MoreThanBooks
1|Strona
MoreThanBooks
Diane Mannino
UCIEKAJAC PRZED
ROMEEM tłumaczenie: MoreThanBooks
2|Strona
M...
6 downloads
13 Views
3MB Size
MoreThanBooks
1|Strona
MoreThanBooks
Diane Mannino
UCIEKAJAC PRZED
ROMEEM tłumaczenie: MoreThanBooks
2|Strona
MoreThanBooks
Tytuł oryginału: Running from Roemo
Copyright © 2013 by Diane Mannino
Wydanie I
Nieoficjalne tłumaczenie
3|Strona
MoreThanBooks
Spis treści Rozdział 1 .................................................................................................... 7 Rozdział 2 .................................................................................................. 30 Rozdział 3 .................................................................................................. 45 Rozdział 4 .................................................................................................. 61 Rozdział 5 .................................................................................................. 71 Rozdział 6 .................................................................................................. 83 Rozdział 7 .................................................................................................. 97 Rozdział 8 ................................................................................................ 121 Rozdział 9 ................................................................................................ 141 Rozdział 10 .............................................................................................. 169 Rozdział 11 .............................................................................................. 206 Rozdział 12 .............................................................................................. 230 Rozdział 13 .............................................................................................. 263 Rozdział 14 .............................................................................................. 289 Rozdział 15 .............................................................................................. 317 Rozdział 16 .............................................................................................. 342 Rozdział 17 .............................................................................................. 369 Rozdział 18 .............................................................................................. 391 Rozdział 19 .............................................................................................. 412 Rozdział 20 .............................................................................................. 452 4|Strona
MoreThanBooks Rozdział 21 .............................................................................................. 482 Rozdział 22 .............................................................................................. 509 Rozdział 23 .............................................................................................. 528 Rozdział 24 .............................................................................................. 554 Rozdział 25 .............................................................................................. 580 Rozdział 26 .............................................................................................. 597 Rozdział 27 .............................................................................................. 623 Rozdział 28 .............................................................................................. 642 Rozdział 29 .............................................................................................. 661 Rozdział 30 .............................................................................................. 696 Rozdział 31 .............................................................................................. 728 Rozdział 32 .............................................................................................. 752 Rozdział 33 .............................................................................................. 770
O autorce ................................................................................................. 792 Lista piosenek ......................................................................................... 793
5|Strona
MoreThanBooks
Dla Marka, Mojego Romea
6|Strona
MoreThanBooks
1
Gramolę się z łóżka i idę pod prysznic. Zimna woda jest ulgą dla moich zmęczonych oczu. Nie spałam zbyt dobrze, ale to nic nowego. Nigdy nie śpię dobrze. Gdy wchodzę do pokoju, ciepła, oceaniczna bryza wypełnia pokój świeżym, słonym zapachem. To będzie gorący dzień w Santa Barbara. Przez caluśki dzień wolałabym leżeć w łóżku i gapić się na krystalicznie niebieskie, bezchmurne niebo. Ale muszę się ubrać. To pierwszy dzień mojego ostatniego roku na Uniwersytecie Santa Barbara. Uniwersytet Santa Barbara jest małą uczelnią mieszczącą się na wybrzeżu Kalifornii i która znajduje się sto czterdzieści pięć kilometrów od Los Angeles. Mam miłe wspomnienia związane z wycieczką z moimi rodzicami do Santa Barbary. To było lato po moich dziewiątych urodzinach, kiedy polecieliśmy do San Francisco, potem jechaliśmy wzdłuż wybrzeża. To właśnie w tym mieście po raz pierwszy zobaczyłam, jak mój tata surfował. Pamiętam to jak wczoraj. Trzymałam rękę mamy, kiedy stałyśmy na miękkim piasku i cieszyłyśmy się, gdy tata łapał falę za falą. W tamtej chwili zakochałam się w Santa Barbarze. Kiedy naszedł czas wyboru uniwersytetu, była to dla mnie łatwizna. Zawsze wiedziałam, że chcę iść na Uniwersytet Santa Barbary, nie tylko z powodu tego cudownego wspomnienia z dzieciństwa. To malownicze miasto zostało pobłogosławione słońcem, które świeci przez około trzysta dni w roku. Dostałam również pełne stypendium. 7|Strona
MoreThanBooks Pierwszy dzień w szkole był zawsze dla mnie męką, gdy byłam młodsza. Noc wcześniej mierzyłam różne stroje i wybranie jednego zajmowało mi kilka godzin. Zostawiałam to i rankiem zmieniłam zdanie, decydując się na coś zupełnie innego. To była moja rutyna, odkąd tylko pamiętam. Teraz po prostu łapię to, co zazwyczaj noszę. Ubieram moje ulubione niebieskie dżinsy, które dostałam od mojej najlepszej przyjaciółki, a zarazem współlokatorki, Bryn Cartwright. Są marki J-Brand i nigdy nie miałabym tak drogich spodni, gdyby nie dałaby mi ich Bryn. Następnie przeciskam przez głowę białą koszulkę z H&M i wkładam hawajskie japonki. Patrzę uważnie na moje upiorne odbicie w lustrze i zauważam, że moje piwne oczy są strasznie zaczerwienione z braku snu. Do obu oczy wkraplam „Visine” i próbuję rozczesać swoje zwichrzone brązowe włosy. Grzywka, którą obcięłam kilka tygodni temu, zaczyna mi działać na nerwy, bo sterczy we wszystkie możliwe strony. Będę musiała ją nieco pomoczyć i mieć nadzieję, że kiedy wyschnie, dam radę ją ujarzmić. Po raz ostatni spoglądam na swoje odbicie i decyduję, że to musi wystarczyć. Gdy schodzę, Bryn już jest w naszej jasnej, białej kuchni. Siedzi przy wysepce kuchennej na jednym z naszych krzeseł barowych ze stali nierdzewnej, pijąc kawę i jedząc tost. Jest wciągnięta w „Wall Street Journal”, kiedy wkraczam do kuchni, więc z początku mnie nie zauważa. Bryn jest pierwszą osobą, jaką spotkałam na USB. Spotkałyśmy się na spotkaniu pierwszoroczniaków, kiedy strasznie tęskniłam za domem. 8|Strona
MoreThanBooks Była łatwa do zauważenia ze swoimi cudownym wyglądem i żywiołowością. Nie wiem, czy zlitowała się nade mną, bo wyglądałam na zagubioną, ale natychmiast do mnie podeszła. Podczas tego pierwszego spotkania odkryłyśmy duchową więź i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Gdy wreszcie patrzy znad porannej gazety, uśmiecha się promiennie i mówi: − Emilia, Szczęśliwego Pierwszego Dnia Szkoły! Wygląda niesamowicie w
krótkiej
sukience bez ramiączek
pokazującej jej długie, opalone nogi. Jej falowane, blond włosy spięła w luźny warkocz, który spływa po jej prawym ramieniu. Jest uosobieniem dziewczyny z Kalifornii, a ja jestem jest zupełnym przeciwieństwem. Od kilku lat próbuję opalić się na idealny kolor, ale moja skóra staje się tylko oparzona i czerwona. Kogo ja próbuję w konia zrobić? Zadowoliłabym się każdą opalenizną, nie tylko tą idealną! To na pewno tragedia, bo uwielbiam słońce. Niestety nie dostałam po moim tacie jego włoskiej, oliwkowej skóry. Jestem podobna do mamy i jej białej jak śnieg irlandzkiej rodziny. − Czy ty powiedziałaś Szczęśliwego Pierwszego Dnia Szkoły? – pytam sarkastycznie. Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że nie lubię szkoły. Uwielbiam się uczyć, czytać i pisać. Ale wolę to robić po swojemu. To monotonna rutyna doprowadza mnie do rozpaczy. Gdybym mogła zrobić całą robotę bez pośpiechu, załatwiając dwie sprawy za jednym zamachem. 9|Strona
MoreThanBooks Nie cieszę się na myśl, że wróci rygorystyczny plan, ale początek mojego ostatniego roku dał mi odszukać na nowo wdzięczność, jaką czuję za wszystko, co zrobił dla mnie uniwersytet. Pozwolił mi poznać wielu ludzi z różnych miejsc i naprawdę poszerzył mój świat. Ale co ważniejsze, rozwinął moją wiedzę i podarował mi trochę wiary w siebie. Mówię trochę, bo pewność siebie jest czymś, czego mi brakuje. − No, dalej, Emilia, obiecałaś, że będziesz się bawiła w tym roku. To nasz ostatni rok studiów. Musisz się wydostać z biblioteki i żyć pełnią życia! – Czeka chwilę i pyta: – Dotrzymasz słowa i pójdziesz ze mną w sobotni wieczór na imprezę do Josha? Zerkam na nią z czułością. − Obiecuję, że pójdę z tobą i zrobię, co w mojej mocy, żeby w tym roku stać się imprezowiczką – śmieję się, próbując zakryć mój niepokój. Bierzemy nasze torby zmierzamy w kierunku drzwi. USB znajduje się tylko kilka przecznic od naszego domu. Rodzice Bryn kupili jej dom, gdy zaczęłyśmy drugi rok. Oboje mieszkają teraz w los Angeles i uważają, że zakup był nie tylko dobrą inwestycją, ale też wygodnym sposobem mieszkania dla Bryn. Jako że jestem najbliższą przyjaciółką Bryn, mam szczęście dzielenia z nią życia w luksusie. No dobra, luksusu dla studentki. Dom Bryn jest skromny, ale na pewno jest lepszy od mieszkania w akademikach. − Moimi pierwszymi zajęciami jest międzynarodowe zarządzanie finansami. A twoje? – pyta Bryn, gdy zbliżamy się do głównej kamiennej ścieżki, wzdłuż której rosną bujne zielone żywopłoty, wiodące aż do 10 | S t r o n a
MoreThanBooks głównego budynku, Campbell Hall. USB jest salwie nie tylko z pięknego kampusu wyglądającego niczym park, ale także z ciekawych wydziałów. − Muszę nagrywać „Na żywo ze Studia 1”, a potem idę na światową literaturę – odpowiadam. Szybko się przytulamy i idziemy każda w swoją stronę. Nie wierzę, że obiecałam Bryn, że pójdę z nią na imprezę Josha, ale jest moją najbliższą przyjaciółką i zrobiłam dla niej wszystko.
*** Studio 1 jest właściwie przerobioną przyczepą kempingową, gdzie co tydzień nagrywamy wiadomości o USB. Studio jest małym, zagraconym pomieszczeniem z brązowymi, zniszczonymi biurkami, przy których siedzimy i emitujemy jakiekolwiek historie, jakie uważamy, że większość naszych widzów będzie zainteresowana. Na obu stronach pomieszczenia wiszą duże tablice informacyjne, zawalone różnymi artykułami z wiadomościami, notatkami i pomysłami na przyszłe historie. Na początku pomieszczenia, obok biurka, jest sprzęt do kamery i monitory. To taki jakby uporządkowany bałagan. Wchodzę przez drzwi i Luke Stanton nagle przytula mnie od tyłu. Luke również jest prezenterem wiadomości. Zawsze był moim kumplem, ale teraz ściska mnie za mocno. − Emilia! Jak fajnie cię widzieć! Jak twoje lato? – pyta z zachwytem w głosie. Obdarzam go szybkim uściskiem.
11 | S t r o n a
MoreThanBooks Luke studiuje dziennikarstwo transmisyjne1 i bez wątpienia będzie miał przyszłość w tym zawodzie. Zachowuje się naturalnie przed kamerą oraz jest przystojny, co na pewno nie szkodzi, gdy chcesz zacząć karierę w telewizji. − Cześć, Luke. Moje lato było niezłe. A twoje? Uśmiecham się. Jednak zanim ma szansę odpowiedzieć, przeszkadza nam profesor Hastings. Uczy kilku przedmiotów na dziennikarstwie transmisyjnym i jest producentem naszych wiadomości. Profesor Hastings jest wysokim, łysiejącym mężczyzną z ciepłymi, brązowymi
oczami.
Od
zawsze
wspiera
moje
umiejętności
w
dziennikarstwie… mimo że sama mam pewne wątpliwości co do nich. − Emilia, miło cię widzieć. Muszę cię dzisiaj poprosić o mała przysługę – dodaje profesor Hastings. Jestem pewna, że słyszę nieznany chichot za sobą. − Jasne. Jak mogę panu pomóc? – pytam. − Wiem, że to zwykle Erin zajmuje się reportażami i wywiadami, ale jeszcze nie wróciła z Chicago. Jej lot odwołano z powodu burzy. Tak czy siak, jest umówiona na wywiad z Loganem Prescottem podczas dzisiejszego show i mam nadzieję, że mogłabyś to przejąć. Logan też jest tutaj na ostatnim roku, może go znasz? Erin wysłała mi e-maila ze swoimi pytaniami, więc ty musiałabyś je tylko przeczytać. W porządku? 1
Broadcast journalism (ang.).
12 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jasne. Ale kim jest Logan Prescott? – Biorę kartkę z pytaniami od profesora Hastingsa i zbliżam się do jednego z krzeseł za biurkiem. Kiedy już mam usiąść, zerkam przed siebie i dostrzegam oszałamiająco przystojną twarz z przeszywającymi, jasnoniebieskimi oczami wpatrzonymi się we mnie. − Ja jestem Loganem. – Słyszę głos za sobą i odwracam się w jego stronę. Jego usta są wykrzywione w niewielkim uśmiechu, jak gdyby był rozbawiony moją błogą nieświadomością. Jestem tak zawstydzona i urzeczona pięknem tego mężczyzny, że się rumienię, potykam się i nie trafiam na krzesło. Jestem na podłodze, mając nadzieję, że wszystko to tylko zły sen. Och, proszę powiedz mi, że to się nie stało. Chcę wpełznąć pod biurko i tam się ukryć, ale nieznajomy wyciąga do mnie dłoń. Łapię za nią, a kiedy to robię, czuję zachwycający dreszcz biegnący przez moje ciało. − E… Cześć, jestem Emilia King – jąkam się, kiedy wreszcie odnajduję głos. Nieznajomy patrzy na mnie z rozbawieniem albo rozdrażnieniem. Nie jestem pewna, z którym dokładnie, ale prawdopodobnie z tym drugim, bo nie wiem, kim jest, a mam przeprowadzać z nim wywiad. Ponownie rzucam na niego okiem i, z jakiegoś tajemniczego powodu, czuję, że się znowu rumienię. − Panno King. Spróbujemy jeszcze raz? Jestem Logan Prescott. Poproszono mnie o udzielnie wywiadu i porozmawianie o moim rodzinnym interesie – Prescott Hotels. 13 | S t r o n a
MoreThanBooks Wtedy zdaję sobie sprawę, że wciąż trzymam jego dłoń. Cofam swoją i szybko wskakuję na krzesło, żebym mogła zebrać myśli. Rzuca mi uśmieszek, a później siada na krześle obok mnie. Profesor Hastings pyta, czy jesteśmy gotowi, by włączyć głos. Ignoruję go i opuszczam głowę, żeby włosy zakryły moją twarz. Obracam się na krześle, czując gorące spojrzenie Logana i grzebię przy moim bezprzewodowym mikrofonie. Zerkam na pytania Erin i, gdy wreszcie zbieram się na odwagę, żeby na niego spojrzeć, widzę na własne oczy, że chłopak nieźle się bawi, oglądając moją niezdarność i skrępowanie. − Czy jest pani pewna, że jest możemy zaczynać, panno King? – Czuję, jak moja twarz robi się czerwona. Bawi się mną, czy serio jest poirytowany? Dlaczego wciąż nazywa mnie panną King? Zawsze jest taki oficjalny? Decyduję się przejąć kontrolę nad tym dziwacznym wywiadem. Ignorując go, obracam się na krześle i patrzę prosto w kamerę. Próbuję wyglądać jak pewna siebie dziennikarka. − Cześć USB i witajcie z powrotem w nowym roku szkolnym. Jestem Emilia King i jesteśmy podekscytowani, mogąc przedstawić wam jednego z naszych studentów, Logana Prescotta. Jest studentem ostatniego roku i synem Pierce’a Prescotta, właściciela Prescott Hotels. Panie Prescott, dziękujemy za poświecony nam czas. − Cała przyjemność po mojej stronie, panno King – odpowiada zbyt płynnie. Sposób, w jaki mówi słowo „przyjemność”, powoduje, że rumienię się i, z jakiegoś powodu, czuję, że tracę swoją króciutką chwilę kontroli. Och, co mnie napadło – ten wywiad idzie na żywo w telewizji. 14 | S t r o n a
MoreThanBooks Wiercę się na krześle, siadam wyprostowana i spoglądam na notatki Erin. − Czy może nam pan powiedzieć, w jaki sposób pańska rodzina zaczęła ten niezmiernie udany interes? – pytam. − Mój dziadek, James Prescott, zbudował zajazd w Bostonie w Massachusetts. Miejsce stało się natychmiastowym sukcesem. Kwiknęło przez następnych kilka lat, co pozwoliło mu kupić hotel w Nowym Jorku. To był jego pierwszy hotel mieszczący się w wieżowcu. Razem z moim ojcem, będącym jego wspólnikiem, zaczęli kupować nieruchomości na całym świecie. Teraz mamy niezliczoną ilość hoteli w Ameryce, Europie, Azji, Afryce i nawet na Środkowym Wschodzie. − Musi pan być przytłoczony uczuciem komfortu, wiedząc, że nigdy nie będzie pan odczuwał braku pieniędzy. – Dręczy mnie to, że jest tak zarozumiały, że te słowa prawie wylatują z moich ust. W jego oczach widzę zdumienie. Odchrząkuje i, wlepiając we mnie oczy, pyta: − Panno King, czy to jest pytanie? Ponownie wiercę się na krześle. − O, przepraszam. Jak to jest być przytłoczonym uczuciem komfortu, wiedząc, że nigdy nie będzie pan odczuwał braku pieniędzy? − Moja rodzina ciężko pracowała i dokonała wielu poświęceń, żebyśmy mogli dojść tam, gdzie obecnie jesteśmy. Nie przepraszam za ich
15 | S t r o n a
MoreThanBooks szczęście. Tak, nie będę odczuwał braku pieniędzy, ale jest wiele innych rzeczy, jakich chcę? Rzuca mi niewielki uśmiech, a potem bierze do ręki mój długopis, który leży przede mną, i dotyka lekko swojej wargi. O, Boziu. Czy on musiał przyciągać uwagę do swoich pięknych ust? Przestaję się gapić, a on pyta: − Czy to odpowiada na pani pytanie? Czuję bicie mojego serca uderzające przez moją koszulkę i wiem, że jestem czerwona na twarzy. − Jakich innych rzeczy pan chce, panie Prescott? – Nim się orientuję, że je wypowiedziałam, te słowa już są na zewnątrz. − Chcę wielu rzeczy – dodaje miękko. – Po pierwsze chcę zabezpieczyć imperium hotelowe mojej rodziny i rozszerzyć je na inne obszary nieruchomości. Chcę, by nazwisko Prescott było znane każdemu człowiekowi. − Masz strasznie wysokie mniemanie o sobie. – Nie wierzę, że właśnie to powiedziałam. Kątem oka dostrzegam profesora Hastingsa, który nie wygląda na zadowolonego. Mój rozmówca podnosi brew i zaciska szczękę. − Mówisz, że mam wysokie mniemanie o sobie, jakby to było coś złego. Jestem bardzo pewny siebie we wszystkim, co robię. Moja arytmetyczna średnia ocen jest powyżej 4,0. Jestem przewodniczącym samorządu studenckiego. Nawet jeśli nie chcę przejąć rodzinnego interesu, 16 | S t r o n a
MoreThanBooks nie będę miał problemu ze znalezieniem roboty i odniosę sukces we wszystkim, za co się chwycę. Nigdy nie spotkałam nikogo tak frustrującego. Czy to dlatego, że jest tak cholernie atrakcyjny? A może to sposób, w jaki na mnie patrzy? Zupełnie, jakby zrzucał na mnie zaklęcie. Nie mogę się wpatrywać zbyt długo w jego niebieskie oczy. Włosy Logana są ciemnobrązowe, co sprawia, że jego wspaniałe oczy przyciągają jeszcze więcej uwagi. Wydaje się być niezainteresowany albo tylko znudzony moim mniej niż uprzejmym pytaniem. Spoglądam w dół na notatki Erin, próbując odzyskać moje opanowanie. Postanawiam zmienić swoje nastawienie. − Twoi rodzice muszą być bardzo dumni z ciebie. Opowiesz nam coś o swoim wychowaniu? Masz jakieś rodzeństwo? – pytam. Z całej siły staram się być miła i uprzejma. − Urodziłem się i wychowałem w Nowym Jorku. Mam cudownych rodziców i młodszą siostrę. Chodziłem do szkoły z internatem Trinity w Connecticut. Dużo podróżowaliśmy. Nic nadzwyczajnego. − Dla mnie brzmi nadzwyczajnie. Miałeś dość rozpieszczone życie – burczę. Moja uprzejmość ma krótką żywotność. Zerka na mnie. − Tak, panno King. Razem z siostrą jesteśmy otoczeni pieniędzmi – dużą ilością pieniędzy. Ale nasi rodzice zakorzenili w nas ważne wartości. Nauczyli nas doceniać to, co mamy, nie tylko materialistycznie, ale też
17 | S t r o n a
MoreThanBooks wewnątrz nas. Mieliśmy różne nieprzyjemne obowiązki. Oczekiwano od nas, że będziemy najlepsi w szkole i we wszystkich naszych dążeniach. − Sorki – mówię i żałośnie ruszam się na krześle. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie mam żadnych ograniczeń, co jest do mnie takie niepodobne. Logan zachodzi mi za skórę, a ja mam ochotę jak najszybciej zakończyć ten wywiad i uciekać ze studia. − No dobra, w imieniu wszystkich ze Studia 1 chciałabym ci podziękować za ten, e, pouczający wywiad. – Patrzę na niego i przygotowuję się do ucieczki z mojego miejsca. − Och, nie tak szybko, Emilia. – Podnosi brew i uśmiecha się niemiło. Czy on właśnie użył mojego imienia? Do czego to zmierza? Zadowolony wyraz jego idealnej twarzy sprawia, że czuję się bardzo niekomfortowo. − Myślę, że będzie sprawiedliwe, jeśli i ja zadam ci kilka pytań – mówi chłodno. − Eee. Nie, to tak nie działa… to nie jest sprawiedliwe – mruczę pod nosem, bo nie wiem, co innego mam powiedzieć. Próbuję wykombinować sposób, by się z tego wydostać. Patrzę niezręcznie na podłogę, na sufit, na profesora Hastingsa. Pomocy. Proszę?? Ale nie ma tak dobrze. Profesor Hastings uśmiecha się od ucha. Mężczyźni! Logan zwraca się do kamery i spokojnie oznajmia: 18 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sprawiedliwie? Kto powiedział cokolwiek o sprawiedliwości? Mogę powiedzieć co nieco o twoich pytaniach, bo niektóre na pewno nie były sprawiedliwe. Poza tym, myślę, że wszyscy telewidzowie chcieliby dowiedzieć się o pani czegoś więcej, panno King. Mam wrażenie, jakbym miała zaraz zwymiotować. Krew odpływa mi z twarzy. Studio wydaje się być piekielnie gorące. Przyspieszył mi puls. Cicho mruczę pod nosem: − Nie ma o czym mówić i nie mamy zbytnio czasu. Jestem dosłownie uratowana przez dzwonek. Nadszedł czas na nowy program. Grzecznie mówię: − Dziękuję, panie Prescott. Spoglądam w kamerę i dodaję: − Dziękuję wam za obejrzenie naszego programu. Jestem Emilia King i widzimy się następnym razem w „Na żywo ze Studia 1”. Dzięki Bogu już koniec. Biorę głęboki wdech i szykuję się do szybkiego wyjścia. Logan nachyla się do mnie, gdy próbuję wymyślić plan ucieczki. Jego oczy są pełne złośliwego rozbawienia, a na ustach ma zaciekawiony uśmieszek. − Kiedy cie znowu zobaczę? – szepcze.
19 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie jestem pewna, co ma na myśli. Jego ręka łapie moją, a ja jestem zdumiona tym, ze czułam, jakby mnie zapiekła. To było tak, jakby przeszedł przez nas prąd. Może nie zna „Na żywo ze Studia 1”. Czy on się zastanawia, kiedy nadawany jest nasz program? Czy on się serio zastanawia, kiedy mnie znowu zobaczy? Odsuwam tę myśl od siebie. Kogo ja próbuję oszukać? Nigdy by się nie zainteresował kimś takim, jak ja. Jestem taka nudna, zwyczajna, nieładna, a on… no, nieziemsko cudowny. Trzymam jego rękę, kiedy mówi: − Pomogę ci wydostać się z tego krzesła. – Żartuje sobie z mojego wcześniejszego potknięcia. Wyrywam rękę z jego i syczę: − Nie potrzebuję żadnej pomocy, panie Prescott. – Dlaczego ja go wciąż nazywam panem Prescottem? Jest tak wkurzający, nie potrafię nawet myśleć, gdy wybiegam z tupotem na zewnątrz. Świeża oceaniczna bryza powoduje, że powracam do rzeczywistości. Zamykam oczy i wdycham powietrze. Oddychaj… Emilia… oddychaj. Może Bryn ma rację co do jogi. Może pomoże mi się uspokoić. Dlaczego czuję się taka wzburzona? Biorę kilka następnych głębokich wdechów i, kiedy nareszcie czuję, że wróciłam z powrotem na Ziemię, kieruje się na zajęcia z literatury. Tak, tego mi właśnie potrzeba. Muszę coś przeczytać i poddać się całkowitej nieświadomości. W przeciwieństwie mojego ranka, reszta dnia przebiega bez większych niespodzianek. Jest środa, więc mam tylko światową literaturę i 20 | S t r o n a
MoreThanBooks zaawansowanego Szekspira. Próbuję odepchnąć od siebie poranek, ale nie potrafię nic poradzić na to, że ciągle myślę o sposobie, w jaki oddziaływał na mnie Logan Prescott. Nie potrafię uwierzyć, że powiedziałam mu, że ma wysokie mniemanie o sobie i jest rozpuszczony. Co za wstyd! Och, mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zobaczę go na oczy. Ale ta myśl trochę mnie smuci. Czy ja serio chcę go ponownie spotkać? Postanawiam nie rozwodzić się nad tym, bo nie zobaczę go jeszcze raz. Obracamy się w innym towarzystwie. Zwykle przesiaduję w bibliotece, a… no dobra, jest Loganem Prescottem. Nie jestem pewna, co robi w czasie wolnym, ale ze swoim świetnym wyglądem na pewno ma niezłe życie towarzyskie.
*** Wracam do domu, jaki dzielę z Bryn. Kremowy, otynkowany domek jest miłym widokiem. Okiennice są pomalowane na zielono, z przodu mamy też małą werandę. Razem z Bryn zasadziłyśmy niedawno białe róże w trzech doniczkach terakotowych, które stoją na ganku. Zauważam, że w pełni rozkwitły. Idę krętą kamienną ścieżką i moje spojrzenie zatrzymuje się na lekko uchylonych drzwiach wejściowych. Nerwowo zerkam do środka i wołam: − Bryn, jesteś w domu? Bryn prawie przewraca mnie na ziemię, kiedy pojawia się znikąd. − Witaj w domu, Emilia! Chodź, świętujmy nasz pierwszy dzień!
21 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jezu, Bryn. Uwielbiam twój entuzjazm, ale wystraszyłaś mnie na śmierć. Moja przyjaciółka podchodzi do mnie i z dumą pokazuje ciastko Red Velvet2. − Przepraszam, że cię przestraszyłam – mówi szczerze Bryn.Popatrz, zrobiłam woje ulubione. Pycha. Red Velvet. Bryn kontynuuje z zapałem: – Zjedzmy ciasto, a potem idziemy do Elsie’s Tavern. − Podoba mi się część ze zjedzeniem ciasta, ale podaruję sobie Elsie’s. − Och, a myślałam, że będzie w tym roku rasową imprezowiczką – droczy się Bryn. − Powiedziałam, że pójdę do Josha w sobotę – uśmiecham się niewinne i mam nadzieję, że Bryn to zaakceptuje. Ciężko jej powiedzieć nie. – Wiem, że obiecałam wyjść z biblioteki i się zabawić w tym naszym ostatnim roku. Po prostu pamiętaj, że to jest dla mnie nowe… Małymi kroczkami, ok? Bryn odpowiada niechętnie: − No dobra, Emilia. Małe kroczki. Teraz opowiedz mi o swoim dniu. Wydarzyło się coś ekscytującego? 2
Ciasto koloru czerwonego.
22 | S t r o n a
MoreThanBooks Próbuję brzmieć normalnie: − Nie. Wszystko po staremu. Cieszę się, że na Szekspirze mam panią profesor Meyer. – Pani profesor jest jedną z moich ulubionych wykładowców. Jest tak zafascynowana literaturą, że każde słowo, jakie zostało napisane, wydaje się być specjalne. Ale Bryn wie, że coś pomijam. Próbuję zmienić temat, pytając: − A jak minął twój dzień? − Co też pani przede mną ukrywa, panno King? – prowokuje. Nie potrafię ukryć swojego szoku i wybucham śmiechem. – Co jest niby takie śmieszne? – pyta Bryn. − Sorki – chichoczę. Próbuję powstrzymać swój śmiech. – Nic. Musiałam tego ranka przeprowadzić z kimś wywiad dla Studia 1, bo Erin nie mogła się zjawić. On wciąż mówił do mnie per „panna King”. Mam nadzieję, że Bryn odpuści sobie ten temat, ale ona brnie dalej. − O… A kto? − Kto? Kolejny student ostatniego roku. To był raczej nudny wywiad – staram się brzmieć, jakbym była znudzona. Ale nie jestem w stanie oszukać Bryn. − Nudny? Twoje oczy zabłysnęły, gdy nazwałam cię panną King, więc jeśli uważasz, że możesz mnie oszukać, pomyśl jeszcze raz. Siada na białej, pokrytej dżinsową narzutą kanapie i klepie miejsce obok siebie. 23 | S t r o n a
MoreThanBooks − Chodź, usiądź i opowiedz mi wszystko o swoim nudnym wywiadzie. – Uśmiecha się promiennie. − Proszę, Bryn. Przestań się ze mnie naśmiewać. Był nudne. Tyko jakiś gościu, który nazywał się Logan Prescott. Ale gdy wymawiam jego imię i nazwisko, czuję, że moja twarz staje się czerwona. Co się dzieje z moją twarzą za każdym razem, kiedy o nim myślę? − Logan Prescott? – Bryn marszczy brwi. – Jest synem jednego z dziesięciu najbogatszych ludzi w Ameryce. W zeszłym roku jego tata był numerem sześć na liście „Forbes Top 100”. Oczywiście, że Bryn o tym wie, bo również pochodzi z zamożnej rodziny. Jej ojciec jest znanym producentem w Hollywood. − Tak, to on – mruczę pod nosem. − Podoba ci się? – pyta Bryn, nieumiejętnie kryjąc swoje zniesmaczenie. − Nie. Żartujesz sobie? Był strasznie arogancki i niemiły. – Myślę o momencie, w jakim powiedziałam mu, że jest pewny siebie i rumienię się. − Hmm… Tylko dlaczego wydajesz się być taka poruszona, kiedy o nim mówisz? – Bryn przygląda mi się bacznie. − Nie jestem poruszona. To było po prostu dziwne. Wiesz, jak bardzo nie lubię przeprowadzać wywiadów. – Bryn wie, że to prawda. W końcu odpowiada: 24 | S t r o n a
MoreThanBooks − No, dobra. Cieszę się, że nic do niego nie czujesz. Ten facet jest egoistycznym playboyem i ma niezłą reputację. Poza tym, jesteś dla niego za dobra. − Proszę cię, nie jestem z jego ligi – dodaję. − Żaden facet nie jest spoza twojej ligi. Kiedy ty w końcu zdasz sobie sprawę, że niezła z ciebie laska? – pyta Bryn. Desperacko chcę zmienić temat. − Co powiesz na kawałek ciastka? Uśmiecham się promiennie.
*** Nareszcie jest piątek i, mimo tego, że to był krótki tydzień szkolny, jestem wykończona. W weekendy pracuję w Spyder Surf. To popularny sklep dla surferów na State Street. Pracuję tam, odkąd przyszłam na uniwersytet. Nie jestem surferką, ale dlatego, że mój tata tym się zajmuje, sporo wiem o świecie surfingu, nim zaczęłam tam pracować, co okazało się przydatnym, bo sprzedajemy tylko deski surfingowe i inne przydatne do tego rzeczy. Państwo Sutton są miłymi i ciepłymi pracodawcami i zawsze się cieszę, mogąc ich zobaczyć. Dzisiaj jestem naprawdę zadowolona, że pracuję, bo mogę pozbyć się Logana Prescotta ze swojej głowy. To wkurzające, że minęło kilka dni od tego niefortunnego wywiadu, a ja wciąż myślę o nim i o jego przeszywających, niebieskich oczach. 25 | S t r o n a
MoreThanBooks Pracuję tylko kilka godzin, pomagając pani Sutton otworzyć przesyłkę z UPS. Całość to pięć olbrzymich paczek pełnych szortów z Billabong, kąpielówek z Quicksilver, bikini z Roxy i wiele rodzajów koszulek i bezrękawników. Organizujemy, sortujemy i układamy na półkach. To ciężka robota, ale misja zakończyła się sukcesem. Nie było czasu na przeszywające, niebieskie oczy. Bryn byłaby przerażona, gdyby wiedziała, że mam lekką obsesję na punkcie Logana Prescotta. Dała mi jasno do zrozumienia, że ona nie jest fanką. Wiem, że pozbędę się go z głowy. W przyszłym tygodniu będę miała cały tydzień zajęć i będę zajęta książkami, papierami i uczeniem się. Wracając do domu, widzę Bryn, która siedzi na kanapie z pudełkiem lodów Häagen-Dazs. Słyszy, że przechodzę przez drzwi i szybko odwraca głowę w moją stronę. Zwalam się na kanapę tuż obok niej. − Jak w pracy? – pyta z ciekawskim błyskiem w oku. Nie jestem pewna, do czego zmierza, ale jestem zbyt zmęczona, żeby się tym przejmować. − W porządku. Opróżniłam kupę pudełek. Naprawdę fascynujące rzeczy – odpowiadam. Podaje mi pudełko lodów Häagen-Dazs z łyżeczką w środku. Z radością się częstuję. Pycha. Rum z rodzynkami.
26 | S t r o n a
MoreThanBooks − Widzisz, właśnie skończyłam oglądać „Na żywo ze Studia 1”. To było całkiem… hmm… Co to ja za słowo szukam? Zabawnie – odpowiada Bryn. Jem lody i próbuję zachowywać się obojętnie, a moja przyjaciółka dodaje: − Pan Prescott jest tobą oczywiście zaintrygowany, ale to nie jest niespodzianka. Byłby kompletnym idiotą, gdyby nie był. U. Czuję, że się rumienię. Nerwowo okręcam kosmyk włosów, próbując zebrać myśli. − Był po prosu uprzejmy – mówię zwykłym tonem. − Uprzejmy? Tak nazywasz to całe napięcie seksualne? Jest podrywaczem, Emilia. Po prostu… Małymi kroczkami – dodaje, pamiętając moje wcześniejsze słowa. − Jezu, Bryn. Jest spoza mojej ligi i nie byłabym zainteresowana, nawet gdybyś miała rację. − On jest oszałamiająco przystojny. Nie może pani temu zaprzeczyć, panno King. – Cholera, nie popuści. − Przestań, proszę, z tą całą „panną King”. Tak, jest atrakcyjnym facetem – przyznaję. Bryn unosi swoje idealnie wyrównane brwi. − Tylko atrakcyjnym?
27 | S t r o n a
MoreThanBooks − Boże! W porządku. Prawdopodobnie jest najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam. Szczęśliwa? – warczę. − Przepraszam. Nie chciałam ci dokuczyć. No dobra, to nieprawda. Chciałam ci dokuczyć. Jestem twoją najbliższą przyjaciółką… twoją najlepszą przyjaciółką. Masz obowiązek mówić mi takie rzeczy – żartobliwie mnie podpuszcza. − Jest bardzo arogancki. Wkurza mnie to, że tak na mnie działa. – Staram się być szczera. − Dobrze sobie z nim poradziłaś. Nie wierzę, że powiedziałaś mu, że jest rozpieszczonym smarkaczem o wysokim mniemaniu o sobie! − Błędnie mnie cytujesz – śmieję się. – Ale, no, to nie była moja najlepsza chwila. − Myślę, że Loganowi Prescottowi podobało się, że powiedziałaś mu, co o nim myślisz. Jestem pewna, że nie jest do tego przyzwyczajony. Tak właściwie wyglądał, jakbyś rzuciła na niego czar. − Och, proszę, Bryn! Pomieszało ci się. − Nieprawda. Jestem urzeczona przedstawicielem brzydkiej płci i w dodatku to najbardziej rozchwytywany kawaler do wzięcia na całym USB – żartuje Bryn. Mamy iść do kuchni, żeby przygotować coś do jedzenia, gdy Bryn odwraca się i mówi: − A tak przy okazji, co on ci wyszeptał pod koniec wywiadu? 28 | S t r o n a
MoreThanBooks − Coś o tym, kiedy mnie znowu zobaczy. Chyba miał na myśli moje pożegnanie i zastanawiał się, kiedy będzie emisja programu. − Och, proszę cię. Jaja sobie robisz? – Potem bierze moją rękę, tańczy przez chwilę i śpiewa: – Podobasz mu się. Chce cię znowu zobaczyć. Chichoczemy obie, ale chwilę później Bryn przybiera poważną minę i dodaje: − Niech lepiej ten przystojny skurczybyk z tobą nie zadziera!
Tłumaczenie: Thebesciaczuczek
29 | S t r o n a
MoreThanBooks
2
Istnieją dwie rzeczy, którymi się pasjonuję: czytanie i bieganie. Jest sobotni ranek, a ja mam ochotę wstać i trochę pobiegać. Wychodzę z łóżka i wkładam moje szorty do biegania z Nike i pasujący podkoszulek. Zerkam na swoje odbicie w lustrze i widzę czerwone, zmęczone oczy. Kolejna bezsenna noc, wkrapiam krople Visine i czeszę włosy w kucyk. Zaczęłam biegać w szóstej klasie, kiedy dołączyłam do drużyny, która biegała przełajowo. Biegałam przełajowo i po bieżni przez całą szkołę średnią. Sukcesy w zawodach i moje niesamowite czasy sprawiły, że byłam jedną z najlepszych biegaczek na szkołę średnią w stanie. To pozwala mi przebiegnąć całą trasę do USB. Gdy nie biegnę z drużyną, uwielbiam biegać sama. Mama wrażenie, jakbym zawsze trenowała na następne zawody. Ale to nie tylko z tego powodu. To bardziej przez uczucie uderzania nogami o chodnik. Oczyszcza moją głowę, sprawia, że jestem silna i daje mi cel. Schodzę cicho po schodach, bo Bryn wciąż śpi. Biorę jagody i grecki jogurt. Siadam na tylniej werandzie i obserwuję wschód słońca. To moja ulubiona cześć dnia. Nie ma nic piękniejszego od patrzenia na niebo, zanim wschodzi słońce. Uwielbiam sposób, w jaki wygląda niebo, jakby zostało namalowane pięknymi pastelami. Potem słońce powoli zaczyna wschodzić, a odcienie pomarańczowego, różu i lawendy
30 | S t r o n a
MoreThanBooks znikają. Kiedy pastele uciekają z nieba, słońce zmienia go w idealny błękit. To poprawia samopoczucie… początek nowego dnia. Bardziej podnosi na duchu niż noc. Zlizuję łyżkę i wrzucam ją do zmywarki. Na palcach podchodzę do schodów, myję zęby i zabieram iPoda. Jestem z powrotem na dole i robię pięciominutową rozgrzewkę, gdy Bryn chodzi po pokoju. − Chciałabym być tak oddana i zmotywowana jak ty – ziewa. − Chcesz do mnie dołączyć? – pytam. − Dołączę do ciebie w bieganiu, kiedy ty dołączysz do mnie na jogę albo pilates – droczy się. Bryn wie, że to niemożliwe, tak samo jak ja wiem, że ona nie dołączy do mnie w bieganiu. Poszłam na jedno z jej zajęć pilatesu i nie podobało mi się. Muszę być na zewnątrz. Bardzo pragnę uczucia, jakie niesie wiejący w moją twarz wiatr i głuche uderzenie moich stóp o chodnik. To jest radosne. − Biegasz z kimś z drużyny? – pyta Bryn. − Nie. Będę sama. Wrócę za niedługo. Muszę iść do pracy na dziesiątą. − Wolałabym, żebyś nie chodziła sama – mówi. Bryn lubi się o mnie martwić. − Jeśli nie wrócę za godzinę, możesz wezwać pomoc – dokuczam jej. 31 | S t r o n a
MoreThanBooks Pogłaśniam iPoda i słucham piosenki Brunona Marsa, „Runaway Baby”.
Spójrzmy tutaj, spójrzmy tutaj, Ach, co my tu mamy? Kolejną ślicznotkę, która chce mnie złapać. Ale nie ma pojęcia, Że jestem wilkiem w skórze baranka, Bo pod koniec nocy To właśnie ją będę trzymał.
„Tak bardzo cię kocham”, To mi powiesz. Powiesz mi: „Skarbie, skarbie, proszę, nie uciekaj”. Bo kiedy gram, nigdy nie zostaję.
Każdej dziewczynie, jaką spotykam, to właśnie mówię: Uciekaj, uciekaj, skarbie. Zanim cię zaczaruję. Więc lepiej uciekaj, uciekaj, kochanie, 32 | S t r o n a
MoreThanBooks Bo wszystko, co słyszysz, to prawda. Twoje biedne małe serduszko zostanie same. Bo Bóg wie, że jestem podróżnikiem3, Więc lepiej uciekaj, uciekaj, skarbie.
No, daj mi pomyśleć, daj pomyśleć. Ach, co mam zrobić? Tyle chętnych, młodych króliczków, Które chciałbym ścigać. Nawet teraz jedzą mi z ręki. Ale jest tylko jedna marchewka i muszą się nią podzielić.
„Tak bardzo cię kocham”, To mi powiesz. Powiesz mi:
„Skarbie, skarbie, proszę, nie uciekaj”. Bo kiedy gram, nigdy nie zostaję. Każdej dziewczynie, jaką spotykam, to właśnie mówię:
3
W oryginale „rolling stone” – osoba, która dużo podróżuje i nie może usiedzieć w jednym miejscu przez dłuższy czas.
33 | S t r o n a
MoreThanBooks Uciekaj, uciekaj, skarbie. Zanim cię zaczaruję. Więc lepiej uciekaj, uciekaj, kochanie, Bo wszystko, co słyszysz, to prawda. Twoje biedne małe serduszko zostanie same. Bo Bóg wie, że jestem podróżnikiem, Więc lepiej uciekaj, uciekaj, skarbie.
Widzisz, nie chcę cię zranić, skarbie. Nie, nie, nie, chcę tylko z tobą pobyć. Widzisz, nie chcę cię zranić, skarbie. Nie, nie, nie, chcę tylko z tobą pobyć. Lepiej uciekaj. Lepiej uciekaj. Lepiej uciekaj, uciekaj.
Po bieganiu, zatrzymuję się na ścieżce USB do rozciągnięcia się. Kątem oka dostrzegam Sebastiana Hyde’a. O, nie. Mam nadzieję, że mnie zauważy. Takiego. Widzę, jak podbiega do mnie, gdy chcę wrócić do domu. Sebastian ma brązowe włosy, które są artystycznie nieułożone. Jego oczy również są 34 | S t r o n a
MoreThanBooks brązowe, ale są tak ciemne, że wyglądają na upiornie czarne. Też jest w drużynie przełajowej, ale nie jest zbyt dobry z powodu jego nieustannego papierosa w ręce. Próbuję udawać, że go nie widzę, ale niemożliwością jest ignorowanie go, kiedy centymetry dzielą jego twarz ode mnie. Czuję jego ciepły oddech i zapach papierosów. Ohyda. Co jest – jest dziewiąta rano, a on już palił? − Hej, Emilia, wyglądasz nieźle. Kiedy się umówimy i gdzieś wyjdziemy? − Serio, Sebastian. Po raz tysięczny, nigdy nigdzie nie wyjdziemy. − Chcę cię gdzieś zaprosić. Nie mówię tylko o uprawianiu seksu. Podobasz mi się od literatury wczesno-brytyjskiej – od początku roku, a ty mnie tak traktujesz? − Jak ja cię niby traktuję? Grzecznie powiedziałam, że nigdy. − Jesteś taką suką. Mógłbym ci pokazać niezłą zabawę. Wino i kolacja. Twoja strata, skarbie. I z tym odwraca się i odchodzi. Kręcę głową. Ten facet ma jakieś poważne problemy. Nie wiem, jakie, ale powodzenia dla tej, która umówi się z tą żałosną dupą. Moje serce wali mi w piersi i biegnę sprintem do domu. Po prysznicu, zakładam moje ulubione wyblakłe dżinsy i białą podkoszulkę. 35 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn przechadza się po moim pokoju niczym supermodelka. − Podoba ci się? – Kręci się w kółko i pokazuje mi skąpą ale piękną sukienkę z jednym ramieniem. Jest turkusowa i wygląda niesamowicie na tle jej muśniętej słońcem skórze. – Ubieram ją na dzisiejsza imprezę u Josha. Myślisz, że mu się spodoba? – pyta. − Myślę, że będzie ją uwielbiał. – Uśmiecham się promiennie do Bryn. Josh Harding jest uciekającym i powracającym chłopakiem Bryn, odkąd zaczęłyśmy USB. − Jesteś pewna? Mogę założyć opcję numer dwa? – Spogląda na siebie w lustrze za mną. − Jestem pewna. Chociaż bardzo chciałbym obejrzeć mój ulubiony pokaz mody… muszę iść do pracy. Spóźnię się. Jest sobota, a to najbardziej ruchliwy dzień w sklepie, więc muszę się pospieszyć. − Dlaczego nie miałabym cię podwieźć? Muszę pojechać do miasta, żeby odebrać kilka rzeczy. − Jesteś wybawicielką, Bryn. Byłoby fajnie. Kiedy docieram do sklepu, w środku jest już pełno ludzi. Rozpoznaje kilka znajomych twarzy – lokalni surferzy. Widzę też kilku osobników wyglądających na turystów. − Miło cię widzieć, Emilia – mówi z wdzięcznością pan Sutton. Po porannym rozgardiaszu, teraz w porze lunchu panuje spokój. – Razem z panią Sutton wybieramy się na coś szybkiego do zjedzenia. Dasz sobie radę, jeśli zostaniesz na chwilę sama? – pyta pan Sutton. 36 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie ma problemu, panie Sutton. Zawsze mogę do pana napisać, jeśli ludzie zaczną szaleć. Pan i pani S możecie iść spokojnie się nieco rozerwać – odpowiadam żartobliwie. Pan Sutton się śmieje. − Mamy ci coś zabrać? Sałatkę? Kanapkę? − Nie. Nic nie chcę. Zabrała z domu batonika Kind i migdały. Dzięki, że pan zapytał. − Jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała jakieś prawdziwe jedzenie… możesz do nas napisać. Jestem sama w sklepie, więc postanawiam posprzątać sklep, żeby się czymś zająć. Spod lady wyciągam szmatkę i zaczynam wycierać kurz z desek surfingowych, które stoją pod ścianą. Podczas sprzątania, ruszam biodrami i śpiewam do muzyki, jaka leci na moim iPodzie, do którego podłączyłam głośniki. To jedna z moich ulubionych piosenek, „Everybody Talks”, a śpiewa ją jeden z moich ulubionych zespołów Neon Trees.
Hej, skarbie, dlaczego nie spojrzysz w moim kierunku. Mogę być twoim nowym uzależnieniem. Hej, skarbie, co na to powiesz? Wszystko, co mi dajesz, to fikcja.
Jestem godnym pożałowania głupkiem i to się dzieje cały czas. Dowiedziałem się, że wszyscy gadają 37 | S t r o n a
MoreThanBooks Wszyscy gadają, wszyscy gadają
Zaczęło się od szeptów A to się stało, gdy ją pocałowałem I potem sprawiła, że zaczęły mnie boleć usta
Słyszałem tę gadkę-szmatkę Zaprowadź mnie do swojego gniazdka miłości Dziewczyno, zawsze musisz się wycofać Gdy wszyscy gadają
Hej, kochanie, będziesz moim lekiem Możesz być moją nową receptą Zbyt wiele może okazać się za dużą dawką Całe to gadanie bzdur powoduje, że wszystko mnie swędzi
Och, mój cukiereczku Wszyscy gadają, wszyscy gadają Wszyscy gadają, wszyscy gadają
Zaczęło się od szeptów A to się stało, gdy ją pocałowałem 38 | S t r o n a
MoreThanBooks I potem sprawiła, że zaczęły mnie boleć usta
Słyszałem tę gadkę-szmatkę Zaprowadź mnie do swojego gniazdka miłości Dziewczyno, zawsze musisz się wycofać Gdy wszyscy gadają
Wszyscy gadają Wszyscy gadają
Czuję, że nie jestem już sama w sklepie. Odwracam się i zdaję sobie sprawę, że wpatruję się w Logana Prescotta. O MÓJ BOŻE! Jak długo on tu stoi? Klaszcze w ręce i się uśmiecha. − Niezły pokaz. Kurde. Dlaczego on tu jest? Pracuję tu od lat i znam wszystkich miejscowych
klientów.
Wygląda
niesamowicie
seksownie
w
dopasowanym białym polo, które otula jego umięśnioną klatkę piersiową i ramiona. Nawet nie zauważam, jakie ma spodnie, bo jestem zbyt zajęta wpatrywaniem się w jego klatę. − Wow, jesteś w tym dobra – mamrocze. − Yyy. Dobra w czym? Odkurzaniu? Śpiewaniu? Tańczeniu? We wszystkich powyższych? – pytam odważnie. 39 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak, to było show związane z podłogą. Jesteś dobra we wszystkich. − Jestem dobra w wielu rzeczach. – Natychmiast się rumienię i kręcę głową. Nie wierzę swojej śmiałości, gdy jestem przy tym facecie. Wygląda na rozbawionego i odpowiada ciepło: − Cóż za przyjemna niespodzianka, panno King. Czy pomożesz mi kupić deskę? − Pomogę cię, jeśli wyświadczysz mi przysługę. Logan unosi brew i przebiega ręką przez swoje ciemne, faliste włosy. Wygląda na zaintrygowanego i mówi: − To zależy od tego, co chcesz. − Nigdy więcej panny King. Jestem Emilia. Wygląda na niego rozczarowanego. − Pewnie, panno King – droczy się ze mną i pochyla na bok głowę. Widzę, że nie lubi, gdy ktoś mu mówi, co ma robić. Kręcę głową. Super. Jest wkurzający, ale też niesamowicie zachwycający. Wyciąga rękę. Czy mam ją uścisnąć? − Jestem Logan, miło mi cię ponownie poznać. Czuję znajomy przypływ elektryczności, który biegnie w moim ciele, tak jak wtedy, gdy moja skóra stykała się z jego. Do tej pory nie doświadczyłam niczego podobnego. Puszczając jego rękę, zdaję sobie sprawę, że nie potrafię złapać tchu. Przełykam i próbuję się uspokoić. 40 | S t r o n a
MoreThanBooks − Kupić deskę? Surfujesz? – pytam. − Od teraz surfuję. Uśmiecha się. Od teraz? Co to ma niby znaczyć? O matko. Ta rozmowa jest dezorientująca. Staram się wyglądać na spokojną, gdy pytam: − Jakiego rodzaju deskę szukasz? Długą? Krótką? Miękką? Fun? Wpatruje się we mnie trochę za długo, więc zaczynam się nieco wiercić. Ostatecznie się uśmiecha i mówi: − Na pewno nie krótka ani miękka, więc może pokaż mi te długie i fun. Jego intensywne niebieskie oczy powodują, że czuję małe trzęsienie od głowy do palców stóp. Mam wrażenie, jakby była pijana przez jego uwodzicielskie spojrzenie. Spróbuj się skupić, Emilia! − Yyy, a próbowałeś wcześniej surfować? Długie deski są wysokie i utrzymują się na powierzchni. Mogą być używane przez początkujących i zawodowców – wskazuję na kilka długich desek. Czuję się trochę niezręcznie, ale staram się uspokoić. Wygląda na rozkojarzonego i wcale nie widzę, by interesował się deskami surfingowymi. On bardziej obserwuje mnie. Może ma coś na twarzy? − Jak długo tutaj pracujesz? – pyta i zbliża się do mnie. − Od pierwszej liceum. 41 | S t r o n a
MoreThanBooks Muszę odwrócić wzrok i zrobić krok w tył. Czuję, jak moja twarz robi się czerwona, ale walczę, żeby być opanowana. − Krótkie deski są zrobione bardziej na popisy. Nie są polecane dla początkujących – mruczę pod nosem. Logan wyciąga rękę i powoli przesuwa nią po długiej desce. − Ta wydaje się fajna. O nie. Spoglądam na podłogę i zmawiam krótka modlitwę, żeby moje nogi mnie nie wydały. − A może pokażesz mi inne rodzaje desek? – pyta szybko. Cieszę się na zmianę tematu i idę w stronę desek typu fun. − To są deski fun. Są średniej wielkości i przeznaczone dla ludzi, którzy chcą, żeby ich deska wytrzymała na bardzo długo. Jestem z siebie zadowolona. Udało mi się powiedzieć całe zdanie. Mówię dalej: − Dobrze się nimi manewruje w wodzie. Tamte to miękkie deski. Na nich początkujący uczą się podstaw surfingu. − Dużo wiesz o tych deskach. Lubisz surfować? – pyta Logan. − Och, nie. Nie pasjonuję się surfingiem – odpowiadam. − A czym się pasjonujesz? – szepcze. − Eee, pasjonuję się czytaniem i… yyy… bieganiem. – Jakoś zdołałam to wyksztusić. 42 | S t r o n a
MoreThanBooks Moje nogi zaczynają drżeć, więc sięgam po deskę, żeby złapać równowagę. Odwracam wzrok od jego spojrzenia i zauważam innych klientów, którzy zaczynają się schodzić do sklepu. − Zdecydowałeś już, którą chcesz? – pytam, jakbym błagała o ulgę. Potrzebuję powietrza. − O, tak. – Uśmiecha się, gdy łapie jedną z desek. − A więc długa deska – szepczę. – Czy mogę ci w czymś jeszcze pomóc? − Nie jestem pewien. Uważasz, że potrzebuję jeszcze czegoś? – Uśmiecha się szeroko. − Pianki do nurkowania? – mamroczę. − Nie mam nic przeciwko byciu mokrym – droczy się ze mną. Rumienię się. Ale mam już dosyć jego celowych podtekstów seksualnych. Mrużę oczy z potępieniem. − Powstrzyma cię przed zmarznięciem – rzucam, a on wygląda na rozbawionego. − Okej. To wezmę tę piankę. Idziemy do kasy. − Deska kosztuje osiemset dwadzieścia dziewięć dolarów, a pianka trzysta dwadzieścia dziewięć dolarów i pięćdziesiąt centów. Jak chciałbyś zapłacić? 43 | S t r o n a
MoreThanBooks Obserwuje mnie z uwagą, gdy jego ręce podają mi platynową kartę American Express. Za kasą jest małe plastikowe pudełko z woskiem do desek „Sex Wax” firmy Mr. Zog. Logan bierze do ręki kostkę wosku i mówi: − Ten pan Zog wydaje się super gościem. To też wezmę. − Czy powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś zboczony i powinieneś przestać myśleć małym? – warczę. Uśmiecha się i odpowiada: − Tylko ty, kochanie. Masz coś z tym zamiar zrobić? I z tym wychodzi.
