Thrive
1 | S t r o n a
Thrive (Addicted 02.5)
Krista & Becca Ritchie
Nieoficjalne tłumaczenie waydale.
Korekta Vynn.
Tłumaczenie w całości należy do a...
18 downloads
5 Views
Thrive
1 | S t r o n a
Thrive (Addicted 02.5)
Krista & Becca Ritchie
Nieoficjalne tłumaczenie waydale.
Korekta Vynn.
Tłumaczenie w całości należy do autora książki, jako jego prawa autorskie.
Tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym, służącym do promocji
autora. Tłumaczenie nie służy do otrzymania korzyści materialnych.
Proszę o nie udostępnianie tłumaczenia.
Thrive
2 | S t r o n a
{Prolog}
2 lata: 05 miesięcy
Lily Calloway
Życie mija zbyt wolno.
Kiedyś powiedział mi tak Loren Hale. Gdy mieliśmy po szesnaście lat, leżeliśmy na jego
łóżku otoczeni komiksami. Przytulał do piersi butelkę Maker’s Mark i wziął długi łyk.
Dla Lo – jedna minuta na tej planecie była stuleciem. Czekał, aż ktoś zakończy cierpienie
jego życia.
Dzisiaj powiedział mi: Życie mija za szybko.
Po tych dwóch latach muszę się z nim zgodzić.
Życie rzeczywiście mija za szybko. I nie potrafię przewidzieć ani sekundy.
Thrive
3 | S t r o n a
CZĘŚĆ PIERWSZA
„Wiesz, że nie radzę sobie ze słowami. Ani niczym innym.”
- Laura Kinney, X-23 Vol 3 #1
Thrive
4 | S t r o n a
{1}
0 lat: 00 miesięcy
Sierpień
Lily Calloway
Ilekroć wyobrażałam sobie dwudzieste pierwsze urodziny ilustrowały one mnóstwo alkoholu,
może narkotyki i wielką paczkę striptizerów. Ogromną. Może nawet takich, co podarowują ci
coś wyjątkowego na sam koniec. To wyobrażenie należało do innej Lily. Z innego czasu. Być
może innego, komiksowego wszechświata. Przynajmniej tak to wygląda.
Tak naprawdę moje dwudzieste pierwsze urodziny są o wiele mniej toksyczne. I
jedynymi mężczyznami, z którymi świętuję są mój chłopak i jego brat – bardzo im daleko do
striptizerów.
Właściwie proponowałam spędzenie miło urodzin przed telewizorem, ale Lo wyciągnął
mnie z domu, kusząc moim ulubionym miejscem w Filadelfii: Lucky’s Diner. Wcześniej
powiedziałam siostrom, że nie będę robić przyjęcia i kiedy Lo się dowiedział, wymyślił to
improwizowane wydarzenie. Teraz żałuję, że nie zaprosiłam Rose ani Daisy, czy choćby
najstarszej siostry Poppy.
Długa fala krępującego milczenia przechodzi między Rykiem, a mną i bezgłośnie błagam
Lo o powrót do stolika. Ale stoi przy podium hostessy, wciąż rozmawiając z kierownikiem o
zasunięciu rolet.
Na zewnątrz knajpy stoi dziesięciu fotografów, niektórzy trzymają na barkach cięższe
kamery, dociskając obiektywy do okien. Tydzień temu dowiedzieliśmy się, że to mama
Ryke’a podała prasie informacje o moim seksoholizmie, dlatego znajduję się teraz na
pierwszych stronach kolorowych gazet i dyskutuje się o mnie w mediach społecznych.
Ryke obwinia siebie, chociaż mówimy mu, że to nie jego wina. Jeśli już, to ja jestem
winna. To ja wybrałam tę drogę. Gdyby to nie była prawda, to byłaby to inna historia,
prawda? Ale jestem seksoholiczką. Wszyscy o tym wiedzą. I teraz musimy wymyślić, jak
poradzić sobie z tym rozgłosem.
