Susan Mallery
Wymarzony dom
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kobiecie porzuconej przez oblubieńca przed
samym ołtarzem wolno lekko ześwirować. Przy-
sługujejej do te...
11 downloads
8 Views
367KB Size
Susan Mallery
Wymarzony dom
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kobiecie porzuconej przez oblubieńca przed samym ołtarzem wolno lekko ześwirować. Przysługuje jej do tego pełne prawo i nikt nie powinien mieć pretensji o drobne ekstrawagancje, takie jak na przykład szalony weekend na Karaibach albo moralnie niejednoznaczny romans z dużo młodszym mężczyzną. Lily Tyler postanowiła poradzić sobie z publicznym upokorzeniem w inny sposób – zaszła w ciążę i kupiła dom. – I co o nim sądzisz? – zapytała z lekkim drżeniem w głosie, z całych sił zaciskając kciuki za plecami. Jake Stone – jej najlepszy przyjaciel, świetny facet, który znał się na wszystkim – był sędzią, od którego opinii zależało wiele. Lily mogła liczyć na jego uczciwość i szczerość. Jake nie kłamał, nigdy. Jeśli więc teraz jest zdania, że kupno tego domu to
4
Susan Mallery
strata pieniędzy – powie prawdę, choćby miało jej pęknąć serce. Rozejrzał się po jadalni, obejmując wzrokiem drewnianą podłogę, sztukaterię na suficie i okno z widokiem na rzekę Willamette. – Przestronne pokoje, dużo przestrzeni – powiedział powoli. – Sprawdzałaś dach? Lily energicznie kiwnęła głową, omal nie podskakując z radości. – Tak. Sprawdziłam też rury i instalację gazową. Dom jest stary, ale przedostatni właściciel sporo poodnawiał i wyremontował. Niestety, jego następca nie był równie pracowity – nie zrobił nic poza pomalowaniem ścian na niewiarygodnie wręcz brzydki kolor i położeniem ohydnych tapet w podobnym odcieniu. – Inspektor nadzoru budowlanego mówił, że wszystko jest w porządku – dodała z nadzieją w głosie. Jake odwrócił się od okna i popatrzył na Lily. Jego poważna mina i spokojne spojrzenie ciemnych oczu nie zdradzały kompletnie nic. Ależ on jest irytujący z tą kamienną twarzą, pomyślała Lily z czułością. – Powiedz prawdę – poprosiła wreszcie. Jake uśmiechnął się złośliwie. – Mówisz takim tonem, jakbyś rzeczywiście chciała ją usłyszeć. – Bo chcę. Chociaż, przyznaję, jestem trochę zdenerwowana.
Wymarzony dom
5
– Podoba ci się ta rudera? – Uważam, że jest przepiękna. – Pragniesz jej i pożądasz? – Bardziej niż czekolady. Uniósł brwi do góry. – Nie wiedziałem, że istnieje na tym świecie coś, co budzi w tobie większe emocje niż czekolada. – Jake! – powtórzyła. – Ja naprawdę chcę mieć ten dom. Czy to znaczy, że jestem nienormalna? Jake objął ją ramieniem. – Lily, zawsze był z ciebie kawał wariatki, ale ostatnio twoje szaleństwa stały się nieco bardziej kosztowne. Wyswobodziła się z uścisku. – Jake, mówię całkowicie poważnie. – Ja też. Jeśli aż tak ci zależy, możesz go kupić. Złapała go za rękę. – Naprawdę? Przecież trzeba w niego włożyć mnóstwo pracy! – Tylko kosmetycznej. Sprawdziłaś wszystkie istotne rzeczy, masz pewność, że się nie zawali, więc zafunduj sobie tę drobnostkę. Stać cię na nią. – Zmrużył oczy. – Prawda, Lily? Stać cię na nią? – Oczywiście. – Rzuciła mu się na szyję. – Bardzo się cieszę, że ci się podoba, ale chyba kupiłabym ten dom, nawet gdyby ci się nie podobał. – Czyżby? To dlaczego trzymałaś kciuki za plecami?
6
Susan Mallery
Lily wybuchnęła śmiechem. – Zauważyłeś? – Ja widzę wszystko. – No dobra. – Odsunęła się i ciężko westchnęła. – W takim razie podpiszę umowę. Zostaną mi jeszcze trzy miesiące na doprowadzenie tego miejsca do stanu używalności. Jake pokręcił głową. – Za mało czasu. Nie dasz rady. – Oczywiście, że dam. – Dotknęła brzucha. – Nie zamierzam czekać z naprawami aż do porodu. – Jesteś w szóstym miesiącu. – Co ty nie powiesz? Wyobraź sobie, że ja też umiem liczyć. – Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Byłaś u lekarza? Pozwolił ci obdzierać tapety i malować ściany? – Z obdzieraniem nie ma problemu. Jest taka specjalna maszyna do tych celów. A co do malowania... – Lily pozwoliła, by głos jej nieco zadrżał, i spojrzała na Jake’a spod rzęs. – Z tym może być problem. – Niech zgadnę. Ja mam pomóc? – jęknął. Lily zatrzepotała rzęsami najładniej jak umiała i przybrała błagalny wyraz twarzy. – Jeśli nie sprawi ci to zbyt wiele kłopotu... – Super. A więc sam mam to wszystko pomalować?
Wymarzony dom
7
– Tylko w środku. Do malowania fasady wynajmę ekipę. – Jestem dozgonnie wdzięczny. Przewidziałaś dla mnie jeszcze jakieś rozrywki? – Chciałabym położyć kafelki w łazience. Ty już to robiłeś. Masz wprawę, wiesz co i jak. Może udzieliłbyś mi kilku wskazówek? – Coś jeszcze? Lily rozpromieniła się. – Na razie to wszystko. – Przyniosę miarkę z samochodu – westchnął boleśnie Jake. – Poczekaj chwilę. Lily podeszła do okna i wpatrzyła się w drzewa rosnące na skraju jej posiadłości oraz zbocze schodzące ostro do rzeki. Po czterech latach spłacania kredytu za studia i gnieżdżenia się w ciasnych mieszkankach kupowała swój pierwszy dom. I to nie byle jaki dom – dawną posiadłość O’Malleyów. Zachwycał ją od dzieciństwa, a teraz ma należeć do niej. Czuła się szczęśliwa. Przeszłość wreszcie przestaje o sobie przypominać. Może wspominać Michaela Carsona – tego wrednego drania – bez mrugnięcia okiem. Czekała na dzień, w którym będzie mogła się śmiać także z obrazu siebie samej, wystrojonej w ślubną suknię, czekającej przed ołtarzem na pana młodego, który się nie pojawił. Na razie wciąż nie widziała w tym nic zabawnego,
8
Susan Mallery
wspomnienie nadal było bolesne i upokarzające, ale i tak czuła się znacznie lepiej niż kilka miesięcy temu. A teraz oto doczekała naprawdę przełomowego momentu. Kupna własnego domu. Na drewnianych schodach zadudniły kroki. Zanim zdążyła się odwrócić, Jake położył jej dłoń na ramieniu. – Wszystko w porządku? – zapytał cicho. – Jasne. Myślałam o domu. – A Sam? Lily dotknęła brzucha. – Nie nazwę dziecka Sam. – Dlaczego? – Zrobił zdziwioną minę. – Przecież to idealne imię. Samantha – jeśli dziewczynka, i Samuel – jeśli chłopak. W skrócie Sam. Dla obojga. – Rozumiem – uśmiechnęła się. – A wyjaśnisz mi też, dlaczego mam je nazwać tak, jak ty sobie życzysz? – Bo ja mam zawsze rację. – Czyżby? Przypominam sobie co najmniej kilka sytuacji, w których twoja ocena rzeczywistości była, hm... wątpliwa. Pamiętam na przykład całą sześciomiesięczną znajomość z panną o imieniu Buffy, która nie dorastała do pięt swojej serialowej imienniczce. – Lubiła kick boxing. – Przyznaję, że to tłumaczy wszystko.
Wymarzony dom
9
– Możesz rozwiać wątpliwości i dowiedzieć się o płeć dziecka przy następnej ultrasonografii – przypomniał jej. – Wiem. Bardzo mnie to kusi, ale chyba jednak wolę niespodziankę. – Tak też jest dobrze. Przez kilka sekund masował barki Lily, potem się odsunął. – Zmierzę pokoje. Lily przyglądała się, jak szedł przez pokój, grzebiąc w kieszeni i wyciągając z niej miarkę. W wyświechtanych dżinsach i ciężkich butach wyglądał jak przystojny drwal z reklamy. Albo jak stolarz z fantazji erotycznej, który zjawia się w progu i pyta, co naprawić. Jake był wysoki, szczupły i na tyle atrakcyjny, by niektóre kobiety oglądały się za nim na ulicy. – Odwdzięczę ci się! – zawołała. – Jasne. Powiedzieć łatwo. Ale przejść od słów do czynów... – Czekam na właściwy moment. Tak naprawdę Lily wiedziała, że nigdy nie zdoła mu się zrewanżować. W ciągu ostatnich ośmiu miesięcy zaciągnęła wobec Jake’a ogromny dług – dług nie do spłacenia. Kiedy Michael nie pojawił się na ślubie, Jake przyjął na siebie całą falę uderzeniową jej rozpaczy. Przytulał ją, gdy płakała. Pytał, czy ma spuścić Michaelowi lanie. Biegał do sklepu nocnego
10
Susan Mallery
po familijne opakowanie lodów czekoladowych z podwójną polewą i wciąż obiecywał, że już niedługo Lily przestanie się czuć tak fatalnie. Przesiadywał z nią, lekceważąc własne życie towarzyskie. Nie powiedział nic krytycznego nawet wówczas, gdy oznajmiła mu, że zafundowała sobie sztuczne zapłodnienie i jest w ciąży. Spojrzała teraz na brzuch. – Ale zrobiłeś niespodziankę – szepnęła, poklepując go lekko. – Wszyscy mówili, że to się nie udaje za pierwszym razem. No i się pomylili, co? Lily bardzo pragnęła mieć dziecko. Zawsze marzyła o licznej gromadce i liczyła na to, że znajdzie męża z podobnymi aspiracjami. Niestety, nie pojawił się nikt, kogo pokochałaby na tyle, by zostać z nim na zawsze. Do czasu, gdy spotkała Michaela. Ten okazał się jednak największym idiotą ze wszystkich jej chłopaków, a Lily uznała, że zostało jej bardzo niewiele czasu, by założyć rodzinę. Z mężem czy też bez niego. Kiedyś wraz z dwiema koleżankami, Rachel i Jenną, żartowały, że jeśli do trzydziestego czwartego roku życia nie spotkają właściwego mężczyzny, sprawią sobie dziecko z probówki. Lily jako jedyna podeszła do tego całkowicie serio. Zaszła w ciążę i obecnie uważała, że poza odpowiednim kandydatem na męża i ojca niczego nie brakuje jej do szczęścia. Wyszła z jadalni, skierowała się na górę i znala-
Wymarzony dom
11
zła Jake’a w łazience. Za każdym razem, gdy wchodziła do niej, widok tapety imitującej kafelki w złote liście palmowe przyprawiał ją o dreszcz obrzydzenia. – Jak sądzisz, dlaczego wybrali właśnie taką? – zapytała. – Może to była jakaś kara? – Wiesz, co jest najbardziej przerażające? Że jest tylu ludzi o złym guście. Ktoś w firmie tapeciarskiej wymyślił taki wzór, ktoś go zatwierdził i ktoś uznał, że będą na niego chętni. Trzeba to świństwo zedrzeć jak najszybciej. Jake oparł się o półkę z lastryko. – Lil, musisz brać pod uwagę czas i pieniądze. Masz trzy miesiące. Potem urodzi się dziecko. Powinnaś zdecydować, co do tego momentu ma być zrobione bezwzględnie, a co może poczekać. Mogę się zgodzić, że malowanie powinno być jedną z pierwszych czynności, chociaż wiem, że spadnie to na mnie. Mogę ci też położyć kafelki. To łatwe, dużo roboty jest tylko z przycinaniem. Lily uśmiechnęła się. – Jak to dobrze, że w twoim zawodzie masz tyle wolnego. – Jake był strażakiem, czasami musiał być w pracy przez dwadzieścia cztery godziny, ale potem zwykle mógł sobie dwa dni odpocząć. – Masz rację – dodała. – Rozejrzę się i przygotuję listę najważniejszych rzeczy, od których zaczniemy.
12
Susan Mallery
– Zaczniemy? My? Nie, Lil. Ty zaczniesz. Ja się zgodziłem tylko na kafelki i malowanie. Lily zrobiła smutną minkę. – Jake, przecież ty mnie uwielbiasz i żyjesz tylko po to, żeby sprawiać mi przyjemność. Powiedz, nie jest tak? Jake w milczeniu wpatrzył się w zielone oczy Lily. Uwielbiać ją? To jest najskromniejsze słowo, które by opisywało jego uczucia. – Niech ci będzie – zgodził się. – Zrób tę listę i pogadamy. Tylko proszę, żebyś wybrała farbę i kafelki. Nie, nie pójdziemy do sklepu razem. Raz popełniłem ten błąd. Wybrałem się z tobą, kiedy chciałaś pomalować łazienkę w poprzednim mieszkaniu. Kupno jednego wiaderka farby zajęło ci cztery godziny. Lily ujęła się pod boki. – Jesteś niesprawiedliwy! – zawołała. – Żółty był tam za jaskrawy albo za bardzo pomieszany z zielonym. Chciałam bladożółty z odrobiną... Jake pokręcił głową i cofnął się. – Taki stawiam warunek. Ty wybierasz farbę, ja maluję. Umowa stoi? – Tak. – Lily spoważniała. – Mówię teraz serio. Jake, jesteś niesamowity. Nie wiem, jak wyrazić wdzięczność. Powiedz tylko, czego byś chciał, a będzie twoje. Czego chciał? O, to był temat do zupełnie innej rozmowy.
Wymarzony dom
13
– Nie przesadzaj, Lil. Ty mi też pomagałaś w przeszłości. Teraz wyrównałem rachunek. – To były sprawy zupełnie innego kalibru. Potrzebowałeś mnie, żebym ci doradzała, jak postępować z kobietami. Z tych rad nigdy zresztą nie korzystałeś. Parę razy pomogłam ci wybrać jakiś ciuch w sklepie. A ty opiekujesz się mną, jakby dziecko, które noszę, było twoje, a w dodatku remontujesz mi dom. Dyskusja zaczynała zbaczać na grząski grunt, więc Jake szybko obrócił wszystko w żart. – Zapominasz, że zupełnie gratis pozwalam ci zachwycać się moim wdziękiem, urodą i erudycją. Niejedna wiele by dała, żeby być na twoim miejscu. – Wiem i doceniam łaskę, jaka na mnie spływa. Chodźmy już, co? Gotowy do wyjścia? – Oczywiście. Szedł tuż za nią po skrzypiącej podłodze w kierunku drzwi. Odwróciła się przy nich, raz jeszcze ogarnęła dom spojrzeniem, a potem wygrzebała klucz z torebki i wsunęła go do zamka. – Nie musisz kupować go od razu – próbował ją uspokoić. – Możesz przecież zaczekać i zastanowić się. – Jak zwykle czytasz w moich myślach. Ale ja już wiem, jak to będzie: najpierw się namyślę, przeanalizuję wszystkie za i przeciw, a potem, niezależnie od wniosków, i tak go kupię. Ja chcę
14
Susan Mallery
go mieć. Od dawna odwlekam różne ważne decyzje, czekając, aż spotkam odpowiedniego faceta, który pomoże mi je podjąć. To bez sensu. Mnóstwo razy udowodniłam sama sobie, że mam fatalny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. – Obróciła klucz w zamku. – Ty jesteś wyjątkiem. – Ja się nie liczę. Nie jestem twoim facetem. – No właśnie. Jedyny normalny osobnik płci przeciwnej, jakiego znam, nigdy się ze mną nie umówił. Jak to możliwe? – Zanim zdążył odpowiedzieć, roześmiała się. – Ach, już wiem. Ponieważ spotykasz się wyłącznie z dziewczętami, które mają mniej niż dwadzieścia pięć lat i startowały w konkursach piękności. Powiesz mi dlaczego? – Bo kiedy pytam, czy się ze mną umówią, odpowiadają ,,tak’’. – O mój Boże, a czy nie miewasz czasem ochoty na randkę z dziewczyną inteligentną? Albo ambitną? – Od czasu do czasu. Dla odmiany. Randkę z kimś takim jak ty, pomyślał. Czy to było rozwiązanie? Czy istnieje druga taka Lily? Czy udałoby mu się ją znaleźć? Czy byłaby to tylko nędzna kopia, którą przez cały czas porównywałby do oryginału i raz po raz dostrzegał różnice? – Bzdury gadam, wybacz – paplała Lily wesoło. – Wiesz, że dzisiaj rano zauważyłam u siebie
Wymarzony dom
15
początki lustrzycy? Muszę się wychylić do przodu, żeby zobaczyć swoje stopy. Już niedługo będę je oglądać wyłącznie w lustrze. – Ale będzie to lustro wiszące w twoim własnym domu. Podeszli do samochodu Jake’a. Podał Lily rękę, by pomóc jej wsiąść. Starał się nie okazać, że kiedy jej palce zacisnęły się wokół jego dłoni, oblała go fala gorąca. W tym momencie najchętniej przyciągnąłby ją do siebie i pocałował. Skarcił się, bo przypomniał sobie, że ma do czynienia z ciężarną, ale nie ostudziło to jego pragnień. Skupił się więc na przypominaniu sobie bolesnego faktu: Lily nie zależy na nim. Nie... w ten sposób. – Mówiłam ci już, że dostałam zgodę na kredyt? – zapytała, podczas gdy on sadowił się za kierownicą. – Nie. Świetnie. To wielki krok do przodu. – Właściwie ostatni. Pierwszy raz mieli do czynienia z kimś, kto wygrał w totolotka. – W jej oczach zamigotały zielone iskierki. – Gdyby trafiło mi się parę milionów, nie potrzebowałabym żadnej pożyczki, ale ponieważ wygrałam tyle, ile wygrałam, musiałam przedstawić w banku pismo poświadczające, skąd mam pieniądze. Byli bardzo dociekliwi. – Nie wątpię. Jake wrzucił wsteczny bieg. Kątem oka do-
16
Susan Mallery
strzegł, jak twarz Lily smutnieje, a ramiona opadają. Domyślił się przyczyny. Po wielu latach obstawiania zakładów totolotka, Lily, Rachel and Jenna wygrały pięćset tysięcy dolarów. Zdarzyło się to tuż po tym, jak Michael zostawił Lily przed ołtarzem. Pieniądze nie uleczyły jej złamanego serca, ale nieco ją pocieszyły. Niestety, wkrótce potem przyjaciółki pokłóciły się i od miesięcy nie utrzymywały kontaktów. – Rachel i Jenna? – zapytał łagodnie. Lily trzepnęła go w ramię. – Przestań czytać w moich myślach. – Nie mogę się powstrzymać. – Tak – westchnęła. – Bardzo mi ich brakuje. – No to zadzwoń. – Chciałabym, ale... – Wzruszyła ramionami. – To skomplikowane. – Lubisz je. Tęsknisz za nimi. Zadzwoń. – Przestań mi wmawiać, że to takie łatwe. – To jest nawet bardzo łatwe. Wystarczy wystukać numer. – Jasne. Zakładasz, że potrafię zachować się jak dorosła, dojrzała osoba. – Bo potrafisz. Lily przechyliła się i sięgnęła po jego rękę. – Dziękuję ci, Jake. Jesteś najlepszy. Wiesz o tym, prawda? – Oczywiście. Uścisnął jej szczupłe palce, ale miał świado-
Wymarzony dom
17
mość, że to, co właśnie usłyszał, nie znaczy tak naprawdę nic. Dla Lily jest po prostu przyjacielem. On zaś zmienił niedawno reguły gry, lecz nie poinformował jej o tym. Obudził się pewnego poranka i stwierdził, że kocha ją od lat. Niestety, odkrył to nieco za późno. Lily była już zakochana w Michaelu Carsonie. Kiedy ten jej się oświadczył, a ona się zgodziła, Jake postanowił, że nigdy w życiu nie zdradzi się ze swoimi uczuciami. Ale potem, gdy przyszło do ślubu, Michael nie zjawił się w kościele. Wysłał jedynie do Lily list, w którym wyjaśnił, że sprawy zaszły, według niego, trochę za daleko. Co gorsza, okazało się, że kłamał, twierdząc, że jest rozwiedziony. Lily była zrozpaczona, a ramię Jake’a służyło jej odtąd do wypłakiwania żalów. Wówczas nie było sensu wspominać o miłości. Postanowił zaczekać, aż Lily zapomni o swym nieszczęsnym narzeczonym. Wybrał właściwy moment. Zaplanował kolację ze świecami, winem oraz romantycznym wyznaniem. Niestety, dwa dni przed spotkaniem Lily zadzwoniła, by pochwalić się, że zaszła w ciążę. Jedyną dobrą stroną tej informacji był fakt, że dziecka nie zrobił jej żaden inny facet. Lily skorzystała ze sztucznego zapłodnienia, ale i tak zburzyła jego plany. Co by było, gdyby teraz wyznał jej miłość? Czy nie pomyślałaby, że robi to tylko dla dobra dziecka?
