„ Wager ” / Zakład Historia powiązana z serią Lords of Avalon Sherrilyn Kenyon jako Kinley MacGregor - To było długie, zimne.. Millenium. Thomas zatrz...
7 downloads
33 Views
92KB Size
„ Wager ” / Zakład
Historia powiązana z serią Lords of Avalon
Sherrilyn Kenyon jako Kinley MacGregor
- To było długie, zimne.. Millenium. Thomas zatrzymał się, po napisaniu tych słów. Na pewno nie było to aż tak długo. Prawda? Czując przenikający go chłód, spojrzał na kalendarz w swoim małym laptopie, który Merlin przyniósł mu z , jak nazywali go ludzie z przyszłości,dwudziestego pierwszego wieku, i cicho zagwizdał. To nie było aż tak dawno temu, nawet mimo tego, że żył w kraju, w którym czas nie miał zbyt wielkiego znaczenia. Tylko tak się czuło, więc zostawił słowa na papierze. Zabrzmiało to na pewno lepiej niż „kilka wieków”, a przecież chodziło o to jak coś brzmi. Prawda oczywiście tez była istotna, ale nie aż tak ważna jak podarowanie publiczności rozrywki. Zdążył się już tego nauczyć. Wiadomości nudziły ludzi, ale za to opowieści...
też.
To tam krył się zysk. Przynajmniej dla innych. U niego nie było pieniędzy, i wielu innych rzeczy
Ale to była już dygresja. Millenium czy nie, minęło już zbyt wiele czasu, od chwili gdy był wolny. Kto wchodzi z układy z diabłem, płaci przez wieczność, jak jego stara matka zwykła mówić. Szkoda, że nie był lepszy w słuchaniu- ale wtedy miał problem z konwersacją.. Tak wiele razy, łapiąc oddech przed kolejną wypowiedzią, zamiast słuchać, poświęcało się czas na obmyślanie kolejnej przemowy. Oczywiście był wtedy zarozumiałym młodzikiem. Co jakiś stary ramol może wiedzieć cokolwiek o czymkolwiek?- tymi torami biegły wtedy jego myśli. Był Thomasem Malorym. Sir Thomasem Malorym- jak można było zapomnieć o tym sir. Było ono najważniejsze. W jego czasach to sir znaczyło, że był człowiekiem z wyższej klasy. Z perspektywami. Człowiekiem bez żadnego pojęcia. (Thom lubił słownictwo z innych wieków, którego nauczył go Percival. Było coś bardzo barwnego w przyszłej frazeologii. Ale teraz czas wrócić do pierwotnej myśli) Jego życie zaczęło się względnie łatwo. Urodził się w dobrze sytuowanej rodzinie. Miłej rodzinie.. Miła.. Przypadkowy zbiór czterech liter.. Ale patrząc obiektywnie, oznaczało coś przyjemnego. Poprawnego. Uprzejmego. Nudnego. Jak każdy inny młody człowiek, starał się odchodzić od wszelkiego co miłe, jak najdalej mógł. Bycie miłym było dla słabeuszy. Było dla totalnych durniów. A Thomas na pewno nie był głupi. A przynajmniej tak myślał. Do dnia,kiedy spotkał JĄ. ( Trzeba tutaj nadmienić, że w języku francuskim, la douleur, czyli ból, jest rodzaju żeńskiego.) Był powód kutemu. To kobiety, nie pieniądze, są źródłem wszelkiego zła. ( Często zamiennie używało się niewinnego słowa dziewczyna. Wszystko by tylko ogłupić biednych mężczyzn, i ukryć przed nimi prawdę, jakie to istoty rodzaju żeńskiego są skorumpowane i szkodliwe.) Ale wracając do sedna tej historii. Kobiety były źródłem wszelkiego zła. Bez wątpienia. Albo też ostatnim krokiem do upadku każdego dobrego człowieka. I Thom powinien był wiedzieć. Całkiem nieźle sobie radzić, do dnia gdy ONA mu się objawiła we
