1
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wsadziłam głowę pod ciepły strumieo prysznica i wtarłam szampon we włosy, zastanawiając
się skąd moje następne Tropienie i zapła...
5 downloads
9 Views
1
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wsadziłam głowę pod ciepły strumieo prysznica i wtarłam szampon we włosy, zastanawiając
się skąd moje następne Tropienie i zapłata, będą pochodzid. Nie używałam wiele magii od powrotu
do miasta, a rachunki piętrzyły się. To był czas, żeby iśd dalej ze swoim życiem, czas znowu zająd się
śledzeniem zaklęd.
Usłyszałam odległy trzask, jakby wybuchła żarówka i wszystkie światła w moim mieszkaniu
zgasły. Otworzyłam oczy i strumyk mydła dostał mi się do nich.
- Ał. Ał. Ał.
Zewnątrz wiatr zawył obok okna w łazience. Mieliśmy ostatnio kilka ciężkich burz - zwykłych,
starych wichur, nie dzikiej magii. Prawdopodobnie drzewo albo osuwisko na zachodnich
wzniesieniach załatwiło linie albo wysadziło transformer, rzucając tę częśd Portland w głębokie
wczesno-poranne ciemności. Rozległo się wycie alarmów z pobliskiej remizy, potem odpowiedź
syreny alarmowej, potem drugiej, które dołączyły do hałasu. Parę samochodowych alarmów
rozdzwoniło się.
Spłukałam tyle mydła z oczu ile zdołałam, wyłączyłam prysznic i potknęłam się, wychodząc z
wanny.
Uderzyłam nogą o muszlę klozetową.
- Ał! - wymacałam drogę do umywalki, odnalazłam chłodną powierzchnię opuszkami palców i
zerknęłam przez ramię na pojedyncze, oszronione okno. Żadnych świateł, co znaczyło, że sied magii
też padła. Były zapasowe zaklęcia do zasilania latarni ulicznych w przypadku wyłączenia prądu -
zaklęd, za które miasto płaciło cenę. Dziwne, że jeszcze nie zaczęły działad.
Wyśledziłam drogę wzdłuż umywalki, ściany, włącznika światła do ręcznika, który wisiał po
wewnętrznej stronie drzwi. Wiedziałam, że w pomieszczeniu nikogo ze mną nie ma, nikogo w moim
mieszkaniu. Jednak nie chciałam byd sama i naga w ciemnościach.
- Allie - głos wyszeptał to tak blisko mojego policzka, że poczułam na nim zimny oddech.
Cofnęłam się i odwróciłam. Było tak ciemno, że nie mogłam niczego zobaczyd.
Stworzyłam glif Światła w powietrzu przede mną, całkowicie zapominając o rzuceniu zaklęcia
Opłaty za ból, który magia zamierzała na mnie nałożyd. Ból, który później mogłabym znieśd. Światła
potrzebowałam teraz.
Korytarz, cholera całe mieszkanie, rozjaśniło się jak światło słoneczne na śniegu.
Nie byłam sama.
3
Mój zmarły ojciec stał tam na żółtej, łazienkowej macie w kaczuszki na przeciw prysznica.
Wyglądało na to, że ze śmiercią nie było mu do twarzy.
Oczywiście wciąż nosił ciemny, biznesowy garnitur - rzadko widywałam go bez biznesowego
wdzianka - był gładko ogolony, o szarych włosach. Oprócz tego, że wyglądał jak pośpiesznie
narysowana interpretacja siebie - jego skóra była zbyt blada, a zielone oczy stały się tak jasne, że były
białe. Ciemne, ciemne cienie za jego oczami i wypełniona pustką twarz. Skrzywił się. Był wściekły.
Wściekły na mnie.
Cóż, najwyraźniej śmierd nie bardzo wpływała też na nastrój człowieka.
Wyciągnął prawą dłoo, nakreślił jedno pociągnięcie czegoś w powietrzu - może glifu - i wtedy
poruszył się szybko, szybciej niż każda żywa osoba, dopóki nie stanął przede mną, tak blisko, że
przycisnął rękę do mojego czoła.
Uniosłam ramiona, żeby się od niego uwolnid, pchnęłam, żeby zmusid go do trzymania się
ode mnie z daleka. Mogłam go powąchad - albo może to była tylko pamięd o nim - posmakowad go -
skóra i golteria na tyle mojego gardła.