Tłumaczenie: Thebesciaczuczek
44 | S t r o n a
MoreThanBooks
3 Logan Prescott nie jest z mojej ligi. Ta myśl jest nieco niemiła, ale muszę być ze sobą szczera. Bryn już mi mówiła, że jest Casanovą. Owszem, jest zachwycający i godzinami mogę się wpatrywać w te cudne niebieskie oczy. Ale jego lubieżne zachowanie od razu mi mówi, że szuka tylko jednego. Gdy wchodzę do domu, Bryn jest w kuchni. Ma na sobie zabójczą turkusową sukienkę i idealnie ułożone włosy. Na iPodzie słyszę Gym Class Heroes. Bryn odwraca się do mnie z shakerem do koktajli w ręce. Uśmiecha się promiennie. − W samą porę na godzinę koktajlową! Co powiesz na jednego albo dwa Cosmo, nim ruszymy do Josha? − Brzmi nieźle – uśmiecham się. Nalewa spienioną, jasnoróżową mieszankę do dwóch dużych szklanek na koktajl. Bryn podaje mi jedną i potem chrząka. − Za moją ukochaną przyjaciółkę i za nas, żebyśmy miały niezapomniany wieczór i niezapomniany ostatni rok. − Zdrówko! Biorę łyk i zimny, żurawinowo-limonkowy napój jest ulgą dla mojego suchego gardła. 45 | S t r o n a
MoreThanBooks − Hmm. Tego potrzebowałam. Dzięki, Bryn. − Jak w pracy? – Odwraca się i wyciera wódkę, którą rozlała na granitowy blat. − Yyy. Interesująco. – Widzę, że Bryn jest ciekawa, bo przestała sprzątać. − Interesująco? Jak to? − Logan Prescott przyszedł do sklepu. Kupił deskę, piankę do nurkowania i wosk „Sex Wax”. – Chichoczę. − Serio? Wiedział, że tam pracujesz? Nie ma wątpliwości, że mu się podobasz! – zapewnia mnie Bryn. − O, nie. To nie było tak. Wydawał się zaskoczony, że mnie tam widzi – mruczę pod nosem, chociaż nie jestem do końca przekonana własnymi słowami. − Proszę! On szaleje za tobą – droczy się ze mną Bryn. − Bryn. No dobra, jest seksowny. Ale zainteresowanie się nim równa się zabawą z ogniem. Jest pewny siebie. Ma tyle kasy, że nie wie, co z nią zrobić. Tyle, że bez mrugnięcia okiem wydał ponad tysiąc dolarów na deskę i piankę do nurkowania, a on nawet nie surfuje! Jestem zaskoczona, że mój głos jest pełne irytacji. − Plus wiesz, że nie jestem zainteresowania żadnymi randkami – dodaję cicho. − Emilia, wiem. Łapię. To tylko… – zacina się Bryn. 46 | S t r o n a
MoreThanBooks − To tylko co? – pytam. − Jesteś mądra i piękna. Jestem niezłym towarem, ale ty tego nie widzisz. Chcę, żebyś była szczęśliwa. – Ton Bryn jest ciepły. − Uważasz, że byłabym szczęśliwsza, gdybym się z kimś spotykała? – mamroczę. − Chcę, abyś dala komuś szansę, nie Loganowi, ale komuś innemu. – Spogląda na mnie błagalnie i łapie moje ramię obiema rękami. − No nie wiem, Bryn. − Co z Tylerem? – Uśmiecha się promiennie. – Jest słodki i totalnie tobą zachwycony. Josh mówi, że gada o tobie non stop. Wiem, że jest podekscytowany tym, że przyjdziesz na imprezę. − Och, Bryn. Co ja z tobą zrobię? – żartuję. – Lepiej skoczę pod prysznic albo nigdy nie pójdziemy na tę imprezę. Nalewa sobie kolejne Cosmo, a potem dodaje: − Słuszna uwaga. Mam dla ciebie niespodziankę! Na moim łóżku leży najbardziej niesamowita, szmaragdowa sukienka. Jest jedwabna i krótka – po prostu cudowna. − Niespodzianka! – krzyczy Bryn. − Wolałabym, żebyś tego nie zrobiła, Bryn. To za dużo. Oddam ci pieniądze – mówię.
47 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie bądź śmieszna. Pomyśl o tym jako prezencie z okazji powrotu do szkoły. I tak robisz mi przysługę, że przychodzisz ze mną na imprezę – dodaje Bryn, gdy mocno mnie ściska. − Kocham cię. Dziękuję. − To teraz się pospiesz i weź prysznic, żebyśmy mogły się pobawić! – odpowiada Bryn, gdy popycha mnie żartobliwie w stronę łazienki. Po umyciu się, suszę włosy. Gdy wreszcie moje długie, faliste, brązowe włosy i grzywka są pod kontrolą, wślizguję się w drogi nabytek Bryn. Na rzęsy nakładam nieco tuszu, a ona usta różowy błyszczyk. Idę na dół, gdzie czeka już na mnie Bryn. − Wow! Emilia, wyglądasz nieziemsko! – mówi. − To ta sukienka. Jest świetna. Nie wiem, jak ci dziękować. − To ty w tej sukience, a podziękować mi możesz przez dobrą zabawę dzisiejszego wieczoru. Bo, to idziemy! Bryn łapie moje ręce, gdy wychodzimy przez drzwi.
*** Josh Harding i Tyler Irwin oraz ich dwójka współlokatorów mieszkają w domu z czterema sypialniami i dużym tarasem. Znajduje się w centrum – tylko kilka przecznic od State Street, która jest główną ulicą na przedmieściach Santa Barbara. Jest tutaj pełno barów, restauracji i sklepów – włączając w to Spyder Surf. 48 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy przyjeżdżamy pod dom z czerwonej cegły, impreza jest już rozkręcona. Piosenka Chrisa Browna „Turn Up the Music”4 rozbrzmiewa wokoło. Dom jest pełen dzieciaków uniwersytetu. Wszyscy piją z dużych, czerwonych kubków i świetnie się bawią. Razem z Bryn przepychamy się przez tłum, gdy Josh nagle oplata się wokół Bryn jak winorośl na treliażu5. Tyler jest u jego boku. − Cześć, piękna – szepcze Josh i całuje ją w policzek. Wciąż obejmuje ją ramieniem wokół szczupłej talii. Są niesamowitą parą. Uroda Josha jest idealnym balansem dla piękna Bryn. Oboje mają blond włosy i idealnie opalone ciała – są uosobieniem fajności Kalifornii. − Fajnie wyglądasz, Emilia. Pamiętasz mojego kumpla, Tylera? – jąka się Josh. Najwidoczniej za dużo już wypił. Tyler jest wysoki i umięśniony. Jest surf erem, którego poznałam na pierwszym roku, gdy przyszedł do Spydera. Gra również w zespole, który specjalizuje się alternatywnym rocku. Jest opalony i ma jasne, potargane włosy. Jego uśmiech mógłby oświetlić cały pokój, a dołeczki w policzkach są warte poślinienia się. Tak, jest seksowny, ale myślę o nim jak o kumplu – tylko jak o kumplu. Nasza czwórka rusza w stronę tarasu po drugiej stronie domu, gdzie ktoś porozstawiał kilka beczek. Siedzimy i gadamy o lecie i o naszym ostatnim roku na USB, gdy pijemy z naszych dużych, czerwonych 4
Dosłownie „podkręć muzykę”.
5
Treliaż – drewniana krata porośnięta pnączem.
49 | S t r o n a
MoreThanBooks kubków. Już czuję efekt po Cosmo i piwie, kiedy Bryn postawania, że powinnyśmy iść do klubu potańczyć. − Chyba pójdę do domu – szepczę do Bryn. − Proszę. Bardzo proszę… nie bądź nudziarą… chodź potańczyć – prosi mnie Bryn i robi swoje szczenięce oczka, więc nie jestem w stanie odmówić. − Och, Bryn, wiesz, że nie mogę ci odmówić, gdy robisz taka minę. Ale tylko na chwilę, zgoda? – odpowiadam. Idziemy do Tonic, nocnego lokalu oddalonego o kilka przecznic od ich domu na State Street. Nie przeszkadza m chłodne, mgliste powietrze. Zdaję sobie sprawę, że zaczyna mi się robić niedobrze, ale świeże powietrze nieco mi pomaga. Gdy wchodzimy do lokalu, jestem przytłoczona intensywnością i głośnością dźwięków. Parkiet do tańczenia znajduje się na środku lokalu, do którego trzeba zejść po kilku schodkach. Widzę tam wielu ludzi z uniwersytetu. Możliwe, że to z powodu alkoholu, ale wszyscy wyglądają, jakby wyszli prosto z reklamy Abercrombie & Fitch6. Kobiety są skąpo ubrane, a faceci to opaleni i umięśnieni modele. Jeszcze bardziej jestem wdzięczna Bryn, że kupiła mi tę piękną sukienkę. Po lewej stronie parkietu jest długi bar. Ma ladę z czarnego granitu i widzę tam szklane półki, na których ustawiono różne butelki z alkoholem. 6
Abercrombie & Fitch – firma odzieżowa reprezentująca tzw. amerykański styl życia, specjalizująca się w produkcji ubrań typu „casual luxury” dla ludzi w przedziale wiekowym 18-22 lata (amerykańskich licealistów i studentów college'ów) (źródło: Wikipedia).
50 | S t r o n a
MoreThanBooks Na prawo natomiast jest stanowisko didżeja i to stamtąd dobiega większość hałasu. Za didżejem widzę dużą, skórzaną kanapę w kształcie litery L i kilka mniejszych skórzanych foteli ustawionych wokół dużego metalowego stolika. Wydęte draperie zakrywają sufit nad kanapą i rzucają różowawą poświatę na ściany. Na ścianie, gdzie zawieszono materiał, widać znak, loża VIP-ów. Wisze nad Tylerze, próbując zachować równowagę, gdy czuję na sobie jego spojrzenie, zanim jeszcze go dostrzegam. Nasze oczy się spotykają – Logan Prescott siedzi w loży dla VIP-ów. Rumienię się i czuję w całym ciele to przecudnie uczucie. Gdy w końcu odwracam wzrok od jego gorącego spojrzenia, zauważam, że siedzi w otoczeniu grupki ładnych dziewczyn i… uch – Sebastiana Hyde’a. Gdy już mam to sobie przyswoić, Bryn łapie moją rękę. − Chodź, Emilia. Zatańczmy – krzyczy ponad śpiewającą Rihanną. Słyszę jej piosenkę „Where Have You Been”7. Czuję się odważna z powodu alkoholu. Pulsacyjny rytm sprawia, że jestem roztrzepana. Bryn wygląda na podekscytowaną, że wreszcie się bawię. Tyler i Josh są dobrymi tancerzami i zostawienie wszystkiemu wolnej ręki wydaje się niezłą zabawą. Czuję, że Logan nas obserwuje i kilka razy odwracam się w jego kierunku, żeby go zobaczyć. Obserwuje mnie niczym jastrząb. Piosenka się kończy w tym samym czasie, co moje zrelaksowanie, które zmienia się
7
Dosłownie „gdzie się podziewałeś, gdzie byłeś”.
51 | S t r o n a
MoreThanBooks w coś gorszego. Mieszanka alkoholu w moim organizmie powoduje, że kręci mi się w głowie, a nogi stają się chwiejne. − Hej, Bryn, zaraz wrócę. Muszę iść do łazienki – krzyczę nad ogłupiającą muzyką. − Mam iść z tobą? – pyta Bryn. − Nic mi nie jest. Zaraz wrócę. Czuję ulgę, gdy opróżniam pęcherz, ale wciąż jestem jakaś niespokojna. Wychodzę z łazienki, gdy nagle zderzam się z Loganem. − Fajnie na ciebie wpaść, Emilia. Ściska moje ramię, a ja czuję tę boską elektryczność, która pochłania moje żyły. − Teraz, kiedy po raz drugi mogłem podziwiać twoje zdolności taneczne, chyba będziesz musiała ze mną zatańczyć – szepcze do mojego ucha, a ja ponownie się rumienię. Żartuje sobie z mojego tańca? Z nim różnie bywa. Jest mi ciepło, a w głowie mi się kręci. Muszę uciec i odetchnąć świeżym powietrzem. Ale gdy już mam być zaciągnięta na parkiet przez Logana, Bryn łapie mnie i ciągnie w stronę wyjścia. Spoglądam z powrotem na Logana. Uśmiecha się, ale wygada na nieco rozczarowanego. − Obiecuję, że zrobię to później – chichoczę.
52 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Gdy wreszcie udaje mi się powolutku otworzyć powieki, w moim pokoju jest za jasno. Słońce świeci za jasno, a ja chcę ciemności. Przewracam się na zimniejszą część łóżka i spoglądam na zegarek. Jest prawie dwunasta. Bezsenne noce męczą mnie odkąd tylko pamiętam, więc ta jest pierwszą, jaką przespałam. Jestem zła na siebie za wypicie tyle, bo teraz moja niedziela jest do bani. Odrzucam pościel i wychodzę z łóżka. Wyczyny z poprzedniej nocy zaczynają do mnie wracać. W łazience ochlapuję twarz zimną wodą i myję zęby. Czeszę włosy w kucyk i szybko ubieram parę czarnych spodni do biegania i czerwony podkoszulek z Nike. Wybieram tost i wodę na śniadanie… albo na lunch. Gdy odwracam się od lodówki, Bryn opiera się o szafkę, bacznie mi się przypatrując. − Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, że odciągnęłam cię od Logana zeszłego wiec ozu – mówi ostrożnie. Zanim mogę odpowiedzieć, ona mówi dalej: − Widziałam sposób, w jaki na ciebie patrzył, a ty za dużo wypiłaś i… no… nie ufałam mu. Podchodzę do niej i mocno przytulam. − Doceniam, że się mną opiekujesz, ale jestem dużą dziewczynką i poradzę sobie z Loganem Prescottem. − Na bank mu się podobasz. Ale jest podrywaczem i nie dam mu cię skrzywdzić. Zasługujesz na coś lepszego po tym, co przeszłaś. 53 | S t r o n a
MoreThanBooks Jej głos jest pełen troski. − Bryn, uwielbiam twoją troskę, ale naprawdę mogę sobie sama poradzić. – Włączam mojego iPoda i posyłam jej całusa. Bieg jest ty, co potrzebuję, żeby się wyciszyć. Pogłaśniam i słucham piosenki The Gym Class Heroes „The Fighter”.
Budzę się rano i muszę się czuć świetnie, Prawdę mówiąc, nie spałem jakoś dobrze. Czułeś kiedyś, że pociąg twoich myśli się wykoleił? Wtedy właśnie zakładasz Lee Nails8.
Połowa ludzi już czeka aż mi się nie uda. Ta, pewnie, prędzej piekło zamarznie. Część z nas robi to dla kobiet, A część dla pieniędzy. Ale ja to robię dla dzieciaków, którym życie rzuciło ręcznik na ring9. Za każdym razem, gdy upadasz, twój podbródek staje się mocniejszy. Będę stał w rogu jak Mick10, mały, do samego końca, 8
Aluzja do sztucznych paznokci produkowanych przez firmę Lee w latach osiemdziesiątych – kobiety w prosty sposób mogły mieć ładne paznokcie. 9
Chodzi tutaj o poddanie się – zwrot zaczerpnięty z boksu, gdzie trener, chcąc poddać boksera, rzuca na ring ręcznik.
54 | S t r o n a
MoreThanBooks Albo gdy usłyszysz piosenkę tej dużej pani. Dopóki sędzia nie uderzy w gong, Dopóki twoje oczy nie zaczną puchnąć, Dopóki tłum nie pójdzie do domu, Co wtedy zrobimy?
Zrób im piekło, zwróć ich głowy. Będziemy żyli pełnią życia aż nie umrzemy. Niech mam blizny, niech mnie boli. Potem mi powiedzą, powiedzą, powiedzą:
Oto nadchodzi wojownik, oto nadchodzi wojownik. Teraz nadchodzi wojownik. To będą mi mówili, mówili, mówili. Ten koleś jest wojownikiem…
Wychodzę na błękitne, bezchmurne niebo. Niepokoi mnie to, jak działa na mnie Logan. Nie mogę pogadać o tym z Bryn, bo ona już i tak się o mnie martwi.
10
Odniesienie do Micka z serii filmów „Rocky”. Mick był trenerem Rocky’ego i zawsze stał u jego boku. Aż do swojej śmierci był największym obrońcą Rocky’ego.
55 | S t r o n a
MoreThanBooks Do tej pory nigdy nie czułam czegoś takiego do faceta. Czy to dlatego, że jest tak niesamowicie przystojny? Czy to z powodu jego poczucia humoru? Ale jest także nadęty – i rozpustny – a najtragiczniejsze jest chyba to, że Sebastian jest jego znajomym. Dużo dziś osiągnęłam, chociaż mój dzień zaczął się w południe. Skończyłam esej na temat analizy motywów przewodnich w „Królu Learze”11 i zaczęłam kolejny esej na temat roli symbolizmu w „Szkarłatnej literze”12. Jestem zadowolona, ale zmęczona, gdy wreszcie kładę głowę na poduszkę. Zmartwiona, budzę się w środku nocy. Resztę wieczoru spędzam przewracając się z boku na bok, aż światło zalewa mój pokój. Mam ten sam powracający koszmar o ciemności i cieniach. Niejasna postać odchodzi ode mnie; nieważne jak głośno krzyczę. Nikt mnie nie słyszy. Mój podkoszulek jest spocony, a głowa mi pulsuje. Siadam, spoglądam przez okno i jestem wdzięczna za światło, gdy widzę powoli pojawiające się słońce.
*** Następny tydzień mija bez żadnych niespodzianek. Wpadam w swój regularny tryb – pobudka, zajęcia, bieganie, praca, sen. No, tak jakby śpię. Kilka razy zauważam w oddali Logana na kampusie. Chcę z nim pogadać, 11
„Król Lear” – tragedia Williama Shakespeare'a, prawdopodobnie napisana w roku 1605. Fabuła dramatu oparta jest na legendzie o Llyrze, mitycznym królu Brytanii. „Król Lear” uznawany jest za jedno z największych osiągnięć Szekspira (źródło: Wikipedia).
12
„Szkarłatna litera” − najsłynniejsza powieść amerykańskiego pisarza Nathaniela Hawthorne’a z 1850, nazywana pierwszą wielką amerykańską powieścią psychologiczną oraz gotyckim romansem. Tłem utworu jest życie w purytańskiej społeczności Nowej Anglii XVII wieku (źródło: Wikipedia).
56 | S t r o n a
MoreThanBooks ale jestem jakoś zaniepokojona tym, że czuję się nieco odrzucona przez jego powściągliwe zachowanie. Jest piątek i Bryn zaplanowała, że wyjdziemy gdzieś na miasto. Zespół Tylera gra w Soho. To zwykły bar, więc obie mamy na sobie dżinsy. Bryn ubrała czerwony top bez ramiączek, a jej niesamowite złote loki opadają kaskadą na jej opalone ramiona. Ja jestem ubrana w kolejny prezent od Bryn. Moja przyjaciółka wiele wie i rozumie, a ja muszę dalej robić moje malutkie kroczki. Mój top jest biały i ma te luźne rękawy, które zwisają z moich ramion. Gdy docieramy do Soho, zespół Tylera już jest na scenie. Energia jest niesamowita, a tum złożony w większości ze studentów USB świetnie się bawi. Światła są przygaszone i ściany są czarne. Bar jest mały, intymny i bardzo, bardzo zatłoczony. Bryn podchodzi do baru i zamawia kilka drinków mojito. Koktajl ma mocnego kopa z rumu, ale jest przyjemnie ukryty przez kombinację słodkości z odświeżającymi cytrusami i posmakiem mięty. Mojito jest ciepłe i już zaczyna na mnie oddziaływać. Jesteśmy w rundzie drugiej, gdy Josh otacza ramionami Bryn i obejmuje ją od tyłu. Jest tak głośno, że rozmowa jest prawie niemożliwa, chyba że mówisz prosto do czyjegoś ucha. Nasza trójka stoi przy barze i obserwuje zespół Tylera. „Downward Spiral”13 to nazwa zespołu. Tyler jest głównym wokalistą i jego głos jest kojąco szorstki. Zespół jest naprawdę dobry, a 13
Downward spiral (ang.) – ciągły i coraz szybszy spadek.
57 | S t r o n a
MoreThanBooks dzięki
wyglądowi
Tylera
panie
na
widowni
są
nieprzytomnie
zainteresowane. Bryn i Josh wyglądają na zrelaksowanych i wypoczętych. Są ładną parą, a ja jestem podekscytowana, że Bryn wydaje się taka zadowolona. Uśmiecha się do mnie, gdy Josh idzie zamówić więcej drinków. Kolejna piosenka się kończy i Tyler przemawia do mikrofonu: − Dzięki ludzie. Robimy sobie krótką przerwę i wracamy za sekundę. Tyler schodzi ze sceny i natychmiast otaczają go wielbicielki. Podczas gdy zespól robi sobie przerwę, my mamy chwilę względnego spokoju od hałasu. W końcu Tyler podchodzi do nas. − Stary, byliście niesamowici – mówi Josh. − Niezwykli – dodaje Bryn. − Jestem naprawdę pod wrażeniem, Tyler. Nie wiedziałam, że jesteś tak utalentowany. Uśmiecham się szeroko. Tyler rumieni się i odwraca wzrok. Odpowiada ze skromnością. − Dzięki. Dzięki za przyjście. Gdy myślę o skromności Tylera, która diametralnie różni się od zachowania Logana, jestem świadoma obecności Logana. Kieruje się do baru, gdy nasze oczy się spotykają. Mojito dało mi większą pewność siebie, więc patrzę na niego. Oczekuję, że odwróci spojrzenie, ale on wciąż utrzymuje mój wzrok. 58 | S t r o n a
MoreThanBooks − No, musimy grać. Idę – odzywa się Tyler. Odwracam się od intensywnego spojrzenia Logana. Nie mogę pozwolić, by tak na mnie działał. Zespół Tylera ponownie zaczyna grać. Nie sądzę, by Bryn wiedziała, że Logan tutaj jest, bo inaczej już mnie ciągnęła do domu. Ale może nie jest już tak zaniepokojona jego intencjami, bo minęło kilka dni, odkąd go widziałam. Bardzo mocno się staram, by nie zwracać uwagi na Logana, przynajmniej muszę spróbować go przekonać, że jego bliskość na mnie nie działa. Josh i Bryn są na parkiecie, gdy czuję jego dotyk na ramieniu. − To co z tą obietnicą? – pyta. Jego usta są tuż przy moim uchu. Czuję dziwne mrowienie w całym ciele. − Och, mówisz do mnie? – warczę. − Próbuję tego nie robić, ale to jak przegrać bitwę – mówi z rozbawionym spojrzeniem. Dokąd on z tym zmierza? Próbuje do mnie nie gadać? Zamykam oczy i wyrównuję oddech. Muszę zachować spokój. Spoglądam na niego. − Co to ma niby znaczyć? – pytam. − Próbuję się trzymać od ciebie z daleka. Ale nie potrafię – szepcze. − To przestań próbować. Mój głos jest niski i nie mam pewności, czy Logan mnie słyszy. 59 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie pamiętam, bym kiedykolwiek była tak oczarowana innym człowiekiem. Nagle mam wrażenie, jakbyśmy byli sami. Bar jest pełen ludzi i tak głośny, że mam trudności z usłyszeniem własnych myśli, ale to może z powodu tego, że stoimy tak blisko siebie. Czuję zmianę nastroju między nami. Nie umiem oddychać, a moje serce wali pod moim białym topem. Logan przybliża się do mnie i, zanim zdaję sobie sprawę, jedną ręką obejmuje mnie w talii, a drugą wsuwa w moje włosy. Przyciąga mnie do siebie. Jego usta są na moich wargach. Jestem totalnie bezradna i oczarowana Loganem. Gdy poluźnia uścisk, czuję, że znowu ktoś mnie ściska. Odwracam się od Logana i widzę Bryn, patrzącą na niego spod czoła. − Czas do domu, Emilia – syczy Bryn. Jej zęby są zaciśnięte, gdy wciąż wpatruje się w niego. Kurde… Ona jest wściekła! Logan odpowiada spojrzeniem Bryn. Ponownie moja nadopiekuńcza przyjaciółka pospieszyła mi na ratunek. Czuję, że już nie chcę być ratowana, szczególnie od tego greckiego boga. Bryn trzyma mnie w swoich pazurach i odchodzimy od niego, gdy słyszę jego odpowiedź: − A ty co, jej matka? Ona potrafi sobie dać radę.
Tłumaczenie: Thebesciaczuczek 60 | S t r o n a
MoreThanBooks
4
− Ten dupek niech się lepiej trzyma od ciebie z daleka – warczy. Bryn siedzi na wysepce, robiąc coś na swoi laptopie, gdy wchodzę do kuchni. − Tobie też dzień dobry. – Nie potrafię się powstrzymać od sarkazmu. − Logan jest podejrzany, Emilia. Nie sądzisz, że to dziwne, że pokazuje się znikąd… gdziekolwiek jesteś? – Bryn jęczy. Jezu, musi się wyluzować. − Przestań się o mnie martwić. Już się z nim nie będę widywała. On nic ode mnie chce – burczę. − O czym ty gadasz? Widziałam jak się całowaliście. Oczywiście, że czegoś od ciebie chce i to mnie martwi – mówi. Jej oczy są pełne smutku i zaniepokojenia. − Nie. Powiedział mi, że będzie się trzymał ode mnie z daleka. − To ma śmieszny sposób okazywania tego – dodaje z podejrzliwością w głosie. − Nie jest z mojej ligi. Jasne, że nie powie, że stara się trzymać ode mnie z daleka, skoro mu się podobam – odpieram.
61 | S t r o n a
MoreThanBooks − To absurdalne, Emilia, i ty o tym wiesz. Jeśli już, to on nie jest z twojej ligi. Jesteś niesamowita. Tak samo przepiękna jak on. Nie jesteś takim pompatycznym dupkiem jak oni nie masz jego pieniędzy, ale to wcale nie znaczy, że nie jesteś dla niego wystarczająco dobra. Tak właściwie to jesteś dla niego za dobra. Jesteś piękna, mądra, uprzejma i czasem zabawna. – Bryn próbuje mnie podnieść na duchu. − Tylko czasem zabawna? – drążnię ją. Bryn śmieje się. − Mogę ci zrobić śniadanie, czy coś? Czuję się źle, że skończyłam nasze wieczory tak nagle. − Nie, dzięki. Wiesz, że doceniam twój instynkt macierzyński, ale kiedy sobie uświadomisz, że sama dam sobie radę? – pytam. − Okej. Spróbuję. Obiecuje, że nie będę cię już targała po żadnych klubach. – Bryn uśmiecha się. − Tylko klubach? − No dobra. Barach i imprezach też. – Uśmiecha się promiennie. − Dobrze. Inaczej będę zmuszona skończyć z tobą wychodzić. Wiesz, że jesteś hipokrytką. Chcesz, żebym robiła małe kroczki, ale potem zmuszasz mnie do pójścia do domu. Bryn parska śmiechem. − Zmieniłam zdanie. Przez cały czas jesteś zabawna!
62 | S t r o n a
MoreThanBooks Nalewam sobie kubek kawy, gdy spogląda na mnie znad laptopa i pyta: − No, to jak było? − Co było? – podpuszczam ją. Wiem, że mówi o pocałunku, ale nie jestem pewna odpowiedzi. Do tej pory nigdy nie przeżyłam takiego pocałunku i nie chcę, żeby Bryn martwiła się jeszcze bardziej. Wreszcie osiągnęłyśmy pewien kompromis, dzięki któremu będzie się starała dawać mi szansę na radzenie sobie. Ale wiem, że jest ciekawa i jest moją najlepszą
przyjaciółką,
więc
niepowiedzenie
jej
prawdy
byłoby
niesprawiedliwe. Bryn przewraca oczami. − No, pocałunek. − Był fajny – uśmiecham się. − Tylko tyle. Fajny? Nie oszukasz mnie. Byłam świadkiem, a wasza dwójka wyglądała na nieźle przyssanych. − Wiesz, że nie mam zbyt wiele doświadczenia, jeśli chodzi o całowanie. Ale muszę powiedzieć, że jego całus był jak z książki. – Uśmiecham się na sprytne odniesienie do „Romea i Julii” Szekspira.14 − Zgaduję, że kogoś cytujesz. To nie fair, że nie znam tylu cytatów literatury co ty. Sądzę, że to oznacza, że pocałunek był naprawdę dobry. – Uśmiecha się promiennie. 14
W sztuce, Julia mówi do Romea: „Jak z książki całujesz pielgrzymie”. (akt 1, scena 5 – w przekładzie Józefa Paszkowskiego).
63 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak – mruczę pod nosem. – Nie mogę za niego, ale moim zdaniem był świetny. − Brzmi mi to na kłopoty. – Bryn ponownie się o mnie martwi. Słyszę to w jej tonie. − Brzmisz jak zdarta płyta. Mrugam do niej.
*** Jest sobota, a ja po biegu zmierzam w stronę Spydera, gdzie pracuję. Jest piękny, słoneczny dzień i wszyscy wyszli na zewnątrz. Sklep jest pełen klientów. Pan Sutton czuje wyraźną ulgę, gdy zjawiam się o dziesiątej. − Jestem miłym widokiem dla moich zbolałych oczu, Emilia. Zajmiesz się kasą, gdy ja pomogę tym klientom z wyborem desek? Nieźle sobie radzisz z klientami, a ja nie potrafię znaleźć okularów. Więc będę brał albo za dużo, albo za mało! – mówi. − A ja myślałam, że pan się cieszy na mój widok. Dosłownie miał pan na myśli, że bolą pana oczy. Pan Sutton śmieje się. − Wiesz, że zawsze się cieszę na twój widok. − Ja też się cieszę, jak pana widzę.
64 | S t r o n a
MoreThanBooks Odwracam się i widzę Logana! To całkiem przyjemna niespodzianka. − A co się stało z trzymaniem się ode mnie z daleka? – pytam, uśmiechając się pod nosem. − Powiedziałem, że próbuję, ale że nie potrafię. To jak przegrać bitwę – przytacza własne słowa. Jego twarz jest bardzo poważna. Nie mogę się gapić, nie mogę się gapić. Muszę być spokojna. − Przyszedłeś, żeby kupić nową deskę? Może krótką? – Rumienię się. Jestem sobą zirytowana – już tracę kontrolę – przez to rumienienie się. Czy mogę przeprowadzić z nim rozmowę bez efektów alkoholu, który trzyma pod kontrolą moje rumieńce? − Próbujesz być zabawna? – Jego oczy są rozbawione. − No, skoro nie przyszedłeś na zakupy – muszę pomóc innym klientom, którzy naprawdę przyszli coś kupić – i nie dręcz pracowników – mówię, zaskoczona swoją śmiałością. Rzuca mi w żartach gniewne spojrzenie. − Dręczenie? Ranisz mnie. Patrzę wokoło na innych klientów i zauważam Tylera, który wchodzi do sklepu. Jest częstym klientem, więc zobaczenie go nie jest dla mnie szokiem, czego nie mogę powiedzieć o drugim tajemniczym stałym kliencie. 65 | S t r o n a
MoreThanBooks − Przepraszam cię, Logan. – Marszczy brwi, gdy odwracam się od niego. Tyler podchodzi do mnie. − Hej, Emilia. Dzięki, że przyszłaś zeszłego wieczoru. Sorki, że nie miałem szansy pożegnać się z tobą. − Tak. Cóż, Bryn i ja zniknęłyśmy raczej niespodziewanie. Cieszę się, że zobaczyłam twój zespół. Byliście chłopaki nieźli. – Uśmiecham się. Zerkam na Logana, który ma zirytowaną minę. O co chodzi? Może zmienił zdanie i serio chce tę krótką deskę? Może to dlatego, że nie byłam wystarczająco zainteresowaną sprzedawczynią? Chichoczę. − Co jest takie zabawne? – pyta Tyler. − Przepraszam. Właśnie o czymś pomyślałam. Czy mogę ci w czymś pomóc? – odpowiadam. − Przyszedłem po wosk. Ponownie chichoczę, bo przypomniałam sobie komentarz Logana o wosku „Sex Wax”. − Jasne. Zaraz ci przyniosę. − Wciąż nie podzielisz się ze mną żadnymi prywatnymi żartami? – pyta Tyler, kładąc ręce na swoim portfelu. − To nic takiego. Myślę, że to z powodu endorfiny po moim porannym biegu – odpowiadam, starając się uspokoić. 66 | S t r o n a
MoreThanBooks − No, to do zobaczenia później, Emilia. − Fajnie. Miłego surfowania. Uśmiecham się. Logan jest wciąż w sklepie, gdy Tyler wychodzi. Cholera, jest miły dla oka. Teraz, gdy Tylera już nie ma, rusza w moją stronę. − Widzę, że twój chłopak też jest fanem „Sex Waxa” pana Zoga – mruczy pod nosem Logan. − Nie jest moim chłopakiem, ale naprawdę jest surferem. Wosk jest dla jego deski. Pomaga odpychać wodę i daje lepszą chwytność – mówię. − Cokolwiek pani powie, panno King – odpowiada z uśmiechem, a potem dodaje: – Nie chcę drażnić pracowników, ale chciałbym zadać ci pytanie, zanim sobie pójdę. − Pewnie – piszczę. − To się zastanawiałem, czy nie poszłabyś w tym tygodniu ze mną na kawę? – pyta. − Och, jasne. Daj mi tylko sprawdzić w kalendarzu. Jestem podekscytowana, ale próbuję ukryć emocje. − Mogę prosić o twoją komórkę? – pyta Logan. Nie wiem, co powiedzieć, ale podaję mu telefon. Bierze go i jego palce poruszają się szybko po ekranie. Podaje mi z powrotem telefon i mówi: 67 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pisałem się w twoje kontakty. Teraz możesz zadzwonić, napisać esemesa, a nawet wysłać do mnie emaila i dać znać, kiedy ci pasuje. – Uśmiecha się nieznacznie. − Okej. – Ja mam szeroki uśmiech na twarzy. Odwraca się, żeby wyjść, ale potem dodaje: − Och, i jeszcze jedno. Proszę, nie mów o tym swojej despotycznej przyjaciółce. – Uśmiecha się szeroko i wychodzi przez drzwi. Wow – randka? Bryn dostanie wścieklizny. No, ale czy kawa może być randką? Nie, niezbyt. To tylko kawa, nie? Nigdy nie byłam aż tak pochłonięta przez faceta. Nie chcę jednak mieć jakąś nadzieję, bo nie jestem pewna, czy jestem gotowa na randki, kawę ani cokolwiek to jest. Może chce tylko porozmawiać o surfowaniu? Może chce popytać o Studio 1? Nie mogę się doczekać aż powiem Bryn. Obiecała, że się nieco pohamuje. Ale on nie chce, żebym jej cokolwiek mówiła. To moja najlepsza przyjaciółka. Bryn nie jest tym zbyt ucieszona, nie tak bardzo jak ja. − I po prostu wpadł sobie do sklepu? Nie wiem, Emilia. Zachowuje się jak natręt, nie sądzisz? − No, daj spokój, Bryn. Chce iść tylko na kawę. To nie żadna randka – odpowiadam i jestem świadoma, że zatrzymuję oddech, mając nadzieje, że się zgodzi ze mną. − Okej, ale jeśli zacznie kombinować – nawet odrobinkę – lepiej uciekaj. Zgoda? 68 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pewnie, ale wiesz, że mnie nie złapie, bo jestem szybka – dodaję i śmieję się ze swojego żartu. – Ale tak na poważnie. Dlaczego się boisz, że zacznie coś kombinować? − Logan lubi jednorazowe przygody – taką ma reputację – odpowiada Bryn. Widząc moją niewyraźną minę, dodaje: − No wiesz… uprawia seks z dziewczyną, a potem ją rzuca. Tylko to go interesuje. − O. To będę musiała ubrać moje buty do biegania – żartuję. Bryn jednak szybko zmienia temat. − Wolisz się przebrać, czy idziesz w tym, co masz na sobie? – pyta. − To znaczy? – Mam wrażenie, że wiem, co się dzieje. − Powiedziałam Joshowi, że dzisiaj wieczorem spotkamy się z nim i jego znajomymi w Elsie’s Tavern – mówi z nonszalancją. − Och, Bryn. Serio? Wyszłam z tobą zeszłego wieczoru – błagam ją. − Hej, obiecałam, że nie będę cię odciągała od żadnych aroganckich natrętów. − Dobra, ale tylko kilka drinków i koniec – odpowiadam. Elsie’s jest głośne i zatłoczone. Ruszamy do baru, ale Josh macha do nas z boksu. Siedzi z grupką swoich znajomych, jest tam i Tyler. Widzę dzbanki z piwem i margarity na stole. − Cześć, Emilia, margaritę czy piwo? – krzyczy Tyler. − Margaritę. Dzięki. Jak ci się surfowało? – Uśmiecham się. 69 | S t r o n a
MoreThanBooks − Było dość płasko. Ale zły dzień do surfowania jest lepszy od dobrego dnia pracy. – Uśmiecha się szeroko. Odpowiadam mu tym samym. Tyler jest naprawdę fajnym gościem. Minęło już kilka godzin, a my wciąż siedzimy w skórzanym boksie, ale teraz zostaliśmy tylko my: Bryn, Josh, Tyler i ja. Piję swoją trzecią margaritę, gdy czuję to znajome przyciąganie i wiem, że Logan tutaj jest. Zerkam z naszego stołu i widzę go. Wygląda oszołamiająco w bladoniebieskiej koszuli, która sprawia, że jego oczy są jeszcze bardziej zdumiewające. Wpatruje się we mnie, a Sebastian jest u jego boku. − Och, cześć, Logan – bełkoczę. Może Bryn ma rację i on mnie śledzi. − Znów się spotykamy. – Jego ton jest zimny. Skina głową na Sebastiana. – To jest Sebastian. Sebastian, to jest Emilia. Sebastian spogląda na mnie z zadowoleniem. − Yyy. Cześć. To jest moja przyjaciółka Bryn. – Uśmiecham się. – A to Josh i Tyler. − Nie chciałem wam przeszkadzać. Tylko chciałem się przywitać. Pogadamy później, Emilia. – Wygląda na nieco rozdrażnionego, ale potem znika w tłumie, kierując się w stronę baru.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek 70 | S t r o n a
MoreThanBooks
5
Zasypiam. Słyszę dźwięk, więc podążam za nim. O głos, ale z początku go nie rozpoznaję. Jestem przerażona, że go nie znam, więc próbuje i odsuwam się. Ale wszechobecny głos wciąż mnie woła, a ja jestem ciekawa. Nie mogę powiedzieć, czy ktoś płacze. To brzmi na dziecko. Nie jestem pewna, czy mam podążać za tym głosem, ale moje nogi same idą w tym kierunku. Nie chcę wchodzić w ciemność. Słyszę inny głos: − Uciekaj, Emilia, uciekaj! To przerażająca prośba, ale nie widzę, kto to woła. Próbuję zmrużyć oczy w stronę płakania i krzyku, ale widzę tylko ciemność. − Nie! – wrzeszczę i budzę się, zdezorientowana, cała w pocie. Spoglądam na zegarek na nocnej szafce. Jest piętnaście po trzeciej rano. Wychodzę z łóżka i ruszam do łazienki. Obmywam twarz wodą i biorę kilka tabletek Tylenolu. Od razu czuję się lepiej, zakładając świeży podkoszulek i spodenki. Wchodzę z powrotem do łóżka. Jest zbyt wcześnie na bieganie, chociaż to chciałabym zrobić. Próbuję ponownie zasnąć, ale bez skutku. Przewracam się, próbując zablokować niepokojące mnie obrazy, aż mój pokój nie zalewa światło słoneczne. To miły widok. 71 | S t r o n a
MoreThanBooks Jest poniedziałkowy poranek, pierwszego października i zanim ruszam na zajęcia, sprawdzam moje emaile. Szkoła zaczęła się jakiś tydzień temu, ale wydaje się dłużej – tyle się wydarzyło. Mój tata napisał do mnie dwa razy. _____________________ Od: Anthony King Temat: Melduję się Data: Niedziela, 23 września 2012, 08:35 Do: Emilia King
Emilia, Mam nadzieję, że zaaklimatyzowałaś i zajęcia są fajne. Proszę daj znać, kiedy chcesz, żebym przyjechał wizytą. Zawsze jesteś mile widziana, więc odwiedź swojego staruszka.
Tata
_____________________ Od: Anthony King Temat: Zmartwiony Data: Niedziela, 30 września 2012, 21:22 Do: Emilia King
Emilia, Proszę, zadzwoń albo napisz do mnie. Wiesz, jak się martwię. Chcę się upewnić, że nic ci nie jest.
Tęsknię, Tata 72 | S t r o n a
MoreThanBooks Postanawiam, że lepiej zadzwonię do taty, zanim wyjdę. Odbiera po pierwszym sygnale. − Cześć, nieznajoma. – Brzmi na półprzytomnego. − Hej, tato. Sorki, obudziłam cię? – pytam. − Nie. No, może. Ale to nic. Dobrze usłyszeć twój głos – mówi. − Twój też. Tęsknię za tobą. – W moim głosie słyszę melancholijny ton. − Dobrze się czujesz, skarbie? Śmiesznie brzmisz. − Tak, dobrze. Wiem, że będzie się martwił, więc dodaję: − Jestem tylko zmęczona. Mam kupę zajęć. Gdy tylko wrócę do szkolnej rutyny, nic mi nie będzie. − No, spróbuj się pobawić. To twój ostatni rok wolności, zanim będziesz musiała harować jak wół. – Śmieje się. − Nie martw się, tato. Bryn się tym zajmie. – Chichoczę. − Och, dobrze. Zawsze wiedziałem, że lubię Bryn. − Muszę lecieć na zajęcia. Fajnie się z tobą gadało – mówię. − Z tobą też. Daj znać, kiedy wpadniesz z wizytą, albo to ja przyjadę. − Dam znać. Kocham cię, tato. − Ciebie też kocham, skarbie. 73 | S t r o n a
MoreThanBooks Czuję się lepiej po rozmowie z moim tatą. To nagle staje się dla mnie oczywiste. Logan nie jest facetem dla mnie. Wiem, że dał mi swój numer i chce iść na kawę. Ale jego słowa mnie prześladują – Próbuję się trzymać od ciebie z daleka. Jakoś nie rozumiem jego słów. Ale teraz, gdy chce, bym do niego zadzwoniła i spotkała się z nim, myślę, że serio muszę się trzymać od niego za daleka. Ta myśl sprawia, że jestem nieco przygnębiona, ale wiem, że to prawidłowa decyzja. Bryn ma rację, że Logan to same kłopoty. Wiem na pewno, że jego kumpel, Sebastian, jest podejrzany. Bryn jest podekscytowana moim oświadczeniem, gdy idziemy razem na kampus. − Więc nie zadzwonisz do niego? – pyta. − Nie – odpowiadam. Jestem zdumiona swoim przekonaniem. − Wiesz, że się nieźle wkurzy? Jestem pewna, że do tej pory nikt go nie wystawił. Chichocze. − No, mawiają, że zawsze przychodzi ten pierwszy raz. – Ja również chichoczę.
*** Gdy docieram do przyczepy Studia 1, Luke Stanton opiera się o drzewo. Prezentuje wspólnie ze mną wiadomości i, chociaż mamy kilka zajęć razem, nie wiem o nim wiele. 74 | S t r o n a
MoreThanBooks Jedno wiem – jest strasznie uparty. Kiedykolwiek ma szansę, zaprasza mnie na randkę. Jest wysoki z jasnobrązowymi włosami, które sterczą mu na całej głowie. Spogląda na mnie, gdy podchodzę do niego. − Cześć, Emilia. Jak tam twój weekend? – pyta. − Był fajny. A twój? Wciąż opiera się o drzewo, a ja zastanawiam się, dlaczego nie wchodzi do studia. − Yyy. Niezły – mamrocze. Jego twarz zaczyna się robić czerwona i już wiem, do czego zmierza. − Gotowy do pracy? – pytam nieco niezręcznie. − No… Tak się zastanawiałem, czy nie chciałabyś ze mną gdzieś wyjść? W tym tygodniu albo w weekend… co ci pasuje – odpowiada niewyraźnie. Milczę przez chwilę. − Eee, sorki. Ten tydzień jest pracowity. – Spoglądam na ziemię. − No dobra. A następny weekend? Nie poddaje się. − Przepraszam. Nie mam czasu na randki. To mój ostatni rok i wszystko – muszę się skupić na moich studiach – mówię i to prawda, ale wciąż czuję się źle, gdy widzę to jego rozczarowane spojrzenie. 75 | S t r o n a
MoreThanBooks Próbuje wzruszyć nonszalancko ramionami. − Och. To może innym razem. Szybko otwieram drzwi studia i przerywam napięcie między nami. Dochodzę do wniosku, że to będzie dziwny rok akademicki. Najpierw Logan, a potem Luke, ale nie będę się tym martwiła. Mój tydzień jest tak zapchany esejami i testami, więc nie mam czasu na myślenie o czymś innym. Jest piątek i odczuwam ulgę, że ten tydzień już się skończył. Czytam mój esej na temat „Dziwnych losów Jane Eyre”15 i się uśmiecham.
*** Bryn i ja postanowiłyśmy się udać do Elsie’s i jestem zaskoczona, że rzeczywiście tego wyczekuję. Może małe kroczki jednak działają. Wracam do domu. Bryn już się szykuje na nasz wieczór. Ma na sobie jedwabny top, parę ciemnych dżinsów i szpilki. Wygląda jak zwykle niesamowicie. − Gdy wróciłam dziś do domu, to leżało przed drzwiami. Dla ciebie – mówi, podając mi dużą paczkę − To dziwne – odpowiadam, ale odbieram paczkę od niej. Jest owinięta w kremowy papier i związana sznurkiem z naturalnej rafii. Widzę małą kartę podarunkową, na której jest napisane: Panna Emilia King.
15
„Dziwne losy Jane Eyre” (1847), realistyczna powieść Ch. Brontë, nawiązująca miejscami do poetyki powieści gotyckiej i melodramatu (źródło: Słownika Encyklopedycznego – Literatura Powszechna).
76 | S t r o n a
MoreThanBooks Wewnątrz paczki jest bogaty asortyment produktów ze Starbucksa. Znajduję wiele kaw i termos ze stali nierdzewnej. W środku jest kartka z szarego papieru z napisem: Z niczego może być tylko nic. − Kawa. – Milknę. – Miałaś rację, Bryn. − Co do czego? – pyta. − Że Logan Prescott się wkurzył. Nie wiem, dlaczego, ale chichoczę. Mój tydzień był tak wypełniony testami i esejami, że nie pomyślałam nawet o olaniu go. Nie przeczę, że jego przeszywające niebieskie oczy i nasz pocałunek nie przyszły mi na myśl, ale kawa wyleciała mi z głowy. − Dlaczego się śmiejesz? – pyta rozbawionym tonem Bryn. − Myślę, że to całkiem zabawne, że zostawił paczkę z kawą – odpowiadam. − Ale ten cytat jest nieco straszny. Czy to jest z czegoś? − To z szekspirowskiego „Króla Leara”. Cytat jest o podejmowaniu ryzyka16 – mówię. Jestem przyjemnie zadowolona, że cytuje Szekspira. Czy wspomniałam mu kiedyś, że jestem na angielskim albo że mam zaawansowanego Szekspira? I skąd on wie, gdzie mieszkam? 16
William Szekspir, „Król Lear”, akt I, scena I, wyd. Gebethner i Wolff, Kraków 1913.
77 | S t r o n a
MoreThanBooks − To mówi król Lear? – pyta Bryn. − Tak, zwracając się do swojej córki, Kordelii. Jest najmłodszą córką i kocha go najbardziej. Mówi to, bo chce, by uwielbiała go bardziej niż pozostałe córki. Gdy pyta ją czy ma coś do powiedzenia, ona odpowiada, że „nic”. Na co król mówi „z niczego może być tylko nic”. Wypędza ją z królestwa, ona się wiesza, a Lear umiera z powodu złamanego serca – to tak w skrócie. To tragiczne. To żadne i żyli długo i szczęśliwe. Mój głos cichnie. − Więc Logan uważa, że jesteś jak ta córka? – pyta poważnym tonem Bryn. − Teraz to jest serio dziwne. Chichoczę. – Chcesz kawy? Unoszę jedną z paczek ze Starbucksa. − A może lepiej kieliszek Margarity? – śmieje się Bryn. Gdy docieramy do baru, lokal jest już pełny. Nie mam na sobie seksownego topu ani szpilek jak Bryn, ale ubrałam stylowe dżinsy, jakie mi dała, i mój ulubiony top na cienkich ramiączkach z Billabong, który kupiłam w zeszłym roku w Spyderze. − Co powiesz na następną margaritę? – pyta Bryn, gdy podchodzimy do baru.
78 | S t r o n a
MoreThanBooks − A może kawę? – śmieję się. Nie wiem, dlaczego jestem tak rozbawiona prezentem ze Starbucksa. Jestem pewna, że Logan nie chciał, żebym się śmiała. Śmieję się i czuję nieco oszołomiona. Ile myśmy z Bryn wypiły margarit, zanim wyszłyśmy z domu? Przytrzymuję się baru, żeby nie stracić równowagi, gdy słyszę chrapliwy szept. − Więc zgaduję, że mam cię zostawić samą? – pyta obojętnym tonem. Czuję dreszcz, który biegnie wzdłuż mojego ciała i jeszcze bardziej jestem oszołomiona. Ale to przyjemne uczucie. − Yyy. Dziękuje za kawę – odpowiadam, bo tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. − Dziękuje za kawę. Tylko tyle masz do powiedzenia? – pyta i zaciska usta. Ludzie, ale on wkurzony. − I za termos – bełkoczę i próbuję powstrzymać śmiech. Uła. Chyba jeszcze bardziej go obraziłam. − To uważasz mnie za zabawnego? – Jego palce delikatnie nawijają sobie pasmo moich włosów. Zbliżył się do mnie, a moje zaczęło mocno bić. − Nie. Twój kawowy prezent jest zabawny – szepczę.
79 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie miał być zabawny. Zapomniałaś o pójściu na kawę? Myślę, że gadaliśmy o tym. Kiedy? W zeszłą sobotę? A teraz jest piątek. – Jego głos jest chłodny. Przeszywające oczy Logana nie pokazują żadnych uczuć. Rozglądam się za Bryn. Teraz nadszedł czas, kiedy ją potrzebuję, kiedy chcę, by odciągnęła mnie od niego, ale oczywiście nigdzie jej nie mogę znaleźć. Zastanawiam się przez sekundę, czy nie powinnam uciec. Jestem szybka. − Szukasz swojej przyjaciółki, żeby cię uratowała? Uśmiecha się złośliwie. Nie potrafię wydusić słowa, starając się zebrać myśli. Jak ja mam się z tego wydostać? − Więc nie miałaś czasu na kawę, czy postanowiłaś, że nie chcesz się ze mną zobaczyć? – Jego wbijają się we mnie. Wciąż jestem zaskoczona. − Szczerze? – szepczę. − Byłoby fajnie. − Powiedziałeś, że próbujesz się trzymać ode mnie z daleka. – Rumienię się. − Sądzę, że ostatnią rzeczą, jaką powiedziałem, było, że próbuję się od ciebie trzymać z daleka, ale nie potrafię – mówi rzeczowym tonem. − Och, łapię. – Słyszę swój własny sarkazm. 80 | S t r o n a
MoreThanBooks Boli mnie głowa z tequili i jego bezwzględnego przesłuchania. Pewnie, powinnam była zadzwonić albo napisać do niego, żeby mu przekazać, że z kawy nici. Ale czy on przypadkiem nie przesada odrobinę? Przecież nie spotykamy się ze sobą. Oboje się ledwie znamy. Próbuję zmienić taktykę. − To skąd wiesz, gdzie mieszkam? − Ten uniwersytet nie jest wcale taki duży i większość ludzi zna ciebie albo twoją współlokatorkę. – Brzmi na rozdrażnionego. Zbliża się do mnie i bierze mnie za rękę. Ciekawe, co ma myśli, mówiąc o ludziach, którzy wiedzą, kim jest Bryn i ja. Może to powodu tego, że Bryn wygląda jak supermodelka? − Dlaczego cytat z „Króla Leara”? – szepczę. Mój głos się trzęsie, gdy Logan pieści moją dłoń. Jego oczy miękną i się uśmiecha. − Studiujesz literaturę, nie? Ty mi powiedz. – Skąd wie, co studiuję? Odpowiada na pytanie, nad którym się zastanawiam. – To mała uczelnia, Emilia. Och… Rumienię się. − Zaryzykuj – odpowiadam szeptem. − Dokładnie. Chciałbym mieć nadzieję, że z czegoś może być tylko coś. – Jego oczy płoną, a głos ma w sobie seksowny, zgrzytliwy ton.
81 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan wciąż trzyma moją rękę i wpatruje się we mnie, gdy wściekłym krokiem podchodzi do nas Sebastian. Nie wygląda na zadowolonego. Nic dziwnego, że ci dwaj się kumplują. Obaj mają problemy z gniewem. − Logan, wyłazimy stąd. Mamy się spotkać ze wszystkimi w Tonic o jedenastej, a jest już w pół do dwunastej. – Sebastian lekko ciągnie Logana za koszulkę. − Ironicznie, co nie? No, teraz to ciebie ktoś ratuje – mówię szeptem. − Podoba mi się twoje poczucie humoru – odpowiada Logan, gdy unosi moją dłoń do ust i składa na niej delikatny pocałunek. – To teraz spróbuj zapamiętać, żeby dać mi znać, co z kawą. – Przytakuję. Z tymi słowami Logan wychodzi – zostawiając mnie ponownie bez tchu.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
82 | S t r o n a
MoreThanBooks
6
W Santa Barbara ani w południowej Kalifornii nie ma jako tako pór roku. Mamy, jak to lubię nazywać, „wczesne lato” od kwietnia do czerwca. Potem mamy „średnie lato” od lipca do września, a „późne lato” jest zwykle najcieplejszym okresem w roku, który rozpoczyna się w październiku, a kończy w grudniu. Oprócz trzech lat mamy też coś, co nazywam zimą, ale nie jest to zima, jaka pojawia się w twojej głowie. Zima południowej Kalifornii zaczyna się od stycznia, a kończy w maju. Temperatura nie schodzi poniżej dziesięciu stopni Celsjusza i nie widzisz śniegu, no chyba, że mieszkasz w górach. Jeśli podobają ci się pory roku, wolałbyś tutaj nie mieszkać. Sama dorastałam na wschodnim wybrzeżu i szczerze nienawidziłam lodowatych zim i strasznie wilgotnych lat, więc nie brakuje mi zmian w postaci pór roku. Poza tym uwielbiam słońce i ciepłą pogodę. Raz, odkąd tu zamieszkaliśmy kilka lat temu, zaczęło mi brakować jednej pory roku. Jesień była moją ulubioną porą roku na wschodnim wybrzeżu. Jeśli samemu nie doświadczyło się pięknego jesiennego dnia, wtedy nie można docenić piękna jesieni. Uwielbiam sposób, w jaki liście zmieniają się z zieleni w złoto, później w czerwień, a na końcu w żółć. Niektóre liście zmieniają swój kolor w istną paletę barw. 83 | S t r o n a
MoreThanBooks Podczas jesieni niebo również wygląda inaczej, stając się niesamowicie jasnoniebieskie. Ale możliwe, że niebo wygląda na jaśniejsze z powodu spektakularnego koloru liści na drzewach. Chyba myślę o porach roku, bo jest październik. Wyglądam przez okno w moim pokoju i chociaż czuję nostalgię na myśl o jesieni i zmianie ubarwienia liści, moje serce się cieszy, widząc widowiskowe słońce. To kolejny dzień w Santa Barbarze – życie może być gorsze. Myję twarz, czeszę włosy w kucyk, a potem wkładam spodnie do biegania i podkoszulek. Zakładam też bejsbolówkę, bo na zewnątrz jest słonecznie, a nie chcę się spalić. Zanim wychodzę w ten piękny „letni” poranek, kieruję się do kuchni po jogurt i jagody. Bryn już siedzi w kuchni. Ma na sobie piżamę z Victoria Secret i pije kawę, pracując w tym samym czasie na swoim laptopie. − Hej, Emilia – mówi z ziewnięciem. − Jaka kawa? – Chichoczę. − No, nie chciałam wspominać twojego natrętnego kolegi, ale skoro ty to zrobiłaś… Widziałam go, jak z tobą rozmawiał zeszłej nocy… Co ci powiedział na to, że go wystawiłaś? – pyta Bryn. − Był nieco zirytowany – odpowiadam rzeczowym tonem. − Na pewno był. To dobrze dla niego. Jestem pewna, że jest przyzwyczajony do dostawania tego, co zechce, kogokolwiek zechce, kiedykolwiek zechce. Powinienem docenić to, co zrobiłaś. – Uśmiecha się promiennie. 84 | S t r o n a
MoreThanBooks Spoglądam na nią z zmieszaniem. − Docenić? Ale dlaczego? − To doświadczenie w uczeniu się. – Śmieje się. − Ale i tak dalej chce iść na kawę – mówię. − Och, na pewno chce. Jestem pewna, że chce więcej niż tylko kawę – dodaje Bryn. − Więc uważasz, że powinnam go ponownie wystawić? Żeby to było kolejne doświadczenie w uczeniu się? – pytam z psotnym uśmiechem. − Emilio Rose King. Jestem pod wrażeniem twojej nowoodkrytej pewności siebie. – Śmieje się. – Wydaje mi się, że to zależy od twojej słabości do prezentów. Kawowych. − Tylko żartuję, Bryn. Tak właściwie, to nie wiem, co zrobić. Nigdy nie byłam tak zdezorientowana jeśli chodzi o faceta. Nigdy nie czułam się taka… taka pochłonięta… kimś. − A co mówi twoje serce? – pyta Bryn z niepokojem w oczach. − Moje serce może mówić jedno, a rozum drugie. To takie dezorientujące. On mnie dezorientuje – dodaję. − Może pójście na kawę pomoże? Może wtedy będziesz lepiej kontrolowała swoje uczucia? Myślę, że powinnaś się trzymać od niego z daleka, ale musisz podjąć tę decyzję. A to tylko kawa – moim zdaniem nie zrobi ci nic złego. – Bryn uśmiecha się uspokajająco.
