale potem uświadomiłem sobie, że on nigdy by o niej nie wspomniał, bo dla niego ona byłaby niczym więcej, jak dekoncentracją. Matt, Beau i ja wiemy z pierwszej ręki, co on myśli o dekoncentracji. Wpajał nam to wystarczająco często przez lata, zwłaszcza Beau i Matt’owi. On oczekuje perfekcji. Perfekcyjne stopnie, perfekcyjne osiągnięcia sportowe, perfekcyjna rodzina, perfekcyjna reputacja… ale w zaciszu czterech ścian wszyscy znamy prawdę.
- Co z tobą? – Pyta Beau kiedy wysadzamy Matt’a pod szkoła podstawową. - O co ci chodzi? – Spoglądam na niego. - Nie wiem. Po prostu wyglądasz jakbyś miał wiele na głowie i cokolwiek to jest, nie sprawia, że jesteś szczęśliwy. Gryziesz się czymś. – Beau zawsze umiał mnie przejrzeć. Ale co miałbym mu powiedzieć? Oh, właśnie poznałem najpiękniejszą dziewczynę na świecie, wystraszyłem się, że ktoś nas obserwuje, potraktowałem ją, jakby była niczym więcej jak pomyłką i nawet nie zapytałem, jak ma na imię. Nie, niektóre rzeczy lepiej zostawić niewypowiedziane. To i tak nie ma znaczenia. Nie jest tak, że miałbym ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyć. Każdego dnia jest tutaj więcej turystów, niż mieszkańców. Moje usta wciąż palą od dotykania jej. Mogę dalej czuć jej ręce w moich włosach i uczucie bycia chcianym, wiedząc, że ona nic o mnie nie wiem. Rumienię się, a moje serce boli. Będę odtwarzał ten moment z tą piękną, tajemniczą dziewczyna w kółko w mojej głowie. - Może… choć to nic wartego mówienia, więc przestań się nade mną użalać. Widzę, że mnie analizujesz. – Przechyla głowę na bok. Obserwuje mnie i wzdycham. Wjeżdżamy na parking przed szkołą i Beau przeklina pod nosem. - Cholera! Jaja sobie robicie? Kto do cholery się ośmielił? – Jest wkurzony, że ktoś zaparkował na moim miejscu, ale mnie to nie obchodzi. - Wyluzuj Beau. To nic takiego. - O to chodzi Drew. To jak policzek i totalne ignorowanie hierarchii. Ten nowy musi się dostosować. – Beau zawsze okazuje swoje emocje. Pod wieloma względami myślę że jest to dla niego dobre, bo potrzebuje je z siebie wyrzucić, ale niekiedy uważam, że powinien je powściągnąć. To sprawia, że jest bezbronny i odkryty. Jeśli mógłbym go czegoś nauczyć, byłoby to, jak okazywać obojętność. Wycofuję i staję na miejscu obok mojego. Widzę BMW i tablice z Colorado, zanim widzę dziewczynę. Wtedy Beau wrzeszczy na nią.
- Hej! Zaparkowałaś na naszym miejscu! – Wychyla się z auta i patrzy na nią, jakby była idiotką. Odwraca się, żeby na nas spojrzeć i adrenalina uderza mnie w pierś. Sięgam, żeby potrzeć to miejsce. To ona. Po prostu założyłem, że jest tutaj na wakacjach, nie, że mieszka tutaj na stałe. Znamy wszystkich, którzy tutaj mieszkają. Przynajmniej tak myślałem. Ogarnia mnie wstyd. Pragnąłem tej dziewczyny, poddałem się chwili, a potem ją olałem nie zastanawiając się nawet, jak ona się poczuje. Teraz będę musiał ją widywać codziennie. Jestem dupkiem. Ta dziewczyna jest malutka i piękna, ale w powściągliwy sposób. Jej ciemno brązowe włosy są spięte niechlujnie na czubku głowy. Ma na sobie malutkie, białe spodenki, jasno żółtą koszulę z podwiniętymi rękawami i szare Chuck Taylors1 . Chuck Taylors! Większość facetów powiedziałaby pewnie, że jest „urocza” w tym stroju, ale dla mnie jest totalnie gorąca. Nie zrozumcie mnie źle, kobiece nogi w ładnej parze szpilek to jedno, ale od 8:00 do 15:00 w ciągu dnia, w szkole te małe sznurowane buty bardziej na mnie działają. Te myśli sprawiają, że patrzę na jej nogi. Mój wzrok się na nich zatrzymuje i jęczę na myśl o nich, owiniętych wokół mnie. Moja pierś znów boli. Rozgląda się po ziemi i patrzy na Beau, przez chwilę wydaje się oszołomiona, a potem piorunuje go wzrokiem. - Czy to wydzielony parking? – To interesujące widzieć tą jej stronę. Emanuje pewnością siebie, siłą i nastawieniem. Jest zupełnie inna od dziewczyny w wodzie. Dziewczyna w wodzie była słodka, otwarta, dająca i ufająca. -Nie, ale każdy wie, że my tutaj parkujemy. – Kontynuują wgapianie się w siebie i wtedy Beau posyła jej uśmieszek. Beau jest dobrze wyglądającym dzieciakiem. Zawsze był. Zawsze kiedy gdzieś idziemy dziewczyny lgną do niego. Przeważnie wydaje mi się to wkurzające, ale on kocha taką uwagę.
1
rodzaj conversów.
Tłumi śmiech myśląc, że ją też już wygrał. Zazwyczaj tyle wystarcza, jeden mały uśmiech, a one stają się jak plastelina w jego rękach. Ale nie ta dziewczyna. Jej spojrzenie twardnieje, tak jakby zdecydowała, że on nie jest wart jej czasu. Cóż, po moim nagłym i niegrzecznym odejściu dziś rano, może być niezainteresowana wszystkimi facetami. Podciągając wyżej swój plecak wzrusza ramionami i odchodzi, wkładając do uszu słuchawki. Ma w sobie ogień i uśmiecham się za nią, kiedy przeciska się pomiędzy Cassidy i innymi dziewczynami. Nie jestem zaskoczony. Myśląc parę godzin wstecz, może była zdenerwowana, ale dotrzymywała mi tępa. - Czy to się właśnie stało? – Pyta Beau. Obaj wciąż obserwujemy jak odchodzi. - Taa, myślę że tak. – Część mnie cieszy się, że nawet nie mrugnęła na niego. Ale na mnie również nie spojrzała. Beau się odwraca i przyłapuje mnie na uśmiechaniu się za nią. Mam to gdzieś. - Beau, kto to był? – Krzyczy Cassidy, upewniając się, że każdy ją usłyszy. Ugh, jest taką snobką. Cassidy, Lisa i ich przyjaciółki podchodzą do jeepa. Głos Cassidy brzmi dla mnie jak odgłos przesuwanych po tablicy paznokci. Kiedyś myślałem, że jest słodką dziewczyną. Człowieku, jak ja się myliłem. Teraz jestem pewny, że to wszystko było tylko grą i popełniłem okropny błąd przez spikniecie się z nią raz, wcześniej na imprezie tego lata. Wypiłem za dużo i miałem w sobie tyle gniewu, który musiał zostać rozładowany. Od tamtego czasu nie byłem w stanie się od niej otrząsnąć. Przez większość czasu trzyma się ode mnie z daleka. Dobrze wie, że absolutni nic już nigdy się między nami nie wydarzy, ale w tym samym czasie wykorzystuje tą tak zwaną uwagę, którą jej okazałem, żeby się wypromować, z braku lepszego słowa, na „Królową Ula.” Faceci naprawdę wydają się cieszyć tym, że jej przyjaciółki są w pobliżu, ale w pewnym sensie przez to, że Cassidy zawsze tam jest, inne dziewczyny wydają się wycofywać. Jestem za to wdzięczny. Nie mam czasu na użeranie się z dziewczynami, nawet jeśli chcę. To mój ostatni rok i odliczam dni do czasu, aż się stąd wyniosę.
- Nie wiem, zgaduje, że jakaś nowa dziewczyna. Nie wydaje się znajoma. – Odpowiada Beau. Cassidy spogląda jeszcze raz przez ramie i mruży oczy na nową dziewczynę. Beau wyślizguje się z jeepa, podchodzi do Lisy i zarzuca rękę na jej ramiona. Ona spogląda na niego i chichocze, jest jego smakiem miesiąca, że tak powiem. Grant i Ryan, nasi najstarsi przyjaciele podjeżdżają zaraz po nas i dwie inne dziewczyny startują, żeby się przy nich znaleźć. - Więc, czemu nie kazałeś jej przeparkować? – Spoglądam na Cassidy i nie mogę się powstrzymać przed porównaniem jej do tej nowej dziewczyny. Cassidy jest typową lalką Barbie – jest wysoka, ma blond włosy i ciało za które większość dziewczyn w liceum by zabiło. Zawsze nosi modne ciuchy i buty i nie jest typem dziewczyny, która kiedykolwiek wrzuca na luz. Jest naprawdę ładna, to znaczy dopóki nie otworzy ust. Poważnie, każdego dnia ta laska działa mi coraz bardziej na nerwy. - Odpuść Cassidy. To znaczy, kogo to obchodzi? To tylko miejsce parkingowe. – Cała siódemka zamiera i obraca się w moją stronę, kiedy wychodzę z auta. Serio, to jest głupie. Zostawiam ich tam i ruszam w stronę szkoły. Stopy Beau uderzają o chodnik, kiedy biegnie, żeby mnie dogonić. - Co to było? – Ludzie patrzą na nas kiedy wchodzimy przez drzwi. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Kiedy idziemy wzdłuż korytarza do szafek nikt nie wchodzi nam w drogę. Dziewczyny na całej długości korytarza chichoczą, kilka z nich mówi „cześć”, faceci kiwają „jak leci?” w naszym kierunku. - Ta laska cały czas doprowadza mnie do szału swoim zachowaniem. – Spoglądam na Beau, uśmiecha się i obczaja jakąś laskę, która stoi po drugiej stronie korytarza. Wygląda dość znajomo, ale przestałem zwracać uwagę lata temu. - Zdajesz sobie sprawę, że ona myśli, że w tym roku będziecie „ty i ona przeciwko światu.” – Nie zwraca swojej uwagi na mnie, ale wsadza ręce w kieszenie spodni i opiera się o szafkę obok mojej. Beau jest mistrzem wyglądu „chłopak z sąsiedztwa” który sprawia, że jest dostępny dla każdej dziewczyny, którą kiedykolwiek poznał.
- Dlaczego miałaby kiedykolwiek tak pomyśleć? – Na krótko wracam pamięcią do ostatnich kilku imprez na których byliśmy, włącznie z ta wczorajszą w moim domu i nawet raz na nią nie spojrzałem. Tata myślał, że będzie dobrze pokazać trochę gościnności jego wszystkim partnerom biznesowym, poprzez zaproszenie ich dzieci do nas, na ostatnią letnią imprezkę. Ten facet naprawdę jest narzędziem. Zrobi wszystko co trzeba, żeby przedstawić siebie w jak najlepszym świetle. Podlizywanie się moim przyjaciołom i innym dzieciakom, żeby pobiegły do domu i powiedziały swoim rodzicom, jacy moi są świetni, jest kiepskie. Samo myślenie o nim mnie wkurza. - Nie wyprowadziłeś jej z błędu. – Zamieram i łapię za jego ramię. Patrzy na mnie pytająco. - Jaja sobie robisz, nie? Nic jej nie powiedziałem, bo z nią nie gadam… w ogóle. Od miesięcy! – Strząsa moją rękę. Zbyt mocno go ścisnąłem. - Więc uwaga, bo ona rozsiewa plotki. – Krew we mnie wrze ze złości. - No jasne że to robi. Kto ci powiedział? Lisa? Musisz się trzymać z daleka od tej dziewczyny. To chodzące kłopoty. Kiedy kolejna impreza? Skończę z tym wtedy. – Część mnie nie chce czekać. Chce zaciągnąć ją do najbliższej szafy i zaatakować. Nikt nie składa deklaracji względem mnie, nikt o mnie nie rozmawia i nikt mi nie będzie dyktowała, jak ma wyglądać moje życie. Już z wystarczającym gównem muszę sobie radzić w domu. - Taa, Lisa mogła mi coś napomknąć i masz rację, mam zamiar z nią również skończyć, było fajnie póki trwało, ale widząc co chodzi po tych korytarzach, muszę rozszerzyć swoją miłość! Następna sobota. U Grant’a. - Jesteś idiotą. – Kręcę na niego głową. - Załatwione. Następna sobota, u Grant’a. Nie mam na to czasu. - Zatrzaskuję swoją szafkę i opieram o nią głowę. Połączenie mojego taty i Cassidy to zbyt wiele jak dla mnie. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało że oboje spiskują przeciwko mnie. Prostuję się i ruszam korytarzem. - Stary? – Zatrzymuję się i odwracam, żeby spojrzeć na Beau. On wie, że coś więcej się ze mną dzieje, niż tylko ten bałagan z Cassidy.
Nic z tego nie jest jego winą, wypuszczam głęboki oddech. Nasze oczy się spotykają, kiedy otwieram drzwi do mojej klasy wychowawczej. Ludzie przesuwają się obok nas, żeby nie wejść mi w drogę. - Wiesz co myślę o przylepnych dziewczynach. Jak myślisz, dlaczego zawsze wybieram te, które mieszkają na stałym lądzie? Nie ma ich tu, żeby mnie zadręczać dzień w dzień. Wystarczająco dużo się dzieje i bez tego. Jestem mądrzejszy niż to i nie wiem, co sobie myślałem. Wielki, wielki błąd… - Cisza zaległa między nami, bo on wie, o czym mówię. Pytanie brzmi: czy mówię tylko o Cassidy? - Wszystko jedno człowieku. Muszę podskoczyć do swojej szafki. Złapię cie na lanchu. – Uderzamy się przedramionami, to coś, co robiliśmy będąc dziećmi udającymi, że są ninja, potem Beau odchodzi. Wiem, że on chce się naprawdę dobrze bawić tego roku i w pewnym sensie jest mi smutno, że to będzie nasz ostatni wspólny rok, ale muszę pozostać skupiony. Nic i mam na myśli absolutnie nic, nie może wejść mi w drogę. Od pietnastego czerwca odliczałem mój „ostatni-pierwszy dzień” tutaj. Dziś jest mój ostatni pierwszy dzień szkoły. Zostało tylko dwieście dziewięćdziesiąt osiem dni do mojego wyjazdu stąd. Gdyby nie chodziło o Matt’a, nie sadzę, że kiedykolwiek bym tu wrócił… kto wie, może nie wrócę. Siadam przy oknie mając nadzieję, że ludzie nie będą próbowali ze mną gadać. Powinni już wiedzieć lepiej. Dzwoni dzwonek. Wyglądając przez okno zamykam oczy. Widzę ciemne włosy spływające do tyłu, duże piękne brązowe oczy i nieskazitelną jasną skórę. Jest prześliczna. Mój brzuch się napina na to wspomnienie i ogarnia mnie smutek. Powstrzymuję emocję, bo to jest to, czym ona kiedykolwiek będzie, wspomnieniem. Poranne ogłoszenia pojawiły się i zniknęły, typowy poranek, a potem wchodzi ona. Oczywiście, że tak. Czyżbym nie był jeszcze wystarczająco pokarany? Nauczyciel wskazuje w moim kierunku i z opuszczoną głową siada w ostatniej wolnej ławce, dokładnie przede mną i nawet o tym nie wie. Trochę brązowych włosów wypadło jej z niechlujnego koka i spływają wokół jej szyi.
Nie mogę się powstrzymać, od przypomnienia sobie, jaka w dotyku była jej szyja i skóra. Wzdycha i zastanawiam się dlaczego. W sekundzie, w której dzisiaj rano od niej odszedłem, zacząłem tęsknić. Nawet jej nie znam, jednak jest w niej coś takiego, co sprawia, że chcę poznać. Burza, która wrzała w jej oczach uspokoiła się, kiedy patrzyła na mnie. Mam to przytłaczające uczucie, że chcę sprawić, żeby była szczęśliwa, a ja nie chcę sprawiać, żeby ktokolwiek był szczęśliwy. Chcę być zapomniany. Sięga w dół, żeby wyjąć zeszyt i długopis. Wanilia i cytrusy unoszą się w moją stronę i jęczę w środku. Jak ja mam przetrwać codziennie, wiedząc nie tylko, gdzie mieszka i na jakie zajęcia chodzi, ale jakie to uczucie mieć ją owiniętą wokół mnie? Gdyby tylko ta mewa zaczekała kilka sekund dłużej, wtedy wiedziałbym też, jak ona smakuje.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 2 ALI Widzę, że ludzie się na mnie gapią, kiedy podchodzę do drzwi mojej nowej szkoły. Zaparkowałam swój samochód na odległym końcu parkingu, z daleka od elity, mając nadzieję, że nikt mnie nie zauważy. Nie uśmiecha mi się bycie Ren’em McCormack’iem z Footloose 1, który przyjeżdża i parkuje na samym środku, przyciągając uwagę wszystkich dookoła. I to by było na tyle, jeśli chodzi o mój plan. W ciągu pięciu minut wkurzyłam tych „popularnych”. Szkoła jest jednak ładniejsza niż początkowo myślałam. Budynek jest duży, zrobiony z białego stiuku2 zamiast tradycyjnie z cegły, a dach pokrywają rdzawe, gliniane dachówki zamiast gont3. Nadaje to śródziemnomorskiego, plażowego stylu. Wystrój jest tropikalny i choć budynek wygląda na nowy i czysty, jest mały i zdaję sobie sprawę, że nie ma mowy, żebym mogła się wtopić z tłum. Staję pod w pełni rozkwitniętą Bugenwillą z ciemno różowymi kwiatami, która wznosi się nad wejściem. Kocham to. Wchodząc przez drzwi w moich słuchawkach gra „Closer” – Tegan i Sara i w pewnym sensie uspokaja mnie to. Ma taki wesoły bit, a w tej chwili potrzebuję czegoś, co mnie rozweseli. Nienawidzę każdej sekundy tego.
1
Ren McCormack to bohater filmu Footloose ,który tak jak Ali jest tancerzem i przenosi się do nowej szkoły. 2
materiał zdobniczy w postaci tynku szlachetnego, mieszanina gipsu, wapienia i drobnego piasku lub pyłu marmurowego, 3
drewniany materiał do wykonywania pokryć dachowych.
Sekretariat znajduje się zaraz za drzwiami, po prawej stronie. Melodyjka dzwoni, kiedy otwieram drzwi i wita mnie zapach tropikalnych kwiatów, bardzo odpowiedni do lokalizacji. Ten zapach zdecydowanie sprawia, że pomieszczenie jest bardziej zachęcające. Przy biurku siedzi Leila. Poznałam ją w weekend w Beachside Cafe. Jej ciocia jest właścicielem, a ona pracuje tam na pół etatu. - Najwyższy czas, żebyś się pojawiła! Byłam tak podekscytowana widząc cię dzisiaj rano. – Uśmiecha się do mnie, a uśmiech sięga jej jasno niebieskich oczu. - Wszyscy gadają o tym, jak zaparkowałaś na miejscu Drew. - Podskakuje na krześle, a jej truskawkowe blond włosy kołyszą się przy tym. - Myślałam, że miejsca nie są przypisane, nie widziałam żadnych numerków i chciałam po prostu zaparkować z tyłu. – Dlaczego ciągle muszę się bronić gdzie zaparkowałam samochód? Gdybym wiedziała, że to wszystko się wydarzy przyszłabym do szkoły na nogach lub zaparkowałabym na ulicy. - Oh, one nie są przypisane. Drew i Beau tak jakby zaklepali sobie to miejsce i parkują tam odkąd Drew zrobił prawko trzy lata temu. Przestawiłaś ich wszystkich dzisiaj. Ty stanęłaś na miejscu Drew, Drew na miejscu Grant’a, Grant na miejscu Ryan’a i tak dalej. – Podnoszę na nią brwi, ponieważ jej ekscytacja tym wszystkim jest przesadzona. - Zdajesz sobie sprawę, jak głupio to wszystko brzmi… to tylko miejsce parkingowe. – Chichocze na mnie i podnosi się ze swojego krzesła. - Taa, ale to główna plotka pierwszego dnia szkoły. Już wyciągnęłam twój plan lekcji i zamierzam cię szybko oprowadzić i pokazać twoją szafkę, zanim pójdę do klasy. Zgaduję, że możesz mnie nazwać swoim komitetem powitalnym. – Wyskakuje zza biurka w momencie, kiedy dzwoni drugi dzwonek. Drzwi do klas na korytarzu zaczynają się zamykać i wzdycham z ulgą. Leila będzie mogła mnie oprowadzić bez tych wszystkich ciekawskich spojrzeń. Rozkład szkoły jest całkiem łatwy, a moja szafka znajduje się dokładnie na środku korytarza ostatnich klas.
Po tym, jak Leila pokazała mi gdzie jest biblioteka, sala gimnastyczna i stołówka, odprowadza mnie pod drzwi klasy na moją pierwszą lekcję, ale zamiast powiedzieć na razie, staje i patrzy na mnie. - Więc, co ci powiedział Dew? – Jej uśmiech zniknął i patrzy na mnie teraz pytająco. - Kim jest Drew? – Czy umknęła mi część naszej rozmowy? - Drew, no wiesz, zaparkowałaś na jego miejscu dzisiaj rano. – Jej wygląd się zmienia i teraz w zasadzie wyraża no daj spokój, wiesz o kim mówię. Wydaje się naprawdę mieć obsesje na punkcie tego faceta, Drew. To drugi raz, kiedy o nim wspomniała w przeciągu dziesięciu minut. - Oh, nie sadzę, że w ogóle coś do mnie powiedział. Facet na siedzeniu pasażera był tym który wstał i na mnie wrzeszczał. – Przytakuje jakby się ze mną zgadzała. - To był Beau i to ma sens. Drew nigdy się do nikogo nie odzywa. Jest zdecydowanie bardziej siedzę i obserwuję, podczas gdy Beau ma ten klasyczny syndrom środkowego dziecka. Zawsze domaga się uwagi i chce, żeby wszyscy go słyszeli. Ale wiesz, to się u nich sprawdza, a ludzie zawsze chcą przyciągnąć ich uwagę. Ten facet, Drew brzmi jak męska wersja mnie… siedzieć i obserwować. Poza tańcem zawsze byłam typem osoby, która chciała się wtopić w tłum, a nie wychylać. -Brzmi to trochę przesadnie jak na dwóch facetów. Musi chodzić o coś więcej niż tylko popularność, czy jakkolwiek chcesz to nazwać. – Wracam pamięciom do mojej poprzedniej szkoły i była tam masa popularnych facetów, przynajmniej na tyle, żeby chcieć się koło nich kręcić. - Nie rozumiesz. Oni nie są tylko popularni – oni są wszystkim. Każdy koleś chce być nimi, a każda dziewczyna chce być z nimi, jeśli wiesz o co mi chodzi. – Jej twarz próbuje przybrać rozmarzony wygląd, ale to co widzę pod tym, to smutek i to mnie dezorientuje. Musi mieć jakąś historię z którymś z nich. - Ale czemu? – To po prostu, nie ma dla mnie sensu, jak dwóch facetów może mieć taką władzę i wpływ nad wszystkimi, którzy się tutaj uczą.
Leila wygląda na zmieszaną, jakby to było coś niesamowicie oczywistego, a ja po prostu tego nie łapię. - Zacznijmy od tego, że obaj są piękni. Nawet jeśli ich wygląd jest zupełnie różny, to zawsze wyglądają tak, jakby mogli wyjść z plakatu Abercrombie1. Ah, no i spójrzmy… są bogaci, mądrzy i sławni. – Sławni? Teraz przyciągnęła moją uwagę. Nigdy nie poznałam nikogo sławnego. - Dlaczego są sławni? - Czy ty na serio nigdy wcześniej nie słyszałaś nazwisk Drew Hale i Beau Hale? - Coś w tych nazwiskach brzmi znajomo, ale nie mogę sobie przypomnieć. - Nie sądzę. – Jej twarz wyraża szok i prawie czuję się trochę głupio, tak jakbym powinna ich znać. - Cóż, Drew pływa a Beau gra w tenisa. Wygrywają wszystko i zaczęli rywalizować na wyższym poziomie. Plotka głosi, że trenerzy olimpijscy interesują się Drew. Obaj bracia pokazali się wcześniej w tym roku w „Teen People” i „Kids In Sports”1 dla ESPN.2 – Przez wyraz jej twarzy mogę stwierdzić, że uwielbia bycie tą, która mi o tym powiedziała - Wow, zgaduję, że to imponujące. – Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Ci dwaj faceci są właściwie lokalnymi celebrytami. Nie dziwię się, że o nich pyta. Prawdopodobnie żyją tutaj jak w centrum jakiegoś kanału plotkarskiego. - Zgadujesz? Rozwalasz mnie! Tak jak powiedziałam, każdy facet chce być nimi, a każda dziewczyna chciałaby móc powiedzieć, że z nimi była. Słuchając tego co mówi prawie jest mi ich żal. Wydaje się, że ludzi bardziej obchodzi to czym oni są, zamiast to, kim są. Ale oni prawdopodobnie kochają ta całą uwagę – pokaż mi jednego licealnego chłopaka który by tego nie lubi.
1
Firma odzieżowa reprezentująca tzw. Amerykański styl życia, produkuje ubrania dla ludzi w przedziale wiekowym 18-22 1 2
Magazyny sportowe Amerykańska, całodobowa stacja telewizyjna poświęcona tematyce sportowej
- Cóż, mogę ci powiedzieć, że ja nie chcę z nimi być. To nie dla mnie. – Uśmiecha się do mnie, kiedy sięgam do klamki mojej pierwszej klasy. Zadowolony z siebie wyraz jej twarzy mówi, że mi nie wierzy. Oh cóż… czas pokaże. - Uczniowie ostatnich klas mają tutaj otwarty lunch , więc masz wybór czy jeść tutaj, czy opuścić szkołę na godzinę. Mam nadzieję, że się później zobaczymy. - Uśmiecha się od ucha do ucha. - Ok, brzmi świetnie. – Po tym odwraca się i odchodzi. Poranne ogłoszenia kończą się, kiedy wchodzę na moja lekcję wychowawczą. Podaje nauczycielce moje papiery, a ona wskazuje na pustą ławkę na końcu przedniego rzędu, koło okna. Staram się nie patrzeć na innych uczniów i pokój stał się niewyraźny, kiedy szłam na swoje miejsce. Oczywiście, że to jest z przodu klasy. Wszystkie osiemnaście par oczu wgapia się w moje plecy. Rumieniec zalewa moje policzki - wszystko jedno, nigdy nie pozwól im zobaczyć, że się pocisz, prawda? Jedną ręką sięgam po zeszyt i długopis. Drugą delikatnie pocieram wisiorek z ważką między kciukiem i palcem wskazującym. Nauczycielka zaczyna swoje wprowadzenie, a ja gapię się na zegar, pragnąc, żeby minuty upływały.
DREW Wylądowałem na dwóch lekcjach z tą nową dziewczyną, nie to, żeby zauważyła. Nie spojrzała na mnie ani raz. Jestem też w szoku, że jej szafka jest trzecia z kolei od mojej. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle zwracam na nią uwagę. Na szczęście, w tym roku Cassidy nie ma ze mną żadnych zajęć. Szczerze mówiąc, ona nie jest tak inteligentna i nie ma mowy, żeby była w stanie nadążyć, ale najbardziej jestem zachwycony tym, że nie muszę się martwić o jej przesadzone, ciągłe, kokieteryjne zachowanie. Nie mam takiego szczęścia na lunchu. Beau i ja zajmujemy stolik na dziedzińcu, a ona i jej przyjaciółki paradują w naszą stronę, żeby wbić się w naszą przestrzeń. Cassidy siada obok mnie i próbuje użyć wdzięku. Owija jedną rękę wokół moich ramion i ściska, jakby mnie przytulała. Jestem pewny, że ludzie ją widzą. To wszystko dla przedstawienia, nie ma w tym szczerości. Wszystko co robi ta dziewczyna, jest wyrachowane. - Hej, jak ci mija dzień?- Pyta. Wstaję gwałtownie i zrzucam ją z siebie strzelając w nią gniewnym spojrzeniem, które nie pozostawia miejsca na dyskusje i mówi Odwal się!. Wypuszcza drobne sapniecie i szarpie się w tył. Spoglądam na Beau, widział cała tą sytuacje, która się rozegrała i potrząsa na mnie głową. Odwracam się i odchodzę, nie odzywając się do nikogo. Nikt też nie mówi nic do mnie. Ta dziewczyna ma tupet. Postanawiam podjechać do Beachside na kanapkę. Dzięki temu wydostanę się ze szkoły i z daleka od wędrujących oczu. Podciągam dach, podkręcam klimę i uruchamiam Spotify1 na ostatnim albumie Artic Monkeys. Mimo tego, że zaparkowałem w cieniu, sierpień na Florydzie jest cholernie gorący i pot zaczyna płynąć mi po plecach.
1
Serwis muzyczny oferujący dostęp do miliona utworów za pomocą telefonów, tabletów itp.
Im więcej myślę o Cassidy, tym bardziej mi się wydaje, że musi być coś jeszcze, co powoduje jej szalone zachowanie. Nigdy nie próbowała wyciągać tej sprawy ze mną w zeszłym roku. Nawet w ciągu wakacji, po tamtej imprezie zachowywała dystans. Wszystko jedno. Musi się trzymać ode mnie z daleka. Wchodzę do Beachside i wzdycham widząc, że nie ma kolejki do zamawiania jedzenia. W sierpniu turyści bawią się na wyspie na maksa i zawsze jest tutaj trochę tłoczno w porze lunchu. - O, cześć skarbie. Jak się masz? – Za ladą stoi ciocia Ella. Tak ją wszyscy nazywamy, ciocia Ella. Technicznie rzecz biorąc jest ciocią Leili i Chase’a, ale ona nie przyjmuje innej wersji. Ciocia Ella i jej mąż są właścicielami Beachside Cafe. Oboje mieszkają na wyspie całe swoje życie, więc większość z nas dorastała z nimi. Jest wysoka, szczupła i pełna wdzięku. Do wszystkich się uśmiecha, kocha rozdawać uściski i nie sądzę, żebym kiedykolwiek słyszał ją mówiącą coś złego o kimkolwiek. Gdybym miał ciocię, chciałbym, żeby była taka jak ciocia Ella. -Ze mną w porządku i umieram z głodu. – Wie, że jestem na mojej przerwie obiadowej więc przygotuje moje zamówienie najszybciej jak się da. - Chcesz to co zwykle? – Na samą myśl o jej kubańskich kanapkach leci mi ślinka. - Czy ja kiedykolwiek zamawiam coś innego? – Mówię uśmiechając się do niej i wyciągam portfel. - Nie. Usiądź sobie, a ja ci ją przyniosę za pięć minut. – Uśmiecha się do mnie i czuję ukłucie zazdrości. Ciocia Ella i jej mąż są tak autentycznie mili. Jej syn, Ben, który jest już na studiach nie ma pojęcia, jakim jest szczęściarzem. Odwracam się w stronę kanap i zamieram w miejscu. Ona tam siedzi, a ja się gapie. Co ja robię? Mam do niej podejść i porozmawiać czy udawać, że w ogóle jej nie zauważyłem? Powinienem się po prostu trzymać od niej z daleka. Wzdycham, wiem że muszę być facetem i stawić jej czoła. To i tak musiało się kiedyś wydarzyć. - Hej. – Mówię do niej. Spogląda na mnie i jej oczy się rozszerzają. Jest taka malutka, zwinięta w tym wielkim skórzanym krześle z nogami pod sobą.
Pochyla się w stronę podłokietnika używając go, jako podpórki do swojej książki i je kanapkę, kubańską kanapkę. - Cześć. - Mówi cicho, jej oczy ani razu nie opuściły moich. Zalega miedzy nami moment ciszy i pocieram tył swojej szyi. Jest taka piękna. Rani mnie patrzenie na nią. - Więc, cieszę się, że na ciebie wpadłem, bo chciałem przeprosić za rano. – Jej policzki i uszy się czerwienią i spuszcza wzrok na kolana. - Nie, nie, nie, nie za to, o czym myślisz. Z tego powodu nie jest mi przykro. – Podnosi wzrok, a ja posyłam jej mały uśmiech. - Przepraszam za sposób, w jaki cię zostawiłem, to było chamskie i z powodów w które nie chcę się zagłębiać, ale to nie miało nic wspólnego z tobą. Przepraszam, proszę przyjmij moje przeprosiny. – Jej twarz jest pusta, ale mnie analizuje. Zastanawiam się jak to mogło dla niej zabrzmieć. W zasadzie walnąłem jej tekst nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Czuję się jak idiota. - Ok. – Uśmiecha się, a moje serce się topi. Tak po prostu zaakceptowała i wybaczyła. Nie zasługuję na jej uśmiechy. Powinna je dawać komuś, kto jest ich wart, a ja zdecydowanie nie jestem. - Chcesz usiąść? – Pyta mnie cicho. - Um, jasne. – Wiem, że nie powinienem tutaj z nią siedzieć. Nic nigdy nie może się między nami wydarzyć, nie to, żeby ona w ogóle chciała, ale jeśli wszystko co mogę mieć, to kilka skradzionych z nią chwil tu i tam, to biorę je. - Więc, mieszkasz w pobliżu? – Rozgląda się po kawiarni. Musi się zastanawiać czy jestem tutaj z kimś. - Tak, kilka przecznic w tamta stronę. – Wskazuję na północną stronę wyspy. To takie podstawowe pytanie i chociaż już wiem, gdzie ona mieszka, nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się do niej. - Ja też. – Szczerzy się w odpowiedzi. Moje oczy są przyciągane do jej ust. Są pełne, zmysłowe i idealne. - Cóż, to tłumaczy, dlaczego na ciebie wpadłem. Przepraszam za to, tak poza tym. Mam nadzieję, że nie zraniłem cię nigdzie. – Jedna ręka opuściła jej kolano i teraz bawi się zawieszką, która wisi na srebrnym łańcuszku. Czy ja sprawiam, że ona się denerwuję?
- Nie musisz przepraszać. Ja też nie uważałam i to była tak samo moja wina. Nie, żadnych urazów. – Jej oczy są tak duże i piękne. Mają odcień brązu, ale trochę jaśniejszy na krawędziach, prawie, jak mleczna czekolada. Ona mnie przyciąga, a nawet o tym nie wie. Ugh, muszę się trzymać od niej z daleka. - Cóż, odkąd wiem, że pływasz codziennie rano, następnym razem upewnię się, żeby nie wchodzić ci w drogę. To co chcę powiedzieć to proszę nie rób tego, ale wiem, że nie mogę. Tylko na myśl, że pierwszą rzeczą co rano będzie widzenie jej… mój brzuch napina się i to nie w pozytywnym sensie. Poranne pływanie jest jedyną porą dnia, kiedy czuję, że naprawdę jestem sobą. Przez 95% dnia muszę nosić maskę, żeby zakryć prawdę. Nikt tak faktycznie nie chce znać prawdy. Prawda jest brzydka i każdego dnia, ja się czuję brzydki. Ale ukryty pod wodą nie muszę udawać. Mogę obnażyć moją duszę i wylać moje złamane serce bez strachu, że zostanę odkryty. Czuję się winny, za to, że jej tutaj nie chcę. Nie zrobiła nic złego. - Nie ma sprawy. – Daje jej kolejny mały uśmiech, a ona się rumieni. Kolor na jej twarzy sprawia, że jeszcze bardziej, niż i tak już sądziłem, zapiera dech w piersiach. - Skarbie, jedzenie gotowe. – Ciocia Ella woła do mnie. Wstając pocieram rękami o uda nawet nie zdając sobie sprawy, że się pocą. Bez myślenia zaczynam się pochylać i prawie kładę rękę na jej ramieniu. Ona widzi ten ruch, a ja szarpie się z powrotem. Co ja robię? Co w tej dziewczynie jest takiego, że mnie do niej ciągnie. Zachowuję się jak kompletnie inna osoba. Nie rozmawiam z dziewczynami. Nie dotykam ich, ani nawet w zasadzie się z nimi nie witam. Więc czemu nie mogę się przy niej powstrzymać? Kosmyk włosów opadł jej na policzek i moja uwaga skupia się na nim. Powinienem? Czy nie powinienem? Walić to… sięgam i wkładam go za jej ucho. Mruga na ten kontakt, ale się nie wzdryga. Każda część mnie wydaje się wibrować. Minęło tylko pięć godzin, a ja czuję, jakbym jej potrzebował, pragnął jej. Nawet jej nie znam.
Robię krok w tył, prostuję się do mojej pełnej wysokości i obserwuję, jak jej oczy biegną po całej mojej długości. Równie dobrze mogłaby mnie dotykać, ponieważ to jest właśnie takie uczucie. - Do zobaczenia? - Pyta. W jej głosie jest nadzieja, która sprawia, że moje serce trzepocze. - Może. – Wzruszam ramionami i spoglądam na nią po raz ostatni. Ciocia Ella uśmiecha się do mnie, kiedy zabieram kanapkę i ruszam do drzwi. Czuję oczy nowej dziewczyny podążające za mną, jestem zgubiony. Jedzenie w jeepie na szkolnym parkingu jest moim każdorazowym wyborem, zamiast jeżdżenie do domu. Moje myśli są przy niej i muszę oczyścić umysł. Muszę pozostać skupiony. Otwierając schowek chwytam kopertę, którą dostałem do skrzynki pocztowej w domu. Wyciągając list, czytam go po raz kolejny i moja krew gotuje się w czystym gniewie.
Pan Drew Hale. W imieniu wydziału sportowego, Uniwersytetu Zachodniej Florydy chcielibyśmy podziękować Pana rodzinie, za pokaźną dotację na sprzęty wodne. Mamy nadzieję, że dołączy Pan do naszej drużyny pływackiej w przyszłym roku i oczekujemy na rozmowę z Panem w najbliższym czasie.
Chcę porozrywać ten list i spalić. Zamiast tego używam go, jako motywacji do poruszania się naprzód z moimi planami wyrwania się stąd. Nie ma kurwa mowy, żebym kiedykolwiek poszedł do tej szkoły. To w stylu mojego ojca, próbować tyranizować w ten sposób. Przekupywać szkołę, żeby mógł wybrać gdzie mam iść na studia. Nie sądzę. On jest takim aroganckim dupkiem. Trener Black powiedział mi, że otrzymał kilka listów z zapytaniem od innych trenerów z kraju i przekonałem go, żeby zachował ten kawałek informacji dla siebie. Mam przeczucie, że on wie, jaki mój ojciec jest za zamkniętymi drzwiami. Dał mi świetną radę, żebym poszedł na pocztę i założył skrytkę pocztową, żeby trzymać moje studenckie zainteresowania oddzielnie od codziennej poczty. Kiedy zdobędę adres skrytki, on dostarczy go do ludzi,
którzy jego zdaniem są tego warci i do szkół, do których już złożyłem podanie. Muszę się tym zająć dzisiaj po szkole. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, skończę na USC.1 Chcę być tak daleko stąd, jak to możliwe. Wiem, że powinienem myśleć o Matt’cie i mojej mamie, ale Beau został jeszcze jeden rok i muszę zacząć myśleć o sobie. Im jestem starszy, tym dokładniej widzę, co mój ojciec próbuje z nam zrobić i jedyną osobą, która może zmienić ten cykl jestem ja. Muszę być wolny. Pochylam się i wkładam kopertę z powrotem do schowka obok moich ostatnich stosów podań na studia. Chcę załączyć na nich nowy adres skrytki pocztowej i wysłać jak najszybciej. Zatrzaskuję schowek i zamykam go, kiedy ona podjeżdża i zatrzymuje się obok mnie. Otwiera drzwi i wystawia jedna stopę, zanim wyłącza silnik. „Paradise” zespołu Coldplay eksploduje z głośników. Lubi Coldplay. Uśmiecham się do siebie. Patrzę jak zrywa aviatory i rzuca je na siedzenie pasażera. Wydrapuje się z samochodu, obciąga spodenki, które się podniosły, zarzuca plecak i odchodzi. Ta dziewczyna wydaje się prawdziwa i myślę, że to jest to, co mnie do niej przyciąga. Wydaje się również, że ma wokół siebie smutek i to sprawia, że czuję jakbym ją znał. Ugh! Czemu ja w ogóle tak myślę? Wydrapuję się z jeepa, potrząsam głową, żeby oczyścić myśli i zatrzaskuję drzwi.
1
Uniwersytet Południowej Karoliny
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 3 ALI Trzydzieści cztery dni. To ponad miesiąc i dzisiaj jest ciężej, niż w inne dni. Zaczynam mój poranek tak, jak każdy inny, patrząc na jej zdjęcie stojące na mojej szafce nocnej. To jedno z moich ulubionych. Shannon, moja najlepsza przyjaciółka z Colorado wpadła na obiad ze swoim nowym, szalonym, drogim aparatem, który w końcu kupiła i musiała zrobić nam wtedy jakieś tysiąc zdjęć. Powiedziała, że chciała popracować nad niepozowanymi ujęciami. Mam stała w kuchni mieszając w garnku sos do spaghetti, kiedy nagle trochę chlapnęło na jej koszulkę i wszystkie ryknęłyśmy śmiechem. Na tym zdjęciu można zobaczyć, że jest szczęśliwa i zdrowa. Małe zadowolenie, że wciąż pamiętam jak brzmiał jej śmiech, wypełnia moje serce. Kiedy zamykam oczy pamiętam tę noc bardzo dokładnie. Dzisiaj, pamiętam więcej tych dobrych momentów, niż tych z przeciągu ostatnich kilku lat. Myślę, że to dlatego jest tak ciężko. Tych momentów brakuje mi najbardziej. Georges Duhamel1 powiedział „ Czasami nie poznasz wartości chwili, dopóki nie stanie się wspomnieniem.” Miał racje. Taty nigdy nie ma. Jestem tutaj trochę ponad tydzień, a widziałam go dwa razy – w noc kiedy przyjechałam i kilka godziny w sobotę. Biura jego firmy są położone w Sarasocie2, która jest około czterdzieści pięć minut na południe i to tam spędza swój czas.
1 2
Georges Duhamel – Francuzki pisarz, żył w latach 1884-1966
Sarasota – miasto w USA, w stanie Florydzie nad Zatoką Meksykańską, ok. 52,7 tys. mieszkańców
Mówi, że pracuje nad jakimś dużym projektem, który wymaga od niego, żeby bywał tam częściej, przez więcej godzin i w weekendy, więc zostaje w jednym z firmowych mieszkań. Nie wiem, czy to prawda, czy tylko wymówka. Ale znowu, nie wiem, czemu myślałam, że tutaj, na Florydzie mogłoby być inaczej. W domu też nigdy go dla mnie nie było. Głębia mojej samotności powoli się powiększa. Od kiedy u mamy został zdiagnozowany rak piersi, tata potrzebował przestrzeni. Zaczął pracować dłużej i zdecydowanie już nie był ze mną. Zamknął się w sobie. Ale kiedy był w domu, podążał za moją mamą bezradny, bo nie wiedział, co dla niej zrobić. Było mi go żal, ale było mi również żal siebie samej. Nie przyszło mu nigdy do głowy, że ja również mogę go potrzebować? Moi rodzice pobrali się młodo. Byli parą w liceum i byli bardzo podekscytowani, żeby zacząć wspólne życie. Pojawiłam się rok później, a potem moja mama nie mogła już mieć dzieci. Wiem, że zawsze chcieli więcej i myślę, że rozważali nawet adopcję, ale do czasu, kiedy moja mama skończyła trzydzieści lat wykryto u niej raka piersi po raz pierwszy. Przeszła przez miesiące leczenia, a nawet operację. Wtedy nie za wiele wiedziałam na ten temat, ale cholera, nauczyłam się bardzo szybko. Osiemnaście miesięcy później powiedziano nam, że jest w reemisji i wszyscy troje odetchnęliśmy z ulgą. Trochę mniej zdawaliśmy sobie sprawę, że rak zamierza powrócić, wściekły jak stado byków, siedem lat później. Część mnie nieustannie walczy z tym gniewem. Przez miesiące byłam na nią taka wkurzona. Powinna była chodzić na większą ilość kontroli lekarskich. Powinna była rozpoznać objawy – w końcu już raz przez to przechodziła. Powinna była być silniejsza, żeby mocniej z tym walczyć. Wiem, że to nie jej wina, że mnie zostawiła, ale czasami tak po prostu czuję. Zajeżdżam pod szkołę chcąc zostać sama. Już wiem, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie trudny emocjonalnie. Po prostu chciałabym, żeby się już skończył. Bez zastanowienia, parkuję na tym samym miejscu co pierwszego dnia. Wkładam słuchawki, podkręcam trochę „XO”- Beyonce i wychodzę z auta. Z nikąd pojawia się ręka, chwyta moje ramię i ciągnie mnie do tyłu.
Co do… - Hej, Nowa! Nie słyszałaś, kiedy mówiłem, że to nasze miejsce? – Wow, widząc tego faceta z takiego bliska jestem trochę oniemiała. Leila miała rację, jest przystojny. Teraz widzę, czemu dziewczyny się na niego rzucają. Jednakże na serio, musi popracować nad swoim nastawieniem. Autentycznie wydaje się wkurzony tym, gdzie zaparkowałam i tym, że musiał stanąć miejsce dalej. Kiedy jego spojrzenie staje się coraz ostrzejsze nie mogę powstrzymać mojej własnej reakcji na niego i krew zaczyna we mnie kipieć. Cztery dziewczyny z innego dnia stają za mną i czuję się, jak w potrzasku. Ręce zaciskają mi się na paskach plecaka. - Hej, dupku! Nie widzisz, że mam to gdzieś? – Nie wiem, jak długo się na siebie gapiliśmy. To mogły być sekundy lub minuty, ale nie ma mowy, żebym się ugięła przed tym facetem. - Nowa… czy kiedykolwiek słyszałaś wyrażenie zasada kciuka? Wiedziałaś, że pochodzi ze starego angielskiego prawa, które mówi, że możesz bić swoją żonę czymkolwiek, co ma mniejszą szerokość niż kciuk? Co? Czy on sobie robi jaja? Kto wyskakuje z czymś takim i mówi o tym na głos? - Grozisz mi? – Warczę na niego. - Nie, tylko stwierdzam… - Podchodzi jeden z jego przyjaciół. On też się ironicznie do mnie uśmiecha, ale spogląda na kogoś w jeepie i potrząsa głową, jakby ten facet przede mną był idiotą, którym z resztą jest. Widzę spojrzenie przez przednia szybę, ale nie widzę na kogo ten ktoś patrzy. Wszystko jedno, dwóch może grać w ta grę. Mój głos opadł więc jest powolny i monotonny. – Cóż, więc powinieneś zapamiętać to… gałka muszkatołowa jest niesamowicie trująca, jeśli się ją wstrzykuje dożylnie. Jego przyjaciele wybuchają śmiechem. Po minucie ciszy, która między nami zapadła w końcu przygląda mi się od głowy do stóp i pęka. Zaczyna się śmiać. Mrużę oczy i odwracam się, żeby odejść.
Jeśli ten facet myśli, że zamierza mnie onieśmielać, to grubo się myli. Mogę się z tym zmierzyć jak wszyscy inni, może nawet lepiej. I z całą pewnością nie dam za wygraną. Dziewczyny ciągle tam stoją, a ich wyraz twarzy pokazuje coś pomiędzy szokiem, a gniewem. Patrzę na te dwie przede mną, ale żadna nic nie mówi. Wszystkie znów są w sukienkach i przychodzi mi do głowy, że nie wyglądają za bardzo inaczej niż w inne dni. Wszystkie mają na sobie drogie buty i biżuterię, pełny makijaż, duże markowe okulary przeciwsłoneczne i zrobioną fryzurę. Patrząc na nie prawie czuję się bez znaczenia. Prawie, mam 157 cm wzrostu, poczynając od tego, ale obok nich, w tych szpilkach czuję się jak dziecko. Wyglądają, jakby się urwały z wybiegu, a nie chodziły do szkoły. Początkowe wow, które miała z powodu ich wyglądu odpływa. Jeśli będą tak wyglądały codziennie to widzę, jak to może stracić swój efekt. Gdybym była facetem, nie zauważyłabym piękna, w takim stopniu, w jakim zauważyłabym ich wysokie wymagania. - Przesuń się. – Nie mówię konkretnie do żadnej z nich, ale do wszystkich na raz. - Ty przesuń swój samochód. – Jedna z nich podchodzi do mnie. Poza ubraniami ona jest naprawdę oszołamiająca. Ma długie nogi, świetną fryzurę i idealne blond włosy. Musi być chodzącą fantazją każdego kolesia. Nie dziwię się, że przyjaźni się z tymi facetami. Piękni ludzie mają tendencję do trzymania się razem. - Serio? – Ale w tym samym czasie, jak głupia jest ta dziewczyna? Jej oczy trochę się rozszerzają i coś w nich iskrzy. Tak, jakbym właśnie rzuciła jej wyzwanie, a ona je akceptuje. Nie zadaje sobie trudu, żeby się przesunąć, krzyżuje ramiona na piersi i posyła mi ironiczny uśmieszek. Nic w niej nie krzyczy zamierzam ci skopać tyłek, więc nie rozumiem, dlaczego zgrywa wielką i złośliwą. Te laski wyglądają bardziej jak typ dziewczyny będę twoim najgorszym koszmarem. - To żałosne. – Idąc naprzód uderzam w nią ramieniem, kiedy prześlizguję się między blondie i jej przyjaciółką. Zatacza się na obcasach i jedna z jej przyjaciółek sięga, żeby ją podtrzymać. Beau znów się śmieje, cieszę się, że potrafię go rozbawić.
Tam, gdzie jest złość, tam są łzy. Odchodząc od nich, sięgam i pocieram moją ważkę, żeby odzyskać kontrolę nad moimi emocjami. Co ja kiedykolwiek złego zrobiłam tym ludziom? Wszystkie moje lekcje szybko mijają i zanim się orientuję ten dzień przechodzi w niewyraźna plamę. Jestem kompletnie spowita moją własną rozpacza. Nie wkładałam wysiłku w rozmowę z kimkolwiek. Nie sądzę nawet, żebym na kogoś patrzyła, jeśli nie było to konieczne. Nie chcę przeżywać tego życia bez niej. Potrzebuję, żeby mnie przytuliła, kochała mnie i rozmawiała ze mną. Nie mam nikogo, kto by to robił i czuje się strasznie samotna. Wchodzę do Jaskini1 o 17:15, kompletnie pomijam rozgrzewkę i przechodzę prosto do tańca. Kilka dni temu znalazłam ten uniwersalny pokój obok szatni. Byłam tak podekscytowana, że natychmiast zapukałam do drzwi trenera. - Wejść. Otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Wnętrze wyglądało, jak typowe biuro trenera, wszędzie walały się sprzęty sportowe, a ściany były pokryte pucharami i tablicami pamiątkowymi. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu do tego mężczyzny patrzącego na mnie. - Proszę, proszę, nie mogę powiedzieć, że wiele dziewczyn wędruje w te rejony. Co mogę dla ciebie zrobić? – Usiadłam na krześle naprzeciwko jego biurka. - Zastanawiałam się, czy byłoby możliwe, żebym mogła używać po szkole tego uniwersalnego pokoju obok? – Podniósł na mnie jedną brew i opuścił się w krześle. Zaskrzypiało pod jego wagą. - Do czego? - Oh, do tańczenia, sir.
1
w oryginale The Cave- jaskinia
- O, jesteś tancerką. Jesteś tu nowa? – Podparł łokcie na podłokietnikach i złączył swoje palce razem. - Tak, sir. – Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie. Mogłam poczuć, jak próbował ocenić mnie swoimi oczami. - Jak się nazywasz? – Nagle bardzo się zdenerwowałam. Podniecenie, które czułam wchodząc tutaj rozpłynęło się. Co jeśli postanowi nie pozwolić mi używać tego pokoju? Mogłabym znaleźć i wynająć na moje potrzeby studio, albo być może zbudować sobie takie w garażu. Myśl o byciu w nieklimatyzowanym garażu na Florydzie, nie była zbyt pociągająca, jak dla mnie. - Allyson Rain, ale wszyscy mówią do mnie Ali. – Ręce zaczęły mi się pocić i nieświadomie sięgnęłam i zaczęłam pocierać moją ważkę. - Miło mi cię poznać Ali. Jestem trener Black. Wiesz, mamy w szkole grupę taneczną i mogę porozmawiać z ich trenerem, jeśli byłabyś zainteresowana przyłączeniem się do nich. - Dziękuję, ale nie. To nie taki rodzaj tańca. – Obie jego brwi wystrzeliły do góry i mogłam poczuć rumieniec pojawiający się na moich policzkach. Byłam całkowicie świadoma tego, jak to wyszło. - O jakim rodzaju tańca mówisz? – Połowa jego ust wykrzywiła się do góry w ironicznym uśmieszku. Mogłam zobaczyć, że moja reakcja go bawi. - Mam przesłuchanie do Juilliard1 tej wiosny i potrzebuje miejsca, żeby popracować nad choreografią. Uśmiechnął się od ucha do ucha. – Juilliard powiadasz. Cóż, to fantastycznie. Nie sądzę, że kiedykolwiek mieliśmy tutaj absolwenta, który uczęszcza do Juilliard. Chłopcy mają tutaj zajęcia z zapasów do 16:30, ale zmywają się stąd zawsze do 17:00. Nie mam nic przeciwko, żeby dać ci klucze, ale zrozum, że tylko ty i ja będziemy je mieć, więc jeśli coś się stanie, będzie na ciebie.
1
nowojorska, renomowana wyższa uczelnia muzyczna i artystyczna
Ulżyło mi i wypuściłam głęboki oddech. – Naprawdę to doceniam, sir. Nie ma pan pojęcia, jak bardzo. Zadbam o ten pokój i jestem trochę skrytą osobą, więc proszę nie mówić nikomu, że tam będę. - Bez obawy, dzieciaku. – Otworzył górną szufladę swojego biurka i wyciągnął klucz, który miał wygrawerowany na nim napis „Jaskinia”. Uśmiechnęłam się na to, ponieważ ta nazwa idealnie pasowała do tego pokoju. Nie było tam okien, które wpuszczałyby naturalne światło, tylko jedno w drzwiach prowadzących na korytarz. - Ten klucz jest do tylnych drzwi w pokoju, które prowadza na zewnątrz. W ten sposób nie będziesz musiała przechodzić przez szkołę po godzinach i nie włączysz czujników bezpieczeństwa. Skoro będziesz tutaj spędzała czas po szkole nie zapomnij ich zamknąć, kiedy wejdziesz do środka. Lepiej być bezpiecznym, niż żałować, jeśli wiesz o co mi chodzi. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Uśmiechnął się do mnie ciepło. Poszło o wiele łatwiej niż oczekiwałam. Moja mam najbardziej kochała balet, więc dzisiaj odpowiednio się ubrałam – ciasny kok, czarny trykot, różowe rajstopy, krótka czarna obwijana spódniczka i buty w palcami. Podkręcam muzykę głośniej niż zazwyczaj, ponieważ muszę czuć drgania przepływające przez pokój i przeze mnie. Potrzebuję poczuć coś innego, niż tylko niepohamowaną stratę. To podczas tańca czuję się najbliżej niej. Może to kolejny powód, dla którego wkładam w to ostatnio tyle czasu. W końcu zaakceptowałam, że to jest mój nowy dom i szkoła, ale to są tylko fizyczne aspekty, które są częścią mojego życia. Ale co z faktycznym życiem? Co ze mną? Żyjąc tutaj, w tym dziwnym miejscu, chodząc do dziwnej szkoły, nic z tego nie wydaje się mną. Kim teraz jestem? Zmagam się cały czas z tym, co rzekomo mam robić i z tym, kim przypuszczalnie mam być. Czuję się tak nie na miejscu i naprawdę, jak nie ja. Ona powinna tu być, żeby mi pomóc. Jeśli wciąż byłabym w Denver czułabym, że mam kierunek, poczucie przynależności. Moja mama pomagała mi realizować plan. Wiedziałyśmy, co miałam robić w następnej kolejności i z kim miałam to robić. Tutaj nie ma nikogo. Jestem pozostawiona sama swojemu treningowi, mam jedną
przyjaciółkę, która jest ledwie nawet tym. Inne dziewczyny i faceci w tej szkole nawet mnie nie lubią i ani razu mój tata nie zapytał jak sobie radzę. Szczypią mnie oczy i zamykam je, kiedy łzy zaczynają wypływać. Łzy. W pewnym momencie mógłbyś pomyśleć, że przestaną się pojawiać, prawda? Ale nie, każdego dnia pojawiają się jak w zegarku. Powinnam być wdzięczna za te łzy, ponieważ gdybym ich nie miała nie jestem pewna jakiego rodzaju człowiekiem bym była. Moje serce wypełnia się nimi, kiedy ból w mojej piersi staje się większy i większy, aż nie ma już miejsca i one wyciekają. Moje serce odprowadza ten niepohamowany smutek tylko po to, żeby to powtarzać ciągle i ciągle. Ciągle odkrywam wagę tej rozpaczy, tak ciężką, że nieświadomie wyciągam ramiona i przytulam sama siebie. To miażdży mnie tak mocno, że nie mogę oddychać. To właśnie podczas takich momentów najbardziej bym chciała, żeby tu była i mnie przytuliła. Tęsknię za jej ramionami, tęsknię za jej ciepłem, tęsknię za jej współczuciem, tęsknię za jej miłością. Zamykam oczy i muzyka przejmuje kontrolę. Pod powiekami wizje mojej mamy migają, jak w rodzinnym filmie. Mogę zobaczyć nas dwie w centrum handlowym robiące pedikiur. Pomaganie jej w kuchnie, gotując wszystko i nic – kochałam jej gotowanie. Śmiech, kiedy nasza trójka – moja rodzina tzn. mama, tata i ja – otwieramy prezenty pod choinką. I widzenie jej stojącej na widowni, na moich występach, klaszczącej jak szalona, ponieważ była ze mnie dumna. Jestem bardzo wdzięczna, za te wszystkie piękne wspomnienia o niej i smutna z powodu tych wszystkich, których nigdy mieć nie będę. Nigdy nie zobaczy, jak występuję w Nowym Jorku, nie pomoże mi wybrać sukni ślubnej i nigdy nie będzie trzymać moich dzieci. Byłaby najlepsza babcią. Bez otwierania oczu poruszam się bezbłędnie po parkiecie – rozciąganie, sięganie, przedłużanie, wirowanie. Wiem, że to załamanie nerwowe jest prawdopodobnie epickich rozmiarów, ale mam to gdzieś i jestem niezmiernie
wdzięczna, że nie ma tu nikogo, kto byłby tego świadkiem. Ale ponownie, gdyby ktoś tutaj był, to nie byłabym tak samotna. Samotna. To jest to, czym teraz jestem.
DREW Nie wiem czemu znowu idę do Jaskini. Muszę się trzymać od niej z daleka, ale wiem, że tam będzie. Była tam prawie każdego wieczoru w tym tygodniu i podejrzewam, że w zeszłym również. Skręcam za róg i jestem zaskoczony słysząc „TKO” – Justin’a Timberlake’a przedzierające się przez ściany. Zerkam przez okno i nie mogę się powstrzymać przed gapieniem. Ma na sobie biustonosz sportowy, najmniejsze czarne spodenki, jakie kiedykolwiek widziałem, a jej włosy są rozpuszczone. Kiedy byliśmy w wodzie jej włosy były mokre i gładko spływały do tyłu. To pierwszy raz, kiedy je widzę suche i rozpuszczone i wygląda, jak inna dziewczyna. Wydaje się kompletnie egzotyczna z włosami opadającymi dookoła jej twarzy i na plecy i trochę dzikimi od tańca. Całkowicie seksownie. Ciężko dzisiaj pracuje i każdy centymetr jej ciała jest pokryty potem. Wygląda tak dobrze.
Wczoraj leciało „Say Something” – Great Big World i byłem tak totalnie zauroczony jej tańcem, techniką i wdziękiem, że nie mogłem oderwać oczu od jej ruchów. W ciągu dziesięciu sekund zdałem sobie sprawę, że ta dziewczyna nie jest tutaj każdego wieczoru tańcząc, żeby tylko tańczyć. Jest wyszkolona i ćwiczy, czy ma próbę czy jakkolwiek tancerze to nazywają. Miała na sobie typowe rajstopy baletnicy i buty z palcami. Jej nogi wyglądały niesamowicie i na tak długie, jak na taką małą dziewczynę. Kiedy w końcu spojrzałem na jej twarz byłem w szoku, widząc ból i smutek wypisany na niej. Była totalnie pochłonięta muzyką, jej oczy były mocno zaciśnięte, a łzy spływały jej po policzkach. Nie miała pojęcia, że ktoś ją obserwuje i czułem się okropnie wkradając się w jej prywatny moment. Ostry ból znowu przeszył moją pierś i potarłem to miejsce nad sercem. Co się ze mną działo? Powinienem był odejść, ale nie potrafiłem. Muzyka w końcu doszła do końca, ona zakończyła jakąś pozą na parkiecie i zaległa cisza.
Patrzyłem jak zwinęła się w kulkę na podłodze i zaczęła płakać. Przeszył mnie niepokój. Każda cząstka mnie krzyczała, żebym tam poszedł i ją pocieszył, ale zamiast tego, odwróciłem się i odszedłem. Nienawidziłem tego, że odchodzę, kiedy nie pragnąłem niczego więcej, jak otworzyć drzwi i być totalnym jaskiniowcem wobec niej. Chciałem zażądać, żeby mi powiedziała co się dzieje. Chciałem odegnać lub naprawić cokolwiek, co sprawiło, że ona tak się czuje. Chciałem ją chronić. To, co dziwnego mnie w tych uczuciach uderzyło to to, że ja nigdy, przenigdy wcześniej nie czułem się opiekuńczy w stosunku do dziewczyny. Poza próbami ochrony mojej mamy i braci, nigdy nie chciałem być dla nikogo wsparciem. To nie moja bajka. Wszystkie te uczucia dezorientują mnie i dlatego mogę to dodać do listy powodów, dla których powinienem się trzymać od niej z daleka. Wiem również, że gdyby zobaczyła, że ją obserwuję byłaby zawstydzona, a ja nie chcę, żeby czuła się w ten sposób. Próbowałem sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy płakałem i wtedy to do mnie przyszło. Miałem piętnaście lat, a Beau czternaście. Z jakiegoś powodu Beau miał tego dnia zły humor. To było zdecydowanie Beau przeciwko światu i nikt nie wchodził w jego drogę, oczywiście z wyjątkiem mojego ojca. Beau był w swoim pokoju, miotając się i rzucając rzeczami, naprawdę pilnując własnego nosa, kiedy mój ojciec wszedł i zaczął go bić. Beau był tak wściekły, że się mu postawił. Żałuję, że nie zapytałem go dlaczego był taki zły. Myślę, że to był ostatni raz, kiedy Beau się mu przeciwstawił. W pewnym momencie mój ojciec podniósł jego rakietę tenisową i postanowił go nią uderzyć w rękę. Nawet z progu mogłem usłyszeć pęknięcie. Beau zaczął krzyczeć i upadł na podłogę. Matt i ja staliśmy tam oboje, płacząc i to wtedy mój ojciec mnie zobaczył. - Za czym ty kurwa płaczesz? Przysięgam, że wszyscy jesteście bezwartościowi i nie lepsi od trzech dziewczyn. Buu huu huu! Myślisz, że warto nad tym płakać? Co? Następnym razem zastanowisz się dwa razy, zanim zaczniesz ryczeć… - Odwrócił się i uderzył Beau jeszcze raz w rękę. Zemdlał z bólu, a ja wybiegłem z domu prosto do wody.
Skopując buty rzuciłem się do ściąganie ubrań . Pod wodą nikt nie mógł zobaczyć mojej rozpaczy i łez. Potrzebowałem „wypływać” mój ból i przejąć kontrolę nad poczuciem winy. To ja spowodowałem to, co stało się mojemu bratu. Matt miał tylko siedem lat. Siedmioletni chłopcy płaczą, piętnastoletni nie. Moja mama zawiozła go na pogotowie. Jego kość przedramienia była złamana na pół. Byłem pewny, że po pierwszym uderzeniu była tylko pęknięta i wiem, że to przez moje łzy ma teraz rękę złamaną na pół. Muszę, żyć z ta wiedzą. Ja mu to zrobiłem i tego dnia przyrzekłem sobie, że więcej nie będę płakał.
Wracając z powrotem do Ali i myśląc o ostatnich kilku dniach, to trochę ma sens. Chociaż niekoniecznie robi coś, co krzyczy hej, coś mnie gryzie, zauważyłem to. Widziałem to w jej oczach w wodzie i widzę to w języku jej ciała, kiedy myśli, że nikt nie patrzy. Logicznym wytłumaczeniem jest, że chodzi o coś, co sprawiło, że się tutaj przeprowadziła. Zastanawiam się, czy powiedziała Leili, odkąd wydaje się jedyną osoba tutaj, z którą Ali rozmawia. Zaobserwowałem kilku kolesi podchodzących do niej na korytarzu, ale jej postawa i kompletny brak zainteresowania krzyczą zamknięte. W ostatnim tygodniu, w szatni było dużo wrzawy wokół niej, w tym tygodniu już mniej. Myślę, że większość facetów uważała ją za nową, lśniącą zabawkę tylko, że ona nie chciała, żeby się nią bawiono i natychmiast dała to do zrozumienia. Po ostatniej potyczce z Beau kontynuowała codzienne parkowanie na moim miejscu. Nie przeszkadza mi to. Okazuje się, że lubię wiedzieć, gdzie ona jest i w pewnym sensie to sprawia, że czuję, jakby była moja. Wiem, że nie powinienem myśleć w ten sposób, ale to robie. Beau dokucza jej codziennie, ale ona kompletnie go ignoruje, albo strzela w niego jednym z tych jej bezużytecznych faktów. Nie będę kłamał, lubię to, że go ignoruje. Dziewczyny wydają się potykać o siebie, żeby się do niego dostać, ale nie ta jedna. Beau myśli, że ona gra trudną do zdobycia, ale nie robi tego. Ona po prostu chce, żeby ludzie zostawili ją w spokoju, tak samo jak ja.
- Jasna cholera, stary! Ona jest B-girl!1 – Beau zaszedł mnie od tyłu. Nie zdawałem sobie sprawy, że też tam stał obserwując ją. W zasadzie, jak długo on tu stoi? Omiata mnie strumień gniewu. Nie chcę, żeby na nią patrzył. - Nie człowieku. Ona jest więcej niż tym. – Ona jest o wiele więcej niż tym. - Co masz na myśli? – Jego wzrok przesuwa się od niej do mnie. Dlaczego musiałem otworzyć swoje wielkie usta i powiedzieć cokolwiek o niej? Beau zawsze miał tą niesamowita zdolność do rozumienia, o czym myślę i jak się czuję, bez mówienia czegokolwiek i przez większość czasu chciałbym, żeby jej nie miał. Odwracam się do niego i przebiegam ręką od tyłu mojej głowy do czoła poprawiając kaptur mojej bluzy, który miałem naciągnięty na głowę. Nie, żeby to robiło wielką różnice, ale gdyby mnie zobaczyła przez drzwi nie chciałbym, żeby wiedziała kim jestem. - Widziałem ja parę razy w tym tygodniu. Tańczy zupełnie co innego. - Kiedy ją widziałeś? – Jego brwi się marszczą i przenosi swój ciężar. Teraz w pełni mi się przygląda. - W okolicy. – Unosi brwi ciągle mi sie przyglądając. - Ja nigdy jej nie widziałem. – Próbuje rzucić mi wyzwanie, ale mam dla niego wiadomość, nie zamierzam go przyjmować. - Odpuść. – Jego oczy łagodnieją i patrzy na mnie, jakby został dopuszczony do największej tajemnicy. - Ona nie jest pierwszoroczniakiem, prawa? - Nie. – Beau klepie mnie w ramię i uśmiecha się od ucha do ucha. Ugh.
1
dziewczyna tańcząca breakdance
Odsuwam się w tym momencie, w którym musiała się obejrzeć, bo Beau spojrzał na nią i natychmiast uniósł ręce do góry, jakby został przyłapany na kradzieży. Nie mogę tu dłużej stać i patrzeć, jak on parzy na nią. Nie bardzo mi to pasuje. Czas iść. Nie powinienem był nawet o tym myśleć. Nie powinienem był myśleć o niej… po prostu nie mam czasu. - Musze jechać odebrać Matt’a. Do zobaczenia w domu.
tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 4 DREW Minął tydzień odkąd z nią rozmawiałem, ale widzę ją codziennie. Nawet kiedy nie jesteśmy w szkole, okno do jej pokoju jest dokładnie naprzeciwko mojego i czuję, jakbym obserwował ją godzinami. Kompletnie staję się podglądaczem, albo może nawet prześladowcą, jakkolwiek chcesz mnie nazwać, ale mam to gdzieś. Zawsze mówią, że pragniesz tego, czego nie możesz mieć … a ja pragnę jej. - Więc, jak twoje pływanie dzisiaj? –Słyszę jej głos, kiedy wychodzę z wody i moja dusza go przyjmuje. Jak mogłem nie widzieć, że ona tu stoi? Obserwuje, jak przebiegam ręką po włosach i twarzy, żeby strząsnąć z nich wodę. - Było dobre. Jak twój bieg? – Dzisiaj ma na sobie tylko mały sportowy stanik i szorty do biegania. Kładzie swoje ręce na biodrach i patrzy w ziemię. Ciągle trochę ciężko oddycha. Jej twarz, szyja i klatka piersiowa są zaczerwienione od treningu i wygląda tak dobrze. - Był ok. Nie rozumiem tylko, skąd pochodzi ten cały dym. Gdzieś musi być ogromny pożar. – Poranne niebo jest bezchmurne, ale wyspę spowijają nisko wiszące opary dymu, które nie wydają się unosić. Pociera swoje oczy. Dym musi je podrażniać. - Taa, zgaduję, że jakiś dom na północnym krańcu się pali. Nie wiem co jest z tamtym miejscem, ale wydaje się, jakby co kilka miesięcy coś tam stawało w płomieniach. Zobaczysz. To się dzieje jak w zegarku. Następny pożar będzie pewnie gdzieś na początku nowego roku. – Ponownie przebiegam ręką po włosach, a ona obserwuje ten ruch. - Wow, dlaczego jest ich tak wiele? – Schyla się i zdejmuje buty i skarpetki. Jej paznokcie u stóp są pomalowane na różowo, a ona zakopuje je w piasku.
- Nie mam pojęcia. Niektórzy mówią, że to podpalenia. Niektórzy, że wyspa jest nawiedzona. Najprawdopodobniej to po prostu nieodpowiedzialni turyści. - To trochę smutne. – Ściąga gumkę ze swoich włosów i przebiega przez nie ręką, rozplątując niektóre supły. Mój brzuch się napina. Chciałbym, żeby używała do tego moich palców. - Taa, wchodzisz żeby trochę się pounosić? – Wskazuję na wodę. Z obserwowania jej wiem, że po każdym biegu wchodzi, żeby trochę podryfować na plecach. Szczerzy się do mnie. - Lubię to. Chcesz się przyłączyć? – Co? Nie oczekiwałem zaproszenia, żeby spędzić z nią więcej czasu. Czy ona czuje to przyciąganie tak, jak ja? - Właściwie, muszę się dostać do domu. Mam coś do załatwienia. Jej ramiona trochę opadają… tak jak i mój żołądek. - Oh, ok. – Patrzy w stronę wody. Rozczarowanie przemyka przez jej piękną twarz. – To może innym razem? Teraz czuję, jakbym został dźgnięty w serce. Odwracam się od niej, żeby popatrzeć na mój dom i zamykam oczy. Maska zniknęła i czuję, że przejrzałaby mnie, jeśliby na mnie spojrzała. Muszę sobie przypomnieć dlaczego tak jest, że nie mogę z nią być i dlaczego decyduję, żeby odejść. -Ali, pamiętasz jak w kawiarni powiedziałem ci, że byłem względem ciebie niegrzeczny z pewnych powodów, w które nie chcę się zagłębiać, ale to nie ma nic wspólnego z tobą? To jest kolejna taka sytuacja. Przepraszam. – Wiem, że jej oczy są na mnie, ale ciągle nie mogę się odwrócić i na nią spojrzeć. - Tego dnia w wodzie, dlaczego w ogóle trudziłeś się, żeby ze mną rozmawiać? Co? Nawet za milion lat nie pomyślałem, że mogłaby mnie o to zapytać. Jak powinienem odpowiedzieć na to pytanie? Mam jej dać prawdę, czy coś wymyślić? W jej głosie jest niepewność i nienawidzę się w tej chwili. - Szczerze… ponieważ myślałem, że jesteś turystką. Nie oczekiwałem, że jeszcze cię kiedyś zobaczę. – Prawda boli. Boli mnie i wiem, że właśnie zraniłem ją.
- Oh. – Uderzył w nas podmuch wiatru i kontem oka widzę, że odrzuca włosy z twarzy i zakłada je za uszy. – Cóż przynajmniej zapytałam i teraz już wiem. Jej głos jest cichy i zawód przeplata się między jej słowami. Zasługuje na moją uwagę, a nie na takie chłodne traktowanie. Spoglądam na nią i nasze oczy się spotykają. Jest taka piękna. Ten niepokojący smutek, który nosi wokół siebie uderza we mnie i czuję się, jak najgorsza osoba na świecie. Nie jestem pewny, co ona we mnie widzi, ale po chwili mruży oczy i wzrusza ramionami. Ściąga swoje szorty, a ja zaciskam oczy i jęczę w duchu. - Do zobaczenia. – Odchodzi ode mnie i wchodzi do wody kompletnie mnie odrzucając. Zraniłem jej uczucia i czuję się jak dupek. Woda w zewnętrznym prysznicu jest ciepła, kiedy stoję pod nim i się płuczę. To część mojej codziennej rutyny, tak jak pływanie i zazwyczaj się tym cieszę – ale nie dzisiaj. W rzeczywistości wiem, że to nie jest jej wina. Właściwie jest to wina mojego taty i nie mogę nic z nim zrobić, ale mogę coś zrobić, jeśli chodzi o tą dziewczynę. Ona zasługuje na coś lepszego. Nigdy nie będę tym, czym ona chce żebym był – może to jest to, co najbardziej boli. Wchodząc po schodach tylnego tarasu zatrzymuję się, żeby ją sprawdzić. Nawet z takiej odległości jej skóra wygląda na gładką i ma odcień kości słoniowej. Jest wyrzeźbiona od głowy po palce u stóp i nie ma na niej ani grama tłuszczu. Po tym, jak widziałem jak tańczy i to, jak biega po plaży łatwo zrozumieć dlaczego jest w takiej świetnej formie. Nie mogę sobie wyobrazić dziewczyny, która wyglądałaby lepiej od niej. To, że jest wysportowana, nie robi nic innego, jak podsyca moje niechciane zainteresowanie nią. Chwila, czy ja właśnie to pomyślałem? Ugh. Nie powinienem myśleć o tej dziewczynie, w żaden możliwy sposób. - Kto to? – Pyta Matt, kiedy staje obok mnie, lornetka wisi mu na szyi. - Nowa dziewczyna, która wprowadziła się po przeciwnej stronie ulicy. – Podnosi lornetkę i patrzy na nią, kiedy ona brodzi w wodzie. - Jest ładna.
- Jest. - Powinieneś sprawić, żeby była twoją dziewczyną. – Gdyby tylko. Uśmiecham się do niego. Jest wciąż taki młody i niewinny. - Serio? Możesz sobie wyobrazić to gówno, które by spadło, gdyby ojciec się dowiedział, że mam dziewczynę? – Marszczy na mnie brwi. Teraz zrozumiał. - Chodź mały, musimy cię przygotować do szkoły. Owijam rękę wokół jego ramion i przytulam go. Wchodząc do kuchni przez szklane, przesuwane drzwi widzimy mamę stojącą tam i parzącą dzbanek kawy. Wzdycham w duchu. Kocham moją mamę, ale tam gdzie jest ona, jest mój ojciec. Przez większość poranków mam szczęście i mogę wejść i wyjść z domu i żadne z nich mnie nawet nie zauważa. Taka sytuacja dzisiaj nie nastąpi. - Dzień dobry kochani. – Spogląda na nas i się uśmiecha. Moja mama jest naprawdę piękną kobietą. Jaka szkoda, że wyszła za mojego ojca. - Cześć mamo. – Pochylam się i całuję ją w policzek. Wiem, że takie małe rzeczy sprawiają, że jest szczęśliwa. Przez większość czasu ten dom jest pozbawiony jakiegokolwiek rodzaju uczuć. To nie tak, że my tego nie chcemy, albo nie chcemy ich okazywać, po prostu nauczyliśmy się przez te wszystkie lata, żeby nawiązywać ze sobą tak mało kontaktu jak się da. - Chcesz kawę? – Nie mogę stwierdzić, czy ona mówi poważnie, czy nie. Zazwyczaj stara się pozbyć mnie z bezpośredniej linii ognia, więc postanawiam powiedzieć tak, mając nadzieję, że spędzę z nią jeszcze kilka minut. Wskazuje na miskę płatków dla Matt’a. On cicho siada i zaczyna jeść. - Pewnie. – Kiedy widzę, że jej oczy skaczą w stronę drzwi wiem, że nie mówiła poważnie. Spytała bardziej z grzeczności, niż z pragnienia spędzenia czasu ze mną. To spojrzenie oznacza, że on jest w drodze na dół. Powinienem powiedzieć nie. - Jak idzie w szkole? Jesteś podekscytowany, że to twój ostatni rok? – Siadam przy barze śniadaniowym, a ona przesuwa po nim kubek z kawą.
- Jest w porządku. Tak jak w każdym innym roku, naprawdę. Tak jestem podekscytowany, że to mój ostatni rok .– Rzucam oczami do góry, żeby spotkać jej wzrok. Smutek ogarnia jej twarz, ale wie, że muszę się stąd wyrwać. - O, czuje kawę… - Beau wędruje w stronę kuchni. Mierzwi włosy Matt’owi i zaczynam się martwić, jaki rodzaj sceny wydarzy się tego ranka. Cała nasza trójka jest w tym samym miejscu, w tym samym czasie. Jak na zawołanie, ojciec wchodzi za nim. - Proszę, proszę. Czyż to nie trójka najbardziej żałosnych, pożal się Boże synów. – Nienawidzę, że mówi tak przed Matt’em. On zasługuje na lepsze życie. Patrzę na mamę i udaję obojętność. Reagowanie na niego, to coś czego on pragnie. Przez lata nauczyłem się, żeby tego nie robić. Beau natomiast, dławi się kawą, podsycając bestię. - Co? Nie potrafisz przytrzymać swojej kawy? Tak, jak nie potrafisz trzymać rakiety do tenisa? – Beau przegrał w finałach swój piątkowy mecz i jestem prawie pewny, że zrobił to celowo. Obserwuję go dokładnie przez te wszystkie lata i mogę wyczuć, jaki ruch zrobi zanim go jeszcze wykona i jestem pewny, że ten brak ruchów, był wykonany z premedytacją. - Nie dziwi mnie, że przegrałeś swój turniej. Nie masz tego czegoś, co pozwala zostać zwycięzcą. Zmarnowałem lata czasu i pieniędzy na ciebie i jesteś żałosny. Tak trzymaj synu. Przegrywaj dalej, a zobaczysz co ci się stanie. – Ojciec warczy pełen wstrętu do Beau, a moje serce łamie się dla niego. Spośród naszej trójki, Beau był zawsze tym, który szukał uznania i miłości. Ja zrezygnowałem z tego lata temu, a biedny Matt, nigdy tego nawet nie próbował. - I ty… - Jego oczy zwracają się na mnie. – Nie jesteś wcale lepszy. Może wygrywasz swoje zawody, ale wszyscy znamy prawdę, nie jesteś wcale taki dobry. Wszyscy inni są po prostu gorsi. Nie ma mowy, żebyś kiedykolwiek osiągnął coś na uczelnianym poziomie lub wyżej. Ponownie, marnotrawstwo moich pieniędzy i czasu. Po tym, odkładam kubek z kawą i zmierzam w stronę wyjścia. Już to wszystko wcześniej słyszałem. - Gdzie ty myślisz że idziesz? Mówię do ciebie! – Wrzeszczy za mną. - Taa, cóż, ja skończyłem cię słuchać.
Za mną, przez pokój wibruje dźwięk uderzenie, a później potworny jęk, który wydał Beau. Odwracam się i widzę go zgiętego w pół ze śliną kapiąca z ust. Jego oczy są załzawione i próbuje nie zwymiotować. Ten dupek uderzył go w brzuch. Matt także opuścił swoją głowę. Kuli się ze strachu i mogę zobaczyć lęk wypisany na nim całym. Myśli, że jest następny. - Myślisz, że możesz mnie traktować z takim brakiem szacunku w moim własnym domu? Tylko dlatego, że zdejmujesz swoją koszulkę jak pływasz nie znaczy, że nie mogę pokazać ci także, gdzie twoje miejsce. Albo lepiej, może muszę ci pokazać, na nim, co zamierzam ci zrobić? – Wskazuje na Matt’a i kątem oka widzę, że twarz mojej mamy się wzdryga. Nasza dwójka kontynuuje wpatrywanie się w siebie w impasie. Jest tak cicho. Mogę usłyszeć tykanie zegara, który jest w salonie. W końcu chwyta moją mamę za ramię i wyprowadza ją z domu. Nie padają żadne więcej słowa. Matt wybiega z kuchni, a ja podchodzę do Beau. Kładę rękę na jego ramieniu, ale on po prostu mnie lekceważy i idzie do swojego pokoju. Jest zły i zraniony. Mój żołądek się ściska. Zazwyczaj po jednym z takich spotkań kończę wymiotując w łazience. To moja wina. Zawsze jest. Przez lata, to ja przyjmowałem ciosy, policzki i popchnięcia. Ale kiedy zacząłem pływać i ubrania zaczęły znikać, on martwił się bardziej o swoja reputację, niż o moje dobro. Skierował fizyczne znęcanie się na Beau. On prawie nigdy nie ściąga koszulki, ale kiedy to robi zwala winę za swoje siniaki na uderzenie piłką tenisową. Pięść czy piłka – obie mają podobną wielkość. Dwadzieścia minut później opuszczamy dom, podrzucamy Matt’a i jedziemy do szkoły. Żaden z nas nie mówi nic do drugiego. Nic nie trzeba mówić. To moja wina, że on bije Beau. Była przez lata. Muszę żyć z poczuciem winy, że zawiodłem go jako starszy brat. Zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Ten dzień jest do dupy.