Milczenie mnie stresuje i przerywam je bez namysłu.
- Wiesz, co jest zabawne? Zawsze myślałam, że dzisiejszy dzień będzie związany z
paczką striptizerów – wypalam. Dlaczego, Lily, dlaczego? Patrzę wszędzie tylko nie na jego
twarz, czując palenie policzków.
- Paczkę? – pyta niedowierzająco Ryke. – Mężczyźni też są jebanymi ludźmi, Lily.
Możesz nie mówić o nich tak, jakbyś zamawiała skrzynkę piwa? I… co do chuja?
Chyba powinien zacząć od co do chuja. Ale mu odpuszczam.
Thrive
5 | S t r o n a
Dodaje:
- Nie mów mi, że kiedyś patrzyłaś na facetów i widziałeś tylko kolejnego kutasa do
ujeżdżania.
Rumienię się, ale udaje mi się odpowiedzieć pomimo zażenowania.
- Kiedyś. Słowo kluczowe. Czas przeszły – mówię szybko. – Teraz dostrzegam resztę
anatomii. – Macham rękami w jego stronę i zdaję sobie sprawę, z tego co robię. – Nie, żebym
kiedykolwiek myślała o tobie, jakbyś był tylko kutasem. To znaczy uważałam cię za kutasa,
ale w sensie metaforycznym. Nie, że chciałabym cię ujeżdżać. – Cholera jasna. Muszę się
przymknąć.
- Masz, kurwa, poważne problemy, Calloway – burczy Ryke.
- Tak twierdzisz ty i reszta świata – mruczę i rozrywam paczkę cukru. Staram się nie
zwracać uwagi na kamery, które robią pstryk pstryk pstryk za ogromnym oknem.
Jego oczy łagodnieją i potrząsa głową, wydając cichy pomruk.
- Posłuchaj – mówi – masz urodziny. Nic ci nie kupiłem…
- Nie spodziewałam się od ciebie prezentu.
- Daj mi dokończyć, kurwa.
Znowu się czerwienię.
A on kręci głową.
- Musisz przestać, Lily. Nie mówię nic erotycznego.
- Wybacz – dukam.
- Zamierzałem powiedzieć, że jeszcze nic ci nie kupiłem. Co byś chciała?
Co bym chciała? Chcę bardzo dużo rzeczy, lecz większość z nich trzeba zdobyć siłami
nadprzyrodzonymi.
- Jesteś czarownikiem? – pytam ostatecznie.
- Że co? – Marszczy brwi.
- Nieważne – mruczę szybko. Kamery nagle zaczynają szybko pstrykać. Zsuwam się
niżej na siedzeniu, tak nisko, że praktycznie chowam się pod stołem.
- Weź się w cholerną garść. – Ryke przeszywa mnie spojrzeniem.
- Nie powinno cię tu być – syczę. Nie wiem czemu syczę. Knajpa nie jest nawet do
połowy pełna, ale jestem pewna, że w ciągu godziny znajdzie się tu tłum ludzi z naszego
powodu.
Thrive
6 | S t r o n a
- Zostałem zaproszony – odpiera Ryke.
- Przez Lo – szepczę – który jakimś cudem zapomniał, iż prasa myśli, że z tobą sypiam.
Nie musimy dawać im kolejnych powodów na takie osądy.
- Więc skoro jem obiad z bratem i jego narzeczoną, to oczywiście się pieprzymy. – Rzuca
mi twarde spojrzenie. – To ma sens.
- Nie mów słowa na „p” – odpowiadam. – Mam od niego pokrzywkę.
Patrzy wściekle.
- Za niemal rok bierzesz ślub. Kurwa, to się nie zmieni, Lily. Będziesz musiała to
zaakceptować.
- Nic nie akceptuję – mówię głupio.
Wywraca oczami.
- Jakieś dziesięć minut temu przestałaś gadać z sensem.