85 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Słońce świeci i czuję jego ciepło na twarzy. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a świeże, słone oceaniczne powietrze niesamowicie mnie orzeźwia. Biegnę cztery przecznice i następnie skręcam w stronę plaży. Uwielbiam biegać, bo
przy okazji
oczyszczam głowę. Czerpię
przyjemność z muzyki w moich uszach i myśli o Loganie są zepchnięte w czeluście mojej głowy. Gdy przebiegam już osiem kilometrów, kieruję się na ścieżkę obok USB, żeby się rozciągnąć, zanim ruszę do domu. Nie zostaję tam długo, bo w oddali widzę Sebastiana i wolałabym nie mieć z nim do czynienia. Kończę rozciąganie nóg i szybciutko wracam do domu. Po prysznicu i zmianie ubrania, idę do pracy w Spyderze. Bryn wybiega za drzwi za mną. − Hej, podwiozę cię – mówi. − Bryn, proszę, nie myśl, że musisz mnie zawsze podwozić albo proponować swój samochód, bo nie mam swojego. To nie tak daleko, a ja naprawdę lubię spacerować – odpowiadam. − Ja wiem, ale muszę pojechać do miasta. Mam kilka rzeczy do załatwienia – bank, pralnia i apteka – dodaje rozkojarzona. − No dobra, ale mam nadzieję, że nie czujesz obowiązku być moim szoferem. Nic mi nie ma – proszę. Wyczuwam, że Bryn się o mnie martwi. Wie, że moje doświadczenie z płcią przeciwną równa się zeru. Przypominam sobie słowa Logana: „A ty 86 | S t r o n a
MoreThanBooks co, jej matka?” i dochodzę do wniosku, że Bryn jest dla mnie niczym matka. Przez chwilę wpatruję się w nią. Naprawdę ją podziwiam. Bryn ma wszystko – jest piękna, mądra, uprzejma i pewna siebie. − W porządku? – pyta. − Jestem szczęściarą, że mam cię za przyjaciółkę – mówię. − Ja też. A teraz wsiadaj do samochodu, bo się spóźnisz. Serio jest jak matka! Gdy docieramy do Spydera, jestem zaskoczona, że sklep jest cichy w sobotę. Państwo Sutton pomagają rozpakować nowy towar, który właśnie przyjechał na zaplecze. − Cześć, Emilia – mówi pani Sutton. – Miło cię widzieć. Jak się masz, kochana? − W porządku. Dzięki. Mogę pomóc z pudłami? – pytam. − Cześć, Emilia. Nie, poradzimy sobie. Zajmiesz się przodem sklepu, kiedy my pracujemy tutaj? – woła pan Sutton, wchodząc i wychodząc przez tylnie drzwi. − Pewnie – odpowiadam. Prawie dostaję ataku serca, gdy odwracam się od państwa Suttonów, i wpadam na Tylera. Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś był w sklepie i prawie się o niego potykam, bo stoi tak blisko mnie. − Przestraszyłeś mnie, Tyler. Nie widziałam, jak wchodziłeś – mówię. 87 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sorki – odpowiada i zauważam, że nie zachowuje się jak on. − Co tam? Potrzebujesz wosku? – pytam, gdy idę w stronę kasy. − Yyy. Nie. Nie potrzebuję więcej wosku. Tak się zastanawiałem, czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? – pyta nieco nerwowo. – Bo Bryn i Josh coś będą robili, więc tak sobie pomyślałem – dodaje i się uśmiecha. Bryn wspominała, że coś robi z Joshem. Martwiła się, że będę rozczarowana, jeśli nie spędzę wieczoru w Elsie’s albo w Tonic albo gdziekolwiek. Szczerze mówiąc, byłam przeszczęśliwa, że dzisiejszy wieczór miałam dla siebie. Poza tym, w przyszły tygodniu miałam olbrzymi projekt z Szekspira. Uśmiecham się ciepło. − Dzięki, że zapytałeś, ale mam tyle roboty, że postanowiłam zostać dzisiaj w domu. − Och – mówi. – Może innym razem. − Pewnie. W przyszłym tygodniu mam olbrzymi projekt z Szekspira i z moim bieganiem i pracą, nie mam jakoś dużo wolnego na naukę – odpowiadam. − Nie ma sprawy. No, do zobaczenia – dodaje Tyler i wychodzi. Reszta dnia jest cicha i bez niespodzianek, co witam z ulgą. Pomagam państwu Suttonom otworzyć pudełka z nowym towarem i układam je na półkach. 88 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy wracam do domu, jest już po siódmej wieczorem. Siadam na łóżko i włączam laptopa. Postanawiam wysłać emaila do Logana. _____________________ Od: Emilia King Temat: Tylko kawa Data: Sobota, 6 października 2012, 19:12 Do: Logan Prescott
Logan, Mogę się z tobą jutro spotkać na kawie w Starbucksie na State Street. Pasuje ci dziesiąta rano?
Emilia
Zamykam pocztę i zaczynam szukać informacji na mój ustny reportaż o Szekspirze. Po godzinnym czytaniu moich notatek na temat „Wiele hałasu o nic”17, postanawiam, że skupię się na głównym motywie, oszustwie. Wyłączam komputer i decyduję się wziąć szybki prysznic, zanim przystąpię do dalszej pracy. Wychodząc z łazienki z ręcznikiem owiniętym wokół mojego ciała, Bryn wchodzi do mojej pokoju. − Cześć, Emilia. Nie słyszałam jak wchodziłaś. Jak w pracy? – pyta Bryn. 17
„Wiele hałasu o nic” (ang. „Much Ado About Nothing”) – komedia autorstwa Williama Szekspira z 1588. Należy do najczęściej inscenizowanych przedstawień tego autora. Została opublikowana w „Pierwszym Folio” w 1623 roku (źródło: Wikipedia).
89 | S t r o n a
MoreThanBooks − W porządku. Jak na sobotę było cicho, co okazało się być fajną odmianą – odpowiadam. − Chcesz gdzieś wyjść ze mną i Joshem? Wiesz, że jestem strasznie mile widziana. Uśmiecha się. − Dzięki, ale nie. Poza tym dzisiaj do sklepu przyszedł Tyler i poprosił mnie, bym z nim dzisiaj gdzieś wyszła. − To świetnie, Emilia. Jest seksowny i miły. To gdzie idziecie? – pyta Bryn. − Yyy. Nigdzie. Powoli spoglądam na nią, bo wiem, że będzie wkurzona, że mu odmówiłam. − Och, Emilia – mówi z rozczarowaniem w głosie. − Nie gniewaj się na mnie, Bryn. Naprawdę mam kupę roboty. W przyszłym tygodniu mam duży projekt – mruczę pod nosem. − Czy to jedyny powód, dla którego odmówiłaś Tylerowi? – pyta z podejrzliwością Bryn. − No. To prawda, ale też nie chcę mu dawać złudnej nadziei. Lubię Tylera, ale tylko jako kumpla. Pójście z nim na randkę nie jest dobrym pomysłem – dodaję. − Ale pójście na randkę z Loganem to dobry pomysł? – dokucza mi. 90 | S t r o n a
MoreThanBooks − To nie randka. „To tylko kawa” – to twoje słowa, nie? – mamroczę. − Tylko się nabijam z ciebie, Emilia. Moim zdaniem Tyler jest fajnym facetem, ale nie mogę decydować, kogo lubisz, a kogo nie. Tylko ty możesz to zrobić. Mogę tylko cię spróbować przekonać, ale nie mogę cię zmusić do niczego, czego nie chcesz. Uśmiecha się i mruga. Próbuję zmienić temat: − To gdzie idziecie z Joshem? − Pewnie pójdziemy coś zjeść, a potem do kina. Ale serio, jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała do nas dołączyć, zadzwoń albo napisz. Dobra? − Pewnie. A teraz idź i się dobrze baw. O mnie się nie martw. Mam randkę z Szekspirem. Nie będzie romantyczniej niż to. Chichoczę. Jest prawie dziesiąta wieczorem, gdy włączam laptopa, żeby dalej zająć się projektem. W skrzynce widzę emaila od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: I żadnego muffina? Data: Sobota, 6 października 2012, 19:15 91 | S t r o n a
MoreThanBooks Do: Emilia King
Godzina i miejsce mi pasują. Nie mogę się doczekać spotkania.
Logan
Natychmiast piszę odpowiedź. _____________________ Od: Emilia King Temat: Nie, żadnego Data: Sobota, 6 października 2012, 21:26 Do: Logan Prescott
To do zobaczenia.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Jest sobotni wieczór Data: Sobota, 6 października 2012, 21:58 Do: Emilia King Jestem
zaskoczony,
że
nie
jesteś
ze
swoją
apodyktyczną
przyjaciółką. Mam przyjść do ciebie i wypić z tobą jedną z twoich kaw?
Logan
92 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Sobotni wieczór Data: Sobota, 6 października, 22:01 Do: Logan Prescott
To samo mogę powiedzieć o tobie. Mój apodyktyczna przyjaciółka – a co z twoim apodyktycznym kumplem?
Emilia
Zdaję sobie sprawę, że uśmiecham się szeroko do monitora. Muszę popracować nad moim projektem, ale nieźle się bawię. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Sobotni wieczór Data: Sobota, 6 października 2012, 22:04 Do: Emilia King
Właśnie – ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Logan
Odpowiadam prawie natychmiast, bo boję się, że zaraz zjawi się pod moim drzwiami, ale jeszcze z nim popiszę, zanim wrócę do pracy. _____________________ Od: Emilia King 93 | S t r o n a
MoreThanBooks Temat: Sobotni wieczór Data: Sobota, 6 października 2012, 22:06 Do: Logan Prescott
Mam randkę...
Klikam „wyślij” i chichoczę. Nie odpowiada natychmiast, ale gdy już zaczynam się martwić, dostanę kolejnego emaila. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Próbujesz wywołać u mnie zazdrość Data: Sobota, 6 października 2012, 22:10 Do: Emilia King
Działa. Z kim się umówiłaś? Mam kilka pomysłów.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Żartuję Data: Sobota, 6 października 2012, 22:12 Do: Logan Prescott Szekspir. Mam duży projekt w przyszłym tygodniu. Więc zostaw mnie, żebym mogła skończyć moją pracę.
Emilia
94 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Szekspir Data: Sobota, 6 października 2012, 22:15 Do: Emilia King
Do jutra – czy powinienem powiedzieć, że Smutek rozstania tak bardzo jest miły?
_____________________ Od: Emilia King Temat: Językoznawstwo szekspirowskie Data: Sobota, 6 października 2012, 22:18 Do: Logan Prescott
Próbujesz zrobić na mnie wrażenie? Najpierw „Król Lear”, a teraz
„Romeo
i
Julia”.
No,
to
działa.
Przestań
do
mnie
pisać
emaile, żebym mogła coś zrobić.
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Cieszę się, że działa ;) Data: Sobota, 6 października 2012, 22:17 Do: Emilia King 95 | S t r o n a
MoreThanBooks Mój apodyktyczny kumpel/współlokator chce, żebym wyszedł z nim na miasto. Powodzenia z twoją pracą.
Sebastian jest jego współlokatorem? Wydaje mi się, że powinnam była się domyślić. Wyrzucam to z głowy i zabieram się do pracy. To będzie długa noc.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
96 | S t r o n a
MoreThanBooks
7
Jest piękny niedzielny poranek, gdy wychodzę z łóżka. Jestem wyczerpana, bo pracowałam do późna nad projektem szekspirowskim. Moja głowa nie dotknęła poduszki aż do drugiej w nocy. Ale gdy w końcu spróbowałam zasnąć, okazało się to jak zwykle niemożliwe. Nie lubię brać leków na spanie, chociaż mój lekarz mówi, że pomogą mi z moją bezsennością. W sumie jestem przyzwyczajona do braku snu, ale pozbyłabym się lęków nocnych. Gdy wkraplam Visine, moje czerwone oczy nieco się polepszają. Wkładam na siebie moje ubranie do biegania i ruszam na dół. Bryn wciąż śpi, gdy kieruję się do drzwi na poranny bieg, więc zostawiam jej krótką notkę, bo wiem, że będzie się o mnie martwiła.
Bryn, Dzień dobry. Mam nadzieję, że zeszłej nocy świetnie się bawiłaś z Joshem. Nie mogę się doczekać, aż mi wszystko opowiesz. Wychodzę na chwilę pobiegać. Do zobaczenia!
XO, Emilia
97 | S t r o n a
MoreThanBooks Godzinę później wracam do domu po bieganiu. Prawie dostaję zawału, widząc ciemną postać w kuchni. To tylko Bryn, więc śmieję się z mojego zdenerwowania. − Jesteś dzisiaj jakaś nerwowa – mówi zaniepokojonym tonem Bryn. – W porządku? − Tak. Wydaje mi się, że to tylko z powodu dzisiejszej kawy z Loganem – odpowiadam. − Chcesz, żebym poszła z tobą? – pyta poważnie Bryn. − Nic mi nie będzie. Obiecuję – dodaję z mniejszą pewnością siebie. Ale najwidoczniej nieco ją uspokoiłam. − Okej. Pamiętaj, że zawsze możesz uciec do łazienki i wysłać esemesa, żebym cię ocaliła. − Oczywiście – odpowiadam. To właściwe niezły pomysł. Jako że chcę wyrzucić z mojej głowy Logana i kawę, pytam ją o Josha. Widzę, że jej oczy jaśnieją, gdy zaczyna opowiadać o nim i o ich randce – od razu poznaję, że jest nim oczarowana. − Pozbyliśmy się wszystkich problemów. Uśmiecha się. − Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, Bryn – dodaję. − Życzę ci tego samego. Uśmiecha się. 98 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy docieram do Starbucksa, Logan już na mnie czeka przy ladzie. Pomieszczenie jest zatłoczone, więc z początku mnie nie dostrzega. Podziwiam jego przystojną twarz z daleka. Ma na sobie wypłowiałe dżinsy Levi’s i szarą koszulkę, która w idealny sposób opina jego umięśnione ramiona. Rozmawia z baristą, którą okazuje się być bardzo atrakcyjna blondynka. Uśmiecha się do niego, gdy Logan łapie moje spojrzenie, a ona wygląda na rozczarowaną, gdy on odwraca się od niej i idzie w moim kierunku. Jest naprawdę przystojny. Mam wrażenie, jakbym nie umiała ruszyć nogami, bo jestem zupełnie zauroczona. Zbliża się do mnie, gdy próbuję się uspokoić. − Emilia, wyglądasz pięknie. Jesteś pewna, że nie chcesz niczego innego oprócz kawy? Coś do jedzenia może? – pyta i się uśmiecha. Mam na sobie moje zwykłe dżinsy i podkoszulek z Roxy. Rumienię się, gdy słyszę słowo „pięknie”. − Tylko kawa… Czarna, bez niczego. Dzięki. Nie jestem jakoś głodna – mamroczę. − Pomyślałem, że możemy zabrać nasze kawy i iść na plażę. Tutaj jest strasznie tłoczno. Co ty na to? – pyta z uśmiechem. − Pewnie – odpowiadam i odwracam spojrzenie cała zdenerwowana. − Super. Zabieram nasze napoje i potem możemy iść. Gdy czekam na Logana, by odebrał nasze kawy, jestem przytłoczona niepokojem. Może to nie był dobry pomysł? Teraz idziemy na plażę. 99 | S t r o n a
MoreThanBooks Powinnam iść do łazienki i wysłać SOS do Bryn? Oficjalnie zaczynam świrować ze strachu. − Gotowa? Mój samochód jest na zewnątrz – dodaje ciepłym tonem, podając mi moją kawę. Otwiera dla mnie drzwi i gdy wychodzimy na zewnątrz, Logan łapie mnie za rękę. Próbuję się zachowywać, jakby trzymanie się za ręce było czymś normalnym dla mnie. Otwiera drzwi od strony pasażera w srebrnym porsche, więc wchodzę do środka. Samochód pachnie skórą. Pachnie jak pachną nowe samochody. Logan włącza nagłośnienie i jestem przyjemnie zaskoczona, gdy słyszę „The Cave”, którą śpiewają Mumford and Sons – jeden z moich ulubionych zespołów.
W dolinie twojego serca jest pusto. Słońce, ono powoli wschodzi, gdy odchodzisz Od wszystkich obaw I wad, jakie za sobą zostawiłaś.
Po zbiorach nie zostało nic, co byś mogła zjeść. Ty kanibalu, ty modliszko, widzisz. Ale również zobaczyłem to samo, Znam wstyd twojej przegranej
100 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan wyjeżdża z parkingu i wjeżdża na State Street. Okna są otwarte. Łagodna bryza i muzyka dają mi poczucie komfortu. Cicho śpiewam z zespołem i wpatruję się za okno.
Ale będę się trzymał nadziei I nie pozwolę ci się udusić Przez pętlę wokół twojej szyi.
I odnajdę siłę w bólu. I zmienię mój sposób zachowania. Rozpoznam moje imię, gdy ktoś je krzyknie.
Bo mam inne rzeczy, którymi mogę zapełnić swój czas. Weź to, co twoje, a ja wezmę, co moje. Pokaż mi całą prawdę, Która odświeży mój załamany umysł.
Więc przywiąż mnie do słupka i zakryj mi uszy. Pomimo łez widzę wdowy i sieroty. Rozpoznaję wołanie mimo moich wad I mimo moich rosnących obaw. Ale będę się trzymał nadziei 101 | S t r o n a
MoreThanBooks I nie pozwolę ci się udusić Przez pętlę wokół twojej szyi.
I odnajdę siłę w bólu. I zmienię mój sposób zachowania. Rozpoznam moje imię, gdy ktoś je krzyknie.
Więc wyjdź ze swojej jaskini, poruszając się na twoich rękach, I zobacz świat, jaki wisi do góry nogami. Zrozumiesz zależność, Gdy poznasz stwórcę tej krainy.
Więc odezwij się swoim syrenim śpiewem I śpiewaj, co tylko chcesz. Nie usłyszę, co masz do powiedzenia.
Bo potrzebuję teraz wolności I muszę wiedzieć, jak żyć Moim życiem tak, jak powinienem.
Ale będę się trzymał nadziei I nie pozwolę ci się udusić 102 | S t r o n a
MoreThanBooks Przez pętlę wokół twojej szyi.
I odnajdę siłę w bólu. I zmienię mój sposób zachowania. Rozpoznam moje imię, gdy ktoś je krzyknie.
Czuję, że Logan się odwrócił i patrzy na mnie. Wydaje mi się, że czeka, aż coś powiem. − Mumford and Sons to jedna z moich ulubionych grup – udaje mi się wydusić. − Widzę. Też ich lubię. Milczy, ale potem dodaje: – Myślałem, że twoja przyjaciółka Bryn pojawi się dziś z tobą. Jestem ciekawa, czy Logan jest rozczarowany, że moja niesamowita przyjaciółka nie dołączyła do nas. Posyłam mu nieznaczny uśmiech, jako że nie wiem, jak mam odpowiedzieć. − Długo się przyjaźnicie? – pyta. − Od pierwszego roku. Poznałyśmy się na spotkaniu zapoznawczym i od tamtej chwili jesteśmy przyjaciółkami. Ponownie myślę, że to jednak o Bryn mu chodzi, ale nagle odpowiada na pytanie, nad jakim się zastanawiam: − Cieszę się, że Bryn nie przylazła. – Uśmiecha się. 103 | S t r o n a
MoreThanBooks Wjeżdżamy na mały parking znajdujący się na szczycie klifów. Logan wyskakuje z samochodu. Mam już wysiąść, gdy podaje mi swoją rękę. Moje serce łomocze, gdy ponownie czuję napięcie elektrycznie, jakie biegnie przez moje ciało za każdym razem, kiedy go dotykam. Logan sięga na tylnie siedzenie i wyciąga kremowy koc. Słońce świeci, a w mojej głowie kręci się mieszanka podekscytowania z niepokojem. − Wyglądasz na zmartwioną – mówi, łapiąc moją rękę, gdy długimi, wąskimi schodami kierujemy się w dół na plażę. Nie jestem pewna, czy uważa, że martwię się zdradzieckimi stopniami czy nim. − Nie – odpowiadam, ale mój głos przypomina pisk, więc nie wiem, czy mi wierzy. − Po prostu się mnie trzymaj i nic ci nie będzie. – Uśmiecha się. Zerkam na znak, gdy pokonujemy kilka pierwszych betonowych schodków. − Tutaj jest pięknie – mruczę pod nosem. − Nazywa się Plażą Tysiąca Stopni – mówi Logan, gdy schodzimy. − Trafna nazwa. – Spoglądam na schody, które rozciągają się przed nami. − Tak właściwie tutaj jest około trzystu stopni. – Pochyla głowę z nieznacznym uśmiechem. 104 | S t r o n a
MoreThanBooks Zapierająca dech w piersiach plaża jest przed nami. Jest cicha i niesamowita ze swoimi zagłębieniami z wodą w skałach, które pokazują się, gdy fala jest niska. Wąskie piaszczyste wybrzeże jest odizolowane i nie ma nikogo w zasięgu wzroku. To tak, jakbyśmy byli na prywatnej plaży. Robimy kilka kroków, idąc po piasku, gdy Logan puszcza moją rękę, żeby rzucić na dół koc. − Wolisz posiedzieć czy trochę pochodzić? – Uśmiecha się. − Chyba posiedzieć – odpowiadam, bo moje nogi lekko się trzęsą z nerwów i ze schodzenia w dół. Siedzimy jakiś czas, gapiąc się na ocean. Zerkam na niego, gdy przebiega palcami przez swoje idealnie zmierzwionych włosach. Spogląda na mnie i mówi: − Chciałbym wiedzieć, o czym myślisz. − Ja też. – Uśmiecham się. − Jak twoja randka? – pyta. Spoglądam na niego pytająco, ale potem sobie przypominam. − Szekspir. W porządku. Wciąż mam masę do zrobienia, ale dobrze zaczęłam. A jak twój wypad? − W porządku. – Utrzymuje moje spojrzenie. – Umawiasz się z którymś z tych chłopaków? 105 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jakich chłopaków? – pytam zmieszana. − Z tym, którego widuję z tobą i twoją współlokatorką, gdy gdzieś wychodzicie, albo tego, z którym prowadzisz wiadomości? – pyta. − Nie. Obaj są tylko znajomymi. – Drżę, a mój głos jest równie drżący. − Masz moją marynarkę – odzywa się, zakładając mi ją na ramiona. – Wyglądasz, jakby ci było zimno. − Dzięki. – Zakładam ją, owijając się nią, gdy czuję zimne oceaniczne powietrze. − Denerwujesz się przeze mnie? – pyta Logan. – Bo nie wiem, czy to z mojego powodu, czy próbujesz coś ukryć. − Niczego nie ukrywam. Żaden z nich nie jest moim chłopakiem. Ale denerwuję się nieco przy tobie – mamroczę. − Dlaczego się przy mnie denerwujesz? – pyta. − Po prostu – odpowiadam. Usilnie chcę zmienić temat. – Jak długo znasz Sebastiana? − Od pierwszego roku – odpowiada, ale wydaje się być rozczarowany, że zmieniłam temat. − Nienawidzi mnie – mówię − Nienawidzi to bardzo mocne słowo. Jestem pewien, że nie nienawidzi cię – odpiera ze zdumioną miną. 106 | S t r o n a
MoreThanBooks Piję kawę. − Dorastałaś w Kalifornii? – pyta Logan. − Nie. Jestem z Wirginii. Razem z tatą przeprowadziliśmy się do Los Angeles, gdy miałam dwanaście lat – odpowiadam. − Tylko ty i tata? − Tak. Przeprowadziliśmy się po wypadku. – Nie rozmawiam o tym z nikim. Bryn jest jedyną osobą, którą wtajemniczyłam, ale z jakiegoś powodu czuję się dobrze, mówiąc o tym Loganowi. Biorę głęboki wdech i dodaję: – Moja mama zginęła podczas wypadku samochodowego. − Przykro mi – szepcze. − To było straszne – mówię. Kładę się na kocu i spoglądam na piękne niebo. Logan wyciąga się na boku obok mnie, tak, że patrzy na mnie. Policzek opiera na ręce. – Tęsknię za nią. – Zamykam oczy i czuję na twarzy świecące słońce. − Jaki jest twój tata? – pyta. − Mój tata jest cudowny. Jest niesamowitym artystą, ale lubi się o mnie martwić – dodaję rzeczowym tonem. − To najlepiej wychodzi ojcom. Też bym się o ciebie martwił, gdybyś była moją córką – mówi Logan z szelmowskim błyskiem w oku. − Och? – szepczę.
107 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sama na odizolowanej plaży z chłopakiem, którego ledwie znasz – dokucza mi. Otwieram oczy i patrzę na niego. − Powinnam się martwić? − No, ostrzegłem cię, że próbuję się trzymać od ciebie z daleka – dodaje z psotnym uśmiechem. − Mówisz bez sensu. – Uśmiecham się. − Wiem. − Masz jakąś dużą, ciemną tajemnicę? – droczę się. − Żadnej dużej, ciemnej tajemnicy. Nie jestem wampirem ani niczym innym. – Uśmiecha się. – Po prostu nie umawiam się na randki. – Pochyla głowę, żeby zobaczyć moją reakcję. − No, to jest nas dwójka. – Uśmiecham się. Zastanawiam się, co to znaczy, że nie umawia się na randki. Bryn pewnie miała rację o jednorazowych przygodach. Mój umysł wiruje. − Jesteśmy dla siebie idealni. – Uśmiecha się. − Wiesz, że jestem zagubiona? Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odpieram. − Wiem. Kiedy nie jesteś w Santa Barbara, to mieszkasz w LA z tatą? − Zmieniasz temat? – drążnię go. 108 | S t r o n a
MoreThanBooks − Bardzo spostrzegawcza. – Posyła mi uśmieszek. − Tak, w Venice Beach. Opowiedz mi o swoich rodzicach – mówię. − Już przeprowadziłaś ze mną wywiad. Pamiętasz? Wydaje mi się, że nazwałaś mnie pewnym siebie, rozpieszczonym bachorem. – Unosi brew. − Dlaczego każdy mnie źle cytuje? To nie są moje dokładne słowa. – Rumienię się. − Ale blisko jestem. Moim zdaniem to zabawne. – Uśmiecha się. – Moi rodzice mieszkają w Nowym Jorku, ale dużo podróżują. − A co z twoją siostrą? − Moja siostra jest w ostatniej klasie liceum. Nazywa się Tessa. Podoba ci się bycie jedynaczką? – pyta. − Tylko takie życie znam, ale wydaje mi się, że fajnie byłoby mieć brata albo siostrę – dorastać razem. Bryn jest teraz dla mnie jak siostra. − Nie lubisz gadać o sobie, co? – pyta. − To samo mogę powiedzieć o tobie. Moje życie jest proste i nie mam dużo do powiedzenia. − Trudno mi w to uwierzyć. Angielski to twój kierunek studiów? − Mam podwójny kierunek. Angielski i dziennikarstwo. A ty? − Biznes – odpowiada. Nagle czuję się dziwnie zmęczona. Połączenie braku snu i ciepła słońca powoduje, że moje powieki stają się ciężkie. Chłodna bryza, 109 | S t r o n a
MoreThanBooks dźwięk rozbijających się fal i oszałamiający ochrypły głos Logana sprawiają, że jestem śpiąca i ziewam. − Nudzę cię? – szepcze. Odpływam, zanim mogę mu odpowiedzieć. Nie wiem, ile śpię, ale nigdy nie czułam się taka zrelaksowana, taka spokojna. Niechętnie otwieram oczy, gdy czuję, że Logan delikatnie pieści moją twarz. − Obudź się, śpiąca królewno. – Uśmiecha się i patrzy na mnie z góry. – Nie sądzę, żeby twój tata był zadowolony, gdybym ci pozwolił odpłynąć w morze. – Siadam i widzę, że większość plaży zniknęła. Nie ma już niskich fal i jeśli szybko nie wejdziemy na schody, zostaniemy zmiecieni do wody. Podskakuję w panice. Kurde, Bryn się wścieknie. Już pewnie zadzwoniła na policję. − Jak długo spałam? Dlaczego mnie nie obudziłeś? − Budziłem. – Wygląda na rozbawionego. − Jest już po pierwszej – mówię zmartwionym tonem. Logan łapie koc i zaczynamy wchodzić na górę. − Jest już po czwartej. Sorki. Wyglądałaś na taką spokojną, że nie chciałem cię niepokoić. − Czwarta po południu? – Cholera! – Nigdy nie spałam tak długo. Wreszcie docieramy na górę schodów. Nie wiem, czy nie mogę złapać tchu z powodu wychodzenia z siebie, bo zasnęłam, czy z powodu 110 | S t r o n a
MoreThanBooks wchodzenia na górę. Logan otwiera mi drzwi ze strony pasażera, żebym mogła wsiąść, a potem rzuca koc do tyłu. Włącza silnik i mówi: − Nie spałaś długo. Gadaliśmy przez długi czas. Zaczęłaś odpływać, kiedy opowiadałem o moim kierunku. – Uśmiecha się. Rumienię się. − Och, przepraszam. Resztę drogi spędzamy w ciszy. Gdy docieramy do domu, jaki dzielę z Bryn, zatrzymuje samochód. Przez cały dzień nie spróbował mnie pocałować. Jestem ciekawa, czy nie wyobraziłam sobie naszego pocałunku w Soho. Może to wina mojito, że pojawiła się iluzja wspólnego całusa. Wychodzi z samochodu i otwiera moje drzwi. Idziemy do domu i nagle wyskakuje Bryn, prawie przewracając mnie na podłogę. Przytula mnie i widzę w jej oczach ślady łez. To żenujące. Bryn spogląda złowrogo na Logana i odwraca się do mnie plecami. Wiem, że wygarnie mi to później, ale jako że Logan wciąż tu jest, walczy ze swoimi emocjami. − Jak kawa? – pyta z sarkazmem, obserwując mnie z uwagą. − Dobrze. Bryn, pamiętasz Logana? Logan, to jest Bryn. – Przedstawiam ich sobie ponownie, bo spotkali się kiedyś wieczorem w Elsie’s. ich odpowiedzią jest tylko kiwnięcie głową. − No, lepiej pójdę – mruczy pod nosem Logan. 111 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dzięki za kawę. Uśmiecham się. Opuszkami palców delikatnie dotyka mojego policzka i szepcze: − Nie ma za co. Czuję, że moje ciało drży z powodu jego dotyku. Chwilę później Logan wychodzi. − Nie tak szybko, panienko – mówi Bryn, gdy próbuję się cicho wymknąć na górę. Uła. – Czy ty masz pojęcia, jak ja się martwiłam? – Bryn nigdy się na mnie nie gniewała. Nigdy. −Wiem. Przepraszam. Zasnęłam. − W Starbucksie? – warczy. Próbuję zachować uśmiech, ale jest na mnie zbyt wściekła. Nie potrafię się roześmiać. − Nie. Kupiliśmy kawy w Starbucksie, ale było tak tłoczno, że poszliśmy na plażę pogadać i tam zasnęłam. − Zasnęłaś? – pyta z zszokowaną miną. − Wiem. To dziwne i pewnie mi nie uwierzysz, ale to prawda – mówię. Bryn wie, że nie sypiam dobrze. Czy to z powodu sposobu, w jaki się czuję przy Loganie? − Próbował czegoś? – pyta Bryn i wtedy uświadamiam sobie, że czuję ucisk w dołku. 112 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. Był idealnym dżentelmenem – odpowiadam. Nie jestem pewna dlaczego, ale to mnie smuci. Powinnam czuć ulgę, że tak się zachował, ale z jakiegoś powodu nie jestem. − Ten rozpustnik był idealnym dżentelmenem? – pyta z Niedowierzaniem w oczach. Czuję, że zaczynam płakać. – Och, Emilia, nie becz. Gniewam się na ciebie, bo się martwiłam, ale to wszystko. − Nie jestem smutna z tego powodu – mamroczę. − To z jakiego? – szepcze. − Nigdy nie była taka zdezorientowana ani przerażona. Czuję tyle emocji, ale żadnej nie rozumiem. − Podoba ci się i to dlatego jest dezorientujące. Do tej pory nigdy nie byłaś zainteresowana facetem. – Bryn próbuje mnie uspokoić. − Tak, ale ja mu się nie podobam – dodaję. − O czym ty gadasz? On na ciebie leci. Marszczę brwi. − Powiedział mi, że nie chodzi na randki. Bryn chichocze i mówi: − Ty też nie. − To nie jest zabawne, Bryn. Nie łapię tego. Pewnie masz rację – interesuje go tylko jedna rzecz.
113 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest typowym facetem. Wiem, że na ciebie leci i jest wystrachany, bo coś do ciebie czuje, ale nie rzucasz się na niego jak reszta lasek. On się boi zaangażowania. – Bryn uśmiecha się. Jestem wdzięczna za uśmiech Bryn. Nie lubię, gdy jest na mnie zła. − Założyłabym się, że i przez ciebie jest zmieszany. Pewnie nie ma pojęcia, dlaczego nie latasz za nim jak ludzie za przeceną. – Śmieje się. − Nie wiem – mruczę pod nosem. − Daj temu czas. Ale obiecasz mi jedno? – pyta Bryn z Zaniepokojonym spojrzeniem. − Pewnie – odpowiadam. − Proszę, nie dawaj mi znowu powodu do zamartwiania się. Już prawie dzwoniłam na policję. Wyszłaś na kawę o dziesiątej rano, a potem nie wróciłaś do domu aż do piątej po południu – dodaje. Zarzucam ramiona wokół Bryn i przytulam ją. − Wiem. Bardzo, bardzo przepraszam. Chcąc rozluźnić rozmowę, Bryn mówi: − To musiała być niezła randka, skoro cię uśpił. Założę się, że to dla niego pierwszy raz. Może dlatego nie chodzi na randki? Zanudza dziewczyny, a one zasypiają. − O, tak! Uśmiecham się i obie wybuchami histerycznym śmiechem. 114 | S t r o n a
MoreThanBooks Idę na górę, żeby zacząć robić prace domowe. Mogłam usiąść i pogadać z Bryn przez resztę wieczoru, ale jako że mój dzień był bezowocny, zmuszam się do odpalenia laptopa. Czuję, że moja twarz się rozjaśnia, gdy widzę, że dostałam emaila od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Dzisiaj Data: Niedziela, 7 października 2012, 17:58 Do: Emilia King
Dobrze się bawiłem w twoim towarzystwie, chociaż zasnęłaś na mnie ;)
Czuję ulgę, bo droczy się ze mną, ale i tak nie jestem pewna, czy chce się ze mną kiedykolwiek spotkać. Po chwili zastanowienia odpisuję mu i wciskam „wyślij”. _____________________ Od: Emilia King Temat: Żeby zapobiec snu... Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:10 Do: Logan Prescott
Może następnym razem powinniśmy sobie kupić „tylko” espresso? Ale skoro żadne z nas nie chodzi na randki, chyba nie będzie tego następnego razu.
115 | S t r o n a
MoreThanBooks Jestem przerażona moją bezczelnością, ale jestem ciekawa jego odpowiedzi. Słyszę piknięcie i wiem, że dostałam kolejnego emaila od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Żeby zapobiec snu... Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:15 Do: Emilia King
Espresso? Znam inne sposoby na uniknięcie snu. Nie bądź taka szybka z tym kolejnym razem.
O jacie. Jeśli mam być całkiem szczera ze sobą – lubię go – naprawdę go lubię. Postanawiam, że muszę spróbować przestać wszystko analizować i zobaczyć, co z tego wyniknie. Poza tym, muszę przestać o nim myśleć i ruszyć z projektem o Szekspirze! _____________________ Od: Emilia King Temat: Najpierw zapobiec, a teraz powrócić Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:29 Do: Logan Prescott
Twoje
inne
sposoby
na
uniknięcie
snu?
Wydaje
mi
się,
że
powróciłeś do swoich zboczonych myśli. 116 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Wielu ludzi podziela to zdanie Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:33 Do: Emilia King
Mam „sprośnym
zwrócić
uwagę
bardem”
i
na że
to, jego
że
niektórzy
sztuki
mają
nazywają
Szekspira
pełno
podtekstów
seksualnych?
_____________________ Od: Emilia King Temat: Prescott kontra Szekspir Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:38 Do: Logan Prescott
Może i masz rację, że dzieła Szekspira mają w sobie pełno sprytnych metaforyk seksualnych i wyrażeń dwuznacznych, ale nie uważam, by twoje sprośne słowa spełniały oczekiwania poetyckich środków
wyrazu
Szekspira.
Na
przykład
niektóre
z
twoich
seksualnych gier słownych składają się z różnej wielkości desek surfingowych i wosku.
Przykład seksualnej gry słownej Szekspira: „Przyjdź, ciemna nocy! Przyjdź, mój dniu w ciemności! To twój blask, o mój luby, jaśnieć będzie Na skrzydłach nocy, jak pióro łabędzie Na grzbiecie kruka. Wstąp, o, wstąp w te progi! 117 | S t r o n a
MoreThanBooks Daj mi Romea (...)”.18
Dobra, zgadzam się, że Szekspir był czasami zboczeńcem, ale jego dobór słów jest nieco bardziej poetycki od twojego użycia słów, sprawiając, że nie wydają się sprośne.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Twój dobór słów Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:40 Do: Emilia King
„Przyjdź... Daj mi Romea”. Czy to zaproszenie, żebym wpadł?
_____________________ Od: Emilia King Temat: Moje słowa kontra twoje słowa Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:41 Do: Logan Prescott
Wydaje mi się, że albo nie zauważyłeś mojego zamiaru, albo zupełnie go zignorowałeś. Chociaż chcę ci wysłać zaproszenie, żebyś wpadł, niektórzy z nas
mają
coś
do
zrobienia.
Czy
na
biznesie
nie
macie
prac
domowych?
18
„Romeo i Julia”, akt 3, scena 2 w przekładzie Józefa Paszkowskiego.
118 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Studia biznesowe Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:43 Do: Emilia King
Powinnaś być ostrożniejsza... gadanie o moich studiach często powoduje, że niektórzy idą w kimono. Myślałem, że musisz nad czymś popracować.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Sorki Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:45 Do: Logan Prescott
Dlaczego mam wrażenie, że nigdy mi tego nie zapomnisz? Serio muszę lecieć.
Dobranoc, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Przeprosiny przyjęte Data: Niedziela, 7 października 2012, 18:47 Do: Emilia King 119 | S t r o n a
MoreThanBooks Wyśpij się. Ale z drugiej strony dzisiaj się już to zrobiłaś. Dobra, przepraszam. Nie mogłem się oprzeć.
Dobranoc. Logan
Żartuje, ale ma rację. Nie będę dobrze spała. Wciąż nie pojmuję, jak mogłam dzisiaj zasnąć, ale muszę przestać się nad tym rozwodzić, bo naprawdę muszę coś zrobić. Przetrzepuję poduszki na łóżku, siadam wygodnie i otwieram książkę, „Przegląd dzieł Williama Szekspira”.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
120 | S t r o n a
MoreThanBooks
8
Nie wiem, ile razy budzę się w nocy. Moje sny są pełne ciemności i cieni. Nieważne, jak szybko uciekam, nie mogę się od nich oddalić. Wiem, że budzę się przynajmniej trzy razy, bo na podłodze leżą trzy podkoszulki. Gdy się budzę, zwykle jestem pokryta potem i muszę się przebrać. Gdy wreszcie się poddaję w próbowaniu zasnąć i zauważam, że brakuje mi podkoszulków, postanawiam napisać do taty. _____________________ Od: Emilia King Temat: Tylko się melduję... Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 5:36 Do: Anthony King
Cześć, tato! Wszystko u mnie w porządku. Mam nadzieję, że u ciebie też. Weekend z rodzicami odbywa się w dniach 2-4 listopada. Chciałabym, żebyś przyjechał z wizytą, ale wiem, że jesteś zajęty, więc nic się nie stanie, jeśli nie dasz rady.
Buziaki, Emilia
121 | S t r o n a
MoreThanBooks Po bieganiu i wzięciu prysznica, zabieram książki na zajęcia i idę na dół. Jem mój grecki jogurt z jagodami, gdy do kuchni wchodzi Bryn. Ma na sobie kwiecistą sukienkę, która krzyżuje się na jej plecach i pokazuje jej opaleniznę. Jest wciąż wcześnie, ale już jest ciepło i to oczywiste, że dzisiaj będzie ciepło. − Wyglądasz ekstra uroczo jak na poniedziałkowy poranek. Wybierasz się dzisiaj gdzieś z Joshem? – dokuczam jej. − Możemy się spotkać na siedmiogodzinną kawę. – Mruga do mnie. Jej ton jest sarkastyczny. − Bryn, nie odpuścisz mi tego. Prawda? – pytam. Uśmiecha się promiennie. − Sorki. To ciężkie do oparcia się, ale przyda ci się, żebyś wiedziała, że się strasznie bałam o ciebie. − Wiem. Uwierz mi. Więc dzisiaj masz pracowity dzień? – pytam, zmieniając temat. − Nie szczególnie. Chcesz się ze mną spotkać po drugich zajęciach i iść na lunch? – pyta Bryn. − Mam zamiar iść na bieżnię. Spotkamy się z powrotem w domu. − Nie biegałaś już dzisiaj rano? − Tak, ale to był krótki bieg. Muszę iść na bieżnię. Trener Walker chce zmierzyć mój czas. − No, ale zjedz coś – dodaje. 122 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Gdy idę na bieżnię, jest już po dwunastej. Kieruję się do szatni dla dziewcząt i przebieram się w niebieskie szorty do biegania z Nike i pasujący podkoszulek. Gdy spinam włosy w kucyk, kieruję się na murawę, żeby się nieco porozciągać. Dzisiaj słońce nie ma litości. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a powietrze jest nieruchome – nie ma najlżejszego wiaterku. Nie zaczęłam jeszcze biegać, a już czuję zbierający się na moim czole pot. Termometr niedaleko budki z przekąskami pokazuje czterdzieści i pół stopnia Celsjusza. Trener Walker wychodzi z szatni chłopców z kilkoma biegaczami z drużyny biegów przełajowych, wliczając w to Sebastiana. Słyszę, jak trener mówi im, by się porozciągali, a potem podchodzi do mnie. Trener Walker jest wysokim, szczupłym mężczyzną. Nieco łysieje i, gdy się uśmiecha, pokazują się mu zmarszczki wokół oczu. − Cześć, Emilia. Jak się masz? – pyta. − Cześć, trenerze. W porządku – mówię i ocieram czoło. − Jest zbyt ciepło. Nie chcę cię przemęczać. Co powiesz na to, bym zaczął ci mierzyć czas na czterystu, a potem na ośmiuset? Nad resztą możemy popracować jutro. Dzisiaj jest gorąco jak w piekle – dodaje. Potem się odwraca do grupki chłopaków. − Nie myślcie sobie, że was nie obserwuję, bo stoję tutaj z Emilią. Przestańcie się opierniczać i do roboty! – krzyczy. Zwraca swoją uwagę z powrotem an mnie. 123 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cokolwiek pan uważa, trenerze. W porządku. Mogę zrobić też tysiąc sześćset, jeśli pan chce – mówię. − No, zobaczmy, jak nam wyjdzie – odpiera. Podchodzimy na środek bieżni i gdy trener przygotowuje swój stoper, ja spoglądam na trybuny. Widzę tam grupkę facetów i dziewczyn jedzących swój lunch. W oddali wydaje mi się, że zauważam Logana, ale jest zbyt ciepło, więc mój wzrok płata mi figle. − Gotowa, Emilia? Zrób najpierw czterysta. Ustawiam się w pozycji startowej. Jest tak ciepło, że na bieżni widzę złudne kałuże. Ciekawe, czy te miraże próbują mnie oszukać z powodu wyschniętego gardła. Potrząsam głową, wyrzucając te myśli, i zwracam się ku trenerowi Walkerowi. − Jestem gotowa, trenerze – mówię. − Przygotuj się. Na miejsce, gotowa, start – krzyczy i natychmiast startuję. Czterysta to tylko jedno okrążenie na bieżni, więc wrócenie z powrotem do trenera nie zajmuje mi dużo czasu. – Super. Pięćdziesiąt osiem sekund, Emilia. Chociaż czuję się nieco oszołomiona i ociężała, jestem szczęśliwa, bo trener jest zadowolony moim czasem. − Chcesz chwilę odpocząć, czy jesteś gotowa na osiemsetkę? – pyta.
124 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nic mi nie jest – odpowiadam, gdy łykam wodę z mojej butelki. Woda jest ciepła ze stania na słońcu, więc niewiele pomaga na moje spragnione gardło. Wracam na pozycję startową. − Na miejsce. Gotowa, start – krzyczy, a ja ruszam. Tym razem dwukrotnie okrążam bieżnię i gdy jestem na zakręcie, spoglądam na trybuny, próbuję dojrzeć Logana. Mój wzrok jest niewyraźny, więc niewiele z tego wiem. – Nieźle, Emilia. Mniej niż dwie minuty. Może na dziś skończymy? Topię się, a ja tu tylko stoję – mówi, chowając stoper do kieszeni szortów. − Czuję się dobrze. Może zmierzy mi pan czas na tysiąc sześćset i skończymy? – pytam i posyłam mu niewielki uśmiech, bo tylko tyle jestem w stanie zrobić. − Jest absurdalnie gorąco – odpiera, machając do grupy z biegów przełajowych. – Poza tym, muszę się wziąć za tych leniów. Gdyby mieli połowę twojej determinacji i silnej woli, zwycięstwo w mistrzostwach ogólnonarodowych mielibyśmy w kieszeni. − Naprawdę. Nic mi nie jest. Zróbmy to – mamroczę. − No dobrze. Jesteś masochistką – mówi i wyciąga swój stoper z kieszeni. – Gotowa? − Gotowa. Mrugam, starając się pozbyć potu, który łaskocze mnie między oczami. − Na miejsce, gotowa, start – krzyczy. 125 | S t r o n a
MoreThanBooks Jestem na pierwszym okrążeniu, kiedy zaczynam się zastanawiać, czy to był dobry pomysł. Mój wzrok jest nie tylko zamazany, ale teraz mam kłopoty ze słyszeniem. Wszystkie dźwięki są przytłumione, nawet „No dalej, Emilia”. Wydaje mi się, że to trener i chłopaki z przełajowych, ale nie jestem pewna. Jestem
na
trzecim
okrążeniu,
gdy
czuję
przytłaczające
i
przyprawiające o mdłości uczucie w głowie i w brzuchu. Dalej, Emilia, myślę. Jeszcze jedno okrążenie. Dasz radę. Mam zawroty głowy i w myślach kopię się za to, że nie zatrzymałam się na ośmiuset. Gdy biegnę obok trenera, zanim rozpoczynam czwarte okrążenie, słyszę jego cichnący głos: − Emilia, dobrze się czujesz? I wtedy to się dzieje. Moje nogi się poddają i w zwolnionym tempie padam na powierzchnię bieżni. Widzę, że w moją stronę biegną ludzie, ale nie potrafię się powstrzymać przed upadkiem. Wszystkim, co widzę, to czerń. Nie sądzę, żeby minęło dużo czasu, gdy ponownie otwieram oczy. Widzę grupkę kolesi z przełajowych, którzy gapią się na mnie. Trener kuca obok mnie i nakłada na moją twarz mokre ręczniki. Ale pierwszy głos, jaki słyszę, należy do Logana. − Emilia. Słyszysz mnie? – Jego głos jest tuż za mną. – Emilia? – pyta zmartwionym tonem. Moja głowa leży na jego kolanach. − Nic mi nie jest. 126 | S t r o n a
MoreThanBooks Jęczę. Mój wzrok mnie nie mylił – to musiał być Logan tam na trybunach. To jest takie żenujące. Próbuję usiąść, bo chcę się stąd wydostać. Ale kiedy to robię, ma potężne zawroty głowy. Wiem, że nie potrafię utrzymać równowagi, ale walczę, by odzyskać siłę. Widzę, że Logan patrzy na trenera i obaj kiwają głowami. − Emilia, proszę. Po prostu leż. Pogotowie już jedzie – mówi Logan. O nie. Jaja sobie chyba robi. Powinnam była skończyć na ośmiuset. Powinnam była skończyć na ośmiuset. W przeciągu kilku sekund zjawiają się sanitariusze i kucają obok mnie. Moja głowa wciąż leży na kolanach Logana, gdy zaczynają mierzyć mi ciśnienie krwi. Słyszę głos trenera: − Dobra, ludzie. Dajcie im trochę miejsca. – Na szczęście tłum się cofa, więc widzę tylko Logana i sanitariuszy. Spoglądam na Logana i mówię: − Nic mi nie jest. Nie musisz zostawać. − Nigdzie nie idę. – Posyła mi nieznaczny uśmiech. Gdy sanitariusze sprawdzają moje ciśnienie krwi, przechodzą do pulsu, oczu i ust. − Jest pani porządnie odwodniona. Musimy panią zabrać do szpitala, żeby podłączyć panią do kroplówki – odzywa się jeden z sanitariuszy. − Dobrze się czuję. Muszę się tylko napić wody i ochłonąć. Nie muszę jechać do szpitala. Nie mogę iść po prostu do domu? – błagam. 127 | S t r o n a
MoreThanBooks − Przykro mi. Nie jest pani lekko odwodniona. Jest pani mocno. Jeśli nie podłączymy pani do kroplówki, może pani cierpieć na niewydolność układu moczowego, a potem może pani zniszczyć sobie nerki. Jeśli dostanie pani kroplówkę i pojedzie na ostry dyżur, możliwe, że wróci pani wieczorem do domu. Super. − Okej. W porządku – mówię. − Macie coś przeciwko, żebym pojechał z nią do szpitala? – Słyszę jak Logan pyta sanitariuszy. − Nie – odpowiada wyższy z nich. − Logan, nie masz zajęć? Serio, nic mi nie jest. – Zamykam oczy, gdy kładą mnie na nosze. Zaciskam usta, żebym przypadkiem nie zwymiotowała na niego. − Jadę. Koniec dyskusji – odpiera władczym tonem Logan. Gdy siedzę już w karetce, sanitariusze podpinają mnie do kroplówki. Logan siedzi obok mnie, gdy jedziemy w ciszy. Chwilę później czuję już magię kroplówki. Santa Barbara Cottage Hospital jest oddalony od bieżni o kilka minut. To, że muszę jechać w karetce, wydaje się takie głupie, bo odległość nie jest duża. Gdy docieramy na ostry dyżur, już zaczynam się czuć lepiej. − Czy to się liczy jak randka? – drążnie się z nim, gdy pielęgniarka sprawdza mój puls, uszy, oczy i usta.
128 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czujesz się lepiej. Cieszę się. Logan uśmiecha się. − W szatni zostawiłam moją torbę, a w niej telefon i całą resztę. Mogę pożyczyć twój telefon, żeby zadzwonić do Bryn i dać jej znać, co się stało? – pytam. − Pewnie. – Sięga do kieszeni i podaje mi swoją komórkę. – Idę do łazienki. Potrzebujesz czegoś? – pyta. − Nie, nic. Dzięki. Obserwuję, jak znika w korytarzu. Ma na sobie białą lnianą koszulę i szorty w kolorze khaki. Widzę, że przebiega palcami przez swoje idealnie zmierzwione włosy, a potem znika za rogiem. Minęła tylko godzina, odkąd jesteśmy na oddziale, ale wiem, że Bryn już zaczęła się martwić. Spoglądam na telefon i szybko do niej dzwonię. Cieszę się, że Logan dał mi szansę, żebym mogła zadzwonić sama, bez towarzystwa. − Bryn. Tu Emilia. Nic mi nie jest. Nie świruj, ale jestem w szpitalu. – Zanim pozwolę jej mówić, szybko dodaję: – Zemdlałam na bieżni powodu odwodnienia, a sanitariusze nalegali, żeby mnie podłączyć do kroplówki. Ale nic mi nie jest. Oczywiście panikuje i mówi mi, że już do mnie jedzie. Ale wyjaśniam jej, że wypuszczą mnie za kilka minut. Pielęgniarka już stoi przede mną, czekając z stertą dokumentów.
129 | S t r o n a
MoreThanBooks − Bryn, nie przyjeżdżaj. Czuję się dobrze. Jeśli teraz przyjedziesz, nie będzie mnie tu. Będę już jechała do domu, więc zostań w domu i wkrótce się zobaczymy. Muszę lecieć, bo siostra pomoże mi z papierami – dodaję szybko, bo nie chcę się z nią kłócić. – Do zobaczenia. Pielęgniarka, koło sześćdziesiątki, uśmiecha się do mnie ciepło i zaczyna mierzyć ciśnienie krwi. Nagle mówi: − Wyglądasz, jakbyś się czuła już lepiej. Jak się czujesz? − W porządku. Mogę już wyjść? – pytam. − Możesz wyjść, jak tylko po raz ostatni sprawdzę twoje czynności życiowe, ale wszystko wygląda dobrze. Uśmiecha się. Logan podchodzi do nas, gdy pielęgniarka sprawdza mój puls. Widzę, że uśmiecha się do niego. Wygląda jak jeleń w światłach reflektorów. Tak, jest na czym oko zawiesić − Będzie żyła? – pyta Logan. Pielęgniarka się śmieje. Siostra odpowiada, nie odwracając spojrzenia od Logana: − Zachwycający i zabawny. − Nie jest taki zabawny – mówię bez ukrywania sarkazmu. Oddaję Loganowi komórkę − Dzięki za telefon. Naprawdę doceniam, że ze mną zostałeś, ale nic mi nie jest. Powinieneś iść. 130 | S t r o n a
MoreThanBooks − A może podrzucę cię do domu? Miałem samochód na bieżni i właśnie nim przyjechałem. Wiem, że dzisiaj zajęłam mu za dużo czasu i naprawdę dobrze się czuję, więc próbuję brzmieć tak, jakbym miała podwózkę do domu. − Nic mi nie jest. Dostanę się do domu. Dzięki za propozycję. − Jesteś pewna, że dostaniesz się do domu? – pyta podejrzliwym tonem. Nie wiem, co myśli. Może uważa, że to Bryn mnie odbierze albo że któryś z „chłopaków” to zrobi. − Dzięki. Mam się jak dostać do domu. Pogadamy później. Uśmiecham się. − Okej. Sprawdzę, co u ciebie później – mówi i wychodzi. Jestem ciekawa, co miał na myśli. Że zadzwoni później? Że napisze emaila? Że wpadnie? Ale jestem zbyt zmęczona ze wstydu i stresu całego dnia. Odpycham tę myśl od siebie.
*** Minęło dziesięć minut, odkąd Logan opuścił szpital. Czuję ulgę, bo pomyślał, że Bryn albo ktoś inny mnie odbierze. Chcę zapomnieć o całym dniu. Gdy wychodzę ze szpitala, pierwszą rzeczą, jaka do mnie dociera, jest zimny wiaterek. Cieszę się, że pogoda się zmieniła, bo chłodne powietrze jest przyjemne. Zaczynam iść przez parking w stronę domu. Szpital jest oddalony od kampusu i domu, jakie dzielę z Bryn, o kilka minut. Nie przeszkadza mi 131 | S t r o n a
MoreThanBooks spacer. Kiedy skręcam za róg, opuszczając parking, dociera do mnie druga rzecz. − Co ty tu robisz? – To Logan z zirytowaną miną. Jestem pewna, że podskoczyłam do góry. Nieco się trzęsę, ale mruczę pod nosem: − Przestraszyłeś mnie na śmierć. – Łapię oddech i widzę, że czeka na odpowiedź. – Idę do domu. − To Bryn ani nikt inny nie przyjedzie po ciebie? – pyta. − Yyy. Nie. Idę – odpieram, ale kiedy zaczynam znowu iść, Logan łapie mnie za rękę. − Dlaczego dałaś mi do zrozumienia, że ktoś po ciebie przyjedzie? – warczy. − Bo nic mi nie jest. Mogę iść pieszo do domu. To nie jest daleko, a ja mogę pooddychać świeżym powietrzem. Poza tym, już i tak dużo zrobiłeś. Dobrze się czuję. A teraz spadam stąd. – Próbuję wyszarpać swoją rękę. − Właśnie wyszłaś ze szpitala. Mój samochód jest tutaj, a ja nalegam. Podwiozę cię. Nie bądź niemądra – mówi, a ja nie mogę przestać się zastanawiać, dlaczego ten wspaniały facet to dla mnie robi. − Jestem niemądra? To dlaczego ty wałęsasz się po parkingu? Powinieneś być już w domu – odpowiadam.
