DZIEJE mORZD CZRRREGO C H AR LES KING Przełożyła Zuzanna Piotrowska
1000371766
Podziękowania
Armeński historyk Agathangelos porównał proces pisania do m or skiej podróży. Zarówno autorzy książek, jak i żeglarze narażają się z włas nej woli na niebezpieczeństwa, a potem wracają do domu, szczęśliwi, że mogą opowiadać o tym, co ich spotkało. Dzisiaj już wiem, co miał na myśli. Zbierając materiały do tej książki, nie raz i nie dwa znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dałem susa do ruin me czetu w Górskim Karabachu, gdzie dopiero po chwili zauważyłem tuleję granatu rakietowego i zacząłem się zastanawiać, czy w pobliżu nie ma czasem innych, już odbezpieczonych. Z równym zapamiętaniem wsko czyłem do historii Morza Czarnego, wiedząc bardzo dużo o niektórych aspektach jego dziejów, trochę o bardzo wielu i nic na tem at większości. Dzięki tej podróży mnóstwo się nauczyłem, co w końcu jest celem pisa nia, dlatego jestem głęboko wdzięczny wszystkim, którzy pomagali mi w różnych etapach wyprawy. Dominie Byatt, mój wydawca z Oxford University Press, zapalił się do projektu pracy, kiedy była ona jeszcze w sferze planów, i wraz z Claire Croft doprowadził go do końca. Susan Ferber z biura nowojorskiego posłużyła mi mądrą radą w krytycznym momencie, kiedy znalazłem się w impasie. Hakanowi i Ay§e Gul Altinay zawdzięczam wspaniałe schro nienie - gościnny pokój ich mieszkania nad Bosforem był miejscem, gdzie powstał zamysł napisania niniejszej książki. Najczęściej pracowałem, szukając materiałów i pisząc, pod pomni kiem H erodota w Czytelni Głównej Biblioteki Kongresu. Uważam, że to absolutnie wyjątkowe miejsce. Jestem bardzo wdzięczny naukowemu personelowi biblioteki, szczególnie z Działu Druków i Fotografii, Czy telni Rzadkibh Książek i Zbiorów Specjalnych, Czytelni Geograficznej i M ap, Czytelni Afryki i Bliskiego W schodu oraz Czytelni Europy, a zwłaszcza Grantowi Harrisowi. Pracownicy archiwów Instytutu Hoovera, a szczególnie kierowniczka, Elena S. Danielson, okazali się wręcz nieocenieni. Bibliotekarze i archiwiści na Uniwersytecie Georgetown,
7.
w British Library, Public Record Office (w Londynie), bibliotece Aka demii Rumuńskiej (w Bukareszcie), Centralnym Archiwum Historycz nym (w Bukareszcie) i w Instytucie Józefa Piłsudskiego (A Nowym Jor ku) poświęcili mi mnóstwo czasu. Mapy sporządził Chris Robinson. Wiele skorzystałem z kilku seminariów i konferencji, na których pre zentowałem fragmenty tej książki, ale chciałbym podziękować zwłaszcza Nicholasowi Breyfogle’owi, Abby’emu Schraderowi i Willardowi Sunderlandowi, którzy zachęcili mnie do wystąpienia podczas zebrania hi storyków Rosji na Uniwersytecie Stanowym w Ohio, we Wrześniu 2001 roku. Stypendium Fullbrighta i Uniwersytetowi Georgetown zawdzię czam liczne podróże na Bałkany, Ukrainę, do Turcji i na południowy Kaukaz w 1998 i 2000 roku. Moje wcześniejsze i późniejsze wyjazdy były możliwe dzięki dotacjom Fundacji Rodziny R ajiu dla Uniwersytetu Georgetown. Tony’emu Greenwoodowi, a także Lawrence’owi i Amy Tal zawdzięczam wspaniałą gościnę oraz rozmowy o moibh wyjazdach nad morze.. Korzystałem z wiedzy wielu specjalistów, kolegów z pracy i przyjaciół, którzy odpowiadali na moje naiwne pytania i czytali partie maszynopisu, ale żaden z nich nie ponosi odpowiedzialności za to, że niekiedy nie po szedłem za jego radą. Są wśród nich Alexandra Bologa, Anthony Bryer, Ian Colvin, Owen Doonan, Marc Morjé Floward, Christopher Joyner, Edward Keenan, John McNeill, Willard Sunderland i czterech anoni mowych recenzentów z Oxford University Press. Nie jestem specjalistą w większości dziedzin, o których traktuje ta książka, dlatego też mam dług wdzięczności wobec tych, którzy nimi są. Ich mrówczą pracę widać w przypisach i bibliografii. Specjalne podziękowania należą się moim niesłychanie utalentowa nym asystentom, Felicii Ro§u i Adamowi Tolnayowi. Życzę im, aby skoń czyli doktoraty i znaleźli pracę, o jakiej marzą. Inna doktorantka Uni wersytetu Georgetown, Mirjana Mofosini-Dominick, pomogła mi przy ważnym przekładzie. Pragnę wreszcie podziękować Lori Chaczadurian, która jako archeo log służyła mi nieocenioną radą na każdym etapie pracy i codziennie sprawia, że moje życie staje się lepsze. Dedykuję jej tę książkę w dowód miłości.
i
Nazewnictwo
W regionie Morza Czarnego niuanse nazewnictwa mogą doprowa dzić do kryzysu politycznego, dlatego jestem winien kilka słów wyjaś nienia. Tytuły rozdziałów w książce nawiązują do niektórych z licznych nazw morza. Najwcześniejszy termin, z czasów starożytnej Grecji, Pontos Axeinos (morze ciem ne lub posępne), to być m oże zapożyczenie z jeszcze starszego określenia irańskiego. M ógł on także odzwierciedlać obawy żeglarzy przed wypływaniem na burzliwe wody albo równie dobrze po chodzić od wyglądu samego morza, które z powodu swej głębokości wy daje się ciemniejsze niż płytsze od niego Morze Śródziemne. N ie wiemy, w jaki sposób nazwa ta przerodziła się w miano Pontus Euxinus (morze gościnne) używane przez późnych pisarzy greckich i rzymskich. Być może była to ironia albo pobożne życzenia. W źródłach bizantyńskich najczęściej spotykanym terminem jest po prostu Pontos (morze). Przeniknął on także do tekstów arabskich jako bahr Buntus, co jest intrygującym powtórzeniem tego samego słowa (mo rze morze). W średniowieczu używano też jednak wielu innych określeń. Zwłaszcza w źródłach arabskich i osmańskich często łączono rzeczownik „morze” z nazwą jakiegoś wyjątkowo słynnego miasta, stąd Morze Trapezuntu i Morze Konstantynopola. Wówczas pojawia się również nazwa Morze Wielkie, między innymi jako włoskie Mare Maius i Mare Maggiore. Jeszcze inne terminy pochodzą od ludu dominującego na jego wy brzeżach w danym okresie albo też takiego, którego dominację autor wypowiedzi chciał zasugerować czytelnikom. Stąd takie określenia, jak: Morze Scytów, Sarmatów, Chazarów, Rusów, Bułgarów, Gruzinów i wielu innych. W źródłach arabskich Morze Śródziemne nazywano z kolei M o rzem Rzymian (Bizantyńczyków). W stosunku do wszystkich wyżej wymienionych nazwa Morze Czarne jest stosunkowo późna, przynajmniej jako termin szeroko stosowany. Pojawia się we wczesnych źródłach osmańskich w różnych formach, dla tego być może używano jej od początku dziejów Turcji osmańskiej. W ję-
9
zykach E uropy Zachodniej po raz pierwszy można się z nią zetknąć pod koniec X IV w., ale w powszechne użycie weszła dopiero 300 lat później. Wcześniejsze europejskie określenia były głównie zapożyczeniami z nazw starożytnych, tak jak Pontus czy Euxine w języku angielskim. Terminy te do tej pory mają poetyckie konotacje, których brakuje pospolitemu okreś leniu „M orze C zarne”. „Jak Pontyńskie Morze, którego wzdęta, lodem ścięta fala nie zna odpływu wstecz (...) - mówi wściekły Szekspirowski O tello - tak krwawa moja myśl w niepowstrzymanym naprzód pocho dzie nigdy w tył nie spojrzy ani się cofnie (...)”.* Dlaczego „czarne”? Nikt nie wie na pewno, ale istnieją przynajmniej trzy hipotezy. Pierwsza mówi, że jest to po prostu relikt najwcześniejszej irańsko-greckiej nazwy, która funkcjonowała wśród mieszkańców wybrze ży M orza Czarnego jeszcze długo po tym, kiedy pisarze greccy i rzymscy zaczęli stosować bardziej zachęcające miano Euxinus. Starsze określe nie zostało zapewne przeniesione na zachód za pośrednictwem migracji tureckich do Anatolii, przybierając w końcu formę osmańskiego Kara Deniz (morze czarne lub ciemne). Według drugiej koncepcji słowo kara, oznaczające również „wielki” lub „straszny”, przeniknęło do tureckiego za pośrednictwem obiegowej nazwy M orze Wielkie, stosowanej w śred niowiecznej Europie zwłaszcza przez włoskich żeglarzy i twórców map. Trzecie wyjaśnienie wiąże się z kodem kolorystycznym używanym przez ludy zamieszkujące stepy Eurazji. Schem at ten, pochodzący z Chin, przy pisuje stronom świata określone barwy: północ to czerń, zachód - biel, południe - czerwień, a błękit niekiedy oznacza wschód; Mimo że układ kolorów w sposób oczywisty zależy od punktu odniesienia, określenie morza położonego na północ od Turków jako „czarne” mogło stać się źródłem dla tradycji eurazjatyckiej jako echo odległej, koczowniczej prze szłości samych Osmanów bądź też jako term in przejęty z mongolskiego przez późniejszych geografów osmańskich. W języku Turków osmańskich, tak samo jak we współczesnym tureckim, M orze Śródziemne nosi nazwę M orza Białego (Ak Deniz). Kiedy Rosjanie i mieszkańcy Europy Zachodniej lepiej poznali ten region w X V II i X V III wieku, przetłumaczyli zapewne na swoje języki termin używany przez najsilniejszy w danym czasie ośrodek polityczny. Zapożyczenie to przeniknęło prawdopodobnie do innych języków regio nu mniej więcej w tym samym okresie, przechodząc proces modernizacji i standaryzacji. W skutek zawiłych dziejów w większości języków nazwa M orza Czarnego jest zasadniczo taka sama: K ara D eniz po'turecku, * W. Szekspir, Ótello, akt III, scena 3, tłum. J. Paszkowski, Warszawa 1964, s. 427.
Mawri Thalasa we współczesnym greckim, Czerno m ore po bułgarsku, M area N eagra po rumuńsku, Czorne more po ukraińsku, Czornoje morie po rosyjsku, szawi zghwa po gruzińsku - wszystkie oznaczają dosłow nie „czarne m orze”. W nazewnictwie stosuję zwykle formę odpowiadającą określonej epoce historycznej. I tak starożytny Trapezunt staje się średniowieczną Trebizondą, a później dzisiejszym Trabzonem. Jeżeli w danym okresie używa no więcej niż jednego określenia, posługuję się tym z nich, które wystę powało częściej. Jeśli chodzi o epokę sprzed 1453 roku, używam nazwy Konstantynopol, a po tej dacie - Stambuł, mimo że starsze miano nadal było stosowane, w różnych odmianach, jeszcze w czasach Turków osmań skich. Pod mianem Greków zazwyczaj, rozumiem ludzi, który przypusz czalnie posługiwali się jedną z odmian greki, nawet jeżeli oni sami nie uznaliby się za G reków w dzisiejszym, narodowym znaczeniu tego słowa. Jeżeli nie zostjało to specjalnie zaznaczone, źródła starożytne poda wane w przypisach cytuję za serią Loeb Classical Library wydawaną przez Harvard University Press.
Wbrew opiniom starożytnych M orze Czarne nie jest ani trochę czar ne prócz swojej nazwy. Joseph Pitton de Tournefort, nadworny botanik Ludwika XIV, 1718
Z mórz przyjmujących wymioty podróżnych Euksyn najwięcej ma raf i skał różnych. Byron
Szpadel archeologa przebija się w głębie z dawna opustoszałych domostw, wydobywa spod ziemi świadectwa stylów życia, o których nikomu dzisiaj nawet by się nie śniło (...). W. H. Auden
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Archeologia obszaru
Ludzie i woda W badaniach historycznych i socjologicznych wyraźnie dominuje punkt widzenia szczurów lądowych. Wydaje nam się, że historia i życie społecz ne rozgrywają się na stałym lądzie, a to, co dzieje się na wodzie, podczas podróży morskiej czy wycieczkowego rejsu w dół rzeki, jest zaledwie wstę pem do prawdziwych zdarzeń, które rozpoczną się, kiedy ludzie dotrą tam, dokąd zmierzają. Tymczasem oceany, morza i rzeki mają swoją włas ną historię, w której występują nie tylko jako ciągi komunikacyjne lub granice, ale też jako główni bohaterowie opowieści o relacjach między ludzkich oraz wymianie dóbr i poglądów. Pisząc o Missisipi, M ark Twain podkreślał, że drogi wodne - oraz ich osady, prądy i powodzie - to nie tylko czysto fizyczne trwanie, ale też historia. M ają one własne epoki uśpienia i przebudzenia, przybywania i odchodzenia postaci zaludniają cych ich brzegi.1 Przeniesienie geograficznego punktu ciężkości z nieru chomych gruntów na masy wód może otworzyć przed nami zupełnie nowe horyzonty. Zmusi nas do krytycznego spojrzenia na pojęcia takie, jak „region” czy „naród” oraz ich uprzywilejowaną rolę w kształtowaniu na szych wyobrażeń o świecie. Skłoni do ponownego zastanowienia się nad pierwotnym znaczeniem danego obszaru i zmianami, jakim podlegało ono w czasie. Uświadomi nam, że więzi, które łączą jego ludy i cywiliza cje, są o wiele bardziej złożone niż istniejące dotychczas w naszym umy śle wyobrażenia. Ta książka opowiada o morzu, o jego roli w historii, kulturze i polity ce ludów oraz państw wokół jego brzegów. W niektórych przypadkach pojęcie wód jako elem entu determinującego historię jest oczywiste, wręcz banalne. Przywykliśmy do mówienia o „regionie śródziemnomorskim” jako o obszarze pełnym znaczeń. Określenia typu: kuchnia śródziemno morska, krajobraz śródziemnomorski, przywołują kalejdoskop barwnych widoków - wyżyn krasowych i błękitnych zatok, oliwek, wina i kóz. Świat śródziemnomorski jako obiekt badań był przedmiotem wielu rozpraw naukowych, z których najbardziej znane jest dzieło Fernanda Braudela opisujące ten obszar u progu epoki nowożytnej.2 Również inne, większe
15
i mniejsze akweny, przywodzą na myśl odrębne, właściwe im skojarze nia. Takie nazwy, jak południowy Pacyfik, zatoka Chesapeake, A m azon ka czy Missisipi kojarzą się nam z mnóstwem obrazów. Niektóre z nich to tylko slogany z turystycznych broszur reklamowych, lecz inne obrazu ją autentyczne realia dotyczące życia zamieszkujących nad ich wodami ludzi. W przypadku tych i innych szlaków wodnych badacze dostrzegają istnienie pokrewnych form aktywności gospodarczej lub podobieństwa stylu życia i położenia politycznego, łączące odległe nieraz od siebie ob szary przybrzeżne.3 Obrazy i skojarzenia związane z M orzem Czarnym nie są tak oczywi ste. To akwen bliski niewielu ludziom spoza tego konkretnego regionu. Istnieje tylko kilka naukowych monografii, z których można się czegoś dowiedzieć na tem at dziejów M orza Czarnego, począwszy od przypusz czalnego m om entu jego powstania, około siedmiu lub ośmiu tysięcy lat temu, aż do politycznych rewolucji i ekologicznego kryzysu końca XX wie ku. W różnych epokach'dom inacja nad nim była głównym celem strate gicznym wielkich potęg - Bizancjum, Turcji osmańskiej, Rosji. Jednak z badań historycznych poświęconych tym imperiom niewiele dowiemy się o samym akwenie. Choć wchodzi częściowo w zakres badań kilku różnych specjalizacji akademickich, nie znajduje się w centrum uwagi żadnej z nich. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych 'uprzedzenia p o wstałe w czasie zimnej wojny okazały się wyjątkowo trwałe i w zasadzie badania nad polityką wewnętrzną oraz stosunkami międzynarodowymi, a nawet historią i kulturą tego regionu, nie wychodząipoza wytyczone w tej epoce granice. Specjaliści z jednej dziedziny bardz;!) rzadko zapusz czają się w inną. > W rezultacie utrwaliła się tradycja, że poszczególne'partie obszarów wokół M orza Czarnego stanowią przedm iot zainteresowania odrębnych ośrodków badań historycznych i analiz społecznych. Współczesna histo ria Bałkanów jest zwykle postrzegana jako elem ent historii Europy Środ kowej bądź też zlepek poszczególnych historiografii naijpdowych. Studia nad ziemiami południoworosyjskimi czy ukraińskimi prówadzi się w ode rwaniu od Bałkanów i traktuje jako część historii impejrium rosyjskiego lub - w tradycji ukraińskiej - jako tragiczny przypadek opóźnionego wy zwolenia narodowego. To samo dotyczy północnego i p o f idniowego K au kazu. Ukryci za kulisami Turcy osmańscy co jakiś czasfpojawiają się na scenie, by po utworzeniu! nowoczesnego państwa niemaljcałkowicie znik nąć z Europy i stać się przedm iotem studiów nad Blisjdm Wschodem. Polityka przyznających granty instytucji i założenia programów nauko wych sponsorowanych przez władze um acniają te podziały, zarówno w dziedzinie nauk społecznych, jak i humanistycznych. W Stanach Z jed
noczonych studia nąd Europą W schodnią finansowane są z jednego bu dżetu, prace zaś nad byłym Związkiem Sowieckim czy też tak zwaną W spólnotą N iepodległych Państw - z innego. Badania nad Bliskim W schodem, w tym Turcją, opłacane są z jeszcze innych funduszy.
Taki podział jest jednak stosunkowo świeżej’daty. Jeszcze nie tak dawno koncepcja M orza Czarnego postrzeganego jako całość geopolityczna była czymś oczywistym, nie tylko zresztą dla miejscowej ludności czy lokal nych przywódców politycznych, ale również dla zachodnich dyplomatów, strategów oraz pisarzy, którzy całe życie zawodowe poświęcili morzu i jego pełnym konfliktów realiom. W X IX stuleciu M orze Czarne znalazło się w centrum tak zwanej kwestii wschodniej - skomplikowanej rywalizacji związanej ze schyłkiem imperium osmańskiego i sprzecznymi interesa mi mocarstw europejskich, zmierzających do jego późniejszego podzia łu. W okresie międzywojennym strefa czarnom orska obejmowała burzli we Bałkany, nowo powstałe państwo bolszewików i europejskie protek toraty na terenie Lewantu. Później kraje tego regionu znalazły się na pierwszej linii globalnego konfliktu pomiędzy kapitalizmem i komuni zmem; z jednej strony byli to outsiderzy świata komunistycznego - A lba nia, Jugosławia czy Rumunia - z drugiej zaś antysowiecka forpoczta Z a chodu: Grecja i Turcja. Po upadku komunizmu południowo-wschodnia E uropa stała się obszarem skomplikowanych przemian politycznych i stre fą funkcjonowania stosunkowo biednych krajów, stanowiąc niepokojącą lukę w europejskim projekcie stworzenia zjednoczonego i zamożnego kontynentu. Wstrząsy powodowane słabością państw lub załam aniem się miejscowego status quo, wpływ waśni wewnętrznych na konflikty mię dzynarodowe oraz rola, jaką szlaki handlowe i energetyczne zaczęły od grywać w polityce, nękały region czarnomorski jeszcze przed drugą woj ną światową. Dzisiaj problemy te ponownie skupiają na sobie uwagę opinii międzynarodowej. Książka ta stanowi próbę scalenia historii, kultury i polityki ludów znad Morza Czarnego oraz przypomnienia dawnego układu sił na południowo-wschodnim pograniczu Europy. Pomijając stosunkowo niedługi okres tak zwanego krótkiego XX wieku, E uropa Wschodnia - przynajmniej ta pisa na wielkimi literami - miała niewiele wspólnego z wyobrażeniami więk szości ludzi o wschodnich krańcach kontynentu. Całe to terytorium, od Bałtyku do Morza Czarnego, łączyły przez pewien czas: wspólna ideolo gia, zbliżone struktury polityczne i zbieżna w sumie polityka zagraniczna. Im bardziej się jednak oddalamy od roku 1989, tym mniej ważne staje się pojęcie komunizmu (jeśli coś takiego w ogóle istniało jako zjawisko poli tyczne). Dotyczy to zwłaszcza krajów, które były częścią komunistycznego świata tylko przez jedno pokolenię^atiikże sąsiadujących z nimi państw,
takich jak Grecja i Tlircja, gdzie skłonność do rządów autorytarnych nie miała nic wspólnego z żadną formą marksizmu. Innymi słowy, historia wschodu Europy nie jest historią obszaru zwanego Europą Wschodnią.4 W łatach dziewięćdziesiątych ideę homogenicznej Europy W schod niej w dużym stopniu zastąpiono pojęciem heterogenicznej południo wo-wschodniej Europy. M iał to być region, w którym od wieków stykały ' się wrogie sobie religie i kultury, strefa przejściowa pomiędzy autentycz ną E uropą a czymś zupełnie innym. O prawdziwości tej koncepcji świad czyły nagłówki gazet obwieszczające krwawy koniec Jugosławii, postsowieckie wojny sukcesyjne - serię drobnych, choć gwałtownych konflik tów w Mołdawii, Gruzji i Azerbejdżanie - oraz długotrwałą wojnę Turcji z kurdyjskimi partyzantami. Niewątpliwie jedną z przyczyn nieustannych konfliktów było tu pradaw ne i niezwykle silne poczucie lojalności wobec krewnych oraz przyjaciół. Jak napisał o Bałkanach wybitny amerykański uczony i dyplomata, G eorge Kennan, przem oc lat dziewięćdziesiątych daje się najlepiej wytłumaczyć „mocno utrwalonymi cechami charakteru odziedziczonymi (...) po odległej przeszłości plem iennej”5, której miesz kańcy regionu są nieświadomymi ofiarami. W dłuższej perspektywie historycznej trudno jednak dowieść, że zie mie wokół M orza Czarnego - Obszar, który szerzej m ożna by nazwać południowo-wschodnią E uropą - były bardziej niestabilne, w znaczeniu głębiej odczuwanej identyfikacji etnicznej, bądź też bardziej podatne na podziały terytorialne, obyczajowe czy religijne niż jakakolwiek inna część Europy czy Eurazji. W gruncie rzeczy w wielu epokach podziały te nie były tam zbyt istotne. Jeżeli można stworzyć ogólny paradygmat dziejów tego regionu, jego osią nie będzie konflikt czy przemoc, a już na pewno nie zapiekła wrogość, typowa jakoby dla stref granicznych pomiędzy krań cowo odmiennymi „cywilizacjami”. Rzecz raczej w tym, że fundam ental ne idee organizacyjne dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej Europy prze niknęły tu z opóźnieniem. Na omawianym obszarze koncepcja nowoczes nego państwa pojawiła się stosunkowo późno, kulturowo zdefiniowanego narodu - jeszcze później, a państwo narodowe uformowało się w niektó rych przypadkach dopiero w początkach XX wieku, w kilku zaś innych naw et pod sam jego koniec. Końcowe partie książki poświęcone są głównie próbie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób idea narodowościowa wywarła tak wielki i gwał towny wpływ na świat, którem u wcześniej była obca. Świat, gdzie domi nującą rolę odgrywały inne wyznaczniki - zawód, religia albo po prostu geografia, czyli pochodzenie z wybrzeża bądź z głębi lądu, z tej czy tam tej wioski (i gdzie nawet te kategorie rzadko bywały czymś niewzruszo nym). Jak doszło do tego, że dzieci zaczęły określać się w sposób, który
wydałby się niezrozumiały ich dziadkom, a także jak ludzie o niejednoli tej i złożonej tożsamości zmienili ją na jednolitą i narodową. Książka moja opowiada również o tym, jak ważna niegdyś przestrzeń geograficz na stopniowo, w ciągu kilku stuleci, traciła na znaczeniu. Jak sieć mię dzyludzkich powiązań ogarniająca cały akwen na przemian to wzrastała, to znów kurczyła się wraz ze zmianami w politycznym, gospodarczym oraz strategicznym kontekście Europy i Eurazji. To eksperyment, który można by nazwać archeologią geograficzną. Jego celem jest wydobycie na światło dzienne zapomnianych splotów wzajemnych relacji, nici sub telnych powiązań międzyludzkich, które w drugiej połowie XX wieku zniknęły, ukryte pod cienką powloką kom unizm u i postkomunizmu. W centrum tych rozważań znajduje się morze.
Region, pogranicze, naród Jak dotąd, stosowałem niektóre istotne term iny w sposób dosyć swo bodny, dlatego jestem winien wyjaśnienie, co przez nie rozumiem i jaką rolę odgrywają w tej książce. Jednym z nich jest „region”, pojęcie - po dobnie jak rasa czy kultura - szczególnie niewdzięczne i trudne do zdefi niowania. To również słowo, pod którym zwykle kryje się wiele skojarzeń .. 0 charakterze normatywnym. Ż adna definicja regionu nie jest dostatecz nie precyzyjna. Zwykle sama próba wskazania zespołu charakterystycz nych cech odróżniających jakąś większą jednostkę geograficzną od innej powoduje, że owe wyróżniki stają się frustrująco efemeryczne. Region w zasadzie nie musi być tożsamy ze wspólnotą języka, kultury, religii oraz innymi wyróżnikami, cechującymi jego elementy składowe - jednostki, ludzi czy państwa. Bazuje on raczej na sieci powiązań. Jedną przestrzeń różnią od drugiej głębokie i trwałe zależności pomiędzy ludźmi i wspól notami. Trudno określić zasięg regionu, którego dotyczy ta książka. Ludy, im peria i kraje pojawiają się tu i znikają ze sceny w różnych momentach dziejowych, czasem w powiązaniu z Europą, czasem zaś odtrącone przez nią. W centrum sceny pozostaje jednak morze i jego litoral: obszar roz ciągający się od Bałkanów po góry Kaukazu oraz od stepów Ukrainy 1 południowej Rosji po środkową A natolię. Tak się składa, że niemal wszystkie kraje tego obszaru są obecnie członkami Organizacji Współ pracy Gospodarczej Państw M orza Czarnego (Black Sea Economic Cooperation - BSEC). To międzynarodowe forum, powstałe w 1992 roku, ma na celu wzmocnienie powiązań handlowych, politycznych i kultural nych w południowo-wschodniej Europie. 1'
Tylko czy ów obszar to rzeczywiście region? Odpowiedź zależy od punktu widzenia. W najwęższym, geograficznym, sensie tylko sześć kra jów może tu w uzasadniony sposób wchodzić w grę: Bułgaria, Rumunia, U kraina, Rosja, Gruzja i Turcja. Państwa te kontrolują większe porty i mają prawo korzystać z wód terytorialnych. W szerszej perspektywie region M orza Czarnego rozciąga się od Alp do U ralu. Jest tb pas teryto rium tworzącego dorzecze akwenu morskiego i obejmującego, w całości lub części, dwadzieścia dwa kraje. W ydarzenia w górnym biegu Dunaju, D niepru i D onu mają istotny wpływ na stan morza i poziom egzystencji populacji zamieszkujących wokół niego. Bywały takie okresy w historii, kiedy akwen kontrolowały wprawdzie wielkie potęgi, ale wybrzeża znaj dowały się zazwyczaj pod panowaniem wielu lokalnych władców i państw. W ostatnim okresie, na początku lat dziewięćdziesiątych, pąństwa poło żone na wybrzeżach oraz niektóre z sąsiednich porozumiały się, aby stwo rzyć regionalną organizację wzajemnej współpracy, BSEC.uAspiracje te w dużej mierze zaćmiło jednak współzawodnictwo o największą wygraną początków dwudziestego pierwszego wieku, czyli członkostwo w Unii Europejskiej - wygraną, której jedni członkowie BSEC są znacznie bliż si niż inni. 1 , Odpowiedź na pytanie o części składowe regionu czarnomorskiego zależy nie tylko od sposobu jego sformułowania, ale rówćież od tego, jakiego okresu dotyczy. W śmiecie starożytnym długi sznur greckich miast i emporiów handlowych łączył najdalsze zakątki morza w jedną sieć wy miany. Zagrożenie dla niej stanowił wzrost potęg z głębi lądu, a także imperialne ambicje Persji i Rzymu. Układy pomiędzy Biza|ityńczykami, koczownikami z północy i chrześcij ańskimi królami oraz lok alnymi wład cami z Bałkanów i Kaukazu początkowo ją umacniały, następnie osłabi ły. W średniowieczu świat M orza Czarnego ożywiała przedsiębiorczość Genueńczyków i Wenecjan. Z czasem zdominowało go jedno imperium czy wręcz jedna osoba tureckiego sułtana. Później wzrost znaczenia R o sji przekształcił cały akwen w arenę kilkuwiekowej rywalizacji dwóch potęg, z których jedna kontrolowała jego północne wybrzeża, a druga władała południowymi. Z kolei ruchy narodowe w XIX i XX wieku, przed kładające mniejsze organizmy państwowe nad imperia, dążyły do przyłą czenia poszczególnych części morza i jego wybrzeży do terytoriów nowo powstających państw narodowych. Trudno dziś mówić o poczuciu jakiejś wspólnej, czarnomorskiej „re gionalnej tożsamości” wśród mieszkańców wybrzeży lub poszczególnych krajów. Rzeczywistość polityczna - podobnie jak kierunki jej zmian jest w szeroko pojmowanej południowo-wschodniej Europie niejedno lita. Składają się na nią rządy demokratyczne i autoiytarne, reform ator
skie i reakcyjne, kraje uznawane przez społeczność międzynarodową i parapaństwa. Przywódcy polityczni starają się przede wszystkim lepiej wypaść na tle swoich sąsiadów - jako bliżsi europejskim standardom , słuszniej pretendujący do członkostwa w instytucjach euroatlantyckich albo po prostu bardziej cywilizowani - niż angażować się w autentyczną współpracę* regionalną. A jednak M orze Czarne nadal jest obszarem o swoistej specyfice, gdzie krzyżują się zarówno wspólne, jak i sprzecz ne interesy, co pociąga za sobą przepływ ludzi, dóbr i idei. W ciągu dziejów wspólnoty osiadłe wzdłuż wybrzeży i w głębi lądu połączone tu były trwałymi więzami. Zwyczaje religijne, formy językowe, style w m u zyce i literaturze, folklor oraz tradycje kulinarne utworzyły, wśród wielu innych sfer życia społecznego, sieć wzajemnych wpływów, wyraźnie wi doczną naw et dla przypadkow ego przybysza. D ostrzeże ją również obserwator zdolny do spojrzenia wykraczającego poza dominujące od mniej więcej stu lat narracje koncentrujące się na odrębności poszcze gólnych narodów. Inny termin, który wymaga uwagi, to „pogranicze”. Owen Lattim ore, badacz dziejów Azji Środkowej, zauważył już, że pojęcie granicy nie jest tożsame z pograniczem.6 Granica określa zasięg władzy politycznej, naj dalszy punkt, do którego państwo lub im perium jest w stanie egzekwo wać swoją wolę w przestrzeni geograficznej. Pogranicze to strefa funk cjonująca po obu stronach granicy, obszar zamieszkiwany przez odręb ne wspólnoty ludzi, których życie i utrzym anie zależy od biegłości w przekraczaniu granic, zarówno między państwami, jak i między spo łecznościami - pomiędzy grupami etnicznymi, religijnymi i językowymi. Ludzie pogranicza - eurazjatyccy Kozacy, traperzy z kanadyjskich puszcz, ludzie gór na Dzikim Zachodzie i wielu innych im podobnych - nie byli marginalnymi aktoram i w dziejach ludzkości, lecz reprezentantam i spe cyficznych kultur o wysokim poziomie adaptacji. Stosunek do pogranicza i jego mieszkańców może mieć zasadnicze znaczenie w rodzeniu się specyficznego poczucia narodowego czy mo carstwowego. Amerykański historyk, Frederick Jackson Turner, sformu łował tezę, zgodnie z którą stopniowy podbój Dalekiego Zachodu ukształ tował odrębną tożsamość amerykańską. W surowych w arunkach pogra nicza powstał stop cech europejskich i tubylczych. „Podobnie jak skutkiem kolejnych zlodowaceń są moreny - pisał Turner w swoim słynnym dziele na tem at roli rubieży w amerykańskiej historii - tak każde pogranicze pozostawia po sobie ślady i kiedy staje się obszarem ustabilizowanym, wciąż zachowuje nieco cech pierwotnych.”7Turner interesował się przede wszystkim oddziaływaniem warunków naturalnych na rozwój społeczny, pomijając inny istotny związek. Ludzie budują swój wizerunek pod wpły
wem pogranicza w tym samym - jeśli nie większym - stopniu, w jakim ono ich kształtuje. Jak dowodzi praca Lattim ore’a, kontakty z tureckojęzycznymi ludami w Eurazji okazały się kluczowe dla chińskiego rozu mienia pojęć cywilizacji i właściwego zachowania. Podobnie w dziewięt nastowiecznej Rosji podbój oraz zasiedlenie Syberii i Kaukazu stanowi ły podstawowe składniki zarówno rosyjskiej tożsamości imperialnej, jak i wizji Rosji jako kontynentalnej potęgi eurazjatyckiej. Analogiczne wy znaczniki można odnieść do rubieży lądowych i wodnych. W różnych m om entach historii ziemie wokół M orza Czarnego sta nowiły pogranicze w obydwu tych znaczeniach: jako miejsce funkcjono wania odrębnych wspólnot zdefiniowanych przez ich położenie pom ię dzy imperiami lub państwami oraz tło, na którym kształtowała się kul turalna i polityczna tożsamość ludzi z zewnątrz. Jednakże traktowanie morza jako odwiecznego pogranicza w miejscu stykania się odmiennych stref cywilizacyjnych (greckiej i barbarzyńskiej, chrześcijańskiej i m u zułmańskiej) czy jako peryferii wyobraźni (orientalnej, bałkańskiej, eur azjatyckiej), względem których Europejczycy stale dokonywali samoidentyfikacji, równałoby się przenoszeniu w odległą przeszłość dzisiej szych uprzedzeń. Większa część tych nadmorskich ziem była rzeczywiście pograniczem, w jego pierwszym znaczeniu, we wczesnej epoce nowożytnej, kiedy ste powe obszary wzdłuż północnego wybrzeża pozostawały wciąż, wedle słów ówczesnych kartografów europejskich, campi deserti et inhabitati* na styku im perium osmańskiego, Rzeczypospolitej i Rosji. Przez więk szą część X IX stulecia było to z kolei pogranicze w drugim znaczeniu. M orze Czarne leżało wówczas pomiędzy Rosją a Wysoką Portą, rosną cą i słabnącą potęgą europejską. W dłuższej jednak perspektywie dzieje morza i jego wybrzeży nie są wyłącznie opowieścią o geograficznych peryferiach i ich stopniowym wchłanianiu przez imperia, a później no woczesne państwa. Równie zwodnicze jest postrzeganie tego regionu jako obszaru zacofanego i niecywilizowanego. Chodzi raczej o przepla tające się przypływy i odpływy prowincjonalnego statusu akwenu, długą sinusoidę oscylującą z jednej strony pomiędzy zacofaniem i izolacją, z drugiej zaś - znaczną integracją z szerszym światem: śródziem nom or skim, europejskim i eurazjatyckim. Rubieże, które przebiegały wzdłuż wybrzeży bądź środkiem otwartych wód, były różnorakie - ekologiczne, wojskowe, religijne, ekonomiczne, nawet epidemiologiczne. Żadna jed nak nie miała trwałego charakteru i bieg jednych rzadko pokrywał się dokładnie z drugimi. * pustynnymi i bezludnym i obszarami (przyp. tłum.).
Kiedy starożytni Grecy po raz pierwszy zetknęli się ż Morzem Czar nym, leżało ono dosłownie na obrzeżach znanego im świata, zamieszka ne przez mityczne potwory, półludzi i herosów. Od połowy pierwszego tysiąclecia p.n.e. wzrost liczby greckich kolonii handlowych nie tylko przy czynił się do integracji wybrzeży z regionem śródziemnomorskim, ale również włączył je w szerszy system wymiany z jego ziemiami. Stan ten przetrwał aż do początku pierwszego tysiąclecia n.e. Pojawienie się wów czas nowych źródeł żywności, szczególnie zaś zboża z Egiptu, oraz prze sunięcie szlaków komunikacyjnych na wschód (via O cean Indyjski) zmniejszyło znaczenie portów czarnomorskich. Ta najstarsza sieć komu nikacyjna częściowo odżyła we wczesnym okresie bizantyńskim, kiedy to kupcy z Konstantynopola prowadzili zamorski handel futram i i innymi produktam i z ludami zamieszkującymi strefę lasostepu na północy. Jed nak dopiero w Ą U l i XIV stuleciu M orze Czarne kolejny raz znalazło się w centrum światowego systemu gospodarczego i społecznego, tym razem za sprawą wielkich imperiów handlowych włoskich miast-państw. Związki te trwały jeszcze długo po zdobyciu przfcz Turków Konstantyno pola. Osmanowjje, jako spadkobiercy Genueńczyków i Wenecjan, roz ciągnęli z czaseijh kontrolę niemal nad całością wybrzeży, czy to dzięki bezpośrednim podbojom, czy też uzależnieniu od siebie lokalnych wład ców, a zasoby regionu wykorzystywali do budowy własnego imperium. Kiedy turecka ¡potęga w regionie śródziem nom orskim załam ała się, Morze Czarne |ta lo się zazdrośnie strzeżonym przez sułtana skarbem, a jego wybrzeża', - niedostępne zagranicznym wpływom gospodarczym i politycznym. Tjiki stan rzeczy trwał aż do schyłku X VIII wieku, kiedy Turcja otworzyła morze przed europejskimi kupcami. Od tego czasu re gion ten nigdy już nie został zdominowany przez jedno państwo. Rozpo częta zaś na noyo rywalizacja o dostęp do jego bogactw, zwłaszcza han del zbożem, który rozkwitał w południowych portach imperium rosyj skiego, przyw róciła połączenia z M orzem Śródziem nym , a naw et rozszerzyła je na Atlantyk. Od końca X IX stulecia i w wieku X X wybrzeża podzielono pomię dzy kilka nowo powstałych państw narodowych, z których każde rościło sobie prawa nie tylko do części litoralu, ale także do wód terytorial nych. Efektem powstania współczesnych państw nie stała się jednak automatycznie integracja wybrzeży z szerszymi strukturam i ekonomicz nymi i społecznymi, gdyż pozostały one w dużej mierze peryferiami nowych organizmów, których centra władzy leżały daleko w głębi lądu; stan ten trwa do dzisiaj. D obrudża i Besarabia, graniczące z morzem, D unajem oraz D niestrem , były w pierwszej połowie XX wieku najbar dziej zróżnicowanymi etnicznie rejonam i Runąunii oraz gniazdem bani
\ dytyzmu i separatyzmu. D o tej po iy zachowały one kultuiOwą odm ien ność od obszarów położonych w głębi Rum unii i Repubi ki Mołdawii. Głównymi problem am i są tam stagnacja gospodarki i dUicyt usług so cjalnych. N a U krainie Półwysep Krymski wciąż przyczynia rządowi powodów do niepokoju. Liczna populacja rosyjskojęzyczra, stała obec ność rosyjskiej floty, a także mniejszość Tatarów krymskich, pozbawio n ą pracy i perspektyw, przeszkadzają w um acnianiu się młodego pań stwa ukraińskiego. W Gruzji kiwawa wojna domowa o sta'jus przybrzeż nego regionu Abchazji doprowadziła do trwałego o d erw an a się od niej tego obszaru. W latach dziewięćdziesiątych powstało nowe, nie uzna wane przez żaden kraj państwo Abchazji, ze stolicą w mieście p o rto wym Suchumi. Prócz problem ów z K urdam i na południowym wscho dzie kraju Turcja nie doświadczyła wybuchów przemocy podobnych do tych, które stały się udziałem jej postsowieckich sąsiadów. Niemniej leżące w jej granicach wybrzeża M orza Czarnego, zamieszkane między innymi przez społeczności etnicznych Tbrków, Thrkmenów, Łazów i Hemszinów, stanowią poważne wyzwanie dla jej rozwoju. Otf, dawna są to jedne z najbiedniejszych regionów Turcji. Odpływ ludności z tych te re nów jest częściowo pow odem wzrostu liczby imigrantów w slumsach otaczających Stambuł. W spółczesna historia M orza Czarnego to zatem także dzieje centrów i peryferii wewnątrz każdego państwa położonego wokół jego brzegów. Weźmy wreszcie pod uwagę termin, „naród?. Ideologia narodowa, tak jak się ją w zasadzie rozum ie we współczesnej historii europejskiej, zawiera w sobie co najmniej trzy tezy. Pierwsza z nich ma charakter analityczny: naród - definiowany jako wspólnota języka, kultury, świa domości histoiycznej i wyodrębnionej zazwyczaj ojczyzny - jest i zawsze był elementarnym kom ponentem społeczeństwa, o wiele bardziej pod stawowym niż pojęcie klasy, religii czy innych form związków społecz nych. Kolejna teza jest normatywna: wszyscy członkowie narodu winni być wobec niego w pełni lojalni, gdyż związane są z nim ich dążenia i tożsamość. Teza trzecia prognozuje przyszłość: w przypadkach gdy granice demograficzne narodów nie pokrywają się z politycznymi, nale ży spodziewać się ruchów społecznych, dążących do usunięcia tych roz bieżności i tym samym szczególnie godnych uznania. Pieiwsza teza nosi zwykle nazwę tożsamości narodowej, druga - narodowego samostano wienia, a trzecia - nacjonalizmu. Każdy dobry student wie, że koncep cje te mają własną historię. Pojawiły się pod koniec X V III wieku, do czekały urzeczywistnienia! w XIX i do tego stopnia uformowały nasz potoczny sposób myślenia o społeczeństwie i polityce międzynarodo
wej, że z trudem przychodzi nam cofnąć się do czasów sprzed dominacji idei narodowej. Dziś w większej części Europy Wschodniej historię widzi się zazwy czaj przez narodowe okulary. Najważniejsze wydarzenia w dziejach to momenty, w których nieświadome dotychczas własnej tożsamości naro dy zaczynają postrzegać swoją odrębność, a następnie powstają, aby wy zwolić się spod obcego panowania. Innymi słowy, historia to opowieść o tym, jak ludy stały się narodam i i jak te narody stały się z kolei pań stwami narodowymi. Taka wizja przeszłości nie powinna nas oczywiście zaskakiwać. W niektórych przypadkach wschodnioeuropejscy intelektu aliści wciąż zgłębiają spektrum tematów, w tym nacjonalizmu, oficjalnie zakazanych w czasach komunistycznych. Szczególnie w nowo powsta łych państwach, które wyłoniły się po rozpadzie Jugosławii i Związku Sowieckiego, wielu z nich uważa za swój obowiązek uzasadnianie świeżo uzyskanego samostanowienia odwoływaniem się do zamierzchłej prze szłości. Niemniej pisanie historii narodów jest zawsze swoistym fałszowaniem biegu wydarzeń. N arzuca sztuczne podziały między ludźmi, nie uwzględ nia powiązań istniejących pomiędzy wspólnotami oraz nadaje powikła nej przeszłości pozór jednolitej tożsamości i niezmiennych granic. Rze czywisty żywot ludzi i kultur zwykle pełen jest dysharmonii. Miewa par tie chóralne, niekiedy naw et w spaniałe, ale rzadko bywa popisem solowym. Książka ta proponuje czytelnikowi, aby wsłuchał się we wciąż słyszalne głosy z przeszłości. Traktuje o tym, jak w ciągu długich stuleci M orze Czarne częściej bywało mostem niż barierą, jak łączyło wspólno ty religijne, grupy językowe, imperia, a później narody i państwa w re gion równie autentyczny, jak każdy inny w Europie czy Eurazji.
Początki Przez całe tysiąclecia ludzie wiedzieli o Morzu Czarnym dwie rzeczy. Po pieiwsze, że żeglowanie po nim wymaga żelaznej woli i jeszcze moc niejszego żołądka. Stanley Washburn, korespóndent „Chicago Daily News”, relacjonując pierwszą rewolucję rosyjską z pokładu parowca zakotwiczo nego na wybrzeżu krymskim, tak oto zobrazował morze podczas zimowe go sztormu, odwołując się do konwencji przepisu kulinarnego: „Weź jed ną dziurę długą na 1450 kilometrów i szeroką na 1100” - napisał, raczej wyolbrzymiając rzeczywiste rozmiary - posyp jej dno różnymi kamienia mi, dodaj kilka podwodnych wysp w najbardziej nieoczekiwanych miej scach i wypełnij wszystko możliwie najzimniejszą wodą. Uformuj wybrze-
25
ża na podobieństwo stanu Maine, a wszędzie tam, gdzie na pierwszy rzut oka wydaje się ono bezpieczne, włóż ciąg raf koralowych i występy ostiych skał (...) Potem dorzuć tajfun z mórz południowych, wymieszaj go staran nie ze śnieżycą z Dakoty Północnej i pozwól się temu wszystkiemu zagoto wać. Ozdób lukrem ze śniegu i deszczu ze śniegiem, a potem udekoruj spienionymi falami. Całość podawaj w miotanej falami łódce, a będziesz wiedział, jak wygląda typowy grudzień na Morzu Czarnym.”8 Starożytni podróżnicy przyznaliby rację opisowi Washburna. Grecy przypuszczalnie utworzyli swoją najwcześniejszą nazwę morza, Axeinos, na podstawie irańskiego słowa oznaczającego „ciemny” lub „ponury”. Ludowa etymologia przekształciła je zapewne w Axenos, „niegościnne”, określenie odzwierciedlające, doświadczenia pierwszych pływających po nim żeglarzy. Sztormy pojawiały się tu nie wiadomo skąd. Nieprzenik nione mgły przesłaniały przylądki i uniemożliwiały nawigację. Woda w po równaniu z przejrzystością M orza Śródziemnego wydawała się mętna, ponieważ widoczność z pokładu statku ograniczała się ledwie do kilku metrów. D opiero trochę później żeglarze greccy i rzymscy utworzyli na zwę, która się ostatecznie przyjęła na stałe - Pontus Euxinus, morze go ścinne. Był to prawdopodobnie swoisty zabieg magiczny mający na celu zabezpieczenie się przed gniewem bogów. Wiele stuleci później tą samą logiką posłużyli się nowożytni odkrywcy, nazywając najbardziej zdradziec ki punkt w Afryce Południowej Przylądkiem Dobrej Nadziei.9 Być może żeglarze sądzili, iż niebiosa docenią ironię. Wiadomo też było od dawna, że M orze Czarne jest wyjątkowo młode. To stosunkowo niedawno powstały akwen, którego nieprzewidywalne za chowanie wynika prawdopodobnie z jego gwałtownych narodzin. W I wie ku p.n.e. grecki podróżnik D iodor Sycylijski zetknął się z osobliwą le gendą żywą wśród mieszkańców egejskiej wyspy Samotraki. Jak powie dział mu pewien starzec, niegdyś zatopiło ją morze. Twierdził on, że w odległej przeszłości M orze Czarne na wschodzie było wielkim jezio rem, które niespodziewanie wystąpiło z brzegów, niszcząc okoliczne wio ski. Utworzył się wówczas wąski przesmyk biegnący ku M orzu Egejskie mu, który stał się potem Bosforem i D ardanełam i. Ów przybór wód spra wił, że M orze Śródziemne również wezbrało i zalało wszystkie wyspy. Od tam tej pory, jak relacjonuje D iodor, rybacy z Samotraki znajdują w swoich sieciach szczątki rzeźbionych kolumn marmurowych, relikty ja kiejś zaginionej cywilizacji zniszczonej przez potop.10 Nie tylko D iodor opisywał podobne osobliwości. Współczesny mu geo graf Strabon również utrzymywał, że Morze Czarne było kiedyś jezio rem, ale liczne wpadające do niego rzeki w odległej przeszłości sprawiły, iż przepełniło się'i wylało. Woda jego była tak słodka, jak pisał, że zam ar
zała w czasie surowych zim, a wtedy barbarzyńcy mogli bez obaw jeździć po nim wozami i łowić ryby w przeręblach.11 Bydło miało jakoby chętnie pić wodę słonawych fal pluszczących dookoła.12 Inne dziwy dotyczą cie śnin łączących Morze Czarne ze Śródziemnym. Kiedy rybacy zarzucali sieci w Bosforze, układały się one w kształt litery S. G órna część dryfo wała w stronę Morza Śródziemnego, a dolna, ciągnięta przez silny przeciwprąd, w kierunku Morza Czarnego.13 Żeglarze twierdzili nawet, że mogą zidentyfikować prąd powierzchniowy, przywiązując pod statkiem ciężarki i obserwując miejsce, w którym p o w ie je za sobą niewidzialna rzeka. Te starożytne relacje na tem at historii powstania morza nie są wcale tak fantastyczne, jak można by sądzić. Pod koniec ostatniego zlodowa cenia, około 18 000-20 000 lat temu, Morze Czarne miało postać małego płytkiego akwenu, równego około dwóch trzecich swojej obecnej wiel kości. Formacja ta zwana jest przez geologów Jeziorem Nowoeuksyńslcim, które było ostatnim etapem procesu powiększania się i kurczenia tego zbiornika w ciągu kilku milionów lat. Basen M orza Czarnego przez pewien czas łączył się bezpośrednio z rozległym oceanem, kiedy indziej znów stanowił całość z czymś, co stało się później Morzem Kaspijskim, a jeszcze w innym czasie istniał jako samodzielne, niewielkie, na wpół zasolone jezioro. Nowe jezioro leżało w depresji, którą oddzielał od M o rza Śródziem nego cienki przesmyk łączący E uropę i Azję Mniejszą. W miarę wycofywania się lodowców, roztopione wody spływały do ocea nów. W którymś momencie jezioro to połączyło się z Morzem Śródziem nym pod naporerh wód, które wydrążyły cieśniny Bosfor i D ardanele oraz utworzyły lezące między nimi morze M armara. Nie wiadomo dokładnie, jak i kiedy do tego (ioszło, co do dziś jest źródłem wielu kojitrowersji. Filozofowie-przyrodnicy z czasów Oświece nia przejęli te o rii starożytnych. Uważali oni, że jezioro, przepełnione wodami wpadających do niego rzek, wystąpiło z fyrzegów i zalało Morze Egejskie. Franculki przyrodnik Joseph Pitton de Tournefort, kierując się Biblią, ustalił (¿łatę potopu na rok 1263 p.n.e. „Drogę ową [Bosfor] z pewnością wytyczył Twórca Natury - pisał. - Wody, aby przestrzegać Praw Ruchu, któite On ustanowił, zawsze kierowały się tam, gdzie napo tykały najmniejszy opór”14. Począwszy od drugiej połowy wieku XIX, na ukowcy odrzucają1tę koncepcję z dwóch powodów. Po pierwsze, dowody geologiczne wskazywały na proces stopniowego łączenia się obydwu mórz, zapoczątkowany około 9000 lat temu - zarówno bowiem M orze Śród ziemne, jak jezioro rosły wskutek topnienia lodowców. Po drugie, uzna no, że starożytni geografowie i ich następcy z doby Oświecenia odwrócili rzeczywisty przebieg wydarzeń. Okazało się, że tempo wzrostu poziomu
wód oceanu po ostatnim zlodowaceniu znacznie przewyższało tempo zmian w Jeziorze Nowoeuksyńskim, zasilanym wyłącznik przez spływa jące do niego rzeki, co oznacza, że to właśnie Morze Śródziemne zalało owo jezioro, a nie na odwrót. f W latach dziewięćdziesiątych oceanografowie i geolodzy zapropono wali nową teorię stopniowego powstania Morza Czarnego, łączącą kon cepcje starożytne i współczesne.15 M orze Czarne miało więc powstać później i bardziej gwałtownie, niż pierwotnie uważano. Badania osadów na jego dnie ujawniły zaskakującą rzecz. Najniższe warstwy zawierają pozostałości stworzeń słodkowodnych, jakich, można się spodziewać po starożytnym jeziorze. W wyższych znaleziono natomiast relikty organi zmów morskich pochodzące z czasu, gdy jezioro stało się już morzem. Pomiędzy nimi nie ma praktycznie żadnej strefy przejściowej. Warstwa mułu oddzielająca okres dominacji zwierząt słodkowodnych od momen tu pojawienia się morskich intruzów jest minimalna, co sugeruje, że wy mieszanie wody słodkiej ze słoną nastąpiło, według czasu geologiczne go, w mgnieniu oka. Analizy skorup mięczaków w osadzie ustalają, że zapewne stało się to zaledwie 7500 lat temu - około 5500 r. p.n.e. - czyli w połowie neolitu. Zanim nastąpił potop, wzdłuż litoralu M orza Czarnego, zwłaszcza na południowym wybrzeżu, ludzie tworzyli już osiadłe wspólnoty. Być może budowali łodzie, aby przepłynąć na drugi brzeg starożytnego jeziora, han dlować czy napadać na odległe brzegi. Życie tych grup nagle uległo cał kowitej zmianie. W tym czasie powierzchnia jeziora znajdowała się dużo niżej niż lustro wody M orza Śródziemnego, dlatego też kiedy wody ocea nów zaczęły się piętrzyć,. morze przelało się do jeziora. To, co początko wo było cienką strużką, szybko stało się potokiem. Niebawem przesmyk pomiędzy Europą i Azją1zerwały wody z leżącego powyżej Morza Śród ziemnego spadające do jeziora. Poziom wód tego ostatniego podnosił się zadziwiająco szybko, być może nawet do 15 cm dziennie, co powodo wało zalewanie płaskiego stepu na północnym wybrzeżu w tempie pra wie 2 kilometrów dziennie, dopóki M orze Śródziemne i nowe Morze Czarne nie osiągnęły równowagi.16 Pierwotną linię brzegową, która zna lazła się około 150 metrów poniżej obecnego poziomu morza, można wyraźnie wyśledzić pod wodą.17 W ostatnich latach przed badaczami morskimi otworzyły się kuszące perspektywy: możliwość odkrycia zato pionych osad ludzkich na pradawnym brzegu. Jeżeli teoria potopu jest prawdziwa - a ma ona swoich przeciwników - ludzie, którzy tam miesz kali, musieli być świadkami narodzin morza. | N ietrudno sobie wyobrazić, jaki wpływ miały te zmia jiy na wspólnoty z czasów neolitu mieszkające nad dawnym jeziorem . Osady zniszczył
podnoszący się poziom wód. IWórcy ich rozpoczęli migrację, wiodącą znad brzegów jeziora ku innym częściom Europy i Bliskiego Wschodu. Powstanie Morza Czarnego mogło być tak traumatyzującym wspomnie niem, że jego ludowa wersja przetrwała w ustnej tradycji mieszkańców Bliskiego Wschodu. Jak ustalił D iodor Sycylijski, jakieś 5000 lat po praw dopodobnym powstaniu morza ludzie w świecie greckojęzycznym wciąż wspominali zgubny potop. Nawet starsze legendy zawarte w sumeryjskim eposie o Gilgameszu i w biblijnej Księdze Rodzaju mogą mieć swój początek w powstaniu Morza Czarnego. Oczywiście historie o potopie występują w wielu kulturach, zwłaszcza tych, w których cykliczne wylewy rzeki nawożą glebę nisko położonych ziem uprawnych. Co więcej, nie ma powodów, aby sądzić, że zachowane do naszych czasów mity powsta ły po jednym i tym samym, autentycznym kataklizmie. Jednak jeżeli ktoś szuka archetypicznej klęski żywiołowej spowodowanej przez rozgniewa nego boga, powstanie M orza Czarnego jest dobrym kandydatem.
Geografia i ekologia i Dzisiaj Morze Czarne zajmuje powierzchnię liczącą ponad 423 000 km2, czyli niemal dwa razy większą od Wielkich Jezior w Ameryce Północnej. Jest nieco większe od swego sąsiada, Morza Kaspijskiego, i około dwa razy głębsze, osiągając głębokość ponad 2000 metrów. O d bułgarskiego portu Burgas na zachodzie do gruzińskiego portu Batumi na wschodzie mierzy 1174 kilometry; od najdalej wysuniętego punktu na Krymie na północy do tureckiego portu Inebolu na południu jest tylko 260 kilome trów. Przez 2000 lat żeglarze utrzymywali, że ze środka morza w pogod ny dzień mogą jednocześnie dojrzeć przylądki na północnym i południo wym brzegu.18 Oczywiście są to opowieści starych wilków morskich, ale odzwierciedlają one sposób myślenia o tych brzegach jako o naturalnych partnerach i o morzu jako ich łączniku. Podróż w poprzek jest stosunko wo krótka i przez większą część drogi widzi się ląd. W starożytności pisarze porównywali akwen do barbarzyńskiego łuku i ta metafora wydaje się trafna.19 Zachodni kraniec leży nad Bosforem (czy też, bardziej poprawnie, nad „Bosforem Trackim”), gdzie morze łączy się z oceanami, a wschodni znajduje się przy ujściu rzeki Rioni, zasilanej przez wody z gór Kaukazu. Pomiędzy nimi dwa łuki wcinają się w ziemie położone na północy. Jeden biegnie przez wybrzeża Bułgarii, Rumunii i Ukrainy, drugi - przez Gruzję i Rosję. Ostro wyginają się one ku sobie, tworząc dwie płytkie zatoki. Zachodnia okala ujście Dunaju i Dniepru, wschodnia prowadzi do Cieśniny Kerczeńskiej (zwanej rów-
29
nież Bosforem Kimeryjskim) łączącej morze z jego młodszym bratem, płytkim M orzem Azowskim. G ryf łuku stanowi Półwysep Krymski w kształcie diamentu. Cięciwa, mimo że nie tak prosta, jak sądzili staro żytni geografowie, przebiega przez współczesną Turcję. Większość prądów płynie wzdłuż wybrzeża w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, z dwoma bocznymi pasmami biegnącymi w poprzek środka morza z północy na południe. W roku 1823 pewien kapitan brytyjskiej marynarki twierdził, że mógłby przepłynąć z Odessy do Stambułu bez stawiania żagla, pozwalając po prostu nieść się prądo wi.20 Podczas gdy starożytni żeglarze zwykle woleli trzymać się linii brze gowej, sterując według przylądków i korzystając z przybrzeżnych wia trów, prądy M orza Czarnego mogły znacznie ułatwić przecięcie wąskiej przepony - podróż taka zajęłaby według greckich źródeł zaledwie jeden dzień i jedną noc.21 Prądy uzupełniające dobrze pasują do ogólnej symetrii linii brzego wej. Wschodni i zachodni kraniec zasilają główne rzeki, Dunaj i Rioni, z których każda wytwarza u ujścia silny prąd biegnący w przeciwną stro nę do ruchu wskazówek zegara. Na północnym wschodzie Don wpływa do Morza Azowskiego i - przez Cieśninę Kerczeńską - wpada do Morza Czarnego. Ten układ powtarza się na południowym zachodzie w innej cieśninie, Bosforze, gdzie pijąd powierzchniowy niesie zimniejsze wody Morza Czarnego do morza M arm ara i poprzez nie do Morza Śródziem nego. (Cieplejszy, cięższy prąd głębinowy - o czym wiedzieli Grecy biegnie przez Bosfor w przeciwnym kierunku.) Na północy Półwysep Krymski wcina się w sam środek wód niczym strzałka wyznaczająca po łudnie, a na południowym wybrzeżu wychodzą mu naprzeciw bliźniacze przylądki, Kerem pe i ince. Symetria jest tak uderzająca, że niektórzy starożytni geografowie całkiem poważnie traktowali Morze Czarne jako dwa różne akweny, zachodni i wschodni, oddzielone bardzo wąskim prze smykiem pomiędzy przylądkiem S a rycz na Krymie a przylądkiem K e rempe w Anatolii, w odległości zaledwie 225 kilometrów.22 Przestrzega no żeglarzy, aby byli przygotowani na nagłą zmianę przy przekraczaniu tej linii granicznej, ponieważ uważano, że prądy oraz wiatry mogą się zmienić i obrócić statek wokół jego osi.23 Żadna z cech ukształtowania terenu nie jest lustrzanym odbiciem prze ciwnego brzegu, gdyż każda z dróg komunikacyjnych wiedzie do zupełnie innej krainy. Kto popłynie Dunajem w górę rzeki, ten dotrze do serca Europy, mijając wielką Nizinę Panońską i Alpy. Kto będzie wiosłował w górę Rioni, po krótkiej wycieczce przez równiny znajdzie się przy źródłach rze ki, wśród dzikich potoków Kaukazu. Krym wiedzie ku eurazjatyckim ste pom na północy, a południowe przylądki wyłaniają się z wyżyn Anatolii.
W ten sposób ¡(symetria geografii maskuje asymetrię naturalnych udo godnień. Po azjatyckiej stronie Bosforu dzikie wiatry i fale ogołacają wy brzeże. Powyżej wzgórza wiodą ku równinom rozciągającym się na połu dniu w poprzek Anatolii, aż do gór Taurus. Dalej na wschód wybrzeże pod nosi się i przechodzi w stepowe wzgórza, a wreszcie w góry, podnóże Alp Pontyjskich. Linią brzegowa jest wąska, mierzy niecałe 2 kilometry w naj szerszym miejscu. Na tym obszarze znajduje się plaża, piaszczysta lub ka mienista, oraz - obecnie - utwardzona droga nadbrzeżna. Bujne lasy dę bowe i sosnowe uparcie trzymają się gór, schodząc w kierunku morza. Potem pojawiają się góry Kaukazu, wyginające się od północnego zacho du do południowego wschodu w poprzek lądowego korytarza oddzielają cego Morze Czarne od Kaspijskiego. Na północy eurazjatycki step scho dzi w dół, prosto do morza. Czasami urywa się raptownie na urwistych klifach, a czasami opada łagodnie nad brzegami .szerokich rzek i kończy się w kipieli słonego ujścia, czyli limanu. Podmokłe tereny na północy i zachodzie, zasilane przez szeroki Dunaj, Dniestr, Dniepr i Don, znacz nie się różnią od mniejszych delt na południu i wschodzie, utworzonych przez bystre Kizihrmak, Ye§ihrmak i Rioni. Różnice klimatyczne rów nież są uderzające. Na stepach północnego zachodu zimy są zimne, a lata gorące i suche. Na wyżynach południowego wschodu klimat subtropikal ny powoduje łagodne zimy i wilgotne łata ze znacznymi opadami. To wła śnie zetknięcie się obydwu stref klimatycznych - kontynentalnej, zimniej szej i bardziej suchej, z subtropikalną, cieplejszą i mokrą - jest przyczyną spektakularnych sztormów przerażających żeglarzy przez tysiąclecia. Morze cechuje swoista ekologia, co być może wynika z faktu, iż Jezio ro Nowoeuksyńskie zostało tak nagle zalane. Po wtargnięciu Morza Śród ziemnego cięższe wody morskie opadły na dno jeziora, pozostawiając 0 wiele mniej słoną - około połowy stopnia zasolenia oceanów - war stwę na górze. Pomiędzy Morzem Czarnym a Śródziemnym następuje stała wymiana wody dzięki przeciwstawnym prądom powierzchniowym 1głębinowym w Bosforze i Dardanelach. Jednak rozwarstwienie zasole nia utrzymuje się na tym samym poziomie, ponieważ wymiana wody po między górą a dołem jest niewielka. To oznacza, że na głębokości poni żej jakichś 200 metrów woda jest pozbawiona tlenu - niedotleniona i z tego powodu nie ma w niej życia (z wyjątkiem niektórych bakterii). Dno, grzęzawisko pełne czarnego mułu, kipi siarkowodorem i wydziela odór zgniłych jaj. Martwe rośliny i zwierzęta nieustannie opadają z góry na dół, okrywaj|c je niczym śnieżny dywan. Warstwa uboga w tlen wystę puje w wielu innych akwen ach, ale w Morzu Czarnym jest ona jedną z naj większych. Niemal 90% objętości tych wód leży w strefie beztlenowej, największym zbiorniku siarkowodoru na świecie.
Deficyt naturalnego tlenu zwiększa się z powodu gnicia substancji orga nicznych w strefie tlenowej. Zlewisko obejmuje mniej więcej 2000 000 km2, łącznie z dorzeczami Dunaju, Dniepru i Donu, czyli drugiej, trzeciej i czwar tej co do wielkości rzeki w Europie. Ten napływ słodkiej wody niesie ze sobą ogromne ilości żywej materii wraz z resztkami z terenów rolniczych i innymi odpadam i produkowanymi przez ludzi. Gnijąca materia orga niczna pochłania więcej tlenu, co jeszcze bardziej uszczupla cienką war stwę podtrzymującej życie powierzchni wody. Zycie morskie niemal w całości koncentruje się w górnej, wąskiej war stwie morza, trującego >v pozostałych partiach. Występują w niej bardzo stare formy życia, które przetrwały od czasów Jeziora Nowoeuksyńskiego, między innymi śledź i jesiotr. Inne gatunki ryb - płastuga, witlinek, szprotka i pstrąg z M orza Czarnego - przypłynęły z rzek oraz z zimniej szego klimatu i zaadaptowały się do życia w najmniej zasolonych obsza rach wzdłuż wybrzeża. Najwięcej ryb wpłynęło do nowo powstałego mo rza z M orza Śródziemnego kilka tysięcy lat temu. Te ciepłowodne orga nizmy stanowią dzisiaj około 80% fauny M orza Czarnego. Są wśród nich gatunki, które przez tysiąclecia były darem losu dla wspólnot osiadłych nad morzem. Wiele z nich nosi podobne nazwy w zupełnie ze sobą niespokrewnionych językach ludów mieszkających wokół wybrzeża: są to greckapelamys i rum uńskapaldmidd, czyli tuńczyk bonko; rosyjska lufar i turecka liifer, czyli dorada błękitna; gruzińska skumbria i bułgarska skumriia, czyli makrela, oraz malutkie hamsi, czyli sardele, tak cenione w Tur cji, że śpiewa się piosenki na ich chwałę, a z soczystego ‘miąższu przyrzą dza się nawet desery. ! Ryby przystosowały się do specyficznej ekologii morźa i licznie wystę pują w wyższej warstwie. Jednak jałowe głębiny rówiTeż kryją w sobie bogactwa. Na początku lat siedemdziesiątych pionier oceanografii, Willard Bascom, wysunął hipotezę, że głębsze warstwy wód, |zczególnie strefy pozbawione tlenu, idealnie się nadają do badań podmorskich archeolo gów. Woda pozbawiona tlenu nie zawiera bowiem uszkadzających drew no mięczaków i innych i stworzeń mogących zniszczyć kjadłuby czy szkie lety starożytnych statków.24 Później okazało się, że Bascom miał rację. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych R obert Ballard,'odkrywca wraku „Titanica”, wraz z zespołem innych naukowców prow ldził rewolucyjne badania beztlenowej warstwy po stronie tureckiego wybrzeża, w pobliżu starożytnego portu morskiego, Synopy. Głębiny przeszukiwano za po mocą małego podwodnego robota. Była to wielka sensacja, bo jeszcze do niedawna, zarówno z powodów ograniczeń technologicznych, jak i sy tuacji politycznej, wydawało się to niemożliwe. Jed n y m i pierwszych zna lezisk stał się okręt z czasów bizantyńskich, datowariy na V wiek n.e.
Jeden z jego fałów wciąż był nienaruszony, a sękate drewno masztu wy glądało tak, jakby go osadzono poprzedniego dnia.25 Dalsze poszukiwa nia zaowocowały znalezieniem dużo starszego wraku, być może z IV wie ku p.n.e., w pobliżu wybrzeży Bułgarii. Statek przewoził ładunek amfor i suszonych ryb słodkowddnych. Ballard był pełen entuzjazmu: „To nie wiarygodne; zapewne każdy statek, który żeglował i zatonął na Morzu Czarnym, od najwcześniejszych wypraw do naszych czasów - a jest to być może 50 000 wraków - leży zachowany na dnie morskim.”26 Odkrycia te miały również swój smutny aspekt. Willardl Bascom zmarł zaledwie na kilka dni przed ogłoszeniem przez zespół Ballarda pieiwszego potwier dzenia jego teorii co do głębin morza. Mamy bardzo mało danych, które pomogłyby nam zrozumieć kultury i obyczaje najwcześniejszych mieszkańców litoralu M orza Czarnego czy też określić sposób ich wzajemnego oddziaływania na siebie. Mieszkań cy nowej, wyższej linii brzegowej wznosili stałe osady, uprawiali ziemię i wyrabiali przedmioty z metali szlachetnych. Najstarsze bowiem na świę cie przedmioty ze złota, datowane na około 4500 r. p.n.e., znaleziono niedaleko bułgarskiego wybrzeża. Przypuszczalnie wiedzieli o istnieniu innych ludów po drugiej stronie morza i być może podążali jego wybrze żem, aby się z nimi spotykać, handlować, żenić i walczyć. Przedmioty z ceramiki i metalu odkryte w różnych miejscach zdradzają podobień stwo, co sugeruje wzajemne kontakty i wymianę.27 Topory z jadeitu i gro ty włóczni pochodzące z północnego zachodu i datowane na początek drugiego tysiąclecia p.n.e. są uderzająco podobne do znalezisk z Troi.28 Jak dotąd, wiele z naszej wiedzy o ludziach zamieszkujących wybrze że, a być może nawet żeglujących po morzu, przekazała nam pewna kul tura śródziem nom orska, której przedstawiciele przeprawili się przez Bosfor i D ardanele oraz zaczęli zakładać stałe placówki handlowe w re gionie około połowy pierwszego tysiąclecia p.n.e. To starożytni Grecy wprowadzili Morze Czarne na karty dziejów, im również zawdzięczamy pierwszą jego charakterystykę.
i
i
i 'i Wybrzeża Mtjjrza Czarnego (...) mieszczą w sobie najbardziej ze wszyst kich ziem nieokrzesane ludy - z wyjątkiem scytyjskiego (...). i
I-Ierodot, V w. p.n.e.
Morze! Morze! Żołnierze z oddziału Ksenofonta, którzy dotarli na wybrzeża M orza Czarnego, IV w. p.n.e.
Czy zgadniesz, jaki nastrój mną owłada, gdy w dziczy cierpię wśród Sarmatów, Getów? j Jam niezwyczajny ich wody i nieba, ) innej mi ziemi, jak zbawienia, trzeba. Dom tu bez wygód, jadło szkodzi zdrowiu, bodaj ktoś lekiem w chorobie dopomógł, bodaj przyjaciel zmylił litościwie swą opowieścią czas, co mży leniwie. Leżę bezsilny pośród obcych ludzi na skraju świata. Zda się: przeszłość wraca... Owidiusz, I w. n.e.
rozdziałdrugi
Pontus Euxinus, 700 p .n .e-500 n.e.
Nasze wyobrażenia o regionie M oiza Czarnego w dobie starożytnej z konieczności ukształtowała garść źródeł pisanych, z których żadne nie jest do końca wiarygodne. Są to relacje obserwatorów z zewnątrz, ta kich jak H erodot, historyk żyjący w V wieku p.n.e., który być może nigdy tam nie dotarł, chełpliwych pamiętnikarzy, jak Ksenofont, który w IV wieku p.n.e. przemierzył południowe wybrzeże, oraz geografów, jak na przykład o 300 lat późniejszy Strabon, bardziej godny zaufania, gdyż urodzony w pobliżu wybrzeża (w obecnej Amasyi w Ttircji). Dys ponujemy również przekazami politycznych wygnańców i różnymi rela cjami z drugiej ręki. Autorzy tych pierwszych skłonni byli do wyolbrzy miania niebezpieczeństw niezdrowego ldimatu i zagrożenia ze strony wrogich tubylców, autorzy zaś drugich, chcąc osiągnąć należyty efekt, nigdy nie cofali się przed ubarwieniami tekstu czy przesadą.
Pisarze zamieszkujący Grecję właściwą, znacznie oddaloną od M o rza Czarnego, mieli zazwyczaj m ętne wyobrażenie o ludach z tamtych okolic, i to zarówno o barbarzyńcach z głębi lądu, jak i greckich koloni stach, założycielach miast oraz osad wyrosłych wzdłuż linii brzegowej. Ksenofont twierdzi, że jedynym prawdziwie greckim w charakterze miastem, jakie napotkał na swojej drodze po południowym wybrzeżu od Trapezuntu do Bosforu - było Bizancjum. Pozostałe, poddane wpły wom nie-Greków z wnętrza lądu, wydawały mu się obce.1 Starożytnych pisarzy najbardziej interesowała skala odmienności pomiędzy światem dla nich zrozumiałym a dziwacznymi zwyczajami i wierzeniami ludów zamieszkujących wokół morza, z którymi się zetknęli albo które znali ze słyszenia. Jak udowodniły wszakże badania wielu pokoleń archeologów i uczonych z innych dziedzin, region M orza Czarnego raczej nie był obszarem, gdzie świat „cywilizowany” stykał się ze światem „barbarzyń skim”. Przybysze - Grecy, a później Rzymianie - stawali się tu jeszcze jednym elementem stylów życia i obyczajów, które z dawien dawna two rzyły na tych wybrzeżach płynną mozaikę. Od pierwszej greckiej wyprą-
37
a
wy aż po nadejście legionów cesarstwa rzymskiego znakiem rozpoznaw czym życia wokół akwenu był brak ostrych granic między językami, lu dami i kulturami.
38
Grecy pojawili się nad Morzem Czarnym w pieiwszej połowie pierw szego tysiąclecia p.n.e., a być może nawet wcześniej. Początkowo poszu kiwali zapewne rud metali na południowym wybrzeżu, w końcu zaś do tarli nad rzeki północne wiodące na stepy Eurazji. Korzyści były oczywi ste. Szerokie rzeki ułatwiały żeglugę, a obfitość ryb i drewna do budowy okrętów zarysowywała obiecujące perspektywy co do handlu. Rozkwit demograficzny basenu Morza Egejskiego i związana z tym konieczność poszukiwania nowych źródeł pożywienia również mogły stać się przyczy ną ekspansji wiodącej na północ.2 Wpływając na wody Morza Czarnego, starożytni goście wkraczali w re jony leżące dosłownie na samej granicy ludzkiego poznania. Zdaniem Platona, świat rozciągał się od Słupów H eraklesa do rzeki Fasis (Rioni), czyli od zachodnich brzegów Morza Śródziemnego do wschodnich wy brzeży M orza Czarnego.3 W starożytnej kosmologii kontynenty i wyspy leżały na płaszczyźnie otoczonej Oceanem, bezmiarem wód, z którego brały początek największe rzeki świata: Nil, Dunaj i Don. Teoretycznie, żeglując wzdłuż zewnętrznych krawędzi świata, można było wpłynąć do środka jednym ze szlaków rzecznych lub - przemieszczając się drogą lą dową - powrócić do punktu wyjścia szlakiem wzdłuż Oceanu. Pisarze starożytni uważali, że Grecy po raz pierwszy zetknęli się z M o rzem Czarnym w mitycznej epoce herosów. Swoje opisy tego regionu przepoili fantastycznymi cechami, którymi określali wszystkie najdalsze granice świata. M orze było miejscem akcji wielu mitów stanowiących osnowę wspólnej Grekom religii. Na skalistej wyspie leżącej przy ujściu D unaju (bądź też Dniepru) miał znajdować się grób Achillesa. Na wy brzeżu południowym Herakles zszedł do Hadesu, by uprowadzić jego strażnika, psa Cerbera. Tę samą okolicę, przy ujściu Termodonu (Ter nie), dziś w północnej Ttircji, zamieszkiwały Amazonki. Według innej wersji królestwo ich leżało nad Tanais (Donem ) w południowej Rosji. Półwysep Krymski zaludniali Taurydowie, a ich żądna krwi kapłanka, Ifigenia, składała zabłąkanych podróżników w ofierze Artemidzie. Bardziej na wschód, w górach Kaukazu, cierpiał przykuty do skały Prometeusz, ukarany za kradzież ognia. Nim uwolnił go Herakles, orzeł wyszarpywał mu dziobem wątrobę.
'apa 1. Morze Czarne w epoce późnej starożytności
Krawędź świata
39
Kiedy przybysze znad Morza Śródziemnego spotykali ¡judzi zamiesz kujących brzegi Morza Czarnego, opisywali ich w sposóu niewiele od biegający od tych fantastycznych opowieści. Ksenofont podaje, że na południowym wybrzeżu żyje waleczny lud Mossynojków, który jest w sta nie zgromadzić flotę wojenną złożoną z 300 wydrążonych-czółen.4 Z ko lei wzdłuż zachodniego wybrzeża grasowali Trakowie. Z zamiarem zwa bienia podróżnych poszukujących zacisznej zatoki mielijoni zawieszać latarnie na najbardziej skalistym fragmencie linii brzcgc we] Żeglarze, jak ćmy, zmierzali prosto ku zgubie, a po katastrofie ozi zucone na plaży resztki ich dóbr sta'waly się cennym łupem.5 Ź iód cm opowieści 0 dzikich Taurydach z Krymu mogły być podobne praktyki lokalnych ludów półwyspu. Na północnym wschodzie legendy o przybrzeżnych pi ratach, którzy atakowali zbłąkane statki, dały początek całemu mitycz nemu pochodzeniu miejscowej ludności. Achajowie z Kaukazu mieli jakoby wywodzić się od maruderów z armii Agamemnonij, którzy zabłą dzili w drodze powrotnej z wojny trojańskiej do domu. Ich sąsiedzi, Heniochowie („jeźdźcy rydwanów”), byliby z kolei domniemanymi po tomkami woźniców K astora i Polluksa, półbogów towarzyszących Jazo nowi w wyprawie po złote runo. Podobno te właśnie dwa plemiona gra sowały wzdłuż brzegów, napadając znienacka na obce okręty, łupiąc je 1biorąc załogi w niewolę. Potem napastnicy jakby roztapiali się w nicość na pozbawionym przystani wybrzeżu: unosili łodzie na ramionach i zni kali w lesie niczym duchy.6 Były jeszcze i inne ludy, o których mówią nam jedynie niejasne wzmian ki, istny karnawał ludzkich osobliwości opisany przez H erodota, Strabona, Pliniusza oraz innych greckich i rzymskich pisarzy. Sądzono, że re gion wzdłuż zachodniego wybrzeża, wokół dzisiejszego bułgarskiego portu Warna, zajmowali Pigmeje, przepędzeni z ojczyzny przez żurawie.7 Hiperborejczycy - dosłownie: ludzie spoza krainy północnego wiatru - to długowieczni mieszkańcy najdalszej północy, którzy potrafili czynić cuda. W ich pobliżu żyły jeszcze dziwniejsze ludy. Jednoocy Arimaspowie to czyli nieustającą wojnę z gryfami o kontrolę nad kopalniami złota. Człon kowie innego plemienia mieli dwie źrenice w jednym oku, a obraz konia w drugim. Zamieszkiwali oni w sąsiedztwie ludu o nadzwyczaj długich brodach, kolejnego, który jadł wszy, i jeszcze innego, którego przedsta wiciele przemieniali się w wilki, mieli racice niczym kozy oraz przesypia li sześć miesięcy w ciągu roku.8 Niektórzy autorzy starożytni zestawiali szczegółowe listy plemion za mieszkujących wybrzeże, ale jest to mieszanina fantastycznych rojeń i non sensów. Źródła te, a nawet znacznie późniejsze, z okresu bizantyńskie go, bardzo rzadko opierają się na informacjach naocznych świadków.
Kiedy Grecy po raz pieiwszy zjawili się nad Morzem Czarnym, wybrzeże przypuszczalnie zamieszkiwały już różnorakie społeczności osiadłe lub związki plemion koczowniczych. Chcąc je dziś zidentyfikować, dysponu jemy tylko ogólnikowymi terminami. Na zachodzie mieszkali Trakowie, znani w późniejszej starożytności ze swojej waleczności i zwyczaju posłu giwania się krótkim mieczem. Dalej na północ rozciągały się terytoria Scytów, ludu częściowo osiadłego, częściowo wędrownego. Hodowali oni konie i uprawiali zboże, co mogło przyciągać greckich handlarzy oraz osadników. Dalej na wschód bytowały rozmaite waleczne wspólnoty za mieszkujące rozległy masyw Kaukazu, a na nizinach Kołchidyjczycy, któ rzy prawdopodobnie już w epoce brązu stworzyli spore państwo: zespół wiosek o domach z bieiwion zbudowanych na palach wbitych w pagór kowate wzniesienia bagnistych okolic rzeki Rioni.9 Wzdłuż południowe go wybrzeża żyli Bityńczycy i Paflagończycy, przypuszczalnie pochodze nia trackiego, oraz górskie plemiona, które przewędrowały z Kaukazu na zachód. Grecy wyposażali niekiedy w bajeczną przeszłość nawet ludy, które rzeczywiście zamieszkiwały ten region. H erodot pisał, że Kolchidyjczycy pochodzili od Egipcjan, ponieważ obie nacje mają kręcone wło sy, praktykują obrzezanie i tkają płótno.10 Jakakolwiek próba powiązania starożytnych mieszkańców wybrzeży, czy to fantastycznych, czy to prawdziwych, z taką lub inną współczesną grupą etniczną jest pozbawiona sensu. Nie ma żadnej ciągłości pom ię dzy starożytnymi populacjami, nie wyłączając samych Greków, a współ czesnymi ludami, które obecnie uznają je za swych przodków. Niektóre społeczności, nawet wyodrębnione przez autorów starożytnych, są tru d no uchwytne na kartach historii, gdzie pojawiały się i znikały, pozosta wiając jedynie szczątkowe dane na tem at swojej kultury oraz obyczajów. Taki jest choćby przypadek Kimeryjczyków, jednej z najwcześniej po świadczonych źródłowo grup spośród ludów zamieszkujących w basenie Morza Czarnego. Wiemy o ich istnieniu tylko dlatego, że zostali zmu szeni do opuszczenia swojej ojczyzny leżącej na północny wschód od morza i stali się wędrującymi wojownikami. Zaatakowali starsze od nich, znające pismo kultury w środkowej A natolii i M ezopotam ii, których przedstawiciele odnotowali ich najściepłądzi się, że Kimeryjczyków wy parli z ich ziem najeźdźcy ze wschodu - Scytowie. Część przeniosła się wówczas na południowy zachód, do Tracji, a ’część na południowy wschód, w góiy Kaukazu. Obydwa odłamy zetknęły Się w Azji Mniejszej, niszcząc tamtejsze lokalne królestwa, nim same uległy wpływom asyryjskim^ Przy puszczalnie był to najstarszy udokumentowany w dziejach kryzys spowo dowany przybyciem uchodźców, relacja archaiczna już dla H erodota i in nych autorów okresu klasycznego.11
Kimeryjczycy pojawiają się ¿¡czym widma w starożytnych tekstach Bli skiego Wschodu. Biblijna Księga Rodzaju wywodzi ich od Gomera, jed nego z wnuków Noego (10,2-3), z kolei Jeremiasz lamentuje nad najaz dem okrutnych jeźdźców „z północnego kraju”, zbrojnych w łuki i włócz nie, o głosach niczym „ryk m orza” (6,22-23). Jeśli podobna inwazja północnych koczowników istotnie miała miejsce - w formie pojedyncze go najazdu czy też raczej serii migracji do Anatolii - według źródeł pisa nych nastąpiła ona około VIII wieku p.n.e. Później Kimeryjczycy szybko znikają z kart historii, zostawiając po sobie zaledwie przypadkowe wzmian ki i nieliczne ślady. To oni dali nazwę największemu na Morzu Czarnym półwyspowi - Krymowi, z nich też wywodzi się Conan Barbarzyńca, po chodzący z fikcyjnego królestwa Kimerii. Ten ostatni, amerykański boha ter literacki stworzony przez autora literatury popularnej, Roberta E. H o warda, w latach trzydziestych XX wieku, wskrzeszony został w komik sach i uwieczniony w filmie przez A rnolda Schwarzeneggera. Opowieści kimeryjskich uchodźców o bogactwach północy12 mogły wręcz w jakiś sposób wpłynąć na pojawienie się greckich żeglarzy i kup ców nad M orzem Czarnym. Wiele wskazuje bowiem na to, że zamiesz kałe w basenie Morza Egejskiego ludy posługujące się greką zaczęły prze jawiać ożywione zainteresowanie regionem czarnomorskim wkrótce po dacie tej przypuszczalnej inwazji. Greckie miasta-państwa w Jonii, zlo kalizowane wzdłuż wybrzeża Azji Mniejszej, wysłały niewielkie ekspedy cje na północ i wschód. Przedsiębiorczy kapitanowie przepłynęli przez Bosfor i zapewne pożeglowali dalej, pozostawiając za sobą skaliste wro ta cieśniny. Podążali z prądem na wschód wzdłuż wybrzeży Bitynii i Paflagonii bądź też, korzystając ze sprzyjającego wiatru, kierowali się na zachód i docierali do krańców Tracji.
„Żaby wokół stawu”
42
W brew epickim opisom, którymi później je ubarwiano, m otorem pierwszych wypraw była przedsiębiorczość, a nie chęć podboju czy żądza przygód. W głębokich kadłubach statków czy też pod rzędami okręto wych ław przewożono sukno i amfory wypełnione winem lub oliwą. Po wracające okręty wiozły drewno do budowy okrętów ścięte w lasach Alp Pontyjskich i Kaukazu, żelazo i kruszce wydobywane na Kaukazie i w Kar patach, proso z delty Rioni oraz pszenicę rosnącą na równinach nawad nianych przez rzeki północy. Z czasem jońskie miasta-matki zaczęły fi nansować powstawanie wzdłuż wybrzeży stałych osad. Emporia te, zaludnione przez zamieszkałych poza ojczyzną Greków, którzy mogli służyć
jako miejscowi pośrednicy w kontaktach z lokalną ludnością, zaczęły się pojawiać przed połową VII w. p.n.e. Kilka miast-państw poszukiwało zysków, jakie można było czerpać z wymiany morskiej, al&żadne nie przewyższyło aktywnością Miletu. Wy sunięty najbardziej na południe spośród głównych ośrodków rozrzuco nych wzdłuż wybrzeża jońskiego, przez długi czas pozostawał najważ niejszym centrum handlowym M orza Egejskiego. W połowie V II wieku p.n.e. M ilet skierował całą swoją uwagę na północ. Przez następnych po nad 150 lat, do samych początków V stulecia p.n.e., był jedną z najpotęż niejszych poleis świata greckiego, w zasadzie kontrolującą ruch przez Bosfor i zgarniającą ogromne zyski z handlu zbożem, metalami i suszo nymi rybami. Kolonie Miletu były perłami wybrzeży M orza Czarnego: na południu leżała Synopa, Dioskurias - u stóp Kaukazu, Pantikapajon strzegł wejścia na M orze Azowskie, a Olbia u ujścia Hypanisu (Bohu) stanowiła wrota do stepów północy.\ W V wieku p.n.e. niegościnne morze okazywało już przybyszom z za chodu dużo większą przychylność niż w poprzednich stuleciach. Wybrzeże gęsto pokrywała sieć osad zamieszkanych przez Greków. Liczne porty, usytuowane jeden za drugim, Sokrates porównał do „mrówek lub żab wokół stawu”.13Okręty pełnomorskie o szerokich, kwadratowych żaglach przybywały z portów nad morzem M arm ara i Morzem Egejskim. Mniej sze statki, pływające wzdłuż wybrzeży, śmigały od jednej kolonii do dru giej, a drążone w‘ drewnie czółna przewoziły dobra w górę i w dół naj dzikszych nawet jrzek. N iektóre z miast pozostały punktami przeładun kowymi - emporiąmi - pełniąc przede wszystkim funkcję handlową, inne osiągnęły status miasta-państwa, polis, wyposażonego w niezależne wła dze i instytucje utrzymywane ze środków publicznych. Z czasem przy wódcy najlepiej Prosperujących kolonii unowocześniali obiekty porto we, budując doki lub mola, które miały je chronić przed częstymi sztor mami, i wzmacniając niszczoną przez erozję linię brzegową. Gdy na scenie pojawili się nowi partnerzy, początkowa zależność od macierzystych miast założycielskich była już odległym wspomnieniem. Niektóre z kolonii słynęły w całym świecie greckim, a później rzym skim. Synopa (obecnie Sinop w Turcji) była „najbardziej godnym uwagi miastem w tej cźęści świata”, jak pisał Strabon w I wieku p.n.e.14 Poło żona wzdłuż wąsjkiej grobli, po zawietrznej stronie większego półwyspu, miała głęboki pdyt wyposażony w imponującą redę. Uchodził on za naj lepszy na południowym szlaku morskim od Bosforu po Kaukaz. W sa mym mieście było wiele gimnazjonów, rynków i portyków. Okazały akro pol otaczały półkoliste mury, a w pobliżu, na żyznych równinach wokół rzeki Halys (Kizjhrmak), pasły się owce i gazele. Rosły tu nawet oliwki,
niespotykane w pozostałych regionach Morza Czarnego. Kolonia boga ciła się na handlu tym i innymi produktami. Miasto odgrywało rolę najważniejszego portu w drodze na Krym i właśnie jego usytuowanie na przecięciu szlaków morskich było siłą napędową handlu. Pomarańczowo-czarne amfory z Synopy, niektóre z charakterystycznym znakiem przedstawiającym orła trzymającego w szponach delfina, są licznie re prezentowane na stanowiskach archeologicznych północnego wybrzcża.j Synopa była tak zasobna, że biła własną monetę, a nawet zakładała swoje kolonie. Z inicjatywy jej mieszkańców powstały niemal wszystkie ośrodki południowo-wschodniego wybrzeża. Największe znaczenie miał położony na wschodzie Trapezunt (dzisiejszy Trabzon w Turcji). Warun ki naturalne portu nie były .korzystne, natom iast samo miasto potrafiło wykorzystać położenie geograficzne. Leżało na końcu starego szlaku lą dowego, który wił się pośród łańcuchów G ór Pontyjskich, biegł przez przełęcz Zigana i przecinał równinę Armenii w kierunku doliny Tygrysu i Eufratu. Imponująca cytadela, wzniesiona na stromych skarpach po przecinanych głębokimi wąwozami, zapewniała skuteczną obronę w ra zie ataku zamieszkujących wokół tubylczych górali. ("Miasta położone na wybrzeżu kaukaskim nie mogły pochwalić się po dobnymi udogodnieniami, ale ich niedostatki łagodzone były korzystny mi warunkami naturalnymi i miejscowym kolorytem. W Fasis, milezyjskiej kolonii u ujścia Rioni, z nurtem rzeki spławiano i ładowano na stat ki drewno wraz z innymi surowcami niezbędnymi do budowy okrętów: kónopiami przeznaczonymi na olinowanie, woskiem i smołą na szczeli wo i słynnym kolchidzkinji płótnem na żagle. W ciągu dwpch, trzech dni towary te docierały do Sypopy, gdzie przenoszono je na większe jednost ki płynące ku Morzu E gejskiem u.^D alej wzdłuż wybrzeża, w Dioskurias (w pobliżu dzisiejszego Suchumi w Gruzji), liczne niegreckie ple miona schodziły ze zboczy Kaukazu na spotkanie z zawijającymi do por tu cudzoziemskimi statkami. Aby przeprowadzić wszystkie transakcje, przybyli kupcy potrzebowali jakoby aż 130 tłumaczy. To z pewnością prze sada, ale może niewielka.16 Z czasem nawet mieszkańcy terenów w głębi lądu zaczęli korzystać z owoców wymiany handlowej. Prżed początkiem I wieku p.n.e. na obszarze położonym powyżej Fasis wyrosty miasta i obej ścia z domami krytymi dachówką, rynkami i budynkami publicznymi. Sto łat później rzymski historyk Pliniusz zanotował, że liczne mosty przerzu cone przez rzekę były zawsze pełne ludzi podążających n|i targ.17 Na Krymie znajdowało się kilka spośród najlepszych naturalnych por tów, a obfitość ryb w pobliskim Morzu Azowskim również (miała siłę przyciągania. Mimo to obawa przed rdzenną ludnością chyba klość długo po wstrzymywała w tym miejscu osadnictwo Greków na większą skalę.
W V wieku p.n.e. koloniści z Megary w Grecji właściwej założyli Chersonez (w pobliżu dzisiejszego Sewastopola na U krainie), później przy ćmiony przez Bizancjum - ich najważniejszą kolonie}. Również i w tych stronach, podobnie jak w innych częściach morza; najaktywniej działali mieszkańcy Miletu. Kolonia w Pantikapąjon (obecnie Kercz na U kra inie) kontrolowała wejście na Morze Azowskie; na tamtejszym akropolu wznosiły się różne budynki publiczne, a port mógł podobno pomieścić do trzydziestu okrętów. Dalej w dół wybrzeża, ku zachodowi, mieszkań cy Teodozji zbudowali port mogący przyjąć trzy razy tyle statków. Samo miasto otaczały żyzne ziemie dostarczające żywności jego mieszkańcom.18 Na wybrzeżu północno-zachodnim głębokie porty należały do rzad kości, lecz przybrzeżne jeziora oraz ujścia głównych rzek obfitowały w ryby i stanowiły wygodny środek transportu w głąb lądu. Flerodot podaje, że największą spośród nich był Borystenes (Dniepr): „Borystenes (...), moim zdaniem, [przynosi] największe korzyści, nie tylko wśród scytyjskich, lecz także wśród wszystkich innych rzek - z wyjątkiem egip skiego Nilu. (...) Użycza bydłu najpiękniejsźych i najlepiej utrzymanych pastwisk i zawiera stanowczo najlepsze i najliczniejsze ryby; także jego woda jest bardzo przyjemna do picia (...); na jego brzegach najlepiej udają się zasiewy zboża, a tam, gdzie się nie obsiewa ziemi, rośnie naj bujniejsza trawa.”19 Beręzań, prawdopodobnie najstarsza osada na północnym wybrzeżu, leżała na półwyspie (obecnie wyspie) przy ujściu Borystenesu. Z czasem ta wczesna kolonia znalazła się w cieniu niektórych młodszych i zamoż niejszych sąsiadów. Olbia leżała nad Bohem, w pobliżu miejsca, gdzie wpada on do większego odeń Dniepru. W okresie największego rozkwi tu miasto mogło liczyć nawet około 10 000 mieszkańców. Miało dzielni ce poświęcone Zeusowi i Apollinowi, a także wielki targ20, na którym renomowani złotnicy wyrabiali wyrafinowane ozdoby łączące w sobie motywy greckie i barbarzyńskie. Wyroby ze złota są dzisiaj jednymi z najcenniejszych obiektów archeologicznych w ukraińskich i rosyjskich muzeach. Kolonie położone na zachodzie prowadziły jeszcze bardziej ożywioną wymianę między Grekami a barbarzyńcami. Były to dwa miasta założo ne przezM ilet w pobliżu delty Dunaju: Istria i Tomis (obecnie Konstan ca w Rumunii), Odessos (współczesna W arna w Bułgarii), również milezyjska kolonia nad osłoniętą zatoką, a dalej na południe Mesembria oraz Apollonia (obecnie Nesebyr i Sozopol w Bułgarii), kolonie megaryjska i milezyjska zasobne w ryby i o żyznych ziemiach. Geograficznie znajdo wały się one bliżej centrum świata greckiego i z tego powodu mogły czer pać zyski zarówno z handlu na lądzie, jak i na morzu. Poza tym leżały
w sąsiedztwie ludu niegreckiego - Traków, których polityczne organi zmy, od samego początku kolonizacji stosunkowo stabilne i silne, skłon ne były zarabiać na kontaktach z nowo przybyłymi.21 Rozwój kolonii nad Morzem Czarnym umożliwiało ich położenie w ob rębie gospodarki świata starożytnego. Przy sprzyjającym wietrze statek handlowy mógł przepłynąć z M orza Azowskiego na Egejskie w ciągu dziewięciu dni22, a jego wyładowany kadłub pełen był towarów wysoko cenionych w niemal całym znanym wówczas świecie. Pszenica i jęczmień uprawiane w głębi lądu były podstawą pożywienia w Jonii i w Grecji wła ściwej. (Ateny, w okresie wojny ze Spartą, uzależniły się od dostaw zbo ża z regionu M orza Czarnego do tego stopnia, że blokada Dardaneli przez przeciwnika w dużej mierze przyczyniła się do ich kapitulacji.)23 Orzechy laskowe, do dzisiaj bujnie rosnące wzdłuż całego południowo-wschodniego wybrzeża, płynęły bardzo daleko, aż do Aleksandrii.2,1Wergiliusz w swoich panegirykach wychwalał żelazo, wonne olejki i drewno sosnowe przywożone przez rzymskie statki z okolic Morza Czarnego.25 Na zachód płynęły także egzotyczne rośliny i zwierzęta. Kupcy odkry li na wschodnim wybrzeżu osobliwego ptaka barwy miedzi, z długim, kli nowatym ogonem i o soczystym, ciemnym mięsie. Chwytali go na nisko położonych polach niedaleko kolonii Fasis i eksportowali do Grecji oraz Italii. Później Grecy i Rzymialnie nauczyli się go sami hodować, ale jego nazwa aż do tej pory wskazuje, skąd pochodzi - „ptak z Fasis”, czyli ba żant.* Czerwony, kwaśny owoc uprawiany w okolicach kolonii Cerasus na południowym wybrzeżu w czasach rzymskich stał się niezwykle popu larny. Według tradycji, swoją powszechnie znaną nazwę zawdzięcza ko lonii. Łacińskie cerasum oznacza czereśnię.** Jednak to, co nieznane, okazuje się zwykle niebezpieczne. Kiedy Ksenofont i jego greccy najem nicy maszerowali wzdłuż południowego wybrzeża w IV wieku p.n.e., prze konali się, że wyborny miejscowy miód może spowodować obłęd.26 Ryb było mnóstwo, a dostępność soli w wielu miejscach, zwłaszcza na płyciznach po obu stronach przesmyku łączącego Krym z północnym brze giem, gwarantowała, że od razu po połowie można je będzie zakonser wować i przewieźć na Morze Egejskie. W cenie były tuńczyki różnych gatunków, zarówno solone, w całości, jak też krojone w kostkę i maryno wane. W Rzymie, w I wieku n.e., słoik marynowanych ryb z Pontu wart był tyle, co cały dzień pracy27 - mimo że, jak podaje Pliniusz, doskonale wiedziano, iż ten przysmak powoduje dokuczliwe wzdęcie.28
* Po angielsku pheasant (przyp. tłum.). ** Po angielsku cherry (przyp. tłum.).
( Okres coroczijjych, wielkich migracji różnych gatunków ryb był cza sem intensywnej jpracy dla rybaków i kupców. W zimie sardele groma dziły się na płyciznach Anatolii i Krymu, a wiosną płynęły na północ, żeby złożyć ikrę w Morzu Azowskim. Główny ich wróg, makrele, zimo wały bardziej na południe, w morzu M armara, a wiosną szykowały się do drogi na żerowiska w Morzu Czarnym. Tuńczyk bonito miał swoją włas ną trasę. Migrował wokół morza, w kierunku zgodnym z ruchem wska zówek zegara, z północno-zachodnich wybrzeży w stronę Bosforu, latem i jesienią. Strabon podaje, że kiedy ryby kłębiły się przy wybrzeżu w dro dze do cieplejszych wód na południu, pierwsi mógli je łowić mieszkańcy Trapezuntu, następnie rybacy z Synopy, a na końcu Bizantyńczycy. N a wet wtedy, kiedy ławice docierały do Bosforu, okazywały się nadal tak liczne, że - jak twierdzili rybacy - można je było łapać rękami.29 Pod koniec X VIII wieku przyrodnik Peter Simon Pallas widział jeszcze wieś niaków z południowej Rosji, którzy żyli niemal tak samo, jak ich przod kowie około 2000 lat wcześniej. Łowili ryby w M orzu Azowskim, kroili je w plastry, solili i wysyłali na wyspy Morza Egejskiego.30
„Wspólnota rasy” Intensywna wymiana handlowa na M orzu Czarnym nie była wyłączną zasługą energii jońskich miast założycielskich i ich kolonii. Przyczyną sukcesu stała się również symbioza kolonii założonych przez Greków z niegreckimi tubylcami. Osadnicy i podróżnicy znad M orza Śródziem nego określali rdzennych mieszkańców tych ziem jako „barbarzyńców”, czyli ludzi nie mówiących po grecku; trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że wówczas ten rzeczownik nie miał dzisiejszego pejoratywnego znaczenia. Podobnie jak i na innych obszarach granicznych, Grecy pontyjscy zna leźli sposób, aby się przystosować, a nawet zaadaptować elementy kul tur, z którymi się zetknęli. Po części działo się tak z powodu płynnego pojęcia „greckości”, a po części dlatego, że wzajemny wpływ kulturowy wśród ludów pozostających ze sobą w ciągłych kontaktach jest rzeczą naturalną. Z biegiem czasu wytworzyła się specyficzna cywilizacja, hy bryda nazwana przez rosyjskiego badacza Michaiła Rostowcewa „wspól notą rasy”. Cecłlował ją melanż form artystycznych, stylów życia, a na wet języka wybfzeży i interioru.31 Dlatego bariera kulturowa dzieląca Greków i barbarzyńców, wytwór umysłu dramaturgów i poetów Aten kla sycznych, nie by|a wcale tak ostra.32 C harakter tej symbiozy nie jest dzisiaj do końca jasny, ale jej ślady odnajdujemy wjznaleziskach archeologicznych.) Nawet pisarze, między
47
innymi H erodot, już wtedy pozostawali pod wrażeniem faktu, jak wiele z tych zjawisk przeniknęło do kultury i ile wielkich rzeczy Grecy zawdzię czali różnorodnym wpływom osadników i tubylców. W Berezani pierwsi greccy koloniści przejęli od tubylców sposób budowania domów. Były to na poły ziemianki, chroniące przed zimowymi mrozami.33 Niektóre miasta umieszczały na swojej monecie wizerunek barbarzyńcy. Wyobra żenie trackiego jeźdźca w powiewającym płaszczu znaleziono w licznych greckich grobowcach z terenu zachodniego wybrzeża. Wpływy kulturo we oddziaływały po obu stronach. W Gelonos, mieście położonym na ziemiach północnego plemienia zwanego Budynami, barbarzyńcy wznieś li pomniki i świątynie w stylu greckim, chociaż wykonali je'głów nie z drewna, a nie z kamienia. Obchodzili też święto ku czci Dionizosa. H erodot podaje, że mieszkańcy miasta mówili mieszaniną greki i mowy barbarzyńców, z czegoj wysnuwa wniosek, że byli oni z pochodzenia Grekami, którzy przystosowali się do sposobu życia barbarzyńców.34 (H e rodot być może m iał na myśli ogrom ny teren nad D nieprem , gdzie w trakcie prowadzonych niedawno wykopalisk odkryto drewniane szań ce długości 30 kilometrpw.)35 Zależności łączące Greków i nie-Greków czasami przenoszono z prawdziwego świata w mityczny. Pauzaniasz, jesz cze pod koniec II wieku n.e., utrzymywał, że legendarni Hiperborejczycy, za pośrednictwem barbarzyńskich mieszkańców północnych wybrze ży Morza Czarnego płacą Ateńczykom trybut, dostarczając im pierwsze owoce swoich pól.36 }. Wymiana kulturalna była szczególnie intensywna nją północy i pół nocnym zachodzie, a to z dwóch powodów. Po pierwsze, ukształtowanie terenu - przybrzeżne niziny poprzecinane szerokimi rzekami - stwarza ło dogodne geograficznie połączenie miast na wybrzeżjtch z wnętrzem lądu. Na południowym i południowo-wschodnim wybrzjeżu było na od wrót - koloniści osiedlili się tuż nad wodą, a za plecami mieli wyżyny. Po drugie, osadnicy z północy i północnego zachodu mięli do czynienia z ludami barbarzyńskimi, które w okresie przybycia Greków były już do brze rozwinięte pod względem cywilizacyjnym i wytworzyły własne struk tury polityczne. To właśnie w tym regionie Grecy zetknęM się ze Scytami, zróżnicowaną grupą ludów, które wedle wyobrażeń pisarzy ateńskich i innych centrów greckiej cywilizacji były istną kwintesencją barbarzyń stwa w świecie pontyjskijn. ¡i W oczach starożytnych pisarzy określenie „Scyta” miało przede wszyst kim sens geograficzny. Scytą była osoba, która mieszkała w zimnym klimacie i najpewniej prowadziła koczownicze życie skoncentrowane na hodowli koni. Nasza wiejdza na tem at języków i kultur obejmowanych owym wspólnym term inem pochodzi głównie od Herodcjta, który czer
pał informacje przede wszystkim z relacji innych podróżników albo po prostu przekazywał to, co usłyszał. Twierdził on, że Scytowie uważają się za najmłodszy lud. Mit, który opowiada o ich pierwszym przedstawi cielu, zrodzonym ze związku boga z dziewczyną-rzeką, miał sobie liczyć zaledwie tysiąc lat.37 Lud ten dzielił się na liczne plemiona mówiące niezrozumiałą dla siebie mową. Jedne uprawiały zboże na eksport, inne mieszkały w lasach, jeszcze inne przemierzały nagie stepy. Scytowie spo rządzali jakoby czary z czaszek wrogów i ozdabiali płaszcze ich skalpa mi, doili klacze, dmuchając w odbyt zwierzęcia, a myli się w oparach konopi, co powodowało, że „wyli z rozkoszy”.38 Czcili zwłaszcza bogów wojny i oddawali im cześć przed ołtarzem złożonym ze sterty chrustu zwieńczonej mieczem. Niektórzy z nich cielpieli podobno na chorobę, która zmieniała mężczyznę w kobietę (być może chodzi tu o androgynię, albo też o krwawienia z hemoroidów spowodowane długotrwałym siedzeniem na koniu).39 Jak utrzymuje H erodot, ich największą umie jętnością była sztuka przetrwania. W razie konfrontacji z wrogiem po trafili po prostu zniknąć bez śladu na stepie, uciekając niczym stado płochliwych jeleni.40 Opis Scytów autorstwa H erodota stał się dla większości starożytnych geografów rzeczywistą charakterystyką wszystkich barbarzyńców z pół nocy. W całości też przejęli go pisarze rzymscy i bizantyńscy. Wielu miesz kańców Grecji właściwej miewało jednak kontakty z prawdziwymi Scyta mi i mogli ich oni porównać z tymi fantastycznymi wyobrażeniami. W A te nach scytyjskich imigrantów - łuczników - zatrudniano jako strażników miejskich, Arystofanes wyśmiewa ich w swoich komediach. Badania ar cheologiczne częściowo potwierdziły przekaz H erodota. Na pontyjskim stepie rzeczywiście istniała ważna kultura koczownicza. O zamiłowaniu do koni, konopi i o wojowniczości powszechnych wśród tych plemion dowodnie świadczą wykopaliska z licznych miejsc pochówków obejmu jących obszar od współczesnej Rumunii aż po zachodnią granicę Chin.41 Podczas gdy dla pisarzy z Jonii lub z Grecji właściwej Scytowie mogli się wydawać antytezą cywilizacji, to dla Greków z wybrzeży M orza Czarne go byli dostawcami żywności potrzebnej zarówno samym koloniom, jak i na eksport. Stanowili również siłę militarną, która zależnie od okolicz ności mogła być zagrożeniem, ale niekiedy i gwarancją bezpieczeństwa. Scytowie byli zróżnicowaną grupą ludów, przypuszczalnie pochodze nia irańskiego, pierwotnie pasterzami prowadzącymi koczowniczy tryb życia. Jako jedni z pierwszych znaleźli się na długiej liście migrantów dążących z Azji Środkowej na zachód wraz z ogromnymi stadami koni, owiec i krów. Około 700 r. p.n.e. przypuszczalnie zajęli miejsce Kimeryjczyków, którzy sami też prawdopodobnie przybyli ze wschodu.