ALI Widząc Beau, stojącego przy drzwiach Jaskini i obserwującego mnie tamtego wieczoru, poczułam mieszkankę dziwności i obojętności. Rozmawiał z kimś. Nie jestem pewna z kim i w sumie mam to gdzieś. To, co wydało mi się jednak interesujące, to fakt, że ten facet na mnie nie działa. Za pierwszym razem, kiedy go zobaczyłam pomyślałam, że jest piękny, a jest, ale w przeciągu ostatnich dwóch tygodni widziałam go przynajmniej kilkanaście razy i ani razu nie odczułam nerwowości ani „motylków”. Leila wspominała, że każda dziewczyna pragnie jego, albo jego brata i chociaż nie poznałam tego drugiego, mogę bez wątpienia stwierdzić, że jego też nie chcę. Przepycham się przez drzwi kawiarni i natychmiast spotykam uśmiechającą się Leile. - Ali! Jeju! Moja noc właśnie stała się o wiele lepsza. – Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. Kawiarnia jest taka ciepła i zachęcająca, czuję się jakbym przychodziła tu od lat. Aromat kawy przenika powietrze i pachnie tak smakowicie. Decyduję, że może to być moje nowe, ulubione miejsce do nauki. - Jesteś taka szczęśliwa, kiedy przychodzi każdy twój przyjaciel? – Mówię ciągle się do niej uśmiechając. - Nie, tylko ty dziewczyno. Jak widzisz jest mały ruch, więc może pouczymy się razem? – Nie mamy razem żadnych lekcji, ale mogę skorzystać z towarzystwa. - Naprawdę? Ok. – Rozglądam się, żeby zobaczyć, czy jest jakieś ukryte miejsce, w którym mogłybyśmy razem usiąść – nie, tylko otwarte stoliki, a potem widzę jego. Siedzi na moim krześle, tym, którego zawsze używam, kiedy tutaj wpadam – wielkim, wypoczynkowym, skórzanym krześle. Nie jestem pewna, jak się z tym czuję. - Taa, najlepsza praca świata. Pamiętaj, że moja ciocia Ella jest właścicielką, a poza tym i tak zamykamy za półtorej godziny. Chcesz latte? Nie odpowiadam jej i podąża za moim wzrokiem w jego stronę. On patrzy na
mnie, a ja na niego. Daje mi przepraszający uśmiech, wstaje i zbiera swoje rzeczy. Zmierzając w stronę drzwi musi nas minąć i z każdym jego krokiem moje serce bije mocniej. Ociera się o mnie i gęsia skórka przebiega przez moją rękę. Na chwilę się zatrzymuje i patrzy na mnie spod swoich gęstych, ciemnych rzęs. Jego oczy blokują się na moich i to połączenie, to przyciąganie do niego płonie we mnie. Ciepło promieniujące od niego ogrzewa mi skórę, on jest tak blisko mnie. W idealnym świecie, byłabym w stanie pochylić się do niego, ale zamiast tego patrzę, jak odchodzi. Wychodzi z mojego powodu? Patrzę ponownie na Leilę. Obserwuje mnie. - Pewnie, latte brzmi świetnie. Dzięki. – Uśmiecha się powoli i ze współczuciem, a potem znika z tyłu. Dlaczego miałaby tak na mnie patrzeć? Ruszam w stronę części wypoczynkowej i zrzucam torbę, kiedy siadam na krześle, które właśnie opuścił. Jest ciągle ciepłe i daje się wyczuć delikatny zapach żelu pod prysznic. Wiem, że to głupie, ale chcę się zatopić w to krzesło wiedząc, że on także w nim siada, kiedy tu przychodzi. Wypuszczając westchnienie wyciągam Makbeta – nasze zadanie na literaturę angielską i zakładam nogi pod siebie. Powinnam otwierać książkę, ale zamiast tego spoglądam w stronę przedniego okna, gdzie słońce powoli chyli się ku zachodowi. Beau stoi na zewnątrz, rozmawiając z nim i kimś jeszcze. Moje serce boli, kiedy na niego patrzę. Jego włosy wyglądają na mokre i perfekcyjnie sterczą w każdą stronę tak, jakby przebiegał przez nie ręką. Ma na sobie czarną koszulkę z długim rękawem i szare sportowe spodenki. Ich trójka zaczyna się śmiać i chciałabym móc go usłyszeć. Wygląda na szczęśliwego, a nie wyglądał tak, kiedy mnie zobaczył. Tego ranka kiedy powiedział, że myślał, iż jestem turystką i że nie sądził, że jeszcze mnie kiedyś zobaczy, zabolało. Mała część mnie wie, że on też poczuł to połączenie tak, jak ja. W przeciwnym razie cała tamta „chwila” nigdy by się nie wydarzyła. Ale właśnie to sprawia, że jest to tak rozczarowujące. Miałam nadzieję, że moglibyśmy być przyjaciółmi. Wiem, że to głupie w ogóle myśleć o nim, ale nie mogę nic poradzić na to, jak się przy nim czuję, a nawet nie znam jego imienia.
Moment! Rano na plaży wypowiedział moje imię. Nazwał mnie Ali. Skąd zna moje imię? Nigdy mu go nie zdradziłam. Drzwi do kawiarni się otwierają i ich śmiech wdziera się do środka. On spogląda na mnie przez okno po raz ostatni zanim odchodzi. To jedno spojrzenie jest jak strzała,wystrzelona prosto w moje serce. Dlaczego w ogóle na mnie patrzy, skoro nie chce się nawet ze mną przyjaźnić? Beau i ten drugi facet wchodzą przez drzwi. Leila przyniosła nasze kawy i siedzi teraz obok mnie ze swoją książką do matematyki. Wstaje, żeby ich przywitać i szybko wraca do siebie ze zmarszczką, która na ich widok wyślizgnęła się na jej twarz. - Patrzcie kogo tutaj mamy! To nowa dziewczyna! – Beau spaceruje w naszą stronę, opada na kanapę, zarzuca ramię na oparcie i opiera jedną nogę na kolanie drugiej. Wygląda na kompletnie zrelaksowanego, jakby był w domu. Z pustym wyrazem twarzy pyta mnie. – Często tutaj jesteś? - Czy ty na serio właśnie mnie o to zapytałeś? – Uśmiecha się ironicznie i widzę, jak jego wzrok podróżuje po mnie, wciąż zwiniętej na krześle. Jego czoło marszczy się trochę i nie to, żeby mnie to obchodziło, ale nie potrafię odczytać, czy podoba mu się to co widzi, czy jestem dla niego całkowicie nieatrakcyjna. Po mojej dzisiejszej próbie ściągnęłam włosy w niechlujny kok na czubku głowy, wciągnęłam koszulkę z szerokim dekoltem, która opada mi z jednego ramienia, spodnie dresowe i japonki. Zdecydowanie nie jestem ubrana, żeby komuś zaimponować, ale nie wyglądam tak źle. Wszystko jedno, ten facet i tak na mnie nie działa. Odrywam od niego wzrok i patrzę na Leilę, która rozmawia z jego kolegą przy tylnej ladzie. - Więc, rozmawiałaś ostatnio z Drew? – Jego głos przyciąga moją uwagę z powrotem do niego i kiedy na niego patrzę, zauważam, że zaczął potrząsać swoją podparta na kolanie nogą, jakby był zdenerwowany. - Z twoim bratem? – Nie nadążam za jego tokiem rozumowania, ani nie rozumiem, czemu mnie o to pyta. - Czy znasz wielu Drew? – Człowieku, on naprawdę jest mądraliński, kiedy tego chce. - Nie i nie znam w ogóle twojego brata. Nigdy go nie poznałam. Nigdy go nawet nie widziałam. Nie mogłabym go wyłowić z tłumu… dlaczego? – Jestem
zaskoczona jego zmieszanym wyrazem twarzy. Jego noga przestaje podskakiwać. Beau jest dla mnie naprawdę ciężki do rozszyfrowania. W jednej chwili czuję, jak mnie obczaja, a w następnej patrzy na mnie jakby chciał mnie rozgryźć. To nie ma sensu. Przez większość czasu naprawdę dobrze potrafię odczytywać ludzi. Nie potrzebuję, ani nie chcę być w centrum uwagi i dlatego spędzam więcej czasu na obserwowaniu ludzi, niż na zabawianiu ich. Z tego, co do tej pory zauważyłam u Beau, uwielbia być kochanym przez wszystkich dookoła, ale w tym samym czasie, zawsze bada wzajemne relacje innych ludzi. To tak, jakby próbował mierzyć się przeciwko wszystkim innym, żeby zobaczyć, czy robi, albo mówi właściwe rzeczy. Ma tę odrobinę niepewności w sobie, którą próbuje zatrzeć tupetem. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego miałby taki być. Jak dla mnie wygląda to tak, jakby ktoś ostro na niego naskakiwał. - Bez powodu, tak sądzę. Leila i ten facet zaczynają iść w naszą stronę. On kładzie swoją rękę na dole jej pleców i kontem oka widzę, że Beau się wzdryga, kiedy jego wzrok podąża w tamtym kierunku. Interesujące. - Hej Ali, poznałaś Grant’a? – Leila nas przedstawia i cieszę się, bo nie mam pojęcia kim ten facet jest. Często go widziałam w ciągu tych dwóch tygodni, ale żaden z kolesi w grupie Beau nie podszedł, żeby mi się przedstawić. - Grant, miło mi cię poznać. – Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Szczerzę się w odpowiedzi. Może nie wygląda tak pięknie jak Beau, ale zdecydowanie ma ten mocny, przystojny, plażowy wygląd. Jego blond włosy są trochę za długie i rozjaśnione słońcem, jego ciało jest bardziej umięśnione niż Beau i ogólnie mówiąc przypomina mi hokeistę, choć wątpię, żeby mieli tutaj ten sport. - Ciebie też, Ali. - Nazywasz się Ali? – Cała nasza trójka odwraca się, żeby spojrzeć na Beau. Nikt nic nie mówi. - Sorki, zgaduję, że nigdy tak naprawdę o tym nie myślałem. Nazywałem cię po prostu „nową dziewczyna”.
- Jesteś idiotą i tak moi przyjaciele nazywają mnie Ali. – Wyciągam do niego rękę i bardzo profesjonalnym tonem mówię. – Witaj. Nazywam się Allyson Rain. Niezmiernie miło mi cię poznać. – Grant wybucha za mną śmiechem i odwracam się w jego stronę. – Więc Grant, często tutaj przychodzisz? – Próbuję to powiedzieć normalnie, ale kończę śmiejąc się z nim. - Poważnie Nowa! Próbujesz drażnić niedźwiedzia? Odwracam się do Beau i chociaż jego twarz jest pusta, jego oczy się do mnie uśmiechają i to powoduje, że śmieję się mocniej. To takie dobre uczucie, śmiać się tak mocno – minęło sporo czasu od kiedy to robiłam. Oczy Grant’a migają między nami tam i z powrotem. On i Leila próbują rozgryźć naszą dwójkę. Moje oczy blokują się na Beau, a on uśmiecha się do mnie. To jest szczere i w tym momencie wiem, że pewnego dnia, jakoś, będziemy przyjaciółmi. - Renifery lubią jeść banany. – Mówi. Ponownie wybucham śmiechem. - Żyrafy potrafią wytrzymać bez wody dłużej niż wielbłądy. – Jego uśmiech się powiększa. - Więc Ali, Grant urządza w sobotę imprezę. Ty i Leila powinniście wpaść. – Beau spogląda na Leile, później na Grant’a którzy ciągle się na nas gapią. Leila piszczy. – Oh, byłoby świetnie. Uwielbiam imprezy. Ali, powinnaś się tutaj ze mną spotkać i pojedziemy razem. Cała trójka odwraca się, żeby na mnie spojrzeć. Czekają na moja odpowiedź. - W porządku, nie mam nic przeciwko. Leila znowu piszczy za mną, a dzwonek koło kuchni dzwoni. Skacze do tyłu, żeby odebrać jedzenie chłopaków. Po tym jak zaproszenie zostało oficjalnie złożone i przyjęte, Beau i Grant przenoszą się do stolika nie tak odległego od tego, przy którym my siedzimy. Leila mówi mi, że oni przychodzą tutaj na obiad przynajmniej dwa razy w tygodniu. Próbuję coś przeczytać, ale zamiast tego kończę słuchając jej i zerkając na tamtą dwójkę. Grant patrzy jak Beau ciągle na mnie zerka, Leila ukradkiem spogląda na Beau, a on dzieli swoje myśli między mnie a nią.
- Lecisz na tą dziewczynę czy coś? – przypadkowo słyszę, jak Grant pyta Beau. Trzymając głowę w dole widzę, jak Beau opuszcza swój wzrok na talerz. Chciałabym go nie usłyszeć, ale to miejsce jest puste i poza delikatną muzyka, która gra w tle jest niestety bardzo cicho. - Nie stary, to nie tak – mówi Beau obracając widelec w palcach i widzę, że jego noga znów zaczyna podskakiwać. - Wiec jak jest, bo widzę, że jesteś przy niej inny. Jest? - Taa, ona jest inna i zobaczysz dlaczego. Co to ma niby znaczyć? - Co to znaczy? Dzięki Grant, za wyrażenie słowami tego, czego ja nie mogę. - Nie przejmuj się tym, po prostu zaufaj mi i wiedz, że ona jest poza zasięgiem… dla każdego. Grant siada wygodnie w swoim krześle i patrzy na mnie. Podnoszę głowę, żeby odwzajemnić jego spojrzenie. Jego brwi są zmarszczone i oboje mamy jednakowo zmieszany wygląd. Pociera ręką swoją szczękę i patrzy ponownie na Beau. - Wszystko jedno, człowieku. - Dokładnie – nogi Beau przestają podskakiwać. Nie jestem pewna, jak się czuję z tym, że powiedział, iż jestem poza zasięgiem. Część mnie jest wkurzona i nie rozumie, dlaczego miły facet nie mógłby być dopuszczony, żeby się ze mną umawiać. Co ja takiego złego zrobiłam tym ludziom, że mnie zbojkotowali po dwóch tygodniach? A potem inna cześć mnie odczuwa ulgę. Nie mam czasu na umawianie się z kimkolwiek, a jeśli to oznacza, że faceci zostawią mnie w spokoju, wchodzę w to.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 5 ALI Zatrzymujemy się przy domu, w którym jest impreza i moja szczęka opada – jest ogromny. Samochody i wózki golfowe są zaparkowane wzdłuż całej przecznicy i dookoła okrągłego podjazdu. Leila mówi, że dom należy do taty Grant’a – rodzica, którego odwiedza w każdy weekend – tylko, że jego taty nigdy nie ma w domu. Dom jest usytuowany pomiędzy dwoma wybrzeżami i posiada jeden z największych tylnych tarasów, jaki w życiu widziałam. Na środku jest basen, który ma z boku wulkan. W środku wulkanu znajduje się jacuzzi i zjeżdżalnia wodna. Po lewej stronie basenu jest małe boisko do golfa, a po prawej tiki bar. Taras jest przeznaczony do zabawy i biegnie wprost do wału nadmorskiego. Za nim znajduje się jeden wielki dok. Co najmniej dwadzieścia cztery łodzie są przywiązane do niego i do siebie nawzajem. Ludzie skaczą z łodzi do łodzi i wydaje się to dla nich takie normalne, ale ja nigdy czegoś takiego nie widziałam. Grant jest najlepszym przyjacielem Beau. Tak jak on, jest w przedostatniej klasie i także gra w drużynie tenisowej. Leila mówi, że oni wszyscy przyjaźnią się od wielu lat. Nie mogę się powstrzymać od myślenia, że to najlepszy rodzaj przyjaciół, jaki można mieć. Ta myśl sprawia, że tęsknię za Shannon. Ostatnio unikałam jej telefonów. Nie wiem czemu. Po prostu nie jestem gotowa, żeby rozmawiać o moim życiu tutaj. Muzyka ryczy z głośników, które są strategicznie ustawione dookoła tarasu i wszyscy wydają się świetnie bawić. Musi się tu kręcić co najmniej setka ludzi śmiejących się, pijących i tańczących. Leila łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę baru. Dopadamy dwa puste stołki na końcu. Koleś za barem podchodzi to nas z uśmiechem.
- Hej, Leila. – Jest uroczy w macho-stylu. Widziałam go raz na korytarzu z Beau i zdałam sobie sprawę, że musi być ich kolejnym przyjacielem. Zwłaszcza, jeśli stoi za barem serwując drinki na imprezie Grant’a. - Hej Ryan, niezła frekwencja dzisiaj. – Leila daje mu jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, a on oddaje go szczerząc się teraz od ucha do ucha. Nie mogę się powstrzymać od zastanawiania, dlaczego Leila nie ma chłopaka. Wszyscy ci faceci, szczególnie przyjaciele Beau, plus inni w szkole, wydają się potykać o siebie, kiedy ona jest w pobliżu. Jest taka piękna i naprawdę jest jedną z najmilszych osób jakie w życiu poznałam. - Taa, myślę, że Grant poszerzył zasięg o kilku ludzi ze stałego lądu. Czego wy dwie się napijecie? – Jego oczy przeskoczyły do mnie i mogłam zobaczyć błyskające w nich rozpoznanie. On wiem, kim jestem i nie mam uczucia, jakby mnie obczajał, bardziej jakby zamiast tego był ciekawy. Podniósł otwieracz do butelek i obrócił go w palcach. - Ryan poznaj Ali. Ali poznaj Ryana. – Uśmiecham się do niego delikatnie, a on do mnie mruga. Szeroki uśmiech rozciąga moją twarz. Jest uroczy i bardzo przystępny. Nie jest tak wysoki jak Beau czy Grant, ale zgaduję, że to mu nie przeszkadza. Jestem całkiem pewna, że nie ma problemu ze zdobywaniem dziewczyn. Jest typem faceta, który lubi imprezowe życie. Nic dziwnego, że Grant postawił go za barem. - Weźmiemy to, co jest drinkiem nocy. – Mówi Leila. - Już podaję! – Odwraca się na pięcie i kieruje w przeciwną stronę baru, gdzie jest wielka turystyczna lodówka Gatorade 1, taka jaką można znaleźć na linii bocznej na meczu futbolowym. Chwyta dwa, przezroczyste kubki i słomki, wsypuje do nich lód i wypełnia je. Leila obraca się do mnie. – Każda impreza ma swojego drinka nocy, zawsze są strasznie smaczne, ale zaufaj mi… nie pij więcej niż dwa. – Robi schorowaną minę i śmieję się z wyrazu jej twarzy. - Czaję. – Nie jestem wielkim pijakiem, nigdy nie byłam i nie planuję zaczynać teraz.
1
napój izotoniczny.
- Proszę bardzo moje panie. Ten się nazywa „Zakończenie Lata”, a ja preferuję buziaki w formie napiwków. – Ryan porusza brwiami i nachyla się nad barem. - W twoich snach Ryan. – Leila śmieje się z niego. Tych dwoje najwyraźniej było przyjaciółmi od bardzo dawna. On przesuwa się do mnie i daje mi ściągający majtki uśmiech. - Nie patrz na mnie… nie całuję ludzi, których nie znam. – Cóż, to znaczy zazwyczaj. Jego oczy błyszczą, jakbym właśnie rzuciła mu wyzwanie. - Cóż, może to czas, żebyśmy się poznali. – Znów porusza swoimi brwiami. - Czaruś z ciebie! – Lubię go. Czuję, że gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, jeśli Ryan tam jest, to będzie wesoło. Myślę o Beau, Grant’cie i Ryan’ie i widzę, dlaczego ta trójka się przyjaźni. Uzupełniają się idealnie. Robię łyka mojego drinka i natychmiast wiem, o czym mówiła Leila. Jest dobry. - Co w tym jest? – Muszę dokładnie wiedzieć, jak bardzo jest mocny. - Ah, jeśli ci powiem będę musiał cię zabić… żartuję. Myślę, że poprawna nazwa brzmi „ Malibu Bay Breeze”. Jest tam rum kokosowy, czysty rum dla większego kopa, sok ananasowy i żurawinowy. Smakuje ci? - Ummm, bardzo. – Uśmiecham się do niego. - Kto ją zaprosił? Obracam się na stołku, żeby zobaczyć o co to całe zamieszanie, ale jedynymi osobami, które widzę są Cassidy i jej przyjaciółki. To wtedy zdaję sobie sprawę, że mówią o mnie. Moja noc właśnie przeszła od obiecującej bardzo fajną zabawę do okropnej. Serio, co jest z tymi dziewczynami, że nie mogą zostawić mnie w spokoju? Czy nie jest wystarczająco złe, że muszę radzić sobie z ich gównem w szkole? Ale poza szkołą, dość tego. - Ja to zrobiłem, więc skończ Cassidy! – Beau pojawia się niewiadomo skąd i wślizguje się koło mnie przy barze. Owija rękę wokół moich ramion a ja sztywnieję. Lisa natychmiast wygląda, jakby chciała mi rozerwać gardło.
- Czemu miałbyś to robić? Ona tutaj nie pasuje – mówi cichym, monotonnym głosem, nie odrywając swoich oczu od Beau. Rumieniec wykwita na policzkach Cassidy. Czy pluje z wściekłości na jego odpowiedź, czy dlatego, że jest zawstydzona tym że na nią warknął? Wiadomo, że ona przymila się do braci Hale i próbuje być częścią ich paczki. Musi tutaj chodzić o popularność. - O czym ty gadasz Cassidy? To impreza! W kupie raźniej. Poza tym, spójrz na nią, ona zdecydowanie polepsza krajobraz. Czuję, że moje uszy są czerwone po tym komplemencie. Spoglądam na niego i widzę część jego idealnych włosów opadających mu na czoło, kiedy patrzy na mnie w dół. Wiem, że to doleje oliwy do ognia, ale nie mogę się powstrzymać. Sięgam i odsuwam te kosmyki z jego twarzy. Jego oczy błyszczą do mnie psotnie. Wie co robię i chichocze ściskając moją rękę. Uśmiechając się do niego opieram się o jego bok. Jeśli chce mnie bronić, niech tak będzie. Zamierzam to wchłonąć i wetrzeć to w ich nadęte twarze. Obserwując je teraz widzę, że się skręcają, a Beau kładzie brodę na czubku mojej głowy. Leila ciągle siedzi na swoim stołku obok mnie, a jej szczęka opadła pod wpływem tej rozmowy i naszej interakcji. - Krajobraz? Bardziej widowisko! To znaczy, spójrz na nią. Jestem pewna, że ona coś dzisiaj odwali. – Oczy Cassidy przesuwają się po całej mojej długości. Jeśli myśli, że mnie onieśmiela, to się myli. Naprawdę mam to gdzieś. - Patrzę na nią… i musisz odpuścić Cassidy. – Głos Beau przeskoczył ze swobodnego do poważnego. Nie gra już w gierki i nie próbuje udobruchać jej złego nastawienia do mnie. Widzę kontem oka, że Ryan znów patrzy na mnie z ciekawością. Widzi co się dzieje, podchodzi i staje za mną, po drugiej stronie baru. Obaj wysyłają wiadomość, a ja nie wiem, o co chodzi. - Beau! Wybierasz ją zamiast mnie! – Cassidy teraz wrzeszczy, robiąc scenę. - Nikogo nie wybieram, więc uważaj co mówisz. Powinnaś już wiedzieć lepiej. Jednak. – Robi przerwę, dla większej dramaturgii. – Ktoś inny mógł ją wybrać. Taa, myślę, że ona może już być zajęta.
O czym on gada? Przypominając sobie moją podsłuchaną rozmowę między nim a Grant’em, powiedział, że jestem poza zasięgiem kogokolwiek. - Co to ma znaczyć? – Cassidy jest zirytowana i nie wygląda to na niej dobrze. - Tak, jak powiedziałem, odpuść, Cassidy. – Beau patrzy na każdą z dziewczyn. Dwie z nich się cofają. - Albo co? Co zamierzasz zrobić? – Jeśli Cassidy myśli, że ten mały napad furii przyniesie jej jakąś korzyść, to wyjątkowo się myli. Beau powoli mnie puszcza, prostuje się, krzyżuje ręce na piersi i patrzy na nią gniewnie. Jego usta są zaciśnięte w prostą linię i jego przekaz jest głośny i wyraźny. Słyszę, jak kolejna przyjaciółka Cassidy sapie i wspólnie cała ich czwórka wydaje się robić kolejny krok w tył. Zapada chwila ciszy i zaraz przed tym, jak dziewczyny odwracają się i odchodzą, Cassidy rzuca mi ostatnie nienawistne spojrzenie, które mówi to jeszcze nie koniec. Beau odwraca się i patrzy przez bar na Ryan’a, niewypowiedziana wiadomość przechodzi miedzy nimi. Ryan kiwa głową i schyla się, żeby wziąć piwo dla Beau. - Dzięki stary. Właśnie tego potrzebowałem. Cóż, tego i może jeszcze małego, kobiecego towarzystwa. – Ironiczny uśmieszek powrócił. Kieruje swój wzrok przez mnie do Leili i uśmiecha się trochę bardziej. - Nawet o tym nie myśl Hale. Nie w twoim życiu. – Beau odrzuca głowę w tył i śmieje się, ale widzę, że szyja Leili trochę się rumieni, kiedy się odwróciła. Beau unosi swoje piwo w naszą stronę na znak toastu, kiedy odchodzi od baru. - Wiedziałaś, że migdały nie są orzechami? Należą do gatunku brzoskwiń. – Eh, nie wiedziałam o tym. Jego oczy błyszczą. - Seks spala trzysta sześćdziesiąt kalorii na godzinę. – O MÓJ BOŻE! Nie wierzę, że właśnie to do niego powiedziałam, ale wyraz jego twarzy jest klasyczny. Zszokowałam go. Nie spodziewał się czegoś takiego. Chichocze i rzuca mi ostatnie spojrzenie. - Będę cię obserwował, Malutka. – Potem znika.
Malutka? Skąd się to wzięło? Oh no cóż, nie zamierzam narzekać. Jeśli już, to ksywka „Malutka” jest o krok wyżej niż „Nowa”. Jeśli zdecydował, że jestem po ich stronie, kim ja jestem, żeby występować przeciwko naturze. W tym momencie zrobię wszystko, żeby trzymać te dziewczyny z dala ode mnie. Leila obraca się, żeby na mnie spojrzeć. Zębatki obracają się w jej głowie. - Czy coś się dzieje pomiędzy tobą i Beau? – jej pytanie mnie zaskakuje. Nie koniecznie to, o co pyta, ale jak pyta. Jej ton nie jest ciekawski, bardziej zraniony, jeśli już. - Nie. Każdy kontakt jaki z nim miałam odbywał się przy tobie, poza parkingiem w szkole. Widzisz to samo jego szalone zachowanie co ja. Choć nie wiem dlaczego. Jak myślisz, o co mu chodziło z tym – myślę, że ona może być już zajęta? - Sama się nad tym zastanawiałam. Właśnie to sprawia, że myślę, że on ciebie wybrał, ale znowu, to nie tak jakby on otwarcie z tobą flirtował. – Wyraźnie się relaksuje. Jej reakcja sprawia, że wierzę, iż zdecydowanie coś jest między nimi, czy chcą to przyznać, czy nie. Leila w końcu mnie zostawia, żeby iść się zobaczyć z kilkoma przyjaciółmi. Decyduję się przejść na koniec doku i usiąść na drewnianej ławce. Jest naprawdę piękna noc i cieszę się mogąc oglądać całą tą zabawę. Nie mogę otrząsnąć się z tego, jak inne są imprezy Grant’a od tych, na które chodziłam w Denver. Tamte imprezy nigdy nie obywały się na zewnątrz, a jeśli tak, to zawsze na boisku. Kilka osób się zatrzymało, żeby się przedstawić i generalnie myślę, że uczniowie naszej szkoły są bardzo mili. Jedyną wrogą osobą wciąż wydaje się być Cassidy i jej przyjaciółki. Okazjonalnie łapie je na tym, jak się na mnie gapią i szepczą między sobą. Może im więcej osób poznam, zobaczą, że ich wrogie zachowanie w stosunku do mnie jest śmieszne i znajdą sobie kolejną ofiarę. - O mój Boże! Drew Hale się na ciebie gapi! – Leila podskakuje. Nawet jej nie zauważyłam. - Ten brat? – W końcu zamierzam zobaczyć, jak ten osławiony brat wygląda. Serio, ten facet jest czczony w szkole, a ja nawet nie wiem kim on jest.
- Tak, starszy brat Beau. Więc, byłam w łazience załatwiając swoje sprawy, kiedy weszła Cassidy i Lisa i słyszałam jak się żali, że Drew nie poświęca jej żadnej uwagi i że jest zbyt zajęty gapieniem się na nową dziewczynę, wtedy mi zaświtało, że muszą mówić o tobie! Wyszły z łazienki, ja wyszłam z łazienki i oczywiście od razu go odnalazłam i on zdecydowanie cię obserwuje.– Jest cholernie roztrzepana. Wow, nie reagowała tak, kiedy mówiła o Beau i to dodatkowo potwierdza to co myślę, że już wiem o ich dwójce. Wskazuje w stronę tyłu domu i grupy osób, która siedzi wokół paleniska. Moje serce przestaje bić, kiedy nasze oczy się blokują, a moje ręce zaczynają się pocić. Tak wiele części różnych dziwnych rozmów układa się w całość. On jest tym starszym bratem – cudowny z ciemnymi, brązowymi włosami, nigdy tak naprawdę z nikim nie rozmawia, ale śmiał się z Beau przy kawiarni, pływak… jak mogłam na to wcześniej nie wpaść? Jego wyraz twarzy, kiedy na mnie patrzy nie jest właściwie jednym z tych obojętnych. Wydaje się być tam niewielka ostrość. Leila ma rację, gapi się na mnie. Nie mogę uwierzyć, że jest tym samym facetem, którego nie mogę się sekretnie doczekać zobaczyć co rano. Stał się najlepszym sposobem na rozpoczęcie mojego dnia. Zabiera trochę mojej samotności i nawet o tym nie wie. W duchu jęczę na siebie. Muszę dla niego wyglądać, jak kompletna idiotka. Najpierw wpadłam na niego w wodzie, zaparkowałam na jego miejscu, a potem właściwie zapytałam go, czy chciałby spędzać ze mną więcej czasu. Nic dziwnego, że patrzy na mnie gniewnie. Jego dziewczyna też mnie nienawidzi. Ugh… każda zwisająca możliwość, gdzie myślałam, że mój tajemniczy facet z plaży i ja możemy pewnego dnia zostać przyjaciółmi oddala się z powiewającym wiaterkiem. Z tego, co o nim słyszałam nie ma i nie chce mieć wielu przyjaciół. Moje serce pęka na milion kawałków. Nawet teraz, jeśli próbowałabym być jego przyjaciółką najprawdopodobniej pomyślałby, że staram się być jak każda inna, płytka dziewczyna. Moment! Czemu ja w ogóle przejmuję się tym, co on myśli? Ostatecznie, on mnie nie zna i jasno dał do zrozumienia, że nie chce poznać. Wypuszczam głośne westchnienie, zrywam kontakt wzrokowy i patrzę w dół na ręce, leżące na moich kolanach. Czuję, że Leila mnie obserwuje. Nic nie mówi i cieszę się z tego. Czuję, jakby moje serce z nim zrywało nawet jeśli nigdy nie byliśmy razem. To po prostu ssie.
DREW W końcu to rozgryzła. Wszyscy wiedzą kim jesteśmy ja i Beau i byłem pewny, że została obdarowana jakimś rodzajem szczegółów na mój temat, ale po obserwowaniu jak Leila do niej podchodzi, mówi kilka słów, a ona odnajduje moje oczy… wiedziałem. Chciałbym wiedzieć co myślała, wyraz jej twarzy miesza się pomiędzy zawstydzeniem i smutkiem. Leila się pochyla, przyciąga jej uwagę i mówi do niej coś jeszcze. Patrzę jak jej ramiona gwałtownie opadają i owija jedną rękę, która leżała na jej kolanach wokół brzucha. Jeśli nie byłbym takim dupkiem, mógłbym właściwie spróbować z nią porozmawiać. Nie wiem dlaczego miałaby w ogóle chcieć jeszcze ze mną rozmawiać po tym jak ją olałem, ale to mogłoby być miłe. Nic o niej nie wiem, poza tym, że tańczy i pochodzi z Kolorado. Chcę zapytać Beau co o niej wie, ale to byłoby dziwne. Ponownie, my nie rozmawiamy o dziewczynach. Wszedłem na imprezę w momencie, kiedy ona podążała w stronę doku i skradła mój oddech. Ma na sobie krótką, małą, koralową sukienkę bez ramiączek, która jest obcisła od góry do tali, a potem delikatnie się rozszerza. W pasie ma gruby pasek, a na nogach złote japonki. Włosy zebrała z twarzy, ale większość z nich opada w dół. Kocham jej włosy. Dla mnie, jest kompletna. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że Cassidy i jej przyjaciółki zawędrowały w moją stronę, dopóki Cassidy nie stanęła między moimi nogami i nie usiadła mi na kolanach. Nie umożliwiłem jej tego, ale byłem zszokowany jej zachowaniem. Zdecydowanie stała się bezczelna jeśli chodzi o mnie i o to, czego chce. Beau poinformował mnie o ich wcześniejszej, małej interakcji i o tym, jak potraktowała Ali. Oficjalnie skończyłem z Cassidy. Odrywam wzrok od nowej dziewczyny i patrzę Cassidy w twarz. Naprawdę jest ładną dziewczyną i gdybyśmy wpadli na siebie w innym miejscu
i w innym czasie, wtedy, tylko być może, rozważyłbym coś więcej z nią. Albo może nie, odkąd jej ostatnie zachowanie jest okropne. Uśmiecha się do mnie i owija jedną rękę z tyłu moich ramion. Spoglądam z powrotem na nowa dziewczynę i widzę, że ona i Leila zmierzają w stronę łodzi Chris’a. Łapię Cassidy za uda i przyciągam ją bliżej i mocniej na moich kolanach. Jej oczy błyszczą z podekscytowania i muszę natychmiast zgnieść to, cokolwiek ona myśli, że się między nami wydarzy. Jej kokieteryjne zachowanie jest na granicy wkurzającego. - Co ty wyprawiasz? – Pytam ją. Zbliża głowę, żeby móc szeptać mi do ucha. Ludzie nas obserwują i dla jej dobra naprawdę nie chcę robić scen, ani jej zawstydzać. - Miałam nadzieję wyrazić całkowicie jasno to, co chcę robić. - Jej oddech drażni moją szyję i normalnie dałoby to kopa mojemu libido, ale nie dzisiaj. Mój wzrok przeskakuje w dół, do łodzi zanim wraca do Cassidy. - Cassidy, tak, żeby nie było tutaj żadne pomyłki, nie jestem zainteresowany. – Jej twarz pozostaje spokojna, ale jej oczy okazują niedowierzanie na to, co powiedziałem, a potem próbuje przełączyć się na uwodzicielski wygląd. Większość facetów nigdy nie odrzuciłaby możliwości bycia z nią i może jest tak dlatego, że już tam byłem, nie wiem. To co wiem, to to, że jedyna dziewczyna, którą się interesuję rozmawia teraz z facetem, który nie jest mną i nie jestem z tego powodu szczęśliwy. - Byłeś kilka miesięcy temu i myślałam, że całkiem nieźle się bawiliśmy. – Przejeżdża ręką po moich włosach i zagryzam zęby. - Nigdy nie składałem ci żadnych obietnic. W zasadzie, jestem całkiem pewny, że zawsze byłaś całkiem świadoma tego jednorazowego układu. - Jakiego układu? – Pyta niewinnie, kiedy oboje wiemy, że taka nie jest. - Że nie jesteśmy niczym i nigdy nie będziemy. Dobrze się bawiliśmy, raz, ale to wszystko czym to było i czym kiedykolwiek będzie. Bezpośrednio, bezpośrednio, bezpośrednio. Prędzej czy później musi jej to wsiąknąć do głowy.
- Wiem, ale to nasz ostatni rok i myślę, że ty i ja moglibyśmy być dobrzy razem. Trochę jak „superpara.” - No i jest. Ona tak naprawdę nie chce ze mną być, chce tego, co mogę jej potencjalnie przynieść – większy status, bezpieczną popularność i tytuł tej, która może twierdzić, że mnie zdobyła. - Serio? Co sprawia, że myślisz, że kiedykolwiek bym tego chciał? Kompletnie mnie nie interesuje bycie „superparą” z tobą czy kimkolwiek innym. Bez obrazy. – Czy ona w ogóle mnie nie zna? Nigdy nie interesowała mnie popularność, czy próby przewyższania rangą innych w szkole. - Czyżby? – Uśmiecha się do mnie złośliwie, jakby znała sekret do którego nie zostałem dopuszczony. - Tak, masz z tym problem? - Cóż, zgaduję że jest jak jest, ale czy nie możemy wciąż się razem zabawić? – Jej ręka opada z moich włosów i biegnie wzdłuż mojej twarzy. Ciągle próbuje podążać tą uwodzicielską drogą. -Nie. -Naprawdę? – Bezpośrednio. Bezpośrednio. Bezpośrednio. Której części tej rozmowy ona nie kapuje? - Mówię serio Cassidy. Trzymaj się ode mnie z daleka. Nawet na mnie nie patrz. Udawaj, że mnie nie znasz. Jeśli dalej będziesz mnie dręczyć i przeszkadzać mi, pożałujesz tego. Przestań się zachowywać jakby było coś między nami, kiedy wiesz, że nie ma i nie będzie… nigdy. Jej oczy się zwężają i wypuszcza mały śmiech. – Pożałuję tego? Nie możesz być poważny? – Jej ton jest wzmocniony niedowierzaniem. Zaczyna tracić trochę swojego opanowania i muszę zakończyć tą rozmowę, zanim zrobi scenę. - Jestem. Ty i twoje przyjaciółki lubicie spędzać czas z Beau i moimi znajomymi, prawda? – Sapie i odchyla się. – Znajdźcie kogoś innego, na kogo zwrócicie swoją uwagę. Zaczynasz wyglądać na zdesperowaną, żałosną i skończyliśmy tutaj. – Mówiąc to spycham ją z moich kolan, a ona zatacza się na swoich wysokich obcasach dopóki się nie prostuje. Zawsze nosi najbardziej nieodpowiednie buty.
Ból, a potem złość przemyka po jej twarzy. – Wiesz, że nasz czas nadchodzi. Zaakceptuj to, a wszystko będzie o wiele łatwiejsze. O czym do cholery ona gada? Skończyłem użeranie się z nią. Rzucam Beau spojrzenie i idę w stronę baru, spędzić trochę czasu z Ryan’em.
ALI Impreza właściwie zamienia się w naprawdę zajebistą. Poznałam kilku przyjaciół Leili, którzy zapewnili mnie, że każdy jej przyjaciel jest także ich przyjacielem. Zawędrowaliśmy na czyjąś łódź i siedzimy blisko tyłu, tylko w swoim towarzystwie. Jest tutaj Dawn i jej chłopak, Chris – oboje nie mogą utrzymać rąk z dala od siebie. To jest naprawdę zabawne. Karrie i Scott, którzy spotykają się od niedawna i nie wydają się zbytnio fanami publicznego okazywania uczuć, albo po prostu nie dotarli jeszcze do tego punktu i kuzyn Leili, Chase. Chase jest naprawdę inny. Jest zdecydowanie interesującą postacią i mam to na myśli w pozytywnym sensie. Zupełnie zabawia całą grupę i staje się chłopcem na posyłki od napoi. Od czasu do czasu przyłapuję go jak na mnie patrzy. Miejmy nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, że jestem tak zamknięta jak to tylko możliwe. - Wiec Ali, wiemy, że spędzałaś czas z Leilą w kawiarni, ale tak naprawdę nie wiemy nic o tobie. – Nie jestem zaskoczona, że to Dawn zaczęła te pytania. Wydaje się najbliższą przyjaciółką Leili i to sprawia, że jest najbardziej sceptyczna w stosunku do mnie. Od kiedy Leila jest moja jedyną przyjaciółka, doceniam to jak ona o nią dba. Odchylam się do tyłu i zakładam nogę na nogę. Uśmiecham się mając nadzieję, że zachęcę ją do dalszych pytań. – Co chcesz wiedzieć? - Skąd się przeprowadziłaś? – Cóż, to jest to łatwe pytanie. - Z Denver. Cóż, z okolic. – Mówię. - Wow. To daleko. Dlaczego się tutaj przeprowadziłaś? – Wtrąca Karrie.
- Mój tata jest dyrektorem operacyjnym w Outdoor Explorer1 i zdecydował przyjechać tutaj i przez jakiś czas sprawdzić się w morskiej filii. – Technicznie to nie jest kłamstwo i wszyscy wydają się usatysfakcjonowani moja odpowiedzią. Nigdy nie pytałam o to taty, ale często się zastanawiałam, czy mama kiedyś tutaj była. Zastanawiam się, dlaczego wybrał akurat tą wyspę spośród wszystkich wysp, albo nadmorskich miast do których mogliśmy pojechać. Co jest dla niego takiego wyjątkowego w tym miejscu? Chase ożywia się na to. – Uwielbiam ten sklep! Dopiero co kupiliśmy tam nowe paddleboards2 . Uprawiałaś kiedyś paddleboarding3? - Nie. – Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. – Aż do minionych dwóch tygodni nie byłam na plaży od lat. Jeśli miałam styczność z deską, to była to deska snowboardowa. – Będzie mi brakowało śniegu tej zimy. - Jeździsz na snowboardzie? Przytakuję. - Przepraszam, ale to jest totalnie gorące! – Wszyscy na łódce się z niego śmieją, a on szczerzy się od ucha do ucha. - Koleś, zostaw tą dziewczynę w spokoju. Dopiero co ją poznałeś. – Chris pacnął go w tył głowy i wszyscy znów się śmieją. - Uprawiasz jakiś sport? – Rozmowa znów przechodzi do Down. - W sumie to nie. Tańczę. – Mój tata zapisał mnie na softball kiedy byłam mała, ale treningi zaczęły rywalizować z moimi próbami tańca i cóż, oczywiście taniec wygrał. - Jaki rodzaj tańca? – Pyta Karrie.
1
Outdoor Explorer jest to moim zdaniem jakiś sklep ze sprzętem sportowym i turystycznym.
2
sprzęt do uprawiania paddleboardingu.
3
paddleboarding, inaczej SUP (stand up paddelboard) to obecnie najszybciej rozwijający się sport wodny, chyba nie ma polskiego odpowiednika tej nazwy. Chodzi tu o pływanie na desce podobnej do surfingowej, stojąc na niej i używając specjalnego wiosła.
- Wszystkie rodzaje. Kocham taniec. – Chase jęczy na boku i wszyscy znowu się z niego śmieją. - Co? To dodaje jej pikantności. Nic na to nie poradzę. – Mówi. - Ile masz lat? – To pytanie pochodzi od Chris’a. - Dziewiętnaście, dlaczego? - Idealnie! – Piszczy Karrie. – Jest tutaj taki zajebisty magazyn przerobiony na klub taneczny na lądzie, który ma podzielone parkiety pod względem wieku. Parter jest dla osiemnastolatków i starszych, więc możemy iść potańczyć… - Karrie wyrzuca ręce w górę i zaczyna kręcić biodrami, jakby tańczyła. Chris się pochyla i podkręca muzykę. Głośniki z całej łodzi wypełniają noc najnowszymi hitami. Zaczyna się „Talk Dirty” Jasona Derulo i Karrie podskakuje ze swojego siedzenia, chwyta mnie za rękę, ciągnąc do góry i zaczynamy tańczyć. Dawn i Leila dołączają do nas, podczas gdy faceci siedzą i wydają się podziwiać widoki. Śmiejemy się z nich. Staram się nie myśleć o Drew. Kilka razy łapię się na tym, że rozglądam się po ludziach, żeby się dowiedzieć, czy go odnajdę. Tylko raz znalazłam go przy barze. Po obserwowaniu, jak trochę wcześniej Cassidy się nim częstuje wiem, że muszę o nim zapomnieć. Nie wyglądam ani trochę jak ona i jeśli to jest to, co on lubi, to nie jestem dziewczyną dla niego. Nie to, żeby mnie chciał, tak czy siak. Wyraził wystarczająco jasno, że nie chce. Karrie uderza mnie w biodro i wyrywa mnie z moich myśli. Jestem zadowolona z takiego odwrócenia uwagi i szczęśliwa, że zdobywam nowych przyjaciół. Inni w końcu wsiedli na łódź i zanim się zorientowaliśmy rozpoczęliśmy małą imprezę taneczną. To takie cudowne uczucie, odpuścić i cieszyć się sobą. To pierwszy raz od dawna, kiedy się bawię i dzisiaj naprawdę czuję, że może być ze mną tutaj w porządku. Czuję, że zaczynam się wpasowywać.
DREW Obserwowanie jak tańczy na łodzi Chris’a nadało sens mojej nocy. Wiem, że nie powinienem jej obserwować, łapię się na tym, że szukam jej nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Beau i Ryan zauważają, że się na nią gapię, ale żaden z nich nic do mnie nie mówi. Kiedy odszedłem Cassidy i dziewczyny w końcu zrozumiały aluzję, że żaden z nas nie jest zainteresowany zabawianiem ich dzisiaj i przechadzają się w dół doku, udzielając się towarzysko gdzie indziej. Jestem tak niewiarygodnie szczęśliwy, że ona odeszła i nie znajduje się nigdzie w moim pobliżu. Mam tylko nadzieję, że wzięła moje ostrzeżenie na poważnie i zostawi mnie w spokoju. Beau i ja spędzamy większość wieczoru razem przy ognisku. Tak naprawdę nie rozmawiamy o niczym ważnym. Jest miło po prostu z nim pogadać. Harmonogram treningów stał się ostatnio dla nas obu trochę zwariowany i kiedy jesteśmy w domu mamy tendencję do ukrywania się w swoich pokojach. Oboje zgadzamy się, że nasz bardzo potrzebny czas z Mattem jest opóźniony. Zdecydowaliśmy, że jutro wypłyniemy łódką trochę powędkować i cieszyć się promieniami słonecznymi. Blisko końca wieczoru dziewczyna, którą widzieliśmy pierwszego dnia szkoły stojącą po przeciwnej stronie korytarza podchodzi i siada na oparciu krzesła Beau. Obserwowała go przez większość nocy i zgaduję, że jej „płynna odwaga” w końcu zaczęła działać. Jego uwaga natychmiast przenosi się ze mnie na nią. Zdecydowałem, że to czas żebym się ulotnił, więc wędruje w stronę doku, żeby dać znać Grant’owi. To jest jak na razie najbardziej szalona impreza, jaką wyprawił. Kiedy mijam łódź Chris’a, zerkam na nią. W tym momencie się śmieje. W ciągu ostatnich dwóch tygodni widziałem ją złą, smutną i obojętną, nigdy szczęśliwą. Ten uśmiech na jej twarzy i śmiech - równie dobrze mogłaby śpiewać do mojej duszy. Jestem całkiem pewny, że moja śmieje się w odpowiedzi.
Idę dalej, ponieważ jeśli się zatrzymam to wywołam scenę i naprawdę nie jestem pewny, co zrobić z tymi emocjami kłębiącymi się we mnie. Nie powinienem się tak czuć w stosunku do dziewczyny, ale nie mogę tego powstrzymać. Nigdy nie byłem tym, który wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i nie mówię, że to jest miłość, ale to jest „coś” i zdarzyło się od pierwszego wejrzenia. Znajduję Grant’a na ostatniej łodzi. – Hej stary, świetna impreza, ale będę spadał. – Robimy jeden z tych jednorękich - uścisk dłoni –przytulenie - ruch, który robią faceci. - W porządku, fajnie że wpadłeś, nie sądziłem, że będziesz. – Odsuwa się i uśmiecha do mnie. - Beau prosił mnie, żebym wpadł i pobył z nim trochę, odkąd nie za często ostatnio go widuję. – Przebiegam ręką po włosach, drapię się w tył głowy i przeciągam. - Kapuję. Więc, ty i Cassidy, huh? Huh? Moja szczęka się napina, a oczy zwężają. - Nie ma mowy! To się nigdy nie wydarzy – przenigdy. – Mój mały dobry humor, po zobaczeniu jak Ali się śmieje, wyparował. Poważnie, nigdy nie będę w stanie uciec tej okropnej dziewczynie. - Z pewnością wyglądała wcześniej bardzo poufale. – Nie mogę go winić za pytanie. On po prostu chce znać szczegóły. Beau, Grant, Ryan i ja zawsze dbaliśmy o siebie nawzajem i wiem, że zgniótłby każdą niechciana plotkę, której musiałby słuchać. - Dokładnie, ona chce, żeby to tak wyglądało. Została ostrzeżona i skończyłem z nią. - A co z tą nową dziewczyną? Oczywiście. Nie powinienem być zaskoczony, że on również zauważył, że na nią patrzę. Wszyscy ci trzej faceci mają poważne umiejętności detektywistyczne. - Co z nią? – Napięcie przecieka do moich ramion. - Zainteresowany?
Nie jestem pewny, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie mogę się z nią umawiać, ale nie chcę również, żeby ktoś inny to robił. Czy on się nią interesuje? Widzi, że myślę i unosi na mnie brwi. - Nie. Nie mogę. Muszę się skupić na pływaniu. Stary, ostatni rok tutaj i nie mogę się rozpraszać. - Jasne… cokolwiek powiesz. – Szczerzy się do mnie i klepie mnie w plecy. Potrząsam na niego głową i schodzę z łodzi. To, czego się nie spodziewałem zobaczyć, to ostateczna rozgrywka Cassidy, mająca miejsce w połowie doku. - Co ty tu ciągle robisz? – Cassidy wrzeszczy na Ali. Lisa i jej przyjaciółki stoją za nią, a po obu stronach Ali są Leila, Dawn, Karrie, Scott i Chase. - Zostaw ją w spokoju, Cassidy. – Mówi Karrie. - Albo co? Podchodzę do Cassidy od tyłu. Nie wie, że tam jestem i widzę, że Beau idzie w naszą stronę z drugiego końca doku. Musiał zobaczyć, to co ja widzę i jest wkurzony. - Cassidy! Myślałem, że powiedziałem ci żebyś odpuściła. – Beau wrzeszczy na nią. - Nie gadam z tobą Beau, a ten nikt tutaj musi poznać swoje miejsce. Ali mruży swoje oczy na Cassidy i odwraca się żeby odejść. W sekundzie w której to robi wiem, że to się źle dla kogoś skończy. Ręka Cassidy strzela i łapie ramię Ali. – Gdzie ty myślisz, że idziesz? Nie skończyłam z tobą. - Taa, cóż, nie słucham niczego, co masz do powiedzenia i lepiej zabierz swoje łapy ode mnie. Cassidy stojąc na swoich obcasach przewyższa Ali. Większość dziewczyn w szkole kuli się ze strachu przed Cassidy i jej przyjaciółkami, ale nie ona. Może to jest po części problem Cassidy – nie jest przyzwyczajona do bycia odrzucaną.
Ali wyrywa swoje ramię, kiedy Beau podchodzi i przyciąga ją do siebie. Wiem, że on próbuje dać coś wszystkim do zrozumienia i cóż, też za tym jestem. - Zostaw ją w spokoju Cassidy. – Ryczę. Nie mogę dłużej siedzieć cicho. W tłumie zapada cisza. - Drew, poważnie? – Odwraca się na dźwięk mojego głosu, kiedy koło niej przechodzę – szok jest widoczny na jej twarzy. Staję koło Beau i patrzę wprost na Ali. Ona obserwuje mnie ostrożnie, a jej oczy na mnie, robią zabawne rzeczy z moim żołądkiem i klatką piersiową. Cassidy stoi tam i patrzy na nasza trójkę, a potem zaczyna się śmiać. - Oh, teraz łapię. Jeden brat nie jest wystarczająco dobry. Musisz mieć obu. - To nie tak Cassidy i powinnaś wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny, że my nie działamy w ten sposób. – Mówi Beau. To jest dla mnie nowość. Nie wiedziałem, że ona dostawiała się też do niego. Spoglądam na Beau, a on potrząsa głową z niesmakiem. Chociaż, to mnie nie dziwi. Kilku ludzi w tłumie parska. Policzki Cassidy robią się czerwone z – mam nadzieję – zażenowania, ale lód w jej oczach sprawia, że czuje, iż jest to coś więcej. Patrzy na mnie. - Zamierzasz pozwolić mu tak do mnie mówić? – Ponownie próbuje rościć sobie względem mnie jakieś prawa i sprawić, żeby to wyglądało tak, jakby było między nami coś więcej. Głupia dziewczyna. - Dlaczego nie miałbym? To nie tak, że jesteś kimkolwiek dla mnie… i uważam jego ostatnie zdanie za dość interesujące, chociaż znając ciebie i twoje obsesyjne skłonności, nie dziwi mnie to. – Sapie, a potem odzyskuje swój spokój. - To prawda Drew. Znasz mnie dobrze… bardzo dobrze, prawdę mówiąc. - Taa, cóż wystarczająco, żeby wiedzieć, że jesteś szalona. Ty i ja nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy niczym dla siebie. Więc przyjmij to do swojej głowy i pamiętaj, że zostałaś wielokrotnie ostrzeżona. Nikt tutaj nie docenia twojej bezpodstawnej sukowatości w stosunku do tej dziewczyny. Odpuść.
Koniec przedstawienia ludziska. – Spoglądam dookoła na grupę, która uformowała się wokół nas. Potrząsając głową w niedowierzaniu odwracam się, żeby spojrzeć na Beau. Znów ma ten wyraz twarzy, który pokazuje, że słyszy więcej, niż ja mówię. Przychodzi mi do głowy, że właśnie broniłem Ali przed całą widownią, a ja nigdy nie bronię nikogo, zwłaszcza dziewczyn. W naszej dwójce, to Beau jest gadułą. Wzruszam ramionami i nasza trójka odwraca się, żeby odejść. Ali wciąż mnie obserwuje i zdaję sobie sprawę, że dobrze się czuję wstawiając się za nią. Lubię również mieć Ali pomiędzy mną i Beau. Wydaje się całkiem idealne, że jest przy nas. Lubię ją obok siebie. Mógłbym się do tego przyzwyczaić. Beau puszcza ramię Ali i głośny wrzask dochodzi zza nas. Ali jest szarpana do tyłu. Cassidy chwyciła za jej spódnicę i usiłuje zepchnąć ją z doku. Działam odruchowo i moja jedna ręka strzela i owija się wokół pasa Ali, przyciągając ją do mnie. Ona odpycha się od Cassidy i to powoduje, że tamta traci równowagę na swoich wysokich obcasach. Zanim ktokolwiek może zareagować, Cassidy ześlizguje się z krawędzi i wpada do wody. Chwila ciszy, a potem wszyscy wybuchają śmiechem. Cassidy natychmiast zaczyna plaskać rękami w wodę, jakby nigdy wcześniej nie pływała. - Niech mi ktoś pomoże! Moja sukienka i buty będą zrujnowane! Odgarnia włosy do tyłu i patrzy na wszystkich, którzy stoją na nadbrzeżu. Makijaż spływa jej po twarzy i nikt nie rusza się, żeby jej pomóc. Nawet Lisa stoi tam gapiąc się z opadniętą szczęką. Broda Cassidy drży, kiedy przemierza wodę. Chce jej się płakać, ale nie da Ali tej satysfakcji. To może być prawdopodobnie najbardziej upokarzający dla niej moment w życiu. Ona zawsze jest cała sztywna, układna i opanowana. Beau patrzy na nasza dwójkę, a potem w dół na brzeg. - Spójrz kto ostatecznie okazał się widowiskiem! – Odrzuca głowę do tyłu i wyje ze śmiechu, podsycając jeszcze bardziej tłum. - Beau! To wszystko twoja wina! – Wrzeszczy na niego. Skończył jej słuchać. Wzrusza ramionami, uśmiecha się do niej ironicznie ostatni raz, a potem odwraca się od niej, odrzucając ją.
- Tylko poczekaj Beau Hale! Będziesz żałował dnia, w którym mnie poznałeś! – Krzyczy, kiedy próbuje dotrzeć do drabiny. Beau odwraca się i uśmiecha do niej. - Kochanie, już żałuję. - O mój Boże! Lisa nie stój tak. Pomóż mi! Cassidy piszczy, powodując, że Lisa i prawdopodobnie każdy pies, w zasięgu około ośmiu kilometrów, krzywi się z bólu, zanim rusza w stronę drabiny żeby pomóc ją wyłowić. Beau śmieje się i potrząsa głową, odwracając się do nas. Jego oczy lądują na Ali. - W porządku Malutka? – Malutka? Kiedy zaczął ją tak nazywać i co to znaczy? - Taa, ze mną w porządku. Dzięki Beau. – Spoglądam w dół i zdaję sobie sprawę, że wciąż mam ją przy sobie. Jej plecy są przyparte do mojego przodu, jedna ręka jest owinięta nad jej klatką piersiową, a druga wciąż oplata ją w talii. Jej ręce są zawinięte o tył moich nóg. Trzyma się mnie mocno, a mi się to podoba trochę za bardzo. Puszczam ją i natychmiast czuję stratę, kiedy jej ręce opadają. Uśmiecha się do Beau, a potem odwraca się, żeby spojrzeć na mnie. - Dzięki. – Jej uśmiech do mnie jest smutny, a potem robi najbardziej nieoczekiwaną rzecz. Sięga i powoli przejeżdża ręką wzdłuż mojego ramienia, ściska moją rękę, odwraca się, a potem odchodzi. Moje ramię i ręka płoną i są odrętwiałe od jej dotyku. Może to dlatego, że nie byłem dotykany od bardzo dawna, albo dlatego, że było to miękkie i czułe, nie jestem pewny, ale moje serce znów mocno przyśpiesza i powraca ból. Pocieram to miejsce nad sercem i patrzę, jak odchodzi. Mogę wyczuć, że Beau mnie obserwuje i wiem, że widzi co się ze mną dzieje.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 6 ALI Muszę przyznać, kiedy podjeżdżam pod szkołę w poniedziałek rano czuję się lepiej, niż przez ostanie dwa tygodnie. Ludzie zaczynają stawać się przyjaźni w stosunku do mnie i obawa, która towarzyszyła robieniu czegoś nowego odchodzi. Większość korytarza jest pusta, kiedy przebiegam przez drzwi wejściowe, starając się nie spóźnić na lekcję. Dzisiaj biegało mi się szczególnie dobrze i skończyło się na tym, że pobiegłam dalej niż zazwyczaj, a to sprawiło, że zostałam trochę w tyle. Wchodzę na moją lekcję wychowawczą i idę w stronę ławki. Nie zwracając uwagi, upuszczam moją torbę na podłogę i prawie uderzam parę bardzo długich, okrytych jeansem nóg, które są wyciągnięte pod moim krzesłem. Mój wzrok podróżuje w górę bardzo umięśnionych nóg, przez szeroką klatkę piersiową i spotykam się z parą pięknych, brązowych oczu, które wydają się ze mnie śmiać. Czuję się, jakby powietrze zostało wyciśnięte z moich płuc, kiedy gapię się na Drew Hale’a. Unosi na mnie swoje brwi i to wyrywa mnie z mojego szoku. Część moich włosów opadła mi na twarz, więc zakładam je za uszy. Tych kilka sekund zapewnia mi wystarczająco dużo czasu, żeby zebrać się w sobie i coś do niego powiedzieć. Obserwuje mnie. - Siedziałeś tutaj cały ten czas? – Tak, to najlepsze na co mnie stać. Część jego ust unosi się w ironicznym uśmieszku. Tak, zdecydowanie się ze mnie śmieje. - Taa. Nawet pomimo tego, że dał mi jednowyrazową odpowiedź, dźwięk jego głosu uwalnia motyle w moim brzuchu. Jego oczy błąkają się po mojej twarzy i
szybko wracają do moich. Złote cętki sprawiają, że wyglądają one dzisiaj jaśniej. Kocham ich unikatową kolorystykę. - Huh. – To moja jedyna odpowiedź, kiedy dzwoni drugi dzwonek. Siadam na krześle i nagle cały spokój, który miałam, kiedy wchodziłam do szkoły, zniknął. Spoglądam na niego jeszcze raz i jego oczy znajdują moje. Nie mogę się powstrzymać od przyglądania mu się. Jego ciemne, brązowe włosy są idealnie niechlujne, jego twarz jest czysta po porannym goleniu, ma na sobie czerwoną koszulkę, a jego opalone ręce są wyciągnięte w poprzek ławki. Po wewnętrznej stronie jego prawego przedramienia dostrzegam tatuaż przedstawiający szable i miecz, to mnie zaskakuje, ponieważ nie przypominam sobie, żebym wcześniej go widziała. Jego lewa ręka obraca w palcach długopis. - Podoba ci się to, co widzisz? – totalnie mnie właśnie wyzwał i zaciskam oczy. Ogarnia mnie upokorzenie i rumieniec wypływa na moją szyję, poprzez policzki aż po końcówki uszu. Szybko się odwracam tylko po to, żeby usłyszeć jak chichocze za mną. Facet, o którym myślałam przez dwa tygodnie, był dokładnie tutaj, za mną, przez ten cały czas. Właśnie to dostaję, za trzymanie głowy w dole. Oh, cóż prawdopodobnie tak było najlepiej. Z tym, jak jest teraz będę miała problem, żeby się skupić na lekcji, a nie na każdym małym ruchu i dźwięku, który będzie dochodził zza mnie. Wracam pamięcią do sobotniej nocy i do tego, jak w końcu dostałam imię, które mogłam przypiąć do twarzy. Ogarnia mnie rozczarowanie dlatego, że nie tylko jest on najbardziej popularnym chłopakiem, kiedykolwiek, ale jest całkiem nie z mojej ligi. Ponownie, to mnie smuci. Jestem zagubiona w myślach, aż dzwoni dzwonek kończący lekcję i podskakuję na krześle, upuszczając na ziemię długopis. Zanim mogę go chwycić, sięga i podnosi go. Nic nie mówi. Po prostu mi go podaje. - Dzięki. – Mówię. On potakuje. Oboje sięgamy po nasze torby i udajemy się do drzwi. Jest tuż za mną i jego dłoń muska moje plecy, zostawiając za sobą pasmo dreszczy. Myślę o sobotniej nocy. Podczas tej małej konfrontacji z Cassidy również był za mną. Byłam w szoku, kiedy złapał mnie w talii, żeby zapobiec mojemu
wpadnięciu do wody. Zakładałabym raczej, że złapałby ją. Zamiast tego, przyciągnął mnie do siebie i nie mogłam się oprzeć, żeby sięgnąć i chwycić się jego nóg. Część mnie chciała odzyskać równowagę, a inną częścią czułam, jakbym próbowała się w niego wtopić. Będąc przy jego ciele, z jego rękami owiniętymi wokół mnie, przez te dwie minuty, czułam się bezpieczniej i bardziej pewnie niż byłam od bardzo dawna. Wzdychając, ręka Drew delikatnie chwyta moje biodro. Spoglądam na niego przez ramię, a on zerka na mnie w dół bez żadnego wyrazu na twarzy. Z tej perspektywy mogę zobaczyć małą bliznę pod jego brodą i przysięgam, że on ma najdłuższe rzęsy, jakie kiedykolwiek widziałam. Jest wspaniały i taki wysoki. Musi być co najmniej o trzydzieści centymetrów wyższy ode mnie. Inni uczniowie przeciskają się przez drzwi i ciepło jego dłoni mnie opuszcza, kiedy wychodzimy z klasy na korytarz. To była prawdopodobnie największa bliskość, jaką przy nim osiągnę. Moje serce się chmurzy. Część mnie czuje się bardzo głupio. Leila mnie ostrzegała. Mówiła, że każda dziewczyna chce czy to Beau, czy Drew, a teraz ja wpadam do tej samej żałosnej kategorii co cała reszta. Nie wiem, czy tak właściwie go chcę, czy jestem bardziej nim zaintrygowana. Sam jego wygląd jest niepodobny do kogokolwiek, kogo widziałam wcześniej. Oczywiście, że jestem ciekawa. Ale sposób, w jaki moje ciało reaguje, kiedy jestem koło niego – nigdy wcześniej tak nie było. Czy to tak czuje się każda dziewczyna, będąc koło niego lub jego brata? To jest część, która najbardziej mnie dezorientuje. - Cześć Ali. – Chase idzie w moim kierunku, uśmiechając się od ucha do ucha. Jest taki jak jego kuzynka, cały czas radosny i nie mogę się powstrzymać od uśmiechania do niego, kiedy jest w pobliżu. Ręka Drew znów delikatnie łapie za moje biodro i Chase wacha się w swoich krokach. Jego uśmiech trochę słabnie i spogląda ponad moim ramieniem. Też się odwracam. Drew wygląda na złego, a Chase wydaje się być odbiorcą jego gniewnego spojrzenia. Nasza trójka przestaje się ruszać, a potem Drew znika. Przepycha się obok nas i kieruje w stronę swojej szafki. - Co to było? – Chase wygląda na równie zdezorientowanego co ja. - Zabij mnie, nie wiem. On siedzi za mną w klasie. – Odwracam się, żeby podejść do mojej szafki i zatrzymuję się widząc, że Drew stoi przy swojej, która
znajduje się tylko trzy dalej od mojej. Jak tego również mogłam wcześniej nie zauważyć? Oh, wiem… to najwyraźniej dlatego, że nigdy nie zwracam uwagi na to, co się wokół mnie dzieje. - Więc, jak minęła reszta twojego weekendu? – Pyta mnie Chase. - Dobrze. Nadrobiłam trochę nauki, wyszłam kupić trochę spożywczych rzeczy, no wiesz… typowe weekendowe sprawy. – Otwieram szafkę i wyciągam książki, których będę potrzebowała przed lunchem. Chase opiera się o szafkę, która jest pomiędzy moją i Drew. - Jeśli nadrobiłaś naukę, to będziesz wolna, żeby dołączyć do mnie któregoś dnia w tym tygodniu na obiad w Beachside. – Patrzę na Chase’a, a ona znów się do mnie uśmiecha. Słyszę, jak za nim szafka głośno się zatrzaskuje, co powoduje, że podskakuję. Chase odwraca się, patrzy na Drew, a potem odsuwa się ode mnie na środek korytarza. Spoglądam w górę i tym razem Drew przyszpila mnie spojrzeniem, które daje mi znać, że nie jest szczęśliwy. - Co? – Mówię do niego. On nie mówi nic, ale czuję jakby cały tlen został wyssany spomiędzy nas. Jeszcze raz, jak mogłam nie zauważyć tego faceta ani razu w ciągu ostatnich dwóch tygodni? On sprawia, że rozmiar pomieszczenia się kurczy i za każdym razem, kiedy byłam blisko niego w ciągu ostatnich kilku dni moje ciało brzęczało ze świadomości. Podchodzi Beau i widzi, że ma miejsce ta wymiana zdań. Drew i ja jesteśmy zablokowani na sobie i zasadniczo każdy wokoło zniknął. Głowa Beau skacze tam i z powrotem pomiędzy nami. - Cześć Malutka. Co porabiasz? – Pyta mnie. - Cześć Beau – wciąż nie przerwałam kontaktu wzrokowego z Drew. Chase przeczyszcza swoje gardło obok mnie i delikatnie chwyta za mój łokieć, żeby zdobyć moją uwagę. Wypuszczając głęboki oddech odwracam się do niego. - Posłuchaj, złapię cię później. Pomyśl o obiedzie, ok? – Robi kolejny krok w tył, puszcza moją rękę i jeszcze raz spogląda ponad moim ramieniem. Marszczy brwi i odwraca się, żeby odejść w innym kierunku. Beau zaczyna chichotać i moje oczy skaczą do niego. Patrzy na swojego brata, a potem wraca do mnie.
- Czy on właśnie zaprosił cię na randkę? – Dlaczego tego faceta obchodzi z kim chodzę, a z kim nie chodzę na randki? Zaczynam mieć trochę dość tego, że on myśli, iż może ma coś w tej sprawie do powiedzenia. - A co cię to obchodzi jeśli tak? – Patrzę na niego gniewnie. Beau spogląda w stronę Drew, którego rozdrażniony wygląd opadł do obojętnego. Z jakiegoś powodu wznosi ściany wokół swoich emocji i nie pozwala nikomu ich zobaczyć. Ich dwójka dzieli jakąś milczącą rozmowę, a Drew odwraca się i odchodzi. Beau patrzy znowu na mnie, a ja zatrzaskuję szafkę. - Nic, możesz umawiać się z kimkolwiek chcesz. Myślę tylko, że powinnaś najpierw poznać tu kilka więcej osób i cieszyć się wszystkimi nowymi rybkami w twoim oceanie, zanim się do kogoś ograniczysz. – Nie planuję się do nikogo ograniczać i nie jest to właśnie to, co robię? Facet zaprosił mnie tylko na obiad, nic więcej. Ugh, poważnie, to i tak nie jego interes. - Byłeś podmieniony przy urodzeniu? – Wybucha śmiechem i jego oczy błyszczą, kiedy na mnie spogląda. - Oh, Malutka. Lubię cię. Jesteś dla niego idealna. - Dla kogo? - Dla nikogo. Hej, wiedziałaś, że język dzięcioła jest na tyle długi, że może go owinąć wokół głowy dwa razy? – Szczerzy się do mnie. - Taa, cóż pieniądze nie są zrobione z papieru, są zrobione z bawełny. Jego uśmiech się powiększa. - Do zobaczenia. – I z tym, on także odchodzi. Moja głowa wiruje od tej dziwnej rozmowy i wtedy słyszę kobiecy głos dochodzący z przeciwnej strony korytarza. - Trzymaj się od nich z daleka. – Spoglądam i widzę Cassidy i jej przyjaciółki ustawione w linii przy szafkach, rzucające wzrokiem sztyletami w moją stronę. - Albo co? – Robię krok w ich kierunku, a jej przyjaciółki odchylają się w stronę szafek, tak jakby to nie mówiło wystarczająco dużo. Te dziewczyny tylko szczekają, ale nie gryzą. Moje oczy blokują się z Cassidy, która jest teraz tylko krok ode mnie i wydaje się zupełnie mną nieonieśmielona.
- Co ty na serio myślisz, że zamierzasz mi zrobić? Powiem ci, nic. To z kim rozmawiam, czy nie rozmawiam, to nie jest twój interes. Więc odwal się i zostaw mnie w spokoju. Mam cię dość. – Mój głos był równy i wystarczająco monotonny, żeby dać im znać, że nie zamierzam być nawet w najmniejszym stopniu przez nie zastraszana. Cisza wypełnia przestrzeń między nami. Ona nic nie mówi, ale w jej oczach widzę determinacje. Nie zamierza odpuścić. Mrużę na nią oczy i odwracam się, żeby odejść na moją następną lekcję. Najwyraźniej postanowiła zignorować ostrzeżenie chłopaków z imprezy Granta.
DREW Godziny zmieniły się w dni, dni w tygodnie i zanim się zorientowałem jest już prawie koniec października. Ali i ja mieliśmy jeszcze jedną rozmowę od tamtego dnia na plaży, ale to nie znaczy, że przestałem ją obserwować. Uśmiecham się do niej na naszych wspólnych lekcjach i okazjonalnie kiwam do niej głową na korytarzu, przy szafkach. Beau i kilku innych zauważyło moje przyjazne zachowanie w stosunku do niej i patrzą na mnie ze zdziwieniem. Rozumiem dlaczego reagują w ten sposób. Uśmiechanie się do dziewczyn nie jest moim normalnym zachowaniem. Rzadko zauważam kogokolwiek, jeszcze mniej się do nich uśmiecham. Ale przez większość czasu w szkole, ona trzyma swoją głowę opuszczoną i porusza się z klasy do klasy. Wkłada swoje słuchawki i nikt jej nie przeszkadza. Obserwuję ją także ciągle w domu. Większość czasu spędza w swoim pokoju, albo na balkonie i nie ma pojęcia, że stała się dla mnie lepszą rozrywką niż telewizor. Zaczęła trochę więcej rozmawiać z Dawn, Chris’em, Karrie, Scott’em i Chase’m. Nie będę kłamał, patrzenie jak rozmawia i śmieje się z Chase’m naprawdę mnie wkurza. Nie jestem pewny, czy oni kiedykolwiek poszli na te obiad, czy nie… mam nadzieję, że nie. On jest dobrym kolesiem i w ogóle, ale nie jest dla niej. Każdego ranka i nocy jej rutyna jest taka sama. Widzę, jak biega i widzę, jak tańczy. Zauważyłem także, że range rover ledwo tam bywa. Ona dalej parkuje na moim miejscu, ale zgaduję, że po tym wszystkim ono oficjalnie już nie jest moje – jest jej. Budzę się rano myśląc o niej i kładę się spać myśląc o niej. Musiałem myśleć o co najmniej setce różnych scenariuszy, w których „przypadkowo” na nią wpadam, zapraszam na kolację, pytam czy chce się razem ze mną pouczyć, itd. Prędzej czy później coś się musi zmienić, bo sam doprowadzam się do szału.
Przeżywam na nowo tych kilka chwil w wodzie i w doku, na imprezie Grant’a, ciągle i ciągle. To naprawdę był odruch, żeby sięgnąć i ją złapać. Nie było żadnej decyzji do podjęcia. Od pierwszej sekundy, kiedy moje oczy zamknęły się na jej, to była ona, tylko ona. Myślę o tym, jak to jest mieć ją przy sobie i ona pasuje tam idealnie. Myśląc wstecz, jestem na siebie zły, że puściłem ją tak szybko. Kiedy dzisiaj idę popływać dom jest cichy. Słońce zaczęło wschodzić później i zmiana czasu też nie pomogła. Wciąż jest dość ciemno na zewnątrz, ale pomarańczowa poświata unosi się znad wschodniego horyzontu. Widzę wystarczająco dużo, kiedy zmierzam do portowej ścieżki na końcu ulicy i w dół plaży. Spoglądam na dom Ali, żeby zobaczyć, czy palą się jakieś światła, ale nie palą się. Powietrze tego ranka jest chłodne, co oznacza, że woda wkrótce też zrobi się zimniejsza. Plaża jest pusta z wyjątkiem kogoś siedzącego na ręczniku z podciągniętymi nogami, rękami owiniętymi wokół nich i opuszczoną głową. Nie myślę za dużo o tej osobie i zakładam, że najprawdopodobniej jest to ktoś pijany, odsypiający tutaj, albo ktoś, kto poczuł potrzebę tai chi o wschodzie słońca. Przez lata widziałem kilku takich i takich. Kiedy podchodzę za tą osobę, żeby mieć lepszy widok, zdaję sobie sprawę, że to nie jest żadna z tamtych, to ona. Ali tutaj siedzi. Rozmiar tej osoby jest tak mały, że powinienem od razu się zorientować, że to ona. Z podciągniętymi nogami wygląda jak mała kulka i mogę usłyszeć jej płacz. Natychmiast wypełnia mnie panika i przeszukuję jej ciało, szukając uszkodzeń. Opadam na kolana i sięgam, żeby dotknąć jej ramienia. Wyrywa się do tyłu i jej oczy się otwierają. Przestraszyłem ją. Nie chciałem, ale ona nie powinna siedzieć tutaj po ciemku, płacząc. Jej piękne oczy są czerwone, opuchnięte i przepełnione smutkiem. Jej włosy nie są ściągnięte do tyłu i opadają jej na twarz i ramiona. Drży. - Co się stało? Jesteś ranna? – Powoli siada, prostuje plecy i rozgląda się dookoła. - Która godzina? – Zauważyłem, że nie nawiązuje ze mną kontaktu wzrokowego, ani nie odpowiada na moje pytanie. Łzy ciągle spływają jej po policzkach.
- Jest 6:15. – Pozwalam na upłynięcie kilku minut, kiedy ona gapi się na wodę. Cisza wokół niej doprowadza mnie do szału i jedynym dźwiękiem, na którym mogę się skupić, jest dźwięk fal pluskających o brzeg. Nie sądzę, że jest ranna, ale jestem zmieszany i zaniepokojony. - Ali? Jej oczy migają do mnie i żadne z nas nic nie mówi. Mogę zobaczyć i poczuć jej złamane serce i to sprawia, że znowu czuję coś dziwnego w mojej klatce piersiowej. Jej broda zaczyna się trząść i powoli więcej dużych łez wylewa się z jej oczu. Nie jestem pewny, czy powinienem ją dotknąć czy nie, ale nie mogę się powstrzymać. Wypuszczam oddech i sięgam, żeby zetrzeć kciukiem jej łzy. Opiera swoją głowę o moją dłoń i zamyka oczy. Nie spodziewałem się, że to zrobi. W tym momencie, ta dziewczyna posiada mnie i dałbym wszystko, żeby sprawić, że przestanie płakać. Poruszam się i siadam obok niej na ręczniku. Ciągle nie otworzyła oczu, więc wciągam ją na kolana i owijam ramiona wokół niej. Jej skóra jest zimna. Drży ponownie i kładzie głowę na mojej piersi. Jej ręce znajdują swoją drogę wokół mojego ciała i trzyma się mnie kurczowo, płacząc po cichu. Zawsze wiedziałem, że ma w sobie smutek, który podąża za nią, ale ten rodzaj smutku jest bardziej jak ból i rozpacz. To przypomina mi o tym, jak widziałem ją płaczącą, kiedy tańczyła. Może wtedy też powinienem był wkroczyć? Bierze głęboki oddech i wypuszcza go powoli. - Minęło siedemdziesiąt osiem dni i każdy dzień po prostu odchodzi dalej i dalej. – Dźwięk jej głosu się łamie. Nie mam pojęcia, o czym ona mówi i staram się liczyć w mojej głowie. Siedem dni w tygodniu, jedenaście tygodni temu, cokolwiek się zdarzyło, było to w sierpniu, zaraz przed tym, jak się tutaj przeprowadziła. Spoglądam na nią i odgarniam kilka kosmyków włosów, które opadły jej na twarz. - Co się stało siedemdziesiąt osiem dni temu? - Pytam ją cicho. - To był ostatni raz, kiedy ją widziałam. - Widziałaś kogo? - Moją mamę. – O nie. Wiem dokąd zmierza ta rozmowa.
- Czemu nie możesz jechać jej zobaczyć? – Potrzebuję, żeby to powiedziała, w ten sposób wiem. - Odeszła… umarła. Mam przeczucie, że nie powiedziała jeszcze o tym nikomu, albo naprawdę nawet o tym nie rozmawia. Ta biedna dziewczyna jest złamana, a jej łzy łamią mnie. Przyciągam ją bliżej, a on się mnie trzyma. Planowałem popływać, więc wszystko co mam na sobie to kąpielówki. Jej skóra ogrzewa się przy mojej, a jej łzy spływają po mojej piersi. Każda kropla, która spada, wpada prosto do mojego serca. Nie jestem pewny, jak długo właściwie siedzimy na plaży, ale wiem, że muszę zabrać ja do środka. Słońce w końcu podniosło się ponad wierzchołki drzew i kilka osób więcej zaczęło wędrować w stronę plaży – głównie zbieracze muszli, ale nie muszą jej widzieć w takim stanie. Nachylam się na kolana, a potem wstaję wciąż tuląc ją w ramionach. Ta dziewczyna jest taka mała, czuję jakbym mógł ją złamać. Podnoszę jej ręcznik i japonki. Nie chcę ich zostawić. Wracam do ścieżki i przechodzę przez wydmy, które prowadzą do naszych domów. Beau stoi na podjeździe, rozglądając się, kiedy mnie zauważa. Niepokój i panika szerzą się na jego twarzy i podbiega do nas. - Yo! Co się jej stało? Z nią ok? – Ali sztywnieje w moich ramionach i przesuwa swoją twarz z mojej piersi do szyi. Nie chce, żeby on ją zobaczył i ukrywa się, więc przyciągam ją ciaśniej do siebie. - Nic. Będzie z nią dobrze. Zwichnęła tylko nogę. - Jego brwi się unoszą, kiedy przyswaja to, co widzi. Nie uszło jego uwadze, jak ona jest do mnie czule przytulona i nigdy nie uniosła głowy, żeby go przywitać. Martwi go to, biorąc pod uwagę to, że ona prawdopodobnie bardziej przyjaźni się z nim, niż ze mną. Milcząca komunikacja przechodzi między nami. Wie, że nie chcę, żeby zadawał więcej pytań i przytakuje. - Oh, ok, zamierzam wcześniej jechać do szkoły. Muszę pogadać z trenerem, więc złapię cię później. Ali, mam nadzieję, że z twoją kostką lepiej. Ona nie wydaje żadnego dźwięku, ani się nie rusza. Jej ciepły oddech sunie po mojej skórze i pod uchem. To czas, żebym się ruszył. Posyłam Beau smutny uśmiech i odwracam się w stronę jej domu.
Przeprowadziłem nas przez drzwi wejściowe i wszedłem na górę po schodach. Wejście do jej pokoju sprawiło, że poczułem się śmiesznie. To jest jej prywatna, osobista przestrzeń i czuję się trochę dziwnie będąc tutaj. Nie zrozumcie mnie źle. Wyobrażałem sobie mnie w tym pokoju z nią tak wiele razy, ale w tym momencie, czuję się również bardzo nieodpowiednio ubrany. Jej łóżko jest całe zmierzwione i odciągam trochę bardziej kołdrę, żebym mógł ją położyć. Jej zmęczone oczy obserwują każdy mój ruch. Kładzie się na boku i zwija w kłębek. Podciągam koc i otulam ją nim. Łamie moje serce swoimi smutnymi oczami. Odgarniam więcej włosów z jej twarzy i zakładam za uszy. Pochylając się, całuję ją w czoło i pozostawiam moje usta na niej sekundę dłużej. - Gdybym mógł zostać tu dzisiaj z tobą, to zrobiłbym to. Mam zawody w ten weekend i muszę być obecny w szkole. W jej oczach na krótką chwilę pokazała się nadzieja, a potem zniknęła. Nienawidzę tego, że jej to mówię. Niczego więcej nie pragnę, jak wspiąć się do jej łóżka, owinąć wokół niej ramiona i sprawić, że poczuje się lepiej. - Jest ok. Nie oczekiwałam, że to zrobisz. – To tak, jakby zaakceptowała fakt, że będzie tutaj pozostawiona sama sobie, bez względu na wszystko. Mam przeczucie, że ona nie ma nikogo, od kogo mogłaby czegokolwiek oczekiwać. Pomimo, że mieliśmy ledwo dziesięć minut wspólnej rozmowy, licząc w sumie, czuję się za nią odpowiedzialny i wiem, że nie powinienem. To przyciąganie, które do niej czuję nie osłabło nawet odrobinę. Jeśli już, to w ciągu ostatnich kilku tygodni stało się mocniejsze. - Potrzebujesz czegoś? - Otulam ją trochę mocniej. - Nie sądzę. Jestem po prostu zmęczona. – Jej oczy blokują się z moimi i kolejna łza z nich wypływa. - W porządku, cóż, prześpij się trochę, a ja później sprawdzę co u ciebie, ok? – Przez minutę panuje cisza i biorę to za mój sygnał, żeby wyjść. Przebiegam ręką w dół jej boku i po nodze. Kocham ją dotykać i mieć z nią jakieś połączenie. Zatrzymuję się przy jej stopie i lekko ją ściskam, zanim odwracam się w stronę drzwi. - Dzięki Drew. – Jest prawie tak cicha, że jej nie słyszę. Odwracam się z powrotem i daję jej mały uśmiech.