Zamierzam coś odpowiedzieć, ale Lo wraca do naszej loży, a jego kości policzkowe są
zaostrzone w irytacji. Cholera. Gdy siada obok mnie, szybko łapie mnie za ramię, aby
wyprostować moją skuloną sylwetkę, jakby to był dla niego najbardziej naturalny czyn, jakby
robił to ze mną tysiące razy.
A robił?
Wiem tylko, że nie mam już ukrycia.
Szlag.
- Nie chce zasunąć rolet – mówi nam Lo. – Twierdzi, że to dobry rozgłos dla knajpy. –
Przynajmniej mówił szczerze.
- Może powinniśmy sobie pójść – wyrzucam z siebie. Tak po prostu. Wow, czuję się
lepiej. Czekam, aż jedno z nich połapie aluzję. Wstaję od stołu, spodziewając się, że mi
przytakną.
- Nie – mówi Lo, kładąc rękę na moim ramieniu i zmusza mnie do powrotu na miejsce.
Podwójne szlag. – Dziś masz urodziny i nie wychodziłaś z domu od tygodnia. – Obejmuje
mnie w pasie i biorę głęboki wdech, opierając się o jego ciepłe ciało. Chciałabym przyznać,
że w tej chwili mam niewinne myśli, ale w głowie mam przebłysk nagiego Lo.
Jego mięśni, smukłego ciała… Nagi Lo ma ładny tyłek i bardzo dużego…
- Powtarzam – odzywa się szorstko Ryke, wbijając we mnie spojrzenie i niszcząc me
brudne myśli. – Co chcesz na urodziny?
Penisa.
Thrive
7 | S t r o n a
Muszę zamknąć oczy, kiedy przeklinam swój mózg za automatyczny skok do tego.
- Chce coś, czego nie możesz jej podarować – odpowiada za mnie Lo.
- Na przykład umiejętność telekinezy i teleportacji – dukam, na wypadek gdyby Lo
myślał o tej drugiej rzeczy, której nie może mi dać Ryke.
- Odnosiłem się do seksu, ale to też – mówi Lo. Dzisiejszy dzień nie jest za ciekawy. Oj
nie.
Chowam twarz w rękach i czekam na pstryk pstryk pstryk aparatów. W każdej chwili.
Pstryk.
Pstryk.
Pstryk.
Proszę bardzo.
Nie wychylam się zza rąk.
- Lily… - zaczyna Lo z niepokojem w głosie.
- Nie chcę rozmawiać o seksie ani penisie – wypalam.
Słyszę kaszlnięcie.
Kurde.
Podnoszę skruszone spojrzenie. Przy naszym stoliku stoi kelner z notesem w ręku. Stara
się na mnie nie patrzeć. Równie dobrze mogę nosić na sobie znak drogowy z napisem:
Zboczeniec i Seksoholiczka.
- Co mogę państwu podać do picia? – pyta.
- Prosimy o wodę – zamawia Lo. Kelner odchodzi, a nad drzwiami knajpy rozbrzmiewa
dzwonek, kiedy wchodzi do środka coraz więcej młodych ludzi: nastolatkowie i studenci.
Zbierają się w pobliskiej loży i wyciągają komórki, pstrykając nam zdjęcia.
Zimowanie w naszym domu brzmi o wiele przyjemniej niż obecna sytuacja. Być może
niedźwiedzie wiedzą coś, a my nie.
Ryke rozpina sobie skórzaną kurtkę.
- To twoje dwudzieste pierwsze urodziny; czy to znaczy, że będziesz dzisiaj pić alkohol?
– Odkłada kurtkę na bok, mając na sobie prostą, szarą koszulkę.
- Nie – potrząsam głową. – Odmówię sobie tę tradycję. – Mam większe powody niż samo
to, że Lo to leczący się alkoholik. Chcę pamiętać dzisiejszy wieczór, zwłaszcza jeśli będzie
towarzyszył mu seks.