132 | S t r o n a
MoreThanBooks − Coś czułem, że nie mówiłaś mi prawdy. Wiem, że nic ci nie jest, ale jeśli nie pójdziesz ze mną sama i nie pozwolisz mi się odwieźć do domu, złapię cię i zaniosę do domu. − Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że się rządzisz? − Nie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem zbyt pewny siebie i rozpuszczony. – Uśmiecha się ironicznie. − To możesz dodać rządzenie się do listy. Pojdę z tobą – nie musisz mnie nosić – mamroczę. Droga ze szpitala do naszego domu jest tak krótka, że teraz, po przejechaniu tego odcinka z Loganem, dociera do mnie absurdalność tego, że jechałam samochodem, a nie szłam pieszo. Jesteśmy przed domem w mniej niż minutę. − Tak, masz rację. Nie dałabym rady przejść takiej wyczerpującej drogi – mówię. − Wiesz, że masz zamiłowanie do dramatyzowania – odpiera Logan. Nie jestem pewna, co przez to rozumie. − Masz na myśli to, że kłóciłam się o pójście do domu pieszo? − Że ty i twoje omdlenie było niezłą chwilą. Naprawdę mnie zaniepokoiłaś. Myślałem, że skończysz jak na tragedię Szekspira przystało – droczy się ze mną. − Sądziłeś, że umierałam, czy tylko omdlewałam a la lady Makbet? – Uśmiecham się. 133 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie byłem pewien, ale muszę powiedzieć, że poczułem ulgę, gdy odkryłem, że tylko zemdlałaś. – Odpowiada uśmiechem. − Cieszę się, że dostarczam ci rozrywki. Uśmiecham się. Nie wiem dlaczego, ale to pierwszy raz, gdy nie czuję zdenerwowania przy nim. Może przez omdlenie mój umysł nie pracuje prawidłowo. − Dzięki za podwiezienie mnie i za twoją pomoc dzisiaj – mówię, otwierając drzwi ze strony pasażera. − Chcesz, żebym wszedł? – pyta. − Lepiej jedź. Dzięki za wszystko. – Uśmiecham się. Jestem pewna, że muszę wyglądać jak siedem nieszczęść – spocone, mdlejące nieszczęścia. Myślę tylko o wejściu pod zimny prysznic. − W porządku. Do następnego razu, Emilia. – Wciąż się uśmiecha, gdy odjeżdża. Bryn przytula mnie, jak tylko wchodzę do domu. − Wow. Nie wierzę, że zemdlałaś! – mówi, bacznie mi się przyglądając. – Wyglądasz dobrze – jesteś trochę rozczochrana. Dobrze się czujesz? Przynieść ci coś? − Nic mi nie jest. – Myślę, że to setne użycie dzisiaj tego wyrażenia. – Chcę tylko prysznica. − Czy to nie Logan cię podwiózł? – pyta. Nie mogę niczego przed nią ukryć. 134 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Był na bieżni, gdy zemdlałam – mówię rzeczowym tonem. − To dziwne. Znowu cię nachodzi? – dokucza mi. − Można powiedzieć. – Uśmiecham się. – Nie. Jestem pewna, że był tam z powodu Sebastiana. Znasz jego współlokatora? − Wiem, kim jest. Czubkiem – dodaje z niechęcią Bryn. – No, cieszę się, że wszystko z tobą w porządku. Mam masę do przeczytania na moją ekonomię, więc wrzeszcz, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. – Marszczy brwi, bo nie przepada za czytaniem. − Dzięki, Bryn – odpowiadam, wspinając się po schodach i ruszając pod prysznic. Czuję sie jak nowa kobieta po tym jak zmyłam z siebie ciepło całego dnia i brud. Siadam na łóżku, wyciągam mojego laptopa i zaczynam szukać informacji na mój następny esej, którego tematem jest analiza postaci Katarzyny z „Poskromienia złośnicy”.19 Kiedy włączam komputer, widzę, że mam dwa emaile w skrzynce. _____________________ Od: Anthony King Temat: Weekend z rodzicami Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 9:35 Do: Emilia King
19
„Poskromienie złośnicy” (ang. „The Taming of the Shrew”) – komedia Williama Szekspira napisana około 1592, wydana w tzw. Pierwszym Folio (1623). Jest jednym z pierwszych dzieł Szekspira. Zbudowana jest z pięciu aktów, akcja rozgrywa się w Padwie. Podobnie jak inne komedie Szekspira kończy się happy Endem (źródło: Wikipedia).
135 | S t r o n a
MoreThanBooks Cześć, Emilia, Cieszę się, że masz się dobrze i że wiesz, że doceniam twoje wiadomości. Z chęcią bym przyjechał na weekend z rodzicami. Mogę przyjechać i zostać w piątkowy wieczór. Muszę wracać w sobotę do pracy.
Buziaki, Tata
Piszę odpowiedź, nie wliczając w nią dzisiejszy dzień. Nie chcę, żeby tata się o mnie niepotrzebnie martwił. _____________________ Od: Emilia King Temat: Weekend z rodzicami Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:05 Do: Anthony King
Cześć, tato,
Cieszę się, że dasz radę przyjechać. Jak ci tam pasuje. Będę szczęśliwa, że cię zobaczę!
Buziaki, Emilia
Widząc, że drugi email jest od Logana, nie mogę się nie uśmiechnąć.
136 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Dzisiaj Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 16:45 Do: Emilia King
Emilia,
Spędzenie z tobą czasu jest zawsze przyjemnością, nawet jeśli zasypiasz na mnie albo mdlejesz. Serio masz zamiłowanie do dramatyzowania.
Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Sztuka dramatyczna Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:10 Do: Logan Prescott
Logan,
Dziękuję
za
twoją
dzisiejszą
niepotrzebną
pomoc.
Naprawdę
dobrze się czułam, ale dziękuję i tak. Cieszę się, że dostarczam ci rozrywki.
Emilia
137 | S t r o n a
MoreThanBooks Wciskam „wyślij” i nie mogę się nie uśmiechnąć, gdy natychmiast dostaję odpowiedź. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Piątek Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:13 Do: Emilia King
A propos rozrywki, tak się zastanawiałem, czy masz jakieś plany na piątkowy wieczór. Serio
lubisz
nalegać,
że
czujesz
się
dobrze,
chociaż
tak
naprawdę tak nie jest. Co to ma być?
Logan
Nie potrafię powstrzymać mojego podekscytowania. Uśmiecham się szeroko do ekranu laptopa jak jakąś idiotka. Wiem, że Bryn będzie się martwiła, ale zdaję sobie sprawę, że poradzę sobie z Loganem Prescottem. Przeżyłam z nim kawę, więc piątkowy wieczór nie powinien być problemem, zawsze mogę ubrać moje buy do biegania, tak na wszelki wypadek. _____________________ Od: Emilia King Temat: Piątek Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:17 Do: Logan Prescott 138 | S t r o n a
MoreThanBooks Piątek mi pasuje. Mam nadzieję, że dam radę cię zabawić.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Piątkowy wieczór Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:17 Do: Emilia King
Och, na pewno. Przyjadę po ciebie o siódmej wieczorem. Nie myśl, że nie zauważyłem, że unikasz innego mojego pytania.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Unikanie Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:22 Do: Logan Prescott
Unikałam
tego
pytania,
bo
wiem,
że
nie
chcesz
usłyszeć
odpowiedzi. Nic. Mi. Nie. Było. Musze lecieć i zabrać się za esej o Katarzynie z „Poskromienia złośnicy”. Kolejna kobieta, która została odebrana w niewłaściwy sposób przez ludzi wokół niej.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Źle odebrane kobiety 139 | S t r o n a
MoreThanBooks Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:25 Do: Emilia King
Ty i Katarzyna macie coś wspólnego. Obie jesteście bardzo upartymi kobietami. Czy ktoś ci kiedyś to powiedział? Słodkich snów, kochanie.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Upór Data: Poniedziałek, 8 października 2012, 17:28 Do: Logan Prescott
Tylko jeden zbyt pewny siebie, rozpuszczony mężczyzna. Tobie też życzę słodkich snów.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
140 | S t r o n a
MoreThanBooks
9
Mam problemy z koncentracja przez cały tydzień. Dni i noce się wleką, chociaż jestem zajęta zajęcia i bieganiem. Przypomina mi się uczucie, jakie pojawiało się, gdy byłam mała i z niecierpliwością czekałam na święta. Tydzień przed Bożym Narodzeniem był najdłuższych tygodniem w roku. Wreszcie pojawia się piątek i jest bożonarodzeniowy poranek – przynajmniej takie mam wrażenie. No, może nie w taki sam sposób. Jestem równie podekscytowana, co zdenerwowana. To nie jest pierwszy raz, kiedy będę sama z Loganem, ale to coś jak randka. Randka z Loganem Prescottem – który twierdzi, że nie chodzi na randki, a Bryn mówi, że interesuje go tylko jedno. Fakt, że nigdy nie byłam na randce, sprawia, że jest mi niedobrze. To jest pierwszy raz w moim dwudziestojednoletnim życiu, że zainteresowałam się facetem. Intryguje mnie nie tylko dlatego, że jest cholernie przystojny, ale również dlatego, że jest uprzejmy, mądry i zabawny. To, że zna się nieco na Szekspirze też mi jakoś nie przeszkadza. Po prysznicu i ubraniu się zmierzam do kuchni, gdzie Bryn już pije swoją poranną kawę. Spogląda na mnie znad „The Wall Street Journal” i mierzy mnie wzrokiem. − Dzień dobry, Emilia. Posyła mi nieznaczny uśmiech.
141 | S t r o n a
MoreThanBooks − TGIF.20 – Uśmiecham się szeroko. Widzę po sposobie, w jaki obserwuje mnie Bryn, że zaraz usłyszę jej kazanie. − TGIF. Cieszysz się z jakiegoś powodu, że jest piątek? – dokucza mi. Kiedy otwieram lodówkę, żeby wyciągnąć jogurt, odwracam się do niej plecami. − Hmm. Cieszę się, że to koniec tygodnia. Uśmiecham się. Wiem, że tego nie kupuje. − Jesteś pewna? To znaczy jestem za, że się z kimś umawiasz. Chciałabym, żebyś miała fajnego chłopaka, ale nie jestem pewna, czy Logan do tego pasuje – dodaje Bryn z niepokojem w oczach. − Jestem pewna, Bryn. Nic mi nie będzie. – Wydaje mi się, że za często to powtarzam. – Proszę, przestań się o mnie zamartwiać. − Obiecasz mi, że napiszesz do mnie esemesa, gdybyś chciała, żebym przyszła i cię uratowała? Unosi swoje brwi. − Wiesz, że tak. – Uśmiecham się. – Gotowa do szkoły? – pytam, bo nie chcę już gadać o mojej randce. − Wiem, że zmieniasz temat – beszta mnie. − Jesteś piękna i mądra, Bryn – dokuczam jej. 20
TIGF = „thanks God it’s Friday” (ang.) – dzięki Bogu jest piątek.
142 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pochlebstwem wszędzie się dostaniesz. – Bryn łapie swojego laptopa z kuchennej wysepki. − Okej. Idziemy. Ale jeszcze się wypowiem na temat twojej gorącej randki. − Jestem pewna, że się wypowiesz. – Mrugam do niej i się uśmiecham. Dzień mija szybciej niż oczekiwałam. Gdy zajęcia dobiegają końca, padam na łóżko i zajmuję się czytaniem po raz kolejny jednej z moich ulubionych książek, „Wielki Gatsby”. W przyszłym tygodniu mam do napisania esej z literatury amerykańskiej. Zanim się orientuję, jest szósta po południu i muszę wziąć prysznic i się ubrać. Po wysuszeniu włosów, żeby spadały swobodnie na moje ramiona, próbuję wybrać coś do ubrania. Gapię się na moją prawie pustą szafę, owinięta w puchaty biały ręcznik, gdy do pokoju wchodzi Bryn. − W tym idziesz? – pyta. – Twoje włosy wyglądają niesamowicie, ale nie jestem pewna co do białego wdziana bez ramiączek. Chociaż Loganowi się spodoba. Staram się uśmiechnąć. − Nie zapytałam, co będziemy robili, a on nie powiedział, więc nie wiem, co włożyć. − Bez obaw – mówi uspokajająco Bryn. Ma za sobą lata doświadczenia i pewnie mogłaby napisać podręcznik o randkowaniu. Podchodzi do mojej szafy i bierze moje ulubione dżinsy, czarną krótką halkę i czarny sweter. 143 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jeśli nie powiedział dokładnie, na pewno dżinsy będą pasowały. Mężczyźni zwykle mówią, gdy masz się ubrać bardziej elegancko. Zresztą dżinsy są zawsze bezpiecznym wyborem. – Uśmiecha się. − Dzięki, Bryn. Bryn rzuca się na moje łóżko i obserwuje mnie, gdy ubieram dżinsy, halkę i sweter. − Wyglądasz seksownie. Uśmiecha się. − Seksownie? Może powinnam się przebrać. – Ale jest już za późno. Słyszymy pukanie do drzwi. Biorę głęboki wdech i rzucam ostatnie szybkie spojrzenie w lustro. W odbiciu widzę rozszerzone oczy i posyłam sobie uspokajający uśmiech. Dasz radę. − Wyglądasz cudownie, Emilia. Spróbuj się pobawić, ale nie za bardzo. Mruga do mnie. Potem mnie przytula. − Nie rób niczego, czego nie chcesz robić – ostrzega mnie. − Wiesz, że nie zrobię! – besztam ją. − Wiesz, że ci ufam. To jemu nie ufam – dodaje. Całuję ją szybko w policzek i jestem na dole. 144 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy otwieram główne drzwi, pierwszą rzeczą, jaką dostrzegam, to wolny, seksowny uśmiech Logana. Ma na sobie wytarte dżinsy i kremowy sweter. Jego ciemne włosy rozwichrzone, a niebieskie oczy lśniąc, gdy się uśmiecha. − Cześć, piękna – mruczy pod nosem, gdy pochyla się, żeby mnie pocałować policzek. − Cześć, piękniejszy. – Yyy. Czy ja to serio powiedziałam? Spogląda na mnie z rozbawieniem, a ja mam ochotę uciec z powrotem do domu i się ukryć. − Chodź. – Bierze mnie za rękę i prowadzi do samochodu. − Gdzie jedziemy? – pytam, gdy otwiera dla mnie drzwi, więc siadam na luksusowy skórzany fotel. − Zobaczysz. – Uśmiecha się znacząco i zamyka drzwi. Zobaczysz. Teraz jestem jeszcze bardziej zdenerwowana. Obchodzi samochód i siada na miejscu kierowcy. − Odpręż się – mówi w odpowiedzi na moje zachowanie i ściska delikatnie moje kolano. − Fajny samochód. Co to za marka? – Próbuję prowadzić swobodną rozmowę. − Co to za marka? To Porsche 911 Carrera 4 GTS. – Uśmiecha się i włącza silnik.
145 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę, bo podał dokładną nazwę swojego samochodu. Nie mógł po prostu powiedzieć porsche? − Co jest takie śmieszne? – pyta, a silnik ryczy. − Nic. − Już masz sekrety? – Uśmiecha się znacząco. Ale nie muszę odpowiedzieć, bo wciska guzik na desce rozdzielczej i przez głośniki słyszę The Black Keys i ich „Lonely Boy”.
No, jestem lepszy od ciebie I z łatwością można to zauważyć, Ale i tak cię pokochałem. Więc wyrwałaś moje serce, Ale nie przeszkadza mi krwawienie. Zawsze kazałaś mi czekać Czekać, czekać.
Och, och-och, moja ukochana każe mi czekać, Och, och-och, moja ukochana każe mi czekać. Jestem samotnym chłopcem. Jestem samotnym chłopcem. Och, och-och, moja ukochana każe mi czekać. 146 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc lubisz też The Black Keys? – pytam, gdy samochód wjeżdża pod górę na Garden Street i wkrótce jesteśmy na autostradzie US-101, zmierzając na południe. − Jestem pod wrażeniem. – Uśmiecha się szeroko. – Większość dziewczyn lubi Adele. Ty lubisz Neon Trees, Mumford and Sons, a teraz The Black Keys. Jakieś inne ulubione? – Ma dobrą pamięć. − Florence and the Machine, Snow Patrol, Graffiti 6. Uwielbiam muzykę – tak samo jak uwielbiam czytać i biegać. A ty? – pytam. − Wszyscy są dobrzy. Kings of Leon, The Killers i Keane to niektórzy w moich ulubionych. W sumie mogę słuchać czegokolwiek. To zależy, jak się czuję – mówi, jak się zastanawiał. − Dalej mi nie powiedziałeś, gdzie jedziemy. Nie lubię jakoś niespodzianek. − Jedziemy do domu moich rodziców w Montecito. – Odwraca się i szybko patrzy na moją reakcję. − Och. Twoi rodzice tam będą? − Nie. Tylko ty i ja, kochanie – odpowiada z szelmowskim uśmiechem. – Mam zamiar przyrządzić ci obiad. − Serio? Co ugotujesz? – Zerkam na niego. − Musisz poczekać. − Och. Kolejna niespodzianka – tę chyba zniosę.
147 | S t r o n a
MoreThanBooks Resztę drogi pokonujemy w ciszy. Kładę głowę na miękkie skórzane oparcie i patrzę za okno na spektakularne wybrzeże. Droga z Santa Barbara do Montecito trwa tylko jedenaście minut. Logan wjeżdża na San Ysidro Road i wiem, że zaraz będziemy. Jedziemy długą i krętą drogą, która prowadzi do wspaniałej rezydencji w stylu francuskiej wsi. Dom ma piękne kamienne wieże i wieżyczki, które przywodzą na myśl francuski pałac. Okna mansardowe są duże i widzę wisterie i pnącza przypominające jaśmin. Krajobraz otaczający dom to kolorowa mieszanka złożona z róż, lawendy i drewek cytrynowych. − To tutaj. – Logan zerka na mnie i posyła mi seksowny uśmiech. − Jest niesamowite. Czy twoi rodzice często tu przyjeżdżają? − Nie. Mój tata spędza większość czasu w Nowym Jorku albo Dubaju, a mama woli Europę. – Zauważam delikatnie zmarszczenie brwi. − Zwykle nie podróżują razem? – pytam. − Nie – mamrocze, ale szybko dodaje: – Jesteś głodna? Wiem, że temat zamknięty. − Trochę. – Uśmiecham się, a on łagodnie obraca samochód, jadąc po okrągłym podjeździe i zatrzymuje się pod imponującym garażem, w którym mieści się co najmniej tuzin samochodów. Wciąż jestem pogrążona w myślach, gdy Logan otwiera mi drzwi. Uśmiecham się do niego, gdy bierze mnie za rękę, ale nie mogę nic poradzić, że wyczuwam, że czuje się samotny bez rodziców. 148 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest pani gotowa do wypicia wina i zjedzenia obiadu, panno King? − I do zabawienia – drążnię się. − Oczywiście powinienem powiedzieć to do ciebie – dodaje i jego usta układają się w nieznacznych uśmiech. Logan wciąż trzyma moją rękę, gdy zmierzamy w stronę domu. Wpisuje kod na systemie alarmowym, a potem otwiera drzwi. Wielkie pomieszczenie jest przestronne i ma piękną orzechową podłogę i wielgachny wapienny kominek. Ale moje spojrzenie zatrzymuje się na zapierającej dech w piersiach panoramie Pacyfiku i wybrzeża. Okna sięgające od sufitu o podłogi dają olbrzymiemu domowi wygodne, jasne ciepło. Ruszam do pięknych łukowatych okien i francuskich drzwi. Szklane drzwi są otoczone wydętymi, cienkimi jak chmura draperiami. Nie ma tu ścian, co pozwala skupić się na widokach. Czuję na sobie jego spojrzenie, gdy podziwiam spektakularny krajobraz. − Zapiera dech w piersiach – szepczę. Moje serce mocno bije. Ten dom jest okazały i wzbudza podziw. Ponownie dochodzę do wniosku, że nie pasuję do niego. − Ty zapierasz dech w piersiach – odpowiada szeptem Logan, gdy obejmuje moją talię ramionami, przyciągając mnie do swojego boku. Jego słowa sprawiają, że moje nogi są jak z galarety. Pochyla się i składa pocałunek na moich ustach. – Chodź. 149 | S t r o n a
MoreThanBooks Bierze moja rękę i prowadzi mnie przez główną część mieszkalną. Meble i wykończenia są proste, a kanapy i krzesła mają jasnobeżowe i niebieskie obicia. Na drewnianych podłogach są porozrzucane bawełniane i wełniane dywany. Widzę piękne sklepione sufity. Na ścianach wiszą akwarelowe obrazy przedstawiające różne krajobrazy. Całość to polaczenie piasku, morza i nieba. Wielka kuchnia otwiera się na pokój dzienny. Widzę wielką wysepkę z nowoczesną kuchenką na środku i sześć orzechowych stołków, które ją otaczają. Szafki i komody są wykonane z kremowego, sztucznie postarzanego drewna z miedzianymi gałkami i uchwytami. Lodówka Subzero jest olbrzymia i pokryta tym samym drewnem co szafki. Są dwa zlewy, dwie zmywarki i dwie podwójne kuchenki. Logan zaprowadza mnie do jednego ze stołków i wyciąga jeden dla mnie, bym usiadła. − Chcesz lampkę Chardonnay?21 – pyta, gdy podchodzi do zabudowanego kubełka do ochładzania wina. − Brzmi nieźle. Dziękuję – mamroczę. Podaje mi kieliszek i mówi: − Za nasz rozrywkowy wieczór. Uderzamy naszymi kieliszkami o siebie i biorę łyk. Wino jest kremowe, maślane i pysznie smakuje.
21
Chardonnay – biała, przemysłowa odmiana winorośli wykorzystywana do produkcji białego wina oraz win musujących (źródło: Wikipedia).
150 | S t r o n a
MoreThanBooks Za chwilę jest już przy lodówce, wyciągając różne składniki i małe paczki owinięte w biały papier. − Mam nadzieję, że lubisz owoce morza. − Uwielbiam. – Posyłam mu nieśmiały uśmiech. − Nie jesteś uczulona na skorupiaki? Nie chcę ponownie wylądować z tobą na ostrym dyżurze. − Nie, raczej nie jestem uczulona. Mogę ci w czymś pomóc? − Chciałabyś coś pokroić? − Pewnie. Wstaje z krzesła i staję obok niego. Kładzie deskę do krojenia na granitowym blacie, a potem podaje mi czerwone papryki i cebule szalotki. Podchodzi do innego zestawu guzików na ścianie i pyta: − Co powiesz na muzykę? Piosenka Matta Nathansona „Run” rozlega się z głośników. Jestem ciekawa, czy celowo wybrał tę piosenkę. Jest piękną miłosną opowieścią z mocnym podtekstem seksualnym.
Chcę cię obserwować, gdy będziesz się rozbierała Chcę cię obserwować, gdy będziesz lśniła Rozpuść włosy Niech nas przykryją 151 | S t r o n a
MoreThanBooks Przychodzisz niczym fala Zderzamy się ze sobą i toczymy Otaczasz mnie, ciągniesz mnie, topisz mnie, połykasz mnie całego
Podniecasz, podniecasz, podniecasz, podniecasz mnie Jak powoli płonący ogień Wiem, że to niewłaściwe Ale wciąż biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie Tak, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie
Przyciągasz mnie do siebie Powodujesz, że uginają się moje kolana Drżę i się trzęsę, by poczuć jak oddychasz Podążasz za mną Poruszasz moją duszę Wyślij iskry w samo serce świata, a ja będę obserwowała jak wszystko eksploduje (Obserwuję cię, obserwuję cię)
Podniecasz, podniecasz, podniecasz, podniecasz mnie Jak powoli płonący ogień 152 | S t r o n a
MoreThanBooks Wiesz, że to niewłaściwe Ale wciąż biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie Tak, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie
Czuję się niesamowicie Gdy jesteś obok mnie Jestem czymś więcej
I czuję twoje palce Serce uderza jak burza Jestem czymś więcej Czymś więcej
Podniecasz, podniecasz, podniecasz, podniecasz mnie Jak powoli płonący ogień Wiesz, że to niewłaściwe Ale wciąż biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie Tak, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę do ciebie Podniecasz mnie Jak powoli płonący ogień
153 | S t r o n a
MoreThanBooks Kroimy w ciszy, stojąc obok siebie. Czuję, że moja twarz się czerwieni, gdy słucham seksownych słów piosenki. − Interesujący wybór piosenki – mruczę pod nosem. − Okazało się, że polubiłem Matta Nathansona. – Uśmiecha się nieznacznie. – Wolałabyś coś innego? − Nie. To słodka piosenka – odpowiadam oschle. – Robisz to, żeby zaimponować laskom? – droczę się z nim. − A robię na tobie wrażenie? – Uśmiecha się. − Trochę. Unikasz mojego pytania? − A czym dokładnie imponuję laskom? – pyta, kładąc na talerzu pokrojony bekon i czosnek. − Tym wszystkim – odpowiadam i macham ręką nad głową. – Domem, winem, muzyką, swoim gotowaniem – hmm, to chyba wszystko. – Kroję przekrojone papryki i cebule i kładę je na dwa różne naczynia. − Nie. – Odwraca się i podgrzewa olej na wielkiej patelni. − Nie? To wszystko? − Szczerze? – Na patelnię dodaje bekon. − Tak. − Nigdy nie musiałem się uganiać za kobietą – mówi rzeczowym tonem, przekładając bekon na talerz, a potem podsmaża krótko papryki, cebule i czosnek. 154 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc uganiasz się za mną? – pytam cicho, napiwszy się wina. − Jesteś pierwszą dziewczyną, którą tutaj zabrałem i dla której gotuję, więc tak, powiedziałbym, że uganiam się za panią, panno King. – Zbliża się do mnie. Jego oczy są utkwione w moich, gdy powoli przebiega palcem przez moją dolną wargę i delikatnie odsuwa moje włosy z ramiona. − Och – szepczę. − Może usiądziesz, żebym mógł przygotować resztę jedzenia? Za bardzo mnie rozpraszasz. Przygotowanie posiłku nie zajmuje Loganowi dużo czasu. Porusza się po kuchni z taką gracją i lekkością, że stanowi niesamowity widok. − Pomyślałem, że możemy usiąść na wysepce i zjeść. Chyba że wolisz iść do jadalni – dodaje, gdy nalewa mi kieliszek. − W porządku. Szybko wyciąga dwie zielone podkładki pod talerze i srebrne sztućce. W kuchni zaczynają się unosić niebiańskie zapachy, gdy Logan kładzie przede mną miseczkę z białą rybą w środku. Potem stawia między nami talerz z tuzinem małż. Siada na stołku obok mnie. − Małże Casino i halibut w rosole karczochowo-pomidorowym. − Wygląda niesamowicie, Logan. – Uśmiecham się. − Chcesz wody, czy zostajesz przy winie? 155 | S t r o n a
MoreThanBooks − Niech zostanie wino. – Biorę kawałek halibuta. – Nauczyłeś się gotować od mamy? – pytam. Zaciska wargi i wygląda na zamyślonego. − Nie. Moja mama nie gotuje. – Milczy przez chwilę, ale potem się rozluźnia. – Sam się nauczyłem. Spędziłem sporo czasu w hotelowych kuchniach, gdy byłem dzieckiem. Bierze małża, a potem za pomocą widelca wyciąga go ze skorupki. − Spróbuj – mówi, trzymając kawałek przede mną. Pochylam się i gryzę. Logan wpatruje się we mnie, a ja gryzę i połykam. Małż smakuje morzem, ma żylastą powierzchnię, ale czuję cebule, czosnek, parmezan i wędzony boczek, który sprawia, że wszystko jest niebiańskie. − Przepyszne, Logan. – Uśmiecham się. Resztę posiłku spożywamy w ciszy. W tle rozbrzmiewa łagodzący głos Matta Nathansona. Jego połączenie folku z rockiem i przepyszny posiłek tworzą cudną harmonię. Zerkam na Logana. Odkłada na bok widelec i obserwuje mnie. Nie potrafię już nic zjeść, a mój brzuch jest całkowicie zadowolony. − Moim zdaniem to będzie fair, jeśli ja pozmywam, bo ty gotowałeś. – Uśmiecham się. − To nie jest konieczne. Mamy pracowników, którzy zajmują się domem. 156 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pracowników? – pytam. − No, pan i pani Smith. Mieszkają w domku dla gości. Co powiesz na więcej wina? − Tak, poproszę. – Uzupełnia nasze oba kieliszki. − Co chciałabyś zrobić teraz? – szepcze, gdy bierze moją rękę w swoją i składa delikatny pocałunek na jej wierzchu. − Pogadać? – mruczę pod nosem, biorąc kolejny łyk wina. − Pogadać? – Unosi brwi. − Może być, czy mam już sobie iść? – pytam. − A może się przeniesiemy do salonu? – chichocze. − Co jest aż tak śmieszne? – pytam, bo mam wrażenie, jakby śmiał się ze mnie. − Jesteś zabawna i rozrywkowa jak zawsze. – Uśmiecha się. − Nie wiem, co powiedzieć – burczę i odwracam spojrzenie. − Przepraszam – dodaje i przyciąga mnie w swoje ramiona. – Jestem niegrzeczny. Jesteś ślicznym odwróceniem uwagi. Spogląda w moje oczy. Wino sprawia, że czuję się odważna. Obejmuje go ramionami, przyciągając bliżej. Jego usta są na moich i jęczę w jego upajające usta. Pocałunek jest namiętny, ale wiem, że muszę przestać. Powoli odpycham się od niego i zerkam na niego. Spojrzenie Logana jest gorące. 157 | S t r o n a
MoreThanBooks Bierz głęboki wdech, a potem zaprowadza mnie do salonu, niosąc pod pachą butelkę wina. − Chodź, pogadamy. Kierujemy się do wielkiej jasnobeżowej kanapy i siadamy na miękkich poduszkach. Pokój jest olbrzymi, ale ciepły, ozdobne kolory i dźwięk fal oceanu w oddali powodują, że jest uspokajający i spokojny. Logan kładzie butelkę na wielkim rustykalnym stoliku do kawy. Potem siada na kładzie nogi na stoliku. Jego ciało jest tak odwrócone, że Logan patrzy na mnie, a jego ramiona spoczywają na oparciu kanapy. Ściągam moje czarne balerinki i podciągam nogi pod siebie. Siedzimy blisko, zwróceni do siebie twarzą. − Co powiesz o pogodzie? – pyta, pijąc wino. − To wychodzi na to, że nie chcesz gadać, co? – mamroczę. − Jestem znany z tego, że usypiam dziewczyny, więc… nie, raczej nigdy nie musiałem. − Bo dziewczyny nie mogą ci się oprzeć? – dokuczam mu. − Najwidoczniej. – Unosi brwi. − Jedno twoje spojrzenie i one… omdlewają. – Może powinnam przestać pić wino. Sprawia, że staję się niesamowicie bezczelna. − Omdlewają? To bardzo szekspirowskie z twojej strony. – Uśmiecha się znacząco. − Omdlewają, a potem śpicie ze sobą? – szepczę. 158 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie wiem, czy śpią jest właściwym słowem. – Posyła mi szelmowski uśmiech. Przechylam kieliszek aż go nie opróżniam, zastanawiając się nad jego słowami. − Jesteś przyzwyczajony do dostawania, co zechcesz, kogo zechcesz, kiedy zechcesz? − Yyy… coś takiego. Wina? – pyta. − Próbuje mnie pan upić, panie Prescott? – kpię z niego. Napełnia mój kieliszek i odpowiada: − Może. − Może powinnam iść – mówię cicho. − Nie. Proszę, nie idź. Będę dżentelmenem, jeśli tego chcesz. Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony. – Wzdycha. − Ja też nie. Zmieniam ułożenie nóg. − Nie rozumiem – odpiera, a jego głos jest czuły. − No wiesz. – Wzruszam ramionami. − Nie. Nie rozumiem. – Mruga kilka razy i wygląda na zamyślonego. – No, spałaś już z kimś, nie? Piję wino. 159 | S t r o n a
MoreThanBooks − Yyy… no… tak, teraz ty używasz prawidłowego słowa. Spałam, ale nie uprawiałam z nikim seksu. − Nigdy nie uprawiałaś seksu? – szepcze, a jego oczy są pełne ciekawości. Poruszam się z powodu jego spojrzenia. − Hmm. Nie. − Trudno mi w to uwierzyć. Jesteś niesamowita. – Unosi brwi. − Myślisz, że kłamię? – Mrugam szybko. Wstaję i warczę: – Chyba powinnam wyjść. Sięga po moją dłoń. − Emilia, przepraszam. Jestem po prostu zaskoczony. Proszę, usiąść. Siadam z powrotem, cała w nerwach. − Zawsze skupiałam się na nauce i nigdy nie byłam w nikim zainteresowana i… − Wierzę ci – mówi. Gapię się na niego i jestem ciekawa, czy jest zirytowany. − Jesteś wkurzony? – pytam. − Oczywiście, że nie. – Jego głos jest cichy. − Jesteś pewny, że nie chcesz, żebym wyszła? − Dlaczego miałbym chcieć, żebyś wyszła? 160 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzruszam ramiona. − Pewnie miałeś nadzieję, że ta noc zakończy się inaczej. – Przełykam. − Emilia, kiedy po raz pierwszy cię ujrzałem, odebrało mi dech w piersiach. – Przybliża się do mnie na kanapie, więc siedzimy teraz przy sobie. Odebrałam mu dech w piersiach? Moje serce wali i czuję w brzuchu motylki. − Może to nie powinno się wydarzyć? − My? – Przełyka. – Myślę, że powinnyśmy spróbować. − Jesteś gotowy zrobić to powoli? – szepczę. Uśmiecha się. − Festina lente. Spiesz się powoli. Zdradne są kroki za śpiesznie podjęte.22 Rozpoznaję cytat z „Romea i Julii”. Ojciec Wawrzyniec mówi to do Romea. To ostrzeżenie, by się nie spieszył i szedł ostrożnie. Ci, którzy podejmują coś na szybko i nie są ostrożni, mogą się potknąć. Uśmiecham się jak idiotka. − „Romeo i Julia”. Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. Śmieje się. − Co cię tak śmieszy? – pytam. 22
Akt 2, scena 3, w przekładzie Józefa Paszkowskiego.
161 | S t r o n a
MoreThanBooks − Niesamowite… to wielki krok z pewnego siebie i rozpuszczonego. – Uśmiecha się znacząco. − Wciąż taki jesteś, ale możesz dodać niesamowity do listy. − Zapomniałaś o jednym. – Uśmiecha się. Marszczę brwi. A potem w mojej głowie zapala się lampka. − Ach, tak. Zapomniałam, że zboczony jest na samej górze. Chichoczę. − Czy mam ci przypomnieć, że wielu ludzi podziela to zdanie? – dokucza mi. − Skąd znasz tyle cytatów z Szekspira? – pytam. − Gdy byłem mały, czytałem wszystko, co dostało się w moje ręce – wliczając w to Szekspira. Czytanie było dla mnie ucieczką. Sposobem poddania się całkowitej niewiedzy. Czasami lepiej jest nie wiedzieć. Nie mogę nic poradzić na to, że wyobrażam sobie Logana jako samotnego chłopca. − Czuję tak samo. Uśmiecham się. Mogę tu siedzieć dniami i zatracać się w oceany, jakimi są jego oczy, ale czuję przemożną potrzebę, żeby opróżnić pęcherz. − Gdzie łazienka? – pytam.
162 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest na końcu korytarza na prawo – mówi i pokazuje. – Robi się późno, a oboje wypiliśmy za dużo. Nie masz nic przeciwko zostania na co? – pyta rzeczowym tonem. Mrugam. − Yyy. Pewnie. Lepiej napiszę do Bryn. Łapię torebkę i zmierzam do łazienki. Jest późno. Wyciągam telefon i patrzę na zegar – jest prawie pierwsza w nocy. Mam już dwa esemesa do Bryn. Szybko odpisuję.
Nic mi nie jest, Bryn. Wypiliśmy za dużo wina. Spędzam noc. Do zobaczenia rano.
Bryn zwariuje z niepokoju. Zanim wyłączam telefon, dodaję jeszcze jedną wiadomość.
Nie martw się.
No, przynajmniej do niej napisałam. Jest mi to winna, nie? I w sumie nie popiera jeżdżenia po alkoholu. Szybko wyłączam telefon i wchodzę do łazienki. Gdy wychodzę, Logan czeka na mnie w kuchni. Pije wodę z lodem. − Chcesz? – pyta, podając mi szklankę. 163 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pewnie. – Woda jest zimna. Uzupełnia szklankę pod kranem z filtrem. Potem okrąża wielką wysepkę i bierze moje dłonie. − Chodź – szepcze, gdy prowadzi mnie przez dom. Wchodzimy na schody. Sypialnia jest przestronna i ma wysoki sufit. Jedynym światłem jest księżyc, który lśni nad oceanem. Jego światło odbija się w wodzie i wygląda jak świetlna droga. − Chcesz, żebym włączył lampy? – pyta i kładzie szklankę z wodą na marmurowym blacie nocnego stolika. − Nie. Światło księżyca jest cudowne. Zostawisz otwarte zasłony? – pytam cicho. − Oczywiście – mówi i otwiera górną szufladę białej komody w stylu wiejskim. – Tu masz koszulki i bokserki. W łazience masz pełno rzeczy. Czuj się jak w domu. Uśmiecha się. Łapię koszulkę i bokserki i ruszam do łazienki, która jak reszta domu jest olbrzymia. Widzę luksusową wannę, nad jaką wisi kryształowy żyrandol. Piękna wanna stoi pod wielkim oknem, z którego rozciąga się widok na morze. W rogu pomieszczenia jest wielki szklany prysznic z ceramicznymi płytkami, które są jedynym neutralnym elementem kolorystycznym.
164 | S t r o n a
MoreThanBooks Na prawo od wanny jest obszar do siedzenia z dwoma krzesłami z kremowymi obiciami w linie i mały stolik między nimi. Dostrzegam także drzwi do innego pomieszczenia, które wygląda jakby prowadziło do gigantycznej garderoby. Naprzeciwko wanny stoją szafki z marmurowymi blatami. Zamykam drzwi i ze zdenerwowaniem ściągam spodnie i majtki i kładę je na jedno z kremowych krzeseł. Przeciągam przez głowę sweter i zdejmuję halkę i stanik, a potem kładę na stoisk na krześle. Gdy wkładam na siebie prążkowane bokserki od Calvina Kleina i koszulkę, ruszam w stronę szafek. Widzę mały koszyk z kilkoma szczotkami do włosów, grzebieniami, szczoteczkami do zębów, pastami do zębów, nitkami do czyszczenia zębów, mydłami i balsamami. Szybko myję zęby i wchodzę z powrotem do sypialni. Logan jest już wielkim łóżku z białym baldachimem. Francuskie drzwi, które znajdują się równolegle do łóżka, są otwarte. Moje serce wali tak głośno, że jestem ciekawa, czy słyszy jego bicie pomimo usypiającego uderzania fal oceanu. − Mam nadzieję, że nie przeszkadzają ci otwarte drzwi. Lubię słuchać oceanu. – Uśmiecha się. Podchodzę do łóżka. − Nie. Mi też się podoba ten dźwięk. Zmienia ułożenie ciała i unosi białą puchatą kołdrę, tak, że widzę, że ma na sobie tylko bokserki. 165 | S t r o n a
MoreThanBooks − Chodź do łóżka – mówi. Unoszę brwi, więc on szybko dodaje: − Będę grzeczny. Wchodzę na łóżko, próbując nie myśleć o zażenowaniu. Jesteśmy zwróceni do siebie twarzami, gdy leżymy na boku. Logan podpiera się na łokciu, opierając policzek na ręce. − W porządku? – szepcze. − Jestem trochę zdenerwowana – mamroczę. − Widzę. Dlaczego nie pogadamy? To najwyraźniej ci pomaga. To i wino. – Uśmiecha się. − Okej. A o czym chcesz pogadać? − Lubisz każdy rodzaj jedzenia? – pyta, a jego usta układają się w uśmieszek. − Powiedzmy. Moim ulubionym jest włoskie, ale uwielbiam owoce morza. – Uśmiecham się. – A co z tobą? − Też je lubię. A co z sushi? – mruczy pod nosem i kładzie głowę na poduszce. − Sushi jest dobre, ale nie jestem jakoś odważna z nim. Głównie jem te zwinięte – odpowiadam. − Znam fajne miejsce z tajskim jedzeniem. – Uśmiecha się.
166 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie lubię tajskiego. Nie jestem wielbicielką sosu z orzeszków ziemnych. Jest zbyt mocny i tylko go czuję. − To nie zabiorę cię do tajskiej restauracji. Śmieje się. − Lubisz tylko Szekspira? – dopytuje się Logan. − Och, nie. Jane Austen23 i siostry Brontë24 są moimi ulubionymi brytyjskimi autorkami. Tennessee Williams25 i F. Scott Fitzgerald26 są moimi dwoma ulubionymi amerykańskimi autorami, ale Szekspir jest na szczycie mojej listy. A ty? − Steinback27, Faulkner28 i Twain29 są na szczycie mojej listy z literatury amerykańskiej. Dickens i Szekspir są z brytyjskiej. – Wyciąga ramiona i obejmuje mnie nimi. 23
Jane Austen (1775-1817) – angielska pisarka. Autorka powieści opisujących życie angielskiej klasy wyższej z początku XIX wieku. Napisała m.in. „Dumę i uprzedzenie”, „Rozważną i romantyczną” oraz „Emmę” (źródło: Wikipedia). 24
Charlotte (1816-1855), Emily (1818-1848) oraz Anne (1820-1849) Brontë – angielskie pisarki. Charlotte to autorka „Dziwnych losów Jane Eyre” oraz „Shirley”. Emily napisała jedynie jedną książkę: „Wichrowe Wzgórza”, a Anne wydała dwie powieści: „Agnes Grey” oraz „Lokatorka Wildfell Hall”. 25
Tennessee Williams (1911-1983) – amerykański dramaturg, prozaik i poeta. Jeden z najważniejszych dramatopisarzy XX wieku. Sławę przyniosła mu sztuka „Tramwaj zwany pożądaniem”, na podstawie której nakręcono film z Marlonem Brando i Vivien Leigh (źródło: Wikipedia).
26
Francis Scott Fitzgerald (1896-1940) – amerykański pisarz, nowelista, scenarzysta filmowy. Autor m.in. „Wielkiego Gatsby’ego” (źródło: Wikipedia).
27
John Steinbeck (1902-1968) – pisarz i dziennikarz amerykański, laureat nagrody Nobla w dziedzinie literatury z 1962. Główne dzieła: „Na wschód od Edenu”, „Myszy i ludzie” oraz „Grona gniewu” (źródło: Wikipedia). 28
William Cuthbert Faulkner (1897-1962) – amerykański powieściopisarz, autor opowiadań i poeta. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1949 (źródło: Wikipedia). 29
Mark Twain, właściwie Samuel Langhorne Clemens (1835-1910) – amerykański pisarz pochodzenia szkockiego, satyryk, humorysta, wolnomularz. Do jego najbardziej znanych powieści należą „Przygody Tomka Sawyera” oraz „Przygody Hucka” (źródło: Wikipedia).
167 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jaka jest twoja ulubiona sztuka Szekspira? – pytam. Ma rację, że rozmowa powoduje, że czuję się rozluźniona. Jestem zaskoczona jak wygodnie się czuję w jego ramionach. − „Romeo i Julia” oczywiście. – Uśmiecha się. Chichoczę. − Powiedz prawdę. Nie to, co uważasz, że chcę usłyszeć. − „Hamlet” i Makbet” – mówi cicho i ziewa. − Czy to było ziewnięcie? – droczę się z nim. – Wydaje mi się, że cię usypiam. − Hmm. – Całuje mnie delikatnie w policzek. – Branoc, skarbie – szepcze i czuję, że bierze głęboki wdech. Śpię z Loganem Prescottem i nie mogę nic poradzić na to, że czuję się naprawdę komfortowo w jego ramionach.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
168 | S t r o n a
MoreThanBooks
10
Otwieram oczy. Przez otwarte francuskie drzwi i otaczające okna wlewa się światło słoneczne. Pokój jest niesamowicie jasny, prawie oślepiający, bo wszystkie zasłony są odsłonięte. Widok z łóżka jest naprawdę porażający, bo łóżko jest zwrócone ku oceanowi. W oddali widzę horyzont. Sypialnia wygląda inaczej niż zeszłej nocy. Teraz potrafię docenić jej piękno i spokój. Łóżko z baldachimem i większość mebli są białe. Ściany są pomalowane na bladoniebiesko, a dwa krzesła w obszarze do siedzenia mają taki sam kolor obicia. Na ścianie naprzeciw obszaru do siedzenia jest wielka biała biblioteczka zawalone książkami. Po środku, naprzeciwko tej ściany, stoi sofa z bladoniebieskim obiciem. Na ścianie za wezgłowiem łóżka wisi duży, kwadratowy obraz przedstawiający wybrzeże. Jestem ciekawa, jak ktoś potrafi wyjść z tego łóżka po przebudzeniu. Potem spoglądam na Logana i ta sama myśl pojawia się w mojej głowie – kolejny niesamowity widok. Wciąż śpi i czuję jego oddechy, wznoszące się i opadające z boku mojego ciała. Jest przyciśnięty do mnie, trzymając mnie mocno. Jestem zatracona w myślach, przypominając sobie mój spokojny nocny sen, gdy Logan porusza się obok mnie. Mruga i otwiera oczy. − Dobry – mamrocze. Spogląda na mnie i na jego ustach pojawia się ten wolny, seksowny uśmiech, który sprawia, że topnieję. 169 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dzień dobry – odpowiadam. − Jesteś tak samo piękna jak poranek – dodaje i przeciera oczy. – Wow, ale tu jasno. − Dobrze się spało? – pytam. − Zdumiewająco dobrze. A ty? – pyta, przyciągając mnie do siebie. − Mi też. – Zerkam na zegar na stoliku. – Muszę wstać. Jest prawie ósma rano, a ja muszę dziś iść do pracy. − Wydajesz się gorąca. Moim zdaniem masz gorączkę. – Uśmiecha się szelmowsko. − Sugerujesz, że mam zadzwonić, że jestem chora? – drażnię się z nim. − Jesteś gorąca, to fakt.30 – Śmieje się. – O której musisz być w pracy? − O dziesiątej. Pieści mój policzek swoją ręką i całuje mnie delikatnie w usta. Gdy wychodzi z łóżka, jestem świadkiem mojego trzeciego zapierającego dech w piersiach widoku tego ranka. Logan bez koszulki stanowi niesamowity widok. Jest niesamowicie wysportowany z opalonymi ramionami, szerokimi barkami i silnymi mięśniami na brzuchu. − Ty też jesteś gorący. – Chichoczę.
30
Gra słów. Hot (ang.) – gorący jako temperatura, ale także gorący w znaczeniu seksowny.
170 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cieszysz się widokami? – Uśmiecha się sprytnie. − Tak. Wszystkimi. – Uśmiecham się. − Możemy zostać i będziesz mogła się cieszyć wszystkimi widokami. Przez cały dzień. – Jego usta układają się w seksowny uśmiech. − Kuszące – mówię, wychodząc z łóżka. – Ale nie mogę tego zrobić Suttonom w sobotę. − Suttonom? – pyta, gdy wkłada koszulkę i dżinsy z zeszłej nocy. − Właścicielom, moim szefom. Są dla mnie jak rodzina. – Uśmiecham się. − Wychodzi na to, że nie potrafię cię przekonać. Zrobię kawę. Spotkamy się na dole. – Pochyla się i szybko całuje mnie w czoło. Ruszam do łazienki i ściągam bokserki i koszulkę Logana. Wkładam własne majtki i dżinsy. Potem wrzucam na siebie stanik, halkę i sweter. W kącie stoi zielony kosz na brudną bieliznę, więc wrzucam tam rzeczy Logana. Zanim idę na dół, spoglądam w lustro. Jestem zdumiona, widząc, że wyglądam na wypoczętą. To pierwszy raz od wieków, kiedy moje oczy są jasne i czyste. Spanie w Loganem ma pewne zalety. Łazienka jest przyjemnie wyposażona w niezbędne rzeczy. W koszyku dostrzegam gumkę do włosów i szybko spinam włosy w wysoki kucyk. Patrząc na odbicie w lustrze, dochodzę do wniosku, że wyglądam inaczej. Wyglądam i czuję się wypoczęta i spędziłam noc w ramionach 171 | S t r o n a
MoreThanBooks Logana Prescotta. Nie uprawialiśmy seksu. Tylko gadaliśmy i przytulaliśmy się. Na pewno wolałby uprawiać seks, ale powiedział, że jest w stanie zrobić wszystko wolno – spiesz się powoli. Uśmiecham się, a potem biegnę na dół. Kuchnia wygląda nawet ładniej w świetle dnia. Promienie słoneczne wlewają się do środka, dając pomieszczeniu poświatę. Logan opiera się o blat, pijąc kawę z kubka. Spogląda w górę i się uśmiecha. − Kawa… czarna – mówi, gdy nalewa mi ją do kubka, a potem podaje mi naczynie. Pamięta, że lubię kawę. − Dzięki. Uśmiecham się. − Mogę ci zrobić omleta czy coś? – pyta. − Nie jem dużych śniadań. − No, nie odwiozę cię do domu, aż czegoś nie zjesz – dodaje, wyciągając jeden ze stołków barowych. – Chodź, siadaj. − Wiesz, jak rozpieścić dziewczynę – drażnię się z nim. − Nie mój zwykły styl. – Delikatnie marszczy brwi. – To co podać.? − Yyy. Jogurt, jeśli masz. Przechodzi przez kuchnię i otwiera lodówkę. − Masz szczęście… Naturalny, brzoskwiniowy, truskawkowy, jagodowy czy waniliowy? 172 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jezu, ten dom jest nieźle wyposażony. Waniliowy, proszę. − Waniliowy. Interesujący wybór. – Uśmiecha się znacząco. Dlaczego interesujący? Podaje mi jogurt i łyżeczkę, a potem kładzie na blacie pudełko z jajkami. − Ja mam zamiar zrobić sobie omlet. Jesteś pewna, że nie chcesz? − Nie, dzięki. Jogurt jest idealny. – Zerkam na niego, gdy oblizuję językiem łyżeczkę. − Próbujesz mnie zdekoncentrować? Jeśli chcesz wolno, nie możesz lizać tak łyżeczki – mówi, szybko rozbijając jajka, a potem ubijając je w małej miseczce ze stali nierdzewnej. − Nie zdałam sobie sprawy – odpowiadam i się rumienię. Logan uśmiecha się i pyta: − Co jeszcze zaplanowałaś na dzisiaj? Z ostrożnością jem jogurt. − Praca. Bieg. Nie jestem pewna co do wieczoru. Mam zawody w niedzielę, więc nic szalonego. A ty? Kładzie omlet na porcelanowym talerzu, a potem siada obok mnie. − Nie jestem pewien. Miałem nadzieję spędzić ten dzień z tobą. Tutaj. Uśmiecham się. 173 | S t r o n a
MoreThanBooks − Niektórzy z nas muszą pracować na życie, panie Prescott. Bierze kawałek omleta i zjada go. − Nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego. − Nie każdy ma pana i panią Smith, którzy magicznie się pojawiają i myją nasze naczynia i uzupełniają lodówki. − Racja, panno King. – Uśmiecha się szeroko i następnie wstaje ze swojego stołka i czyści blat. – Skoro nie mogę cię przekonać do wagarów, jesteś gotowa do drogi? − Mam kolejne słowo do dodania na listę – mówię, gdy podnoszę się z miejsca. − O? Unosi brew. − Zawzięty. – Uśmiecham się i milczę. – Widziałeś gdzieś moje buty i torebkę? − Miałem nadzieję, że o nich zapomnisz. Twój powrót byłby gwarantowany – drażni mnie. − Musisz mnie tylko zaprosić. – Uśmiecham się. – Wydaje mi się, że zostawiłam je obok kanapy, kiedy próbowałeś mnie upić. Zerkam w kierunku kanapy i zauważam moje rzeczy. Gdy wracam, Logan opiera się o szafkę. Jego włosy są zbyt idealne. − Naprawdę się dobrze bawiłam. Dziękuję. 174 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. − Ja też się dobrze bawiłem. – Bierz moją rękę i prowadzi mnie do samochodu.
*** − Cześć – mówię, gdy wracam do domu. Bryn jest w kuchni ze swoim laptopem. − Cześć! Jesteś! – Podskakuje, gdy mnie widzi. Ma rozszerzone oczy i jest zaniepokojona. Ujmuje moją twarz w swoje dłonie. – Dobrze się czujesz? − Czuję się… dobrze. Naprawdę dobrze. Uśmiecham się. − Zrobiliście to! Naprawdę? – pyta z szokiem w głosie. – Opowiedz mi wszystko. − Nie, nie zrobiliśmy – mruczę pod nosem. − Doszłam do takiego wniosku, bo powiedziałaś naprawdę dobrze, a ja myślałam, że o ty mówisz. Musze powiedzieć, że czuje ulgę, że nie zrobiłaś tego, bo wciąż mu nie ufam. – Milczy. – Co robiliście całą noc? − Rozmawialiśmy. – Uśmiecham się. − Rozmawialiście? Całą noc? – Przechyla nieco głowę i marszczy brwi. − Głównie. 175 | S t r o n a
MoreThanBooks − To interesujące. Nie próbował? – pyta Bryn. Nie potrafi ukryć zmieszania. − No, pocałowaliśmy się i powiedziałam, że nie chcę się spieszyć. – Wiem, że Bryn chce szczegółów, ale muszę się przygotować do pracy, bo się spóźnię. − Zgodził się? – pyta z szokiem. − Tak. Możemy o tym pogadać później? Musze być w pracy o dziesiątej. Bryn spogląda na zegar nad piecem. − Podwiozę cię. Musisz się przebrać? − Zmienię ubranie, a potem możesz mnie podwieźć, skoro wiem, że nie skończyłaś swojego przesłuchania. – Uśmiecham się. Szybko przebieram się w podarte szorty, kremowy sweterek i japonki z Havaianas. Włosy spinam w luźny kok. Jesteśmy w czarnym mini cooperze Bryn i przesłuchanie dalej trwa. − I wciąż go lubisz? − Tak. Naprawdę go lubię. – Uśmiecham się. − Myślisz, że możesz z nim spać? Szybko na mnie zerka, ale potem spogląda z powrotem na drogę. − No, tak właściwie to z nim spałam. Chichoczę. 176 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie bądź taka do przodu. Żartobliwie uderza mnie w ramię. – Wiesz doskonale, o co mi chodzi. Po prostu się o ciebie martwię. – Uśmiecha się. − Wiem. − I? − Może. − Jestem za wolniejszym zapoznawaniem się. – Milczy, ale potem dodaje: – Logan jest popularny. Wiem, że ci się podoba. Nawet bardzo. Ale nie chcę, żebyś skończyła jako kolejny karb na jego pasku. − To niemiła rzecz, Bryn. Marszczę brwi. − Sorki. Martwię się o ciebie – mówi rzeczowym tonem. − Naprawdę uważasz, że taki jest? − Znasz go lepiej ode mnie. Ja tylko wiem, jacy potrafią być faceci, szczególnie tacy jak on – większość myśli tylko o seksie. − Myślisz, że Logan jest jednym z nich? − Jeśli coś się ciebie tyczy… – Wzrusza ramionami. – Słuchaj, wiem, że brzmię jak zdarta płyta. Może on czuje coś innego do ciebie niż do reszty dziewczyn. To, że spał z tobą, ale nie uprawiał seksu, dużo mówi. Chcę, żebyś była ostrożna. 177 | S t r o n a
MoreThanBooks Powoli wjeżdża na parking przed Spyderem. Zegar na desce rozdzielczej pokazuje dziewiąta pięćdziesiąt osiem. Dojechałam prawie na czas. − Dzięki za podwózkę i ostrzeżenia. Uśmiecham się. − Wiesz, że cię kocham, Emilia. Nie chcę malować wszystkiego w czarnych barwach. Chcę, żebyś była ostrożna. Cieszę się, że się nie spieszysz i jeszcze bardziej jestem szczęśliwa, że się zgodził. Ściska mnie przez chwilę, zanim wyskakuję z samochodu i wchodzę do sklepu. Gdy przechodzę przez wejście, państwo Sutton ciepło się ze mną witają. Spoglądam na nich i po raz pierwszy uświadamiam sobie, jak bardzo są do siebie podobni. Niektórzy mówią, że małżeństwa często zaczynają wyglądać tak samo, kiedy są ze sobą wiele lat. Pan i pani Sutton zdecydowanie do tego pasują. Oboje mają po pięćdziesiąt lat, maja niebieskie oczy, opalone skóry i długie, faliste włosy. Wyglądają jakby oboje dorastali na plaży. Skoro są właścicielami sklepu ze sprzętem surfingowym to pewnie coś w tym może być. − Cześć, Emilia. Miło cię widzieć – mówią jednocześnie. Rany, pobrali się dawno temu. Wyglądają tak samo i mówią tak samo. − Witam, panie i pani Sutton. Państwa również miło widzieć. Uśmiecham się. 178 | S t r o n a
MoreThanBooks − Już rozpakowujemy następną dostawę. Masz coś przeciwko, żeby zająć się kasą i włączyć iPoda? Przednie drzwi już są otwarte – dodaje pan Sutton. − Nie ma sprawy. Zaczynam iść na przód sklepu. − Krzyknij, gdy rozpocznie się szaleństwo – woła pani Sutton.
