Kyle Celia - Were WhatWere What? Celia Kyle Lyla ucieka od omegi swojej sfory. Od kiedy jest on ostatnim w totemie sfory, to powinno być proste, prawd...
16 downloads
26 Views
170KB Size
Kyle Celia - Were What Were What? Celia Kyle Lyla ucieka od omegi swojej sfory. Od kiedy jest on ostatnim w totemie sfory, to powinno być proste, prawda? Powiedz to jej bolącym płucom i trzęsącym się udom. Ona nigdy nie płynęła z prądem. Więc kiedy jej alfa rozkazuje jej połączyć z omegą, nie ma zamiaru teraz zaczynać. Dobrze że wpadła (dosłownie) na duży kawał mężczyzny, który może zmusić najstraszniejszego wilka do podkulenia ogona i ucieczki. Michael ma dość łaków na całe życie. Po załapaniu się na wojnę terytorialną, gdy był w Brazylii, między jaguarami a pumami, na pewno nie chce mieć nic wspólnego w kłopotami podążającymi za Lylą. Ale najwidoczniej nikt nie powiedział to jego penisowi.
Rozdział 1 W minucie... nie, w sekundzie... cholera w nanosekundzie w której uciekła od tego faceta, Lyla biegła prosto do siłowni Gold by kupić członkostwo. Może nawet dwa. Więcej kart członkowskich znaczy więcej zrzuconych kilogramów, prawda? Cholera, miała nadzieję. Lyla zaryzykowała spojrzenie za siebie i sapnęła przez to co zobaczyła. Carl zmienił się prawie całkowicie w wilka gdy ją gonił. Jego ramiona i twarz były pokryte mieszaniną szarego i brązowego futra. Jego usta wykrzywiły się i przekształciły w połowie uformowany pysk, i jego ręce... jego ręce wydłużyły się i zakończyły gwałtownie ostrymi pazurami. Za nic nie przeżyje jeśli ją złapie. Cholera. Tak wkurzony jak był na nią, za ucieczkę, pokroi i poćwiartuje ją zamiast naznaczać. Przyśpieszyła, klnąc na siebie za założenie siedmiocentymetrowych obcasów zamiast płaskich butów. Gdy biegła, tłuszcz na jej ramionach poruszał się, jej tyłek kołysał, a uda pocierały o siebie. Mentalnie przesunęła siłownię na pierwsze miejsce na liście, zaraz obok woskowania. Teraz, ratując życie przed dziwolągiem nie z tego świata, w końcu zrozumiała dlaczego matka truła jej by zadbała o swe ludzkie ciało. - Tylko dlatego że twój wilk jest szybki nie znaczy że nie zostaniesz złapana jako człowiek w któryś z tych dni, dziecino. - jej mama zwykła mawiać. Dziś jest ten dzień, mamo. Lyla skręciła za róg, przy okazji łamiąc obcas w lewym bucie. Kurwa! Potknęła się, ale złapała równowagę zanim zakosztowała chodnika, zadrapała tylko kolana na betonie. Teraz ból w boku miał towarzystwo dzięki skaleczeniu, pulsujący ból w kolanie. Bardzo nie dobrze. Jej wilk wbijał pazury i drapał wewnątrz niej, ale niech będzie potępiona, jeśli wypuści Strona 1
Kyle Celia - Were What swego wilka w tej dzielnicy. Poza tym, wypuszczenie bestii było tym co mazgajowaty omega, Carl, chciał. Lyla dalej biegła. Wyrzuciła zachowanie Carla ze swoich myśli. Kundel czy nie, jej Alfa nie miał prawa zmuszać jej swoją mocą. Co z tego że osiągnęła starczy wiek trzydziestu lat bez połączenia w parę. Co z tego że była trochę puszysta- dobra, więcej niż trochę. I co z tego że miała pracę bez przyszłości czy szansy na rozwój, co pan Alfa uważa za poniżej godności członka jego sfory, mimo że jest kundlem. Po prostu... Co z tego! Jej oddech stał się urywany. Kłucie w jej boku walczyło i przegrało z prawie wycieńczającym bólu kolana. I do tego jej wilk wył i kroczył wewnątrz niej. To, w swojej nieskończonej mądrości, myślało że może zająć się niskim Carlem. Dobrze że Lyla wiedział lepiej. Warknięcie dobiegło zza jej pleców, i nie odważyła się obejrzeć. Jego przeobrażona ręka przecięła tył jej koszuli, zahaczając przy okazji o skórę i ciało, mimo tego biegła dalej, przeklinając się przy każdym kroku. Dlaczego nie zażądała by zabrali ją do domu, gniew Alfy niech będzie przeklęty? Odsunęła myśli na bok. Odgrzewanie starych błędów w czasie biegu nic nie rozwiąże. Domy i sklepy wzdłuż ulicy były już ciemne o tej porze. Żadnej pomocy z tej strony. Nie żeby oczekiwała jakiejś. Zdała sobie sprawę, prawie za późno, że Carl doprowadził ją do centrum wilczej dzielnicy. Pieprz mnie! Czekaj, racja, to właśnie spowodowało cały ten bałagan. Fakt że nie mogła... Lyla skręciła za róg i walnęła w ceglaną ścianę. Skąd ona się tu wzięła? Rozmach odrzutu posłałby ją na tyłek gdyby duże, ciepłe dłonie nie złapały jej za bicepsy. - Stój. Nic ci nie jest? - Zachrypnięty, szorstki i głęboki; gdyby przez ostatnie dwanaście godzin nie uciekała ratując życie, padłaby i błagała o pieprzenie. Ponieważ tak było, nie zrobiła tego. - Uciekaj. Lyla nie czekała by sprawdzić czy posłuchał, po prostu próbowała wyszarpnąć swe ramiona i ominąć tego mężczyznę. Bardzo dużego mężczyznę. Bardzo dużego mężczyznę ze stalowym chwytem na jej ramionach, który nie chciał jej puścić. Czy nie wiedział że ona ucieka ratując swe życie? Strona 2
Kyle Celia - Were What - Hej, zwolnij. - szarpnęła się w próbie uwolnienia, ale jego chwyt nie puszczał. - Co się dzieje? Cholera, on musi być spoza miasta, i nie pachnie jak wilk, co znaczy że nie wiedział w jakie gówno wdepnął. Cichy pomruk rozbrzmiał tuż za nią. Był wystarczająco cichy by Lyla go usłyszała, ale za cichy dla Pana Przyjaznego. Musiał zobaczyć Carla, ponieważ następne co zauważyła to plecy zamiast klatki piersiowej mężczyzny. Idiota. Teraz, nie tylko ona będzie zmuszona do partnerstwa z omegą sfory, będzie również przyczyną śmierci niewinnego człowieka. Cholera, czy ta noc może być jeszcze gorsza? Głos nadal szorstki i głęboki, teraz twardy jak stal gdy on przemówił. - Mamy jakiś problem? Lyla spróbowała wyjrzeć zza niego i spojrzeć na Carla. Oglądała wilka gdy trenował i miała nadzieję dostrzec moment ataku. Może udałoby jej się uratować człowieka i noc nie byłaby totalną katastrofą. Mężczyzna złapał ją mocno za nadgarstek, niema wiadomość by mu nie przeszkadzać. Zmusiła serce do spokoju i spowolniła oddychanie gdy jeszcze miała szansę. Walka z Carlem zabierze jej całą energię. Mężczyzna zrobił krok do przodu, niski głos, ale nawet ona nie mogłaby nie zauważyć groźby którą niósł. - Spytałem czy mamy problem? Każde słowo zostało wymówione wyraźnie i wolno a mężczyzna zdawał się rosnąc z każdą sylabą. Idiota zrobił nawet kolejny krok w kierunku Carla. Lyla złapała nieznajomego za koszulę, szarpiąc i ciągnąc za materiał mając nadzieję że nie przybliży się już do Carla. Wilkowi już odmówiono parzenia i prawdopodobnie rwał się do walki. W każdej sekundzie i prawdopodobnie bez większej zachęty, rzuci się na pełnego dobrych intencji nieznajomego. Carl wziął głęboki, słyszalny wdech i Lyla przygotowała się na uderzenie. Podparła stopy o ziemię, rozłożyła ramiona i oparła się o nieznajomego. Wilk rzuciłby się na swoją ofiarę. Używając rozmachu, cisnąłby swój posiłek na ziemię lądując na górze, czyniąc ich bezbronnymi. Pozostając stojącymi oznaczało pozostać żywymi. Oczywiście, na nic się to nie zda. - Nie - głos Carla był cichy, prawie szept. - Nie ma problemu. Miękki, szurający dźwięk rozbrzmiewał echem na cichej ulicy ,dając znak że się wycofuje, w momencie w którym przestała słyszeć kroki zrelaksowała się. Strona 3
Kyle Celia - Were What Cho. Lera. Jasna. Lyla nie zdawała sobie sprawy że powiedziała to na głos dopóki nieznajomy odpowiedział. - Dobrze powiedziane, słodziutka. Nieznajomy miał zdecydowanie ograniczone słownictwo. Po upewnieniu się że Lylie nic nie jest (co było dziwne dla Lyli, bo nikt wcześniej tego nie robił), Złapał jej rękę i pociągnął w dół ulicy. Od czasu do czasu rzucał okiem w tył, prawdopodobnie upewniając się czy Carl za nimi nie idzie. Oczywiście, wiedziała że Carla nie ma nigdzie w pobliżu. Carl, wąż w skórze omegi, czmychnął. I Lyla wyłapała zapach jego moczu na wietrze. Czy Carl się zsikał? Przez człowieka? Miała nadzieję. Lyla próbowała, bez powodzenia, oswobodzić rękę z uścisku nieznajomego. - Ze mną wszystko w porządku, wrócę już do domu. Burknął. Była niezłomna i spróbowała ponownie. - Dziękuję za pomoc. Złapię już taksówkę... Prychnął. Nie miała zamiaru się poddawać. - Dziękuję za interwencję... - Zabieram cię do mojego hotelu, słodziutka, chyba że chcesz iść na policję. - Zatrzymał się i wpadła na jego plecy. Zwiększyła trochę odległość między nimi i spojrzała w górę. Miał drwiące spojrzenie, wygiętą brew i ekspresję wyrażającą "Czy nie jesteś trochę głupia?". - Dziękuję, ale nie. Znowu zaczął iść, ignorując jej protesty. - Powiedziałam nie. Wyłowił z kieszeni pęk kluczy. Światła w pobliskim SUVie zabłysły i klakson się odezwał. - Czy ty nie rozumiesz słowa "nie"? Otworzył drzwi pasażera szarpnięciem, i zanim zdążyła zaprotestować, wepchną ją na skórzane siedzenie. Wow. Mężczyzna musiał być jakimś zmiennym by podnieść ją jakby prawie nic nie ważyła. Nikt, nawet Carl, a on był wilkiem, nie mógłby podnieść jej z taką łatwością. Lyla była realistką we wszystkim, jej waga nie była wyjątkiem. Niezależnie od umiejętności jej wilka, jej ludzka forma miała niedostatki, albo naddatki, w pewnych rejonach. Miała Strona 4
Kyle Celia - Were What grube uda, duże biodra (co również oznacza duży tyłek), duże piersi - co znaczyło duża wszędzie. Była po prostu... duża. A on podniósł ją jakby była skrawkiem papieru który znalazł na ulicy. Tak, zdecydowanie był jakimś łakiem. Nic dziwnego że nie był zszokowany widokiem na wpół przemienionego Carla. Mężczyzna musiał być jakimś dużym kotem by spowodować uległość wilka. Zabawne, nie wyczuła na nim zapachu kociego żwirku. - Słodziutka. - Jego uwaga skupiona była na końcu ulicy, podążyła za jego spojrzeniem, Carl stał w świetle latarni, dwa pełne szacunku kroki za swym alfą. Matko... - Jak rozumiem nie masz zamiaru wyskoczyć z auta i sprawdzić czego chcą ci dwaj? Odwróciła uwagę od dwóch ludzi na końcu ulicy i spojrzała na nieznajomego. - Nie - Jak już mówiłem, jedziemy do mojego hotelu. - Otworzyła usta by zaprotestować, a on kontynuował swoim głęboki głosem, leniwie przeciągając samogłoski. - Pozwól że o coś spytam. Czy któryś z tym mężczyzn wie gdzie mieszkasz? Oczywiście, że wiedzieli. Każdy członek sfory wiedział gdzie mieszkają pozostali. Co za niemądre pytanie. Wtedy dramatyzm sytuacji i znaczenie jego pytania do niej dotarły. Pokiwała odpowiadając na jego pytanie. - Cóż, skoro nie chcesz iść na policję, zgaduję że wszystkie obiekcje by ze mną jechać zniknęły? Pokiwała ponownie, wolno i spokojnie, tak jak strach wirował w jej żołądku i przedostał do żył. Carl uciekł i przyprowadził alfę. Życie z Carlem zbladło przy każe jaką wymierzy jej Jacob. W końcu, odzyskała głos. - Twój hotel brzmi wspaniale. Nie zajmie im dużo czasu znalezienie jej, ale otoczona przez tylu ludzi i środki czystości może zamaskować swój zapach. Lyla ułożyła się na fotelu zapinając pas bezpieczeństwa gdy on zatrzaskiwał drzwi. Jej uwaga skupiła się na dwóch wilkach na końcu ulicy. Jacob stał prawie stopę wyższy (30 cm) od Carla, z ramionami prawie dwa razy większymi od omegi. Był mężczyzną z którym nikt nie zadzierał. Nigdy. A teraz, ona zasłużyła na jego gniew. Wspaniale. Po prostu, cholernie wspaniale.
