Kuchnia i medycyna Irena Gumowska Julian Aleksandrowicz Okładka i ilustracje Stanisław Szczuka Opiniodawca; doc. dr hab. Jerzy Lisiewicz Redaktor Alin...
66 downloads
34 Views
1MB Size
Kuchnia i medycyna
Irena Gumowska Julian Aleksandrowicz
Okładka i ilustracje Stanisław Szczuka Opiniodawca; doc. dr hab. Jerzy Lisiewicz Redaktor Alina Stradecka Redaktor techniczny Teresa Kierzkowska Korektor Danuta WItkowska ISBN 83-225-0122-6 WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WYDAWNICTWO • WATRA Warszawa 1986. Wydanie V. Nakład 100000 + 250 egz. Ark. wyd. 14,5. Ark. druk. 13,5. Symbol 10697/RK. Format A5. Cena zł 120,Druk i oprawa w NRD.
Przedmowa Cechą natury ludzkiej jest skłonność do odsuwania od siebie złych nowin. W sytuacjach ostatecznych dopiero przyjmujemy do wiadomości informacje wywołujące przykre odczucia. W coraz większym stopniu czujemy się zmęczeni i zniechęceni pesymistycznymi prognozami różnych dziedzin nauki, dotyczącymi chorób, zanieczyszczenia środowiska, zaśmiecania globu ziemskiego itp. Kojarzące się z tymi doniesieniami wyobrażenia ciężkich schorzeń, cierpienia, śmierci wywołują niepokój i lęk. Oficjalna medycyna, zwłaszcza w całym swym majestacie, grozi nam „największym wymiarem kary", poucza, że powstające zaburzenia chorobowe prowadzą do zejścia śmiertelnego. Wyrok adresowany jest szczególnie dla tych „krnąbrnych", którzy nie słuchają jej nakazów. Książka, którą Czytelnik bierze do ręki, odkrywa zupełnie „nowe oblicze" medycyny. Pokazuje medycynę-profilaktykę, w pogodnym tonie proponującą zapobieganiu kłopotom zdrowotnym. Aplikuje pokaźną dawkę optymizmu dla ludzi umęczonych mentorskim głosem powag naukowych, lśniącą bielą sal szpitalnych oraz smętkiem wspaniale wyposażonych sanatoriów. Postęp nauk biologicznych i fizycznych w miarę swych osiągnięć stwarza tak wąskie specjalizacje, że przedstawiciele różnych dyscyplin często nie są w stanie zrozumieć się wzajemnie, mówiąc choćby o perspektywach badawczych. Wiedza w coraz większym stopniu rozczłonkowuje świat ożywiony. Można porównać tę sytuację do reakcji dziecka, które — ciekawe co jest wewnątrz domku ustawionego z klocków — bierze każdy z nich delikatnie do rąk, a po chwili z zatroskaną miną ogląda kupkę rozsypanych zabawek. Sądzę, że analogię tę można wykorzystać do aktualnej oceny tzw. osiągnięć z zakresu nauk biologicznych i medycznych. Trudno oczekiwać, by doskonały nawet specjalista z jednej dziedziny znał dobrze zależności, jakie zachodzą między poszczególnymi ogniwami łańcucha troficznego całego ekosystemu, jakim jest gleba — roślina — zwierzę — człowiek. Książka, którą rekomenduję, jest jedną z nielicznych prób nowoczesnego, korzystającego z wielu dziedzin wiedzy, podejścia do łych zjawisk, które można nazwać życiem na kuli ziemskiej. Olbrzymi trud i zaangażowanie biologów i lekarzy musi przynieść pożytek ludzkości poprzez właśnie interdyscyplinarne interpretowanie zjawisk, a miarą tego pożytku jest globalna ocena ich znaczenia dla całej populacji, dla której były przeznaczone. Proście; mówiąc — nie rezultaty w leczeniu jednostek są podstawowym kryterium oceny sporów naukowych, ale -upowszechnianie masowego stosowania środków lub metod zapobiegania chorobom w stosunku do całych zbiorowości jest ostatecznym osadem, nawet jeśli „uczeni mają podzielone zdania". Jak w poprzednich wiekach zgrozą przejmowały wieści o zarazach („morowe powietrze"), tak w mniejszym może stopniu, ale również duży niepokój budzą w nas dziś tzw. choroby cywilizacyjne. Interdyscyplinarne spojrzenie na najbardziej niepokojącą z nich — proces nowotworowy nie brzmi w tej książce jak groźne „Memento"... Autorzy proponują profilaktyczne postępowanie — polegające przede wszystkim na odpowiednim odżywianiu się — które oddala wizję tej strasznej choroby. Zastosowane w ostatnich latach skomplikowane metody badań fizycznych potwierdziły rolę mikroelementów na poziomie submolekularnych procesów warunkujących sprawne reakcje utleniania w zaradzi komórek ssaków. Wykryto również zjawiska tłumaczące wyraźne zależności między nieopanowanym bujaniem nowotworowym plazmy komórkowej a sprawnie funkcjonującymi procesami utleniania, które to procesy są uwarunkowane m. in. właśnie obecnością określonych mikroelementów, witamin i innych związków w codziennej diecie. Autorzy „Kuchni i medycyny" proponują korygowanie niedoborów (lub nadmiarów) związków chemicznych (i całych struktur) biologicznie ważnych. W związkach tych biofizyk widzi: „substraty transferu elektronowego", biochemik — „grupy prostetyczne apoenzymów", ekolog — „korygowanie zaburzeń łańcucha troficznego". Lekarze widzą; „preparaty parafarmakopealne wzmagające zejście
procesu chorobowego". JulianAleksandrowicz i Irena Gumowska — będący zwolennikami postępowania profilaktycznego — widzą realne możliwości poprawy zdrowia społecznego i na tym właśnie polega humanitarna wartość ich pracy. Autor niniejszej przedmowy nieśmiało informuje, ze od wielu lat, parając się tymi zagadnieniami profesjonalnie, traktuje „Kuchnię i medycynę", jako zapowiedź nowych, ożywczych prądów dla sfrustrowanych grup wąskospecjalistcznych ośrodków badawczych. Przede wszystkim zaś będzie ona nieodzowną pomocą dla wszystkich kobiet, które w nowych warunkach cywilizacyjnych muszą dbać o prawidłowe żywienie swoich najbliższych. Na zakończenie muszę jeszcze wspomnieć o fascynującym postępie nauk medycznych, dzięki któremu można było niejednokrotnie uratować zagrożone, wydawałoby się beznadziejnie, życie ludzkie. Warto więc, aby inne, bardziej lub mniej pokrewne zespoły badawcze wspomagały medycynę w jej interdyscyplinarnym ujęciu. Znając sytuację w krajach tzw. wysoko rozwiniętych, jestem głęboko przekonany, że w Polsce mamy ku temu szczególnie dużo okazji. Prof. dr hab. JERZY MAZURCZAK
Czas zakręcić kran Wielu ludzi przeraża wizja przyszłości człowieka we współczesnym świecie. Lękają się widma gnębiących ludzkość chorób, których liczba wzrasta wraz z postępem cywilizacji. Nawołują do walki o zdrowie fizyczne, umysłowe, psychiczne, o jakość życia i jak najlepszy był dla jednostki i całych społeczeństw. Nauka robi co może. A widocznie może wiele, bo nieomal każdy dzień, każda godzina przynosi nowe wiadomości, odkrycia, doniesienia, hipotezy. Doszło do tego, że w amerykańskim piśmie naukowym, poświęconym wiedzy o żywieniu i jego wpływie na ludzkie zdrowie, postawiono postulat, aby zawodowe dietetyczki egzaminować co 2 lata, sprawdzając ich wiadomości. Wiele bowiem starych „prawd" trzeba odrzucać, a na ich miejsce przychodzą nowe, lepiej udokumentowane. W tymże piśmie wyraźnie podkreślono, że: „lekarze nie czują się pewni na tym odcinku, zaś wśród poradnictwa dietetycznego jest dużo szarlatanerii, zacofania itp.) Organizm ludzki można by przyrównać do wielkiego placu budowy i odbudowy. Bez przerwy zachodzą w nim kolosalne zmiany. Przecież codziennie 1 % krwinek ulega zniszczeniu i musi nastąpić ich odbudowa, tzn. trzeba na nowo utworzyć 8—9 g hemoglobiny. Przeciętne życie leukocytów trwa 8 —10 dni. Białko wątroby i plazmy krwi jest w ciągu 10—20 dni w połowie odnawiane. Białko skóry ludzkiej odnawia się w ciągu ok. 160 dni. Nasze kubki smakowe na języku — a mamy ich od 10 do 20 tysięcy (zależnie od wieku) — żyją najdłużej 10 dni, ale na ogół o wiele szybciej, bo i co 3 godziny, są odnawiane. Nawet włosy muszą nie tylko wciąż powstawać, ale do tego rosnąć (w ciągu roku ok. 12 cm). A włosy — to też m. in. białko! Ustawicznie więc powstaje nowa generacja komórek. A w ich skład wchodzi ok. 50 rozmaitych składników. Ale jeśli któregoś zabraknie lub jest go za mało czy za dużo, to nasz organizm próbuje się do tego najpierw przystosować, „produkując" gorsze generacje komórek. Aż w pewnym momencie sytuacja się załamuje i wtedy dochodzi do choroby, dolegliwości lub choćby złego samopoczucia. Jednymi z najczęściej występujących chorób i przyczyn zgonów są — obok zawałów serca — schorzenia nowotworowe. ') Cerification for Nułritionisti. „Food Techn." Y.1981.
Z geografii raka Rak piersi u Japonek i Eskimosek zdarza się wyjątkowo rzadko, ale u Kanadyjek jest wyjątkowo częsty. Wśród Szkotów częste są raki jelit, niemal nieznane w afrykańskim szczepie Banłu. W Hong-Kongu w ostatnich 20 latach liczba chorych na raka przełyku wzrosła siedmiokrotnie, ale zauważono zmniejszenie się występowania tej choroby w Szwajcarii. Wśród amerykańskich Adwentystów 7 dnia i Mormonów, zamieszkujących Kalifornię, śmierć wywołana zawałami serca i rakiem zdarza się o połowę rzadziej niż wśród innych mieszkańców tego stanu, A w stanie Utah, zamieszkanym prawie całkowicie przez Mormonów, śmiertelność z powodu raka jest najniższa w USA. Ale też ,,u Mormonów" nie można — praktycznie — nabyć alkoholu, tytoniu ani prawdziwej kawy. Religia zabrania im tych produktów pod każdą postacią. U nas w ostatnich latach wzrosła szczególnie liczba zachorowań na raka żołądka wśród ludności wiejskiej. Podejrzewa się, że jest to skutek ogromnie niekorzystnej zmiany w odżywianiu, a także pogorszenia środowiska, z którego żywność pochodzi. Przeprowadza się intensywne badania nad innym rakiem — białaczką i szuka jej ognisk. Tych znaleziono już kilkanaście. Są to domy, opanowane przez wilgoć i pleśń.
Jeśli odkryjemy przyczyny, znajdziemy także i środki, by zapobiegać tym chorobom, a może nawet i leczyć je. Przekonanie takie podziela coraz więcej ludzi, stąd poszukiwania skierowane w zupełnie odmiennym kierunku niż dotychczasowe. Ogromne sumy wydano już na badania, czy za raka odpowiedzialny jest wirus, czy coś zupełnie innego. Może jakiś czynnik, który powoduje mutacje w komórkach? Przeważa opinia, że nowotwór może być wyzwolony wieloma czynnikami, które przenikają do organizmu przede wszystkim razem z pożywieniem. W każdym razie w stuleciu techniki, w którym obecnie żyjemy, zapadalność na nowotwory wzrosła wielokrotnie.
Przyzwyczajenia i nałogi Ameryka, która do niedawna wydawała 690 tysięcy dolarów rocznie na badania nad nowotworami, zdecydowała się podnieść te dotacje do 7 milionów w 1975 r., a już w następnym — do 45 milionów dolarów. Każdego roku sumy te przeznacza się głównie na badania nad wpływem środowiska na powstawanie raka. Ponadto wydano ok. 50 milionów dolarów na prace śledzące wpływ zwyczajów jedzeniowych na genezę nowotworów. A jest to zadanie równie skomplikowane, jak pogoń za „odpowiedzialnym wirusem". Ponad 1400 czynników chemicznych rozprzestrzenionych w atmosferze i wokół nas podejrzewa się dziś o zdolność do wywoływania raka u zwierząt. Ta liczba w przypadku ludzi jest mniejsza,ale też o wiele trudniej badać te sprawy. Tym bardziej, że trzeba 20—30 lat obserwacji, aby — jeśli chodzi o ludzi — powiedzieć coś prawie pewnego. Trzeba też określić ilości działających czynników, od których zaczyna się niebezpieczeństwo, wziąć pod uwagę rozmaite wpływy, które mogą je neutralizować albo podnosić ich szkodliwość.
Aflatoksyny Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że pewne grzyby (pleśnie) wytwarzają tzw. afiatoksyny. Są to toksyczne produkty przemiany materii tych pleśni, jedne z najgroźniejszych biologicznych czynników rakotwórczych. Wykryte w Krakowie i okolicach ogniska raka, tzw. domy rakowe, były właśnie opanowane przez grzyby (pleśnie) i sprzyjającą im wilgoć. Prace te, po raz pierwszy przeprowadzone przez polskich uczonych, ujawniły także, że z białaczkami pleśniopochodnymi można się spotkać nie tylko u ludzi, ale i w świecie zwierząt. W niektórych oborach niemal wszystkie krowy są zaatakowane tzw. rakiem krwi. A bywa, że wyniszcza on nawet i pszczoły. Aflatoksyny wytwarzane są przez rozmaite, choć nie wszystkie pleśnie. Stwierdzono np., że Aspergilus flavus i Aspergilfus niger, atakujący często orzeszki ziemne, tzw." arachidy, również wytwarza potężnie rakotwórczą aflatoksynę. Wynika stąd ogólna zasada profilaktyczna. W żadnym wypadku nie wolno jeść produktów w jakikolwiek sposób skażonych pleśnią. Usuwanie jej nalotów, jest tu bez znaczenia, gdyż ewentualne aflatoksyny mogły się już przedostać w głąb żywności. Aflatoksyny, niczym farba, łatwo przenikają przez płyn, trudno — przez gęstą czy stałą materię. Tak więc, zapleśniały kompot trzeba wylać, ale z zapleśniałej konfitury wystarczy czasem zdjąć tylko grubą wierzchnią warstwę, a reszta — jeśli nie zmieniła smaku — może nie być skażona.
Azotany, azotyny i nitrozoaminy Następną grupą czynników rakotwórczych są pewne związki azotowe, o których szkodliwości wiele się ostatnio pisze i mówi;
Do nich należy np. ,,niewinna" saletra, dodawana do szynki i innych wędlin oraz do ryb. Saletrowanie, czyli peklowanie przy pomocy azotanów (saletra), stosuje się co najmniej od tysiąca lat. Ale obecnie w wielu krajach jest ono zakazane. Używa się natomiast związków azotynowych, zwykle w połączeniu z kwasem askorbinowym (wił. C). Peklowanie azotynami jest nowocześniejsze i daje lepsze rezultaty niż saletrowanie. Są to jedyne środki, które pozwalają na osiągnięcie wszystkich cech i właściwości wymaganych od peklowanych wędlin, choćby tradycyjnego boczku. Zbadano ok. 700 związków zastępczych i... nic! Żaden nie potrafi zastąpić azotanów ani azotynów, idealnie chroniących produkty spożywcze przed zepsuciem, utrzymujących ich świeżość i barwę. Ale zarówno azotany, jak i azotyny są zasadniczymi składnikami przy powstawaniu rakotwórczych nitrozoamin. Niektórzy badacze twierdzą, że częsty rak żołądka wśród Japończyków wiąże się nie tylko z pozostałościami włókien azbestu, używanego podczas czyszczenia ryżu, ale właśnie z bardzo powszechnym tam spożyciem' ryb wędzonych skażonych nitrozoaminami. Nitrozoaminy — jak powiedziano — są szczególnie groźne w obecności afiatoksyn i innych mykotoksyn 2), zwłaszcza przy niedoborze pewnych witamin, działających antagonistycznie. Są to witaminy C i E, wspaniale ,,blokujące", a więc przeszkadzające tworzeniu się tych podejrzanych związków. Niestety, otrzymujemy ich zbyt mało jak na profilaktyczne potrzeby.' Warto też wiedzieć, że niekiedy flora bakteryjna przewodu pokarmowego jest producentem niłrozoamin, szczególnie przy niedoborze kwasu solnego. 2) Mykotoksyny — ogólna nazwa trujących produktów przemiany materii różnych grzybów.
Azotany i azotyny mogą się też znajdować w pożywieniu pochodzenia roślinnego tam, gdzie użyto nadmiernych ilości nawozów azotowych. Rośliny mogą wówczas te związki pobierać z gleby „bez miary". Jest to oczywiście bardzo skomplikowany proces uwarunkowany wieloma rozmaitymi czynnikami, ale jednak głównie nawożeniem. Ponadto różne rośliny gromadzą różne ilości tych związków, zależnie od gatunku i wieku. Np. młode roślinki zawierają ich więcej niż rośliny dojrzałe. Ponieważ hodowla pod szkłem czy folią jest stosunkowo kosztowna, więc nieraz glebę się ,,przenaważa" nawozami azotowymi, by rośliny szybko i bujnie rosły, a potem nowalijki pełne są azotanów i azotynów. Azotany dla dorosłych, zdrowych ludzi nie są groźne. Są mało toksyczne, gdyż po wchłonięciu zostają wydalone wraz z moczem. Mogą być jednak szkodliwe wtedy, gdy ulegną przemianie w toksyczne azotyny. A dzieje się tak wówczas, gdy ktoś choruje na niedokwaśność lub na częste nieżyty żołądkowo-jelitowe i to właśnie po spożyciu pokarmu bogatego w azotany. Dolegliwości te najczęściej spotyka się u niemowląt i osób starszych. Toteż niemowlaczkom w pierwszych miesiącach życia powinno się podawać soczki warzywne czy owocowe tylko z upraw nienawożonych, np. z własnej działki czy ogródka. Ponadto przyrządzając pokarm niemowlętom oraz staruszkom trzeba przestrzegać czystości, gdyż to właśnie bakterie zmieniają azotany na azotyny. Soki powinny być też albo absolutnie świeże, albo — jak to robią Amerykanki — przechowywane w lodówce, aby' nie dopuścić do nadmiernego rozwoju bakterii. Niemowlęta wykazują szczególną wrażliwość na zatrucie azotynami w pierwszych trzech miesiącach życia. Mają bowiem wtedy jeszcze wysoki procent hemoglobiny płodowej, która jest bardziej wrażliwa na uszkodzenia niż hemoglobina osób dorosłych. Ponadto nie wszystkie układy enzymatyczne w takim młodym organizmie odpowiednio sprawnie pracują. Bywa też, że studnie mają wodę ,,zatrutą" azotanami i azotynami. Obserwuje się to szczególnie na wiosnę, gdy podnosi się poziom wody w glebie, a równocześnie rolnicy obficie nawożą pola
nawozami azotowymi. W 1981 r. badania prowadzone w Polsce na terenie jednego z województw wykazały, że 78% studni miało poziom azotanów i azotynów, przekraczający dopuszczalne normy opracowane przez FAO/WHO. Toteż nic dziwnego, że właśnie w tym województwie notowano najczęstsze przypadki zatrucia niemowląt, szczególnie tych sztucznie karmionych. W każdym bowiem takim mleku — mimo wszystko — są drobnoustroje, które szybko i łatwo w wodzie dodawanej do mleka przemieniają azotany w azotyny. Szkodliwe działanie azotynów wiąże się przede wszystkim z ich powinowactwem do barwnika krwi (hemu) i tworzeniem methemoglobiny, która nie potrafi przenosić tlenu. Hemoglobina jest niejako sparaliżowana, jakby zaczadzona, następuje więc niedotlenienie organizmu. A zatrucie można zaobserwować, gdy dookoła ust powstaje brunatnosine przebarwienie skóry, stopniowo przenoszące się na całe ciało. Inne objawy to: wymioty, przyśpieszony oddech itp. U dorosłych i młodzieży nieraz pojawia się niedokrwistość. Powtórzmy jeszcze raz, witaminy C i E mogą w takich przypadkach pomóc i działać profilaktycznie.
Palenie i picie Jeśli już coś wie się na pewno i ogłasza, jeśli lekarze dają jakieś zalecenia pacjentom, jeśli nawet pewną tezę już wszyscy przyjęli do wiadomości, to badacze i jakże często popularyzatorzy natrafiają na mur obojętności. Przykładem: palenie i palacze. Statystyka wykazała, że palenie tytoniu niezaprzeczalnie może wywoływać raka płuc. Ale jednak liczba wypalanych papierosów, fajek (mniej szkodzi? — ale szkodzi!), cygar itd. nie zmalała. A i wśród lekarzy jest niewielu abstynentów, co skuteczności oświaty zdrowotnej przynosi konkretne szkody. Spożycie alkoholu raczej wzrasta. Tymczasem wiadomo, że jest on czynnikiem, który może wywoływać raka jamy ustnej, przełyku, krtani i wątroby, szczególnie gdy się pije i pali. Alkohol wydaje się działać jak katalizator na rakotwórczą smółkę z tytoniu. U tych, którzy dużo palą i piją, ryzyko raka jest 15 razy większe niż u niepalących i niepijących.
Czy pijasz alkoholi Nie miejsce tu na kazanie o fatalnych skutkach pijaństwa. Od niepamiętnych lat byli tacy, którzy pili, i pewnie zawsze będą. Ale zastanawiające jest, dlaczego u nas i w wielu innych krajach Północy nałóg ten powoduje fatalne skutki (arogancja, awanłurnicłwo, agresywność), a wreszcie przeradza się w poważną chorobę. Gdy tymczasem w krajach Południa, gdzie ludzie piją o wiele więcej alkoholu w przeliczeniu na czysty spirytus i na głowę ludności, takich przykrych skutków bądź nie ma, bądź są nieporównywalnie rzadsze. Badacze tych spraw ustalili, że na północ od 62 równoleżnika alkohol ludziom o wiele bardziej szkodzi, niż na południu. W basenie Morza Śródziemnego, we Francji, Hiszpanii czy we Włoszech, nie mówiąc już o krajach arabskich, gdzie religia wprawdzie zabrania picia alkoholu, ale — jak każde tamtejsze dziecko wie — też się potajemnie pije i to niemało, nie ma tak złych skutków picia, jak np. w Danii, Szwecji, Finlandii czy Polsce. Więc zaczęto badać sprawy odżywiania w tychże krajach, potem sprawy witamin, składników mineralnych itd. W końcu wysnuto wniosek, że; „szkody wywołane alkoholem są uwarunkowane ekologicznie". Bo oto stwierdzono, że szkodliwe działanie alko- holu nasila się wówczas, gdy w organizmie są braki czy niedobry takich związków, jak sole wapnia, magnezu, selenu, cynku, litu oraz niektórych witamin. W dodatku alkohol obniża jeszcze w naszym organizmie poziom tychże metali, a szczególnie: cynku, wapnia, magnezu i , litu. Nie dość na tym. Otwiera on drogę i ułatwia przenikanie
— szczególnie do mózgu — takich trucizn, jak metale ciężkie (ołów, rtęć, kadm, beryl...). Czyli — gdy brak składników mineralnych koniecznych dla zdrowia — do organizmu dostają się metale „negatywne", wprost trucizny. No i skutki są widoczne. U nas i górale, i Kaszubi piją dużo alkoholu, szczególnie na zabawach, weselach itp. Górale „rozrabiają", żadna uroczystość nie obejdzie się tam bez awantur, nieraz prowadzących do dramatycznych wypadków, a takie ekscesy są praktycznie nieznane wśród Kaszubów. Ale... stwierdzono, że na Pomorzu jest 300 razy więcej litu w wodzie, powietrzu i glebie niż w górach oraz na Podhalu, l więcej, niż w innych częściach kraju. Niełatwo jesł oduczyć się picia. Ale można warunkami ekologicznymi i odpowiednim odżywianiem złagodzić nieco jego skutki. Uzyskać szybsze wyparowywanie alkoholu z organizmu, aby niezatruwał mózgu, więc po prostu uczynić picie „bezpieczniejszym". Powtórzmy: organizm pijącego wymaga zwiększonych ilości wapnia, magnezu, cynku, selenu i litu oraz witamin C, A i E i z grupy B. Wszystko to można dostarczyć organizmowi wraz z odpowiednim odżywianiem 3).
Odżywianie Wiadomo, jak niektórym trudno wyzwolić się od nałogów. Wiadomo też, że pewne, związane z tradycją przyzwyczajenia jedzeniowe są u ludzi też ogromnie silnie zakorzenione. Ale jednak obecnie, jakoś ciekawość często zwycięża i jadamy nieraz to ,,czego byśmy do ust nie wzięli", a — co dziwniejsze — bywa,, że te nowe produkty czy potrawy bardzo nam smakują. Wielu sądzi więc, że wykorzystując tę „ciekawość" ludzką, stosunkowo może jeszcze najłatwiej będzie przekonać społeczeństwo do zmiany systemu odżywiania, namówić choćby do wprowadzenia do jadłospisów pewnych produktów, mogących nas ratować przed dolegliwościami czy chorobami, których nasilenie wzrasta wraz z rozwojem cywilizacji. A więc, mimo że na powstawanie takich chorób, jak rak, wpływa mnóstwo rozmaitych czynników, może najbardziej warto mówić o sprawach odżywiania. Amerykański instytut do spraw raka wydał ostatnio pracę pt. “Osoby najbardziej narażone na raka”. Na 520 stronach przedstawiono aktualną wiedzę z tego zakresu. Omówiono możliwie wszystkie czynniki, które mogą być powodem powstania nowotworu, a więc m. in. promieniowanie, leki, choroby zawodowe, wpływ środowiska, no i żywienie. Jest to jak dotychczas najbardziej wyczerpująca praca na ten temat. A w niej niezwykle ważne są wyniki badań dotyczących właśnie odżywiania, dlatego m. in., że można je bez trudu i natychmiast wprowadzać w życie. Ale sprawy odżywiania dotyczą głównie dwóch typów nowotworów: jelitowego wraz z rakiem odbytu, który stanowi ok. 15% przypadków, oraz nowotworu piersi. Ta ostatnia choroba zabija wiele kobiet w Europie Zachodniej i w Ameryce Północnej. 3) Kogo te sprawy bardziej interesują, tego trzeba odesłać do obszernej, niezwykle ciekawej książki Marii Jarosz: Samoniszczenie, samobÓJsfwo, alkoholizm, narkomania. „Ossolineum" 1982.
W przeszłości Wróćmy na chwilę do historii. Jeszcze za czasów naszych dziadków, bo zaraz po l wojnie światowej, ukazała się niezwykła książka dr med. McCollum: The Science of Eafing (Wiedza o jedzeniu). Kto ją przeczytał, był całe lata pod jej wrażeniem. McCollum opisywał 7 eksperymentów. Pisał m. in. o tym, jak marli ludzie pracujący przy budowie Kanału Panamskiego, tylko dlatego, że karmiono ich „urzędową dietą" zawierającą same nowoczesne, rafinowane produkty. A obok w dżungli było samo „zdrowie": owoce pełne witamin i składników mineralnych. Ale z nich nie korzystano. Niezwykle drastyczny jest też opis losów załogi niemieckiego, najszybszego wówczas,
wojennego okrętu, który kaperował na Atlantyku i topił mnóstwo statków, zabierając z nich co najlepsze — także i z jedzenia. Po 250 dniach rejsu w 1915 r. statek musiał się poddać i wpłynął do neutralnego Nowego Jorku. Cała załoga była chora. Autor — lekarz szczegółowo opisuje te schorzenia, które wszystkie pochodziły z niewłaściwego odżywiania. Na przykład 1/3 marynarzy miała taką nadkwasotę, że była niezdolna do pracy. Więc czym ludzie ci się odżywiali? Mięsem, tłuszczami, białą mąką, słodyczami i innymi „luksusowymi" produktami. McCollum dość szybko ich wyleczył głównie — odwarami z ziemniaków, marchwi, buraków i innych jarzyn. Cóż? Zagadnienia odżywiania i zdrowia są tak złożone, tak skomplikowane, tyle wpływów może tu działać jednocześnie, może się kumulować lub niweczyć, a w dodatku wszystko to zależy od maleńkich, wprost niewyobrażalnych ilości produktów. Fascynujący świat biologii. Przenieśmy się jeszcze do Chin, gdzie na przykładzie dwóch prowincji wykazano niezbicie, jak ważne jest prawidłowe odżywianie. W Linhsien i Fanhsien (Uniwersytet Pekin — Chiny 22.7.1978 r.j
To było przerażające, gdy statystyka wykazała, że w prowincji Ho-nan (Chiny północne), w rejonie Linhsien 20% ogólnej liczby zgonów przypada na raki, i że stanowią one wprost nieprawdopodobną liczbę 379 przypadków śmiertelnych rocznie na 100 tysięcy ludności. 110 tysięcy zgonów na raka przełyku w przeciągu 30 lat (1941—1970)! Dla przykładu podajmy, że w USA rak przełyku zdarza się u 6 osób na każde 100 tysięcy rocznie i to wśród ludności białej, bo nie wiadomo z jakiego powodu trzy razy rzadziej występuje wśród ludności czarnej. Zresztą w rejonach i prowincjach niedalekich od Linhsien wypadki śmierci z powodu raka były o wiele rzadsze. Wynosiły 1,43 na każde 100 tysięcy ludności. Skąd więc taka epidemia w Linhsien? Najpierw ustalono, że w tej prowincji 29 próbek żywności na 124 badane zawierało nihozoaminy (23%). W niedalekim rejonie Fanhsien kancerogennych nitrozoamin było w żywności mniej niż 1,2%. Na 86 próbek tylko w jednej znaleziono niłrozoaminy. Zresztą inne badania potwierdziły tę regułę; tam gdzie jest dużo niłrozoamin i innych podobnych związków azotowych, tam rozprzestrzenia się rak. Gdzie tych związków jest mało, ta straszna choroba występuje rzadko. ' Innym spostrzeżeniem był fakt, że w Linhsien ulubionym i często niemal jedynym warzywem były kiszone ogórki. Beczki z nimi zakopywano w ziemi, a analizy wykryły w niej grzybki i pleśnie, które same mogły wywoływać różne choroby, ale w kombinacji z nitrozoaminami były szczególnie rakotwórcze. Zaczęto więc natychmiast podawać ludności — tak miejscowej, jak i przejeżdżającej przez ten rejon i zatrzymującej się na stacjach — pigułki witaminy C, która — jak wiadomo — jest silnym antyoksydantem (przeciwutleniaczem) związków azotowych, więc je jakby unieszkodliwia. Równocześnie badania sprawdzające prowadzono na szczurach. Najpierw karmiono je żywnością bogatą w nitrozoaminy (taką, jaką jadali ludzie z Linhsien), potem podawano im witaminę C, a po godzinie badano zawartości żołądków, by stwierdzić jaki był skutek. Okazało się, że witamina C działała jeszcze skuteczniej, gdy obok niej podawano też witaminę P (rutyna) oraz PP (niacyna) i to równocześnie z żywnością. Wówczas witaminy wpływały blokujące na działalność związków azotowych. Te wyniki potwierdzano potem i na ludziach. Ilość podawanej witaminy C wynosiła od 300 do 900 mg dziennie. Po 6 dniach takiej kuracji związki azotowe w moczu spadały do normy, a gdy przerwano podawanie witamin, już po 3 dniach znacznie wzrastały.
Nowotwory, a głównie rak przełyku, dawały się we znaki w rejonie Linhsien nie tylko ludziom. Gnębiły także i drób, którego przecież nie karmiono ogórkami. Trzeba było więc znaleźć jakieś czynniki sprzyjające tej chorobie. Badania wykazały, że w ogniskach terenowych raka ilość mikroelementów w żywności była niezwykle mała. Do takich brakujących biopierwiasłków należały sole magnezu, żelaza, selenu, molibdenu, baru, tytanu, manganu i glinu. W pożywieniu ludności brakło też witamin, a przede wszystkim witaminy C. Badania trwają nadal, ale faktem jest, że odkąd zmieniono w Linhsien sposób odżywiania, do gleby dodano odpowiednich nawozów sztucznych, ogórki kiszone uzupełniono świeżymi warzywami, a zażywanie witaminy C przyjęła ludność za codzienny zwyczaj — odtąd notuje się ogromny spadek występowania raka. Kiedy już jesteśmy na ogromnych przestrzeniach Chin, warto wspomnieć o niedawno odkrytej endemii (lokalne, masowe zachorowania) w prowincji Keczan. Otóż nieomal masowo umierano tam na zawały serca. A równocześnie zwierzęta zdychały na tzw. cho- robę ,,białych mięśni" — występującą tylko u zwierząt, a objawiającą się porażeniem mięśni, niesprawnością i padaniem. Pierwsi, którzy zajęli się tym schorzeniem, byli lekarze weterynarii. To oni dowiedli, że zwierzęta chorowały z powodu niedoboru selenu w glebie. Przypuszczali, że jest to także przyczyną zawałówu ludzi. Sekcje wykazały, że mieli rację. Zmarli mieli znaczne niedobory selenu w organizmie. Uzupełniono żywność tym pierwiastkiem i opanowano endemię. Dodajmy, że i u nas przed rakotwórczymi mykotoksynami (wywołującymi także raka krwi) warto zabezpieczać się odpowiednim odżywianiem. Powinno się pamiętać m. in. o takich antyoksydantach, jak selen (drożdże piwne), witamina E (kiełki pszenicy), witamina C (zieleniny, warzywa i owoce), a ponadto tak niewinny środek, jak błonnik (otręby, owsianka, razowy chleb, kukurydza).
Doświadczenia dwóch lekarzy Na pancerniku „Król Jerzy V" Na olbrzymim pancerniku angielskim podczas ostatniej wojny lekarz Piotr Cleave (ur. w 1907 r.) miał wiele kłopotu ze zdrowiem marynarzy. Dokuczały im stale zaparcia — zresztą zawodowa niemal dolegliwość ludzi morza. Dr Cleave, przechadzając się po statku, rozmyślał nad zmianami, jakie zaszły w sposobie odżywiania się ludzi. Jakieś 200 tysięcy lat temu człowiek zaczął jadać produkty gotowane i do nich jego organizm miał się już czas przyzwyczaić. Ale nie więcej niż ok. 100 lat temu postęp techniczny pozwolił na coraz to dokładniejsze oczyszczanie produktów spożywczych, a wśród nich szczególnie mąki i cukru. Zastąpienie kamieni młyńskich przez metalowe powierzchnie, ogromne przyspieszenia tak w wyrobie mąki, jak i wypiekaniu pieczywa, zmieniły zupełnie produkt, który nasi przodkowie nazywali chlebem. A przede wszystkim wskutek tych udoskonaleń usunięto z mąki otręby. Podobnie stało się z cukrem, a także m. in. z solą. Nasza dzisiejsza sól to niemal czysty NaCL (chlorek sodu), podczas gdy w soli kopalnianej i morskiej znajduje się mnóstwo makro- i mikroelementów. Zastanawiające jest na przykład, dlaczego najzdrowszych stosunkowo obywateli mają takie kraje, jak Japonia, Wenezuela i Hiszpania? Może właśnie dlatego, że w tych krajach nie używa się innej soli jak morska? Przywieziona z Hiszpanii i badana w Krakowie wykazała zawartość wielu cennych mikroelementów, m. in. selenu. Wyniki badań przesłano hiszpańskim lekarzom, dla których były wielką niespodzianką. Po prostu składem chemicznym soli nikt się tam nie interesował.
Podobnie nikogo nie interesował dawniej fakt, że produkty spożywcze pozbawia się błonnika. Wiedziano, że nie dostarcza on żadnych istotnych dla organizmu składników, ani kalorii, ani związków odżywczych. Czyli... uznano go za bezużyteczny, zgodnie z wiedzą XIX w. Ale Piotr Cleave doszedł do wniosku, że człowiek jeszcze się nie przystosował do tak oczyszczonego pożywienia, że jeszcze wciąż potrzebuje tego ,,niepotrzebnego" balastu. Gdy go brak, cierpi na zaparcia i rozmaite dolegliwości, np. owrzodzenie przewodu pokarmowego, choroby uzębienia, otyłość, a w dalszej konsekwencji nawet i nowotwory. Dr Piotr Cleave pisał na ten temat w wielu książkach i artykułach, które... przeszły nie zauważone. Powoływał się zresztą na Hipokratesa, który już 400 lat przed naszą erą polecał otręby, jako środek rozwalniający. W 1917 r, w Danii piekarze musieli złożyć zobowiązanie, że będą wypiekali chleb z mąki pochodzącej z pełnego przemiału, aby wykorzystać do maksimum ziarno zbóż, co w rezultacie dało obniżenie śmiertelności w tym kraju o 17%. Może jednak wszystkie te rewelacje drą Cleave'a długo jeszcze leżałyby w zapomnieniu, gdyby nie... dr Denis Burkitt. ?????????? Dr Burkitt, wysłany pod koniec wojny przez władze wojskowe do Afryki, tak sobie ją upodobał, że pracował jako lekarz w Ugandzie przez wiele jeszcze lat. Napotkał tam nieuleczalną chorobę dzieci — nowotworową, białaczkopodobną, która objawiała się guzami występującymi na szczękach, nerkach i w brzuchu. Poświęcił jej badaniu wiele lat wysiłków, aż odkrył, że jest to nowotwór układu limfo-rektikularnego, nazywany odtąd chłoniakiem Burkitta. Ta choroba, tak pospolita w Ugandzie, była prawie nieznana w Afryce Południowej, czyli 3 tysiące km dalej. Aby stworzyć mapę jej występowania, dr Burkitt przejeździł samochodem mieszkalnym ok. 15 tysięcy km po Afryce. Dzięki temu mógł odkryć, że limfoma występuje tylko tam, gdzie temperatura nie spada nigdy poniżej 15°C, a opady nie przekraczają 75 mm na rok. Doszedł więc do wniosku, że wirusa, powodującego tego raka, przenosi najprawdopodobniej jakiś owad, który żyje tylko w tej temperaturze i przy tych opadach. Za swoją pracę dr Burkitt uzyskał najwyższą nagrodę,' jaką przyznają Stany Zjednoczone w dziedzinie medycyny. Nie poprzestał on zresztą na badaniach, zalecił też środek chemiczny, który pozwala zmniejszyć nasilenie choroby. W każdym razie wszystko to wraz z głośną nagrodą przyczyniło się do sławy drą Burkitta, w przeciwieństwie do zupełnej ciszy wokół odkryć drą Cleave'a. Wynik spotkania W 1966 r. dr Burkitt wrócił do Anglii i tam — zupełnie przypadkowo, u wspólnych przyjaciół — poznał drą Cleave'a. Ten przedstawił mu swoje filozoficzno-praktyczne dociekania i zaczęli się wspólnie zastanawiać, dlaczego ludność afrykańska nie cierpi wcale lub prawie wcale na te dolegliwości i choroby, które tak fatalnie trapią ludność krajów uprzemysłowionych. Będąc w Afryce, dr Burkitt stworzył, głównie wśród lekarzy — misjonarzy, niejako sieć współpracowników — korespondentów, którzy mu nadsyłali wyniki obserwacji jeszcze przy badaniach nad limfoma. Obecnie wykorzystano ponownie te kontakty. Ankiety z pytaniami tak skonstruowano, aby uzyskać odpowiedź na problemy nurtujące drą Cleave'a. Czyli... czy rzeczywiście odżywianie ma taki wpływ na nasze zdrowie, jak się przypuszcza? Czy w Afryce równie częste są: zapalenie wyrostka robaczkowego, uchyłki jelit, wrzody żołądka, polipy, hemoroidy itd.? Burkitt zebrał też dodatkowe informacje, nie tylko ze swoichpodróży, ale i z różnych szpitali w Indiach i w Stanach Zjednoczonych. Po 5 latach mieli dane z 200 szpitali z 20 krajów. Wniosek był jasny: wszystkie choroby naszych czasów były niezwykle rzadkie wśród ludności krajów jeszcze nie uprzemysłowionych i zachowujących tradycyjne zwyczaje żywieniowe.
Na przykład, w przeciągu 13-lat tylko trzy wypadki guzów jelitowych trafiły się w znajdującym się na południu Afryki szpitalu na 2500 łóżek. W wiejskich rejonach Afryki Wschodniej rak odbytu stanowił 1,1% wszystkich przypadków raka, podczas gdy w Europie zachodniej prawie 15%. Diverficulosis (uchyłkowosć) jelit, która dokucza co piątemu obywatelowi Stanów Zjednoczonych po czterdziestce ,— jest prawie nie znana w Afryce. Operacje wyrostka robaczkowego zdarzały się co najwyżej 3 razy w roku w 25 szpitalach afrykańskich o to pytanych. Czterech chirurgów z tych szpitali nie operowało wyrostka w ciągu 30, 28, 18 i 17 lat pracy. Co ciekawsze, przyjęcie europejskich zwyczajów jedzeniowych przez tamtejszych mieszkańców od razu podnosiło liczbę wypadków „zapalenia ślepej kiszki". W Ugandzie od roku 1952 do 1969 liczba wypadków zapalenia wyrostka zwiększyła się 20 razy (dane ze szpitala Mulego w Kampali). W jednym ze szpitali w Ghanie z 10 wypadków na rok w latach czterdziestych doszło do 145 w 1965 r. Wśród ludności murzyńskiej w Nowym Orleanie (Stany Zjednoczone) przypadki zapalenia wyrostka były w 1930 r. 4 razy rzadsze niż wśród ludności białej, ale w 1950 r. były już tylko 2 razy rzadsze. Na zaburzenia spowodowane przez Bacferium cofi Japończycy prawie nie cierpieli przed wojną. Ale potem, gdy przejęli nieco amerykańskich zwyczajów jedzeniowych — chorują. Ci z nich, którzy wyemigrowali na Hawaje i do Kalifornu, potrzebują jednej generacji, aby zapadać na wszystkie dolegliwości i choroby tych, wśród których mieszkają. Co się dzieje w przewodzie pokarmowym, kiedy się zmienia odżywianie? Dr Burkitt odkrył to dzięki drowi Aleksandrowi Walkerowi, który jest biochemikiem i pracuje na południu Afryki. Walker prowadził doświadczenia nad przyswajaniem przez organizm wapnia, badając wolontariuszy w więzieniu. Zauważył, że czarni wydalają co najmniej 2 razy dziennie i że stolec ich jest przeciętnie 3 razy obfitszy niż u białych. Gdy podał badanym koloryzujące pigułki, mógł dostrzec, że Murzyni wydalali je po 9 godzinach, podczas gdy biali więźniowie potrzebowali na to 27 godzin! Murzyni otrzymywali swoje tradycyjne jedzenie, bogate w celulozę. Biali — swój biały chleb i żywność pozbawioną niemal błonnika. Wśród Murzynów operacje wyrostka należały do niesłychanej rzadkości. Wśród białych — były częste. Podobnie z zaparciami. Murzyni nie znali ich wcale. Burkitt postanowił całą sprawę sprawdzić. Ale tym razem wybrał pensję dla angielskich panienek w wieku od 15 do 19 lat. Wolontariuszki dostawały dziennie po 14 g otrąb oraz pieczywo z pełnego przemiału, zamiast tradycyjnego białego. Po 22 dniach takiej diety czas wydalania zmniejszył się o 29%, a jego skutek powiększył się o 21%. Badania stwierdziły, że Afrykanie jadają dziennie ok. 27 g błonnika, z tego ok. 15,5 g pochodzi z ziarna zbóż, 6 g z warzyw i ziemniaków, a 5,5 g ze świeżych owoców. W zachodniej Europie nie dostarcza się organizmowi więcej niż ok. 6,4 g błonnika dziennie. l Afrykanie mając taki balast w kiszkach, wydalają łatwo, bez kłopotów i nic lub prawie nic nie zalega w ich jelitach. Europejczycy — przeciwnie — mają trudności z wydalaniem, z pełnym opróżnianiem jelit, aż wreszcie dochodzi do zapalenia wyrostka, do hemoroidów, a nieraz, kończy się rakiem. Wyrozumowane na pancerniku „Król Jerzy V" teorie drą Cleave'a znalazły pełne potwierdzenie. Ale dlaczego trzeba było na to „odkrycie" — oczywiste przecież od wieków — tak długo czekać? Dr Burkitt — będący klasycznym przykładem nowoczesnego lekarza, potrafiącego wyjść poza granice swej specjalizacji dla osiągnięcia celu, jakim jest zdrowie społeczności — dał na to odpowiedź; „Wyobraźcie sobie Icurelc otwarty, z którego wciąż ścieka woda do basenu czy wanny. Woda się przelewa i ścieka na ziemię. Energiczni pracownicy, pełni poświęcenia, aktywni, kompetentni wycierają i zbierają wodę za pomocą chusteczki szyfonowej. Żadnemu nie przyjdzie na myśl, aby zakręcić kurek. Ten upływ wody, to są choroby, którymi zapełnia się szpitale. Ludzie, którzy wodę
usuwają, to lekarze chirurdzy, którzy operują wyrostki, naczynia krwionośne, hemoroidy itd. Nic nie robią, by zamknąć kurek. Dlaczego? Bo za zamknięcie kurka płaci się cztery razy mniej, niż za wytarcie podłogi. A przemysł zainwestował tyle w produkcję ścierek i szczotek, czyli w leki, instrumenty chirurgiczne, stoły operacyjne, szpitale itp., że gdyby zamknąć kurek, zbyt dużo ludzi nie znalazłoby dla siebie pracy". Taki złośliwy obrazek nie przysporzył mu przyjaciół, ale się upamiętnił. Może i dlatego świat więcej przejął się tym, co mówił dr Burkitt niż stwierdzeniami drą Cleave'a. Następni badacze wyjaśnili mechanizmy, jakie działają w naszych jelitach. Streśćmy je króciutko. Według jednej hipotezy, by zapewnić „tranzyt" przez jelita, potrzeba ciśnienia ok. 10 mm słupa rtęci. Ale przy braku lub niedoborze błonnika to ciśnienie wzrasta nieraz do 90 mm, czyli musi być nienormalnie duże, co nie zostaje bez niekorzystnych skutków dla organizmu. Inna hipoteza zakłada, że wszystkiemu winna jest flora bakteryjna. Rzeczywiście ta, która znajduje się w kiszkach Afrykanów, różni się znacznie od europejskiej. Jeszcze inna hipoteza stwierdza, że nadmierne jadanie tłuszczów przez Europejczyków nie tylko zmieniło ich florę bakteryjną, ale zmusiło żółć do zwiększonego wydzielania, a także podniosło ryzyko raków. Dr Burkitt dodaje do tych hipotez swoja, stwierdzając, że powolny proces wydalania, przy niedoborach błonnika, daje więcej czasu bakteriom na nadmierne rozmnażanie się, a ta ich koncentracja w kiszkach pociąga za sobą automatycznie powstawanie kancerogennych warunków. Guzy i raki odbytu są częstsze, bo kał zalega najdłużej w dolnych partiach kiszki stolcowej. - Związki przyczynowe między rakami i innymi chorobami przewodu pokarmowego a odżywianiem są wciąż jeszcze badane. Dr Burkitt twierdzi; „człowiek nauczył się strzec przed cholerą, unikając skażonej wody sto lat przed tym, zanim wirus tej choroby został wyizolowany". Przy czym jadanie żywności bogatej w błonnik nie jest żadną nowością, ale powrotem do tego, do czego nasz organizm przyzwyczajony był przez całe tysiąclecia. Dla tych, którzy lubią tabelki — proponujemy dane, ile błonnika można znaleźć w porcji różnych produktów 4). Ale dodajmy, że ostatnio podejrzewa się, iż tym czynnikiem w błonniku, który obniża cholesterol, ratuje serce itp., jest krzem. Okazało się bowiem, że skutecznie działają tylko otręby bogate w ten pierwiastek. Dziś się nawet mówi: „Krzem jest dowodem skuteczności otrąb". Usuwając błonnik z produktów spożywczych usuwa sięi krzem.
Produkt Śliwki suszone Jabłka Szpinak gotowany Ziemniaki Migdały Śliwki świeże Fasolka biała Kukurydza Groszek świeży Czarna jagoda Soczewica Gruszka Banan Pomarańcza Chleb z pełnego przemiału Morele Brokuły gotowane Rodzynki Cukinia Selery Marchew gotowana Brukselka Cebula gotowana Truskawki Orzechy laskowe Buraki Płatki owsiane Pomidory Ogórek Brzoskwinia 4) Sharon Faelton: MfnęrtfJs for Heaffh. Rhodale Press, Emmaus, pA.
Porcja Błonnik (w g) 5 sztuk 8,2 1 średnie 6,8 1/2 szklanki 5,7 1 średni 5,3 1/4 szklanki 5,1 4 sztuki 4,6 1/2 szklanki 4,2 1/2 szklanki 3,9 1/2 szklanki : 1/2 szklanki 3 1/2 szklanki 3 1 sztuka . 1 sztuka : 1 sztuka 1 1 kromka ; 4 sztuki : 1/2 szklanki 2 1/4 szklanki .2 1/2 szklanki 1 1 łodygi ; 1/2 szklanki 3 1/2 szklanki 1 1/2 szklanki 1 1/2 szklanki 3,8 ».7 »,7 t,5 »,2 2.9 2,7 2,6 2,6 2,5 2,5 2,4 2,2 ,8 ,6 ,6 1/4 szklanki ,6 1/2 szklanki ,5 1/4 szklanki ,4 1 sztuka ,4 1/2 szklanki ,1 1 sztuka ,0
Co i jak jeść Nie należy sobie wyobrażać, że dorzucenie garści otrąb do naszego codziennego menu — już nas uratuje przed wszystkimi chorobami współczesnej cywilizacji. Niemniej jednak może pomóc. Przy tym badania, przeprowadzane na zwierzętach dowodzą, że nie tylko otręby są skuteczne, bo podobnie działa ta sama ilość błonnika, przyswojona w formie pełnego ziarna (ciemne pieczywo, kasze itp.). Należy jadać warzywa i owoce surowe, możliwie nie obierane. Trzeba też jedząc długo żuć. Błonnik jest „paszą objętościową" — daje uczucie sytości, a nie tuczy. Przechodząc szybciej przez przewód pokarmowy, obniża produkcję insuliny i cholesterolu, a także hamuje zamianę cukrów na tłuszcz. Prof. Tremolieres twierdzi, że wystarczy 300 g białego pieczywa zastąpić 300 g chleba razowego, aby podwoić naszą dzienną rację błonnika. Grupa angielskich uczonych z uniwersytetu w Edynburgu zaleca, aby dziennie dostarczać irganizmowi 15 g otrąb (ok. 1 kopiasłej łyżeczki) oraz 200 g warzyw i owoców bogatych w celulożę. Można też te 15 g otrąb zastąpić 65 g mąki pszennej z pełnego przemiału ziarna. Ale, jak poznać, czy tej celulozy mamy w organizmie dość? Dr Burkitt daje praktyczną radę: jeśli stolec jest bez trudu wydalany, o właściwej konsystencji, miękki — to w porządku. Aby taki łatwiej osiągnąć, warto też unikać nadmiaru cukru i słodyczy, a także tłuszczów. Nadmierne ich spożycie koreluje też z częstoś-cią występowania raka piersi, miażdżycy i zawałów.
Ze statystyki Statystyka wykazała, że rak piersi znacznie częściej atakuje kobiety o małej aktywności seksualnej (m. in. zakonnice). A matki, które przed 18 rokiem życia karmiły dziecko piersią, wydają się być częściowo (w 1/3) uodpornione na tę chorobę5). Kobiety azjatyckie cierpią na raka piersi nieporównanie rzadziej od Europejek. W Japonii zdarza się 3,8 przypadków na 100 tysięcy. We Francji choroba ta występuje 4 razy częściej, a w Stanach Zjednoczonych 6 razy częściej. Ale jeśli jakaś azjatycka grupa etniczna zawędruje do Stanów czy Europy i żyje jak ludność miejscowa — liczba wypadków choroby wyrównuje się. Przykładem mogą być Japonki w Los Angeles. Badania na myszach wykazały, że gdy się je karmi żywnością bogatą w tłuszcz i to zasobny w cholesterol — też chorują na ten rodzaj nowotworu. Szukano również korelacji między spożyciem cukru a rakiem piersi. W Anglii, gdzie najwcześniej z krajów europejskich jadano cukier trzcinowy, przez 250 lat przypadało ok. 2 kg cukru rocznie na osobę. Obecnie przypada 60 kg. W badaniach na zwierzętach dowiedziono, że zwiększona ilość cukru w pożywieniu zwiększała poziom cholesterolu w ich krwi. Przy okazji okazało się, że i wapń może być winien. Otóż w Japonii, gdzie przypadków raka jest mało, spożycie wapnia wynosi 350 mg na dobę. Najwyższe spożycie tego składnika notuje się w Kanadzie, gdzie mieszkańcy przyswajają ok. 1,5 g dziennie na osobę. Głównie zresztą z nadmiaru mleka i produktów mlecznych, tłustych, bogatych w cholesterol i wapń. Ale czy to rzeczywiście wapń jest winien? Badania ciągle trwają. Również i oskarżanie cholesterolu, tłuszczów i cukru — to jeszcze hipotezy. Niektórzy biochemicy próbują zrzucić winę na gruczoły nadnerczy, a w każdym razie włączyć je do listy winowajców. Nadmiar tłuszczu bowiem sprzyja wydzielaniu estrogenów z nadnerczy, a te zwiększają ilość hormonów w organizmie, co może być zaczątkiem szkodliwej przemiany materii. Jeśli chodzi o nowotwory atakujące przewód pokarmowy — sprawa jest prosta. Tu wiadomo, że odpowiednia dieta wydatnie zmniejsza prawdopodobieństwo choroby. Jak ta dieta ma wyglądać?
Kilka rad żywieniowych 1. Jedzenie powinno być smaczne. Powinno sprawiać przyjemność i radość, a także być ...celebrowane. 2. Nie za dużo, ale i nie za mało, tylko wystarczająco. Kiedy FAO miało odpowiedzieć jednym hasłem na pytanie: jak się odżywiać, po wielu naradach ustalono, że „pierwszą zasadą racjonalnego odżywiania jest urozmaicenie w jedzeniu". Jedząc „wszystko", czyli jak najbardziej różnorodne produkty, ma się największą pewność, że organizm otrzymał to, czego potrzebuje. 3. Dla organizmu korzystniej będzie odżywiać się regularnie, czyli jadać posiłki o tych samych porach. 4. Prawidłowe odżywianie opiera się na 7 fundamentalnych składnikach. Są to; białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy, składniki mineralne, błonnik i woda. Porcję każdego z tych składników trzeba organizmowi" dostarczać codziennie. 5. Białko buduje i odbudowuje. 6. Za dużo tłuszczów tworzy tłuszcz! Ale NNKT, czyli Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe, są dla nas autentycznie niezbędne! Najwięcej ich jest w olejach roślinnych. 7. Węglowodany dostarczają energii, ale np. cukier „zjada" nam zęby. 8. Witaminy, składniki mineralne, błonnik — są konieczne! Wprawdzie witaminy ani nie są źródłem energii, ani nie służą jako budulec, ale pośredniczą niejako we wszystkich procesach życiowych. Są bardzo różnorodne i spełniają najrozmaitsze funkcje. Podobnie sole mineralne, a także błonnik (o czym sporo w tejże książce). 9. Bardzo ważną rolę odgrywa też prawidłowe przygotowanie posiłków. Posiłek może być małym cudem z punktu widzenia fizjologiczno-żywieniowego, jeśli jest dobrze przemyślany. 10. Aby jadać prawidłowo, wcale nie trzeba kupować produktów najdroższych. Najczęściej — wprost przeciwnie. Badania wykazały, że najgorzej odżywiają się nędzarze i milionerzy. Choć dziś największe autorytety wierzą w to, że sprawa odżywiania jest dla naszego zdrowia niezwykle ważna, to jednak nie należy się łudzić, że rozwiąże wszelkie nasze zmartwienia. Odżywianie jest jednym z warunków pełnego zdrowia, może i najważniejszym, ale cywilizacja przyniosła wiele innych destrukcyjnych wpływów, jak promieniowanie jonizujące i niejonizujące, szkodliwe emisje przemysłowe, także i samochodowe, zanieczyszczenia wód, atmosfery, brak ruchu iłd. Nie wspominając już o tytoniu czy alkoholu. Otręby już bywają w sprzedaży. Trzeba by jeszcze dotrzeć jakoś do świadomości ludzi, aby kupowali i jedli chleb razowy, a nie tylko biały. Chodzi również o to, aby i na wieś dostarczać chleb razowy, ciemną mąkę-razówkę, zamiast białych bułeczek, tym bardziej powtórzmy że raki przewodu pokarmowego nigdy nie były wśród naszej ludności wiejskiej tak częste, jak obecnie, Polityką żywnościową można ludziom ogromnie pomóc w ochronie zdrowia, a w naszym kraju nie jest to wcale tak trudne do przeprowadzenia.
Sól ziemi naszej Tak jak błonnik jesł odkryciem ostatnich lat, choć wiedziano o nim nie od dziś, tak i niektóre biopierwiastki znane od wielu lat, dopiero od bardzo niedawna zostały docenione jako niezbędne dla życia. Odkryto bowiem, że decydują o prawidłowej czynności enzymatycznej białek. Pojęcie ,,metale życia" sformułował jako tytuł swojej słynnej już dziś książki prof. dr David Robert Williams z Uniwersytetu sw. Andrzeja w Szkocji. Składniki mineralne stanowią 4% naszej wagi. Z tego połowa wchodzi w skład stałych części organizmu, jak: kości, zęby, paznokcie, włosy, tkanki miękkie, a reszta znajduje się w cieczach ustroju,tzn. we krwi, cieczach śródtkankowych i wewnątrzkomórkowych. Natomiast 70 do 80% wagi ciała, stanowi woda. Jesteśmy jakby mikroświatem, bo w naszym organizmie można odnaleźć niemal wszystkie pierwiastki występujące w przyrodzie. Ale... w bardzo nierównych ilościach. Około 96% wagi ludzkiego ciała to węgiel, wodór, azot i tlen. Ponadto sporo jest w nas sodu, potasu, magnezu i wapnia. Tlen kojarzy się z pojęciem świeżego powietrza, a tymczasem w naszym organizmie jest go najwięcej, bo aż ok. 60% wagi ciała. Węgiel kojarzy się z... paleniem w piecu. Jest go w nas ok. 17%. Wodoru mamy w organizmie ok. 10%, azotu już tylko 3%, wapnia od 1,5 do 2,2%, fosforu od 0,8 do 1,2%, a innych makroelementów, jak: potas, siarka, sód, chlor i magnez — tylko dziesiętne i setne części procentu'). Żelaza i magnezu jest w ciele człowieka 0,0003%, miedzi — 0,00015%, jodu — jeszcze mniej, bo 0,00004%, a krzem, cynk, fluor, lit, selen itd. występują w ilościach śladowych. A jednak jak są ważne! Dla naszego organizmu, dla naszego zdrowia, dobrego samopoczucia są równie cenne jak witaminy. O tym dowiadujemy się dopiero od niedawna. Prawdę mówiąc, dopiero era komputerów pozwoliła na odkrycie roli mikroelementów. Dawniej było to niemożliwe. Dziś wiemy, że spośród wszystkich pierwiastków, z których zbudowany jest nasz organizm, co najmniej 25 jest potrzebnych do utrzymania zdrowia, Z tych 18 ma istotne znaczenie — są konieczne, niezbędne. Pozostałe 7 — nazywa Williams pożytecznymi. Odpowiednia ilość każdego z nich pomaga w utrzymaniu zdrowia. Dr Melvin E. Page (USA) określił krótko rolę mikroelementów: „Metale śladowe to żywność dla gruczołów", a ściślej mówiąc — dla enzymów. Jeszcze krótsza definicja to: „metale życia". Działanie poszczególnych mikroelementów jest od siebie uzależnione, a poza tym nasze potrzeby bywają indywidualne. Organizm może np. kilku mikropierwiastków nie przyswajać z powodu błędów w przemianie materii lub chorób przewodu pokarmowego. Naturalnie, że są również w naszym środowisku, a także i w żywności, pierwiastki niepożądane. Można je podzielić na dwie grupy. W pierwszej będą te, które w śladowych ilościach są dla organizmu niezbędne, a w nadmiernych szkodliwe, a w drugiej te, które zawsze — jako obce — są toksyczne, a więc szkodliwe. ') M. Kasprzak: Higiena ogólna. PZWL 1961.
Trochę historii Do 1957 r. znano zaledwie siedem zasadniczych dla życia pierwiastków śladowych: najdawńiej poznane żelazo, w 1850 r. — jod, w 1928 r. — miedź, w 1931 r. — mangan, w 1934 r. — cynk, w 1935 r. — kobalt i w 1957 r. — molibden.
Siedem dalszych, a to: selen, chrom, cyna, wanad, fluor i krzem, a także lantanowce (np. platyna zdaje się mieć antywirusowe działanie), zostało poznanych w latach siedemdziesiątych i dokładnie opisanych m. in. przez zespół Klausa Schwarza z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Uczony ten stworzył też specjalną metodę badań, pozwalającą na to, aby zwierzęta doświadczalne utrzymywać w atmosferze wolnej od grzybów i wirusów oraz pozbawionej mikroelementów. Dzięki temu można było wyciągać wnioski z zachowania się zwierząt przy niedoborze lub nadmiarze poszczególnych pierwiastków, które w czystej postaci podawano im w specjalnie przygotowanym pożywieniu. Jasne, że makro- i mikroelementy nie odgrywają roli energotwórczej w organizmie, ale to właśnie one "sterują czynnościami metabolicznymi, czyli przemianą materii. Utrzymują fizyczną i chemiczną integralność komórek i tkanek przez zachowanie charakterystycznych potencjałów bioelektrycznych. Odgrywają też zasadniczą rolę w aktywności niezbędnych dla życia procesów enzymatycznych. Oczywiste więc, że ich niedobór czy nadmiar musi wywoływać niekorzystny wpływ na zdrowie. Aniony i kationy występują w żywych organizmach w ściśle regulowanej równowadze. Główne aniony to: chlor (Cl), siarka (S), fosfor (P), a kationy to przede wszystkim: sód (Na), potas (K), wapń (Ca), magnez (Mg). Zapewniając elektryczną obojętność płynów ustrojowych i komórek, odgrywają olbrzymią rolę w utrzymaniu odpowiedniej ilości wody, tak w komórkach, jak i w przestrzeniach pozakomórkowych, a więc w płynach tkankowych i krwi. W środowisku pozakomórkowym znajduje się przede wszystkim sód i wapń, w komórce zaś potas i magnez. Oto lista biopierwiastków 2) Mikroelement Żelazo Mangan Fluor Chrom Cynk Miedź Kobalt Molibden Jod Selen Wanad Nikiel Arsen
Zawartość w organizmie człowieka w ppm 60 0,2 37 0,2 33 1 0,02 0,1 0,1 0,2 0,3 0,1 0,1
Dzienne zapotrzebowanie w gramach 0,013 0,003 0,003 0,0005 0,013 0,005 0,0003 0,0002 0,0001 0,00001 ??
2) Według drą Henry A. Schroeder'a: The Elements and Mań, Devin-Adair.