*** Ranek jest cichy, ale pojawia się jeden klient. Jednak po dwunastej sklep staje się tłoczny. Pani Sutton przychodzi, że zająć się kasą, kiedy ja pomagam klientom. Jestem na przedzie sklepu, gdy zauważam Tylera. − Cześć, Emilia. – Uśmiecha się do mnie szeroko, a ja odpowiadam tym samym. − Hej. Jak tam? − W porządku. Byłem w okolicy, więc pomyślałem, że wpaść i powiedzieć cześć – mruczy pod nosem ze zdenerwowaniem. − Cześć. – Próbuję nie chichotać, ale zauważam niezręczność tej rozmowy. Rozglądam się po zatłoczonym sklepie i wtedy zauważam, że za mną stoi Logan. Kiedy on wszedł? Wygląda przecudnie w czarnej bluzie z kapturem i spodniach khaki. Uśmiecham się do niego, ale on nie odpowiada tym samym. 179 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tyler, poznałeś już Logana? Logan, to jest Tyler – mówię, próbując nie brzmieć zbyt dziwnie. Obaj kiwają sobie głową i mierzą się wzrokiem. Czy to może się stać jeszcze bardziej niezręczne? − Przychodzisz dzisiaj wieczorem? – pyta mnie Tyler. Zauważam nerwowe spojrzenie, jakie posyła Loganowi. − Wieczorem? – pytam ze zmarszczonymi brwiami. − Mój zespół będzie grał w Soho. − Och, pewnie. Bryn i ja na pewno będziemy. – Wydaje mi się, że wspomniała o tym na początku tego tygodnia. − Super. To do zobaczenia później. – Tyler uśmiecha się, a potem patrzy na Logana. – Miło było cię poznać. – Następnie wychodzi przez drzwi. − Na razie – odpowiadam. Odwracam się i spoglądam na Logana. – Też masz zamiar iść do Soho? − Twój chłopak mi tego nie zaproponował. – Jego ton jest chłodny. − Jest kumplem i to ja cię zapraszam – dodaję, mając nadzieję, że dołączy do nas. − Emilia, jesteś głupia, jeśli myślisz, że ten chłopak uważa, że jest tylko twoim kumplem. Siedziałem tutaj i go obserwowałem. Zachowuje się jak usychający z miłości szczeniaczek. – Brzmi na zirytowanego.
180 | S t r o n a
MoreThanBooks Patrzę na niego ze złością i odwracam się w stronę kasy. Widzę, że pani Sutton patrzy na mnie rozbawiona. Super. Logan uważa, że jestem głupia, a pani Sutton się śmieje ze mnie. −
Sorki. Nie powinienem był cię nazywać głupią. – Próbuje się
zaśmiać. – Chciałem powiedzieć, że zachowujesz się absurdalnie. – Zaczyna się śmiać. − Uważasz, że jesteś śmieszny? – drążnię się z nim, bo trudno się na niego wściekać, kiedy zachowuje się tak żartobliwie. − Jestem śmieszny. – Uśmiecha się znacząco. – Jestem śmieszny i mam rację, że ten chłopak… − Tyler. − Tak. On. Chce się dobrać do twoich majtek. – Patrzy na dół na mnie. – Chce się dobrać do twoich dżinsowych spodenek. – Uśmiecha się. Przewracam oczami. − Możesz sobie myśleć, co tylko chcesz. Ale jesteśmy tylko kolegami. − Kolega, który chce się dobrać do twoich majtek. − Masz zamiar przestać? Muszę pracować. – Uśmiecham się. − Tym się właśnie zajmujesz? Wygląda na to, że przyciągasz wzrok kilku napalonych klientów. − Takich jak ty? – Unoszę brew. 181 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dokładnie. – Uśmiecha się szeroko. – Chcesz mi coś przekazać za pomocą tej piosenki? Nie wiem, o co mu chodzi, aż nie zatrzymuję się i nie zwracam uwagę na mojego iPoda. Słucham słów piosenki Matta Nathansona, „Faster”.
Jesteś taka pyszna Jesteś taka miękka Słodka na koniuszku mojego języka Smakujesz jak promienie słońca I truskawkowa guma balonowa
Gryziesz moją wargę Podnosisz ciśnienie mojej krwi Sprawiasz, że moje serce bije szybciej
Masz mnie, masz mnie na własność Gruchoczesz moje kości Ciągle mnie podniecasz Aż nie mogę się już kontrolować Robisz ze mnie kłamcę Jedną wielką katastrofę 182 | S t r o n a
MoreThanBooks Sprawiasz, że moje serce bije szybciej
Tak właśnie robisz się krągła, powoli Nie mieszcząc się w szwach Tak właśnie się uśmiechasz, skarbie Kiedy padam przed tobą na kolana
Twój nocny hałas Twój syreni śpiew Sprawiasz, że moje serce bije szybciej… − Smakuję jak truskawkowa guma balonowa? Uśmiecham się ironicznie. − Wiesz, że chodzi mi o tę szybszą część. Nie udawaj mi tu skromnej. − Zgodziłeś się – szepczę. − Nie możesz mnie winić za próbowanie. – Posyła mi szelmowski uśmiech. Jestem ciekawa, jak długo wytrzyma z nie spieszeniem się. Pewnie niedługo. − Przyszedłeś, żeby mi podokuczać? – Uśmiecham się. − Tak właściwie przyszedłem coś kupić, nie tak jak inni ludzie, którzy przyłażą tylko się pogapić. 183 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och. A czego potrzebujesz? − Potrzebuję? No, przychodzi mi do łowy kilka rzeczy, ale teraz chcę tylko wosku. Sex Waxu tego pana. Skończył mi się – odpowiada z nonszalancją. − Serio? – pytam z rozbawieniem. − Tak. Wątpisz w moje umiejętności surfingowe? – Nie potrafię odczytać jego spojrzenia. − Surfowanie czy tea bagging? – drażnię się z nim. − Że co proszę? – Śmieje się. − Tea bagging jest wtedy, gdy niedoświadczony surfer siedzi na falach – po prostu się unosi i opada – zachowując się tak, jakby czekał na idealną falę, ale tak naprawdę tego nie robi. Tea bagging.31 Chichoczę. − To twoja definicja tea baggingu? Hmm. Ja znam tylko jedną definicję i nie ma nic wspólnego z surfowaniem. Może powinnaś to wygooglować i wtedy nie będziesz chichotała. – Jego oczy błyszczą szelmowsko. Nie mam wątpliwości, że jego definicja jest powiązana z seksem. − No, zaraz ci przyniosę ten wosk – mówię, ruszając do kasy. Pani Sutton wpatruje się w Logana. Jej oczy prawie wychodzą z orbit. 31
Tea bag (ang.) – dosł. torebka herbaty.
184 | S t r o n a
MoreThanBooks − Logan, to jest pani Sutton. Pani Sutton, to Logan. – Uśmiecham się. Logan wyciąga rękę, żeby się przywitać z nią. Ona nie potrafi się uspokoić. Zachowuje się jak rozchichotana nastolatka. − Miło panią poznać, pani Sutton. Emilia wiele mi o pani opowiedziała. – Logan uśmiecha się. Pani Sutton chichocze. − Och, proszę. Mów mi Rosemary. Yyy. Serio? − Rosemary. Chciałbym kupić wosk Sex Wax – szepcze. Drażni się z nią. Ona natychmiast chichocze. Chrząkam, żeby przerwać te bzdury. − Dwa dolary – mówię, podając mu wosk – który wygląda jak okrągłe mydło albo krążek hokejowy. − Dziękuję, Emilia. Rosemary – szepcze, biorąc wosk. Pani Sutton praktycznie się ślini. Spoglądam na nią i przewracam oczami. − Cześć, Logan – odzywam się. − Cześć, kochanie. Nie zapomnij wygooglować tea bagging. – Mruga i idzie w stronę wyjścia. 185 | S t r o n a
MoreThanBooks Pani Sutton wreszcie podniosła swoją szczękę z podłogi. − Słodkie Jezusie, Emilia. Masz dwóch chłopaków, którzy są tobą oczarowani. Tyler jest seksowny, ale Logan! Nie potrafię jasno myśleć po patrzeniu na jego boskość. − Raczej oczywiste, Rosemary. − Wiesz, że zawsze mówimy ci, żebyś używała naszych imion. To ty wolisz zwracać się formalnie. – Uśmiecha się. − Wiem. Tylko żartuję. Naprawdę pani uważa, że są mną oczarowani? − A nie jest to oczywiste dla ciebie? − Nie bardzo – odpowiadam. − Złamiesz temu biedakowi Tylerowi serce. Traktujesz go jak przyjaciela, prawda? − Tak. Mam nadzieję, że traktuje mnie tak samo. − Możesz mieć nadzieję na wszystko, ale to nie zmieni tego, co do ciebie czuje. – Uśmiecha się. – To oczywiste, że Logan sprawia, że jesteś podniecona ale i zaniepokojona. Chichoczę. − Pani Sutton, mogą panią o coś zapytać? − Pewnie, skarbie. – Uśmiecha się.
186 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czy pani zdaniem facetów interesuje tylko seks? – pytam i się rumienię. − To pewnie znajduje się na ich liście. – Śmieje się. – Dlaczego? Co cię niepokoi? − Bryn uważa, że facetów interesuje tylko to. Martwi się, że Loganowi chodzi tylko o jedno… wie pani, żebym była tylko karbem na jego pasie. − Powiem ci tak. Mężczyźni są skomplikowani, ale obserwowałam sposób, w jaki na ciebie patrzył. Wydaje się być zakochany po uszy. Nie spiesz się, a jeśli będzie próbował coś zrobić, co ci się nie spodoba, potraktuj go uderzeniem w grdykę. − Brzmi boleśnie – mówię z zainteresowaniem. − Bo jest, mała, i ma być. Mój tata jest byłym wojskowym i kiedy przeszedł na emeryturę, otworzył studio samoobrony. Kiedyś mu pomagałam. Chciałabyś, żebym ci pokazała kilka chwytów i ciosów? Uśmiecham się. Brzmi zabawnie. − Pewnie. Pani Sutton odwraca się na zaplecze. − Sam, możesz tu podejść i pomóc mi z demonstracją? Pan Sutton podchodzi do nas niechętnie. − Jezu. Chcesz coś zademonstrować? Teraz w sklepie? 187 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie ma klientów, a Emilia potrzebuje szybkiego kursu. Chodź, skarbie, będzie zabawnie. Mruga do niego. − Ciekawe dla kogo? Jego uśmiech jest wymuszony. − No dobrze, to uderzenie w grdykę jest pierwszym ruchem, jakiego cię nauczę. – Staje przed panem Suttonem. – Więc powiedzmy, że twój napastnik próbuje cię „przytulić” od tyłu. Pan Sutton przewraca oczami, ale wyciąga przed siebie ramiona. − No, dalej, Sam. Musisz wyglądać nieco bardziej złowrogo – drażni się z nim. − Grrr… Lepiej? Pani Sutton ignoruje go. − Wiec ty robisz tak. Używasz dwóch palców, zwykle wskazującego i środkowego. Twoje ramię jest wyciągnięte i uderzasz poniżej jabłka Adama. Pan Sutton robi krok do tyłu i zasłania się ramionami, gdy jego żona ma właśnie uderzyć. − Ona to łapie. − On potrafi być dzieckiem. – Pani Sutton przewraca oczami. – Ale najważniejszą rzeczą, jaką musisz zapamiętać, gdy chcesz kogoś dziabnąć 188 | S t r o n a
MoreThanBooks w grdykę, jest to, że zarówno palce, jak i ramię muszą być proste – nie zgięte. To go zaknebluje, a ty będziesz mogła stamtąd uciec. – Uśmiecha się. − Myślę, że rozumiem – odzywam się. Gdy się dzisiaj obudziłam, nigdy by mi nie przyszło do głowy, że będzie mi się podobał pokaz samoobrony państwa Suttonów. Nigdy w życiu. − Okej, to następny cios nazywa się „nos wie”. Musisz użyć swojej silniejszej ręki – to takie uderzenie z karate. Sam pochyla się nad kasą, sprawdzając coś w magazynie dla surferów i nie zwracając uwagi na żonę. − Sam, podejdź tu. Pan Sutton powoli podchodzi do pani Sutton. − Unosisz rękę, a potem łokieć na dziewięćdziesiąt stopni i z całej siły uderzasz go prosto pod nos. Dźgasz ruchem w górę swoim małym palcem jak ostrzem. Zobacz. – Pani Sutton unosi rękę i delikatnie uderza pana Sutton w nos, który odsuwa głowę do tyłu. – Widzisz? Potrafię być delikatna – drażni się z mężem. Potem zwraca swoją uwagę na mnie. – Będziesz zaskoczona, jak bardzo to może być bolesne, jeśli tylko mocno uderzysz. Najważniejszą rzeczą do zapamiętania w tym ataku jest ustawienie łokcia na dziewięćdziesiąt stopni. Wciąż łapiesz? Kiwam głową i się uśmiecham. − Następny jest moim ulubionym – dodaje, uśmiechając się. – Cios w oko. Obiema rękami łapiesz mocno za głowę napastnika. – Trzyma głowę 189 | S t r o n a
MoreThanBooks pana Suttona. – Twoje ręce powinny zakrywać uszy. Potem wciskasz kciuki w jego oczodoły. Pani Sutton wciska kciuka do oka pana Suttona. − Trochę mnie zabolało. − Sorki, mężusiu. – Odrywa ręce i pozwala im wisieć swobodnie po bokach. – Musisz pamiętać, że kiedy dźgasz go w oko swoimi kciukami, wciąż trzymasz głowę. Nie wahaj się. Wciskasz swoje kciuki w ich gałki oczne, jakbyś rozgniatała winogrona. Uśmiecha się. − Fajna wizualizacja – mruczy pan Sutton. To oczywiste, że pani Sutton uwielbia samoobronę. Mówi z ekscytacją i entuzjazmem. Pan Sutton raczej za tym nie przepada. − Jeśli facet zaatakuje cię od tyłu i złapie cię za ramię, tak, że nie potrafisz się ruszyć – możesz zrobić kopnięcie z nadepnięciem. Pociąga za ramię pana Suttona, który stoi za nią, więc teraz są jakby do siebie przytuleni – jej plecy do jego przodu. – W tym wypadku chcesz użyć swojej silniejszej nogi, więc zginasz ją w powietrzu. Twoje kolana powinno być tak wysoko, jak tylko potrafisz je unieść. Potem z całej siły upuszczasz nogę i depczesz piętą jego stopę. – Pani Sutton demonstruje to z użyciem siły.
190 | S t r o n a
MoreThanBooks − Kurde! – wrzeszczy z bólu pan Sutton. Pochyla się i zaczyna masować stopę. Jestem pewna, że musi go nieźle boleć, bo ma na sobie japonki. Pani Sutton również się pochyla i zaczyna pocierać jego stopę. − Och, tak mi przykro. – Spogląda w górę na mnie. – Nieco mnie ponosi podczas demonstracji. − Nieco? – pyta z sarkazmem pan Sutton. Nie mogę się nie uśmiechnąć. − Sorki. No, nie pokaże ci już nic więcej, ale powinnaś też zrobić chwycenie małego palca. Wiem, że ni brzmi zbyt boleśnie, ale uwierz mi, jest bolesne. Po prostu łapiesz za mały palec i odginasz do tyłu. Pan Sutton dźwiga się, a potem kładzie ręce na szyi pani Sutton i żartobliwie je ściska. − Zawsze możesz go podusić. Pani Sutton ignoruje go. Dla niej to coś poważnego. − Możesz również wykonać kopnięcie w krocze. Co prawda nie znokautuje faceta, jeśli jest duży, ale przynajmniej da ci nieco czasu na ucieczkę. – Milczy, ale dodaje po chwili: – To by było na tyle. W skrócie. Jakieś pytania? Pan Sutton przerywa, zanim mogę odpowiedzieć: − Chcesz poznać najlepszą wskazówkę samoobrony? − Tak – odpowiadam. 191 | S t r o n a
MoreThanBooks Pan Sutton kładzie ręce na moich barkach i z płonącymi oczami mówi: − Uciekaj… uciekaj szybko. Nie mogę nic poradzić, że krzywię się pod jego spojrzeniem. − Yyy. Okej, dzięki. Pani Sutton uderza go żartobliwie. − Jezu, Sam. Nie musisz jej przestraszać. Potem odwraca się do mnie. − Nie martw się, skarbie. Pokładamy nadzieję w Bogu, że nigdy nie znajdziesz się w sytuacji, kiedy będziesz musiała się obronić. Przytula mnie. Próbuję się uśmiechnąć. − Wiem – mówię. − Moim to ty powodujesz, że się martwi niepotrzebnie. Dlaczego to wszystko jej pokazywaliśmy? – pyta pan Sutton. − Nasza Emilia ma grupkę facetów, którzy pragną jej uwagi. – Uśmiecha się. − Och, proszę. To już przesada. – Nie potrafię ukryć sarkazmu. − Nie to dzisiaj zobaczyłam na własne oczy. – Pani Sutton mruga i uśmiecha się do mnie. Musi zauważyć godzinę na zegarze, bo dodaje: – 192 | S t r o n a
MoreThanBooks Może już pójdziesz do domu? Jest już po piątej popołudniu i wychodzi na to, że zaplanowałaś sobie niezły wieczór z tymi cukiereczkami. Pan Sutton przewraca oczami. − Cukiereczkami? – pyta. Chichoczę. − Okej. Jeszcze raz dziękuję za fajną lekcję. Naprawdę to doceniam. − Kiedy tylko zechcesz, Emilia. Wiesz, że zawsze jesteśmy tu dla ciebie. Pani Sutton uśmiecha się do mnie ciepło. Zaczynam wychodzić ze sklepu, gdy państwo Sutton mówią jednocześnie: − Pa, skarbie. Rany, musieli się pobrać dawno temu.
*** Jakiś czas później jestem w domu i gotowa do biegania, które przesunęłam z powodu mojego nocowania. Uśmiecham się na samą myśl o zeszłej nocy. Wrzucam na siebie ubranie do biegania i włączam iPoda. Słucham piosenki Snow Patrol „Called Out In The Dark”, gdy biegnę szybko, myśląc o atakach na grdykę, dźganiu w oko czy szybkich, mocnych kopnięciach w krocze.
193 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie możemy nic na to poradzić Bo nie mamy pojęcia, jak się wycofać Wezwali nas na ulice Wezwali nas do miast
I jak otwarły się dla nas niebiosa Jak ramiona zrobione z oszałamiającego złota Z naszą zmytą przez deszcz historią Której nie musimy jej opowiadać
Pokaż mi teraz Pokaż mi ramiona uniesione w górę Każde oko skierowane na inna gwiazdę Ten magiczny, ten pijany semafor32
Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas
32
Semafor – system sygnalizacji optycznej za pomocą urządzenia o dwóch ramionach z tarczami lub chorągiewkami. Odpowiednie kombinacje ustawienia ramion oznaczają konkretną informację. Używany jako telegraf optyczny w żegludze i kolejnictwie (źródło: Encyklopedia WIEM).
194 | S t r o n a
MoreThanBooks Zostałem wezwany w ciemność Przez chór pięknych oszustw Teraz to dzieciaki wzięły z powrotem parki Ty i ja zostaliśmy tylko z ulicami
Pokaż mi teraz Pokaż mi ramiona uniesione w górę Każde oko skierowane na inna gwiazdę Ten magiczny, ten pijany semafor
Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas
Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas Słuchamy, ale nie jesteśmy ślepi To jest twoje życie, to twój czas
195 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Nie wiem, jak długo biegnę, ale robię to aż nie jestem cała spocona, a mój umysł czysty. Niebo zaczyna ciemnieć, gdy zmierzam ścieżką prowadząca do naszego domu. Bryn stoi nad zlewem, krojąc limonkę, gdy wchodzę do domu. Ma na sobie malinowy sweterek i ciemne, upięte dżinsy. Włosy spięła w luźny warkocz, który opada na jej prawie ramię. Odwraca się do mnie. − Widzę, że jesteś gotowa do wyjścia – droczy się ze mną. – Jezu, nigdy nie byłaś taka spocona. Biegłaś do LA i z powrotem? – Śmieje się. − Dobrze mi się biegało. – Uśmiecham się. – Bardzo terapeutycznie. − No, to co powiesz na żurawinową wódkę? Też jest bardzo terapeutyczna. – Uśmiecha się promiennie. − Z chęcią. Dzięki. Planujemy dziś wyjść do Soho? − Tak. Będzie grał zespół Tylera. Wspominałam o tym? – pyta Bryn. − Chyba, ale potem do sklepu przyszedł Tyler i zapytał, czy przyjedziemy. – Bryn podaje mi szklankę z jasnoczerwonym płynem. − Chodzi ci, że pytał, czy ty idziesz? – kpi ze mnie Bryn. Biorę łyk drinka. Jest zimny i orzeźwiający. − Wskoczę pod prysznic. − Aż tak się spieszysz, żeby zobaczyć Tylera? – Uśmiecha się. 196 | S t r o n a
MoreThanBooks − Yyy. Nie. Śpieszę się, żeby wyjść. Nie mogę zostać do późna – odpowiadam, gdy zaczynam iść na górę. – Mam jutro ważne zawody lekkoatletyczne. Gdy przyjeżdżamy, Soho jest już pełne studentów. Tyler i jego zespół ustawiają się na małej scenie. Josh szybko nas zauważa. Gdy to robi, podchodzi do nas i obejmuje Bryn. Całuje ją długo i namiętnie. Czuję, że moja skóra czerwienieje, więc szybko odwracam wzrok od ich publicznego okazywania uczuć. − Cześć, piękna. – Słyszę jak szepcze jej do ucha. − Cześć, kotku – odpowiada również szeptem. Zaczynam się odsuwać od ich przesadnych uczuć. Nie mam ochoty być trzecim kołem u wozu. Nagle Bryn łapie mnie za ramię, żeby mnie przytrzymać. − Josh przyniesie nam coś do picia. Co byś chciała? – pyta mnie. − Piwo. Dzięki, Josh. Uśmiecham się. Razem z Bryn idziemy do baru. Lokal jest pełny, więc nie mamy gdzie usiąść. Postanawiamy oprzeć się o ścianę, gdy czekamy na niego. − Wydajesz się cieszyć, że widzisz Josha – kpię z niej. Bryn chichocze. Gdy podchodzi do nas Josh, dostrzegam, że niesie dzbanek z piwem i trzy kubki. Jestem trzecim kołem. Każdy z nas bierze kubek i Josh napełnia je piwem. 197 | S t r o n a
MoreThanBooks Josh i Bryn są we swoim świecie – patrzą sobie w oczy. Jestem ciekawa, czy Logan się pojawi. Nie była jakoś mega zadowolony, ale z nim to nigdy nie wiesz. Zespół Tylera zaczyna grać, więc poziom hałasu wzrasta dziesięciokrotnie. Downward Spiral jest zespołem składającym się z trzech muzyków – basisty, perkusisty oraz Tylera, który jest ich wokalistą i gitarzystą. Tyler jest w swoim żywiole. Nie tylko dobrze brzmi, ale wie, jak się zachowywać i jak zachęcać widownię do bawienia się. Widownia to tylko miejsca stojące. Widzę kilka strasznie chętnych dziewczyna, które chcą zwrócić jego uwagę. Nie mogę się nie uśmiechnąć. Gdy zespół robi sobie przerwę, Tyler podchodzi do nas. − Chcesz piwa? – pyta Tylera Josh. − Nie, dzięki. − Nieźle brzmieliście – dodaje Josh. Jego ramię obejmuje talię Bryn, która kiwa głową i się uśmiecha. − Tak. Byliście chłopaki naprawdę dobrzy. – Uśmiecham się. − Dzięki – odpowiada skromnie. − Masz niezły fanklub – dokuczam mu, machając ręką w stronę kilku wielbicielek, które pożerają go wzrokiem. − No, to chyba dotyczy każdego rockmana. – Wzrusza ramionami. 198 | S t r o n a
MoreThanBooks Myślę o tym, że jest fajnym facetem. Jest słodki, miły i utalentowany. Ma w sobie cechy starszego brata. Przynajmniej ja tak go widzę. Spoglądam w kierunku grupki dziewczyn, które się na niego gapią, próbując złapać wzrok Tylera. One na pewno widzą go inaczej. − No. Coś jest w gwiazdach rocka – wtrąca się Bryn. − Sądzisz, że powinienem założyć własny zespół? – droczy się z nią Josh. Bryn chichocze. − Czas wrócić do roboty. Na razie. – Tyler uśmiecha się. Obserwuję usychające z miłości dziewczyny, które drżą, gdy przechodzi obok nich. Kilku nawet udało się go dotknąć, byle tylko zwrócić jego uwagę. Obiecałam sobie, że wrócę do domu o północy. Nie mogę liczyć na to, że będzie mi się dobrze spało, ale muszę spróbować odpocząć przed jutrzejszymi zawodami. Zespół Tylera jest w połowie piosenki, gdy nachylam się do Bryn, żeby jej powiedzieć, że idę do łazienki, a potem do domu. − Okej. Daj mi znać, kiedy będziesz gotowa, to my też pójdziemy do domu – odpowiada Bryn. − Nie bądź śmieszna. Sama mogę iść. − Wiem, że to krótki spacerek, ale żadna dziewczyna nie powinna iść sama w środku nocy. 199 | S t r o n a
MoreThanBooks Przypomina mi się wcześniejsza lekcja samoobrony z Suttonami. Chichoczę. − Co cię tak śmieszy? – pyta. − Nic. Powiem ci kiedy indziej. – Uśmiecham się. – Dobra. Zaraz wrócę. Idę do łazienki, gdy nagle wpadam na Sebastiana. Jego brązowe oczy lśnią i wyglądają jak czarne. Jego usta układają się w uśmiech. Śmierdzi papierosami i alkoholem. − Co za miła niespodzianka – mówi, opierając się o ścianę za sobą. − Dobrze się czujesz? – pytam. − Jakby cię to obchodziło. Widzę, że to idzie donikąd. − Do zobaczenia później, Sebastian. − Mogę cię o coś zapytać? Ciekawość zwycięża, więc odwracam się do niego. − Pewnie. − Co ty kombinujesz z Loganem? – pyta. − To znaczy? − Nie udawaj idiotki. Wiem, że spotkaliście się kilka razy.
200 | S t r o n a
MoreThanBooks Potyka się, gdy podchodzi do mnie, a potem z powrotem opiera się o ścianę, żeby nie stracić równowagi. − A ty się tym interesujesz, bo…? − Bo on jest moim kumplem, a ja się o niego martwię. – Uśmiecha się złośliwie. − Moim zdaniem Logan jest dużym chłopcem i wie doskonale, co jest dla niego dobre. Bez twojej pomocy – syczę. − Serio? Podchodzi do mnie bliżej, aż znajduje się kilkanaście centymetrów od mojej twarzy. Smród gorzały i tytoniu wypełnia moje nozdrza, więc powoli się odsuwam. Obraz pani Sutton pokazującej mi uderzenie w grdykę pojawia się w mojej głowie, ale się powstrzymuję. − Odsuń się ode mnie – mówię. − Jesteś niczym więcej jak tylko biedną, oziębłą suką – mamrocze. − O to ci chodzi? Że nie jestem dla ciebie wystarczająco bogata? – Czuję, jak moja krew zaczyna się gotować. – Nie obchodzą mnie pieniądze Logana, a ty powinieneś wreszcie dorosnąć. Mam już dość, więc odwracam się, żeby szybko uciec. − Wiesz, że on chce cię tylko posuwać? Kiedy go zobaczysz, dlaczego go nie zapytasz, gdzie dziś jest? – ryczy za mną. Nagle czuję mdłości i ogarnia mnie panika. Szybko przeciskam się przez zatłoczony bar. Muszę wyjść, muszę uciec od wszystkich, od 201 | S t r o n a
MoreThanBooks wszystkiego. Gdy wychodzę z baru, zauważam, że pogoda zmieniła się drastycznie w porównaniu z wieczorem. Ciepłe jesienne powietrze jest teraz chłodne, mrożące. Niebo jest całkiem czarne, świeci srebrny księżyc. Ciaśniej owijam się kurtką, żeby powstrzymać drżenie i szybciutko ruszam do domu. Będąc już dwie przecznice od domu, wyczuwam, że ktoś idzie za mną. Wtedy ruszam pełną parą. Biegnę szybko, ale jest tak zimno, że widzę swój oddech. Gdy docieram do przednich drzwi, otwieram je i zatrzaskuję. Opieram się plecami o drzwi, próbując się uspokoić. Nagle słyszę delikatnie pukanie. − Emilia, to ja – mówi Bryn. Powoli wydycham powietrze i uświadamiam sobie, że wstrzymałam oddech. Odwracam gałkę u drzwi, żeby ją wpuścić. Bryn ma rozszerzone oczy, gdy dodaje: − Kurde. W porządku? Obejmuję ją ciasno ramionami. Nie ruszamy się przez chwilę. − Teraz tak – szepczę. − Czekałam na ciebie, aż nie wrócisz z łazienki. Pomyślałam, że coś za długo siedzisz, ale dotarło do mnie, że może być długa kolejka. Następną rzeczą, jaką zobaczyłam, to twój szaleńczy bieg na zewnątrz. Co się stało? 202 | S t r o n a
MoreThanBooks Jej oczy są pełne niepokoju. − Sebastian… Ale zanim mogę powiedzieć coś jeszcze, Bryn mi przerywa: − Ten dupek nie dotknął cię paluchem, prawda? – wścieka się. − Nie, tylko złapał mnie za ramię. Bryn odwraca się na piętach i zmierza w stronę drzwi. − Co ty robisz? – pytam. − Mam zamiar znaleźć tego małego kutasa i pogadać z nim – syczy. − Bryn, proszę nie. – Staję przed nią, blokując wyjście z domu. – Proszę, nie wychodź – błagam. Natychmiast zmienia zdanie, gdy widzi moje zdesperowane oczy. Jej ramiona się odprężają. Bryn powoli wydycha powietrze. − Och, okej. Ale szczerze, poczułabym się lepiej, gdybyś mi pozwoliła go znaleźć tego dupka. – Milczy, ale po chwili dodaje: – Jaki on ma problem, do jasnej cholery? − Chce, żebym się trzymała z daleka od Logana. Przewraca oczami. − Żartujesz sobie ze mnie? Dlaczego? Jestem pewna, że podzielił się z tobą swoją opinią. To chcę usłyszeć – mówi z sarkazmem. − Sebastian twierdzi, że jestem naciągaczką. 203 | S t r o n a
MoreThanBooks Wybucham śmiechem. − Serio? To właśnie powiedział? − To nie są jego dokładnie słowa, ale jestem blisko. – Chichoczę. − Twoim zdaniem to jest śmieszne? – pyta zmieszana. − Nie, nie wtedy. Ale teraz, gdy przerobiłam jego idiotyczną tyradę, chce mi się śmiać. Ja, naciągaczka? – Parskam śmiechem. − Tak. To jest absurdalne, ale nie widzę w tym nic śmiesznego. Zawsze wiedziałam, że ten gościu był idiotą, ale nie zdawałam sobie sprawy, że był aż takim dupkiem. Tylko tle powiedział? − Dodał, że Logan jest mną zainteresowany, bo chce mnie posuwać – dodaję poważnym tonem. − Super – mówi Bryn i kręci głową z irytacji. – Ten skurwysyn jest na mojej liście dupków. − Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że masz niezłe słownictwo, gdy jesteś wściekła? Chichoczę. − Myślisz? – Bryn wreszcie przestaje być zagniewana i obie zaczynamy chichotać. Już więcej nie rozmawiamy o Sebastianie, ale jego słowa mnie prześladują. Jestem naprawdę wyczerpana, gdy kładę się do mojego antycznego metalowego łóżka. Chłodne powietrze przedostaje się przez moje zamknięte okna, powodując, że zwiewne zasłony powiewają. 204 | S t r o n a
MoreThanBooks Zakrywam się po samą szyję kremową kołdrą, próbując nie dopuścić do siebie przeciągu. Odwracam się tyłem do okien, a przodem do ściany, moje powieki są takie ciężkie, ale ledwie śpię. Aż trudno uwierzyć, że zeszłej nocy spałam wygodnie w ramionach Logana. To wszystko wydaje się takie odległe w czasie. Wcześniej miało jakiś sens. Zgodziliśmy się, że spróbujemy się nie spieszyć, ale teraz już nie wiem. Może Sebastian ma rację i nie jestem wystarczająco dobra dla Logana? Sebastian uważa, że Logan chce wyłącznie się ze mną przespać. Ma rację? A co z jego ostatnimi tajemniczymi słowami, jakie do mnie krzyknął? Biorę głęboki wdech i walczę z myślami, które rozbijają się jak fale podczas sztormu na ciemnym, czarnym morzu.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
205 | S t r o n a
MoreThanBooks
11
Czerwone świecące cyfry wskazują piątą piętnaście na moim budziku, który stoi na nocnej szafce. Jest bardzo cicho, przez zasłony widzę przygaszone światło z zewnątrz. Leżę z jednym ramieniem wyciągniętym na poduszce, a drugim na oczach. Przewracam się na bok i przyciskam twarz do chłodnego miejsca na poduszce. Łagodzi moje zmęczone, podrażnione oczy. Poprzedni wieczór i tyrada Sebastiana są wciąż świeże. Wykopuję nogi spod kołdry i powoli się podnoszę. Wtedy uświadamiam sobie, że moje głowa pulsuje. Jęczę. Idąc do łazienki, obmywam twarz zimną wodą. Znajduję butelkę Tylenolu Extra-Strength i wkładam do ust cztery tabletki, połykając je wodą z kranu. Potem zakraplam Visine do oczu i wracam do łóżka. Padam na miękki materac. Przewracam się i biorę laptopa z podłogi, gdzie go zostawiłam. Włączam go i widzę, że mam dwie wiadomości. _____________________ Od: Anthony King Temat: Co tam ciekawego? Data: Sobota, 13 października 2012, 21:33 Do: Emilia King
Cześć, Emilia,
206 | S t r o n a
MoreThanBooks Jest sobotni wieczór i myślę o tobie. Mam nadzieję, że wyszłaś gdzieś, ciesząc się swoi ostatnim rokiem na studiach. U mnie nic ciekawego. Myślę, że masz jutro ważne zawody, więc powodzenia, chociaż nie potrzebujesz szczęścia.
Kocham cię, Tata
Natychmiast klikam „odpowiedz” i piszę wiadomość zwrotną, skupiając się na studiach, a nie na moim życiu towarzyskim. _____________________ Od: Emilia King Temat: Co tam ciekawego? Data: Niedziela, 14 października 2012, 05:35 Do: Anthony King
Cześć, tato, Dzięki za twoją wiadomość. U mnie wszystko w porządku. Dobrze się bawię na zajęciach i ostatnim roku. Moim ulubionym wykładowcą jest pani profesor Meyer. Uczy mnie zaawansowanego Szekspira, ale niestety tylko przez jeden semestr, bo jest w ciąży i będzie na urlopie macierzyńskim. Zawsze mi się przyda szczęście, więc dzięki!!
Kocham cię bardziej, Emilia
Mój drugi email jest od Logana… to powinno być ciekawe. 207 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Tęsknię za tobą Data: Niedziela, 14 października 2012, 02:12 Do: Emilia King
Hej, skarbie, Miałem nadzieję zobaczyć cię w Soho. Powodzenia jutro, chociaż pewnie tego nie potrzebujesz.
Logan
Wiem dwie rzeczy z tego emaila. Pierwsza, że Sebastian najwyraźniej nie powiedział mu nic o zobaczeniu mnie, a druga, dlaczego każdy uważa, że nie potrzebuję szczęścia? Każdemu się przyda. Nie wiem dlaczego, ale jestem zła na Logana. Wiem, że nic nie zrobił i że nie robi niczego złego, ale i tak jestem zła. Postanawiam nie odpisać. Nie mam pojęcia, co mam mu powiedzieć. Może powinnam przesłać tę wiadomość do Sebastiana, żeby pomógł mi uzupełnić puste miejsca. Postanawiam
zabić
kolejne
godziny
ponownym
czytaniem
„Dziwnych losów Jane Eyre”, zanim wyruszę na bieżnię. To od zawsze była jedna z moich ulubionych książek i minęło kilka lat, kiedy przeczytałam ją po raz ostatni. Przewracając się na brzuch, sięgam po wyświechtaną książkę leżącą na dolnej półce mojej nocnej szafki.
208 | S t r o n a
MoreThanBooks Książka jest miękka, a na grzbiecie wyczuwam kilka zagięć. Czuję dziwnie przyjemny zapach wilgotnej piwnicy. Niektórzy mogą pomyśleć, że to dziwne, że wolę stare książki od nowych. Ale to prawda. Stare książki są jak ulubieni przyjaciele. Otwieram cienką okładkę i na wewnętrznej stronie widzę imię mojej mamy napisane jej okrągłym pismem. Książka ma dla mnie wyjątkowe znaczenie, bo kiedyś należała do mojej mamy. Za każdym razem, gdy ją czytam, wyobrażam ją sobie podczas czytania „Jane Eyre”. Czasami śnię na jawie, próbując odgadnąć, gdzie mogła ją czytać albo co myślała, gdy ją czytała. Powiedziała mi, że była jedną z jej ulubionych, gdy mi ja dała. Przeglądałyśmy kartony, jakie trzymaliśmy na strychu. To było nasze coroczne wiosenne sprzątanie i moja mama postanowiła, że musimy zrobić wyprzedaż garażową. Znalazłyśmy tony brązowych paczek ze starymi ubraniami, płytami i książkami. Ostatecznie pozbyłyśmy się wszystkich paczek oprócz jednej torby z ubraniami i kilku książek. Jedną z nich były „Dziwne losy Jane Eyre”. Byłyśmy w połowie sprzątania śmieci, gdy mama popatrzyła na mnie na chwilę, a potem sięgnęła po książkę na dole sterty. Gdy się do mnie odwróciła, podała mi „Dziwne losy Jane Eyre” autorstwa Charlotte Brontë. Nie pamiętam już, co mi powiedziała, miałam tylko osiem lat. Wiem tylko, że powiedziała, że to była jej ulubiona książka, ale nie pamiętam niczego więcej, tylko to i wspomnienie obdarowania mnie tą książką. W pierwszej klasie gimnazjum po raz pierwszy przeczytałam „Dziwne losy Jane Eyre”. Mimo że rozumiałam większość książki, 209 | S t r o n a
MoreThanBooks przyznaję, że nie do końca ją doceniałam. Wtedy myślałam, że Edward Rochester był po prosu bogatym, aroganckim dupkiem. Uwielbiałam Jane i jej niezależność i siłę, ale miałam wrażenie, że Edward na nią nie zasługiwał. Kilka lat później ponownie wzięłam się za tę książkę i przeczytałam ją jeszcze raz. To wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że Edward był wręcz idealny dla Jane, a ona była idealna dla niego. To po prostu jeden z najlepszych romansów wszechczasów. Przeczytałam tę powieść wiele razy i niektóre strony są zgięte, bo zapisałam na marginesach moje komentarze. Przewracam strony książki i jeden z moich ulubionych cytatów od Jane zwraca moją uwagę. Gdyby ludzie byli zawsze dobrzy i posłuszni względem tych, którzy są okrutni i niesprawiedliwi, źli ludzie byliby zawsze górą; nigdy by się nie bali, nigdy by się nie zmienili i stawaliby się coraz gorsi i gorsi. Gdy nas kto uderzy bez powodu, powinniśmy oddać bardzo mocno; jestem pewna, że powinniśmy, i to tak mocno, ażeby ten, kto nas uderzył, nigdy tego nie powtórzył.33 Jane odpowiada Helenie Burns, swojej najlepszej przyjaciółce w szkole, która wierzy w „nadstawianie drugiego policzka” i „miłowanie swoich nieprzyjaciół”. Jane nie zgadza się z jej opinią, bo ta mówi, że jeśli „nadstawisz drugi policzek”, innej osobie może się upiec i dalej będzie się źle zachowywała. Przewróciwszy się z powrotem na plecy, wpatruję się w sufit i rozmyślam nad słowami Jane. Moje usta układają się w uśmiech. Czy 33
Fragment książki „Dziwne losy Jane Eyre”.
210 | S t r o n a
MoreThanBooks zawsze jest lepiej być tą lepszą osobą i nadstawić drugi policzek? Przez większość czasu wierzę, że to prawda, ale czasami, jak w szarpaninie z Sebastianem, już nie jestem tego taka pewna. Jestem zatracona w „Dziwnych losach” i we własnych myślach, gdy Bryn, pocierając oczy i ziewając, wchodzi do mojego pokoju. − W porządku, Emilia? – pyta. − W porządku – mruczę pod nosem. Jestem zupełnie pochłonięta czytaniem. − Spałaś chociaż? − Nie bardzo – odpowiadam. − Masz dzisiaj te zawody? − Tak, ale nie muszę się pojawiać na bieżni aż do ósmej. – Patrzę znad książki. − Jest za piętnaście ósma – mówi, szybko spoglądając na zegar. − Cholera. Wyskakuję z łóżka. Szybko ściągam koszulkę i spodnie z dresu, w których spałam, i zakładam stanik, podkoszulek i szorty do biegania. Potykam się, przerażona, spanikowana, gdy zbieram moją torbę i buty do biegania. − Jak ci mogę pomóc? Mam cię podwieźć? – pyta Bryn, gdy stara się mi pomóc mnie uczesać w wysoki kucyk. 211 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dzięki, Bryn. Byłoby fajnie. W ciągu kilku minut jesteśmy w cooperze Bryn, jadąc na bieżnię. Bryn jedzie szybko, a ja w tym czasie ubieram skarpetki i buty do biegania z Nike. Opony piszczą, gdy wjeżdżamy na parking i zatrzymujemy się obok ciężarówki. Widzę, że kilka głów odwraca się w naszą stronę. − Niezła jazda, Bryn. – Uśmiecham się. – Dzięki za dostarczenie mnie na czas. − Pewnie. Przyszłabym i ci pokibicowała, ale nie sądzę, żebym była porządnie ubrana. Chichocze. Podczas naszego szaleńczego sprintu na zewnątrz nawet nie zauważyłam, co miała na sobie Bryn. Zerkam na nią i widzę, że jest ubrana w czarną halkę i pasujące do niej damskie bokserki z koronką na dole. Wygląda jak rasowa modelka z Victoria Secret. Śmieję się. − Właściwie to byłabyś niezłym rozproszeniem. Każdy patrzyłby na ciebie, więc wygrałabym raz dwa. Bryn chichocze. − A może wrócę i cię potem odbiorę? − Dzięki, ale nie wiem, o której godzinie to się skończy, więc widzimy się w domu.
212 | S t r o n a
MoreThanBooks − Okej. Życzę ci dużo powodzenia, chociaż go nie potrzebujesz. – Mruga do mnie. Yyy. Widzę jej uśmiech, gdy odjeżdża. Jest zimny dzień. Poranna mgła już zniknęła, więc niebo jest teraz bezchmurne, jasnoniebieskie. Ludzie z naszych klubów przełajowych rywalizują w Wielkich Zachodnich Mistrzostwach z kilkoma innymi uniwersytetami z Kalifornii, wliczając w to Riverside, Davis, Long Beach, Irvine, Fullerton oraz Cal Poly. Musimy przebiec pięć kilometrów. Trener Walker wyraźnie czuje ulgę na mój widok, gdy podbiegam do niego. Ma na sobie niebieski dres i pasującą do niego bejsbolówkę z napisem USB na przedzie. − Dobrze cię widzieć, Emilia. – Uśmiecha się. − Cześć, trenerze. − Jak się czujesz? – pyta. − Dobrze. Niech się pan nie martwi, nie zemdleję dzisiaj – droczę się z nim. − No, uważaj. – Podaje mi kartkę z moim imieniem, nazwiskiem i numerem oraz kilka agrafek, żebym mogła przypiąć ją na przód mojego podkoszulka. – Idź i się nieco porozciągaj. Podchodzę do miejsca, gdzie rozciąga się kobieca drużyna. Jestem w połowie rozciągania nóg, gdy kątem oka dostrzegam Sebastiana. Ale skupiam się na rozciąganiu i przyszłym wyścigu, więc wywalam go z głowy.
213 | S t r o n a
MoreThanBooks Spiker, za pomocą systemu nagłośnienia, prosi wszystkie kobiecie drużyny do przejścia na linię startu. W biegach przełajowych nie ustawiamy się równo w linii, wszyscy jesteśmy jedną wielką grupą. Startuje pięćdziesiąt kobiet, najlepsze biegaczki z każdej szkoły. Po obu stronach zebrały się setki osób, z USB i innych uniwersytetów, które kibicują. Rozlega się wystrzał i jak koniec wybiegające z bramek wszystkie próbujemy przedostać się na przód grupy. Pomimo braku snu, czuję się dobrze. Biegnę i odsuwam do siebie otaczający mnie świat. To muszę zrobić, żeby oczyścić umysł. Wszystko wokół mnie przelatuje obok, łącznie z wątpliwościami i zmartwieniami. Nie znam wielu dziewczyn, jakie mijam po drodze, i nie mam pojęcia, ile jest przede mną. Jestem skupiona, moje nogi w ciągłym ruchu. Moje serce bije mocno w klatce piersiowej, a stopy uderzają o ziemię. W oddali widzę linię mety i wtedy uświadamiam sobie, że przede mną nikogo nie ma. Przekraczam linię mety i wracam do rzeczywistości. W uszach mi głośno dzwoni, słyszę wiwaty tłumu. − Emilia! Gratuluję! Niezła robota! – cieszy się trener Walker i mocno uderza mnie w plecy. − Dzięki, trenerze. – Uśmiecham się. Czekam z trenerem i kibicuję innych dziewczynom, gdy przybiegają na metę. Gdy grupa kobiet zostaje oficjalnie zakończona, czekamy i kibicujemy drużynie chłopaków. Gdy i oni kończą, zbieramy się pod namiotem i trójka najlepszych biegaczy dostaje puchary. Uniwersytety 214 | S t r o n a
MoreThanBooks otrzymują nagrody za ogólny wynik. Panowie z USB są na trzecim miejscu, a kobiety na pierwszym. Takiego dnia to trener Walker się nie spodziewał. Oddalając się od bieżni i uroczystości, czuję się fajnie, adrenalina wciąż krąży po moich żyłach. Nagle zauważam Logana. Opiera się o swój samochód. Ma na sobie wyblakłe dżinsy i białą koszulkę. Gdy go dostrzegam, obserwuje mnie i widzę, że się uśmiecha. Miło na niego popatrzeć. Biorę głęboki wdech. Używam całej silnej woli, żeby do niego nie podejść. Szybko podąża za mną, żeby się ze mną zrównać. − Moje gratulacje. – Uśmiecha się. – Byłaś fantastyczna. − Dzięki – odpowiadam oschle. − Wysłałem ci emaila. – Brzmi na zirytowanego. No, to jest nas teraz dwójka. − Wiem. – Wciąż idę, z głową zwróconą przed siebie. Nie patrzę na niego, bo wiem, że stracę przez to wątek. − To ignorujesz mnie? – Brzmi na zmieszanego. − Może – odpowiadam zgodnie z prawdą, bo wydaje mi się, że jestem zła, ale w sumie nie wiem, dlaczego go ignoruję. − A dlaczego? − A może zapytasz Sebastiana? – syczę i zaczynam iść szybciej, starając się zakończyć tę rozmowę. 215 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan wyskakuje przede mnie i obiema rękami łapie mnie za barki, zatrzymując w miejscu. − Przestań. Nie wiem, co się dzieje. Pogadajmy – prosi. − Nie chcę gadać. Dlaczego mi nie wyślesz emaila, a ja ci potem odpiszę – mruczę pod nosem, bo teraz stoi przede mną i patrzę mu prosto w oczy, powoli tracąc kontrolę. − No, Emilia. Proszę, idźmy gdzieś pogadać. – Przyciska swoje czoło do mojego i spogląda mi głęboko w oczy. − Gdzie chcesz pójść? – szepczę. Delikatnie całuje mnie w czoło i, trzymając mnie za rękę, idziemy w stronę jego samochodu. Po tym jak otwiera mi drzwi, wślizguję się na skórzane siedzenie. Logan z gracją obchodzi porsche i siada obok mnie. − Jesteś głodna? − Trochę. A ty? – pytam. Zapala silnik. − Umieram z głodu. – Uśmiecha się i dodaje: – Umieram z głodu za wieloma rzeczami. – Posyła mi uśmieszek. – Ale wydaje mi się, że musisz zjeść, a potem możemy świętować twoje pierwsze miejsce. − Miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy się zatrzymali u mnie, żebym mogła się przebrać? – pytam, patrząc na moje spocone ubranie. − Pewnie. 216 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy wyjeżdżamy z parkingu, chichoczę z mojej porażki, bo miałam ignorować Logana. − Co cię tak śmieszy? − Chciałam się do ciebie nie odzywać. − Cieszę się, że tego nie zrobiłaś. Pomyślałem, że zgodziliśmy się spróbować. Musimy być ze sobą szczerzy. – Zerka na mnie, a potem szybko zwraca uwagę na drogę przed sobą. Docieramy do domu i czuję ulgę, bo Bryn nie ma w środku. Mam mieszane uczucia. Cieszę się, że jej tu nie ma, bo nie mam ochoty na jej przesłuchanie, ale chciałabym, żeby tu była, bo teraz, gdy jestem sama z Loganem, ogarnia mnie nieśmiałość. − Yyy. To poczęstuj się wodą, czy co tam mamy w lodówce. Zaraz wrócę – mówię, gdy biegnę na górę. − Nie musisz się spieszyć. – Uśmiecha się. Kiedy docieram do mojego pokoju, szybko łapię świeże majtki, stanik, dżinsy i wrzosowy sweter. Wchodzę do łazienki i zamykam drzwi. Kilka minut później, jestem wykąpana i ubrana, moje włosy są wilgotne, ale czeszę je w kucyk. Wracam do sypialni i zatrzymuję się w miejscu, oniemiała. Logan siedzi na moim łóżku, patrząc na „Dziwne losy”. Moje łóżko nie jest pościelone. Musiałam tę książkę tam zostawić, bo dzisiaj rano wybiegłam pędem z pokoju. − Serio musisz lubić Jane Eyre. – Uśmiecha się na widok książki. 217 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Jest jedną z moich ulubionych. − Lubisz Edwarda Rochestera, czy uważasz, że jest zbyt bogaty i arogancki? – Jego usta układają się w seksowny uśmieszek. Czuję, że się rumienię, bo dokładnie to pomyślałam o nim, gdy po raz pierwszy przeczytałam książkę. − Lubię go. – Uśmiecham się. − I twoim zdaniem pasuje do Jane? – pyta. − Podoba ci się ta książka? – pytam zażenowana. Opieram się o ścianę. − Bardzo. Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie – droczy się ze mną. − Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteś taki romantyczny. Uśmiecham się. − Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. – Jego głos jest chrapliwy. – To co? − To co? – dokuczam mu. − Czy uważasz, że Edward pasuje do Jane? – Jego głos jest niski i seksowny. − Tak – mamroczę. − Tak. Ja też. – Uśmiecha się. – Masz mokre włosy. Chcesz je wysuszyć, zanim pojedziemy? Mogę poczekać. 218 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. Jestem gotowa. Chcę stad wyjść, szybko. − Denerwujesz się, bo jestem w twoim pokoju? Jak on to robi? Serio czyta mi w myślach? Kiwam głowa. − Trochę. Podążam za jego wzrokiem, gdy patrzy na mój pokój. Oprócz brązowego metalowego łóżka mój pokój jest kremowy. Pościel i mały dywanik, który leży na podłodze, są kremowe. Nawet mała toaletka i szafka nocna są kremowe. Na szafce stoi małe zdjęcie w ramce, które zwraca jego uwagę, więc podnosi je. − Twoja mama? – pyta, patrząc na czarnobiałe zdjęcie w metalowej ramce. − Tak. Zostało zrobione, gdy była mniej więcej w moim wieku. − Wyglądasz jak ona. Macie taką samą piękną skórę i włosy. – Uśmiecha się. Ostrożnie odkłada fotografię na miejsce, a potem bierze do ręki kolejne, które zrobiliśmy razem z tatą podczas wakacji na Venice Beach. Stoimy obok siebie, obejmując się rękami. − Twój tata? – pyta. − Tak. – Uśmiecham się. 219 | S t r o n a
MoreThanBooks − Masz jego oczy. – Potem kładzie je na szafkę. – Jak się poznali twoi rodzice? − Byli para w liceum. Miłość od pierwszego wejrzenia. Mama zaszła w ciążę w ostatniej klasie i potem się pobrali. Byli szaleńczo w sobie zakochani. Byli bardzo szczęśliwi aż… – Czuję gulę gardle. Podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramionami. Mrugam, odpędzając łzy. Tulę się w jego ramiona, a on cicho oddycha w moje włosy. Stoimy tak przez chwilę, a potem on wzdycha i mówi cicho: − Przykro mi. To nie jest fair. Patrzę na niego. − Przepraszam – mruczę pod nosem. − Za co? – szepcze. − Za wściekanie się na niego bez powodu. − Ach, tak. Wciąż musimy pogadać. Idziemy na dół, gdy Logan dodaje: − Zapomniałem czegoś. – Odwraca się ode mnie. – Zaraz wrócę. – Szybko biegnie na górę. Gdy wraca, czekam na niego przy drzwiach. − Znam świetne miejsce na plaży. Pojedźmy tam. – Delikatnie mnie całuje, a potem bierze mnie za rękę. 220 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Shoreline Beach Café jest restauracją otynkowaną na biało z czerwonym dachem. Restauracja jest mała i ciasna, ale to jej położenie sprawia, że jest idealnym miejscem do zjedzenia czegoś. Znajduje się niedaleko Ledbetter Beach w Santa Barbara. Stoliki i wiklinowe krzesła stoją na piasku, otoczone niebieskimi parasolami i palmami. − Jadłem tu śniadanie, ale słyszałem, że ich tacosy są najlepsze w mieście. – Uśmiecha się, gdy oboje ściągamy nasze japonki i idziemy boso po piasku do stolika. Kelnerka to ładna blondynka z krótkimi włosami. Kiedy patrzy na Logana, natychmiast spogląda na swoją podkładkę, jaką trzyma w ręce. Uważa go za atrakcyjnego, bo się rumieni i natychmiast odwraca wzrok. − To co mogę wam podać? – Szybko patrzy w górę, potem na dół. Rany, teraz widzę, dlaczego za żadną się nie ugania! − Dla mnie Corona34. Emilia? – pyta. − W porządku. Dla mnie to samo. – Uśmiecham się. Kelnerka znika, żeby przynieść nam nasze piwa. Chichoczę. − Co cię tak śmieszy? – pyta. − Widzę, dlaczego nie musisz się uganiać za żadną laską. Jedno twoje spojrzenie i już omdlewają. Śmieje się. 34
Jasne piwo.