Strona 5
Kyle Celia - Were What
Rozdział 2
Wspaniale. Po prostu, cholernie wspaniale. Nie dość że na swojej ostatniej misji spotkał przeklęte łaki, co prawie roztrzaskało jego pojęcie rzeczywistości. Teraz, gdy wreszcie miał trochę wolnego by rozwiązać kilka swoich spraw, zmuszony był stawić czoła kolejnym. Cholera. Nie pomogło zamartwianie się że jego instynkt opiekuńczy przeszedł na wyższe obroty gdy ujrzał twarz kobiety zanim schował ją za siebie. Jego penis stwardniał tylko w połowie zanim zwiądł gdy obrócił się by stanąć do konfrontacji z człowiekiem-bestią która ją goniła. Michael musiał przyznać, jego walka w Autazes, w Brazylii, Z jednym z pum naprawdę otworzył mu oczy na nienaturalną stronę świata. Nigdy nie poświęcił myśli na wilkołaki albo inne istoty pół-człowieka pół-bestii. Teraz, został trzepnięty w głowę przez nich, nie raz, a dwa. Co za pieprzone wakacje. Michael zapalił silnik SUVa i odjechał od krawężnika. Nie unikając przejechania obok dwóch mężczyzn stojących na rogu. Automatyczne zamknięcia kliknęły gdy zwiększył szybkość. Nie odwracając spojrzenia od dwóch mężczyzn, sięgnął pomiędzy fotele, do specjalnej skrytki, którą zainstalował na takie właśnie okazje, i wyciągnął glocka. Kciukiem zaciągnął zabezpieczenie. Jedynym sposobem na zapewnienie im bezpieczeństwa było użycie broni. Nie lubił tego, ale, niech będzie przeklęty jeśli dałby radę tym dwóm gdyby zaatakowali jego i kobietę. Jak nic skończyłby jako kolacja dla łaków, i nie chciał sobie wyobrażać co by się z nią stało gdyby dostali ją w swoje pazury. Utrzymywał na nich spojrzenie gdy przejeżdżał obok. Mniejszy mężczyzna opuścił wzrok na ziemię, ale ten drugi... Mógł wyczuć nienawiść w spojrzeniu bestii. Alfa. Stanowczo, Alfa. Kurwa! Bez ukazywania strachu, tak jak go armia nauczyła, skręcił za róg i skierował w stronę Strona 6
Kyle Celia - Were What hotelu. Michael utrzymywał obu mężczyzn w zasięgu wstecznego lusterka gdy jechał wzdłuż ulicy do bardziej zaludnionej części miasta. Nierozsądnie zastanawiał się co się stało w odludnej dzielnicy. Pewnie, domy i sklep leżały wzdłuż ulicy, ale nikt nie spacerował czy coś. Teraz wiedział dlaczego. Łaki. Gdy nie był już w stanie dostrzec mężczyzn, pozwolił sobie na odprężenie i skierował uwagę na pasażerkę. - Jak ci na imię, słodziutka? Skupiła uwagę na swoim fotelu, i zapisał sobie mentalnie że zdecydowanie nie miała nic przeciwko "słodziutkiej". - Lyla. Mmm. Lyla. Mógł sobie wyobrazić jak wykrzykuje jej imię gdy dochodzi. Z krągłości które zauważył, byłaby dziką jazdą. Nie żeby powinien myśleć o czymś poza zapewnieniem jej bezpieczeństwa przed tymi dwoma łakami, którzy na pewno ich znajdą. Nie, niepowinien myśleć o zanurzeniu się w jej cieple, pieprząc ją do sucha a później kochając ją swymi ustami dopóki znowu nie zwilgotnieje. Ab-so-lut-nie nie. - A ty jesteś? - Michael. Kiwnęła i odwróciła wzrok na mijającą ulicę. O-kay. Mógł znieść ignorowanie. Ale znowu, zapewne próbowała przyjąć do wiadomości to co jej się stało dziś wieczorem. Gdy w końcu trafiła w niego, jej sukienka była rozdarta, i jeden z obcasów złamany. Zapewne biegła już od jakiegoś czasu, ledwie łapała oddech i była pokryta niezłą warstewką potu. Michael powrócił do swego wprowadzenia w świat nadnaturalny i zwalczył dreszcz zagrożenia. Carlos. Michael wałęsał się przez las deszczowy milami wraz z resztą jego drużyny, Polując na bandę przestępców którzy porwali żonę Ambasadora U. S., tylko po to żeby trafić w sam środek pieprzonej wojny terytorialnej między jaguarołakami a pumołakami. Przeklęte koty. Carlos był nieuniknioną ofiarą śmiertelną, ponieważ jego bestia rządziła człowiekiem a nie odwrotnie. W jakiś sposób skończył w walce na śmierć i życie z tym człowiekiem. Walka nie była problemem dla Michaela. To było coś do czego był trenowany. Odkąd został zwerbowany, nauczył się ranić, zabijać i przeżyć. To czego armia go nie nauczyła to jak zabić osobę, która jest w połowie kotem a w połowie człowiekiem, i żyć z konsekwencjami. Tak było dopóki kilka dni później nie dowiedział się co się naprawdę zdarzyło w środku tej gównianej burzy i nawet teraz... nie mógł w to uwierzyć. Bardziej wyczuł niż zobaczył jej spojrzenie i odsunął myśli od nie-tak bardzo-dalekiej przeszłości. - Masz jakieś pytanie, słodziutka? Strona 7
Kyle Celia - Were What Zabrało jej chwilę odpowiedzenie, czy z niepewności czy zwykłego wstrząsu, w którym mógł wyczuć jej oględziny. - Dokąd zmierzamy? Muszę gdzieś być jutro... Tak, mógłby się o to założyć. - Mam pokój w Hiltonie. - Oh, cóż, więc jeśli mógłbyś się tu zatrzymać... Michael strzelił do niej spojrzeniem "Ktodocholeryco?" co ją uciszyło. Ona oczywiście nie chwytała niebezpieczeństwa w którym się znalazła. Minuty później, skręcił na hotelowy parking i zaparkował przy drzwiach wejściowych. Kobieta, Lyla, miała dość wyczucia by siedzieć na miejscu gdy zgasił silnik. Pomógł jej wysiąść i poprowadził w stronę wejścia, cały czas świadom jej krągłości, kołysania jej tyłka i subtelnego zapachu wanilii otaczający jej postać. Dureń. Muszę myśleć głową nad sercem, a nie pod. Nie zabrało mu wiele czasu dojście z parkingu do windy, prowadząc Lylę. Pozostała cicho, ale był świadom jej obecności gdy nawigował nią poprzez hol. Specjalna karta udostępniła mu odpowiednie piętro, a ona odczuła ulgę gdy widziała jak przejechał kartą przez czytnik. - On nie jest taki bystry? Zarumieniła się, blady róż zabarwił jej lekko opalone policzki. - Silny? Tak. Bystry? Nie tak bardzo. Zachichotał, a ona odpowiedziała uśmiechem. Ale co to był za uśmiech. Jego penis na pewno docenił te dołeczki które ukazały się na jej policzkach i sposób w jaki jej zielone oczy wydawały się błyszczeć w słabym świetle windy. Właśnie zdał sobie sprawę że jest w większych opałach niż na początku myślał. Łaki szukające jego kryjówki? Nie ma problemu. Byłem tam, Zrobiłem to i mam blizny by to udowodnić. Spędzenie nocy w pokojowym piekle, łóżko, teraz gdy o tym pomyślał- Z kobietą stworzoną do kochania i pieprzenia, i nie robić żadnej z tych rzeczy? Niemożliwe. Miał cholerną nadzieję że łaki nie wystraszyły jej za bardzo i że ten mały uśmiech i ciekawskie spojrzenie rzucone w jego stronę oznaczały zainteresowanie. Michael sprawdził godzinę - i jej tyłek - gdy wyszedł z windy. Była już druga w nocy, a ona miała tyłek na który się ślinił. A nawet w połowie nie jest psem. Nie zabrało im wiele czasu dostanie się do pokoju, przejechanie kluczem po szczelinie i otwarcie dla niej drzwi. Gdy przechodziła obok niego drzwi w dole korytarza otwarły się i Strona 8
Kyle Celia - Were What Raul wychylił głowę. - Hej, bracie. Michael pomachał do Raula, jego brata przez więź, nie przez krew. Cholera, gdy pokonał Carlosa, nie wiedział że to oznacza utrzymanie się przy życiu i zyskanie rodziny przegranego. Jednak, nie miało to znaczenia; Raul był dobrym człowiekiem i bardziej zrównoważony niż jego brat kiedykolwiek był. Po wygranej bitwie z Carlosem, Raul podążał za nim i jego drużyną poprzez dżunglę i faktycznie pomógł im odzyskać ich cel z rąk nikczemników. Oczywiście, nie został by zobaczyć co Raul zrobił porywaczom by odbić porwaną. Niektórych rzeczy facet nie chce oglądać. Nigdy. Michael przebrał postawę wyczerpanego. Opuścił ramiona, przymknął powieki i rozluźnił mięśnie twarzy. Przebiegle, ale chciał zachować Lylę dla siebie na jakiś czas. Rano, poprosi go o pomoc z psami. - Hey, Raul. - Wyglądasz na wykończonego, człowieku. Gdy Raul zniknął i usłyszał jak jego drzwi się zamykają, Michael rozluźnił się. Wyjaśni wszystko przy kawie jutro rano. Teraz, chciał tylko poznać kobietę w jego pokoju. Michael przeszedł przez drzwi i kopnięciem je zamknął, niecierpliwy by odszukać tajemniczą Lylę. Dowód jej obecności znalazł przy strefie wypoczynkowej. Jej buty leżały przy kanapie. Oba były małymi kawałkami pasków, ubrudzonych i porysowanych, i jednemu brakowało obcasa. Sukinłak. Podniósł je i wyrzucił do najbliższego kosza. Rano może wezwać odźwiernego i karze mu kupić nowe. I tak nie odejdą stąd dopóki nie wymyślą jakiegoś planu. Mają czas by czekać. Kontynuował poszukiwanie Lyli i znalazł jej spódnicę leżącą przy sypialnianych drzwiach, zatrzymał się. Co do cholery? Rozbierała się idąc przez apartament? Znajdując jej buty, myślał że chciała mieć wygodniej, ale to była inna historia. Michael podniósł jedwabną konfekcję z podłogi i przebiegł palcami po materiale. Przypomniał sobie sposób w jaki to się układało wokół niej, na niej, gdy szła, i poczuł jak twardnieje. Leżeć, chłopie. Jest prawdopodobnie wyczerpana i nie zdaje sobie sprawy co robi. Przecież, to nie on ratował się biegiem, Bóg raczy wiedzieć, jak długo. Gdy jego palce dotarły do rozdarcia, jego serce zamarło a następnie zaczęło szybko bić. To nienaturalne rozdarcie pokazywało jak blisko była złapania przez wilkołaka bez serca. W tym momencie zdecydował że ona nie zdaje sobie sprawy z tego co robi, gdy tak go prowokuje. Strona 9
Kyle Celia - Were What Po wydażeniach tej nocy, prawdopodobnie chce się umyć i położyć spać. Michael wyrzucił sukienkę do kosza w sypialni i dodał nowe ubranie do list jaką odźwierny ma kupić. Kolejne kilka kroków i znalazł jej top, kulkę rozciągliwego materiału z którego nie wiedział gdzie przód a gdzie tył. Śmietnik. Odgłos prysznica dobiegł do jego uszu, i trochę się zrelaksował. Była tylko spięta, zdrowiejąca po strachu i musiał dać jej trochę przestrzeni. Oczywiście, jego penis nie chciał słuchać. Zwłaszcza gdy znalazł jej stanik i majtki przed przymkniętymi drzwiami łazienki. Wyrzucił je do śmieci, opierając się pragnieniu sprawdzenia czy otwarte drzwi znaczyły niedopatrzenie czy zaproszenie. Michael nie powinien, nie może rozpatrywać myśli o zrobieniu czegokolwiek z tą kobietą. Zacisnął ręce w pięści i oparł o ścianę tuż przy drzwiach do łazienki. Woda lała się do porcelanowej wanny, rozbrzmiewając echem w ścianach łazienki i drwiąc z niego. Wyobraził ją sobie teraz nagą, kremową, lekko opalona skóra i obfite kształty. Stałaby pod deszczem wody, ciesząc się z prawie palącego ciepła gdy wydarzenia dzisiejszej nocy zostają spłukane, niesione przez wodę. Przynajmniej, miał nadzieję że woda ją uspokaja. I znowu jego myśli przeniosły się do pierwszego spotkania z łakami. Potrzebował dużej dawki leków by utrzymały go spokojnym. Armia nie dokładnie nauczyła go radzić sobie z nie-całkiem-ludźmi. Ale Lyla, wydaje się jakby potrzebowała tylko gorącego prysznica. Tyle że... Nie chciałaby? A może? Opiekuńczy instynkt Michaela dał o sobie znać, jeszcze raz, i nie wahał się już wejść do łazienki. Drzwi otworzyły się cicho na zawiasach, i obejrzał pomieszczenie jednym przelotnym spojrzeniem. Lyla była pod prysznicem; lekko matowe szkło drażniło go zarysem jej nagiego ciała. Jego penis wzrósł, ale wstrzymał swe pożądanie do czasu aż potwierdzi swe podejrzenia. Nie widział nic niewłaściwego pod prysznicem, ale nie starał się patrzeć zbyt uważnie, na wypadek gdyby się mylił. Przeniósł swoją uwagę na kontuar i znalazł... nie to czego się spodziewał. Jego przybory do golenia i przybory toaletowe leżały dokładnie tam gdzie je zostawił popołudniu. Żaden przedmiot nie był przestawiony. Huh. Gładki i uwodzicielski głos Lyli odwrócił jego uwagę od kontuaru na prysznic. - Zastanawiałam się na co czekasz. Moje majtki przy drzwiach nie wystarczyły dla ciebie, prawda? Muszę pamiętać żeby następnym razem wyryć zaproszenie. Michael przełknął mocno i niemal zadławił się językiem. Nie mógł zobaczyć jej całej gdy Strona 10
Kyle Celia - Were What stała za drzwiami prysznica, ale to co zobaczył... Cholera. Ta lekka opalenizna wydawała się znaczyć całe jej ciało, i jej zaokrąglenia wyglądały tak obiecująco. Bujna. Uwodzicielska. Seksowna jak diabli.
