Tytuł opowiadania – „Pierwsza chwila”
Autor opowiadania – Aleksandra Żmurko
Adres e-mai –
[email protected]
Postaci występujące w opowiadaniu:
Alexander Lighwood – zabójczo przystojny zabójca demonów
Magnus Bane – niesamowicie uroczy i drapieżny półdemon
Narracja:
Pierwsza część – drugo osobowa, narrator wszystkowiedzący (podczas pisania przyjęłam, że
jest o Jace, opowiadający poprzez więź parabatai o uczuciach Alec’a)
Druga część – pierwszo osobowa, Magnus
Opis opowiadania:
Gdy w Instytucie pojawia się nowa Łowczyni demonów wszystko staje na głowie. Niewielka,
pod względem fizycznym, rudowłosa dziewczyna zmienia całe uporządkowane dotychczas życie
Alec’a. Szukając swojego miejsca w nowej rzeczywistości nie wiedzieć czemu trafia na opuszczone
nocą ulice Brooklyn’u, wprost pod mieszkanie Wielkiego Czarownika – Magnus’a Bane’a…
~~~*~~~*~~~*~~~
Niekiedy nie wiesz czego się spodziewać gdy naciskasz dzwonek do drzwi. Niekiedy nie wiesz nawet
właściwie dlaczego naciskasz to straszne ustrojstwo zamiast po prostu odejść niezauważony, zanim
właściciel mieszkania zorientuje się, że od godziny stoisz pod jego drzwiami. Czasami po prostu
nieznana ci dotąd siła kieruje twoim ramieniem, zmuszając wszelkie myśli do opuszczenia twojego
umysłu i wtedy stoisz, czekasz, nie będąc do końca pewnym, czy właściciel w ogóle chce cię widzieć.
Nie wiesz co się stanie gdy drewniana bariera ochronna, która dotychczas chroniła cię przed
koniecznością spojrzenia prawdzie w oczy i przyznania się, przed samym sobą, że to nie nieznana siła
magiczna przywiodła cię do tego miejsca, że to ty sam chciałeś się tu znaleźć, że nawet nie zwracając
uwagi na poinformowanie kogoś o tym, że wychodzisz z Instytutu, zniknąłeś na kilka godzin, tylko po
to by tu być. Nim właściciel mieszkania jest w stanie dotrzeć do drzwi słyszysz go, nie będąc pewnym,
dlaczego, czujesz jego obecność po drugiej stronie. Czujesz jak wacha się sięgając do klamki. Bierzesz
drżący wdech. Musisz to zrobić. Już! Teraz! Nie jesteś w stanie już dłużej czekać. Chcesz go zobaczyć.
Musisz go zobaczyć. Czujesz jakbyś nie był w stanie dłużej istnieć bez spoglądania w jego cudowne
oczy, bez czucia jego zapachu, bez obecności jego energii wokół ciebie, otaczającej cię i zapewniającej
bezpieczeństwo nawet bardziej niż wiszący na twoich plecach łuk czy przytroczony do pasa miecz.
Podnosisz ponownie dłoń, drży lekko, jednak nie zwracasz na to uwagi, masz ważniejsze rzeczy, które
zajmują twoje myśli w całości, nie jesteś w stanie się teraz tym przejmować. Kładziesz ją na drewnie.
Czujesz to. Jesteś odrobinę bliżej Niego. Odrobinę bliżej jego energii. Odrobinę bliżej… ale wciąż za
daleko. Z pomiędzy twoich, suchych i spierzchniętych, warg wyrywa się cichy, niekontrolowany jęk.
Chcesz go już zobaczyć. Nie wiesz dlaczego, jednak nagle w twoich myślach pojawia się nieodparta
chęć, by zamknąć go w swoich ramionach i nigdy już nie wypuszczać. Czujesz jakbyś musiał go
chronić. Nie… nie musiał… Czujesz, że naprawdę tego pragniesz, z głębi serca, chcesz go chronić.
Bierzesz kolejny głęboki, uspokajający, wdech i licząc w myślach powoli do dziesięciu, starasz się
uspokoić. Wypuszczasz powietrze ze świstem. Jeszcze raz i jeszcze raz. Starasz się pozbierać. Sklejasz
w myślach wyimaginowane fragmenty swojego jestestwa. Z każdą mijającą sekundą czujesz się lepiej,
powolne oddechy pomagają, jednak najbardziej kojąca jest jego energia. Jego nieprzerwana obecność
po drugiej stronie drzwi pozwala ci czerpać z niego nieme wsparcie. Nie wiesz dlaczego jeszcze przy
nich stoi. Zastanawiasz się czy czuje to samo co ty, czy po prostu rozważa wszystkie możliwości.