Krzyknęłam, smakując więcej golterii, gdy pochylił się bliżej, cały lodowaty i kościsty - zimno i
wilgod przeciw mojej nagiej, mokrej skórze. Zaklęcie Światła zgasło, prawdopodobnie dlatego, że
byłam zbyt zajęta panikowaniem, żeby się skoncentrowad, a magia nie tolerowała tego rodzaju
rzeczy.
Mieszkanie ponownie pogrążyło się w ciemności. Mogłam wciąż poczud ręce mojego taty na
ramionach.
Cofając się, walczyłam, żeby wydostad się z zimnego, pachnącego golterią gniewnego uścisku.
Moje plecy uderzyły w ścianę korytarza i nie miałam już dokąd uciec.
- Szukad - wyszeptał ponownie przy moim policzku.
Latarnie się zapaliły - zaklęcia miasta w koocu zaskoczyły - i niebieskie światło przedostało się
przez okno.
Moj tata zniknął. Przerwał w pół zdania, jakby rzucił słuchawką telefonu.
Jasna cholera.
Wypuściłam powietrze z płuc, trzęsąc się więcej niż tylko z zimna i wróciłam do sypialni, chcąc
byd sucha, ubrana, okryta, ochroniona, bezpieczna i cholernie daleko stąd tak szybko jak to możliwe.
Zostałam obmacana przez ducha. Ducha mojego ojca.
Ręce mi się trzęsły, a serce biło tak mocno, że nie mogłam oddychad. Mój tata mnie dotknął.
A ja byłam naga.
Włożyłam dżinsy, stanik, koszulkę i wełniany sweter. Potem skarpetki i buty. Zabrałam kij
bejsbolowy, który trzymałam w pobliżu łóżka. Nie wiedziałam czy kij bejsbolowy zadziała na ducha,
ale chciałam się dowiedzied.
4
Stałam tam ciężko oddychając, z kijem na ramieniu i wpatrywałam się przez pusty korytarz w
pustą łazienkę.
- Tato? - zapytałam.
Nic.
Zaakceptujmy fakty: Widzę ducha. Ducha mojego ojca.
A on widział mnie. Dotknął mnie. Przemówił do mnie.
Okej, to było tak daleko w Ulicę Stachu, że aż przechodziło w Aleję Przerażającej Trwogi.
Nienawidziłam tej alei.
Rozgrzałam dłonie, przerzucając kij z jednej ręki do drugiej i próbowałam uspokoid swój
oddech.
Uspokój się Allie, powiedziałam sobie. Duchy nie są prawdziwe.
Taa... cóż, to wydawało się prawdziwe.
Może widzenie go, to rodzaj jakiejś dziwnej pozostałości winy, że nie było mnie tam, gdy on
zginął. Nie było mnie na jego ceremonii pogrzebowej. Nie, wiem, że nie poszłabym na jego pogrzeb
nawet gdybym była w stanie. Wciąż byłam na niego wściekła, potem wściekła na to, że pozwolił, żeby
jego żądza pieniędzy i władzy skrzywdziły każdego w jego życiu, włączając mnie.
Prawdę mówiąc wciąż byłam wściekła z tego powodu.
Światła w mieszkaniu - stały prąd - jeszcze nie działały. Nie chciałam znowu wyciągad magii po
światło, ponieważ kiedy używasz magii, ona używa ciebie. Zawsze była cena - zawsze ból do
zapłacenia. Dlaczego miałam sobie fundowad ból głowy, jeśli mogłam po prostu zapalid świece?
Problemem było, że moje świece były oddalone o całą drogę przez mieszkanie, w salonie.
Skierowałam się do korytarza, z kijem gotowym do uderzenia. Zajrzałam do łazienki - tam
nikogo - i przeszłam (nie za szybko, mogę dodad) na drugą stronę stolika obok zniszczonej kanapy.
Opuściłam kij i znalazłam pudełko zapałek. Zapaliłam kilka świec na regale, na telewizorze i na małym,
okrągłym stole jadalnym przy oknie. Dodatkowo odsunęłam zasłony, wpuszczając tak dużo światła z
ulicy jak się dało.
Niebieskie światło z latarni złapało wzór metalicznych kolorów oplecionych wokół
koniuszków moich palców, w górę ramienia i szyi do kącika prawego oka. Wciąż było dziwne widzied
te znaki, które magia na mnie zostawiła - jaśniejsze i bardziej opalizujące od tatuaży. Dziwniejsze czud
silną magię we mnie, stały ciężar, który poruszał się i rozciągał pod moją skórą.