Najprostszym i najbogatszym ich źródłem jest sól morska i jej osady w postaci soli kopalnej, którą słusznie nazwano darem Neptuna dla schorowanej ludzkości, a my nieraz nazywamy „darem Królowej Kingi",
S i sól Kiedy skorupa ziemska ostygła, a w obłokach pary wodnej otulającej naszą planetę powstała szczelina, promień słońca padł na kałużę wody morskiej, pozostałą po odpływie. Wtedy to w jakimś przypadkowym, a korzystnym dla startu życia układzie biopierwiasłków, zawartych w soli morskiej, powstała sytuacja, w której z aminokwasów utworzyły się prymitywne białka i nabrały właściwoścpółprzewodników. Tak podobno zrodziło się życie. Potwierdziłab się w ten spofób bardzo stara koncepcja szwedzkiego uczonego Arrheniusa, że życie „spłynęło na ziemię na promieniach słońca". Ślady podobnej koncepcji odnaleźć można także w starych wierzeniach i mitach, jak w tym o Wenus, czyli pramatce rodu ludzkiego. Ta najbardziej harmonijna w swym pięknie forma życia na ziemi zrodzona została z piany morskiej. Oto jak nauka może być bliska poezji! Potwierdzeniem tych hipotez jest także słony smak krwi, potu, łez. Ich skład mineralny podobny jest do wody morskiej. Kod genetyczny, który powstał wiele miliardów lat temu, dostosowany był do tworzywa, w którym został zaprogramowany, czyli do wody morskiej. Wtedy zapisany został w podwójnej spirali DNA plan gmachu, jakim jest organizm człowieka. Gmach rozwinął się w toku procesu ewolucyjnego, ale kod obowiązuje do dziś. Plan, jest ten sam, ale tworzywo inne, bo sami zmieniamy nasze środowisko i mineralny skład pożywienia. Zgodnie z kodem genetycznym, instynkt nakazuje uzupełniać strukturę naszych organizmów pożywieniem, a w nim — niezbędnymi dla życia biopierwiastkami. Chociaż występują one w znikomych ilościach, ich podaż jest niezbędna dla zdrowia. Ponieważ ustrój sam nie może syntetyzować tych składników, przeto zdany jest na to, co otrzymuje z pożywieniem, wodą i powietrzem. Jesteśmy odzwierciedleniem stanu biosfery, która nas żywi i oddziałuje na strukturę i funkcję organizmu. Toteż różnice między organizmami ludzkimi żyjącymi w różnych warunkach bywają pokaźne. Rzymski przyrodnik Pliniusz Starszy wyraził się ok. 2000 lat temu, że „dwie są rzeczy najważniejsze na świecie: słońce i sól". Sól odgrywała w naszej cywilizacji zawsze rolę szczególną, zarówno kopalna, jak i odparowywana z wody morskiej. Była przyprawą, ale także czymś więcej, gdyż ludzkość jakby instynktownie wiedziała, że zawiera ona składniki decydujące o zdrowiu. W niektórych krajach i epokach sól spełniała rolę jednostki monetarnej. A jej właściwości konserwujące szybko zostały docenione i chyba Kolumb nie odkryłby Ameryki, nie mając pod pokładem „Santa Maria" zapasów solonego mięsa. Także Jagiełło, idąc na wyprawę pod Grunwald, zabierał podobno zapasy mięsa, konserwowanegosolą — oczywiście — kopalną, np. wielicką. Nie znano wówczas systemu oczyszczania soli — jak dziś — ługiem sodowym. A oto historyjka współczesna. Pewien rolnik zastanawiał się,dlaczego obecnie krowy tak lubią lizać ludzkie ręce. Nie wiedział, że zwierzęta po prostu zlizują z ręki słony pot z biopierwiastkami. Zawierała je sól kopalna, której bryły, zwane kruchami, dawano niegdyś krowom, brakuje ich zaś w soli oczyszczonej, jakiej dziś powszechnie używamy. Jest to bowiem tylko czysty chlorek sodu (NaCL). Kto wie, czy pozbawienie bydła soli kopalnej, a wraz z nią także i jonów magnezu, nie jest jednym z powodów białaczek u bydła. Dietą ubogą w sole magnezu wyzwalamy dziś białaczkę u zwierząt doświadczalnych. A magnez jest obok sodu i wapnia zasadniczym składnikiem soli morskiej lub kopalnej.
Nic nie ma tak długiej siły żywotnej jak błąd raz popełniony, a takim błędem właśnie było ługowanie soli i pozbawianie jej wszelkich składników mineralnych. Współczesna technologia zabiera z soli wszystko to, co w niej wartościowe, m. in.: jod, magnez, lit, selen, cynk, cynę iłd. W ten sposób marnujemy skarby, które daje nam przyroda. Ale biała oczyszczona sól była kiedyś synonimem dobrobytu, tak jak „kajzerki", czyli białe bułki jadane przez samego cesarza — Kaisera. Nasza sól, np. z Wieliczki, tzw. zielona — jak wykazały badania metodą spektrometrii atomowej — zawiera prócz chlorku sodu także mangan, miedź, cynk, chrom, szczególnie dużo żelaza, magnez, wapń oraz ślady litu. Natomiast sól kłodawska zawiera m. in. selen, a także dużo magnezu i potasu. Czerwona sól, tzw. karnalitowa, ma niezwykle cenne 'właściwości lecznicze, gdyż zawiera mniej szkodliwego (dla wielu) sodu, a więcej potasu, a także magnezu i różnych innych pierwiastków dla nas niezbędnych. W tych społeczeństwach, które spożywają sól, otrzymywaną w tradycyjny sposób przez odparowywanie wody morskiej na słońcu (np. Hiszpania, Wenezuela, Japonia), takie choroby, jak białaczki limfatyczne u ludzi i zwierząt, są bardzo rzadkie, podobniejak przedwczesna miażdżyca, zawały czy zaburzenia psychiczne. Społeczeństwa, odżywiające się bogatym w białko pożywieniem morskim oraz używające jako przyprawy soli morskiej, są zdrowsze od tych społeczeństw, które z pożywieniem pochodzącym z morza nie mają kontaktu. Albo... zróbmy po prostu takie doświadczenie: przekrójmy kawałek mięsa na połowę. Jedną posypmy solą chemicznie oczyszczoną, a drugą solą kopalną, np. z Wieliczki lub Kłodawy. Przekonamy się sami, że sól chemicznie czyszczona nie konserwuje, a więc nie chroni przed pleśnią, a sól kopalna robi to z powodzeniem. Produkty spożywcze posypane solą kopalną zachowują świeżość przez długi czas. Dbając o zdrowie — postarajmy się używać jedynie soli naturalnej, kopalnej, zamiast tej chemicznie oczyszczanej do czystego NaCL. Na ogół przyjmuje się, że sól morska ma niemal komplet mikroelementów, podobnie jak nieoczyszczona sól kopalna, kamienna. Nie zawsze jednak tak bywa. W niektórych krajach, a m. in, i w USA, nieraz oczyszcza się sól morską tzw. metodą kolejnych basenów, aż do uzyskania prawie czystego chlorku sodu (rzędu 99,6%), a ług pokrystalizacyjny się odrzuca. Taka odczyszczona sól jest tak samo bezwartościowa dla zdrowia, jak sól warzona.
Gdy solić nie wolno Są jednak choroby, które wymagają diety bezsolnej lub z bardzo ograniczoną jej ilością. Sól np. trzeba w ogóle wykluczyć w takich chorobach nerek, jak okresy bezmoczu lub skąpomoczu w zapaleniu kłębków nerkowych. Sól ogranicza się przy leczeniu otyłości, niektórych chorobach serca z obrzękami, przy nadciśnieniu... Albo też zaleca się w ogóle dietę bezsolną. Prof. dr med. Edgar S. Gordon z Uniwersytetu w Wisconsin (USA) tak pisał w piśmie poświęconym problemom starości („Geriatrics" maj 1974); ,,Wiadomo, że nadciśnienie tętnicze ma nieznaną dotąd etiologię, w której czynniki odżywiania, nadmiar czy niedosyt odgrywają stosunkowo niewielką rolę, prócz ogromnej roli, jaką odgrywa nadmiar -spożywanego chlorku sodu. Właśnie sól jest zdolna wyraźnie podnieść ciśnienie krwi u wielu pacjentów". Co prawda badacze z Uniwersytetu w Maryland (USA) stwierdzają, że podobnie jak sól działa nadmiar cukru, a naukowcy z Harvard (USA) — że i nadmiar mięsa. Przy tym wielu uczonych zgodnie stwierdza, że tak u ludzi, jak i u zwierząt niedobór magnezu, wapnia i cynku przy nadmiarze kadmu w wodzie pitnej i wielu przemysłowych produktach spożywczych mogą powodować ciężkie słany nadciśnieniowe.
A więc: mniej cukru, mniej mięsa, ograniczona ilość soli, a —jeśli już sól — to kopalna lub morska!
Ile soli? Norma przewiduje od 5 do 15 g soli dziennie na osobę, naturalnie zdrową. Dla nadciśnieniowców zaleca się ok. 1 g soli" dziennie (jeśli lekarz nie zaleci inaczej). Więcej należy nam się wtedy, gdy się pocimy, a więc podczas letnich upałów, w tropikach lub przy ciężkiej fizycznie pracy, przy hutniczych piecach itd. Pot za wiera ok. 0,5% soli (NaCL). Przy bardzo długich, męczących wysiłkach fizycznych, np. u sportowców na zawodach,! utrata potu może wynosić do 10 l z 50 g NaCL oraz wieloma biopierwiasłkami. W takich wypadkach trzeba uzupełnić ich utratę, pijąc nie wodę słodką, lecz lekko osoloną i to solą kopalną. Szczególnie korzystna jest woda mineralna — bogata w rozmaite biopierwiastki. Na całym świecie cieszy się dobrą sławą —nie tylko u sportowców — radziecka woda mineralna, pochodząca z Gruzji, o nazwie. „Borjomi". Poszukują jej w wielu krajach, gdyż zawiera ok. 6% składników mineralnych, m. in. sód, potas, magnez, wapń, żelazo, chlor, brom, jod, siarkę i wiele węglanów. Pot to nie tylko słona woda. Jest w nim jeszcze całe mnóstwo innych składników, jak: aminokwasy, mocznik, witaminy (rozpuszczalne w wodzie, głównie z grupy B), składniki mineralne. Na przykład, w 100 g potu może być do 10 mg wapnia, 45 do 50 mg połasu, 49 do 166 mg chloru itp. Samego jodu jest w pocie ok. 10 mcg na 1 l. Utrata 7 l potu może się równać utracie dziennego zapotrzebowania na ten pierwiastek. Podobnie jest z wapniem (szczególnie w tropikach) i z żelazem, a,także z magnezem, litem, chromem. To wszystko jeszcze raz przemawia za solą, składającą się nie tylko z NaCL. Zwłaszcza ci, którzy pracują w wysokich temperaturach, jak np. hutnicy, muszą dostawać pożywienie bogate w składniki mineralne, gdyż zbyt wiele ich tracą. Odpowiadając na potrzeby, w Komisji Ochrony Zdrowia PAN (Oddział w Krakowie) oraz w Nieformalnym Zespole Ekologicznej Profilaktyki opracowano przepis na wypiek pieczywa, zawierającego szczególnie dużo soli mineralnych. Ponadto poleca się hutnikom specjalną wodę mineralną ,,Krakowianka". Dla społeczeństwa, cierpiącego na niedobór magnezu w żywieniu, opracowano metodę wzbogacania chleba w ten minerał (a raczej w dolomit). Nasze zapotrzebowanie na magnez wynosi ok. 600 mg, chociaż w wielu przypadkach jest to ilość niewystarczająca i trzeba podnosić dawkę do 1200 mg. Tymczasem — jak wykazały badania dr Zofii Dłużniewskiej — otrzymujemy z pożywieniem przeciętnie zaledwie ok. 200 mg na dobę tego pierwiastka. Pieczywo wzbogacone w dolomit (wapń + magnez) mogłoby wyrównać nie tylko niedobory tych składników w organizmach ludzkich, ale i zmniejzyć szkody powodowane przez zatrucia ołowiem. Zmniejszyłoby to również toksyczny wpływ alkoholu,
Pić. pić, pić! Niedobory soli w pożywieniu też nie są bezpieczne. Przede wszystkim organizm daje nam o tym znać silnym pragnieniem. Doznajemy uczucia zmęczenia, a kurcze mięśni palców i łydek są chyba najbardziej charakterystycznym objawem. Przy niedużych niedoborach, prócz pragnienia, występują takie objawy, jak: osłabienie, utrata apetytu, mdłości, a nawet wymioty. Niedobór soli sprzyja też porażeniom słonecznym i udarom cieplnym oraz upośledzeniu zdolności myślenia. Duże ilości soli można stracić
nie tylko z potem, ale i np. przy silnych biegunkach, upływie krwi, przy gorączkach połączonych z połami, w chorobie Addisona, serca itd. Zwierzęta mięsożerne mają na ogół dość soli, bo ich pożywienie tę sól zawiera. Zwierzęta roślinożerne mają zwykle zbyt mało tego składnika i dlatego lubią lizać bryły soli lub... spocone ręce ludzi. Produkty spożywcze (nie solone!) mają różną zawartość sodu i, jeśli to kogoś interesuje, może przejrzeć poniższą tabelkę 3).
Przedstawiono w niej zawartość sodu (w mg) w 100 g produktów (nie solonych). Grupa produktów Zbożowe: chleb razowy, żytni (100%) chleb razowy, pszenny (.94%) bułki płatki owsiane płatki kukurydziane ryż (łuskany) Warzywa:kiszona kapusta fasolka szparagowa grzyby (kurki) buraki cykoria korzeń selera liście selera szpinak pieczarki ziemniaki i kapusta czerwona groszek zielony świeży i pomidory jarmuż Owoce: rodzynki banany owoce róży daktyle czarne jagody jabłka gruszki ananasy, cytryny, grejpfruty, pomarańcze, orzechy i migdały Nablat: mleko krowie jaja twaróg ser tylżycki i inne ementaler Mięso: cielęcina wołowina wieprzowina , ryby tuńczyk z puszki
Zawartość sodu 430 250 240 60 660 2 800 400 300 260 160 125 100 85 70 30 20 4. 100 54 30 20 15 8 '31 1 20-50 120 100 30 ok. 800 1200 ok. 100 ok. 78 ok. 80 50-100 500
3) Prof. dr W. Heupke i dr G. Rost: Was enthalten unsere Nahrungsmiftel?.Umschau Verlag — Frankfurt n/ Menem.
Dodajmy jeszcze, że woda z wodociągu zwykle ma sporo chloru, zreszłą — koniecznego dla jej odkażenia. Można się go jednak pozbyć, gotując wodę przez 15 minut w otwartym czajniku.
Żeby wiedzieć, ile i jakiej soli mineralnej nam potrzeba indywidualnie, wystarczyłoby dać do badania trochę włosów lub paznokci, a jonogram wykazałby niedobory lub nadmiary. Tego typu badania już się przeprowadza w wielu krajach, ale dla zdrowia' ogółu — powinno się tak przebadać każdego, podobnie jak np. bada się płuca promieniami Roentgena. Ileż ludzi można by ocalić przed chorobą! Dodajmy jednak, że bywają takie stany chorobowe, przy których jonogram d,aje obraz zafałszowany.
Wapniaki Dla nastolatków my wszyscy, po czterdziestce, jesłesmy „wapniakami", choć powoli ta nazwa wychodzi z mody (w miarę jak oni sami się starzeją). Dla gospodyń wapniaki — to jajka przechowywane przez zimę w roztworze wapna. Ale... dlaczego my i „wapniaki"? Zwapniałe żyły, sposób myślenia, poglądy... l jakiż nonsens w tym określeniu! Bo dziś już wiadomo, że właśnie z braku wapnia w organizmie może powstać na stare lata tzw. zwapnienie żył. Wapń jest głównym budulcem kośćca, zębów i ogromnie ważnym składnikiem mineralnym wszystkich mięśni. Około 99% całego wapnia i 70 do 75% fosforu w naszym organizmie wchodzi w skład kośćca, głównie w formie apatytów, w mniejszej ilości w formie fosforanów i węglanów wapnia. Przypomnijmy, że mamy w organizmie od 1 do 2,2 kg wapnia i ok. 650 g fosforu. Oba te składniki działają na ogół wspólnie, dlatego niełatwo jest mówić tylko o jednym z nich, ale tu będzie mowa głównie o wapniu.
Kłopoty z zębami Dr Melvin Page, stomatolog z St. Petersburg (USA), w jednym z fachowych pism ogłosił w 1975 r. wyniki swoich badań nad przyczynami chorób zębów. „Nieracjonalne odżywianie — pisał — niedobory minerałów pochodzenia organicznego, to główni winowajcy fatalnego stanu naszego uzębienia..." Dr Page pisał jeszcze: „Największą odpowiedzialność za nasze nieodpowiednie odżywianie ponosi przemysł spożywczy, który nam dostarcza wysoko oczyszczonej mąki, cukru, ryżu i innych produktów, pozbawionych składników mineralnych, a szczególnie minerałów śladowych". W swoich dalszych wywodach dr Page zaleca, aby m. in. zażywać tabletki Kelp, które wszystkie te brakujące składniki mineralne uzupełniają. Kelp to „drobna roślinność z ogrodu Neptuna" — plankton, algi itp. z mórz oczyszczone, wy suszone i sprasowane w pigułki. Zawierają niemal wszystkie składniki mineralne, łącznie ze śladowymi oraz większość witamin. Kelp dotrze i do nas. Tymczasem jest w sprzedaży w wielu innych krajach. My — jako źródło niektórych makro- i mikroelementów — możemy spożywać dostępną u nas sól morską lub kopalną, witaminy i sole mineralne w tabletkach, a przede wszystkim czystą, twardą wodę źródlaną (a zwłaszcza mineralną). Wracajmy jednak do naszego wapnia. Wiemy już, że 99% wapnia, który znajduje się w naszym organizmie, to budulec kośćca i zębów. Pozostały 1 % krąży stale we krwi i innych płynach ustrojowych, l otóż ten 1 % jest wielkością stałą. Tzn. jeśli nie dostarczymy dość wapnia w codziennym pożywieniu, wtedy organizm .„pożycza" albo „kradnie" brakującą ilość z własnego kośćca. Naturalnie z całego, ale najgroźniej ta kradzież szkodzi szczękom. Dopiero dużo później np. żebrom, kręgom, kościom kończyn itd. Gdy szczęki mają za mało wapnia, przychodzi moment, że zęby jakby się rozluźniają w dziąsłach, robiąc miejsce dla drobnoustrojów i tak zaczynają się choroby zębów aż do ich utraty.
Doktorzy Leonnart Krook (profesor patologii) i Leo Lutwak z Uniwersytetu Cornella, którzy właśnie taką teorię wygłaszali,spróbowali dowieść jej na pacjentach wolontariuszach. Wybrali 10 osób (5 mężczyzn i 5 kobiet) w wieku od 29 do 45 lat cierpiących na paradontozę. Badając ich jadłospis obliczyli, że 9 osób z tej dziesiątki otrzymywało dziennie po ok. 400 mg lub mniej wapnia. Tymczasem dzienne zapotrzebowanie w tym wieku wynosi ok. 800 mg. Wobec czego dawano pacjentom przez 180 dni po 1000 mg wapnia w postaci Calcium gfuconicum lub Calcium carbonafum czy Calcium lacticum (tj. glukonian, węglan lub mleczan wapnia). Na początku wszyscy pacjenci mieli zapalenie dziąseł połączone z krwawieniem. Po 6 miesiącach kuracji wapniowej nie było śladu tych dolegliwości. Zęby były trwale osadzone w szczęce. Zdjęcia rentgenowskie wykazały, że kości szczęk są zdrowe i mocne. A jako objawy uboczne zanotowano spadek podniesionego ciśnienia oraz poziomu cholesterolu we krwi. W innym doświadczeniu doktorzy Krook i Lutwak podawalf przez rok dużej grupie pacjentów codziennie po 1 g wapnia, a innej grupie pacjentów, którzy o tym nie wiedzieli — placebo (lekarstwo rzekome). Ci, którzy pobierali wapń, mieli o 12,5% „gęściejsze" zęby i kości od tych, u których żadnych zmian nie zauważono. Obaj uczeni dodają, że prócz wapnia trzeba też dostarczać organizmowi magnezu i cynku (gdyż zapotrzebowanie na te mine- rały wzrasta wraz z rosnącą w diecie ilością wapnia), a ponadto także witaminy D i C oraz kwasu foliowego, które wspaniale wzmacniają dziąsła, l jak wszyscy nasi żywieniowcy, tak Krook i Lutwak podkreślają, że najlepszym źródłem wapnia są mleko i sery. Jeśli przez całe życie będziemy dostarczać organizmowi dość wapnia i innych składników potrzebnych do budowy kośćca i zębów, nie tylko matka nie będzie płaciła zębem za każde dziecko, jak głosiło, nie bez podstaw, wiejskie porzekadło, ale i „te trzecie" zęby — najpiękniejsze, bo sztuczne — nie będą tak powszechnie potrzebne'). ') „Nutrition Reports -International" 11.1975; Gary DiIIey i in.: „Journal of Dentisty for Chiidren" 1—11.1977; „Prevention" IX.77.
Wapń, witamina D i MS Kiedy ludzkość wiele tysięcy lat temu „emigrowała" z tropików ku północy, musiała powoli przyzwyczajać się do mniejszej ilości słońca. Ale nie wszyscy potrafili się do tych nowych warunków tak dobrze zaadaptować, by — pomimo niby-zdrowia — nie zapadać na rozmaite choroby neurologiczne, a m. in. na stwardnienie rozsiane (MS, czyli scferosis muffiplex). Taką hipotezę „niedoboru słońca" wygłasza dr Pauł Goldberg, uczony z Cambridge (Anglia). Tłumaczy ona fakt, dlaczego na MS nie zapadają mieszkańcy tropików, mający słońce przez cały rok, a ono dostarcza im dość promieni ultrafioletowych, które potrafią w naszej skórze wytwarzać witaminę D. Słońce tropików powoduje, że w organizmach ludzi tam żyjących powstaje dziennie 2 do 3 tysięcy jednostek międzynarodowych witaminy D, podczas gdy zalecana norma dla nas, ludzi Północy, wynosi zaledwie od 300 do 800 j.m. na dobę. Hipoteza drą Goldberga zakłada, że młodzież w czasie wzrostu i dojrzewania odczuwa wyraźny niedobór tej witaminy, który się odbija na rozwoju, m. in. systemu nerwowego. W konsekwencji zubożona konstrukcja tkanki nerwowej może ulegać załamaniu w późniejszych latach, powodując symptomy MS. MS atakuje — jak wiadomo — osoby w wieku od 20 do 40 lat. Jedni zostają kalekami, inni odczuwają tylko nieznaczne jej skutki. Wapń, którego przyswajanie jest uwarunkowane obecnością witaminy D, jest drugim czynnikiem w obronie organizmu przed tą chorobą. Dr Goldberg wymienia północną Szkocję, jako kraj, w którym najczęściej ze wszystkich krajów
świata spotyka się wypadki MS. Otóż Szkoci jadają prawie codziennie płatki owsiane, które „kradną" wapń z organizmu, przy czym nie uzupełniają diety produktami bogatymi w wapń. Popularne są tam również dania ubogie w witaminę D, a ponadto słońca jest bardzo mało. Między 10 a 15 rokiem życia — według Goldberga — młodzi przeżywają okres najważniejszy, jeśli chodzi o zapobieganie na przyszłość występowaniu MS. Jest to wiek, w którym rdzeń pacierzowy, kształtując się, osiąga pełną dojrzałość. Jeśli wówczas nie dostarcza się organizmowi dostatecznej ilości wapnia i witaminy D, to zachodzi możliwość powstania tej groźnej choroby, l właśnie w tym młodzieńczym okresie ok. 400 j.m. witaminy D dziennie, to zaledwie 30% zaspokojonych potrzeb, bo — według obliczeń drą Goldberga — młody organizm wymaga jej 2000 do 3000 j.m. Prawdę mówiąc, nikt nie wie dokładnie, ile witaminy D młodzi potrzebują, bo jak dotąd było zbyt mało badań na ten temat. A przy tym wielu boi się ryzyka przedawkowania. Ale na ten zarzut dr Goldberg odpowiada, że w tropikach słoń- ce powoduje powstanie takiej właśnie ilości tej witaminy. A ilości toksyczne byłyby wtedy, gdyby na 1 kg wagi ciała dostarczano dziennie 1000 do 3000 j.m., czyli 40 do 120 tysięcy jednostek dla młodzieńca ważącego ok. 40 kg. Oprócz witaminy D potrzebny jest też wapń, a może i magnez — jako składniki konieczne dla zdrowia i zapobiegające MS. Niestety, hipoteza ta 2) nie jest ratunkiem dla już cierpiących na MS. Trzeba ją sprawdzać latami, by wynik był pewny. Niemniej jednak warto przestrzegać wskazówek drą Goldberga. A więc: dostarczać nastolatkom odpowiednich ilości wapnia, np. w mleku i najrozmaitszych serach, w twardej wodzie, która zawiera nie tylko wapń, ale i magnez oraz nie żałować (rozsądnie!) słońca, tak latem, jak i zimą. A szczególnie latem, gdy można opalać całe ciało i dzięki słońcu wyprodukować sobie w skórze możliwie jak największe zapasy witaminy D.
Stare kości Wszyscy z wiekiem mamy „starsze kości", ale trzeba przyznać, że u niektórych są zdrowe, silne, młode i „gęste", a u innych —łamliwe, zrzeszotowiałe, „rzadkie". Zrzeszotowienie (osfeoporosis) to jedna z najczęstszych chorób kości, szczególnie w starszym wieku i... u kobiet. „Babcia wstała z krzesła i złamała nogę". Fakt. Osteoporosis spotyka się u 25% kobiet po menopauzie. A minimum 26% kobiet powyżej 60 roku życia ma zrzeszotowiałe kości, co bywa przyczyną deformacji kręgosłupa, bólów i utraty wagi. Dolegliwość ta dokucza 4 razy częściej kobietom niż mężczyznom, niemniej jest i dla nich problemem, szczególnie w późnym wieku. Jedną z najpoważniejszych dotąd trudności było określenie, kiedy rozpoczyna się stan, który można by nazwać początkiem rzeszotowienia. A więc, jak uchwycić moment, gdy kości zaczynają oddawać swój wapń krwi bezzwrotnie i potrzebują pomocy w dostawach tego składnika. Odpowiedzią na te i podobne pytania zajęli się lekarze z Centrum Rehabilitacji w Stanie Nowy Jork3). Pracowali intensywnie 10 lał. Przebadali kości tysięcy osób i setki wyleczyli, zanim opublikowali swojedoświadczenia. 2) Dr Pauł Goldberg — „Internałional Journal of Environmental Studies" 1974 Vol. 6, Part 1 i Parł 2; „Prevention" IV.1975 r. 3) Miriam Osborn Memoriał Home in Rye z Burkę Rehabilitation Center, White Plains, N.Y. Oto nazwiska odkrywców: Antoni A. Albanese, A. Herbert, Edelson, Edward J. Lorenze, Maurycy WoodhulI i Ewelina H. Wein.
Rzeszotowienie jest powolnym, podstępnym procesem, podczas którego kości tracą wapń ze swego rusztowania, a ten, który otrzymują z pożywienia, nie uzupełnia strat. Czasem z powodu tego, że go dostarczamy za mało, czasem dlatego, że choć mamy go nawet z nadwyżką, to nie jest przez organizm przyswajany lub przyswajany tylko częściowo (np. przy zaburzeniach pracy gruczołów wydzielania wewnętrznego). Najbardziej widocznym skutkiem ubytku wapnia z kości są ich bóle oraz łamliwość samoistna, bez powodu. Pod szkłem powiększającym takie kości wyglądają jak gąbka lub jak rzeszoto i stąd nazwa. Dr Albanese i współpracownicy odkryli prosty i łatwy sposób badania stanu kości. Swoją metodę nazwali Pinkie test, gdyż polega ona na robieniu zdjęć rentgenowskich (o małym natężeniu) małego palca u ręki (po angielsku pinkie). Daje to doskonały obraz nawet najmniejszych zmian w strukturze, a więc „gęstości", kości. W ten sposób zbadano ponad 4 tysiące osób (przypadkowych). A oto wnioski: • Po 25 roku życia mężczyźni mają o 25% większą „gęstość" kości od kobiet w tym samym wieku. • Gęstość kości u kobiet osiąga swój szczyt w wieku 35 do 45 lat, a potem zaczyna spadać. U mężczyzn ten szczyt przychodzi 10 lat później. • Najbardziej zdumiewające i niepokojące było to, że 10 do 15% osób obojga płci miało gęstość kości poniżej normy, czyli początki osteoporozy już w wieku poniżej 25 lat.
Prababcie z młodymi kośćmi Dr Albanese badał 12 kobiet (wolontariuszek) w wieku 79 do 89 lat o wyjątkowo zrzeszotowiałych kościach. W swojej zwykłej diecie otrzymywały one dziennie 450 g wapnia, a przepisana norma dla tego wieku wynosi 600 mg. Zaczął realizować ich normę i dodatkowo podawać pacjentkom 750 mg wapnia oraz 375 j.m. witaminy D (koniecznej do przyswajania tego składnika). Otrzymywały więc dziennie ok. 1300 mg Ca. W tym samym czasie grupa kontrolna, złożona z 17 staruszek przeciętnie W wieku 82 lat, nie dostawała żadnego uzupełniającego „leku". Doświadczenie trwało pełne 3 lata i w tym czasie staruszki z grupy pierwszej codziennie otrzymywały dodatek wapniai witaminy D. „Pinkie test" wykazał, że gęstość ich kości wzrosła od 90,6 do 96,1%. Te 3 lata — a w tym wieku, to nie bagatelka — nie postarzyły, ale odmłodziły starsze panie. W grupie kontrolnej, nie otrzymującej dodatków wapnia i witaminy D, gęstość kości spadła z 90,3 do 84,2. Nie było też żadnych ubocznych skutków tej kuracji. Poziom wapnia we krwi i moczu pozostał w normie. Nie było podejrzeń np. o powstawanie kamieni nerkowych ani innych objawów kalcyfikacji (zwapnienia) w organizmie. Jedynym, niespodziewanym efektem był uderzający spadek poziomu cholesterolu we krwi i to w ciągu pierwszych 12 miesięcy. Staruszki nie musiały się już obawiać miażdżycy ani zawału serca. Potem powtórzono eksperyment z 14 zdrowymi kobietami (wolontariuszkami) — pracownicami szpitalnymi w wieku 36 do 62 lat. Tutaj efekty były różne. Zdumiewająco wprost dobre u 62- i 48letnich kobiet, których spoistość kości podniosła się nawet do 120 w czasie 36 miesięcy. U jednej z pielęgniarek, która miała gęstość kości 88 (dużo poniżej normy, określanej na 100), po zażywaniu wapnia i witaminy D przez 22 miesiące gęstość kości wzrosła do 115, czyli nawet powyżej normy.
Nie wszystkie wypadki rzeszotowienia kości są bezpośrednimi skutkami niedoborów wapnia w diecie. Może się do tego przyczynić długie leżenie, paraliż iłp., ale zawsze uzupełniająca dawka wapnia może pomóc. Ile wapnia dziennie nam trzeba, aby uniknąć osfeoporozy? Grupa uczonych z drem Albanese na czele uważa, że zalecana norma 800 mg dziennie jest za mała. Jako minimum przyjmuje 1 g, czyli 1000 mg wapnia na dobę, a raczej od 600 do 1500 mg — jako uzupełnienie tego, co przeciętnie dostaje się do organizmu z pożywieniem, a co oblicza się na ok. 400 mg. Dr Albanese nie boi się przekraczania tej dawki, ponieważ wiele organizmów przyswaja zaledwie 10 do 50% wapnia, a im stajemy się 'starsi, tym bardziej zdolność przyswajania Ca przez nasz organizm maleje 4). Najlepiej byłoby wapń dostarczać organizmowi w formie mączki kostnej, ale mogą to też być tabletki Calcium gluconicum, lacticum czy inne.
Skażone powietrze w Szwajcarii Szwajcarię wyobrażamy sobie jako miejsce, gdzie jest wspaniałe świeże powietrze. Alpejskie wysokości, słońce i atmosfera czysta jak kryształ. Ale tak bywa tylko tam, gdzie nie mogą się w żaden sposób dostać samochody. Przy „hajłejach" jest inaczej, czyli — tak jak wszędzie na świecie, gdzie motoryzacja zatruwa środowisko. 4) Anthony A. Albanese i in. 11.1975 r.
„New York Stałe Journal of Medicine" Zaczęło się od tego, że lekarz rejonowy (jak byśmy to nazwali) dr Walter Blumer 5), praktykujący w wiosce Netstal, zaniepokoił się, że przybywa mu coraz więcej pacjentów. Można ich było podzielić na dwie grupy: tych, którzy mieszkali blisko szosy i tych, którzy mieli domki daleko od niej. Okazało się, że na 75 osób, które umarły na raka w okresie 12 lat, tylko 3 nie mieszkały przy szosie. Dr Blumer stwierdził, że mieszkańcy pobliża szosy stale niedomagali. Mieli bóle głowy, migreny, cierpieli na bezsenność, zmęczenie, a także na dolegliwości przewodu pokarmowego. Te objawy były u nich co najmniej 2 razy częstsze, niż u mieszkańców domów oddalonych od drogi. Przez tę drogę przejeżdżało dziennie ok. 5 tysięcy samochodów. Ci, którzy mieszkali blisko niej, zażywali 4 razy więcej przeróżnych lekarstw uspokajających, na sen, na ból głowy itp. niż mieszkańcy oddalonych okolic. Wyniki swoich kilkuletnich badań, prób i eksperymentów dr Blumer przedstawił na Międzynarodowym Kongresie do spraw Wypadków Drogowych w Utrechcie (Holandia) w 1974 r. Otóż dowiódł, że przyczyną większości chorobowych objawów byłozatrute powietrze i skażenia emisjami ołowiu, benzopirenu i in. spowodowane przez przejeżdżające samochody. Swoich pacjentów doktor leczył głównie odpowiednim odżywianiem: produktami bogatymi w wapń, witaminę C i zespół witamin B. Składniki te podawał też pacjentom w formie leków, np. wapń w postaci mączki kostnej lub pastylek dolomitowych (Ca + Mg).
Rezultaty były zaskakująco dodatnie. Niektórzy pacjenci poczuli się znakomicie, a najbardziej oporni na leczenie przestawali cierpieć na bezsenność, nerwowość, zmęczenie i słabe trawienie. Witamin z grupy B dr Blumer radził szukać w takich środkach spożywczych, jak wątroba i drożdże, a witaminy C — w surowych owocach i warzywach. Przy okazji okazało się, że pacjenci, którzy odżywiali się i leczyli, jak im zalecił dr Blumer, przestawali łykać środki uspokajające, bez których dawniej nie mogli się obejść. Minęły nieustanne bóle głowy, ciągłe zmęczenia i znużenia, bezsenność, kłopoty z żołądkiem itp. niedomagania. W tym wypadku wapń z magnezem pomógł usuwać z organizmu trujący ołów, a witaminy nie tylko mu w tym pomogły, ale wzmocniły cały ustrój. 5) Calcium Rebuilds Old Bodies — „Prevention" IX.1975; „Medical Tribune"IX.1974; „Prevention" XH.1974.
Serce sercu serce daje Niestety, nasze ,,ucywilizowane" serce jest jedną z najczęstszych przyczyn zgonów. Mówimy: ,,choroba dyrektorska", ,,serce nie wytrzymało", „serce mu z żalu pękło" itp., ale czyż kiedy łączymy sprawy serca z piciem wody? A badacze przyczyn chorób serca bardzo ściśle te sprawy wiążą. Przede wszystkim wiele tajemnic zdradziła statystyka. Bo oto tam, gdzie jest tzw, twarda woda, o wiele mniej ludzi umiera na serce niż w miejscowościach posiadających wodę miękką. Przekonali się o tym np. Anglicy, gdy statystyka wykazała, że w Glasgow, .które ma wodę miękką (twardość wody jedna z najniższych w Anglii), śmiertelność osób z powodu chorób układu sercowokrążeniowego była o 50% wyższa niż w Londynie, który ma wodę wodociągową o wysokiej twardości. W USA przeprowadzono na wielką skalę podobne badania statystyczne. Przebadano 7,5 miliona ludzi żyjących w 140 rejonach z miękką wodą wzdłuż rzek Ohio i Kolumbia oraz z wodą twardą w dorzeczu rzek Missouri i Kolorado. Podczas gdy śmiertelność wywołana innymi chorobami (nie na serce) była wszędzie praktycznie jednakowa, to spowodowana chorobami układu sercowokrążeniowego była o 41 % mniejsza u kobiet i o 25% u mężczyzn łam, gdzie woda była twarda. Podobne badania przeprowadzane w innych krajach dały podobne wyniki. Wróćmy jeszcze raz do Wielkiej Brytanii. W Anglii w 58 okręgach, a w Walii w 50 okręgach wyniki badań wykazały, że w miastach z twardą wodą przypada o ok. 43% mniej zgonów na serce wśród kobiet i ok. 37% mniej takich zgonów wśród mężczyzn niż w miastach z wodą miękką. Twarda woda — wiadomo — jest o wiele smaczniejsza od miękkiej, ale bardzo trudno się w niej pierze, bo powstają „kłaczki", których mydło nie daje w wodzie miękkiej, doskonałej do prania, ale nie... do picia. Na ogół też wiadomo, że woda miękka ma wysoką koncentrację sodu, a woda twarda — więcej ma wapnia, magnezu, litu itd. Otóż tego wapnia i innych składników mineralnych ma tyle, że właśnie mydło może je strącać w postaci — niekorzystnych dla procesu prania — kłaczków.
Już dawno zbadano, że ludzie (zwierzęta również) nie mogą pić wody destylowanej, ponieważ taka absolutnie czysta woda powoduje naruszenie wymiany wodno-solnej i prawidłowej działalności przewodu pokarmowego. Skutki takie są wyraźne już po 6 miesiącach. W wodzie destylowanej są zaledwie ślady jonów wapnia, fluoru i innych składników mineralnych, ogromnie ważnych dla naszego organizmu. Gdy ich w wodzie nie brakuje, to — jak wykazały badania — zwierzęta stają się odporniejsze na choroby, silniejsze i zdrowsze od zwierząt otrzymujących wodę bez łych pierwiastków 6). W twardej wodzie prócz wapnia bywa dużo magnezu, litu, cynku, kobaltu i wielu innych mikroelementów, których nieraz całą długą tabelkę możemy odczytywać na butelkach nie tylko z zagranicznymi wodami mineralnymi. A ponieważ magnez jest pierwiastkiem numer jeden, a wapń numer dwa — jeśli chodzi o ser-ce — dlatego wrócimy do... serca przy omawianiu roli magnezu. A tu jeszcze podajemy ciekawostkę. Podczas gdy woda z solami wapnia, magnezu itd, jest obecnie tak ceniona, że czasem specjalnie utwardza się wodę dla potrzeb ludności, to inny kłopot mają ci, którzy wodę odsalają. Robi się to w krajach, gdzie nie ma wody ani miękkiej, ani twardej, ale pod dostatkiem jest wody morskiej. Obliczono, że na temat uzdatniania do spożycia wody morskiej ukazało się do 1980 r. 2170 prac naukowych oraz 652 patentów. Jest to jeden z niezwykle ważnych problemów gospodarki światowej. Na czym polega ochronne działanie twardej wody, tak naprawdę to niewiadome. Dr EarI Dawson z Uniwersytetu Medycznego w Galveston — na podstawie zbieranych przez 10 lat materiałów statystycznych — jeszcze raz potwierdził, że tam gdzie jest twarda woda, ludzie są zdrowsi. Nie umierają tak często, jak gdzie indziej, na schorzenia mięśnia sercowego, zawały itp., nie cierpią na ogół na nadciśnienie i mają zwykle niższy poziom cholesterolu we krwi. A ważne jest i to, że taki stan obserwuje się także i wtedy, gdy przeciętne spożycie tłuszczów jest wyższe niż na terenach z wodą miękką. Czyli, pijąc twardą wodę, można bezkarnie nieomal opychać się tłustym jedzeniem. Jak to się dzieje? Dr Dawson tłumaczy, że wapń i magnez z wody twardej łączą się w jelitach z tłuszczami nasyconymi (twardymi), a pochodzącymi ze spożytego pożywienia, tworząc nic innego jak mydło. To mydło nie jest przyswajane przez organizm, tylko wydalane. Dzięki temu człowiek pijący twardą wodę pozbywa się niekorzystnych, niepotrzebnych dla niego tłuszczów; jego organizm nie wytwarza nadmiaru cholesterolu, który nie grozi sercu zawałami, nie sprowadza chorób krążeniowych, nadciśnienia itd., nie mówiąc już o otyłości. Co robić, gdy rozporządzamy tylko miękką wodą? Według dr Dawsona — należy dziennie spożywać 60 mg magnezu i 100 mg wapnia. Taki dodatek odpowiada wypiciu 2 l twardej wody. Uczony ten odradza równocześnie picia napojów gazowanych, w których jest fosfor, bo ten wiąże wapń, nie pozwalając jelitom na ,,produkcję mydła". Obliczono, że gdyby wszyscy ludzi pijący miękką wodę stosowali się do rad drą Dawsona i uzupełniali niedobory magnezu i wapnia, to w ciągu 10 lat na każde 100000 osób mogłoby przypadać o 100 śmiertelnych ataków serca mniej, niż obecnie. 6) „Gidrotiechnika i Mielioracja" 1.1976.
Magnez jest u nas w aptekach pod rozmaitą postacią: tlenku magnezu, czyli magnezji, siarczanu magnezu, czyli soli gorzkiej i in. Ludzie różnie reagują na ten pierwiastek w różnej postaci. Może najbardziej naturalny jest tlenek magnezu, a te 60 mg to będzie szczypta na końcu noża. Tabletki z wapniem są też w aptekach i to zwykle z oznaczoną jego ilością. Można więc zażywać sobie Calcium lacticum czyli mleczan wapnia lub Calcium gluconicum, czyli glukonian wapnia, i co tam jeszcze lekarz zapisze.
Do czego wapń jest potrzebny i gdzie go szukać! • Daje zdrowe zęby i kości. • Podtrzymuje rytm zdrowego serca. • Obniża poziom cholesterolu, czyli ratuje przed sklerozą; nadmiar cholesterolu jest wydalany dzięki związkom wapnia. • Zabezpiecza przed skurczami mięśni. • Tzw. zwapnienie naczyń krwionośnych jest na ogół spowodowane niedoborem wapnia i magnezu w organizmie. • Kwas szczawiowy upośledza wchłanianie wapnia, bo tworzy z nim sole trudno rozpuszczalne, których organizm nie potrafi zyskać (szczawiany wapniowe). Dość dużo kwasu szczawiowego zawierają: szpinak — 3,2 mg%, szczaw — 3 mg%, rabarbar — 2,4 mg% i in. • Witamina D wzrgaga wchłanianie wapnia z jelit cienkich. • Wpływ spożycia wapnia na wzrost i rozwój zwierząt badała u nas Z. Bielińska. Jeśli np. szczurom podawać tylko pszenicę i mięso, to kościec rośnie słabo. Jeśli dodać mleka (dobre źródło wapnia), następuje wyraźna poprawa wzrostu i rozwoju zwierząt. • Wapń wzmaga krzepnięcie krwi. • Reguluje i koordynuje funkcje ustroju, pomaga w leczeniu rozmaitych chorób, o czym wiedzą lekarze różnych specjalności. Ile wapnia dla kogo? 7) Dorośli Dzieci od 1 do 12 roku życia Chłopcy — nastolatki Dziewczęta — nastolatki Kobiety w ciąży , Kobiety karmiące
0,8 do 1,2 g 1g 1,4 g 1,0 do 1,3 g 1,5 g 2 g
7) Według RDA, czyli „Recommended Diefary Allowances".
Ile wapnia w czym? Najbogatsze źródła wapnia łałwo przyswajalnego to: mleko w każdej formie, sery (również wszelkie), jaja, a szczególnie żółtka (zawierają cholesterol, ale i lecytynę, która broni nas przed sklerozą). Trzeba dodać, że wapń z warzyw jest gorzej przyswajany przez organizm, bo zawierają one też błonnik i kwas szczawiowy. Produkty zbożowe są na ogół słabym źródłem wapnia oraz mają niekorzystny stosunek wapnia do fosforu. Zawierają też kwas fitynowy, który stanowi 80% fosforu zawartego w zbożach, a działa odwapniające. Tam, gdzie jest niskie spożycie mleka i przetworów mlecznych, zawsze można podejrzewać niedobory wapniowe. Czyli ...mleko — najważniejsze!
Zawartość wapnia w produktach spożywczych 8) 100 g produktu Mleko w proszku odtłuszczone Ser trapistów półtłusty (20%) Mleko pełne w proszku Ser edamski tłusty (48%) Ser trapistów tłusty (40%) Ser salami tłusty (40%) . Sery podpuszczkowe średnio tłuste (40%) Ser tylżycki tłusty (40%) Ser ementaler pełnotłusty (45%) Ser edamski pełnotłusty (45%) Ser myśliwski tłusty (40%) Sery podpuszczkowe pełnotłuste (45%) Ser gouda pełnotłusty (45%) Ser cheddar (48%) 703 Bryndza 532 Rokpol (50%) 530 Ser topiony tłusty edamski 499 Ser topiony kremowy ementaler 430 Mleko zagęszczone słodzone 293 Mleko zagęszczone niesłodzone 240 Jogurt 147 Mleko krowie (3,5%) 118 Mleko krowie znormalizowane (2%) 118 Mleko kwaśne 118 Kefir półtłusty 118 e) Wg A. Szczygieł spożywczych.
Wapń (w mg1) 1277 995 956 899 875 853 846 810 837 809 795 771 759
Skrócone tabele wartości odżywczej produktów Maślanka Śmietanka do kawy (9%) Ser twarogowy homogenizowany Ser twarogowy chudy ' Ser twarogowy tłusty Jaja świeże całe (ok. 2 szt.) Żółtka (ok. 4,5 szt.) Białka Szproty Pikling Siedź Sardynka bez oleju Chleb graham Chleb pszenno-raźowy Chleb żytnio-razowy „Wytrawny" Seler Natka pietruszki Marchew Groszek zielony Czosnek Chrzan Jarmuż Kukurydza
118 108 98 96 91 48 147 6 1003 20 17 437 26 27 66 60 193 45 54 85 86 155 97
Więc już wiadomo co jadać, aby nam wapnia nie zabrakło. Dodajmy jeszcze, że choć — według tabel A. Szczygła — śledź ma zaledwie 17 mg% wapnia, to — według Kiersta — zawiera 300 mg%. Może obliczano zawartość wapnia w śledziach bez ości i wraz z ośćmi? A może to pomyłka? W przetworach nieraz jada się ryby razem z ośćmi, co jest zresztą przez żywieniowców zalecane. Bardzo cenne i łatwo przyswajalne są ości z tuńczyka i sardynek z puszki.
Magnez i jego wielorakie działanie Zaczęło się od fotosyntezy Ciekawe, że znaczenie magnezu i konsekwencje jego niedoborów dla naszego zdrowia zaczęło poznawać wówczas, gdy zgłębiono tajniki fotosyntezy u roślin, a więc kilkadziesiąt lat temu. Zjawisko procesu stałego wytwarzania materii organicznej sięga miliardów lat, kiedy to na ziemi pojawiły się barwniki, wyzwalające reakcję chemiczną przez absorpcję promieni słonecznych. Tu decydującą rolę odegrały „foto-uczulacze" z grupy porfiryn, które powstały z prostych związków: kwasu octowego i gliceryny. Dopiero jednak pojawienie się magnezowej pochodnej porfiryny, w postaci chlorofilu, zadecydowało o historii naturalnej wyższych form życia organicznego. Chlorofil posiada zdolność prowadzenia nie cofającej się reakcji fotochemicznej, której energia kumuluje się w trwałych związkach biochemicznych. Proces fotosyntezy ukształtował się prawdopodobnie pod koniec okresu prekambryjskiego (ok. 1000 milionów lat temu). Struktura chlorofilu jest bardzo zbliżona do hemu, zasadniczego składnika barwnika krwi. Różnica polega na tym, że w chlorofilu jest magnez
(jon Mg), a w hemie, czyli hemoglobinie, jest jon żelaza (Fe). W ten sposób związek ewolucyjny świata roślinnego i zwierzęcego został udokumentowany przez Leona Marchlewskiego, profesora chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Gdy rośliny niedomagają z powodu niedoboru magnezu, nie tylko rosną wolniej, ale ich liście są blade i przedwcześnie żółkną. Uzupełnienie gleby solami magnezu przywraca roślinom pełne „zdrowie". Można powiedzieć, że z człowiekiem jest podobnie, choć... bywa to jeszcze bardziej skomplikowane. W każdym razie człowiek też nie może być zdrowy bez magnezu. Stwierdzono to na pierwszym kongresie poświęconym chorobom wywołanym deficytem magnezu, jaki odbył się w maju 1971 r. w Yittel. Najogólniej mówiąc, jon magnezu odgrywa szczególną rolę w niemal wszystkich procesach zachodzących w organizmie. A więc, w procesach ochronnych, jako czynnik przeciwstresowy, przeciwtoksyczny, przeciwalergiczny, przeciwanafilaktyczny (rodzaj uczulenia), przeciwzapalny, ochraniający przed promieniowaniem jonizującym, regulujący ciepłotę, pobudzający fagocytozę i odgrywający rolę w tworzeniu przeciwciał. Magnez działa też relaksujące i znieczulająco. To właśnie na kongresie w Vittel prof. Durlach powiedział: ,,Znamieniem współczesnego cywilizowanego świata jest stale obniżający się poziom jonu Mg". Choroby cywilizowanego świata zdają się być uwarunkowane m. in. niedoborem magnezu w organizmie człowieka. Czyli, trzeba się przyjrzeć magnezowi bliżej. Naturalnie, że magnez czerpiemy z gleby. To znaczy poprzez żywność roślinną czy też te produkty pochodzenia roślinnego, które powstały dzięki spożywanej przez zwierzęta roślinności. Jasne więc jest, że tyle dostaje się do naszego organizmu magnezu, ile jest go w glebie. Tymczasem z tym nie jest dobrze. 40% polskich gleb wykazuje niską zawartość magnezu. 34% ma średnią zawartość, a zaledwie 26% — zawartość wystarczającą lub wysoką. W nawozach sztucznych nie dostarcza się glebom magnezu lub dostarcza go na ogół za mało. Np. w latach 1971— 75 średnia ilość magnezu dostarczana polskim glebom wyniosła 10—12 kg tlenku magnezu (MgO) na 1 ha gruntów ornych. Dużo to czy mało? Pszenica przy plonie 40 q/ha pobiera z gleby ok. 17 kg MgO, a buraki cukrowe dając tylko 350 q/ ha pobierają ok. 66 kg MgO z 1 ha. Naturalnie, że dawki nawozu magnezowego uzależnione są od zasobności gleby oraz gatunku uprawianych roślin i wahają się zwykle od 130 do 260 kg/ha. W takich ilościach kizerytu (nawóz magnezowy) • do gleby dostaje się 30—60 kg tlenku magnezu i dodatkowo 15—31 kg tlenku potasu. Średnia zawartość magnezu w oborniku wynosi 0,18%, czyli jeśli się daje na 1 ha 300 q obornika, to wprowadza się do gleby ok. 54 kg Mg. Zdecydowanie za mało. W skład chlorofilu wchodzi 2,7% magnezu. Jony magnezu regulują stopień uwodnienia plazmy komórkowej. Gdy roślina odczuwa niedobór magnezu, ogranicza proces transpiracji, a gdy odczuwa nadmiar tego pierwiastka, to tak intensywnie pobiera wodę, że może doprowadzić do wysuszenia gleby w strefie korzeniowej. Różni autorzy podają dość różniące się dane na temat zawartości magnezu w roślinach. Zwykle w liściach jest więcej wapnia niż magnezu, ale gdy roślina tworzy owoce i nasiona, do nich transportuje cały magnez. Dla zainteresowanych tabelka )
Rośliny Jęczmień Owies Kukurydza Rzepak Części roślin ziarno liście nasiona Len Mak Zioła i chwasty Burak cukrowy siano korzenie liście
Zawartość magnezu (w%) 0,16 0,17 0,19 0,34 0,23 0,25 0,38 0,41 0,44 0,37 0,49 0,79 0,41 1,09
Scheffer, Kamińska Waleta Kardasz ') R. Kordus: Rola magnezu w rozwoju i plonowaniu roślin — ,.Wiadomości Zielarskie" 12/1981.
.
Miażdżyca, serce i magnez Zbadano, że u Afrykanów szczepu Banki miażdżyca prawie nie występuje, ale mają oni wysoki poziom magnezu we krwi. U Europejczyków zamieszkujących kraje uprzemysłowione, częsło chorujących na miażdżycę, przeciętny poziom tego pierwiastka we krwi jest nie tylko o wiele niższy, ale wciąż się obniża, ze względu na coraz bardziej „ucywilizowane" odżywianie. Ono właśnie jest jedną z najpoważniejszych przyczyn niedoboru magnezu (a także wielu innych składników) w naszych organizmach. Taki niedobór mogą też powodować inne przyczyny, jak: alkoholizm, cukrzyca, upośledzone wchłanianie z przewodu pokarmowego, nadczynność przytarczyc, a także środki moczopędne i uspokajające. Lecytyna — aminokwas, który odgrywa poważną rolę w regulacji ilości cholesterolu w ustroju — nie może być syntetyzowana w organizmie bez enzymu zawierającego witaminę B6, czyli pirydoksynę 2). Z drugiej strony tenże enzym działa tylko w obecności magnezu. Gdy się chce otrzymać u zwierząt doświadczalnych bardzo silną arteriosklerozę, to nie podaje się im żadnych produktów, które zawierałyby witaminę B6 i magnez. Doświadczalne małpy mają np. w następstwie takiej diety złoża tłuszczów w całym organizmie. A analiza krwi dostarcza dowodów na krańcowo niski poziom lecytyny i bardzo wysoki — cholesterolu. Aby obniżyć poziom cholesterolu, wystarczy dietę uzupełnić magnezem, witaminą B6, choliną i inozytolem, dostarczanym np. w kiełkach pszenicy, drożdżach, wątrobie, otrębach lub innych źródłach witamin z grupy B. Jeżeli nawet ilość tych witamin będzie w organizmie wystarczająca, brak magnezu nie dopuści do powstania lecytyny i znowu cholesterol wzrasta. Pacjent chory na serce, który otrzymuje 500 mg magnezu dziennie, wykazuje na ogół znaczną poprawę, bo poziom cholesterolu potrafi spaść do normy już w ciągu miesiąca.
Zapotrzebowanie na magnez wzrasta wraz z podnoszeniem się poziomu cholesterolu we krwi. Na przykład, u szczurów zapotrzebowanie na magnez wzrastało szesnastokrotnie (w stosunku do normy), gdy je karmiono tłuszczami nasyconymi, bogatymi w cholesterol. 2) Adelle Davis: Lefs Gef Well, New Am. Library 1972.
Nasza dieta jest uboga w ten cenny pierwiastek. Nie doceniamy jego roli dla zdrowia, stąd — najprawdopodobniej — tyle osób cierpi w wysoko rozwiniętych cywilizacyjnie krajach na przedwczesną arteriosklerozę. W 1970 r. na Kongresie Myokardiologii Prewencyjnej podano m.in. wyniki prac nad zawartością magnezu w mięśniu serca ludzi, którzy zmarli z powodu zawału, i osób, które zginęły w wypadkach drogowych. Zawałowcy mieli o ok. 42% mniej magnezu w uszkodzonej części serca, niż w zdrowej. A osoby, które zmarły w wypadkach, zmian zawartości magnezu nie wykazywały. O roli magnezu, jako czynnika chroniącego przed uszkodzeniem mięśnia sercowego i naczyń przez miażdżycę, wiemy z pionierskich badań Hansa Seylego (Tak! Tego od stresów!). Już w 1958 r. dowiódł on, że jon magnezowy może zapobiegać tworzeniu się niebezpiecznych dla zdrowia złogów cholesterolu. W doświadczeniach na szczurach, u których wywoływano sztucznie miażdżycę, stwierdził, że ich naczynia krwionośne i mięsień serca pokryte były złogami cholesterolu. Gdy drugiej grupie szczurów przed doświadczeniem podawano jony magnezu, zmian miażdżycowych nie stwierdzono. Seyle dowiódł, że jon magnezu steruje poziomem cholesterolu. Odtąd podejmowano wiele innych badań takźp i statystycznych, które potwierdziły jego odkrycie. U nas pionierem badań nad wpływem magnezu na miażdżycę, a także na otyłość, był w latach 1950—1969 prof. dr med. Edward Rużyłło, prekursor leczenia otyłości w ośrodku naukowym w Konstancinie. Przez wiele lat w uniwersytecie Toronto zbierano dane dotyczące nagłych zgonów na serce mieszkańców stanu Ontario, na którego rozległych terenach woda jest krańcowo różna — bardzo twarda i bardzo miękka. Wyniki badań wydrukowano w czerwcowym numerze „Canadian Medical Association Journal" z 1975 r. Potwierdzają one jeszcze raz tezę o zdrowotnych właściwościach wody twardej. Pobierano próbki tkanki (myocardium) ze ścianki serca zmarłych na zawał. Próbki te były badane na zawartość siedmiu metali: miedzi, chromu, ołowiu, kadmu, wapnia, cynku, magnezu i tylko magnez wykazał wyraźną różnicę. Jego koncentracja była o ok. 7% niższa w mięśniu sercowym tych, którzy żyli w okolicach o miękkiej wodzie, od tych, którzy mieszkali w okolicach z wodą twardą. Pierwszym symptomem u zwierząt doświadczalnych, którym się podaje zmniejszone ilości magnezu, jest arytmia serca. Właśnie taką arytmię zaobserwowano u ludzi mieszkających w okolicach z miękką wodą. W swojej słynnej książce Odżywianie przeciw chorobom dr R. J. Williams pisze: ,,Średni deficyt magnezu może być powodem cierpień sercowych, ale poważne niedobory tego minerału dają w skutkach zgubne ataki serca" 3) Gdy już świat uwierzył, że woda twarda (dolomitowa), zawierająca ok. 2 razy tyle wapnia co magnezu, ma dobroczynny wpływ na ludzkie serce, zaczęto się zastanawiać, co zrobić tam, gdzie woda jest miękka,, gdzie nie ma skał dolomitowych. Na Florydzie np. woda była bałdzo miękka (0,5 ppm)4), pochodząca w dużej części z opadów. Wodę utwardzono (do 200 ppm) i bada się, jaki to ma wpływ na zgony z powodu zawałów serca. Gdy woda była miękka, śmiertelność wynosiła od 500 do 700, gdy ją utwardzono, to już po 4 latach śmiertelność spadła do połowy, bo do 200—300 zgonów na serce rocznie. Czyli, samo utwardzenie wody spowodowało o połowę mniejszą śmiertelność na serce 5) w skali rocznej.
Dr A. G. Shaper, który jako specjalista kardiolog zajmował się badaniami doświadczalnymi i profilaktyką na terenie Florydy, a także podobne badania przeprowadzał w wielu krajach świata (jako członek Stowarzyszenia Naukowego przy Brytyjskim Królewskim Towarzystwie Medycznym) stwierdza krótko; ,,Miękka woda to ataki serca i zawały". Uczony ten potwierdził też odkrycia innych badaczy, dowodzące, że ludzie mieszkający w miastach o twardej wodzie wodociągowej mają na ogół niższe ciśnienie krwi, niższy poziom cholesterolu i powolniejszy rytm serca od ludzi z miast o miękkiej wodzie. Przy tym nie wzrasta im ciśnienie z wiekiem, co dzieje się tam, gdzie woda jest miękka.
Tylko spokój może nas uratować Co wspólnego ma to obiegowe powiedzenie z ...magnezem? Otóż to, że niedobór magnezu może powodować stany niepokoju, zdenerwowania, lęku, zniecierpliwienia, a także bezsenność, zmęczenie, bóle głowy itp. Ileż znamy ludzi, którzy właśnie popadają w takie przykre dla nich i dla otoczenia stany? Czy tylko spokój mógłby ich uratować? Owszem, wraz z magnezem. O tym, że magnez działa uspokajająco, relaksowo — wiedziano, od dawna. Niedobór jego wyzwala zmiany w przewodnictwie nerwów. Wstrzyknięcie siarczanu magnezu obniża te dolegliwości. 3) Roger l. Williams; Nutrition Againsł Disease, 1971 Pitman N. York. 4) ppm = parts per million, czyli: części na milion; 0,5 ppm = pół jednej milionowej. 5) „Journal of the American Medical Ąssociation", October 1974, dr Andrew G. Shaper, Floryda.
W praktyce weterynaryjnej zjawiska wzmożonej pobudliwości u bydła, owiec czy koni, powodowane obniżeniem surowiczego magnezu, są znane i związane z pożywieniem. Przyczyną może być po prostu zbyt mało magnezu w glebie. Ale gdy jest go dość — wchłanianie jonów tego pierwiastka z przewodu pokarmowego bywa utrudnione przez dużą zawartość białek albo wapnia. U zwierząt nieraz wiosną pojawia się tzw. tężyczka pastwiskowa, spowodowana tym, że młoda zielona trawa ma dużo białka, które utrudnia przyswajanie magnezu. Zdarza się też czasem tężyczka u cieląt, które są karmione mlekiem matki, bogatym w wapń, a ten — w nadmiarze — utrudnia przyswajanie magnezu. Zdarzają się też napady tężyczki przed burzą, w dniach z zaburzeniami pogody, l tu winien jest magnez, gdyż jego niedobór wyzwala warunki do powstania stresów, także i bioklimatycznych. Gdyby ktoś myślał, że tężyczki występują tylko u zwierząt, byłby w błędzie, l wśród ludzi zdarzają się choroby z niedoboru magnezu, objawiające się nie tylko drżeniem mięśni, ale ruchami pląsawiczymi, zaburzeniami orientacji, tendencją do halucynacji raczej wzrokowych niż słuchowych, epileptoidalnymi skurczami mięśni, zaburzeniami nastroju, depresjami, bardzo silną pobudliwością nerwową itp. Te objawy przypominają raczej tężyczkę, towarzyszącą obniżonemu poziomowi wapnia, ale ustępują po dożylnym podaniu magnezu, a nie wapnia.
Stresy i magnez Przeróżnych stresów życie dostarcza nam hojnie. Do wielu Jesteśmy tak przyzwyczajeni, że ich nieomal nie zauważamy, choć wprowadzają nas w stały stan podniecenia czy irytacji. Do najczęstszych czynników stresogennych należy hałas, którego już często nie dostrzegamy, choć męczy nas bezustannie. Dowiedziono eksperymentalnie, najpierw na szczurach, potem obserwując reakcje ludzi, że im większy i dłużej trwający hałas, tym większy spadek poziomu magnezu w organizmie. A im większy niedobór magnezu, tym bardziej jesteśmy uczuleni na stresy. Oba te czynniki jednocześnie: niedobór magnezu i stres zwiększają ryzyko chorób naczyń wieńcowych. ,,Choroba dyrektorska", czyli tzw. zawały serca, spotyka najczęściej ludzi ambitnych, na wysokich stanowiskach, skłonnych do rywalizacji, będących stale w stanie stresowym. Jeszcze do niedawna uważano, że arterioskleroza jest główną przyczyną bólów odczuwanych przez pacjentów, chorych na angina pectoris. Dziś wiadomo już, że taki bolesny skurcz naczyń wieńcowych, który może pozbawić serce utlenionej krwi, jest często spowodowany przesuwającym się skrzepem, otłuszczoną płytką itp. Ale co wywołuje te skurcze? Ostatnie hipotezy twierdzą, że niedobór magnezu. Przede wszystkim największą liczbę nagłych zgonów na serce notuje się tam, gdzie woda jest miękka, a więc zawiera za mało wapnia i magnezu. A także tam, gdzie w glebie są niedobory magnezowe. Najpierw winę zrzucano na niedobory wapnia, ale po dokładniejszym zbadaniu sprawy okazało się, że jeszcze większym winowajcą jest niedostatek magnezu. W jednym z opublikowanych raportów na temat stanu zdrowia badacze piszą: „Niewystarczające spożycie magnezu przez ludność, zamieszkującą kraje wysoko uprzemysłowione w ogóle oraz pewne rejony geograficzne w szczególności, może stanowić jedną z przyczyn wysokiej zachorowalności na choroby naczyń wieńcowych". Ponadto niski poziom magnezu — tak u zwierząt, jak i u ludzi — koreluje z podwyższonym ciśnieniem tętniczym, powszechnie uznawanym za wstęp do chorób serca. Czyli... trzeba unikać stresów, a w tym m. in. hałasów, a także dostarczać organizmowi potrzebnych mu ilości magnezu.
Lista przykrych objawów Niedobory magnezu początkowo dają niezbyt może ostre, choć dokuczliwe objawy. Trudno mówić wtedy o chorobie i nawet się na ogół nie myśli o pójściu do lekarza, ale samopoczucie jest fatalne. Oto niepełna lista bardzo różnorodnych, ale zawsze przykrych objawów: • nagłe zawroty głowy, utrata równowagi, • drgania powiek, • mgła, migające punkciki przed oczami, • drętwienie kończyn, „mrówki" w nogach, skurcze, • wypadanie włosów, łamanie się paznokci, próchnica zębów, • szybkie męczenie się, częste bóle głowy, trudności w skoncentrowaniu myśli, • wrażliwość na zmiany pogody, na zimno i wilgoć, nieraz wywołujące różne bóle (zębów, dziąseł, stawów), • kołatanie serca, arytmia, często połączona z silnym przeszywającym bólem w klatce piersiowej, • bezsenność, koszmarne sny, pocenie się w nocy, • poranne zmęczenie, nawet po wielu godzinach snu, • chęć do płaczu, a nawet ataki rozpaczy, • chęć robienia wielu rzeczy naraz, które zaczynamy i nie kończymy, • ostre, skurczowe bóle żołądka, nieraz połączone z biegunką, • wrażenie ociężałości, • spazmofilia, czyli skurcz mięśni przy opukiwaniu młoteczkiem pnia nerwu twarzowego, a więc tzw. objaw twarzowy Chvostka.