Jesteś w końcu Nefilim, a on Czarownikiem… Znów pragniesz tylko go zobaczyć. Odpychasz się od
drzwi, na których, ze zdziwieniem stwierdzasz, prawie w całości się opierałeś. Niedbałym ruchem
odgarniasz przydługie włosy po czym ponownie sięgasz do dzwonka. Nie udaje ci się jednak nawet
delikatnie go nacisnąć, gdy drzwi stają przed tobą otworem, a w nich on.
Chłoniesz całą jego postać łakomym spojrzeniem, dostrzegając niemalże takie same spojrzenie z jego
strony. Oboje pożeracie się spojrzeniami jedynie przez sekundę, jednak dla ciebie trwa to całą
wieczność. Chciałbyś już nigdy nie tracić go z oczu. Kolejny drżący oddech pozwala ci podjąć decyzję.
Prawdopodobnie najważniejszą decyzję w twoim życiu. Oblizujesz szybko wargi po czym robisz to o
czym marzyłeś już od dawna. Całujesz go. Próbujesz przekazać przez ten prosty gest, zetknięcie się
warg, wszystkie kłębiące się w tobie uczucia. Nie wiesz czy ci się to udało, jednak z wielką radością
dostrzegasz delikatny rumieniec na jego policzkach gdy się od siebie odrywacie. Chciałbyś to
powtórzyć. Scałować całe jego ciało. Wielbić go, tak jak na to zasługiwał. Powstrzymujesz się jednak.
Malutkie kroki… Przypominasz sobie z rozgoryczeniem. Chciałbyś wszystko. Teraz. Zaraz… JUŻ!
Wiesz jednak, że nie możesz. Nie tak powinno to wyglądać. Nie tak… Odsuwasz się od niego
odrobinę, nie zabierając jednak dłoni, która, nie wiedzieć kiedy, odnalazła drogę do jego biodra i tam
już pozostała. Musisz spoglądać w dół by odnaleźć jego oczy. Jednak gdy ci się to udaje, odpływasz z
radości. Ponownie widzisz to piękne płynne złoto oraz pionowe źrenice, które dodają mu nieco
drapieżności, jednak to właśnie w nim kochasz. Zaraz… KOCHASZ?? Szybko pozbywasz się tej myśli
pragnąc cieszyć się tym co jest teraz i tutaj, a nie tym co może stanie się realne w przyszłości. Unosisz
drugą dłoń, dotychczas swobodnie zwisającą przy twoim boku i obejmujesz nią jego policzek. Mruży
oczy z rozkoszy wtulając się w nią bardziej, a ty jesteś w stanie poczuć jego ciepło. Czujesz je
niemalże całym ciałem, ponieważ promienieje od niego i nawet nie dotykając go prawie wcale czujesz
jakbyś płonął. Nie jest to jednak nieprzyjemny ogień. Jest rozkoszny i sprawia, że chcesz już nigdy nie
wypuszczać go z ramion. Już nigdy nie opuszczać ciepła tego ogniska… Po kilku długich minutach,
czerpania radości z samej jego obecności w twoich ramionach, odzywasz się.
- Czy poszedłbyś ze mną na randkę, Magnusie?
Denerwujesz się, gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiada, jednak masz nadzieję, że równie bardzo co
ty cieszy się twoją obecnością, i że to wasza aktualna pozycja nie pozwala mu się na tyle skupić by
zebrać myśli. Uśmiechasz się do niego delikatnie składając kolejny, lekki jak muśnięcie skrzydeł
motyla, pocałunek na jego idealnych ustach. Słyszysz jak gubi oddech. Jesteś z siebie zadowolony, że
udało ci się to osiągnąć. Wiesz przecież, że nie jesteś jego pierwszym… na chwilę przerywasz. Nie jest
to przyjemna myśl. Wiesz jednak, że jest on stary… bardzo stary i przez swoje długie życie miał wielu
partnerów, nie zamierzasz się tym jednak zniechęcać. Masz już plan. Będziesz lepszy niż którykolwiek
wcześniejszy partner Czarownika i z pewnością o wiele lepszy niż jakikolwiek późniejszy. Jeśli
jakikolwiek się pojawi. Nie mogłeś być tego pewny, jednak podczas swojego życia miałeś zamiar
zagarnąć tego uroczego Czarownika tylko i wyłącznie dla siebie.