- Więc, znasz moje imię. - Czy nie każdy zna? – Uśmiecha się do mnie. Nie jestem pewny, czy to zdanie wychodzące od niej sprawia, że jestem szczęśliwy, czy wkurzony. No cóż, ostatecznie to nie ma znaczenia. Po prostu jestem szczęśliwy, że ona na pewno wie, kim jestem. - Taa, zgaduję, że tak. – Klepię dwa razy futrynę jej drzwi, rzucam jej ostatni uśmiech i kieruję się w stronę schodów. Z każdym krokiem, który mnie od niej oddala coś w moim wnętrzu boli coraz bardziej. Nie chcę jej tutaj zostawiać samej. Nie chcę, żeby płakała w samotności. Z tego, co mogę powiedzieć jest sama cały czas. Nie mogę sobie nawet zacząć wyobrażać, jak ona sobie z tym wszystkim radzi. Siedemdziesiąt osiem dni, czy to w ogóle wystarczająco długo, żeby opłakać stratę rodzica? Jeśli go kochasz, nie mogę sobie wyobrazić, że tak. Myśl o niej płaczącej samotnie w tym domu każdej nocy łamie mnie. Moja klatka piersiowa boli tak bardzo, że czuję, jakbym nie mógł oddychać. Co jest w tej dziewczynie, co sprawia, że jestem taki? To nie może być normalne. Przechodzę przez ulicę, wrzucam jakieś ciuchy i jadę do szkoły. Parkuję tam, gdzie uważam, że jest teraz jej miejsce skoro Beau stanął na moim. Zatrzymuję się przed sekretariatem, żeby dać znać dlaczego się spóźniłem i że jej dzisiaj nie będzie. Nic do mnie nie mówią. Dlaczego mieliby? Dla nich jestem złotym dzieckiem i mam same dobre stopnie. Nigdy nie przysparzałem im żadnych problemów i jeśli już, to zapewniłem im pieniądze przez dotacje dla szkoły. Koniec dnia nie może nadejść wystarczająco szybko. Dzwonek na lunch dzwoni i uczniowie natychmiast wypadają z klas na korytarz. Na szczęście większość osób trzyma się dzisiaj ode mnie z daleka. Musi być coś w moim wyglądzie, co mówi „nie zawracaj mi głowy”. Gorliwie udaję się do mojej szafki, żeby wrzucić tam moje książki z porannych lekcji i wyjść. - Widzę, że odzyskałeś swoje miejsce – Cassidy przywędrowała i oparła się o szafkę obok mojej. Oczywiście, że nie zauważyła mojego „nie zawracaj mi głowy” wyglądu. Jest samolubna i myśli tylko o tym, czego chce ona i nikt inny. Nawet nie zwracam na nią uwagi.
- Co, teraz już nie jesteśmy przyjaciółmi? – Pyta okropnie sarkastycznym tonem. - A byliśmy kiedyś? Nie pamiętasz co ci powiedziałem? – Rzucam jej wkurzone spojrzenie, marząc, żeby odeszła. Otaczają nas jej perfumy i mam ochotę zwymiotować od tego, jak są mocne i słodkie. Tęsknię za wanilią i cytrusami. - Daj spokój Drew. Wiesz, że byliśmy. - Jej twarz przybiera charakterystyczny dla niej uwodzicielski wygląd, a ja się wzdrygam.– I ja wciąż chcę być… tylko pomyśl o tym, jak cudowni moglibyśmy być razem. – Szepcze przesuwając palcem w dół mojego ramienia. Zatrzaskuję drzwi szafki i gapię się na nią, nie mówiąc nic. Jak cudowni moglibyśmy być razem? Co jest z tą dziewczyną? Czy ona nie rozumie słowa nie? Beau podchodzi za nią i czuję, że dobrze odczytuje tą sytuację. - Czego chcesz Cassidy? – Mówi Beau. Odwraca swoje ciało i jej spojrzenie przesuwa się ode mnie do niego i widzę, że jej pewność siebie zaczyna słabnąć. Oboje wydzielamy teraz wrogie, niezachęcające wibracje. Wiem, że ona nie jest bystra, ale z pewnością musi to wyczuwać. - Co masz na myśli Beau? – Wygląda na autentycznie zranioną, że ta rozmowa również nie idzie tak, jakby tego chciała. - Umm, zobaczmy… - Odchyla głowę do tyłu i chwyta się za brodę tak, jakby głęboko się zastanawiał. – Oh, teraz pamiętam… impreza Grant’a parę tygodni temu. Myślałem, że Drew był cholernie jasny, kiedy powiedział ci, żebyś się odwaliła i trzymała od niego z daleka. Jej usta trochę się otwierają, ale znam ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nie ważne co on powie, ona jeszcze nie skończyła. Ona jest jedną z tych dziewczyn, które zawsze chcą mieć ostatnie słowo. - Rety, Beau, zawsze myślałam, że to ty rzekomo miałeś być tym miłym bratem. – Jej ton przeskakuje z sarkastycznego do protekcjonalnego. - Cóż Cassidy, właśnie to dostajesz za myślenie o mnie. Kilka osób zatrzymało się, żeby podsłuchać rozmowę. Lisa sapie kiedy podchodzi i słyszy końcówkę rozmowy. Jest dla mnie nie do pojęcia, dlaczego
ta dziewczyna pozostaje przyjaciółką Cassidy, po usłyszeniu, że ta chciała poderwać faceta, z którym ona chodziła. Mógłbym pomyśleć, że dziewczyny mogą mieć podobny kodeks do facetów. Nie idziesz tam, gdzie jest, lub był twój przyjaciel. - Dlaczego jesteście chłopcy dzisiaj tacy okrutni? Zapytałam tylko, czy Drew odzyskał swoje miejsce parkingowe. Żaden z nas nic nie mówi i Beau przebiega do mnie oczami. On wie, że to nie wszystko, o co pytała i jest także świadomy, że z Ali jest coś więcej nie tak– nie zwichnęła swojej kostki. Równie dobrze zna moje intencje. Miał wcześniej swoje podejrzenia, ale z biegiem tygodni, kiedy ja nigdy nie próbowałem jej ścigać, nic nie mówił. Jednak prawda jest taka, że jeśli ona coś dla mnie znaczy, znaczy też coś dla niego, a nikt nie gada o ludziach, o których się troszczymy. - Czekaj! Czy to chodzi o tą nową dziewczynę? – Nos Cassidy marszczy się z niesmakiem. Na to, uderzam się z Beau przedramionami i odchodzę. Jestem pewny, że robiąc to spowoduję więcej złego, niż dobrego. Te dziewczyny są brutalne jeśli chodzi o znęcanie się nad innymi i mogę mieć tylko nadzieję, że nie posuną swojej uwagi bardziej w stronę Ali. Cassidy została ostrzeżona wielokrotnie –modlę się tylko, żeby posłuchała. Biedna Ali, już wystarczająco dużo dzieje się wokół niej, beze mnie ingerującego przez dodawanie bandy złośliwych dziewczyn, które nie potrafią pojąć aluzji. Nie jestem tym zainteresowany. Myśląc o Ali, postanawiam, że zamiast czekać do wieczora, żeby ją zobaczyć, zabiorę lunch i zaniosę jej kanapkę. Naprawdę powinienem się trzymać od niej z daleka. Całkiem nieźle sobie z tym radziłem do tej pory, po prostu nie chcę, żeby była tam sama cały dzień. Chcę, żeby wiedziała, że ktoś o niej myśli, nawet jeśli to tylko ja. Po dzisiejszym dniu, zostawię ją w spokoju. Nie ma potrzeby, żeby przysparzać tej dziewczynie więcej problemów.
ALI Nie mogę uwierzyć, że Drew znalazł mnie na plaży mającą totalne załamanie nerwowe. Nie jestem nawet pewna, co tak w ogóle je wywołało. Może to dlatego, że dzisiaj byłyby jej czterdzieste urodziny i umarła tak młodo, albo może to, że ona była taka młoda i nie ma jej już tutaj ze mną. Czuję się kompletnie okradziona z lat czasu i wspólnych doświadczeń, które mogłam z nią dzielić. Wszystko co wiem, to to, że spałam okropnie zeszłej nocy i kiedy się dzisiaj rano obudziłam, czułam, jakby dom mnie przygniatał i musiałam wyjść. Musiałam się oddalić. Powinno mi przyjść do głowy, że w którymś momencie wczesnego poranka, on będzie szedł na plażę. Zawsze jest w wodzie, zanim zacznę swój bieg, a on całkiem mocno trzyma się swojej rutyny, tak jak ja. Nie myślałam. Po powrocie do szkoły po imprezie u Grant’a, miałam nadzieję, że kiedy zdał sobie sprawę, że wiem kim jest, to może będzie więcej ze mną rozmawiał i moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Tak się nie stało. Nie jest dla mnie w żaden sposób niemiły, ale nie wkłada wysiłku, żeby kiedykolwiek dać mi powód do myślenia, że mogłabym być dla niego kimś więcej… jak przyjaciółka. Wciąż się do mnie uśmiecha w klasie i na korytarzu i od czasu do czasu rano, macham do niego, a on odmachuje. Ale to są rzeczy, które robisz z każdym, kogo znasz. Jestem pewna, że uśmiecha się do wielu osób w ciągu dnia. Nie jestem ani trochę bardziej wyjątkowa, niż następna osoba. Jednak, to pocieszające wiedzieć, że nawet jeśli nie rozmawiamy, on ciągle tu jest. Czuję się wdzięczna za niego dzisiaj. To co zrobił dla mnie rano – nie wiem, czy wielu facetów by to zrobiło. Bardziej prawdopodobne, że sprawdziliby, czy ze mną ok i odeszli. Nie Drew. On zaniósł mnie do domu i zatroszczył się o mnie. Wciąż mogę poczuć utrzymujące się uczucie jego ust na moim czole. Tęsknię za kimś okazującym mi uczucie, nawet jeśli jest to tylko mała ilość. Słyszę pukanie do frontowych drzwi, otwierają się, a potem jego głos unosi się przez dom.
- Cześć Ali, mogę wejść? – Tego ranka był drugi raz, kiedy słyszałam, że mówi moje imię. To zrobiło dziwne rzeczy z moim żołądkiem i robi je też teraz. - Na górze. – Spoglądam w lustro na mojej komodzie i szybko oceniam mój wygląd. Jestem tak szczęśliwa, że wzięłam prysznic po tym, jak się obudziłam. Byłam kompletnym, gorącym bałaganem po siedzeniu na plaży i wypłakiwaniu sobie oczu. Słyszę go przeskakującego po schodach i z każdym uderzeniem o podłogę, moje serce również uderza. Wychodzi zza rogu i staje w drzwiach, które prowadzą do mojego pokoju. Wszystko, co mogę zrobić, to się gapić. Jego ciemne włosy wróciły do swojego idealnie potarganego i seksownego wyglądu. Ma na sobie jasno niebieską koszulkę, nisko opadające, dizajnerskie jeansy z grubym, brązowym paskiem i parę japonek Rainbow. 1 Ten wygląd wydaje się być jego wyglądem. Tylko kilka razy widziałam go w czymkolwiek innym. Prawdopodobnie wie, że właśnie go obczajam i zdaję sobie sprawę, że jestem niezdolna, żeby nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Mój wzrok opada ponownie do jego paska. Nigdy tak naprawdę dużo się nad nimi nie zastanawiałam, ale na nim, jestem zazdrosna o pasek. Jest owinięty wokół niego tak, jak ja byłam wcześniej. - Jak się czujesz? – Moje oczy podskakują do jego, które są zablokowane na moich. Przysuwam się do zagłówka i podciągam do góry nogi. Chcę, żeby miał miejsce, żeby usiąść obok mnie, jeśli będzie chciał. - Tak dobrze, jak można było oczekiwać, zgaduję. Nie musisz stać w drzwiach, chcesz wejść? – Wzrusza ramionami i wchodzi do pokoju. Zamiast siadać na moim łóżku, upuszcza torbę na podłogę i siada po przeciwnej stronie pokoju, na krześle przy biurku. Przepływa przeze mnie rozczarowanie. Każda myśl, jaką miałam o byciu blisko niego właśnie wyleciała przez okno. Nigdy nie myślałam, że ten pokój jest szczególnie mały, ale z Drew siedzącym tutaj czuję, jak przestrzeń się kurczy. On wygląda tu tak nie na miejscu. Może to dlatego, że nigdy nikogo tu nie miałam, ale w tym samym czasie, to wydaje się takie właściwe mieć go tutaj. Chciałabym, żeby bywał tu częściej. Chmurzę się w środku wiedząc, że moje życzenia prawdopodobnie nigdy się nie spełnią. 1
Rainbow Sandals – amerykańska firma produkująca damskie i męskie japonki.
- Nie byłem pewny co masz tutaj do jedzenia, a myślę, że powinnaś coś zjeść, więc wstąpiłem i zabrałem dla ciebie kubańską kanapkę z Beachside. To właśnie jest w torbie. Nie byłem pewny, czy będziesz ją chciała, czy nie, ale widziałem jak ją kiedyś jadłaś i to jest moja ulubiona. Mam nadzieję, że ci zasmakuje. – Mówi trochę chaotycznie. Jest zdenerwowany? Sięgam po torbę i kładę ją na kolanach. - Dziękuję ci. Kanapka kubańska brzmi teraz świetnie. To bardzo troskliwe z twojej strony. – Opuszczam oczy do jego rąk. Pociera nimi tam i z powrotem po swoich udach, powoli, nieświadomie. Przyłapuje mnie na obserwowaniu tego ruchu i przestaje. Patrzę ponownie na jego przystojną twarz i moje serce się ściska. – Dziękuję również za to, że mi dzisiaj pomogłeś. Przepraszam, że musiałeś mnie taką oglądać. – Przygryza swoją dolną wargę, a jego brwi się obniżają. Jednak, w tym samym czasie nie było mi przykro. Na imprezie Grant’a nie byłam pewna, czy to poczucie bezpieczeństwa, które poczułam było spowodowane tym, że byłam do niego przyciśnięta, czy była to adrenalina wywołana konfrontacją z Cassidy. Wcześniej, tamtego wieczoru, kiedy Beau zarzucił na mnie swoje ramię przy barze, nie poczułam nic. Ale tego ranka, siedząc na kolanach Drew i będąc owiniętą jego ramionami, poczułam obmywającą mnie tą samą falę dobrego samopoczucia. Czuję się chroniona i bezpieczna, tak jak nie czułam się z nikim od czasu mojej mamy. Poczułam, że nie ważne co, jeśli on tam był, to będzie ze mną w porządku. To naprawdę jest głupie i nie wiem dlaczego to uczucie mną włada, kiedy jestem z nim, ale tak jest. To znaczy, ja nawet nie znam tego faceta. To także mnie smuci, wiedza, że tak się przy nim czuję. To tak jakby bolało dzisiaj rano, kiedy odszedł. Zabrał ze sobą to uczucie spokoju, kompletności i uczucie przynależności do kogoś. Znowu byłam całkiem sama. - Nie przejmuj się. Cieszę się, że byłem tam, żeby ci pomóc. – Teraz dokładnie mi się przygląda, a ja po prostu chcę, żeby tu podszedł i usiadł obok mnie. – Więc, co wydarzyło się dzisiejszego ranka, że było tak inne od pozostałych? – Patrzę w dół na łóżko i chwytam krawędź kołdry. Przebiegając po niej palcami wiem, że się wiercę, ale on siedzi cicho i mnie obserwuje. - Oh… dzisiaj były urodziny mojej mamy. – On kiwa głową, ale nie mówi nic w odpowiedzi. Zauważyłam, że on w sumie nie mówi za dużo.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – Pytam go. Jego oczy się powiększają, a szczęka lekko opada. – Żartujesz, prawda? Nie wiem, jak powinnam się teraz czuć – zszokowana jego reakcją, czy głupio, ponieważ najwyraźniej powinnam znać odpowiedź. - Eee, nie. Posyła mi mały uśmiech i pochyla się do przodu opierając łokcie na kolanach. Spogląda na ziemię, a potem z powrotem na mnie. Wygląda prawie, jakby był trochę rozczarowany. - Przyjmuję, że nie jesteś bardzo spostrzegawczą osobą. Mieszkam po przeciwnej stronie ulicy. Dosłownie, bezpośrednio po przeciwnej stronie. Oh. Jak w świecie mogłam tego nie wiedzieć? To jest kolejny z tych momentów, w którym zaczynam składać rzeczy w całość, tak jak zrobiłam, kiedy dowiedziałam się kim on jest. On wchodzi na plażę i wychodzi w tym samym miejscu, co ja. Nigdy nie było żadnych przypadkowych aut zaparkowanych na końcu przecznicy. Słyszałam, że odprawił imprezę na rozpoczęcie szkoły. Przed domem po przeciwnej stronie ulicy zawsze jest zaparkowany czarny jeep – Beau jeździ z kimś do szkoły w czarnym jeepie. - Oh, przepraszam. To nie to, że nie jestem spostrzegawcza, po prostu tak jakby trzymam się na uboczu. – Nagle czuję się głupio. Wliczając mój mały incydent z tego ranka, możemy to dodać, do mojej listy żenujących rzeczy, które robię, lub przy nim zrobiłam. - Taa, zauważyłem. Jak to możliwe, że zawsze jesteś tutaj sama? – Wow, ten facet jest bardzo bezpośredni. - Przyjmuję, że ty musisz być bardzo spostrzegawczą osobą. – Uśmiecham się ironicznie. – Mój tata dużo pracuje i ma mieszkanie obok swojego biura. Oh i ponieważ nie wie, jak sobie radzić z nastoletnią córką, teraz kiedy jego żony nie ma w pobliżu, zasadniczo sprawia, że czuję się jak sierota. - Nie jesteś poniekąd za młoda, żeby być tutaj sama? – Czy on jest zaniepokojony, czy wścibski?
- Za młoda? Mam dziewiętnaście lat. – Jego oczy błyszczą trochę jaśniej. - Nie wyglądasz na dziewiętnaście lat. – I czyż nie jest to historia mojego życia. Nie wiem, czy to jest tak, że nikt mi nigdy nie wierzy, czy po prostu potrzebują drugiego zapewnienia. Tak jakbym nie wiedziała ile mam lat. - I teraz wiesz też, dlaczego ciągle jestem w liceum. Byłam wcześniakiem, moje urodziny są dwudziestego dziewiątego lipca i kiedy skończyłam sześć lat chcieli, żebym była najstarsza w klasie przeciwko najmłodszym, ale ciągle myśleli, że jest za słabo rozwinięta, więc mnie wstrzymali. Zaczęłam chodzić do przedszkola kiedy miałam siedem lat. Jednak nie zrobiło to jakiejś wielkiej różnicy. Zawsze byłam mniejsza od innych dziewczyn. - Też mam dziewiętnaście lat. Zacząłem szkołę kiedy miałem sześć, ale powtarzałem pierwsza klasę. Mój tata powiedział, że potrzebuję dodatkowego czasu, żeby nauczyć się podstaw czytania. To co się naprawdę wydarzyło, to to, że ani on, ani moja mama nigdy mi nie czytali, czy pomagali mi w zadaniu, dlatego zostałem w tyle. Podsłuchałem, jak kiedyś ojciec rozmawiał przez telefon i mówił, że chciał, żebym był starszy od innych chłopców. Mój ojciec jest szalony. Powiedział, że bardziej ważne jest bycie większym przy uprawianiu sportów, jako uczeń ostatniej klasy, niż martwienie się o mój wiek. Moje urodziny są dwudziestego ósmego lipca. Wszystko jedno, zgaduję, że ma rację. Jestem większy i silniejszy, niż byłem w zeszłym roku. Beau też, ma osiemnaście lat. To zdecydowanie pomaga z konkurencyjnego punktu widzenia. – Nie wierzę, że on mi właśnie to wszystko powiedział. - Więc, jesteś tylko jeden dzień starszy ode mnie. – Uśmiecham się na tą myśl. – Wydaje się to trochę nie fair w stosunku do innych, którzy muszą z tobą rywalizować. – On tylko wzrusza ramionami. - Czy tego samego nie można powiedzieć o tobie? No cóż, pływanie będzie moim biletem do wyrwania się stąd, wiec jest jak jest. Słuchaj, muszę wracać do szkoły. Chciałem tylko sprawdzić co u ciebie. Z tobą ok? Nie! Nie chcę, żeby już sobie poszedł. Nigdy nie mam nikogo z kim mogę pogadać. Chcę, żeby został, chcę poznać go lepiej i chcę się z nim zaprzyjaźnić. - Jest ok, dzięki Drew.
Wstaje i klepie łóżko palcami – tymi samymi, które biegły wcześniej wzdłuż mojego boku i ściskały moją stopę. - Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
Mam nadzieję.
Posyła mi mały uśmiech i wychodzi. Po tym, jak słyszę zamykające się frontowe drzwi rzucam się bokiem na łóżko i przykrywam twarz poduszką. Biorę głęboki wdech nie mogąc uwierzyć, że Drew był tutaj, w moim pokoju, dwa razy jednego dnia. Odrzucam poduszkę i siadam. Byłam tak ogarnięta jego widokiem w moim pokoju, że aż do teraz nawet nie zarejestrowałam jego zapachu utrzymującego się w powietrzu. Zamykając oczy wdycham jego świeżą czystość. Jest to mieszanka delikatnego żelu pod prysznic oraz paczuli i piżma. To wyraźnie jego i uruchamia to moje serce jeszcze bardziej.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 7 ALI Jeep Drew jest już zaparkowany do czasu, gdy wjeżdżam na parking szkolny tego ranka. Miałam nadzieję, że dotrę tutaj pierwsza, pobędę i poczekam, żeby móc mu podziękować za wczoraj, ale pomysł nie wyszedł tak, jak planowała. Moim kolejnym pomysłem, było złapać go na jednej z dwóch porannych lekcji, które mamy razem, ale tak szybko, jak dzwonił dzwonek on albo wchodził, albo wychodził z klasy, więc nie miałam szansy. Poza tym, że kiwa do mnie głową, kiedy mnie mija, albo nawiązuje niewielki kontakt wzrokowy jest tak, jakby wczorajszy dzień się nawet nigdy nie wydarzył. Oh cóż, w najgorszym wypadku mogę wstąpić później do jego domu, jeśli nasze ścieżki się nie przetną. Postanawiam opuścić dzisiaj teren szkoły w czasie lunchu i wpycham moje książki do szafki, kiedy on podchodzi do swojej. Jest tylko trochę dalej ode mnie i wydaje się, że to idealny czas. Nie jestem do końca pewna, dlaczego się tak denerwuję, ale o cokolwiek chodzi temu facetowi, zdecydowanie wysyła wibracje mówiące „zamknięte”. W ciągu ostatnich kilku tygodni widziałam jak rozmawiał tylko z trzema czy czterema osobami. Nawet nauczyciele go nie wywołują. Nie, żeby to miało znaczenie, ja tak naprawdę też z nikim nie rozmawiam. Biorąc głęboki wdech podchodzę kilka kroków w jego stronę. Ponownie, nie wiem dlaczego się tak denerwuję. - Cześć. – Nawet mnie nie zauważa. Wpycha po prostu książki do szafki i czuję, jakby udawał, że mnie tam nawet nie ma. Nie jest możliwe, żeby zrozumiał, jak mnie to rani.
- Chciałam tylko jeszcze raz podziękować. – Zatrzaskuje szafkę, a ja podskakuję na ten dźwięk. Szybkość z jaką zamknął drzwiczki powoduje, że powietrze wokół nas dmucha we mnie i jego zapach całkowicie mnie paraliżuje. Wiem, że on ma wpływ na moje zmysły, ale to jest szalone. Jego zapach jest tak pyszny i taki jego, sprawia, że zastanawiam się, jak zamierzam przejeść przez każdy dzień bez możliwości czucia go. Odwraca się w moją stronę, kiedy jestem zagubiona w tej myśli i jego oczy wwiercają się w moje. Jego gniewne spojrzenie jest tak żarliwe, że cofam się od niego o mały krok. Jego szczęka jest mocno zaciśnięta i wciąż nic nie mówi. Naprawdę nie wiem, co oczekiwałam że powie, ale próbowałam przeprowadzić z nim rozmowę, więc coś, byłoby lepsze, niż nic. Nic. To tak właśnie sprawia, że się czuję w tym momencie, jakbym była niczym. O kilka za dużo cichych sekund przepływa między nami i on unosi na mnie swoje brwi, jakbym była dla niego irytująca. Moje brwi się marszczą, kiedy wracam do tych dwóch relacji, które mieliśmy wczoraj. Był absolutnie serdeczny i zachowywał się jak dżentelmen. Nie mogę natrafić na nic, co sprawiłoby, że pomyślę, że nawet się ze mną dzisiaj nie przywita. Wiem, że to głupie, ale tak jakby myślałam, że staliśmy się co najmniej przelotnymi znajomymi. Pod jego spojrzeniem patrzę w podłogę, czując się kompletnie pokonana, nieodpowiednia i moje serce opada do żołądka. Oczywiście, że on nie chce ze mną rozmawiać, ani żebym ja do niego mówiła. Już i tak żyję każdego dnia sama i całkowicie samotna, mniej więcej czując się, jak nikt. On po raz kolejny to potwierdza. Powinnam to odpuścić. To znaczy, serio, co ja sobie myślałam? Nie zadał sobie żadnego trudu w ciągu tych dwóch i pół miesiąca, żeby spróbować mnie poznać. Dlaczego miałby nagle teraz chcieć? Słyszę jakieś dziewczyny śmiejące się ze mnie z przeciwnej strony korytarza, co sprawia, że sztywnieję, a moje serce boli jeszcze bardziej. - Oh… widzę jak jest. – Szepczę, wciąż gapiąc się w podłogę. Spoglądam ponownie w jego przystojną twarz, posyłam mu mały uśmiech, który wiem, że nie sięga moich oczu i unoszę ramiona w małym wzruszeniu. Oficjalnie czuję, że się ośmieszyłam i muszę się stąd wydostać, tak szybko jak to możliwe.
- Cóż, tak jak mówiłam, chciałam jedynie podziękować. – Staram się najmocniej jak mogę utrzymać dzielny wyraz twarzy. Zza mnie słyszę, jak Cassidy śmieje się jeszcze głośniej. - Oh, jak słodko… ona rzeczywiście myślała, że on poświęci jej czas za dnia. Pozostałe trzy dziewczyny wybuchają głośnym śmiechem i oczy Drew przeskakują od nich, do mnie. Jego ręce, które wiszą wzdłuż ciała zaciskają się w pięści. Owijam moje wokół pasa. To jest nieświadomy, ochronny ruch i nie mogę go powstrzymać. Drew chmurzy się na mnie i nie mogę już tego znieść. Szybko się odwracam i moje oczy zamazują się łzami. Nie chcę, żeby żadne z nich zobaczyło, że w końcu do mnie dotarli, zwłaszcza Drew. Nie zwracam uwagi i wbiegam prosto w Beau, który stoi dokładnie za mną. Kiedy dołączył do tej małej rozmowy? Chwyta mnie za łokieć, kiedy zaczynam tracić równowagę i przyciąga mnie do siebie. Czuję, że jego oczy przeszukują moją twarz. Nie mogę na niego spojrzeć. Moje serce wali i wypełnia się łzami. One wszystkie niedługo wyciekną i po prostu muszę się stąd wydostać, zanim zrobię z siebie jeszcze większego głupka. Co ja sobie myślałam? Drew Hale. Wiedziałam lepiej. Słyszałam opowieści i zostałam nawet zaopatrzona w ostrzeżenie od Leili. Ten facet jest spoza mojej Ligii. Nie obracamy się i prawdopodobnie nigdy nie będziemy się obracać w tych samych kręgach. Jedyną osobą, którą można teraz winić, jestem głupia ja sama. - W porządku Malutka? – Beau pyta cicho i pod nosem. Jego niepokój o mnie wydaje się szczery i to boli nawet bardziej, niż gdyby zamierzał być swoim zwykłym konfrontacyjnym sobą. Nie potrzebuję jego współczucia czy litości. Wszystko czego chciałam, to bycie ich przyjaciółką. Teraz, nie chcę nic od tych ludzi. - Przepraszam. – Mamroczę. Wyrywam swoje ramię, szybko go wymijam i idę prosto do drzwi wyjściowych. Nie mogę dotrzeć do mojego samochodu wystarczająco szybko. Nie wiem dlaczego myślałam, że możemy zostać przyjaciółmi. Wszystko co on zrobił, to siedział ze mną przez kilka chwil na plaży, zaniósł mnie do domu i przyniósł mi kanapkę. Prawdopodobnie myśli, że jestem tylko biedną,
żałosną, nową dziewczyną. Ale dla mnie, on był kimś, z kim rozmawiałam o mojej mamie. Nigdy z nikim o niej nie rozmawiałam, odkąd się tutaj przeprowadziłam i to było dobre uczucie. Samotność ogarnia mnie jak koc i moje serce pęka w piersi na kawałki. Czuję się taka niechciana i niekochana. Jak ludzie mogą przechodzić przez życie w ten sposób? Może niektórzy nie znają niczego lepszego, ponieważ właśnie tak wyglądało całe ich życie, ale ja znam. Wiem, jak to jest wchodzić do domu i czuć się tak pewnie i bezpiecznie. Wiem, jak to jest wchodzić do szkoły i mieć wielu ludzi zatrzymujących się i mówiących do ciebie dzień dobry, zanim pierwszy dzwonek w ogóle zadzwoni. Wiem, jak to jest mieć mamę, która siedzi w nocy na twoim łóżku i otula cię, a kiedy odchodzi, to miejsce jest wciąż ciepłe i podnoszące na duchu. Wiem. Do czasu, kiedy docieram do samochodu łzy są nie do powstrzymania. Naciskam na pilota przy kluczach i otwieram drzwi. Kiedy już mam zamiar wsiąść, widzę to. Siedzi na dachu mojego samochodu machając swoimi półprzezroczystymi skrzydełkami w górę i w dół. Moje serce przeszło właśnie z pękającego do zatrzymującego się. Nie mogę oderwać oczu, a to wydaje się odwzajemniać moje spojrzenie. Wydłużony tułów jest elektryzująco niebieski, oczy lśniąco szare, jak rtęć, a nogi, których jest sześć są chude i czarne. Co to tu robi i skąd się wzięło? Rozglądam się wokoło, żeby zobaczyć, czy jest tego więcej, ale nie ma. Spoglądam z powrotem na dach mojego auta, a to się unosi i odlatuje. Obserwuję to, dopóki już nie mogę tego zobaczyć. Chcę krzyczeć, żeby zostało, ale wiem, że tego nie zrobię. Wślizguję się do samochodu i zamykam drzwi. Zakładam okulary przeciwsłoneczne, opieram głowę o kierownicę i chwytam zawieszkę wiszącą na mojej szyi. To była pierwsza ważka, którą widziałam od jej śmierci. Wiem, że to irracjonalne, żeby czuć jakiś rodzaj więzi z owadem, ale nie mogę powstrzymać optymistycznej części mnie, która myśli, że może, tylko może, moja mama jest ze mną. Wracam myślami do listu, który mi dała razem z wisiorkiem i w tym momencie, mogę usłyszeć jej głos, tak wyraźnie jak dzwon. „Kochanie, ważki są znane z tego, że żyją pełnią życia. Za każdym razem, kiedy jakąś zobaczysz, chcę, żebyś usłyszała moje słowa – „To czas, żeby
odpuścić.” Zawsze jesteś taka poważna i skupiona. Czasami musisz poszukać trochę zabawy. Rozświetl swoje życie i spraw że będzie promienne. Odszukaj szczęście, ponieważ ty, moja najdroższa dziewczynko, zasługujesz, żeby przeżyć każdy dzień z uśmiechem, nie tylko w oczach ale także w sercu.” Wyglądam przez okno, mając nadzieję dostać jeszcze jedno spojrzenie na ważkę, ale nie ma jej. Łzy ciągle spływają mi po twarzy i myślę, że ona miała rację. Moje życie jest teraz ciemne. Tylko, że ja nie wiem, jak znaleźć światło. Nagle, jestem wykończona. Siedzę w ciszy przez kilka minut, żeby się pozbierać. Ocierając oczy wierzchem dłoni podejmuję decyzję – potrzebuję dostać się do domu, do łóżka i zapomnieć o reszcie dzisiejszego dnia.
DREW Obudziłem się dzisiaj wiedząc, że to będzie okropny dzień. Słyszałem, jak ojciec wrzeszczy na dole na Matt’a i mamę i nie było możliwości, żebym zdołał spróbować ominąć ich, wychodząc popływać. Pozostanie w pokoju było najlepszą decyzją, ale brakuje mi pływania i brakuje mi Ali. Chciałem się upewnić, że z nią ok, zanim pojedziemy do szkoły. Beau i ja weszliśmy do szkoły w ostatniej możliwej chwili, więc nie widziałem jej przed lekcjami, a teraz nie chcę widowni kiedy z nią rozmawiam. Ludzie są wścibscy i wiem, że podsłuchiwaliby naszą rozmowę. Odkąd pokazały się te artykuły w magazynach, wcześniej w tym roku, czuję się, jakby wszystko co robię i mówię było poddawane dyskusji, przez ludzi, którzy mnie nie znają i z pewnością, jak cholera, nie zależy mi, żeby poznać ich. Kiedy byliśmy dziećmi Beau i ja pojechaliśmy na kemping z harcerzami i pamiętam to jedno zajęcie, gdzie siedzieliśmy w kółku dookoła ogniska i nasz drużynowy szeptał na ucho sekret dziecku siedzącemu po jego lewej. To dziecko odwracało się w swoją lewą stronę i powtarzało ten szept i tak dalej i tak dalej, aż ten szeptany sekret powrócił na początek koła, do drużynowego. Za każdym jednym razem sekret był zmieniany i rozbudowywany. Nigdy nie kończył się tak, jak się zaczął i większość ludzi nigdy nie słyszała prawdziwego sekretu. Z perspektywy czasu, smutną częścią tego ćwiczenia było to, że każdy z nas bardziej uwielbiał to, jaki ten sekret stawał się na końcu, niż to, jaki był na początku. Nikt z nas nie dbał o to, żeby znać prawdę. I to jest największy powód, dlaczego wybrałem, żeby nie rozmawiać. Nikogo nie obchodzę ja, moje życie, czy prawda. Wszystko kręci się wokół plotki i tego, kto najszybciej może ją roznieść. To dlatego jestem cały widziany, ale nie słyszany. Ali nie widziała Cassidy i dziewczyn wchodzących na korytarz, ale ja tak. Widziałem, że nas obserwowały i wiedziałem, że jeśli odpowiem Ali one będą dla niej gorsze, niż już do tej pory były, a szczerze mówiąc, ta dziewczyna przeszła już wystarczająco dużo w ostatnim czasie. Ona nie potrzebuje dodawać na wierzch jeszcze czegoś takiego.
Nie miałem zamiaru wyjść na niegrzecznego w stosunku do niej. Nie wiedziałem po prostu jak rozproszyć tą sytuację. To nie tak, że ona i ja jesteśmy przyjaciółmi, ale w tym samym czasie mam przeczucie, że ona czuje do mnie coś głębszego, tak jak ja do niej. Nie pytajcie mnie skąd to wiem, po prostu tak jest. To tak, jakbym potrafił odczytać ją poprzez te wszystkie małe rzeczy które robi. Jak kiedy wita mnie uśmiechem w klasie, czy na korytarzu, albo jak macha do mnie na plaży, kiedy kończę poranne pływanie i po obserwowaniu jej przez miesiące wiem, że nie robi tego z nikim więcej. Dziewczyny śmieją się z niej z przeciwnej strony korytarza. – Oh… widzę jak jest. – Szepcze. Nie nawiązuje ze mną kontaktu wzrokowego. Spoglądam w dół na jej piękną twarz i obserwuję, jak w końcu unosi głowę i daje mi mały uśmiech, który nie jest prawdziwy. Jej oczy są wypełnione bólem i łamie mnie wiedza, że ja jej to robię. Wzrusza na mnie ramionami i mogę zobaczyć, że się poddała. - Cóż, tak jak mówiłam, chciałam jedynie podziękować. Słyszę, jak po drugiej stronie korytarza Cassidy ponownie się śmieje. Oh, jak słodko… ona rzeczywiście myślała, że on poświęci jej czas za dnia. Spoglądając tam widzę, że twarz Cassidy jest rozświetlona. Obserwuje mnie, nie Ali i posyła mi zadowolony z siebie, szeroki uśmiech. Pozostałe trzy dziewczyny śmieją się razem z nią i chcę się tak dotkliwie zemścić, że cała ich czwórka nigdy nie zapomni kim jestem, tak długo jak będą żyły. Chcę sprawić, że każda z nich będzie cierpiała za bycie tak złośliwą i jawnie okropną. Moje ręce zwijają się w pięści. Co ta słodka dziewczyna kiedykolwiek im zrobiła? Nigdy nie chciałem uderzyć dziewczyny, ale w tej chwili naprawdę chciałem zamknąć Cassidy usta. Ali nigdy wcześniej nie próbowała do mnie podejść i wiem, że nie wydzielam wibracji, które by to ułatwiały, więc dla niej, podejście tutaj, żeby spróbować ze mną porozmawiać, w szkole, przed tymi wszystkimi ludźmi – wiem, że było jej ciężko. Czuję się jak kompletny dupek. Nienawidzę tego, co ta sytuacja jej robi. To jest wypisane na całej jej pięknej twarzy. Beau podszedł za nią z ewidentnym grymasem na twarzy. Jest tutaj wystarczająco długo, żeby być świadkiem całej tej akcji. Słyszy śmiech
dziewczyn i obserwuje jak Ali zamyka się w sobie. Stoi tak blisko niej, że mogłoby z łatwością zatopić się plecami w jego ramionach. Myślę o nim i o niej razem… decyduję właśnie teraz, że to się nigdy nie wydarzy. Nie, jeśli mogę cokolwiek z tym zrobić. Ali patrzy na mnie jeszcze raz, a potem tak szybko wyrywa się do wyjścia, że nie sądzę, że oczekiwała, iż ktoś za nią stoi. Wbiega prosto w Beau, ale trzyma głowę w dole. Już wiem, że zraniłem jej uczucia, ale nie spodziewałem się zobaczyć, jak czuje się tak odrzucona. Zawsze stawia się Beau, nie ważne gdzie jesteśmy i co robimy. On ją drażni, a ona strzela w odpowiedzi. Beau patrzy na mnie gniewnie z całkowitym brakiem aprobaty. - W porządku Malutka? – Ona nawet na niego nie patrzy. - Przepraszam. – Wyrywa swoje ramię z jego uścisku, oplata je wokół siebie i zmierza w stronę drzwi. Oh człowieku… i nagroda dupka roku wędruje do… ding, ding, ding, oh racja… do mnie. Oboje odwracamy się i obserwujemy jak odchodzi. Kiedy drzwi wejściowe się zamykają, Beau odwraca się do mnie wyraźnie wkurzony. Oboje spoglądamy na Cassidy, która ciągle się śmieje ze swoimi przyjaciółkami. Są teraz w trakcie wymieniania książek i ruszania w stronę stołówki. Nawet nie zauważyły, jak jesteśmy wkurzeni. Są zbyt zatracone w czuciu się zwycięsko, przez myślenie, że w końcu zalazły jej pod skórę. - Byłeś wystarczającym fiutem? – Odwracam się, żeby spojrzeć na Beau. W pełni się wyprostował i gniewnie na mnie patrzy. Nie mogę się powstrzymać od ponownego zastanawiania, jaki ma interes z tą dziewczyną. Nigdy nie okazuje żadne zainteresowania nią, ale zdecydowanie broni jej za każdym razem, kiedy dostanie szansę. - Co to dla ciebie za różnica? – Jestem ciekawy i mam nadzieję, że da mi odpowiedź. - Serio Drew, to wszystko co masz do powiedzenia? Nie mam dla niego odpowiedzi i ona ma rację. Broni jej z mojego powodu. Wie, że ona coś dla mnie znaczy. Odpycham się od szafki, wyciągam z kieszeni klucze i maszeruję w stronę parkingu. Muszę to naprawić. Ona musi zrozumieć.
Ali nie widzi, że podchodzę do jeepa. Prawdopodobnie mógłbym porozmawiać z nią tutaj, ale cholera, jeśli nie ma tu wszędzie oczu, które obserwują mój każdy ruch. Wspinam się do jeepa i spoglądam na nią. Założyła okulary przeciwsłoneczne i ręce ma zaciśnięte na kierownicy z czołem opartym między nimi. Ból przeszywa moją pierś i automatycznie sięgam, żeby ją potrzeć. Ona bierze głęboki oddech, wyciera policzki, wbija wsteczny i opuszcza szkołę. To ja sprawiłem, że ona się tak czuje i w tym momencie czuję się, jak najgorsza osoba na świecie. Może powinienem był z nią porozmawiać. Ona chciał tylko mi podziękować. To nie tak, że chciała spacerować po korytarzu trzymając się za ręce. Jadę za nią do domu i zatrzymuję się za jej samochodem, kiedy z niego wychodzi. Wiem, że ona wie, że tu jestem, ale nawet na mnie nie patrzy. - Ali. – Moje emocje szaleją, więc wołanie jej imienia wychodzi bardzo cicho. Wacha się w pół kroku, ale potem zaczyna iść dalej. Podążam za nią do domu, nie pytając o pozwolenie. Ja nie pytam, a ona mnie nie zatrzymuje. Tak jak wczoraj, zauważam, że żaluzje są zasłonięte i światła na dole są wyłączone, sprawiając, że jest bardzo ciemno. Gdybym nie wiedział, że ona tu mieszka, pomyślałbym, że dom jest pusty. Rzuca klucze i torbę na wyspę pośrodku kuchni, otwiera lodówkę, bierze butelkę wody i kieruje się w stronę schodów. Dalej za nią idę, a ona dalej mnie ignoruje. Kiedy docieramy do jej pokoju, chwyta jakieś ciuchy z łóżka i kieruje się do przylegającej łazienki, żeby się przebrać. Wczoraj tak naprawdę nie miałem okazji, żeby rozejrzeć się po jej pokoju, ale dzisiaj wszystko co robię, to się gapię. Większość dziewczyn prawdopodobnie powiedziałaby, że ten pokój jest vintage, albo jaki jest drugi opis – shabby chick.1 Po środku odległej ściany jest królewskich rozmiarów łóżko z kutą, metalową ramą. Pościel jest cała biała, z wyjątkiem kołdry, która jest złożona na końcu łóżka.
1
stylistyka urządzania wnętrz przy wykorzystaniu starych lub celowo postarzanych mebli.
Na środku podłogi jest wielki, futrzany dywanik, białe biurko i biała komoda i sięgające ziemi lustro, opierające się o ścianę. Wszystkie meble mają sztucznie postarzony wygląd i szczerze mówiąc wygląda to świetnie. Ściany są jasno niebieskie i wszystkie okna, wliczając w całości przeszkolone drzwi na balkon mają długie, grube, ciemno szare zasłony. Ma jedną szafkę na książki, stojącą koło biurka i jest ona pokryta pamiątkami, książkami i zdjęciami. Jednak to, co uderza mnie najbardziej, to oprawione, filmowych rozmiarów plakaty, przedstawiające ją w pełnym stroju tanecznym z jakiegokolwiek występu, w którym w tym czasie brała udział. Są piękne, a ona zapiera dech w piersiach. Drzwi do łazienki się otwierają i wychodzi Ali, ubrana w maleńką halkętop na ramiączkach i małe, bawełniane, chłopięce bokserki, a włosy ma związane w kucyk. Zasłania wszystkie zasłony z wyjątkiem jednej, otwiera na oścież drzwi balkonowe i wchodzi do łóżka. Wiem, że się na nią gapię. Nie mogę się powstrzymać. Pokazuje tak dużo skóry, że to pieprzy mój mózg. Kiedy porusza się po pokoju, ponownie jestem oniemiały jak piękna i idealna myślę, że jest. - Czego chcesz Drew? – Wypuszcza głębokie westchnienie, zwija się na boku, twarzą w stronę drzwi balkonowych i zamyka oczy. - Przepraszam. – Wiem, że te słowa nie będą miały po dzisiejszym dniu dla niej wielkiego znaczenia, ale to rzeczywiście jest prawda. - Za co? Nie otwiera oczu, a ja nic do niej nie mówię. Wciskam ręce do przednich kieszeni i czekam. Potrzebuję, żeby mi powiedziałam, jak się teraz czuje, żebym mógł to naprawić. - Wszystko jedno. Nie próbowałam wkurzyć ciebie, ani twojej dziewczyny. No to ruszamy… - Zaufaj mi, kiedy mówię, że nie mam dziewczyny. – Nienawidzę tego, że nie zrobiłem nic, żeby to pobudzać, jednak wszyscy wydają się myśleć, że ona nią jest. Zaczynam się zastanawiać, czy Cassidy mówi ludziom, że jesteśmy razem?
- Czy ona o tym wie? - Tak. – Jak cholera powinna wiedzieć. Czuję, jakbym powtarzał jej to ciągle i ciągle. - W porządku, cóż dziękuję, że wpadłeś. - Ali… - Wiem, że jest ciągle zraniona. Nie chcę być odrzucony. To ja jej to zrobiłem i to mój obowiązek sprawić, żeby poczuła się lepiej. - Co Drew? – Ton jej głosu mówi, że zaczynam ją wkurzać. - Co ty robisz? - A na co to wygląda? – Otwiera oczy i czuję ich ciężar, kiedy na mnie lądują. - Szkoła się jeszcze nie skończyła. - No i? I co cię to w ogóle obchodzi? Nie chcę tam być bez ciebie. Nie to, że mogę jej to powiedzieć. - Jesteśmy przyjaciółmi. Chmurzy się i patrzy na mnie, jakbym stracił rozum. - Nie, nie jesteśmy. Nie mów tego. Proszę, nie miej tego na myśli. - Chciałbym, żebyśmy byli. – Czas prawdy. - Szczerze, Drew, jeśli to jest sposób, w jaki traktujesz przyjaciół… nie, dzięki. – Zasłużyłem na ten komentarz. - Powiedziałem, że przepraszam. - Dobra, przeprosiny przyjęte. Możesz teraz iść. - A co, jeśli nie chce iść? Proszę, nie każ mi iść. - Planujesz uciąć sobie ze mną drzemkę? - Wezmę to za zaproszenie, a odpowiedź brzmi tak.
Zanim może coś powiedzieć, podchodzę do dalszego brzegu łóżka, kładę telefon na szafce nocnej, skopuje japonki, odpinam pasek, opuszczam jeansy i wchodzę do łóżka obok niej. Zostaję w koszulce i bokserkach. Przewraca się twarzą do mnie, a ja dopasowuję moją pozycję do jej, leżąc na boku z głową podpartą na ręce. Jej oczy są wielkie, kiedy obserwuje każdy mój ruch. - Nie składałam ci zaproszenia i nie możesz tak po prostu włazić do mojego łóżka. – Jest skołowana i zdenerwowana. To tak, jakby wiedziała, że stosowną odpowiedzią powinno być wykopanie mnie, ale jej ciekawska strona wygrywa. - Cóż, zrobiłem to i teraz tu jestem. Okrywa się kocem trochę ciaśniej i podciąga go pod brodę, zmieszanie wciąż jest widoczne na jej pięknej twarzy. - Dlaczego? – Pyta. Ponieważ nie chcę się już dłużej trzymać od ciebie z daleka. - Dlaczego nie? Obiecuję, że nie gryzę. – Kosmyk włosów wypadł jej w kucyka i sięgam, żeby wsadzić go za jej ucho. Kocham to robić. Jej włosy są tak miękkie i obserwuję, jak jej policzki delikatnie się rumienią. Jest tak sztywna, że ledwo porusza jakimkolwiek mięśniem. Cisza rozciąga się między nami. Ona zamyka oczy, a ja wiem, że to jest ten moment, w którym decyduje, czy pozwoli mi zostać, czy chce, żebym wyszedł. Czuję jak wypuszcza głęboki oddech i mam swoją odpowiedź. Moje serce wzdycha z ulgą. - Wyglądasz pięknie na tych plakatach. – Obserwuje, jak patrzę na każdy z nich. Chcę znów zobaczyć jej uśmiech. - Dzięki. Moja przyjaciółka z Colorado, Shannon, była zakręcona na punkcie fotografowania i projektowania graficznego, więc zrobiła je dla mnie. Jestem tancerką. - Wiem. – Jej twarz wyraża zaskoczenie. - Skąd wiesz?
- Ponieważ sprawdzam cię każdego popołudnia, kiedy kończę swój trening pływacki. No wiesz, tylko po to, żeby się upewnić, że z tobą wszystko ok. - Nigdy cię nie widziałam, tylko raz twojego brata. - To nie znaczy, że mnie tam nie było. – Nie jestem pewny czy oczekiwałem, że będzie zła, czy nie, teraz kiedy wie, że ją obserwowałem, ale to czego się nie spodziewałam, to wyraz aprobaty na jej twarzy. Czy to ją uszczęśliwia, że wie, iż wpadam, żeby ją sprawdzić? - Oh… powinieneś kiedyś wejść. Fajnie czasami zrobić sobie przerwę. - Ok. – Jeśli ona chce mnie widzieć, to zdecydowanie zamierzam zacząć wchodzić do środka. - Drew… jestem taka zmęczona. – Mówi cicho. Łzy wypełniają jej oczy i wiem, że nie mówi o fizycznym zmęczeniu. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak emocjonalnie wykańczające musi być tęsknienie za kimś takim, jak twoja matka. - Wiem. Chodź tutaj. – Przyciągam ją do siebie. Wydaje się trochę wahać, ale się nie opiera. Plątamy razem nasze nogi, kiedy jedna z moich rąk wślizguje się pod jej głowę, a drugą owijam wokół niej. Wtula się we mnie i jeśli nie wiedzielibyście, że ona tam jest, większość pewnie nawet by jej nie zauważyła. Całkowicie ją otaczam i blokuję od świata zewnętrznego. Wszystko, na co mogę mieć nadzieję, to to, że potrafię jej zapewnić jakiś rodzaj komfortu. Ostatecznie, to ja byłem tym, który wpędził ją w ten nastrój. - Ali, muszę ci jeszcze raz powiedzieć, jak jest mi przykro z powodu dzisiejszego dnia. Kocham to, że chciałaś ze mną porozmawiać, ale zobaczyłem Cassidy i jej przyjaciółki za tobą. Znam te dziewczyny od dawna. Jeśli bym z tobą porozmawiał, okazał zainteresowanie tobą, cokolwiek… ich pazury wyszłyby bardziej niż do tej pory. Nie próbowałem cię zranić. Próbowałem zapobiec temu, żebyś nie była bardziej dręczona. Sztywnieje, a ja przesuwam ręką w górę i dół jej pleców, żeby rozluźnić trochę tego napięcia. - Dlaczego więc byłeś na mnie taki zły? Wyglądałeś, jakbyś chciał oderwać mi głowę. – Wychodzi z niej smutek. Jest głośny i wyraźny.
- Nie byłem zły na ciebie. Byłem zły na nie. Poważnie, mógłbym w pewnym momencie wsadzić pięści w usta Cassidy. – Relaksuje się i chichocze. To najlepszy dźwięk na świecie. - Chciałabym, żebyś mógł. - Taa, coś mi mówi, że jeśli bym to zrobił, nie bylibyśmy tutaj teraz razem. - Dzięki, że za mną pojechałeś. To wiele dla mnie znaczy. – Biegnę ręką nad jej głowę. Delikatnie wplątuję ją w jej kucyka i odciągam do tyłu, żeby jej twarz była zwrócona do mojej. Potrzebuję, żeby patrzyła mi w oczy, kiedy będę jej to mówił. Jestem zdenerwowany. Ona sprawia, że się denerwuję, a serce wali mi w piersi. - Ali, nie rozmawiam z wieloma ludźmi. W zasadzie, tak naprawdę w ogóle za dużo nie mówię. To nie jest moja rzecz. Ale musisz mnie posłuchać, kiedy to mówię. Wiem, że to, czymkolwiek jesteśmy… jest inne. Było od pierwszej chwili. Nie wiem czemu, ale czuję jakbym z tobą mógł być po prostu sobą i lubię to. Naprawdę mi na tobie zależy. Widzenie, co ci się dzisiaj stało, złamało moje serce. Nie chcę nigdy sprawiać, że będziesz smutna i nigdy nie zamierzam calowo cię zranić. Ok? – Jej twarz jest bez wyrazu, a potem mruga. Powoli, mały uśmiech formuje się na jej ustach. - Ok. - Mówi cicho. Zrywam kontakt wzrokowy i opuszczam oczy do jej ust. Jej twarz jest tylko kilkanaście centymetrów od mojej i byłoby tak łatwo pochylić się i zawładnąć jej ustami. Obserwuje mnie i oblizuje dolną wargę. Pamiętając uczucie jej ust przy moich, przepływa przeze mnie ciepło. Jęczę w duchu. Wbrew wszystkim instynktom które posiadam, puszczam jej włosy i przyciągam ją znów do siebie, opierając usta na jej głowie. Nie chcę, żeby myślała, że przyszedłem tu z jakiegoś innego powodu, niż żeby przeprosić. Nie zajęło dużo czasu, żeby jej oddech się wyrównał. Ja natomiast, będę potrzebował go trochę więcej. Bycie tak blisko niej wpływa na mnie na więcej niż jeden sposobów. Oczywistym rozproszeniem jest to, jak się zwija i idealnie wpasowuje się w moje ramiona. Jej skóra jest tak miękka, a ona pachnie tak dobrze. Nie ma mowy, że będę jeszcze kiedykolwiek w stanie wąchać wanilię i nie myśleć o
niej. Dodajcie do całkowitego efektu słaby zapach cytrusów i chcę po prostu tutaj leżeć i ją wdychać. Inna myśl przebiegając przez moją głowę jest bardziej jak „co ja robię?” Nigdy się nie ściskałem, przytulałem się, czy jakkolwiek chcecie to nazwać, z inną dziewczyną. Tak, przez lata byłem z kilkoma, ale kiedy kończyliśmy, ja kończyłem. Nie przylepiam się i nie bawię się w związki. Myśl, o moim ojcu kiedykolwiek dowiadującym się, że jestem poważny w stosunku do dziewczyny – sprawia, że dostaję gęsiej skórki. Mogę go usłyszeć skandującego z tyłu mojej głowy, Nie ma wymówek dla rozpraszania uwagi! Jeśli chcesz rozproszenia, to dam ci coś, o czym możesz myśleć. W pewnym momencie mój telefon zaczyna dzwonić, budząc nas oboje. Sięgam za siebie, żeby go wziąć z szafki nocnej i kładę się na plecy, gapiąc się w sufit. Ona przysuwa swoje ciało trochę bliżej mojego i jedna jej ręka przesuwa się po mojej klatce piersiowej. Przyciągam ją bliżej do siebie. Naprawdę lubię ją czuć. - Koleś, gdzie jesteś? – Beau brzmi na zaniepokojonego. - W domu. – Nie ma potrzeby, żeby mówić mu, gdzie dokładnie jestem. Słyszę jak wypuszcza oddech. - Z tobą ok? - Yep. – Ze mną lepiej niż ok. Gdybym miał sposób, zatrzymałbym czas i leżał tu z nią na zawsze. - Wracasz później z powrotem, żeby popływać? – Ugh, pływanie jest w tym momencie ostatnią rzeczą w mojej głowie, a niestety wiem, że powinno być pierwszą. - Taa, będę tam za około godzinę. Muszę nadrobić dzisiejszy ranek. - W porządku, ja idę do Grant’a po treningu. Odbierzesz mnie później? - Pewnie. - Narka. Rozłącza się, a ja odkładam telefon. Jedynym dźwiękiem w pokoju są fale rozbijające się o brzeg. Łatwo mógłbym wrócić do snu, ale rzeczywistość wzywa. Przewracam się w jej stronę i patrzę na jej twarz. Jej wielkie, brązowe
oczy wpatrują się we mnie. Moje serce ponownie się ściska i chcę potrzeć to miejsce w mojej klatce piersiowej. Zamiast tego, śledzę palcem zawieszkę z ważką, która zsunęła się na jej obojczyk. Ona sapie delikatnie, nie spodziewając się tego. - Dlaczego nie pływałeś rano? - Mój ojciec był w domu i starałem się go unikać. – Mówiąc to nie nawiązuję z nią kontaktu wzrokowego. Nie chcę, żeby była w stanie odczytać jakikolwiek rodzaj emocji we mnie. - Dlaczego? - To skomplikowane. – Mój ton daje jej do zrozumienia, że skończyłem z tym wypytywaniem o mojego ojca. Im dalej trzymam ją od tej części mojego życia, tym wszystkim będzie lepiej. Łapie aluzję. - Nigdy wcześniej nie spałam obok faceta. – Szeroki uśmiech rozciąga się na mojej twarzy. To ostatnia rzecz, jaka kiedykolwiek pomyślałbym, że mogłaby wyjść z jej ust. Również nie mogłaby być bardziej idealna. Myśl o niej z innym facetem jest wystarczająca, żebym widział na czerwono. - Nigdy wcześniej nie spałem obok dziewczyny. – Zaskoczenie maluje się na jej twarzy, - Naprawdę? - Naprawdę. – Nie zamierzam wdawać się w szczegóły na temat tego, co naprawdę robiłem z dziewczynami. Ona nie chce tego słuchać i nagle czuję się przez to źle, co jest głupie. - Muszę spadać i iść coś zjeść zanim pojadę na basen. Jedzenie potrzebuje czasu, żeby się ułożyć w żołądku i takie tam. Wypuszcza delikatne skomlenie, przysuwa się do mnie bliżej i ramię, które ma owinięte wokół mnie zaciska się mocniej. Nie mogę powstrzymać chichotu. Ona jest tak urocza. - Oh… ok. – Wzdycha w moją pierś. Jest rozczarowana i to sprawia, że moje serce puchnie. Chce mnie tutaj. - Idziesz później potańczyć?
- Tak, muszę się rozciągnąć .– Odsuwa się i patrzy na mnie. Jej ręka przesuwa się do mojego biodra i czuję, jak jej palce delikatnie je ściskają. Myślę o niej rozciągającej się przede mną i, taa nie, to nie będzie dla mnie dobre. - W takim razie ok. – Moje oczy ponownie opadają do jej ust. Chcę ją pocałować bardziej, niż kogokolwiek, kogo wcześniej całowałem. Ale znam siebie i jeśli zacznę ją całować leżąc tutaj, nie będę w stanie przestać. Moje oczy błyskają z powrotem do jej i posyłam jej wielki uśmiech zanim wysuwam się spod niej. Wzdycha ponownie. Miło wiedzieć, że działam na nią tak, jak ona na mnie. Wciągam moje ubrania, odwracając się od niej. Nie musi widzieć, jak moje ciało reaguje będąc tak blisko niej. Kiedy zakładam japonki staję w nogach łóżka. Znów jest zwinięta w kulkę i wygląda na taką małą. Nie mogę się powstrzymać od przejechania po niej moimi oczami. Ona naprawdę sprawia, że czuję śmieszne rzeczy. Sięgam i ściskam jej stopę, tak, jak zrobiłem to wczoraj. - Z tobą ok?- Pytam ją. Wygląda na trochę smutną. - Nie wiem już, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie mam na to odpowiedzi, ale rozumiem dlaczego on tak się czuje. - Do zobaczenia później? Kiwa głową. Odwracam się, żeby odejść, ale zatrzymuję się, kiedy cicho wypowiada moje imię. - Drew… jeszcze raz dzięki, że wpadłeś. – Strzelając uśmiechem, mrugam do niej i wychodzę.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 8 ALI Szkoła jest prawie pusta, kiedy przyjeżdżam o 17:15. Parkuję obok Drew i wpuszczam się do Jaskini. W tło wrzucam trochę country, powietrze wypełnia się „Everything Has Changed” – Taylor Swift. Moje ciało ciągle mrowi od bycia w pobliżu Drew. Nigdy się nie spodziewałam, że pojedzie za mną do domu. Myślałam, że jest na mnie zły. On podchodzi to wszystkich z rezerwą, ale myślę, że tak naprawdę to tylko gra. Poza dzisiejszym dniem w korytarzu on nigdy celowo mnie nie olewał. Ale po słuchaniu, jak mówi o Cassidy, mogę zrozumieć czemu w szkole jest, jaki jest. W ciągu ostatnich dwóch dni widziałam tak inną jego stronę. Naprawdę lubię tą stronę. Większość pierwszej godziny spędziłam na rozciąganiu i jodze. Poza perfekcyjnymi ruchami, równie ważne jest, żeby pracować nad gibkością i siłą. Dało mi to także czas, na odtwarzanie w kółko tego, co wydarzyło się wcześniej dzisiejszego dnia. Kiedy Drew wszedł do mojego pokoju i zaczął ściągać ciuchy, myślę, że część mnie zapomniała oddychać. To znaczy, tak, widywałam go w niczym poza tymi ciasnym kąpielówkami przez tygodnie, ale jest coś skrajnie osobistego w facecie ściągającym przed tobą ciuchy, z twojego powodu. Nawet się nie zawahałam, żeby pozwolić mu wjeść ze mną do łóżka. Tak desperacko łaknęłam fizycznej i emocjonalnej bliskości z kimś, zwłaszcza z nim, że mogłabym wypłakać łzy ulgi. Wciąż nie wiem, co w nim jest, ale to co wiem, to to, że to musi być on. Nie mogę sobie wyobrazić kogoś innego będącego w moim pokoju, czy w moim łóżku. Ta myśl tak jakby przyprawia mnie o drżenie i sprawia, że czuję się niewygodnie. Chcę tylko Drew.
Czucie ciepła wydobywającego się z niego, jego ręki biegnącej po moich plecach w górę i w dół, tego, jak pachniał, to połączenie natychmiast ukołysało mnie do snu i był on jednym z najlepszych, jakie miałam od bardzo dawna. Chciałabym móc go poprosić, żeby spał ze mną każdej nocy. Około dwie godziny po rozpoczęciu moich ćwiczeń, drzwi do sali otwierają się cicho i podskakuję z zaskoczeniu. Tańczę tutaj od dwóch miesięcy i nikt nigdy tu nie wszedł. Jego oczy odnajdują moje i oboje się uśmiechamy. Wiem, że miałam nadzieję, że kiedyś tu wpadnie, ale prawdę mówiąc, nie sądziłam, że będzie to dzisiaj. Nie posiadam się ze szczęścia i nawet mam gdzieś to, czy on to widzi. Chcę, żeby wiedział, że sprawia, iż jestem szczęśliwa. Drew przechodzi przez drzwi mając na sobie ciemno niebieską koszulkę z długim rękawem i kapturem, białe sportowe spodenki i japonki. Kaptur ma naciągnięty na głowę i tylko kilka kosmyków jego brązowych włosów wywija się spod niego. Jego koszulka leży na nim prawie jak druga skóra, a spodenki wiszą nisko na jego biodrach. Nie mogę oderwać od niego oczu. Jest tak piękny. To nie fair w stosunku do reszty z nas. To szalone myśleć, że tylko kilka godzin temu, ten cudowny facet był owinięty wokół całej mnie i przytulony, pod moimi kocami. Czuję się szczęściarą, że mogłam tego doświadczyć przynajmniej raz. - Wiec, jak poszło pływanie? – Podchodzę i ściszam muzykę. - Mniej więcej tak samo jak zawsze, udoskonalanie pociągnięć i walka z czasem. Kondycja, kondycja, kondycja. A jak twój taniec? – Podchodzi do ściany obok tylnych drzwi i upuszcza torbę. - Dzisiaj dobrze. Potrzebowałam tego. Tak wiele emocji jest wyrażanych przez taniec i cóż, oboje wiemy, że ostatnio miałam tego dużo. – Uśmiecham się do niego nieśmiało. Opiera się o ścianę i ześlizguje się w dół tak, że siedzi z nogami podciągniętymi do góry. - Jak weszłaś w taniec? Z tego co widziałem, tańczysz wszystkie rodzaje i jesteś w tym naprawdę dobra. – Podchodzę, żeby usiąść przed nim i ponownie rozpoczynam rozciągnie. Nie ma potrzeby, żebyśmy krzyczeli do siebie przez salę. Uważnie mnie obserwuje i nie mogę stwierdzić, czy to rozplątuje mnie w dobrym, czy w złym sensie.
- Oh, ja zawsze tańczyłam. Nie pamiętam czasu, kiedy tego nie robiłam. Moja mama była tancerką, więc zgaduję, że mógłbyś powiedzieć, że jej miłość do tańca przeszła na mnie. - Dlaczego tańczysz tak dużo? Każdego dnia, to wydaje się sporo. – Lubię to, że jest mnie ciekawy. - Biorę udział w przesłuchaniu do Juilliard. – Szok jest widoczny na jego twarzy. - W Nowym Jorku? - Taa, to zawsze było moje marzenie. - Wow. Tego się nie spodziewałem. To robi wrażenie. Kiedy jest przesłuchanie? Denerwujesz się? Nie mogę powstrzymać chichotu z powodu jego reakcji. Uśmiecha się na mój chichot i moje serce robi dodatkowe uderzenie – on jest taki przystojny. - Nie, jestem gotowa na to na tyle, na ile można. Byłam gotowa od lat. – I to jest prawda. Po uczęszczaniu na Letni Intensywny Obóz w Nowym Jorku, przed moim pierwszym rokiem, wiedziałam, że byłam gotowa. Choreografowie i nauczyciele z różnych szkół tańca nieustannie mnie obserwowali i wzięłam to za dobry znak. - Więc, nigdy nie zamierzałaś tutaj zostać? - Ah… nie. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to nie mam tutaj dużo, tak naprawdę. - Hmmm. – Żal wślizguje się na jego twarz i znika tak szybko, jak się pojawił. - Przeszłam wstępną selekcję i moje przesłuchanie jest pod koniec lutego w Miami. - Czy to będzie dziwne, jeśli powiem, że jestem z ciebie dumny? Cóż, to coś, czego nie słyszałam od jakiegoś czasu. Przyjmuję ten komplement, ale czuję, jak moje policzki się rozgrzewają. - Nie. Dziękuję. Cieszę się, że ktoś jest. – Spoglądam w podłogę i pochylam się, żeby rozciągnąć plecy, zrywając kontakt wzrokowy.
- Twój tata nie jest? - Nie powiedziałam mu. - Nie wiem, co na to powiedzieć. - Nie ma nic do powiedzenia. Poza tym, ona ma teraz swoje własne problemy do rozwiązania. – Wstaję i podchodzę do sprzętu grającego. Chwytam iPada i podnoszę moją torbę. Tak bardzo, jak kocham rozmawiać z Drew, rozmowa o ojcu jest również dla mnie zamkniętym tematem. W tym momencie, mój dzień jest idealnie odprężający i nie chcę tego rujnować przez takie emocjonalne coś. Podchodzę do niego, a on wstaje. - Gotowy, żeby iść? - Yep. – Patrzy na mnie z wahaniem. – Jak się czujesz z cheeseburgerami? – Uśmiecham się do niego. - Kocham cheeseburgery. – Odpowiada mi uśmiechem, a jego oczy błyszczą. - Ok, muszę lecieć odebrać Beau i Matt’a. Masz coś przeciwko, jeśli wpadniemy niedługo z jakimś jedzeniem na wynos? - Kim jest Matt? - Oh, jest moim młodszym bratem. Ma jedenaście lat. – Nie wiedziałam, że jest jeszcze jeden brat. Z tym całym plotkowaniem na temat jego i Beau, jestem zaskoczona, że to nigdy nie wyszło. Myśl o Drew spędzającym czas z braćmi sprawia, że moje serce się uśmiecha. - Podoba mi się to. Zrobię ciasteczka czekoladowe. Frytki też? - Oczywiście! – Drew uśmiecha się trochę szerzej i bierze ode mnie moją torbę. Wychodzimy razem i myślę sobie, że zdecydowanie mogłabym do tego przywyknąć.
DREW Przez następne kilka tygodni, nieumyślnie wpadłem z Ali w rutynę. Macham do niej co rano, kiwam do niej głową w korytarzy i po pływaniu, każdej nocy czekam na nią, aż skończy ćwiczenia. Czasami potem wpadamy coś zjeść, ale przez większość czasu ona idzie w swoją stronę, a ja w swoją. Jeśli mój ojciec kiedykolwiek dowiedziałby się, że interesuję się tą dziewczyną – po prostu nie mogę sobie tego nawet wyobrazić. Nawet bez mówienia czegokolwiek, jeśli wychodziłbym za dużo z domu, mógłby automatycznie zrozumieć, że spędzam trochę za dużo czasu będąc zaabsorbowanym czy zdekoncentrowanym – to jego słowa – przez dziewczynę, a nie skupionym na tym, co jest ważne. To mogłoby sprawić, że wyglądałby dobrze, tak jakby wszyscy jeszcze nie słyszeli wystarczająco, ale jestem jego uzdolnionym i utalentowanym synem. Zmierzam dokądś i najwyraźniej, rzekomo mam go zabrać ze sobą. Nie, dziękuję. Każdej nocy, wyczekuję tego, żeby iść do Jaskini. Szczerze, to stało się moją ulubioną częścią dnia i wiedza, że muszę skończyć mój trening, zanim pójdę po nią, sprawia, że mój czas się kurczy. Trener Black zauważył, że poprawiłem się o kilka sekund tu i tam, ale nie zapytał mnie o to, choć jestem pewny, że się domyśla. Im szybciej mogę skończyć, tym szybciej do niej pójdę. Czerpię przyjemność z rozmowy z nią i odkrywania wszystkich szczegółów jej umysłu. Jest mądra i interesująca. Nigdy wcześniej nie znalazłem interesującej dziewczyny. Zgaduję, że nigdy tak naprawdę nie poświęcałem czasu, żeby jakąś poznać. Nie boli również, że jest tak piękna, czasami, boli po prostu patrzenie na nią. Jestem już w sali, obserwując ją od czterdziestu pięciu minut. Myśli, że się uczę, ale nie robię tego. Nigdy nie byłem tym, który myśli dużo o tańcu, ale kiedy ona się rusza, nie mogę oderwać od niej oczu. Przekształca się, formuje w muzyce i płynie z dźwiękami, jakby zostały napisane i skomponowane właśnie dla niej. Nie wiem, jak ona to robi, ale nawet ja, z moimi naiwnymi oczami,
mogę powiedzieć, że ona jest niesamowita. Nie ma mowy, żeby ta szkoła nie zaoferowała jej miejsca w swoim programie. W końcu wyłącza swojego iPada i podchodzi, żeby się przede mną rozciągnąć. Nigdy nie siada na środku sali, ani nie używa drążka, który przyniosła i przekonała mnie, żebym pomógł jej go przymocować. Zawsze siada ze mną i pyta o mój dzień. W czasie kilku pierwszych razy, kiedy to zrobiła, zaskoczyło mnie to. To znaczy, nikt nigdy nie pyta mnie, jak minął mój dzień. Zajęło mi trochę, żeby się otworzyć. Nigdy z nikim nie rozmawiam, ale kiedy to zrobiłem, odkryłem, że tak łatwo się z nią rozmawia. Kocham z nią rozmawiać. - Więc, jakie masz plany na Święto Dziękczynienia w przyszłym tygodniu? – Jestem super podekscytowany, że mnie o to zapytała i zaczęła tą rozmowę. Też się zastanawiałem, co ona zamierza robić. - Nic wielkiego. Grant planuję urządzić imprezę TBT – Wtorek Przed Świętem Dziękczynienia, w ten sposób każdy może przyjść. Moja mama prawdopodobnie ugotuje kolację, a potem będę się kręcił w pobliżu przez resztę tygodnia. A co z tobą? - Leila wspomniała coś o tej imprezie, ale jeszcze nie zdecydowałam, czy pójdę, czy nie. Jednak nie jestem jeszcze pewna co do kolacji. Zgaduję, że mój tata przyjedzie, ale kto tam z nim wie. Ostatnio wydaje się, jakby przyjeżdżał coraz mniej. – Chmurzy się na ten ostatni komentarz i nienawidzę widzieć ją smutną. - Tak jakby, tyle się domyśliłem. Nigdy nie widzę tam jego samochodu. Kiedy ostatnio go widziałaś? - W ostatni weekend. Nigdy nie poznałem jej taty, a już go nie lubię. Ali jest najbardziej fantastyczną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. On jest takim szczęściarzem, że ma ją za swoją córkę, a nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. - Czy z tobą ok, że jesteś tam całkiem sama cały czas? – Martwię się o nią w nocy. Co, jeśli nie jestem jedynym, który zauważył, że ona jest tam cały czas sama? Wiem, że dziewczyny mieszkają same, ale tamte dziewczyny nie są moją dziewczyną. Chwila… czy ona jest moją dziewczyną?
- Tak myślę. Ale, jaki mam wybór? – Pochyla się w prawo i kładzie się na swojej prawej nodze, która jest wyciągnięta. Nie mogę się powstrzymać od pochylenia mojej głowy razem z nią. - Myślałaś o kupieniu psa? – Jej oczy błyszczą i chichocze. - Co miałabym robić z psem? - Nie wiem, dotrzymałby ci towarzystwa czy coś. - Nie dzięki. Za dużo roboty. Dodatkowo, co bym z nim zrobiła, kiedy przeniosę się do Nowego Jorku? Co najmniej raz na dzień, myślę o niej przenoszącej się do Nowego Jorku i jak będę się czuł, kiedy wyjedzie. To nie jest dobre uczucie. - Zgoda. To była tylko taka myśl. - Ze mną w porządku. Nie martw się o mnie. – Siada, a potem kładzie się na lewą nogę owijając palce o swoją stopę. - Ale się martwię. Jej oczy unoszą się, żeby spotkać moje, cisza rośnie między nami, a potem się uśmiecha. Kocham jej uśmiech. Kiedy się uśmiecha, to rozświetla całą jej twarz. - Dzięki. – Odwraca wzrok, ale nie przed tym, zanim widzę, jak jej uśmiech opada i ból błyska w jej oczach. Zawsze myślałem, że kochałbym mieszkać na własną rękę, w końcu nie musieć się martwić niczym, czy być odpowiedzialnym za kogoś innego, ale potem patrzę na nią i nie wiem. Zgaduję, że różnicą jest to, że ona nie wybrała takiego życia, ale ja bym wybrał. - Myślę, że powinnaś również iść na imprezę Grant’a. Słyszałem, że koktajlem wieczoru przypuszczalnie ma być żurawinowy smaczek. – Pojawia się mały uśmiech, rozjaśniający jej twarz. Chcę, żeby czuła się chciana. Musi mieć pojęcie, że po tym wszystkim, jest chciana przeze mnie. - W porządku, pójdę. – Ali podciąga nogi i odchyla się rozciągając ramiona. Siada z powrotem prosto, wyciąga ręce w górę, w stronę sufitu i wstaje. – Jestem gotowa, kiedy ty jesteś.
Chwytam jej plecak razem z moim, przerzucając oba przez ramię. Wychodzimy przez tylne wyjście, a ona zamyka drzwi na klucz. Parking jest całkiem pusty, z wyjątkiem naszych aut i uświadamiam sobie, że jestem zaskoczony, iż przez to nie zaczęły latać plotki. Nie zamierzając, sięgam w dół i łapię jej rękę. Kątem oka widzę, że jej głowa opada, a ona się uśmiecha. - Hej, Drew? - Tak? – Spoglądam na nią. - Dlaczego siedzisz tu ze mną każdej nocy? Nie masz nic lepszego do roboty? - Nie, nie mam, inaczej bym to robił, a jestem tu, ponieważ chcę tu być. - Nie rozumiem. Dlaczego miałbyś chcieć? - Nie lubię wiedzieć, że jesteś tutaj całkiem sama. Wyrywa swoją rękę z mojej i zatrzymuje się. Rozpoznaję to spojrzenie, które mi daje. To jest to samo, które daje Beau za każdym razem, kiedy się z nią o coś droczy. - Nie potrzebuję niańki. – Chmurzy się na mnie. - Nigdy nie powiedziałem, że potrzebujesz. – Gdyby nie była taka zła to zaśmiałbym się z niej. Jest super urocza, kiedy się gniewa. - Idealnie sobie radzę sama. - Nigdy nie powiedziałem, że nie. To co powiedziałem, to to, że tego nie lubię. Jej spojrzenie przechodzi z gniewnego do stanowczo lodowatego. - Tak, żeby była jasność, nie potrzebuję, żebyś na mnie uważał. Nie prosiłam cię o to i nie chcę tego. - Ali, co ty teraz robisz? - Drew… - Sięgam i chwytam ponownie jej rękę, przeplatam swoje palce z jej i zaczynam iść w stronę naszych samochodów. Nie opiera się i idzie ze mną.
- Słuchaj, wiem, że nie potrzebujesz, żeby ktoś na ciebie uważał. Przychodzę tutaj co noc, ponieważ lubię być w pobliżu ciebie, w porządku? – Spoglądam na nią, a ona odwraca wzrok. – To sprawia, że czuję się bardziej komfortowo, wiedząc, że jeśli skręcisz nogę, lub Boże uchowaj coś gorszego, to będę tam dla ciebie. Ok? - Ok. – Dochodzimy do jej auta i ściskam jej rękę nie puszczając jej. - To nie jest zła rzecz, że przychodzę cię zobaczyć, prawda? – Odwraca się i patrzy na mnie. - Nie, po prostu zawsze myślałam, że to robisz, ponieważ jesteś moim przyjacielem. - Jestem twoim przyjacielem. Nic nie odpowiada, a ja mogę zobaczyć w tych jej brązowych oczach. Jest szczęśliwa w tym momencie i jestem tak wdzięczny, że to ja sprawiłem, że ona się tak czuje. Jej emocje poniekąd przypominają mi jo-jo. Szybko się złości, ale potem też szybko wybacza. Jestem tak przyzwyczajony do gniewu przez cały czas, tak więc ten jej szybki zwrot do bycia znowu szczęśliwą, sprawia, że czuję się spokojniej. Ona nigdy nie pozostaje długo zła. Szarpię ją do siebie i jej ręka ląduje na moim biodrze. Schylam się i kładę usta na jej czole, całując ją delikatnie przed odwróceniem i oparciem policzka na czubku jej głowy. - Słuchaj, w ten weekend mam zawody, więc nie będzie mnie w domu. Będzie z tobą w porządku? - Powinno być. Jutro jem kolację z Leilą i Chase, a w niedzielę planuję się uczyć. Sztywnieję, kiedy wspomina imię Chase’a i jestem pewny, że to poczuła. Nie mogę właściwie poprosić jej, żeby się z nim nie widziała. Ledwo jesteśmy przyjaciółmi, tym bardziej nie czymkolwiek więcej. Chociaż, czuję do niej więcej, niż powinienem, jest w niej po prostu coś, co mnie przyciąga i nie potrafię trzymać się z daleka. - Zadzwonisz do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebowała? – Znowu chichocze. - Nie mam twojego numeru.
Odsuwając się od niej puszczam jej rękę. Jestem na siebie wściekły w tym momencie. Nie zdawałem sobie sprawy, że nigdy nie dałem jej swojego numeru i przez cały ten czas myślałem, że jeśli kiedykolwiek by mnie potrzebowała, to by zadzwoniła. Nope. - Oh, pozwól mi zobaczyć twój telefon. – Podaję jej plecak, a ona sięga do bocznej kieszeni wyciągając go. Podaje mi go, a ja dzwonię do siebie. - Zadzwoniłem na swój telefon, żebym miał także twój numer. Musisz dodać mnie do swoich kontaktów. - Ok. – Bierze ode mnie swój telefon i kolejne uderzenie ciszy przepływa miedzy nami. - Powodzenia na twoich zawodach w ten weekend. Jestem pewna, że dasz czadu. Nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu. Ona jest tak ładna i cudowna. Robię kolejny krok w tył, dając jej znać, że zamierzam odejść. Jeśli wkrótce tego nie zrobię, będzie miała problem na swoich rękach, który będzie się zaczynał i kończył na mnie. - Dzięki, do zobaczenia w poniedziałek, ok? - Brzmi świetni. Pa, Drew. – Zwleka. Robiąc krok w tył, w stronę swojego auta uśmiecha się ironicznie i zerka na mnie od głowy po palce u stóp. Jej oczy pokazują, że jest trochę zalotna. Lubię tą jej stronę i lubię mieć jej oczy na sobie. Jęczę w duchu. - Narka. – Mówię odwzajemniając uśmiech.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 9 ALI Kolacja u Leili była właściwie bardzo miła. Byłam w jej domu tylko kilka razy, ale za każdym razem, przypomina mi to, jak to jest czuć, że należy się do rodziny. Oni są ciepli i zachęcający. Żyją bardzo skromnie i nie mają za wiele, ale są idealnym przykładem na to, że nie potrzeba tego, tak długo, jak ma się siebie nawzajem. Po raz kolejny Leila jest ubrana w super uroczy top i spódniczkę. Nie mogę się powstrzymać od zerknięcia do jej szafy i myślę, że może ja też powinnam wykopać nieco tą „południową dziewczynę”. Większość moich ciuchów jest taka, jak moglibyście oczekiwać, że nosi dziewczyna z gór – ciemne i „lubiące przebywać na świeżym powietrzu”. To czas, żeby kupić trochę strojów plażowych. To, co zaskoczyło mnie najbardziej, to fakt, że Leila nie kupiła większości tych ubrań – ona je robi. Ta dziewczyna ma poważny talent do mody i dumnie ogłosiła, że złożyła papiery na studia do szkół modowych w całym kraju. Kto wie, może zostanie przyjęta do szkoły w Nowym Jorku i będziemy mogły być tam razem. Słuchanie jej jak opowiada o czymś, co ją tak bardzo pasjonuje, sprawia, że się uśmiecham. Nie znalazłam wielu innych przyjaciół w moim wieku, którzy kochają coś tak bardzo, jak ja kocham taniec i czasami uznają, że jest dla nich trudne, żeby nawiązać za mną kontakt, ale nie Leila. Ona i ja rozumiemy się nawzajem idealnie. Chase był typowym, zabawnym sobą i oczywiście namówił mnie w końcu na paddleboarding. Nie marnował czasu z zadeklarowaniem, że odbierze mnie punktualnie o 8:00 rano. Słyszę, jak na zewnątrz zatrzymuje się jego ciężarówka i biegnę w dół schodów, żeby spotkać się z nim przy drzwiach. To nie tak, że nie chcę, żeby
wchodził do środka, po prostu nie chcę odpowiadać na żadne pytania, które może mieć. Poza tym, jedynymi osobami, które były w moim domu są Drew, Beau i Matt. Wiem, że to głupie, ale tak jakby chcę to utrzymać w takim stanie. Otwieram drzwi i obracam się, żeby znaleźć stojącego tam Chase’a, który uśmiecha się do mnie od ucha do ucha i trzyma kubek kawy. - Leila mi powiedziała, że to twój ulubiony napój kawowy, więc pomyślałem, że cię zaskoczę. – Patrzy na mnie z zakłopotaniem, a ja szeroko się do niego uśmiecham, żeby pokazać, że doceniam jego troskę. - Ohhhh, to fantastyczna niespodzianka. Dziękuję ci. Chase ma na sobie starą, surfingową koszulkę i spodenki na deskę. Patrząc na niego naprawdę nie rozumiem, dlaczego on nie ma dziewczyny. Ma słodką, chłopięcą twarz, blond włosy i takie same niebieskie oczy jak Leila. Naprawdę jest atrakcyjnym facetem. Uśmiecha się do mnie, kiedy podaje mi kawę. - Więc, dokąd jedziemy? – Muszę zmienić rozmowę. Uśmiecha się do mnie. - Pomyślałem, że możemy wyjechać z wyspy. Jeśli przekroczymy pierwszy most tak, jakbyśmy jechali w stronę kontynentu, to jest tam przystań dla kajaków, łódek z płaskim dnem itp. Jest tam pełno moczar z tropikalnymi drzewami, które robią piękny widok i nie ma za dużo fal. - Dla mnie brzmi dobrze. – Brak fal oznacza, że będę mogła po prostu porozmyślać na desce, bez wywalenia się. Podchodzimy do ciężarówki i Chase otwiera dla mnie drzwi. Spoglądam w stronę domu Drew i widzę Beau stojącego na ganku, który opiera się o poręcz i obserwuje nas, pijąc kawę. Podnoszę rękę i macham do niego. Trochę czuję się, jakbym robiła coś złego, choć wiem, że nie. Z jakiegokolwiek powodu chcę, żeby Beau zobaczył, że jest to tylko przyjacielska wycieczka i nic więcej. - Hej Malutka, co porabiasz? – Beau schodzi po schodach, idzie wzdłuż podjazdu, przez drogę i staje dokładnie przed nami. Chase sztywniej za mną. - Chase zabiera mnie dzisiaj na paddleboarding. – Beau przyswaja nas oboje, w co jesteśmy ubrani, sprzęt z tyłu ciężarówki, a potem jego oczy osiadają na Chase’a.