Rozdział 3
Grzech w niebieskich dżinsach. Cholera. Lyla wiedziała co robi jak również wiedziała że to część jej biologii, i nie mogła sobie pomóc. Prrrawda. Musi sobie tylko to powtarzać. Okey, może połowa pożądania by Michael pieprzył ją nieprzytomnie była w związku z faktem że to "ten okres w roku", i pragnienie parzenia kopało z całą mocą. Druga połowa wiąże się z tym że Michael wygląda na osobę która mogła przejechać ją ostro i odstawić mokrą. Dwa razy. Cholercia. Adrenalina dalej buzowała w jej żyłach, mimo że atak Carla zdarzył się prawie godzinę temu. Wilk domagał się jakiegoś uwolnienia, bieganie albo ujeżdżanie najbliższego mężczyznę do otępienia. Lyla wybrała drugą opcję, ponieważ domyślała się że obsługa hotelowa nie wpuszcza psy na teran Hiltona. Michael nadal nie ruszył się na milimetr. Więc, właściwie jego oczy nie przestawały się ruszać, rzuciła okiem na wybrzuszenie w dżinsach - tak jak jego kutas. Tak, to powinno zaspokoić jej wilczy głód. Jej druga połowa, ta o której nie miała ochoty myśleć ani przyznawać się do niej, chciała zwinąć się w kłębek i zasnąć. Zepchnęła tą część siebie głęboko w umysłu. Lyla miała twardego i gotowego mężczyznę przed sobą. Teraz, tylko potrzebowała go w sobie. Lyla wygięła brew w łuk i spędziła kolejną chwilę na przyglądaniu się mu. Jasnobrązowe włosy Michaela połyskiwały w świetle łazienki gdy jego oczy żarzyły się i płonęły na niej. Yeah, Chciał jej. Bez wątpienia. - Co jest słodziutki, nie twój smak? - puściła do niego oko by pozbyć się pozerstwa na wypadek gdyby rzeczywiście nie była w jego typie. W ten sposób, mógł wziąć jej pytanie za Strona 11
Kyle Celia - Were What dowcip... albo nie. Jej ciche pytanie wyciągnęło go z osłupienia, zamknął usta i zrobił krok do przodu. Co było z tym facetem? Była z gruba do pieprzenia czy co? Do diabła, Carl był wystarczająco napalony. Ale znowu, Carl chciał parzenia a wilk Lali i "ta inna rzecz" w niej oczywiście buntowały się przeciw temu. Jej kolano nadal trochę bolało po upadku, ale przynajmniej jej skóra już się wyleczyła nie zostawiając blizn. Ah, radości z bycia wilkiem. Lyla wychyliła się zza drzwi, ukazując trochę więcej ciała. Trochę uda tu, trochę piersi tam... tutaj, seksowny facecie... chodź do mamusi. Michael przełknął głośno, i śledziła ruchy jego jabłka Adama oczami. Yum. Zdecydowanie zamierzała polizać to miejsce. Może nawet skubnie. Ale nie ugryzie ani przetnie skórę, ponieważ to by prowadziło do całej masy kłopotów których nie chciała. Otworzyła usta by go ponaglić, ale zamknęła gdy zaczął wyciągać koszulę ze spodni. Nareszcie. Każde pociągnięcie koszuli ukazywało coraz więcej skóry, aż w końcu, W mgnienie oka zciągnął koszulę przez głowę i zaczął pracować nad spodniami. Podczas gdy jego palce odpinały guzik i zamek błyskawiczne, Lyla oglądała sobie resztę jego ciała. Michael miał ciało które większość mężczyzn by mu zazdrościła. Z szerokimi ramionami, wyrzeźbionymi mięśniami brzucha nie mogła się doczekać by dostać go w swoje ręce, w usta. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego szczupłe opalone ciało i jej łono było wilgotne i obolałe. Jego ciemne oczy spotkały jej, i kącik jego ust uniósł się tworząc mały uśmiech. oblizał dolną wargę a ona zrobiła to samo. Potrzeby i pragnienia wypełniły ją gdy czekała aż skończy się rozbierać. Zrzucił buty i kopnął je na bok zanim się zgiął i ściągnął skarpety. Lyla przyjrzała się jego tyłkowi w lustrze gdy się pochylał, i jej koniuszki palców zamrowiły. Jej wilk chciał zatopić pazury w jego tyłku i przyciągnąć do siebie gdy będą się pieprzyć i naznaczyć go jako swojego. Potrząsnęła głową, zabierając kontrolę wilkowi. Nie chciała go na zawsze, tylko na jedną noc. Później... później wymyśli sposób jak unikać gniewu Jacoba za sprzeciwienie mu się. Prawdopodobnie odejdzie jako samotny wilk, ale może tak będzie lepiej. Michael wyprostował się a ona zaskomlała gdy straciła widok pełnego, zaokrąglonego tyłka. Tak jak niektórzy mężczyźni, Lyla lubiła mieć trochę ciała które mogła chwycić. Chociaż nie była smutna z powodu straty zbyt długo. Michael uśmiechnął się, uśmiech ten sięgnął oczu przemieniając jego twarz, pokazując jej, że tak, on też był naprawdę zainteresowany. Długi, gruby penis, który wyskoczył z jego spodni też jej to pokazał. Wygląda na to że pan-na-jedną-noc był komandosem. Idealnie. Jego penis, około 20 centymetrów długi, już miał odrobinę spermy na czubku. Jednak nie dał jej dużo czasu na patrzenie. Gdy zrzucił jeansy, zmniejszył odległość między nimi, wyciągając ramiona i wchodząc pod prysznic, napierając na nią aż nie oparła się o kafelkową ścianę. Jego gorący, twardy penis docisną do jej brzucha gdy połączył ich ciała, Strona 12
Kyle Celia - Were What od ramion do kostek. Mmm... dziki. Jego skóra była gorąca, gorętsza niż parujący prysznic, ale gładka. Kręcone włosy na jego ramionach i klacie łaskotały, jednak pobudzały gdy jeszcze się zbliżył. Naparł na nią, przytłumił, prawie tak jakby chciał wpełznąć pod jej skórę. Michael zmniejszył odległość między ich twarzami i potarł policzkiem o jej, szepcząc jej do ucha - Czy tego właśnie chcesz, Lyla? - przygryzł płatek jej ucha, sprawiając że zmiękły jej kolana. - Pragniesz mnie; teraz, co zamierzasz ze mną zrobić? Jej łono zacisnęło się i zwilgotniała jeszcze bardziej gdy pomyślała o wszystkich możliwościach. Obróciła głowę i skubnęła jego szyję, lekko pocierając kłami o skórę. świeży zarost na jego szyi i policzkach otarł jej skórę, przypominając jej że nie była z złotoustym, prawdopodobnie gejem, Carlem. Podniosła ręce i umieściła je na jego ramionach, ciesząc się grą mięśni pod jego naprężoną skórą. Przejechała paznokciami w dół jego ramion, a jego penis drgnął przy jej brzuchu. Tak. Jej mężczyzna lubił odrobinę bólu, lubił trochę brutalnie. Dobrze. Tym razem, przygryzła złączenie jego szyi i ramienia, ostrożnie by nie uszkodzić skóry, ale równie mocno. Drgnął w jej ramionach i wciągnął powietrze, sycząc. - Mam zamiar cię wypieprzyć jak nigdy dotąd nie byłeś. Masz z tym jakiś problem? zostawiła wrażliwy punkt i ucieszyła na widok ukazującego się sińca od jej pieszczot. Nie było to stałe, ale będzie ją czuł przez kilka następnych dni. Pocałunkami powoli wyznaczyła drogę poprzez jego szyję i szczękę do ust. Nie odpowiedział jej, ale nie chciała dać mu szansy powiedzenia czegoś więcej niż "tak". Jej wilk jeździła po niej mocno, i na razie, to ona musiała panować. Wycisnęła miękki pocałunek na jego ustach, liżąc i ssąc jego dolną wargę z uwagą. Pokazała już że może być suką i gryźć co jest jej. Teraz chciała pokazać również czułość. Michael szybko odpowiedział i przeniósł ich pocałunek na wyższy poziom. Najechał jej usta językiem, wchodząc rytmicznie i głęboko, i delikatnie pocierając. Wkrótce, pocałunek pogłębił się, stał się mocniejszy. Odpowiedziała w naturze, liżąc i smakując jego usta, wchłaniając jego istotę, zapamiętując go. Uwolnił swoje ramiona z jej uchwytu i prześlizgnął palcami w górę po jej bokach, zostawiając gęsią skórkę po drodze, aż w końcu... w końcu jego ręce spoczęły pod jej piersiami, zgłębiając ich wagę, ale... nie. Nie dotykał, nie głaskał, nie chwytał ani pieścił. Po prostu... nie. Usta mieli zajęte więc nie mogła mu powiedzieć czego chciała, łaknęła, potrzebowała, pragnęła. Wessała jego język, pokazując co mogłoby być gdyby tylko chciał. Jęknął w jej Strona 13
Kyle Celia - Were What usta, pocierając penisem o jej podbrzusze, i nagle jej pożądanie zakuło, jej wilk zawył. Chciał być dotykany i głaskany. Kochany. Obróciła głowę, zmieniając kąt by pogłębić pocałunek gdy owinęła się nogami o jego, otwierając swoją kobiecość na niego. Michael potarł jej sutki kciukami, powodując że jęknęła i zakołysała biodrami w odpowiedzi. Uszczypnął twarde sutki kciukami a palcami wskazującymi, i jej łechtaczka drżała i bolała. Była tak podniecona że nie wiedziała czy po udach spływała woda czy jej soki. Ale się tym nie przejmowała. Lyla chwyciła jego głowę w swoje dłonie, zaciskając palce we włosy; szarpnięciem odsunęła jego usta od swoich. - Pieprz mnie, liż mnie, ssij mnie… zrób cokolwiek. Zakołysała się przy jego erekcji, błagając o niego. Dyszała z potrzeby i pobudzenia, Michael tylko się uśmiechnął. - Cokolwiek zechcesz, słodziutka. Warknęła i ugryzła jego dolną wargę. Wsysając miękki kawałek jego ciała w swoje usta, odchyliła się i użądliła zanim go wypuściła. - Proszę, - Wyszeptała w jego usta. Nigdy w życiu o nic nie błagała, ale po to, po zapowiedź tego jak dobrze miało być, zrobiła to. - Jesteś pewna że tego właśnie chcesz, Lyla? Przeszłaś przez mękę... Boże, dlaczego zesłałeś na nią mężczyznę z manierami i sumieniem? Lyla pocałowała go, ucinając jego "Nie musisz tego robić" mowę. Do diabła, tak, musiała. Jej wilk - i cholera, nawet jej druga połowa - były szalone i gotowe. Gdy urwała pocałunek, jego protesty wydawały się martwe. Nowy płomień pożądania zabłysł w jego oczach, i wykonała wewnętrzny taniec szczęścia. W końcu. Michael popieścił jej szyję i dekolt pocałunkami gdy zsuwał się wzdłuż jej ciała. Zatrzymał się przy jej piersiach, okrążając językiem sutki; jej biodra drgnęły w odpowiedzi, łono błagało o wypełnienie. Wessał i przygryzł twarde sedno, wypełniając usta zanim uwolnił z delikatnym wystrzałem ledwo słyszalnym pod prysznicem. Przeniósł się na jej drugą pierś, poddając ją takiemu samemu traktowaniu. Liźnięcie, trącenie, ssanie, szczypnięcie. Znowu i znowu, bez końca powtarzał delikatną torturę. Jej biodra dźgały powietrze, poszukując i nie znajdując nic co by złagodziło jej ból między nogami. Jej łono wibrowało i pulsowało w rytmie jego ssania, jak gdyby linia nerwów połączyła jej piersi i łechtaczkę. Zajęczała gdy ssał mocniej, praktycznie pochłaniając prawie całą pierś i poczuła gdy zachichotał na jej ciele. - Michael, proszę. Strona 14