Główne źródło spazmofilii — najbardziej typowego objawu przy niedoborze magnezu — leży w tkance nerwowej. Impuls nerwowy jest uwarunkowany przemieszczaniem się jonów minerałów, zwłaszcza wapnia i magnezu w tej właśnie tkance. Ale jeśli magnezu jest zbyt mało, to ta wymiana jonów następuje niewłaściwie. Powstaje nadmierna pobudliwość nerwowa. Tutaj wina niedoboru magnezu jest niezaprzeczalna. Na pociechę trzeba powiedzieć, że nie zdarza się, aby wszystkie te objawy występowały równocześnie. Ale już jeden, dwa czy trzy z nich wystarczą, by człowiek poczuł się źle. Rano, około godziny 6, kora nadnercza powoduje wydzielanie hormonów, które pozwalają nam zachować sprawność przez cały dzień, aż do wieczornego zmęczenia. Przy niedoborze magnezu sytuacja jest odwrotna. Wydzielanie odbywa się wieczorem, a to powoduje uczucie silnego zmęczenia rano, a właśnie pod wieczór wzmożoną aktywność i trudności z zaśnięciem. Jeśli przy przeciąganiu się, napinaniu mięśni odczuwa się bóle w łydkach, to znaczy, że mamy niedobory magnezu. Po dostarczeniu go organizmowi (w postaci np. pastylek dolomitowych lub tlenku magnezu wraz z witaminą B) bolesny skurcz mięśni mija. Mechanizm wszystkich tych dolegliwości polega na niewłaściwej wymianie jonów wapnia i magnezu w tkance nerwowej. Bo magnez działa regulujące i uspokajająco na system nerwowy, a następnie na mięśnie. Badano 6) 100 osób odczuwających chroniczne zmęczenie i brak zainteresowań, także w sprawach seksualnych. Podawano wszystkim dodatkowe ilości magnezu i 87 osób poczuło się o wiele lepiej. Znikło zmęczenie, pojawiła się chęć do życia, radość i to już po 10 dniach. Ozdrowieńcy twierdzili, że sen ich odświeża, czego nie odczuwali od miesięcy. W diecie sportowców dąży się też do dostarczania organizmowi prawidłowych ilości soli magnezowych, gdyż składnik ten zwiększa sprawność mięśni i nerwów. Przy okazji warto wpomnieć, że aby nie dopuszczać do zmęczeń, a przeciwnie — wzmagać energię, zręczność, żywotność itp., trzeba dostarczać organizmowi nie tylko magnezu (choć jego niedobór i tak wywoła poczucie zmęczenia), ale także witaminy E i witaminy C (czego dowiedli czescy uczeni i o czym doniósł „Przegląd Medycyny Czechosłowackiej" tom 22 nr 4 z 1976 r.). Także i komplet witamin B jesł uważany za „płomień", który podtrzymuje energię, wiłalność i żywotność. Nie wolno też zapomnieć o ruchu, koniecznym do utrzymania energii i uniknięcia zmęczeń i znużeń. Ruch jest częścią zdrowia. Trzeba uprawiać do podeszłego wieku gimnastykę, sport, turystykę itd. 6) Dr P. E. Formica „Curent Therapeutic Research". 111.1962.
Uniwersalny kontroler Jak to się dzieje, że jeden składnik mineralny, jak magnez, potrafi działać dobroczynnie w tak różnych niedomaganiach, czy chorobach, jak np. w miażdżycy i zawałach serca, nerwowości, osłabieniu, alergii i wielu innych, w tym i w białaczkach? Odpowiedź jest bardzo prosta. Magnez jest regulatorem, kontrolerem naszego organizmu. Ciało człowieka składa się — jak wiado—m0 — z komórek, które są jakby stale kontrolowane we wszystkich swoich czynnościach, takich jak: metabolizm, synteza białka, rozmnażanie komórkowe itd. Te czynności są niezależne, ale regulowane m. in. właśnie przez magnez 7). Magnez jest biopierwiastkiem, który działa efektywnie w rozlicznych czynnościach komórki.
Udowodniono na embrionach kurcząt, że gdy koncentracja magnezu była wydatnie zmniejszona, funkcja metaboliczna komórek opóźniała się. Gdy zwiększano dostarczanie magnezu do normalnej ilości — metabolizm komórkowy powracał do normy. Słowem — jon magnezu ułatwia procesy życiowe, podczas gdy jego niedobór je utrudnia. W klinikach położniczych zaobserwowano, że kobiety, które miały niedobory magnezowe, rodziły nie tylko długo (ponad 18 godz.), ale wydawały na świat dzieci, które też wykazywały niedobory magnezowe, często ujawniające się w postaci drgawek8).
Kamienie nerkowe i hemoroidy Zatrzymajmy się na chwilę przy nerkach. Wiadomo, że wszyscy uczeni są bardzo oględni w wygłaszaniu hipotez, a tym bardziej pewników. Przedstawiciele nauk medycznych nie należą pod tym względem do wyjątków, a raczej bywają jeszcze ostroźniejsi. Zwykle to, co ogłaszają, jest opatrzone wieloma: „przypuszczalnie", ,,prawdopodobnie", „możliwe" i niemal zawsze zakończone: „trzeba dalszych badań" itd. 7) Prof. dr Harry Rubin z Wydziału Biologii Molekularnej Uniwersytetu w Berkeley (Kalifornia). 8) St. Louis — „American Journal of Clinical Nutrition" X.1975.
Na tym tle niespodzianką jest raport czterech francuskich uczonych (J. Thomas, E. Thomas, P. Desgrez i A. Monsaingeon) z kliniki urologicznej w Paryżu, którzy z całą pewnością i wprost z entuzjazmem komunikują o dobroczynnej działalności magnezu w zapobieganiu tworzenia się kamieni nerkowych. Magnez — stwierdzają — praktycznie biorąc, zapobiega powstawaniu kamieni nerkowych. Malutkie kamyczki organizm potrafi wydalić (jak mawiają złośliwie panie, jest to jedyna rzecz, którą potrafi w mękach i bólach urodzić mężczyzna). Z dużymi — gorzej. Do ich usunięcia prawie zawsze potrzebny jest nóż chirurga. Najczęstszym powodem powstawania kamieni nerkowych jest kwas szczawiowy, który spożywamy wraz z wieloma produktami w ten składnik bogatymi (szpinak, szczaw, rabarbar i in.). Tenże kwas szczawiowy łączy się w organizmie z wapniem i tworzy nierozpuszczalne szczawiany, a z nich może powoli narastać piasek i wreszcie kamienie nerkowe. Działanie magnezu na tworzenie się kryształów szczawianu wapnia badali francuscy uczeni najpierw eksperymentalnie „w probówce", dochodząc do wniosku, że w ciągu 3 min. potrafi się nieraz utworzyć 100 do 120 mikrokryształków. Ale gdy się doda soli magnezowych do mieszaniny chlorku wapnia z kwasem szczawiowym, to nie ukaże się ani jeden kryształek. Następnie przeprowadzono doświadczenia na szczurach. Rezultat był taki sam. Podczas gdy bez dodatku soli magnezowych kryształki powstawały łatwo, to po podaniu szczurom octanowej soli magnezu na 30 min. przed podaniem kwasu szczawiowego, powstawanie kryształków wapnia w ogóle nie zachodziło. Oczywiście próbowano w ten sposób leczyć pacjentów z kamieniami nerkowymi. Podawano im dziennie ok. 300 mg lub więcej magnezu i otrzymywano również doskonałe rezultaty. Badania rentgenowskie wykazywały, że kamienie znikły częściowo lub całkowicie. Potem wielu lekarzy na całym świecie wypróbowywało tę metodę i wreszcie doszli do wniosku, że najlepsze wyniki otrzymuje- się, podając właśnie po ok. 300 mg magnezu dziennie, ale także i witaminę Be w ilości 10 mg. Statystycznie wygląda to tak, że ok. 89% pacjentów z chroniczną tendencją do powstawania piasku i kamieni .szczawianu wapnia można wyleczyć zupełnie, jeśli zażywają magnez. Przy tym taka kuracja (nieraz trwająca 4,5—6 lat) jest stosunkowo tania, dobrze znoszona, bez żadnych ubocznych skutków i w końcu niemal zawsze dająca dobre rezultaty 9).
Cóż! Najlepiej jesł jednak do powstawania kamyków nerkowych nie dopuszczać. Czyli — odżywiać się prawidłowo i dbać, aby w produktach żywnościowych nie zabrakło nam cennego składnika mineralnego jakim jest magnez. 9) Wg referatu dr Thomasa i in. na II Międzynarodowym Sympozjum Magnezowym w Montrealu 1976 r.
Oto autentyczna historyjka (10). Pacjent w wieku ok. 50 lat, pracujący jako drwal, zawsze był zdrowy. Kiedyś zaczął obserwować u siebie niepokojące objawy: krwawienia przy oddawaniu stolca. Najpierw raz na miesiąc, potem coraz częsciej, w końcu także i codziennie. Zauważył też, że szybko się męczy i brak mu energii. Poza tym miał częste kurcze w nogach i pojawiły się na nich sińce większe i mniejsze, ciemnoniebieskie i żółte. Ale najdokuczliwszą i wstydliwą dolegliwością było to, że ciało jego wydzielało bardzo przykry odór. Nie pomagały dezodoranty ani częste kąpiele. Nieraz po 6 razy dziennie wchodził pod tusz, ale już po pół godzinie przykry zapach wracał tak, że żona zażądała oddzielnej sypialni. Z badania dziennego jadłospisu pacjenta wynikało, że jada za dużo mięsa i w ogóle białka. Pija wiele czarnej kawy, a ponadto prawie wcale nie ma w jego diecie warzyw, szczególnie zielonych liściastych. Wszystkie dolegliwości łącznie z hemoroidami wywołane były nieodpowiednim odżywianiem. Analizy wykazały, że poziom witaminy K był u chorego zbyt niski, gdyż wynosił tylko 58% normy. Toteż nic dziwnego, że tak łatwo powstawały sińce. A badania testowe włosów dowiodły ogromnego niedoboru magnezu, a więc potwierdziły tylko to, czego spodziewał się lekarz po rozmowie z pacjentem. Jakże rozsądnie zalecano mu jadanie zielenin w możliwie dużych ilościach. Ponadto lekarz przepisał pigułki chlorofilowe, a także witaminę K oraz magnez w postaci pastylek dolomitowych (więc z wapniem). Żonie pacjenta dietetyczka pomogła ustalić odpowiednie odżywianie bogate w warzywa, szczególnie surówki, a także witaminę P (rutynę) antyżylakową, której wiele jest w białych skórkach cytrusów, owocach róży, w kaszy gryczanej i innych produktach. l oto po ok. 2 tygodniach takiego żywienia i leczenia ustały kurcze mięśni. Hemoroidy przestały dokuczać po miesiącu. Chęć do pracy i energia wróciły po 3 tygodniach wraz z ustąpieniem uczucia zmęczenia. Zniknęły także sińce, a w końcu i przykry odór ciała. Przykłady można by mnożyć. Ale... zajęłyby całą książkę. 10) Dr l. V. Wright — „Prevention" IV.1977.
Ostrzeżenie Obecnie wiadomo, że magnez odgrywa ważną rolę w 100 (11) różnych reakcjach enzymatycznych, a prawdopodobnie i w wielu innych. To jego działanie koncentruje się głównie na sprawach regulacji wzrostu, przemiany materii i podziału komórkowego. Aby spowodować doświadczalnie raka krwi u szczurów, wystarczy nie podawać im dostatecznej ilości magnezu w diecie (chodzi tylko o niedobór , a nie brak). Przeciętnie na 10 szczurów — 1 zapada na leukemię po 9—20 tygodniach. Nasuwa się prosty wniosek, że niedobory magnezu prowadzą do osłabienia i niejako przerwania naturalnego systemu odpornościowego organizmu, mogą sprzyjać występowaniu leukemii, a także ograniczają zdolność komórki do obrony przed rakiem krwi.
Niemniej jednak warto ostrzec: można zjeść tony magnezu, ale jeśli organizm nie jest zdolny do jego przyswojenia i użycia w metabolizmie komórki, to tak jakby magnezu nie było. O tym, czy się ma dość tego składnika w organizmie, czy nie, decyduje nasza zdolność do jego przyswajania. A zależy ona od zdrowego funkcjonowania gruczołów wydzielania wewnętrznego, jak np. tarczycy, przytarczyc, przysadki i in. (12). Zwykle myślimy, że jeśli występuje brak lub niedobór jakiegoś składnika w naszym organizmie, wystarczy po prostu jeść więcej zawierających go produktów. Niestety — nie zawsze to wystarcza. Niedobory żywieniowe bardziej zależą od przyswajania przez organizm tego co jemy, niż od ilości spożytych produktów, związków itp. Niemniej jednak zasadniczych składników odżywczych nie powinno w naszych jadłospisach zabraknąć. W czym szukać magnezu! Za mało i zbyt rzadko jadamy produkty, które magnez zawierają, a ponadto obróbka przemysłowa pozbawia tego składnika nawet bogate weń produkty. Najwięcej magnezu zawiera np. kakao, na drugim miejscu w tabeli są... orzeszki bukowe, zwane bukwami. Któż je jednak jada? Na trzecim miejscu mamy soję, z której np. w Polsce robi się głównie olej; ponadto sporo magnezu znajduje się w nasionach różnych roślin (m. in. maku), w orzechach i zieleninach, w twardej wodzie (razem z wapniem) oraz w melasie. 11) J. Opieńska-Blaułh, Z. Słankiewicz, S. Kulesza: Magnez w biologii i medycynie. „Postępy Hig. i Med. Dośw" 1975, nr 29. i2) Michael CIark: Leukemia, immunity and Magnesium. ,,Prevention" VI.1976.
Magnez jest też w pełnym, nie oczyszczonym ziarnie zbóż, a więc w kaszach, mące z pełnego przemiału iłd. Czyli znowu zabiegi przemysłowe przy otrzymywaniu oczyszczonych produktów ozbawiają nas tego niezbędnego pierwiastka. Stałe nawożenie gleby nawozami sztucznymi (np. NPK), zawierającymi w nadmiarze sole potasowe powoduje, że rośliny słabiej przyswajają sole magnezowe. Na szczęście od kilku lat mamy już nawozy sztuczne, bogate w sole magnezowe. Nasza codzienna norma pokarmowa dostarcza nierzadko mniej niż 300 mg Mg. Dla zdrowia potrzeba nam nieraz 600 i więcej mg dziennie. Organizmowi naszemu potrzeba w przybliżeniu połowę tej ilości magnezu co wapnia. Jeśli wapnia jest w stosunku do magnezu za dużo, to odczuwamy niedobory Mg. l odwrotnie. Jeśli magnezu jest za dużo w stosunku do wapnia, to mamy niedobory wapnia, bo te pierwiastki niezwiązane są wydalane z moczem. Jeśli jednak jest potrzebny wapń w zwiększonej ilości, to trzeba zażywać tabletki lub proszek zawierający wapń i magnez w zaleconych, odpowiednich proporcjach (np. pastylki dolomitowe). Oto wykaz zawartości magnezu w produktach spożywczych 13)
100 g produktu Magnezu (w mg) Kakao (20%) 442,2 Orzeszki buku, (bukwa) 310 Soja (ziarno) 249,7 mączka pełnotłusta 244,3 mączka odtłuszczona 285,9 Kasza gryczana prażona 217,9 niepraźona, krakowska 77,9 płatki owsiane 122,3—145* jęczmienna perłowa 46,7 jęczmienna pęcak 39,5 manna-grysik 18,1 Fasola 168,9 Fasola kolorowa 159,7 Groch obłuskany 128 Groch cały 124 Orzechy włoskie 74,5—134* Orzechy laskowe 70,5—140* Orzechy, migdały słodkie 131,1—152* Susz owoców róży 120 Czekolada deserowa pełna 131 Czekolada mleczna 58,9 Konserwa z zielonego groszku bez zalewy 91,2 Koncentrat pomidorowy (40%) 68,3 Koncentrat pomidorowy (20%) 45,5 Koncentrat pomidorowy (12%) 26,1 Konserwa z fasolki szparagowej i 25,1 Warzywa świeże 30 np., nać pietruszki 19,3 korzeń pietruszki 27,3 Pieczywo razowe . 20—80 np., pumpernikiel , 68,1 ,,Litewski" 56,2 Grahamki 61,8 pszenno-razowy 80,3 Białe bułki itp. 13—20 Mąka pszenna razowa 122 13) Według A. Szczygieł i in.; Skrócone tabele wartości odżywczej produktów spożywczych; dane oznaczone gwiazdka pochodzą ze źródeł francuskich.
Zawartość magnezu, wapnia , żelaza w 100 g niektórych produktów spożywczych 14) Produkt (100 g) Mak Fasola sucha, zielona Soja Kasza jaglana Kasza jęczmienna Orzechy laskowe Fasola żółta świeża Groch Płatki owsiane Ser z mleka zbieranego Ser szwajcarski ementaler Kasza gryczana Kaszka manna
Magnez (mg) 526
Wapń (mg) 1961
Żelazo (mg) 24
523 372 289 274 232 231 187 133 111
1028 231 19 , 57 401 156 117 100 1658
72 37 32 41 51 14 20 45 37
92
2018
19
80 74
14 57
11 21
14) Błażej Włodarz: Kuchnia .jarska. Wyd. 5 Arcta (wg H. Schalla).
Uwaga: Uważny Czytelnik zauważy, że dane w obu tabelach bardzo się różnią. Na przykład, ser szwajcarski ementaler, który w tej tabelce zawiera 2018 mg wapnia, w tabeli wg Szczygła i współautorów ma „tylko" 837 mg tego składnika (oba w 100 g). Nie wypada nic zmieniać w cytowanych źródłach. Ale... komu wierzyć? Z takimi różnicami spotkać się można wielokrotnie. Różne źródła podają różne dane. Może oryginalny szwajcarski ementaler ma tyle wapnia ile podaje Włodarz (za H. Schallem), a nasz tyle, ile podaje Szczygieł? Ale na te różnice nic się nie poradzi. Znaleźć je można w wielu pracach nie jeden raz. Np. „ser z mleka zbieranego" u Włodarza zawiera 1658 mg% wapnia, a u Szczygła najwyższa zawartość wapnia dla serów wynosi 995 mg% (ser trapistów). Podobne różnice występują również w podawanych wartościach magnezu. Niestety brak nam danych, czy w tabelce wg Włodarza obliczano nie czyste składniki, ale np. węglan wapnia (CaCOa) i węglan magnezu (MgCOg). Liczby tu podawane są 3—4 razy wyższe niż w tabeli Szczygła, ale dla kaszy gryczanej zawartość magnezu jest blisko trzykrotnie niższa. Naturalnie, że określanie zawartości różnych substancji w produktach żywnościowych jest bardzo skomplikowane i zawsze trzebasię liczyć z różnicami pomiaru, choćby wynikającymi z różnych metod analitycznych i różnego surowca badanego (inna gleba, klimat, odmiana itd.). To też wielu praktyków uważa, że na tego rodzaju dane w tabelach trzeba patrzeć, jako na liczby orientacyjne. W naszym kraju obowiązujące niejako są dotąd tabele prof. A. Szczygła i jego współpracowników (aktualizowane zresztą przez Instytut Żywności i Żywienia), ale zawsze chyba dobrze jest wiedzieć, co na ten temat mówią inni. Dlatego w tej książce posługujemy się cytowaniem nie tylko tabel różnych autorów polskich, ale i danych opracowanych w innych krajach.
Do najbogatszych źródeł tego składnika — ogólnie biorąc — należą: orzechy oraz fasola i inne nasiona roślin strączkowych. Na przykład, pół szklanki surowych nasion fasoli „Jasiek" zawiera 151 mg magnezu, a taka sama ilość soi — 200 mg. Bardzo krótko gotowane takie warzywa, jak: szpinak, botwinka, kalarepa, zawierają również sporo magnezu, ale gotowane długo i w dużej ilości wody tracą go w zastraszającym tempie, gdyż jest wypłukiwany. Dodajmy jeszcze, że najtańszym nawozem magnezowym jest popiół z węgla brunatnego, który zawiera ok. 4% magnezu, a oprócz tego 16—25% wapnia i różne mikroelementy (żelazo, bór, miedź, mangan, cynk, molibden i in.). Kizeryt, nawóz importowany z NRD, zawiera 20% magnezu i na ogół stosuje się go wtedy, gdy brak siarczanu lub chlorku magnezu. Na przykład, przy chlorozie liści na plantacjach pomidorów stosuje się podlewanie ich roztworem siarczanu magnezu lub — jako nawożenie główne — 2 kg siarczanu magnezu na 100 m2. Może warto jeszcze dodać, że wszelkie słodkie wypieki z białej mąki zawierają znikome ilości magnezu. W warzywach występuje ten pierwiastek w bardzo różnych ilościach, zależnych od jego zawartości w glebie, a także od użycia nawozów sztucznych.
Straty „przemysłowe" Gdy pełne ziarno zbóż jest oczyszczane na białą mąkę, traci 78% magnezu, oczyszczone ziarno gryki traci 79%, omielany jęczmień — 70% zawartości tego pierwiastka. Jeśli fasolka szparagowa zostaje przerobiona na konserwę w puszce, ubywa jej 56% magnezu, a groszek tylko — 43%, mimo że i tak ma 91,2 mg% Mg. Kukurydza w konserwie „gubi" 60% swojej wartości magnezowej w stosunku do świeżego ziarna. Mąka kukurydziana traci 56%, a cukier biały (rafinada) zawiera 200 razy mniej magnezu od ciemnej melasy. Gdy obieramy ziemniaki, pozbawiamy je 35% magnezu Sprawa jest zrozumiała w przypadku mąki, rafinowanego cukru, obieranych ziemniaków itd. Utracony magnez pozostał w tych przypadkach w odrzuconych otrębach, melasie, obierkach. Ale co się dzieje z „utraconym" magnezem w puszkowanym groszku, fasoli, kukurydzy? Większość tego składnika, jak i zresztą wielu innych, przechodzi do zalewy. Dotyczy to przynajmniej tych związków, które są rozpuszczalne, m. in. także witamin C i z grupy B. Toteż wylewanie zalewy z puszki do zlewu jest żywieniowym grzechem. Można część jej podczas podgrzewania odparować, a pozostałą zużyć do zup czy sosów. Jeśli groszek, fasolkę czy kukurydzę konserwową jemy na zimno wówczas zalewa może być wykorzystana np. do przyprawiania majonezu lub innego zimnego sosu, z którym podajemy te jarzynki. Trzeba się jednak liczyć z tym, że przy każdej obróbce termicznej, także i pasteryzacji, pewne straty się ponosi. Stąd żywieniowcy namawiają, aby — co się da — jadać na surowo, a jeśli gotować to możliwie jak najkrócej. Obecnie panuje na Zachodzie „moda" jadania warzyw gotowanych na pół twardo. Może są mniej smaczne i nadają się tylko dla „zdrowych żołądków" ale za to wartościowsze.
Ile magnezu dla kogo! RDA (Recommended Diatery Allowances, czyli polecane normy spożycia dla ludzi zdrowych) zalecają dla mężczyzn 350 mg Mg dziennie, dla kobiet — 300, dla kobiet w ciąży i karmiących — 450. Zawsze 2 razy mniej niż wapnia lub 10 mg na 1 kg wagi ciała. Tak wapń, jak i magnez, przenoszone przez krew, łączą się z albuminami białek. Gdy białek w diecie jest niewiele, albumin jest za mało, aby związały nadmiar wapnia i magnezu. Wtedy przechodzą one do dróg moczowych, gdzie mogą w końcu doprowadzić do tworzenia się piasku lub kamieni.
Badania przeprowadzane w Finlandii i Afryce — gdzie ludność odżywia się produktami naturalnymi (nie ,,oczyszczonymi" przemysłowo) i gdzie wraz z pokarmem dostaje się do organizmów duża ilość magnezu i wapnia — wykazały, że nie spotyka się am prawie chorób spowodowanych kamieniami nerkowymi, mimo że ilość spożywanego dziennie wapnia wynosi od 4 do 5 g. Jest jednak zrównoważona ilością magnezu i białka. A jak się przedstawia zapotrzebowanie na magnez u nas? Oto tabelka opracowana przez J. Opieńską-Blauth, Z. Stankiewicz i St. Kuleszę z Zakładu Chemii Fizjologicznej Akademii Medycznej w Lublinie w pracy Magnez w biologii i medycynie, według danych Instytutu Żywności i Żywienia oraz zgodnie z badaniami własnymi. Chodzi w niej o dzienne zapotrzebowanie różnych grup ludności na magnez (mg), energię (kalorie) i białko (g) Grupa ludności Dzieci od 1—3 lat Dzieci od 7—9 lat Dzieci od 10—12 lał Dziewczęta 13—15 Chłopcy 13—15 Mężczyźni umiarkowanie ciężko pracujący Kobiety Ciężarne i karmiące
Energia (Kalorie) 1300 2100 2800 2800 3300
Białko 45 65 75 85 85
Magnez (mg) 100—150 200—250 300 350 450
3200 2800 2800—3400
85 85 95—110
350—400 300—350 450
,'5) Wg A. Davis: Ler's Get Wel). New American Library 1972.
Ci nieznośni... 15) Jeśli twój mąż (syn, żona, córka) jest nieznośny, głośny, agresywny, zdenerwowany, poirytowany permanentnie, po prostu jest ,,dzikim indywiduum", to możesz go zmienić w spokojnego, miłego, ,,czarującego dżentelmena", podając mu choćby filiżankę kakao i ćwierć łyżeczki do kawy tlenku magnezu. Rezultat pewfiy po 15—18 godz. Czaru się nie gwarantuje! • Ale może powodem tej stałej irytacji jesteś ty, a raczej sposób, w jaki ukochanego odżywiasz? Jeśli jada głównie białe pieczywo, makarony, spaghetti, kluski, cukier i miód, ciasta i ciasteczka oraz inne słodycze, a przy tym • mało surowizny, nic z zielenin, a jeszcze pije często i dużo alkoholu, można być pewnym, że ma za mało magnezu, że będzie nieznośny, będzie cierpiał na bezsenność i skakał do góry z powodu najmniejszego hałasu. Mogą się też pojawić inne objawy, jak skłonność do wymiotów i biegunek, albo też takie zaburzenia umysłowe, że będzie uznany za typ psychotyczny. To są na ogół najczęstsze, pierwsze poważniejsze dowody niedoborów magnezu. Więc od razu trzeba się ratować, zmieniając odżywianie, by nie było potem gorzej. Małe uzupełnienie Ciało ludzkie zawiera od 20 do 30 g magnezu. Z tego 50 do 70% znajduje się w kościach, reszta w mięśniach, gruczołach o wewnętrznym wydzielaniu i trochę we krwi. Magnez działa uspokajająco na system nerwowy, tak ośrodkowy jak i autonomiczny, reguluje równowagę nerwową i mięśniową, przywraca wewnętrzny spokój organizmowi.
Jest też jednym z potężnych aktywizatorów enzymów, zwłaszcza tych, które decydują o przyswajaniu białek lub innych organicznych substancji. Jest konieczny do produkcji przeciwciał, bierze udział w mechanizmach przeciwzakażeniowych, czyli broniących organizm przed chorobami. Odgrywa też ogromną rolę w procesie krzepnięcia krwi, w powstawaniu estrogenów (hormony kobiece), a także w pracy jelit, woreczka żółciowego, pęcherza moczowego i gruczołu krokowego. We Francji uważa się, że co najmniej 50% obywateli cierpi z powodu niedoborów magnezu. Żywność nie dostarcza go w odpowiedniej ilości, bo nie jada się dość tego, co zawiera magnez, albo produkty są zupełnie pozbawione tego pierwiastka, albo się odchudzamy i znowu magnezu jest w diecie za mało, albo leczymy się na jakieś choroby i środki farmaceutyczne utrudniają nam jego przyswajanie lub go z organizmu wydalają (np. wymioty, środki przeczyszczające, uspokajające, antykoncepcyjne itd.). Jeśli przyjmiemy, że przeciętnie zdrowemu dorosłemu człowiekowi potrzeba 300 do 400 mg magnezu dziennie, to nie dziwmy się, gdy lekarz zapisze nam podwójną lub potrójną nawet dawkę. Będzie ona konieczna w razie np. zaburzeń wzrostu u młodzieży, w czasie ciąży, karmienia czy u osób, które źle ten składnik przyswajają. Co się dzieje w organizmie, gdy jest mu potrzebny magnez, a my go nie dostarczymy w odpowiedniej ilości z pożywieniem? Po prostu — tak jak wapń — składnik ten jest ,,wykradany" przez krew z naszych kości. ' Zawsze lepiej jest ddałać zapobiegawczo, niż doprowadzać do stanu, który aż wymaga interwencji lekarza. Toteż nie żałujmy sobie od czasu do czasu kakao, czekolady, płatków owsianych, orzechów, migdałów i za nic nie strońmy od razowego chleba!
Raport w sprawie cynku Wiedza o cynku ma bardzo długą i bardzo jednocześnie krótką historię. Maści cynkowej używano już ponad 5 tysięcy lat temu. Stosowali ją Egipcjanie, by przyspieszyć gojenie się ran. W 1869 r. stwierdzono, że cynk jest minerałem niezbędnym dla metabolizmu Aspergillus niger, czyli pospolitej pleśni, potem — że leczy i zapobiega parakeratozom (rogowaceniu) u świń, a potem, że jest niezbędny dla wzrostu ptaków. Mniej więcej 100 lat temu odkryto, że nie mogą się bez tego pierwiastka obejść rośliny. Około 1930 r. stwierdzono, że jego niedobory są przyczyną niektórych chorób zwierząt i że cynk (Zn) razem z innymi śladowymi metalami jest dla życia zwierząt konieczny. A co z ludźmi? Skromne początki i gwałtowny rozwój W 1953 r. odkryto przypadkiem, że u poparzonych szczurów leczenie ran przebiegało o wiele szybciej i pomyślniej, gdy do ich diety dostało się, zresztą przypadkowo, nieco cynku. Potem potwierdziły to badania przeprowadzone na 600 szczurach. Odtąd zainteresowano się rolą cynku w ustroju ludzkim. Stwierdzono, że mniej tego składnika zawierały organizmy wszystkich pacjentów szpitalnych, którzy chorowali na: nałogowy alkoholizm, arteriosklerozę, wrzody na skórze, marskość wątroby, nowotwory, dolegliwości serca i choroby wynikające ze złego odżywiania. Stwierdzono następnie wiele innych przyczyn niskiego poziomu cynku we krwi. Na przykład, intensywne kuracje kortizonem, zażywanie niektórych pigułek antykoncepcyjnych, zbyt słone lub zbyt słodkie długotrwałe odżywianie.
Sprawdzono więc działanie cynku na ustrój 20 młodych ludzi. Pacjentów pytano przed operacją, czy chcą zażywać cynk? 10 chciało, reszta — nie. Ci, którzy nie pobierali zwiększonych dawek cynku, zagoili rany pooperacyjne po 80 dniach, czyli — jak zwykle. Ci, którzy cynk brali, wyzdrowieli po 46 dniach 2). Stało się więc oczywiste, że cynk jest konieczny w mechanizmie zdrowienia... Ale dopiero na początku lat sześćdziesiątych odkrycie drą A. S. Prasada nadało sprawie cynku wiele rozgłosu. W biednej wiosce w delcie Nilu napotkał on mężczyzn karłowatych, otępiałych, apatycznych, ze skórą pokrytą wysypką, o niedorozwiniętych narządach płciowych. Uważano, że powodem takiego ich stanu są sprawy dziedziczne i nie ma na to ratunku. A tymczasem dr Prasad leczył chorych jedynie solami cynku i otrzymywał ,,cudowne" rezultaty. Młodzi pacjenci rozwijali się fizycznie, psychicznie, umysłowo i płciowo zgodnie z normą. 1) Dr William Strain i dr Walter Pories — „Archiyes of Surgery". Vol. 95.XII.1967; „Lanceł". Vol. 2. 1967. 2) Dr Pories, Strain i in.: Clinical Applications or Zinc Mełabolism. Springfieid lllinois 1974.
W tym też mniej więcej czasie podobne zjawisko niedorozwoju i karłowatości stwierdzono podczas poboru rekrutów do armii irackiej. Poziom cynku w ich krwi był niezwykle niski. W 1968 r. na konferencji amerykańskiego Stowarzyszenia dla Spraw Postępu w Nauce stwierdzono: ,,W ciągu ostatnich kilku lat różni badacze wykazali tak wielki wpływ niedoboru cynku na zdrowie człowieka, na krytyczne stany w zaburzeniach wzrostu i rozwoju, na przedłużający się okres powrotu do zdrowia i na wiele innych stanów chorobowych, że należy uznać, iż cynk jest dla człowieka konieczny". W 1973 r. na sympozjum ,,Tema" (Tracę Element Metabolism in Mań and Animals), czyli zjeździe naukowym poświęconym pierwiastkom śladowym i ich wpływowi na przemianę materii u ludzi i zwierząt, odbywającym się co 4 lata w USA, przedstawiono ponad 2 tysiące opublikowanych prac na temat cynku. Już w 1977 r. było ich 2 razy więcej niż 10 lat wcześniej i 3 razy więcej niż 20 lat wcześniej. Ograniczamy się tu tylko-do najważniejszych prac związanych z cynkiem. Podajemy je chronologicznie. Kwiecień 1973: Cynk i kości Na podstawie licznych badań3) stwierdzono, że cynk jest konieczny do formowania się kości. Doświadczenia przeprowadzano na szczurach. Dorośli, a nie tylko dzieci, wciąż odbudowują swój kościec podczas procesów związanych z przemianą materii. Rzeszotowienie kości jest przecież spowodowane niedoborami różnych składników mineralnych: wapnia, magnezu, fosforu, krzemu. Okazuje się, że także i cynk jest kościom potrzebny, a wprost niezbędny we wczesym okresie rozwoju i wzrostu. Wrzesień 1973: Cynk i epilepsja Cynk jest jedną z dwóch substancji, których niedobór ma być powodem epilepsji. Taki pogląd wygłosił dr Andre Barbeau na zebraniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Neurologicznych 4) w 1973 r. 3) Zinc, the New Frontier of Natura! Healing. Joan Jennings — „Prevention" VIII.1974. -) „Medical Worid News" I.X.1973 r.
Dr Barbeau i jego zespół leczyli epileptyków w klinice, w Montrealu i zauważyli związek między niskim poziomem cynku i jednego z aminokwasów (tauryna) w ich organizmach. Montrealscy badacze doszli do wniosku, że epilepsja jest jedną z chorób nieodpowiedniego odżywiania, a szczególnie niedoboru cynku i tauryny.
Listopad 1973: Cynk i witamina A W doniesieniu drą J. C. Smitha i jego kolegów, drukowanym w listopadowym numerze „Medical Counterpoint" z 1973 r., można przeczytać: „Cynk jest podstawą uruchamiania witaminy A z wątroby i jeśli cynku brakuje, to podawanie witaminy A nie uzupełnia jej niedoboru". No i teraz stało się jasne, dlaczego nawet duże dawki witaminy A nie zdołają pomóc w leczeniu ciężkich oparzeń lub innych chorób spowodowanych niedoborem akseroftolu. Witamina ta bez obecności cynku nie może się uwolnić z wątroby i dotrzeć wraz z krwią do skóry, do chorych tkanek czy np. do oczu w wypadku kseroftalmii, popularnie zwanej kurzą ślepotą. Ofiary oparzeń, które nie otrzymują dostatecznej ilości tej witaminy, mogą ciężko chorować np. na wrzody żołądka (5). Czyli leczenie wielu schorzeń należałoby zaczynać od podawania cynku. Grudzień 1973: Cynk i schizofrenia Dr CarI Pfeiffer z zespołem Psychiatrycznego Instytutu w Princeton ogłasza, że uzyskiwał korzystne wyniki w leczeniu pewnej formy schizofrenii, podając pacjentom cynk, mangan i witaminę B6 (pirydoksynę). Leczenie tymi trzema czynnikami powodowało cofanie się choroby, choć jej objawy powracały, gdy kurację przerywano. Odnosi on wrażenie, że pewien typ schizofrenii jest chorobą wynikającą ze złego odżywiania: niedoboru cynku, witaminy Be i manganu w diecie. Styczeń 1974: Niedobór cynku u dzieci Słaby apetyt, słaby wzrost, a do tego chęć zjadania lub lizania pewnych przedmiotów — mogą wskazywać na niedobory cynku u dzieci, także i tych, które są na pozór dobrze odżywiane i zupełnie zdrowe 6). 5) M. S. Chernov — „American Journal of Surgery" 122, 1971. e) „Modern Medicine" 1.1974.
Stwierdzono to po badaniach nad zawartością cynku we włosach niemowląt i małych dzieci. Dziewczynka, mająca zaledwie 18 miesięcy, zdradzała dziwne zainteresowanie metalowymi przedmiotami, np. obgryzała stalowy pasek, przytrzymujący róg dywanu, a także żuła swoje własne włosy. Mimo tzw. zdrowego odżywiania miała słaby apetyt i bardzo powoli rosła. Gdy zaczęto jej podawać cynk, wszystkie te ,,apetyty" i objawy niedorozwoju zaczęły znikać po 3 dniach. Badania zawartości cynku we włosach wykazywały bardzo niski jego poziom (mimo że cynku we włosach jest i tak zwykle więcej niż choćby we krwi czy nerkach). Kwiecień 1974: Cynk i alkoholizm W kwietniu 1974 r. na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Biologii Eksperymentalnej Jack Wang i Richard Pierson złożyli relacje na temat wpływu alkoholu na zawartość cynku w organizmie. Dwaj badacze z Uniwersytetu Columbia podawali małe dawki alkoholu młodym szczurom i zaobserwowali, że poziom cynku stopniowo się zmniejszał, szczególnie w ich mięśniach i surowicy krwi, a spadał w przyspieszonym tempie w wątrobie. Wzrost szczurów również się bardzo opóźniał w stosunku do zwierząt z grupy kontrolnej, których... nie rozpijano. Podobnie działa alkohol na dzieci i młodzież. Niedobór cynku, spowodowany alkoholizmem, ma fatalny wpływ na młode pokolenia.
Jeżeli ktoś cierpi np. na trudne do zagojenia wrzody na nogach, to wyleczy się z nich cynkiem szybciej, jeśli przestanie pić, a dużo później — jeśli pije nadal. Można np. stosować maść cynkową na rany, ale trzeba też spożywać pokarmy bogate w ten mikroelement czy też zażywać przyswajalny cynk w pigułkach, zgodnie z zaleceniem lekarza. Kwiecień 1974: Cynk i zaziębienia W tym samym roku i miesiącu, w którym ukazało się poprzednie doniesienie, w czasopiśmie angielskim ,,Naturę" (IV.1974) dr B. D. Korant ogłosił wyniki swoich studiów i doświadczeń nad wpływem cynku na zaziębienia. Najpierw laboratoryjnie, potem na wolontariuszach, badano wpływ 10 makro- i mikroelementów na wirusy, powodujące katary i zaziębienia. Z 10 składników mineralnych tylko cynk wykazywał działanie antywirusowe i antytoksyczne w komórkach. Dr Korant podejrzewa, że podobne działanie blokujące ma cynk również i na inne wirusy. Cynk i witamina C zostały nazwane cudownym środkiem przeciwko katarom i wielu zakażeniom wirusowym. No i od tej chwili się zaczęło! Niemal każdy tydzień, a nawet dzień przynosił nowe wiadomości o tym mikroelemencie. Cynk a inteligencja Badano 7) zawartość cynku w organizmach studentów (oblicza się wówczas najczęściej ilość tego mikroelementu we włosach). Okazało się, że osobnicy z lepszymi wynikami w nauce mieli wyższy poziom cynku od tych z gorszymi stopniami. Wprawdzie badacze zaznaczyli, że zażywając cynk nikt nie stanie się Albertem Einsteinem i że poziom cynku nie musi wpływać na poziom inteligencji, ale wynik badań był akurat taki. Potem doświadczenia rozszerzono na studentów w innych uniwersytetach (Akademii Lotniczej i Morskiej), badając nie tylko zawartość cynku, ale ogółem 38 pierwiastków śladowych w ich organizmach. Koncentrowano się na stosunku między mikroelementami (zawartymi we włosach), a wieloma innymi czynnikami, jak: wiek, płeć, odżywianie, kolor włosów, a nawet typ używanego szamponu; obliczono wreszcie poziom tych pierwiastków we krwi. Okazało się, że studenci uzyskujący dobre oceny mają wysoki poziom cynku i miedzi we włosach, a jodu — niższy od przeciętnego. Istnieje więc chyba związek między zdolnościami umysłowymi i fizycznymi a zawartością tych mikroelementów w organizmie. Cynk, uroda i różne dolegliwości Uporczywe trądziki, latami nękające pacjentów, można zlikwidować cynkiem. Osoby, które zatraciły zmysł węchu lub smaku — zostawały „cudownie" wyleczone cynkiem 8). 7) „Medical Tribune" V.1973 r.; dr Gordus — relacja z 165 Konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego w Dallas. 8) Dr Herold Sandstead: doniesienie w „American Journal of Clinical Nutrition" XI.1973 r.
Trudno gojące się rany i oparzenia goiły się szybko i bez komplikacji dzięki cynkowi. Pierwiastek ten pomagał przy leczeniu anemii, reumatyzmu i artretyzmu, a także wrzodów żołądka orazprzerostu prostaty. Nad niektórymi z tych stwierdzeń warto się zatrzymać dłużej, zanim jeszcze powiemy, czym jest w swej istocie ten drogocenny pierwiastek. Cynk i reumatyzm Poziom cynku jest niższy u chorych na reumatyzm i artretyzm niż u zdrowych. Dieta bogata w ten mikroelement może powstrzymać proces chorobowy lub ratować przed tymi schorzeniami.Gdy stawy są w stanie zapalnym, obrzękłe, miejscowe leczenie cynkiem może zmniejszyć zapalne nacieki i ból 9).
Wybrano 24 osoby z bardzo ciężkim stanem przewlekłej choroby reumatycznej, objawiającej się deformacją stawów, które były bolesne tak, że uniemożliwiały poruszanie się. Poza konwencjonalnymi lekami połowa wybranej grupy pacjentów dostawała 3 razy dziennie przez 12 tygodni siarczan cynku w tabletkach, zawierających 50 mg cynku; drugiej połowie podawano placebo. Następnie w drugim etapie doświadczenia przez 12 tygodni wszyscy otrzymywali taki sam dodatek cynku. Już po kilku tygodniach kuracji pacjenci poczuli się lepiej, np. obrzęki w stawach zmniejszyły się znacznie. U chorych, którzy zażywali placebo, żadnej poprawy nie zauważono. Po 12 tygodniach zażywania cynku poranna sztywność stawów bardzo znacznie ustąpiła. Pacjenci podejmowali spacery coraz to dalsze. Na każdej wizycie lekarskiej twierdzili, że jest im lepiej. Najbardziej znacząca była właśnie postawa samych chorych, którzy podkreślali swoje coraz to lepsze samopoczucie i to przede wszystkim skłoniło lekarzy do podawania grupie kontrolnej — zamiast placebo — leku z cynkiem. Kuracja ta jest zdecydowanie „zachęcająca", niemniej jednak na ostateczne wyniki trzeba poczekać aż do przeprowadzenia dalszych badań 10).
Cynk i wrzody (owrzodzenia powłok) Pacjent po każdym posiłku czuł się źle. Jadał więc mało, ale i to nie pomagało. Czasem przeszywający ból dawał się odczuć w środku pleców. Więc, jakby instynktownie, jadał tylko malutkie porcje. Wreszcie poszedł do lekarza i okazało się, że miał niemal typowe objawy wrzodu żołądka. Teraz czekała go dieta „delikatna", lekka oraz kuracja środkami farmakologicznymi. Lekarze jednak wiedzą, że niemal połowie pacjentów środki te nie pomagają. Otóż w „Medical Journal of Australia" z listopada 1975 r. D. J. Frommer z oddziału gastroentorologicznego szpitala Sydney doniósł, że jeżeli pacjent z wrzodem żołądka ma niedobór cynku w organizmie, to dodatek tego minerału bardzo pomaga w leczeniu i przyspiesza gojenie się wrzodu. Tę wiadomość z Australii pochwycili czym prędzej lekarze amerykańscy, jako że w Stanach w tym czasie było ok. 3,5 miliona chorych na wrzody przewodu pokarmowego. Dr Frommer był pierwszym, który o tej zalecie cynku donosił. Ale już w 1972 r. brytyjscy lekarze kurowali wrzodowców, dodając im cynku do pożywienia. 9) E. J. Underwood: Tracę Elements in Human and Animal Nutrition. Academic Press 1971. 10) P. A. Simkin: Orał Zinc Sulphate in Rheumatoid Arłhritis. "Lancet' IX.1976 r.
Jedną z niespodzianek w leczeniu wrzodów przewodu pokarmowego jest to, że potrafią one same zanikać, jeśli mają tło psychiczne. Bo emocjonalne stany odgrywają niemałą rolę tak w powstaniu, jak i w leczeniu tych schorzeń. Dr Frommer zalecił podzielenie swoich pacjentów na 2 grupy: jednej (10 osób) podawano cynk (siarczan cynku), drugiej (8 osób) — placebo. Żeby usunąć wszelką możliwość sugestii, on sam nie wiedział, którzy pacjenci należą do której grupy. Zajmował się tym tylko lekarz bezpośrednio opiekujący się chorymi. Wszyscy brali kapsułki 3 razy dziennie po jedzeniu. Zakazano im też palenia, picia alkoholu oraz zażywania aspiryny, która pogarsza stan wrzodów żołądka i dwunastnicy. 3 tygodnie później okazało się, że czterech z 10 pacjentów, którzy brali po 660 mg siarczanu cynku (tj. 150 mg czystego składnika) zupełnie wyzdrowiało. Także jeden z tych 8, którzy brali placebo, wyzdrowiał w pełni, czyli — podziałał tu czynnik psychologiczny. Wszyscy, którzy brali cynk, poczuli się dużo lepiej, a dwóch z grupy nie pobierającej placebo poczuło się dużo gorzej.
Wspomniany już dr Prasad nie odniósł się z takim entuzjazmem, jak inni, do doświadczenia drą Frommera. Uważa on, że ponieważ cynk jest podstawowym czynnikiem w metabolizmie i syntezie białka, więc w ogóle pomaga w leczeniu owrzodzeń żołądka. Tymczasem dr H. Strain (ten, który leczył poparzone szczury cynkiem już w 1953 r.), dyrektor Laboratorium Elementów Śladowych uznał pracę'drą Frommera za doskonałą, dającą dobre rezultaty w dobrze kontrolowanym doświadczeniu. To prawda, że kilkanaście lat temu jeszcze nikt niemal nic nie wiedział o stosowaniu cynku w leczeniu, a więc po prostu trzeba było czekać na dalsze rezultaty doświadczeń i badań. W każdym razie dziś już wiadomo, że ,,w stanach stresowych" cynk szybko jest eliminowany z organizmu""), z tkanki mięśni i kości. Zbadano to m. in. u pacjentów po oparzeniach, obrażeniach cielesnych itp., u których przed wypadkiem poziom cynku był w normie. Gdy robiono analizy moczu po wypadku, cynku było 3 do 5 razy mniej. Okazało się również, że pierwiastek ten jest bardzo pomocny w leczeniu owrzodzeń, które są trudne do zlikwidowania, szczególnie gdy pacjent choruje np. na cukrzycę lub na choroby krążenia. Klinika w Malmó (Szwecja) leczyła cynkiem z dobrym skutkiem 53 pacjentów obojga płci w wieku średnio 63,3 lat, którzy chorowali na owrzodzenia nóg, powstałe z powodu żylaków (niedostateczne krążenie krwi w nogach). Dostawali po 600 mg siarczanu cynku dziennie (tj. 136 mg Zn) i po 40 dniach 58% pacjentów zupełnie wyzdrowiało, a po dalszym leczeniu wyzdrowieli i inni. W klinice stwierdzono, że cynk z całą pewnością pomaga w leczeniu (ale nie można równocześnie podawać selenu, bo pierwiastki te mają antagonistyczne działanie); że siarczan lub glukonian cynku są na .ogół dobrze przyjmowane i skracają czas leczenia owrzodzeń żołądka, a także, że nie zanotowano żadnych ubocznych skutków leczenia cynkiem nawet przez rok. Na przykład przez 8 lat podawano wolontariuszom dziennie 150 mg glukonianu cynku bez niekorzystnych efektów (zob. str. 84). 11) Charles C. Thomas; Clinical Applications of Zinc. Ałetabolism. 1974.
Cynk i włosy Cynk daje podobno znakomite rezultaty w leczeniu dość rzadkiej choroby niewiadomego pochodzenia, nazywanej po łacinie acrodermatitis enteropathica (w skrócie AE). Objawy jej są bardzo przykre. Przede wszystkim wypadają włosy, na skórze pojawiają się wykwity trudno ustępujące, dokuczają też dręczące biegunki. Leki podawane zwykle w tej chorobie nie były bez wpływu na inne narządy (np. wzrok) i niewiele przynosiły ulgi. Dopiero leczenie cynkiem dokonało zwrotu w przebiegu schorzenia. W czasopiśmie ,,Lancet" z 74 r.12) opisano tę chorobę u dziecka, które wyzdrowiało i to w ciągu tygodnia po kuracji siarczanem cynku. Inny przypadek to 22-letnia kobieta, która cierpiała na AE niemal od urodzenia. Jej skóra była cała w ranach, tak że nie mogła wkładać obuwia i potrzebowała pomocy laski, by się w ogóle poruszać. Lekarz zaczął jej podawać dziennie 220 mg siarczanu cynku (tj. 50 mg czystego składnika). Stan chorej zaczął się poprawiać już po tygodniu, a w szybkim tempie wyzdrowiała całkowicie: skórę ma normalną i piękne włosy, które wraz z postępowaniem eczenia zaczęły odrastać13). Zresztą nie trzeba aż chorować na AE, bo okazuje się, że w każdym niemal wypadku wypadania włosów czy łysienia cynk może być pomocny. Cynk i skóra rąk Opisano przypadek kobiety 14), która po urodzeniu dziecka miała kłopoty ze skórą. Przez 4 lata leczyła się u kilku dermatologów, którzy orzekli, że ma egzemę. Zmiany pojawiły się na rękach, potem na udach i łydkach. Otrzymywała Cortizon w kremie, ale choć nieco pomagał, nigdy skóry nie wyleczył całkowicie. Choroba wracała z jeszcze większym nasileniem po kilku miesiącach. Ręce i
ramiona wyglądały — według relacji samej chorej — jak ,,surowy hamburger". Jeden z dermatologów przypuszczał, że powodem tego stanu jest alergia. Przechodziła więc długie i męczące badania — bez rezultatu. Podejrzewano również infekcję, brała zatem antybiotyki i różne leki, powodujące łuszczenie się skóry, która wyglądała jak po oparzeniu. 12) „Lancet" VI.1974 — Dr E. J. Moyriahan. 13) „Prevention" XI 1.1977 — Dolores Neville. 14) J. C. Mc Cuilagh; Zinc for Ulcers. „Prevention" C. 1976.
Zaczęła więc z własnej inicjatywy brać witaminy B-kompleks, wapń i lecytynę. Przerwała picie kawy i odrzuciła z diety słodycze. Poprawa wciąż była niewielka. Po czterech latach bezskutecznej walki z tą ,,egzemą" — przeczytała w jednym z numerów ,,Prevention" artykuł pt. Sfcin Problems? Thinfc Zinc, czyli w wolnym tłumaczeniu: „Masz kłopoty ze skórą? Pomyśl o cynku". Kupiła więc 100 tabletek cynku, witaminę A i zaczęła zażywać po 6 tabletek cynku i po 3 pigułki witaminy A dziennie. Starała się też jadać żywność zasobną w te składniki. Przesłała również stosować pigułki antykoncepcyjne, bo dowiedziała się, że powodują spadek poziomu cynku w organizmie. Już po 6 dniach zauważyła ogromną poprawę. Po następnych 6 dniach egzema prawie zeszła, zostało jej tylko trochę na pierwszym i czwartym palcu. Więc zredukowała zażywanie cynkowych pigułek do 4 dziennie. Gdy zużyła cały flakonik, skóra, przede wszystkim na uporczywie dawniej chorujących rękach, była już zdrowa i czysta. Tylko wciąż jeszcze na pierwszym i czwartym palcu pozostawały małe plamki. Zarzuciła więc kurację cynkową, a po 2 tygodniach ręce pokryły się od nowa egzemą. Natychmiast wróciła do tabletek z cynkiem i po 5 dniach objawy choroby minęły, utrzymując się tylko na dwóch palcach. Ale wreszcie wszystko zeszło po upływie 2 tygodni dalszego zażywania tych leków. Dla tej kobiety zdrowe ręce były sprawą niezwykle ważną, ponieważ pracowała jako sekretarka. Była więc gotowa wszystko zrobić, by zlikwidować przykre schorzenie. Ale uzdrowienie przyszło dopiero po 4 latach. Kiedy już nie potrzebowała zażywać cynku, starała się jadać produkty zasobne w ten pierwiastek, tak, aby go nie zabrakło w organizmie. Masz kłopoty ze skórą! Pomyśl o cynku! Narodowe Centrum Statystyki Zdrowia w USA podało w 1977 r., że zaledwie 27,7% amerykańskiej młodzieży w wieku 12—17 lat ma normalną, zdrową skórę, bez pryszczy, wrzodzików, plam itp. W 17 roku życia aż 86,7% obywateli cierpi na trądzik. Niestety wiele osób, a wśród nich nawet i lekarze, potrafi twierdzić, że dieta nie ma nic wspólnego z tą szpecącą dolegliwością. Trzej lekarze z kliniki uniwersyteckiej w Uppsali (Szwecja) dowiedli, że plaga trądziku jest związana z niedoborem cynku w or-ganizmie, a niedobór ten jest bardziej rozpowszechniony, niż się komukolwiek dotąd wydawało. Zapotrzebowanie dzienne zdrowegoczłowieka na cynk wynosi minimum od 10 do 20 mg. Tymczasem, jak wykazały badania diet szpitalnych, dostarczają one zaledwie 4 do 6 mg Zn. Lekarze z Uppsali przebadali 64 pacjentów w wieku 13 do 25 lat. Podzielili ich na 4 grupy: pierwsza dostawała 45 mg cynku 3 razy dziennie; druga grupa — placebo, trzecia grupa — 150 do 200 tysięcy jednostek międzynarodowych witaminy A 2 razy dziennie, a czwarta grupa — cynk i witaminę A.
Po 4 tygodniach terapii cynkowej 65% pacjentów z pierwszej grupy było niemal wyleczonych z trądziku, a po 12 tygodniach zupełnie wyleczonych było 87% pacjentów. Ci, którzy otrzymywali tylko placebo, wykazali lekką poprawę w 25%. Grupa zażywająca witaminę odczuła poprawę, ale niewspółmiernie mniejszą niż ta, która zażywała cynk. Grupa czwarta, zażywająca cynk i witaminę A, odczuła zdecydowaną poprawę, ale reakcje były tu zróżnicowane. Otóż 8 osób stwierdziło, że ich skóra stała się o wiele mniej tłusta, niż przed leczeniem, a trądzik zniknął. Reszta, która już przedtem była bezskutecznie leczona antybiotykami, oświadczyła, że leczenie cynkiem daje doskonałe rezultaty, o wiele lepsze od tych, które uzyskiwano po leczeniu tetracykliną. Szwedzcy lekarze podkreślają, że małe nawet ilości cynku przynoszą poprawę w wypadku trądziku, a także zastarzałe, uporczywe i ciężkie stany można wyleczyć tym środkiem (zob. też str. 75). Od lat wiedziano, że duże niedobory witaminy A czynią skórę suchą, łuszczącą się i przedwcześnie pomarszczoną. Można ją jednak doprowadzić do normalnego, zdrowego wyglądu. Witaminę A magazynowaną w wątrobie potrafi uruchomić cynk. Gdy jest on obecny w Organizmie w dostatecznej ilości, witamina ta pomaga m. in. na cerę. Naturalnie, że nie zawsze cynk może wyleczyć dolegliwości skórne. Na przykład niedobory witamin z kompleksu B mogą powodować chroniczne egzemy lub skórne wypryski. Także łuszczyca (psoriasis) bywa wywołana niedoborem witamin z grupy B, szczególnie kwasu foliowego. Im więcej go brakuje, tym cięższy jest przebieg tej choroby. Bywa, że niedobór żelaza może powodować również zaczerwienienie i 'swędzenie skóry. Pewna 62-letnia kobieta cierpiała przez pół roku na fatalne swędzenia, choć poza tym była zupełnie zdrowa. Okazało się, zresztą przypadkiem, że ma wielkie braki żelaza w organizmie. Po tygodniu zażywania tego składnika — dolegliwość minęła. We wszystkich przypadkach, gdy się wie, czego organizmowi brak, leczenie jest łatwiejsze i szybsze. Cynk i niedokrwistość Pewien młody Murzyn chorował bardzo poważnie na anemię . (niedokrwistość sierpowałokrwinkową). Miał ataki ciężkich bólów żołądka z wymiotami, w szpitalu leżał 7 razy w ciągu pół roku. Lekarze zaproponowali mu eksperymentalne leczenie cynkiem. Otrzymywał 267 mg siarczanu cynku dziennie, zażywając go 6 razy, między posiłkami. Obecnie żyje zdrowy i pełen energii. Podobnie wyleczono młodego chłopca, który chorował na anemię dłuższy czas. Po kuracji cynkowej mógł wrócić do szkoły i w pełni cieszyć się zdrowiem. Próby leczenia cynkiem tej postaci anemii podjęli lekarze dzięki badaniom drą Prasada. Otóż on właśnie zauważył, że poziom cynku we krwi ludzi chorych jest zastraszająco niski. Kiedy zaczął kurację cynkiem, pacjenci przybierali na wadze i wracali do zdrowia. Ciekawe, że na niedokrwistość sierpowało-krwinkową w Stanach Zjednoczonych cierpią na ogół tylko Murzyni, l to od 68 do 339 tysięcy osób rocznie. Ale są także w Stanach biali nosiciele tej choroby (142 tysiące). Jeśli człowiek taki ożeni się z kobietą, będącą również nosicielem tej anemii, ich dziecko zapada na nią. W Grecji istnieje wioska, w której 1 % nowo narodzonych dzieci choruje na to schorzenie, a 26% dorosłych jest jego nosicielami. Dr Brewer i. dr Prasad nie mają jeszcze dość dowodów, aby z całą pewnością stwierdzić, że wszystkie wypadki tej choroby da się wyleczyć cynkiem. W każdym razie często pierwiastek ten pomaga i daje długotrwałe remisje.
Cynk dla panów od O do 100 lał Istnieje hipoteza, że niemowlęta i dzieci płci męskiej wykazują większą śmiertelność niż dzieci płci żeńskiej dlatego, iż potrzebują więcej cynku. Jednym z okresów, kiedy zapotrzebowanie na cynk bardzo się wzmaga, są pierwsze 3 miesiące ciąży. Wówczas bowiem rozwój łożyska wymaga większych zasobów mineralnych, l właśnie wtedy kobieta ciężarna narzeka nieraz na zmiany w odczuwaniu zapachów lub smaków. Są one objawem niedoboru cynku w kubkach smakowych języka czy też w receptorach węchu. Cynk jest konieczny w zwiększonej ilości również w fazie rozwoju organów płciowych u chłopców, a więc w początkach okresu dojrzewania. Dziewczynki wykazują wówczas dużo mniejsze zapotrzebowanie na ten pierwiastek zużytkowany tylko do ogólnego wzrostu i rozwoju. Niedobory cynku mogą być spowodowane niedoczynnością tarczycy, chorobami wątroby, złym przyswajaniem, niedoborami tego składnika w glebie, wodzie i pożywieniu albo zbyt dużą ilością fityn w żywności. Fityny wiążą cynk i utrudniają przyswajanie. Gdy pożywienie jest zbyt bogate w białka, mogą też wystąpić niedobory cynku. Także podczas badań nad rakiem oskrzeli i gruczołu krokowego, jego zapaleniem, w ziarnicy złośliwej i w białaczkach znajdowano zmniejszoną ilość cynku w organizmie, bo nowotwór pobiera go dla procesu nieprawidłowego rozrostu komórek i tkanek. W chorobach gruczołu krokowego cynk i magnez zachowują się podobnie. W rozroście nowotworowym stwierdza się ich obniżenie. Doświadczenia na szczurach wykazały, że zastrzyki z cynku w 80% ratowały je przed chorobami prostaty. Wobec tego zaczęto leczyć cynkiem także i ludzi. Tzw. popularnie prostata, czyli zapalenie gruczołu krokowego, jest chorobą często atakującą starszych mężczyzn. Statystyki wykazują, że liczba jej przypadków wzrasta z wiekiem. Przeważnie choroba kończy się operacją chirurgiczną, a jej nieleczenie może mieć bardzo różne skutki. Ale ostatnio coraz więcej spotyka się głosów, że ,,prostatę" można wyleczyć dietą bogatą w cynk lub po prostu pigułkami z cynkiem. Naturalnie, gdy schorzenie nie jest zbyt zaawansowane. Ale składnik ten przede wszystkim działa profilaktycznie, gdyż wielu badaczy stwierdza, że zapalenie gruczołu krokowego jest związane z niedoborem cynku w organizmie 15). Do cytowanego nieraz tutaj miesięcznika ,,Prevention", o ponad 2,5-milionowym nakładzie, który propagował cynk — jako profilaktyczny lek przeciw ,,prostacie" — nadchodzą liczne listy, opisujące przypadki wyleczenia dzięki jadaniu dużej ilości nasion słonecznika i dyni. Są to jedne z najbogatszych (po ostrygach) źródeł cynku. Ale pod popularną nazwą „prostata" mogą mieścić się różne choroby (gruczolak sterczą, rak sterczą czy tzw. stwardnienie szyi pęcherza), więc bez diagnozy lekarza specjalisty i jego porady nie można się obyć. Nie wolno ryzykować! 5) Prostatę Inflamation Linked to Zinc Shortage — „Medical Worid News" 11.1977 lub podobne doniesienie jeszcze wcześniejsze w „New England Journal of Medicine" IX.1974 i in.
Starość z cynkiem Są kraje, gdzie liczba emerytów przekracza 18, a nawet 20% ludności. Życie nasze się przedłuża. Dziś mówi się w ZSRR, że powinniśmy żyć do 100 lat, a niejednokrotnie możliwości organizmu człowieka przekraczają nawet 140 lat życia. Granice „trzeciego wieku" są więc dużo wyższe, niż się dotąd sądziło. W Związku Radzieckim jest obecnie ok. 46 milionów (więcej niż mieszkańców Polski) osób, które przekroczyły wiek emerytalny: 55 lat — dla kobiet i 60 — dla mężczyzn. W tym ludzi, którzy żyją ponad 100 lat — ok. 20 tysięcy. Dyrektor Kijowskiego Instytutu Gerontologii Akademii Nauk Medycznych ZSRR — jednego z największych na świecie — światowej sławy fizjolog, dr D. Czebota riew twierdzi, że świat się obecnie tak postarzał, jak nigdy dotąd w historii ludzkości. Celem pracy prof. Czebotariewa i całego instytutu jest właśnie przedłużenie życia ludzi do 100 lat i przekroczenie tego wieku w zdrowiu fizycznym, psychicznym i umysłowym. Jedną z najprzykrzejszych chorób starości jest tzw. senilizm lub starcza demencja. Człowiek żyje wówczas niemal bez świadomości. Do dziś wśród wielu osób pokutuje przeświadczenie, ze senilizm jest „naturalnym starzeniem się organizmu". Tymczasem wiadomo, że starcza demencja to choroba, którą można tak złagodzić, że niemal uleczyć. Do tej terapii potrzebny jest m. in. również i cynk 16) Sam ten pierwiastek jednak nie pomoże. Mózg musi być również dostatecznie odżywiany i natleniany. Ponadto nie może być zatru wany alkoholem, narkotykami ani nadmierną ilością leków ). Co prawda dotąd jeszcze nie wiadomo, jak cynk pomaga w leczeniu otępienia starczego, ale sądzi się (dr D. S. CIark i m.) ), że nie dopuszcza do uszkodzenia włosowatych naczyniek krwionośnych. Ta hipoteza jest oparta na fakcie, że pacjenci leczeni nim na arteriosklerozę czują się sprawniejsi również i umysłowo. Ustępują rozmaite zaburzenia, wraca pamięć, zdolność do kojarzeń itp. 19) Oczywiście nie zawsze cynk może całkowicie wyleczyć z demencji, ale podejmowanie prób jest celowe. 'e) „Journal of the American Geriatrics. Society". 17) ^Lanceł" VI 1.1974 18) „Modern Medici" IV.1975 19) „Medical Worl.d News" XII.1973. 1.1973, dr Leslie S. Libow.