własnej osobie. Jak wizja raju, przemierzała ulicę odziana w błękitną suknię. Albo była ona zielona? Do diabła, po tylu wiekach mogła być nawet brązowa. Kolor był bez znaczenia, bo i tak wyobrażał ją sobie nagą. I przerobił jedną ważną lekcję. Nigdy nie wyobrażaj sobie nago kobiety, która czyta ci w myślach. Przynajmniej jeśli nie jesteś całkowitym masochistą. Thom nie był. Hm. Chociaż biorąc pod uwagę jego obecne położenie, może należałoby zrewidować ten pogląd? Tylko prawdziwy masochista przedarłby się przez ulicę by poznać i zakochać się w Merlinie. Thom przestał przez chwilę pisać. - Teraz, mój miły czytelniku, zanim zaczniesz uważać mnie za dziwaka, daj mi coś wyjaśnić. Widzisz. Merlin w starożytnym brytyjskim nie był imieniem. To był tytuł, a ten kto go nosił mógł być tak kobietą jak i mężczyzną. I mój Merlin był piękną anielską blondynką, która była niestety mało wyrozumiała. Skąd to mogłem wiedzieć? Zerknij do pierwszego akapitu, gdzie wspominam o uwięzieniu na millenium.. Kilka wieków czy jakiekolwiek inne określenie nie brzmi aż tak imponująco jak określenie millenium.” Thom poczuł się trochę lepiej pisząc te słowa. Chociaż nie aż tak bardzo. Bo jak ktokolwiek mógłby poczuć się znacząco lepiej, gdyby utkwił w takiej dziurze? Bo była to absolutna prawda. Piekło nie ma gorszych tortur i furii, niż kobiecy gniew. - To coś co zabierze ci piwo z kumplami. Cóż, w jego przypadku raczej beczki ale*. Ale to byłby już znaczący skok poza historię. Wzdychając do siebie, Thomas zanurzył pióro w tuszu i powrócił do pergaminu. Fakt- miał inne sposoby zapisywania słów, niż ten archaiczny zestaw.. Ale skoro wszystko zaczęło się od pergaminu i pióra, może też zostać przez nie opisane. Przecież to miała być jego wersja historii. Albo może prościej rzecz ujmując- to miała byś cała prawda dotycząca tej historii. Podczas gdy inne dzieła i autorzy mogli tylko spekulować, on znał prawdę.
historia.
I nie, prawda nie miała go wyzwolić. Tylko Merlin mogła to zrobić, ale to już była całkiem inna
Ta historia zaczęła się od biedaka, którego zamroczył widok Afrodyty po drugiej stronie ulicy. Zatrzymała się w swojej wędrówce i wyglądała, jakby coś zgubiła. Mnie, pomyślał mężczyzna. Zgubiłaś mnie Pani, a ja jestem tutaj. Nie myśląc o niczym, poza pragnieniem usłyszenia głosu ukochanej, zanim ta ruszy dalej w swój marsz, ruszył przez ruchliwą drogą niepomny na nic. Tylko cud sprawił, że nie rozjechał go żaden powóz ani koń. Ale za to ochlapała go woda, spod kół jednego z pojazdów. Otrzepując się z wody, kierował się nadal w stronę obiektu swej fascynacji. Poruszając się nadal pod wpływem strzały Kupidyna, przeszedł przez dalszy fragment drogi.. tym razem uważając troszkę bardziej na ruch drogowy. Nie mógł oddychać. Nie mógł myśleć. Nie mógł osuszyć ubrania z cuchnącej wody z drogi.