Kyle Celia - Were What Potrzebowała być pieszczoną i głaskaną, nie dręczoną aż stanie się wilkiem. Bestia domagała się uwolnienia, nie tylko szczytowania. Ono chciało gryźć, drapać i posiąść tego mężczyznę przy jej piersiach, i Lyla walczyła by utrzymać jej ludzką formę. Nie chciała nikogo naznaczać, a już na pewno nie faceta którego dopiero co poznała. Michael porzucił jej piersi i naznaczył pocałunkami jej tułów, wylizując drogę na południe. Milczący strach unieruchomił ją na sekundę. A co gdyby odrzucił jej ciało? Wtedy przypomniała sobie jego twardą erekcję i odepchnęła myśli o niedoskonałościach na bok. Było oczywiste że stwardniał, więc musiał być zainteresowany. Czasami, naprawdę nienawidziła swojej niepewności w którą zaopatrzyła ją sfora. Bardzo. Gdy jego ciepły oddech owiał jej łono, wszystkie myśli o jej rozmiarze, wadze i ukrytym futrze opuściły jej głowę. Wszystkie myśli skupiły się teraz na jej łechtaczce i Michaelu który miał ją właśnie znaleźć. Nie musiała długo czekać. Ciepłe, zaokrąglone koniuszki palców pogłaskały jej dolne wargi, i Lyla rozszerzyła nogi. Chciała by miał tyle przestrzeni i dostępu do jej łona ile potrzebował. Zamknęła oczy i oparła głowę o kafelki, pozwalając by czysta przyjemność dotyku innej osoby wypełniła jej ciało. Na początku był delikatny, muskając nagą skórę najlżejszym dotykiem tak by czuła tylko zapowiedź jego zgrubiałych palców. Do przodu i do tyłu głaskał, dokuczając jej wargom sromowym. Kołysała biodrami w rytm jego dotyku, przenosząc je w kontrapunkt jego ruchów. Za każdym razem gdy jego palce zbliżały się do jej szparki, próbowała obniżyć biodra tak by pogładził jej łechtaczkę. Zachichotał i odsunął. - Moje tempo, Lyla. Pozwól mi działać, słodziutka. Cichy warkot wydobył się z jej gardła; dźwięk odbijał się echem od szkła i kafelkowych ścian. Zanim zdążyła to przemyśleć, znowu miała ręce zaciśnięte na jego włosach, jego głowa odchylona do tyłu. - Wybierz inne imię - powiedziała z zaciśniętymi zębami. "Słodziutka" zbyt łatwo przechodzi przez jego usta, co znaczy że wszystkie były słodziutkie w jego książce. Cóż, nie w jej, cholera. Uśmiechnął się, przeklęty, perłowo białymi zębami i tańczącymi oczami. Gdy poluzowała uchwyt, pocałował jej nadgarstek gładkimi ustami. - Dobrze, kochanie. - przetarł pulsującą żyłę na jej nadgarstku - Może być? Kiwnęła głową na zgodę i zaczęła głaskać jego włosy. Mimo że określenie "kochanie" było wyświechtane i ograne, było o niebo lepsze od "słodziutka". Lyla odprężyła się ponownie gdy zwrócił swoją uwagę na jej łono. Podrażnił ją tylko przez Strona 15
Kyle Celia - Were What chwilę zanim rozdzielił jej dolne wargi, wystawiając jej gładkie ciało na ciepłe powietrze prysznica. Dmuchnął powoli na jej dolne wargi i naprężyła się, oczekując... Sekundy mijały gdy stała sztywna w napięciu, czekając na moment gdy zakończy jej męczarnię. Jej wilk wbijał pazury i drapał, wyjąc na nią by przejęła kontrolę i powiedziała mężczyźnie co ma robić. Ale nie chciała. Prawie popłakała się z radości gdy jego palce otarły się o łechtaczkę, strzelając odłamkami przyjemności przez jej ciało i osłabiając jej kolana. Krzyknęła, uczucie wymuszało utratę kontroli. - Lubisz to, kochanie? Zobaczmy czy możemy doprowadzić cię do wykrzyczenia mojego imienia. - Wymruczał o jej wzgórek. Jego język zastąpił palce, trącając i liżąc pobudzone sedno ukryte między jej fałdkami. Jęknęła ponownie, zachęcając go. Jęknął przy jej łechtaczce, dźwięk rozszedł się po jej ciele gdy kontynuował. Trącenie, liźnięcie, ssanie, trącenie. Ciągle powtarzał proces, przez cały czas, głaszcząc, ogrzewał jej ciało swoimi palcami. Kołysała i kręciła biodrami o niego, wyginając ciało w łuk i krzycząc gdy wsunął w nią palec. - Tak, pieprz mnie. Pieprz mnie mocniej. - wykrzyknęła, wyginając się w łuk w czystej ekstazie którą tworzyły jego palce i usta. Jej łono skurczyło się i zacisnęło wokół jego palców, wysyłając nowe odłamki przyjemności przez jej nerwy. Michael wciągnął jej łechtaczkę i mięśnie na jej ciele skurczyły się, brzuch zacisnął i zakręcił jakby zmuszając ją by skupiła się na miejscu z którego rozkosz promieniowała. Kolana miała słabe, kręciła i kołysała biodrami wraz z ruchem jego palców. Do i z, niczym tłok, gładząc jej wewnętrzne ściany dopóki... - Kurwa. Właśnie tam. Nie przestawaj. Zaraz dojdę. Jęknął w jej łechtaczkę, zmuszając jej mięśnie do mocniejszego zaciśnięcia. Plecy wygięte, jej uwaga skupiona na słodkich kręgach wysyłanych z jej łona, usta nadal zamknięte na jej łechtaczce. Jego tempo zwiększyło się, wysyłając ją wyżej. Zdyszana, zachęcała go, błagając o więcej. - Właśnie tam. Nie... Kurwa, nawet nie mogła już mówić. Michael nie przestawał, nawal wspinała się wyżej. Nigdy wcześniej nie czuła takiej rozkoszy z rąk innego. Wplątała palce w jego włosy, przyciągając go bliżej jej łona, mówiąc co by chciała z jego rąk i ust. Aż... w końcu... doszła z okrzykiem, jego imię na jej ustach gdy jej łono trzymało w niewoli jego palce. Roztrzaskała się, nieznana rozkosz przepływała przez jej żyły, większa Strona 16
Kyle Celia - Were What niż jej pierwszy bieg jako wilk. Głowa przechylona w tył, Lyla uwolniła wycie które wstrzymywała w gardle. Mięśnie zaciśnięte i oddech sapiący, rozluźniła chwyt na jego głowie a on uwolnił jej łechtaczkę z ostatnim liźnięciem zanim potarł nosem o jej dłoń. Podniosła głowę z kafelkowej ściany i spojrzała w jego oczy gdy pogładziła jego kość policzkową. Uwolnił swoje palce z jej pochwy, i gapiła się jak oblizywał palce. - Pyszne. Myślę że uzależniłem się od twojego smaku, kochanie. Pogładziła jego policzek i przejechała kciukiem po dolnej wardze. - Przejdźmy do sypialni. Myślę że sama mogę odkryć nowe uzależnienie albo dwa.
Rozdział 4
Pływając wysoko na euforii następującej po orgazmie, Lyla pozwoliła Michaelowi wynieść się z pod prysznica. Resztki jej uwolnienia przepływały przez jej ciało, maleńkie błyski rozkoszy rozchodziły się od łona ku jej palcom i plecom. Nie kłopotali się wysuszaniem, zamiast tego pozwolili by prześcieradło ich osuszyło. Michale klapnął na łóżko pociągając ją na siebie. Pisnęła gdy jej pełen ciężar opadł na niego, więżąc jego erekcję pomiędzy ich ciałami. Była pod wrażeniem jego erekcji, ale bardziej martwiła się o siebie. Lyla próbowała z toczyć się z niego, ale szybko ją przytrzymał. - A, a, nie tak szybko. - skubnął jej wargę a ona zajęczała. - Gdzie się wybierasz? Gorąco wpełzło szybko na jej policzki. Strona 17
Kyle Celia - Were What - Nie chcę cię zgnieść. Przejechał ręką po jej plecach, ściskając i ugniatając każdy cal jej ciała aż do momentu gdy jego dłonie dotarły do jej tyłka. Klepnął prawą półkulę a zaraz potem lewą. - Hej! Jego duże ręce ścisnęły jej pośladki, rozpieszczając i ścierając pieczenie, a ona osunęła się na niego. - Jesteś wspaniała, i wiesz o tym. I jesteś tak cholernie malutka, nie sądzę żebyś była wstanie mnie zgnieść nawet gdybyś chciała, kochanie. Prychnęła - Nie, a ty z pewnością jesteś o wiele większy niż reszta - narzekała. Lyla zdecydowała że nie chce już rozmawiać o dużym i małym. Wdychała jego zapach, ukrywając nos w jego klatce piersiowej, wdychała zapach piżma i jego naturalny zapach. Jej wilk, Śpiący od orgazmu,ożywił się w niej, dysząc i wyjąc w jej umyśle. Taak, ona też chciała kawałek dla siebie. Polizała jego pierś, tylko maluteńkie posmakowanie. Kurcze, sól i ziemia eksplodowały na jej języku z dodatkiem czegoś... więcej. To więcej było tym co chciała. Polizała go ponownie, poprzez kręcone włoski na jego klacie by dosięgnąć wrażliwej skóry, jęczał pod nią, palce plącząc w jej włosach. Tak. Jej wilk praktycznie zawył z rozkoszy. Kontynuowała, poszukując jakiejkolwiek pozostałości po wilgoci z pod prysznica i podążając za zapachem który doprowadzał jej wilka do szaleństwa. Wkrótce, przeszła od miękkich liźnięć do maleńkich uszczypnięć, obsypując jego klatkę piersiową malinkami gdy poszukiwała tego co pragnęła. Polizała skórę u podstawy jego szyi. Wycisnęła małe pocałunki na piersi i skubnęła małe sedna jego sutków. Jęczał i mruczał, wyginając się w stronę jej ust jakby nie miał dość. Jego penis, twardy i gorący, napięty by jej dosięgnąć, pulsujący przy każdym dotknięciu jej ust. Drżał na jej brzuchu, przypominając jej że nikt się jeszcze nim nie zajmował. Oh, zajmie się. Wkrótce. Lyla podążyła wzdłuż jego brzucha, całowała i kosztowała każdy skrawek sprężystego ciała między ustami. Jego dłonie plątały i chwytały jej włosy, prowadząc, ale nie popychając. Prześledziła linię jego sześciopaku językiem, podziwiając napięcie jego mięśni i sposób w jaki drgały przy każdym dotknięciu. Gdy zeszła niżej włoski stały się obfitsze, ale również posiadały więcej jego zapachu, a jej wilk zawył z radości. Przeklęty wilk zawsze był zapacho-dziwką. Lyla nie przestawała smakować, zlizując każdą kroplę wody uczepionej jego skóry. Pyszności. Podążyła szlakiem szczęścia Michaela swoim językiem, Zanurzając się w jego pępku przez chwilę go podrażnić. Warknął i zacieśnił uchwyt na jej włosach. jej łono pulsowało i bolało, gotowe na kolejną rundę z tym mężczyzną. Strona 18