18
Susan Mallery
Jake nie chciał, żeby jego szczere uczucie pomylono ze współczuciem czy litością. Nie znał odpowiedzi na swoje rozterki i wciąż trzymał swą miłość w tajemnicy. Nie było mu lekko, ale w końcu się przyzwyczaił. Tym bardziej że Lily nie okazywała ani odrobiny wzajemności. Wyglądało na to, że jest zadowolona z obecnego stanu rzeczy. – Spakowałaś się już? – zapytał. – Prawie. Tak jak ci obiecałam, nie ruszyłam książek. – Dobrze. Za parę dni pomogę ci je zebrać. Jej oczy błysnęły. – Mogę sama je popakować. Dam sobie radę. Będę przenosić tylko po kilka sztuk naraz. Dobrze mi zrobi, jak się trochę poruszam. – Mowy nie ma. Znam cię, Lil. Załadujesz pełne pudło, po czym dojdziesz do wniosku, że powinno stać w całkiem innym miejscu. Podniesiesz je i coś ci się stanie. Książki zostaw mnie. – Czemu tak się rządzisz? – Bo ty lubisz, jak ci się rozkazuje. – Nie bardzo. – Uśmiechnęła się. – Ale lubię, jak ci się wydaje, że zachowujesz nad wszystkim kontrolę. – Bo tak jest. Uścisnęła jego rękę. – Jasne, twardzielu.
Wymarzony dom
19
– Co ja wyprawiam? – jęknęła Lily. Robotnicy w drelichach wynosili jej meble do ciężarówki. – Czy jest za późno, żeby zmienić zdanie? Jake zatrzymał się i postawił na ziemi pudło, które trzymał w rękach. – Naprawdę chcesz usłyszeć odpowiedź? – Nie wygłupiam się. – Ogarnęła ją panika. – Co ja sobie wyobrażałam? To był straszny błąd. – Zakryła twarz rękami. – Nie mogę uwierzyć, że kupiłam dom. – Świetny moment na wątpliwości. – Jake przytulił ją. Ramię było ciepłe i silne. Lily wtuliła się w nie i pozostała w kojącym uścisku dłużej, niż początkowo zamierzała. – Nie popełniasz żadnego błędu. – Pocieszasz mnie, bo nie chcesz, żebym się rozpłakała – westchnęła, opuszczając ręce. – Rzeczywiście, robię to właśnie w tym celu. Ale tak poza tym mówię szczerą prawdę. – Taki jesteś tego pewny? Jake położył jej ręce na ramionach i popatrzył głęboko w oczy. Wypukły brzuch Lily dotknął jego brzucha. – Masz pracę – zaczął. – To prawda. Mam etat i wszystkie korzyści z tym związane. Szpital opłaca mi nawet urlop macierzyński. – Wciągnęła powietrze. – Mój zawód ma zalety. Pielęgniarki są i będą potrzebne. Nikt mnie nie zwolni i nie zastąpi komputerem.
20
Susan Mallery
– Właśnie. Pokryłaś już dużą część kosztów domu. – Tak. – Mimo że wciąż ściskało ją w gardle, zdołała przywołać na usta uśmiech. – Z mojej wygranej. – Masz pieniądze na remont? Lily przytaknęła. – A także oszczędności – dodała. Jake opuścił ramiona. – Widzisz? Nie masz się czym martwić. Lily wcale nie czuła się pocieszona. – Zaczekaj! – Złapała go za koszulę. – Mnie nie chodzi tylko o pieniądze. Przecież ja będę samotną matką. Jak sobie dam radę w takiej roli? Nie umiem obsługiwać kosiarki do trawnika. Całe życie mieszkałam w bloku. Jake wytrzeszczył oczy. – Nie rozumiem, co ma bycie samotną matką do koszenia trawy. – Te dwie sprawy nie są ze sobą związane. Chciałam po prostu zasygnalizować, że wciąż martwię się domem. – Dalej nie pojmuję. Czy mogłabyś wybrać jeden temat rozmowy i pozostać przy nim przez moment? – Nie sądzę. – Lily złapała się za brzuch. – Niedobrze mi. – Myślałem, że już nie wymiotujesz. – Nie, to nie przez dziecko, tylko z nerwów.
Wymarzony dom
21
Zrujnowałam sobie życie, i to za ciężkie pieniądze. – Wciąż trzymając się za brzuch, usiadła na krawężniku. – A byłam taka rozsądna i zorganizowana – wymamrotała. – Miałam plany na przyszłość. Ostatnio jestem strasznie impulsywna. Nie mogę pojąć, co mnie napadło z tym domem. Moje życie to jedna wielka tragedia. Jake kucnął przed nią. – Dziewczyno, przestań wreszcie. Świetnie ci się wiedzie. Jesteś zdrowa, będziesz miała dziecko i właśnie kupiłaś wspaniały dom. Nic złego się nie stanie. Bardzo chciała w to uwierzyć. – Obiecujesz? – Obiecuję. A nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to ja zawsze będę przy tobie. Jak wtedy, kiedy Michael mnie zostawił, pomyślała, pociągając nosem. Albo kiedy dowiedział się o dziecku. Większość facetów uciekłaby w tym momencie z wrzaskiem, a Jake ani mrugnął. – Nie zasługuję na ciebie – szepnęła. – Nareszcie mówisz rozsądnie. A teraz przestań udawać i weź się do roboty. Przypominam, że za dzisiejszą pomoc fundujesz mi pizzę. Myśl o jedzeniu postawiła ją na nogi. – Nie wiesz, czy zostały może jakieś pączki ze śniadania? – Dla dobra potomka powinnaś raczej jadać grahamki – zauważył.
22
Susan Mallery
Lily zmarszczyła nos. – Cały czas jem grahamki – fuknęła gniewnie – a pizzę zamawiam wegetariańską, więc odczep się z łaski swojej. Jake spojrzał na nią z podziwem. – To sprawka hormonów, prawda? To przez hormony przechodzisz od rozpaczy do głodu w ciągu ośmiu sekund? – Pewnie tak. Chcesz też pączka? – Tylko jeśli będzie z dżemem klonowym. Ruszyła w stronę mieszkania. – Pójdę i sprawdzę. – Idę z tobą. Zjadłabyś wszystkie, a potem twierdziła, że nic nie było. Usiłowała powstrzymać uśmiech. – Naprawdę sądzisz, że potrafię być aż tak wredna? – spytała niewinnym głosikiem. – Nie mam wątpliwości.
ROZDZIAŁ DRUGI
Jake wyciągnął się na kanapie. Był zmęczony, ale nie miał ochoty kłaść się do łóżka. Nie teraz i nie sam. W ciągu ostatnich ośmiu czy dziewięciu miesięcy spędził samotnie wiele nocy. Próbował się umawiać z najróżniejszymi kobietami, lecz żadna nie dorównywała Lily i do żadnej nie umiał się przekonać. Doszedł wreszcie do wniosku, że nie ma sensu dręczyć siebie oraz tych biednych dziewczyn. Przestał więc chodzić na randki i oczekiwać nie wiadomo czego. A to spowodowało, że stał się samotny, nerwowy i łatwo się irytował. W telewizji nadawano mecz. Sięgnął po pilota, ale zanim zdążył wziąć go do ręki, zadzwonił telefon. – To ja – odezwała się Lily. – Przeszkadzam ci? – Owszem. W salonie czekają dwie hurysy,
24
Susan Mallery
żeby wykonać dla mnie taniec z siedmioma welonami. Usłyszał rozbawienie w jej głosie, kiedy powiedziała: – Rozumiem. Ja też jestem wykończona. Przeprowadzki są bardziej wyczerpujące, niż mi się wydawało. Pomyśleć tylko, że kiedy po studiach wynosiłam się z akademika, cały mój dobytek zmieścił się w bagażniku. Kiedy ja zdążyłam kupić tyle rzeczy? I po co? – Wydawały ci się niezbędne. Pamiętasz na przykład ten dębowy regał na książki? Twierdziłaś, że musisz go mieć. A stół do jadalni? Przez niego o mało sobie nie złamałem kręgosłupa. – Stół jest piękny i pasuje do jadalni. I przypomniałeś mi właśnie, że wciąż czekam, aż sprzedasz mi ten cudny kufer po babci. Tobie wcale na nim nie zależy. Gdyby twoja babcia o tym wiedziała, zapisałaby go mnie! Jake uśmiechnął się. Słyszał już ten argument wielokrotnie. – Ale nie zapisała. Być może któregoś dnia, jeśli będziesz bardzo grzeczna, pozwolę ci złożyć mi propozycję handlową. – Akurat. Już widzę, jak mi go sprzedajesz. Ty chcesz mieć coś, czym możesz trzymać mnie w szachu. – To prawda. No i co tam? Jak nowy dom? Nie boisz się tam sama?
Wymarzony dom
25
Lily milczała przez parę sekund, a Jake zorientował się, że niechcący odgadł prawdę. – A więc się boisz... – Nie, ale ten dom jest... duży. – A nie miał taki być? – Chodzi mi o te dziwne dźwięki. Wiesz, skrzypienie, stukanie, szelesty. Nie jestem do nich przyzwyczajona. – Przeżyjesz tę noc? – spytał ze śmiechem. – Oczywiście. – W jej głosie zabrzmiała uraza. – Dam sobie doskonale radę sama. Bardzo lubię samotność. Przeszkadza mi tylko, że jest tu tak pusto i podłoga skrzypi. – Skrzypi sama z siebie, czy kiedy po niej chodzisz? – Kiedy chodzę. Nie twierdzę, że to miejsce jest nawiedzone. – Jej głos leciutko zadrżał. – To niemożliwe, prawda? To stary budynek... Kto wie, co tu się wydarzyło w przeszłości? Przesunął się tak, aby ułożyć nogi na stoliku. – Poważnie boisz się duchów? – Nie, to tylko pierwsza noc. Nic mi nie będzie. Ale chyba kupię sobie psa. Dużego. – I będziesz po nim sprzątać? – Cóż, słuszna uwaga. W takim razie może kota? Ale kot mnie raczej nie obroni. Czy u ciebie też jest tak zimno? Jake podszedł do okna i popatrzył na termometr. Pokazywał pięć stopni powyżej zera.
26
Susan Mallery
– Włącz sobie ogrzewanie. – Tak zrobię. Albo wezmę dodatkowy koc. – Jesteś już w łóżku? – Tak. Chcesz wiedzieć, co mam na sobie? – Wyraźnie usłyszał nutkę kpiny. – Superseksowną piżamę. Krzyk mody wśród przyszłych matek. Po moim brzuchu tańczą krówki i świnki. Bardzo pociągające, co? Wiedział, że Lily żartuje i oczekuje od niego tego samego, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa. W wyobraźni nagle zarysowała mu się wizja dziewczyny jego marzeń, skulonej z zimna na wielkim łóżku, i siebie samego wsuwającego się do niej pod kołdrę. Czuł niemal, jak jej plecy przylegają do jego brzucha. Wyciągnąłby wówczas rękę, by dotknąć jej piersi, a zgrabny tyłeczek przycisnąłby się do niego mocniej. Czuł słodki zapach jej skóry i słyszał oddech... Zamknął oczy i zdusił jęk. Fantazje seksualne z udziałem ciężarnych kobiet są zapewne nielegalne. Poza tym, gdyby Lily wiedziała, co mu chodzi po głowie, uznałaby go za zboczeńca. Najgorszy zaś ze wszystkiego jest nagły odpływ krwi z mózgu, która popłynęła w zupełnie inne miejsce. Poczuł irytację i zmęczenie. Po całym dniu noszenia mebli bolały go mięśnie. Do tego jeszcze musi znosić męki niespełnionego pożądania. Czy to nie za dużo jak na jeden dzień?
Wymarzony dom
27
– Przestraszyłam cię – powiedziała Lily zrezygnowanym tonem. – Przepraszam. – Daj spokój. W piżamie w krówki i świnki na pewno wyglądasz bardzo ładnie. – Sam w to nie wierzysz. Wyglądam jak krowa. Nie krówka. Wielka, tłusta krowa z brzuchem jak cysterna. Ale kiedyś byłam ładna, prawda? Przed ciążą. Atrakcyjna. Chociaż nie na tyle, żeby Michael się ze mną ożenił. – Przestań, Lil. Michael jest kretynem i masz szczęście, że sam się ewakuował z twojego życia. – Wiem i bardzo się z tego cieszę. Chociaż czasami... – Westchnęła. – Zastanawiam się, w którym momencie popełniłam błąd. Dlaczego w ogóle się w nim zakochałam? Gdzie ja miałam rozum? I oczy? – Pod latarnią jest najciemniej. Czasami nie zauważamy tego, co mamy przed samym nosem. Tak jak on na przykład nie zrozumiał, że ją kocha, aż do momentu, gdy stało się za późno. Gdyby zorientował się kilka miesięcy wcześniej, mógłby jej o tym powiedzieć, zanim w ogóle poznała Michaela. A gdyby nawet odrzuciła jego uczucia, wiedziałby przynajmniej, na czym stoi i nie spędziłby ostatnich dziewięciu miesięcy tak, jak je spędził – na dumaniu, czy ma jakieś szanse na jej wzajemność. – Zbiera ci się na filozofię. To mnie zawsze niepokoi – odezwała się Lily. – Może powinieneś
28
Susan Mallery
na przykład obejrzeć jakiś mecz w telewizji albo coś w tym rodzaju, ponieważ... Usłyszał nagle dziwne dźwięki – metaliczne dzwonienie, potem huk. Dobiegały ze słuchawki. Jake podskoczył, usiadł wyprostowany i zacisnął dłoń na telefonie. – Lily? Nic ci nie jest? Co to było? – Eee... Nie wiem. Coś okropnego w każdym razie. To nie brzmiało przyjemnie. A teraz słyszę coś jakby szmer. Chyba woda. Kurczę, nie sądzę, żeby to rzeka Willamette wpłynęła mi właśnie do domu, co? – Też w to wątpię, ale bądź ostrożna. – Jake wstał. Nie bardzo wiedział, co powinien w tej chwili zrobić. Jechać do Lily czy rozmawiać z nią dalej przez telefon? – No dobrze – odezwał się w końcu. – Wsiadam w samochód, zaraz znów przekręcę do ciebie z komórki. – Dobra, czekam. Wybiegł przed dom, złapał kurtkę, klucze i popędził w kierunku auta. Gdy tylko ruszył, zadzwonił do Lily. Odebrała od razu. – Wszędzie mam pełno wody – powiedziała. Raczej ze zdziwieniem niż z przerażeniem, jak z ulgą zauważył. – Przez jadalnię płynie mi prawdziwy potok. Stoję na schodach i trochę się boję zejść na dół. Jak myślisz, skąd to leci? – Z pękniętej rury. Albo z bojlera. – Niedobrze. Muszę z przykrością stwierdzić,
Wymarzony dom
29
że życie właściciela domu jest o wiele trudniejsze, niż myślałam. Pomimo zdenerwowania Jake uśmiechnął się. – Masz pecha, Lil. Będę u ciebie za niecałe pięć minut. Nie ruszaj się ze schodów, chyba że wody będzie przybywać. Wtedy idź na piętro. – Tak zrobię. Jesteś taki pewny siebie. To zboczenie zawodowe, prawda? Przywykłeś do ratowania ludzi i dobrze się czujesz w tej roli. – Jasne. Przecież jestem zawodowym bohaterem. Trzymaj się, już dojeżdżam. – Dzięki, Jake. Jesteś najlepszy. Wcisnął czerwony przycisk na komórce i zakończył rozmowę. Najlepszy? Tak powiedziała? Najlepszy kto? Najlepszy przyjaciel? Rola przyjaciela go nie interesuje. Pragnął, by Lily wreszcie ujrzała w nim mężczyznę swojego życia. Ale czy to jest możliwe? Lily stała, przyglądając się, jak woda zalewa parter. Podniosła się już do wysokości kilku centymetrów. Fatalnie, pomyślała, wszystkie te stare wykładziny i podłogi przemokną do cna. – Agentka ubezpieczeniowa chyba się załamie – mruknęła. Nie miała zamiaru zanadto się denerwować. Panika mogłaby tylko zaszkodzić dziecku. Zresztą Jake jest w drodze, więc nie ma się czym przejmować. Nie mogła się jednak pozbyć prze-
30
Susan Mallery
czucia, że przywrócenie domu do stanu używalności okaże się skomplikowane. Potok wody zaczął wpływać jakby trochę wolniej. Jego poziom w każdym bądź razie już się nie podnosił. Lily wyciągnęła stopę, żeby zejść ze stopnia, ale zatrzymała się. Jeżeli to bojler jest przyczyną powodzi, woda może być gorąca. A ona jest boso. I ma bardzo brzydką piżamę. – Po prostu bomba – wymamrotała ponuro. Przypomniała sobie co prawda, że Jake widywał ją w jeszcze gorszych momentach życia, ale dziś wyglądała wyjątkowo kiepsko. Bez makijażu, z włosami związanymi na czubku głowy, i co najstraszniejsze – w piżamie, po której w najlepsze brykały krówki i świnki. Usłyszała odgłos klucza obracanego w zamku. Co za szczęście, że dałam Jake’owi zapasowy, pomyślała. – Lily? – zawołał Jake. – Tutaj jestem! – Zeszła o stopień niżej. Jake stanął w przedpokoju. Znajdował się on nieco wyżej niż reszta mieszkania i uchroniło go to przed zalaniem. Jake przykucnął na skrawku suchej podłogi i ze zmarszczonymi brwiami oceniał sytuację. Kiedy podniósł oczy, Lily nie miała pojęcia, co sobie myśli. Potem kąciki jego ust powoli się podniosły. – To mogło przytrafić się tylko tobie – powiedział.
Wymarzony dom
31
– Ja zawsze mam pechowe przygody. Co się stało? Jaka jest twoja hipoteza? Jake ostrożnie zamoczył palec w kałuży. – Jest ciepła, nie gorąca. Myślę, że to bojler. Gdzie jest główny zawór? Lily ujęła się pod boki i prychnęła pogardliwie. – Pewnie sądzisz, że nie wiem? Otóż wyobraź sobie, że wiem. Jest w tej komórce za kuchnią. Proponuję, żebyś wszedł do niej tylnymi drzwiami. Masz klucz. W przeciwnym razie będziesz musiał brodzić w tym bajorze i zamoczysz sobie buty. – Chodziłem już po głębszej wodzie – odparł, ruszając w stronę kuchni. Zanim wszedł, odwrócił się do Lily. – Stój tam, dopóki nie sprawdzę, co się stało. – Przyrzekam. Jake odnalazł zawór i zakręcił wodę. Winowajcą okazał się rzeczywiście bojler, niemal rozdarty na pół i przechylony na bok. – Mój Boże, czy on się wyrywał na wolność? – zapytała Lily chwilę później, z niedowierzaniem przyglądając się poszarpanej blasze. – Czy to ja mu zrobiłam jakąś krzywdę? – Był starszy od ciebie. Podejrzewam, że po prostu rozleciał się ze starości. – Los, który czeka wszystkich – zauważyła z posępną miną. Czuła się bardziej zmęczona niż zdenerwowana. – Myślisz, że ubezpieczenie zapłaci mi za to?
32
Susan Mallery
– Za większość szkód na pewno. Zadzwoń do nich z samego rana. Wezwij ekipę, która osuszy ci dom. Podłogi da się uratować, ale z wykładzinami możesz się już pożegnać. – I bardzo dobrze. Wcale mi się nie podobały. Jake objął ją ramieniem. – Mogło być gorzej. Woda nie stała długo i nie zdążyła wsiąknąć w podłoże. Ścian działowych pewnie nie trzeba będzie nawet ruszać. Za to zyskasz nowy bojler. Lily próbowała wykrzesać z siebie choćby odrobinę entuzjazmu, ale nie mogła przestać myśleć o tym, że będąc właścicielką domu zaledwie przez dwadzieścia cztery godziny, zaliczyła już pierwszą poważną usterkę. – Nie uważasz, że to jest znak? – zapytała. – Wiesz, o co mi chodzi? Nie sądzisz, że ktoś czy też coś daje mi do zrozumienia, że powinnam się stąd wynieść? Jake przytulił ją do siebie. – Skądże. Dobrze się czujesz? Usiłowała zachować pogodną minę, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. – Nie spędziłam tu nawet jednego dnia. – Przestań. – Przeprowadził ją z kuchni do podnóża schodów. – Spakuj parę najpotrzebniejszych rzeczy. Przeniesiesz się do mnie i wrócisz, kiedy będzie tu już posprzątane. – Chcesz, żebym się wyprowadziła?
Wymarzony dom
33
– Musiałem zakręcić zawór. Masz zalany cały parter i dziurawy bojler. Jak chcesz mieszkać? Lily potrząsnęła tylko głową. Obawiała się, że jeśli spróbuje w tej chwili wydobyć z siebie głos, to się rozpłacze. Kiedy wreszcie obudzi się z tego koszmaru? – No... – Jake dotknął jej drżącego podbródka. – Wszystko będzie dobrze. Wierz mi, zdarzają się w życiu gorsze rzeczy. – Chcesz powiedzieć, że miałam szczęście? – Nie wiem, czy szczęściarom trafiają się takie przygody – odrzekł z uśmiechem. – Ale jesteś bezpieczna, a wszystkie szkody da się łatwo usunąć. I masz gdzie mieszkać. Lily pociągnęła nosem. – Jesteś dobrym przyjacielem. – Ale nie bezinteresownym. Oczekuję, że w zamian za lokal będziesz mi gotowała kolacje. Lily wydała z siebie zdławiony śmiech, do złudzenia przypominający łkanie. Przypadła do Jake’a, a on ją przytulił. Wydał jej się uosobieniem siły i solidności – zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Zawsze taki był. Przytknęła nos do jego koszuli i głęboko wciągnęła jego zapach. Pachniał męsko i seksownie. Stłumiła uśmiech, wyobrażając sobie, jak zgorszony byłby Jake, gdyby wiedział, że uznała go za seksownego. Uważał ją za siostrę – obecnie bardzo ciężką siostrę.