Pojawienie się Scytów nad Morzem Czarnym zaalarmowało króle stwa Bliskiego Wschodu. Ślady konfliktów występują w kilku starożyt nych tekstach, gdzie najeźdźców określa się różnymi nazwami. W źró dłach hebrajskich (Księga Rodzaju 10,3) mowa jest o ludzie zwanym Aszkenaz. W VI wieku p.n.e. Persowie pokonali przybyły ze wschodu lud zwany Sakami. Słynna naskalna płaskorzeźba z Behistun w zachod nim Iranie przedstawia Dariusza i ujarzmionych przez niego wrogów. Spętany Skuncha, władca Saków, ma długą brodę i spiczastą czapę typowe wyobrażenie barbarzyńcy z północy. (Pokonawszy Scytów na wschodzie, Dariusz podjął około roku 513 p.n.e. kolejną, tym razem nieudaną, wyprawę przeciwko ich zachodnim pobratymcom.) Kiedy Grecy przybyli na północne wybrzeże, plemiona scytyjskie licz nie już zamieszkiwały na tamtych ziemiach, od Dunaju po Don. Około 300 roku p.n.e. Scytowie właściwie panowali nad całym tym regionem i przypuszczalnie tylko wyżyny na Krymie znajdowały się poza zasięgiem ich królestwa. Niektórzy porzucili życie pasterzy i zostali osiadłymi rol nikami uprawiającymi zboże, szczególnie atrakcyjne dla kupców znad Morza Śródziemnego. Najwspanialsze znaleziska archeologiczne z U kra iny i południowej Rosji pochodzą z czasów scytyjskiej „złotej ery”: kom pleks mieszkalny z drewna obłożonego ziemią; pieczołowicie usypane kopce grobowe, czyli kurhany, do dziś widoczne na horyzoncie stepu; wyrafinowane wyroby ze złota, prawdopodobnie dzieła złotników z tere nów położonych blisko wybrzeża. Początkowo sceny wyobrażane na tych ostatnich oscylowały wokół tematyki związanej z koczowniczym trybem życia, jak święte zwierzęta lub polowanie. Z czasem ustąpiły one miejsca precyzyjnie wykuwanym przedstawieniom o tem atach czerpanych z ży cia codziennego, jak dojenie owcy, naciąganie nowego łuku, garbowanie skóry - a także wizerunkom bogów i herosów zapożyczonych z greckie go panteonu. Drogocenna ¡biżuteria i niepraktyczna, bogato zdobiona broń, między innymi goryt - połączenie futerału na łuk i kołczanu - wska zują, że kultury wędrowne ze stepu stopniowo adaptowały wiele obycza jów swoich osiadłych sąsiadów, Greków. Okres ten można przypisać pa nowaniu konkretnego władcy, Ateasa, „króla Scytów” z późnych źródeł rzymskich zapamiętanego jako ten, który poległ w bitwie z Filipem II M acedońskim w lecie 339 foku p.n.e.42 Scytowie byli doskonałymi jeźdźcami. Koń stanowił podstawę ich kul tury m aterialnej i etosu wojownika, który robił takie wrażenie na ob cych. Różne nazwy nadawane plemionom scytyjskim - między innymi „dojarze koni” - pojawiają się już w Iliadzie i odzwierciedlają zaintrygo wanie Greków główną osobliwością w jadłospisie barbarzyńców: sfer mentowanym kobylim mlekiem. Napój ten, z niewielką zawartością al
koholu, do dzisiaj jest popularny w Azji Środkowej. Koń był zwierzę ciem dnia powszedniego, jeleń - legendarnym. Wspaniałe wyroby ze złota znalezione w scytyjskich grobach zdobione są licznymi przedstawienia mi jelenia. Motyvf. poroża skręcającego się na plecach zwierzęcia mógłby zachwycić wielbidieli secesji wiele stuleci później. Scytyjscy wojownicy nawet łby swych koni przyozdabiali w poroża, przenosząc w ten sposób na nie mistyczną moc świętego jelenia. W swoich Dziejach H erodot poświęcił Scytom wiele miejsca, najwię cej po Egipcjanach. Trudno się temu dziwić, skoro obydwa te ludy stano wiły klamrę spinjijącą świat starożytnych Greków. Gi ostatni, twierdził H erodot, są najbardziej cywilizowanym ludem na świecie i dokładają wszelkich starań, aby doskonalić swoje zwyczaje, architekturę oraz uprawę roli. Pisząc o ludach znad Morza Czarnego, był mniej entuzjastyczny. Podobnie jak innych pisarzy najbardziej szokowały go u Scytów różnice w obyczajach społecznych lub raczej fakt, iż zwyczaje Scytów wydawały się Grekom dziwnie znajome, a jednak inne. Barbarzyńcy przemierzali step na krytych wozach - podobnie Grecy zabezpieczali się na statkach przed falami. Barbarzyńcy wspominali wprawdzie zasłużonych zmarłych w czasie wielkich świąt i budowali pomniki swoim bohaterom , ale zda rzało się im też składać krwawe ofiary z ludzi. Pili wino, ale nie rozcień czali go wodą. ■ W galerii nieokrzesanych cudzoziemców jestjpewien ważny wyjątek. Anacharsis to jedyny Scyta, którego liczne zalety H erodot opisał z naj drobniejszymi szczegółami. W pewnym sensie był on osobą, która wyna lazła zachodnią cywilizację.
Jak Scyta ocalił cywilizację Pisarze greccy na ogół przedstawiali Scytów jako niechętny cudzo ziemcom, zaściankowy lud trzymający się razem i podejrzliwie patrzący na zwyczaje obcych - opinia, która wobec dowodów wymiany kultural nej widocznej w źródłach archeologicznych wydaje się dzisiaj niespra- wiedliwa. Jednak Anacharsis, jak podaje Herodot, był wyjątkiem wśród swoich współplemieńców - wielkim podróżnikiem i osobą o znacznej wiedzy. Mieszkał i nauczał w wielu częściach świata, aż w końcu wyruszył w drogę do domu. W czasie wędrówki zatrzymał się w greckiej kolonii nad morzem Marmara, po czym kontynuował podróż w górę Bosforu i nad Morze Czarne. Tam był świadkiem obrzędów ku czci Kybele, bogi ni popularnej pierwotnie w Azji Mniejszej, której kult rozprzestrzenił się później w całej Grecji. Uroczystość zrobiła na nim takie wrażenie, że 51
J
i ślubował przenieść ów rytuał do Scytii, jeżeli bogini zapewni mu bezpie czeństwo w dalszej podróży. Wrócił szczęśliwie do domu, postanowił więc dotrzymać danego sło wa. U dał się do gęstego lasu i trzymając w rękach bęben, rozpoczął cere monię dokładnie tak, jak to widział u Greków. Na tragedię nie trzeba było długo czekać. Jak to później opisał poeta D iogenes Laertios: Gdy w rócił A nacharsis do Scytii po podróżach, . chciał, by wszyscy żyli w edług greckich zwyczajów. N ie zdążył słów swych dokończyć, . , skrzydlata strzała porw ała go do bogów.'13
52
W momencie, kiedy Anacharsis oddawał cześć bogini, zauważył go król Scytów. Władca chwycił za łuk i zabił ziomka. Hercjdot podaje, że jeśli podróżny przejeżdżający przez Scytię zapyta o Anącharsisa, miej scowi zaprzeczą, by kiedykolwiek o nim słyszeli. A wszystko dlatego, że jeździł do innych krajów i przejął nienawistne zwyczaje cudzoziemców.44 W czasach Herodota, w V wieku p.n.e., wśród wykształconych obywa teli Aten Anacharsis był osobą powszechnie cytowaną. (jłważano go za człowieka pióra znanego ze swoich trafnych obserwacji nią temat moral ności i umiejętności pokonania w dyskusji wyniosłych filozofów - kogoś w rodzaju Oscara Wildekj, swojej epoki. Przez pewien czai pozostał wcie leniem cnót barbarzyńcy. Platon chwalił jego pomysłową wynalazczość i praktyczne umiejętności. Arystoteles twierdził, że jest godnym szacun ku retorykiem (ale złym logikiem). Strabon zapisał, że był|pężem skrom nym i sprawiedliwym. Pliniusz uważał go za przypuszczalnego wynalazcę koła garncarskiego i współczesnej kotwicy.45 > Dzisiaj trudno ocenić, czy Anacharsis istniał naprawdę. Nie zachowa ła się żadna współczesna mu relacja oprócz historii zapijanej przez H e rodota. I nawet ona jest zbyt podejrzana, żeby uznać ją za wiarygodną, zważywszy liczne atrybuty, w jakie Grecy epoki klasycznej zwykłe wypo sażali Scytów - ich rzekomą nienawiść do rzeczy pochodzących od ob cych, łuk i prastarą puszczę.46 Według tradycji, Anacharsis był potom kiem scytyjskiej rodziny królewskiej, być może nawet dzieckiem zrodzo nym ze związku lokalnego króla i Greczynki. Przybył do Grecji jako niezależny podróżny, albo też jako przedstawiciel scytyjskiego poselstwa, mniej więcej na początku VI wieku p.n.e. Zyskał sobie wtedy takie uzna nie, że dostąpił dwóch rzadkich zaszczytów: otrzymał ateńskie obywatel stwo i wziął udział w świętych misteriach ełeuzyjskich. Świadczy to o jego całkowitej asymilacji kultury Greków, chociaż starożytni pisarze zawsze nazywali go Aiiacharsis ho Skythes - Anacharsisem Scytą.
W literaturze greckiej Anacharsis, pomimo barbarzyńskiego pocho dzenia, jest ucieleśnieniem praktycznego rozumu. W pewnym sensie jego cudzoziemskie korzenie stanowiły wygodny chwyt literacki. Barbarzyń ca jako krytyk społeczeństwa to ulubiony wybieg twórców. Innym popu larnym motywem znanym z kilku źródeł pisanych jest zestawienie Anacharsisa i Solona, praktycznego barbarzyńcy i ateńskiego prawodawcy. Plutarch umieszcza go nawet wśród siedmiu mędrców greckich. Autor przedstawił wyimaginowaną biesiadę, w której udział biorą goście po dobni Ezopowi oraz młoda dziewczyna czesząca Anacharsisowi włosy, żeby miał mniej dziki wygląd.47 Plutarch chciał przez to dać do zrozu mienia, że różnica między Grekami a barbarzyńcami nigdy nie była tak duża, jak niektórzy sądzili. Częściowo za sprawą Plutarcha Anacharsis przeszedł ze świata grec kiego do rzymskiego jako symbol wesołka o ciętym języku. Nadal też pojawiał się na marginesie wielkich dzieł zachodniej cywilizacji, od cza sów renesansu aż do dzisiaj. Erazm wspomina o jego zwyczaju spania z ręką przykrywającą usta, aby podkreślić, jak niebezpieczne mogą być słowa. M ontaigne przywołuje go z uwagi na rolę cnoty w rządach. Być może to właśnie Anacharsis widnieje w tle fresku Rafaela Szkoła ateńska jako niedbale odziany mężczyzna o jasnych włosach i surowym spojrze niu, spoglądający ponad ramieniem Arystotelesa. Jednakże mądry Scyta „usamodzielnił” się w nieoczekiwanym czasie i miejscu, mianowicie pod koniec X VIII wieku, jako bohater francuskie go bestsellera, Podróż młodego Anacharsysa do Grecji około połowy czwar tego wieku przed erą chrześcijańską, wydanego w 1788 roku. Książka wca le go co prawda nie dotyczy, a w każdym razie nie Anacharsisa starego. Jest to pogłębiona, a zarazem przystępna dla zwykłego czytelnika histo ria cywilizacji klasycznej autorstwa ojca Jean-Jacques’a Barthélémy ego, jezuity i kustosza Cabinet des M édailles w Paryżu. Barthélémy był auto rytetem w dziedzinie języków klasycznych i numizmatyki. Poświęcił trzy dzieści lat życia na napisanie siedmiu tomów Podróży, fikcyjnej peregry nacji młodego Anacharsisa, potom ka swojego słynnego imiennika, ze Scytii do Aten. Jego bohater w czasie wędrówki spotyka wszystkich m ędr ców epoki i wciąga ich w dyskusje będące pretekstem do szczegółowego omówienia idei filozofów greckich, a także prezentacji najważniejszych miejsc świata starożytnego. Po swojej publikacji i jeszcze przeszło sto lat później Podróż była ab solutnym hitem wydawniczym. „Sukces książki przewyższył moje nadzie je”, wspominał później Barthélémy; „publiczność przyjęła ją niezwykle przychylnie, a francuskie i zagraniczne gazety wyrażały się o niej w sa mych superlatywach”. D la uczniów stanowiła wprowadzenie do dzieł kia-
syków. Każdy szanujący się mieszczanin posiadał egzemplarz tej książki, po francusku lub w jednym z licznych przekładów. Jak zauważył tłumacz wersji angielskiej: „Praca prezentowana obecnie angielskim czytelnikom to kompendium wiedzy na tem at starożytności. Zawiera opis sposobu bycia, obyczajów, świąt religijnych, praw, sztuki i literatury starożytnej Grecji w okresie jej największej świetności. Poznawanie wyżej wymie nionych dziedzin wiązało się dotychczas ze żmudnym studiowaniem au torów, którzy niekoniecznie troszczyli się o lekkość stylu. Podróż Anacharsysa jest natomiast tak napisana, że czytelnik często ma wrażenie, iż przegląda książkę dla czystej przyjemności. Dopóki nie spojrzy na dół strony (...).”48 Tam bowiem, w przypisach do każdego cytatu, twierdze nia czy hipotezy Barthélémy umieścił odniesienia do oryginalnych źró deł. Nareszcie można było wejść w kontakt z klasyką bez znajomości gre ki czy łaciny - a przy okazji przeczytać ciekawą książkę przygodową. Podróż wywarła ogromny wpływ na francuski neoklasycyzm w litera turze i sztuce, a także, dzięki licznym tłumaczeniom, na filohellenizm w całej Europie. Podróżnicy wybierający się nad M orze Czarne mieli w pamięci obydwu Anacharsisów, starszego i młodszego. Począwszy od roku 1780, mnóstwo pisarzy powoływało się na nich w relacjach z prze prawy przez morze i zwiedzania wybrzeży. Niektórzy twierdzili, że odna leźli wielką puszczę, w której współplemieńcy zabili Anacharsisa stare go. Inni uważali, że zidentyfikowali jedno z miejsc odwiedzonych przez Anacharsisa młodego w czasie podróży do Grecji - najwyraźniej nie świadomi, że książka Barthélém y’ego jest fikcją literacką.49 Wielka popularność pracy Barthélemy’ego to ironia historii. Powszech ne wyobrażenie o starożytnej Grecji jako krainie uporządkowanej, ra cjonalnej, prawej i cywilizowanej - obraz, który w końcu Europejczycy przypisali sobie samym - ukształtowało się za pośrednictwem Scyty. Spo sób narracji zastosowany przez Barthélemy’ego, relacja nieco zagubio nego wędrowca rzucająca nowe światło na znajome tematy, nie była ni czym nowym w X VIII wieku. Jednak żadna inna praca tego rodzaju nie miała tak wielkiego wpływu na rozumienie przez przeciętnie wykształ conego Europejczyka sztuki, architektury i filozofii starożytnego świata, jak Podróż młodego Anacharsysa. To barbarzyńca z wybrzeży Morza Czar nego pomógł wprowadzić starożytnych Greków do szkół podstawowych i salonów klasy średniej nowożytnej Europy i, w pewnym sensie, przed stawić współczesnym Europejczykom siebie samych.
54
Wyprawa Argonautów Postać Anacharsisa starego jest stale obecna w piśmiennictwie ostat nich wieków pieiwszego tysiąclecia p.n.e. Greccy filozofowie wykorzystali mądrego Scytę do konstruktywnej krytyki i oświecania własnego społe czeństwa. Mniej więcej w tym samym czasie bardzo popularna była rów nież inna historia związana z regionem Morza Czarnego. Mit o Jazonie i Argonautach znali już Homer i ITezjod, ale jego najwcześniejsza pełna wersja, podobniejjak wiele przysłów czy historii związanych z Anacharsisem, pochodzi z cjkresu hellenistycznego - ery obejmującej lata od końca IV wieku p.n.e. djo rozkwitu republikańskiego Rzymu trzysta lat później. Apollonios z Rocjos napisał Argonautyki, najważniejszą wersję mitu o Ja zonie, w III wielpi p.n.e. Być może dzięki popularności eposu otrzymał w końcu znakomjj:ą posadę kustosza w słynnej bibliotece aleksandryjskiej. „Wysłał ich - zaczyna Apollonios - król Pelias.” Pelias, uzurpator z Jollcos, dowiedział się od wyroczni, że zginie z ręki mężczyzny z jedną stopą bosą. Dlatego kipdy jego bratanek, Jazon, pojawił się na dworze w jed nym sandale, poijieważ drugi zgubił w lepkim błocie rzeki, Pelias posta nowił go wysłać \j' niebezpieczną podróż i w ten sposób uniknąć przezna czenia. Król rozkazał krewnemu przywieźć złote runo barana należące do Ajetesa, władęy Kolchidy, strzeżone przez węża na krawędzi urwiska nad burzliwym morzem. Pod czujnym okiem Ateny zbudowano specjal ny statek, najwspanialszy, jaki kiedykolwiek nosiły fale. Jedna deska ka dłuba pochodzihj z dębu w D odonie poświęconego Zeusowi, dzięki cze mu obdarzony łjył mową. Załoga składała się z najlepszych i najdziel niejszych półbogów oraz herosów. Niebezpieczna wyprawa miała być sprawdzianem ich umiejętności. Na wybrzeżach zagrażały im wrogie ple miona, drogę zastępowały mityczne bestie, a kiedy zdobyto skarb, mści wy król i jego roęlzina nie szczędzili wysiłków, aby go odzyskać. Po wielu przygodach Argonauci wrócili do Grecji w mniejszym co prawda skła dzie, ale z runem i M edeą, córką króla Kolchidy, na pokładzie. Często próbowano odnaleźć źródła mitu o Jazonie. Podobnie jak w przypadku historii o Anacharsisie, podróżnicy już od starożytności szu kali dowodów na istnienie miejsc i działań opisanych w eposie Apołloniosa. W 1980 roku brytyjski poszukiwacz przygód, Tim Severin, zbudo wał nawet statek za pomocą technik znanych w epoce brązu i przepłynął nim z Grecji do sowieckiej Gruzji - niegdysiejszej Kolchidy - żeby udo wodnić, że taka wyprawa była możliwa.50 Najstafsza wersja historii o Ja zonie bez wątpienia odzwierciedla rzeczywiste 'doświadczenia starożyt nych żeglarzy, choć ukazane za pośrednictwem symboli popularnej mi tologii. Geograf Strabon zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo przeżycia
55
1
doznane na morzu nadają się do stworzenia mitu: „ L u d z i czasów H o mera widzieli w Morzu Pontyjskim coś w rodzaju drugiego Oceanu. Ci, którzy wyprawiali się nań \V podróż, przekraczali granice świata zamiesz kanego, dokładnie tak samo, jak ci, którzy mijali Słupy Heraklesa. M o rze Pontyjskie uchodziło za największe w naszej części śv|iata i dlatego zwano je po prostu «Morzem», podobnie jak o Homerze mówi się «Po eta».”51 Nawet złote runojpisał Strabon, być może pochodzi od zwycza ju używania skór owczych jako prowizorycznego sita przy wyp 1ukiwaniu złota z rzek, sposobu rozpowszechnionego wśród ludów Kaukazu.52 Jednak wszelkie poszukiwania źródeł mitu o Jazonie jpomijają naj istotniejszy fakt. Argonauty/d Apolłoniosa to dzieło literackie i w związ ku z tym przekazują raczej prawdę o realiach epoki autora niż o począt kach greckiej penetracji Morza Czarnego. Apollonios tworzył swój epos w czasach, kiedy dowódcy Aleksandra .Wielkiego i ich rywale walczyli o sukcesję po nim. Dzięki podbojom walecznego władcy język i kultura Greków zaczęły dominować w większej części znanego im świata, jednak śmierć zdobywcy w 323 r. p.n.e. zapoczątkowała okres nieustannych wo jen wśród jego następców. W czasach hellenistycznych pisarzom w ro dzaju Apolłoniosa nie pozostawało nic innego, jak opiewać mityczną przeszłość, kontrastującą z okrutną rzeczywistością. Prawdziwym tem a tem tego eposu jest nostalgia, a nie żądza przygód. Trasa, którą Apollonios kazał podążać swoim Argonautom jest, rzecz znamienna, anachroniczna. Jedne z najwcześniejszych na świecie relacji z podróży handlowych to tak zwane periploi, połączenie indeksu nazw geograficznych z przewodnikiem żeglarskim, datowane mniej więcej na VI wiek p.n.e. Na ich przykładzie wyraźnie widać zmiany następujące z bie giem czasu. Najstarszeperiploi pouczają żeglarzy, żeby po wypłynięciu na Morze Czarne skręcili w lewo, to znaczy na zachód, i podążali w kierun ku północnego wybrzeża. Dopiero w dużo późniejszych relacjach pod różników kieruje się na prawo, w kierunku Kaukazu. Trudno dzisiaj stwier dzić, skąd się wzięła wskazówka o skręcaniu w lewo, być może wiąże się to z atrakcyjniejszymi warunkami handlu na północy i zachodzie.53 Mia sta takie jak Synopa, na południowym wybrzeżu, są wcześniejsze od za kładanych w innych częściach litoralu, ale to handel rybami i zbożem był najatrakcyjniejszy dla przybyszów. W te zaś dobra obfitowały ziemie wzdłuż wybrzeży trackich i scytyjskich. D opiero później, kiedy Synopa założyła swoje własne kolonie, położone dalej na wschód, i wraz ze wzro stem znaczenia takich miast, jak Fasis, zaczęto regularnie odbywać dłu godystansowe podróże wzdłuż południowego wybrzeża. Żeglując prosto do Kolchidy, argonauci obrali więc trasę typową raczej dla czasów Apolloniosa niż dla o'dległej epoki, w której rozgrywa się narracja.
W III wieku p.n.e., a może nawet wcześniej, każdy podróżujący nad Morze Czarne napotykał wzdłuż całego wybrzeża liczne odniesienia do Jazona i Argonautów - nazwy przylądków czy zatok nawiązywały do wydarzeń z wyprawy, a lokalne mity dotyczyły poszczególnych członków załogi. Nie były to jednak relikty przygód herosów, lecz efekt stosunko wo niedawnych działań. To, co w kulturze epoki hellenistycznej ucho dziło za ważne wydarzenie, tubylcom ze wschodu wydawało się bez zna czenia. W mitologii oraz folklorze mieszkańców wybrzeży M orza Czar nego spotykamy zdumiewająco mało informacji na tem at Argonautów i ich domniemanej wyprawy. D opiero gdy handel ze światem śródziem nomorskim rozszerzył się i miasta rozkwitły, greccy osadnicy, a nawet zhellenizowani tubylcy uznali, że opłaci im się dopasować historię swo ich miast do wymyślonej przeszłości. Tak powstały legendy na tem at początków niektórych ośrodków. Mieszkańcy utrzymywali na przykład, że ich przodkowie przybyli tam ze statkiem „Argo” i wyposażali charak terystyczne punkty geograficzne w starożytny rodowód. Najważniejszy przylądek na południowo-wschodnim wybrzeżu, w ogóle nie występują cy w Argonautykach, nosił nazwę Cypla Jazona (obecnie Yasun Burnu w Thrcji) przez ponad 2000 lat.54 Działał wówczas ten sam mechanizm, dzięki którem u obecnie turyści mogą cieszyć się piwem „Argo” zamó wionym w jednej z licznych restauracji „M edea” rozsianych po całym wybrzeżu postsowieckiej Gruzji. Sztuka marketingu nie jest współczes nym wynalazkiem.
„Więksi barbarzyńcy niż Przez kilkaset lat od czasu pierwszych greckich ekspedycji kolonie rosły w sławę i dostatek. Eksportowały zboże i przedmioty luksusowe do re gionu śródziemnomorskiego, a nawet szczyćiły się własnymi filozofami i intelektualistami. Powodzenie ich zależało ód dwóch rzeczy: zapewnio nego rynku zbytu, szczególnie na zboże, w Jonii i Grecji właściwej oraz od dobrych stosunków z nie-Grekami z głębi lądu. Z czasem kwitnące niegdyś porty nie mogły już liczyć ani na jedno, ani na drugie. Podboje Aleksandra Wielkiego nie miały bezpośredniego wpływu na miasta nad Morzem Czarnym, ale gdy Egipt stał się producentem zboża dla całego świata śródziemnomorskiego, odebrało im to uprzywilejowaną pozycję głównego dostawcy podstawowych artykułów spożywczych. Szlaki han dlowe zaczęły się przemieszczać na południe: wzdłuż Nilu w kierunku Rogu Afryki, wzdłuż M orza Czerwonego ku Oceanowi Indyjskiemu, a także na wschód, lądem, z Antiochii i Damaszku do Persji oraz Azji
Środkowej. Później, wraz z ekspansją i konsolidacją rzymskiej potęgi na wschodzie basenu Morza Śródziemnego, staną się one znacznie bardziej uczęszczane niż te starsze, na Morzu Czarnym. Stosunki z barbarzyńcami z interioru również zaczęły się psuć. Ukła dy z tubylcami zawsze były delikatną kwestią i miasta często opłacały się ich wodzom w zamian za pokój. Tukidydes podaje, że ośrodki z zachod niego wybrzeża musiały dostarczać wielkich ilości złota, srebra i wyro bów z wełny Odiysom, trackiemu plemieniu kontrolującemu większą część obszaru dzisiejszej Bułgarii.55 Jednak od II wieku p.n.e. nawet daniny przestały wystarczać. Zwłaszcza liczba i częstotliwość trybutów składanych barbarzyńskim władcom przez miasta na północy była tak duża, że w skarbcach niewiele pozostawało na inne wydatki. Chora, czyli rolnicze peryferie wielu' miast, zaczęły się kurczyć; budynki pu bliczne popadały w ruinę albo ulegały zniszczeniu w czasie napadów. Mury obronne rozpadały się skutkiem zaniedbania lub też burzyli je najeźdźcy.56 Na morzu pojawili się piraci - zjawisko niespotykane w epoce kolonizacji greckiej - być może z namowy miejscowych królów i barba rzyńskich władców, chętnych do czerpania korzyści z działalności m or skich rozbójników.57 Przyjezdni nie byli zbudowani stanem dawnych kolonii. Wielu miesz kańców zapomniało greki albo mieli tak silny archaiczny akcent, że byli już tylko karykaturą swoich jońskich przodków. W I wieku n.e. pisarz Dion Cłnyzostom relacjonuje swoją wizytę w Olbii, niegdyś kwitnącym mieście opisanym przez H erodota kilka stuleci wcześniej. Okazało się ono zupełnie inne, niż sobie wyobrażał. „Miasto [Olbia] jest o wiele mniejsze niż w latach swojej dawnej chwały z powodu wojen oraz tego, iż kilkakrotnie je zdobywano. Już od tak daw na, od czasu, gdy leży pośrodku ziem barbarzyńców - ci zaś nade wszyst ko kochają walkę - zawsze jest miejscem wojny i często pada jej ofiarą. Ostatni i najbardziej tragiczny najazd wydarzył się nie dalej, jak sto pięć dziesiąt lat tem u.”58 Okoliczni barbarzyńcy, Getowie, często wszczynali wojnę, atakując miasta na północnym i zachodnim wybrzeżu, a nawet zapuszczali się dalej na południe, aż do Bizancjum. Mieszkańcy Olbii, którzy niegdyś posia dali rozległe tereny ziemi uprawnej, wycofali się za nadwerężone mury obronne. Świątynie i pomniki nagrobne uległy zbezczeszczeniu. Statki z Morza Egejskiego przypływały bardzo nieregularnie. Jeżeli nawet ja kiś okręt zarzucił tu kotwicę, to na pokładzie miał zwykle piratów albo drobnych oszustów. Jak skarżył się jeden z mieszkańców: „Ci, którzy tu przybywają, mienią się Grekami, ale w rzeczy samej są większymi barba rzyńcami od nas. To kupcy i niegodni zaufania handlarze, którzy spro
wadzają tanie szmaty i podłe wino, a wysyłają stąd produkty nie lepszej jakości.”5"' Przemieszanie kultur w kolonii było istotnie zaskakujące. Dion opisuje spotkanie z niejakim Kallistratosem, ubranym w spodnie i czar ny płaszcz, strój noszony przez barbarzyńskich jeźdźców, oraz z ogrom ną szablą u boku. Mimo to Dion daje do zrozumienia, że Kallistratos był w głębi serca prawdziwym Grekiem, ponieważ zrobił mu niedwuznaczną propozycję erotyczną.60 Morze Czarne, dotychczas postrzegane jako źródło bogactwa lub do znania egzotycznych wrażeń, uważano teraz za miejsce wygnania. Kolej ny raz stało się synonimem niegościnnego końca świata, podobnie jak za czasów wczesnych poetów i geografów greckich. Owidiusz, skazany na banicję przez cesarza Augusta w ósmym roku n.e., pozostawił bardzo celną relację z życia nad morzem w czasach upadku kolonii. Było to przy gnębiające miejsce: zimno tu, o wiele zimniej - narzekał - niż w jego rodzinnych Abruzzach. Zdarzają się zimy, kiedy zamarza nawet morze, tak że delfiny ranią sobie głowy, usiłując skakać. Śnieg pokrywa ziemię przez dwa lata bez przerwy, a wino zamienia się w oszronioną breję. Mężczyźni chodzą z soplami lodu na brodach. Wszędzie dokoła pełno bełkoczących niezrozumiale barbarzyńców i rabusiów z północy na szyb kich konikach, dokonujących gwałtownych najazdów, aby ukraść te nie liczne resztki cywilizacji, które ludziom jeszcze pozostały. „Nazywają to morze przyjazny;1!! - napisał. - Kłamią.”61 Owidiusz był ijzecz jasna poetą i nie wahał się przejaskrawiać rzeczy wistości w celu osiągnięcia odpowiedniego efektu, zwłaszcza odkąd ży wił darem ną nacjzieję, że im barwniejsze będą jego opisy, tym większe zyska szanse na .złagodzenie wyroku. Jednak jego obserwacje na tem at gruntownych znjjan, jakie zaszły w starych koloniach greckich, są przy puszczalnie trafie. Nowe źródła zboża i szlaki handlowe na wschód, obecnie pod ochroną rosnącego w siłę Rzymu, sprawiły, że blask bo gactw M orza Czarnego przygasł, nawet jeżeli specyficzne w smaku m a rynowane ryby c ągle jeszcze cenili koneserzy znad M orza Śródziemne go, jako egzotyczny im port z odległych zakątków świata. Szykowała się zmiana warty; zarówno na wybrzeżach, jak i w głębi lądu tłoczyli się nowi aktorzy. Nówe ludy koczownicze nadciągnęły ze wschodu, greckojęzyczne elity'rządziły greckimi i barbarzyńskimi poddanymi, a nie zależne poleis łączyło ze światem śródziemnomorskim już tylko wspo mnienie o założpńu ich przez jakieś greckie miasto. Jedność, funkcjo nująca w okreste kolonizacji greckiej, zrodziła później obszar mocno zróżnicowany gpspodarczo i kulturowo; powstały w ten sposób rubieże, gdzie dążeniom', do sprawowania politycznej kontroli rzucał wyzwanie chaos. i
W 62 roku p.n.e. konsul Pompejusz wkroczył do Rzymu w uroczy stym pochodzie. Spektakl ów trwał ponad dwa dni i swoją wspaniałością przewyższył wszystkie dotychczasowe triumfy. Niesione tablice infor mowały o nowych podbojach. Zdobyto Paflagonię i Pont, Armenię i Kapadocję; Medię, Kolchidę, Iberię i Albanię; Syrię, Cylicję i Fenicję; Pa lestynę i Judeę; M ezopotamię i Arabię. Łącznie we wszystkich kam pa niach wzięto 1000 twierdz i zatopiono 800 okrętów; zniszczono 900 miast, a założono 39 nowych. Łupy wojenne były ogromne. Potrzebowano se tek powozów i lektyk, żeby przetransportować do miasta nieprzebrane ilości złota i srebra. . Sam Pompejusz wjechał do Rzymu na rydwanie ozdobionym szlachet nymi kamieniami, w ubiorze jakoby należącym wcześniej do Aleksandra Wielkiego. Z a nim postępował orszak ponad trzystu ujarzmionych do stojników, wszyscy w strojach swoich krajów: syn i synowa króla A rm e nii, królowie Żydów i Kolchidyjczyków, wodzowie plemion z gór Kauka zu, najróżniejsi piraci, a ha końcu grupa scytyjskich kobiet, o których mówiono, że są Amazonkami.62 Jednak brakowało tam pewnej ważnej osoby. Zamiast żywego czło wieka niesiono jego podobiznę z litego złota mierzącą trzy i pół metra. Z a figurą szły niektóre spośród jego licznych dzieci. Nieobecnym władcą był Mitrydates, król Pontu; a jego klęska - najważniejszą przyczyną uro czystości. Przez całe dziesięciolecia wielu rzymskich wodzów bez powo dzenia z nim walczyło, ale dopiero legionom pod dowództwem Pompejusza udało się go zwyciężyć. Jednak pokonany król odebrał wodzowi smak zwycięstwa i nie wszedł osobiście do Rzymu w czasie jtriumfu. Dwa lata wcześniej, przeczuwając klęskę, popełnił samobójstwb i spoczywał w Synopie, w okazałym grobowcu wzniesionym przez damego Pompejusza. ; Podboje pierwszego, wieku p.n.e. włączyły ziemie nad Morzem Czar nym do rzymskiego świata zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Zwy cięstwo nad Mitrydatesem rozszerzyło granice Rzymu: na wschodzie sięg nęły one Eufratu, ą na północy - ziem Scytów. Nowe nabytki przeszło dwukrotnie powiększyły wpływy z podatków oraz danin fji przywróciły pewien ład w regionie od dwustu łat nękanym wojnami pomiędzy lokal nymi władcami. Statki znowu mogły przemierzać morze,{lnie bojąc się piratów i władców do niedawna kontrolujących te wybrzeja, znajdujące .się na razie pod zwierzchnictwem republiki rzymskiej, a późiliej cesarstwa. W tym okresie przełomu obecność Greków nad Morzjcni Czarnym ograniczała się dó utrzymywania przy życiu odizolowanych, zurbanizo
wanych obszarów. Były to swoiste wyspy pomiędzy wrogim lądem a nie gościnnym morzem. Rzymianie mieli większe ambicje. Chcieli włączyć ten obszar w ramy uporządkowanego imperium i korzystać z ryb, zboża, kruszców, a także - rzecz szczególnie istotna, jeśli chodzi o utrzymanie potęgi państwa - żołnierzy, których wybrzeża mogły dostarczać. Jednak, jak dowiódł przykład nieuchwytnego M itrydatesa, podbój morza nie był prostym zadaniem. Imperium nigdy nie miało wyraźnych granic. Zasięg militarnej siły Rzymu wyznaczały jego rubieże, czyli limes. Nie był on zawsze taki sam, zmieniał się nawet z miesiąca na miesiąc. Oczywiście sposób prowadzenia polityki granicznej przez Rzym różnił się tu w za leżności od epoki, jednak ogólnie rzecz biorąć, proces rzymskiej ekspan sji wokół tego morza rzadko polegał na ustariawianiu kontroli państwa, we współczesnym znaczeniu tego słowa, nad tak odległymi rejonami. Podboje miały głównie na celu zmianę stosunków pomiędzy imperium a ludnością tubylczą63 - zawierano układy, opłacano potencjalnych prze ciwników, a tam, gdzie tylko było to możliwe; zamieniano konkurentów w klientów. W okresie swojej szczytowej ekspansji imperium rzymskie obejmo wało ponad połowę wybrzeży M orza Czarnego, od D niestru na północ nym zachodzie, poprzez Trację i Anatolię aż do Kaukazu na wschodzie. Rzymskie okręty wojenne i statki handlowe, wyposażone w długie wiosła i płócienne żagle, zawijały do portów na całej tej trasie, od współczesnej Rumunii do dzisiejszej Gruzji. Mimo to samo morze nigdy nie leżało w centrum zainteresowań Rzymu. Kiedy w trzecim wieku p.n.e. republi ka rozpoczęła swoją ekspansję we wschodniej części basenu Morza Śród ziemnego, większość regionu Morza Czarnego należała do różnych nie zależnych królestw, powstałych po śmierci Aleksandra Wielkiego. Część ziem na południu i wschodzie kontrolował jeden z dowódców słynnego władcy - Seleukos (twórca imperium Seleucydów), a terenam i na zacho dzie rządzili w różnym czasie królowie Macedonii. Mieli oni jednak mi nimalny wpływ na większość wybrzeży Morza Czarnego. W okresie hel lenistycznym region ten znajdował się w opłakanym stanie. W większo ści starych kolonii greckich, zdobywanych i grabionych przez plemiona z wnętrza lądu, panował chaos. Były to już tylko cienie kwitnących centrów handlowych sprzed kilku stuleci. Wybrzeża opanowały ludy, które w istocie nikogo z zewnątrz nie interesowały: na zachodzie miesz kali Getowie i inni Trakowie, na północy grupy Scytów i Sarmatów, na wschodzie waleczne ludy. Kaukazu, a na Krymie i wybrzeżu południo wym znajdowało się kilka niewielkich królestw. Niektórymi z nich zarzą dzali greckojęzyczni władcy, uzurpujący sobie tytuł monarszy lub, co zda rzało się jeszcze częściej, zasiadający na tronie, dopóki jakiś potężniej
szy sąsiad nie postanowił im go odebrać. To wszystko jasno tłumaczy tę sknotę za dawnymi, heroicznymi czasami przebijającą zArgonautyków Apołloniosa. I mogłoby już tak pozostać, gdyby nie szczególne ambicje pewnej dy nastii, królów Pontu. W czasach hellenistycznych i rzymskich nazwa „Pontus” odnosiła się zarówno do morza, jak i do określonego obszaru roz ciągającego się wzdłuż jego południowo-wschodniego brzegu, mniej wię cej od Synopy do Trapezuntu. Królowie Pontu, podobnie jak inni władcy tego regionu, zapewnili sobie kontrolę nad tym terytorium w ciągu oko ło stu lat politycznej zawieruchy, jaka nastała po śmierci Aleksandra. Rządzili urodzajnymi ziemiami. Żyzne doliny rzek i bujne lasy przycią gały tu greckich żeglarzy całe! stulecia wcześniej. Wielkie mauzolea dowód potęgi władców - wydrążono bezpośrednio w skałach górujących nad stolicą kraju, Arnaseą (obecnie Amasya w Turcji). Królowie Pontu uzyskali przewagę nad swymi sąsiadami, ponieważ posiadali zmysł strategiczny, a także umieli wykorzystać siłę morza. Pod czas gdy inni władcy z Azji Mpiejszej zadowolili się tym, co im zostało z Anatolii, królowie Pontu zwracali uwagę na wybrzeża. Zbudowali po tężną flotę złożoną z galer, zdolną do przepłynięcia na północ i zacieś nienia więzów z położonymi tam starymi koloniami greckimi. Zawarli przymierze z Chersonezem, na mocy którego królestwo miało chronić miasto przed najazdami Scytów. Zapewniali również wsparcie ośrodkom położonym na zachodnim brzegu. Ich przyjazne stosunki z potężnym Królestwem Bosporańskim, w którego skład wchodziła między innymi dawna kolonia Pantikapajon, gwarantowały dostęp do terenów połowów ryb na Morzu Azowskim. Władcy Pontu zdawali sobie sprawę z tego, co dla ich regionu oznacza wzrost potęgi Rzymu. Pomagali mu więc w woj nach z Kartaginą i wspierali legiony w walce z miejscowymi rywalami o utrzymanie rzymskich zdobyczy terytorialnych na wschodzie. Czasy największej świetności Pont przeżywał w I wieku p.n.e. pod pa nowaniem M itrydatesa VI Eupatora. Mitrydates już jako chłopiec, po zamachu na ojca, musiał walczyć o tron. M atka przyszłego władcy chcia ła go zabić i uczynić królem jego młodszego brata. Mitrydates uciekł w góry, ale po jakimś czasie nieoczekiwanie nadciągnął z pustkowi, pro wadząc armię popleczników. Uwięził matkę, a swego brata uzurpatora skazał na śmierć. Źródła starożytne wyposażają M itrydatesa w niemal nadludzkie ce chy. Podobno znał prawie dwadzieścia języków obcych. Był znakomitym myśliwym i wojownikiem, który potrafił pokonać każdego przeciwnika. Z zachowania i obyczajów był w zasadzie Grekiem, posługiwał się koine, czyli językiem wykształconym po wiekach z różnych dialektów greki i na
leciałości niegreclcich, ale czerpał również bardzo wiele z tradycji per skich i innych krajów Orientu. Dramatopisarze i kompozytorzy przed stawiali go później jako na poły helleńskiego patriotę, a na poły orien talnego despotę. (Tragedia Racine’a opisująca życie Mitrydatesa była ulubioną sztuką Ludwika XIV. Opery na tem at życia władcy Pontu skom ponowali Scarlatti i M ozart.) Mitiydates miał większe ambicje niż jego poprzednicy. Wykorzystał dawny układ z Chersonezem jako pretekst do zagarnięcia tego miasta. Przejął.kontrolę nad Królestwem Bosporańskim,. ustanawiając tam wicekrólestwo z siedzibą w Pantikapajonie. W ciągujkilku lat zajął Kolchi dę, środkową Anatolię i Bitynię, osadzając na trojnach krewnych i przy jaciół. Państwo jego obejmowało większą część północnej Turcji, połu dniowej Ukrainy i zachodniego Kaukazu. Do jego skarbca wpływały daniny w zbożu i srebrze, a ziemie na północy dostarczały utalentowa nych łuczników oraz jeźdźców. Zawarł również przymierze z Tigranesem, królem Armenii, który prowadził taką samą ekspansywną politykę we wschodniej Anatolii, jak on nad Morzem Czarnym. Szybkie podboje i wielka armia władcy Pontu zaniepokoiły Rzymian. W drugiej połowie I wieku p.n.e. Rzym zdobył punkt zaczepienia w Azji Mniejszej. Nowo podbite ziemie wzdłuż dawnego wybrzeża jońskiego szybko stały się prowincją Azją, którą od potężnego królestwa Pontu dzieliło jedynie wąskie pasmo państw rządzonych przez rzymskich so juszników, łatwo ulegających wpływom. Mitrydates natomiast dyspono wał wtedy armią złożoną z 250000 piechoty i 40000 jeźdźców, a także flotą wojenną liczącą setki okrętów. Ściągał żołnierzy i marynaizy ze wszystkich wybrzeży Morza Czarnego. Wodzowie rzymscy przed Pompejuszem nie byli w stanie mierzyć się z M itrydatesem bezpośiednio, mając do pomocy wyłącznie siły azjatyckie. Umacniali więc lokalne soju sze, starając się maksymalnie zbliżyć do wroga i zaatakować Pont znie nacka. Plan okazał się katastrofalny w skutkach. Mitrydates z łatwością zmiażdżył nacierające siły i zmusił przeciwnika do wycofania się przez Azję Mniejszą ną wybrzeże Morza Egejskiego. Zerwał przymierze za warte z Rzymem'przez swoich poprzedników i wszystko wskazywało na to, że wskrzesił hellenistyczną potęgę skierowaną przeciwko nowej sile nadchodzącej z zachodu. Podczas kampanii z 88 roku p.n.e. kazał zabi jać wszystkich Rzymian, na których natknęły się jego armie - mężczyzn, kobiety i dzieci. Liczbę ofiar ocenia się na około 80 000.64 Zwycięstwa M itrydatesa były spektakularne. J|ego flota wojenna prze transportowała Iharynarzy i piechotę przez Morze Egejskie do Grecji. Tam wojska zaniknęły armię rzymską w okrążeniu i rozpoczęły okupa cję Aten. Je d n a ł dalszy ich pochód okazał sięjjuż sprawą trudniejszą.
Rzymskie oddziały, ściągnięte pospiesznie z innych regionów, nieustan nie nękały armię władcy Pontu. M iasta greckie uznały, że ich niedawny wybawiciel jest niewiele lepszy od Rzymian. Mitrydates szybko zawarł traktat pokojowy. Zrzekł się swoich zdobyczy terytorialnych i zgodził się zapłacić władzom rzymskim grzywnę za pogwałcenie pokoju. Był to jednak dopiero początek!) Po pierwszej wojnie nastąpiła seria małych, ale krwawych starć i Mitrydates znów znalazł się w konflikcie z sąsiada mi i Rzymem. Po kilku latach Rzym był u kresu wytrzymałości. Senat uchwalił prze kazanie Pompejuszowi całkowitej władzy wojskowej i zobowiązał go do ataku na ziemie za wschodnią granicą. Wódz miał na swoim koncie hi storyczne zwycięstwa na innych rubieżach rzymskiej potęgi, w Libii i Hisz panii. Dzięki nim, przed ukończeniem czterdziestego roku życia, odbył już dwa triumfalne wjazdy do Rzymu. Senat liczył, że tym'razem zasłuży sobie na trzeci. jf Nowa kampania przeciwko Mitrydatesowi była błyskawiczna. Podob nie jak przedtem król zaplanował strategiczny odwrót, usiłując wciągnąć ifegiony rzymskie na dzikie pustkowia i tam je pokonać. | 5ompejusz nie dał się jednak złapać na ten haczyk. Kiedy M itrydates umknął na Kau kaz, Pompejusz wkroczył do Armenii, szybko podporządkowując sobie sojusznika króla, Tigranesa. Później zaś posuwał się wzdłuż południowe go wybrzeża M orza Czarnego, podbijając miasta zdobyte wcześniej przez Mitrydatesa, i w końcu zaatakował samo królestwo Pontii. W tym czasie król uciekł na północ, pomiędzy plemiona kaukaskie, dzięki czemu znalazł się z dala od wybrzeża patrolowanego przez rzym skie statki. D otarł w końcu do Pantikapajonu, gdzie wczelniej osadził na tronie jednego ze swych synów jako króla Krymu. Pompejusz z kolei, zdobywszy kontrolę nad większą częścią terytorium Pontu, zajął się tłu mieniem rebelii w innym miejscu, pozwalając wygnane/nu królowi na rozmyślania wśród barbarzyńców z północy. 1 W swojej krymskiej reducie M itrydates obmyślał scenć|riusz powrotu. Zamierzał zebrać nową armię złożoną ze Scytów i Getów, przemaszero wać z nią w dół Dunaju, połączyć się z Galami i, po błyskawicznym prze byciu północnej Italii, zaatakować Rzym. Jednak tym rłzem przeliczył się z możliwościami. Początkowo entuzjastycznie witany) przez helleni stycznych władców w Azji Mniejszej i nad M orzem Czarnym, okazał się jednak na końcu kimś niewiele lepszym od tyrana. Ostrzegał lokalnych panujących, że pod rzymskim panowaniem będą płacić daninę, ale sam wymagał dokładnie takiej samej. W śród jego własnych żołnierzy wybuchł bunt, a jeden z synów, Farnaces, namówił dowódców, żeby koronowali go na króla w ojcowskim pałacu. Kiedy M itrydates zorientował się, że
tron jest już stracony, usiłował popełnić samobójstwo, zażywając truci znę. Kiedy nie podziałała, miłosierny Gal z jego ¡świty przebił go mieczem.
Farnaces szybko wysłał Pompejuszowi zwłoki swego ojca na znak do brej woli i przyjaźni. Balsamista zapomniał jednak wyjąć mózg i rozkład miękkich tkanek zniekształcił twarz króla do tego stopnia, że ledwie można go było poznać.65 Kiedy identyfikacja ciała potwierdziła tożsa mość Mitrydatesa, Pompejusz ogłosił, że był to największy przeciwnik Rzymu na wschodzie, i pochował go w specjalnie w tym celu zbudowa nym mauzoleum w Synopie. Potem przeprowadził jeszcze kilka dodat kowych operacji i włączył nowo zdobyte ziemie do rzymskiej prowincji Pont, po czym wrócił do Rzymu odbyć swój triumf. M itrydates, jak się okazało, trafnie przewidział swój koniec. Przed jedną z pierwszych bitew z Pompejuszem śniło mu się, że żegluje przez Morze Czarne przy sprzyjającym wietrze i dostrzega już w oddali Bos for, po czym odwraca się do współpasażerów, gratulując im bezpieczne go wpłynięcia na M orze Śródziemne. Niespodziewanie wybucha jednak sztorm, jego towarzysze giną, łódź roztrzaskuje się, a on sam płynie po burzliwych falach, uczepiony małego kawałka deski z rozbitego statku. Jego próby stworzenia królestwa wokół Morza Czarnego spotkał podobny los i w końcu to Rzym, a nie stare miasta-państwa czy m onarchie helle nistyczne, objął władzę nad większą częścią wybrzeży.
Dacia Traiana Nawet po śmierci M itrydatesa M orze Czarne nie było spokojnym miejscem. Krótko po triumfie Pompejusza Farnaces - syn i zdrajca króla - zerwał przymierze z Rzymem i przepłynął z Krymu na drugą stronę Morza Czarnego, aby wskrzesić imperium ojca. Szybko jednak uniesz kodliwił go Juliusz Cezar. To właśnie z okazji tej kampanii Cezar wypo wiedział swój słynny, nonszalancki komentarz: Veni, vidi, vici. Jednak stosunki Rzymu z ludami mieszkającymi na wybrzeżu i w głę bi lądu okazały się niezwykle skomplikowane. Zarówno Mitrydates, jak i Farnaces byli bardzo bliscy stworzenia silnej koalicji ludów barbarzyń skich, która mogłaby rzucić wyzwanie potędze Rzymu, dlatego możli wość, że jakaś grupa etniczna z pogranicza im perium zawrze traktat wojskowy z innymi, stale niepokoiła Rzymian. Jedną z takich grup byli Getowie osiadli na zachodnim wybrzeżu. Na długo przed pojawieniem się Rzymian w świecie M orza Czarnego Plerodot opisał Getów jako „najmężniejszych i najbardziej praworząd nych” spośród Traków. Fascynowały go ich dziwne wierzenia religijne,
65
na które składało się między innymi przekonanie, że mogą przejść po śmierci do nowego życia, zjednoczeni ze swym bogiem, Zalmoksisem. Getowie uważali, że umierając zmieniają jedynie miejsce pobytu, dlate go Grecy nazywali ich athanatizontes - nieśmiertelnymi. Rzymianie uwa żali wszystkich Getów za Daków, którzy pierwotnie byli przypuszczalnie odrębnym plemieniem blisko spokrewnionym z Getam i i mieli podobny język oraz obyczaje. W ciągu wieków, jakie upłynęły od czasów Herodot'a, znacznie urośli w siłę za sprawą handlu. Głównym ich towarem było złoto i srebro wydobywane z kopalń Transylwanii, regionu leżącego za Karpatami, na północny zachód od M orza Czarnego. Dakowie od daw na budzili lęk swoją wojowniczością, a pod wodzą króla Burebisty, współ czesnego Juliuszowi Cezarowi, rozciągnęli dzięki wzmożonej sile mili tarnej kontrolę nad starymi miastami greckimi na wybrzeżu. Zaczęli wtedy tak mocno zagrażać Rzymowi, że Cezar postanowił wyprawić się prze ciwko nim. Kampania nie doszła jednak do skutku, ponieważ zarówno Cezara, jak i Burebistę spotkał ten sam los - zostali mniej więcej w tym samym czasie zamordowani przez zdradzieckich przyjaciół. Z a rządów Augusta Dakowie znaleźli się nominalnie pod panowaniem Rzymu, ale zimą przeprawiali się przez zamarznięty Dunaj i najeżdżali prowincję imperium, Mezję, na terenie współczesnej Bułgarii. „Mamy tu do czy nienia ze scytyjską tłuszczą”, skarżył się na wygnaniu Owidiusz z a p a n o wania Augusta. „Z motłochem ubranych w spodnie Getów.”67 Podobnie jak w przypadku M itrydatesa na wschodzie, Rzymianie sto czyli z Dakami serię pomniejszych wojen. Z a każdym razem efekt poli tyczny był taki sam: formalne uznanie rzymskiego zwierzchnictwa, ale niekoniecznie w praktyce. Na początku II wieku n.e. cesarz Trajan po stanowił na dobre zniszczyć potęgę Daków i rozprawić się z ich królem, Decebalem. Podczas dwóch odrębnych kampanii, w latach 101-106, spu stoszył krainę wroga. Rozkazał zbudować solidny most na Dunaju, zło żony z dwudziestu kamiennych filarów połączonych lukami, wysoki na 45 metrów. Prowadziły przez niego linie zaopatrzenia, które ciągnęły się w głąb teiytorium Daków. Wreszcie rzymskie oddziały otoczyły dacką stolicę, Sarmizegetuzę, w południowych Karpatach. Decebal jednak, po dobnie jak Mitiydates, wolał popełnić samobójstwo, niż dać się pojmać żywcem i zawieźć do Rzymu. ¡Podróż do stolicy odbyła tylko jego głowa oraz cenne przedmioty ze złota i srebra znalezione w twierdzy Daków. Trajan uczcił zwycięstwo trwającymi przez 123 dni igrzyskami z udzia łem 10 000 gladiatorów i polecił złożyć ofiary z 11000 zwierząt.68 Rozka zał również wznieść wielki pomnik, na którym w formie spiralnego fryzu wyrzeźbiono dzieje podboju. O brzędu dedykacji dokonał sam cesarz w 113 roku. Jest-to Kolumna Trajana, która do dziś stoi w Rzymie.
Wygląd Daków na kolumnie nie odbiega od opisu Herodota. Mają brody, noszą spodnie i są zaciekli w walce, co widać nawet na płasko rzeźbach monum entu wzniesionego ku chwale ich pogromcy. Charakte rystyczny dla D a|ó w bułat, broń przypuszczalnie! przejęta od innych ludów ze wschodu kprawił, że podczas kampanii zginęło wyjątkowo wielu Rzymian. Wspan ała była również strategia dackiej jazdy, którą zawdzię| czali Scytom ze s!:epu. Zwycięskich legionistów musiało jednak zastanowić, jak wiele mieli wspólnego z barbarzyńskim wrogiem. Przez całe pokolenia Dakowie nawiązywali konljakty z miastami na wybrzeżu, dlatego warowne fortece, które wznosili z ciosanego kamienia, były tak samo doskonale zbudowa ne, jak te w starycfh koloniach greckich. Co więcej, Rzymianie sami wysy łali wcześniej Dakom specjalistów do pomocy przy konstruowaniu umoc nień (strategiczny problem nadm iernego udostępniania technologii in nym krajom nie fest obcy również współczesnym mocarstwom). Symbol Daków, wilczy łe|b z metalu przymocowany do proporca łopocącego na wietrze, przejęły w końcu rzymskie legiony jako własny sztandar bitewny. Po klęsce Dakpw ziemie ich stały się prowincją Dacją, albo Dacją Tra jana, na cześć bohatera, który ją podbił. Obszar ten pokrywa się w więk szości z terytoriifm dzisiejszej Rumunii. Stacjonowały tam legiony oraz mieszkali koloniści przetransportowani z innych terenów cesarstwa, któ rzy mieli pracować w górskich kopalniach i uprawiać żyzną ziemię na naddunajskich równinach. G eograf Ptolemeusz wymienia czterdzieści cztery osady w Dacji, i to tylko te, które, jak twierdzi, były „ważniejszymi miastami”.69 Mimo to Dacja zawsze była prowincją graniczną. Najazdom koczow niczych ludów z północnego stepu nie mogła stąwić czoła wątła obrona. I jedynie wzgląd;na osadników powstrzymywał cesarzy przed wcześniej szym opuszczeniem tego obszaru. Ziemie na zachodzie stosunkowo szyb ko znalazły się pod rzymską kontrolą, ale na wschodzie, na równinach położonych bliżej Morza Czarnego, rzymskie wpływy stanowiły tylko je den z elementów skomplikowanej mozaiki. W nowej prowincji pozostali liczni Dakowie, a koczownicy ze stepów na wschodzie przemierzali rów niny na takich samych drewnianych wozach, jakie opisał H erodot setki lat wcześniej. Wielu innych ludzi, z miasta i ze wsi, łowiło ryby w Dunaju, uprawiało obszary zalewowe i polowało na karpackich pogórzach. Rzym skie panowanie na północ od D unaju przetrwało w takiej formie około stu pięćdziesięciu lat. W 275 roku cesarz Aurelian postanowił opuścić Dację i wycofać się z legionami na południe od rzeki, która od tej pory stanowiła naturalną oraz łatwiejszą do obrony granicę. Niektórzy rzym scy osadnicy bez wątpienia pozostali jednak na miejscu, nie chcąc zosta-
wiać swoich obejść i stad. Inni przenieśli się dalej na północ, w stronę granitowego masywu Karpat, skutkiem napływu nowych ludów z pół nocnych stepów. | ;
Misja Arriana
68
J
Źródła pisane dotyczące basenu Morza Czarnego w ejzasach rzym skich zarówno przed, jak i po opuszczeniu Dacji, są bardzoiskąpe. Wiele z nich to zapożyczenia od H erodota, który pisał swe dziełto na kilkaset lat przed nastaniem władzy Rzymian w tym rejonie. Zachował się jednak pewien ważny przekaz, relacja A rriana. Pierwszy kontakt jautora z mo rzem był równie przykry na jawie, jak przeżycia starego krćła M itrydate sa w proroczym śnie: „Chmura, wniósłszy się przeważnie oîï strony Euru [południowego wschodu], wybuchła deszczem i wicher przyniosła nagły i nam wręcz przeciwny, który o mało nas nie zgubił. Pobrhździł on bo wiem stopniowo morze tak dalece, iż nie tylko poprzez wicjisła, lecz i po przez części od nich wolnej z obu stron wiele wlewało się wody zgodnie z wierszem tragedii: więc jedną wylewamy, inna wdziera się.”7" Statkiem rzucało na wszystkie strony, ale Arrian wyszedł z całej przy gody bez szwanku - z korzyścią dla Rzymu, ponieważ właśnie mianowa no go gubernatorem większej części południowego wybrzeża Morza Czar nego, łącznie z ziemiami dawnego królestwa Mitrydatesa', wówczas już prowincji cesarstwa rzymskiego. Szczęśliwe zakończenie fatalnego rejsu nowego gubernatora to tylko jedno z wielu innych pomyślnych wydarzeń w jego życiu. Flavius Arrianus - Grek rodem z Bitynii (Arianos) - służył jako wysokiej rangi do wódca w armii rzymskiej. Był jedynym Grekiem, który w owych czasach pełnił tak odpowiedzialną funkcję. W młodości interesował się żywo fi lozofią, a jego notatki z wykładów Epikteta stały się głównym źródłem wiedzy o myśli stoickiej. Później przerzucił się na literaturę. Napisał li czącą się biografię Aleksandra Wielkiego, a także cieszące się uznaniem traktaty o taktyce wojskowej, polowaniu i Indiach. W 131 roku, w wieku trzydziestu pięciu lat, mianowano go prefektem Kapadocji, prowincji, w której skład wchodziły ziemie dawnego królestwa Pontu. Zadaniem jego było nadzorowanie rzymskiej granicy wzdłuż wschodniego wybrze ża Morza Czarnego i Kaukazu. W czasach A rriana łudy z gór stale dokonywały najazdów na pograni cze, a w Dacji nad morzem pojawiły się plem iona koczowników. Na wschodzie główną potęgą było rosnące w siłę imperium Partów, którzy chętnie korzystali z każdej sposobności do osłabienia Rzymu. Piractwo,
wyeliminowane praktycznie na Morzu Śródziemnym, pozostało poważ nym problemem na Morzu Czarnym, zwłaszcza że często tolerowali je władcy zobowiązani do lojalności wobec Rzymu. Bezpieczeństwo zale żało od układów zawieranych z lokalnymi przywódcami. Jednym z pierw szych obowiązków A rriana na posadzie gubernatora było sprawdzenie, jak owe porozumienia działają w praktyce, i sporządzenie na ten tem at raportu dla cesarza Iiadriana, następcy Trajana. Fragmenty tego spra wozdania ocalały do naszych czasów jako Periplus Ponti Ewcini, czyli że gluga wokół Morza Czarnego. Arrian rozpoczął swą podróż w Trapezuncie, ostatniej placówce rzym skiej potęgi po wschodniej stronie morza; dalej znajdowały się już tylko wojskowe garnizony strzegące granicy. Mimo to Trapezunt trudno było by zaliczyć do metropolii. Ołtarze w mieście były zbudowane z ledwie obrobionego kamienia, niestarannie wyrzeźbione, a w inskrypcjach zda rzały się błędy ortograficzne, „powszechne u barbarzyńców”. Cesarz, zdaniem A rriana, winien był niezwłocznie przysłać nowe. Mieszkańcy starych miast greckich wydawali się nastawieni lojalnie i przychylnie. Dumni byli z niedawno odsłoniętego pomnika, na którym H adrian im ponującym gestem wyciągał ramię ku morzu. Jednak, jak z żalem odno towuje Arrian, statua nie przynosiła cesarzowi zbytniego zaszczytu z po wodu zupełnego braku podobieństwa.71 Po opuszczeniu Trapezuntu Arrian płynął wzdłuż wybrzeża na wschód. W ciągu kilku dni jego ekipa dotarła do portu w Hyssus (niedaleko współ czesnego Surmene w Turcji). Tam dokonał inspekcji rzymskich żołnie rzy piechoty. Kiedy ponownie podjął podróż, na początku statek żeglo wał sprawnie dzięki porannej bryzie, ale po jakimś czasie załoga musia ła siąść do wioseł. Później wiatr powiał ponownie, ale tym razem silnie. Ogromne fale rozbijały się o nadburcie oraz zalewały pokład. Wszyscy wylewali wodę i tylko umiejętny manewr kapitana uchronił ich przed katastrofą. Inny statek z tej grupy stracił kontrolę nad sterem i rozbił się o skaliste wybrzeże. Można go było już spisać na straty, ale Arrian po lecił załodze uratować żagle, takielunek i wyskrobać z kadłuba wosk, cenne szczeliwo. Sztorm trwał dwa dni. Kiedy ekipa A rriana mogła znowu wyruszyć na morze, popłynięto do Apsarus (niedaleko współczesnego Sari w Gruzji). Nazwa miasta miała się jakoby wywodzić od Apsyrtosa, następcy tronu Kolchidy i brata M edei, zamordowanego przez siostrę po jej ucieczce z Jazonem i Argonautami, a pochowanego w tym mieście. Domniemany grobowiec Apsyrtosa długo był atrakcją dlą przybywających z zachodu Rzymian i celem pielgrzymek przedsiębranych przez miejscowych. A r rian jednak znalazł w Apsarus coś, co zrobiło na nim większe wrażenie:
duży, ufortyfikowany obóz rzymski z pięcioma stosunkowo zdyscyplino wanymi kohortami. Prefekt wypłacił żołnierzom zaległy żołd oraz skon trolował stan uzbrojenia i umocnień obozu. Odwiedził również w lazare cie chorych legionistów, którym zaszkodziły wyziewy znad rzeki Acampsis (ęoruh). Apsarus był ważnym garnizonem na wschodnich rubieżach imperium, w pobliżu rzeki Acampsis. Kiedy Arrian przepływał koło jej ujścia, zda wał sobie sprawę, że wkracza na ziemie, gdzie Rzymianie niewiele mają do powiedzenia. Zatrzymał się w starej kolonii milezyjskiej, Dioskurias, gdzie istniała niewielka placówka rzymska. W ładca rządzący w interio rze dochowywał wierności Hadrianowi, ale trudno byłoby powiedzieć, że Rzym reprezentuje jakąś realną siłę na tych terenach. Wzdłuż całego wschodniego wybrzeża nie sposób było zapuścić się w głąb lądu wskutek zagrożenia ze strony miejscowych plemion. Od czasu do czasu Rzymowi udawało się wymusić od ich przywódców daninę i przysięgę wierności. Lazowie, pod władzą króla Malassasa, byli nominalnie zależni od Rzy mu. Podobnie rzecz się miała z Apsilami, poddanymi króla Juliana, któ ry otrzymał koronę od ojca H adriana. D obre stosunki z Sanigami i Abaskami, których władcę koronował H adrian, pozwoliły rzymskim oddzia łom stacjonować w Dioskurias. Jednak inne plemię, Sannowie, odmówiło w owym czasie płacenia przyrzeczonej daniny, a także napadało na nad brzeżne miasta. „Teraz jednak - donosił A rrian Hadrianowi - będą do kładni, bo inaczej precz ich wygnamy.”72 Oczywiście były to czcze przechwałki. A rrian z pewnością doskonale zdawał sobie sprawę, że oprócz zręcznej dyplomacji i okazjonalnych po chlebstw niewiele można zrobić, żeby utrzymać tych ludzi w lojalności wobec Rzymu. Właśnie dlatego szczególnie go interesowało, jaki klimat polityczny panuje na obszarach przylegających do rzymskich terytoriów, po drugiej stronie granicy. W Dioskurias dowiedział się, że niedawno zmarł władca Królestwa Bosporańskiego, kontrolowanego niegdyś przez Mitrydatesa. Polityczny chaos, jaki tam zapanował po śmierci króla, stwa rzał okazję do poszerzenia wpływów Rzymu na północnym wybrzeżu. Jednak pozostałe informacje były bardzo skąpe. Ludzie, którzy rzeczy wiście coś wiedzieli o sytuacji na północy, nie mieli ochoty dzielić się informacjami ze wścibskim urzędnikiem rzymskim. Raport A rriana na tem at pozostałych regionów nadmorskich nie ma zbyt wielkiej wartości: przeplatają się w nim wzajemnie legendy i wiado mości z drugiej ręki na tem at ziem, których wciąż dobrze nie poznano. W dużej mierze przypomina on fantastyczne relacje ITerodota sprzed pięciuset lat. Arrian informuje cesarza, że na północ od Dioskurias żyją „zjadacze wszy”,' a o Tanais (Donie) wiadomo mu tylko tyle, iż uważa się
go za granicę między E uropą i Azją. Donosi też, że według jego infor matorów kwitnący niegdyś port Teodozja na Krymie jest obecnie opusz czony, a ludziom z wyspy w pobliżu ujścia Dunaju pojawia się jakoby w snach Achilles.73 Arrian pisze jeszcze, ile mil morskich w sumie prze płynął, i na tym kończy swój raport. Resztę zaś pozostawia wyobraźni, podobnie jak poeci i dramaturdzy z czasów H erodota.
Prorok z Abonutejchos Na M orzu Czarnym brakowało przybrzeżnych wysp nadających się do zamieszkania,' ale Rzymianom w zupełności wystarczały miasta. Były to oazy potęgi irriperium, niektóre nawet ufortyfikowane i posiadające własny garnizon, ale często niewiele poza tym. Najwcześniejsza znana nam mapa Morza Czarnego, nakreślona na tarczy rzymskiego żołnierza, znalezionej nad Eufratem , świadczy o tym dowodnie: wybrzeże ukazano tam jako ciąg pojedynczych miast i nic więcej. Nawet jeżeli ludność tych portów cechował szeroki przekrój społeczny - była to zbieranina rzym skich żołnierzy, (potomków greckich kolonistów, barbarzyńców z głębi lądu i ludzi zrocllonych w mieszanych małżeństwach zawieranych tu od pokoleń - w nic|ym nie przypominały one zurbanizowanych ośrodków leżących bliżej Morza Śródziemnego. W oczach ludzi z zachodu miesz kańcy ziem położonych nad M orzem Czarnym byli w najlepszym wypad ku naiwnymi prostaczkami, a w najgorszym - ńa poły barbarzyńcami. Kilkadziesiąt latijjpo odejściu A rriana ze swojego stanowiska rzymski sa tyryk Lukian opisał wydarzenia dowodzące, jak dziwnymi wydawali się mieszkańcy basejhu Morza Czarnego obserwatorom z innych części im perium. ¡; Około 150 ro fu w Abonutejchos, paflagońskim mieście na południo wym wybrzeżu (óbecnie Inebolu w Turcji), odnaleziono tekst niezwykłe go proroctwa. Rbbotnicy wykonujący jakieś prace w świątyni odkryli ta jemnicze tablice1z brązu, na których zapowiadano nadejście uzdrowicie la A sklepiosa, syna A polla. O kazało się, że m ając do wyboru tyle wspaniałych miast na świecie, bóg zdecydował się objawić właśnie w pro wincjonalnym Aponutejchos. Wyroki boskie, jak zwykle, są niezbadane. Miejscowi notable szybko przygotowali miasto na przybycie niebiań skiego gościa. Rozpoczęto budowę nowej świątyni, aby bóstwo miało gdzie się zatrzymać i przyjmować napływających wiernych. Kiedy budowla była na ukończeniu, zdarzył się kolejny cud. Jeden z mieszkańców, Aleksan der, w trakcie robót ziemnych odkrył idealnie ukształtowane jajo. Kiedy je rozbił, ze środka wyślizgnął się nowo narodzony wąż. Znalazca jaja
71
A
72
( r ogłosił, że zwierzę owo jest właśnie Asklepiosem. Bógfobjawił się wresz cie w Abonutejchos, mimo że przedwcześnie i w niespodziewanej, cho ciaż przekonującej formie, na terenie własnej, niedokończonej świątyni. W ciągu kilku dni wąż w cudowny sposób urósł do rozmiarów pytona, A leksandra zaś okrzyknięto głównym pośrednikiem*między bóstwem a wiernymi. Bóg szybko zabrał się do działania. Asklepios ujawniał wy rocznie swemu prorokowi, który z kolei przekazywał je wiernym. Do najwyższych rangą obywateli bóg zwracał się bezpośrednio, po grecku. W ciągu następnych dwudziestu lat Abonutejchos stało się centrum kultu Asklepiosa, konkurencyjnym wobec każdego innego w świecie rzym skim. Dygnitarze przyjeżdżali tam z odległego Rzymu, chcąc poznać swoją przyszłość. Rodziny rywalizowały pomiędzy sobą o to, która z nich wyśle najpiękniejszego syna, aby śpiewał w chórze świątyni Asklepiosa i mógł rzucić okiem na pełzające bóstwo. Mężowie oddawali swoje żony proro kowi Aleksandrowi w nadziei, że te będą miały z nim dziecko na znak łaski boga. Wszystko działało bez zarzutu. Całą historię zmyślił oczywiście sam Aleksander. To on podrzucił tablice z brązu, a mozolny trud umieszcze nia małego węża w pustym gęsim jaju opłacił mu się bardziej, niż mógł się spodziewać. Dojrzały wąż - wcielenie boga - był jego arcydziełem. Wymodelował mu głowę z substancji w rodzaju masy papierowej i nadał jej rysy, zbliżone do ludzkich. Dzięki zawiasom i końskiemu włosiu mógł otwierać usta gada i wysuwać jego rozwidlony język. Umieścił głowę na długim ciele węża i wystawił go w świątyni na spotkanie z wiernymi. Aleksander wyposażył również węża w umiejętność mowy. Dzięki po łączeniu tchawic kilku żurawi sporządził tubę, która prowadziła poprzez ścianę świątyni do innego pomieszczenia. Kiedy tłum zbierał się, aby wysłuchać bóstwa, Aleksander udawał się do owej drugiej komnaty i stam tąd, jak czarodziej z krainy Oz, sprawiał, że z pyska węża wydobywały się słowa. Jeżeli zdarzyło mu się wieszczyć coś, co się nie sprawdziło, bóg mógł poprawić pomyłkę w następnym proroctwie. Interes się opłacał. Cena za przepowiednię, zwłaszcza pochodzącą z ust samego bóstwa, kilkakrotnie przekraczała wynagrodzenie za dzień pra cy. Aleksandrowi żyło się bardzo wygodnie. Wygłaszał po kilkaset pro roctw dziennie, sprawiali mu też szczerą przyjemność urodziwi chłopcy z chóru i liczne, czekające tylko na jego skinienie kobiety pragnące usłu żyć prorokowi Asklepiosa. Dożył sędziwego wieku, dochodząc niemal do siedemdziesiątki, ale spotkał go zasłużony koniec. Zm arł na gangre nę, która wdała się w ranę wygryzioną w pachwinie przeźi insekty. Działalność przedsiębiorczego proroka z Abonutejcllos potwierdza jedynie to, co wielu wykształconych Rzymian zapewne myślało o ludziach j
i ¡i
znad M orza Czarnego. Lukian prosi jednak swoich czytelników, aby nie szydzili z łatwowierności jego ofiar. „Prawdę mówiąc - napisał - trzeba wybaczyć Paflagonom i owym mieszkańcom Pontu, głupim i ciemnym ludziom, że w pole wywieść się dali.”74 Jeżeli mieszkańcy Abonutejchos dali się nabrać drugorzędnem u szarlatanowi z gadającym wężem, jest to słabość wybaczalna. Czegóż innego można się bowiem spodziewać po ludziach żyjących na egzotycznych rubieżach cesarstwa? Kusząca jest perspektywa uznania działań późnego cesarstwa rzym skiego nad M orzem Czarnym za próbę utrzymania słabych granic w ob liczu groźby rosnących w siłę barbarzyńców - zderzenia cywilizacji gład ko ogolonych obywateli w togach z hordą brodaczy w spodniach. A jed nak podział ten nigdy nie był tak prosty, jak mogłoby się wydawać, z czego doskonale zdawali sobie sprawę mieszkaiicy takich miast, jak A bonu tejchos. Czasami trudno jest odróżnić zdobywcę od podbitego. Żołnierze, wśród których Arrian przeprowadzał inspekcję, musieli być dziwaczną zbieraniną złożoną z osób pochodzących z odległych krańców imperium i przedstawicieli miejscowych populacji: aljrejskich górali, rekrutów z Hiszpanii i Galii, tubylców z Trapezuntu oraz Kolchidy, a może nawet i z Dacji.75 Jak wszyscy żołnierze wszelkich ¡epok, przybysze z daleka uczyli się umiejętności przetrwania w niesprzyjających warunkach, na śladując tych, którzy znali je najlepiej, swoich niegdysiejszych wrogów, obecnie służących może obok nich w charakterze legionistów. Jak za uważył A rrian w traktacie na tem at taktyk militarnych: „[cesarz H adrian] zobowiązał swoich żołnierzy do naśladowania ruchów barbarzyńców, za równo partyjskich łuczników konnych, jak i szybkich manewrów Sarma tów czy Celtów. Musieli również nauczyć się tubylczych okrzyków wo jennych przynależnych danym zachowaniom - celtyckich, dackich, retyjskich. Trenowali też konne skoki nad rowami i szańcami. Jednym słowem, oprócz ćwiczeń w klasycznej sztuce walki, wprawiali się również we wszyst kich innych jej sposobach, jakie tylko wymyślono (...) mieli tendencje do lekkości lub szybkości, lub też zamierzali celowo siać postrach wśród sił wroga (...).” 76 Oznacza to, rzecz jasna, że okrzyki bojowe po obu stronach poła bi tewnego często okazywały się takie same. Hadrian znał to wszystko z włas nego doświadczenia. Pod dowództwem swego bezpośredniego poprzed nika, Trajana, brał udział w kam paniach w Dacji i słyszał nawoływania barbarzyńskich wojowników w trakcie formowania szyków bojowych. D okonał też objazdu południowych wybrzeży M orza Czarnego, na wiele
lat przed wysłaniem w tam te strony Arriana. Nazwał nawet swego ulu bionego konia Borystenesem na cześć scytyjskiej rzeki. Stopniowo Rzymianie nauczyli się doceniać te wzajemne wpływy. Pom pejusz włączył basen M orza Czarnego w obręb świata rzymskiego, pod bój królestwa Pontu przesunął granice cesarstwa aż po Kaukaz. W na stępnych stuleciach Rzym jeszcze energiczniej starał się podporządko wać sobie te ziem ie - bądź dzięki bezpośrednio adm inistrowanym prowincjom wzdłuż zachodniego i południowego wybrzeża, bądź też za pośrednictwem relacji patron-klient na północy i wschodzie. Szybko jed nak dystans między światem rzymskim a basenem Morza Czarnego prze stał mieć znaczenie. Nie minęło nawet sto łat od wycofania się Rzymian z Dacji, kiedy stolica cesarstwa znalazła się u samych wrót morza - było to Bizancjum. 1
Na tem at ziem wokół M orza Czarnego, rozciągających się od Bizan cjum po Jezioro [Morze Azowskie], nie można powiedzieć nic pewnego, ponieważ barbarzyńcy mieszkający za rzeką Ister, zwaną również przez nich Dunajem, sprawili, że wybrzeże stało się dla Rzymian niemal nie dostępne. Prokopiusz, VI wiek
Nie masz u nich ani jednego miasta, nigdy też nie wiedzą, gdzie osią dą w przyszłości. Podzielili między siebie całą Scytię, która rozciąga się od Dunaju w kierunku wschodzącego słońca. Każdy dowódca, zależnie od tego, jak liczna jest jego drużyna, zna granice swoich pastwisk i miejsca, gdzie wyżywi swoje stado zimą i latem, wiosną i jesienią. Franciszkanin W ilhelm Rubruk, francuski poseł do Tatarów, 1253
i Właśnie w krajńach wokół M orza Czarnego znajdują się siedziby Kolchidyjczyków i Scytów z Azji, a także Plunów, Awarów, Alanów, węgier skich Turków, Bułgarów, Pieczyngów i innych, którzy w różnych czasach najeżdżali brzegijDunaju, niepokojone wcześniej przez Galów, Wanda lów, Bastarnów, Gotów, Getów, Gepidów, Słowiąn, Chorwatów, Serbów i inne ludy przenfieszczające się z północy na południe. ‘f
i |
Claude Charles de Peyssonnel, francuski konsul w ¡Chanacie Krymskim, 1765
ROZDZIAŁ TRZECI
Mare Maggiore, 500-1500
Prokopiusz, historyk żyjący w czasach wczesnego cesarstwa bizantyń skiego, uważał, że Morza Czarnego powinno się unikać. Na jego wybrze żach roiło się od wrogich plemion. Cesarz Justynian, władca współczes ny autorowi Historii wojen, dokładał wszelkich starań, aby zmienić ten stan rzeczy, między innymi ufortyfikował kilka osad, ale barbarzyńcy z głę bi lądu stanowili stałe zagrożenie. Najosobliwsze z przytoczonych przez Prokopiusza zdarzeń związanych z morzem trąci groteską. Po Bosforze pływał, przeszkadzając żegludze, ogromny wieloryb ochrzczony mianem Porfiriusza; kiedy pewnego razu osiadł na mieliźnie, wieśniacy tłumnie ruszyli na wybrzeże i porąbali go siekierami.1 Niestety, z barbarzyńcami nie można sobie było tak łatwo poradzić. Prokopiusz pisał w Konstantynopolu, mieście otwartym na oba świa ty, pontyjski i śródziemnomorski. W 330 roku Konstantyn Wielki prze niósł swoją siedzibę do Konstantynopola i ogłosił go stolicą Rzymu, co przypieczętowało podział cesarstwa na część wschodnią i zachodnią. Jak na siedzibę władz najpotężniejszego państwa epoki był to niezwykły wy bór. Kilkakrotnie niszczone miasto nigdy przedtem nie odgrywało roli centrum większego królestwa czy imperium. Jego główną zaletę stano wiło położenie geograficzne wiążące je z wodą. Bizancjum było kolonią grecką, założoną w połowie VII wieku p.n.e. Według tradycji, przepowiednia delficka poleciła Byzasowi, władcy Megaryjczyków, aby założył miasto naprzeciwko ziemi ślepców. Lokalizacja przy szłej kolonii spełniała ten warunek. Trójkątny cypel, otwarty na Bosfor, łatwy do obrony z dwóch spośród trzech stron, leżał dokładnie naprze ciwko starszej kolonii megaryjskiej, Chalcedonu. Byzas niewątpliwie musiał uważać Chalcedończyków za ślepców, skoro postanowili wznieść miasto na pagórkowatej, nie osłoniętej niczym wschodniej nizinie, zamiast na wspaniałym, zachodnim przylądku położonym tak niedaleko od nich.2 Bizancjum według Bizantyńczyków nie było następcą Rzymu, ale wła śnie samym Rzymem. Poddani cesarza mówili o sobie, i z czasem zaczęli być tak nazywani przez innych, Romaioi (Rzymianie); imperium ich okre-
77
ślano więc zwięźle jako „Romanię”. (Termin „cesarstwo bizantyńskie” to wymysł późniejszych historyków europejskich.) Oczywiście istniały dwie podstawowe różnice pomiędzy starym Rzymem a nowym. Nowe impe rium miało swoje kulturalne korzenie w Grecji i tradycji hellenistycznej, oddziałującej na miasta nad Morzem Egejskim, Morzem Czarnym i we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. (Jeszcze dzisiaj greckojęzyczna społeczność w Tlircji zwana jest Rumlar: pobrzmiewa w tym echo dawnej „rzymskiej” przeszłości.) Prócz tego cesarskie miasto nie leżało już na brzegach Tybru, w geograficznym centrum imperium, tylko niedaleko jego granic. Konstantynopol mógł kontrolować dostęp do Morza Czarnego, ale nowy Rzym, inaczej niż stary, był raczej przedm iotem niż podmiotem swego geograficznego położenia. Jak na ironię, państwo bizantyńskie ze stolicą u wrót akwenu, na którego zasoby cudzoziemcy patrzyli z zazdrością, nie przejawiało większych chęci do korzystania z nich. Przez pewien czas armia i flota bizantyńska skutecznie odpierały ataki rywali - Persów oraz Arabów. Udawało im się zwłaszcza powstrzymać wrogów od zajęcia wybrzeży południowych i wschodnich. Chersonez na Krymie, ufortyfikowany i odnawiany przez kolejne dynastie bizantyń skie, strzegł cesarskich interesów strategicznych na północy. Jednak były to głównie działania defensywne. Poza zabezpieczeniem sobie do stępu do zboża, soli i innych dóbr oraz ściąganiem podatków z handlu od ludów z północnego stepu Bizantyńczycy skupiali się bardziej na walce z problemami wynikającymi z graniczenia z morzem niż na czer paniu korzyści z jego zasobów. Kiedy w średniowieczu ponownie uak tywnił się ekonomiczny potencjał akwenu, cesarze bizantyńscy zdążyli już przekazać praktycznie wszystkie przywileje handlowe swoim przed stawicielom, włoskim miastom Genui i Wenecji. Bizantyńską flotę wo jenną zredukowano do rozmiarów niewielkiej flotylli mającej za zada nie chronić cesarskie miasto, a i tak jego mieszkańcy często musieli uciekać się do korzystania z ostatniej linii wątłej obrony: masywnego, pływającego na pontonach łańcucha, który zamykał wejście do portu od strony morza. Użyto go jeszcze w 1453 roku, nim miasto zostało zdoby te przez Thrków. Czym innym był natomiast wpływ kulturalny Bizancjum. Prawosławni kupcy i żeglarze przemierzali morze nawet w czasach, kiedy relacje z auto chtonami były najgorsze z możliwych. Greckojęzyczne społeczności świet nie prosperowały na wybrzeżach, zwłaszcza na południowo-wschodnim. Niektóre obszary pozostawały w strefie wpływów Konstantynopola między innymi Chersonez i przylegające do niego terytorium w głębi lądu oraz większa część wybrzeża anatolijskiego. Te tereny oraz inne, w Eu-
! j;
ropie Wschodniej, nawet wtedy, kiedy nie można ich było uznać za część państwa doczesnego, ciągle stanowiły element tego, co wieczne, dome nę wschodniego chrześcijaństwa. Podczas gdy pierwsze z nich przeżywa ło swoje wzloty i upadki, drugie stale się powiększało. Dlatego we wczes nym średniowieczu inne chrześcijańskie państwa wokół wybrzeża, od bułgarskiego na Łachodzie do gruzińskiego na wschodzie, czuły się zdol ne stawiać opór-roszczeniom cesarzy bizantyńskich do specjalnego sta tusu uniwersalnych suwerenów. Wreszcie pojawienie się dwóch grup, które nie mieściły się ani w domenie sacrum, aniprofanum - katolickich sił znad Morza Śródziemnego i muzułmańskich Turków osmańskich zmieniło obraz życia wokół morza.
„Scytowie nie różnią się między sobą” Już w czasach Konstantyna większość zaplecza lądowego znajdowała się poza strefą wpływów państwa. Bieg północnych rzek, górskie przełęcze Kaukazu, a nawet dolina Dunaju, opuszczona przez Rzymian w III wieku, pozostawały cesarstwu równie obce, jak za czasów Trajana i Hadriana. W mentalności Bizantyńczyków ludy barbarzyńskie, zwłaszcza te zamiesz kujące stepy północy, stanowiły archetyp obcego. Barbarzyńcy byli wszyst kim tym, czym nie byli „Rzymianie”. Wielu z nich wiodło życie koczowni ków, nie zakładali miast, nie znali greki, nie byli chrześcijanami ani pod danymi nam aszczonego przez B oga cesarza.3 I tak oto kulturowe uprzedzenia Aten okresu klasycznego spotkały się w Bizancjum z poli tycznym narcyzmem późnego Rzymu. Jednak bez względu na rozmiary przepaści kulturowej mierzonej miarą piśmiennych elit cesarstwa kolejne dynastie zdawały sobie sprawę, że bezpieczeństwo ich państwa oraz stolicy zależą od stopnia gotowości do kompromisu z ludami wędrującymi po stepie i napierającymi na grani ce. Cesarze bizantyńscy musieli brać pod uwagę interesy barbarzyńskich władców, w przeciwnym razie ci ostatni bez trudu nastawiliby przeciwko nim inne potęgi gotowe podjąć się roli ich protektorów: wszechobecną Persję, a później silne średniowieczne królestwa bałkańskie oraz księ stwa Europy Środkowej i Wschodniej. Nowe ludy, przybyłe z azjatyckie go stepu, najpierw osiedlały się na wybrzeżach północnym i zachodnim, a później, po nadejściu Turków, w bizantyńskim centrum Anatolii. Ci nowi przybysze włączali się jednak w system funkcjonowania cesarstwa najdalej w drugim pokoleniu. Renegocjowane układy i wypracowane przymierza miały zadowalać klientów, a przynajmniej powstrzymywać ich od najazdowi
i
it
79
Mapa 2. Morze Czarne w średniowieczu
Przez długi czas step był!powszechnie dostępną „drogą szybkiego ru chu” pomiędzy Europą i Azją, a w ciągu tysiącletniej cywilizacji bizantyń skiej przewinęło się przez niego całe mrowie ludów. Większość imigran tów - Sarmaci, Hunowie, Awarowie, Madziarowie, Pieczyngowie, Połowcy - stanowiła zachodni kraniec pochodu w serii wędrówek ludów, których punkt wyjścia znajdował się na dalekim wschodzie, w Mongolii i zachod nich Chinach. Jednak rzadko bywały to hordy jeźdźców z tętentem galo pujących przez nagi step przy akompaniamencie trzasków bicza. O kre ślając najazdy barbarzyńskie mianem „fal i przepływów”, pomijamy fakt, że przemieszczanie się tych ludów na zachód było procesem stopniowym, rozciągniętym na wiele stuleci.4 Pewnym grupom przejście kilkuset kilo metrów od Wołgi do Dniepru zajęło całe pokolenia, a jeszcze dłużej trwał ich marsz do Dunaju. Ze wschodu przybywali głównie koczownicy i z ma łymi wyjątkami - Hunów w V wieku oraz Mongołów (czyli Talarów) w XIII - posuwali się powoli, zawsze pamiętając o konieczności zapewnienia swo im stadom wystarczającej ilości pożywienia i wody. j Trudno jest poznać specyfikę poszczególnych grup nomadów. Oprócz nieprecyzyjnych relacji pozostawionych przez osiadłe kultury piśmienne nie ma nic, na czym możn'a się oprzeć. Z pewnością jednńk, patrząc na dzieje Morza Czarnego z dalekiej perspektywy, od upadku cesarstwa rzymskiego do nadejścia Turków, norm ą była raczej pcwnć ciągłość kul tury północnego stepu niż'całkowite wyrugowanie jednej odrębnej gru py przez drugą. Kulturę tę można zdefiniować jako lokalną gospodarkę opartą na koczowniczej i półkoczowniczej hodowli bydła draz na handlu z odległymi ośrodkami, jak również konglomerat irańskibh i tureckich języków oraz kultur, a to wszystko w połączeniu z długotrwałą ekspozy cją na wpływy greckie, słowiańskie i germańskie. „Scytowie w zasadzie nie różnią się między sobą, jeśli brać pod uwagę ich sposób życia i orga nizację”, napisał Bizantyńczyk żyjący w VI wieku, określając wszystkie ludy północy tym samym wspólnym mianem, którego użył H erodot pra wie tysiąc lat wcześniej.5 Bizantyńczycy pozostawali w dużo bliższych kontaktach z owymi ludami niż starsze imperia, takie jak Rzym czy Per sja. Nowi Rzymianie musieli dbać o utrzymywanie z nimi poprawnych relacji od najwcześniejszych lat istnienia swego państwa. Barbarzyńcy byli oczywistym zagrożeniem nie tylko wobec bizantyńskich posiadłości na Krymie, ale i samej stolicy cesarstwa. Na długo przed powstaniem nowego Rzymu Scytowie ustąpili miej sca kolejnym przybyszom. Sarmaci, przypuszczalnie mówiący, podobnie jak ich poprzednicy, jednym z języków irańskich, mieszkali na wschód od D onu już za czasów H erodota. Byli oni, jak podaje histoiyk, owocem związków Scytów i Amazonek.6 Kiedy przenieśli się bardziej na zachód,
81
region zwany dotychczas Scytią stopniowo zaczęto nazywać Sarmacją. Europejska jego część leżała na zachód od Donu, azjatycka zaś na wschód od niego. (Jeszcze w X IX wieku w kartografii stosowano się do konwen cji uznającej Don za rzekę graniczną, oddzielającą Europę od Azji.) Za Sarmatami podążyły następne grupy. Większość z nich, jak Awarowie, przybywała ze wschodu, kierując się w głąb Europy. Inne, jak Celtowie i Goci, przenikały z północy i zachodu. N iektóre ludy potrafiły nawet przeprawić się przez morze i dotrzeć na południowe wybrzeże. Kroniki bizantyńskie z IV wieku szczegółowo opisują ataki Gotów na Picundę i Trapezunt we wschodniej i południowo-wschodniej części wybrzeża. Przez pewien czas Goci mieli nawet na Krymie swoją główną siedzibę. Niewielki fragment południowo-zachodniej części półwyspu jeszcze dłu go w średniowieczu znany był jako Gotia. (Na początku XV wieku jeden z podróżników pisał, iż jego niemiecki służący bez trudu porozumiewał się z tubylcami, w których mowie zachowały się pozostałości języka ger mańskich przodków.)7 Wiele z tych plemion przyjęło chrześcijaństwo, niektóre miały swych biskupów, a nawet dostąpiły zaszczytu posiadania własnego kościoła w Konstantynopolu. Prokopiusz, którzy pisał podczas odrodzenia się potęgi Bizancjum w V I wieku po długotrwałym okresie strat terytorialnych, w pełni zda wał sobie sprawę, ile trudności nastręczało zapewnienie bizantyńskiej kontroli nad morzem i ochrony kilku greckojęzycznych wspólnot wciąż funkcjonujących na wybrzeżu. Niegdyś garnizony stacjonowały wzdłuż całej linii brzegowej, ale z czasem większość z nich przestała istnieć. Nad morzem żyło już wtedy tylu barbarzyńców, że Prokopiusz nie usiłował nawet zgadywać, jak aktualnie kształtują się relacje między nimi, zwłasz cza na północy. D okładne informacje były wówczas niemożliwe do zdo bycia. Oprócz sporadycznej wymiany poselstw, jak podaje historyk, nie wiele było kontaktów z tymi ludami.8 Mimo wszystko Justynian, cesarz władający Bizancjum za życia Prokopiusza, podjął działania zmierzające do przywrócenia autorytetu imperium na niektórych obszarach. O dno wiono stare porty znajdujące się w opłakanym stanie. W Trapezuncie zbudowano akwedukt, aby zaradzić stałym problemom z dostępem do słodkiej wody. W Pantikapajonie i Chersonezie na Krymie - które leża ły, według Prokopiusza, „na krańcach cesarstwa rzymskiego” - postano wiono naprawić zrujnowane mury.9 Cała rzecz w tym, że owe „krańce” nie leżały wcale tak daleko. Przez większą część ery bizantyńskiej nie koncentrowano się na korzystaniu z bo gactw Morza Czarnego, ale raczej na uniemożliwianiu tego innym. Był to główny problem cesarza Konstantyna VII Porfirogenety. W X wieku Kon stantyn sporządźił dla swego syna i następcy, Romana, podręcznik rządze-
nia krajem, De administrando imperio. Sytuacja wokół morza znacznie się zmieniła od czasów Prokopiusza, ale zasadnicze relacje między cesarstwem a jego sąsiadami pozostawały z grubsza takie same. W VII wieku pojawili się Słowianie, którzy w czasach Konstantyna V II stworzyli już potężne państwo na południowych Bałkanach. Na północy Sarmaci i Alanowie ustą pili miejsca Pieczyńgom, ludowi pochodzenia tureckiego przybyłemu z Azji Środkowej w IX Mdeku. Dalej na północ lud zwany przez Bizantyńczyków Rusami - Słowianie rządzeni przez Waregów, arystokrację wywodzącą się od Normanów —i|rowadził ożywiony handel z wybrzeżem albo też, w za leżności od nastnjiju, wypowiadał wojnę Konstantynopolowi. Na wscho dzie i południu żyli Arabowie, a ich armię ożywiałą nowa, żarliwa religia islam. Chrześcija|scy królowie i książęta Gruzji oraz Armenii byli swo istym buforem mjędzy Bizancjum a muzułmanami, co nie znaczy, że wy znanie powstrzymywało ich od występowania przeciwko stolicy świata clirześcijańskiegO;> jeśli im się to opłacało. ! Pieczyngowie ¡byli przedmiotem szczególnej uwagi Konstantyna jako jeden z fundamentów obronności Bizancjum. Utrzymanie pokoju z tym ludem oznaczałoifbezpieczeństwo Chersonezu, a to z kolei równało się zachowaniu pewnych wpływów cesarstwa - gospodarczych, a nawet mili tarnych - na północnym wybrzeżu. Mieszkańcy tej dawnej kolonii grec kiej pośredniczył} w handlu woskiem i skórami napływającymi ze stepu oraz takimi towarami, jak baiwione purpurą tkaniny, pasmanteria, zło togłów, pieprz, skkarłat i wyprawiane skóry, importowane z bizantyń skich ośrodków miejskich na południowym wybrzeżu.10 Pieczyngowie teoretycznie mieli zapewniać miastu bezpieczeństwo, ale wzajemne sto sunki bardziej przypominały wymuszanie okupu. Barbarzyńcy doskona le zdawali sobie śprawę, że mogą wpływać na Bizantyńczyków, wywiera jąc presję na zależne od cesarstwa terytoria Krymu. W minionych wie kach krymskie porty eksportowały zboże na południe, ale wówczas sytuacja się odwróciła. Chersonez stał się zależny od dostaw zboża z por tów południowych, a w zamian wysyłał produkty zwierzęce pozyskane od koczowników ze stepu.11Odkąd Pieczyngowie zaczęli odgrywać rolę prze ciwwagi względem sił Rusów oraz chrześcijańskich władców na Bałka nach i Kaukazie, utrzymywanie z nimi dobrych stosunków stało się kwe stią absolutnie zasadniczą. ¡ W związku z tym Konstantyn polecił co roku ¡'wysyłać do Pieczyngów poselstwo. Posłowie mieli doprowadzać do przedłużenia ważności dłu goterminowego sojuszu, a także wręczać liczne i hojne dary na poparcie umowy. Jedyny problem w realizacji planu polegał na tym, że długa tra dycja dobrych stosunków z Konstantynopolem zaostrzała apetyty barba rzyńców: ,
„Teraz zaś owi Pieczyngowie, chciwi rzadkich u nich dohr, me znają umiaru w żądaniach hojnych darów (...) prosząc o to dla siąbie, o tamto znów dla swoich żon, dodatkowo domagając się wynagrodzenia za trudy eskorty i kolejnej gratyfikacji za wykorzystanie zwierząt jucznych. Kiedy przedstawiciele imperium wkraczają na ich terytorium, wojownicy od razu żądają podarków od cesarza, a kiedy ich chęci zostają Uspokojone, proszą o prezenty dla żon i krewniaków.”12 V Wszystkie ludy z północy urosły w siłę dzięki takim układom, pona wianym przez stulecia, a danina pobierana w zamian za pokoj była coraz wyższa. Dobry cesarz musiał zatem wiedzieć, w jaki sposób dyploma tycznie odmówić spełnienia rosnących żądań barbarzyñcóvj. Jeżeli Pie czyngowie poproszą o szaty i-diademy, radził synowi Konstantyn VII, powiedz im, że należą one wyłącznie do cesarza i stałyby się przeklęte, gdyby nosił je ktokolwiek inny. Jeżeli zażądają małżeństwa z twoją cór ką, odpowiedz, że obyczaj tego zabrania.13 Większość innych próśb mo żesz spełnić. Była wszakże jedna rzecz, której Konstantyn zabronił zdradzać Pieczyngom bez względu na okoliczności. Jeżeli o to poproszą - tłumaczył powiedz im z fałszywą skromnością, że jest to dar, który Rzymianie otrzy mali od Boga i nie mogą się nim z nikim dzielić. Chodziło o najpilniej strzeżony sekret państwowy, którego tajemnicę cesarstwo zabrało ze sobą do grobu. Broń, dzięki której Bizancjum panowało na morzu.
Ogień grecki
84
Najstarsze statki pływające po Morzu Czarnym - współczesne H om e rowi czy też mitycznym Argonautom - były wysmukłe i bezpokładowe, a także wystarczająco lekkie, aby wciągnąć je na plażę czy przenieść przez porohy. Przy sprzyjającym wietrze można było używać pojedynczego, kwa dratowego żagla rozpiętego na maszcie umocowanym na śródokręciu, ale zazwyczaj statek płynął dzięki wioślarzom, siedzącym na wąskich ła wach, po jednym mężczyźnie na wiosło. Stopniowo pojawił się pierwszy pokład, a później kolejnej jeden nad drugim. Statki z trzema rzędami wioseł przy każdej bureiej, greckie triery, stały się główriymi galerami bojowymi w V wieku p.n.e. Uczestniczyły w wojnach z Persją oraz w kon flikcie Aten ze Spartą. Przez kilka następnych stuleci konstruowanie statków lepszych ozna czało konstruowanie większych, z coraz większą liczbą rzędów ogrom nych wioseł i obsługujących je wioślarzy. Gigantyzmwszkutnictwieosiągnął apogeum w czasach królów helleńskich. Eksperymentowano wów
czas z katamaranami wyposażonymi w oszałamiającą liczbę wioseł umiesz czonych w rzędach po czterech stronach podwójnego kadłuba. W okre sie rzymskim tradycyjny scenariusz bitew morskich ustąpił miejsca no wym i zróżnicowanym formom działań wojennych, począwszy od ściga nia korsarzy, a skończywszy na poskramianiu zbuntowanych władców zależnych królestw. Czasy wymagały statku przystosowanego do zróżni cowanych potrzeb potęgi imperialnej, zarówno do walk morskich na peł nym morzu, jak i do działań przybrzeżnych. Zaczęto budować mniejsze okręty, szybkie dwuławowe galery, wzorowane na statkach adriatyckich piratów. Przemierzały one trasy wzdłuż wybrzeży M orza Czarnego w cza sach Trajana i Hadriana. Widnieją na Kolumnie Trajana, przycumowane w porcie na Dunaju podczas kampanii dackich. W połowie IV wieku n.e. trieiy w zasadzie wyszły z użycia. Późne ce sarstwo rzymskie, nękane niedoborem ludzi i pieniędzy, powróciło do mniejszych galer, wzorca sprzed tysiąca lat, i on właśnie przyjął się w cza sach bizantyńskich. Większość statków w bizantyńskiej flocie była jedno rzędowymi galerami, z jednym wioślarzem na wiosło. Przy sprzyjającym wietrze można było używać dwóch masztów, wyposażonych w ruchome, potrójne żagle ulubione przez żeglarzy arabskich, ale w bitwie kapitan mógł polegać jedynie na sile mięśni swoich wioślarzy. Niektórzy z tych ostatnich przypuszczalnie pełnili też funkcję marynarzy. Flota cesarska stacjonująca w Konstantynopolu posiadała kilka większych statków, dwu ławowe galery z około dwustuosobową załogą, ale w prowincjonalnych ośrodkach - na Chersonezie czy Trapezuncie - używano zapewne mniej szych okrętów.14 Greccy i rzymscy dowódcy floty stosowali dwie główne taktyki bitew ne. W pierwszej statek służył jako broń - taranowano nim nieprzyjaciel ski okręt i zatapiano go. Wielką innowacją w konstrukcji greckiej triery był kadłub o bardzo wytrzymałej konstrukcji i falochron na wygięciu dzio ba. Druga taktyka polegała na podpłynięciu dostatecznie blisko, żeby dokonać abordażu, bądź - jeśli okazywało się to niemożliwe - zasypać pokład wroga pociskami. Rzymianie doprowadzili do perfekcji ten drugi sposób walki. Podpływano jak najbliżej nieprzyjacielskiej jednostki, a ma rynarze wykorzystywali dogodny moment, aby przerzucić trap i przesko czyć przez burty. Bizantyńczycy dokonali przewrotu w taktyce bitew morskich. Sekre tem ich powodzenia była tajemnica, której Konstantyn V II zabronił sy nowi wyjawiać Pieczyngom. Marynarze nazywali ją thalassion pyr - m or skim ogniem. Na dziobach okrętów wojennych bizantyńscy żeglarze umieszczali długie rury, z zewnątrz drewniane, od środka wyłożone brą zem. Jeden ich koniec był skierowany na statek nieprzyjaciela, a drugi
połączony z pom pą powietrzną1. Do rur wsypywano łatwopalną substan cję i podpalano ją. Jednocześnie osoba przy drugim końcu obsługiwała pompę, aby płonący płyn tryskał łukiem w kierunku wroga. Większe statki wyposażano w kilka rur. Bizantyńczycy skonstruowali nawet ręczne mo dele wykorzystywane przez marynarzy.15 Niszczycielska moc ognia była tak potężna, że płonął on nawejt na powierzchni morza. Kronikarz arab ski Ibn al-Athir na własne oczy (przekonał się o jego sile rażenia. „Ogień wydostający się z rury może dosięgnąć dwunastu ludzi - napisał - a pło mień jest tak gwałtowny i tak potrafi przylgnąć do wszystkiego, że nikt nie może stawić mu czoła. Była to broń, której muzułmanie obawiali się najbardziej.”16 Najstarsza wzmianka na tem at owego morskiego ognia - który cu dzoziemcy nazywali „ogniem greckim” - pochodzi z VI lub, być może, z V II wieku. Jego wynalezienie przypisuje się niejakiemu Kallinikosowi, ale do dziś nie znamy składu substancji palnej. Podstawowym składni kiem była praw dopodobnie ropa naftowa, pozyskiwana z naziemnych złóż, występujących między innymi na Półwyspie Tamańskim, w pobliżu starej kolonii greckiej Pantikapajon, na północno-wschodnim wybrzeżu. Źródła wyrzucały lepką ciecz na powierzchnię, skąd łatwo ją było zebrać do naczyń. Okolica słynęła ze swojej aktywności sejsmicznej i podróżni odwiedzający później te rejony zwracali uwagę na dym oraz żar wytwa rzane przez podziemne ognie.17 Ogień grecki stał się głównym środkiem bojowym bizantyńskiej floty wojennej. To dzięki tej tajemniczej broni Bizantyńczycy byli w stanie pokonać kolejnych wrogów na morzu, po cząwszy od Arabów w wiekach V II i VIII, aż do Rusów w X, a przez następne stulecia głównie ona powstrzymywała coraz groźniejsze ataki ze wszystkich stron. Złoża ropy na Tamaniu stanowiły ściśle strzeżoną tajemnicę bizan tyńskiego arsenału, ponieważ ogień grecki pojawił się już w okresie schył ku cesarstwa jako potęgi morskiej. Wówczas najważniejszą sprawą było zapewnienie statkom zdolności do obrony. W VI wieku i być może jesz cze w XI flota bizantyńska przeżywała okres świetności. Dzięki niej Bi zantyńczycy byli w stanie odwojować wybrzeża Morzu Śródziemnego, utracone wcześniej podczas najazdów barbarzyńców, a także kontrolo wać inne siły na M orzu Czarnym. Wodę sławiono jako symbol uniwer salnego imperium bizantyńskiego i główną zaletę położenia miasta Kon stantyna. Poeci w Konstantynopolu zachwycali się grą świateł na wodzie i szumem fal na wybrzeżu, a cesarski kodeks chronił nawet prawo włas ności posiadacza widoku na morze.18 W sumie jednak bizantyński ro mans z morzem nie szedł w parze z możliwościami cesarstwa jako potęgi morskiej. Probleińem były niewystarczające fundusze państwowe, wzrost
znaczenia innych sił na Morzu Śródziemnym, powszechność piractwa i po prostu złe zarządzanie państwem. Dlatego kolejnym dynastiom zaanga żowanie w dalekosiężny handel morski wydawało się mniej opłacalne niż samo opodatkowanie tegoż - była to przewrotnakonsekwencja poło żenia stolicy cesarstwa na skrzyżowaniu głównych międzynaroddwych szlaków handlowych.
Chazarowie, Rusowie, Bułgarzy i Turcy W czasach swojej świetności stare kolonie greckie na północnym wy brzeżu rozkwitały dzięki dwóm czynnikom: rynkom zbytu na południu i stosunkowo stabilnym, chociaż niezbyt silnym, formacjom politycznym w głębi lądu, z którymi można było handlować. W epoce późnego cesar stwa rzymskiego jedno i drugie się skończyło. W zrost znaczenia innych szlaków handlowych wiodących na wschód przez Ocean Indyjski osłabił rolę Morza Czarnego, a długotrwały okres przetasowań demograficz nych na stepie eurazjatyckim wpłynął na zmianę układów z siłami z in terioru. D opiero w kilkaset lat po powstaniu Konstantynopola na północy ponownie zapanowała względna stabilizacja. Sytuacja ta zarazem intry gowała i niepokoiła Konstantyna VII. D obre stosunki z siłami dominu jącymi wówczas w basenie czarnomorskim były niezwykle ważne. Nie tylko dlatego, że barbarzyńcy mogli zaatakować stolicę imperium, jak to wielokrotnie czynili, ale i z powodu cennych dóbr transportowanych morskim szlakien) - zbóż z zachodnich i północno-zachodnich wybrzeży, skór i innych produktów rodem ze stepu, futer z 'północnych lasów oraz niewolników z Kaukazu. System łączący stolicę cesarstwa z poszczegól nymi wybrzeżami można rozpatrywać pod kątem jej relacji z czterema siłami politycznymi i ekonomicznymi w różnych; okresach: Chazarami, Rusami, Bułgarajpi oraz Turkami. Około trzystńj lat, mniej więcej od V II aż do X wieku, państwo Chazarów na półjńocy i wschodzie było jedną z najbardziej liczących się potęg w międzyn arodowej polityce i gospodarce strefy Morza Czarne go. Nie ma jednoznacznej opinii na tem at pochodzenia Chazarów. Wy daje się prawdopodobne, że ich siedziby leżały na równinach, na północ od gór Kaukazu,ji rozciągały się od Morza Czarnego do Kaspijskiego. Dla perskich i afabskich pisarzy byli ludem z legend, którem u przy pisywano różne Inwazje z odległej przeszłości. Oprócz tego, podobnie jak w przypadku Ścytów i Sarmatów w starożytności, mianem tym obej mowano niekiedy wszystkie ludy mieszkające na północ od Kaukazu.