Thrive
8 | S t r o n a
- Pośrednio przeżywała moje dwudzieste pierwsze urodziny – dodaje Lo. To prawda. Nie
było miło.
Ktoś wali w okno przy moim uchu i podskakuję tak szybko, że przewracam szklankę
wody. Ryke przeklina pod nosem i wyciera plamę serwetką zanim ja to zdążę zrobić.
Kamerzysta znowu uderza pięścią w szyję i łatwowiernie podążam spojrzeniem za tym
dźwiękiem.
Flesze zaczynają błyskać niczym popsute żarówki. A potem przy stole nastolatków
wybucha śmiech, co jakiś czas spoglądają w naszym kierunku. Moje nerwy wzrastają,
szczególnie kiedy dzwonek rozbrzmiewa coraz częściej, sygnalizując wielki tłum w Lucky’s.
Udusimy się tutaj, zostaniemy zaatakowani albo gorzej. Zawsze istnieje coś gorszego.
A ja pozwoliłam Garthowi, mojemu ochroniarzowi, iść wcześniej do domu. Mafijna
mentalność pogrąży trójkę ludzi. Dwoje to para, trójka to tłok, racja? A więc czwórka to
mafia. Straciliśmy człowieka.
- Lily, uspokój się – szepcze Lo, dotykając dłonią mojego policzka, gładząc kciukiem
gładką skórę. – Hej, co się dzieje w twojej głowie?
Nonsens. Strach. Wszystko naraz.
Nie mam szansy, żeby mu odpowiedzieć. Kelner wraca z notesem w ręku, gotów do
przyjęcia naszych zamówień. Nie spojrzałam nawet na słowa w menu (choć niemal znam je
na pamięć).
Najsmutniejsze: mam ochotę na hot doga. Dosłownie. Ale wiem, że zdjęcia, na których
trzymam w buzi kiełbaskę wylądują na pierwszych stronach wszystkich gazet. Mogłabym
zjeść go w kawałkach? Być może, ale to nie to samo.
Przyglądam się wyborom sałatek, powoli porzucając pragnienia mojego żołądka.
- A pani? – pyta mnie kelner. Nie słyszałam nawet, co zamówił Lo.
- Ja… poproszę tylko zupę dnia. – Bezpieczny wybór. Ale nie potrafię ukryć
rozczarowania, kiedy podaję kelnerowi plastikowe menu.
Lo gapi się na mnie, jakby wyrosły mi trzy rogi.
- Nie cierpisz brokułowo-serowej zupy. – Och. No racja.
- Może oni mają dobrą. – Wzruszam ramionami, unikając jego bursztynowych oczu.
Wtedy Lo zaczyna wstawać z miejsca. Nastolatki piszczą, bo znajduje się jakieś dwa
metry od ich stolika. Nie odrywa ode mnie spojrzenia.
- Muszę z tobą pogadać. – Kiwa głową stronę łazienki.
Thrive
9 | S t r o n a
Ryke unosi brwi.
- To nie jest wcale cholernie podejrzane.
Lo opiera ręce na stole i nachyla się do brata.
- Mogę rozmawiać przy tobie, ale nie przy tych pięćdziesięciu ludziach.
Gdy kończy to oświadczenie, kolejna grupka ludzi wchodzi do knajpy i staje w rosnącej
kolejce.
Teraz nie ma tu żadnych wolnych stolików.
Moje uda skrzypią na tanim, plastikowym siedzeniu, kiedy przysuwam się do końca loży.
Loren prostuje się, czekając na mnie. Kiedy udało mi się opuścić moją kryjówkę, Lo kładzie
mi rękę na plecach i prowadzi do łazienki.
Thrive
10 | S t r o n a
{2}
0 lat: 00 miesięcy
Sierpień
Lily Calloway
Wchodzimy do łazienki dla wszystkich, w której nie ma kabin. Gdy tylko drzwi się zamykają,
on zaciąga zasuwkę.