34
Susan Mallery
– Chodźmy już – powiedział, prowadząc ją na górę. – Pomogę ci się spakować. Niecałą godzinę później Lily siedziała już w łóżku w gościnnym pokoju Jake’a. Na stoliku nocnym stała filiżanka gorącej czekolady. Czuła się znowu bezpieczna i pełna nadziei na przyszłość. Gnębiło ją tylko poczucie winy, że w środku nocy wyciągnęła Jake’a z domu. – Lepiej? – zapytał, stając w progu. Kiwnęła głową. – Wiem, że wkrótce naprawią szkody i osuszą podłogi. Martwi mnie jedynie, że znowu cię wykorzystuję. Najpierw pomogłeś mi z malowaniem i kafelkami, potem z przeprowadzką, a teraz z tym kataklizmem. Jake podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Kosmyk ciemnych włosów opadł mu na czoło. Uśmiechnął się, a przy oczach zrobiły mu się małe zmarszczki. – Kto co roku doradza mi, jakie kupić prezenty dla mamy i sióstr? – To tylko zakupy. – Lily wzruszyła ramionami. – To się nie liczy. Ja lubię chodzić po sklepach. – Aha. A kto nauczył mnie gotować najlepsze chilli w remizie? Lily przypomniała sobie szczere komplementy, którymi obdarzali ją strażacy, i uśmiechnęła się szeroko. – Przyznaję, chilli jest coś warte.
Wymarzony dom
35
– A kto wybrał mi meble do dużego pokoju i pomagał, kiedy budowałem werandę? – Też ja. Jake wzruszył ramionami. – Jak widzisz, wspieramy się nawzajem. Kiedy zajdzie potrzeba, jedno robi coś dla drugiego. – Wiem, ale od czasu tej okropnej historii z Michaelem jesteś po prostu niezrównany. Nie chcę, żebyś czuł się wykorzystywany. – Wcale się tak nie czuję. Mówi prawdę, pomyślała z czułością. Jake to taki człowiek. Dobry człowiek. – Jesteś wyjątkowy. – Wychyliła się do przodu i pocałowała go w policzek. – Niestety, pewnego dnia spotkasz jakąś piękną pannę, ożenisz się i zapomnisz o moim istnieniu. – To się nie stanie. – A chcesz się założyć? Popatrzył jej poważnie w twarz. – Nigdy o tobie nie zapomnę, Lil. Chcę, żebyś o tym wiedziała. Ścisnęło ją w gardle, a gdzieś w dole brzucha niespodziewanie coś zatańczyło. Nie, to nie dziecko, przyzwyczaiła się już do jego ruchów i umiała je rozpoznawać. To jest coś zupełnie innego. Coś... erotycznego. Przejęta zgrozą, Lily opadła na poduszkę. Co się z nią dzieje? Czy to jakieś szaleństwo hormonalne związane z ciążą? Nie miała dotąd
36
Susan Mallery
żadnych ekstrawaganckich zachcianek kulinarnych. Dlaczego nie przyszła jej chętka na jakieś lody czy banalne ciasto? Musiało jej się zachcieć akurat Jake’a? – Wiem – powiedziała, uśmiechając się serdecznie, mimo że głos wydobyty ze zdławionej krtani zabrzmiał nieco zbyt piskliwie. – Do zobaczenia rano. Skinął głową, wstał i ruszył do drzwi. Przyglądała się jego sylwetce, gdy wychodził. Zostawszy sama, sięgnęła po filiżankę z czekoladą i zamyśliła się. Najwyraźniej dzieje się z nią coś niedobrego. Cokolwiek to jest, postanowiła, że nad tym zapanuje. Może to dlatego, że mnie właśnie uratował, rozmyślała. Jake opowiadał jej kilkakrotnie o kobietach, które chciały się z nim umówić po tym, jak wyniósł je z płonącego domu. Może nagłe pożądanie to instynktowny wyraz wdzięczności kobiety dla bohatera? Hm... to ma sens. Jej bojler popełnił samobójstwo, a Jake przyjechał w mgnieniu oka. To normalne, że czuła coś do niego po takiej akcji. Ale co to jest i co może oznaczać? Wolała nie doszukiwać się odpowiedzi. Ona i Jake są przyjaciółmi od zawsze. Za nic w świecie nie chce tego zniszczyć. Jake miał przeczucie, że życie z Lily okaże się
Wymarzony dom
37
udręką i był bardzo zadowolony z tego, że już następnego dnia musiał iść do pracy na dwadzieścia cztery godziny. Rozłąka przywróciła mu spokój ducha. Tak przynajmniej mu się zdawało. Gdy jednak wszedł do domu następnego ranka i zastał Lily przygotowującą w kuchni śniadanie, okazało się, że jego równowaga psychiczna była tylko iluzją. Lily stała przy kuchence i smażyła boczek. Była cała kolorowa – miała na sobie jaskrawe spodenki, koszulkę z nadrukiem, białe tenisówki i żadnej biżuterii. Kasztanowe włosy były wilgotne i splecione w warkoczyk. Wyglądała uroczo. Zatrzymał się w korytarzu i ściągnął buty, a ona zawołała: – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wstałam tak wcześnie, żeby usmażyć jajecznicę. Chyba powinieneś zapisać ten dzień w kalendarzu. – Zapiszę – przytaknął. Sam dźwięk jej głosu sprawiał, że w piersiach pojawiał się nieznośny ucisk. Nienawidził tego uczucia. O północy wezwano go do gaszenia płonącego samochodu. Nie wyspał się więc, ale zmęczenie wcale nie wpłynęło negatywnie na jego libido. Pragnął Lily dokładnie tak samo, jak dobę wcześniej, gdy wychodził do pracy. – Jak było na zmianie? – zapytała.
38
Susan Mallery
– W porządku. Pracowicie. – Wszedł do kuchni i umył ręce pod kranem. – Nikt nie zginął. – Cieszę się. – Uśmiechnęła się do niego. – Ja też. Wyszorował dokładnie dłonie szczoteczką, przemył twarz wodą i sięgnął po ręcznik. Potem podszedł do ekspresu, w którym parzyła się przygotowana przez Lily kawa. – Udało ci się pospać? – zapytała. – Kilka godzin. – Mógłbyś położyć się do łóżka i jeszcze trochę zdrzemnąć – zauważyła, przyglądając się, jak napełnia kubek aż po brzeg. – Za dużo mam rzeczy do zrobienia. A ty? Jak spędziłaś wczorajszy dzień? Udało ci się coś załatwić? – Tak. – Postawiła przed nim talerz z jajecznicą i usiadła obok przy stole. – W tym momencie w moim domu pracują wielkie wentylatory i suszą podłogę. Dywany nie przeżyły, ale deskom nic się nie stało. Tak jak mówiłeś, przemokły tylko powierzchownie. Zamówiłam też nowy grzejnik do wody. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, za dziesięć dni będę mogła wrócić do domu. Jake milczał przez chwilę. Dziesięć dni to długo czy krótko? Z jednej strony chciał, by Lily wyniosła się jak najszybciej. Wtedy może udałoby mu się pozostać przy zdrowych zmysłach. Z drugiej strony marzył, by nie odeszła nigdy.
Wymarzony dom
39
– To chyba nieźle – stwierdził w końcu, podnosząc widelec do ust. – Sporo zdziałałaś jak na jeden dzień. – Zostawiłeś mi namiary na dobrych fachowców. Kiedy moja agentka ubezpieczeniowa otrząsnęła się z szoku, wezwała rzeczoznawcę, a potem już wszystko poszło jak z płatka. – Lily w zamyśleniu sięgnęła po kawałek boczku. – Po raz kolejny zaciągam u ciebie dług. – Eee tam... – Jajecznica była doskonała. – Jest remis. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz ktoś przywitał mnie śniadaniem. – Bo umawiasz się z kobietami, które są za młode, żeby umieć gotować. Mógłbyś stołować się u swojej mamy. Byłaby zachwycona, gdybyś częściej u niej bywał. – Nie, dzięki. Wystarczy mi, że mieszkam po sąsiedzku. Nie mam zamiaru biegać do niej co rano. Ona i tak uważa, że kiepsko mi się wiedzie. Lily uśmiechnęła się. – Przecież ty lubisz, jak się o ciebie troszczy. – Czasami. Jego ojciec umarł dziesięć lat temu, a Jake od tego czasu pełnił funkcję głowy rodziny. Miał już wtedy dwadzieścia kilka lat i był gotowy przyjąć na siebie odpowiedzialność. Nie było jej wiele – jego trzy starsze siostry dawno wyszły za mąż i wiodły szczęśliwe życie, matka zaś była kobietą bardzo samodzielną. Po
40
Susan Mallery
śmierci męża miewała jednakże momenty, w których wahała się pomiędzy zaciekłą niezależnością a potrzebą bliskości. W przypływie słabości Jake zamieszkał w domu na tej samej ulicy i od matki dzieliło go zaledwie kilkdziesiąt metrów. – Ona jest świetna – stwierdziła Lily. – Nigdy nie wpada niezapowiedziana. – To prawda. Zawsze dzwoni, żeby powiedzieć, że właśnie wybiera się do mnie. Nieważne, czy w tym momencie akurat wychodzę, czy też mam gości. Lily uniosła brwi. – Gości? Ach, te twoje przelotne romanse. Naga panna w łóżku mogłaby być dla mamusi szokiem. Zdarzyło ci się kiedyś obudzić po namiętnej nocy i zastać mamę w drzwiach? – Nigdy. – Ale przyznaj, że bywało blisko? Jake uśmiechnął się szeroko. – Ze dwa razy. Lily posmutniała. – A co powie, kiedy zobaczy mnie? – Pomyśli, że poprawił mi się gust i zapraszam do siebie coraz to bardziej interesujące kobiety. – Na pewno nie będzie zła? – Oczywiście, że nie. Ona cię uwielbia. – Ja również ją uwielbiam. Twoje siostry zresztą też.
Wymarzony dom
41
Lily była jedynaczką. Czasem wydawało się Jake’owi, że jego liczna rodzina jest jedną z najważniejszych przyczyn, dla których się z nim zaprzyjaźniła. Zachwycały ją huczne przyjęcia i gromady uganiających się wokół dzieci. Jake spojrzał na okrągły brzuch Lily. – Wszyscy w mojej rodzinie kibicują ci i czekają na narodziny Sam. – Nie przypominam sobie, żebyś pytał mnie, czy zamierzam dziecko nazwać Sam. – Lily przewróciła oczami. – Nie chcę, żeby ludzie pomyśleli, że mam taki beznadziejny gust. – To świetne imię, tylko oni o tym nie wiedzą. – Bardzo mnie to pociesza. – Pociągnęła łyk herbaty. – Jake? Musimy pogadać. Padły właśnie dwa słowa, które w każdym mężczyźnie wzbudzają przerażenie. – O czym chcesz gadać? – O tym, że wyprowadzam się do hotelu. Nie mogę tu zostać na prawie dwa tygodnie. – A raczysz mi powiedzieć dlaczego? – Jeśli chodzi o niego, Lily może tu zostać na zawsze. Odstawiła herbatę. – To byłoby nie w porządku. Przeze mnie nie możesz żyć normalnie. Nie chcę ci wchodzić w paradę. – Co masz na myśli? Uważasz, że przez ciebie nie będę mógł podrywać dziewczyn? – Tylko sobie wyobraź: przyprowadzasz naj-
42
Susan Mallery
nowszą zdobycz do domu, a tu wita was twoja koleżanka w zaawansowanej ciąży. Sam przyznasz, że to nie jest dobry początek romantycznej znajomości. – To akurat żaden problem. Z nikim się teraz nie spotykam. – Ale... Jake zdecydowanie potrząsnął głową. – Lily, twoje towarzystwo mi nie przeszkadza. Dobrze się razem bawimy, dobrze się dogadujemy. A jeżeli masz ciągle wyrzuty sumienia, możesz odkupić winy, gotując. Coś jeszcze cię nurtuje? – Nie chcę, żebyś znienawidził mnie za to, że nie możesz się mnie pozbyć – powiedziała, dotykając jego ręki. – Nie ma obawy. Wzięła jeszcze jeden plasterek boczku, przeżuła go i połknęła. – No dobrze, ale obiecaj, że jeśli uznasz, że stałam się dla ciebie uciążliwa, od razu mi o tym powiesz – upewniła się. – Jasne. – Nie żartuję. – Ja też. Kiedy będę miał cię dość, dam ci znać i przeniesiesz się do mojej mamy. Lily skrzywiła się. – Bardzo lubię twoją mamę, ale wybacz, chyba wolałabym mieszkać w hotelu. Po jednym tygodniu u niej przytyłabym ze dwadzieścia kilo.
Wymarzony dom
43
– A do tego zagadałaby cię na śmierć. – Mnie nie tak łatwo zagadać. – Lily sięgnęła teraz do salaterki z owocami. – Czy są jakieś zasady wspólnego pożycia, których mam przestrzegać? – Co powiesz na zakaz sprowadzania kogoś na noc? – Powtarzam, ja nie zamierzam ingerować w twoje prywatne sprawy. – Mówiłem o tobie. Lily zamarła z łyżką w pół drogi do ust. Oczy jej się rozszerzyły, a po chwili uśmiechnęła się niepewnie. – Robisz sobie jaja. Ja? Z kimś? Mało prawdopodobne. – Poddałaś się? Tak łatwo? – Jak wiesz, o moim poprzednim narzeczonym można wiele powiedzieć, ale nie to, że było z nim łatwo. Innymi słowy, na razie mam dość. Jake był prawie pewien, że w życiu Lily nie ma nikogo znaczącego, ale chciał spytać jeszcze raz, na wypadek, gdyby jednak coś przegapił. Teraz, gdy przestała już myśleć o Michaelu i nie jest jeszcze zajęta dzieckiem – teraz nadszedł właściwy moment, by albo wyznać jej uczucie, albo dać sobie z tym spokój raz na zawsze. Powstrzymywały go wciąż trzy rzeczy. Po pierwsze – nie wiedział, jakich słów użyć. Po drugie – bał się, że zniszczy ich przyjaźń. Po trzecie
44
Susan Mallery
– obawiał się także, że skoro dwie poprzednie próby wyznania uczuć nie doszły do skutku, trzecia też się nie uda. Za pierwszym razem Lily powiedziała, że kocha kogoś innego, za drugim, że jest w ciąży. Nie był pewien, co usłyszy przy trzecim podejściu. – Czy to już wszystkie zasady? – zainteresowała się Lily, pieczołowicie wyjadając resztki owoców z salaterki. – W takim razie dodatkowo zobowiązuję się nie rozrzucać bielizny po domu i nie wieszać jej w łazience. A od ciebie oczekuję pochwał moich zdolności kulinarnych. – Masz swoją własną łazienkę. Ale tak czy inaczej, nie mam nic przeciwko bieliźnie. Roześmiała się. – Chciałabym przypomnieć, że jako kobieta ciężarna nie noszę koronek, tylko bawełnę. – Bawełna też może być podniecająca. – Wątpię. Lily nie ma racji, ale jej tego nie tłumaczył. Nie uwierzyłaby mu, więc nawet nie próbował jej przekonywać. To nie jest dobry moment, za chwilę ona musi wyjść do pracy. Już wkrótce wszystko jej powie. Już wkrótce.
ROZDZIAŁ TRZECI
W sobotę Lily znów wzięła się za gotowanie. Usmażyła dla Jake’a naleśniki, a następnie obrała ziemniaki i posiekała selera. – Cześć. – Jake wszedł do kuchni. Był świeżo wykąpany, bez koszulki, miał na sobie tylko dżinsy. Lily nie odpowiedziała na powitanie, bo na widok jego szerokiej piersi i muskularnych ramion po prostu odebrało jej głos. – To jest eee... na piknik – wykrztusiła wreszcie, wskazując na garnek. – Przygotowuję sałatkę ziemniaczaną. – To znaczy, że zostałaś przyjęta do rodziny. – Jake podszedł do ekspresu do kawy. – Sałatka to świętość. Mama powierzyła ci bardzo odpowiedzialne zadanie. – Wiem, doceniam. Dostałam od niej przepis, więc chyba sobie poradzę.
46
Susan Mallery
Jake nalał sobie kawy, przysunął się do Lily i cmoknął ją w policzek. – Dobrze spałaś? – Eee... Tak, świetnie. – Jake pachniał mydłem i czymś jeszcze. Czymś męskim i podniecającym. Weź się w garść, pomyślała. To jest Jake. Kolega. Przyjaciel. Zupełnie nie w twoim typie. Jasne, jest przystojny, ale znasz go od zawsze i zasady tej znajomości są jasno określone. Ciągle jednak miała wielką ochotę odwrócić się i wtulić w jego ramiona. Nie pomogło nawet przypomnienie, że z jej wielkim brzuchem nie byłoby to romantyczne. Oczywiście, ani drgnęła. Nie zrobiła nic. Głównie dlatego, że nie chciała widzieć miny Jake’a, litości w jego oczach, gdyby musiał wyjaśniać, że są tylko przyjaciółmi. Tego przecież potrzebuje. Przyjaciela. Ich znajomość jest dokładnie taka, jaka być powinna. – Ziemia do Lily, Ziemia do Lily! – zawołał. – Co się dzieje? Milczysz, stroisz groźne miny i ściskasz w ręku wielki nóż. Czuję się trochę niepewnie. – Co? Aha. Wszystko w porządku. – Mogę ci jakoś pomóc? Lily – niepewna, czy wolałaby, by Jake sobie poszedł, czy też by został – nie zdążyła odpowiedzieć. W tej samej chwili bowiem ktoś zapukał do drzwi i natychmiast nacisnął klamkę. W kuchni stanęła Nadia Stone, matka Jake’a.
Wymarzony dom
47
– Wiem, wiem. Nie zadzwoniłam. Złamałam świętą zasadę. Ale skoro Lily jest w domu, miałam pewność, że nie zaskoczę mojego syna z żadną dziewczyną. Mama Jake’a była niska, zaokrąglona i pełna życia. Zatrzymała wzrok na nagim torsie Jake’a. – A ty co? Za trudno ubrać się do końca? Może powinieneś się lepiej wysypiać, miałbyś wtedy siły, żeby włożyć koszulę. Mówiąc to, jednocześnie ujęła twarz Jake’a w obie ręce. Jake posłusznie nachylił głowę, by matka mogła ucałować go w czoło i oba policzki. – Schudłeś. Nie dojadasz? Lily, on się dobrze odżywia? – Tak, nie żałuje sobie. – Dobrze. Silny chłop musi dużo jeść. Skończywszy torturować syna, Nadia zwróciła się do Lily. Również i jej twarz ujęła w obie ręce, pocałowała, na koniec pogładziła po brzuchu. – Jak się miewa maleństwo? Nie przemęczasz się? Jake, czy ty nie każesz jej harować? Pomagaj jej. Pamiętaj, że powinna dużo odpoczywać, najlepiej z nogami w górze. – Zdaje się, że miała dla mnie gotować. Sama tak powiedziałaś. – Pyskujesz matce? Tak cię wychowano? – Nadia rzuciła mu groźne spojrzenie. – Jake! Koszula, w tej chwili! Jake zachichotał i wyszedł z kuchni.
48
Susan Mallery
– Lily mówiła coś o tym, że zamierza zmodyfikować twój przepis na sałatkę – zawołał z drugiego pokoju. Lily potrząsnęła głową. – Niczego takiego nie mówiłam. On żartuje. – Zawsze był z niego żartowniś. – Głos Nadii był pełen miłości. – Kocham moje córki i co dzień dziękuję za nie Bogu, ale mój Frank, niech spoczywa w pokoju, chciał mieć syna. Udało się, chociaż nie byliśmy pewni, czy Bóg nas nim pobłogosławi. Jake zawsze był dobrym chłopcem. Rozrabiał trochę, ale ma dobre serce. A ty jak się czujesz? Nie masz kłopotów? – Nadia wyjęła nóż z ręki Lily i zaczęła energicznie siekać seler. – Byłam u lekarza dwa tygodnie temu. Powiedział, że wszystko idzie dobrze, nawet wagę mam właściwą. – Jesteś za chuda. Za moich czasów kobieta w ciąży wiedziała, że musi się dobrze odżywiać, żeby dziecko było zdrowe. A ty jesz jak ptaszek. Później przyniosę ci trochę makaronu. Na zapas. I pamiętaj, nie pozwól, żeby Jake cię męczył. Lily nie mogła się powstrzymać przed uściskaniem starszej pani. – Jesteś cudowna. Nadia uśmiechnęła się. – Ty też. Zawsze będziesz dla mnie jak córka. Zapamiętaj to sobie. Lily ceniła tę więź bardziej, niż umiała to wy-
Wymarzony dom
49
razić. Jako dziecko marzyła o rodzeństwie. Gdy poznała Jake’a, jej rodzice nie żyli już od roku. Od razu przypadli sobie z Jakiem do gustu, a spotkanie z jego rodziną scementowało tę więź. Czasami Jake żalił się, że Lily spotyka się z nim tylko ze względu na matkę i siostry. Oczywiście nie była to prawda, ale Lily musiała przyznać, że Nadia i jej córki stanowią atrakcyjną premię. – Catherine przyjdzie ze wszystkim synami, a jej mąż się troszkę spóźni. – Nadia ściszyła głos. – Kupuje jej nowy samochód. Wprost nie do wiary. Ten człowiek ją rozpieszcza. Muszę jej znaleźć jakieś zajęcie – roześmiała się – bo czterech synów to dla niej wciąż za mało roboty. Zajrzyj do ziemniaków, Lily, chyba są już gotowe. Ziemniaki rzeczywiście były ugotowane. Jake wrócił do kuchni, ubrany w koszulę zapiętą pod samą szyję. Nadia zagoniła go do odcedzania i krojenia ziemniaków, a Lily rozkazała usiąść przy stole, położyć nogi na krześle i odpocząć. – Anne Marie przyjechała już i jest w domu. Prosiła o przekazanie, że ma dla ciebie tę książkę z imionami, którą chciałaś pożyczyć – przypomniała sobie Nadia. – Catherine z czterema synami, Anne Marie z trzema córkami, Teresa z dwójką chłopców i dwójką dziewczynek. Każdy dzień to błogosławieństwo. Jake zerknął na Lily.