Wraz z kolejnymi delikatnymi pocałunkami wprowadzasz mężczyznę do mieszkania próbując po
drodze zamknąć drzwi. Nie byłeś w stanie tego zrobić. Po chwili jednak poczułeś ruch powietrza oraz
zauważyłeś delikatną niebieską mgiełkę otaczającą je. Zamknęły się z cichym kliknięciem, odgradzając
was od reszty świata. Dając ci wrażenie, że nic poza wami nie istnieje…
Tego nie mogłeś być pewny, jednak to, że w tej chwili nic innego się dla ciebie nie liczyło – było
pewne.
~~~*~~~*~~~*~~~
Ten dzień, już od wschodu słońca, zapowiadał się bardzo nieprawdopodobnie. Nie zdziwiłem się więc
kiedy na moim przyjęciu, z okazji urodzin Prezesa Miau, pojawili się nieproszeni goście – Nefilim.
Podczas pierwszej, od kilkudziesięciu lat, wizyty w moim domu lojalnych Clave Nocnych Łowców, nie
byłem w stanie jednak skupić się na sprawie, z którą do mnie przyszli. Gdyby nie towarzyszący im
istny Anioł w ludzkiej postaci, wyrzuciłbym ich wszystkich za próg nawet bez słuchania powodu, który
ich do mnie przywiódł. Nie zrobiłem tego jednak. W momencie gdy tylko go zauważyłem...
przepadłem. Wiedziałem już, że moje (myślałem, że martwe od kilku stuleci) serce zaczęło bić jedynie
dla niego. Zakochałem się w nim. Tylko i wyłącznie z jego powodu obiecałem towarzyszącym mu
Nefilim, że będę próbował, albo starał się… coś osiągnąć. Nie jestem nawet pewny co, ale nie ma to
dla mnie żadnego znaczenia, odkąd na mojej drodze pojawił się ten jeden, jedyny prawdziwy Anioł w
ludzkiej postaci. Nie miałem żadnych problemów z przyznaniem, że w jego żyłach naprawdę płynie
anielska krew.
Jeszcze wiele godzin po opuszczeniu przez niego mojego mieszkania czułem go. Jego obecność. Jego
przepiękne spojrzenie, idealnych, błękitnych oczu… Chciałem pójść wcześniej spać, by móc o nim
śnić, jednak nie byłem w stanie tego zrobić. Wciąż czułem jego spojrzenie na moim ciele. Czułem je
niemalże fizycznie, jak jego dłonie, które mogły by błądzić po moim ciele, gdy my zajmowalibyśmy
się czymś o wiele przyjemniejszym, niż tylko marzeniami. Gdy w moim umyśle pojawiła się
niewyraźna wizja nas razem, wyczułem go. Jego delikatna obecność, nie tylko w moich myślach, ale
też fizycznie w zasięgu mojej magii. Szybko zerwałem się z łóżka, idąc na miękkich nogach w stronę
drzwi, przed którymi stał. Nim zdążyłem do nich dojść całe pomieszczenie wypełnił cichy dźwięk
dzwoneczków wietrznych – mój dzwonek do drzwi. Uśmiechnąłem się na to niekontrolowanie.
Uwielbiałem ten dźwięk, kojarzył mi się z tymi najlepszymi latami mojego życia… Szybko
odpędziłem jednak od siebie te myśli. Przed moimi drzwiami stał Nefilim, którego bardzo chciałem
zobaczyć. Nie mogłem zwlekać ani sekundy dłużej, bonie byłem pewny czy, się nie rozmyśli i
odejdzie.
Im bliżej wejścia do mojego mieszkania byłem, tym bardziej jego istota stawała się dla mnie
namacalna, niemalże upajająca jak butelka dobrego wina. Słyszałem jego oddech, gdy, opierając się
ciężko na drzwiach, starał się uspokoić. Chciałem go zobaczyć. Już. Teraz! Jednak zaczekałem. Sam
postarałem się uspokoić, poskładać myśli, otrzeźwieć. Wszystko by tylko nie zrobić czegoś głupiego,
czego z pewnością później bym żałował. Gdy tylko byłem pewny, że nie rzucę się na niego, w chwili
gdy drewniana bariera ochronna zniknie mi z drogi, otworzyłem powoli drzwi.
Stał tam. Idealny. Jego błękitne oczy płonęły, gdy próbował w jednej chwili ogarnąć całą moją postać.
Z radością zauważyłem, jak w końcu jego spojrzenie skupia się na moich ustach. Chciałem wykonać
pierwszy krok, lecz nie zdążyłem. W sekundę znalazł się przy mnie, obejmując mnie ciasno ramionami
i składając na moich ustach delikatny, niemalże niewinny pocałunek.