Kiedy się do mnie obraca, jego oczy są pełne niewątpliwej troski.
- Co się dzieje?
Świetnie. Jestem taka przewidywalna, że musiał zabrać mnie na spotkanie do łazienki –
przez jakieś hot dogi. To trochę żałosne, dlatego wypalam:
- Nic.
Zgrzyta zębami.
- Lily.
- Lo.
- Bez żadnego Lo. Jesteś zdenerwowana i nie chcesz powiedzieć dlaczego. – Splata
ramiona na klatce piersiowej i blokuje drzwi, może zdając sobie sprawę, że gdybym mogła, to
uciekłabym stąd. – Nie wyjdziemy, dopóki nie wyjaśnisz.
- Robisz dramatyczną scenę bez powodu – szepczę-syczę. – Serio, będziesz czuł się
boleśnie głupio.
- Dlaczego szepczesz? – pyta. – I pozwól, że ja zadecyduję czy to głupie, czy nie, Lil.
Wzdycham pokonana.
- Hot dogi – wyznaję. – Chciałam na obiad hot doga. – Czekam na śmiech i serio, Lily?,
ale nic takiego nie ma miejsca. Patrzy na mnie długą chwilę, przyswajając to sobie i zaczyna
marszczyć brwi w ten sfrustrowany sposób.
- Przykro mi – mówi miękko.
Potrząsam głową.
- „Przykro mi” powinno oszczędzać się na odrzucenia ze studiów, rozstania i pogrzeby.
Nie na dziewczynę, która nie może jeść fallicznego jedzenia w miejscu publicznym.
- Wiesz, że chodzi o coś więcej.
Thrive
11 | S t r o n a
Przypuszczam, że przez ostatnie miesiące moje życie bardzo się zmieniło. Nigdy nie
byłam normalna, lecz fakt, że ten skandal odebrał mi możliwość bycia normalną – to boli.
Chwilę zastanawiam się nad tym wszystkim.
Potem mamroczę:
- Po prostu już nie chcę użalać się nad sobą. – Nie zasługuję na rozczulanie się nad sobą.
Tak jak mówiła wiele razy moja mama, jak sobie pościeliłam, tak będę spać w tych brudnych
prześcieradłach.
Lo podchodzi do mnie, a moje serce wali z każdym znikającym pomiędzy nami
centymetrem. Gdy obejmuje mnie za szyję, muszę wykorzystać całą energię, aby nie
wskoczyć na niego.
Stoję nieruchomo, robiąc z siebie posąg, co pewnie jest moją najmniej seksowną pozycją.
- Jestem z ciebie dumny – mówi. – Jeżeli tylko „nie użalanie się nad sobą” nie równa się
z zaszywaniem się w domu.
- Może troszeczkę. Tylko w połowie – przyznaję.
Bardzo mocno stara się powstrzymać uśmiech, więc chyba wygrałam. Albo w połowie. A
może to remis?
Jego gorące spojrzenie złocistych oczu kieruje się na moje wargi i serce obija mi się o
żebra, jakby mówiąc teraz teraz teraz. Ale nic nie mówię.
Powoli przesuwa rękę po mojej szyi, ściskając za potylicę i pożera mnie wzrokiem.
Jakakolwiek szansa na odetchnięcie została udaremniona przez pragnienie palące się w jego
oczach, które na pewno z nim dzielę. Rozchylam usta, a on przygląda mi się uważnie, jego
klatka piersiowa unosi się i opada w synchronizacji z moją.
Najpierw się ze mną droczy, całując lekko w policzek.
Jęczę:
- Lo.
A wtedy spotyka się ze mną ustami w cielesnej desperacji, kradnąc mi powietrze z płuc.
Podnosi mnie w talii, wsuwając rękę we włosy, a drugą przyciągając mocno do siebie.