50
Susan Mallery
– Książka z imionami? Szukasz imienia dla dziecka? Czuję się urażony. – Jake uważa, że powinnam nazwać je Sam – wyjaśniła Lily. – To bardzo ładne imię i rozwiązuje problem, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. Pasuje do jednego i drugiego – oznajmił Jake z dumą. Jego matka wyciągnęła rękę i trzepnęła go w kark. Odwrócił się do niej. – Za co? – Za wszelką cenę chcesz utrudnić Lily życie? Też mi pomysł! Nazwać dziewczynkę Sam... – Westchnęła i pokręciła głową z dezaprobatą. Lily zachichotała. Jake rzucił jej pełne urazy spojrzenie , które rozbawiło ją jeszcze bardziej. – Spuszczę ci lanie – obiecał. – Nie mogę się już doczekać – odpowiedziała z rozbawieniem. Naprawdę nie miałaby nic przeciwko temu. – A więc teraz z tobą mieszka – powiedziała matka Jake’a, sadowiąc się obok niego w cieniu. Dochodziła czwarta i piknik trwał w najlepsze. Dwoje niemowląt spało na kocykach, większe dzieci raczkowały, stawały na dwóch nogach i znów padały. Gromadka tych najstarszych biegała zajęta zabawą. Jake oparł się o pień drzewa i pociągnął łyk piwa.
Wymarzony dom
51
– Wiedziałaś przecież o tym. – Mówiłeś mi, że się wprowadziła, ale to nie to samo. Widziałam was oboje dziś rano. Coś się zmieniło. – Nic się nie zmieniło. Nadia zmrużyła oczy. – Więc powiedz jej prawdę i sam spowoduj zmianę. Znasz ją ponad dziesięć lat, Jake. Stworzenie świata tyle nie trwało. Roześmiał się. – Byłaś przy tym? Żart jej nie rozbawił. – Wiem, że ją kochasz. Nie mogę patrzeć, jak się męczysz. A w niej też jest miłość. Od długiego czasu. – To przyjaźń, nie miłość – odparł. – Może coś więcej niż przyjaźń. Nie dowiesz się tego, dopóki nie zapytasz. – Masz rację. Nadia wzniosła oczy do góry. – Wszyscy święci i aniołowie, radujcie się w niebiosach! Mój syn po raz pierwszy w życiu przyznał mi rację. Jake nie zareagował. Rozglądał się wokół, wypatrując Lily. Siedziała z Catherine, pogrążona w rozmowie. – Od dawna czekam na właściwy moment, ale zaczynam mieć wrażenie, że on nigdy nie nastąpi. Jak tylko Lily wróci do własnego domu, wszystko jej wyznam.
52
Susan Mallery
– Po co czekać? – Ponieważ dopóki nie wysuszą jej tych podłóg, musi gdzieś mieszkać. Nie chcę, żeby szukała innego mieszkania, jeśli nagle okaże się, że nie chce już zostać ze mną. – Słusznie. – Nadia nie spuszczała wzroku z Lily. – Ona powie ,,tak’’. – Co ,,tak’’? – Kiedy jej się oświadczysz. Jake odstawił piwo. – Mamo, spokojnie, nie tak szybko. Jakie znowu oświadczyny? Ja nie wiem nawet, czy ją interesuje coś więcej niż zwykła znajomość. – Interesuje – odparła z głębokim przekonaniem. – A kiedy się jej oświadczysz, zgodzi się. Zobaczysz. – Może. – Miał przeczucie, że nie pójdzie tak łatwo. Lily trzymała na kolanach najmłodszą córeczkę Anne Marie. Dziewczynka miała na imię Emma – na cześć babci – brązowe oczy i uśmiech, który mógł rozjaśnić Kansas. – Będziesz piękna – szepnęła jej do ucha Lily. Dmuchnęła na brzuszek dziecka, co je bardzo rozśmieszyło. – Wszyscy chłopcy będą się za tobą uganiać, a twój tata będzie musiał ich przepędzać. – Ja mu w tym pomogę – odezwał się Jake, siadając na kocu obok Lily. – Będę trzymać z daleka
Wymarzony dom
53
wszystkich facetów. Tak, Emmo? A ty nigdy nie pokochasz żadnego głupiego chłopaka tak bardzo jak wujka Jake’a. Mała Emma rozpromieniła się i wyciągnęła w jego stronę pulchne ramionka. – Widzisz? – Jake złapał ją i poniósł wysoko do góry. – Kto jest moją dziewczynką? Emma zapiszczała, a serce Lily się ścisnęło. Jake umie świetnie obchodzić się z dziećmi. Mimo że był zatwardziałym kawalerem, przepadał za siostrzeńcami i siostrzenicami i z przyjemnością bawił się z nimi na rodzinnych przyjęciach. Wiedziała też, że chętnie zajmował się dziećmi, gdy ich rodzice musieli wyjść, a co najmniej raz do roku zabierał je do wesołego miasteczka, gdzie szaleli do upadłego. – Czemu sobie nie sprawisz własnych? – zapytała, choć wiadomo było z góry, jaką usłyszy odpowiedź. – Nie spotkałem odpowiedniej kobiety. – Spotkałeś ich wiele. – Ilość nie jest równoznaczna z jakością. – Czego więc szukasz? Ideału? Jake położył Emmę na koc i pozwolił Lily złapać się za rękę. – Ideał byłby niezły. – Wiesz, że nigdy go nie spotkasz? – Powoli zaczyna to do mnie docierać. Chyba będę musiał wybierać wśród niedoskonałych.
54
Susan Mallery
– Czasami jesteś taki facetowaty – poskarżyła się. – Kobiety nie siedzą z założonymi rękami i nie czekają na przybycie ideału. Jake wyciągnął się na kocu, kładąc sobie małą Emmę na piersi. Dziewczynka usiłowała utrzymać równowagę, patrząc mu w oczy i szczerząc w zachwycie bezzębne dziąsła. – Czyżby? Znam mnóstwo kobiet, które uważają, że nie spotkały właściwego mężczyzny. Czy ty sama tak nie twierdzisz? Ach, on ma niestety rację. Nie cierpiała takich momentów. – Ja jestem realistką. Nie czekam na księcia z bajki, chociaż niektóre kobiety rzeczywiście tak robią. Powinieneś razem z nimi założyć stowarzyszenie. – Nie wiem, czy by mnie do niego przyjęły. Nie jestem doskonały. Przyjrzała mu się. Leżał na kocu, bosy, w znoszonych dżinsach, uwydatniających smukłe biodra i atrybuty męskości. Kolorowy T-shirt zaplamił trawą podczas zabawy w berka z najstarszymi dziećmi. Mała Emma pluła na niego w najlepsze, a jemu wcale to nie przeszkadzało. Silnymi ramionami trzymał ją w górze, chwytem pewnym, wyćwiczonym przez lata. Był przystojny, lekko rozczochrany, uśmiechnięty. Do czego właściwie można się przyczepić? – Kiedy przyjedzie Rob? – zapytała nagle.
Wymarzony dom
55
Jake spojrzał na zegarek. – Lada chwila, jak sądzę. Myślisz, że Catherine będzie zaskoczona? – Tym, że Rob sprzedał swój ukochany sportowy samochód po to, żeby kupić jej minivana? Powinna paść z wrażenia. – Zgadzam się. Ja bym nie był taki dobry dla żony. – Ale z ciebie kłamca. – Lily wbiła mu palec pod żebro. – Jestem pewna, że postąpiłbyś tak samo. – I sprzedał sportowy samochód dla kobiety? Wątpię. – Pamiętam, jak odwołałeś wyjazd do Meksyku, żeby zostać z Anne Marie. Miała operację wyrostka, a Dave był wtedy za granicą. – To był zupełnie inny przypadek. Mama pojechała do Włoch i nie chciałem, żeby specjalnie wracała. Catherine i Teresa były zajęte swoimi rodzinami. – Zmarszczył czoło. – Zresztą nie mam ochoty o tym mówić. – Widzisz? Jesteś wspaniały i nic na to nie możesz poradzić. Masz to we krwi. Jake delikatnie pocałował dziecko. – Nie zwracamy uwagi na ciocię Lily, tak, kochanie? Ciocia Lily ma ćwir-ćwir w głowie. – Ćwir-ćwir? – uśmiechnęła się Lily. – Ej, nazwałbym to inaczej, ale przecież nie wolno przeklinać przy dziecku. Zgadzasz się chyba ze mną?
56
Susan Mallery
– Absolutnie. Lily położyła się obok Jake’a i popatrzyła w niebo. To jest dobry dzień, pomyślała, gładząc się po brzuchu. Czuła, że jest częścią czegoś ważnego. W tym momencie to, że jej dom jest ruiną, nie miało znaczenia. Podobnie jak fakt, że zaniedbała większość swoich bliskich związków z ludźmi. Ma Jake’a i to jest ważne. – O czymkolwiek myślisz, przestań – rzekł z poważną miną. – Boli mnie głowa od samego patrzenia na ciebie. – Myślę o Jennie i Rachel – wyjaśniła. – I o Michaelu. W ciągu ostatniego roku udało mi się schrzanić mnóstwo rzeczy. – Michael już dawno zniknął z twojego życia. – Wiem. Rzadko o nim myślę, prawie nigdy. I minęła mi też złość. Teraz zastanawiam się tylko, jak mogłam być tak głupia i dać się nabrać. – Bo jesteś uczciwa, kierujesz się sercem, a on jest łajdakiem. – Podoba mi się twoja logika. Lily przewróciła się na bok, podparła brodę dłonią i popatrzyła na Jake’a. – Problem z Jenną i Rachel nie jest tak prosty. – Także i ja się mu dziwuję. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu, choć temat rozmowy był poważny. – Dziwujesz? – Nie znasz takiego słowa? Jest bardzo ładne.
Wymarzony dom
57
– Chyba dla kogoś z ubiegłego wieku. – Chciałbym przypomnieć, że urodziłem się w ubiegłym wieku. – Nie chodzi mi o dwudziesty, tylko o dziewiętnasty. Dziecko zdrzemnęło się na piersi Jake’a. Przytrzymując je jedną ręką, drugą dotknął policzka Lily. – Czy mam ci doradzić? – Na razie nie powiedziałam, w czym jest problem. – Nie musisz. I tak wiem. Tęsknisz za koleżankami i chcesz znów nawiązać z nimi kontakt. – Najpierw muszę zrozumieć, co właściwie poszło nie tak, żeby wiedzieć, za co miałabym je przepraszać. – A jakie ma znaczenie, za co przeprosisz? – Może i niewielkie... – Lily zastanawiała się przez moment i westchnęła. – Tak, z Rachel rzeczywiście trochę przesadziłam. To nie była jej wina. – Jake milczał, a ona stwierdziła, że pewnie się z nią nie zgadza. – Rachel nie wiedziała, że Michael jest moim chłopakiem – przypomniała mu. – Pamiętasz? Spotkali się dopiero na przyjęciu zaręczynowym. – Już wtedy mogła zareagować. – Hm... – Lily była coraz mniej o tym przekonana. – Nie mam pojęcia, co ja bym zrobiła. Rachel postąpiła impulsywnie po raz pierwszy
58
Susan Mallery
w życiu i poszła do łóżka z facetem, którego prawie nie znała. Dwa tygodnie później dowiedziała się, że ten facet jest nie tylko moim chłopakiem, ale już narzeczonym. Stwierdziła, że w takim razie będzie trzymać buzię na kłódkę. Nie jestem pewna, czy na jej miejscu zachowałabym się inaczej. – Wiedziała, że to typ, któremu nie można ufać. Powinna była cię ostrzec. – Zapewne. Ale myślisz, że bym uwierzyła? Pamiętasz, kiedyś doniosłam ci, że Amber umawia się z jednym z lekarzy z mojego szpitala. Uznałeś to za bujdę. Wściekłeś się i przez dwa miesiące nie odezwałeś się do mnie. Jake pociągnął ją za zwisające luźno pasemko włosów. – Przepraszałem już za to ze sto razy. – A ja ci wybaczyłam. Przypominam o tym tylko dlatego, żeby ci wytłumaczyć, że o takich sprawach trudno jest mówić i trudno słuchać. Szlag mnie trafił, kiedy Rachel poinformowała mnie, że spała z Michaelem. Zrobiła to tuż po tym, jak mnie rzucił. Nie wytrzymałam. – Ale zdajesz sobie sprawę, że powiedziała ci o tym po to, żeby poprawić ci samopoczucie? Lily przytaknęła. – Miała dobre intencje, a ja zachowałam się jak wariatka. Potem na dodatek zażądałam, żeby Jenna wzięła moją stronę. Rachel zrobiła to samo,
Wymarzony dom
59
a Jenna zniknęła, zamiast rozładować napięcie. Ale porażka. – Jesteś mądrą dziewczynką – odparł. – I na pewno wiesz, jak sobie z tym poradzić. – Mam przestać zastanawiać się, w czym zawiniłam, i po prostu przeprosić? – To bardzo dobry początek. Lily przyznała Jake’owi rację. Szpital, w którym pracowała, był tak wielki, że dotąd ani razu nie spotkała żadnej z przyjaciółek, ale w każdej chwili mogło się to wydarzyć. Bardzo się bała, choć nie mówiła o tym Jake’owi. Co będzie, jeśli zadzwoni do Rachel albo Jenny, a one nie będą chciały mieć z nią do czynienia? Przyjaźniły się od dawna. Lily łatwiej było żyć z nadzieją, że w końcu się pogodzą, niż mieć pewność, że raz na zawsze ją odrzuciły. Chociaż... – Chyba już czas – mruknęła do siebie. – Zgadzam się. Uśmiechnęła się i z wysiłkiem usiadła. – Teraz będziesz mi to wypominał do końca moich dni, tak? To, że miałeś rację? – Nie tylko miałem rację. Ty... – Zrobił wyczekującą pauzę. – No, dawaj, powiedz to. Powiedz: my-li... – Myliłam się – odgadła ze śmiechem. – Dobra, niech ci będzie. Tak, myliłam się. – Muzyka dla moich uszu. – Wręczył jej niemowlę i wstał. – Chodźmy, Rob przyjedzie lada
60
Susan Mallery
moment. Ciekaw jestem, jaką minę zrobi Catherine, kiedy zobaczy nowe auto. Lily przytrzymała dziecko, potem znów oddała je Jake’owi, by się podnieść. Kiedy szli przez trawnik, pogrążeni w milczeniu, rozmyślała o latach, które spędziła z jego rodziną. Przychodziła do nich na świąteczne obiady i w spokojne niedzielne popołudnia. Odpakowywała z nimi prezenty, pomagała nadziewać indyka przed Świętem Dziękczynienia, rozdawała cukierki na Halloween. Ci ludzie sprawiali, że czuła się kochana. Ale jak długo może trwać taki błogostan? – Co się stanie, jeśli się ożenisz? – spytała znienacka. Jake zatrzymał się i szeroko otworzył oczy. – O czym ty mówisz? – Ciągle spędzamy czas razem, ale kiedy się ożenisz, twoja żona nie będzie zachwycona tym, że wciąż pałętam się koło ciebie. – Dlaczego? Jesteśmy przyjaciółmi. Moje małżeństwo niczego by nie zmieniło. – Nie jestem taka pewna. – Lily nie umiała i nie chciała tłumaczyć, dlaczego myśl o ślubie Jake’a jest dla niej tak bolesna. – Zapomniałabyś o mnie, gdybyś wyszła za Michaela? – Nie, ale ja to co innego. – Dlaczego?
Wymarzony dom
61
Jake wyglądał na lekko zirytowanego, a Lily nie potrafiła podać żadnych racjonalnych argumentów. Czuła jedynie dziwny lęk. Właśnie wtedy na podjazd wjechał błękitny van. Jak gdyby przewidując niespodziankę, dzieci zaczęły zbiegać się ze wszystkich stron ogrodu. Nadia wyprowadziła Catherine z kuchni. – O co chodzi? – zdumiała się Catherine. – Mamo, myję naczynia. – Dokończysz później. Rob przyjechał. – Niemożliwe. Jest dziś w pracy. Pojechał do klienta, który mieszka za miastem, i... – Jej głos zadrżał, gdy ujrzała wysiadającego z samochodu męża. Jak wszystkie kobiety w rodzinie Stone’ów, Catherine była drobna, ciemnowłosa i bardzo ładna. Jej ślicznie wykrojone usta z lekka się rozchyliły. Eddie, jej najstarszy syn, podbiegł i chwycił matkę za rękę. – Zobacz, mamo, przyjechał tatuś w nowym autku. Czy to jest nasze autko? – Cześć, kochanie. – Rob, wysoki blondyn z trochę nieśmiałym uśmiechem, pomachał do nich na powitanie. Catherine nie przestawała się w niego intensywnie wpatrywać. – Czegoś tu nie rozumiem. Co tu robisz z tym samochodem? Czyj on jest? Przecież ty nie cierpisz vanów.
62
Susan Mallery
Rob poczochrał włosy synka i objął żonę. – Ale ty zawsze mówiłaś, że jest ci potrzebny. Sprzedałem mój samochód i kupiłem ci ten. Jest twój. Catherine mrugała oczami bardzo szybko, jakby chciała ukryć łzy. – Ale ty kochałeś tamten samochód. – Nie. Ja kocham ciebie. Catherine rozpłakała się w tym momencie zupełnie otwarcie i rzuciła mężowi na szyję. Cała rodzina zgromadziła się wokół samochodu, namawiając jego nową właścicielkę, by usiadła za kierownicą. Lily także się rozkleiła i musiała kilka razy pociągnąć nosem. – To było wzruszające – szepnęła. – Owszem – przyznał Jake, przełożył siostrzenicę na drugie ramię i objął Lily. – Rob to fajny facet. – Jeszcze jak. Lily przyglądała się, jak Anne Marie i Teresa tulą się do mężów. Matka Jake’a stała otoczona wnukami. Nagle przeszło jej przez myśl, że w tym gronie tylko ona i Jake nie doświadczyli prawdziwej, dozgonnej miłości. Ona ma już trzydzieści cztery lata. A jeśli miłość nie nadejdzie w ogóle? Jeśli resztę swoich dni spędzi sama? Teoretycznie ślub nie miał dla niej większego znaczenia. Cieszyła się z ciąży i bardzo pragnęła
Wymarzony dom
63
być matką. Pomyślała, że gdyby ktoś dał jej wybór: mąż albo dziecko, wybrałaby dziecko. Problem polegał na tym, że nie była pewna, czy rzeczywiście w to wierzy. I właściwie – dlaczego miała dokonywać takiego wyboru? Jake wrócił do domu po siódmej wieczorem. Zwykle jego zmiana trwała dwadzieścia cztery godziny bez przerwy, ale tym razem poszedł do remizy tylko na dwanaście godzin, by zastąpić kolegę. Był to jednak pracowity dzień, cztery razy wyjeżdżali do pożaru, w tym jednego bardzo poważnego. Jake był zmęczony, ale zadowolony. Lubił mieć poczucie, że dokonał czegoś pożytecznego. Ściągnął buty i wszedł do kuchni. Zdziwił się – była ciemna. Nie wymagał, by Lily gotowała dla niego codziennie, ale przyzwyczaił się już, że wracając, zastaje ją w trakcie przygotowywania kolacji. – Lily? – zawołał w stronę korytarza. Odpowiedział mu nieartykułowany dźwięk. Nagły strach przeszył mózg jak błyskawica. Mogła upaść. Źle się poczuć. Wstał i rzucił się do korytarza. – Lily? – krzyknął raz jeszcze, starając się opanować panikę. Boże, spraw by była cała i zdrowa, błagał. – Tt-tutaj – dobiegł go zdławiony głos, jakby płakała.
64
Susan Mallery
Przerażenie Jake’a zmieniło się we wściekłość. Czyżby ten łajdak próbował się z nią skontaktować? Nie darowałby Michaelowi, gdyby znów spróbował się do niej zbliżyć, po tym, jak publicznie ją upokorzył. Lily zresztą nie wróciłaby do tego kłamcy. Wpadł do pokoju i zatrzymał się. Nie, na pewno by nie wróciła. Znalazł Lily zwiniętą w kłębek na kanapie – zwiniętą na ile pozwalał jej wypukły brzuch. Kiedy zobaczyła Jake’a, szybko wytarła zapłakaną buzię. – Już siódma? – spytała ze sztuczną wesołością. – Strasznie ten czas leci. Nie zauważyłam, że zrobiło się tak późno. Jak ci minął dzień? Już się biorę za kolację. Jake podszedł i przysiadł na kanapie. – Dobrze się czujesz? Z dzieckiem wszystko w porządku? – Co? Miała krótkie spodenki, włosy splecione w warkoczyk, rzęsy posklejane od łez i czerwone policzki. Wyglądała rozczulająco, a on z najwyższym trudem się opanował, by nie przyciągnąć jej do siebie i nie pocałować. Pocałować naprawdę, nie tylko cmoknąć w policzek, jak to często robił. Odchrząknęła. – Dziecko ma się dobrze. Ja też. – Z prawego oka wypłynęła jej łza. – No, może niezupełnie dobrze, ale nic mi nie jest, przynajmniej fizycznie.