Kyle Celia - Were What Partner. Jej wilk praktycznie zawył i Lyla odepchnęła ten pomysł na bok. Nie chciała się z nikim łączyć. Wilki nie sięgają trzydziestki bez partnera, i z pewnością nie mają mężczyzn którym rozkazano połączenie. W końcu, sięgnęła jego penisa. Osiem cali (20 cm) jedwabnej stali. Biologiczny wulkan czekający na erupcję dla niej... I tylko niej. Mój. Przeklęty wilk nie mógł zostawić ją samą. Owinęła palce wokół jego długości, koniuszki prawie dotykające, ale nie całkiem. Mmm... gruby. Michael zadrżał pod jej palcami, i położyła policzek na jego biodrze, głaszcząc jego fallusa od podstawy do czubka i z powrotem. Władza. Coś na co kobiecie rzadko pozwalają w łaczym świecie. Tak długo jak Michael był skłonny dawać, ona brała. Może w świecie kotów było inaczej. Do góry i na dół prześlizgiwała swą dłoń, wchłaniając znaki i odgłosy dochodzące od Michaela. Zadrżał, zwiększała nacisk. Warczał, powtarzała delikatną pieszczotę. Sekundy zmieniały się w minuty gdy torturowała jego penisa. Kropla spermy wyciekła z jego główki; biały, lepki płyn ściekł po całej długości. Zapach męskiego piżma wypełniło pomieszczenie, i jej wilk zawył do księżyca. Lyla zebrała wilgoć, używając jej do nawilżenia palców gładzących jego penisa. Za każdym razem gdy usuwała płyn, kolejna kropla pojawiała się, dając jej niekończący się zapas, do czasu gdy jej zęby bolały z potrzeby by wylizać go do czysta i zassać go głęboko w usta, przyciskać do języka. Bez namysłu, zmieniła pozycję i ustawiła usta dokładnie nad nim. Zatrzymała się na chwilę, jej spojrzenie spotkało jego przez jego brzuch i pierś. Jego oddech stał się płytki, i gdy zniżyła usta do niego, pociągną ją za włosy, wstrzymując jej ruch. - Nie musisz, kochanie. - wyszeptał... albo wyjęczał? Mmm... słysząc potrzebę w jego głosie tylko wzmogło jej potrzebę wzięcia go do ust. Rozkoszowała się byciem kobietą która stworzyła potrzebę i pragnienie brzmiące w jego głosie. Ona. Lyla tłuścioszka, jak niektórzy w sforze ją nazywali. Ha! Miała kociego łaka pragnącego jej. Mogła się założyć że żadna z samic nie mogła poszczycić się takim wyczynem. Lyla zbliżyła usta do jego główki, pozwalając by oddech owiał jego erekcję gdy mówiła. - Chcę. Pozwolisz mi? Jej spojrzenie nadal było skierowane na niego, inaczej nie zobaczyłaby błysku czystego ognia i potrzeby w jego oczach. Oh, taak, Naprawdę chciała, teraz. Michael myślał że eksploduje. W każdym momencie jego penis może wybuchnąć pomiędzy Strona 19
Kyle Celia - Were What jej dłońmi, i jeśli Bóg pozwoli, w jej ustach. Był już z kilkoma kobietami, które wyraziły niechęć na myśl o wzięciu go do ust, nie ruszać penisa mężczyzny. Cholera, Lyla wyglądała na podnieconą na samą myśl o lizaniu go. - Tak, kochanie, pozwolę ci. Ale będzie to męka. - Michael klapnął z powrotem na łóżko chichocząc. Lyla pocałowała koniuszek jego penisa, a on uwolnił jej włosy, postanawiając zakryć twarz swoimi ramionami. Jeśli dotknie jej głowy, nie wiedział co zrobi. Prawdopodobnie wypieprzy jej twarz, i tak jest wdzięczny otrzymując pełną uwagę tej kobiety, nie chciał tego spieprzyć pieprząc jej usta. Otworzyła usta, lekko ssąc sam koniuszek, a następnie uwolniła niski, prymitywny pomruk, powodując że wygiął się w łuk. Odłamki przyjemności eksplodowały przez jego ciało. Zanim zdołał się opanować, połknęła jego penisa, ssąc go dogłębnie. Osunęła usta w dół jego erekcji, nawilżając swoją śliną gdy się zniżała. gdy się wnosiła, ssała mocniej jakby chciała wyssać jego duszę przez penisa. - Kurwa. Ssij mnie. Ssij mojego penisa, kochanie. - wyjąkał. Lyla nie rozczarowała; zwiększyła ssanie, dodając swoją dłoń do wznoszenia i opadania ust. Czuł że może wybuchnąć w każdym momencie. Wilgoć główki połączona z ssaniem, powodowała elektryczne mrowienie orgazmu otaczające jego jądra. Chciał dojść. chciał uwolnić swoje nasienie głęboko w jej usta i oznakować ją od środka na zewnątrz. Nieproszone, jego biodra uniosły się z pościeli napotykając jej usta i dłoń gdy zniżała się. Wszedł głębiej, penisem dotykając tylnej ścianki gardła, a ona go przyjęła. Ułożyła ostrożnie jego długość w ustach jakby była stworzona by go przyjmować. Cholera, taaak. Jęknęła wokół niego i otarła zęby o jego koronę. Później, cholera, zrobiła coś co żadna kobieta wcześniej. Uwolniła usta i uniósł głowę by napotkać jej spojrzenie. Następnie... Obnażyła zęby, idealnie białe i cholernie długie. Podniecenie i potrzeba zaćmiły jego umysł, i już go nie obchodziło co ona z nim robiła. Ponownie zniżyła usta do niego, przesunęła kieł w dziurkę na czubku jego penisa. Rozkosz i ból w nim eksplodowały. Gorąco spowodowało że krzyczał z szoku, podczas gdy zakręcona rozkosz skwierczała i mrowiła po nim jak gdyby jego nerwy skoncentrowały się na penisie. Zsunęła odrobinkę kieł z jego członka i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Gdy znowu umiał mówić, sięgnął po nią, mrucząc - Psotnica. Nie czekając na jej kolejny ruch, zdecydował że już dość. Jednym szybkim ruchem, podniósł ją i opuścił na plecy przy nim, zanim wtoczył się na nią. Miał ją teraz unieruchomioną, na jego łasce... Dokładnie tam gdzie powinna być. Zapiszczała i udawała że z nim walczy. Wiedział że udawała. Już wcześniej, w nocy, widział dowody jej siły. ta kobieta miała duże krągłości, ale pokrywały one muskuły które mogły poddać w wątpliwość siłę niejednego z silniejszych mężczyzn. Mogła z nim walczyć i Strona 20
Kyle Celia - Were What prawdopodobnie nieźle uszkodzić zanim by się poddała. Dobrze że nie wziął kobiety niechętnej, a Lyla... Lyla była chętna. Uśmiechnęła się i poczuł jak jego serce topnieje od jej spojrzenia. Te przeklęte dołeczki. Bez wątpienia będą jego zgubą. Jej biodra zakołysały jego członkiem, trzymając go blisko. Ale niedługo, będzie nawet bliżej. Przygryzła dolną wargę, i nie mógł oprzeć się pokusie który tworzyła. Złapał jej wargi, ssąc wilgoć, pełne kęsy ciała. Uśmierzył ukąszenie spowodowane przez jej zęby. Z ostatnim ssaniem, uwolnił ją i spojrzał w jej oczy, szukając potwierdzenia że chce go tak mocno jak on, i jego penis, ją. - Jesteś pewna, kochanie? - Potarł nosem o jej nos. Przygryzła jego wargę - Pieprz mnie. Cóż, nie trzeba mu było powtarzać drugi raz. Michael podniósł się na ręce, ściągając z niej swój ciężar i dając mu możliwość spojrzenia na jej przepyszne ciało. Krągłość za krągłością witała jego spojrzenie, i podziękował niebiosom za możliwość jej uratowania. Cholera, wszystko co zrobił to tylko spojrzał wyzywająco na jakiegoś draniołaka. Jutro prawdopodobnie zostanie ugryziony przez niego w tyłek, ale teraz było teraz. I właśnie teraz, ma zaliczyć gorącą, chętną kobietę pod nim. Ustawił swoje biodra, kręcąc nimi aż jego członek znalazł centrum jej gorąca. Ono pocałowało czubek jego penisa, trzepocząc przy nim jak gdyby błagało by w nią wszedł. oparła stopy o łóżko i otworzyła się szerzej dla niego. Oh, taak, chciała tego. Ostrożnie zaczął się w nią wsuwać, milimetr po milimetrze w oczekujące łono. Jej pochwa drżała wokół niego. Jej gładki, jedwabny krem ułatwiał mu drogę. - Taka ciasna, kochanie. Taka słodka. - Kołysała biodrami naprzeciw jego, wsuwając jego członka niemożliwie głęboko w jej łono, i jęknęła. - Lubisz mojego kutasa, kochanie? - Więcej - wyjąkała. Pot sączył się z jego porów gdy walczył z pragnieniem by wtargnąć w jej łono. Była jak jedwabna rękawiczka, ściskająca go z każdym oddechem który wzięła. Gdy myślał już że nie może dać jej więcej czasu by oswoiła się z jego rozmiarem, rozwiązała ten problem za niego. trzepnęła go w tyłek i warknęła. - Rusz się. Michael zachichotał i uśmiechnął się. - Cokolwiek powiesz, kochanie. Cofnął penisa aż do samego czubka. Następnie zawrócił i wtargnął w jej wnętrze jednym silnym pchnięciem. Krzyczała pod nim, drapiąc jego ramiona gdy krzyczała po więcej. Strona 21
Kyle Celia - Were What Powtórzył pchnięcie, wolne i pewne cofnięcia i mocne pchnięcia do jej pochwy. Mocniej i mocniej pieprzył jej łono, rozkoszując się ruchem jej pochwy wokół niego. Ścisnęła go jak pięść i głaskała jak żadna inna kobieta wcześniej. Bycie w niej dotknęło coś w nim co nie było dotykane od bardzo dawna. Coś co myślał że umarło. Ale teraz nie był czas na słodkie uczucia. Uwiodła go, a on dał się złapać, haczykiem, linką i ciężarkiem. Nie żeby próbował mocno się bronić. Albo w ogóle. - Michael, pieprz mnie. Daj mi to. Jej paznokcie rozorały jego ręce, od ramion po nadgarstki i z powrotem. Pchał do i od jej łona zwiększając szybkość, kochając czystą rozkosz jej pochwy i skwierczący ból jej paznokci na jego skórze. Michael zniżył klatę do jej, zanurzając twarz w jej szyi. Kochał kobiece paznokcie na swoich plecach gdy się pieprzyli, uwielbiał czuć te ślady następnego dnia. Błyskawicznie jej ręce objęły go, drapiąc i wpijając paznokcie, przybliżając go do orgazmu z każdym nowym zadrapaniem i jękiem wydobywającym się z jej ust. Jej nogi owinęły się wokół jego tali pozwalając mu zanurzyć się nawet głębiej. Znowu i znowu zanurzał się w niej. - Zaraz dojdę, kochanie. - elektryczna przyjemność skoncentrowała się wokół jego jąder, sygnalizując nadchodzący orgazm. Wkrótce, tak blisko. - Zrób to-dojdź. Proszę. Dojdź ze mną. Jej pochwa zacisnęła się nawet bardziej wokół niego, praktycznie wysysając z niego nasienie. Poddał się i pozwolił by szczytowanie przejęło kontrolę, pchając i dysząc gdy w niej dochodził. Łono Lyli zaciskało się rytmicznie wokół niego, sygnalizując jej wyzwolenie razem z jego. Nowy ból pojawił się na jego ramieniu i stęknął. Kocica. Gdy drżenie ich wyzwolenia przycichło, stoczył się z niej i przyciągną ją do siebie, zaspokojony. Ona kontynuowała lizanie i całowanie jego ramienia. Prawdopodobnie tam gdzie go ugryzła. Podobał mu się pomysł kobiety tak podnieconej przez jego erotyczną technikę, że traciła kontrolę. Podobał nawet bardzo. Zaspokojony i wyczerpany, pozwolił by sen podkradł się bliżej. Lyla podniosła na chwilę głowę z jego ramienia, ale przyciągną ją z powrotem. Tuż przed zaśnięciem, cichutki szept "Człowiek" tuż przed "Oops" zaprowadził go w sen.