Cynk przyspiesza leczenie Pacjentki 20) po operacjach ginekologicznych muszą zwykle przebywać w szpitalu ok. 37 dni. Kiedy jednak podawano im cynk przez tydzień przed operacją, mogły pójść do domu po 18 dniach. Dodajmy jeszcze, że dzięki cynkowi szybciej zabliźniają się rany po wypuszczeniu migdałów. Lody mogą po takim zabiegu łagodzić ból, ale cynk przyspiesza gojenie21). Podobnie wygląda sprawa przy oparzeniach. Koncentracja cynku w miejscach oparzonych jest dwa do czterech razy większa niż normalny poziom cynku we krwi. Zrozumiałe jest przeto większe zapotrzebowanie chorego organizmu na ten mikroelement. Czy wobec tego, że cynk przyspiesza powrót do zdrowia pacjentów i skraca ich pobyt w szpitalu (zaoszczędza amerykańskim pacjentom wiele dolarów), lekarze amerykańscy stosują go szeroko w praktyce? Każdy by myślał, że tak. Tymczasem na jednaj z konferencji w Cleveland (Ohio-USA) w 1977 r. zapytano ok. 100 lekarzy, czy aplikują cynk swoim pacjentom. Zaledwie 4 osoby odpowiedziały twierdząco. Nowe odkrycia naukowe niełatwo i nie u wszystkich znajdują uznanie 22).
Sekrety działania cynku W organizmie człowieka jest ok. 2,2 g cynku, który koncentruje się przede wszystkim w gruczole krokowym u mężczyzn oraz w nerkach, wątrobie i mięśniach. Sporo cynku jest też w skórze i to właśnie dało początek twierdzeniom, że ten mikroelement odgrywa ważną rolę w leczeniu ran, a także zapoczątkowało badania nad jego metabolizmem w ludzkim organizmie. Cynk odgrywa niepoślednią rolę w utrzymaniu „ładnych włosów", jest konieczny do normalnego rozwoju organów płciowych, do budowy kości i zachowania ich w zdrowiu, do przemiany (metabolizmu) tak białkowej jak i węglowodanowej. Nie można się bez jego odpowiedniej koncentracji w organizmie wyleczyć z arteriosklerozy, jak również i z bólu głowy. Jest konieczny do normalnego wzrostu i rozwoju. Po złamaniu kości np. organizm potrzebuje dużych ilości tego mikroelementu, a nie tylko wapnia, krzemu, fosforu, potasu, magnezu itd., jak się ogólnie uważa. Minerał ten jest niezbędny do metabolizmu i przyswajania żelaza, do reprodukcji (zachodzenia w ciążę), do budowy oka, wchodzi w skład wielu enzymów, zabezpiecza przed chorobami... 20) „Gynecologic. Oncology" vol. 4. 1976. 21) dr Pullen: Clinical Applications of Zinc A^etabolism. 1974. 22) „Prevention" VI 1.1977.
W 1963 r. stwierdzono jego niezbędność dla organizmu, a w 1973 r. określono, ile go człowiek potrzebuje (10—20 mg). Ale już dziś wielu fachowców twierdzi, że 2 do 3 razy więcej, a jeszcze nie wiadomo, co powiedzą za 10 lał. Badania nad cynkiem nie trwają przecież długo. Nie jest łałwo zaopatrywać się w cynk inaczej, jak tylko odpowiednio się odżywiając. Są leki z tym składnikiem, ale żywność powinna dostarczać cynku ludziom zdrowym także i profilaktycznie. Czy można dostarczyć organizmowi za wiele cynku? Praktycznie — nie. Podawano pacjentom doustnie 150 mg, czyli 10 razy więcej niż wynosi norma, i nawet po kilku latach takiej kuracji nie stwierdzono najmniejszych oznak, że pierwiastek ten może szkodzić że jest toksyczny. Nie kumuluje się on bowiem w tkankach23). Nadmiar jest wydalany. Potwierdziły to badania na zwierzętach 24). Dostarczanie nadmiaru cynku z pożywieniem jest praktycznie nieprawdopodobne. Obecnie ludzkość cierpi raczej na niedoborytego mikroelementu, o czym świadczy choćby rozpowszechnienie chorób, które właśnie z tych niedoborów wynikają. Niemniej warto zastanowić się, co może grozić, gdyby cynku dostało się do naszego organizmu zbyt dużo? Nadmiar tego mikroelementu w diecie doświadczalnych szczurów obniżał aktywność enzymów: oksydazy i katalazy. Między miedzią a cynkiem zachodzi antagonizm. Gdy szczury dostawały nadmiar cynku to zauważono u nich obniżenie poziomu miedzi w surowicy krwi. Niedokrwistość z niedoborem miedzi i żelaza może być wyzwolona przy nadmiarze cynku przez utrudnienie łączenia się tych metali w cząsteczkę hemu. „Cynkowa" żywność W naturalnych glebach uprawnych zawartość cynku waha się w granicach od 13 do 350 mg na 1 kg suchej masy. W niektórych rejonach występuje jego niedobór w glebie i wodzie z ujemnymi konsekwencjami tego dla zdrowia mieszkańców. Należy więc rozważyć możliwość wyrównywania poziomu cynku odpowiednim nawożeniem gleby 25). Od tego bowiem zależy też ilość tego pierwiastka w wodzie pitnej, w roślinności, a także w organizmach żywych, które tą roślinnością się odżywiają.
Średnia zawartość w różnych produktach — wg prof. drą A. Maksimowa: Mikroelementy i ich znaczenie w życiu organizmów (PWLiR 1954) przedstawia się następująco: Ok. 0,25 mg cynku na 1 kg zawierają: jabłka, pomarańcze, cytryny. f'9', grejpfruty, wszelkie owoce miąższowe, warzywa zielone, wody mineralne, a np. miód — 0,31 mg. Ok. 2 do 8 mg/kg — maliny, czarne jagody, daktyle, większość warzyw, większość ryb morskich, chuda wołowina, mleko, ryż łuskany, buraki ćwikłowe, buraki cukrowe, szparagi, marchew, selery, pomidory, ziemniaki, rzodkiew, kawa, biała mąka i chleb. Ok. 8 do 20 mg/kg — niektóre zboża, drożdże, cebula, czosnek, ryż nie łuskany, jaja, konserwy rybne i mięsne. Ok. 20 do 50 mg/kg — mąka pszenna razowa (i chleb z niej), mąka owsiana, mąka jęczmienna, kakao, melasa, żółtka jaj, mięso królików i kurcząt, orzechy, groch, fasola, soczewica; herbata, suszone drożdże, kalmary. Ok. 30 do 85 mg/ kg — wątroba wołowa oraz niektóre z ryb. Ok. 75 do 140 mg/kg — większość grzybów (m. in. kania, koźlak, pieczarka, maślak i in.). Ok. 130 do 202 mg/kg — otręby pszenne i kiełki pszenicy, nasiona dyni i słonecznika. Ok. 270 do 600 mg/ kg, a nawet wg innych źródeł ok. 840 mg/ kg — ostrygi. 23) Pure Food is Poor Food. Henry A. Schroeder, „Prevention" V l.75. 24) Henry A. Schroeder: The Poisons Around us — Toxic Metals in Food,Air and Water, 1974. 25) J. Aleksandrowicz: Wiedza stwarza nadzieję. „Wiedza Powszechna",1975.
Cynk wydalany jest z ustroju człowieka głównie z kałem, a w znikomych ilościach i z moczem. W ciągu doby wydala człowiek z moczem 0,25 do 2 mg, a z kałem 2,7 do 19,9 mg tego składnika. Ale np. osoby, które często jadają ostrygi, potrafią wydalać z kałem w ciągu doby do ok. 70 mg cynku. Warzywa i owoce są na ogół ubogie w cynk. Toteż wegetarianie, jarosze i osoby unikające mięsa, podrobów, ryb i jaj, ryzykują niski jego poziom w organizmie. Można co prawda wzbogacić zasoby tego mikroelementu, jadając pieczywo z pełnego przemiału, przyrządzane na zaczynie, który rozbija i unieszkodliwia fityny. W obecności fityn bowiem cynk jest nieprzyswajalny. Kwas fitynowy i fityniany znajdują się we wszystkich zbożach oraz w soi. Mają niestety fatalną zdolność wchłaniania nie tylko cynku, ale i żelaza, i wapnia, tworząc w jelitach nierozpuszczalne metalo-fitynianowe związki, które są nieprzyswajalne. Podobnie silnie wiążąco działa na cynk błonnik 2). Na szczęście, podkreślmy to jeszcze raz, w zaczynie (zakwasie) na którym piecze się chleb, a raczej środowisko jakie stwarza — nie pozwala fitynom ,,kraść" tych cennych mikroelementów. 2'i) Prasad, A. S. u. Oberleas, D.: Trade Elements in Human Health and Diseases, 2 t. „Academic Press". 1976.
Przy oczyszczaniu ziarna aż do białej mączki (skrobi) traci się 78% cynku. Należy więc jadać bardzo ostatnio popularne podkiełkowane ziarna zbóż. Przepisy na przyrządzanie potraw z podkiełkowanego ziarna podano poniżej.
Na ogół produkty zasobne w cynk są również bogate w wiaminy, szczególnie z zespołu B, a także w błonnik, który pomaga utrzymać w zdrowiu przewód pokarmowy. Ze związków chemicznych cynku siarczan może powodować u niektórych pacjentów różne zaburzenia żołądkowe, a glukonian jest na ogół dobrze znoszony i przyswajany przez organizm. Ale radzimy po prostu — odżywiać się prawidłowo, to i cynku nam nie zabraknie. Gdyby jednak trzeba było już istniejące niedobory (niewielkie, nie wymagające leków w postaci przyswajalnego cynku) uzupełnić dietą, to na stole powinny zjawiać się częściej płatki owsiane w postaci np. ,,surówki piękności", chleb razowy, grzyby, a także możliwie często otręby i podkiełkowane ziarno pszenicy. Przepisy na potrawy „z cynkiem" Zupa czosnkowa. Zagotować 1 l mleka z 1 l wody z 6 ząbkami czosnku posiekanymi i rozgniecionymi nożem. 2 łyżki masła rozetrzeć na gładką masę z 2 łyżkami mąki i powoli dodawać do gotującej się zupy, równocześnie ubijając łrzepaczką. Po zestawieniuz ognia dodać 2—3 żółtka, rozbite widelcem i skropione octem. Następnie podobnie dodać ubite białka. Zupa powinna być gęsta jak krem, gładka i delikatna w smaku, przy czym mleko łagodzi przykry zapach czosnku. Podaje się ją z grzankami. Aby i one były bogate w cynk — należy je przyrzą dzić z razowego chleba, suto posypanego posiekanym czosnkiem i przyrumienionego z obu stron na przygrzanym oleju. Kiełkowanie ziarna. Przygotować 3 naczynia (np. szklanki) z wodą surową, ale nie prosto z kranu. Lepiej potrzymać ją pewien czas, by się „odstała" i nie była zbyt zimna. Potrzebne są też 3 nylonowe sitka do herbaty. Na jedno sitko daje się 1—2 łyżki ziaren pszenicy i umieszcza je na szklance tak, by woda zwilżała ziarna. Nazajutrz nastawia się w ten sposób drugą porcję ziarna, a na trzeci dzień — trzecią. Po 3 dniach zacznie kiełkować ziarno z pierwszej porcji (powinno mieć kiełki o długości ok. 3 mm). Wtedy przeznaczamy je do spożycia, a na sitku nastawiamy nową porcję. Codziennie należy pamiętać o zmienianiu wody. Podkiełkowana pszenica jest bardzo bogata w witaminę E, w cynk, cenne białko roślinne oraz błonnik; zasobna w witaminy z grupy B, w żelazo, wapń, fosfor, magnez, selen i wiele innych makroi mikroelementów tak potrzebnych naszemu organizmowi. Można je jadać od 1 do 3 łyżek dziennie. W postaci surówek, sałatek, pasł do pieczywa, kremów, a także na chlebie. Krem z kiełków pszenicy. Do miksera włożyć zawartość sitka z podkiełkowaną pszenicą i rozdrobnić na jednolitą miazgę. Dodać żółtko, cukru pudru do smaku i jakiś „aromat"; może to być po prostu cukier waniliowy, ale także kakao, tarta czekolada, kawa nesca lub mocca, albo np. morele suszone, sok i skórka z cytryny, jakiś dżem czy konfitura domowej roboty. Dodajemy wszystko do utartego ręcznie lub w mikserze masła czy margaryny i ucieramy aż się połączą i utworzą krem. Dodatek łyżki spirytusu lub wódki doda pikanterii i „załrze" smak margaryny. Tym kremem można przekładać kupne ciasto biszkoptowe lub inne upieczone w domu (tort, piernik, kruche ciasto itd.) Do tanich, a obfitych źródeł cynku należą też śledzie i makrele. Można je jadać np. w marynacie, kupione w słoikach. Po przyprawieniu posiekanym czosnkiem podaje się je z razowym chlebem (np. litewskim lub Grahama).
Pasta do chleba. W młynkomikserze rozdrobnić obranego śledzia (wędzonego lub marynowanego), ok. 20 dag twarogu lub twarożku, ząbek czosnku i przyprawy do smaku. Można też dodać sporo zieleniny (pasła zielona) albo trochę przecieru pomidorowego (pasła czerwona). Szczypta cukru zwykle bardzo poprawia smak, szczególnie, gdy twaróg był kwaśny. A można go odkwasić, mocząc 30—60 minut w zimnej wodzie — w szczelnym opakowaniu z papieru pergaminowego. Sałatka majonezowa. Włoszczyznę po ugotowaniu w zupie ostudzić, pokrajać na równe kawałki. Ogórek lub grzybki marynowane pokrajać w kostkę. Jabłko i śledzia obrać i również drobno pokrajać. Około pół filiżanki majonezu zmiksować z porcją kiełków pszenicy w młynkomikserze i dodać do sałatki, przyprawiając ją do smaku. Pięknie ozdobić zieleniną i cząstkami jajka, pomidora lub czerwonej papryki. Uwaga: wprawdzie cukier nie jest korzystny dla cynku, a także selenu, ale trudno podawać pewne przepisy bez dodatku cukru. Nasze przyzwyczajenia smakowe bywają nie do przezwyciężenia. Surówka piękności. 5—6 łyżek płatków owsianych zalać w miseczce 6—8 łyżkami zimnej wody, przegotowanej. Dodać łyżkę miodu i ok. 7—10 posiekanych orzeszków laskowych. Zostawić na pół godziny lub nawet na całą noc. Np. przygotować wieczorem, a jeść na czczo z rana. Przed podaniem dodać do płatków: utarte na tarce duże jabłko, 5—6 łyżek mleka, (dla rekonwalescentów — smietanki), sok z połowy cytryny, a gdy jej brak trochę soku z innych kwaśnych owoców (np. wiśni) albo, ostatecznie, odrobinę kwasku cytrynowego. Surówkę można jeszcze osłodzić, ale — lepiej nie. Można też dodać miodu i innych owoców sezonowych, jak np. truskawek, malin i innych jagód świeżych lub mrożonych. Niektórzy zamiast mleka i śmietanki dodają twarożku, a z owoców także — rodzynki, pokrajane w paski suszone morele itp. Tyle razy reklamowałam „surówkę" w innych moich publikacjach i w prasie, że w Kuchni i medycynie ją pominęłam. Ale przyszły listy z uwagami i upominaniem się o ten przepis. Więc w tym wydaniu już go podaję. Danie to zawiera niemal komplet witamin i soli mineralnych, a przy tym sporo błonnika w niezwykle smacznej formie. Przy tym zaspokaja łaknienie na wiele godzin, czyli „człowiek nie jest głodny" po jej zjedzeniu przez 5 do 8 godzin. (Jeść należy możliwie jak najwolniej. Nie łykać w pośpiechu!). Surówkę piękności podaje się jako „pierwszy zabieg" w salonach kosmetycznych słynnej Heleny Rubinsłein (ur. w Krakowie, zmarłej w Nowym Jorku). Rzeczywiście ma dodatni wpływ na cerę, włosy, paznokcie, koloryt skóry — słowem na urodę ą także na samopoczucie. Różne „pięknołki" na świecie przeprowadzają sobie kuracje 2—3 tygodniowe tą surówką, szczególnie na przedwiośniu, gdy nasz organizm najbardziej domaga się witamin, składników mineralnych i w ogóle „pewnej pomocy", aby czuć się lepiej.
Niebezpieczny i zbawczy selen Przez długie lała selen był uważany niemal jedynie za truciznę. l jesł nią — rzeczywiście! Ale tylko w nieodpowiednich dawkach. Właśnie to jest z selenem najtrudniejsze: odrobinę za dużo — szkodzi, ale odrobinę za mało — też jest źle. A te „odrobiny" są rzeczywiście niewielkie. Dla zdrowia potrzeba nam dziennie zaledwie 0,00001 g selenu. W całym organizmie mamy go 0,2 części na 1 milion (ppm). Szkodliwość selenu stwierdzono w 1933 r., gdy zauważono, że pszenica uprawiana na glebie zbyt bogatej w ten minerał — działała toksycznie na bydło. Już dawka 1 mg na 1 kg wagi ciała wywołuje objawy zatrucia, a przy wszelkim nadmiarze inwentarzchoruje i nieprawidłowo się rozwija. Nawet jaja źle się zalęgają, konie ślepną, a już 3 ppm selenu w karmie zatruwa drób.
Aż tu w latach sześćdziesiątych zaczął się wprost entuzjastyczny zachwyt nad tym mikroelementem. Bez selenu nie ma zdrowiał Selen wraz z witaminą E ratuje serce! Selen przedłuża młodość! Selen chroni nas przed rakami! Odkrycie selenu — jako czynnika zdrowia — jest przełomem w medycynie, a także w hodowli zwierząt! Na przykład, w Nowej Zelandii i w Turcji są duże niedobory tego pierwiastka w glebie. Odkryło łam, że tajemnicze nagłe zgonydzieci (jak i piskląt gołębi), szczególnie płci męskiej, są spowodowane niedoborami selenu. W Szkocji, tam gdzie równiez selenu jest za mało, aplikuje się np. cielętom, zaraz po urodzeniu zastrzyk soli selenowych albo też kilka tygodni karmi się je doustnie maleńkimi dawkami tego pierwiastka. Podobne, choć nieco gorsze, efekty daje witamina E. Ale i nadmiar selenu szkodzi. W Kolumbii, na terenach gdzie jest go zbył dużo, ludzie łysieją i „gubią" paznokcie, a chorobę zwie się selenosis. Zwierzęta też miewają jej typowe objawy, m. in.: niedomagania przewodu pokarmowego, wypadanie zębów, zapalenie dziąseł, skóry, uszkodzenia kończyn, utrata włosów, sierści. Selen to w ogóle niezwykle tajemniczy minerał. Używa się go przy produkcji szkła, by było bardziej krystaliczne. Jest zasadniczym elementem fotokomórki. Pod wpływem światła zyskuje dość trwałe ładunki elektryczne, a te wykorzystuje się m. in. w kserografii na płytach selenowych. Prawdę mówiąc, potrzebne nam są tylko „śladowe" ilości selenu. A tymczasem im staranniej uprawiana jest gleba, tym więcej traci tego pierwiastka. Wypłukuje go woda (wprowadzając w końcu do mórz), wywiewa wiatr i wciąż go ubywa. Ciekawe, że są rośliny, które mają zdolność do gromadzenia w sobie selenu, niektóre aż w, nadmiarze, np. tropikalna roślina motylkowa Nepfunia amplexicaulis potrafi nagromadzić 4 g selenu w 1 kg suchej masy, Na szczęście są też rośliny, które mają go akurat tyle, ile nam potrzeba. Na ogół można powiedzieć, że nie ma żywności absolutnie pozbawionej tego składnika, choćby w ledwo śladowych ilościach. Selen, witamina E i serce Podobnie jak witamina E selen jest anłyoksydanłem. Co nie oznacza, że składniki te mogą się całkowicie zastępować, lecz działają na pewno synergisłycznie. Pełnią niezależne od siebie role, a jednak „wolą" współpracować, zastępując się wzajemnie w procesach biologicznych. Gdyby selen tylko aktywizował witaminę E, już byłby niezastąpiony, niezbędny. Ale on ochrania ponadto kwasy nukleinowe przed uszkodzeniami, wzmaga naszą odporność i tym samym zabezpiecza przed licznymi chorobami. Prof. dr Wilfrid E. Shute z Kanady jest od dawna uznawany za jeden z najwyższych autorytetów, gdy chodzi o witaminę E. Otóż twierdzi on (też od dawna), że odgrywa ona niezwykle ważną rolę w procesie utrzymania w zdrowiu serca i unikania chorób układu krążenia. A selen jest przecież niezbędnie potrzebny w pracy mięśnia sercowego i naczyń krwionośnych. Meksykański lekarz dr Martin uzyskiwał niezwykle dobre wyniki, gdy chorych na angina pecforis (dusznicę bolesną) leczył selenem i witaminą E. Podobne doświadczenia mieli lekarze na Filipinach. Leczenie samą tylko witaminą E nie dawało tak dobrych wyników, jak w połączeniu z selenem. W rejonach, gdzie mamy zbył mało selenu, obserwuje się więcej chorób na tle krążeniowym niż tam, gdzie jest go w glebach i roślinach wystarczająco dużo. Ale jednocześnie na terenach, gdzie tego mikroelementu jest zbyt wiele, ludzie również cierpią na nadciśnienie, arteriosklerozę, złe krążenie itd. Już po objawach chorobowych można się zorientować, gdzie jest go zbyt mało lub występuje w nadmiarze.
Selen i nowotwory Badania przeprowadzone w dwóch miastach w USA dały niespo dziewany wynik. Otóż w Rapid City, wśród przebadanych obywateli stwierdzono wysoki poziom selenu we krwi, a w mieście Lima —niski. W Rapid City było dwa razy mniej przypadków śmierci i chorób spowodowanych nowotworami niż w Limie. Badań tych dokonywał dr Shamberger, epidemiolog z Cleveland i ogłosił wyniki Critical Reviews in Clinical Laboratory Sciences" (V 1.1971). Podobnie rewelacyjne efekty przedstawił prof. Schrautzer z Kalifornii. Wiele ostatnio prowadzonych doświadczeń nad powstawaniem i leczeniem raka zwierząt wykazuje, że selen opóźnia rozwój tej słarsznej choroby lub nie dopuszcza do jej powstawania, jak to wykazał również Zespół Ekologicznej Profilaktyki w Krakowie. Badania doktorów Schraułzera, Shambergera i Schwarza wykazały też, że osoby chore na raka mają zdumiewająco niski poziom selenu we krwi. Co prawda dotąd nie wiadomo, w jaki sposób selen działa i jak chroni przed rakiem. Przypuszcza się, że będąc — podobnie jak witamina E — antyoksydantem, zmniejsza szkodliwe utlenianie komórek i nie dopuszcza do ich deformacji, do uszkodzeń genetycznych DNA, a więc sprzyja prawidłowemu rozwojowi tkanek. Selen, a także kobalt czy magnez, są znane jako czynniki przeciwdziałające uszkodzeniom chromosomów, zawierających genetyczny materiał, który — jak wspomnieliśmy — kontroluje życie komórek i ich normalne rozmnażanie.
Pomyłki medycyny Szczególnie bogatym, a niedocenianym dotąd, źródłem selenu są u nas wody siarczane ze Swoszowic i Buska. Przyjmuje się, że lecznicze ich właściwości, które wiązano z siarką, zawdzięcza się właśnie selenowi. W świetle współczesnych danych inaczej trzeba rozumieć prawdę o skuteczności wód siarczanych wleczeniu kiły. W Swoszowicach, jak przekazuje tradycja, leczył się chętnie król Stefan Batory. W jego czasach, gdy „choroba dworska" była bardzo rozpowszechniona, stosowano jako jedyny lek na nią szarą maść, czyli wcierki rtęciowe. Leczenie wcierkami „szaruchy" powodowało ogromne osłabienie, jako następstwo zatrucia rtęcią. Wypłukanie jej z organizmu przez picie wód siarczanych z selenem powodowało poprawę zdrowia, co ówcześni wiązali ze skutecznym leczeniem kiły. Dziś wiemy, że wody siarczane wcale nie mają wpływu na krętka bladego, a pozorna poprawa samopoczucia chorych była wynikiem jedynie odtruwającego działania.
System odpornościowy Dr John Martin z Uniwersytetu Stanowego w Colorado rozsławił siebie i... selen doświadczeniem na myszach. Okazało się, że zwierzęta, u których w celach badawczych wywołano choroby nowotworowe, a potem podawano im odpowiednie dawki selenu, zaczęły produkować 20 do 30 razy więcej ciał odpornościowych niż myszy z grupy kontrolnej. Wykazały to również badania krakowskiej Kliniki Hematologicznej. Ta działalność selenu — zmuszanie organizmu do wytwarzania antyciał, a więc ciał odpornościowych w wypadku zagrożenia infekcją, jest najprawdopodobniej wytłumaczeniem mechanizmu funkcjonowania tego pierwiastka w organizmie, jako ,,straży pożarnej". Podobną rolę odgrywa też witamina E. Odporność na infekcje, w tym infekcje rakotwórczym wirusem, jest więc uwarunkowana odpowiednim odżywianiem.
Selen — grzybobójca Zespół Kliniki Hematologicznej w Krakowie dowiódł, że selen unieczynnia aflatoksyny i tym samym chroni komórki przed rakotwórczym działaniem tych trucizn, a ponadto wpływa niszcząco na pleśnie, które je produkują. Odkrycie tych faktów było podstawą do zgłoszenia patentowego (wspólnie ze Zjednoczeniem „Polfa"), dotyczącego sposobu rozpylania soli selenu w postaci spray'u na widoczne plamy grzybicze na murach i ścianach zawilgoconych domów. Plamy te mogły być spowodowane niekiedy toksynotwórczymi grzybami. Mówiąc o grzybobójczych właściwościach selenu, należałoby uwzględnić perspektywiczne możliwości jego wykorzystania, np. dla ratowania środków spożywczych zagrożonych czynnikami środowiskowymi. W wypadku, gdy czas zbiorów przypadnie na wilgone lato, może powstać sytuacja, w której — przy braku urządzeń do suszenia — ziarno ulegnie skażeniu pleśniami (Aspergillus flavus i inne). Może wówczas stać się groźne dla zdrowia ludzi i zwierząt. W tym okresie — bardzo ważne! — celowe byłoby podjęcie uzupełniających działań dietetycznych, polegających na dostarczaniu ludności z terenu zagrożonego większych ilości antyoksydantów w postaci pożywienia, zawierającego związki selenu, witaminę E, C itd. Podobna sytuacja może powstać, gdy zbiory ziemniaków ulegną skażeniu grzybkami w wilgotnych warunkach. Grzyby te (np. Phifophtora infestans, Synchytrium endobioficum — zaraza ziemniaczana) mają właściwości uszkadzające tkankę mózgową. Zaraza ziemniaczana często występuje w Irlandii, gdzie kartofle stanowią podstawę pożywienia. Statystyka wykazuje, że w Belfaście anomalie mózgowe (dzieci się rodzą martwe, bez mózgu, z różnymi uszkodzeniami mózgu itp.) są siedmiokrotnie częstsze niż w Londynie. Kobiety, będące w ciąży, spożywają widocznie wiele zagrzybionych ziemniaków. Pożywienie bogate w różne antyoksydanty, neutralizujące mykotoksyny mogłyby — najprawdopodobniej — wydatnie zmniejszyć ten stan zagrożenia. Jakże słuszna i mądra wydaje się dziś uwaga starego smakosza — Brillat-Savarin (1755—1826), który stwierdził, że; „losy narodów zależą od sposobów ich odżywiania". Selen w diecie Jak się więc odżywiać, aby tego selenu dostarczać organizmowi w optymalnych dawkach, tzn. nie za wiele, ale i nie za mało? Wielu badaczy stwierdza, że niedobór tego pierwiastka jest „nowoczesnym problemem", gdyż jest on nie tylko spłukiwany do mórz dzięki nowym metodom uprawy gleby, ale i usuwany z produktów w trakcie przemysłowej obróbki żywności. Zjawisko to może nie jest tak wyraźne, jak w przypadku innych minerałów śladowych, ale równie znaczące. Największym ,,wrogiem" selenu są węglowodany. Słodkie ciasta, wypieki, słodzone produkty zbożowe itp. mogą go w całości lub w części zniszczyć. Unikając cukru — zdobywamy więc selen, W obecności węglowodanów staje się on dla naszego organizmu bezużyteczny, bo nie przyswajalny. Dużo możemy go znaleźć w żywności pochodzącej z pełnego przemiału ziarna, nieoczyszczanej, nie rafinowanej i nie słodzonej, a przede wszystkim z soli morskiej i jej odpowiednika — soli kopalnej. Bogatymi źródłami selenu są „produkty mórz i oceanów", a więc ryby, szczególnie śledzie, oraz nie bardzo u nas dostępne „frutti di marę" (owoce morza), a więc różne kraby, jak homary, langusty, krewetki i dostępne już kalmary,
Dużo tego mikroelementu jest też w nerkach wieprzowych, wołoych i cielęcych oraz w wątrobie i sercu. Sporo jest go w jajach; dodajmy, że w żółtku towarzyszy mu witamina E. Niestety, sporo selenu tracą produkty podczas obróbki, np. w puszkach i koncentratach'jest go o połowę mniej niż w surowcach świeżych. Z produktów pochodzenia roślinnego skarby selenowe są w otrębach pszennych, kiełkach pszenicy, ziarnach kukurydzy, pomidorach, drożdżach, grzybach i czosnku, a także w pieczywie razowym i innych produktach z mąki z pełnego przemiału. Mleko kobiece (wg dr Money) zawiera 2 razy więcej selenu i 5—6razy więcej witaminy E niż krowie. Tym też m. in. tłumaczy się nagłe, bez przyczyny, zgony niemowląt chłopców, którzy potrzebują o wiele więcej selenu (nie tylko cynku), niż dziewczynki, a są karmieni wyłącznie mlekiem krowim. Oto cała tajemnica. Badano wątroby takich niespodziewanie zmarłych niemowląt płci męskiej. Okazało się, że miały wyraźne niedobory witaminy E i selenu. * Mikroskopijne ilości tego minerału mogą nawet decydować o naszym życiu.
Kukurydza Jednym ze smaczniejszych, a przy tym łatwo dostępnych, źródeł selenu jest kukurydza. Ale nie każda jej odmiana! Płatki kukurydziane, tzn. corn flakes (u nas „płatki śniadaniowe"), pochodzące z odmian bogatych w ten składnik, mogą zawierać go w ilościach wystarczających dla profilaktyki. Garść takich płatków jadanych np. codziennie na śniadanie z mlekiem — byle bez cukru! — może odegrać dużą rolę w zapobieganiu chorobom nowotworowym. Ale należałoby się domagać, aby na opakowaniach była podawana aktualna, zbadana zawartość selenu. Co prawda, jeśli w glebie jest dość selenu, to normalne, racjonalne odżywianie dostarczy go w wystarczającej ilości. Ale... trzeba mieć możność sprawnego analizowania składu biopierwiasł- ków w glebie, florze, faunie i krwi człowieka. Stosuje się też wzbogacanie kukurydzy w selen odpowiednim nawożeniem gleby.
Zwyczajne Drożdże Jarosze i wegetarianie mogą mieć niedobory selenu. Bo choć m. in. chleb razowy zawiera go 3 razy więcej od pieczywa białego, a dmuchany ryż też dostarcza sporych ilości, to jednak jarzyny, zwłaszcza z gleb ubogich w selen, nie są jego wystarczającym źródłem. Ale bardzo bogatym źródłem tego pierwiastka są przede wszystkim drożdże. Na marginesie warto zaznaczyć, że metodaoznaczania selenu należy do najtrudniejszych, stąd podawanie bezwzględnych ilości należy przyjmować zawsze z zastrzeżeniem. Drożdże, zwłaszcza piwne, są chyba najlepszym źródłem selenu nie dlatego, że mają go dużo, ale jest on w postaci dobrze przyswajalnej i ma największą moc biologiczną'). Już w 1950 r. wykryto, że drożdże zawierają tajemniczy „czynnik-3", który zapobiega chorobom zwierząt laboratoryjnych (obumieranie — nekroza wątroby u szczurów). Próbowano wszelkich możliwych i znanych środków żywnościowych, zapobiegających nekrozie wątroby, a i tak rozwijała się w ciągu 22 dni. Kiedy jednak dodawano szczurom do karmy drożdży, i to nawet w małych ilościach, już wystarczało, by zupełnie proces choroby zatrzymać. Ten ,,czynnik-3" okazał się selenem. Najlepsze w tym wypadku są drożdże piwne, choć mogą też być i zwykłe piekarskie. (Saccharomyces cerevisiae). Nie wszystkie drożdże zawierają selen. Nie mają go np. wcale drożdże
Torula, a z nich właśnie produkuje się u nas „Vitex" — zasobny w witaminy z grupy B oraz aminokwasy. Można go używać w domu, jako przyprawy do zup, sosów i sałatek. Ale jest głównie stosowany — i to na większą skalę — w przemyśle, do przyprawiania wędlin i konserw. ') Wirginia C. Morris i dr Levander — „Journal of Nutrition" XI 1.1970.
Jak jeść drożdże? Wielu żywieniowców uważa, że 2 g dziennie drożdży piwnych dla zdrowego człowieka, to dawka zupełnie wystarczająca. Ale...drożdże piwne i piekarskie mają zbyt dużo kwasów nukleinowych (ok. 14—15%), co nie zawsze jest korzystne dla organizmu. Można wprawdzie te kwasy, jako rozpuszczalne w wodzie, wypłukiwać, ale jest uzasadniona obawa, że „wyleje się dziecko wraz z kąpielą", tzn. pozbawi się drożdże także selenu i niezwykle cennych witamin z grupy B, które są przecież również rozpuszczalne w wodzie. Ponadto, dopóki drożdży nie strawimy, żyją one dalej w przewodzie pokarmowym, a żyjąc — odżywiają się. Czym? Właśnie witaminami z grupy B, głównie biotyną, czyli witaminą H. Jest ona jednym z czynników odpornościowych, a m. in. zabezpiecza ponoć przed gruźlicą. Szczególnie sporo jest jej też w kiszonkach i tym należy tłumaczyć fakt, że krowy karmione kiszonkami nie tak łatwo zapadają na tę chorobę. A więc trzeba drożdże „zabić", zanim się je zje. Giną w temperaturze 60°C, czyli wystarczy zalać je wrzątkiem. Ponieważ selen ginie w słodkim środowisku, w»ęc najlepiej byłoby pić drożdże bez cukru, zalane wrzącą woda lub mlekiem. Ale jest jeszcze inny smaczny sposób ich podawania. Fałszywy móżdżek. Danie to ma tak charakterystyczny smak, że jest albo bardzo lubiane, albo też odsuwane z odrazą. Na łyżce oleju-i paru łyżkach wody trzeba „zeszklić" posiekaną cebulę, tzn. nie rumienić jej, tylko dusić pod przykryciem. Gdy będzie już miękka i biała, dodajemy do niej 3 do 5 dag drożdży piekarskich i mieszamy, aby się rozpuściły, a raczej jakby rozpłynęły, ale — broń Boże — nie przypaliły, bo wydzielają zapach nie do wytrzymania. Wtedy natychmiast wbijamy 1—2 białka, mieszamy aż się zetną i zestawiamy z ognia. Przyprawiamy do smaku solą, pieprzem lub papryką i ewentualnie dla aromatu dodajemy kilka wiórków masła. Posypujemy suto posiekaną natką pietruszki i podajemyz chlebem lub ziemniakami na gorąco. Taką „ucztę" możemy sobie urządzać wtedy, gdy jemy mało produktów, zawierających selen. Ale wystarczy 1—3 razy w tygodniu, bo przecież porcja drożdży jest spora.. Nie zaszkodzi ich natomiast więcej w sytuacji, gdy np. trzeba usuwać toksyczne substancje z organizmu, pozostałe po chorobach. Wtedy trzeba jeszcze dodatkowo jadać drożdże oraz kiełki pszenicy (witamina E). Obydwa te składniki: selen i witamina E chronią przed schorzeniami wątroby.
Zwyczajny czosnek Jest bogatym źródłem selenu, choć zawiera i wiele innych ważnych składników, jak białko (5,6%), węglowodany oraz rozmaite składniki mineralne (m. in. wapń, fosfor, żelazo, magnez). Ma bogactwo witamin z grupy B oraz witaminę C, ponadto — związki cukrowe, no i... znany zapach, który pochodzi z glikozydu alliny. Allina pod wpływem enzymu allinazy rozpada się na fruktozę i allicynę — lotny związek siarkowy o charakterystycznym przykrym zapachu. Ważniejsze jest jednak to, że ten lotny związek
jest bakteriobójczy. Są też podobno w czosnku związki o działaniu hormonalnym, a nawet i pewne ilości radioaktywnego uranu. Na pewno natomiast znajdują się w nim fitoncydy, czosnek jest nawet ich najbogatszym źródłem. Fitoncydy odkrył w latach czterdziestych radziecki uczony Borys Tokin. Są to substancje lotne, znajdujące się w soku roślin, które działają grzybo-, bakterio- i pierwotniakobójczo, a są wytwarzane przez niektóre rośliny wyższe. Im też Tokin przypisywał rolę naturalnej odporności roślin na zakażenia. Proces suszenia przeważnie powoduje zniszczenie fitoncydów, niemniej jednak całe ich bogactwo posiadają takie rośliny, jak: czosnek, cebula, chrzan, koper, czeremcha itp. Fitoncydy nie są lekami w tradycyjnym zrozumieniu, mają jednak praktyczne zastosowanie jako środki konserwujące. Przykładem może tu być chrzan z cielęciną lub szynką, czosnek w kiszonkach itd. Chrzan — jak stwierdzono w krakowskiej Klinice Hematologicznej — jest potężnym czynnikiem hamującym rozwój grzybów i pleśni (również i toksynotwórczych), na co dotąd nie zwrócono dostatecznej uwagi. O czosnku się mówi, że „działa jak karbol w jamie ustnej" —bo tak zabija wszystkie drobnoustroje i... silnie pachnie. W każdym razie odkaża on przewód pokarmowy, narządy oddechowe, leczy przewlekłe biegunki, miażdżycę, zapobiega chorobom zwyrodnieniowym starości, arteriosklerozie i zawałom serca... Właśnie — sprawa serca. W USA np. na każde 3 zgony jeden jest spowodowany chorobą serca. Ale w Hiszpanii — jeden na 17 zgonów. Na 100 tysięcy ludności umiera na serce rocznie: W USA we Włoszech w Hiszpanii 319,5 osób, 208,9 osób, 71,3 osób. Amerykańskie foldery przestrzegają swoich turystów, wybierających się do Hiszpanii, że jest to kraj cuchnący czosnkiem. Potrafią nawet złośliwie twierdzić, że „torreador może zabić byka samym oddechem", gdyż przed walką je szczególnie dużo tej przyprawy. Czosnek hiszpański —bardzo smaczny, w ząbkach tak dużych, jak cała główka u nas — jest tam rzeczywiście powszechnie jadany. Wiara w to, że dodaje sił, energii i odwagi przetrwała chyba od zasów budowy egipskich piramid lub — jak to się ładnie mówi — ginie w pomrokach dziejów. Co prawda nie można stwierdzić z całą pewnością, że to tylko czosnek jest przyczyną tak stosunkowo rzadkich zgonów na serce w Hiszpanii, bo... np. używa się w tym kraju tylko i wyłącznie soli morskiej, bogatej w mikroelementy, a więc i w selen, i w magnez. Na ogół jednak wielu uczonych w świecie całą zasługę przypisuje właśnie czosnkowi. Tym bardziej, że i Włosi rzadziej umierają na serce od np. Brytyjczyków czy Amerykanów, a w ich kuchni też podaje się sporo czosnku, choć dwa razy mniej niż w Hiszpanii. Czosnek ratuje nie tylko serce. Podobnie jak cebula, jedzony razem z mięsem przeciwdziała złym skutkom spożywania tłuszczów nasyconych, szkodliwemu działaniu nadmiaru cholesterolu, a także zakrzepom 2). Hinduska medycyna ludowa od tysięcy lat zwracała na to uwagę. Lekarze hinduscy twierdzą również, że działa on niczym lek antycukrzycowy, bo oczyszcza krew z nadmiaru glukozy.
Ludność Etiopii ma najwyższy na świecie poziom, cholesterolu we krwi, ale notuje się tam bardzo niewiele przypadków chorych na arteriosklerozę. Jada się w tym kraju czosnek chętnie, często i dużo. Cudzoziemcy w Hiszpanii nierzadko chorują na dyzenterię, którą mieszkańcy tego kraju leczą czosnkiem. Podobnie i w Meksyku. Kto, cierpi na żołądek, temu zaleca się, aby codziennie połykał „perełkę" soku czosnkowego. Dr Marcowici 3) z Włoch, po 25 latach doświadczeń i obserwacji, doszedł do wniosku, że czosnkiem leczy się najskuteczniej różnego typu bakteryjne biegunki — chroniczne i ostre, oraz dyzenterię, a nawet ponoć tzw. cholerę. Podczas 11 wojny światowej, gdy brak było we Włoszech lekarstw, leczył on czosnkiem, z doskonałym skutkiem, niemal wszystkich pacjentów z chorobami przewodu pokarmowego. W jednym z doświadczeń stwierdził, że 2,5 g suchego, sproszkowanego czosnku może uratować króliki przed 10-krotną śmiertelną dawką toksyny dyzenteryjnej. Już w starożytności — w Babilonie, Egipcie, Grecji, Rzymie, w Indiach i Chinach — jadano czosnek przy chorobach przewodu pokarmowego i przeciw robaczycy. A w naszych czasach słynny dr Albert Schweitzer dawał go z dobrym skutkiem chorym na tyfus i cholerę. 2) Dr Arun Bordi i H. C. Bansal (kardiolodzy z Indii) — „Lancet" XII.1973. 3) T. D. Yanovitch — „Comptes Rendus du 1'Academie des Sciences de 1'USSR" vol. XLVII. Nr 7 1945.
W 1970 r. biolog Eldon L. Reeves 4) stwierdził, że czosnek powstrzymuje rozrost komórek rakowych. Potwierdza to klasyczne już doświadczenie na myszach. Podawano rakowatym zwierzętom preparat z olejku czosnkowego (podobny do naszego aliofilu) i żyły one znacznie dłużej niż grupa myszy, która czosnku nie dostawała 5). Dr F. G. Piotrowski 6) z uniwersytetu w Genewie próbował leczyć czosnkiem u 100 chorych różne stadia nadciśnienia. Otóż z tej setki 40% po 3—4 dniach odczuło wyraźną poprawę: ustały bóle i zawroty głowy, trudności w koncentracji itp. U następnych 40% była poprawa, ale nie tak wyraźna. Nie spodziewał się zresztą tego, bo byli wśród nich chorzy na nerki i inne dolegliwości, które trudno usunąć dietą. A jednak poprawa była. Na 100 tysięcy ludności umiera na nadciśnienie: w USA we Włoszech w Hiszpanii 39,1 osób, 35,4 osób, 13,9 osób. 4) H. l. Taub: Olejek czosnkowy na zdrowe arterie — „Prevention" IY.1974. 5) M. Cark: Gorlic, the Fungent Health Protector —'„Prevention" 1.1977. ») „Praxis" 1.VI.1948 — F. G. Piotrowski.
Żywieniowcy radzą, aby lecząc nadciśnienie, prócz „perełki" olejku czosnkowego, łykać „perełkę" witaminy E, a będzie ło wspaniały „eliksir młodości" 7) Oczywiście naszą intencją było jedynie zwrócenie uwagi na naturalny, roślinny czynnik, jakim są związki zawarte w czosnku, a nie zalecanie, by w każdej chorobie nadciśnieniowej stosować wyłącznie jadanie tej przyprawy bez porady lekarza. Zespół objawów, określany klinicznym
terminem; „choroba nadciśnieniowa" od 1 do 4 stopnia, ma wiele przyczyn, stąd i leczenie wymaga zastosowania wieloczynnikowej taktyki. Jutro — pomoże lekarzowi komputer, dziś — warto sobie uświadomić jedynie naszą niedoskonałość. 7) H. l. Taub: Olejek czosnkowy na zdrowe arterie. ,,Prevention" IV.1974.
Żelazo, anemia i mózg W organizmie naszym znajdują się te same pierwiastki, z których zbudowany jest wszechświat. A więc i żelazo. Ale jest go bardzo mało (u dorosłego człowieka 3—5 g). Zdawałoby się, że żelaza nie powinno nam nigdy brakować i to nie tylko dlatego, że tak mało go potrzebujemy, ale i dlatego, że właściwie znajduje się ono we wszystkim niemal, co jemy. Ponadto o żelazie mówi się, że ,,normalnie ma ruch jednokierunkowy, czyli nie tracimy go razem z potem i prawie nie wydalamy. W ciągu doby ubytki żelaza z moczem wynoszą zaledwie 0,02 do 0,8 mg. Owszem, straty żelaza są dużo większe u kobiet w czasie menstruacji, bo dochodzą nawet do 80 mg, ale przeciętnie wynoszą 25 mg dziennie. W czasie całego okresu ciąży kobieta pozbywa się na rzecz płodu 0,5 g, a w czasie laktacji — 0,3 g. Dawniej, gdy wojny prowadzono białą bronią — twarzą w twarz — utraty krwi męskiej były o wiele częstsze. Znaczenie wód zawierających żelazo — jako czynnik antyanemiczny — stwierdzono empirycznie już za czasów starożytnych, choć ówcześnie nie znano pierwiastka Fe. Wody zdrojowe, żelaziste, nazywano więc marsowymi, bo najlepiej leczyły wojowników po upływie krwi w boju. Ponadto tracimy żelazo — tak kobiety, jak mężczyźni — w czasie operacji, i zawsze, gdy jest znaczny upływ krwi. Kobiety chorują dużo częściej na niedobory żelaza. A dzieci też dość często mogą na to cierpieć, ale już zwykle z winy nie dość racjonalnego odżywiania.
Gdy żelaza mamy za mato Prof. dr A. Szczygieł podaje, że w całkowitej ilości krwi dorosłego człowieka znajduje się 25 trylionów komórek czerwonych. Źródła amerykańskie mówią o 35 trylionach. 10 trylionów mniej lub więcej, czy to takie ważne?! Ważniejsze jest może to, że w ciągu 1 sęk. ulega rozpadowi 7—10 milionów krwinek. W ten sposób wyzwala się z nich żelazo, które od razu jest zużytkowane do budowy nowych komórek krwi. Czerwone krwinki transportują tlen nie tylko do płuc, ale i do wszystkich komórek naszego ciała. Mogą to robić dzięki chemizmowi, w którym pierwszorzędnyudział ma żelazo. Podobnie usuwają z ustroju dwutlenek węgla. Regulują również równowagę kwasowo-zasadową. A ponadto niejako po drodze zajmują się rozwożeniem po organizmie jonów niektórych soli, fragmentów cząstek organicznych itp. Czerwone krwinki zawierające żelazo decydują przede wszystkim o oksydo-redukcyjnych mechanizmach, zachodzących w toku embrionalnego rozwoju mózgu, l to jest najważniejsza ich rola. Wystarczy, że te czynności nie idą sprawnie, by potomstwo było opóźnione w rozwoju psychicznym. Różne są tego objawy. Najmniej groźne, gdy dzieci źle się uczą, ich inteligencja jest upośledzona, czują się stale zmęczone. Z innych ,,małych" objawów lekarze obserwują bladą, bez rumieńców, niezdrową cerę, bóle głowy, łatwość popadania w irytację oraz krótki i szybki oddech, który kompensuje niedobór tlenu w płucach. Dalej — różne zaburzenia gastryczne, jak zaparcia, wzdęcia, mdłości, nudności, później zmiany troficzne skóry, włosów (łysienie), rozdwajanie się cienkich,
kruchych, łamliwych paznokci (o kształcie łyżki), a także zajady w kącikach ust. Matki mające w ciąży znaczny niedobór żelaza rodzą dzieci wyraźnie opóźnione w rozwoju umysłowym. Ciężka anemia jest zwykle symptomem czegoś innego jeszcze niż tylko niedoboru żelaza w żywieniu. Zwykle powodem jest nierozpoznane długotrwałe krwawienie wewnętrzne (np. z nerek lub innych narządów), l dlatego zwykle najpierw bada się, czy nie ma krwawienia wewnątrz organizmu, aby wyeliminować tę przyczynę. Żywieniowcy wyliczają następujące powody niedoborów żelaza w organizmie: 1) Mała aktywność fizyczna, małe spożycie dostarczanego pożywienia , czyli... gdy się jada zbyt mało, to i żelaza brakuje. 2) Gwałtowna zmiana stylu życia, która pociąga za sobą równie drastyczną zmianę w odżywianiu, a przy tym spożywanie produktów, z których żelazo jest nieprzyswajane lub usuwane. 3) Spożywanie żywności tzw. przemysłowo oczyszczanej, jak np. biały cukier i sól, białe pieczywo, biały ryż itp., a przy tym dostarczanie organizmowi dużych ilości fosforanów, a więc tych składników, które powodują nieprzyswajalność żelaza. Mówiąc najprościej — za niedobory żelaza jest obecnie odpowiedzialne źle pojęte nowoczesne żywienie. Winę ponosić może także zbyt szybkie i nieumiejętne odchudzanie albo „jedzenie bogaczy", czyli: dużo kosztownych słodyczy, białe pieczywo i róże wyrafinowane „smaczki", które pozbawiono żelaza. Gdy chodzi szczególnie o dzieci, przyczyną może być dostarczanie zbyt dużo mleka, a mało innych pokarmów. Mleko — jak wiadomo — nie zawiera prawie żelaza. Mimo że żelazo jest niby we wszystkim, że jest tak łatwo dostępne, jednak wielu lekarzy i żywieniowców uważa jego niedobory za najczęstsze braki żywieniowe, z jakimi się dziś spotykamy. Można by się zastanawiać, dlaczego niedobory żelaza powodują tyle i tak różnorodnych skutków? Od wypadania włosów do ataków serca. Odpowiedź jest prosta: wszystko zależy od krwinek. Te mikroskopijne ciałka, których ponoć 5 milionów może się zmieścić na główce od szpilki, rządzą naszym zdrowiem. ') C. A. Finch i współpracownicy „Indian Journal of Nutrition and Dietefics" 1974.
Gdy się krwinkę odpowiednio zabarwi, można ją oglądać pod mikroskopem. Wygląda jak — powiedzmy — guziczek, który ma średnicę ok. 7 i grubość ok. 2 mikronów. Choć tak malusieńka, zawiera średnio 280 milionów cząsteczek hemoglobiny, a że w każdej są wmontowane 4 atomy żelaza, więc w sumie jest ich ponad miliard. Krążymy w świecie omal niewyobrażalnych wielkości czy raczej małości. Hemoglobina — jak mówiliśmy — pełni niezwykle ważną rolę w naszym organizmie. Ale najważniejsza jej funkcja— tzn. dostarczanie tlenu i odbieranie dwutlenku węgla — jest możliwa dzięki temu, że tworzą one z hemoglobiną nietrwałe związki, z łatwością wiązane i rozwiązywane. Niestety, np. z tlenkiem węgla, zwanym czadem, czy z cyjanowodorem (cyjankiem), hemoglobina wiąże się trwale, nieodwracalnie, a wtedy już nie potrafi rozwozić tlenui zbierać dwutlenku. Właśnie na tym polegają zatrucia. Zużyte krwinki ulegają rozkładowi w śledzionie i wątrobie i tu też oddają swoje żelazo. Ale jak to zwykle w takich procesach bywa — część ich się marnuje i wraz z innymi pozostałościami przemiany
materii jest wydalane. Uzupełniania brakującego żelaza organizm szuka w pożywieniu. Ze wspomnianych już 3—5, a nawet 6 g żelaza, które się w nas znajduje, ok. 57% jest w hemoglobinie krwi, 7% — w mięśniach (pod nazwą mioglobiny), 16% — jest związane z metaloenzymami tkankowymi, a 20% — to zapas, odłożony w wątrobie, śledzionie, szpiku kostnym i nerkach. Czyli wynika z tego jasno, że żelazo jest bardzo ważne nie tylko dla krwinek i mięśni, lecz i dla wielu metaloenzymów. Uruchamiają one różnorodne procesy życiowe, zwłaszcza na terenie najwyżej wyewoluowanej żywej materii, jaką jest tkanka mózgowa. Widocznie za stopień ewolucji płaci tkanka mózgowa tak wielką wrażliwością, że wystarcza 5 minut braku tlenu, a następuje śmierć. Nic więc dziwnego, że niedobór żelaza w toku formowania mózgu powoduje zaburzenia w jego rozwoju. Przy tym całe ,,urządzenie", które gospodarzy żelazem, jest niezwykle sprawne. Gdy składnik ten jest organizmowi niepotrzebny, bo ma go dość, to po prostu wchłanianie jego nie zachodzi: specjalne białko (apoferrytyna), znajdujące się w błonie śluzowej jelit, zostaje zablokowane i nie przyjmuje żelaza.. Chroni to organizm przed jego nadmiarem, bo przecież wydalanie jest stosunkowo niewielkie i powolne, jeżeli jesteśmy zdrowi i nie tracimy krwi. A co wobec tego z krwiodawcami? Gdy oddają 500 ml krwi, ponoszą stratę ok. 100 g białek i 250 mg żelaza. Ale regeneracja może już nastąpić po 35,2 dniach, jeśli się ją przyspiesza, a po 49,6 dniach — bez przyspieszania. Stwierdzono, że witamina C (200 do 500 mg) potrafi ogromnie przyspieszać przyswajanie żelaza co najmniej je podwajając. Podaje się też krwiodawcom 1 g cytrynianu amonowo-żelazowego, ale nie wszyscy reagują na ten związek dobrze. Do regeneracji krwi potrzeba zresztą wielu innych składników, nie tylko żelaza i witaminy C, ale także m. in. miedzi, kobaltu i witamin z grupy B (szczególnie 812, Ba, Bg i kwasu foliowego). W dalekiej przyszłości przewiduje się przeprowadzanie u dawców nie tylko podstawowych badań hematologicznych, ale i analiz z zakresu biopierwiastków i witamin. W ten sposób Stacje Dawców i Banki Krwi będą dysponować krwią pochodzącą od ludzi wyselekcjonowanych, ujętych w grupy, wzbogacaną w określone pierwiastki cenne dla tych, którym ta krew służy. Pozwoli to uzyskać lepsze wynjki lecznicze niż tradycyjnymi metodami. Ile żelaza dla kogo! Niby takie proste pytanie, a jakże trudna odpowiedź. Normy Instytutu Żywienia Akademii Medycznej ZSRR mówią, że wszyscy — od dzieci do starców — potrzebują dziennie 15 mg tego pierwiastka. Normy Komisji do spraw Żywności i Żywienia USA również podają 15 mg dziennie dla osób powyżej 13 lat aż do starości, z tym że w wieku od 25 do 65 lat trochę mniej, bo 12 mg, czyli tyle, ile dla młodzieży w wieku 10—12 lat. Dzieci od 7 do 9 lat potrzebują 10 mg; od 4 do 6 lat — 8 mg; od 1 do 3 lat — 7 mg, a niemowlęta 6 mg. Jest jeszcze inna sprawa. Otóż wszystko zależy od tego, ile żelaza nasz organizm przyswoi. A więc nie tylko — ile się go z pożywieniem dostarczy, ale jaka jego część zostanie przyswojona. Przyjmuje się, że zaledwie 10% tej porcji, którą otrzymamy. l znowu trzeba podkreślić, że to przyswajanie z różnych produktów jest różne. Z tym żelazem to nie taka prosta sprawa.
Kłopoty z przyswajaniem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w jednej ze swoich publikacji zamieściła raport grupy ekspertów o badaniach nad anemia, spowodowaną odżywianiem. Oto co m. in. piszą jej autorzy:
„Jest wiele na świecie państw, gdzie anemia jest niemalże powszechna i gdzie wzbogacanie żywności w żelazo staje się koniecznością. W ostatnich latach podjęto w tym celu bardzo intensywne studia. Niestety, ich wyniki wskazują bardziej na piętrzące się trudności, niż na łatwe i proste rozwiązania." Z rozmaitych, badanych związków żelaza tylko dwa okazały się dostępne, jako tako wchłaniane i przyswajane: siarczan żelaza i nieco gorzej — tlenek żelaza. Nad zastosowaniem ich w żywieniu podjęto mnóstwo doświadczeń. A oto wyniki jednego z nich, bardzo charakterystyczne. W Tajlandii, gdzie niedobory żelaza są szczególnie wyraźne, dodawano po 1 mg tego pierwiastka do ok. 15 ml sosu rybnego, jadanego powszechnie i niemal codziennie. Efekt był taki, że organizm ludzki przyswajał zaledwie 5% tej dawki. Tak to badanie, jak i wiele innych, pozwoliło postawić hipotezę, że wszystkie przyswajalne postacie żelaza w produktach, czy to pochodzące z naturalnej żywności, czy ze wzbogacanej, są tylko w niewielkiej części przyswajane. Niestety, nie znamy wszystkich czynników zubożających przyswajanie żelaza. Nie zawsze wiemy, co je ogranicza i jak można by to ograniczenie usunąć, zneutralizować. Są to sprawy ogromnie ważne dla wielu społeczeństw, np. dla Indii, gdzie niedobór tego pierwiastka jest powszechny. Możliwość znalezienia czynnika, który by nie tylko wzbogacał produkty W żelazo, ale wzmagał jego przyswajalność jest celem prac wielu badaczy. Ponieważ wzbogacanie żywności w żelazo ma na celu raczej profilaktykę, poprawę niedoborów tego składnika, najlepszą drogą do sprawdzenia skuteczności takiej akcji jest zbadanie jej wpływu na zdrowie ludności. Właśnie takie studia przeprowadzano na reprezentatywnej grupie osób, u których stwierdzono niski poziom żelaza i anemię właśnie tym niedoborem spowodowaną. Wzbogacanie mleka i produktów zbożowych podawanych dzieciom zapobiega występowaniu u nich niedoborów tego pierwiastka. Z dorosłymi sytuacja była trudniejsza i wyniki często — negatywne. Wzbogacana w żelazo sól nie dawała na ogół oczekiwanych efektów lub bardzo małe. Badania i poszukiwania trwają nadal 2). Warto tu podkreślić, że nasza sól kopalna z Wieliczki posiada tak wysoką zawartość przyswajalnego żelaza, że jej zastosowanie jako soli stołowej mogłoby wyrównać u nas wszelkie niedobory tego pierwiastka. Uczeni zaobserwowali, że odpowiednio duże dawki kwasu askorbinowego (witamina C), dodane do przetworów zbożowych przed ich gotowaniem nie tylko zwiększają wyraźnie przyswajanie żelaza dodanego, ale także i tego, które jest w samych ziarnach zbożowych. 2) Nutritional Anaemias. „Raport of a WHO Group of Experłs", Genewa, 1972.
Przeciwciała i niedobór żelaza Dość często zdarza się badaczom, że nic o sobie nawzajem nie wiedząc — dochodzą do tych samych odkryć. Tak właśnie było z drem L. G. 0'Connellem z Dublina oraz drem B. N. Nalderem i jego kolegami z USA. Pracowali nad zagadnieniem ciał odpornościowych, badając czy żelazo może pobudzać odporność na choroby i czy wpływa na budowę białych ciałek (limfocytów), będących głównym czynnikiem odporności na infekcje. Wyniki uzyskane przez nich niezależnie wykazały, że przeciwciała nie powstawały, gdy w żywności był nadmiar wapnia, cukru czy w ogóle słodyczy. Ale najbardziej hamująco działał niedobór żelaza.
Stwierdzono, że niedostatek tego minerału daje fatalne skutki, gdy chodzi o produkcję przeciwciał. Odbija się bardziej niż np. na poziomie hemoglobiny czy zawartości żelaza w wątrobie, krwi i innych organach. Pierwszym jego objawem jest zawsze zmniejszona liczba przeciwciał. Często analizy wykazują, że żelazo jest ,,w normie", a jednak nie gwarantuje to absolutnie, że jest go dostateczna ilość, tak aby w krytycznej sytuacji mogła powstać wystarczająca liczba przeciwciał, które nie dopuszczą do choroby. Z tego widać, jak trudno określić ile żelaza komu trzeba i raczej należy się liczyć, że mamy go za mało. Badania przeprowadzone w Ameryce przez Public Health Service 3) wykazały, że niedobór żelaza wśród ludności jest problemem numer jeden, l to tak wśród dzieci, jak dorosłych i starców, tak wśród białych, jak i czarnoskórych. Dotyczy on np. 58% dzieci 13-miesięcznych, 86,5% — kobiet w ciąży itd. Jeszcze najlepiej wygląda sprawa mężczyzn po 60 roku życia, bo wśród nich tylko 36,8% miało poziom żelaza poniżej normy. Tłumaczy się to prostą sprawą: mężczyźni jadają więcej niż kobiety w tym wieku. Żywieniowcy amerykańscy stwierdzają4), że dostarczamy obecnie organizmowi zaledwie 1/3 tej ilości żelaza, jaka jest mu rzeczywiście potrzebna, biorąc pod uwagę, że na ogół pełne zdrowie wymaga więcej niż podają normy. Niektórzy z badaczy dowodzą, że dawniej, gdy gotowano w żeliwnych garnkach, sporo jonów tego pierwiastka przechodziło do żywności i ją w ten sposób wzbogacało. Obecnie, gdy używamy garnków aluminiowych, w przyrządzonych potrawach nie ma jonów żelaza. Ale nie wszyscy się z tą tezą zgadzają, bo wiadomo przecież, że przyswajalne są tylko te makro- i mikroelementy, które są pochodzenia organicznego. Nie organiczne — nie są na ogół przyswajane przez organizm 5). A ponadło wiadomo, że zetknięcie się witaminy C z żelazem niszczy ją. 3) „Washington Post" 29.11.1979. 4) Yictor Cohen — „Washington Post" 1.111.1974.
Gdy żelaza jest za dużo Czy może się tak zdarzyć, że będziemy mieć nadmiar żelaza w organizmie? Owszem, i to u nas bywa nierzadko. Na początku lutego 1981 r. w Gdyni zaobserwowano nadmiar żelaza w wodzie z wodociągów. Zdarza się, że i inne miasta mają okresowo brunatną, pełną związków żelaza wodę. To prawda, że budzi ona wstręt, a nieraz wprost cuchnie, ale czy rzeczywiście jest szkodliwa? Nadmiar żelaza w organizmie może być szkodliwy (jak zresztą każdy nadmiar). Pisze o tym m. in. prof. dr hab. inż. Apolinary L. Kowal z Politechniki Wrocławskiej w swojej pracy: Technologia wody. Ale w praktyce zdarza się to niesłychanie rzadko. Polska norma okres'la, że w wodzie wodociągowej może być do 0,5 mg żelaza na 1 l. Taka ilość dla organizmu ludzkiego jest nieszkodliwa i nawet w gdyńskiej brunatnej wodzie nie było jej więcej. Ale osadzające się żelazo zmniejsza prześwity rur wodociągowych, a ponadto staje się problemem dla zakładów przemysłowych, choćby np. pralni. Toteż „odżelazianie" wody jest prowadzone nie ze względu na nadmiar żelaza dla organizmu ludzkiego, ale ze względów ekonomicznych. Jest jeszcze inna sprawa. Ministerstwo Zdrowia podaje normę odnoszącą się do ogólnej zawartości żelaza w wodzie. A tymczasem pierwiastek ten występuje w różnej postaci. Jako trójwartościowy — rzeczywiście nie jest przyswajany, bo np. wodorotlenek żelazowy (obojętny dla zdrowia) organizm wydala. Ale żelazo dwuwartościowe (siarczan żelazawy) jest przyswajalne przez nasz organizm.
Co jeść! Zacznijmy od sprawy kalorii. Otóż, najczęściej właśnie kobiety ,,dbające o linię" cierpią na niedobór żelaza. Bo przy 1500 do 2000 kalorii — żywność dostarcza na pewno zbyt mało tego pierwiastka (ok. 10 mg). Bywa, że głównym pożywieniem , nie tylko zresztą odchudzających się pań, są: mleko, jogurt, kefir, owoce, ser biały i w ogóle nabiał, czyli bardzo ubogie źródła żelaza. 5) Dr Ch. N. StiII — „Medical Worid News." 4.1.1974.