Wymarzony dom
65
Zalała go fala ulgi. Lily i dziecko są zdrowe. Każdy inny problem jest niestraszny. – Powiedz mi więc, co jest nie tak – szepnął łagodnie. – Nic, naprawdę. – Potrząsnęła głową. – To strasznie głupie. – Lubię głupie historie. Lily zacisnęła oczy. – Kiedyś byłam taka normalna i poukładana. A ostatnio czuję się krucha, boję się, że zaraz rozlecę się na kawałki. – Nie sądzisz, że to po prostu zmiany hormonalne? – Pewnie ma to jakiś związek z ciążą. Całe moje ciało jest jakieś dziwne, ale w pozytywnym sensie. – Nie wiem, czy można czuć się dziwnie w pozytywnym sensie. Lily uśmiechnęła się w wymuszony sposób. – Dziewczyny tak potrafią. – Pociągnęła nosem. – W każdym bądź razie coś się ze mną dzieje. – Co? Popatrzyła na niego, a jej zielone oczy pociemniały z rozpaczy. – Nie chcę być sama przez resztę życia. Ta myśl dręczy mnie cały czas. Umawiam się z różnymi facetami, odkąd skończyłam szesnaście lat. Dlaczego nie mogę nikogo sobie znaleźć? Czy coś jest ze mną nie tak? Spotykałam takich, którzy
66
Susan Mallery
bardzo mi się podobali, ale ja im się nie podobałam. Byli też tacy, którzy chcieli się ze mną żenić, ale ja ich nie kochałam. Był Michael. Gwóźdź do trumny. – To nie twoja wina, że był draniem. – Ale dlaczego ja tego nie widziałam? Miał żonę. Powinnam była więcej się o nim dowiedzieć i zainteresować się, czym zajmuje się w delegacjach służbowych. Jake’owi nie podobało się brzmienie jej głosu. – Tęsknisz za nim – powiedział, starając się ukryć gorycz. – Co? – Rzuciła mu spojrzenie pełne autentycznego zdumienia. – Co ty? Wcale, ani przez sekundę. Chwała Bogu, że się ze mną nie ożenił. Ja byłabym nieszczęśliwa, a on by dalej robił swoje. Nie chodzi o Michaela, chodzi mi o mnie. O to, że będę sama do końca życia. Kiedy moje dziecko dorośnie i założy własną rodzinę, przygarnę kota. Albo kilka kotów. Ciekawe, ile ich zmieści się w moim nowym domu. – Więcej, niżbym chciał zobaczyć naraz. – Właśnie. Będzie ich coraz więcej i więcej, aż w końcu sąsiedzi zadzwonią do administracji i przyjadą mi je zabrać. W dzienniku pokażą mnie jako kolejną wariatkę, która trzymała w domu sto kotów. Obrońcy zwierząt stwierdzą, że nie nadaję się do opieki nad nimi i rozdadzą moje kotki normalnym ludziom, którzy mają jedno, góra dwa zwierzęta. A ja umrę całkiem sama.
Wymarzony dom
67
Łzy ciekły jej po policzkach. Jake wiedział, że Lily mówi zupełnie serio i naprawdę cierpi, ale obraz, który odmalowała, był tak komiczny, że z trudem powstrzymywał się od śmiechu. – Może powinnaś pić takie ziołowe herbatki – zaczął i momentalnie zrozumiał, że tym razem trafił kulą w płot. Ostro szarpnęła go za ramię. – Ani mi się waż. Nie jestem niezrównoważona. Na razie. I to wcale nie jest burza hormonów spowodowana ciążą. – Wiem. Przepraszam. Ale martwisz się zupełnie niepotrzebnie. Nie umrzesz sama. Minę miała śmiertelnie poważną. – Masz rację. Nie umrę sama. Jeśli się ze mną ożenisz.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Jake miał wrażenie, że się przesłyszał. – Proszę? – Nie martwisz się o to samo? – zapytała. – Nie boisz się, że na zawsze zostaniesz sam? Milczał. Jego wątpliwości dotyczyły nie tyle przyszłości, ile teraźniejszości. Wciąż zastanawiał się na przykład, jak powiedzieć Lily o swoich uczuciach, jak sprawić, by uwierzyła, że są autentyczne, nie powodowane litością. Dręczyła go też myśl o tym, jak będzie żył, jeśli ona go odrzuci. Jednak to, co usłyszał przed chwilą, zmieniało wszystko. – To wcale nie jest taki zły pomysł – dodała Lily speszona. – Pomyśl tylko: dobrze się rozumiemy, znamy się od lat, rzadko działamy sobie na nerwy. – Dotknęła lekko brzucha. – Lubisz dzieci. Możemy mieć ich więcej. Brzmiało to absurdalnie, ale Lily nie było do
Wymarzony dom
69
śmiechu. W jej oczach Jake widział błaganie, któremu nie potrafił odmówić. Kochał ją, może nawet od lat, choć uświadomił sobie to dopiero kilka miesięcy temu. Gdyby się z nią ożenił, mógłby się o nią troszczyć. Dbać o jej bezpieczeństwo i kochać zupełnie otwarcie. Podejmował już w życiu trudniejsze decyzje. – Zgoda. Weźmiemy ślub. – Nabijasz się ze mnie? – Podaj datę. Lily niespodzianie wybuchnęła gromkim śmiechem i z impetem rzuciła mu się na szyję. – Co powiesz na sobotę? Oboje mamy wtedy wolne. – Jeśli o mnie chodzi, może być sobota – odparł spokojnie. – Co ty dzisiaj tak nucisz? – zainteresowała się Allison, zastawszy Lily w dyżurce. Lily zerknęła na nią znad sterty narzędzi do sterylizacji, starając się nie uśmiechać zbyt szeroko. Był piątek rano. Za dwadzieścia cztery godziny będzie mężatką! Ta myśl przyprawiała ją o zawrót głowy. – Ja często nucę – odparła niedbale. – Owszem, ale nie w ten sposób. To jest jakaś wesoła piosenka. – Czyżbym normalnie zabawiała cię marszami pogrzebowymi? – zaśmiała się Lily.
70
Susan Mallery
– Nie o to chodzi... – Śliczna, wysoka i szczupła Allison uniosła do góry brwi. – Od tygodnia jesteś wyjątkowo radosna. To przez dziecko? To przez Jake’a, miała ochotę wyjaśnić Lily. Oczywiście nie zrobiła tego. Jej jutrzejsze zamążpójście było wciąż tajemnicą. – Ja po prostu jestem wesoła z natury. – Hm... – Allison nie była przekonana. – Jakieś potężne hormony krążą w tobie. Może ja też powinnam sprawić sobie takie? Allison miała dwadzieścia trzy lata i umawiała się kilka razy w tygodniu, za każdym razem z innym chłopakiem. – Radziłabym jednak trochę poczekać – odpowiedziała Lily z uśmiechem. – Baw się, dorośnij trochę, znajdź właściwy materiał na ojca. – A więc uważasz, że powinnam mieć dziecko w tak sędziwym wieku jak ty? – zapytała bezczelnie Allison. Lily rzuciła w nią tym, co miała pod ręką, czyli paczką gazy. – Tak, właśnie tak uważam. – Zapamiętam to sobie, albo nawet zapiszę. Wiesz, bo zanim doczekam twoich lat, mogę zapomnieć. Lily nie mogła nie zachichotać. – Już dobrze, dziecino. Zajmij się uporządkowaniem tego, co tu mamy, a ja zaprowadzę Aarona na prześwietlenie.
Wymarzony dom
71
– Oczywiście. Wychowano mnie w atmosferze szacunku dla osób starszych. Lily śmiała się jeszcze w drodze do pokoju Aarona. – Cześć, młody – powiedziała, wchodząc. – Masz ochotę na przejażdżkę windą? Ośmiolatek uniósł głowę znad gameboya. Był blady, łysy, ale wciąż pełen werwy. – Siemano, Lily. Muszę? – Nie masz wyboru. Ale coś ci powiem. Po pierwsze – nie będzie bolało, więc nie masz się czego bać. Po drugie – jak wrócimy, dostaniesz lunch, a wiem z pewnych źródeł, że na deser są lody. No więc? Aaron odłożył grę. – Jestem gotowy. Czy możemy pojechać bardzo szybko? – Możemy się nawet rozpędzić do prędkości światła. Ale wtedy mój wielki brzuch może potrącić jakiegoś biednego pacjenta, który fiknie koziołka i nawet nie będzie wiedział, od kogo oberwał. Aaron popatrzył na nią z rozbawieniem. – Dobra, nie z prędkością światła. Może być trochę wolniej. – Się robi. Zbliżyła się do łóżka, by odpiąć kroplówki. Chłopczyk zarzucił jej chude ramionka na szyję, a ona go przytuliła. Kochała te dzieci – stanowiły
72
Susan Mallery
jedną z przyczyn, dla których tak bardzo chciała mieć własne. Może teraz, gdy wyjdzie za Jake’a, zostanie matką większej gromadki... W sobotę rano znalazła się przed urzędem stanu cywilnego. Minione cztery dni spędziła bardzo pracowicie. Musiała kupić sukienkę, a to nie było łatwe, zważywszy na fakt, że była w szóstym miesiącu ciąży i wciąż pracowała w pełnym wymiarze godzin. Przygotowała także małe przyjęcie dla rodziny Jake’a. Tylko dla nich, bo dla reszty świata zamążpójście Lily pozostało tajemnicą. Normalnie Lily radośnie rozgłosiłaby to wszem i wobec, ale w tym samym roku zaplanowała już jeden wielki ślub – który się nie odbył. Za drugim razem postanowiła zachować się ostrożniej i nie mówić nic, dopóki całe przedsięwzięcie nie zakończy się sukcesem. Aż do samej ceremonii odczuwała dziwną mieszankę podniecenia i poczucia winy. – Nie chcę cię do tego zmuszać – przypomniała po raz kolejny Jake’owi. – Nikt nie każe ci się ze mną żenić. Trochę przesadziłam z tymi kotami i umieraniem w samotności. Nie czuj się odpowiedzialny. Jake – wysoki i bardzo przystojny w ciemnym garniturze – ujął ją za obie ręce. – Lily, ja chcę, żebyś została moją żoną.
Wymarzony dom
73
Było coś w jego głosie, coś głębokiego i dziwnego, co sprawiło, że Lily zadrżała, a serce szybciej jej zabiło. – Poważnie? Skinął głową. – Od dawna szukałem sposobu, żeby... Drzwi do sali ślubów otworzyły się i młody człowiek w garniturze wyszedł do holu. – Zapraszam do środka. Lily przez moment wahała się pomiędzy ciekawością, co też Jake chciał powiedzieć, lękiem a pragnieniem rozpoczęcia ceremonii. Wreszcie wypuściła dłoń Jake’a i wzięła bukiet białych róż, który ze sobą przyniosła. – Gotowa? – zapytał. – Mam nadzieję, że nie masz zamiaru wyskoczyć teraz po papierosy? Podniósł jej dłoń do ust i dotknął palców wargami. – Nie, Lily, ja ci nie ucieknę. Zawsze mogłaś na mnie liczyć. To się nie zmieni. Lily rozlało się w żołądku miłe ciepło. Tak błogo i bezpiecznie nie czuła się od dawna. Stając przed urzędniczką, przyrzekła sobie, że zrobi wszystko, by jej małżeństwo było szczęśliwe. Nie znała przyczyn, z których Jake przyjął jej oświadczyny. Wiedziała tylko, że moment, w którym powiedział ,,tak’’, był jednym z najradośniejszych w jej życiu.
74
Susan Mallery
Być może nie połączyła ich dzika namiętność, ale przecież sama namiętność nie wystarcza, by stworzyć udany związek. Między nimi istniała przyjaźń, przywiązanie oraz lojalność. Przetrwali wspólnie wiele burz. Znali i szanowali odmienność swoich charakterów. Potrafiła sobie wyobrazić, jak starzeją się razem. Było tego więcej niż potrzeba, by we dwoje przeżyć wiele dobrych, satysfakcjonujących lat. Ceremonia była krótka i spokojna. Żadnych tłumów, żadnej orkiestry. Po prostu kilka słów w jasno oświetlonym pokoju. Kiedy urzędniczka poprosiła o obrączki, Jake wyjął wąziutki pierścionek inkrustowany diamentami. Lily zamarła. Sama obrączka nie była zaskoczeniem – osobiście podała mu rozmiar. Zaskoczyło ją jednak, że wybrał tak kosztowny i ładny wzór. – Przecież umawialiśmy się, że będą zwykłe złote – szepnęła nerwowo. Uśmiechnął się. – Ty chciałaś zwykłe złote – odszepnął – ja postanowiłem dać ci coś wyjątkowego. Do oczu napłynęły jej łzy. Zamrugała szybko, by Jake nie pomyślał, że płacze ze smutku, podczas gdy prawdziwą przyczyną jej łez był zachwyt nad jego wspaniałomyślnością. Wyjęła obrączkę, którą dla niego kupiła, i wsunęła mu ją na palec. Kiedy wzięli się za ręce i podnieśli wzrok na urzędniczkę, serce Lily wezbrało uczuciem, które trudno było nazwać.
Wymarzony dom
75
Przepełniało ją pragnienie człowieka, który stał obok niej. Chciała objąć go i być obejmowana. Dotykać go. Leżeć obok niego w ciemności i rozmawiać o przyszłości. Chciała, by to małżeństwo było prawdziwe. – Ogłaszam was mężem i żoną. – Urzędniczka posłała im służbowy uśmiech. – Może pan pocałować pannę młodą. Jake zwrócił się do niej i położył dłoń na jej ramieniu. To był bardzo delikatny pocałunek, który zrodził w Lily ochotę na coś więcej. Dzisiaj wieczorem, obiecała sobie. Dziś wieczorem postara się, by Jake przemógł jakoś odrazę do jej wydętego brzucha i przypieczętował obietnice złożone w sali ślubów. Wyjaśni też, że przysięgę małżeńską składała z przekonaniem, że uda im się jej dotrzymać. Ale najpierw należy załatwić sprawę z rodziną. – Jesteś pewien, że nikt nie jest wściekły? – upewniła się w drodze do samochodu. – Cały tydzień czekałam na telefon od twojej mamy. Byłam pewna, że nakrzyczy na mnie za to, że zmusiłam jej syna do żeniaczki. – Nie zmusiłaś mnie – odparł Jake, otwierając jej drzwi. – Sam chciałem. Poza tym, moja matka za tobą przepada. Lily zdawała sobie sprawę, że sympatie łatwo się zmieniają, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi pospieszny, niezapowiedziany ślub.
76
Susan Mallery
– Na pewno nie jest zła? – Mówiłem ci już, że nie. – Jake zamknął drzwi i okrążył auto, by wsiąść po swojej stronie. – Mogę ci ją zacytować. Powiedziała: ,,Był już najwyższy czas i dziękuję Bogu, że wybrałeś właśnie ją’’. – To nie był twój wybór – zaprotestowała. – To ja ci się oświadczyłam. Jake zwrócił twarz w jej stronę. Kąciki jego ust uniosły się ku górze i coś mrocznego, tajemniczego i bardzo pociągającego zamigotało w jego oczach. – Zapamiętaj sobie, Lily. Jesteś tą, którą wybrałem. Pierwszą i jedyną. Szczęście dosłownie zawrzało w niej i rosło aż do momentu, gdy odniosła wrażenie, że zaraz uniesie się w górę jak balon. Dziecko wybrało ten moment na rozpoczęcie porannego programu ćwiczeń. – Mamy aprobatę także i tej osoby! – Poklepała się po brzuchu. Jake przekręcił kluczyk w stacyjce. – Jesteśmy małżeństwem. Od dziś nie życzę sobie, żebyś martwiła się o cokolwiek. Ja będę zawsze przy tobie, nieważne, co się wydarzy. Obiecuję. Wiedziała, co oznaczają te obietnice. Jake zatrzymałby bieg Ziemi, gdyby to miało pomóc mu dotrzymać słowa.
Wymarzony dom
77
– Dziękuję ci. Czy wierzysz, że ja też nigdy cię nie opuszczę? – Tak. Lily westchnęła z zadowoleniem. Jedno proste słowo, które zmieniło tak dużo. – Nie znielubiłaś mnie, powiedz? – Lily musiała się upewnić. Nadia Stone z ciepłym uśmiechem ujęła jej twarz w obie ręce. – Chcę cię o coś zapytać. Dlaczego nie zrobiliście tego wcześniej? Od lat byliście przyjaciółmi. Zawsze twierdziłam, że jeśli kobieta przyjaźni się z mężczyzną, to gdzieś pod spodem musi być miłość. Lily zdrętwiała. Miłość? Tak daleko nie śmiała się posunąć. Nigdy wcześniej nie odważyła się nawet o tym pomyśleć. Czy kocha Jake’a? Czy to możliwe, że on kocha ją? Nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo Nadia mówiła dalej: – Ludzie się zmieniają. Na różne rzeczy patrzą inaczej. Dla ciebie i Jake’a nadszedł czas, więc się cieszcie. Zawsze traktowałam cię jak członka rodziny, a teraz oficjalnie nim jesteś. Więzy między nami się zacieśniły. Bardzo się z tego cieszę. – Ja też – szepnęła wzruszona Lily. Nadia wzięła ją za rękę i zaprowadziła do jadalni, gdzie Lily ujrzała suto zastawione stoły i resztę gości.
78
Susan Mallery
– Świętujemy! – Matka Jake’a klasnęła w dłonie, by przyciągnąć uwagę reszty rodziny. – Nakładajcie sobie. Zjemy, a potem wypijemy toast za młodą parę. Lily, początkowo zdenerwowana do nieprzytomności, uspokoiła się, widząc, że otaczają ją same przyjazne twarze. Catherine uściskała ją serdecznie. – Wyglądasz, jakbyś ciągle nie mogła uwierzyć w to, co zrobiłaś. – To prawda. Poza tym jestem przejęta wejściem do rodziny. – Od dawna wszyscy na to czekaliśmy. – Siostra Jake’a pokręciła głową. – Latami utrzymywaliście, że jesteście tylko przyjaciółmi, a my zastanawialiśmy się, kiedy wreszcie zauważycie, jak między wami iskrzy. Dzięki Bogu, że tego nie przegapiliście. Lily zamrugała powiekami. Iskrzy? Między nią a Jakiem? – Nareszcie będziemy prawdziwymi siostrami – dodała Catherine, po czym odwróciła się i pobiegła za jednym z synów. – Danny, proszę natychmiast z powrotem! Teresa, najmłodsza siostra Jake’a, stała już w kolejce do Lily. – Na razie toast wzniesiemy gazowanym sokiem – szepnęła jej do ucha – ale odłożyłam dla ciebie butelkę prawdziwego, dobrego szampana.
Wymarzony dom
79
Poczeka, aż urodzisz. Wtedy będziesz świętować i dziecko, i męża naraz. – Dziękuję, nie musiałaś tego robić. – Ależ to dla mnie przyjemność. Wszyscy jesteśmy wdzięczni losowi, że Jake ożenił się właśnie z tobą. Niektóre z tych kobiet, które przyprowadzał... – Teresa prychnęła z dezaprobatą. – Koszmar. Jeden po drugim członkowie rodziny Jake’a witali Lily. Z każdą kolejną osobą robiła się coraz szczęśliwsza, aż wydawało jej się, że z tego szczęścia zaraz pęknie. – Dobrze się bawisz? – zapytał Jake, kiedy podszedł do niej przy stole. – Cudownie. Wszyscy są dla mnie tacy mili. – Lubią cię. A nie mówiłem? – Ja też ich lubię. – Cieszę się. – Pogładził ją po policzku. – Powiesz Rachel i Jennie? Na wspomnienie przyjaciółek radosny nastrój Lily trochę przygasł. – Chciałabym. Chociaż nie wiem, co one na to... – Nie będą zadowolone? – Powinny być. Rok temu nie byłoby takiego problemu. Nawet by się nie zastanawiała, co i jak powiedzieć. Lily, Rachel i Jenna były koleżankami od zawsze i dzieliły ze sobą wszystkie smutki i radości. Rok temu ich przyjaźń wydawała się wieczna...
80
Susan Mallery
Jak zwykle Jake czytał w jej myślach. – Masz pretekst, żeby zadzwonić do Rachel. Powiedz, że za nią tęsknisz. Nie sądzisz, że jej też ciebie brakuje? – Mam nadzieję. – Ja to wiem. Lily spojrzała w oczy mężczyzny, którego właśnie poślubiła. Był czymś więcej niż jej oparciem – był jej sumieniem, głosem rozsądku, jej lepszą połową. I są małżeństwem. – Dziękuję ci za dzisiejszy dzień – powiedziała cicho. – Cała przyjemność po mojej stronie. Czyżby? Miała poważne plany na wieczór, a przyjemność jest poważną ich częścią. Gdyby tylko udało się przekonać Jake’a, że namiętność i ciąża nie wykluczają się wzajemnie... Kiedy przyjęcie zaczęło przygasać, państwo młodzi udali się do domu. Jake, nieprzyzwyczajony do biżuterii, wyraźnie wyczuwał obrączkę na palcu. Wyjął rękę z kieszeni i spojrzał na nią. Własna dłoń z obrączką wyglądała trochę dziwnie, ale podobała mu się. Pragnął Lily od dawna, a od dziś ona do niego należy. Jak potoczą się dalsze wydarzenia? Zadawał sobie to pytanie, odkąd uzgodnili, że się pobiorą, lecz odpowiedź na nie pozostawała
Wymarzony dom
81
dla niego zagadką. Najprościej byłoby wyznać jej miłość. Ale tylko pozornie było to proste rozwiązanie. Jakich słów użyć? Co zrobić, by mu uwierzyła? Obawiał się posądzenia, że mówi to, co Lily chciałaby usłyszeć. Czy nie lepiej było jednak porozmawiać z nią o tym przed ślubem? Westchnął ciężko. Małżeństwo miało uprościć sytuację, ale okazało się, że jego związek z Lily jest równie skomplikowany jak przedtem. – W przyszłym tygodniu skończą suszyć podłogi – oznajmiła, kiedy znaleźli się przed drzwiami. – Nie rozważyliśmy, co zrobimy z dwoma domami. – Przeprowadzimy się do ciebie. Weszła do kuchni i odwróciła się do niego. – Jesteś pewien? Zawsze sądziłam, że lubisz swój dom. – Lubię – Jake zamknął drzwi wejściowe – ale jest mały. Kiedy dziecko przyjdzie na świat, przyda się parę pokoi więcej. Lily stała pośrodku kuchni, słuchając go uważnie. Włosy upięła wysoko, ale teraz, pod koniec dnia, kilka kosmyków wymknęło się z fryzury i wiło po szyi w zalotnych loczkach. W kok wpięła malutkie różyczki – ich kremowy odcień idealnie pasował do perłowych kolczyków. Sukienka bez rękawów opinała ciasno biust, pod nim zwisała luźno aż do kolan, na brzuchu układając się w miękkie fałdy.