87
W ładca, czyli kagan Chazarów, nadm ienił kiedyś w’ korespondencji z Hiszpanią, że jego plemię wywodzi się od Jafeta, jednego z synów Noego. Inne ludy Kaukazu, i nie tylko one, również rościły sobie pre tensje do mitycznych korzeni. W rzeczywistości Chazarowie pochodzili prawdopodobnie od Turków - dlatego bizantyńscy pisarze określali ich wspólnym mianem: Tourkoi - i być może porozumiewali się językiem zbliżonym do mowy używanej później na stepie przez Pieczyngów, Połowców i Tatarów. Chazarowie urośli w siłę, służąc jako pośrednicy w handlu pomiędzy Azją Środkową a Zachodem. M ożna powiedzieć, że pierwsi korzystali z dobrodziejstw szlaku handlowego, który w pełni średniowiecza przeży wał swój rozkwit. Sprawowali kontrolę nad całym terytorium od Wołgi do Krymu, pośrednicząc w handlu między M orzem Czarnym a Kaspij skim. Chazarskie miasta nad Wołgą i D onem były głównymi emporiami, gdzie spotykali się kupcy z całej Europy i Eurazji, aby wymieniać między sobą sól, wosk, futra, wyprawione skóry, miód i niewolników. Arabski podróżnik Ibn Fadłan, który zwiedzał państwo Chazarów na początku X wieku, natknął się na bandy wytatuowanych Waregow, którzy w ce lach handlowych przeprawiali się szlakami rzecznymi nlt całej tej trasie, począwszy od M orza Bałtyckiego.19 i;j Stosunki między Bizantyńczykami a Chazarami układały się różnie. Czasami wspólnie zawierali przymierze przeciwko Arabom, Persom i Pieczyngom, chociaż Konstantyn V II radził swojemu następcy nawiązywać strategiczne porozumienia z innymi siłami, aby zabezpieczyć się przed ambicjami Chazarów. Cęsarz nie bez powodu zalecał synowi ostrożność, gdyż w przeszłości Chazarowie wielokrotnie ingerowali w wewnętrzną politykę Bizancjum, wspierając tę czy inną fakcję w lijcznych walkach o sukcesję, które nękały cesarstwo. W 695 roku cesarza Justyniana II po zbawiono tronu, poniżono (obcięto mu nos) i wygnano kio Chersonezu, miasta pozostającego w strefie wpływów Chazarów. Justynian jednak po trafił bardzo dobrze wykorzystać tę banicję. U knuł plan ataku na Kon stantynopol i poprosił o pomoc swoich gospodarzy. Pojął za żonę siostrę lcagana, otrzymał w posagu miasto Fanagorię i dzięki obcemu wsparciu odebrał tron uzurpatorowi. Chazarska żona Justyniana, ochrzczona jako Teodora, stała się pierwszą cesarzową bizantyńską obcego pochodzenia. Konwersja Teodory nie była wyjątkowym wydarzeniem, ponieważ Cha zarowie słynęli ze swej ogromnej tolerancji wobec innych wierzeń. Prag matyzm w sprawach duchowych doprowadził ich do zaskakującego przy jęcia judaizmu jako religii państwowej. Chazarowie doskonale wiedzieli, w jaki sposób stali się żydami. W odległej przeszłości kagan Bulan, pragnąc dokształcić się w dziedzinie ofi
cjalnych religii, wezwał różnych uczonych mężów spośród Bizantyńczyków, Arabów oraz Żydów i zażądał, aby w dyspucie dowiedli wartości swych wyznań. Oczywiście debata zmieniła się w kłótnię. Zirytowany B ulan zapytał mędrców chrześcijańskiego i m uzułm ańskiego, którą z dwóch pozostałych religii by wybrali. Obydwaj przyznali, że zmuszeni do dokonania wyboru, zdecydowaliby się na judaizm. O to właśnie cho dziło chanowi. Bulan ogłosił, że Chazarowie, a przynajmniej ich zwierzch nicy, staną się odtąd żydami i aby tego dowieść, sam poddał się obrzeza niu. Opowieść ta to z pewnością apokryf - średniowieczne kroniki sło w iańskie w podobny sposób wyjaśniają, jak ich przodkow ie zostali chrześcijanami - lecz Chazarowie rzeczywiście przyjęli judaizm mniej więcej w połowie V III wieku. Wieść o konwersji przyciągnęła Żydów z te renów bizantyńskich i arabskich, a z Konstantynopola i Bagdadu przyby li nauczyciele, aby uczyć Chazarów szlachetności w wierze. Nowe eurazjatyckie królestwo żydowskie, szeroko znane we wczes nym średniowieczu, było niejako faktycznie istniejącym prekursorem fan tastycznego królestwa księdza Jana, które jakiś czas później tak fascyno wało chrześcijańskich odkrywców, każąc im dążyć na wschód. Większość z tego, co wiemy na tem at konwersji Chazarów, pochodzi z korespon dencji chazarskiego kagana z rabinem Kordoby (która również może być apokryficzna). Rozkwitowi religijnemu towarzyszył jednak polityczny upa dek. W ciągu kilkuset lat państwo całkowicie zniknęło, pozostawiając bardzo nikłe namacalne dowody, że kiedykolwiek istniało. Przetrwało jed nak w nazwach. Morze Kaspijskie, które po arabsku zwie się bahr al-Chazar, a po turecku Plazer Denizi - zachowało pamięć o Chazarach. Kiedy żeglarze śródziem nomorscy w średniowieczu żeglowali ku Krymowi, podążali na półwysep, który wciąż jeszcze zwali „G azarią”.20 Państwo Chazarów padło ofiarą nowych sił z północy. Bitwy z koczow niczymi Pieczyngami osłabiły ich miasta. Zwłaszcza zaś rosnące księstwa Rusów, leżące na zalesionej północy i nad rzekami stepu, zazdrośnie pa trzyły na ehazarską kontrolę nad Wołgą i M orzem Kaspijskim. Pod ko niec X wieku Rusowie zdobyli główne twierdze Chazarów na północ od Kaukazu i pozbawili ich władzy nad Morzem Azowskim. Podobnie jak przed Pieczyngami i Chazarami, Konstantyn V II prze strzegał też swego syna przed Rusami. Rusowie, których siedziby leżały na północ od Pieczyngów, czasami dokonywali najazdów wspólnie z ni mi, czasami sami padali ich ofiarą. W zasadzie starali się utrzymywać pokój z koczownikami, ponieważ handel bydłem, końmi i owcami był podstawą ich gospodarki. Często płynęli rzekami ku morzu i żeglowali do Konstantynopola. Ich wyładowane towarami statki stanowiły łatwy łup dla Pieczyngów, zwłaszcza w trakcie przeprawy przez porohy D nie
pru czy przenoszenia ładunku na większe jednostki przy ujściu rzeki.21 Czasami większe grupy Rusów podejmowały własne wyprawy łupieżcze na morzu. W 907 roku zaatakowali Konstantynopol, najeżdżając go w po dobny sposób, jak Goci kilkaset lat wcześniej. Według zgoła niepraw dopodobnie brzmiącej relacji, Rusowie przymocowali koła do clwóch tysięcy statków, przejechali przez równiny położone na zachód od mia sta i zaskoczyli bizantyńskich żołnierzy na murach.22 W ielokrotnie po wracali tam, choć już bez kół i w mniejszej liczbie, przez następnych dwieście lat. Rusowie, którzy przepłynęli morze, byli przypuszczalnie odłamem tych samych wareskich kupców, opisanych już przez Ibn Fadlana, którzy handlowali z Chazarami w dole Wołgi. Później słowiańscy kronikarze przedstawili ich jako cudzoziemskich władców zaproszonych do rządze nia Słowianami skłóconymi ze sobą w basenie Dniepru. Przypuszczalnie jednak obie grupy połączyły się w ciągu długotrwałego procesu. Kupcy warescy początkowo spływali wiodącymi od Bałtyku północnymi szlaka mi rzecznymi, a z czasem n a1trasie tych wędrówek powstały placówki handlowe obsługujące ich okresowe wizyty. Zarówno ośrodki założone przez samych Waregów, jak i te przejęte od tubylczych Słowian prze kształciły się w miasta. Wreszcie bandy uzbrojonych kupców wareskich przyjęły język i obyczaje swoich słowiańskich poddanych. W IX wieku warescy książęta zdobyli Kijów, zależny do tego czasu od Chazarów. Pisarze bizantyńscy, mówiąc o tej wzrastającej w siłę potędze z północy, używali różnych określeń nowych przybyszów - Scytowie, Sarmaci, Waregowie, a nawet Hiperborejczycy - ale przyjęła się nazwa Rhosoi. Tereny położone w głębi północnego wybrzeża Bizantyńczycy zaczęli nazywać Rhosia. W wiekach IX i X Rusowie najeżdżali zarówno północne, jak i połu dniowe wybrzeża. Przypuszczalnie używali długich łodzi o podobnej kon strukcji co jednostki wykorzystywane przez wikingów plądrujących wy brzeża Brytanii mniej więcej w tym samym czasie. Jak użalał się jeden z bizantyńskich pisarzy, Rusowie „[szerzyli] zniszczenie od Propontis [morza M armara] i grasowali po całym wybrzeżu (...) bezlitośnie zabijali ludzi obojga płci i w każdym wieku, nie szczędząc starców ni dzieci; wszyst kich dosięgały ich zachłanne, ubroczone we kiwi ręce, wszystko też ob racali w ruinę, gdzie tylko zdołali dotrzeć”.23 Jednak stosunki Rusów z Bizantyńczykami nie zawsze były tak kon fliktowe. Cesarstwo wcześnie zrozumiało, że władcy z północy mogą być zarówno ważnym partnerem , jak i użytecznym sprzymierzeńcem prze ciw innym wrogom. Przez dwieście lat, a może nawet dłużej, szlakami wodnymi od Bałtyku do Konstantynopola płynęły futra, bursztyn, wosk
i niewolnicy. KijóW, największe z książęcych miast Rhosii, po słowiańsku Rusi, rozkwitał jako centrum tranzytowe na trasie nad Dnieprem. Sto sunki między Waregami i Bizantyńczykami stały się z czasem tak dobre, że w X wieku w armii bizantyńskiej znalazł się korpus wareskich najem ników, z którego po latach wykształcił się trzon straży przybocznej cesa rza. Najsłynniejszy z członków oddziału, H arald Sigurdsson, zginął jako król Noiwegii H arald III, powalony saksońską strzałą w bitwie o Stamford Bridge w roku 1066. Był to ostatni wiking, który najechał Brytanię. Dzięki handlowi z Bizancjum książęta Rusów rośli w siłę. Na trasie biegnącej od ujścia D niepru ku Bosforowi nabrali takiego znaczenia, że pewien ówczesny geograf arabski ochrzcił M orze Czarne nazwą bahr al-Rus, ponieważ to Rusowie, a nie Bizantyńczycy byli prawdziwymi jego panami. Plemię z północy mogło nawet dyktować niekiedy warunki swo im partnerom handlowym. Pod koniec X wieku Włodzimierz, wielki ksią żę kijowski, zażądał oddania mu za żonę siostry cesarza Bazylego II. Po czątkowo obiecano spełnić jego prośbę, ale później cesarz zaczął się roz myślać. Wówczas Włodzimierz spustoszył Chersonez i w końcu władca Bizancjum zgodził się na małżeństwo pod warunkiem, że Włodzimierz zostanie chrześcijaninem. W 988 roku książę przyjął chrzest i w zamian zabrał ze sobą siostrę Bazylego, Annę. Za jednym zamachem dynastia kijowska połączyła się z bizantyńskim domem królewskim i weszła w skład jednego i tego samego Kościoła. Chrześcijaństwo docierało w górę pół nocnych rzek jeszcze przed nawróceniem się Włodzimierza, ale chrzest samego księcia utorował drogę licznym elementom kultury bizantyńskiej - alfabetowi, muzyce, sztuce i architekturze - oraz wpłynął na kształt państwa kijowskiego, a także, pośrednio, średniowiecznej Rusi. Bezpo średnie stosunki między Bizancjum a Kijowem, mimo że przypieczęto wane małżeństwem dynastycznym, okazały się krótkotrwałe. W stule ciach XI i XII pojawił się kolejny lud koczowniczy - Połowcy. Przecięli oni połączenia między miastami na północy a wybrzeżem i intensywność handlu zmniejszyła się. Dla Bizantyńczyków koniec intratnego układu oznaczał, że północne wybrzeże już na zawsze wymknęło im się spod kontroli. Zanim to jednak nastąpiło, przymierze z księciem kijowskim okazało się dla Bazylego |I wyjątkowo opłacalne, ponieważ najemnicy przysłani przez Kijowian ^ znacznej mierze przyczynili się do serii spektakular nych zwycięstw militarnych w czasie jego panowania. lym kampaniom cesarz zawdzięczał swój niecodzienny przydomek - bulgaroktonos, Bułgarobójca. ]■ Bułgarzy byli 'niegdyś sojusznikami Bizantyńczyków, stroną jednego z wielu przymierzy wypracowanych na krańcach cesarstwa. W różnych
okresach odgrywali również decydującą rolę w polityce wewnętrznej ce sarstwa. Kiedy Justynian II przybył do Konstantynopola ze swoją chazarską żoną, zdołał powrócić na tron tylko dzięki potędze Bułgarów. Szwa gier wygnanego cesarza, chazarski kagan, przekupiony przez panujące go władcę Bizantyńczyków, zgodził się zabić Justyniana, aby już nigdy nie mógł wrócić do Konstantynopola. Teodora ostrzegła męża o spisku i we dwójkę uciekli przez morze z Fanagorii nad Dunaj. Tam Justynian spotkał się z dużo lepszym przyjęciem niż na wschodnim dworze Chaza rów. Dzięki wojskom swych nowych gospodarzy, Bułgarów, mógł z trium fem wrócić do cesarskiego pałacu. Bułgarzy stosunkowo od niedawna żyli na obrzeżach cesarstwa bizan tyńskiego, ale podobnie jak w przypadku Chazarów, ich obecność była niezwykle ważna dla spraw wewnętrznych i zagranicznych cesarstwa, jak wykazała chociażby ich interwencja na korzyść Justyniana II w pieiwszej połowie V III wieku. Początkowo żyli daleko na wschodzie, nad Wołgą. Obszar ten jeszcze w X VIII wieku kartografowie nazywali „Wielką Buł garią”. Chazarowie i Bułgjarzy byli prawdopodobnie blisko spokrewnie ni. Mity na tem at prapocźątków obydwu ludów wywodzą je od tego sa mego syna Noego, a ziemie Bułgarów nad Wołgą bardzo wcześnie zosta ły wchłonięte przez kaganat chazarski. Bułgarzy, jeden z ludów migrujących stepem na zachód, ujawnili swo ją siłę pod koniec V II wieku. Pod dowództwem swego chana Asparucha przekroczyli Dunaj i podbili ludność słowiańską mieszkającą na połu dnie od rzeki. Nowi przybysze tak przerazili Bizancjum, że Konstanty nopol zgodził się płacić daninę Asparuchowi i jego następcom, a także uznał jego zwierzchnictwo nad obszarem pomiędzy Dunajem a pasmem Bałkanu. Kiedy Bizantyńczycy odmawiali płacenia, powodowało to zwy kle wybuch wojny i najczęściej wygrywali Bułgarzy. Po jednym z ważniej szych zwycięstw chan Krum rozkazał sporządzić puchar czaszki cesa rza Nikefora. To, czego Bizantyńczycy nie byli w stanie dpkonać dzięki swej armii, mieli nadzieję przeprowadzić za pomocą religii. pułgarzy prze szli na chrześcijaństwo w IX wieku i stanęli po stronie Bizancjum w cza sie wielkiej schizmy, która w 1054 roku podzieliła świat chrześcijański na wschodni i zachodni. Wówczas poniechali już koczowniczych i tureckich obyczajów z przeszłości, a stopniowo przejmowali też słowiański język miejscowej populacji. | Jednak wspólna w iara nie wystarczyła do złagodzenia stosunków z Konstantynopolem. Niemal do końca istnienia cesarstwa bizantyń skiego problem porozumienia z Bułgarami był filarem polityki zagra nicznej K onstantynopola.'W X wieku carstwo bułgarskiej pod panowa niem Symeona - który przyjął tytuł „cara wszystkich B ilgarów i Gre-
ków” - było najpotężniejszym państwem w Europie Wschodniej. M ó wiono, że jego stolica, Presław, może konkurować wspaniałością z Kon stantynopolem. Pierwsze carstwo upadło po wojnie z Bazylim Bułgarobójcą, któremu warescy najemnicy pomogli rozgromić bułgarskie od działy. W kronikach zapisano, że Bazyli kazał oślepić dziewięćdziesięciu dziewięciu z każdych stu więźniów. Co setny zachowywał wzrok, aby móc zaprowadzić pozostałych do macierzystego obozu. Państwo Bułga rów zostało wówczas włączone do cesarstwa bizantyńskiego - po raz pierwszy od stuleci Konstantynopol kontrolował większą część Półwy spu Bałkańskiego. Ale układ ten nie trwał długo. O drodzenie państwa Bułgarów nastąpiło sto pięćdziesiąt lat później. Drugie carstwo, z nową stolicą w Tymowie, w X III wieku rozciągało się od terytorium współ czesnej Albanii po M orze Czarne. Jednakże wraz z ekspansją innych królestw bałkańskich, między innymi średniowiecznej Serbii, ono rów nież szybko zniknęło. i Chrześcijaństwo było potężnym narzędziem stosowanym przez cesa rzy bizantyńskich w układach z Rusami i Bułgarami. Konwersja nie za wsze, rzecz jasna, zapobiegała konfrontacji. Jednak z perspektywy bi zantyńskiej konflikt w ramach świata chrześcijańskiego był raczej czymś w rodzaju wojny domowej aniżeli batalią pomiędzy wiernymi i niewier nymi. Jeżeli sąsiadujących ludów lub państw nie można było włączyć w ob ręb cesarstwa lub nie dało się zawrzeć z nimi przymierza, można było przynajmniej włączyć je w obręb Kościoła. W Anatolii sytuacja wyglądała inaczej. Obszar jej stanowił zaplecze samego cesarstwa, a mimo to przez długi czas było to miejsce, gdzie mie szały się języki, ludy oraz religie. Żyli tam ludzie mówiący językami grec kim, armeńskim, arabskim, kaukaskimi i syryjskim; heretycy i prawo wierni. Nadejście nowej grupy - turkmeńskich koczowników - całkowi cie odmieniło stosunki polityczne i społeczne. Mimo że pierwotne pastwiska Turkmenów leżały na stepach Azji Środ kowej, w XI wieku zaczęli oni napierać na wschodnią granicę cesarstwa bizantyńskiego. Teoretycznie był to lud zależny od potężnego imperium Sełdżuków z siedzibą w Bagdadzie, ale - podobnie jak w przypadku wszystkich koczowników - rzadko kiedy znajdowali się pod czyjąkolwiek bezpośrednią kontrolą polityczną. W obawie o bezpieczeństwo własne go państwa sułtan seldżucki zachęcał Turkmenów do przemieszczania się na zachód, kusząc ich opowieściami o pastwiskach w środkowej A na tolii i perspektywami grabieży bizantyńskich miast i osad. W 1071 roku Seldżucy pokonali Bizantyńczyków w bitwie pod M anzikertem we wschodniej Anatolii. Było to zwycięstwo, które praktycznie otworzyło drzwi masowej migracji Ibrkm enów aż po Morze Egejskie.
Przez następnych dwieście lat Anatolia doświadczała tego samego pro cesu powolnej migracji ludów tureckich, który wcześniej nastąpił na ste pach północy. Stopniowo Bizantyńczycy tracili kontrolę polityczną nad tym obszarem na rzecz różnych miejscowych emirów pochodzących z turkmeńskich ord. Niektórzy Turkmeni zaczęli prowadzić osiadły tryb Życia, inni stali się półkoczownikami, a jedni i drudzy musieli nauczyć się kształtować niełatwe relacje z bizantyńskimi chłopami oraz ośrodkami miejskimi. Często wybuchały wojny, nie tyle z powodów religijnych spo rów pomiędzy muzułmańskimi em iram i a chrześcijańskim cesarzem w Konstantynopolu, ile raczej wskutek rywalizacji lokalnych wspólnot 0 prawo do pastwisk i najazdów koczowników na oddalone obejścia oraz większe osady. Ponadto strony w tych sporach zwykle co roku były inne. Lokalni aiystokraci bizantyńscy, a nawet członkowie lakcji z Konstanty nopola skłóconych z rządzącą dynastią, często wzywali na pomoc róż nych emirów, czyniąc z nich swoich popleczników w licznych konfliktach wewnętrznych nękających cesarstwo. W XIII wieku pojawili się Mongołowie, a wraz z nimi koniec prymatu imperium Seldżuków. Najazd ich zburzył dotychczasowy ład polityczny 1 spowodował kolejne migracje grup turkmeńskich koczowników na za chód. Powstał szereg nowych emiratów i ośrodków władzy, a ich znacze nie w świecie Morza Czarnego znacznie się wzmocniło. Turkmeni Ak ICojunłu („białego barana”) zajęli wschodnią Anatolię i zachodnią Persję. W większej części środkowej i południowej Anatolii umiejscowili się Seldżucy rumijscy. Tereny przybrzeżne, w tym główne porty, takie jak Synopa i Trapezunt, w różnych momentach znajdowały się pod kontrolą takich czy innych grup lub płaciły im daninę. Wraz ze zmianami politycznymi następowała powolna transformacja życia społecznego w całym tym regionie. Niektórzy chrześcijanie, zwłasz cza ci odcięci od władzy kościelnej w ośrodkach miejskich, przechodzili na islam. Osoby grecko- lub armeńskojęzyczne zaczynały mówić po turecku. Niektórzy turkmeńscy koczownicy przechodzili na chrześcijaństwo i podejmowali osiadły tryb życia. Inni zaczynali porozumiewać się języ kami, które dziś nazwalibyśmy greckim albo armeńskim, kurdyjskim albo gruzińskim. Jeszcze inni pozostali pasterzami. Przeganiali swoje stada od pastwiska do pastwiska, a kiedy czasy były ciężkie, najeżdżali wioski i miasta zamieszkane już wtedy przez ludzi, którzy zaledwie kilka poko leń wcześniej prowadzili życie niewiele różniące się od ich własnego. Turkmeni pozostali na miejscu, nawet po tym, jak niektórzy z nich Osmanowie z północno-zachodniej Anatolii - przekształcili graniczny emirat w islamskie imperium. Mimo że w okresie długotrwałej władzy Osmanów większość turkm eńskich koczowników zaczęła prowadzić
osiadły tryb życia, pasterstwo w różnych formach przetrwało. Do tej pory można spotkać Bliskim Wschodzie pasterzy, począwszy od Turkme nów w północnym Iraku, a na ludzie ęep n i z południowo-wschodniego wybrzeża Morza (|zarnego kończąc. Latem przeganiają stada owiec i kóz na wyżynne pastwiska, tak samo jak to czynili opiekunowie stad na wy brzeżu w czasach {schyłku bizantyńskiej potęgi. i
1
Cesarze od dawna obawiali się książąt ruskich, królów chrześcijań skich z. Bałkanów1! Kaukazu, a także kolejnych grup koczowników, cy klicznie napływających z północnego stepu lub wschodniej Anatolii. Tym czasem do odcięcia Bizantyńczyków od M orza Czarnego i faktycznego upadku cesarstwa: przyczynili się ostatecznie zachodni Łacinnicy, któ rych od cesarzy w Konstantynopolu różniły zarówno wyznanie, jak i po lityczne sojusze. Od XI wieku wzrost znaczenia głównych państw Europy zagrażał in teresom Bizancjujm na zachodzie. Większą część Włoch zajęli N orm a nowie, M orzem Śródziemnym zarządzały włoskie państwa morskie, a Francja, Niemcy i papiestwo snuły plany osłabienia pozostałych po siadłości cesarstwa. Krucjaty wielokrotnie prowadziły wrogów z zacho du pod wrota samego Konstantynopola i tylko zręczne zabiegi dyploma tyczne - oraz strategiczne małżeństwa - powstrzymywały ich od złupienia miasta za każdym razem, kiedy udawali się do Ziemi Świętej. W czasach czwartej krucjaty dyplomacja okazała się niewystarczają ca. W 1199 roku przywódcy wyprawy, zgromadzeni we Włoszech, prze konali weneckiego dożę, Enrica Dandolo, do udziału w ataku na Egipt. Doża zgodził się, ale za cenę pełnego udziału we wszystkich łupiestwach, jakich dokonają po drodze. W trakcie ekwipowania krucjaty jej cel uległ zmianie. Nie byliito już niewierni muzułmanie, ;|tłe schizmatycy z Kon stantynopola. Wenecjanie co jakiś czas toczyli wojny z Bizantyńczykami, zwłaszcza o prawa handlu we wschodniej części Morza Śródziemnego, więc krucjata przeciwko heretyckiemu cesarzowi była okazją do obrony ekonomicznej dominacji na wschodzie. Po długich dyskusjach nad spo sobem podziału przyszłych łupów na wiosnę 1204 roku krzyżowcy przy stąpili do szturmu miasta. Konstantynopol upadł szybko. : Współczesne kroniki nazwały to „kosmicznym kataklizmem”. Znisz czenia były niewyobrażalne. Wielki kościół Hagia Sophia został zbez czeszczony, a ikony wrzucono do morza. Mniszki zgwałcono, a młodych mnichów sprzedano w niewolę. Na tron cesarski wyniesiono jednego z przywódców krucjaty, Baldwina hrabiego Flandrii, a patriarchą Ko ścioła, teraz już formalnie w unii z Rzymem, został Wenecjanin. Część bizantyńskich możnych przepłynęła przez morze M armara do Nicei, gdzie
powołała do życia cesarstwo na wygnaniu. Państwo to j/ybko przyciąg nęło wielu greckojęzycznych arystokratów, a także pozbawionych god ności hierarchów duchownych. W wielkim podziale cesarstwa - nazywa nym partitio Romaniae -i obszary należące do Bizancjm i przypadły jego łacińskim zdobywcom. Ośrodki wpływów bizantyńskich j&zetrwały wśród wygnańców w Nicei, w Trebizondzie (dawnym Trapezu neic) rządzonej przez ród rywalizujący z ówczesnymi władcami Konstantynopola i w ma łym królestwie w Grecji.' Cesarstwo, od stuleci chylące się ku upadkowi, przestało istnieć jako całość. f W 1204 roku historia cesarstwa bizantyńskiego nad. Morzem Czar nym zbliżyła się do końca. Bizantyńczycy zdołali wprawdzie w 1261 roku odebrać Konstantynopol Łącinnikom, kończąc tym samyih okres ich krót kiej dominacji na Wschodzie, ale restaurowane Bizancjum było zaled wie Królestwem Cieśnin, państwem stosunkowo słabym, Otoczonym przez inne królestwa chrześcijańskie na Bałkanach i Kaukazie oraz emiraty turkmeńskie w Anatolii. Gospodarka i handel zagraniczny cesarstwa pozostawały głównie w rękach Włochów. Morze Czarne, o rzut kamie niem od Bosforu, znalazło się praktycznie poza zasięgiem jego kontroli. Mimo to koniec ery Bizancjum zapoczątkował lata niebywałej aktywno ści gospodarczej wokół wybrzeży. Czas, w którym morze znajdowało się najbliżej serca Europy w swoich dziejach.
Interesy w Gazarii
96
Pod koniec X III wieku Marco Polo w czasie podróży powrotnej z wie loletniego pobytu na dworze chana Mongołów, Kubiłaja, płynął z Trebizondy do Konstantynopola. Bardzo ogólnikowo opisał ten odcinek swo jej wyprawy: „Jedynie o Wielkim Morzu nie mówiliśmy nic ani o prowin cjach dookoła leżących, choć doskonale je znamy. Poniechałem mówić 0 tym, gdyż zdało mi się zbyt nużące mówić bezużytecznie i niepotrzeb nie o tym, o czym inni co dzień mówią, wielu bowiem te kraje zwiedza 1żegluje tam stale, więc dobrze są znane, ly iu łudzi, jak Wenecjanie, Genueńczycy, Pizańczydy oraz wielu innych podróżuje tamtędy, że do skonale je znają, i dlatego pomijam je milczeniem i nie mówię o nich wcale.”24 Był to szlak tak uczęszczany, że pisanie o nim wielki podróżnik uznał za zbyt nudne. Zwykły, codzienny szlak prowadzący z jednego centrum handlowego do drugiego. Morze Czarne w czasach, kiedy płynął po nim Marco Polo, znajdowało się w samym centrum sieci handlowej, rozciągającej się od gajów mor-
1. Scytyjski element dekoracyjny w formie jelenia z rozłożystym porożem (brąz), od naleziony na Ukrainie w 1898 r., IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg
2. Naczynie greckie z motywem wojowników scytyjskich (eiektrum), odnalezione w 1831 r niedaleko Kercza, IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg 3. Dzban tracki ze scenami obrzędów kultowych ku czci Dionizosa (srebro) cześć skarbu z Borowa w okręgu Ruse (Bułgaria), odnalezionego w 1974 r„ pierwsza połowa IV wieku p.n.e. Muzeum w Ruse
6. Kolumna Trajana w Rzymie, I wiek n.e.
4. Kolczyki z przedstawieniernArtemidy jadącej na łani (złoto), odnalezione w 1867 r. na terenie nekropoli antycznej kolonii Nymphaeum koło Kercza, V wiek p.n.e. Ermi taż, St Petersburg ( 5. Stater kolonii Pantikapajon (złoto), odnaleziony w 1925 r., IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg i
3.
wr,„io r-aiiipi^kiei mozaika z kościoła Mądrości Bożej w Trabzonie, ok. 1250 S uten M e h m e ill (1430-1481), zdobywca Konstantynopola. Stambuł, Muzeum Topkapi
9. Iwan Ajwazowskl, Trabzon od strony morza, 1856. Muzeum Sztuki, Saratów 10. Iwan Ajwazowski, Bitwa pod Synopą 18 listopada 1853, 1853 (fragment). Centralne Muzeum Morskie, St Petersburg
wowych w Chinach do składów jedwabiu w Marsylii, od targów w Nowo grodzie Wielkim i Kijowie do bazarów w Tebryzie. M orze leżało teraz na przecięciu głównych międzynarodowych szlaków handlowych. „Jedwab ny szlak” biegł z Chin do Azji Środkowej, przez Morze Kaspijskie nad Wołgę, później lądem nad Don, a stamtąd nad M orze Azowskie i do portów na Krymie, albo też południem, przez Azję Środkową i Persję, a stam tąd przez Arm enię do portu w Trebizondzie. Północne rzeki nios ły kupców przez Polskę i Rosję do Morza Bałtyckiego. Była to dawna trasa, którą niegdyś sprowadzano bursztyn nad Morze Śródziemne, a te raz przewożono jedwab, futra i skóry zwierząt do rozkwitających miast Europy Północnej. Wytwory rzemiosła, zwłaszcza tekstylia, przybywały z Europy Środkowej, aby rozprzestrzenić się po stepie eurazjatyckim. Zboża i korzenie płynęły w przeciwnym kierunku, do Europy Środko wej, albo z Bosforu na Morze Egejskie. Nazwy, jakie współcześni nadawali morzu, odzwierciedlają owe han dlowe powiązania. N iektóre wczesne mapy arabskie określają akwen mianem bahr al-Tcirabcizunda, Morzem Trebizondy - miasta portowego, w którym rozładowywano karawany wędrujące z Persji przez Anatolię. Polacy nazywali Morze Czarne M are Leoninum, Morzem Lwowa, mimo że to śródlądowe miasto handlowe leżało setki kilometrów na północ.25 Dla nowej fali żeglarzy i handlowców, przybywających z miast-państw średniowiecznych Włoch, było to po prostu M are Maggiore - Morze Wiel kie. Kupiec, który wyruszył w drogę z Genui lub Wenecji, przepływał pół M orza Śródziemnego, cieśniny i Morze Czarne, a u celu pił wino z in nym Włochem, być może nawet znajomym. Europejski im porter, które mu udało się przewieźć chiński jedwab lub indyjskie przyprawy aż na Morze Czarne, był już prawie w domu. Ekspbrter, który dostarczył na M are Maggiore wino lub płótno, miał niemal gwarancję sprzedaży towa rów. Średniowieczne spółki kupieckie poczyniły odkrycie, że wysłanie towarów w region czarnomorski zapewnia ich zbyt w całym ówcześnie znanym świecie. W czasie całych stuleci, odkąd Bizancjum z prowincjonalnej kolonii urosło do rangi stolicy cesarstwa, włoskie miasta przybrzeżne również rozwinęły się w ważne ośrodki morskie. Wenecja, powstała z wiosek roz rzuconych na wysepkach, stała się potęgą handlową, której interesy obej mowały całą wschodnią część M orza Śródziemnego. Miasto, które po czątkowo handlowało suszonymi rybami z Włochami z głębi lądu, już we wczesnym średniowieczu sprawowało niemal całkowitą kontrolę nad morskimi szlakami handlowymi wiodącymi z Azji Mniejszej i Lewantu do portów Europy Południowej. G enua i Piza, usytuowane po drugiej
stronie półwyspu, nie czerpał^ takich korzyści ze swego położenia geo graficznego. Penetrowały raczej zachodnią część Morza Śródziemnego niż bogatszą, wschodnią. Jednak z czasem ich potężne floty, powstałe w czasie kolejnych wojen z arabskimi najeźdźcami, wyrosły na godnych rywali floty republiki weneckiej.
Wenecja stanowiła niegdyś część cesarstwa bizantyńskiego i w zamian za ochronę przed drapieżnymi książętami z głębi lądu była lojalna wo bec Konstantynopola, ale z czasem sytuacja się odwróciła. Flota wenec ka urosła w siłę, niejako wskutek konieczności obrony szlaków wodnych przed piratami z.Morza Śródziemnego, podczas gdy bizantyńska osłab ła. W krótce Bizantyńczycy stali się zależni od Wenecjan i ich okrętów. Już w IX wieku Wenecjanie cieszyli się handlowymi przywilejami w ce sarstwie w zamian za ochronę morską, łącznie z obroną Konstantynopo la przed różnorakimi agresorami. Początkowa współpraca w czasach kru cjat przerodziła się w niemal całkowity monopol Wenecji na handel wschodni. Papieże i książęta mieli mnóstwo zbożnego zapału, ale to doża wenecki dysponował gotówką. Wenecjanie dostarczali pieniędzy na broń, zaopatrzenie oraz transportowali chrześcijańskie oddziały do Ziemi Świę tej, a z czasem zaczęło im się bardziej opłacać plądrowanie cesarstwa bizantyńskiego niż jego dalsza ochrona. Złupienie Konstantynopola przez krzyżowców w 1204 roku właśnie Wenecjanom przyniosło najwięcej ko rzyści. W podziale imperium, który nastąpił po jego upadku, Serenissimie przypadły trzy ósme ziem cesarstwa, w tym archipelag Morza Egej skiego, północna Grecja i wybrzeża Morza Czarnego. Z dnia na dzień republika wchłonęła cesarstwo. Genua i Piza starały się uszczknąć jakieś koncesje od Bizantyńczyków nawet w czasach dominacji Wenecji. W XII wieku otrzymali własne dziel nice handlowe nad Złotym Rogiem. Jednakpartitio Romaniae stwarzało wyjątkową okazję. Podczas gdy Wenecja skwapliwie ciągnęła korzyści ze swych nowych nabytków, Genua zawiązała przymierze z wygnaną dyna stią bizantyńską kontrolującą okrojone „cesarstwo” Nicei w północno-zachodniej Anatolii. Inwestycja w ten układ szybko okazała się opłacal na. Kiedy w 1261 roku wygnańcy wyparli krzyżowców i odzyskali Kon stantynopol, G enua otrzymała przywileje, jakimi niegdyś cieszyli się Wenecjanie. Genueńczycy przenieśli się do dzielnicy Pera, najlepszej w Konstantynopolu, położonej na wzgórzach naprzeciw pałacu cesarza, po drugiej stronie Złotego Rogu. Wszystkie porty cesarstwa, łącznie z ty mi na Morzu Czarnym, stanęły otworem przed genueńskimi kupcami. Wenecjanie i Pizańczycy wcale nie mieli ochoty akceptować nowego układu. Stał się on przyczyną ponadstuletniej wojny pomiędzy trzema miastami-państwami, podczas której dochodziło między innymi do spek
takularnych bitew na Bosforze. W rezultacie Piza ostatecznie utraciła pozycję głównej siły morskiej, W enecjanie umocnili swoje wpływy we wschodniej części Morza Śródziemnego, a kupcy weneccy i genueńscy musieli znosić wzajemnie swoją obecność na Morzu Czarnym. Stara ko lonia grecka, Tanais, nazwana wówczas przez Włochów Taną, stała się weneckimi wrotami na wschód i ostatnim przystankiem na szlaku lądo wym wiodącym z Chin i Azji Środkowej. Mimo to, w wyścigu o korzyści ze szlaków handlowych krzyżujących się na M orzu Czarnym, właśnie G e nua odgrywała rolę następcy starożytnego Miletu. Pod koniec X III wie ku, w obrębie granic reaktywowanego cesarstwa bizantyńskiego, G enu eńczycy utworzyli w zasadzie własne państwo. G ubernator genueńskiej wspólnoty, podesta, mógł ze wzgórz Pery podziwiać swe handlowe po siadłości, których: bogactwo i rozległość nie miały sobie równych. „Mo rze - napisał bizantyński kronikarz - należało tylko do nich.”26 Pojawienie sięt włoskich kupców na Morzu Czarnym ożywiło miasta położone na wybrzeżach. Niektóre z nich jakby spoczywały w uśpieniu podczas wielkiej wędrówki ludów przez północny step, a inne, na przy kład Chersonez, iprzetrwały te łata w strefie wpływów Bizancjum jako oddalone placówici na niepewnej granicy. Pod koniec X III wieku Morze Czarne było już otoczone kręgiem czynnych miast portowych, z których wiele zbudow ani na fundam entach dawnych kólonii greckich i które obecnie czerpałyjkorzyści ze swej pozycji bram do bogactw wschodnich. Większość statków mogła przepłynąć z Konstantynopola do Trebizondy w kilka tygodifi, łącznie z postojami mającymitna celu handel lub uzu pełnienie zapasejjvv. Jeżeli zaistniała taka potrzeba, to przy sprzyjającej pogodzie podróż; mogła trwać nawet krócej niż tydzień.27 Z Trebizondy okręt wręcz śmigał na Krym, zarzucając kotwicę w starym porcie grec kim, Teodozji (p|zemianowanym przez Włochów na Kaffę), po czym pły nął dalej przez Morze Azowskie do Tany, skąd transportowano towary lądem ku Wołdze i Morzu Kaspijskiemu. Na wszystkich przybrzeżnych szlakach Morza pzarnego dominowali Genueńczycy, zarówno jeśli cho dzi o handel, jak i miejscową administrację. Konsulowie genueńscy stale rezydowali w Syhopie, Trebizondzie i Sebastopolis (współczesne Suchumi w Gruzji) na wschodzie oraz w Licostomo i M aurocastro przy ujściu Dunaju i Dniestru, a także w Kaffie. Wenecjanie również byli obecni w tym regionie, zwłaszcza w Tanie i Soldai (obecny Sudak na Ukrainie), ale ponieważ whtdali całą wschodnią częścią Morza Śródziemnego, M o rze Czarne traktowali drugoplanowo. Przybywający do wyżej wymienionych emporiów, zwłaszcza tych po łożonych na wybrzeżu krymskim, oglądali tętniące życiem warsztaty i tar gowiska pełne kupców ze wszystkich stron świata. Na brukowanych uli-
cach słyszało się dziesiątki języków; domokrążcy zaw iera| umowy, po sługując się łamaną greką i rozmaitymi włoskimi dialektami. Godziny wyznaczało bicie dzwonów we franciszkańskich i dominikańskich klasz torach mieszające się z muzułmańskimi wezwaniami do modlitwy oraz śpiewami greckich i ormiańskich duchownych. Mieszkańcjfmiasta i kup cy tłoczyli się w audiencyjnej sali pałacu konsula, dochodząf swoich praw lub szukając notariusza, aby poświadczyć transakcję. Karawany wielbłą dów i jucznych koni ciągnęły od bram miasta w dół ku partowi. Kupcy z Europy Południowej - Włosi, Katałończycy i inni - stykali się z rosnącą liczbą muzułmanów i żydów, a także kolejną falą prawosławnych z Pelo ponezu i wysp M orza Egejskiego. Niektórzy mieszkali v»l miastach na stałe, inni spędzali w nich tylko zimę i wracali potem nad Morze Śród ziemne. Przetrwało kilka rejestrów genueńskich notariuszy, które dają wspa niały obraz różnorodności handlu w portach morskich, a także rozma itości zaangażowanych weń nacji. W kwietniu 1289 roku Gugliełmo Vesano sprzedał Vivaldinowi Laugerio jedną trzecią udziału w statku trans portowym „M u g etto ”. W m aju M an u ele N egrone sprzedał dwom kupcom, zwącym się Mazzo di Cąmpo i Obertino d’Albenga, trzydzie sto trzyletniego niewolnika imieniem Venali, schwytanego na wybrzeżu Kaukazu. W lipcu katolik Giacommo di Ghisulfo, występujący jako agent Gugłiełma di Śaluzzo, otrzymał od muzułmanina Kemala Takmadżi pew ną sumę pieniędzy za transport skór bydlęcych sprzedanych mu przez Plasana, muzułmanina z Syrii, wówczas mieszkającego w Kaffie. W kwiet niu 1290 roku trzej Ormianie: Perra, Wasilij i Priche, wspólnie z prawo sławnymi Teodorem i Kostasem, złożyli oświadczenie, że Vivaldo Lavaggio, dowódca galery wyposażonej przez Arguna, chana mongolskie go z Tebryzu, odzyskał i oddał im całą własność zrabowaną przez pirata imieniem Iurzuchi.28 Przy tak imponującej wymianie pomiędzy tak róż nymi społecznościami z tak odległych stron nie ma się co dziwić, że M ar co Polo uznał szczegółowe opisywanie Morza Czarnego za zbyteczne. Stan wiedzy ówczesnych Europejczyków na tem at tego morza można poznać z kolorowych map żeglarskich, zwanych portołanam i, tworzo nych głównie przez Włochów i Katalończyków. Mapy takie, bardzo dziś cenione przez muzea i kolekcjonerów prywatnych, rysowano na welinie i zwijano w rulon, dzięki czemu łatwo je było zabrać w podróż morską. Pokazywały one kierunki najczęściej występujących wiatrów oraz przed stawiały linię brzegową, gdzie zaznaczano wszystkie większe i mniejsze porty. Dokładność portolanów - w większości pochodzących z X III-X V wieku - jest nadzwyczajna. Liczne ostre przylądki wrzynają się daleko 100 w morze, a półkoliste wgłębienia przedstawiają zatoczki i zatoki. Kształt ! t
t
akwenu, położenie cypli, zarys Półwyspu Krymskiego i M orza Azowskiego są tu w zasadzie prawidłowe, podczas gdy mapy powstałe w całe stule cia po zakończeniu włoskiej dominacji będą pod tym względem pełne fantastycznych błędów. Administracja portów morskich i genueńskiej społeczności na wybrze żach należała do Officium G azariae w Genui - w nazwie jego przetrwało miano tajemniczych Chazarów - ale faktyczne centrum znajdowało się w Kaffie na Krymie. Kaffa miała wybieralny senat i urzędy cywilne. Głów ny konsul, mianowany bezpośrednio przez Genuę, pobierał nawet wyż szą pensję niż podesta w Perze. Był on odpowiedzialny za ściąganie po datków, sporządzał plan wydatków wspólnoty, zaopatrywał milicję i wy znaczał konsulów w większości pozostałych portów na Morzu Czarnym.29 Administracja konsula nadzorowała też budowę imponujących konstruk cji obronnych. W murze z cegły i kamienia stały w równych odstępach wieże, a całość otaczała fosa.30 N a zatoce w kształcie półksiężyca tłoczyły się pękate okręty długodystansowe, a także feluki i inne mniejsze jed nostki przybrzeżne importowane z M orza Śródziemnego. Wielki podróż nik arabski, Ibn Battuta, zapisał, że w Kaffie cumowało około 200 „okrę tów wojennych i statków handlowych, małych i dużych”. Widział on wie le portów w swoim życiu, ten zaś uznał, znając się na rzeczy, za „jeden z najwspanialszych na świecić”.31 Inny podróżnik, Pero Tafur z ICordoby, wpłynął do portu w Kaffie pewnego pogodnego dnia w późnych latach trzydziestych XV wieku. Przypłynął z Trebizondy, miasta, które opuścił z prawdziwą przyjemno ścią. Według jego relacji w Trebizondzie, starożytnym Trapezuncie, wła dzę sprawował cesarz z dynastii bizantyńskiej Skłóconej z panującą w Kon stantynopolu, a kupcy genueńscy i weneccy byli tam bardzo aktywni. Był wręcz wstrząśnięty, kiedy się dowiedział, że ów władca wydał swoją cór kę za przywódcę miejscowych muzułmanowi Tafur rozumował w nastę pujący sposób: to, za co ginęli kordobańczycy, mieszkańcy Trebizondy oddają Turkmenom z własnej woli. Kaffa, a,przynajmniej jej część, wy dawała mu się bardziej cywilizowana. G ubernator miasta serdecznie powitał przybysza i osobiście zadbał o jego potrzeby. Tafur uznał gospo dę, w której się zatrzymał, za satysfakcjonującą, a zakonników w klaszto rze franciszkańskim, których odwiedził - za uprzejmych. „Miasto jest bardzo duże, wielkości Sewilli, albo i większe; ma dwa razy tyle miesz kańców, chrześcijan i katolików, a także Greków [prawosławnych chrze ścijan] i wszystkich innych nacji świata”. Jak pisał, do portu codziennie zawijały pełne pasażerów statki z odległych miejsc, a na jego ulicach roz brzmiewała istna kakofonia języków, którymi mówili owi przelotni przy bysze. Sprzedawano i kupowano przyprawy, złoto, perły, kamienie szla
chetne kosztowne rosyjskie futra i niewolników, a wszystko po niewia rygodnie nieraz niskich cenach. Sam kupił nawet kilku niewolników, aby, jak twierdził, spełnić dobry uczynek i uchronić ich przed trafieniem w ręce bezbożnych muzułmanów.32 Mimo całej witalności Kaffy i innych ośrodków, które Tafur odwie dził, ostatecznie nie wydał on im pozytywnej opinii. Nie prezentowały się najgorzej, jak na miasta Wschodu, ale żadne z nich nie przystawało do wyobrażenia, którego nabrał, słuchając krążących w Hiszpanii histo rii o przepychu Orientu. W zimie panowały tam tak silne mrozy, że stat ki _ jego zdaniem - łatwo zamarzały w portach, a ziemie w głębi lądu były równie niedostępne, jak Indie. Jedzenie najczęściej nie nadawało się do spożycia, a większość ludzi na targowiskach zachowywała się wręcz jak zwierzęta. Franciszkanie, wraz z kilkoma cywilizowanymi kupcami, czynili starania, aby wprowadzić tam choć odrobinę ładu, ale nie było to łatwe przedsięwzięcie. „Gdyby nie miejscowi Genueńczycy, nie wydaje się, by tamtejsi ludzie mieli wiele wspólnego z nami [to znaczy z katolic kimi Europejczykami], zważywszy mnóstwo odmiennych nacji, rozmai tość ubiorów, kuchni i wielką różnorodność w korzystaniu z kobiet”. Dzie wicę można tam bowiem było mieć za miarkę wina. A utor wiedział, co pisze, bo zdarzyło mu się samemu zawrzeć jedną z takich haniebnych, jego zdaniem, transakcji.33 Tafur przypuszczał też, że mieszkańcy portów na Krymie zachowywa li się bardziej na poziomie, gdy przybywali z Włoch - gdyż można było wśród nich spotkać potomków najlepszych rodzin - ale później stopnio wo ulegali demoralizującym wpływom plemion z interioru, zwłaszcza Tatarów. Przywódcy tych ostatnich, pozostali po inwazji Mongołów z XIII wieku, kontrolowali większość obszarów w głębi lądu. Włosi początko wo negocjowali prawo do tworzenia dzielnic w miastach przybrzeżnych, ale stopniowo rozszerzali swoje wpływy także poza przedmieścia. Część Tatarów mieszkała razem z Włochami w obrębie murów, co nie powstrzy mywało ich ziomków od cyklicznych najazdów na miasto. Za każdym razem, kiedy jeden z chanów był niezadowolony z otrzymanej daniny, u bram zjawiała się horda uzbrojonych Tatarów. Tylko dzięki nowocześ niejszej broni, jaką dysponowała miejska milicja - kuszom, armatom i muszkietom - port unikał grabieży. Czasami nawet i to nie wystarczało. Niejeden raz Włosi musieli odbudowywać swoje domy i składy prawie od fundamentów. Uprzedzenia, jakie Tafur żywił wobec muzułmanów, cechowały więk szość katolickich Europejczyków odwiedzających porty Morza Czarne go, w każdym razie tych, których bardziej obchodziła egzotyczna podróż niż interesy. Podróżnik był zgorszony zażyłością między chrześcijański-
* mi władzami w Treoizondzie a muzułmańskimi emirami w Anatolii. Nie pokoiły go równie!; mieszane związki Tatarów i chrześcijan w miastach na Krymie. Podobśie jak wielu innych będących przejazdem nad M o rzem Czarnym, niejbrał on jednak pod uwagę głównych zależności w spo łecznych relacjach legionu. To właśnie tym Tatarom - a raczej ogromne mu państwu mongolskiemu, którego początkowo byli częścią - Włosi w dużej mierze zawdzięczali swój handlowy sukces.
?
Pax Mongólica
Mongołowie byji ostatnią grupą przybyłą podczas wielkiej wędrówki ludów z Azji Środkowej. Pojawili się nad Morzem Czarnym powodowa ni żądzą podbojóv|, a także w ramach wędrówki, naturalnej w przypad ku ludów koczowniczych. Podobnie jak eurazjatyccy pasterze sprzed stuleci, pędzili przfed sobą niezliczone stada koni, bydła i owiec. Pomi jając mongolską e|itę, większość nomadów była pochodzenia tureckie go, stąd ówcześni! obserwatorzy zwykle nazywali ich Tatarami, albo według starszej pisowni - Tartarami. Później określenie to zaczęto sto sować względem wszystkich następców Mongołów żyjących na północ od morza, z których tylko przedstawiciele klasy wojowników mieli mon golskich przodków. Podobnie jak Scytowie w starożytności, lud ten re prezentował kulturę i styl życia typowe dla całej Eurazji, ale posługiwał się różnymi językami. Pod przywództwem Czyngis-chana posiadłości Tataro-M ongołów gwałtownie się powiększyły. W momencie śmiercj wodza, w 1227 roku, rozciągały się od wybrzeży Chin po Morze Czarne. Następcy wielkiego chana dotarli jeszcze dalej - położyli kres dominácji Połowców na czar nomorskim stepie, dokonywali napadów na Polskę i Węgry, podporząd kowali też sobie Persję oraz Kaukaz. Pojawienie się latarsko-mongolskich jeźdźców na równinach nad północnym brzegiem czarnomorskim zaniepokoiło europejskich władców. Wieści o grabieżach miast i m or dowaniu ich mieszkańców obiegały całą Europę. Obawiano się zwłasz cza konnicy, która była w stanie zdobyć nawet najlepiej ufortyfikowane miasta położone w centrum Europy. Papieże i książęta domagali się nowej krucjaty przeciwko niewiernym, którzy złupili Kijów, Kraków i Bu dę oraz pobierali ogromną daninę od swoich nowych poddanych. Kronikarze i późniejsi historycy będą opisywać okres dominacji tatarsko-mongolskiej jako ciemną noc orientalnego despotyzmu. Podobień stwo słów „Tatar” i „Tartar”, określenia piekła w mitologii starożytnej, nie umknęło średniowiecznym komentatorom. Jednak przez większą
103
część średniowiecza tak zwane tatarskie jarzmo było faktycznie w jedna kowym stopniu źródłem korzyści, co i strat. Po okresie migracji na za chód nastąpiło około dwustu lat względnej stabilizacji i unormowania stosunków politycznych. Dzięki temu rozkwitał handel z Bliskim Wscho dem, prowadzony między innymi przez Włochów osiadłych nad Morzem Czarnym. Wcześniej władcy stepu nad akwenem i miast na północnym. wybrzeżu stale się zmieniali. Słowiańscy książęta występowali przeciwko sobie nawzajem i przeciwko dowódcom różnych klanów tureckich. Rów nowagę osiągano najczęściej dzięki ostrożnemu wyważaniu układów sił, a o tym, jak była ona krucha, od dawna wiedzieli cesarze Bizancjum. W każdej chwili nadejście nowej grupy koczowników ze Wschodu mo gło wywbłać nową wojnę. W X III i XIV wieku morze leżało na granicy dwóch stabilnych potęg powstałych w wyniku podbojów tatarsko-mongolskich: Złotej Ordy na północy i państwa iłchanów, mongolskich władców kontrolujących Per sję ze stolicy w Tebryziej na południu. Katoliccy, prawosławni czy or miańscy kupcy przemieszczający się z jednego wielkiego bliskowschod niego miasta handlowego do następnego - od Tebryzu w północno-za chodniej Persji do Trebizondy nad Morzem Czarnym i Tany nad Donem - przez cały czas pozostawali w obrębie królestwa jednego z następców Czyngis-chana. Zakonnik Wilhelm Rubruk, wysłany z misją dyploma tyczną do Tatarów przez króla Francji, Ludwika IX, tak opisywał zasięg ich potęgi w świecie czarnomorskim: „Na południu znajduje się Trebizonda, której władca (...) wywodzi się z cesarskiego rodu z Konstantyno pola i jest poddanym Tatarów. Dalej leży Synopolis [Synopa], miasto sułtana tureckiego, również od nich zależne. Cały kraj (]>d ujścia Tanais [Donu] na zachód aż do D unaju znajduje się pod ich panowaniem.”3'1 Kupcom zawsze się opłacało przyspieszyć wyprawę ną wschód dzięki Morzu Czarnemu, gdyż przepłynięcie okrężną drogą z Konstantynopola do Trebizondy, a potem jazda karawaną do Persji, trwały jednak o dwie trzecie krócej niż podróż bezpośrednim szlakiem lądowym przez A nato lię.35 Poza tym więcej obaw budziły nieprzejezdne drogi i rozbójnicy niż ewentualna burza morska. ; Przywódcy państwa Mongołów, mimo swej wojowniczości, z pewno ścią byli utalentowanymi wojownikami, ale nie odżegnywali się od han dlowych czy politycznych układów, które mogły przysporzyć im korzyści. Podróżnicy, tacy jak brat Wilhelm czy M arco Polo, zachyjycali się spraw nością działania i wysokim poziomem tatarskiej administracji. Nawet niżsi rangą chanowie rozsiani p o Eurazji mieli na swoich dworach tłumaczy, którzy przekładali listy z zapewnieniami o przyjaźni nadc|odzące od kró lów z Zachodu.- W średniowieczu niewiele było bardziej [kosmopolitycz
nych miejsc od ruchomego miasta namiotów władcy Tatarów. Kiedy brat Wilhelm przekroczył Don i przybył do takiej właśnie siedziby Sartaka, jednego z prawnuków Czyngis-chana, zdziwił się, spotykając tam nestonanina, który pełnił funkcję szefa protokołu, i templariusza, który zaba wiał zgiomadzonych opowieścią o swych niedawnych przygodach na Cyprze. W położonej bardziej na wschód siedzibie dziadka Sartaka, wiel kiego chana Móngke, natknął się na paryskiego złotnika, chrześcijanina z Damaszku, Fiancuzkę z Lotaryngii, która wyszła za mąż za rosyjskiego cieślę w.służbie dworu, posłów z Bagdadu, Indii i od Ihrków seldżuckich oraz na ormiańskiego mnicha we włosiennicy pragnącego nawrócić Móng ke na chrześcijaństwo.36 Przed epoką panowania mongolskiego na północnym stepie rzadko spotykało się Europejczyka. W głębi lądu było niebezpiecznie. Nieliczni odważni wędrowcy, usiłujący dotrzeć tak daleko, musieli przedsiębrać najwyższe środki ostrożności. W roku 1235 czterech ambitnych domini kanów wyruszyło z Budy, aby odkryć starożytną kolebkę Węgrów - umiej scawianą nad Wołgą - i nawrócić pogańskich kuzynów na chrześcijań stwo. Zakonnicy przepłynęli w dół Dunaju, a potem przez Morze Czar ne i w górę Donu. Wszystko było dobrze, dopóki znajdowali się na wodzie. Podróż lądem nad Wołgę pełna była niebezpieczeństw. Wodzowie ple mion Połowców prowadzili między sobą wojnę i po stepie włóczyli się maruderzy. Karawany trafiały się rzadko, towarzysze podróży również. Gdy zapasy żywności zaczęły się dominikanom kończyć, a mieszki za świeciły pustkami, wpadli na oryginalny pomysł. Dwóch postanowiło dobrowolnie sprzedać się w niewolę, dzięki czemu pozostali dwaj zyska liby wystarczająco dużo pieniędzy na jedzenie, opłacenie się bandytom i kontynuowanie misji nawrócenia. Plan jednak upadł. Po kilku próbach braciszkowie zorientowali się, że żaden z nich nie posiada wystarczają cych umiejętności, żeby zainteresować ewentualnego kupca. Potrafili bowiem co najwyżej wyrabiać łyżki z drewna. Wreszcie trzech zawróciło i tylko czwarty, dzielny mnich Julian, kontynuował podróż na wschód. Nigdy nie natrafił na swych protowęgieiskich braci, ale znalazł cywiliza cję. Gdzieś nad Wołgą natknął się na grupę jeźdźców, zwiadowców wiel kiego chana, i nie mógł wyjść z podziwu, kiedy okazało się, że tłumacz oddziału zna sześć języków, w tym niemiecki i węgierski.37 W ciągu kilkudziesięciu lat konne jednostki mongolskie tego typu za pewniły bezpieczeństwo w całym regionie Morza Czarnego. Szlaki han dlowe łączące morze z równinami Azji Środkowej stały się tak przejezd ne, że średniowieczni Włosi czytali o nich w przewodnikach. Francesco Pegolotti, bankier florentyński, na początku XIV wieku napisał podręcz nik dla ludzi interesu udających się na wschód pod tytułem La pratica
della mercatura. Oczywiście trzeba było mieć wiełe odwagi, żeby udać się w taką podróż. D roga z Tany cjo Chin mogła zająć ponad dzićWięć mie sięcy, dlatego Pegolotti radził] kupcom zapuścić brody, aby ich cudzo ziemski wygląd mniej rzucał sję w oczy. Jednak takie wyprawy, jak wę drówka brata Juliana i jego towarzyszy, już się nie zdarzały. „Droga pro wadząca z Tany do Kataju* jest bardzo bezpieczna zarówno we dnie, jak i w nocy”, twierdził Pegolotti. M ożna się tam było co najwyżej natknąć na oddział uzbrojonej konnicy - symbol gwarancji spokojnego przejazdu przez państwo mongolskie.38 Przy wszystkich swoich międzynarodowych koneksjach Mongołowie byli społeczeństwem mobilnym, złożonym głównie z pasterzy, którzy w zi mie uchodzili wraz ze stadami ku morzu, a latem wędrowali na północ. Przemieszczali się po stepie, wraz z całym dobytkiem, dzięki wozom na krytym jurtam i. Stojący w otworze wejściowym woźnice kierowali grupa mi wołów.39Jakiś czas po Pegolottim inny kupiec, Josafato Barbaro, z wy sokości murów Tany opisywał swoje wrażenia na tem at przejazdu nom a dów: „Pierwsze idą [setki] koni. Po nich ciągną stada wielbłądów i wołów, a potem inne, mniejsze zwierzęta. Wszystko to trwa przez dobre sześć dni, tak że gdzie tylko okiem sięgnąć, cała równina pełna jest ludzi i zwie rząt podążających swoją drogą (...'). Staliśmy na murach (bo zamknęli śmy bramy) i wieczorem mieliśmy już dość tego patrzenia”.40 Widok, a nawet dźwięk - skrzypienie solidnych, drewnianych kół w osiach, rozlegające się wszędzie aż po horyzont - nie zdziwiłyby po dróżnego sprzed tysiąca lat. Dzięki Pax Mongolica nastąpił w średniowieczu rozkwit handlu i wza jemnych kontaktów. Pokój ten umożliwił Europie dalekosiężny handel i ożywił wyobraźnię odkrywców, poszukujących morskiej drogi do Chin. Jednak rywalizacja pomiędzy następcami Czyngis-chana sprawiła, że nie trwał on zbyt długo. W połowie X IV wieku państwo Tataro-Mongołów było już tylko luźnym zlepkiem wrogich sobie często grup czerpią cych korzyści z wzajemnego zagarniania stad. Złota O rda padła ofiarą intryg wewnętrznych. Chanowie ze wschodu, między innymi ambitny Tamerlan, podbijali ją na krótko i opuszczali, pozostawiając jeszcze większy bałagan. C hińska dynastia M ing zrzuciła tatarskie jarzm o w 1368 roku i zaatakowała wkrótce samą Mongolię. D roga do Chin została zamknięta. W zrost obrotów w dalekosiężnym handlu na szlaku przechodzącym przez miasta portowe nad M orzem Czarnym trwał stosunkowo krótko, osiągając szczyt mniej więcej w pierwszej połowie XIV wieku. Polityczny 106
* Czyli do Cbiir(przyp. tłum.).
zamęt wśród sąsiadujących ze sobą grup Tatarów,- a także wzrost znacze nia szlaków oceanicznych wiodących na wschód osłabiły znaczenie Tany i Kaffy jako międzynarodowych portów przeładunkowych. Mimo to na wet ów krótki okres spowodował swobodne przemieszczanie się łudzi po stepie i morzu, jakiego nie widziano od czasów kolonizacji greckiej i ce sarstwa rzymskiego. Ruchliwość ta miała jednak swoją cenę. Otworzyła bowiem drzwi straszliwemu intruzowi, którego każdy Europejczyk po dróżujący do portów na Morzu Czarnym poznał aż za dobrze.
Statek z Kaffy Genueńskie i weneckie kolonie nigdy nie składały się głównie z przy byszów włoskich. Na przykład w Kaffie, w szczytowym okresie jej roz woju, Włosi stano\vili tylko jedną piątą mieszkańców.41 Licznie repre zentowani byli Grecy - ludzie Zachodu określali tym mianem wszyst kich prawosławnych, greckojęzycznych mieszkańców Morza Egejskiego i Anatolii - lecz także osoby, które dzisiaj nazwalibyśmy Rumunami, Serbami, Ukraińcami lub przedstawicielami innych jeszcze nacji. Ciągle zwiększała się też dczba muzułmanów. Była to kolejna szeroka kategoria społeczna obejmująca Tatarów z północnego wybrzeża, rozmaite ludy z północnego Kaukazu, Turków z Anatolii i Arabów z Lewantu. Mimo współprący, jaka musi istnieć w interesach związanych z han dlem i transportei|,i, stosunki między tymi grupami nie zawsze układały się dobrze. W każdym mieście portowym zdarzają się zamieszki i pod tym względem Mcfrze Czarne nie było wyjątkiem. Awantury z powodu zniewagi, transakcji czy kobiety, podlane słodkim ¡gruzińskim lub krym skim winem, czaslmi kończyły się użyciem siły. I tak się stało w Tanie podczas dusznegojjlata 1343 roku. Wenecki kupie|, Andreoło Civrano, został oskarżony o pobicie miej scowego muzułmanina, Omara. Niewiadomo, o co się pokłócili, ale Omar zmarł.42 Kiedy wieść o jego śmierci rozeszła się po mieście, Tatarzy za atakowali Wenecjan, Florentyńczyków, Genueńczyków i Katalończyków -wszystkich Frankjpw, jak nazywano katolików z Europy. Współwyznawcy Om ara podpalili magazyny i gospody, co zagroziło pożarem składom w pobliżu portu. Miejscowy chan tatarski, dowiedziawszy się o śmierci kupca, zablokował ruch na rzece przy ujściu Donu i wezwał do zemsty na włoskich osadach aż do Krymu włącznie. Wieści o kryzyjie dotarły w końcu do Wenecji. Republika doprowa dziła do załagodzenia konfliktu i otwarcia szlaku wiodącego w górę Donu. Senat przegłosował banicję Civrana oraz wysłał lądem misję dyploma-
107
tyczną do Tany, aby przywrócić zerwane układy. Genueńczycy byli mniej pokojowo nastawieni. Już wcześniej zawarli umowę z Tatarami, której ci nie dotrzymali - Mongołowie spustoszyli Kallę na początku wieku - i uwa żali, że sprawę rozwiąże pokaz siły, a nie dyplomacja. Genueński konsul w Kanie zdołał przekonać swego weneckiego odpowiednika i, co zda rzało się rzadko, obydwie włoskie społeczności połączyły się. Za murami, Kaffy wspólnie przygotowały się, by stawić czoło nieuniknionemu najaz dowi Tatarów. Atak nastąpił rok później. Jak zwykle Genueńczycy przeciwstawili na pastnikom imponująco uzbrojone siły, a dzięki temu, że sprawowali kon trolę nad morzem, nie byli odcięci od dostaw żywności z zewnątrz. W lecie 1344 i 1345 roku port przez cały czas działał, mimo iżsnajeźdźcy kon trolowali szlaki lądowe na półwyspie i wzdłuż wybrzeża. Tątarzy, przywykli raczej do błyskawicznych napadów niż wieloletnich oblężeń, szybko się zmęczyli. Oprócz tego w ich szeregach ludzie zaczęli nipie umierać na nieznaną chorobę, co Genueńczycy uznali za znak Boży. Chan zaś do szedł do wniosku, że martwi żołnierze bardziej mu się przydadzą niż żywi. Rozkazał więc dowódcom załadować ciała zmarłych mężczyzn do katapult i w ten sposób przerzucić je przez mury do miasta. Taktyka ta w pewnej mierze okazała się skuteczna. Kilku mieszkańców Kaffy za chorowało, pokrywając się takimi samymi bolesnymi gu|am i, jak wcześ niej tatarscy wojownicy, i zmarło w męczarniach. Genueńczycy zorgani zowali z kolei brygady, które wyszukiwały trupy i natychmiast wrzucały je do morza, dlatego wszyjstko pozwalało sądzić, że szybką/akcja powstrzy ma rozprzestrzenianie się choroby. W tym samym czasicTatarzy znużyli się oblężeniem, co przewidział genueński konsul. Uzgodniono warunki pokoju, a Wenecjanie mpgli wrócić do Tany. jj Wbrew pozorom nie był to jednak koniec. Tym samypo szlakiem m or skim, którym w czasie oblężenia dostarczano pożywienie z Konstanty nopola, podążał teraz w drugą stronę zgubny ładunek. Włoski notariusz, Gabriele de’ Mussi, twierdził, że znajdował się na pokładzie jednego ze statków płynących z Kaffy latem 1347 roku. Jest to małp* prawdopodob ne, ale źródłem opowieści o podróży z krymskiej kolonii na Morze Śród ziemne musiała być relacja kogoś, kto ją faktycznie odbył. Mussi odno tował, że żeglarze podczas rejsu zapadali na tajemniczą cli o robę i gdzie kolwiek okręt przybijał do brzegu - późnym latem w Konstantynopolu, wczesną jesienią na Sycylii, a w styczniu 1348 roku w Genui - zaraza szybko rozszerzała się z portu na centrum miasta. Objawy tej samej, śmiertelnej choroby, która spadła na Tatarów, dawały o sobie znać wzdłuż całego wybrzeża, aż do samych Włoch. Kiedy statek z notariuszem na pokładzie dotarł do Genui, załoga była już zdziesiątkowana. „Wyznaj,
Genuo, coś ty uczyniła - napisał. - Dotarliśmy do domów; nasi krewni i sąsiedzi zbiegli się zewsząd, żeby nas odwiedzić. Biada nam, ugodzili śmy ich strzałami śmierci! Kiedy z nimi rozmawialiśmy, kiedy nas obej mowali i całowali, rozsiewaliśmy z naszych ust truciznę.”43 Do końca stulecia Czarna Śmierć pochłonęła - jak się uważa - 25 milio nów ludzi, prawdopodobnie jedną czwartą populacji Europy, a może na wet więcej. Zaraza pojawiała się oczywiście już dużo wcześniej. Choroba z podobnymi objawami - powiększonymi i zropiałymi węzłami chłonnymi - powodująca straszliwą i nieodwołalną śmierć w ciągu kilku dni była zna na nawet Rzymianom. Otwarcie rynków handlowych na wielką skalę i kon takty morskie ułatwiły epidemii przedostanie się z Eurazji na Zachód, ze zurbanizowanych centrów wokół Morza Czarnego do rozwijających się miast średniowiecznej Europy. „Zaraza, która szalała w północnej Scytii - la mentował bizantyński cesarz Jan VI Kantakuzen - zaatakowała nie tylko Pont (...), ale niemal cały świat.”44 Globalizacja, nawet ta z epoki karawan wielbłądzich i statków o drewnianych kadłubach, zebrała swoje żniwo.
Imperium Komnenów Kiedy uczestnicy czwartej wyprawy krzyżowej rozdarli na strzępy ce sarstwo bizantyńskie, było co najmniej czterech głównych pretendentów do tytułu Nowego Rzymu. Przede wszystkim aspirowało do niego pań stwo samych krzyżowców rządzących Konstantynopolem. Nie mieli oni jednak nic wspólnego z tradycjami imperium i zwyczajami greckich cesa rzy, których zdetronizowali. Nowe cesarstwo proklamowane w północnej Grecji szybko upadło. W Nicei na właściwy moment, okazję powrotu do miasta i odzyskania tronu, czekały rodziny z wrogiej byłym cesarzom bi zantyńskim frakcji. A daleko na wschodzie inne cesarstwo, skupione wo kół starożytnego portu w Trebizondzie, powołała do życia jeszcze jedna zdetronizowana dynastia - Komnenowie. W 1261 roku cesarze Nicei wy parli Łacinników i powrócili do Konstantynopola. Bezpieczeństwo gwa rantowało wskrzeszonemu imperium przymierze z Genueńczykami, oku pione przywilejami handlowymi w nowym cesarstwie. Dynastia nicejska, Paleologowie, panowała w mieście aż do, nadejścia Turków, lecz mimo to Komnenowie z Trebizondy zdołali utrzymać własne, oddzielne państwo na wschodzie Morza Czarnego. Państwo, w którym dziedzictwo Bizan cjum było ciągle żywe, nawet wówczas, kiedy sam Konstantynopol zdobyli TUrcy. Można powiedzieć, że przez ostatnich dwieście pięćdziesiąt lat ist nienia cesarstwa bizantyńskiego to właśnie Trebizonda, a nie Konstanty nopol, była prawdziwą stolicą Morza Czarnego.
110
Komnenowie zasiadali na tronie w Konstantynopolu od 1057 roku. Byli jedną z najbogatszych i najznamienitszych dynastii panujących w Bi zancjum. Jednak na dwadzieścia lat przed czwartą krucjatą przyszły na nich ciężkie czasy. W 1185 roku wskutek przewrotu pałacowego zostali odsunięci od władzy na rzecz innego rodu. Wielu wybitnych przedstawi cieli dynastii brutalnie zamordowano. Dwóch małoletnich synów o sta t-. niego K om nena z Konstantynopola, Aleksego i Dawida, potajem nie wywieziono na Kaukaz, gdzie przygarnęła ich gruzińska królowa Tama ra. Królewskie domy bizantyński i gruziński od lat pozostawały w do brych stosunkach, zawierały przymierza wojskowe i małżeństwa. Bagratydzi, dynastia gruzińska, do której należała Tamara, byli szczególnie bliscy Komnenom. Królowa była prawdopodobnie ciotką dwóch małoletnich wygnańców.45 Związki z gruzińską rodziną królewską okazały się wręcz opatrzno ściowe dla Komnenów, nie tylko dlatego, że niemal na pewno dzięki nim ród uniknął unicestwienia, ale również z tego powodu, że w owym czasie Gruzja była przypuszczalnie najpotężniejszym państwem w regionie. Ja kiś czas wcześniej król Dawid Budowniczy (panował w latach 1089-1125) zjednoczył tereny Gruzji i obszary przybrzeżne Abchazji pod jednym, chrześcijańskim berłem. Stworzył tym samym solidne podstawy pod sil ne państwo, dzięki czemu rządy jego dalekiej następczyni Tamary (pa nowała w łatach 1184-1213) uznaje się za złoty wiek średniowiecznego królestwa Gruzji. Królowa jeszcze bardziej poszerzyła granice państwa, zawarła przymierza z sąsiadującymi władcami i stworzyła królestwo bę dące bez wątpienia największą gospodarczą i wojskową potęgą na ob szarze od Bałkanów po Morze Kaspijskie. Miało ono dużo większe zna czenie niż którekolwiek z miniaturowych cesarstw powstałych po roz biorze Bizancjum w 1204 roku. Pod opieką takiej władczyni dorastało dwóch wygnanych Komnenów. Wychowywani w pełnym przepychu pa łacu Tamary, przypuszczalnie mówili po gruzińsku równie dobrze, jak po grecku. W wieku około dwudziestu lat bracia zajęli Trebizondę, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Łacinnicy zdobyli Konstantynopol. Nie bar dzo wiadomo, jak to tego doszło. Być może po prostu spełnili wolę ciot ki. Tamarę i panującego cesarza bizantyńskiego, Aleksego III Angelosa, dzielił spór, wywołany przejęciem przez Aleksego pokaźnego datku, jaki królowa Gruzji ofiarowała mnichom na górze Athos. Zamieszanie zwią zane z inwazją Łacinników rrjogła uznać za sprzyjający moment do zaję cia w ram ach rekompensaty cesarskiego portu wysuniętego najdalej na wschód.46 W każdym razie na wiosnę 1204 roku armia pod dowództwem Aleksego i Dawida przeszła lądem z Gruzji i zdobyła miasto. Przypusz
czalnie obyło się bez poważniejszych walk, ponieważ od dawna cieszyło się ono pewną niezależnością od Konstantynopola. Nadmorskie posiad łości bizantyńskiej port w Chersonezie i inne części Krymu były wówczas bardziej związanej z Trebizondą, zwłaszcza w zakresie współpracy han dlowej, niż ze słatóą administracją państwową w Konstantynopolu. D la tego kiedy K om n|now ie podporządkowali sobie ńiiasto, opanowali nie tylko sam port, a l | też zyskali kontrolę nad zależnymi od niego podmio tami na większej ęzęści Półwyspu Krymskiego. Dawid, młodszy z braci, podążył dalej wybrzeżem, zdobywając porty na zachodzie aż dp Heraklei Pontyjskiej. Zdołał zagrozić posiadłościom Cesarstwa Nicejskiego, a nawet marzył być może o zaatakowaniu krzy żowców w Konstantynopolu. Jednak w trakcie wyprawy zginął w bitwie i poszerzanie posiadłości dynastii dobiegło końca. Tak oto, około 1214 roku, granice nowiego państwa Trebizondy, rządzonego przez Aleksego, rozciągały się na, zachodzie od Synopy aż do Gruzji, co odpowiadało z grubsza granicom dawnego królestwa Pontu z czasów Mitrydatesa. Następcy Aleksego przyjęli tytuł „Cesarza i Autokraty Całego Wscho du, Iberii [czyli pjbłudniowo-zachodniego Kaukazu] i' Ziem Zamorskich [na Krymie]”. Dypastia była tak istotną wartością dla tożsamości nowe go państwa, że ceśarza często zwano po prostu Megas Komnenos - Wiel kim Komnenem .I Jak to zwykle tjywa z tytulaturą cesarską, również w przypadku Wiel kiego Komnena była ona przesadna. Okresowo Trebizondą płaciła dani nę Gruzji, a jeszcze pod koniec rządów Aleksego posiadłości krymskie na północy zaczęły wymykać się spod jej kontroli - wkrótce przejęli tam władzę Tatarzy i Włosi. Pomimo ograniczeń politycznych i geograficz nych Wielcy Komnenowie stworzyli jednak państwo, które dla wielu cu dzoziemców było przykładem krańcowej wspaniałości, intrygującej i nie mal legendarnej mieszaniny dekadenckiego splęndoru Wschodu z mi styczną pobożnością wschodniego chrześcijaństwa. W okresie swojej świetności, w latach 1220-1330, cesarstwo Trebiziondy utrzymywało sto sunki dyplomatyczne ze wszystkimi głównymi potęgami Bliskiego Wscho du i z wieloma w Europie. W swoim czasie cesarz przyjął nawet posłów angielskiego króla Edwarda I.47 Położenie miasta predestynowało je do czerpania korzyści z handlu lądowego z Persją. Naturalne warunki do kowania były dalekie od ideału, lecz mimo to cesarze pozwolili włoskim kupcom zbudować port na wschodnich przedmieściach. Jak napisał historyk Anthony Bryer, większość podróżnych przyby wała do Trebizondy od strony morza, a widok, któiy się przed nimi otwie rał, zapierał dech w piersiach.48 Miasto przesłaniał przylądek, dlatego przyjezdni mogli je podziwiać dopiero wtedy, gdy niemal docierali do
I,
celu. Pierwsza, na zachodnich peryferiach, ukazywała się, dzwonnica jed nego z najważniejszych kościołów w mieście pod wezwarjiem Bożej M ą drości, stojąca na płaskowyżu. Dalej wyłaniała się sama Thjbizonda. Domy zbudowano na szczytach kilku ciemnoszarych skarp, poprzecinanych głę bokimi wąwozami biegnącymi ku morzu. Za nimi wznosiły się Alpy Pontyjskie. Ogrody, winnice i sady pokrywały ich stoki. Na drugą stronę wą-, wozów i za mury miejskie prowadziły mosty, drewnianej domy wznosiły się w kierunku cytadeli i pozłacanego pałacu cesarskiegck Na wybrzeżu, w miejscu gdzie dolne miasto sięgało morza, władcy rozkazali zbudować falochron. Kupcy płynęli jednak dalej na wschód, gdzie wokół małej za toki Wenecjanie i Genueńczycy wznieśli doki i magazyny. W tętniącym życiem centrum handlowym znajdowały się warsztaty i siedziby kompa nii żeglarskich, zatłoczony bazar, gospody dla karawan, liczne kościoły oraz kaplice - ormiańskie, katolickie i inne. iNa podróżnych, którzy chcieli zwiedzić miasto i okolicje, czekało wię cej atrakcji. Kościół Mądrości Bożej, dużo mniejszy niż jlsgo pierwowzór w Konstantynopolu, niemniej jednak był imponujący, z wolno stojącą dzwonnicą i świetlistymi freskami.49 W pałacu Komnenów, położonym w górnym mieście, posadzki były z białego marmuru, sate miały kolum nady i m onum entalne złote kopuły pomalowane w gwiazdy. Na ścianach przedstawiono wizerunki wcześniejszych cesarzy.50 Dalej, w głębi lądu, znajdowało się kilka słynnych klasztorów, wzbogaconych dzięki nada niom i przywilejom podatkowym przyznanym im przez Komnenów. Zwłaszcza klasztor Soum ela był popularnym miejscem pielgrzymek. Religijne orle gniazda wydrążone w górskich skałach i często niewidocz ne wśród drzew rosnącego poniżej lasu powstały, według tradycji, w X wie ku. W jednym z nich przechowywano słynną ikonę Pcinaghia Alheniotissa, namalowaną podobno przez świętego Łukasza, którem u przypisywa no autorstwo jedynie kilku świętych obrazów.51 Dynastia Komnenów panowała nieprzerwanie najdłużej ze wszystkich w czasach bizantyńskich. Splendor jej dworu robił wielkie wrażenie na licznych przybyszach z Europy pragnących nawiązać stosunki handlowe lub dyplomatyczne z cesarzem, albo po prostu poznać tego ciekawego władcę rządzącego na końcu świata chrześcijańskiego. Ruy Gonzalez de Clavijo, ambasador króla hiszpańskiego, przybył do Trebizondy wiosną 1404 roku i poznał Wielkiego Komnena, M anuela III. Władca przyjął go odziany w piękne cesarskie szaty oraz wysoki kapelusz wykończony fu trem z kuny i zwieńczony wielkim pióropuszem z piór żurawi.52 Zarów no przepych dworu, jak i trwałość dynastii wynikała z dwóch szczegól nych cech cesarstwa Trapezuntu, które ze współczesnej perspektywy wy112 dają się wyjątkowo osobliwe.
Po pierwsze, Trebizonda była bardzo grecka w charakterze, i to w znacznie większym stopniu niż wielojęzyczna i wielowyznaniowa spo łeczność rządzona przez cesarzy w Konstantynopolu. Oczywiście Kom nenowie uważali swoją kulturę za „rzymską” i ani oni, ani ich poddani nie użyliby w stosunku do siebie czy swojego języka term inu „grecki”. Centrum państwa znajdowało się dalej w głębi lądu, gdzie żyzne doliny opadały z gór ku wybrzeżu morskiemu. Region ten, zwany M atzouka (we współczesnym tureckim Maęka), leżał bezpośrednio na szlaku kara wan dążących z Trebizondy do Tebryzu. Chłopi zamieszkujący te tereny żyli w niewielkich wioskach rozsianych po całym ich obszarze. Hodowali zwierzęta domowe i uprawiali zboże, eksportowane na wybrzeże. M ona stery, które miały dużo ziemi, takie jak Soumela, dbały nie tylko o stabil ność i ład administracyjny, ale też przyczyniały się do zachowania poczu cia kulturalnej tożsamości wśród społeczności wiejskiej. Tożsamości, która miała swoje korzenie w tradycji dawnego hellenistycznego wschodu, mimo zmian przyniesionych przez chrześcijaństwo oraz stałego kontaktu z lu dami i kulturami Anatolii. M atzouka to jedyny większy obszar świata czarnomorskiego, w którym nieprzerwanie, od starożytności do XX wie ku, istniały greckojęzyczne osady. W późnym średniowieczu, w dolinach na południe od Trebizondy, greckojęzyczni chrześcijanie stanowili pra wie 90%, a około roku 1920 wciąż jeszcze około trzech czwartych popu lacji.53 Społeczność ta praktycznie przestała istnieć dopiero wskutek de portacji po wojnie grecko-tureckiej w latach dwudziestych. Druga cecha - najistotniejsza dla politycznego i gospodarczego sukce su Komnenów - to bliskie stosunki państwa z muzułmańskimi emirami z Anatolii. Krainę leżącą po drugiej stronie Gór Pontyjskich od XI wieku zamieszkiwały ludy tureckie, po części koczownicze, po części osiadłe w większych miastach. Jest to pewnego rodzaju ironia historii, w każdym razie ze współczesnego punktu widzenia, że najbardziej „greckie” z państw wywodzących się z Bizancjum było jednocześnie najsilniej związane z lu dami z interioru, które dzisiaj nazwalibyśmy Turkami. Jednak dla Komne nów i z pewnością dla większości innych przywódców politycznych prze paść między chrześcijaństwem a islamem była jedną z najłatwiejszych do pokonania. Jeżeli dzięki małżeństwu dynastycznemu można było osiągnąć jakieś korzyści, polityczne, wojskowe czy gospodarcze, Komnenowie byli gotowi się na nie zgodzić. To właśnie tak bardzó zgorszyło ortodoksyjnego katolika Pero Tafura, który odwiedził miasto po drodze na Krym, w po czątkach XV wieku. Koneksje rodzinne z anatolijskimi Turkmenami, a także z innymi mu zułmanami, między innymi z ilchanami czy władcami Złotej Ordy, były tak. liczne, że podziały dynastyczne ulegały niemalże zatarciu. Na przy-
kład za czasów najdłużej panlijącego cesarza z dynastii Komnenów, Alek sego III (1349-1390), cesarstwo Trebizondy stało się częścią systemu politycznych małżeństw obejmującego cały Bliski Wschód. Jedna z sióstr cesarza poślubiła Ku tłu bega, wodza Turkmenów Ak Kojunłu, druga wy szła za mąż za innego emira Turkmenów, Hadżi-Omara, a córkę A lekse go oddano za żonę synowi Hadżi-Omara, Sulejmanowi. Kolejne dwie córki wydano za emira Erzurum i emira Limnii, a po śmierci tego ostat niego wdowa po nim wyszła za Jana V Paleologa, cesarza Bizancjum. Jeszcze inne córki związano z Kara Julukiem, synem Kutłu bega (a więc szwagra A leksego), i Bagratem V, królem Gruzji. Dzięki tym małżeń stwom Aleksy III został szwagrem dwóch turkmeńskich emirów i teściem czterech innych oraz teściem cesarza Bizancjum i króla Gruzji. Najcen niejszym towarem eksportowym Trebizondy były z pewnością kobiety.54 Panowanie A leksego III było okresem największego rozkwitu w dzie jach cesarstwa. System małżeństw dynastycznych zapewnił pokój z sąsia dami i licznych potężnych powinowatych, do których pomocy cesarz mógł się odwołać w wypadku konfliktu wewnętrznego, na przykład próby prze wrotu lub buntu włoskich kupców (w obu sprawach były to uzasadnione obawy). Istniało jednak pewne niebezpieczeństwo, którego Aleksy nie przewidział, w przeciwnym razie ż pewnością znalazłby jeszcze jedną córkę do wydania za mąż. Była to rosnąca w siłę kolejna potęga muzułmańska na zachodzie, na której skupi się cała uwaga cesarzy Trebizondy blisko pięćdziesiąt lat po śmierci Aleksego.
Turchia
114
W średniowieczu nazwa miejsca, do którego docierali żeglarze, zale żała od stulecia. Kiedy Włosi po raz pierwszy zaczęli handlować na M o rzu Czarnym, mówili o podróżach do ziemi zwanej „Romanią” - pań stwa nowych „Rzymian” z siedzibą w Konstantynopolu. W połowie XIV wieku „Romania” znika z notatek genueńskich i weneckich notariuszy. Co prawda cesarstwo bizantyńskie istniało jeszcze przez następnych sto lat, ale kiedy żeglarze odpływali znad Morza Adriatyckiego, brali kurs na „Tbrchię”.55 Ludy tureckie od dawna żyły na wybrzeżu Morza Czar nego, od czasów Pieczyngów w środkowym okresie Bizancjum aż do turk meńskich emirów z Anatolii i Tatarów z okresu późnego cesarstwa. W ło scy żeglarze, używając określenia „Turchia”, mieli jednak na myśli pań stwo Tlirków osmańskich. Tradycyjna historiografia za motor błyskawicznego rozwoju państwa osmańskiego uznaje religię. Osmańscy wojownicy mieli jakoby nieprze
rwanie przeć naprzód umocnieni przez islam i podbijać ziemie nie tylko na chwałę swego sułtana, ale również po to, aby powiększyć stan posia dania wiernych. Jednak prawdziwy obraz jest dużo bardziej skompliko wany. Osmanowie byli początkowo jedną z wielu nadgranicznych dyna stii, mało wyróżniającą się w kulturowym tyglu pozostałych turkmeńskich emiratów w Anatolii. Panowali nad turkmeńskimi koczownikami i bi zantyńskimi chłopami, z których część przypuszczalnie nawróciła się na islam, a inni wciąż wyznawali chrześcijaństwo, a także wędrownymi kup cami z różnych państw, muzułmańskimi uczonymi oraz grecką i ormiań ską ludnością w miastach. Poświęcali tyle samo czasu na zwalczanie swych braci muzułmanów, co na wojny przeciwko chrześcijanom. Poza tym spo sobu, w jaki praktykowali wiarę, nawet przy największej dozie tolerancji nie można było nazwać ortodoksyjnym w porównaniu z teorią szerzoną przez wielkie centra średniowiecznej myśli islamu, Damaszek czy Bag dad. Co zaś najważniejsze, w żadnych wczesnobizantyńskich przekazach nie ma nawet wfmianki o osmańskim pragnieniu podbojów z powodu wiaty, mimo że to sami Bizantyńczycy byliby przypuszczalnym celem re ligijnego zapału Turków. Koncepcja wojowników Alłaha walczących z nie wiernymi jest wymysłem późniejszych osmańskich historyków. Kiedy Osmanowie, p o | koniec XIV wieku i w XV, podbili Bałkany i w końcu sam Konstantynopol, a tym samym zaczęli władać prawdziwym impe rium, stworzyli Adekwatną wizję przeszłości, przedstawiając swoich heterodoksyjnie nastawionych koczowniczych przpdków jako pobożnych m uzułm anów.56|H istorycy europejscy przejęli potem całą ideologię osmańskiej propagandy. W czesne pańjstwo osm ańskie odróżniało od innych turkmeńskich emiratów przędli wszystkim położenie geograficzne. Osmanowie grani czący z cesarstwem bizantyńskim.okroili je tak, że około XIV wieku z N o wego Rzymu nie zostało nic prócz obszaru wokół samego Konstantyno pola i cieśnin, posiadłości ich znajdowały się niedaleko na wschód od Bizancjum, na tprenie starożytnej Bitynii. Takie położenie umożliwiało im dostęp do żyznych ziem uprawnych i stosunkowo zamożnych miast, które mogli najeżdżać, kiedy brakło pożywienia i innych dóbr dostarcza nych przez pasterzy. Oznaczało to również, że Turcy osmańscy przez kil ka pokoleń utrzymywali bliskie kontakty z greckojęzyczną, chrześcijań ską społecznością pozostającą nominalnie pod zwierzchnictwem Bizantyńczyków. Z czasem kontakty te przerodziły się we współpracę. Sułtani osmańscy zaprowadzili pewien ład w regionie od dawna dotkniętym po lityczną niestabilnością. Nawet przez cesarzy w Konstantynopolu Turcy byli chętniej widziani niż siły zachodnie - krzyżowcy i władcy bałkańscy stale zagrażające pozostałościom Rzymu. W zaraniu X IV wieku, na
'0 ........... i 5 wschodniej granicy Bizancjum przebiegały dwa procesy. pierwszy to po wolne przeobrażenie się ’Osmanów, nazwanych tak od twórcy emiratu, z koczowniczych rozbójników w osiadłych posiadaczy ziemskich zarzą dzających oddalonymi posiadłościami słabego państwa Ijuzantyńskiego. Drugim było wchłanianie bizantyńskich wieśniaków i mieszkańców miast przez kształtujące się kulturalnie i politycznie państwo osmańskie złożo-. ne z osiadłych chłopów oraz pasterzy. Formujący się orgajnizm był nomi nalnie muzułmański, ale tolerancyjny wobec innych religii, a także stale gotowy odpierać zagrożenia z zewnątrz. i Przez cały XIV wiek Osmanowie szybko powiększali swoje terytorium. Przekroczyli stare granice domeny Seldżuków rumijskich i zaczęli orga nizować letnie wypady przeciwko księstwom i królestwom po drugiej stro nie morza M arm ara w Tracji i na południowych Bałkanach. Najazdy czę sto organizowano wspólnie z cesarzami Konstantynopola, którzy z chę cią w itali każdą m ożliwość zaszkodzenia wrogim w ładcom Serbii i Bułgarii. Turcy nie zawdzięczali swego sukcesu bezwzględności czy re ligijnemu fanatyzmowi - dwóm cechom definiującym „osmańskie jarz m o” w umysłach wielu Europejczyków - ale zręczności politycznej. W gruncie rzeczy podczas żadnej z wielkich bitew XIV wieku, nie wyłą czając konfrontacji na Kosowym Polu w czerwcu 1389 roku, podział mię dzy walczącymi stronami nie przebiegał ściśle pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami - a już tym bardziej nie pomiędzy anachronicznie rozu mianymi kategoriami etnonarodowymi, takimi jak „Turcy”, „Grecy” czy „Serbowie”, gdyż w średniowieczu pojmowano je całkiem inaczej niż dzisiaj. Walka toczyła się raczej pomiędzy rywalizującymi układami poli tycznymi, które często biegły w poprzek granic językowych, etnicznych, religijnych, a nawet rodzinnych. Dynastie królewskie, praktycznie w każ dym państwie od Europy po Azję Środkową, były do pewnego stopnia skoligacone. Właściwie zdobywca Konstantynopola, sułtąn Mehmed II, miał uzasadniony powód do ubiegania się o tron Bizancjum, skoro mał żeństwa pomiędzy bizantyńskimi księżniczkami a sułtanami osmańskimi zawierano od przeszło stu lat.57 ’
116
Na początku XV wieku władca mongolski Tamerlan, potężny najeźdź ca, którego państwo okazało się jednak krótkotiwałe, zahamował pod boje Osmanów w Anatolii. Spowodowało to powrót systeipu małych emi ratów istniejących tam przed ich ekspansją, a oni sami zainteresowali się ziemiami na zachodzie. Przenieśli stolicę z Bursy do Adrianopola w Tra cji (obecnie Edirne w Turcji). Na przykładzie tego ośrodka możemy obserwować ich szybkie przeobrażenie z naśladowców Selcfpików w twór] ł
-v - •
.
‘i
ców nowoczesnego państwa rządzącego się własnymi prawami. Trzy im ponujące meczety w centrum miasta prezentują odmienne style archi tektoniczne, a każdy z nich obrazuje inny etap kształtowania się osmań skiej świadomości państwowej. Kanciasta bryła i niskie kopuły Eski Cami, zbudowanego w 1414 roku, są charakterystyczne dla stylu, który Osma nowie zapożyczyli od Seldżuków rumijskich. Uęgerefeli Cami, wzniesio ny po drugiej stronie placu w 1447 roku, z trzema balkonami na jednym z minaretów (którym zawdzięcza swoją nazwę), zdradza silne wpływy gustów architektonicznych i techniki budowlanej Bizantyńczyków. Z a miast licznych niskich sklepień mury wieńczy pojedyncza, ogromna, się gająca niebios kopuła, osadzona na wysokim bębnie, jak w konstantyno politańskiej Iiagia Sophia. Na północny wschód od centralnego placu stoi wspaniały kompleks Selimiye (1575), największe osiągnięcie wybit nego osmańskiego architekta Sinana, ukończone niemal sto lat po utra ceniu przez Adrianopol tytułu stolicy imperium na rzecz Konstantyno pola. Strzeliste minarety, symetryczny plan, przestrzenne wnętrze i pięk nie wkomponowane budynki pomocnicze świadczą o nastaniu złotej ery Osmanów, twórców imperium. Zajęcie A drianopola i zdobycie Konstantynopola dzieli zaledwie kil kadziesiąt lat. Rzecz nie w tym, by stosunki pomiędzy Osmanami a Bizantyńczykami jakoś szczególnie się popsuły. Chodziło raczej o to, że pomoc Bizantyńczyków nie była już Turkom potrzebna. Osmanowie mieli nie tylko dużo potężniejszą armię, złożoną z przedstawicieli wszystkich ludów Bałkanów i Anatolii, ale również stali się znaczącą siłą morską. Po śmierci Tamerlana w 1405 roku Osmanowie przywrócili swoją kon trolę nad Anatolią, łącznie z wybrzeżami mórz Egejskiego i M armara, gdzie pielęgnowano żeglarskie tradycje. Mieszkały tam najróżniejsze ludy, które dzisiaj nazwalibyśmy Grekami i Włochami, chrześcijanie i muzuł manie, być może trochę dawnych koczowników turkmeńskich sprowa dzonych nad morze, a także osoby greckojęzyczne, które przeszły na is lam, oraz wszelkie kombinacje tych możliwości. Mniej więcej na początku XV wieku Osmanowie mogli już wystawić własną flotę morską. Wznieśli arsenał w Gallipoli i wykorzystali doświad czenie mieszkańców wybrzeży egejskich do budowy statków. W krótce turecka flota przyczyniła się do rozszerzenia kontroli Osmanów na wło skie posiadłości w obrębie M orza Egejskiego, ze strategicznymi wyspa mi włącznie, z których można było przedsiębrać dalsze wypady. Ów wzrost znaczenia na morzu odegrał kluczową rolę w podboju Konstantynopola, dalekosiężnego celu osmańskich strategów. Dzięki Gallipoli Turcy kon trolowali D ardanele, a już w latach dziewięćdziesiątych X IV wieku zbu dowali górującą nad Bosforem fortecę, aby ograniczyć dostęp Konstan-
tynopola do Morza Czarnego. D ruga forteca, wzniesiona w roku 1452 po drugiej stronie cieśniny, zapewniała całkowitą kontrolę nad morzem, tak że statki osmańskie mogły przepływać przez obydwie cieśniny nie niepokojone przez słabe Bizancjum. Wiosną 1453 roku pętla się zacisnęła. Sułtan Mehmed II rozkazał swej armii wymarsz z Tracji w kierunku Konstantynopola. Statki wojowniczego władcy, stojące na Bosforze, usiłowały zająć port, ale Bizantyńczycy zasto sowali starą technikę i przeciągnęli łańcuch zamykający dostęp do Złote go Rogu, dlatego atak się nie powiódł. Wówczas sułtan nakazał, by umie ścić okręty na ruchomych platformach, przewieźć je przez wyżynę na pół noc od miasta i spuścić na wodę już za strefą blokady. Gdy tylko port wypełnił się osmańskimi statkami, a nieprzyjacielskie wojska wdarły się do Konstantynopola przez wyrwy w murach obronnych, Bizantyńczycy zosta li szybko pokonani. M ehmed II triumfalnie wkroczył do miasta 29 maja. Armia dostała zgodę na plądrowanie stolicy nowego Rzymu z jednym za strzeżeniem. Wydano specjalny dekret, w którym zabraniano krzywdzić cieślów okrętowych. Zatrudniono ich we flocie sułtana, która niedługo miała podjąć swoją pierwszą, poważniejszą akcję na Morzu Czarnym.58
Ambasador ze Wschodu
118
1
Cesarze Trebizondy przetrwali nawet upadek Konstantynopola, jako ostatnia bizantyńska dynastia pozostała na tronie. Przywódcy polityczni w E uropie przyjęli to z pewnym zainteresowaniem. Nie tylko dlatego, że Komnenowie byli szanowaną dynastią cesarską, ale również z powodu geograficznego położenia ich państwa - tuż pod bokiem Osmanów - które ustawiało je na ważnej strategicznie pozycji. Niedługo po podboju Kon stantynopola przez M ehm eda II państwa europejskie snuły plany nowej krucjaty, chcąc przy pomocy Komnenów odbić miasto. Los tych zamie rzeń i osoba niejakiego Ludovica da Bologna najlepiej dowodzą, jak mało świat zachodni wiedział o ludach mieszkających wokół morza, albo - ści śle mówiąc - jak wiele zapomniano od czasów apogeum kontaktów han dlowych na Morzu Śródziemnym sprzed około stulecia. W sześćdziesią tych latach XV wieku Ludovicowi udało się na krótko zafascynować i po zyskać przywódców europejskich do idei wielkiego planu wyrwania Konstantynopola z rąk muzułmańskich najeźdźców.59 Niewiele wiadomo na tem at wczesnej kariery Ludovica. Najwyraźniej wyrobił sobie renom ę eksperta od królestw chrześcijańskich na Wscho dzie. Być może podróżował do Indii i Etiopii jako poseł Florencji i w każdym wypadku-zdawał się wiedzieć dostatecznie wiele, aby go mianowa
no legatem papieskim do spraw wszystkich chrześcijan na Wschodzie Gruzinów, Ormian, maronitów oraz Komnenów z Trebizondy. Nie ma pewności, czy rzeczywiście odwiedził te odległe kraje, ale twierdził, że tak było. W 1.460 roku powrócił do Europy i dał się tam poznać jako rzecznik wschodniego świata chrześcijańskiego. Towarzyszyła mu grupa posłów, którzy mieli za zadanie błagać papieża i europejskich królów o przedsięwzięcie krucjaty przeciwko Osmanom,. Wszyscy razem spotkali się najpierw z władcą Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Fryderykiem III, którego przekonali do rekrutowania ar mii na krucjatę. Następnie udali się do Wenecji, Florencji, Rzymu i Pa ryża. W każdym z tych miejsc posłowie opowiadali różne bajeczki o an typatii chrześcijan do Osmanów i ich pragnieniu połączenia swych sił z królami Zachodu w celu usunięcia muzułmanów z Konstantynopola. Kiedy przedziwni posłowie jeździli po Europie, goszczący ich władcy traktowali tę grupę coraz bardziej podejrzliwie. Ludovico stale ją po większał. Na pierwszych audiencjach przedstawiał sześciu wysłanników ze Wschodu, między innymi reprezentantów króla i książąt Gruzji. Z a piski współczesne wymieniają jednego z posłów jako przedstawiciela Custope, Costope, Custody, Chastodinesa czy też Cossodana - przy czym różnice wynikają bądź z pisowni właściwej danej kronice, bądź z dowol nego interpretowania przez Ludovica prawdziwego imienia. Kiedy całe to towarzystwo znalazło się we Włoszech, dołączyła do niego jeszcze jed na osoba, niejaki Michele degli Alighieri, który twierdził, że jest potom kiem Dantego, a także wysłannikiem samego Wielkiego Komnena, D a wida z Trebizondy. W Rzymie pojawił się też jeszcze poseł cylicyjskiej Armenii, ubrany w ogromną pelerynę, spiczasty kapelusz i wyposażony w wiele osobliwych instrumentów muzycznych, a także poseł turkmeńskich Ale Kojunłu. Obydwaj byli. zdumiewająco podobni do osób przed stawianych poprzednio jako przedstawiciele Gruzji. Gdziekolwiek się zatrzymali, zbierały się istne tłumy, żeby ich oglą dać, a dwór mild obowiązek opłacać z funduszy publicznych jedzenie, nocleg i prezenty. Sam Ludovico otrzymywał od władców europejskich pochwały i pieniądze. Papież Pius II nadał mu godność patriarchy A n tiochii. Zachęcony tym sukcesem, Ludovico dodał do swej grupy jeszcze kilku przedstawicieli Wschodu. Jadąc przez Francję, wiedzieli już, jak budzić zachwyt'gawiedzi. Posłowie zaczynali od prezentowania swych dziwnych fryzur;- nieco podobnych do charakterystycznych tonsur fran ciszkanów - a wysłannik Armenii grał skoczne melodie na swych instru mentach. Kiedy; w maju 1461 roku dotarli do Paryża, był wśród nich już nawet przedstawiciel księdza Jana, fikcyjnego władcy chrześcijańskiego, którego państw1) miało leżeć, zależnie od wersji, w okolicach M orza Ka-
r.
spijskiego, w Azji Środkowej, w Indiach lub Chinach. Wyposażona w zo bowiązania pomocy militarnej i wsparcia finansowego grupa Ludovica wróciła do Rzymu na ostateczne spotkanie z papieżem. Na tym etapie Pius II nabrał podejrzeń. „Posłowie” stanowczo za dużo czasu spędzali, bawiąc się na publiczny koszt, zaspokajając swoje wilcze apetyty i prawiąc pochlebstwa europejskim monarchom, a za mało po święcali go na sprawy związane z zagadnieniami wojskowymi. Kiedy przy byli do Włoch, w sierpniu 1461 roku, Pius II położył kres całej tej kom e dii. Odmówił Ludovicowi zatwierdzenia jako patriarchy Antiochii i roz kazał go aresztow ać wraz z towarzyszami jako oszustów. Ludovico zapewniał o swej dobrej wierze, ale szybko uciekł z Rzymu. Imię oszusta pojawia się jeszcze w różnych tekstach aż do końca XV wieku, później ślad po nim ginie. „W sprawach załatwianych na odległość - napisał Pius II po swoim ostatnim z nim spotkaniu - kryją się liczne możliwości oszustwa, a praw da rzadko wychodzi, na jaw.”60 Jaki był prawdziwy cel misji Ludovica? Przypuszczalnie chodziło mu o pieniądze. Mógł on sądzić, że pomoc w usunięciu Osmanów zaowocuje przywilejami handlowymi dla Florentyńczyków, z którymi wchodził w układy, podobnie jak zaangażowanie Genueńczyków na rzecz pomocy Bizantyńczykom doprowadziło w 1261 ro ku do odsunięcia Wenecjan. Gdyby mu dopisywało szczęście, zająłby uprzywilejowaną pozycję i mógł w pełni korzystać z nowego układu sił w regionie. Prawdopodobnie stąd też się wzięła jego Znajomość z Mi chele degli Alighieri, przypuszczalnie florenckim kupcem, szukającym sposobu nawiązania kontaktów handlowych z Komnerjami z Trebizon dy.61 Rozmaici „ambasadorowie” byli może franciszkąńskimi misjona rzami z chrześcijańskiego Wschodu, zachęconymi do ućjziału w intrydze Ludovica perspektywą osadzenia w Konstantynopolu ’katolików. Roz poczynając podróż, Ludovico miał wszelkie powody, żeby wierzyć w po wodzenie swego planu. Osobiste korzyści wydawały się całkowicie po krywać z interesem sił europejskich w stworzeniu przymierza z Trebi zondą i emirami turkmeńskimi przeciwko Osmanom. Jednak w trakcie podróży po krajach Europy szanse awanturnika na zarobienie pieniędzy bądź zainicjowanie nowej krucjaty szybko zmalały. j, Wiosną 1461 roku sułtan M ehmed II rozpoczął kompletowanie floty złożonej z trzystu okrętów - po części niedawno zbudowanych, po części zarekwirowanych Włochom - i przygotowywał nową kainpanię. W mar cu opuścił swój pałac w Adrianopolu i wyruszył na wschód, w kierunku Anatolii, gdzie spotkał się z głównymi siłami swoich wojsff. Armia wpierw ruszyła na Synopę, którą bez trudu odebrała turkmeńskiejjnu władcy. Flota 120 podążyła na wschód, trzymając się blisko brzegu, podcźas gdy siły lądo*1 I
we maszerowały przez Anatolię i w pewnym momencie skręciły na pół noc ku morzu. Późnym latem, kiedy flota dotarła do przylądka, M ehm ed rozkazał piechocie zejść z gór w kierunku Trebizondy. 15 sierpnia, podczas ulew nego deszczu - dwieście lat, co do dnia, po tym, jak Bizantyńczycy wy parli krzyżowców z Konstantynopola - cesarz Trebizondy skapitulował przed sułtanem bez oddania jednego strzału.'Ludovico, kiedy późnym latem 1461 roku dotarł do Rzymu, gdzie miał nadzieję uzyskać poparcie papieża co dó przymierza z'Wielkim Komnenem, nie wiedział o tym, że ostatnia pozostałość po Bizancjum była już w rękach Turków.
J l,
j
-
.f
Wiemy przyjacielu, jeśliś ciekaw, Wiedz, że trudną jest sztuka żeglarska. Albowiem morza te przypominają milczenie wrogów, a gwałtowne sztormy - jedne z ich ataków. Piri Reis, admirał i kartograf turecki, 1525
[Stambuł] sprawuje całkowitą zwierzchność nad M orzem Czarnym. Zamykając jedno tylko wejście, zwane Bosforem, odcina je od reszty świa ta. Żaden statek nie może wpłynąć na morze beż| pozwolenia tego portu (...). Dlatego obce narody, które chcą czerpać korzyści z niezmierzonych bogactw M orza Czarnego, a także wszystkich portów oraz miejscowości położonych w głębi lądu, muszą zabiegać o przychylność tego miasta. Pierre Gilles, francuski ambasador do sułtana tureckiego, 1561
Sztorm targnął nami z bezlitosną siłą i nie było już nic widać ani sły chać prócz grzmotów i błyskawic, a grad i strugi deszczu lały się na nas z nieba przez trzy dni i trzy noce (...). Niektórzy z nas wymiotowali, inni modlili się, ślubowali ofiary lub jałmużnę i pielgrzymki (...). Statek to zdawał się dosięgać wyżyn niebios, to znów spadał w najgłębsze otchła nie piekieł (...). Przysiągłem sobie już nigdy więcej nie płynąć przez M o rze Czarne. Ewlija Czelebi, podróżnik turecki, przed 1684
r o z d z ia ł c z w a r t y
Kara Deniz, 1500-1700
Niemal natychmiast po podboju Konstantynopola i Trebizondy Turcy osmańscy przejęli kontrolę nad ważniejszymi portam i i twierdzami wo kół morza. Kaffa i inne miasta na Krymie oraz Tana nad D onem padły w 1475 roku, A napa na wybrzeżu Kaukazu w 1479, M aurocastro [Białogród] nad Dniestrem i Licostomo nad Dunajem w 1484. Więcej czasu zajęło im podporządkowanie sobie chrześcijańskich władców na połu dniu Kaukazu oraz Księstwa Mołdawskiego i muzułmańskiego chanatu krymskiego, które jednak już od początku XVI wieku uznawały zwierzch nictwo sułtana Osmanów. Nie minęło nawet sto lat od upadku Konstan tynopola, a Osmanowie mogli uznać morze za swoje. Nigdy wcześniej nie było państwa, które panowałoby nad całym wy brzeżem i większą częścią lądu wokół akwenu. Floty i statki handlowe większości obcych państw nie mogły już przepływać przez cieśniny, a han del wewnętrzny, wcześniej zdominowany przez włoskie miasta-państwa, obecnie znalazł się całkowicie w rękach sułtana. Szlaki handlowe uległy przesunięciu. Towary przechodziły przez „miasto Konstantyna” (jak na dal nazywano dawną stolicę Bizancjum, nawet pod panowaniem muzuł manów), gdzie je clono lub przeznaczano do nakarmienia rozkwitającej populacji miejskiej. Morze i jego bogactwa stały się własnością państwa osmańskiego, źródłem dochodów, których kolejni władcy zazdrośnie strzegli. Jak donosił francuski ambasador, gdyby dało się do wyboru suł tanowi: wpuścić na morze zagraniczne statki lub otworzyć drzwi hare mu, władca przypuszczalnie wybrałby to drugie.1 Hegem onia Turków osmańskich nad Morzem Czarnym trwała trzysta lat, od serii podbojów pod koniec XV wieku aż do otwarcia morza na handel europejski pod koniec XVIII wieku. Z powodu ograniczeń we wpuszczaniu zagranicznych statków europejscy dyplomaci tego okresu, a także później historycy, często określali akwen mianem „tureckiego jeziora”. Pełny obraz sytuacji jest jednak dużo bardziej skomplikowany. Sułtanat osmański ściśle regulował eksport z regionu Morza Czarnego, zwłaszcza zboża, które stanowiło strategiczne źródło pożywienia. Jed-
125
nak restiykcje na obce statki nakładano stopniowo, a egzekwowano je sporadycznie. I nawet wówczas Turcy tylko raz poczuli zagrożenie ze stro ny wzrastającej potęgi morskiej głównych sił europejskich.2 Co więcej, mimo że Osmanowie poszerzyli swój stan posiadania wo kół morza i kontrolowali większy obszar niż ich bizantyńscy poprzedni cy, zwykle dogadywali się z lokalnymi władcami. Preferowaną przez Tur ków m etodą postępowania w głębi lądu był zwykle układ wasalny, a nie całkowity podbój. W ich interesie leżało utrzymanie stabilnych relacji handlowych z wybrzeżem północnym, dlatego użycie siły byłoby niewłaś ciwym instrum entem polityki zagranicznej. Oczywiście, kiedy było to konieczne, sułtani posługiwali się mieczem i działem. Wojny toczono la tem i niemal co roku armia turecka wyruszała w długi marsz, aby przy wołać do porządku krnąbrnego klienta lub odeprzeć zagrożenie ze stro ny głównych sił Europy Środkowej i Wschodniej: Rzeczypospolitej, Wę gier, a później Rosji. Jednak stosunkowo długo sztuka dyplomacji przynęta, podstęp, perswazja i pochlebstwo - okazywała się znacznie bar dziej efektywna niż otwarta wojna. Wielka zmiana, jaka nastąpiła za czasów dominacji tureckiej w świę cie czarnomorskim pod względem polityki gospodarczej, polegała na przekształceniu handlu, którego podstawą były przede wszystkim przed siębiorstwa indywidualnych kupców pracujących na własny rachunek, w działania opodatkowane i regulowane przez państwo Osmanów. Bizantyńczycy oczywiście próbowali kontrolować ruch przez cieśniny - nie było końca narzekaniom zagranicznych armatorów na korupcję urzęd ników państwowych Konstantynopola - jednak od początku X III wieku scedowali na Włochów sprawy związane ze swoim handlem zagranicz nym, a także większą część obrotów na rynku wewnętrznym. Turcy zmie nili tę politykę, lokując stolicę imperium - Stambuł - w centrum gospo darki regionu M orza Czarnego. Był to swego rodzaju kurek, który suł tan mógł zakręcić w zależności od nastroju. Osmanowie dobrze rozumieli zależności pomiędzy geografią, handlem i budową państwa, dużo lepiej niż Bizantyńczycy. Stąd brała się ich troska o zapewnienie aprowizacji stolicy, a później dążenie do powstrzymania konkurencyjnych sił od prze jęcia kontroli nad dobrami dostarczanymi przez morze. „Sułtanie mój, mieszkasz w mieście, o którego dostatku decyduje morze - napisał szesnastowieczny uczony Kemał Pagazade. - Jeżeli na morzu nie będzie bez piecznie, nie przypłyną tu żadne statki, a jeśli nie będzie statków, Stam buł zginie.”3 Jak się zwykle dzieje w przypadku posiadania czegoś cennego, rów nież M orze Czarne było przedmiotem obsesyjnej troski. Turcy traktowa li je jako należną im pra\ynie własność, wodne przedłużenie Bałkanów
i Anatolii, usytuowane w sercu imperium. Skarb ten łatwo można było utracić. Żeby korzystać z owoców handlu na północnym wybrzeżu, nale żało przede wszystkim usunąć piratów, którzy byli plagą Bizantyńczy ków, i dbać, żeby nie powrócili. Należało też napominać władców państw satelickich, kiedyjsłabła ich lojalność wobec sułtana, oraz ograniczać aspi racje odległych państw rosnących w siłę - Rzeczypospolitej na północ nym zachodzie i Rosji na północnym wschodzie. Z biegiem czasu utrzy manie monopolu p a morze stawało się coraz bardziej kosztowne, a prze cież inne sułtańsjde posiadłości, rozciągające się od Europy Środkowej do Arabii, również wymagały pieniędzy. Od połbwy XVII wieku to, co kiedyś było źródłem dochodów, gwarancją bezpieczeństwa oraz najwięk szym atutem geopolitycznym państwa, coraz bardziej stawało się strate gicznym ciężarem. Mroczne, nieprzystępne Morze Czarne z epoki wczes nej starożytności7,- w języku Osmanów Kara Deniz - powoli powracało. 0
^
„Źródło wszystkich mórz”
Sułtan często jcreował się na „władcę dwóch mórz” - Czarnego i Egej skiego - i nietrudno zrozumieć przeczulenie Turków na punkcie zacho wania kontroli r|id łączącym je obszarem. Owładnięcie cieśninami było jedną z przyczyiij zdobycia Konstantynopola i pozostawało zasadniczym elementem gwarancji bezpieczeństwa nowej stolicy Osmanów po pod boju. Zapewniało również sprawną komunikację pomiędzy dwoma głów nymi komponentami państwa tureckiego - zachodniej i środkowej A na tolii z jednej stropy oraz południowych Bałkanów i wybrzeży M orza Egej skiego z drugiej. Co zaś najw ażniejsze, m orze było niezbędne dla funkcjonowania osmańskiej gospodarki. Produkty z północy żywiły roz kwitającą metropolię. Kiedy M ehmed II wkroczył do Konstantynopola w 1453 roku, miasto było niemal puste. W ciągu XVI wieku liczba lud ności wzrosła do około 700 000, co czyniło Stambuł największym mia stem ówczesnej Europy.4Wyżywienie rosnącej nieustannie populacji sto licy byłoby niemożliwe bez stałych dostaw żywności z północnego wy brzeża, zwłaszcza pszenicy i soli. i Z tych wszystkich powodów Morze Czarne zajmowało szczególne miejsce w sercu Turków osmańskich. Uważano je za odrębny obszar w posiadłościach sułtana, leżący pomiędzy śródlądową Anatolią na po łudniu i Deszt-i Kipczak, otwartym „stepem kipczackim”5, pełniącym funkcję bufora pomiędzy morzem a Polską i Moskwą na północy. W ro ku 1538 Osmanowie formalnie zajęli ostatni fragment wybrzeża, okręg Budziak położony pomiędzy Prutem , Dunajem i Dniestrem; od tego
127
momentu cale wybrzeże stało się jednolitym, dobrze strzeżonym domi nium domu Osmanów. i Część zachodnia, od Bosforu po Dniestr, porty krymskie, a także Cieśnina Kerczeńska stały się sandżakami, prowincjami zarządzanymi przez wyznaczonych administratorów. Południową stronę morza rów nież podzielono na prowincje. Wybrzeże Kaukazu, minio że nie było nigdy samodzielną jednostką, podlegało władzy garnizohów stacjonują cych w ufortyfikowanych portach. Regionami położonymi dalej w głębi lądu zarządzano bezpośrednio lub ściągano z nich daiyinę. Piractwo dotkliwy problem Morza Śródziemnego - wypleniono' tu pod koniec XV wieku, dzięki czemu handel mógł rozkwitać.6 Ewlija Czelebi, naj większy podróżnik epoki, który dotarł do niemal każdego zakątka świa ta Turków osmańskich, uważał, że o sile imperium decyduje kontrola, jaką sprawuje ono nad Morzem Czarnym. „Dochodząc! do sedna - na pisał w Seyahcitname (Księdze podróży) - źródłem wszystkich mórz jest Morze Czarne.”7 1 Zyski, jakie państwo tureckie czerpało z eksploatacji wybrzeży, do datkowo wzmogły przekonanie, że Morze Czarne jest głównym twórcą morskiej potęgi imperium. Bizantyńskie szlaki handlowe przejęte przez Włochów pozostały za czasów tureckich te same, natomiast w samej strukturze handlu zaszły ważne zmiany. Miejscowi kupcy - prawosławni chrześcijanie, Ormianie, Żydzi - licznie przybywający do miast porto wych w czasach Bizantyńczyków, długo musieli znosić włoski monopol na handel. Turcy, świadomi przyczyny upadku Bizancjum, również pragnęli złamania przewagi obcych, „Franków”, jak ogólnie nazywano katolików z Europy. Lokalni kupcy, bez względu na wyznanie, prawdo podobnie z radością przyjęli nadejście Osmanów, jako odnowicieli sys temu rozkwitającego przed nadejściem intruzów z Włoch. Wielu Bizan tyńczyków bez wątpienia sporo skorzystało na uprzywilejowaniu wło skiego handlu. Jak to się zwykle dzieje, elity polityczne i gospodarcze przystosowały się do nowych porządków i czerpały z tego finansowe korzyści. Z kolei nadejście Turków oznaczało dla przedsiębiorczych kupców możliwość likwidacji systemu działającego od dwustu lat i za wieranie z nowym suwerenem własnych układów na korzystniejszych w arunkach.8 M echanizm ten w jeszcze większym stopniu dotyczył podmiotów leżących w głębi lądu, między innymi chanów tatarskich z Krymu i mołdawskich książąt, którzy często bezskutecznie usiłowali sprawować kontrolę nad swoimi własnymi miastami portowymi. Oni również szybko uznali Osmanów za pożyteczną przeciwwagę włoskiej dominacji, a ponadto za wygodnego sojusznika przeciwko siłom z pół128 nocy - Rzeczypospolitej^ Węgrom i Moskwie.