221 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc myślałem, że pogadamy. − Serio? – droczę się z nim. Czuję się głupio, bo pozwoliłam Sebastianowi namieszać mi w głowie. Wolę nie rozmawiać o tym. Marszczy brwi. − Chcę wiedzieć, dlaczego się do mnie nie odzywałaś albo dlaczego planowałaś tak zrobić. Powiedziałaś, że dostałaś mojego emaila, to gdzie byłaś zeszłego wieczoru? − Byłam tam i zobaczyłam Sebastiana – odpowiadam. − Okej. To już gdzieś jesteśmy. Nie wiem, jak cię nie zauważyłem. Przyszedłem chwilę po Sebastianie. Jestem ciekawy, dlaczego nie powiedział mi, że cię widział. – Marszczy brwi. Kelnerka przychodzi z dwiema Coronami. Na górze każdej butelki jest wsadzony kawałek limonki. Oboje wciskamy limonkę do środka butelki. Logan unosi swoją butelkę piwa w moją stronę i mówi: − Za twoje zwycięstwo. − Dzięki. – Uśmiecham się. Oboje pijemy. − Powiedziałam ci, że Sebastian mnie nienawidzi – dodaję. − I znowu to słowo. Nie nienawidzi cię. – Brzmi na rozdrażnionego. − No, uważa, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra – warczę. 222 | S t r o n a
MoreThanBooks − To ci powiedział? – Brzmi na zirytowanego. − Zapytał, co z tobą robię, a ja mu odpowiedziałam, że niech się tym nie interesuje. − Bo to prawda. Niech się nie interesuje. – Wzrusza ramionami. − Potem nazwał mnie biedną, oziębłą suką – dodaję rzeczowym tonem. Logan nie zdążył jeszcze połknąć piwa, więc teraz prawie je wypluwa. − Co? – pyta zdumiony. − Uważa, że lecę na twoją kasę. – Przewracam oczami. – I dodał, że interesujesz się mną, bo chcesz mnie posuwać. Kelnerka wraca, żeby przyjąć zamówienie. Gapimy się na siebie. Zauważając dziwne napięcie, odzywa się: − Chcecie, żebym wam dała jeszcze kilka minut? − Nie. Poprosimy chipsy i salsę. A dla mnie rybne tacosy. – Jego oczy wciąż wypalają dziury we mnie. − Ja też poproszę rybne tacosy – mówię, odwracając wzrok od spojrzenia Logana i kierując go na kelnerkę, która szybko od nas ucieka. − Też tak uważasz? – pyta. − Rybne tacosy brzmią nieźle. – Wiem, że nie mówi o jedzeniu. − Doskonale wiesz, że nie o tym mówię. – Uśmiecha się złośliwie. 223 | S t r o n a
MoreThanBooks − Szczerze? – pytam. − Fajnie by było. − Może. – Wzruszam ramionami. − Nie masz o mnie wysokiego mniemania, nie? − To nie tak. To jest dla mnie nowe. − Dla mnie też. Kręcę głową. − To nie jest nowe dla ciebie. Marszczy brwi na chwilę, ale potem dodaje: − Powiedziałem ci. Jesteś pierwszą kobietą, za jaką się uganiam. Do tej pory uprawiałem tylko seks bez znaczenia. − Z iloma? – wypalam. − Nie wiem. Nigdy tego nie liczyłem. − Nie łapię. − Powiedziałem ci, że nie chodzę na randki. Do tej pory nigdy nie byłej zainteresowany łażeniem na randki, aż nie spotkałem ciebie. – Uśmiecha się. − Nigdy nie byłeś na randce. Tylko seks? To nie ma dla mnie sensu. − Wiele jednorazowych przygód. – Wzrusza ramionami.
224 | S t r o n a
MoreThanBooks − Serio? Kobiety się po prostu na ciebie rzucają – mówi, kręcąc głową. − Aż tak ciężko w to uwierzyć? – Bierze łyk piwa. − Nie, nie ciężko. Po prostu zadziwia mnie to, że kobietom to nie przeszkadza, że są zainteresowane tylko seksem. − Byłabyś zdziwiona. Ale to nie zawsze tylko o to chodzi. Są takie, co nie chcą tylko seksu. Aż do tej pory nigdy nie byłem zainteresowany czymś więcej. − Och. – Uśmiecham się i rumienię. Kelnerka wraca z chipsami i salsą. − Przynieść wam więcej Coron? − Pewnie – mówimy oboje w tym samym czasie. − Sebastian jest czasem kutasem. Ale nie przejmuj się nim – dodaje. – Poza tym, jestem pewien, że chciał cię przez pewien czas. − Może chcieć, co tam chce. Nigdy mi się nie podobał. To pewne – mówię poważnie. − Mam mu to przekazać? – Uśmiecha się złośliwie. − Czyli nie sądzisz, że lecę na twoje pieniądze, jak to on uważa? – pytam, a potem pije piwo. − Szczerze? – pyta. Czuję zaniepokojenie. 225 | S t r o n a
MoreThanBooks − Byłoby fajnie – powtarzam jego wcześniejsze słowa. − Gówno mnie to obchodzi. – Uśmiecha się szeroko. – To teraz wierzysz, że mi się podobasz? Chce, żeby nam wyszło. Śmieję się. − Sebastian byłby przerażony. − Dobrze. Odpłaciłbym się mu za te dziadostwo, co ci powiedział – syczy. Kelnerka wraca
z kolejnymi
dwiema Coronami
i
dwoma
plastikowymi czerwonymi koszyczkami z papierem i rybnymi tacosami. Siedzimy w ciszy i jemy. Rybne tacosy są przepyszne. Ryba jest w panierce, krucha na zewnątrz, a soczysta i miękka w środku. Jestem
zamyślona,
gdy
przypominam
sobie
ostatnie
słowa
Sebastiana. − Mogę ci zadać pytanie? − Oczywiście. – Uśmiecha się i pije piwo. − Sebastian powiedział mi, żebym cię zapytała, gdzie byłeś zeszłej nocy – mówię i patrzę na niego, próbując rozszyfrować jego minę. Myśli przez chwilę, a potem odpowiada: − Wydaje mi się, że chodziło mi, że odebrałem Seraphinę. − Seraphinę? – Unoszę brwi w zdumieniu. Imię brzmi tak egzotycznie, tak seksownie. To nie może być coś dobrego. 226 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak, Seraphinę. Jest przyjaciółką. Jej samochód się zepsuł, więc zadzwoniła do mnie i poprosiła o podwiezienie jej – mówi rzeczowym tonem. − Przyjaciółką czy przyjaciółką z bonusem. − Emilia, nie bądź śmieszna. To właśnie próbuje zrobić Sebastian, spowodować, że coś wygląda tak, jakie nie jest. – Milczy, ale dodaje po chwili: – Masz przyjaciół. Chłopców. − Tak, ale nie uprawiałam z nimi seksu. − Powiedziałem ci. To był seks bez znaczenia. − Więc uprawiałeś seks z Seraphiną? − Tak. − Ale już nie robisz tego? − Nie, nie jestem nią zainteresowany. Jestem zainteresowany tylko tobą. Co mam powiedzieć albo zrobić, żebyś wreszcie to zrozumiała? − Nie jestem pewna – odpowiadam nieśmiało. Kelnerka wraca i pyta, czy czegoś nam nie potrzeba. Logan patrzy na mnie, ale kręcę głową. − Tylko rachunek – mówi. Zostawia rachunek na stoliku, szybko zerkając na Logana. Potem ucieka. − Mogę ci postawić jedzenie? – pytam. 227 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie bądź śmieszna. – Uśmiecha się. – Ja stawiam. Świętujemy twoje pierwsze miejsce. Poza tym, stać mnie na dwa rybne tacosy. Wstaje i podaje mi rękę. − Chodź. Chcesz się przejść po plaży? − Z chęcią, ale mam esej, nad którym muszę popracować. Może kiedyś indziej. − Pewnie. – Uśmiecha się. Jedziemy w ciszy z restauracji do domu. Kiedy zatrzymuje się przed budynkiem, parkuje samochód i odwraca się do mnie. − Jesteś pewna, że musisz popracować nad esejem? – Uśmiecha się. − Masz na mnie zły wpływ. Tak, muszę popracować. Twój biznes nie ma dużo do roboty, co? Posyła mi uśmiech i wzrusza ramionami. − Cieszę się, że pogadaliśmy. − Ja też. Dzięki za lunch. Yyy, obiad. – Spoglądam na zegar na desce rozdzielczej. Jest prawie piąta popołudniu. Nie wiem, dlaczego, ale czuję dużo emocji. Może to z powodu tego, że rozmawialiśmy albo że otwarłam się i powiedziałam mu o mamie. Zwykle trzymam to głęboko w sobie. Rozmawiałam o tym jedynie z Bryn i wtedy z ledwością się otwarłam. Od zawsze mam trudności z wyrażaniem uczuć, jak się czuję, bo boję się, że będę wyglądała na słabą i bezbronną. 228 | S t r o n a
MoreThanBooks Moje ręce leżą na moich kolanach, gdy Logan wyciąga rękę i bierze moją dłoń w swoją. Delikatnie całuje jej wnętrze, nie raz, ale kilka razy. Obserwuję go i czuję, że moje ciało drży pod wpływem jego dotyku. − No, już wyleczona – mówi między pocałunkami. Wiem, że nawiązuje do sceny w „Dziwnych losach Jane Eyre”, kiedy Jane kaleczy swoje dłonie w kolcach kwiatów w wazonie, gdy budzi Edwarda, bo w jego sypialni wybuchnął pożar. Edward całuje poranione ręce Jane. To pierwszy raz, kiedy dzielą pocałunek. − Moja ręka nie jest poraniona – szepczę. − Tak, ale ty jesteś i chcę, żebyś poczuła się lepiej – odpiera cicho. Wyciągam rękę i delikatnie ujmuję jego twarz w moje dłonie. Czuję na sobie jego usta, jego język powoli wślizguje się w moje czekające, spragnione usta. Jego ręka obejmuje mnie za szyję, przyciągając do siebie. Powoli się odsuwa i oboje siedzimy w ciszy, gdy wyrównujemy oddechy. Wiem w tej chwili, że nigdy nie czułam czegoś takiego do żadnej ludzkiej istoty. Te uczucia są dla mnie nowe. I chociaż nie jestem niepewna w stosunku do nich, jedno wiem na pewno – naprawdę się z nim zakochuję.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
229 | S t r o n a
MoreThanBooks
12
Jestem ciekawa, czy to był sen. Moja głowa pulsuje z powodu kolejnej bezsennej nocy, więc idę do łazienki po Tylenol i szklankę wody. Myję twarz i czuję jak moje oczy wypełniają się łzami, a w gardle tworzy się znajoma gula. Moje uczucia do Logana są tak przytłaczające, że nie wiem, czy będę w stanie sobie poradzić ze związkiem. Może sen pomoże mi ujrzeć wszystko z dystansu. Faktem jest, że brak snu robi różne dziwne rzeczy z twoim umysłem. Gdybym tylko miała czystą głowę. Wracam do swojego pokoju i zerkam na zegar, szósta trzydzieści pięć rano.
Słońce wkrótce wstanie, więc ściągam mój
podkoszulek i spodnie z dresu i przebieram się w buty do biegania z Nike, sportowy stanik i pasujący czarny podkoszulek z Nike. Po cichu idę na dół, starając się nie obudzić Bryn. W kuchni jem jogurt grecki z garścią jagód. Po zjedzeniu włączam iPoda i wychodzę na zewnątrz się porozciągać. Jest kolejny piękny słoneczny dzień. Moje ścięgna podkolanowe i mięśnie czworogłowe są napięte ze wczorajszego biegu, więc skupiam się na rozciągnięciu ich. Tego właśnie mi potrzeba, żeby oczyścić umysł. Pogłaśniam iPoda. Mój umysł już zaczyna lepiej pracować, słuchając słów piosenki „Animal” zespołu Neon Trees.
I znowu to samo Chcę być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi 230 | S t r o n a
MoreThanBooks Więc nie denerwuj się tak na mnie Boje się Że nigdy nie będziesz usatysfakcjonowana
I znowu to samo Jesteśmy chorzy jak zwierzęta Tylko udajemy Jesteś tylko kanibalem A ja się boję Że nie wyjdę z tego żywy Że dzisiaj wieczorem nie będę spał
O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Spróbuj dzisiaj mojego serca O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Na co czekasz? Pożegnaj się dzisiejszego wieczoru z moim sercem
I znowu to samo 231 | S t r o n a
MoreThanBooks Czuję, że chemia zaczyna działać Robi się poważnie A ja chcę uciec i się ukryć
Robię to za każdym razem Zabijasz mnie I nie odmówisz mi Zwierzę w tobie mi nie odmówi
O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Spróbuj dzisiaj mojego serca O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Na co czekasz? Pożegnaj się dzisiejszego wieczoru z moim sercem
Cii, cii, świat jest cicho Cii, cii, nie możemy z tym walczyć To my zrobiliśmy nieporządek Dlaczego nie potrafisz zrozumieć? 232 | S t r o n a
MoreThanBooks Hola, dzisiaj wieczorem nie będę spał
O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Spróbuj dzisiaj mojego serca O, o, chcę czegoś więcej O, o, na co czekasz? Na co czekasz? Pożegnaj się dzisiejszego wieczoru z moim sercem
Bieg pomógł mi oczyścić umysł, czuję się już spokojniejsza, bardziej zrelaksowana. Nie obchodzi mnie już, co myślą inni. Ostrzeżenia Bryn i Sebastiana, mój własny zamęt, muszę to odsunąć na bok. Zawsze wybieram ucieczkę od wszystkiego w moim życiu, ale tym razem nie sądzę, żebym miała wybór. Jestem już za głęboko, więc moim wyborem jest ucieczka. Będzie za bardzo bolało. Myślę o jego przeszywających niebieskich oczach, o jego miękkich ustach… jego uroku. Zakochałam się w nim. Postanowiłam już i muszę mieć nadzieję, że nie spieszenie się nie złamie mi serca tak jak ucieczka by na pewno zrobiła. Bryn stoi w holu naszego domu, gdy otwieram szeroko drzwi. Praktycznie zwalam ją z nóg, kiedy wbiegam do środka. Musiała widzieć, że biegnę ulicą. 233 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sorki – mówię, gdy się z nią zderzam. Ściągam słuchawki z uszu. − Czekałam na ciebie! – mówi z podekscytowaniem. − Dlaczego? Co się dzieje? Widzę, że nie potrafi się uspokoić. − Przyszła do ciebie paczka, gdy biegałaś – dodaje z szeroko otwartymi oczami. Wskazuje na małe, brązowe pudełko, które leży na stoliku do kawy w salonie. − Mam nadzieję, że nie ma mi pani za złe, że podpisałam się pani nazwiskiem, panno King. – Uśmiecha się szeroko. Natychmiast wiem, od kogo przyszła paczka. − Może to więcej kawy. – Uśmiecham się. − Nie. Tamto pudełko było większe. – Bryn klaszcze w dłonie, zniecierpliwiona. –Wiesz, co mówią o małych paczkach. Dobre rzeczy przychodzą w małych paczkach. Otwieram pudełko i na górze leży mała karteczka – tak jak w ostatniej paczce od Logana. Czytam liścik:
Wiedziałem, że kiedyś, w jakiś sposób spłynie na mnie dobro dzięki pani... wyczytałem to w pani oczach, gdy po raz pierwszy je ujrzałem. Ich wyraz i uśmiech nie... nie – nienadaremnie napełniały moje serce taką błogością.
234 | S t r o n a
MoreThanBooks To jeden z moich ulubionych fragmentów z „Dziwnych losów Jane Eyre”. Pod kartką jest małe pudełko w kolorze jaj drozda z idealnie wyprasowaną białą jedwabną wstążką. − Jasny gwint – to od Tiffany’ego.35 – Szczęka opada Bryn. Przez minutę trzymam pudełko w ręce. W życiu bym nie pomyślała, że dostanę coś od Tiffany’ego. − Otwórz je! – ponagla mnie Bryn, jej oczy rozszerzone. Ciągnę za jedwabną wstążkę, moje serce bije szybko. W pudełku jest zamszowy woreczek w tym samym niebieskim kolorze. „Tiffany & Co.” jest na wierzchu. Delikatnie ciągnę jeden ze sznureczków i wyciągam błyszczący srebrny medalion w kształcie serca na łańcuszku. Po środku jest małe serduszko z diamencików. Jest prosty ale elegancki. Bryn nachyla się, żeby go zobaczyć. − To medalion. W środku jest zdjęcie? – szepcze. Otwieram go i widzę malutkie czarnobiałe zdjęcie mojej mamy, kiedy była młodą dziewczyną. − Twoja mama – szepcze Bryn. Kiwam głową. Nie wiem, co powiedzieć. − To kombinował Logan – mówi rzeczowym tonem Bryn.
35
Tiffany & Co. – amerykańska firma zajmująca się sprzedażą biżuterii oraz srebrnych zastaw stołowych. Jedną z jej symboli jest kolor Tiffany Blue, który jest zarejestrowanym znakiem towarowym. Firmowe pudełko w kolorze jaj drozda (o niebieskim odcieniu) (źródło: Wikipedia).
235 | S t r o n a
MoreThanBooks − Co? – mamroczę. − Zapomniałam ci powiedzieć. Byłam tak podekscytowana paczką, że nie uświadomiłam sobie tego. − Czego? − Logan wpadł do nas przed dostawą, kiedy wyszłaś pobiegać. Powiedział, że zapomniał czegoś w twoim pokoju. Nie myślałam o tym. Sądziłam, że zabrał kurtkę, czy coś. Idziemy do góry do mojego pokoju, a czarnobiałe zdjęcie mojej mamy stoi na szafce nocnej w ramce. Nagle przypominam sobie, że Logan wrócił wczoraj na górę, mówiąc, że zapomniał czegoś, zanim pojechaliśmy do restauracji. − Musiał to dziś zwrócić – dodaje Bryn, machnąwszy ręką w stronę szafki. – Widziałaś, że to miał? − Nie. − Wow. Naszyjnik od Tiffany’ego. Uśmiecha się. – Moim zdaniem bezpiecznie będzie powiedzieć, że jest tobą oczarowany. Patrzę na medalion i na zdjęcie mamy, nie wierząc własnym oczom. Moje oczy powoli wypełniają się łzami. Ocieram je, kiedy biegną w dół moich policzków. − Nie płacz, Emilia. 236 | S t r o n a
MoreThanBooks − To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam. Mój głos się załamuje. − Jest słodki, naprawdę słodki. Muszę powiedzieć, że zyskał moje uznanie. Nic nie szkodzi, że to wisiorek od Tiffany’ego. − Mógł dać to zdjęcie do naszyjnika z automatu po gumach do żucia, a i tak bym się popłakała. − Tak. Ale śliczne, małe, niebieskie pudełeczko od Tiffany’ego nigdy nie przeszkadza. Uwielbiam Bryn. Zawsze mnie wspiera, zawsze próbuje mnie rozbawić. Chichoczę. − No nie wiem, Tiffany? Za dużo. − Myślę, że go stać. – Bryn unosi brwi. − To, że go stać, nie znaczy, że powinien – mówię, wciąż podziwiając błyszczące serce w mojej ręce. − Skoro masz być naciągaczką, to powinnaś się nauczyć jak z przyjmować biżuterię, szczególnie jeśli jest od Tiffany’ego. − Racja – droczę się z nią. Potem obie chichoczemy. Bryn pada na moje łóżko i bierze mojego laptopa. − Zobaczymy, ile to kosztowało pana Prescotta.
237 | S t r o n a
MoreThanBooks Wchodzi na stronę Tiffany & Co., kiedy wyrywam jej komputer z ręki. − Nie, Bryn! To jest złe. Marszczę brwi. − Och, okej. Idę się przebrać, więc spotkajmy się na dole, gdy będziesz gotowa, żeby iść na zajęcia. Już mam wyłączyć komputer i wziąć telefon, żeby zadzwonić do Logana, gdy słyszę znajomy dźwięk oznajmiający, że dostałam emaila na laptopa, jakiego mam w ręce. Delikatnie odkładam medalion i miękki woreczek na biurko obok mojego łóżka. Siadam na łóżku i otwieram emaila, od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Medalion Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 08:25 Do: Emilia King
Droga Emilio, Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że bez pytania zabrałem twoje
zdjęcie.
Pomyślałem,
że
chciałabyś
mieć
swoją
mamę
przy
sobie, przy swoim sercu.
Miłego dnia. Logan.
238 | S t r o n a
MoreThanBooks Natychmiast klikam „odpowiedz”. _____________________ Od: Emilia King Temat: Oniemiała Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 09:33 Do: Logan Prescott
Drogi Loganie, Właśnie chciałam złapać za telefon, żeby do ciebie zadzwonić, kiedy dostałam twojego emaila. Może to i lepiej, że do ciebie piszę niż dzwonię, bo po prostu nie wiem, co powiedzieć. Twój wisiorek jest przecudny, chociaż to za dużo i wolałabym, żebyś nie wydawał
takiej
sumy
pieniędzy.
Nie
musisz
mi
kupować
drogiej
biżuterii i szczerze, wolałabym, żebyś tego nie robił. Czuję się przez to niezręcznie, chociaż niektórzy mogą pomyśleć coś innego. Bez
wątpienia
twój
prezent
jest
najśliczniejszym
i
najlepszym
prezentem, jaki kiedykolwiek dostałam.
Dziękuję ci z całego serca, Emilia
Wyskakuję z mojego ubrania do biegania i idę pod prysznic. Ciepła woda łagodzi moje zmęczone oczy, gdy stoję pod słuchawką prysznicową i pozwalam wodzie płynąć na moją twarz. Sięgam po szampon i masuję głowę. Pachnie kokosem i się uśmiecham, gdy myśli o plaży, surfingu i moim tacie pojawiają się moim umyśle. Gdy używam odzywki na włosy, owijam się w ręcznik i wychodzę spod prysznica.
239 | S t r o n a
MoreThanBooks Susząc włosy, zatracam się w myślach. Nigdy nie marzyłam, żeby dostać taki prezent od niego albo od kogokolwiek, a znamy się przecież strasznie krótko. To wszystko jest dla mnie nowe i nie mam porównania. Chcę się związać z Loganem, a on ze mną. Tylko, że nie wiem, czy jestem w stanie być w związku. Znajduję dżinsy i kremowy sweterek. Szybko się ubieram i zapinam nowy wisiorek na szyi. Ostrożnie otwieram serce i spoglądam na mamę, która na mnie patrzy. To naprawdę cudowny prezent. Z ostrożnością zamykam medalion i delikatnie przyciskam do niego usta. Wiem, że zawsze będę go nosiła i ceniła przez resztę życia. Biorę moje japonki i już mam zejść na dół do Bryn, gdy słyszę kolejne pikniecie laptopa. Sprawdzam, czy to od Logana i uśmiecham się, kiedy widzę jego imię. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Nie ma za co Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 09:50 Do: Emilia King
Droga Emilio, Cieszę się, że podoba ci się prezent. Wiem, że nie musiałem ci kupować drogiego naszyjnika, ale chciałem. Więc nie rozmyślaj się.
Logan.
Wciskam „odpowiedz”. 240 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Drogie prezenty Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 09:53 Do: Logan Prescott
Logan, Chociaż
jestem
zadowolona,
że
„chciałeś”,
wolałabym,
żebyś
tego nie robił. W przyszłości naprawdę nie mogę przyjmować takich drogich prezentów.
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Przyzwyczaj się Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 09:55 Do: Emilia King
Emilia, Mam więcej pieniędzy niż możesz sobie wyobrazić, więc jeśli będę chciał ci kupić jakiś „drogi” prezent, to zrobię to. Koniec dyskusji.
Logan.
241 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Ostatnie słowo Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 09:58 Do: Logan Prescott
Logan, Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że się rządzisz?
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Moje ostatnie słowo Data: Poniedziałek, 15 października 2012, 10:00 Do: Emilia King
Emilia, Tak, ktoś mi powiedział... TY. Gdy nie zgodziłaś się, żebym cię podwiózł, kiedy wypuścili cię ze szpitala. Musisz uwolnić umysł i nie czuć się winną, kiedy przyjmujesz czyjąś pomoc czy prezent. Chociaż
uwielbiam
twoje
wiadomości,
muszę
iść
na
zajęcia.
Niektórzy z nas mają coś do zrobienia.
Logan.
242 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę z powodu ostatniego zdania Logana, kiedy z dołu woła mnie Bryn. − Och, Emilio, Emilio, gdzieżeś ty jest Emilio? – Chichocze. − Bardzo śmieszne. Idę – wołam do niej, gdy zamykam laptopa i zabieram książki i torbę. Patrzy na mój wisiorek i delikatnie dotyka jego serca. − Romeo ma dobry gust. – Uśmiecha się. – Jeśli chodzi i biżuterię i ciebie. − Stajesz się wielbicielką Szekspira? Chichoczę. − Jeśli wejdziesz między wrony. – Mruga do mnie.
*** Luke opiera się o drzewo obok Studia Jeden. To te samo drzewo, o które opierał się przez ostatnie trzy razy, gdy chciał się ze mną umówić. − Cześć, Luke – mówię szybko i wchodzę do studia. Drzwi zamykają się za mną, zanim słyszę jego odpowiedź. − Emilia, jak się masz? – pyta profesor Hastings. − Dobrze. Dzięki. A pan? Gawędzimy o nadchodzących tematach, jakie chce umieścić w wiadomościach – że USB jest najbardziej zielonym kampusem w kraju, że 243 | S t r o n a
MoreThanBooks nasi badacze dokonali przełomowego odkrycia w nauce o mózgu i że nowy szef ochrony jest oficerem policji ze szkoleniem FBI. Luke wchodzi do studia. Ma na sobie przyległe dżinsy i półgolf. Podchodzi do profesora Hastingsa, z którym rozmawiam o nowym szefie ochrony. − Co nowego? – pyta Luke. − Rozmawiamy o najnowszych newsach. Gotowi do kręcenia za pięć minut? – pyta nas profesor Hastings. Szybko siadamy na naszych miejscach za biurkiem, któremu przyda się świeża farba. Jest stare i brązowe drewno wydaje się niemożliwe do naprawienia. Na szczęście widać to tylko z bliska, kamera pokazuje zadziwiająco dobry stan. − Miałaś fajny weekend? – pyta Luke. − Tak. A ty? – odpowiadam, gdy przypinam mikrofon. − Byłby lepszy, gdybym wpadł na ciebie. – Uśmiecha się. O nie, znowu to samo. Spoglądam na moje notatki przede mną, zachowując się tak, jakbym nie usłyszała jego ostatniego komentarza. − A co robiłaś? – dopytuje się. − Eee, pracowałam, byłam na zawodach, nic szczególnego. Uśmiecham się. 244 | S t r o n a
MoreThanBooks − Masz jakieś plany na następny weekend? Chichoczę. − Jest dopiero poniedziałek. Nie myślałam jeszcze o tym. Nie nadszedł czas, żebyśmy weszli na antenę? − Może moglibyśmy gdzieś wyjść. Znam fajną tajską restaurację. Lubisz tajskie jedzenie? − Nie, nie lubię. – Chichoczę, przypominając sobie rozmowę z Loganem o jedzeniu. − A jakie jedzenie lubisz? – pyta. Yyy. On nie da za wygraną. − Wiesz, nie sądzę, żeby umawianie się z kimś z pracy, było dobrym pomysłem. − Z kimś z pracy? – Brzmi na zmieszanego. − Tak – mówię, zataczając ręką koło w powietrzu. – To, to jest praca z kimś. − Nie. To się nie liczy – odpiera. − Ale dla mnie się liczy. – A pomyślałabyś, że się domyśli. − Nie dla mnie. − To zły pomysł. Umawianie się byłoby tylko rozpraszające – dodaję, mając nadzieję, że ta odmowa chociaż trochę przemówi do jego ego. 245 | S t r o n a
MoreThanBooks Nareszcie ktoś mnie ratuje. − Okej, dzieciaki. Gotowi do kręcenia? – mówi profesor Hastings i słyszę, że wzdycham z ulgi. Gdy kończymy nagrywanie, praktycznie wybiegam za drzwi. Ściągam mikrofon, łapię torbę i otwieram drzwi na oścież. − Dzięki, profesorze Hastings. Do zobaczenia potem. Wychodzę, patrząc w dół, żeby nie spotkać się wzrokiem z Luke’iem. Ale moja gorączkowa ucieczka od Luke’a się nie udaje. − Hej, poczekaj – mówi i dogania mnie w drzwiach, zanim się zamykają. Zerkam na niego, ale natychmiast odwracam wzrok. Może jeśli będę go całkiem ignorowała, to zrozumie sytuację. To się staje naprawdę wkurzające. Zwykle dawał za wygraną, ale tym razem jest nieubłagalny. Co z tego wyniknie? Ostatecznie mogę udawać głuchą na jego nagabywanie. Odchodzimy od Studia Jeden i chociaż zachowuję się, jakbym go nie słyszała, tak naprawdę go słucham. − Ale ja chcę, żebyś była moim rozproszeniem od pracy. Umów się ze mną tylko raz. Kiedy kamera jest włączona, tworzymy niezłą drużynę, więc jestem pewien, że bylibyśmy tacy sami poza kamerą. Serio? 246 | S t r o n a
MoreThanBooks Bardzo mocno próbuję się nie roześmiać, bo to byłoby niemiłe. Próbując zachować neutralną minę, przyspieszam. Luke szybko do mnie dołącza i idzie razem ze mną. − No dalej, tylko jedna randka – prosi. Już nie wytrzymuję. − Luke, przepraszam. Nie. − Emilia, przestać udawać trudną do zdobycia. Co? Właśnie wtedy czuję, jak czyjaś ręka obejmuje mnie w talii. Odwracam się i widzę Logana patrzącego na mnie na dół. Pochyla się i delikatnie całuje mnie w czoło. − Cześć, skarbie – mówi w seksowny sposób, który powoduje, że w środku topnieję. Czuję zadowolenie i ulgę na jego widok. Spoglądając na niego, widzę, że ocenia Luke’a. − Ja usłyszałem, że powiedziała nie – mówi stanowczo Logan. Luke jest zaskoczony, nie wie, co powiedzieć. Wreszcie ktoś sobie z nim poradził. − A ty słyszałeś, że powiedziała nie? – pyta Logan, wpatrując się w Luke’a, nie mrugając. Luke robi krok do tyłu. 247 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Słyszałem – odpowiada. – Posyła mi nerwowe spojrzenie. – Okej. To do zobaczenia później, Emilia. – Odwraca się i szybko od nas odchodzi. − Cześć – odpowiadam nieśmiało, patrząc Loganowi w oczy. Jego obie ręce są wokół mojej talii i jesteśmy zwróceni do siebie twarzą. Delikatnie dotykam złotego serca na łańcuszku wokół mojej szyi. − Dziękuję za piękny wisiorek – mówię, uśmiechając się do niego ciepło. − Wygląda ładnie. Ale już mi dziękowałaś. – Przechyla głowę na bok, a jego usta układają się w nieznaczny uśmiech. − Tak, ale nie osobiście. – Wyciągam ręce i obejmuję go za szyję, przyciągając bliżej. Pochyla się, żeby mnie pocałować. Moje dłonie wślizgują się w jego jedwabiste włosy. Jego jedna ręka przesuwa się z mojej talii na pupę, a druga jest w moich włosach, przyciągając mnie bliżej. Nasz pocałunek się pogłębia, a on przyciska mocniej swoje usta do moich. − Podoba mi się sposób, w jaki mówisz „dziękuję” – szepcze między pocałunkami. Chichoczę. − Może powinienem dawać ci więcej prezentów – dokucza mi. Odsuwam się. − Nie. Proszę. Nie dawaj. 248 | S t r o n a
MoreThanBooks − I znowu to samo. – Brzmi na rozdrażnionego. Uśmiecham się i postanawiam zmienić temat. − A co ty tu robisz? − Oprócz pomagania ci pozbyć się niechcianych zalotów? – Uśmiecha się znacząco. − Tak. No, dziękuję za to, ale sama potrafię staczać własne bitwy. – Uśmiecham się. − Z tego, co podsłuchałem, wyglądało to tak, jakbyś przegrywała tę bitwę. Serio musisz być nieco bardziej stanowcza z facetami, bo ignorowanie nie pomaga. Przewracam oczami. − Dziękuje, panie Jak Odmówić Facetowi. Dla twojej wiadomości, Luke prześladował mnie cały ranek. To nie moja wina, że facet nie łapie. Zaczęłam go ignorować, bo to była moja ostatnia opcja. Ale spróbuję zapamiętać twoją radę na przyszłość. – Uśmiecham się złośliwie. − Próbowałem ci pomóc. Śmieje się. − Śmiej się, ile chcesz. Kontrolowałam to. − Jaaasne. – Uśmiecha się i zmienia temat. – Wiedziałem, że będziesz nagrywała, więc postanowiłem wstąpić i zobaczyć, czy nie będziesz chciała skoczyć na coś do jedzenia przed zajęciami. 249 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie, dzięki – odpowiadam, próbując się nie uśmiechnąć. − Nie? Znowu udajesz niedostępną? – dokucza mi. − Może – droczę się z nim. Obejmuje mnie ramionami i przytula. − Jak mogę cię przekonać? – szepcze, pochylając się, a potem całując mnie delikatnie w usta. − Może. – Ponownie całuje mnie delikatnie w usta. – Za pomocą – szepcze i znowu całuje mnie delikatnie. – Pocałunków – dodaje szeptem. Potem mocniej mnie przytula i tym razem pocałunek jest bardziej wymagający. Nie mogę się odsunąć. Logan robi krok w tył. Patrząc na mnie, dodaje: − Może więcej biżuterii. Wciąż będąc pod wpływem jego uroku, milczę przez chwilę, próbując się uspokoić. − Wolę pocałunki niż biżuterię – mruczę pod nosem. Logan się śmieje. − Jesteś idealną kobietą dla mnie. A co powiesz, żebyśmy coś zjedli, zanim mnie tutaj pożresz? Chodź. – Bierze mnie za rękę i prowadzi do samochodu zaparkowanego za studiem. Drzwi zamykają się za mną, gdy siadam na fotelu. W jednej chwili Logan siedzi obok mnie, zapalając silnik. – Shoreline, okej? – pyta. − Brzmi fajnie. Idealny dzień na plażę – mówię, patrząc na niebieskie, bezchmurne niebo. 250 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie mógłbym się zgodzić bardziej. – Uśmiecha się, wyjeżdżając samochodem z parkingu i zmierzając w stronę wybrzeża. Chichoczę. − To pierwszy raz. − Co? – Szybko zerka na mnie z zmieszaną miną. − Że się ze mną zgadzasz – droczę się z nim. − Co ma pani na myśli, panno King? Zawsze się zgadzam ze wszystkim, co pani powie. – Jego głos ocieka sarkazmem. Wybucham śmiechem. − Pewnie. − Moim zdaniem to ty lubisz się ze mną nie zgadzać. Panno Jak Odmówić Facetowi. Kręci głową i się śmieje. − To nie jest zabawne. – Próbuję się nie uśmiechnąć. – Dobrze sobie radziłam, aż nie przylazłeś i wystraszyłeś biednego Luke’a. − Tak, dobrze. – Posyła mi przebiegły uśmiech. – Powinnaś się cieszyć, że przylazłem i go wystraszyłem. Miał zamiar cię nachodzić przez resztę dnia. − Cieszę się, że przylazłeś. – Uśmiecham się do niego słodko. – Ale dobrze sobie radziłam.
251 | S t r o n a
MoreThanBooks − I znowu to słowo, dobrze. Któregoś dnia zrozumiem, dlaczego zawsze nalegasz, że czujesz się dobrze. Zatrzymujemy na parkingu przed restauracją. Shoreline jest prawie puste. Tłum podczas lunchu jeszcze nie przybył. Zdejmując buty, idziemy po piasku, żeby znaleźć stolik. Przychodzi nasza kelnerka, ta sama blondynka co wczoraj. Zerka na Logana i natychmiast się rumieni, tak samo jak zeszłym razem. Ale teraz nie odwraca wzroku – teraz się na niego gapi. − Och, cześć – mówi powoli, zmysłowo, jakby byli dawnymi przyjaciółmi. Jestem pewna, że chciałaby być jego dobrą przyjaciółką. Nie mogę nie przewrócić oczami. Logan nie odwzajemnia jej powitania i zamiast tego spogląda na mnie i pyta: − Corona? − Pewnie – odpowiadam. − Dwie Corony. Logan obserwuje mnie, gdy patrzę na kelnerkę. Zauważam, że jest strasznie zawiedziona. − Okej. Dwie Corony zaraz się zjawią. − Biedna dziewczyna, wciąż omdlewa na twój widok – dokuczam mu. – Była zawiedziona, że nie odpowiedziałeś jej na cześć. Logan przewraca oczami. 252 | S t r o n a
MoreThanBooks − Biedny Luke. Jestem pewien, że wciąż omdlewa na twój widok. − Och, proszę – mówię. Kelnerka wraca z naszymi Coronami, każda butelka ma znowu limonkę na górze. Nie zdejmując oczu z Logana, kładzie je na stole. Wolałam jej alter ego ze wczoraj, te, które nie patrzyło na Logana. − Gotowy do złożenia zamówienia? – Gapi się na Logana. Logan ją ignoruje i spogląda na mnie. − Emilia? − Poproszę rybne tacosy. – Piję piwo. − Dwa razy rybne tacosy – mówi, nie odwracając ode mnie wzroku. Wyglądając na porządnie wkurzoną, kelnerka odwraca się na piętach i oddala się od nas. − No, to teraz ją nieźle wkurzyłeś – kpię z niego. – Wiesz, że powinieneś byś stanowczy w stosunku dla niej, bo ignorowanie nie pomaga. – Chichoczę, powtarzając jego własne słowa. − Dobra rada, kotku. Też powinnaś ją zastosować. – Uśmiecha się znacząco. − Naprawdę podoba mi się naszyjnik – mówię, delikatnie dotykając serca. − Cieszę się. Uśmiecha się. 253 | S t r o n a
MoreThanBooks − Byłeś podstępny, wiesz? – dokuczam mu. − Tak. No, wiem, że nie lubisz niespodzianek… − Ale tę niespodziankę uwielbiam. Uśmiecham się. − Widzisz, lubisz dostawać prezenty. – Bierze łyk piwa. − Wiesz, że nie o to mi chodzi. Szczerze mówiąc, gdybyś wsadził to zdjęcie do naszyjnika z automatu po gumach do żucia, też bym się wzruszyła. Możesz zapytać Bryn, bo to jej właśnie powiedziałam. − Śliczne, małe, niebieskie pudełeczko od Tiffany’ego nigdy nie przeszkadza – mówi. Chichoczę. − To powiedziała Bryn. − Oczywiście, że tak. − Co masz na myśli? – pytam, broniąc Bryn. − Wydaje mi się, że mogę powiedzieć, że większość dziewczyn zachowałaby się w ten sposób. Ty jesteś wyjątkiem. – Uśmiecha się. Kelnerka wraca z naszymi tacosami. Kładzie je na stole bez słowa. Potem przenosi się do innego stolika. Przez większość czasu jemy w ciszy. Przeżuwam mały kawałek ryby i popijam piwem. Logan opiera się do tyłu na krześle, patrząc na mnie.
254 | S t r o n a
MoreThanBooks − Lubię patrzeć jak jesz. – Uśmiecha się. – Zawsze byłaś taka drobna? − Nie jestem drobna. Mam prawie metr sześćdziesiąt siedem. Ty jesteś wysoki i… taki umięśniony. − Okej. Może użyłem niewłaściwego słowa. Mówisz, że drobna to złe słowo. A może smukła? Lepsze? Od zawsze biegasz? Dzięki temu jesteś wysportowana? − Szczupła? – powtarzam. Nigdy nie zastanawiałam się nad typem mojego ciała. – Nigdy nie musiałam się martwić o moją wagę. Wydaje mi się, że zostałam obdarzona dobrymi genami. Od zawsze lubiłam biegać, ale nie robiłam tego często aż do szóstej klasy. Moja szkoła miała drużynę, więc dołączyłam do niej. W liceum biegałam na bieżni i przełajowo. A co z tobą? Jak ty utrzymujesz formę? – pytam, przypominając sobie jego tors w Montecito. − Ćwiczę w siłowni. Lubię surfować. – Uśmiecha się znacząco. – Albo jak to nazywasz tea bagging. − Och, zapomniałam to wygooglować. – Uśmiecham się. – Dlaczego mam wrażenie, że twoja definicja jest inna od mojej? − Hmm. − Coś z seksem? – pytam. − Może. − To nie fair. Musisz mi powiedzieć. 255 | S t r o n a
MoreThanBooks Ciekawość mnie zabija. − Obawiam się, że się zarumienisz. − Jestem dużą dziewczynką. Uśmiecham się. − Chyba nie chcesz, żebym to mówił po lunchu. − Mówisz, że zemdleję? – pytam z rozszerzonymi oczami. − Tak, a wszyscy wiemy, że masz skłonności do mdlenia – kpi ze mnie. Omdlenie sprawia, że myślę o Szekspirze. Przypominam sobie, że jest poniedziałek i nie tylko mam zajęcia, na które muszę iść, ale też skończyć esej. − Gotowy do powrotu? – pytam. − Czujesz się słabo na myśl o tym, że możesz zemdleć? – dokucza mi. − Nie. Muszę iść na zajęcia po południu i skończyć esej. Logan daje znak kelnerce, że prosi o rachunek. Wyciąga z kieszeni notesik, szybko coś na nim pisze i jeszcze szybciej wyrywa kartkę i zostawia ją na stole. − Ja stawiam? – pytam. − Yyy. Nie – odpowiada.
256 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ale nie świętowaliśmy niczego. Zapłaciłeś wczoraj, bo powiedziałeś, że świętujemy moją wygraną. − Sądzisz, że powinienem zapłacić, kiedy coś świętujemy? − Tak. Więc daj mi zapłacić. Pracuję, więc stać mnie na tacosy rybne. – Uśmiecham się i zabieram mu rachunek z ręki. Ale on natychmiast go łapie. − Nie bądź śmieszna, Emilia. Jeśli czujesz się lepiej, że płacę, gdy coś świętujemy, to zaraz ci wymyślę jakąś okazję. − Och? – mówię, unosząc brew. − Pewnie. Dzisiaj świętujemy, że ignorowałaś tego chłopaka… − Luke’a? − Tak, jego. Następnym razem będziemy świętowali, że byłaś stanowcza w stosunku do kogoś, kto próbował się dobrać do twoich majtek. Uśmiecha się złośliwie. Logan kładzie pieniądze i rachunek na stolik. Kelnerka pojawia się znowu. Bierze rachunek i pieniądze. − Mam nadzieję, że znowu cię zobaczę – mówi do Logana, odwrócona do mnie plecami. Przewracam oczami. − Ona na pewno chce się dobrać do twoich bokserek. – Śmieję się. 257 | S t r o n a
MoreThanBooks − Może chcieć, co tam chce, ale mi się nigdy nie będzie podobała – odpowiada, powtarzając moje słowa, jakie użyłam w stosunku do Sebastiana. Wstajemy i Logan łapie mnie za rękę, gdy idziemy w stronę samochodu. − To mi coś przypomniało. Czy Sebastian wciąż wie, że chcę ciebie i twoich pieniędzy? – Chichoczę. Otwiera dla mnie drzwi od strony pasażera. − Nie obchodzi mnie, co mówi ani co myśli. Wślizguję się na siedzenie, a on zamyka drzwi. Logan wchodzi do samochodu. − Okej? – pyta, opierając się o fotel. Wiem, że chce zmienić temat, ale ja nie potrafię. Jestem wścibska. − Co o mnie powiedział, nie? − Dlaczego nie dasz temu spokoju? – Patrzy na mnie spod czoła. Odkąd nazwałam go pewnym siebie i rozpieszczonym podczas wywiadu, nigdy nie widziałam go aż tak zirytowanego. Spuszczam głowę, zdumiona jego złością. − Przepraszam. – Mój głos jest cichy. Jego nastrój się zmienia, oczy łagodnieją.
258 | S t r o n a
MoreThanBooks − Posłuchaj. Nie chcę, żebyś się martwiła tym, co mówi albo myśli Sebastian. Nie chcę. Nie powinnaś. To nasz ostatni rok, więc on chce, żeby to był dziki, pełen zabawy, ostatni rok. Ja miałem takie przez ostatnie trzy lata z nim i mielibyśmy taki teraz, gdybym cię nie spotkał. − Ale jest twoim najlepszym przyjacielem. Jestem pewna, że słuchasz, co ci mówi – odpowiadam, gdy zmieniam pozycję na siedzeniu, żebym patrzyła wprost na niego, a nie na ulicę. − Pewnie, może w przeszłości nim był. Możesz żyć na hedonistyczny sposób tylko przez pewien czas, bo nagle uświadamiasz sobie, że przez to twoje życie jest puste i nieszczęśliwe. Że ty taki jesteś. − Interesują cię tylko natychmiastowe zaspokojenie i przyjemność? Jestem zmieszana. − Picie, narkotyki, seks, cokolwiek… były wszystkim, co mnie interesowało. Potem y wkroczyłaś w moje życie i mnie obudziłaś. Uśmiecha się. Ja go obudziłam? To chyba w drugą stronę. − Zawsze nie potrafiłeś się kontrolować? − Zacząłem pić, gdy byłem młodszy. − Jak młodszy? – pytam. − Dziesięć lat. – Wzrusza ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. Kurde. − Twoi rodzice wiedzieli? 259 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wywalili mnie ze szkoły za picie, więc tak, dowiedzieli się. Byłem w różnych internatach, bo wciąż mnie wydalali. – Brzmi, jakby się tym chełpił. − Uważasz, że powinieneś być z tego dumny? – warczę. − Nie. Masz rację. Nie chciałem zabrzmieć tak, jakby był z tego dumny. W ciągu tego okresu miałem wiele zabawy. − Ale to jest strasznie pogmatwane – mamroczę. Wzrusza ramionami. − Pewnie masz rację. Wkłada kluczyk do stacyjki i zapala silnik. − Lepiej ruszajmy, bo się spóźnisz na zajęcia. Zapinam pas i wyglądam na zewnątrz, pochłonięta myślami. Ciskam guzik, żeby otworzyć okno. Zamknąwszy oczy, cieszę się zimnym wiatrem wiejącym na moją twarz. − Byłaś strasznie cicha – mówi, gdy zatrzymujemy się przed campusem. − Po prostu myślę – szepczę. Parkuje samochód i zanim wychodzę, odwraca się do mnie. Bierze głęboki wdech i mówi: − Emilia, proszę, nie rozmyślaj nad tym. To już przeszłość.
260 | S t r o n a
MoreThanBooks Posyłam mu nieznaczny uśmiech i patrzę na swoje ręce leżące na moich kolanach. − Nie potrafię zrozumieć, jak możesz to wszystko zostawić za sobą. To tyle – odpowiadam cicho. Logan bierze moją rękę i przyciska do niej usta. − Ty. Mnie. Obudziłaś – mówi między pocałunkami. Spoglądam mu w oczy, szukając właściwych słów, ale nic się nie pojawia. Logan mówi dalej: − Dziękuję, że poszłaś ze mną na lunch. Możemy pogadać o tym później, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. Jesteś wolna w piątek? Próbuję rozluźnić atmosferę. − Myślisz, że powinnam grać niedostępną? – Uśmiecham się. − Wiem, gdzie mieszkasz – szepcze. − To może przyjedziesz i mnie znajdziesz? – droczę się z nim. − Znaleźć cię? Tak, a potem będę cię musiał porwać. Posyła mi szelmowski uśmiech. − A jeśli podejmę walkę? − Znajdę sposób na przekonanie cię. – Nachyla się do mnie. Jego ręce ostrożnie ujmują moją twarz. Patrzymy sobie w oczy, gdy jego usta biorą moje wargi w posiadanie. Serce wali mi w piersi i czuję to znajome i 261 | S t r o n a
MoreThanBooks cudowne ciepło w sobie. Przestaje mnie całować. Nie mogę złapać tchu. Otwieram oczy. − Zawsze możesz mnie przekonać – szepczę. − Piątek. – Bierze głęboki wdech i się uśmiecha. Nachylam się i delikatnie całuję go w policzek. − Jeszcze raz dziękuję za naszyjnik i lunch. − Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz zmykaj na zajęcia, zanim cię porwę tu i teraz. Uśmiecha się. − Tak jest, sir – kpię z niego i zamykam drzwi jego samochodu. Wydaje mi się, że słyszę śmiech Logana, gdy ten odjeżdża z opuszczonymi szybami.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
262 | S t r o n a
MoreThanBooks
13
− Emilia, wstawaj! – woła Bryn, ciągnąc mnie za ramię i próbując wyciągnąć mnie z łóżka. To jest pierwszy raz. Zawsze jestem na nogach przed Bryn. Nie jest rannym ptaszkiem. To nie tak, że śpię. Po prostu gapię się w sufit wyczerpana. Siedziałam do późna, pracując nad moim esejem na temat „Wielkiego Gatsyby’ego”, który mam oddać w piątek. − Zostaw nie – odpowiadam, naciągając na głowę jedną z moich poduszek. − No dawaj. Nadszedł czas na babskie wyjście. – Uśmiecha się. – Zarezerwowałam nam masaż. Ja stawiam! − Nie mogę – jęczę. – Mam zajęcia. − Mamy pięćdziesięciominutowy masaż o ósmej rano. Dotarcie tam zajmie nam piętnaście minut. Zdążysz na zajęcia. − Muszę pobiegać. − Możesz opuścić to na jeden dzień albo zrobić to po południu, jeśli serio musisz. Naprawdę opierasz się, żeby pójść na masaż z twoją najlepszą przyjaciółką? Wyglądam zza poduszki. − Może? − Będę musiała cię porwać. 263 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichocze, ciągnąc mnie za obie ręce. Z niechęcią wychodzę z łóżka. − Okej, okej. Chichoczę. Co oni mają z tym porwaniem? − Będziemy miały niezłą zabawę. – Bryn klaszcze w ręce, wyraźnie podekscytowana. − Pójdę, ale pod jednym warunkiem – mówię poważnie. − Co? Cokolwiek! – odpowiada z mieszanką zaniepokojenia i podekscytowania. − Dasz mi zapłacić za śniadanie po masażu. – Uśmiecham się. − Stoi! Teraz się pospiesz, musimy lecieć. Bryn i ja jesteśmy w jej mini cooperze z otwartym dachem. Jest piękny, słoneczny, październikowy dzień. Chmury poznikały i widzę jedynie niebieskie niebo. −A gdzie jedziemy na masaż? – pytam, gdy ona kieruje samochodem w porannym korku. − Bacara. – Uśmiecha się. – Zawsze chciałam tam pójść, zanim skończymy studia. Posyłam jej uśmiech. − Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteśmy na ostatni roku. Te trzy lata śmignęły za szybko.
264 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wiem. Musimy się dobrze bawić w tym roku. I dlatego pomyślałam, że fajnie będzie się wybrać razem na masaż. − To będzie mój pierwszy. – Uśmiecham się. Bryn zerka na mnie, ale potem zwraca z powrotem swoją uwagę na drogę. − Serio? – pyta. − Tak. Nigdy nie byłam na masażu. − Och. To teraz wiem, dlaczego byłaś dzisiaj taka niechętna. Poczekaj, aż go doświadczysz! Będziesz chciała codziennie! – Uśmiecha się promiennie. − Dzięki, że zmusiłaś mnie do wyjścia z łóżka. – Chichoczę. Bryn wybucha śmiechem, a potem włącza stereo w samochodzie. Słyszymy piosenkę Carly Rae Jepsen, „Call Me Maybe”36. Śpiewamy na cały głos, gdy jedziemy wybrzeżem. Nie mogę nie zauważyć, że ludzie w samochodach, które nas mijają, podziwiają wygląd Bryn i są oczarowani jej śpiewem. Wjeżdżamy na krętą drogę do Bacara Resort and Spa. To niesamowity pięciogwiazdkowy ośrodek, który leży nad Pacyfikiem. Niskie, otynkowane na biało budynki mają czerwone dachy i są umieszczone na wybrzeżu. Sprawiają, że mam wrażenie, jakbym była w śródziemnomorskiej wsi.
36
Call me maybe (ang.) – może do mnie zadzwonisz.
265 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn zatrzymuje samochód przed ośrodkiem, gdzie hotelowy boy pomaga nam wysiąść z jej samochodu i kilka minut później idziemy do Spa, masywnego budynku w stylu hiszpańskim. − Cześć. Mamy dwa masaże na ósmą. Nazwisko Cartwright – mówi do atrakcyjnej blondynki, która siedzi za biurkiem Spa, a potem uśmiecha się do mnie. − Tak. Dwa Abyanghas. – Uśmiecha się, pokazując swoje idealne białe zęby. − Abyanghas? A co to takiego? – pytam. Dziwnie brzmiąca nazwa powoduje, że czuję się nerwowo. Atrakcyjna recepcjonistka wyjaśnia: − To terapia z Indii. − Ach, tak – mówię, nie kryjąc sarkazmu. Bryn obejmuje mnie ramieniem i pochyla się do recepcjonistki. − Musi jej pani wybaczyć. To jej pierwszy raz. Jest nieco zdenerwowana. Żartobliwie uderzam Bryn. − Przestań. Recepcjonistka spogląda na mnie ze współczuciem. − Niech się pani nie martwi. Polubi to pani. To masaż z olejkami ziołowymi, który uspokaja system nerwowy i umysł. Jest znany z 266 | S t r o n a
MoreThanBooks ożywiania ciała, które skutkuje w poprawie zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego – mówi, uśmiechając się uspokajająco. − Tak. No, tego mi potrzeba. Uśmiecham się. Po naszych masażach razem z Bryn postanawiamy zjeść lunch przy basenie. Szybko przebieramy się w białe, puchowe szlafroki i znajdujemy miejsce na wielkim kamiennym tarasie przy basenie, z którego rozciągają się piękne widoki na ocean. − No, to co myślisz? – pyta Bryn. − To było warte wyjścia z łóżka. Czuję się jak nowa kobieta. − Cieszę się, że ci się podobało. − Podobało mi się. Dziękuję. Wysoki, przystojny blondyn podchodzi do naszego stolika. − Cześć. Nazywam się Ian. Czy mogę przynieść paniom coś do picia? – pyta, podając nam menu. Bryn gapi się na kelnera z uśmiechem od ucha do ucha. Zerkam na niego i wiem dlaczego. Jest typem Bryn, chłopcem z Kalifornii. Patrzę na Bryn, ale ona podziwia widok. Gdy przenoszę wzrok na Iana, odnoszę wrażenie, że to samo dotyczy i jego. − Poproszę szklankę wody – mówię.
267 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wody? Okej. Dwie wody, dwie mimozy37. – Bryn uśmiecha się promiennie. − Zaraz zwrócę z waszymi napojami, a potem przyjmę zamówienie. − Jest seksowny – szepcze Bryn, patrząc za nim. − Mógłby być starszym bratem Josha – mówię, bo wyglądają podobnie. − Myślisz? – pyta. Ian wraca do naszego stolika z dwiema wodami i mimozami. Ściąga je z okrągłej tacy, jaką niesie, i kładzie na stolik. − Tak. Chyba masz rację – mówi do mnie Bryn, gdy obserwuje, jak kładzie napoje na blat. − Jest pani gotowa do złożenia zamówienia ? – Uśmiecha się do Bryn. − Poproszę jajecznicę z trzech jajek i tost. – Odpowiada uśmiechem. − Doskonały wybór. A pni? − Kubek jagód i waniliowy jogurt. Dzięki. − Wolałaby pani kawę czy herbatę? – pyta, spoglądając na Bryn. − Emilia? – pyta. Kręcę głową. 37
Mimoza – napój składający się z szampana albo musującego wina oraz schłodzonego soku, zwykle pomarańczowego.
268 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn spogląda z powrotem na kelnera. − To wszystko, Ian. Dzięki. − Proszę dać znać, jeśli panie zmienią zdanie – dodaje, zanim wraca do kuchni. − Podoba ci się Ian? – kpię z niej. − Podziwiałam widoki. W tym nie ma nic złego. – Chichocze. Bryn unosi swoją mimozę, żeby wznieść toast. − Za nasz ostatni rok i twój pierwszy masaż. − Zdrówko. – Uśmiecham się. − No. To jak Logan? − W porządku – odpowiadam. − W porządku? Nie brzmi za dobrze. Co się stało? − Nic się nie stało. – Piję łyk mojej mimozy. − Nie oszukasz mnie – gadaj. – Patrzy na mnie spod czoła. − Powiedział mi, że był hedonistą – mruczę pod nosem. − Aha. Był czy jest? – Chichocze. − Nie śmiej się. Mówię poważnie. Właśnie zrozumiałam, że go lubię, naprawdę go lubię, a teraz rzucił mi takim czymś. Nie wiem, co z tym zrobić.
269 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och, Emilia. I co w tym takiego? Spójrz na nas. Właśnie byłyśmy na pełnym masażu ciała, jemy śniadanie w pięciogwiazdkowym ośrodku, pijemy mimozy. Też jesteśmy hedonistkami. Śmieje się. − No tak, ale… – zaczynam, ale mi przerywa. − Z łatwością mogę powiedzieć, że jestem hedonistką. Naprawdę żyję dla przyjemności – dodaje Bryn, patrząc na naszego kelnera. Jak na zawołanie Ian wraca do naszego stolika ze śniadaniem. Stawia tacę i kładzie przede mną jagody i jogurt. Potem przed Bryn stawia jajecznicę. − Proszę uważać. Jest gorąca – mówi do niej. − Lubię, gdy jest gorąca. Dzięki. Czy ona to serio powiedziała? − Proszę dać znać, jeśli mogę coś jeszcze paniom podać. − Na pewno tak zrobimy. – Bryn uśmiecha się, a potem Ian odwraca się, żeby od nas odejść. − Bryn, ale z ciebie żartowniś. – Chichoczę. − Powiedziałam ci, że jestem hedonistką. Lubię również oddawać zmysłowym przyjemnościom. Czy dzięki temu czujesz się nieco lepiej, jeśli chodzi o Logana? – pyta.