82
Susan Mallery
Lily była w niej elegancka, piękna i pociągająca. W trakcie ceremonii Jake z trudem hamował się, by bez przerwy nie zaglądać w jej wyeksponowany dekolt. Potem, podczas przyjęcia, kilkakrotnie złapał się na chęci włożenia do niego ręki i dotknięcia tych jędrnych okrągłości. Wyobrażał sobie twarde piersi, które napinają się jeszcze mocniej, cofają przed jego ustami, a on dotyka ich językiem, łapiąc oddech, gdy... Mruknął coś pod nosem i całą siłą woli odwrócił uwagę od tej wizji. Lily zaskoczyła go. Stanęła przed nim i położyła mu dłonie na piersi. Przez chwilę, krótką jak uderzenie serca, miał nadzieję, że odgadła jego myśli i być może pragnie tego samego co on. – Nie chcę, żebyś rezygnował z niego ze względu na mnie – powiedziała. Zorientował się, o czym mówi, dopiero po kilku sekundach. Ach, oczywiście, rozmawiali przecież o tym, w którym domu mają zamieszkać. – Możesz zatrzymać go i wynajmować. Nie musisz przecież go sprzedawać. – Nie żywię do niego żadnego głębszego sentymentu. Sprzedamy go i odłożymy pieniądze. Na przykład na fundusz na studia dla dziecka. Zaparło jej dech w piersiach. – Och Jake, nie zasługuję na ciebie. Bez uprzedzenia uniosła się na palce i pocałowała go w usta. Zaskoczyła go tak całkowicie, że nie umiał się powstrzymać. Opuścił głowę i zacis-
Wymarzony dom
83
nął ramiona wokół niej, przyciągając ją do siebie. Leciutko przesunął wargami po jej wargach, smakując każdy milimetr skóry. Lily wydała głuchy dźwięk i rozchyliła usta. Igrał teraz z ogniem, ale to nie miało znaczenia. Nie słuchał głosu rozsądku, który przypominał, by zachować umiar. Miał przed sobą upragnioną Lily, na którą czekał bardzo długo. Zbyt długo. Wsunął język do jej ust i poczuł ich słodycz. Były gorące, chętne, a kiedy pocałował ją namiętniej, Lily przywarła do niego całym ciałem. Odpowiedziała na jego pieszczoty, zarzucając mu ramiona na szyję i wbijając palce w skórę. Bił od niej żar. Był już gotowy, czuł wyraźnie pulsowanie w lędźwiach. Pożądał jej nagiej, wilgotnej i namiętnej. Pragnął, by była równie głodna i gotowa na wszystko jak on. Chciał... Odsunął ją od siebie i pocałował jej podbródek. Gdy zbliżył się do szyi, odrzuciła głowę do tyłu. Skubnął zębami delikatną skórę, nagle podniósł głowę, chwycił ustami płatek ucha i possał go delikatnie. Lily z sykiem wciągnęła powietrze. Teraz już nie mógł oprzeć się pokusie. Przeniósł ręce z bioder na jej piersi. Lily zadrżała pod dotykiem jego palców. – Tak – szepnęła. Każda jego pieszczota wyrywała z niej jęk. Przyciągnął ją do siebie i nachylił się do kolejnego pocałunku.
84
Susan Mallery
Ocucił go czyjś wyraźny ruch. Dziecko. Jake czuł, jak ręce mu opadają, a sam próbuje się opanować. Był obolały z pożądania, ale nie może tego zrobić. Nie teraz. Ma Lily chronić, a nie wykorzystywać. Co sobie wyobrażał? – Przepraszam – powiedział, odsuwając się. – Nie powinienem był... Nie wyszłaś za mnie po to, żebym rzucał się na ciebie, kiedy zostajemy sami. – Rzucał się na mnie? – powtórzyła. Głos miała oszołomiony. – Ja wcale nie chciałam... Ukrył urazę za kamienną miną. Dlaczego nie dokończyła zdania? Czego wcale nie chciała? Tego? Wyrównał oddech. Gdyby Lily w tym momencie spojrzała na niego, wiedziałaby, czego chciał. – Jake, jesteśmy mężem i żoną – powiedziała niepewnie. – Jeśli chcesz, no wiesz... to nie mam nic przeciwko temu. Odwrócił się. Jasne. Świetnie. Po prostu doskonale. Oto słowa, które każdy facet pragnie usłyszeć. Kobieta, którą właśnie poślubił, mówi, że nie ma nic przeciwko współżyciu. Bardzo zachęcające. Lily odchrząknęła. – Źle to zabrzmiało. Oczywiście, że chcę, żebyśmy byli razem. Uśmiechnął się uprzejmie.
Wymarzony dom
85
– Wiem. – Nie, to nie tak. – Złapała go kurczowo za rękaw. – Uważam, że jesteś bardzo przystojny i pociągający. Ja chcę, żebyśmy byli, no... tego... kochankami. Potrząsnął głową. – Nie wysilaj się, Lily. Jesteś w ciąży i takie wygłupy pewnie ci nie posłużą. Porozmawiamy o tym później, jak dziecko już się urodzi. – Ale to jeszcze trzy miesiące. A po porodzie nie będę mogła... nic robić jeszcze przez sześć tygodni. – Zaczekam. Nie ma wyjścia. Od dawna żyje w piekle. Czy kolejnych parę miesięcy męki robi jakąkolwiek różnicę? Lily spędziła noc poślubną sama i zła. Radość, którą odczuwała podczas rodzinnej ceremonii, stała się już wspomnieniem. Na palcu błyszczał piękny pierścionek wysadzany diamentami, ale po cóż jej pierścionek, skoro siedzi z nim na kanapie w pokoju gościnnym i nie bardzo wie, czego się spodziewać. Co gorsza, za taki obrót spraw nie mogła winić nikogo poza sobą samą. Czy naprawdę powiedziała, że nie ma nic przeciwko kochaniu się z Jakiem? Jak to zabrzmiało? Jakby seks był dla niej strasznym wyrzeczeniem, ale wspaniałomyślnie zgadza się zacisnąć zęby i jakoś to przetrwać.
86
Susan Mallery
– Miałam na myśli coś innego – szepnęła w ciemność. Kiedy Jake całował ją i pieścił, czuła się, jakby ktoś podłożył pod nią dynamit. Jego dotyk czynił cuda. Samo przebywanie w jego obecności sprawiło, że zdała sobie sprawę, że zapewne pragnie go już od dawna. Tylko nie wiadomo dlaczego przegapiła wszystkie znaki, które na to wskazywały. Przypomniała sobie, co powiedziała jej dzisiaj matka Jake’a. Tam, gdzie jest taka przyjaźń, jest i miłość. Czy to prawda? Czy ona kocha Jake’a? Jeśli tak, czy właśnie dlatego zaproponowała mu małżeństwo? Miłość. Już samo to słowo było dla niej trochę przerażające i zarazem ekscytujące. Lily przewróciła się na bok i poczuła, jak dziecko porusza się w jej łonie. – Ale sobie wziął ciężar na głowę – mruknęła. – Najpierw żona, a za trzy miesiące dzieciak. Dzieciak nie jest nawet jego. Dlaczego Jake się zgodził? Czemu nie uciekł, gdzie pieprz rośnie? Nie znała odpowiedzi i nie miała pojęcia, jak ją od niego uzyskać. A jeśli zrobił to z litości? Zadrżała. To byłoby zbyt okropne. Nie, na pewno miał inny powód. Jej zadaniem jest dowiedzieć się jaki. – Jestem mężatką – powiedziała do siebie.
Wymarzony dom
87
– Najwyższy czas uporządkować życie i zacząć zachowywać się jak osoba dorosła. Zbyt długo zwlekała z wyjaśnieniem sytuacji z Rachel i Jenną. To jest kolejny punkt na liście spraw najważniejszych. Istotniejsze jest tylko rozwiązanie problemu z Jakiem. Lily postanowiła, że jeśli mu na niej choć trochę zależy, ona zawalczy, by zmienić to na coś trwałego. Przy okazji przyjrzy się własnym uczuciom i samej sobie. – Do tego praca na pełen etat i dziecko w drodze – mruknęła, podciągając kołdrę. – Cóż, przynajmniej nie jest nudno.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Następnego ranka ani Lily, ani Jake nie szli do pracy. Lily nie spała od piątej, więc skoro świt wstała i zabrała się za przygotowanie śniadania. Właśnie kończyła ubijać jajka na panierkę do francuskich grzanek, gdy do kuchni wszedł Jake. Zerknęła na niego i spróbowała się uśmiechnąć, ale wspomnienie wczorajszego wieczoru wisiało pomiędzy nimi jak duszny, gęsty opar. Jake wydawał się równie skrępowany jak ona. Milczał. Przestąpił z nogi na nogę. Jednym dźwiękiem było tykanie zegara nad kuchenką. – Zrobiłam śniadanie. – Idę do mamy. Powiedzieli to jednocześnie. – Jeszcze raz. Ty pierwszy. Jake wsadził ręce do kieszeni. – Obiecałem mamie, że zmienię jej olej w samochodzie.
Wymarzony dom
89
– Dzisiaj? Wzruszył ramionami. Lily skinęła głową, udając, że jest jej to obojętne. Tak jakby zupełnie nie miała nic przeciwko temu, że Jake ucieka od niej przy pierwszej możliwej okazji, nie siląc się nawet na szczególnie wyszukaną wymówkę. Gdyby minioną noc udało jej się zaaranżować zgodnie z planem, leżeliby teraz w łóżku. Ale nie udało się. Nie wiadomo dlaczego, coś poszło źle. Bardzo źle. Milczała przez dłuższą chwilę. – Wybieram się później zobaczyć mój dom – rzuciła wreszcie od niechcenia. – Gdybyś miał ochotę... – Nie wiem, czy znajdę czas. Oczywiście. Zmiana oleju to bardzo czasochłonne zajęcie. Lily wzięła głęboki oddech i usiłowała zachować zimną krew. – Przyjdziesz chociaż na kolację? – zapytała. – Nie musisz mi gotować. – Gotowałam ci przed ślubem. – Zaczynała tracić cierpliwość. – Dlaczego miałabym przestać? – Nie musisz dla mnie pracować, Lil. Nie musisz się mną zajmować. – Ale ja chcę. – Starała się nie mówić płaczliwym głosem. Są małżeństwem – czemu przebywanie z nią zrobiło się dla niego uciążliwe? – Dlaczego ma być inaczej? – powtórzyła. – Dlaczego nie może być tak, jak było?
90
Susan Mallery
– Będzie. Musimy się dotrzeć. Dotrzeć? Przecież nic się nie zmieniło. A może się myli? Może po ślubie trzeba na nowo ustalać zasady? – Nie chciałam, żeby się między nami popsuło. – Wiem, że nie chciałaś. Po tych słowach Jake odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni. Usłyszała tylko huk zamykanych gwałtownie drzwi. W tym momencie zrozumiała, że popełniła błąd. Zyskała męża, ale straciła przyjaciela. Wcale nie była zadowolona z takiej zamiany. Wykąpała się, posprzątała i pojechała do domu, by sprawdzić osuszone parkiety. Do niektórych pokojów nie pozwolono jej wejść, lakier jeszcze sechł na podłogach. Zaraz potem miały być kładzione wykładziny i lada dzień może się znów wprowadzić. Zaledwie wczoraj rozmawiali o przeprowadzce. Czy to jest nadal aktualne? Położyła dłoń na brzuchu. – Cokolwiek się stanie z Jakiem, ja zawsze będę z tobą – szepnęła. – Zobaczysz, będziemy rodziną. Podeszła do okna w salonie. Belki stropowe skrzypiały pod jej stopami. Stanęła, wpatrując się w błękitne niebo i przysięgła sobie, że jakoś to naprawi. Ma już dosyć bałaganu w swoim życiu.
Wymarzony dom
91
Nadszedł czas, by nadać pewnym sprawom właściwy bieg. Wyjęła z torebki komórkę i odszukała numer. Przycisnęła wybieranie, zaczekała. Głos w telefonie odezwał się już po drugim sygnale. – Rachel? – powiedziała, czując, jak ściska ją w żołądku. – Mówi Lily. – Dlaczego dotrzymujesz towarzystwa starej kobiecie, podczas gdy w domu czeka na ciebie piękna młoda żona? – zapytała Nadia. Jake gwałtownie podniósł maskę samochodu. – Zdaje się, że prosiłaś o pomoc przy aucie. – Nie podnosząc wzroku na matkę, Jake wyciągnął bagnet i sprawdził poziom oleju w zbiorniku. – Prosiłam. A ty wybrałeś akurat poranek po nocy poślubnej. – To nie tak. Ona jest w ciąży. Mamo, nie trzeba wcale dolewać oleju. Jest go akurat tyle, ile trzeba. – Och, czy kobieta w ciąży nie ma potrzeb seksualnych? – ciągnęła Nadia, nie zwracając uwagi na próbę zmiany tematu. – A może ona cię nie pociąga? Jake od dwudziestego roku życia był samodzielny finansowo, wykonywał niebezpieczną pracę, spotykał się z wieloma kobietami i uważał się za niezłego kochanka. Wystarczyło jednak niecałe pół minuty rozmowy z matką, by zaczerwienił się jak czternastolatek.
92
Susan Mallery
– Nie będę o tym z tobą dyskutował, mamo – odparł, starając się mówić autorytatywnie. – Proszę cię bardzo. Nie będziesz, skoro nie chcesz. Ale mnie chyba wolno coś powiedzieć. A ty tylko posłuchasz. Jake zatrzasnął maskę i zajął się polerowaniem lakieru, który zresztą pięknie lśnił. Zaledwie kilka kroków od niego znajdowało się wyjście z garażu, ale obawiał się, że jeśli spróbuje ucieczki, matka pójdzie za nim i będzie kontynuować omawianie jego życia seksualnego w ogródku, ku uciesze sąsiadów. Pozostanie w garażu wydawało się lepszym rozwiązaniem. – Ty i Lily jesteście od dawna przyjaciółmi – podjęła Nadia. – Ty ją kochasz, ona ciebie kocha, ale żadne z was nie piśnie na ten temat ani słowa. – Wcale nie wiesz, czy ona mnie kocha. – Wiem. – Zaryzykował i spojrzał na matkę. Zobaczył w jej oczach czułość. – Wiem o tym, Jake – powtórzyła. – Zaufaj swojemu sercu. Zaufaj jej sercu. Cierpliwości, małżeństwa nie buduje się w jeden dzień. Tu nie wystarczy dostać błogosławieństwo od księdza. Nie wystarczy nawet dzielić łóżko. Trzeba zbudować całe życie od nowa. Macie na to czas. Buduj je. Bądź z nią. A jeśli chodzi o seks, to się samo jakoś wyprostuje. Jake zamrugał gwałtownie. – Nie chodzi o seks. – Synu, czy ty sobie wyobrażasz, że poczęłam
Wymarzony dom
93
czworo dzieci, siedząc w fotelu i czytając książkę? Twój ojciec był bardzo pobudliwym mężczyzną. Jake wrzucił gąbkę do wiadra i uniósł do góry obie ręce w geście rezygnacji. – Ja już muszę iść, mamo. Miłego dnia. – Słuchaj, co ci mówi matka! – zawołała za nim. – Ona daje dobre rady. Jake nie wątpił, że otrzymał dobre rady. To, co usłyszał, brzmiało rozsądnie. Ale wykazanie się cierpliwością oznacza, że będą musieli zaczynać od zera i udawać, że wczorajszy pocałunek w ogóle nie miał miejsca. Gdyby on i Lily mogli cofnąć czas i znów zostać tylko przyjaciółmi – czy nie byłoby to najlepsze rozwiązanie? Lily zatrzymała się na podjeździe przed domem Jake’a. Już po piątej. Spędziła trochę czasu w swoim domu, potem pojechała po zakupy, do kina i w końcu, kiedy wyczerpały jej się pomysły, wróciła tutaj. Podejrzewała, że nie zastanie jeszcze Jake’a w domu, ale na podjeździe stał jego samochód. Zmarszczyła brwi ze zdziwieniem – wszystkie okna były pootwierane i ryczała z nich muzyka. Robi imprezę? Chwyciła torebkę, skierowała się do tylnych drzwi i weszła do kuchni. Tu muzyka grała jeszcze głośniej, ale nie to przykuło jej uwagę.
94
Susan Mallery
O wiele większe wrażenie zrobił na niej nieopisany wprost bałagan. Dosłownie każda, każdziuteńka miska, garnek i talerz należące do Jake’a znalazły się na blacie, stole i w zlewie, a człowiek, który dokonał tego spustoszenia, stał na samym środku kuchni i krzyczał na kuchenkę. Wyglądał przy tym bardzo atrakcyjnie, jak zauważyła, przyglądając się poplamionemu podkoszulkowi i rozczochranym włosom. Silny, wysoki, budzący zaufanie. Mężczyzna, który w najgorszą burzę potrafi zapewnić schronienie. Akceptuje i nie ocenia, potrafi dawać i niczego nie żąda w zamian. Jej mąż. Jej ideał. Ale teraz ten ideał wali pięścią w kuchenkę. Dostrzegł Lily dopiero, gdy się odwrócił. Oczy mu się nieco rozszerzyły, ściszył pilotem muzykę i w kuchni nagle zapadła głucha cisza. – Cześć – powiedziała Lily, jak gdyby nigdy nic kładąc torebkę na krześle. – Co słychać? Wzruszył ramionami. – Robię kolację. Lasagne według przepisu mojej mamy. Teoretycznie jest dosyć łatwa, ale coś mi nie wyszło. – Wskazał ręką sterty naczyń. – Kilka razy musiałem zaczynać od początku. Lily poczuła, jak drgają jej kąciki ust. – Co cię napadło? Przecież umiesz przyrządzać tylko chilli. Zaczynasz naukę gotowania od lasagne?
Wymarzony dom
95
– Co w tym dziwnego? – oburzył się. – Jake, to danie tylko wydaje się proste. W rzeczywistości wymaga dużo pracy i – roześmiała się, patrząc na naczynia w zlewie – użycia wielu naczyń. – Posprzątam – rzucił pospiesznie. – Nie chcę, żeby obowiązki domowe spadały na ciebie. Nie po to się z tobą ożeniłem. Lily wzięła głęboki oddech. – A więc po co? W ciemnych oczach Jake’a zamigotało coś, czego nie umiała nazwać, i po chwili znikło. Zapadła cisza i trwała tak długo, aż Lily nabrała pewności, iż Jake nie zmierza jej odpowiedzieć. W końcu jednak odezwał się. Bardzo cicho. – Ponieważ mi na tobie zależy. Zawsze mi zależało. To nie jest miłość, ale coś bardzo jej bliskiego. Lily ostrożnie postąpiła krok w kierunku męża. – Mnie też na tobie zależy. – Ważyła każde słowo. – Jesteś najbardziej istotną osobą w moim życiu. Nie chcę zniszczyć tego, co budowaliśmy przez lata. – Niczego nie zniszczyłaś. Wczoraj wieczorem... – Jake wyjął ręce z kieszeni i zwiesił je po bokach. – Jesteś w ciąży, Lily. Boję się zrobić krzywdę tobie albo dziecku. Czyżby? Czy też po prostu nie chciał się przed nią przyznać, że odrzuca go jej krowi brzuch?
96
Susan Mallery
Nie wnikaj w to, pomyślała. Skup się na rzeczach ważnych: przyjaźni i rozwiązaniu pierwszego małżeńskiego konfliktu. – Zależy mi, żebyśmy pozostali przyjaciółmi – powiedziała. – Mnie też. Zacznijmy wszystko od początku i nie spieszmy się. Między nami od dawna jest silna więź. Możemy na jej podstawie zbudować coś głębszego. Spodobało jej się to. – Masz rację. Przeszedł przez kuchnię i zatrzymał się przed nią. – Przepraszam – mruknął, wsuwając jej kosmyk włosów za ucho i całując w policzek. – Zachowałem się jak kretyn. – Wcale nie. To ja jestem kretynką. – Miło mi, że stać cię na odrobinę samokrytyki. – Roześmiali się oboje. – Gdzie byłaś tak długo? – zapytał. – Zaczynałem się już martwić. – Pojechałam do domu. Podłogi są już prawie gotowe, wydaje mi się, że wyschły całkowicie, ale nie pozwolili mi jeszcze wejść. Dywany mają być położone w poniedziałek lub wtorek. Potem możemy się od razu wprowadzić. O ile wciąż masz taki zamiar. – Dlaczego miałbym zmienić zdanie? W przyszłym tygodniu przyjdzie tu agent nieruchomości, żeby obejrzeć dom i zrobić wstępną wycenę.
Wymarzony dom
97
Lily głośno przełknęła ślinę. – A więc naprawdę chcesz go sprzedać? – A nie tak się umawialiśmy? – Tak, ale po tym, co się wydarzyło... Popatrzył jej w oczy. – Lily, za kogo ty mnie masz? – westchnął. – Sądzisz, że po pierwszej kłótni zniknę z twojego życia? Powinnaś znać mnie lepiej. Znała go lepiej niż ktokolwiek, ale reguły gry trochę się zmieniły. Rzuciła mu się na szyję. – Nie chcę cię stracić. Nigdy. – To niemożliwe, Lil, nawet gdybyś chciała. Jesteś na mnie skazana. Miała nadzieję, że mówi szczerze. Był jej rozpaczliwie potrzebny. Nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Kiedy zacieśnił uścisk wokół jej talii, jej ciało przypomniało o tym. Czuła wyraźnie ciepło jego skóry, dotyk każdego palca na plecach. Ale zaledwie wczoraj już to przerabiali i zakończyło się to w bardzo przykry sposób. Ścieżka jest niebezpieczna, należy z niej czym prędzej zejść. – Dlaczego chciałeś pobić kuchenkę? – zapytała, wysuwając się z jego objęć. – Za wolno działa. Jakim cudem przyrządzenie kolacji ma mi zająć godzinę, skoro samo nagrzewanie piekarnika trwa ponad piętnaście minut? Lily się roześmiała.