Mimo, że moja prawa ręka już nie swędziała od magii, przepływającej przeze mnie, moja lewa
ręka owinięta czernią przy łokciu, nadgarstku i każdym kłykciu była zawsze trochę zimna i zdrętwiała,
kiedy użyłam zbyt dużo magii.
Nie byłam pewna, co to wszystko znaczyło - ponieważ nikt, z kim rozmawiałam nigdy nie
widział czegoś takiego jak to, jak ja. Ludzie, którzy starali się trzymad magię w swoich ciałach umierali.
5
W męczarniach. A robiłam co w mojej mocy, żeby trzymad się z daleka od lekarzy, którzy mogliby byd
ciekawi na tyle, żeby chcied rozebrad mnie na części i dowiedzied się, dlaczego jeszcze żyję.
Potarłam moje ramię - prawe, ze wstęgami kolorów - i skanowałam ulicę poniżej.
Deszcz i wiatr? Tak. Duchy? Nie.
Ostatnim pomieszczeniem do sprawdzenia była kuchnia. Nie było w niej okna, więc
wsadziłam świecę w podstawkę i zatrzymałam się przy wejściu do kuchni. Drzwi do mieszkania były
po mojej prawej, kuchnia ginęła w cieniach przede mną. Uniosłam świecę. Żółte światło pchnęło na
bok cienie. Nic.
Zadzwonił telefon. Podskoczyłam tak wysoko, że wosk zalał knot i zdusił płomieo.
Telefon zadzwonił ponownie i otarłam zimny pot, pokrywający moją skórę. To był tylko
telefon.
Zadzwonił znowu.
Nie chciałam odbierad.
Kolejny dzwonek.
Czy duchy mogły używad telefonu?
Okej, teraz robiłam się śmieszna.
Odłożyłam świecę na murek oddzielający kuchnię od korytarza i podbiegłam do telefonu w
salonie. Złapałam słuchawkę po czwartym dzwonku.
- Halo? - powiedziałam, mój głos był trochę za wysoki.
- Allie Beckstrom? - zapytał niski, męski głos.
Rozpoznałam ten głos. Detektyw Makani Love spędził większośd swojego dzieciostwa na
Hawajach i wciąż nie stracił tego specyficznego akcentu swoich słów. Plus, mogłam usłyszed
dzwonienie telefonów w tle, a potem inny głos, kobiecy i podobny do głosu jego partnerki Lii Payne.
Myślę, że wydział policji skuł ich razem dla żartu - Love and Payne1
- ale przekształcili się w tak dobry
zespół, że nie prosili o przeniesienie.
- Cześd Mak. - zapiszczałam.
- Czy wszystko w porządku? Czy z tobą wszystko w porządku?
Przełknęłam ślinę i pracowałam ciężko, żeby zniżyd mój głos mniej więcej o oktawę.
- Tak. W porządku. Tylko, uh... rodzaj przestraszenia, kiedy telefon zadzwonił. Czy u was
wysiadł prąd?
- Nie. - powiedział. - Ale słyszeliśmy, że częśd miasta padła. U ciebie ciemno?
Światła rozbłysły i komputer na biurku w rogu powrócił do życia.
- Już nie. - odpowiedziałam. - Właśnie wróciło światło. Więc, co jest?
1
chyba tu chodzi o miłośd i ból...
6
- Potrzebujemy, żebyś przyjechała na posterunek i złożyła swoje zeznanie odnośnie śmierci
twojego ojca.
Och.
Nigdy nie złożyłam oficjalnego raportu. Widzicie, byłam tam w dniu, kiedy umarł mój ojciec.
Może nawet byłam ostatnią osobą, która go widziała żywego - oprócz jego zabójcy. Ale od kiedy
spędziłam następnych kilka dni, będąc ścigana przez ludzi, którzy go zabili, nie miałam właściwie
szansy pogadad z policją o tym, kiedy go ostatnio widziałam.
Cóż, kiedy widziałam go żywego.
Zastanawiałam się czy Mak wierzy w duchy.
- Czy nie możemy przełożyd tego na później? Nie jadłam jeszcze śniadania i miałam dziś rano
nadzieję poszukad jakiegoś Tropienia.