- Hej stary, jak leci? – Przynamniej Beau próbuje być miły. Nie to, żeby miał powód, żeby nie być. - Leci. Pomyślałem, że moglibyśmy wyjechać wcześniej, zanim zrobi się za gorąco. – Chase grzecznie stara się mu powiedzieć, żeby spadał. - To prawdopodobnie dobry pomysł. Nie jestem pewny dlaczego ostatnio jest tak gorąco. Jest w końcu listopad. - Co dzisiaj robisz? – Staram się utrzymać tą rozmowę na lekkim poziomie. - Uderzam później do Granta. Zgodził się zagrać ze mną parę setów. – Beau śmieje się na to. – Mówiąc o Grancie, idziesz na jego imprezę we wtorek? Beau mówi bezpośrednio do mnie i czuję się źle z powodu Chase’a. Spoglądam na niego i uśmiecham się. Opiera się o ciężarówkę, obserwując nasza dwójkę. - Planuję iść. Drew wspominał coś o tym innego dnia. – Aprobata zapala się w jego oczach. - Dobrze. Lubię być w stanie mieć cię na oku. - Cokolwiek, Beau Hale. Widziałam, co przyciąga twoje oko i ja zdecydowanie tym nie jestem, ani nie chcę być. – Śmieje się otwarcie, owija rękę wokół moich ramion i delikatnie ściska. - Oh, Malutka, gdybyś tylko wiedziała. – Puszcza mnie i uśmiechając się robi krok w tył. – Wiedziałaś, że gdybyś wybrała się na słońce, to zajęłoby to osiem dni? - Wiedziałeś, że oko ostrygi jest większe, niż jej mózg? – Poruszam na niego oczami, a on się ze mnie śmieje. - Bawcie się dzisiaj dobrze dzieciaki i nie zapomnij użyć kremu z filtrem. – Po tym, kiwa głową do Chase’a i wędruje w stronę domu. Wspinam się do auta, Chase zamyka za mną drzwi i obchodzi ciężarówkę. Jego brwi są zmarszczone i mogę stwierdzić, że mocno myśli.
- O co w tym wszystkim chodziło? – Patrzy na mnie. Oczywiście, że jest ciekawy. Też bym była. Ostatecznie bracia Hale tak naprawdę nie rozmawiają z nikim spoza swojego kręgu, a w szkole ja w nim nie jestem. - O nic. To po prostu coś, co robimy. – Mam nadzieję, że ma na myśli tę część naszej rozmowy z bezużytecznymi faktami, a nie całą interakcję. Pauzuje na kilka sekund, jakby decydował o tym, co ma zamiar powiedzieć, czy o co zapytać. - Ali, czy coś się dzieje pomiędzy tobą i Drew? – Wiem, że powinnam po prostu odpowiedzieć na jego pytanie, a potem dać mu znać, żeby odpuścił, ale był dla mnie taki miły i czuję, że muszę mu powiedzieć więcej mojej historii. - Moja mama umarła sto pięć dni temu. – Nie miałam zamiaru wyskoczyć z tym, ale to po prostu wyszło. Oczy Chase’a się powiększają i jego szczęka trochę opada. - Co? Ali, tak mi przykro. Nie wiedziałem. – Sięgam i zaczynam pocierać ważkę. Coraz bardziej to staje się pocieszającym przedmiotem, a jeśli mam zamiar rozmawiać o mojej mamie, pocieszenie jest potrzebne. - Wiem, że nie wiedziałeś, dlatego właśnie ci mówię. Szczerze mówiąc, nie wiem, co jest między Drew i mną, ale wiem, że coś jest. Drew jest jedyną inna osobą tutaj, która wie o mojej mamie i chciałabym, żeby tak zostało. Nie jestem gotowa, żeby o niej rozmawiać i w przeważającej części jestem bardzo skrytą osobą. – Łzy wypełniają moje oczy, kiedy na niego patrzę. - Nikomu nie powiem. Dziękuję, że podzieliłaś się tym ze mną, ale jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać, proszę wiedz, że jestem tu dla ciebie. – Ucieka mi łza, a on pochyla się, żeby otrzeć ją swoim kciukiem. Jego oczy są zamknięte na moich i próbuję go odczytać, ale jest tam część jego, która jest zamknięta. - Nie chcę cię wprowadzać w błąd Chase. Naprawdę lubię twoje towarzystwo i chcę się z tobą przyjaźnić. Nie mam wielu przyjaciół… ale to wszystko, czym mogę być. - Ali… ja też nie mam wielu przyjaciół i naprawdę też chcę się z tobą przyjaźnić. – Wypuszcza głębokie westchnienie i sięgam, żeby chwycić jego rękę. - Przepraszam.
- Za co? – Chwyta moją rękę i pociera jej tył. - Za sprawianie, że czujesz się w ten sposób. – Uśmiecha się ironicznie. - Ty nie sprawiłaś, że czuję się w jakikolwiek sposób i szczerze mówiąc, lekko mi ulżyło. Leila naciskała na mnie, żebym cię gdzieś zaprosił, a ona przeszła tak wiele w ciągu ostatnich kilku lat, że chciałem to zrobić, żeby ją uszczęśliwić. Nie zrozum mnie źle, myślę, że jesteś cholernie zachwycająca, ale próbuję wyjechać z tej wyspy i nie potrzebuję żadnego przywiązania – jestem trochę zaskoczona jego wypowiedzią na temat Leili, ale to nie moje miejsce żeby pytać i jeśli ona nie zaproponuje jakichś informacji, to nie moje miejsce, żeby wiedzieć. - Więc, wciąż zamierzasz mnie nauczyć paddleboardingu? - Jasne, kochanie! Czekałem na to prawie trzy miesiące. – Puszcza moją rękę, uruchamia ciężarówkę i wycofuje na drogę. - Chase, cieszę się, że odbyliśmy tą nieszczęsną rozmowę. Denerwowałam się tym, jakie są twoje oczekiwania względem mnie. – To dobre uczucie, móc otwarcie z nim porozmawiać. - Skarbie, mam zero oczekiwań względem ciebie. W zasadzie, cieszę się, że zgadzamy się co do tej kwestii. Nie zrozum mnie źle, jeśli kiedykolwiek poczujesz potrzebę i będziesz chciała się trochę poobściskiwać, zdecydowanie możesz do mnie zadzwonić. Nie powiem nie. Wybucham śmiechem. - Więc, ty i Drew, huh? – Rumieniec wykwita na moich policzkach. - Nie wiem. Może? – Uśmiecham się trochę szerzej i wyglądam przez okno. Nie chcę, żeby Chase wiedział, jak działa na mnie Drew. - Ali, znam go prawie całe moje życie i nigdy nie widziałem, żeby reagował, albo patrzył na inną dziewczynę, tak jak na ciebie. Mam na myśli, widziałaś te spojrzenia, które mi rzuca kiedy jestem w pobliżu. Jest bardzo terytorialny wobec ciebie i Beau także. Cassidy też to wie. To dlatego jest taka, jaka jest. – Myślałam, że Drew był bardzo subtelny, ale jeśli ludzie zauważają, może jest tu więcej dla nas niż myślałam – lub mogłabym mieć nadzieję. - Nic nigdy się między nami nie wydarzyło, a minęły miesiące.
- Daj mu czas. To tu jest. Obiecuję. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego to zajmuje mu tak długo. Jeśli ja byłbym w pobliżu ciebie tak dużo, jak podejrzewam, że on jest, wybuchłyby fajerwerki. – Posyła mi psotny uśmieszek. – Ale zdecydowanie coś się dzieje z nim i Beau. Oboje stali się bardziej wycofani i zdeterminowani o ciągu ostatnich lat. Żaden z nich nie wygląda już dłużej na szczęśliwego. Nie mówię nic, kiedy Chase zatrzymuje się i wjeżdża na parking na piasku. Myślałam sobie kilka razy, że coś może się z nimi dziać i teraz słysząc, że ktoś inny to mówi… sprawia to, że zaczynam się zastanawiać. - Chodź, ściemniaczu. Wyłaź z ciężarówki. Jeśli zamierzasz uprawiać paddleboarding, lekcja pierwsza – nosisz swoją deskę. – Śmieje się. Wyskakuję z ciężarówki i patrzę na deskę, która jest z tyłu. - Żartujesz sobie, prawda? - Nope. – Szczerzy się od ucha do ucha. - Zdajesz sobie sprawę, że ta deska jest cztery razy większa ode mnie? - Yep. - Świetnie, podaj ją. – Jedynym sposobem no to, żebym dostarczyła tą deskę do wody jest albo ciągnięcie jej po piasku, albo dźwiganie jej na plecach. Wybieram opcję numer dwa. Kiedy jesteśmy już w wodzie, nie zajmuje mi dużo czasu, żeby wstać. Myślę, że ta deska waży prawie tyle co ja, więc jest całkiem równomiernie wyważona. Uczę się także, że w przeciwieństwie do deski snowboardowej czy surfingowej, twoje nogi muszą być rozłożone szeroko po obu stronach a nie z przodu i z tyłu. Chase wskakuje na swoją i razem wiosłujemy w stronę drzew tropikalnych. To świetne uczucie wyjść z domu i z Jaskini. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu z samej siebie. Jeśli tylko Shannon mogłaby mnie teraz zobaczyć. Jestem pewna, że w Denver temperatura jest teraz gdzieś pomiędzy -1 a 10 stopniami. Shannon będzie musiała nosić płaszcz i buty, a ja jestem tutaj w bikini i z olejkiem do opalania. Do czasu, kiedy kończymy i wracamy do ciężarówki jest blisko 16:00. Mieliśmy zamiar wyjechać tylko na kilka godzin, ale tak świetnie się bawiliśmy,
że nie przestaliśmy. Jestem wdzięczna, za naszą wcześniejszą rozmowę i że na przestrzeni całego dnia nie mieliśmy żadnych niezręcznych momentów. Jak się okazuje, myślę, że Chase i ja będziemy świetnymi przyjaciółmi. Mój telefon dzwoni, kiedy Chase wjeżdża na drogę po tym, jak mnie podrzucił. Drew - jak minął twój weekend? Wielki uśmiech rozciąga się na mojej twarzy. Ja - właściwie był naprawdę dobry. A jak twój? Drew - teraz lepiej, kiedy zmierzam do domu. Co robiłaś? Ja - wczoraj byłam na kolacji u Leili, a dzisiaj pojechałam na paddleboarding z Chase’m. Następuje przerwa w smsach, więc otwieram drzwi i wchodzę do domu. Umieram z głodu. Chase i ja nie zatrzymaliśmy się na lunch i tak naprawdę nie myśleliśmy, że nie będzie nas tak długo jak nie było, więc nie zapakowaliśmy żadnego jedzenia. Drew – dobrze się bawiłaś? Użyłaś kremu z filtrem? Śmieję się na to pytanie. Ja – tak, bawiłam się dobrze. Dzięki, że pytasz. I co jest z tobą, Beau i kremem z filtrem? Drew – co masz na myśli? Ja – cóż, zatrzymał nas kiedy wychodziliśmy i powiedział tą samą rzecz „użyj kremu z filtrem” Drew – jesteś blada, a słońce jest tutaj mocne. Wiedziałaś, że dwie trzecie zachorowań na raka jest związanych ze słońcem? Ja- o mój Boże! Właśnie rzuciłeś faktem! Beau byłby taki dumny. LOL. Swoją drogą – próbujesz się ze mnie nabijać? Drew – nope, tylko stwierdzam fakt Ja- wiesz, że nie powinieneś jechać i pisać sms? Drew – wiem, chciałem tylko sprawdzić co u ciebie.
Ja – ze mną dobrze i dzięki. Drew – nie ma sprawy. Do zobaczenia później? Ja – OK Nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu, który ulokował się na mojej twarzy. Kocham świadomość, że on o mnie myśli. Przynajmniej zobaczę go jutro w szkole.
DREW Wyłączyła właśnie światła, kiedy przeskakuję po schodach balkonowych do jej pokoju. - Ali! – Głośno szepczę. Pukam cicho nie chcąc jej obudzić. Natychmiast wypełnia mnie nerwowe roztrzepanie. Kołyszę się tam i z powrotem z jednej nogi na drugą, prawie jakbym podskakiwał i wtedy ona otwiera drzwi. Wygląda tak dobrze, stojąc w wejściu, że na minutę zapominam o oddychaniu. Jej ciemne włosy są mokre i ściągnięte z tyłu w warkocz. Musiała właśnie wyjść spod prysznica i ma na sobie szarą koszulkę, która opada jej z jednego ramienia i kolejną parę ciasnych, małych spodenek. Pachnie tak dobrze. - Cześć, co tu tutaj robisz? – Uśmiecha się do mnie od ucha do ucha. - Powiedziałem, że zobaczymy się później i chciałem tylko wpaść i sprawdzić co u ciebie. - Nie zdawałam sobie sprawy, że naprawdę miałeś na myśli później, jako że dzisiaj. Rozmawiałeś ze mną jakieś kilka godzin temu. – Cieszę się, że ona ciągle się uśmiecha, inaczej musiałbym się wycofać i iść do domu. Myślałem, że zrozumie, kiedy powiedziałem później, miałem na myśli trochę później, jak, za kilka godzin – dzisiaj, nie czekając do jutra itd. - Cóż, tak naprawdę to z tobą nie rozmawiałem… w każdym razie… mogę wejść? – Jej pokój jest ciemny i teraz nie jestem już taki pewny. W tamtym momencie to wydawało się świetnym pomysłem. - Pewnie. Właśnie wyłączyłam światła, żeby iść do łóżka. – Otwiera drzwi trochę szerzej. - Oh, cóż, nie chcę cię powstrzymywać przed pójściem spać… - Ona chichocze, pochyla się do przodu i łapie moją rękę, ciągnąc mnie do pokoju. To powoduje, że chichoczę z niej. Jest taka urocza. - Więc, co chcesz robić? – Pyta. Patrzy na mnie, a potem dookoła pokoju. - Wszystko jedno. Możemy obejrzeć film lub iść do łóżka.
Strach błyska na jej twarzy. Nie sądzę, że tego chciała, ale nie była w stanie powstrzymać tego wyglądu przed pojawieniem się. Robię krok w tył i zaczynam się jąkać. - Nie. Nie o to mi chodziło. Miałem na myśli po prostu iść spać. Chcę zostać z tobą dzisiejszej nocy, jeśli to ok? – Moich rodziców nie było w domu, kiedy zdecydowałem do niej przyjść. Mój jeep jest na podjeździe, a moje drzwi są zamknięte na klucz, więc nigdy się nie dowiedzą, że tak właściwie mnie tam nie ma. - Chcesz zostać na noc? – Brzmi na zaskoczoną. - Tak. – Jedyny raz, kiedy spaliśmy razem był po tym, jak znalazłem ją na plaży. Od tamtej pory nie przestałem o tym myśleć. Myśl o niej zasypiającej ponownie w moich ramionach, uszczęśliwia mnie. Każdej nocy, kiedy leżę w łóżku, myślę o niej zwiniętej przy mnie. Kocham to uczucie kompletności, które mam, kiedy jestem z nią i nie boli także to, że tak dobrze pachnie. - Ok. – Zamyka drzwi balkonowe. - Ok? – Serce wali mi w piersi. Chce mnie tutaj. Naprawdę chce. Wiem, że to nie powinno wyjść jako taka wielka niespodzianka dla mnie. Po prostu nie mogę powstrzymać przed wypłynięciem na powierzchnię tych wszystkich negatywnych myśli, które były wpychane mi do gardła przez lata. On zawsze mówił, że nikt mnie nigdy nie zechce, ani nie uzna mnie za wartego czegokolwiek. Może się mylił. - Yep, rusz się. – Wskakuje na łóżko i przesuwa się. Zamykam na klucz jej drzwi balkonowe, skopuję japonki i wspinam się obok niej. Bycie po prostu w jej łóżku jest takim dobrym uczuciem. Większość facetów nie dba za bardzo o swoje łóżka. Potrzebujemy tylko miejsca, żeby położyć głowę, ale dziewczyny są inne. Dziewczyny są zakręcone na punkcie faktury i każdego meszku. Łóżko Ali jest miękkie i zatapiam się w nim. - Ciągle jestem trochę nakręcony po podróży. Masz coś przeciwko, żebyśmy włączyli na chwilę jakiś film? - Pewnie. Jakieś życzenia? - Nope. Przerzuca kanały i zatrzymuje się, kiedy natrafia na „Elizabethtown”.
- Co z tym? - Może być, przypuszczam. – Nie wiem za wiele o tym filmie oprócz tego, że jest trochę starszy i zrobił go ten sam producent co „U progu sławy”. Miał świetną ścieżkę dźwiękową. - To tak jakby babski film, ale jest o facecie, który został zwolniony z pracy, jego ojciec umiera, on poznaje dziewczynę i całe jego życie się zmienia. Podoba mi się ta cała „zmienianie-życia” część. Powoli, myślę, że ona mogłaby również zmienić moje życie. - W porządku i tak lubię Oralndo Bloom’a. Widziałaś „Piratów z Karaibów”, prawda? – Chichocze. - Oczywiście, że tak. Opieram się o poduszki na zagłówku i owijam rękę wokół jej ramion. Nachyla się i kładzie swoje plecy przy moim boku, tak, żeby mogła widzieć film. Potrzebuję jej dotknąć i poczuć jej skórę przy mojej. Przebiegam ręką wzdłuż jej ramienia, tego bliżej mnie i pociągam jej rękę trochę w tył, tak, że jej łokieć ląduje na moim brzuchu. Swoją drugą ręką zasłaniam wierzch jej i łączę nasze palce razem. W taki sposób siedzimy przez większość filmu. Nie chcę się ruszać i wnioskuję, że ona także tego nie chce. Kiedy film się kończy, pochylam się, żeby chwycić pilot i wyłączyć telewizor. Ciemność natychmiast zalewa pokój. Jedno z jej okien musi być uchylone, ponieważ mogę usłyszeć wodę z Zatoki rozbijającą się o brzeg. Zapomniałem, że ona lubi spać przy dźwiękach dochodzących z plaży. - Drew? – Mówi cicho. - Tak kochanie… - Czuję, że obraca twarz w moją stronę, nawet jeśli nie może mnie zobaczyć. - Naprawdę zostajesz na noc? – Nie nadążam za jej pytaniem. Czy mimo wszystko nie chce, żebym został? - A chcesz tego? – Zawsze nienawidziłem tego, że zadając komuś pytanie, oni też odpowiadają pytaniem, ale tutaj, z nią naprawdę potrzebuję wiedzieć, o czym myśli. - Tak, proszę – Brzmi tak smutno.
Starając się rozjaśnić nastrój, wsuwam nas oboje pod kołdrę i przyciągam ją do siebie tak, że jej głowa leży na mojej piersi. Jej ręka okrywa mój brzuch momentalnie mnie rozpraszając. - Teraz, wydaję się przypominać kogoś, kto przychodzi tutaj po to, by zapytać, czy może przenocować. - Wiem. Tylko że… - Co? - Nie chcę już więcej być sama. To łamie moje serce. Wiem, że moja słodka dziewczyna jest samotna i, że tęskni za mamą. Tak, nazwałem ją moją i gdzieś w środku mnie czuję znakomity spokój, który przepływa przez moje żyły. - Nie jesteś. Masz mnie, a ja mam ciebie. Ok? – Całuję czubek jej głowy, a ona wypuszcza westchnienie. - Bardziej niż ok. Jej pierś powiększa się, kiedy mocno ziewa i przytula się do mnie trochę bardziej. Myślę o niej i o mnie przez te ostatnie trzy miesiące. Oprócz tego dnia, w którym ją poznałem i tego, kiedy razem ucięliśmy sobie drzemkę, nigdy tak naprawdę nie inicjowałem kontaktu z nią. Ale, o to jesteśmy tutaj, w jej łóżku, owinięci wokół siebie tak, jakby to była codzienna rzecz. Nie ma tu żadnej niezręczności czy nieśmiałości. Uczucie jej obok mnie, wydaje się całkowicie naturalne i idealne. Mógłbym chodzić tak spać każdej nocy.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 10 ALI Będąc już wcześniej na jednej z imprez Granta, czuję się bardziej komfortowo wchodząc na nią teraz. Chase ma jedną rękę zarzuconą na moje ramię, a drugą na Leili. Jest dzisiaj kompletnie pewny siebie, sypiąc jednym żartem za drugim. Nasza trójka śmieje się tak mocno, że zyskaliśmy uwagę kilku osób, wliczając Granta, który robi dzisiaj za barmana. Widzę, że na mnie patrzy, a potem kiwa głową w moim kierunku. Nie przegapiłam również tego, że Drew siedzi na przeciwko niego, przy tiki barze. Obraca się na swoim krześle i jego oczy blokują się z moimi. Przez ułamek sekundy, widzę zmieszanie, ale tak szybko jak się pojawiło, zniknęło i obojętny wygląd, który opanował do perfekcji wskakuje na miejsce. Zaczynam rozumieć jego wygląd, pomimo, że on próbuje niczego nie zdradzać. Wtedy, kiedy zmienia się na „zamknięte-cokolwiek”,wiem, że jakiś rodzaj emocji przepływa przez niego. Myśli, że jest w tym subtelny. Nienawidzi tego, że ktoś mógłby poznać jego prawdziwe ja, ale ja widzę dokładnie przez to. Kiedy podchodzimy do baru, wyślizguję się spod ramienia Chase’a i podchodzę, żeby stanąć na wprost Drew. Poza szkołą, nie widziałam go przez ostatnie dwa dni. Nie jestem pewna, co wykombinował, ale ani ostatniej nocy, ani dzisiejszej nie wpadł do Jaskini, żeby mnie zobaczyć. Nie zrozumcie mnie źle, wciąż się uśmiechał i kiwał mi głową w klasie i na korytarzu. Po prostu tęskniłam za nim rankami i popołudniami. Miejmy nadzieję, że odkąd do końca tygodnia nie ma szkoły, to się zmieni. Moje serce pędzi, kiedy wchodzę między jego nogi i w jego osobistą przestrzeń. - Hej. – Uśmiecham się do niego. Kocham wiedzieć, że on spędza tak dużo czasu ze mną i z nikim innym. Przynajmniej nie sądzę, że jest ktoś inny. - Hej. – Uśmiecha się w odpowiedzi.
- Swoją drogą, jak tam zawody? Tak naprawdę nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Zmiażdżyłeś jakieś marzenia? – Uśmiecha się do mnie ironicznie i czuję, że jego mury trochę opadają. - Mogłem to zrobić. Co robiłaś w ten weekend? – On już zna odpowiedź na to pytanie, więc nie nadążam za jego kierunkiem pytań. - Jadłam kolację z rodzinami Leili i Chase’a w sobotę, a w niedzielę Chase zabrał mnie pierwszy raz na paddleboarding. - Czyżby? – Jego oczy przeskakują ode mnie do Chase’a i z powrotem. Kontem oka widzę, że tamten robi krok w stronę Leili. Zdecydowanie wie, że coś jest na rzeczy i uśmiecha się do nas obojga. – Jak sobie poradziłaś? – Ah, on daje znać Chase’owi, że wie, że nasza dwójka wyszła razem. Nigdy nie zrozumiem tych „chłopskich-macho” rzeczy. - Całkiem dobrze. Wstałam za pierwszą próbą, a potem to już wystartowałam. Zza mnie słyszę, jak Grant pyta wszystkich, co chcą do picia, ale nie mogę oderwać oczu od Drew. Grant próbuje przekierować uwagę wszystkich tak, żebyśmy z Drew otrzymali możliwość swobodnej rozmowy, bez widzów. On rozmawia ze mną przed wszystkimi, a wszyscy wiemy, że to jest dla niego nietypowe. Wiem, że nie powinnam robić z tego wielkiej sprawy, ale w moim umyśle, to wydaje się ogromne. - Przejdź się ze mną. – Tak naprawdę to nie była prośba, bardziej jak polecenie. Okręcił się na krześle barowym, wstał, chwycił swoje piwo jedną ręką, a drugą zarzucił mi na ramiona. Razem odwróciliśmy się i zaczęliśmy iść w stronę doku. Nie mogłam nie zauważyć tych wszystkich spojrzeń, które otrzymujemy. Zauważam również, jak zachwycający jest dzisiaj Drew i jak dobrze pachnie. Ma na sobie ciemne jeansy, które zwisają nisko z jego bioder i idealnie leżą na jego udach, jasno niebieską koszulę z długimi rękawami, które są podwinięte do góry, granatowa koszulka zagląda spod niej i jego charakterystyczne japonki. Jego ciemne włosy są przedzielone z jednej strony i wystylizowane tak, jakby powinien brać udział w sesji zdjęciowej. Nie mogę powstrzymać mojego oszołomienia nim. Owijam rękę wokół jego talii i zmniejszam dystans między nami.
- Knujesz dzisiaj coś niedobrego. – Mówię do niego. Odrzuca głowę do tyłu i się śmieje. Nie często mogę zobaczyć, jak jest po prostu sobą i zwykle zdarza się to dlatego, że jesteśmy sami po treningu, ale kiedy jest wolny, żeby po prostu być, moje wnętrzności topią się jeszcze bardziej. - Co masz na myśli? – Jego oczy błyszczą do mnie. - Wiesz doskonale, co mam na myśli. – Jego uśmiech jest taki szczery i przeznaczony tylko dla mnie, że moje oczy przyciągane są do jego pięknych ust. Zastanawiam się, czy i kiedy mógłby mnie pocałować. Myśl o nim całującym mnie, wysyła gęsią skórkę wzdłuż mojego ramienia. - Cóż, może to właściwy czas. – Moje oczy podskakują do jego i zauważam, że jego pociemniały. Zostałam złapana, na patrzeniu na jego usta. - Czas na co? Nie odpowiada na moje pytanie, ale uśmiecha się do mnie trochę bardziej, kiedy przebiega ręką w górę i w dół mojego ramienia. Kocham być blisko niego. Dok jest całkowicie cichy, tylko kilka łodzi przybyło na dzisiejszą imprezę. Idziemy na koniec i on wciąga mnie na pokład dwunastoosobowej łodzi motorowej. Łódź jest niesamowita. Na przedzie jest coś, co wygląda jak dwie bawełniane podkładki, zbudowane na kształt wypoczynkowych siedzeń. Drew opada na jedno, a ja siadam na drugim, naprzeciwko niego. Nie mówi nic, kiedy patrzy w górę, w niebo, a ja nie czuję potrzeby, żeby zadawać pytania. Niebo jest dzisiaj bezchmurne i pełne gwiazd. Kiedy księżyc osiąga szczyt, nad drzewami po wschodniej stronie, jest wielki i pomarańczowy. Kiedyś czytałam, że im bliżej jesteś równika i/lub horyzontu, tym większy wydaje się księżyc. To samo jest z kolorem. Kiedy księżyc jest bliżej horyzontu, będzie widziany przez więcej warstw atmosfery, które sprawiają, że wydaje się pomarańczowy, przeciwko temu, kiedy jest dokładnie nad głową. Tak czy owak, księżyc wciąż jest dla mnie piękny. Głowa Drew odwraca się w moją stronę i patrzy na mnie. Siedzę na ławce z nogami podciągniętymi do góry i głową opartą na kolanach. - Ali…
- Tak… - Mogę stwierdzić, że mocno o czymś myśli. Siada prosto, opuszcza nogi na podłogę, opiera łokcie na kolanach i ustawia swoje ciało w moją stronę. Odzwierciedlam jego pozę i nasze kolana prawie się dotykają. Wyciąga dłonie i umieszcza je na moich nogach. Jego palce wślizgują się pod moje kolana. Jego dotyk jest taki ciepły, pali mnie przez materiał moich jeansów i nie mogę powstrzymać rumieńca pojawiającego się na wyobrażenie o tym, jak byłoby czuć te palce na innych częściach mojego ciała. - Spędzisz jutro ze mną dzień? – Wygląda na zdenerwowanego i niepewnego siebie i to całkowicie mnie zaskakuje. Oto facet, który jest tak przystojny, utalentowany i popularny, a jednak patrzy na mnie tak, jakby nigdy wcześniej nie umawiał się z dziewczyną. - Tak. – Odpowiadam mu cicho. On wypuszcza głęboki oddech, który nie sadzę, że zdaje sobie sprawę, że wstrzymywał, ściska moje nogi i uśmiecha się do mnie – prawdziwym uśmiechem. Ciągle nie przyzwyczaiłam się do efektu, jaki jego uśmiechy mają na mnie. Moje serce pędzi, a motylki w moim brzuchu podrywają się do lotu. Puszcza moje nogi i sięga po dłonie. Kładę je w jego dłoniach, a on pociera ich wierzch kciukami. - Właśnie sprawiłaś, że jestem bardzo szczęśliwy. – Patrzy w dół, na ziemię, ale ciągle pociera moje dłonie. - Więc, o której godzinie powinnam być gotowa i co chcesz robić? – Nie chcę, żeby był zdenerwowany i chcę, żeby wiedział, że jestem podekscytowana byciem z nim. Poszłabym wszędzie i zrobiła wszystko, o co by poprosił. Podnosi głowę. - Możesz być gotowa do 9:00? I tak sobie myślę, że chciałbym spędzić z tobą jutro dzień na wodzie. - 9:00 brzmi idealnie i co masz na myśli mówiąc „na wodzie”? - Lubisz narty albo tubing1? - Nie mogę powstrzymać śmiechu. 1
nie jestem pewna jak po polsku się to nazywa, ale chodzi tu o ciągnięcie kogoś, kto siedzi na takiej dmuchanej dętce, po wodzie lub śniegu za łodzią bądź skuterem śnieżnym (zależy od pogody ;) )
- Tak, kocham narty i tubing… jednakże nie ma tutaj żadnego śniegu. – Jego oczy zwężają się na mnie i uśmiecha się ironicznie. - Ah, lubię tą zabawną stronę ciebie. Powinnaś ją wypuszczać częściej. - Czasami zapominam, że ona tam jest. – Nie mówi nic, kontynuując patrzenie na mnie. Wie, o czym myślę. - Więc, nie mogę ci pomóc ze śniegiem… ale kocham narty wodne i tubing za łodzią. To świetna zabawa. Wiem także, o małej wyspie, na którą możemy pojechać na lunch. - Ok. Co chcesz, żebym zabrała? - Nic, tylko swoją piękną osobę. – Uśmiecham się do niego. Spogląda w stronę domu i wypuszcza kolejne westchnienie - powinniśmy wracać, ludzie mogą zacząć gadać. - Ok. – Nie chcę wracać. Chcę zostać właśnie tutaj, z nim. Wstajemy w tym samym momencie i nasze ciała nie mogły być od siebie dalej, niż kilka centymetrów. Jego oddech z boku mojej twarzy jest ciepły i bardziej, niż cokolwiek innego pragnę nachylić się do niego. Kocham być w jego ramionach i otulona jego zapachem. Unosi swoje ręce i delikatnie zatyka moje włosy za uszy. Zamykam oczy, kiedy sunie swoim palcem w dół mojego policzka, przez szczękę i w dół, do mojego obojczyka. Unosi ważkę, pociera ją między palcami, potem odkłada na miejsce. Serce wali mi w piersi. Opuszki jego palców delikatnie muskają moją skórę i moje ciało przegrzewa się od ogromnego rumieńca. Jego usta osiadają na skórze przy moim uchu i bardzo powoli przeciąga je poprzez mój policzek, aż do kącika ust. Nie całuje mnie, ale kontakt jest tak zmysłowy. Opiera swoje czoło na moim. – Ali… - Szepcze. - Dalej, chodźmy. – Biorę go za rękę i odwracam się w stronę tyłu łodzi, zanim zrobię coś, czego on nie chce, żebym robiła i ośmieszę się. Wydrapuje się z łodzi pierwszy i pomaga mi stanąć na doku. Kiedy już tam jesteśmy, puszcza moją rękę. Czuję jego stratę i nienawidzę tego. - Wpadasz do mnie później? - Zatrzymuje się, żeby pomyśleć o moim pytaniu.
- Nie, prawdopodobnie nie. Okazuje się, że mam teraz plany na jutro i mam kupę rzeczy, które muszę rano zrobić. – Nie wiem, co powiedzieć. Jestem rozczarowana, ale nie chcę go naciskać. - Ok. Jesteś pewny, że nie mogę w niczym pomóc? - Nope, mam to. Kiedy docieramy do tarasu, odsuwa się o krok ode mnie. Szukam Leili i zauważam ją z Dawn przy ognisku. Przyjechał Beau i siedzi z Ryan’em po przeciwnej stronie ogniska co Leila. Obserwuje nas, kiedy przyłączamy się ponownie do imprezy. Unoszę na niego brwi, zadając mu nieme – Co? - Malutka! Miło z waszej strony, że do nas dołączyliście. – Rzuca Drew spojrzenie i widzę, że jego nogi podskakują. Nie mogę odczytać znaczenia tego. Czy on jest zły? - Aww Beau, tęskniłeś za mną? Uśmiecha się do mnie szeroko, wyłapując sarkazm. Zajmuję puste miejsce obok Leili, a Drew siada obok Beau. Nie siada nigdzie blisko mnie i to ssie. Przynajmniej wiem, kiedy na mnie patrzy – czuję jego oczy na sobie. Lubię to uczucie. - Oczywiście, że tak. – Drew uderza go w tył głowy. - Co? – Pyta spoglądając na swojego brata. - Skończ z tym. – Drew gniewnie na niego patrzy. Beau spogląda z powrotem na mnie. - Więc, jak było na paddleboardingu? – Oh, Beau szuka dzisiaj guza. Umyślnie stara się wkurzyć Drew i zastanawiam się dlaczego. - Było fantastycznie. Świetnie się bawiliśmy. Beau spogląda na Drew, żeby zobaczyć, czy jest jakaś reakcja, ale nie ma nic. Powrócił obojętny wygląd. Coś się dzieje między nimi dwoma. - Malutka, wiedziałaś, że krokodyle nie mogą wystawić swojego języka? - Taa, cóż… słonie są jedynymi zwierzętami, które nie potrafią skakać. Wybucha śmiechem.
– Interesujące. - Beau, myślę, że spotkałeś równego sobie. – Mówi Ryan. - Taa, dla mnie w porządku. Któregoś dnia zagnę ją i nie będzie miała odpowiedzi. - Cokolwiek powiesz, Beau. Ta noc okazała się całkiem przyjemna. Grupa około dziesięciu z nas siedziała wokół ogniska przez kilka godzin, opowiadając dowcipy i pijąc te osławione, żurawinowe drinki na Święto Dziękczynienia. Przez jakiś czas obserwowałam bramę, czekając na wejście Cassidy i jej przyjaciółek, ale nie przyszły. Cassidy ostatnio nic do mnie nie mówiła, ale ciągle mnie obserwuje. To sprawia, że czuję się niekomfortowo i mam przeczucie, że ona planuje coś i tylko czeka na następną okazję, żeby uderzyć. Zastanawiam się, czy one w ogóle były zaproszone, mam nadzieję, że nie.
DREW Nie byłem przygotowany na zobaczenie, jak Ali wychodzi spod ramienia Chase’a. Przyjechałem do Granta trochę wcześniej, żeby pomóc mu wszystko przygotować i siedziałem na stołku przy barze, kiedy usłyszałem jej śmiech dochodzący z tarasu. Grant kiwa do nich, a ja odwracam się, żeby obserwować jak podchodzą. Choć Chase ma swoją rękę owiniętą wokół ramienia Ali i Leili, to wciąż nie sprawia, że czuję się lepiej. To znaczy, mimo wszystko Leila jest jego kuzynką. Ali i ja spędziliśmy ostatnio dużo czasu razem i nie sądzę, żeby darzyła go jakimkolwiek romantycznym zainteresowaniem, ale ponownie, nigdy jej o to nie pytałem. Wygląda pięknie. Ma na sobie parę obcisłych, ciemnych jeansów i jasno różowy top, który idealnie otula wszystkie jej krzywizny. Włosy ma rozpuszczone, jej usta błyszczą, kiedy się do mnie uśmiecha i chcę ją chłonąć. Kiedy dociera do baru, rzuca mi „wiem-wszystko” spojrzenie i podchodzi, żeby stanąć między moimi nogami. Większość ludzi nigdy nie byłaby taka śmiała, żeby podejść do mnie w ten sposób, ale nie Ali. Nigdy nie grała według moich towarzyskich reguł. - Hej. – Mówi. Uśmiecham się do niej. Bycie blisko niej sprawia, że jestem szczęśliwy. Czuję, że ludzie nas obserwują. Jestem obserwowany gdziekolwiek pójdę. Powinienem być do tego przyzwyczajony, ale nie jestem. - Hej. – Uśmiecham się. Wiaterek wieje w naszą stronę, przynosząc do mnie jej zapach i muszę wstrzymać jęk. Ona pachnie tak dobrze i odświeżająco. Pocieram rękami o uda. Świerzbią, żeby sięgnąć, złapać ją i przyciągnąć bliżej mnie. - Swoją drogą, jak tam zawody? Tak naprawdę nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Zmiażdżyłeś jakieś marzenia? Uśmiecham się do niej ironicznie. Nie wiem nawet, czy ona zdaje sobie sprawę, że właśnie ogłosiła wszystkim wokół nas, że rozmawialiśmy wcześniej i
to nie o zawodach. Kocham to, że ona myśli o mnie i o rzeczach, które robię, wystarczająco, żeby mnie o to pytać. Nikt nigdy nie pyta jak mi idzie. - Mogłem to zrobić. Co robiłaś w ten weekend? Unosi brwi na moje pytanie. Dezorientuję ją. Mimo wszystko, już wiem co robiła. Ale tym, którzy podsłuchują nie chcę dawać już więcej amunicji do plotkowania, więc próbuję nas zdystansować. Chcę również dać znać Chase’owi, że jestem świadomy jego intencji. W ciągu tych kilku razy, kiedy widziałem go w szkole, wyraziłem obficie jasno, że nie chcę go w jej pobliżu. Do tej pory, jestem pewny, że to on, ze wszystkich ludzi wie, że czuję coś do niej. Znam go przez większość mojego życia i nie mam nic przeciwko niemu – tylko, ona nie może być z nim. - Jadłam kolację z rodzinami Leili i Chase’a w sobotę, a w niedzielę Chase zabrał mnie pierwszy raz na paddleboarding. – Widzę w jej oczach podekscytowanie. Naprawdę musiało jej się to spodobać. Muszę niedługo sam ją zabrać. - Czyżby? – Spoglądam na Chase’a, robi krok w tył, w stronę Leili, ale to, co mnie zaskakuje to fakt, że nie wydaje się onieśmielony, czy zazdrosny. Uśmiecha się do naszej dwójki. Huh? Zastanawiam się, czy rozmawiali o mnie. Ta myśl nigdy nawet nie przyszła mi go głowy, ale może. Taa, on zdecydowanie rozumie moje intencje. - Jak sobie poradziłaś? - Całkiem dobrze. Wstałam za pierwszą próbą, a potem to już wystartowałam. – Oczywiście, że tak. Jest dobra we wszystkim. Rozmowy wokół nas zaczynają trochę brzęczeć w tle. Będąc przy niej zupełnie zapominam o wszystkim innym. Głos Granta przybiera na sile i pyta ludzi, co chcą do picia. Najprawdopodobniej próbuje odwrócić uwagę od nas i wtedy zdaję sobie sprawę, że ona i ja musimy się na chwilę stąd wyrwać. - Przejdź się ze mną. – Prowadząc ją z dala od imprezy, postanawiam, że najlepszym miejscem będzie nasz łódź. Kiedy Beau i ja ją kupiliśmy, jej celem była dla naszej trójki ucieczka. To było miejsce, gdzie ja, Beau i Matt mogliśmy iść i być razem, bez martwienia się o bycie nękanym czy znalezionym. Poza Grant’em i Matt’em nikt nie jest dopuszczony do tej łodzi, to znaczy, aż do teraz.
Ona pasuje idealnie pod moje ramię. To nie powinno mnie dziwić – wszystko w niej jest idealne. Zaczyna mi dokuczać, kiedy idziemy w stronę doku i wszystko co mogę zrobić, to się śmiać. Ta dziewczyna mnie ma i nawet nie muszę nic mówić. Z wyjątkiem Beau, nigdy tego nie miałem i to jest nowe, ale dobre uczucie. Spoglądając w dół, w jej piękną twarz, przyciągam ją trochę ciaśniej do siebie. W roztargnieniu zaczynam przebiegać ręką w górę i w dół jej ramienia. Tylko kilka łodzi jest przycumowanych u Grant’a i wszystkie są puste. Wszyscy musieli zawędrować i przyłączyć się do imprezy. Pogoda dzisiaj jest idealna. To noce jak ta, sprawiają, że chcę mieszkać na Florydzie na zawsze. Ciągle jest ciepło w ciągu dnia, ale jest chłód w nocnym powietrzu. Wilgotność zmniejszyła się przed świętem i niebo jest bezchmurne. Każda gwiazda jest dzisiaj widoczna i spoglądam w górę, żeby zobaczyć Pas Oriona. Beau zawsze gada o gwiazdach. Nie jestem pewny dlaczego, ale to tak jakby przeszło na mnie. Dla mnie, Pas Oriona jest z łatwością najbardziej rozpoznawalną konstelacją i nasuwa mi się, że za każdym razem, kiedy jestem w nocy na zewnątrz, szukam go. Dla starożytnych Greków, Orion był wielkim myśliwym i był uważany za bohatera. Pod wieloma względami, chciałbym być taki, jak Orion. Chcę być wystarczająco silny i nieustraszony, by zmierzyć się z wszystkimi rodzajami potworów, jak mój ojciec i być bohaterem dla moich braci. Chcę stanąć, walczyć i zabić dla nich. Kocham ich. Stając na łodzi, natychmiast czuję potrzebę, żeby to uzyskać. Cisza i spokój, które pochodzą z bycia na wodzie są uczuciami, których nieustannie łaknę. To prezent, który woda zawsze mi dostarcza, czy to przez pływanie, bycie na łodzi, czy nawet branie prysznica. Prowadzę nas na przód łodzi. Są tam dwa wygodne i prywatne siedzenia, na wypadek, gdyby ktoś tutaj zawędrował. Siedząc na krześle gapię się na wodę, a potem spoglądam w niebo. Śmieję się w środku z siebie, kiedy ponownie myślę o Orionie. Jako potężny łowca, nie mogę sobie wyobrazić, że kiedykolwiek byłby zdenerwowany czymś takim, jak zaproszenie dziewczyny na randkę. Wydaje się, że mógł być takim rodzajem faceta, który po prostu bierze co chce i wszyscy by się z nim zgodzili.
Właśnie to jest to, co tutaj robimy. W końcu zdecydowałem zaprosić ją na randkę i teraz próbuję opanować nerwy. Jestem taki głupi. Dlaczego nie miałaby chcieć ze mną wyjść? Jestem całkiem pewny, że lubi moje towarzystwo, więc nie mogę zobaczyć, że mówi nie. Muszę to przetrawić i zapytać. Chwila! Jak mam ją zapytać? Nigdy nie wcześniej nie zapraszałem dziewczyny na randkę. - Ali… - Tak? Decyduję zmienić pozycję. Powinienem być zwrócony do niej twarzą, kiedy będę pytał. To ważne i nie chcę, żeby myślała, że pytam ją mimochodem. Odzwierciedla to, jak siedzę i owijam dłonie wokół jej łydek, zanim przejeżdżam nimi w górę jej nóg, za jej kolana. Mógłbym siedzieć tutaj, dotykając ją całą noc. - Spędzisz jutro ze mną dzień? – Zaskoczenie przechodzi przez rysy jej twarzy i jej wielkie, brązowe oczy rozjaśniają się. - Tak. To jedno, małe słowo wychodzące od niej, jest najlepszą rzeczą, którą słyszałem od bardzo dawna. Wypuszczam głęboki oddech, ponieważ sposób, w jaki sprawiła, że się teraz czuję jest niesamowity. Ona chce spędzić ze mną dzień! Gdybym nie wyglądał jak kompletny idiota, mógłbym wyrzucić pięści w stronę nieba, wyskoczyć z siedzenia i wrzeszczeć „TAK!” Puszczam jej nogi i sięgam po dłonie. Pragnę kontaktu. Chcę poczuć jej skórę na mojej. Sprawiła, że jestem taki szczęśliwy. Rozmawiamy jeszcze trochę dłużej i w końcu decydujemy, że prawdopodobnie powinniśmy wracać. Oboje wstajemy w tym samym czasie i ona jest tak blisko, że mogę dosłownie ją wdychać. Opuszczam trochę głowę i zaciągam się słodkim, cytrusowym zapachem jej włosów. Nie mogę się powstrzymać od zakołysania się do przodu na moich palcach. Chcę zamknąć przestrzeń między nami i zawładnąć jej ustami. Zastanawiam się, czy smakuje równie słodko jak pachnie. Ona przerywa tą chwilę łapiąc mnie za rękę i prowadząc z łodzi. Kiedy wracamy, żeby dołączyć do imprezy, część mnie chce tylko wziąć ją za rękę i zaprowadzić do domu. Naprawdę nie chcę być tutaj z większością tych ludzi. Chcę spędzić czas z nią.
Z kilkoma ostatnimi krokami w stronę tarasu, moja ręka muska jej krzyż. Wiem, że musimy się od siebie oddzielić i nie wiem dlaczego, ale potrzebuję jeszcze jednego kontaktu z nią. Pozwalam się jej ode mnie odsunąć i podążam za nią, kiedy podchodzi do Leili. Beau siedzi obok Ryan’a i obserwuje nas. Musi wiedzieć, że zaprowadziłem ją na łódź. Wiem, że to jest nasza rzecz, ale miejmy nadzieję, że nie jest za bardzo na mnie zły za podzielenie się tym z nią. - Malutka! Miło z waszej strony, że do nas dołączyliście. – Beau rzuca mi ostre spojrzenie i mam swoją odpowiedź. Nie jest ze mnie zadowolony. Oh, cóż. Nie dzielę się żadną częścią mojego życia z nikim, więc fakt, że trochę ją wpuściłem jest dla mnie wielką sprawą. Powinien wyluzować. - Aww Beau, tęskniłeś za mną? – Szczerzy się do niej. Wiem, że on ją aprobuje, inaczej nie poświęciłby jej czasu. Siadam obok niego, ale nie nawiązuje nawet ze mną kontaktu wzrokowego. - Oczywiście, że tak. – Strzelam go w tył głowy. - Co? – Pyta spoglądając na mnie. Zwróci na mnie uwagę, czy tego chce, czy nie. - Skończ z tym. – Nie mogę się powstrzymać i chmurzę się na niego. Poniekąd mnie wkurza. Beau spogląda ponownie na Ali. - Więc, jak było na paddleboardingu? – W porządku! Łapię. Zraniłem jego uczucia, ale czy naprawdę musi uderzać w mój czuły punkt? - Było fantastycznie. Świetnie się bawiliśmy. Beau patrzy na mnie, żeby zobaczyć, czy reaguję, ale staram się nic mu nie dać. Poza tym każda reakcja, jaką mógłbym mieć, byłaby przez niego, a nie przez pseudo-dziecięcą randkę Ali. Beau i Ali kontynuują przekomarzanie się tam i z powrotem . Próbuję uspokoić moje wnętrzności. Może powinienem odwołać randkę. Beau i Matt są jedyna dwójką osób na tym świecie, których zawsze chciałem uszczęśliwić. On nie jest teraz szczęśliwy i to moja wina. Jeśli nie potrafię jego utrzymać szczęśliwego, a on jest tylko jedną osobą, to jak zamierzam sprawić i utrzymać ją szczęśliwą? Staram się odepchnąć rzeczy, które powiedział mi mój ojciec, ale jedna po drugiej płoną we mnie i krew huczy w moich uszach.
Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry dla kogokolwiek. Kto by cię kiedykolwiek chciał? Jesteś bezwartościowy i nie jesteś dobry dla niczego i nikogo. - Przestań. – Beau mówi cicho obok mnie. Patrzę na niego, a on pochyla się w moją stronę, więc nikt nie może go słyszeć. Wygląda na złego i zmartwionego w tym samym czasie. To wtedy zdaję sobie sprawę, że kurczowo zaciskam na krześle rękę i krople potu spływają po bokach mojej twarzy. - Przepraszam. – Puszczam krzesło i przejeżdżam ręką po twarzy, żeby ją wytrzeć. - Facet. Za co przepraszasz? To ja jestem tym, który powinien to robić. Przepraszam, że przesadnie zareagowałem i sprawiłem, że tak się czujesz. Biorę to na siebie. - Odwołam. – W ogóle nie powinienem jej zapraszać. Ona zasługuje na coś lepszego. - Odwołasz co? - Zaprosiłem ją jutro na randkę.– Uśmiech rozlewa się na twarzy Beau i jego oczy się rozjaśniają. - Najwyższy pieprzony czas i nie, lepiej żebyś nie odwołał. Ona jest dla ciebie dobra. – On myśli, że ona jest dla mnie dobra? Moje wnętrzności się uśmiechają. Ten jeden wers uspokaja mnie trochę, jednak nie mogę się powstrzymać od zapytanie siebie– czy ja jestem dobry dla niej? - Chcę ją zabrać na łódkę. – Nie wiem, czy go pytam, czy to jest bardziej ogólne oświadczenie. Spoglądam na ogień i widzę kontem oka, jak Ali obserwuje tą rozmowę z Beau. Nie może nas usłyszeć, ale wie, że coś się dzieje. - Więc ją zabierz. Przepraszam, że zachowałem się jak dupek. Po prostu mnie to zaskoczyło, to wszystko. Potrzebujesz jakiejś pomocy w przygotowaniach? Patrzę na niego. Zawsze był taki troskliwy i bezinteresowny. Jestem z niego taki dumny. - Nie, mam to, ale jesteś pewny? Mogę robić z nią coś innego.
- Absolutnie nie! Zabierz ją na łódkę. Pokocha to. Wiesz, że tak, po pierwsze właśnie dlatego ją zaprosiłeś. – Ma rację. - Ok. Beau i ja blokujemy oczy na sobie nawzajem. On rozumie, że mówię mu „dziękuję”, a ja widzę, że on prawdziwie jest w porządku z tym, że ją tam biorę. Ogromna część mnie czuje ulgę, ale ociągająca się wątpliwość wciąż wisi w tle.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 11 ALI O 9:00 Drew wchodzi do mojego domu. Kocham to, że już nawet nie puka. Jest mu wystarczająco komfortowo tutaj i ze mną, że czuje się jak u siebie w domu. Schodzę po schodach i idę do kuchni, żeby znaleźć go pochylonego w mojej lodówce. Słyszy mnie, podnosi się i uśmiecha do mnie. Nie sądzę, że patrzenie na niego mogłoby kiedykolwiek się znudzić. Ma na sobie coś, co wygląda jak wygodna, znoszona koszulka Salt Life 1, granatowe spodenki do pływania i czapkę bejsbolową Tampa Bay Rays. 2 - Spakowałem nam lunch, ale nie wiem tak naprawdę, co lubisz jeść, więc pomyślałem, że jeśli znajdę tutaj coś twojego, to możemy to spakować. - Cóż, czy nie jesteś słodki? – Jego uśmiech się powiększa. – Jem wszystko, więc bez obawy. - W takim razie, w porządku. – Bierze moją torbę do jednej ręki, a drugą sięga, żeby chwycić moją dłoń. Kiedy wychodzimy przez frontowe drzwi, rozglądam się w poszukiwaniu łodzi. - Gdzie łódź? - Przy domu Grant’a. – Mówi, rzucając mi takie spojrzenie, jakbym powinna znać odpowiedź na to pytanie. - Trzymasz ją tam? – Pytam, kiedy odwracam się, żeby zamknąć drzwi na klucz.
1
linia odzieżowa w typie plażowym, surfingowym.
2
drużyna bejsbolowa grająca w American League z siedzibą na Florydzie.
- Yep, mają tam pełno wolnego miejsca w doku, a jego tacie wszystko jedno. - Która jest twoja? - Ta, na której byliśmy zeszłej nocy. – Przestaje iść i odwraca się, żeby na mnie spojrzeć. Widzi na mojej twarzy zmieszanie, a potem jasność. - To twoja łódź? Jest naprawdę duża! – Śmieje się i wrzuca moją torbę na tył jeepa. - Wiesz co mówią o facetach z wielkimi łodziami, prawa? – Ciągle się śmieje, a ja robię się czerwona jak burak. - Oh człowieku, jesteś takim facetem. – Strzelam do niego uśmiechem i potrząsam na niego głową. - Wiem, ale weszłaś dokładnie w to jedno, nie mogłem się oprzeć. Fukam na niego. - Kiedy mój dziadek umarł, zostawił fundusz powierniczy dla Beau, Matt’a i mnie. Kiedy skończyliśmy osiemnaście lat mieliśmy przyznany dostęp do niego. Beau i ja podzieliliśmy koszt łodzi. Nie mogę sobie nawet wyobrazić ile łódź, taka jak ta, mogła kosztować, nie mogę sobie też wyobrazić, ile pieniędzy musi być na tym funduszu powierniczym, jeśli czują się wystarczająco komfortowo, rzucając tak dużo na łódź. - To miłe. Często chłopaki nią wypływacie? – Pytam go. - Przez lato tak. Odkąd wróciła szkoła, wypływaliśmy tylko kilka razy. Lubimy razem łowić. – Przytrzymuje dla mnie otwarte drzwi, wspinam się do środka, a on przechodzi do siedzenia kierowcy. - Nigdy nie łowiłam. – Zerka na mnie z niedowierzaniem. - Naprawdę? Myślałem, że Colorado słynie z wędkowania, zwłaszcza z wędkarstwa muchowego. - Nope, nigdy. To znaczy, daj spokój, możesz zobaczyć skromną mnie stojącą w rzece i zarzucającą wędkę? – Znowu się śmieje i to brzmi idealnie. Mogłabym słuchać jego śmiechu cały dzień.
- Wydaje się, że ty i ja będziemy mieli wiele rzeczy do zrobienia razem. Patrzę na niego, a on mnie obserwuje. Uśmiecham się, ponieważ bardziej niż on wie, chcę robić z nim wszystko. Parkujemy jeepa przed domem Grant’a, a on wychodzi przez frontowe drzwi, żeby się z nami spotkać. - Cześć, dzieciaki. – Jego oczy przeskakują pomiędzy Drew a mną. – Drew, człowieku, byłeś tutaj dzisiaj wcześniej, słyszałem jak odpalałeś łódź i teraz już wiem dlaczego. - Taa, musiałem nalać paliwa i różne takie. Teraz koleś, przydaj się na coś. – Otwiera bagażnik jeepa i podaje Grant’owi lodówkę turystyczną. Drew bierze moją torbę i swój plecak. - Zamierzacie zniknąć na cały dzień? – Grant pyta Drew. Nie mogę stwierdzić, czy to, że jesteśmy tutaj razem zaskakuje go, czy jest po prostu ciekawy. Patrzę, jak Drew zamyka jeepa, ale czuję, jak Grant ocenia mnie od głowy po palce u stóp. - Taki jest plan. - Fantastycznie, brzmi jak świetna zabawa. Spakowałeś krem z filtrem? Wybucham śmiechem. Drew spogląda na mnie i też zaczyna się śmiać. - Czy coś mi umknęło? – Pyta Grant, dokładniej przypatrując się naszej dwójce. - Nie człowieku, nie martw się tym i tak, spakowałem krem z filtrem. – Oczy Drew lśnią. Jest szczęśliwy. Nasza trójka obchodzi dom i zmierzamy w stronę doku. Ciągnę się za nimi, nie słuchając o czym rozmawiają. Przepływa przeze mnie uczucie zadowolenia, kiedy przyswajam moje otoczenie. Niebo jest krystalicznie niebieskie, woda lśni, a powietrze jest chłodne. Nie umknęło mi, że jutro jest Święto Dziękczynienia i to będzie pierwsze święto bez niej. Tak bardzo, jak czuję się szczęśliwa będąc tutaj z Drew, w tym samym czasie czuję się winna, za odczuwanie tego. Patrzę na dok i na słupku najbliżej mnie znajduje się jaskrawo niebieska ważka. Czuję, jakby na mnie patrzyła i nie mogę się ruszyć. Czy to jest ta sama? Nie może być. Z trudem łapię powietrze na ważność zobaczenie jej w tym momencie.
Drew musiał mnie usłyszeć, ponieważ odwrócił się i teraz stoi przede mną. Nawet tego nie zauważyłam. - Kochanie? – Wyciąga jedną dłoń i owija ją wokół mojej głowy. Ważka wydaje się spłoszyć na dźwięk jego głosu, startuje i odlatuje w stronę domu. Moje serce wali mocniej, im dalej ona ode mnie odlatuje. Drew ociera swoim kciukiem łzę. Nawet nie wiedziałam, że płakałam. Spoglądam w górę, w jego oczy i widzę, że próbuje odczytać co mi się dzieje. - Przepraszam. – Szepczę. Pochyla się i opiera swoje czoło o moje. Moje serce ściska się, kiedy to robi, ponieważ czuję, jakby odcinał nas od świata i jesteśmy tylko ja i on. - Nie przepraszaj. Po prostu powiedz mi o czym myślisz. – Szepcze w odpowiedzi. Nie chcę mówić mu o ważce. Czuję, jakby to był prezent tylko dla mnie. - Jutro jest Święto Dziękczynienia… i czuję się winna za bycie tutaj i czucie się szczęśliwą. – Zaciskam oczy, kiedy więcej łez wypływa. - Skarbie, nie powinnaś czuć się winna. – Jego kciuk delikatnie ociera mój policzek, a jego oddech sunie po mojej twarzy. - Wiem, ale się czuję. - Jest ok. Spójrz na mnie. – Powoli otwieram oczy i wycofuję się trochę. Tak wiele emocji i niepokoju przepływa przez jego oczy. W tym momencie, nie czuję się taka samotna. On mnie rozumie i jest tutaj ze mną. - Słuchaj, nie musimy dzisiaj wychodzić, jeśli nie chcesz. Jeśli chcesz jechać do domu, leżeć w łóżku i oglądać filmy, to dla mnie świetnie. Nie obchodzi mnie co robimy. Chcę tylko spędzić z tobą dzień. Jest taki szczery i słodki, kiedy to mówi, że moje ciało nachyla się do niego i wtulam twarz w jego pierś. Owija swoją rękę wokół mnie i wsiąkam w to uczucie, które on daje. Widząc ważkę ponownie słyszę moją mamę. Znajdź trochę radości. Idź i znajdź trochę światła. Wypuszczam głęboki oddech i czuję jak mówię do siebie - Ok.
- Nie, naprawdę chcę iść. Przepraszam. Po prostu miałam ten moment. – Jego ręka biegnie w dół moich pleców i przyciąga mnie ciaśniej. - Nie przepraszaj za to, jak się czujesz, nigdy. Rozumiesz? - Dzięki, Drew. – Wtyka swoją głowę pomiędzy moją szyję i ramię. Głęboko wzdycham, a on chichocze. Odsuwam się i patrzę na niego pytająco. - Jesteś taka mała. – Potrząsa głową, ciągle się uśmiechając. Ociera resztę łez z mojej twarzy, schyla się i przerzuca mnie przez ramię, w stylu strażaka. Nie mogę powstrzymać śmiechu. Podbiega do doku i opuszcza mnie na nogi dokładnie przed łodzią. Grant jest już na łodzi. Widzę lodówkę i nasze torby umiejscowione z boku. Brwi Grant’a są zmarszczone, przejeżdża swoją ręką tam i z powrotem po swojej brodzie i stoi obserwując nas. Daje Drew spojrzenie, a tamten wzrusza ramionami, uśmiechając się. Grant potrząsa głową i szczerzy się w odpowiedzi. Co jest z tymi facetami i ich niemymi rozmowami? - Beau o tym wie? – Pyta Grant, kiedy gestykuluje tam i z powrotem pomiędzy naszą dwójką, a potem celuje swoim kciukiem w stronę przodu łodzi. - Yep – Mówi Drew. Zaskoczenie przecina twarz Grant’a, a potem akceptacja. Klaszcze w dłonie i manewruje wokół mnie. - Cóż, w takim razie dzieciaki, bawcie się dobrze i Drew, zadzwoń do mnie jeśli coś się wydarzy, albo jeśli będziesz czegoś potrzebował. – Klepie Drew w plecy i wychodzi z łodzi. - Dzięki, stary. – Grant daje każdemu z nas jeszcze jeden uśmiech i odchodzi w stronę domu. - Wydaje się miłym facetem, ale dlaczego mam przeczucie, że moja obecność tutaj dzisiaj z tobą, dezorientuje go? – Pytam. - Jest, jednym z najlepszych. Beau i ja znamy go bardzo długo. A to może być spowodowane kilkoma rzeczami. Jeden, nigdy wcześniej nie spędzałem czasu z dziewczyną, więc my razem prawdopodobnie trochę sprawiamy, że się gubi i dwa, nikt nie ma wstępu na tą łódź. Ona zawsze była tylko dla Matt’a, Beau i mnie. Grant to wie. – Nie wiem co powiedzieć. Jest dla mnie dziwna reputacja, którą ma Drew. Może był inny w zeszłym roku, ale mam przeczucie, że to nie jest przypadek. W ciągu trzech i pół
miesiąca, nie widziałam, żeby rozmawiał z kimś innym niż Beau, Grant i Ryan. Nie poświęca dziewczynom czasu i jest bardzo cichą i zamkniętą osobą. Wiedząc tak mało, jak o nim wiem, mogę zobaczyć, jak Grant mógł być zmieszany widząc nas razem. - Naprawdę? Czy Beau będzie zły? – Nie chcę, żeby był zły na mnie, czy na Drew. Jeśli to jest ich wspólne, prywatne sanktuarium, to może nie powinniśmy tego robić. - Nie, jest w porządku. Rozmawialiśmy o tym ostatniej nocy. Wracam myślą do ogniska i do intensywnej rozmowy, która poufnie miała miejsce między nimi. - Wygląd twojej twarz wyraża teraz zmartwienie. Nie chcę, żebyś się martwiła. Jeśli Beau nie byłby z tym w porządku robilibyśmy dzisiaj coś innego. Z nim spoko, ok? - Ok. Cóż, zgaduję, że miło wiedzieć, że jestem tutaj z tobą pierwsza i że nie tutaj zabierasz wszystkie twoje randki. – Drażnię się z nim. Siada za sterem i wskazuje, żebym usiadła obok niego. -Ali… - Myśli o tym, co chce powiedzieć. Przekręca kluczyk i silnik rusza. – Jesteś pierwsza i to jest jedyna randka, na jakiej kiedykolwiek byłem. – Spogląda na mnie z lekko zaróżowionymi policzkami. Denerwuje się mówiąc mi to, a jednak nie mogę owinąć mojej głowy wokół tego, że jestem jego jedyną randką, kiedykolwiek. - Yep ,wygląda na to, że ty i ja będziemy mieli wspólnie wiele pierwszych razy – mówi, rzucając wielki uśmiech i rozjaśniając rozmowę. – Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię na nartach, ale to będzie musiało poczekać. Dzisiaj potraktuję cie łagodnie, tylko na dętce. Spoglądam na tył łodzi i jest tam wielka, granatowa dętka w kształcie krzesła z dwoma rączkami do trzymania i liną przywiązaną na końcu. - Brzmi jak zabawa, Szyprze1. Ruszajmy. – Jego oczy ponownie do mnie błyszczą i śmieje się. 1
Szyper- potoczne określenie kapitana niewielkiej jednostki pływackiej, jest to taki dowódca, który gdy trzeba robi to, co reszta załogi.
- Szyprze? Dla ciebie bardziej Kapitanie. Malutka. - Dlaczego on mnie tak nazywa? – Pytam - Nie mam pojęcia, ale pasuje do ciebie. – Łódź budzi się do życia i odbijamy z doku. Większość ranka skaczemy pomiędzy przejażdżką łodzią a tubingiem. Jestem w szoku, że pozwala mi prowadzić swoją łódź, ale kiedy przychodzi jego kolej na przejażdżkę na dętce, wychodzi jego figlarna strona i jest taki uroczy. To bardzo przypomina śnieżny tubing, ale zdecydowanie jest bardziej sprężysty, kiedy dętka przechodzi przez ślady pozostawione przez łódź. Czas jazdy jest także dłuższy. Pogoda jest idealna. Słońce nie jest zbyt gorące, a woda jest wciąż wystarczająco ciepła, żeby się w niej zanurzyć. Ostatecznie, siedzę obok Drew, kiedy prowadzi i po prostu cieszymy się byciem na wodzie. „Don’t happen twice” – Kenny Chesney wypełnia powietrze i kiedy słońce ogrzewa moją skórę, ogrzewa również moje serce. Drew zwraca uwagę na kilka jego ulubionych miejsc do łowienia i na nazwy wszystkich ptaków, które widzimy. - Więc, ostatniej nocy Beau wyszedł z jakąś dziewczyną, której wcześniej nie widziałam. Czy on się z nią umawia? Usta Drew zaciskają się razem, sztywnieje i spogląda na mnie. Nie mogę dojrzeć jego oczy za okularami przeciwsłonecznymi, ale jego brwi są ściągnięte razem. - Beau się nie umawia. – Mówi to do mnie bardzo szorstko, prawie, jakby był na mnie zły za pytanie. - Oh, więc on po prostu cały czas chodzi z dziewczynami do łóżka? Łódź zwalnia, a on ponownie na mnie spogląda. Mogę stwierdzić, że studiuje moją twarz, starając się dobrze odczytać dlaczego pytam. - Czy to ci przeszkadza, co Beau robi lub nie robi? – Czy on myśli, że ja się interesuję jego bratem? Z pewnością nie. Muszę naprawić szybko tą rozmowę. - Nie… um… ja tak jakby zastanawiałam się, czy ty robisz to samo?
- Chcesz wiedzieć, czy chodzę do łóżka z przypadkowymi dziewczynami? – Jego wygląd natychmiast łagodnieje i kącik jego ust drga. - Tak. Wzdycha i chciałabym móc zobaczyć jego oczy. Jego okulary sprawiają, że czuję się odcięta od niego. Ale on mógłby to samo powiedzieć o mnie, a nie ma mowy, żeby zdjęła swoje. Jest stanowczo za jasno. - Nie zamierzam cię okłamywać i mówić, że nigdy tego nie robiłem… ale to, co mogę ci powiedzieć, to to, że nie robiłem tego od dawna. To sprawia, że czuję się lepiej. Nie mogę spędzać z nim czasu, jeśli interesuje się innymi ludźmi. Po prostu nie mam tego w sobie. - Ok, przepraszam że pytałam. To naprawdę nie jest żadną moją sprawą co robisz, czy z kim spędzasz swój czas. - Ali, możesz mnie pytać o wszystko. – Sięga i przebiega ręką po moim kolanie. - Ok. – Spoglądam w dół, na jego rękę. Naprawdę lubię jak mnie dotyka. - Tak z ciekawości, czy to by ci przeszkadzało, gdybym to robił? - Robił co, chodził do łóżka z innymi dziewczynami? – Potakuje. - Chciałabym powiedzieć ci nie, ale tak, przeszkadzałoby mi to. – Odwracam od niego głowę i spoglądam na wodę. Nie chcę widzieć jego reakcji i nie chcę, żeby zobaczył na mojej twarzy, co dokładnie myśl o nim z inną dziewczyną by mi zrobiła. - Wiec, skoro jesteśmy przy temacie, to co z tobą? – Zaskoczył mnie tym pytaniem i spoglądam na niego ponownie. - Co ze mną? - Chodzisz z facetami do łóżka, kiedy wychodzisz? – Zaczynam się śmiać. - Zdecydowanie nie. Nigdy tego nie robiłam. Następuje przerwa w rozmowie, kiedy studiuje moją twarz. Wiem, że czyta pomiędzy wierszami i jest mi z tym ok. Jeśli kiedykolwiek mielibyśmy się stać czymś więcej, zastanawiałam się, jak miałabym wyjawić mu tą informację.
- Nigdy? – Jego szczęka trochę opada i widzę, jak jego brwi strzelają do góry. Dlaczego to go tak bardzo zaskakuje? - Nope, nawet nie blisko. - Jak to możliwe? Jesteś taka piękna. – Rumienię się na to czułe słówko. - Zawsze skupiałam się na tańcu. W Denver wszyscy o tym wiedzieli. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które doprowadzały facetów do szaleństwa. Trzymałam się kursu w dążeniu do moich marzeń o tańczeniu w Nowym Jorku. - Rozumiem oddanie, ale czasami dobrze jest spuścić trochę pary. - To jest taka męska rzecz do powiedzenia. Wierz lub nie, ale jestem dumna z tego kim jestem i z tego co zrobiłam, lub nie zrobiłam. Nie wiele dziewczyn w wieki dziewiętnastu lat może to powiedzieć. Zaufaj mi, nie jestem temu przeciwna, tylko po prostu to nigdy nie było w moich kartach. Zwłaszcza, w przeciągu ostatniego roku, z tym wszystkim co się działo. Spogląda na mnie i nawet w okularach, mogę zobaczyć litość. Nie chcę być godna politowania. Chcę tylko, żeby zrozumiał. - Huh. Cóż, moglibyśmy to zmienić. – Uśmiecha się ironicznie. - Czyżby? – Rumienię się na jego zuchwałe oświadczenie, ale nie mogę powstrzymać również uśmiechu. - Może. – Mówi. - Może. – Fajnie jest z nim flirtować. - Pamiętaj, ty i ja… pełno pierwszych razy. – Śmieje się z psotnym uśmieszkiem na twarzy. Oh, co ja mam zrobić z tym chłopakiem? Drew zatrzymuje łódź na wyspie po środku złączenia dwóch wybrzeży. Wyspa jest mała i wypełniona palmami karłowatymi, sosnami, owsem morskim i inną roślinnością. Nie ma tutaj domów. Tylko surowa natura. Zgaduję, że jeśli szlibyśmy dookoła wyspy po jej obrzeżu, dystans wyniósłby około półtora kilometra.
Parkuje łódź wystarczająco daleko, że nie sięga ona dna i wystarczająco blisko, że możemy wyskoczyć i woda sięga nam do pasa. To znaczy, jemu sięga do pasa. - Więc, jak to miejsce prezentuje się na lunch? - Pyta. - Myślę, że wygląda idealnie. Jego twarz się rozjaśnia. Jest zadowolony z siebie, za przybycie tutaj z naszym małym piknikowym wypadem. - Kocham tutaj przyjeżdżać. Nikt nigdy się tutaj nie zatrzymuje. Po prostu przepływają obok. Lubię przyjeżdżać tutaj, żeby pomyśleć. - Oh, rozumiem. Więc to jest twoje szczęśliwe miejsce? - Zgaduję, że można tak powiedzieć. – Uśmiecha się do mnie ironicznie. Bierze kosz, dużą termalną przenośną lodówkę, swój plecak i ruszamy. Trzyma moją rękę, kiedy brodzimy do brzegu. Nigdy nie będę miała dość jego chęci trzymania mnie za rękę. Drew spakował dla nas idealny, plażowy lunch. W plecaku ma wielką płachtę, którą kładzie na ziemi, razem z plastikowymi talerzami, papierowymi ręcznikami i kubkami. Do jedzenia spakował dwie kubańskie kanapki, paczkę chipsów ziemniaczanych, dwie pomarańcze, Oreo i wielki dzbanek wody. Najwyraźniej, Oreo jest idealny deserem, ponieważ nie topi się w cieple. - Zagrajmy w grę „nie wiedziałem tego o tobie.” – Sugeruje, szczerząc się do mnie. - To trochę długa nazwa. Co to? - Pytam szczerząc się w odpowiedzi. - To gra, w której próbujesz mnie zagiąć rzeczami, które myślisz, że o tobie nie wiem. Ostatecznie, będę wiedział prawie wszystko i zrobi się trudniej. Ale w międzyczasie, to dla mnie sposób, żeby lepiej cię poznać, a naprawdę tego chcę. Wow. To naprawdę jest poniekąd słodkie z jego strony. Też chcę wiedzieć o nim więcej. Po prostu nie byłam zbyt pewna tego, jak dostać się do niego, żeby się otworzył. Nie umknęło mi, że powiedział ostatecznie. Moje wnętrzności są roztrzepane, ponieważ to znaczy, że chce mnie widywać
częściej, żeby dowiedzieć się o mnie więcej. Może to nie będzie jednorazowa randka. - Ok. Zagram, jeśli ty zagrasz. – Odpycham mój talerz na bok i kładę się na brzuchu ze stopami wierzgającymi w powietrzu. On mnie obserwuje, a jego oczy ciemnieją. - Zgoda! Zaczynaj, a potem na zmianę, chyba, że już będę wiedział, to co powiedziałaś. Wtedy będziesz musiała powiedzieć coś innego. To samo ze mną. Więc, tylko spróbuj mnie zagiąć! – Drew leży na boku twarzą do mnie, podpierając głowę na dłoni. Obraca swoją czapeczkę daszkiem do tyłu i mogę widzieć każdy szczegół jego przystojnej twarzy. - Zagnij mnie. Myślę, że to brzmi jak dobra nazwa. Jest krótka i dosadna. - Ok, idealnie. – Uśmiecha się do mnie, a motylki zaczynają ruszać się wokoło, w moim brzuchu. - Hmmm, zobaczmy… nienawidzę oliwek. Kocham jedzenie i zjem praktycznie wszystko, ale nie mogę współpracować z jedzeniem oliwek. Jestem super wdzięczna, że nie mieszkam we Włoszech. Czy oni nie dodają oliwek do wszystkiego?! - drżę na tą okropną myśl o nich, a on się ze mnie śmieje. Dużo się dzisiaj śmieje. - Cóż, cieszę się, że nie wyskoczyłem z włoskimi przystawkami. – Mówi. - Taa, ja też. Chociaż, prawdopodobnie zjadłabym je. – Jego brwi trochę się marszczą. - Dlaczego? - Ponieważ byłeś taki troskliwy, planując to wszystko. Nie chciałabym zranić twoich uczuć. - Zaufaj mi, kiedy mówię, że prawdopodobnie jest bardzo mało rzeczy, które mogłabyś zrobić, żeby zranić moje uczucia. To tylko jedzenie. Ale teraz musisz mi obiecać, że jeśli nie lubisz czegoś, co ci daję, nie zjesz tego. - Obiecuję. Ok, teraz twoja kolej. – Macham stopami tam i z powrotem. Jego oczy poruszają się od mojej twarzy do nóg i później ponownie wracają do twarzy.
- Kiedy miałem osiem lat, zostałem ukłuty przez płaszczkę i minął prawie cały rok, zanim wróciłem do wody. - Co? Nie ma mowy! – Śmieje się z mojej zszokowanej miny. - Jest mowa. Nawet teraz, łapię się na tym, że pływam na powierzchni wody, czy mogę wytrzymać, czy nie. To trzyma moje stopy z daleka od piasku. - To szalone, Drew. - Yep. Słyszysz, że takie rzeczy się zdarzają, ale nigdy nie spotkałem nikogo innego, komu by się to przytrafiło. Mówię sobie, że to był jakiś dziwaczny przypadek, albo mógłbym nigdy nie wrócić do wody. Nie mogę powstrzymać śmiechu. - Kocham powieści kryminalne. Jest coś, co kocham w tym stanie niepewności i w tym „ kto to zrobił?” Sprawiają, że moja krew pompuje i wydaje się, że nigdy nie jestem w stanie odłożyć książki, dopóki tego nie rozgryzę. – Uśmiecha się do mnie, pochyla się i odrzuca z mojej twarzy kosmyk włosów. - Totalnie mogę zobaczyć ciebie, zwiniętą na jednym z twoich wypoczynkowych krzeseł na balkonie, czytającą. To ci pasuje. Kiedy ja i Beau byliśmy mali, kochaliśmy Nastoletnie Wojownicze Żółwie Ninja i udawaliśmy, że jesteśmy ninja. Oczywiście nigdy nie mieliśmy mieczy, więc w zamian udawaliśmy, że nasze ręce nimi są. To dlatego oboje mamy tatuaż miecza na przedramieniu. Udawanie, że uderzaliśmy o siebie swoimi mieczami stało się naszą rzeczą i zawsze to robiliśmy. - Myślę, że to niesamowite. Musi być świetnie mieć brata z którym się przyjaźnisz. - Nawet nie masz pojęcia. Beau jest dla mnie kimś więcej niż bratem. Jest moim najlepszym przyjacielem i kocham go bardziej, niż ktokolwiek mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić. – Zrywa ze mną kontakt wzrokowy i patrzy na wodę, czas zmienić temat. - A co z drugim tatuażem? –Ten właśnie niedawno zobaczyłam. To było po porannym pływaniu, machał do mnie i to wtedy go zauważyłam. Byłam zaskoczona, że nie widziałam go wcześniej. Po wewnętrznej stornie jego lewego bicepsa jest napis. Pauzuje myśląc o odpowiedzi.
- Wolność, to to czuję, kiedy pływam w wodzie, bycie wolnym. Czy to ma sens? - Yep, idealny. Też czuję się wolna, kiedy tańczę. Ok, więc powiedziałam ci o jedzeniu, którego najbardziej nienawidzę… cóż, jedzenie bez którego nie mogę żyć, które mogłabym jeść każdego dnia do końca życia i jest moim posiłkiem ostatniej wieczerzy, to pizza. Drew się śmieje. – Naprawdę? Moim byłyby cheeseburgery. Więc, jaki rodzaj pizzy jest twoim ulubionym? - Każdy rodzaj, naprawdę. Tak długo jak nie ma na sobie oliwek. – Oh taa, i anchois. Ci mali frajerzy nie są przeznaczeni do pizzy. Lubię wszystkie rodzaje. W zasadzie, robię domową pizze, którą tylko kilku specjalnych wybrańców miało pozwolenia spróbować. – Uśmiecham się ironicznie. - Jakie są szanse, że będę mógł skosztować tej super specjalnej pizzy? - Hmmm. – Klepię się w brodę i spoglądam na chmury jakbym się zastanawiała. – Powiedziałabym, że twoje szanse wyglądają całkiem dobrze, Kapitanie. - Kapitanie. – Jego uśmiech jest wielki i zaraźliwy. – Brzmi jak randka numer dwa. - Więc, chcesz spędzić ze mną więcej czasu? – Pytam go przekornie. - Ali… chce spędzić z tobą wiele czasu. – Nie mogę powstrzymać się od spojrzenia w jego oczy. Motylki w moim brzuchu ponownie się obudziły i ciarki mrowią całe moje ciało. - Moja kolej. – Mówi, przerywając tą chwilę. – Nigdy nie byłem w Nowym Jorku, a zawsze chciałem pojechać. - Oh mój Boże, Drew pokochasz to miejsce. W lecie, dwa lata temu, spędziłam trzy tygodnie w Juilliard, na obozie tanecznym, gdzie pracowaliśmy nad baletem klasycznym i tańcem współczesnym i było niesamowicie. Kocham energię, różnorodność ludzi i jest tam tak dużo do robienia i jedzenia. Powinieneś przyjechać i odwiedzić mnie w przyszłym roku. – Rozdziera mnie smutek i muszę odwrócić wzrok. Tak naprawdę nie poświęcałam wiele myśli przyszłemu roku i temu, że nie będę z nim. Po prostu nie mogę jeszcze iść w tamtą stronę. Tak bardzo go teraz potrzebuję. Nie chcę myśleć o straceniu go.
- Wydajesz się całkiem pewna, że Nowy Jork, to miejsce gdzie będziesz. - Jest, w ten czy inny sposób. Złożyłam podania na inne programy do szkół, które tam są. Juilliard jest po prostu tą jedną, którą chcę. – Chciałabym móc żebrać i błagać go, żeby ze mną jechał. W idealnym świecie, też by tego chciał i bylibyśmy razem. Wiem, że trochę się wyprzedzam. W końcu to jest nasza pierwsza randka, a wiem, że Drew tak naprawdę nie chodzi na randki. - Cóż, może przyjadę i cię odwiedzę. Ale kiedy robisz dla nas plany, pamiętaj, że jestem typowym plażowym chłopakiem z południa. Pływam, codziennie chodzę w japonkach i nigdy nie widziałem śniegu. - Nigdy nie widziałeś śniegu? – Potrząsa na mnie głową, a moje oczy robią się wielkie. - Oh, człowieku, ta rozmowa właśnie skręciła w lewą stronę. Pierwszy raz, kiedy zobaczysz śnieg, Drew Hale, będzie ze mną, w Colorado. Twój pierwszy raz musi być zrobiony porządnie. Powolny uśmiech rozciąga się na jego twarzy, jakby właśnie został dopuszczony do wielkiego sekretu. Moje policzki lekko się rumienią. Oczywiście, jest typowym facetem i jego myśli zawędrowały w tamtą stronę. - Co? Dlaczego tak się do mnie uśmiechasz? - Bez powodu. Po prostu lubię obserwować, jak mówisz o rzeczach, które cię ekscytują. Myślę, że mój pierwszy raz… w śniegu, zdecydowanie musi być zrobiony porządnie… w Colorado. – Zaczyna się śmiać i przekręca się na plecy. Jego ręce pocierają pierś. Jest taki przystojny. - Tak długo, jak będziesz na dole. – Moja twarz się rumieni, a jego głowa wyrywa się w moją stronę. – Poważnie, dwóch może grać w ta grę. Siada, a jego oczy błąkają się po mnie całej. Rumieniec przyciemnia moją skórę. - Chodź, cudowna, spakujmy to i chodźmy się przejść. Zobaczmy, czy znajdziemy jakieś dobre muszle. – Mówi, wstając. Znajdujemy tak dużo idealnych muszli: rozgwiazdy każdego rozmiaru, dolary piaskowe, koncha, kocie oczy, muszle szachownice, oliwki, muszle św. Jakuba we wszystkich możliwych kolorach i jeszcze więcej. Znaleźliśmy nawet kawałek koralowca i dwa kawałki szkła morskiego. Teraz rozumiem, dlaczego
co rano zbieracze muszel wychodzą na plażę. Kocham to! Czują się, jakbym znajdowała malutkie skarby. - Miałem przeczucie, że będziesz chciała zachować te muszle, więc przyniosłem ci duży, szklany słój, żebyś mogła je tam włożyć. Jest z tyłu jeepa, czekając na ciebie. Jestem oniemiała i przestaję iść. Patrzy na mnie kontem oka, chwyta moją rękę i kontynuujemy spacer. - Pomyślałeś dzisiaj o wszystkim, prawda? – Mówię do niego. - Po prostu chciałem, żebyś miała naprawdę dobry dzień. Jeden z dobrymi wspomnieniami. – Jest taki troskliwy. - Drew, to jest najlepszy dzień, jaki miałam od bardzo dawna. Nawet nie wiem, jak ci dziękować. - Mogę wymyślić jeden sposób. – Ściska moją rękę i uśmieszek przecina jego rysy. - A jaki to sposób? Zatrzymuje się i odwraca, tak że jest dokładnie naprzeciwko mnie, ale nigdy nie puszcza mojej ręki. Odstawia kosz na ziemię i robi krok bliżej, kiedy patrzy na mnie w dół. Jego wolna ręka sięga i owija się wokół boku mojej twarzy. Przebiega kciukiem i oczami po mojej dolnej wardze, a potem po moim policzku. Odchyla moją głowę do tyłu, tak że może patrzeć dokładnie w moje oczy. - Więc… jest pytanie, które potrzebuję ci zadać, – Bierze głęboki oddech. – Wiem, że spędzałaś czas z Chase’m. Jak się czujesz w stosunku do niego? Chase, kto? To tak chcę mu na to odpowiedzieć. - Nie tak. – Wypuszczam oddech. - To wystarczająco dobre dla mnie. – Opuszcza głowę i jego usta delikatnie całują kącik moich ust. Drżę z niecierpliwości.