270 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie jesteś aż tak pochłonięta sobą, że nie interesujesz się innymi – odpowiadam, jedząc jogurt. − Teraz jestem. – Mruga do mnie i pije mimozę. − Bryn, on od lat brał narkotyki, pił, uprawiał seks z Bóg wie iloma dziewczynami. Wykopali go z kilku internatów. Więc twój sposób widzenia hedonizmu sprawia, że wszystko wygląda na lepsze niż jej w rzeczywistości. − Skoro tak to ujmujesz… – zaczyna mówić, ale jej przeszkadzam. − To strasznie samolubny sposób życia. Nigdy nie interesujesz się uczuciami innych osób, tylko swoimi. Marszczę brwi. − Ale to oczywiste, że on się tobą interesuje. − Może, a może po prostu udaje, żebym była jego kolejnym podbojem? Może zawsze chodzi tylko o szukanie przez niego przyjemności? − To dużo „może”. Wzruszam ramionami. − Widzisz mój dylemat? − Posłuchaj, rezultat jest taki, że niepokoi cię to, że może cię zranić, ale to nic niezwykłego. Pamiętaj o tym, zanim zrobisz coś, czego możesz potem żałować. W każdym związku istnieje ryzyko, że będziesz cierpiała. 271 | S t r o n a
MoreThanBooks − Prawda, ale… − Żadnego ale. Lubisz go? − Tak – odpowiadam. – Bardzo. To zupełnie inny problem. Lubię go bardziej niż on mnie. Bryn przewraca oczami. − Wiesz, że cię kocham, Emilia, i że jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek znałam, ale chociaż jesteś mądra, czasami nie masz zielonego pojęcia. − Och? Jestem zmieszana. − Kiedy ty to sobie w końcu wbijesz do głowy? Logan szaleje na twoim punkcie. Nasz kelner, Ian, wraca do naszego stolika, a Bryn ponownie się do niego uśmiecha. − Czy potrzebują panie czegoś? – pyta. Bryn odwraca swoją uwagę od niego do mnie. Uśmiecha się sugestywnie. − Emilia, potrzebujesz jeszcze czegoś? − Nie. Nie potrzebuję. A ty? Skoro zapłaciła za mój masaż, czuję, że jestem jej coś winna, więc nie przeszkadzam jej w flirtowaniu. 272 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie wydaje mi się, żebyśmy potrzebowały czegoś jeszcze, Ian – mówi, spoglądając na niego spod rzęs. Jego zachowanie się zmienia przez figlarne miny Bryn. Są teraz w swoim własnym świecie. Chwilę później, gdy uświadamiam sobie, że Bryn jest w stanie grać w tę grę przez cały dzień, postanawiam, że albo biorę sprawy w swoje własne ręce, albo spóźnię się na zajęcia. − Poprosimy rachunek – mamroczę. Nie wiem, kto wygląda na bardziej rozczarowanego, Bryn czy Ian. Chłopak wyciąga z kieszeni małą skórzaną podkładkę z rachunek i kładzie ją na stole. − Mam nadzieję, że wkrótce panie wrócą. Uśmiecha się zachęcająco do Bryn i powoli odchodzi od naszego stolika. Bryn patrzy na mnie i żartobliwe rzuca we mnie serwetką. − Emilia, mój dzień zaczął mi się naprawdę podobać. Wyciągam portfel i wsadzam pieniądze do podkładki. − Myliłam się, co do czegoś – mówię. − Do czego? – pyta Bryn. − Miałaś rację. Jesteś hedonistką. Chichoczę.
273 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Reszta dnia mija szybko. Moje dwa zajęcia się kończą i wracam do domu. Na kuchennej szafce widzę liścik od Bryn, w którym napisała, że wyszła z Joshem i prawdopodobnie wróci późno, więc nie mam na nią czekać. Nie mogę nie przewrócić oczami z tego powodu, bo obojętnie, czy chce, żebym czekała, czy nie, to punkt sporny. Moje przyzwyczajenia senne są poza moją kontrolą. Nigdy nie lubię być sama w domu. Jest zbyt cicho, powoduje, że jestem nerwowa i często podskakuję. Szybko przebieram się w strój do biegania. Niecierpliwię się, bo mój poranny bieg został przerwany i dlatego, że chcę uciec od samotności w domu. Włączam iPoda i piosenka Ingrid Michaelson „The Way I Am” łagodzi moje myśli, gdy biegnę ulicą w stronę wybrzeża.
Gdybyś spadał, złapałabym cię. Potrzebujesz światła, znalazłabym ci zapałkę.
Bo uwielbiam sposób, w jakim mówisz „dzień dobry”. I akceptujesz mnie taką, jaką jestem.
Gdy jest ci zimno, proszę, weź mój sweter. Boli cię głowa, sprawię, że poczujesz się lepiej.
Bo uwielbiam sposób, w jaki nazywasz mnie skarbem. 274 | S t r o n a
MoreThanBooks I akceptujesz mnie taką, jaką jestem. Kupię ci Rogaine38, gdy zaczną ci wypadać włosy. Przyszyję łaty do wszystkich twoich dziur.
Bo kocham cię bardziej, niż mogę ci obiecać. A ty akceptujesz mnie taką, jaką jestem. Akceptujesz mnie taką, jaką jestem. Akceptujesz mnie taką, jaką jestem.
Mój godzinny bieg szybko dobiega końca. Nie słyszę już muzyki grającej na moim iPodzie. Jestem zatracona w myślach, gdy biegnę. Jestem na autopilocie, moje nogi w ciągłym ruchu. Droga jest mi znana, więc znam długość i czas, jakie zwykle pokonuję. Musiałam biec z zamkniętymi oczami, bo nagle uświadamiam sobie, że jakimś cudem jestem pod drzwiami wejściowymi. Próbuję bez skutku oczyścić umysł. Myśli o Loganie i jego starym sposobie życia są dla mnie zbyt ciężkie, nawet podczas biegu. Mam tyle pytań, ale jedno wciąż wraca – czy naprawdę jesteś w stanie zrezygnować z tego stylu życia? Przez tyle lat nim żył, więc nie wiem, czy może zmienić zdanie w ciągu nocy. Mój umysł stracił panowanie nad sobą. Niecierpliwię się i chcę zacząć pracę domową, mając nadzieję, że wreszcie położy kres moim 38
Preparat stosowany przy łysieniu.
275 | S t r o n a
MoreThanBooks myślom. Szybko biorę prysznic, ścierając olejek z porannego masażu, a potem myję włosy. Po tym jak suszę włosy, ubieram parę zielonych spodni dresowych i biały podkoszulek, mój zwykły strój do spania. Z włosami uczesanymi w luźny kucyk, rzucam się na łóżko i włączam laptopa. W skrzynce mam wiadomość. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Jutro Data: Czwartek, 18 października 2012, 09:35 Do: Emilia King
Emilia, Mam
nadzieję,
że
miałaś
fajny
tydzień.
Nie
mogę
się
już
doczekać jutra. Mam zamiar cię odebrać po pracy o 17:30. Daj znać, jeśli ci to pasuje.
Logan
Klikam „odpowiedz”. _____________________ Od: Emilia King Temat: Jak komuś odmówić Data: Czwartek, 18 października 2012, 20:26 Do: Logan Prescott 276 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Co jeśli powiem nie?
Emilia
Klikam „wyślij” i chichoczę z powodu mojego małego żarciku. Uświadamiam sobie, że email Logana był z rana, a moja odpowiedź pojawia się później, więc nie napisze do mnie teraz. Jest czwartkowy wieczór, popularny wieczór dla studentów USB na imprezy, więc pewnie wyszedł. Muszę skończyć mój esej o „Wielkim Gatsby’m”, bo muszę go jutro oddać. Wyciągam komputer i ponownie czytam to, co napisałam, poprawiając co nieco. Dom jest zbyt cichy, więc włączam mojego iPoda, słuchając mojej playlisty w rybie losowym. Wreszcie się odprężam. Mój umysł jest skupiony na pisaniu, a myśli o Loganie są gdzieś z tyłu. Koncentruję się na słowach na ekranie laptopa, zmieniając je tu i ówdzie, i przenoszę paragrafy. Właśnie piszę końcowy paragraf, kiedy słyszę ciche pukanie do drzwi. Pukanie przeraża mnie, chociaż jest ledwie słyszalne. Bryn czasami zapomina klucza, więc to pewnie ona. Powiedziała, że wróci późno, ale nigdy z nią nie wiesz, może zapomniała czegoś albo pokłóciła się z Joshem. Gdy otwieram drzwi, mówię: 277 | S t r o n a
MoreThanBooks − Bryn, znowu zapomniałaś klucza? − Cześć, skarbie – szepcze Logan. Z początku jego twarz jest poważna, ale potem jego mina się zmienia. Jego usta rozciągają się w nieznacznym uśmiechu. Ma na sobie czarne spodnie dresowe i szarą dopasowaną koszulkę, która pokazuje jego idealnie wyrzeźbione ciało. − Cześć – odpowiadam. − Mogę wejść? – pyta z rozbawieniem w oczach. − Och, jasne – mówię. Odsuwam się do tyłu, żeby Logan mógł wejść do domu. − Dostałem twojego emaila i postanowiłem, że wpadnę. Uśmiecha się. − Chcesz mnie przekonać, żebym z tobą teraz wyszła? – Nie mogę się nie uśmiechnąć. Zamykam za nim drzwi i opieram się o nie. − To napisałaś to, żeby mnie tutaj przywabić? Uśmiecha się, gdy przyciska ręce do drzwi po moich bokach, jego ramiona wyciągnięte, a ja jestem przyszpilona do drzwi. − Yyy. Nie. Uwięziłeś mnie. – Mrugam. – To naprawdę nie fair. − A kto mówił coś o zachowywaniu się fair? Gdybym chciał się przekonać, wymyśliłbym jakiś plan. − Ale nie mogę się ruszyć – mówię, rozmyślając na planem ucieczki.
278 | S t r o n a
MoreThanBooks − Na to wygląda. – Uśmiecha się, gdy nachyla się do mojej twarzy, nasze usta prawie się dotykają. To właśnie wtedy się poruszam. W mgnieniu oka nurkuję pod jego ramieniem. Biegnąc na górę, mój kucyk się rozsypuje, włosy spływają kaskadą na plecach. Logan odwraca się i szybko rusza za mną. Moje serce łomocze, ale ja śmieję się tak mocno, że gdy docieram do swojego pokoju, łzy zaczynają mi spływać po policzkach. Zbliża się do mnie. − To dobrze, że jesteś szybka, bo złapałbym cię na schodach. Walczę ze śmiechem. − Okej. Wystarczy. Unoszę obie dłonie, dając mu znak, że to koniec. Obejmuje mnie w talii i chwilę później rzuca mnie na łóżko. Znowu jestem uwieziona, tym razem pod nim. − Czyli znowu jestem uwięziona. – Chichoczę. − Na to wygląda. Ciekawe. Jak uciekniesz tym razem? – pyta, powoli się na mnie kładąc. Ledwie mogę oddychać, gdy wpatruję się w jego przeszywające niebieskie oczy. Znajomy dreszcz sprawia, że czuję przyjemne zawroty głowy. Moje ręce spoczywają po moich bokach, ale on ich nie
279 | S t r o n a
MoreThanBooks przytrzymuje. Unoszę je i wyciągam przed siebie, żeby przejechać palcami po jego umięśnionych barkach i ramionach. Patrzę na niego spod rzęs, a on zbliża się do mnie, całując mnie delikatnie w usta. Moje ręce ześlizgują się z jego ramion i barków do pleców. Przyciągając go bliżej, mój język jest w jego ustach. Przytula mnie do siebie, jedną ręką sięgając do włosów, a drugą ujmując moją pierś. Jęczymy w swoje złączone usta. Krew gna po moim ciele, ale niemiłe
myśli
zaczynają
się
pojawiać
na
powierzchni
mojego
pozbawionego snu umysłu. Odsuwam się. Logan, mając zamknięte oczy, opiera swoje czoło na moich, łapiąc oddech. − Jesteś piękna – mówi, otwierając oczy i patrząc na mnie. − Przekonałeś mnie już dawno temu. – Uśmiecham się. − Już skończyłem cię przekonywać. Jesteś piękna. – Pochyla się i delikatnie całuje mnie w czoło. − To nie część twojego planu przekonania mnie? Stacza się ze mnie i opiera głowę o swoją rękę. Jego łokieć jest przyciśnięty do poduszki. − Nie. Tylko stwierdzam fakt. Myśli, że jestem piękna! − Serio sądziłeś, że powiem nie?
280 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nigdy z tobą nie wiem, ale miałem przeczucie, że dasz mi popalić, jak zwykle – odpowiada, jego niebieskie oczy lśnią. − Z tobą jest dokładnie odwrotnie – mówię, opierając się podobnie jak on. Mój laptop wciąż leży na łóżku i przykuwa jego spojrzenie. − O czym jest twój esej na ten tydzień? – pyta, zbliżając się do ekranu. Szybko próbuję zamknąć laptop, ale odsuwa go ode mnie. − Teraz to mnie zaintrygowałaś. – Uśmiecha się. – Chowasz coś? − Nie. Jest o „Wielkim Gatsby’m”. Wciąż nad nim pracuję, więc wolałabym, żebyś tego nie czytał – dodaję zwyczajnie. − Nie kupuję tego, panno King. – Uśmiecha się znacząco. Wzruszam ramionami. − Obiecasz, że się nie wściekniesz? − Obiecuję. − To esej na temat hedonizmu w „Wielkim Gatsby’m” – mruczę pod nosem. Mina Logana jest trudna do rozczytania. − Przypisali ci ten temat, czy sama wybrałaś? − Wybrałam go – szepczę. – Przepraszam. 281 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dlaczego przepraszasz? − Bo chyba jesteś zły. − Nie jestem zły, ale wychodzi na to, że wciąż o tym myślisz, skoro wybrałaś temat hedonizmu. Mam rację? − Tak – szepczę. − Martwisz się, że skończę jak Gatsby? Mając życie pełne przyjemności, a potem umierając w samotności z nikim, kto przyszedłby na mój pogrzeb? – droczy się ze mną. − To nie jest zabawne. Przewracam się na plecy i odwracam głowę, żeby patrzeć na sufit. Logan wyciąga rękę i delikatnie kładzie ją na moim policzku, zwracając mnie ku sobie. − Czym się tak martwisz? − Nie wiem, jak to możliwe, że po prostu zostawiłeś za sobą tamten styl życia, że go po prostu wyłączyłeś. − Zaczarowałaś mnie. Nie wiem, jak inaczej mam to wyjaśnić. Spotkałem cię i zdałem sobie sprawę, że dbanie wyłącznie o przyjemność i natychmiastowe spełnienie, sprawi, że będę się czuł pusty, samotny. Czy to ma sens? − Tak. − Dobrze, więc dokądś zmierzamy. Co jeszcze? 282 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie uważasz mnie za jeden ze swoich podbojów tylko dla swojej przyjemności? – pytam poważnym tonem. − No, mam nadzieję, że jesteśmy ze sobą nie dla mojej przyjemności, ale dla naszej wspólnej. – Uśmiecha się. − Wydaje mi się, że to brzmi okej – odpowiadam, próbując go rozśmieszyć. − Grzeczna dziewczynka. To już nie będziesz się o mnie martwiła? − Nie mogę tego obiecać, ale spróbuję. − Robi się późno. Będę mógł zostać? − A jeśli powiem nie? – dokuczam mu. Przetacza się na mnie. Znowu jestem pod nim. − Podoba ci się ta zabawa, co? – Uśmiecha się do mnie szeroko. Chichoczę. Ponownie jego usta są na moich wargach, nasze języki złączone. Delikatnie dotyka mojego policzka, całując mnie od policzka aż do szyi. − Jesteś piękna – szepcze. − Cieszę się, że mi nie odpisałeś. – Uśmiecham się nieśmiało. − Tak. Łatwiej przekonać kogoś osobiście niż przez emaile. To Perswazja 101. − To tym się zajmujesz na studiach? – Chichoczę. 283 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. I mam zajęcia o tym jak usypiać ludzi. – Uśmiecha się. − Twoje taktyki perswazyjne nie powodują, że chce mi się spać. Tak właściwie działają w przeciwną stronę. – Przełykam, gdy zbliżam się ciałem do niego. − Powiedziałaś mi, że chcesz zwolnić – mówi, sięgając do góry, żeby wyłączyć lampkę na szafce. Leżymy w łóżku, światło księżyca jest jedynym jasnym punktem w moich pokoju. Słyszę jedynie nasze płytkie oddechy, a w oddali czyjś spryskiwacz na trawniku. Logan przyciąga mnie do siebie. − Jeśli zwolnienie oznacza, że cię nie stracę, niech tak będzie. Poza tym, natychmiastowe spełnienie nie jest wcale takie super. Odwróceni do siebie twarzą, na naszych bokach, obejmując się ramieniem w pasie, leżymy tak przez jakiś czas. Czuję, że moje powieki stają się ciężkie, gdy patrzę na jego idealna twarz. Logan nachyla się do mnie i całuje delikatnie w czoło. − Wyśpij się, kotku. – Słyszę jak szepcze, zanim moje oczy się zamykają.
*** Pierwszą rzeczą, jaką czuję, gdy się budzę, jest ciało Logana. Obejmuje mnie jego ramię, a jedna noga jest zarzucona na moją. Ciepło mi, strasznie mi ciepło. Jest środek października, ale to najcieplejsze 284 | S t r o n a
MoreThanBooks tygodnie roku, a temperatura ciała Logana bez wątpienia przyczynia się do przytłaczającego ciepła, jakie czuję. Nie mogę się ruszyć, ale widzę, że moja puchowa kołdra leży na podłodze. Zerkając na Logana, dostrzegam, że wciąż śpi. Prześcieradło przesunęło się na koniec łóżka, nasze stopy uwięzione pod nim. Lekko się poruszam, starając się go nie obudzić podczas uwalniania się od ciepła. Mruga niechętnie oczami. Otwiera je i patrzy na nasze nogi. − Widzę, że znowu cię uwięziłem. Nieznaczny uśmiech pojawia się na jego ustach. − Tak. Znowu jestem w niekorzystnej sytuacji przez ciebie. – Odpowiadam mu uśmiechem. Poruszam się obok niego, próbując poluźnić jego chwyt, ale Logan wciąż mocno trzyma. Opiera głowę o rękę, łokieć na poduszce. Patrzy na mnie z rozbawieniem. − Coś strasznie szybko chcesz wyjść z łóżka. Jest jeszcze wcześnie – mówi. − Muszę pobiegać przed zajęciami. − Nie przekonam cię do zostania? Może pomogę ci z „Gatsby’m” i jego hedonistycznym stylem życia. − No, już skończyłam ten esej. Jest na dzisiaj. Ale dziękuję za twoją chęć pomocy. − To zawsze dodatkowe punkty. 285 | S t r o n a
MoreThanBooks Jego głos jest cichy, ale oczy psotne. − Jesteś niepoprawny. Oczekujesz, że wierzę, że jesteś innym człowiekiem? − Po prostu chcę ci pomóc z dostaniem szóstki, kochanie. Uśmiecha się szelmowsko. Nie mogę nie zachichotać. − To twoja wymówka? Przyciągając mnie do siebie, odpowiada: − Owszem. To i uwielbiam być z tobą w łóżku. − Chociaż jesteś nieco kuszący, muszę iść. Jeśli nie pobiegam teraz rano, będę musiała to zrobić po zajęciach i pracy. A potem obawiam się, że nie pójdę na naszą randkę. − Negocjuje pani ze mną, panno King? – pyta cicho. − Nie. Stwierdzam fakty – odpowiadam z dumą. − Piękna i mądra, nieźle zabójcza kombinacja. – Nachyla się bliżej i delikatnie całuje mnie w policzek. Potem z niechęcią odsuwa nogę. − Dziękuję – mówię słodko. Wychodzę z łóżka i uświadamiam sobie, że chociaż jest mi ciepło i jestem spocona, czuję się wypoczęta. To trzeci raz, włączając w to mój krótki sen na Plaży Tysiąca Stopni i w domu jego rodziny w Montecito,
286 | S t r o n a
MoreThanBooks kiedy spałam z nim. Jestem zaskoczona, bo czuję się z nim bezpiecznie i komfortowo. Podchodzę do komody i rzucam na łóżko spodnie do biegania, sportowy stanik i podkoszulek. Ściągam spodnie dresowe i zerkam na Logana, którego głowa opiera się na zgiętym ramieniu. Staję w majtkach i białym podkoszulku ze spodniami w rękach. − Podziwiasz widoki? – droczę się z nim, powtarzając słowa, jakie powiedział w poranek w Montecito. − Tak. Podziwiam. Uśmiecha się szeroko. Żartobliwie rzucam w niego spodniami. − Rozpraszasz mnie – mówię, idąc do łazienki, żeby skończyć się ubierać. Chwilę później mam na sobie spodnie do biegania. Moje włosy są spięte wysoko w kucyk. Jestem w połowie mycia zębów, gdy Logan puka do drzwi. − Wejdź – mamroczę z ustami pełnymi pasty do zębów. Logan wchodzi i podchodzi do mnie, gdy ja kończę mycie zębów. − Chcesz pożyczyć moją? – pytam, podając mu szczoteczkę. − Dzięki – mówi, biorąc ją i nakładając nieco pasty na nią.
287 | S t r o n a
MoreThanBooks Biorę iPoda i idę na dół. Kiedy mijam sypialnię Bryn, zauważam, że jej łóżko jest wciąż zaścielone. Miała rację, żebym nie siedziała do późna, czekając na nią. Jestem w kuchni, jedząc jogurt, gdy Logan wchodzi do środka. Wygląda wspaniale z seksownymi, rozczochranymi włosami. Zauważam, że jego ubranie nie wygląda na pogniecione po nocy. − Chcesz coś do jedzenia? – pytam. − Nie, dzięki. Zjem coś potem. Całuje mnie za uchem, a moje ciało drży w odpowiedzi. Obejmując mnie w pasie, podąża z pocałunkami w dół, zza ucha, przez szczękę aż do ust. Moje ręce są w jego miękkich włosach, przyciągając go bliżej. Przyciskam usta do jego warg aż nie zatracamy się w pocałunku. Odsuwa się ode mnie i oboje wyrównujemy nasze oddechy. − Będziesz mile widziany, jeśli znowu przyjdziesz mnie przekonać. – Patrzę na niego. − Odebrać cię z pracy o w pół do szóstej? − Pewnie. Idziemy do drzwi, ale zanim znika, ogląda się do tyłu na mnie. − Och. Idziemy na koncert pod gołym niebem. Nie chciałem ci o tym mówić, ale przypomniałem sobie, że nie przepadasz za niespodziankami.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek 288 | S t r o n a
MoreThanBooks
14
Zawsze wiedziałam, że byłam szybka. Bieganie w drużynie zaczęło się dopiero od gimnazjum. Ale odkąd sięgam pamięcią, wygrywałam każdy bieg, w jakim tylko uczestniczyłam. Miałam około siedmiu lat, gdy przebiegłam moje pierwsze pięćdziesiąt metrów. Było to podczas dnia sportu w podstawówce, a wszystkie dzieci z pierwszych klas, około setka dzieci, stała na linii startu. Odezwał się wystrzał i to było tak, jakby moje stopy nie dotykały ziemi. Wszystko było rozmazane. Słyszałam jedynie wiatr, który gwizdał w moich uszach. Wygrałam wyścig. Nie tylko pokonałam wszystkie dziewczynki, ale również chłopców. Jeden z chłopców był strasznie niezadowolony, że pokonała go dziewczyna. Pamiętam, że nazywał się Max. Był tak wkurzony, że go pokonałam, że rozpuścił plotkę, że oszukiwałam. Twierdził, że miałam falstart, że wystartowałam przed strzałem. Następnego dnia w szkole wszyscy rozmawiali o tym, że oszukiwałam i tak naprawdę nie wygrałam tego wyścigu. Byłam zdruzgotana, gdy przyszłam do domu. Powiedziałam tacie, co się stała, a on wyjaśnił, że Max był tylko strasznym frajerem i że chłopcy czasem nie potrafią sobie poradzić z tym, że przegrywają z dziewczynką. Od tego dnia bieganie mnie zmieniło. Teraz miałam coś do udowodnienia. Więc każdego roku podczas szkolnego dnia sportu udowadniała Maxowi,
289 | S t r o n a
MoreThanBooks że się mylił. Od pierwszej klasy przybiegałam pierwsza, pokonując wszystkich, w tym Maxa. Przypominam sobie tę historię, gdy biegnę w stronę domu. Uśmiecham się. Nie zdawałam sobie wtedy z tego sprawy, ale po latach wiem, że niektórzy potrafią przyczynić się do czegoś dobrego w naszym życiu, nawet jeśli nie mieli najmniejszej ochoty tego robić. Jestem pewna, że to nie był motyw Maxa, kiedy wymyślił tamto kłamstwo o moim oszustwie. Ale teraz jestem za to wdzięczna. To śmieszne, jak coś złego może cię zmotywować. Po biegu biorę prysznic. Potem idę na dół i znajduję Bryn, która siedzi na jednym ze stołków przy kuchennej wysepce. − Witamy z powrotem – mówię do niej, biorąc wodę Fijii z lodówki. − Cześć – odpowiada z ziewnięciem. − Nie spałaś? − Niezbyt. – Uśmiecha się. − Z Joshem w porządku? – pytam. − Tak, w porządku. − To nie pojedziesz z powrotem do Bacary? – kpię z niej. − Hmm? – pyta ze zmarszczonymi brwiami. − A, tak. To był niewinny flirt. To Josh jest tym właściwym. Jest dobry… naprawdę dobry… we wszystkim. Nawet jeśli jestem nieco obolała. Chichoczę i rumienię się na jej oczywistą aluzję. 290 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cieszę się, że wam się układa. − A jak wczoraj? – pyta Bryn. – Byłaś sama w domu. − Yyy – waham się z odpowiedzią. − Yyy? – Unosi brwi. − Logan wpadł. – Biorę łyk wody. − O? − Odpowiadał na mój email – mówię rzeczowym tonem. − Poprosiłaś go, żeby przyszedł? − Nie. Napisał do mnie, żebym z nim dziś wyszła wieczorem, ale odpisałam mu coś w stylu „A co jeśli nie?”. − Grasz niedostępną, Emilia. Mądre posunięcie. – Uśmiecha się promiennie. − Nie. To nie tak. To był żart, tak samo mi wcześniej powiedział. − Więc zamiast ci odpisać, przyszedł do nas? − Pomyślał, że powinien wpaść i mnie przekonać. – Uśmiecham się. − Och, podoba mi się. Przekonywać brzmi tak… tak niegrzecznie – droczy się ze mną. − No, jest przekonywujący. Bryn skacze na równie nogi i łapie mnie.
291 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czy ty? − Nie. Szanuje moją prośbę, żeby zwolnić. Bryn rozluźnia mocny chwyt na moich ramionach. − To dziwne. Czuję jak do moich oczu zaczynają napływać łzy. Kiwam głową. − Masz rację. To dziwne. − Och, Emilia. Co się stało? Nie powinnam tego mówić. − Nie. Nie powiedziałaś niczego, o czym bym nie pomyślała. Nie rozumiem. Oto niesamowity facet, który pewnie uprawiał seks z setkami… Bryn przyciąga mnie do siebie i tuli. Odchyla się do tyłu, ale wciąż mnie przytula. Patrzy na mnie ze współczuciem. − Powiedziałaś mu, że nie chcesz się spieszyć, a z tym, przez co przeszłaś, moim zdaniem to dobra decyzja. − Ale to i tak dezorientujące – mówię, łzy zaczynają płynąć. − To ty sprawiasz, że takie jest. Jej oczy są pełne niepokoju. – Nie wolałabyś poczekać, aż go lepiej nie poznasz? − Tak myślę. 292 | S t r o n a
MoreThanBooks − Szczerze, ma u mnie dodatkowe punkty, bo nie naciska ani nie przekonuje cię do czegoś, czego nie jesteś sto procent pewna. − Chyba masz rację. − Wiem, że ją mam – odpowiada i wyciera moje łzy. − Więc jednak nie uważasz tego za dziwnego. − No, nie do końca. – Chichocze. – Ale proszę, nie płacz już. Nienawidzę patrzeć na ciebie, gdy jesteś taka smutna. Przytulam ją i się uśmiecham. − Nic mi nie jest. Dzięki za wysłuchanie i rozmowę. − Kiedy tylko zechcesz. − Widzisz się dzisiaj z Joshem? – pytam, chcąc zmienić temat. − Tak. Chcesz do nas dołączyć? − Nie, dzięki. − Wychodzisz z tym przekonywującym dziwnym kolesiem? – dokucza mi. Przewracam oczami, ale obie chichoczemy. Gdy wreszcie się uspokajamy, Bryn pyta: − A co powiesz, żebyśmy gdzieś wyszli w sobotni wieczór? − To randka. – Uśmiecham się do niej promiennie.
293 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Dzisiaj mam poważne problemy ze skupieniem się na zajęciach, ale nic się na nich nie dzieje, więc dzień szybko mija. Na literaturze amerykańskiej profesor O’Brien jest zadowolony, gdy widzi mój temat, jaki wybrałam dla eseju z „Wielkiego Gatsby’ego”. Może dostanę szóstkę, nawet bez pomocy Logana. Nie mogę się doczekać powrotu do domu i pójścia do pracy. Potem będę miała już wolne. Bryn, Josh i Tyler, z drinkami w ręce, siedzą w naszym salonie, gdy przychodzę. − Cześć, Emilia. – Wszyscy krzyczą z powodu muzyki, jaka gra z iPoda Bryn. − Cześć. Widzę, że impreza koktajlowa właśnie się zaczęła. Uśmiecham się. Bryn wstaje i wchodzi do kuchni, więc podążam za nią. − Co tu robi Tyler? Nie próbujesz mnie znowu z nim umówić? − Nie. Nie wiedziałam, że przyjdzie. Josh przyszedł z nim. Wzrusza ramionami. − Napijesz się z nami piwa, zanim pójdziesz do pracy? – pyta, podając mi Coronę. − Pewnie. Dzięki – odpowiadam, biorąc zimną butelkę. Idziemy w powrotem do salonu. 294 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn siada na kolanach Josha, który zajmuje fotel, a Tyler zajmuje miejsce na końcu sofy. Bryn i Josh rozmawiają ze sobą, a ja zajmuję miejsce po drugiej stronie sofy. Tyler zmienia swoją pozycję, by zwrócić się twarzą w moją stronę. − Co nowego, Emilia? – pyta głośno przez muzykę. − Niedużo. Muszę za chwilę lecieć do pracy. – Uśmiecham się. − A może cię podwiozę? Przyda mi się nieco wosku. Przypominam sobie ostrzeżenie Logana, że Tyler chce się dobrać do moich majtek, ale odsuwam tę myśl od siebie. Tyler jest przyjacielem i jeśli chce mnie podwieźć, to co w tym takiego? To nie tak, że idziemy na randkę czy coś. − Fajnie. Dzięki. − Idziemy potem do Elsie’s. Chcesz też pójść i spotkać się tam z nami, kiedy skończyć w Spyderze? – pyta. − Mam już plany. – Piję piwo. − Och. A co z sobotnim wieczorem? No, nieźle sobie radzi. Nie ustępuje. − Mam randkę z Bryn. – Uśmiecham się do niej. To zwraca uwagę naszych zakochańców, bo Josh pyta: − A może wszyscy coś razem zrobimy?
295 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pasuje ci, Emilia? – pyta Bryn, trącając nosem Josha. − Brzmi nieźle. – Powstrzymuję się przed przewróceniem oczami. – Wezmę szybki prysznic i zmienię ubranie przez pracą – mówię. Biorę prysznic i suszę włosy, aż opadają kaskadą na moje plecy. Ubieram się w sweter z Billabong, który kupiłam dzięki ostatniej wypłacie ze Spydera. To luźny sweter, który opada na jedno ramię, i ma przyjemny, ciepły brązowy kolor. Musiałam go mieć i cieszę się, że go kupiłam, bo pasuje na ten koncert. Po nałożeniu tuszu do rzęs i błyszczku, zakładam medalion z serduszkiem od Logana. Zanim ruszam na dół, postanawiam zadzwonić do taty. Myślę, że usłyszenie jego głosu uspokoi mnie. Nie jestem pewna, czy jestem zdenerwowana z powodu tego, że pojadę z Tylerem w jego samochodzie, czy idę na koncert z Loganem. Tata odbiera po pierwszym sygnale. To tak, jakby czekał na mój telefon. − Cześć, skarbie – mówi cicho. − Cześć, tato. Fajnie słyszeć twój głos. − Twój też. Jak poszło na zawodach? − Dobrze. Przybiegłam jako pierwsza. − Wiedziałem, że tak się stanie. Jestem z ciebie taki dumny. Założę się, że trener też.
296 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dzięki. Tak, bardzo się cieszył, że wszystko wyszło. USB miało wtedy niezły dzień. Co tam u ciebie? – pytam. Zawsze będę się o niego martwiła, ale wiem, że on czuje to samo. − Dobrze. Zajmuję się nowym projektem w Malibu. Maluję malowidło na suficie w strasznie ostentacyjnym domu na plaży. − Chciałabym to zobaczyć. Może wpadnę z wizytą. Myślę, że to może być dobry pomysł, skoro potrzebuję krótkiej przerwy od wszystkiego. − Wiesz, że zawsze jesteś mile widziana. − Dzięki, tato. Widzimy się za kilka tygodni na tygodniu z rodzicami. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę. − Też się nie mogę doczekać. Jest piątkowy wieczór, a Bryn nie zmusza cię do wyjścia gdzieś? Słyszę cichy chichot. − Idę do pracy za chwilę, więc wychodzę później. Nie chcę mu mówić o tym, że się z kimś spotykam. Powiem mu innym razem. − Pozdrów ode mnie Sama i Rosemary. Dzięki za telefon. − Pozdrowię. − Kocham cię. Te dwa słowa od mojego taty były tym, czego potrzebowałam. 297 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ja ciebie też. − Do zobaczenia. − Pa, tato. Gdy schodzę na dół, nic się nie zmieniło. Bryn wciąż siedzi na kolanach Josha, który zajmuje fotel, a Tyler siedzi na sofie. − Emilia, nieźle wyglądasz – mówi Bryn. Czuję, że moja twarz czerwienieje, bo i Josh, i Tyler na mnie patrzą. − Dzięki, Bryn. Yyy. Tyler podnosi się na nogi i mówi: − Wyglądasz świetnie, ale zawsze tak wyglądasz. Musisz być bardziej stanowcza… Słowa Logana pojawiają się w mojej głowie. − Dzięki. Jesteś pewien, że mnie podrzucisz? Mogę pójść pieszo. To żaden problem dla mnie. − Nie. Idziemy – dodaje, otwierając dla mnie drzwi. − Cześć. Baw się na koncercie. Kto będzie grał? – pyta Bryn. − Nie wiem. Zapomniałam go zapytać, a on nie powiedział. Wzruszam ramionami. − Na razie – mówi Josh. 298 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pa – odpowiadam, gdy zamykam drzwi. Jedziemy w czarnym fordzie Tylera. Panuje niezręczna cisza. Na szczęście to krótka odległość z naszego domu. Tyler wjeżdża na parking za sklepem, ale zanim możemy oboje wyjść, odwraca się do mnie. − Idziesz na koncert dzisiaj? − Tak – odpowiadam i otwieram drzwi. – Dzięki za podwózkę. − Pewnie. Nie ma za co. Idę do sklepu, gdy Tyler mnie dogania. − Muszę kupić wosk. − Ach, taa – mówię. Na twarzy pani Sutton pojawia się szeroki uśmiech, gdy widzi mnie z Tylerem. Bez wątpienia zastanawia się, czy jej taktyka samoobrony poskutkowała. − Cześć, pani Sutton. Zna pani Tylera, nie? − Tak. Miło was widzieć – mówi, składając koszulki i układając je w stos. − Witam, pani Sutton. − Zwracaj się do mnie jako Rosemary. Nie mogę nie przewrócić oczami. − Gdzie pan S? – pytam. 299 | S t r o n a
MoreThanBooks − Surfuje. Nic się nie działo, a fale są naprawdę dobre, więc zniknął godzinę temu. − Wie pani, dokąd poszedł? – pyta Tyler. − Hammonds Reef. – Pani Sutton się uśmiecha. Tyler odwraca się. − Do zobaczenia później – mówi. − A co z woskiem? − Kupię następnym razem. W mgnieniu oka słyszę jak zapala samochód. − Typowe – odzywa się pani Sutton, gdy jesteśmy same w sklepie. − Co jest typowe? − Małżeństwo z surfingiem. Wzrusza ramionami, a ja chichoczę. − Z czym mogę pani pomóc? − Skarbie, tu jest spokój i cisza, więc jedź do domu i ciesz się piątkiem. − Nie. Jestem tutaj. Niech mi pani da coś do roboty. – Uśmiecham się. – Poza tym, Logan odbierze mnie o w pół do szóstej.
300 | S t r o n a
MoreThanBooks − O jacie. Widzę, że znalazłaś się w kłopotliwej sytuacji. Najpierw Tyler jest z tobą, a potem przyjeżdża Logan. Musiałaś użyć jakichś chwytów z samoobrony, których cię nauczyłam? − Czy uważa pani, że któryś z nich chciałby stać obok mnie, gdybym użyła? – Chichoczę. − Prawda. To powiedziałaś Tylerowi, że jest dla ciebie tylko przyjacielem? – pyta. − Nie. Wciąż mam nadzieję, że sam to odgadnie. − Nikt nie lubi konfrontacji, skarbie. Będziesz musiała mu o tym powiedzieć. Lepiej powiedz mu teraz, zanim będzie za późno. − Za późno? − Zanim zrobi jakiś ruch. Jeśli sądzi, że jesteś zainteresowana, w końcu spróbuje coś, a potem będziesz musiała użyć ciosu w grdykę. − Och. − Nie chcesz go zranić na dwa sposoby, prawda? – Chichocze. − Dwa sposoby? Jestem zmieszana. − Emocjonalnie i fizycznie. − Nie. Nie chcę tego zrobić. Moim zdaniem było lepiej w zeszłym roku. Może powinnam była robić małe kroczki już rok temu. − Dlaczego zeszły rok był lepszy? 301 | S t r o n a
MoreThanBooks − Przesiadywałam w bibliotekach i nie musiałam się z tym męczyć. Śmieje się. − Kwiatuszku, takie jest życie. Cieszę się, że wyszłaś z biblioteki i zaczęłaś żyć. Poza tym, podoba mi się sprawdzanie twoich przystojnych możliwości. Następne godziny mijają szybko. Pani Sutton i ja gadamy sobie i zajmujemy się sprzątaniem sklepu. Ona naprawdę jest dla mnie jak rodzina. To mi coś przypomina. − Mój tata panią pozdrawia – mówię, odkurzając wystawę z okularami przeciwsłonecznymi. − Och. A co u niego? − W porządku. Ma zamiar przyjechać na weekend z rodzicami. − Super. Jestem pewna, że cieszysz się, że go zobaczysz – dodaje pani Sutton, a potem widzę, że patrzy za mnie, a jej szczęka opada. Wiem bez odwracania się, że Logan jest tutaj. − Rosemary, miło panią widzieć. – Słyszę zza siebie. − Logan. – Uśmiecha się do niego promiennie. Gdy się odwracam, Logan jest już za mną. Widzę, dlaczego pani Sutton opadła szczęka, gdy go ujrzała. Wygląda przecudnie w wyblakłych dżinsach i półgolfie z grubej wełny w karmelowym kolorze. Jego jasnoniebieskie oczy lśnią, a uśmiech gwiazdy filmowej dopełnia jego wygląd. 302 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wyglądasz jak zwykle ślicznie, Emilia – mówi, pochylając się do mnie, żeby mnie delikatnie pocałować w usta. − Cześć – mówię, słowa są ciche. − Gotowa do wyjścia, skarbie? – pyta. − Jest pani pewna, pani Sutton, że mogę iść? – Uśmiecham się. − Jestem pewna. Idźcie i bawcie się dobrze. Odpowiada uśmiechem. Gdy docieramy na parking za sklepem, nie widzę nigdzie porsche Logana. Przez krótką chwilę zastanawiam się, jak dotrzemy na koncert. − Mam nadzieję, że nie masz nic – odzywa się Logan, machając ręką w stronę czarnego motocyklu Harley-Davidson. − Nie – mówię z niepokojem. − Kiedyś jeździłem nim przez cały czas, ale teraz używam go tylko, gdy wiem, że i zapchanie parkingu, i ruch będą cholerne. – Podaje mi czarny kask. − To ma sens.- Uśmiecham się, zaczynam zakładać kask. − Pomogę ci. Logan zapina pasek pod moim podbródkiem, a potem delikatnie pieści mój policzek. Nachyla się i całuje mnie w usta. − Spóźnimy się na ten koncert, jeśli zaraz nie wyjedziemy stąd. Nie chcesz się spóźnić na Snow Patrol, nie? 303 | S t r o n a
MoreThanBooks − Serio? Ich zobaczymy? Uśmiecham się szeroko. − Powiedziałaś, że są jednym z twoich ulubionych zespołów, a zobaczyłem, że będą grali w Bowl, więc kupiłem bilety – mówi, zakładając kask i ciągnąc za pasek. Kiwam głową, mam rozszerzone oczy. − Dziękuję. Uśmiecham się. − Nie ma za co. Gotowa? − Pewnie. Nigdy nie jechałam motocyklem, więc jest coś, co powinnam wiedzieć? − Tylko się trzymaj, skarbie. I ciesz się jazdą. Uśmiecha się. Chyba to polubię. Logan wsiada na motocykl i wyciąga do mnie rękę, żebym się nie przewróciła, gdy przerzucam nogę nad siedzeniem za nim. Gdy już siedzę na motocyklu, mocno się do niego przytulam od tyłu. Dlaczego tak się martwiłam? Włącza silnik, popuszcza sprzęgło i jedziemy. Nabieramy prędkości, a to niesamowite uczucie. Najbardziej zdumiewające w jeździe na motocyklu jest to, że nie musisz się przechylać, gdy skręcasz; po prostu siedzisz prosto. Przytulam się do pleców Logana i chociaż jest chłodno, jest mi ciepło dzięki jego ciału. 304 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy przyciskam nos do jego umięśnionych pleców, czuję jego cudowny zapach. Jestem zdumiona, że tak dobrze manewruje motocyklem pomimo ruchu na ulicach. Gdy zatrzymujemy się na światłach, Logan odwraca się do mnie. − W porządku? − Super. – Uśmiecham się i przytulam go mocniej. − Już prawie jesteśmy – dodaje, zanim światło zmienia się na zielone, a my ruszamy. Santa
Barbara
Bowl
jest
położony
na
wzgórzu
dzielnicy
mieszkaniowej, która zwrócona jest ku mieście i pięknemu niebieskiemu Pacyfikowi. Jako że przyjechaliśmy motocyklem, może zaparkować dokładnie w miejscu koncertu. To wielka zaleta, bo widzę setki ludzi, głownie ludzi z uniwersytetu, wchodzących na strome wzgórze. Gdy parkujemy, Logan bierze koc z tyłu motocyklu, zanim idziemy na koncert. W oddali widzę scenę, a całe otoczenie jest fajne. Wokół rosną wielkie dęby, dodając miejscu nieco zieleni. − Podobała ci się jazda? Podaję mu rękę, gdy zsiadam z motocyklu. − Tak, podobała się. – Uśmiecham się. − Jesteś głodna? – Trzyma rękę, gdy idziemy w stronę sklepiku z jedzeniem. − Niezbyt. 305 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie jadłam od lunchu, ale nie jestem jakoś głodna. Wydaje mi się, że jestem zbyt podekscytowana jazdą na motocyklu, Bowlem i słuchaniem Snow Patrol pod gwizdami z Loganem. − A co powiesz na szklankę wina albo piwa? – pyta, gdy idziemy na przód. − W porządku. − Co jest w porządku? – pyta z nieznacznym uśmiechem. − Cokolwiek przyniesiesz. − Jesteś dzisiaj strasznie kompromisowa – dodaje, gdy zamawia dwa kieliszki Chardonnay. − Ty też. − Powinienem cię częściej brać na koncerty pod gołym niebem. Wydają się cię uspokajać, a muzyka jeszcze nie rozbrzmiewa – droczy się ze mną, gdy podaje mi kieliszek wina. − Serio? Dlaczego? Sądzisz, że jestem aż tak skomplikowana? Śmieje się. − Powiedzmy, że jesteś dość wygadana. Byłem prawie pewien, że skomentujesz mój motocykl. − Pomyślałeś, że powiem, że twój Harley jest przyjemnością godną hedonisty? To chyba oczywiste.
306 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Wiedziałem, że to cię nie zatrzyma. Chodź, zajmijmy nasze miejsca. Bierze moją rękę i prowadzi mnie w stronę naszych miejsc. Podążam za nim przez tłum do pierwszego rzędu, do środkowych miejsc. Siedzimy, a ja rozglądam się wokoło. Zaczyna się ściemniać i w oddali jestem w stanie dostrzec słońce, które chowa się za horyzont. Odwracam się do Logana. − Nie mogłeś zdobyć lepszych miejsc? – dokuczam mu. − Tylko te najlepsze dla ciebie. – Milknie na chwilę, ale potem dodaje: – Chcesz jeszcze wina? − Dziękuję. − Masz, przykryj się tym – mówi, przykrywając mnie kocem. – Robi się chłodno. Zaraz wrócę. Pijąc resztę mojego wina i rozglądam się wokół siebie. Potem siadam z powrotem na miejscu i przykrywam się wyżej kocem, bo temperatura zaczyna spadać. Patrzę na boki i widzę ludzi mieszkających obok Bowla, którzy siedzą na swoich dachach, spoglądając na amfiteatr. Nie wiem dlaczego zerkam za siebie. Może z powodu tego, że czuję, jakby mnie ktoś obserwował. Odwracam się i widzę ciemnowłosą dziewczyną trzy rzędy za mną, obserwująca mnie z uwagą. Nie rozpoznaję, ale posyłam jej uśmiech, myśląc, że może chodzę z nią na jakieś zajęcia. Ale jej twarz się nie zmienia, a usta wciąż pozostają cienką 307 | S t r o n a
MoreThanBooks linią. Zanim się spostrzegam, Logan wraca z dwoma kieliszkami wina, a potem zaczyna się koncert. Snow Patrol brzmi świetnie. To naprawdę piękny i intymny koncert, bo amfiteatr nie jest duży. Nad nami migoczą gwiazdy i czuję chłodny powiew znad oceanu. Siedzimy w ciszy, ciesząc się muzyką i pijąc wino. Koc otula nas obojgu, a Logan sięga pod nim po moją dłoń. − Jest ci wystarczająco ciepło? – Nachyla się do mnie, pytając między siedzeniami. − Idealnie. To jest cudowne. Dziękuję. – Zbliżam się do niego, żeby przytulić do jego torsu. Obejmuje mnie ramieniem, żeby przyciągnąć mnie bliżej, a potem całuje mnie w czubek głowy. − Cieszę się, że ci się podoba. Zaczyna się następna piosenka, a Logan nachyla się do mnie i szepcze mi do ucha: − To moja ulubiona piosenka.
Kończą mi się sposoby na to, żebyś zobaczyła, Że chcę, abyś została u mojego boku. To nie w porządku, ale nie będę udawał, Więc powiedz mi dzisiaj i weź moją rękę. 308 | S t r o n a
MoreThanBooks Proszę, weź moją rękę. Proszę, weź moją rękę. Proszę, weź moją rękę. Proszę, weź moją rękę.
Po prostu powiedz tak. Po prostu powiedz, że nic cię nie powstrzymuje. To nie jest żaden test ani podstęp umysłu. Tylko miłość.
To takie proste i wiesz o tym, wiesz o tym. Nie możemy chodzić tam i z powrotem przez całe życie. Jesteś dla mnie tą jedyną, droga jest wolna. Co muszę ci powiedzieć, na miłość boską, skarbie?
Na miłość boską. Na miłość boską. Na miłość boską. Na miłość boską.
Po prostu powiedz tak. 309 | S t r o n a
MoreThanBooks Po prostu powiedz, że nic cię nie powstrzymuje. To nie jest żaden test ani podstęp umysłu. Tylko miłość.
Po prostu powiedz tak. Bo pragnę gorąco i wiem, że ty też, Dotyku twojej ciepłej skóry, Gdy wdycham twój zapach.
Czuję bicie twojego serca przez moją koszulę. Tylko tego chciałem, tylko tego chcę.
To wszystko, czego chcę. To wszystko, czego chcę. To wszystko, czego chcę. To wszystko, czego chcę.
Po prostu powiedz tak. Po prostu powiedz, że nic cię nie powstrzymuje. To nie jest żaden test ani podstęp umysłu. Tylko miłość. 310 | S t r o n a
MoreThanBooks Po prostu powiedz tak. Bo pragnę gorąco i wiem, że ty też, Dotyku twojej ciepłej skóry, Gdy wdycham twój zapach.
To ostatnia piosenka tego wieczoru. Tłum wstaje i rozlega się aplauz. Zerkam na Logana, uśmiechając się. To był idealny wieczór. Bierze moją rękę i prowadzi mnie przez tłum. − Piosenka jest piękna. Posyłam mu uśmiech. Nachyla się i całuje moje czoło. − Piękna i pasująca. − Pasująca? – pytam. Uśmiecha się, ale nie odpowiada. − Co za niezłe miejsce do zobaczenie koncertu. Przychodzisz tutaj często? – pytam, zastanawiając się, czy był tutaj z jakąś dziewczyną. Odpowiada na moje pytanie. − Zastanawiasz się, czy nie przyszedłem tutaj z dziewczyną? Zapomniałaś. Nie randkuję. No, aż nie poznałem ciebie. Byłem tutaj na kilku koncertach z Sebastianem i innymi przyjaciółmi. Szczerze mówiąc, byłem taki naćpany, że nie pamiętam ich. 311 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och. Niemiłe myśli o dniach pełnych przyjemności Logana pojawiają się na powierzchni mojego umysłu. Zmierzamy w stronę wyjścia, gdy nagle czuję, że muszę iść do toalety. − Masz coś przeciwko, jeśli pójdę do toalety, zanim wyjdziemy? – pytam. − Jasne, że nie. Poczekam tu na ciebie. Kilka chwil później wychodzę z toalety. Gdy rozglądam się w poszukiwaniu Logana, dostrzegam znajomą czarnowłosą piękność, która szepcze mu coś do ucha. Jest wysoka i opalona z pięknymi długimi czarnymi włosami, które opadają jej do połowy pleców. Ma na sobie ciasne dżinsy i otulający jej ciało czarny top, który pokazuje całemu światu jej bieliznę. Uśmiecha się z powodu czegoś, co powiedział Logan, a on odpowiada jej uśmiechem. To oczywiste, że się znają. Zmarłam, gapiąc się na nich z niemiłych uczuciem w brzuchu. Kiedy łapie moje spojrzenie, patrzy z powrotem na Logana. Potem sięga w dół i dotyka jego rękę, zanim odwraca się, żeby odejść. Logan patrzy w kierunku toalety i podchodzi do mnie. − Gotowa? – pyta. Marszczę brwi. 312 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie chciałeś mnie przedstawić swojej przyjaciółce? − Seraphinie? Widziałaś ją. Dlaczego nie podeszłaś? Powinnam była wiedzieć. Posągowa piękność była nikim innym jak tylko Seraphiną, telefonem z podtekstem seksualnym Logana. Przewracam oczami. − Nie wydaje mi się, żeby była zainteresowana spotkaniem ze mną i to uczucie jest odwzajemnione. Zaczynam odchodzić od niego. − Dlaczego to mówisz? Jest tylko przyjaciółką – dodaje, gdy mnie dogania. − Poznałam chłopaków, którzy twierdzą, że są twoimi przyjaciółmi. Zatrzymuję się i patrzę na niego spod czoła. − Dlatego są tylko przyjaciółmi, a nie kolegami od bzykania – syczę. Otwiera usta. − Emilia, przestań. Nie bądź śmieszna. − Jestem śmieszna? – Mój głos jest zimny. − Tak. Ona jest tylko przyjaciółką. Mówiłem ci. − No, to musisz otworzyć oczy, bo zobaczyłam sposób, w jaki na ciebie patrzyła. Nie uważa cię za przyjaciela.
313 | S t r o n a
MoreThanBooks Ludzie odwracają głowy w naszym kierunku, gdy idziemy do wyjścia. Szybko wysuwam się naprzód. Logan podąża za mną. − No, dalej, skarbie. Pogadajmy – błaga. − Nie „no, dalej skarbie” mi tu. Zawsze mi powtarzasz, że ten chłopak chce się dobrać do moich majtek albo tamten chce to zrobić. Obudzi się, Logan. Ona chce się dobrać do twoich bokserek. Podaje mi kaska, więc zakładam go. Nie mam mu już nic więcej do powiedzenia. Logan patrzy na mnie i też nie wie, co powiedzieć. Zakłada swój kask i wsiada na motocykl. Wyciąga rękę, żeby mi pomóc, ale ignoruję ją i sama się wdrapuję. Odwraca głowę do tyłu. − Wiem, że jesteś zła, ale nigdzie nie dojdziemy, jeśli nie wyluzujesz. Z niechęcią łapię go w pasie. Zapala silnik i odjeżdżamy. Nie rozumiem, dlaczego uważa, że są przyjaciółmi. Zamiary Seraphiny są dla mnie oczywiste. Nie lubię jej i przez sposób, w jaki się na mnie gapiła, wiem, że czuje do mnie to samo. Jakiś czas później jesteśmy pod moim domem. Zsiadam z motocyklu, ściągam kask i podaje mu go. − Mogę wejść? – pyta. − Nie. To był długi dzień. Jestem zmęczona. − Nie rozumiem, dlaczego się gniewasz. 314 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzruszam ramionami. − Ja nie rozumiem, dlaczego ty uparcie twierdzisz, że jesteście tylko przyjaciółmi, bo ja zobaczyłam, że to coś więcej. − Musisz mi zaufać. Nie ma. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Postanawiam zmienić temat. Nie ma już sensu o tym gadać. Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia i nic, co powiemy, nie zmieni niczego. Logan zsiada z motocyklu. Ściągnąwszy kask i położywszy go na siedzeniu, obejmuje mnie w talii i przyciąga bliżej do siebie. Wydycha powietrze w moje włosy, a potem się odchyla i patrzy na mnie. − Jeśli nie chcesz mi zaufać, nigdy nam się nie uda. – Wzdycha. Mrugam. − Wiem. − Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym został? – szepcze. Pochyla się, aby mnie pocałować. Wyciągam ręce i wplatam palce między jego włosy, pogłębiając pocałunek. Przyciskając mnie do swojego ciała, Logan ściska mnie mocniej, wsuwając rękę w moje włosy, a drugą trzymając na moich plecach. Nasze języki uczestniczą w erotycznym tańcu, podgrzewając moją krew. − Przekonuję cię? – szepcze, gdy jego usta powoli przesuwają się z mojej szyi do ucha. − Muszę iść – mruczę pod nosem, ignorując jego pytanie. 315 | S t r o n a
MoreThanBooks Odchyla się do tyłu, wciąż obejmując mnie w talii. Wpatrujemy się w swoje oczy, aż Logan nie bierze głębokiego wdechu i nie wypuszcza mnie. − Dziękuję za koncert – szepczę. − Cała przyjemność po mojej stronie. − Dobranoc – mówię, odwracając się i idąc do domu. Dom jest cichy i nagle czuję się strasznie samotna. Szybko wchodzę do góry i ściągam ubranie. Zakładam parę spodni dresowych i biały podkoszulek, a potem rzucam się na łóżko. Łzy pojawiają się całą falą, więc chowam twarz w poduszkę. Logan ma rację. Muszę mu zaufać, żeby nam się udało, ale nie wiem, czy potrafię. Tak długo nie umiałam nikomu zaufać. Ból jest zbyt nieznośny. Myśl, że Logan może mnie oszukiwać, sprawia, że boli mnie serce. Prawda jest taka, że już kiedyś zostałam zraniona i nie chcę, żeby to się powtórzyło. Ale czy dobrze jest zrezygnować z Logana, bo nie mam pojęcia, czy mogę mu zaufać? Myśl, że nie będę z nim w związku jest zbyt bolesna.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
316 | S t r o n a
MoreThanBooks
15
Nie śpię dużo. Gdy pozwalam sobie zdrzemnąć, mam swoje zwykłe niepokojące półsny, ale teraz doszły jeszcze bardziej dręczące obrazy, które powodują, że trudniej mi odpocząć. Budzę się, potrzebując powietrza, moja pościel skopana z łóżka, a podkoszulek spocony. Nie pamiętam, o czym dokładnie był sen, ale wiem, że był to ten sam koszmar, który by się nie skończył. Zaczynał się i zatrzymywał, gdy zmuszałam się do spania. Wychodzę z łóżka i wlokę do łazienki. Czuję moje pędzące serce w piersi. Zupełnie, jakbym przebiegła wiele kilometrów. Podszedłszy do umywalki, obmywam twarz wodą i czeszę moje spocone włosy w kucyk. Ściągam podkoszulek i spodnie i zamieniam je na top do biegania i szorty. Gdy idę do kuchni, jestem zaskoczona, widząc, że Bryn już wstała. Miałam nadzieję, że uniknę z nią spotkania, bo wyglądałam żałośnie i słabo. Moje oczy są opuchnięte z braku snu i płakania, więc staram się na nią nie patrzeć. − Wstałaś wcześnie – mówię bez utrzymywania kontaktu wzrokowego. Na szczęście Bryn jest zajęta poranną gazetą, więc odpowiadając, nie spogląda na mnie: − Muszę się spotkać z grupą w bibliotece z powodu projektu. Jak koncert? 317 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dobrze. Widzieliśmy Snow Patrol – mówię. Otwieram jogurt i szybko go jem, żebym mogła wyjść z domu bez dalszych pytań. Jestem wykończona, wyczerpana i nie mogę ani myśleć, ani mówić o Loganie. Wydaje mi się, że nie mówię tego zbyt przekonywująco, bo Bryn patrzy znad gazety i czuję na sobie jej oczy. − Co z tobą? – pyta. Patrzę w dół, unikając jej badawczego wzroku. − Nic – mamroczę. Bryn wstaje ze stołka i podchodzi do mnie, lustrując mnie. Między rękami trzyma kubek z kawą. − Wiedziałam. Płakałaś. − Nic mi nie jest. − Coś ci jest – odpiera ze zmarszczonymi brwiami. – Emilia, spójrz na mnie. Patrzę na nią, starając się uśmiechnąć. − Nie bądź śmieszna – mówię. − Twoje oczy są przekrwione i opuchnięte, nie z braku snu, ale z powody płaczu. Widzę różnicę. Co ten dupek znowu zrobił? − Serio, nic. Koncert był naprawdę świetny. − To dlaczego płakałaś?