W krótce po podboju mury obronne wokół miast portowych zostały rozebrane, a włoscy konsulowie zdjęci z urzędu. Skończyła się autonomia starych genueńskich i weneckich wspólnot, łącznie z centrum administra cyjnym w Perze. Na stanowiskach pojawili się tureccy poborcy podatko wi, a handel został zreorientowany. Swobodna działalność kupców indy widualnych ustąpiła miejsca popytowi na zaopatrywanie i wzbogacanie stolicy imperium. Indywidualni Włosi pozostali na scenie, a niektórzy z nich z czasem przeszli na islam. Tego typu konwersje, a także migracje z Anatolii i Bałkanów, powodowały wzrost liczby muzułmanów w stosun ku do pozostałych wyznań. Według spisu z 1542 roku niemal połowa miesz kańców Kaffy wyznawała islam, podczas gdy kilkadziesiąt lat wcześniej muzułmanie stanowili mniej niż jedną czwartą populacji.9 Wiele starych kontaktów handlowych zadzierzgniętych za czasów ery włoskiej zdominowali teraz kupcy innych narodowości, ale sama wymia na nadal świetnie prosperowała. Płótno bawełniane tkane na krosnach w Anatolii przewożono z Synopy przez morze do Kaffy, a stam tąd na północ do Rosji i Polski. Kupcy wracali z zachodnioeuropejskim suk nem lub cennymi futram i z północy Rosji. Skóry zwierzęce z ogromnych stad bydła i owiec wypasanych na żyznych terenach między D unajem a D nieprem wędrowały na południe, do Anatolii, podczas gdy pieprz i różne przyprawy podążały tą samą drogą w odwrotnym kierunku, do Polski, na Węgry oraz do innych państw w Europie. Również słynne masło z Kaffy, niezwykle cenione w Stambule, przewożono morzem. Urzędnicy podatkowi sporządzali spisy transakcji w portach na M o rzu Czarnym. Zachowane rejestry dają żywy obraz różnorodności han dlu we wczesnym okresie osmańskim. Na przykład fakt, że w latach osiem dziesiątych XV wieku w Kaffie u władzy znajdowała się nowa elita, nie wydawał się specjalnie wpływać na zmniejszenie obrotów czy zróżnico waną narodowość handlarzy. Lorenc, „frankijski” kapitan z Tany, został zarejestrowany w dniu, kiedy przewoził ładunek suszonych ryb i kieli chów. Kapitan Haracci-oglu, przypuszczalnie Turek i muzułmanin, pły nął z Trabzonu do Kaffy z prawosławnymi kupcami na pokładzie. Wśród towarów znalazły się wyroby z płótna, wino i arak - likier anyżowy łubia ny na całym Bliskim i Środkowym Wschodzie. Ali Rajis, Turkmen z Samsunu, przewoził futra. Inne statki załadowane ¡były szerokim asortymen tem dóbr: wiozły bawełnę, len i konopie; pszenicę, proso i ryż; oliwki, orzechy laskowe i orzechy włoskie; skóry i futra lisów, kun, owiec i krów; opium i wosk pszczeli oraz, rzecz jasna, jedwab.10 Podobnie jak w czasach Bizantyńczyków, Kaffa zajmowała centralne miejsce w tureckiej administracji północnego \jvybrzeża i w całym handlu czarnomorskim. W spaniała przystań i inne obiekty portowe zapewniały
łatwy zbyt dóbr z północy i były naturalnym partnerem dla Synopy i Trabzonu po drugiej stronie morza. W połowie XVPwieku w Kaffie.mieszka ło przypuszczalnie 16000 osób, co umiejscawiało ją zaraz po takich mia stach, jak Aleppo, Damaszek i Saloniki.11 Swojej ważnej pozycji zawdzię czało miasto popularny epitet kuciik Istanbul, „mały Stambuł”. Bele płótna i stosy skór zwierzęcych piętrzące się na nabrzeżu były jednak tylko małym dodatkiem do innego, najzyskowniejszego tutaj to waru. Każdy podróżujący do Kaffy w czasach tureckiego panowania wie dział, że prawdziwym źródłem zamożności miasta i portów czarnomor skich jako takich był handel ludźmi.
„Do Konstantynopola - na sprzedaż!” Wybrzeża północne i wschodnie już w starożytności stanowiły istotne źródło siły niewolniczej.12Wielu autorów antycznych pisało o handlu nie wolnikami w greckich miastach i emporiach. W komediach ateńskich występują niewolnicy, których imiona wskazują na pochodzenie z regio nów Morza Czarnego: „Thrntta” to żeńska forma słowa Trak, a „G etas” i „Davos” to z pewnością G eta i D ak.13 W średniowieczu spore zyski włoskich kupców pochodziły z pośrednictwa w obrocie niewolnikami z północnego i wschodniego wybrzeża, których przewożono do Bizan cjum i stam tąd na zachód Europy. Czarna Śmierć spowodowała poważ ny niedobór siły roboczej w Europie i kupcy żywo zareagowali na popyt tyczący służby domowej oraz ludzi do pracy na roli. Mimo że obracanie chrześcijan w niewolników było źle widziane przez papieża, katoliccy kupcy mieli licencję na zakup swych braci w wierze, żeby w ten sposób uchronić ich przed trafieniem w ręce niewiernych muzułmanów. Hisz pański podróżnik, Pero Tafur, który był w Kaffie na początku XV wieku, ldlkadziesiąt lat przed upadkiem Konstantynopola, stwierdził, że handel niewolnikami jest dla metropolii źródłem największych dochodów i ma globalny zasięg. „W tym mieście sprzedaje się więcej niewolników, za równo kobiet, jak i mężczyzn, niż gdziekolwiek indziej na świecie - jak napisał. - Egipski sułtan ma tu swoich agentów, którzy kupują dla niego niewolników i wysyłają do Kairu.” Tafur zabrał nawet ze sobą do Kordoby widomy dowód rozkwitu handlu ludźmi: mężczyznę, dwie kobiety i ich dzieci.14 H andel niewolnikami rozwinął się jeszcze bardziej w czasach Turków, którzy go uporządkowali, wprowadzając państwowy system podatkowy. Niewolnicy byli zdecydowanie najistotniejszym źródłem zysków na wy130 brzeżach Morza Czarnego. W XVI wieku wpływy podatkowe z ich sprze
daży wynosiły 29% wszystkich dochodów, jakie trafiały do osmańskiego skarbu z portów na Krymie.15 Średnia cena sprzedaży wahała się pom ię dzy dwudziestoma a czterdziestoma sztukami złota, co oznaczało kwotę wystarczającą na utrzymanie dorosłej osoby przez dwa, trzy lata. W la tach 1500-1650 liczba niewolników przewożonych' w ciągu roku przez Morze Czarne z terenów Rzeczypospolitej, Rosji i Kaukazu, przekra czała prawdopodobnie 10 000.16Jest to być może niewiele w porównaniu ze skalą przepływu ludzi z Afryki Zachodniej do Ameryki, ale najwięcej w historii „białego” niewolnictwa na świecie. Podobnie jak w przypadku każdego typu handlu, rządziła tu podaż i popyt - podaż ludzi obróconych w niewolę w czasie wojny oraz najaz dów na osiadłą ludność z zalesionych obszarów na północy stepu lub z gór Kaukazu oraz popyt na służbę i siłę roboczą w państwie Osmanów i w Europie. Według prawa koranicznego istnieją tylko dwie legalne drogi utraty wolności: odziedziczenie tego stanu po jednym z rodziców i poj manie w czasie bitwy.17 Przechodzenie statusu niewolnika z rodzica na dziecko zdarzało się w czasach Osmanów rzadko, ale wojna wciąż przy sparzała jeńców,; których wysyłano na targi niewolników albo wcielano do elitarnych sujitańskich korpusów wojskowych, janczarów. Kiedy ar mia osmańska zdobyła fortecę M aurocastro w 1484 roku, około 2000 więźniów wysłarip w prezencie chanowi krymskiemu, z 3000 chłopców uczyniono janczarów, a 2000 dziewczynek trafiło na targi niewolników i do haremów stolicy im perium .18 Równie istotnym źródłem niewolni ków były najazdy na wioski leżące na północ oc| eurazjatyckiego stepu, wzdłuż krańców Rzeczypospolitej i państwa moskiewskiego, a także na wyżynach Kaukapu. Chan krymski i koczowniczy Tatarzy Nogajowie, rów nież zależni od sułtana, czerpali znaczne zyski z porywania oraz sprzeda ży wieśniaków chrześcijańskich. Nie będzie przesadą twierdzenie, że do X VIII wieku calh gospodarka Krymu, większej części północnego stepu i wyżyn Kaukazji opierała się na handlu ludźmi.19 W czasie swojej wę drówki przez północny step Ewlija Czelebi zanotował kilka użytecznych wypowiedzi w miejscowym języku, które każdy podróżny powinien znać. Jedna z nich brżmiała: „Przyprowadź mi dziewczynę”, a inna: „Nie zna lazłem dziewczyny, ale mam chłopca.”20 Pozyskiwanie, niewolników z wyżej wymienionych źródeł było odpo wiedzią na żywj; zapotrzebowanie. Posiadanie darmowej siły roboczej świadczyło o prestiżu społecznym. Zam ożność i status gospodarstwa domowego mierzono po części liczbą niewolników, któiych mogło utrzy mać. Większość,tz nich pracowała jako służba, kobiety pełniły też funkcję żon lub nałożnip w harem ach bogaczy. Pozostałych niewolników wyko rzystywano do rozmaitych innych zajęć, między innymi do pracy na roli,
1 ( rzemiosła a nawet jako pomocników kupieckich. Niewolnicy, schwytani ub kupieni przez tureckich urzędników państwowych, pwykle stawali się n echurami w korpusaćh janczarów albo wioślarzami nai galerach. (M og ln sie zdarzyć że ci ostatni dostali się do niewoli w czasie wojny, by peł nić tę samą funkcję na francuskich bądź włoskich okrętach na Morzu
132
Śródziemnym.) •« i • • i Podaż w czarnomorskim handlu niewolnikami wynikała z jeszcze jed nego czynnika. Działało tu nie tylko zapotrzebowanie potencjalnych kup ców gdyż wszystko wskazuje na to, że również niektórzy z przyszłych niewolników pragnęli, by ktoś ich kupił. Jeszcze w XVIII i XIX wieku liczni podróżnicy z Zachodu byli zdumieni tym, że wielu niewolników i ich bliskich zdawało się pojmować pozbawienie wolności jako drogę do zamożności i sukcesu. Jednostki w kłopotach finansowych mogły ofero wać same siebie tatarskim handlarzom lub kapitanom osmańskich stat ków aby ich przewieźli na targ w Kaffie lub Trabzonie. Rodziny sprze dawały syna lub córkę z tych samych powodów i w ten sposób, jeśli dziec ko trafiło do odpow iednio zamożnego pana, nawiązywały stosunki z potencjalnie użytecznym patronem. Marie Guthrie, która była w Kaf fie w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, spotkała się z podobnymi oczekiwaniami wśród kobiet przywożonych statkami z Czerkiesji na pół nocnym Kaukazie: „Byłam bardziej zdumiona, jak sądzę, niż powinnam ( ) całkowitą obojętnością, z jaką mieszkańcy Kaffy traktują ten handel pięknem, który m ną tak bardzo wstrząsnął. Kiedy potępiłam tę prakty kę, równie mocno zdziwiły mnie zapewnienia, że rodzice pięknych córek uważają wysłanie ich do harem u za jedyną metodę polepszenia ich losu. (...) Krótko mówiąc, jeżeli trafią w ręce bogatych muzułmanów, będą miały gwarancję życia w dostatku i beztiosce, do końca życia zajmując pozycję, która w rozumieniu krajów muzułmańskich nie jest poniżająca, ponieważ ich Prorok zezwala na utrzymywanie serajów. Jeżeli jednak kupi je barbarzyński jian feudalny z ich rodzinnych gór (...), los dziew cząt będzie opłakany, ponieważ ci nieokrzesani pizywódcy plemienni ani nie darzą szacunkiem płci przeciwnej, ani nie są wobec niej hojni. Nawet ci obserwatorzy, którzy krytykowali większość innych mecha nizmów funkcjonujących w społeczeństwie osmańskim, pizyznawali, że istnieje pewna logika w takim na pozór przewrotnym dążeniu wolnego człowieka do popadnięcia w niewolę. W XIX wieku możny Prusak, A u gust von Haxthausen, opisał swoje doświadczenia z grupą sześciu czerkieskich niewolnic, znalezionych na pokładzie tureckiego statku i „uwol nionych” przez rosyjski okręt wojenny: „Oznajmiając ^dziewczętom, że zostały uwolnione, [rosyjski] generał rozkazał im powiedzieć, że mają wolny wybór. Mogą zostać odesłane z powrotem do domu z księciem tej
samej, co one rasy; mogą również poślubić z własnej woli Rosjan i Koza ków, wrócić ze mną do Niemiec, gdzie wszystkie kobiety są wolne, lub wreszcie towarzyszyć tureckiemu kapitanowi, który sprzeda je na targu niewolników w Konstantynopolu. Czytelnik z trudem w to uwierzy, ale jednomyślnie i bez chwili zastanowienia zawołały: «Do Konstantynopo la - na sprzedaż!»”22 W wielu, a być może we wszystkich przypadkach utrata wolności była oczywiście traumatycznym doświadczeniem, zwłaszcza dla osób schwy tanych w dramatycznych okolicznościach: na polu bitwy albo na morzu, uprowadzonych z nadgranicznych osad na eurazjatyckim stepie czy po rwanych z bałkańskich wiosek. W związku z tym, że jakość życia niewol nika zależała w dużej mierze od statusu społecznego jego właściciela, trudno jest formułować ogólne wnioski na temat niewolnictwa w Thrcji osmańskiej. Jak jednak zauważyli Guthrie i Haxthausen, jego natura w im perium osmańskim sprawiała, że było ono czasem opłacalnym wyborem. Osmanowie nie znali koncepcji „rasy niewolników”. Status niewolnika nie łączył się z ideą biologicznej niższości, zwykle nie trwał całe życie i bardzo rzadko się zdarzało, że przechodził z rodziców na dzieci. Istnia ły społeczne zakazy regulujące, kto może kupować niewolników i kogo można kupić. W zasadzie nie sprzedawano muzułmanów chrześcijanom i żydom. Czyniono wprawdzie pewne rozróżnienia między „białymi” nie wolnikami z regionu Morza Czarnego i „czarnymi” z Afryki Północnej, znad Morza Czerwonego oraz Zatoki Perskiej, lecz raczej niewolnicy nie pochodzili z jakieś jednej konkretnej grujry kulturowej i dlatego nie traktowano ich jako gorszej rasy, jak to się działo z czarnymi niewolnika mi w Ameryce. Poza tym było wiele sposobów odzyskania wolności, między innymi poprzez małżeństwo z osobą wolną lub po prostu dzięki uwolnieniu przez pana. Prawo koraniczne zachęcało dobrych muzułmanów do przywraca nia wolności służbie, dlatego Turcy praktykowali wypłacanie niewolni kom pensji, która z czasem pozwalała tym ostatnim kupić swoją wol ność.23 Niewolnicy nie stanowili odrębnej kategorii społecznej - idea „rasy” niewolników była obca muzułmańskiemu społeczeństwu - a no wych pozyskiwano jedynie z nadgranicznych ziem imperium. Dlatego młodym ludziom z Bałkanów, eurazjatyckiego stepu i Kaukazu niewol nictwo mogło jawić się jako droga do uprzywilejowanej pozycji w pań stwie Turków osmańskich. Wielu z tych, którzy zdecydowali się na taką karierę, wspięło się na sam szczyt państwowej administracji jako wielcy wezyrowie, dowódcy wojskowi i nałożnice sułtanów. W Europie W schod niej romantyczni nacjonaliści mogli później potępiać pazerność osmań skich handlarzy niewolników, sprzedających kwiat młodzieży w muzuł-
mańską niewolę. Jednak przez większą część panowania tureckiego po kaźna liczba sprzedawanych bez wątpienia widziała w podróży przez morze do Stambułu coś w rodzaju szansy - na bogactwo, awans społecz ny i nowe życie w centrum imperialnego systemu.
Pan, chan i derebej Zdaniem późniejszych historyków, handel niewolnikami był jednym z najhaniebniejszych elementów „tureckiego jarzm a”, opóźniającym roz wój gospodarczy i odrywającym ludzi od ojczystej ziemi. Zwłaszcza w hi storiografii Bałkanów czasy podległości Osmanom są ciągle postrzega ne jako fatalna przeszkoda w społecznym, kulturalnym i gospodarczym rozwoju ludów podbitych pfzez Turków. Polityczne i wojskowe układy pomiędzy państwem Osmanów a rozmaitymi regionalnymi państwami wasalnymi były jednak znacznie bardziej złożone, niż wynikałoby to z póź niejszych interpretacji. Na dwieście lat przed podbojem tureckim Morze Czarne stanowiło obszar ścierania się wpływów pozostałości po dwóch eurazjatyckich po tęgach, bizantyńskiej i mongolskiej. Zdobycie Konstantynopola przez Łacinników w 1204 roku pozbawiło Bizancjum statusu głównej potęgi militarnej i politycznej. Kiedy Bizantyńczycy wrócili do miasta w 126.1 roku, wokół niego funkcjonowały już silne państwa lokalne. Na połu dniowych Bałkanach, na całym obszarze od Adriatyku do Morza Czar nego rozciągało się serbskie państwo zarządzane przez dynastię Nemaniciów. Na północ od Dunaju umocniły się dwa księstwa chrześcijańskie, Mołdawia i Wołoszczyzna. Podobne procesy zachodziły na południowym Kaukazie. Po skurczeniu się obszarów przygranicznych Bizancjum skut kiem najazdu Mongołów z X III wieku w regionie tym uformowało się wiele księstw i kilka małych królestw chrześcijańskich - ICartlia, Kachetia, Im eretia - które częściej walczyły między sobą, niż jednoczyły się przeciwko wspólnemu wrogowi. Na północy upadek Złotej Ordy spowo dował powstanie politycznej pustki na stepie, po którym przemieszczali się obecnie koczowniczy Nogajowie - turecki lud będący sukcesorem Pieczyngów i Połowców z minionych stuleci. Na Krymie ostatnią pozo stałością po Złotej Ordzie był chanat krymski, którego władca z dynastii Girejów wywodził swoje pochodzenie od Czyngis-chana. Jeszcze zanim M ehmed II zdobył Konstantynopol, Osmanowie - po zniszczeniu państwa Serbów i aneksji Tracji - panowali niemal na całych Bałkanach. Z kolei większą część wybrzeży Morza Czarnego nadal zaj134 mowały niewielkie państewka graniczące z liczącymi się siłami - Polską,
Litwą, Węgrami, próżnymi księstwami ruskimi oraz Persją. W tej skom plikowanej sytuacji Turcy osmańscy wybrali stosunkowo prostą strate gię. Podbijali i zajmowali główne twierdze oraz porty, zapewniające im sprawowanie nieograniczonej kontroli nad morzem, i doprowadzali do ugody z najbardziej znaczącymi jednostkami politycznymi w głębi lądu. Porozumienie obejmowało pewną autonomię w zakresie spraw wewnętrz nych w zamian za daninę i deklarację lojalności sułtanowi. Taka polityka pociągała jednak za sobą pewne ryzyko. Sztandarowe obiekty bezpośred niej władzy tureckiej - ufortyfikowane garnizony nad portam i rzecznymi i morskimi - stawały się celem napaści, kiedy wąsale decydowali się na bunt. Poza tym układ patron-klient funkcjonował tylko do czasu, kiedy klient otrzymywał korzystniejszą ofertę od innego potencjalnego patro na. D obre i złe strony modelu współrządów widać wyraźnie w relacjach Osmanów z trzema grupami zajmującymi wybrzeża od XV do XVII wie ku: księstwami Mołdawii i Wołoszczyzny, chanatem krymskim i króle stwem Gruzji. Mołdawia i Wołoszczyzna, nazywane księstwami naddunajskitni, le żały na obszarze pomiędzy Karpatami, Dunajem a Dniestrem, odpowia dającym z grubsza terytorium dzisiejszej Rumunii i Republiki Mołdawii. Tereny te, z racji położenia dokładnie na trasie kolejnych cykli migracji z eurazjatyckiego stepu na zachód, zamieszkiwała mieszanina grup kul turowych - Słowian, ludów romańsko- i tureckojęzycznych oraz innych. W X IV wieku wskutek konsolidacji miejscowej władzy powstały dwa od rębne księstwa zależne początkowo od królestwa Węgier - Wołoszczy zna na południe od K arpat i Mołdawia na wschód od nich. O znaczeniu tych nowych organizmów państwowych decydowały dwa czynniki. Były to bogactwa naturalne znajdujące się na kontrolowanych przez nie ob szarach, między innymi drewno z gęstych lasów i skóry zwierzęce z bydła wypasanego na nadrzecznych równinach, oraz położenie geograficzne na trasie ważnych szlaków handlowych wiodących z dawnych portów ge nueńskich u ujścia D niestru (M aurocastro, później Akerman) i wzdłuż północnego ramienia delty Dunaju (Licostomo, później Kilia).24 D o początku XV wieku obydwa księstwa dorobiły się już trwałych dynastii. Każde i nich przeżyło okres świetności, kiedy było liczącą się siłą wojskową i odgrywało rolę centrum kulturalnego. Działo się tak za rządów Włada Falownika, księcia Wołoszczyzny (panował z przerwami w latach 1448-1476) - historycznego Drakuli - oraz Stefana Wielkiego, księcia Mołdawii (panował w łatach 1457-1504'). Władcy księstw naddunajskich, podobnie jak wielu ich sąsiadów na Bałkanach, wyznawali prawosławie i wiilzieli w Konstantynopolu swoją stolicę duchową. Poza tym Bizancjum, Wówczas tylko słabe państwo regionalne, nie odgrywało
większej roli w polityce Mołdawii i Wołoszczyzny. Realny wpływ na księ stwa wywierały państwa położone dalej na północ - Węgry i Polska. Potężni sąsiedzi uznawali Mołdawię i Wołoszczyznę za strategiczny po most wiodący nad Dunaj i M orze Czarne, a także korzystny bufor po między ich ziemiami a wojskami Turków osmańskich wkraczających wów czas na Bałkany. Przez większą część XV wieku obydwa księstwa, o ile nie walczyły między sobą, wygrywały jednego potencjalnego patrona przeciwko innemu. , v Współcześni historycy rumuńscy nazywają okres dominacji tureckiej w XV i XVI wieku „podbojem”. Termin ten jednak ma niewielki sens w odniesieniu do epoki. Księstwa naddunajskie często starały się poro zumieć z Osmanami, nawet jeżeli miało to oznaczać współpracę chrze ścijan z muzułmanami. Wpłoszczyzna płaciła daninę sułtanowi już od lat dziewięćdziesiątych XIIV wieku, a Mołdawia od lat pięćdziesiątych XV wieku. Często wybuchały bunty, ale książęta rzadko podejmowali wysiłek stworzenia wspólnego frontu przeciwko Turkom. Dopóki sułtan mógł przekonać zależne od siebie księstwa o swej potędze i zapewnić im ochronę w wypadku najazdu innej miejscowej siły, były one zazwy czaj zadowolone z autonomii, jaką się cieszyły w zakresie spraw we wnętrznych. Inaczej niż na ziemiach położonych dalej na południe, w księstwach naddunajskich nie osadzano muzułmańskich właścicieli ziemskich, a miejscowi książęta (clomni lub domnitori) padał zasiadali na swoich tronach, wybierani przez zgromadzenia możnych, albo rzą dzący jako dynaści (rozwiązanie to przetrwało do początku XVIII wie ku). Najważniejszą rełigią pozostało prawosławie, nie było zbyt wielu konwersji na islam, ani dobrowolnych, ani żadnych innych. Kosztem uznawania zwierzchnictwa Turcji osmańskiej stał się obowiązek dostar czania oddziałów wojskowych na wojny przeciwko wrogom sułtana, pła cenie rocznej daniny oraz, od czasu do czasu, grzywny za bunty. Nie były one szczególnie wysokie, tym bardziej że zależność od Osmanów miała i swoje dobre strony - gwarantowała pomoc w obliczu zagrożenia ze strony Polaków i Węgrów. | Stosunki z Krymem przedstawiały się całkiem inaczej, frrzede wszyst kim Tatarzy krymscy byli tureckojęzyczni i, jako muzułmanie, należeli do tego samego kręgu kulturowego, co Turcy osmańscy. Jeszcze większe znaczenie miało to, że ich państwo stanowiło pom ost pąmiędzy potęż nym państwem Czyngis-chana a młodszym imperium sułtafia osmańskie go. Dynastia chanów tatarskich, Girejów, wywodziła się jjv prostej linii, poprzez Złotą Ordę, od Czyngis-chana. Dlatego Krym nfe był dla Tur ków jedynie nabytkiem strategicznym, ale również ideologicznym. Pre tensje, jakie Osmanowie wysuwali wobec północnego wybrzeża i innych
części Eurazji, częściowo miały źródło w związkach z dynastią Czyngisydów reprezentowaną przez chanów tatarskich. Zależność pałacu chanów w Bachczysaraju od Stambułu była zatem jeszcze mniejsza niż w przypadku stolic Mołdawii i Wołoszczyzny. Chan sam decydował o sprawach wewnętrznych oraz prowadził własną polity kę zagraniczną. Najazdy Tatarów na polskie, ruskie, a nawet wołoskie i mołdawskie miasta oraz rabowanie karawan były dla Turków użytecz nym narzędziem nacisku względem terenów położonych na północ od morza, sposobem powstrzymywania potencjalnych agresorów i upomi nania buntujących się klientów chrześcijańskich. Głównym łupem tych najazdów byli niewolnicy, których poprzez Krym przewożono na targ w Stambule. Niezależność chanów Girejów oznaczała jednak, że niekie dy prowadzili politykę sprzeczną ze strategicznymi interesami Ihrków osmańskich. Najazdy Tatarów stanowiły często groźbę regularnej wojny z Rzeczpospolitą i Moskwą. Dlatego, poczynając od końca XVII wieku, polityka turecka wobec chanatu krymskiego częściej polegała na próbie kontrolowania niebezpiecznych najazdów tatarskich niż na wykorzysty waniu sąsiadów jako środka nacisku przeciwko potęgom z północy. Sytuacja na Kaukazie była jeszcze bardziej złożona. Z e wszystkich terenów* nadmorskich panowanie nad tym regionem przysparzało naj więcej trudności. Górale czerkiescy, Abchazowie mieszkający na wybrzeżu oraz różne królestwa i księstwa gruzińskie na południu były bardzo skłó cone. Nie istniała jednostka polityczna, która mogłaby reprezentować znaczącą część obszaru. Niegościnne wnętrze lądu oznaczało również, że przemieszczanie się wojsk poza cienkim pasmem wybrzeża było prak tycznie niemożliwe. Podobnie jak to czynili Rzymianie, Turcy decydowa li się pozostawiać górskie plemiona samym sobie, lokując centralnie mia nowanych administratorów w ufortyfikowanych portach oraz zawierając umowy polityczne z królami z nizin w głębi lądu. Istniała ważna przyczyna, dla której bardziej opłacało się polegać na dyplomacji niż najazdach, zwłaszcza jeśli chodziło o ziemie Gruzji. Połu dniowy Kaukaz był terenem oddzielającym imperium osmańskie od Per sji i jako taki wymagał szczególnych środków kontroli. Kolejni sułtani zadowalali się poleganiem na miejscowych siłach feudalnych, im też po zostawiali wystawianie armii i zabezpieczanie interesów osmańskich wobec Persji i jej sojuszników. (Ten sam mechanizm działał w przypadku Mołdawii i Wołoszczyzny, które również odgrywały rolę państw buforo wych pomiędzy Turcją osmańską a Węgrami, Rzecząpospolitą i Rosją.) Oznaczało to, że wojska gruzińskie często znajdowały się po dwóch stro nach frontu - królowie z zachodniej Gruzji lub Imeretii, sprzymierzeni z Osmanami, występowali przeciwko sojusznikom Persji, królom wschód-
i
"~9.....
'
‘
•"
niej Gruzji, czyli ICartlii i ICachetii, nie licząc tuzina pomniejszych wład ców po każdej ze stron. Podobnie jak w przypadku wielu innych regio nów imperium osmańskiego, linie podziału zazwyczaj przebiegały zgod nie z interesem strategicznym, a nie z wyznaniem czy językiem.
Połączenie scentralizowanej polityki gospodarczej, skomplikowane go systemu danin i podatków oraz luźnych związków polityczno-militar nych z miejscowymi władcami dobrze się sprawdzało przez pierwszych dwieście lat po zamknięciu morza. Turcy czerpali z zasobów wybrzeży zarówno bezpośrednio, jak i w formie podatków z handlu - podczas gdy ich państwa-klienci wykorzystywały układy z ważniejszymi potęgami re gionu do własnych celów. Około XVII wieku w systemie przymierzy za szły jednak dwie zmiany, które miały poważny wpływ na polityczne i eko nomiczne stosunki wokół morza. / Po pierwsze, na ziemiach bezpośrednio kontrolowanych przez impe rium scentralizowany system administracyjny, stworzony podczas pano wania M ehm eda II (1451-1481), ustąpił miejsca dużo bardziej liberal nemu. Zam iast wysyłać do prowincji zarządców mianowanych bezpo średnio w Stambule, państwo zaczęło opierać się na możnych z danego regionu. Sułtan uznał władzę lokalnych elit, w zamian za co odprowa dzali oni do stolicy podatki zebrane na swoim terenie oraz wystawiali oddziały wojskowe w czasie kampanii wojennych. Na niektórych admi nistrowanych ziemiach możni (ci stworzyli ąuasi-dynastyczny, a nawet czę ściowo feudalny system. W czasie, kiedy część Europy Zachodniej prze chodziła od feudalizmu do monarchii absolutnej, Turcja osmańska po dążała w przeciwnym kierunku, od administracji centralnej do dzierżawy podatków i praktycznego przekazania władzy możnym rodom lokalnym. Potrzeba decentralizacji wynikała z konieczności uwolnienia przecią żonego aparatu centralnego'od wymogów bezpośredniej administracji ogromnego państwa. Jednak z czasem spowodowało to osłabienie cen trum i wzmocnienie znaczenia peryferii. Zm iana ról była szczególnie widoczna w Anatolii, wraz z całym wybrzeżem Morza Czarnego. Przed stawiciele wpływowych rodzin miejscowych nosili tam miano derebejów, czyli panów dolin. Wielcy posiadacze ogromnych obszarów, nie którzy powiązani ze starymi rodami turkmeńskimi zarządzającymi czę ściami wybrzeża jeszcze przed najazdem Osmanów, zdominowali lokalną gospodarkę, a co za tym idzie, politykę. Najważniejsze porty, Synopę i Trabzon, zaczęto traktować jak lenna panujących rodów, a stolica prak tycznie nie mogła przeciwstawiać się istniejącemu stanowi rzeczy. A po geum znaczenia derebejów przypada na okres panowania sułtana Seli ma III (1789-1807), który oficjalnie uznał ich pozycję i uprawomocnił 138 przywileje.
Drugą istotną zmianą był wzrost znaczenia ważniejszych państw na północy, które zadzęły wywierać wpływ na kraje satelickie położone wo kół wybrzeża. Kiedy Turcy osmańscy zajęli główne porty czarnomorskie pod koniec XV wieku, potencjalnych rywali w regionie było niewielu. Główni kandydaci, - królestwo Polski, królestwo Węgier i Wielkie Księ stwo Moskiewskie*- znajdowali się-wystarczająco daleko, żeby nie dawać powodów do obay. Jednak w XVI wieku Polska i Moskwa urosły w siłę. Polska, od 1569 roku w unii z Litwą, objęła swoim zasięgiem ziemie na obszarze od Morza Bałtyckiego aż do stepu nad Morzem Czarnym. Sta łą troską turecką stało się zapobieganie polskiej ekspansji na południu. Za pośrednictwem chanatu krymskiego i konnicy Nogajów nękano pol skie oddziały, żeby uniemożliwiać Słowianom osiedlanie się na stepie. Pod koniec XVI wieku na znaczeniu zyskała Moskwa. W czasach na jazdu Mongołów, w X III wieku, Wielkie Księstwo Moskiewskie było tyl ko jednym z wielu ruskich miast-państw zobowiązanych do płacenia try butu. „Jarzmo tatarskie”, na które tak narzekały całe pokolenia później szych historyków rosyjskich, okazało się jednak w wielu wypadkach przyczyną sukcesu przyszłego imperium. Książęta moskiewscy odgrywa li rolę pośredników pomiędzy Mongołami a kilkoma innymi księstwami ruskimi, zbierając daninę. Z czasem system ten uforował drogę centrali zacji politycznej. W XVI wieku wielki książę Iwan IV (Groźny) przyjął tytuł cara Wszechrosji, co symbolizowało zmiany zarówno w geograficz nym zasięgu Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, wówczas już Rosji, jak i w ideologii dowodzącej moskiewskiej przewagi w regionie. Rosjanie zaczęli się uważać za dziedziców imperium bizantyńskiego i, co za tym idzie, również cesarstwa rzymskiego (słowo „car” pochodzi od łacińskie go caesar). Z kolei, aby usprawiedliwić swoją dominującą rolę w Eurazji - między innymi podbój przez Iwana chanatów tatarskich nad Wołgą i na Syberii - odwoływali się też do okresu tatarsko-mongolskiego. Te dwa źródła, przeszłość rzymsko-bizantyńska i tradycja Czyngisydów, po zwalały carowi rościć pretensje do sprawowania władzy na ziemiach E ur azji i przeciwstawiały go drugiej sile pretendującej do spadku po obu imperiach - sułtanowi tureckiemu. Osłabienie władzy centralnej na ziemiach Turcji osmańskiej i wzrost znaczenia konkurencyjnych państw w regionie zmieniły strategiczny układ sił wokół morza. Państwa-klienci miały teraz nowych potencjal nych protektorów - Rzeczpospolitą i Rosję - przeciwko którym mogły wygrywać Turków, albo - jak to się działo w wypadku chanatu krymskie go - takich, z którymi mogły prowadzić własną wojnę. Derebejowie na południowym wybrzeżu zaprzątnięci byli własnymi interesami, nie zwra cając większej uwagi na to, co działo się w stolicy. Okazało się jednak,
■ i * » największego ' tóiitłem wyzwania, z którym Turcy Ikoniec XVI wieku i na początku XVII. Wy-
S i* R y su n ję- J
Ks? ! ° c zm
>UjścW re ro;f ppiavvi Po.d rU l neJ Za:f ty flo t
rosły
z ni o r j
żem, nieg o ,.|| i skutf skać nj T rze
laklyc pierwś lazło sil pojawia kły.fakr nym pff s ię o p ik
p
w sp ier| szczęśC możnat| morsl Począ|
¿vvil wieku na Morzu Czarnym nie rozgryMmniejszych potyczek, będących dla Tur^ródziemnym. W słynnej bifwie pod Leta została niemal całkowicie zniszczona ¡¡(Europy. Na Morzu Czarriym nie było %do XVIII wieku. i ąrała się na trzech filarach. Pierwszym iontrola sprawowana nad cieśninami *' ii, którymi europejski^ statki mogły jito twierdze nad Dardąnelami, Bositegiczne położenie stolicy imperium mAo niedostępne dla obfcych statków. ■%,byłq w stanie stworzyć floty zdol.lidawia, Krym i Gruzji! nie posiadaIfŚęi z ich tradycji politycznych. Wy1 S ! nic więc nie wiązało ich bliżej Jpwali pełną kontroli nad wybrze||a łó państwa satelickie z dala od iii- panowaniem nad cieśninami Sd- wybrzeża - morzę mogło uzyK ':o‘ dna , pozostałych ' 11 dwóch, był m M y m, przynajmniej przez dwa ¡¡ptym obszarze. Morze „znaBplekiuż się więcej na nim nie Ikąrz Ibn Kemal.25 To niezwyyo było na Morzu ŚródziemSli morskiej tego okresu równa ||które chciały je zwalczać lub j i błogosławieństwem: niep państwa; korzyścią, jeżeli jp tk i wroga. Wzrost potęgi p ie m n y m w X V w ie k u in a BM^:2 dążeniem imperium
do ochrony swoich szlaków morskich przed atakami korsarzy włoskich i lewantyńskich. Większość uzbrojonych statków we wschodniej części Morza Śródziemnego należała do rozmaitych rozbójników morskich i tyl ko Wenecjanie, Turcy osmańscy oraz kawalerowie maltańscy byli w sta nie wystawić przeciwko nim regularną flotę wojenną.26 Piraci, jak wszyscy ludzie interesu, potrzebowali bezpiecznych por tów, w których się chronili, i miejsc, gdzie spieniężali swoje zdobycze. Wielkim osiągnięciem Osmanów na Morzu Czarnym było to, że zlikwi dowali kryjówki korsarzy i odcięli ich od potencjalnych rynków zbytu. Na każdym z wybrzeży znajdowały się ufortyfikowane porty: Synopa i Trabzon na południowym, Azow* (dawna wenecka Thna) nad Donem, Kaffa na Krymie, Akerman (dawne M aurocastro) nad Dniestrem i Kilia (dawne Licostomo) nad Dunajem. Niewielkie rozmiary morza sprawia ły, że wysłanie patrolu z któregokolwiek z tych miejsc nie nastręczało żadnych problemów. Ponieważ porty te stały się również centrami han dlowymi, każdy potencjalny pirat miał kłopoty ze zbyciem swoich łupów. Z tego powodu korsarze, jeżeli już się pojawiali, czynili to raczej w naj trudniejszych do kontrolowania rejonach morza, w pobliżu poszarpanej linii brzegowej na południu i wschodzie między Trabzonem a Kauka zem. Stopień bezpieczeństwa żeglugi nie tylko znacznie odróżniał M o rze Czarne od Śródziemnego, ale również oznaczał zmianę w stosunku do czasów rzymskich i bizantyńskich. Zbójectwo morskie było w tych rejonach problem em przez przynajmniej tysiąc lat. Rzymskie i bizantyń skie źródła pełne są lamentów nad spustoszeniami dokonywanymi przez piratów, począwszy od Gotów z>IV wieku, a skończywszy na Łazach (ogól na nazwa mieszkańców południowo-wschodniego wybrzeża, ludzi, któ rych dzisiaj nazwalibyśmy Gruzinami, albo - w Turcji - wciąż Łazami) wymienianych w późniejszych okresach. Na początku ery nowożytnej wzmianki dotyczące korsarstwa praktycznie znikają ze źródeł. W takim właśnie stosunkowo bezpiecznym otoczeniu interesy na mo rzu we wczesnej epoce panowania tureckiego kwitły - zarówno w dzie dzinie handlu wewnętrznego, jak i międzynarodowego. Kabotaż - krótkodystansowe rejsy przybrzeżne - funkcjonował niezmiennie od czasów starożytności. Oprócz tego istniała żegluga morska łączona z rzeczną, gdy statki osmańskie przewoziły towary do portów nad Dunajem, Dniestrem i Donem, gdzie z kolei ładunek ich przenoszono na zagraniczne okręty lub karawany. Pływano także pomiędzy morzami - poddani tureccy uda wali się na Morze Śródziemne i tam przeładowywali produkty na zagra niczne statki cumujące na Morzu Egejskim. Zdarzały się okresy, w któ* Tur. Azak (przyp. red.).
141
i-ych niewielkiej liczbie statków zagranicznych wolno było wpływać na Morze Czarne. Pod koniec XVI wieku żywe kontakty handlowe z porta mi na zachodnim wybrzeżu miała Raguza (obecnie Dubrownik w Chor wacji). To miasto-państwo utrzymało stosunki dyplomatyczne z Turcją osmańską w czasach, gdy większość państw europejskich była zjednoczo na przeciwko niej.27Handel raguzański upadł w XVII wieku, kiedy w prze ładunkach statków kursujących pomiędzy Morzem Czarnym a Śródziem nym zaczęli dominować prawosławni kupcy z wysp Morza Egejskiego. Niewiele wiadomo na tem at charakteru wspólnot żyjących na okrę tach i z okrętów - czy to wojskowych, czy handlowych - we wczesnej epoce osmańskiej. Uczeni długo nie podejmowali badań nad morską po tęgą Turcji, niesłusznie uważając, że sprowadzała się ona do przeciętnej jakości sztuki żeglarskiej oraz działań korsarzy utrzymywanych przez pań stwo. Od wczesnej epoki nowożytnej do czasów współczesnych E uropej czycy uważali najczęściej wszystkich muzułmańskich żeglarzy z Morza Śródziemnego za piratów nękających żeglarzy chrześcijańskich z ukry tych portów oraz porywających niewinne branki do pełnych rozwiązłości serajów. Tymczasem to właśnie żeglarze z M orza Czarnego, zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie, stworzyli jeden z najciekawszych kata logów okrętów, świadczący o różnorodności statków, a także ukazujący postępy w dziedzinie żeglugi za czasów Turków osmańskich. Podróżni, którzy zawijali do osmańskich portów, podobnie jak we wszystkich innych epokach czuli nieodparte pragnienie pozostawienia jakiegoś trwałego śladu swojej obecności. Wielu z nich umieściło swoje podpisy w najbardziej dostępnych miejscach: na miękkich freskach i wa piennych okładzinach kościołów, później zamienionych niekiedy na me czety. Hagia Sophia w Trabzonie, kościół z czasów bizantyńskich, pod tym samym wezwaniem, co jego imponująca imienniczka w Stambule, jest pełen takich graffiti. Najbardziej spektakularne rysunki znajdują się jednak w cerkwiach portu Nesebyr na wybrzeżu bułgarskim, który za czasów starożytnych Greków zwał się Mesembrią. Znajduje się tam im ponująca kolekcja wizerunków okrętów od XIV do XIX wieku. Jest ich w sumie niemal sto osiemdziesiąt - niektóre prymitywne i schematycz ne, inne niezwykle szczegółowe. Razem tworzą lysunkową historię że glugi morskiej w okresie tureckiego panowania stworzoną przez samych marynarzy.28 i N a nesebyrskich graffiti zj łatwością można prześledzić ewolucję wy glądu statków. Najstarsze z ńich to kogi z pękatymi kadłubami, niskim śródokręciem i wysokim kasztelem na rufie. Kogi pojawiły się na Morzu Czarnym w XIV stuleciu z a :sprawą śródziemnomorskich republik ku142 pieckich, które wcześniej przejęły ten model jednostki od Związku Han-
zeatyckiego. Były to statki krótkodystansowe, dostosowane specjalnie na potrzeby handlu ną Bałtyku i mniejszych akwenach M orza Śródziemne go. Okazały się też równie przydatne na Morzu Czarnym. Przestronne wnętrze kadłuba kryło wielkie ilości ładunku, na przykład zboża, które służyło jednocześnie jako balast. Statki te, wyposażone tylko w pojedyn czy, kwadratowy żagiel, były jednak powolne i mało zwrotne. Podróże trwały krótko, od ¡iortu do portu, co najwyżej z jednego końca morza do Stambułu. Przed Wypłynięciem na M orze Śródziemne przenoszono ła dunek na mocniejsze jednostki. W czasie sztorm u lub zimą rzadko zda rzało się zobaczy di kogi na otwartym morzu. Pozbawione kompletnego takielunku, umożliwiającego szybką zmianę kursu, musiały czekać na łagodny, przychylny wiatr. Handlowa koga‘była najczęściej spotykanym statkiem na M orzu Czar nym we wczesnej fepoce osmańskiej. Na graffiti w Nesebyrze i w wielu innych miejscowościach pojawiają się też jednak kolejne dwa typy stat ków. Jednym z nięih jest karawela. Była ona szerokopokładowa, podob nie jak koga, ale imała o wiele nowocześniejsze ożaglowanie. W czasie krucjat zachodni łnarynarze poznali żagiel trójkątny, zwany też łaciń skim, oraz takieluńek używany przez Arabów. (Najwcześniejszy przykład zastosowania żaglli łacińskiego, zawieszonego na długiej rei ustawionej pod kątem ostrymi w stosunku do masztu, to pływające po Nilu feluki.) Karawela zapewniała kupcom pojemność kogi, lepszą zwrotność i mog ła płynąć pod wiatr. Kolejny typ statku to karaka. Podobnie jak karawela, była ona na stępczynią kogi. Bardziej rozbudowany osprzęt, między innymi przynaj mniej trzy maszty 'zaopatrzone w żagle zarówno czworokątne, jak i łaciń skie, pozwalał zwiększyć zasięg tych jednostek. Karaki, zwłaszcza używa ne w rozwijających się flotach państw zachodnioeuropejskich, zabierały na pokład niewielką załogę, która mogła dokonywać abordażu statków przechwyconych na otwartym morzu bądź zajętych w porcie. Gdy się pojawiły, jasno zdano sobie sprawę, że duże żaglowce można wykorzy stywać zarówno jako środek transportu podczas wypraw dalekomorskich, jak i zwrotne statki w trakcie bitew. Okręty typu karaki stanowiły zalążki flot Portugalii, ITiszpanii i Anglii w XVI wieku. Koga, karawela i karaka przeważają na rysunkach nesebyrskich, po nieważ statki handlowe tych typów najczęściej zawijaly do czarnomor skich portów. Czasami można tam dostrzec również inny typ, któiy wie le mówi na tem at natury życia na morzu, zwłaszcza w XVII wieku. Cho dzi o dużą galerę (ściśle mówiąc galeas), okręt żaglowo-wiosłowy, zwykle uzbrojony w działa i, obsadzony oddziałem żołnierzy. Nieznany mary narz, który narysował taką jednostkę w Nesebyrze, mógł być członkiem
jej załogi albo, co bardziej prawdopodobne, zobaczył galeas z wybrzeża. Podobne galery, jedno- lub wieloławowe, zaopatrzone w -żagiel czworo kątny bądź łaciński, przy sprzyjającym wietrze pozwalający na zwiększe nie prędkości, wydałyby się znajome rzymskim i bizantyjskim maryna rzom sprzed stuleci. *
Można się nie zgadzać z domniemanym zacofaniem Tarków jako że glarzy, ale faktem jest, żel jeśli chodzi o typy używanych (fkrętów, impe rium pozostawało w tyle. Bitwa pod Lepanto w 1571 roku była ostatnią na Morzu Śródziemnym wielką konfrontacją flot złożonych głównie z ga ler napędzanych siłą wioseł - Wenecjan i ich sprzymierzeńców z jednej strony, a Turków osmańskich z drugiej. Jednak sto lat później Osm ano wie nadal korzystali głównie ze statków wiosłowych, stanowiących pod stawowy typ okrętu w ich fiocie. W tym samym czasie w Europie Z a chodniej od dawna dominowały już uzbrojone, wieloma;?,ztowe żaglow ce. W E uropie atlantyckiej era żagla była następstweńi określonych wynalazków technicznych - nowych typów osprzętu, które pozwalały na połączenie rozmaitych rodzajów żagli, oraz wydłużenia kadłuba, umoż liwiającego zwiększenie prędkości okrętu. Jednak zmiany konstrukcyjne nigdy by się nie przyjęły, gdyby nie strategiczny cel, któremu miały słu żyć: potrzeba efektywniejszej i tańszej floty utrzymywanej przez państwo. Wraz z centralizacją monarchii posiadanie floty stanowiło warunek ¿me qua non przewagi militarnej, a nawet źródło dumy narodowej. Zwłasz cza w przypadku państw mających również ambicje kolonialne duże ża glowce były niezbędne do długodystansowych wypraw odkrywczych i za rządzania imperium. Wystawienie floty zależało jednak od możliwości utrzymania jej załogi. Koszt wyposażenia galery z pełną załogą wioślarzy był astronomiczny w porównaniu z sumą potrzebną do opłacenia żaglowca o dużo mniejszej obsadzie. Turcy potrafili oczywiście wprowadzać nowości techniczne, lecz za brakło im strategicznych i gospodarczych imperatywów, przyczyny zmian w Europie. Statki żadnego zagranicznego państwa nie mogły pływać po M orzu Czarnym, a przy bogatych źródłach niewolników z północy skom pletowanie załogi galery nie stanowiło problemu. Dopóki Morze Czarne pozostawało spokojną domeną Osmanów, Turcy w zasadzie nie potrze bowali utrzymywać na nim ani jednego okrętu wojennego. Na przełomie XVI i XVII wieku pojawiła się nagle nowa, groźna siła morska, i to z nieoczekiwanej strony. D o napadów na przybrzeżne mia sta i twierdze, a także do ataków na statki handlowe na morzu oraz gale ry z floty Osmanów napastnicy używali lekkich łodzi wiosłowych. Siła ta - Kozacy - udowodniła, jakim anachronizmem stały się duże galery z ne144 sebyrskich rysunków, na>vet na niegdyś spokojnym Morzu Czarnym.
Flota czajek Popularny wizerunek Kozaka to jeździec z nahajką, przemierzający eurazjatycki step. Jednak w ciągu stu lat, mniej więcej,w okresie 1550-1650, stanowili oni również znaczącą siłę morską. Wzmianka na ich te mat pojawiła się po raz pierwszy w latach trzydziestych X VI wieku, kie dy spłynęli do ujścia Dniepru i zaatakowali twierdzę Turków Ózi (Oczaków). Z czasem opanowali też ujście D unaju i całe zachodnie wybrzeże, a w 1614 roku po raz pierwszy zaatakowali cel na wybrzeżu południo wym, Synopę.29 Podobne napady od strony morza powtarzały się aż do połowy XVII wieku. Osmańskie i europejskie źródła często odnotowują te najazdy, a opisy zniszczeń są echem podobnych opowieści o żegla rzach gockich i ich atakach na Bizancjum jakieś 1200 lat wcześniej: „Wtargnęli do miasta [Synopy], wdzierając się na szańce i wały. Dotarli aż do samego środka, zniszczyli mury obronne i gmachy oraz przelali krew kilku tysięcy mężczyzn i kobiet. Spustoszyli je m iotłą rabunku i ogniem zniszczenia, tak że nie zostało ni miana, ni śladu po jego dom o stwach, samo tylko dzikie pustkowie”.30 Według Ewlii Czelebiego, wie śniacy przestali uprawiać swoje ogrody, przeświadczeni, że warzywa zo staną stratowane w czasie częstych najazdów kozackich.31 Nawet biorąc pod uwagę fakt, że niektóre liczby w relacjach są prze sadzone, najazdy Kozaków musiały szokować Osmanów. Dotychczas Morze Czarne było przeważnie wolne od piratów, dlatego tureccy urzęd nicy i kronikarze traktowali nowych napastników jako niespodziewany wybuch dokuczliwego rozbójnictwa morskiego, z którym bezpośrednio zetknęli się na M orzu Śródziemnym. Jednak Kozacy byli czymś więcej niż zwykłymi piratami. Pojawienie się ich oznaczało, że odrębne społecz ności czerpiące siłę z różnorodności kultur na północnym wybrzeżu Morza Czarnego nabierały pewności siebie. Kozacy reprezentowali typ społeczeństwa, kjórego najbardziej oba wiają się sformalizowane państwa. Mieszkali na obszarze nie poddają cym się żadnej kontroli, na geograficznym, kulturowym i politycznym pograniczu. Termin „Kozak” przypuszczalnie pochodzi od qazaq, turec kiego słowa znaczącego „wolny człowiek”. Byli to słowiańscy chłopi, ta tarscy koczownicy, dawni niewolnicy, dysydenci religijni, najemnicy, a tak że wiele innych osób, które zasiedliły wolny od władzy step na północ od morza. Niektórzy przybywali z ziem tureckich, inni z terenów Rzeczypo spolitej i Rosji. Z czasem funkcjonowało już kilka takich skupisk różnią cych się językiem i regionem zamieszkania. Kozacy zaporoscy żyli nad dolnym Dnieprem, poniżej około tuzina porohów stanowiących natural ną barierę między górnym a dolnym biegiem rzeki. (Był to region po
145
' \ ukraińsku nazywany za porohctmy, stąd ich nazwa: Zaporożcy). Podobne grupy żyły nad brzegami innych rzek, między innymi nad Donem. Koza cy na wschodzie mówili odmianą rosyjskiego z zapożyczeniami, turecki mi zwłaszcza w dziedzinie wojskowości. Ci z zachodu byli bardziej pod wpfywem języków, które dzisiaj nazwalibyśmy polskim i ukraińskim. W XVI wieku odrębne grupy, skupione wokół silnych dowódców, utwo rzyły coś w rodzaju nieformalnych państw. Źródłem ich utrzymania, za równo na stepie, jak i przybrzeżnych nizinach, były hodowla (i kradzież) bydła, owiec i koni, pośrednictwo w handlu między wybrzeżem a Półno cą, rybołówstwo, oraz, podobnie jak w przypadku Tatarów krymskich i Ta tarów Nogajów, dostarczanie niewolników na tureckie targi. Kozackie ataki na otwartym morzu były naturalnym rozszerzeniem ich aktywności gospodarczej poza step. Mieszkając nad rzekami i na terenach podmokłych, równie dobrze radzili sobie na wodzie, jak na otwartych równinach. Używali lekkich łodzi bez kilu, poruszanych siłą wioseł, tak zwanych czajek. Były one szczególnie przydatne na rzekach, zwłaszcza jeśli podróż wymagała przenoszenia łodzi przez porohy. (Ten sposób lokomocji był również charakterystyczny dla Rusów w IX i X wie ku. Można powiedzieć, że kozackie statki są uderzająco podobne do używanych przez Rusów i ich wareskich przodków.) W pewnym mo mencie Kozacy zaczęli budować trochę większe łodzie. Mogły one po mieścić nawet do siedemdziesięciu mężczyzn i były wyposażone w małe działka. Czajki niewiele wystawały ponad lustro wody i dlatego trudno je było dostrzec z brzegu lub z większej galery, póki nie podpłynęły niemal pod sam cel ataku, a dzięki wiązkom trzciny przywiązywanym do górnej części nadburcia okazywały się niezwykle trudne do zatopienia. W pierwszej połowie XVII wieku Kozacy mogli wystawić flotę złożoną z 300 łodzi i wysłać ją w każdy czarnomorski zakątek.32 Ponadto czajki miały stery zarówno na dziobie, jak i na rufie, dzięki czemu były dużo bardziej zwrotne niż tureckie galery wojenne, z którymi zwykle Kozacy walczyli. Guillaume de Beauplan, francuski inżynier wojskowy w służbie króla polskiego w latach trzydziestych i czterdziestych XVII wieku, tak pisał o Kozakach, których na własne oczy widział spływających w dół D nie pru: „Łodzie ich (czajki) tak blisko trzymają się jedne drugich, że prawie stykają się wiosłami. Turek wie zazwyczaj wcześniej o wyprawie i u ujścia Borystenesu trzyma w pogotowiu wiele galer, by uniemożliwić przepły nięcie. Lecz Kozacy, bardziej sprytni, wypływają w ciemną noc, blisko już księżycowego nowiu, trzymając się w ukryciu pośród zarośli z trzcin, które obrastają Borystenes na jakie 4 lub 5 kilometrów w górę rzeki od 146 jej ujścia i dokądyalery nie odważają się ruszyć, jako że niejednokrotnie
znajdowały tam zgubę. Zadowalają się [Turcy] więc oczekiwaniem na nich przy ujściu, ale zawsze bywają zaskoczeni. Niemniej Kozacy nie mogą przejść tak zupełnie chyłkiem, by ich nie postrzeżono, a wówczas alarm rozlega się w całym kraju, dociera aż do Konstantynopola. Sułtan wysyła kurierów wzdłuż całego wybrzeża (...), aby każdy dawał baczenie i był gotów na pojawienie się Kozaków na wodach. Jest to jednak zbyteczne, gdyż ci z kolei czasu nie tracą, a że pora roku jest sprzyjająca (...), tedy w 36 lub 40 godzin pojawiają się już w Anatolii, gdzie lądują, każdy ze strzelbą w ręce, pozostawiając w łodzi jedynie dwóch z załogi oraz dwóch chłopców do pilnowania. Zaskakują oni miasta, zdobywają je, grabią, palą, czasem zaś wkraczają nawet na milę w głąb kraju, lecz natychmiast zawracają. Z łupami już ładują się na łodzie i ruszają w innym kierunku, szukając nowej okazji.” Beauplan zwrócił również uwagę na pomysłowość taktyki wojskowej Kozaków, którzy potrafili niepostrzeżenie podpłynąć pod okręty Tur ków: „Otóż statki nie wystają więcej jak dwie i pół stopy nad wodę, od krywają więc wrogi okręt lub galerę, zanim te zdołają ich dostrzec. Następnie opuszczają żagle i obliczają dokładnie, skąd dmą wiatry. Pró bują potem tak płynąć, by mieć z wieczora słońce za plecami, po czym na godzinę przed zachodem słońca poczynają wiosłować z całej siły w kie runku okrętu lub galery, dopóki nie znajdą się o milę odległości od nich i obserwują je, oljiawiając się, by nie stracić ich z oczu. Potem, około północy (dają wte<]ly właściwy sygnał), zaczynają szybko wiosłować w kie runku statków, a tymczasem połowa załogi gotowa jest do walki, to zna czy, czeka tylko chwili, kiedy statek będzie w tak bliskiej odległości, by można było tam rypaść. Znajdujący się na nim są srodze zdumieni wi dząc, iż atakuje icjr 80 do 100 łodzi, z których masa ludzi zwala się na okręt i zdobywa gji. Dokonawszy tejgo, Kozacy rabują wszystkie znalezione pieniądze i nie niszczejące w wodzie towary o niewielkiej objętości, działa oraz to, co sądzą, że może się. przydać, następnie zaś statek wraz z ludźmi zatapiają. (...) Jeśliby posiacjali umiejętność prowadzenia statku łub galery, rów nież by je ze sobą wzięli, lecz sztuki tej nie znają. Potem trzeba jednak wracać do kraju.”]*3 Od lat pięćdziesiątych XVI wieku często podejmowano wyprawy ta kie, jak opisane powyżej. Tym samym Morze Czarne przestało być „tu reckim jeziorenr”.i Największe nasilenie ataków kozackich nastąpiło w 1637 roku. Duży oddział Kozaków dońskich zdobył wówczas twierdzę Azow, w której sta cjonował kilkutysięczny garnizon tureckich żołnierzy i tatarskich rekru tów, Osmanowie kilkakrotnie usiłowali odbić fortecę, ale każda próba
udowadniała, jak potężną siłą wojskową stali się Kozacy, groźni już nie tylko jako najeźdźcy. Ewlija Czelebi był świadkiem najważniejszego prze ciwnatarcia na twierdzę. Zapisał on, że 80000 Kozaków i 150 łodzi osła niało mury od strony rzeki. Turcy zebrali armię z całego regionu Morza Czarnego. Siły lądowe składały się z ludzi przysłanych przez gubernato ra Rumelii z Tracji, 40000 Tatarów budziackich, 40000 żołnierzy chrze ścijańskich z Mołdawii i Wołoszczyzny oraz 20000 chrześcijan z Transyl wanii. Imperialna flota osmańska składała się ze 150 galer oraz mnóstwa fregat i łodzi, w sumie 400 okrętów z 40000 załogi na pokładach. (Liczby podawane przez Ewłiję mogą być przesadzone, ale armia i flota z pew nością nie były małe.) Mimo tych imponujących zastępów Turcy nie mieli łatwego zadania. Kozacy utrzymywali pozycje, kopiąc linie obronne i posyłając po posiłki. Dodatkowi obrońcy przepływali blokadę rzeki pod wodą. Oddychali przez rurki z! trzciny, a broń mieli schowaną w skórzanych torbach. Po dwóch miesiącach, wraz z szybko zbliżającą się zimą, Osmanowie ostatecznie odstąpili od oblężenia, pozostawiając twierdzę w ręku Kozaków. W ra mach odwetu spustoszyli okolicę. Oddziały ich zebrały tak ogromne łupy, że ceny spadły do niewiarygodnie niskiego poziomu. Konia można było kupić za piastra, dziewczynę za pięć, a chłopaka za sześć.34 Pomimo klęski w Azowie turecka flota odnosiła jednak sukcesy w walce z Kozakami. Wzmocnione patrole przy ujściu Dniepru powstrzymywały większe flotylle od wpłynięcia na morze, nawet jeżeli w przypadku mniej szych oddziałów napastników, podobnych do opisanych przez Beauplana, było to niemal niemożliwe. Rozpoczęto wyprawy odwetowe w górę Donu, obejmujące setki galer i mniejszych jednostek. Z czasem Kozacy zaczęli dotkliwie odczuwać straty w ludziach. Konfrontacja z turecką galerą, mimo że rzadka, kończyła się zwykle śmiercią wielu dzielnych mężczyzn.35 Nawet Azow powrócił w końcu w ręce Turków. Kozacy po czątkowo oferowali twierdzę w prezencie carowi Rosji, który odm ó wił przyjęcia daru w obawie, że doprowadzi to do otwartej wojny z sułta nem. Kiedy Kozacy zorientowali się, że nie mają wielkiego pożytku z for tecy, zwłaszcza że po wielokrotnych oblężeniach była nibmal całkowicie zniszczona, opuścili ją w 1642 roku. !• Turcy zapłacili wysoką cenę nawet za ten częściowy śukces. Koniecz ność odpierania kozackiego zagrożenia spowodowała, że trzeba się było odwołać do i tak szczupłej floty z M orza Śródziemnego. Napady Koza ków nieuchronnie wpłynęły również na zahamowanie (ożywionych sto sunków handlowych pomiędzy północnym a południod/ym wybrzeżem, ponieważ kapitanowie statków w pełni zdawali sobi s u iwę z nowego 148 zagrożenia. W dłuższej perspektywie sukcesy floty cz tj, k zdolnych wy
manewrować wolniejsze galery udowodniły, że turecka machina wojen na, która kilka stuleci wcześniej podbiła całą południowo-wschodnią Europę, nie jest niezwyciężona. Kozacy nauczyli się również wykorzy stywać swoją pozycję w regionie leżącym na pograniczu zwalczających się sił - Rzeczypospolitej, Rosji i Turcji - i tym samym udowodnili, że stara strategia imperialna zjednywania lokalnych wasali powoli traci na znaczeniu. Pojawienie się nieformalnej floty kozackiej wyznacza moment zasad niczej zmiany stosunku Turków osmańskich do M orza Czarnego. Do połowy XVI wieku całkowita kontrola Osmanów nad morzem i jego wybrzeżami była czymś niekwestionowanym. Państwa satelickie czasem się buntowały i niekiedy tureckie rządy na wybrzeżu, zwłaszcza na Kau kazie i terenach położonych w głębi lądu, bywały tylko hipotetyczne. Pomimo to Osmanowie mogli wówczas uważać Morze Czarne za swoją własność. Władali jedynymi ważnymi szlakami wodnymi łączącymi ten akwen ze światem zewnętrznym, ujściem Dunaju i cieśninami. Całe po łudniowe i zachodnie wybrzeże było prowincjami imperium, a północ znajdowała się pod ochroną zaprzyjaźnionego państwa muzułmańskie go i pełniła funkcję bufora oddzielającego imperium od niegościnnego stepu. Strategia Turków ograniczała się zatem wyłącznie do defensywy.36 Państwo koncentrowało się na utrzymaniu pełnej kontroli nad dostę pem do morza, posiadaniu silnych twierdz na wybrzeżach i zachowaniu dzikiego charakteru płaskich terenów zwanych Deszt, możliwie jak naj dalej na północ. Mimo że - zgodnie z teorią, która zaczęła zdobywać popularność po analizie niewiarygodnych sukcesów militarnych Osma nów w XIV i XV wieku - Turcy mieli jakoby rozszerzać posiadłości suł tana i przesuwać granicę wpływów islamu, na północy wcale tego nie robili. Zam iast realizować ideologię ekspansji, prowadzili interesy na Morzu Czarnym. Wraz z nadejściem Kozaków wszystko uległo zmianie. Morze i pół nocny step stały się niebezpieczne. Na tych rozległych przestrzeniach lądu i wody trzeba było utrzymywać pokój i wymagało to coraz więcej wysiłku. Morze Czarne przestało być morzem wewnętrznym, akwenem otoczonym ze wszystkich stron ziemiami uznawanymi za części impe rium. Stało się pograniczem. Pod koniec XVII wieku Rosja, rosnąca w siłę potęga z północy, zaczęła, krok po kroku, wykorzystywać te zmiany na swoją korzyść.
Ą. ’> *
'
'
.........
(
i
Książę zapragnął niewielkiego królestwa, gdzie mógłby osobiście spra wować władzę i ferować wyroki. Nie był jednak w stanie określić granic swego państwa i zawsze powiększał liczbę poddanych. Samuel Johnson, 1759
i
Pragnie jednocześnie stworzyć klasę średnią, zachęcić do inwestowa nia obcy kapitał, wprowadzić manufaktury, ustanowić kredyt, upowszech nić papierowy pieniądz, zwiększyć wymianę, obniżyć procenty, budować miasta, tworzyć akademie, zaludnić pustynię, obstawić Morze Czarne wojskiem, unicestwić Tatarów, najechać na Persję, kontynuować agre sywne najazdy na Turcję, zniewolić Polskę i rozciągnąć wpływy na całą Europę.
s
i
Louis Philippe, hrabia de Segur, francuski ambasador w Rosji, o Katarzynie II, 1787
Statki rzucają' kotwice u stóp wąwozów, głęboko wśród zielonych ko tlin (...). Galeria portów i przystani powstała dzięki naprzemiennemu występowaniu cyplów i zatok. Wiele odcinków podobnych do Wzgórz Hudsona, lecz wfpowiększeniu. Morświny baraszkują w błękitach; duże stada gołębi nadi głową wykonują manewry jak w wojsku (...). Nic dziw nego, że carowię zawsze pragnęli stolicy sułtanów. Nic dziwnego, że Rosjanin wśród świerków wzdycha do mirtów. i
{ |
, Herman Melville, na parowcu płynącym w górę Bosforu, 1856
ROZDZIAŁ PIĄTY
Czornoje morie, 1700-1860
Encyklopedia Diderota, wielkie oświeceniowe kompendium wiedzy, zawiera krótką informację na tem at Morza Czarnego. Pont-Ewcin opisa no jako leżący „pomiędzy Małą Tartarią i Czerkiesją na północy, Gruzją na wschodzie, Anatolią na południu i europejską częścią Tbrcji na za chodzie”. A utor hasła dodaje też pożyteczne objaśnienie, że nie jest to dosłowniepont, czyli „most”, jak mógłby zrozumieć tę nazwę bezmyślny francuski dworak, ale „morze azjatyckie”.1 Tak było w latach pięćdziesiątych X VIII wieku. Po stu latach geogra fia z czasów D iderota stała się już nieaktualna. W drugiej połowie XVIII wieku imperium rosyjskie wyparło Turków na południe, a pokonawszy klienta Osmanów, chana krymskiego, poszerzyło swój stan posiadania o ciepłe porty na Krymie. Na zachodzie i wschodzie imperium zaczęło również zjednywać sobie królów i książęta z Bałkanów i Kaukazu, lan sując Rosję najpierw jako protektorkę prawosławia, a później wyzwolicielkę narodów jęczących poó tureckim jarzmem. W połowie X IX wie ku nie można już było określić Morza Czarnego mianem „azjatyckie go”. Akwen leżał wówczas w strefie wpływów Rosji i Turcji osmańskiej, z których pierwsza rosła w siłę, a druga słabła. Stał się drogą wodną, na której spotkały się ambicje imperialne dwóch potęg Europy Wschod niej. Był zatem bliższy znaczeniu słowa pont w rozumieniu dworaka, a nie Diderota. Otwarcie morza na Europę rozpoczęło się od strategicznej zmiany relacji pomiędzy akwenem i stepem. D la Turków polityka utrzymywania pokoju na morzu oraz starania, aby step pozostał niezagospodarowany, były gwarancją bezpieczeństwa od czasu upadku Konstantynopola. D o póki większość zagranicznych okrętów obowiązywał zakaz wstępu na Morze Czarne, a sułtanowi udawało się utrzymywać stabilne stosunki z państwami satelickimi na wybrzeżach, Osmanowie mieli m onopol na korzystanie z zasobów morza, a step eurazjatycki, przemierzany przez koczowników i łupieżcze oddziały Tatarów, stanowił naturalny bufor chro niący imperium przed ambicjami państw z północy. Rosjanie mieli do-
153
154
Mapa 3. Morze Czarne w XVIII i XIX wieku
kładnie odwrotne priorytety. Jak dowiodły ataki Kozaków na morzu, Jlircy byli bezradni wobec zmasowanych najazdów z północnego wybrze ża. Aby jednak do tego morza dotrzeć, Rosja musiała najpierw zająć nie gościnny, trawiasty obszar znajdujący się na jej południowej granicy. Step, zamieszkany przez krążące po nim watahy kozackie, wieśniaków i ko czowniczych Nogajów, a w przeważającej części wyludniony, bardzo dłu go pozostawał źródłem kłopotów. To z „dzikich pól”, jak nazywali go i polscy, i rosyjscy pisarze, bandy Tatarów spadały na wioski chrześcijań skie, a potem znikały z łupami i ludźmi. Mieszkali tam zbójcy i osoby wyjęte spod prawa, a niezadowoleni chłopi, znękani pracą poddańczą, znajdowali bezpieczne schronienie. Najważniejszym rysem polityki Rosji od czasu rządów Iwana Groźne go (1533-1584) do epoki Piotra Wielkiego (1682-1725) były starania, żeby step przeobrazić w obszar o wyraźnie określonym charakterze i pod dający się kontroli, słowem, żeby przekształcić pogranicze w granicę. Plan ten otwarcie przeciwstawiał Rosjan chanatowi krymskiemu, a co za tym idzie, Uircji osmańskiej. To, co na początku było polityką mniej lub bar dziej defensywną, która miała zapewnić państwu bezpieczeństwo, w trak cie XVIII wieku przekształciło się w ideologię ekspansji. Za czasów pa nowania Piotra I, a później w epoce Katarzyny II (1762-1796), Rosja, zafascynowana bez reszty oświeceniowym racjonalizmem, misją cywili zacyjną i równie spragniona podbojów, jak niegdyś starsze potęgi E uro py Zachodniej, postawiła na imperializm. Dążenie do przejęcia kontroli nad stepem przerodziło się w chęć podboju morza, a później, gdy w Ro sji doszła do szczytu wizja jej samej jako następczyni Rzymu, w projekt zagarnięcia cieśnin i obsadzenia tronu wskrzeszonego Bizancjum rosyj skim księciem. Nowe imperium, sięgające przez Morze Czarne do M o rza Śródziemnego, miało krzewić cywilizację na nieoświeconym połu dniu i kontynuować dziedzictwo Konstantyna. W różnych wariantach cel ten wyznaczał kierunek rosyjskiej polityki zagranicznej aż do samego końca, czyli do I wojny światowej, która pogrzebała zarówno carską Ro sję, jak i Tlircję osmańską. Sprzeczność celów obydwu imperiów przesądzała o atmosferze pa nującej wokół morza w XVIII i XIX wieku. Punktami węzłowymi w je go ówczesnych dziejach są traktaty pokojowe, zawierane pomiędzy Tur cją a krajami Europy Środkowej i Rosją. Pomiędzy nimi toczono długo letnie wojny. Traktaty zawarte w Karłowicach i Stambule w łatach 1699 i 1700 świadczą o tym, że potęga turecka zaczęła się chylić do upadku. Osmanowie utracili terytoria w Europie Środkowej na rzecz Austrii, obszary na północny zachód od Morza Czarnego na rzecz Rzeczypospolitej, a skrawek'północno-wschodniego wybrzeża na rzecz Rosji. Trak-
155
tat belgradzki z 1739 roku potwierdził kontrolę Rosji nad ważną twier dzą Azowem i nadał jej ograniczone przywileje handlowe na morzu. W 1774 roku, w traktacie z Kuczuk ICajnardży, Turcy zgodzili się dopu ścić rosyjskie statki kupieckie do wolnej żeglugi na morzu. Przez na stępnych kilkadziesiąt lat koncesję tę rozszerzono także;na inne zagra niczne statki handlowe. Rosnące wpływy Rosji znalazły!potwierdzenie w latach 1829 i 1833. W traktatach z Adrianopola i Hiinkar Iskelesi Turcy przyznali Rosjanom pełne prawa do żeglugi na mcirzu i zapewnili im wolny dostęp do cieśnin. Sułtan zrzekł się także kolejnych terytoriów na północnym wybrzeżu,, uznając protektorat rosyjski ,nad Mołdawią i Wołoszczyzną oraz ustanawiając jednoznaczną granicę na południo wym Kaukazie. . W Hiinkar iskelesi sułtan zgodził się zamykać Dardapele przed stat kami zagranicznymi na żądanie Rosji. Działania cara na fhiskim Wscho dzie były niepokojącym sygnałem dla państw zachodnich. Rosyjskie aspi racje pohamowano w czasie wojny krymskiej. Zagrożonemu sułtanowi przyszły z pomocą Anglia i Francja, które zmusiły Rosję do podpisania traktatu uznającego morze za neutralną przestrzeń międzynarodową, niedostępną dla okrętów wojennych. Po jakimś czasie Rosja wypowie działa warunki porozumienia, wywołując ostatni wielki konflikt rosyjsko-turecki w latach 1877-1878. Carskie wojska przeszły przez Bałkany i zagroziły samemu Stambułowi. Marszowi na stolicę zapobiegła tylko prężna dyplomacja Wielkiej Brytanii. Imperium osmańskie, państwo, które niegdyś budziło strach z racji swej siły, w obliczu roszczeń Rosji okazało się stosunkowo słabe. Sposób postępowania w sytuacji strate gicznej zmiany sił w regionie był podstawowym problemem europejskich dyplomatów i strategów na Bliskim Wschodzie przez pozostałą część XIX wieku i na początku XX.
Morze i step Trudno przecenić rolę pełnego zagrożeń stepu w rosyjskiej polityce podczas dwustu lat, od panowania Iwana Groźnego do rządów Piotra Wielkiego. Sposób postępowania wobec południowych rubieży stanowił najważniejszy element przeobrażania się księstwa w imperium, państwa moskiewskiego we współczesną Rosję. W regionie tym zetknęły się dwie różne koncepcje władzy i społeczeństwa. Na północy istniało zurbanizo wane, militarno-biurokratyczne państwo moskiewskie, powstałe dzięki ściąganiu podatków w iitiieniu chanów mongolskich, a w związku z coraz 156 silniej lansowaną wizją państwa chrześcijańskiego pretendujące do wy
stępowania w roli dziedzica Bizancjum. Na południu krzyżowały się wpły wy licznych ord i chanatów, a ustrój społeczny wspierał się na stosun kach pokrewieństwa wewnątrz tradycyjnych wspólnot, głównie koczow niczych i najczęściej muzułmańskich.2
Prawdziwym powodem konfliktu pomiędzy tymi dwoma systemami nie był jednak żaden z tych elementów, ale odmienne rozumienie pojęć „przemoc” i „własność”. W rozumieniu Moskwy zorganizowana prze moc była monopolem państwa, a wojsk, wystawianych przez możnych podczas kampanii przeciwko wrogim państwom, takim jak Polska i Li twa, używano do ochrony ziem wielkiego księcia oraz terenów jego poddanych. Koczownicy ze stepu, podobnie jak ich patroni, chanowie krymscy, wręcz przeciwnie, bogacili się dzięki takim działaniom, jak plądrowanie miast i wiosek na północy, wymuszanie danin, a nawet zastraszanie potencjalnych partnerów handlowych w celu uzyskania ko rzystniejszych warunków. W XVII wieku chan kiymski był w stanie wystawić armię złożoną z 80 000 jeźdźców, a w niewielkich nawet najaz dach koczowników mogło brać udział 3000 konnych, uzbrojonych w sza ble i luki.3 Zadaniem tego wojska nie była jednak ochrona państwa zwłaszcza że trudno tu mówić o państwie we współczesnym tego słowa znaczeniu - lecz stworzenie możliwości wzbogacenia się pojedynczym żołnierzom i ich przywódcom, a w przypadku najazdów mających na celu pozyskiwanie niewolników o zapewnienie dóbr niezbędnych do handlu wymiennego z najważniejszą siłą po drugiej stronie morza, Tur kami osmańskimi. Słabość państwa moskiewskiego miała doniosłe skutki ekonomiczne i społeczne. Handel nie mógł się rozwijać, a miejscami zupełnie zamie rał. Tiybut płacony chanom uszczuplał zasoby państwowego skarbca. Stra ty w sile roboczej również były znaczne. W samej tylko pierwszej połowie XVII wieku pojmano przypuszczalnie aż 200 0Ó0 słowiańskich chrześci jan, a jeśli nawet porywacze zgadzali się na wykup niewolników - co M o skwa finansowała ze specjalnego podatku publicznego - okup oznaczał dalsze koszty dla państwa.4 Flistoryk Michael Khodarkovsky obliczył, że łączna suma wypłacona przez cara chanowi krymskiemu w pierwszej połowie XVII wieku, obejmująca tiybut, okup i podatki z handlu, wyno siła 6 milionów rubli. Za taką kwotę można było wybudować około 1200 miasteczek.5 Specyficzne relacje z chanami Złotej Ordy zapewniły M o skwie przewagę w regionie, ale najazdy ich następców z Krymu i ze ste pu w niemałej mierze przyczyniły się do opóźnienia urbanizacyjnego i za cofania gospodarczego Rosji na początku epoki nowożytnej (i to mimo że wielu poszczególnych jeńców z pewnością umiało się przystosować do życia w tatarskiej czy tureckiej niewoli).
Przez cały XVI i XVII wiek car usiłował przede wszystkim złagodzić, a później wyeliminować negatywne zjawiska występujące na niebezpiecz nej rubieży, zwanej kraj (któremu to określeniu zawdzięcza swoje miano Ukraina). Ustanowiono państwowy fundusz przeznaczony na wykup jeń ców. Na północnej granicy stepu powstały liczne linie obrony - szańce ziemne, zwalone drzewa, rowy. Do Tatarów krymskich wysyłano posel stwa dyplomatyczne, które usiłowały powstrzymać najazdy rabusiów. Za czasów Iwana Groźnego rosyjska polityka stała się twardsza. Iwan przy jął tytuł cara Wszechrosji - był już nie tylko wielkim księciem państwa moskiewskiego - i wystąpił przeciwko sukcesorom Złotej Ordy. Chanat kazański nad Wołgą padł w 1552 roku, chanat astrachański nad Morzem Kaspijskim w 1.556, a chanat, syberyjski w latach 1581-1598. Z czasem zaprzestano płacenia trybutu. Na nowo podbite ziemie wysłano rosyj skich kolonistów. Nawiązano również oficjalne stosunki z Kozakami. Car uznał autorytet ich przywódców w zamian za ochronę powiększającego się pogranicza. Jeżeli na tym etapie istniała jakaś ideologia podboju, to nie imperial na. Wystąpienie przeciwko sukcesorom Złotej Ordy nie oznaczało walki cywilizacji z barbarzyńcami czy nąwet chrześcijaństwa z islamem. Było to raczej dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa państwu, a jego skut kiem okazało się bardziej zdecydowane parcie na południe i wschód, połączone z rosnącym poczuciem, że to Rosja - nie chanowie - jest praw dziwym spadkobiercą dziedzictwa Mongołów. Do połowy XVII wieku step nie został co prawda w pełni ujarzmiony, ale zmienił się z niebezpiecznego pogranicza w obszar bliższy pojęciu granicy. Nowe linie obronne, przesuwane coraz bardziej na południe, powstrzymywały większe napaści, a oddziały Kozaków, w porozumieniu z Rosją, podejmowały własne odwetowe najazdy na Tatarów. W połowie stulecia przymierze z Kozakami zaporoskimi umożliwiło zajęcie dalszych obszarów na zachodzie. W 1654 roku, po wsparciu powstania kozackie go i wspólnym zwycięstwie w wojnie z Rzecząpospolitą, car zajął wschod nią Ukrainę, łącznie z Kijowem. Od tej chwili jego wpływy sięgały od wybrzeży M orza Kaspijskiego, poprzez step, aż do Dniepru. Obejmowa ły więc w znacznym stopniu dawne terytoria Złotej Ordy. Rosjanie ciąg le jeszcze nie mieli granicy na Morzu Czarnym, ale kontrolowali już dwie główne drogi dostępu do tego akwenu od północy, Don i Dniepr. Dzia łania podejmowane przez kolejnych carów na południowej granicy przy gotowały grunt do największej zmiany na tym morzu od czasów upadku Konstantynopola: pojawienia się zorganizowanej, państwowej floty rzu cającej wyzwanie hegemonii Osmanów.
Flotylla na Morzu Azowskim Kiedy Pioti Wielki wstępował na tron w 1689 roku, jego państwo mia ło bezpośredni dostęp do morza tylko w jednym miejscu - porcie Archangielsk na M oizu Białym, zamarzniętym przez większą część roku. Na Bałtyku panowała Szwecja, Morze Czarne należało do Turcji. W cią gu około stu pięćdziesięciu lat Rosja dotarła nad Bałtyk i stworzyła flotę, która przez Gibraltar mogła przepłynąć na Morze Śródziemne i walczyć aż w Egipcie. Zbudowała porty i zaplecze morskie na całej linii północ nego wybrzeża Morza Czarnego, od Odessy na zachodzie, przez Sewa stopol na Krymie, aż do Noworosyjska na wschodzie. Krótko mówiąc, stała się europejską potęgą morską, i to taką, która była w stanie rozpo cząć walkę o odebranie Stambułowi pełnej kontroli nad morzem. Piotr uważał, żę potęga Rosji zależy od wywalczenia dostępu do Mo rza Czarnego. Osjabiłoby to Turcję i chanat krymski, zabezpieczyło nowe nabytki na południu i umocniło jej pozycję w regionie. Początek tych działań okazał się jednak niepomyślny. Pierwsze próby zyskania punktu oparcia na wybrzbżu skończyły się całkowitym niepowodzeniem. Skut kiem kampanii 1695 roku, której celem było zdobycie tureckiej twierdzy Azow, był pogrom sił rosyjskich i kozackich. Arlnię lądową Osmanów i ich sprzymierzeliców wspierała flota, drogą morską zaopatrywano rów nież garnizony. P(j> tej konfrontacji car przekonał się, że powodzenie Rosji na południu zaleiiy przede wszystkim od zdolności stawienia czoła Turcji na morzu. ) Głównym celem militarnym był Azow. Twierdza strzegła dolnego bie gu Donu i uniemożliwiała Rosjanom dostęp do Morza Azowskiego, a co za tym idzie, i do Morza Czarnego. Rosyjskie statki, które chciałyby prze płynąć przez ujście rzeki, musiałyby najpieiw zdobyć fortecę. Krótko po nieudanym ataku Piotr rozpoczął przygotowania do nowej kampanii. W pobliżu Moskwy powstawały kanonierki i galery na wzór holenderski, które przewożonp w częściach lądem do Woroneża nad górnym Donem. Do lata 1696 rol|u Piotr stworzył flotyllę liczącą dwadzieścia kilka okrę tów wojennych ¡ mniejszych jednostek. Na początku maja statki rosyj skie, wraz z małym oddziałem łodzi kozackich, opuściły Woroneż i po płynęły w dół Donu w kolejnej wyprawie na turecki garnizon. Admira łem całej floty był Szwajcar, François Lefort, a Piotr osobiście zajął niższe stanowisko dowodzącego dywizją galer.6 Jeszcze przed pojawieniem się sił rosyjskich łodzie kozackie zaatako wały statki tureclde, uniemożliwiając im zaopatrzenie garnizonu. Pod koniec czerwca cała armada dotarła do Morza Azowskiego. Pojawienie się sił rosyjskich, równolegle z nieprzerwanymi atakami Kozaków na
159
morzu, odwiodło statki tureckie stacjonujące przy ujściu rzeki od próby przebicia się do twierdzy. Siły lądowe podjęły oblężenie i w ciągu mniej więcej miesiąca garnizon skapitulował. A zow ju ż wcześniej zdobyli sami Kozacy, w 1637 roku, ale różnica między zwycięstwami była ogromna. Kozacy zajęli wówczas fortecę i oferowali ją carowi Michałowi Romano wowi, lecz władca odmówił, bojąc się, że przyjęcie daru spowoduje po ważniejszy konflikt z Turcją, wojnę, która z pewnością skończy się prze graną Rosji. W nuk Michała samodzielnie zdobył twierdzę, w niemałym stopniu dzięki swojej niedawno powstałej flocie. Sukces kampanii azowskiej sprawił, że kontynuowano tworzenie floty z jeszcze większym zapałem, tym bardziej że - zgodnie z warunkami rozejmu z Osmanami z 1698 roku - Rosjanie mogli wodować nowe statki na Morzu Azowskim. W stoczniach W oroneża i innych miejscach w po bliżu ujścia D onu okręty wojenne powstawały w niewiarygodnym tem pie. Większość starych galer, które wzięły udział w kampanii Piotra, za stąpiono żaglowcami wyposażonymi w działa, do pięćdziesięciu ośmiu na jednostce. W 1699 roku nowo powstała flota rosyjska składała się z dziesięciu statków i dwóch galer, do 1702 miała już dodatkowo piętna ście okrętów wyposażonych w działa. Ogółem, w latach 1695-1711, w dół D onu i jego dopływów spłynęło pięćdziesiąt osiem okrętów wojennych.7 Pod kierownictwem brytyjskiego inżyniera rozpoczęto realizację ambit nych planów przekopania kanału pomiędzy Wołgą a Donem.8 Projekt połączenia M orza Czarnego z Kaspijskim rozpatrywał', niegdyś także Turcy. Piotr wprowadzał |w życie umiejętności nabyte w czasie sławetnej podróży do wielkich stoczni w Europie Zachodniej pod koniec lat dzie więćdziesiątych XVII wieku. Przez pierwsze dwadzieścia lat X VIII wieku Piotr często zmieniał kie runek swoich zainteresowań. W długotrwałej wojnie ze Szwecją teatr działań znajdował się niebezpiecznie blisko nowej stolicy, Sankt Peters burga. Nie żałowano pieniędzy, aby wzmocnić rosyjską flotę na Bałtyku, która ostatecznie stała się podstawą morskiej potęgi imperium. Projekt budowy floty południowej szybko upadł. Statki gniły w porcie, a plan przekopania kanału zarzucono z powodu braku śroclkpw. Rosjanie ni gdy nie przepłynęli poza płycizny M orza Azowskiego - dostępu na M o rze Czarne broniła turecka twierdza w Cieśninie Kerczęńskiej. Zdobycie fortecy Azow było spektakularnym zwycięstwem, ale wysił ki Piotra, żeby powtórzyć ten sukces gdzie indziej, skończyły się kata strofą. W 1710 roku car zawarł przymierze z Dimitrie Gantemirem, ho spodarem mołdawskim i teoretycznie lennikiem Turcji, wymierzone prze ciwko sułtanowi. Zwycięstwo mogło oznaczać faktyczną niezależność 160 sprzymierzonej'z Rosją Mołdawii i nieograniczony do|,tęp do Dunaju. i
Wojna była krótka. Armia turecka błyskawicznie pokonała połączone siły Rosji i Mołdawii. Pokój prucki, podpisany w 1711 roku, miał poważ ne konsekwencje dla obu stron. Mołdawscy hospodarowie stracili prawo do samostanowienia w polityce wewnętrznej; od tej pory Stambuł wysy łał tam administratorów mianowanych w stolicy. (Podobne rozwiązanie, znane jako system fanariocki, zastosowano na Wołoszczyźnie w 1716 10; ku.) Rosja zapłaciła za klęskę utratą wszystkich posiadłości nad morzem oraz koniecznością zatopienia floty azowskiej. Część statków trafiła w ręce TUrków, pozostałe zniszczono. Twierdza Azow wróciła do sułtana. Rosyjska obecność morska na południu znalazła się praktycznie w punk cie wyjścia sprzed piętnastu lat. A jednak eksperymenty Piotra na Donie i Morzu Azowskim nie po szły na marne. Flota azowska udowodniła raz na zawsze, że Osmanów można pokonać, umiejętnie łącząc siły morskie i lądowe oraz kierując je przeciwko najważniejszym twierdzom na północnym wybrzeżu. Prawdzi wą przyczyną niepowodzenia kampanii 1710-1711 był fakt, że Piotr i Cantemir zdecydowali się stawić czoło Turkom na otwartym polu, zamiast przedsięwziąć skoordynowany atak na lądzie i morzu wymierzony w kon kretny cel, tak, jak w przypadku Azowa. Słabość Osmanów na morzu była ewidentna od czasu kampanii kozackich w XVII wieku, ale od mo mentu powstania floty azowskiej stało się jasne, że Rosja może również pokonać Turcję w zaplanowanej operacji, a nie tylko dzięki przypadko wi, jak udawało się wcześniej kozackim rabusiom. Istnienie floty przeko nało również szlachtę i urzędników, że technologia europejskiego szkutnictwa, a nawet europejscy kapitanowie i żeglarze są niezbędni do mo dernizacji rosyjskich wojsk. Rządy bezpośrednich następców Piotra to częste podboje i kapitula cje twierdz, a także całych terytoriów. Rosja zainicjowała kolejny atak na TUrcję oraz chanat krymski w 1736 roku i ponownie zajęła Azow, a także twierdzę Oczaków przy ujściu Dniepru. Jednak w kładącym kres wojnie traktacie pokojowym została zmuszona do odstąpienia od swoich zdoby czy terytorialnych, a chociaż zatrzymała Azow, zgodziła się rozm onto wać urządzenia obronne twierdzy i nie trzymać na morzu okrętów wo jennych. Dopiero za czasów Katarzyny II w pełni zrealizowano cele kampanii Piotra na południu. Wielka zmiana polegała na tym, że podstawą wszel kich działań polityki Rosji stał się zdeklarowany imperializm, w dużo większym stopniu niż do tej poiy. Na przełomie wieków XVII i XVIII „dzikie pola” zostały oswojone, jeśli nie ujarzmione, i nie zagrażały dłu żej carstwu, Ukrainę na wschód od D niepru włączono do państwa rosyj skiego - wówczas już imperium - a następcy Piotra dodali do tego jesz-
cze niewielki kawałek stepu na północ od Krymu, sięgający niemal po sam Dniestr. Najazdy Tatarów osłabły, a Kozacy stali się skutecznym, chociaż niestałym, sojusznikiem na granicy. Jednak dla Katarzyny i jej doradców, zwłaszcza dla pełnego energii i rozmachu księcia Grigorija Potiomkina, punktem kulminacyjnym modernizacji Rosji było nie tylko opanowanie stepu. Marzyło im się usunięcie Turków raz na zawsze i przy wrócenie chrześcijańskiej zwierzchności nad Konstantynopolem. Ważnym krokiem na drodze do realizacji tego planu było wywalczenie kontroli nad morzem. W 1768 roku Katarzyna rozpoczęła pierwszą z dwóch wojen przeciwko Tlircji rozegranych w czasie jej panowania. Siły lądowe opanowały całe południowo-zachodnie wybrzeże, okupując Mołdawię i Wołoszczyznę; inny oddział skierował się na południe w stronę Krymu i błyskawicznie pokonał arm ię:chana krymskiego. Najbardziej spektaku larnym posunięciem Katarzyny w tej wojnie było wysłanie floty bałtyckiej, dumy rosyjskiej żeglugi od czasów Piotra, okrężnym szlakiem wokół Eu ropy na Morze Śródziemne i, w niespodziewanym ataku, zatopienie więk szości tureckich statków na Morzu Egejskim w lecie 1770 roku. Wojna zakończyła się w Iipcu 1774 roku pokojem w Kucziik Kajnardży. Rosja zyskiwała kilka ważnych twierdz morskich, w tym Azow i Ta ganrog nad M orzem Azowskim (co dawało jej praktycznie całkowitą kontrolę nad akwenem), Kercz i Jenikale nad Cieśniną Kerczeńską (co otwierało bezpieczną drogę na M orze Czarne) i Kinburn przy ujściu D niepru (co zabezpieczało drogę między ujściem tej rzeki a pełnym morzem). W czasie pokoju rosyjskie statki mogły spływać w dół Donem łub Dnieprem, dwoma najważniejszymi szlakami północnymi, i wpływać na morze. Rosyjskie statki handlowe otrzymały prawo „wolnej i swobod nej” żeglugi po morzu i przez cieśniny na Morze Śródziemne. Rosja zdo była bezpieczne punkty oparcia na całym północnym wybrzeżu. Wpływy sułtana zostały ograniczone do kontroli nad zaledwie kilkoma fortecami i tytułu przywódcy religijnego, czyli kalifa, muzułmańskich Tatarów.
Kleopatra przyjmuje hołdy w czasie podróży na południe
162
Po militarnym zwycięstwie Katarzyny w pierwszej ważnej wojnie z suł tanem i dyplomatycznej wiktorii odniesionej w traktatach z Kucziik Kajnardży ekspansja Rosji na nowo pozyskanych terenach postępowała bły skawicznie. Kozaków zaporoskich, formalnie sojuszników, podporząd kowano rosyjskiemu imperium. Siedzibę ich władz na dnieprzańskiej wyspie zniszczono w 1775 roku, dzięki czemu cała rzeka znalazła się pod kontrolą Rosji. Krym, długo zależny od Turcji, uzyskał w traktacie poko-
jowym prawo do samostanowienia, lecz ów nowy status miał jedynie maskować wpływy rosyjskie. W 1783 roku Katarzyna oficjalnie włączyła ten region do swego państwa, wydając po prostu oświadczenie, że chan i jego ludzie są od tej chwili poddanymi cara Rosji. Pretekstem była nie zdolność Tatarów do samodzielnych rządów, mimo' iż chanowie wcale nie prosili o niepodległość narzuconą im dziesięć lat wcześniej. W rezul tacie Rosja jeszcze bardziej zbliżyła się do morza, a wpływy Turcji na północnym wybrzeżu zmalały. O tym, w jakim stopniu pogranicze stało się częścią rosnącego imperium europejskiego, można się było przeko nać zaledwie kilka lat później. ; Katarzyna zapragnęła dokonać inspekcji nowych posiadłości i w pierw szej połowie 1787 roku udała się w podróż z Śt Petersburga na Krym. Owa wyprawa zasługuje na zaliczenie w poczet największych demonstracji monarszego majestatu doby absolutyzmu oświeconego. W orszaku cary cy znalazł się między innymi Louis Philippe, hrabia de Segur, fraricuski ambasador na dworze rosyjskim, który zawarł słynny opis tej podróży w swych pamiętnikach.9 Segur znał wszystkie ważne osobistości swoich czasów. Waszyngtona, Kościuszkę i La Fayette’a (który był jego krewnym) spotkał podczas pełnienia służby oficerskiej w Armii Kontynentalnej; korespondował z Fryderykiem Wielkim i Józefem II; był członkiem dworów Ludwika XV i Ludwika XVI. Jednak czas spędzony z „Kleopatrą Północy”, jak ją nazywał, niepodobny był do niczego z jego wcześniejszych doświadczeń. „Nic mniej nie przypomina zwykłego wyjazdu niż wyprawa dworu pisał. - Podróżując samemń, widzi się ludzi, kraje, obyczaje takimi, jaki mi są w rzeczywistości, ale kiedy towarzyszy się ekskursji monarchy, wszystko, co się zobaczy, jest spreparowane, ubrane w kostium i upięk szone jak na wystawie. W takich okolicznościach słowa i czyny ludzi mają w sobie niówięcej szczerości niż oświadczenia polityków.”10 W styczniu 1787 roku z St Petersburga wyruszył ruchomy dwór. Kata rzynę, jej licznych gości oraz ich służbę wiozło czternaście karet i niemal dwieście sań. N e| każdym postoju czekały setki świeżych koni, zaprzęga nych na następny etap podróży. Z powodu srogiego mrozu wszyscy byli opatuleni w niedźwiedzie skóry, ubrani w futra i sobolowe czapy, które podskakiwały im!na głowach, kiedy całe to towarzystwo pędziło zamarz niętymi drogami. Katarzyna wstawała codziennie o szóstej rano, nara dzała się ze swyfhi ministrami, jadła śniadanie i'o dziewiątej wyruszała. Dawało jej to mńóstwo czasu na poznawanie poddanych, gromadzących się przy wjazdach do miast, aby obserwować cały spektakl. Segur uważałj że pokaz ten miał nie tylko n a1celu uczczenie triumfu nad barbarzyńskimi Turkami, ale również udowodnienie nowym podda1 I 'f i)
163
nym Katarzyny, a także zagranicznym gościom, że Rosji a już na pew no jej carycy - nie można dłużej zaliczać do dzikich ludów świata. „Zda wała sobie sprawę, że wielu ludzi, zwłaszcza we Francji i Paryżu, ciągle uważa Rosję za Azję - biedną, pogrążoną w ignorancji, ciemnocie i bar barzyństwie. Mylili nową i europejską Rosję z azjatyckim i dzikim pań stwem moskiewskim.” Przepych orszaku miał za zadanie przekonać kogo trzeba, że „niewielkie gospodarstwo” carycy, jak je nazywała, czyli jej cesarstwo, jest w trakcie mpdernizacji i z tego powodu do oświeconego państwa przyłączono część
uliczkach wokół pałacu, gdzie miejscowi Tatarzy i sklepikarze przygląda li im się ze zdumieniem. Później przyszła kolej na odwiedziny nowo po wstałej bazy morskiej w Sewastopolu. Katarzynę uczczono tam salutem niewielkiej floty rosyjskiej stojącej w porcie, nie zważając na tureckie statki zakotwiczone dalej od wybrzeża. W połowie lata caryca, zmęczo na podróżowaniem, wydała rozkaz powrotu do St Petersburga, do któ rego przybyła w lipcu. Segur wrócił później do Francji, w sam środek koszmaru francuskiej rewolucji. Barbarzyństwo ulic Paryża, jak później wspominał, ostro kon trastowało z dostojeństwem wyprawy Katarzyny na południe. Rosja do konywała radykalnej transformacji od zacofania do cywilizacji dokład nie w tym samym czasie, kiedy centrum myśli i kultury oświecenia wyda wało się zmierzać w przeciwnym kierunku. „Kiedy opuściłem ów magiczny krąg, nigdy już więcej nie widziałem takiego nagromadzenia zadziwiających zjawisk, jak w czasie tej pełnej triumfu i romantycznej podróży; niespodziewanie stworzone floty, szwa drony Kozaków i Tatarów przybyłych z odległych części Azji, oświetlone drogi, góry stojące w ogniu, olśniewające pałace, ogrody powołane do życia nocą, dzikie jaskinie, świątynie Diany, zachwycające haremy, ko czownicze plemiona, wielbłądy kroczące przez pustynię, hospodarowie Wołoszczyzny i zdetronizowani książęta Kaukazu oraz prześladowana Gruzja - składali hołdy i zanosili błagania do Królowej Północy.”15 Ro mantyczna legenda awanturniczego życia nad Morzem Czarnym prze obraziła się w mozolny marsz historii. Segur nie mylił się co do najważniejszych zmian zachodzących na pół nocnym wybrzeżu, ale jedna z najbardziej znaczących w życiu społecz nym na nowo podbitym stepie zaszła na ponad dziesięć lat przed podró żą Katarzyny. Nomadyzm na wielką skalę, styl życia, który niewiele się zmienił od czasów starożytnych Scytów, ustąpił na rzecz życia osiadłego, uprawy roli i kolonizacji dotowanej przez państwo. Przesądziła o tym masowa ludzka migracja. Był to tragiczny w swej wymowie akt, nie mniej godny uwagi niż podróż carycy w 1787 roku.
Ucieczka Kałmuków Pewnego wieczoru podczas podróży Katarzyny na południe hrabia Segur i cesarz Austrii Józef II udali się na przechadzkę w świetle księży ca. Obserwując wielbłądy i pasterzy leniwie snujących się po stepie, hra bia powiedział do cesarza: „czuję się tak, jakbym w jakiejś baśni z tysiąca i jednej nocy spacerował wraz z kalifem Harunem ar-Raszidem”.