Czułem go każdym moim zmysłem. Jego cudowny zapach, składający się z wielu innych delikatnych
woni, jednak przeważał w nim intensywny zapach skóry Nefilim. Smakowałem go, a był on
najsmaczniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek próbowałem. Czułem go, ponieważ niemalże całe nasze
ciała były ze sobą połączone. Staraliśmy zespolić się w jedność, na takim poziomie, że byłem pewny,
że potrzebujemy jeszcze tylko chwili by już na zawsze stać się jednością. Bez problemu słyszałem jego
ciężki oddech, pomieszany z niewyobrażalnie głośnym biciem jego serca. Był to mój nowy ulubiony
rytm. Nie trwaliśmy jednak w tym stanie przez długi czas. Alexander odsunął się ode mnie odrobinę,
nie zabierając jednak swojej dłoni z mojego biodra, z czego byłem bardzo szczęśliwy. Potrzebowałem
uziemienia. Czegoś, co było by w stanie upewnić mnie w tym, że to co stało się przed chwilą nie było
jedynie snem na jawie, że on naprawdę tutaj jest, że naprawdę czułem jego usta na moich wargach,
że… najcudowniejszy Nefilim jakiego spotkałem, w całym moim życiu, naprawdę był zaineresowany
mną… Nasze spojrzenia się spotkały. W jego źrenicach wyczytałem wszystko to co chciałby
powiedzieć jednak bał się. Wyczytałem z niego wszystkie jego uczucia i zaparło mi dech w piersi.
Zgubiłem rytm oddechów. Potykałem się o własne myśli. A gdy nieświadomie pozwoliłem mojej magii
płynąć wokół nas, otaczając całą jego postać, poczułem wszystko jeszcze mocniej. Mój najsilniejszy
zmysł, moja magia, również dostarczała mi wielu bodźców, które jeszcze bardziej nie pozwalały mi się
skupić na czymkolwiek innym, niż ubóstwianiu stojącego przede mną mężczyzny.
Gdy objął swoją dłonią mój policzek, zmrużyłem oczy, czerpiąc z jego chłodnej skóry ukojenie, dla
panującego wewnątrz mnie żaru. Podziałało, jednak tylko na chwilę. Wiedziałem, co było by w stanie
podziałać na demona wewnątrz mnie. Co dało by mi ukojenie. Jednak wiedziałem również, że nie
mogę tego mieć, nie teraz, nie tu. Alexander był dla mnie, w pewien, niezrozumiały dla mnie jeszcze,
sposób, zbyt ważny bym mógł po prostu wykorzystać go. Czułem jego delikatne pocałunki na moich
ustach. Jednocześnie pozwalały mi się uspokoić jak i pobudzały mnie do intensywniejszej walki.
Chciałem by już zawsze ze mną został. By już zawsze stał u mojego boku…
Nie zauważyłem momentu, w którym weszliśmy do mieszkania, dopiero zimna powierzchnia sofy
otrzeźwiła mnie na tyle bym był w stanie odgonić mgiełkę pożądania z moich oczu. Wtedy usłyszałem
jego cichy i zadziwiająco spokojny głos.
- Czy poszedłbyś ze mną na randkę, Magnusie?
W jego oczach dostrzegałem jedynie szczerość, dlatego szybko pozbierałem wszystkie odłamki mojego
opanowania, które zgubiłem przy drzwiach i z moim ulubionym, szczerym, uśmiechem
odpowiedziałem pewnie, zawijając jednocześnie jedno dłuższe pasmo jego włosów na palec.
- Oczywiście, że tak, Alexandrze. Z wielką przyjemnością.
Ująłem delikatnie jego dłoń, w swoją, co musiałem zauważyć ze smutkiem, mniejszą dłoń, składając na
jej wierzchu delikatny pocałunek. Nie spodziewał się tego. Byłem tego pewny, prze pojawiający się na
jego policzkach intensywnie czerwony rumieniec.
- W sobotę o 17? Czy pasuje Ci taka godzina?
Spytałem jeszcze, wstając z zajmowanego miejsca, szybko otrząsając się i ściągając z powrotem całą
moją magię do siebie, krępując ją i zmuszając do posłuszeństwa, po czym przeobrażając się w
idealnego gospodarza nalałem nam obu lekkie drinki, które miałem nadzieję, pomogą nam
powstrzymać się przed używaniem ust do czegoś innego.
„Co nagle, to po diable.”
Pomyślałem, niemalże parskając śmiechem w kieliszek…
Najśmieszniejsze było to, że myślałem o tym właśnie JA, syn diabła, który przez blisko półtora stulecia
posiadał ponad 15 tysięcy partnerów… Tego jednego jednak chciałem mieć w całości, nie jedynie jego
ciało, ale i serce, duszę i myśli… wszystko. Całą jego istotę, tylko dla siebie.
Więc mam plan. Czas zabrać się do działania…