Wszystko co był w stanie robić, to patrzeć na swoją Kalipso, wyglądającą (przynajmniej w jego umyśle) jakby go pożądała i czekała tylko na niego. Gdy zbliżył się do niej milion mądrych słów i wersji powitania zaświtało mu w myślach. Miał zamiar zamieść ulicę przed nią z żartobliwym komentarzem. A ona będzie pod wrażeniem i w pełni oczarowana jego eleganckim, dowcipnym językiem. ( I nie tylko w jednym aspekcie, jak wszystko poszłoby zgodnie z jego planem.) I wtedy ona spojrzała na niego. Te brylantowo-błękitne oczy.. A może były one zielone.. W każdym razie spoglądały na niego z ciekawością. Thom wziął głęboki wdech, otworzył usta by przemówić, by opowiadać poematy na cześć jej urody i czary, gdy nagle wszystkie myśli z jego umysłu wyparowały. Nic. Jego umysł był białą plamą. Bezwartościową. - Bądź pozdrowiona.- Sam się skrzywił na te proste słowa, wypływające z własnych ust. - Bądź pozdrowiony, dobry panie. Jej głos był czysty i miękki. Jak pieść anioła. Zatrzymała się na moment, patrząc na niego wyczekująco, podczas gdy jego serce waliło w panice, a na czole wystąpiły krople potu. Przemów, Thom, przemów. - Miły dzień, nieprawdaż? - Bardzo miły. Stanowczo, był skończonym idiotą. On, który nie nosił jeszcze żadnych śladów starości. Chcąc uratować resztki godności ( co nie było w jego przypadku pozytywnym wyborem.), skinął głową i przemówić. - Postanowiłem, widząc cię, cnotliwa pani, powiedzieć ci dzień dobry. Ubolewając w duchu nad swoją nieporadnością, zaczął oddalać się od kobiety, by po chwili zatrzymać się widząc coś dziwnego. Wpierw, będąc racjonalistą, myślał, że to był nadspodziewanie duży ptak. Jakby nie patrzeć, w piętnastowiecznej Anglii, wszyscy mówili o smokach, ale nikt nigdy żadnego nie widział. A jednak jeden był na niebie. Jak wielki... no smok. Którym był. Olbrzymi i czarny, z wielkimi wyłupiastymi czerwonymi oczami, i lśniącą łuską na całym ciele. Krążył nad nimi, blokując słońce. Thomas, będący tchórzem, w pierwszym odruchu chciał uciec, ale będąc jednocześnie krzepkim mężczyzną przemógł to uczucie. Dostrzegł niezaprzeczalną zaletę w udowodnieniu swojej pięknej Lady siły swego ramienia, skoro w mowie tak sromotnie zawiódł. Poza tym, jaka kobieta nie zemdleje z wrażenia w zetknięciu z prawdziwym łowcą smoka.
To był dobry pomysł. Przynajmniej tak myślał, do chwili, gdy smok kopnął go w tyłek. Z pomocą jednego machnięcia skrzydłem, smok wyrzucił go na ścianę budynku. Thom upadł na ulicę, a każdy kawałek jego ciała rwał i bolał. To było okropne. A przynajmniej tak myślał, dopóki kobieta nie zbliżyła się do niego i nie przyłożyła mu dłoni do czoła. W jednej minucie leżał w kałuży na ulicy, w następnej znalazł się w wielkim, złoconym łożu. „- Gdzie ja jestem? - Shhhh..- uciszył go jego anioł.- Zostałeś otruty przez smoka. Leż spokojnie, i daj memu dotykowi czas na uzdrowienie cię, albo na pewno umrzesz. (Uwaga do siebie samego. Powinienem zacząć się ruszać, miotać..)” Thom nie chciał umrzeć. (Ponieważ był głupi.), więc zrobił to co kobieta prosiła. Leżał więc, patrząc na jej doskonale wyrzeźbione rysy. Była piękna i pełna wdzięku. - Masz jakieś imię, moja pani? - Merlin. To było ostatnie imię jakie by przypisał kobiecie. - Merlin? - Tak. A teraz cicho. Pierwszy raz w życiu, Thom bez sprzeciwu, posłuchał. Zastanawiał się, czy to łóżko Merlin, i jakie inne rzeczy kobieta i mężczyzna mogą w nim robić.. zwłaszcza razem. - Przestań. Otworzył oczy, słysząc reprymendę w głosie swojej Afrodyty. - Przestać co? - Te myśli.- wyjaśniła ostro.- Słyszę każdą z nich i przeszkadzają mi. - Jak ci przeszkadzają? - Jestem kimś na zasadzie nad merlina i muszę pozostać czystą. Tego typu myśli nie powinny znajdować się w mej głowie. - One nie są w twojej głowie, moja lady, są w mojej. I jeśli przeszkadzają ci, może powinnaś trzymać się od mego umysłu z daleka.