Chowam dłonie pod jego czarną koszulkę wyciętą pod szyją, umierając od jego bliskości. Nie
odpinam mu spodni.
A przynajmniej jeszcze nie.
Ale czuję pulsowanie pomiędzy nogami i zaciskam uda tak mocno na jego pasie, że
mruczy podniecony. Patrzy na mnie, kiedy oboje przez chwilę próbujemy złapać oddech.
Wbijam plecy w porcelanową umywalkę i Lo nie odrywa ode mnie zmrużonego,
intensywnego spojrzenia, które całkowicie mnie rozbraja, mocząc mi majtki i obnażając.
Thrive
12 | S t r o n a
Umiejętnie odpina mi dżinsowe spodenki i poprawia mnie tak, żeby zsunęły mi się z nóg.
Jego wolne tempo przyspiesza rytm mego serca, które boi się, że to skończy się w każdym
momencie.
- Nie przestawaj – szepczę, praktycznie dysząc.
- Nigdzie się nie wybieram. – I nachyla się do mnie, trzymając jedną rękę pod moją nogą,
żebym nie spadła, a drugą chwyta za umywalkę. Odsuwa mi na bok majtki. Nie zauważyłam,
że rozpiął sobie spodnie – dopóki nie wsuwa we mnie powoli (tak strasznie powoli) swojego
członka.
Nabieram gwałtownie powietrze, niemal wywracając oczy do tyłu. Ściskam jego bicepsy,
kiedy zaczyna się we mnie wbijać. Jestem taka pełna Lorena Hale’a w łazience publicznej,
gdzie jego pragnienia pasują do moich. I spełnia je.
Dla nas obojga.
- Otwórz oczy – mruczy, oddychając płytko. – Lil.
Nie zdawałam sobie sprawy, że je zamknęłam. Patrzę mu w oczy i niemal tracę zmysły
przez to, jak na mnie patrzy. Lo całuje mnie namiętnie, kiedy staram się go trzymać i nie
dojść. Dotyka rozchylonymi wargami mojego czoła i przyspiesza rytm, podczas gdy
intensywność jego spojrzenia dopasowuje się do intensywności w naszych ciałach. Moje
komórki nerwowe płoną i po ostatnim pchnięciu dochodzimy razem.
Oddycham ciężko, kiedy schodzę na ziemię z tego ogromnego klifu rozkoszy.
- Kocham cię – szepcze blisko mojego ucha.
Unoszę usta w lekkim uśmiechu.
- Ja ciebie też. – Wszystko to jest zbyt przyjemne, żeby opisać to słowami. I kiedy
pozostaje we mnie troszeczkę dłużej, zastanawiam się czy możemy to powtórzyć.
Nie idź tam, Lily.
Stłumiony odgłos urywa się w moim gardle. Niczym zdychająca hiena. Co to było, do
diabła? Chyba to reakcja mojego ciała, które pragnie czegoś, czego mieć nie może i wścieka
się na mój mózg.
- Ciii, wszystko w porządku – mówi Lo. – Lil. – Wysuwa się ze mnie i szybko zakłada
bokserki oraz spodnie. Potem przytula mnie do siebie, przykładając rękę do mojej twarzy.
Zamykam oczy. Nie chcesz więcej. Nie chcesz więcej. Wystarczy ci. Staram się powtarzać
tę mantrę, ale ponownie pragnę tego szczytu pełnego tej samej intensywności. Najgorsze:
wiem, że nie będzie tak samo. Wiem, że drugi raz nie pobije pierwszego, więc będę chciała
próbować bez ustanku, żeby osiągnąć to, co mieliśmy.
Thrive
13 | S t r o n a
A to nie nadejdzie. Nie, dopóki nie poczekam dłużej. Może do jutra. Może do następnego
dnia.
- Spójrz na mnie – mówi stanowczo Lo, nie ma już słodkiego głosu.
Gdy się słucham, ktoś puka do drzwi.