- Ali. – Szepcze. – Chciałem cię pocałować każdego dnia, od tego pierwszego. Cały ten czas minął i teraz zamiast chęci, żeby cię spróbować, jestem w punkcie, gdzie potrzebuję cię spróbować. – Jego usta unoszą się dokładnie nad moimi, kiedy mówi do mnie. – Masz najpiękniejszy uśmiech. Nie jestem w stanie ci powiedzieć, jak wiele razy zapominałem, że nie jesteś moja i prawie pochylałem się, żeby cię pocałować, jakby to była codzienna, normalna dla nas rzecz. Ześlizguję się w tą chwilę. Chwilę, kiedy wszystko wokół mnie zamarza i wszystko co się liczy, to on. Jestem całkowicie zatracona w nim. Kiedy moje oczy się zamykają, tracę zmysł widzenia, ale inne nabierają siły z tak wielka przejrzystością. Jego oddech jest ciepły i unosi się na moich ustach, a jego ciało ogrzewa, kiedy podchodzi bliżej, rozgrzewając mnie w środku i na zewnątrz. Nacisk jego palców zmienia się, kiedy wplątuje je w moje włosy i przyciąga moja głowę. Dźwięk wody, kiedy obmywa brzeg i miękko wypowiedziane słowa mew, kiedy śpiewają do siebie. - Nie jestem twoja? – Pytam, powoli wypuszczając powietrze. - A chcesz być? - Tak. – Moja odpowiedź wychodzi jako szept. Nie mogę otworzyć oczu, ponieważ nie chcę, żeby zobaczył, jak bardzo chcę być jego. Myślę, że prawdziwie po raz pierwszy czuję bicie mojego serca. Z tyłu mojego umysłu, uśmiecham się. Widzisz mamo, posłuchałam. Odpuściłam i znalazłam radość i światło. Światło Drew jest tak jasne. Powoduje, że widzę świat inaczej. Może on mnie chce i może jestem dla niego wystarczająco dobra.
DREW Wiedziałem, że w pewnym momencie tego dnia zamierzam ją pocałować. Nie wiedziałem kiedy, ani jak. Po prostu widziałem, że to zrobię. Nigdy nie byłem tym, który całuje dziewczyny. Prawdopodobnie mógłbym policzyć na jednej ręce, kogo i kiedy. To po prostu nigdy nie była moja rzecz. Dla mnie całowanie, z jakiegokolwiek powodu, jest tak bardziej intymne, niż cokolwiek innego. Spacerowanie z nią po plaży, zbieranie muszel, byłem taki szczęśliwy w tamtej chwili, że musiałem owinąć ją w swoich ramionach i trzymać ją, żeby wiedzieć, że ta chwila jest prawdziwa. Nigdy nie chciałem ponosić tej odpowiedzialności za radzenie sobie z drugą osobą. Nigdy nie chciałem tych sznurków i dramatów, które przychodzą z posiadaniem dziewczyny. Słyszałem tych wszystkich facetów na przestrzeni lat, narzekających na taką, czy inną rzecz i za każdym razem to zapewniało mnie, dlaczego jest to coś, czego nigdy nie chciałem w swoim życiu. I będąc szczerym, nawet nie wiedziałem, czy byłbym zdolny do emocjonalnej więzi z kimkolwiek. Nigdy nie miałem wysokiego poczucia własnej wartości. Mam na myśli, jeśli jedna osoba na świecie, która powinna mnie kochać bardziej niż cokolwiek innego, nie kocha, dlaczego ktoś inny miałby? Kiedy Ali powiedziała, że chciałaby być moja, poczułem, że skorupa wokół mojego serca pękła. Ściany, które zbudowałem wokół niego przez lata zaczynają się kruszyć i mogę poczuć każdą cegłę, która opada. Nikt nigdy nie chciał być moim. Przez te wszystkie lata, dziewczyny ścigały mnie i za każdym razem, to była ta sama rzecz – chciały, żeby to ja był ich. Należenie do kogoś innego nigdy nie miało się zdarzyć. Ale wtedy, Ali wpadła do mojego życia, dosłownie i odmówiła zejścia z mojej drogi. Patrząc w dół, w jej piękną twarz, ona zamknęła oczy. To daje mi okazję do wyrycia w pamięci każdego szczegółu tej chwili: jej skóra w odcieniu kości słoniowej, tak miękka i idealna, jedwabistość jej włosów i jej cudowne, pulchne
usta. Nigdy nie widziałem kogoś tak zapierającego dech w piersiach, jak ona. Jej usta nieznacznie się rozchylają i nie mogę już dłużej czekać. Zamykając przestrzeń między nami, w końcu przyciskam moje usta do jej. W momencie, w którym nasze wargi się dotykają, zastrzyk elektryczny strzela w dół mojego ciała, aż do palców u stóp. Każda część mnie mrowi i mruczy. Puszczam jej rękę i owijam moją wokół jej małych pleców. Przyciągam ją do siebie. Potrzebuję czuć jej ciało rumieniące się z moim. Moja samokontrola powoli się wymyka i jestem wypełniony potrzebą pożarcia jej. Jej małe dłonie delikatnie dotykają mojego brzucha i prześlizguje je w górę mojej klatki piersiowej, poprzez moje ramiona i na tył mojej szyi. Zrzuca moja czapkę i wślizguje palce w moje włosy, w tym samym czasie przyciągając mnie bliżej do siebie. Mogę poczuć ją ześlizgującą się tak samo. Wszystkim miejsca, gdzie mnie dotyka, grzeją jakbym był podpalony. Nikt mnie nie dotyka, nigdy. Posiadanie jej małych palców, delikatnych jak piórko na mojej skórze, jest tak dla mnie obce, że się trzęsę. Potrzebując więcej jej, odchylam jej głowę trochę bardziej, żebym mógł zdobyć lepszy dostęp do jej ust. Chwytam jej dolną wargę, zasysam do moich ust i przejeżdżam po niej językiem. Dużo myślałem o tym, jak to byłoby czuć jej dolną wargę pod moją, że nie mogę się powstrzymać od szczędzenia uczuć jej pełności. Małe sapnięcie ucieka jej, wchłaniam ten dźwięk, kiedy otwiera usta. Pogłębiam pocałunek i w końcu mogę skosztować tego, czego łaknąłem od tak dawna. Ali smakuje jak ciepłe promienie słoneczne w późne, leniwe popołudnie i wata cukrowa. Czuję lekkość i wolność. Jej smak, jej zapach, to jak się czuję z nią owiniętą wokół mnie i te małe dźwięki, które wydaje – chcę zablokować to na zawsze. Odsuwam wargi od jej ust i przebiegam nimi przez jej policzek, jej powieki, szczękę i w dół jej szyi. Mógłbym stać tutaj i smakować jej na zawsze.
Cichutko szepcze moje imię w czasie, kiedy wypuszcza małe westchnienie. Jest ze mnie zadowolona i szczęśliwa. Sprawiam, że jest szczęśliwa. Nigdy nie sprawiam, że ktoś jest szczęśliwy. Myśl o tym przytłacza mnie, łzy palą mnie w oczy, a moje gardło się zaciska. Ja nie płaczę, więc nie mogę pojąć, dlaczego czuję się tak emocjonalnie bezbronny w tym momencie. Zagrzebuję głowę w jej szyi i pozwalam jej włosom opaść wokół mojej twarzy. Wiem, że muszę zebrać to razem. Skupiając się na cytrusach i wanilii, biorę głębsze oddechy i moje pędzące serce zaczyna zwalniać. Ona czuje, że coś się ze mną dzieje, ponieważ jej dłonie zaczynają delikatnie przebiegać w górę i w dół moich pleców. Nie chcę nigdy puścić tej idealniej dziewczyny. Wiem, że powinienem, ale nie sądzę, że potrafię. Nigdy nie byłem tym, który życzy sobie wiele. Ale łapię się na tym, że kataloguję te życzenia z wszystkimi innymi moimi ostatnimi pierwszymi razami. Życzyłbym sobie, żeby ten dzień był moją ostatnią pierwszą randką i żeby ten pocałunek był moim ostatnim pierwszym pocałunkiem.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 12 ALI Święto przyszło i przeszło trochę jak niewyraźna plama. Mój tata nie spędził ani trochę więcej czasu w domu, nawet pomimo, że wiedział, iż byłam tutaj przez całą przerwę. Drew, Beau i Matt zrobili nałóg z tego, żeby wpadać codziennie i sprawdzać co ze mną. Jakoś zawsze kończyliśmy jedząc razem obiad. Często się zastanawiałam, dlaczego nie jedzą ze swoimi rodzicami. Chciałam zapytać, ale w tym samym czasie, nie chcę, żeby myśleli, że ich tutaj nie chcę. Ani jeden z nich nigdy nie oferuje żadnej informacji, ani nie rozmawia o nich. Zostawiłam to, na razie, ale mam to nieprzyjemne uczucie, że jeśli ich zapytam, to może być historia do opowiedzenia. Na ten moment, jednakże, zamierzam po prostu cieszyć się ich towarzystwem. W końcu, to jest ich sprawa i dużo bardziej wolałabym, żeby powiedzieli mi cokolwiek chcą, w ich własnym czasie. Drew i ja nigdy tak naprawdę nie wyjaśniliśmy, czy i kiedy zamierzamy mieć tą naszą drugą randkę, ale nie mogę powstrzymać się od myślenia, że cały ten czas, który spędzamy razem, musi coś znaczyć. Skończyłam, robiąc moją sławną pizze dla całej ich trójki. Oboje, Drew i Beau przestali rozmawiać, jęczeli z przyjemności i satysfakcji, a potem całą ją spałaszowali. Śmiałam się z nich, kiedy obserwowałam, jak przeprowadzali w mojej kuchni inspekcję, szukając więcej. Karmienie tej trójki chłopaków jest trudne. Jedzą, jakby byli dziurą bez dna. Współczuję ich matce. W Święta Bożego Narodzenia, Drew i ja zaskoczyliśmy siebie nawzajem. Nigdy nie rozmawialiśmy o wymianie prezentów, więc kiedy z jednym przyszedł, pobiegliśmy na górę, do mojego pokoju, gdzie miałam prezent dla niego i po prostu zwaliliśmy się na łóżko, szczerząc się do siebie.
Kupiłam mu czapką bejsbolową ze słowem „Kapitan” wyszytym na przodzie, ogromny zapas kremu do opalania i zrobiłam mu książkę z kuponami, wypełnioną wnioskami na pizze i cheeseburgery. Śmiał się, kiedy wciągnął czapeczkę, mówiąc mi, że teraz, kiedy ma kupony już się go nie pozbędę. Miał ogromy uśmiech na twarzy, kiedy podawał mi mój prezent. Rozdarłam papier, jak za bardzo podekscytowana, mała dziewczynka i kompletnie oniemiałam. Kupił mi dzwoneczki wietrzne na balkon, udekorowane pięknymi kawałkami szkła morskiego, które z nich zwisało, odzwierciedlając malutkie wybuchy kolorów, tam gdzie uderzało światło. - Wiem, że lubisz spać z otwartymi oknami i pomyślałem, że mogłabyś chcieć dodać to do dźwięków plaży. – Mówi mi z nieśmiały uśmiechem ozdabiającym jego przystojną twarz. - Drew, nie wiem, co powiedzieć. Prawdopodobnie nie mógłbyś dać mi czegoś bardziej idealnego. Bardzo ci dziękuję. – Jestem taka poruszona przez jego ciągłą troskę, że bez myślenia wspinam się na jego kolana i całuję go. Jestem całkiem pewna, że go zaskoczyłam, ale zdecydowanie nie było to niemile widziane. Jego silne ramiona owijają się wokół mnie, kiedy powoli przejmuje kontrolę i wtapiam się w niego, nie chcąc, żeby ten moment kiedykolwiek się skończył. Od naszej randki na plaży, Drew pocałował mnie kilka razy, każdy jeden stawał się bardziej delikatny i romantyczny, nawet troskliwy, zamiast być zrzucającym majtki i namiętnym. Nie zrozumcie mnie źle, nie narzekam. Jeśli chłopak chce mnie całować, wezmę cokolwiek mogę dostać, ale nie mogę przestać się zastanawiać, co czai się pod całą tą słodkością. Drew kładzie się na moim łóżku, a ja przesuwam się, żeby usiąść okrakiem na jego biodrach. Jego oczy ciemnieją, a ręce pocierają moje uda w górę i w dół. Widok jego, leżącego pode mną, sprawia, że mój żołądek przewraca się z podniecenia i nerwowości. Patrzę na niego, a później na siebie. Po prostu nie rozumiem, dlaczego on miałby chcieć być ze mną. Jest tak niewiarygodnie przystojny i nie mogę się powstrzymać od zastanawiania, dlaczego ja?
Powoli pochylam się umieszczając dłonie po obu stronach jego głowy. Jego oczy blokują się na moich ustach i to jest cała zachęta, której potrzebuję, żeby upomnieć się moimi ustami o jego. Ten pocałunek jest powolny, zmysłowy i głęboki. Jego ręce zaczynają przebiegać w górę moich bicepsów i przez ramiona. Pozostawiają po sobie ślad ciepła, kiedy schodzą w dół moich żeber i osiadają na biodrach. Całe moje ciało jest w stanie najwyższej gotowości, kiedy powoli jego palce zanurzają się w moich biodrach i popycha mnie do tyłu, a potem przyciąga do przodu. Może tylko osadzać lepiej na sobie mój ciężar, ale nie da się przegapić jego uczucia pode mną. Całowanie Drew jest jak bajka, za każdym jednym razem. Sprawia, że czuję jakby „dawno, dawno temu” i „żyli długo i szczęśliwie” było razem zapakowane i czekało na mnie. Kocham go czuć, jego ciepło i smak. Za każdym razem, kiedy się całujemy, głód promieniujący z niego nasila się, ale nigdy nie przekracza żadnej granicy. Nigdy nie bierze tego, co byłabym bardziej niż chętna mu zaoferować.
Na sylwestra, około dwudziestu pięciu z nas kończy na zamkniętej imprezie u Grant’a. O północy, wszyscy stoimy na tylnym tarasie i odliczamy, krzycząc w powietrze. Kiedy fajerwerki rozjaśniają niebo, Drew zgarnia mnie z dala od Leili i dziewczyn i całuje. To nie jest też mały pocałunek. Nie spieszy się i bada każdą szczelinę moich ust. Większość ludzi jest zbyt zajęta, robiąc swoje własne rzeczy, żeby zauważyć, ale czuję jak oczy kilku z nich lądują na nas, wliczając Leili. Drew owija swoje ramiona nawet ciaśniej wokół mnie i zamiast puścić, trąca nosem moją szyję i miejsce pod uchem. Jestem tak szczęśliwa, stojąc tutaj z nim, pod gwiazdami, że mogłabym płakać. - Więc… znalazłeś jakieś noworoczne postanowienie? – Muzyka gra gdzieś w tle i zaczynamy się razem kołysać.
- Tak, chcesz wiedzieć jakie? –Pyta. Potakuję i jego usta zwijają się w uśmiechu przy mojej skórze. Przebiega po mnie gęsia skórka. - Moim postanowieniem, jest spędzanie z tobą nocy, w każdą sobotę, w jaką mogę, zaczynając od dzisiaj. Sapię lekko i odchylam się, żeby spojrzeć w jego oczy. Spędził ze mną tylko jedną noc i za każdym razem, przed pójściem spać leżę w łóżku, życząc sobie, że mógłby przyjść i zapukać do moich drzwi. - Mówisz poważnie? – Szepczę. Piękne oczy Drew spotykają moje i widzę jego, prawdziwego jego, nie tego, którego daje innym. Jego oczy przeszukują moje, żeby się upewnić, że to jest to, czego ja chcę i widzę przebiegające przez nie emocje. Twardość i obojętność, które wkłada na miejsce dla wszystkich innych, chwilowo zniknęły i zakochuję się w nim na nowo. Przez dopuszczenie mnie pokazuje, że jest mój i tak desperacko pragnę go zapewnić, że ja jestem jego. Drew opuszcza głowę tak, że jego wargi dotykają moich. – Tak. - Dlaczego? Odsuwa się trochę do tyłu i owija jedną rękę z boku mojej głowy, wplątując palce w moje włosy. Przebiega kciukiem po moim policzku, a ja nachylam się do jego dłoni. - Ponieważ chcę spędzić z tobą więcej czasu. Lubię być z tobą Ali. Lubię jeść z tobą obiad, oglądać z tobą filmy, grać z tobą w gry, zwijać się kłębek przy tobie… Jego policzki rumienią się na różowo i moje serce trzepocze na widok tego, jak zdenerwowany jest. - Nie wiem, co powiedzieć. – Czy on mógłby być jeszcze bardziej idealny? - Powiedz, ok. – Ręka Drew na moim krzyżu naciska na mnie. Kocham jego ręce na sobie. - Najbardziej, zdecydowanie ok.
Uśmiecha się, a potem pochyla i ponownie mnie całuje. Wszyscy i wszystko wokół nas znika. To jest jego najbardziej czułe zachowanie przed innymi ludźmi i czuję wzrastającą we mnie dumę. Nie dlatego, że on jest tym osławionym dla wszystkich ludzi Drew Hale’m, ale dlatego, że jest dobry, troskliwy, hojny, zabawny, przystojny i o wiele więcej. Jego usta stają się silne, zaborcze, a potem hojne. Jest nieprzepraszający, a potem w tym samym czasie wdzięczny. Mogę smakować z jego ust poncz z szampanem, który jest drinkiem nocy i chcę się w nim zatopić. Cichy jęk przechodzi przez jego usta i przyciskam się do niego bliżej. Długość jego ciała przy moim jest rozkoszna. Mogę poczuć każdą jego część, od ud po pierś. Tylko wiedza, że ja sprawiam, że on reaguje i czuje się w ten sposób, jest prawie wystarczająca, żeby wysłać mnie ponad krawędź. Nie mogę go mieć wystarczająco. Dłoń Drew chwyta tył mojej sukienki, a druga łapie moje biodro w zaborczym ruchu. Moje plecy wyginają się w łuk popychając moją pierś do niego i bardziej niż cokolwiek innego, chcę ściągnąć z siebie tą sukienkę, żeby poczuć jego ręce na mojej skórze. Jesteśmy całkowicie zatraceni w tej chwili, dopóki gdzieś w tle, rejestruję jak ktoś chichocze. - Dobra, dobra. Kiedy moja kolej? Szarpię się od Drew i widzę stojącego obok nas Beau. Kompletnie daliśmy się ponieść przed tymi wszystkimi ludźmi i rumieniec wzrasta na mojej szyi i policzkach. - W porządku, Malutka. Wszyscy czerpaliśmy przyjemność z przedstawienia. – Mówi Beau, kiedy opuszczam głowę na pierś Drew. Ponownie chichocze. - Chodź tutaj Malutka i okaż mi trochę miłości. – Beau porywa mnie od Drew, podnosi i całuje w czoło. – Szczęśliwego Nowego Roku Malutka. - Dla ciebie też Beau. – Uśmiecham się do niego. Kiedy stawia mnie na stopy i puszcza, obmywa mnie fala siostrzanej miłości do niego.
Beau owija rękę wokół Drew i oboje uśmiechają się do siebie, odbywając niemą rozmowę. Biorę moment, tylko patrząc na nich obu i moje serce puchnie wraz z uświadomieniem sobie, że w końcu czuję, jakbym znów miała rodzinę. Drew chwyta moją rękę i wciąga mnie pomiędzy nich. Nasza trójka dzieli uścisk, którego jestem pewna, że wszyscy na imprezie są świadomi. - Więc, Ali… chodźmy stąd. – Mówi do mnie Drew. Beau znów zaczyna chichotać. - Malutka! Wiedziałaś, że „linia” jest najbardziej używanym tekstem wszech czasów w kinie? - Mówi Beau, cały z siebie dumny. - Wiedziałam! – Nie mogę powstrzymać śmiechu. – Beau, wiedziałeś, że Bruce, było imieniem mechanicznego rekina użytego w „Szczękach”? - Myślałem, że to było imię rekina w „Nemo.” – Mówi. - To właśnie stąd się wzięło. – Moje oczy skrzą się do niego. - Nie ma mowy! - Wy dwoje, zabijacie mnie. – Mówi Drew, potrząsając głową. On i Beau delikatnie klepią się swoimi tatuażami na przedramionach, a potem Drew ciągnie mnie za rękę, żeby opuścić imprezę. Łapię wzrok Leili, kiedy zmierzamy do bramy i rzuca mi porozumiewawcze spojrzenie, które mówi „Taa, przejrzałam cię”. Szeroko się do niej uśmiecham i posyłam jej buziaka.
DREW Szkoła wystartowała ponownie dwa dni po Nowym Roku, Ali i ja wpadliśmy znów w naszą codzienną rutynę. Porankami woda jest teraz dla niej zbyt zimna, więc już dłużej nie dryfuje w niej po biegu. Ja jednak jestem do tego przyzwyczajony i ciągle pracuję nad moimi pociągnięciami na otwartej wodzie. Zacząłem jeździć do szkoły z Ali, a Beau w zamian jeździ swoim autem. To po prostu ma sens, odkąd i tak wychodzę z nią po skończonym pływaniu i ćwiczeniach tańca. Matt wydaje się nie mieć nic przeciwko. Wskakuje po prostu do pierwszego samochodu, który odjeżdża i zawsze upewniamy się, pomiędzy naszą trójką, że jest w szkole na czas. Wiem, że plotkarski młynek zaczął działać, odkąd wróciliśmy po świętach, ale w szkole, przed wszystkimi, trzymam ręce przy sobie. Jedynym wyjątkiem był Sylwester, ale poza tym ktokolwiek, kogo spotykamy widzi nas tylko jako przyjaciół. Myśl, że jakieś szczegółowe pogłoski o niej i o mnie dotrą do mojego ojca, sprawia, że się wzdrygam. W końcu poddałem się temu, żeby rozmawiać z nią przed innymi. Udawanie, że jej nie znam rani moje uczucia, szczególnie kiedy myślę, że ona jest najlepszą osobą na świecie. Poza tym, ona zasługuje ode mnie na coś lepszego. Więc, teraz chodzimy razem na nasze lekcje i spędzamy razem naszą przerwę na lunch, czy jest to w szkole, czy gdzie indziej. Słyszałem ostatnio drobne rzeczy, które sprawiają, że się zastanawiam, czy Cassidy poddaje swoje manipulacyjne umiejętności próbie i stara się obrócić inne dziewczyny w szkole przeciwko Ali. Żadna z nich tego nie zrobiła… jeszcze. Ali jest naprawdę słodka i miła dla wszystkich. Trzyma się na uboczu, nie wybiera stron i jest wolna od dramatów. Naprawdę trudno jest jej nie lubić i myślę, że większość dziewczyn autentycznie chce się z nią przyjaźnić. Dzisiaj jest dzień pracy dla nauczycieli1 i nie ma lekcji. Beau, Matt i ja zdecydowaliśmy ostatniej nocy, że wypłyniemy łodzią na małe wędkowanie. Minęło kilka tygodni i sądzę, że nasza trójka potrzebuje trochę czasu razem. 1
jest to coś jak dzień wewnętrzny dla nauczycieli, kiedy nie ma lekcji i mogą poogarniać jakieś swoje papierkowe rzeczy.
Kolejny pożar pojawił się ostatniej nocy. Ten był na południowym krańcu wyspy. Dom był mały i na szczęście nikogo w nim nie było. Zastanawiam się, czy Ali pamięta, jak mówiłem jej, że w styczniu będzie pożar. To smutne, że teraz możemy przewidzieć, kiedy jakiś się wydarzy. Rzecz w tym, że pożary nie mają w sobie żadnego wzorca. Myślę, że to dlatego policja ciągle odrzuca możliwość serii podpaleń. Te domy obejmowały zakresem różnorodne rozmiary i były ulokowane w tak wielu różnych miejscach. Bryza wieje na wschód, więc większość dymu jest przynoszona w tą stronę. Zabieram nas na południe, żeby się z tego wynieść i zatrzymuję łódź niedaleko wyspy, na której byłem z Ali na naszej randce. Beau nadziewa swój haczyk i zarzuca wędkę. - Więc, zamierzamy porozmawiać o tobie i Ali? – Pyta, patrząc na mnie. Jego twarz jest pozbawiona wyrazu. Kątem oka widzę Matt’a. Jego głowa podskoczyła do góry. Wiem, że też jest ciekawy. - O czym tu rozmawiać? – Mówię. Wiem, że to go pobudzi. - Koleś! Jestem twoim bratem i jestem ciekawy. Chcemy wiedzieć, co się dzieje pomiędzy waszą dwójką. Spędzasz z nią wiele czasu, wliczając każdą sobotnią noc. Czy wy się umawiacie? Czy ona jest twoją dziewczyną? – Pauzuję, żeby pomyśleć jak mu odpowiedzieć. Nikt tak naprawdę nie zna prawdziwej Ali i mnie i poniekąd lubię to, takie jakie jest. Ale w tym samym czasie, jestem tak podekscytowany byciem z nią. Chcę powiedzieć Beau i Matt’owi po prostu o wszystkim. Zarzucam swoją żyłkę, nawijam ją trochę i gapię się na wodę. - Taa, zgaduję, że możesz powiedzieć, że się umawiamy. Tak naprawdę nigdy nie zdefiniowaliśmy niczego, ale nie ma dla mnie nikogo innego i sądzę, że dla niej również. – Myśli o tym przez chwilę. - Myślę, że to fantastycznie. Ona jest dla ciebie idealną dziewczyną i zasługujesz, żeby być szczęśliwym. Słysząc, jak to mówi moje serce przyspiesza. Wiem, że ma na myśli coś dobrego, ale nie wiem, czy kiedykolwiek naprawdę będę zasługiwał, żeby być szczęśliwym. To poniekąd trudne, kiedy myślę o tych wszystkich rzeczach, które na przestrzeni lat przydarzyły się Beau, Matt’owi i mojej mamie i które
były rezultatem czegoś, co zrobiłem. To oni są tymi, którzy zasługują, żeby być szczęśliwymi. - Ona jest swego rodzaju idealne. – Mamroczę, uśmiechając się na tą myśl. – Sobotnie noce też są najlepsze. Zwijamy się w jej łóżku i oglądamy filmy, jedząc pizze. Niewiele rzeczy może być lepszych od tego. Głowa Beau wyrywa się w moją stronę. - Czekaj! Jej domowej roboty pizze? - Yep. – Szczerzę się do niego. - Jestem oficjalnie zazdrosny. – Mówi. Moje szczerzenie zmienia się w uśmiech, ponieważ wiem, że tak naprawdę nie jest. - Szczerze mogę powiedzieć, że nie myślałem, iż zobaczę dzień, w którym się ustatkujesz. – Oczy Beau blokują się na moich i nie wiem co powiedzieć. - Miesiące temu powiedziałem mu, że powinien sprawić, żeby została jego dziewczyną. – Matt szczerzy się do mnie porozumiewawczo. - No to jest nas dwóch – mówię do Beau – Przez większość dni po prostu nie czuję, jakbym na nią zasługiwał, ona zasługuje na coś lepszego. Ale jest w niej coś, co sprawia, że nie mogę sie trzymać z daleka. Przyciąga mnie i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. - Wiem, dlaczego tak myślisz, ale się mylisz, on się myli. Zasługujesz na najlepsze rzeczy, jakie życie może zaoferować, tak jak i my. Nie ważne co on mówi, czy co nam robi, nie możemy stracić tego z widoku… nigdy. Spoglądam na Beau, a on mnie obserwuje. Mogę zobaczyć, że on naprawdę ma to na myśli i to sprawia, że czuję rzeczy, których nie powinienem. Czasami, patrzę na niego i nie mogę zrozumieć, jak, albo dlaczego on kocha mnie tak bardzo. Ja jestem powodem, przez który jego życie jest okropne. - Ali jest dużą dziewczynką i wydaje się także całkiem bystra, więc pamiętaj o tym, że potrafi podejmować własne decyzje. Jeśli nie chciałaby być z tobą, to by nie była. – Mówi. - Tak przypuszczam. – Przyznaję mu rację. Ali zdecydowanie nie jest popychadłem. Robi dokładnie to, co chce i kiedy chce.
- Co do tego przyciągania, które działa na ciebie, wszyscy możemy to zobaczyć. – Beau rzuca mi ironiczny uśmieszek. - Co? Co masz na myśli? - Nie jesteś tak subtelny jak myślisz. Po pierwsze, ty nigdy, przenigdy nie patrzyłeś na żadną dziewczynę, ale kiedy chodzi o nią, nie potrafisz utrzymać oczu z dala od niej. Po drugie, twój nastrój się zmienił. Wiem lepiej, niż ktokolwiek inny, jakie było ostatnie kilka lat i z każdym mijającym miesiącem stawałeś się gburowaty i cóż, dużo bardziej jak wrzód na tyłku. Ale od października, zmieniłeś się. Wydajesz się jaśniejszy, szczęśliwszy i wszyscy łapiemy cię na uśmiechaniu się, kiedy jesteś z nią. Huh. Nie wiem, jak na to odpowiedzieć. Ona sprawia, że jestem jaśniejszy i szczęśliwszy. Tak długo czułem, jak moje życie stawało się ciemniejsze i cięższe. Nawet kiedyś przeszło mi przez myśl, że mogę być w depresji klinicznej. Mam na myśli, że każdy czułby się w ten sposób musząc zmagać się z tym, co nasza trójka każdego dnia. - Taa, zgaduję, że masz rację. – Z jakiegoś powodu, nie przeszkadza mi dłużej to, że ludzie mogą zobaczyć co czuję. Ona sprawia, że jestem szczęśliwy. Żyłka Matt’a szarpie i pociąga swoją wędkę do tyłu. Złapał coś i powoli zaczyna zwijać żyłkę. To srebrna barwena. Matt ściąga ją z haczyka i wyrzuca z powrotem. - Matt, dlaczego jej nie zatrzymałeś? Mama mogłaby zrobić nam świetny wędzony dip. – Pytam go. - Nie czułem tego. – Matt był cichy i wycofany tego ranka. - Co z tobą? – Brwi Beau marszczą się, kiedy go o to pyta. - Nic, dobra! Jestem zmęczony i po prostu chcę z wami spędzić czas i połowić, ok? - Ok. – Mówimy zgodnie. Beau i ja wymieniamy zmartwione spojrzenia. Matt ostatnio ukrywał się na zewnątrz o wiele bardziej. Po szkole mówi, że idzie pograć z przyjaciółmi, ale tak naprawdę nie wiemy co robi. W nocy wychodzi przez drzwi dokładnie przed tym, jak ojciec wraca do domu. To tak, jakby nie mógł wystarczająco
trzymać się z daleka, nie to, żeby ktokolwiek mógł go winić, zważając na okoliczności. Matt ponownie nadziewa haczyk i zarzuca wędkę. - Więc Drew, myślałeś o tym, co się stanie w przyszłym roku? Tata ciągle wydaje się naciskać na Uniwersytet Wschodniej Florydy. – Nie jestem zaskoczony, że Beau mnie o to pyta. Czuję, jakbym co najmniej raz dziennie był przez kogoś pytany, jakie są moje plany na studia. Nie powiedziałem nic nikomu. Nawet Ali. - Myślałem, dużo. Nie jestem gotowy, żeby jeszcze o tym rozmawiać, ale powiem, kiedy będę. Jednak to, co mogę ci powiedzieć, to to, że nigdy nie będę uczęszczał na Uniwersytet Wschodniej Florydy. Każdego dnia zdumiewa mnie, że on myśli, iż wciąż może nas kontrolować. Ty i ja jesteśmy legalnie dorośli. Technicznie, żaden z nas nie powinien być tutaj, znosząc jego gówno. - Mnie to mówisz? Nie wiem co zrobię, kiedy wyjedziesz. Grant zaproponował mi, żebym zamieszkał z nim i jego mamą, ale po prostu nie mogę, wiesz? Myślę, że ty i Ali powinniście razem wybrać uczelnię, albo ostatecznie miasto, w którym oboje będziecie mieli możliwości. - Zobaczymy. Jej przesłuchanie jest końcem tego miesiąca, więc to tak jakby wisi nad nami. – Czuję szarpniecie na mojej lince i podrywam wędkę do tyłu. Poluzowuje się znowu. Coś krąży. Wkrótce się złapie. - Jakie przesłuchanie? – Pyta Matt. - Próbuje się dostać do Juilliard. Myślałem, że wiedzieliście o tym. – Spoglądam na nich. - Co?! – Beau wygląda na kompletnie zszokowanego. – Nie, nie wiedziałem i to jest szalone. Teraz rozumiem dlaczego tańczy cały czas. Myśli, że się dostanie? - Myślę, że tak. Nawet nie mogę sobie wyobrazić tej presji. Przyjmują tylko dwudziestu czterech studentów na rok, na kierunek taneczny. Dwanaście dziewczyn i dwunastu chłopaków. - Wow. Czy Juilliard nie jest w Nowym Jorku? – Pyta Beau. - Yep. – Powoli zwijam żyłkę i nadziewam haczyk. - Cóż, to idealnie, jest tam masa uczelni dla ciebie.
Zarzucam ponownie wędkę i patrzę na Matt’a. Jego brwi są opuszczone kiedy mnie obserwuje. - Przeprowadziłbyś się aż do Nowego Jorku? – Pyta, wyglądając na złego i nieco spanikowanego. - Mógłbym. Zobaczymy. Jednak nic jej nie wspominajcie i dam wam znać, kiedy wszystko się wyjaśni. Kilka rzeczy wciąż musi się wydarzyć, zanim będziemy mogli razem „odjechać w stronę zachodzącego słońca”. - Hmm, taa, ale tylko pomyśl, jak miła mogłaby być ta jazda. – Mówi Beau szczerząc się do mnie. Czasami jest taki tandetny, nie mogę powstrzymać śmiechu. Będę za nim bardzo tęsknił w przyszłym roku. Matt przesuwa się na drugą stronę łodzi, odwracając od nas twarz. Mogę stwierdzić, że jest zasmucony i nie chce, żebyśmy to widzieli. Może to lepiej, że teraz wie. To da mu czas na przygotowanie się na mój wyjazd. Chciałbym sprawić, że jego życie będzie łatwiejsze. On zasługuje na coś lepszego, niż to.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 13 ALI Jazda do Miami była całkiem cicha. Jestem wdzięczna Drew, że zostawił mnie w spokoju tak, że mogła przyswoić co muszę zrobić w przeciągu kolejnych dwudziestu czterech godzin. Nigdy nie pojechałam z nim na żadne jego zawody, ale może ma tak samo. Wchodząc przez drzwi i do uniwersyteckiego wydziały tańca naprawdę nie byłam zdenerwowana. Wiem, że prawdopodobnie powinnam być. Mimo wszystko, moja przyszłość i każda ścieżka, którą obejmę w życiu będzie oparta na tym jednym dniu, ale rzeczy, które będziemy dzisiaj robić i taniec, który będę prezentowała na przesłuchaniu, to rzeczy, które mogę robić przez sen. Urodziłam się, żeby to robić i jestem całkowicie przygotowana. Gładko przechodzę przez dokumenty rejestracyjne, wchodzę do małego audytorium i siadam z boku. Mogłabym powiedzieć, że jest tutaj około osiemdziesięciu ludzi i po prostu wiem, że to mam. - Dzień dobry panie i panowie. Chcielibyśmy podziękować wszystkim razem i każdemu z osobna, za poświęcenie czasu potrzebnego, żeby tutaj przyjechać i wziąć udział w przesłuchaniu. Wiemy, jak zniechęcający cały ten proces może być, ale pragniemy was zapewnić, dzisiejszy dzień przebiegnie szybko i głównie bezboleśnie. Tak jak wiecie, każdego roku na ten kierunek zostaje przyjętych tylko dwanaście dziewczyn i dwanaście chłopaków z całego kraju. Jeśli nie zostaniecie wybrani, żeby być jednym z tych dwudziestu czterech, proszę, nie bądźcie zbyt zrażeni. Jest tak dużo możliwości dla tancerzy i jeśli już dotarliście tak daleko, jesteśmy przekonani o waszych umiejętnościach do zrobienia niesamowitych rzeczy. Więc proszę, zrelaksujcie się, zróbcie co w waszej mocy, żeby cieszyć się tym dniem z nami i po prostu bądźcie sobą.
Ten dzień będzie podzielony na pięć różnych części, oto one: zajęcia z techniki baletowej, zajęcia z techniki współczesnej, występ solowy, zajęcia z trenowania, a później na końcu rozmowa kwalifikacyjna. Zajęcia z techniki baletu są najbardziej trudną częścią dnia, dlatego przeprowadzamy je na początku. To tutaj prowadzimy pierwsze redukcje. Możecie być wyeliminowani w każdej chwil podczas tych zajęć lub później. Najbardziej prawdopodobne jest, że trzy czwarte z was nie będzie kontynuowało przesłuchania po tej rundzie. Potem będą miały miejsce wywołania powtórkowe, a nastepnie przechodzimy do tańca współczesnego. Kolejna runda powtórek będzie miała miejsce po zaprezentowaniu przez was waszych występów solowych. Solówki powinny być utrzymane poniżej dwóch minut i mamy nadzieję, że wybraliście mądrze. To w tym miejscy, oczekujemy zobaczyć was, w waszym najlepszym wydaniu. Zajęcia z trenowania są przeznaczone dla nas, żeby zobaczyć, jak pracujecie pod presją, w układzie próby zespołowej. Program konserwatorium w Juilliard może być czasami ekstremalnie wymagający i odkryliśmy przez lata, że niektórzy tancerze po prostu nie całkiem osiągnęli pewien poziom dojrzałości, żeby być w stanie sprostać temu, czego się od nich oczekuje. Otrzymacie ostanie wywołania, a potem spotkacie się z nami wszystkimi na rozmowę. Pamiętajcie, proszę, żeby być dzisiaj sobą i ponownie, gratulacje za dotarcie do dnia przesłuchań do Juilliard.
Na zajęcia z techniki baletowej podzielili nas na cztery, dwudziestoosobowe grupy i tak zaczął się nasz dzień. Każde zajęcia prowadziło dwóch instruktorów i każdy z nas próbował zaprezentować swoje techniczne mocne strony, w pracy z drążkiem i w samodzielnym tańcu. Kandydaci, jeden po drugim byli odrzucani. Na koniec tej rundy zostało nas w sumie tylko dwudziestu. Mieli rację, trzy czwarte zostały odesłane do domu. Zajęcia z tańca współczesnego są dla mnie najbardziej wygodne. Czuję się, jakby przelatywała przez moją rutynę. Kiedy wzywają mnie na moją solówkę, przepływa przeze mnie fala miłości. Gdzieś, jakoś, wiem, że moja mama mnie obserwuje. Mogę prawie poczuć ją tutaj teraz ze mną.
Zdecydowałam zaprezentować, jako moje solo, fragment baletu i kiedy stoję przed pulpitem, widzę wszystkich ośmiu członków kadry uniwersyteckiej, przyglądających mi się od głowy, po palce u stóp. Jako kostium ubrałam moje jasno niebieskie baletki, jasno niebieskie tutu, czarne rajstopy i trykot. Chciałam się wyróżniać i użyłam jasno niebieskich cieni do powiek, aby sprawić, żeby moje oczy się przebijały. Wiem, że mój wygląd jest ostry i jest dokładnie taki, jak sobie go wyobrażałam. - Tytuł tego utworu brzmi „Taniec ważki”. Sama opracowałam choreografię, a kompozytorem jest Alexander Raytchev. Dziękuję za państwa czas i mam nadzieję, że się państwu spodoba. Kiedy przesuwam się na środek sceny, przybieram pierwszą pozę i czekam na muzykę, osiada na mnie poczucie spokoju. Nie jestem zdenerwowana tak, jak myślałam że będę, ale w zamian jestem taka szczęśliwa. Muzyka się zaczyna i brzmienie fortepianowych dźwięków dzwoni w powietrzu. Wizja ośmiu obserwujących mnie ludzi znika i na tej scenie, w tym momencie, nie tańczę dla nich, tańczę dla mojej mamy. Wiem, że jest ze mnie taka dumna. Moje solo pomimo, że trwało trochę powyżej minuty, było mocne, eleganckie i pełne wdzięku. Uśmiech rozjaśnia moją twarz, kiedy ponownie się skupiam i z powrotem widzę pulpit. Wiem, że to jest najlepsze uczucie, jakie kiedykolwiek miałam. Będąc ponownie w audytorium, obserwuję, jak przemijają minuty. Pozostaje mniej i mniej kandydatów i pod koniec rundy solowej zostały tylko trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. - Panno Rain, proszę wejść i usiąść. Chcieliśmy podziękować ci za ciężką pracę, której przykład dzisiaj stanowiłaś i gratulujemy dotarcia do części przesłuchania, którą jest rozmowa kwalifikacyjna. Zanim cię poprosiliśmy, każdy z nas przeglądnął twoje wstępne nagranie, twój esej i obejrzeliśmy jeszcze raz twoją dzisiejszą solówkę. Traktujemy ten proces bardzo poważnie i kiedy z tobą rozmawiamy, chcemy być całkowicie w tej chwili z tobą i tylko z tobą. Mamy serię pięciu pytań, które ci zadamy, są one podstawowe i standardowe. Od teraz, nie zawahamy się zadać wszystkich dalszych pytań, które mogą się pojawić. Naszym celem nie jest tylko poznać cię lepiej i
zobaczyć czy dobrze nadajesz się do Juilliard, ale czy Juilliard dobrze nadaje się dla ciebie. Czy masz jakieś pytania? - Nie, proszę pani. - W porządku. Zaczynajmy. Przez większość czasu, kiedy ktoś prosi, żebyś opisała siebie, powiedziałabyś, że jesteś tancerką, słusznie? Potakuje głową. - Cóż, chcemy, żebyś opisała kim jesteś, ale pomijając taniec. Patrzę na każdego z ośmiu członków kadry uniwersyteckiej i czuję, że mojej tętno przyspiesza. Nie marnują czasu, próbując dotrzeć do sedna mnie i ze wszystkich pytań, które mogli mi zadać nie wiem, jak najlepiej odpowiedzieć na to. - Jeśli usunę z mojego życia element tańca, to nie wiem kim jestem. Myślę, że jest to rozwijające się pytanie, ponieważ życie tak bardzo się zmienia i bardzo często te zmiany mogą mieć wpływ na to kim jesteś, lub kim myślisz, że jesteś. Gdyby państwo zadali mi to pytanie rok temu, moja odpowiedź byłaby zdecydowanie inna niż ta, która będzie za rok. Kim jestem dzisiaj? Jestem dziewczyną, która próbuje podążać za marzeniami. – To musiał być rodzaj odpowiedzi, jakiej się nie spodziewali, ponieważ każdy z nich po prostu się na mnie gapi. Prostuję plecy, opuszczam ramiona i uśmiecham się, patrząc na każdego z nich. - Być może mogłabyś trochę bardziej rozwinąć dla nas tą myśl. Jakie zmiany miały miejsce w twoim życiu, które sprawiły, że czujesz, jakbyś nie wiedziała kim jesteś? - Moja mama zmarła. – Cała ósemka odkłada długopisy i patrzy na mnie. - Kiedy? - Dwieście trzy dni temu. Drugiego sierpnia. - Przykro nam słyszeć o stracie twojej matki. - Dziękuję. – Sięgam i pocieram palcem po zawieszce z ważką. Uczucie chłodnego metalu przypomina mi, że ona zawsze jest ze mną. - Nie wspomniałaś o tym w swoim eseju. Jak to możliwe?
Ponieważ, nie próbuję podlizywać się kartą współczucia pod tytułem „mam same zmartwienia.” - Celem eseju było to, żebym opisała dlaczego byłabym dobrym uzupełnieniem waszego przedmiotu. Złe i niefortunne rzeczy zdarzają się ludziom każdego dnia i tak, jej śmierć miała na mnie głęboki wpływ, ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z tym jak tańczę, dlaczego tańczę i dlaczego będę atutem dla waszego kursu. – Kilku z nich potakuje. - Widzimy w twoim podaniu, że uczestniczyłaś w naszym Letnim Intensywnym Obozie dwa lata temu. Zastanawialiśmy się, dlaczego był ten rok przerwy. Czy bezpiecznie jest założyć, że to ona jest powodem? - Tak, jest. - Następne pytanie składa się z dwóch części: po pierwsze, chcemy wiedzieć, dlaczego ty sama opracowałaś choreografię do swojej solówki i po drugie, co ten utwór znaczy dla ciebie? - Po śmierci mojej mamy, mój tata pomyślał, że potrzebujemy zacząć od nowa. Przeniósł nas z Denver na wyspę, na wschodnim wybrzeżu Florydy. Szczerze mówiąc, byłam trochę przytłoczona. Moja nowa szkoła dała mi możliwość używania ich uniwersalnego pokoju i po zainstalowaniu drążka, to było wszystko, czego potrzebowałam. Pomysł szukania nowego instruktora dla tańca, który musiałam przygotować i mieć gotowy w sześć miesięcy nie była dla mnie kusząca. Jestem wystarczająco pewna moich umiejętności, więc pracowałam ciężko i poskładałam to w całość sama. Rzeczywisty tytuł wybranego utworu brzmi „ My Night, Opus 27, Number 3: Dragonfly”. Wiedzieliście państwo, że ważka jest uważana za baletnicę w owadzim świecie? W prawie każdej części świata jest symbolem transformacji, zmiany i światła. To zmiana, która dotyczy perspektywy samorealizacji, głównie mentalnej, emocjonalnej dojrzałości i zrozumienia głębszego znaczenia życia. Jest połączona ze szczęściem, jasnością i radością. Moja mama dała mi ten łańcuszek i zawieszkę z ważką zaraz przed śmiercią. Prawie w ogóle go nie ściągam. Powiedziała mi „Ali, za każdym razem, kiedy widzisz ważkę, pamiętaj, żeby odpuścić i znajdź światło i radość w swoim życiu.” Taniec dostarcza mi radości i chociaż ciągle pracuję na odkryciem, kim jestem, każdego dnia akceptacja staje się trochę silniejsza, a światło wokół mnie staje się trochę jaśniejsze.
Żaden z nich nic do mnie nie mówi. Przerwa w rozmowie utrzymuje się do czasu, aż jedno z nich przeczyszcza swoje gardło wyciągając resztę z jakiegokolwiek biegu myśli, jaki każdy z nich miał. - Jak reszta twojej rodziny i przyjaciół czuję się z tym, że aplikujesz do Juilliard. Wspierają cię i rozumieją, jaki rodzaj poświęcenia wiąże się z przedmiotem, takim jak ten? - Cóż, poza moim tatą, nie mam innej rodziny. W ciągu tego ostatniego roku miał burzliwy okres i przez większość czasu, on zajmuje się swoimi własnymi rzeczami, a ja swoimi. Jestem dziewiętnastoletnią uczennicą ostatniej klasy liceum i mieszkam sama. Jestem samowystarczalna i wspieram sama siebie w tym, co odziedziczyłam po mojej mamie. Mam kilku przyjaciół w nowej szkole, ale poza Drew nikt nawet nie wie, że tutaj jestem. To jest moje marzenie i tylko ja mogę sprawić, żeby się spełniło. - Kim jest Drew? - Oh, zgaduję, że możecie państwo powiedzieć, że jest moim chłopakiem. Nazywa się Drew Hale. - Pływak? Wyobrażam sobie, że wyraz szoku melduje się na mojej twarzy. - Tak, zna go pani? – Spoglądam na tą członkinie komisji, która zapytała. Ona chichocze. - Nie, po prostu słyszałam o nim. Mój syn także jest pływakiem. Zgaduję, że jeśli ktokolwiek jest w stanie zrozumieć, jak rygorystyczne twoje szkolenie może się stać, to on. – Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Drew zdecydowanie mnie rozumie. - Dlaczego Juilliard? - Ponieważ jest najlepszy. Jestem pewna, że większość z nas odpowie na to pytanie w ten sposób, ale wszystko co wiem, to to, że od tak dawna jak pamiętam, to tutaj chciałam być. Kiedy miałam osiem lat, moja mama zabrała mnie do Nowego Jorku i poszłyśmy zobaczyć „Jezioro Łabędzie.” Tak, jak większość ośmiolatków, byłam zauroczona. Była tam na plakacie krótka biografia głównej baletnicy i mówiła, że ona uczęszczała do Juilliard. Właśnie wtedy, tam, powiedziałam mojej mamie, że to tutaj chcę iść. Juilliard oferuje
tancerzom to, czego inne szkoły nie mogą. Artystyczne szkolenie, jakość, technika, styl, reputacja i szacunek, to rzeczy, które otrzymują absolwenci, otwiera ona o wiele większy świat możliwości, dla tych z nas, którzy kochają tańczyć. - I na koniec, czy jest coś, co uważasz, że powinniśmy wiedzieć o tobie, zanim zakończymy dzisiejszy dzień? - Dziękuję, za przyznanie mi możliwości bycia tutaj dzisiaj. Czy to szalone, jeśli powiem, że nie byłam w ogóle zdenerwowana? Uwielbiałam bycie częścią waszych kursów, przechodzenie przez ten proces i po prostu otrzymywanie tańca. Zgaduję, że jeśli jest cokolwiek, co potrzebuję powiedzieć, to to, że tak bardzo, jak pragnę zostać przyjęta do Juilliard, jeśli nie zostanę, to będzie ok. To jest to, o czym rozmawialiśmy wcześniej: czasami w życiu rzeczy idą tak, jak zaplanowaliśmy, a czasami nie. Chodzi o to, w jaki sposób akceptujemy to, co zostało nam dane, jakie wnioski z tego wyciągamy i stajemy się silniejsi. Mam nadzieję, że to, co dzisiaj państwo ode mnie zobaczyli, jest wystarczające, ale jeśli nie, to wciąż zamierzam tańczyć i ciągle znajdę moją drogę, ponieważ to kocham. Moje życie się nie skończy, jeśli ta okazja się nie powiedzie. Będę musiałam po prostu pognać w innym kierunku. – Uśmiecham się i cała ósemka za pulpitem odwzajemnia mój uśmiech.
DREW Spędzając cały dzień w Miami, samo zastanawianie się, jak jej idzie jest całkowitą torturą. Nienawidzę tego, że powiedziałem jej, iż nie pójdę z nią dzisiaj. Rozumiem jej potrzebę chęci zrobienia tego samodzielnie, ale czasami myślę, że ona zapomina, iż już nie jest sama. Ma mnie. Po lunchu, zanim wróciłem do naszego pokoju przespacerowałem się nad wodą. Tak naprawdę nie chcę być nigdzie na zewnątrz i naprawdę nie chcę być w tym pokoju, ale nie mam gdzie iść. Czuję się, jak zwierzę w klace, kroczące tam i z powrotem. Gdzieś blisko kolacji w końcu słyszę brzęczenie karty i drzwi się otwierają. Chociaż minęło tylko kilka godzin odkąd ją widziałem, mógłbym przysiąc, że jakoś stała się jeszcze bardziej piękna. Ciągle ma na sobie strój po tańcu i dla mnie wygląda tak dobrze. Włosy ma ściągnięte w ciasny kok na czubku głowy i jej makijaż dalej wygląda na profesjonalnie zrobiony. Ma na sobie trykot pod wielką, cienką, czarną koszulką z długim rękawem. Wiem, że ciągle ma na sobie rajstopy pod tymi szarymi spodniami dresowymi i japonki. Wchodzi przez drzwi, zamyka je i opiera się o nie plecami. Jestem zmrożony, starając się odczytać jej nastrój i nasza dwójka po prostu gapi się na siebie, trochę jak w wyzwaniu. Powoli, ale niewątpliwie na jej ustach formuje się uśmiech i rozciąga się od ucha do ucha. Jej oczy marszczą się delikatnie w kącikach. Jestem bardzo zadowolony widząc, że jest taka szczęśliwa. Nie wiedziałem, jak jej dzisiaj pójdzie i byłem taki zdenerwowany. - Hej. – Mówię do niej. Moje dłonie zaczynają się pocić i umieram chcąc, żeby coś powiedziała. - Cześć. – Zaczyna się śmiać, upuszcza swoją torbę i biegnie prosto do mnie. Łapię ją, kiedy skacze i owija swoje ramiona wokół mojej szyi, nogi wokół mojego pasa i po prostu ściska. Jestem pochłonięty uczuciem, jakie daje i całkowitą radością promieniującą z niej. Nigdy nie chcę jej puszczać.
- Przyjmuję, że dzisiejszy dzień poszedł dobrze. – Chichoczę. Odchyla się do tyłu z dłońmi na moich ramionach i blokuje swoje oczy na moich. Błyszczą. - Dałam z siebie wszystko co mogłam i tylko to się liczy, prawda? Powiedziałam im w wywiadzie, że nie ważne co się wydarzy, wciąż zamierzam tańczyć, a zamierzam. Miejmy nadzieję, że to będzie tam, ale jeśli nie, to będzie to gdzieś indziej. Tak bardzo ci dziękuję za to, że ze mną przyjechałeś. Nie sądziłam, że kogoś potrzebowałam, myślałam, że mogłabym to zrobić sama… ale nie potrafię ci powiedzieć, jak wiele znaczyła dla mnie wiedza, że będziesz tutaj na mnie czekał, kiedy to wszystko się skończy. – Wypuszcza duże westchnienie. – Nie mogłam się doczekać, żeby tutaj wrócić. Przyciągam ją ponownie do siebie i mocno przytulam. Jest taka niesamowita i hojna. Pragnę podarować jej świat. Chcę tego dla niej tak desperacko, ponieważ tak bardzo na to zasługuje. - Ali, zawsze będę na ciebie czekał. Jestem taki dumny z ciebie. Chciałbym móc być tam i cię obserwować. Wiem, że byłaś idealna. – Poluźniając mój uścisk opieram czoło na je. – Musisz być głodna. Co ty na to, żebyśmy zamówili coś z obsługi hotelowej i opowiesz mi o wszystkim? - Brzmi idealnie, ale najpierw potrzebuję prysznica. Jestem teraz obrzydliwą dziewczyną. – Powoli odwija swoje nogi ze mnie i stawiam ją z powrotem na ziemi. - Czy to zaproszenie? – Szczerzę się do niej. - Tak. WOW… co? Chwila ciszy przepływa pomiędzy nami, kiedy patrzę w jej twarz. Wiem, jak niewinna jest, wiem, że jest gotowa na więcej i wiem również, że to ja jestem tym, który to wstrzymywał. Ona proponująca więcej jest jak lina ratunkowa. Chcę więcej, łaknę więcej i potrzebuję więcej jej, ale z tyłu mojej głowy słyszę siebie mówiącego „pełno pierwszych razy.” Jej pierwszy raz potrzebuje swojego własnego, specjalnego wspomnienia, a nie tego, żeby był zawinięty z innym. W czasie, który zajmuje mi podjęcie decyzji, widzę te iskierki radości w jej oczach, zmieniające się w niepewność. Wystawiła się tutaj, a ja za długo się zastanawiam.
Uśmiecham się do niej powoli i przesuwam jedną dłoń na środek jej pleców. Przyciągając ją bliżej nachyla głowę wystarczająco dla moich ust, żeby opadły na jej. Przytula mnie mocniej i otwiera usta w odpowiedzi na moje. Kocham ją całować i smakować. Nawet po tych wszystkich miesiącach, wciąż myślę, że smakuje jak popołudniowe słońce i wata cukrowa. Przebiegam językiem przez jej dolną wargę, a ona wzdycha. Powoli zaczynam prowadzić nas w stronę łazienki. Zapalam światło i odpycham ją delikatnie od siebie. - Ali, nie mówię nie. Mówię tylko, nie teraz. Zaufaj mi, kiedy powiem, że ty i ja pod prysznicem, to się wydarzy, ale kiedy to się stanie, nie będziemy w pokoju hotelowym i nie będzie to po jednym z największych dni twojego życia. Ta podróż musi dotyczyć ciebie i przesłuchaniu. Kiedy ty i ja w końcu się wydarzymy, ponieważ tak będzie, chcę być jedyną rzeczą w twojej głowie i jedynym, który sprawi, że twoja krew pędzi. To podniecenie i adrenalina przyjdzie ode mnie i będzie to dotyczyło nas i tylko nas. Jej policzki barwią się na różowo i kocham to, że wywieram na nią taki efekt. - Ok Drew. – Spogląda na mnie przez rzęsy. To spojrzenie jest całkowicie namiętne, a ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Jęczę i ponownie ją całuję, a potem zamykam drzwi. Podchodzę do łóżka i rzucam się na nie. Gapiąc się w sufit biorę głębokie oddechy, żeby uspokoić moje zbyt podekscytowane ciało. Wiem, jakie to uczucie, mieć jej nogi owinięte wokół siebie i nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do domu i będę mógł dalej to zgłębiać. Słyszę odgłos prysznica i wszystko, o czym mogę myśleć, to ona będąca tam mokra i naga. Dlaczego powiedziałem nie? Mógłbym się teraz do niej przyłączać. Ugh. Nie wiem, jak długo tutaj leżałem, ale w końcu prysznic milknie i drzwi do łazienki się otwierają. Siadam i widzę Ali stojącą w drzwiach z buchająca parą i mającą na sobie tylko ręcznik. Jej włosy są mokre i zwisają z tyłu, a jej urocze, pomalowane na niebiesko palce u stóp podrygują w górę i w dół. - Nie zabrałam ze sobą żadnych ubrań. – Mówi, przygryzając dolną wargę. Jest zdenerwowana, a ja nie mogę odwrócić wzroku.
- Zapomniałem zamówić jedzenie. – Ona chichocze. - Ok. Możemy to zrobić za chwilę. – Mówi. Wstaję z łóżka i powoli podchodzimy do siebie. - Nie zamierzam kłamać. Ty częściowo mokra i w ręczniku, to naprawdę seksowne. Spogląda na mnie ponownie spod swoich rzęs i nie mogę już tego dłużej wytrzymać. Moje nadmiernie pobudzone ciało potrzebuje jej dotknąć, spróbować jej i czuć każdą jej część. Powoli chwytam zza głowy moją koszulkę i ściągam ją. Jej oczy się rozszerzają, a ja z niej chichoczę. Delikatnie przesuwam koszulkę przez jej głowę, a ona przeciąga przez nią ramiona. Jest taka niska, że moja koszulka opada jej do połowy ud. Chwytam dół ręcznika i szarpię. Opada na podłogę wokół jej stóp. Brakuje mi słów, widząc ją stojącą przede mną, mającą na sobie moją koszulkę i wiedząc, że nie ma nic pod spodem. Odwracając nas dookoła, idziemy w stronę łóżka i powoli kładę ją na plecach. Rozszerza nogi i staję pomiędzy nimi, przebiegając oczami po niej całej. Pod moją koszulką widzę jej idealne kontury. Powoli moje dłonie prześlizgują się po jej udach, kościach biodrowych, brzuchu, żebrach, piersiach aż do obojczyków. Nigdy wcześniej otwarcie jej nie obmacywałem, ale dzisiejszego wieczoru nie ma mowy, żebym trzymał ręce z dala od niej. Pochylając się nad nią, opieram przedramiona obok jej głowy, żeby utrzymać trochę mojej wagi. Jej rzęsy ocierają się o moje policzki, kiedy dotykam swoim czołem jej. Oddycha trochę ciężej niż normalnie, ale ja również. - Tak, jak powiedziałem – szepczę przy jej ustach – Ta podróż dotyczy ciebie. Dzisiejszy wieczór, też będzie dotyczył ciebie. Widząc cię tutaj taką, nie ma mowy, żebym mógł utrzymać ręce z dala. Zamierzam dać sobie z tobą czas, zgłębiać cię, rozgrzać cię, aż będziesz płonąć, a później obserwować, jak ten płomień zmienia się w ogień. Chcę widzieć twoją piękną skórę zarumienioną od głowy po palce u stóp. Ty, tylko ty… czy to brzmi dobrze? - Bardziej niż dobrze. Proszę, Drew…
Po tym, żadne więcej słowa nie zostały powiedziane. Przejeżdżam językiem po złączeniu jej ust. Otwiera się dla mnie i owija swoje nogi wokół mojej talii pociągając mnie bardziej na siebie. Moje biodra idealnie układają się z jej i tylko najlżejszy nacisk jest tak dobrym uczuciem. Przesuwa swoje dłonie z moich barków, owija je pod moimi ramionami i zaczyna przebiegać nimi w górę i w dół moich pleców. Jej dłonie i palce zostawiają ślad ognia na mojej skórze. To takie dobre uczucie, być dotykanym przez nią. Delikatnie się odchylam i spoglądam w dół, w jej piękną twarz. Nasze oddechy się mieszają i jej serce walące przez klatkę piersiową dociera do mojej. Przesuwam dłonie i owijam je po obu stronach jej głowy, pocierając kciukami jej policzki. Ta dziewczyna mnie posiada i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Wracając do niej ustami, chwytam jej wargę w zęby. Jej palce zanurzają się w pasek moich jeansów. Nie mogę powstrzymać jęku i naciskam na nią trochę bardziej. Jej ręce opadają na przód mojej talii i ciągnie za mój pasek. Odpina się, a potem jeden po drugim, odpina guziki moich spodni. Po ostatnim, czuję jak jej kciuki zahaczają o krawędź i popycha je w dół. Skopuję jeansy i to powoduje, że zostaję w niczym poza bokserkami. Nie tylko może poczuć efekt, jaki na mnie wywiera, ale teraz może go zobaczyć. Jej ręka staje się trochę zuchwała i pociera mój przód. Szarpię się na to niespodziewane uczucie. - Przepraszam. – Patrzy w ścianę ponad moim ramieniem. Nigdy nie chciałem, żeby czuła się skrępowana, jeśli chodzi o nas. Pochylam się i dotykam wargami jej. - Nie przepraszaj. – Biorę jej rękę i przebiegam nią po sobie w górę i dół tak, żeby poczuła co mi robi. Sapie delikatni, a ja jęczę na to doznanie. - Ale tak, jak powiedziałem. Dzisiejszy wieczór dotyczy ciebie. – Zdejmuję jej dłoń, pociągam ją ponad jej głowę i zaciskam jej nadgarstek. Moja waga jest teraz w pełni na niej i uczucie jej pode mną jest takie dobre. Moja wolna ręka łapie jej łydkę i ponownie owijam jej nogę wokół siebie, w tym samym czasie przebiegając dłonią w górę jej gołej nogi i tyłka. Jej skóra jest tak miękka i taka cała moja. Koszulka przesunęła się w górę i od pasa w dół jest naga. To prawie dla mnie za wiele, jak czuję wylewające się z niej ciepło, kiedy kołysze swoimi
biodrami przy moich. Chcę zedrzeć resztę naszych ubrań i poczuć przy sobie każdy kawałek jej skóry. Moje usta opuszczają jej i mój język sunie przez jej szczękę i szyję. Jęczy i uwalniam jej nadgarstek. Wszystkie jej palce zaplątują się w moich włosach i z tyłu mojej głowy. Nie mogę się powstrzymać i przesuwam się niżej, biegnąc dłońmi po jej idealniej klatce piersiowej. Koszulka jest cienka i jej sutki są przez nią widoczne. Kiedy masuję jeden, wciągam drugi z koszulką do ust. Jęczy i wygina się w łuk w moją stronę. Przenoszę moją wagę na jedną stronę, i kiedy wciąż cieszę się uczuciem jej w moich ustach, ześlizguję drugą dłoń w dół jej brzucha i między nogi. To, co znajduję powoduje, że przerywam i patrzę jej w oczy. Szczerzy się do mnie porozumiewawczo. - Zapomniałeś? Jestem tancerką. – Ah, teraz rozumiem. Jest kompletnie goła i gładka. Opuszczam czoło na jej pierś i jęczę. Tak właściwie nigdy nie widziałem gładkiej dziewczyny i chociaż dzisiejsza noc nie będzie tą nocą, wiem, że to nadejdzie wkrótce. Obejmuję dłonią ją całą i nasada mojej ręki delikatnie na nią naciska. Ona sapie, kiedy zaczynam poruszać palcami, a ja się uśmiecham. Wiem, jak sprawić, żeby czuła to, co chce czuć i kiedy obserwuję, jak powoli dochodzi pode mną nie mogę powstrzymać się od myślenia, że otrzymałem najbardziej idealny prezent ze wszystkich… ją. Jest taka wrażliwa, ufna i otwarta na mnie. Obserwuję jak wstrzymuje oddech, zamyka oczy i jej nieskazitelna skóra rumieni się na różowo. Jest olśniewająca i chociaż jej tego nie powiedziałem… tak bardzo jestem w niej zakochany.
ALI Jakoś po zmroku, Drew i ja w końcu zapadliśmy w sen. Skończyliśmy zamawiając obsługę hotelową, ale nigdy nie wyszliśmy z łóżka. O 10:00 rano jesteśmy spakowani i w drodze do domu. Oboje jesteśmy cisi dziś rano, ale to wygodna cisza i za to jestem wdzięczna. Wszystko, co chcę robić to siedzieć tutaj i w kółko na nowo przeżywać każdy moment zeszłej nocy. Kiedy weszłam do pokoju po moim przesłuchaniu i zobaczyłam stojącego tam Drew, poczułam się jak w domu. To było uczucie, jakiego nie miałam od bardzo dawna, w którym ciepło ogarnęło mnie od głowy po palce u stóp. To interesujące jak łatwo można zmienić emocjonalne przywiązanie z miejsca, na osobę. Może to część dojrzałości? Jako dzieci dostajemy dom, czy też miejsce do mieszkania i to zapewnia poczucie stałego komfortu i bezpieczeństwa. Podczas życia, zdarzają się okoliczności i pojęcie domu przenosi się gdziekolwiek pojawia się poczucie przynależności. Czuję jakbym należała do Drew i nie ważne, gdzie jesteśmy, czy co robimy, wiem, że jeśli mam jego, jestem w domu. Moje myśli dryfują do mojego taty. Naglę czuję się bardzo smutna z jego powodu. Mogę tylko zakładać, że to, co on i moja mama mieli w sobie nawzajem, jest tym, co czuję do Drew. Strata takiego rodzaju domu byłaby dewastująca. Ogarnia mnie moment niepewności, kiedy myślę o tym, co wydarzy się w ciągu następnych kilku miesięcy. Drew i ja tak naprawdę nigdy nie rozmawialiśmy o tym, gdzie on chce iść na studia i to sprawia, że się denerwuję. Odpycham tę myśl. Mogę martwić się o to wszystko kiedy indziej. Spoglądam na Drew, a on patrzy na mnie. Posyła mi mały, jednostronny uśmiech, ściska moje kolano i wraca do koncentrowania się na drodze. Nie mogę się powstrzymać od podziwiania, jak cudowny jest. Ma na sobie czapkę z daszkiem. Mówi, że to jego szczęśliwa i że zabrał ją dla mnie. Jego ciemne włosy kręcą się trochę pod nią i założone ma aviatorki. Myślę, że to urocze, że mamy na sobie takie same okulary przeciwsłoneczne. W czasie drogi powrotnej trzymamy podniesiony dach w jeepie, ale zdecydowaliśmy się otworzyć okna. Nie zamierzam kłamać, luty na Florydzie
jest piękny. Kocham śnieg, ale po mieszkaniu tutaj mała dawka zimna mogłaby być lepsza. „Cruise” – Florida Georgia Line wydobywa się z radia i uśmiecham się na ironie tego. Kciuk Drew zaczyna pocierać tam i z powrotem moje kolano i rumienię się na to, jak sprawia to, że mój brzuch się skręca. Rzeczy, które zrobił mi ostatniej nocy i to jak się mną zajął, to było o wiele więcej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Nie potrafię nawet zliczyć, ile razy w ciągu tych ostatnich miesięcy spał ze mną w moim domu. To prawda, zawsze byłam bardzo świadoma jego fizyczności, ale nic nie przygotowało mnie na atak uczuć, który mogłabym mieć na skutek tej małej ilości kontaktu skóry przy skórze, który mieliśmy. Myślałam, że zaakceptowałam jako śpiącego koło mnie tylko w bokserkach, ale intymne granice nigdy nie zostały przekroczone i zgaduję, że zaczęło mu być ze mną komfortowo. Nasza dwójka owinięta wokół siebie stała się bardziej jak spanie z moją ulubioną poduszką i kocem. Teraz, nie wiem… rzeczy wydają się być tak jakby inne. Moje oczy się zamykają, kiedy przypominam sobie jego uczucie, kiedy położył nas na łóżku. Nigdy wcześniej nie kładł się bezpośredni na mnie i bycie pod nim i cała jego waga… kocham to. Uczucie, jak układa się pomiędzy moimi nogami – chciałam trzymać je owinięte wokół niego bez końca. - Dlaczego się rumienisz? - spoglądam na niego, a mój rumieniec się pogłębia. - Teraz musisz mi powiedzieć. – Uśmiecha się do mnie ironicznie. - Dobra, odtwarzałam w głowie to ,co twoje dłonie zrobiły mi ostatniej nocy. – Nie mogę zobaczyć jego oczu, ale uśmiech, który wybuchł na jego twarzy, pokazuję, że jest całkowicie z siebie zadowolony. - Hmmm. Myślę, że zamiast odtwarzania w głowie, możemy w zamian wkrótce odegrać to powtórnie. - Jego dłoń delikatnie prześlizguje się w górę mojej nogi i zatrzymuje się na moim udzie. Jego pace delikatnie mnie ściskają i spoglądam na niego. - Z tobą ok? - Pyta. - Bardziej niż ok i myślę, że to brzmi jak świetny pomysł. – Uśmiecham się do niego i owijam dłoń wokół jego łącząc nasze palce razem. – Jeszcze raz
dzięki, że pojechałeś ze mną. Wiem, że tak naprawdę nie rozmawiamy o nas, ale jest dla mnie ważne, żebyś wiedział, jak wiele dla mnie znaczysz, a znaczysz bardzo dużo. Nigdy się nie dowiesz, co znaczy dla mnie to, że byłeś tam dla mnie w ten weekend. Dziękuję. – Cisza wypełnia kabinę jeepa. - Ali… - Jego palce ponownie delikatnie ściskają moją nogę. – Nie ma innego miejsca na tym świecie, w którym wolałbym być bardziej niż z tobą. Dziękuję za to, że pozwoliłaś mi ze sobą pojechać. Jestem z ciebie bardzo dumny. W moich oczach zbierają się łzy. Również nigdy nie dowie się, jak bardzo potrzebowałam to usłyszeć.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 14 ALI Minął trochę ponad miesiąc od mojego przesłuchania w Miami i każdego dnia, przez ostatnie dwa tygodnie prześladowałam moje konto mailowe i skrzynkę pocztową. Wiem, dzięki ogromnej ilości internetowych poszukiwań, które przeprowadziłam na procesach przesłuchań innych ludzi, że listy przyjęć są zazwyczaj otrzymywane około pierwszego kwietnia. Każdego dnia staję się coraz bardziej zaniepokojona. Szkoła również wydaje się wlec. Jedyną jasną stroną bycia tam każdego dnia jest to , że mogę widzieć Drew. Leila i ja stoimy przy mojej szafce, kiedy podchodzi i staje przede mną. Moje zmysły zostają zalane i kiedy go wdycham moje oczy wędrują, patrząc na niego od stóp do głowy. Dla mnie wygląda tak dobrze nosząc koszulkę i jeansy tak, jak nikt inny nie potrafi. Jest około trzydzieści centymetrów wyższy ode mnie, więc do czasu, kiedy docieram do jego oczu, uśmiecha się do mnie znacząco. - Więc, kilkoro z nas myśli o wybraniu się na kontynent w sobotę. Chcesz iść ze mną? – Kontem oka widzę, jak Leili kołyszę się na czubkach palców i uśmiecha od ucha do ucha. Wiem, że kocha to miejsce i wykorzystuje każdą okazję, którą otrzymuje. - Klub taneczny? – Pytam. - Taa, Beau i kilku innych organizuje nocne wyjście i wymyśliłem, że jeśli chciałabyś iść ze mną, to możemy pojechać razem. Oczywiście, że chciałabym jechać z nim. Chcę iść wszędzie i robić z nim wszystko. - Więc, zdecydowanie idziesz? – Pytam go. - Jeśli ty idziesz. – Drew mówił mi wielokrotnie, że jeśli to możliwe, to nigdy nie zrezygnowałby z naszych wspólnych sobotnich wieczorów. To
sprawia, że się uśmiecham, ponieważ wiem, że w ten sposób mówi, iż chce być ze mną nie ważne gdzie. Leila obserwuje nas uważnie, jej oczy przeskakują tam i z powrotem pomiędzy nami. - Ok, pójdę. – Drew uśmiecha się do mnie i to rozjaśnia moje wnętrzności. - Idealnie. Napiszę ci później, kiedy zamierzam cię odebrać. Mówi to dla dobra Leili, ale ja wiem, że za około sześć godzin, po tym, jak skończy swój trening pływacki, będzie cały mój na weekend. - W porządku. – Mruga do mnie i spaceruje na swoją następna lekcję. - Dziewczyno, wcześniej czy później będziesz musiała to z siebie wydusić. – Mówi Leila. Trzymam zamknięte usta i uśmiecham się do niej.
W sobotnią noc wchodzimy do klubu i kiedy przyswajam scenę przede mną z ekscytacji ściskam ramię Drew. Nigdy nie pozwalałam sobie wyjść i robić fajne rzeczy. Przez długi czas tak realnie trzymałam się mojej rutyny i teraz, kiedy przesłuchanie się skończyło jest czas, żeby poszaleć. Ten klub znajduje się w czymś, co wygląda jak stary magazyn. Wydziela naprawdę świetne wibracje. Widzę, dlaczego Leila tak go lubi. Całe wnętrze jest otwarte z balkonami na drugim i trzecim poziomie, owiniętymi dokoła obrzeża budynku. Parter jest dla osiemnastolatków i starszych, pierwsze piętro dla dwudziestojednolatków i tych ponad ten wiek i myślę, że ktoś powiedział, że trzecie piętro jest podzielone na sekcje VIP. Wszystkie balkony wokół każdego piętra wznoszą się nad głównym parkietem. Już kocham to miejsce. Bas wibruje ze ścian, przez podłogę i mogę poczuć, jak wibruje przeze mnie. Zaczyna się remix „Shot me Down”- David’a Guetta i natychmiast chwytam Leilę. Podeszła do nas tak szybko, jak się pojawiliśmy. Chwytam ją za rękę i prowadzę na parkiet. Wiem, że powinnam zapytać, czy ktoś inny chce zatańczyć, wliczając Drew, ale owładnęła mnie muzyka. To jak niewidzialna siła, przyciągająca mnie i po prostu nie mogę się powstrzymać. Światła są przygaszone, parkiet jest dość ciemny i stroboskopowe światła skaczą między nami. Strategicznie w każdym rogu parkietu są wielkie
podwyższone pudła. Karrie dołącza do nas i w najbliższym chłopaków rogu, którzy rozsiedli się przy kilku pustych stolikach, każda z nas staje na pudle i tańczymy przez następne dwie godziny. Muzyka pulsuje przeze mnie i jestem całkowicie w swoim żywiole. Nikt nie zdaje się mieć nic przeciwko temu, że jesteśmy tutaj tak długo, więc tańczymy i cieszymy się byciem w światłach reflektorów. To takie dobre uczucie, swobodnie i spontanicznie tańczyć. W końcu potrzebuję trochę wody. Spoglądam w stronę Drew i widzę go przy jednym z wysokich stołów rozmawiającego z Beau i kilkoma innymi facetami, których nie znam. Musi czuć moje spojrzenie, ponieważ jego oczy opuszczają Beau i blokują się na mnie. Trochę się niepokoiłam, że może być znudzony, ale stolik chłopaków był dzisiaj całkiem zatłoczony. Wydaje się, że znają wielu ludzi, którzy tutaj dzisiaj są. Uśmiecha się do mnie, podczas gdy inni wokół niego dalej rozmawiają. Czuję się, jakby właśnie ukradła 100% jego uwagi i nie wstydzę się przyznać, że mi się to podoba. Podchodzę do niego, a on podaje mi wodę i ociera pot z mojej twarzy. Śmieję się, ponieważ z pewnością wyglądam jak kompletny, gorący bałagan. - Więc, skończyłaś już z tym pudłem? –Pyta mnie żartobliwie. - Dlaczego? Jesteś zazdrosny? Śmieje się i to jest lepszy dźwięk od jakiejkolwiek muzyki. - Może… moja kolej. – Bierze wodę, odkłada ją na stół i ciągnie mnie na parkiet. Nie przyszło mi nawet nigdy do głowy, że Drew mógłbym chcieć ze mną zatańczyć, ale będąc na tym zatłoczonym parkiecie, pod światłami i wepchnięta w niego, wychodzę z siebie ze szczęścia. Wiem, że inne dziewczyny na niego patrzą. To znaczy, jak mogłyby nie? Jest wysoki i skandalicznie przystojny, ale jest tutaj ze mną i w tym momencie, czuję się wyjątkowa. Czuję, że należę do niego, a on należy do mnie. Jestem zaskoczona widząc, jak dobrze Drew się rusza i z jego dłońmi wędrującymi po mnie całej, gdybyśmy nie stali w pomieszczeniu pełnym ludzi, mogłabym po prostu rozebrać go i się nim zająć. Około godziny później Leila łapie mnie za rękę i woła, że przerwa na łazienkę. Kiedy przepychamy się przez drzwi, obraca się i jej oczy płoną. - Jasna cholera, Ali! Co się dzieje? – Podchodzi do papierowych ręczników i bierze dla nas kilka. Zaczynam wycierać twarz, kiedy pytam.
- O co ci chodzi? - Wiesz dokładnie, o co mi chodzi! Ty i Drew Hale! To znaczy, daj spokój, wiedziałam, że wasza dwójka została przyjaciółmi. Nawet zastanawiałam się po tym waszym pocałunku na sylwestra, ale poważnie, przyjaciele nie tańczą w taki sposób! – Nie mogę stwierdzić czy jest zła czy podekscytowana. - W jaki sposób? Po prostu tańczyliśmy. – Uśmiecham się do niej. - Tańczyliście! Kochanie, wasza dwójka wyglądała, jakbyście mogli robić o wiele więcej niż to. Wiesz, myślałam, że to trochę dziwne, kiedy zapytał, czy chcesz jechać z nim, ale sposób w jaki dzisiaj na ciebie patrzy. – Wypuszcza długi oddech i wachluje się papierowym ręcznikiem. - Jak na mnie patrzy? – Przestaje się wachlować i nachyla głowę w bok dokładnie mi się przyglądając. - Lubisz go, prawda? – Widzę, że kącik jej ust drga, chce się uśmiechnąć. - To nie tak. Jak na mnie patrzył? – Muszę wiedzieć. Nie mogę być jedyną, która odczuwa to oddziaływanie. - Myślę, że to jest tak, a patrzył na ciebie, jakbyś była tutaj jedyną inną osobą. Obserwował cię całą noc i nie jestem jedyna, która to zauważyła. Nie wiem, co na to powiedzieć. Spędził większość pierwszej części wieczoru z Beau i ich przyjaciółmi. Nie czuję, jakby w ogóle poświęcał mi jakąś uwagę. - I dla twojej wiadomości, przez te wszystkie lata, kiedy znam Drew, nigdy wcześniej nie widziałam, żeby tańczył… z kimkolwiek. Wiedząc jak ważny jest dla mnie taniec, to, że wyszedł ze swojej strefy komfortu i zrobił coś, co wie, że kocham, ogrzewa moje serce. Promieniuję wewnątrz. - Leila, to nie tak jak myślisz. Podchodzi do umywalki, myje ręce i wyrzuca papierowe ręczniki. Spogląda na mnie w lustrze i widzę, że jej emocje się zmieniają. Nie jest już dłużej podekscytowana tą rozmową. Zaczyna się irytować.