Strona 22
Kyle Celia - Were What
Rozdział 5 Lyla obudziła się powoli; otulona ciepłem niczym koc, zachęcając do dalszego snu, ale nie mogła. Ramię Michaela owinięte wokół jej tali, dłoń zakrywająca pierś. Mm... co za pobudka. Wyciskał delikatne pocałunki wzdłuż jej szyi, zaczynając od podstawy i kierując się w górę, zatrzymując się tuż pod uchem. - Dobry. Lyla pokręciła tyłkiem, dociskając się do jego erekcji parzącej jej skórę. - Mmm... Dobry również dla ciebie. Cichy klik otwieranych drzwi sprawił że stężała, Wytężyła słuch i przygotowała do obrony partnera. Jej wilk warknął nisko, głęboko, groźnie w jej umyśle. Mój. Wilkowi nie podobało się że ktoś zakłóca jej sam na sam z partnerem i Lyla musiała się z nim zgodzić. Zabawne. - Shhh... - uspokajał Michael. - To hotelowa obsługa. Mam stałe zamówienie, chociaż muszę zamówić też coś dla ciebie. Co byś chciała... Drzwi sypialni otwarły się szeroko, ucinając dalszą wypowiedź Michaela. - Nie mogę kurewsko uwierzyć. Człowiek stanął w drzwiach. Wysoki, szeroki, z cynamonową cerą, Ściągną koszulkę przez głowę zanim słowa zdążyły wyjść z jego ust. Jego zapach uderzył w nią. Olbrzymia fala piżma dżungli i czystego deszczu połączony z całkowicie męskim piżmem. Kot. Jej wilk zbuntował się, Zły że kot najechał ich miejsce godowe. Lyla stoczyła się z Michaela i ustawiła pomiędzy nim a kotem. Pośród gniewnych słów Michaela pozwoliła swemu wilkowi wyjść się pobawić. Drapało by dać mu szansę się pokazać, i wygląda na to że właśnie ten moment nastał. Skoro nie zbzikował widząc w połowie zmienionego Carla wczorajszej nocy, Lyla miała nadzieję że jej przemiana tego również nie zrobi. Nieznajomy spojrzał jej w oczy, sycząc i warcząc nisko, oczy mu błyszczały gdy jego zwierz przejmował nad nim kontrolę. Wtedy jej wilk skoczył wolny. Był gotowy na starcie, ale kot nie pozostawał w tyle. Czarna sierść pojawiła się na jej skórze, pokrywając ją gładką, puszystą, miękką pokrywą. Ręce Strona 23
Kyle Celia - Were What przekształciły się i uformowały w łapy, Wysuwając narzędzie mogące zgładzić człowieka. Koci chłopiec pójdzie na dno. Jak on śmiał... Lyla zrobiła krok w kierunku zmieniającego się mężczyzny. Opadł na cztery łapy w ostatnim stadium przemiany. Ona zawsze była wolniejsza od innych wilków gdy chodziło o tą całą przemianę. Musiała tylko wykonać pierwszy ruch. Wzniosła ramiona gotowa do ataku, pazury skierowała w dół w, co jej się wydawało, śmiertelnym uderzeniu. Zamarzła w pół uderzeniu gdy zamazana plama gładkiej jasnobrązowej skóry zablokowała kota. Nie! Mogła chronić swojego partnera. Ochroniłaby swojego partnera. Człowiek i bestia szamotali się dopóki... Człowiek skończył lądując na kocie. Michael siedział okrakiem na kocie, z jego gardłem w swojej ręce gdy warknął nisko. - Zmień się. Teraz. Lyla słyszała rozkaz w głosie Michaela, i jej wilk mógł tylko odpowiedzieć. Sierść zniknęła a kości powróciły do normalnego kształtu. Dźwięki i stęknięcia nieznajomego przemieniającego się pod Michaelem odbijały echem jej własne. Do czasu gdy nieznajomy wrócił do ludzkiej postaci, Lyla leżała wyczerpana na podłodze. Cholera, ale nagłe przemiany bardzo ją wyczerpywały. Wzrok utrzymywała na dwóch mężczyznach, nadal zaplątanych na podłodze. Każdy z nich chciał spojrzeć z góry na drugiego, aż ten drugi nie odwróci wzroku, przyznając się do porażki i uznając uległość. Wow. Potężny, bardziej opisowe słowa pewnie żyły gdzieś w jej umyśle, ale nie mogła sobie przypomnieć. Gdy w końcu przypomnieli sobie o jej obecności, obaj odwrócili głowi i spojrzeli na nią w tym samym czasie. Lyla pozostała nieruchomo, zdając sobie sprawę, że człowiek i łak, w tym momencie, tak samo zagrażali jej życiu. Huh. Może w rzeczywistości powinni odbyć tą całą "hej, jestem kundlołakiem" rozmowę wczorajszej nocy. Może przed tym całym lizaniem i ssaniem, i pieprzeniem, i naznaczaniem. Michale podniósł się z nieznajomego i zaczął wyszczekiwać polecenia. Zabawne jak na człowieka. - Raul, idź do salonu - Gdy mężczyzna, Raul, otworzył usta, Michael warknął nisko - Teraz. Wzrok Raula przechodził z Michaela na mnie, ale w końcu wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Cofnęła się od niego. Mężczyzna miał morderstwo w oczach,a były one skierowane na nią. Cofała się w kierunku łazienki. Przynajmniej tam mogła zaryglować drzwi za sobą. Pomyślała, że nie chciałby mieć dołączone na swoim rachunku wymianę drzwi. Ale znowu, Strona 24
Kyle Celia - Were What im bliżej łazienki była tym mroczniejsze miał spojrzenie. - Nie robiłbym tego, kochanie. - Lyla znieruchomiała, strach zatkał jej gardło i przeją kontrolę nad mięśniami. Instynkt przetrwania wilka nawet nie kopał. Nawet gdy Carl miał ją naznaczyć wbrew jej woli była gotowa do walki. Teraz, kuliła się przed człowiekiem. To dlatego że jest moim partnerem. Idiotka. Zmniejszył dystans między nimi, powoli i słodko, kołysząc biodrami przy każdym kroku. Czy to źle że następna myśl jej była o tym jak bardzo chciała zaciągnąć go do łóżka i pieprzyć do utraty zmysłów? Zwłaszcza biorąc pod uwagę skumulowany gniew w jego oczach. Tak bardzo chciała doświadczyć tych emocji uwolnionych na niej w łóżku. Mmm... Michale chwycił jej rękę i trzymał pomiędzy nimi. Mała kępka futra zaczepiona była na ręce, jej manicure był zniszczony, a jej palce były wściekle czerwone z przemiany. Skrzywiła się i patrzyła wszędzie tylko nie na niego. - Masz mi coś do powiedzenia, kochanie? - uśmiechnął się szyderczo. Okey, może to nie był seksowny rodzaj gniewu. - Niespodzianka, jestem kundlołakiem. - wymamrotała i próbowała się uśmiechnąć na koniec, ale wiedziała że nadal jest wściekły gdy zacisnął chwyt na jej ręce. - Słucham? - Jestem kundlołakiem. Wuskołakiem dokładniej mówiąc. Mój ojciec był wilkiem, a moja matka husky. Stąd, Wusky. Spojrzała na niego spod rzęs. Wszystkie przyjęte z góry poglądy na tematy które Michael znał a których nie znał wyleciały przez okno. Czas na spowiedź. oblizała wargi i przygotowała się na ujawnienie wszystkiego. - Wiesz o łakach, prawda? To znaczy, Zdominowałeś Carla wczorajszej nocy, i... kot przed chwilą wpadł do twojego pokoju. Mam na myśli... Uwolnił jej nadgarstek i odwrócił się do niej plecami, przebiegając palcami przez włosy. Jej palce świerzbiały by zrobić to samo, ale oparła się pokusie. Westchnął, ramiona opadnięte, i wpatrywał się w sufit. - Wiem o łakach, Lyla. Tylko nie wiedziałem że przyprowadzam jednego do domu. - Wziął kolejny głęboki wdech. - Cholera! Potarł tył szyi, a jej wilk zaskomlał gdy palce dotarły do jej znaku. Taak, dziwko, znasz to uczucie. Jego mięśnie na ciele stężały gdy śledził znak. Wiedziała co czuł. Rana zaczynała się zasklepiać od chwili gdy wyciągnęła zęby z rany. Ale nadal musiało być bolesne, ale od kiedy powiedział że wie o łakach, spodziewała się wybuchu za trzy... dwa.... Strona 25
Kyle Celia - Were What - Cholera! - zakręcił się, oczy zapłonęły na nowo. - Powiedz mi, że kurwa tego nie zrobiłaś, Lyla. W tej chwili. Popatrz mi w oczy i powiedz że to nie jest to co myślę że jest na moim karku. Powiedz mi. Oh, do diabła, nie. Nie miała zamiaru przepraszać za oznaczanie go. Może za zrobienie tego bez jego zgody, ale nigdy za sam znak. Podniosła brodę, rzucając wyzwanie swoją postawą. - Oznaczyłam cię jako swojego partnera. Niewypowiedziane "Co zamierzasz z tym teraz zrobić?" wisiało w powietrzu, ale rękawica pomimo tego została rzucona. - Cholera. Naprawdę miał ograniczone słownictwo. - Dlaczego? Bo nie chciałaś tego drugiego łaka? Nie jest to coś co łaki robią? Naznaczają? Co, jestem jakąś darmową wyjściówką-z-więzienia? Nie chciałaś tamtego łaka, to wzięłaś sobie człowieka? Warknęła nisko, zła że poddawał w wątpliwość jej motywy. Nawet jeśli sama nie rozumiała do końca bycie łakiem, ani jej wilk, ani pies nie godzą się na kwestionowanie jej motywów. Po raz pierwszy w życiu, jej dwie inne połówki były w zgodzie, psiakrew. - Carl jest omegą sfory, a alfa zażądał naznaczania. Nie wybrałam ciebie ponieważ byłeś w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Mój wusky wybrał cię. - zmniejszyła między nimi odległość i dźgnęła go palcem w klatę. - Ty. Wolałabym umrzeć nie połączona niż na siłę naznaczać się z Carlem, Ale cholerny wusky wybrał ciebie. Pogódź się z tym. Wygląda na to że w końcu dotarła do jego mózgu. - Jaki łak? Wusky? - Uśmiechnął się, tak jakby. Może to był grymas, ale Lyla wolała uznać to za uśmiech. - Tak. Może nie dotarła do ciebie ta część konwersacji. Jestem w połowie wilkiem i w połowie husky. Wusky. - Uśmiechnęła się, niepewne uniesienie kącików ust, który mógł zniknąć tak szybko jak się pojawił, gdyby znowu zrobił się gniewny. - Więc, sama zdecydowałaś przywiązać się do mnie na resztę swojego życia, co? potwierdziła. - Może powinniśmy porozmawiać o tym co to znaczy dla ciebie. Przeniósł się do dużego krzesła stojącego przy oknie i osunął się na nie, przyciągając ją na swoje kolana. Nie było nic seksualnego, poza nagością, w ich pozycji, ale nie mogła nic zrobić gdy jej łono zrobiło się trochę obolałe od bycia tak blisko niego. Michael przyciągnął ją bliżej, i położyła głowę na jego piersi, słuchając mocnego bicia jego serca. Jeszcze nie uspokoił się ze starcia. Pogłaskała jego pierś, tak jak matka kiedyś ją głaskała gdy ona się zdenerwowała. - Nie mam szczególnego... zamiłowania do łaków, Lyla. - pokiwała głową, bezsłownie Strona 26
Kyle Celia - Were What nakłaniając do kontynuowania. Jego przyjaciel był w salonie-chodząc, z tego co mogła powiedzieć- był łakiem. Musiał być zdolny by przezwyciężać jego małe obawy. - Sześć miesięcy temu, moja drużyna i ja zostaliśmy wysłani do Brazylii by zaradzić pewnej sytuacji. Pchnięcie przeszło w wepchnięcie i skończyliśmy maszerując przez piekło dżungli i skończyliśmy... kurwa. - wziął oddech, spojrzała na jego profil gdy patrzył przez okno. - Nie musisz, Michael. Możemy się wycofać, mogę odejść i... - ruszyła się próbując uwolnić się z jego objęcia. - Zostań - odprężyła się, by znowu stężeć. - Dobry pies. - Pocałował ją w czoło, i warknęła na niego. Żartowniś. Żartującego Michaela mogła znieść. - Po prostu wyduś to z siebie, Michael. Dobrze, źle czy obojętnie, mogę znieść twoje wyznanie. - Ponownie oparła głowę o jego klatę. - Mój zespół i ja weszliśmy w sam środek walki terytorialnej między pumami i jaguarami. Do tego czasu myślałem że jakieśtam łaki to tylko mit. Okazało się że nie były, i w jakiś sposób obecność zespołu wkurzyła pumy. Chcieli żebyśmy wszyscy walczyli na śmierć i życie, ale ja wynegocjowałem że tylko ja wezmę udział w walce. Carlos był tym który najbardziej chciał widzieć nas martwymi i to właśnie z nim walczyłem. - Spojrzał na nią, miał łzy w oczach, i poczuła jak łamie jej się serce. - Wygrałem. Skinęła głową, całkowicie zbędny gest, ale tylko tyle miała. Przedzierając się przez dżunglę z życiem swoich ludzi w rękach, został przedstawiony światu mitów w walce na śmierć. Tak, teraz widziała że może być trochę zmartwiony naznaczeniem przez łaka bez wcześniejszej konsultacji. Tylko trochę. - Mężczyzna siedzący w salonie, który był więcej niż chętny cię pokonać, to brat Carlosa, Raul. - Oh, spójrz, Michael, ja mogę odejść. Po prostu zniknąć. Nie powinnam była... - Nie, nie powinnaś, ale nie mogę cię ot tak wyrzucić samą na pastwę Alfy i omegi twojej sfory, prawda?