Owszem, żółtka jaj zawierają je, ale — przypomnijmy — słabo przyswajalne. Toteż ,,mądry człowiek" stara się równocześnie dostarczyć organizmowi pewną ilość jakiegoś produktu bogatego w witaminę C, aby żelazo z żółtka uczynić podwójnie przyswajalnym. Może to być zielenina, np. natka, koperek, może być sok pomarańczowy, lemoniada z cytryną, konfitura z owoców róży na deser lub tp. Zresztą niektórzy badacze twierdzą 6), że to nie żelazo żółtka jest źle przyswajalne, tylko że obniża ono przyswajanie tego minerału z innych produktów. A swoją drogą przypomnieć warto, że — zgodnie z licznymi badaniami — dopiero 500 mg witaminy C jest optymalną dawką, która wzmaga przyswajanie żelaza. Wiele starszych osób ma z tym przyswajaniem trudności. Ale znikają one zwykle, gdy podaje się nie tylko witaminę C, ale i kwas solny. Jednak bez wiedzy lekarza nie można go nikomu aplikować. Bo tylko on może stwierdzić, czy kuracja nie byłaby niebezpieczna przez działanie uboczne. Na ogół mięso, ryby, drób to niezłe źródła żelaza, nie tyle z powodu ,,zawrotnej" zawartości, ale bogactwa białka, które ułatwia jego przyswajanie i użytkowanie. Bardzo dobrym źródłem łego składnika są tzw. podroby, np. ozór i wątroba. Fasola i groch, a także kiełki pszenicy dostarczają go też w sporych ilościach. Wielu żywieniowców twierdzi, że kobiety, które prowadząc siedzący tryb życia, nie jadają dużo, bo nie chcą utyć, powinny po prostu zażywać — według wskazań lekarza — żelazo jako lek. Może być w pigułkach, byle pochodzenia organicznego, czyli takię samo jak występujące w żywności.
Bogate źródła żelaza Bogatym źródłem jest melasa — produkt uboczny przy wytwarzaniu cukru (zasobny również w magnez). Jedna jej łyżka, czyli ok. 15 g, zawiera 3,2 mg żelaza. 100 mg cielęcej wątroby po ugotowaniu dostarcza 12 mg , a wołowej — 7 mg. Niektóre złoża soli z kopalni Wieliczka zawierają ok. 450 mg żelaza w 1 kg. Tak więc w ilości soli, która jest zwykle dodawana do pożywienia (ok. 10 g) zawarta jest połowa dziennego zapotrzebowania dorosłego mężczyzny. Sól ta mogłaby mieć zastosowanie w zapobieganiu niedokrwistości z niedoboru żelaza, która — wg WHO — występuje u ok. 20% ludzkości. Sporo tego minerału dostarczyć może sok ze śliwek i suszone morele, a także orzechy, nasiona dyni czy słonecznika i rodzynki. W końcu trzeba wymienić kiełki pszenicy, które dostarczają ok. 3 mg żelaza w porcji, czyli w ok. 30 g. e) dr Callender — „Preyention" 111.1974.
Bardzo ważny łez jest razowy chleb z pełnego przemiału ziarna oraz otręby. Ale o chlebie powiemy za chwilę. Z produktów zbożowych i z warzyw przyswaja się ok. 5% żelaza; z produktów zwierzęcych, jak: ozór, wątroba, wołowina, ryby — 15 do 20%. Gdy jada się równocześnie produkty roślinne ze zwierzęcymi, to przyswajalność żelaza z produktów roślinnych wzrasta ok. trzykrotnie.
Doskonałość wątróbki należy specjalnie podkreślić, gdyż nie tylko ona sama jest bogatym źródłem żelaza łatwo przyswajalnego, ale i podnosi znacznie przyswajalność tego minerału z jarzyn (cebula!) i innych produktów pochodzenia roślinnego, choćby z chleba razowego, kasz, zielenin, surówek, itd., jeśli je jemy równocześnie. Do takiego wniosku, po wielu klinicznych badaniach doszedł dr Miguel Layrisse i jego trzej koledzy z wenezuelskiego Instytutu Badań Naukowych 7). Istnieją więc trzy najważniejsze drogi do zaspokojenia potrzeb naszego organizmu w zakresie żelaza: 1. Trzeba jeść żywność naturalną, nie poddawaną procesom technologicznym, poprawiającym jej wygląd i ewentualnie smak. 2. Trzeba jadać to, co jest obfitym źródłem żelaza, 3. Trzeba pamiętać o witaminie C, która te źródła nie tylko wzbogaca, ale czyni bardziej przyswajalnymi.
Historyjka o chlebie Było to pod koniec 1941 r. w Stanach Zjednoczonych, które 7.XI 1.1941 r. przystąpiły do wojny. Narodowa Konferencja Żywieniowa dla spraw Obrony (National Nutrition Conference of Defense) powzięła dalekosiężną decyzję. Postanowiono bowiem, że trzeba wzbogacać chleb i mąkę w żelazo, aby zapobiec anemii wśród obywateli amerykańskich, jako że ,,wojna nie znosi ludzi zmęczonych", a zmęczenie jest pierwszym objawem niedoboru żelaza i wywołanej nim anemii. Mąka i pieczywo amerykańskie — jak wiadomo — są białe, bo od lat cały tamtejszy przemysł spożywczy wraz z młynami jest nastawiony na produkcję czystej mączki (niemal samej skrobi); reszta — tzn. najwartościowsza część ziarna — jest odrzucana. 1 kg mąki razowej z pełnego ziarna pszenicy zawiera ok. 30 mg żelaza; 1 kg mąki z ,,oczyszczonego ziarna" — 8,2 mg, a 1 kg „mąki wzbogaconej" miał zawierać ok. 26 mg żelaza. 30 stanów w USA podjęło apel Konferencji i przystąpiło do akcji, mającej na celu dostarczenie ludności więcej żelaza w pieczywie i innych wyrobach mącznych. 7) Dr Miguel Layrisse — „Journal of Nutrition". VI 11.1974.
W latach 1968—1970 podjęto w 10 stanach na wielką skalę badania wyników tej akcji. Przebadano dokładnie 30 tysięcy rodzin, które jadały tylko wzbogacany chleb i wzbogacaną mąkę, bo po prostu innych w ich miejscach zamieszkania nie było. U wszystkich stwierdzono niski poziom żelaza i niedobory tego minerału w organizmie. Wzbogacanie żelazem produktów zbożowych jest kosztowne, a — prawdę mówiąc — korzyści nie dało. Dlaczego? Bo — jak już wiemy — żelazo, które dodawano do chleba, makaronów, klusek, spaghetti i mąki, jest w minimalnym procencie przyswajalne przez organizm. A więc 30 lat tych zabiegów — poszło na marne! Ponieważ chleb jada się codziennie, więc żywieniowcy doszli do słusznego wniosku, że pieczywo razowe jest doskonałym źródłem żelaza. Namawiają gorąco do spożywania chleba z pełnego przemiału ziarna, zawierającego całe bogactwo składników mineralnych. Wpływają one na to, że chleb jest zdrowszy, a ponadto łatwiej daje się przechowywać. Wieloletnie doświadczenia dowodzą, że niektóre gatunki chleba, zwłaszcza białego, ulegają zepsuciu jeszcze przed wyschnięciem, a inne wysychają i dalej są smaczne. Okazuje się (co zresztą udało się zweryfikować Zespołowi Ekologii Profilaktycznej w Krakowie na wyrobach firmy „Wawel"), że dodanie do ciasta naturalnej soli mineralnej z kopalni w Kłodawie wielokrotnie przedłuża stan świeżości pieczywa.
Historyjka o zieleninach Pewna kobieta po operacji przez długie lata nie mogła wyleczyć się z anemii. Dopiero zjadanie codziennie pęczka natki pietruszki już po 2 tygodniach dało poprawę, a po kilku dalszych — wprost zdumiewający rezultat. Chorobowy stan 2,5 miliona czerwonych ciałek krwi po „kuracji natką" osiągnął 4,5 milionów, czyli normę. Przypomnijmy, że natka ma „tylko" 5 mg żelaza w 100 g (szczypiorek — 7 mg%) ale zawiera też 180 mg witaminy C, a ta przecież ułatwia przyswajanie żelaza także i z innych produktów. Bogactwem witamin i soli mineralnych poprawia też apetyt, co dało w efekcie taki właśnie wspaniały wynik. Inna historyjka dotyczy pokrzyw, tych parzących, powszechnie znanych: i tej o większych liściach, i tej z drobnymi listkami (Urtica dioica i Urfica urens). Z interesujących nas składników obie zawierają: lecytynę, kilka enzymów (oksydaza, peroksydaza i chlorofilaza), kwasy organiczne, a wśród nich kwas mrówkowy, ponadto 15 do 19% soli mineralnych, czyli bardzo dużo. Wśród tych soli są m. in. związki krzemu, żelaza, potasu, wapnia i in.; z witamin pokrzywa zawiera: A, C i K. Poza tym 5— 7,5% chlorofilu, a także nie tak dawno odkrytą roślinną sekretynę, pobudzającą czynności wydzielnicze żołądka, trzustki, wątroby i jelit oraz ruchowe czynności przewodu pokarmowego. Może dlatego właśnie medycyna ludowa od wieków przypisywała pokrzywie nadzwyczajne właściwości, jak zwiększanie ilości krwi, a raczej hemoglobiny w krwinkach, oraz liczby i wielkości krwinek. Badania kliniczne dowiodły także, że pod tym właśnie względem pokrzywa nie ustępuje syntetycznym preparatom żelaza i doskonale leczy anemię. Każda gospodyni wiejska wie, że dodatek suszonych pokrzyw do karmy kur podnosi zimą ich nieśność. Wprawdzie my możemy suszoną pokrzywę popijać w formie herbatki (bywa taka paczkowana w Herbapolu), ale nie tylko medycyna ludowa, lecz i doświadczeni zielarze polecają kurację, polegającą na piciu świeżego soku, wyciśniętego z liści i łodyg młodych roślin, zerwanych przed kwitnieniem. Myje się je bardzo starannie, następnie przepuszcza przez sokowirówkę albo miksuje z małym dodatkiem wody i odcedza sok. Pije się go po 3 łyżki dziennie. Jest bardzo niesmaczny, ale skuteczny. Lepszy jest z dodatkiem miodu. Można zrobić zapas na kilka dni i przechowywać w lodówce.
Trochę liczb dla zainteresowanych Z licznej korespondencji, jaka nadeszła od Czytelników naszej książki, ponownie wynika, że wiele osób lubi cyfry, tabelki itp., choć są i tacy, którzy nieomal wszystkie dane liczbowe omijają. Oto tabelka 8) zawartości żelaza w różnych produktach. Podajemy tylko niektóre, wybrane surowce, bo tabelka jest bardzo obszerna. Zawartość żelaza w 100 g części jadalnej pokarmów (w mg)
Mięso i ryby: nerki wątroba serce wołowina chuda szynka wędzona wieprzowina (średnio) kura ryby (średnio) II. Przetwory maczne: płatki owsiane pszenica ryż III. Owoce: śliwki suszone rodzynki daktyle suszone jeżyny, maliny, porzeczki winogrona, brzoskwinie banany, borówki jabłka, gruszki wiśnie i grejpfruty IV. Mleko i nabiał: mleko pełne i zbierane mleko skondensowane mleko w proszku ' jajko całe żółtko . białko V. Warzywa: szpinak groszek zielony brukselka pomidory cebula, kapusta, selery, sałata VI. Różne: drożdże piwne drożdże piekarskie melasa grzyby miód
7,9 6,6 4,6 2,9 2,5 2,3 1,5 0,7 60 50 40 30 15 12 25 25 20 20 18 18 16 12—13 12 10 10 5,4 4,5 3,3 0,8 3,9 3,3 2,1 0,9 0,8 0,6 0,3 0,2 0,1 0,2 0,2 6,0 1,0 0,9
8) W. Kierst: — Nauka 6 żywieniu zdrowego\ i chorego człowieka (dane wg H. C. Shermana). PZWL 1972.
Jak zawsze w przypadku liczb, różnice między poszczególnymi źródłami mogą być bardzo duże. Tabele niemieckie, na które nieraz ' się powołujemy, gdyż zawierają całe bogactwo danych (27 rubryk w tabelach opracowanych przez prof. dr W. Heupke i dr G. Rosła) mają specjalną rubrykę, określającą ilości żelaza w poszczególnych produktach spożywczych. Naturalnie w mg na 100 g (mg%). Z tej właśnie rubryki warto było wyłowić najbogatsze źródła żelaza.
Produkt (100 g) l. Mięsa: krew wołowa, wieprzowa konina krew cielęca krew kur mięso królicze wątroba wołowa II. Różne: orzeszki bukowe endywia i cykoria jarmuż czekolada czerwona kapusta drożdże suszone liście selera soja koper bób ementaler, parmezan suszone gruszki
Ilości żelaza (mg)
2,7 7,2 0,2 3,0 1,9 1,3 0,6 0,5 18,2 4,9
Pierwiastki dobre i złe'
Jod i tarczyca O tym, że niedobór pewnego czynnika, który się potem okazał jodem, powoduje schorzenie, zwane wolem, pisano już w Wedach hinduskich, w Starym Testamencie, w pismach chińskich... l nawet wiedziano jak je leczyć, gdyż podawano chorym popiół z palonych gąbek, które zawierają jod. Ale sam pierwiastek odkrył przypadkowo dopiero w 1811 r. Courtois, gdy na zlecenie Napoleona poszukiwał nowych źródeł surowców pośród roślin morskich. Dopiero w 1896 r. Baumann wykrył obecność jodu w tarczycy oraz stwierdził fakt, że jest go za mało, gdy tarczyca dotknięta jest wolem. W 1914 r. Kendall wyodrębnił z tarczycy tyroksynę, której wzór chemiczny określono 12 lat później i dokonano jej syntezy'). A w 1917 r. głośny był fakt wyginięcia — tylko w jednym słanie Monfana w USA — z powodu niedoboru jodu aż tysiąca świń. Bo na ,,tarczycę" chorują nie tylko ludzie, ale i zwierzęta: psy, owce, trzoda chlewna, konie, bydło, króliki, ryby... Oto pokrótce historia jodu i tarczycy. Ale na tym sprawa się nie kończy, bo następnie zaczęto jodowanie soli w tych okolicach, gdzie są niedobory tego pierwiastka. Propagowano też ryby morskie, jako jego dobre źródło, a odradzano jadanie roślin, które mają tzw. substancje wolotwórcze. Dlaczego w pewnych rejonach jodu jest zbyt mało? Otóż związki jego są łatwo rozpuszczalne i po prostu w okolicach górskich, na terenach skalistych wypłukuje je woda z potoków i deszczów. W .Japonii zawartość jodu w powietrzu, wodzie i glebie jest stosunkowo niska, ale Japończycy jedzą
bardzo dużo ryb i „owoców morza", bogatych w ten minerał. Na wyspie Tajwan natomiast nie ma tradycji spożywania ,,frutti di marę", toteż przypadki wola są tam częste, mimo że wodę pitną się joduje. Niedobory jodu u nas były kiedyś bardzo wyraźne na południu kraju, na Podkarpaciu. W 1932 r. np. stwierdzono, że 15,5% poborowych pochodzących z ówczesnego woj. krakowskiego miało wole, a tylko 0,1 % poborowych z ówczesnych wschodnich województw chorowało z powodu niedoboru jodu. Kiedy w 1930 r. zaczęto na Podkarpaciu jodować sól, to już w 1938 r. tylko 2,9% poborowych cierpiało na wole. Podczas wojny zaprzestano tej akcji i znowu schorzenie tarczycy pojawiło się niemal endemicznie (w 1946 r. w powiatach nowosądeckim i myślenickim występowało u ok. 37% ludności). W 3 lata później odsetek ten spadł do połowy, mimo że jodowano sól nie zawsze właściwie. Trzeba też pamiętać, że u potomstwa chorych kobiet zdarzają się dzieci z opóźnieniem rozwojowym, kretynizmem, karłowatościę itp. Istnieje hipoteza, że okrzyki i nawoływania chorych na kretynizm pastuchów z gór Tyrolu dały początek temu, co nazywamy jodłowaniem w śpiewie. Ale niedobory tego składnika powodują nie tylko wole czy zmiany w rozwoju umysłowym. Mogą przyczynić się także do zmian chromosomalnych i sprzyjać onkogenezie. ') A. Szczygieł: Podstawy fizjologii żywienia.
Ponadto stwierdzono, że gleba i rośliny ubogie nie tylko w jod, ale i w kobalt, mogą powodować częste występowanie wola. W 1961 r. uczeni Kołommcew i Gabowicz badali pod tym kątem ludność z gornoałtajskiego okręgu. Stwierdzili, że również nadmierne ilości kobaltu działają na gruczoł tarczycowy. Gdy jest go za wiele, obniża się ilość jodu we krwi. Zawartość jodu w roślinach zależy od gatunkowej zdolności jego pobierania, a nie tylko od zawartości tego składnika w glebie. Ponadto są rośliny, które zawierają pewne substancje wolotwórcze. Stwierdzono to już w 1928 r., kiedy Chesney prowadził doświadczenia na królikach karmionych liśćmi kapusty. Gdy podawano im jod — zła przemiana materii i inne objawy nieprawidłowego, funkcjonowania tarczycy minęły. Później znaleziono w pewnych warzywach (z rodziny krzyżowych) azotany i azotyny, z których mogą powstawać nitrozoaminy. Stwierdzono, że ich pochodne acetylowe wywołują powiększanie tarczycy. Okazało się również, że nadmierne spożycie soi też powoduje powiększenie tarczycy (nawet 5-krotnie), a zapotrzebowanie na jodzwiększa się o 100%. Następnie wykazano, że podobny wpływ ma wiele innych związków m. in. niektóre leki sulfonamidowe, np. popularna sulfoguanidyna (lek przeciwbiegunkowy już wycofany). Wszystkie te czynniki wolotwórcze działają silniej, gdy ma miejsce brak jodu lub jego niedobór w pożywieniu. Ile jodu nam potrzeba! Jodu nie trzeba nam wiele, a nawet tak mało, że nieraz podaje się go jako przykład, czym może grozić niedobór minimalnej ilości jakiegoś pierwiastka. Wystarcza 2—-4 mcg na 1 kg wagi ciała, czyli dla dorosłego mężczyzny 150 do 300 mcg na dobę. Dla chorego na tarczycę norma ta wynosi do 400 mcg. Trzeba bowiem brać pod uwagę, że część jodu jest użytkowana w organizmie ponownie. Tam, gdzie występują niedobory jodu w glebie, powietrzu i wodzie, tam zwykle — jak już była mowa — joduje się sól powszechnie stosowaną. Bo można też kupić sól specjalnie obficie jodowaną, ale ta zmienia smak potraw. W USA np. stężenie jodku potasowego dodawanego do soli wynosi 1:10 000, w Nowej Zelandii — 1:20 000 w Anglii — 1:50 000, w Szwajcarii — 1:100 000, a w Polsce stosowano nawet 1:200 000, czyli 100 mcg jodu znajdowało się w 20 g soli. Większej ilości jodu potrzebuje młodzież w okresie dojrzewania, a także kobiety w ciąży i karmiące.
W czym jest jod: Przeciętnie w 1 kg warzyw jest 20—30 mcg jodu, w 1 kg zbóż — ok. 50 mcg jodu, w 1 kg mleka — ok. 35 mcg jodu, w 1 kg serów, jaj, tłuszczów zwierzęcych — ok. 35 mcg jodu, w 1 kg ryb — od 100 do 200 mcg jodu (najwięcej). Sól nie oczyszczana chemicznie, a jedynie odparowywana lubkruszona (np. kłodawska, inowrocławska, bocheńska), zawiera sporo tego pierwiastka. Sól warzona, więc ta droższa, jodu nie zawiera. Jest to też jeden z powodów, dla którego obecnie tak się propaguje sól kopalną, zawierającą wszystkie niezbędne dla życia biopierwiasłki. Najbogatszym jednak źródłem jodu jest woda. Według badań Marcinkowskiej-Łopieńskiej i Szniolisa2) w wodach polskich najmniej jest go na Podkarpaciu (0,05 do 0,65 mcg na 1 l), podczas gdy w innych okolicach kraju zawartość jodu wynosi przeciętnie 1 do 24 mcg na 1 l. Nasz Bałtyk należy do mórz bogatych w ten składnik. Toteż „tarczycowym" bardzo dobrze robi pobyt na plaży. A także i w Ciechocinku, gdzie pod tężniami oddycha się wprost tym pierwiastkiem. Fluor, zęby i kości W 1803 r. odkryto, że fluor wchodzi w skład układu kostnego a w 1931 r. — że przyczyną fluorzycy zębów, czyli tzw. cętkowanego uzębienia, jest nadmiar tego pierwiastka w wodzie pitnej. Gdy wodę oczyszczano z fluoru — znowu źle! Pojawiła się bowiem próchnica zębów. Poniżej 0,5 mg/1 — oznacza, że jest go za mało, 1—1,5 mg/l — to ilość wystarczająca, ale co powyżej — to już za wiele. Rozpiętość między korzystną a szkodliwą dawką jest więc tak mała, że wielu badaczy zgłasza zastrzeżenia w stosunku do akcji fluorowania wody. Są jednak i entuzjaści tej metody, twierdzący, że dzięki niej dzieci i dorośli nie mają próchnicy. 2) Zawartość jodu w wodach polskich — „Zdrowie" 1953.
Sprawa jest skomplikowana. Jedni naukowcy uważają, że jeszcze kilkanaście lat temu fluorowanie wody pitnej miało sens, bo tylko ona była wówczas źródłem tego pierwiastka. Ale dziś, gdy niemal wszędzie wzrasta uprzemysłowienie, fluor rozpowszechnił się i w powietrzu, i w glebie, tak że coraz więcej jest okolic na świecie, gdzie ludzie i zwierzęta są wręcz nim zatruwani. Symptomy zatruć już zaobserwowano np. w Pendżabie w Indiach, w slumsach w Puerto Rico J' coraz częściej w uprzemysłowionych stanach USA. Sole fluoru akumulują się w kościach, powodując osteosklerozę, zmiany kierunku wzrostu i kształtu zębów oraz ich barwy, a potem także zgrubienia, zesztywnienia stawów i tworzenie kostnych narośli, mogących nawet utrudnić chodzenie. Organizm broni się, wydalając fluor z moczem, ale... nie daje sobie z nim rady. Duże dawki wychwytują magnez z surowicy krwi, mobilizują wapń z kości, a wreszcie także i odwapniają je, powodując rzeszotowienie. Wapń natomiast odkładany jest w nerkach, w płucach, w mięśniach. Można zmniejszyć toksyczne działanie fluoru, dodając do gleby soli glinu lub wapnia. Na przykład, na terenach zanieczyszczonych odpadami z fabryk (szczególnie superfosfatów), gdzie w 1 kg gleby bywa aż do 50 mg fluoru, stosowano roztwór 0,5% siarczanu glinu. A wodę odfiuoryzowano przy pomocy filtrów z fosforanu żelazowo-glinowego.
Na szczęście, nasze wody, według Dłużyńskiej i .Justa 3), mają wciąż jeszcze mało fluoru. Badali oni wodę z 334 wodociągów w różnych województwach kraju i stwierdzili, że jest w niej od 0,1 do najwyżej 1 mg fluoru w 1 l. Stąd też u nas — tam gdzie trzeba — wodę się fluoryzuje 4). Jak długo będzie to potrzebne i gdzie — to zobaczymy. Tymczasem chodzi o uchronienie dzieci, młodzieży i dorosłych od próchnicy. Większość produktów żywnościowych zawiera średnio 0,2 do 0,3 mg fluoru w 1 kg. W rybach jest go 5 do 15 mg, a w mleku 0,1 do 0,2 mg w 1 kg. Jeszcze nie tak dawno było u nas sporo zwolenników kryla. Nowe źródło białka, tani produkt, można z niego otrzymywać doskonałą mączkę itd. — zachłystywali się w entuzjastycznych artykułach niektórzy dziennikarze, informowani przez ,, znawców". Ale jakoś sprawa ta przycichła. Jedni szeptali, że transport z dalekich łowisk się nie opłaca. Inni, że skorupiaki są zbyt pracochłonnew obróbce. Aż ktoś zdradził największą tajemnicę tego stworzenia: otóż kryl zawiera wprost nieprawdopodobnie wysokie, bo trujące ilości fluoru. 1 kg surowego mięsa ma 2 g tego pierwiastka, a po ugotowaniu średnio 750 mg. Dla porównania podajemy, że ustawodawstwo przewiduje, iż w 1 l wina ,może być maximum 5 mg fluoru. 3) Fluor w wodach studziennych wo;. warsz. — „Gaz, Woda i Techn. Sanit." V.1950. 4) J. Chruściel (PAN Szczecin); Aktualny stan wiedzy w zakresie fluorkowania wody do picia w Polsce. „Gaz, Woda i Techn. Sanit." IX.1973.
Sprawa herbaciana Bogata we fluor jest herbata (75—100 części na 1 milion części suchej substancji). Zawartość tego składnika zależy od: zdolności jego pobierania z gleby przez samą roślinę (krzew herbaciany), od nawożenia, wieku liści, okresu zbioru i pochodzenia geograficznego. A ilość fluoru w gotowym napoju uwarunkowana jest jego mocą, długością naciągania i in. Gotowanie tzw. esencji powoduje wzrost ilości fluoru i... zmianę smaku. Gdy herbata naciąga zwyczajowe 5 minut, osiąga wówczas najlepszy aromat i smak; jej 1 szklanka zawiera ok. 0,2 mg fluoru. W Wielkiej Brytanii, gdzie piją herbatę często wszyscy mieszkańcy, bez względu na wiek, na 1 dziecko przypada dziennie z samej herbaty ok. 1,26 mg fluoru, podczas gdy na dorosłego człowieka 2,33 mg. W Iranie roczne spożycie tego napoju 5) — najwyższe w świecie — wynosi 48 000 ton (piją go więcej niż Anglicy); my w Polsce wypijamy ok. 21 000 ton rocznie. W takich rodzajach herbat, jak; Assam, Da.rjeeling, Ceylon, Pounck i podobne, znajduje się w 100 g suchych listków od 10,25 do 15,25 mg fluoru. Herbaty chińskie potrafią zawierać od 3 do 400 ppm fluoru, gdyż Chińczycy używają do oprysków pestycydów fluorowych. Mleko ma zwykle 0,17 ppm fluoru, ale jeśli krowy piją wodę, w której jest np. 8 ppm fluoru, to ilość tego pierwiastka wzrasta w mleku do 0,30 ppm. Trzeba więc z herbatą uważać! Może i z tego względu nie warto pić zbył mocnej. Nadmiar fluoru Nadmiar fluoru w otoczeniu fabryk superfosfatu czy hut aluminium można neutralizować urządzeniem opatentowanym wspólnie przez prof. W. Biedę, prof. T. Gerlicha, inż. Liskiewicza i inż. J. Wareckiego. Pozwala ono unieczynniać emisje pyłowe już w przewodzie kominowym, a ponadto przywracać normalny stan glebie tymi pyłami skażonej. Wyrównuje też zawartość siarczanu glinu i odtruwa ziemię zanieczyszczoną solami ołowiu lub innymi truciznami. Pastylki fluoru podaje się czasami dzieciom w wieku szkolnym, co ma zapobiegać próchnicy. Jest to bardzo niebezpieczne, zwłaszcza na terenach o nadmiernej ilości fluoru, bo można podnieść stan tego składnika w organizmie do górnego poziomu lub nawet go przekroczyć.
a) H. Farsam 274, 1978. N. Ahmadi Uniw. w Teheranie „Food Science" 43,
W jaki sposób poznać, że mamy w organizmie nadmiar fluoru? Po malutkich plamkach — cętkach na emalii zębów. Początkowo mogą one być szare lub bielsze od tła, ale w miarę wzrastania zatrucia stają się brązowe i aż czarne. Zęby wyglądają wówczas, jakby były dziurawe, są bardzo łamliwe, tak że trudno je plombować. Badania japońskie (1969 r.) wykazały, że zachodzi związek między wzrostem zawartości soli fluorowych w pożywieniu, a przypadkami zachorowań na nowotwór przewodu pokarmowego 6). Fluor może być także w powietrzu i wówczas nim oddychamy; rośliny i zwierzęta również. Ogólnie można powiedzieć, że mamy go więcej tam, gdzie jest rozwinięty przemysł. Nazwano nawet fluor ,,trucizną z priorytetem". W 1930 r. w Belgii (Meuse Valley) przez 5 dni z kominów zakładów przemysłowych, które uległy awarii, wydobywały się gazy pełne fluoru i siarki. Kilka tysięcy ludzi dostało wówczas gwałtownych ataków dusznicy płuc, a 60 osób zmarło. Dr Kaj Roholm z Kopenhagi, który leczył wówczas chorych, opisał 7) cały przebieg wypadku. Stwierdził, że nawet biologiczne związki fluoru w nadmiarze są bardzo toksyczne. Powodują uszkodzenia skóry i błon śluzowych, działają także na plazmę komórkową i płuca, powodując objawy podobne do ciężkiej astmy. W wypadkach ostrych zatruć tętno zanika, pojawia się bladość i sinica, serce bije coraz wolniej, męczy chrypka i nudności. Związki fluoru są rozpuszczalne, więc rośliny pobierają je z wodą, ale również i z powietrza przez liście, akumulując w owocach. Koncentracja tego pierwiastka w liściach może wzrastać od 2 do 260 razy. Na Florydzie, gdzie przemysł superfosfatowy jest bardzo rozwinięty i gdzie 17 fabryk emituje w niebo 17 ton związków fluoru dziennie, począwszy od 1966 r, szkody w gajach (sadach) cytrusowych, odległych o 60 mil od fabryk są tak wielkie, że uniemożliwiły zbiory. Pomarańcze np. osiągały zaledwie wielkość śliwek. Zauważono też, że nigdy przedtem nie ginęło w okolicy tyle kotów. Rośliny zamieniają przyswojone związki fluoru w substancje trujące lub bardzo szkodliwe dla ludzi. Związki organiczne fluoru, wyekstrahowane z soi były 500 razy bardziej toksyczne niż związki nieorganiczne, znajdujące się w wodzie i w powietrzu. Tak więc, podlewanie roślin wodą z fluorem może być także niebezpieczne. e) „Japoński Dziennik Zdrowia". Tom IV. \969 r. 7) „Journal of Indusłrial Hygiene and Toxicology" 19, 126, 1937.
Naukowcy kanadyjscy 8) badali żywność w różnego rodzaju puszkach i konserwach (np. wieprzowina z fasolą, zupa pomidorowa, mieszane warzywa, dwa rodzaje fasoli, groch) oraz popularne przyprawy na zawartos'ć w nich fluoru. Orzekli, że zachodzi „gwałtowny wzrost związków fluorowych w artykułach spożywczych powszechnego użytku". Odtąd też nakazano, aby przemysł spożywczy badał żywność pod tym kątem. W stanie Minneapolis, gdzie wodę fluorowano, stwierdzono wzrost ilości związków fluoru w ziarnie zbóż. Zaniepokojeni tymi odkryciami żywieniowcy i lekarze z innych uprzemysłowionych krajów zaczęli badać ,,zafluorowanie" i u siebie. W Nowej Funiandii np., gdzie jada się dużo ryb, na osobę przypada ok. t,74 mg fluoru pochodzącego z samych ryb. Następnie z 5—6 filiżanek wypijanej dziennie herbaty organizm przyswaja 1 mg fluoru. Z powszechnie pieczonego na proszku ciasta 1 do 3 mg. W sumie wynosi to ponad 3 mg fluoru, co jest maksymalną polecaną dawką dzienną dla dorosłych, podczas gdy norma dla dzieci wynosi 2 mg. Mimo to postarano się o fluorowanie
wody, ,iżeby dzieci nie miały próchnicy". W stanie Iowa w USA przeprowadzono wprost batalię, aby wodę fluorować, gdy tymczasem dentyści odkryli, że dzieci mają „centkowane uzębienie", bo przemysł „dostarcza" nadmiaru fluoru w wodzie i w powietrzu. Zaczęto się bać fluoru i zastanawiać się, co robić, aby uniknąć zatrucia tym pierwiastkiem. Naturalnie, wiele zależy od przemysłu: fluor wydalają w powietrze nie tylko fabryki superfosfatów, ale i huty żelaza, stali, miedzi, cynku, aluminium i innych metali, a także przemysł ceramiczny, cegielnie, emaliernie i huty szkła oraz przemysł naftowy. Fluor jest obecnie przedmiotem wnikliwych badań wielu pracowników naukowych i wnioski nie są optymistyczne. Odpowiednie instytucje powinny przedsiębrać środki racjonalnej ochrony środowiska przed tym minerałem, a w każdym razie walczyć z dodawaniem fluoru do wody, soli i innych środków żywnościowych, zwłaszcza na terenach nim zatrutych. Stosować należy fluor raczej indywidualnie i bardzo ostrożnie, pod kontrolą analityczną.
Lit i depresje Niegdyś stosowano sole lifu do leczenia dny i skazy moczanowej. Dopiero w 1949 r. F. J. Cade z Australii opisał właściwości psychotropowe tego metalu. Leczenie ciężkich przypadków chorób psychicznych wymaga specjalnie przystosowanych zakładów leczniczych, ale z dobrym skutkiem próbuje się leczyć lżejsze formy, np. depresje, węglanem litu (Litium carbonicum). 8) J. R. Marier i Dyson Rosę — „Journal of Food Science" 31, 941, 1961.
W 1971 r. EarI Dawson z uniwersytetu w Teksasie 9) dowiódł, że gdy w wodzie pitnej w 12 miastach stanu Teksas poziom litu wynosił powyżej 70 mcg w 1 l, to przyjmowanie pacjentów do szpitali psychiatrycznych wyraźnie spadało. Jeśli po deszczach zawartość litu w wodzie pitnej obniżała się, od razu wzrastała liczba pacjentów z chorobami psychicznymi. W El Paso, gdzie litu w wodzie pitnej jest dużo więcej niż np. w Dallas, choroby te są 7 razy rzadsze. Minerałem tym można z dobrym skutkiem leczyć narkomanów, alkoholików, a także chyba... ponuraków, jednostki agresywne itp. Tam, gdzie jest sporo litu w wodzie pitnej, ludzie są serdeczniejsi, pogodniejsi, mniej jest awanturników i brutali. Niedaleko szukając porównajmy psychikę naszych Kaszubów i górali. Na Podhalu jest — przypomnijmy — ponoć 300 razy mniej litu niż na Pomorzu. W czym praktycznie można szukać litu? W niektórych źródłach mineralnych, ale także i w soli kopalnej. Więc agresywnym, nieznośnym nastolatkom nie żałujmy wody mineralnej (przejrzeć warto tabelkę zawartości mikroelementów, umieszczoną zwykle na etykietce butelki; np. bogaty w lit jest ,,Zuber II"). Składnik ten znajduje się również w roślinach, ale stężenie w nich wszelkich mikroelementów zależy nie tylko od gatunku, od anatomicznej części rośliny, ale i od pory roku, a nawet dnia czy nocy, od warunków zbioru i pogody, od własności geochemicznych terenu itp. W ZSRR badał bardzo dokładnie te sprawy prof. Kowalski i jego współpracownicy. A litem specjalnie zajmowały się Borowik-Romanowa oraz Biełowa z Instytutu Geochemii Akademii Nauk w Moskwie. W wyniku ich prac stwierdzono, że więcej litu znajduje się w częściach nadziemnych niż w korzeniach. Najbogatsze w lit są rośliny w rodziny róźowatych (przeciętnie 2,9 mg na 1 kg suchej masy); 2,2 mg/ kg s.m. mają przedstawiciele rodziny goździkowatych, 2 mg — rodziny jaskrowatych i 1,9 mg — rodziny psiankowatych, do której, jak wiadomo, należą m. in. nasz ziemniak i pomidor. Autorki dodają, że w ramach tej samej rodziny różnice mogą być kilkudziesięciokrotne, zależne od
położenia geograficznego. We Francji np. dużo tego minerału mają jaskrowate, a w Kirgizji — psiankowate. Dlate/go zanim,się założy plantację — trzeba wszystkie uwarunkowania ekologiczne sumiennie zbadać. Coraz częściej słyszy się, że lit jest jednym z najcenniejszych minimetali, że zapobiega sklerozie i chorobom serca, a także i w pewnym stopniu cukrzycy oraz nadciśnieniu, że „pomaga też wyraźnie magnezowi w jego działaniu antysklerotycznym". W ostatnich miesiącach 1977 r. opublikowano wyniki prac badawczych nad jego wpływem na układ krwiotwórczy, prowadzonych w Krakowskiej Klinice Hematologicznej. Ze zdumieniem 'wprost stwierdzono, że działa pobudzająco na czynny szpik kostny. Ale prace nad litem wciąż trwają i zobaczymy, co powie o nim nauka za np. 10 lał. 9) „Medical News Tr,ibune" 1.XI,1971.
Chrom i cukrzyca Bardzo podobają nam się chromowane lub chromowe wykończe~ nią samochodów, lamp i innych urządzeń! Ale — niestety — tam gdzie ludzie pracują w kontakcie w chromem, gdzie muszą wdychać pył chromianowy, tam zapadają 29 razy częs'ciej na tzw. chromianowego raka płuc (lub oskrzeli) niż zwykli obywatele, a 11 razy częściej niż robotnicy pracujący w innych przemysłach. A jednak chrom, który w nadmiarze jest szkodliwy dla ludzi, bywa nam także potrzebny. Naturalnie w odpowiednich dawkach. Dziś się przyjmuje, że norma ta wynosi ok. 150 mg na dobę. Jest on szczególnie potrzebny osobom w podeszłym wieku, gdyż ich organizmy gorzej przyswajają węglowodany. A chrom pobudza procesy metabolizmu właśnie tych związków. Gdy tę tajemnicę odkryto, nazwano pewien jego związek chemiczny GTF (Glucose Tolerance Factor), czyli czynnikiem, który ułatwia przyswajanie glukozy, a raczej jej przenikanie poprzez błonę do wnętrza komórki. Chrom nieorganiczny jest trudno przyswajalny. W związkach organicznych, czyli w formie, w której znajduje się w organizmach żywych (w roślinach odkryto go w 1911 r., a we wszystkim, co żyje dopiero w 1948 r.), np, z drożdży jest o wiele łatwiej przyswajalny. Wprawdzie nasz ustrój potrafi sam wyprodukować GTF, ale w bardzo małych ilościach i to niezależnie od tego, czy i ile chromu mamy w organizmie. Gdy szczury miały za mało chromu, podnosił im się poziom cholesterolu i cukru we krwi, a substancje tłuszczowe osadzały się w aorcie. Kiedy dodatkowo dokarmiano je tym składnikiem, poziom cholesterolu i cukru spadał. Synergistycznie z chromem działa witamina PP (co stwierdzono na małpach), nie dopuszczając do arteriosklerozy. U ludzi zdrowych poziom chromu jest podwyższony. Traktujemy to jako dowód prawidłowego wchłaniania glukozy. Gdy ktoś ma zaburzoną tolerancję cukrowców, poziom tego pierwiastka spada. Astmę, na którą zapadali robotnicy japońscy w fabrykach cementu, uznano 10) za chorobę zawodową, ponieważ chrom, zawarty w pyle miedzi lub żużlu rudy, ma właściwości wyzwalające to schorzenie. 10) „Medical News" 23.V11.1973.
Dr Edward Koniecko w swojej pracy pt. Rola glutationu (trójpeptydu) w formowaniu zaćmy ocznej (1973 Uniwersytet Guelph, Kanada) podaje, że chrom (1 mg — co drugi dzień), cynk (50 mg dziennie) oraz cysteina (ACN — 5 mg dziennie) ratują przed zaćmą i z niej leczą. Przy czym tak
chrom, jak i cynk, powinny być chelatowane (związane z aminokwasami, więc przyswajalne). Nadmiar chromu występuje zwłaszcza w okolicach fabryki w ogóle na terenach przemysłowych, gdzie z braku dobrego systemu neutralizacji pyłów zbyt wiele tego metalu unosi się w powietrzu. A niedoboru chromu — szczególnie w starszym wieku —można uniknąć, odżywiając się nie oczyszczaną metodami przemysłowymi żywnością (patrz tabelka poniżej), a także często jadając drożdże. Chrom jest też bardzo potrzebny „cukrzykom", gdyż współdziała z insuliną w regulowaniu poziomu cukru lub glukozy we krwi. Toteż mimo że wyprodukowano syntetyczny GTF, jednak przekonano się, że nie działa on tak sprawnie jak naturalny chrom zawarty np. w drożdżach — najbogatszym jego źródle. Szczególnie drożdże piwne są w ten związek bogate. Ponadto biologicznie aktywny chrom znajduje się w czarnym pieprzu, wątrobie cielęcej i kiełkach pszenicy. A oto źródła chromu — dla tych, którzy go mają zbyt mało: Źródła doskonałe: drożdże piwne, wątroba. Źródła dobre: ziemniaki ze skórka, wołowina, świeże warzywa, chleb razowy, sery, nogi kurcząt. Źródła średnie: świeże owoce, pierś kurcząt, ryby. Źródła ubogie: makarony, płatki kukurydziane, mleko zbierane, masło, margaryna, cukier. Dodajmy jeszcze, że matki w ciąży i karmiące, chorzy na cukrzycę, alkoholicy, osoby powyżej 45 roku życia, a także rekonwalescenci po złamaniach, operacji itp. powinni uzupełniać swoją dietę m. in. także chromem. A więc łykać dziennie 12—16 tabletek drożdży browarnianych lub 3 łyżki tych drożdży sproszkowanych.
Miedź i zdrowa krew Miedź jest nam potrzebna przede wszystkim do tego, abyśmy lepiej przyswajali żelazo. Ponadto — konieczna do działalności niektórych enzymów oksydoredukcyjnych. Medycyna ludowa od dawien dawna wierzyła, że robotnicy pracujący w kopalniach miedzi nie umierają na raka, czyli że... miedź zabezpiecza przed nowotworami. Wprawdzie do dziś nie wiemy, jak to się dzieje, ale rzeczywiście w pewnej mierze potwierdza się to wierzenie. Miedź ratuje nieraz przed wrzodem żołądka, powodowanym często przez nadużywanie aspirynyn). Jeśli razem z tym lekiem dostarczymy organizmowi odpowiednią dawkę miedzi — wrzód żołądka raczej się nie pojawi. Produkuje się więc już dziś ,,aspirynę miedziowaną", która np. doskonale leczy wrzody żołądka, powodowane eksperymentalnie u szczurów. 10 dni po wywołaniu wrzodu podawano zwierzętom właśnie taką aspirynę i rana się zabliźniła. U kontrolnej grupy, która leku nie dostawała wrzód się otworzył i stan znacznie pogorszył. Miedź działa dwiema drogami: blokuje zapalenie tkanki dookoła wrzodu i uruchamia szybkie jego gojenie. Pomaga też w tworzeniu mieliny, czyli osłonki nerwów. Najmniej miedzi zawierają 12): mleko, margaryna i miód, a najwięcej: orzechy, wątroba wołowa, grzyby, ostrygi i owoc avocado;
A oto tabelka zawartości miedzi (w mg na 1 kg suchej masy) w niektórych produktach spożywczych roślinnych i zwierzęcych 13); Szpinak (liście i łodygi) Gryka (ziarno) Sałata (liście) Owies (ziarno) Ziemniaki Wątroba wieprzowa Wątroba wołowa Nerki wieprzowe Nerki wołowe
do 70 do 50 do 40 do 20 do 18 od 16 do 82 od 12 do 182 od 4 do 41 od 10 do 39
") „New England Journal of Medicine" V.1974. Z Międzynarodowego Kongresu Gastronomicznego, z prac M. l. Grossmana 1974. 12) J. Feltman: Traces or Health — „Prevention" XI.1977. 13) Według A. Maksimów: Mikroelementy i ich znaczenie w życiu organizmów.
Zawartość miedzi zależy od jej ilości w glebie i może bardzo wzrastać, gdy np. nawozimy ziemię siarczanem miedzi. Olbrzymią koncentrację, bo 358 ppm, znaleziono w liściach słynnego żeńszenia, przy czym okazało się, że w glebie było tego minerału tylko 123 ppm, a więc roślina gromadziła zapasy bardzo intensywnie pobierane. Miała również więcej wapnia i żelaza niż w glebie, a mniej takich pierwiastków, jak: potas, tytan, mangan, cynk, rubid, nikiel i molibden. Radziecki uczony, Małyszyn długo szukał odpowiedniego miejsca na plantację żeń-szenia. Wreszcie znalazł je na Kaukazie, gdzie po 7 latach uzyskał korzenie tak dorodne, jakie u roślin dzikich spotyka się dopiero po 35 latach. Przy tym okazało się, że miały trzykrotnie większą aktywność biologiczną, niż pochodzące np. z plantacji chińskich, koreańskich czy japońskich. W gruncie rzeczy miedź jest pierwiastkiem toksycznym. Jej związki, zwłaszcza w połączeniu z siarką, są trujące (grynszpan). Nadmiar może powodować takie choroby, jak: anemię, zaburzenia układu oddechowego czy zaburzenia funkcji wątroby. Ale miedź jest równocześnie dla organizmu niezbędna. Dzienne zapotrzebowanie dorosłego człowieka waha się od 1 do 3 mg. Za mało źle. Za dużo — niedobrze. W diecie miedź „lubi mieć przy sobie" molibden, gdyż oba te pierwiastki tworzą komplet, do którego dołącza siarka i białko. Żaden z mikroelementów — poza żelazem — nie był tak zbadany jak miedź. A zaczęło się od przypadku. Otóż ok. 1900 r. pewien spostrzegawczy właściciel farmy w Brandenburgii zauważył, że gdy siarczan miedzi dostanie się do gleby, to wyraźnie podnoszą się plony i jakość pastwisk, a następnie upraw zbóż, grochu, fasoli i łubinów. Później zbadano, że dla zbóż powinno być w glebie minimum 4 ppm miedzi. Najlepszy do nawożenia jest siarczan miedzi w dawce ok. 14 kg na 1 ha, która wystarcza na 8 lat. Rośliny pobierają z gleby przeważnie nie więcej, niż 4% miedzi, a my z pożywienia przyswajamy ok. 10%. Wydalamy miedź w kale. Ale jakoś nigdy dotąd specjalna kuracja miedzią nie była człowiekowi potrzebna. Jest jej bowiem dość w tym co spożywamy, a niemowlęta mają zapas tego składnika w wątrobie. Katalityczna akcja śladów miedzi w przyspieszaniu zmian oksydacyjnych wielu produktów jest dobrze znana. Wiadomo np., że konfitury i inne przetwory smażone w miedzianych rondlach, tracą zupełnie witaminę C, a równocześnie mogą powstawać szkodliwe dla organizmu związki miedziowe. Ale podczas produkcji sera Ementalera, wkłada się go do kadzi, w której jest 1 ppm miedzi, a potem
na 10 godzin do kadzi, gdzie jest 1,6 ppm miedzi. Dzięki tym zabiegom w trakcie procesów oksydacyjnych powstają charakterystyczne dla ementalerów „dziury w serze".
Mangan i tiamina Może najważniejszym odkryciem w dziedzinie biopierwiastków jest fakt, że mangan okazał się konieczny do prawidłowego rozwoju komórek oraz do... działania tiaminy, a także — obok żelaza i miedzi — do prawidłowego przebiegu procesu wytwarzania krwi. Ciekawe, że przy niedoborze manganu tiamina może być po prostu toksyczna. Pierwiastek ten łagodzi toksyczne właściwości wielu związków. Dzienne zapotrzebowanie na mangan wynosi 0,2 do 0,3 mg na 1 kg wagi ciała. A w czym jest mangan? Najwięcej znajduje się go w herbacie i żurawinach; już mniej, ale również dużo —w pieprzu, jadalnych kasztanach (maronach) i kakao. Oto wykaz średniej zawartości manganu w mg na 1 kg świeżej masy w różnych produktach pokarmowych:14) Mleko — 0,04, Wołowina, baranina, cielęcina, bekon, drób, jaja, masło — od O do 0,5, - Łosoś, dorsz, makrela, kraby, raki, tran, oliwa, miód, musztarda, cytryna, kawa, selery — od 0,5 do 2, Nerki, wieprzowina, sery, żółtko, kapusta, kalafior, marchew, ogórki, szparagi, rzepa, grzyby, ziemniaki, pomidory, rabarbar, rzodkiew, mąka żytnia, oliwki, daktyle, śliwki, winogrona — od 2 do 10, Wątroba, karczochy, buraki, fasola, cebula, zielony groszek, pietruszka, chleb pszenny i żytni, tapioka, czarne jagody, borówki, porzeczki, banany, śliwki (suszone), figi, ciemny miód, ostrygi, melasa, drożdże — od 10 do 30, Mąka pszenna — od 10 do 70, Szpinak, sałata, suche ziarno grochu i fasoli, ryż, jęczmień, orzechkokosowy, maliny, czekolada, żelatyna — 30, Kakao — 35, Mąka owsiana, płatki — 36, Mąka sojowa — 40, Kasztan jadalny — 40, Żurawiny — od 40 do 200, Pieprz — 65, Herbata — od 150 do 900. 14) A. Maksimów: Mikroelementy i ich znaczenie w życiu organizmów.
Opowieść o kobalcie i koniku
Historyjka ta jest autentyczna. Do Zootechnicznego Zakładu Doświadczalnego pod Płońskiem przybył w odwiedziny prof. Krotow z SGGW — AR i w pewnym momencie zapanowała konsternacja, bo źrebak wyjadł gościowi z kieszeni palta gazetę. Dyrektor przepraszał, tłumaczył, że zwierzę jest przeznaczone na rzeź. Profesor przyglądał się źrebakowi, który chwiał się na nogach, pokryty był liszajami i wyleniała sierścią. Cóż mogło go jednak zachęcić do jedzenia gazety? Papier, więc celuloza — nie, bo na pewno miał dość słomy i siana. Więc chyba farba drukarska? Co w niej jest? Aha. Kobalt, l profesor poprosił, by źrebakowi darowano życie, a do karmy dodawano mu pigułki, które nadeśle. Pobrał też próbki siana, które ,,zdechlak" jada, a także próbki gleby, z której tę karmę zbierano. Tak w glebie, jak i w sianie brakło kobaltu. Gdy źrebak zaczął go dostawać (a daje się zwierzętom 2—20 mg na dobę), zmieniał się wprost w oczach i wyrósł na pięknego ogiera. Prowadzone już dawniej doświadczenia wykazały, że dzięki kobaltowi i manganowi nie siwieje się tak łatwo, a także włosy się poprawiają. Konikowi sierść odrosła wspaniale. Dziś wiemy już na pewno, że kobalt jest związany z witaminą B6 (jest. w niej 4,5% kobaltu) i jej pochodnymi. Ze pobudza z wyjątkową aktywnością procesy tworzenia się krwi, zwiększa syntezę kwasów nukleinowych i w ogóle pomaga w ogólnej regeneracji ustroju po wszelkich chorobach. Jest konieczny w metabolizmie aminokwasów. Lekarze leczą nim nieraz niedokrwistość zakaźnie toksyczną, nowotworową i towarzyszącom schorzeniom nerek. Wtedy podają go 50—150 mg na dobę. Empiryczne spostrzeżenia drą weterynarii i medycyny Tadeusza Podbielskiego dowiodły, że zarówno ludzie, jak i hodowane przez nich zwierzęta, zapadają częściej na wymienione choroby w tych okolicach, gdzie istnieje niedobór kobaltu. Najwięcej mamy kobaltu w pszenicy i gryce (0,35 mg na 1 kg), a poza tym w ziarnie kakao (0,3 mg/ kg). W herbacie i kukurydzy znajduje się 0,15 mg/kg, a w innych produktach jeszcze mniej, bo tysięczne części miligrama. A jednak zawartość kobaltu w organizmie człowieka jest dość duża. W trzustce mamy go 35 mcg % suchej masy, w wątrobie —25, w mięśniach — 2,5, a we krwi ok. 60 mcg% (według Maksimowa).
Krzem i uroda Jest to pierwiastek przez jednych trochę lekceważony, a przez innych traktowany z niezwykłym entuzjazmem. Szczególnie wierzą w krzemionkę i polecają ją zielarze. Mgr W. J. Pajor tak pisze: ,,... Wypadanie włosów, kruchość paznokci, skłonność do różnych krwotoków, różne stany zapalne, schorzenia skórne, odleżyny, grzybice, łupieże, zastarzałe rany opanowuje się przez podawanie krzemionki... W wielu wypadkach trądzik różowały leczony w różny sposób przez 8—10 lat bez pozytywnego rezultatu, wyleczono w ciągu kilku tygodni przez podawanie krzemionki... W praktyce lekarsko-dentystycznej krzemionka potrafiła uporać się z wrzodziejącym zapaleniem dziąseł, a w przypadku przyzębicy uzyskiwano poprawę — najczęściej w ciągu 12—21 dni. Stany zapalne dziąseł opanowywano za pomocą krzemionki w ciągu 4—5 dni". Kwas krzemowy jest składnikiem tkanki łącznej. Najwięcej znajduje się go w młodej tkance i naskórku. Krzemionka wpływa też korzystnie na naczynia włosowate, zmniejszając ich przepuszczalność (zapobiega powstawaniu sińców). A przy tym stwierdzono, że syntetyczne preparaty krzemu nie dorównują skutecznością działania krzemionce roślinnej.
W czym jesi najwięcej krzemionki! W zielu skrzypu, które zawiera jej ok. 60%, choć tylko 1—1,5% rozpuszczalnej. Poza tym po ok. 0,25% tego związku mają: poziewnik, rdest ptasi, perz, pokrzywa i podbiał. Oto jaką herbatkę zalecają zielarze. Przygotować po 50 g skrzypu, poziewnika i pokrzywy oraz 100 g rdestu ptasiego. Łyżkę tej mieszanki zalać 2 szklankami wody i wygotowywać powoli, aż zostanie połowa zawartości garnuszka. Krzemionka jest trudno rozpuszczalna, dlatego trzeba długo ogrzewać ziółka na wolnym ogniu, aby dobrze naciągnęły. Pić 2 razy dziennie po pół szklanki takiego wywaru. Jerzy Waldorff polecał kiedyś wielokrotnie w prasie picie herbatki ze skrzypu, która mu wspaniale służyła. Szczególnie dużo krzemu znajduje się w skrzypie w okresie od połowy lipca do sierpnia. Na przykład, odmiana Equisefum niemałe ma go (według Sedlaka — autora słynnej pracy o krzemie) od 70 do 96%, a Equisetum arvense (skrzyp łąkowy — najpospolitszy) od 40 do 76%. Ponadto skrzyp zawiera dużo manganu, azotan potasowy i inne składniki. Krzem znajduje się też w wielu bogatych w celulozę produktach roślinnych, a więc w otrębach, płatkach owsianych i razowym chlebie. Według Janczarskiego, krzem stanowi ok. 0,01 % naszej wagi. Najwięcej mamy go w grasicy, bo 310 mg%, potem w nadnerczach — 250 mg%, przysadce mózgowej — 81,4 mg%, w płucach — od 40 do 80 mg%, w mięśniach — od 2 do 8 mg%, a we krwi — od 0,1 do 0,9 mg%. Ilość ta w naszych organizmach maleje z wiekiem. Warto też wiedzieć, że w procesie regeneracji złamanych kości następuje 50-krotny wzrost w nich zawartości krzemu 15). A oto jak stosować krzemionkę zewnętrznie. Podbiał, rdest ptasi, perz, skrzyp, poziewnik wymieszać w równych ilościach. Potem 2—3 łyżki tych ziół zalać 2 szklankami wody, gotować 15 min. i dolać 2 łyżki octu lub azulenu, które konserwują płyn, by nie zmętniał (jest to oznaka zepsucia). Wieczorem, po umyciu, przemywa się nim twarz, a 2—3 razy w tygodniu przecierać całe ciało. Świetne na cerę, na jędrność skóry i na jej zdrowy, młody wygląd. Krzem sprzyja wzrostowi, bo pomaga w budowie kości, inicjując procesy mineralizacji i to niezależnie od witaminy D, czyli potrzebny jest najbardziej dzieciom. W dojrzałych organizmach wpływa dobrze na serce, zęby, kości, włosy i paznokcie 16). Ten śladowy dla nas minerał jest następnym po tlenie najbardziej związanym z biosferą pierwiastkiem. Zwierzęta doświadczalne, które otrzymywały 50 mg krzemu na każde 100 g pożywienia, rosły o 25—34% szybciej od tych, które tego pierwiastka nie dostawały. Ile nam krzemu potrzeba Do tej pory nie ma na to pytanie autorytatywnej odpowiedzi z powodu trudności medycznych i pomiarowych. Szklane naczynia laboratoryjne też przecież zawierają krzem i wszystkie badania trzeba przeprowadzać w plastykowych przyrządach. Jedna z najpoważniejszych prac na ten temat powstała w ZSRR, Jest to dzieło, liczące 587 stron, wydane w 1978 r., pt. Krzem i żywienie, którego autorami są Woronkow i współpracownicy. U nas pracuje nad krzemem od lat wspomniany już doc. dr J. Janczarski (biochemik z Uniwersytetu Warszawskiego). Doszedł on do wniosku, że układ: magnez — wapń — krzem jest niezbędny dla prawidłowej przemiany materii.
ls) Ziołolecznictwo. Podręcznik dla lekarzy. Pod red. doc. A. Ożarowskiego. i6) CarI Sherman: Siliconn Crucial For a Healthy Heart? — „Preyention" VIII.1978.
Prawdy trzeźwiące Gdy w organizmie brak „pierwiastków życia", w ich miejsca wchodzą metale szkodliwe dla człowieka, powodujące schorzenia. Na przykład, przy niedoborze magnezu wnika w tkankę mózgową ołów, narażając tym społeczeństwo „epoki paliwa" na skutki stopniowego zatruwania. U schyłku imperium rzymskiego źródłem trującego mózgi ołowiu były dzbany z brązu, wykładane wewnątrz polewą ołowianą. Wówczas, jak i obecnie, szerzył się alkoholizm. Alkohol obniża najsilniej — ze wszystkich znanych czynników zawartych w pożywieniu — poziom magnezu we krwi. Powstają więc choroby związane z jego niedoborem. Najgroźniejsze to defekty mózgu, układu sercowonaczyniowego i białaczki. Wszyscy jesteśmy dziś skażeni przez czynniki środowiskowe. Nie ma nigdzie „organizmu wzorcowego", bo wszyscy oddychamy skażonym powietrzem, pijamy skażoną wodę, odżywiamy się produktami zanieczyszczonymi poprzez glebę, nawozy sztuczne, pestycydy itp. Siady ołowiu zjadamy, jedząc produkty z puszek... Ołowiem nieraz zatruwają się milicjanci regulujący ruch, oddychając spalinami samochodowymi. W Japonii odkryto głośną dziś chorobę, zwaną Itai-itai, która była spowodowana zatruciem kadmem. Około 1974 r. przeprowadzono szeroko zakrojone badania (Instytut Przetwórstwa Zbożowego w Detmold — RFN), mające ustalić zawartości metali ciężkich: rtęci, ołowiu i kadmu w ziarnie zbóż chlebowych. Ogólny wynik był pocieszający. Nie ma powodu do niepokoju. Ale wyjątek stanowią uprawy rosnące w pobliżu bardzo ruchliwych autostrad i dróg, w sąsiedztwie hut żelaza i niektórych zakładów przemysłowych. Wykryto też metale ciężkie w ziarnie owsa krajowego i importowanego, kukurydzy krajowej i importowanego ryżu. Na szczęście, znalezione ilości nie przekraczały górnej granicy dopuszczalnego poziomu, tzn. 2 mg na 1 kg. Jak można by zboże pozbawić tychże szkodliwych metali? Otóż okazuje się, że poza kadmem, wszystkie one umieszczone są przedewszystkim tuż pod powierzchnią ziarna i można je w dużej mierze usunąć razem z otrębami. Na przykład, z silnie zanieczyszczonej pszenicy, przez suche obłuskiwanie, udawało się usunąć do 70% pierwotnej zawartości ołowiu i do 50% rtęci. Kadm rozmieszcza się równomiernie w całym ziarnie, więc wraz z otrębami usuwa się go zaledwie 10 do 20% (badano otręby grube, które stanowią 4—5% ziarna), przy tym mokre obłuskiwanie nie daje żadnego bniżenia zawartości metali ciężkich w zbożu. Inne badania wykazały, że ziemniaki również nie zawierają niebezpiecznych ilości metali ciężkich, choć nie są ich całkowicie pozbawione. Przy tym ziemniaki przerabiane na puree, płatki czy tzw. czipsy mają o wiele mniej tych metali, niż surowe. Z jednej strony musimy strzec żywność przed zanieczyszczeniami przemysłowymi, a z drugiej pilnować, by właśnie przemysł nie pozbawiał jej cennych składników. Oto tabelka opracowana przez prof. dra Schroedera, obrazująca, jakie straty w % niektórych potrzebnych dla zdrowia pierwiastków ponosi oczyszczana przemysłowo żywność.
Ryż pole rowany Mąka kukurydziana Mleko odtłuszczone Biata mąka Blaty cukier Popiół Wapń Fosfor Magnez Chrom ponad 50 100 Mangan Żelazo Kobalt Miedź Cynk Molibden Selen Słront Wił. -Bs
78 60 71 85 40 86 70 89 68 78 48 16 95 72 88 32 98 93 89 95 83
98 100 100 96 100 97 72 93 37 31 91 100 87 83 75 45 38 26 75 14 90 88
Mleko pełne — jak wiadomo — już dawno uznano za „najzdrowszy pokarm świata" (trzeba je uzupełnić żelazem, którego prawie me zawiera, i witaminą C, której ma za mało). Otóż, mleko przez zabieg odtłuszczania trąd nie tylko tłuszcz i witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, a więc A, D i E, ale też mnóstwo takich biopierwiastków, jak mangan, selen, molibden oraz połowę zawartości chromu. Niemniej słusznie uważane jest za bogate źródło pozostałego zestawu mikroelementów: magnezu, wapnia, kobaltu, miedzi i cynku, choć o niezrównoważonym składzie mineralnym, który powinien być uzupełniony... Czym? Serem, masłem? Najlepiej pić pełne mleko! Ma omal wszystkie skarby odżywcze! Co to znaczy „omal wszystkie"? Wymieńmy najważniejsze, prócz już wspomnianych. 1 l tego płynu wypitego codziennie pokrywa zapotrzebowanie naszego organizmu (przy średnio ciężkiej pracy) na białko zwierzęce — w ok. 80%, na wapń -— w ponad 100%, na witaminę Bg — w 88%, na witaminę A — w 40%, a zapotrzebowanie kaloryczne pokrywa w ok. 20%. Białko mleka zawiera' wszystkie niezbędne aminokwasy. Jeśli ktoś „zjada" dziennie 620 kalorii w postaci cukru (10 dag = 399 kał) do słodzenia napojów, w ciastach, potrawach, słodyczach iłd., to stanowi to 19,4% diety, która powinna dostarczać 3200 Kcal. (dla mężczyzny) albo aż 28,8% zapotrzebowania kalorycznego dla kobiety, które wynosi 2150 kał. Jeśli ktoś wypije piwo (jeden, dwa kufle), to 7,1% z 2150 kal będzie pochodziło z alkoholu, powodując nie tylko nieestetyczny wygląd (brzuchaci piwosze), ale sprzyjające warunki dla miażdżycy i zawałów przez obniżenie poziomu magnezu. Trzeba też — prócz alkoholu — wyrzec się nadmiaru cukru i słodyczy, białego pieczywa i w ogóle „oczyszczanych", „uprzemysłowionych" produktów, aby wzbogacić żywność w konieczne mikroelementy. Pełne ziarno pszenicy (kiełki, otręby), nie czyszczony ryż, jęczmień (kasze), żyto (razowy chleb), płatki owsiane, proso (kasza jaglana), gryka (kasza gryczana), nasiona (słonecznik, dynia), a także przede wszystkim sól kopalna i wszelkie orzechy, dostarczają nam wystarczających ilości biopierwiastków. Jeśli potrzeba nam więcej cynku, otrzymamy go z białka zwierzęcego, zwłaszcza ryb morskich (śledzie. Ostrygi). Więcej wanadu — z olejów jadalnych. Więcej selenu — z produktów morza, czyli
ryb i „frutti di marę", kukurydzy, pomidorów i drożdży... Jak wykazał prof. dr E. Goerlich, woda wodociągowa, gdy odkręci się kran o 5 rano, zawiera 200 razy więcej cynku niż woda o godz. 10, czyli wtedy, gdy już jej dużo spłynęło. Owoce nie są zbyt bogate w pierwiastki śladowe. Zawierają je, ale w niewystarczających ilościach. Nieporównywalnie więcej rośliny magazynują w nasionach — dla „potomstwa". Byleśmy tylko tych nasion nie rujnowali przez oczyszczanie przemysłowe. Warto tu wspomnieć o — prowadzonych w Instytucie Sadownictwa — pozytywnych próbach selektywnego dokarmiania drzew owocowych, jak również o perspektywach Zespołu Ekologicznej Profilaktyki w Krakowie, który — wspólnie z kopalnią soli w Kłodawie — wypracowuje metody selektywnych upraw, uzupełniających niedobory biopierwiastków w glebach. My nie jadamy (nie otrzymujemy) jak dotąd, niestety, ciemnego cukru, czyli melasy, przeznaczając ją dla zwierząt. Otóż zawiera ona wszystko to, co „odchodzi" z buraka w procesie oczyszczania cukru, by był biały. Podobnie jak otręby zawierają nieprzebrane bogactwa ziarna, które odpadają w procesie oczyszczania mąki. W melasie jest obfitość chromu, manganu, miedzi, cynku, molibdenu, a nawet trochę selenu. Podczas rafinowania olejów i innych tłuszczów pozbawiamy je chromu. Na szczęście w świeżym, nie „preparowanym" maśle jest go dość obok manganu, kobaltu, miedzi i molibdenu. Rzecz jasna, że w czasach, gdy nie były jeszcze dostępne precyzyjne metody analityczne, nikt nie mógł wiedzieć, co mu jest akurat do pełnego zdrowia potrzebne, l nikt nikomu tego nie powie, jeśli nie będzie wyraźnych oznak niedoboru jakiegoś mikroelementu. Niektórzy uważają, że nasza natura — tak przecież elastyczna —nagnie się do rzeczywistych nowych warunków, dzięki procesom adaptacyjnym. Ale inna hipoteza głosi, że do szybkich i gwałtownych zmian warunków życia nasz organizm nie umie się przystosować i stąd tzw. choroby cywilizacyjne, i że tylko krok nas dzieli, by przekroczyć granicę homeostazy, czyli synonimu zdrowia społecznego, A oto jeszcze tabelka (wg H. D. Kay'a: Micro-nufrienf elemenfs recapifulafion — „Jour. Food Techn." 1976, 2), przedstawiająca źródła niektórych mikroelementów w tym, co jadamy lub co powinniśmy jadać oraz przypuszczalne dzienne zapotrzebowanie tychże mikroelementów przez organizm dorosłych Przypuszczalne dzienne zapotrzebowanie dobre niezłe
Mikroelement Kobalt (Co)
jak wit. BI; (mniej niż 0,1 mg)
Miedź (Cu)
1—3 mg
wqtroby i nerki przeżu- warzywa liściaste, waczy, ostrygi i in. kra- grochy, fasole, by i krewetki, homary, mąka razowa i langusty, orzechy chleb razowy
Mangan (Mn)
3—5 mg
grochy, fasole, orzechy, warzywa liściaste zboża, herbata
Molibden (Mo)b. mało Cynk (Zn)
wątroba, nerki, ostrygi
Źródła pożywienia
mięso
grochy, fasole, jarzyny, zboża, nerki wątroby
10—20 mg
ostrygi, kiełki pszenicy, wątroby i produk-
nerki, nasiona (np. dyni, ty wysokobiolkosłonecznika) we Selen (Se)
b. mało
obecny w małych ilościach w bardzo wielu produktach i wystarcza w mieszanej, racjonalnej diecie
Fluor (Fl)
1—2 mg
herbata, makrele, łosoś, sardynko
nerki, wątroba, kiełki pszenicy
Jod (J) 0,06—0,15 mg ryby morskie, skorupia- żółtka jaj, niektóki, sól jodowa re zieleniny np. rzeżucho Żelazo (Fe)
12—15 mg
mięso, wątroba, żółtko, śliwki, rodzynki, pełne ziarno, fasole, zielone warzywa szpinak, nasiona np. dyni, słonecznika
Uwaga: Prócz jodu i fluoru na ogół wszystkie wyżej wymienione mełale są w pożywieniu mieszanym, urozmaiconym i racjonalnym. Ale mogą zdarzać się trudności i niedobory, bo niektórzy mają niezwykle wysokie zapotrzebowanie — właśnie indywidualne.