98
Susan Mallery
– Oczywiście nie przyszło ci do głowy, żeby nagrzać go najpierw? – Co? – No wiesz, włączyć go parę minut wcześniej, żeby mógł osiągnąć właściwą temperaturę. Jake odwrócił się i westchnął. – Cóż, cholera. Nie. – To nie problem. – Machnęła beztrosko ręką. – Przygotowanie kolacji zajmie nam po prostu nieco więcej czasu. – Moja mama mogła napisać to na przepisie. – Pewnie sądziła, że każdy, kto z niego skorzysta, wpadnie na to, że piekarnik nagrzewa się z wyprzedzeniem. – Pomyliła się. Do diabła z takim przepisem. Lily poklepała go po ramieniu. – Masz szczęście. Nie powtórzę jej tego, co teraz powiedziałeś. Jake komicznie zmarszczył czoło. – Ani mi się waż wspomnieć o tym choćby słowem. I jeśli wciąż ustalamy reguły małżeńskiego pożycia – chciałbym cię poprosić, żebyś w ogóle nie opowiadała jej, że gotowałem. Muszę dbać o opinię. – Opinię macho? – Jedynego w rodzinie. Potem oboje roześmiali się, a Lily poczuła, jak żal i ból ją opuszczają. Gdyby tylko mogło zostać tak, jak jest. To by jej wystarczyło.
Wymarzony dom
99
– Zadzwoniłam do Rachel – pochwaliła się, grzebiąc widelcem w sałatce i wyciągając z niej kawałek sałaty. Jake wyglądał na zaskoczonego. – Co cię wreszcie do tego skłoniło? – Byłam w domu i rozmyślałam o tym, co działo się w ciągu ostatnich miesięcy. Rachel i Jenna przyjaźniły się ze mną od lat. Nagle milczenie między nami wydało mi się tak niemożliwie głupie, że wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam. – Uśmiechnęła się do niego. – Rachel bardzo się ucieszyła i długo rozmawiałyśmy. A teraz słuchaj. Potrzebowała kilku więcej prób niż ja, ale też zrobiła sobie dziecko! – Spotkacie się? – Umówiłyśmy się na lunch w przyszłym tygodniu. W piątek. Nie mogę się doczekać. Kiedy już porozmawiamy, chcemy zadzwonić też do Jenny. – To dobrze. Jej też ci brakowało. Lily zrobiła smutną minę. – Nie odzywamy się do siebie od tak dawna. Kiedy usłyszałam głos Rachel, dziwnie się poczułam. Jak mogłam być tak głupia i przeciągać ciszę w nieskończoność? – Zerknęła na Jake’a spod rzęs. – Wiem, próbowałeś mi to uświadomić od miesięcy. – Być może wspomniałem o tym raz czy dwa. Lily westchnęła, aż jej zagrało w płucach.
100
Susan Mallery
– Jake, jesteś wspaniały. Jak zawsze. Jake przełknął kęs własnoręcznie przygotowanej lasagne. – Cóż, niełatwo być doskonałym, ale cały czas się staram. – Wcale nie jesteś doskonały – prychnęła wesoło Lily. – Wierz mi, wiem, co mówię. – Ale przyznaj, że jestem bliski ideału. – Jesteś akurat taki, jaki powinieneś. Pochyliła się i położyła dłoń na jego dłoni. Ten delikatny gest miał być przyjacielski, podkreślający ich dobry kontakt, nic więcej. Nie było winą Lily, że Jake momentalnie jej zapragnął. Ogarnęła go nieodparta ochota, by ją porwać w objęcia i całować do utraty tchu. Jej dotyk był dla niego nieznośną torturą. Ale, ponieważ jeszcze przez kilka miesięcy nie ma szans na spełnienie marzeń, po raz kolejny musi się opanować. – Jakie masz plany na dziś? – zapytała. Pójść z tobą do łóżka albo wziąć zimny prysznic, pomyślał ze złością, ale odparł pogodnie: – Może się przejdziemy? Albo wybierzmy się na kręgle. Było mu wszystko jedno. Chciał tylko wyjść z domu i uniknąć pokusy ciągłego przebywania z nią sam na sam. Lily roześmiała się. – Jakoś nie widzę się w kręgielni. Kula w brzuchu, kula w ręku... Chyba bym się potoczyła
Wymarzony dom
101
razem z nią. Głosuję za spacerem. – Zebrała talerze ze stołu, ale Jake wyjął je z jej rąk. – Ja zrobiłem bałagan i ja go posprzątam – oświadczył. – Chodźmy. Przejdźmy się, a potem wezmę się za zmywanie. Wyszli kuchennymi drzwiami na dwór. Powietrze było ciepłe, a niebo czyste. Słońce różowo zachodziło na horyzoncie. Było jeszcze jasno, ale rozłożyste drzewa ocieniały ulicę, tworząc przedwczesny półmrok. Po drugiej stronie jezdni dwóch chłopców jeździło na rowerach po podwórku. Mała dziewczynka bawiła się z siostrą piłką. Okna w domach były pootwierane i dochodziły z nich odgłosy rozmów i włączonych telewizorów. W powietrzu unosił się zapach kwiatów i świeżo skoszonej trawy, mieszając się z wonią grillowanego mięsa. – To sympatyczna okolica – powiedziała Lily, biorąc Jake’a za rękę. – Nie będzie ci żal jej opuszczać? – Nie. Nie, jeżeli opuszczenie jej ma znaczyć, że będzie mógł być z Lily. Nie wiedział, jak im się ułoży, nie umiał przecież przewidywać przyszłości, ale był pewien, że właśnie otrzymali swoją szansę i zamierzał zrobić wszystko, by jej nie zmarnować. – Mam wrażenie, że już skądś to znam
102
Susan Mallery
– westchnął Jake, wnosząc kartony do domu Lily. – Czy myśmy niedawno się już tu nie wprowadzali? Usiadła na małej walizce i rozejrzała się po salonie świeżo wyłożonym wykładziną. – Wtedy wprowadzaliśmy mnie. Teraz wprowadzamy ciebie. – Czuję się dokładnie tak samo. – Różnica jest taka, że wreszcie mam w jadalni kufer twojej babci. Jake odchrząknął. – Jest to, jak podejrzewam, jedyna przyczyna, dla której za mnie wyszłaś. Lily zaśmiała się. – Warto było za ciebie wychodzić. To piękny kufer. – Rozumiem. Postawił karton pod ścianą i poszedł po następny. W weekend kilku kolegów z pracy obiecało mu pomóc wnieść meble. Póki co, razem z Lily zwieźli tylko ubrania i drobniejsze rzeczy. Urządzają dom. Wspólny dom. W ciągu ostatnich kilku dni życie wróciło do normalności. Lily i Jake znowu czuli się razem dobrze i swobodnie. Ona uwielbiała z nim przebywać i nawet, jeśli czasami jego widok sprawiał, że krew uderzała jej do głowy, jakoś to wytrzymywała. Pocieszała się myślą, że gdy tylko dziecko pojawi się na świecie, a ona zdoła wrócić
Wymarzony dom
103
do poprzedniej wagi, zrobi wszystko, co w jej mocy, by uwieść męża. Do tego czasu sytuacja sprzyja kształtowaniu silnego charakteru i samokontroli. Weszła właśnie do kuchni po ciepłą wodę. Nowy bojler został przywieziony i zamontowany tydzień wcześniej. Lily podstawiła miskę pod kran i zaczekała kilka sekund. Woda błyskawicznie z ciepłej zrobiła się wrząca. – I o to chodziło – mruknęła, chwytając za kurek. Został jej w dłoni. Spoglądała ogłupiała to na kurek, to na parujący wodospad buchający z kranu. To się nie dzieje naprawdę! Nie, znowu to samo? A jednak. Woda płynęła wartko, a Lily nie widziała sposobu powstrzymania tej nawałnicy. Do jej uszu dobiegł odgłos otwieranych drzwi, a następnie wiązanka przekleństw. – Co się stało? – zawołała, biegnąc w stronę wejścia. Jake postawił na ziemi kolejne pudło i wyciągnął do niej rękę, w której trzymał klamkę. Lily wysunęła ku niemu dłoń z kurkiem. Wymienili spojrzenia i parsknęli śmiechem. Do dziewiątej znaleźli jeszcze trzy usterki. Jake naprawił te najważniejsze. Drzwi w łazience na dole nie chciały się domknąć, zlew w suszarni był zapchany, a jedno z okien się nie otwierało.
104
Susan Mallery
– Żałujesz, że go kupiłaś? – zapytał, gdy wieczorem wyciągnęli się na kanapie w salonie. – Nie, to wszystko były drobiazgi. – Zgadzam się. Podstawowe sprawy – stropy, ściany, instalacja – są solidne, a to najważniejsze. – I są nowe wykładziny. – Masz też nowy dach – przypomniał. – My mamy nowy dach – poprawiła. – I nowy bojler, i odnowione podłogi. Jake uśmiechnął się szeroko. – Ach, więc teraz to jest nasz dom. – Absolutnie tak. Od początku był nasz. Masz w nim swój poważny wkład. Nie poradziłabym sobie z nim bez ciebie. – Bardzo mi miło, ale wiesz co, Lil? Następnym razem kupimy jednak jakiś nowszy dom. Zachichotała. – Obiecuję. Jake powiedział: ,,Następnym razem’’. A to oznacza, że widzi dla nich jakąś szansę. Ona nie chciała jednak rozbudzać w sobie zbyt wielkich nadziei. Przeprosiła i poszła się kąpać. Cóż, przynajmniej udało się ocalić przyjaźń. To jest już krok naprzód. Reszta może powoli dziać się sama. Otworzyła drzwi łazienki i westchnęła z zadowoleniem, gdy spojrzała na nowe kafelki, które zastąpiły znienawidzoną tapetę. Jake bardzo się przy nich napracował, ułożył nawet coś w rodza-
Wymarzony dom
105
ju dywanika z kafelków pomiędzy wanną a umywalką. Rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Dziesięć minut później, rozgrzana, zrelaksowana i gotowa do snu, zakręciła kurek. Bez efektu. Kurek, owszem, kręcił się, ale woda lała się dalej. Strumień nie zmniejszył się ani odrobinę. Lily zaczęła się histerycznie śmiać. To wszystko było wręcz absurdalne. Po chwili śmiała się tak głośno, że nie mogła przestać, ledwie łapała oddech. To moje fatum, pomyślała, zaśmiewając się do łez. – Lily? – Jake zapukał do drzwi. – Dobrze się czujesz? – Doskonale! – zawołała. – To przez prysznic. – Co? Nie słyszę. Coś się stało? Wchodzę. Kiwnęła potakująco głową, po czym zdała sobie sprawę z dwóch kwestii – po pierwsze Jake nie mógł widzieć, że kiwnęła głową, a po drugie – jest naga. Zdążyła dopaść ręcznika i zakryć się nim dokładnie w tej sekundzie, w której drzwi się otworzyły i Jake z zaniepokojoną miną wkroczył do środka. – Co się dzieje? Przewróciłaś się? Coś z dzieckiem? Na jego widok dostała kolejnego ataku śmiechu i nie mogła wykrztusić słowa. Wskazała tylko na prysznic. Jake ruszył w jego kierunku, ona zaś
106
Susan Mallery
podciągnęła ręcznik i usunęła mu się z drogi. Przekręcił kurek, zaklął, przekręcił go jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz. – Do cholery, czy w tym domu działa chociaż jedna rzecz? – wybuchnął. Jego wściekłość rozbawiła Lily jeszcze bardziej. Jake spojrzał na nią niepewnie, uśmiechnął się, wreszcie zachichotał. – Cieszę się, że umiesz dostrzegać jaśniejszą stronę szarej rzeczywistości. – Uwielbiam ten dom – odparła. – Tutaj każdy krok to wyzwanie. Jake kucnął przy sedesie, tam, gdzie w ścianie znajdowały się malutkie drzwiczki do wnęki z zaworami. Przekręcił dźwignię i wodospad stopniowo zamarł. – Wymienimy baterie – powiedział. – Kupię nową do łazienki i do kuchni. Rano posprawdzam wszystkie kurki. Lily usiłowała opanować rozbawienie. – Nie zapomnij, że w garażu też mamy zlew. – Tak, faktycznie. Zmienił mu się wyraz twarzy, a ona zauważyła, że już się nie śmieje. Jej dobry humor momentalnie oklapł. – Nie złość się – powiedziała szybko. – Wiem, że dużo rzeczy się tu psuje, ale przecież łatwo je naprawić, prawda? – Nie miała wcale ochoty przenosić się z powrotem do Jake’a, ale skoro tutaj
Wymarzony dom
107
miałby być wiecznie sfrustrowany... – Wolałbyś, żebyśmy wrócili do ciebie, a ten dom sprzedali? – Co? – Wyglądasz, jakbyś był zły. Nie chcę, żebyś znienawidził ten dom. – O czym ty mówisz? Lily speszyła się. – Dwie sekundy temu śmialiśmy się w najlepsze, a teraz jesteś zdenerwowany. Odwrócił się. – To nie ma nic wspólnego z tym cholernym domem, jasne? Ruszył do drzwi. Lily nie podobało się zakończenie rozmowy. Złapała go za ramię. – Jake! Zaczekaj, powiedz, co się stało. Mam wrażenie, że znowu się pokłóciliśmy, ale nie wiem o co. Odwrócił się na pięcie z pobladłą twarzą i zwężonymi oczami. – Rozumiem, że uważasz mnie za najlepszego przyjaciela i że moja atrakcyjność jest dla ciebie równa zeru. Ale mimo wszystko jestem mężczyzną. Mam pragnienia i potrzeby. Pogawędka o niczym, podczas kiedy stoisz tuż obok naga i piękna, jest ponad moje siły. Podniósł ręce i zaraz je opuścił. – Jesteś w ciąży. Rozumiem, co to znaczy. Nawet gdybyś chciała, to i tak nie moglibyśmy się kochać. Akceptuję to. Nie zachowam się przecież
108
Susan Mallery
jak sukinsyn i nie zawlokę cię za włosy do łóżka. Jakoś to przeżyję, ale nie spodziewaj się, że będę w świetnym humorze. Wyszedł z łazienki, a sekundę później Lily usłyszała huk zatrzaskiwanych drzwi. Znieruchomiała. Nie dochodziło do niej jeszcze znaczenie tego, co powiedział tak nagle i szybko. On jej pragnie? Nie uważa, że jest tłustą krową? Sądzi, że to ona nie chce jego? – Czekaj! – wrzasnęła z całych sił, pędząc za nim i ociekając wodą. – Ja mogę! Mój lekarz powiedział mi, że mogę się kochać! – Pośliznęła się i ledwie wyhamowała na szczycie schodów. To ją otrzeźwiło. Na razie jej wyznania nie brzmiały romantycznie. – Jake... – zaczęła spokojniejszym głosem. – Chodzi mi o to, że ja czuję się tak samo jak ty. Drzwi pokoju gościnnego otworzyły się. – Co? – zapytał, wyglądając wciąż na raczej złego niż podnieconego. Stała przed nim naga, mokra, drżąca z zimna i zdenerwowania. – Nie wiedziałam, że ci się podobam – wyznała. – Myślałam, że wtedy mnie zostawiłeś, bo budzę w tobie obrzydzenie. – W ogóle nie – powiedział ostrożnie. – Poczułem, jak rusza się w tobie dziecko. Jesteś w ciąży. – Zauważyłam. Ale to nie znaczy, że nie mogę... – Lily pokryła się gęsią skórką.
Wymarzony dom
109
– Przeziębisz się. – Objął ją i zaprowadził z powrotem do nagrzanej, zaparowanej łazienki. Tam obrócił ją twarzą do siebie i spojrzał w oczy. – Czy ty dajesz mi do zrozumienia, że chcesz ze mną iść do łóżka? – zapytał. Lily kiwnęła głową. – Więc wtedy, kiedy się całowaliśmy... – Nie chciałam, żebyś przestał – szepnęła. Radość i pożądanie nagle zaczęły ją zalewać jak wielka fala. Z trudem wydobywała z siebie kolejne słowa. – Myślałam... bałam się, że widzisz we mnie wielką krowę. Zaśmiał się. – Krowę? Co ty wygadujesz? Jesteś piękna. – Nie przeszkadza ci ten wielki bęben? – Lily wciąż przyciskała ręcznik do brzucha. – Jesteś piękna – powtórzył i schylił się, by ją pocałować. Wiedziała, że o wielu rzeczach powinni porozmawiać, i że muszą sobie sporo wyjaśnić, w tym jednak momencie nie miało to znaczenia. Liczyła się tylko teraźniejszość: mężczyzna przed nią i to, jak się czuła, gdy ją całował. Usta miał ciepłe i namiętne. Rozchyliła swoje natychmiast, nie dbając, czy nie wyda mu się to zbyt wulgarne. Nie mogła i nie chciała się powstrzymywać. Wypełniała ją fizyczna potrzeba
110
Susan Mallery
zbliżenia. Jake przesunął dłońmi po jej nagich mokrych plecach, gładząc skórę tak długo, aż miała ochotę zamruczeć jak kot. Z westchnieniem zgody wypuściła ręcznik, pozwalając mu zsunąć się na ziemię, a sama zarzuciła Jake’owi ręce na szyję i przylgnęła do niego. – Jak mogłaś wątpić, że cię pragnę? – wyszeptał jej do ucha, całując policzek, podbródek i szyję. Dotknął wargami obojczyka, zjechał pocałunkami po ramieniu, jego ręce zaczęły pełznąć w stronę biustu. Lily zastygła w oczekiwaniu. – Dotknij ich – szepnęła. Dłonie Jake’a posłusznie zamknęły się na jej piersiach. Lily wciągnęła z sykiem powietrze. Poczuła się tak, jakby nagle ktoś wypełnił ją ogniem. Wiła się z pożądania, nogi jej drżały, palce u nóg kurczyły, i pragnęła go tak bardzo, że nie wiedziała, jak do tej pory mogła mówić, oddychać i w ogóle żyć, nie doświadczając dotyku tych magicznych dłoni. W końcu poczuła, że jest zmęczona długim staniem, i zapragnęła przejść do łóżka, by się położyć. – Jake? – szepnęła. – Proszę. Wyprostował się, popatrzył jej oczy. – Jesteś pewna? Wymusiła uśmiech. – Bardziej niż czegokolwiek i kiedykolwiek. Dotknij i sprawdź.
Wymarzony dom
111
Wsunął dłoń między jej nogi. – Widzisz? – Tak bardzo cię pragnę – szepnął. – Więc może się wreszcie rozbierzesz? Wypuścił ją z objęć i szarpnął koszulkę. W ciągu sekundy pofrunęła i wylądowała w kącie. Następnie rozpiął pasek, zrzucił buty, dżinsy i bokserki. Znów przyciągnął ją do siebie. Rzut oka przekonał Lily, że jest podniecony co najmniej tak samo jak ona. – Tak lepiej? – zapytał. – O wiele. Jego ciało było miłe w dotyku – miał ciepłe i nieco szorstkie ręce, twarde jak kamień mięśnie ud i aksamitną, gładką skórę. Wsunął jedną dłoń pod włosy Lily i uniósł jej głowę do góry. Potem ją pocałował. Namiętność rosła, a jej krew rozgrzewała się z sekundy na sekundę. Każde miejsce, którego Jake dotykał, parzyło jak żywy ogień. Kiedy znów wsunął rękę pomiędzy jej uda, wydała ochrypły jęk. Po chwili znalazł tam właściwy punkt. – Jeszcze – wydyszała. Oddech jej przyspieszył, a przyjemność wypełniała ją do dna. Chciała, by nie przestawał jej pieścić, ale z trudem wytrzymywała w pozycji stojącej, mięśnie boleśnie napinały się, nogi drżały. Oparła się o Jake’a.
112
Susan Mallery
– Ja już nie mogę... – Dobrze. Schylił się, podniósł ręcznik i położył go na blacie. Jednym zręcznym ruchem uniósł ją w górę i posadził na ręczniku, a ona jakby instynktownie rozchyliła uda. Stanął pomiędzy nimi, a ona wyciągnęła rękę. Wypełniał ją powoli, całkowicie, rozkosznie, aż do momentu, gdy nie mogła stłumić krzyku. Kiedy wszedł do końca, wycofał się i zaczął wszystko od początku. Każdy z tych powolnych ruchów odczuwała intensywniej niż poprzednie. Z każdą chwilą coraz bardziej traciła nad sobą kontrolę, aż w końcu zarzuciła mu ramiona na szyję i przylgnęła do niego spazmatycznie. Całował ją, nie przyspieszając tempa. Potem wcisnął dłoń pomiędzy ich zwarte ciała i znalazł miejsce, które potęgowało jej rozkosz. W końcu wpadła w ocean ulgi. Skurcze zafalowały w niej, a w końcu i Jake dołączył do niej, drżąc i zastygając bez tchu, gdy i on znalazł się w raju.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Obudziła się w pustym łóżku z przyjemnie obolałymi mięśniami. Szybki rzut oka na budzik przypomniał jej, że za pięć minut zadzwoni dzwonek i będzie musiała szykować się do pracy. Jake już wyszedł. Wstał kilka godzin temu i poszedł do remizy. Po tym, jak kochali się w łazience, przenieśli się do jej pokoju, w którym powtórzyli wszystko od nowa, tylko nieco mniej pospiesznie. Zasnęli w swoich objęciach i kilka godzin później Lily obudziła się z przekonaniem, że w ten sposób chce zasypiać przez resztę życia. Z Jakiem. Zakochała się w nim. Jak, kiedy i dlaczego? Trudno było to określić, ale nie wątpiła, że jej uczucie jest autentyczne. Może ich przyjaźń ewoluowała w ciągu lat i zmieniła się w miłość, choć żadne w nich tego nie zauważyło. Może zawsze go kochała. A może stało się to niedawno.