W odpowiedzi kobieta posłała mu olśniewający uśmiech. - Jesteś odważny, Thomie. Może powinnam była pozwolić Mandrake'owi złapać cię. - Mandrake**? Kto to? - Smok.- Wyjaśniła kobieta krótko.- Ten gatunek posiada specyficzna umiejętność przyjmowania tak ludzkiej, jak i smoczej formy. Stąd też ich nazwa. Cóż, to sporo wyjaśniało, ale nadal pozostawało wiele niejasności w jego wspomnieniach. - On nie leciał po mnie. Był tam po ciebie. Czemu? - Byłam na szlaku do siedzimy bardzo specjalnego Merlina i mandrake wyczuł mnie. To powód dla którego tak rzadko przenoszę się do świata ludzi. Jeśli ktoś dzierży tyle mocy co ja, dla innej magicznej istoty znalezienie mnie jest dziecinną igraszką. To miało dla niego sens. - Jesteście wrogami. Potwierdziła. - On pracuje dla Morgany le Fey. Thom ośmielił się zaśmiać. - Siostra króla Artura. Merlin nie dołączyła do wybuchu śmiechu. - Aye, ta sama. Poważny wyraz jej twarzy i ton głosu z miejsca go otrzeźwiły. - Nie żartujesz. - Bynajmniej. Historie o królu Arturze są prawdziwe, ale nie są takie jak śpiewają mistrale. Świat Artura jest olbrzymi i jego bitwy ciągle mają miejsce, tak teraz, jak i w przyszłości.
W tym momencie Thomas nie był w stanie powiedzieć co go najbardziej zachwyciło. Czy to że leży w łóżku cudownej istoty czy to że Camelot naprawdę istnieje. W ciągu następnych kilku dni, gdy dochodził do siebie, słuchał wspaniałych historii o wyspie Avalon, i opowieści Merlin o królu Arturze i jego rycerzach. Ale co jeszcze lepsze- on ich widział. Przynajmniej tych, którzy nadal żyli. W ciągu tygodnia przechadzał się w otoczeniu legend i wymieniał z nimi uściski dłoni. Nauczył się też że
Merlin, była jedyna w swoim rodzaju. Inne, obdarzone tym tytułem i mocami kobiety, były odsyłane do światów bez mężczyzn, ukrywane przed Morganą i innymi, którzy chcieli wykorzystać je w swoim celu i w służbie zła. Walka jaką toczyli była przerażająca. Nie miała granic w czasie i przestrzeni. A losy wszystkich światów, miały znajdować się w rękach zwycięscy tej walki. - Chciałbym być jednym z was.- Thom wyznał Merlin to pragnienie, wieczorem ósmego dnia jego pobytu z nią.- Chciałbym pomóc ocalić świat. Jej oczy nie wyrażały nic, poza znudzeniem. - To nie jest twoje przeznaczenie, Thomie. Musisz wrócić do świata ludzi i być tym kim byłeś. Powiedziała mu to wyjątkowo prostymi słowami, ale on nie był już tym samym mężczyzną który przybył do Avalonu. Czas spędzony w tym świecie zmienił go. - Jak mogę nadal być osobą jaką byłem, skoro poznałem prawdę? Kobieta odsunęła się od niego. - Będziesz taki sam, Thomasie. Obiecuję. Wszystko się nagle rozmyło. Jego wzrok stracił ostrość, i poczuł, że zapada się w ciemność.
łóżku.
Thomas obudził się następnego ranka w Anglii, w swoim własnym domu.. w swoim własnym
Desperacko próbował znaleźć drogę do Avalonu, chociażby po to by udowodnić wszystkim, że wcale mu się to nie śniło. - Byłeś tutaj, cały ten czas.- zarzekała się jego gospodyni. Ale nie wierzył w to. Jak mógłby? To nie była jakaś choroba, która go dopadła. Nie była. To było realne. Ostatecznie jednak Thomas ustąpił i zgodził się ze wszystkimi, że to wszystko było tylko wytworem jego wyobraźni. Kraina Merlinów istniała tylko w jego własnym umyśle. Gdzie indziej mogłaby być? I wrócił na swoją dawną ścieżkę. Uprawiał hazard, walczył a przede wszystkim pił i pił i pił.. Do TAMTEJ nocy. Tej nocy Thom zawędrował do ulubionej tawerny, wypełnionej dużą ilością swoich przyjaciół. Noc pijała, coraz więcej kubków osuszyli i wtedy też Geoffrey, albo może Henry lub Richard zaczęli obstawiać zakłady.