- Dlaczego mi więc nie powiesz, co powinnam myśleć? Jesteś z nim?Obraca się do mnie i jej ręce lądują na biodrach. - To skomplikowane. I tak bardzo, jak cię kocham, to nie jest twoja sprawa. - Co masz na myśli, że to skomplikowane? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? – Teraz jej irytacja zmienia się w gniew. - Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Tylko, że… nie chcę o nim rozmawiać. - Nie rozumiem. No to jest nas dwie. Jak mogę jej wytłumaczyć, czym Drew i ja jesteśmy, kiedy nawet sama tego nie wiem? - Przepraszam. – To wychodzi bardziej jak pytanie, niż faktyczne przeprosiny. - Nawet nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć. Tak naprawdę nigdy mi nic nie mówisz i szczerze mówiąc w ogóle nie wiem o tobie za dużo. Ale z nas przyjaciółki, Ali. – Jej usta zaciskają się w cienką linię i odpycha z twarzy włosy. - Leila, proszę. Jesteśmy przyjaciółkami. – Moje ręce zaczynają się trząść. Obok Drew, Leila jest tutaj naprawdę jedyną moją inną przyjaciółką i nienawidzę tego, że ją zasmucam. Powinnam po prostu jej coś powiedzieć. - Może, ale wiesz, myślałam, że jesteśmy lepszymi przyjaciółkami niż to. Zgaduję, że nie. Wszystko jedno. Trzymaj swoje sekrety. Tylko pamiętaj, powiedziałam ci pierwszego dnia, że każdy facet chce być nimi, a każda dziewczyna chce być z nimi. Naprawdę nie jesteś inna, niż cała reszta. Bez względu na to co mówisz, czy nie mówisz, po tym weekendzie i tym, co wszyscy widzieli, oficjalnie wrzuciłaś się do jednego worka razem z innymi dziwkami Hale’a. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. – Potrząsa na mnie głową, a potem odwraca się i szybko wychodzi. Nie wiem, co powiedzieć i jestem zszokowana tym, co ona powiedziała. Czy jestem taka, jak cała reszta? Nie sądzę, że jestem, ale ponownie, on nigdy
nie powiedział mi inaczej i nie jest tak, że publicznie okazuje, co do mnie czuje. Może się myliłam. Idę do najbliższej kabiny i zamykam drzwi. Opuszczam deskę i siadam. Po wszystkim, co Leila właśnie powiedziała potrzebuję chwili, zanim stąd wyjdę. Przeszłam od najszczęśliwszego uczucia, jakie miałam od długiego czasu do najgorszego i bardzo dezorientującego. Drzwi łazienki otwierają się z hukiem i wchodzi kilka śmiejących się dziewczyn. - Oh mój Boże, widziałaś jak dobrze wygląda dzisiaj Drew? To Cassidy. Powinnam była wiedzieć. Kiedy się tutaj dostała, lub była tutaj cały ten czas? Włoski mrowią na moim karku, ponieważ mam przeczucie, że nie spodoba mi się to, gdzie zmierza jej rozmowa. - Tak. Widziałam również, że wydaje się bardzo zainteresowany tą dziewczyną, Ali, – Mówi Lisa. Cóż, skoro Lisa to zauważyła, to może Leili nie była zbyt odległa w tym, kiedy mówiła, że całą noc patrzył tylko na mnie. Mały uśmiech przecina moje usta. - Cokolwiek. Wiesz tak dobrze jak ja, że on tak naprawdę się nią nie interesuje. Wykorzystuje ją tak, jak wykorzystał wszystkie inne. O czym ona mówi? Znam go od sześciu miesięcy i nigdy nie widziałam, ani nie słyszałam, żeby mówił o kimkolwiek innym. Ona zawsze wydaje się taka przekonana, że on tylko mnie wykorzystuje, robi to? - Tak naprawdę nie pamiętam, żeby kiedykolwiek były jakieś inne. Jeśli były, on z pewnością nie wyciągnął ich na widok publiczny, tak jak zrobił z nią. – Zaczynam coraz bardziej lubić Lise. - Oh, zaufaj mi. Zawsze są inne. To jest Drew Hale. Nie może nic na to poradzić. Jestem całkiem pewna, że ta Mała Panienka Ali nie jest jego jedynym romansem na boku. Chociaż, to nie ma znaczenia. Nasz czas w końcu nadchodzi i nie mogę się doczekać, żeby spędzić z nim jutrzejszy dzień. Jeśli wszystko w ten weekend wypali, rzeczy w końcu będą takie, jak powinny być. Chwila! Ona ma plany, żeby spędzić z nim czas?
- O której jesteś zaproszona? – Pyta Leila. Zaproszona? Do jego domu? - O 10:00. Jego mama pomyślała, że będzie miło zjeść razem późne śniadanie. Mój żołądek opada i opieram się o ściany kabiny, żebym przypadkowo nie upadła na podłogę. Nigdy nie zostałam zaproszona do jego domu i po tym całym czasie, również nie poznałam jego matki. Nigdy mnie nawet o to nie poprosił. - Cóż, to brzmi niesamowicie. Nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć o wszystkich szczegółach. – Zostaw do Lisie, żeby podsycić swoją przyjaciółkę. - Oh, wiesz, że się nimi podzielę. Mam nadzieję na powtórkę z zeszłego lata. Obie dziewczyny wybuchają śmiechem i czuję się jakbym miała zwymiotować. Nie wiem, dlaczego kiedykolwiek myślałam, że mogłabym konkurować przeciwko komuś takiemu, jak ona. Zawsze będzie typem dziewczyny, którą faceci przyprowadzają do domu, a ja będę tylko tą, z która spędzają noc. Łzy wypełniają moje oczy. Moje serce pęka. Chcę po prostu wrócić do domu. Dom… i ja myślałam, że on był moim. Głupia ja.
DREW Obserwowanie dzisiaj Ali na parkiecie… to oficjalne. Gra skończona. Wszyscy muszą wiedzieć, że ona jest moja. Zawsze szanowała moją potrzebę dyskrecji, ale nie mogę już dłużej tego robić. Jestem zakochany w tej dziewczynie i nie jestem w stosunku do niej fair. Nigdy nie widziałem niczego seksowniejszego od tego, kiedy wyszła dzisiaj ze swojego domu w tej małej czarnej sukience i wysokich szpilkach. Myślę, że moja szczęka faktycznie opadła. Beau dźgnął mnie łokciem i szczerzył się do mnie znacząco. Nie planowałem dzisiaj naprawdę żadnego tańczenia, ale nie było mowy, żeby pozwolił mojej pięknej dziewczynie wyjść tam i być podrywaną całą noc. Kiedy zeszła z tego pudła, wiedziałem, że gra będzie się toczyć. Przypadkowi kolesie krążyli wokół dziewczyn i obserwowali je całą noc. Większość ludzi domyśliła się, lub co najmniej podejrzewa już do tej pory, że jesteśmy razem, ale to nie znaczy, że ciągle nie denerwuję się straceniem jej. Jedyną osobą, która jak się wydaje nie otrzymała notatki, jest Cassidy. Kiedy zobaczyłem dzisiaj jak ona i Lisa wchodzą, natychmiast się nachmurzyłem. Chciałem, żeby Ali miała fajny wypad, a ta dziewczyna, kiedy jest w pobliżu, jest dla nas niczym więcej, jak problemami. Cholera, tylko myśl o nie sprawia, że moja krew się gotuje. W końcu decyduję udać się w stronę łazienki i widzę wychodzące z niej Cassidy i Lisę. Robię unik za grupę ludzi i jestem wdzięczny, że mnie nie zauważyły. Kilka minut później Ali wychodzi z łazienki i ogień, który był w jej oczach zniknął. Jej głowa jest opuszczona, ramiona opadnięte i ręce ma owinięte wokół brzucha. - Hej, z tobą ok? – Podchodzę do niej i owijam wokół niej ramię, przyciągając ją do siebie bliżej. - Pewnie, mam się dobrze. – Dobrze. Dziewczęcy kod na nie.
- Czy one coś ci powiedziały? - Patrzy na mnie i mogę zobaczyć tak wiele pływających w jej oczach emocji, głównie ból. Nie rozumiem. - Nie, ale pytanie brzmi, czy ty musisz mi coś powiedzieć? – Huh? - Co masz na myśli? – Musi mi powiedzieć, co się wydarzyło, ponieważ potrzebuję to naprawić. - Najwyraźniej nic. Drew, jestem gotowa, żeby jechać do domu. Coś zdecydowanie się z nią dzieje i zamierzam się dowiedzieć co. Byłem gotowy iść, zanim nawet weszliśmy do środka, więc dla mnie brzmi to dobrze. Biorę ją za rękę, łącząc nasze palce razem i podchodzimy do stolik, przy którym stoją Beau i Grant, żeby dać im znać, że wychodzimy. - Hej, my się zmywamy. - Ach, ale jest tak wcześnie. – Mówi Beau. Potem spogląda na Ali i jego oczy się zwężają. On także to widzi. - Koleś, oboje wstaliśmy dzisiaj o wiele wcześniej niż ty i prawdopodobnie jutro też to zrobimy. – Ali się wzdryga. Nie rozumiem. - Cokolwiek, człowieku. Złapię cię później. – Spogląda na Ali i kiwa głową. – Malutka… wy dwoje jedźcie bezpiecznie. Beau i ja uderzamy się przedramionami i odwracam Ali, żeby udać się w stronę drzwi. Nie mogę się doczekać, żeby ją stąd zabrać. Kiedy opuszczamy stolik mijamy Leilę, która daje Ali przepraszające spojrzenie. Ali opuszcza wzrok na ziemię i pociąga mnie za rękę, żebyśmy szli dalej. Strzelam w Leilę pytającym spojrzeniem, a jej oczy wypełniają się łzami. Co do cholery się dzieję! Cassidy wślizguje się obok mnie, nie wiadomo skąd. Ugh. Zatrzymujemy się i wciągam Ali za siebie, nigdy nie puszczając jej dłoni. Ta dziewczyna poważnie musi trzymać się od nas z daleka i nie chcę jej nigdzie w pobliżu Ali. - Wychodzisz? – Pyta swoim obrzydliwie słodkim, fałszywym tonem.
Nie uznaję nawet jej pytania. To naprawdę nie jest jej sprawa. Widzę, że jest wytrącona z równowagi, ale kontynuuje. - Cóż, wielka szkoda. Miałam nadzieję na taniec z tobą dzisiejszej nocy. Nie ma sprawy, zgaduję. Będziemy mieć jutro mnóstwo czasu razem. – Uśmiech samozadowolenia powoli rozciąga się na jej twarzy. Oboje wiemy, co próbuje zrobić, rzucając ten mały strzępek informacji. Zaciskam zęby, a Ali wysuwa swoją rękę z mojej. Zanim dzisiaj wyjechaliśmy moja mama spuściła tą małą bombę na mnie i Beau. Nie miałem jeszcze szansy, żeby porozmawiać o tym z Ali i nie będzie szczęśliwa. Czuję jak się za mną napina. Strzelając w Cassidy gniewnym spojrzeniem, które mówi skończyliśmy, przepycham się obok niej i ciągnę Ali za sobą. Kiedy jesteśmy na zewnątrz, uderza we mnie zimne powietrze, uspokajając mnie. - Ali. Ona kontynuuje zmierzanie na parking i w stronę swojego samochodu. Nawet na mnie nie patrzy. - Proszę zatrzymaj się. – Mogę błagać, jeśli muszę. Staje obok auta, ale się nie odwraca. - Drew, tak jak powiedziałam w środku, chcę po prostu jechać do domu. – Owija ręce wokół pasa i patrzy w ziemię. Wyciągam z kieszeni jej klucze i otwieram drzwi. Pociąga za klamkę przy drzwiach pasażera i przytrzymuję je dla niej otwarte, kiedy wspina się do środka i zapina pas. - Pozwolisz mi wytłumaczyć? – Musi słyszeć to błaganie w moim głosie. Jej plecy się prostują, głowę trzyma wyżej i daje mi spojrzenie, które krzyczy Mam w sobie godność i dumę. - Nie masz nic to wyjaśniania. Nie jesteś mi winny żadnego tłumaczenia, powodu, lub naprawdę niczego. To nie tak, że ty i ja kiedykolwiek naprawdę byliśmy razem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Po tym jak to mówi, wygląda przez przednią szybę, a moja klatka piersiowa zaczyna boleć w tym znajomym miejscu.
- To nie prawda i ty to wiesz. – Mówię cicho. - Wiem? – Patrzy mi prosto w oczy i przysięgam, że mogę zobaczyć siebie odbijającego się w nich. Są szkliste i to jest całkowicie moja wina. – Chcę tylko jechać do domu. Głęboko wzdychając zamykam drzwi i idę w stronę miejsca kierowcy. Jazda do domu w większości odbywa się w ciszy. Słyszę jej oddech i to, że stuka stopą w podłogę. - Ali, mój ojciec i tata Cassidy są partnerami biznesowymi. Zaprosił ich na późne śniadanie. – Potrzebuję, żeby wiedziała, że to nie jest moja sprawka. Nie ja ją zaprosiłem. - To miło. Przypuszczalnie jutro będzie piękny dzień, więc pogoda będzie idealna. – Wciąż na mnie nie patrzy. - Proszę, nie bądź taka. - Jaka? Jaka powinnam być? – Jej głos trochę się podnosi. Mimo tego, że patrzę na drogę, wiem w którym momencie jej oczy skupiają się na mnie. – To nie tak, że jestem twoją dziewczyną. To znaczy, nikt tak naprawdę o mnie nie wie. Trzymasz mnie w tajemnicy. Nigdy nie zostałam zaproszona do twojego domu, czy żeby poznać twoich rodziców, tym bardziej nie na późne śniadanie. Obie, Cassidy i Leila mówią, że mam nową ksywkę. Najwyraźniej jestem teraz częścią elitarnego klubu znanego, jako dziwki Hale’a. Proszę, proszę Drew, powiedz mi, jaka powinnam być, ponieważ wszystko, co myślałam o nas, że jest prawdą, teraz wydaje się być kłamstwem. - Po pierwsze, Leila nazwała cię dziwką? – Jestem w szoku na to co mi właśnie powiedziała. Nie słyszałem tego wyrażenia od lat i to, że moja Ali jest tak nazywana sprawia, że moja krew pędzi. - Czy to ma znaczenia? –Brzmi na tak pokonaną. - Tak, dla mnie ma! I po drugie, ty i ja nie jesteśmy kłamstwem. Nigdy cię nie okłamałem. W zasadzie, powiedziałem ci i podzieliłem się z tobą większą ilością rzeczy, niż z kimkolwiek innym. Kiedykolwiek! Nic mi nie odpowiada. Wiem, że kiedy się taka staje, powinienem zostawić ją w spokoju, więc to robię. Zatrzymujemy się na podjeździe, gaszę samochód i nasza dwójka po prostu w nim siedzi. Powinienem był powiedzieć
jej o tym śniadaniu w pierwszej kolejności, kiedy ją zobaczyłem. Obok pływania, Ali, Beau i Matt są wszystkim, co mam w swoim życiu. Nie mogę jej stracić. Nie wiem co do niej powiedzieć. - Nie zaprosiłem jej. Myśl o tym, proszę. Jestem z tobą. Tylko z tobą. Zapytałem cię na naszej pierwszej randce, czy chcesz być moja, a ty powiedziałaś tak. Stałaś się moja, a ja stałem się twój. Tak było przez ostatnie sześć miesięcy. Wiesz to. – Powinienem powiedzieć jej wszystko inne. Właśnie tu i teraz. Powinienem jej powiedzieć wszystko o moim ojcu, o moim życiu i co do niej czuję. Wtedy nie byłoby pytań, a ona by nie cierpiała. - Cassidy i Lisa ciągle mi powtarzają, że mnie wykorzystujesz tak, jak wykorzystałeś wszystkie inne. Mówi także, że prawdopodobnie nie jestem teraz jedyną dziewczyną na obrazku. To ma sens, kiedy o tym myślę. Z jakiego innego powodu trzymałbyś mnie w sekrecie? Mam na myśli, że to tak jakby wcześniej trochę mnie martwiło, ale teraz, kiedy o tym myślę, martwi mnie bardzo. Jestem warta czegoś więcej niż to. Mogłeś mieć w przeszłości swoje stadko dziwek Hale’a, wyraźnie było ich wystarczająco, żeby zrobić z tego takiego rodzaju rzecz, ale nie jestem i nigdy nie będę jedną z nich. Na samym początku, powiedziałeś mi, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Cóż, zgaduję, że się myliłeś. Baw się dobrze na swoim śniadaniu. – Po tym, Ali wychodzi z auta i biegnie w stronę domu. Nie jestem pewny, jak długo siedzę w samochodzie. Jest sobotni wieczór i powinienem być z nią. To są nasze noce. Jeśli bycie w jej aucie, to najbliższa rzecz, jaką dostanę, to tutaj właśnie zamierzam przez jakiś czas zostać. Opieram głowę o zagłówek. Muszę oczyścić myśli i pozbierać się. Nigdy nikogo nie wykorzystałem, ani nie zrobiłem z nikim niczego, co nie byłoby wzajemne. Nazwa „dziwki Hale’a” jest rozdmuchana do granic możliwości. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ta nazwa dotyczy głównie Beau, a nie mnie. Jak może myśleć, że jest ktoś inny? Wiem jak… nigdy nie powiedziałem jej inaczej. To nigdy nie zawodzi. W chwili, w której myślę, że wszystko jest dobrze pojawia się on. Mój umysł zaczyna się obracać i demony w mojej głowie zaczynają mówić. To zawsze będzie twoja wina. Jesteś żałosny i bezwartościowy. Widzisz ludzi, których mówisz, że kochasz? Oni cierpią przez ciebie. Ty ranisz ludzi. Nikt nigdy nie będzie cię chciał. Dlaczego mieliby? Nikt nigdy nie będzie cię kochał. Powinieneś się siebie wstydzić.
Opanowuje mnie niepokój. Kładę głowę na kierownicy i chwytam się za włosy. Próbuję kontrolować mój oddech, ale nie zwalnia i moje serce pędzi. Pot ścieka po mojej twarzy, ciepło promieniuje z moich pleców i całe moje ciało się trzęsie. Ona cierpi przeze mnie i nigdy mnie nie pokocha. Drzwi pasażera się otwierają i Beau opada w dół tak, że jest na moim poziomie. - Hej, starszy bracie. Jest w porządku. – Owija dłoń wokół tyłu mojej szyi i przyciąga moje czoło do swojego. Nie mogę przestać się trząść. Chwytam się jego ramion i ściskam. - Ali… - To wszystko co jestem w stanie powiedzieć. - Musisz się uspokoić i zrelaksować. – Mówi do mnie. Oddychamy razem, a minuty mijają. W końcu, moje palce poluźniają się na nim i moje serce zaczyna zwalniać. - Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? – Mówię ochrypłym głosem. - Nie wiedziałem. Światła postojowe są włączone i przyszedłem, żeby je wyłączyć. - Oh. – Zgaduję, że skoro nie otworzyłem drzwi, to się nie wyłączyły. - Siedziałeś tutaj ten cały czas? Potakuję. - Minęło trochę czasu odkąd widziałem, jak masz jedną z tych rzeczy. – Ściska moją szyję. - Wiem. To tylko… - Taa, wiem. Słyszałem przechwałki Cassidy. Słuchaj, ona się uspokoi. Tylko daj jej trochę przestrzeni, a potem jutro czy coś po prostu z nią porozmawiaj. To może być czas, żebyś jej powiedział. - Nigdy nie chciałem nikomu mówić. Nie wiem, czy potrafię. - Dlaczego nie? – Beau trochę się ode mnie odsuwa i spogląda w moją twarz.
- Co, jeśli on ma rację? Co, jeśli kiedy się o wszystkim dowie nie będzie mnie chciała? Kocham ją. - Wiem, że tak, a ty wiesz, że on się myli. Jesteś wszystkim, Drew. Zawsze byłeś, dla mnie, Matt’a i dla mamy także. Musisz przestać go słuchać, ponieważ my cię kochamy i jestem całkiem pewny, że Malutka, tam na górze, też cię kocha. - Co jeśli nie? - Właśnie zwerbalizowałem mój największy strach i dreszcz rozrywa moje ciało. - Cóż, jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć. – Mówi cicho. Wiem, że ma rację, ale myśl o życiu bez niej sprawia, że czuję się stracony. - Nienawidzę go. – Mój brzuch boli na samą myśl o nim. - Ja też. Dalej, chodźmy do łóżka. Im szybciej będzie jutro, tym szybciej będziesz mógł z nią porozmawiać. – Ponownie ma rację. - W porządku. Beau klepie mnie w ramię i wychodzi z auta. - Zawsze masz mnie. Wiesz o tym, prawda? - Pyta Beau. W tym momencie nie mogę nic powiedzieć. Po prostu przyciągam go w uścisku. Nigdy nie byliśmy bardzo czuli w stosunku do siebie nawzajem, ale w tej chwili, nie mogę przytulić go wystarczająco mocno. - Ty mnie też. – Robię wydech.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 15 ALI Wiem, że nie powinnam obserwować jego domu, ale nie mogę się powstrzymać. Cassidy i jej rodzina przyjechali trzy godziny temu i wciąż nie wyszli. Tak, obserwuję również zegar. Około 13:30 drzwi się otwierają i wychodzi Drew, trzymając ją za rękę. Mój oddech przenosi się do gardła i myślę, że moje serce zamarło. Drew ma na sobie szare eleganckie spodnie i białą, wetkniętą w nie koszulę. Wygląda tak przystojnie i widząc ją z nim, ponownie zdaję sobie sprawę, że on jest zdecydowanie spoza mojej ligi. Cassidy nie mogłaby być brzydka, nawet gdyby próbowała. Myślę, że to jest jedna z rzeczy w niej, która najbardziej boli. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego on z nią nie jest. Każdy inny chłopak w szkole wydaje się jej pragnąć. Ona jest oszałamiająco piękna. W typowej dla Cassidy formie, ma na sobie białą sukienkę bez ramiączek, która podkreśla nie tylko jej idealne kształty, ale także jej idealnie złotą skórę. Dopełnia ten strój parą zjawiskowych, czarnych szpilek z lakierowanej skóry oraz czarno-białą pasującą biżuterią. Nie potrafiłabym wyglądać tak jak ona nawet, gdybym próbowała. Beau, Matt i oba zestawy rodziców wyszli na taras w czasie, kiedy Drew zabiera Cassidy do auta. Oni wszyscy dają im przestrzeń, a ja nie mogę pojąć tego, co widzę. Drew pochyla się, żeby wyszeptać jej coś na ucho, a jej ręka sięga i chwyta jego ramię. Każda część mnie się trzęsie. Nie mogę otrzymać żadnej wskazówki no to, co on do niej mówi, ale kiedy ona chowa w nim swoją twarz, a on owija swoje ramiona wokół niej, mój świat oficjalnie się roztrzaskuje.
Przez miesiące ignorowałam każdy mały komentarz, który dawała mi Cassidy. Nawet zeszłej nocy, w klubie olałam to, kiedy ponownie powiedziała, że on tylko mnie wykorzystuje. Tak, to boli. Ale próbowałam dać Drew przywilej wątpliwości. Z tym okresem czasu, który spędziliśmy razem, po prostu nie ma mowy. Wiem, że nie powinnam ich obserwować, ale nie mogę się odwrócić. Obserwując twarz Cassidy, kiedy się do niego wtula, widzę, że przeskakuje ze smutnej do ironicznego uśmieszku, a potem do załamanej. Jestem tym zdezorientowana, ale w końcu unosi swoją głowę do niego, a on się pochyla, żeby ją pocałować. On ją całuje! Nie jest to dokładny pocałunek, ale jest w nim zatrzymanie, które sprawia, że wydaje się intymny. Drew spogląda w górę z ponurym wyrazem twarzy i zerka na mój dom. Wszystkie światła są wyłączone, więc nie będzie wiedział, że tutaj stoję, ale w tym momencie to i tak nie ma znaczenia. Spoglądam na rodziców i trójka z nich się uśmiecha. Matka Drew oraz Beau i Matt chmurzą się na ten mały pokaz uczuć. Drew odsuwa się od niej i patrzy gniewnie dokładnie przed tym, jak Cassidy wślizguje się do samochodu rodziców, którzy zeszli z tarasu, żeby odejść. Oficjalnie widziałam wszystko, co kiedykolwiek potrzebowałam zobaczyć. Zamykam oczy i łzy spływają po mojej twarzy. Już drugi raz w przeciągu roku mam złamane serce. Jestem tak zła na siebie i czuję się taka naiwna za to, że się w nim zakochałam. Po wszystkim, co wydarzyło się zeszłego lata nigdy nie myślałam, że znajdę kogoś innego do kochania, albo kto również mnie pokocha. Nawet jeśli nigdy nie zadeklarowaliśmy miłości do siebie nawzajem, on musiał wiedzieć. Czuję się tak głupio. Powoli zamykam okiennice i idę na górę, do łóżka. Rozglądając się po pokoju, znajduję jego koszulkę i zakładam ją na siebie. Ciągle nim pachnie i nie ważne, jak bardzo mnie zranił, właśnie teraz potrzebuję czuć się blisko niego. Potrzebuję czuć się blisko kogokolwiek, bo naprawdę, nie mam nikogo.
Cisza w domu odbija się echem. To stało się pieśnią przewodnią mojego życia. W pewnym momencie zasnęłam, co było dobre. Im bardziej zostaję w krainie snów, tym lepiej. Około 20:00 słyszę pukanie do moich drzwi balkonowych. - Ali? – To Drew. Jestem zaskoczona, że przyszedł, ale ponownie, zgaduję, że w pewnym momencie musi to ze mną skończyć. Wiedząc, co zamierza mi powiedzieć, zakopuję się głębiej pod kołdrę. Nie jestem jeszcze gotowa na to, żeby powiedział mi, że nie jestem wystarczająco dobra dla niego, więc nie otwieram drzwi. - Dalej, Ali. Muszę z tobą porozmawiać . Serce wali mi w piersi. Jakby nie było wystarczająco złe to, że ze mną zrywa, dociera do mnie, że tracę również mojego najlepszego przyjaciela. - W porządku, Ali, rozumiem. Wiem, że wciąż jesteś zasmucona, ale w pewnym momencie będziemy musieli porozmawiać. Muszę ci opowiedzieć o dzisiejszym śniadaniu, jak również o wielu innych rzeczach. Wiem, co musi mi powiedzieć i szczerze, po prostu nie chcę tego słuchać. Minęło około pięć minut i myślę, że poszedł, ale wciąż stoi po drugiej stronie drzwi. - Ali, mam twoje klucze do samochodu z ostatniej nocy. Zamierzam zostawić je tutaj, na wycieraczce, żebyś miała je, aby dostać się jutro do szkoły. Brakowało mi dzisiaj rozmowy z tobą. A potem odchodzi. Każdy krok, który stawia, schodząc po balkonowych schodach odczuwam, jak młotek walący w moje serce i z każdym krokiem, który bierze z dala ode mnie czuję, jakbym łamała się jeszcze bardziej. Przewracam się na brzuch i wracają łzy. Płaczę godzinami. Płaczę dla wspomnień, które z nim mam i płaczę dla wspomnień, których jestem całkiem pewna, że nigdy z nim nie stworzę. Nie mogę zrozumieć, dlaczego miałby spędzać ze mną tyle czasu, a potem opuścić, żeby być z kimś innym.
Co zrobiłam źle? Nie byłam przylepna. Nie byłam potrzebująca. Nigdy nie prosiłam o więcej niego, niż myślałam, że jest skłonny mi dać. Jestem w rozterce. Jeśli kiedykolwiek znajdę kogoś, kto będzie chciał mnie pokochać, muszę wiedzieć co to jest, żebym więcej tego nie zrobiła.
DREW W ogóle nie spałem. Nienawidzę wiedzieć, że ją ranię. Mogę również zrozumieć, dlaczego się tak czuje. Byłbym zraniony, jeśli miałaby u siebie jakiegoś faceta, z którym miała historię i jego rodzinę. Rozumiem to. Nigdy nawet nie zaprosiłem ją do mnie, żeby poznała moich rodziców, a tutaj Cassidy i ja zamierzamy grać, jakbyśmy byli szczęśliwą parą. Napisałem do Ali na dzień dobry, ale nigdy mi nie odpisała. Pogoda powinna być ładna, ale zamiast tego jest szaro i mogę stwierdzić, że nadciąga zimny front. Woda jest wzburzona i nie ma mowy, żebym próbował w niej pływać. Prądy morskie zawsze są silniejsze i to nie byłoby bezpieczne. Jestem pewny, że ona wyszła, żeby pobiegać. Jeśli nie byłaby taka zasmucona z mojego powodu, mógłbym spróbować wybrać się z nią. Ojciec również zachowuje się dzisiaj bardziej szalenie, niż zazwyczaj. Próbuje sprawiać wrażenie szczęśliwego, ale w jego tonie jest ta ostrość, którą wszyscy dobrze znamy. Kilka razy wspomina, jak szczęśliwy jest, że przyjeżdża rodzina Meyers. Jak poznał Cassidy i uważa, że jest uroczą dziewczyną. Oboje z Beau wiemy, co on próbuje powiedzieć i w pewnym momencie twarz Beau przecina współczujący wygląd. Ojciec nie wie o Ali. Mama wie, ale nie zamierza mu nic powiedzieć. Wszyscy zrobiliśmy świetną robotę, zachowując ten mały strzępek informacji z daleka od niego. On jest bardzo krytyczną osobą i chociaż jestem pewny, że byłby usatysfakcjonowanym tym, kim jest jej ojciec, to połączenie nie przyniosłoby mu korzyści w żaden sposób i raczej szybko wyraziłby swój brak aprobaty z poznania jej. Spoglądam przez okno, w stronę jej domu. Wygląda jak zawsze, na ciemny i cichy. Powinienem spędzać ten dzień z nią. Nie powinna być sama. Widzę, jak otwierają się frontowe drzwi i wychodzi, żeby sprawdzić skrzynkę pocztową. Ciągle, po tych wszystkich miesiącach odbiera mi oddech, kiedy ją widzę. Jej włosy są rozpuszczone i wiatr smaga nimi dookoła. Spogląda na mój
dom, raz, ale to wszystko. Jej piękna twarz jest zachmurzona. Wygląda na zmęczoną i moje klatka piersiowa boli, ponieważ wiem, że to jest moja wina. Zatrzymuje się przed skrzynką i gapi się na nią. Nie jestem pewny co widzi, ale nie rusza się. W końcu ją otwiera, wyciąga pocztę i odwraca się, żeby wrócić do środka. Widzę, że przeskakuje przez listy, aż widzi jeden, który sprawia, że się zatrzymuje. Widzę jak odwraca kopertę tyłem, a potem z powrotem na przód. Powili wraca do domu i wiem, że to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy ją dzisiaj widzę. Kiedy Cassidy i jej rodzice weszli przez drzwi, nie zajęło mi więcej niż pięć minut uświadomienie sobie, o co chodziło z jej szalonym zachowaniem przez ostatnie kilka miesięcy. Obaj nasi ojcowie próbują popchnąć nas do siebie, żeby mogli wykorzystać ten związek między nami, jako dźwignię finansową dla swojego biznesu. Zgaduję, że jej ojciec popychał ją przez miesiące, żeby się zbliżyła do mnie, żeby móc zbliżyć się do mojego ojca. Dlaczego nie próbowała tego wszystkiego wyjaśnić? Zrozumiałbym. Ale ponownie, nikt nie wie, jak kontrolujący jest mój ojciec, więc może myśli, że nie zrozumiem. Mój ojciec także chce jej ojca za partnera biznesowego. Wiem, że myśli, iż zrobi lepszy interes, kiedy będziemy parą, ale nie ma mowy. Kiedy są gotowi do wyjścia, widzę w oczach Cassidy nieme błaganie i jest mi jej żal. Chwytam za jej rękę i odprowadzam ją do samochodu. - Ah, spójrz Jim, czyż oni nie są razem uroczy? – Nawet moja mama gra w tej fałszywej scenie. Spoglądam na Beau. Jest wkurzony, ale muszę zrobić to również dla niego. Ojciec tego chce i nie mogę pozwolić, żeby Beau przez to cierpiał. Patrzę ponownie na Cassidy i nienawidzę każdego momentu tego. Pochylam się do przodu, żebym mógł szeptać do jej ucha. - Rozumiem co się tutaj dzieje. Nie martw się. Zagram swoją rolę, ale musisz zrozumieć, że to absolutnie nic nie znaczy i ja również nie mam nic na myśli. Nienawidzę każdej chwili tego i musisz to wiedzieć. Wzdryga się trochę na szorstkość moich słów. - Ale mogłoby. - Jej oczy intensywnie się we mnie wpatrują i widzę w nich pragnienie.
Dlaczego ta dziewczyna jest tak pełna nadziei dla mnie? Nigdy nie zrozumiem. Od miesięcy nie byłem dla niej miły. - Nie. Wiesz, że umawiam się z Ali. Jest moją dziewczyną i była nią przez prawie sześć miesięcy. Jej ręce lądują na moich ramionach, a jej twarz wyraża szok. - Co! Ale czemu? Tylko pomyśl, jak dużo lepsze mogłyby być nasze życia, gdybyśmy byli razem. – Jej głos przeplata ból. - Lepsze dla kogo? Lepsze dla naszych rodziców? Może, ale z pewnością nie dla mnie. I będąc szczerym to, dlaczego umawiam się z Ali nie jest twoją sprawą. Przelotnie zamyka oczy, a potem otwierają się i blokują na mnie. – Mylisz się. Moje życie byłoby zdecydowanie lepsze, gdybyś w nim był. - Cassidy, mogę być twoim przyjacielem, ale nigdy nie będę niczym więcej. Poważnie, musisz odpuścić. Przykro mi, jeśli to cię smuci, ale byłem wyraźny w tym temacie od bardzo długiego czasu. Smutek na jej twarzy jest ewidentny i chowa swoją głowę w mojej szyi, po przeciwnej stronie, niż stoją nasi rodzice. Wiem, że nie chce, żeby jej tata ją widział. Naprawdę rozumiem ją w tak wielu sprawach. Kładę dłoń na jej krzyżu i przyciągam ją do siebie bliżej. - Spójrz, rozumiem. Odliczam dni do czasu, aż się stąd wyrwę. Więc, żeby sprawić, że nasze życia będą trochę łatwiejsze, zamierzam pocałować cię na pożegnanie. Ale… musisz pamiętać o wszystkim, co powiedziałem. To nie będzie nic znaczyło. – Próbuje grać zrelaksowaną, ale widzę toczące się z niej napięcie. Patrzy na mnie z jawną porażką w oczach. - Ok, Drew. Pochylam się i kładę usta na jej. Szczerze, po całowanie Ali, nigdy nie myślałem, że będę musiał ponownie całować inną dziewczynę. Mój żołądek się zwija, a serce boli. Ten pocałunek jest przelotny i bardzo niewinny w tym wielkim spisku, ale służy swojemu celowi i wiem, że ona i Beau będą przez jakiś czas zwolnieni z podejrzeń. Spoglądam na dom Ali. Światła ciągle są wyłączone i mogę się tylko modlić, żeby nic z tego nie widziała.
- Dziękuję. – Mówi, kiedy otwiera drzwi i siada na tylnym siedzeniu. Wyraz twarzy Cassidy jest chłodny i triumfalny. Jej ogólne usposobienie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i osiada na mnie niepokój. Dlaczego mam uczucie, że właśnie zostałem wykorzystany?
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 16 ALI Moje oczy są spuchnięte, a głowa wali, kiedy budzę się dzisiaj rano. Wyłączam budzik i przekręcam się na plecy. Nie ma mowy, że będę dzisiaj w stanie pobiegać. Myśl o tym, że on także tam będzie – po prostu nie jestem jeszcze gotowa, żeby go zobaczyć. Część mnie chce dziś opuścić szkołę, ale wojownik we mnie wygrywa i mówi Wszystko jedno. W każdym razie i tak wkrótce cię tu nie będzie. Muszę utrzymać moje stopnie i opuszczanie szkoły, przez złamane serce naprawdę nie jest dobrym powodem. Podjeżdżam pod szkołę, kiedy dzwoni pierwszy dzwonek. Drew, Beau i jego przyjaciele ciągle rozmawiają, stojąc na parkingu. Biorę głęboki oddech, kiedy czuję, jak oczy Drew i Beau lądują na mnie. Naprawdę mam nadzieję, że on nie czeka tutaj, żeby ze mną porozmawiać. Pocierając wisiorek z ważką, wychodzę z auta i szybko odchodzę. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby przeprowadzić z nim jakikolwiek rodzaj rozmowy. - Ali! – Słyszę go za sobą, ale nie zatrzymuję się. Kontynuuję poruszanie się na przód. Wchodząc przez frontowe drzwi nie mogę nie zauważyć tych spojrzeń. Czy to tylko ja, czy wydaje się, jakby ludzie gapili się dzisiaj na mnie bardziej niż zwykle? Leila miała rację. Tańczenie z Drew w sobotnią noc zdecydowanie zachęciło ich wszystkich do plotkowania o mnie. Cassidy i jej przyjaciółki stoją przy swoich szafkach, kiedy mijam je z Drew podążającym za mną. - Więc, Ali, wszyscy wiemy, że lubisz tańczyć… wyobraź sobie nasze zaskoczenie, kiedy uświadomiliśmy sobie, że potrafisz również malować.
Dziwny komentarz Cassidy powoduje, że się zatrzymuję. Cała ich czwórka wybucha śmiechem, a ja patrzę na nią. Jej oczy są ciemne i zirytowane. - Hej, Drew. – Mówi, patrząc na niego z powodującym mdłości, słodkim uśmiechem. – Powiedziałeś jej już o nas? – Wskazuje na mnie z radosnym wyglądem i chcę usunąć z jej twarzy ten zadowolony z siebie uśmieszek. Drew zatrzymuje się obok mnie i marszczy brwi. Umieszcza swoją dłoń na moim krzyżu i widzę, jak cała ich czwórka opuszcza oczy. Lisa sapie i na jej twarzy rozprzestrzenia się zmieszanie. Najwyraźniej jest świadoma szczegółów wczorajszego śniadania. - Cassidy, co ty gadasz o malowaniu? – Jestem zadowolona , że zadał to pytanie, ponieważ nie chcę dawać jej ani trochę więcej satysfakcji, którą wydaje się i tak już mieć. - Oh, Drew, nie słyszałeś, albo nie widziałeś co ona zrobiła w Jaskini? Trener Black był taki głupi, że dał klucze komuś takiemu jak ona. Swoją drogą, jeśli tego potrzebujesz, będę bardziej niż szczęśliwa, mogąc wyjaśnić, co się między nami wydarzyło. – Jej ton jest protekcjonalny i nie mogę już tego dłużej znieść. Złość wypełnia każdy por w moim ciele. Podchodzę do niej i wytarguję w jej przestrzeń. Robi krok w tył i uderza o szafki. - Dlaczego jesteś dla mnie taką suką? Co ja ci kiedykolwiek zrobiłam? – Trzęsę się i moje dłonie zaciskają się w pięści. - Istniejesz i to jest dla mnie wystarczające. – Mówi to niskim, groźnym głosem. Mruży oczy i przerzuca włosy przez ramię tak, jakbym nie robiła nic innego poza marnowaniem jej czasu. - To najlepsze co możesz znaleźć? – Ta laska mi nie dorównuje. Jestem od niej lepsza w każdy sposób. Nigdy celowo nie zadawałabym sobie trudu i próbowała sprawić, żeby ktoś inny czuł się źle. On jest najgorszym rodzajem tyrana. Spoglądam na jej przyjaciółki i wszystkie trzy patrzą niezadowolone w podłogę. Żadna z nich nie nawiąże ze mną kontaktu wzrokowego. - Dlaczego nie wrócisz tam, skądkolwiek przyszłaś? Nikt cię tutaj nie chce. I mam na myśli nikt. – Wypluwa do mnie.
Ma rację. Tym oświadczeniem trafia tak blisko mojego sedna, że jestem pewna, iż widzi jak się wzdrygam. Nikt mnie nie chce. Nie mogę nawet wyciągnąć argumentu, że jest zazdrosna, ponieważ ostatecznie, jego również ma. - Cassidy, nie mów za nas i mylisz się. Byłbym bardzo ostrożny w tym, co powiesz dalej. – Nie oczekiwałam usłyszeć Beau. Oglądam się i widzę, że Drew stoi za mną po lewej stronie, a Beau po prawej. Dla każdego postronnego obserwatora musimy wyglądać jak trzech zjednoczonych. Ale ja znam prawdę. Cassidy spogląda na Beau i zaczyna się śmiać. - Oh, Beau, kiedy ty się w końcu nauczysz? Złość wypływa z Beau, kiedy ona kontynuuje mówienie do niego, jakby był dzieckiem. Nie umknęło mi, że Drew w ogóle nic nie powiedział, ale ponownie, nigdy tego nie robi. Nie mogę tutaj stać i słuchać tego więcej. Odwracam się i idę w stronę Jaskini, żeby zobaczyć, o czym ona mówi. Mogę usłyszeć wokół mnie szepty i czuję się taka samotna. Może powinnam była mimo wszystko zostać dzisiaj w domu i w łóżku. Przed drzwiami do Jaskini jest tłum. Stoją na palcach, przepychając się, żeby spróbować zobaczyć, co jest w środku. Kiedy podchodzę, rozdzielają się tak, że mogę iść prosto do drzwi. Patrzę przez okno i moje usta otwierają się na widok zniszczeń w tej sali. Kto mógł to zrobić? Otwieram i wślizguję się do środka, żeby mieć lepszy widok. Drew podążał za mną. Nie wiedziałam o tym i wślizguje się ze mną. Drzwi się zamykają i otacza nas cisza. Łzy wypełniają moje oczy i wyciekają. Moje już uszkodzone serce, to, które myślałam, że już możliwie nie może boleć bardziej niż do tej pory, cierpi dalej. Maty do wrestligu zostały wielokrotnie dźgnięte, rozerwane na strzępy i zrzucone w wielki stos na środku sali. Mój drążek do baletu jest złamany na pół i rzucony na górę. Lustrzana ściana wygląda, jakby była wielokrotnie uderzona kijem bejsbolowym i jest roztrzaskana od jednego końca, do drugiego. Głośniki, które dają dźwięk przestrzenny zwisają z sufitu, a zestaw stereo został
zmiażdżony. Farba w spreju dotyka prawie każdej powierzchni, rujnując ściany, podłogę, sufit i tylne drzwi… wszystko i dokładnie na środku tylnej ściany ktoś zostawił wiadomość, która mówi Nienawidzę tej szkoły! Ona ssie i chciałabym nigdy nie być zmuszona, żeby tutaj przyjechać! Ktokolwiek to zrobił chciał, żeby wszyscy myśleli, że to ja. Jestem w rozterce dlaczego? Dlaczego? Drew podchodzi za mnie i umieszcza dłoń na moim barku. Nie mogę powstrzymać się od odwrócenia, rzucenia się w jego ramiona i cichego płaczu. Czuję się tak zniszczona, jak ten pokój. Przez ostatnie kilka miesięcy spędziłam w tym jednym pomieszczeniu tak wiele godzin, że w pewien sposób stał się on dla mnie ucieczką i bezpiecznym miejsce do wyrażenia siebie. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ktoś to zrobił. To wtedy przypominam sobie, co powiedziała Cassidy. Odrywam się od Drew i patrzę na niego. - Skąd Cassidy wie, że mam klucze do tego pokoju? – Jego dłonie ześlizgują się do moich ramion, ale nie puszcza mnie. - Nie wiem. Ktoś musiał wiedzieć, że tutaj przychodzisz i jej powiedzieć. – Jego twarz wygląda na tak zbolałą, jak wyobrażam sobie, że wygląda moja. - Drew, ja tego nie zrobiłam! – Zalewa mnie panika i zaczynam się trząść. - Wiem, Ali. Drzwi się otwierają i wchodzi trener Black. Patrzy na naszą dwójkę i kiwa głową do Drew. On puszcza moje ramiona i ześlizguje dłoń tak, że może spleść nasze palce razem. Wstawia się za mną i ja to wiem. Trener też to wie, poprzez wygląd jego twarzy. - Ali, będę potrzebował, żebyś poszła ze mną do sekretariatu. – Jego głos jest spokojny i równy. - Ale dlaczego ja? – Nie rozumiem. Czy on także myśli, że ja to zrobiłam? - Porozmawiamy, kiedy tam dotrzemy. Patrzę na Drew, a on ściska moją dłoń. Próbuję się od niego oderwać, ale przyciąga mnie bliżej i całuje w czoło.
- Będzie w porządku. Zobaczysz. – Mówi i puszcza moją rękę. Razem z trenerem opuszczam pokój. Zapomniałam o tej widowni na zewnątrz. Wszyscy ci ludzi właśnie widzieli, jak płakałam. Widzieli mnie także z Drew. Teraz, kiedy o tym myślę, jego zachowanie w stosunku do mnie nie jest inne, niż każdego innego dnia. Stoi tutaj ze mną, a nie z Cassidy. Ale nie mogę się mylić co do tego, co widziałam. Nic już nie rozumiem. Droga do sekretariatu jest jedną z najdłuższych, kiedykolwiek. Nie wiem kto to zrobił, ani dlaczego, ale wiem, że to nie ja i mam zamiar to udowodnić. Kiedy wchodzimy do sekretariatu zostaję uderzona tym samym tropikalnym zapachem, co pierwszego dnia, kiedy tu przyjechałam. Pamiętam, że wtedy myślałam, że ten zapach jest miły, a teraz sprawia, że mój żołądek się przewraca. Leila siedzi z przodu i jej twarz wyraża kompletny smutek. Odwracam wzrok. Nie chcę na nią patrzeć, ani z nią rozmawiać. Również nie odebrałam jej wczorajszych telefonów. Wchodzimy do gabinetu dyrektora i jestem zaskoczona widząc tam mojego tatę. - Tato? Co ty tutaj robisz? Jego oczy się zwężają i kipi ze złości. - Co masz na myśli, mówiąc co ja tutaj robię, Ali? Pytanie brzmi, co ty tutaj robiłaś? Sapię na jego komentarz. On myśli, że ja to zrobiłam. Wszyscy muszą tak myśleć. - Nie robiłam nic poza pokazywaniem się, zdobywaniem dobrych stopni i tańczeniem. – Wiem, że mój głos jest podniesiony, ale czuję, jakbym nie miała nikogo po swojej stronie. Ponownie, jestem całkowicie sama i jestem jedyną osobą, które będzie w stanie się za mną wstawić. - Panno Rain, proszę usiąść. – Mówi stanowczo dyrektor Wright. Spoglądam w stronę dyrektora i wygląda on na tak samo niezadowolonego, jak mój tata. Siadam. Mój tata jest po mojej jednej stronie, trener Black po drugiej i jeden z pracowników szkolnej ochrony stoi w rogu. Czuję się jak przestępca, a nic złego nie zrobiłam. Smutek i cierpienie, które
czułam kilka minut temu stały się odrętwiałe. Łzy zaczynają upadać. Nie mogę ich powstrzymać, ale również ledwo mogę je poczuć. - Ali… - Trener Black zaczyna do mnie mówić i odwracam głowę, żeby na niego spojrzeć. Ponownie ze spokojem i równym głosem mówi. – Pamiętasz co ci powiedziałem, kiedy pierwszy raz zapytałaś, czy możesz mieć dostęp do tego pokoju? - Tak, ale ja tego nie zrobiłam. – Musi mi uwierzyć. - Może nie, ale ponownie, tylko ty i ja mieliśmy klucze, które zapewniają dostęp do tego pokoju i oboje wiemy, że ja tego nie zrobiłem. – Wyraz jego twarzy jest smutny. Siedzę po cichu i patrzę na mężczyzn w tym pokoju. Wypełnia mnie rezygnacja. To naprawdę nie ma znaczenia co powiem. Dla każdego z nich, jestem winna. Szperam po mój wisiorek z ważką. Muszę go poczuć. - Wie pan co? Już nie chcę tego klucza. – Sięgam do torby i wyciągam moje klucze, ale nie ma tam klucza do Jaskini. Sapię i patrzę na trenera. - Co? – Jego brwi się marszczą. - Klucz zniknął. – Szok. - Co masz na myśli? Zgubiłaś go? – Trener Black zabiera ode mnie klucze. - Nie wiem jak. Dopiero co używałam go w piątek. – Moje oczy przeskakują tam i z powrotem pomiędzy trenerem i dyrektorem Wright’em. - Cóż, zostawiłaś go gdzieś, albo pożyczyłaś komuś? – Pyta trener. - Nie, ale Drew odwoził nas w sobotnią noc do domu i zapomniałam je od niego odebrać. Wczoraj nigdzie nie wychodziłam, a on przyniósł je wieczorem. - Drew Hale? – Pyta dyrektor Wright. Patrzę na niego i widzę na jego twarzy zmieszanie. Bracia Hale są złotymi chłopcami tej szkoły. Postawili kropkę nad i i nie wychylają się tak bardzo, jak to możliwe, w tym samym czasie udowadniając, jaką mają wartość dla wydziału sportowego.
- Tak, sir. Ale on nie mógłby tego zrobić. Poza tym był w domu do czasu, aż dostałam z powrotem moje klucze. Mieli rodzinne śniadanie. – Nie to, że muszę zapewniać Drew alibi, ale nie chcę, żeby wpadł w kłopoty. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale kim jest Drew? – Cała nasza trójka odwraca się i patrzy na mojego tatę. Chciałabym zmrużyć oczy, ponieważ oczywiście on nie wie o Drew. - Jest moim chłopakiem. – Nie z technicznego punktu widzenia i najwyraźniej już dłużej nim nie jest, ale to jest najłatwiejsza odpowiedź, którą mogę mu dać. - Masz chłopaka? – Mój tata jest taki niezorientowany. - Tak, tato! Od jakichś ostatnich sześciu miesięcy. Wiedziałbyś o tym, gdybyś kiedykolwiek przyjeżdżał do domu. Jego brwi się marszczą, usta zaciskają się w cienką linię i widzę, że nie jest szczęśliwy, że właśnie wyparłam się jego nieistniejącego rodzicielskiego wychowywania. Trener Black przeczyszcza gardło i moja uwaga wraca ponownie do niego. - Więc, sprawa wygląda następująco, Ali. Teraz staje na tym, że ty będziesz za to pociągnięta do odpowiedzialności. – Mogę zauważyć na jego twarzy przeprosiny. Nie chce mi tego mówić. - Co? Ale ja tego nie zrobiłam! – Nie mogę się powstrzymać od przeszkodzenia mu. - To jest bardzo nieistotne. Przykro mi to mówić, ale dyrektor Wright i ja tak zdecydowaliśmy. Do czasu, aż będziemy mogli zakończyć śledztwo, jesteś zawieszona. Moje oczy wypełniają łzy. – Ale nie możecie tego zrobić i wiem pan dlaczego! - Nie wyrzucamy cię, ale do czasu, aż będziemy wiedzieli co dokładnie się stało, musimy się upewnić, że wszyscy będą świadomi, iż nie będziemy tolerować żadnego rodzaju wandalizmu. - Więc po prostu próbujecie ukarać mnie dla przykładu?
Niedowierzanie. - Nie, Ali. Ty byłaś odpowiedzialna za ten pokój. Rozumiesz co mówię? - Ale ja tego nie zrobiłam. – Szepczę. Teraz łzy spadają ciągłymi strumieniami i spływają po moich policzkach. - Pozwól mi dać ci przykład. Powiedzmy, że twój samochód jest zaparkowany na poboczu drogi i ktoś się zbliża i uderza w niego. Oni odjeżdżają i nigdy nie dowiesz się kto, co, jak, czy dlaczego się zdarzyło. Samochód ciągle jest twój i to jest twój obowiązek, żeby naprawić zniszczenia. Czy to sprawia, że ta sytuacja jest dla ciebie jaśniejsza? – I teraz wiem, dlaczego mój tata tutaj jest. Nawet pomimo tego, że wyczuwam od wszystkich w tym pokoju, że wiedzą, iż tego nie zrobiłam, wciąż będę musiała zapłacić za to, czego nie pokryje towarzystwo ubezpieczeniowe. Słyszałam wystarczająco. - Dobra. – Wycieram twarz, łapię torbę i podnoszę się, żeby wyjść. Kiedy mój tata i ja wychodzimy z gabinetu dyrektora , widzę Drew, siedzącego na krześle zaraz za drzwiami. Jestem całkiem pewna, że on i Leila słyszeli całą rozmowę. Nie mogę nawet spojrzeć na żadne z nich. - Allyson, zobaczymy się w domu. – Mój ojciec mija mnie jak burza i wychodzi ze szkoły. Użył mojego pełnego imienia. Nikt nigdy mnie tak nie nazywa. Brzmi to prawie dziwnie, kiedy wychodzi od niego. - Ali? – Drew chwyta moją dłoń, kiedy przechodzę obok, ale wyrywam mu ją i idę naprzód. Beau stoi na zewnątrz sekretariatu. Wiem, że na mnie czeka, więc zatrzymuję się przed nim. - Co! – Pytam go. Jego spojrzenie jest ostrożne i prawie, jakby nie był pewny co powiedzieć. - Ali, wiem, że masa rzeczy kłębi się teraz w twojej głowie i jest mi przykro, ale musisz wiedzieć, że wczoraj chodziło o mnie. Zrobił to, co zrobił dla mnie. – Spośród całego tego gówna w szkole i z moim ojcem, on chce gadać o wczorajszym dniu?
- Jasne. Myślisz, że jestem idiotką? Jego wiadomość została odebrana głośno i wyraźnie. – Jestem taka wściekła, że mogłabym iść z nim jeden na jednego. Beau odpycha się od ściany i nachyla się tak, że jesteśmy twarzą w twarz. – Nie, nie uważam, że jesteś idiotką i właśnie dlatego musisz wyrzucić z głowy wszystko co myślisz, że widziałaś i go wysłuchać. Mój brat cię kocha… a on nikogo nie kocha. – Beau mruży oczy i ostro wyrzuca swoje słowa, kiedy do mnie mówi. Teraz on też jest na mnie zły, poddaję się. - Cóż, nienawidzę ci tego przekazywać, ale on nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha, więc zgaduję, że ty także zostałeś wciągnięty w tą grę. Czuję się tak głupio. Beau, wiesz co się wczoraj stało z moimi kluczami? – Muszę go zapytać, ponieważ może wie. - Ali, to nie była gra i wiesz o tym. Był z tobą na 100% od tego pierwszego dnia, kiedy zaczęła się szkoła w sierpniu. Tak, powiedziałem sierpień! Nie powinnaś czuć się głupio. Powinnaś czuć się niezwykle, ponieważ mój brat jest niezwykły. Jest najlepszą osobą jaką znam i jeśli nie potrafisz dać mu chociaż na chwilę przywileju wątpliwości, to nie zasługujesz na niego tak, jak myślałem. Sapię na jego słowa i napięcie, które się z niego wylewa. Oniemiałam przez niego i jestem taka zdezorientowana. Obserwuje mnie, podnosząc się do swojej pełnej wysokości, rzuca mi jeszcze jedno gniewne spojrzenie i zaczyna odchodzić. – I nawet nie wiem o czym mówisz… klucze? – Wzrusza ramionami, odwraca się i odchodzi. Cokolwiek. Kiedy idę do mojego samochodu, próbuję myśleć o tym, co powiedział Beau. Był bardzo przekonujący w sposobie, w jaki do mnie mówił. Wiem, że on i Drew są super blisko, więc może w tej historii jest coś więcej, niż zdaję sobie sprawę. Oh, cóż, ostatecznie to i tak nie ma znaczenia. Moje myśli wracają do Cassidy, kiedy na korytarzu powiedziała „ Hej Drew, powiedziałeś jej już o nas?” To jedno oświadczenie całkiem mocno potwierdza wszystko, co myślałam. Beau się myli. On mnie nie kocha. Kiedy podjeżdżam, samochód taty stoi na podjeździe. Szczerze, jest to ostatnia rzecz, jakiej dzisiaj potrzebuję. Wchodzę po schodach, prowadzących
do drzwi i na drewnianym pelikanie, którego Drew i ja znaleźliśmy na wyprzedaży rzeczy używanych, siedzi niebieska ważka. Zastanawiam się, czy to ta sama, którą widziałam wczoraj, siedzącą na skrzynce pocztowej. Jak u wszystkich innych, jej skrzydła powoli uderzają w górę i w dół. Zatrzymuję się i patrzę na nią, zastanawiając się, czy to w jakiś sposób symboliczne, że siedzi tutaj czekając, aż wejdę przed ten pluton egzekucyjny. Za każdym razem, kiedy coś się dzieje w moim życiu, dobrego czy złego, pojawiają się ważki. Nie umyka mi ten zbieg okoliczności. Biorę głęboki oddech i wchodzę przez drzwi. Znajduję ciągle wściekłego tatę, opierającego się o wyspę kuchenną. - Nie mogę uwierzyć, że byłaś tak nieodpowiedzialna i pozwoliłaś, żeby coś takiego się wydarzyło! – Warczy na mnie. Co? Sposób, żeby mi uwierzyć. Sposób, żeby mnie wspierać! – Nic nie zrobiłam, tato! - Byłaś, czy nie byłaś osobą, która otrzymała klucze? - Odpycha się od wyspy i zaczyna krążyć po kuchni. - Tak, ale nie dałam ich nikomu innemu. Nie wiem, jak zniknęły! – To jest prawda. - Czy masz w ogóle jakąś świadomość, ile będzie mnie to kosztowało? - Cokolwiek! Dlaczego za to płacisz? Czy nie ode tego jest ubezpieczenie? Oh, a tak przy okazji, nie zrobiłam tego! - Słyszałaś co powiedział, Ali! Ty jesteś odpowiedzialna! Tak to działa, dzieciaku. – Zatrzymał się i stoi dokładnie przede mną. - Nie jestem dzieckiem. – Czy on naprawdę myśli, że może tutaj przyjechać i mówić do mnie tak, jakbym była dzieckiem? - Tak, jesteś i skoro o tym mowa, masz szlaban. Co! - Nie możesz mnie uziemić! – Teraz się na niego wydzieram. - To patrz! – Wrzeszczy w odpowiedzi.
- Tato, mam dziewiętnaście lat. Za cztery miesiące będę miała dwadzieścia! Pozwól, że przedstawię ci to z pewnej perspektywy… ożeniłeś się i miałeś dziecko w wieku dwudziestu lat! Nie jestem już dłużej dzieckiem, ani małą dziewczynką. Przykro mi, że gdzie w ciągu ostatnich trzech lat zapomniałeś, lub ominąłeś tą informację. Tak, tato, żebyśmy mieli tutaj jasność, zapomniałeś o moich ostatnich urodzinach. Zatrzymuje to, co miał zamiar powiedzieć i patrzy na mnie gniewnie. - Dobra, daj mi swoje klucze. - Po co? – Nie ma mowy, żebym dała mu moje klucze. - Zabieram samochód. - Jak cholera, zabierasz! Jest na moje imię. Zgłoszę, że go ukradłeś. – Skończyłam z byciem pomiataną. Skończyłam z nim. Skończyłam z Cassidy. Skończyłam z tym wszystkim. - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak do mnie mówisz i to w moim domu? - Wiadomość z ostatniej chwili, tato, to nie jest twój dom! Jest mój. Jestem jedyną osobą, która w nim mieszka i jedyną, która się nim zajmuje. Zapomniałeś, że przeniosłeś mnie z jedynego domu, który kiedykolwiek znałam i od wszystkich moich przyjaciół, do miejsca w którym nigdy nie byłam, a potem rzuciłeś mnie tu i zostawiłeś? Zostawiłeś! Byłam sama i zdana na siebie przez miesiące! Nie straciłam jednego rodzica. Straciłam oboje. Wiesz co, nie ważne, zatrzymaj swój cenny dom. I tak w ciągu trzech miesięcy się stąd wynoszę. - Ok, a gdzie planujesz iść panienko jestem-teraz-dorosła-i-mogę-robić cokolwiek-chcę? Jego protekcjonalny ton ora moją skórę i od nowa łamie moje serce. Dlaczego jest tak, że on umniejsza mi na tyle, że zakłada, iż nie zrobię nic i nigdzie nie dojdę z moim życiem? Ani razu nie zapytał mnie o moją przyszłość. Ani razu nie było go tutaj dla mnie, odkąd się przeprowadziliśmy. Po raz kolejny, to dowodzi, że jedyną osobą, która jest za mnie odpowiedzialna, jestem ja sama. - Na studia, tato! Zostałam przyjęta do Juilliard. – Pokój wypełnia cisza, a my gapimy się na siebie.
- Dostałaś się do Juilliard? – Brzmi na zaskoczonego. - Czy właśnie tego nie powiedziałam? - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Nawet nie wiedziałem, że ciągle do tego dążysz. - Nie wiedziałeś, prawda? To znaczy, kiedy miałam ci powiedzieć, tato? Oh czekaj, wiem, podczas jednego z wielu naszych rodzinnych obiadów, albo nad porannym kubkiem kawy przed pracą i szkołą? Nie mieszkasz tutaj, nie okazujesz żadnego zainteresowania mną i nie dbasz o nic, co dzieje się w moim życiu. Więc nie drwij z mojej dorosłości, kiedy tak ciężko pracowałam, żeby upewnić się, że mam przyszłość. Jestem jedyną osobą, która o mnie dbała. Juilliard zawsze było moim marzeniem. Dlaczego kiedykolwiek miałbyś myśleć, że z tego zrezygnuję? Poza tym, nie jest tak, że mam tutaj dla siebie cokolwiek. – Cisza rozciąga się pomiędzy nami i widzę wyryty na jego twarzy żal. - Przepraszam Ali. Po prostu nie wiedziałem jak to dłużej robić. Nie wiem, jak być twoim tatą, bez twojej mamy. On była taka dobra we wszystkich tych rzeczach, a ja nawet nie wiedziałem, gdzie zacząć. Za każdym razem, kiedy tutaj przyjeżdżałem i cię widziałem, wydawałaś się dobrze sobie radzić beze mnie. Nigdy nie poczułem, żebyś mnie potrzebowała i technicznie już jesteś dorosła, więc pomyślałem, że będzie ci lepiej beze mnie. Przepraszam. – Pojedyncza łza spływa po mojej twarzy. Słyszę, co on mówi, ale to nie sprawia, że wszystko jest ok. Potrzebowałam go. Bardziej, niż kiedykolwiek będzie wiedział. - Powiedz mi tylko jedną rzecz… dlaczego tutaj? Dlaczego nas tutaj przeniosłeś? – Wzdycha głęboko i odwraca się, żeby wyjrzeć przez okno, skierowana w stronę plaży. Pomiędzy nami rozciąga się cisza i widzę, jak z jego rysów i postawy sączy się jeszcze więcej smutku. - Wiem, że pomyślisz, iż to głupie. – Mówi cicho, nie odwracając się do mnie. – Kiedy twojej mamie powiedziano, że rak powrócił, siedzieliśmy w poczekalni wydziału onkologicznego, czekając, żeby wyznaczyć termin jej kolejnej wizyty, a ona podniosła magazyn „ Południowe Życie.” Był tam artykuł o pensjonacie oferującym zakwaterowanie ze śniadaniem, na wyspie Anna Maria, na Florydzie. Zgaduję, że właściciele tragicznie zginęli i ich córka przeprowadziła się tam z powrotem, żeby przejąć interes. Artykuł mówił o tym,
jak subtelne różnice, które wprowadziła, zamieniły ten pensjonat ponownie w wymarzone miejsce na ucieczkę: atmosfera, nastrój, umiejętności kulinarne i spokojne, piękne tło Zatoki Meksykańskiej. - Mówisz o „Sea Oats” w pobliżu drogi? – Na tej wyspie jest tylko kilka tego rodzaju pensjonatów i ten jest zdecydowanie najpiękniejszy. - Yep, to ten. W każdym razie, twoja mama patrzyła z utęsknieniem na zdjęcia i powiedziała, że jeśli mogłaby być gdziekolwiek na świecie, zamiast tam, gdzie byliśmy w tym momencie, to chciałaby być tutaj. Obiecałem jej, że kiedy będzie już po wszystkim i poczuje się lepiej, to ją tutaj zabiorę. – W końcu na mnie patrzy, a w jego oczach jest więcej łez. - Zgaduję, że myślałem, iż jeśli nas tutaj przeniosę, to ty i ja znajdziemy razem spokój i tylko może, sprawiłbym, że będzie gdzieś szczęśliwa, ponieważ nie złamałem obietnicy. Odtwarzam w głowie każde słowo, które powiedział. Teraz rozumiem, dlaczego nas tutaj przeniósł, ale to czego nie rozumiem, to to, dlaczego nie powiedział mi o tym dawno temu? Rzeczy miałyby dla mnie więcej sensu. Nie rozumiem również, jak mógł myśleć, że znajdziemy razem spokój, kiedy nawet nie dał nam na to szansy. Czy nie byłam warta szansy? Cokolwiek. - Taa, cóż teraz już za późno, czyż nie? Wiesz, gdzie są drzwi. – Odwracam się od niego i kieruję w stronę schodów. - Ali… proszę, zatrzymaj się. Nie mogę z nim więcej rozmawiać. Potrzebuję, żeby wyszedł. Jak wiele jeszcze razy będę miała złamane serce? Nie mogę uwierzyć, jak wiele może się zmienić w dwadzieścia cztery godziny. Wczoraj rano byłam taka podekscytowana po otwarciu skrzynki pocztowej i zobaczeniu, że zostałam przyjęta. Nie mogłam się doczekać, żeby powiedzieć Drew. Chciałam powiedzieć najpierw jemu, natychmiast, a potem, po wszystkim, co wydarzyło się popołudniu, zapomniałam. Siadam na łóżku i wsłuchuję się w ciszę. Słyszę, jak tata przemieszcza się na dole, a potem zamykające się frontowe drzwi. Słyszę, jak odpala samochód, a potem odjeżdża. Więcej ciszy. Pieśń przewodnia powróciła.
Przez najdłuższy czas, po śmierci mojej mamy czułam się, jakbym została porzucona, prawie, albo może tak, jak czują się sieroty i mimo tego, że zawsze miałam tatę, ciągle czułam, jakby brakowało części mnie. Przez miesiące chodziłam z tą pustką wewnątrz mnie, która kiedyś była wypełniona miłością mojej mamy. Pustka jest bólem, bólem tak głębokim w moim sercu, że są dni, kiedy czuję, jakbym nie mogła oddychać. O to również chodzi w stracie. Ta pustka, która się pojawia. Ona nigdy nie odchodzi. I nie oczekiwałam tego. To miejsce w moim sercu należy do niej i tylko do niej. Ona odeszła… tak jak jej miłość. Kiedy frontowe drzwi się zamykają, jeszcze raz czuję ciężar tej straty. Tak, jakby nie było wystarczająco złe to, że każdego dnia muszę wstawać i żyć moim życiem, bez niej, teraz wiem, że każdego dnia muszę wstawać i żyć również bez niego. Poniekąd już to robiłam. Ale ciągle kurczowo trzymałam się myśli, że on mnie chciał, przynajmniej trochę. Zgaduję, że się myliłam. Nikt mnie nie chce. Kiedy myślę o tym, co znaczy być sierotą, lub być prawdziwie samotnym, to znajduję ogromna różnicę, która oddziela mnie od tylu innych. Wiem, jak wygląda idealne życie. Nie muszę sobie wyobrażać, jakby to było mieć dwójkę kochających cię rodziców. Miałam to, a teraz to odeszło. Wiem, że powinnam być wdzięczna, że miałam to przez krótką chwilę, ale sprawia to tylko, że boli o wiele bardziej. Czuję, jakbym tonęła w samej sobie. Życie jest takie nieprzewidywalne. Dwadzieścia cztery godziny temu myślałam, że sytuacja się poprawiła. Ciągle miałam tatę i w końcu poczułam, jakbym miała swoje miejsce w nowej szkole, zostałam przyjęta na moje wymarzone studia i poniekąd miałam chłopaka. Ale teraz, wszystko co zostało, to moja wymarzona szkoła. Powinnam być po prostu wdzięczna, za dostanie się do Juilliard i mówić pieprzyć resztę, ale co z miłością? Czy nie zasługuję również na to? W mniej niż rok opuściło mnie troje ludzi, których kochałam. Spoglądam w górę i rozglądam się, kiedy słyszę znajomy stukot o drzwi balkonu. Przez okno widzę niebieską ważkę. Czy to ta sama, którą widziałam przed drzwiami? Czy ona za mną podąża? Zalewa mnie fala złości. Dlaczego kiedykolwiek myślałam, że ważka jest symboliczna? Nie ma takich rzeczy, jak reinkarnacja. Nie ma takich rzeczy, jak dary od aniołów. Ta
ważka nie została tutaj zesłana, żeby nade mną czuwać i z całą pewnością nie jest moją mamą. Nie ma takich rzeczy! To tylko owad. Chwytam najbliższe czasopismo i otwieram drzwi. Widzę ważkę, unoszącą się w powietrzu na niewysokim poziomie i bez powtórnego namysłu zwijam czasopismo i biorę zamach. Czasopismo uderza ważkę i dźwięk papieru miażdżącego jej piękne ciało sprawia, że zamieram. Szybki jak błyskawica, przeszywający ból rozdziera moje serce i klatkę piersiową. Co ja zrobiła? Obserwuję, jak wszystko porusza się w zwolnionym tempie i ważka spiralnie opada na ziemię. Ląduje tak cicho, z jednym skrzydłem spoczywającym na ziemi, a drugim uniesionym w powietrzu. Nie rusza się i ja także nie potrafię. Złość natychmiast znika, kiedy opanowuje mnie panika. Wszystko mi się zamazuje, kiedy powracają łzy i szepczę. – Co ja zrobiłam? Niebo jest szare, woda burzliwa, kiedy uderza o brzeg, a temperatura spada. Robię krok w stronę ważkie, kiedy podmuch wiatru podnosi ją i zmiata nią po balkonie. - Nie! – Nurkuję w róg i chwytam ją w dłonie, zanim prześlizgnie się pomiędzy listwami i spadnie na ziemię. Zadrapuję skórę na kolanach, ale nie czuję bólu. Wszystko co mogę czuć, to moje serce, łamiące się jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że jest możliwe, żeby jeszcze bardziej cierpieć, ale teraz już tak myślę. - Przepraszam . Nie chciałam tego. – Wylewa się ze mnie szloch i otwieram dłonie, żeby spojrzeć na ważkę. Leży nieruchomo i wiem, że ją zabiłam. Jestem przytłoczona wyrzutami sumienia i stratą. Podnoszę ją, przyciągam do piersi i kulę się, żeby ją ochronić. Łzy nadal wylewają się z moich oczu, a klatka piersiowa boli tak bardzo, że czuję, jak nie mogę oddychać. Wiatr się wzmaga i wiruje wokół mnie, ale ledwo go czuję. Wszystko co się liczy, to to, że trzymam się tej pięknej ważki. Wiem, że realistycznie to był tylko owad, ale był piękny, a one przychodził mi z wizytą od miesięcy. Zawsze czułam, jakby były moje, że zostały do mnie przysłane i kochałam je. Nad moją głową rozbrzmiewa huk pioruna i zimny deszcz miesza się z wirującym wokół mnie wiatrem. Czuję, jak spada na mnie całą. Czas mija. To
mogą być sekundy, minuty, godziny – nie wiem i mam to gdzieś. Całe to światło, które myślałam, że znalazłam, zniknęło i wszystko co widzę, to ciemność. Poddaję się. Jestem oficjalnie załamana. Gdyby krople deszczu mogły mnie zmyć, pozwoliłabym im.
DREW Słyszałem większość tego, co zostało powiedziane na ich spotkaniu i patrząc na Leile, wiem, że ona także. Jestem pewny, że mogła być podejrzliwa co do nas w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy, ale przez większość czasu udawaliśmy po prostu, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Sześć miesięcy, huh? – Mogę usłyszeć i poczuć wydobywający się z niej osąd. Zakłada, że trzymam Ali w sekrecie, ponieważ nie chcę, żeby ludzie o niej wiedzieli, ale to w ogóle nie chodzi o to. Nic jej nie odpowiadam. Daję jej tylko niewzruszone spojrzenie. To znaczy, to i tak nie jest jej sprawa. Drzwi gabinetu się otwierają i wychodzi Ali. Jej oczy są czerwone i dlatego, że znam ją tak dobrze, mogę stwierdzić, że jest blisko osiągnięcia swojego punktu krytycznego. Chwytam ją za rękę. - Ali? – Idzie dalej, przechodzi obok mnie i wychodzi przez drzwi. Beau stoi na korytarzu, a ona zatrzymuje się przed nim. Nie jestem pewny, co on tam robi, ale chcę go fizycznie usunąć, ponieważ ona wybiera rozmowę z nim, zamiast mnie. Jest przez nią rozdrażniony. Mogę to stwierdzić, przez wyraz jego twarzy i nie mogę dłużej patrzeć. - Drew, możesz wejść, proszę? – Idealne wyczucie czasu, podnoszę się i wchodzę do gabinetu dyrektora Wright’a. Pomiędzy nim, trenerem Black’iem i pracownikiem ochrony rozciąga się napięcie. Zamykam drzwi i pokonuję drogę, żeby usiąść. - Drew, cieszę się, że przyszedłeś tutaj za nami. Jesteś następny na naszej liście do zadania pytań. – Trener Black zawsze był dla mnie taki miły. Patrząc na niego, jestem wdzięczny za to, kim był w moim życiu. - Teraz wiem, że spędzasz z Ali wiele nocy w Jaskini, dlaczego? – Przechyla swoją głowę w bok i patrzy na mnie. - Nie czułem się komfortowo z tym, że ona jest tam tak późno w nocy zupełnie sam.
- Ale dlaczego? Co ma na myśli mówiąc dlaczego? - Nie wiem, sir. Widział ją pan. Ma w sobie wolę walki, ale jest taka mała. Co jeśli coś by się jej stało? - Myśl o tym przyprawia mnie o dreszcze. Bezwiednie drżę. - Drew, chcieliśmy porozmawiać najpierw z tobą, zanim zaangażujemy twojego ojca. – Nie mogę odpuścić tego komentarza. - Co ma pan na myśli, mówiąc o angażowaniu mojego ojca? Ja nic nie zrobiłem! – Nie umyka im siła mojego oświadczenia. Jestem dwie sekundy od stracenia tego. - Spuść z tonu, Drew i uspokój się. Rozumiem to. Wiesz, że tak. – Pomiędzy trenerem i mną przechodzi moment ciszy. Biorę głęboki oddech, starając się odzyskać spokój. Relaksując ramiona, pytam ich. - Co chcecie wiedzieć? - Powiedz nam, co robiłeś podczas weekendu, zaczynając od piątkowej nocy. - Ok. W piątkową noc, po pływaniu spotkałem się z Ali w Jaskini i czekałem, aż skończy swoją próbę. Wróciliśmy do jej domu, zrobiła nam pizze, obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. W sobotę, Ali i ja spotkaliśmy się z paroma osobami w klubie, po drugiej stronie mostu. W niedzielę Beau i ja braliśmy udział w śniadaniu, które zaplanowali nasi rodzice, odrobiłem lekcje i to było wszystko. - Od jak dawna umawiasz się z Ali? – Znają odpowiedź na to pytanie. Nie jestem pewny, dlaczego ponownie pytają. - Od sześciu miesięcy, ale chciałbym, żeby to było dłużej. – I czyż to nie jest prawda. - Często spędzasz noce w jej domu? Dlaczego mnie o to pyta? - Nie jestem pewny, jak to może być pańska sprawa? - Po prostu odpowiedz na pytanie. Uważam, że to istotne.
Nie chcę mu odpowiadać, ale nie chcę również wywoływać żadnych problemów. - Tak, często śpię w jej domu. – Cała trójka się na mnie gapi. - Jej tata się tym nie przejmuje? To jest dla nie bolesny temat. Nigdy nie zrozumiem, jak on mógł ją zostawić całkiem samą. - Sugeruje pan, że w ogóle czymś się przejmuje. Jej taty nie było w domu co najmniej od miesiąca. Mieszka w swoim mieszkaniu, obok biura. Niech pan spojrzy, to nie tak jak pan myśli, ale niech pan pamięta, że oboje za kilka miesięcy skończymy dwadzieścia lat. Nie potrzebujemy pozwolenia, czy zgody. – Nie mogę powstrzymać gniewnego spojrzenia, które kieruję w stronę trenera Black’a. On nie reaguje. Po prostu kontynuuje swoje pytania. - Więc, ty trzymałeś klucze w sobotnią noc, czy ona? - Ja. - I ty prowadziłeś, kiedy wracaliście w sobotę do domu? - Tak. - Dlaczego nie oddałeś jej kluczy? - Szczerze mówiąc, nawet o tym nie myślałem. Mój tata nie wie, że się umawiamy i nie musi wiedzieć. Ona tego nie rozumie i kiedy powiedziałem jej o śniadaniu z Cassidy, zraniłem jej uczucia. Niech mi pan zaufa, kiedy mówię, że nigdy nie chcę zranić uczuć tej dziewczyny, zwłaszcza po tym, co przeszła zeszłego lata. Ciągle siedziałem w aucie, kiedy wysiadła i pobiegła do domu. Nie miałem szansy, żeby jej je oddać. - Co jej się stało zeszłego lata? - Pyta mnie dyrektor Wright. Patrzę na całą ich trójkę. Czy tego typu rzeczy nie powinny znajdować się w jej kartotece? - Jej mama umarła. Cała trójka gapi się na mnie w ciszy.
- Spójrzcie, to nie jest moje miejsce, żeby rozmawiać o jej sprawach. Wolałbym gdybyście nie zadawali mi więcej osobistych pytań związanych z nią. - Gdzie położyłeś klucze w swoim domu? – Trener Black wraca do pytań. - Na biurku, w moim pokoju. - Czy poza Beau i Matt’em jest możliwe, żeby ktoś inny był w twoim pokoju? - Przypuszczam, że Cassidy mogła tam zawędrować. Byli u nas trzy godziny i szczerze mówiąc, obserwowanie jej nie jest na szczycie mojej listy priorytetów. – Lepiej, żebym nie odkrył, że Cassidy to zrobiła. - Kiedy oddałeś Ali klucze? - Ostatniej nocy. Zostawiłem je około 20:00 koło jej drzwi balkonowych. - Czy uważasz, że opuszczała swój dom ostatniej nocy? - Nie. Kiedy jest smutna, zamyka się i idzie do łóżka. Ali tego nie zrobiła. Ona nie jest złośliwa, czy mściwa. On po prostu stara się radzić sobie sama, najlepiej jak potrafi. - Czy została przyjęta do Juilliard? Kontem oka widzę, jak głowa dyrektora Wright’a podskakuje do góry. Robił notatki z naszego spotkania i oceniając po jego reakcji, przyjmuję, że nie był świadomy, dlaczego Ali w ogóle używała tego pokoju. - Nie sądzę, że już wie. Przesłuchania były kilka tygodni temu, więc ciągle czeka. Kiwa do mnie głową. - Możesz pomyśleć o kimś, kto może mieć problem z Ali i próbowałby zrzucić na nią winę za to? - Jedyną osobą w tej szkole, która wydaje się mieć problem z Ali jest Cassidy. Nie mówię, że to jej sprawka, ale sądzę, że jej tata dawał jej w kość i naprawdę chciał, żebyśmy się umawiali. Okazywała swoje zainteresowanie mną odkąd zaczęła się szkoła i nie sądzę, że była bardzo zadowolona z mojej odpowiedzi. Cassidy nie była subtelna w swoich uczuciach względem Ali. To
graniczyło ze znęcaniem się. Ali zawsze zdołała sobie z tym poradzić z gracją i odpuścić. Ona jest silną osobą. Ściskam podłokietniki krzesła, kiedy mówię o Cassidy. Nie zamierzałem, ale teraz zauważyła to cała trójka mężczyzn, znajdujących się w pokoju. Jest jasne, że to zaczyna się do mnie dostawać i przyjąłem tylko tyle ile dałem radę. - W porządku, Drew. Myślę, że skończyliśmy. Ali została zawieszona do czasu, aż przeglądniemy ponownie potencjalne dowody, które mamy. Mam przeczucie, że w minucie, w której wyjdziesz przez te drzwi pójdziesz sprawdzić co z twoją dziewczyną, więc wiedząc gdzie będziesz oznaczę, że jesteś dzisiaj chory, ale tylko dzisiaj. Rozumiesz? - Tak, sir. Skończyliśmy? – Moje nogi zaczęły podskakiwać ze zniecierpliwienia na wyjście. - Możesz iść. Podnoszę moją torbę i otwieram drzwi gabinetu. - Oh, jeszcze jedna rzecz, o której powinien pan wiedzieć. Tego ranka Cassidy rzuciła do Ali komentarz, że nie może uwierzyć, że kiedykolwiek mógł pan jej dać klucz. Oboje z Ali uznaliśmy to za trochę dziwne. Nikt, poza Beau i mną nie wiedział, że ona ma klucz. – Po raz ostatni spoglądam na każdego z nich. Wzruszam ramionami i wychodzę z gabinetu. Leila ciągle tam siedzi i mogę stwierdzić, że płakała. Patrząc na nią, natychmiast wiem, że Ali nie podzieliła się z nią żadną z tych rzeczy. - Nie rób tego, Leila. – Mój ton w stosunku do niej mówi jasno, że nie ma opcji, żeby plotkowała o życiu Ali. - Nic nie powiem, Drew, ale proszę daj jej znać, że jestem tutaj dla niej, jeśli będzie mnie potrzebowała. Nie mogę się powstrzymać od zmrużenia na nią oczu. Z tyłu głowy słyszę Ali, mówiącą, że Leila nazwała ją dziwką. Potrafi odczytać moją reakcję. – Nie miałam tego na myśli. Byłam smutna i czułam się, jakby ona mnie okłamywała. Przepraszam. – Jej oczy wypełniają się łzami. Kiwam głową i wychodzę z sekretariatu.
Beau czeka na mnie w jeepie. Wyraźnie jest czymś zasmucony i robię się czujny. - Co z tobą? – Pytam go. - Ona wie? - Wie, co? – Czuję ucisk w żołądku. - O tobie i Cassidy. Skąd miałaby wiedzieć? - Powiedziałeś jej coś? – Widzi, że moja irytacja wzrasta. - Nie, miałem wrażenie, że ona wszystko widziała. - Kurwa. – Nic dziwnego, że nie chciała ze mną rozmawiać. Gdybym był nią, również nie chciałbym ze mną gadać. - Wiem. To moja wina, Drew. Wiem, dlaczego to zrobiłeś i przepraszam. – Rozpoznaję to spojrzenie Beau. To jest to, co często sam miewam, jeśli chodzi o niego. Poczucie winy. - Co ona ci powiedziała w korytarzu? - Że to wszystko była tylko gra i że czuje się głupio. Oh, człowieku. Przejeżdżam dłońmi przez włosy i spoglądam w stronę chmur. Oczywiście, że myśli, iż to wszystko to tylko gra. Ponownie, nigdy nie dałem jej powodu, żeby myślała inaczej. Nigdy tak naprawdę nie powiedziałem jej co dla mnie znaczy i to nie jest fair w stosunku do niej. Oh, moja słodka dziewczynko. Przepraszam. - Posłuchaj mnie. Jeśli Ali porozmawiałaby ze mną wczoraj w nocy, to wszystko między nami byłoby dobrze, ale nie zrobiła tego. Jednakże, jestem w drodze do niej i teraz mnie wysłucha. Wszystko będzie dobrze. Nie musisz się o nas martwić. – Potrzebuję, żeby się odprężył i nie czuł się odpowiedzialny. - Ale się martwię. Kocham cię, starszy bracie. - Koleś…. wiesz, że ja też cię kocham. Ze mną i Ali będzie dobrze. Czy nie powiedziałeś mi tego samego jakieś dwie noce temu? – Strzelam do niego małym uśmiechem z zamiarem rozjaśnienia jego nastroju.