Rozdział 6
Strona 27
Kyle Celia - Were What Powinien. Powinien wyrzucić ją na ulicę i pozwolić wilkom ją dorwać, noc niesamowitego seksu niech będzie przeklęta. Ale z ramionami pełnymi krągłości i miękkości chętnej kobiety, nie mógł tego zrobić. Przynajmniej nie teraz. Pomyśli o tym... później. - Chodź. Raul prawdopodobnie pali się by cię przesłuchać i tak dalej. Lyla prychnęła. Przeklęta, nawet jeśli prychała ze wstrętem była piękna. - Raczej nie. Koci chłopiec słuchał wszystkiego bez najmniejszego problemu. Podniósł brwi, ale nic nie powiedział, gdy ściągał ją ze swych kolan. Od razu poczuł pustkę, ale musiał nadać trochę dystansu między nimi. - Chodź, zjemy śniadanie i upewnimy się czy wszystko dokładnie zrozumiał. Jej pełne biodra kołysały się przy każdym kroku, kpiąc i kusząc każdym krokiem który ich rozdzielał. Tak było dopóki nie sięgnęła drzwi i nie chwyciła klamki, wtedy zrozumiał jej zamiary. W dwóch krokach, był przy niej, zamykając drzwi. - Co ty sobie myślisz, że robisz? Spojrzała na niego, marszcząc czoło. - Idę by być przesłuchaną przez Raula. Nie to właśnie zdecydowaliśmy? - Tak, ale czy ubrania nie byłyby dobrym dodatkiem? Zarumieniła się. - Łaki nie są właściwie wstydliwymi istotami. Warknął. Do diabła, nawet nie był łakiem, a sprawiła że warczał na myśl że jego przyjaciel ujrzy ją nagą. - Załóż coś. Koszulkę, cokolwiek. Teraz. Odsunął się i podniósł koszulkę i bokserki dla niej. Gdy się ubierała, sam założył bokserki. Usatysfakcjonowany że ona jest w większości zakryta, otworzył drzwi dla niej i wyprowadził ją do salonu. Raul był zajęty. Śniadanie leżało na stole przyniesione przez obsługę, zawierało więcej mięsa niż w całym swoim życiu widział na śniadaniowym stole. - Zabiłeś krowę, Raul? Mężczyzna podniósł brew. - Raczej nie. Ale z moim normalnym apetytem i twoim wilkiem, pomyślałem że dodatkowe proteiny będą mile widziane. Lyla nie czekała na zaproszenie. Obeszła stół, usiadła obok Raula, i zaczęła napełniać talerz, odpowiadając mu gdy wybrała już co zje. - Wuskołakiem, w rzeczywistości. - Jakim łakiem? Widelec Raula zamarł w połowie drogi do ust, a jego usta otwarły się Strona 28
Kyle Celia - Were What szeroko, i Michael nie mógł opanować napadu śmiechu. Przynajmniej opanowany Raul zareagował tak jak powinien. Czując się trochę lepiej w tej sytuacji, zajął miejsce naprzeciw Raula i obok Lyli. Sięgnął i uścisnął jej kolano, oferując otuchę. Nie martwił się o nią. Nie. Był tylko przyjacielski. Prrrawda. - Wusky - odpowiedziała zanim wzięła gryz bekonu. - Ojciec był wilkiem; Matka husky. No wiesz, Wusky. - Odwróciła się do niego, i został ponownie odurzony jej pięknem. Te duże błękitne oczy, włosy w seksownym nieładzie i wydęte usta. Musiał oprzeć się pragnieniu by pochylić się nad stołem i samemu oznaczyć jej usta przez pocałowanie jej do utraty zmysłów. - Nie jest zbyt dobrym słuchaczem, nawet z całym tym kotem. Wzruszyła ramionami i powróciła do jedzenia, wymienił spojrzenia z Raulem. Jego przyjaciel tylko potrząsnął głową i powrócił do jedzenia. Michael zrobił to samo, ale coś... nie pozwoliło mu. Siedział cicho, jedząc małe kęsy jajka gdy oglądał niemy wątek pomiędzy Lylą i Raulem. Kotołak zaczął stąpać po cienkim lodzie prawie natychmiast. Jego przyjaciel kontynuował rzucanie Lyli przebiegłych spojrzeń. Spoglądał w jej oczy do czasu gdy odwracała wzrok i powracał do jedzenia. Znowu i znowu powtarzając ćwiczenie; za każdym razem jego gniew i instynkt opiekuńczy wznosił się na wyższy poziom. W dodatku, znak na jego karku dawał o sobie znać powolnym pieczeniem. Z każdą mijającą sekundą, jego gniew rósł tak jak ból na karku. Nie rozumiał gry w którą grali, ale, do licha, nie będzie ona kontynuowana. - Raul - Warknął, a mężczyzna przeniósł nudne spojrzenie z Lyli na niego - Wystarczy. Jego kark piekł i bolał, ale nie spuszczał spojrzenia z kota. Musiał się dowiedzieć że jego zachowanie nie będzie tolerowane. Nie tolerował tego wcześniej i był pewien jak diabli że nie będzie tego tolerował teraz, tym bardziej w stosunku do Lyli. Raul w końcu ustąpił po kilku napiętych chwilach i zwrócił uwagę na talerz. Nie cierpiał dominować nad jego naturą i wykorzystywać tego, ale nie mógł pozwolić by tak ją traktował. Cholera, jego kark palił. Sięgnął ręką i pogłaskał policzek Lyli, krzywiąc się gdy mięśnie jego ramienia zaprotestowały. - Kurwa. Lyla skrzywiła się, zmarszczyła czoło. - Przepraszam - wyszeptała. Musi się tobą zająć - Michael spojrzał na Raula, a on trzymał spojrzenie przyklejone do talerza. Strona 29
Kyle Celia - Were What - Co? - Ból i pieczenie pogarszały się z każdą mijającą sekundą, zazgrzytał zębami, jęcząc nisko w gardle. Raul spojrzał na Lylę - Nic nie wiesz na temat naznaczania? Lyla warknęła nisko. - Biorąc pod uwagę że nigdy wcześniej tego nie robiłam, nie, niespecjalnie. Więc, dlaczego mi nie powiesz co jeszcze spieprzyłam, koci chłopcze? Raul zasyczał. Lyla podniosła poziom warczenia. Raul wstał i Lyla natychmiast zrobiła to samo. Gdyby jego ramię nie bolało tak bardzo, ich pokaz i walka o dominację mogła być bardzo zabawna. Ponieważ tak było, to tylko go cholernie irytowało. - Wystarczy. - Uderzył pięścią o stół i wstał. Wskazał Raula. - Powiedz jej - wskazał na Lylę - co musi wiedzieć by naprawić to co się u diabła dzieje zanim stracę kurwa przytomność. Teraz. Spojrzenie Raula przechodziło z Lyli na niego. Przez moment myślał że przyjaciel zlekceważy polecenie, ale w końcu, zrobił to. - Naznaczyłaś go poprzedniej nocy, prawda? - Lyla przytaknęła, delikatny rumieniec zabarwił policzki. - Gdybyś naznaczyła innego wilka, czy nawet łaka, jak natura chciała Raul spiorunował Lylę, i nawet przez ból chciał trzepnąć przyjaciela za bycie dupą. Bylibyście w środku godowej gorączki, i to nie byłby problem. - Do rzeczy, Raul. Szybko. - zażądał. - Przynajmniej, ona musi zająć się raną by potwierdzić związek który teraz dzielicie. Do póki rana się nie zagoi. Najlepiej - Raul spojrzał na Lylę i podniósł jedną drwiącą brew powinna wypieprzyć cię do nieprzytomności. Często. Michael osunął się na krzesło, jego energia wyparowała. Jego penis poruszył na myśl o ponownym pieprzeniu Lyli, ale myślał że to nie najlepszy pomysł do rozważania... cóż, tylko rozważania. Nie miał nawet siły by zobaczyć jak zareagowała na oświadczenie Raula. Niejasno, był świadom że przyjaciel załadował talerz i opuścił pomieszczenie. Poza tym, utrata przytomności wydawała się teraz naprawdę dobrym pomysłem. Michael zamknął na moment oczy, a może to była godzina. Nie był pewien. Ale nagle, uśmierzające gorąco otoczyło jego ramię, i ból zelżał. Z delikatnym zamachem, to było jakby ból go opuszczał, zostawiając ślad dudniącego pobudzenia. Słodki zapach wanilii otoczył go. Lyla. Jego penis stwardniał na jej bliskość, a jej włosy połaskotały go w policzek i spłynęły mu na ramię. Pochylił na bok głowę by dać jej lepszy dostęp. Z każdym zamachem, jego penis rósł wzdłuż i wszerz. Zsunął się trochę z krzesła, Strona 30
Kyle Celia - Were What rozszerzając nogi gdy jego penis walczył o wolność w bokserkach. Niejasno pamiętał słowa Raula. Wiedział że słodkie zamachy języka były wystarczające by trzymać ból z daleka. Nie chciał na nią wpływać by dała więcej albo żądać coś z czym mogła nie czuć się komfortowo, nie ważne jak bardzo łaknął jej ciała, wilgotnego ciepła jej łona. Potarła zębami o nadal świeżą ranę, i rozkosz wystrzeliła z jego ramienia i otoczyła jego penis. - Lyla. - Powiedz mi czego chcesz, Michael - wyszeptała przy jego ramieniu, gorący oddech kąpiąc i drażniąc znak. - Ciebie. Chcę być wewnątrz ciebie. - wyobraził sobie to uczucie jej łona trzymającego go jak żaden inny, Trzymający go głęboko w niej, i jego penis stwardniał bardziej, kropelka nasienia zmoczyła mu bokserki. - Więc to dostaniesz. - Nie. - sapnął - Nie chcę cię zmuszać. Lyla zrobiła szybki ruch uwalniając go z bokserek i usiadła na nim okrakiem. Nie wiedział kiedy zdołała ściągnąć swoje bokserki, ale nie obchodziło go to teraz. Wejście jej łona pocałowało czubek jego penisa, rozlewając wilgoć wzdłuż jego długości. Zadrżał, jego orgazm był już blisko. Pochyliła się do przodu i przycisnęła swoje usta do jego, i na chwilę zapomniał o wszystkim poza słodyczą jej ust, ból dawno zapomniany. - Czujesz jak mokra jestem? - przytaknął - Tylko dla ciebie, Michael. Nie zmuszasz mnie do niczego. A teraz oprzyj się i czuj. Jej ciepła ręka objęła jego członek, ustawiając go dokładnie nad wejściem, i przez nieskończoną, wyniszczającą klejnoty powolnością, zniżyła się na niego. Ciepło, ogień, niczym lawa i bardziej potężne niż broń, wystrzeliła do ramienia; Czysta rozkosz przeszła przez niego. Jej łono pochłonęło jego członek, chwyciło jak imadło i trzymało głęboko w niej. Słodki zapach jej pobudzenia zmieszał się z zapachem wanilii, wywołując u niego ślinotok. Z pożądaniem ujeżdżającym go mocno, pamiętał słodki smak jej soków i przez moment pozazdrościł swemu penisowi. Później, po minutach czy godzinach, osiadła całkowicie, jej łono trzymało go tak głęboko jak się dało i otulało jak dziecka. Czuł się w niej bezpieczny i cały... niemal kochany. Następnie... cholera, myślał że mu głowa eksploduje, ruszyła się. Wysunęła go z niej i ponownie wsunęła z ostrożną powolnością, głowa odrzucona do tyłu, szyja obnażona. Prawdziwe wyznanie jak bardzo bezpiecznie się przy nim czuła i schował to wspomnienie, jej tak otwartej, głęboko w swój umysł. Strona 31
Kyle Celia - Were What Przesunął dłonie przez jej uda i zatrzymał na biodrach, prowadząc ją powoli w górę i w dół jego penisa. - Tak jest, kochanie. Pieprz mojego penisa, powiedz memu ciału do kogo należysz. wyjąkał gdy jej łono zafalowało i zacisnęło się na nim, zasysając go niemożliwie głęboko Taak, kochanie. Zwiększyła tempo, jakby ujeżdżając go, bez jego pomocy. W górę i w dół ślizgała się po jego długości, jej soki nie tylko pokrywały jego członka ale również jądra. Upajał się dowodem jej pobudzenia, a jego siła powoli wracała. Ból szybko został zastąpiony przez rozkosz, zaczął pieprzyć ją od dołu. Michael wtargnął w jej konwulsujące łono. Wślizgiwał się do i z, odgłos ich spotykających się ciał mieszał się z ich szybkimi oddechami w pustym pomieszczeniu. Pochyliła się na jego klatę, chowając twarz przy jego szyi, omywając swój znak gdy on kontynuował pchnięcia, uraczając ją mocnym kochaniem się, które wiedział że jej się spodoba. - Zrób to, kochanie. Zaraz dojdę. - Później. Później powie sobie że to była tylko gorączka chwili i nic więcej. Że chwyt jej łona było powodem dla którego zachęcał ją do potwierdzenia znaku. Z jego słowami, jej łono napięło się niewytłumaczalnie bardziej, i jęknął. Odłamki przyjemności przemknęły przez każdy nerw jego ciała. Jego jądra ścisnęły się i podjechały wyżej jego ciała, przygotowując się do uwolnienia. Jego palce skuliły się, chwytając dywan pod stopami. I później doszedł ze stęknięciem, wyjękując jej imię, gdy zatopiła zęby w jego ramię, drugi raz w ciągu 24 godzin. Jej łono wstrząsało i zaciskało wokół jego członka, w dobrze znanym rytmie, gdy dochodziła razem z nim. Lyla wyciągnęła zęby, omywając czule posiniaczone ciało, i poczuł jak jego penis pobudza się ponownie. - Cholera, kochanie.- Przebiegł dłońmi pod koszulką, którą nadal nosiła, pieszcząc jej jedwabistą skórę. Wycisnął pocałunek na jej ramieniu, podszczypując lekko i jej łono drgnęło. - Lubisz to? - przytaknęła przy jego szyi. - Mmm... ja też.