Metale niebezpieczne dla zdrowia Jest ich kilka, ale nie wszystkie zostały dobrze poznane. A trzeba przy tym przypomnieć, że niektóre z już opisanych — jako „pożyteczne" — po przedawkowaniu są przecież trucizną. Choćby tak cenny dla zdrowia i równocześnie niebezpieczny selen. Nieco podobny pod tym względem jest arsen. Arsen Już w starożytności był znany i jako lek, i jako trucizna. Do dziś używa się go nieraz w lecznictwie. Działa wzmacniająco, przeciw anemii i na apetyt. Przeciętnie jest arsenu w glebie od 1 ppm do 40 ppm, ale bywa o wiele więcej, gdy jego związkami spryskuje się sady, czy plantacje. Jeśli zawartość ta w glebie, w pożywieniu itp. przekroczy pewną granicę, zbliży się do dawek trujących, rośnie wówczas liczba zgonów wywołanych rakiem krtani, oczu oraz białaczkąszpikową (według Berga i Burbanka). Ale... arsen jest również dobrą odtrutką w wypadkach, gdy np. świnie, psy, bydło i drób zatrują się nadmiernymi dawkami selenu. A w doświadczeniach przeprowadzanych na myszach udało się zmniejszyć ich zapadalność na nowotwory właśnie odpowiednimi dawkami arsenu. W organizmie człowieka (głównie we włosach i paznokciach) jest 15 do 20 mg arsenu. Najbogatszym jego źródłem w pożywieniu są jadalne skorupiaki (langusty, homary, krewetki, kryle itp.) oraz niektóre ryby morskie. Kadm Został on uznany za bardzo niebezpieczny pierwiastek. A zaczęło się wszystko w małej japońskiej miejscowości, położonej nad morzem, niedaleko rafinerii nafty. Spożywano tam ryż, który — jak się okazało — był zatruwany wodą zanieczyszczoną związkami kadmu, pochodzącymi właśnie z tej rafinerii. Mieszkańcy odczuwali nieznośne bóle w mięśniach, obserwowano samoistne łamanie się
kości (bo kadm wypłukuje wapń), deformacje szkieletu, uszkodzenia płuc, nerek i innych narządów. Nadmiarem kadmu mogą być spowodowane wreszcie wszystkie postacie nowotworów. Niektórzy badacze wiążą np. rakotwórczy wpływ nikotyny z obecnością tego pierwiastka w tytoniu i dymie. Ilość pobranego z pożywieniem roślinnym i zwierzęcym kadmu wynosi dziennie ok. 48 mg. l tyle też zostaje wydalone z kałem i moczem. Najwięcej jest go w naszej wątrobie i nerkach, a odrobina — we krwi 17). Niestety, im bardziej uprzemysłowiony kraj, tym większe może być stężenie tego pierwiastka w glebie. Na przykład, przy stężeniu 1 ppm kadm wypacza rozwój jęczmienia, a przy stężeniu 100 ppm — zboże już nie zawiązuje kłosów. Ponadto w obecności superfosfatu rośliny przyswajają kadm w dużej ilości — można by powiedzieć — ,,z apetytem". Gdy go brak, nie wchłaniają go wcale lub minimalnie. Dowiedziono na szczurach, że przyswajalność kadmu można zmniejszyć, podając im selen. Jest on odtrutką także w stosunku do rtęci i innych metali. Ale poziom selenu w glebie obniżają związki siarkowe i znowu kadm staje się niebezpieczny. W otaczającym nas środowisku przebiegają ustawiczne zmiany zawartości składników, powodując zmiany funkcyjne w razie nadmiaru lub niedoboru któregoś z nich. Nadmierna dawka mikroelementów może wpłynąć na naszą przemianę materii. Na przykład, nadmiar kadmu powyżej średniej dziennej (przyjętej na 50 mcg) może naruszyć metabolizm soli: żelaza, wapnia, cynku, magnezu i miedzi. Między kadmem a żelazem występują antagonizmy. Stąd wyniki badań geochemicznych pomagają w prognostycznym interpretowaniu wartości odżywczych żywności. Beryl Obecność jego wiąże się też z uprzemysłowieniem i to najnowocześniejszym, bo atomowym. Otóż w zakładach o dużych źródłach energii atomowej (beryl służy jako źródło neutronów w stosach atomowych), w fabrykach i kopalniach, gdzie stężenie tego pierwiastka dochodzi do 0,01 mg na 1 m3 powietrza, już można spotkać objawy zatrucia. Są one trojakiego rodzaju: 1 — tzw. gorączka odlewników, przemijająca po upływie 24 do 48 godz.; 2 — toksyczne zapalenie płuc, występujące po upływie nawet kilku lat; 3 — przewlekłe zatrucie, zwane beryliozą lub przemysłową sarkoidozą płuc. Statystyka wykazuje, że na 100 takich zatruć bywa 10 śmiertelnych wypadków. Pierwszy zdarzył się już ok.1930 r., ale wtedy w 1 m3 powietrza było 25 mg berylu. i7) „Medical Tribune" 1941.
Beryl należy do tych nieradioaktywnych pierwiastków, których - zużycie wzrosło w ostatnich 20 latach o ok. 500%, podczas gdy np. baru — o 78%, chromu — o 50%, miedzi — o 30%, manganu — o 45%, niklu — o 70%, a cynku — o 44%18). Ogromny skok w zapotrzebowaniu przemysłu na ten składnik niepokoi lekarzy i żywieniowców, tym bardziej, że beryl jest wciąż używany w silnikach rakietowych, nie tylko tych używanych do badań atmosferycznych, ale i do celów wojskowych. Wiadomo, że rakiety atmosferyczne zużywają rocznie kilka ton berylu, ale ile zużywają rakiety typu wojskowego? W ZSRR już od 1963 r. poszukuje się materiału, który mógłby zastąpić ten składnik. Beryl — rzadki pierwiastek na naszej planecie — ma sporo cennych zalet. Jest bardzo lekki (od żelaza 4,5 rażą lżejszy), a bombardowany cząsteczkami alfa staje się wydajnym źródłem neutronów. Preparatów radu i berylu używał E. Fermi w doświadczeniach, dzięki którym powstał pierwszy
reaktor. Przez długie lata berylem razem z cynkiem wypełniano kolorowe lampy uliczne o fluoryzującym świetle, które zresztą okazało się szkodliwe. Beryl nie rdzewieje! l jeszcze ogromna zaleta: proszek berylowy — używany w mieszankach do rakiet na paliwo stałe — w czasie spalania wytwarza wielkie ilości energii. Ale wystarcza jedna wada berylu, która przeważa wszystkie jego zalety: jest on trujący, i to nawet w minimalnych ilościach. Przy tym bardziej daje się we znaki kobietom niż mężczyznom, choć, i ich w końcu niszczy. Badania przeprowadzane na kurach, dowiodły, że beryl zatruwa je całkowicie. Jeśli już coś się wykluło z „zatrutych" jaj, były to potworki z rozmaitymi zniekształceniami. A kury „zaberyowane" znosiły jaj więcej niż normalnie, jak gdyby w ten sposób chciały się pozbyć trucizny, Ołów Badania gleby, wody i składu chemicznego roślin zebranych wokół tzw. domów rakowych, tzn. mieszkań, gdzie wyjątkowo liczne były przypadki nowotworów, dowiodły, że zawierają one ołów. Przy tym domy te były położone nie dalej niż 500 m od autostrad. Wiadomo, że rakotwórcze są benzopireny oraz pyły ze startych opon samochodowych, ale i ołów stwarza warunki do powstawania choroby nowotworowej. Tam, gdzie stwierdzono większe jego stężenie w wodzie i biosferze, zaobserwowano też wyższe wskaźniki śmiertelności z powodu nowotworów nerek, żołądka i jajników, a także białaczek i mięsaków limfatycznych. U zwierząt doświadczalnych wywołuje on raka nerek i uszkodzenia układu krwiotwórczego. t8) J. Solomon; Deadły Metal. „The Sciences N. Y. Acad. of Sciences" 1972.
Zatrucie ołowiem powoduje wzrost poziomu wapnia i zmniejszenie poziomu magnezu. Czyli, zwiększając dawkę magnezu, można zmniejszyć toksyczność ołowiu i ułatwić jego wydalanie z ustroju. Dwuwartościowy magnez zmniejsza również hemolizę spowodowaną ołowiem, co nieraz wykorzystuje medycyna. Ołów już przez starożytnych uważany był za przyczynę chorób umysłowych. Dziś dużą odpowiedzialnością za zaburzenia psychiczne spowodowane ołowiem obarcza się... samochody. W wielkich miastach, w wąskich kanionach między wieżowcami spaliny tworzą atmosferę zatrutą gazami i pyłem, a tym powietrzem oddychają przecież ludzie. Zaobserwowano np. opóźnienie rozwoju psychicznego dzieci żyjących w atmosferze zatrutej spalinami samochodowymi, a więc w środowisku zanieczyszczonym ołowiem. Stwierdza się ^u nich nadmierną pobudliwość, a jednocześnie otępienie, zachowanie agresywne i mniejsze zainteresowanie zabawą, niż normalnie. W 25% przypadków u dzieci, u których wystąpiła encefalopatia, zauważono zaburzenia w odbieraniu wrażeń i niskie wyniki testu na inteligencję (według Berga i Zapella). Lin-Fu, w oparciu o obserwacje poczynione w Chicago, obliczył, że w okresie od 6 miesięcy do 10 lat po zatruciu ołowiem u 59% dzieci wystąpiły objawy encefalopatii, a u 38% — zahamowania rozwoju psychicznego. Tego typu wyniki prac naukowych można by cytować w nieskończoność. Ołów bezsprzecznie powoduje uszkodzenia mózgu, przy czym najbardziej cierpią dzieci i ta część mieszkańców, których nie stać na ucieczkę z miast na świeże powietrze, którzy mieszkają w slumsach, przy szosach i są
wobec spalin bezbronni. Ale też nic dziwnego, że właśnie wśród nich rodzi się tyle agresji, brutalności, zbrodni. Tymczasem można by ustrzec się przed ołowiem, usuwając jego związki przede wszystkim z benzyny (4-etylen ołowiu), a także z minii i innych farb, z rur, którymi przepływa woda, z naczyń, (np. ceramika bywa pokryła glazurą ołowianą a do porcelany dodaje się niekiedy w czasie produkcji ołów i kadm) 19), ze stabilizatorów używanych przy utwardzaniu plastyków itd. Wciąż jeszcze za mało się docenia groźbę, jaką stwarza ten pierwiastek. Nieskażona gleba ma go ok. 15 ppm. Próbki pyłu pobranego z szos i aułosłrad wykazały, że może go być od 1000 do 6000 ppm, a w niektórych wypadkach nawet do 50 000 ppm! 19) Niebezpieczna porcelana stołowa (w Szwajcarii) — „Przemysł Spożywczy" Nr 5, 1976.
Kto mieszka przy ruchliwej szosie powinien profilaktycznie bardzo dbać, aby dzieci (przyda się i dorosłym) miały w pożywieniu dość magnezu, żelaza, wapnia, cynku oraz witamin. Światową produkcję ołowiu oblicza się obecnie na ok. 3,3 min ton rocznie, z czego ponad ćwierć miliona ton dostaje się do atmosfery w postaci gazów spalinowych. 98% ołowiu, znajdującego się w powietrzu, pochodzi z motoryzacji i powoli nasza atmosfera nim nasiąka. Badano kości Indian z Południowej Ameryki, liczące sobie 1600 lat, i porównywano je z kośćmi zmarłych w ostatnich latach Amerykanów i Anglików. Okazuje się, że w kośćcu współcześnie żyjących jest 700 do 1200 razy więcej ołowiu niż w kościach dawnych mieszkańców globu. Amerykański historyk medycyny, Seabury G. Gilfillan wysunął hipotezę, że... Rzym upadł z powodu ołowiu. Wiadomo bowiem, że nie żałowano sobie tam wina. A było ono słodzone zagęszczanym sokiem winogronowym, rodzajem syropu, przygotowywanego w ołowianych kotłach. Ołów zawarty w winie zniszczył zdrowie i mózgi Rzymian. Tymczasem zwyczaj dosładzania wina syropem przeniósł się do reszty Europy. A tutaj popijali chętnie wino braciszkowie zakonni, sami je zresztą przygotowując — wzorem Rzymu — w ołowianych lub powlekanych ołowiem kadziach. Toteż nic dziwnego, że w średniowieczu jedną z najczęstszych chorób klasztornych była tzw. kolka jelitowa. Dopiero w XVII w. odkryto, że jej przyczyną jest zatrucie ołowiem. Bo jakie są objawy ołowicy? Początkowo — trudne do wykrycia, bo pojawiają się: pogorszenie ogólnego samopoczucia, obstrukcja, nudności, bezpłodność, dolegliwości sercowe itp. Dopiero później zaobserwować można kolkę jelitową, zwaną też ołowiową, ołowiczą obwódkę niebieskoczarną na dziąsłach, bladoszare zabarwienie skóry, niedokrwistość i w końcu uszkodzenia nerwów i mózgu. Do tej pory lekarze nie są zgodni, jaka dawka ołowiu jest groźna dla zdrowia. Na ogół określa się, że 35 mg tego metalu na 100 ml krwi może już wywołać zmiany funkcjonalne w centralnym systemie nerwowym, choć właśnie ta ilość uchodziła dotąd za nieszkodliwą. Szczególnie — powtórzmy — dzieci fatalnie reagują na zatrucia, nawet w niewielkich dawkach. Ale... reakcje bywają rozmaite. Indywidualna tolerancja też jest różna. Może i poziom magnezu w organizmie oraz magnezu dostarczanego z zewnątrz razem z wodą i pożywieniem też odgrywa tu pewną rolę. Niemniej w końcu ołów i tak daje znać o sobie. Oto przykłady z „własnego podwórka". Na akumulatory z poznańskiej „Centry" czeka cała zmotoryzowana Polska. A jak akumulatory, to wiadomo — ołów. Opary topionego metalu łatwo przedostają się do powietrza. Ołów jest ciężki, więc jego pyły osiadają na wszystkim: na maszynach,
na odzieży ochronnej, butelce z wodą mineralną, na rękach. Młyny do ołowiu, z którego powstaje specjalna pasta do wypełniania akumulatorowych płytek, są z założenia hermetyczne, a jednak czasem zdarzają się awarie. Wentylatory w halach też bez, przerwy pracują. A jednak... mało kto chce pracować w „Centrze". Wciąż brak tu ludzi, choć czas pracy wynosi tylko 6 godzin dziennie, a płace są wyjątkowo wysokie. Kiedyś ołowica była co najwyżej chorobą emerytów, którzy przepracowali w „Centrze" 15—20 lat. Dlaczego? Otóż, zatrudnieni tu byli głównie chłoporobotnicy, którzy po pracy w fabryce wracali na wieś, gdzie ołowiu w powietrzu nie było. Dziś ludzie ci mieszkają w centrum miasta, gdzie ołów z samochodów też zatruwa powietrze. A ponadto... akumulatorów potrzeba coraz więcej, produkcja musi wciąż rosnąć. Może dba się o rozwój tego przemysłu bardziej, niż o — zdrowie ludzi? 30.IV.1981 r. nadano w TV wstrząsający reportaż dolnośląskiego okręgu miedziowego. Podgłogowskie huty skażają dymami pełnymi ołowiu dwie wsie; Takoczyce i Bogaczyce, oddalone zresztą o 200 m. Pada bydło, ginie roślinność, chorują dzieci, w glebie kumuluje się ołów... l to trwa od 10 lat. Oczywiście brak oczyszczania gazów wylotowych. Lamentuje się, rozpacza, ale... nawet nie pomyślano o dostarczeniu ludziom dodatkowych ilości magnezu. Tyleśmy już mówili o wodzie twardej i miękkiej, a tu znów trzeba do tego problemu na chwilkę wrócić. Otóż, na ryby w wodzie miękkiej — ołów działa toksycznie już przy ilości 10 ppm, a w wodzie twardej — dopiero przy ponad 400 ppm. Różne rośliny różnie absorbują ten pierwiastek. Na przykład, brusznice i borówki zebrane z lasu, znajdującego się nawet 25 km od ruchliwych autostrad, zawierają ok. 40 mg ołowiu w 1 kg owoców (norma = 2 mg). Wielokrotnie większą chłonność ołowiu ma korzeń fiołka, liście dzikiego bzu oraz mchy i porosty. Ołów wypiera magnez z liści i wywołuje w nich chlorozę (żółknięcie). Na temat wpływu magnezu na przyrodę, zwierzęta i na człowieka napisano już tomy, a wciąż ukazują się nowe, i nowe prace. Jest ona naturalną składową niektórych skał, więc i. wody, gleby oraz powietrza. Mimo to trudno nazwać ją „metalem życia", a raczej zasługuje na nazwę „metalu śmierci". Już w l w.n.e. Pliniusz Starszy określił ją jako ,,największą ze wszystkich trucizn", a przed ok. 400 laty Paracelsus stwierdził: ,,chorób spowodowanych przez żywe srebro (rtęć) nie sposób policzyć". Tragicznego przykładu dostarcza też uprzemysłowiona Japonia, a także Irak, Argentyna, a bliżej nas — uprzemysłowione Niemcy Zachodnie. Zresztą wszędzie tam, gdzie rozwija się wielki przemysł, a przedsiębiorcy żałują wydatków na .oczyszczalnie (co prawda nieraz równie kosztowne lub nawet droższe od samych urządzeńprzemysłowych), tam zawsze kończy się na zatruciu środowiska. Najbardziej zanieczyszczoną rtęcią rzeką w Europie Zachodniej jest Łaba. Zatruwają ją odpady z kombinatów w RFN, Czechosłowacji i NRD. Jak wykazały pomiary prowadzone w miejscowości Schnachenburg, wody tej rzeki niosą codziennie m. in. 112 kg rtęci, 186 kg ołowiu, 457 kg miedzi i 3913 kg cynku. Obliczono, że co roku do środowiska naturalnego RFN przedostaje się ok. 370 ton rtęci (H), a przewiduje się, że może jej być ciągle więcej. Nie dość na tym. Rtęć jest bardzo zdradziecka, gdyż początkowo działa bezobjawowo. Nieodwracalne zmiany w organizmie zaczynają się wcale nie charakterystycznie. Czuje się np. bóle i zawroty głowy, pojawia się zapalenie dziąseł, trudności z koncentracją, nudności, bezsenność, wypadanie włosów. A dopiero potem dochodzą zaburzenia mowy, stany lękowe, nerwowość lub ospałość, zniszczenie białych ciałek krwi, a więc brak odporności organizmu, wobec czego nawet mała infekcja może być śmiertelna. A w końcowym stadium tego „pełzającego" zatrucia sztywnieją stawy i człowiek staje się
skretyniałą kukłą. Rtęć kumuluje się powoli w organizmie i to tak zwierząt, jak i ludzi. Na przykład, w wielu punktach Łaby stężenie jej, jak i zresztą innych trujących substancji, bywa niższe od dopuszczonych przez Międzynarodową Organizację Zdrowia, ale żyjące w wodzie stworzenia mają tych „trucizn" w sobie nieraz ogromne ładunki. Znana była przecież afera węgorzowa. Otóż w 1981 r. rybacy z Hamburga, Dolnej Saksonii i Szlezwiku-Holsztynu zorganizowali demonstrację (do której przyłączyło się ok. 50 tyś. ludzi) i zablokowali kutrami ujście rzeki koło Hamburga, gdyż zabroniono im pod karą wysokiej grzywny sprzedawania węgorzy łowionych w Łabie. Ryby te bowiem — jak się okazało — miały aż tysiąckrotnie większe ilości rtęci w mięśniach od dopuszczalnych, l rybakom groziło bezrobocie. Rtęć potrafi dawać o sobie znać także i w następnych pokoleniach. Ekolodzy uważają, że zagłada dzikich ptaków żyjących nad Łabą również jest spowodowana zatruciem jej wód. Związki rtęci są absorbowane powoli, ale dokładnie, i osadzają się w mięśniach, nerkach, systemie nerwowym i mózgu. Ale najsilniej atakują płód, powodując nierzadko dziedziczne obciążenia. Ponad 450 wypadków śmiertelnych zanotowano w Iraku w 1972 r. po zjedzeniu chleba z zatrutej rtęcią mąki. W 1980 r. stwierdzono objawy zatrucia u 1600 argentyńskich niemowląt, którym zdezynfekowano pieluszki preparatem zawierającym rtęć. Rtęć czysta, występująca w pierwotnej postaci, nie jest tak groźna, jak jej pary oraz związki organiczne, powstające w wodzie podwpływem działania mikroorganizmów. To właśnie one są absorbowane przez cały łańcuch żywych organizmów, aż dochodzi do„węgorzy w Hamburgu" i wreszcie do ludzi. Nie darmo nasze babcie wpadały w przerażenie, gdy stłukł się termometr i „żywe srebro" turlało się po podłodze, rozdzielając się na coraz to mniejsze kuleczki. Już wtedy wiedziano, jak bardzo rtęć jest trująca, choć przecież jeszcze nie skażała rzek... Rtęć z organizmu człowieka jest wydalana bardzo powoli. Zdąży więc — jak mówiliśmy — uszkodzić mózg, wzrok, smak i dotyk, a także psychikę. Wprawdzie w 1981 r. w RFN wprowadzono nową ustawę, która groziła bardzo wysokimi karami za spuszczanie ścieków do rzek, a jej celem było nakłonienie właścicieli przedsiębiorstw do budowy oczyszczalni, ale procedura wykonawcza została tak urobiona przez bonzów przemysłu i ich wiernych radców prawnych, że opłaca się dalej płacić stosunkowo niskie grzywny niż budować nowoczesne oczyszczalnie. To też rzeki w tym kraju coraz bardziej przypominają ścieki czy kanały kloaczne wypełnione spienioną bryją. Bijmy się w piersi: bo czyż my takich rzek i rzeczek nie mamy?! Przede wszystkim stwierdzono dużą zawartość rtęci we włosach i we krwi osób, które odżywiają się stale rybami pochodzącymi z Bałtyku oraz z wód oblewających uprzemysłowione wybrzeże Kanady i USA. t znowu przypomnijmy, że selen ratuje w takich wypadkach. Odtruwa. Dowiodły tego tuńczyki, zawierające ogromne ilości rtęci. Ponieważ jednak miały też dużo selenu, nie zatruły ani siebie, ani spożywających ich mięso ludzi. Już wiele państw ustanowiło normy, określające najwyższy dopuszczalny poziom rtęci w żywności, w tym także w rybach oraz ich przetworach. Polskie badania dowiodły, że nasze konserwy rybne zawierają ten składnik, ale w minimalnych ilościach, mniejszych od najniższych norm przyjętych na świecie. Badania przeprowadzono w instytucie Technologii Żywności Pochodzenia Morskiego Akademii Rolniczej w Szczecinie 20). Norma w USA i Anglii wynosi 0,5 mg rtęci na 1 kg żywności, we Włoszech i Francji 0,7 mg/ kg, w Szwecji, Finlandii i Japonii 1 mg/kg, a w Norwegii — 1,5 mg/kg.
U nas — uważa się, że zawartość ponad 0,5 mg rtęci w 1 kg żywności już jest niedopuszczalna. Badano 121 partii konserw rybnych w 5 asortymentach; przeciętnie było w puszkach 0,2 mg rtęci na 1 kg zawartości. 20) „Przemysł Spożywczy" X 11.1975 r.
Jako przykład podajmy, że najmniej rtęci zawierał „Siedź po gdańsku" w oleju, bo 0,07 ± 0,02 mg/kg. Czyli — polskie ryby w puszkach możemy spokojnie spożywać. Świat zrobił się nagle bardzo mały. Już śniegi na szczytach niedostępnych gór w Himalajach okazały się skażone pyłami cywilizacji. O czystą wodę coraz trudniej, nie tylko w głębi lądów, ale i w morzach, i oceanach. Hasła ochrony środowiska nie mogą być tylko hasłami, jeśli człowiek ma przetrwać na tej planecie. Witamina C, której może być za dużo Nie będziemy tu omawiać wszystkich witamin; ich cech, wartości biologicznych, przydatności dla zdrowia itp. Są od tego inne książki. Chcemy tylko opowiedzieć o pewnych z nich, na ogół niedocenianych i o tych, o których w ostatnich latach powiedziano coś więcej, niż się dotąd wiedziało. Odgrywają one przy tym ogromną rolę dla zdrowia człowieka. Zastrzec też na początku wypada, że nie należy nadużywać witamin w pigułkach, co w wielu krajach jest bardzo modne. Niektóre, np. A i D, stosowane w nadmiarze mogą powodować bardzo niekorzystne objawy aż do choroby włącznie. Znane są teorie, że młodzież, czyli tzw. nastolatki, dlatego jest taka agresywna, wybuchowa itp., bo w okresie dojrzewania eksploduje nagromadzona w ich organizmach energia, której katalizatorami są nadmierne dawki zażywanych w dzieciństwie witamin. Jest w tym trochę literackiej fantazji, ale... Jeśli narysujemy wykres graficzny w postaci poziomej linii, na której oznaczymy witaminy, przeznaczając dla każdej odcinek proporcjonalny do zapotrzebowania na nią naszego organizmu, to ponad 3/4 tej linii zajmie witamina C. Potrzebujemy jej bowiem średnio 80 mg, podczas gdy wszystkich pozostałych witamin razem wymaga nasz organizm około 20 mg. Co wcale nie oznacza, że są mniej ważne! l że te 80 mg witaminy C, to już „cała o niej prawda". Już w 1747 r. student medycyny uniwersytetu w Edynburgu James Lmd, późniejszy lekarz okrętowy, odkrył, że owoce cytrusowe są środkiem skutecznym w leczeniu marynarzy chorych na szkorbut. Ale dopiero w 1932 r. można było stwierdzić, że tą tajemniczą substancją zawartą w cytrusach iest kwas askorbinowy, czyli witamina C. Ile witaminy C dziennie Odpowiedź na to proste pytanie wcale nie jest prosta. Mówi się, że dorosły człowiek nie przyswoi więcej niż 30 mg i cała reszta zostanie wydalona. Okazuje się jednak przy bliższym zbadaniu, że nasze zapotrzebowanie jest bardzo indywidualne i zróżnicowane. Ponadto wiele schorzeń i niedomagań organizmu podnosi je wydatnie. Na przykład, dawka dzienna może wzrosnąć od skromnych 30 czy 80 do 3 tysięcy mg. l więcej! W 1974 r. dr Terence W. Andersen z Uniwersytetu w Toronto przeprowadzał doświadczenia na 600 wolontariuszach. Jako zdrowym podawał im początkowo ok. 500 mg witaminy C tygodniowo.
Gdy tylko zauważył u kogoś pierwsze oznaki zaziębienia, od razu, aplikował dawkę 500 mg dziennie; reszta otrzymywała placebo. Osoby, które zażywały po 500 mg witaminy C dziennie, wykazały nieznaczy stan gorączkowy i szybko wracały do zdrowia. Przy czym opuściły o 30% mniej dni pracy, niż badani z grupy kontrolnej. Dr Andersen zaleca więc, aby w okresach masowych zaziębień podawać wszystkim profilaktycznie po ok. 200 mg witaminy C dziennie, a w wypadkach ostrej infekcji, przez krótki okres, do ok. 1000 mg, czyli 1 g dziennie*). W późniejszym okresie badacz ten przeprowadzał podobne doświadczenia na tysiącach wolontariuszy i doszedł do wniosku, że 1200 mg dziennie witaminy C jest dawką (dla zdrowych), zabezpieczającą przed zaziębieniami w okresie gryp, katarów i innych infekcji. Dla wielu wystarcza nawet 100 mg, ale trzeba podnosić tę ilość często do 1 g, gdy tylko ujawniają się pierwsze symptomy choroby. To zalecenie dotyczy na ogół wszystkich ludzi tzw. przeciętnych. Tymczasem ludzie nie są wcale „przeciętni" i mają swoje indywidualne zapotrzebowania, zresztą najczęściej zależne od środowiska, w którym żyją. U nas lekarze również aplikują swoim pacjentom witaminę C. Najlepszy dowód, że każdej zimy apteki sprzedają mniej więcej dwukrotnie więcej tego środka, niż w ciągu całego roku, a gdy pojawia się grypa — sprzedaż wzrasta czterokrotnie. Ponadto ludzie sami sięgają po witaminę C, gdy np. odczuwają bóle reumatyczne lub tzw. łamanie w krzyżu, a nawet zwykłe zmęczenie, wierząc w jej uniwersalne działanie. Można by zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście witamina C ma wpływ na przebieg choroby, czy też wywołuje tylko efekt psychologiczny? Jedno jest pewne: ludzki organizm nie może się bez tej witaminy obejść. Znajduje się ona prawie we wszystkich tkankach. Od dawna sądzi się, że działa jako stymulator procesów metabolicznych. Być może pobudza również niektóre reakcje systemu immunologicznego. Sytuacja jest w pewnym stopniu paradoksalna, bo dotąd te zagadnienia nie zostały jeszcze należycie zbadane. A wyizolował tę witaminę Albert Szent-Gyórgyi już w 1928 r. Cztery lata później ustalił jej strukturę chemiczną Walter Haworth, a pierwszą syntezę zrealizował w 1933 r. Tadeusz Reichstein, chemik szwajcarski polskiego pochodzenia. Nazwę „kwas askorbinowy" nadano witaminie C dlatego, że zapobiega groźnej chorobie: szkorbutowi. Jak twierdzą znawcy, „na szkorbut umarło więcej żeglarzy, aniżeli zginęło we wszystkich katastrofach i bitwach morskich". Dziś na ogół nikt nie umiera na szkorbut. Witamina C leczy początkowe jego objawy, nie tak bardzo groźne, ale dość powszechne szczególnie u tych, którzy ten składnik lekceważą w diecie. Ratuje też ludzi w bardzo wielu innych chorobach i dolegliwościach. i) „Medical Tribune" XI.1974.
Komu więcej, komu Więcej witaminy C, niż przeciętnie, wymagają organizmy: palaczy, nałogowych alkoholików, a nawet ludzi tylko pijących za wiele, cukrzyków, łych, którzy zażywają dużo aspiryny lub łykają ją regularnie, oraz osób jadających mięso z dodatkiem związków azotowych, tzn. wędliny, kiełbasy itp. Środki te (m. in. saletry) stosowane w celu zachowania świeżego wyglądu wyrobów wędliniarskich są prekursorami
nitrozoamin — substancji rakotwórczych, które mogą — w pewnych warunkach — powstawać w naszych żołądkach. Obecnie dodaje się nieraz witaminę C do tychże wyrobów, aby złagodzić lub nie dopuścić do działania nitrozoamin. Ponadto więcej jej potrzebują ci wszyscy, którzy piją wodę ze skorodowanych rur, którzy mieszkają przy ruchliwych szosach, którzy zażywają niektóre leki, np. tetracyklinę lub doustne środki antykoncepcyjne. Dalej — wszelkie, chroniczne choroby, wszelkie stresy, szoki itp. wywołują w organizmie wzmożoną potrzebę pobierania witaminy C. Jeżeli wypala się paczkę (20 sztuk) papierosów dziennie, to już trzeba sobie podnieść ilość dostarczanej witaminy C o 25% w stosunku do normy obowiązującej niepalących. Jeżeli pali się więcej niż paczkę, zapotrzebowanie może wzrastać nawet o 40%. Na 2 tysiącach osób sprawdzał to dr Omer Pelletier z Kanady, stwierdzając,że po prostu palacze przyswajają gorzej kwas askorbinowy 2). Ludzie, którzy piją dużo piwa, wina, wódki itp., potrzebują również dodatkowych ilości tego składnika. Zbadali to lekarze szkoccy 3). Otóż wątroba, produkując enzym, który ułatwia usuwanie alkoholu z krwi, jest zależna od witaminy C. Im mniej jej jest, tym dłużej trwa zatrucie organizmu. Zaobserwowano 4) również, że witamina C w połączeniu z tiaminą (witamina B) i z cysteiną, a także z pewnymi pierwiastkami (magnez i wapń) może ratować organizmy alkoholików i palaczy przed stałą niedyspozycją, powodowaną właśnie jednym z tych nałogów czy obydwoma naraz. Diabetycy wymagają również więcej, bo przeciętnie 1 g dziennie, witaminy C, ponieważ ich organizm ma trudności z transportem jej poprzez błony komórkowe. Cukrzyca sprzyja miażdżycy, ale zwiększone dawki witaminy C potrafią te trudności przezwyciężyć 5). Wiadomo, że kadm jest dla nas trucizną, a w minimalnych nawet ilościach powoduje podniesienie ciśnienia. Ze skorodowanych rur wodociągowych uwalnia się ten toksyczny pierwiastek, ale witamina C (a także cynk) potrafi ratować organizm przed patologicznymi zmianami spowodowanymi kadmem. Udowodniono to na zwierzętach doświadczalnych 6). Podobnie witamina C ratuje nas przed zatruciem gazem i pyłami znajdującymi się w powietrzu uprzemysłowionych miast i osiedli czy też bardzo ruchliwych autostrad, szos i dróg. Ponadto kwas askorbinowy jest jednym z niezwykle cennych dla zdrowia antyoksydantów. 2) „Medical Tribune" XI.1974. 3) „Lancet" IX.1974. 4) „Medical Tribune" V.1974. 5) ,,Perspectives in Biology and Medicine" 1974.
Zdrowy rozsądek i obserwacje własnego organizmu, a także lekarz, który zna nasz ustrój, mogą określić zapotrzebowanie na witaminę C. Poziom jej bowiem w organizmie jest bardzo zmienny i zależy od wielu spraw. Można mieć jej wystarczającą ilość przy śniadaniu, a np. o połowę za mało przy obiedzie. W ciągu kilku minut bardzo silnej emocji, np. gniewu, potrafimy ,,spalić" 2000 do 3000 mg witaminy C i więcej. A magazynować — praktycznie biorąc — nie potrafimy jej wiele. Jak poznać niedobory witaminy C Lekarz rozpozna je szybko. Ale gdyby ktoś chciał to stwierdzić sam, co powinien obserwować? Przede wszystkim swój język. Około 200 lat temu James Lind, który pierwszy wprowadził owoce cytrusowe do diety żeglarzy, opisywał rodzaj żylaków na spodniej części języka, będących oznaką szkorbutu, czyli gnilca (brzydka polska nazwa). Dużo później lekarze potwierdzili to rozeznanie, jako dające 100% pewności. Na spodzie języka ukazują się jakby zgrubiałe czerwone linie. Inne objawy to plamki, a raczej grupki małych czerwonych cętek albo łusek na skórze ramion.
Jeszcze inny, ale już późniejszy symptom, to krwawienie pojawiające się z dziąseł przy myciu zębów, przy ugryzieniu czegoś twardszego itp. Zdarza się, że te objawy bywają dość często w starszym wieku lub po przebyciu pewnych chorób. Zwykle po prostu w tych wypadkach zaniedbano jadania produktów bogatych w witaminę C, a jeśli się ją nawet zażywało w postaci farmaceutyku, to albo zbyt małe ilości, albo też organizm źle ją przyswajał. Do lepszego przyswajania kwasu askorbinowego przyczynia się witamina P. Występuje ona w kilku formach: m. in. rutyny (która ratuje nas przed żylakami, hemoroidami itp.) lub cytrynu, który właśnie ułatwia przyswajanie witaminy C. Jest go najwięcej w albedo czyli białej błonce znajdującej się pod zewnętrzną skórką owoców cytrusowych. Rutyna natomiast występuje obficie m. in. w kaszy gryczanej. 6) „Journal of Nutrition" 111.1974.
Witamina C i cholesterol Chore serce potrzebuje witaminy C w tak dużych ilościach, że zabiera ją niemal całą z organizmu, powodując obniżenie poziomu prawie takie, jak w szkorbucie. Do tego wniosku, po wielu doświadczeniach, doszedł dr R. Hume wraz z czterema współpracownikami ze szpitala w Glasgow (Szkocja) 7). Pierwsze badania przeprowadzono na 26 mężczyznach i 5 kobietach, którzy mieli zawały serca. Po upływie 6 do 12 godz. od ataku, poziom kwasu askorbinowego w leukocytach obniżał się powoli aż do poziomu odpowiadającemu szkorbutowi, czyli chorobie wywoływanej przez znaczny niedobór witaminy C. Leukocyty to — białe ciałka, krążące razem z krwią i dostarczające wiele substancji, a m. in. witaminę C do wszystkich tkanek, które jej potrzebują. Poziom w nich kwasu askorbinowego przyjmuje się za ogólny jego poziom w organizmie. Ale jeżeli poziom tego składnika we krwi tak się katastrofalnie obniżył, to... co się z nim stało? Nasuwało się przypuszczenie, że „brał udział w ratowaniu serca". Wiadomo przecież, że jedną z najbardziej znanych funkcji tej witaminy jest pomoc w formowaniu się tkanki łącznej. Jeśli porównać nasz szkielet do żelbetowej konstrukcji gmachu, to tkankę łączną można porównać do zaprawy murarskiej, którą połączone są cegły w tymże gmachu. A bez witaminy C ta tkanka łączna nie może się regenerować, ponieważ rozmnażające się komórki byłyby niezdolne do zachowania kształtu, a także do' pełnienia swoich funkcji. Podczas „ataku serca" zablokowana tętnica wieńcowa pozbawia serce tlenu i następuje śmierć lub uszkodzenie części mięśnia sercowego. Tkanka łączna musi więc natychmiast działać i „reperować" uszkodzenie, do czego niezbędnie i natychmiast potrzebuje witaminy C. Wniosek ten potwierdziło przebadanie wielu próbek pobranych z serc osób zmarłych z różnych powodów. Okazało się, że w sercach zmarłych na zawał znajdowało się ok. 25% więcej witaminy C. Natomiast kanadyjski kardiolog, prof. dr Haegevit i jego współpracownicy dowodzą, że u ludzi zmarłych na zawał szczególnie niski był poziom magnezu w martwicze zmienionym mięśniu serca. Jest to zgodne z ostatnimi oświadczeniami WHO, które stwierdzają, że miękka woda z niedoborami wapnia i magnezu sprzyja i miażdżycy i zawałom. 7) „British Heart Journal" 1972.
W Kapsztadzie (Republika Południowa Afryki) dr B. Bronte—Stewart z zespołem dokonał niespodziewanego odkrycia. Otóż pacjenci, cierpiący na ciężki szkorbut, mieli też nienormalnie niski poziom cholesterolu, który po leczeniu witaminą C wracał do normy. Gdy podawano ten lek osobom z
normalnym poziomem cholesterolu — żadnych zmian nie było. A więc, kwas askorbinowy nie tylko wymywa nadmiar cholesterolu z arterii, ale także normalizuje jego metabolizm. Obniża, gdy jest za wysoki, i podnosi, gdy jest za niski. Oczywiście, nie jest on jedynym czynnikiem oczyszczającym nasze arterie z nadmiaru cholesterolu. Wiele składników żywności — inne witaminy, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, białka, sole mineralne itp. — jest równie koniecznych do normalnego funkcjonowania naszego ciała. Arterioskleroza ma fatalne konsekwencje dla działalności serca i mózgu i można ją nazwać chorobą, wywołaną niedoborami wielu składników, a jednym z nich jest właśnie kwas askorbinowy, obok znanych biopierwiastków, jak magnez, wapń, chrom i lit. Anglik, dr Geoffrey Taylor długie lata pracował na Dalekim Wschodzie. Był m. in. profesorem na Wydziale Medycznym Uniwersytetu w Lahore, w Pakistanie. Całe życie miał do czynienia także i z pacjentami niedożywionymi, głodującymi. Gdy po wojnie wrócił jako emeryt do Anglii, kontynuował prowadzone od lat naukowe badania nad witaminą C i witaminami z grupy B, szczególnie nad wpływem ich niedoboru na organizm. Mimo że brytyjskie Ministerstwo Zdrowia głosi, iż — prócz wyjątkowych przypadków — nie ma u nich niedoborów żywnościowych, dr Taylor stwierdził; że ponad 1/3 ludności cierpi tam na „chroniczny przerywany szkorbut". Szczególnie daje im się ta choroba we znaki zimą, gdy jadają mniej warzyw i owoców. Przy tym podejrzewa on, że tak jest także w wielu innych krajach Europy. Nadmierne spożycie cukru, białej oczyszczonej mąki i innych przemysłowych produktów spożywczych powoduje spadek udziału warzyw i owoców w diecie, co pociąga za sobą niedobór witaminy C. Można zresztą zaobserwować, że zimą, a także na przedwiośniu, wypadki zawałów i innych dolegliwości sercowych są o wiele częstsze niż latem i wczesną jesienią, gdy świeżych płodów rolnych jest pod dostatkiem i gdy jada się je w większej ilości. Witamina C i choroby nowotworowe W 1971 r. obiegła świat rewelacyjna teoria, że raka można wyleczyć witaminą C. Otóż dr Ewan Cameron ze Szkocji (Vale of Leven Hospital, Loch Lomondside) i dr Allan Campbell donosili o tym w naukowym piśmie 8). Dowodzili, że duże dawki tej witaminy mogą powodować naturalną odporność przeciw nowotworom. Niemniej jednak zgłaszali różne zastrzeżenia. Witamina C podnosi ogólną odporność organizmu na wszelkie choroby, nie tylko nowotworowe. Dr Cameron wraz ze słynnym Linusem Paulingiem podkreślali, że w wielu wypadkach wzmaga ona odporność organizmu na możliwość powstawania nowotworów, jeśli jej jest dostatecznie dużo. Poza tym w pewnym stopniu pomaga w odbudowie chorej komórki czy tkanki, a także sprzyja wzmożeniu aktywności leukocytów, by ich działalność była skuteczna. Pomaga też gruczołom wydzielania wewnętrznego w produkcji łiormonów, dzięki czemu organizm łatwiej znosi różne stresy. Gdy u doświadczalnych szczurów wywoływano raka kancerogennymi chemikaliami, produkowały one tyle witaminy C, że w porównaniu z zapotrzebowaniem organizmu człowieka byłoby to — 16 g dziennie. Zwierzęta, oprócz świnek morskich i małp, potrafią bowiem syntetyzować kwas askorbinowy we własnym organizmie, człowiek — nie! Musi jej dostarczać ustrojowi codziennie wraz z pożywieniem.
Doktorzy Cameron i Pauling stwierdzili, że na ogół pacjenci chorzy na nowotwory mają w organizmie ogromne niedobory witaminy C, takie jakie występują już na granicy szkorbutu. Doktorzy Cameron i Campbell wypróbowali leczenie witaminą C na 50 wolontariuszach, na ogół tak chorych, że już żadna terapia nie dawała nadziei. Początki nie były zachęcające. 10 pacjentów odpadło z doświadczenia od razu z różnych powodów, np. brak zgody rodziny. Nie wszyscy pozostali znosili dobrze dawkę 10 g kwasu askorbinowego dziennie. Dostawali biegunki, nadkwaśności, bicia serca itd. Każdy odczuwał jakieś dolegliwości. Lekarze zresztą wiedzieli, że dostarczanie większych ilości niż 4 g na dobę może wywołać powstawanie kamieni nerkowych. Z tych 40 pacjentów — 4 zmarło na początku kuracji, u 17 długo nie uzyskiwano poprawy, ale bóle się zmniejszyły i następnie odczuli polepszenie, choć niezbyt widoczne. U 11 pacjentów zauważono wyraźną poprawę. Na przykład, 67-letni pacjent, który nie nadawał się do operacji, gdyż nowotwór zaatakował wątrobę i woreczek żółciowy, po zażywaniu dużej dawki witaminy C nabrał apetytu, zyskał na wadze, uregulował żołądek i zmarł dopiero w 209 dni po rozpoczęciu kuracji witaminowej. Przebieg jego choroby był charakterystyczny dla tej grupy 11 pacjentów. U 18 chorych poprawa była widoczna i nieraz zdumiewająca. Oto przykład: 69-letni mężczyzna w 1969 r. miał operację raka odbytu. W 1972 r. wrócił do szpitala z wyraźnymi oznakami raka wątroby we wczesnym stadium. Terapię kwasem askorbinowym prowadzono przez 6 miesięcy, tj. tak długo, aż wątroba znowu zaczęła normalnie pracować. Ponad 2,5 roku kontynuował zażywanie witaminy C, już w normalnych dawkach i był (co stwierdzili doktorzy Cameron i Campbell) zupełnie zdrowy. 8) l. Słone; Scuryy and lancet problem. „International Laboratory" 1977.
Witamina C zapobiega więc chorobie, ale jej nie leczy. Pomaga organizmowi w zwalczaniu schorzenia, szczególnie w początkowym stadium, ale tylko w wypadkach, gdy organizm ma takie możliwości. Dr Linus Pauling twierdzi, że ok. 10% zgonów na raka można by uniknąć, gdyby dostarczało się stale chorym dostateczną ilość tego składnika, a więc — jak obliczył — byłoby uratowanych każdego roku w samych Stanach Zjednoczonych 15 do 20 tysięcy istnień ludzkich. Teorię tę przedstawił w przemówieniu na otwarcie nowego laboratorium onkologicznego na uniwersytecie w Chicago w 1971 r. Witamina C i wirusy Wiadomo, że rozmaitych rodzajów wirusów, powodujących najróżnorodniejsze choroby jest mnóstwo, l oto okazała się rzecz niezwykła: witamina C potrafi zwalczać — jak się dotąd wydaje — wszelkie wirusy. Przynajmniej tak stwierdził po raz pierwszy dr Akira Murata i niezależnie od niego dr Fukumi Morishige — obaj Japończycy. W Japonii wirusowe zapalenie wątroby należało do schorzeń często przenoszonych podczas transfuzji krwi. Choroba ujawniała się po 60 do 120 dniach. W ciągu 7 lat badań dr Morishige miał 11 przypadków choroby, tj. wirusowego zapalenia wątroby, pośród 150 pacjentów po transfuzji, którzy otrzymywali mniej niż 2 g witaminy C dziennie. Ale spomiędzy 1100 pacjentów, którzy dostawali dawkę 2 g przez 2 tygodnie po transfuzji, nie było ani jednego przypadku tej choroby. Podobne wyniki uzyskał inny szpital wśród 1400 pacjentów, wobec czego podawanie tej ilości kwasu askorbinowego pacjentom po transfuzji stało się w obu tych placówkach obowiązujące. Dr Morishige poleca nawet podawanie 3 do 6 g dziennie (w trzech porcjach) przez kilka dni przed transfuzją i przez 2 tygodnie po tym zabiegu. Zwykle witaminę tę aplikuje doustnie. Dr Fukumi Morishige zaczął następnie podawać pacjentom z innymi wirusowymi chorobami również duże dawki kwasu askorbinowego. Aplikował go np. z dobrym skutkiem w takich schorzeniach, jak
wirusowe zapalenie płuc, świnka, odrą, zapalenie opon mózgowych i inne. Warto tu przypomnieć, że nasze powszechne leki antywirusowe nie są niewinne. Ich uboczne skutki wykazywano nieraz na zwierzętach laboratoryjnych. Poza Japonią inni lekarze też mieli dodatnie wyniki doświadczeń nad zwalczaniem wirusów witaminą C. Na przykład, dr Fryderyk R. Klenner z małego miasteczka w USA (Reidsville) od 25 lat leczy w ten sposób swoich ,,zawirusowanych" pacjentów. Leczył on też witaminą C, i to dawkami 7—10 g dziennie, uporczywe herpes simp(ex, czyli opryszczkę występującą dokoła warg. Czasem podawał tę witaminę pacjentowi doustnie 10 do 15 razy dziennie. Stwierdził, że kwas askorbinowy również niszczy wirusy odry w ciągu 24 godz. Aplikował więc zastrzyki domięśniowe (350 mg na 1 kg wagi ciała) co 2 godz.; wynosiło to przeciętną dawkę 12 g dziennie. Gdy jeszcze nie było szczepionki Salka przeciw pofio (choroba Heine-Medina) dr Klenner leczył pacjentów witaminą C. Dwaj młodzi chłopcy, którym dawał duże jej dawki, wrócili zupełnie do zdrowia i nawet mieli pewne sukcesy w drużynie sportowej w swojej szkole. Trzecie dziecko, ich koleżanka, leczona przez innego lekarza, już jako młoda kobieta musiała chodzić z nogą w szynach. Jest oczywiste, że tak duże dawki witaminy C można podawać tylko pod opieką lekarza i to musi być spełnionych wiele warunków. Ale nie zapominajmy, że ciężka wirusowa choroba stwarza sytuację poważną, nieraz chodzi w niej nawet o ratowanie życia. Po łacinie nos znaczy rino, stąd różne leki na katar mają taki przedrostek w nazwie, a także wirus powodujący katary zwie się rhinowirus. Gdy dostaje się on do komórki, bierze udział w przemianie kwasów nukleinowych, co nie przeszkadza jego „rozmnażaniu się". Naturalnie organizm podejmuje wówczas walkę. Białe ciałka' krwi próbują odeprzeć atak. Mamy wówczas gorączkę albo osłabienie, ból głowy itp. Zwyciężone wirusy są usuwane z organizmu razem z padłymi w walce bohaterami — leukocytami przez ,,mokry" nos. W tej właśnie walce ogromnie pomaga witamina C. W swojej książce pt. Leczenie witaminami dr Władysław Kierst przedstawia mnóstwo przykładów na uzdrawiające działanie witaminy C. Podaje m. in., że choć nie można uważać zaćmy za wynik hipowitaminozy (niedoboru witaminy C), to faktem jest, że występowanie tej choroby łączy się ze znacznym zmniejszeniem ilości kwasu askorbinowego w soczewce oka. Również i u dzieci, u których często występują zakażenia migdałków paciorkowcem, zauważono niski jego poziom. Prof. Kierst podaje, że w wielu przypadkach schorzeń skóry pomaga witamina C (200 do 1000 mg) i to razem z witaminą P (100 do 500 mg). Leczy się w ten sposób np. erytrodermię (bo w złuszczającym się naskórku wydala się mnóstwo witaminy C), chorobę Addisona, schorzenia bakteryjne skóry, uszkodzenia porentgenowskie, a także rozmaitego rodzaju skazy krwotoczne, związane ze zwiększoną przepuszczalnością naczyń. Niedobory kwasu askorbinowego stwierdza się też w chorobach reumatycznych i wielu, wielu innych. Zajmijmy się więc sylwetką największego entuzjasty i propagatora witaminy C — Linusem Paulingiem. Linus Pauling W 1954 r. Pauling otrzymał nagrodę Nobla w zakresie chemii, kładąc podwaliny pod biologię molekularną, która dziś stała się owocującą dziedziną wiedzy. Potem usilnie walczył przeciw wojnie nuklearnej i tak przekonująco potrafił o tym mówić, że w 1962 r. otrzymał po raz drugi nagrodę
Nobla, tym razem pokojową. Otworzył też drogę do rozwoju nowej nauki, zwanej później inżynierią genetyczną. Niedaleko San Francisco9) powstał instytut jego imienia: Instytut Wiedzy i Medycyny, w którym pracuje się głównie nad wpływem odżywiania na zdrowie człowieka i nad zapobieganiem chorobom. Zabrano się tam np. do badania składu — bardzo przecież bogatego w różne (ok. 200) substancje — moczu, a także oddechu i krwi ludzkiej. Analizuje się różne składniki obecne w organizmie człowieka zdrowego, a także chorego. Tę dziedzinę nauki Pauling nazwał ortomolekularną medycyną, uważając, że jest ona niedoceniana przez lekarzy. Wyliczenie odkryć dokonanych tylko przez niego samego stanowi długą listę. Dotyczą one takich dziedzin, jak: poznanie i rola wielu enzymów, znaczenie hemoglobiny i innych białek, immunologia, anestezja, choroby umysłowe, anemia itd. Pauling dał podstawy do dalszych dociekań, w nowych dziedzinach wiedzy medycznej, żywnościowej, profilaktyce itd. Dla każdego z nas niezwykle ważne jest to, że — według Paulinga — moglibyśmy uniknąć wielu schorzeń, odpowiednio żyjąc i odżywiając się we właściwy sposób. Obliczył nawet, że można przedłużyć życie o 15 do 20 lat, jeśli będzie się przestrzegało następujących reguł: • Codziennie odpowiednio określona ilość witaminy C (w granicach rozsądku). • Codziennie dowolna ilość witaminy E. • Zapewnienie odpowiedniej ilości innych witamin i soli mineralnych. • Ograniczenie ilości węglowodanów, szczególnie cukru. • Zaprzestanie palenia. '•) Adres: Dr Linus Pauling, Institute of Science and Medicine, 2700 Sand Hill Road, Menio Park, California 94025.
Dr Pauling stwierdza, że wiłaminy C i E — jako silne anłyoksydanty — zabezpieczają; nas przed przedwczesnym słarzeniem się. Nie tylko walczą, ale i nie dopuszczają do tworzenia się w organizmie wolnych, niezwiązanych drobin, które — według nowych teorii — są przyczyną przedwczesnego starzenia się organizmu, a których działalność Pauling nazywa ,,wolnym chuligaństwem". Poza tym ten Wielki Laureat Nobla podkreśla, że witamina C jest najlepszym zabezpieczeniem przed popularnymi zaziębieniami. Trzeba jej dostarczać organizmowi 1 g dziennie, a lekarz powinien polecić odpowiednią dawkę na pierwszy sygnał choroby. L. Pauling w swojej książce ‘Witamina C a przeziębienie’ dowodzi, że witamina C w dawkach od 1 do 5 g dziennie może zapobiegać, a w dawkach do 15 g dziennie, skutecznie leczyć przeziębienie. Sprawdził to zresztą na sobie i swojej rodzinie. Ale po wielu badaniach, prowadzonych nieomal na całym świecie przez innych naukowców, okazało się, że, owszem, podawanie jej co pół godziny po 1,5 g usuwa objawy przeziębienia, ale tylko u niektórych osób. Większość ludzi na taką kurację nie reaguje. Wobec czego uznano, że raczej w wypadkach przeziębień witamina C nie skutkuje, a u ludzi np. skłonnych do podagry duże jej dawki mogą zwiększać zawartość kwasu moczowego w płynach ustrojowych. Pauling, a potem wielu innych potwierdziło, że witamina C pomaga przechodzeniu żelaza z jelit do krwi. W tym celu organizm potrzebuje jej 75 mg dziennie, l w tym wypadku obecność jej jest niezmiernie korzystna, biorąc pod uwagę znane kłopoty z przyswajaniem żelaza. Warto podkreślić, że nie cały świat naukowy godzi się z tym stanowiskiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że do obowiązku ludzi, zajmujących się profilaktyką, należy ochrona przed niedoborami niezbędnych dla zdrowia czynników. Więc także witaminy C.
Historyjka z Australii Dr Kalokerinos Archie, lekarz australijski, napisał książkę pt. Every Second Child (w tłum. Każde drugie dziecko. Wyd. Thomas Nelson Ltd Melbourne, Australia, 1977). Otóż, wśród tubylczej ludności Aborigenów statystycznie co drugie dziecko umierało. Stąd tytuł. Kiedyś ta ludność autochtoniczna zamieszkiwała najźyźniejsze połacie Australii i cieszyła się dobrym zdrowiem. Przybysze zza mórz zepchnęli ich na nieurodzajne ziemie, l właśnie, do .jednej z takich wiosek przybył dr Kalokerinos, młody lekarz, który dopiero co ukończył studia medyczne. 10) Mark Bricklin: YHamin C and the Aborigines. ,,Prevention" 111.1977.
Natychmiast stwierdził, że większość dzieci ma chroniczny katar i zapalenia uszu, więc zaczął leczenie od podawania antybiotyków. Ale te cudowne leki nie dawały cudownych rezultatów. Mali pacjenci marli. Do swojego niewielkiego szpitaliku wziął więc grupkę dzieci, przypuszczając, że odpowiednio odżywiane — ozdrowieją. Na próżno. Ginęły jak inne, nagle, nieoczekiwanie, bez uprzednich oznak. Dzieci najbardziej chore — z trudnościami w oddychaniu, pobudliwe, z grzbietem pochylonym jak u starców, odmawiające jedzenia — posłał do wybitnego specjalisty, mieszkającego o 220 mil od wioski Aborygenów. l ekspert oświadczył, że jest to szkorbut. Dr Kalokerinos nie chciał wierzyć. Przecież dawał swoim pacjentom w szpitalu więcej nawet witaminy C, niż ich wiek wymagał. Symptomy szkorbutu też były dziwne, mało charakterystyczne. Niemniej jednak zaczął im aplikować kwas askorbinowy w zastrzykach. Zdumiało- go, jak szybko następowała poprawa. A to, że dzieci chorowały na szkorbut potwierdziły badania ich diety. Jadały niemal jedynie białe pieczywo, białą mąkę, dżemy, cukier i kiełbasę. Żadnych źródeł witaminy C w ich pożywieniu nie było. Żadnych świeżych warzyw i owoców. Ponadto okazało się, że w ogóle Aborigeni, szczególnie dzieci, wykazują minimalną odporność na choroby, o wiele mniejszą niż biali. Stąd tak duże zapotrzebowanie na witaminę C. Jakież było zdumienie doktora Kalokerinosa, gdy w 1969 r., czyli w ok. 20 lat po tych wypadkach, trzej lekarze z regionu Alice Springs, a więc z okolic cywilizowanych, a nie zagubionych gdzieś w buszu, donosili o swoim własnym spostrzeżeniu: niezwykle niskim poziomie witaminy C we krwi Aborigenów. Zaczął się wówczas spór o pierwszeństwo odkrycia i narobił tyle szumu w Australii, że dzięki temu dziś podaje się wszystkim rdzennym Australijczykom dodatkowe dawki kwasu askorbinowego. Uznano też, że śmierć co drugiego dziecka Aborigenów była spowodowana fatalnym niedopatrzeniem medycyny. Odtąd wprowadzono zasadnicze zmiany w ich odżywianiu. Witamina C i starość Japończyk, dr M. Higuchi stwierdził, że istnieje związek między zawartością witaminy C w organizmie, a hormonami produkowanymi przez gruczoły płciowe. Gdy zaczynają one słabnąć, wtedy ich zapotrzebowanie na tę witaminę bardzo wzrasta i ,,odbierają" ją z całego organizmu. To odkrycie tłumaczy, dlaczego w starszym wieku poziom kwasu askorbinowego we krwi spada — co było faktem od dawna znanym medycynie. Podejrzewano, że może starzy ludzie jadają mniej produktów bogatych w ten związek lub że
gorzej go przyswajają. W każdym razie wiedziano, że nawet, gdy dostarczanie witaminy C w pożywieniu czy w pastylkach było takie samo jak w latach dojrzałych, w miarę starzenia się, poziom jej we krwi malał. Spadek ten był większy u mężczyzn, niż u kobiet. Przypuszczano, że powodem tego było palenie i dieta: kobiety na ogół mniej palą i częściej jadają owoce, warzywa i zieleniny, niż płeć męska. Ale okazało się, że przy jednakowym żywieniu różnica w poziomie witaminy C w krwi nie znikała. Widocznie więc są to różnice związane z płcią. Trzej brytyjscy lekarze: Andrews, Fletcher i Brock11) przeprowadzili następujące doświadczenie. Podzielili pacjentów w trzecim wieku na 3 grupy. Pierwszej podawali placebo, drugiej — po 40 mg witaminy C dziennie, a trzeciej — po 80 mg. Dopiero ta ostatnia grupa i to po 9 miesiącach zażywania miała poziom witaminy C w białych ciałkach krwi taki, jaki spotyka się u młodych ludzi. Badacze ci doszli do wniosku, że 200 mg kwasu askorbinowego dziennie dla zdrowych starszych osób wcale nie jest zbyt wielką dawką. Niedostateczna ilość witaminy C wywołuje wiele oznak starości, jak zmarszczki, pochyłe plecy, tzw. kwiaty starości, czyli ciemne plamki na skórze, i łatwość powstawania krwotoków. Dostateczna jej dawka może przedłużać „cechy młodości" i powstrzymać spustoszenia dokonywane przez czas. Jak.to się dzieje? Różnymi drogami kumulują się szkody dokonywane przez „wolne rodniki" — jak twierdzi dr A. L. Tappel z Uniwersytetu Kalifornijskiego w swojej rozprawie na temat żywności zasobnej w antyoksydanty, opóźniające proces starzenia. Upraszczając, można powiedzieć, że wolne rodniki są to atomy lub grupy atomów, dysponujące jednym elektronem o nieskompensowanym skręcie elektrycznym. „Ogólna- ilość reakcji, którą wolne rodniki potrafią wywołać, może przyprawić o zawrót głowy" — stwierdza dr Tappel12). l u nas w latach pięćdziesiątych nad podobną teorią pracował dr Roman Pereł13). Niektóre z tych reakcji powodują zmiany w enzymach i kwasach aminowych, nieraz bardzo poważne. Dr Tappel uważa jednak, że zdolności organizmu do „odnawiania się" są bardzo silne, mimo destruktywnych wpływów chorób i niedomagań. A witamina C jest jednym z dwóch najważniejszych czynników żywnościowych, które pracują przeciw szkodliwej działalności wolnych rodników. Drugim takim czynnikiem jest witamina E. ") Jane Konderiehrer: Adyancing Years Demand Extra Vitamin C. „Preven"tion" VI 1.1974. 12) „Geriatrie" X.1968. 13) l. Gumowska; Życie bez starości. Wiedza Powszechna. 1962.