- Nie. To wystarczająco późno, nie uważasz? Wróciłaś do miasta, kiedy, tydzieo temu, prawie
dwa? Wiesz, i tak byliśmy cierpliwi. Potrzebujemy cię dzisiaj rano. Dotrzesz tu w godzinę?
- Czy w budynku jest jakaś przyzwoita kawa? - Love i ja nie byliśmy najlepszymi kumplami, ale
zwykle kooczyłam przychodząc do niego, kiedy pracowałam nad Tropieniem, które zawierało kogoś
robiącego coś nielegalnego. On i Payne byli dwojgiem z kilku policjantów, którzy jak wiedziałam, byli
dodatkowo przeszkoleni do zajmowania się egzekwowaniem magicznych przestępstw.
- Och, pewnie. Najlepsza kawa w mieście, taaa... Zebrana dziś rano, palona moimi własnymi
rękoma nad ogniem. Świeża tylko dla ciebie.
- Jasne. - wyjrzałam przez okno w salonie przez nagie gałęzie drzew, które rozciągały się przed
moim widokiem na ulicę i budynki po drugiej stronie. Była szósta rano późnego listopadowego ranka i
wciąż było ciemno.
Deszcz zacinał z ukosa za oknem i migał jak złote konfetti w światłach wolno poruszających
się aut, toczących się w kierunku centrum Portland w Oregonie i do autostrady za nim. Posterunek
policji nie był tak całkiem daleko od mojego mieszkania, ale nie posiadałam samochodu. Autobus
jeździł co pół godziny i zabrałby mnie prosto pod drzwi posterunku.
To było wykonalne.
- Będę tam za około czterdzieści pięd minut.
- Dobrze. I Allie?
- Tak?
- Nie opuszczaj miasta. I bądź ostrożna.
Dreszcz przebiegł po moim ramieniu. Dlaczego to powiedział? Nie opuszczałam miasta. I
zawsze byłam ostrożna. Cóż, tak ostrożna jak sytuacja na to pozwalała.
- Będę tam za czterdzieści pięd minut.
7
Odłożyłam słuchawkę i skrzywiłam się. Okej, może miał powód, żeby się o mnie martwid bez
pokazywania tego. Wpakowałam się w strasznie dziwną sprawę miesiąc temu, nie żebym pamiętała z
niej dużo. Moja przyjaciółka Nola, która mieszkała trzysta mil stąd na niemagicznie rosnącej farmie
lucerny w Burns, opowiedziała mi to później. Próbowała powiedzied mi to, co wiedziała o tych dniach,
których dłużej nie pamiętałam i tygodniach, które minęły, kiedy byłam w śpiączce. Ale jej informacje
też były pobieżne.
Jedyna rzecz, która była dla mnie zupełnie jasna to to, jak dużo wspomnieo straciłam. To
wciąż dawało mi koszmary.
Zerknęłam na stół przy oknie. Pusty notes, gdzie zapisywałam wszystko na wypadek, gdyby
magia zabrała mi wspomnienia, leżał tam. Podeszłam do niego i otworzyłam. Najbardziej aktualne
strony były podstawowymi informacjami z ostatnich kilku dni - ja osiadającą w moim nowym
mieszkaniu, wiadomości telefoniczne od księgowego mojego ojca, do którego nie oddzwoniłam. Bar
kanapkowy, który odkryłam kilka ulic dalej, i który robił naprawdę dobre panino (daję łososiowi z
rozmarynem pięd gwiazdek) i nazwa utworu, który spodobał mi się w radio.
Ale gdy przekartowałam go do początku, znalazłam pustą stronę. Jej róg był zagięty przeze
mnie, wracającą do niej bardzo często w ciągu ostatnich kilku tygodni. Tutaj, na tej pustej stronie
powinnam napisad wszystko co się stało, od kiedy widziałam mojego ojca żywego do czasu, kiedy
obudziłam się na farmie Noli miesiąc później.
Pusto.
Nieważne jak silnie się w nią wpatrywałam, notatki, którą powinnam była napisad nie było
tam.
Sprawy, które naprawdę chciałabym pamiętad, jak to co się wydarzyło miedzy mną a
mężczyzną imieniem Zayvion Jones. Pamiętam jak kręcił się po dzielnicy St. Johns w Północnym
Portland. Pamiętam jak zaprosił mnie na lunch i pamiętam jak poszedł ze mną zobaczyd się z moim
ojcem.