- Po prostu ona wyglądała na taką zranioną, a ja także ją kocham. Byłeś przy niej taki inny i zasługujesz na nią. Sprawia, że jesteś szczęśliwy. - Masz rację, ona sprawia, że jestem szczęśliwy. Ale w tym momencie cierpi i muszę do niej iść. Mają zamiar pociągnąć ją do odpowiedzialności za Jaskinię i obecnie jest zawieszona. Beau podskakuje na swoim siedzeniu. – Co? Ale przecież ona tego nie zrobiła! - Wiem o tym i myślę, że oni też, ale Ali miała klucz i jakoś albo go zgubiła, albo zaginął. Klucze Ali były wczoraj w moim pokoju. Potrzebuję, żebyś miał Cassidy na oku, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Rozdziawia usta, przed tym, jak je zamyka i zaciska szczękę. Przez jego twarz przechodzi mieszanka grozy i gniewu. - Myślisz, że Cassidy to zrobiła? - Tak. - W porządku, wchodzę w to. Ty idź i zajmij się naszą dziewczynką. – Wyskakuje z jeepa, kiedy go odpalam. Spogląda na mnie przez ramię zanim odchodzi i widzę, jaki to wszystko ma na niego wpływ. Wiem, że on także się o nią troszczy. To trochę zabawne. Nigdy nie chciałem miłości, ale to jest wszystko, co zawsze ścigał Beau. To dlatego był z tyloma różnymi dziewczynami. Szuka kontaktu z ludźmi, ponieważ nie zaznał tego nigdy w domu. Ale smutną częścią jest to, że nie ufa sobie, żeby pokochać kogoś w zamian. Chciałbym móc mu w tym pomóc. Wyjeżdżam w stronę zatoki i zmierzam do domu Ali. Po drodze mijam białego range rover’a i wiem, że ojciec Ali ponownie ją zostawił. Moje serce łamie się dla niej, ponieważ nawet pomimo tego, że ja wiem co się wczoraj wydarzyło, ona nie i myśli, że ja również ją zostawiłem. Niebo jest ciemne, temperatura drastycznie spadła i wzmógł się wiatr. Wiem, że teraz w każdej minucie może uderzyć deszcz. Parkuję jeepa na podjeździe i przebiegam przez drogę, kiedy uderzają pierwsze krople. Burza nadchodzi szybko i nie wygląda na to, że w najbliższym czasie pójdzie gdzieś indziej.
Pukam do drzwi i czekam, ale nie ma odpowiedzi. Otwieram je i wołam jej imię. Cisza. Nie mogę powstrzymać małego uczucia paniki. Jej samochód jest tutaj, więc gdzie jest ona? Wchodzę do domu i zaglądam do kuchni, żeby zobaczyć, czy jej tam nie ma. Biorę po dwa schody na raz, zmierzając do jej pokoju, ale tam także jej nie ma. Patrzę do łazienki, ale jest pusta. Siadam na jej łóżku i pocieram kark. Wyjący wiatr wieje na zewnątrz. Drzwi balkonowe otwierają się i uderzają o dom. Podskakuję z łóżka, żeby je chwycić i wtedy słyszę jej płacz. Natychmiast ją zauważam. Jest w rogu balkonu, zwinięta w kulkę i płacze histerycznie. - Ali! Nie odpowiada, kiedy ruszam w jej stronę. Jest przemoczona, trzęsie się i z trudem łapie powietrze pomiędzy łkaniem. - Skarbie, co się stało? Co ty tutaj robisz? Przysuwa się trochę w moją stronę, a ja się pochylam, żeby zasłonić ją od wiatru i deszczu. Płacz ani trochę nie słabnie, więc kładę głowę na jej plecach i siedzę z nią, mając nadzieję, że wie, iż jestem tu dla niej. Mija nieokreślona ilość czasu i czuję, że powoli jej mięśnie zaczynają się rozluźniać. Była tak spięta i naprężona. - Drew… - Dźwięk jej głosu, tak wyraźnie oczywista agonia, ona wypowiadająca moje imię – chciałbym po prostu, żeby to wszystko od niej odeszło. - Ali, proszę mów do mnie. Co się stało? - Drew, zabiłam to. – Mówi pomiędzy szlochem. - Co zabiłaś? – Ciężko się jej oddycha, więc pocieram uspokajająco jej plecy. – Potrzebuję, żebyś spróbowała się uspokoić. - Oh, Drew… - Więcej szlochu. Nie jestem pewny czego oczekiwałem, kiedy tutaj jechałem, ale z całą pewnością, to nie było to. Oboje jesteśmy przemoczenie do suchej nitki, a ona drży. Wystarczy tego, podnoszę ją i zanoszę do domu. Idę do łazienki i sadzam
ją na blacie. Jej drżenie się pogorszyło, więc odkręcam wodę pod prysznicem i zamykam drzwi. Naprawdę nie wiem, co się stało, ani co mogę dla niej zrobić , więc schylam się przed nią i naciskam na jej brodę, żeby unieść jej głowę. Potrzebuję ją widzieć. Potrzebuję spojrzeć w jej piękne oczy. - Zabiłam to. – Mówi, patrząc na mnie. Jej wielkie, brązowe oczy są takie smutne. Zabija mnie w tym momencie. - Musisz powiedzieć mi o czym mówisz, ponieważ nie rozumiem. Wyciąga swoje złączone dłonie i powoli je otwiera, żeby pokazać mi co jest w środku. Rozpoznaję ważkę. Wygląda na to, że ona również zauważyła, iż ostatnio często latają w pobliżu. Ma rację. Jest martwa, a jedno jej skrzydło jest złamane na pół. - Co się stało? – Pytam ją cicho. - Uderzyłam ją. – Wypuszcza kolejny szloch i mocno zaciska oczy. - Dlaczego? - Byłam taka zraniona i wściekła. Nie wiem. Nie chciałam jej zabić… przepraszam. – Łzy dalej wyciekają i wszystko, o czym mogę myśleć, to to, jak bardzo kocham tą piękną, załamaną dziewczynę. - Co sprawiło, że byłaś taka zraniona i wściekła? - Wszystko! Ty, moja mama, mój tata, ludzie w szkole, Cassidy, wszyscy. Nie rozumiesz. W końcu zaczynałam czuć się bardziej szczęśliwa, niż smutna. Czułam, jakby może moje życie wracało do jakiejś wersji normalności , a tak bardzo tego pragnęłam. Odsuwam z jej twarzy mokre włosy i wciąż trzymając ważkę, opowiada mi o wszystkim, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Mówi o otrzymaniu listu z Juiiliard, widzeniu mnie z Cassidy, rozmowie w szkole, jej tacie, o tym jak dom jest zawsze cichy, jak samotna się czuje i jak uderzyła ważkę. Czasami zastanawiam się, jak ta dziewczyna ciągle funkcjonuje, ponieważ życie w ciągu ostatniego roku i trochę później, nie było dla niej łatwe.
Powoli, sięgam w dół, zabieram od niej ważkę i odkładam ją na blat. Cała wola walki w mojej słodkiej dziewczynie odeszła i nie może przestać drżeć. Ostrożnie ją podnoszę. Trzyma się mocno, owijając nogi wokół mnie i kładąc głowę na moim ramieniu. Wiem, że najpierw powinienem nas rozebrać, ale nie robię tego. Skopuję japonki i kieruję nas w ubraniach pod prysznic. Para i woda są ciepłe. Czuję, jak się odmraża i stopniowo jej oddech wraca do normy. Już więcej nie płacze. Wracam myślami, do rzeczy, które mi powiedziała i nie umyka mi, że wspomniała o tym, że dostała się do Juilliard. Trochę boli, że nie powiedziała mi od razu. Rozumiem, dlaczego tego nie zrobiła, ale część mnie myśli, że ona musi wiedzieć, co do niej czuję. Oczywiście, że chciałbym wiedzieć natychmiast. - Drew. – Odchyla się trochę tak, żeby mogła patrzeć w moją twarz. – Chcę, żebyś wiedział, że bardziej niż cokolwiek na tym świecie chcę, żebyś po prostu był szczęśliwy. - Jestem. Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy. - Wiem, że rzeczy między nami się zmienią, ale musisz wiedzieć, że przez ostatnie kilka miesięcy stałeś się moim najlepszym przyjacielem. Proszę, nie chcę tego stracić, stracić ciebie. Nie mogę stracić jeszcze jednej osoby. Mam na myśli to, że widzę, dlaczego miałbyś chcieć z nią być. Jest piękna… ale… - Czekaj! O czym ty mówisz? - Mówię o tobie. - Co o mnie? - Widziałam cię z nią, Drew i jest ok… To sprawia, że się wkurzam. - Przestań! Po pierwsze, nie rozumiesz co widziałaś. Był powód tego, co wydarzyło się na podjeździe i gdybyś porozmawiała ze mną, zamiast nie dopuszczania mnie do siebie, to byś wiedziała. A po drugie, to nie powinno być dla ciebie ok. Myślałem, że ty i ja zaczęliśmy coś, co będzie trwać. Myślałem, że znaczyłem dla ciebie coś więcej. – Moje serce wali, kiedy przesącza się przez nie niepewność.
- Znaczysz i też tak myślałam, ale wszyscy mnie zostawiają! Co miałam myśleć? Ona jest idealna, a ja ledwo tutaj jestem. Każdego dnia staram się trzymać i być kimś, ale nie wiem jak, kiedy czuję jakbym dla nikogo nie była ważna. Moja mam umarła, moi przyjaciele przestali dzwonić, mój tata zasadniczo mnie opuścił, moja tutejsza przyjaciółka nazywa mnie dziwką, a jedyny chłopak, w którym kiedykolwiek się zakochałam, mnie nie widzi. Czuję jakbym znikała. – Ponowie kładzie głowę na moim ramieniu i powracają łzy. - Widzę cię Ali. I przepraszam, jeśli sprawiłem, że czujesz, iż nie jesteś dla mnie ważna, ponieważ jesteś najważniejszą rzeczą w moim życiu. Wiem, że powinienem ci to mówić każdego dnia i przepraszam. To moja wina, że czujesz się w ten sposób, ponieważ poprosiłem, żebyś zachowała to w tajemnicy. Cóż, nie chcę już tego dłużej robić. Tak mi przykro, że cię zraniłem. Podnosi głowę i patrzy w moją twarz. - W takim razie, co robiłeś z Cassidy, ponieważ bycie ze mną oznacza, że zdecydowanie nie jesteś z nikim innym. Zaczyna się trochę ześlizgiwać, więc odwracam się i przyciskam ją biodrami do ściany. Ściana pochłania trochę jej wagi i umieszczam dłonie po obu stronach jej głowy. Chcę być tak blisko niej , jak to możliwe i nie pozwalam jej mnie puścić. Uwalniając głęboki oddech, wiem, że to czas. – Ali, zawsze wiedziałem, że pewnego dnia będę musiał porozmawiać z tobą o tej części mojego życia. Po prostu nie byłem gotowy. Nie rozumiesz, mój tata… on jest… kontrolujący. Jest również bardzo złośliwy i podły. Rzeczy, które do nas mówi i rzeczy, które nam robi… nie chciałem, żebyś o tym wiedziała. Nikt o tym nie wie. Beau i ja nigdy nie powiedzieliśmy ani jednej osobie. W jej oczach pojawia się zmieszanie. - Ale nie rozumiem. O czym ty mówisz? - W jej głosie jest wyryta dezorientacja i niepokój. Oczywiście, że nie rozumiesz. - Mój ojciec znieważa nas fizycznie i emocjonalnie. Pływam i muszę zdejmować ubrania. Więc, kiedy jest niezadowolony z czegoś, co zrobiłem, odpłaca się za to Beau… czy teraz rozumiesz?
Sapie. – On go bije? - Tak. - Czy kiedykolwiek uderzył ciebie? - Tak. Zapada pomiędzy nami cisza, kiedy umieszcza swoje dłonie na mojej twarzy. - Mój tata chce, żebym umawiał się z Cassidy, ponieważ chce zostać partnerem biznesowym jej ojca. Myśli, że jeśli będziemy razem, zrobi lepszy interes. Rzecz w tym, że został ograny, ponieważ tata Cassidy myśli tak samo. To dlatego była taka szalona przez ostatnie kilka miesięcy. Jej ojciec oczekuje od niej tego samego. Kiedy byliśmy na podjeździe, powiedziałem jej, że jesteś moją dziewczyną. Całowanie jej nic nie znaczyło i to wszystko. To było od początku do końca ustawione. Ali, on krzywdzi Beau przeze mnie. Nie mogę dopuszczać, żeby to się działo. Przyrzekam, że nie byłem ci niewierny, ponieważ jestem ci wierny! Byłem od dnia, kiedy po raz pierwszy położyłem na tobie oczy. Przykro mi, że to widziałaś i przepraszam, że cię to zraniło. – Opieram czoło na jej. Obmywa mnie wstyd. Czuję wstyd za moją rodzinę, wstyd za to, co zrobiłem z Cassidy i wstyd, że sprawiłem, że ona tak się czuje. Ali zasługuje na coś lepszego. - Dlaczego nie powiedziałeś mi tego w sobotę? - Nie wiedziałem jak i próbowałem przyjść w niedziele po tym wszystkim, żeby z tobą porozmawiać, ale nie otworzyłaś mi drzwi. Dlaczego jest dla ciebie tak trudno mnie wysłuchać i uwierzyć mi? Co ja kiedykolwiek zrobiłem, że sprawiło, iż we mnie wątpisz? Musisz wiedzieć, że ty także mnie zraniłaś. Jej broda drży, a oczy wypełniają się łzami. – Przepraszam Drew. Nie wiedziałam, że cię ranię. - Wiem, że nie wiedziałaś, ale proszę słuchaj mnie kiedy mówię, że jestem twój, ponieważ jestem a… ty jesteś moja. – Nie czekam kolejnej sekundy przed zmiażdżeniem jej ust swoimi. Jej nogi zaciskają się wokół mojego pasa i pochylam się do niej, starając się dostać tak blisko, jak to możliwe. Jej palce prześlizgują się po mojej twarzy i wplątują we włosy. Mocno je chwyta, chcąc, żebym był trochę bardziej agresywny. Wiem, że mamy jeszcze kilka rzeczy do
przegadania, ale to wszystko może poczekać. Potrzebuję jej. Potrzebuję jej spróbować, poczuć ją i pokazać jej, że ją kocham, ponieważ kocham. Jestem tak w niej zatracony. Nie chcę nigdy znaleźć mojej drogi bez niej. - Drew. – Mamrocze przy moich ustach. Odchylam się, żeby na nią spojrzeć. – Dlaczego nigdy nie próbowałeś posunąć się ze mną dalej? Wiem, że byłeś z innymi dziewczynami, wliczając Cassidy, ale po prostu nie rozumiem. Słyszę, co do mnie mówisz, ale mimo to czuję, jakbyś mnie nie pragnął. - Ali, pragnę cię w każdej sekundzie, każdej minuty, każdego dnia. Myślę o tym tak bardzo, że doprowadza mnie to do szaleństwa. Wiem, że nie posunąłem nas do przodu, ale chciałem się upewnić, że jestem tym, czego chciałaś. I – - Jesteś. Musisz to wiedzieć. - Wiem i byłem całkiem pewny, że ty też wiedziałaś, ale Ali, przed tobą kochałem tylko trzy osoby. I cała ich trójka była przeze mnie ciągle raniona. Te uczucia do ciebie są dla mnie nowe i czasami czuję się z tobą naturalny i odsłonięty. Nigdy nie myślałem, że znajdę kogoś, kto chciałby być ze mną. Przez większość czasu nawet nie czuję, jakbym na ciebie zasługiwał. Jesteś idealna, piękna i zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ja. Chciałem posuwać się z tobą wolniej, ponieważ jesteś inna i chciałem cię traktować inaczej. Z tobą nigdy nie chodziło o seks. To zawsze było coś więcej. - Czekaj… ty mnie kochasz? – Patrzy mi prosto w oczy i czuję jej pytanie ciągnące się przez cały mój żołądek. - Tak… kocham cię. Kocham cię tak mocno. Wpatruje się we mnie. Dźwięk prysznica zajmuje w moich uszach miejsce ciszy i to jest moment, którego najbardziej się bałem. Czy ona też mnie kocha? Co jeśli zmieniła zdanie teraz, kiedy zna prawdę? Zamykam oczy, ponieważ nie mogę dłużej znieść patrzenia na nią. Czuję się całkowicie otwarty. - Drew, kocham cię. Kochałam cię od dawna. – Jej głos jest cichy i otwieram oczy, żebym mógł widzieć jej usta, poruszające się kiedy formuje te słowa. Moje serce wali, jakby mogło eksplodować.
Przez całe moje życie, ojciec mówił mi, że nikt nigdy mnie nie pokocha. Że nie byłem tego wart i nie byłem wystarczająco dobry dla nikogo. Ponownie opieram czoło na jej, żeby złapać oddech. - Powiedz to jeszcze raz. – Łzy palą moje oczy. Ja nie płaczę i muszę się pozbierać. Jestem wdzięczny za wodę pod prysznicem, ponieważ naprawdę nie chcę, żeby moja piękna dziewczyna to widziała. Ona dotknęła tego miejsca we mnie, które nie sądziłem, że kiedykolwiek zostanie dosięgnięte i roztrzaskane części mojego serca zostają ponownie złożone w całość. Jej nogi zaciskają się mocniej wokół mnie i moje oczy przesuwają się, żeby zablokować się na jej. Jej ręce ześlizgują się z moich ramion i wracają do włosów. - Kocham cię. – Z determinacją, naprowadza moje usta z powrotem do swoich. Mógłbym całować ją bez końca i nigdy nie miałbym dość tego, jak smakuje. Odsuwam się od niej, zrywając nasze połączenie, ale moje biodra naciskają na nią trochę bardziej, żeby utrzymać ją podpartą o ścianę. Bardzo powoli, łapię krawędź jej koszulki i ściągam ją z niej. Głośno klapie o płytki, kiedy upuszczam ją na podłogę. Daje mi mały uśmiech i nie mogę powstrzymać się od przejechania palcem po jej obojczyku i w dół, do wypukłości jej piersi. Jest taka piękna i jest moja. Wieczność z ta dziewczyną nie będzie wystarczająco długa.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 17 ALI Słyszenie, jak Drew mówi, że mnie kocha, wypełniło część mojego serca, która była pusta od miesięcy. Od tak dawna nikt nie powiedział mi, że mnie kocha i do czasu, aż on to powiedział nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tego potrzebowałam. Opiera swoje czoło na moim i czuję, że próbuje się kontrolować. Muszę być bliżej niego, więc sięgam w górę i przyciągam jego głowę do mojej. Drew nie tylko mnie całuje. On mnie pochłania. On bada każdy skrawek moich ust i jeszcze więcej. Kiedy odchyla się i ściąga moją koszulkę, raduję się w środku i myślę Tak! W końcu! Jego palce sięgają w dół i muskają moją skórę. Obok ciepłej wody, jego opuszki pozostawiają za sobą lodowy ślad. Moje serce wali w niecierpliwości na to, co nastąpi. Tak bardzo go kocham. Nie dając mu ani sekundy na zmianę zdania, sięgam w dół i chwytam krawędź jego koszulki. Jego oczy opuszczają moją klatkę piersiową i powracają do moich. Uśmiecha się do mnie. Pociągam jego koszulkę do góry i ściągam ją z niego. Sięga wokół mnie i rozpina zapięcie mojego stanika. Powoli ześlizguje ramiączka w dół moich rąk i ostatecznie go ściąga. Jego oczy pożerają mnie, a ja robię to samo z nim. Cały ten czas, który poświęcił na pływanie, niezmiernie mu się opłacił. Jego ręce, ramiona i klatka piersiowa są tak dobrze zarysowane, muskularne i silne, że nie mogę nawet zacząć opisywać, co patrzenie na niego w takim stanie, robi z moim żołądkiem. Przebiegam rękami w górę, od jego brzucha i przez klatkę piersiową , a on jęczy pochylając się, żeby zawładnąć moimi ustami. Kontrola Drew zniknęła i tym razem się nie wstrzymuje. Jego usta i język wzięły w posiadanie moje i jest tak, jakby miał oszaleć, jeśli nie weźmie ode mnie w tym momencie tego, czego chce. Kocham to, jak wolny jest ze mną.
Chociaż, technicznie jest to nasz pierwszy raz, kiedy razem jesteśmy nago, czuję jakbyśmy kochali się nawzajem w ten sposób od zawsze. Czuję się z nim całkowicie wygodnie i bycie owiniętą wokół niego przełącza moje hormony na najwyższy bieg. To pragnienie i pożądanie, które mam, są tylko dla niego i potrzebuję go zgłębić. Jego ręce są na mnie całej i jest to takie dobre uczucie. Nie mogę mieć go wystarczająco. Powoli odwijam nogi, a on stawia moje stopy na ziemi. Patrząc na niego spod rzęs, sięgam i chwytam jego pasek. Jego oczy ciemnieją z pragnienia i potrzeby. Bez tracenia rytmu pomaga mi odpiąć pasek i jeansy. Napięcie w powietrzu pomiędzy nami jest tak gęste, że moglibyśmy zapłonąć. Razem ściągamy w dół ciężki, mokry materiał jeansów razem z bokserkami. Drew skopuje je na bok i staje przede mną całkowicie, pięknie nagi. Nie mogę się powstrzymać i sięgam, przejeżdżając dłońmi w dół, przez żebra i do jego kości biodrowych. Drew zaciska oczy i jęcząc, odchyla głowę w tył, pod wodę. To daje mi pretekst, żeby zobaczyć to, co czułam przez ostatnie kilka miesięcy. Wracam myślami do pierwszego niedzielnego poranka po sylwestrze. Był zwinięty za mną i nie mogłam nie zauważyć efektu, który albo ja na niego miałam, albo fakt, że jest poranek, albo może oba. Myślałam, że spał, ale zamiast sennym, zachrypniętym głosem, zachichotał ze mnie i powiedział. – Po prostu to ignoruj. Ja tak robię. To zawsze będzie się zdarzać, więc nie ma sensu czuć się w związku z tym niezręcznie. – Po tamtym dniu, nie zwracałam uwagi. Sekretnie, poniekąd się tym cieszyłam. Drew sięga, żeby chwycić moją dłoń. Owija ją wokół siebie i powoli porusza moją dłonią w górę i w dół. Jestem zdumiona tym, jak go czuć. Jęczy i ponownie opuszcza na mnie swój wzrok. - Ali, proszę, zdejmij resztę swoich ubrań. Nawet się nie waham. Zrzucam ciuchy. Jedna z jego dłoni ląduje na moim krzyżu, przyciągając mnie do niego, a drugą wplątuje w moje włosy. Drew przechyla mi głowę na bok i smakuje moją szczękę, szyję i obojczyk. Kiedy jego usta nakrywają moje piersi, nie mogę się powstrzymać od wygięcia pleców w łuk, przyciskając do niego biodra. Drew wypuszcza dźwięk, dając mi znać, że pragnie mnie tak bardzo, jak ja jego. Sięgam za niego i wyłączam wodę.
Otwiera drzwi prysznica i chwyta dla nas dwa ręczniki wiszące na wieszaku. Pierwszy owija wokół mnie, a drugi wokół swojej talii. - Panie Hale, nienawidzę ci tego przekazywać, ale jeszcze z tobą nie skończyłam. – Uśmiecha się do mnie znacząco. - Czyżby? Ogień rozświetla mu oczy i moja potrzeba jego, pulsuje prosto do mojego rdzenia. Drew bierze mnie za rękę i prowadzi do sypialni. Ściąga swój ręcznik i przebiega nim po mojej głowie, żeby osuszyć mi włosy. - Dziękuję. – Mówię do niego. On naprawdę zawsze jest w stosunku do mnie słodki i miły. Obrazy tego, co jego ojciec robił i najprawdopodobniej do niego mówił migają mi w głowie i łzy wypełniają moje oczy. - Z tobą ok? – Jego twarz wyraża zmartwienie. - Kocham cię. Kocham cię tak mocno. – Wchodzę w niego i owijam wokół niego ramiona. Chcę mówić mu każdego dnia jak wspaniały, wyjątkowy i kochany jest. On zasługuje na tak wiele i moje serce łamie się na myśl o ty, że tego nie dostał. Czuję jak tętno jego serca przyspiesza, więc podnoszę głowę, żeby zobaczyć, co się dzieje z moim przystojnym facetem. Jego oczy znajdują moje i mogę zobaczyć, jak ściany opadają w dół. – Kocham cię. Naprawdę kocham i przepraszam, że cię zraniłem. – Na jego twarzy jest wypisany ból. - Ja przepraszam, że cię zraniłam. Nie zatrzymałam się, żeby pomyśleć, a ty zasługujesz na coś więcej niż to. Nie zrobiłeś nic złego. - Powinienem był ci powiedzieć o wszystkim wcześniej. – Jego palce odsuwają z mojej twarzy włosy i zatykają je za uszy. - To nie ma znaczenia. Czuję się wyróżniona, że w ogóle mi powiedziałeś. – Sięgam w górę i chwytam jego bicepsy. - Ali, chcę mówić ci o wszystkim. Nie chcę już nigdy trzymać niczego przed tobą w sekrecie. Jesteś tym dla mnie i jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek będę chciał. Ta deklaracja sprowadza na mnie falę spokoju i bezpieczeństwa. W końcu wiem, co on czuje i nie muszę się już dłużej zastanawiać.
- Jestem szczęśliwa słysząc, jak to mówisz. Po przesłuchaniu miałam to odkrycie na temat tego, czym jest dom i dla mnie, dom stał się tobą. Myślałam, że cię traciłam i nie potrafię ci powiedzieć, jak okropne było to półtora dnia. Ostatniej nocy nie otworzyłam drzwi dlatego, że bałam się , iż zamierzasz się ze mną pożegnać i nie mogłam… po prostu nie potrafię znieść myśli o nie byciu z tobą. - Tak długo, jak mnie chcesz, nigdy mnie nie stracisz. Pochylam się na palcach, sięgam za jego szyję i przyciągam go do siebie. Jego język przesuwa się po mojej dolnej wardze, a później delikatnie pociąga ją zębami. Wyginam się do niego, ponieważ chcę – potrzebuję – więcej i oferuję mu wszystko. Jego smak jest oszałamiający i nie mogę go dostać wystarczająco. Drew ściąga ze mnie ręcznik i biegnie dłońmi dokładnie do mojego tyłka. Jęczę na to doznanie. Jego dłonie są duże i silne. Sprawiają, że czuję się zawładnięta i ukochana. Drew prowadzi nas, dopóki nie dotykam łóżka tyłem nóg. Powoli się kładę, przesuwam się do tyłu, a on za mną podąża. Jego palce i usta zaczynają od mojej kostki i wypracowują swoja drogę w górę mojej nogi w powolnym tempie. Wczołguje się pomiędzy moje nogi i unosi dokładnie nad tym punktem pomiędzy moimi udami. - Tak bardzo, jak oczekuję z niecierpliwością, żeby bardzo szczegółowo zbadać ten rejon, wybacz mi, jeśli w tym momencie powiem, że potrzebuję tylko być z tobą, całkowicie i w pełni. Jego palce pocierają o mnie i powraca pulsowanie. - Nie ruszaj się. – Drew ześlizguje się z łóżka i idzie do łazienki. Kiedy z powrotem zmierza w moją stronę, uśmiecha się i podrzuca foliowy pakiecik, żebym mogła zobaczyć. Ponownie wspina się na łóżko i dokładnie nade mnie, zatrzymując się, żeby pocałować mój pępek. - Dlaczego to masz? – Patrzy na mnie, nasze oczy się łączą i daje mi mały znaczący uśmieszek. - Każdy facet trzyma taki jeden w swoim portfelu. Tak po prostu jest. – Wzrusza ramionami.
- Oh, ale my tego nie potrzebujemy. Jestem na zastrzyku antykoncepcyjnym i chcę czuć ciebie… całego ciebie. Bez gumki. – Pauzuje i spogląda na mnie. - Dlaczego jesteś na zastrzyku? - Wczołguje się wyżej, umieszcza łokcie obok moich ramion i dłonie na mojej głowie. Jego kciuki pocierają moje policzki tam i z powrotem. Dotyk jest delikatny i sprawia, że moje serce trzepocze. - Tancerki nie brudzą. Zastrzyk pomaga o to zadbać. Mam na myśli, widziałeś co musimy ubierać? – Uśmiecha się do mnie i nie mogę powstrzymać rumieńca. - Podczas gdy doceniam to, że jesteś zabezpieczona, jakim byłbym facetem, jeśli nie upewniłbym się, że z mojej strony zadbałem o wszystko równie dobrze? – Zatrzymuje się, wpatrując w moje oczy. – Kocham cię… Szepcze. Ma rację. Wiem, że ma. Może pewnego dnia. - Ok. Spoglądając w przystojną twarz Drew, czuję jakby moje serce mogło pęknąć ze szczęścia. Nigdy w moich najdzikszych snach, tak właściwie nie myślałam, że on mógłby mnie pokochać. Wiedziałam, że się o mnie troszczył, ale właśnie teraz, w tym momencie, czuję się jak najszczęśliwsza dziewczyna, kiedykolwiek. - Boję się, że cię zranię. Jesteś taka mała. – Szepcze przy moich ustach, otwierając pakiecik. - Nie zranisz mnie… obiecuję. Powoli i delikatnie, Drew połączył nas w jedno. Trochę bolało, ale byłam tak pochłonięta emocjami tego, co się dzieje, że tak naprawdę nie zarejestrowałam bólu. Ciało Drew, z moim, wypełnia każdą część mnie, włączając moje serce. Jest dla mnie szalone, że to kiedykolwiek mogłoby się stać i nie być wypełnione miłością. Bycie razem i poruszanie się razem, czuję wzbierającą we mnie namiętność i to głębokie, miękkie uczucie do niego. Uwielbiam go, a ona
sprawia, że czuję się kochana. To osobiste połączenie i przywiązanie, które dzielimy – chcę, żeby to się nigdy nie skończyło. Te doznania, które mi daje, przebiegają przeze mnie od głowy, aż po palce u stóp. Każda część mnie mrowi i to uczucie jest znakomite. Chcę się tak z nim czuć wielokrotnie. Jedna jego dłoń ześlizguje się pode mnie i popycha moje biodra pod innym kontem. Jego oddech się zmienia i delikatnie się napina. Kiedy w końcu nieruchomieje, kładzie swoje czoło na moim. Moje palce przebiegają po delikatnej warstwie potu, która uformowała się wzdłuż jego kręgosłupa, a on drży. - Ali… - Jego oczy nadal są zamknięte, a jego oddech wraca do normy. – Nie wiem, co ci teraz powiedzieć , poza… kocham cię. – Trąca nosem moją szyję i tuli mnie pod sobą. To uczucie jest jak najbezpieczniejszy dom na świecie. Drew został ze mną przez resztę dnia i nocy. Świat mógłby się kończyć, a on by mnie nie opuścił. Jedyną osobą, która do nas dotarła był Beau. Chciał sprawdzić i zobaczyć, jak się mamy i czy czegoś potrzebujemy. Drew potrzebował ubrań, więc Beau podrzucił trochę pod drzwi balkonowe, razem z jedzeniem z Beachside. Drew powiedział, że Beau był bardzo zasmucony, kiedy odeszłam i czuł się odpowiedzialny, za cały ten bałagan pomiędzy nim, mną i Cassidy. Oboje powiedzieliśmy mu, żeby się tym nie przejmował, że oczyściliśmy powietrze między nami i jest dobrze. Lepiej niż dobrze. Miejmy nadzieję, że wystarczająco szybko jego sumienie będzie od tego wolne. To nie jest jego wina. To, czego się nauczyłam o Beau, to to, że ma wielkie serce i również mocno kocha. Nigdy nie chce zawieźć, ani rozczarować tych, których kocha. On i Drew są bardzo podobni w tej kwestii. Drew i ja dużo rozmawialiśmy. Wytłumaczył mi, jakie miał życie dorastając, czego jego ojciec oczekuje od niego, Beau i Matt’a, a także, jak traktuje ich matkę. Opowiedziałam mu więcej o moim życiu w Colorado i jak naprawdę czułam się będąc w tym domu zupełnie sama. Rozmawialiśmy o Jaskini i o tym, co oboje uważamy, że się wydarzyło. Rozmawialiśmy trochę o przyszłości, a także dołożyliśmy kilka rund „Zagnij mnie.”
W końcu, w nocy przestało padać, ale temperatura spadła wystarczająco, że Drew zdecydował opuścić swoje poranne pływanie. Zamiast tego, pozwijaliśmy się wokół siebie i naciągnęliśmy kołdrę na nasze głowy. Nienawidzę tego, że nie mam pozwolenia, żeby iść dzisiaj do szkoły. Po lunchu planuje zadzwonić do trenera Black’a i dowiedzieć się, czy podjęli jakieś decyzje. Po tym, jak Drew wyszedł, znalazłam małe, białe pudełko na biżuterię i umieściłam w nim ważkę. Powinnam prawdopodobnie ją pochować, ale zamiast tego owinęłam ją w kawałek czarnej, satynowej wstążki, zawiązałam kokardę i umieściłam ją w moim pojemniku na biżuterię. Pod wieloma względami nie jestem jeszcze po prostu gotowa, żeby się jej pozbyć.
DREW Nienawidzę tego, że musiałem ją zostawić dzisiaj rano. Cała ta sytuacja, w której została umieszczona naprawdę nie jest fair. Wszyscy wiemy, że ona nie zniszczyła Jaskini i tak bardzo, jak chcą powiedzieć, że nie używają jej jako przykładu, na to, co się stanie, jeśli zostaniesz przyłapany na wandalizmie, jest to dokładnie to, co robią. Beau czeka na mnie na podjeździe, kiedy wychodzę z domu Ali i zamykam drzwi. Na jego twarzy rozprzestrzenia się szeroki uśmiech i jestem bardziej niż szczęśliwy, mogąc odwzajemnić się tym samym. Jestem całkiem pewny, że może zgadnąć, co robiliśmy, ale nigdy nie wiadomo. - Więc, powiedziałeś jej? - Yep, powiedziałem jej wszystko. Beau spogląda w stronę plaży. Przez tak długi czas ten sekret, to okropne życie, było czymś, co nasz dwójka po prostu razem znosiła. Teraz, kiedy wie ktoś jeszcze, to uczucie jest inne. Ja się czuję inaczej. Jeśli chodzi o niego, mogę sobie wyobrazić, że czuje się odsłonięty. Dzielenie się sekretami może sprawić, że czujesz się słaby, odkryty i pod wieloma względami czujesz, jakby to było brzemię, które zrzucasz na kogoś innego. Jeśli jednak chodzi o mnie, czuję się wolny. Ali uzupełnia mnie w sposób, jaki nigdy nie myślałem, że jest możliwy. Uspokaja moje serce i wypełnia moją duszę ciepłem i akceptacją. Dźwiganie przez tak długi czas tego ukrytego brzemienia, umieściło mnie w takim stanie samotności, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że przechodzę prze życie, tracąc najlepszą jego część. Mogę winić za to strach: strach odkrycia, strach ośmieszenia się, strach przed nim. Ale ostatecznie, może najbardziej, bałem się siebie. Co to o mnie mówi, że pozwalałem, żeby to się działo mojej rodzinie i mnie? Ali zabrała ten ciężar, który nieustannie mnie przytłaczał i rozjaśniła to brzemię. Czuję się lżejszy, czuję się silniejszy i czuję nadzieję.
W ciągu siedemdziesięciu sześciu dni, z nią u mego boku, wiem, że to będzie ostatni pierwszy dzień mojego nowego życia. Życia, które planuję spędzić z nią, nie ważne gdzie to jest, albo gdzie zaniesie nas wiatr. - Miałeś rację, wiesz. Beau spogląda na mnie. Jego oczy są delikatnie zaniepokojone i chciałbym móc zabrać to od niego tak, jak ona zabrała ode mnie. - Jak to? – Wciska ręce w kieszenie jeansów. - Cóż, okazuje się, że na górze tych schodów jest Malutka, która mnie kocha. Beau szczerzy się w odpowiedzi. Sięga i przyciąga mnie do uścisku. Trochę się boję, że może się czuć pominięty, lub zapomniany, ale znając Ali, obsypie go miłością tak, jak robi ze mną. - Cóż, poniekąd muszę to wypomnieć i powiedzieć a nie mówiłem. – Klepie mnie w plecy i puszcza. – Ona jest fantastyczna, starszy bracie i jest dla ciebie idealna. Zasługujesz na nią i cieszę się twoim szczęściem. Słyszenie tego, wychodzące od niego, ściska moje serce. - Dzięki. – Na mojej twarzy wybucha uśmiech. Już teraz mogę stwierdzić, że to będzie jeden z tych dni. Mam zamiar uśmiechać się na wszystko. Kontynuujemy patrzenie się na siebie nawzajem, żadne słowa nie muszą być wypowiedziane. On zawsze mnie rozumiał, a ja zawsze rozumiałem jego. Beau potrzebuje poczuć nadzieję. Potrzebuje nieustannie trzymać się myśli, że poza tym domem, życie na zawsze będzie inne i lepsze. Potrzebuje mnie i tych, którzy są wokół niego, do udowodnienia, że nasz ojciec się myli, że jest czegoś wart i jest zdolny do tego, żeby być kochanym. Potrzebuje żyć, wiedząc, że zostanie zaakceptowany, bez strachu odkrycia. On jest tak niesamowitą osobą i jest bardzo silny. Chciałbym, że mógł zobaczyć tą wewnętrzna siłę, którą ja widzę. Jego czas nadchodzi. Wierzę w to. Spoglądam w stronę naszego domu i widzę stojącą w oknie mamę. Musiała widzieć, jak wychodzę od Ali, ale już się tym nie przejmuję. To nie tak, że zamierza na mnie donieść.
Obserwowała Beau i mnie. Dłoń ma nad sercem i uśmiecha się do nas. Nigdy nie wątpiłem, że mama nas kocha, ale to, czego nigdy nie zrozumiem, to dlaczego nie kochała nas wystarczająco, żeby nas stąd wydostać. Zdałem sobie sprawę, że łatwo tak o niej mówić, ale rzeczywistość jest taka, że ja również miałem zdolność, żeby nas wydostać, lata temu i nie zrobiłem nic. Nie mogę dłużej uważać ją za odpowiedzialną. Każdy z nas grał w tym swoją rolę, ale każdego dnia nasze role się zmieniają i wkrótce, to wszystko się skończy. - Brrr, zimno dzisiaj. – Przebiega przeze mnie dreszcz i spoglądam w stronę wody. Niebo jest niebieskie, ale woda ciągle jest trochę wzburzona. Cieszę się, że zdecydowałem zostać z nią w środku, pod kołdrą. Później po prostu dołożę pół godziny ekstra na basenie. - Taa, chodźmy. Nie chcę się spóźnić. – Beau wyciąga z kieszenie klucze, kiedy Matt wybiega w naszą stronę przez frontowe drzwi. - Muszę najpierw wpaść na pocztę. Spotkamy się na miejscu. - Brzmi dobrze. - Mówi, pochylając się do przodu i uderzamy się przedramionami. Owija swoją rękę wokół ramion Matt’a i obraca się z nim w stronę auta. – Hej – Mówi patrząc na mnie przez ramię. – Napisz do niej później i dowiedz się, czy zrobi dla nas dzisiaj jakąś pizze. Niepokój, który pływał w jego oczach, zniknął i nie mogę powstrzymać uśmiechu. - Ha! Wiesz, że zrobi, tylko dla ciebie. Uśmiecha się do mnie. Wspinają się do jego tahoe1 i wyjeżdżają z podjazdu. Spoglądam ponownie w stronę okna i umieszczam dłoń nad sercem tak, jak moja mama. Jej uśmiech się powiększa i nie mogę powstrzymać myśli, że jak na razie jest to najlepszy dzień, jaki kiedykolwiek miałem. Tego ranka, wszyscy, których kocham uśmiechają się i są szczęśliwi i ja także. 1
Chevrolet Tahoe, duży Suv.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 18 ALI Bycie samej dzisiaj w domu było naprawdę nudne. Dostałam szansę, żeby nadrobić sprzątanie, pranie i zakupy spożywcze, ale poza tym, poszłam tylko pobiegać i nie robiłam za wiele. Trener Black powiedział, że mam pozwolenie, żeby jutro wrócić do szkoły. Miejmy nadzieję, że są bliżej odkrycia, kto to zrobił. Około 14:45 przyszła Leila, wchodząc po schodach balkonowych. Chociaż dzisiaj rano było zimno, teraz temperatura jest w okolicach dwudziestu jeden stopni i na zewnątrz jest cudownie. - Pukałam do frontowych drzwi, ale nikt nie odpowiadał. – Siada obok mnie na podwójnym, wypoczynkowym krześle. - Jest trochę za ładnie, żeby siedzieć w środku. – Mówię jej. Wiem, że jest tutaj, żeby przeprosić. W ciągu ostatnich dni dzwoniła kilka razy, a ja nie próbowałam jej spławić, po prostu potrzebowałam najpierw czasu z Drew. – Przepraszam, że do ciebie nie oddzwoniłam. - Oh Ali, przepraszam za to, co do ciebie powiedziałam. Wiesz, że nie miałam tego na myśli. To było z mojej strony okropne i to nie jest do mnie podobne. – Jej twarz wypełniają wyrzuty sumienia i nie chcę, żeby dalej czuła się źle. Wystarczająco duże emocji przeszło przez nas wszystkich, więc naprawdę próbuję zapomnieć to, co do mnie powiedziała. - W porządku. Już po wszystkim. - Więc mi wybaczasz? – Jej oczy mnie błagają. - Tak. – Chichoczę z niej. - To nie jest zabawne. Miałam bardzo zranione uczucia. I dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie powiedziałam czego? - Wszystkiego. Dlaczego nie powiedziałaś mi o swojej mamie, tacie, przesłuchaniu, Drew… po prostu nie rozumiem. Myślałam, że byłyśmy naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Nie jestem pewna, skąd wie o tych wszystkich rzeczach i mój wyraz twarzy musi to pokazywać. - Drew był przesłuchiwany po tobie. Większość z tych rzeczy wyszła i nie mogłam tego nie usłyszeć. – Patrzy na mnie z zakłopotaniem. Uśmiecham się do niej, dając znać, że jest ok. - Cóż, nie powiedziałam ci o mojej mamie i tacie, ponieważ jeślibym o tym mówiła, to stałoby się to rzeczywiste. Tak desperacko nie chciałam, żeby cokolwiek z tego było realne. – Kiwa głową w zrozumieniu. - Przesłuchanie było czymś, co wiele znaczyło dla mnie i mojej mamy. Starałam się zachować to w taki sposób. To była ostatnia, niezakończona rzecz pomiędzy naszą dwójką. Teraz, nic już nie zostało. Zostałam przyjęta, tak przy okazji. – Nie mogę się powstrzymać i szczerzę się od ucha do ucha. Nie zdawałam sobie sprawy, jak podekscytowana będę, mówiąc jej o tym. - Co! O mój Boże! Dostałam się do Parson1 w Nowym Jorku. Będziemy tam razem! – Piszczy i podskakuje z krzesła, żeby mnie przytulić. To jest świetna wiadomość. - Gratulacje! Wiedziałam, że to był twój główny wybór, ale nic nie powiedziałaś. - Wiem. Próbowałam najpierw uzyskać zabezpieczenie finansowe, zanim komuś o tym wspomnę. Będziemy się tak świetnie razem bawić. – Jej oczy błyszczą i to jest Leila, którą znam i kocham. – Więc, kiedy zamierzamy pogadać o Drew? Moja twarz się rumieni, a ona chichocze.
1
Parson- prywatna uczelnia sztuki i projektowania, znajdująca się na Manhattanie w Nowym Jorku.
- Nie próbowałam zachować go przed tobą w tajemnicy… po prostu… on jest bardzo, bardzo skrytą osobą. - Wiem, że jest i ponownie, tak bardzo przepraszam za to, co powiedziałam. To było z mojej strony złe. Wiedziałam, że pomiędzy waszą dwójką dzieje się coś więcej. Zaczęłam zauważać sposób, w jaki na ciebie patrzy na imprezie Grant’a, przed Świętem Dziękczynienia. Kiedy pocałował cię na w sylwestra, nic w tym pocałunku nie mówiło hej, to nasz pierwszy pocałunek. Wtedy wiedziałam, ale nic nigdy nie powiedziałaś. Myślę, że moje uczucia były zranione, ponieważ myślałam, że ze wszystkich ludzi, powiedziałabyś mnie… nie to, że musiałaś. To ekscytujące, umawiać się z kimś i czułam się, jakbyś mnie pominęła. Znam Drew i Beau od bardzo długiego czasu i Ali, nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Powinnaś była go słyszeć w sekretariacie, po tym jak wyszłaś. Był wkurzony. I spojrzenie, które mi dał, kiedy wychodził – jeśli spojrzenie mogłoby zabijać, z jego oczu strzelałyby lasery. Śmieję się, ponieważ znam to spojrzenie. - To był bardzo powoli poruszający się związek. Ujmijmy to w ten sposób. Chociaż, nie zmieniłabym ani jednej rzeczy. On jest taki słodki i bardzo kochający. W nim jest o wiele więcej, niż ktokolwiek, kiedykolwiek się dowie, i czuję się szczęściarą, że jestem tą, z którą dzieli swoje życie. Patrzy na mnie porozumiewawczo i moje oczy wypełniają się łzami. - Zdajesz sobie sprawę, że teraz żyjesz spełnionym marzeniem każdej dziewczyny. Nie mogę powstrzymać ponownego śmiechu. Jednakże, opierając się na wyrazie jej twarzy, mam przeczucie, że nie mówi o każdej dziewczynie i nie ma na myśli Drew. Leila posiedziała ze mną jeszcze trochę dłużej. Zaprosiłam ją, żeby została na pizze i była cała za, dopóki nie powiedziałam jej, że Beau także będzie. Wtedy odmówiła. Drew, Beau i Matt przyszli w końcu około 18:30, wrzucili jakąś komedię do odtwarzacza dvd i wyczyścili wszystkie trzy pizze, które zrobiłam, wliczając blachę czekoladowych ciasteczek.
Cała ich trójka śmiała się na tym filmie i do siebie nawzajem bardziej, niż kiedykolwiek słyszałam. To była muzyka dla moich uszu, słyszeć, jak są tak szczęśliwi. Beau zdecydował, że zostanie na noc, a ich mama napisała do Matt’a kiedy chce, żeby był w domu. Beau powiedział, że oficjalnie zajmuje pokój gościnny. Kiedy wyłączam światła, Drew przerzuca mnie przez ramię i wbiega po schodach na górę. Zostawiłam otwarte drzwi balkonowe, kiedy byliśmy na dole i teraz, kiedy słońce zaszło, w moim pokoju jest lodowato. Zamykamy drzwi, wskakujemy pod kołdrę i przytulamy się do siebie. W połowie mnie kusi, żeby ponownie je otworzyć, jeśli oznacza to, że będę mogła się z nim dłużej poprzytulać. - Jest coś, co chcę ci jutro pokazać, kiedy będziemy w szkole. – Mówi do mnie. - Co to jest? - Nie mogę ci powiedzieć. Chcę ci pokazać. – Słyszę w jego głosie uśmiech. - Cóż, to nie fair. - Tak, jest fair. Poza tym, spodoba ci się to. - Oh, naprawdę? Cóż, przypadkowo teraz widzę coś, co mi się podoba. Śmieje się. - Chodź tutaj, szalona dziewczyno. - Drew wciąga mnie na siebie i wszystkie myśli o jutrze, zostają zapomniane. Kiedy następnego ranka przyjeżdżamy do szkoły, Beau, Grant i Ryan stoją na parkingu, czekając na nas. Kiedy do nich podchodzimy, Drew chwyta moją dłoń. Cała trójka uśmiecha się, kiedy to zauważają. Poza Beau, oni oboje wiedzieli. Po prostu nikt nigdy nic nie powiedział. Cassidy i jej przyjaciółki podążają w naszą stronę i cała ich czwórka zwalnia, kiedy widzą Drew, trzymającego moją rękę.
- Drew! Co ty robisz? – Piszczy Cassidy. Oh, ona nie może być poważna. Beau podchodzi, żeby stanąć obok mnie, a Grant i Ryan ustawiają się koło Drew i Beau. Przekazują komunikat. Uśmiecham się, ponieważ kocham, kiedy to robią. - Cassidy, jak wiele razy mam ci mówić, żebyś trzymała się ode mnie z daleka? To, co robię to nie jest twoja sprawa, ale skoro tu jesteś, chciałbym przedstawić cię Ali, mojej dziewczynie. Wszystkie trzy przyjaciółki Cassidy sapią, ale nie ona. - Ale ponownie, już to wiedziałaś, prawda? - Drew jest wściekły. - A co z niedzielą? Czy ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył? – Próbuje grać rolę zranionej. Jeśli myśli, że może nami manipulować, to grubo się myli. Głupia dziewczyna. Rzuca mi zadowolone z siebie spojrzenie i uśmiecham się do niej. To ją dezorientuje. Leila, Chase i kilku innych naszych przyjaciół dołącza do naszego małego kółka. Każdy z nich daje Cassidy i jej przyjaciółkom do zrozumienia, że są już zmęczeni tym przerysowanym dramatem. - Niedziela? Powiedziałem ci co najmniej kilkanaście razy, że pomiędzy tobą i mną nic nie ma i nigdy nie będzie. Wiesz doskonale, że jedyny powód, dla którego cię pocałowałem, to uspokojenie twojego mającego urojenia ojca. Ten pocałunek nawet nie dotyczył ciebie. On służył swojemu celowi. Czy ty szczerze myślałaś, że naprawdę nie powiem o tym Ali? Jeszcze lepiej, po usłyszeniu prawdy, myślałaś, że ona się tym przejmie? Nawet pomimo tego, że zadzwonił już pierwszy dzwonek, zaczął się wokół nas zbierać tłum ludzi. Drew nigdy nie rozmawia publicznie i ludzie przychodzą z różnych kierunków, żeby posłuchać co mówi. - Nie wierzę ci. – Ponownie piszczy. Kilkoro ludzi spośród tłumu chichocze i to ją rusza. Zaczyna skanować tłum i wszyscy widzimy, że szuka potencjalnego przeciwnika. - Serio, Cassidy? – Beau miał już dość siedzenia po cichu. – Czy jest tutaj ktokolwiek, kto myśli, że Drew kłamie? – Wyrzuca ręce w powietrze i obraca się dookoła, że popatrzeć na tłum.
Nikt nic nie mówi. - Jak wiele razy musi ci powiedzieć, zanim załapiesz to w tej swojej bardzo blond głowie? Zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz jak wariatka i poniekąd jak prześladowca. - Beau! Zamknij się! – Cassidy tupie nogą. - Nie! Ty się zamknij! Wszyscy są już tym zmęczeni! – Policzki Beau czerwienią się ze złości. - To wszystko twoja wina. – Cassidy wskazuje na mnie. Drew puszcza moją dłoń, owija rękę wokół moich ramion i gniewnie patrzy na Cassidy. - Ponownie! Czy jest tutaj ktoś, kto myśli, że to jest wina Ali? – Beau odwraca się, patrząc na tłum. Kiedy jego oczy ponownie padają na Cassidy, uśmiecha się do niej złośliwie. – Nie sądzę. Czy już niewystarczająco się ośmieszyłaś? Twarz Cassidy robi się czerwona jak burak, a oczy wypełniają się łzami. Spogląda wokół, na tych wszystkich ludzi, a potem odwraca się i odchodzi rozwścieczona. - Żadnych więcej gierek Cassidy! To koniec! – Wiem, że słyszy Beau, kiedy przedziera się przez tłum. Wszyscy inni też go słyszą. Drew przyciąga mnie do siebie i nachyla się tak, że jego usta lądują koło mojego ucha. - W porządku? - Bardziej niż w porządku. Nie rozumiem co jest z tą dziewczyną nie tak. Matko, przez wzgląd na ciebie, mam nadzieję, że teraz zostawi cię w spokoju. Chichocze w moje ucho. Ciepło i wibracje jego oddechu wysyłają gęsią skórkę wzdłuż mojego ramienia. - Nie martwię się o siebie. Martwię się o ciebie. - Nie, nie rób tego. Nie przejmuję się nią. Naprawdę nie. Mam na myśli, że ona jest dla mnie nikim i za kilka tygodni, kiedy wyjedziemy, będzie nikim dla nas.
Przyciąga mnie mocniej. - Siedemdziesiąt pięć dni. – Szepcze do mojego ucha. - Co to? - To ilość dni, która dzieli nas o wyjechania stąd. - Odliczasz dni? - Czuję się, jakbym odliczał od zawsze. – Odchyla mnie i patrzy mi w oczy. Rozumiem, dlaczego to mówi i sięgam, żeby położyć dłoń na jego policzku. Drew się nachyla i delikatnie całuje mnie w usta. Dzwoni drugi dzwonek i ludzie wokół nas zaczynają się ruszać. Dlaczego nie ruszyli się wcześniej. Obserwowali nas? Oh, cóż, pozwólmy im patrzeć. Jest mój i chcę, żeby wiedział o tym cały świat. - Spotkaj się ze mną przy szafce w porze lunchu. Wciąż muszę ci coś pokazać. – Mówi, kiedy przechodzimy przez frontowe drzwi. - Hmmm, sekrety. Nie jestem pewna, czy mi się to podoba panie Hale. – Odrzuca głowę do tyłu i się śmieje. Kontem oka widzę, jak ludzie się zatrzymują i na nas patrzą. Całkowicie rozumiem. Także zatrzymałabym się, żeby posłuchać, jak on się śmiej. - Zaufaj mi. Ten ci się spodoba. – Mruga do mnie, otwierając drzwi do sali, w której mamy pierwszą lekcję.
DREW Zostaw to Cassidy, a spróbuje wywołać kolejną scenę. Poważnie, nie wiem co jest z tą dziewczyną nie tak. Cieszę się, że był tutaj Beau, żeby zakończyć tą rozmowę. Konfrontacje z ludźmi naprawdę nie są moją rzeczą. Jednak, jedyną pozytywną rzeczą tego wszystkiego jest to, że wszyscy wiedzą, iż Ali jest moja. Faceci mogą przestać na nią patrzeć i miejmy nadzieję, że przynajmniej kiedy jestem w pobliżu, przestaną o niej gadać. Kiedy Ali powiedziała, że za kilka tygodni razem stąd wyjedziemy, w jej głosie nie było żadnego pytania, to było jak stwierdzenie faktu. Nigdy się nie dowie, jak bardzo mnie tym uszczęśliwiła. Chcę z nią jechać i słysząc, że ona także tego chce, ponownie osiadło na mnie uczucie spokoju. Większość poranka minęła bardzo powoli. Nie denerwuję się pokazaniem jej tego listu. Bardziej jestem podekscytowany zobaczeniem jej reakcji. Dzwonek kończący czwartą lekcję w końcu dzwoni. Wyskakuję z mojego krzesła i praktycznie biegnę w stronę szafki. Po czasie, który wydaje się wiecznością, Ali i Leila wychodzą zza rogu korytarza. Jej oczy lądują na mnie i uśmiecha się od ucha do ucha. Szepcze coś Leili na ucho. Tamta spogląda w górę i uśmiecha się do mnie. Ściska ramię Ali i zmywa się w stronę stołówki. Kiedy do mnie podchodzi, wszystko i wszyscy nikną w tle. Nie mogę się powstrzymać od spojrzenia na nią od góry do dołu. Nawet nie zdaje sobie sprawy, co te małe spodenki i conversy mi robią. Uśmiecha się znacząco, wiedząc, że moje myśli właśnie zmieniły się na dozwolone od lat osiemnastu. - Nie mogę uwierzyć, że po raz kolejny knujesz coś niedobrego. – Staje dokładnie przede mną i moje serce się topi, widząc, jak się do mnie uśmiecha. - Dlaczego tak mówisz? – Uśmiecham się do niej. - Ponieważ widziałam już wcześniej to spojrzenie. To tak, jakbyś miał sekret, ale cokolwiek to jest wiesz, że osiągniesz swój cel, więc czujesz się bardzo pewny siebie. Śmieję się z jej założenia. Jest bardzo trafne. Otwieram szafkę i podaję jej list.
- Co to? – Patrzy na mnie pytająco. - Otwórz i przeczytaj. – Moje serce pędzi, a dłonie zaczynają się pocić. Ali opuszcza torbę na ziemię, wyciąga list i rozkłada go. Obserwuję, jak czyta linijki i szok obmywa jej twarz. - To jest prawdziwe? - Tak. - Kiedy to zrobiłeś? - Zeszłego listopada, po tym, jak powiedziałaś mi o twoim przesłuchaniu do Juilliard. Trener pomógł mi wysłać późne podanie i to dlatego dostałem to dopiero wczoraj. - Dlaczego nie powiedziałeś mi wczoraj? - Ponieważ chciałem ci pokazać. Jej oczy wypełniają łzy i zarzuca ręce wokół mnie. – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Również owijam wokół niej ramiona i kładę głowę na czubku jej. - Mówiłem ci… zawsze byłem twój. - Nie mogę uwierzyć, że dostałeś się do Columbia!1 – Szepcze piskliwie i zaczyna podskakiwać w górę i w dół. To powoduje, że się śmieję. - Nie mogłem się doczekać, żeby ci powiedzieć, ale najpierw musiałem się upewnić. Nie chciałem rozbudzać twoich nadziei. - To jest najlepsze rzecz, którą kiedykolwiek mi ktoś powiedział, wyłączając to, że mnie kochasz. To jest nawet lepsze od mojego przyjęcia do Juilliard. Czuję, jakby to były święta i moje urodziny spakowane w jedno. Tak bardzo cię kocham. Dziękuję, Drew.
1
Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku, należący do tzw. Ligii Bluszczowej.
Ponownie się śmieję na to promieniujące z niej podekscytowanie. - Też cię kocham. I nie dziękuj mi, po prostu powiedz, że mnie chcesz. Spogląda na mnie i daje mi kolejne znaczące spojrzenie. Tak, miałem tutaj na myśli oba sposoby. - Dalej, wyjdźmy i jedźmy coś zjeść. – Zabieram od niej list, wkładam go ponownie do koperty i odkładam do szafki. - Naprawdę zamierzamy to zrobić? - Chwyta moją dłoń, sięga w dół po torbę i uśmiecha się do mnie, kiedy wychodzimy przez drzwi. - Czy była tak naprawdę jakaś inna opcja? Jak brzmiało to słowo, którego użyłaś? Oh, tak… dom. Ty również jesteś moim domem. Łzy szczęścia świecą w jej oczach. Cieszę się, że postanowiłem zaczekać i jej pokazać. Nigdy nie zapomnę tego wyrazu jej twarzy. Dla mnie, jest to bezcenne.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 19 DREW Postanowiłem skrócić dzisiaj trochę trening , więc mogę pojechać do domu i włożyć na siebie coś trochę ładniejszego. Część mnie chce poczekać na Ali i może wziąć z nią prysznic, ale ponownie, miłym gestem będzie pokazać się czystym i gotowym to wyjścia. Po wszystkich tych rzeczach, które wydarzyły się w ciągu ostatnich kilku dni, myślę, że miło będzie zabrać ją gdzieś na kolację. Możemy wyjść z domu i świętować. Wiem, że wczoraj spuściłem na nią bombę, ale szczerze mówiąc nie byłem gotowy, żeby w to wszystko wejść, dopóki nie wiedziałem, co ona do mnie czuje. Cieszę się, że te pojedyncze rzeczy zniknęły, ale skoro zbliżamy się do ukończenia szkoły, to zdecydowanie jest dla nas czas, żeby zacząć robić plany tego, gdzie się stąd udamy. Jeśli miałbym to robić po swojemu, udalibyśmy się prosto do jakiegoś mieszkania w Nowym Jorku. Żadnych akademików czy innych studenckich warunków mieszkaniowych. Jestem gotowy, żeby zacząć z nią moje życie. Chcę tylko być z nią. Kiedy się zatrzymuję, samochód Beau jest na podjeździe i to trochę mnie zaskakuje. Powinien być z Grant’em na treningu tenisa, ale dzisiaj na zewnątrz jest skrajnie gorąco, więc nie mogę go winić, za chęć kapitulacji. Wchodząc do kuchni, pierwszą rzeczą, jaką widzę są rozbite naczynia i znajdujące się wszędzie szkło. Wygląda to, jakbyśmy zostali obrabowani. Przepływa przeze mnie szok i strach, bo wiem, że Beau jest w domu. Skanuję pokój i wtedy ich widzę. Mój żołądek opada, a kiedy do nich podchodzę emocje szybko zmieniają się w ból i gniew. Wiem, że on to zrobił. Pytanie brzmi, dlaczego? Moja mama jest zwinięta na podłodze, z głową na kolanach Beau i wygląda na nieprzytomną. Jej twarz jest dotkliwie pobita i na niej całej formują
się siniaki w kształcie odcisków dłoni. Odrywam od niej oczy i spoglądam na Beau. On również ma podbite oko, posiniaczony policzek, krwawiący nos i rozwaloną wargę. Z jego twarzy kapie krew. - Co się stało! – Krzyczę do nich. - Oh, powinieneś wiedzieć. – Jego głos jest dokładnie za mną i prześlizguje się po moim kręgosłupie. Włosy na moim karku się podnoszą i wściekłość pędzi przez moje żyły. - Gdzie jest Matt? – Syczę. Wciąż patrzę na Beau. Uderza we mnie panika, powodując, że zaczynają mi się trząść ręce. Zwijam je w pięści i każdy mięsień w moich plecach, szyi i ramionach zaczyna się napinać. Beau potrząsa na mnie głową. Matt’a tutaj nie ma. Moje serce natychmiast odczuwa ulgę, ale moje ciało nie odpowiada. Beau i ja jesteśmy na sobie zablokowani. Strach jest wypisany na nim całym i jestem pewny, że może odczytać ze mnie wściekłość. - Ty im to zrobiłeś? – Patrzę na niego, a on się do mnie ironicznie uśmiecha. Teraz już trzęsę się cały. - Nie, Drew, ty im to zrobiłeś. Naprawdę myślałeś, że nie dowiem się o wszystkich twoich potajemnych działaniach. Wiem o skrytce pocztowej, przyjęciu na studia, a nawet o twoim pierwszym wyborze… Columbia. - Jak się o tym dowiedziałeś? Kto ci powiedział? Wypełnia mnie niedowierzanie i podejrzliwość. Aż do dzisiaj nie powiedziałem o skrytce nikomu, poza trenerem Black’iem, a wiem na pewno, że Ali nic by nie powiedziała. - To nie ma znaczenia. To co się liczy, to to, że jesteś durniem, jeśli myślisz, że pozwolę ci zrobić cokolwiek inaczej, niż dla ciebie zaplanowałem. - To, gdzie idę na studia i co robię z moim życiem to nie jest twój wybór! Nigdy więcej! Mam dziewiętnaście lat, prawie dwadzieścia i skończyłem z tobą! – Pot zaczyna ściekać po bokach mojej twarzy. Nigdy się mu nie stawiam, przenigdy. - Uważaj na słowa, chłopcze! Może muszę ci ponownie przypomnieć, kto tu jest szefem, a kto jest niczym innym, jak bezwartościowym kawałkiem gówna. – Wchodzi do kuchni, chwyta z półki patelnię i podchodzi do Beau i
mojej mamy. Patrzy na mnie, szyderczo się uśmiecha i robi zamach. Rozbrzmiewa tępe dzwonienie metalu, kiedy patelnia uderza w łopatkę Beau. Jęczy i zacieśnia swój uchwyt na mamie, kiedy dalej ją sobą osłania, ona nadal się nie rusza. Dzwonienie odbija się echem w mojej głowie i straciłem całe poczucie dźwięku. Moje oczy się zamazują i wszystko co widzę, jest czerwone. Stoję w kuchni, patrząc na ich dwójkę i walczę w dwóch bitwach, które pojawiają się w mojej głowie. Pierwszą jest trzynastoletni chłopiec, który boi się swojego ojca i wierzy mu, kiedy mówi, że jest bezwartościowy i niechciany, a drugą jest dziewiętnastoletni, młody mężczyzna, który jest większy i silniejszy, od tego słabego, starego mężczyzny, który jest żałosny i ciągle próbuje nas kontrolować. Coś we mnie w końcu pęka. Nie mogę już dłużej znosić tego, że on rani ludzi, których kocham. W zwolnionym tempie widzę, jak chwyta Beau za włosy, mocno odchyla jego głowę i robi ponowny zamach patelnią z pełnym zamiarem uderzenia go nią. Beau się wzdryga, przygotowując się na ból, kiedy rzucam się naprzód i ląduję bezpośrednio na moim ojcu, przewracając go na ziemię. Jego głowa odbija się od twardego drewna, moje pięści nieustannie łączą się z jego twarzą i ledwo pamiętam resztę. Jakoś w środku tego ogromnego lania, Beau zadzwonił na 911.1 W pewnym momencie do domu weszli policjanci i trzeba było trzech z nich, żeby mnie z niego ściągnąć. Jestem zaślepiony furią. Mój ojciec natychmiast zostaje aresztowany i wyciągnięty z domu. Wykrzykuje do nas przekleństwa tak, jakby to robiło różnicę. Wszyscy z nim skończyliśmy. Przyjechała karetka i sanitariusze ładują moją mamę na nosze i wynoszą przez frontowe drzwi. Ciągle nie odzyskała przytomności. Próbowali namawiać Beau, żeby również pojechał, ale odmawia.
1
911 to numer alarmowy tak jak nasze 112
Spoglądam na swoje ręce i są całkowicie pokryte krwią. Podchodząc do kuchennego zlewu, czuję na sobie kilka par oczu. Potrzebuję pozbyć się z siebie jego krwi. Woda z kranu piecze, kiedy spływa po moich rozwalonych knykciach. Słyszę, jak rozmawiają z Beau, spisują jego oświadczenie i nie mam pojęcia, co wydarzy się dalej. Kieruję się w stronę stołu i siadam. Jestem pewny, że zostanę aresztowany i choć raz, mam to gdzieś. Przez lata, leżałem w nocy w łóżku, wyobrażając sobie, jakby to było w końcu być tym, który się mu sprzeciwi. Pokaże mu, gdzie jego miejsce. Zrani go tak, jak on ranił nas wszystkich. I właśnie teraz, chcę żyć tą chwilą bez względu na konsekwencje. Podchodzi do mnie dwóch policjantów i oboje wyglądają poważnie. - Drew… - Patrzą na siebie nawzajem. Jeden potrząsa głową i ponownie na mnie patrzy. – Synu, musimy cię aresztować. Nic nie mówię. Wiedziałem, że to nadejdzie. Wstaję. - Co! – Beau krzyczy w tle. – Za co? Dlaczego? – Podchodzi i staje obok mnie. - Pan Hale wnosi zarzuty o napaść. - Nie może tego robić! On nam to zrobił! Robił to przez lata! Drew nas bronił! - Beau, czy jest ktoś, do kogo możesz zadzwonić? – Pyta go starszy z policjantów. Beau patrzy na mnie, łzy wypełniają jego oczy i mogę zobaczyć, jak jego serce pęka dla mnie. Nie wie, jak mi pomóc. - Będzie w porządku. Napisz do Matt’a i powiedz mu, żeby poszedł do cioci Elli. Daj jej znać, że on potrzebuje spędzić tam noc i że wyjaśnimy potem. Jedź do szpitala i siedź z mamą. Wszystko będzie dobrze. Kiedy się obudzi, nasza trójka może się razem uporać z tym całym bałaganem, ok? Proszę, nie chcę, żeby była tam sama. Potakuje i nachyla się, żeby mnie przytulić. Jego łzy są teraz nie do powstrzymania.
Młodszy z dwójki policjantów idzie za mnie i wyraźny dźwięk kajdanek odbija się echem w kuchni, kiedy mi je zakłada. Adrenalina, która krążyła w moim ciele przez ostatnie czterdzieści pięć minut zaczęła się rozpływać i czuję przygniatające mnie poczucie zmęczenia. Jestem wycieńczony fizycznie i emocjonalnie. I jeśli mam być ze sobą szczery, jestem przerażony. Oczywiście, że ojciec chce wnieść zarzuty. Jest tak wielkim dupkiem, że nawet nie przejmuje się moją przyszłością. Jestem dorosły i to do mnie przylgnie, będę miał na stałe w swoich aktach to wykroczenie, albo nawet gorzej, poważne przestępstwo, skoro uderzyłem go patelnią. Było jednak warto. Muszę po prostu powtarzać sobie, żeby niczego nie żałować. Nasza trójka schodzi po frontowych schodach i starszy policjant zaczyna recytować mi moje prawa, informując mnie, że nie mam prawa żądać prawnika. Kiedy podchodzimy do tylnego siedzenia policyjnego wozu, młodszy z policjantów przeszukuje mnie, żeby potwierdzić, że nie mam żadnej ukrytej broni. Otwiera drzwi i delikatnie popycha mnie do środka. Kilku sąsiadów wyszło na zewnątrz, żeby zobaczyć, co się dzieje, ale ostatecznie i tak blokuję oczy na Beau. Stoi na tarasie, opierając się o balustradę. Kiedy policyjny samochód wyjeżdża z podjazdu, czerwone i niebieskie światła odbijają się od domów na naszej ulicy. Jestem wdzięczny, że nie włączyli syreny, ale nienawidzę tego, że jestem temu poddawany. Przepływa przeze mnie niechciane uczucie niepokoju i paniki. Niepokój nie jest spowodowany tym, co zrobiłem, dotyczy bardziej nieznanego. Co się ze mną stanie? Co się stanie z Ali? Jak się dowie? Czy będzie mną rozczarowana? Tętno mojego serca przyspiesza i zaczyna mi się ciężko oddychać. To jest najgorszy możliwy moment, żeby mieć napad lękowy. Staram się to kontrolować, ale po prostu nie wychodzi. Z tyłu tego samochodu jest tak gorąco, moje ubrania przesiąkają potem, który sprawia, że się do mnie kleją. Moje nadgarstki, które są za mną uwięzione, zaczynają boleć i ogólnie mówiąc jestem przytłoczony tym, jak niekomfortowo się czuję. Policjanci rozmawiają, a ich radio ciągle się włącza, ale nie mam pojęcia co oznacza cokolwiek z tego. Do czasu, kiedy podjeżdżamy pod posterunek, jestem prawie gotowy, żeby zemdleć. Starszy policjant otwiera tylne drzwi, rzuca mi jedno spojrzenie i odpina kajdanki.
- Synu, ufam, że nie będziesz stwarzał problemów, jeśli je usunę. Potrzebujemy, żebyś wziął kilka głębokich oddechów i się uspokoił. Wszystko się wyjaśni. – Natychmiast zaczynam pocierać nadgarstki, a później tatuaż z szablą na moim przedramieniu. Beau jest bezpieczny. Oddychaj. Mama jest bezpieczna. Oddychaj. Matt jest bezpieczny. Oddychaj. Ali jest bezpieczna. Oddychaj. Beau jest bezpieczny. Oddychaj. Mama jest bezpieczna. Oddychaj. Matt jest bezpieczny. Oddychaj. Ali jest bezpieczna. Oddychaj. Powoli mój oddech wraca do normy. Dwójka policjantów nie odwróciła się ode mnie, ale dali mi tyle prywatności, ile mogli. Zbierając siłę i odwagę, której potrzebuję, żeby to kontynuować, biorę głęboki oddech, wypuszczam go i przypominam sobie, że za siedemdziesiąt pięć dni, będzie tylko ona i ja. - W porządku. Jestem gotowy. – Mówię do nich. Odsuwają się od auta, więc mogę wyjść.
ALI Głośne walenie do drzwi, prowadzących na zewnątrz, przebiega z hukiem przez pokój, powodując, że podskakuję. Nikt nigdy nie podchodzi do drzwi, ale na wszelki wypadek zawsze trzymam je zamknięte. Odkładam pędzel i ruszam naprzód, kiedy ponownie zaczyna się walenie. Zamiast tańczenia, jestem częścią procesu gruntownego sprzątania. Dzisiaj zamalowuję graffiti na ścianach. Otwieram drzwi i widzę stojącego tam, z trudem łapiącego powietrze Beau. Przepycha się obok mnie, wchodzi do pokoju, zatrzaskuje drzwi i obraca mnie tak, że opieram się o nie plecami. Jestem zszokowana jego wyglądem i jestem pewna, że moja szczęka opadła. Jego koszulka jest rozerwana przy szyi i pokryta krwią, połowa jego twarzy jest czerwona i spuchnięta, jego nos krwawi, ma podbite oko, a jego dolna warga jest okropnie rozcięta i ciągle krwawi. Trzęsie się od głowy po palce u stóp. Moje oczy wypełniają łzy. – O mój Boże! Co ci się stało? – Mówię spokojnie i cicho. Robię krok w jego stronę, a on wyrzuca ręce w górę, żebym się nie zbliżała. Za nim, do pokoju wchodzi trener Black, ale Beau o tym nie wie. Robi krok w moją stronę i opada na kolana. Ciągle walczy o oddech, a potem jego kontrola się wyślizguje. Łzy zaczynają wypływać z jego oczu i opuszcza głowę. Bez myślenia, podchodzę do niego i owijam wokół niego ramiona. Jego głowa przyciska się do mojego brzucha i przyciąga mnie do siebie mocniej. Łka po cichu. Nie mogę powstrzymać łez, które upadają z powodu jego oczywistego stanu emocjonalnego. Ma całkowite załamanie nerwowe i moje serce umiera dla niego. Spoglądam na trenera Black’a, a on powoli podchodzi za Beau i kładzie dłoń na jego ramieniu. Mija co najmniej pięć minut, a Beau nie wydaje się ani trochę uspokajać. Trener obniża się na podłogę, obok Beau, odciąga go ode mnie i zagarnia go w
swoje ramiona. Beau dalej płacze, a trener owija wokół niego swoje ramiona i stara się go pocieszyć. Czuję się do głębi poruszona, kiedy myślę o wszystkich miejscach i ludziach, do których Beau mógł iść, a przyszedł do mnie. Czuje się tutaj ze mną wystarczająco bezpiecznie i może być sobą, bez strachu o osądzanie i wie, że jest z kimś, kto prawdziwie go kocha. Myślę o tym, jak szczęśliwa jestem, że mam Drew i Beau będących częścią mojego życia i wtedy mnie to uderza. Gdzie jest Drew? - Beau, gdzie jest Drew? Jego łzy słabną i przestaje oddychać, kiedy się odwraca, żeby na mnie spojrzeć. Na całej jego twarzy jest wypisana panika i teraz po cichu wariuję. Pytam go ponownie. – Beau, gdzie jest Drew? Opada kolejna łza, a on opuszcza się tak, że siedzi na ziemi. Podciąga kolana, opiera na nich łokcie i zaczyna przejeżdżać dłońmi przez włosy. - Beau? – Potrzebuję od niego odpowiedzi, zanim stracę nad sobą panowanie i zeświruję. - Jest w więzieniu. – Co?! - Za co? Beau spogląda na trenera, a potem ponownie na mnie. Bierze głęboki oddech. - Tata dowiedział się o tym, że Drew dostał się do Columbia. – Opuszcza oczy. Wiedząc, jak Drew czuje się w stosunku do tego obszaru ich życia, mogę stwierdzić, że Beau jest zawstydzony i zakłopotany. - Jak? - Nie sądzę, że Drew wie. Albo ktoś włamał się do jego szafki i znalazł list, albo podsłuchali, jak wasza dwójka rozmawiała o tym dzisiaj. – Nie mogę sobie wyobrazić, żeby ktoś włamał się do jego szafki, więc ktoś musiał nas słyszeć. - Powiedział ci? Wiedziałeś? – Pytam go.
- Nie. Myślę, że byłaś jedyna i wszyscy wiemy, że nic nie powiedziałaś. – Oczywiście, że tego nie zrobiłam. Nigdy z nikim nie rozmawiam o Drew. - Więc, co się stało? - Ojciec zrobił to, co zawsze robi. Tylko tym razem zamiast jego, dopadł mnie, dopadł też mamę. Była w połowie nieprzytomna do czasu, kiedy Drew wrócił do domu. – Oczy Beau ponownie wypełniają się łzami i wiem, że w swojej głowie widzi mamę. - Drew się wściekł i zaczął wybijać z niego gówno. Zadzwoniłem z komórki na 911, ale kiedy policja się pojawiła aresztowali mojego ojca i Drew. Tata wnosi zarzuty o napaść. Ali, nie wiem co robić. Musiałem tutaj przyjść i ci powiedzieć, żebyś mogła mu pomóc. Proszę, pomóż mu. Moja mama została zabrana do szpitala i muszę do niej jechać. – Jego głos mnie błaga i nie wiem co zrobić z tym, co mi powiedział. - Beau. – Trener Black słuchał rozmowy i bardzo się cieszę, że tutaj jest. Nie wiem co robić i jak mu pomóc. – Oto co zrobimy. Ty pojedziesz ze mną. Musimy odbyć małą podróż na posterunek i musisz złożyć oświadczenie. - Już to zrobiłem. - Będziesz musiał złożyć jeszcze jedno i synu, przykro mi to mówić, ale będziesz musiał być bardzo dogłębny, szczegółowy i skrupulatny. Rozumiesz, co mówię? Beau kiwa głową i wzdycha. - Tak. Zawsze wiedziałem, że ten dzień nadejdzie i niech pan wierzy lub nie, jestem gotowy. – Trener i Beau wstają. - Ok, teraz Ali, udaj się na ostry dyżur i zobacz, czego możesz się dowiedzieć na temat pani Hale. Wyślij Beau widomość, żeby wiedział co się dzieje. Daj im znać, że jesteś jedyną osobą, która przez jakiś czas jest dla niej dostępna. Chłopcy dotrą tam tak szybko, jak będą mogli. - Ok. Trener opuszcza pokój i idzie zabrać klucze. Podbiegam do rogu i podnoszę swoją torbę. Nawet pomimo tego, że lustro na ścianie jest roztrzaskane, widzę krew Beau na całym przodzie jego koszulki i muszę
zwalczyć łzy. Muszę być dla niego silna. On nie potrzebuje, żebym była teraz emocjonalną wariatką. Zanim sięgam drzwi staję przed nim. Spogląda na mnie i wygląda na całkowicie wycieńczonego i pokonanego. Opuszczam torbę i wskakuję na niego, owijając wokół niego ręce i nogi. Prawdopodobnie nie powinnam, na wypadek, gdyby był ranny jeszcze gdzieś indziej, ale nie mogę się powstrzymać. Wiem, że wzięłam go całkowicie z zaskoczenia i wypuszcza duże ufffff. - Cholera, Malutka, jak na kogoś tak małego z pewnością jesteś bardzo solidna. – Chichocze. Odchylam się trochę i delikatnie biorę jego twarz w dłonie, zmuszając go, żeby spojrzał mi w oczy. – Posłuchaj mnie. Wszystko jest ok. To wszystko samo się ułoży i z każdym będzie dobrze. Wszyscy mają się dobrze. Od teraz, cała wasza czwórka nie musi się już więcej martwić o to, albo o niego. Wszystko będzie ok. – Jego oczy wypełniają się łzami, ale tym razem nie wypływają. Daje mi mały uśmiech i pochylam się ponownie, żeby go przytulić. On też mnie przytula. Całuję go w policzek i zeskakuję. Wypuszcza kolejny głęboki oddech i ponownie się do mnie uśmiecha. Mały promyk nadziei w jego oczach i czuję się bardziej komfortowo zostawiając go ,wiedząc, że jest w lepszym miejscu niż był, kiedy tutaj wchodził. Wraca trener i nasza trójka wychodzi z pokoju. Nie zadaję żadnych pytań, dotyczących tego, gdzie się udają. Nie jestem tak naprawdę pewna, czy któryś z nich i tak byłby w stanie dać mi odpowiedź. Obserwuję, jak trener Black owija rękę wokół ramion Beau i jestem wdzięczna, że ci faceci mają kogoś takiego po swojej stronie. Zajęło mi tylko około dwudziestu minut, żeby dojechać do szpitala. Naprawdę nie wiem, czy powiedzą mi cokolwiek, ani czy w ogóle mnie wpuszczą. Ponieważ jest wtorkowy wieczór, mam wiele miejsc do zaparkowania i ogólnie oddział ostrego dyżuru nie wygląda na bardzo zatłoczony. Litery są duże i czerwone i kiedy otwierają się drzwi, czuję się trochę zdenerwowana. Mam na myśli to, że będzie to pierwszy raz, kiedy spotykam
mamę Drew. Poniekąd umawiamy się od miesięcy i nawet nie jestem pewna, czy minęłam ją na naszej ulicy. Przechodzę przez drzwi i kieruję się w stronę rejestracji. - Cześć, jestem tutaj, żeby być z panią Diane Hale. - A ty jesteś? – Ledwo nawet spogląda w moją twarz, ale widzę, że przyswaja mój ogólny wygląd. - Allyson Rain. - Jesteś najbliższym krewnym? – Pyta, otwierając wielki segregator, który ma z przodu wypisane goście. - Tak. - W takim razie ok, muszę zobaczyć jakiś rodzaj identyfikacji, żebym mogła cię zgłosić, jako odwiedzającego po godzinach. – Spoglądam na zegar i widzę, że jest 17:30. - Planujesz zostać przez jakiś czas? – Musiała mnie obserwować. - Tak, proszę pani. - Cóż, więc będziesz potrzebowała przepustki po godzinach. Możesz równie dobrze zająć się tym teraz. Wyciągam prawo jazdy i podaję jej. - Może mi pani powiedzieć, jak ona się ma? - Nie, przykro mi. Nie jestem upoważniona, żeby udzielać informacji o pacjentach. Jeżeli nie jest obudzona, żeby z tobą porozmawiać, wtedy jeden z jej lekarzy, lub pielęgniarka odpowie na twoje pytania. – Skanuje moje prawo jazdy, drukuje dla mnie przepustkę i podaje mi ją. - Ok, dziękuję. - Po prostu przejdź przez te drzwi i któraś z pielęgniarek pokaże ci, gdzie iść. - Jeszcze raz dziękuję. – Przechodzę przez drzwi i rozglądam się wokół tego zorganizowanego chaosu, którym jest ostry dyżur.
Stanowisko pielęgniarek jest bezpośrednio za drzwiami i widzę, że pokoje pacjentów są rozmieszone jeden obok drugiego, tworząc kształt litery u, wokół ich stanowiska. Pielęgniarka, która jest najbliżej mnie wydaje się wiedzieć, kogo przyszłam zobaczyć i wskazuje na jej pokój. Idę i staję przed zamkniętymi drzwiami. Denerwuję się wejściem i spotkaniem z jego mamą. Czy mnie polubi? Będzie ze mną rozmawiać? Czy jest taka, jak moja mama? Czy ona w ogóle mnie tutaj chce? Biorąc głęboki oddech, znam tylko jeden sposób, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Pukam do drzwi, a potem delikatnie je otwieram.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 20 ALI Kobieta leżąca w łóżku mogłaby być idealnym, plakatowym modelem przemocy domowej. Jedno oko ma tak podbite i spuchnięte, że się nie otwiera, jej policzek jest okropnie posiniaczony, a na jej szyi i ramionach są widoczne odciski palców. Jej zdrowe oko jest czerwone i spuchnięte. Mogę stwierdzić, że płakała. Moje serce boli dla niej. Obserwuje mnie, kiedy wchodzę do pokoju i siadam na krześle obok jej łóżka. - Cześć. – Mówię cicho. Podciągam nogi na krzesło, żeby czuć się bardziej komfortowo. Nic mi nie odpowiada. Miałam nadzieję, że mogłabym ją rozpoznać, ale nie. - Jestem Ali. Na jej twarzy błyska rozpoznanie i widzę, że troszkę się ożywia. - Ali. – Mówi to bardzo cicho i powoli. Jesteś taka maleńka, piękna i idealna. – Obserwuję, kiedy mi się przygląda. – Bardzo miło mi cię poznać. Chciałam cię poznać od tak dawna. - Naprawdę? – Nie wiem dlaczego to mnie zaskakuje. Z jakiegoś powodu myślałam, że ona o mnie nie wiedziała. - Tak. Widział w Drew dużą zmianę, w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Sprawiłaś, że jest taki szczęśliwy i chciałam poznać dziewczynę, która mu to zrobiła. – Uśmiecha się do mnie. To uśmiech Drew i moje serce się zaciska. - Nie myślałam, że chciała mnie pani poznać. – Niechciane łzy wypełniają moje oczy. - Oh, skarbie, to nie o to chodziło. Życie Drew było taki nieszczęśliwe i skomplikowane. Mogę sobie wyobrazić, że on po prostu chciał trzymać jego dwa światy oddzielone od siebie. To nie miało nic wspólnego z tym, czy chcę cię poznać, czy nie. Czy możesz go za to winić?