- Zajęte! – woła Lo. I szepcze do mnie: - Chcę, żeby to się udało, bo jeśli nie… - Potrząsa
głową. – Nie chcę mieć kolejnej takiej środy.
Przypominam sobie początek tego tygodnia, kiedy Lo się oświadczył, kiedy
zadeklarowałam, że chcę przestrzegać czarną listę – granice, które stworzyła moja terapeutka:
zero seksu w miejscu publicznym, trzymamy się poranków i wieczorów, żadnych
popołudniówek. Nigdy nie wdziałam tej listy.
Do środy.
Mieliśmy chyba jedną z najgorszych kłótni w naszej historii. Poszło o nasze obawy.
Niczym w drzwiach obrotowych zderzyliśmy się z dokładnie tymi samymi problemami, z
którymi mierzymy się od miesięcy.
Martwię się, że nie zaspokajam jego pragnień.
On martwi się, że zwrócę się do innego faceta, by dostać to, czego on mi odmawia.
Doskonale pamiętam jego słowa.
- To nie ma sensu, Lily – powiedział, patrząc na mnie przekrwionymi oczami.
Pragnęliśmy się nawzajem, ale celowo odsuwaliśmy się od siebie, żebym nie stała się szaloną,
nałogową bestią.
W powietrzu wisiało bezgłośne, straszliwe stwierdzenie: Powinniśmy zerwać.
Wtedy oboje płakaliśmy i czułam, że to koniec, jakby ktoś zadawał mi ciosy w żołądek.
Siedzieliśmy na dywanie i tulił mnie w ramionach. Tak, żadne z nas nie wymyśliło lepszego
rozwiązania.
Dwie godziny później, przytłoczeni tym niezmiernym żalem, którego nie można
poprawnie wyjaśnić, szepnął:
- Bądź ze mną.
Ścisnęło mnie w sercu.
- Co? – Znowu piekło mnie w oczach.
Wziął w ręce moje policzki, jego wyraz twarzy był pełen cierpienia oraz miłości,
pokręcona mieszanka, która przypominała mi, jak bardzo byliśmy dla siebie nieodpowiedni,
ale jak bardzo wydawał się ten związek właściwy.
Thrive
14 | S t r o n a
- Koniec z zasadami. Pieprzyć tę listę. Jesteś wystarczająco silna, żeby poradzić sobie z
seksem, kiedy jestem napalony i może nawet w miejscach publicznych. – Otarł mi ciche łzy.
- Skąd wiesz, że jestem wystarczająco silna?
- Bo teraz jesteś zdrowsza – powiedział, prawie mnie przekonując. – I masz mnie,
trzeźwego. Upewnię się, że nie wymkniesz się spod kontroli. – Zniżył głos i dotknął czołem
mojego czoła. – Nie chcę żyć, jeśli nie będzie cię w moim życiu.
Ja też tego nie chciałam.
I od środy nasz nowy system rzeczywiście działa, pomijając parę walk, które miałam ze
sobą stoczyć – ale tego można się spodziewać. Lecz Lo nie poddawał się moim przymusom.
Ani razu.
- Czuję się dobrze – mówię z większą pewnością. Dam radę. Seks zaczyna przesuwać się
w dalekie zakamarki mojego umysłu. Słyszę zdanie: Nie chcę żyć, jeśli nie będzie cię w moim
życiu.
Nie mogę stracić Lo. Po prostu nie mogę.
Obrzuca spojrzeniem moją twarz i całuje mnie w czoło, po czym pomaga mi założyć
spodenki. Po raz kolejny ktoś puka do drzwi. Tym razem pukanie jest o wiele gniewniejsze.
- Zajęte! – krzyczy Lo.
Tamta osoba woła przez drewno, a szorstki głos jest doskonale nam znajomy.
- Jedzenie wam stygnie. – Myślałam, że Ryke powie coś w stylu: Lepiej, żebyście się tam
nie pieprzyli. Ale przy...