114
Susan Mallery
Nieważne. Była przekonana, że to miłość prawdziwa i trwała. Nie olśnienie – tak jak z Michaelem. Bez szaleństwa, karuzeli emocji, wzlotów i upadków. Ale za to uczucie dające pewność, głębokie przekonanie, że oto znalazła w życiu to, czego tak długo szukała. – I namiętność – powiedziała na głos, siadając na łóżku i stawiając stopy na podłodze. – Całe mnóstwo namiętności. Więcej niż kiedykolwiek zaznała. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem, przypominając sobie, jak działał na nią jego dotyk. Jake wiedział, co robi. Nic dziwnego, że kobiety w jego życiu nigdy nie odchodziły pierwsze. Poszła do łazienki, nucąc pod nosem. Czuła się dobrze. Lepiej niż dobrze. Czuła się... spełniona. Jej życie nagle zaczęło nabierać kształtów. Najpierw Jake, potem Rachel. Lily przysięgła sobie ułożyć od nowa stosunki z przyjaciółką, a następnie skontaktować się z Jenną. Nareszcie zrozumiała, co jest ważne, i zdecydowana była już nigdy tego nie popsuć. Poczuła ukłucie nostalgii, gdy weszła do chińskiej restauracji, gdzie wraz z Rachel i Jenną jadły chyba z tysiąc razy. Ich ulubiony stolik stał w rogu, przy oknie. Osoba siedząca twarzą do szpitala miała za zadanie obserwować ulicę na wypadek, gdyby jakiś przystojny lekarz, którego
Wymarzony dom
115
właśnie obgadywały, przez przypadek zawędrował w to samo miejsce. Tyle pięknych chwil, pomyślała z rozczuleniem. Tyle dzielonych sekretów, złamanych serc, tyle radości. – Stolik dla ilu osób? – zapytała hostessa. – Dla dwóch – odpowiedział głos zza pleców Lily. Odwróciła się i ujrzała Rachel. Wymieniły spojrzenia. Lily poczuła ucisk w gardle i coś piekącego w oczach. Dlaczego pozwoliła Rachel tak łatwo zniknąć ze swojego życia? Dlaczego przedłużała ciszę pomiędzy nimi? – Przepraszam – powiedziała. – Ja też. Byłam głupia. – Nie, to moja wina. Popatrzyły jeszcze raz na siebie, a następnie się uściskały. Rachel roześmiała się, gdy zetknęła się z brzuchem Lily. – Ale jesteś wielka. – Powtórz to jeszcze raz! – Lily groźnie zmarszczyła brwi. Rachel pociągnęła nosem i wytarła oczy. – Jesteś w szóstym miesiącu, a ja przegapiłam wszystko. Tak mi przykro. – Przestań. Ciągle wiele przede mną. A ty? – Przyjrzała się płaskiemu brzuchowi przyjaciółki. – Który to miesiąc? – Dopiero trzeci. Dziwne, prawda?
116
Susan Mallery
– Bardzo. To prawdziwy cud. Lily nagle przypomniała sobie o hostessie. – Och, przepraszam nie powinnyśmy zajmować pani czasu. – Nie szkodzi. Proszę za mną. Podążyły za drobną, ciemnowłosą kobietą w stronę stolika osłoniętego parawanem porośniętym pnącymi roślinami. Kiedy usiadły, a hostessa odeszła, Lily przechyliła się przez blat, by przyjrzeć się koleżance. Rachel nie zmieniła się – wciąż była atrakcyjna i pełna życia. Iskierki humoru migotały w jej brązowych oczach. – Ładnie wyglądasz – odezwała się Lily. – Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnie dwa miesiące spędziłam wymiotując, uważam, że wyglądam rewelacyjnie. Obie się roześmiały. – Wszystko u ciebie w porządku? – zapytała Lily. – Dobrze się czujesz? – Tak. Oprócz porannych mdłości nic mi nie dolega. Walczę ze sobą, żeby nie przytyć jak balon. Ta koncepcja jedzenia za dwoje bardzo do mnie przemawia. – Znam to – przyznała Lily. – Są dni, kiedy mogłabym pożreć bawołu. Staram się powstrzymywać. – Bawoły z Portland składają wyrazy wdzięczności.
Wymarzony dom
117
Lily poczuła dziwną mieszkankę radości i smutku. Z jednej strony cieszyła się ze spotkania z Rachel, a z drugiej smuciło ją, że tak wiele już je ominęło. – Byłam idiotką – powiedziała. – Zachowałam się totalnie bez sensu. – Nie, wcale nie – zaprzeczyła Rachel, podnosząc ze stolika pałeczki i obracając je w palcach. – Powinnam była albo opowiedzieć ci tę historię z Michaelem od razu, albo zachować ją dla siebie. To było prawie zabawne. Po raz pierwszy w życiu spotkałam świetnego faceta, tak mi się przynajmniej wydawało, i postanowiłam pójść na całość. To miała być jedna noc szalonego seksu bez żadnych tabu. Lily kiwnęła głową, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Mimo wszystko Rachel mówiła właśnie o nocy z jej byłym narzeczonym! Dopiero po sekundzie stwierdziła, że nic jej to nie obchodzi. Rachel może powiedzieć o Michaelu, co tylko chce, a jej, Lily, jest to całkowicie obojętne i w ogóle jej nie porusza. Nagle poczuła się wyzwolona. Przeszłość definitywnie została za nią. Teraz może się skupić na przyszłości i Jake’u. – To oczywiście była pomyłka – dorzuciła Rachel. – Czułam się niezręcznie i miałam wrażenie, że coś od samego początku jest nie tak. Następnego ranka marzyłam tylko o tym, żeby cofnąć czas. Dlatego się nie przyznałam. Głupio
118
Susan Mallery
mi było. Jestem dużą dziewczynką i powinnam wiedzieć co nieco o życiu, a jednak dałam plamę. – Nie ty jedna – pocieszyła ją Lily. – Ty przynajmniej zorientowałaś się, że to palant, już po jednej nocy. Ja chciałam wyjść za niego za mąż. – Nie wiedziałaś, co to za człowiek. – A nie powinnam była czegoś wyczuć? Rachel potrząsnęła głową. – Nie wiem. Przy tobie zachowywał się pewnie inaczej. Postaw się tylko w mojej sytuacji. Po raz drugi zobaczyłam go z tobą. Nie wiedziałam, co robić. Byliście już zaręczeni. Co miałam powiedzieć? Podejść do niego i zawołać: cześć, pamiętasz mnie? Nie? Spaliśmy ze sobą dwa miesiące temu, kiedy umawiałeś się z moją najlepszą przyjaciółką? Lily nigdy nie myślała o tym w ten sposób. – Byłaś w pułapce. Gdybyś powiedziała mi prawdę, mogłabym ci nie uwierzyć. A nawet gdybym uwierzyła, to ty wyszłabyś na winowajczynię. – Właśnie. Ale nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, uwierz mi. – Wiem. Gdy przyszedł kelner, obie zamówiły herbatę. Kiedy podał im kartę dań, wymieniły spojrzenia i zachichotały. – To co zwykle? – zapytała Lily.
Wymarzony dom
119
– Koniecznie! Rachel zamówiła ich ulubione potrawy. Kiedy kelner zniknął, Lily pogładziła biały obrus. – Trochę tego za dużo na nas dwie. – Wiem. Chyba będziemy musiały poprosić, żeby zapakowali nam resztę do domu. – Tak mi przykro, że nie dzwoniłam tyle czasu – podjęła Lily. – Bałam się, że nie chcesz już mnie znać. Nie chciałam tego usłyszeć i ciągle odwlekałam moment, w którym się do ciebie odezwę. – To ja powinnam była do ciebie zadzwonić. – Rachel pokręciła głową. – Miałam okropne wyrzuty sumienia po tym, co się stało. – Nie zrobiłaś niczego złego. To Michael był czarnym charakterem. – Ale powinnam była wyznać ci prawdę wcześniej. Lily wzruszyła ramionami. – Być może. Ale może to by nic nie dało. Nie jestem pewna, jak ja bym postąpiła na twoim miejscu. Czy możemy raz na zawsze zamknąć tę sprawę i nigdy więcej do niej nie wracać? – Bardzo bym tego pragnęła. Brakowało mi ciebie. – Mnie też. Ciebie i Jenny. – Omal do niej nie zadzwoniłam – wyznała Rachel. – Chciałam zapytać, czy się z nami spotka. – Może wspólnie zadzwonimy następnym razem i umówimy się we trzy?
120
Susan Mallery
Rachel uśmiechnęła się. – Czemu nie? A więc... Powiedz, co u ciebie słychać. Oprócz tego, że jesteś w ciąży. Lily uśmiechnęła się szeroko. – Nic specjalnego. – Triumfalnie wyciągnęła lewą rękę. – Kupiłam dom i wyszłam za mąż! Jake siedział na kanapie w remizie. Na kolanach trzymał otwartą książkę, ale od dawna nie przeczytał ani linijki. Myślał o Lily. Myślał cały czas i nie mógł skupić się na niczym innym. Miniona noc była niezwykła. Nigdy nie czuł podobnej więzi. Było tak, jakby kochając się z Lily, mógł zaglądać jej do głowy i widzieć, o czym myśli. Wiedział dokładnie, jak ją pieścić, jak jej sprawić rozkosz. Każda sekunda przyjemności tej kobiety zdawała mu się wiecznością szczęścia. Niestety, po nocy w raju znów obudził się w piekle. Nie mogę dłużej tego wytrzymać, myślał ponuro. Nie umiał już dalej grać. Kochał ją, i chciał kochać z wzajemnością. Świadomość, że Lily nie czuje do niego nic poza przyjaźnią, że jest dla niej tylko ucieczką od samotności, stała się nie do zniesienia. Najgorszy był brak jakiegokolwiek pomysłu na wyjście z sytuacji. Ma zostać i pozwolić się dalej torturować? Czy odejść i zacząć od nowa? Rozważał raczej tę drugą opcję. Życia bez Lily.
Wymarzony dom
121
Jak to wytrzyma? Jak będzie oddychał bez jej głosu, śmiechu? I co z dzieckiem? Zdążył już pokochać miniaturowego człowieczka rosnącego w jej łonie. Chciał być jego ojcem. Chciał, by byli rodziną. Ale skoro Lily go nie kocha... W tym momencie zadzwonił dzwonek alarmowy, a głos z megafonu podał adres. Jake rzucił książkę i ruszył biegiem. Lily popatrzyła na zegarek po raz czternasty w ciągu ostatnich dwóch minut i uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, może jest nieco przejęta powrotem Jake’a z dwudziestoczterogodzinnej zmiany. Po lunchu z Rachel postanowiła dokończyć porządki w życiu. Nagrała się na sekretarce automatycznej Jenny i przygotowała do rozmowy z mężem. Rzuciła kiełbaski na patelnię, sprawdziła, czy w ekspresie parzy się kawa, znowu popatrzyła na zegarek, nieustannie nasłuchując, czy nie nadjeżdża półciężarówka Jake’a. Dziecko poruszyło się, wyczuwając jej niepokój. – Wszystko będzie dobrze – powiedziała, głaszcząc brzuch. – Zobaczysz. Będziemy żyli długo i szczęśliwie. Przynajmniej tego by sobie życzyła. Zacisnęła kciuki. Wszystko zależy od tego, czy Jake nie ma innych planów na przyszłość. Dokładnie w momencie, w którym pomyślała, że już dłużej tego
122
Susan Mallery
nie wytrzyma, usłyszała znajomy odgłos samochodu wjeżdżającego na podjazd. Przewróciła kiełbaski po raz kolejny, zrzuciła je z patelni i pobiegła do drzwi. Otwarła je z impetem i wyskoczyła na dwór, zastając Jake’a na schodach. – Dzień dobry! – zawołała radośnie. – Jak ci minął... – Urwała, widząc, że prawą rękę ma w bandażach, podwieszoną na temblaku. Nagle zalała ją fala przerażenia. – O mój Boże, jesteś ranny! Co się stało? – Nic mi nie jest. Cofnęła się, wpuszczając Jake’a do kuchni. Skierował się w stronę ekspresu. Jednym susem wyprzedziła go i napełniła dla niego kubek kawą. – Dzięki – rzekł niemal bezgłośnie i podniósł go do ust. – Jake? – Nic mi nie jest. – Machnął obandażowaną ręką. – A przynajmniej nic mi nie będzie. Podszedł do stołu, a Lily podążała za nim. – Bardzo się poparzyłeś? – zapytała. – Biorąc pod uwagę, jak głupio się zachowałem, miałem masę szczęścia. – Usiadł ciężko i potrząsnął głową. – Pracuję w tym zawodzie od lat i znam reguły gry. Usiadła obok niego i pogładziła go po rękawie. Początkowa panika przybladła – chwała Bogu, z Jakiem nie jest źle. Zupełnie normalnie chodzi,
Wymarzony dom
123
zupełnie normalnie z nią rozmawia, porusza ranną ręką. Wypił pół kubka duszkiem. – Wezwano nas do płonącego domu. Stara konstrukcja z wadliwą elektryką. Wszyscy wyszli z niego cało, ale budynek się zawalił. Była tam mała dziewczynka. – Znów łyknął kawy, potem położył obandażowane przedramię na stole i skrzywił się. – Miała trzy, może cztery lata. Skojarzyła mi się z tobą. Duże zielone oczy. Kręcone brązowe włosy. Ładna i zapłakana. Jej kotek został w sypialni. Lubił sypiać w szafie i bała się, że nie uda mu się wyjść. Serce Lily podeszło do gardła. – Czy ty... – Tak. Pobiegłem po niego. – Jake uniósł do góry zdrową rękę. – Ani słowa. Nie próbuj prawić mi kazań. Jedno już wygłosiłem sam sobie, drugie usłyszałem od kapitana. Kota znalazłem, ale on się mnie bał. W moim stroju wyglądałem dla niego zapewne jak obcy z planety, na której żywią się kotami. Próbowałem go złapać, ale nie mogłem. Nie w tych wielkich rękawicach. Lily popatrzyła na jego dłoń. – Zdjąłeś je? – Tak. Jestem podrapany i poparzony. Spadła belka, roztrzaskała się na tysiąc kawałków i kilka z nich przeszło mi przez dłoń. Kotu nic się nie stało.
124
Susan Mallery
Lily przechyliła się i położyła mu ręce na ramionach. – Nie rób tego. Nawet nie próbuj mi umrzeć. Jake ścisnął uchwyt kubka. – Widzisz, Lil, nie mogłem przestać myśleć o tobie. – Wyprostowała się i popatrzyła na niego. – W tej małej dziewczynce zobaczyłem ciebie. Myślałem o dziecku, które nosisz i o tym, jakie jest dla mnie ważne. Nie mogę tak dłużej. Nie rozumiała go, ale miała złe przeczucia. – Jake? Wstał, podszedł do okna i popatrzył w dal. – Nie mogę z tobą zostać. Co? Lily wypowiedziała to słowo tylko w myślach. Była zbyt wstrząśnięta, by wydać z siebie głos. – Nie – szepnęła wreszcie. – Nie możesz mnie zostawić. Nie teraz. Nie, kiedy właśnie odkryła prawdę. Ból przeszył ją, rozrywając serce na kawałki. Pochyliła się do przodu i ścisnęła rękami brzuch. Nie! – Nie chcę być twoim przyjacielem – ciągnął Jake. Głos miał ochrypły i cichy. – Nie takim jak kiedyś. Tej nocy... Ta noc pokazała mi, jak by mogło być. Pokazała mi możliwości. Chcę tego wszystkiego, Lil. Nie takiego niby-życia jak teraz. Chcę, żebyś mnie kochała, a to, jak oboje wiemy, nigdy się nie stanie. Więc może lepiej będzie dla
Wymarzony dom
125
nas obojga, jeśli rozstaniemy się w zgodzie jak najwcześniej. Ty znajdziesz sobie kogoś, kto dla ciebie będzie coś znaczył, a ja... – Głos mu się załamał. – Jake, ty nie możesz... Lily czuła się jak na karuzeli. Słowa tańczyły w jej głowie, układały się w zdania, rozpadały i znów formowały. – Co powiedziałeś? – zapytała. – Dlaczego nie chcesz ze mną zostać? – Nie mogę grać w tę grę. Ty chcesz, żebyśmy byli przyjaciółmi, a ja chcę miłości. Wiem, że to nie fair. Zmieniam zasady naszego związku, więc nie mogę żądać, żebyś je zaakceptowała. Dlatego odchodzę. Nie będę cię zmuszał... – Ale ja cię kocham! – zawołała. – Nie jak przyjaciela czy jak brata. Jak męża i kochanka. Wyraźnie się spiął. Odwrócił się powoli, wyraz twarzy miał dziwny, ale nieodgadniony. – Powtórz. Lily wstała i spojrzała mu w oczy. – Kocham cię, Jake. Nie wiem, kiedy moje uczucia zmieniły się z przyjaźni w coś więcej. Zaczyna mi się wydawać, że kochałam cię od lat, nie wiedząc o tym. Zawsze byłeś tym, do kogo się zwracałam w potrzebie, z kim chciałam być. Kiedy myślałam o przyszłości, było w niej miejsce dla ciebie. Jake słyszał ją, ale nie reagował. Nie był pewien,
126
Susan Mallery
czy uwierzyć. Tak długo pragnął, żeby powiedziała dokładnie te słowa, że zdawały mu się one teraz wytworem własnej wyobraźni. – Od dłuższego czasu coś się ze mną działo – mówiła dalej, patrząc na niego wielkimi, rozjaśnionymi miłością oczami. – Nie pomyślałeś sobie, że zwariowałam, kiedy cię poprosiłam o rękę? – Nie. Chciałem się z tobą ożenić. – Mogłam się wycofać tysiąc razy, ale tego nie zrobiłam. To ciebie wyobrażam sobie z dzieckiem w ramionach. Ciebie obok mnie. Wczorajszej nocy wszystko nagle znalazło się na swoim miejscu. Kocham cię i chcę, żeby nasze małżeństwo było prawdziwe. Daj nam szansę. Proszę. Jake nie był pewien, kto zrobił pierwszy krok. Czy to on podszedł do Lily, czy też ona do niego. Ale czy to ma znaczenie? Objął ją mocno i przyciągnął do siebie, a ona przytuliła się do niego. Czuł twardą wypukłość brzucha i ruchy dziecka w środku. – Myślę, że ono też się cieszy – dodała Lily. – Powiedz tak, Jake. Powiedz, że mamy szansę. – Mamy więcej niż szansę. – Uniósł jej twarz do góry i popatrzył w oczy. – Jesteś dla mnie wszystkim. Już od dawna. Zrozumiałem to dwa dni przedtem, zanim zaczęłaś się spotykać z Michaelem. Lily uśmiechnęła się. – Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego wcześniej.
Wymarzony dom
127
– Nie chciałem wprowadzać zamętu w twoim życiu. – Jesteś taki dobry. – Położyła głowę na jego piersi. – Ja potem się zaręczyłam, a ty znowu nic nie zrobiłeś. – Pragnąłem tylko, żebyś była szczęśliwa. – Nie mogę być szczęśliwa bez ciebie. Niech zgadnę. Po tym, jak Michael mnie rzucił, odczekałeś, pozwoliłeś mi ochłonąć, ale zanim znowu zdążyłeś coś powiedzieć, ja poszłam i zrobiłam sobie dziecko. – Przynajmniej nie jesteś nudna. Jej oczy wypełniły się łzami. – Tak mi przykro, że wcześniej tego nie dostrzegłam. Zaoszczędziłoby nam to wiele bólu. – Zacisnęła usta. – Żałujesz? No wiesz... dziecka? – Skądże. Uwielbiam dzieci. – Wiem. Ale ono nie jest twoje. Jake pogładził Lily po brzuchu. – Oczywiście, że moje. Lily wydała z siebie coś pomiędzy śmiechem a szlochem i pocałowała swego męża. Jake odwzajemnił pocałunek i wreszcie uwierzył, że Lily go kocha i są razem.
EPILOG
– Jak się czujesz? – zapytała Rachel, stając przy łóżku Lily. Lily popatrzyła na swą przyjaciółkę z błogim uśmiechem. – Świetnie. Widziałaś ją? – Oczywiście. Jest śliczna. – Wdała się w mamę – dodał Jake. Lily ścisnęła dłoń męża. – Przez moment myślałam, że zemdlejesz. Co się z tobą działo, mój ty bohaterze? – Kiedy chodzi o ciebie, jest inaczej, Lil – wyjaśnił prosto. – Nie umiem zachować dystansu i nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Miłość wypełniła serce Lily. Są razem tacy szczęśliwi, a teraz jeszcze mają córeczkę. – Cierpiałam dla szczytnego celu. – Z tym się zgadzam – odparł. Drzwi sali porodowej otworzyły się i weszła
Wymarzony dom
129
Jenna, niosąc dziecko. Uśmiechnęła się, a jej niebieskie oczy zamigotały z zachwytu. – Spójrzcie, co znalazłam. Czy nie jest to najładniejsze dziecko na świecie? Nadia przycisnęła ręce do piersi. – Kolejna wnuczka. Och, Lily, tak mnie ucieszyłaś. Chodź tutaj, maleńka. Chodź do babci. Jenna podała jej niemowlę i przysunęła się do Lily. – Powiedz mi, że poród nie jest taki straszny. – Absolutnie nie jest – zapewniła Lily. Rachel zmarszczyła nos. – Obie wiemy, że kłamiesz. – No dobrze. – Lily zwróciła oczy na Jake’a. – Było warto. Czy to cię przekonuje? – Bardziej – odparła Jenna. – Wybraliście już imię? – zapytała Nadia, huśtając noworodka na ręku. Lily i Jake popatrzyli na siebie. – Samantha – oznajmił Jake. – W skrócie Sam. Nadia podniosła brwi w zdziwieniu. – Lily, myślałam, że nie podoba ci się to imię. – Przyzwyczaiłam się do niego. Nadia kiwnęła głową. – A więc Samantha. – Leciutko dotknęła policzka dziewczynki. – Witamy w rodzinie, Sam. Na pewno ją polubisz.