165
Wkrótce dziwny dźwięk przeiwał ich dumania. Cesarz przetarł oczy i próbował coś dojrzeć w ciemnościach. „Prawdę mówiąc, nie wiem, czy to jawa, czy pańskie nawiązanie do baśni z tysiąca i jednej nocy tak na mnie wpłynęły - powiedział. - Spójrz.” Segur odwrócił się w stronę wskazaną przez władcę i zobaczył duży namiot sunący bez niczyjej pomocy przez trawiastą równinę. Chcąc wyjaśnić zagadkę, podeszli bliżej i ujrzeli trzy dziestu ludzi przenoszących w nowe miejsce swój ruchomy dom umoco wany na drewnianych kijach. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Ludźmi tymi byli „dzicy ICałmucy”, jak nazwał ich Segur, „bardzo przy pominający Hunów, których brzydota w niegdysiejszych czasach była równie przerażająca, jak słynny miecz ich dzikiego władcy, Attyli”.16H ra bia zapewne nie wiedział, że byli oni również ostatnim reliktem ludów panujących niegdyś nad ziemiami na północnym wschodzie Morza Czar nego, aż po Morze Kaspijskie. Niecałe dwadzieścia lat przed tym spo tkaniem większość z nich opuściła ów region, porwana ostatnią, dram a tyczną falą wędrówki po eurazjatyckim stepie. Kałmucy byli koczowniczym ludem mongolskim wyznającym buddyzm tybetański, którzy w połowie XVII wieku wywędrowali z zachodnich Chin.17Ich tradycyjnym pastwiskom potrzebnym do wykarmienia ogrom nych stad koni, owiec i bydła zaczęło zagrażać sąsiedztwo ludów muzuł mańskich, w związku z czym, podobnie jak wielu migrantów przed nimi, od Scytów do średniowiecznych Mongołów, zaczęli przesuwać się na za chód, ku ziemiom położonym między Wołgą i Donem oraz powyżej tych rzek. W poszukiwaniu nowych pastwisk brało udział ponad ćwierć milio na ludzi. W XVII wieku prawie nic nie stało im na drodze. Kontrola państwa nad większą częścią stepów czarnomorskich, zwłaszcza na wschodzie, była słaba. Polityka Rosji na tych ziemiach ograniczała się do zawierania przy mierzy z miejscowymi władcami tureckimi i Kozakami. Pojawienie się Kałmuków miało poważne konsekwencje. Wyparli oni lokalnych, koczowni czych sojuszników Rosji i sprawili, że obszar graniczny na południu stał się podatny na najazdy licznych grup z zachodu, czasem aż z Krymu. W zimie z przełomu lat 1636 i 1637, na wieść o nieuchronnie zbliżającym się ataku Kałmuków, inna grupa pasterzy tureckich, Nogajowie, przepłynęła przez Don i schroniła się na Krymie. Ich migracja na zachód ułatwiła zapewne Kozakom dotarcie do twierdzy azowskiej w 1637 roku. Podobnie jak w przeszłości, car zdawał sobie sprawę, że powinien za wrzeć pokój ze swoimi nowymi sąsiadami na południu. Po aneksji U kra iny w 1654 roku Rosja potrzebowała silnych sprzymierzeńców, aby zapo biegać zagrożeniom, jakie stanowili Tatarzy krymscy, Polacy na zacho dzie, a jeszcze dałej - Turcy. Podpisano ugodę, zgodnie z którą Kałmucy
zobowiązali się v -.piurać rosyjskiego cara w zamian za opłacanie prze zeń kałmuckich i-nożnych i ochronę przed lokalnymi najeźdźcami. Ce lem Rosji było sprowadzenie Kałmuków do rzędu lojalnych poddanych. Zamierzała to opa osiągnąć, wyodrębniając i obdarzając przywilejami jednego spośród wielu lokalnych władców, doprowadzając tym samym do wytworzenia centralnego ośrodka władzy, nie istniejącego w trady cyjnie rozproszonym społeczeństwie pasterskim. Sprawy nigdy nie ukła dały się jednak tąk gładko, jak pragnęliby carowie. Kałmucy często pro wadzili podwójną grę i przymierze z Rosjanami nie przeszkadzało im handlować końmi z Tatarami krymskimi. Kiedy Moskwa protestowała, koczownicy odpowiadali, że przymierze jest umową pomiędzy dwoma równorzędnymi i suwerennymi państwami, a nie pomiędzy panem i pod danymi. W następnym stuleciu stosunki uległy istotnej zmianie. W miarę jak rosła siła Rosji, a step przestawał być takim zagrożeniem, jak za czasów państwa moskiewskiego, potrzeba ruchomych sił chroniących granicę malała. Zajęcie Azowa przez Piotra i stosowanie przez Rosjan nowych technologii wojskowych, zwłaszcza ciężkiej artylerii, oddaliło niebezpie czeństwo ze strony Tlirków i groźbę sporadycznych najazdów z południa. Spokój na pograniczu przyciągał osadników, zachęcanych też przez rząd do przenoszenia się w region między Donem a Wołgą. Prawosławna lud ność słowiańskojęzyczna osiadła na tych terenach miała się coraz lepiej, w miarę jak pojawiali się tam handlarze i ludzie interesu pragnący wyko rzystać nowe możliwości. Przedsięwzięcia państwowe, winnice, fabryki jedwabiu i kopalnie soli przyciągały rosyjskich robotników wraz z rodzi nam i.18 Rolnicy zaczęli na stepie orać ziemię i pastwiska żywiące niegdyś kałmuckie stada zwierząt zmieniły się w pola uprawne. Podobnie jak na amerykańskim Dzikim Zachodzie, stosunki pomię dzy osadnikami a koczownikami były napięte. Kałmucy, tak jak i inni nomadzi na tych terenach, cyklicznie najeżdżali wioski stepowe. Obec nie mieszkali w nich głównie nowo przybyli osadnicy rosyjscy, którzy uzna wali takie zbrojne ataki za pospolitą grabież. Niektórzy z Kałmuków, uzależnieni od subwencji rządu rosyjskiego, porzucali wędrowne życie na rzecz skromnej egzystencji w intensywnie rozwijających się miastach pogranicza, na najniższym szczeblu w hierarchii nowego społeczeństwa. Utrzymywali się głównie z połowu lyb. Nawet wówczas, jak zauważył pewien podróżny, „ich niekontrolowane i włóczęgowskie zwyczaje” po wodowały, że nie umieli się należycie zachowywać w rolniczych osadach.19 Widywano jeźdźców „galopujących ulicami miasta lub wylegujących się w miejscach publicznych (...). Podobnie jak inne koczownicze plemiona, byli tak przyzwyczajeni do swobodnego, wędrownego tiybu życia, że tyl-
ko skrajne ubóstwo mogło ich zmusić do uprawiania zienri i zamieszka nia w jakiejś zorganizowanej społeczności. ^ Współpraca Rosjan z Kałmukami była początkowo korzystna dla obu stron. Państwo rosyjskie zapewniało nomadom ochronę wójskową i opła cało ich przywódców, w zamian za co Kałmucy dostarczali żołnierzy do ochrony południowej granicy i podwód dla rosyjskiej kawalerii. Pod ko niec XVIII wieku wszystko się zmieniło. Pastwiska szybko znikały pod pługami. Wrodzy koczownikom osadnicy wyśmiewali sięŁz ich tradycji. Przedstawiciele rządu rosyjskiego podsycali konflikty wewnętrzne, któ re dziesiątkowały populację kałmucką i niszczyły ich wspólne instytucje. Misjonarze wspieranego przez państwo Kościoła prawosławnego oraz ewangeliccy koloniści niemieccy w południowej Rosji usiłowali nawrócić Kałmuków i, jak zastanawiał się jeden z nich, być może nawet „zmienić ich w Rosjan lub Niemców”.21 Kurczenie się pastwisk przyczyniało się do zmniejszenia stad, co z kolei zubożało tych, którzy zdecydowali się pozo stać przy koczowniczym trybie życia. W śród Kałmuków niezadowolonych z postępu cywilizacyjnego od dawna rozlegały się głosy o powrocie do zachodnich Chin, jawiących im się teraz jako idylliczna kraina pełna ogromnych pastwisk, rzek o krysta licznie czystej wodzie i pozbawiona osadników. Za każdym razem, kiedy omawiano kwestię emigracji, daiy i pochlebstwa Rosjan, a także zagro żenie ze strony wrogich koczowników ze wschodu powodowały zwykle, że.nie podejmowano żadnych decyzji. Jednak pod koniec 1770 roku wódz Kałmuków, chan Ubaszi, wystąpił wobec nich z odważną propozycją. Niechaj wszyscy zwiną namioty i pognają bydło na wschód, z powrotem na ziemie przodków. , Następstwem tej inicjajtywy był exodus na ogromną skałę. W styczniu 1771 roku, dokładnie na szesnaście lat przed triumfalną krymską podró żą Katarzyny, ogromna, frzystutysięczna rzesza ludzi, wioząc dziesiątki tysięcy namiotów i pędząc dziesięć milionów owiec, bydła, koni i wiel błądów, wyruszyła w podróż do Chin oddalonych o 3000 kilometrów.22 Widok ten musiał zapierać dech w piersiach. O rdę prowadził główny lama i inni przywódcy religijni, a za nimi podążał chan i jego świta. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni ubrani byli w najlepsze stroje, a dowodem ich zamożności miały być ozdoby wplecione w końskie grzywy, czerwone wstążki i srebrne dzwoneczki. Juczne wielbłądy, przystrojone jaskrawy mi derkami zwieszającymi się aż do ziemi, w miarowym;' rozkołysanym truchcie niosły zwinięte namioty i przedmioty domowego! użytku. Dzieci kurczowo czepiały się chwiejnej sterty. Biedniejsze rodzipy transporto wały swoje dobra na drewnianych wozach albo mułach. Ogromne, hałaś168 liwe stada szły z tyłu, poganiane przez uwijających się k iło nich człon
ków eskorty. Na obrzeżu grupy młodzi mężczyźni polowali z psami lub celowo zostawali z tyłu, aby dogonić główną kolumnę, ścigając się w peł nym galopie. Cały ten tłum zajmował wielokilometrową przestrzeń.23 H i storia ucieczki Kałmuków tak urzekła angielskiego pisarza, Thom asa De Quinceya, że stworzył zbeletryzowany opis ich podróży, którą uważał za pełną majestatu i pierwotnej mocy: „w jedności kierunku łączącego te miriady istnień i w ślepym, ale nieomylnym celu na tak odległej trasie, jest coś, co przywodzi na myśl potężny instynkt, który popycha do migra cji jaskółki i lemingi, albo śmiercionośny nalot szarańczy”.24 (Uprzedze nia D e Quinceya nie różniły się zbytnio od poglądów Greków na temat Scytów czy opinii Rosjan o ich koczowniczych sąsiadach.) W połowie stycznia wieści o migracji Kałmuków dotarły do St Peters burga. Katarzyna, zaniepokojona, że mogłaby stracić tylu poddanych na rzecz obcego państwa, rozkazała swoim zarządcom zatrzymać uciekinie rów. Zadanie miał wykonać specjalny oddział dragonów i Kozaków. Z a nim jednak żołnierze puścili się w pogoń wczesną wiosną, Kałmucy byli już zbyt daleko, a słabo wyekwipowane oddziały rosyjskie nie potrafiły poradzić sobie z ludźmi, którzy mogli się żywić bydłem z własnych stad. Rosjanie byli jednym z najmniejszych zmartwień imigrantów. W czasie wędrówki często atakowały ich bandy wrogich koczowników, zwłaszcza Kazachów, z zemsty za identyczne najazdy na ich własne stada i nam io ty. (Przypuszczalnie z Kałmukami jechało około 1000 zakładników ka zachskich pojmanych zaledwie rok wcześniej.)25 W ostatniej, zaciętej bitwie na granicy Chin, cljan Ubaszi poprowa dził swój lud do zwycięstwa w nocnym ataku na siły kazachskie. Drzwi do Chin stanęły otworem, Kałmucy wrócili na pastwiska przodków. K ata rzyna gwałtownie protestowała wobec chińskich władz i starała się do prowadzić do zwrotu poddanych, ale cesarz z dynastii Qing odmówił, uparcie twierdząc, że znaleźli się pod jego panowaniem z własnej, nie przymuszonej woli.26 Szybko utworzył z nich żołnierzy pogranicza, dzię ki czemu koczownicy pełnili w nowej ojczyźnie tę samą funkcję, co wcześ niej u carów. Niestety liczba Kałmuków, którym udało się dotrzeć do królestwa Qingów, była mocno zmniejszona. Podczas ośmiu miesięcy wę drówki zmarło dwie trzecie jej uczestników.27 Ci, którzy przetrwali, jak zapisał współczesny obserwator, „znajdowali się w skrajnej nędzy”.28 Nie wszyscy jednak Kałmucy uciekli. W 1790 roku niemiecki przyrod nik, Peter Simon Pallas, donosił o 8229 namiotach i około 50000 ludzi na zachodnim brzegu Wołgi, w rejonie dzisiejszej Republiki Kałmucji na terenie Rosji.29 Nielicznych można było spotkać nawet nad Dniestrem. To właśnie na takich Kałmuków, a nie tych „prawdziwych”, natknęli się Segur i Józef II, jeśli nie byli to czasem Nogajowie. W następnych dzie-
sięcioleciach podróżnicy nadal będą obserwować niewielkie grupy praw dziwych koczowników. Garstka, która nadal żyła na stepie według zwy czajów przodków, była uosobieniem malowniczego niepokoju, ostatnim elementem dzikiego krajobrazu, który miał wkrótce ustąpić miejsca cy wilizacji. Segur otrzymał nawet na pamiątkę od księcia Potiomkina oso bliwy prezent, młodego chłopca kałmuckiego imieniem Nagun - „najniezwyklejszą małą figurkę chińską, jaka kiedykolwiek istniała”. Hrabia nauczył go czytać i opiekował się nim przez pewien czas, lecz później, przed powrotem do Francji, zostawił go, jak się to robi z niechcianym już zwierzątkiem.30 Nagun był nawet większą osobliwością, niż Segur mógł przypuszczać. W czasie, kiedy hrabia przem ierzał czarnomorski step w świcie Katarzyny, długa era nomadów już się zakończyła.
Sezon w Chersoniu Stopniowe przechodzenie ludzi stepu od życia koczowniczego do osiadłego, rozwój miast i pojawienie się Rosji jako znaczącej siły nad Morzem Czarnym dostarczyły europejskim kupcom bodźca do tworze nia powiązań handlowych z nowo powstałymi portam i na północnym wybrzeżu. Mimo że formalnie statki europejskie nadal miały zakaz wstę pu na morze, mogły ominąć to ograniczenie, wywieszając rosyjską flagę. Nie tylko kupcy, ale i państwo rosyjskie czerpało z tego korzyści. Załogi i statki pływające pod rosyjską banderą mogły w razie wybuchu wojny zostać zarekwirowane przez wojsko. Dla floty stale cierpiącej na braki w załodze i zao p atrzen iu było to błogosław ieństw o.31 Od końca X VIII wieku morze znów się powoli stawało częścią europejskiej a w przypadku niektórych towarów właściwie globalnej - sieci handlo wej, która przestała istnieć od czasów upadku włoskich kolonii handlo wych w XV wieku. Pod rządami Potiomkina Rosja rozpoczęła budowę nowoczesnych obiektów portowych w Chersoniu nad Dnieprem. To nowe miasto stało się główną siedzibą rosyjskiej marynarki wojennej, a także jednym z więk szych centrów gospodarczych. Wzniesiono tam magazyny i zaproszono ludzi interesu z Europy, aby przyjrzeli się bogactwom niedawno podbi tego stepu, gdzie coraz więcej ziemi szło pod uprawę pszenicy. W 1780 roku pierwszy rosyjski statek, z ładunkiem solonej wołowiny, wypłynął z Chersonia do Tulonu. Przynęta została rzucona.32 Początkowo jednak handel w tym regionie był ryzykownym przedsięwzięciem, nie tylko z po wodu stałych napięć politycznych pomiędzy Rosją a Turcją, ale także ze 170 względu na niepewność pracy i życia w miejscu, które ciągle uważano za
położone niebezpiecznie blisko końca świata. Oficjalna aneksja Krymu i ostentacyjna podróż Katarzyny sprawiły, że druga wojna z sułtanem wisiała na włosku, a przeszkody piętrzące się przed ewentualnymi śmiał kami - skompletowanie statków i załóg, przewóz towarów na niegościn ne morze oraz negocjacje z nieprzewidywalnymi urzędnikami tureckimi - zniechęcały. Jedną z osób, ątóre najlepiej orientowały się w całej sytuacji, był Antoine lgnące Anthoine de Saint-Joseph. Anthoine zaryzykował dobre imię oraz majątek i zdecydował się zostać pierwszym człowiekiem inte resu, który nawiązał stałe kontakty z portami rosyjskimi. Celem Francu za było stworzenie sieci powiązań gospodarczych między czarnomorski mi miastami rosyjskimi a Morzem Śródziemnym, ta zaś miała być drogą do wzbogacenia jego ojczyzny i uzyskania przez nią pozycji jedynego pośrednika handjowego między carami a resztą świata. We wczesnych|atach osiemdziesiątych XVIII wieku Anthoine, na zle cenie rządu francuskiego i rosyjskiego posła w Stambule, miał ocenić realność francuskjp-rosyjskiej współpracy handlowej, a także, jeśli się da, wysłać ekspedycję, która wyruszyłaby drogą morską z Marsylii i wróciła z rosyjskimi towarami. Była to właściwa osoba na właściwym miejscu. Francja stała się f|ajwiększym sojusznikiem Rosji w Europie Zachodniej i protektorzy A n|hoine’a cieszyli się łaskami dworu francuskiego. On sam pracował dlą jednego z największych przedsiębiorstw handlowych w Marsylii, Maison Seimandy, a przez jakiś czas przewodził też francu skiej społeczności w Stambule.33Jednym słowem miał niezbędne doświad czenie w interesaęh i żegludze morskiej, a także ważne znajomości w kil ku znaczących mi,astach. W kwietniu T/jj81 roku Anthoine odbył podróż rozpoznawczą z M ar sylii do Chersonia, odwiedzając po drodze kilka innych portów na pół nocnym wybrzeżu Morza Czarnego i dostrzegając wiele możliwości han dlowych. Jego rosyjscy odpowiednicy byli skorzy do ubicia interesu, wo bec czego Anthoine zapewnił sobie pożyczkę od rządu francuskiego na kupno magazynu w Chersoniu. Rząd zagwarantował mu również obni żenie podatków od dóbr importowanych oraz obiecał dostarczyć okręty i marynarzy. Ludwik XVI dał swoje królewskie imprimatur na dom han dlowy A nthoine’a. Na początku 1784 roku Anthoine miał w Marsylii trzy okręty. Licząc na uzyskanie jakichś korzyści od Katarzyny, nadał statkom imiona jej trzech ministrów (a przypuszczalnie też kochanków) i wyruszył ze sprzy jającym wiatrem do Chersonia, pod rosyjską banderą. Podróż przebieg ła bez zakłóceń i'późnym latem wrócił do Marsyjii z ładunkiem konopi oraz pszenicy. Przywiózł także na próbę mniejsze ilości wosku, miodu,
świńskiej szczeciny i herbaty, chcąc sprawdzić, czy opłaci się je im portować. ; Przedsiębiorstwo A nthoine’a rozkwitało. Następnego roku z Cherso nia do Marsylii przybyło dwadzieścia statków. Na pokładzie miały nie mal tyle samo dóbr, ile popłynęło w przeciwnym kierunku.,Za promowa nie handlu w nowych rejonach A nthoine uzyskał szlachectwo. Dzięki zaś koneksjom gospodarczym w świecie czarnomorskim on sam i jego rodzi na - już z tytułem barona Saint-Joseph - znaleźli się w hermetycznym świecie francuskich elit. Niestety, nad całym przedsięwzięciem szybko zebrały się chmury. Chersoń był w końcu ubogą prowincjonalną dziurą i mimo desperackich wysiłków rosyjskich władz, żeby uczynić z niego kwitnący port handlowy, nie dało się przecież zmienić jego położenia geograficznego. Miasto le żało daleko od wybrzeża, nad Dnieprem, w miejscu, gdzi® liczne odnogi rzeczne torowały sobie drogę do ujścia. W lipcu i sierpniu upały oraz niezdrowy klimat były niemal nie do wytrzymania, a po letnich wylewach pozostawały rozlewiska pełne stojącej wody, znakomita pożywka dla cho rób. W 1787 roku dwóch braci A nthoine’a, którzy dołączyli do niego, zachorowało i umarło. „Chersoń przypomina jeden wielk| szpital - zapi sał Anthoine. - Wszędzie widzi się tylko umarłych i umierających.”34 Przeszkodą stały się także ingerencje polityki międzynarodowej. Tur cy formalnie otworzyli Morze Czarne na handel z a g r a n i c z n y , ale jeśli chodziło o przepłynięcie przez Bosfor i Dardanełe, kupcy <|iągle byli zdani na łaskę sułtana. Urzędnicy często stwierdzali, że statek przekroczył do puszczalny tonaż, i konfiskowali go w Stambule. Oprócz tego byli jesz cze Biytyjczycy. To, co Anthoine nazywał la jalousie anglaise - dążenie Anglii, by pchnąć Rosję do walki z Turcją, zahamować francuską eks pansję na morzu i doprowadzić do uzyskania preferencyjnych warunków w handlu ze Stambułem - oznaczało, że groźba wojny między dwoma imperiami była stale obecna. W końcu konflikt wybuchł latem 1787 roku. Próbując odzyskać kon trolę nad Krymem, Turcy wszczęli drugą, za czasów panowania Katarzy ny, wojnę z Rosją. Anthoine znalazł się w samym jej środku. Po rozpo częciu działań wojennych niektóre z jego statków znajdowały się na mo rzu, a ponieważ płynęły pod rosyjską banderą, szybko zarekwirowały je tureckie okręty wojenne. Tylko kilka bezpiecznie wróciło do Marsylii. Tuż po zawarciu pokoju, w 1792 roku, A nthoine wznowił działalność swego domu handlowego w Chersoniu, ale sprawy nadal nie układały się dla niego pomyślnie. Niezdrowe położenie portu powodowało, że pań stwa europejskie nie chciały zakładać w nim magazynów, co przemawia172 ło za tym, żeby centrum gospodarcze Morza Czarnego przenieść w inne
miejsce. (Admiralicję faktycznie w 1794 roku przeniesiono do Nikołajewa.) Wreszcie zawierucha rewolucji francuskiej i embargo na francuskie produkty we wczesnych latach dziewięćdziesiątych X VIII wieku - odpo wiedź Katarzyny na rządy nieprzewidywalnego motłochu - zmusiła go do zamknięcia interesu. Anthoine wrócił do Marsylii, gdzie został me rem, a w wolnych chwilach pisał wspomnienia ze swoich przygód w Rosji. Essai historique sur le commerce et la navigation de la Mer-Noire autor stwa A nthoine’a jest jedną z najlepszych bezpośrednich relacji na tem at otwarcia morza dla żeglugi europejskiej i kondycji ziem podbitych przez Rosję za rządów Katarzyny. Książka była szeroko znana ówczesnym po dróżnikom i dyplomatom, jako solidny przewodnik po północno-wschod nim wybrzeżu oraz praktyczny podręcznik prowadzenia interesów z im perium rosyjskim via Morze Czarne, zwłaszcza kiedy w pierwszych la tach XIX wieku intensywny handel na Morzu Śródziemnym zaczął się znowu ożywiać. Zainteresowanie dziełem A nthoine’a wynikało jednak nie tyle z baiwnych anegdot czy szczegółów na tem at obiektów porto wych, ile głównie z powodu wspaniałych map dołączonych do tekstu. Planując podróż, Anthoine miał kłopoty ze znalezieniem aktualnych map dla kapitanów swoich okrętów i musiał polegać na francuskich atlasach z lat siedemdziesiątych X VIII wieku - czyli z okresu, kiedy głębokość akwenu i dogodne miejsca zakotwiczeń były jeszcze niedosta tecznie poznane.35 W związku z tym zlecił opracowanie nowych map Jeanowi Denisowi Barbie du Bocage, utalentowanemu kartografowi z francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Barbié wykonał trzy niezwykle dokładne odwzorowania regionu Morza Czarnego, opierając się na najnowszych sprawozdaniach rosyjskiej marynarki wojennej. Pierw sze obrazuje żeglugę w obrębie europejskiej części Rosji i Rzeczypo spolitej. Jest to piękna mapa dróg wodnych zachodniej części impe rium, która do tej pory budzi podziw swoją dokładnością. Kolejna uka zuje lądowe szlaki handlowe między M orzem Czarnym a E uropą Północną. Trzecia wyobraża porohy na Dnieprze. Bystrza, które kupcy musieli omijać od tysiąca lat, albo nawet dłużej, zostały czytelnie nary sowane i artystycznie zaprezentowane. Nietrudno zgadnąć, dlaczego Anthoine zwrócił się do Barbié. Karto graf już wcześniej zajmował się tym regionem. W latach sześćdziesią tych XVIII wieku pewien jezuita zlecił mu narysowanie serii map przed stawiających imaginacyjną podróż z południowej Rosji - Scytii, jak ją nazywał zakonnik - do wszystkich ważniejszych miast starożytnej G re cji.36 Barbie, jak się okazało, był ilustratorem bestsellera ojca Barthélé my o barbarzyńcy Anacharsisie poszukującym cywilizacji na wybrzeżach Pontus Euxinus. Na jego desce kreślarskiej dawna Scytia Anacharsisa
dokładnie pokrywała się z nową, imperialną Rosją. Wówczas był to ob szar niemal już pozbawiony obecności malowniczych ludów pasterskich, ale wciąż przyciągał swoją dzikością wielu przedsiębiorców, podróżni ków i żołnierzy, którzy rozpoczynali wtedy eksplorację samego morza i jego terenów przybrzeżnych. |
Kontradmirał Dżons W czasach, kiedy Anthoine zakładał swoje przedsiębiorstwo w Cher soniu, morze było już otwarte dla statków handlowych pływających pod rosyjską banderą, ale nadał zamknięte dla okrętów wojennych. Od zwy cięstw w wojnach 1768-1774, a także od momentu pojawienia się stat ków handlowych, takich jak Anthoine’a, nastąpiła wyraźna zmiana w pod stawowym typie jednostek spotykanych na Morzu Czarnym. Epoka ża glowców dawno zaczęła się na Morzu Śródziemnym i Atlantyku, a od ponad pięćdziesięciu lat we flotach europejskich królowały liniowce duże okręty z licznymi pokładami, masztami i serią kwadratowych żagli. Bardziej na wschód wciąż jeszcze występowały stosunkowo rzadko. Jed nak wraz z końcem pierwszej wojny Katarzyny z Turcją rozpoczął się okres zasadniczych zmian. Coraz częściej zamiast wiosłowych galer i małych żaglowców poja wiały się statki z kompletnym takielunkiem, i to nie tylko we flotach ku pieckich, ale także wśród jednostek marynarki wojennej Turcji oraz Ro sji. Flota rosyjska, zgodnie z postanowieniami traktatu, nie miała prawa wypływać poza ujście Dniepru i port w Sewastopolu, ale kiedy ponownie rozpoczęto działania wojenne w drugiej wojnie Katarzyny z Turcją (1787— -1792), zmiany w stosunku do lat wcześniejszych stały się wyraźnie wi doczne. Jedna z najbardziej dokładnych relacji na temat początków epo ki żagla pochodzi od człowieka współczesnego A nthoine’owi, którego może nawet poznał on osobiście: kontradm irała rosyjskiej imperialnej marynarki wojennej o nazwisku Dżons. Pawieł Iwanowicz Dżons - czyli John Paul Jones (1747-1792) - był kapitanem słynnego „Bonhomme Richard”, bohaterem amerykańskiej wojny o niepodległość i twórcą marynarki wojennej Stanów Zjednoczo nych. Kadeci marynarki od całych pokoleń uroczyście odwiedzają jego bogato zdobiony grobowiec w kaplicy Akademii Amerykańskiej Mary narki Wojennej. W 1788 roku Jones zgodził się stanąć po stronie Rosji w nowej wojnie Katarzyny z sułtanem, konflikcie rozpoczętym przez tu reckie ultimatum wzywające Rosjan do opuszczenia Krymu i przywróce174 nia mu jego poprzedniego, niezależnego statusu. Chciano go pozyskać,
proponując mu stanowisko głównodowodzącego nowej floty czarnomor skiej, wówczas zimującej w Chersoniu i Sewastopolu. Jones był jednym z wielu zagranicznych of icerów zatrudnionych w marynarce rosyjskiej począwszy od Szwajcara Leforta w azowskiej flotylli Piotra —a dopóki młode Stany .Zjednoczone nie stworzyły własnej floty, propozycja obję cia głównego dowództwa, nawet pod obcą banderą, musiała wydawać się korzystna. Jones przybył do Chersonia wiosną 1788 roku w momencie, gdy w si łach rosyjskich panował całkowity chaos. Marynarka wojenna Rosji na południu składała się z głównej floty stacjonującej w Sewastopolu, osła bionej po niedawnym jesiennym sztormie, oraz kilku okrętów zakotwi czonych w Chersoniu. Jones miał dowodzić eskadrą chersońską, mniej więcej tuzinem żaglowców z różnorodnym takielunkiem, łącznie z okrę tem flagowym, „Włodzimierzem”. Wszystkie inne obecne w Chersoniu statki, głównie lekkie łodzie kozackie i galery wyposażone w działa niektóre z nich przerobione z paradnych jednostek, które niegdyś niosły Katarzynę w dół Dniepru - składały się na flotyllę utworzoną przez bry tyjskiego inżyniera morskiego, Samuela Benthama (brata filozofa Jeremy’ego), a dowodził nimi inny najemnik, książę Karl Nassau-Siegen. Jones sądził wprawdzie, iż będzie kierował całą czarnomorską flotą, ale wyglądało na to, że jego zwierzchnictwo ograniczy się tylko do jednej eskadry. Nassau odpowiadał wyłącznie przed najwyższym dowódcą po łączonych sił lądowych i morskich, Potiomkinem, a główna flota w Sewa stopolu znajdowała się pod rozkazami kontradmirała Vojnovicia. Brak jednolitego dowództwa i rozproszenie floty było dla Rosjan szcze gólnie niekorzystne. Jak szybko zorientował się Jones, ujście Dniepru, czyli liman, było 'kluczem do zwycięstwa w wojnie na morzu. Niegdyś wzniesiono tam naprzeciw siebie bliźniacze twierdze, by strzegły cieśni ny oddzielającej ujście od szerszego morza. Siły rosyjskie nie były się w stanie połączyć! ponieważ pierwsza z nich, Kinburn, po południowej stronie wąskiej cićśniny, znajdowała się od traktatu w Kiicziik Kajnardży w rękach Rosjan, la Oczaków, forteca na północnym brzegu, należała do Uirków. Odległość między nimi wynosiła zaledwie 3 kilometry. Strategia obu stron konfliktu ściśle zależała od warunków, w jakich przyszło im walczyć. Rosjanie, powinni byli dążyć do utorowania sobie drogi przez cieśninę, osłabiając obrońców lub zdobywając Oczaków, a Turcy mieli za zadanie powstrzymać Rosjan od wypłynięcia na szersze morze, utrzymu jąc jednocześnie |ączność z posiłkami na północnym brzegu. Pozycja Turków była wyraźnie lepsza. Przede wszystkim dysponowali zjednoczo ną flotą pod jednam dowództwem, utalentowanego admirała Gazi Hasana Paszy, z pochodzenia Gruzina. Gdyby nawet siły rosyjskie skoncen-
•t \ I
175
trowane były w jednym jedynym miejscu, Turcy i tak przypuszczalnie mieliby przewagę liczebną, zarówno pod względem statków, jak i dział, chociaż większość okrętów tureckich była raczej wiosłowymi galerami, a nie żaglowcami.37 . Walka rozpoczęła się pod koniec maja wraz z pojawieniem się turec kiej floty. Jones i Nassau płynęli wzdłuż północnego brzegu limanu, sta rając się utrzymywać szyk z nadciągającymi w wolnym tempie siłami lą dowymi pod dowództwem Aleksandra Suworowa, jednego z najbardziej uzdolnionych generałów Potiomkina. Nastąpiło kilka mniejszych poty czek, ale do decydującegb starcia doszło pod koniec czeiwca. Tureckie galery natarły na linie Rosjan, lecz atak zatrzymał się w momencie, kiedy osmański okręt flagowy utknął na mieliźnie. Rosjanie czekający na sprzy jający wiatr nie mogli wykorzystać tego zdarzenia i dopiero następnego ranka byli w stanie wystąpić przeciwko Turkom. Do tego czasu okręt dowódcy został uwolniony i galery zawróciły. Flotylla księcia Nassau, zwłaszcza śmiercionośne kanonierki kozac kie, bardzo dobrze znane Turkom, dowiodła, że jest najbardziej skutecz nym przeciwnikiem galer. Kozacy uszkadzali tureckie statki i podpalali je, zwłaszcza kiedy wpływały na płycizny. W nocy z 17 Ina 18 czerwca Turcy usiłowali wycofać się z limanu, ale ostrzelała ich wtedy rosyjska artyleria z Kinburn. Galery uciekły w stronę północnego brzegu, gdzie wiele z nich utknęło na mieliznach. Wczesnym rankiem pływająca arty leria księcia Nassau i małe łodzie podpłynęły do przeciwnika i zniszczyły aż piętnaście okrętów, w tym dziesięć dużych jednostek. ¡Straty tureckie były znaczne: ponad 1500 osób wziętych do niewoli i kilkuset zabitych, wobec niecałych 100 zabitych lub rannych po stronie Rosji.38 Kiedy flota osmańska została zdziesiątkowana, Rosjapie mogli przy stąpić do zdobywania Oczakowa. W lipcu siły lądowe pó|ł dowództwem Potiomkina rozpoczęły oblężenie, a flota uniemożliwiałć| zaopatrywanie twierdzy. Strategia okazała się w pełni skuteczna i na początku zimy for teca padła, miasto zostało zniszczone, a mieszkańcy wybicji. Tysiące zwłok tureckich, w tym żon i dzieci żołnierzy garnizonu, załadowano na wozy i wyrzucono na zamarznięty liman, gdzie leżały w stosachjna lodzie aż do wiosennych roztopów.39 Przez całą wojnę inne, większe |w ierdze turec kie - Akerman i Bendery nad Dniestrem, Kiłia i Izmaił pad Dunajem padały jedna po drugiej, w miarę jak armia rosyjska posuwała się na za chód. Flota sewastopołska zabezpieczała zaopatrzenie garnizonów i trans portowała nowe oddziały drogą morską. | Kampania w limanie zdecydowanie różniła się od doświadczeń Jone sa zdobytych w czasie amerykańskiej wojny o niepodległość. W swojej 176 najsłynniejszej bitwie morskiej, konfrontacji z biytyjską fregatą „Sera-
1-2. Przybysz znad Morza Czarnego i zesła ny nad nie poeta. Scyta Anacharsis był po stacią literacką powszechnie znaną wykształ conym Grekom epoki klasycznej, nieokrzesa nym barbarzyńcą z Pontu, ucywilizowanym pod wpływem Ich kultury. Rzymski poeta Owi diusz został zaś zesłany na wybrzeże w I wie ku n.e., a jego kontakty z miejscową ludno ścią stały się inspiracją słynnych lamentów nad losem wygnanego intelektualisty. Pomnik ku jego czci stoi obecnie na głównym placu Konstancy, rzymskiego Tomis.
'■1UZIIII ni U TTi-a, „ATU,,;ALKTff
w.-
V. hi«- i * . u
. ,
) •'
,.
i ;•>.>•
'•
jt * «r
./.
•/ v;>wm1 1 .vi',«I...M'!
L
/
a
-
-
- .! -aU
J;
■
Wi$
.1 V'i, ,1 *'U '" r
iffifilll
3. Król Daków Decebal, otoczony przez rzymskie oddziały, p'opełnia samobójstwo. Frag ment reliefu poświęconego wojnoip dackim na kolumnie Trajana w Rzymie.
I 4. Żeglarze bizantyńscy rażą ogniem greckim statek nieprzyjacielski, miniatura z czter nastowiecznego manuskryptu. Płynnym paliwem w tej wczesnej wersji miotacza ognia stosowanego przez Bizantyńczyków była najprawdopodobniej pochodna ropy nafto wej z regionu Morza Czarnego.
'!, j ’’
Kcu-ttM^f Wtęocmęju.łfiwicotijipi ,■
j'7 '. .. SVoj).
j <0‘
r.ATi
W K m
m śr*
mm V.V.!Vr^
iiIKMMil ,j,j
' ^jjpjj kcoP • *7)y5WJ"SV|i’.cu-|caak,.'J^a^ri)7)ip'«:f',','*tiLijfinif>(
{ 1' '1i ! a ' .................. ’ , ..^
'
- '
I l i m i t u t-u-ni
h-
,
. .,v
5. Wspaniały monaster Soumela, w pobliżu Trabzonu. Soumela była jedną z najważniejszych in stytucji kościelnych, które dużo zawdzięczały protektoratowi ce sarzy Trebizondy. Do czasu niemai całkowitej deportacji greckojęzycznych chrześcijan z tego regionu w latach dwudziestych XX wieku pozostawała ośrod kiem greckiego życia kulturalne go na pontyjskim wybrzeżu. 6. Czerkieska w stroju ludowym, uosobienie egzotycznej urody zarówno dla dziew iętnasto wiecznych Turków, jak i Euro pejczyków. Handel niewolnika mi ze wschodnich i północno-wschodnich wybrzeży Anatolii (którzy często trafiali potem na rynki europejskie) był jednym z filarów wczesnej gospodarki tureckiej nad Morzem Czarnym.
<■
’
Si
l 'f 'i
1
I.......... : K ■
~r
I¥ \ .
1
li :.O k .1 k
.A. ń
■
. .r r
8. Popiersie Johna Paula Jonesa autorstwa Jean Antoine'a Houdona. Jones, słynny bohater wojny o nie podległość Stanów Zjednoczonych, zakończył swą karierę w służbie Katarzyny II na Morzu Czarnym, lecz wskutek konfliktu z księciem Potiomkinem i innymi wpływowymi osobisto ściami z kręgu carycy opuścił Rosję w niełasce.
♦** 9. Heinrich Buchholtz, Alegoria zwy cięstwa rosyjskiej floty nad Turkami w w ojnach tureckich 1768-1774 (1777). Piotr Wielki przygląda się, jak Katarzyna II urzeczywistnia jego da lekosiężną wizję nieograniczonego dostępu Rosji do Morza Czarnego i Śródziemnego. Po zwycięstwie w 1774 roku statki handlowe pod rosyjską banderą zyskały prawo wstę pu na Morze Czarne, co doprowadzi ło do szybkiego rozwoju gospodarcze go ziem na południu Rosji.
7. Transport lądowy i morski. Siedemnastowieczna dwukólka używana przez koczowniczych Nogajów na stepie nad Morzem Czarnym oraz czajka używana przez Kozaków w walkach z tureckimi statkami wojennymi.
10. Niebezpieczeństwa podróży: nocna walka z wilkami w Mołdawii, ilu stracja z książki podróżni czej Edmunda Spencera (1855). Wycieczki nad Morze Czarne stały się w XIX wieku częstym ele mentem tradycyjnie odby wanej wielkiej, kształcącej podróży, lecz podróżnicy udający się w regiony bar dziej oddalone od wybrze ża, na Bałkany, Karpaty i Kaukaz, musieli mieć w sobie żyłkę poszukiwa czy przygód. 11. Kozacy nad zatoką w Bałakławie podczas wojny krymskiej. Zatłoczony port i obóz wska zują, że wśród oddziałów Rosjan i ich sprzymierzeńców wybuchła zaraza. 12. Nurkowie z oprzy rządowaniem i zespo łem pom ocników przed tureckim Arse nałem Morskim, ok. 1890. Fotografia z al bumu sułtana Abdulhamida II. Pod koniec XIX wieku Turcy r o z poczęli modernizację floty, ale - podobnie, ja k podczas wojny krymskiej - byli w du żej mierze uzależnie ni od sił morskich swo ich zachodnioeuropej skich sprzymierzeń ców.
.: - i ■rfjgjj
13. Ręczne wydoby wanie ropy naftowej w Rumunii, 1923. W XX wieku ropa stała się odpowiednikiem dzie więtnastowiecznego eksportu zboża z ro syjskich i bałkańskich portów.
14. Statek z uchodźcami cywilnymi i białogwardzistami odpływa z Sewastopola pod czas wojny domowej, 1919.
15. Skutki zawieruchy wojennej: nieletni uciekinierzy z Rosji na londyńskim dworcu Waterloo w drodze do Afryki Południowej, gdzie mieli zostać zaadoptowani, ók, 1920. Od lat sześćdziesiątych XIX wieku do lat dwudziestych XX wieku, a także i pćźniej, migracje ludności spowodowały ogromne zmiany w demografii regionu czarnomcjfskiego.
pis” przy wybrzeżach Yorkshire we wrześniu 1779 roku, Jones pokonał przeciwnika w wielkim stylu. Wymanewrował mianowicie jednostkę wro ga, przepływając szybko dookoła dziobu, zahaczył o nią, wypalił z cięż kiej artylerii prosto w maszty i zatopił. W kampanii z 1788 roku nie było nic z galanterii pojedynku „Bonhomme Richarda” z „Serapisem”. Zwy cięstwo zależało w dużej mierze od zepchnięcia tureckich galer na płyci znę, poczekania, aż osiądą na mieliźnie, zaatąkowania i zatopienia ich za pomocą bomb zapalających - bmndcougles\ jak nazywał je Jones, cze goś w rodzaju granatów. Jak później wspominał, unieruchomieni na mało zwrotnych statkach marynarze tureccy „po prostu dusili się jak owce”, co było okropnym widokiem.40 „Nigdy w życiu - pisał Jones - nie miałem tylu kłopotów, co w trakcie kampanii limańskiej, która omal nie przywiodła mnie do śmierci.”41 Róż nice zdań pomiędzy Jonesem a księciem Nassau pogłębiały się. Było jas ne, że to ten ostatni jest faworytem zarówno Potiomkina, jak i Katarzy ny. Kiedy Jones wydawał rozkazy, Nassau często je ignorował, a Potiomkin odwoływał. Dowództwo nad całą flotą czarnomorską, które, jak uważał Jones, obiecywano mu na początku służby, nigdy nie stało się faktem. Jeszcze przed szturmem na Oczaków bohater wojny o niepod ległość Stanów Zjednoczonych został odwołany ze swojego skromnego stanowiska i wezwany do St. Petersburga. Po przybyciu do stolicy wpadł w jeszcze większe tarapaty. Oskarżony o gwałt na nieletniej (obrona nie kwestionowała samego zajścia, koncentrując się na domniemanej zgo dzie ofiary) znalazł się na ustach całego Petersburga. Tylko dzięki sprzecz nym zeznaniom rzekomych świadków Jones nie stanął przed sądem woj skowym i mógł wyjechać z Rosji. Opuścił imperium, gdzie stał się po wszechnym pośmiewiskiem, i umarł w Paryżu kilka lat później, w lipcu 1792 roku. Jones nie mógł wiedzieć, że był świadkiem odchodzącej epoki. Bitwa przy ujściu D niepru była ostatnią, w której rosyjskie działania wojenne na wodzie ograniczały się do obrzeży Morza Czarnego. Zdobycie Oczakowa otworzyło Rosjanom drogę na pełne morze i od tej pory walka po między nimi, Turkami oraz flotami innych krajów, mogła się odbywać właśnie tam, a nie przy brzegu. Również po raz ostatni w takiej liczbie zastosowano galery poruszane siłą wioseł. Rosjanie zwyciężyli w limanie głównie dzięki flocie księcia Nassau wyposażonej w działa i małe kanonierki, żaglowce Jonesa przydały się w minimalnym stopniu na płyciznach i w przesmykach. Kiedy teatr działań wojennych przeniósł się na otwarte morze, podstawowymi jednostkami imperialnych flot rosyjskiej i turec kiej stały się liniowce z pełnym ożaglowaniem, a trochę później uzbrojo ne parowce.
Wiek żagla przeminął stosunkowo szybko. Wojny z początku X IX wie ku, 1806-1812 i 1828-1829, były w dużej mierze kampaniami lądowymi, w których siły rosyjskie szły wzdłuż morza, by dotrzeć do Dunaju. Gdyby nie opór innych państw europejskich, sięgnęłyby również po Stambuł i cieśniny. Nawet późniejszą i jedyną większą konfrontację na wodzie w czasie wojny krymskiej, bitwę pod Synopą z 1853 roku, trudno zaliczyć do prawdziwie morskich. Rosjanie po prostu zniszczyli turecką flotę czar nomorską stojącą w porcie. Podróżnicy z końca XVIII wieku i większej części X IX dostrzegali opłakany stan żaglowców obydwu państw, Rosji i Ibrcji. Okręty były słabo wyposażone i albo miały za dużą, albo za małą załogę. Nierzadko zdarzało się, że nowy statek jednej czy drugiej floty zgnił w porcie, zanim go wykorzystano w walce. Wielu komentatorów, wśród nich Jones, uważało, że winę za stan flot obydwu państw ponosi brak przyrodzonych zdolności ich podda nych do żeglugi. Rosjanie mieli jakoby skłonność do pompatyczności i ty ranii, a Uircy padali ofiarą wrodzonej niefrasobliwości Wschodu. Praw dziwa przyczyna była znacznie prostsza. Po kampanii przy ujściu D nie pru z 1788 roku ani Turcy, ani Rosjanie nie uważali przeciwnika za poważną potęgę morską. Rbsjanie utrzymali niewielką przewagę tech nologiczną, ale Uircy wiedzieli, że ich sojusznicy, zwłaszcza Brytyjczycy, wesprą ich w potrzebie. Ani jedni, ani drudzy nie mieli szczególnych powodów, aby robić coś więcej poza zapewnieniem obrony wybrzeży, ponieważ żadne inne okoliczne państwo nie próbowało zaznaczać swo jej obecności na morzu. Jedjyne zagrożenie, o którym warto wspominać, stanowili przemytnicy z Kaukazu i piraccy Lazowie na południowym wschodzie. Jednym z głównych celów europejskiej dyplomacji do cza sów I wojny światowej, a do pewnego stopnia nawet i później, było pilnowanie, żeby wszystko pozostało po staremu.
Noworosja
178
Na mocy traktatu kończącego drugą wojnę Katarzyny z Turcją, impe rium rosyjskie przejęło kontrolę nad całym północnym wybrzeżem, od Dniestru aż do Kubania; Osmanowie formalnie zrzekli się też praw do Krymu. Następcy Katarzyny skonsolidowali i jeszcze bardziej powięk szyli obszary zdobyte przez carycę w dwóch wojnach. Imperium wchło nęło ziemie pomiędzy Dniestrem i Prutem (nazywane Besarabią), a tak że większość wybrzeża Kaukazu oraz części historycznej Armenii i Gru zji. Rosja nie tylko władała! na tym obszarze, ale również rościła sobie prawo do ochrony chrześcijan w księstwach naddunajskich i oficjalnie
zaanektowała większą część południowego Kaukazu. W okresie niewie le dłuższym niż życie jednego pokolenia, od czasu traktatu w Riiczuk Kajnardży (1774)|do traktatu w Adrianopolu (1829), Katarzyna i jej na stępcy niemal zrealizowali cel sięgnięcia poprzez morze i zdobycia sa mego Stambułu, północne wybrzeże i przyległe tereny w głębi lądu, któ re zatraciły już cećhy pogranicza, stały się rosyjską gubernią. Carscy urzęd nicy, z niepoharrjowanym optymizmem cechującym twórców każdego imperium, nazwali ją Noworosją. Katarzyna przywiązywała szczególną wagę do podporządkowywania świata swojej wizji racjonalności i ładu. Podobnie jak większość oświe ceniowych władców, za ideał pod tym względem uważała starożytność. Dla nowej klasy zarządców Noworosji odnajdywanie - lub wymyślanie związków ze starożytną Grecją stało się obsesją..Tatarskie nazwy miej scowości zastąpiono takimi, które miały greckie korzenie. Ak-Meczet („biały meczet”) wybrany na centrum administracji rosyjskiego Krymu przemianowano na Symferopol („miasto komunikacyjnych połączeń”).42 Wioskę nad Dnieprem, często zalewaną przez pówódź, nazwano Cher soniem (od Chersonezu Taurydzkiego, dawnej’kolonii megaryjskiej na Krymie) i zamierzano uczynić z niej centrum rosyjskiego handlu oraz siedzibę głównego arsenału floty wojennej. Wioska Achtiar i naturalny port w pobliżu dawnego Chersonezu stały się Sewastopolem („miastem chwały”) oraz miejscem stacjonowania dowództwa floty czarnomorskiej. Ze wszystkich większych miast na południu tylko Bachczysaraj (pałac-ogród) zachował swoją tatarską nazwę. Pałac chana i inne budynki prze kształcono w swoiste muzeum wschodniego przepychu obalonego wład cy. Sam Krym przemianowano na Taurydę: była to rosyjska wersja na zwy greckiej. Powstanie i rozwój nowych miast na wybrzeżu zmieniły stare szlaki morskie. Poprzednio trasy statków pływających pomiędzy Kaffą, Trabzonem, Synopą i Stambułem tworzyły czworokąt. Wybrzeże północne w sposób naturalny łączyło się więc z południowym, dzięki czemu morze stanowiło niejako przedłużenie szlaków biegnących lądem na północ i wschód przez step oraz na południe przez Anatolię do Persji. Pod ko niec XVIII wieku te drogi wodne straciły jednak znaczenie. Ośrodek handlu - a także postępującej urbanizacji życia i kultury - nie leżał już pośrodku morza, na Półwyspie Krymskim, ale na zachodzie, przy ujściu Dniepru i Dniestru. Oznaczało to powrót do ważnego statusu północno-zachodniego wybrzeża z czasów kolonizacji greckiej. Przyczyną tej -zmiany były wymogi strategii i geografii. Kaffa i inne porty krymskie vf zasadzie stanowiły część wybrzeża południowego. Od dzielone od reszty półwyspu łańcuchem górskim, w naturalny sposób cią3 :
f
179
żyły raczej ku portom Anatolii niż ku równinom północy. Taka sytuacja, rzecz jasna, odpowiadała Turkom, ale nastręczała problemy Rosjanom, dla których transport towarów przez góry był czasochłonny i kosztowny. Stare porty leżały również za daleko od innych gospodarczych i strate gicznych punktów istotnych z punktu widzenia rosyjskiej polityki zagra nicznej w X VIII i XIX wieku - ziem polskich, Dunaju i Bałkanów - oraz . były narażone na ewentualny atak Turcji. Nowym środkiem ciężkości stała się Odessa, największy ze współczes nych portów nad Morzem Czarnym. Przez dwa minione stulecia Odessa stanowiła ucieleśnienie idei rosyjskiego miasta imperialnego, i nie bez powodu. Była najlepszym przykładem nowego politycznego i kulturowe go optymizmu, który przenikał miasta ziem niedawno przyłączonych do Rosji pod koniec XVIII i na początku XIX wieku, odpowiednikiem stwo rzonego sto lat wcześniej St Petersburga. Liczba jej ludności stale rosła. Ludzie przyjeżdżali tu zjcałego imperium, Europy Środkowej i Bliskiego Wschodu, tworząc mikrokosmos wielonarodowościowego i wielowyznaniowego państwa carów, bardziej zróżnicowany i daleko mniej rosyjski niż jego obydwie stolice, St Petersburg i Moskwa. Aż do upadku caratu miasto było handlowym, administracyjnym i kulturalnym sercem rosyj skiego Morza Czarnego, kwintesencją portu morskiego imperium i głów nym centrum eksportu całego mocarstwa. W czasach rosyjskich podbojów niewiele przemawiało na korzyść Odessy, zapyziałego tatarskiego miasta Hadżibej, liczącego co najwyżej 2000 mieszkańców, z niezbyt dogodnym portem: miał złe kotwicowisko, był zanadto wystawiony na wschodnie wiatry, a zimą lód skuwał tam za tokę na wiele tygodni. Mimo to był najznaczniejszym Ufortyfikowanym miastem na północno-zachodnim wybrzeżu (małą turecki) twierdzę, która się tam znajdowała, zdobył José de Ribas, dawny adiutjint Johna Paula Jonesa, w 1789 roku), korzystnie położonym pomiędzy Itjściem Dniepru a Dniestrem i Dunajem. Także do Sewastopola, gdzie stacjonowała flota rosyjska, było niedaleko. (Dwa inne ważne miasta, forty w Oczakowie przy ujściu Dniepru i Akermanie nad Dniestrem, miały jeszcze poważ niejsze wady: pierwszemu brakowało naturalnego portu, a do drugiego nie mogły wpływać statki z większym ładunkiem z powtadu mułu nano szonego przez rzekę.) W 1794 roku Hadżibej ochrzczorijo mianem Odes sy. Była to żeńska forma nazwy dawnej kolonii greckiej*- Odessos, którą zastosowano na życzenie Katarzyny. | Największy rozwój miasta przypada na czasy rządów dwóch spraw nych administratorów, dbających o port przez większć| część pierwszej połowy XIX wieku. A npand, książę de Richelieu, był guttsrnatorem olcrę180 gu Odessy od 1803 do Î1814 roku, a później gubernatorem generalnym
całej Noworosji. Pomnik jego stoi obecnie na szczycie słynnych granito wych schodów opadających kaskadą z górnego miasta ku portowi. Ten potomek słynnej rodziny francuskich dworzan i mężów stanu, podobnie jak John Paul Jones i inni jego współcześni zaciągnął się do armii rosyj skiej na ochotnika podczas wojny turecko-rosyjskiej w poszukiwaniu przy gód (a ponadto pragnął uciec przed rewolucyjnym wrzeniem w Paiyżu). Usługi jego hojnie wynagrodzono, a po wojnie zaproponowano mu sta nowisko burmistrza nowego miasta. ; Urzędował w nim stosunkowo krótko, tylko jedenaście lat, ale zmia ny, które wprowadził w mieście i całym regionie, tiyły ogromne. Po okre sie spędzonym na południu Rosji wrócił do Francji, gdzie po upadku Napoleona objął stanowisko premiera. W ciągu dziesięciu lat ludność Odessy wzrosła do 35 000. Richełieu założył tam banki, sąd do spraw gospodarczych, stworzył regularną sieć ulic 'oraz wspierał drukarstwo, teatr i sztukę.43 Romantyczny rozmach, z którym dbał o rozwój miasta, zwrócił uwagę wielu poza granicami imperium. Być może ów burmistrz Odessy posłużył Byronowi jako pierwowzór postaci Don Juana. Zastąpił go na stanowisku jego rodak, hrabia de Langerom Niewiele mówi się na temat krótkiego okresu służby Langerona, za to za czasów długotrwałych rządów jego następcy, generała gubernatora Michaiła Woroncowa (piastował to stanowisko w latach 1823-1845), Noworosja stała się pełnowartościową częścią rosnącego imperium, z Odessą niczym klej notem w koronie. Woroncow, absolwent Cambridge, założył bibliotekę uniwersytecką i wspierał rozwój towarzystw dobroczynnych. Zlecił rów nież budowę słynnych schodów odeskich (krytykowanych w owym czasie jako kosztowne szaleństwo) oraz zaplanował wspaniałe budowle i bul wary, które zwieńczyły dominujący nad portem klif.44 Z a jego kadencji Odessa otrzymała status wolnego portu, zwolnionego z cła. Kiedy koń czył urzędowanie, miasto liczyło blisko 78 000 mieszkańców.45 Innych osiągnięć dokonał Woroncow na Krymie. Odessa była stolicą administracyjną Noworosji, ale centrum militarne guberni znajdowało się w Sewastopolu, na południowo-zachodnim wybrzeżu półwyspu. Se wastopol był początkowo zwykłą wioską tatarską zdobytą w 1783 roku, ale jego lokalizacja miała potężną wymowę symboliczną. Leżał bowiem w pobliżu starożytnej kolonii Chersonez, miejsca, gdzie święty Włodzi mierz nawrócił się na chrześcijaństwo w X wieku. Jeszcze większe zna czenie miały korzystne warunki naturalne położonej w pobliżu zatoki. Do głębokiego portu prowadziło bardzo wąskie przejście, o szerokości niniejszej niż 1000 m, które można było łatwo zamknąć w razie napaści. Długi, otoczony przez urwiska port wewnętrzny miał solidne kotwicowisko i gwałtownie opadające dno, dzięki czemu statki mogły podpływać
blisko brzegu bez obawy utknięcia na mieliźnie. Bez wątpienia było to najlepsze naturalne miejsce na całym rosyjskim wybrzeżu, gdzie mogła stacjonować flota. W 1820 roku, po ufortyfikowaniu redy i stanowisk dla dział stało się bazą rosyjskich sił morskich na południu. Dlaczego żadne inne państwo nie wzięło wcześniej pod uwagę korzy ści militarnych płynących z położenia Sewastopola? Po prostu nie było takiej potrzeby. Ani Grecy, ani Rzymianie nie byli specjalnie zaintereso wani tworzeniem placówki morskiej na północnym wybrzeżu. Bizantyń skie stosunki z Chersonezem - zarówno w czasach niepewnych, jak i spo kojnych - zależały od chwiejnej równowagi z ludami z głębi lądu, a nie od siły militarnej. Turcy mieli tatarskich lenników kontrolujących cały półwysep, a zatem lokowanie na miejscu oddziałów wojskowych nie miało większego sensu, zwłaszcza że rzeki - Don, Dniepr, Dniestr i Dunaj były o wiele bardziej prawdopodobną linią komunikacyjną potencjalnych najeźdźców (dlatego tyle uwagi poświęcono utrzymaniu twierdz w A zo wie Oczakowie, Akermanie i Ki lii). Dopiero wraz z nadejściem nowej siły morskiej z północy wyłoniła się potrzeba posiadania ufortyfikowa nego portu na Krymie i od czasów Katarzyny miasto stało się najważ niejszym przyczółkiem na całym wybrzeżu. Kiedy rosyjski przyrodnik Peter Simon Pallas podróżował po Nowej Rosji w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, zobaczył tam niewiele rzeczy wartych opisania. W ielkie niegdyś m iasta leżały w gruzach, a w obiecującym porcie Sewastopolu szalała zaraza, nękały go też roba ki niszczące drewniane kadłuby rosyjskich żaglowców. Nowa Odessa była biedna i zapyziała, a port w Chersoniu świecił pustkami z powodu licz nych wypadków chorób zakaźnych, podobnych do tych, które zabiły bra ci A nthoine’a w latach osiemdziesiątych X VIII wieku.46 W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat region zmienił się niemal nie do poznania. Wraz z rozciągnięciem rosyjskiej kontroli na całe północne wy brzeże wzrósł poziom jego bezpieczeństwa, a turecka zgoda na otwarcie Morza Czarnego przed statkami handlowymi obcych państw umożliwiła obustronną łączność z Morzem Śródziemnym. Transport morski ułatwił eksport produktów z regionu - dużo tańszy i wygodniejszy niż liche drogi biegnące na północ. Do lat sześćdziesiątych XIX wieku do Odessy nie do chodziła kolej, a podróż lądem odbywała się karawanami lub wozami za przężonymi w woły. Pasażerowie jechali „pocztą”, czyli trzęśli się na wybo jach w wozach wyściełanych słomą, ciągniętych przez konie zmieniane w punktach pocztowych, regularnie rozmieszczonych na całej trasie.47Nowe 1 82 miasta w sposób naturalny uważały morze za swe połączenie z resztą świata.
Zmiany zachodzące w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku były różnego rodzaju. W Taganrogu nad Morzem Azowskim rozpoczął się intratny handel winem importowanym znad Morza Egejskiego. Podob no w tamtejszym porcie czekało na oclenie więcej wina niż we wszystkich innych rosyjskich portach razem wziętych.48 Sól, pozyskiwaną z jezior przybrzeżnych na północnym Krymie, eksportowano na Kaukaz, do Pol ski, a nawet Stambułu.49 Niektóre z miast, za czasów Pallasa leżące jesz cze w ruinie, przywrócono do życia. Kaffę, zniszczoną przez Rosjan w ostatniej wojnie, odbudowano. Miejscowi Grecy, Tatarzy i Żydzi znów zaangażowali śję w handel zachęceni odnowieniem regularnych połą czeń morskich ze Stambułem. Zagraniczni kupcy szybko reaktywowali wodne szlaki dp Synopy i Trabzonu oraz na wybrzeże Kaukazu.50 Cher soń, praktycznie opuszczony, także przywrócono do życia. Wzdłuż Dnie pru wzniesioną,wały przeciwpowodziowe, a dzięki nowoczesnej techno logii rozwiązano problem rozlewisk ze stojącą wodą, które rokrocznie powodowały w (ecie wybuch epidemii. Port nadal był częściowo nieczyn ny, ponieważ siedzibę dowództwa marynarki wojennej przeniesiono do Nikołajewa, ale, wraz z powstaniem fabiyk wytwarzających liny i inne elementy wypospżenia statków ten stan rzeczy zaczął się zmieniać.51 (Na wet sędziwy ba 'on Anthoine zamierzał znowu otworzyć przedsiębior stwo w porcie i prowadzić je przez pośrednika.)52 „Te (...) miasta - pisał brytyjski podróżnik już w 1802 roku - podobnie jak liczne wioski, które uległy gwałtownemu ożywieniu w kraju zamieszkanym niegdyś przez ban dytów i przemierzanym przez wędrowne hordy, zapełniły się Rosjanami i Tatarami, którjzy porzucili swój wędrowny tryb życia, oraz licznymi ko lonistami, zwłafzcza Grekami i Ormianami przybywającymi tu z sąsied nich prowincji imperium tureckiego.”53 Honorowe miejsce wśród nowych miast zajmowała oczywiście Odes sa. Niedawno zbudowany falochron miał chronić statki przed północno-wschodnimi wiatrami i zapobiegać zamuleniu portu przez prądy wystę pujące przy ujśćiu Dniepru. Wewnątrz mogło się zmieścić 150 żaglow ców. Po całkowitym otwarciu morza na handel europejski i ogłoszeniu Odessy strefą wolnocłową w porcie przeważały jednostki austriackie i bry tyjskie. Liczba ludności miasta zmieniała się w ciągu roku - latem była znacznie wyższa z powodu napływających konwojów z Polski i środkowej Ukrainy oraz drobnych handlarzy tłoczących się na rynkach - ale stałych mieszkańców przybywało coraz więcej. „Gdyby nie chmara Izraelitów i okropny kurz pa ulicach - uważał brytyjski kapitan statku w 1823 roku - miasto sprawiałoby imponujące wrażenie”.54 Owi „Izraelici” i inne mniejszości przyczyniały się jednak do szybkie go, rozwoju miast i portów Noworosji. Liczba słowiańskojęzycznych wieś
niaków i Kozaków zaczęfa wzrastać już pod koniec XVIII wieku, a od początku XIX powiększała się jeszcze szybciej za sprawą finansowanego przez państwo programu zasiedlenia terenów granicznych.55Kolejne rzą dy rosyjskie aktywnie wspierały kolonistów z zagranicy - z Europy Środ kowej, ziem polskich i innych. Ulgi podatkowe, zwolnienie od służby wojskowej, tolerancja religijna, pożyczki i nadania ziemi miały na celu wsparcie grup, którymi chciano zasiedlić nowo zdobyty step. Już za panowania Katarzyny niemieckojęzycznych emigrantów, zwłasz cza menonitów, zachęcano do uprawy ziemi na stepie i zakładania miast. Inni, między innymi Grecy i Ormianie, zostali tam przesiedleni z Krymu albo przybyli z różnych części imperium osmańskiego, przyciągnięci nie tylko nadzieją na wzbogacenie się, ale również możnością osiedlenia się w państwie rządzonym przez wspaniałomyślnego monarchę chrześcijań skiego. Żydzi, poddani gdzie indziej w Rosji surowym ¿graniczeniom, w nowych regionach nadgranicznych mieli stosunkową svjobodę osiedla nia się i pracy. : Cudzoziemscy osadnicy stawali się poddanymi Rosji, ale ich życie znacznie się różniło od tego, jakie prowadzili otaczając}? ich słowiańscy chłopi, Tatarzy i Kozacy. Przez cały XIX wiek owe wspólnoty zachwycały podróżnych. Turyści postrzegali miasta, zwłaszcza niemieckie, jako wy spy cywilizacji na pograniczu niedawno włączonym doi europejskiego imperium. „Miasto jest doskonale położone - pisał brytyjski podróżnik o jednej z ważniejszych kolonii - i wspaniale zaopatrzony w czystą wodę. (...) Kościół, szkołę i kilka najważniejszych budynków zbudowano z ka mienia, resztę z drewna. Drogi wysadzono szpalerami drzew; tutaj, w bło gim cieniu, możemy sobie wyobrazić patriarchów wspó|roty, jak odpo czywają po południu, rożkoszując się tabaką z własnychfbiorów, sącząc piwo z własnego warzenia i spoglądając na członków szczęśliwej małej społeczności tak serdecznie, jakby byli ich własnymi dziećmi.”56 Życie w koloniach, rzecz jasna, nie było taką idyllą, jajc sądzili niektó rzy, ale miały one znaczący wpływ na gospodarkę regioni). Już w 1814 ro ku, pod koniec rządów księcia Richelieu na stanowisku administratora prowincji, liczba ludności Noworosji przekroczyła milion, a wartość grun tów wzrosła dziesięciokrotnie.57 Nadwyżki żywności też szybko rosły, co wyrównywało zmniejszającą się produkcję zboża w Europie Zachodniej. Transporty pszenicy z kolonii Noworosji płynęły do Livorno, Genui, Marsylii i innych ważniejszych portów. (W traktacie adrianopolskim z 1829 roku odrębna klauzula gwarantowała swobodny ruch statków z ła dunkiem pszenicy.) Uchylenie przez Brytyjczyków ustaw zbożowych w 1846 roku, czyli od dawna wyczekiwane zniesienie cła na zboże z za granicy, otwierało jeszcze jeden ważny rynek zbytu. W ciągu zaledwie
dziesięciu lat, od początku lat czterdziestych XIX wieku do początku pięćdziesiątych, wielkość rocznego eksportu ziarna do Francji i Włoch wzrosła około czterokrotnie, a do Wielkiej Brytanii - siedmiokrotnie. Łączna liczba statków zawijających do rosyjskich portów zwiększyła się przeszło trzykrotnie. Około 1853 roku ponad jedna trzecia całego rosyj skiego eksportu przechodziła przez Morze Czarne.58 W miarę jak coraz więcej ludzi interesu z Europy osiadało w portach, rząd carski stawał się coraz ostrożniejszy w cedowaniu handlu na francuskich i angielskich kupców. Zgodnie z serią ustaw tylko rosyjscy poddani mogli prowadzić działalność maklerską. Ograniczenie to umacniało pozycję tradycyjnych pośredników spośród mniejszości etnicznych - Greków, Żydów i Ormian. Od połowy stulecia Noworosja nie była już politycznymi i kulturalny mi rubieżami. Zarządzana przez utalentowanych urzędników cesarstwa, zaludniona przez rosyjskich i ukraińskich chłopów, cudzoziemskich osad ników i ludzi interesu oraz Tatarów, zarówno osiadłych, jak i - w coraz mniejszej liczbie - na wpół koczowniczych, znajdowała się na najlepszej drodze do pełnej integracji z imperium rosyjskim. Żaglowce z Krymu czy Odessy płynęły do cieśnin tureckich około trzech dni, parowce poło wę tego czasu, a stamtąd do większych portów Europy Południowej i na Atlantyk.59 Pod jednym względem region pozostawał jednak granicą, wyraźnie odczuwalną dla wszystkich podróżnych przybywających tam na statku, koniu czy wozie. Przekroczenie jej oznaczało zwykle spędzenie całych dni lub tygodni w odosobnieniu, na odwszeniu, badaniach lekar skich i długim wyczekiwaniu końca kwarantanny. Zetknięcie się morza ze stepem nie było już granicą kulturową, ale epidemiologiczną.
Zaraza, febra i kwarantanna Zaraza - uniwersalny termin określający wiele różnych chorób zakaź nych - występowała nad Morzem Czarnym co najmniej od XIV wieku, a jej skutki odczuwano przez cały okres rosyjskiej ekspansji.60Wielką epi demię, która wybuchła w Moskwie w 1771 roku, przywlekli prawdopo dobnie żołnierze wracający znad Dniestru w czasie pierwszej wojny z Tur cją za rządów Katarzyny, a wojny 1806-1812 i 1828-1829 zaznaczyły się zarazami szalejącymi w całej Noworosji i wschodnich Bałkanach. W XIX wieku, w miarę rozwoju nowych portów, starano się przede wszystkim zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób z Anatolii i tureckich Bałka nów, gdzie epidemie zdarzały się często i nie umiano ich opanować. Je dyną znaną wówczas m etodą było upewnienie się, że towary i wpuszcza ni do. miasta ludzie nie niosą ze sobą groźby zarazy.
185
i
Już w czasie pierwszego pojawienia się zarazy w Europie Zachodniej powstały systemy do walki z jej rozpowszechnianiem finansowane ze środ ków państwowych. Mimo że lekarze nie znali ani przyczyn jejpowstawania, ani tego, w jaki sposób się ona szerzy, szybko odkryli, że odosobnie nie podejrzanych pacjentów - zwykle na biblijny okres czterdziestu dni, od czego pochodzi francuski wyraz quarantine - pozwala chorobie zro bić swoje. Zarażeni pacjenci umierali, a zdrowi pozostawali przy życiu. Pierwszy szpital przeznaczony na ten cel powstał w Wenecji, w 1403 roku. Inne ważne miasta portowe, między innymi Genua i Marsylia, ufundo wały następne niewiele później. Regularną kwarantannę wprowadzono nad Morzem Czarnym dopie ro czterysta lat później. Brak handlu zagranicznego na dużą skalę aż do końca X VIII wieku sprawiał, że nie przejmowano się zanadto groźbą epidemii. Dopiero gdy Rosją zdobyła ujścia rzek na północnym wybrze żu i wznowiła wymianę handlową z miastami nad Morzem Śródziem nym, niebezpieczeństwo zawleczenia choroby stało się poważnym pro blemem. (Wcześniej główną bariera znajdowała się na lądowej granicy austriacko-tureckiej, która biegła wzdłuż krańców obecnej Chorwacji i przez dzisiejszą Rumunię))61 Nawet w tych czasach pierwszą reakcją były albo próby złagodzenia) cierpień umierających - słynny brytyjski re formator więziennictwa, John Howard, zmarł w Chersoniu w 1790 roku, ponieważ opiekował się chorą kobietą - albo, na modłę średniowieczną, oskarżanie Żydów.62 Jak się okazało, wczesne kontakty między portami rosyjskimi a Marsylią, zapoczątkowane przez A nthoine’a, przyniosły nie tylko korzyści handlowe, ale i coś znacznie cenniejszego. Marsylia miała najbardziej drobiazgową procedurę kwarantanny w całej osiemnasto wiecznej Europie, a system, który ostatecznie wprowadzono do portów rosyjskich, w dużej mierze wzorował się właśnie na tym modelu. Wspierał się on na pięciu podstawowych elementach: izolacji wszyst kich statków ubiegających się o wpuszczenie do portu oraz wstępnym badaniu przeprowadzanym poza miastem; oszacowania prawdopodobień stwa zarażenia w porcie załadunkowym; oceny warunków zdrowotnych w porcie wyjściowym czy też w drodze; ścisłej separacji towarów i pasa żerów nowo przybyłego statku od reszty mieszkańców; w końcu zaś na oddzielaniu pasażerów już zarażonych od uznanych za zdrowych.63 Wszystkie statki przybywające z miast Lewantu lub innych podejrzanych portów miały obowiązek zarzucić kotwicę w zatoce marsylskiej, daleko za nabrzeżem portowym. Miejscowy urzędnik, mówiąc przez specjalną tubę, prosił o podanie, skąd przybywa okręt, jak nazywa się statek i kapi tan, jaki jest rodzaj ładunku oraz typ certyfikatu zdrowia. Ten ostatni był dokumentem wystawianym przez francuskiego konsula w porcie zała
dunkowym, poświadczającym (pod groźbą kary śmierci) stan statku przed podniesieniem kotwicy: statek i port wolne od zarazy (patente nette)-, sta tek wyglądający ną wolny od niej, ale port podejrzany {patente touchée); port objęty zarazą!i statek podejrzany (patente soupçonnée); port i statek z pewnością zarażone {patente brute). Okręt z pierwszym lub drugim ro dzajem certyfikatu udawał się do portu zewnętrznego, gdzie ktoś znowu rozmawiał na odległość z kapitanem, po czym decydował, czy zarządzić kwarantannę i na jak długo. Statki z certyfikatem soupçonnée i brute nie zwłocznie kierowano do budynku kwarantanny, czyli lazaretu (nazwa ta pochodziła od biblijnego Łazarza). Długość kwarantanny, oprócz typu certyfikatu! zależała też od kilku innych czynników. Ładunek uznany za szczególnie.łatwo przenoszący zarazę (na przykład wełna, płótno i inne tekstylia!, a także futra i skóry) wystarczał, aby statek musiał odczekać swoje w odosobnieniu. Znacze nie miał również port wyjściowy. Uważano, że statki przybywające z M a roka i Egiptu stwarzają minimalne zagrożenie, ale od tych ze Śtambułu i innych portów czarnomorskich wymagano pełnych czterdziestu dnikwarantanny plus trzy tygodnie wietrzenia całego ładunku, bez względu na typ certyfikatu czy rodzaj towarów na pokładzie. Statek skierowany na kwarantannę kotwiczył w pobliżu szpitala, znaj dującego się na wyspie oddalonej od głównego portu marsylskiego. Straż nicy w dwóch łodziach patrolowych pilnowali, aby nie było nielegalnej ko munikacji z wybrzeżem. Jedzenie dostarczano osobom na pokładzie na długich żerdziach, a załoga miała obowiązek Codziennie raportować, czy nikt nie zdradza objawów choroby. Pasażerowie mogli wybrać, czy zostają na statku, czy przenoszą się na teren szpitala, otoczony wysokim płotem i fosą. Podróżnych i ich bagaże poddawano okadzaniu, a później z każdym przeprowadzano wywiad. W zależności od wyniku rozmowy pasażer tra fiał albo do oddziału zarażonych, albo uznanych za zdrowych. Pokoje były wygodne, ale skromne, wyposażone w żelazne łóżka i kominki. Odwiedzin na terenie szpitala wzbraniano, ale przyjaciele i krewni przechodzących kwarantannę mogli głośno wołać do bliskich z drugiego brzegu fosy. Oso by już zarażone musiały pozostać w zamknięciu przez dwanaście tygodni i zwykle umierały. Wkrótce potem ich ciała usuwano z pokojów za pomo cą długich żelaznych haków i grzebano w dołach wypełnionych wapnem. Pokój okadzano,.bielono i wietrzono przez miesiąc. Urzędnicy w Marsylii bardzo się obawiali prób przekupstwa na każdym z etapów tej złożonej procedury i robili wszystko, żeby im zapobiec. Nad zorcą szpitala zostawał zwykle bogaty kupiec dobrze zorientowany w han dlu z Bliskim Wąchodem. Był kawalerem albo wdowcem i pobierał wyso ką pensję, podobnie jak wojskowi dowódcy oraz żołnierze na służbie. Sowita
zaplata miała nie tylko wynagrodzić ryzyko, na jakie naraptli się pracow nicy lazaretu, ale również wyeliminować pokusę przyjęciif łapówki od ka pitana lub pasażerów, którzy chcieliby ominąć restrykcyjny system. Lazaret marsylski uważano powszechnie za najlepszy WEuropie. Jed nak model jego po przeniesieniu na wschód uległ pewnym zmianom. Brytyjski pisarz, Edm und Spencer, podróżujący w 1836 ljbku, pozostawił relację z kwarantanny w Gałaczu, mołdawskim porcie rzecznym -nad Dunajem, kontrolowanym wówczas przez Rosję: „Rzec:; całkiem nowa w tym państwie, zażądano mojego paszportu, który posłusznie umieści łem, w szczypcach długich na kilka jardów. Oficer manipulujący przyrzą dem był śmiertelnie i, co, trzeba przyznać, nie bezpodstawnie przerażony kontaktem z rzeczami należącymi do osoby przybywającej z zarażonego miasta [Stambułu], Dokument uznano za ważny i poci eskortą generała zaprowadzono nas do lazaretu, gdzie okadzono każdy ćjement mojego bagażu. Po zbadaniu przez lekarza wojskowego zostaliśmy skazani na dwadzieścia jeden dni kwarantanny, które - po odpowiedniej gratyfika cji - zamieniono na czternaście.”04 Jak się przekonał Spencer, system nie zawsze działał vj)e właściwy spo sób. Urzędnik sanitarny sprawdzał przybyłe do portu stątki, porozumie wając się z pasażerami i załogą za pomocą długiego drąga lub szczyp ców. Nie było jednak sposobu na potwierdzenie sytuacji w porcie zała dunkowym (Rosjanie i Turcy mieli różne procedury kwarantanny i nie zlecali swoim konsulom wystawiania certyfikatów zdrowia, jak to robili Francuzi), dlatego jedynym wymaganym dokumentem był paszport albo inny dokument umożliwiający identyfikację. Czasami niezbyt gorliwym urzędnikom za cały dowód, że pasażerowie są wolni od zarazy, wystar czała ustna przysięga - na Nowy Testament, Stary Testament lub Ko ran.65 Statki z portów tureckich regularnie odbywały kwarantannę, ale czas jej trwania w praktyce zależał od widzimisię przełożonego lekarzy, a nie od jakichś wcześniej ustalonych reguł. Warunki szpitalne nie były tak spartańskie, jak w Marsylii. Zamożni podróżni mogli zapłacić za lepszą aprowizację i nocleg. W Odessie na terenie lazaretu znajdowały się kawiarnie, restauracje, a nawet sala ze stołami bilardowymi, co miało zapewnić rozrywkę turystom, a miastu dochód. Pozwalano na odwiedziny. Obsługa składała się z pracowników, którzy codziennie przychodzili do szpitala.66Znaczniejszych podróżnych, między innymi dyplomatów czy przyjaciół miejscowych oficjeli, zabiera no na wycieczki wokół portu.67 Osoby, które zapłaciły dodatkowy „poda tek”, krócej pozostawały w odosobnieniu albo też odbywały kwarantan nę poza szpitalem. Wszystko to, rzecz jasna, podważało sens istnienia całego systemu. f
Mimo to porty korzystały na kwarantannie. Dzięki niej stawały się pierwszym przystankiem na trasie statków, od których wymagano certy fikatu zdrowia przed wyładunkiem towarów czy zawinięciem do mniej szych portów. Wydaje się, że upadek Nikołajewa i Chersonia jako cen trów handlowych na początku XIX wieku wynikał w dużej mierze z fak tu, że rząd rosyjski zdecydował się urządzić kwarantannę w Odessie.68 Lazaret dostarczał również licznych możliwości wzbogacenia się. Nie mało osób, widząc okazję do czerpania zysków z przepisów ustanowio nych przez państwo, pozbywało się lęku przed chorobą, zwłaszcza że pojawiała się ona nie częściej niż raz na kilkanaście lat. Zdarzało się nawet, że urzędnicy sanitarni dla własnych korzyści ogłaszali o wybuchu zarazy mimo braku zagrożenia chorobą. Jeden z inspektorów medycz nych w Odessie był jednocześnie właścicielem słynnego teatru. Kiedy wpływy z biletów okazywały się niewystarczające, ogłaszał nowo przyby łym pasażerom, że odkrył wśród nich przypadki okropnej zarazy i naka zywał wszystkim odbycie kwarantanny, jak zwykle na ich koszt. Marżę z wydatków lazaretu przeznaczano na zaangażowanie przez teatr znanej artystki.69 Stopień zaraźliwości „choroby” był zwykle dobrym wskaźni kiem poziomu nadchodzącego sezonu operowego. Urzędnik sanitarny, mimo iż często korzystał z okazji i brał łapówki, był według słów Edm unda Spencera jedną z „gwiazd zwiastujących brzask europejskiej cywilizacji” w portach cesarstwa.70 Rosyjska procedura kwa rantanny, a także większe zwracanie uwagi na przypadki zarazy w por tach tureckich, zmniejszyły stopniowo liczbę wybuchów epidemii. W po łowie XIX wieku już ich niemal nie odnotowywano. Ostatnia wielka za raza wystąpiła w Bułgarii w 1840 roku oraz w środkowej i wschodniej Anatolii w 1842 roku; odtąd sporadyczne ogniska choroby miały charak ter lokalny i nie powodowały dużej śmiertelności.71 Inne groźne choroby zakaźne wciąż jednak dawały powody do obaw - jak malaria nad bagni stym wybrzeżem północnym oraz cholera w całym regionie - ale w przy padku zarazy nawet niedoskonała procedura okazała się skuteczna.
; Konsul w Trabzonie i
Większość osób podróżujących wzdłuż północnego i zachodniego wybrzeża pozostawała pod wrażeniem samego faktu istnienia kwaran tanny, mimo całej jej niedoskonałości: w końcu chodziło tu o pewien wariant systemu stosowanego w Europie, do którego byli przyzwycza jeni. Zachodni Europejczycy spodziewali się, że zobaczą w Noworosji „kościoły i budynki rosyjsko-grecko-scytyjsko-tatarskie najróżniejszego
typu”, jak napisał szkocki podróżnik, a tymczasem oglądali fachowo wytyczone ulice, budynki z kamienia i sklepy przypominające im te w ojczyźnie.72 Zwłaszcza tufyści przybywający drogą morską, a nie lą dową - uciążliwa podróż drogami pełnymi kolein, w trzeszczącym drew nianym wozie musiała być prawdziwą udręką - mogli być miło zasko czeni ujrzaną scenerią: senne porty rzeczne Dunaju, pełen zgiełku port w Odessie, stocznia w Nikołajewie, starożytne miasta portowe na Kry mie, wszystkie połączone siecią dobrze utrzymanych latarni morskich, o których mówiono, że mogą konkurować z brytyjskimi.73 Nawet tereny położone powyżej zachodniego wybrzeża i miasta w głębi lądu, między innymi stolice księstw Mołdawii i Wołoszczyzny, Jassy czy Bukareszt, szybko się zmieniały. Brytyjski podróżnik James Henry Skene był zdzi wiony, że kolacja, na którą zaprosił go wołoski hospodar Barbu §tirbei, okazała się zdumiewająco cywilizowana: „trufle z Paryża, ostrygi z Kon stantynopola, bażanty z Wiednia. Wszystko świeże, dostarczone przez specjalnych posłańców; doskonałe wina; wino reńskie z najlepszego rocz nika księcia M etternicha, bordeaux w pokojowej tem peraturze i szam pan nie za bardzo zmrożony; krótko mówiąc, wszystko dokładnie takie, jakie powinno być”.74 Okolice portów, miasta nad rzekami i miejscowości w głębi lądu na północy i wschodzie bywały nieraz o wiele za bardzo „takie, jak powinny być” i podróżni wpadali w zachwyt, kiedy wreszcie natknęli się na coś oryginalnego, charakteiystycznego dla Orientu. Anatole de Demidoff, rosyjski geolog i jeden z najbardziej znanych podróżników po południo wej Rosji z początku XIX wieku, tak opisał swoje wrażenia na temat dawnego pałacu chana tatarskiego w Bachczysaraju: „Nie byliśmy w Wied niu, wesołej stolicy, ani w Peszcie, dumnej królowej młodych Węgier; ani nad Dunajem o zalanych brzegach, pełnym spienionych wirów niosą cych w dół ciche parowce; i nie w Bukareszcie, i nie w Jassach, miastach pozbawionych uroku przez bezbarwne instytucje wschodu. Byliśmy we wspaniałym seraju, kwintesencji Orientu, pałacu z tysiąca i jednej nocy, na prawdziwie azjatyckiej ziemi.”75
Bachczysaraj wydawał się szczególnie interesujący z powodu swej niezwykłości. Był reliktem świata, który już od dawna nie istniał na północnym wybrzeżu. Większość miast na północy i zachodzie powsta ła od podstaw. Na przykład wyrosła na stepie Odessa, zaprojektowana przez inżynierów z zagranicy, pełna ulic przecinających się pod właści wym kątem i budynków wzniesionych zgodnie z najnowszą modą archi tektoniczną w Europie Środkowej. Nawet miasta położone w pobliżu
starożytnych miejsc, między innymi na Krymie, uległy gruntownej prze budowie.' Wzniesiono w nich nowe, zaplanowane przedmieścia, już poza obrębem dawnych murów. Porty na południu i wschodzie były zupełnie inne. Przeważały wśród nich te, które w naturalny sposób powstały na zrębie starożytnych osad; ich kręte uliczki oraz budynki, zarówno z ka mienia, jak i drewna, nie wykraczały poza zasięg murów obronnych z czasów Bizancjum, a najnowocześniejsze budowle pochodziły zwykle z epoki Genueńczyków i Wenecjan. System komunikacji pomiędzy pół nocnym zachodem a południowym wschodem również znacząco się róż nił. W połowie XX wieku telegraf łączył Warnę na wybrzeżu bułgar skim z Bałakławą i Sewastopolem na Krymie; inna linia biegła z Sym feropola do Gałacza nad Dunajem. Obydwie umożliwiały też łączność z St Petersburgiem, Paryżem, Londynem i Stambułem. Natomiast po drugiej stronie morza nie było nic. Brakowało łączności między Synopą a Trabzonem, żadne z tych miast nie mogło się też komunikować z tu recką stolicą.76 Wyraźny dysonans pomiędzy wybrzeżami wynikał w dużej mierze z przeciwstawnych wizji oraz możliwości rządów rosyjskiego i tureckie go. Zmiany, jakieteaszły na północy, były konsekwentną realizacją okreś lonej strategii. Rosyjscy władcy, począwszy od Piotra Wielkiego, dążyli do eliminacji zagrożenia południowej granicy, uzyskania dostępu do mo rza i wreszcie do pokonania Turków oraz przejęcia kontroli nad cieśni nami. Dzięki popytowi na zboże i inne produkty w Europie Zachodniej Noworosja zyskaią rynki zbytu i społeczność kupiecką chętną do nawią zania kontaktów %prężnie rozwijającymi się miastami. Na południowym wschodzie sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, p d y Rosja poszerzała granice swego im |erium , zdolności Turków do sprawowania rządów cen tralnych i kierowania sprawami wewnętrznymi w Anatolii malały. Od początku X VIII wieku aż do XIX większa część Anatolii, z liczny mi, dużymi portam i na wybrzeżu Morza Czarnego włącznie, znajdowała się pod panowaniem dziedzicznych, półfeudalnych derebejów, zarządza jących swoimi ziemiami bez porozumienia między sobą ani tym bardziej z sułtanem w Stambule. Niektórzy byli łaskawymi despotami dbałymi 0 interesy lokalnej społeczności, ale brakło im motywacji do unowocze śniania portu czyjnawiązywania kontaktów handlowych sięgających poza ich włości. Geogrąfia również nie była im przyjazna. Miasta na południu 1wschodzie, podóbnie jak na Krymie, w naturalny sposób ciążyły ku ob szarom po przeciwnej stronie morza. Podróż lądem przez Anatolię była uciążliwa, zwłaszcza jeśli wymagała przejazdu przez ziemie wrogiego derebeja. Wraz z reorientacją portów północnych po 1774 roku - na han del przybrzeżny i eksport na rynki Morza Śródziemnego i dalej - miasta
li
Anatolii straciły partnerów, którzy zapewniali im byt. Cj1prócz tego fakt, iż w traktacie z KiiczukKajnardży Turcy zgodzili się otworzyć morze dla rosyjskich statków, nie oznaczał, że zaczęli oni wpuszczać je do swych portów. Dopiero w 1829 roku sułtan zgodził się w końcu na regularny i wolny dostęp zagranicznych okrętów do tureckich partów na Morzu Czarnym.
Zmiany na północy morza początkowo odbierano w Europie Zachod niej jako postępy cywilizacji w walce z barbarzyństwem, przesunięcie strefy wpływów nowego imperium europejskiego na ziemie, które długo cier piały pod złymi rządami Turków i ich wasali. W XIX,'wieku, w miarę upływu lat, rosyjskie ambicje zaczęto już postrzegać inaczej. Widziano w nich pełną buty pazerność, wzmacnianą przez podboje i zagrażającą interesom innych państw europejskich. Za czasów Katarzyny pretekstem do zajęcia Noworosji i Krymu były oświeceniowe ideały oraz misja cywilizacyjna chrześcijańskiego władcy. Rosja uwolniła uciskanych poddanych sułtana spod jarzm a muzułmań skiego despotyzmu i włączyła ich w nurt racjonalistycznej polityki euro pejskiego imperium. W zasadzie usprawiedliwienie to obowiązywało nadal za rządów następców Katarzyny, ale misja cywilizacyjna zeszła na drugi plan wobec realizacji strategicznego celu przejęcia kontroli nad morzem. Rosja zajęła chrześcijańskie królestwo wschodniej Gruzji w 1801 roku. Trochę później cesarstwo objęło protektorat nad mówiącymi po rumuńsku chrześcijanami z ziem naddunajskich, a wkrótce potem wy wierało już znaczny wpływ na chrześcijańską populację całych Bałkanów i Bliskiego Wschodu. Wzrost potęgi Rosji bezpośrednio wpływał na in teresy innego potężnego imperium mającego strategiczne i gospodarcze cele w tym regionie: Wielkiej Brytanii. Wielka Brytania, dbając o swe prawa handlowe w Lewancie, od dawna korzystała z uprzywilejowanej pozycji w stosunkach z sułtanem turec kim. Pojawienie się Rosjan na obszarze M orza Czarnego niepokoiło Anglików także w kontekście rosyjskich działań na Dalekim Wscho dzie, w Azji Środkowęj i Indiach, gdzie wyspiarze prowadzili rozległe interesy. Wojna Rosji i Persją w latach 1826-1828 skończyła się uzyska niem przez cara wyłącznego prawa do żeglugi po M orzu Kaspijskim. W Londynie obawiano się, że jeśli Rosja kiedykolwiek pokona całkowi cie Turcję, zażąda tego samego na Morzu Czarnym.77Wówczas car mógł by w pełni dyktować warunki handlu w portach na północy i zachodzie, gdzie w owym czasie wysokość obrotów handlowych Wielkiej Brytanii ustępowała tylko Austrii. Mogło to również oznaczać, że Rosja przej mie kontrolę nad dostępem do tureckich portów. Łakomym kąskiem był zwłaszcza -stary port w Trabzonie, odpowiednik .bdessy położony
niemal dokładnie po drugiej stronie morza, na południowo-wschodnim wybrzeżu. Odkąd handel z miastami na Krymie zamarł, Trabzon przeżywał cięż kie czasy. Ciągle było to jednak wspaniałe miasto. Podróżnicy wspomi nali o malowniczych murach z czasów Bizancjum i greckojęzycznej spo łeczności w dolinach położonych wokół wybrzeża, przywodzących na myśl niegdysiejsze cesarstwo Trebizondy. Jednak oprócz ałunu i miedzi wy dobywanych w górskich kopalniach w głębi lądu oraz produkcji rolniczej w żyznych dolinach Trabzon miał niewiele do zaofiarowania. Podobnie jak Odessa kilkadziesiąt lat wcześniej, port skupiał na sobie zaintereso wanie Rosjan, Brytyjczyków i innych państw europejskich nie z powodu swoich zasobów naturalnych, ale położenia geograficznego: leżał na po czątku starożytnego szlaku lądowego do Persji. Szlak Trabzon-Erzurum-Tebryz miał znaczenie w średniowieczu aż do XV wieku, kiedy to właściwie przestano z niego korzystać. Zam knię cie przez Turków morza przed handlem zagranicznym spowodowało, że Trabzon całkowicie utracił swoje znaczenie centrum tranzytowego. Za to otwarcie akwenu w 1774 roku, a w jakiś czas później wszystkich por tów tureckich, dawało możliwość wskrzeszenia szlaku do Persji, partne ra gospodarczego, o którego z równą gorliwością zabiegali Brytyjczycy, Francuzi i Rosjanie. Handel z Persją tranzytem przez Morze Czarne funk cjonował już przez jakiś czas na początku XIX wieku, ale okrężną drogą. Statki rozładowywano w portach Kaukazu (kontrolowanych albo przez Rosję, albo przez miejscowych możnych), później przewożono towary lądem przez Gruzję do Tyflisu i przez Armenię do Tebryzu.78 Szlak przez Trabzon był wygodniejszy, a przede wszystkim o około 300 kilometrów krótszy, co oznaczało dziesięć dni różnicy w długości podróży.79 Ponad to, w miarę jak rosło napięcie w stosunkach rosyjsko-brytyjskich- w związ ku z interesami gospodarczymi prowadzonymi w Persji i, jeszcze bardziej złożonymi, w Azji Środkowej - Wielka Brytania potrzebowała drogi na wschód, która nie wymagała przejazdu przez pozostający pod rosyjską kontrolą Kaukaz. Przyszłość Trabzonu była w związku z tym w dużej mierze zdetermi nowana polityką zagraniczną Wielkiej Brytanii. Utrzymanie wpływu na losy miasta oraz zabezpieczenie regularnego połączenia ze Stambułem stało się celem polityki brytyjskiej na południowo-wschodnim wybrzeżu. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych szybko postanowiło utwo rzyć stałą placówkę dyplomatyczną w Trabzonie, żeby czuwać nad roz wojem wypadków na lądzie oraz aktywnością na morzu. W .1.830 roku brytyjski ambasador w Stambule mianował młodego dyplomatę, Jamesa Branta, pierwszym konsulem w porcie. Z instrukcji ambasadora dla no
wego przedstawiciela wynikało, że Wielką Brytanię niezwykle żywo ob chodzą rosyjskie działania w regionie czarnomorskim. „Ostatnie sukce sy Rosji i poszerzenie jej terytorium o ziemie, na które się pan udaje napisał ambasador, sir R obert Gordon, nawiązując do wyniku wojen z Persją i Turcją w latach 1826-1829 ~ z pewnością musiały wywrzeć za uważalny wpływ na mieszkańców, czy to chrześcijan, czy to muzułma nów. Chciałbym, aby spróbował pan wybadać ich nastroje i poinformo wać mnie, jak bardzo mogą one zaszkodzić interesom sułtana.”80 Amba sadorowi zależało zwłaszcza na informacjach dotyczących różnych grup etnicznych (czy, na przykład, społeczności Ormian i Łazów objawiają jakąś szczególną sympatię względem Rosji), a także zbadaniu, czy wpły wy polityczne władz rosyjskich sięgają do Trabzonu i jaki jest zakres ro syjskich interesów gospodarczych. Brant regularnie przesyłał raporty ambasadorowi w Stambule, a na podstawie jego meldunków możemy obserwdwać zmiany zachodzące w mieście. W momencie kiedy przybył do Trabzonu, sułtan Mahmud II (panował w latach 1808-1839) umacniał właśnie swoją władzę nad mia stem i pobliskimi terenami. W ramach reform zmierzających do centra lizacji państwa władca usunął derebejów. Od tej pory zarządcę prowincji mianowano w Stambule, dzięki czemu sułtan zyskiwał bezpośredniego przedstawiciela, który mógł rozstrzygać sprawy związane z portem, oraz dostęp do podatków z importu i eksportu towarów przewożonych przez zagraniczne kompanie morskie. Wielka Brytania miała duże wpływy w Stambule i Teheranie, dlatego firmy brytyjskie spodziewały się istot nych korzyści dzięki całkowitemu otwarciu portów dla zagranicznych statków. Brant pisał, że redy są w nie najlepszym stanie, a miejscowi urzędnicy nie zawsze chętni do współpracy. Brytyjski ruch okrętów był niewielki w porównaniu z innymi krajami: w 1831 roku do portu zawinęły tylko dwa statki angielskie, na czternaście austriackich i dziesięć rosyjskich.81 Za kadencji Branta zaszły tam ogromne zmiany. Włączenie Anatolii w za sięg realnej władzy sułtana umniejszyło znaczenie miejscowych notabli i przywróciło centralne zarządzanie administracją w państwie. Przestrze ganie kwarantanny wydatnie ograniczyło szerzenie się chorób zakaźnych, co niegdyś doprowadziło handel tranzytowy z Persją niemal do zaniku. Regularne połączenia z portam i anatolijskimi dzięki kursom parowców skróciły czas podróży do Stambułu i nad Dunaj; towary można było te raz przewozić także przy niekorzystnej pogodzie. Pierwszy parowiec, który pojawił się w Trabzonie, biytyjski „Essex”, wpłynął tam do portu latem 1836 roku. Później, w tym samym roku, kolejny parowiec zaczął regular nie kursować do Stambułu. Austriacy, którzy praktycznie mieli monopol
na transport parowy Dunajem, wkrótce utworzyli własną linię na trasie Trabzon-W iedeń.82 W połowie lat czterdziestych XIX wieku brytyjska firma P&O zainaugurowała bezpośredni kurs parowcem z Trabzonu do Southampton.83 W 1835 roku Wielka Brytania zajmowała już pierwsze miejsce pod względem liczby statków z ładunkiem zawijających rocznie do portu.84 W 1836 roku Brant został przeniesiony do konsulatu w Erzurum. Raporty jego następców obrazują stały wzrost znajczenia szlaku trabzońskiego,.tak istotnego dla rynku brytyjskiego w Persji. Produkty przemy słowe, zwłaszcza bawełniane tkaniny z fabryk w Manchesterze, a także takie produkty kolonii brytyjskich, jak herbata i cukier, przewożono bry tyjskimi statkami, przeładowywano na konie łub karawany wielbłądów i wysyłano szlakiem lądowym do Tebryzu. W drodze powrotnej statki wiozły na pokładach, perski jedwab i inne tekstylia, tytoń (głównie na sprzedaż w Stambule), dywany i suszone owoce. Szlak trabzoński stał się też niebagatelnym źródłem uzupełniania zapasów przez dyplomatów w Tebryzie i Teheranie. Kiedy z powodu zarazy, pogody czy zamieszek następowała przerwa w ruchu karawan, uskarżali się, że brak im sherry na aperitif i poobiedniego porto.85 , Przez pierwszych kilkadziesiąt lat po zainicjowaniu brytyjskiego han dlu w Trabzonie port stanowił jeden z kluczowych ośrodków na szlaku europejskiej wymiany handlowej z pokaźnym rynkiem perskim. Ostatecz nie padł ofiarą powstania Kanału Sueskiego i rosyjskich połączeń kolejo wych z portami na Kaukazie. Mimo to w latach trzydziestych i czterdzie stych XIX wieku stale był kością niezgody między Rosją a Wielką Bryta nią. Rosjanie, mniej uprzywilejowani w Turcji niż Brytyjczycy, ciągle usiłowali przywrócić szlak wiodący do Persji przez Kaukaz. To zaś zależało od podporządkowania sobie ludów żyjących w górach - i dlatego zapew nienie bezpieczeństwa zarówno rosyjskim miastom na wybrzeżu, jak i oso bom podróżującym lądową „drogą wojskową” przez góiy do Tyflisu było stałym problemem władz. Długotrwałe wojny, które Rosja prowadziła na pograniczu, zmniejszały szanse budowy konkurencyjnego szlaku, a rosyj ska blokada wybrzeża Kaukazu - zwłaszcza próba powstrzymania prze pływu broni (i, co'najważniejsze, soli) od Turków do muzułmańskich góra li - nieustannie groziła wybuchem międzynarodowego konfliktu. (W ro ku 1836 przejęcicjAprzez Rosjan brytyjskiego okrętu „Vixen”, który przebił się przez blokadę, spowodowało kryzys dyplomatyczny i wzmogło intrygi polityczne w Londynie.) W końcu o losie Trabzonu, wybrzeży Kaukazu i całego akwenu przesądził o wiele szerszy kontekst walki pomiędzy Wiel ką Brytanią a Rosją. Była to „wielka gra” o panowanie nad Azją Środko w ą,której kulminacyjną partię rozegrano nad morzem.
Wojna krymska jest jedynym nowożytnym konfliktem zbrojnym, który w dużej mierze rozegrał się na Morzu Czarnym i którego stawką był w pew nym sensie sam akwen. Spowodowała ją rosnąca rywalizacja między Wiel ką Brytanią a Rosją na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej, podsycana mocarstwowymi ambicjami, sprzecznością interesów handlowych i polity ki uprawianej na pograniczu, podobna w jakiś sposób do tej, która od dawna komplikowała stosunki między Rosją a Turcją. Zasadniczą kwestią była przyszłość państwa tureckiego, a co za tym idzie, sposób sprawowania kon troli nad cieśninami. Zarówno Rosja, jak i Wielka Brytania uważały wła dzę sułtana za na tyle słabą, by należało ją chronić międzynarodowymi porozumieniami i dążyć do jak najdłuższego utrzymania państwa Osma nów przy życiu. Miało to zapobiec chaotycznym działaniom państw euro pejskich w celu uzyskania jak największych korzyści i pozwolić na stworze nie planu rozbioru terytorium po upadku imperium. Umowa zawierała między innymi potwierdzenie zasady zamknięcia morza przed zagranicz nymi okrętami wojennymi w czasie pokoju. Porozumienie zawarto w Lon dynie pod nazwą konwencji w sprawie cieśnin czarnomorskich w lipcu 1841 roku. Podpisały je wszystkie ważniejsze państwa europejskie. Na ironię zakrawa fakt, iż konwencja, której celem było utrzymanie pokoju, w ciągu zaledwie kilkunastu lat doprowadziła do wojny. Brytyj czycy nigdy nie mieli złudzeń co do planów Rosji na wschodzie i dlatego, bez względu na oficjalne debaty i porozumienia, nigdy tpż nie traktowali cara jako partnera godnego zaufania w negocjacjach. Mikołaj I zasiadł na tronie w 1825 roku, w czasie powstania dekabiystów. Doświadczenia te w znacznym stopniu wpłynęły na styl rządów jego drugiego panowa nia. Decyzje polityczne podejmowane przez cara były, ko n serw a tywn e, a nawet reakcyjne. Za wszelką cenę starał się on utrzyiihać zdobycze te rytorialne poprzedników i zwracał szczególną uwagę na to, żeby nie do puścić do sytuacji, w której korzyści odniesione przez cudzoziemców skut kiem upadku Turcji uderzą w Rosję. t Konserwatyzm cara dotyczył również rełigii i była to (skra, która w po łowie wieku spowodowała pożar. Trójca: prawosławie,!samodzierżawie i panslawizm - elementy oficjalnej ideologii państwowej ugruntowanej za panowania Mikołaja - umacniała centralną rolę Cerkwi w społecz nym życiu Rosji, władzę absolutną cara oraz romantyczną gloryfikację narodu rosyjskiego, a nawet wszechsłowiańskiego braterstwa, jako uoso bienie ideałów państwa. Priorytety te wkrótce znalazły wyraz w rosyj skiej polityce zagranicznej. W 1850 roku, kiedy wybuch| spór między ka tolickimi i prawosławnymi hierarchami o kontrolę nacj miejscami świę
tymi w Jerozolimie, Mikołaj interweniował. Wywarł presję na władze tu reckie, aby uznały żądania prawosławnych kosztem katolików wspiera nych przez Francję. Kiedy sułtan zauważył, że car nie jest stroną w spo rze (wspólnoty prawosławne, bez względu na ich powiązania z Rosją, ciągle były przede wszystkim poddanymi tureckimi), Mikołaj zajął M oł dawię i Wołoszczyznę oraz rozpoczął przygotowania do wojny. Walka między Rosją a Turcją rozgorzała nad Dunajem w październiku 1853 roku, lecz bitwom lądowym nie towarzyszyły większe działania na morzu. Nadchodząca zima i brak informacji wywiadu na tem at rozmiesz czenia flot powodowały, że potyczki okrętów obu państw były sporadycz ne i niezbyt zawzięte. Zdecydowane działania w pierwszej fazie wojny roz poczęły się jednak miesiąc później. Turecka flota żaglowa, dowodzona przez Osmana Paszę, zimowała w porcie w Synopie, stale ćwicząc zebra ną pospiesznie latem załogę. Flota rosyjska w tajemnicy opuściła bazę w Sewastopolu i szybko przepłynęła morze, a 30 listopada pojawiła się w okolicach Synopy. W brzasku poranka i lodowatym zimowym deszczu admirał Pawieł Nachimow wydał sześciu liniowcom rozkaz otwarcia ognia. Podobnie jak w przypadku kampanii przy ujściu D niepru sprzed nie mal siedemdziesięciu lat, i tym razem nie doszło tu w gruncie rzeczy do prawdziwej bitwy. Statki rosyjskie wyposażone były w pociski zapalające. W ciągu zaledwie godziny cała flota Osmana Paszy została zatopiona. Baterie dział na wybrzeżu zniszczono, a miasto stanęło w ogniu. Zginęło ponad 3000 tureckich marynarzy, a Osman dostał się do niewoli. Rosja nie stracili zaledwie 37 ludzi.86 Atak na Synopę był druzgocący. Zniszczył flotę turecką i udowodnił, że siły rosyjskie mogą się przemieszczać drogą morską na południowe wybrzeże. Jak ujął to jeden z brytyjskich pisarzy, Synopa okazała się „dru gim Gibraltarem ”. Gdyby Rosja ją zdobyła - a flota Nachimowa wykaza ła, że jest to możliwe - car, kontrolując najlepsze naturalne porty na północnym i południowym wybrzeżu, Sewastopol i Synopę, mógłby pod porządkować sobie połowę morza, co byłoby pierwszym krokiem do za jęcia Bosforu i Stambułu.87 Atak przekonał wszystkich niedowiarków w Londynie i Paryżu, że celem imperium rosyjskiego jest nie tylko pokonanie Turcji, ale wyelimi nowanie jej. W kolejnych miesiącach rządy europejskie przygotowywały się do wysłania swoich okrętów na pomoc zniszczonej flocie tureckiej. W marcu 1854 roku siły sojuszników - Wielkiej Brytanii, Francji, A u strii*, a jakiś czas później także Sardynii (która również była żywotnie * Mimo poczynienia kroków antyrosyjskich Austria formalnie nie przystąpiła do sojuszu (przyp. red.).
zainteresowana portami na Morzu Czarnym) - przyłączyły się do walki po stronie sułtana. Bitwa pod Synopą nie tylko udowodniła przewagę Rosjan nad Tur kami, ale również zwróciła uwagę na fakt, iż podstawą floty czarnomor skiej wciąż są drewniane żaglowce, podczas gdy floty Europy Zachod niej w coraz większym stopniu składały się już z uzbrojonych parowców. W ciągu jesieni brytyjskie i francuskie okręty patrolowały wybrzeże A na tolii, chroniąc południowe porty przed kolejnym atakiem z północy. Armie rosyjska i turecka prowadziły działania wojenne po obu stronach morza, nad Dunajem, na południowym Kaukazie i we wschodniej A na tolii, gdzie Rosjanie zadali Tbrcji druzgocący cios, zdobywając twierdzę Kars. Walki, zwłaszcza na jesieni 1854 roku, po przybyciu sił sprzymierzo nych, skoncentrowały się na Krymie. Statki z żołnierzami płynęły przez Bosfor, zmierzając prosto na półwysep. Okręty sprzymierzonych zablo kowały wąskie wejście do portu w Sewastopolu. Rosyjscy admirałowie, nie mogąc przerwać blokady, rozkazali zatopić większość okrętów, aby zapobiec wtargnięciu wroga do portu wewnętrznego. W tym samym cza sie siły lądowe przeciwników Rosji wylądowały w Bałakławie i powoli posuwały się na północ, żeby zaatakować Sewastopol z drugiej strony. Oblężenie portu trwało jedenaście miesięcy, przy stałym ostrzale utrzy mywanym przez atakujących i ogromnych stratach wśród rosyjskich m a rynarzy, przekształconych de facto w piechotę, desperacko broniącą oko pów (jedną z ofiar był bohater spod Synopy, Nachimow). Lew Tołstoj, wówczas młody oficer artylerii, opisał scenę z rosyjskiego bastionu, roz grywającą się w ostatnich miesiącach oblężenia: „Po zoranej przez świe że wybuchy i osypanej ziemi poniewierały się wszędzie pokiereszowane lawety, przygniatając trupy Rosjan i wrogów, leżały ciężkie, na zawsze już umilkłe, spiżowe armaty, ze straszną siłą ^rzucone do dołów i zasy pane do połowy ziemią, bcjmby, pociski i znowu trupy, odłamki belek, schronów i znowu milczące trupy w szarych i niebieskich szynelach. Wszystko to drgało jeszcze często, oświetlane purpurowym płomieniem wybuchów wstrząsających nadal powietrzem.”88 Lepsza artyleria sił sprzymierzonych, niewystarczające zaopatrzenie i niedostatki łączności oraz, co najważniejsze, szalejące epidemie - tyfus zabił wówczas więcej ludzi niż bomby i pociski - doprowadziły w końcu do klęski Rosji. We wrześniu 1855 roku Rosjanie ewakuowali Sewasto pol i zatopili wszystko, co jeszcze zostało z floty czarnomorskiej. Mimo że walki praktycznie ustały, oficjalnie wojna trwała aż do następnej wios ny. Aleksander II,. który wstąpił na tron po carze Mikołaju w czasie kon fliktu, musiał się pogodzić z tym, do czego doprowadziły działania państw
sprzymierzonych^ czyli z eliminacją floty rosyjskiej oraz likwidacją przy brzeżnych fortyfikacji i morskich arsenałów. Odtjąd żaden okręt wojen ny, nawet należący do państwa panującego na wybrzeżu, nie miał prawa pływać po morzu! sl i Wojna i traktilt paryski, który ją zakończył, wyznaczyły koniec pew nej epoki na Morzu Czarnym. Wojna udowodniła wolę państw Europy Zachodniej do interweniowania w imieniu Turcji oraz zagwarantowała, że żadne państwo, a już najmniej ze wszystkich Rosja, nie będzie mogło czerpać nadmiernej korzyści ze słabości imperium osmańskiego. Od tej chwili status Dunaju i cieśnin przestał być tylko wypadkową równowagi sił pomiędzy dwoma wrogimi sobie imperiami z północnego i połu dniowego wybrzeża i stał się kwestią prawa międzynarodowego. Kon trola nad ujściem D unaju formalnie wróciła do Turcji, ale w celu za pewnienia wolnóści żeglugi powołano międzynarodową komisję. M o rze i cieśniny uznano za strefę całkowicie zdemilitaiyzowaną. Zakaz wstępu na wody miały nawet jednostki marynarki rosyjskiej i tureckiej. Nad przestrzeganiem tego prawa miały czuwać państwa sprzymierzo ne. Wojna okazała się również ostatnią dużą konfrontacją żaglowców w tym regionie, klamrą spinającą epokę rozpoczętą za czasów Johna Paula Jonesa w latach osiemdziesiątych XVIII wieku. Bitwa pod Syno pą była ostatnim starciem liniowców. Zarówncj Rosjanie, jak i Turcy wyszli z wojny z czystą kartą - kartą, na której obydwa państwa wkrótce zaczną kreślić plany opancerzonej floty okrętów wojennych napędza nych parą i śrubą. Gwarancje ustalone po wojnie krymskiej nie tylko zapewniły wolność handlu zagranicznego dzięki niezakłóconemu transportowi w dół D una ju i przez cieśniny, ale też dosłownie otworzyły świat czarnomorski na Europę Zachodnią. Czyny wojenne państw sprzymierzonych ńa Krymie opisano w licznych popularnych powieściach. Były to mrożące krew w ży łach historie dla chłopców w wieku szkolnym i opowieści o bezintere sownych cywilach, takich jak Fłorence Nightingale. Powstał wówczas ro mantyczny „wyciskacz łez” Tennysona Szańa lekkiej brygady i inne peany na cześć wojennego męstwa (oraz brawury). Brytyjscy i francuscy ofice rowie spisali wspomnienia pełne trzeźwych analiz umocnień i ruchów wojsk. (Analizy te wykorzystano po niespełna dziesięciu latach podczas amerykańskiej wojny domowej.) Nowy gatunek dziennikarzy prasowych, korespondenci wojenni, przywieźli do domu opowieści o grozie i hero izmie wojny, a rysownicy i fotografowie (kolejny nowy zawód) dostar czyli ilustracji.
Wszystko to sprawiło, że w następnych dziesięcioleciach region stał się niezwykle modnym iniejscem, które zagraniczny turysta winien był odwiedzić i gdzie należało się zatrzymać w czasie podróży na Bliski Wschód. Krainy wokół itiorza były wystarczająco egzotyczne, żeby intry gować, a zarazem na tyle cywilizowane, że zapewniały większość wygód znanych z ojczyzny. W krótce Krym miał doświadczyć kolejnej inwazji, tym razem pisarzy, artystów i tuiystów gromadnie ciągnących na jego atrakcyjne wybrzeża, aby przespacerować się po ogrodach imperium ro syjskiego. Chciałbym, by Europa pozwoliła Rosji zniszczyć Turcję. Tylko trochę, tak aby znowu trudno ją było znaleźć bez różdżki czy kesonu. Mark Twain, 1867
Pasażerowie, istna wieża Babel, mówią wszystkimi językami Wscho du i każdy nosi charakterystyczny dla swej nacji strój. Pomiędzy nimi jest też kilku Europejczyków. Są tutaj Turcy wszystkich odmian, klas spo łecznych i grup wiekowych, w fezach z czerwonego filcu. Persowie mają fezy ż czarnej wełny owczej, Albańczycy - z białego filcu, a Żydzi para dują w takich samych zawojach i długich płaszczach, jakie nosili w cza sach biblijnych (...). Są angielscy, niemieccy i francuscy turyści oraz sprze dawcy dywanów w drodze do Persji i Turkiestanu. Bardzo gruba Austriacz ka jedzie odwiedzić swego syna, konsula w Batumi, a kilku Rosjan wraca z podróży do Paryża i na Riwierę do domu na Kaukazie. William Eleroy Curtis, reporter „Chicago Record-Herald”, na statku w Trabzonie, 1910
W luksusowych i wygodnych willach nad M orzem Czarnym, połączo nych drogami szybkiego ruchu oświetlonymi we wręcz czarodziejski spo sób, kapitalistyczni krwiopijcy używali niegdyś życia na koszt robotni ków (...). Kanał odegra rewolucyjną rolę w regionie. Przyniesie mu nowe życie, całkowicie różne od smutnej przeszłości. Gheorghe Hossu, dyrektor budowy kanału D unaj-M orze Czarne, Rumuńska Republika Ludowa, 1950
Morze Czarne, 1860-1990
ROZDZIAŁ SZÓSTY
i t,' !