- Nie, zgaduję, że nie. - Jestem taka szczęśliwa, że tutaj jesteś. Przykro mi, że w takich okolicznościach, ale chciałabym cię poznać. – Łzy wypełniają teraz jej oczy i wspólnie gapimy się na siebie nawzajem. - Ma pani coś przeciwko, że tutaj jestem? – Muszę wiedzieć, jeśli sprawiam, że czuje się niekomfortowo. - Nie, wcale. Jestem zażenowana, że musisz mnie taką oglądać, ale jeśli nie masz nic przeciwko, to ja też nie. - Czy wie pani o mnie cokolwiek? - Nie, poza tym, że Beau mówi na ciebie Malutka. Teraz widzę dlaczego. Uśmiecham się na tą jego głupią ksywkę. Muszę zapamiętać, żeby zapytać go, dlaczego mnie tak nazywa. Wzdryga się, zamyka oczy i wypuszcza powolny syk. - Oh… pani Hale… wszystko w porządku? – Wstaję, gotowa wskoczyć do akcji. Otwiera oczy. Widzę, że ból przeszedł i obniżam się z powrotem na krzesło. – Tak przypuszczam. Złamał mi dwa żebra, ale lekarstwa, które mi dali pomagają. Cała reszta, to powierzchowne uszkodzenia. One znikną. Czy możesz, proszę powiedzieć mi, co się stało z chłopcami? – Wygląda na zdenerwowaną, kiedy o to pyta. - Beau przyjechał i znalazł mnie w szkole. On i trener Black pojechali na posterunek policji, spróbować wyciągnąć Drew, nie wiem co z Matt’em. Nie sądzę, że tam był, ale jestem pewna, że Beau się z nim skontaktował. Sapie. - Pan Hale został aresztowany i powiedział policji, że chce wnieść wobec Drew oskarżenie o napaść. Jej oczy wypełniają łzy, które wyciekają. - Wiem, że w tym momencie rzeczy wydają się bardzo złe, ale patrząc z szerszej perspektywy, wszystko będzie dobrze. Musi być. Pani, Drew, Beau i Matt nie musicie się więcej martwić. Czy to ma sens?
- Ma, ale nie ważne co się wydarzy, jako ich matka zawszę będę nosiła winę, za pozwolenie, żeby to się działo tak długo. Żałuję, że nie powiedziałam, albo nie zrobiłam czegoś lata temu. – Pojawia się więcej łez i zamyka oczy. Sięgam i chwytam jej dłoń. Ponownie na mnie spogląda z winą i smutkiem, wypisanym na niej całej. - Zobaczyłam kiedyś cytat i tak jakby przyczepił się do mnie, napisał to Ida Scott Taylor1 „Nie patrz wielce w przeszłość, która przeminęła i nie zawracaj sobie głowy przyszłością, która nie nadeszła. Żyj teraźniejszością i spraw, by była piękna i warta wspomnień.” Chcę sprawić, żeby moje życie było piękne i pani też powinna. Mam na myśli, widziała pani ostatnio tych pani cudownych chłopców? – Szczerzy się do mnie. - Jesteś bardzo młoda, żeby pamiętać takie cytaty. Co ci się przytrafiło? - Moja mama zmarła dwieście czterdzieści osiem dni temu, drugiego sierpnia. – Opuszczam głowę i pocieram wolną ręką udo. Nawet, jeśli minęło już osiem miesięcy, wciąż nie chcę o niej rozmawiać. - Oh skarbie, tak mi przykro. Czy dopiero co się tutaj przeprowadziłaś? - Tak, dzień przed rozpoczęciem szkoły, w sierpniu. Właściwie mieszkam w domu, po przeciwnej stronie ulicy co wy. - Naprawdę? Nie sądziłam, że ktokolwiek tam mieszka, aż do wczoraj, kiedy zobaczyłam, jak Drew wychodzi frontowymi drzwiami. - Yep, mieszkam tam. Tylko ja. Chmurzy się. – A co z twoim tatą? - Próbuje zacząć na nowo swoje życie. Zgaduję, że skończyłam nie będąc jego częścią. – Odwracam od niej wzrok. Nie musi wiedzieć, jak bardzo mnie to rani. - Drew z tobą zostaje? - Czasami. W większości tylko w sobotnie noce. Nie lubi, jak jestem tam sama.
1
Ida Scott Taylor – angielski pisarz.
- Widzę to. On jest bardzo opiekuńczy wobec tych, których kocha. – Nie wiem, co na to odpowiedzieć. Dopiero co powiedział mi, że mnie kocha, a jednak jego matka, której nigdy nie spotkałam wydaje się już o tym wiedzieć. – Tak, on cię kocha. Matka potrafi stwierdzić tego rodzaju rzeczy. - Wcześniej, kiedy ładowali mnie, żeby tutaj przywieźć słyszałam, jak Drew wspominał Beau, że tylko jedna osoba wiedziała, że dostał się do Columbia. Zakładam, że chodzi o ciebie? - Tak, tak myślę. Ale dowiedziałam się dopiero dzisiaj. Nie wiem, jak pan Hale mógł o tym usłyszeć. Nawet nie wiedziałam, że Drew chce iść do Columbia. Nie powiedział mi. - Wiesz dlaczego chce tam iść? - Powiedział, że dlatego, iż chce być ze mną. Złożył podanie zeszłej jesieni, kiedy dowiedział się o moim przesłuchaniu. Mój list z potwierdzeniem przyjęcia do Juilliard przyszedł w weekend. Czekał z powiedzeniem mi, dopóki nie był pewien, jakie były moje plany. - Zostałaś przyjęta do Juilliard? Ali, to niesamowite. - Dziękuję. Jestem tancerką. - Musisz być wspaniałą tancerką. Nie mogę się doczekać, żeby kiedyś cię obejrzeć… jeśli to ok? Do moich oczu wracają łzy. Wiem, że powinnam trzymać się trochę dłużej, ale kocham Drew. On jest moim domem i będąc tutaj, z jego mamą poniekąd czuję, jakby była także moją. Tak bardzo brakuje mi rozmowy z moją mamą. Mama Drew i ja rozmawiamy przez godziny. Pielęgniarki przychodzą kilka razy, żeby sprawdzić co z nią, ale jesteśmy tak zaabsorbowane naszą rozmową, że ledwo nawet to zauważamy. W pewnym momencie przysunęłam do niej bliżej krzesło i oparłam głowę o łóżko. To było tak emocjonalne kilka dni, że kiedy zaczęła przebiegać palcami przez moje włosy po prostu zasnęłam. Gdzieś około pierwszej nad ranem czuję rękę, przebiegającą w dół moich pleców, siadam prosto i widzę stojącego tam Drew. Jestem zaskoczona, że wpuścili go tak późno, ale strasznie się cieszę, że go widzę. Natychmiast wstaję i wchodzę w jego ramiona. Chcę się go trzymać na zawsze. Wciska głowę w moją szyję i czuję, jak mnie wdycha. Na jego skórze ciągle unosi się delikatny
zapach chloru. Tak, jak znajomy jest dla mnie ten jego zapach, nie mogę się powstrzymać od skrzywienia, ponieważ to oznacza, że nawet nie zdążył wziąć prysznica. W końcu się odsuwam. Muszę mu się przyjrzeć od głowy, po palce u stóp. - Z tobą ok? Tak się o ciebie martwiłam. – Szepczę do niego. Na jego twarzy wyryta jest mieszanka emocji i wyczerpania. - Teraz już tak. Jak się ona ma? Co jej się stało? – Jego oczy opuszczają moje i przesuwają się po jego mamie. Ciągle śpi. - Z nią też jest ok. Trochę poobijana, kilka siniaków i złamał jej dwa żebra, ale wydaje się silna. Wyjdzie z tego. Wygląda na takiego smutnego. - Przepraszam, że musiałaś tutaj przyjechać. Czy wasza dwójka się dogadała? - Nie przepraszaj i tak. Kochałam każdą minutę rozmowy z nią. Ona jest cudowna. Mały uśmiech ukazuje się na jego twarzy, kiedy to mówię. - Jest cudowna. Jestem taki szczęśliwy, że w końcu miałaś okazję ją poznać. Przepraszam, że to zajęło tak długo. - Nie przepraszaj. – Oboje przestajemy mówić i tak po prostu gapimy się na siebie. – Co ci się stało? – Przebiegam dłonią w dół jego ramienia i klatki piersiowej. Podnoszę jego dłoń i patrzę na jego uszkodzone knykcie. Są spuchnięte i muszą go boleć. - Możemy porozmawiać dogłębnie o tym wszystkim później, ale okazuje się, że szwagier trenera Black’a jest lokalnym sędzią. On i Beau pojechali do jego domu i odbyli małą rozmowę od serca. Wygląda na to, że mój ojciec nie był taki rozważny i dyskretny, jak myślał, że był. Kilkoro ludzi, wliczając trenera Black’a, podejrzewało, że coś się dzieje w domu. Sędzia wystosował nakaz habeas corpus,1 który mówi, że zostałem przyprowadzony przed sąd, przed spisaniem dowodów – no wiesz odciski palców, zdjęcia i wszystkie te rzeczy.
1
habeas corpus – nakaz doprowadzenia zatrzymanego do sądu w celu stwierdzenia legalności aresztu.
Oświadcza on również, że więzień może zostać zwolniony za bezprawne zatrzymanie, to jest: pozbawienie wolności z braku wystarczających przyczyn i dowodów. W ciągu ostatnich kilku godzin nauczyłem się wszystkich tego rodzaju rzeczy. Musiało zostać złożonych kilka oświadczeń i w połączeniu z Beau i moją mamą sprawiły one, że zostałem wypuszczony ze stwierdzeniem, że była to samoobrona. Podczas gdy mój ojciec jest oskarżony o zniewagę dzieci, napaść, nadużycia domowe i usiłowanie morderstwa. - Co? Morderstwa? - Yep, najwyraźniej te siniaki wokół szyi mojej mamy świadczą o tym, że próbował ją dusić. Czy jego intencją było, czy nie było morderstwo, jest to naprawdę dla nich nieważne. Nie za dobry ruch z jego strony. Nie ma możliwości wyjścia za kaucją i będzie przez jakiś czas związany w systemie sądowym. - Drew, to szalone. - Wiem, ale dostanie to, na co zasłużył. Przynajmniej teraz wszyscy w końcu możemy żyć. Beau przeżywa teraz ciężki czas w związku z tym wszystkim, ale pomożemy mu przez to przejść. - Widziałam go wcześniej. Przyszedł do mnie. - Wiem. Cieszę się, że to zrobił. Jesteś także jego rodziną. – Moje serce przestaje bić i żadne słowa nie muszą zostać wypowiedziane. Drew owija dłoń wokół mojej twarzy i obniża swoje usta do moich. – Kocham cię. – Szepcze przy moich ustach, nie zrywając kontaktu. Jeśli mogłabym się wczołgać do jego wnętrza i pozostać tam na zawsze, myślę, że bym to zrobiła. Słyszymy dochodzące zza nas odchrząknięcie. Odskakujemy od siebie i odwracamy się, żeby spojrzeć na jego mamę. Drew podchodzi do niej i pochyla się, żeby ją przytulić. - Mamo… - Jego głos się łamie. - W porządku, Drew. Wszystko będzie ok. Tylko pomyśl o tym, dzisiaj przydarzyły mi się trzy dobre rzeczy… chcesz posłuchać jakie? – Odchyla się od niej i chichocze. - Pewnie.
- Po pierwsze, dowiedziałam się, że zostałeś przyjęty do Columbia, w Nowym Jorku. Jestem z ciebie taka dumna. Nie masz nawet pojęcia. Po drugie, mogłam poznać tą piękną, wspaniałą dziewczynę, która skradła ci serce i sprawiła, że jesteś taki szczęśliwy. Zasługujesz, żeby być kochanym bezwarunkowo i nie potrafię ci powiedzieć, co to dla mnie znaczy, że znalazłeś kogoś takiego, jak ona. – Spogląda na mnie i się uśmiecha. – I po trzecie, w końcu dostałam możliwość życia moim życiem, robiąc piękne wspomnienia, które będą warte zapamiętania. Nie mogę się powstrzymać od podejścia z drugiej strony łóżka i przytulenia jej. Słuchała mnie i uznała to co mówiłam za wystarczająco głębokie, żeby zapamiętać i powtórzyć. - Tak jakby mam teraz tą chwilę, obserwując jedyne dwie kobiety w moim życiu, mające ze sobą taki kontakt. Nie zamierzam kłamać. Zdecydowanie to kocham, ale jest to trochę dziwne uczucie. – Cała nasza trójka się śmieje i biedna mama Drew jęczy z bólu. - Gdzie Beau? – Pyta. - Jest w poczekalni. Nie pozwoliliby nam obu wejść. - A Matt? - Śpi u cioci Elli. Wzdycha i jej ciało omiata ulga. - Cóż, mój ulubiony najstarszy synu, może zabierzesz tą młoda damę do domu i trochę odpoczniesz. Przyślij tutaj Beau, a ja zobaczę się z waszą dwójką jutro. - Ok, mamo. Kocham cię. – Drew się pochyla i delikatnie jeszcze raz ja przytula. - I ja kocham was oboje. Moje oczy ponownie wypełniają się łzami i uśmiecham się do niej. Nasze spojrzenia się blokują i ona wie, ile to dla mnie znaczy nawet bez mówienia czegokolwiek. Ręka w rękę wychodzimy z Drew do poczekalni. Beau siedzi z łokciami opartymi na kolanach i głową pochyloną i schowaną w dłoniach. Jego nogi
podskakują. Na całym nim wypisany jest niepokój. Podskakuje, kiedy słyszy, że przesuwane drzwi się otwierają i podrywa się z krzesła, kiedy nas widzi. Sapię delikatnie, kiedy przyswajam zniszczenia na jego twarzy i ubraniach. Drew mocniej ściska moją dłoń. To jego sposób na powiedzenie mi, żebym nie robiła z tego wielkiej sprawy. - Czy z nią ok? – Jego oczy przeskakują tam i z powrotem pomiędzy nami, szukając odpowiedzi. - Tak. Trochę poobijana, ale szczerze mówiąc wydaje się jaśniejsza może nawet szczęśliwsza, niż widziałem ją od bardzo dawna. – Beau wypuszcza głęboki oddech i przebiega ręką po włosach. - Koleś. Czuję, jakbym czekał godzinami, żeby to usłyszeć. - O czym ty mówisz? Napisałam do ciebie, kiedy tutaj dotarłam. – Mówię mu. - Wiem, ale część mnie myślała, że mogłaś pominąć jakieś szczegóły, ponieważ nie chciałaś, żebym się martwił i ostatecznie skończyłem martwiąc się bardziej… - Beau, przestań. – Mówi Drew. – W każdym razie i tak jesteś na nogach. Idź tam i sam zobacz co z nią. - Tak, brzmi dobrze. Prawdopodobnie spędzę tutaj resztę nocy. - Ja będę u Ali. - Ok, więc zobaczymy się jutro. Sięgają po siebie, uderzają się przedramionami i obejmują tak, jak tylko bracia potrafią. Są szczęściarzami, że mają siebie. Wychodzę z ostrego dyżuru razem z Drew. Ciągle trzyma moją dłoń i kocham to, że nie chce mnie puścić. Będąc w pobliżu Drew przez te ostatnie kilka miesięcy, zawsze czułam, że ma w sobie tą ostrość, że nie potrzebuje nikogo i tak naprawdę niczego. Wiedziałam, że mnie lubił i chciał spędzać ze mną czas, ale w większości czułam, jakby ten związek był jednostronny. Potrzebowałam go o wiele bardziej, niż on mnie. Ale może tak nie jest. Może on potrzebuje mnie równie mocno. Zrobił świetną robotę ukrywając to.
DREW Nie za wiele zostaje powiedziane w drodze ze szpitala do domu. Nie jestem pewny, co jej powiedzieć, ale nie potrafię puścić jej ręki. W ciągu ostatnich ośmiu godzin moje emocje przechodziły od jednej skrajnej, do następnej. Byłem taki zły na wszystko. Byłem zły na moją mamę, za pozwolenie, żeby to się działo tak długo. Byłem zły na Beau za to, że go nie powstrzymał od zranienia jej. Byłem zły na siebie za życie, z którym musiałem sobie radzić. To po prostu nie jest fair. Byłem zły na wszystkich i wszystko. Potem, kiedy złość się rozproszyła, zaczęło działać to miażdżące poczucie smutku i winy. To poczucie winy rani i nawiedza mnie najbardziej. Zawsze tak jest i żyję z tym każdego dnia. To co się im dzisiaj stało było moją winą. Gdybym po prostu zastosował się do jego planu nic z tego nigdy by się nie wydarzyło. Chodzi jednak o to, że nie jestem skłonny, żeby zrezygnować z Ali i przez to, oni ucierpieli. Jeśli tylko odszedłbym od niej miesiące temu tak, jak powinienem. Ale to byłoby jak rezygnowanie z powietrza. Potrzebujesz powietrza, żeby oddychać, a ja potrzebuję jej. Ali wjeżdża na podjazd i parkuję samochód. – Do którego domu chcesz iść? - Do twojego. Jednak muszę najpierw zabrać parę ciuchów. Pójdziesz ze mną? - Nie mam żadnego powodu, żeby kiedykolwiek wracać do tego domu. Zawiera w sobie tak wiele okropnych dla mnie wspomnień, że naprawdę chcę po prostu zamieszkać z Ali. Prawdopodobnie pozwoliłaby mi, gdybym zapytał. Kiedy przechodzimy przez drzwi do kuchni, ściskam mocniej jej dłoń. Zniszczenia w kuchni, bałagan i krew, która jest wszędzie zabierają mnie z powrotem do tego, co było wcześniej i zamieram. Jakoś odpływam i żeby mnie ściągnąć z powrotem Ali musi pociągnąć mnie za rękę i krzyknąć moje imię. Nie zdawałem sobie sprawy, że się trzęsę, dopóki na nią nie spojrzałem i nie zobaczyłem, że trzyma obie moje dłonie. - Dalej, Drew, wejdźmy i wyjdźmy, ok? Chcesz, żebym poszła i zabrała dla ciebie jakieś ubrania i spotkamy się na zewnątrz? - Nie, nie chcę, żebyś była w pobliżu czegokolwiek w tym domu. Chociaż dziękuję za ofertę. – Pociągam ją za sobą w górę schodów i do mojego pokoju.
- To trochę dziwne uczucie. Nigdy wcześniej nie byłam w twoim pokoju. – Wygląda przez okno, w stronę swojego domu. To jest mój widok na nią. - Wiem. Nigdy nie chciałem, żebyś była częścią tego życia. Przepraszam. - Nie przepraszaj. Teraz rozumiem trochę lepiej. Mój pokój wygląda jak typowy pokój faceta. Utrzymuję go bardzo schludnym i jest wypełniony akcesoriami pływackimi. Widzę, jak przebiega wzrokiem po ścianach. Mam tak wiele nagród i oprawionych artykułów, na których przeczytanie musiałaby poświęcić godziny. W rogu mam deskę surfingową. Przebiega po niej palcami. Na biurku mam wielki słój do zapraw, który tak jak jej, jest wypełniony muszlami i kawałkami szkła morskiego. Podnosi go i uśmiecha się do mnie. Wie, że pochodzą one z naszej pierwszej randki i daje mi spojrzenie, które mówi, że ten słój zdecydowanie idzie z nami. - Trener Black wspomniał sędziemu Tomas’owi, że jakoś zostało w to wmieszane przestępstwo. List potwierdzający moje przyjęcie na studia był w mojej szafce, w szkole, więc żeby spróbować wyłowić prawdziwą historię tego, jak mój drogi ojciec zbliżył się do tych informacji, dodał kolejny federalny akt oskarżenia do jego listy wykroczeń. Prawo federalne mówi, że każda poczta, która została otwarta, zabrana, lub zniszczona jest uważana za naruszenie korespondencji i to jest karane. Tata natychmiast zaczął się wycofywać i śpiewać jak ptaszek, poświęcając Cassidy, dla swojego własnego dobra. Najwyraźniej podsłuchała nas w korytarzu. Musiała za mną stać i po tym, jak odeszliśmy włamała się do mojej szafki, zabrała wszystkie potwierdzające listy i dała je mojemu ojcu. Niedowierzanie i szok są wypisane na twarzy Ali. Zastępuje je gniew, kiedy zaciska szczękę i robi się czerwona. - Zgaduję, że po prostu nie rozumiem, dlaczego miałaby popadać w taką skrajność. Musiała wiedzieć, że dowiesz się, skąd on miał te listy. Nie mogę uwierzyć, że włamała się do twojej szafki! Musi również stać za tym, co stało się w Jaskini. Nie rozumiem dlaczego to zrobiła, ale to naprawdę może być tylko ona. - Wiem. Trener Black powiedział, że będziemy wiedzieli więcej do poniedziałku.
Ali siada na moim łóżku, kiedy chwytam torbę i pakuję do niej parę rzeczy. Wiem, że moja mama będzie potrzebowała pomocy, kiedy wróci do domu, ale na razie, chcę tylko być z Ali. Kiedy wracamy do jej domu, natychmiast upuszczam torbę koło jej komody i wchodzę do łazienki. Ściągam wszystkie ubrania i wchodzę pod prysznic. Muszę zmyć te wizje, wspomnienia, emocje, krew, pot i brud. Potrzebuję, żeby cała ta okropna noc zniknęła. Umieszczam obie dłonie na ścianie i nachylam się do przodu, pozwalając gorącej wodzie mnie obmywać. W pewnym momencie spoglądam w górę i widzę Ali, siedzącą na blacie i obserwującą mnie. Na jej pięknej twarzy widoczna jest miłość i troska, ale zostawia mnie samego i daje mi przestrzeń. Tego właśnie w tym momencie potrzebuję. Za każdym razem, kiedy zamykam oczy widzę Beau i moją mamę krwawiących i leżących na podłodze. Nie wiem, jak wymazać ten obraz i moje serce znów zaczyna przyspieszać. Czuję narastający napad lękowy i teraz jest to mój trzeci, w ciągu czterech dni. Nie potrafię ich kontrolować, a one sprawiają, że czuję się słaby. Woda się wyłącza i Ali bierze mnie za rękę, wyprowadzając mnie spod prysznica. Obserwuję każdy jej ruch. Przebiega ręcznikiem po mojej głowie, przez klatkę piersiową i plecy, owija go wokół mojej talii, zamyka pokrywę toalety, sadza mnie na niej i siada na mnie okrakiem. Opieram głowę na jej ramieniu. Trzyma mnie, dopóki nie przestaję się trząść, mój oddech wraca do normy i uspokajam się wystarczająco, żeby wstać. - Chodźmy do łóżka, ok? – Jej głos jest tak delikatny, prawie jak szept. - Ok. – Ubieram bokserki i wspinam się do jej łóżka. Zmienia ubrania i dołącza do mnie pod kołdrą. - Okłamałem cię. – To po prostu wychodzi. - Kiedy? – Przekręca się na bok, więc jesteśmy zwróceni do siebie twarzą. - Tatuaż, który mam wewnątrz ramienia „Wolność”, nie dotyczy uczucia, które mam pływając. To jest odpowiedź, którą daję ludziom. To, co naprawdę znaczy, to to, że z każdym pociągnięciem, które biorę, pływanie jest moim biletem do wydostania się stąd i z daleka od niego. Kiedy widzę to przez gogle,
jest to przypomnieniem, że muszę się skupić na pływaniu mocniej, szybciej i dłużej, ponieważ wiem, że nie ważne co, jeśli robię te rzeczy to pewnego dnia będę wolny. Wolny od niego. To dlatego sobie to wytatuowałem. W jej oczach zbierają się łzy. – Nie wiem, co na to odpowiedzieć – mówi. – wiem, że wciąż jest tona rzeczy, których o mnie nie wiesz, ale w tym momencie nie mogę żadnej wymyślić. Myślę, że oficjalnie wygrałeś tą rundę „zagnij mnie.” Daję jej mały uśmiech, ale wiem, że widzi, iż wyraz mojej twarzy zmienia się w smutek. Jest bardzo zaznajomiona z tym wyglądem. - To moja wina, że to wszystko trwało tak długo. – Czuję się, jakbym wyjawiał jej moje największe grzechy. One wszystkie się ze mnie wylewają i nie wiem, czy potrafię je zatrzymać. - Jak w ogóle możesz w to wierzyć? - To jest prawda. Jestem najstarszy i jestem także największy z naszej czwórki. Powinienem to zatrzymać wiele lat temu. Moje oczy wypełniają się łzami. Zasysam moją dolną wargę i przygryzam ją. Nie chcę przed nią płakać. Ja nie płaczę, nigdy. – Ranił ich wiele razy. – Szepczę do niej. Łza wycieka wbrew mojej woli i biegnie w dół mojej twarzy. Wyraz jej twarzy daje mi znać, że jej serce łamie się przez ból, który czuję. Zaciskam dłonie w pięści. Wiem, jak to wyłączyć. Wiem, jak wyłączyć wszystkie emocje i nic nie czuć. To jest coś, co udoskonaliłem przez lata. Tylko że teraz, to nie działa. Jej ręce się podnoszą, odsuwa kosmyk włosów z mojego czoła i chwyta w dłonie moją twarz. Tylko ten mały dotyk, daje mi niewielkie poczucie spokoju. - Drew, dlaczego próbujesz wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co on zrobił? On jest okropnym, znieważającym, chorym człowiekiem. Te rzeczy, które zrobił i mówił były jego czynami i ty nie miałeś nad nimi kontroli. To wszystko jest na jego rachunek. Ty i Beau byliście dziećmi, a on nadużył przywileju bycia waszym ojcem. Nie możesz zabrać od niego winy za to i przerzucić na siebie. To nie ty zrobiłeś te rzeczy. To były jego wybory. Nie zrobiłeś nic złego. – Słyszę co mówi, ale w ten sposób myślałem o tym wszystkim przez lata. Jest dla mnie niezgłębione, żeby zaakceptować to, że
mogłem się mylić, albo że powinienem był spojrzeć inaczej na tą sytuację z nim. To wszystko staje się tak bardzo związane z tym kim jestem i co myślę o sobie. - Ali, nie ochroniłem ich. – Mocno zaciskam oczy. One palą. Moja broda drży i wciągam powietrze nosem. Wielka gula uformowała się w moim gardle i teraz moje łzy zaczynają opadać. To uczucie jest tak przytłaczające, że tak bardzo jak próbuję, nie mogę ich utrzymać. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz płakałem. Oh, tak potrafię. - Zrobiłeś to. Tak wiele razy, że prawdopodobnie nawet nie moglibyśmy ich zliczyć. I szczerze mówiąc, to prawdopodobnie i tak nie miałoby znaczenia, co zrobiłeś innym razem, ponieważ on nie zamierzał się zmienić i znalazłby sposób, żeby i tak być podłym. - Powinienem był powstrzymać go wcześniej. - Skarbie, nie możesz zmienić tego, co już się wydarzyło. Ale musisz czuć się dobrze co do dzisiejszego dnia. Weź głęboki oddech i pamiętaj, że dzisiaj go powstrzymałeś. Wszystko co się liczy, to dzisiejszy dzień, a on już nigdy nie dotknie żadnego z was. – Ona ma rację. - Powstrzymałem go dzisiaj. – Wypuszczam głęboki oddech, a wraz z nim przychodzi więcej łez. Teraz wie, że nie ważne co, nie może nas już dłużej kontrolować. Mogę być przyczyną tego, co ich dzisiaj spotkało, ale obroniłem ich, a także ich przyszłość. Od teraz, zawsze będę się opierał i walczył dla nich. Dzisiaj, stracił swoją moc i gdzieś, gdziekolwiek jest, wie o tym. Ali podciąga kołdrę nad nasze głowy i wiem, co robi. Tworzy małą bańkę, która jest bezpiecznym miejscem, w którym istnieje tylko ona i ja. W tej bańce, zagarniam ją w swoje ramiona i płaczę. Płaczę, dopóki już dłużej nie mogę, a potem zapadamy w sen.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 21 ALI Budzi mnie hałas w kuchni. Wyślizguję się z łóżka i schodzę na dół, zobaczyć co to jest. W żadnym razie nie chcę budzić Drew. Musi odpocząć. Znajduję, stojącego przy lodówce Beau, który spogląda w górę, kiedy mnie widzi. - Hej, kiedy tutaj dotarłeś? – Patrzę na zegar i widzę, że jest 6:30. - Kilka minut temu. Podchodzę do niego i przytulam. Cieszę się, że tutaj jest. - Dlaczego nie usiądziesz, a ja przygotuję ci coś do jedzenia. – Wzdycha i siada na stole. - Dzięki. – Wygląda na tak zmęczonego. - Twoja twarz wygląda lepiej. - Taa, przełożona pielęgniarek odpowiedzialna za moją mamę rzuciła na mnie jedno spojrzenie i się nachmurzyła. Następną rzeczą, którą wiem było to, że mnie czyściła i zszywała moją wargę. Prawdopodobnie powinienem był przyłączyć się do mamy. Pielęgniarka myśli, że mam delikatny wstrząs mózgu, ale wszystko jedno. Teraz jest już po wszystkim. - Podaję mu trzy ibuprofeny i dużą szklankę wody. - Jak brzmi jajecznica i owocowe smoothie?1 - Miękkie jedzenie będzie prawdopodobnie dla niego najlepsze.
1
jeśli ktoś nie wie smoothie to zmiksowany i schłodzony napój bezalkoholowy na bazie owoców.
- Idealnie. Dzięki, Ali. - W każdej chwili, Beau. Beau idzie w stronę salonu i kładzie się na kanapie. Podaję mu paczkę mrożonych jagód, na jego spuchnięty policzek i w ciągu pięciu minut jest nieprzytomny. Moje serce boli dla niego i tego, co musi czuć. Przykrywam go kocem i wracam do kuchni, żeby zrobić jakieś śniadanie. Zgaduję, że Drew również wcześniej nie jadł, więc wyciągam ziemniaki, żeby zrobić placki ziemniaczane i opakowanie bekonu. Około 8:00 Drew schodzi do kuchni i rozgląda się wokół. Wrzucił na siebie parę sportowych spodenek i chociaż teraz nie jest odpowiedni czas, żeby się gapić, to nie mogę się powstrzymać. Jego rozmiar, skóra, mięśnie – jest piękny. Widzi Beau, a potem całe to jedzenie, które zrobiłam. - Zrobiłaś to dla nas? - Tak. Pomyślałam, że możesz się obudzić i być głodny. Podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. – Kocham cię. Nachylam się trochę do niego. Nie mogę się powstrzymać. – Ja też cię kocham. Drew podaje mi swój telefon i widzę wiadomość od cioci Elli. Zatrzymuje dzisiaj Matt’a u siebie w domu. Zgodziliśmy się, że najlepiej dla niego będzie trzymać się z dala od szkoły. Ogromna część mnie chce pojechać i go zabrać. Czuję, że wszyscy powinniśmy być razem, ale tak prawdopodobnie jest najlepiej. On ciągle jest taki młody i nie potrzebuje widzieć dzisiaj rano Drew i Beau. Oni również potrzebują trochę czasu, żeby się zastanowić i wyleczyć, bez poczucia, że muszą udawać dla Matt’a. Trener Black zadzwonił o 8:30 i dał znać, że nasza trójka jest zwolniona z lekcji do poniedziałku. Tak bardzo, jak nienawidzę zostawać w tyle ze szkołą tak blisko końca roku szkolnego, część mnie się tym nie przejmuje. Nie ważne co i tak ukończę szkołę i już zostałam przyjęta do Juilliard. Jestem tu, gdzie muszę być, czyli z moim facetem i jego słodkim bratem. Po tym, jak Beau zadzwonił na 911, przed ich domem pokazała się ekipa telewizyjna, robiąc reportaż o tym, jak ich mama zostaje zapakowana do karetki,
a Drew aresztowany. Do 9:00 wszyscy poznali ten horror, w którym żyli chłopcy i ich mama. O 9:15 ktoś puka do drzwi i otwieram je, znajdując stojącą tam Leile. - Leila. Hej, jak się masz? – Na jej twarzy wyryte są zmarszczki i bawi się palcami. - Ze mną dobrze. Chciałam tylko przyjechać… - Jej spojrzenie opuszcza mnie i ląduje na Beau, który podszedł za mnie. Jego język ciała jest sztywny i całkowicie zamknięty, ale ta dwójka patrzy na siebie tak, jakby mnie tam w ogóle nie było. - Beau. – Szepcze. Jej oczy wypełniają łzy. - Czego chcesz Leila? – Jest wobec niej ostry i widzę, jak ona się wzdryga. - Ja tylko… dwadzieścia cztery godziny. – Mówi cicho i niepewnie. - Dwadzieścia cztery godziny czego? - Rozejmu, zawieszenia ognia, jakkolwiek chcesz to nazwać. Ja tylko… proszę, Beau. Dwadzieścia cztery godziny. – W jej głosie jest tak wiele błagania i widzę, że jedna po drugiej, cegły z jego muru zaczynają opadać. Wyraz jego twarzy przeskakuje od spekulacji do uwielbienia. Tylko obserwując ich, dostaję emocjonalne smagnięcie batem. - Ok. – Mówi do niej cicho. Co? - Ok? –Patrzy na niego z nadzieją. Potakuje, a ona wypuszcza największy oddech, mijając mnie jak we mgle i lądując prosto w jego ramionach. Niedopowiedzeniem byłoby stwierdzić, że jestem w szoku widząc ten uścisk, który daje sobie ta dwójka. Moja szczęka musiała opaść, ponieważ słyszę, jak podchodzi do mnie Drew i zamyka drzwi. Spoglądam na niego, on chichocze, wyciąga palec i popycha do góry moją szczękę. - Chodź, zostawmy ich na chwilę samych. – Mówi do mnie. - Czy coś mi umknęło? Nie rozumiem. – Kiedy ich mijamy, Beau wtula bardziej swoją głowę w jej szyję i ramię, a palce Leili falują w jego włosach.
Co? To nie jest zwyczajny uścisk. Jest bardzo intymny i taki, który z pewnością był już dzielony wcześniej. - Kiedy byliśmy dziećmi, oni byli najlepszymi przyjaciółmi. – Nie znałam tego małego faktu o nich. - Co się z nimi stało? Zawsze myślałam, że ona tak naprawdę go nie lubi. – Drew bierze mnie za rękę, kiedy wchodzimy na górę po schodach. - Nie jestem pewny. Nigdy mi nie powiedział, ale wiem, że po tym, cokolwiek się między nimi wydarzyło on nie był już taki sam. - To naprawdę smutne. - Może, ale to ich historia do rozwiązania. - Huh. Z powrotem w moim pokoju, Drew otrzymał wiadomość od swojej mamy. Zostanie wypisana później popołudniu, więc zdecydowaliśmy się trochę zdrzemnąć, zanim on pojedzie ją odebrać. Beau postanowił zostać i pobyć ze mną, ale wygląda na to, że jego plany mogły się zmienić. Otwieram drzwi balkonowe i pozwalam dźwiękom plaży zalać pokój. Byłam tak do nich przyzwyczajona, że czasami zastanawiam się, jak kiedykolwiek ponownie zasnę bez nich. Drew i ja wspinamy się do łóżka, zakopujemy się pod kołdrę i wtulam się w niego tak, że mogę być owinięta jego ramionami.
DREW W poniedziałek rano wszyscy razem jedziemy do szkoły, wyrzucając najpierw Matt’a. Wiemy, że dzisiaj będzie trudny dzień, więc postanowiliśmy trzymać się razem. Żadne z nas nie ma zamiaru zostać po szkole, więc w minucie, w której zadzwoni dzwonek, spadamy stąd. Parkuję jeepa na moim zwykłym miejscu, a Grant i Ryan stają obok nas. Nasz piątka wychodzi z aut. Chwytam rękę Ali i wszyscy poniekąd gapimy się na siebie nawzajem. Beau opuszcza wzrok na ziemię i jeszcze raz chcę skopać tyłek mojemu ojcu. Nienawidzę tego, że Beau tak się czuje. Na jego twarzy ciągle są szwy, wyraźne siniaki i opuchlizna. Tylko kilka z nich zblakło i są teraz żółte, ale ból, który został mu zadany jest wciąż widoczny. Grant podchodzi pierwszy i zarzuca ramiona wokół Beau, dając mu niezręczny, ale szczery uścisk. Beau się śmieje i odwzajemnia uścisk. Ryan jest następny i Beau zauważalnie się relaksuje. Zarzucam ramię wokół Ali. Nie potrzebuję od nich żadnego uczucia. Wszystko czego chcę, dostaję od niej. Dzwoni dzwonek. Ali i ja odwracamy się, żeby odejść jako pierwsi. Beau jest za nami z naszymi, otaczającymi go z dwóch stron przyjaciółmi. Wchodzimy do szkoły, jakby nie było to inne od pozostałych dni. Opuszczam ramię i chwytam dłoń Ali. Spogląda na mnie i daje mi największy uśmiech. Sprawiam, że jest szczęśliwa. Ciągle się na niej skupiam, kiedy podchodzimy do szafek. Mogę wyczuć lądujące na nas oczy i szepty. W tym momencie, kto wie o czym oni plotkują. Może to dotyczyć mojej rodziny, albo Ali i mnie. Mam nadzieję, że chodzi o nas, ponieważ chcę, żeby cały świat widział, że jest coś takiego jak my. - Hej, Drew, mogę na minutkę z tobą porozmawiać? – Dźwięk głosu Cassidy sprawia, że zamieram w pół kroku. Nie mogę uwierzyć, że ma tupet, żeby do mnie podejść. Oczywiście, że będzie próbowała robić to tutaj. To nie tak, że zamierza pojawić się w moim domu czy coś takiego. Oboje z Ali odwracamy się, żeby zobaczyć, że stoi za
nami. Jest sama i nigdzie w pobliżu nie ma jej przyjaciółek. Jej oczy wypełnione są łzami i mogę zobaczyć na niej całej wstyd, żal i hańbę. Zabawną rzeczą jest… że mam to gdzieś. Przyglądam się jej od głowy po palce u stóp. Czuję, że moja twarz robi się czerwona i Ali ściska moją dłoń, ponieważ widzi i czuję, że jestem wkurzony. Zwężam na nią oczy. – Nie, Cassidy. Nigdy więcej nie będę z tobą rozmawiał, a ty nigdy więcej nie będziesz się do mnie odzywała. Rozumiesz? Nawet nie patrz na mnie, Beau, czy Ali. Powtarzałem ci w kółko, a ty po prostu nie potrafiłaś odpuścić. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś, albo jak źle mogło się to wszystko skończyć dla Beau, mojej mamy, czy mnie? Jesteś okropną i samolubną osobą. Trzymaj się od nas tak daleko, jak to możliwe, a ja zamierzam zapomnieć, że kiedykolwiek istniałaś. – On się wzdryga, a łzy teraz już spływają po jej twarzy. Leila podchodzi obok Ali i krzyżuje swoje ramiona na piersi, patrząc gniewnie na Cassidy. Beau, Grant i Ryan podeszli za mnie. Patrzy na nas wszystkich i zatrzymuje się, kiedy widzi twarz Beau. Wypuszcza małe sapnięcie, ale wystarczające dla nas, żeby je usłyszeć. - Cassidy! – Odwraca się w moją stronę. – Odejdź. Teraz! Mój głos się podniósł, a ona podskakuje na jego ton. Nie zdawałem sobie sprawy, ale cały korytarz wypełnił się ludźmi, którzy obserwują tą scenę przed nimi i ani jedna osoba nic nie mówi. Zapada grobowa cisza. Cassidy jeszcze raz rozgląda się po wszystkich, którzy się na nią gapią, a potem przebiega pomiędzy Grant’em i Ryan’em w stronę frontowych drzwi. Wzdychając, poluźniam swój uchwyt na dłoni Ali i patrzę na Beau. Przechodzi pomiędzy nami moment ciszy, a Beau potakuje. Wie, że chcę ją zniszczyć, ale rozumie również, że musimy ruszyć naprzód. To czas, żeby skończyć z tyranami. Bez odrywania oczu od Beau, mówię – Koniec przedstawienia… idźcie do klas. – Natychmiast wokół nas pojawia się poruszenie i hałas. Beau rzuca mi uśmieszek, ponieważ między naszą dwójką, nigdy nie jestem tym, który wykorzystuje siłę naszej popularności. Nie mogę się powstrzymać i szczerzę się do niego w odpowiedzi.
Do pory lunchu, zdaję sobie sprawę, że większość plotek dotyczy Ali i mnie. Ostatecznie, kto tak naprawdę przejmuje się czyimiś rodzicami? Większość dzieciaków ma swoje własne dramaty, z którymi muszą sobie radzić w domu i nie chcą być dręczeni żadnym więcej. Właśnie wróciliśmy do szkoły z naszego lunchu, kiedy podchodzi do nas trener Black. – Drew, Beau, Ali, czy możecie proszę pójść ze mną do gabinetu? – Głos ma ponury i jego oczy gwałtownie opadają na podłogę. Najpierw myślę, że może chce nas zbesztać za to, że Beau opuścił teren szkoły, ale kiedy otwiera drzwi, widzimy Cassidy, siedzącą obok gabinetu dyrektora Wright’a. Już dłużej nie płacze, teraz wygląda na wkurzoną. Potrząsam na nią głową. Czy któraś z tych łez była prawdziwa, czy one zawsze były tylko częścią jej planu? Jeden po drugim mijamy ją, wchodząc do środka. Nie zwraca uwagi na żadne z nas – wie lepiej. - W porządku, dzieciaki, proszę siadajcie. - Beau i ja umieszczamy Ali w środku. Uśmiecham się do siebie, kiedy zdaję sobie sprawę, że to już zawsze będzie tak dla niej wyglądać. Już nigdy więcej nie będzie musiała mierzyć się z czymkolwiek sama. Zawsze będzie miała po swojej stronie nas obu. Nikt z nas nic nie mówi, kiedy obserwujemy, jak trener Black podchodzi i staje obok dyrektora Wright’a. - Więc, oto jak będzie. Zamiast ściągania tutaj każdego z was oddzielnie, zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie załatwić to wszystko za jednym razem. Ostatecznie, to wszystko sprowadza się do wydarzeń, które miały wpływ na całą waszą trójkę, więc jeśli nie macie nic przeciwko temu, że będziemy mówić przed każdym z was otwarcie i szczerze, to zaczynamy. – Spoglądam na Ali i Beau, a oni oddają spojrzenie. Jestem pewny, że na naszych twarzach widoczne jest zmieszanie. Będąc najstarszym, postanawiam mówić za nas. Spogląda na dyrektora i wzruszam ramionami. – Dla nas brzmi dobrze. – Ani Beau, ani Ali nie wyrażają sprzeciwu. - Rozumiemy, że ten ostatni tydzień był ekstremalnie trudny i emocjonalny dla całej waszej trójki. Proszę uwierzcie, kiedy mówimy, że przez przedłużenie postępowania dyscyplinarnego, czas który otrzymaliśmy pozwolił nam lepiej pojąć to, co właściwie stało się we wspomnianych wydarzeniach. Dzisiaj chcemy zająć się dwoma, różnymi rzeczami, które wydarzyły się na terenie szkoły. To nie powinno być niespodzianką, ale mamy tutaj
najnowocześniejszy alarm bezpieczeństwa. Mamy kamery, ukryte na całym terenie szkoły, których nie są świadomi uczniowie i po tym spotkaniu, chcielibyśmy, żeby tak zostało. Są one idealnym środkiem bezpieczeństwa dla uczniów, ale nigdy nie wiadomo, kiedy okażą się przydatne. – Dyrektor Wright przerywa swoją małą mowę. Myślę, że daje nam czas, żebyśmy przetrawili to, co właśnie powiedział. Trener Black kładzie dłoń na oparciu krzesła dyrektora i celuje swoją uwagę w Ali. - W ostatnią niedzielną noc, dzięki kamerom bezpieczeństwa, znajdującym się na parkingu, byliśmy w stanie zidentyfikować tablice rejestracyjne czarnego mercedesa, który zatrzymał się na parkingu około 21:45 wieczorem. Młoda dama z ciemnymi włosami pod czapką z daszkiem, ubrana w strój taneczny, niosąca torbę, wysiadła z auta i weszła do Jaskini przez zewnętrzne drzwi. - Ale to nie byłam ja! – Ali zaczęła panikować i sięgam, żeby chwycić jej dłoń. - Uspokój się. Zmierzam do tego. Bierze głęboki oddech i sięga, żeby potrzeć naszyjnik z ważką. - Tablice rejestracyjne pokazują, że samochód jest zarejestrowany na panią Darla’e Meyers. – Ściskam jej dłoń trochę mocniej, ponieważ wszyscy wiemy, dokąd to zmierza. – Jak możecie stwierdzić po nazwisku, panna Meyers jest kuzynka Cassidy, która mieszka w Sarasocie. Policja odwiedziła ją w ostatni piątek, żeby spisać oświadczenie, ale z powodu natury innych zdarzeń, nie mieliśmy jeszcze możliwości, żeby przedyskutować to z wami. Płonę od szyi, po uszy. Wiedziałem, że Cassidy była w to zamieszana. Wszyscy wiedzieliśmy. - Okazało się, że panna Meyers była w domu rodziców Cassidy w niedzielę na kolacji i Cassidy powiedziała, że musi wybrać się i zabrać ze szkoły coś, co potrzebowała. Użyła wymówki, że auto panny Meyers blokowało jej własne i że wkrótce wróci. Kiedy policjanci przeszukali ciężarówkę, znaleźli torbę pełną puszek farby w spreju, młotek, duże nożyce ogrodowe, strój taneczny, czapkę bejsbolową i brązową perukę. Panna Meyers zgodziła się zachować dyskretnie wobec swojego kontaktu z policją. W przeciwnym razie, zostałaby uznana winną zakłócania policyjnego śledztwa, równie dobrze
mogłoby to sprawić, że będzie wyglądała na bardziej współwinną przestępstwa. Trzyma się swojego oświadczenia, że nie miała pojęcia, co planuje Cassidy. - Więc, co teraz będzie? – Nie mogę już dłużej czekać, żeby to usłyszeć. Wszyscy wiemy, że Cassidy jest winna. To, co chcę wiedzieć, to jaka będzie jej kara. - Cóż, nie skończyłem Drew, więc wstrzymaj się. – Mówi trener Black. – Po rozmowie z tobą i Beau na posterunku, we wtorkową noc, zmusiłem służbę ochrony, żeby wyciągnęła nagranie również z korytarza . Powiedziałeś, że Ali była jedyną osobą, która wiedziała o twoim przyjęciu do Columbia i że trzymałeś listy w szafce. Chcieliśmy wiedzieć, czy również tam wydarzyło się coś podejrzanego. I jakieś dziesięć minut po tym, jak wszyscy opuścili szkołę widzieliśmy Cassidy ze spinaczem do papieru, włamująca się do twojej szafki i wyciągającą stos kopert. Historia twojego ojca się ułożyła. To ona mu powiedziała i dała koperty. Nie mogę tego dłużej znieść. Puszczam dłoń Ali, zrywam się na nogi i zaczynam krążyć po pokoju. – Dlaczego? Nie rozumiem. - Cóż, właśnie skończyliśmy pytać ją o to samo i jej dokładne słowa brzmiały, że „musiała się pozbyć Ali.” - Więc mówicie mi, że to wszystko dlatego, że jest zazdrosna o moją dziewczynę? - Nie. Nie sądzę, że jest o nią zazdrosna. W jej historii jest więcej niż to i większość tego dotyczy jej ojca. Według niej, powiedział, że ma zrobić wszystko co trzeba, żeby się do ciebie zbliżyć. Więc próbowała sprawić, że Ali zostanie wyrzucona, a później pomyślała, że jeśli twoi rodzice się o niej dowiedzą, zakończą ten związek i będzie mogła zająć jej miejsce. Powiedziała, że nic z tego nie miało osobistego związku z Ali. To wszystko dotyczyło interesów jej ojca. Jednak, kto wie? Teraz jest to poza naszą kontrolą. Wiem, jak manipulacyjni mogą być ojcowie i poniekąd wiem, jaki jest tata Cassidy. Chociaż mogę solidaryzować się z tym, jak on sprawa, że ona się czuje nigdy nie wybaczę jej tego, co prawie stało się ze mną. Próbowała rozdzielić Ali i mnie i zniszczyć jedną rzecz, którą kiedykolwiek znalazłem tylko dla siebie. Włamała się do mojej szafki i ukradła moje prywatne rzeczy. Za moimi plecami poszła do mojego ojca i w zamian on prawie zabił moją mamę. Ciężko mi to wszystko pojąć. Jak ona w ogóle może w nocy spać?
- Chwila, skąd się dowiedziała, że dostałem się no Columbia? - Stała za tobą i słyszała całą twoją rozmowę z Ali. – Trener Black obserwuje mnie, kiedy mi to mówi. Widzi, jak zły jestem. Kładę ręce na biurku dyrektora Wright’a i pochylam się do przodu. Chwytam krawędź tak mocno, że moje knykcie stają się napięte i białe. Ręka Ali pociera moje plecy i to natychmiast spowalnia moją krew, która we mnie buzuje. Spoglądam na nią, a ona płacze. Łzy cicho spływają po jej twarzy i natychmiast zapominam o sobie. Opadam przed nią na ziemię. - Hej, ciiii… nie płacz. Już po wszystkim, ok. – Jej ręce przesunęły się na kolana i zakrywam je obie moją jedną dłonią, w tym samym czasie ocierając jej łzy drugą. Czuję jak Beau, trener i dyrektor mnie obserwują i nawet mnie to nie obchodzi. Wszystko co ma dla mnie znaczenie, to ta dziewczyna i to, jak się w tym momencie czuje. - Wiem, tylko… tak wiele się wydarzyło i to wszystko przeze mnie. Przepraszam. – Zgina się w pasie, zakrywając nasze dłonie i zaczyna się trząść, kiedy płacze w swoje kolana. Beau sięga i kładzie dłoń na jej plecach. Patrzy na mnie i w tym jednym spojrzeniu widzę, jak krzyczy do mnie, żebym to naprawił, naprawił ją. On nie chce, żeby ona się tak czuła. Ja nie chcę, żeby ona się tak czuła i musi to zrozumieć. - Ali, proszę spójrz na mnie. – Mówię cicho. Obraca głowę na bok i jej oczy blokują się na moich. Wylewają się z nich smutek, wina i łzy i wszystko o czym mogę myśleć to, nie, moja słodka dziewczynko. - Zamierzam powtórzyć ci to, co bardzo mądra i piękna osoba powiedziała mi w zeszłym tygodniu i naprawdę chcę, żebyś posłuchała, ok? Potakuje, łzy dalej kapią z jej twarzy. - Dlaczego próbujesz brać odpowiedzialność za to, co ona zrobiła? Te rzeczy, które zrobiła były jej czynami i ty nie miałaś nad nimi kontroli. To wszystko jest na jej rachunek. Nie możesz zabrać od niej winy za to i przerzucić na siebie. To nie ty zrobiłaś te rzeczy. To były jej wybory i teraz musi z nimi żyć. Ty nie zrobiłeś nic złego. Beau, Matt, moja mama i ja – wszyscy cię kochamy. Nic tego nie zmieni. To nie jest twoja wina. Słyszysz, jak mówię, że nie zrobiłaś nic złego?
- Słyszę cię. - Pociągnięcie nosem.- Po prostu jestem taka smutna z powodu tego, co wszyscy musieliście przejść i jeśli nie byłabym… - Jeśli nie byłabyś co? Na obrazku? Ze mną? Moją dziewczyną? Nic się nie zmienia. Znasz mnie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nie ważne co, między Cassidy i mną nigdy nic by się nie wydarzyło. Nawet jeśli nigdy byś się tutaj nie przeprowadziła… to i tak by się nie wydarzyło. – Kiwa do mnie głową, siada i spogląda na Beau. - Nie patrz na mnie. – Strzela uśmiechem. – Ze mną też by się to nie wydarzyło. Ali delikatnie się szczerzy i przejeżdża dłonią po twarzy, żeby otrzeć ją z łez. Beau szeroko się do niej uśmiecha, a ona odpowiada mu tym samym. - Więc, co się teraz wydarzy? – Pytam trenera Black’a. - Cóż, naprawdę nie wolno nam mówić, ani też za wiele nie wiemy, ale oto co możemy wam powiedzieć. Ukradła ci klucz do Jaskini. Ty jesteś jedyną osobą, która dostała pozwolenie na używanie tego klucza, czy pokoju, po godzinach. Szkolne włamanie odwołuje się do nieupoważnionego wstępu na teren budynku szkolnego, kiedy jest zamknięty, jak: po godzinach, w weekendy itd. Wandalizm szkolnego mienia odwołuje się do celowego, lub złośliwego uszkodzenia terenów i budynków szkolnych, lub wyposażenia i sprzętów, tak jak: stłuczenie szkła lub lustra, graffiti i ogólne zniszczenie mienia. Obie te rzeczy łącznie, mogą oznaczać dla niej oskarżenie karne. Jeśli chodzi o włamanie do twojej szafki, oskarżenie karne zazwyczaj nie jest prawdopodobne, ale ponownie, nie wiemy co się wydarzy biorąc pod uwagę, że zrobiła to po fakcie związanym z Jaskinią. Szkoła nie zdecydowała czy wniesie oskarżenie, czy nie. Jak wasza trójka dobrze wie, wpływ rodziców może skłaniać do robienia nieoczekiwanych rzeczy. Czy uważamy, że nie powinna zostać ukarana? Nie, ona potrafi odróżnić dobro od zła. Ale czy chcemy na stałe zostawić ślad w jej aktach? Ona ma osiemnaście lat. Czy rozumiecie co mówimy? Cała nasza trójka potakuje. Rozumiemy. Nie ujdzie jej to bez kary, ale jeśli jej ojciec był podobny do naszego, to została już wystarczająco ukarana. Ona również potrzebuje po prostu ruszyć dalej.
- Nie sądzę, że powinniście wnosić zarzuty. – Beau i Ali odwracają się, żeby na mnie spojrzeć. Ali delikatnie się do mnie uśmiecha. Przysięgam, że ta dziewczyna jest najbardziej pobłażliwą osobą na świecie. - Myślę, że masz rację. – Mówi Ali. – Może ona po prostu potrzebuje okazji, żeby ruszyć dalej i zacząć od nowa. – Kocham tą dziewczynę. Jeśli koło mnie siedziałby ktokolwiek inny, bardzo prawdopodobne, że walczyłby, żeby zadręczyć Cassidy. Ale nie moja dziewczyna, ona wierzy w drugie szanse i poprawy.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
ROZDZIAŁ 22 ALI Dwieście dziewięćdziesiąt jeden dni. Ciągle liczę dni. Często się zastanawiam, kiedy przestanę, ale po prostu jeszcze nie jestem gotowa. Minęło sześć tygodni i kurz w końcu osiadł, po większości tych wszystkich dramatów. Chciałabym powiedzieć, że teraz, kiedy tata Drew został aresztowany i szkoła odkryła, że to Cassidy stała za tą sprawą z Jaskinią, rzeczy stały się łatwiejsze, ale tak nie jest. Rzeczy stały się po prostu inne. Drew przestał mówić o tamtej nocy i powoli cała ich trójka zaczęła się leczyć. Drew odmówił powrotu do domu. Sekretnie byłam super podekscytowana i zaskakująco jego mama nie ma nic przeciwko. Ona ma Beau i Matt’a i w pewnym sensie mogę powiedzieć, że potrzebuje ich bardziej. Bal odbył się kilka tygodni temu i Drew słodko zapytał mnie, czy będę jego randką. Pani Hale zabrała mnie na zakupy, po moja sukienkę i musiała mnie tylko przytulać po tym, jak się załamałam i zaczęłam płakać, ponieważ tęskniłam za mamą. Skończyłam z sukienką w kolorze szampana, bez ramiączek, błyszczącą i krótką. Drew kocha moje nogi, więc kiedy dobrałam do sukienki parę złotych, zapinanych w kostce wysokich szpilek, jego szczęka opadła na ich widok. Wciąż się uśmiecham, kiedy myślę o nim, stojącym w moich drzwiach w smokingu i trzymającym ogromny bukiet kwiatów. Skradł mi oddech i powiedział, że ja zrobiłam z nim to samo. Jego mama zrobiła nam tonę zdjęć i dodałam na moją szafkę nowe zdjęcie, obok tego przedstawiającego moją mamę. Teraz, każdego ranka mam dwa, na które muszę patrzeć. Beau i Leila zawarli kolejny rozejm na dwadzieścia cztery godziny i nasza czwórka wyszła razem na kolację i na bal. Ciągle nie mogę rozgryźć tej dwójki, ale wszystko jedno. Chcę tylko, żeby byli szczęśliwi… zwłaszcza Beau.
Za kilka tygodni jest rozdanie dyplomów. Drew codziennie mi przypomina ile dni nam tutaj jeszcze pozostało, ale myślę, że to jego odliczanie wynika teraz bardziej z podekscytowania, niż z uczucia ulgi. Nad moją głową przelatuje i skrzeczy mewa. Odwracam głowę i widzę, jak unosi się nad plażą. Postanowiłam opuścić dzisiaj mój bieg i zamiast tego, wyszłam cieszyć się spokojem tego poranka, który przyniesie nowy dzień. Na moim ramieniu ląduje kropla deszczu. Druga uderza mnie nad kolanem i patrzę w górę, dokładnie nad siebie, kiedy trzecia uderza w mój nadgarstek. Znajduje się tam pojedyncza biała smuga, idealnie zarysowana na porannym niebie. Kolejne kilka delikatnych kropel uderza w moją twarz i zdaję sobie sprawę, jak dobre i hipnotyczne jest to uczucie. Koi mnie kontrast czystego, zimnego deszczu i gorącego, wilgotnego powietrza. Zamykam oczy i odchylam do tyłu głowę, żeby go przywitać. Nie uciekam, nie uchylam się, ani nie chowie, ale zamiast tego siadam i pozwalam Matce Naturze oczyścić mnie na zewnątrz, tak, jak siła i miłość pomogły wyleczyć mnie w środku. Tak nagle, jak przyszedł deszcz, minął mnie. Kiedy to się stało, odczułam jasność i poczucie wolności. Kiedyś pragnęłam, żeby krople deszczu mnie zmyły, ale teraz czuję, jakby były tutaj, żeby pomóc mojej duszy się rozwinąć. Burza przyjdzie i odejdzie, ale to krople deszczu dostarczają światu życie. Błyszczą jak brokat i świecą jak słońce. Wzmacniają jasność i sprawiają, że kolory są żywsze. Spoglądam w dół plaży i widzę Drew, który do mnie zmierza i bez żadnego powodu moje serce trzepocze. Robi mi to każda jedna rzecz w nim. To nie tylko fakt, że jest tak przystojny. To te małe rzeczy, szczegóły, które ciągle mnie przyciągają. To jego ubrania i sposób, w jaki na nim leżą, faktura jego włosów, uczucie jego policzka przy moim i ten delikatny zarost, który o niego pociera. To jego oczy i to, jak się czuję, kiedy na mnie lądują, jego własny unikatowy zapach, dźwięk jego głosu, sposób w jaki chichocze bardziej, niż się śmieje i jego dłonie. Dłonie Drew sprawiają, że czuję się bezpieczna i chciana. Nie są za duże, ani za małe, a jego palce nie są za cienkie, ani za grube… dla mnie są idealne. Kocham, kiedy odgarnia włosy z mojej twarzy, albo kiedy naciska na moje plecy, dając mi znać, że tu jest. Kocham, kiedy trzyma moją rękę i kiedy owija
je wokół mojej głowy, żeby przyciągnąć mnie do pocałunku. Kocham również, kiedy prześlizguje swoje opuszki po mojej skórze, pozostawiając nie tylko ślad ognia, ale w tym samym czasie gęsią skórkę. Same jego dłonie sprawiają, że zaczynam zatracać się w myślach. Ale poza rzeczami, które każdy może zobaczyć, te rzeczy, których w ogóle nie widać kocham w nim najbardziej. W ciągu ostatniego roku słyszałam, jak ludzie nazywali go aroganckim, butnym i zadufanym w sobie, ale on nie jest żadną z tych rzeczy. Drew jest cichy, skryty i trochę nieśmiały. Jest słodki, troskliwy i miły. Jest nadopiekuńczy i zawsze wie, czego potrzebuję, nawet przede mną. Jest wyluzowany i nie przejmuje się małymi rzeczami. Kończy rzeczy, które powiedział, że zrobi i zawsze dotrzymuje słowa. Drew zapewnił mi poczucie domu. Sprawił, że uświadomiłam sobie, że posiadam w sobie więcej siły i determinacji, niż myślałam, że jest możliwe. Każdy potrzebuje wsparcia i każdy potrzebuje miłości, ale to te rzeczy zwiększają to, co ludzie już mogą zrobić samodzielnie. Nigdy nie będę w stanie wystarczająco mu podziękować za miłość i pewność siebie, którą mi daje. Widział mnie w moich najgorszych chwilach, a jakoś i tak mnie kocha. Kolejna ważka zrobiła sobie na moim balkonie dom. Kocham siedzieć w moim podwójnym krześle wypoczynkowym i obserwować ją, kiedy przemieszcza się z miejsca na miejsce. Często myślę o niebieskiej ważce. Na tak wiele sposobów, zapewniała mi przez miesiące poczucie komfortu, ale teraz, kiedy widzę jakąś, zamiast łapania się pojęcia nadziei … czuję szczęście. Pierwszy raz od bardzo dawna, czuję w środku, jak moje serce bije niezłamane. Ktokolwiek powiedział, że ważka jest połączona z symbolizmem zmian, miał rację. Tak bardzo się zmieniłam i dorosłam w ciągu tego ostatniego roku. Spoglądam w górę i widzę, jak Drew wychodzi z wody. Zauważa mnie i jego twarz rozjaśnia się w największym uśmiechu. W tym momencie słyszę, jak moja mama szepcze radość i światło.
DREW Jest weekend Dnia Pamięci1 i bez żadnego powodu moja słodka dziewczyna zdecydowała, że chce piknik. Spakowała lunch, ja zatankowałem łódź i o 9:30 Beau, Matt, ja i Ali jesteśmy na wodzie. Beau i Matt spędzają z nami dużo czasu. Wiem, że Ali nie ma nic przeciwko i doceniam to, skoro wkrótce ich opuścimy. Nigdy nie myślałem, że to będzie takie trudne, ale naprawdę jest. Kocham ich. Kiedy siedzę za sterem, obserwuję jak ich trójka śmieje się razem i myślę, że jestem szczęściarzem. Ali ma jedno ramię owinięte wokół Matt’a. On się do niej nachyla, a obie jej stopy są oparte na kolanach Beau. Z jakiegoś powodu, którego nigdy nie zrozumiem dobry los upadł u moich stóp. Będę wielbił ją każdego dnia. To w takich momentach jak ten, wiem jedną rzecz… Wiem, czym jest szczęście, ponieważ ona dzieli je ze mną. Ktoś kiedyś powiedział, że wszystkiego, czego potrzebujemy uczymy się w przedszkolu. Nope. Nauczyłem się tego od brązowookiej, cudownej dziewczyny, która dorastała w śniegu i nigdy o nic nikogo nie prosi, ponieważ zawsze jest zbyt zajęta dawaniem. Nauczyła mnie, że proste rzeczy w życiu są najlepsze. Życie tylko wtedy jest ciężkie, kiedy chcesz, żeby takie było. I każdego dnia dostajesz wybór co chcesz robić, jak będziesz reagował i jak będziesz traktował ludzi. Ali jest miła, wybaczająca i niesamowicie optymistyczna. Staram się być bardziej jak ona. Ruch na wodzie jest dzisiaj duży, ale tak jak każdego innego dnia, nikt nie zatrzymuje się, żeby docenić nasz mały kawałka nieba, naszą małą wyspę. Kilka łodzi jest przycumowanych przy brzegu, ale większość ludzi bawi się na swoich łodziach, pływając wokół.
1
jest to święto obchodzone w USA, dla uczczenia pamięci poległych żołnierzy.
Rozkładam wielki koc, a Ali wyciąga jej domowej roboty pizze. Myślę, że biedny Beau właśnie umarł i poszedł do nieba. On żyje dla tych dni, w których ona robi mu pizze. Ta dwójka z ich szalonym uzależnieniem od pizzy. Są dla siebie idealnym obiadowym towarzystwem. - Więc, Ali, mam dla ciebie prezent. – Mówię jej. - Co?! – Podrywa się do pozycji siedzącej. Jej twarz ogarnia ogromny uśmiech i jeśli nie byłoby tutaj Matt’a scałowałbym go z niej. - Teraz, teraz… cierpliwości. – Mruży na mnie oczy. – Żartowałem. – Otwieram plecak i wyciągam opakowane pudełko. - Drew! Co ty zrobiłeś? – Kilka kosmyków jej włosów wypadło z niechlujnego koka na czubku jej głowy i to miejsce w mojej klatce piersiowej boli. Oh, co ta dziewczyna mi robi. - Nie ekscytuj się tak. To nie takie kosztowne. Porywa ode mnie pudełko i rozrywa papier. Ze środka wyciąga dużą, idealną muszlę. Wie, co z nią zrobić i natychmiast przykłada ją do ucha. Patrzy na mnie i słucha dźwięków wody. - Kocham to. – Uśmiecha się do mnie i mogę zobaczyć szczerą świecącą z nie wdzięczność za prezent. Wszystko co zrobiłem, to dałem jej prostą muszlę. Kocham to, że ona docenia wszystko, nawet małe rzeczy. - Żebyś mogła zabrać do Nowego Jorku. Wiem, jak bardzo kochasz szum fal i w ten sposób, kiedy za nim zatęsknisz, będziesz miała sposób, żeby go usłyszeć. Opuszcza muszle i patrzy na mnie. Nie musi nic mówić. Jej duże, brązowe oczy mówią wszystko. Wstaje z koca, podchodzi do mnie i siada na moich kolanach. - Dziękuję. – Pochyla się i mnie całuje. Oddaję pocałunek. Chciałem ją pocałować co najmniej od godziny. Smakuje tak dobrze. - Dobra, dobra! Drew, Malutka nie mogę już znieść więcej tego waszego romantycznego gówna. – Oboje zaczynamy się śmiać i Ali rzuca w Beau kawałkiem brzegu pizzy.
- Poważnie, Beau, dlaczego nazywasz mnie Malutka? – Cieszę się, że w końcu go zapytała. Też mnie to ciekawi. - Ponieważ jesteś Malutką Tancerką. – Szczerzy się do mnie, kiedy to mówi, jakbym miał wiedzieć o co mu chodzi. - Jak ta piosenka?1 – Pyta Ali. - Yep. Po pierwsze jesteś super mała – to już ustalone – ale po drugie, jest tam tekst o baletnicy, tańczącej na piasku. – Mówi to wyrzucając ręce w górę i śpiewając tą linijkę, jakby sam był Elton’em John’em. – Baletnica była żoną jednego z jego najlepszych przyjaciół. Zawsze była w ich pobliżu i wspierała ich, tak jak ty. Drew jest moim najlepszym przyjacielem, a ty cóż, poniekąd jesteś jak jego żona. Ta część o piasku była tylko idealnym zbiegiem okoliczności. Nie mógłby dać jej bardziej idealnej odpowiedzi i jej oczy wypełniają się łzami. Oboje patrzymy na niego oniemiali. Ali wstaje z moich kolan, podchodzi do niego, opada na jego kolana i cała nasza czwórka zaczyna się śmiać. Daje mu ogromny uścisk. - Za to, Beau Hale, podzielę się z tobą moimi ciasteczkami. Podskakuje w górę i kieruję się w stronę lodówki turystycznej. - Zrobiłaś ciasteczka?! - Poziom ekscytacji Beau wyskoczył właśnie poza skalę. Naprawdę niewiele trzeba, żeby go uszczęśliwić. - Umm huh! – Otwiera pudełko i daje je Matt’owi, żeby podał dalej. - Oh, jesteś najlepsza. Hej, wiedziałaś, że wasze nazwiska są poniekąd podobne? Rozumiesz, Rain i Hale. - Beau, może chcesz ponownie sprawdzić swoją pisownie? – Ali się z niego śmieje. - Wiem, wiem… ale Rain i Hale jest całkiem fajne.
1
Chodzi o piosenkę Eltona Jonha – Tiny Dancer.
Teraz, kiedy o tym wspomniał, jest to całkiem fajne. - Po tych wszystkich miesiącach, to wszystko co masz? – Kpi z niego. - Oh, nie, jestem pełny dobrych informacji. Na przykład, wiedziałaś, że stan Floryda jest większy niż Anglia? – Porusza na nią brwiami. - Cóż, nazwa jeep pochodzi od skrótu używanego w wojsku. G.P. czyli pojazd do uniwersalnego użytku1. – Daje mu spojrzenie przebij to. - Ali, nie wiedziałem tego. To było dobre. – Mówię, uśmiechając się do niej. Pochylam się i przybijam jej piątkę, a Beau fuka na nas. - Taa cóż, Drew wiedziałeś, że zapłodnienia zdarzają się zazwyczaj w grudniu. – Mogłem wypluć ciastko. - Co?! Dlaczego mi to mówisz? – Ali się śmieje, podczas gdy ja patrzę na Beau, jakby był szalony. - Wiesz dlaczego… - Beau się do mnie szczerzy, a ja daję mu spojrzenie, które Ali nazywa spojrzeniem knuję coś niedobrego. - W porządku, brzmi nieźle, nie sądzisz Ali? Kiedy nadejdzie właściwy czas będziemy o tym pamiętać. Tylko pomyśl o tym, jak zajebiste to będzie, wujek Beau. - Ugh… właśnie przyprawiłeś mnie o gęsią skórkę! Nie fajnie, człowieku. Nie fajnie. Jestem za młody, żeby być wujkiem. - Myślisz, że jesteś za młody? Ja mam tylko jedenaście lat! – Mówi Matt. Cała nasza czwórka parska śmiechem. - Dalej, chodźmy popływać. – Mówię. Wszyscy podskakują z koca i Matt startuje do wody. - Ostatni w wodzie jest zdechłą rybą! – Kocham tego dzieciaka. Spoglądam na Beau i widzę, że obserwuje Matt’a. Wiem, że ma zastrzeżenia co do ściągania koszulki.
1
G.P.
G.P.- General Purpose (ogólnego użytku) – słowo jeep wymawia się podobnie jak
- Kogo to obchodzi Beau? Jest tutaj tylko rodzina. – Patrzy na mnie, a ja się do niego uśmiecham. Widzę, że nasza rozmowa dezorientuje Ali. - Masz rację. – Strzela krzywym uśmiechem. Oboje ściągamy koszulki i odwracamy się w stronę wody. To wtedy Ali zauważa to, co sprawia, że Beau czuje się niekomfortowo. Dwie trzecie jego pleców jest pokryte bliznami. Nie tylko jakimś rodzajem blizn, ale bliznami po poparzeniach. Ona sapie, a Beau sztywnieje, zwalnia i zaczyna mówić do niej bez odwracania się. - Proszę, nie pytaj. – Jak mogłaby, po usłyszeniu tej niepewności i błagania w jego głosie? - Nie będę… obiecuję. – Patrzę na nią i widzę zbierające się w jej oczach łzy. Jej wzrok blokuje się na mnie i mogę stwierdzić, że wie. Blizny są do pewnego stopnia nowe. Pokrywają zbyt wielką część jego, żeby były stare. - Dzieki, Malutka. – Biegnie naprzód, łapie Matt’a i wyrzuca go w powietrze. Matt piszczy ze śmiechu i opada z wielkim pluskiem. Biegnąc w stronę wody, uśmiecham się do niej przez ramię, ponieważ chcę, żeby wiedziała, iż doceniam jej milczenie. Ali podchodzi, żeby stanąć nad brzegiem wody i obserwuje naszą śmiejącą się i bawiącą razem trójkę. Uśmiecha się i mogę zobaczyć, że jest teraz szczęśliwa. Wyciąga telefon i robi nam kilka zdjęć. Cieszę się, ponieważ chcę zapamiętać ten dzień. Mam nadzieję, że słyszała, jak mówiłem, że jest tutaj tylko rodzina, ponieważ to jest prawda. Ona jest naszą rodziną, a my jesteśmy jej.
Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17
EPILOG DREW Czternaście miesięcy później
Zaraz po rozdaniu dyplomów spakowałem rzeczy moje i Ali i piętnastego czerwca odjechaliśmy z miejsca, w którym znaleźliśmy się nawzajem, żeby udać się do miejsca, gdzie będziemy mogli odnaleźć siebie samych. Oficjalnie, żyjemy już teraz w Nowym Jorku ponad rok i oboje przetrwaliśmy nasz pierwszy rok na studiach. Oboje postanowiliśmy, że zrezygnujemy ze standardowego, studenckiego życia, mieszkając w akademiku i biorąc pod uwagę, że oboje póki co byliśmy stabilni finansowo, mieszkanie było najlepszym wyborem. Mieliśmy szczęście natknąć się na jedno dostępne na Upper West Side 1, dokładnie pomiędzy naszymi szkołami. Ali zadzwoniła do swojego biura rekrutacyjnego i zwróciła się z prośbą o cokolwiek, co mogło być dostępne i wystarczająco pewne, mieliśmy szczęście. Mieszkanie, w którym jesteśmy należy do dawnej studentki, która stała się dobrze znaną piosenkarką i z powodu jej szalonego planu zajęć, zdecydowała, że je wynajmie. Odległość do Juilliard i Columbia wynosi około sześć kilometrów. Mieszkanie jest małe, ale ma dwie sypialnie i budynek ma portiera, co sprawia, że czuję się bardziej komfortowo jeśli chodzi o Ali, kiedy wyjeżdżam na całonocne zawody.
1
Dzielnica Nowego Jorku.
Beau zdecydował również dołączyć do nas w Nowym Jorku po tym, jak skończył szkołę. Myślał także, że Columbia będzie dla niego świetnym miejscem. Przez ostatnie kilka lat Columbia raz za razem wygrywała mistrzostwa tenisa Ligi Bluszczowej1 i to jest wszystko, co Beau potrzebował zobaczyć. Na nasze dwudzieste pierwsze urodziny Ali i ja, Beau, Matt, moja mama i Leila udaliśmy się na plażę. Dziewczyna, która jest właścicielką naszego mieszkania ma przyjaciela, który posiada dom w zachodnim Hamptons 2. Zgodził się wynająć mi go na weekend. Zamiast organizować imprezę Ali chciała kameralnego spotkania z ludźmi, których kochamy. Ali i Leila zbliżyły się do siebie odkąd przenieśliśmy się do Nowego Jorku i wiedząc, co planowałem, nie było mowy, żeby Leila straciła taką okazję. Przed naszymi ukochanymi osobami, na plaży, opadłem na kolano i oświadczyłem się. To musiało wydarzyć się na plaży – ostatecznie to właśnie tam się wszystko zaczęło. Ktoś może powiedzieć, że jesteśmy za młodzi, ale Ali chce zaczekać rok i to sprawi, że będziemy mieli dwadzieścia dwa lata. Nie mógłbym się przejmować mniej. Gdyby mi pozwoliła, ożeniłbym się z nią jutro. Rzecz w tym… że ona i ja nigdy nie byliśmy młodzi. Oboje zostaliśmy zmuszeni, żeby szybko dorosnąć, biorąc pod uwagę okoliczności w naszym życiu i w zamian oboje znamy kierunek, w którym zmierzamy i czego chcemy od życia. Chociaż schodziliśmy się powoli ona była moja, a ja byłem jej od pierwszej minuty , w której położyliśmy na sobie oczy. Minęły prawie dwa lata. I co najbardziej ważne, ona jest miłością mojego życia. Tak długo, jak mam coś do powiedzenia, nigdy nie będzie nikogo innego. To przyciąganie, które do niej mam, jest jak potrzeba oddychania i bez każdej z tych rzeczy, umarłbym.
1
Liga Bluszczowa – stowarzyszenie ośmiu elitarnych uniwersytetów amerykańskich, znajdujących się w północno-wschodzniej części USA. 2
Hamptons- popularna nadmorska miejscowość wypoczynkowa w USA.
Całkowicie ją zaskoczyłem i dokładnie tego chciałem. Nie spodziewała się tego i kocham to, że po dwóch latach ciągle mogę ją „zagiąć” Ali i jej tata powoli próbowali odbudować swoją relację i jakoś w ciągu ostatniego roku zaprzyjaźnił się z moją mamą. Chociaż nie mógł być tutaj z nami w ten weekend, w minucie, w której ekscytacja przycichła, moja mama wisiała na telefonie przekazując mu wszystkie szczegóły. Oboje z Ali płakaliśmy. Wydaje się, że robię to ostatnio trochę częściej. Ali żartuje ze mnie, że są to lata emocji, których moje ciało próbuje się pozbyć i oczyścić i może ma rację. Alex Tan1 powiedział „ Być może nasze oczy muszą być raz na jakiś czas obmyte naszymi łzami, żebyśmy mogli ponownie zobaczyć życie z wyraźniejszym widokim” , myślę, że miał rację. Może, jeśli płakałbym więcej przez lata nie tylko widziałbym rzeczy w inny sposób, ale także inaczej je czuł. Tak, jak jest teraz, wreszcie czuję się godny, chciany i kochany.
1
Alex Tan – singapurski działacz polityczny.
ALI DWA SŁOWA. To wszystko, co zostało powiedziane. To wszystko, czego potrzebowałam. Dwa słowa… dziewięć liter, które na zawsze zmieniły moje życie. Siedząc w drewnianym, wypoczynkowym krześle z kolanami podciągniętymi pode mnie, patrzę przez piasek w kierunku wody i cieszę się ciszą. Kiedyś nazwałam tą ciszę, która mnie otacza, pieśnią przewodnią mojego życia, ale to czego nauczyłam się w ciągu ostatnich dwóch lat, to to, że źle jej słuchałam. To cisza pozwala ci cieszyć się każdym momentem i usłyszeć twoje serce, kiedy mówi. Ciepła bryza powiewa znad Atlantyku i czuć w powietrzu zapach mokrego piasku i soli. Moje ręce przebiegają w górę i dół podłokietników i moje palce ślizgają się po wgnieceniach, wybojach i liniach drewna pod nimi. Drewno nie jest idealne i to sprawia, że jest wyjątkowe. W tym momencie kocham to uczucie i nie ma na świecie innego krzesła w którym wolałabym siedzieć. Bardzo powoli, horyzont zaczyna przybierać pomarańczową poświatę. Obserwując, jak zmieniają się kolory i mieszają się z żółtego do pomarańczowego, a potem do różowego i niebieskiego – zadziwia mnie, jak bardzo świat jest rozświetlony, zanim w ogóle słońce wychyli się zza horyzontu. Słyszę jak za mną otwierają się, a potem zamykają szklane, przesuwane drzwi. Drew podchodzi obok mnie i podaje mi kubek kawy. - Co robisz? – Pyta cicho. Spoglądam na niego i nawet po tym całym czasie wciąż kradnie mi oddech. Drew ma ten wygląd właśnie wyszedłem z łóżka. Jego włosy są potargane, na twarzy ma cień zarostu, ubrany ma szary podkoszulek i spodnie od piżamy, które zwisają mu nisko z bioder.
- Obserwuję wschód słońca. Nigdy żadnego nie widziałam. – Przenosi ze mnie wzrok i kieruje go na horyzont. - Teraz, kiedy o tym wspomniałaś, sądzę, że ja również nie widziałem. – Przechodzi pomiędzy nami moment ciszy i obmywa mnie uczucie zadowolenia. - Czyż nie jest piękny? – Szepczę do niego. - Myślę, że ty jesteś piękna. Ponownie na niego patrzę, a on ciągle stoi, uśmiechając się do mnie. - Zrobisz coś dla mnie? – Pyta. - A co? - Zatańcz ze mną. - Wyciąga do mnie rękę. - Ale nie ma muzyki. - A musi być? Potrząsam głową, odstawiam kubek, chwytam jego wyciągniętą dłoń i gramolę się z krzesła. - Jednakże, przyszła pani Hale, masz szczęście. Znalazłem dla nas idealną piosenkę. – Drew podnosi pilota i wciska przycisk. Muzyka cicho wypełnia taras. Tą piosenką jest „Feels Like Rain” – John Hiatt. Jest idealna. Drew kładzie rękę na moim biodrze i przyciąga mnie do siebie. Owijam wokół niego ramiona i opieram głowę o jego pierś. Pachnie tak dobrze, jak wygląda. Wiem, w którym momencie słońce wychyla się zza horyzontu, ponieważ ciepło jego promieni uderza w moje plecy. Opada na nas złota mgła, kiedy odwracamy się, żeby obserwować słońce wschodzące wyżej na niebie. Przytulam się do niego trochę bardziej żeby poczuć bicie jego czułego serca. Palce Drew wślizgują się pod rąbek mojej koszulki i opiera głowę na czubku mojej. - Hej, Ali… - Jego głos wibruje z niego prosto do mnie. - Tak. – Jego ramiona przyciągają mnie bliżej.
Dwa małe słowa, które zostają wypowiedziane, uspokajają moją duszę. Dwa małe słowa, które przypominają mi, że jestem w domu. Dwa małe słowa, które pomiędzy nami, mówią wszystko. - Kocham cię.
BEAU Wiem, co ludzie o mnie myślą, zwłaszcza teraz, kiedy dramat mojej rodzinny wyszedł na światło dzienne. Oni wszyscy myślą, że jestem jakimś uszkodzonym facetem, szukającym miłości i pragnącym kontaktu z innymi ludźmi, odkąd nie dostałem tego w domu. Ale nie mogą się bardziej mylić. Prawdą jest… że wiem, czym jest miłość. Znalazłem ją dawno temu i teraz spędzam dni, starając się o tym zapomnieć. Chciałbym, żeby kochanie kogoś było wyborem, ale niestety nie jest. Każdego dnia budzę się, myśląc o niej i myśląc o miłości, która jest niechciana i nieodwzajemniona. A rzeczą, która zabija mnie najbardziej jest to, że nie mam pojęcia dlaczego. Zrobiłbym dla niej wszystko i poświęciłbym dla niej wszystko… w zasadzie, prawie to zrobiłem. Prawie oddałem moje życie za jej. Najgorszą rzeczą z tego nie był fizyczny ból, ale ból emocjonalny, który pojawił się z tego, co zostawiła za sobą. Powinienem już do teraz z tym skończyć. Minęły lata. Wszyscy wokół mnie ruszają naprzód i przypuszczam, że to jest czas, żebym także to zrobił. Chciałbym po prostu, żeby zapominanie o kimś takim jak ona było równie łatwe, ale nie jest. Byłoby to jak próba wymazania wszystkich gwiazd na niebie, tylko po to, żeby wróciły następnej nocy. Pewnego dnia, wymyślę, jak sprawić, żeby każda noc była bezgwiezdna…
KONIEC