Rozdział 7 Koło południa, gdy odźwierny przyniósł jej letnią sukienkę i sandałki, wszyscy troje opuścili apartament i skierowali się na parking. Po ich starciu przy śniadaniu, Raul Strona 32
Kyle Celia - Were What zdawało się że trochę odpuścił. Miała nadzieję że koci chłopak zdał sobie sprawę że nawet jeśli nie wiedziała nic o naznaczaniu, troszczyła się o Michaela. Gdy opuścili windę, Michael wziął prowadzenie, a Raul zamykał tyły. Złapała Michaela za rękę by przyciągnąć jego uwagę a on odpowiedział na nie zadane jeszcze przez nią pytanie. - Nie chcę żeby Carl dostał cię w swoje łapy, kochanie. Na wypadek gdyby chodziło mu to jeszcze po głowie. Ciepłe i niewyraźne uczucia których nie znała zamieszkały w jej brzuchu. Pewnie, wiedziała że Michael jest jej partnerem, ale nie oczekiwała motylków. Myślała że one są tylko mitem. Czymś co jej matka wymyśliła gdy była młodsza. Więc, ustawiła się między nimi, podążając za idealnie wyrzeźbionym, przyodzianym w dżins tyłkiem Michaela w kierunku parkingu. Chód miał luźny, zrelaksowany, zadający kłam sile którą w sobie miał. Przeszli przez drzwi wejściowe, i trafiła prosto w jego masywne plecy, gdy nagle się zatrzymał. - Co do...? Lyla wyjrzała znad Michaela by zobaczyć co go zatrzymało, i wytrzeszczyła oczy. "Suka" było napisane sprejem na aucie Michaela. Raul zaśmiał się za nimi, i odwróciła się by spojrzeć na kociego chłopca. - Co? To jest zabawne... - zlustrował ją od głowy do stóp. - W danych okolicznościach. Ten facet nie jest najbystrzejszy, co, bracie? Odwróciła się ponownie by spojrzeć na samochód i przyłączyć się do wyśmiewania Carlowej próby wandalizmu. Oczywiście, żart skończył się w momencie gdy Jacob wyszedł zza rogu, z towarzystwem połowy sfory. - Jasna... - Cholera - zakończył za nią Michael. Nie było dobrze. Wcale nie było dobrze. Błyskawicznie, Raul pchną ją za siebie gdy obaj zmierzali na wprost sfory. Wilk Lyli, nadal koncertowo zgodny z husky, warknął na zbliżające się zagrożenie, zły że dopiero co znaleziony partner został zagrożony przez sforę, przez Carla. Robak. Z dwoma potężnymi mężczyznami blokującymi jej drogę, nie mogła zobaczyć co się dzieje, ale tak naprawdę nie musiała. Cisza na parkingu była prawie ogłuszająca. Mogła sobie wyobrazić Michaela gapiącego się na Jacoba, obaj silni, niechętni by przyznać się do porażki czy pozwolić sobie na okazanie uległości drugiemu. To było nowe terytorium dla Strona 33
Kyle Celia - Were What niej. Nigdy nie uczestniczyła przy rozwiązywaniu problemów watahy, wybierając życie na peryferiach ich społeczeństwa. - Lyla. Do nogi.- Jacob wyszczekał rozkaz, a odpowiedź Michaela była szybka. - Zostaje tam gdzie jest, i będziesz płacił za to jedno. - Jej krew zlodowaciała przy śmiertelnym tonie jego głosu. Zamknęła oczy i przełknęła kulę strachu w jej gardle. Bez mówienia czegokolwiek, trąciła łokciem Raula i splotła palce z palcami Michaela. Spojrzenie Jacoba nie opuściło Michaela i napięcie nadal rosło. - Dobra. - jej alfa warknął. Ten człowiek musiał być nienawykły do nieposłuszeństwa. Jaka szkoda dla niego. - Nie masz nic przeciwko powiedzeniu mi po co twoje wilki są tu dzisiaj? - rozwlekłe i łatwe przeciąganie samogłosek zdawało kłam napięciu, które czuła jak w nim dudniło. - Carl. - Jacob strzelił palcami i Carl przepchał się przez tłum i stanął za Alfą w pełnej szacunku odległości. - Carl chce wyegzekwować wcześniejsze naznaczanie na kundlołaku uwieszonym na twoim ramieniu. Lyla najeżyła się, jak również Raul. Michael był jedynym który wyartykułował swój sprzeciw. Zrobił powolny krok do przodu, gapiąc się Jacobowi w oczy, i powiedział ze śmiertelnym spokojem. - Szacunek. Naucz się tego szybko, albo zmierzysz się z moją złą stroną... A nie chcesz tego robić. Jacob oczyścił gardło i opuścił spojrzenie na ułamek sekundy, i świat Lyli obrócił się do góry nogami. Północ stała się południem, nagle człowiek na przeciwko niej już nie rządził jej życiem. Nie był już końcem wszystkiego, nie należał już do jej świata. Ale człowiek przy jej ramieniu tak. - Będzie jak ma być. On wyegzekwuje naznaczanie. Lyla zebrała odwagę od Michaela i Raula, i po raz pierwszy w życiu stanęła w swojej obronie przeciw Alfie; do diabła, stanęła w swojej obronie po raz pierwszy w życiu. Kropka. Normalnie, to czmychanie było jej jedyną odpowiedzią na wszystko. Ale nie dzisiaj. - Jaka cholerna szkoda. Skrzywiła się wewnętrznie w chwili w której te słowa wyszły z jej ust. Okey, może powinna opanować troszeczkę swój bunt. Uwaga wszystkich wilków skupiła się na niej i Michael odwrócił się do niej, gapił się jakby wyrosła jej druga głowa. No, tak powinna zacząć od czegoś mniejszego z tym "stawaniem w swojej obronie". Zdecydowanie. Michael powoli się do niej uśmiechnął, a jej serce zaczęło znowu bić. Zabiło nawet szybciej gdy puścił do niej oko. Cóż, przynajmniej wiedziała że chronił jej przód, a gdy mężczyzna za Strona 34
Kyle Celia - Were What nią zrobił krok do przodu, wiedziała że Raul chronił jej tył. Ich troje powinno unieszkodliwić kilka wilków zanim nie zginął, ale na pewno zginą walcząc. Mocno. - Suka - Carl warknął, a Raul podśmiewał się za nią. Odwróciła się by na niego spojrzeć, a on jedynie wzruszył ramionami z pełnym samozadowolenia uśmiechem na twarzy. - No co? Chodzi mi o to, no pomyśl o tym. Ty naprawdę jesteś suką, Lyla. Lyla zaśmiała się, a warkot Carla stał się głośniejszy. Odwróciła się by stanąć na przeciw zmory jej istnienia i zaszydziła z niego. - Carl, nie tylko nie, ale do diabła, nie. Rozkaz Jacoba czy nie, połączyłam się z Michaelem i ... - Kłamca. Bez jakiejkolwiek innej prowokacji, Carl zaatakował Michaela, przyszpilając go swoim ciałem. Przed jej oczami, ciało Carla zaczęło się zmieniać, jego twarz i ramiona, ludzkie części zastępowane były wilczymi. Kości rozrywały się i łamały by nabrać innego kształtu. Michael walczył i mocował się z Carlem, tocząc się na parkingu. Nie zawracała sobie głowy spoglądaniem na jej sforę- jej byłą sforę- była pewna że nie mieli zamiaru interweniować. Pewna że wilki nie ruszą się z miejsca. odwróciła się do Raula. - Więc? - krzyknęła - Poradzi sobie. on jest kim? Omegą? - zaśmiał się. - da sobie radę. Mój brat był Betą. Raul skrzyżował ramiona i oparł się o najbliższy samochód, pozornie obojętny. Cóż, cholera, ona nie była obojętna, do diabła. Pieprzyć to, nawet jej wilk się martwił. I jej pies. Kurwa. Każdy instynkt jaki miała krzyczał, warczał i szczekał na nią by zabrała swój tyłek i pomogła partnerowi. Lyla wskoczyła do akcji. W kilku sekundach przebyła odległość kilkoma krokami, wzywając wilka i modląc się by sobie poradziła nie zabijając ich obu. Carl nadal był na Michaelu, siedząc okrakiem na jego brzuchu. drapiąc, warcząc i gryząc na mężczyznę pod sobą. Usłyszała warczenia, furknięcia i czyste kocie fuknięcia uciszyły wszystko. Dobrze, Raul miał wszystko pod kontrolą. Nawet wilki nie wdawały się w sprzeczki z pumami. Kurewsko brutalne stworzenia. Dając swojemu wilku i psu mentalne pchnięcie, sięgnęła po szyję Carla. Z każdym napiętym mięśniem, jej ramię i dłoń uformowały się w łapę i pazury wilka. zakrzywione ostre pazury pokazały się, kościste palce pokryły się czarną jak węgiel sierścią. Mięśnie urosły i wybrzuszyły pod skórą, dając jej siłę dziesięciu łaków. Taak, jej połowiczna Strona 35
Kyle Celia - Were What przemiana była niezłą twardzielką. Miała tylko nadzieją że utrzyma ją wystarczająco długo by zebrać kilka punktów przewagi... albo zabić Carla. Cokolwiek będzie pierwsze. Zamknęła swoje palce wokół karku Carla i zacieśniała chwyt dopóki nie poczuła ciepło jego krwi pod pazurami. Łajdak. Z rykiem, odciągnęła łaka od jej partnera i cisnęła na drugą stronę parkingu. Rzuciła się w pościg za latającym ciałem, przybywając wkrótce po tym jak Carl wylądował na ziemi. Nie dała mu szansy pozbierania się po upadku. Ponownie owinęła palce wokół jego gardła i podciągnęła go na nogi, ściskając aż jego oddech nie był niczym więcej jak chrapliwym sykiem. - Mój. - Oh, taak, jej wilk był bardzo szczęśliwy mając Carla w swoich łapach. - Dotknąłeś tego co moje. - ścisnęła mocniej, delektując czerwoną cieczą wypływającą spod jej palców. Ręka pogłaskała jej ramię, i odwróciła głowę, błyskawicznie, by ugryźć tego który ośmiela się jej dotknąć. Prawie za późno, zrozumiała że to Michael. - Whoa. - Michael schował rękę za siebie. - Kochanie, odłóżmy tego wstrętnego wilka na ziemię, dobrze? zacieśniła chwyt i uśmiechnęła się gdy Carl pisnął. Ha! Jak mysz! - Dotknął mojego. - warknęła - Tak, ale nic mi nie jest. - zlustrowała go, pozwalając spojrzeniu przesunąć się z jego stóp, przez nogi, wzdłuż torsu, aż w końcu dotarła do głowy. Pokiwała; mniej więcej, nic mu nie było. - Więc, nie było by lepiej pozwolić mu żyć z upokorzeniem że kobieta skopała mu tyłek. Lyla pomyślała o tym przez chwilę. Naprawdę mu dokopała. Omega czy nie, większość samic nie miała tyle siły by pokonać samca. A ona to zrobiła. Uśmiechnęła się, a następnie zmarszczyła brwi. - Więc, nie zabijać? Michael potrząsnął głową. - Nie, kochanie. Warknęła, ale wiedziała że zabicie człowieka było złe, nawet jeśli jej wilk zapewnił ją że czasem jest naprawdę wspaniale być w błędzie. Bez dalszego opóźniania, uwolniła gardło Carla i pozwoliła mu upaść na ziemię w płaczliwą stertę. Stała nad nim, piorunując go wzrokiem, i myślała tylko o zniewadze jaką weźmie do domu. - I kto teraz jest suką? - Jeszcze bardziej zmrużyła oczy. - To chyba ty. Jej wilk, zadowolony że jej partner został pomszczony,nawet jeśli nadal żyje, oddalił się, i jej ramię powoli wróciło do normalnego, pucołowatego kształtu. Skrzywiła się gdy ból przemiany owionął ją, ale szybo miną. Strona 36
Kyle Celia - Were What Czując się bardziej sobą, starła krew Carla z sukienki i weszła w ramiona Michaela. Kaszel po ich prawej zwrócił ich uwagę. - Uh, chłopcy. Skończyliśmy?” Lyla spojrzała Michaelowi w oczy i przytaknęła. Jej partner odpowiedział za nich. - Skończyliśmy. - Owinięta ramionami Michaela, poszli w kierunku Raula i reszty sfory. Ale ona nie jest już członkiem twojej sfory. Teraz jest moja, i jeśli zobaczę kogoś kto przypomina członka twojej sfory, zostaniecie unicestwieni. Rozumiesz? Jacob przytaknął, i Michaela zaczął prowadzić ją z dala od sfory. Jego ramiona trzymały ją mocno gdy wyszeptał na czubku jej głowy. - Skróciłaś moje życie o dziesięć lat. Nigdy więcej nie rób czegoś takiego. Czy to nie samce powinny chronić samice, a nie odwrotnie? Lyla przestała słuchać po tym jak odniósł się do siebie jako jej partner i uśmiechnęła się do niego, pieszcząc jego klatę. Oczywiście, wtedy właśnie zauważyła... Wyszarpnęła się z chwytu Michaela i krzyknęła przez parking. - Jesteś mi winien manicure, łajdaku! Czy mężczyźni nie wiedzieli że przemiana to piekło dla kobiecych paznokci? Koniec
Strona 37