Czego nie pamiętam - rzeczy, które moja przyjaciółka Nola powiedziała, że się stały - to
zakochanie się w nim, tak bardzo, że poświęciłam się, żeby go ratowad.
To po prostu nie pasowało do mnie.
Powoli ufając, wolniej się zakochując, nie mogłam zrozumied jak zakochałam się w nim tak
całkowicie w tak krótkim czasie.
Zatrzasnęłam notes i przycisnęłam palce do czoła. Magia nie jest dla mazgajów. Pewnie,
potrafi zrobid milion dobrych rzeczy - utrzymad miasta bezpieczniejszymi i szpitale lepszymi, a nawet
sprawid, żeby zły obraz wyglądał dobrze - ale zawsze miała swoją cenę.
Czasem magia kazała mi płacid podwójnie - bólem za użycie jej i utratą pamięci.
Taa... mam po prostu takie szczęście. To prawie dośd, żebym chciała oddad ją całą. Prawie.
8
Telefon rozdzwonił się ponownie i spojrzałam na niego przez palce, starając się zdecydowad
czy naprawdę chciałabym rozmawiad z kimś jeszcze tego ranka. To mogło byd zlecenie Tropienia,
które oznaczałoby pieniądze albo, cholera, Nola sprawdzająca co u mnie.
- Halo?
- Cześd, Allie. - tym razem kobiecy głos.
Przeszukałam pamięd, ale wróciła do mnie z niczym - widzicie jakie to wkurzające?
- Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie, ale zostawiłam już kilka wiadomości na twojej
komórce i pomyślałam, że spróbuję cię złapad zanim wyjdziesz z domu na cały dzieo.
Przekartkowałam mój notes ponownie. Kto zostawił mi wiadomości? Tylko księgowy mojego
ojca, pan Katz. Zerknęłam na moją komórkę - żadnego światełka. Bateria padła, przepaliła się.
Miałam ją tylko kilka dni i obecnie była podłączona do ładowarki.
Nie miałam ostatnio szczęścia do komórek.2
Każda elektronika, która pracowała przez
przewody jak mój komputer, wydawały się działad okej, ale bezprzewodowe urządzenia niszczyły się
same, kiedy widziały, że nadchodzę.
- Allie? - zapytała kobieta.
- Tak. - odpowiedziałam, wciąż starając się dopasowad jej głos. - Moja komórka nie działa.
Możesz zostawiad wiadomości na stacjonarnym.
- Chcesz, żebym powiedziała panu Katzowi, żeby zorganizował ci nową komórkę?
I wtedy już wiedziałam kto to był. Violet. Ostatnia żona mojego taty. Miała młody głos, a z
artykułów w gazetach, które pokazała mi Nola wiedziałam, że jest jakoś w moim wieku. Myślę, że ją
poznałam, ale to wspomnienie też było zamglone.
- Nie, wszystko w porządku. Wciąż jest na gwarancji. Przepraszam, że do ciebie nie
oddzwoniłam. Po co dzwonisz?
Zawahała się, to była tylko pauza, wdech, ale sprawił, że każdy instynkt w moim ciele obudził
się.
- Masz kłopoty? - zapytałam.
Wydech ze śmiechem.
- Jest świetnie, po prostu świetnie. Miałam nadzieję, że będziesz chciała wyskoczyd dziś razem
na lunch. Nie miałam od ciebie wieści, odkąd wpadłaś w śpiączkę. Nie skontaktowałaś się ze mną,
kiedy wróciłaś do miasta. Wiem, że spotkałyśmy się tylko raz, ale... odkąd nie byłaś w stanie iśd na
pogrzeb... i wciąż jest tak wiele niedokooczonych spraw z Beckstrom Enterprises i twoją rolą w
zarządzaniu firmą... Po prostu pomyślałam...nie wiem. Pomyślałam, że może poznamy się trochę
lepiej. Porozmawiamy o paru rzeczach.
2
Zayvion też:)
9
Mój tata żenił się sześd razy. Rok temu przestałam starad się byd miła dla kobiet, z którymi
wiązał się i porzucał mój ojciec. Co jest powodem tego, dlaczego byłam zdziwiona sobą mówiącą:
- Pewnie. Chodźmy na obiad w zamian, jeśli ci pasuje. Mam dziś wiele do zrobienia.