\ ■> M ark Twain zwjiedzał Sewastopol w 1867 roku. Port, do którego przy płynął parowcem | e Stambułu, był jedną z atrakcji na trasie podróży do Europy i krajów Tewantu opisanej w książce Prostaczkowie za granicą. Wojna krymska, podczas której miasto stało się teatrem jednej z naj krwawszych walk, jakie znała ówczesna Europa, skończyła się ponad dzie sięć lat wcześniej.. Przed wojną liczba jego mieszkańców wynosiła około 43 000, w czasie wizyty Twaina nie przekraczała 6000. Niewiele budyn ków pozostało niejnaruszonych, a w ścianach tkwiły jeszcze pociski. Tury ści mogli obejrzeć pole bitwy i zabrać na pamiątkę połamane stemple oraz łuski. Wszelkim fortyfikacje, które przetrwały oblężenie, zostały znisz czone przez państwa sojusznicze. Traktat pokojowy zabraniał Rosji ich odbudowy. „W porównaniu z Sewastopolem nawet Pompeje wydają się kwitnącym miastem - napisał Twain. - Wszędzie gruzy i zgliszcza, ruiny domów, poryte pociskami wzgórza; rozpacz bierze. Jakby potężne trzę sienie ziemi upodobało sobie ten niewielki obszar.”1 Konflikt, w którym zniszczono Sewastopol, był zarazem ostatnią fazą zacieśniania więzi M orza Czarnego z Europą. Po wojnie krymskiej nie można już było określać akwenu mianem „azjatyckiego”, jak za czasów D iderota w latach pięćdziesiątych X VIII wieku. Stał się łupem, o który spierały się i walczyły europejskie mocarstwa. Na jego wody wpuszczo no cudzoziemskie statki handlowe, na początku pływające pod banderą Rosji, a później iW nież pod flagami Austrii, Wielkiej Brytanii, Francji i innych państw. Nie trzeba już się było troszczyć, że jedno imperium zdominuje cały ten obszar. Potęga Turcji od XVII wieku znacznie pod upadła. Z kolei zdolność Rosji do skoku na południe, wykazana w bi twie pod Synopą, na nic się zdała wobec traktatu paryskiego, który za braniał wstępu na morze okrętom wojennym większym od przybrzeż nych krążowników. Po jakimś czasie Rosja złamała zasadę neutralności wód i podczas ostatniej w tamtym stuleciu wojny rosyjsko-tursckiej próbowała okrążyć Turcję od strony zachodnich i wschodnich wybrzeży, co było szczytem ambicji cara. Odtąd jednak priorytetem polityki zagra-
. 203
nicznej potęg europejskich w tym regionie było dopilnowanie, aby żad ne imperium lub państwo nie mogło kontrolować morza w pełni. Osiąg nięte sta tu s q u o gwarantowały traktaty i specjalnie do !(ego celu powo łane instytucje międzynarodowe. i. Nowa internacjonalizacja morza oznaczała reorganizację połączeń po między wybrzeżami. Pod koniec XVIII wieku, skutkiem bezpośredniej łączności z Morzem Śródziemnym, lokalny handel przybrzeżny i tranzyt morski na Morze Egejskie zaczął zamierać. Prawdziwym rynkiem zbytu dóbr produkowanych na północnym brzegu nie były juz1Synopa i Trab zon, ale miasta rangi Wiednia czy Marsylii. Szybko też uruchomiono wio dące do tych ostatnich regularne kursy parowców w górę Dunaju lub przez cieśniny. Otwarcie Kanału Sueskiego ułatwiło dostęp do jeszcze odleglejszych rynków zbytu na niektóre produkty, ale również spowodo wało umniejszenie znaczenia handlu tranzytowego z Persją za pośred nictwem takich portów, jak Trabzon. Zboże z południowej Rosji ciągle było głównym towarem eksportowym, ale zaczęły go zastępować inne produkty rolne, między innymi kukurydza z Ameryki. Nowe uprawy po wodowały przetasowania w stosunkach handlowych, a nawet wpływały na zmiany w kuchni regionalnej. Porty, które przed wojną krymską były zaledwie błotnistymi wioskami, stały się centrami eksportu głównych produktów rewolucji przemysłowej: węgla, żelaza, manganu, ropy. Po ciągi i parowce łączyły miasta portowe między sobą i z resztą Europy. W XX wieku ogromne zmiany w środowisku naturalnym - tamy na D nie prze, przekopanie kanału W ołga-Doig budowa przybrzeżnych dróg - do pełniły transformacji regionu rozpoczętej bezpośrednio po zakończeniu wojny laymskiej. ^ Otwarcie morza na Europę spowodowało również upowszechnienie się dwóch idei, którym przyszło odegrać niezwykle istotną rolę w two rzeniu samoidentyfikacji oraz zmianie granic wspólnot kulturowych i po litycznych: koncepcji jednorodnego narodu i autorytarnego państwa. Obydwie pojawiły się w tym regionie stosunkowo późno. Religia, zwłasz cza na ziemiach pod panowaniem Turcji, znaczyła dużo więcej niż język czy pochodzenie etniczne. Krzyżowanie się wielu tradycji oznaczało, że powszechne było poczucie wielorakiej tożsamości. Przybysze z Europy Zachodniej często opowiadali, że tamtejsi mieszkańcy, zapytani, kim są, wydawali się zmieszani/. Pytanie „Czy jesteś Grekiem?”, mogło się spo tkać z odpowiedzią „Nie, dzięki Bogu jestem katolikiem.”2 Wynikało to jednak raczej z niewłaściwie zadanego pytania. Jeszcze długo w ciągu XIX wieku słowo „Grek” (Rum) było terminem stosowanym przez ad ministrację turecką, a ¡także samookreśłeniem używanym często przez prawosławnych. Byli to nie tylko ludzie, których dzisiaj nazwalibyśmy
Grekami z punktu widzenia pochodzenia etnicznego, ale również wielu Rumunów, Serbów, Bułgarów, Albańczyków, Arabów, Turków i innych. „Dla nich religia wyznacza narodowość”, napisał pełen dezaprobaty bry tyjski podróżnik w latach siedemdziesiątych XIX wieku.3 Zdaniem wie lu obserwatorów, taka zależność stanowiła dowód zacofania ludów za mieszkujących obszary wokół morza. Czy to w imperium tureckim, czy gdziekolwiek indziej, niewiele osób wiedziało, kim w gruncie rzeczy są. Podróżni z innych krajów często przy bywali na Bałkany, Kaukaz i inne odległe tereny, spodziewając się spo tkać potomków starożytnych nacji: czystej krwi Greków, Scytów, Getów, Traków, mieszkańców Kolchidy i innych ludów, przeżywających właśnie okres odkrywania swoich korzeni. W takim „starorzeczu życia”, jak na pisała podróżująca po Bałkanach E dith D urham w 1909 roku, je d nostka „nosi w sobie mgliste wspomnienia początków swojej rasy, mó wiąc: «To czyniłem parę tysięcy lat temu (...), tak myślałem i działałem na początku czasów».”4 Turyści często bywali rozczarowani. Jeszcze w dość późnym okresie, nieraz nawet w XX wieku, spodziewali się spo tkać przedstawicieli tej czy innej „rasy”, a zamiast tego mieli do czynie nia z jednostkami i wspólnotami, gdzie normę stanowiła niejednoznacz ną tożsamość i krzyżowanie się kultur. Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo. Z biegiem lat, w XX wieku, zwyciężyła idea ponadczasowego, jed norodnego narodu, często z tragicznym skutkiem. Podobne zmiany zachodziły w administracji państwowej. M orze przez długi czas znajdowało się na rubieżach różnych systemów państwowych. Największe imperia na wybrzeżu północnym i południowym zarządzały niektórymi terenami tylko pośrednio, w dużej mierze pozostawiając po dejmowanie decyzji lokalnym elitom. W czasie wojny krymskiej zaczęło się to zmieniać. Zarówno Rosja, jak i TUrcja wprowadziły w życie pro gramy modernizacji państwa. Tereny pograniczne zostały albo wchłonię te przez imperia zmierzające do centralizacji władzy, albo też pozosta wione samym sobie jako niezależne państwa. Pod koniec pierwszej woj ny światowej nie było już imperiów. Wokół morza pojawili się nowi aktorzy - państwa współczesne - starając się korzystać z zasobów morza zgodnie z celami politycznymi, ekonomicznymi i strategicznymi. Akwen przestał być obiektem imperialnych zakusów. Zaczął natomiast stanowić element przetargowy w rywalizujących ze sobą projektach nowo powstałych państw: najpierw Rumunii i Bułgarii, wkrótce potem Rosji Sowieckiej i Turcji, a pod koniec XX wieku także Gruzji i Ukrainy. Wszystkie te nowe organizmy państwowe rościły sobie zarówno pretensje do wybrze ży, wody, dna morskiego i ryb, jak też do uświęconego dziedzictwa histo rycznych nacji, których czuły się reprezentantami. Historycy i poeci wkrót-
# 11.
ce zaczęli gorliwie odkrywać lub wymyślać żeglarskie powołanie takiej czy innej grupy narodowościowej. W drugiej połowie XX wieku tę roszczeniową wizję poszerzono o ideo logię rozwoju, czy to pod postacią komunizmu w odmianie sowieckiej, czy to państwowotwórczego nacjonalizmu. Morze stało się zasobem eksplo atowanym przez wszelkie dostępne w danym państwie technologie. Na wybrzeżach powstawały koncerny przemysłowe. Miasta portowe powięk szały się, a liczba zamieszkującej je ludności rosła. Komercyjne floty stat ków rybackich wysyłano na połowy. Postęp odmienił wybrzeża i spowodo wał prawdziwie „rewolucyjne zmiany” - używając języka komunistów i na cjonalistów - na obszarach, które ciągle zaliczano do najbiedniejszych części krajów graniczących z Morzem Czarnym, nawet po drugiej wojnie świato wej. Miało to jednak swoją cenę. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat zbyt intensywna modernizacja wybrzeży i eksploatacja morza spowodowały, że akwen znalazł się na krawędzi katastrofy ekologicznej. Nigdy wcześniej kształt granic politycznych, tożsamość mieszkańców i środowisko natural ne nie zmieniały się w takim tempie, jak w okresie pomiędzy latami sześć dziesiątymi XIX a dziewięćdziesiątymi XX wieku. Zarazem była to epo ka, kiedy politycy i urbaniści zapomnieli, że Morze Czarne stanowi odręb ny region. Z końcem XX wieku katastrofalny stan akwenu zmusił zainteresowanych, żeby wspólnie zabrali się do ciężkiej pracy ratowania go.
Imperia, państwa i traktaty Układy polityczne w drugiej połowie XIX wieku pod wieloma wzglę dami odzwierciedlały sytuację z pierwszej połowy stulecia. Cesarstwo rosyjskie nadal realizowało politykę wykorzystywania coraz słabszej kon dycji imperium osmańskiego, którego powolne zamieranie było źródłem niepokoju od ponad wieku. Turcja, stopniowo tracąca kontrolę nad więk szą częścią ziem przybrzeżnych, starała się utrzymać swój mizerny status zarządcy portów na południowym wybrzeżu. Jednak nawet on, jak do wiodła klęska pod Synopą, nie odgrywał swej roli w czasie wojny. Wielka różnica w stosunku do czasów sprzed wojny krymskiej polegała na tym, że losy morza - otwartego lub zamkniętego, neutralnego lub nie - nie zależały już od uzgodnień pomiędzy Rosją a Turcją. Akwen stanowił te raz podmiot prawa międzynarodowego i przedmiot konferencji między narodowych, chroniony przez zobowiązania oraz żywotne interesy euro pejskich mocarstw. Po podpisaniu traktatu paryskiego Rosja musiała porzucić marzenia 206 o flocie czarnomorskiej. Większość okrętów imperium spoczywała na
dnie portu w Sewastopolu, a przegrana wojna przyczyniła się do formal nego poniechania prób reaktywowania floty na południu. Za rządów ener gicznego ministra spraw zagranicznych Aleksandra M. Gorczakowa ce sarstwo wielokrotnie usiłowało zmienić postanowienia traktatu. Jednak w kilkanaście lat po zakończeniu wojny uzyskało jedynie zgodę na posia danie co najwyżej sześciu kanonierek w celu utrzymania ładu na wodach przybrzeżnych.5 Pod koniec lat sześćdziesiątych XIX wieku Gorczakow rozpoczął jednak starania o całkowite wypowiedzenie ustaleń traktatu paryskiego. Okoliczności były sprzyjające. W poprzednim dziesięcioleciu zaszły rewolucyjne wręcz zmiany w konstrukcji okrętów. Główne potęgi świa towe pośpiesznie zatapiały stare liniowce i budowały nowe statki bojowe ze stali, napędzane węglem. Wzorem stały się jednostki, których wyższo ści dowiodła niedawna wojna secesyjna. Rosja przyłączyła się do tego wyścigu, wprowadzając program modernizacji floty bałtyckiej, pierwszej linii obrony St Petersburga. Ponadto dawne państwa sojusznicze, które niegdyś przeforsowały neutralność Morza Czarnego, były obecnie po chłonięte innymi sprawami. Francja i Prusy w szybkim tempie zmierzały do wojny i potrzebą zadowolenia ambicji Rosji oraz utrzymania jej z dala od nabrzmiewającego konfliktu stawała się coraz bardziej paląca. W ta kiej właśnie atmosferze Gorczakow ogłosił w 1870, że Rosja jednostron nie wycofuje się postanowienia o neutralności 'gwarantowanej przez traktat paryski. Mocarstwa zaakceptowały tę decyzję rok później. Tym samym Rosja wynjusiła zgodę potrzebną do posiadania okrętów wojen nych na południu | przystąpiła do odbudowy obrońy przybrzeżnej w myśl najnowszych techfjologii. Wszystkie nowe okręty przeznaczone do służ by na Morzu Czaijnym były opancerzone.6 Zmiana w ustaleniach traktatu paryskiego była również na rękę Tur cji, która także rozpoczęła budowę nowoczesnej floty. A jednak, jak na ironię, mimo iż znalazła się ona w gronie zwycięzców, sułtan stracił wsku tek traktatu paryskiego prawdopodobnie tyle samo co car, a być może nawet więcej. Zalłaz posiadania okrętów wojennych oraz arsenałów na wybrzeżach dotyczył bowiem zarówno Rosji, jak i Turcji. Porty osmań skie formalnie otwarto dla wszystkich statków handlowych. Jedyne do puszczalne ograniczenia dotyczyły cła, przepisów porządkowych i kwa rantanny. Nowa Komisja Dunaju, ustanowiona w celu strzeżenia wolno ści żeglugi na rzece, składała się z reprezentantów wszystkich państw przybrzeżnych orąz państw sprzymierzonych. Przedstawiciele Turcji byli zatem tylko jednymi z wielu delegatów, mimo że niemal cały dolny bieg rzeki znajdował się w granicach ich państwa. W zamian za to imperium osmańskie zaczęto traktować jako pełnoprawnego partnera oraz zagwa-
rantowano mu integralność terytorium. (Do tego ostatniego obowiązy wał jednak aneks. Sułtan przystał na to, by nie ingerować zbrojnie w spra wy Mołdawii, Wołoszczyzny i Serbii bez zgody państw sojuszniczych.) W ten sposób presja Rosji na zmianę w postanowieniach traktatu odpowiadała również interesom strategów ze Stambułu. Gdy jednak Rosjanie potrafili stosunkowo szybko wykorzystać szansę odbudowy swo ich sił morskich, Turkom się to nie udało. Proces modernizacji floty imperium osmańskiego przeżywał swoje wzloty i upadki od XVIII wie ku. Znaczącą rolę grali w nim cudzoziemscy doradcy, głównie Brytyj czycy. Niestety umiejętności tych konsultantów pozostawiały często wiele do życzenia. Stałym problemem było też znalezienie rekrutów zdolnych do walki na morzu. Tureckie załogi składały się w dużej mierze z żegla rzy znad Morza Egejskiego, ale uzyskanie niepodległości przez Grecję w 1830 roku sprawiło, że źródło to przestało być dostępne. Seria dru zgocących klęsk na morzu nie tylko spowodowała zniszczenie części flo ty tureckiej na Morzu Czarnym i Śródziemnym, ale również była ogrom nym, psychologicznym ciosem dla ludzi morza. Podczas wojny greckiej o niepodległość flota osmańska na Morzu Śródziemnym uległa całko witemu zniszczeniu podczas bitwy pod Navarino w 1827 roku, czyli w nie całe trzydzieści lat przed klęską pod Synopą. Parowce wprowadzano bardzo powoli. Kolejni sułtani co najwyżej uważali, że są to swoiste zabawki dobre tylko do pływania po Bosforze. Kiedy wreszcie w latach czterdziestych XIX wieku podjęto decyzję o budowie i kupnie na wielką skalę okrętów wojennych napędzanych parą, Turcja stanęła przed kolej nym problemem. Główne źródło paliwa - kopalnie węgla na anatolijskim wybrzeżu Morza Czarnego - znajdowało się pod kontrolą firm brytyjskich.7 Dwie zmodernizowane floty zyskały w końcu okazję do konfrontacji w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Podobnie jednak jak w czasie konfliktu z lat dwudziestych XIX wieku, nie było: praktycznie żad nych potyczek na całym Morzu Czarnym.8 Pretekstem do wszczęcia wojny z Turcją w latach 1877-1878 były dla Rosji, kreującej się na gwarantkę prawosławia, losy chrześcijańskiej ludności w imperiuijn osmańskim. Tur cja bezwzględnie stłumiła powstanie w Bułgarii i sto lce europejskie hu czały od wieści na temat okrucieństw, jakich dopuszczały się oddziały tureckie i żołnierze nieregularnych formacji. Serbia, w dalszym ciągu formalny wasal Turcji, wystąpiła zbrojnie, aby wspomóc Bułgarów. Wresz cie, w kwietniu 1877 roku, car wypowiedział Turcji wojnę. Możliwości prowadzenia działań wojennych na ihorzu były ograni czone. Mimo wielkich nakładów finansowych w lataph sześćdziesiątych 208 i na początku siedemdziesiątych XIX wieku rosyjski flota czarnomor
ska nie prezentowała się zbyt imponująco, wyposażona zaledwie w dwa nowe statki opancerzone i kilka starszych korwet.9Większość floty rosyj skiej stacjonowała na Bałtyku. Brytyjczycy, występujący tradycyjnie po stronie Turcji, dali carowi jasno do zrozumienia, że wszelka próba prze rzucenia sił z północy na Morze Śródziemne zostanie zablokowana. Ro sjanom nie opłacało się sprawdzać, czy tak by się rzeczywiście stało. Tur cja posiadała na Morzu Czarnym eskadrę na Dunaju i w Stambule. Po została część floty nie brała udziału w wojnie, pozostając na M orzu Śródziemnym i Czerwonym.10 Podstawowa strategia Rosjan w pierwszej fazie wojny polegała na umocnieniu Dunaju, co nie wymagało skomplikowanych operacji na morzu. Oddziały rosyjskie po prostu zaminowały dolny bieg rzeki, blo kując w ten sposób Osmanów na całej linii. Tureckie okręty wojenne nie mogły popłynąć w górę rzeki i dostarczyć wojsku zaopatrzenia ani też powstrzymać rosyjskich sił lądowych od przesuwania się na południe. Z kolei turecka flota rzeczna nie była w stanie uciec na otwarte morze i została ostrzelana z wybrzeża przez rosyjską artylerię. Pod koniec lipca 1877 roku armia rosyjska przekroczyła rzekę i podążyła na południe, gdzie spotkała się z oddziałami państw bałkańskich walczącymi prze ciwko sułtanowi.11 Od tego mom entu wojna toczyła się już wyłącznie na lądzie, po obu stronach morza. Na zachodzie armia rosyjska i jej bałkańscy sojusznicy parli na południe, gdzie w jednej z kilku decydujących bitew całej wojny zajęli kluczową fortecę w Plewnie. Nie zważając na zimę, Rosjanie sfor sowali też pasmo Bałkanu. Siłom tureckim, bardzo rozproszonym i przy puszczalnie znacznie mniej licznym niż oddziały rosyjskie, rumuńskie, serbskie i czarnogórskie, mimo kilkakrotnych prób nie udało się odbić utraconych ziem. Na wschodzie, w innej kampanii, Rosja kierowała się w stronę Anatolii, zajmując po drodze twierdzę turecką Kars. Pod ko niec stycznia 1878 roku armia rosyjska osiągnęła linię frontu od Morza Czarnego po Egejskie i kontrolowała kilka ważnych twierdz na południu Kaukazu oraz we wschodniej Anatolii. Turcja poprosiła o pokój. Traktat z San Stefano, który oficjalnie kończył wojnę, ogłaszał po wstanie rozległego Księstwa Bułgarii. Miało to być państwo ciągle for malnie zależne od Turcji, ale w praktyce znalazło się pod protektoratem Rosji. Oprócz tego układ gwarantował carowi zatrzymanie Karsu i in nych twierdz na wschodzie, z ważnym portem Batumi włącznie. Jak już się kilkakrotnie zdarzyło w XIX wieku, mocarstwa europejskie zaniepo koił wzrost wpływów Rosji na Bliskim Wschodzie, co spowodowało zwo łanie międzynarodowej konferencji w celu rewizji warunków pokoju z San Stefano. Traktat berliński pozbawiał Księstwo Bułgarii znacznej części
terytorium ale wiele innych wcześniejszych ustaleń utrzymano. Niektó re z kluczowych posiadłości tureckich na wschodzie, w tym ICars i Batu mi kolejny raz przyznano Rosji. Serbia i Czarnogóra zyskały niepodleg łość pod rządami własnych dynastii. Niepodległość uzyskała również Ru munia, państwo powstałe już w 1859 roku, po zjednoczeniu Mołdawii i Wołoszczyzny. Królem jej został niemiecki książę. W efekcie rosyjskie posiadłości nad morzem rozciągały się wzdłuż północnego brzegu, od delty D unaju do ostatniego większego portu na wybrzeżu Kaukazu, Ba tumi. W XX wieku dokonano jeszcze kilku istotnych zmian w regionie przede wszystkim na początku tego stulecia powstała większa niepod legła Bułgaria, a u schyłku wieku niepodległa Rosja, Ukraina i Gruzja ale o politycznym kształcie wybrzeży obecnego Morza Czarnego w dużej mierze przesądzono w 1878 roku. W krótce potem Rosja i pozostałe kra je zabrały się do intensywnej integracji wybrzeża z pozostałym teryto rium państw i imperiów, między które akwen podzielono.
Para, pszenica, kolej i ropa I O ile na przełomie XVIlil i XIX wieku jednym z podstawowych czyn ników decydujących o sukcesie portu była kwarantanna, o tyle jej odpo wiednikiem w połowie wieku XIX stała się kolej. Budowa torów stano wiła część szerokiego projektu modernizacji wielu obszarów przybrzeż nych zarówno w Rosji, jak i w Turcji. Klęskę Rosji w wojnie krymskiej spowodowała częściowo zła komuni kacja między centrum imperium a wybrzeżem, dlatego zaraz po podpi saniu pokoju zaczęto tam realizować plan powiązania portów między sobą, a także z resztą państwa. Budowano główne linie kolejowe i bocz nice prowadzące do miast w głębi lądu. Z kolei dotowane przez państwo parowce, kursujące regularnie na nowych trasach, połączyły ze sobą por ty. Turcja, mimo iż po wojnie znalazła się po stronie zwycięzców, szybko zrozumiała, że wygrana nie gwarantuje jej trwałej potęgi. Wpływy Rosji na morzu zostały na jakiś czas ograniczone, ale Odessa i inne miasta północy pozostały centrum handlu międzynarodowego, stanowiąc wy raźny kontrast z zacofanymi na ogół portam i tureckimi. Nawet Trabzon, wskrzeszony na początku wieku przez handel lądowy z Persją, nie wy trzymywał konkurencji z miastami południowej Rosji. Polityka modernizacji rozpoczęta przez sułtana Abdiilmecida I (pa nował w latach 1839-1861) - w historii Turcji jest to tak zwany okres tanzimatu (dobroczynnych reform) - miała za zadanie zmienić ten stan 210 rzeczy. W latach sześćdziesiątych XIX wieku wzdłuż Dunaju i zachod-
niego wybrzeża wyodrębniono nową jednostkę administracyjną - pro wincję, czyli wilajet. G ubernatorem prowincji został utalentowany za rządca i reformator, M idhat Pasza (1822-1883) - odpowiednik księcia Richelieu i Woronfcowa z Noworosji. Miał on za zadanie zbudować dro gi, mosty i linie kolejowe. Tuna vilayeti (wilajet naddunajski) szybko stał się przykładem tureckiej modernizacji, a jego najważniejsze miasta por towe, Konstanca i Warna, zaczęły konkurować z Odessą w międzynaro dowym zbycie produktów rolnych z zachodniego wybrzeża.12 Od lat sześćdziesiątych XIX stulecia do przełomu wieków kolej roz wijała się bardzo szybko. W Rosji najpierw powstały linie na zachodzie, prowadzące do Odessy, Nikołajewa i Chersonia, a zaraz potem na wscho dzie. W 1885 roku otwarto kolej transkaukaską, łączącą Batumi z Baku nad Morzem Kaspijskim. Już na początku XX wieku trudno było w połu dniowej Rosji znaleźć obszar użytkowy oddalońy od linii kolejowej 0 ponad 80 kilometrów.13 Wybrzeża tureckie nie były tak dobrze wypo sażone, niemniej w prowincji naddunajskiej kolej biegła z Konstancy 1Warny do miast nad rzeką. (Po 1878 roku i powstaniu niepodległej Ru munii, w której skład weszła część wilajetu, przyznano nowe koncesje na rozbudowę sieci kolejowej, zapoczątkowanej przez M idhata Paszę.) Nastanie kolei oznaczało, że miasta portowe, do niedawna bardzo prowincjonalne, wydatnie zyskały na znaczeniu. Rostów nad Donem, położony powyżej starożytnego Tanais, przed wojną krymską niemal wio ska, szybko stał się emporium dla produktów ze stepu. Oczyszczenie i po głębienie dna rzeki umożliwiło żeglugę większym statkom, a nowoczes ne obiekty portowe i wygodne nabrzeża sprawiły, że miasto zaintereso wało zagranicznych inwestorów. Ciągnęli do niego imigranci z innych części Rosji i z zagranicy. Noworosyjsk już w latach trzydziestych XIX wieku pełnił funkcję drugorzędnego portu przeładunkowego w handlu z terenów Kubania na północnym Kaukazie. Budowa kolei i unowocze śnienie portu w latach osiemdziesiątych XIX wieku pozwoliły miastu awansować. Pod koniec wieku stało się jednym z największych centrów eksportu w połudńiowej Rosji. Innym ośrodkiem rosyjskiego handlu z imperium osmańskim i Persją ustanowiono Poti, niewielki port położony za Kaukazem. W 1872 roku ukończono budowę torów kolejowych łączących to miasto z Tyflisem, siedzibą rosyjskiego namiestnika na Kaukazie. Poti szybko się rozwijało, ale wkrótce zdystansował je sąsiad z wybrzeża, Batumi. Powstanie bocz nicy od głównej trasy Poti-Tyfłis sprawiło, że stało się ono najważniej szym portem na ¡rosyjskim Kaukazie. Małe tureckie miasteczko, które do 1878 roku miało zaledwie kilka hotelików, kawiarni i barwny bazar, szybko przyćmiłojPoti, a wkrótce i Trabzon. Nawet starsze miasta, długo
i i
211
i
uśpione, na przykład Niicołajew czy Chersoń, odżyły wraz z nadejściem kolei. Wzrost liczby ludności we wszystkich portach rosyjskich, zarówno starych, jak i nowych, był niesłychany. W drugiej połowie XIX wieku populacja Nikołajewa wzrosła trzykrotnie, Odessy sześciokrotnie, a R o stowa nad Donem dziesięciokrotnie.14 Rozwój transportu parowego, zwłaszcza upowszechnienie się statków napędzanych śrubą, zaczął wypierać żaglowce jeszcze przed wojną krym ską. Podróż z jednego miasta przybrzeżnego do innegp była teraz ła twiejsza niż kiedykolwiek. Statki rzeczne Austriackiej Kompanii Żeglugi Parowej płynęły Dunajem z Wiednia, a okręty Austriackiej Kompanii Lloyda przybywały z Triestu. Do początku XX wieku długodystansowe trasy regularnie już pokonywały parowce linii włoskich, francuskich i nie mieckich. Podróż z Londynu do Odessy, z postojami na Malcie, w Alek sandrii, Stambule i innych portach Morza Śródziemneło , trwała cztery tygodnie.15 Statki Rosyjskiej Kompanii Żeglugi Parowej, powstałej w 1857 roku decyzją Aleksandra II, kursowały po morzu wzdłuż i wszerz. Regu larnie przewoziły towary i pasażerów od Odessy aż do -Batumi. Istniały również połączenia z wszystkimi portam i na Krymie i Kaukazie, a także żegluga rzeczna na Dnieprze. Raz na dwa tygodnie rosyjski statek doko wał w Trabzonie i innych portach' tureckich.16 £ Podstawową zaletą wjelu miast Noworosji było ich położenie w pobli żu regionu ezarnoziemow, centrum zbożowej produkcji imperium. Już , od połowy wieku przez porty Morza Czarnego przechodziło blisko dwie trzecie rosyjskiego handlu zbożem, w tym niemal 90% eksportu pszeni cy.17 Od lat osiemdziesiątych XIX wieku do pierwszej yrojny światowej całkowita produkcja zbóż w Rosji podwoiła się, a porty czarnomorskie stały się centrami intensywnego handlu z Wielką Biytanią, Francją, Niem cami, a nawet jeszcze bardziej odległymi państwami.18 Otwarcie Kanału Sueskiego, które podkopało znaczenie Trabzonu jako \|ró t szlaku lądo wego wiodącego do Persji, jednocześnie przybliżyło Rosji dalekowschod nie rynki zbytu na zboże. Łatwość podróżowania morzem i przejazdu przez kanał sprawiła, że porty czarnomorskie stały się dla cesarstwa pod stawowym środkiem komunikacji z jego posiadłościami we wschodniej Syberii i na wybrzeżach Pacyfiku. Zboże - jęczmień, żyto, a zwłaszcza pszenica - było filarem handlu rosyjskiego. Rosyjska pszenica do pierwszej wojny światowej stanowiła blisko jedną trzecią światowego eksportu tego zboża. O zagranicznych armatorów i inwestorów zaczynały walczyć także nowe produkty. Kon cerny Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych państw europejskich inwesto wały na Kaukazie w rozwijający się przemysł wydobywczy węgla i man212 ganu oraz rud- stosowanych w produkcji stali. Jednak w dziesięciole
ciach bezpośrednio po wojnie krymskiej inny surowiec zaczął szczegól nie interesować biznesmenów rosyjskich, europejskich, a nawet amery kańskich. Złoża ropy wokół Morza Czarnego i Kaspijskiego znano od staro żytności. O wyciekach tej substancji na wybrzeżu M orza Kaspijskiego pisał już Strabon, a ropa z okolic M orza Azowskiego była podstawo wym składnikiem tajnej broni Bizantyńczyków, ognia greckiego. Z han dlowego potencjału cennego surowca w pełni zdano sobie sprawę w po łowie XIX wieku. Rafinację ropy i produkcję nafty do lamp oraz sma rów rozwinęła głównie Standard Oil Company Johna D. Rockefellera, działająca w zachodniej Pensylwanii, która zmonopolizowała rynek pro dukcji i dystrybucji. W krótce firmy zagraniczne uznały, że dwa ważne źródła czarnego złota na M orzu Kaspijskim i w regionie M orza Czar nego pomogą im przełamać prymat Standard Oil Company w wydoby ciu i transporcie. Pierwszym źródłem było Baku, miasto leżące na wąskim półwyspie wcinającym się w Morze Kaspijskie. Trafiło ono pod rządy Rosji dopie ro na początku XIX wieku. Ropę pozyskiwano początkowo z ręcznie wykopywanych dołów, ale w drugiej połowie wieku wprowadzono plat formy wiertnicze na wzór stosowanych w Pensylwanii. Zniesienie mo nopolu państwowego na wydobycie i transport ropy, co nastąpiło na początku lat siedemdziesiątych XIX wieku, otworzyło drzwi zagranicz nym przemysłowcom, między innymi szwedzkim braciom Noblom i Rothschildom. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat obszar wokół Baku po krył się lasem czarnych wież wiertniczych poprzecinanym rzekami olei stego błota. Inne ważne źródło ropy znajdowało się po drugiej stronie Morza Czar nego. W regionie Ploeszti, w południowej Rumunii, doły z ropą zaczęły się pojawiać w połowie XIX stulecia, a szyby wywiercono w latach sześć dziesiątych i siedemdziesiątych tego wieku. Po uzyskaniu niepodległości w 1878 roku kraj ten rozwinął swój własny przemysł rafinacji, a zagra niczni inwestorzy, zwłaszcza Niemcy, wkrótce zaczęli intensywnie zabie gać o udziały w rumuńskiej ropie. Zarówno Baku, jak i Ploeszti miały tę samą wadę - były stosunkowo niedostępne. Leżały daleko od głównych dróg wodnych - Baku nad zamk niętym ze wszystkich stron Morzem Kaspijskim, a Ploeszti oddalone od Dunaju i Morza Czarnego - i do żadnego z nich nie docierała linia kole jowa. Pod koniec XIX wieku droga ropy od momentu wydobycia do tra fienia na rynek wciąż wyglądała tak samo, jak w pionierskich latach w Pen sylwanii. Śurowiec wpompowywano do drewnianych baryłek i przewo żono na wozach przez trudne do przebycia drogi.
Otwarcie połączenia kolejowego z Batumi do Poti, a także ukończe nie w latach osiemdziesiątych XIX wieku, budowy kolei transkaukaskiej uczyniło z Batumi najważniejszy punkt przepływu rosyjskiej ropy na eks port. Kiedy cysterny koleją przybywały do portu, przepompowywano surowiec do nowo powstałych tankowców oceanicznych, po czym wysy łano go na Morze Śródziemne i dalej. Cysterny szybko zastąpiono ruro ciągami, które stały się podstawowym środkiem transportu ropy z pól naftowych do portów. Na zachodzie budowa połączenia kolejowego z Konstancą rozpoczę ła się dużo wcześniej, pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku, i wkrótce stała się jednym,z najważniejszych przedsięwzięć transportowych podję tych przez M idhata Paszę. Priorytet miał handel zbożowy. Konstanca (starożytne Tomis) była jednym z najlepszych naturalnych portów na zachodnim wybrzeżu, ale brak dogodnego połączenia z resztą lądu błotniste drogi na dobrudzkim stepie plus trudności związane z prze kroczeniem Dunaju - hamował jej rozwój. Zamierzano zbudować linię kolejową biegnącą z portu nad Dunaj, gdzie łączyłaby się z następną, prowadzącą do Bukaresztu. Widziano w niej alternatywę transportu rzecznego dzięki bezpośredniemu połączeniu z drogami i siecią kolejo wą Europy Środkowej. Sułtan zatrudnił grupę zagranicznych inżynie rów, którzy mieli wytyczyć trasę i układać tory. Od czasu do czasu prace zawieszano, zwłaszcza podczas konfliktów w latach pięćdziesiątych i sie demdziesiątych XIX wieku, a po ostatniej wojnie turecko-rosyjskiej port i region Dobrudży przeszedł z imperium osmańskiego do niepodległej Rumunii. Nowo powstałe państwo uruchomiło linię z wielką pompą dopiero w 1895 roku. (Nazwę portu zmieniono z tureckiej Kóstence na brzmiącą bardziej po rumuńsku Konstancę.) Wkrótce ropa z pół Plo eszti płynęła przez Konstancę w taki sam sposób, jak ta z kaspijskich pól naftowych przez Batumi. Te oraz inne unowocześnione porty siłą rzeczy umożliwiły transport surowców i produktów rewolucji przemysłowej na zachodni Kaukaz (oraz z niego), a także na wschodnie Bałkany i zarazem stały się częścią rosną cej sieci połączeń kolejowych wokół całego morza, od Bułgarii po G ru zję. Dzięki potędze pary można było przewozić towary przez całą E uro pę koleją, a potem m orzeri. Warna, połączona torami z Dunajem już od lat sześćdziesiątych XIX wieku, na początku XX liczyła sobie niemal 40000 mieszkańców. Później stała się najważniejszym portem nowego Królestwa Bułgarii. Konstanca była mniej licznie zaludniona, ale inten sywny handel ropą sprawił, że zmieniła się w tętniące ż}'dem centrum handlowe Królestwa Rumunii. Batumi również nie miało oszałamiają cej liczby mieszkańców w porównaniu z innymi portami, ale jako cen
trum eksportu było nieprześcignione. Wartość eksportu tego miasta wzro sła znacznie ponad 300% od lat siedemdziesiątych XIX wieku do roku 1910.19 Turyści często porównywali mniejsze nawet porty rosyjskie i bał kańskie, które miały ulice wytyczone pod kątem prostym oraz magazyny przemysłowe, z ihiastami na wybrzeżu południowym, w większości nie tkniętymi przez żmiany końca XIX wieku. „Przyjemnie było uciec od zatęchłej atmosfery charakterystycznej dla każdego tureckiego miasta napisał Amerykanin podróżujący do Batumi w 1910 roku - i zobaczyć zdrowe, czyste psy, które można pogłaskać bez obrzydzenia.”20
1 ■ ; „Szarańcza bazgrolących turystów niskiego stanu” Kolejne konflikty na Bliskim Wschodzie w połowie XIX wieku prze niosły świat czarnomorski na salony zachodnich Europejczyków. Wiele rodzin z Wielkiej Brytanii i Francji było od tej pory bezpośrednio zwią zanych z tym regionem poprzez ojców, synów i wujów, którzy walczyli na Krymie, lub siostry i ciotki opiekujące się chorymi i rannymi. Mieszkań cy Europy Zachodniej mogli się też zapoznać z teatrem działań wojen nych za pośrednictwem licznych sprawozdań i sztychów dokumentują cych serię kryzysów międzynarodowych. Każdy mógł kupić w pobliskiej księgarni pięknie wydane albumy wojenne dotyczące konfliktu z łat 1877-1878. Gazety zamieszczały sugestywne artykuły na tem at prześladowań chrześcijan w imperium osmańskim. Wiele z nich relacjonowało epizody budzących zgrozę zamieszek na tle etnicznym: okrucieństwa popełnione w Bułgarii w latach siedemdziesiątych XIX wieku, pogromy Ormian z lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, wzajemne rzeżie chrześcijan i muzuł manów w czasie Wojen bałkańskich z lat 1912 i ljpl3. Trzeciorzędni pisa rze ochoczo pisali o egzotycznym Wschodzie, tajemniczych serajach, bar barzyńskich Turkach i burzliwym morzu, elektryzując czytelników w Lon dynie, Paryżu i Nowym Jorku. Rosnąca liczba informacji rodziła pragnienie wyjazdu w tamte strony, czy to w celu odwiedzenia miejsca wiecznego spoczynku jakiegoś krew nego poległego w wojnie krymskiej, czy też po prostu z chęci pożnania świata, w którym tyle się działo. Podróż parowcem czyniła taką wyprawę daleko łatwiejszą niż w przeszłości, a połączenia kolejowe z ważniejszy mi miastami na Bałkanach i Stambułem sprawiały, że część drogi można było odbywać lądem w komfortowych wagonach pierwszej klasy. Prze wodniki informowały odważnych turystów o najkorzystniejszych trasach i najbardziej interesujących miejscach. Londyński wydawca John Murray pierwszy przewodnik po Wschodzie, obejmujący wybrzeże anatolij-
'
215
skie opublikował już wfl840 roku. Poprawione i poszerzone wydania ukazywały się w czasie wojny krymskiej i co jakiś czas ■później.21 Nie miecka oficyna Karla Baedekera wydała pierwszy przewodnik po Rosji w 1883 roku. g Baedeker polecał ośmiotygodniową podróż po imperium rosyjskim, od Warszawy do St Petersburga, a stamtąd do Kijowa, Odessy i na Krym, a wreszcie przez morze do Batumi i na Kaukaz. Autorzy pierwszej an gielskojęzycznej edycji, która ukazała się w 1914 roku,-ostrzegali tury stów, że niektóre miejscowości mogą się im wydawać zaskakująco cywili zowane. „Odessa (...) to już nowoczesne miasto - głosi przewodnik i nie ma wiele do zaoferowania zwiedzającym.” Niemniej podróżnym pły nącym na Kaukaz, zwłaszcza)eśli nie zamierzali trzymać się utartych ście żek, Baedeker radził zaopatrzyć się w Odessie - lub ewentualnie Tyflisie - w następujące przedmioty: „pledy, latarnię, nadmuchiwaną poduszkę, kalosze, budzik, szpilki i igły, nici, sznurek, rzemienie, konserwy mięsne, mleko skondensowane, chleb («rzadko dostępny w górach i zawsze nie smaczny») lub suchary, herbatę, cukier, chininę, środki przeciwbólowe, wazelinę, karbol, bandaże, mydło, zapałki, świece, proszek owadobój czy, papier pakowy, przybory do pisania.”22 Gdyby ktoś miał problemy ze skompletowaniem tych przedmiotów, albo spotkał się z nieprzejednanym urzędnikiem, zawsze mógł skontak tować się z jednym z pracowników konsularnych - brytyjskim, francu skim, austriackim, a nawet amerykańskim - urzędujących w portach od Dunaju po Kaukaz. Wciąż jeszcze na tak odległą podróż morzem decydowali się głównie amatorzy przygód. Procedura kwarantanny opóźniała marszrutę,' sko rumpowani urzędnicy domagali się łapówek, a jak podawał przewodnik, czasami trudno było znaleźć „hotel w znaczeniu europejskim”, zwłasz cza w miejscach, do których nie docierał parowiec ani kolej. Zdaniem niektórych pisarzy, należało to jednak do głównych atrakcji podróży po Bliskim Wschodzie. „Niektórzy mogą wyruszyć z Konstancy do Konstan tynopola”, pisał brytyjski autor książek podróżniczych Thomas Forester. „Nieliczni tylko będą mieli ochotę przepłynąć Morze Czarne, żeby zwie dzić Trebizondę, niegdyś stolicę cesarstwa, z której łatwo można przed sięwziąć wycieczkę do źródeł Tygrysu i Eufratu, albo też udając się na wycieczkę nie dłuższą niż wyjazd z Londynu do Marsylii czy Mediolanu (...), zobaczyć Erzurum albo Kars (nawet bardziej znany), Erewan, a na wet Teheran (...). Wszędzie można dotrzeć bez trudu w czasie długich, jesiennych wakacji (...). Zastanawiam się, czy teraz, kiedy wszystkie sta re szlaki na kontynencie stały się banalne, część odwiecjznego strumienia 216 podróżnych nie skieruje się do nowych krain oferujących liczne atrakcje i
)
i - biorąc pod uwagę odległość z jednego miejsca do drugiego - niepo równanie łatwiejszy dojazd.”23 Z czasem turyści, którzy liczyli, że ujrzą coś niezwykłego na dzikim stepie albo w świecie intrygującego Orientu, byli co.raz bardziej zawie dzeni. Już w 1867 roku M ark Twain dziwił się, widząc szerokie ulice Odessy i jej nowe domy. „Od dawna nie czułem się tak swojsko, jak od kiedy na dobre «zakotwiczyliśmy» w Odessie - pisał. - Przypomina amelykańskie miasto. 24 Reakcja Twaina na styl miast północnego wybrzeża była dość typowa, a tłumy żądnych wrażeń cudzoziemców, łącznie z Ame rykanami, często denerwowały późniejszych przybyszy. Brytyjski turysta na Krymie narzekał na ślady pozostawione przez poprzedników z Nowe go Świata. „Można by sądzić, że przez Krym przeszła istna szarańcza bazgrolących turystów ze Stanów Zjednoczonych, a ostrzom ich scyzory ków nie oparł się żaden kamień na półwyspie (...). [Pełno tam napisów] wyrytych i wyrżniętych przez osoby niskiego stanu, pragnące poinformo wać świat, że pochodzą z Nowego Jorku czy Filadelfii.”25 Rozwijający się przemysł turystyczny służył nie tylko cudzoziemcom, ale i rosnącej liczbie dobrze sytuowanych Rosjan. Miejscowi arystokraci i cesarscy zarządcy zbudowali wspaniałe pałace na wybrzeżu krymskim, gdzie panował łagodny klimat. Najbardziej znana jest letnia rezydencja Michaiła Woroncowa, gubernatora Noworosji, a później namiestnika Kaukazu, wzniesiona w Ałupce. Ukończona w latach czterdziestych XIX wieku, składa się z eklektycznej w stylu budowli oraz wyrafinowa nych ogrodów. Całość stanowi czołowy przykład imitacji epoki wiktoriań skiej w Rosji, nieprzypadkowo zresztą, bo jej autorem jest twórca Bu ckingham Pałace. Tego typu pałace były często zaczątkiem nowych pu blicznych kurortów. Poeci i carska propaganda ochrzciła Krym mianem „ogrodu imperium”, a z biegiem lat ogród ten coraz bardziej rozkwitał. W czasie sezonu, który trwał od połowy sierpnia do połowy paździer nika, kurorty w Jałcie, Ałupce i Ałuszcie gościły przyjezdnych z całej Rosji i z zagranicy. Wzdłuż wybrzeża wyrosły tam wspaniałe wille, kasyna i pa wilony uzdrowisk. Nowoczesne nabrzeża i bulwary pełne były modnie ubranych arystokratów, którzy schodzili z pokładu parowca z Odessy, żeby potem sączyć różne trunki w zdrowym powietrzu rosyjskiej riwiery. Wasilij Sidorow, botanik am ator i autor książek podróżniczych, opisał, co czekało na turystów w Jałcie w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku: „«Czysta Jałta» to ogrody publiczne w miniaturze; sklepy dla turystów, gdzie wszystko kosztuje trzy razy tyle, co w innych miastach Rosji; gdzie do niczego nieprzydatne suweniry opatrzone napisem «Pozdrowienia z Jałty» piętrzą się na każdej wystawie sklepowej; dacze, tereny uzdrowis kowe, poczta i telegraf, klub i biblioteka, dobrze ubrani spacerowicze na
bulwarach (...). Jałta żyje z turystów; tutaj wszystko przeznaczone jest dla nich: muzyka w ogrodzie, piękne powozy, tatarscy przewodnicy w ko lorowych strojach wyczekujący na deptaku, osiodłane konie, łódki do przejażdżki po morzu.”26 Inni podróżni wsiadali na statek w Odessie lub jednym z portów na Krymie i płynęli na wakacje do Stambułu, a ci bardziej pobożni udawali się do Ziemi Świętej. Podróż rosyjskim parowcem przez morze była szybka i niezwykle przyjemna. Uiryści tłoczyli się na pokładzie, żeby jak najprę dzej dostrzec cieśninę Bosfor, podczas gdy pasażerowie pierwszej klasy delektowali się wspaniałym posiłkiem. Jak napisała rosyjska podróżnicz ka w 1898 roku: „Na koniec nakryto stół do podwieczorku - zupełnie jak w domu: herbatniki i precle, prosto z piekarnika, roztaczały apetyczny zapach. Świece w szklanych kloszach rzucały migocące światło na biały obrus, a przelotne cienie tańczyły po pochylonych twarzach pasażerów, nieodmiennie pochłoniętych lekturą przewodników.”27 Rosnąca popularność turystyki oznaczała, że coraz więcej osób decy dowało się odbyć pierwszą zamorską podróż. Popularni pisarze rosyjscy, rumuńscy i inni zaczęli spisywać wrażenia z morskich wojaży, a wydawnic twa w Moskwie, Kijowie, Bukareszcie i Sofii produkowały nieprzerwany strumień książek podróżniczych dla coraz większej liczby wykształconych osób mieszkających w głębi lądu. Niektóre ze wspomnień są po prostu dziennikami pełnymi opisów usłużnych tatarskich tragarzy, wesołych grec kich kapitanów parowców i lubieżnych tureckich urzędników. Inne to bar dziej refleksyjne prace na temat życia na pograniczu oraz wybrzeży. Tere ny te, mimo że już włączone do modernizujących się państw i imperiów, nadal reprezentowały romantyczny ideał nietkniętych przez cywilizację ob szarów, które można raczej wygodnie przemierzać, niż się ich obawiać. Większość autorów skupiała się na opisach dziwnych obyczajów cu dzoziemskich sąsiadów. W oczach pisarzy rosyjskich Rumun z Besarabii to Cygan gotów każdemu ukraść portfel. Zdaniem Rumunów, Bułgar z Dobrudży był błazeńskim wieśniakiem bez tożsamości narodowej. Wszystkim oczywiście obcy był Turek, a epoka jego wpływów na konty nencie europejskim szczęśliwie dobiegała końca. Podróżni, których było na to stać, kupowali malowidła i ryciny, na których morze przedstawiano jako niespokojny obszar zderzenia cywilizacji. Artyści w rodzaju Iwana K. Ajwazowskiego (1817-1900), mieszkańca Teodozji i niezrównanego dziewiętnastowiecznego malarza pontyjskich pejzaży morskich, potrafili oddać charakter burzliwego morza i jego okolic. Na ich obrazach fale rozbijają się o starożytne skały Krymu, a burzliwe wody falują przy pra starych wybrzeżach, które w końcu zaczęły poddawać się cywilizacji. Re218 gion, przeszło sto lat temu przemierzony i opisany przez brytyjskich i fran-
cuskich autorów wspomnień z podróży, na nowo odkrywali obserwato rzy z nowo powstałych, kontynentalnych centrów miejskich. Wielu z nich ogarniało zdumienie, kiedy przekonywali się, jak mało wiedzą o własnej ojczyźnie. Stykali się tam z ludźmi mówiącymi innym językiem niż ich własny, których obyczaje przypominały im schyłkowy Orient, a nie układne państwa chrześcijańskie, otaczające większość wy brzeża. Podróżni z Moskwy i St. Petersburga zwykle wracali na przykład do domu z nowiną, że poza turystycznym obszarem na Krymie wybrzeże wydało im się obcym krajem. Rosyjscy pisarze potępiali wpływ pieniądza na porty, zwłaszcza na Odessę, gdzie „nieprzeliczone mrowie Żydów” two rzyło miasto martwe duchem, zżerane przez komercjalizm.28 Miasta por towe, bogacące się na lawinowym wzroście handlu zbożem, ropą i innymi produktami, przyciągały zdumiewającą galerię typów ludzkich, reprezen tujących najróżniejsze języki i style życia. Niektórzy narzekali, że rosyjski charakter tych miąst, przedsionka imperium, ulega niebezpiecznemu roz myciu. „Niestety, Ńoworosyjsk bynajmniej nie wygląda na typowo rosyj skie miasto”, podąwał rodzimy przewodnik z 1891 roku. „Zarówno wśród mieszkańców [miąsta], jak i okolicznych wiosek jest bardzo wielu napły wowych cudzoziemców - Greków, Niemców, Ormian, czeskich katolików, zwykle poddanych, innych krajów - a także miejscowych obcych.”29 Wszędzie wokół morza ci „miejscowi obcy” - żydowscy właściciele gospód, greccy i ojrmiańscy kupcy, muzułmańscy górale - stali się obiek tem rosnącego zainteresowania rządów w pobliskich stolicach. W szko łach i na uniwersytetach propagowano koncepcję niezniszczalnych na rodów czystej kpy i, w czasie świąt państwowych czczono walkę o nie podległość, a poęci i historycy snuli teorie jednorodności etnicznej i religijnej, co - jąjlc stwierdzało wielu turystów - jaskrawo odbiegało od różnorodnej rzeczywistości wybrzeża.
(
'
Mozolny trud budowy linii kolejowej do Konstancy
Jednym z pieiwszych europejskich świadków szybkich przem ian w transporcie, handlu i turystyce po wojnie krymskiej był młody brytyj ski inżynier nazwiskiem Henry Barkley. Pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku starszy brat Barkleya, prominentny biznesmen z koneksjami na dworze sułtana, zaprosił Henry’ego do udziału w pracach nad budo wą kolei w Dobrudży. Był to region, który wkrótce później nazwano wilajetem naddunajskim. Firma Barkleya okazała się motorem rozwoju kolejnictwa na zachod nim wybrzeżu Morza Czarnego. Uzyskała koncesję na kładzenie torów
219
z Warny i Konstancy do przystani nad Dunajem, a później stworzyła też pierwszą większą linię kolejową w niepodległej Rumunii. Rosjanie roz poczęli budowę kolei transkaukaskiej, chcąc przeciwdziałać brytyjskim interesom w Trabzonie. Turcy z kolei uważali, że łączność kolejowa z War na i Konstancą pom oże im skuteczniej konkurować z Odessą, zwłaszcza że w czasie, kiedy Osmanowie rozpoczęli realizację swego projektu, zbo że nadal przywożono do Odessy na wozach zaprzężonych w woły.
Barldey przybył do Warny parowcem. W czasie podróży ze Stambułu wyjątkowo wzburzone morze sprawiło, że cierpiał na morską chorobę, a równie chybotliwy wóz zawiózł go do Konstancy. Następnych kilka ty godni spędził w porcie, zabijając czas polowaniami na bagnistych równi nach. Ustrzelił podczas nich.mnóstwo zajęcy, kuropatw i dropi. Wresz cie macierzyste biuro w llondynie przysłało mu informację, że może roz począć prace. Wtedy zaczęła się prawdziwa przygoda. Barkley kierował grupą około pięciuset osób, której zadaniem była niwelacja terenu przeznaczonego pod toiy kolejowe. Robotnicy pocho dzili z obszaru całej prowincji Dobrudża. Znajdowali się wśród nich za równo chrześcijanie, jak i muzułmanie - Mołdawianie, Wołosi, Bułgarzy oraz Turcy. Nadzorował ich bezwzględny biygadzista z Durham, które go bali się tym bardziej, że miał zeza. < Okolica nie sprzyjała ciężkiej pracy. Nad bagnami unosiły się chmaiy komarów, które roznosiły malarię. Popularna metoda walki z nimi - pa lenie obornika - była trudna do zniesienia. Roboty bardzo powoli posu wały się naprzód. Latem grunt na równinie silnie twardpiał, a poza tym robotnicy często natrafiali na kamienne rzeźby albo kurhahy, które trudno było usunąć lub się przez nie przekopać. Barkley zazwyczaj kazał nisz czyć te zabytki, ale niektóre z nich wysłał do muzeum uniwersyteckiego w Oksfordzie. i Budowę linii kolejowej z Konstancy do wioski Karasju nad Dunajem ukończono w 1860 roku. Gdy jednak pierwsze lokomotywy zaczęły kur sować na krótkiej trasie przez step, zaczęły się następn-i kłopoty. Miej scowi wieśniacy nie rozumieli, że pociąg nie jest w staijie szybko zaha mować, i przeganiali owce przez tory tuż przed najeżdżającą koleją. R e zultat mógł przypraw ićo mdłości. „Nigdy nie zapomnę, jak potwornie wyglądała lokomotywa (...) - napisał później Barkley o zderzeniu pocią gu ze stadem siedemdziesięciu owiec - od torów do czubka komina była jedną wielką czerwoną miazgą; schowałem się za palenisko, ale nic to nie pomogło. Zrobiło mi się niedobrze od ciepłej krwi tryskającej mi na twarz i ręce.”30 Mimo wszystko w ciągu następnych kilkudziesięciu lat kolej stała się 220 motorem rozwoju Dobrudży. W 1895 roku ukończeni^ budowy mostu
na Dunaju pozwoliło przedłużyć ją do Bukaresztu, gdzie połączyła się z główną linią prowadzącą do Europy Środkowej. Po 1878 roku Kon stanca stała się najważniejszym portem Rumunii. W Księstwie Bułgarii, również ustanowionym na mocy traktatu berlińskiego, rolę tę odgrywała Warna. Obydwa porty były stałymi miejscami ppstoju na trasie od D una ju do Stambułu. Barkley zdawał sobie sprąwę, że uczestniczy w projekcie, który jest głównym czynnikiem rozwoju handlu na zachodnim wybrzeżu. Ze wszyst kich wydarzeń, jakich był świadkiem w czasie kilkuletniego pobytu w D o brudży, zwłaszcza jedno utkwiło mu w pamięci i rożwodził się nad nim długo w swoich pamiętnikach. I Przez większą część okresu, który tam spędził, do Dobrudży lądem i mo rzem nieustannie napływali Tatarzy krymscy. Wielu z nich bało się represji rządu carskiego, które spadły na cały naród za współpracę nielicznych jed nostek z państwami sprzymierzonymi w czasie wojny krymskiej. Innych skusiła ziemia uprawna, którą przybysze mieli otrzymać od rządu. Hircy chcieli w ten sposób zwiększyć populację muzułmanów w prowincji za mieszkanej głównie przez chrześcijan. Barkley widział statki wpływające do portu w Konstancy, przepełnione tatarskimi imigrantami z Krymu. Śetki pasażerów podróżowało w straszliwym ścisku na parowcach i stat kach żaglowych. Najczęściej nie mieli ani wody, ani jedzenia. Każdy skra wek miejsca wykorzystywali na przewóz dobytku: były tam narzędzia rol nicze, wozy, a nawet wielbłądy i inny żywy inwentarz. Wielu cierpiało na morską chorobę i, co gorsza, na choroby zakaźne, jak ospa, tyfus czy odra, które przenosiły się ze statku na port, a stamtąd na całą prowincję. Ciała tych, którzy zmarli w drodze, po prostu wrzucano do morza, nawet jeżeli statek stał już w porcie, dlatego plaże od Konstancy do Warny były usiane zwłokami. Wkrótce uruchomiono pod kierownictwem Barkleya nową linię kole jową. Tatarscy imigranci z Krymu wsiadali do wagonów i jechali nad Dunaj. Tam przesiadali się na barki i płynęli w górę rzeki, aby osiąść na obszarach wyznaczonych dla nich przez rząd turecki. Kiedy jednak do cierali do rzeki, często nie było tam wystarczającej liczby łodzi. Tysiące ludzi musiało wtedy spać na gołej ziemi, czekając na następne barki w przerażających wręcz warunkach. To było coś potwornego. „Wielu z nich było tak chorych, że praktycznie nie nadawali się do transportu, ale nie można ich było zostawić na plaży, dlatego zabierano wszystkich wspomina Barkley. - Wielu umierało w wagonach, a wtedy ich towarzy sze wyrzucali część ciał, gdy tylko pociąg ruszał. Widocznie skrajna nę dza sprawiła, że stali się bezduszni. Zwłoki innych pozostawiano na miej scu, zadeptywane i miażdżone przez żywych.’^ 1
Barkley był świadkiem pieiwszego z długiej serii ruchów ludności na dużą skalę. Kolejne fale migracji całkowicie zmieniły obraz wybrzeży Mo rza Czarnego. W latach pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych X IX wieku setki tysięcy Tatarów krymskich przeniosło się z imperium rosyjskiego na ziemie Turków osmańskich, niektórzy do Anatolii, ale więk szość do Bułgarii, Serbii i Tracji. W krótce nastąpiły kolejne, jeszcze więk sze fale migracji. Mnóstwo Czerkiesów i innych muzułmańskich górali opuściło tamtejsze ziemie wskutek wojen i podbojów północnego Kau kazu przez Rosję; potem nastąpiły masakry Ormian i innych chrześcijan we wschodniej A natolii w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku, uciecz ki zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów ocalałych z wojen bałkańskich i z pierwszej wojny światowej oraz zorganizowane rzezie lub deportacje Ormian, Greków i innych rpieszkańców w imperium osmańskim od 1915 ro ku do początku lat dwudziestych XX wieku. Nowoczesne środki trans portu ułatwiły przewożenie przez morze towarów takich, jak zboże czy ropa, ale też dostarczyły nowego i efektywnego sposobu pozbycia się „miejscowych obcych”.
Czystki
222
Intensywne ruchy ludności, takie jak ucieczki z terenów ogarniętych wojną czy wysiedlanie całych wiosek przez władze i zakładanie ich na nowo w innym miejscu, nie były niczym nowym na obszarach wokół Morza Czarnego - ani też w innych częściach Europy. W starożytności miasta portowe były miejscem wygnania bluźnierczych poetów i dysydentów politycznych. W epoce Turków osmańskich deportacje całych wiosek, praktykę zwaną silrgun, stosowano, żeby ukarać wichrzycielskich tubyl ców albo skolonizować słabo zaludnione obszary. Podobną politykę pro wadziło cesarstwo rosyjskie w X VIII i XIX stuleciu na zajmowanych i pod bijanych terenach południa kraju. Z Krymu wysiedlano Tatarów, G re ków i Ormian, a na ich miejsce przenoszono słowiańskich chłopów. Różnica między wygnaniem a realizacją określonej polityki demogra ficznej jest rzecz jasna bardzo względna, ale przymusowe wysiedlenia rzadko wynikały z koncepcji zbiorowej odpowiedzialności konkretnej grupy kulturowej. Imperia stosowały inżynierię demograficzną, ponie waż należała ona do prerogatyw suwerena: cesarza, sułtana lub cara. Od połowy XIX wieku zorganizowane przesiedlenia przybrały na sile i zmieniły charakter. Przede wszystkim były już wtedy dużo łatwiejsze do przeprowadzenia. Tory kolejowe i parowce sprawiły, że masowy transport stał się o wiele prostszy niż w czasach wozów zaprzężonych w woły
i żaglowców. Pojawił się również czynnik filozoficzny. Wzrost nastrojów nacjonalistycznych wśród wykształconych europejskich intelektualistów oraz polityka państwa łącząca legitymizację władzy z historycznym prze znaczeniem kulturowo zdefiniowanych narodów dostarczały dodatko wych argumentów za przesiedlaniem ludzi z jednego miejsca na drugie. Stopniowo idea centralizacji zaczęła się w państwach wokół morza coraz wyraźniej uwidaczniać. Zarówno w Turcji, jak i w Rosji przepro wadzono w połowie wieku doniosłe reformy. W okresie tarizimatu Osma nowie chcieli nadrobić różnicę w rozwoju przemysłowym w stosunku do Europy oraz zmienić imperium osmańskie - tolerancyjne wobec innych religii, ale stawiające islam na pierwszym miejscu - w państwo wielowyznaniowe. Również Rosja dokonała szeregu reform, których bezpośred nią przyczyną była klęska w wojnie krymskiej. Między innymi zniesiono poddaństwo chłopów. W obu przypadkach okresy przemian trwały krót ko. Eksperyment tanzimatu zakończył się wraz ze wstąpieniem na tron sułtana Abdulhamida II (panował w latach 1876-1909). Był to reakcjo nista, który wcielał w życie krańcowo konserwatywną wizję imperium osmańskiego jako państwa islamskiego. Podobnie car Aleksander III i car Mikołaj II wprowadzili kontrreformy. Ponownie trójca: prawosławie, sa modzierżawie i panslawizm, stała się w Rosji podstawową ideologią pań stwową. W sąsiednich krajach jawnie realizowano podobną politykę, chociaż może na mniejszą skalę. Rumunia zyskała niepodległość w 1878 roku i wkrótce zaczęła tworzyć państwo etnicznych Rumunów zarządza ne przez nich samych. Nie było tam miejsca dla Żydów i innych odła mów religijnych czy etnicznych zamieszkujących ten sam obszar. Konse kwencją tych wszystkich poglądów co do czystości kulturowej, teryto rium narodowościowego i obcyclr były zmiany w osadnictwie i poczuciu tożsamości zachodzące na gigantyczną skalę. W najwcześniejszych przypadkach wzmożonego przepływu ludności w XIX wieku przymusowa imigracja wiązała się z działaniami wojenny mi na ziemiach przygranicznych. Taką strategię pacyfikacji obszarów na newralgicznych terenach stosowano powszechnie. Kiedy niespokojna ludność m iej scowa*o d m awi ała uznania zwierzchnictwa nowej władzy, rząd mógł ją po prostu Iprzenieść w inne miejsce. Zajmowanie przez Rosjan wyżyn Kaukazu łąfczyło się z wycinaniem lasów, niszczeniem wsi i prze siedlaniem mieszkańców. Politykę tę zapoczątkował carski namiestnik, Woroncow, wcześpiej gubernator Nowej Rosji. Po militarnej klęsce gór skiej partyzantki, ha początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, rząd ro syjski metodycznie usuwał ludzi z wiosek na Kaukazie, wydalił też do imperium osmańskiego setki tysięcy muzułmanów - Czerkiesów, Cze czenów i innych. Z port ów na Kaukazie wypływały statki do Synopy, Trab-
! 'i zonu i Warny, gdzie górali po prostu wysadzano na brzeg. Liczba zgo nów wskutek chorób, odwodnienia i głodu była tak wyśoka, że obserwa torzy nazywali te statki „pływającymi cmentarzami”.32(polityka ta miała jednak dwie strony. Kiedy Rosjanie uznali, że ostatecznie pozbyli się bun towniczych muzułmanów z terenów przygranicznych i zasiedlili je na nowo Słowianami i Kozakami, władze osmańskie użyły imigrantów do zasied lenia własnych pograniczy na Bałkanach, we wschodniej Anatolii i na ziemiach arabskich. * Migracja Tatarów, górali kaukaskich i innych muzułmanów z cesar stwa rosyjskiego w drugiej połowie XIX wieku odbywała się na ogromną skalę. W przybliżeniu było to około półtora miliona ludki z Krymu i Kau kazu, z których wielu umarło po drodze lub wkrótce po ‘brzybyciu na miej sce. Według jednego ż oszacowań, wskutek odpływu muzułmanów lud ność Krymu zmniejszyła się aż o jedną czwartą, a populacja wyżyn Kau kazu nawet trochę bardziej.33Wojna 1877-1878 roku spciwodowała exodus kolejnych wspólnot, zwłaszcza Tatarów i innych muzułmanów (łącznie z Turkami w dzisiejszym tego słowa znaczeniu) z Serbii ,i Rumunii. Kolej ni emigrowali podczas wojen bałkańskich w latach 1912 i 1913. Ogółem, w Rosji i na Bałkanach w stuleciu poprzedzającym pierwszą wojnę świa tową zmarło co najmniej dwa i pół miliona muzułmańskich cywilów w bez pośrednim rezultacie wojny i oficjalnej polityki czystek etnicznych.34 Po drugiej stronie morza, na południowo-wschodnim wybrzeżu, po dobne działania dotyczyły ludności chrześcijańskiej w tureckich miastach portowych i w Anatolii. Tradycje handlowe takich rńiast, jak Trabzon, Samsun czy Rize, przyciągały greckich i ormiańskich kupców oraz inne grupy chrześcijan z Anatolii, terenów znad Morza Egejskiego i innych. Wspólnoty te stanowiły znaczący procent populacji. Zwłaszcza Ormia nie, tworzący sieć powiązań społecznych i rodzinnych na całym obszarze Bliskiego Wschodu, odgrywali rolę pośredników handlowych od baza rów Tebryzu do targów w Lipsku. Wspólnoty religijne żyły na ogół w sto sunkowej zgodzie, korzystając z własnych samorządów, które składały się na tzw. osmański system milletów. Napływ górali z Kaukazu dopro wadził do licznych konfliktów względem praw do ziemi. Nowi osadnicy uważali się za wykorzystywanych przez dłużej zasiedziałe grupy, a O r mianie i chrześcijanie czuli się osaczeni przez falę deportowanych mu zułmanów. Wojna rosyjsko-turecka i porozumienie pokojowe odzwierciedlały na pięcie, jakie narastało po obu stronach. Przywódcy Ormian, zwłaszcza mieszkający w Europie Zachodniej i Rosji, zachęceni sukcesem chrześci jan na Bałkanach, którym udało się uwolnić spod tureckiej kontroli i utwo224 rzyć własne państwa, coraz jawniej parli do powstania autonomicznej i nie(
podległej Ar menii. Powstawały rewolucyjne stowarzyszenia mające za za danie realizację tego celu, jeżeli będzie trzeba, nawet i przemocą. Car, widząc w nich potencjalną siłę nacisku na lUrcję, podsycał te aspiracje. Doświadczenia lat siedemdziesiątych XIX wieku przygotowały grunt pod rosnący konflikt między wspólnotami Ormian a imperium osmańskim. Skrajnie radykalne grupy cieszyły się w portach przypuszczalnie niewiel kim poparciem, ale za to budził tam niezadowolenie turecki system po datkowy. Źródłem konfliktu były również najazdy Kurdów i innych mu zułmanów z głębi lądu, z uciekinierami z Kaukazu włącznie. W lecie 1894 roku zamieszki na tle podatkowym wywołane przez O r mian w rejonie Sasunu, we wschodniej Anatolii, stały się sygnałem dla związków rewolucyjnych, które liczyły na wywołanie masowego powsta nia. Nic z tego jednak nie wyszło, a Abdulhamid II zdobył dogodny pre tekst do prześladowań. W latach 1894-1896 wysyłano nieregularne od działy osmańskie, aby wytropić dowody nielojalności. Później nastąpiły masowe rzezie. Aż 80000 - a niektóre szacunki mówią o 300000 - O r mian zabito łącznie w wyniku oficjalnie zasądzonych kar, w przypadko wych napadach, w sporach o ziemię i aktach zbiorowej zemsty.35 Masakry dokonywane w czasach Abdulhamida II nie miały na celu całkowitej eksterminacji czy usunięcia Ormian z terenów imperium, ale dowodzą istotnej zmiany, jaka się dokonała od czasów exodusu Tatarów i Czerkiesów trzydzieści lat wcześniej. Taktyka Rosjan w czasie kampanii kaukaskiej była straszna. Wsie palono, a mężczyzn, kobiety i dzieci wy pędzano. Działo się tak jednak nie dlatego, że ofiary były muzułmanami, ale dlatego, że imperialna Rosja, sięgając stale po nowe tereny, uznała, że w trudnych do podbicia górach ludzie ci zagrażają bezpieczeństwu państwa. W przypadku Ormian niszczono natomiast wspólnoty z powo du ich pochodzenia. Ormiańska ludność cywilna w portach na wybrzeżu i w większych miastach oraz wioskach na terenie całej wschodniej A na tolii raczej nie zagrażała rządowi osmańskiemu. Działalność rewolucyj ną prowadziły jedynie grupy partyzantów, zwykle posiadające bazy za granicą i najczęściej skłócone z ormiańskimi elitami w imperium osmań skim. Jak się okazało, pogromy Ormian były zaledwie początkiem dłu gotrwałego dram atu ludzkich cierpień, kiedy to mieszkańców terenów przybrzeżnych, uznanych za potencjalnych wrogów państw i imperiów, wyganiano z domów, zabijano lub zmuszanoi do emigracji. W krótce po tem, w latach 1915-1923, koncepcja „miejscowych obcych”, osiągnęła apogeum podczas wielkich rzezi wieloetnicznych i wielowyznaniowych wspólnot na wybrzeżach. Pierwsza wojna światowa nadciągała nad Morze Czarne powoli. Dzia łania na morzu miały niewielkie znaczenie Strategiczne wobec zmagań
wojsk lądowych na froncie wschodnim. Rosja i Turcja formalnie przystą piły do wojny po przeciwnych stronach w listopadzie 1914 roku, ale Buł garia dopiero rok później dołączyła do Państw Centralnych.. Minął ko lejny rok, zanim Rumunia została skłoniona do rezygnacji z neutralności i związała się z Wielką Brytanią i Francją. Początkowo zachodni alianci starali się zająć najważniejsze strategicznie miejsce w regionie, wrota do Stambułu i na morze, Dardanele - ale próby zdobycia Gallipoli, które trwały przez większą część roku 1915, okazały się bezowocne. Na morzu floty rosyjska i turecka walczyły ze sobą rzadko. Ani jedna, ani druga nie była w najlepszym stanie w momencie przystąpienia do wojny. Rosyjska miała braki w wyposażeniu i załodze. Tragiczne warunki życia na okrętach armii carskiej były przyczyną słynnego wydarzenia, kiedy to zbuntowana załoga pancernika „Potiomkin” w lecie 1905 roku opa nowała statek i popłynęła do Konstancy. Flota turecka nie znajdowała się w lepszym stanie. Nakłady finansowe na marynarkę wojenną były nie wystarczające, a ogromny dług państwowy wykluczał dalsze pożyczki. Osmanowie byli wówczas bardziej zaprzątnięci konfliktami wewnętrz nymi niż inwestowaniem w rozwój potęgi morskiej. Przed wojną wydatki na żandarmerię - jedno z narzędzi przemocy w latach dziewięćdziesią tych XIX wieku - przewyższały budżet całej marynarki wojennej.36 Mimo to sułtan uczynił istotny strategicznie krok: zamienił wieloletni związek z flotą brytyjską na rzecz bliższych związków z Niemcami. Współpraca z tymi ostatnimi spowodowała w końcu transfer uzbrojonych okrętów wraz z niemiecką załogą do służby w armii tureckiej. Tbrcy dokonali prewencyjnego ataku na bazy Rosjan, zanim jeszcze car zadeklarował przystąpienie do wojny. Tureckie okręty zbombardo wały Sewastopol, Noworosyjsk i Odessę, ale nie wyrządziły tam więk szych szkód. Rosja szybko odpowiedziała zaminowaniem wybrzeży A na tolii na wielką skalę, co doprowadziło do niemal całkowitego zniszcze nia floty tureckich statków węglowych w połowie 1915 roku. (Do przewożenia węgla używario później promów pasażerskich pływających przez Bosfor oraz niewielkich żaglowców.) Jedyną poważną bitwą w tej wojnie była krótka konfrontacja podczas mglistej pogody, w pobliżu wybrzeża krymskiego, pomiędzy niemieckim «krążownikiem „Goeben”, pływającym pod turecką banderą, a rosyjskim liniowcem. W starciu zgi nęło zaledwie kilka osób. ¡Na lądzie Rosjanie przesuwali się od połu dniowego Kaukazu w stronę wschodniej Anatolii, zajmując po drodze Erzurum i Trabzon wiosną 1916 roku. Rozpad armii rosyjskiej spowo dowany rewolucją 1917 roku sprawił, że siły tureckie odzyskały połu dniowe wybrzeże, ale na tym etapie Morze Czarne stanowiło już front 226 drugorzędny. O losie imperium osmańskiego przesądziły starcia na po
łudniowym zachodzie z wojskami brytyjskimi w Lewancie. Tureckie suk cesy na Bliskim
•■
fil
Traktat z Sèvres nie zadowolił nikogo. Zdaniem pozostałości armii osmańskiej, która de facto sprawowała kontrolę nad większą częścią Anatolii, oznaczał on ostateczną kapitulację upadającego imperium. Zda niem niektórych aliantów, zwłaszcza Grecji, zatrzymał się w pół drogi, ponieważ nie wskrzeszał „Imperium Greków” ze stolicą w Stambule. Spo sobem na rozwiązanie kwestii spornych okazała się nowa wojna. Siły grec kie okupujące wybrzeża Morza Egejskiego zaczęły ofensywę w środko wej Anatolii. Jeden z bohaterów spod Gallipoli, M ustafa Kemal, prze grupował niedobitki armii osmańskiej i rozpoczął przygotowania do kontrataku. Ta nowa wojna grecko-turecka zakończyła się rozejmem pod pisanym w październiku 1922 roku. W efekcie wynegocjowano zastąpienie traktatu z Sèvres innym poro zumieniem uwzględniającym rzeczywistość stworzoną przez konflikt grec ko-turecki. Wojna straszliwie dotknęła Anatolię. Ludność przemieszcza no z miejsca na miejsce, a tętniące życiem miasta równano z ziemią. Spa lono między innymi Smyrnę, która znalazła się na trasie ucieczki armii greckiej przed ofensywą kemalistów. Wycofaniu się korpusu ekspedycyj nego Greków towarzyszyła kolejna fala uchodźców. Turcy atakowali każ dą z grup uciekinierów - Greków, Ormian i innych - podejrzewanych o sprzyjanie warunkom traktatu z Sèvres. Imperium osmańskie przestało istnieć; sułtanat został zlikwidowany i proklamowano republikę. Nowe państwo otwarcie skłaniało się raczej ku ideom tureckości i narodowym, niż osmańskim i imperialnym. Partia, na czele której stanął Kemal, nie bawem nazwany Atatiirkiem, wygrała wybory do nowego parlamentu. W kolejnych negocjacjach postanowiono przeprowadzić zorganizo waną i rozłożoną w czasie wymianę ludność,i. Decyzję tę sankcjonował traktat podpisany przez Turcję i aliantów w Lozannie, w lipcu 1923 roku.38 W celu ujednolicenia populacji Grecji i Turcji oraz zapewnienia mniej szościom ochrony przed represjami ze strony obydwu rządów, przymu sowo przesiedlono do Grecji około półtora miliona prawosławnych chrze ścijan z Anatolii, łącznie z mieszkańcami miast nad M orzem Czarnym, do Turcji zaś około 350000 muzułmanów, zwłaszcza z M acedonii nad Morzem Egejskim. (Prawosławni Grecy ze Stambułu i muzułmanie z za chodniej Tracji mogli pozostać na miejscu.) Do psychologicznej traumy związanej z deportacją - tym razem przeprowadzaną pod auspicjami mocarstw europejskich - dołączyły się inne udręki. Rodziny przed prze wiezieniem na zatłoczone statki mieszkały w prowizorycznych obozach. Bandyci i skorumpowani urzędnicy okradali je jeszcze przed wejściem na pokład, a także tuż po jego opuszczeniu. Środki, jakie otrzymywały na urządzenie się w nowym, nieprzyjaznym otoczeniu, były często nie wystarczające. Co więcej, poczucie tożsamości deportowanych czyniło
czątku 1919 roku Kongres Stanów Zjednoczonych zgodni się przyznać sto milionów dolarow w ramach wspai cia dla Rosji, a także Oi mian, pi awosławnych Greków i innych przedstawicieli chrześcijańskich oraz ży dowskich wspólnot w Azji Mniejszej. O podziale pieniędzy decydowała specjalnie do tego powołana American Relief Administration, na czele której stał H erbert Hoover. Agencja wysłała setki przedstawicieli na Bałkany, do Rosji, Turcji i na Kaukaz, którzy na miejscu nadzorowali przebieg programów. W Rosji kontynuowano te działania już za czasów rządów bolszewików, aż do jesieni 1922 roku. Statki aliantów patrolowa ły porty Morza Czarnego, zapewniając im bezpieczeństwo oraz asystując przy ewakuacji uchodźców z Rosji do Grecji i innych krajów. Wkrótce jednak mocarstwa europejskie nie tylko monitorowały przenoszenie lu dzi w bezpieczne miejsca, ale zaczęły sankcjonować ich nieodwracalną deportację. Czystek etnicznych dokonać miano na podstawie międzyna rodowego traktatu. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej większą część tureckiej części wybrzeża kontrolowali alianci. Cieśniny zostały zajęte wkrótce po podpisaniu przez Osmanów zawieszenia broni w październiku 1918 roku. Później siły brytyjskie szybko przejęły Batumi i transkaukaską linię kole jową, aż do Baku. Inne państwa Ententy sprawowały kontrolę nad mia stami północnego wybrzeża Morza Czarnego, które wówczas pełne były uchodźców szukających schronienia przed wojną domową szalejącą w ca łym dawnym imperium rosyjskim. Porty stały się zatem azylem dla cywi lów, ale również drogą, którą alianci udzielali pomocy armii antybolszewickiej walczącej na Ukrainie i w południowej Rosji. Wysoka Komisja Ententy, z siedzibą główną w Stambule, stała się faktycznym rządem im perium osmańskiego i większości wybrzeży Morza Czarnego. Nadzoro wała ona pomoc udzielaną głodującym i wypędzonym nie tylko w A na tolii, ale również w południowej Rosji. Państwo osmańskie poniosło klęskę i było okupowane. W środkowej Anatolii zaczęli się organizować tureccy nacjonaliści. Lokalne siły pro klamowały państwa, między innymi grecką „republikę Pontu”. Trudną kwestię, co zrobić z pozostałościami po imperium, formalnie rozwiąza no w 1920 roku w Sèvres, gdzie rząd osmański i alianci podpisali traktat pokojowy, w wyniku którego powstało państwo tureckie okrojone i cał kowicie zdemilitaryzowane, otoczone protektoratam i greckim i włoskim oraz niepodległą Armenią i Kurdystanem. Najdalsze krańce dawnego imperium znalazły się pod nadzorem brytyjskim i francuskim. Do zarzą dzania cieśninami, otwartymi dla wszystkich okrętów, ząrówno floty han dlowej, jak i wojennej, powołano międzynarodową komisję. Marynarka 228 turecka praktycznie przestała istnieć. ¡j t:
!_______________________________________________
.
1d
, ».
.t
~ '
"
i Î
! zwykle ich integrację bardzo.trudną. Traktat z Lozanny, rozróżniając po między Grekami” (termin używany na określenie prawosławnych chrze ścijan) a muzułmanami, zakładał, że każda z tych wspólnot identyfikuje się w oczywisty sposób czy to z Grecją, czy z nową Republiką Turcji, jako naturalną ojczyzną. Tymczasem w wielu przypadkach linie podziału nie były tu tak jednoznaczne. Członek Kościoła prawosławnego - co zgod nie z traktatem pokojowym1stanowiło jedyne kryterium rozstrzygające, że jest „Grekiem” - mógł mówić tylko po turecku, albo greckim dialek tem niezrozumiałym dla Greka z wybrzeży Morza Egejskiego. Podobnie muzułmanin z Grecji mógł swobodniej mówić po grecku, bądź jednym ze słowiańskich języków z Bałkanów, niż po turecku. Przy typowaniu wspólnot do deportacji kierowano się ich domniema nym pochodzeniem etnicznym. Przypadki sporne, czy dana osoba lub ro dzina powinna podlegać „wymianie” - eufemizm używany na określenie przymusowego wywozu - rozstrzygał specjalny międzyrządowy komitet powstały w Lozannie. W połowie lat dwudziestych XX wieku Trabzon, Samsun i Synopę opuścili niemal wszyscy chrześcijanie. Dobiegły końca czasy ostatnich, pozostałych po Bizancjum, greckojęzycznych wspólnot, które przez całe stulecia zdołały przetrwać w monastyrach i wioskach na wyżynach Pontu. Ludzie, którzy ciągle uważali się za Rzymian - Romaioi lub Rumlar - nagle stali się „Grekami”, a muzułmanie „Turkami”. I jed ni, i drudzy znaleźli się w nowych, narodowych ojczyznach, z którymi ni gdy nie czuli się związani. To było „całkowicie błędne i z gruntu złe roz wiązanie - j a k stwierdził lord Curzon, jeden z twórców traktatu z Lozan ny - za które świat będzie musiał słono płacić przez następnych sto lat”.39 Czy opisane wyżej deportacje i spowodowane przez nie ofiary można określić mianem ludobójstwa? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zastosować dwa kryteria: stopień, w jakim wysiedlenie ma na celu unice stwienie całego ludu, a nie jest jedynie usunięciem go z danego teryto rium, oraz istnienie ideologii - na przykład wyższości rasowej - uspra wiedliwiającej zabijanie. Niezwykle rzadko się zdarzało, że rząd plano wał eliminację danej społeczności i sterował nią, jak w przypadku masakry Ormian w 1915 roku. Jeszcze rzadziej uciekano się do ideologii mającej usprawiedliwić mordowanie ludzi. A jednak w obliczu zorganizowanej przemocy sterowanej przez państwo uproszczone i abstrakcyjne rozróż nienie pomiędzy ludobójstwem, czystkami etnicznymi a przesiedleniem traci na ostrości. Deportacje i pogromy traktowane są dzisiaj przez więk szość ofiar i ich potomków jako wydarzenia o dziejowej doniosłości, punkt zwrotny w świadomości zbiorowej zaangażowanych w nie grup. Mają one swoje nazwy: dla Ormian jest to dżard, dla pontyjskich Greków Katastrophe, a dla Turków Mubadele.
Zmiany demograficzne, jakie dokonały się na wybrzeżu morza od lat sześćdziesiątych XIX wieku do lat dwudziestych XX wieku, były bezpośiednim wynikiem polityki rządów nie mającym precedensu pod wzglę dem zakresu i tragicznych konsekwencji. Populacja Tatarów kryniskich, coraz mniej liczna od X VIII wieku, zmniejszyła się jeszcze bardziej po migracjach do Bułgarii i na inne tereny państwa osmańskiego. Obszaiy na zachodnim Kaukazie praktycznie opustoszały, odkąd Czerkiesi i inni górale rozproszyli się po Bałkanach i środkowym wschodzie. Wspólnoty Ormian w Trabzonie, Samsunie i innych portach na północnym i północ no-wschodnim wybrzeżu niemal przestały istnieć po masakrach z lat dzie więćdziesiątych XIX wieku i rzezi z 1915 roku. Niecałe dziesięć lat póź niej prawosławni, czyli Grecy, choć na ogół nie mieli wiele wspólnego z narodowym państwem Grecją, musieli opuścić wybrzeże Anatolii i „wró cić” do niej. Kolejne lata XX wieku przyniosły dalsze kulturowe ujednolicanie tak dotychczas heterogenicznych wybrzeży. Najbardziej wstrząsające były ma sowe mordy Żydów i kolejne deportacje Tatarów krymskich oraz ludów zamieszkujących Kaukaz przeprowadzane w czasie drugiej wojny świa towej. Szybko postępującej homogenizacji wybrzeży towarzyszyły nie chlubne działania historyków, pisarzy i innych nacjonalistycznie nasta wionych intelektualistów. Angażowali się oni w tuszowanie niewygod nych faktów oraz odkrywanie - lub, w większości przypadków, wymyślanie - związków pomiędzy narodami mieszkającymi w głębi lądu a samym morzem. Więzi ,te rzekomo istniały od czasów starożytności i były nie podważalne. | i
II
„Podział wód”
} ■ Powstanie nowych państw wokół morza w XIX wieku i na początku XX wywołało problem sprawowania kontroli nad akwenem i dyspono wania jego zasobami. Już w 1878 roku kwestię „podziału wód” Dunaju czyli wyznaczenili obszarów połowów i wytyczenia granic państw w zmie niających stale Koryto odnogach delty - uwzględniono w traktacie ber lińskim. W ciągń następnych dziesięcioleci coraz ważniejszym zagadnie niem poruszanym przez dyplomację krajów graniczących z Morzem Czar nym stała się kwestia uznania, która część akwenu należy do którego państwa. Pojęcie „wody terytorialne” to oksymoron powstały w wyniku rozsze rzenia terminologii związanej z władztwem terytorialnym na morze. Jesz cze przez niemałą część XX wieku nie doczekało się ono należytego sprei
231
cyzowania w prawie międzynarodowym. Jego upowszechnienie zależało od wielu czynników: powstania międzynarodowych instytucji prawnych, postępu nauki w zakresie mierzenia szerokości i długości geograficznej oraz dysponowania technologiami, które pozwoliłyby państwom na pa trolowanie wód stanowiących ich własność. Na Morzu Czarnym ustala nie międzynarodowej linii granicznej od początku przebiegało o wiele bardziej opieszale niż gdzie indziej. D o dzisiaj nie ma na przykład mię dzynarodowego porozumienia co do odległości od wybrzeża, jaką pań stwa graniczące z Morzem Czarnym mogą iiznawac za swoją granicę. Nie ustają też spory o prawa do połowów. W 2000 roku ukraiński okręt straży przybrzeżnej ostrzelał i zatopił turecki trawler, uznając, że naru szył on wody terytorialne Ukrainy. Mimo to w latach międzywojennych uchwalono dwie ważne konwen cje określające międzynarodowe relacje na morzu i w cieśninach. Ten sam traktat z Lozanny, który przypieczętował wymianę ludności grec kiej i tureckiej, uregulował też żeglugę po morzach Egejskim i Czar nym. Porozumienie potwierdzało całkowitą swobodę przepływu przez cieśniny w czasach pokoju, zarówno dla statków handlowych, jak i okrę tów wojennych, z zastrzeżeniem, że liczba jednostek wysłanych na M o rze Czarne nie mogła być wyższa od sił militarnych najpotężniejszej floty utrzymywanej przez jedno z państw graniczących z wybrzeżem: królestw Bułgarii i Rumunii, Związku Sowieckiego i Turcji. Wybrzeża Bosforu i Dardaneli miały stać się strefą zdemilitaryzoWaną. Wojskom tureckim nie wolno było stacjonować w obrębie 15 kiloinetrów od wy brzeża ani budować jakichkolwiek obiektów militarnych1na tym obsza rze. Dziesięć lat później Ihrcja, niezadowolona z tych usfaleń, wystąpiła o rewizję traktatu lozańskiego. Nowy dokument międzynarodowy, kon wencja z M ontreux z 1936 roku, przywróciła państwu iKemala pełną władzę nad wybrzeżami Bosforu i Dardaneli oraz potwierdziła zasadę swobodnej żeglugi w czasie pokoju. Na czas wojny Turcja zastrzegła sobie prawo do zarządzania ruchem przez cieśniny wedle własnego uzna nia. Konwencja określiła również limity liczby i gabafytów okrętów wysyłanych przez obce mocarstwa na Morze Czarne ofaz czas, przez jaki mogły na nim przebywać. Z wyjątkiem kilku regulacji dotyczących bezpieczeństwa, które Turcja jednostronnie wprowadzili!.1w latach dzie więćdziesiątych XX wieku, postanowienia konwencji i M ontreux do dzisiaj stanowią międzynarodowy instrument regulujący dbstęp do akwe nu i ruch na morzu. j Był jeszcze jeden po^ód, aby państwa interesowały 4ię tym, co się dzieje na wodzie. Morze' i wody terytorialne nie tylko ziiczęły stanowić 232 części państw graniczących z wybrzeżem. Zarówno jedno, jak i drugie 1
f
wysławiano jako dziedzictwo historycznych narodów, które te państwa reprezentowały. Badacze sięgali do opisów dziejów, szukając dowodów na zamiłowanie do żeglarstwa wśród Getów, Daków, Traków i innych ludów starożytnych. Związki z morzem sławiono jako kwintesencję na rodowej wielkości, dowód intensywnych kontaktów ze światem. Już pod koniec X IX wieku, w czasie chrztu pierwszej rumuńskiej kanonierki na pędzanej parą, minister wojny dowodził, że głównym celem jest nie tylko to, by „synowie [naszego] ludu przyswoili sobie sztukę nawigacji”, ale także „zachęcenie ich do odzyskania utraconego panowania na morzu”.40 W późnoimperialnej Rosji wybitny historyk Siergiej M. Sołowjow udo wadniał, że morze połączyło Rusów z IX wieku - uznawanych przezeń za przodków Rosjan - z resztą Europy, a tragiczna w skutkach inwazja ludów koczowniczych przecięła te ekonomiczne i kulturalne więzy: „Po łudniową granicą Rusi był europejski skraj stepu. Były to tereny dzikie, bez granic naturalnych, a zatem wystawione na ataki koczowniczych hord (...). Nomadzi nie tylko najeżdżali Ruś, lecz odcięli ją również od wy brzeża Morza Czarnego, utrudniając kontakty z Bizancjum (...). Barba rzyńska Azja usiłowała zamknąć przed Rusią wszystkie drogi i sposoby, jakimi mogła wchodzić w kontakt z wykształconą Europą.”41 Wielotomowa historia Rosji Sołowjowa kończy się na połowie lat sie demdziesiątych XVIII wieku, kiedy przywrócenie połączenia z Europą Zachodnią i Południową - dzięki rozbiorom Polski i dotarciu do Morza Czarnego - zlikwidowało wreszcie alienację spowodowaną przez barba rzyńską inwazję sprzed stuleci. Według Sołowjowa zarówno imperium, jak i naród rosyjski odzyskały w końcu swoje miejsce wśród przewodnich ludów europejskich, łącznie z dostępem do oceanów. W pisane od nowa dzieje wtłoczono starożytnych mieszkańców wy brzeża, legitymizując nowe narody i ich związki z wodą. Adepci nowej nauki, etnohistorii, w mrokach przeszłości wyszukiwali informacje na te mat początków współczesnych państw i ludów. Rusowie stali się Rosja nami, albo - zdaniem późniejszych historyków z Ukrainy i ukraińskiej diaspory - Ukraińcami. Getów i Daków, złatynizowanych po podbiciu przez Trajana ziem na północ od Dunaju, zaczęto uznawać za pierw szych Rumunów. Trakowie stali się Bułgarami. Rzadkie wypadki, kiedy współcześnie żyjące ludy istotnie można było uznać za potomków staro żytnych plemion, rządy państw usiłowały wykorzystać do własnych ce lów. Królestwo Rumunii starało się umocnić więzi z Włachami, góralski mi pasterzami z południowych Bałkanów, wciąż jeszcze mówiącymi języ kiem romańskim podobnym do rumuńskiego. Przed pierwszą wojną światową Rumunia sponsorowała szkoły i stypendia dla właskich dzieci, a w latach dwudziestych XX wieku wprowadziła program opłacanej przez
państwo „kolonizacji”, w ramach którego ściągnęła do Dobrudży tysiące wlaskich rodzin z Albanii, Grecji i Macedonii. Z punktu widzenia pań stwa kolonizacja ta była podwójnie korzystna. Zapewniała domniema nym Rumunom powrót do ojczyzny, przy okazji poprawiając statystyki na terenach dotychczas zamieszkanych w większości przez Bułgarów, Turków i Tatarów. Próby wtłoczenia starożytnych mieszkańców wybrzeża we współczes ne schematy prowadziły czasem do dziwacznych efektów. Na krótko przed pierwszą wojną światową zaczęły krążyć wieści o Murzynach żyjących w okolicach portu Batumi. Mieli oni być potomkami dawnych niewolni ków z Afiyki, niegdyś pozostających na służbie tureckiej, czy też, według jeszcze bardziej fantastycznych spekulacji, jednym z zagubionych ple mion Izraela, a nawet krewnymi Kolchidyjczyków o kręconych włosach (którzy, według H erodota, pochodzili od Egipcjan). Rosyjscy etnografo wie ruszyli badać ten osobliwy lud, ale znaleźli tylko garstkę osób o ciem nej cerze, które trudno było nazwać „plemieniem”. Mimo to opowieści 0 Murzynach znad Morza Czarnego pojawiały się od czasu do czasu w cią gu całego stulecia. Międzywojenna propaganda sowiecka widziała w nich przykład „przyjaźni narodowy” i tolerancji kulturowej propagowanej przez najlepsze z państw, a z kolei niektórzy czarni aktywiści amerykańscy wska zywali na ów „lud” jako dowód harmonii rasowej możliwej do osiągnię cia tylko w państwie komuhistycznym.42 1 Dziedzictwo, do którego zgłaszała pretensje jedna z grup, zawsze pragnęła przypisać sobie również inna, dlatego zawłaszczanie morza 1 wymarłych ludów prowadziło do licznych konfliktów. Rosjanie i R u muni spierali się o średniowieczną historię księstw Mołdawii i Wołosz czyzny - dla pierwszych były one obszarem kultury słowiańskiej, dla drugich łacińskiej. Zarówno Bułgarzy, jak i Tatarzy uważali się za spad kobierców tradycji starożytnych chanatów bułgarskich, powstałych nie gdyś nad Wołgą. Z kolei i Rosjanie, i Ukraińcy uznawali Rusów za swoich antenatów, a ich siedzibę za najstarsze państwo słowiańskie na północ od morza. Zdaniem wielu historyków w krajach, które obecnie graniczą z wy brzeżem, dowiedzenie bezspornego związku pomiędzy narodem a wodą było czymś niezbędnym, aby uzasadnić istnienie niepodległego państwa i powstrzymać imperialne ambicje Rosjan. Morze, jak twierdził wielki rumuński historyk Nicolae Iorga w 1938 rcfku, „żyje w naszej poezji i świa domości, (...) obecne w całej naszej historii, myślach i uczuciach”.43Współ czesny mu historyk ukraiński, Mychajło Hruszewski, równie stanowczo wypowiadał się na tem at miejsca morza w dziejach swojego narodu. „Pod czas gdy historyczne okoliczności życia kierowały Ukrainę na zachód -
* I napisał w słynnym fragmencie na tem at związków Ukraińców z morzem - geografia kierowała ją na południe, w kierunku Morza Czarnego, «tego morza Rusów», jak nazywa je kronika kijowska z XII wieku, czy też, we dług terminologii!współczesnej, morza ukraińskiego.”44 W czasopismajch naukowych i książkach pełno było dysput na temat tego, komu należy się jaka część morza i wybrzeży. W czasie konferencji pokojowych kończących wielkie wojny publikowano tendencyjne arty kuły i wysyłano ję do mocarstw europejskich, aby przekonać dyploma tów o słuszności tego czy innego punktu widzenia. Wyniki tych sporów na argumenty miały realne konsekwencje polityczne. Prace historyków wykorzystywano do uzasadniania konkretnych rozstrzygnięć terytorial nych. Z kolei przekonanie o historycznych prawach do danego teryto rium stanowiło podstawę działania ruchów wyzwoleńczych w okresie pokoju i często stawało się przyczyną kolejnej wojny. W różnych mo mentach, pod koniec XIX wieku i w wieku XX, status praktycznie każ dego fragmentu wybrzeża - Dobrudży, Besarabii, Krymu, Abchazji, wy brzeża pontyjskiego i innych spornych rejonów ,L zależał po części od zdolności państw do przekonania opinii międzynarodowej o prawach historycznych do danego terenu, a co za tym idzie, również do wód. Podczas gdy historycy, etnografowie i różni intelektualiści przywłasz czali sobie morze w skrajnie nacjonalistycznych programach, inni za częli postrzegać akwen jako jednorodną całość. Nowe pokolenie na ukowców, zamiast dzielić wody pomiędzy narody i państwa, odkrywało, że to, co dzieje się w jednej części morza, ma ogromny wpływ na los pozostałych.
Poznawanie morza Współczesna ekologia zaczęła się od poglądu, że żaden organizm nie żyje w oderwaniu od innych. Organizmy żywe tworzą złożony łańcuch współzależności. Zmiany w jednej części systemu nieuchronnie wpływa ją na zdolność wszystkich pozostałych elementów do przeżycia i rozmna żania się. Filozofowie i naukowcy, począwszy od Arystotelesa, przeczu wali tę fundamentalną zależność, ale systematyczne studia nad środowi skiem naturalnyip postrzeganym jako całość to młoda dziedzina wiedzy. Słowa „ekologia” po raz pierwszy użyto w latach siedemdziesiątych XIX wieku, ale powszechnie zaczęto się nim posługiwać dopiero kilkadzie siąt lat później, j Morza i oceany od niedawna postrzegane są jako ekosystem. Duże akweny są zadziwiająco złożone. Poznanie ich wymaga zespolenia wie-
ii t i
235
dzy z różnych dziedzin, często nie związanych ze sobą, począwszy od mechaniki płynów, a na mikrobiologii skończywszy. Oceanografia, słowo-wytrych dla wielu dyscyplin naukowych zajmujących się badaniem środowiska morskiego, wymaga zarówno dogłębnej znajomości swoistych interakcji fizycznych wód, lądu i pogody, jak i zrozumienia^posobu, w jaki każdy z tych elementów wpływa na gatunki zwierząt i roślin żyjących w całym systemie, od mieszkańców powierzchni, aż do lokatorów mrocz nych głębin. !| Studia oceanograficzne nad Morzem Czarnym mająjdługą tradycję jako filozofia spekulatywna, ale stosunkowo krótką jakp nauka.45 Ary stoteles i Leonardo da Vinci konstruowali teorie tyczące niektórych jego oczywistych osobliwości, na przykład dlaczego akwen, dp którego wpły wa tak wiele rzek, nie występuje z brzegów. Jednak dopiéro w XVII wie ku dokonano pierwszego eksperymentu mającego wyjaśęić jedną z jego najważniejszych cech charakterystycznych: wymianę wód ą Morzem Śród ziemnym. . I W 1679 roku młody włoski hrabia, Luigi Fernando lilarsigli, wybrał się w podróż do Stambułu. Zainteresowały go opowieści o dwóch prą dach w Bosforze: powierzchniowym, płynącym z Morza Czarnego do Śródziemnego, i głębinowym, podążającym w przeciwnymlkierunku. Marsigli upewnił się co do istnienia obydwóch, opuszczają); w cieśninach sznur, do którego przyczepił kawałki białego korka. Tak jak przewidział, korki znajdujące się bliżej powierzchni płynęły w kierunku Morza Śród ziemnego, a te umieszczone niżej na sznurze - w stronę M orza Czarne go. Nie było w tym nic zaskakującego, gdyż każdy rybak zarzucający sieci w cieśninach dobrze znał to zjawisko. Nowatorskie okazało się za to wyjaśnienie Marsiglego. Dotychczasowe spekulacje na tem at tego, co powoduje owe prądy, ograniczały się do natury samych cieśnin lub pogody. Sądzono, że może na nie wpływać budowa dna morskiego albo też wiatry z północy, odpy chające wodę od M orza Czarnego w kierunku Śródziemnego. Marsigli udowodnił, że istnienie przeciwnych prądów nie ma nic wspólnego ani z domniemanym nachyleniem dna morskiego, ani z przeważającymi wia trami, tylko z naturą samej wody. Najpierw stwierdził, że górna i dolna warstwa wody w cieśninach mają inne własności. Nawet Arystoteles wiedział, że Morze Śródziem ne, a zatem prąd głębinowy, jest bardziej słone niż woda w Morzu Czar nym. Do Morza Czarnego wpływało tak dużo słodkiej wody z licznych rzek, że było znacznie mniej słone niż oceany. Mierząc ciężar właściwy próbki wody z góiy i z dołu cieśniny, Marsigli udowodnił, że różnica w zasoleniu oznacza także pokaźny rozziew w stopniu gęstości. W związ
ku z tym uznał, że fakt istnienia dwóch prądów można wyjaśnić dzięki prostej obserwacji: różnice gęstości tworzą gradient ciśnienia, który z ko lei powoduje ruch w przeciwnych kierunkach: jest to typowa hipoteza z dziedziny mechaniki płynów. Marsigli opisał swoje obserwacje i wnio ski w słynnym liście do królowej Szwecji. Dokument ten stał się pierw szym na świecie oryginalnym studium naukowym na tem at właściwości Morza Czarnego.46 Marsigli to typowy przykład przyrodnika oświeceniowego - arysto krata z Europy prowadzący obserwacje naukowe niejako przy okazji in nych zajęć, w tym przypadku pełnej przygód podróży na W schód. W XVIII i XIX wieku pojawili się bardziej profesjonalni badacze, ale zwykle zajmowali się oni litoralem. Peter Simon Pallas, niemiecki geo log w służbie rosyjskiej, w latach siedemdziesiątych X VIII wieku prze prowadził ważne badania paleogeograficzne północnego wybrzeża. Po nim kolejny Prusak, baron von Haxthausen, na początku XIX wieku pro wadził geologiczne i botaniczne badania nad stepem oraz nad Kauka zem.47 Musiało minąć trochę czasu, zanim pojawili się prawdziwi następ cy Marsiglego. Rozwój oceanografii na pełnym morzu zależał od dwóch czynników. Konieczny był względny pokój między imperiami rosyjskim i osmańskim oraz powstawanie sponsorowanych przez państwo instytutów naukowych, które finansowałyby długoterminowe prace. Obydwa zaistniały dopiero w trzeciej dekadzie XIX wieku. Rozwój badań nad morzem zyskał insty tucjonalne wsparcie dzięki stałej obecności rosyjskich morskich sił woj skowych w Sewastopolu oraz bazie admiralicji południa w Chersoniu, później przeniesionej do Nikołajewa. Rosyjscy i cudzoziemscy kapitano wie potrzebowali lepiej znać przebieg prądów morskich i miejsca dogod nych kotwicowisk. Istniały nieliczne prace dotyczące tych zagadnień Barbie, twórca map wydanych we wspomnieniach A nthoine’a, korzystał z raportów rosyjskiej admiralicji - ale przez ponad pięćdziesiąt lat po otwarciu morza dla statków europejskich ciągle brakowało solidnych od wzorowań ważnych części wybrzeża. Ten stan rzeczy zaczął się jednak zmieniać. W 1832 roku w St Peters burgu ukazał się pierwszy hydrograficzny atlas Morza Czarnego. Opu blikowany przez zarząd generalny dróg i komunikacji (wydział minister stwa spraw wewnętrznych Rosji) składał się z blisko sześćdziesięciu szcze gółowych tablic kartograficznych obrazujących obszary przybrzeżne od Dunaju do Kaukazu. Zawierał on nie tylko opisy cech fizycznych linii brzegowej i portów, ale również dane dotyczące głębokości według naj nowszych ówczesnych badań admiralicji. Dziesięć lat później nowo utwo rzone w Nikołajowie Biuro Hydrografii Morza Czarnego wydało jeszcze
*’
1
' ..I
!+
dokładniejszy atlas, autorstwa kartografa Jegora Manganariego. Pracę Manganariego należy zaliczyć do największych dzieł w historii kartogra fii morskiej.48 Atlas Morza Czarnego, opublikowany w 1841 roku, dedy kowano carowi Mikołajowi I. Duży egzemplarz pokazowy oprawiony jest w zieloną skórę ze złotymi tłoczeniami. W atlasie zamieszczono też wspa niałe ryciny z widokami ważniejszych portów, łącznie z tureckimi, na któ rych zaznaczono nawet połpżenie poszczególnych budynków. Szczegó łowe mapy wybrzeża powstały w wyniku ponad dziesięcioletnich badań. Dokładniejsze pomiary głębokości objęły większą część akwenu niż kie dykolwiek wcześniej. Wykonano je na całej części wybrzeża kontrolowa nej przez Rosjan oraz na obszarze północno-zachodniego szelfu' m or skiego. Publikacja zawiera również pięknie narysowane rzuty, co jest ty pową cechą dziewiętnastowiecznej kartografii morskiej. Dzięki temu czytelnik może sobie łatwiej wyobrazić, jak wygląda linia brzegowa wi dziana ze statku na morzu. 1 Atlas M anganariego był też o tyle nowatorski, że traktował Morze ! Czarne jako całość, a nie tylko przedstawiał część kontrolowaną przez takie czy inne państwo. Oczywiście miał również pewne braki. Rosjanie nie posiadali zbyt wielu informacji na tem at krajobrazu miejskiego por tów tureckich, dlatego na niektórych widokach z lotu ptaka takich miast, jak Synopa czy Trebizonda, w miejscach lokalizacji umocnień, baterii dział i innych newralgicznych punktach widniały białe plamy. Jednak jak na owe czasy dzieło to było wielkim osiągnięciem. Po raz pierwszy ktoś znaj dujący się po drugiej stronie morza zyskał odpowiednik dwóch rzeczy powszechnie dostępnych dopiero pod koniec XX wieku: czegoś w ro dzaju zdjęcia satelitarnego obiektów portowych oraz możliwość odbycia „wirtualnej” podróży morskiej wzdłuż wybrzeża dzięki dokładnemu oglą daniu serii jego oszałamiających widoków. Przez resztę X IX wieku rosyjscy kartografowie kontynuowali trady cję Manganariego. Ekspedycje mierzące głębokość i ewidencjonujące prądy wypływały coraz dalej w morze. Zebrano więcej informacji na te mat portów tureckich i miejsc zakotwiczeń. Jednak z biegiem lat naukow cy coraz bardziej interesowali się innymi zagadnieniami. Zaczęli rów nież badać życie w wodzie i sposób, w jaki różne części zbiornika - szelf północno-zachodni, płytkie Morze Azowskie, głębiny południowego wy brzeża - tworzą jeden ekologiczny system. Rozwój wyspecjalizowanych instytucji naukowych sponsorujących prace (i wywierających presję na wojsko, aby dostarczyło okrętów oraz innej pomocy) ułatwiał poważne studia nad geologią, chem iąi biologią morza. Pojawił się również impe238 ratyw polityczny, Nowe państwa coraz intensywniej zabiegały o jak naj
dokładniejsze informacje na tem at rodzaju bogactw spoczywających w morzu i wskazówki, w jaki sposób najlepiej je wykorzystać. W 1890 roku pionier rosyjskiej geologii, Nikołaj I. Andriusow, prze prowadził pierwsze systematyczne badania głębin Morza Czarnego. Na parowcu wypożyczonym mu przez rosyjską marynarkę wojenną przepły nął 3000 kilometrów w zaledwie osiemnaście dni, robiąc pomiary głębo kości, notując dai|e dotyczące temperatury i zasolenia różnych miejsc, oznaczając prądy oraz pozyskując materiał z dna morskiego. Najważniej szym odkryciem Ahdriusowa była beztlenowa warstwa morza, fenomen, który - jak trafnie ;wywnioskował - zwiększało jeszcze gnicie substancji organicznych. Podobnie jak atlas Manganariego stąnowił ogromny krok naprzód pod wzgljędem dokładności przedstawień geografii fizycznej akwenu, praca Andriusowa bardzo dużo wniosła do rozumienia proce sów chemicznych zachodzących w morzu i ich związku z biologią. Współczesnym i\ndriusowowi był rumuński zoblog Grigore Antipa. Podobnie jak w iel| osób jego pokolenia uczył się za granicą, w Niem czech i we Włoszeclh. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku wrócił do Rumunii i rozpocz|ł karierę w służbie cywilnej. Zadaniem jego było uzu pełnienie badań nad rumuńskimi łowiskami - opracowanie sposobu wy korzystania najnoWszych wynalazków w celu zwiększenia produkcji - oraz stworzenie muzeum zoologii, które zwróciłoby uwagę na bogactwa na turalne znaj duj ącelsię w obrębie nowych granic, zrewidowanych trakta tem berlińskim. Wjlmłodej ojczyźnie Antipy niewiele wiedziano o morzu i jego wybrzeżach/dlatego potrzeba wyczerpującej publikacji była palą ca. (Pierwsza rumitńska mapa wybrzeża Morza Czarnego znajdującego się w granicach państwa powstała dopiero w 1900 roku. Rumuńska ma rynarka wojenna posługiwała się nią jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku.)49 Z biegiem lat zoolog stał się głównym specjalistą od Morza Czarnego, a także jednym z czołowych rumuńskich autorytetów w dzie dzinie rybołówstwa i zasobów morskich. Bez wahania można go nazwać ojcem współczesnych badań biologicznych w Rumunii oraz muzeum przy rodniczego w Bukareszcie, którego był dyrektorem i które później na zwano jego imieniem. Manganari, Andriusow i Antipa reprezentowali nowy typ naukowca działającego na obszarze wokół morza. Kiedy dokonywali najważniej szych wczesnych odkryć, byli młodzi, żaden z nich nie miał więcej niż 30 lat. Reprezentowali pierwsze pokolenie rodzimych badaczy w danej dziedzinie - kartografii, geologii morskiej lub biologii - oraz studiowali w Europie Środkowej i Zachodniej. Nauczali na nowych uniwersytetach powstałych w stolicach państw i innych miastach, a także wykorzystywali
239
I
swoją wiedzę w służbie krajowi. Należeli do coraz liczniejszej międzyna rodowej wspólnoty uczonych, którzy ogłaszali swoje odkrycia w artyku łach naukowych i na międzynarodowych konferencjach. Niektórzy dzie lili się nie tylko wynikami badań: Andriusow ożenił się z córką archeolo ga Heinricha Schliemanna, odkrywcy Troi. Praca tych i innych badaczy sprawiła, że wiedza naukowa na temat morza osiągnęła najwyższy w dziejach poziom. Z a ich sjrrawą powstały nowe odgałęzienia różnych dyscyplin, byli także jednymi z pierwszych ludzi nauki traktujących Morze Czarne jako jednorodny obiekt badań. Uważali, że akwen stanowi skomplikowany system, pewną całość, którą można zrozumieć, analizując jego geografię, geologię, chemię i biolo gię. Jednak celem ich studiów była nie tylko nauka. Antjipa na przykład nigdy nie ukrywał, że jego działania mają również inny charakter. Po znanie morza było rzecz jasna cenne samo w sobie, ale badacz uważał również, że wykorzystanie bogactw naturalnych akwenu ma na celu wy pełnienie historycznego. przeznaczenia otaczających je narodów. W swej fundamentalnej pracy Marea neagra (Morze Czarne) (1941), która była podsumowaniem całej jego kariery badawczej, A ntipa zwrócił szczegól ną uwagę na powiązanie nauki z dalekosiężnymi celami narodowymi: „Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że dzisiaj (...) potrzebujemy bazy geograficznej, aby zaznaczyć swoją obecność na morzu, do której (...) zobowiązuje nas położenie naszego kraju przy ujściu rzeki Dunaj (...). Dzisiaj, kiedy kładziemy podwaliny pod rozwój i organizację naszego (...) państwa, sprawą najwyższej wagi jest wyraźne określenie, potwier dzenie i ochrona żywotnych interesów narodowych (...), które łączą się z wybrzeżem morskim. Morze umożliwia nam rozległy handel produk tami naszego kraju i dostarcza pracy naszym ludziom.”50 Antipa uważał, że głównym zadaniem jego ojczyzny było powstrzy manie sąsiednich państw od czerpania nadmiernych korzyści z zasobów morza. Nie można dopuścić, aby Morze Czarne stało się „wewnętrznym jeziorem rosyjskim”, napisał, a inne państwa przybrzeżne - Rumunia, Bułgaria, Turcja - powinny ze sobą współpracować, aby przeciwdziałać ; nadmiernym apetytom imperialistów z północy. 1 Nawet badania naukowe nad morzem nie były wolne od pokus idei narodowościowej. Morze, sławione jako dziedzictwo narodów dopiero co oswobodzonych od tureckiego jarzma, uznano za bogactwo, którego należy strzec przed pazernością ekspansjonizmu Związku Sowieckiego. A ntipa nie był jedynym głosicielem takich poglądów. Istnieli również przywódcy polityczni, którzy usiłowali stworzyć bastion przeciwko pań stwu kontrolującemu wówczas większą część wybrzeźa; od Dunaju po 240 północny Kaukąz. :
Ruch prometejski Po pierwszej wojnie światowej z Morzem Czarnym graniczyły cztery młode kraje. Wszystkie one powstały na gruzach starych państw lub im periów i każde miało bądź nowe granice, bądź też - jak w przypadku Republiki Turcji i Związku Sowieckiego - całkowicie nowy ustrój spo łeczny. Każde z nich musiało zadbać o integrację nowych terytoriów, odbudować kraj ze zniszczeń wojennych, obronić suwerenność oraz sta wić czoło wielu innym zagrożeniom. Dla trzech z tych państw podstawowym problemem strategicznym było ustalenie sposobu postępowania wobec czwartego. Ideologia przyjęta przez Rumunię, Bułgarię i Turcję - nacjonalizm - była potężna, lecz ogra niczona do konkretnego obszaru. Każdy z tych krajów znajdował się w konflikcie terytorialnym z co najmniej jednym sąsiadem, ale spory te nie wykraczały poza argumenty dotyczące rewizji granic. Związek So wiecki proklamował natomiast ideologię uniwersalną: wyzwolenie wszyst kich mas pracujących od trzech zagrożeń - imperializmu, kapitalizmu i nacjonalizmu. Stosunki międzynarodowe w regionie Morza Czarnego z konieczności koncentrowały się na konstruowaniu sojuszy zdolnych ode przeć zagrożenie ze strony bolszewików, w czasie gdy utrwalała się nie podległość i granice nowych państw. Podobnie jak w innych częściach Europy, wojna przyniosła gruntow ne zmiany geopolityczne. Rumunia, powstała w wyniku traktatu pokojo wego, wzbogaciła się o Siedmiogród należący niegdyś do Węgier, rosyj ską Besarabię, austriacką Bukowinę i część bułgarskiej Dobrudży. Zmiany te podwoiły powierzchnię i liczbę ludności państwa. Bułgaria, mimo iż straciła część wybrzeża na rzecz Rumunii, zachowała niepodległość wy walczoną ostatecznie w 1908 roku. W zamęcie rewolucji bolszewickiej, a następnie wojny domowej, własne państwo proklamowali Tatarzy krym scy, a także Gruzja, Armenia i Azerbejdżan. N a terytorium Ukrainy po wstało kilka różnych państw, chociaż nie do kóńca skonsolidowanych. Imperium osmańskie przerodziło się w Republikę Turecką, która wal czyła o niepodległość z armiami najeźdźców greckich i okupantów, państw Ententy. W połowie lat dwudziestych X X wieku ta skomplikowana mozaika bar dzo się uprościła, zwykle w tragicznych okolicznościach. Ukraina wraz z Krymem została wchłonięta przez nowe państwo sowieckie. Białogwar dziści i zwykli cywile w panice uciekali z Noworosyjska, Odessy i innych portów na brytyjskich i amerykańskich okrętach wojennych. Taki sam los spotkał Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Krótką niepodległość tych państw wymazano z kart historii, a przedstawiciele rządów wyemigrowali. Rumu-
241
nia Bułgaria i Turcja radziły sobie lepiej, ale tam również aktywnie działa li sowieccy agenci. W stolicach usiłowali wywołać rewolucję, a na obsza rach przygranicznych domagali się wolności clla mniejszości narodowych.