Kolagen stanowi 30% białek organizmu ludzkiego. Tworzy on tzw. włókna klejorodne tkanki łącznej. Działalność jego można by więc porównać do roli, jaką spełniają w budownictwie stalowe druty. Pomaga bowiem wiązać tak emalię na zębach, jak i kości, tak tkanki typu serce, jak krew. Otóż z wiekiem kolagen ma tendencje do kurczenia się. Obumiera i musi być zastąpiony nowymi komórkami. Jeśli nie następuje to szybko, liczba komórek maleje i kolagenu jest mniej. Wielu uczonych uważa, że objawy starości są wyraźnie związane ze zmniejszaniem się kolagenu. A dobrze znany jest fakt, że zdolność jego do regeneracji zależy od przyswajalności witaminy C bardziej, niż od innych czynników. Jest to tez jeden z najważniejszych powodów, dla których w starszym wieku zapotrzebowanie na kwas askorbinowy wzrasta. Dr Sokoloff, dyrektor Instytutu Biologii w Lakeland na Florydzie, już w 1966 r. dowiódł, że po odżywianiu bogatym w cukieri tłuszcz powstają trójgiicerydy, które „zlepiają" osocze krwi,osadzając na ściankach naczyń krwionośnych różne rodzaje tłuszczów, nie tylko cholesterol. Przy tym dowiódł, że więcej trójglicerydów powstaje z cukru, niż z tłuszczów. Organizm nasz broni się przed tym syntetyzując enzym, znany jako lipoproteinowa lipaza. Ale do jego produkcji znowu potrzebna jest
witamina C. Dzięki niej więc łrójgiicerydy są rozbijane na wolne kwasy tłuszczowe i wydalane wspólnie z nadmiarem cholesterolu. Nie ma wówczas warunków do wiązania się niebezpiecznych płytek tłuszczowych, które zaklinowują się w ściankach arterii, powodując w końcu to, co zwiemy sklerozą. ' Aby witamina C tak działała, nie wystarcza jednak jednorazowa duża porcja. Jej wpływ na nasze naczynia krwionośne zaczyna się dopiero po 5—6 miesiącach regularnej kuracji w odpowiednich dawkach. Dobrze byłoby zacząć o tym myśleć już po 40-tce. Gdzie szukać źródeł witaminy C poza apteką? Źródła witaminy C Najbogatszym u nas w kraju źródłem witaminy C są owoce róż (14). Róża polna (Rosa canina), zwana też psią lub szypszyną, zawiera w 100 g owoców ok. 500 mg witaminy C; róża pomarszczona, zwana fałdzistolistną (Rosa rugosa) — 800 do 900 mg tego składnika. Legenda głosi, że różę pomarszczoną przywieźli do Polski wygnańcy po powstaniu 1863 r., powracający z Syberii. Ma ona duże, okrągłe owoce, kwitnie i równocześnie owocuje mniej więcej od sierpnia aż do mrozów. Jej kwiaty są duże, pachnące, karminowe, białe lub różowe. Krzewy dochodzą do 1,5—2,5 m wysokości. 14) l. Gumowska: Od ananasa do ziemniaka. Inst. Wyd. CRZZ.
Róża girlandowa (Rosa cinnamomea) jest najbogatsza w witaminę C, bo zawiera jej w 100 g aż ok. 2400 mg. Kwitnie czerwono, a owoce zbiera się w sierpniu. Gdy rośnie na płaskim gruncie, potrafi tworzyć płożący się żywopłot. Owoce ma okrągłe, lekko spłaszczone, ze sterczącymi, całobrzegimi działkami kielicha. Różnych gatunków tego typu róż jest ponad 20. Wszystkie ich owoce są bardzo cenne pod względem odżywczym. Mówi się zwykle tylko o witaminie C, ale jest w nich również bardzo wiele składników mineralnych. Naturalnie, że najlepiej byłoby je jadać na surowo, po usunięciu nasion i dzieci nieraz to robią. Dla dorosłych warto przyrządzać wina, marmoladki, konfitury i soki parowane, uchodzące za jedne z najsmaczniejszych. Ponadto można owoce róż suszyć i przyrządzać z nich herbatkę. Wino z róży. Owoce czyści się (nie dryluje), myje starannie i nasypuje do gąsiorka, wypełniając ok. 1/3 jego objętości. Potem zalewa przegotowaną, ostudzoną wodą z cukrem do ok. 3/ 4 jego objętości. Dodaje się drożdży winnych, zgodnie z przepisem na opakowaniu, i zostawia na ok. 3 miesiące. Wówczas ściąga się zawartość rurką plastykową do mniejszej butli, aby była prawie pełna, i znowu odstawia na 3—4 miesiące. Potem już ściąga się wino znad osadu do zwykłych butelek. Pozostałe w butli owoce można powtórnie zalać wodą z cukrem i zaprawić drożdżami, dokonując tego co 3—4 miesiące. Cukru daje się zwykle 25 do 30 dag na każdy litr wlewanej wody. W kieliszku takiego wina (z róży polnej) jest ok. 70 mg witaminy C, a ponadto wiele innych witamin i skarbów rozpuszczalnych w wodzie i alkoholu. Marmoladka z róży. Obrane i umyte owoce włożyć do pojemnika młynkomiksera z dodatkiem ok. pół szklanki wody i rozdrobnić. Potem przetrzeć przez sito, odrzucając nasiona, a miazgę z cukrem zasmażyć lub osłodzoną pasteryzować. Konfitura z róży. Owoców nie myć, a po obcięciu zielonych płatków kielicha i szczytu owocu wydrylować. Następnie bardzo starannie umyć w kilku wodach, odsączyć, wrzucić na wrzący syrop i smażyć, tak jak konfitury. Gorące wkładać do wyprażonych, idealnie czystych twistów. Napełnione od razu zamykać i wkładać pod kocyk („sucha pasteryzacja"). Po ostudzeniu odwracać do góry dnem.
Na drugim miejscu po owocach róż należałoby chyba wymienić natkę pietruszki. Też jest poliwitaminowa i polimineralna, a witaminy C ma wyjątkowo dużo, bo 128 do 193 mg w 100 g. Ale może najlepiej widać to w tabelce15), w której podajemy produkty najbogatsze w ten składnik. Produkty (100 g) Owoce róży dzikiej Owoce róży dzikiej drylowane Przecier z róży Susz z róży Owoce rokitnika Truskawki Porzeczki czarne Cytryny Pomarańcze Grejpfruty Chrzan Papryka Natka pietruszki Rzeżucha Koperek zielony
Zawartość witaminy C (w mg) 550 660 840 160—1140 200—600 46—234 148—258 20—70 16—47 24—45 105—138 ok. 125 128 61—89 100
15) A. Szczygieł: Podstawy fizjologii żywienia. PZWL.
Inne warzywa i owoce mają witaminy C mniej; np. jabłka i gruszki zawierają jej tylko minimalne ilości. Może warło też przypomnieć, że kwas askorbinowy jest bardzo nietrwały, że po ugotowaniu jest go w produktach dużo mniej, że rozkłada się w zetknięciu z żelazem (obtłuczone garnki, krajanie nożem) i ubywa go w czasie przechowania. Np. ziemniaki jesienią i zimą mają od 20 do 33 mg%, ale już po 6 miesiącach — tylko 10 mg%, a na wiosnę 7—8 mg% witaminy C. Witaminie tej poświęciliśmy bardzo dużo miejsca, bo na to zasługuje, ale już najwyższy czas przejść do następnej, równie ważnej.
Eliksir młodości, czyli o witaminie E Historię witaminy E powinno się zaczynać od odkryć dra Herberta M. Evansa i jego współpracowników, którzy w latach dwudziestych znaleźli w oleju z pszenicznych kiełków nieznaną substancję, niezbędną do normalnego rozmnażania się szczurów. W 10 lat później nazwano ją tokoferolem. Nazwę tę stworzył profesor greki z Uniwersytetu Berkeley od słowa tokos (rodzenie) i phero (nosić). Po wielu dalszych badaniach okazało się, że z różnych tokoferoli nazwanych witaminą E najbardziej aktywny biologicznie jest alfa-tokoferol. Tak jak Linus Pauling jest światowej sławy badaczem witaminy C, tak dr Wilfrid E. Shute — witaminy E. Wydał 4 dzieła na ten temat. Wprawdzie przez jakiś' czas studiował i pracował w USA, ale jest Kanadyjczykiem. Będąc po osiemdziesiątce, wygląda ponoć na mężczyznę w wieku 40—50 lat. Ma doktoraty z biologii i medycyny. Jest współfundatorem i współdyrektorem instytutu badań klinicznych i laboratoryjnych swego imienia w Toronto. To, że dziś wszyscy lekarze ratują z powodzeniem chore serca pacjentów m. in. witaminą E — zawdzięcza się drowi Shute. Witamina E i serce
W 1936 r. dr Shute wydatnie zmniejszył dolegliwości pacjenta z dławicą sercową, podając mu witaminę E w formie sporej porcji olejku, wyciśniętego (na zimno) z kiełków pszenicy. Potem substancją tą leczył wielu innych chorych, m. in. własną żonę, słynną kanadyjską pływaczkę, która cierpiała na reumatyczną chorobę serca. Po tej kuracji wyzdrowiała, ale też dostawała olbrzymie dawki tokoferolu. Przeprowadzając doświadczenie na psach przekonano się, że witamina E działa antagonistycznie wobec czynności jajników i hormonów tarczycy. Były to w ogóle pierwsze w Świecie wypadki leczenia megawitamińami, czyli o wiele większymi dawkami witamin; w tym wypadku ogromną ilością witaminy E — 100 razy większą niż zalecała ówczesna norma. Lekarze bali się tych nowości, pamiętając o zasadzie Hipokratesa: „pierwsze — nie szkodzić" (Primum — non nocere). Ale dr Shute wyleczył następnie z chorób serca 25 pacjentów i dla sprawdzenia poddał ich badaniom wybitnych specjalistów internistów. Nie znaleźli żadnych ubocznych złych działań witaminy E. Prowadził więc ze swymi współpracownikami dalsze badania. Stwierdzili, że nieorganiczne żelazo w kontakcie z witaminą E — niszczy ją zupełnie' lub bardzo^ redukuje jej działanie. Toteż przy łączeniu tych dwóch środków leczniczych podawali dopiero po 8 do 12 godz. od zażycia żelaza — witaminę E. Przekonali się też, że oleje mineralne rozpuszczają witaminę E. Kwasy tłuszczowe wielonienasycone (oleje roślinne) zwiększają normalne zapotrzebowanie na tokoferol, choć go zawierają, co trzeba było uwzględnić w leczeniu. W tym czasie powstawało też wiele mylnych pojęć o tej witaminie. Na przykład, że szkodzi, że niszczy witaminę C i D .itp. Dr Shute i jego zespół sprawdzili te wszystkie podejrzenia i stwierdzili, że witaminę E trzeba traktować ze szczególną uwagą i ostrożnością przy dwóch tylko schorzeniach: chorobie reumatycznej serca i opornym nadciśnieniu. Podczas gdy przy chorobie wieńcowej specjaliści zalecają stosowanie większych dawek, to przy reumatycznym schorzeniu serca wystarczą mniejsze, np. 90 j.m. dziennie. Jedną z charakterystycznych cech tej witaminy jest początkowe powolne tempo jej działania w wielu wypadkach. Na przykład, w ostrym zapaleniu nerek, ostrej gorączce reumatycznej czy przy ciężkich zakrzepach trzeba podawać ją choremu i cierpliwie czekać, aż pewnego dnia zacznie ona skutkować. Przy wieńcowej chorobie serca zwykle czeka się 5 do 10 dni, by witamina E „weszła do akcji", a potem w ciągu 4 do 6 tygodni dostrzega się poprawę. We wspomnieniach, drukowanych w miesięczniku ,,Prevention"1), dr Shute pisze, że wyleczył na serce witaminą E tysiące pacjentów, którzy do niego przyjeżdżali dosłownie z całego świata. Wielu z nich swój powrót do zdrowia zaliczało wprost do „cudów". Wymienia np. wypadki takich chorób, jak zapalenie nerek, ostre zapalenie zakrzepowe (thrombophlebifis), ciężkie żylakowe owrzodzenia, martwice cukrzycowe, ciężkie oparzenia itp., w których duże ilości podawanej witaminy E przynosiły nieoczekiwaną poprawę. Witamina E — według drą Shute — pomaga również przy mniej ostrych i nie tak niebezpiecznych dla życia schorzeniach. Likwiduje doskonale dokuczliwe nocne skurcze mięśni (w łydkach, spowodowane słabym krążeniem poniżej kolan), pomaga w leczeniu wielu dolegliwości skórnych, nieraz nie tylko zapobiega powstawaniu, ale powoli usuwa szpecące skórę starszych ludzi przebarwienia, tzw. kwiaty starości. Pomaga też w zwalczaniu grzybicy, przyspiesza powstawanie nowej tkanki po oparzeniach czy innych zraniemach itd. A także pomaga oczom, płucom, mięśniom, krwi... A ponadto witamina E dodaje żywotności, witalności, energii, chęci do życia, radości... Amerykanie
uważają, że dodaje sexappealu i — naturalnie — wchodzi w skład diet gwiazd filmowych. ') „Prevention" XI—XII 1975.
20000 odpowiedzi Pismo „Prevenfion' zwróciło się w 1974 r. z prośbą do swoich rozsianych po całym świecie prenumeratorów (ponad 1,5 miliona), aby odpowiedzieli na ankietę (20 pytań), czy i na co pomogła im witamina E? Pytano m. in. o to, jak długo zażywano tę witaminę i w jakiej dawce, czy zauważono zmiany, szczególnie dotyczące serca, krążenia lub innych chorób i dolegliwości. Uwzględniano też wiek, ogólny stan zdrowia itp. Nadeszło ponad 20 tysięcy odpowiedzi. Choć były one nieraz spowiedzią z całego życia, często niezwykle interesującą, ograniczymy się tutaj do wielkich skrótów i ogólnych wniosków, jakie wypływają z opracowania wyników ankiety. Obliczenia wykazały, że im dłużej, czyli im więcej lat, zażywano witaminę E, tym lepsze były wyniki leczenia. Na przykład, w grupie osób w wieku od 80 do 89 lat, ci, którzy zażywali witaminę E przez 20 do 29 lat, w 85,6% zupełnie wyleczyli swoje serca. Natomiast ci, którzy zażywali ją krócej niż rok, osiągali dobre wyniki w 71,8%. Jeszcze lepsze rezultaty osiągano wśród osób w wieku 90 do 99 lat, bo po wieloletnim zażywaniu wyleczenia dochodziły do 100%. W grupie wieku 60 do 69 lat więcej niż 80% respondentów donosiło o dobrych skutkach leczenia serca tokoferolem. W wieku 50—59 lat było sporo kobiet, które jeszcze nie ukończyły okresu menopauzy, co w pewnym stopniu zabezpiecza przed chorobami serca, gdyż hormony płciowe, szczególnie estro- geny, pełnią tu ochronną funkcję. Dlatego też zgony z powodu serca' są u kobiet mniej więcej o połowę rzadsze, niż u mężczyzn w tym wieku.
Tajemnice ujawnione Erytrocyty, popularnie zwane czerwonymi ciałkami krwi lub krótko — krwinkami czerwonymi, też się ,,starzeją", a proces ten przyspieszony bywa pod wpływem światła i tlenu, powodując ich deformacje. Jest to skutek utleniania (oksydacji), osłabiającego błony komórkowe, które kurczą się nierównomiernie i pod mikro skopem taka krwinka może wyglądać ,,niczym piłka przejechana przez rower". Im silniejszy wpływ światła i tlenu, tym gwałtowniej rośnie intensywność tego procesu. Młody chemik z uniwersytetu w Tacoma (Waszyngton), dr JeffreyS. Bland zajmował się profilaktyką, prowadząc badania nad biochemią żywności. Otóż właśnie on postawił sobie pytanie, jaka jestrola witaminy E w procesie utleniania komórek, w tym wypadku erytrocytów 2). Zwykle się uważa, że błona komórkowa jest tylko rodzajem opakowania dla substancji, która w niej tkwi. Tymczasem okazuje się, że jest ona niezwykle ważna dla zdrowia i prawidłowego życia komórki. Przede wszystkim nie jest to jedna błona, ale wiele warstw, które pełniąc rozmaite funkcje, równocześnie łączą się w całość. W rzeczywistości komórka jest maleńkim laboratorium, w którym może jednocześnie zachodzić tysiące różnych reakcji chemicznych, bardzo ważnych dla zdrowia i życia. A błony komórkowe są odpowiedzialne za sukces tej pracy. Przez nie bowiem odbywa się transport i zaopatrzenie we wszystkie witaminy i składniki mineralne, a więc makro- i mikroelementy, oraz hormony i inne związki chemiczne, od których zależy działalność i sprawność komórki. Płyny z tymi odżywczymi substancjami cyrkulujące przez błony komórkowe poddawane są skrupulatnej selekcji. Innymi słowy, bez aktywnej działalności błon komórkowych poszczególne tkanki nie otrzymywałyby
tego, co im jest potrzebne, i nie mogłyby zdrowo i normalnie pracować. Można więc teraz zrozumieć, że wiele procesów chorobowych zależy od stanu błon komórkowych. Mówiąc popularnie, np. podczas cukrzycy błony komórkowe nie mogą ,,transportować" glukozy z krwi, w wypadku choroby nowotworowej komórka jest atakowana i niszczona przez fagocyty wskutek uszkodzenia błon komórkowych. Do swojego doświadczenia dr Bland zebrał 24 wolontariuszy, podając im codziennie po 600 j.m. witaminy E w ciągu 10 dni. Kiedy pobierał im krew przed kuracją i badał ją na działanie światła i tlenu, niemal wszystkie erytrocyty uległy zniszczeniu. Po 10 dniach zażywania witaminy E — wyniki były wprost zaskakujące. Pobrana tym razem krew, poddana działaniu tlenu i światła, nawet po 16 godzinach pozostawała niemal zdrowa; zaledwie nieznaczna liczba erytrocytów uległa zniekształceniu. Teraz też łatwiej było zrozumieć inne doświadczenie przeprowadzane w laboratoriach w Berkeley, które polegało na hodowli komórek in vifro. Te, które otrzymywały dodatkową ilość witaminy E, były zdolne do rozmnażania się (dzielenia) i żyły o wiele dłużej od innych. Dr Bland wraz ze współpracownikami odkrył też, że najprawdopodobniej optymalną dawką witaminy E, potrzebną komórkom krwi, aby nie ulegały deformacji i destrukcji, jest 400 do 600 j.m. dziennie. W przypadkach specjalnych ta ilość może być niewystarczająca. 2) J. S. Band: How Vitamin E Can Słów Callular Aging: A. New Discovery „Prevention" V 1.1976.
Chromanie przestankowe Do drą Knuta Haegera w Szwecji zgłaszało się wielu pacjentów z tzw. chromaniem przestankowym. W typowych przypadkach, zdarzających się zresztą zwykle u starszych mężczyzn, pacjent czuje ból i skurcz w łydkach po przejściu pewnego dystansu. Ból wzrasta, pacjent zaczyna utykać i kuleć. Na ogół ból jest wynikiem produkcji nienormalnych metabolitów, a mięśnie są pozbawione potrzebnej im ilości tlenu. Taki stan nie jest jeszcze chorobą, ale stanowi sygnał, że w arteriach nóg cos się dzieje. W 99 wypadkach na 100 jest to zazwyczaj przedwczesna skleroza naczyń obwodowych. Pierwszy użył witaminy E do leczenia takich stanów wspomniany już dr Shute. Potem ukazało się wiele doniesień na ten temat i skutek zwykle był zachęcający. Wprawdzie w 1953 r. ukazała się w czasopis'mie „Lancet" praca drą Hamiltona i jego współpracowników, w której badacze ci zakwestionowali dobre wyniki leczenia witaminą E naczyń kończyn dolnych, ale w 10 lat potem dr A. M. Boyd i inni lekarze angielscy przeprowadzili skrupulatne badania; jednej grupie pacjentów dawali placebo, a innej — 400 m.j. dziennie witaminy E. Poprawa u osób otrzymujących alfa-tokoferol była wyraźna i niezaprzeczalna. Doszły do tego dodatkowe niespodziewane efekty: pacjenci leczeni witaminą E — według obserwacji Boyda — żyli dłużej od innych pacjentów, którzy jej nie pobierali. Podobne wyniki uzyskał w Edmonton (Kanada) dr Williams, jego utykający pacjenci, którzy dostawali witaminę E, mogli odbywać wielokilometrowe spacery. A spomiędzy 17, którzy jej nie pobierali, tylko 1 mógł przejść bez bólu dłuższy dystans. Jak więc wytłumaczyć negatywne wyniki doświadczeń drą Hamiltona? Po prostu używał on witaminy E jedynie w postaci kiełków pszenicy, a podawane porcje były za małe. Jak obliczono później, pacjenci otrzymywali dziennie tylko 150 j.ip- tokoferolu. Ponadto leczenie trwało 12 tygodni, podczas gdy zwykle pełny efekt kuracji witaminą E występuje po 3—4 miesiącach lub nawet później.
Dr Haeger przeprowadzał w swoim szpitalu w Malmó rozmaite badania, próbując leczyć chromanie przestankowe samą witaminą E, innymi znanymi lekami lub witaminą E w połączeniu z innymi lekami. Doszedł w końcu do wniosku, że jednak sama witamina E jest najbardziej skuteczna (jeżeli naturalnie nie trzeba leczyć równocześnie innych chorób) i to w dawce 400 do 500 j.m. na dobę. Wprawdzie już po kilku miesiącach pacjenci zwykle mogą przejść ok, 1 km, ale zadowalający przepływ krwi następuje dopiero po 12, a nawet 18 miesiącach. Widocznie — tłumaczy dr Haeger — najpierw witamina E powoduje poprawę zdolności chodzenia, a dopiero gdy wzmocnią się mięśnie, następują warunki sprzyjające poprawie stanu tętnic i normalnemu przepływowi przez nie krwi. Oprócz witaminy E, podawanej pacjentom trzy razy dziennie, dr Haeger polecił im uprawiać gimnastykę i zdecydowanie zabronił palenia. Spacery pacjenci odbywali dwa razy dziennie, w miarę poprawy zdrowia — coraz dłuższe, l trochę statystyki. Podczas gdy 19,2% pacjentów leczonych lekami zwyczajnymi po 18 miesiącach odczuwało poprawę, to 73,4% pacjentów w tym samym czasie zdrowiało po zażywaniu wit. E. Bolesne skurcze Wiele osób odczuwa nocą skurcze w łydkach tak silne, że budzą je ze snu. Trzeba wówczas wstawać, próbować nogę prostować, zmieniać jej pozycję i czekać, aż ból przejdzie. Są ludzie, którzy cierpią na to latami i skurcze powtarzają się niemal co noc. Najczęściej pacjentkami bywają kobiety po przekroczeniu 50 lat życia. Na 128 przypadków (w kilku przypadkach skurcze powtarzały się od ponad 20 lat) — tylko 2 osoby zostały wyleczone i to nie w pełni. Wynika to z doświadczeń drą Samuela Ayresa i dra Richarda Mihana z Kalifornii3). Zaczęto więc kurację witaminą E. Pacjentki otrzymywały jej dziennie 300 do 400 j.m., a poprawa następowała już po tygodniu. Przy okazji zauważono, że tokoferol pomaga także i na inne rodzaje skurczów mięśniowych. Oto pewien młody pływak — przygotowując się do Olimpiady — popadł w rozpacz, gdyż podczas treningó^ łapał go tak bolesny skurcz w nodze, że musiał przerywać wszystkie ćwiczenia. Lekarze podawali mu po 400 j.m. alfa-tokoferolu dziennie i skurcze po kilku dniach zniknęły. Witamina E jest skuteczna również w leczeniu bólów newralgicznych. Ale jej dawki i czas kuracji zależą od decyzji lekarza. Dodajmy na zakończenie, że nieraz podobne bolesne skurcze wywołuje niedobór magnezu, a nie witaminy E. Najlepiej przyswaja się witaminę E, pobierając ją na 30 minut do 1 godz. przed posiłkiem, ale nie na czczo, bo nie będzie przyswojona. W żołądku musi znajdować się trochę tłuszczu, w którym tokoferol się rozpuszcza. Trzeba także uważać, by jednocześnie nie zażywać żadnego leku z żelazem czy też pożywienia wzbogacanego w ten pierwiastek, gdyż unieczynnia on tokoferol. Podobnie należy unikać środków przeczyszczających i leków przeciw chorobom tarczycy, bo mogą przeszkodzić w przyswajaniu witaminy, a także należy podawać jej więcej, gdy pożywienie jest bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe (np. oleje roślinne). 3) „Prevention" IX.1975,
Inne dolegliwości Witamina E okazała się również pomocna przy leczeniu rozmaitych przykrych dolegliwości,
związanych z menopauzą. We wspomnianych już 20 000 odpowiedziach — które nadeszły na ankietę prowadzona przez pismo „Prevention" — bardzo wiele dotyczyło właśnie tego okresu życia kobiety. Listy były wprost pełne entuzjazmu, gdyż tokoferol ratował pacjentki od przeróżnych komplikacji, bólów, uderzeń krwi do głowy, nawet histerii, choć w wielu wypadkach lekarz musiał bardzo skrupulatnie obliczać indywidualnie jego dawkę. Na ogół wystarczało 300 do 600 j.m. dziennie, ale bywały przypadki, gdy zapisywano ponad 1000 j.m. Czasem natomiast 10 razy mniejsza dawka wystarczała. Zdarza się zresztą, że ktoś może być uczulony na witaminę E. Także diabetycy, chorzy na serce, z wysokim ciśnieniem powinni zaczynać kurację tym środkiem od małych dawek, powoli je zwiększając w miarę konieczności, zgodnie z zaleceniami lekarza. Nieraz, aby zniknęły uporczywe uderzenia krwi do głowy, trzeba obok 400 j.m. witaminy E podawać duże ilości (2 a nawet 3 g dziennie) witaminy C, a także ok. 1 g wapnia. Często poprawa następuje już po tygodniu. Wśród różnych przykładów leczenia tokoferolem warto też wymienić przypadki nietypowe. Pewne małżeństwo na przykład cierpiało na grzybicę stóp. Wiele lat nie mogli się pozbyć tego schorzenia, mimo że stosowali dużo leków, przepisywanych przez różnych specjalistów. W końcu ranki stawały się coraz dotkliwsze. Zaczęli na własne ryzyko zalewać je 2 razy w ciągu dnia witaminą E w olejku. Już po 3 dniach ustało swędzenie i zniknęła opuchlizna, a pod koniec tygodnia stopy były wyleczone. Toteż ile razy zaczęło im dokuczać np, swędzenie czy opuchlizna stóp, tyle razy wracali do tych zabiegów. W końcu uznali, że trzeba raz na tydzień smarować stopy witaminą E w olejku i odtąd byli zdrowi 4). W czym jest witamina E? Witamina E występuje w bardzo wielu produktach, np. we wszystkich liściastych warzywach, w ziarnie zbóż (ale nie oczyszczanym), w olejach roślinnych, ale niestety, nie jest jej zbyt wiele. Najbardziej biologicznie czynny jest alfa-tokoferol w warzywach świeżych. Badania wykazały, że po zamrożeniu lub puszkowaniu może go być o wiele, wiele mniej. Świeży groszek np. w 100 g 4) „Prevention" 111.1977.
Oto dane o zawartości witaminy E w liściach roślin oraz niektórych warzywach: 5) Warzywa i liście (1 funt) Liście pokrzywy Liście mięły Liście marchewki Liście mniszka Liście nasturcji Szparagi Brokuły Liście selera
AJfa-tokoferol (j.m.) 98,2 33,8 20,3 17 17 17 13,6 4,8
Źródła te nie są zbyt obfite, a ponadto z warzyw jadamy raczej gatunki, nie będące bogatymi skarbnicami tej witaminy, jak np. ogórki, marchewkę, cebulę, ziemniaki czy rzodkiewkę. Jedynie szpinak i brokuły byłyby nie najgorszym źródłem tokofeloru, gdyby się je jadało często, dużo i... nie mrożone!
Pełne ziarno zbóż to dość zasobne źródło tokoferolu, ale już oczyszczona mąka jest go praktycznie pozbawiona, a więc ani białe pieczywo, ani makarony, ciastka itp. witaminy E nie zawierają. Z olejami też jest trudna sprawa. Choć same zawierają witaminę E, to jednocześnie wzmagają zapotrzebowanie na nią organizmu. Oleje roślinne mają, jak już wspominaliśmy, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, z których wiele jest koniecznych do normalnego wzrostu i ogólnego zdrowia. Ale podczas procesu ich utleniania uwalniają się tzw. wolne rodniki, które z niesłychaną energią przedzierają się przez komórki, powodując wiele szkód. Jest to tylko hipoteza, która też tłumaczy proces starzenia, a również — jak chce wielu badaczy — genezę powstawania pewnych nowotworów. l właśnie tu do akcji wkracza witamina E. Daje ona biochemiczną ochronę przeciw nadmiernej oksydacji (utlenianiu) i zapobiega tworzeniu się tychże wolnych rodników. Ale... ile jej do tego zapobiegania trzeba? Z olejów rafinowanych tylko bawełniany (z nasion bawełny) ma witaminę E w wystarczającej ilości. Słonecznikowy, kukurydziany i sojowy mają jej za mało. Olej sojowy jest w nią wprost/ubogi, a wchodzi przecież w skład wielu produktów, jak np. majonez czy margaryna. 5) Według V. H. Boołh i M. P. Bradford z Wielkiej Brytanii.
Na całym świecie ucieka się do tłuszczów roślinnych od zwierzęcych, ze względu na to, że zawierają cholesterol, l to jest słuszne. Ale zapominamy o tym, że oleje wzmagają zapotrzebowanie organizmu na tokoferol, same dostarczając go zbyt mało. Stąd tyle obecnie rozmaitych niedomagań spowodowanych jego niedoborem. Kiedy zbadano zawartość witaminy E w trzech dziennych posiłkach pracowników kawiarni w Narodowym Instytucie Zdrowia w USA, okazało się — o ironio! — że w sumie było jej zaledwie 13,4 j.m. 6) Jadłospis współczesnego człowieka nie gwarantuje odpowiedniej ilości witaminy E, nawet w wypadku racjonalnego odżywiania. Toteż coraz więcej żywieniowców i lekarzy poleca dodatkowe spożycie bogatych w nią produktów, takich jak kiełki pszenicy lub otręby. Ale często i to' nie wystarcza. Trzeba wówczas sięgać po kapsułki. Tokoferol występuje tylko w roślinach. Zwierzęta go nie syntetyzują. A oto tabelka wykazująca, w jakich produktach i ile mamytego cennego składnika 7). Produkt
Witamina E (mg%)
Kiełki pszenicy Kukurydza Jęczmień Owies, płatki owsiane Zyto Mąka pszenna O—70% Mąka pszenna O—82% Chleb ciemny Chleb biały Jaja gotowane Masło Sery Mleko świeże z 2,5% tłuszczu Olej z kiełków pszenicy Olej z kukurydzy Olej z soi Olej z lnu Smalec, tran Oliwa Groch (dojrzały) Groszek zielony Sałata Fasola biała Pietruszka Marchew Ziemniaki
27 10 3,2—5,2 2,1—3,25 2,2—3,5 t,7 2,7 2,t 1,4 3,0 2,1—0,6 0,3—0,6 0,02 320 250 92—120 23 0 3,8—8,0 8 5,5—6,4 8 4 5,5 1,5 0,1
6) „Journal of tnę American Dietetic Association" 1.1973. 7) Według A. Szczygieł; Podstawy fizjologii żywienia.
Zawartość witaminy E oblicza się zwykle nie w miligramach, ale w jednostkach międzynarodowych (j.m.). W praktyce przyjmuje się, że 1 j.m. witaminy E = 1 mg, ale przy dokładnych obliczeniach zakłada się, że 100 mg witaminy E = 136 do 149 j.m. Na ogół wszystkie normy, niezależnie od kraju, podają, że zdrowy człowiek potrzebuje dziennie 15 do 30 mg tej witaminy, ale wielu żywieniowców i lekarzy uważa tę dawkę za zaniżoną. Tokoferole są nierozpuszczalne w wodzie, ale rozpuszczalne w tłuszczach. Są dość odporne na działanie kwasów, zasad i wyższych temperatur. Zwykłe gotowanie np. nie niszczy ich prawie wcale. Ale źle może wpłynąć dopływ światła, tlenu, promieni ultrafioletowych oraz chemicznych środków utleniających. Olejek z kiełków pszenicy, ogrzewany do 170°C nie straci witaminy E nawet po 3 godz. i nawet w obecności tlenu. Ale witamina ta łatwo może ulec zniszczeniu, jeśli tłuszcz, w którym się znajduje, zjełczeje, a więc przez proces oksydacji. Dlatego właśnie kapsułki z tokoferolem są czerwone i pakuje się je w brązowe fiolki. Trzeba je ponadto trzymać w chłodzie (np. na dolnej półce lodówki) i w zaciemnionym miejscu. Zdrowi ludzie nie wydalają witaminy E z moczem ani z kałem, chyba, że mają jej w organizmie zbyt wiele, ale i tak wtedy nadmiar ulega raczej zniszczeniu w tkankach, niż jest wydalany przez nerki i jelita. Warto podkreślić, że istnieje synergizm witaminy E i selenu.
Witaminy antynerwowe, czyli z grupy B Już dziś namnożyło się ich wiele, ale najważniejsze — które się zawsze wymienia — ło jedenastka: wit. Bi, czyli tiamina, Ba, czyli ryboflawina, B3 lub PP, czyli niacyna (występuje w różnych formach), Bg, czyli pirydoksyna, B12, czyli kobalamina, H, czyli biotyna, ponad to cholina, inozytol, PABA, czyli kwas paraaminobenzoesowy, kwas pantotenowy i kwas foliowy. Wszystkie charakteryzują się tym, że są rozpuszczalne w wodzie, wchodzą w skład enzymów lub je aktywują i wykazują działanie już w maleńkich dawkach. Ich dobrymi źródłami są drożdże, wątroba oraz ziarna zbóż; wszystkie prócz inozytolu zawierają azot. Głównie potrzebne są naszym nerwom, ale nie tylko. Zacznijmy od witaminy B1. Witamina B1 i nerwowość Pewna dziennikarka bardzo narzekała na złe samopoczucie. Była ciągle zmęczona i zdenerwowana, męczyły ją nudności i niestrawność po każdym posiłku. Mając 23 lata czuła się jak 85-letnia staruszka. Była nawet u trzech lekarzy, ale choć każdy leczył ją na co innego, żaden nie pomógł. Miała niskie ciśnienie i podtrzymywała się kawą, którą piła 5—7 razy na dzień. Aż wreszcie pewien „żywieniowiec" poradził jej, żeby odrzuciła kawę, a zaczęła jeść drożdże i łykać witaminy z kompleksu B. Zastosowała się do tych wskazówek. Po tygodniu widać już było poprawę, a po 2 tygodniach wróciło zdrowie. W naszych warunkach względnej zamożności — mimo kryzysu — nikt nie cierpi na beri-beri, czyli śmiertelną chorobę wywołaną skrajnym niedoborem witaminy B1. Ale nie znaczy to, że pierwsze jej symptomy nie są dość często spotykane. Można powiedzieć w przenośni, że witamina B1, czyli tiamina, „fabrykuje" optymistów. Pomaga w uzyskaniu dobrego samopoczucia, w usuwaniu zmęczenia, nerwowości i irytacji, prowadzi do dobrego apetytu, trawienia i „uregulowanego żołądka". Jest z nią podobnie, jak z witaminą C, bo ani jednej, ani drugiej nasz organizm nie potrafi magazynować. Nie mamy jej „zapasu", aby z niego czerpać w razie potrzeby. Musimy codziennie tę witaminę organizmowi dostarczać, a — prawdę mówiąc — to wcale nie jest takie proste. Ulega ona łatwo rozkładowi w wysokiej temperaturze, a także w obecności zasad. Na przykład, dodatek sody oczyszczonej do grochu lub fasoli (stosuje się ten zabieg, aby strączkowe szybciej się ugotowały) — unieczynnia zupełnie tiaminę. Ciekawe, że kawa (prawdziwa) także ją rozkłada. A ponadto w pewnych okresach życia i przy określonych warunkach mamy ogromne zapotrzebowanie na tę witaminę. Dużych jej ilości potrzebują np. dzieci w okresie wzrostu, jeśli jedzą dużo słodyczy, cukru i mącznych potraw. A jeszcze więcej wymagają tiaminy kobiety po pięćdziesiątce. Wzięto ') pod obserwację grupę kobiet w wieku między 52 a 72 rokiem życia i grupę młodych dziewcząt w wieku 19 do 21 lat. Wszystkie dostawały tę samą ilość witaminy B dziennie, l otóż okazało się, że starsze kobiety zatrzymywały więcej tej witaminy w organizmie niż młode. Gdy obie grupy otrzymywały dietę z niedoborem witaminy B1, starsze kobiety wcześniej go ujawniały. A gdy znów podawano im dietę bogatą w tiaminę, starsze kobiety wolniej wracały do normy, niż młode. Badano też ilość tiaminy wydalanej z moczem, zawartej w czerwonych krwinkach oraz ustalono aktywność transketolazy czerwonych ciałek krwi, o której się mówi, że jest „najbardziej czułą wskazówką ilości tiaminy". Okazało się, że nie tylko wiele starszych kobiet cierpi na niedobory witaminy B1, bo stwierdzono je również u 40% młodych. Czy nie znamy tych dziewcząt, które są „wiecznie zmęczone", niespokojne, nerwowe i depresyjne? A przy tym... łatwo zapominają. Krótka pamięć to też jeden z objawów niedoboru tej witaminy. Przyłącza się nieraz do tego bezsenność, brak inicjatywy, niezdolność do koncentracji myśli, niepewność (w rozumieniu również braku pewności siebie), zmiany w ciśnieniu krwi i pulsu, „niewyraźny" żołądek i serce. Oto pierwsze objawy, na które
się nieraz nie zwraca uwagi, a wystarczy trochę więcej tiaminy i wszystko mija, „jak ręką odjął".
Błędy w żywieniu Starsi ludzie z powodu kłopotów z uzębieniem wolą jarzyny gotowane i dokładnie rozdrabniane, zamiast surowych i w ten sposób „gubią" ze swego jadłospisu część tiaminy. Poza tym jadają ze względu „na wątrobę" lub „na żołądek" białe pieczywo, unikając ciemnego, razowego chleba, kasz z pełnego przemiału ziarna, czyli wielu produktów, które zawierają właśnie witaminę B. A potem się mówi, że „staruszek zapomina, bo ma sklerozę". To może wcale nie być skleroza, tylko poważny niedobór tiaminy. Jadanie dużej ilości potraw mącznych, wyłącznie białego pieczywa, ciast i słodyczy nie tylko nie dostarcza witaminy B2 organizmowi, ale cukier, skrobia i w ogóle węglowodany bardzo podnoszą zapotrzebowanie na ten składnik. ') „Medical Worid News" X.1961 — dr Helena C. Oldham z Akademii Nauk w N. Yorku.
Trzeba też pamiętać, że alkohol utrudnia przyswojenie przez organizm tiaminy. Nie mówiąc już o tym, że sprzyja powstawaniu raka jamy ustnej, gardła, krtani i rzadziej -— przełyku. Tego typu nowotwory są bardzo rzadkie w Azji Środkowej, gdzie pija się bardzo mało lub nie pije wcale alkoholu. A np. we Francji, gdzie bardzo popularnym napojem jest „cydr" (jabłecznik) i przyrządzany na nim likier, nowotwór przełyku nie należy do rzadkości. Nadmiar w jadłospisie potraw konserwowanych w puszkach lub słojach również powoduje zubożenie żywności w tiaminę. Według Zakładu Wartości Odżywczej Żywności Instytutu Żywności i Żywienia 2), jeśli sterylizacja trwa 25 do 28 min., to spadek zawartości witaminy B] wynosi 20 do 25%, a witaminy B6 — 3—6%. Gdy sterylizacjatrwa 35 do 45 minut, witaminy B| ubywa 30 do 58%, a Be — 10 do 17%. Doświadczeniem tym objęto tylko te 2 witaminy, badając je w mieszance warzywnomięsnej. W „wekach", czyli przy pasteryzowaniu domowym sposobem, ubytek może być jeszcze większy. Cały proces bowiem musi trwać dłużej, szczególnie gdy chodzi o przetwory mięsne i warzywa bogate w białko, by nie dopuścić do powstawania trującego jadu kiełbasianego. Kawa niszczy w naszych organizmach witaminę Bi co najmniej w 50%. Warto to podkreślić, ze względu na społeczne znaczenie tego faktu w naszym kraju, gdzie napój ten trafił „pod strzechy", mimo że obecnie nie jest łatwo dostępny. 25 studentom wolontariuszom uniwersytetu w Zurichu (Szwajcaria) podawano-po 7 porcji kawy w ciągu 3 godz. (w sumie 1 kwartę). Po 8 dniach powtórzono doświadczenie, podając taką samą ilość czystej wody. Za każdym razem badano mocz. Było w nim o 50% mniej witaminy po wypiciu kawy niż po wypiciu wody. Kawa bowiem, zniszczyła wiele witaminy B2 w ich organizmach. Badano też kawę bez kofeiny, ale wyniki były takie same. Bo to nie sama używka niszczy tiaminę, ale pod jej wpływem zwiększa się wydzielanie kwasu solnego w żołądku. Podobne doświadczenia przeprowadzono na Hawajach z herbatą. Otóż napój ten też nie jest bez winy. Jeśli się pije go dużo i to mocnego naparu, działa on niszcząco na tiaminę. Dializa również niszczy witaminę B. Zastanawiano się, dlaczego pacjenci poddawani temu zabiegowi na oddziałach nefrologicznych nabierają nieraz starczego wyglądu. Jako przykład przytoczmy 3) przypadek 60-letniego mężczyzny, który był poddawany dializie i po niej popadł w apatię, krańcowe wyczerpanie i znużenie, a także miał trudności z przypomnieniem sobie najprostszych spraw. Kiedy
mu podano witaminę B, już po 3 dniach wrócił do formy, odzyskał pamięć i zdolność abstrakcyjnego myślenia, a po 5 dniach stan jego był w normie. 2) „Przemysł Spożywczy" XI.1975. 3) „Neurology" IY.1976.
Czasem niedobór witaminy B1 może być jedną z przyczyn depresji, można też wyleczyć chorego z melancholii odpowiednimi dawkami tego składnika. Bywa, że niewytłumaczona śmierć niemowlęcia w wieku od 1 do kilku miesięcy („crib death") jest spowodowaa brakiem tiaminy. Zjawia się wtedy zez (przy beri-beri jest on u dzieci charakterystyczny), a badanie krwi wykazuje wyraźny niedobór tiaminy. Gdy podawano ją przez 6 miesięcy — dzieci zdrowiały. Ponadto sztuczne karmienie nieodpowiednio przygotowanym pokarmem łatwo może niemowlę doprowadzić do beri-beri. W okresie ciąży, szczególnie w ciągu ostatnich dwu miesięcy, a także podczas karmienia, zapotrzebowanie na łiaminę organizmu kobiety ogromnie wzrasta. Źródła tiaminy Drożdże piwne, kiełki pszenicy, otręby i wątroba — oto najobfiłsze źródła witaminy Bp Ponadto nasiona słonecznika i sezamu są w nią tak bogate, że zanim ukazały się odpowiednie preperały farmaceutyczne, lekarze właśnie tymi produktami leczyli z dobrym skutkiem chorobę beri-beri i jej początkowe objawy. Godnym polecenia źródłem są też płatki owsiane, a więc znowu „surówka piękności", bo płatki surowe są w tiaminę o ok. 4 razy bogatsze ód gotowanych. Jeśli się codziennie jada ziemniaki albo fasolę (jak np. w Meksyku), to też dostarcza się dość tiaminy. Ale jednak będzie jej więcej, gdy ziemniaki pieczemy albo gotujemy tak, by woda z nich odparowała, a resztę jej zużyjemy do zup i sosów. Podobnie jest z fasolą czy grochem. Chodzi o to, że wywar z tych warzyw zawiera sporo rozpuszczalnej w wodzie tiaminy inie wolno wylewać go jako bezużytecznego. Z tych samych względów suche strączkowe trzeba moczyć w czystej wodzie i potem w tej samej gotować. Naturalnie, podczas gotowania i tak wielewitaminy B1 zniszczymy, ale zawsze sporo jeszcze zostanie i o tę resztę warto dbać. Zasobne w tiaminę są ponadto takie produkty, jak: razowy chleb, podroby wieprzowe, pełne ziarno ryżu (nie łuskane), kasza gryczana nie palona, szparagi i jarzyny liściaste, jak np. szpinak i botwina, a dalej; orzechy laskowe, owoce suszone itd. Podroby wieprzowe, jak serce i wątroba, mają przeciętnie ok. 10 razy więcej witaminy B1, niż wołowe, ale serce wołowe ma jej ok. 8 razy, a wątroba 4—5 razy więcej niż mięśnie, czyli mięso. 2 jaja dostarczają ok. 1/3 tej ilości tiaminy, jaką zawiera porcja płatków owsianych. Bywa, że osoby dbające o linię, jadając przez dłuższy czas chudą wołowinę, twaróg, sałatę, soki owocowe i inne nisko kaloryczne produkty — zapadają na pierwsze objawy beri-beri. Bo kto —jako dietę odchudzającą — będzie stosował groch, fasolę, ziemniaki czy wieprzowinę? Gdy zauważamy, że łatwo popadamy w zmęczenie, irytację itp., spróbujmy zmienić jadłospis, dodając do niego sporo produktów bogatych w tiaminę. Radzieckie normy zapotrzebowania na witaminę Bi przedstawia poniższa tabelka:
Grupa ludności Dzieci do lał 7 Dzieci od 7 do 14 lał Młodzież powyżej 14 lat Dorośli przy wykonywaniu pracy fizycznej umiarkowanie ciężkiej ciężkiej bardzo ciężkiej Kobiety ciężarne (5—8 miesiąc) Kobiety karmiące (do 7 miesiąca)
Minimalne dzienne zapotrzebowanie na wit. Bi w mg) 1 1,5 2 2 2,5 3 2,5 3
Nie stwierdzono dotąd, aby nawet duże dawki tiaminy (np. aplikowane chorym przy rwie kulszowej, postrzale i innych schorzeniach nerwów) miały szkodliwe skutki. Szczurom doświadczalnym podawano jej 100 razy więcej niż wynosi norma i czuły się świetnie. Warto też pamiętać, że cytowane dawki są minimalne. Obecnie mówi się raczej, że potrzeba ok. 0,5 mg tiaminy na każde „zjedzone" 1000 kalorii. Ponadto, że zapotrzebowanie na tiaminę w organizmie rośnie, gdy się zażywa antybiotyki, gdy się ma rozwolnienie, gdy się przeżywa cięższe stresy lub rozwija dużą aktywność fizyczną. Pamiętajmy, że dostarczając organizmowi bogatych źródeł witaminy B1 — na ogół zapewniamy mu także niemal wszystkie inne witaminy z grupy B. Bo drożdże (piwne!), kiełki pszenicy i wątroba są ich najbogatszymi źródłami. Oto tabelka zawartości witaminy B1 w niektórych produktach 4): 4) Według A. Szczygieł: Podstawy fizjologii .żywienia w nawiasach).
Produkt (100 g) Drożdże browarniane suszone Drożdże piekarskie suszone Drożdże świeże Arachidy Mięso wieprzowe Kasza gryczana nie palona Kasza pszenna (97%) Suche strączkowe, orzechy laskowe (400) Mięso baranie Mleko w proszku Mąka żytnia 97% Orzechy włoskie (300) Kasza gryczana palona Migdały (250) Drób Płatki owsiane Kasza krakowska Kasza jęczmienna Kalafior Jaja Ser biały i twaróg Pomidory Ziemniaki, wołowina Mleko świeże Kapusta, agrest, porzeczki, śliwki Ryby Jabłka
Zawartość witaminy (mcg) 10 000 do 3000 700 (750) 540 530 450 450 360 330 320 220 200 200 180 150 140 130 100 80 70 55 po 45 40 35 17 000
Witamina B2 i uroda Ryboflawina — zwana też dawniej laktoflawiną, hepatoflawiną, a nawet witaminą G — podobnie jak tiamina, pomaga spalać cukry, usprawniając mechanizmy energetyczne. W połączeniu z białkami i kwasem fosforowym — w obecności biopierwiastków (np. magnezu) — tworzy ona enzymy konieczne do metabolizmu cukrowców oraz do transportu tlenu, więc do oddychania każdej komórki. Spójrz w lustrol Czy tworzą ci się drobne zmarszczki, promieniście rozchodzące się nad ustami, szczególnie nad górną wargą? A może kąciki ust ci popękały? Może powstały tzw. zajady? Może pieką cię oczy lub czujesz w nich suchość? Może ci się łuszcząkąciki nozdrzy, uszu i czoło? Może masz język purpurowy, tłuszczące się włosy, zaczerwienione powieki? To wszystko są lub mogą być symptomy niedoboru ryboflawiny. Przypominamy, że podobne są również objawy niedoboru żelaza. Kiedy się chce wywołać u zwierząt doświadczalnych kataraktę, to się im podaje dietę pozbawioną witaminy Bg. A choroba ta znika, gdy do karmy dodaje się nieco tego składnika. Każda ranka tworząca się na skórze lub śluzówce jest zabliźniana przez wzrost komórek nabłonka. Proces ten będzie przebiegał szybciej, gdy do diety dodamy ryboflawiny. Rzecz jasna, że po takich pozytywnych wynikach badań u szczurów zajęło się ludźmi. Przecież zaćma może zaatakować w starszym wieku każdego z nas. Wpływ witaminy B2 na to schorzenie badali dr Harold W. Skałka i dr Josef Prchal z uniwersytetu w Alabamie (USA), Doszli do wniosku, że ryboflawina nie może zapobiec katarakcie, ale może pomóc w opóźnieniu jej powstania, l tak np., zamiast w 50 roku życia dzięki dostatecznej ilości ryboflawiny w organizmie zaćma może zaatakować oczy w późnej starości, o Badacze ci doszli do wniosku, że większość pacjentów z wczesną zaćmą miało niedobory ryboflawiny w organizmie. Jako optymiści twierdzą, że w ciągu 5 do 15 lał uda się wreszcie znaleźć wśród wielu dróg, łę która niedbpuści do powstawania katarakty. Zdawałoby się, że witaminy Ba potrzeba nam bardzo niewiele, ta ilość jest bardzo ważna. Dopiero w ostatnich latach 5) odkryto, że ryboflawina przedłuża życie krwinek i odgrywa razem z kwasem foliowym ważną rolę w produkcji nowych czerwonych ciałek krwi w szpiku kostnym. Ponadto pomaga w utrzymaniu poziomu żelaza. Jest też związana z procesem przyswajania żelaza. Proponuje się na wet, aby przy podawaniu tego pierwiastka np, osobom anemicznym, podawać im również witaminę B2 oraz kwas foliowy. Lekarze stwierdzają, że często kobiety ciężarne mają niedobory żelaza oraz kwasu foliowego, więc aplikowanie łych składników wraz z witaminą B2 może być dla nich i dziecka wprost zbawienne. Praktycznie biorąc, większość zapotrzebowania na witaminę B2 zaspokajają głównie mleko i sery. Ale mleka powinno się pić 3 kubki dziennie. Szczególnie wtedy, gdy się pracuje fizycznie, uprawia sport itp., gdyż wówczas wzrasta zapotrzebowanie na ten składnik (na każde 1000 kalorii — 0,7 mg witaminy B2). Prócz mleka i serów dobrymi źródłami ryboflawiny w naszych warunkach mogą być warzywa liściaste zielone, pełne ziarno, czyli razowy chleb, no i mniej dostępne, bo drogie lub rzadkie w sprzedaży: wątroby, nerki i w ogóle mięsa. Są też pewne czynniki, które obniżają poziom witaminy B2 w naszym ustroju. Mogą to być pewne zażywane leki, lub pewne do legliwości. Na przykład przy niedoczynności i nadczynności tarczycy organizm potrzebuje więcej ryboflawiny. Pewne środki stosowane w psychiatrii, pigułki
antykoncepcyjne mogą blokować jej działanie. Ryboflawinę niszczy też kwas borny, a — jak obliczono — wchodzi on w skład ponad 400 produktów domowego użytku, jak choćby niektóre środki piorące. 5) „British Journal of Nutrition" IX.1981.
Związek ten dobrze znosi podwyższone temperatury, ale nie lubi światła i jest rozpuszczalny w wodzie. Dlatego gotowanie środków spożywczych bez przykrycia i odlewanie wywarów powoduje poważne jego straty. Niszczą też witaminę Ba antybiotyki, doustne środki antykoncepcyjne i wszelkie pigułki uspokajające. Obliczono, ile i jakich witamin z grupy B traci się przy nieumiejęt nym rozmrażaniu mięsa. Badanie dotyczyło mięsa wołowego odmrażanego na świetle, poza lodówką, przez 14—15 godz. Oto wykaz ubytków 6). Tiaminy (B1) Ryboflawiny (B2) Niacyny (B3) Pirydoksyny (B5) Kwasu pantotenowego (B5) Kwasu foliowego
12,0% 10,3% 14,5% 9,4% 33,3% 8,1 %
Tego wszystkiego można by nie tracić, gdyby się mięso zamrożone wkładało od razu do wrzątku przy gotowaniu lub rozmrażało je dopiero w piekarniku, zawinięte szczelnie w alufolię. Nie wszystkie kobiety, które stosowały głośny talidomid, rodziły kalekie dzieci. Po badaniach okazało się, że te, które miały w organizmie dość witaminy Ba, są — mimo zażywania tego groźnego leku — matkami dzieci zdrowych i dobrze się rozwijających. Lekarze mówią: „dziecko nie stanie się Einsteinem, jeśli matka będzie miała dość witamin z grupy B, a szczególnie witaminy Ba, ale do prawidłowego rozwoju jego mózgu te witaminy są konieczne". Źródła ryboflawiny Oto wykaz zawartości witaminy B2 w niektórych produktach 7) Zawartość witaminy B; (mcgl) 3500—4800 3000—3200 1700
Produkty (100 g) Drożdże piekarskie suszone Drożdże browarniane suszone Drożdże piekarskie świeże
e) „Science News Letter" VIII.1951. 381 7) Wg A. Szczygła: Podstawy Fizjologii żywienia i innych źródeł (dane w nawiasach)
Produkt (100 g)
Zawartość witaminy B2 (mcg)
Mleko w proszku Makrele Migdały (670) Ser biały Jaja kurze i kakao Twaróg Cielęcina Strączkowe suche, arachidy Baranina Wieprzowina Mąka pszenna 97% Wołowina Mleko świeże Płatki owsiane, kasza gryczana i orzechy włoskie Ryby Mąki; żytnia 82% pszenna 72% Kukurydza Kalafior, groch zielony Szpinak Ziemniaki Jabłka
1400 660 515 450 380 300 300 270 240 230 190 ' 150 130 120 100 100 80 75 50 17,5
Wprawdzie ser biały i „twaróg" ło na ogół to samo, ale przypuszczalnie „ser biały" jesł w łym wypadku miękki,, zawiera więcej serwatki, a łwaróg dobrze odciśnięty, twardy, zawiera mniej serwatki razem z witaminą B3. Jeśli mleko będzie słało w szklanym naczyniu, np. na oknie, tj. w pełnym dziennym świetle, to straci całą lub co najmniej część zawartej w nim witaminy B6. Stwierdzono, że butelkowane w przejrzystym szkle mleko traci 50% ryboflawiny w ciągu 2 godz. działania światła słonecznego (np. od chwili, gdy roznosicie! postawi je pod drzwiami). Jeśli ugotujemy groch, a wywar odlejemy do zlewu, to może już nie być w przygotowanym daniu ryboflawiny. Przykrywaj garnki, w których gotujesz! Inaczej nie tylko ,traci się ciepło, ale przy okazji utlenia się wiele witamin. Nie wylewaj wywaru z gotowania ziemniaków. Ma on sporo ryboflawiny i innych witamin z grupy B. Część witaminy Bz traci się również płucząc warzywa w dużej ilości wody; część — przez przetrzmywanie, nawet w lodówce (ok. 1 % rozkłada się codziennie podczas przechowywania). Ile ryboflawiny dziennie? Dla mężczyzn — 1,6 mg, a dla kobiet — 1,2 mg. Osoby jadające dużo mięsa i w ogóle produktów białkowych, a także kobiety w ciąży i karmiące potrzebują jej więcej, bo ok. 3 mg i to jest najwyższa podawana dawka. Dotąd nikomu wprawdzie nie zaszkodziły dużo większe dawki witaminy Bg, ale lepiej wprowadzać ją do ustroju w produktach spożywczych niż w drogich środkach farmaceutycznych. A oto jeszcze jedna tabelka zawartości witaminy Ba w niektórych produktach spożywczych 8) Żywność
Miara
Ilość wit. 82 (w mg)
Nerki wołowe Wątroba wołowa Wątroba drobiowa Serce cielęce Serce wołowe Jogurt mało tłusty Brokuły gotowane Pełne mleko Migdały Sery: brie, camember, rokpol
Og og Og og Og klanka sztuka klanka 4 szklanki 66 g
4,1 3,6 1,7 1,2 1,1 0,5 0,4 0,4 0,3 0,3
Witamina B3 i mózg Witamina B3, czyli niacyna, zwana jest też witaminą PP lub kwasem nikotynowym, choć nie jest to dokładnie to samo. Używa się też nazw niacynamid i nikotynamid. Praktycznie mają takie samo działanie antypelagryczne. Pelagra to ciężka choroba, u nas raczej nie spotykana wcale lub bardzo rzadko. Ale początkowe objawy niedoboru tych witamin wcale nie są rzadkie. W 1938 r. oceniano, że w USA chorych na pelagrę było 200 tysięcy osób, a zmarło na nią 3500 osób. Polska nazwa ,,rumień lombardzki" pochodzi stąd, że kiedyś w Lombardii szerzyła się ona jak epidemia. Podczas ostatniej wojny znowu wróciła, panowała zwłaszcza wśród jeńców w obozach i wysiedlonych 9) 8) ^,Prevention". III.1982.
W 1914 r. słynny polski uczony prof. dr Kazimierz Funk wysunął hipotezę, że pelagra jest skutkiem niedoboru jakiejś witaminy. Wykrył on niacynę, ale na potwierdzenie istoty działania tego związku trzeba było czekać jeszcze ok. ćwierć wieku. W każdym razie już w tym czasie amerykański entuzjasta Funka i jego hipotezy dr Goldberger stosował przy pelagrze diety, które zawierały 2—3 razy mniej witaminy PP niż wynosi jej obecnie określona dawka zapobiegawcza, a jednak uzyskiwał dobre wyniki leczenia. Dopiero później zrozumiano, że w tej diecie było również dużo tryptofanu (aminokwas), z którego drobnoustroje żyjące w jelitach potrafią syntetyzować właśnie kwas nikotynowy. Ostre objawy pelagry to tzw. język truskawkowy, zapalenie języka i całej jamy ustnej. Dochodzą do tego nudności, wymioty, bóle brzucha, zaparcia i biegunki, a nieraz niedokwaśność soku żołądkowego. Najczęściej na rękach, a także na twarzy, szyi i na wewnętrznych częściach ud pojawiają się symetryczne zaczerwienienia, obrzmienia i odstawanie naskórka. Samopoczucie psychiczne też jest złe, wręcz depresyjne. Chory łatwo się męczy, ma bóle głowy, cierpi na bezsenność i utratę pamięci. Jest drażliwy, razi go silne światło, jasne barwy, muzyka. Czasem wpada w melancholię, ma halucynacje, jest podniecony, drżą mu ręce. Wydawać się może, iż pogrąża się w ciężką chorobę psychiczną. Pelagra nie jest wyłącznie wynikiem niedoboru witaminy Ba, ale jest poliawitaminozą, gdyż zwykle towarzyszy jej też niedobór" innych witamin z grupy B, a także C, A i innych. Nieraz objawy są tak zamaskowane, że podejrzewa się neurastenię. Dopiero gdy choroba powoli się rozwinie, łatwiej ją poznać. Najbardziej charakterystycznym jej objawem są — przypominamy — zmiany na języku, choć i one mogą być skutkiem innych chorób. Po kuracji odchudzającej Spośród bogatego piśmiennictwa z tej dziedziny zacytujmy jeden przypadek o dużej wartości
dydaktycznej, głośny kilka lat temu w USA. Dziewczynka miała iść do szkoły, ale była tak tęga, że wstydziła się pokazać koleżankom, aby nie narazić się na drwiny. Toteż matka zaprowadziła ją do lekarza, który przepisał ścisłą dietę, i w ciągu pół roku straciła ok. 30 kg. Ale odtąd zaczęły się z nią dziać dziwne rzeczy. W ciągu 7 lat przeszła przez 7 szpitali, obejrzało ją wielu lekarzy, rodzice wydali ogromne sumy (150 tyś. dolarów), żeby dowiedzieć się, że jest nieuleczalnie chora, ma schizofrenię i musi przebywać w zamkniętym zakładzie, jako niebezpieczna dla otoczenia. Zresztą rzucała się nawet na matkę. 9) A. Szczygieł: Podstawy fizjologii żywienia.
Aż znalazł się lekarz, który uważał, że schizofrenię można wyleczyć, ponieważ jest chorobą metaboliczną. Doszedł do wniosku, że pacjentka wymaga leczenia megawitaminami i to szczególniez kompleksu B, a specjalnie niacyną, oraz ,,metalami życia", m.in. cynkiem. Wszystkich tych składników brakowało w jej jadłospisie. l po paru tygodniach dziewczynka wróciła do zdrowia, a dziennikarze rozpisywali się o tym wydarzeniu. Sprawa nabrała rozgłosu, bo rodzice wytoczyli poprzednim lekarzom i klinikom procesy. Z tego wniosek, że podejmując terapię odchudzającą, trzeba odchudzać się nie za szybko i... umiejętnie. W naszym kraju spotyka się początkowe objawy zespołu niedoboru niacyny, w postaci bezsenności, niepokoju, irytacji, rozdrażnienia, niemożności skupienia uwagi itp. Czym dla kości jest wapń, tym dla mózgu — witamina Bs. Bez niej nie może on pracować normalnie, więc chory traci pamięć, nie kojarzy, nie może zasnąć itd. Niedobór niacyny u starszych osób daje objawy, które czasem uważamy za senilizm. Tymczasem przyjmuje się, że 13% ludzi po 60 roku życia ma już oznaki niedoboru tego składnika. Ponad 9% kobiet i ponad 8% mężczyzn w wieku między 18 a 44 rokiem życia ma kliniczne niedobory niacyny. Znane są obserwacje prof. drą Edwina Boyle'a z USA, który pracował nad niacyną ponad 20 lat. Uważa on, że związek ten pomaga w usuwaniu nawet najobfitszych złogów cholesterolu i innych tłuszczów w naczyniach krwionośnych. Usuwa też metabolity, łagodząc dolegliwości artretyczne. Gdybyśmy się odżywiali prawidłowo, nasz jadłospis dostarczałby dość witaminy Ba i innych witamin z grupy B oraz biopierwiastków, bogatego w witaminy z grupy B. Ile niacyny dla kogo To zależy od tego, co się jada i jaki tryb życia się prowadzi. Wielu jeńców wojennych zostało uratowanych niacyną. Ci, którzy jej nie otrzymywali, a głodowali i żyli w strasznych warunkach — chorowali lub umierali. Ale kto mógł zażywać duże ilości witaminy Ba — był uratowany. Według norm radzieckich, minimalne dzienne zapotrzebowanie na witaminę PP, czyli B3, czyli niacynę, wynosi: Dzieci od O do 14 lat i powyżej Dorośli przy pracy lekkiej Dorośli przy pracy ciężkiej Dorośli przy pracy bardzo ciężkiej Kobiety ciężarne (5—9 miesiąc) Kobiety karmiące
15 mg na dobę 15 mg na dobę 20mg na dobę 25 mg na dobę 20 mg na dobę 25 mg na dobę
Ludzie, którzy prawie nie jadają cukru i słodyczy, a ich dieta jest bogata w błonnik, na ogół nie potrzebują uzupełniania witaminą B3, bo prawdopodobnie znajdują jej dość w codziennym pożywieniu. Ale kto lubi słodycze, kto pija alkohol, potrzebuje ok. 2—3 razy więcej tej witaminy, niż wynosi norma. Gdyby ktoś zażywał np. po 100 mg niacyny dziennie, ten będzie zdumiony swoim wyglądem, gdyż skóra jest wówczas zaczerwieniona, a ponadto odczuwa się rodzaj „mrowienia", jakby człowiek, „spalił się" na słońcu. Ale mija to po ok. 20 min. Dr Boyle tłumaczy ten fakt uwolnieniem się histaminy i heparyny w krążącej krwi, więc nie ma powodu do niepokoju. Takie „płonięcia" mogą się pojawiać regularnie, np. 4 razy w ciągu dnia, a potem znikają. Lepszy od niacyny jest niacynamid, ponieważ nie powoduje obniżenia poziomu tłuszczów we krwi, a także nie daje objawów tego pieczenia skóry. Najlepiej pobierać witaminę B3 po jedzeniu, ale brana podczas posiłków jest równie skuteczna. Źródła witaminy B3 Niacyna jest wszędzie tam, gdzie pozostałe witaminy z grupy B, ale w różnych ilościach. Na przykład, w 100 g wątroby będzie jej ok. 14 mg, a w 100 g tuńczyka — ok. 19 mg. Inne mięsa też są dobrym jej źródłem. Bogate w niacynę jest np. mięso indyka. Poza tym znajduje się ona w sporych ilościach w nasionach słonecznika i orzeszkach ziemnych, tzw. arachidach (w 1 szklance prażonych — ok. 24 mg). Trzeba tylko pamiętać, że orzeszki te łatwo ulegają zakażeniu grzybkiem Aspergillus flavus, który „produkuje" aflatoksyny — silnie rakotwórczą truciznę. Dobrym źródłem witaminy B3 są też pełne ziarna zbóż, a poza tym sucha fasola i groch. Ale — jak zawsze przy witaminach z grupy B — najobfitszym dostarczycielem są drożdże piwne.