Violet brzmiała na podobnie zaskoczoną.
- Och. Dobrze. Obiad jest okej.
Ustaliłyśmy czas i restaurację - nie jedno z ekskluzywnych, eleganckich miejsc w mieście, ale
Slide Long's znaną z ich owoców morza - a potem się pożegnałyśmy.
Gapiłam się na telefon przez minutę, starając się uporządkowad co czuję w związku z tym
spotkaniem.
Sądzę, że byłam trochę ciekawa, ale w większości po prostu samotna. Moja najlepsza
przyjaciółka mieszkała trzysta mil stąd. Mężczyzny, w którym jak przypuszczam, byłam zakochana
nigdzie nie było widad. Nie znałam nawet nikogo z sąsiadów.
A mój ojciec nie żył.
Zastanawiałam się, kiedy przestałam lubid bycie samotną. Może któregoś dnia, którego nie
pamiętam, opuściłam moją izolatkę i właściwie wpuściłam ludzi do mojego życia. I może naprawdę
ich lubiłam.
A może tylko nie byłam przy zdrowych zmysłach. Co mogłoby też tłumaczyd tą cała duch-w-
łazience częśd.
Cóż, nieważne. W tej chwili musiałam się dostad do wydziału policji i powiedzied im co wiem
o dniu, w którym zginął mój ojciec. Potem zrobię rozpoznanie wokół miasta i zobaczę czy gdzieś są
jakieś okazje do Tropienia.
Podniosłam mój notes i szybko napisałam, że składałam zeznanie, i że miałam w planach
obiad z Violet. Zatrzymałam się, zastanawiając czy powinnam napisad o tym, że widziałam ducha.
Zdrowy rozsądek zwyciężył i po prostu napisałam: Widziałam ducha taty w łazience. Mało zabawne.
I miałam nadzieję, że to będzie na tyle.
10
ROZDZIAŁ DRUGI
Zdmuchnęłam wszystkie świece i sprawdziłam czy okna były zamknięte, a grzejnik nie
odkręcony zbyt mocno. Moje mieszkanie wyglądało jak zwykle: w połowie urządzone, wciąż stało tu
kilka pudeł z mojej przeprowadzki tydzieo temu, sterta prania w rogu kanapy czekająca na złożenie i
puste kubki po kawie rozrzucone tu i tam pomiędzy pół tuzinem magazynów, które czytałam.
To miejsce stawało się coraz lepsze. Poduszki na kanapie i parę rysunków, które kupiłam na
sobotnim targu dodało koloru do ścian barwy złamanej bieli i jasnobrązowego dywaniku.
A najlepsze, że nie było żadnego ducha w polu widzenia. Jeśli uda mi się zostad tu
wystarczająco długo, może nawet pewnego dnia poczuję się jak w domu.
Zebrałam wszystkie puste kubki i zaniosłam je do zlewu. Wszystko odwlekałam i jeśli
czekałabym dłużej, przegapiłabym autobus i spotkanie z Love'm i Payne. Wtedy pojawiliby się na
moim progu z twarzami pt. "to wcale nie jest zabawne" .
Zobaczenie się z policją przed kawą nie było moim pomysłem na dobrą zabawę.
Wzięłam dobry, głęboki wdech i włożyłam ostatni kubek do zlewu. Mogłam to zrobid. Pójśd
do centrum, złożyd zeznania, a potem udam się do Get Mugged - mojej ulubionej kawiarni w całym
mieście - i dadzą mi tam przyzwoitą kawusię i coś na śniadanie.
Całkowicie normalne rzeczy, które robią normalni ludzie. Normalni ludzie, którzy używają
magii tylko okazjonalnie, ponieważ nie chcą płacid fizycznej ceny za ból. Normalni ludzie, którzy
używają magii tylko, żeby wyglądad szczuplej na ich zjeździe licealnym albo utrzymad samochody
wypolerowane w lecie. Normalni ludzie, którzy używają magii tylko po to, żeby byd na haju w
piątkowe noce.
Normalni ludzie, którzy nie widują duchów.
Więc, co z tego, że nie byłam dobra w byciu normalną? To nie znaczyło, że nie mogę się
zabawid.
Zgasiłam światła w kuchni i przeszłam koło murku, chwytając moją wełnianą czapkę po
drodze. Włożyłam ją na głowę, zadowol...