W tych okolicznościach kilku czołowych przywódców z każdego z tych antybolszewickich państw zainicjowało powstanie ruchu, który po raz pierwszy traktował Morze Czarne jako wyraźną polityczną jedność. Ce lem jego było stworzenie wspólnoty małych państw na Bliskim Wscho dzie, gwarantującej stabilność granic i niezależność wobec jakichkolwiek prób rozciągnięcia pełnej kontroli nad morzem albo wokół niego. Niewielu historyków pamięta dzisiaj o ruchu prometejskim - czy też Promethee, jak go nazywano od tytułu czasopisma, wokół którego sku piali się jego członkowie - chociaż w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku aktywnie dążył on do stworzenia przymierza państw Morza Czarnego. Początkowo grupa emigrantów z dawnego imperium rosyj skiego, działająca w Paryżu, skupiała się nie tylko na dążeniu do uwol nienia ludów ciemiężonych przez Związek Sowiecki, ale również na wza jemnej współpracy przeciwko Sowietom jako regionalnemu hegemono wi. W latach międzywojennych nie brakow ało tego typu związków. Politycy niezadowoleni z ustaleń traktatów pokojowych, romantyczni nacjonaliści i wielu innych starało się zdemontować państwa stworzone przez Wersal albo wskrzesić dawne imperia. Jednak wyjątkowość ruchu prometejskiego polegała na tym, że postulował on szeroką współpracę krajów i ludów, a także doceniał znaczenie morza w stosunkach między narodowych szeroko rozumianej południowo-wschodniej Europy. W iele osób uważało się później za twórców idei ruchu, zwłaszcza pol scy patrioci, którzy widzieli w nim emanację antysowieckiej polityki za granicznej realizowanej przez przywódcę z lat międzywojennych, Józefa Piłsudskiego. Rząd Polski z pewnością grał tu ważną rolę, opłacając kam panie propagandowe i rekrutując emigrantów z terenów Związku So wieckiego nie będących Rosjanami do polskich służb wojskowych i wy wiadowczych.51 Polacy uważali, że sojusz małych państw na obrzeżach Sowietów powstrzyma rosyjski ekspansjonizm i, co za tym idzie, umocni siły obronne II Rzeczypospolitej wobec jej wschodniego sąsiada. Jednak ruch prometejski był ciałem dosyć eklektycznym. Znalazły się w nim jed ne z największych nazwisk z antybolszewickich kręgów Ukrainy, Kauka zu i poza nimi, wówczas na wygnaniu w Europie Zachodniej lub Turcji, a także ich poplecznicy na Bałkanach oraz w innych miejscach. Byli to: M ehmet Emin Resulzade i N oe Żordania, wcześniej premierzy nieza leżnych przez krótki czas Azerbejdżanu i Gruzji; Cafer Seydamet Kirimer, były minister efemerycznej Republiki Krymskiej; Ayaz Ishaki, je242 den z przywódców Tatarów z regionu Wołgi, którzy również proklamo
wali niepodległość po upadku imperium rosyjskiego, a także grupa pro minentnych polityków zachodnioeuropejskich, profesorów i pisarzy zaj mujących się problematyką Europy Wschodniej. Wszystkich jednoczył wspólny cel: obiona pized niemieckim i rosyjskim rewizjonizmem.52 Pieiwszy num er „P rom ethee , z podtytułem „organ narodowej obrony ludów Kaukazu i Ukrainy”, wydany przez gruzińskiego emigran ta Giorgiego Gwazawę, ukazał się w Paryżu w listopadzie 1926 roku. „Powstaliśmy - napisał Gwazawa w pierwszym numerze - jedynie z po wodu pragnienia pokoju i międzynarodowej sprawiedliwości” oraz w celu wzmocnienia Kaukazu i Ukrainy, przedniej straży strzegącej reszty Bli skiego W schodu przed bolszewikami.53 Pod koniec lat trzydziestych XX wieku „Prom ethee” występował już nie tylko w imieniu Kaukazu i Ukrainy, ale wszystkich narodów podbitych przez Związek Sowiecki.54 Za pośrednictwem tego periodyku ruch prometejski próbował wywierać nacisk na rządy zagraniczne i usiłował zwrócić uwagę opinii publicznej na bezprawne aneksje Związku Sowieckiego. Wydawcy sponsorowali wykła dy i sympozja, inicjowali kampanie pisania listów do szefów państw, or ganizowali festiwale artystyczne związane z kulturą „zniewolonych ludów” i inne publiczne wydarzenia. Stanowili, nieco wyprzedzając swoje pzasy, guasi-zespół dorltdców byłych polityków i dyplomatów wyczekujących po wrotu na stanowiska w krajach, które zniknęły ze wszystkich map. Morze C zarnt znajdowało się w centrum uwagi tego ruchu. Od pierw szych numerów ¿.Promethee” stali współpracownicy argumentowali, że wolny handel czarnomorski - jeden z filarów polityki europejskiej od lat siedemdziesiąty|h X VIII wieku - będzie możliwy dopiero po uznaniu przez Europę niepodległości wszystkich państw, które z nim graniczy ły.55 Utrzymywali, że zdoła się to osiągnąć jedynie dzięki rozpadowi Związ ku Sowieckiego ¡¿wskrzeszeniu niewielkich efemerycznych republik, które powstały po upauku imperium carów. W latach trzydziestych XX wieku ruch prometejski zaczął nawet nawoływać do stworzenia politycznego i ekonomicznego przymierza państw Morza Czarnego - Turcji, Rumunii i Bułgarii, a także niepodległych w przyszłości Ukrainy i Gruzji. Według ukraińskiego współpracownika pisma, strategiczna wartość takiego so juszu była oczywista: „Lewe skrzydło zahaczało o Polskę, przechodziło przez zaprzyjaźnione ziemie Kozaków dońskich, Kubań i Ural, a prawe obejmowało cieiniężone ludy Azji, Turkiestan i inne obszary. Cały ten blok państw powstrzyma raz na zawsze imperialistyczne dążenia Rosji, czy to w odmianie czerwonej, czy białej (...).”56 Morze Czarne było dla ruchu prometejskiego kwintesencją sprawy wschodniej jako całości. Ostatecznie rtie udało się osiągnąć wyznaczonego celu, przynajmniej przez większą c):ęść XX wieku. Republiki kaukaskie na stałe pozostały
w Związku Sowieckim. Granice Rumunii zmieniono siłą, na korzyść So wietów, w czasie drugiej wojny światowej. Po wojnie Turcja została człon kiem NATO i straciła kontakt z państwami bałkańskimi, wówczas komu nistycznymi. Mimo to idea ruchu przetrwała na emigracji w Londynie, Paryżu i w innych krajach. W 1949 roku dawny działacz stowarzyszenia, mieszkający w Europie Zachodniej, zorganizował konferencję w M ona chium, której celem była reaktywacja ruchu. Na spotkaniu postanowio no wznowić działalność i przenieść siedzibę główną do Stanów Zjedno czonych, wówczas lidera w globalnej walce przeciwko Związkowi Sowiec kiemu. Przewodniczącym został Roman Smal-Stocki, profesor historii mieszkający w Milwaukee w stanie Wisconsin.57 W 1951 roku Polak, Edm und Charaszkiewicz, dawny członek ruchu prometejskiego, roze słał list do byłych przywódców, namawiając ich do kolejnego wskrzesze nia organizacji i wyzwolenia morza oraz jego wybrzeży spod władzy ko munistów. Jednak, jak skarżył się przeszło dwadzieścia lat później, „ży cie i nowe okoliczności”1nie pozwoliły na podjęcie inicjatywy.58 Później pomysł sojuszu państw graniczących z Morzem Czarnym stał się donkiszotowslcim projektem emigrantów z czasów zimnej wojny, ale powrócił wraz z jej kresem.
Rozwój i upadek Nowe okoliczności, które tak deprymowały Charaszkiewicza i jego to warzyszy, to zmiany w strategicznym układzie przymierzy, jakie zaszły pod czas drugiej wojny światowej. W czerwcu 1941 roku Rumunia wsparła Niemcy w ataku na Związek Sowiecki. Poprzedniej wiosny Stalin rozkazał zająć wschodnią prowincję tego kraju, Besarabię, co automatycznie po pchnęło rząd rumuński i ludność ku nazistom, przyspieszając też objęcie władzy przez rodzimych nazistów. Stosunki Bułgarii z Niemcami od daw na były bliskie. W pierwszej wojnie światowej walczyła ona po stronie Państw Centralnych i poniosła konsekwencje przegranej. Perspektywa odzyska nia utraconych ziem, a być może nawet utworzenia wielkiej Bułgarii, obie cywanej w traktacie San Stefano kilkadziesiąt lat wcześriiej, była bardzo kusząca. W początkowej fazie wojny Bułgarii udało się nawet odzyskać terytorium południowej Dobrudży kosztem Rumunii, sąsiadki i ówczesnej sojuszniczki. Ihrcja formalnie pozostała neutralna niemąl przez całą woj nę, przyłączając się do aliantów w ostatniej chwili, dzięki czemu zyskała status zwycięzcy. j Podobnie jak w czasie pieiwszej wojny światowej operącje morskie na 244 Morzu Czarnym były tylko uzupełnieniem znacznie ważniejszych dzia
łań lądowych na froncie wschodnim. Szybki marsz na wschód Niemiec, Rumunii i innych państw Osi zatrzymano dopiero pod Stalingradem. Związek Sowiecki stosunkowo wcześnie utracił ważniejsze porty na rzecz armii niemieckiej i floty państw Osi. Odessa, Noworosyjsk, Nikołajew i Sewastopol kolejno padały - ten ostatni zrównano z ziemią bombardo waniami, podobnie jak niemal sto lat wcześniej, i zajęto po blisko rocz nym oblężeniu. Jednak z mniejszych portów, Poti i Batumi, marynarka sowiecka mogła prowadzić operacje interwencyjne na pełnym morzu. Okręty niemieckie spędziły większą część wojny unieruchomione w ru muńskich oraz bułgarskich portach, nie chcąc z nich wypływać w obawie przed rosyjskimi niszczycielami i brytyjskimi okrętam i patrolowymi. Rosyjscy lotnicy morscy również dali im się we znaki, dokonując spora dycznych nalotów na Konstancę, Noworosyjsk, Gałacz i inne miasta za jęte przez Niemców oraz ich sojuszników. Wzmocniona zwycięstwem pod Stalingradem armia sowiecka szybko odbiła porty. Siły niemieckie i ru muńskie zostały wyparte z Noworosyjska we wrześniu 1943 roku; Nikołajew upadł w marcu następnego roku, a Odessa w kwietniu. Odzyskanie przez flotę sowiecką panowania nad portam i wschodniego i zachodnie go wybrzeża było tylko kwestią czasu. W czasie wojny zarówno państwa Osi, jak i Sowieci prowadzili inten sywną politykę czystek etnicznych i ludobójstwa. Kiedy siły niemieckie i rumuńskie okupowały północno-zachodnie wybrzeże, z Rumunii, czę ści okupowanej Ukrainy i Odessy wywieziono setki tysięcy Żydów na wschód od Dniestru, na niesławne pola śmierci Transnistrii. Niektórzy z nich zdołali zorganizować ucieczkę, wynajmując w portach Morza Czar nego statki i płynąc do Palestyny. Mimo to, z powodu restiykcyjnej poli tyki imigracyjnej brytyjskiego rządu mandatowego, często wysyłano ich z powrotem. Statki wypełnione uciekinierami musiały też trzymać się z dala od okrętów wojennych obu stron, którym zdarzało się mylić jed nostki neutralne z wrogimi. Flota sowiecka ostrzeliwała je z zasady, utrzy mując, że niszczy zaopatrzenie dla sił państw Osi. Najbardziej niesław nym przypadkiem było zatopienie przez sowiecki okręt podwodny przy wejściu do Bosforu, zimą 1942 roku, statku pasażerskiego „Struma” pły nącego do Palestyny, z ośmiuset Żydami, uchodźcami z Konstancy, na pokładzie. Tureccy rybacy uratowali tylko jedną osobę, która zdołała prze żyć w lodowatej wodzie.59 Inne grupy cierpiały z powodu tej samej polityki deportacji, jakiej wy brzeże południowe doświadczyło dziesiątki lat wcześniej. Pod koniec woj ny rząd sowiecki oskarżył Tatarów krymskich o wspieranie nazistów. (Nie które osoby z elit tatarskich bez wątpienia z radością powitały oddziały niemieckie, uznając klęskę Rosjan za pierwszy krok na drodze realizacji
celu ruchu prometejskiego w republice krymskiej. Traktowały one nazi stów jako wybawców, pomimo iż ci zamierzali uczynić z Krymu prowincję , Gotia” i zasiedlić ją Niemcami z południowego Tyrolu.) W maju 1944 ro ku około 189000 Tatarów załadowano do zapieczętowanych wagonów towarowych i wywieziono do Azji Środkowej. Szacuje się, że niemal poło wa z nich zmarła w drodze lub krótko po przybyciu na miejsce. Sowieci usunęli również z Krymu i wschodniego wybrzeża inne grupy etniczne 15 000 Greków, 13 000 Bułgarów i 10000 Ormian. Otrzymały one etykiet kę „wrogich narodów” i w ramach zbiorowej odpowiedzialności poniosły karę za „kolaborację” z wrogiem.60 Wcześniej tego samego roku podobne nieszczęście dotknęło inne ciemiężone ludy. Ponad pół miliona Czecze nów i Inguszów z północno-wschodniego Kaukazu, ludów tureckojęzycznych - między innymi Bałkarów, Karaczajów i Kumyków z północnego Kaukazu - oraz etnicznych Niemców znad Wołgi w nieludzkich warun kach wywieziono do Azji Środkowej. Wiele z tych grup oficjalnie zrehabi litowano po śmierci Stalina, a niektórym pozwolono nawet wrócić na zie mie przodków. Jednak powrót Tatarów na Krym rozpoczął się na większą skalę dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Po zawierusze wojennej nastał trudny pokój, który pod wieloma wzglę dami przypominał niegdysiejszy układ strategiczny pomiędzy północnym i południowym wybrzeżem trwający ponad dwieście lat. Nie bez powodu akwen, który mocarstwa europejskie od dawna uznawały za ważny, stał się gospodarzem konferencji determinującej powojenny los całej E uro py Wschodniej. W kurorcie Jałta Churchill, Roosevelt i Stalin ustalili w lutym 1945 roku polityczną mapę regionu, dzieląc Europę na strefy wpływów Związku Sowieckiego i Zachodu. W efekcie wokół morza, od Bałkanów aż po Kaukaz, nastąpiła uni formizacja polityki, kultury i gospodarki na niespotykaną dotąd skalę. Rumunia i Bułgaria stały się „demokracjami ludowymi” i szybko zostały włączone do sojuszu wojskowego oraz wspólnego bloku ekonomicznego ze Związkiem Śowieckim. Handel, rolnictwo i przemysł tych krajów roz wijano zgodnie z wytycznymi centralnie ustalanych planów, te zaś były uzależnione od potrzeb i celów Związku Sowieckiego. Wybrzeże połu dniowe znalazło się rzecz jasna poza tym układem. Turcja trafiła pod obronny parasol Zachodu w 1952 roku, stając się członkiem NATO. Przez większą część drugiej połowy XX wieku wynikiem zimnej wojny był swe go rodzaju pokój na morzu. Awangarda kapitalistycznego Zachodu pil nowała wybrzeża komunistycznego Wschodu - czy też, z perspektywy Tbrcji, komunistycznej Północy. Sowieci wielokrotnie usiłowali dopro wadzić do rewizji postanowień starego traktatu z Montreux, chcąc wpro wadzić ograniczenie wolnego przepływu przez cieśniny tylko do państw
graniczących z morzem. Gdyby do tego doszło, akwen stałby się niemal rosyjskim jeziorjbm. W czasie zimnej wojny Turcja i Stany Zjednoczone obstawały przy ^trzymaniu jego dotychczasowego statusu - wód między narodowych dokępnych na równych prawach dla wszystkich okrętów. Rutynowe rejsy bkrętów marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych po Morzu Czarnym przypominały o obowiązywaniu postanowień traktatu z Montreux.61 ! Mimo wszystkich różnic między ustrojami społecznymi funkcjonują cymi teraz wokół Morza Czarnego - komunizmem w wydaniu sowiec kim i państwowym nacjonalizmem Republiki Jbreckiej - obydwa łączyła ideologia rewolucyjnych zmian na morzu i wybrzeżach. Półwiecze po zakończeniu drugiej wojny światowej było okresdm niewiarygodnego tem pa rozwoju regionów przybrzeżnych. Zasoby morza, zwłaszcza ryby, nie znajdowały się już jedynie w zasięgu pojedynczych wspólnot żyjących na wybrzeżach, przestały być również artykułami ichronionymi bądź opo datkowanymi przez władcę. Stały się własnością czterech państw, z któ rych każde zdecydowanie dążyło do szybkiego rozwoju. Trzy z nich oży wiało pragnienie zmierzenia się z kapitalistycznym modelem sukcesu gospodarczego, czwarte - świadomość, że zacofanie przyczyniło się do klęski jego imperialnego poprzednika. Wszystkie zaangażowały się w wy ścig mający na celu dorównanie reszcie Europy i przebicie się do nowo czesności; każde też miało wkrótce ponosić konsekwencje z tytułu tej nierozważnej polityki. Poważne zmiany środowiska naturalnego na obszarach przybrzeżnych nie były niczym nowym. Pastwiska na północy i zachodzie zaczęły znikać pod koniec XVIII wieku: zlikwidowały je pługi ciągnięte przez woły. Drze wa porastające brzegi rzek na północy wycięto w tym samym czasie co gęste lasy na wyżynach Kaukazu. Jeszcze wcześniej zniknęły ostępy na pogórzu bałkańskim. Mimo to w drugiej połowie XX wielcu wspólne oddziaływanie zmechanizowanego rolnictwa, uprzemysłowienia, wzro stu urbanizacji i nowych technologii pozyskiwania energii jeszcze bar dziej przyspieszyło zmiany na wybrzeżach. Pojawienie się traktorów, kom bajnów i innych maszyn rolniczych uczyniło z dawnego stepu jeden z najżyźniejszych obszarów ziemi uprawnej na świecie. Region czarnoziemów już w polowie'XIX wieku przyczynił się do wzrostu koniunktury w pro dukcji zbóż. Ówczesną prosperity spowodowało wprowadzenie wydaj niejszych technologii upraw, ulepszenie różnych odmian pszenicy oraz ekspansja transportu kolejowego. Jednakże to rewolucja rolnicza w la tach sześćdziesiątych XX wieku, między innymi zastosowanie nawozów sztucznych, sprawiła, że pola Ukrainy i południowej Rosji stały się dumą Związku Sowieckiego.
Fabryki budowano na samym wybrzeżu. Fundamenty pod wydobycie i przetwarzanie ropy położono już pod sam koniec XIX wieku, ale w R u munii i Związku Sowieckim największy rozwój tych gałęzi przemysłu na stąpił po drugiej wojnie światowej. Ropa płynęła rurociągami z Baku i innych pól roponośnych regionu M orza Kaspijskiego, a tankowce trans portowały ją przez Bosfor do reszty świata. Rafinerie powstawały na ca łym wybrzeżu rumuńskim. Państwowi planiści często projektowali je w po bliżu dziewiczych plaż. Powód do dumy, sztandarowe pbiekty komuni zmu, miały być doskonale widoczne z okien domów wypoczynkowych ludzi pracy. , ( Industrializacji towarzyszyły zmiany w środowisku naturalnym.-Porohy na Dnieprze, odwieczna przeszkoda dla rybaków i kupców, zniknęły w 1932 roku. Dnieprzańska Elektrownia Wodna, uważana za jedno z największych osiągnięć przemysłowych epoki Stalina, podniosła poziom wody tak, że znalazły się pod powierzchnią. W czasie drugiej wojny kwiatowej wycofu jąca się armia niemiecka zniszczyła zaporę, ale odbudowano ją pod ko niec lat czterdziestych XX wieku. Nowe urządzenia podnipsły poziom wody w rzece o około 40 m i kolejny raz pogrzebały słynne bystrza. Dalej na wschód, w 1952 roku, Sowieci skończyli budowę kanałufWołga-Don. Wi zja połączenia Morza Kaspijskiego z Czarnym, którą zarówno sułtan tu recki, jak i Piotr Wielki odrzucili jako niewykonalną, została zrealizowa na. W Rumunii, w 1984 roku, ukończono inny kanał łączący Dunaj z wy brzeżem. Omijał on deltę, gdyż żegluga po niej zawszej,sprawiała kłopot z powodu zamulenia i odnóg o zmiennym korycie. Po'otwarciu kanału M en-Dunaj na początku lat dziewięćdziesiątych XX Wieku statki mogły przepłynąć z Morza Północnego na Kaspijskie bez konieczności okrąża nia Europy. Co prawda udawało się to już kupcom wikingów z czasów średniowiecza, ale obecnie wszyscy mogli podróżować n!r dużych statkach pełnomorskich. Wzdłuż wybrzeża nowe drogi szybkiego ruchu i połącze nia kolejowe pozwalały na przewożenie towarów i ludzi równie wygodnie lądem, jak i wodą. Z kolei transport powietrzny łączył międzynarodowe centra z innymi, a także miasta prowincjonalne ze stolicami. Każdy z tych projektów pociągnął za sobą koszty, zarówno jeśli chodzi o ludzi, jak i środowisko. W krajach komunistycznych do przeprowadze nia wielu z ważniejszych projektów wykorzystywano ludzi zesłanych do pracy przymusowej. Kanał D unaj-M orze Czarne w Rumunii potocznie nazywano „kanałem śmierci” z powodu liczby ofiar wśród więźniów poli tycznych pracujących przy pierwszych etapach konstrukcji na początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Wszystkie te przedsięwzięcia miały również istot ny wpływ na morze. Przede wszystkim zakłóciły delikatną równowagę, w której pod stosunkowo cienką warstwą bogatej w tlen wody znajdowała
się masa siarkowodoru. Na ironię zakrawa fakt, że gdy Turcja i jej komu nistyczni sąsiedzi zdali sobie wreszcie sprawę, jakie korzyści można czer pać z dostępu do morza, akwen zaczął zamierać. Bezpośrednio odpowie dzialny za ten stan rzeczy był rozwój przemysłu i miast na wybrzeżu, zwłasz cza na północy i zachodzie. Porty takie, jak Noworosyjsk, Odessa, K onstanca czy Warna, po drugiej wojnie światowej stały się ważnymi ośrod kami regionalnymi z rozległymi przedmieściami, dokami i fabrykami. Ścieki przemysłowe, między innymi ropa naftowa oraz chemiczne zanieczyszcze nia z terminali i obiektów przetwarzających, trafiały do morza. Elektrow nie wodne zbudowane nad rzekami na północy podniosły temperaturę wody przy ujściach, co doprowadziło do wymarcia bardziej wrażliwych gatun ków ryb. W głębi lądu uprzemysłowione rolnictwo, stosujące nawozy sztucz ne i środki ochrony roślin, produkowało zanieczyszczenia, które spuszcza no do wody. Podobne problemy dotknęły wiele akwenów w XX wieku, lecz Morze Czarne doświadczyło dodatkowo dwóch innych plag. Jedna z nich wiązała się ze specyficznym składem wody, drugą było zbyt liczne występowanie pewnego amerykańskiego intruza. N a m orzach wewnętrznych życie zależy od stałego dopływu substan cji odżywczych nanoszonych przez rzeki. Zdarza się jednak, że dobra tego jest za wiele. N admierna ilość materii organicznej, w formie ście ków z ziem uprawnych i tych odprowadzanych przez nadrzeczne miasta, w przypadku M orza Czarnego okazała się szczególnie niebezpieczna. Proces naturalnego gnicia pochłania tlen, występujący tylko w cienkiej warstwie n a powierzchni morza. Z kolei nadm iar substancji organicz nych sprawia, że bujniej rosną rośliny, zwłaszcza plankton, a te jeszcze bardziej uszczuplają skąpe zasoby tlenu. Eutrofizacja, jak się nazywa ten proces, fatalnie wpływa na zasoby lyb. Skutkiem tego jest okresowy wzrost hypoksji (niskiego poziomu tlenu w podtrzymującej życie warstwie m o rza). O d 1973 do 1990 roku obszar dotknięty hypoksją powiększył się z 3500 km2 do około 40 000 km2, zwłaszcza w najpłytszych częściach mo rza, na północno-zachodnim szelfie wzdłuż wybrzeży Rumunii i Ukrainy.62 Znaczący wzrost ścieków rolniczych i odpadów miejskich w ciągu ostat nich trzydziestu czy czterdziestu lat XX wieku nie jest jedynym zmartwie niem państw graniczących z morzem. Kolejnym problemem okazał się przybysz, który pojawił się w ekosystemie dopiero na początku lat osiem dziesiątych X X wieku. Stworzenie podobne do meduzy, gatunek dużego bezkręgowca znany naukowcom jako Mnemiopsis leidyi, przedostał się do Morza Czarnego w wodzie gromadzącej się w zęzach statków płynących z Morza Śródziemnego. Ojczyzną Mnemiopsis są obszary Atlantyku leżą ce w strefie umiarkowanej, ale w Morzu Czarnym znalazł on wspaniałe warunki rozwoju. Wzrost ilości planktonu, który zbiegł się w czasie z poja
wieniem się meduz, sprawił, że zaczęły się one mnożyć w zdumiewającym tempie. Obecnie każdy spacerujący nad brzegiem Bosforu może obserwo wać skłębione masy M n e m io p sis i jego kuzynek meduz falujące w bocz nych kanałach. Są ich setki tysięcy, a niektóre osiągają wielkość piłki do koszykówki. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku szacunkowa masa M n e m io p sis, około 900 milionów ton, była wyższa niż roczny połów ryb na całej kuli ziemskiej.63 Meduzy te żywią się planktonem i ikrą, kon kurując w tej mierze z małymi rybami. Ich apetyt doprowadził już do zmniej szenia się liczby tych ostatnich, a to z kolei oznacza braki w pokarmie innych,ryb, ważnych z powodów komercyjnych, znajdujących się dalej w łań cuchu pokarmowym. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy pojawił się Mnemiopsis, zaczę to również odczuwać skutki komercyjnego połowu ryb na wielką skalę. Nowe technologie wprowadzone po drugiej wojnie światowej, zwłaszcza sieci, które można zarzucać aż na dno morza, przyczyniły się do zwięk szenia połowów. Jednak ceną za wzrastającą produkcję było stopniowe zmniejszanie się liczebności stad ryb. Od 1986 roku do 2001 połowy spadły mniej więcej o jedną trzecią. W latach sześćdziesiątych XX wieku ko mercyjnie łowiono około dwudziestu sześciu gatunków ryb. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku już tylko sześć z nich występowało w ilo ści wystarczającej do połowów na dużą skalę. Według Laurence’a Mee, brytyjskiego oceanografa i jednego z naj większych ekspertów od ekologii morskiej, ceną za rozwój była „kata strofa środowiska” pod koniec wieku.64 Niektóre rośliny, zwłaszcza pew ne typy planktonu niezbędne do istnienia wyższych form życia morskie go, zostały praktycznie unicestw ione przez głodne meduzy. Liczba gatunków ryb, od tysiącleci obecnych w handlu na tym obszarze, zmniej szyła się do tego stopnia, że przestało się opłacać je łowić. Niektóre, zna ne autorom starożytnym z corocznych migracji wokół wybrzeża, stały się wręcz trudno dostępne. Sardele, przez długi czas podstawowy składnik diety na południowym wybrzeżu, zniknęły z niektórych części morza. Konsekwencjami tych procesów były nietrudne do przewidzenia druz gocące zmiany. Floty rybackie upadły. Zakłady przetwórstwa tybnego pozamykano, a ich pracowników zwolniono. Podstawowe źródło protein zniknęło z diety regionalnej. Wzrosła migracja do dużych miast w głębi lądu. Obiekty turystyczne zmagające się z erozją i zanieczyszczonymi plażami zamknięto na cztery spusty. Mieszkańcy wybrzeży stoją obecnie w obliczu największego ekologicznego, ekonomicznego i społecznego kryzysu w dziejach. Przez pop ad dwa tysiąclecia imperia, państwa i naro dy starały się zawładnąć wodami Morza Czarnego. Pod koniec XX wie ku nie jest już takie pewne, czy to się opłaca.
Przyczyną najważniejszych konfliktów zbrojnych stulecia były zwykle granice. Wojny religijne, konfrontacje spowodowane układem przymie rzy, bunty, walki jp większą chwałę, starcia spowodowane intrygami lub ambicjami dynastycznymi, w których dominującym czynnikiem był zwy kle element osobisty - stopniowo zostały zastąpione wojnami o granice, które wybuchały z powodu ekspansji państwa bądź królestwa. Pozostało już niewiele miejsca nadającego się do zamieszkania, dlatego interesy bądź ambicje jednego kraju wchodziły w gwałtowną kolizję z aspiracjami innego. ( i
Lord Curzon, 1907
Podzielając wizję regionalnej współpracy, postrzeganej jako część pro cesu integracji europejskiej, opartej na prawach człowieka i zapewnie niu podstawowych wolności, dobrobycie poprzez wolny rynek, sprawied liwości społecznej oraz bezpieczeństwie i stabilizacji (...) Statut Organizacji Współpracy Gospodarczej Państw Morza Czarnego (BSEC), Jałta, 1998
Spróbuj narodowego przysmaku! Dobrze jest ¡zjeść coś narodowego! Kobieta sprzedająca tatarskie wypięła, Czufutkale, Krym, 2000
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Twarzą w stronę wody
Porty, jak napisał Fernand Braudel, spoglądają w dwóch kierunkach - w stronę morza i różnorodnych wpływów niesionych przez fale oraz w stronę lądu i kultur, które zakotwiczają je w konkretnym miejscu. Od połowy XIX wieku w państwach wokół Morza Czarnego obowiązywała polityka patrzenia wyłącznie w tym drugim kierunku. Starano się ujednolicić.złożoną tożsamość wybrzeży i stanowczo na wyrost traktowano je jako dziedzictwo młodych narodów oraz własność jeszcze młodszych państw. W czasie zimnej wojny morze było granicą pomiędzy wrogimi państwami i ustrojami społecznymi. Celem nadrzędnym stało się to, aby nie przypominać w niczym przeciwnika po drugiej stronie wody i poko nać go w każdej dziedzinie, między innymi jeśli chodzi o rozwój wybrzeży. Podobnie działo się po upadku komunizmu i Związku Sowieckiego. Nad Morzem Czarnym pojawiły się w 1991 roku nowe państwa - nie podległa Ukraina, Rosja i Gruzja - ale w ramach starań o członkostwo w NATO lub w Unii Europejskiej nadal stosowano politykę podkreśla nia różnic wobec bliskich sąsiadów. Przedstawianie własnego kraju jako atrakcyjniejszego dla zagranicznych inwestorów, stabilniejszego politycz nie, a nawet bardziej cywilizowanego niż ten leżący obok, nadal jest tra dycyjnym sposobem dyskusji. Istnieje niewiele miejsc na świecie, gdzie elity polityczne i przeciętni mieszkańcy wiedzą mniej o swoich sąsiadach niż w państwach położonych wokół Morza Czarnego. Jest to wynik celo wej propagandy przedstawiającej dany naród jako odwieczny, państwo jako predestynowane, a region jako efemeryczny. Jeszcze nie tak dawno bliska znajomość z rybakiem, kupcem czy urzędnikiem portowym po drugiej stronie morza, a nawet posiadanie tapi rodziny, nie było niczym nadzwyczajnym. Fakt, że obecnie takie relacje, są o wiele rzadsze, jest świadectwem triumfu szczególnego sposobu rozumienia historii, polity ki i stosunków społecznych. Degradacja środowiska, migracje, rozwój gospodarczy i podobne pro blemy wymagają dziś współdziałania wszystkich krajów graniczących z morzem. Osiągnięcie porozumienia będzie zaś niezwykle trudne, po-
253
nieważ z jednej strony wymaga ono państw silnych i sprawnie działają cych, a z drugiej chętnych dp współpracy z sąsiadami oraz gotowych do zrzeczenia się części swojej suwerenności. Jak potwierdził rok 1990, jed noczesna budowa i demontaż państwa nie jest łatwym przedsięwzięciem. Bezpośrednio po wymianie ludności pomiędzy Grecją i Turcją w la tach dwudziestych XX wieku Arnold Toynbee napisał, że „w interesie wszystkich ludów Bliskiego Wschodu leży zachowanie pokoju, rezerwa wobec intryg i ambicji wielkich potęg oraz moralne, a także ekonomicz ne wspieranie współpracy międzynarodowej”.1Całe pokolenia dyploma tów europejskich starały się utrzymać międzynarodowy status morza i jego kluczowych punktów - ujścia Dunaju oraz cieśnin. Był to najskuteczniej szy sposób uniemożliwienia któremuś z państw regionalnych przejęcia kontroli nad akwenem. , Strategia Toynbeego okazała się nadzwyczaj skuteczna. Mimo licz nych sporów terytorialnych czy wzajemnej nieufności przejętej w spad ku po przedkomunistycznej i komunistycznej przeszłości, trudno sobie dzisiaj wyobrazić działania zbrojne pomiędzy krajami z regionu Morza Czarnego. Tylko w jednym przypadku - konfliktu Armenii z Azerbej dżanem o enklawę Górskiego Karabachu, zakończonego zawieszeniem broni w 1994 roku - spór terytorialny między dwoma państwami spowo dował wojnę. Drugim punktem zapalnym, który mógł doprowadzić do międzynarodowego konfliktu, była dawna sowiecka flota czarnomor ska. D o okrętów i ich załóg wysuwały pretensje zarówno niezależna Ukraina, jak i Federacja Rosyjska. Spór, który utknął na martwym punk cie, rozwiązano polubownie w 1997 roku, kiedy to obydwa państwa zgo dziły się podzielić morskim majątkiem; większość okrętów przejęła Ro sja. Ponadto Ukraina zgodziła się wydzierżawić obiekty portowe rosyj skim okrętom i obecnie zarówno ona, jak Rosja korzystają z doków w Sewastopolu, tradycyjnym miejscu stacjonowania floty. Rzecz jasna, nie jest to argument, który trafiłby do przekonania ofiarom przemocy w Karabachu, setkom tysięcy wysiedlonych ludzi, którzy do tej pory nie mogą wrócić do swych domów w Azerbejdżanie, oraz wielu innym oso bom, które ucierpiały wskutek kilku pomniejszych wojen domowych w tym regionie, lecz niemal całkowity brak międzynarodowych konflik tów w części świata jawiącej się za czasów Toynbeego niczym beczka prochu jest godny podziwu. Na początku XXI wieku pokojowi i stabilizacji nie zagraża tam już potęga państw, ale raczej ich słabość. Na wielu obszarach powszechnym zjawiskiem jest nędza, nie tyle jako rezultat odejścia od komunistyczne go planowania centralnego, ale jako długotrwała cecha strukturalna lokal nej gospodarki. Jeśli instytucje rządowe w ogóle funkcjonują, to czasami
tylko dlatego, że stanowią źródło utrzymania urzędników, biorących duże i małe łapówki. Skąpe środki służb socjalnych sprawiają, że przetrwanie z dnia na dzień zależy od samopomocy w ramach dawnych relacji spo łecznych - rodziny, klanu i grupy etnicznej - co z kolei zniechęca jed nostki do postrzegania samych siebie jako równorzędnych obywateli współczesnego państwa. Co gorsza, brak efektywnej polityki oznacza też, . że międzynarodowa mafia handlująca wszystkim, począwszy od broni poprzez narkotyki po ludzi, może działać praktycznie bezkarnie. Pozo stała po latach rządów komunistów degradacja środowiska i widmo ka tastrofy ekologicznej wiszącej nad regionem stanowią zagrożenie dla obecnych i przyszłych pokoleń. Migranci, a także osoby szukające azylu, coraz częściej postrzegają Turcję i kraje postkomunistyczne jako łatwo dostępne poczekalnie przed emigracją, legalną czy nielegalną, do kra jów Unii Europejskiej. Uciekinierzy z państw objętych konfliktami zbroj nymi na Bałkanach i Kaukazie są dalszym obciążeniem dla krajów mają cych problemy z zaspokojeniem potrzeb własnych obywateli. Wygląda na to, że ruchy ludności w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i na po czątku XXI - fale migracji ekonomicznej, azylantów, migracji tranzyto wej i uchodźców - mogą zmienić strukturę demograficzną regionu na wet w większym stopniu niż wielkie czystki etniczne przeprowadzane od lat sześćdziesiątych XIX wieku do dwudziestych XX wieku. Poszczególne problemy słabych państw najlepiej widać na przykładzie ruchów separatystycznych i wojen domowych w tych regionach. Na po czątku lat dziewięćdziesiątych XX wieku przez szeroko rozumianą połu dniowo-wschodnią Europę przetoczyło się kilka mniejszych wojen i po wstań, ale w połowie dziesięciolecia region ów osiągnął względną stabil ność. Na Bałkanach i w miejscach konfliktów na ziemiach postsowieckich podpisano porozum ienia pokojowe lub czasowe zawieszenie broni. W niektórych przypadkach interweniowała ONZ, wysyłając na miejsce swoje siły pokojowe. Ujęcie przez Turcję kurdyjskiego przywódcy, Abdul lah a Ocalana, w 1999 roku znacznie osłabiło ruch buntowników w połu dniowo-wschodniej części kraju. Mimo to w czterech ważnych przypad kach koniec wojny nie przyniósł prawdziwego rozwiązania konfliktów. Na spornych obszarach, nie zważając na brak oficjalnego uznania, za częły funkcjonować nowe organizmy, tak zwane parapaństwa. Ich twór cy zrobili wszystko, aby zapewnić im wszelkie oznaki suwerenności. Osetia Południowa, Abchazja, Górski Karabach i Ifaddniestrze nie są zbyt znane szerszej opinii publicznej, ale od ponad dziesięciu lat fak tycznie istnieją w regionie Morza Czarnego. Rządy państw uznawanych na arenie międzynarodowej - Gruzji, Azerbejdżanu i iyłołdawii - stale 256 występują z prośbą o pom oc zewnętrzną w rozstrzygnięciu sporów,
a przedstawiciele Narodów Zjednoczonych i inni zagraniczni m ediato rzy uważają, że należy tej pomocy udzielić. Negocjacje, w takiej czy innej lormie, ciągną się od lat i wciąż jeszcze nie osiągnięto porozumienia. W tym stanie zawieszenia pomiędzy wojną a pokojem niektóre parapań stwa Eurazji stworzyły instytucje funkcjonujące niemal tak dobrze, jak w krajach, których są nominalnie częścią. Posiadają one podstawowe struktury rządu i symbole suwerenności. Mają wojsko i ubogą, ale funk cjonującą gospodarkę, przeprowadziły wybory, chociaż niedemokratycz ne, do urzędów państwowych. Powołały niezależną od uznanych państw straż graniczną, mają własne systemy monetarne i niezależne szkolnic two. Te cztery jednostki nawet współpracują ze sobą, wysyłając przedsta wicieli na szczyty i spotkania ministerialne. Na większości map wokół Morza Czarnego widnieje tylko sześć państw, ale jeśli podstawową ce chą państwa ma być zdolność do rozciągnięcia kontroli nad określoną częścią terytorium, to jest ich w rzeczywistości więcej. Wszystko zależy od tego, kto liczy. ' Na początku lat dziewięćdziesiątych X X Wieku, częściowo w zamia rze rozwiązania problemów niewydolności pąństw i niedopuszczenia, aby wewnętrzne spory przerodziły się w międzynarodową wojnę, państwa gra niczące z wybrzeżem wraz ze swymi sąsiadami zdecydowały się nawiązać współpracę regionalną. Nowe forum, Organizacja Współpracy Gospo darczej Państw Morza Czarnego (Black Sea Economic Cooperation, czyli BSEC), powstało z inicjatywy rządu TUrcji, która od zakończenia zimnej wojny pretenduje do roli regionalnego lidera. Był to zarazem sposób umacniania suwerenności szeregu nowo powstałych państw, zwłaszcza że niektóre z nich po raz pierwszy doświadczały prawdziwej niepodle głości. W lipcu 1992 roku przywódcy wszystkich państw leżących nad M o rzem Czarnym i ich sąsiadów spotkali się w Stambule, gdzie ogłosili powstanie szerokiego programu współpracy. Był to zestaw inicjatyw obej mujący następujące obszary: środowisko, przestępczość i korupcja, in westycje, podatki i edukacja. Sześć lat później jedenaście państw człon kowskich - Rosja, Ukraina, Tbrcja, Gruzja, Rumunia, Bułgaria, Alba nia, Arm enia, Azerbejdżan, M ołdawia i Grecja - podpisało statut nadający BSEC rangę organizacji międzynarodowej. Obecna siedziba forum znajduje się w przepięknej willi nad Bosforem, niedaleko od cen trum Stambułu. Utworzono również parlament, bank inwestycyjny, wie lonarodową jednostkę morską, letni uniwersytet i centrum studiów po litycznych Morza Czarnego. Po raz pierwszy w dziejach jego wybrzeża potraktowano jako całość nie w następstwie podboju czy w wyniku ist nienia nieformalnej sieci handlowej, lecz w efekcie celowych wysiłków
257
* i ■u '# !» ,,
przywódców politycznych, dążących do stworzenia bezpiecznego i po wiązanego wspólnymi interesami legionu. Zdecydowanie najbardziej palącą kwestią była degradacja ekologicz na samego morza i temu obszarowi BSEC poświęciła najwięcej uwagi. Już w kwietniu 1992 roku sześć państw przybrzeżnych podpisało kon wencję bukareszteńską dotyczącą ochrony środowiska. Rok później, na spotkaniu w Odessie, zgodzono się utworzyć obszary ochronne na tere nach przybrzeżnych każdego państwa, skoordynować politykę przeciw działającą odprowadzaniu ścieków do rzek wpadających do morza, a także dzielić się podstawowymi informacjami naukowymi na tem at zanieczysz czenia środowiska i bioróżnorodności. W 1996 roku pod egidą BSEC sporządzono, prży udziale wielu państw oraz wsparciu O N Z i innych organizacji międzynarodowych, pierwszą analizę przyczyn zanieczyszcze nia Morza Czarnego. Obecnie co pięć lat naukowcy ze wszystkich kra jów przybrzeżnych wspólnie bpracowują raport „o stanie morza”. Jest to przedsięwzięcie na niespotykaną dotąd skalę i stanowi ogromny krok naprzód w stosunku do atmosfery wzajemnej nieufności panującej pod czas zimnej wojny, kiedy takie współdziałanie było niemożliwe. Dają się już zauważyć promyki nadziei. W latach dziewięćdziesiątych X X wieku obniżył się w morzu poziom substancji organicznych, dzięki czemu zmniejszył się też rozrost planktonu i alg uszczuplających zasoby tlenu i stanowiących pożywienie płodnych meduz. D o wody trafiało mniej ścieków, ograniczono nadmierne połowy ryb. Niektóre z tych sukcesów osiągnięto jednak w sposób całkowicie przypadkowy. Opłakana kondy cja rolnictwa w dawnych krajach komunistycznych - łącznie z powszech nym spadkiem produkcji, a co za tym idzie, mniejszym zużyciem nawo zów sztucznych - miała dobroczynny wpływ na stan zanieczyszczenia morza. Nadmierne połowy w latach sześćdziesiątych i kryzys ekonomiczny w państwach komunistycznych, począwszy od końca lat osiemdziesią tych, spowodowały znaczny spadek liczby flot rybackich w państwach przy brzeżnych, dzięki czemu dzisiaj ryb przybywa. (Z powodu czasowego zastoju w tej dziedzinie gospodarki w dawnych państwach komunistycz nych rynek niemal w całości przejęła TUrcja. Przekona się o tym każdy, kto tylko spróbuje zamówić rybę na obiad na wybrzeżu rumuńskim.) Zatrucie środowiska, ciągle bardzo poważne w niektórych regionach, nie stanowi już tak wielkiego zagrożenia dla całego akwenu, ponieważ zamk nięto duże ośrodki przemysłowe na obszarze od Bułgarii po Gruzję. W miarę jednak, jak gospodarki państw przybrzeżnych będą odżywać, naj poważniejsze problemy związane z ochroną środowiska z pewnością powrócą. Gdyby wszakże zaniedbano starań, to powrót do względnej sta258 bilności ekonomicznej sprzed lat, który na krótką metę może przynieść
korzyści ludziorą zamieszkującym wybrzeża, długofalowo spowoduje dalsze szkody. , Nie licząc akt/wności w dziedzinie ochrony środowiska, BSEC nie realizuje wielkich planów konferencji założycielskiej. Biorąc pod uwagę każdy, najmniejszy nawet wskaźnik, trudno sobie wyobrazić region Mo rza Czarnego jako polityczną czy ekonomiczną jedność. Obroty handlo we państw członkowskich BSEC z innymi krajami regionu wynoszą śred nio tylko około 12%. Narodowe linie lotnicze o wiele chętniej latają ze stolic swoich krajów do centrów Europy czy Ameryki Północnej niż do państw znajdujących się obok. Jednym z nielicznych wyjątków są plaże. Kiedy obywatele państw graniczących z Morzem Czarnym wybierają się na wakacje za granicę, najczęściej odwiedzają jednego ze swych sąsia dów - Turcję.2 Głowy państw spotykają się na szczytach, ministrowie wy jeżdżają na konferencje, organizacje pozarządowe,od czasu do czasu opra cowują plany działania na tem at wspólnych problemów. Jednak powsta nie regionu prawdziwie tętniącego życiem i chętnego do wewnętrznej współpracy na obszarze ocl Grecji do Azerbejdżanu to na razie sprawa przyszłości. Nietrudno ustalić przyczyny problemów BSEC. Organizacja regional na zrzeszająca Rosję, Turcję i Grecję - trzy siły średniego kalibru o roz bieżnych interesach i celach - jest skazana na kłopoty. Każde z tych państw ma własną wizję roli polityki zagranicznej w tym regionie, a żadne nie jest wystarczająco zamożne, aby sfinansować program, który tę wizję urzeczywistni. Co więcej, BSEC powstała raczej wskutek szczególnych powiązań interesów geopolitycznych niż z powodu szczerej chęci współ pracy. Na początku łat dziewięćdziesiątych Turcja, pragnąca za wszelką cenę zwrócić uwagę Unii Europejskiej na swoje dążenia do stabilności, dostrzegła szansę, jaką dałoby jej granie roli regionalnego lidera. Pań stwa eurazjatyckie, które dopiero co uzyskały niepodległość, z chęcią dołączyłyby do każdej międzynarodowej organizacji, która by się do nich zwróciła z taką inicjatywą. Z kolei Grecja i Rosja nie mogły dopuścić, aby Turcja definiowała nowy „region Morza Czarnego” bez nich. „Ogłoś my, że powstała, a reszta nastąpi sama”, myślał w 1992 roku prezydent Turcji, Turgut Ózal, pierwszy entuzjasta BSEC. I tak się stało. Odbyły się różnorodne szczyty, sesje grup roboczych, specjalistyczne konferencje i inne fora dyskusyjne na tem at przyszłości morza. Gdy jednak ustalono już listę członków, okazało się, że sprecyzowanie, czym właściwie ma się zajmować nowy klub, jest sprawą dużą trudniejszą. Obecnie żaden polityk z krajów graniczących z morzem nie uważa, że BSEC ma szanse dorównać faktycznie liczącym się organizacjom: NATO i Unii Europejskiej. W 2002 roku zaproszono Biumunię i Bułgarię, aby
dołączyły do Paktu Północnoatlantyckiego. Negocjacje w sprawie akce sji tych państw do Unii Europejskiej są w toku, być może nastąpi to w pierwszej dekadzie XXI wieku. Tbrcja była członkiem NATO niemal od początku powstania organizacji. Na razie jej członkostwo w Unii wy daje się wątpliwe, chociaż nic nie zostało przesądzone. Mimo że prezy denci i premierzy ciągle podkreślają swoje zaangażowanie w budowę spójnego regionu Morza* Czarnego, w gruncie rzeczy nie mają większej motywacji do współpracy z państwami, których szanse na członkostwo w najbardziej znaczących organizacjach są mniejsze niż ich własne. Mimo intensywnych zabiegów dyplomatycznych na szczycie, cechujących BSEC, prawdziwym napędem polityki międzynarodowej regionu Morza Czar nego jest dzisiaj polityka NATO i Unii Europejskiej. Z biegiem lat także polityka energetyczna zjednoczy państwa i naro dy BSEC w nowych konfiguracjach, a pozostanie źródłem rywalizacji w innych. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku nadzieje na ropę i gaz z pól nad M orzem Kaspijskim, jedno z największych źródeł cennego węglowodoru poza środkowym wschodem, zapoczątkowały walkę między państwami i międzynarodowymi korporacjami. Przez więk szą część dziesięciolecia szeroko dyskutowano problem, którędy ma prze biegać trasa rurociągu. Część przedsiębiorstw i rządów jopowiadała się za tradycyjną drogą, do portów na wschodnim wybrzeżułMorza Czarne go, a stamtąd tankowcami na Morze Śródziemne. Tej koncepcji sprzeci wiał się rząd Turcji, argumentując, że wzmożony ruch na Bosforze gro ziłby klęską ekologiczną. Wyciek ropy nad gęsto zaludnionym wybrze żem w sercu Stambułu byłby katastrofą. Inni przekonywali, że nowy rurociąg mógłby omijać region Morza Czarnego i kierować się na połu dnie przez Iran. Projekt ten został odrzucony, ponieważ był politycznie nie do przyjęcia dla Stanów Zjednoczonych. !, Ostatecznie osiągnięto porozumienie, zgadzając się jia budowę pod ziemnego systemu tranzytowego z południowego Kaukązu do wschod niej części regionu Morza Śródziemnego. Na początku‘2003 roku mię dzynarodowe konsorcjum kierowane przez BP (dawne British Petro leum) rozpoczęło konstrukcję rurociągu, którego trasaPbiegnie z Baku przez Tbilisi do tureckiego portu Ceyhan nad Morzem Śródziemnym. Ominie ona porty nad Morzem Czarnym, w związku z czym Bosfor nie będzie musiał obsługiwać wzmożonego ruchu tankowców. Zakłada się, że w 2009 roku rurociąg będzie dostarczać milion baryłek ropy dzien nie. W latach osiemdziesiątych XIX wieku kolej transkaukaska zmieni ła układ gospodarki na południowo-wschodnim wybrzeżu, a pośrednio zmodyfikowała też charakter handlu międzynarodowego na całym mo rzu. Rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan okrzyknięto jej odpowiednikiem
z początku XXI wieku. Koniec rurociągu leży w południowej Turcji, daleko od Morza Czarnego, dlatego nie wiacjomo, jaki będzie ostatecz nie jego wpływ na morze jako całość. Być może sprawi, że porty niemal całkowicie stracą znaczenie. Nie należy jednak postrzegać regionu czarnomorskiego tylko przez pryzmat polityki na najwyższym szczeblu. Morze ciągle łączy, chociaż czasem w nieoczekiwany sposób. Współcześni drobni handlarze - na stępcy kupców z minionych stuleci, którzy obecnie, zamiast pozwolenia na przejazd wydanego przez bizantyńskiego lub tureckiego urzędnika, są wyposażeni w bilety lotnicze - przewożą tureckie wyroby na sprzedaż w Odessie, Kijowie i Moskwie. Robotnicy fizyczni z północy pracują przy budowach na południu, podczas gdy tureckie firmy budowlane projek tują i budują domy oraz biurowce na terenie całego dawnego Związku Sowieckiego. Prostytutki-imigrantki (w tureckim slangu zwane „Nata szami”) znajdują klientów w Stambule i Ankarze. Losy tych kobiet to splot przemocy, tragicznej konieczności i fałszywego optymizmu, któiy kazał niegdyś Czerkieskom marzyć o seraju. Tego rodzaju sieć połączeń regionalnych jest, rzecz jasna, w pełni zależna od kaprysów makroeko nomii. Załamanie się rosyjskiego rubla pod koniec lat dziewięćdziesią tych. XX wieku przypuszczalnie osłabiło intensywny „handel walizkowy” ze Stambułem. Spadł również napływ prostytutek z dawnych republik sowieckich. Jednak nie do końca. Wystarczy przejść przez dzielnicę Stam bułu, Laleli - centrum nieformalnego handlu pomiędzy miastem a daw ną sowiecką północą - lub wejść do holu hotelowego w Trabzonie, aby się przekonać, że na tym najniższym poziomie społecznym wymiana jest ciągłe obecna. Rośnie również świadomość dawnej, wielokulturowej tożsamości wy brzeża. Miejscowi archeolodzy, często we współpracy z zachodnioeuro pejskimi i amerykańskimi partnerami, odkrywają starożytne miasta i do starczają dowodów na istnienie prawdziwej mozaiki wpływów. Muzea regionalne w Konstancy, Warnie i Symferopolu prezentują różnorodne kultury wybrzeży w sposób często sprzeczny z obrazem przedstawianym w muzeach „narodowych”, znajdujących się w stolicach. W Thrcji można obecnie kupić książki na tem at Hemszinów, Łazów i innych ludów wy brzeża pontyjskiego, co jeszcze kilka lat temu było zupełnie nie do po myślenia. Literatura na temat mniejszości etnicznych praktycznie nie ist niała. Pozytywy nie znaczą jednak, że któryś z obszarów przybrzeżnych przeżyje wkrótce odrodzenie. Nadal stopień emigracji z niemal każdej części wybrzeża jest wysoki. Gospodarki lokalne są w stagnacji. Wzmoc nienie tożsamości kulturowej często prowadzi do konfliktów. Powrót Tatarów na Krym wywołał dyskusję na temat praw do ziemi i problemu
integracji społecznej. Z kolei kilka parapaństw w regionie, od Naddniestrza do Karabachu, znajduje się w stanie niepewnego rozejmu z rząda mi państw uznanych międzynarodowo. Wczasowicze mogą sję obecnie rozkoszować wspaniałymi plażami i kurortami w Bułgarii, ale wiele in nych części morza nadal nie nadaje się dla turystów. W fundamentalnym dziele na tem at następstw pierwszej wojny świa towej, The Western Question in Greece and Turkey, Arnold Toynbee wy odrębnił trzy pozorne antonimy funkcjonujące w umysłach większości ludzi Zachodu na tem at wschodniej części Morza Śródziemnego i Mo rza Czarnego.3 Są to: opozycja chrześcijaństwa i islamu, Europy i Azji, wreszcie cywilizacji i barbarzyństwa. Przeciwstawność tych pojęć - za uważył Toynbee - pozornie wyraźna z dystansu, po zejściu z trapu w Stam bule, Odessie czy Batumi okazuje się po prostu śmieszna. Skoro Morze Czarne staje się wschodnią granicą NATO oraz Unii Europejskiej, z wielkimi implikacjami dla przepisów imigracyjnych, cel nych i doktryny bezpieczeństwa, można się zastanawiać, czy aby granice pomiędzy przeciwieństwami Toynbeego nie utrwalą się. Obecna granica różni się od tej ustanowionej przez carów i sułtanów czy też obowiązują cej w czasach opozycyjnych ustrojów społecznych z okresu zimnej wojny, niemniej jednak jest realna dla każdego, kto próbuje ją przekroczyć. Urzędnik straży granicznej i celnik mogą w XXI wieku stać się odpo wiednikami dziewiętnastowiecznego lekarza nadzorującego kwarantan nę. W skutek aktywności „specjalistów” od przekraczania granicy, ich wysiłki spełzną jednak zapewne na' niczym, podobnie jak ich poprzedni ków w minionych epokach. Ludzka aktywność, motywowana chęcią prze mieszczania się, od wieków łączyła świat Morza Czarnego, na przekór najdoskonalszym planom imperiów i państw. Na wybrzeżach wzdłuż no wej granicy będzie jednak zapewne mieszkać coraz mniej osób. Młodzi poszukają lepszego życia w miastach w głębi lądu. Nieliczni wyjadą na wet dalej, do Londynu, Berljna czy Nowego Jorku. W XXI wieku dawne Morze Czarne przetrwa, jąk wiele wcześniejszych cywilizacji Europy Wschodniej, głównie w sercach mieszkających niegdyś nad nim ludzi, ale już nie na samych wybrzeżach. A jednak regiony potrafią się przemieszczać. Prężne wspólnoty ze świata czarnomorskiego można spotkać bardzo daleko od morza wśród potomków pontyjskich Greków w Atenach i Salonikach, wśród turec kich i lazyjskich piekarzy, robotników budowlanych oraz przedsiębior ców w Nowym Jorku, wśród Żydów, Rumunów, Rosjan, Ukraińców, Ormian, Gruzinów - a także praktycznie każdej kombinacji tych narodów - w Paryżu, Los Angeles i Tel Awiwie. Nawet w miejscach tak odległych od ich korzeni można odnaleźć siłę regionalnych powiązań. Imigranci
z wybrzeży Anatólii chętniej osiedlają się w otoczeniu wielonarodowo ściowym, wśród t,ych samych różnorodnych wspólnot, które znają z ro dzinnych miast i ¡Wsi, niż wśród swoich etnicznych krewnych.4 Zwłaszcza dla migrantów W pierwszym pokoleniu ich sąsiad z regionu (po turecku hem§eri), ktoś z tej samej wioski, stoku góry czy odcinka wybrzeża, ciągle będzie się wydawał dużo bliższy niż inny członek „wyobrażonej wspólno ty’”1' narodowej bądź religijnej. Zamiast ujednolicających kategorii sto sowanych przez przybyszów z zewnątrz - cywilizowany i barbarzyńca, rodzimy i obcy, iiutentyczny i fałszywy - orientacja na Morze i obejmo wanie całej jego Różnorodności wciąż może być godnym szacunku sposo bem na życie. t:
v ‘■ i
* Autor nawiązuje do tytułu głośnej pracy Benedicta Andersona, Wspólnoty wy obrażone, tłum. S. Amsterdamski, ICraków-Warszawa 1997 (przyp. red.).
Przypisy
Rozdział pierwszy
. ,
264
?
1 M. TWain, Życie na Missisipi, tłum. Zofia Siwicka, Warszawami984. 2 F. Braudel, Mórze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, tłum. T. Mrówczyński, M. Ochab, t. 1 i 2, Książka i Wiedza, Warszawa 2004, wyd. 2. 3 Na temat roli dróg wodnych zob.: M. W. Lewis, K. E. Wiger», The Myth o f Conti nents: A Critique o f Metageography, Berkeley 1997. Na temat, różnych mórz zob.: P. Horden, N. Purcell, The Corrupting Sea: A Study o f Mediterranean History, Oxford 2000; K. N. Chaudhuri, Trade and Civilization in the Indian Ocean: An Econom ic History from' the Rise o f Islam to 1.750, Cambridge 1985; K. McPher son, The Indian Ocean: A H istory o f the People an d the Sea, Oxford 1993; O. H. K. Spate, The Pacific since Magellan, 3 t., M inneapolis 1979, 1983, 1988; W. A. M cDougal, Let the Sea Make a Noise: A Ilistoiy o f the North Pacific from Magellan to McArthur, New York 1993; B. Cunliffe, Facing the Ocean: The Atlan tic and Its Peoples, 8000 BC-AD 1500, Oxford 2001. 4 Larry W olff przekonywająco dowodzi, że stereotypowe znaczenie pojęcia Euro pa W schodnia, określające słabo rozwinięty obszar nadgraniczny, powstało w cza sach Oświecenia. Jakkolwiek W olff ma z pewnością rację, że oświeceniowi my śliciele traktowali wschód Europy w szczególny sposób, mało jest jednak praw dopodobne, by nadawali temu terminowi takie samo znaczenie polityczne, jakie ukształtowało się w okresie zimnej wojny. Zob. L. Wolff, Inventing Eastern Eu rope: The M ap o f Civilization on the M ind o f the Enlightenment, Stanford 1994. 5 Carnegie Endowm ent for International Peace, The Other Balkan Wars, Washing ton 1993, s. 11. 6 O. Lattimore, Inner Asian Frontiers o f China, N ew York 1951, rozdział 8. 7 F. Jackson Turner, Rereading Frederick Jackson Turner: „The Significance o f the Frontier in American History” and Other Essays, N ew York 1994, s. 33. 8 S. Washburn, The Cable Game: The Adventures o f an American Press-Boat in Tur kish Waters During the Russian Revolution, Boston 1912, s. 73-74. 9 W. S. A llen, The N am e o f the Black Sea in Greek, „Classical Quarterly”, 41, nr 3-4, lipiec-październik 1947, s. 86-88. 10 Diodorus Siculus [Diodor Sycylijski], The Library ofH istoiy, 5.47. 11 Strabo[Strabon], Geography, 1.3.6, 7.3.18. 12 W. Klinger (wyd.), Arriana Flaviusa z Nikomedii żegluga dookoła Pontu Euksyńskiego (Morza Czarnego), „Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Prace Komisji Filologicznej”, 1 .12, z. 3, s. 412.
13 Procopius [Prokopiusz], Histoiy o f the Wars, 8.6.25-28. 14 J. P. de Tourncfort, A Voyage into the Levant, tłum. J. Ozell, t. 2, London 1718, s. 95-96. Drugim ważnym wczesnym studium geologicznym oprócz Tourneforta jest P. S. Pallas, Travels Through the Southern Provinces o f the Russian Empire, in the Years 1793 and 1794, 2 t., London 1802-1803. 15 Artykuł, który rozpoczął dyskusję na temat nagłego zatopienia Jeziora Nowoeuksyńskiego, to: W. B. F. Ryan i in., An Abrupt Drowning o f the Black Sea Shelf, „Marine G eology”, nr 138,1997, s. 119-126. Kontrargumenty zob.: N. Goriir i in., Is the Abrupt Drowning o f the Black Sea Shelf at 7150 year B P a Myth?, „Marine G eology”, nr 176, 2001, s. 65-73. 16 W. Ryan, W. Pitman, N oah ’s Flood: The new Scientific Discoveries about the Event that Changed History, New York 1998, s. 234—235. 17 R. D . Ballard, D. F. Coleman, G. D . Rosenberg, Further Evidence o f Abrupt Ilolocene Drowning o f the Black Sea Shelf, „Marine G eology”, nr 170, 2000, s. 253-261. 18 Strabo, op. cit., 7.4.3. 19 Strabo, op. cit., 2.5.22; Ammianus Marcellinus, Dzieje rzymskie, tłum., wstęp i przy pisy I. Lewandowski, Warszawa 2 0 0 2 ,1.1, s. 391. 20 G. M. Jones, Travels in Norway, Sweden, Finland, Russia, and Turkey; A lso on the Coasts o f the Sea o f A zo v and o f the Black Sea, t. 2, London 1827, s. 393-394. 21 J. Morton, The Role o f the Physical Environment in Ancient Greek Seafaring, Lei den 2001, s. 164, przyp. 28. 22 Strabo, op. cit., 2.5.22. 23 Black Sea Pilot, wyd. 2, London 1871, s. 3. 24 W. Bascom, Deep-Water Archaeology, „Science”, nr 174 (15 października 1971), s. 261-269. Bascom wyposażył statek „A lcoa Seaprobe” w zdolność podnoszenia wraków z dna morskiego. To na podstawie jego projektu CIA zbudowała okręt, który w tajemnicy wydobył zatopioną sowiecką łódź podwodną w 1975 roku. Bascom sądownie zaskarżył naruszenie praw patentowych, ale przegrał sprawę. W. Bascom, The Crest o f the Wave: Adventures in Oceanography, N ew York 1988, s. 266-269. 25 R. D. Ballard i in., Deepwater Archaeology o f the Black Sea: The 2000 Season at Sinop, Turkey, „American Journal o f Archaeology”, 1 .105, nr 4, październik 2001, s. 607-623. 26 R. D. Ballard, Deep Black Sea, „National Geographic”, maj 2001, s. 68. 27 Zob. F. Hiebert i in., From M ountaintop to Ocean Bottom: A Holistic Approach to Archeological Suivey along the Turkish Black Sea Coast, [w:] J. Tancredi (red.), Ocean Pulse, N ew York 1997, s. 93-108;. Ballard i in., Deepwater Archaeology..., s. 608. 28 F. T. Fliebert, Black Sea Coastal Cultures: Trade and Interaction, „Expedition”, t. 43, nr 1, 2001, s. 12. -
i
■i n i '-
Rozdział drugi 1 ICsenofont, Wyprawa Cyrusa, tłum., wstęp i oprać. W. Madyda, Warszawa 2003,
266
t
s. 168. 2 Na tem at trudności w datow aniu najw cześniejszych wypraw greckich zob. T. S. N oonan, The Grain Trade o f the Northern Black See in Antiquity, „American Journal o f Philology”, t. 94* nr 3 (1973), s. 231-242; i S. Hiller, The Mycenaeansand the Black Sea, [w:] R. Laffineur, L. Busch (red.), Thalassa: L ’Egée préhisto rique et la mer, Liège 1991, s. 207-216. 3 Platon, Fedon, tłum., wstęp, oprać. W.Witwicki, Warszawa 1958, s. 134. 4 Ksenofont, op. cit., s. 127. 5 P. Gilles, The Antiquities o f Constantinople, tłum. John Bell, New York1988; s. XLV. 6 Strabo, Geography, 11.2.12. 7 Plinius Maior [Pliniusz Starszy], Naturalis Historia, 4.9.44; fragment pominięty w polskim wydaniu I. i T. Zawadzkich. 8 Strabo, op. cit., 11.2.1; Plinius Maior, op. cit., 7.1.10,7.2.17; Herodot, Dzieje, tłum. i oprać. S. Hammer, Warszawa 2002, s. 211, 236-237, 262. 9 D. Braund, Georgia in Antiquity: A Flistory o f Colchis and Transcaucasian Iberia, 550 BC -A D 562, Oxford 1994, s. 50, 90. 10 Herodot, op. cit., s. 137. 11 Obecny stan wiedzy na temat Kimeryjczyków przedstawił A. I. Iwanczik, Kimmerijcy: Driewnowostoczyje ciwilizacii i stiepnyje koczewniki w VIII-VII wiekach do n.e., Moskwa 1996. 12 G. R. Tsetskhladze, Greek Colonization o f the Black Sea Area: Stages, Models and Native Population, [w:] G. R. Tsetskhladze (red.), The Greek Colonization o f the Black Sea Area: Historical Interpretation o f Archaeology, Stuttgart 1998, s. 8-68. 13 Platon, op. cit., s. 134. 14 Strabo, op. cit., 12.3.11. 15 Ibid., 11.2.17. 16 Plinius Maior, op. cit., 6.4.13. Por. Strabo, op. cit., 11.2.16, który twierdzi, że ta liczba jest przesadzona, co nie zmienia faktu, że występuje tam siedemdziesiąt plemion. 17 Strabo, op. cit., 11.3.1; Plinius Maior, op. cit., 6.4.13. 18 Strabo, op. cit., 7.4.4. 19 Herodot, op. cit., s. 246. 20 M. Grant, The Rise o f the Greeks, New York 1988, s. 273. 21 Najlepsza praca na temat rozwoju miast na zachodzie to K. Nawotka, The We stern Pontic Cities: Histoiy and Political Organization, Amsterdam 1997. 22 C. Scarre, The Penguin Historical Atlas o f Ancient Rom e, London 1995, s. 81. 23 Po wyprawie Peryklesa wiele miast i portów przeładunkowych znalazło się pod kontrolą Aten. Około roku 425 p.n.e. daninę Atenom płaciło około pięćdziesię ciu miast ze świata Morza Czarnego. D. Braund, op. cit., s.125. 24 A. Bryer i D. Winfield, The Byzantine Monuments and Topography o f the Pontos, t. 1, Washington 1985, s.128, przyp. 35.
25 Virgil, Georgies, 1.58, 2.440-445; tylko drugi fragment dostępny jest w polskim tłumaczeniu, zob. Wergiliusz, Bukoliki i georgild (wybór), tłum., wstęp, i oprać. Z. Abramowiczówna, Wrocław 1953, s. 84. 28 Ksenofont, op. cit., s. 117, Por. Plinius Maior, op. cit., 21.45.77. Pszczoły, które zapylają różanecznik pontyjski, są do dzisiaj znane z produkcji halucynogennego miodu, nazywanego przez Thrków deli bal - szalony miód. 27 Diodorus Siculus, op.cit., 31.24. 28 Plinius Maior, op. cit., 9.18.48. 29 Strabo, op. cit., 7.6.2. 30 P. S. Pallas, op.cit., s. 289. 31 M. Rostovtzeff, Iranians and Greeks in South Russia, New York 1969, s .ll. 32 Na temat wizerunku barbarzyńców w literaturze V wieku, zob. E. Hall, Inventing the Barbarian: Greek Self-Definition Through Tragedy, Oxford 1989. 33 Zob. S. L. Solovybv, Ancient Berezan: The Architecture, Histoiy and Culture o f the First Greek Coloify in the Northern Black Sea, Leiden 1999. 34 Herodot, op. cit., s. 262. 35 T. Taylor, Thrackms, Scythians, and Dacians, 800 BC-AD 300, [w:] B. Cunliffe (red.), The Oxford Illustrated Prehistoiy o f Europe, Oxford 1994, s. 389. 36 Pauzaniasz, W świątyni i w micie. Z: Pauzaniasza Wędrówki p o Helladzie księgi I, II, III i VII, tłum., wstęp i koment. J. Niemirska-Pliszczyńska, Wrocław 1973, . s. 126. 37 Herodot, op. cit. (|S. 230. 38 Ibid., s. 252. 39 Ibid., s. 60. I; 4,1 Ibid., s. 243. ■ 41 Zob. S. 1. Ruderiko, Frozen Tombs o f Siberia: The Pazyiyk Burials o f Iron Age Horsemen, tłum., M. W. Thompson, Berkeley 1970; M. Rostovtzeff, op. cit.-, E. H. Minns, Scyfiuans and Greeks: A Sutvey o f Ancient H istoiy and Archeology on the North Coast o f the Euxine from the Danube to the Caucasus, Cambridge 1913; R. Rolle, h ie World o f the Scythians, tłum. F. G. Walls, Berkeley 1989. 42 R. Rolle, op. cit., s.128. 43 D iogenes Laertiós, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, tłum. I. Krońska, K. Leś niak, W. Olszewski, B. Kupis, oprać., przyp. I. Krońska, wstęp K. Leśniak, War szawa 1988, s. 64. 44 Herodot, op. cit., s. 253. 45 Platon, Państwo, tłum., wstęp i koment. W. Witwicki, Warszawa 1948, t. 2, s. 222. Arystoteles, Analityki wtóre, w: idem, Analitykipieiwsze i wtóre, tłum., wstęp i oprać. K. Leśniak, Warszawa 1973, Strabon, op. cit., 7.3.8; Plinius Maior, op. d i., 7.56.198. Chodzi tu raczej o kotwicę z ramionami niż o zwykły kawałek kamienia. 46 J. F. Kindstrand, Anacharsis: The Legend and the Apophthegmata, Uppsala 1981, s. 3-10. 47 Plutarch, Uczta siedmiu mędrców, w: Moralia. Wybór pism filo zo f iczno-popularnych, przeł. i oprać. Z. Abramowiczówna, Wrocław 1954, s. 11.
267
48 J.-J. Barthélémy, Travels o f Anacharsis the Younger in Greece, puring the Middle o f the Fourth Century Before the Christian Aera, tłum. William Beaumont, t. 1, London 1817, s. 1. j; 49 Zob. np.: M. Guthrie, A Tour, Perfonned in the Years 1795-6, Through the Taurida, or Crimea, the Ancient Kingdom ofBosphonis, the Once-Poweiful Republic ofTauric Cher soń, and A ll the Other Countries on the North Shore o f the Euxine, Ceded to Russia by the Peace ofKainardgi and Jassy, London 1802, s. 29; H. A. S. Dearborn, A Memoir o f the Commerce and Navigation o f the Black Sea, and the Trade and Maritime Geo graphy o f Turkey and Egypt, t. 1, Boston 1819, s. 313; J., Baron de'Rcuilly, Travels in the Crimea, and Along the Shores o f the Black Sea, Peifanned During the Year 1803, [w:j A Collection o f M odem and Contemporary Voyages and Travels, t. 5, London 1807, s. 53; E. D. Clarke, Travels to Russia, Tartaiy, and Turkey, New York 1970, s. 348. 50 T. Severin, The Jason Voyage, New York 1985. 51 Strabo,op. cit., 1.2.10. 52 Ibid., 1.2.10, 11.2.19. W spółcześni podróżni zaobserwowali stosowanie tej samej praktyki przez Swanów (u Strabona „Soanes”?), żyjących na górzystych terenach północno-centralnej Gruzji. Jednak między nimi a starożytnymi Kolchidyjczykami nie ma bezpośredniego związku. Zob. np. E. Spencer, Travels in the Western Caucasus, 1 .1, London 1838, s. 341. Na temat tych samych zwyczajów wśród ru muńskich Romów zob. J. H. Skene, The Frontier Lands o f the Christian and the Turk, 1 .1, London 1853, s. 323. 53 A. Baschmakoff, L a synthèse des périples pontiques: M éthode de précision en paléo ethnologie, Paris 1948, s. 14-16. Braund dowodzi, że jedne z najwcześniejszych periploi pochodzą prawdopodobnie z IV wieku, ale być może wykorzystują źró dła z VI wieku. Zob. D . Braund, op. cit., s. 17. 54 A. Bryer, D. Winfield, op. cit., t. 1, s. 119. 55 Tukidydes, Wojna peloponeska, tłum., wstęp i oprać. K. Kumaniecki, Warszawa 1988, s. 146. 50 S. Saprykin, Bosphorus on the Verge o f the Christian Era (Outlines o f Economic Developm ent), „Talanta: Proceedings o f the Dutch Archaeological and Histori cal Society”, t. 32-33, (2000-2001), s. 96. N a temat upadku miast na Kaukazie zob. D. Braund, op. cit., s. 63. 57 G. R. Tsetskhladze, B laęk Sea Piracy, „Talanta: Proceedings o f the Dutch Archaeological and Historical Society”, t. 32-33 (2000-2001), S. 13-14. 58 D io Chrysostom,Borysthenitic Discourse, 36.4. Istnieją wątpliwości, czy D ion rze czywiście był w Olbii. 59 Ibid., 36.24. 60 Ibid., 36.7-8. 61 Ovid, Tristia, 3.13.28; elegii tej nie ma w polskim wyborze Żalów (przyp. red.). 62 Opis triumfu Pompejusza za: Appian z Aleksandrii, Wojny z Mitiydatesem, 116-117, [w:] Appian z Aleksandrii, Historia izymska, tłum., wstęp i kom. L. Piotrowicz, Wro cław 2004, t. 2, s. 590-591, i Plutarch, Pompey, 45. Lista nowo podbitych terytoriów jest w oczywisty sposób przesadzona. Większości z nich Pompej usz nigdy nie widział na oczy.
63 P. S. Wells, The Barbarians Speak: H ow the Conquered Peoples Shaped Roman Europe, Princeton 1999, s. 94. 64 D. Magie, Roman Rule in Asia Minor to the E nd o f the Third Century after Christ, N ew York 1975, s. 217. 65 Plutarch, op. cit., 42. 66 Plutarch, op. cit., 32. 67 Owidiusz, Ż ale (wybór), red. E. W esołowska, Poznań 2002, s. 134-135 (E le gia IVG); polski przekład jest bardzo swobodny i myli Scytów z Sarmatami, stąd zamieszczono tu tłumaczenie z oryginału (przyp. red.). 88 Cassius D io, Roman History, 68. 13-15; w polskim przekładzie dostępna jest tylko część Historii rzymskiej Kasjusza Diona, obejmująca wcześniejszy okres (przyp. red.). 69 Claudius Ptolemy, The Geography, tłum. Edward Luther Stevenson, New York 1991, s. 82. 70 W. Klinger, op. cit., s. 409. 71 Ibid., s. 408. 72 Ibid., s. 414. 73 Ibid., s. 420. 74 Lukian, Aleksander albo rzekomy prorok, [w:] idem , Dialogi, przeł. M. Bogucki, t. 2, Wrocław 1962, s. 164. 75 PI. F. Pelham , Arrian as Legate o f Cappadocia, „English H istorical Review”, 1 .11, nr 44 (październik 1896), s. 637. 76 Cyt. za ibid., s. 640.
Rozdział trzeci 1 Procopius, History o f the Wars, 7.29.16. 2 Herodot, Dzieje, s. 272. 3 Zob. H. Ahrweiler, Byzantine Concepts o f the Foreigner: The Case o f the N omads, [w:] H. Ahrweiler, A. E. Laiou (red.), Studies on the Internal Diaspora o f the B y zantine Empire, Washington 1998, s. 1-15. 4 W. Goffart, Rome, Constantinople, an d the Barbarians, „American Historical R e view”, t. 86, nr 2 (kwiecień 1981), s. 284. 5 Maurice, Treatise on Strategy, 11.2, cyt. [w:] M. Mass (red.), Readings in Late A n tiquity, London 2000, s. 328. 6 Herodot, op. cit., s. 262-264. 7 J. Barbaro, Travels o f Barbaro, [w:] J. Barbaro, A. Contarini, Travels to Tana and Persia, tłum. W. Thomas, S. A. Roy, London 1873, s. 30. 8 Procopius, op. cit., 8.5.31-33. 9 Procopius, Buildings, 3.7.1-10. 10 Constantine VII Porphyrogenitus, D e administrando imperio, tłum. R. J. H. Jen kins, Washington 1967, s. 6, 53. 11 S. Vryonis Jr., The Decline o f Medieval Hellenism in A sia M inor and the Process o f Islamization from the Eleventh Through the Fifteenth Century, Berkeley 1971, s. 17.
269
12 Constantine VII Porphyrogenitus, op. cit., s. 7. 13 Constantine VII Porphyrogenitus, op. cit., s. 13. 14 L. Casson, Ships and Seamanship in the Ancient World, Baltimore 1995, s. 148-151. 15 J. R. Partington, A History o f Greek Fire and Gunpowder, Baltimore 1999, s.15. 16 A. A. Vasiliev, Byzance et les Arabes, II. Grégoire i M. Canard (red.), t. 2, Bruxelles 1950, s.150. 17 P. S. Pallas, op.cit., s. 290, 297. 18 R. Browning, The City and the Sea, [w:] S. Vryonis Jr. (red.), The Greeks and the Sea, New R ochelle 1993, s. 98-99. 19 Zob. polskie tłumaczenie relacji Ibn Fadlana [w:] Źródła arabskie do dziejów Słowiańszczyzny, t. 3, oprać. A. Kmietowicz, F. Kmietowicz, T. Lewicki, Wrocław 1985, s. 109. ' • 20 Związki pomiędzy Chazarami a późniejszą, tureckojęzyczną, żydowską wspólno tą Karaimów na Krymie są niemal na pewno wymyślone. W kwestii argumentów za teorią pokrewieństwa między Chazarami a Karaimami zob. A. Koestler, The Thirteenth Tribe: The Khazar Empire and Its Heritage, New York 1976. Naukowe obalenie tej teorii, zob. Z. Ankori, Karaites in Byzantinum: The Formative Years, 970-1100, New York 1968. 21 Constantine VII Porphyrogenitus, op. cit., s. 4. 22 Powieść minionych lat, [w:] Kroniki staroruskie, wybór i oprać. F. Sielicki, Warsza wa 1987, s. 32. 23 Cyt. [w:] A. A. Vasiliev, The Goths in the Crimea, Cambridge, MA 1936, s. 111-112. 24 Marco Polo, Opisanie świata, tłum. A. L. Czerny, wstęp i oprać. M. Lewicki, War szawa 1954, s. 539. 25 G. I. Bratianu, La mer Noire: Des origines à la complète ottomane, Monachium 1969, s. 44-45. 26 Cyt. [w:] M. Balard, L a Romanie génoise (XlF-début du X V siècle), t. 2, Rome 1978, s. 501. 27 G. I. Brâtianu, Recherches sur le commerce génois dans la Mer Noire au XIIIe siècle, Paris 1929, s. 157. 28 Zob. G. I. Brâtianu, A ctes des notaires génois de Péra et de Caffa de la fin du trei zièm e siècle (1281-1290), Bucarest 1927. 29 M. Balard, op. cit., t.l, s. 142, 373. 30 P. Tafur, Travels and Adventures, 1435-1439, tłum. M. Letts, New York 1926, s. 133. 31 Ibn Battuta, Travels in Asia and Africa, 1325-1354, tłum. I-I. A. R. Gibb, New York 1929, s. 143; fragment pominięty w polskim wydaniu pod red. A. Zającz kowskiego (przyp. red.). 32 P. Tafur, op. cit., s. 132,134-135. 33 Ibid., s. 134, 137. 34 The Journal o f Friar William ofRubruck, [w:] M. Komroff (red.), Contemporaries o f Marco Polo, New York 1989, s. 55. 35 A. Bryer, D. Winfield, The Byzantine Monuments and Topography o f the Pantos, t. 1, Washington 1985, s. 18. 36 The.Tournai o f Friar William ofRubruck, s. 88, 134-136.
37 38 ‘ 39 40 41
G. I. Bratianu, La mer Noire, s. 230. F. B. Pegolotti, L a jm itica della mercatura, A . Evans (red.), Cambridge, 1936, s. 21-22. G. I. Bratianu, The Journal o f Friar William ofRubruck, s. 59. J. Barbaro, op. cit., s. 11—12. G. Veinstein, From the Italians to the Ottomans: The Case o f the Northern Black Sea Coast in the Sixteenth Centiuy, „Mediterranean Historical Review”, t. 1, nr 2 (grudzień 1986), s. 223. 42 G. I. Bratianu, La mer Noire, s. 243-244. 43 G. de’ Mussi, Ystoria de morbo seu mortalitate quifuit a. 1.348, [w:] F. A. Gasquet, The Black Death o f 1348 and 1349, London 1908, s. 20. 44 Ibid., s. 12. 45 A. A. Vasiliev, The Foundation o f the Empire of Trebizond (1204-1222), „Specu lum”, t. 2, nr 1 (styczeń 1936), s. 7-8. 46 Ibid., s. 19. 47 W. Miller, Trebizond: The L ast Greek Empire o f the Byzantine Era, 1204-1461, Chicago 1969, s. 31. 48 Relacja opiera się na barwnym wizerunku naszkicowanym w: A. Bryer, D. Win field, op. cit., 1 .1, s. 178-179. 49 W latach osiemdziesiątych X IX wieku kościół zamieniono na meczet, a freski otynkowano. Mimo że wówczas wizerunki zostały uszkodzone, nadal pozostają jednym z najcenniejszych przykładów fresków bizantyńskich. Wysiłek restauracji na wielką skalę rozpoczął się w latach pięćdziesiątych X X w. Zob. D . Talbot Rice (red.), The Churcli o f Haghia Sophia o f Trebizond, Edinburgh 1968. 511 A. Bryer, D. Winfield, op. cit., vol. 1, s. 185-186. 51 M onaster przez długi czas niszczał, pozostawiony sam sobie. W 2000 roku roz począł się ambitny program jego konserwacji wspierany przez rząd turecki. 52 R. G. de Clavijo, Em bassy to Tamerlane, 1403-1406, tłum. G. Le Strange, Lon don 1928, s. 111-1,13. 53 A. Bryer, D. Winfield, op. cit., t. 1, s. 251. 54 W. Miller, op. cit., s. 69. 55 M. Balard, op. d tp t. 1, s. 6. > 56 Na ten temat zob, R. P. Lindner, N om ads and Ottomans in Medieval Anatolia, Bloomington 1983, 57 A. Bryer, Greek Historians on the Turks: The Case of the First Byzantine-Ottoman Marriage, [w:] A. Bryer, Peoples and Settlement in Anatolia and the Caucasus, 8001900, London 1988, s, 481. 58 G. Makris, Ships j w:] A. E. Laiou (red.), The Economic History o f Byzantium: From the Seventh Through the Fifteenth Century, t. 1, Washington 2002, s. 99. 59 Relacja o Ludovicu na podstawie: A. Bryer, Ludovico da Bologna and the Geor gian and Anatolian Embassy o f 1460-1461, [w:] A. Bryer, The Empire o f Trebi zond and the Ponl'os, London 1980, rozdz. 10. m Cyt. za: A. Bryer, op. cit., s. 195.
Rozdział czwarty 1 „Kara D eniz”, Encyclopedia o f Islam, t. 4, s. 575-577. 2 I-I. inalcik, The question o f the Closing o f the Black Sea Under the Ottomans, ,,Axcheion Pontou”, t. 35 (1979), s. 108. 3 Cyt. za: E. Zachariadou, The Ottoman World, [w:] Ch. Allamand (red.), The New Cambridge M edieval History o f Europe, t. 7, Cambridge 1998, s. 829. 4 „Istanbul”, Encyclopedia o f Islam, t. 4, s. 244. 5 Termin „kipczacki” odnosi się do koczowniczych mieszkańców stepu, których ję zyki należały do odrębnej, kipczackiej gałęzi języków tureckich. Natomiast mowę Turków osmańskich zalicza się do gałęzi oguzyjskiej. 6 V. Ostapchuk, The Human Landscape o f the Ottoman Black Sea in the Face o f the Cossack N aval Raids, „Oriente M oderno”, t. 20, nr 1 (2001), s. 28-29. 7 Ibid., s. 33. 8 PI. Inalcik, D. Quataert (red.), A n Econom ic and Social History o f the Ottoman Empire, Cambridge 1994, s. 271. Zob. także G. Veinstein, From the Italians to the Ottomans: The Case of, the Northern Black Sea Coast in the Sixteenth Century, „Mediterranean Historical Review”, 1 .1, nr 2 (grudzień 1986), s. 221-237. 9 Prawosławni chrześcijanie nadal stanowili większość w przeważającej liczbie in nych małych miast na północnym wybrzeżu. Zob. Veinstein, op. cit., s. 224. 10 I-I. Inalcik, Sources and 'Studies on the Ottoman Black Sea. 1 .1: The Customs Regi ster o f Caffa, 1487-1490, Cambridge, M A 1996. u Veinstein, op. cit., s. 223. 12 Jestem wdzięczny Felicii Roęu za pom oc w kwerendzie i pisaniu tego podroz działu. W starożytności pozyskiwano, prawdopodobnie więcej niewolników z oko lic M orza Śródziem nego niż z okolic M orza Czarnego. l£ob. D . C. Braund, G. R. Tsetskhladze, The Export o f Slaves from Colchis, „Classical Quarterly”, t. 39, nr 1 (1989), s. 114-125. Klasyczny artykuł na temat handlu niewolnikami nad Morzem Czarnym to A. Fisher, M uscovy and the Black Sea 'Slave Trade, „Canadian-American Slavic Studies”, t. 6 (1972), s. 575-594. ? 13 M. I. Finley, The Black Sea and Danubian Regions and the Slhve Trade in Antiqui ty, „Klio”, nr 4 (1962), s. 53. 14 P. Thfur, Travels and Adventures, 1435-1439, tłum. M. Letts, New York 1926, s. 133. 15 H. Inalcik, D. Quataert, op. cit., s. 283. 16 Ibid., s. 285. Khodarkovsky szacuje za rosyjskim uczonym Nowosielskim, że w czasie tatarskich najazdów na ziemie państwa moskiewskiego tylko w pierwszej połowie XVII wieku pojmano 150 000-200 000 ludzi. Zob. M. Khodarkpvsky, Russia’s Steppe Frontier: The making o f a Colonial Empire, 1500-1800, Bloomington 2002, s. 22. 17 H. inalcik, Servile Labor in the O ttom an Empire, [w:] A. Aijcher, T. Halasi-Kun i B. K. Kiraly (red.), The M utual Effects o f the Islamic and Jiujeo-Christian Worlds: The East European Pattern, N ew York 1979, s. 34. j;, 18 N. Iorga, Studii istorice asupra Chiliei §i Cetafii Albe, Bucuregti 1899, s. 161. 19 Dodatkowym źródłem niewolników będących własnością paąstwa było dev§irme, czyli podatek, dziecięcy. System polegał na tym, że zebrane we wsiach dzieci
przewożono do Stambułu, gdzie czyniono z nich wyznawców islamu i zatrud niano w tureckim aparacie stanu i wojsku. Dev§irme praktykowano od X IV do XVII wieku, głównie w stosunku do prawosławnych Słowian z południowych Bałkanów. 20 Evliya Çelebi, Narrative o f Travels in Europe, Asia, and Africa, in the Seventeenth Century, tłum. J. von Hammer, t. 2, London 1850, s. 58. 21 M. Guthrie, A Tour, Performed in the Years 1795-6, Through the Taurida, or Cri mea, the Ancient Kingdom o f Bosphorus, the Once-Powerful Republic o f Tauric Chersoń, and A ll the Other Countries on the North Shore o f the Euxine, Ceded to Russia by the Peace o f Kainardgi and Jassy, London 1802, s. 154. 22 A. von Haxthausen, Transcaucasia: Sketches o f the Nations and Races Between the Black Sea and the Caspian, London 1854, s. 8. 23 FI. inalcik, D. Quataert, op. cit., s. 284. 24 Zob. §. Papacostea, La pénétration du commerce génois en Europe Centrale: Maurocastrum (Moncastro) et la route m oldave, „II Mar N ero”, t. 3 (1997-1998), s. 149-158. 25 Cyt. [w:] V. Ostapchuk, op. cit., s. 28. 26 P. Brummett, O ttom an Sea Power and Levantine Diplomacy in the Age o f Discove ry, Albany 1994, s. 95-98. 27 N. Ovcharov, Ships and Shipping in the Black Sea: X IV -X IX Centuries, tłum. E. Vatashka, Sofia 1993, s. 19-23. 28 Główną pracą badawczą na temat tych rysunków jest cytowana praca N. Ovcharova i na niej opierają się wnioski zawarte w tym podrozdziale. 29 V. Ostapchuk, op. cit., s. 39. 30 Ahm ed Flasanbegzade, Tarih-i al-i ‘Osman, cyt. [w:] V. Ostapchuk, op. cit., s. 46. 31 Evliya Çelebi, op. cit., vol. 2, s. 39. 32 V. Ostapchuk, op. cit., s. 41-3. 33 Eryka Lasoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, tłum. Z. Stasiewska, S. Meller, Warszawa 1972, s. 142-143. 34 Evliya Çelebi, op. cit., t. 2, s. 59-64. Fragment ten dostępny jest również w pol skim tłumaczeniu: Ewlija Czelebi, Księga podróży, Warszawa 1969, s. 175-184. 35 Etyka Lasoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, op. cit., s. 69. 36 V. Ostapchuk, op. cit., s. 35.
Rozdział piąty 1 D. D iderot, Encyclopédie, ou Dictionnaire raisonné des sciences, des arts et des métiers, Stuttgart 1966 (oryg. wyd. 1751-1780), hasło: „Pont-Euxin”. 2 M. Khodarkovsky, Russia’s Steppe Frontier: The Making o f a Colonial Empire, 1500-1800, Bloomington 2002, s. 8. 3 Ibid., s. 17.
i
6 R. G. Anderson, N aval Wars in the Levant, 1559-1853, Liverpool 1952, s. 238-239. 7 Ibid., s. 240-242. 8 Najbardziej popularną relację na temat planów stworzenia kanału W ołga-Don można znaleźć [w:] J. Perry, The State o f Russia Under the Present Czar, New York 1968. Perry, kapitan brytyjskiej marynarki wojennej, był głównym konsultantem projektu. 9 Louis-Philippe, com te de Ségur, Mémoires and Recollections o f Count Ségur, Am -, bassadorfrom France to the Courts o f Russia and Prussia, 3 t., London 1825-1827. 10 Ibid., t. 3, s. 2-3. 11 Ibid., t. 3, s. 18-19. 12 Ibid., t. 3, s. 91-92. 13 Ibid., t. 3, s. 45. 14 Ib id , t. 3, s. 104. 15 Ib id , t. 3, s. 192. 16 Ib id , t. 3, s. 45, 230-231. 17 Mój opis wczesnych migracji Kałmuków jest oparty na: M. IChodarkovsky, Where Two Worlds Met: The Russian State and the Kalmyk Nomads, 1600-1771, Ithaca 1992. 18 Ib id, s. 225. 19 P. S. Pallas, op. cit., s. 117. 2,1 H. A. S. Dearborn, A M emoir o f the Commerce and Navigation o f the Black Sea, and the Trade and Maritime Geography o f Turkey and Eg)’p t, t. 1, Boston 1819, s. 337-339. I 21 H. A. Zwick, Calmuc Tartary,1or a Journey from Sarepta to Several Calmuc Hordes o f the Astracán Government; from May 26 to August 21, 1823, London 1831, s. 87. 22 Szacunki liczbowe zob. Khodarkowsky, op. cit., s, 32-32, 232; „Kalmuk”, Ency clopedia o f Islam; B. von Bergmann, Voyage de Benjamin Bergmann chez les Kalmuks, tłum. M. Moris, Cljâtillon-sur-Seine 1825, s. 21, 336-337, 400. 23 Opis ten opiera się na późniejszej relacji przedstawiającej Kałmuków w drodze, zob. H. A. Zwick, op. cit., s. 95-97. 24 T. D e Quincey, Revolt o f the Tartars, New York 1896, s. 3. 25 M. Khodarkovsky, op. cit., s. 233. 26 Le Père A m iot, M onum ent de la transmigration des Tourgouths, à Pe-king, le 8 novembre 1772, [w:] M émoires concernant l'histoire, les sciences, les arts, les moeurs, les usages, etc., des Chinois, p a r les missionnaires de Pekin, 1 .1, Paris 1776, s. 405-418. 27 M. Khodarkovsky, op. cit., s. 234. 28 Le Père Amiot, Extrait d ’une lettre du P. Amiot, missionnaire en Chine, á M. Betin, Ministre et Secrétaire d ’état, de Pe-king, le 15 octobre 1773, [w:] Mémoires concer nant l ’h istoire..., 1 .1, s. 422. 29 P. S. Pallas, op. cit., 1 .1, s. 115. 30 Louis-Philippe com te de Ségur, op. cit., t. 3, s. 166-167. 31 Intelligence Relative to the Russian N aval Force in the Black Sea, Public Record Office, London (dalej w skrócie PR O ), FO 95/8/9, fol. 485-486.
32 W. Coxe, Travels /|t Russia, [w:] J. Pinkerton (red.), A General Collection o f the Best and Most Interesting Voyages and Travels in A ll Parts o f the World, London 1808-1814, t. 6, s. fe90. 33 Zob. G. Dioque, Un Haut-Alpin à Marseille: Le Baron Anthoine, 1749-1826, du grand négoce à la ipairie, Paris 1991. 34 Antoine Ignace Ą nthoine de Saint-Joseph, Essai historique sur le commerce et la navigation de la Mer-Noire, Paris 1820, s. 30, 228-229. 35 Zob. np. Bellina ta r te réduite de la mer Noire, 1772, i S. Dunna First Part o f Tur key in Europe, 1774. Anthoine z pewnością znał mapę Bellina. Obszar wokół Cher sonia jest jeszcze (¡pisany jako „pustynne równiny”, a głębokości podane są tylko na południowo-wshhodnim wybrzeżu Krymu. Mapa Dunna zupełnie pomija Cher soń. Pierwszą dokładną mapę rosyjską dróg wodnych imperium, łącznie z poro hami na Dnieprze, opublikowano w 1801 roku. 36 J. D. Barbié de Bocage, Recueil de cartes géographiques, plans, vues et médailles de l ’ancienne Grèce, relatifs au voyage du jeune Anacharsis, précédé d ’une analyse critique des cartes, Paris 1817. 37 R. C. Anderson, op. cit., s. 319. 38 Ibid., s. 327. 39 S. M ontefiore, Prince o f Princes: The life o f Potemkin, New York 2001, s. 414. 40 J. P. Jones, Life o f Rear-Admiral John Paul Jones, Philadelphia 1846, s. 274-275. 41 Cytat za S. E. Morison, John Paul Jones: A Sailor’s Biography, Annapolis 1989, ' s. 454. 42 Podobno Potiomkin zorganizował wśród przyjaciół głosowanie nad lokalizacją przyszłej stolicy Krymu. D o wyboru był Ak-M eczet i Bachczysaraj, a głosami były płatki róży. Zob. W. Coxe, op. cit., t. 6, s .(766. 43 P. Herlihy, Odessa: A Histoiy, 1794-1914, Cambridge, M A 1986, s. 37-44. 44 W. Symonds, Extracts from Journal in the Black Sea in 1841, London 1841, s. 19. 45 P. Herlihy, op. cit., s. 120-121. 4fl Zob. P. S. Pallas, op. cit. Szkodniki żyjące w morzu były przyczyną problemów floty przez kilkadziesiąt lat. Sprawę rozwiązało dopiero pokrywanie miedzią ka dłubów statków. 47 Barwny opis podróżowania „pocztą” przez czarnomorski step można znaleźć [w]: L. Oliphant, The Russian Shores o f the Black Sea in the Autumn o f 1852, London 1970, s. 104-109,118-120. 48 G. M. Jones, Travels in Norway, Sweden, Finland, Russia, and Turkey; Also on the Coasts o f the Sea o f A zov and o f the Black Sea, t. 2, London 1827, s. 142. Morze Azowskie było bardzo płytkie i dlatego Taganrog nie mógł zostać dużym portem. Kapitanowie statków mających powyżej 3,5 metra zanurzenia płynęli z duszą na ramieniu, bojąc się, że ugrzęzną. Przy wietrze z północnego wschodu głębokość mogła się jeszcze zmniejszyć, tak że w niektórych miejscach wynosiła niecały metr. 49 J. Baron de Reuilly, Travels in the Crimea, and Along the Shores o f the Black Sea, Performed During the Year 1803, [w:] A Collection o f Modern and Contemporary Voyages and Travels, t. 5, London 1807, s. 26. 50 G. M. Jones, op.{cit., vol. 2, s. 219, 223.
51 52 53 54 55
Ibid., s. 295-300. I G. D ioque, op. cit., s. 185. W. Coxe, op. cit., t. 6, s. 889. G. M. Jones, op. cit., vol. 2, s. 311. Zob. W. Sunderland, Pe'asants on the Move: State Peasant Resettlement in Imperial Russia, 1805-1830s, „Russian Review”, t. 52, nr 4 (październik 1993), s. 472-485. s6 L. Oliphant, op. cit., s. 94, zob. też A. de Dem idoff, Travels in Southern Russia, and the Crimea; Through Hungary, Wallachia, and Moldavia, During the Year 1837, 1 .1, London 1853, s. 350-351 i X. Hommaire de Hell, Travelsfn the Steppes o f the Caspian Sea, the Crimea, the Caucasus, etc., London 1847, si.76-81. 57 P. Herlihy, op. cit., s. 34. 58 M. L. Harvey, The Development o f Russian Commerce on the Bliick Sea and Its Signi ficance, nieopubl. praca doktorska, Berkeley 1938, s. 100-101,110,124-126. Import był za to znacznie mniejszy w porównaniu z importem bałtyckim i lądowym. 59 J. Baron de Reuilly, op. cit., s. 72; W. Symonds, op. cit., s.j 13-14; E. Spencer, Travels in Circassia, Krim-Tartaiy, etc., t. 1, London 1839, s. 222. 60 A nalizę różnic m iędzy zarazami pojawiającymi się w historii ludzkości zob. S. K. Cohn, Jr., The Black Death: E nd o f a Paradigm, „American Historical R e view”, 1.107, nr 3 (czerwiec 2002), albo w Internecie: www.historycoopcralive.org/ journals/ahr/107.3/aho302000703.html (27 maja 2003). 61 Zob. D. Panzac, Quarantaines et lazarets: L ’Europe et la paste d ’Orient (XVIFXX* siłcles), Aix-en-Provence 1986. ' r 92 Howarda pochowano niedaleko Chersonia, ale pomnik ku jego czci znajduje się w katedrze Św. Pawła w Londynie. Podobno książę Richelieu w czasie wybuchu zarazy w Odessie rozkazał Żydom opuścić miasto. A. Siade, Records o f Travels in Ihrkey, Greece, etc., ancl o f a Cause in the Black Sea, with the Capitan Pasha, in the Years 1829, 1830, artfl 1831, Philadelphia 1 8 3 3 ,1 .1, s. 25?j. 63 Opis ten jest oparty na: C. A. Fischer, Travels to Hyeres, in 'the South o f France, Performed in the Spring o f 1806, London 1806 [w: j A Collection o f Modern and Contemporaiy Voyages and Travels, t. 5, London 1807, s. 68- 76. 64 E. Spencer, Travels in Western Caucasus, t. 2, London 1838, s^ 197. Opis procedu ry obowiązującej na granicy rosyjsko-perskiej na południowym Kaukazie zob. G. P. Cameron, Personal Adventures and Excursions in Georgia, Circassia, and Rus sia, London 1845, t. 1, s. 4-8. 65 A . de Dem idoff, op. cit., 1 .1, s. 279-280. 66 A. Slade, op. cit., t. 1, s. 252. 67 Relacja z odeskiego lazaretu z 1841 roku, zob. W. Symonds, op. c it, s. 15-16. 68 Conte Terristori, A Geographical, Statistical, and Commercial Account o f the Rus sian Ports o f the Black Sea, the Sea ofAsoph, and the Danube, London 1837, s. 2 2 23, i J. Baron de Reuilly, op. cit., t. 5, s. 83. 69 L. Oliphant, op. cit., s. 230. 70 E. Spencer, op. cit., t. 2, s. 197. 71 D. Panzac, La peste dans ¡’Empire ottoman, 1700-1850, Louvain 1985, s. 507. 72 Zob. G. P. Cameron, op. cit., t. 2, s. 47, na temat Charkowa.
J
73 A. Slade, op. cit., 1 .1, s. 251. Mapa Gonzaleza zawiera jedenaście pięknych przed stawień latarni morskich: T. Gonzalez, Carta particular de la costa setentrional del M ar Negro, comprehendida entre la embocadura del Rio Dniester al O. y Kerson al E. Madrid 1821. 74 J. H. Skene, The Frontier Lands o f the Christian and the Ttlrk; Comprising Travels in the Regions o f the Lower Danube in 1850 and 1851, London 1853, t. 1, s. 276. 75 A. de Dem idoff, op. cit., t. 2, s. 16. 76 Chart o f the Black Sea and Surrounding Countries, Shewing the Telegraphic Lines N ow Actually in Existence and Working and Those Contemplated (20 lutego 1856), PRO FO 925/3556. 77 A. Slade, op. cit., t. 1, s. 247. 78 Szlak kaukaski faktycznie biegł z Lipska do Tebryzu, przez O dessę i Tyflis. W la tach dwudziestych i trzydziestych X IX wieku był w większości kontrolowany przez kupców ormiańskich. X. Flommaire de Heli, op. cit., s. 17. 79 Trebizond and the Persian Transit Route, PRO FO/195/2474, fol. 2. 80 Sir Robert Gordon do Branta (5 sierpnia 1830), James Brant Papers, British Li brary, Add. 42512, fol. l-2 v . 81 J. Brant, Report on the Trade at Trebizond (15 lutego 1832), PRO FO 195/101. 82 Report on the Trade o f Trebizond for the Year 1835 (31 grudnia 1835), PRO FO 195/101. 83 Trebizond and the Persian Route, PRO FO/195/2474, fol. 2. 84 Report on the Trade o f Trebizond fo r the Year 1835 (31 grudnia 1835), PR O FO 195/101. 85 John M cNeill do Jamesa Branta (1 listopada 1837), James Brant Papers, British Library, Add. 42512, ff. 47-48. 86 R. C. Anderson, op. cit., s. 580. , 87 E. Spencer, Turkey, Russia, the Black Sea, and Circassia, London 1854, s. 233. 88 L. Tołstoj, Sewastopol w sierpniu 1855 roku, [w:] idem, Opowiadania sewasiopolskie i inne, przeł. T. Łopalewski, Warszawa 1954, s. 289.