Ten, który opowie najlepszą opowieść wygra sakiewkę monet. Nikt nie wiedział ile tych monet było, a wszyscy byli zbyt pijani by się tym zainteresować. Zamiast tego zaczęli opowiadać historię przed grupką tawernianych dziwek, które miały być komisją. Thom, zbyt pijany żeby rejestrować co się dzieje, nie zwrócił uwagi na mężczyznę, który usiadł bliżej ich stolika. - Wszystko miło i pięknie- powiedział Thomas, po tym jak Richard skończył opowiadać jedną z gotowych historii Chaucera.- Ale ja, Thomas Malory.. Sir Thomas Malory bez trudu cie pobiję.
możesz.
- Jasne, Thom. Na pewno.- Odrzekł Geoffrey ze śmiechem i splunął.- Ty zawsze myślisz, że
- Nie, nie, nie myślę.. jestem zbyt pijany, by móc to robić.- Złapał kubek i napił się przed rozpoczęciem historii. Najpierw miał zamiar opowiedzieć historyjkę, którą kiedyś mówił mu ojciec, o hodowcy marzeń, ale zanim zdążył pomyśleć (alkohol zwykle tak na niego działał), zaczął mówić o królu Arturze i reszcie rzeczy, które opowiedziała mu Merlin. Albo raczej niektóre z jej opowieści. Będąc Thomem, który chciał trochę upiększyć prawdę, potraktował je z deka.. liberalnie. Zmienił kilka rzeczy, ale zasadniczo trzymał się fabuły. No bo jakie to szkody mogło wyrządzić? Wszystko to wyśnił jakby nie patrzeć, a to tylko czyniło historię ciekawszą. Następną rzeczą, którą zarejestrował, było to że wygrał zakład, wrócił do domu i znalazł w sakiewce dwa kamienie i kilka kawałków drewienka. Zaiste nędzna to była nagroda. Kolejny przebłysk nastąpił, gdy ludzie zaczęli przychodzić do niego i rozmawiać z nim o książce którą napisał. Thom, nie będąc skończonym głupcem, nie chciał by ominęła go cała ta sława i zainteresowanie. Do czasu, gdy zobaczył książkę osobiście. Oto było, w pełni chwały. Jego imię. Żaden człowiek, nie zniszczył swojego życia szybciej, niż zrobił to Thom, z momentem gdy książka stała się ogólnie dostępna. W jednej chwili był w swoim własnym łóżku, a po chwili w malutkiej, niskiej celi, z wściekłym blond aniołem patrzącym na niego zza krat. - Czy ja cie znam?- spytał piękna kobietę. Gapiła się na niego. Nagle znikąd pojawiła się książka. - Jak mogłeś to zrobić? I wtedy instynkt- samozachowawczy, a może jego brak, nakazał Thomasowi zadać jedno pytanie, które wpędzało wielu mężczyzn w kłopoty na przestrzeni wieków. - Co zrobić? I, podobnie jak inni mężczyźni przed nim, za późno zdał sobie sprawę, że powinien milczeć.
- Wydałeś nasz sekret, Thomasie. Bądź przez to przeklęty, ponieważ tą książką obnażyłeś nas przed tymi, którzy pragną naszej śmierci. Niespodziewanie jego snu wróciły do niego i wszystko sobie przypomniał. A przede wszystkim przypomniał sobie, że to nie był żaden sen. Panowie Avalonu byli prawdziwi.. Tak jak Morgana. Merlin prowadząca Rycerzy Okrągłego Stołu i Morgana przewodząca Kręgowi Ciemności.. Dwie połówki walczące w różnych czasach i miejscach.. Ale to nadal zostawiało Thomasa z jednym pytaniem. - Jeśli masz całą magię, Merlin, czemu nie wiedziałaś o książce, że zostanie napisana, jeśli wyślesz mnie z powrotem do mego świata? Wypowiadając te słowa, zdał sobie sprawę, że są słowa, które bardziej wkurzają kobiety, niż pytanie o ich A. wiek, B. Wagę, C. Co? - Należy pamiętać, że ja nadal tu gniję i czekam, aż gniew Merlin ostygnie.. Thom zerknął na laptopa i westchnął. Czas może nie mieć znaczenia w Avalonie, ale znaczyło piekielnie dużo dla niego.
* ale – angielskie piwo * * mandrake – połączenie słów man- człowiek i drake- pochodne od smoka, człowiek-smok, smokoczłowiek