Witamina B3 i sprawy kobiece Zwykle, dla uproszczenia, przypina się różnym witaminom różne etykietki, l tak, np. witamina A — wiadomo — na „kurzą ślepotę"; witamina C — na wszelkie przeziębienia, witamina B3 — na nerwy; witamina D zastępuje słońce. Witaminie B6 tylko nie zdążono jeszcze przypisać odpowiedniej roli do spełnienia. Może uznają, że jest przeciw otyłości, a może przeciw starości. W każdym razie jeszcze nie tak dawno nie wiedziano o niej wiele, ale lata siedemdziesiąte przyniosły rewelacje. Prof. A. Szent-Gyórgyi, Węgier, dziś emerytowany profesor Wydziału Medycznego uniwersytetu w Pensylwanii (USA), jest jednym ze współodkrywców kilku witamin; kwasu askorbinowego, tiaminy, ryboflawiny, biotyny i pirydoksyny (w 1934 r.). Pracując ponad 20 lat nad witaminą Be, doszedł do zdumiewającego dla siebie samego wniosku. Otóż dotychczasowe normy zapotrzebowania na tę witaminę (przeciętnie 2 mg, a dla kobiet karmiących w ciąży — 2,5 mg) powinny być co najmniej dziesięciokrotnie — jeśli nie więcej — zwiększone, aby utrzymać w normie przemianę materii u bardzo wielu osób. Kto do tej grupy należy? Odpowiedziała na to konferencja poświęcona biochemii i patologii metabolizmu tryptofanu i jego regulacji przez kwasy aminowe, witaminę B6 i hormony steroidowe. Choć dla laików nazwa ta brzmi mało interesująco, to jednak treść referatów rozstrzygnęła masę ogromnie ważnych, niemal dla każdego z nas, problemów. Tryptofan to jeden z podstawowych kwasów aminowych, z ktorych zbudowane są białka produktów
żywnościowych. Bogate w ten związek są np. wszelkie mięsa, jaja, mleko i produkty mleczne. Witamina B6 jest konieczna do metabolizmu tryptofanu w organizmie. Wobec jej niedoboru proces ten nie przebiega normalnie. Przy tym hormony steroidowe10, takie jak np. kortizon czy kobiecy hormon estrogen — wymagają bardzo zwiększonej dawki witaminy B6. Oto więc kategorie osób wymagające dodatkowej „potężnej" porcji tego środka: 1) kobiety, które zażywają doustne pigułki antykoncepcyjne lub cokolwiek, co zawiera estrogen, 2) kobiety w ciąży, które „produkują" ogromne ilości estrogenu, wzrastające pod koniec ciąży do tysiąc razy większej wartości niż normalnie, 3) kobiety w szczytowym punkcie produkcji estrogenu, podczas ostatnich dwóch tygodni cyklu miesiączkowego, 4) wszyscy, którzy zażywają jakiekolwiek leki ze steroidami, np. kortizonowe. Dodajmy jeszcze te osoby, które np. nie mogą zeszczupleć, mimo kuracji odchudzającej. Przyczyną może być niekiedy niedobór witaminy B6. Witamina B6 pomaga nastolatkom w leczeniu trądzika młodzieńczego, poza tym łojotoku, nieraz bardzo ciężkiego, wywoływanego przez nadmierne wydzielanie gruczołów łojowych. Schorzenie to może atakować twarz, uszy, głowę. Uporczywe stany leczono w ciągu 5 do 21 dni maścią, w której skład wchodziło 10, a nawet 50 mg witaminy B6 na 1 g tłuszczu (kremu). Najpierw ustępowało swędzenie, potem łuszczenie, a na końcu i zaczerwienienie skóry"). 1°) „American Journal of Clinical Nutrition" 11.1971 r. dr Raynibd R. Brown.
Jak działa witamina B6? Po prostu bierze udział w wielu reakcjach chemicznych zachodzących w organizmie. Jest składnikiem enzymów i odgrywa rolę w metabolizmie tłuszczów i białek. Im więcej się ich jada, tym więcej potrzeba witaminy B6. Ponadto, gdy jej brak, jeden z enzymów (transaminaza) jest ,,zablokowany", a bez niego kwas szczawiowy nie może być zamieniony w związki rozpuszczalne i wiąże się z wapniem w szczawiany, z których może powstać piasek i kamienie nerkowe. Lekarze z Harvardu opisali 12) metodę leczenia chorych na kamienie nerkowe. Przeciętnie w ciągu 5 lat 79% osób udało się zupełnie wyleczyć podawaniem 300 mg magnezu i 10 mg pirydoksyny. Te dwa leki zatrzymały tworzenie się kwasu szczawiowego, którego już nie znajdowano w moczu. Takie leczenie jest — jak piszą ci badacze — „wygodne", „dobrze przyjmowane i tolerowane, niedrogie i zupełnie nieszkodliwe". Witamina 85 może być też — według nich — doskonałym, naturalnym środkiem moczopędnym. Nie jest łatwo rozpoznać niedobór tej witaminy, szczególnie w starszym wieku, bo daje nieraz objawy podobne do innych niedoborów żywieniowych. Ale np., jeśli nocą pojawia się w tylnej części łydki „piekielny ból", taki, że aż wyskakuje się z łóżka,to można podejrzewać, że mamy właśnie niedobór tego składnika (albo witaminy E, albo magnezu). Jeśli w rękach odczuwa się lekkie drżenie, a w powiekach trzepotanie, a przy tym nie sypia się dobrze, ciągle czegoś zapomina, to wcale nie musi być rezultat starości, ale niedoboru witaminy B6. Słynna dietetyczka amerykańska Aniela Davis w swojej książce Lefs Gef Welf (Trzymaj się dobrze) podaje, że np. w leczeniu cukrzycy witamina Be oddaje nieocenione usługi. Ale lekarz powinien określić, ile tego związku pacjentowi potrzeba. Bo można podawać dziennie od 10 do 50 mg, a do tego np. 500 mg magnezu. Większość niedomagań czy chorób związanych z trzustką niemal zawsze wymaga dodatkowej ilości pirydoksyny, a często też witaminy E. Autorka podaje np., że nudności, wymioty u pacjentów po operacji mogą być spowodowane niedoborem tego składnika i ustępują szybko, jeśli się go podaje dziennie 10 lub więcej miligramów. A poza tym jest jeszcze jedna sprawa, którą zawsze podkreśla Linus Pauling, mówiąc; „Lekarze ignorują fakt, że różne osoby różnią się
między sobą molekularną strukturą i stosują schematyczne leczenie, nie uwzględniając tych różnic. Więc choć norma na witaminę Be głosi,, że jej potrzeba ok. 2 mg dziennie, to dla wielu .ludzi może być potrzebne 20 lub o wiele więcej mg tej witaminy dziennie". '') „Journal ol Laboratory and Clinical Medicirie" vol. 40, 1952. 12) „The Journal of Urology". X.1974.
Dieta odchudzająca W 1977 r. Amerykę obiegła moda na „cudowną, naukowo opracowaną" receptę na „nietycie", nazywaną „dietą redukcyjną". Wymaga ona, aby odżywiając się normalnie, oczywiście racjonalnie, oprócz tego jadać codziennie: • 50 mg witaminy B6, • łyżeczkę octu winnego, jabłecznego, • pół szklaneczki ugotowanego siemienia lnianego (ma ono do 90% lecytyny), • 1—2 pastylki multiwitamin z makro- i mikroelementami (Yitaral, Falvit), • solić potrawy solą bogatą w mikroelementy, krystaliczną (wielicka lub kłodawska), jeżeli nie ma skłonności do obrzęków, • 1—3 łyżeczki oleju sojowego na surowo (np. w majonezie, sałatce itp.). Zestawienie tych właśnie składników powoduje spalanie niepotrzebego tłuszczu w organizmie, a także tłuszczów dostarczanych nieraz w nadmiarze w produktach spożywczych. Taka dieta „gwarantuje" ponoć zachowanie smukłej sylwetki. Najważniejsza w niej jest ta duża ilość witaminy B6, daleka przecież od zalecanej normy (2 mg). Wprawdzie, gdybyśmy się naprawdę prawidłowo odżywiali i żyli jak należy (dużo ruchu, trochę pracy fizycznej itd.), to po pierwsze — nie tylibyśmy, a po drugie — wystarczyłoby nam witaminy B6 w tym, co jemy. Zatrzymajmy się jeszcze chwilkę przy problemie otyłości. Zjawisko to przecież należy również do kategorii szkód, które wyrządza nam cywilizacja. Ludzie, dzięki maszynom wykonujący ograniczone tylko wysiłki fizyczne, a otrzymujący paliwo w ilości przekraczającej zapotrzebowanie organizmu, zapadają na chorobę otyłości Zalegające paliwo odkłada się w postaci zbytecznego tłuszczu. Dwie drogi wiodą do pozbycia się tego nadmiaru. 1 — pobieranie takiej energii pokarmowej (kalorii), jakiej wymaga organizm; na przeszkodzie do realizacji tej logicznej zasady stoi uczucie łaknienia, będące niewspółmiernie większe od zapotrzebowania; 2 — wysiłek fizyczny, który ma dla zdrowia szczególne znaczenie: nie dopuszcza by nadmiar pożywienia zamienił się w tłuszcz. Zadaniem serca jest przepompowywanie krwi do wszystkich narządów, tkanek i komórek ciała. Jeśli musi zapewniać ukrwienie niepotrzebnej tkance tłuszczowej oraz nie pracującym mięs'niom, może mu nie starczyć sił na cały okres życia i będzie słabło przedwcześnie, Racjonalny wysiłek fizyczny jest więc konieczny i to w każdym wieku. Trzeba zmuszać się do niego, by ratować się przed otyłością, a „dieta redukcyjna" może w tym tylko pomóc. Źródła witaminy B6 Jak wszystkich witamin grupy B — tak i B6 najwięcej jest w: drożdżach, wątrobie, kiełkach pszenicy, otrębach i całym (nie omielonym) ziarnie zbóż. Jest jej sporo w melasie (270 mcg%) i ziemniakach
(220—320 mcg%), poza tym — w bananach (320 mcg%), wieprzowinie (190—270 mcg%), jajach (220 mcg%), kapuście, marchwi (po 120 mcg%) i.suchej fasoli (550 mcg%). Ale równie ważne, jak szukanie obfitych źródeł, jest staranie, aby tej witaminy nie niszczyć. Na przykład, podczas konserwowania warzyw straty jej wynoszą 57 do 77%. Mrożone warzywa, a także mrożone lub w inny sposób konserwowane soki owocowe i przetwarzane mięso — tracą bardzo wiele pirydoksyny. Biała mąka i białe pieczywo mają jej jedynie ok. 20% z tej ilości, którą zawiera pełne ziarno pszenicy. Ryż traci z odlaną z gotowania wodą ok, 93% witaminy B6. Z owoców i warzyw — najlepszym źródłem pirydoksyny są banany, ale w tych krajach, gdzie są dostępne i tanie przez cały rok. U nas mogłyby być ziemniaki, bogate w te witaminy, gdybyśmy je umiejętnie gotowali. Umiejętnie, to znaczy tak, aby nie odlewać wody po ugotowaniu albo piec w piekarniku lub prodiżu (np. w alufolii). Ponadto dobrym źródłem witaminy Bg mogą też być orzechy włoskie i laskowe, a także orzeszki arachidowe (do 24 godzin po otwarciu puszki) i nasiona słonecznika. Z mięs — najbogatsze w ten składnik są kurczęta i ryby. Z przetworów zbożowych — kasza gryczana, otręby i mąka razowa. Jeśli pieczecie babkę, nie zapominajcie zastąpić choć 10% ilości mąki — otrębami! Witamina B12 i anemia Dwaj lekarze harwardzcy: George R. Minot i William Parry Murphy otrzymali w 1934 r. nagrodę Nobla za odkrycie własności leczniczych witaminy B12, czyli kobalaminy. To oni wykryli, że najwięcej jest jej w wątrobie i właśnie tym produktem spożywczym wyratowali dziesiątki osób z ciężkiej anemii. Przypatrzmy się symptomom, które towarzyszą tej chorobie, czyli niedokrwistości złośliwej. Zmęczenie, osłabienie, pieczenie języka, kłopoty żołądkowe, spowodowane bezsocznością i utrudnienie w chodzeniu. Aż trudno zrozumieć, że jedna witamina potrafi nieść ulgę w tak różnych dolegliwościach. Niedokrwistość złośliwa jeszcze do okresu międzywojennego uchodziła za chorobę nieuleczalną; traktowano ją podobnie jak choroby nowotworowe. Minot i Murphy byli pierwszymi, którzy odkryli jej przyczynę i uzasadnili leczenie. Wykorzystali zresztą doświadczenia medycyny ludowej, bo od lat na Cejlonie np. leczono złośliwą anemię podawaniem surowej wątroby. Rewolucja naukowo-techniczna w farmacji zastąpiła kilogramy wątroby substancją zawartą w 1 ml zastrzyku z witaminą Biz. Kobalamina odgrywa niezmiernie ważną rolę w prawidłowym działaniu układu nerwowego, a przez to ma wpływ na wszelkie funkcje organizmu. Nie tak dawno odkryto 13), że jej niedobór może prowadzić do niedoboru także witaminy B], nawet wtedy, gdy jest jej w diecie wystarczająca ilość. A wiemy już, do czego doprowadza niedobór tiaminy. Lekarze psychiatrzy nieraz sami są zdumieni, w jak krótkim czasie może przynieść ulgę w niektórych przypadkach witamina B12. Czasem łagodzi cierpienie oczu, czasem zwiększa płodność, jeśli na tę anemię choruje nie tylko kobieta, ale i mężczyzna. Mogłoby się wydawać, że niedobory jej powinny być rzadkie. Minimalna bowiem norma dzienna wynosi 3 mcg, a jadając trochę mięsa, mleka i jaj dostarcza się organizmowi ok. 15 mcg kobalaminy. Tylko więc wegetarianie ryzykują jej brak w diecie.
Kto zażywa pigułki antykoncepcyjne lub w ogóle wiele innych leków, może zniszczyć zupełnie swój zasób witaminy Biz. Ponadto, aby kobalamina była przyswojona przez ustrój, potrzebny jest specjalny czynnik wewnątrzpochodny, znajdujący się w soku żołądkowym. Bez niego nawet największe jej ilości będą trudno przyswajalne. Niektórzy chorzy mogą go w ogóle nie produkować. Dotyczy to szczególnie wielu starszych ludzi, których system pokarmowy doprowadza do redukcji wydzielanie pewnych kwasów (kwas solny). Jeśli nie są one wydzielane w potrzebnej ilości, jeśli nie działa specjalny czynnik, następuje gorsze przyswajanie żelaza oraz kobalaminy i... anemia gotowa. Jeśli choroba ta trwa kilka lat — lepsze rezultaty dają zastrzyki z B12 niż doustne jej zażywanie, szczególnie wtedy, gdy żołądek źle tę witaminę przyjmuje. Ale przede wszystkim trzeba dbać, by było jej dość w diecie. lf) „Journal of Nutrition" Y.1977.
Najlepszym źródłem kobalaminy są — jak już była mowa — wątroba, tak wołowa, jak i cielęca. Powinno się więc jadać wątróbkę choć raz w tygodniu. Na przykład smażoną z cebulką, do tego razowy chleb, a ponadto sałatkę z kiełkami pszenicy. Poza tym raz na tydzień — drożdże w jakiejkolwiek formie, bo B12 lepiej działa, gdy towarzyszą jej inne witaminy z grupy B. Kobalt został wykryty — jako składnik witaminy B12 — w 1948 r.Jeśli przyjąć, że człowiek potrzebuje tej witaminy najmniej ze wszystkich składników tzw. regulujących, tj. witamin, soli mineralnych i hormonów, to warto wiedzieć, że 1 mcg dziennie albo jedna milionowa część grama witaminy B12 zawiera 4,34% kobaltu. Witamina B12 jest produkowana przez drobnoustroje mórz i głębokich jezior, ale także i w przewodzie pokarmowym ssaków, czyli naszym również. Toteż jedynymi jej źródłami mogą być produkty pochodzenia zwierzęcego, jak: mleko, mięso, jaja, sery i wątroba oraz organicznych i nieorganicznych produktów mórz i oceanów.
Inne witaminy z grupy B Kwas foliowy Jak twierdzi wielu lekarzy, „jest to witamina, której najczęściej brakuje człowiekowi". Mówi się o niej również, że: „jest potrzebna od stóp do głów" oraz, że „odpowiada za jakość naszej krwi". Kiedy badano krew starszych ludzi, okazało się, że większość pensjonariuszy tzw. domu trzeciego wieku miała mniejszą lub większą anemię. Ale po dalszych badaniach okazało się, że żelaza mieli dość, a anemię wywoływał niedobór kwasu foliowego. Zapomina się bowiem o tym, że nasza krew (krwinki) nie tylko potrzebuje żelaza, ale i witamin. Jeśl'i przyrównać krew do świetnie zgranej orkiestry, to pierwsze skrzypce gra żelazo, ale zaraz po nim najważniejszym instrumentem jest kwas foliowy. Bez niego nie może zachodzić podział komórek, czyli inaczej mówiąc — nie mogą się rodzić nowe komórki, łącznie z krwinkami. A jeśli w krwinkach powstają kłopoty z kwasem foliowym, to tworzą się one nienormalnie duże. Dodajmy od razu, że w tej „orkiestrze", prócz żelaza i kwasu foliowego, są jeszcze koniecznie potrzebne: witamina B12, B2 i A. Norma przewiduje, że dla zdrowego człowieka potrzeba dziennie 400 mcg (tysięczna część miligrama) kwasu foliowego. Jakże niewiele! Kobiety w ciąży potrzebują go dwa razy tyle, bo 800 mcg, a karmiące — 600 mcg. A czyj jeszcze organizm wymaga zwiększonych dawek tej witaminy?
Jeśli ktoś z twoich bliskich pije, nawet nie nałogowo, ale lubi sobie od czasu do czasu wypić, np. aperitif, kokłail, piwo czy wino, najprawdopodobniej ma niedobory kwasu foliowego. A co dopiero alkoholicy? Kobiety zażywające pigułki antykoncepcyjne też na pewno mają tej witaminy za mało. Chorzy stosujący środki antybakteryjne oraz moczopędne także mogą mieć niewystarczające ilości kwasu foliowego, aby utrzymać pełne zdrowie. Jakie są objawy niedoboru tej witaminy z grupy B? Stany depresyjne, zmęczenie, nieraz bezsenność, łatwość popadania w irytację, łatwość zapominania, osłabienie, bladość, a u niektórych zapaleniedziąseł i zaburzenia neurologiczne (szczególnie u osób w podeszłym wieku). Lekarze nieraz mogą zapisywać i 20 razy więcej kwasu foliowego, niż wynosi norma. A w czym jest kwas foliowy? Otóż w bardzo wielu produktach, które często jadamy, ale w których potrafimy go niszczyć całkowicie. Jego nazwa pochodzi od łacińskiego słowa folium, czyli liść. Bo jest tej witaminy sporo w liściach, ale w surowych, świeżych. Gotowanie niszczy kwas foliowy i im dłużej trwa — tym skuteczniej. Na przykład, dzienna norma, czyli 400 mcg, znajduje się w ok. 4 szklankach surowego szpinaku. Ale gdy ten szpinak gotujemy (nawet krótko), to już zostanie w nim połowa kwasu foliowego, czyli 200 mcg. Dobre źródła tej witaminy to: natka pietruszki, sałata, kapustne, np. brukselka, brokuły i inne, a także buraki, ogórki, wszystkie grochy i fasole, soczewica, soja, a z owoców pomarańcze. Dość bogate w kwas foliowy są: chleb razowy, mięso i jaja. Bogatym źródłem jest wątroba, która ponadto zawiera i inne witaminy potrzebne krwi — czyli Bz, Biz, A, oraz z mikroelementów — żelazo. Jeśli pewne produkty musimy gotować czy smażyć, to róbmy to szybko, na silnym ogniu i — o ile możliwe — pod przykryciem. Dobrym źródłem kwasu foliowego jest też mleko, gdyby można je pić nie pasteryzowane i nie gotowane, czyli „prosto od krowy". Odkryto to przy okazji podawania takiego mleka osobom zatrutym alkoholem metylowym. Okazało się, że to właśnie kwas foliowy był w mleku główną odtrutką. Aplikowano go małpom doświadczalnym i stwierdzono, że pomaga „wypłukiwać" trujący alkohol z organizmu 14). W naszych aptekach są dostępne pigułki kwasu foliowego i nieraz lekarze zapisują je swoim pacjentom. 4) „Prevenłion" VI.1982 oraz „American Journal of Clinical Nutrition' XI.1979.
jeszcze łabelka zawartości kwasu foliowego. Produkt w 100 g Wątróbki drobiowe Drożdże piwne Wątroba cielęca Sok pomarańczowy Wątroba wołowa Szpinak surowy Brokuły gotowane Sałata Soja (sucha) Nasiona słonecznika Mąka sojowa Brukselka Endywia
Miara 100 g tabletka 100 g szklanka 100 g szklanka jeden średni szklanka 1/4 szkl. 1/4 szkl. 1/4 szkl. 4 szt. szklanka
Kwas foliowy w mcg 647 313 269 136 123 106 101 98 90 85 80 74 71
Kwas pantotenowy (B5) Wspomniany już kilkakrotnie dr Roger Williams twierdzi, że kwas pantotenowy występuje w formie
soli zasadowej, jako cafcium panmofenicum. Williams zresztą był pierwszym, który go wyizolował, zidentyfikował, a wreszcie zsyntetyzował. Kwas pantotenowy może przedłużać życie człowieka. Nawet o 10 lat. Ponadto leczy nieraz pewne alergie, a także pomaga rosnąć włosom i likwidować wiele skórnych niedomagań. W czym jest ten składnik? Jak sama nazwa wskazuje, we wszystkim! Pantoten — znaczy po grecku „ze wszystkich stron". Więc jest w mięsie, warzywach, owocach, ziarnie zbóż, orzechach, nasionach... Ale może być zniszczony przez mrożenie, konserwowanie i inne zabiegi ,,uprzemysławiania produktów. Stąd też pochodzą jego niedobory. Czyli... jedzmy surówki! A ile tego składnika nam potrzeba? Około 10 mg dziennie lub więcej, jeśli na przykład chorujemy na przewód pokarmowy lub ciężko fizycznie pracujemy. Zawsze po wszelkich operacjach, odniesionych ranach, oparzeniach, ciężkich chorobach zakaźnych itp. l znowu najbogatszymi źródłami kwasu pantotenowego będą drożdże browiarniane i piekarskie, wątroby, ciemne mięso indyka i kurcząt, jaja, otręby, pełne ziarno i płatki owsiane, np, zmieszane z otrębami w .„surówce piękności". Tabletki z witaminą B-kompleks też na ogół zawierają związki pantotenowe.
PABA i nasza skóra Kwas paraaminobenzoesowy, zwany w skrócie PABA (zawsze pisany dużymi literami), nieraz jest nazywany „przyjacielem naszej skóry". Popularne broszurki zagraniczne głoszą, że ponad 300 tysięcy osób choruje rocznie na raka skóry. A większość tych przypadków jest spowodowana nieodpowiednim, nieumiejętnym i zbyt długo trwającym opalaniem się na słońcu. Potwierdzają to dermatolodzy. Te 300 tysięcy nowotworów, to 1/3 wszystkich chorób nowotworowych. Czyli jest o czym pomyśleć. Ale nie trzeba się od razu przerażać. Wcześnie odkryte nowotwory skóry są uleczalne, wypadki śmiertelne stanowią zaledwie ok. 1 % zachorowań. Z opalaniem trzeba bardzo ostrożnie! Nadmiar postarza skórę. Nadużywanie opalania wywołuje nie tylko zmarszczki, wysuszenie skóry, ale i zmiany pigmentacyjne. Cera traci swoją naturalną elastyczność, bo promieniowanie słoneczne uszkadza, kolagen, znajdujący się tuż pod skórą. W ten sposób przyspiesza się senilność, czyli starczość skóry. Skóra Murzynów jest pełna pigmentu, który ją chroni nie tylko przed starzeniem się, ale także przed nowotworami. Biały człowiek żyjący w klimacie, w którym tylko kilka miesięcy w roku można się opalać, nie wykształcił w sobie, jak czarnoskórzy, aparatów obronnych, Niemniej i wśród białych różnice odporności na słońce są duże. Najbardziej podatni na oparzenia i nowotwory są przeważnie blondyni, rudzi i piegowaci, l oni właśnie powinni używać zawsze przed opalaniem się ochronnego kremu, zawierającego zbawczą dla skóry — witaminę PABA.
Inozytol Jest to związek syntetyzowany w naszym organizmie przez florę bakteryjną. Wyjątkowo dużo znajduje się go w żywej tkance mózgu, mięśnia sercowego, żołądka, nerek, śledziony i wątroby. Z produktów spożywczych najwięcej inozytolu zawiera mózg i serce wołowe oraz kiełki pszenicy. Czy my to jadamy? Kiedyś prymitywny człowiek zjadał te właśnie części upolowanego zwierzęcia i inne „podroby". Jadał także ziarno pełne, ewentualnie tylko gniecione, a nie wyłącznie białą skrobię, tak jak my współcześnie.
Już od 1940 r. wielu badaczy stwierdziło, że inozytol zmniejsza nadwyżki cholesterolu we krwi. G.dy pacjentom w bardzo nieraz ciężkim stadium otłuszczenia z komplikacjami nowotworowymi przewodu pokarmowego podawano inozytol i cholinę, zredukowanie tłuszczu do normalnego stanu w ich wątrobie następowało po 24 godzinach.
Biotyna, zwana też witaminą H Nazywa się ją „czynnikiem niezbędnym do zachowania skóry w prawidłowym stanie". W 1927 r. zauważono, że skóra szczurów zmienia się bardzo niekorzystnie, gdy podaje się im surowe białka jaj, ale wszystko wraca do normy po otrzymaniu właśnie tego „czynnika". Znany nam już prof. A. .SzentGyórgyi określił go jako witaminę H — od słowa skóra, po niemiecku Haut. Potem uczeni znajdowali inną drogą tenże czynnik, nazywając go „bios", „czynnik R" itd. Aż wreszcie w 1942 r. otrzymano tę witaminę sztucznier i ostatecznie nazwano biotyną lub witaminą H. Biotyna ma swojego „wroga" w postaci avidyny, zwanej też „głodnym białkiem". Zawierają ją w dużych ilościach jaja. Jeśliby ktoś przez dłuższy czas łykał większe ilości surowych jajek, co się nieraz zdarza np. na fermach drobiowych, może być pewny, że w końcu się rozchoruje. Skóra czerwienieje, włosy wypadają aż do wyłysienia, człowiek zacznie się garbić i czuć tak źle, że podejrzewając nowotwór, szuka pomocy u lekarzy. A tam po rozpoznaniu (które ułatwi przyznanie się do dotychczasowej diety) wyleczą go stosunkowo szybko, podając witaminę H. Avidyna bowiem wiąże biotynę i czyni ją nieprzyswajalną dla organizmu. A dłuższy jej niedobór daje o sobie znać. Hamuje wzrost i rozwój dzieci i obniża odporność na choroby. Przy poważniejszych oparzeniach, szczególnie u małych pacjentów, potrzeba biotyny wzrasta, bo wymaga jej nie tylko proces rośnięcia, ale i zabliźniania się poparzeń. Biotyna bowiem koncentruje się wokół ran, by jak gdyby pomagać w ich leczeniu, 15). Najwięcej biotyny jest w drożdżach, wątrobie, ale zawiera ją także czekolada, kalafior, grzyby, groch itd. Acetylocholina Żeby zrozumieć rolę choliny w organizmie, trzeba poznać pracę nerwów. W uproszczeniu wygląda to w ten sposób żeby impuls mógł przeskoczyć z jednego odcinka nerwu na drugi, musi w tym pośredniczyć szereg substancji, umożliwiających ten „skok". Jedną z nich, najważniejszą, jest acetylocholina, a w niej cholina stanowi najważniejszy składnik. Gdy impuls chce dokonać takiego „skoku", acetylocholina jest natychmiast podrzucana z „magazynu", znajdującego się blisko zakończenia nerwu i niejako upoważnia impuls do przejścia z jednej komórki nerwowej do następnej. Naturalnie, czynność ta powtarza się wiele tysięcy razy i oczywiście bez naszej świadomości. Ale gdy acetylocholina nie działa, wywiązuje się groźna choroba — dyskinezia, przy której człowiek zatraca zdolność koordynacji ruchów. W ciężkich stanach chorzy robią mimowolne grymasy twarzy, a leczenie jest bardzo trudne. Znane są dpniestenia lekarzy, że można osiągnąć dobre rezultaty w leczeniu chorych na dyskinezię, wstrzykując im cholinę. Także pacjenci cierpiący na depresję, bezsenność, osłabienie, utratę wagi, niepokój, tendencje samobójcze, czuli się o wiele lepiej po cholinie. U niektórych symptomy choroby znikają zupełnie. Depresja przechodzi u wszystkich. i5) „Journal of Clinical Pałhology" 29. 1976.
Inozytolu, choliny, biotyny itd. nie można uważać za jakieś „cudowne środki", ale na pewno
odgrywają one — jak inne witaminy — ważną rolę w utrzymaniu naszego zdrowia.
Bioflawonoidy, czyli witamina P W 1936 r. dr Albert Szent-Gyórgyi, pracując nad wyizolowaniem witaminy C, spotkał towarzyszący jej związek, który nazwał witaminą P. Skąd ta nazwa? Jedni twierdzą, że dlatego, iż odkrył ją w papryce, ale sam Szent-Gyórgyi stwierdził dowcipnie, że „wiele miłych rzeczy w języku węgierskim zaczyna się na literę P"16). Witamina P okazała się nie jedną witaminą, ale wieloczynnikowym związkiem, z którego najważniejsze dla nas są różne flawony, szczególnie cytryn (cytrynina) i rutyna. O flawonach ostatnio mówi się bardzo dużo. Niedobór ich może doprowadzić m. in. nawet do obrzęku mózgu oraz do krwawień spowodowanych nie zranieniem, tylko łamliwością naczyń włosowatych, czyli kapilarów. Są to widoczne tylko pod mikroskopem „cieniutkie" naczyńka, przez które przepływa stale „strumień" krwi, dostarczając do komórek wszelkich potrzebnych substancji (tlen, pożywienie, hormony, antyciała). l poprzez ścianki tychże kapilarów następuje też wydalanie z komórek zużytych materiałów. A teraz można sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy ścianki kapilarów (naczyń włosowatych) są łamliwe, cienkie, pękają i ulegają zgnieceniu. Przede wszystkim komórki nie otrzymują wówczas potrzebnych materiałów i nie ma z nich „wywozu", co zakłóca pracę całego organizmu. A my — co nieraz wyraźnie widać — mamy sińce, krwawe wybroczyny, a przy stanach poważnych dochodzi do wielu chorób. Otóż flawony nie dopuszczając do tej sytuacji budują mocne kapilary i, ratują osłabione, wzmacniając ich ścianki. ") The Liying Stałe Academic Press 1972.
W szpitalu w Strasburgu (Francja) dr P. Muller i jego współpracownicy — lekarze ginekolodzy stosowali z dużym powodzeniem 17) flawony jako lek dodatkowy przy różnych schorzeniach kobiecych. Witamina P, szczególnie rutyna, pomaga w leczeniu żylaków, hemoroidów, a także i wrzodów źylakowych. Współdziała te w terapii schorzeń reumatycznych (gorączka reumatyczna), przy krwawieniach z macicy podczas ciąży, a także przy nawykowych poronieniach 18). W tej dziedzinie może też działa cytryn (jedna z witamin z grupy P), który bardzo pomaga organizmowi w przyswajaniu witaminy C. Bioflawonoidy nie tylko leczą skrzepy, ale i nie dopuszczają do ich powstawania, właśnie dzięki wzmacnianiu ścianek naczyń krwionośnych. Większość z nas prawdopodobnie ma dość bioflawonoidów w organizmie przy racjonalnym odżywianiu (warzywa, owoce). Ale może się zdarzyć taka sytuacja, że będą one potrzebne w dodatkowych dawkach. Gdy zauważymy np., że przy lekkim nawet ściśnięciu czy uderzeniu od razu powstają na skórze sińce, to wtedy ratujmy się witaminą C i P, które uszczelniają śródbłonki naczyń. W czym jest witamina P? W medycynie ludowej od dawna leczono skutecznie np, hemoroidy łochyniami. Są to owoce — jagody bogate właśnie w witaminy P i C. Dość zasobne w oba te związki są wszelkie cytrusowe (szczególnie grejpfruty). Dużo witaminy P (cytrynu) ma zwłaszcza albedo, czyli biała błonka otaczająca owoc. Należy przy tym pamiętać, że w cytrusach mrożonych witaminy P może nie być w ogóle. Dużo witaminy P mają owoce róży oraz czarne porzeczki i winogrona, a także: natka pietruszki, sałata i wszelkie inne zieleniny. Warzywa korzeniowe nie zawierają jej wcale albo bardzo mało. Sporo jest
za to w strąkach papryki. A rutyny najwięcej ma kasza gryczana, stąd poleca się ją na żylaki i hemoroidy. 17) „Famiły Practice News" 15.111.1974. 18) „Prevention" XII.1976.
Pozostałe witaminy Witamina A i marchewka Wydawać się to może wprost zdumiewające, że jeden składnik naszego odżywiania potrafi mieć wszechstronny wpływ na zdrowie człowieka, ale w naturze sporo jest takich właśnie „cudów". Na przykład, witamina A. Nie na darmo stoi ona 'na czele „alfabetu witaminowego", bierze bowiem udział we wszystkich zasadniczych funkcjach organizmu. Jest „strażnikiem, stojącym u wrót naszego ciała". Jest potrzebna „dla urody", dla zachowania zdrowego wyglądu skóry i cery, a także dla dobrego widzenia. Pomaga w zdobywaniu odporności na wiele chorób, jak wszelkiego rodzaju zaziębienia. Jest konieczna dla utrzymania w dobrym stanie nabłonka skóry i błon śluzowych. Jednym z pierwszych objawów jej niedoboru jest np. szpecąca „gęsia skórka", występująca najczęściej na ramionach, w okolicy łokci, na nogach, w okolicy kolan, podudzi itp; Przeciwdziała złuszczeniu śródbłonków zarówno naczyń krwionośnych, jak dróg żółciowych i moczowych. Witamina A jest również potrzebna w sprawach, związanych z czynnością gruczołów płciowych. Niedobór jej może powodować kłopoty z menstruacją, a u mężczyzn — z płodnością. Przypisuje się jej także powodowanie w organizmie wzmożonej odporności na nowotwory. Pozornie wydaje się to nieprawdopodobne, bo co wspólnego z rakiem może mieć ta witamina. Ale przypomnijmy słynne badania na zwierzętach'). Jedna grupa myszy — z rakiem — dostawała witaminę A, grupa kontrolna — nie. Wszystkie myszy z grupy kontrolnej chorowały i ginęły na raka, a z otrzymującej akseroftol — zaledwie kilka procent. W jednym z doświadczeń (bo prowadzono je wielokrotnie dla potwierdzenia) na 24 zarażone zwierzęta, otrzymujące witaminę A, tylko 4 ujawniły symptomy choroby nowotworowej. Witamina A broni przed tą groźną chorobą nie tylko zwierzęta, ale i prawdopodobnie ludzi. Szczególnie powinni wziąć to pod uwagę palacze, bo przy jej niedoborze bardzo się zwiększa ryzyko raka oskrzeli. A czy „fajka mniej szkodzi"? Już 200 lat temu wiedziano, że rak warg towarzyszy paleniu fajki. W każdym razie palacze są 25 razy bardziej narażeni na raka płuc, niż niepalący. Palenie może również wywołać nowotwór gardzieli, krtani, podniebienia, pęcherza i trzustki. Grasica jest gruczołem o wydzielaniu wewnętrznym, który steruje aktywnością pewnego typu komórek, zwanych limfocytami T. Prócz nich są we krwi limfocyty A oraz B, zależne od bursy Fabryciusza, która wykształcona jest u ptaków, a w formie szczątkowej występuje u człowieka. Grasica steruje mechanizmami odpornościowymi człowieka. Sprawność jej warunkuje zawartość w organizmie witaminy A, jak również i poziom magnezu. Gdy w pożywieniu jest mniej tego minerału, grasica traci właściwości odpornościowe, sprzyjając powstawaniu białaczek. Rozpowszechniony bowiem wirus białaczkowy rozmnaża się wówczas w takim stopniu, że potrafi zmienić komórki prawidłowe w nowotworowe. ') „Prevenfion" 1.1976.
W profilaktyce nowotworowej duże znaczenie mają oczywiście —prócz witaminy A — także i takie czynniki, jak: cynk, magnez i inne, dotąd wciąż jeszcze niezupełnie zbadane.
Wiele doświadczeń wskazuje, że dostateczna ilość witaminy A w naszej diecie wywiera wpływ na występowanie chorób serca, wysokiego ciśnienia, uchyłek i wrzodów jelit oraz innych schorzeń. W Izraelu dr Aviva Palgi przez 28 lat badała te sprawy na szczurach. W 1982 r. prowadziła swoje badania w Nowym Jorku w Harwardzkiej Szkole Medycznej. Karmiła szczury tym, czym przeważnie odżywiają się ludzie. Zwierzęta nieracjonalnie żywione zapadały na te same choroby, co i my, tzn. schorzenia serca, nowotwory, nadciśnienie i wrzody przewodu pokarmowego. Więc nie zmieniając im diety próbowała, który z jej składników może pomagać w odzyskiwaniu zdrowia lub nie dopuszczać do choroby. l oto — ku zdziwieniu wielu osób — tą najskuteczniejszą bronią okazała się witamina A oraz zmniejszenie spożywanego tłuszczu. Badania prowadzone w Izraelu nad odżywianiem się ludności dowiodły również, że lepszym zdrowiem cieszą się te osoby, które jadają dużo owoców i warzyw bogatych w karoteny. Dr Palgi twierdzi też, że 5000 j.m. witaminy A dziennie, czyli norma — jest zupełnie wystarczająca dla zdrowia. Ale jeśli ktoś jest chory, ta ilość bywa za mała. Witamina A jest rozpuszczalna w tłuszczach, ale badania wykazały, że im mniej podaje się tłuszczu w diecie, tym składnik ten lepiej działa. Dr Aviva, piękna, elegancka, młodo wyglądająca kobieta sama unika tłuszczy, a jako źródła witaminy A poleca (i sama stosuje) takie produkty, jak; marchew, wątroby, pestki dyni i słonecznika, szpinak, brokuły i morele 2). Witamina A wpływa na obniżenie poziomu cholesterolu we krwi, stąd też pomaga sercu. W wielu powtarzanych doświadczeniach okazało się, że np. ryzyko nowotworów krtani jest dwa razy większe u osób, które dostarczały dziennie swojemu organizmowi tylko po 1700 j.m. tej witaminy, niż u tych, którzy otrzymywali normę (5000 j.m.). Naturalnie przez dłuższy czas. , 2) „American Journal of Clinical Nutrition" VIII.1981, American Journal of Epidemiology" VI.1981 oraz „Nutrition Researćh" vol. l. 1981.
Nadmiar i niedobór Z nadmiarem witaminy C organizm — jak wiadomo — daje sobie radę, bo ją wydala, ale z witaminą A sprawa przedstawia się inaczej. Część jej (największą, bo ok. 95%) magazynujemy w wątrobie, ale nadmiar jest wprost toksyczny. Niektóre, bo tylko zewnętrzne, objawy nadmiaru to pękanie i krwawienie warg, odstawanie naskórka, swędzenie skóry, suchość włosów, zbyt duża pobudliwość nerwowa, bolesne obrzmienia w okolicy kości długich itd. Objawy natomiast niedoboru witaminy A mogą być bardzo różnorodne. Do najczęściej spotykanych i najłatwiejszych do zaobserwowania należy ,,kurza ślepota". Wystarczy wejść z jasnego pomieszczenia do ciemnego i sprawdzić, jak długo trwa przyzwyczajenie się wzroku do widzenia w ciemności. Jeśli kilka sekund, to wszystko w porządku — mamy dość witaminy A. Jeśli dłużej, ponad 7—8 sęk., to znaczy że mamy niedobory tej witaminy, a jeśli czas ten przedłuża się do kilkunastu sekund — trzeba szukać pomocy lekarza. Może zleci nam nie tylko odpowiednią dietę, ale i pigułki lub zastrzyki z akseroftolu. Innym łatwym do zaobserwowania dowodem niedoboru witaminy A jest już wspomniana „gęsia skórka", poza tym światłowstręt, uczucie pieczenia pod powiekami itd. U dzieci objawami są też zahamowania wzrostu i rozwoju, bo i do tych procesów witamina A jest niezbędna.
Akseroftol i karoten Najbardziej widocznym skutkiem niedoboru witaminy A jest złe widzenie o zmierzchu, czyli kseroftalmia. Witaminę A dlatego może nazwano akseroftolem lub witaminą przeciwkseroftalmiczną. Związek ten ma kilka odmian, ale najważniejsze dla nas są dwie: witamina A pochodząca ze źródeł zwierzęcych i druga, zwana karotenem, czyli prowitaminą A — pochodząca ze źródeł roślinnych. Już w starożytnym Egipcie i Chinach leczono ślepotę zmierzcho wą, podając chorym potrawy z półsurowej wątroby. Dziś wiemy, że właśnie ona jest jednym z najbogatszym źródeł akseroftolu. To, że karoten jest zawarty w marchwi, również wiedziano dużo wcześniej, zanim ją z niej wyodrębnił w 1831 r. Wackenroder, a w 1910 r. uczony rosyjski Cwiet opracował chromatograficzną metodę rozdzielania karotenów, l od marchewki-karotki powstała nazwa „karoteny".
Witamina A w kuchni Stopniowo odkryło, że witamina A jest rozpuszczalna w tłuszczach, a nie w wodzie, że w warunkach beztlenowych nie szkodzi jej niemal wcale ogrzewanie, ale fatalnie wpływa na nią jełczenie. Jest to proces oksydacyjny (utleniający), a że bardzo przyspieszają go promienie słoneczne, więc witamina A łatwo ulega zniszczeniu na świetle. Stąd te ciągłe nawoływania żywieniowców, aby np. masło było w złotym (ciemnym, nieprzepuszczającym światła) opakowaniu, aby śmietana była w plastykowych (nie przepuszczających światła) pojemnikach lub ciemnych butelkach. Zwykłe procesy kulinarne niszczą witaminę A na ogół nie bardziej niż w 10%, ale bardzo długie ogrzewanie na wolnym ogniu w odkrytym naczyniu może zmniejszyć w o wiele większym stopniu jej zawartość w produkcie. Ile witaminy A dla kogo? Na ogół przyjmuje się (według A. Szczygła: Podstawy fizjologii żywienia), ze zapotrzebowanie na akseroftol wynosi 25 do 55 j.m. na 1 kg wagi ciała, czyli dla dorosłego mężczyzny trzeba będzie 2 tyś. do 4 tyś. j.m. dziennie lub 2—3 razy więcej karotenów. Prowitaminą A ma bowiem właśnie 2—3 razy słabsze działanie biologiczne od witaminy A występującej w produktach pochodzenia zwierzęcego. Gdy akseroftol stanowi 1/4, a karoten 3/4 dawki, wtedy zapotrzebowanie osób dorosłych wynosi ok. 5 tyś. j.m. witaminy A dziennie. Ale wielu uczonych doradza obecnie większe ilości: od 5 tyś. do nawet 10 tyś. j.m. na dobę. Wspominany już tu wielokrotnie dr Roger Williams w swojej słynnej książce Żywienie przeciwko chorobom (Pittman 1971) uważa, że taka większa dawka jest najprawdopodobniej lepszym zabezpieczeniem organizmu niż polecane dotychczas ilości. Trzeba przecież wziąć pod uwagę, że witamina A chroni też przed następstwami oddychania skażonym powietrzem, że wiele dolegliwości, stresów i chorób obniża gwałtownie zapas akserofłolu w organizmie.
Źródła witaminy A Doskonałymi źródłami tej witaminy są: wątroba, żółtka jaj, owoce i jarzyny o żółtym i pomarańczowym zabarwieniu oraz ciemnozielone liście warzyw. Ponadto ekstrahuje się ją z wątroby ryb morskich — najbardziej skoncentrowanego źródła tego składnika. 3) Według A. Szczygieł: Podstawy fizjologii żywienia.
Oto tabelka, która przedstawia zawartość witaminy A w niektórych produktach 3).
Produkt (100 g) Tran Wątroba wołowa Wątroba wieprzowa Wątroba cielęca Masło Kiszka pasztetowa Ser fermentowany tłusty Nerki Ser biały pełnotł. Śmietana Twaróg Siedź Mleko Marchew Natka pietruszki Szczaw, jarzębina Szpinak Kapusta włoska Rzeżucha Sałata Śliwki suszone Dynia Pomidory Groch Grzyby kurki Brzoskwinie Morele Kapusta biała Fasolka szparagowa, zielona Śliwki świeże Jeżyny Groszek zielony
Witamina A Karoten (j.m.) 60 000 15 000 5 000 4 000 2 000 2 000 1 000 1 000 800 700 130 110 90 15 000 13 000 po 13000 10 000 5 600 4 250 3 200 2 000 1 600 850 800 800 750 700 630 450 370 300 200
Witamina D Dziś tran w pigułkach, czyli najbogatsze źródło witamin D i A, skutecznie chroni dzieci przed krzywicą, tak że młode pokolenia w ogóle nie znają tej groźnej choroby. Trochę historii Zanim wiedziano cokolwiek o witaminie D, rybacy morscy polecali picie tranu przy krzywicy. Opisano tę chorobę w XVII w., a w XVIII w. oficjalnie uznano tran, jako jedyny na nią lek. W wieku XIX zauważono korzystny wpływ słońca na leczenie krzywicy, a w 1913 r. polski lekarz Raczyński dowiódł empirycznie wpływu promieniowania słonecznego na ustępowanie objawów krzywicy u dzieci. Potem dowiedziono, że ergosterol (związek chemiczny z grupy steroli, występujący w naszej skórze) pod wpływem słońca zamienia się na witaminę D. Niedobór jej jest powodem powstawania krzywicy u niemowląt, u dzieci starszych i młodzieży, a także rozmiękczenia kości i ich rzeszołowienia, porowatości i kruchości u dorosłych. Ponieważ o tych sprawach pisaliśmy już poprzednio, więc tu tylko kilka krótkich wiadomości. „Bóle w kościach" pojawiają się zwykle od stycznia u tych osób, które zbyt mało przebywają na słońcu. Poza tym zapas witaminy D nagromadzony latem, może niezbyt wielki, zdążył się już wyczerpać i organizm cierpi z powodu jej niedoborów. Zwykle wyjazd w góry, na narty i działanie promieni ultrafioletowych albo po prostu zażywanie pigułek z kalcyferolem, zgodnie z zaleceniem lekarza, usuwa dolegliwości.
Znany ekspert od mineralnego metabolizmu kości dr Ludwik V, Avioli 4) twierdzi, że po 30—35 roku życia w ciągu 10 lat cała masa kostna kobiety zmniejsza się o ok. 10%, a mężczyzny o ok. 5%. Toteż ubytek ten nie daje się we znaki na ogół nikomu w wieku 25 lat, ale już można cierpieć przekroczywszy pięćdziesiątkę. Gdy struktura kostna słabnie wraz z wiekiem, rozwija się rzeszotowienie, które na początek daje właśnie „bóle w kościach". Zresztą wiele osób uważa je za dolegliwości reumatyczne, na które jednak najlepszym „lekiem" jest wapń i witamina D. Źródła zapotrzebowanie na witaminę D Występuje ona raczej rzadko w jadanych przez nas produktach spożywczych. Jest jej trochę w tłuszczu ryb puszkowanych, np.tuńczyka czy sardynek, a także w wątrobach dorsza, halibuta itp. Tych wątróbek na ogół jednak nie jadamy, chyba że lubimy różne pasztety rybne. Poza tym trochę witaminy D zawierają żółtka jaj. Najbogatszym, naturalnym jej źródłem jest naświetlanie skóry słońcem, ale tylko w „czystym powietrzu", by działały promienie ultrafioletowe. Nie należy jednak zapominać o koniecznym umiarze i o nasycaniu organizmu specjalnymi substancjami mineralnymi i witaminowymi, bo promienie słoneczne mają własności kancerogenne. Oto tabelka zawierająca normy zapotrzebowania na witaminę D (w j.m. na dobę), zależnie od wieku: 4) „Medical Worid News" X.1973.
Wcześniaki poniżej 2,5 kg wagi Niemowlęta normalne Dzieci od 5 do 14 lat Młodzież Dorośli Kobiety w ciąży i karmiące Osoby starsze
1400 700 500 300—600 300—600 700 300
Tran z różnych ryb zawiera ogromne ilości kalcyferolu, np. tran z wątróbek dorsza — 8 do 30 tyś. j.m., a tran z tuńczyka — średnio 4 min j.m. witaminy D w 100 g. Przy takich ilościach blednie nawet sardynka ze swoimi 1800 j,m. w 100 g. A oto jeszcze jedna tabelka5), w której podajemy najbogatsze źródła witaminy D, w j.m. % (poza tranem, który raczej traktuje się jako lek, a nie produkt spożywczy). Siedź Łosoś z puszki Makrela Masło Grzyby jadalne Żółtka Śmietana Wątróbka drobiowa Wątróbka wołowa Wątróbka wieprzowa Mleko sredniołłuste
294—1676 200—800 304—405 10—150 83—125 45—390 50 55 45 44 2
Wielu lekarzy i żywieniowców stwierdza, że zapotrzebowanie na witaminę D może bardzo wzrastać u ludzi, a szczególnie kobiet, mieszkających w zadymionych miastach. Nawet przy czystej pozornie atmosferze szyby okienne przepuszczają tylko bardzo niewielką ilość promieni ultrafioletowych. A ,,błoto powietrzne" nad miastami nie przepuszcza ich wcale lub bardzo niewiele. Niemniej badania wykazały, że powietrze w naszych mieszkaniach bywa bardziej zanieczyszczone, niż na dworze. Najlepszą więc bronią dla organizmu przed zanieczyszczeniami z palenisk przemysłowych, a i domowych oraz silników samochodowych — jest dostarczanie mu wystarczającej ilości antyutleniaczy, o czym już pisaliśmy.
5) Według A. Szczygieł: Podstawy fizjologii żywienia.
To też nie jest jedna witamina, ale wiele związków o podobnych właściwościach, choć na ogół mówi się zwykle o dwóch. O witaminie Ki — odkrytej wcześniej, którą syntetyzują rośliny, i o Kg — odkrytej później, produkowanej przez drobnoustroje. Prawdę mówiąc, wszystko to było nie tak dawno. Pierwszy raz zwrócono uwagę, że jest taka witamina w 1929 r. a w czystej postaci wyodrębniono ją w 1939 r. z liści lucerny. Witaminę K znaleziono w czystej postaci w... gnijących rybach, w 1940 r. Nazwa K pochodzi od nazwiska hematologa amerykańskiego Quicka, który ją odkrył. Do czego jest potrzebna witamina K? Ma ona ogromne znaczenie lecznicze dla zwierząt, które np. spożyły nadmierną ilość nadpsułej zgniłej koniczyny. W paszy takiej znajdują się duże ilości kumaryny — trucizny uszkadzającej miąższ wątroby. Godny uwagi jest fakt, że afiatoksyny, wyzwalające chorobę nowotworową, mają strukturę chemiczną podobną do struktury kumaryny. l otóż fatalne działanie kumaryny niweluje witamina K zwana też przeciwkrwotoczną. Jest konieczna do bardzo złożonego procesu, jakim jest normalna krzepliwość krwi, a raczej do wytwarzania protrombiny, co odbywa się w wątrobie (jeżeli jest dostatecznie zdrowa). Na ogół drobnoustroje w naszym organizmie wytwarzają jej dość, Czasem może jednak braknąć, np. przy większym uszkodzeniu wątroby, zaburzeniach we wchłanianiu, długotrwałym zażywaniu sulfamidów lub salicylanów itp.; w tym ostatnim wypadku pomaga PABA. Witamina K jest nieraz stosowana profilaktycznie, np. przy zapobieganiu skazie krwotocznej noworodków. Zapobiegawczo podaje się ją czasem kobietom ciężarnym przed porodem czy w chirurgii. Nie jest to związek toksyczny nawet w dużych dawkach. Zresztą są różne leki syntetyczne, działające silniej niż ona sama w naturalnej postaci. Menadion np. działa nawet 2 razy silniej. W czym jest witamina Ka? We wszystkim tym, co zielone, bo zawartość jej jest mniej więcej proporcjonalna do zawartości chlorofilu w roślinach. Poza tym mamy jej sporo w oleju sojowym, wątrobie, kazeinie, orzechach włoskich, kapuście, szpinaku, pomidorach iłd. Ubogimi źródłami są: owoce, zboża, mleko i jaja. Ale przede wszystkim jest wytwarzana w jelicie grubym przez ieao florę bakteryjną. Na ogół można przyjąć, że z witaminą K zdrowi ludzie nie mają kłopotów, gdyż wystarczającą jej ilość wytwarza sam organizm dzięki współżyjącymi z nim drobnoustrojami. Jakże by to było świetnie, gdyby tak było i z innymi składnikami odżywczymi! Niestetyl Bibliografia J. Aleksandrowicz: Metale życia a ochrona środowiska człowieka. Nauka dla Wszystkich PAN 1973 J. Aleksandrowicz: Wiedza stwarza nadzieję'. Omega. Wiedza Powszechna 1975 J. Aleksandrowicz: Prognozy ochrony zdrowia społecznego. Nauka dla Wszystkich PAN 1975 S. Aleksandrowicz: Biosfera a zdrowie społeczności. Nauka dla Wszystkich PAN 1978 J. Aleksandrowicz i K. Janicki: Pożywienie, woda i sól stołowa w ochronie zdrowia społecznego. PAN 1978 J. Aleksandrowicz: Sumienie Ekologiczne. Omega. Wiedza Powszechna 1979 J. Aleksandrowicz: Nie ma nieuleczalnie chorych. PWN 1982. J. Aleksandrowicz i A. B. Skotnicki; Leukemia ecology. National Library of Medicine and the National Science Foundation, Washington 1982 G. A. Babienko: Mikroelementy w medicinie. Zdorowja Kijów 1975 M. F. Brennan: Nutrition and Cancer. „The Cancer Bulletin" V—VI 1978 T. Brugsch: Ernahrungsiehre und allgemeine Diatetik. Berlin H. J. M. Bowen: Tracę Elements in Biochemistry. New Jork Biuletyn Poi. Kom. d.s. UNESCO Nr specj. z 1969 r. Człowiek i jego środowisko. Raport Sekretarza Generalnego ONZ E. Cheraskin i in.: Psychodiełetics. Toronto 1976
T. L. Cleave: The Saccharine Disease. Londyn Człowiek i środowisko. Wybór opracowań z literatury radzieckiej. W-wa, 1976 A. Davis: Lefs Get Well. New American Library 1972 A. Davis: Lefs Eaf Right to Keep Fit. New American Library 1970 R. Doli: Strafegy for Detection of Cancer Hazards to Mań. „Naturę" vol. 265. 1977 S. Faelten: Minerals for Health. Rodale Press 1982 Fiedosiejew: Dialektyka epoki współczesnej. 1969 Gumowska: Życie bez starości. Wiedza Powszechna. 1969 Gumowska: Venus z patelnia. Inst. Wyd. CRZZ. 1973 Gumowska: Od ananasa do ziemniaka. Inst. Wyd. CRZZ. 1976 Gumowska: Bądź zdrów — smacznego. Watra 1981 Gumowska: Kuchnia pod chmurką. Wyd. „Kraj" 1981 Gumowska: Warzywa w naszej kuchni. MAW 1982 Gumowska: Dookoła stołu. Watra 1977 Gumowska: Obiad w pół godziny. Watra 1978 A. Horst: Ekologia człowieka. W-wa, 1976 W. Heupke u. G. Rost: Was enthalten unsere Nahrungs-mittel? W. Heupke: Obsfkuren bei Kranken und Gesunden. Frankrurt-M H. C. Hopps.: „Spectrum" tom XIX, nr 3 1977 B. Kamiński i M. Okólski: Świat obecny i świat przyrody. Omega Wiedza Powszechna 1978 J, K. H. Kawd; The relaiionship of magnesium to disease in domestic animals and in humans. Springfieid 1971 H. D. Kay: Micro-nutrient elements — a recapitulation. Berkshire 1978 W. Kierst; Leczenie witaminami, PZWL 1958 W. KJerst: Nauka o żywieniu zdrowego i chorego człowieka. PZWL 1972 A. Maksimów: Mikroelementy i ich znaczenie w życiu organizmów. PIWRiL 1954 l. M. Maksimów, J. K. Pletnikow: Sowremiennaja ekologiczeskaja sifuacija i buduszczeje czełowieczestwa. „Filosofskije Nauki" nr 5 1975 A. E. M. McLean: Diet and Chemical Environment as Modifiers of Carcinogenesis, London 1977 R. P. Miłhaus: Nepfune's gift: A history of Common Salt. Baltimore 1978 M. Nikonorow: Substancje obce dodawane celowo do żywności i zanieczyszczenia techniczne. WPLiS 1965 M. Nikonorow: Zanieczyszczenie chemiczne i biologiczne żywności. WNT 1976 M. Nikonorow: Zarys nauki o środkach spożywczych. PZWL L. P. Nozdrjuchina: Biologiczeskaja roi mikroelementów w organizmie żywotnych i człowieka. Nauka, Moskwa 1977 A. F. Pattee: Yiłamins and Minerals for Eyeryone. N. York. Dietetics, Nowy Jork A. Polański i K. Smulikowski: Geochemia. Wyd. Geologiczne 1969 A. G. Schaus a, E. Sommars: Children's Menfal Retardatfon study is attacked. Biosocial Publication USA 1982, vol. 3 no 2 — 75—81 K. Schwarz: Elements newly identffies as essential for animals. Nuclear actiyation techniques in the Lite. Scs. Wien. 1972 H. A. Schroeder; The Tracę Element; and Mań. Devin-Adair 1974 A. Szczygieł: Podstawy Fizjologii Żywienia. PZWL 1956 G. N. Schrauzer: Inorganic and Nutritional Aspects of Cancer, California 1978 D. J. Tilgner: Analiza organoleptyczna żywności. WPLiS 1957 E. J. Underwood: Tracę EJements in Human and Animal Nutrition. Nowy Jork 1974 WHO — Group of Experts: Nutriłional anaemias. R. Wadras; Biomagnetyzm. PWN 1978 D. R. Wiliams: Metals, Lfgands and Cancer. Scotland 1974 D. R. Wiliams: The Metals of Lite. London 1971 A. P. Winogradow, W. W. Kowalski — „Trudy Biochimiczjeskoj Laboratorii" Nr 13 Z. Wieczorek-Chełmińska: Zasady żywienia i dietetyka stosowana. PZWL 1978 M. Winick: „Malnutrition and Brain Development" Oxford Uniyersity Press 1976 Liu-Yen; Preyention et Traitement du cancer de 1'esophage en Chine. Inform. Medical, Mondial 1977 Czasopisma: „The Detroit News" 1977 „Interface" 1976—1979 „Lancet" 1970—1979 „Prevention" 1968—1979 „Przemysł Spożywczy" 1969—1979 „Wiadomości Zielarskie" 1970—1979
Spis treści PRZEDMOWA CZAS ZAKRĘCIĆ KRAN Z GEOGRAFII RAKA PRZYZWYCZAJENIA l NAŁOGI W PRZESZŁOŚCI DOŚWIADCZENIA DWÓCH LEKARZY
CO l JAK JEŚĆ? ZE STATYSTYKI KILKA RAD ŻYWIENIOWYCH SÓL ZIEMI NASZE TROCHĘ HISTORII SŁONCE l SOŁ WAPNIAKI KŁOPOTY Z ZĘBAMI WAPŃ, WITAMINA D l MS 'STARE KOŚCI ............... 39 SKAŻONE POWIETRZE W SZWAJCARII ......... 41 SERCE SERCU SERCE DAJE ............ 43 DO CZEGO WAPŃ JEST POTRZEBNY l GDZIE GO SZUKAĆ? ... 45 MAGNEZ l JEGO WIELORAKIE DZIAŁANIE ........ 49 ZACZĘŁO SIĘ OD FOTOSYNTEZY .......... 50 MIAŻDŻYCA, SERCE l MAGNEZ ........... 52 TYLKO SPOKÓJ MOŻE NAS URATOWAĆ ........ 54 UNIWERSALNY KONTROLER . KAMIENIE NERKOWE l HEMOROIDY OSTRZEŻENIE ..... W CZYM SZUKAĆ MAGNEZU? ILE MAGNEZU DLA KOGO? . MAŁE UZUPEŁNIENIE .... RAPORT W SPRAWIE CYNKU .... SKROMNE POCZĄTKI l GWAŁTOWNY ROZWÓJ STAROŚĆ Z CYNKIEM ...... CYNK PRZYSPIESZA LECZENIE .... SEKRETY DZIAŁANIA CYNKU .... PRZEPISY NA POTRAWY „Z CYNKIEM" WITAMINA C, KTÓREJ MOŻE BYĆ ZA DUŻO ILE WITAMINY C DZIENNIE? . . ... . KOMU WIĘCEJ, KOMU? . . . . ' . WITAMINA C l CHOLESTEROL . . WITAMINA C l CHOROBY NOWOTWOROWE WITAMINA C l WIRUSY ..... LINUS PAULING HISTORYJKA Z AUSTRALII WITAMINA C l STAROŚĆ ŹRÓDŁA WITAMINY C ELIKSIR MŁODOŚCI, CZYLI Ó WITAMINIE E NIEBEZPIECZNY l ZBAWCZY SELEN SELEN, WITAMINA E l SERCE SELEN l NOWOTWORY POMYŁKI MEDYCYNY SYSTEM ODPORNOŚCIOWY SELEN — GRZYBOBOJCA SELEN W DIECIE 2ELAZO, ANEMIA l MÓZG GDY 2ELAZA MAMY ZA MAŁO ILE 2ALAZA DLA KOGO? CO JEŚĆ?
TROCHĘ LICZB DLA ZAINTERESOWANYCH PIERWIASTKI DOBRE l ZŁE JOD l TARCZYCA FLUOR, ZĘBY l KOŚCI LIT l DEPRESJE CHROM l CUKRZYCA MIEDŹ l ZDROWA KREW MANGAN l TIAMINA .... OPOWIEŚĆ O KOBALCIE l KONIKU . KRZEM l URODA ...... PRAWDY TRZEŹWIĄCE .... METALE NIEBEZPIECZNE DLA ZDROWIA WITAMINA E l SERCE 20000 ODPOWIEDZI TAJEMNICE UJAWNIONE , W CZYM JEST WITAMINA E? WITAMINY ANTYNERWOWE, CZYLI Z GRUPY B WIIA/YMIfM Bl l WITAMINA Ba l URODA WITAMINA Ba l MÓZG . WITAMINA B„ l SPRAWY KOBIECE .......... WITAMINA Biz l ANEMIA ............ INNF WITAMINY Z GRUPY B ........... POZOSTAŁE WITAMINY . , . . . WITAMINA A l MARCHEWKA . . . WITAMINA D ....... WITAMINA PRZECIWKRWOTOCZNA — K BIBLIOGRAFIA .......