Rozdział szósty 1 M. TWain, Prostaczkowie za granicą, tłum. A. Keyha, Katowice 1992, s. 204. 2 A. Slade, Records o f Travels in Turkey, Greece, etc., and o f a Cruise in the Black Sea, with the Capitan Pasha, in the Years 1829, 1830, and 1831, Philadelphia 1833, t. 2, s. 155. 3 H. C. Barkley, A Ride Through Asia M inor and Armenia: Giving a Sketch o f the Characters, Manners, and Customs o f Both the Mussulman and Christian Inhabi tants, London 1891, s. 146. Barkley opisuje głównie Ormian. 4 E. Durham, High Albania, London 2000, s. 1. 5 F. N. Gromow i in., Tri wieka rossijskogo flota, St. Petersburg 1 9 9 6 ,1 .1, s. 210. 6 Ibid., s. 218. 7 B. L angensiepen, A . Guleryuz, The O ttom an Steam N avy, 1828-1923, tłum. J. Cooper, Annapolis 1995, s. 3.
277
278
8 Zob. A. Slade, op. cit. Slade był brytyjskim doradcą morskim Osmanów i świad kiem konfrontacji na Morzu Czarnym w czasie wojny 1828-1829. 9 F. N. Gromow i in., op. cii., s. 242. 10 Ibid. 11 B. Langensiepen, A. Giileryüz, op. cit., s. 6. 12 Midhat Pasza dwukrotnie został później wielkim wezyrem, nim sułtan Abdiilhamid II zesłał go pod zarzutem zdrady do Arabii, gdzie został stracony. Na te mat Dobrudży za czasów panowania Midhata Paszy zob. obowiązująca biografia autorstwa syna reformatora: A. H. Midhat, The Life o f M idhat Pasha, New York 1973, oraz G. Pletniów, M idkcat Pasza i uprawlenieto na Dunawskija wilajet, Weliko lyrnow o 1944. 13 M. L. Harvey, The Developm ent o f Russian Commerce on the Black Sea and Its Significance, Berkeley 1938, s. 130. 14 Ib id , s. 158, 163,171. 15 K. Baedeker, Russia, with Teheran, Port Arthur, and Peking, London 1914, s. XVIII. 16 N. N. Reichelt, Po Czornomu morju, St. Petersburg 1891, s. 230-231. 17 M. L. Harvey, op. cit., s. 104. 18 Ibid., s. 147. 19 Ibid., s. 181. 20 W. E. Curtis, A round the Black Sea: A sia Minor, Armenia, Caucasus, Circassia, Daghestan, the Crimea, Roumania, New York 1911, s. 57. 21 A Hand-Book fo r Travellers in the Ionian Islands, Greece, Turkey, Asia Minor, and Constantinople, Including a Description o f Malta; With Maxims and Hints fo r Tra vellers in the East, London 1840; A H andbook for Travellers in Tiirkey, London 1854. 22 K. Baedeker, op. cit., s. XVI, 445. ( 23 T. Forester, The Danube and the Black Sea; M emoir on their Junction by Railway Between Tchernavoda and a Free Port at Kustendjie, London 1857, s. 210-211. 24 M. Twain, op. cit., s. 207. 25 R. A. Arnold, From the Levant, the Black Sea, and the Danube, t. 2, London 1868, s. 193-194. 26 W. Sidorow, Okolnoj dorogoj: Putiewyja zam ietki i wpieczatlenija, St. Petersburg, 1891, s. 259. 27 N. Biegiczewa, Ot Odessy do jerusalima: Putiewyje pism a, St. Petersburg, 1898, s. 10. 28 W. Sidorow, op. cit., s. 79. 29 N. N. Reichelt, op. cit., s. 59. 30 H. C. Barkley, Between the Danube and the Black Sea, or Five Years inBulgaria, London 1876, s. 263. 31 Ib id , s. 228-229. 32 M. Pinson, Ottoman Colonization o f the Circassians in Rumili After the Crimean War, „Etudes Balkaniques”, t. 8, nr 3 (1972), s. 76. 33 A. W. Fisher, Emigration o f Muslims Jrom the Russian Empire in theYears after the Crimean War, „Jahrbücher für Geschichte Osteuropas”, t. 35, nr 3 (1987), s. 356. i
34 J. McCarthy, Death and Exile: The Ethnic Cleansing o f Ottoman Muslims, 1821-1922, Princeton 1995, s. 339. 35 M. Levene, Creating a Modern „Zone o f G enocide”: The Impact o f Nation- and State-Formation on Eastern Anatolia, 1878-1923”, „Holocaust and Genocide Stu dies”, t. 12, nr 3’(zima 1998), s. 396; R. G. Suny, Looking Toward Ararat: A rm e nia in Modern H/sloty, Bloomington 1993, s. 99. 36 K. Komatsu, Fińancial problems o f the Navy During the Reign ofA bdiilham id II, „Oriente M oderno”, t. 20, nr 1 (2001), s. 218. 37 Trebizoiul: Extrapts from an Inteiview with Comm. G. Gorrini, Late Italian Con sul-General at Ąebizond, [w:] A. J. Toynbee (red.), The Treatment o f Armenians in the Ottoman Ęmpire, 1915-1916, London 1916, s. 291-292. 38 Formalnie rzeczj biorąc, traktat sankcjonował jedynie odrębną konwencję zawar tą pomiędzy Tuijcją i Grecją w styczniu tego roku. 39 Cytat za: S. P. Ladas, The Exchange o f Minorities: Bulgaria, Greece and Turkey, New York 1932|s. 341. 40 Cytat za: N. Bîrdeanu, D. Nicolaescu, Contribuai la istoria marinei romane, t. 1, Bucure§ti 1 979,s. 164. 41 S. M. Solov’ev, Histoiy o f Russia, Gulf Breeze 1976-2002, t. 3, s. 164. 42 W. P. Wradij, Niegty Batumskoj oblasti, Batumi 1914. Zob. też A. Blakely, Russia and the Negro: Êlacks in Russian Ilistoiy and Thought, Washington 1986, rozdz. 1. 43 N. Iorga, Poporhl romcmesc §i marea, „Revista istoricfi Dâri de samâ, documente §i notice”, t. 24,j;nr 4 -6 (kwiecień-czerwiec 1938), s. 100. 44 M. Hruszewskyj, N a porozi Novoji Ukrajiny, Kyiv 1991, s. 16. 45 Część tego podrozdziału opiera się na: A. Tolnay, From the Water System to the Ecosystem: The Black Sea in the Development o f Oceanography, niepublikowany rękopis, Georgetown University 2002. 4(1 Na temat Marsi'glego zob. M. D eacon, Scientists and the Sea, 1650-1900, Ashgate 1997, s. 148-149. 47 P. S. Pallas, op. cit.-, A. von Haxthausen, Transcaucasia: Sketches o f the Nations and Races Between the Black Sea and the Caspian, London 1854. 48 Je. Manganari, Atlas Cziernago morja, Nikołajew 1841. Egzemplarz znajdujący się w Bibliotece Kongresu należał do cara Mikołaja II. 49 N. Bîrdeanu, D. Nicolaescu, op. cit., s. 228. 50 G. Antipa, Marea neagra, Bucure§ti 1941, t. 1, s. 16—17. 51 Ch. W. H ostler, Turkism and the Soviets, London 1957, s. 157-158. Zob. też E. Copeaux, Le mouvement ‘p rom éthéen’, „Cahiers cfétudes sur la Méditerranée orientale et le monde turco-iranien”, nr 16 (lipiec-grudzień 1993), s. 9-45. 52 Na temat działalności ruchu w Turcji, zob. L. Bezanis, Soviet Muslim Emigrés in the Republic o f Turkey, „Central Asian Survey”, t. 13, nr 1 (1994), s. 59-180. 53 Artykuł redakcyjny, Prométhée, t. 1, nr 1 (listopad 1926), s. 1-2. 54 T. Schiitzel, Polish Group ‘Prometheus’ in London,, rękopis z 19 marca 1951 roku, Archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce, New York, .Dokumenty Apolinarego Kiełczyńskiego, II/2/A-B, Teka 1/2, teczka „Materiały Bałkańskie”, .s. 2.
i
55 La Mer Noire, „Prom ethee”, nr 24 (listopad 1928), s. 1-3. 56 D . Boug, L a Mer Noire, „Prom ethee”, nr 73 (grudzień 1932), ¡s. 22. 5? Kom munikat Promietiejskoj Ligi Atlanticzeskoj Chartii, marzec 1949, Archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce, New York, Dokumenty Jerzego Ponikiewskego, Sz.D/4, T .l, teczka „Prom eteusz”, s. 3-6. i 58 List od Edmunda Charaszkiewicza do A lego Akisha, 4 listopada 1969, Archi wum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce, N ew York, Dpkumenty Edmun da Charaszkiewicza, II/3/D, T. 1, teczka „Sprawy ogólnoprometcjskie”, s. 65. 59 Historia „Strumy” opisana jest [w:] D . Frantz, C. Collins, Ifeath on the Black Sea: The Untold Story o f the Struma and World War IPs Holocaust at Sea, New York 2003. 60 N. M. Naimark, Fires o f Hatred: Ethnic Cleansing in Twentieth-Century Europe, Cambridge, M A 2001, s.i 101-104. h 61 Na temat strategii na Mcirzu Czarnym w czasie zimnej wojny zfob: I-I. N. Howard, Turkey, the Straits, and U.S. Policy, Baltimore 1974. ;i 62 Yu. Zaitsev i V. Mamaev, Marine Biological Diversity in the Blfick Sea: A Study o f Change and Decline, N ew York 1997, s. 15. 63 Bleak Story o f the Black Sea Highlighted in Global Assessm ent o f World’s Waters, U nited Nations Environment Programme Press R elease, 12 października 2001. 64 L. D. M ee, Protecting the Black Sea Environment: A Challenge fo r Co-operation and Sustainable D evelopm ent in Europe, Centre for European Policy Studies (Brussels) and International Centre for Black Sea Studies (Athens), 2002, s. 4. Od roku 1993 do 1998 M ee była koordynatorem Programu Środowiska Morza Czarnego w Stambule.
Rozdział siódmy 1 A. J. Toynbee, The East After Lausanne, „Foreign Affairs”, t. 2, nr 1 (wrzesień 1923), s. 86. Powyższe dane są niepełne i tylko przybliżają ogólny trend. Dziękuję Adamowi Tolnayowi za ich zebranie. 3 A. J. Toynbee, The Western Question in Greece and Turkey, New York 1970, s. 328. 1 L. DiCarlo, Migration and Identity A m ong Black Sea Turlcs, Praca doktorska obro niona na Brown University, 2001, s. 23.
Bibliografia
D zieło mówiące o historii, społeczeństwie i polityce świata czarnomorskiego z ko nieczności przekracza różne granice: pomiędzy dziedzinami wiedzy (historią i na ukami społecznymi) oraz pomiędzy regionami (Europą Środkową i W schodnią, im perium rosyjskim i byłym Związkiem Sowieckim oraz imperium osmańskim i U n cją). Celem tego rozdziału jest zaprezentowanie czytelnikowi ogólnego przeglądu literatury, z której korzystałem, i dostarczenie pewnych wskazówek każdemu, kto chciałby bardziej dogłębnie poznać świat Morza Czarnego. W ięcej szczegółowych odsyłaczy, między innymi do prac w innych językach niż angielski, znajduje się w przy pisach do poszczególnych rozdziałów.
Opracowania o charakterze ogólnym Każda książka na temat mórz, granic i regionów pozostaje w cieniu dwóch gi gantów, Owena Lattimore’a i Fernanda Braudcla. Inner Asian Frontiers o f China Lattimore’a (New York 1951) oraz Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epo ce Filipa II Braudela są pracami fundamentalnymi. Istotne studium kontynuujące tradycje Lattimore’a to książka Williama M cNeilla na temat Europy Południowo-Wschodniej w przededniu nowoczesności, Europe’s Steppe Frontier, 1500-1800, Chi cago 1964. O znaczeniu regionów traktuje podręcznik Oskara Haleckiego The L i mits and Divisions o f European History (London 1950). D o tej pory nie napisano nic bardziej wnikliwego. Dwie .świetne prace na temat zm iennego charakteru nazw re gionalnych w Europie to: Inventing Eastern Europe Larry’ego Wolffa (Stanford 1996) i Imagining the Balkans Marii Todorovej (Oxford 1997). Historia mórz, mimo że nie ma jeszcze swojej nazwy jako dyscyplina naukowa (historia pelagiczna? bentologia?), jest obecnie niezwykle popularna. Martin Lewis i Karen E. Wigen pieiwsi zwrócili baczniejszą uwagę na tę tematykę w The Myth o f Continents (Berkeley 1997). Wartościowe prace traktujące przede wszystkim o m o rzach to: na temat Morza Śródziemnego - Peregrine Horden i Nicholas Purcell, The Corrupting Sea (Oxford 2000); na temat Oceanu Indyjskiego - klasyczne dzieło K. N. Chaudhuriego Trade and Civilisation in the Indian Ocean (Cambridge 1985) oraz, wspaniale napisane przez Richarda Halla, Empires o f the M onsoon (London 1996); o Pacyfiku traktuje obszerne, trzytomowe dzieło O. H. K. Spate’a, The Pacific
281
Since Magellan (M inneapolis 1979,1983,1988) oraz ciekawe, ale czasami pełne sza lonych koncepcji, L et the Sea Make a Noise Waltera A. M cDougallii (New York 1993); wreszcie o Atlantyku mówi piękne Facing the Ocean Barry’ego Cunliffe’a (Oxford 2001). Z książek dotyczących Morza Czarnego najbardziej inspirowały mnie dwie, La Mer Noire: Des origines à la conquête ottomane Gheorghe’a Ioana Bratianu (Mona chium 1969) i Black Sea Neila Aschersona (London 1995). Pierwsza z nich to funda mentalna praca histoiyczna wybitnego historyka rumuńskiego. N ie zdołał on napisać planowanego drugiego tomu, ponieważ zmarł w komunistycznym więzieniu. Druga to esej, po części podróżniczy, po części histoiyczny - pięknie napisane rozważania na temat wielorakich znaczeń cywilizacji i barbarzyństwa. Starsza synteza, bez skrupu łów korzystająca z innych publikowanych prac, to: Henry A. S. Dearborn, A Memoir o f the Commerce and Navigation o f the Black Sea, and the Trade and Maritime Geogra phy o f Turkey and Egypt (Boston 1819). Dwutomowe dzieło The Byzantine Monuments and Topography o f the Pontos Anthony’ego Biyera i Davida Winfielda jest świetną analizą geografii, archeologii, architektury i historii południowo-wschodniego wybrze ża. Nikt nie napisze niczego lepszego, chociażby z tego powodu, że niektóre z miast opisanych przez autora zostały zniszczone przez urbanistów i projektantów autostrad. Przeszłość ziem i ludów świata Morza Czarnego opisywano według zasad kilku całkowicie odmiennych szkół historycznych. Rozległy esej Marka Mazowera The Balkans: A Short History (New York 2000) to najlepsze dwieście stron traktujących 0 historii regionu. Najlepsze zaś tysiąc stron to: The Balkans Since 1453, L. S. Stavrianosa (New York 2000). W iększość ukraińskich książek historycznych cechuje bezkrytyczny nacjonalizm, ale dla równowagi warto przeczytać Ukraine: A History Oresta Subtelnego, wyd. 2 (Toronto 1994), a następnie The Ukrainians Andrew Wil sona (New Haven 2000) [wyd. poi.: A. Wilson, Ukraińcy, tłum. M. Urbański, „Fak ty”, Warszawa 2002]. Prac na temat Rosji, stepu i morza jest po prostu zbyt dużo, ale warto zacząć od dwóch ważnych książek: Russia’s Steppe Frontier Michaela Khodarkowsky’ego (Bloom ington 2002), tytułu nawiązującego do pracy McNeilla (po wyżej) i Taming the Wild Field Williarda Sunderlanda (Ithaca 2004). Niestety, w porównaniu z liczbą tekstów traktujących o Rosji czy Bałkanach cią gle zbyt m ało jest opracowań na temat Kaukazu. Polecam pracę Yo’av Karny’ego Highlanders (New York 2000), przenikliwą, dziennikarską relację na temat regionu 1jego dziejów. Dobrym punktem wyjścia do poważniejszych opracowań jest starsza Caucasian Battlefields (Cambridge 1953) W. E. D. Allena i Paula Muratoffa. Wyso ki poziom wśród książek na temat imperium osmańskiego i współczesnej Turcji wy znaczają prace takich autorów, jak Halil înalcik, Suraiya Faroqhi, Bernard Lewis i Stanford Shaw. Bardzo użyteczną syntezą jest Turkey: A Modern History, Erika J. Ziichera, wyd. poprawione (New York 1998). Podstawowe opracowania na temat Bułgarii i Rumunii to: Richard Cram pton,/l Concise History o f Bulgaria (Cambridge 1997) i dwutomowa praca: Keitha Hitchinsa: The Romanians: 1774-1866 (Oxford 1996) oraz Rumania: 1866-1947 (Oxford 1994). Najlepszymi opracowaniami na témat ludów zamieszkujących basen czarnomor ski są książki z serii Studies o f Nationalities, publikowane przez Hoover Institution
Press na Uniwersytecie Stanforda: Ronald Grigor Suny, The Making o f the Geor gian Nation (1988) oraz - tegoż o Ormianach - Looking Toward Ararat (1993); Alan Fisher, The Crimean Tatars (1978); i moja książka The M oldovans (2000). D w ie inne serie, jedna publikowana przez wydawnictwo Macmillan-Palgrave, a druga przez Curzon Press, omawiają dzieje Abchazów, Czerkiesów, Łazów i innych. Oprócz tych podstawowych opracowań korzystałem ze źródeł, przede wszyst kim z relacji podróżników od starożytności do czasów obecnych, a także z rozległej literatury uzupełniającej w specjalistycznych dziedzinach. Niektóre z najważniej szych pozycji przedstawiam poniżej.
Archiwa Pisanie historii Morza Czarnego opartej na źródłach archiwalnych wypełniłoby życie zawodowe kilku osób, ponieważ wymagałoby szczegółowej kwerendy zbiorów w wielu krajach i znajomości różnych języków, z których kilka jest obecnie bardzo mało znanych. Przedstawiam tylko wybrane źródła. W zbiorach Archiwum Instytutu Hoovera na Uniwersytecie Stanforda znajdują się dokumenty American R elief Administration. Jest to niezwykle cenna kolekcja zawierająca dokumenty związane z pomocą humanitarną organizowaną dla połu dniowej Rosji w trakc|e pierwszej wojny światowej i po niej. Korzystałem również z kolekcji S. N. Paleolpgue Papers, gdzie znalazłem informacje dotyczące ewakua cji Rosjan na Bałkanyjw czasie wojny, a także z prywatnych dokumentów Michaiła N. Girsa (rosyjskiego ministra w Konstantynopolu) oraz Franka A . Goldera (człon ka American R elief Administration). Protokoły Amerykąńskiej Misji Wojskowej z Armenii 1919 roku ¿brązują bezmiar ludzkiego cierpienia we wschodniej A nato lii po zakończeniu wqjny. Bezcenną kroniką Fotograficzną znajdującą się w Bibliotece Kongresu jest zbiór fotografii z wojny krymskiej Rogera Fentona (obecnie dostępny również w Interne cie). W czytelni geograficznej i zbiorach map znajduje się również szereg użytecz nych map historycznyth Morza Czarnego, między innymi niezwykle ważny atlas Jegora Manganariego zj(1841 roku. W archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku badałem papiery Edmunda CharaszkieWicza, Jerzego Ponikiewskiego i Apolinarego Kiełczyńskiego. Tfe osobiste dokumenty, a także czasopismo „Prom ethee” (wydawane w latach dwu dziestych i trzydziestych w Paryżu) stanowią podstawowe źródło do historii ruchu prometejskiego. i Public Record Office w Londynie zawiera cenne dane na temat handlu na M o rzu Czarnym w X IX \Ueku w formie rocznych raportów konsulatów brytyjskich roz lokowanych na wybrzeżu. Wszystko znajduje się w aktach Ministerstwa Spraw Za granicznych. Teczki Biura Marynarki Wojennej i Wojny są mniej zasobne, ale rów nież zawierają istotne dokumenty, zwłaszcza z czasów drugiej wojny światowej. Pierwszy brytyjskj konsul w Trabzonie, James Brant, był gorliwym obserwato rem świata wokół Morza Czarnego w latach trzydziestych X IX wieku. Jego prywat-
283
ne akta znajdują się w British Library. W tej samej bibliotece przeglądałem również dokumenty Henry’ego Ellisa i A . H. Layarda, a wśród nich korespondencję związa ną z karierą Branta. W Rumunii badałem historię programu wołoskiej* kolonizacji Dobrudży. In formacje na ten temat można znaleźć między innymi w Centralnym Archiwum H i storycznym i Rumuńskim Archiwum Narodowym w Bukareszcie, w aktach Mini sterstwa Edukacji, Narodowego Biura Kolonizacji i Stowarzyszeniu Kultury Mace-. dońsko-Rumuńskiej. Niewiele z wyników tych badań znalazło się w ostatecznej wersji mojej książki, ale polecam te materiały wszystkim pracowitym doktorantom. M oż na w nich znaleźć pasjonujące relacje o odnalezieniu zaginionych rodaków i proble mach związanych z ich powrotem do ojczyzny.
Relacje podróżników i inne źródła Szczegółową bibliografię wspomnień podróżników z różnych okresów można znaleźć w czasopiśmie „Archeion Pontou”, s. 32 (1973-1974) i s. 33 (1975-1976) oraz u Biyera i Winfielda (powyżej). Podstawowe źródła starożytne są powszechnie znane: Herodot, przewodnik, któ remu nie zawsze można wierzyć na słowo; żołnierz i poszukiwacz przygód Ksenofont; dokładny geograf Strabon i wiecznie biadolący Owidiusz, jeden z pierwszych autorów widokówek z podróży. Argońautyki Apolloniosa z III w. p.n.e. są najważ niejszym źródłem do mitu o Jazonie. Borysthenikos D iona Chryzostoma to fascynu jąca, ale zniekształcona relacja na temat jednej z ważniejszych kolonii nad Morzem Czarnym w pierwszym wieku naszej ery. Periplus Arriana z drugiego wieku zawiera w iele informacji o wojskach R zym ianina południowym i wschodnim wybrzeżu. Ammianus Marcełlinus, historyk z czasów późnego cesarstwa, stosunkowo dokład nie omawia świat czarnomorski, ale jego wysoce ekscentryczna wersja wydarzeń za w iele zawdzięcza Herodotowi i Pliniuszowi Starszemu, których dzieła mają wiele defektów. Sporadyczne wzmianki na temat morza i intrygujące, choć błahe wiado mości o ludach zamieszkujących wybrzeża można znaleźć także u innych autorów starożytnych, ale większość to kompilacje wcześniejszych relacji. Epokę bizantyńską reprezentuje dwóch najważniejszych autorów. Prokopiusz, historyk z czasów panowania cesarza Justyniana, przedstawia różne poglądy na te mat pogranicznych regionów. Cesarz Konstantyn Porfirogeneta‘napisał podręcznik rządzenia państwem (De administrando imperio), którego część1dotyczy stosunków z barbarzyńcami na północnym wybrzeżu. Jeśli chodzi o późniejszy okres, można korzystać z licznych wspomnień podróżnych, dotyczących zwłaszcza genueńskich i weneckich kolonii handlowych. A ntologię niektórych z nich ¿¡pracował Manuel Kontrofl. (wyd.) Contemporari.es o f Marco Polo (New York 1989). Inne ważne rela-
284
'■ Chodzi tu o diasporę W ołochów bądź W łachów, rozsiana m.in. na obszarze Macedonii (przyp. red.). r
cje to: Josafato Barbaro i Ambrogio Contarini (Travels to Tana and Persia, London 1873), Pero Tafur (Travels and Adventures, 1435-1439, N ew York 1926), Ibn Battuta ('Travels in Asia and Africa, 1325-1354, New York 1929) oraz Ruy Gonzalez de Clavijo (Embassy to Tamerlane, 1403-1406, London 1928). Czternastowieczny przewod nik, któiy Francesco Balducci Pegolotti napisał dla włoskich'kupców handlujących na wschodzie, wydano jako: La pratica della mercatura, Allan Evans (wyd.) (Cam bridge, M A 1936). Analizę słowiańsko-rosyjskich relacji na temat świata Morza Czar nego od czasów średniowiecza i później przeprowadzili Theofanis G. Stavrou i Pe ter R. W eisensel w pracy Russian Travelers to the Christian East from TWelfth to the Twentieth Century (Columbus 1985). Wśród podróżników tureckich bezkonkurencyjny pozostaje siedemnastowiecz ny pisarz Ewlija Czelebi, któiy zdołał przeżyć katastrofę statku u wybrzeży Krymu, a także był świadkiem nieudanego ataku Turków na fortecę Azow. Fragmenty jego dzieła są dostępne po polsku w wyborze: Ewlija Czelebi, Księga podróży, tłum. Z. Abrahamowicz, A. Dubiński, St. Płaskowicka-Rymkiewicz, wstęp J. Reychman, Warszawa 1969. D o studiów nad morskimi potyczkami Tlirków i Kozaków najważ niejszym źródłem jest relacja Guillaum e’a Le Vasseur, sieur de Beauplana, dostęp na po polsku w: Eiyka Lassoty i Wilhelma Beauplaną Opisy Ukrainy, tłum. Z. Sta siowska i S. Meller, oprać. Z. Wójcik, Warszawa 1972. Od końca XVIII wieku, odkąd na morze mogły wypływać zagraniczne statki handlowe, powstało mnóstwo wspomnień z podróży, mniej łub bardziej przydat nych. Louis Philippe, hrabia Segur, który w 1787 roku towarzyszył Katarzynie Wielkiej w podróży na Krym, pozostawił zajmujący opis tego wydarzenia w M e moirs and. Recollections o f Count Segur (London, 1825-7). Najlepsza bezpośrednia relacja na temat trudności w handlu z tym regionem pod koniec XVIII wieku to dzieło A ntoine’a Ignace’a A nthoine’a de Saint-Joseph, Essai historique sur le commerce et la navigation de la Mer-Noire, wyd. 2 (Paris 1820). Inny Francuz, E. Taitbout de Marigny, który na początku X IX wieku próbował handlować z wy brzeżem Kaukazu, opisał swoje podróże w Three Voyages in the Black Sea to the Coast o f Circassia (London 1837). Najdokładniejszą charakterystykę tureckiego życia codziennego i Stambułu w X IX wieku, sporządzoną przez mieszkańca za chodniej Europy, zawiera praca Charlesa W hite’a, Three Years in Constantinople; or Domestic Manners o f the Turla in 1844 (London 1845). O flocie osmańskiej traktują wspomnienia doradcy brytyjskiego, Adolphusa Slade’a, opublikowane pod tytułem Records o f Travels in Turkey, Greece, etc., and o f a Cruise in the Black Sea, with the Capitali Pasha, in the Years 1829, 1830, and 1831 (Philadelphia 1833). J. A. Longworth był spostrzegawczym i patriotycznie nastawionym podróżnym po północnym Kaukazie. W spomnienia z wędrówki zawarł w książce A Year Am ong the Circassians (London 1840). Wybitne opisy południa imperium rosyjskiego w wiekach XVIII i XIX, to: Peter Simon Pallas, Travels Through the Southern Provinces o f the Russian Empire (Lon don 1802-1803) i A natole de Dem idoff, Travels in Southern Russia, and. the Crimea (London 1853). Jeśli chodzi o wybrzeża Anatolii i Kaukazu, ważne prace to: Wil liam Hamilton, Researches in Asia Minor, Pontus, and Armenia (London 1842) oraz
#((,.,,1,.
........
„„ip. .»1,,.,,*^^«»*'
i
i August von Haxthausen, Transcaucasia: Sketches o f the Nations and Races Between the Black Sea and the Caspian (London 1854). W połowie X IX wieku jednym z naj bardziej płodnych i wnikliwych autorów piszących na temat morza był Edmund Spen cer, chociaż jego relacje są tendencyjnie antyrosyjskie. Napisał między innymi: Tra vels in the Western Caucasus (London 1838) i Turkey, Russia, the Black Sea, and Cir cassia (London 1854). Istnieje ciekawy zbiór relacji podróżnych, zwłaszcza z Krymu, pisanych przez kobiety, jak Elizabeth, lady Craven, A Journey Through the Crimea to Constantino ple (Dublin 1789); Marie Guthrie, A Tour, Performed in the Years 1795-6, Trough the Taurida, or Crimea (London 1802) oraz Mary Ilolderness, New Russia: Journey from Riga to the Crimea, by Way o f Kiev (London 1823). I-lenry Barkley w książce Between the Danube and the Black Sea, or Five Years in Bulgaria (London (876), wspom ina lata, kiedy pracował jako inżynier przy budowie kolei na zachodnim wybrzeżu. Barkley był świadkiem ucieczki Tatarów krymskich do Bułgarii, a w iele lat później zetknął się z przesiedlonymi Tatarami, Czerkiesami i innymi muzułmańskimi uchodźcam i wegetującymi w Anatolii, co opisał w A Ride Through A sia Minor and Armenia (London 1891). Koniec tradycji wielkich, kształcących podróży oznaczał mniejszy popyt na rela cje podróżników naiwnie zafascynowanych egzotyką Wschodu. (Niestety odżył on w latach dziewięćdziesiątych X X wieku dzięki książkom Roberta Kapłana i innych.) Z e wspomnień powstałych w wieku X X warto przeczytać: Adventures in Red Russia (London 1926), Jamesa Colquhouna, brytyjskiego biznesmena, którego kopalnia miedzi padła ofiarą bolszewików, oraz Around the Black Sea (New York 1911) Wil liama Eleroya Curtisa, reportera z Chicago. Stanley Washburn, inny dziennikarz z tego samego miasta, który przepłynął morze wzdłuż i wszerz w samym środku re wolucji rosyjskiej 1905 roku, opisał to w The Cable G am e (Boston 1912). Przejmu jące wspomnienia na temat różnorodnych wpływów kulturowych na wybrzeżu pontyjskim i deportacji łat dwudziestych X X wieku pozostawiła Thea Halo w N ot Even My N am e (New York 2001).
Inne opracowania Środowisko
286
naturalne
i ekologia
Najlepszym wprowadzeniem do geografii morza jest Black Sea Pilot, wielokrot nie wydawany przez.Admiralicję Brytyjską. Teorię potopu jako genezę morza za prezentowali w popularnej formie William Ryan i Walter Pitman w N oah ’s Flood (New York 1998). Teza dotycząca dramatycznego zatopienia wybrzeży jest szeroko dyskutowana na łamach czasopism naukowych. Popierają ją Robert D. Ballard i in ni w: Father Evidence o f Abrupt Flolocene Drowning o f the Black Sea Shelf, „Marine Geology”, 170 (2000), s. 253-261. W obozie „przeciw” jest Naci Góriir i in.: Is the Abrupt Drowning o f the Black Sea Shelf at 7150 yr B P a M ythl, „Marine G eology”, 176 (2001), s. 65-73. Fantastyczne możliwości archeologii morskiej zrelacjonowali:
Robert D. Ballard i in;, w: Deepwater Archaeology o f the Black Sea: The 2000 Season at Sinop, Turkey, „American Journal o f Archeology”, 105 (2001), s. 607-623. Dobrą publikacją na temat ekologii morza jest: Yu Zaitsev, V. Mamaev, Marine Biological Diversity in the Black §ea (New York 1997). Hist o ria 700 p.n.e.-500 n.e. Region czarnomorski jako przedmiot studiów jest ubógim krewnym obszarów leżących bliżej centrum świata grecko-rzymskiego - przynajmniej dla naukowców piszących w językach Europy Zachodniej. Na szczęście obserwowane od końca lat dziewięćdziesiątych X X wieku zwiększone zainteresowanie tematyką kontaktów Greków z Morzem Czarnym zdaje się zm ieniać ten stan rąeczy. D w ie książki wyda ne przez G ochę Tsetskhladze, The Greek Colonisation o f the Black Sea Area (Stutt gart 1998) i North Pontic Archeology (Leiden 2001) prezentują ogólny zarys stanu badań na tym polu. Seria wydawnicza „Colloquia Pontica”, publikowana przez Brilla w Holandii, to najważniejsze m onografie na tem at nowej archeologii tego regionu. The Black Sea Trade Project, prowadzony przez Uniwersytet Pensylwanii i kierowany przez Fredrika I-Iieberta, stanowi główne forum dyskusyjne na temat morza postrzeganego jako wyraźna przestrzeń interakcji. Adres strony interneto wej programu: www.museum .upenn.edu/Sinop/SinopIntro.htm . Akademia Brytyj ska również podjęła inicjatywę badawczą związaną z Morzem Czarnym. Jej portal: www.biaa.ac.uk/babsi, to najlepsze miejsce do wyszukiwania specjalistów z całego świata, zwłaszcza archeologów, filologów klasycznych oraz bizantynologów, zajmu jących się Morzem Czarnym. Najlepsze ogólne wprowadzenie do zagadnienia kolonizacji greckiej to: John Boardman, The Greeks Overseas (London 1980). Jonathan Hall analizuje znaczenie „greckości” w świecie starożytnym w IJellenicily (Chicago 2002). The World o f the Scythians Renaty R olle (Berkeley 1989) jest próbą zrozumienia starożytnych ko czowników z północnego stepu. D w ie starsze prace - Ellis Minns, Scythians and Greeks (Cambridge 1913) i Mikhaila Rostovtzeffa, Iranians and Greeks in South Russia (New York 1969) - są kopalnią informacji na temat kultury materialnej lu dów pasterskich. Ich odpowiednikiem w zakresie zachodniego wybrzeża jest książ ka Vasile Parvana Getica (Bucuregti 1926). Georgia in Antiquity Davida Braunda (Oxford 1994) to wspaniała analiza dziejów wschodnich wybrzeży Morza Czarnego w czasie pierwszego tysiąclecia dynamicznej wymiany ze światem śródziemnomor skim. Z ogólnych oprhcowań na temat Rzymian i barbarzyńców za szczególnie war tościowe uważam dzięło Petera Wellsa, The Barbarians Speak (Princeton 1999). Czo łowa praca na temat nieuchwytnego M itrydatesa to B. C. McGing, The Foreign Po licy o f Miihridates VI [lupator, King ofP on tu s (Leiden 1986). W iększość m oichjwiadomości na tem at technicznych aspektów starożytnej że glugi morskiej pochodzi z dwóch prac: Lionel Casson, Ships and Seamanship in the Ancient World, wyd. jiopr. (Baltim ore 1995) i Jam iego Mortona The Role o f the Phy sical Environment in yjncient Greek Seafaring (Leiden 2001). Ta ostatnia skrywa pod
I
•
287
skromnym tytułem błyskotliwy esej zakrojony na szeroką skalę. Punktem wyjścia w studiach na temat Gotów i Chazarów są nadal dzieła klasyczne: A. A. Vasiliev, The Goths in the Crimea (Cambridge, M A 1936) i D. M. Dunlop, The History o f the Jewish Khazars (New York 1967). Ukazało się kilka nowych, pięknie ilustrowanych prac na temat sztuki Scytów i Sarmatów, wydanych w charakterze katalogów wy staw między innymi: Joan Aruz i in., The Golden Deer o f Eurasia (New York - New Haven 2000).
(
i 500-1500 ' Najpopularniejsze, chociaż niekiedy nieobiektywne, opracowanie ogólne na te mat Bizantyńczyków to: John Julius Norwich, A Short History o f Byzantium (New York 1997). Jego bardziej bezstronnym odpowiednikiem jest: Warren Treadgold, A H isto/y o f the Byzantine State and Society (Stanford 1997). Najważniejsza, w ielo tomowa analiza bizantyńskiej gospodarki, łącznie z zagadnieniem handlu na Morzu Czarnym, to: The Econom ic History o f Byzantium: From the Seventh Through the Fifteenth Century (Washington 2002), pod redakcją Angeliki Laiou. Klasyczna historia polityczna cesarstwa Trebizondy to: William Miller, Trebizond: The Last Greek Empire o f the Byzantine Era, 1204-1461, wyd. nowe (Chicago 1969). Czołowym historykiem specjalizującym się dziś w Trebizondzie i wschodniej części morza jest Anthony Bryer. W iele jego artykułów zebrano w kilku tomach reprin tów. Podstawowa praca o koloniach genueńskich to: M ichel Bąlard, La Romanie génoise (XIF-début du X V e siècle) (R om e 1978). Ma ona rzadką zaletę, ponieważ jest niezwykle szczegółowa, a zarazem przejrzyście napisana. O flocie bizantyńskiej pisze bezkonkurencyjna H élène Ahrweiler, Byzance et la mer (Paris 1996). Klasycz ny już tekst na temat okresu przejściowego pomiędzy władztwem Bizancjum a TUrcji osmańskiej to: Speros Vryonis mł.j The Decline o f Medieval Hellenism in Asia Minor and the Process o f Islamization from the Eleventh Through fhe Fifteenth Century (Berkeley 1971). Jak dotąd, nie ukazała się jeszcze wyczerpująca historia świata Morza Czarnego w epoce bizantyńskiej. |
)■
288
1500-1700 j Świat czarnomorski w epoce imperium osmańskiego również czeka na swojego historyka. Głównym kandydatem jest tu bez wątpienia Victor Ostapchuk. Obszerny artykuł jego autorstwa na temat dziejów morza w X V II wieku (opublikowany w cza sopiśm ie „Oriente M oderno”, 20, nr 1 [2001]) zapowiada większą pracę. D w ie kon trowersyjne książki, które obalają starsze koncepcje na temat pochodzenia Uirków osmańskich (i stanowią niezłe uzupełnienie dzieła Vryonisa), to Rudi Paul Lindner, N om ads and Ottomans in Medieval Anatolia (Bloom ington 1983) i Cemal Kafadar, Between TWo Worlds (Berkeley 1995). N a temat Turków osmańskich i ich związków z morzem zob.j Palmira Brummett, Ottoman Sea Power and Levantine Diplomacy in the Age o f Dischvety (Albany 1994). Analizę roli morza w gospodarce osmańskiej można znaleźć w dziele opracowanym przez Halila inalcika i Donalda Quataerta A n Econom ic and Social Histoiy o f the Ottoman Empire (Cambridge 1994). Wnikliwe analizy problemu niewolnictwa na
ziemiach imperium osmańskiego przeprowadzili: Ehud R. Toledano w swojej pracy The Ottoman Slave Trade and Its Suppression, 1840-1890 (Princeton 1982) i Y. Hakan Erdem w Slavery in the Ottomcm Empire and Its Demise, 1800-1909 (New York 1996). 1700-1860 Na mój sposób myślenia o związku Rosji ze stepem wielki wpływ m ieli wymie nieni powyżej Khodarkovsky, Sunderland i M cNeill. Najlepszym opracowaniem hi storii floty wojennej jest stara, ale wciąż aktualna książka R. C, Andersona, Naval Wars in the Levant, 1559-1853 (Liverpool 1952). Podstawowa praca na temat floty azowskiej Piotra Wielkiego to: Edward J. Phillips, The Founding o f Russia’s Navy (Westport, CT 1995). Pożytecznym przewodnikiem po świecie dyplomacji pozosta je The Eastern Question, 1774-1923 (London 1966) M. S. Andersona. Ważnym opra cowaniem porównującym imperialne systemy Rosji i Turcji osmańskiej jest Empire Dom inica Lievena (New Haven 2001). Najlepszym wprowadzeniem do przygód Katarzyny na południu są: poczytna Russia in the Age o f Catherine the Great Isabel de Madariaga (New Haven 2001) i biografia Potiomkina, pióra Sebaga M ontefiore, Prince o f Princes (New York 2001). Podstawowy tekst na temat Kałmuków to Where Two Worlds Met Michaela Khodarkowsky’ego (Ithaca 1992). Odessa: A Histoiy, 1794-1914 Patricii Herlihy (Cambridge, M A 1986) to dzieje miasta i portu. Niestety, nie ma niczego porównywalnej wartości na temat innych ważniejszych portów, na przykład Trabzonu czy Konstanćy. Podstawowym opraco waniem dotyczącym rozwoju miast południowej Rosji jest praca doktorska sprzed lat: M ose Lofley Harvey, The Development o f Russian Commerce on the Black Sea and Its Significance (University o f California, Berkeley 1938). Dla osób znających rosyjski użyteczną historią opisową rosyjskiej floty będzie trzytomowe dzieło Tri wieka rossiiskogo flota (St Petersburg 1996) w opracowaniu E N. Gromowa i innych, cho ciaż ma ono typowe wady wielu historii wojskowości. Od 1860 do dziś Bardzo wygodne wprowadzenie do historii floty Turcji osmańskiej dają Bernd Langensiepen i Ahm et Giileryiiz, The Ottoman Steam Navy, 1828-1923 (Annapolis 1995). Dobrym opracowaniem ogólnym na rzadko podejmowany przez uczonych temat przesiedleń muzułmanów z Kaukazu na Bałkany jest Death and Exile Justina McCarthy’ego (Princeton 1995). Norman Naimark w swoim dziele Fires o f Hatred (Cambridge, M A 2001) bada dzieje czystek etnicznych w X X wieku. Pracę Am eri can R elief Administration opisał Bertrand Patenaude w The Big Show in Bololand (Stanford 2002). Istnieje bardzo dużo niedobrych opracowań na temat rzezi Ormian i wymiany ludności między Grecją a Ibrcją. Wyjątek stanowią dwie świetne prace: klasyczna już książka Stephena Ladasa, The Exchange o f Minorities (New York 1932), oraz zbiór artykułów R enée Hirschona, Crossing the Aegean (New York 2003). N a moją opinię co do intelektualnego zawłaszczenia morza miała wpływ książka Victora A. Shnirelmana, Who Gets the Past? (Washington 1996). Historia zatonięcia „Stru-
my” została barwnie i szczegółowo opisana w pracy Douglasa Frantza i Catherine Collins, Death on the Black Sea (New York 2003). Począwszy od lat dziewięćdziesiątych X X wieku, zaczęto dużo mówić o między państwowej współpracy dotyczącej morza, a co za tym idzie, ukazało się mnóstwo raportów i analiz na ten temat. N iew iele z nich jest jednak wartych polecenia. Naj lepszym opracowaniem na temat polityki międzynarodowej regionu są dwa zbiory artykułów: Ib n ę Aybak (wyd.), Politics o f the Black Sea (London 2001) oraz Renata Dwan i Ołeksandr Pavliuk (wyd.), Building Security in the New States o f Eurasia (Armonk, N Y 2000). Literatura na temat każdego z państw szeroko rozumianego regionu Morza Czar nego traktowanego indywidualnie jest zwykle lepsza niż prace zajmujące się całym regionem, co dowodzi, jak bardzo idea państwa narodowego wpływa na poglądy autorów. Najlepszy punkt wyjścia do badań nad Ukrainą to: Andrew Wilson, Ukra inian Nationalism in the 1990s (New Haven 1997). Jest w iele dzieł na temat Rosji, ale mało o jej polityce zagranicznej wobec tego regionu. Najlepszą pracą analitycz ną dotyczącą Kaukazu jest: Svante Cornell, Small Nations and Great Powers (Lon don 2001). Historia Tiircji jest przedmiotem wielu opracowań. Jeden z lepszych tek stów popularnych to Turkey Unveiled N icole i Plugha Pope’ow (New York 2000). Na temat tureckiej polityki zagranicznej zob.: Philip Robbins, Suits and Uniforms (Lon don 2003). Niestety, nie ma aktualnych opracowań ogólnych traktujących o polity ce i społeczeństwie Bułgarii czy Rumunii, które można by polecić bez zastrzeżeń. Stalinism fo r A ll Seasons Vladimira Tismaneanu (Berkeley 2003) to najnowsza książ ka na temat czasów komunistycznych w Rumunii i ich skutków. D ziedziną, w której powstają naprawdę fascynujące prace, jest antropologia. Ist nieje już cała bogata literatura dotycząca stosunków społecznych na południowym wybrzeżu. Są to wyniki badań małej, lećz głęboko zaangażowanej grupy etnografów i antropologów kultury, między innymi Ildiko Beller-FIann i Chrisa Hanna, Turkish Region (Santa Fe 2000) i A Nation o f Empire M ichaela Meekera (Berkeley 2002).
Przewodniki i literatura piękna
290
N ie ma przewodnika, który obejmowałby cały region czarnomorski, ale istnieje kilka znakomitych książek na temat jego poszczególnych części. The Black Sea Coast o f Turkey Johna Freely’ego to znakomity bedeker omawiający obszar od Bosforu do granicy z Gruzją. N iezastąpione uzupełnienie naukowe, chociaż nie mieści się ono w plecaku, to wspomniana powyżej praca Bryera i Winfielda. Jeśli chodzi o pozostałe fragmenty wybrzeża, można w zasadzie polecić odpowiednie tomy Blue Guide, między innymi Freely’ego na temat Stambułu. Niezła jest także seria Lonely Planet. M orze Czarne rzadko gra główną rolę w literaturze pięknej. Istnieje w niej co prawda mnóstwo najrozmaitszych odniesień, ale niewiele z nich koncentruje się na samym akwenie. Poniżej podaję subiektywną listę książek, które warto wziąć ze sobą w podróż.
The Towers o f Trehizónd Rose Macauley to powieść łotrzykowska o angielskiej matronie szukającej zagubionego imperium. Mark Twain, który na Krymie poznał cara Rosji, opisał to wydarzenie w Prostaczkach za granicą. W jego książce można też znaleźć zabawne komentarze dotyczące Stambułu i Odessy. Pisarze rosyjscy mieli mnóstwo do powiedzenia na temat północnego wybrzeża i Kaukazu, ale niewiele na temat morza. Podczas^zwiedzania Krymu powinno się czytać Fontannę Bakczysaraju Puszkina. Lektura Ęphatera naszych czasów Lermontowa, noweli Tołstoja Haidżi Murat i opowiadania iWięzień Kaukazu tego samego autora jednych zachęci do odwiedzenia Kaukazu, innych zdecydowanie od tego odwiedzie. Żadna książka nie opisuje lepiej czarnomorskiego portu niż Opowiadania odeskie Izaaka Babla. John Steinbeck dał wyraz swcjej fascynacji Gruzją w A Russian Journal. Większość tury stów udających się na Kąukaz czyta powieść Kurbana Saida A li and Nino, a szkoda, ponieważ książka powiela wszystkie stereotypy dotyczące regionu. Jeśli chodzi o autorów współczesnych, śmiało można sięgnąć po Aschersona (zob. powyżej), modelowy przykład literackiego reportażu. Wartościowe są rów nież powieści tureckiego’ pisarza Orhana Pamuka (zwłaszcza The White Castle and The Black Book) oraz twórcy albańskiego Ismaila ICadare’a (szczególnie Akta sprawy H ), która nie traktuje wcale o Morzu Czarnym, lecz o wzajemnych nieporo zumieniach między W schodem a Zachodem oraz o poszukiwaniu nieuchwytnych starożytnych Greków. Życie owadów Wiktora Pielewina mówi o niezwykłej grupie turystów na Krymie. '
Źródła cytatów na początku rozdziałów
Indeks osób
In d e k s o b e jm u je s tr o n y 9 - 2 6 3 . J. P. de Iburnefort, A voyage into the Levant, tłum. J. Ozell, t. 2, London.1718, s. 124 ' I Byron, D on Juan, V, 5, tłum. E: Porębowicz, wstęp i oprać. J. Żuławski, Warsza wa 1954 W. H. Auden, Archeologia, w: 44 wiersze, wybór, tłum., wstęp i oprać. S. Barań czak, Kraków 1994 i Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2002, wyd. 3, s. 243. Ksenofont, Wyprawa Cyrusa, 4,7, tłum. W. Madyda, Warszawa 2003, wyd. 2, s. 114. Owidiusz, Żale (Wybór), red. E. Wesołowska,Poznań 2002, s 10-91 (Elegia). Procopius, Histoiy o f the Wars, 3.1.10-11 i Rubruk, w: The Journal ofFriar William o f Rubm ck, [w:] Contemporaries o f Mar co Polo, wyd. M. Komroff, New York 1989, s. 58-59 “ C. C. de Peyssonnel, Observations historiques et géographiques silr les peoples bar bares qui ont habité les bords du Danube et du Pont-Euxin, Paris 17:65, s. 7 Pin Reis, Kitab-i bahriye, tłum. R. Bragner, t. 1, Istambuł 1988', s. 57 P. Gilles, (wyd.), The Antiquities o f Constantinople, R. G. Mustro, tłum. J. Bell, New York 1988, s. X XXVIII. Evliya Çelebi, Narrative o f Travels in Europe, Asia, and Africa, in the Seventeenth Centuiy, tłum. J. von Hammer, t. 2, London 1834, s. 67, 74 S. Johnson, The Histoiy ofRasselas, Prince ofAbissinia, Oxford 1988, s. 123 L.-Ph. com te de Ségur, Memoirs and Recollections o f Count Ségiu; Am bassador from France to the Courts o f Russia and Prussia, t. 3, London 1825-1827, s. 84 H. M elville, Journal o f a Visit to Europe and the Levant, October 11,1856 - May 6, 1857, wyd. H. C. Horsford, Princeton 1955, s. 94. M. Twain, The Innocents Abroad, [w:] The Complete Travel Books of Mark Twain, 1 .1, Garden City 1966, s. 291-292: fragment pominięty w polskim wydaniu Prostacz ków za granicą. W. E. Curtis, Around the Black Sea: A sia Minor, Armenia, Caucasus, Circassia, Daghestan, the Crimea, Roumanie, New York 1911, s. 3 -4 G. Hossu, Importanja canalului Dunare-Marea Neagra m construirea socialismului în R.P.R., Bucure§ti 1950, s. 3 Lord Curzon of Kedleston, Frontiers: The Romanes Lecture, 1907, Oxford 1907, s. 5
Abdiilham id II, z dynastii osmańskiej * sułtan turecki (1876-1909) 223, 225 A bdiilm ecid I, z dynastii osm ańskiej, sułtan turecki (1839-1861) 210 A ch illes, mit. gr., legendarny bohater tesalski, król Myrmidonów 38, 71 Agam em non, m it. i lit. gr., król Myken i Argos 40 A jetes, m it. gr., król K olchidy, ojciec Apsyrtosa i M edei 55 Ajwazowski Iwan Konstantinowicz 218 Aleksander, prorok z Abonutejchos 71-73 Aleksander II Romanow, cesarz rosyjski (1855-1881) 198, 212 Aleksander III Romanow, cesarz rosyj ski (1881-1894) 223 A leksander III W ielki, zw. M acedoń skim , król m acedoński (3 3 6 -3 2 3 p.n.e.) 57, 61, 62, 68 A leksego III Komnena córka zob. Anna Komnena; Eudoksja Komnena; Ma ria K om nena, córka A lek se g o III Komnena; N .N . Komnena Aleksego III Komnena siostra zob. M a ria K om nena, siostra A lek seg o III K om nena; Teodora K om nena, sio stra A leksego III Komnena Aleksy I Wielki Komnen, założyciel (ra zem z bratem Dawidem Komnenem) i pierwszy władca cesarstwa Trebizondy (1204-1222) 110,111 Aleksy III A ngelos, cesarz bizantyński (1195-1203)110
Aleksy III Komnen, cesarz Trebizondy (1349-1390) 114 A leksy Rom anow, car rosyjski (1 6 4 5 1676) 158 Ali Rajis, Turkmen z Samsunu 129 Amsterdamski Stefan 263 Anaeharsis, tytułowy bohater romansu historycznego Barthelemy’ego 5 3 ,5 4 Anaeharsis, Scyta 51-55, 173 Anderson Benedict Richard 0 ’Gorman 263 Andriusow Nikołaj Iwanowicz 239, 240 Andriusowa Nadieżda Schliemann, cór ka Schliem anna, żona A ndriusow a ; 240 angielskiej wersji romansu historyczne go Barthelem y’ego Podróż m łodego Anacharsysa do Grecji około połow y czwartego wieku p ize d erą chrześcijań ską tłumacz zob. Beaumont William Anna, siostra Bazylego II Bułgarobójcy, żona Włodzimierza W ielkiego 91 A nn a K om nena, córka A lek se g o III Komnena, żona Bagrata V Wielkiego 114 A n th o in e de S aint-Josep h A n to in e lgnące, baron 17 1 -1 7 4 ,1 8 3 ,1 8 6 , 237 A nthoine’a de Saint-Josepha A ntoine’a Ignace’a bracia 172,182 Antipa Grigore 239, 240 Apollo (Apollon), mit. gr., bóg obrzędów oczyszczających, wróżbiarstwa i mu zyki 45, 71
A pollonios z R odos 55, 56, 62 Apsyrtos, mit. gr., syn Ajetesa, brat Medei 69 arabski geograf 91 Argonauci, mit. gr., 50 bohaterów (Hera kles, ICastor i Polluks, Orfeusz, Tezeusz i in.), którzy na statku „ A lg o ” pod wodzą Jazona wyruszyli do Kol chidy po złote runo 55-57, 69, 84 Argun, chan mongolski 100 Arrian (Arrianôs, Flavius Arrianus) 6 8 71, 73, 74 Artemida, mit. gr., dziewicza bogini la sów i łowów 38 Arystofanes 49 Arystoteles 52, 53, 235, 236 Asklepios, mit. gr., heros i bóg sztuki le karskiej, syn Apolla 71, 72 Asparuch (Isperich), chan protobułgarski, twórca pierwszego państwa buł garskiego (681-701) 92 Atatiirk M ustafa Kemal Pa§a, generał 229, 232 Ateas, król Scytów 50 A tena (Pallas Atena, Pallada), mit. gr.,. dziewicza bogini mądrości, patronka* wszelkich zajęć typowych dla cywili zacji ludzkiej 55 Attyla, król Hunów (434-453) 166 Auden Wystan Hugh 13 A ugust (C aius O ctavius, Caius lu liu s Caesar, Imperator Caesar Augustus Octavianus, pot. Oktawian), założy ciel dynastii julijsko-klaudyjskiej, pierwszy cesarz rzymski (27 p .n .e .14 r. n.e.) 59, 66 Aurelian (Lucius Domitius Aurelianus), cesarz rzymski (270-275) 67 Baedeker Karl 216 Bagrat V Wielki, władca Gruzji (1355— 1393) 114 Bagratydzi, dynastia panująca w Gruzji
110
Baldwin I Flandryjski, pierwszy cesarz Cesarstwa Łacińskiego (1204-1206), jako Baldwin IX hrabia Flandrii i Hain a u t(1194-1205) 95 Ballard Robert 32, 33 Barbaro Josafato 106 Barbie du Bocage Jean D enis 173, 237 Barkley Henry C. 219-222 Barkleya Henry’ego C. starszy brat 219 Barthélémy Jean Jacques, jezuita 53,54, 173 Bascom Willard 32, 33 Bazyli II Bułgarobójca, cesarz bizantyń ski (976-1025) 91, 93 B eaum ont W illiam, thim acz angiel skiej wersji romansu historycznego Barthélemy’ego Podróż młodego Anacharsysa d o G recji o k o ło p o ło w y czwartego wieku przed erą chrześcijań ską 54 Beauplan Guillaume le Vasseur de 146148 Bentham Jeremy 175 Bentham Samuel, brat Jeremy’ego 175 B iegiczew a N ., podróżniczka rosyjska 218 Bizantyńczyk zob. Pseüdo-Maurycy bizantyński kronikarz 99 Brant James 193-195 Braudel Fernand Paul 15, 253 Bryer Anthony 111 brytyjskiej marynarki kapitan zob. Jones George Matthew Bulan, kagan Chazarów 88, 89 B urebista, twórca i władca królestwa dackiego (ok. 60-44 p.n.e.) 66 Busir (Buzir), kagan chazarski 92 Byron G eorge Gordon, lord 13,181 Byzas, przywódca Megaryjczyków, le gendarny założyciel Bizancjum 77 Cantemir Dimitrie, hospodar mołdawski (1710-1711) 160, 161 car zob. Aleksy Romanow
Cezar (Gajusz Juliusz Cezar, Caius lu lius Caesar) 65, 66 Charaszkiewicz Edmund 244 chazarski kagan 88, 89 chazarski kagan zob. Busir chiński cesarz zob. Qianlong Churchill sir Winston Leonard Spencer ■' 246 i Civrano Andreolo 107 Conan z Kimerii, bohater cyklu opowia dań z gatunku fantasy R. E. Howar da i ich ekranizacji (Conan B arba rzyńca oraz Conan Niszczyciel) 42 Curtis W illiam E leroy, A m erykanin podróżujący do B atum i, reporter „Chicago Record-Herąld” 201, 215 Curzon George Nadlanie!,, markiz Cur zon o f Kedleston 230, 251 Czyngis-chan (Dżyngis-Ohan, Temiidżin ), twórca im perińm m o n g o l skiego, wielki chan Mongołów (12061227) 103-106, 134, 136, Czyngisydzi, dynastia chartów i sułtanów rządzących Złotą Ordą'137, 139 i! D andolo Enrico, doża wenecki (1192— 1205) 95 i Dante Alighieri 119 Dariusz I Wielki, z dynasijii Achem enidów, król perski (522-486 p.n.e.) 50 Dawid IV Budowniczy, z dynastii Bagratydów, władca Gruzji (1 0 8 9 -1 1 2 5 )
110
4
Dawid K om nen, ostatni cesarz Trebizondy (1458-1461) 119, 121 Dawid Komnen, założyciel (razem z bra tem A leksym I K om nenem ) cesar stwa Trebizondy 110, 111 D eceb al (D eceb a lu s), władca D aków (87-106) 66 D em idoff A natole de 190 D e Quincey Thomas 169 Diderot D enis 153, 203 D iodor Sycylijski (Diodoros) 26, 29
Diogenes Laertios 52 Dion z Prusy, zw. Chrysostomosem lub Złotoustym 58, 59 D ion izos (Bakchos, Bachus), mit. gr., bóg sił witalnych natury, ekstazy reli gijnej i wina 48 do Batum i podróżujący Am erykanin zob. Curtis William Eleroy dominikanie, podróżnicy 105, 106 D on Juan, tytułowy bohater poem atu Byrona 181 Durham Edith 205 D żo n s P aw ieł Iw anow icz zob . Jon es John Paul Edward I, z dynastii Plantagenetów, król Anglii (1272-1307) 111 Epiktet z Hierapolis 68 Erazm z Rotterdam u (właśc. Gerhard Gerhards) 53 * Erzurumu emir zob. Mutakharten Eudoksja Komnena, córka A leksego III Komnena, żona Tadż ad-Dina, nast. żona Jana V Paleologa 114 Evlija ęe le b i (Ewlija Czelebi) 123, 128, ' 131, 145, 148 Ezop (Ajsopos) 53 Farnaces II (Farnakes), władca Króle stwa Bosporańskiego (6 3 -4 7 p.n.e.) 64, 65 Filip II, zw. Macedońskim, król M ace donii (356-336 p.n.e.) 50 F iod or III R om anow , wnuk M ichała Romanowa, car rosyjski (1676-1682) 160 Forester Thomas 216 Fryderyk II H ohenzollern, zw. Wielkim, król pruski (1740-1786) 163 Fryderyk III, z dynastii Habsburgów, książę Austrii (jako Fryderyk V), król niem ieck i (od 1|440) i cesarz (od 1452) 119
Gazi Hasan Pa§a (Pasza), admirał 175 Giaeommo di Ghisulfo 100 Gilgamesz, półlegendarny władca sumeryjskiego miasta Uruk 29 Gilles Pierre 123 Girejowie (Gerejowie), dynastia chana tu krymskiego, przejściowo także ka zańskiego i astrachańskiego 134,136, 137 Gomer, bibł., syn Jafeta, wnuk N oego 42 González de Clavijo Ruy 112 Gorczakow A lek san dr M ichajłow icz, książę 207 Gordon sir Robert 194 Gorrini Giacom o, włoski konsul gen e ralny w Trabzonie 227 Gruzji władca zob. Jerzy VIII Guglielmo di Saluzzo 100 Guthrie Marie 132,133 Gwazawa G iorgi (G eorges Gvazawa) 243 Hadrian (Publius A eliu s I-Iadrianus), cesarz rzymski (117-138) 69, 70, 73, 79, 85 Hadriana ojciec zob. Trajan Hadżi-Omar, emir Chalybii 114 Haracci-oglu, kapitan 129 H arald III S igurdsson, zw. Srogim , pierwszy z rodu Ulfingów, król N or wegii (1047-1066) 91 Harun ar-Raszid, z dynastii Abbasydów, k alif Bagdadu (7 8 6 -8 0 9 ), bohater Księgi tysiąca i jednej nocy 165 Hasan, muzułmanin z Syrii mieszkający w Kaffie 100 Haxthausen August von, baron 132,133, 237 H enryk III Chorow ity, król K astylii i Léonu (1390-1406) 112 Herakles, mit. gr., heros 38 Herodot 3 5 ,3 7 ,4 0 ,4 1 ,4 5 ,4 8 ,4 9 ,5 1 ,5 2 , 5 8 ,6 5 -6 8 ,7 0 ,7 1 ,8 0 ,2 3 4 ? 296 Hezjod 55
hiszpański król zob. Henryk III Choro wity Homer 55, 56, 84 Hoover Herbert Clark 228 I-Iossu Gheorghe 201 Howard John 186 | Howard Robert Ervin 42. I-Iruszewski Mychajło 234 Ibn al-Athir 86 Ibn Battuta 101 ; Ibn Fadlan 88, 90 Ibn Kemal 140 d Ifigenia, mit. gr., córka A gam em nona, kapłanka w Taurydzic 38 Iorga N icolae 234 | ishaki Ayaz 242 . Iurzuchi, pirat 100 j Iwan IV Groźny, wielki książę moskiew ski (od 1533), car Rosji (1547-1584) 1 3 9 ,1 5 4 ,1 5 6 ,1 5 8 . Jafet, bibl., syn N oego, ojciec Gomera
88 Jan, ksiądz/legendarny chrześcijański kapłan-król, który m iał w śred nio wieczu władać państwem na W scho dzie 89,119 Jan V P aleolog, cesarz bizantyński (1341-1376, 1379-1390, 1390-1391) 114 Jan VI Kantakuzen, cesarz bizantyński (1347-1354) 109 Jazon, mit. gr., syn króla Jolkos, brata nek P eliasa, w ódz wyprawy A rgo nautów 40, 55-57, 69 Jeremiasz, prorok judzki 42 Jerzy VIII, władca Gruzji (1446-1465) 119 Johnson Samuel 149 Jones G eorge Matthew, kapitan mary narki brytyjskiej 30 Jones John Paul (Paw ieł Iw anow icz D żons), kapitan 174-178,181
Józef II, z dynastii habsbursko-lotaryńskiej, cesarz rzym sko-niem iecki (1765-1790), władca Austrii (1 7 8 0 1790) 163-166, 169 Julian, dominikanin 105,106 Julian, król Apsilów 70 Juliusz Cezar zob. Cezar Justynian I Wielki, z dynastii justyniańskiej, cesarz bizantyński (5 2 7 -5 6 5 ) 77, 82 Justynian II Rhinotmetos, z dynastii heraklijskiej, cesarz bizantyński (6 8 5 698, 705-711) 88, 92 Kallinikos z H eliopolis 86 Kallistratos, mieszkaniec Olbii 59 Kara Jiiluk Osm an, w ódz plem ion A k Kojunłu, syn Kutłu(g) bega 114 Karol I, z dynastii Hohenzollern-Sigmaringen, książę Rumunii (1866-1881), nast. król (od 1881) 210 Kary Juliika Osmana żona zob. Teodo ra Komnena, córka A leksego IV Kastor i Polluks (Polydeukes), mit. gr. i rzym., herosi greccy, bliźniacy zw. Dioskurami, uczestnicy wyprawy Ar gonautów 40 Katarzyna II, księżna Sophie A ugustę A nhalt-Z erbst, cesarzow a rosyjska (1762-1796), zw. Kleopatrą Północy lub Królową Północy 151, 1 5 4 ,1 6 1 16 5 ,1 6 8 -1 7 1 ,1 7 3 -1 7 5 ,1 7 8 -1 8 0 ,1 8 2 , 184, 185, 192 Kemal Pa§azade 126 Kemal Takmadżi 100 Kennan G eorge Frost 18 Khodarkovsky Michael 157 Kirimer Cafer Seydamet (Dżafar Seydam et Kirimer) 242 Kleopatra Północy zob. Katarzyna II Komnenowie, dynastia cesarzy panująca w Bizancjum (1057-1059,1081-1185) i w cesarstw ie Trebizondy (1 2 0 4 1462) 1 0 9 -1 1 1 ,1 1 8 ,1 2 0
Konstantyn VII Porfirogeneta, z dyna stii macedońskiej, cesarz bizantyński (913-959) 82-85, 87-89 K onstantyn W ielki (F lavius Valerius Constantinus), cesarz rzymski (3 0 6 337) 77, 7 9 ,1 2 5 ,1 5 4 Konstantyna VII Porfirogenety syn zob. Roman I Lekapen Kordoby rabin 89 Kostas, prawosławny 100 K ościo ła patriarcha zob . M orsini Tom(m)aso Kościuszko Tadeusz Bonawentura, ge nerał 163 Królestwa Bosporańskiego władca 70 Królowa Północy zob. Katarzyna II Krum, założyciel dynastii wywodzącej się z Protobułgarów, chan bułgarski (803-814) 92 Krystyna, ostatn ia ze szw edzkiej linii dynastii W azów, królow a Szw ecji (1632-1654) 237 Ksenofont 35, 37, 40, 46 książę niemiecki zob. Karol I Kubilaj, wielki chan m ongolski (1 2 6 0 1294) 96 Kutłu(g) beg, wódz plemion Ak Kojun łu 114 Kybele (W ielka M acierz, M atka B o gów), mit. gr. i rzym., frygijska bogini płodności i urodzaju 51 La F ayette M arie Joseph G ilbert de Motier, markiz 163 Langćron Alexandre Louis Andrault de (Aleksandr Fiodorowicz Langeron), hrabia, generał 181 Laodike II, matka Mitrydatesa V I Eupatora i Mitrydatesa VII Chrestosa 62 Lattimore Owen 21, 22 Laugerio Vivaldin 100 Lavaggio Vivaldo 100 Lefort Franz (François) (Franc Jakowlewicz Lefort), admiral 159, 175 Leonardo da Vinci 236
Limnii emir zob. Tadż ad-Din Lorenc, kapitan z Tany 129 Ludovico da Bologna, minoryta, p oseł papieski 118—121 Ludwik IX Święty, z dynastii Kapetyngów, król Francji (1226-1270) 104 Ludwik XIV, z dynastii Burbonów,! król Francji (1643-1715) 63 Ludwik XV, z dynastii Burbonów,! król Francji (1715-1774) 163 Ludwik X V I, z dynastii Burbonówj król Francji (1774-1792) 5 3 ,1 6 3 ,1 7 1 Lukian (Lucjan) 71, 73 Łazarz z Betanii, bibl. 187 Łukasz Ewangelista, św. 112
!
298
M acedonii królowie 61 Mahmud II, z dynastii osmańskiej, sułtan turecki (1808-1839) 194 Malassas, król Łazów 70 Manganari Jegor Pawłowicz 238, 239 Manuel III Wielki Komnen, cesarz Trebizondy (1390-1417) 112 Marco Polo zob. Polo Marco Maria K om nena, córka A lek seg o III Komnena, żona Sulejmana bega 114 Maria K om nena, siostra A lek sego III Komnena, żona Kutłu(g) bega 114 Marsigli Luigi Fernando, hrabia 236,237 M azzo di Campo 100 Medea, mit. gr., czarodziejka, córka Ajetesa, siostra Apsyrtosa 55, 69 M ee Laurence David 250 M ehm ed II, z dynastii osmańskiej, suł tan tu r ec k i(1444-1446, 1451-1481) 1 1 6 ,1 1 8 ,1 2 0 ,1 2 1 ,1 2 7 , 134, 138 M elville Herman 151 M ichał R om anow , założyciel dynastii R om anow ów , car rosyjski (1 6 1 3 1645) 160 M ichała R om anow a w nuk zob. F io dor III Romanow M ichele degli Alighieri 119, 120
Midhat Pasza zob. Mithat Pa§a M ikołaj I R om anow , cesarz rosyjski (1825-1855), król polski (1825-1831) 196-198, 238 Mikołaj II Romanow, ostatni cesarz ro syjski (1894-1917) 223 Ming, dynastia panująca w Chinach 106 Mithat Pa§a (Midhat Pasza), wielki wezyr turecki (1872,1876-1877) 211,214 M itrydates V I Eupator, zw. W ielkim , król Pontu (120-63 p.n.e.) 60-66, 68, 70,111 Mitrydates VII Chrestos, młodszy brat Mitrydatesa VI Eupatora 62 M itrydatesa VI Eupatora m atka zob. Laodike II Mitrydatesa VI Eupatora młodszy brat zob. Mitrydates VII Chrestos Móngke, wielki chan M ongołów 105 M ontaigne Michel Eyąuem de 53 M orsini Tom (m )aso, patriarcha K on stantynopola 95 Mozart Wolfgang Amadeus 63 Murray John 215, 216 Mussi Gabriele d e’ 108, 109 M ustafa Kemal zob. Ataturk Mustafa Kemal Pa§a Mutakharten, emir Erzurumu 114 N .N . K om nena, córka A lek seg o III Komnena, żona Mutakhartena 114 Nachimow Pawieł Stiepanowicz, admirał 197, 198 Nagun, Kałmuk 170 N apoleon I (N apoleon Bonaparte, N a p oleon B[u]onaparte), cesarz Fran cuzów (1804-1814,1815), król Włoch (1805-1814) 181 Nassau-Siegen Karl, książę 175-177 N egrone M anuele 100 N em anicie (Nemanjići), dynastia panu jąca w Serbii 134 N icefor (N ikefor) I, cesarz bizantyński (802-811) 92
N icei (Cesarstwa N icejskiego) cesarze 109 Nightingale Florence 199 Nikefor zob. Nicefor Noblowie, bracia (Alfred Bernhard, Lu dvig, Robert) 213 N oe, bibl., ojciec Jafeta, dziadek Gomera 88, 92 Obertino d’Albenga 100 Ócalah Abdullah (Serok A po) 256 Omar, muzułmanin z Wenecji 107 Osman I, założyciel dynastii Osmanów, władca turecki (1299-1324) 116 Osman Pa§a (Pasza), wiceadmirał 197 Osmanowie, dynastia turecka rządząca imperium osmańskim 115 Otello, tytułowy bohater tragedii Shakespeare’a 10 Owidiusz (Publius Ovidius Naso) 35,59,
66 Ózai Tlirgut 259 Paleologow ie, dynastia panująca w c e sarstwie bizantyńskim 109 Pallas Peter Simon 4 7 ,1 6 9 ,1 8 2 ,1 8 3 ,2 3 7 Paszkowski Józef 1,0 Pauzaniasz, zw. Pęriegetą 48 Pegolotti Francesco 105, 106 Pelias, mit. gr., król-uzurpator Jołkos, stryj Jazona 55 ■ Perra, Ormianin 100 Peyssonnel Claudii Charles 75 Piłsudski Józef 242 Piotr I Romanow, zw. Wielkim, car ro syjski (od 1682)'i cesarz (1721-1725) 1 5 4 ,1 5 6 ,1 5 9 -1 ^ 2 ,1 6 7 ,1 7 5 , 191, 248 Piri Reis 123 i| Pius II, papież l l c\ 120 Platon 38, 52 :V Pliniusz Starszy (Caius Plinius Secundus) 40, 44, 46,(52 Plutarch 52 Polluks zob. Kastor
Polo Marco 9 6 ,1 0 0 ,1 0 4 polski król zob. Stanisław August Ponia towski; Władysław IV Waza Pom pejusz W ielki (C naeus Pom peius Magnus) 60, '63-65, 74 Pontu królowie 62 Potiom kin Grigorij A leksandrow icz, książę 162, 164,170, 175-177 Priche, Ormianin 100 Prokopiusz z Cezarei 75, 77, 82 Prometeusz, mit. gr., tytan 38 Pseudo-M aurycy, pisarz bizantyński, autor traktatu o działaniach wojen nych Strategikon 80 Ptolem eusz Klaudiusz 67 Qianlong (Cien-lung), z dynastii Qing, cesarz chiński (1736-1796) 169 Qing (Cing), zw. też dynastią mandżur ską, ostatnia dynastia w Chinach 169 Racine Jean Baptiste 63 Rafael (właśc. Raffaeło Santi) 53 Resulzade M ehm et Emin 242 Ribas José de 180 ; R ichelieu Armand Jean du Plessis de, książę, kardynał 180 ,1 8 1 ,1 8 4 , 211 Rockefeller John Davison 213 Roman I Lekapen, z dynastii m acedoń skiej, cesarz bizantyński (9 20-944) 82, 84, 89 R oosevelt Franklin D elano 246 R ostow cew (R ostovzew , R ostovtzeff) Michaił Iwanowicz 47 rosyjska podróżniczka zob. B iegiczewa N. Rothschildowie, rodzina 213 Rubruk (właśc. Willem de Ruysbroeck), franciszkanin 75, 104,105 Rumelii gubernator 148 Rusów książęta 91 Sartak, chan mongolski (1255-1256) 105 Saulios, król Scytów 52 Scarlatti D om enico 63
Schliemann (Johann Ludwig) Heinrich (Julius) 240 Schliemanna Heinricha córka zob. Andriusowa Nadieżda Schliemann Schwarzenegger Arnold 42 Scytów król zob. Saulios Ségur Louis Philippe, hrabia 1 5 1 ,1 6 3 166, 169, 170 Seldżucy, dynastia sułtanów władających muzułmańskim imperium Seldżuków 9 3,94, 116, 117 Seleukos I Nikator, założyciel dynastii Seleucydów , w ładca A zji (312-281 p.n.e.) 61 Selim III, sułtan osmański (1798-1807) 138 Severin Tim 55 Shakespeare (Szekspir) William 10 Sidorow Wasilij 217 siedmiu mędrców greckich (Tales z Miletu, Pittakos z Mityleny, Bias z Prieny, S olon , Periander, K leob u los z Lindos, Ezop) 53 Sinan (Hoca Mimar) 117 Skene James Henry 190 , Skuncha, władca Saków 50 Smal-Stocki Roman 244 Sokrates 43 Solon 52 Sołowjow Siergiej Michajłowicz 233 Spencer Edmund 188, 189 Stalin Józef Wissarionowicz (wlaśc. Iosif Dżugaszwili) 244, 246 Stanisław August Poniatowski, król pol ski (1764-1795) 164 Stefan III Wielki, hospodar mołdawski (1457-1504) 135 §tirbei Barbu Dimitrie, hospodar w oło ski (1849-1853, 1854-1856) 190 Strabon 2 6 ,3 7 ,4 0 ,4 3 ,4 7 ,5 2 ,5 5 ,5 6 ,2 1 3 Sułejman beg, emir Chalybii 114 Suworow Aleksandr Wasiljewicz, hrabia Rymnicki, książę Italii, feldmarszałek i generalissimus 176
Symeon I Wielki, władca Bułgarii (893927) 92 Szekspir William zob. Shakespeare Wil liam i Szwecji królowa zob. Krystyna Tadż ad-Din (Taceddin), emir Limnii 114 Tafur Pero 101, 10 2 ,1 1 3 ,1 3 0 Tamara, z dynastii Bagratydów, władczy ni Gruzji (1184-1213) 110 Tamerlan zob. Timur tatarski chan 107,108 Tennyson Alfred, lord 199 Teodor, prawosławny 100 Teodora, żona Justyniana II Rhinotmetosa 88, 92 Teodora Komnena, córka A leksego IV, cesarza Trebizondy (1 4 1 7 -1 4 2 9 ), żona Kary Juliika Osmana 114 Teodora Komnena, siostra A leksego III Komnena, żona Hadżi-Omara 114 Tigranes I Wielki, król Armenii (ok. 9 4 59 p.n.e.) 63, 64 Timur (Tim ur Chromy, Tamerlan, Ti mur Lenk), władca środkowoazjatycki (1370-1405) 106, l l 6 , 117 Tołstoj Lew Nikolajewicz, hrabia 198 Tournefort Joseph Pitton de 13, 27 Toynbee Arnold Joseph 254, 262 Trajan (Marcus Ulpius Traianus), cesarz rzymski (9 8 -1 1 7 ), przybrany ojciec I-Iadriana, 66, 69, 70, 73, 79, 85, 233 Trebizondy cesarz zob. Dawid Komnen, ostatni cesarz Trebizondy Trebizondy cesarze zob. Komnenowie Tukidydes (Ibcydydes) 58 Turner Fredełick Jackson 21 Twain Mark (właśc. Samuel Langhorne Clemens) 15, 201, 203, 217, 291 Ubaszi, chan Kałmuków 168, 169 Venali, niewolnik 100 Vesano Guglielmo 100 ‘
Vojnovié Marko (Marko Iwanowicz Wojnowicz), hrabia, kontradmirał 175 warescy książęta 90 Washburn Stanley 25, 26 Washington George (Jerzy Waszyngton) 163 Wasilij, Ormianin 100 Wergiliusz (Publis Vergilius Maro) 46 Wilde Oscar Fingal O ’Flahertie Wills 52 Wład Palownik (Vlad T ePe§). hospodar wołoski (1448,1 4 5 6 -1 4 6 2 ,1 4 7 6 ) 135 Władysław IV Waza, król polski (16321648) 146 W łodzim ierz W ielki, św., książę ruski (980-1015) 91, 181
w łoski konsul generalny w Trabzonie zob. Gorrini Giacomo Wojnowicz Marko Iwanowicz zob. Vojnović Marko Woroncow Michaił Siemionowicz, ksią żę, feldmarszałek, generał guberna tor N ow orosji i Besarabii 181, 211, 217, 223 Zalm oksis (Salm oksis, Zam olksis, Samolksis), naczelny bóg G etów i Tra ków 66 Zeus, mit. gr., naczelny bóg Greków 45, 55 Żordania N oe 242
Indeks nazw geograficznych i etnicznych
I n d e k s o b e jm u je s t r o n y 9 - 2 6 3 . P o m in ię t o c z ę s to w y s t ę p u ją c e h a s ła : A n a t o l ia , D u n a j ( I s t e r ) , K a u k a z , K iy m ( P ó łw y s e p K r y m s k i, R e p u b lik a K r y m s k a ) , M o r z e C z a r n e , M o r z e Ś r ó d z ie m n e , P ó łw y s e p B a łk a ń s k i ( B a łk a n y ) , R o s ja ( i m p e r i u m r o s y js k ie , Z w ią z e k S o w ie c k i, F e d e r a c ja R o s y js k a ) , T r a b z o n ( T h ip e z u n t ; T lr e b iz o n d a ) , T li r e j a ( H ir c ja o s m a ń s k a , im p e r iu m o s m a ń s k ie , R e p u b lik a T lir e c k a ) , T U r c y ( O s m a n o w ie )
302
Abaskowie 70 Abchazja 24,110, 235, 256 Abchazowie 137 Abonutejchos zob. Ynebolu Acampsis zob. ęoh u r Achtiar zob. Sewastopol Adrianopol zob. Edirne Adriatyckie, M orze (Adriatyk), 114,134 Ak Kojunłu zob. Turkmeni Ak-M eczet zob. Symferopol Akerm an (M aurocastro) 99, 125, 131, 1 3 5 ,1 4 1 ,1 7 6 ,1 8 2 Albania 17, 60, 93, 234, 257 I Albańczycy 201, 205 Aleksandria 46, 212 A leppo 130 Alpy 20, 30 Ałupka 217 Ałuszta 217 Am asea zob. Amasya Amasra 90 Amasya (Am asea) 37, 62 Amazonka 16 Anapa 125 Anglia zob. Wielka Brytania Anglicy zob. Brytyjczycy Antiochia 57, 119 A pollonia zob. Sozopol Apsarus 69, 70 A psilowie 70 Arabia 60, 127 Arabowie 78, 82, 83,107, 205 Archangielsk 159
A rm enia 44, 60, 64, 97, 119, 178, 193, 225, 228, 241, 254, 257 Ateny 46, 49, 63, 84, 262 Atlantycki, O cean (Atlantyk) 23, 174, 185, 249 Austria 1 5 4 ,1 9 2 ,1 9 7 , 203 Awarowie 80, 82 A zerbejdżan 18, 241, 242, 254, 256, 257 Azja 63, 71, 79, 82, 164, 165, 233, 243, 262; - A. Mniejsza 27, 28, 41, 42, 51, 63, 64,97,228; - A. Środkowa 49,51, 58, 83, 9 3 ,9 7 ,1 0 3 ,1 0 5 ,1 1 6 ,1 2 0 ,1 9 2 , 193, 195, 196, 246 A zow (Thna) 9 9 ,1 0 4 ,1 0 6 -1 0 8 ,1 2 5 ,1 4 1 , 147,148, 1 5 6 ,1 5 9 -1 6 2 ,1 6 6 ,1 8 2 Azowskie, M orze 30, 43-47, 62, 75, 89, 97, 99, 1 0 1 ,1 5 9 ,1 6 0 ,1 6 2 , 213, 238 Bachczysaraj 137, 164, 179, 190 Bagdad 89, 93, 115 bahr al-Chazar zob. Kaspijskie, Morze Baku 211, 213, 228, 248, 260 Bałakława 191, 198 Bałkan 209 Bałtyckie, M orze (Bałtyk) 17, 88,90, 97, 139, 143, 159, 160, 209 Batumi 29, 209-212, 214-216, 228, 232, 245, 262 Behislun 50 Bendery 176 Berezań 45, 48 Berlin 262
Besarabia 2 3 ,178, ¿35, 241, 244 Białe, Morze 159 Bitynia 42, 63,115 \ Bityńczycy 41 , Bizancjum (cesarstwo bizantyńskie) 16, 45, 74, 77-79, 82, 83, 88, 91, 92, 96, 97, 99, 110, 133r-l 16, 118, 125, 130, 134, 135, 145, 154, 156, 230, 233 Bizantyńczycy 47, 77, 78, 85, 88, 90, 91, 93, 95, 96, 9 8 ,1 1 5 ,1 1 7 ,1 2 0 ,1 2 1 ,1 2 6 , 128, 134, 213 • Bliski W schód 16, 29, 42, 94, 104, 110, 1 2 9 ,1 5 6 ,1 8 0 ,1 8 7 ,1 9 2 ,1 9 6 ,2 0 9 , 215, 216, 242, 243, 254 Boh (Hypanis) 43,|45 Borystenes zob. Dniepr Bosfor 26, 27, 29, 31, 37, 42, 43, 47, 77, 91, 96, 97, 9 9 ,1 1 7 ,1 1 8 ,1 2 8 ,1 4 0 ,1 7 2 , 197,198,208, 218, 226,232, 236, 245, 248, 257, 260 B osfor Kimmeryjski zob. ICerczeńska, Cieśnina Bosporańskie, Królestwo 62, 63, 70 Brytania 90, 91 Brytyjczycy (Anglicy) 1 7 2 ,1 7 8,184,192, 193, 195, 196, 208, 209 Budapeszt (Buda) 103, 105,190 Budynowie 48 Budziak 127 Bukareszt 190, 214, 221, 239 Bukowina 241 Bułgaria (carstwo bułgarskie, Królestwo Bułgarii, Księstwo Bułgarii, Wielka Bułgaria) 29, 33, 45, 57, 66, 92, 116, 189,205, 2 0 8 -2 1 0 ,2 1 4 ,2 1 5 ,2 2 1 , 222, 231, 232, 240-244, 259, 262 Bułgarzy 75, 87, 91-93, 205, 208, 218, 220, 234, 246 Burgas 29 j Bursa 116 i Celtowie 73, 82 ęep n i 95
‘
Cerasus 46 Ceyhan 260 Chalcedon 77 Chalcedończycy 77 Chazarowie 87-90, 92 Chersonez 45, 62, 63, 78, 82, 83, 85, 88, 91, 9 9 ,1 1 0 ,1 8 1 C hersoń 170-172, 174, 175, 182, 183, 186, 189, 211, 212, 237 Chesapeake 16 Chiny 49, 80, 96, 9 9 ,1 0 3 ,1 0 6 , 120,166, 168,169 Chorwaci 75 Chorwacja 142,186 ęoh u r (Acampsis) 70 Cylicja 60 > Cypr 105 1 Czarnogóra 210 Czeczeni 223, 246 Czerkiesi 222, 223, 231 Czerkiesja 132, 153 Czerwone, M orze 57, 209 ¿Dacja (Dacja Trajana) 67, 68, 73, 74 Dakowie 66, 67, 233 Damaszek 5 7 ,1 1 5 ,1 3 0 Dardanele 26, 27, 31, 46, 117, 140,156, 172, 226, 232 Degirmen D eresi 227 Dioskurias 43, 44, 70 D niepr (Borystenes) 20, 29-32, 38, 45, 48, 80, 90, 9 1 ,1 2 9 ,1 4 5 ,1 4 6 ,1 4 8 ,1 5 8 , 1 6 1 ,1 6 2 ,1 6 4 ,1 7 2 ,1 7 3 ,1 7 7 ,1 7 9 ,1 8 2 , 183, 204, 212, 248 Dniestr 23,31, 61, 99 ,1 2 7 ,1 2 8 ,1 3 5 ,1 4 1 , 162,169, 176, 178, 179,182, 185, 245 D obrudza 23, 219-221, 234, 235, 241, 244 D on (Tanais) 20, 30, 32, 38, 50, 70, 80, 8 1 ,8 8 ,8 9 , 9 7 ,1 0 3 -1 0 5 ,1 0 7 ,1 4 1 ,1 4 5 , 148, 158-162, 166, 167, 182, 211 Dubrownik (Raguza) 142 Dunaj-M onęe Czarne, kanał 201, 248
I
E dirne (A d rianop ol) 116, 117, 120, 156 Egejskie, M orze 26, 27, 38, 42, 43, 46, 47, 63, 93, 9 8 ,1 0 7 ,1 1 7 ,1 2 7 ,1 4 1 ,1 4 2 , 162,182, 204, 208, 209, 229, 232 Egipt 23, 57, 95,187 Erewan 216 Erzurum 193,195, 216, 226 Etiopia 118 Eufrat 44, 60, 216 Eurazja 10, 18, 19, 21, 25, 38, 103, 104, 1 0 7 ,1 0 8 ,1 1 2 ,1 3 7 ,1 3 9 , 257 Europa 1 0 ,1 8 ,1 9 , 27, 28, 30, 71, 82, 96, 1 0 3 ,1 0 6 ,1 1 6 ,1 1 8 ,1 1 9 ,1 2 7 ,1 4 4 ,1 4 9 , 162,188,189, 203,214,233, 256,262; - E. Południowa 97,233; - E. Północ na 97,173; - E. Środkowa 16,97,126, 214, 221; - E. W schodnia 17, 18, 92, 126,133; - E. Zachodnia 10,138,144, 1 84,191,199, 233 Fanagoria 88, 92 Fasis zob. Rioni Fenicja 60 ' Florencja 118, 119 Florentyńczycy 107, 120 Francja 95, 119,156,171, 172,185,197, 203, 207, 212,226
304
Gallipoli 117, 226, 229 Gałacz 188,191, 245 G elonos 48 Genua 78, 9 7 -9 9 ,1 0 1 ,1 0 8 , 184, 186 Genueńczycy 20, 23, 99,107, 108 Getowie 58, 61, 65, 66, 205, 233 Gibrałtarska, Cieśnina (Gibraltar) 159 Goci 82, 90 Górski Karabach 254, 256, 262 Grecja 9 ,1 7 ,1 8 ,4 6 ,5 1 ,5 2 ,5 5 ,5 7 ,6 3 ,7 8 , 95, 98, 109, 173, 208, 228-230, 234, 2 5 4 ,2 5 7 ,2 5 9 Grecy 11, 23, 37, 38, 41, 46-48, 50, 52, 54, 60, 93, 182-185, 205, 222, 2 2 8 230, 246, 262
Gruzini (Lazowie) 24, 7 0 ,1 1 8 ,1 4 1 ,1 7 8 , 262 Gruzja 1 8 ,2 0 ,2 4 ,2 9 ,5 5 ,5 7 ,6 1 ,1 1 0 ,1 1 1 , 1 3 5 ,1 3 8 ,1 4 0 ,1 5 3 ,1 6 5 ,1 7 8 ,1 9 2 ,1 9 3 , 205, 210, 214, 241-243, 253, 256, 257 Hadżibej zob. Odessa ' I-Ialys zob. Kizilirmak Hazer D enizi zob. Kaspijskie, Morze Hemszinowie 24, 261 Herakleja Pontyjska 111 Heraklesa Słupy 38, 56 , Hiszpania 64, 73, 8 8 ,1 0 2 ,1 4 3 Hunkar Iskelesi 156 Hunowie 80, 166 Hypanis zob. Boh Hyssus 69 (
i
Iberia zob. Kartlia ,(i Imeretia 134,137 j Ince 30 Indie 118, 120, 192 Indyjski, Ocean 57, 87 Inebolu (Abonutejchos)|71-73 Ingusze 246 Irak 94 Iran 260 Istria 45 Italia 64 ' Izmaił 176 Jałta 217, 246 Jassy 190 Jenikale 162 Jerozolima 197 Jonia 42, 46, 57 Judea 60 Jugosławia 17, 18, 24 Kachetia 134, 138 Kaffa zob. Teodozja Kałmucji, Republika 169 Kałmucy 166-169 Kapadocja 60, 68
Karaczajowie 246 Karasu 220 Karłowice 154 Karpaty 42, 67, 135 Kars 198, 209, 210, 216 Kartlia (Iberia) 6 0 ,1 1 1 ,1 3 4 ,1 3 8 Kaspijskie, M orze (bahr al-Chazar, Ha zer D enizi) 27,29, 3 1 ,8 7 ,8 9 , 97,110, 1 1 9 ,1 5 8 ,1 6 0 ,1 6 6 ,1 9 2 ,2 1 3 ,2 1 4 ,2 4 8 , 260 Katalończycy 100, 107 Kazachowie 169 Kercz (Pantikapajon) 43, 45, 62-64, 82, 86, 162 Kerczeńska, Cieśnina (Bosfor Kimeryjski) 29, 3 0 ,1 2 8 ,1 6 0 ,1 6 2 Kerempe 30 Kijów 91, 97, 103, 158, 216, 261 Kilia (Licostomo) 9 9 ,1 2 5 ,1 3 5 ,1 4 1 ,1 7 6 , 182 Kimeryjczycy 41, 42, 49 Kinburn 175, 176 Kizilirmak (I-Ialys) 31, 43 Kolchida 60, 63 Kolchidyjczycy 41, 234 Konstanca (K óstence, Tomis) 45, 211, 214, 216, 220, 221, 226, 245, 249, 261 Konstantynopol 1 1 ,7 7 ,7 8 ,8 2 ,8 3 ,8 5 ,8 6 , 88-90, 92-96, 98, 99, 101, 108-120, 1 2 5 -1 2 7 ,1 3 0 ,1 3 3 ,1 3 4 ,1 4 7 ,1 5 3 ,1 5 8 , 162, 216 Kozacy 1 4 4 -1 4 9 ,1 5 3 ,1 5 9 ,1 6 0 ,1 6 2 ,1 6 5 , 166,184, 224 Kraków 103 Kubań 211, 243 Kitcziik Kajnardży 156,162,175,179,192 Kumykowie 246 Kurdystan 228 Lazowie zob. Gruzini Lepanto 140, 144 Lewant 17, 97, 107, 186, 192, 203 Libia 64
Licostomo zob. Kilia Limnia 114 Lipsk 224 Litwa 13 5 ,1 3 9 ,1 5 7 Livorno 184 Londyn 191,196, 212, 216, 262 Macedonia 61, 229 Maęka (Matzouka) 113 Madziarowie 80 Malta 212 Mała Tartaria 153 Manchester 195 Manzikert 93 Marmara (Propontis) 27, 43, 47, 90, 95, 116, 117 Maroko 187 Marsylia 97,1 7 1 -1 7 3 ,1 8 4 ,1 8 6 -1 8 8 ,2 0 4 , 216 Matzouka zob. Maęka Maurocastro zob. Akerman M edia 60 M ediolan 216 Megara 45 Megaryjczycy 77 M en-D unaj, kanał 248 Mesembria zob. Nesebyr Mezja 66 M ezopotamia 41, 60 Milet 43, 99 Missisipi 15,16 M ołdawia (K sięstwo M ołdawskie, R e publika M ołdawii) 18, 24, 125, 1341 3 7 ,1 4 0 ,1 4 8 ,1 5 6 ,1 6 0 -1 6 2 ,1 9 0 ,1 9 7 , 208, 210, 234, 256, 257 Mołdawianie 220 M on golia (państw o m o n g o lsk ie) 80, 103, 106 M ongołow ie (Tataro-M ongołowie) 80, 94, 1 0 3 -1 0 6 ,1 0 8 ,1 3 9 ,1 5 8 Moskwa, miasto 159, 180, 261 Moskwa, państwo zob. W ielkie Księstwo Moskiewskie
Naddniestrze 245, 256, 262 naddunajski, wilajet (T ina vilayeti) 211, 219 Navarino 208 Nesebyr (M esembria) 45, 142, 143 Nicejskie, Cesarstwo (N icea) 9 5,96, 98, 109, 111 Niemcy, naród 168, 219, 245, 246 Niemcy, państwo 95, 133, 212, 239, 244, 245 Nikołajew 173, 189, 190, 211, 212, 237, 245 Nil 38, 57, 143 N ogajow ie (Tatarzy N ogajow ie) 131, 1 3 4 ,1 3 9 ,1 4 6 ,1 6 6 ,1 6 9 Nowogród Wielki 97 Noworosja 181 ,1 8 3 ,1 8 5 , 1 8 9,191,192, 212, 223 N ow orosyjsk 159, 211, 219, 226, 241, 245, 249 Nowy Jork 262 Oczaków 161,175-177, 180, 182 O dessa (H adżib ej) 30, 159, 180-183, 185,188-190,192,193,210-212,216-4 221, 226, 241, 245, 249, 261, 262 Odessos, starożytny port grecki 180 Odessos, w starożytności kolonia Miletu zob. Warna Odrysi 58 Oibia 43, 45, 57 Ormianie 119, 183^185, 215, 222, 224, 225, 227-231, 246, 262 i Osetia Południowa 256 Pacyfik zob. Spokojny, Ocean Paflagonia 42, 60, 73 Paflagończycy 41 Palestyna 60, 245 Panońska, Nizina 30 Pantikapajon zob. Kercz Paryż 119,165, 177,191, 242, 262 Peloponez 100 Pensylwania 213
Pera 98, 9 9 ,1 0 1 ,1 2 9 Persja 20, 57,79, 80, 84, 94, 97,103,104, 11 1 ,1 3 5 ,1 3 7 ,1 7 9 ,1 9 3 -1 9 5 ,2 0 1 ,2 0 4 ,
210, 212 Persowie 78, 201 Picunda 82 Pieczyngowie 80, 83-85, 89, 134 Piza 97-99 Pizańczycy 96, 98 Plewno 209 Ploeszti 213, 214 Polacy 9 7 ,1 3 6 ,1 6 6 , 242 Polska (Rzeczpospolita, II Rzeczpospo lita) 22, 97, 103, 126-129, 131, 134, 1 3 6 ,1 3 7 ,1 3 9 ,1 4 5 ,1 4 9 ,1 5 4 ,1 5 7 ,1 5 8 , 164, 173,183, 233, 242, 243 Połowcy 80, 134 Pont (królestw o Pontu) 60, 62-64, 68, 73, 109, 111 Pontyjskie, Góry (Alpy Pontyjskie) 31, 42, 44, 112, 113 Portugalia 143 Poti 211, 214, 245 Północne, M orze 248 Presław 92 Propontis zob. Marmara Prusy 207 Prut 127,178 Raguza zob. Dubrownik Rioni (Fasis) 3 0 ,3 1 ,3 8 ,4 1 ,4 2 ,4 4 ,4 6 ,5 6 Rize 224 Romania 114 Rosjanie 1 0 ,1 6 7 ,1 6 8,174-178,180,183, 19 3 ,1 9 5 ,1 9 7 ,1 9 8 , 201, 205,209, 217, 218, 223, 225, 226, 233, 234, 262 Rostów nad D onem 211, 212 Rumelia 148 Rumuni 107, 205, 223, 233, 234 Rumunia (Królestwo Rumunii) 17, 20, 23, 24, 29, 45, 49, 61, 67, 135, 186, 205, 210, 211,213, 214, 220-224,226, 232, 233, 239, 240-2.45, 248,249, 257, 259
Rusowie 83, 89-91, 9^, 146, 233, 234 Ruś 91, 233 ! Rzeczpospolita zob. boiska Rzym (cesarstwo rzymskie), 20, 46, 60, 6 3 -6 6 , 68, 73, 77? 79, 80, 115, 119, 121, 154 ** Rzymianie 37, 46, 61, 63-65, 70, 74, 77, 137, 182, 230 Sakowie 50 Saloniki 130, 262 1 Samotraka 26 1 Samsun 224, 230, 231 Sanigowie 70 1 Sankt Petersburg 160,163,165,180,191, 207, 216, 237 ' Sannowie 70 Sardynia 197 Sari 69 Sarmaci 61, 80, 90 Sarycz 30 Sasun 225 Scytia 52, 7 5 ,1 0 9 ,1 7 3 Scytowie 41, 4 8 -5 4 , 61, 62, 67, 80, 90, 205 Sebastopolis zob. Suchumi Serbia 93, 116, 134, 208, 210, 222, 224 Serbowie 107,134, 205 Sewastopol (Achtiar) 45, 159, 165, 175, 1 7 9 ,1 8 1 ,1 8 2 ,1 9 1 ,1 9 8 ,2 0 3 , 207,226, 237, 245, 254 Sewilla 101 Siedmiogród (Transylwania) 66,148,241 Sinop (Synopa, Synopolis) 4 3 ,4 4 ,4 7 ,5 6 , 60, 62, 65, 9 9 ,1 0 4 ,1 1 1 ,1 2 0 ,1 2 9 ,1 3 0 , 1 3 8 ,1 4 1 ,1 4 5 ,1 7 8 ,1 7 9 ,1 8 3 ,1 9 1 ,1 9 7 , 198, 203, 204, 206, 208, 223, 230, 238 Słowianie 83, 90, 135, 224 Smyrna 229 Soldaja zob. Sudak Southampton 195 Sozopol (Apollonia) 45 Sparta 46, 84 Spokojny, Ocean (Pacyfik) 16, 212
Stalingrad 245 Stambuł 11, 24, 123, 129, 159, 179, 194, 195,212, 2 1 5 ,2 1 8 ,2 2 1 ,2 2 6 , 228,229, 236, 257, 260, 261 Stany Zjednoczone 247, 260 Suchumi (Sebastopolis) 24, 44, 99 Sudak (Soldaja) 99 Sueski, Kanał 195, 204, 212 Surmene 69 Syberia 22; 139, 212 Sycylia 108 Symferopol (Ak-M eczet) 179,191, 261 Synopa zob. Sinop Synopolis zob. Sinop Syria 60 Szwecja 159,160 Taganrog 162, 183 Tamań 86 Tana zob. Azow Tanais zob. Dpn Tataro-Mongołowie zob. M ongołowie Thtarzy 8 8 ,1 0 2 ,1 0 3 -1 0 5 ,1 0 7 ,1 0 8 ,1 1 1 , 1 3 7 ,1 4 8 ,1 5 1 ,1 6 2 ,1 6 5 ,1 8 3 ,1 8 4 ,2 3 4 , ■ 246; - T. budziaccy 148; -T. krymscy 24, 136, 14(5, 158, 166, 167, 221, 224, 225, 231, 241, 245, 246, 261; - T. N o gajowie zob. Nogajowie Taurus 31 Tbilisi 260 Tebryz 97, 104, 113, 193, 195, 224 Teheran 195, 216 Teł Awiw 262 Teodozja (K affa) 45, 71, 99-102, 107, 1 0 8 ,1 2 5 ,1 2 9 ,1 3 0 ,1 3 2 ,1 4 1 ,1 7 9 ,1 8 3 , 218 Terme (Termodon) 38 Tomis zob. Konstanca Tracja 42, 61, 116, 1 1 8 ,134,148, 222 Trakowie 40, 41, 46, 61, 205, 233 Transylwania zob. Siedmiogród Triest 212 Tuna vilayeti zob. naddunajski, wilajet Tirkiestan 201, 243
Turkmeni 24, 93-95, 101, 113, 114; - T. Ak Kojunłu 9 4 ,1 1 4 ,1 1 9 Tyfiis 193,195, 211, 216 Tygrys 44, 216 Tyrnowo 93 Ü kraina 19, 20, 24, 29, 50, 63, 158, 161, 166,183,205,210, 227,228,232, 233, 241, 242, 243, 245,247,249, 253, 254, 257 Ukraińcy 107, 233-235, 262 Ural 20, 243 Waregowie 83, 90, 91 Warna (O dessos) 40, 45, 191, 211, 214, 220, 221, 224, 249, 261 Warszawa 216 Wenecja 78, 97, 9 8 ,1 0 7 ,1 1 9 ,1 8 5 Wenecjanie 20, 23, 95, 9 8 ,1 0 7 ,1 4 1 ,1 4 4 Węgry 103, 126, 135-137, 139, 141 Wiedeń 190, 204, 211 Wielka Brytania (Anglia) 143, 156, 172, 185, 192-197, 203, 212, 226
Wielka Bułgaria zob. Bułgaria W ielkie K sięstw o M oskiew skie (M o skwa) 137,139 t Włachowie 233 Włochy 95, 9 7 ,1 0 2 ,1 0 8 ,1 2 0 , 128,185 Włosi 99, 100, 107, U l , 114, 129 Wołga 80, 88, 92, 97, 99, 105, 139, 158, 160, 166, 167, 169, 234, 242, 246 W ołga-D on, kanał 204) 248 W ołosi 220 i W ołoszczyzna 134-137, 148, 156, 161, 162, 165, 182, 197, 208, 210, 234 W oroneż 159, 160
I; Yasun Burnu 57 Ye§ilirmak 31
.'
Zigana 44 Z łota Orda 104, 113', 134, 136, 157, 158 Złoty Róg 98,118 Żydzi 100,183, 185, 201, 223, 231, 262
Spis ilustracji
Ilustracje barwne 1. Scytyjski elem ent dekoracyjny w formie jelenia z rozłożystym porożem (brąz), odnaleziony na Ukrainie w 1898 r., IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg. 2. Naczynie greckie z motywem wojowników scytyjskich (elektrum), odnale zione w 1831 r. niedaleko Kercza, IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg. 3. Dzban tracki ze scenami obrzędów kultowych ku czci D ionizosa (srebro), część skarbu z Borowa w okręgu Ruse (Bułgaria), odnalezionego w 1974 r., pierw sza połowa IV wieku p.n.e. Muzeum w Ruse. 4. Kolczyki z przedstawieniem Artemidy jadącej na łani (złoto), odnalezione w 1867 r. na terenie nekropoli antycznej kolonii Nymphaeum koło Kercza, V wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg. 5. Stater kolonii Pantikapajon (złoto), odnaleziony w 1925 r., IV wiek p.n.e. Ermitaż, St Petersburg. 6. Kolumna Trajana w Rzymie, I wiek n.e. 7. Gody w Kanie Galilejskiej, mozaika z kościoła Mądrości Bożej w Trabzonie, ok. 1250. 8. Sułtan Mehrned II (1430-1481), zdobywca Konstantynopola. Stambuł, Mu zeum Topkapi. 9. Iwan Ajwazowski, Trabzon od strony m o n a , 1856. Muzeum Sztuki, Saratow. 10. Iwan Ajwazowski, Bitwa p o d Synopą 18 listopada 1853, 1853 (fragment). Centralne Muzeum Morskie, St Petersburg.
Ilustracje czarno-białe 1-2. Przybysz znad Morza Czarnego i zesłany ntid nie poeta. Rycina z wizerun kiem Anacharsisa pochodzi z księgozbioru prof. dr!. Lutza Geldsetzera, fotografię pomnika Owidiusza wykonał autor. 3. Król Daków D ecebal popełnia samobójstwo. Fot. repr. za uprzejmym zezwo leniem Deutsches Archäologisches Institut w Rzymie. 4. Żeglarze bizantyńscy rażą ogniem greckim stątek nieprzyjacielski. Miniatura z czternastowiecznego manuskryptu reprod. za uprzejmym zezwoleniem Biblioteki Narodowej w Madrycie. .5. Monaster Soumela. Fot. © David Samuel Robbins/CORBIS.
309
6. Czerkieska w stroju ludowym. Ilustracja zaczerpnięta z: Edmund Spencer, Turkey, Russia, the Black Sea and Circassia (1855), reprod. za uprzejmym zezwole niem Syndics of Cambridge University Library. 7. Transport lądowy i morski. Ilustracja zaczerpnięta z: Guillaume le Vasseur Beauplan, Description de l ’Ucraine (1732), reprod. za uprzejmym zezwoleniem British Library. 8. Popiersie Johna Paula Jonesa autorstwa Jean-Antoine’a Houdona, reprod. za uprzejmym zezwoleniem John Paul Jones Birthplace Muséum Trust. 9. Heinrich Buchholz, Alegoria zwycięstwa rosyjskiej jloty nad liirkam i w woj nach tureckich 1768-1774. Fot. rpprod. za uprzejmym zezwoleniem Państwowego M uzeum w Ermitażu, St Petersburg. 10. Niebezpieczeństwa podróży: nocna walka z wilkami w Mołdawii, ilustracja zaczerpnięta z książki podróżniczej Edmunda Spencera (1854), reprod. za uprzej mym zezwoleniem Syndics ó f Cambridge University Library. 11. Kozacy nad zatoką w Bałjikławie podczas wojny krymskiej. Ze zbioru foto grafii wojennych Rogera Frenton'a, reprod. za uprzejmym zezwoleniem Działu Ry cin i Fotografii Biblioteki Kongresu. 12. Nurkowie z oprzyrządowaniem i zespołem pomocników przed tureckim Ar senałem Morskim, ok. 1890, fot. z albumu sułtana Abdulhamida II, reprod. za uprzejmym zezw oleniem Działu Rycin i Fotografii Biblioteki Kongresu (Abdiil Hamid C ollection). 13. Ręczne wydobywanie ropy naftowej w Rumunii, 1923, fot. reprod. za uprzej mym zezwoleniem działu Rycin i Fotografii Biblioteki Kongresu. 14. Statek z uchodźcami cywilnymi i białogwardzistami odpływa z Sewastopola podczas wojny domowej, 1919, fot. reprod. za uprzejmym zezwoleniem Działu Rycin i Fotografii Biblioteki Kongresu. 15. Skutki zawieruchy wojennej: nieletni uciekinierzy z Rosji na londyńskim dworcu Waterloo, ok. 1920. Fot. reprod. za uprzejmym zezwoleniem American R elief Administration, European Opérations Records, Hoover Institution Archives. Na okładce: Iwan Ajwazowski, N oc księżycowa na Krymie, 1859. Muzeum Ro syjskie, St Petersburg.
Spis rzeczy
P odziękow ania ............................................................................ N azew nictw o .....................................................................................................................
9
R ozdział pierwszy: A rcheologia obszaru .............................................................. 15 ................................................................. Ludzie i w oda R egion, pogranicze, naród .................................................................................... 19 ....................................................................................................................... 25 Początki G eografia i e k o l o g i a .................................................................................................. 29 R ozdział drugi: Pontus Euxinus, 700 p .n .e.-5 0 0 n .e............................................. 37 Krawędź świata ......................................................................... ■ „Żaby w okół staw u” ................................................................................... 42 „W spólnota rasy” ......................................................................................................... 47 51 Jak Scyta ocalił cywilizację .......................................................................... • Wyprawa A r g o n a u t ó w .............................................................................................. 55 „W ięksi barbarzyńcy niż m y” . . . . . * .............................................................. 57 Pont i R z y m .................................................................................................................... 60 D acia T r a ia n a ................................................................................................................ 65 Misja Arriana Prorok z A b o n u te jc h o s.............................................................................................. 71 R ozdział trzeci: M are M aggiore, 5 0 0 -1 5 0 0 ...................................................... 77 79 „Scytowie nie różnią się m iędzy sob ą” ....................................• • ................. O gień grecki ........................................................................................................... 84 Chazarow ie, R usow ie, Bułgarzy i T u r c y ......................................................... 87 Interesy w G a z a r i i ................................................................................................. 96 Pax M ongolica ........................................................................................................... 103 Statek z Kaffy f ........................................................................................................... 107 Im perium K o m n e n ó w ............................................................................................. 109 Ib rchia ....................................................................... A m basador ze W s c h o d u ...............................................i ................................... 118 R ozdział czwarty: Kara D en iz, 1500-1700 „Źródło wszystkich m órz” ...................................................................................... 127 „D o K onstantynopola - na sprzedaż!” ............................................................. 130 Pan, chan i d e r e b e j .................................................................................................... 134 311
1
Flota czajek Rozdział piąty: C zornojc m orie, 1700-1860 i....................... M orze i step ........................................................................................................... Flotylla na Morzu A zow skim ........................................................................... Kleopatra przyjmuje hołdy w czasie podróży na p o łu d n ie ..................... U cieczka K a h n u k ó w ............................................................................................. Sezon w C h e r s o n iu ................................................................................................ Kontradmirał D ż o n s ............................................................................................. N ow orosja ............................................................................................................... Zaraza, febra i kwarantanna ....................................................................... •. Konsul w Trabzonie ............................................................................................. Krym ......................... ... . .................................................................................. R ozdział szósty: M orze Czarne, 1860-1990 ..................................................... Im peria, państwa i traktaty ............................................................................... Para, pszenica, kolej i ropa ............................................................................... „Szarańcza bazgrolących turystów niskiego stanu” .................................... M ozolny trud budowy linii kolejowej do K onstancy ............................. Czystki ...................................................................................................................... „Podział w ód ” . . . .................. .......................................................................... Poznaw anie m o r z a ................................................................................................. Ruch prom etejski ................................................................................................. Rozwój i u p a d e k .................................................................................................... R ozdział siódmy: Twarzą w stronę w o d y .............................................................
153 156 159 162 165 170 174 178 185 189 196 203 206 210 215 219 222 231 235 241 244 253
Przypisy .......................................................................................................................... Bibliografia ................... i.............................................................................................. Źródła cytatów na początku r o z d z ia łó w ............................................................. Indeks o s ó b .................................................................................................................. Indeks nazw geograficznych i e t n i c z n y c h ......................................................... Spis ilustracji ...............................................................................................................
264 281 292 293 302 309