318 | S t r o n a
MoreThanBooks − W sumie nie wiem, jak to wyjaśnić. Spotkał się przez przypadek z byłą dziewczyną, ale w sumie ona nie jest byłą dziewczyną. Jest dziewczyną na telefon. Gdy wypowiadam to na głos, brzmi to bardziej absurdalnie niż naprawdę. − Nie wiem, co myśleć – mówi Bryn, starając się rozwiązać problem. − Logan mówi, że są tylko przyjaciółmi. Chyba mu wierzę, ale na pewno nie mogę tego samego powiedzieć o Seraphinie. Bryn pluje kawą. − Seraphinie? − Znasz ją? – pytam. − Każdy ją zna i większość poznała ją intymnie. Jest kompletną zdzirą. − No, to jest zdzirowatą przyjaciółeczką Logana. − Posłuchaj, Emilia. Łapię to. Też bym się wściekła, ale skoro on mówi, że są tylko przyjaciółmi, będziesz musiała mu uwierzyć na słowo albo przynajmniej uwierzyć w tę część, w której mówi, że jest dla niego tylko przyjaciółką. Jestem pewna, że masz rację do niej. − Logana uważa, że powinnam mu zaufać, żeby nam się udało. − To się zgadza z każdym związkiem. Ale uważaj, kolejny powód do zwolnienia. 319 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie sądzisz, że powinnam całkowicie z niego zrezygnować? – pytam. – Nie chcę, żeby mnie zranił. Nie zniosłabym tego po wszystkim, co się stało. − Ja też nie chcę, żebyś cierpiała. Doświadczyłaś więcej bólu niż ktokolwiek powinien znieść przez całe swoje życie. Ale nie sądzisz, że to by cię zraniło, gdybyś mu powiedziała, że to koniec? − I tu właśnie jest problem – mówię. − Tylko ty możesz zdecydować, co jest najlepsze. Bryn posyła mi uspokajający uśmiech. − Dzięki, Bryn – dodaję, przytulając ją. – Idę pobiegać. To mi zawsze pomaga w rozwiązaniu spraw albo przynajmniej oczyszcza moja głowę, więc może wtedy będę w stanie pomyśleć. − Powodzenia. – Uśmiecha się. – A jeśli to nie pomoże, pomogę ci dzisiaj wieczorem rozwiązać te sprawy nad kilkoma koktajlami. Chichoczę. − Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. − Spadaj już – odpiera i wychodzi z kuchni.
*** Po biegu idę pod prysznic. Ubieram się i padam na łóżko. Muszę zacząć pisać kolejny esej, zanim pójdę do pracy. Gdy włączam laptopa, widzę, że dostałam wiadomość od Logana. 320 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Dzisiaj wieczorem Data: Piątek, 19 października 2012, 22:34 Do: Emilia King
Emilia, Jestem zdezorientowany przez sposób, w jaki zakończył się nasz wieczór.
Naprawdę
mam
nadzieję,
że
mi
zaufasz.
Nie
chcę
cię
stracić, szczególnie przez coś tak absurdalnego. Mogę
tylko
myśleć,
że
to
przez
zazdrość.
Będę
musiał
kontrolować to uczucie. Wydaje mi się, że Jago ma rację, kiedy mówi do Otella: „Strzeż się, panie, zazdrości! O, strzeż się / Tego potwora zielonookiego, / Co pożerając ofiarę - z niej szydzi”.39
Logan.
Nie wiem, co myśleć, czytając emaila Logana. Jestem zazdrosna? Chyba odrobinę, ale uważam, że wciąż wracam do tego samego. Mogę zaufać Loganowi? Normalnie nie wiem. Zdaję sobie sprawę, że nie możemy ruszyć do przodu, jeśli przynajmniej nie spróbuję mu zaufać. Przytłacza mnie lęk przed zranieniem. Może nie martwiłabym się zaufaniem mu, gdyby nie miał aż tak złej reputacji? Ostatecznie postanawiam odpisać na jego wiadomość. 39
W przekładzie Józefa Paszkowskiego. 321 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Zazdrosna? Data: Sobota, 20 października 2012, 09:32 Do: Logan Prescott
Logan, Jest mi przykro z powodu tego, jak się zakończył nasz wieczór. Chociaż doceniam twoje odniesienie do Szekspira, nie wiem, czy do pasuje. Zazdrosna? No, może odrobinę, ale wydaje mi się, że nie rozumiesz, o co chodzi. Przytoczę ci kolejny cytat Jaga: „Dobre imię, / Łaskawy panie, jest najdroższym skarbem / Mężów i niewiast”.40 To,
że
prosisz
mnie
o
zaufanie,
jest
niezłym
wyzwaniem
z
powodu twojej wątpliwej reputacji.
Emilia
Szybko się wylogowuję i idę do Spydera. W sklepie jestem przyjemnie zapracowana. Ale kiedy robi się zastój, mój umysł zaczyna się wypełniać myślami o Loganie. Jestem ciekawa, czy odpisał na mojego emaila. Pewnie ma już dość mojego braku zaufania, ale musi zdać sobie sprawę, że to dla mnie bardzo ryzykowne działanie. Wiem, że nie jest świadom bólu, jaki musiałam znosić w przeszłości. On nigdy nie
40
W przekładzie Józefa Paszkowskiego.
322 | S t r o n a
MoreThanBooks zrozumie, a głęboko w środku nie jestem pewna, czy dam radę zapomnieć o tym, co mnie spotkało. Bryn jest w kuchni, gdy wracam do domu. Z podekscytowaniem odwraca się do mnie, gdy słyszy, że otwieram drzwi. − Tak się cieszę, że jesteś w domu! – wybucha. Uśmiecham się do niej z entuzjazmem. − Ciebie też miło widzieć. − Nie rozumiesz. Byłam przez cały dzień w bibliotece. − Serio? Cały dzień? Chichoczę. − Wiem. Jasne? − Pewnie pobiłaś jakiś rekord Guinnessa – droczę się z nią. Wrzuca do dwóch dużych szklanek kostki lodu. − Potrzebuję drinka, a my musimy coś uczcić. − Co uczcić? Przyda mi się drink. − Mój światowy rekord oczywiście. – Mruga. – Margarita z lodem i dodatkami? − Podwójna. Bryn się śmieje, gdy podaje mi wielką szklankę. Unosi swoją w moim kierunku. 323 | S t r o n a
MoreThanBooks − Za nie spędzanie już nigdy więcej sobót w bibliotece. Stuka swoją szklankę o moją. Bierzmy łyk i nadchodzi czas na mój toast: − Za lecznicze właściwości tequili. − Za to na pewno się napiję. – Bryn uśmiecha się. Pobrzękujemy szklankami i znów pijemy. – Bo to szykuj się, żebyśmy mogły wyjść. Mam ochotę na imprezę. Śmieje się.
*** − Gotowa na imprezę? – pytam Bryn, gdy schodzę na dół. Tańczy w kuchni, słuchając muzyki, która gra z jej iPoda. − Jestem z ciebie dumna, przyjaciółko. Jest październik, a zrobiłaś już znaczne postępy swoimi małymi kroczkami. – Chichocze. – Poza tym, wyglądasz seksownie. Śmieję się. − Daleko mi do tego. Tak szybko chcesz wyjść, że nie zdążyłam się wykąpać. − To nie ma znaczenia. I tak wyglądasz seksownie. Uśmiecha się. Przewracam oczami i kończę mojego drinka. 324 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ty, moja droga przyjaciółko, musisz się nauczyć jak przyjmować komplementy. Chcesz kolejnego drinka, zanim wyjdziemy? − Lepiej nie. Ten był mocny, więc jeśli wypiję następnego, będziesz mnie musiała nieść. Chichoczę. − Och, Emilia. Przecież ty nic nie ważysz. Wezmę kubek, który będziemy mogły opróżnić w drodze. Wychodzimy z domu i zaczynamy iść w stronę State Street. − A gdzie my idziemy? – pytam, biorąc łyk margarity z tequilą z wielkiego czerwonego kubka. Już czuję efekty mocnego koktajlu. Picie na pusty żołądek nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale jest już za późno, żeby coś zmienić. − Do Elsie’s. Josh i Tyler już tam są. Myślisz, że Logan te przyjdzie? − Nie wiem – odpowiadam, biorąc kolejny łyk. − Nie rozmawiałaś z nim dzisiaj. − Nie. Dostałam od niego emaila ze słodkim cytatem z Szekspira o zazdrości. Chichoczę. − To dziwne – mówi Bryn. − Nie miałam pojęcia, że faceci mogą być tacy… tacy…
325 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jak guma – dodaje rzeczowym tonem Bryn. − Co? – Śmieję się. − No wiesz, jak guma. Kiedy żujesz ją przez dłuższą chwilę, traci smak. – Uśmiecha się. Śmieję się. − Jestem pewna, że to nie z Szekspira. − Przeczytałam to gdzieś i zostało mi w głowie. – Chichocze. – Łapiesz? Zostało mi w głowie. − Chyba spędziłaś zbyt dużo czasu w bibliotece. Oszalałaś! Parskamy śmiechem, idąc chwiejnym korkiem ulicą. Bryn zahacza ramieniem o moje dla utrzymania równowagi, ale to sprawia, że chwiejemy się jeszcze bardziej. − Nie chciałaś powiedzieć, że faceci są jak guma? – pyta Bryn i się śmieje. Chichoczę. − Nie, chciałam powiedzieć, że są, no nie wiem, dezorientujący, wkurzający, przytłaczający. Wybierz sama. − Wybieram gumę. Nie przejęłaś się emailem. Łapię – mówi Bryn. − Nie rozumie, o co mi chodzi – dodaję, pijąc margaritę. − Faceci często tak robią. 326 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak sobie pomyślałam, że przyjdzie dzisiaj do sklepu. – Wzruszam ramionami. − Żeby przeprosić? − Nie wiem. Nie ma za co przepraszać. Chyba myślałam, że się pokaże, żeby mnie przekonać, bym mu zaufała albo przynajmniej spróbowała to zrobić. − Myślę, że lubisz jego taktykę przekonywania. Chichoczę. − Może odrobinę. Sądzę, że tym razem go przestraszyłam. − Nie bądź śmieszna. Z tego, co widziałam, jest w tobie zakochany. Nie martwiłabym się o to. Musisz tylko zdecydować, czy to jest tego warte. − Warte tego? – pytam. − No wiesz. Warte ryzyka, że cię zrani, a powiedziałam ci, że to pojawia się przy każdym związku. Bryn mówi dalej, gdy zbliżamy się do Elsie’s: − Zapomnij o tym… Chociaż dzisiaj. Zgoda? Gdy wchodzimy do baru, muszę przekrzyczeć hałas: − Zgoda! Uśmiecham się.
327 | S t r o n a
MoreThanBooks Josh i Tyler natychmiast do nas machają, gdy wchodzimy do zatłoczonego lokalu. Idziemy do nich i siadamy w skórzanym boksie. Od razu widzę, że są w nastroju do zabawy. Obaj mają już nieźle w czubie, a jest jeszcze wcześnie. Jestem ciekawa, czy każdy spędził sobotę w bibliotece i ma ochotę nieco się odprężyć. Josh nalewa nam drinki z wielkiego dzbanka z margaritą, który stoi na stole. Nachyla się do ucha Bryn i szepcze coś. Ona uśmiecha się do niego i przybliża. Tyler odwraca się do mnie. − Pracowałaś Dzisna? – krzyczy z powodu hałasu. Kiwam głową. − Surfowałeś? − Skąd wiesz? – Uśmiecha się. − Zgadłam. − Może powinniśmy kiedyś wyjść razem – szepcze, zbliżywszy się do mnie. − Może. – Uśmiecham się. Patrzę na Bryn i Josha. On nie potrafi odwrócić od niej wzroku. Opowiada jej jakąś historię i jest bardzo ożywiony. Bryn spogląda na niego i chichocze. Obejmując ją ramieniem, przyciąga ją do siebie. Równie dobrze mogłaby mu siedzieć na kolanach. 328 | S t r o n a
MoreThanBooks Chłopaki mają dzbanek piwa, a my z Bryn dzbanek margarity. Zauważam, że jest już pusty i że Tyler wciąż napełnia moją szklankę, gdy upijam napoju. − Potrzebujemy więcej margarity! – woła Bryn ponad muzyką. − Przyniosę nam dzbanki – mówi Josh, wychodząc z boksu. − Muszę iść do łazienki – dodaje Bryn, gdy oboje wstają i zostawiają mnie i Tylera samych. − Jak zespół? – pytam. − Super. Gramy w następny weekend. Przyjdziesz i pooglądasz nas? − Jestem pewna, że przyjdziemy – mówię, akcentując „my”. Tyler przybliża się do mnie. − Podoba mi się, kiedy przychodzisz i oglądasz. Chichoczę. Jezu, ile ja wypiłam margarit? Chyba miałam za dużo, bo nie potrafię ich policzyć. − Masz niezły fanklub. Jestem pewna, że nawet nie wiesz, że tam jestem. Śmieję się. − Nieprawda. Bryn i Josh wracają do stolika. Oboje trzymają dzbanki. Wow, dzisiaj za nimi nie nadążam.
329 | S t r o n a
MoreThanBooks − Bryn, chyba Bedzie musiała mnie dzisiaj nieść. Śmieję się. Josh siada z powrotem do boksu, ale zanim Bryn siada obok niego, moja przyjaciółka pochyla się do mnie i szepcze do ucha: − Logan jest tutaj. Chce z tobą pogadać. – Uśmiecha się. − Powiedz mu, żeby mi posłał emaila. Chichoczę. − Serio. Chce się z tobą spotkać na zapleczu baru. Przewracam oczami. − On chce wielu rzeczy. Chichoczę. Powoli wychodzę z boksu. Patrzę na Tylera. − Zaraz wrócę. Gdy wstaję, uświadamiam sobie, że za dużo wypiłam. Kręci mi się w głowie, więc łapię się krawędzi stołu, żeby utrzymać równowagę. − W porządku? – pyta Bryn. − Nic mi nie jest. – Uśmiecham się. – Nie masz przypadkiem gumy? – pytam Bryn, a potem wybucham śmiechem. − Jesteś prześmieszna, gdy wypijesz, moja przyjaciółko. No, idź i szybko wracaj. – Uśmiecha się. 330 | S t r o n a
MoreThanBooks Wciąż się chichram z powodu gumy, gdy zauważam wpatrującego się we mnie Logana. Opiera się o ścianę niedaleko toalet. Wygląda naprawdę, naprawdę przystojnie, nawet gdy jest wściekły, a teraz wygląda na wkurzonego. − Wiesz, że powinnaś przestać wodzić za nos tego chłopaka – mówi, gdy podchodzę do niego. − A ty wysłać mi zazdrosne cytaty. Ha! – odpieram, łapiąc się ściany, żeby zachować równowagę. − Jesteś zła z tego powodu? To dlatego nie odpisałaś na moją wiadomość ani nie odebrałaś telefonu? – Wygląda na zmieszanego. − Dostała tylko jedną o zielonookim potworze – odpowiadam rzeczowym tonem. Przewraca oczami. − Chodź. – Łapie mnie za ramię i prowadzi do tylnich drzwi. – Pogadamy na zewnątrz. − Nie chcę teraz o tym gadać. Muszę wrócić, żeby świętować biblioteczny rekord Bryn. Chichoczę. Logan marszczy brwi. − Nie wiem, o czym mówisz, ale wydaje mi się, że już koniec świętowania na dzisiaj. – Zaczyna mnie ciągnąć za sobą. − Cii. Nie skończyłam. – Wyrywam swoje ramię. 331 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czy muszę cię dźwignąć i wynieść stąd? – pyta. − Może. Chichoczę z powodu jego groźby. Ale Logan nie jest rozbawiony. Jednym szybkim ruchem podnosi mnie z podłogi. Przerzucając przez ramię, wynosi mnie na zewnątrz, a ja chichoczę jak głupia. − Dlaczego mam wrażenie, że to byłoby dużo trudniejsze, gdybyś była trzeźwa? – pyta. Śmieję się. − Dzisiaj jesteś strasznie wesołą pijaczką. Ile wypiłaś? − Duuużo. Kilka. Chichoczę. − Chyba więcej niż kilka. − Czuję się dziwnie. Możesz mnie postawić na ziemi? − Już prawie jestem i muszę powiedzieć, że podziwiam widoki – dodaje, żartobliwie łapiąc mnie za tyłek. – Ma pani niezłą dupcię, panno King. Chichoczę. − No, jesteśmy – mówi, ostrożnie kładąc mnie na siedzeniu pasażera. − Chwilunia. Myślałam, że wyszliśmy na zewnątrz, żeby pogadać. 332 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan nachyla się, przytrzymując dachu samochodu. − Mówiłem poważnie z tym porwaniem. Uśmiecha się znacząco. Próbuję wyjść z samochodu. − Nie. Muszę powiedzieć Bryn. Powiedziałam, że zaraz wrócę. − Wydaje mi się, że się domyśli – odpiera, patrząc na mnie z góry. − Będzie się martwiła – błagam. − Zostań tutaj. Idę ją znaleźć i jej powiem, że jesteś ze mną. Przebiega ręką przez włosy. Kiwam głową. Wyciąga rękę i zapala silnik. − Trochę muzyki. Zaraz wrócę. − Jak miło, panie Prescott – dokuczam mu. − Bo jesteś niezwykle chętna do współpracy. Nachyla się i delikatnie całuje mnie w czoło. − Nie boisz się, że ukradnę ci wóz? – szepczę. Uśmiecha się. − Hmm. Nie wziąłem tego pod uwagę. Musze ci zaufać, co nie? – Pochyla głowę na bok, a potem zamyka drzwi. 333 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Chwilę później Logana siedzi na miejscu kierowcy. Podaje mi kubek owinięty w serwetkę, która z powodu zimnego napoju w środku kubka staje się wilgotna. − Pomyślałem, że będziesz chciała wodę. − Dziękuję – mówię, biorąc do ręki kubek. – Znalazłeś Bryn? − Tak. Powiedziałem jej, że cię porywam – odpowiada, wrzucając bieg. Milczy przez chwilę, ale potem dodaje: − Nie martwiła się zbytnio o ciebie. Ona i jej chłopak byli zbyt zajęci graniem w migdałkowego hokeja. − Dziękuję za wizualizację. − Za to twój przyjaciel nie wyglądał na zadowolonego. Szybko na mnie zerka. − I znowu to samo. Przewracam oczami. − Ja tylko stwierdzam fakty, Emilia. Uśmiecha się. Jedzie samochodem przez State Street w stronę wybrzeża. − Dokąd mnie zabierasz? – pytam. 334 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie byłbym dobrym porywacze, gdybym ci powiedział. – Milczy i po chwili dodaje: – Masz jutro jakieś zawody albo coś? − Nie. Mam wolne – mówię, opierając głowę o zimną skórę siedzenia i zamykając oczy. − Dobrze się czujesz? − Dobrze. Może nieco mi się kręci w głowie. − Napij się wody. Pomoże ci. – Wyciąga rękę i delikatnie ściska moje udo. Wróciliśmy do domu – czy powinnam powiedzieć rezydencji – w Montecito. Widzę piękny dom, gdy Logan wjeżdża na wzgórze. − Co za cudowne miejsce porwania. – Chichoczę. − Najlepsze dla ciebie. – Uśmiecha się. Szybko wysiada z samochodu i obchodzi go, żeby otworzyć drzwi ze strony pasażera. Wyciąga rękę, by chwycić moją, więc kładę dłoń w jego dłoni i powoli i ostrożnie wychodzę z samochodu. Potykam się do przodu, ale Logan łapie mnie w ramiona. − Spokojnie, mała – mówi, dźwigając mnie, ale tym razem nie wiszę mu przez ramię – teraz spoczywam na obu jego rękach, blisko jego torsu. − Bardzo poważnie podchodzisz do scenariusza porwania. – Chichoczę i obejmuję go za szyję. − Tak. No albo cię poniosę, albo złamiesz kark. – Patrzy na mnie na dół. 335 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nic mi nie jest. Serio. Możesz mnie postawić na ziemię. Kręci mi się trochę w głowie. − Nie. Raczej mi się o podoba – odpowiada, niosąc mnie do salonu. − Nie wiedziałam, że uprowadzenie może być takie fajne – mówię, patrząc na niego. − Na pewno ma swoje zalety. – Uśmiecha się i kładzie mnie na miękkiej, pluszowej kanapie. – Przyniosę ci wodę. Chcesz coś jeszcze? – pyta. − Tylko ciebie – szepczę. Zdejmuję buty i kładę się na plecy. − Jak sobie życzysz. – Uśmiecha się. Logan wraca z wysoką szklanką lodowatej wody i kieliszkiem wina. Siada obok mnie i podaje mi wodę. Popijając wino, obserwuje mnie, jak piję wodę. − Jesteś pewna, że czujesz się dobrze? – pyta. − Tak. Teraz już tak. Już mi się nie kręci w głowie. Dzięki za wodę – mówię, biorąc kolejny łyk. − A tak z ciekawości zapytam. Co dzisiaj wypiłaś? − Margarity. Jestem ciekawa, dokąd zmierza to przesłuchanie. − Tylko margarity? Żadnego innego drinka? Piwo? Wino? – pyta, opierając się ramieniem o kanapę. 336 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie, tylko margarity z lodem i dodatkami. A co? − Muszę zapamiętać, że tequila ma na ciebie pozytywny efekt. Kiedyś mogę to wykorzystać na moją korzyść. – Uśmiecha się. Chichoczę. − Raczej nie bardzo, bo musisz mnie nosić. Chyba, że to lubisz. − To kolejna zaleta. Mam cię tutaj. Co nie? – Unosi brew. − Zeszłego wieczoru byłaś na mnie strasznie zła. Oprócz moich rodziców, nikt nie był na mnie aż tak wściekły. − To komplement? – droczę się z nim. − Jeśli tak to widzisz, to pewnie. Ale wolałbym, żebyś się na mnie nie złościła. Miałem nadzieję, że pozwolisz mi zostać zeszłego wieczoru na noc. Wzruszam ramionami. − Nie mogłem cię nawet przekonać. Może następnym razem będę musiał ci zaserwować margarity i wtedy nie będziesz aż tak wściekła. Chichoczę. − Raczej nie licz na to. − Taa. Chyba masz rację. Chcesz teraz pogadać o tym, dlaczego byłaś na mnie zła, skoro masz tak dobry humor? Przewracam oczami.
337 | S t r o n a
MoreThanBooks − Posłuchaj, nie wiem, co tu można jeszcze powiedzieć. Nie rozumiesz, o co mi chodzi. − Chodzi ci o moją wątpliwą reputację? – Uśmiecha się nieznacznie. − Tak. O to i o twoją zdzirowatą przyjaciółkę. Śmieje się. − Teraz i ona ma wątpliwą reputację? − To nie jest zabawne. – Krzywię się. − Okej, Emilia. Przepraszam. Nie powinienem był się śmiać. Dlaczego tak mówisz? − Tak słyszałam – mruczę pod nosem. − Wierzysz we wszystko, co usłyszysz? – pyta. Przełykam. − Może powinnam już iść. − Dlaczego ja mam ciągle wrażenie, że próbujesz przede mną uciec? – pyta szeptem. − Uwielbiam biegać. – Uśmiecham się i próbuję go nieco rozweselić. − Emilia – szepcze. – Musisz być ze mną szczera. − Boję się ci zaufać – odpowiadam i patrzę na moje ręce, które spoczywają na moich kolanach.
338 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan nachyla się i unosi mój podbródek, więc spoglądam mu w oczy. − Nie widzisz, że do siebie pasujemy, kotku? – szepcze. − Ale boję się, że mnie zranisz – odpowiadam równie cicho. − Nie zranię cię. – Brzmi na szczerego. – Nie możesz spróbować? Spróbować mi zaufać? Wiesz, że to ulica dwukierunkowa, prawda? − Wiem. Ale masz ze sobą bagaż. − Bagaż Jaya Gatsby’ego? Wzrusza ramionami. − Tak i przyjaciółki, które są byłymi dziewczynami na telefon. − Pamiętasz, kiedy siedzieliśmy tu ostatnim razem? – pyta. Kiwam głową. − Uzgodniliśmy, żeby się nie spieszyć, nie? – Uśmiecha się. – Nie masz zamiaru cofnąć słowa, nie? − Chyba nie. – Uśmiecham się nieznacznie. − Grzeczna dziewczynka. Musisz mi coś obiecać. − Co? – pytam. − Że nie będziesz przede mną uciekała. Jeśli nie będziesz z czegoś zadowolona, po prostu mi to powiedz. − Raczej nie ucieknę, ale czasami jesteś dość uparty. 339 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. − Ja uparty? Przyganiał kocioł garnkowi. Śmieje się. − Uważasz, że jestem uparta? – pytam. − Nie uważam, ja to wiem. Ale to jedna z rzeczy, jaka sprawia, że jesteś taka urocza. Uśmiecham się i powstrzymuję się od ziewania. − Jesteś zmęczona. Mam cię zanieść do łóżka, czy dasz radę iść sama? Chichoczę. − Trzymasz mnie tutaj jako zakładniczkę? − Powiedziałaś, że jutro masz cały dzień wolny, więc tak, postanowiłem cię tutaj dziś zatrzymać. – Wstaje i wyciąga rękę, żeby pomóc mi się podnieść. Łapię go za rękę. − Chyba jestem łatwym celem. Może następnym razem powinnam kopać i krzyczeć. Wszcząć bójkę. Logan przyciąga mnie do siebie i przytula. − Masz pojęcie, jaka jesteś podniecająca? Rumienię się. 340 | S t r o n a
MoreThanBooks Unosi rękę i powoli gładzi mnie po policzku, aż nie ujmuje go w dłoń. Gdy podnoszę głowę, wpatruję się w jego płonące oczy. Wszystko we mnie topnieje, więc przełykam. Nachyla się i namiętnie mnie całuje. Otwieram usta, żeby wpuścić jego język, a moje dłonie wsuwają się w jego włosy. Jęczy w moje usta, a następnie jego wargi odsuwają się od moich, przesuwając się ze szczęki do szyi. Przyciskamy swoje ciała do siebie, gdy jego usta wracają do moich. − Masz pojęcie, jak bardzo cię pragnę? – szepcze. Dreszcz przechodzi przez moje ciało. Logan przybliża swoje czoło do mojego, wyrównując oddech. − Powoli – szepcze, delikatnie całując moje czoło. Gdy się odsuwa, łapie moją rękę. − Jesteś bardzo cicha – mówi, gdy wchodzimy na górę. − Myślałam. – Uśmiecham się. − O czym? − Którą strategię wolę, przekonywanie czy porwanie. Chichoczę. − Kiedy się zdecydujesz, daj mi znać – dodaje, uśmiechając się od ucha do ucha.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek 341 | S t r o n a
MoreThanBooks
16
Mrugam i otwieram oczy. Chociaż jestem wypoczęta, na krótką chwilę zapominam, gdzie jestem, ale potem widzę zapierający dech w piersiach widok na ocean i przypomina mi się wczorajszy wieczór. Sypialnia jest piękniejsza niż zapamiętałam. Francuskie drzwi są otwarte na oścież, więc słyszę spokojny dźwięk rozbijających się fal. Wspomnienie Logana niosącego mnie z Elsie’s i wsadzającego mnie do samochodu sprawiają, że się uśmiecham. Wydaje mi się, że w oddali słyszę głosy, ale nie jestem pewna. Zerkam na Logana, który wciąż mnie obejmuje. Ponownie leżę pod nim. Jest bez koszulki, a jego wysportowany tors i ramię powstrzymują mnie przed poruszeniem się. Delikatnie gładzę jego umięśniony bark i ramię. Gdy rozmyślam o tym, co się dzieje na dole, Logan otwiera z niechęcią swoje zaspane oczy. − Wydaje mi się, czy serio słyszę jakąś rozmowę? – mamrocze. − Też to słyszę. Pan i pani Smith? – szepczę. − Może, ale jest za wcześnie. Zwykle nie przychodzą do głównego domu aż do południa, szczególnie w niedzielę. − Powinniśmy wstać. – Próbuję się poruszyć, ale Logan przyciska mnie swoim ciężarem do łóżka. − Nie, nie powinniśmy. Jest za wcześnie, a ja chcę z tobą sobie poleżeć. – Przytula mnie. 342 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ale… – zaczynam. − Żadnego ale. Pierwszym razem, gdy tu spałaś, musiałaś iść do pracy. Za drugim razem, gdy spałem z tobą u ciebie, wyskoczyłaś z łóżka, żeby pobiegać. Teraz jest pierwszy raz, gdy nie musisz nigdzie iść, więc wciąż jesteś moją zakładniczką. – Uśmiecha się znacząco. − Może to twoi rodzice. − Wątpię, ale jestem pewien, że wiedzą, że tu jestem, bo samochód stoi w garażu. Więc ktokolwiek to jest, może zaczekać. Poza tym, już ich nie słyszę, więc musieli wyjść. Nachyla się i całuje mnie delikatnie w usta. Wpatruję się w sufit, skupiając się, nieważne, czy głosy zniknęły czy nie. Czuję panikę. To przytłaczające uczucie, jakby ktoś mnie złapała z ręką w słoiku na ciastka. − Odpręż się, kochanie – szepcze między pocałunkami na szyi. Zwracam na niego swoją uwagę. − Sorki. Nie potrafię. Mam wrażenie, jakbyśmy robili coś złego – szepczę. Uśmiecha się. − Jesteś za słodka. To jest złe? My nic nie robimy. − No tak, ale oni nie wiedzą. Myślę, że powinniśmy iść na dół i zobaczyć, albo to oni wejdą na górę, żeby zobaczyć, kto to jest. 343 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan się śmieje. − To chcesz, żeby wstał i zobaczył? Nie chce mi się. Jeśli chcesz zobaczyć, kto tutaj jest, proszę bardzo. Poczekam tutaj. Przewraca się na plecy i zakłada ręce pod głowę, dając mi możliwość do poruszenia się. − To nie fair. A co ja mam powiedzieć? Cześć, jestem przyjaciółka Logana. Mam nadzieję, że nie przeszkadza państwu, że spędziłam tutaj noc. Nie pieprzyliśmy się, tylko spaliśmy. Śmieje się. − Tak. Powiedz tak. Jeśli tak powiesz, pójdę z tobą na dół, żeby zobaczyć ich reakcję. To będzie bezcenne. Biorę do rąk poduszkę i żartobliwie rzucam mu w twarz. Szelmowski błysk pojawia się w jego oczach. − Czy pani mnie właśnie zdzieliła poduszką, panno King? Siada i łapie mnie za ramiona, przyciągając do siebie. − A co ma pan z tym zamiar zrobić? – droczę się. Jego oczy wpatrują się w moje. Potem nagle przerzuca nogę nad moją, tak, że siedzi na mnie okrakiem. Jego cały ciężar spoczywa na mnie, więc nie potrafię się ruszyć. Jesteśmy nos w nos. − Nie walczysz fair – szepczę.
344 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie walczę fair? A kto kogo zdzielił poduszką? – Pocieram swoim nosem o mój nos. – To teraz, skoro jesteś uwięziona, co ja z tobą zrobię? – pyta szeptem. Nagle słyszymy ciche pukanie. Spoglądam na Logana rozszerzonymi oczami. − Logan, skarbie – woła cicho głos. − Cześć, mamo. Przyjdę za minutę. – Uśmiecha się do mnie. − Okej. Będę na dole – dodaje zza drzwi. Logan wygląda na rozbawionego. Wciąż siedzi na mnie z nogami po moich bokach, obejmując ciasno moje biodra. − Powiedziałam ci. Powinieneś był iść na dół. Twoja mama? Logan nachyla się do mnie i szybko całuje w usta. − To nic takiego – odpowiada, schodząc ze mnie. Kiedy staje obok łóżka, podaje mi rękę. – Chodź. – Uśmiecha się. − Nie. Nie ma mowy, Logan. – Potrząsam głową. – Udawaj, że jesteś tutaj sam albo że jestem tak schlana po wczorajszym wieczorze, że wciąż jestem nieprzytomna. − Nie chcesz poznać mojej mamy? – Brzmi na zranionego albo tylko takiego udaje. Nie jestem pewna, co jest prawdą. − Chętnie ją poznać, kiedy się wykąpię i nie założę czegoś czystego. Jestem brudna i pewnie śmierdzę tequilą. 345 | S t r o n a
MoreThanBooks Śmieje się. − Pachniesz cudownie i zawsze wyglądasz pięknie, więc nie bądź śmieszna. Dam ci kilka minut, ale lepiej przyjdź na dół, bo inaczej przyjdę tutaj i zaniosę cię na dół. Z niechęcią pozwalam mu się wyciągnąć z łóżka. Jego ramiona obejmują mnie w talii. Logan spogląda na mnie na dół z błyskiem w oczach. − Nie ośmieliłbyś się. Wparuję się w niego. − Przekonaj się. Uśmiecha się znacząco. Przewracam oczami. − Tak przy okazji to nie jestem jakoś super zadowolona z tego. − Nie masz się o co martwić. Ubierz się i widzimy się na dole. Szybko całuje mnie w czoło i uśmiecha się. Idę do łazienki i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Pomimo mojej przygody z tequilą, wyglądam na dość wypoczętą po spokojnym śnie. Ściągam pożyczone od Logana bokserki i koszulkę i szybko zakładam swój stanik i majtki. Gdy już mam na sobie dżinsy i sweter, podchodzę do umywalki, żeby odkręcić kran. Szybko przemywam twarz, myję zęby i czeszę włosy 346 | S t r o n a
MoreThanBooks w wysoki kucyk. Na toaletce odnajduję mój medalion w kształcie serca i zakładam delikatny łańcuszek na szyję. Kiedy idę w stronę schodów, czuję panikę i podniecenie, bo spotkam jego mamę. Próbuję sobie przypomnieć, co Logan mi o niej opowiedział i wydaje mi się, że dużo podróżuje i lubi Europę. Przeszukuję głowę po więcej informacji.
Przypominam
sobie
nasze
pierwsze
spotkanie
i
przeprowadzenie wywiadu dla Studia Jeden. Wspomniał, że jego rodzice oczekiwali, aby on i jego siostra byli najlepsi w szkole i we wszystkim, czym się zajmowali. Potem przypominam sobie, że nazwałam go pewnym siebie i rozpuszczonym. Na szczęście „Na żywo ze Studia Jeden” nie jest programem ogólnokrajowym i jest puszczane tylko dla USB. Gdy docieram do kuchni, Logan wstaje ze stołka i odwraca się do mnie. − To jest Emilia. – Uśmiecha się. – Emilia, to jest moja mama, Louise Prescott. O kuchenną szafkę opiera się oszałamiająca kobieta. Teraz odwraca się i uśmiecha do mnie. Ma te same ciemnobrązowe włosy co Logan, które ścięła w boba. Fryzura podkreśla jej kości policzkowe i rysy. Ma na sobie czarną ołówkową spódnicę do kolan i kremową bluzkę. Wokół jej szyi wisi luźny sznur pereł. Na nogach ma czarne szpilki. Uśmiecha się do mnie promiennie, gdy wyciąga do mnie rękę. − Miło cię poznać, Emilia. Logan opowiadał mi, jak się poznaliście. Patrzę na niego, martwiąc się, że powiedział jej o moich niegrzecznych komentarzach. Potem szybko zerkam na jego mamę. 347 | S t r o n a
MoreThanBooks Potrząsam jej rękę i odpowiadam uśmiechem. − Panią również miło poznać, pani Prescott. − Proszę, nazywaj mnie Louise. – Uśmiecha się. – Przepraszam, że was zaskoczyłam. Czuję, że się rumienię ze wstydu. − Gdyby mój syn sprawdzał regularnie esemesy, wiedziałby, że będę tutaj. – Posyła nam obojgu uśmiech. Zauważam, że Logan przewraca oczami. − Mamo, proszę. Chcę jej odpowiedzieć, by wysłała mu emaila, bo taki sposób komunikacji woli najbardziej, ale nie robię tego. − Logan uważa, że przysparzam mu wielu kłopotów, ale ja tylko się droczę – mówi, żartobliwie mierzwiąc mu włosy. – A więc musiałaś przeprowadzić z nim wywiad do wiadomości studenckich? – Uśmiecha się i zerka na naszą dwójkę, nie potrafiąc ukryć swojej ciekawości. − Tak. Dobrze mi się z nim rozmawiało. – Uśmiecham się do Logana, który odpowiada mi tym samym. − Och. Chciałabym to zobaczyć. Pani Prescott uśmiecha się promiennie i z ekscytacją klaszcze w ręce. − Zdobędę dla ciebie nagranie – wtrąca Logana, patrząc na mnie z rozbawieniem. 348 | S t r o n a
MoreThanBooks − Niestety, gdy materiał pojawi się na antenie, nie ma szans, by dostać nagranie. Zwykle nie gromadzimy starych nagrań w studiu. Uśmiecham się do Logana. To mu nic nie da. − Och, szkoda – mówi pani Prescott. − Nie martw się, mamo. Jestem pewien, że znajdę dla ciebie nagranie. Uśmiecha się do mnie złośliwie. − Tym się interesujesz, moja droga. Dziennikarstwem? – pyta pani Prescott. − Lubię to, ale studiuję też angielski. Moją pasją jest pisarstwo. Uśmiecham się. Louise ponownie klaszcze w dłonie. − Ja też studiowałam angielski! Powiedział ci o tym? Patrzę na Logana. Tak właściwie to jestem zaskoczona, że mi nie powiedział. − Nie. Nie powiedział. − To naprawdę cudowny kierunek. Pisanie jest niezbędną umiejętnością we wszystkim, co chcesz osiągnąć. Kiwam głową i odwzajemniam jej ciepły uśmiech. − Prawda. Musze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem oczytania Logana. 349 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się do niego. − Owszem. Gdy był mały, zawsze miał w ręce książkę. Czytał wszystko, co znalazło się w zasięgu jego rąk. W mojej głowie pojawia się obraz malutkiego Logana czytającego książkę. Uśmiecham się z tego powodu. − Nie powiedziałaś, że musisz iść na spotkanie? – pyta swoją mamę Logan. − Wydaje mi się, że Logan martwi się, że powiem ci za dużo o jego dzieciństwie. Pani Prescott mruga do niego. Śmieję się. − Koniecznie chciałabym usłyszeć coś więcej. Jak długo zostanie pani w mieście? Może pojedziemy razem? Będzie pani mogła mi opowiedzieć o Loganie. Myślę, że woli być tajemniczy – dokuczam mu. Pani Prescott śmieje się, a Logan przewraca oczami. − Z chęcią, ale przyjechałam na spotkanie biznesowe. A może następnym razem, gdy wpadnę z wizytą? − Oczywiście. – Uśmiecham się. Jest naprawdę sympatyczna. Logan nie wie, jakim jest szczęściarzem. − Logan ma niestety rację. Naprawdę muszę jechać na spotkanie przed odlotem. – Łapie torebkę i odwraca się do Logana. Przytulają się, a potem Logan całuje ją w policzek. – Emilia, z przyjemnością cię 350 | S t r o n a
MoreThanBooks poznałam. Mam nadzieję, że pójdziemy na jakieś babskie spotkanie, kiedy przyjadę znowu do miasta. Zerka na Logana i się uśmiecha. Potem podaje mi rękę. − Cała przyjemność po mojej stronie. – Odpowiadam uśmiechem. – Bezpiecznej podróży. − Dziękuję, skarbie. Gdy jego mama wychodzi, Logan obejmuje mnie ramionami. Wpatruję się w jego powściągliwą twarz. − Coś nie tak? – pytam. − Dlaczego powiedziałaś, że jestem tajemniczy? Wydaje mi się, że chętnie udzielam ci informacji. To ty jesteś zagadką. Patrzy na mnie pytająco. − Ja i zagadka? – Śmieję się. − Tak. Zawsze próbuję cię zrozumieć. Wzruszam ramionami. − Serio? Nie widzę tego w taki sposób. Staję na palcach i delikatnie całuję go w usta. − Próbuje mnie pani zdekoncentrować, żebym nie zadawał już pytań, panno King? Przesuwam dłonie z jego
pleców
na zmierzwione włosy,
przyciągając go do siebie. Przyciskam swoje usta do jego warg, a jego 351 | S t r o n a
MoreThanBooks język zanurza się w moich ciepłych i gotowych ustach. Czuję jak robi mi się ciepło, gdy jego ręce wślizgują się pod tył mojej koszulki. Jego palce dotykają mojej talii i pleców, gdy Logan przyciąga mnie jeszcze bardziej do siebie. Jego usta przenoszą się z moich warg do szyi. − Myślę, że powinniśmy wrócić do łóżka – szepcze. Wraca ustami do moich warg, a jego biodra przyciskają się do mnie. Nie mam w tym doświadczenia, ale wiem, że nie jestem gotowa, chociaż moje ciało krzyczy, by je dotykał. Odsuwam się, patrząc na niego. − Nie przekonam cię? – szepcze. − Możesz, ale uważam, że powinniśmy zaczekać. − Nie ułatwiasz mi tego. − Nic, co warto mieć na tym świecie, nie przychodzi łatwo – mówię cicho. − A ja szczerze wierzę, że ciebie warto mieć, więc jeśli chcesz zaczekać, to ja też to zrobię, bo chcę, bo chcę ciebie. Patrzy na mnie z czułością. Nachyla się i całuje mnie w czoło, a potem robi krok w tył, ujmując moje ręce. − Jeśli chciałeś, żebym omdlewała, to ci się udało. – Uśmiecham się. − To nie był mój zamiar. Mówiłem prawdę. – Przerywa i się uśmiecha. – Skoro nie wracamy do łóżka, mogę ci zrobić śniadanie? 352 | S t r o n a
MoreThanBooks Posyła mi uśmiech. − Tylko jogurt. Logan podchodzi do lodówki i otwiera drzwi. Stoi przez chwilę, wpatrując się w jej zawartość. − Waniliowy? – Uśmiecha się znacząco. − Poproszę. Podaje mi jogurt i łyżeczkę. Zmierza do ekspresu do kawy, wkłada filtr i wsypuje do środka mieloną kawę ze Starbucksu. Potem wlewa wodę i włącza go. − Jesteś pewna, że nie chcesz nic innego? – pyta, mieszając jajka w małej miseczce. − Nie, dzięki – odpowiadam, powoli zlizując jogurt z łyżeczki. Logan gapi się na mnie. − Jeśli będziesz dalej lizała tę łyżeczkę, będę zmuszony zabrać cię na górę do łóżka spróbować cię przekonać. Zaciskam usta. − Och, sorki. – Przerywam. – Mogę cię o coś zapytać? − Pewnie. Skupia się na wlewaniu ubitych jajek na patelnię. − Obiecujesz, że nie będziesz się śmiał? – dopytuję się. 353 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zwracam uwagę tylko na ciebie. – Spogląda znad jajek. – Nie będę się śmiał. − Co jest takiego śmiesznego w jogurcie, jaki wybieram? − W wanilii? Nie ma w nim nic śmiesznego. A co? − Zawsze, kiedy się pojawia ta nazwa, rzucasz mi to spojrzenie. Uśmiecha się znacząco. − Jakie spojrzenie? − To spojrzenie – mówię, wskazując na niego i się śmiejąc. − To chyba mój sprośny humor. Sorki. Myślę o waniliowym seksie, gdy mówisz „jogurt waniliowy”. Słyszałaś już o tym wyrażeniu? − Nie. A co znaczy? – pytam, dalej jedząc jogurt. − To seks bez żadnej perwersji. Żadnych łańcuchów, kajdanek, biczów, żadnych zabawek. Tylko słodkie, zwykłe kochanie się. − Och. – Rumienię się. – Pewnie powinnam była o to zapytać po dwóch albo trzech drinkach. − Jesteś urocza, gdy się rumienisz, a twojej niewinności nie można się oprzeć. To dla mnie nowość. – Uśmiecha się, gdy obchodzi wysepkę i siada obok mnie. − Teraz może być nowe, ale potem się zestarzeje – mruczę pod nosem. – Moja niewinność może się stać bardzo szybko czymś nudnym dla ciebie. 354 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dałem ci jakiś powód, że tak sądzisz? – pyta cicho. − No, nie. Wzruszam ramionami. − Wróciliśmy do sedna sprawy. Zaufanie. – Uśmiecha się i je kawałek swojego omleta. – To trochę za poważna dyskusja jak na tak wczesną porę. Chichoczę. − Taa. To był interesujący poranek. Kończę jogurt i po prostu siedzę, obserwując jak Logan je śniadanie. Kładę łokieć na blacie i opiera policzek o dłoń. − Fajnie było poznać twoją mamę. – Uśmiecham się. − Lubi cię – dodaje, gdy kończy żucie omleta. − Przestanie, gdy dasz jej nagranie z wywiadu. Mam nadzieję, że nie chcesz zdobyć tego nagrania. − Wygląda na to, że opłaci mi się znalezienie nagrania. – Uśmiecha się szeroko i podchodzi do zlewu, żeby umyć talerz. − Będziesz mnie szantażował? – pytam rozbawiona. − Może. – Posyła mi uśmiech. – Chcesz kawy? − Chcę, jeśli ty będziesz miał. Uśmiecham się. 355 | S t r o n a
MoreThanBooks − Udajesz miłą? – dokucza mi. − A nie jestem taka zawsze? Uśmiecham się. Nalewa kawę do dwóch kubków, a potem podaje mi jeden i siada obok mnie. − Powiedziałam, że dobrze mi się z tobą rozmawiało podczas wywiadu. Czy to się liczy? − Nie dla mnie, ale fajnie, że próbujesz – droczy się ze mną. − Dlaczego mi nie powiedziałeś, że twoja mama studiowała angielski? – pytam. Wzrusza ramionami. − Nie wiem. Nie przyszło mi na myśl, że moja mama skończyła takie studia. – Pije kawę. Na blacie leży komórka Logana, która nagle zaczyna dzwonić. Waha się, czy ma ją odebrać. − To może być twoja mama. Powinieneś odebrać – mówię. Z niechęcią odbiera bez sprawdzenia numeru. Wstaję z miejsca, gdzie siedzę, i podchodzę z kubkiem kawy na odległy koniec salonu. Tego ranka mgła jest naprawdę gruba. Cieszę się, że mój poranny bieg odbędzie się dopiero po południu. Nienawidzę biegać we mgle. Słyszę jedynie strzępki rozmowy Logana. Brzmi na wkurzonego. 356 | S t r o n a
MoreThanBooks − To nie twój interes. – To ostatnia rzecz, jaką słyszę jak mówi, zanim uderza telefonem o szafkę. Odwracam się, żeby na niego spojrzeć. Logan podchodzi do mnie. − Proszę, powiedz mi, że to była twoja mama – odzywam się. Logan uśmiecha się nieznacznie. − Nie. To nie była ona. − Chcesz, żebym zgadywała, czy wolisz, żebym nie wiedziała? – pytam. − To był Sebastian. Nie jest zadowolony, że go wystawiłem zeszłego wieczoru – mówi i przewraca oczami. − Jest gejem? – pytam rzeczowym tonem. Logan parska śmiechem. − A dlaczego tak uważasz? − Jest strasznie zaborczy w stosunku do ciebie. Może to nie mnie chciał, a ciebie – kpię z niego. − Okej. Zaczynasz mnie przerażać, więc skończ. – Próbuje ukryć uśmieszek. − Ja tylko stwierdzam fakty. Kręci głową. − Jesteś szalona. 357 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mam pytanie. − Tak? – Patrzy na mnie pytająco. − Dlaczego zabrałeś mnie tutaj, a nie do siebie niedaleko szkoły? Nie chcesz, żeby Sebastian był zazdrosny? Logan przewraca oczami. − Tutaj jest fajniej i mamy więcej prywatności. Poza tym, uważasz, że Sebastian ci nie cierpi, więc domyśliłem się, że będziesz się czuła bardziej komfortowo z dala od niego. No i był strasznie niemiły dla ciebie. − No dobra, ale jest strasznie zaborczy w stosunku do ciebie. Posyłam mu złośliwy uśmieszek. Potrząsa głową. − Wydaje mi się, że Szekspir i te inne książki, jakie czytasz, powodują, że masz strasznie wybujała wyobraźnię. − Gotowy do drogi? – pytam. − Jesteś zła, bo powiedziałem, że masz wybujałą wyobraźnię? Chichoczę. − Nie. Właśnie do mnie dotarło, że musze iść, bo twój chłopak cię potrzebuje. − Emilia, wystarczy. Zaciska szczękę. 358 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sorki – mamroczę. Odwracam się do niego i płuczę mój kubek, zanim wkładam go do zmywarki. Logan podchodzi do mnie i kładzie swój kubek na zlewie. Staje za mną i kładzie ręce na mojej talii. − Jesteś kobietą, która stawia wysokie wymagania. Uśmiecha się. − To coś dobrego? Śmieje się. − Przepraszam, że ci dokuczałam. Trochę mnie poniosło. Wiem, że jest twoim przyjacielem i to było bardzo niemiłe z mojej strony. Wybaczysz mi? Mrugam oczami. Pochyla się do mnie i całuje mnie w usta. − Nie jestem na ciebie zły. Serio chcesz już jechać, czy powiedziałaś to, bo chciałaś mi dokuczyć? − Oba. No, tak jakby. Nie chcę jechać, ale powinnam. Jest niedziela, a ja muszę się pouczyć i popracować nad kolejnym esejem. Muszę pobiegać. Ale powiedziałam to, żeby ci dokuczyć. Uśmiecham się nieznacznie. − Okej. Dzięki, z pozwoliłaś mnie porwać. – Posyła mi uśmiech.
359 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dziękuje, że mnie porwałeś. Naprawdę mi się podobało jak mnie niosłeś. − A teraz? – pyta, a potem jednym szybkim ruchem dźwiga mnie w górę i przerzuca przez ramię. Chichoczę. − Tak właściwe podoba mi się ten drugi sposób, w jaki mnie niosłeś. − Ja tylko doceniam twoje pośladeczki – dodaje, delikatnie ściskając mój tyłek.
*** Bryn leży na kanapie w salonie, gdy wracam do domu. Ma na głowie mokry ręcznik, a jej oczy są zamknięte. Nie rusza się, gdy podchodzę do niej. − Bryn, śpisz? – pytam. − Cii. Jesteś zbyt głośno. Nie śpię. Moja głowa pulsuje. Chyba umieram – szepcze, gdy otwiera oczy. − Za dużo tequili? Uśmiecham się nieznacznie. − Cii. Proszę, nie wspominaj o alkoholu. Uśmiecham się. − Mam ci coś przynieść? 360 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. Muszę to odespać. Mój pokój jest zbyt jasny, więc dlatego leżę tutaj. Jak twoje porwanie? – Uśmiecha się nieznacznie. − Było przyjemne, naprawdę przyjemne. − Szczegóły proszę. Posyła mi uśmiech. − Pojechaliśmy do domu jego rodziców z Montecito. − I? – pyta. − Nieźle się schlałam. Chichoczę, gdy wspomnienia zeszłego wieczoru pojawiają się w mojej głowie. − To jak było? – Uśmiecha się szeroko. − Był fajnie, ale nie uprawialiśmy seksu. Gadaliśmy. − Strasznie dużo gadacie. – Bryn chichocze. – Ale cieszę, że nie zrobiłaś tego, bo byłaś okropnie narąbana. Ale jakim cudem nie leczysz kaca jak ja? − Piłam dużo wody. Logan mnie zmuszał. − Zaczynam trochę lubić tego faceta. Uśmiecha się. − Ja też. Ale więcej niż trochę.
361 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc to była miła noc? Rozwiązaliście swoje problemy z zaufaniem? − Chyba. Powiedziałam, że spróbuję mu zaufać. Czy to rozwiązywanie? – pytam. − Pewnie. Tylko tyle możesz zrobić. Tylko tyle każdy z nas może zrobić w związku. To nie jest łatwe. − Idę pobiegać. Jesteś pewna, że niczego nie chcesz? − Nie, dzięki – odpowiada, zamykając oczy. Dziesięć minut później jestem ubrana i wychodzę na zewnątrz pobiegać. Mgła zniknęła, więc jest piękny, słoneczny dzień. Zakładam słuchawki i włączam mojego iPoda. Wspomnienia naszej nocy pod gwiazdami w Santa Barbara Bowl przelatują przez moją głowę, gdy słucham Snow Patrol i zmierzam w stronę wybrzeża. Wieczór był niesamowity aż nie pojawiła się Seraphina. Niedobrze mi na samą myśl o niej i sposobie, w jaki gapiła się na Logana. Logan ma rację, że wszystko sprowadza się do zaufania. Powiedziałam, że spróbuję mu zaufać, ale czy naprawdę nam się uda? Wiem, że zaufanie to ważna część każdego związku. Bryn zawsze o tym wspomina, ale Logan nie jest typowym facetem. Ufanie mu jest większym ryzykiem niż zaufanie komuś innemu, na przykład Tylerowi. Tyler jest facetem typu co widzisz, to dostajesz. Co Logan powiedział o sobie? A, tak, że ma bagaż Jaya Gatsby’ego. Nie mam wątpliwości, że jest skomplikowanym człowiekiem. Myślałam, 362 | S t r o n a
MoreThanBooks że spotkanie z jego mamą pozwoli mi zrozumieć, dlaczego stracił nad sobą kontrolę. Wyrzucenie z wielu szkół nie jest łatwe. Naprawdę stracili nad nim kontrolę. Nie rozumiem jednak jak ktoś może być tak zmotywowany, by żyć tylko dla przyjemności. Czy ja rzeczywiście wierzę, że jest w stanie z tego zrezygnować? Nie tylko Logan ma problemy z przeszłością. Uważa, że moja niewinność jest czymś odświeżającym, ale ja czuję, że nowość szybko stanie się nudna. Moje serce jest ciężkie, gdy myślę o mojej przeszłości i nie wiem, czy będę w stanie kiedykolwiek o niej zapomnieć. Logan zgodził się, żeby się nie spieszyć, ale na jak długo? Moje uczucia do niego są bardzo silne, nie tylko emocjonalne ale i fizyczne. Myślenie o sposobie, w jaki mnie dotyka i szepcze do ucha, powoduje, że moje ciało drży. Czy chcę się mu oddać w każdy możliwy sposób? Czy to jest w ogóle dla mnie możliwe? Część mnie chce uciec. Nawet on to zauważył. Nawet poprosił mnie, żebym mu obiecała, że nie ucieknę przed nim. Czy to jest możliwe? To wszystko jest takie zniechęcające. Wciąż mi się kreci w głowie po prysznicu i przebraniu się w moje ulubione spodnie dresowe i wygodny sweter z Roxy. Żałuję, że Erin nie potrafiła się wydostać z Chicago i że nie przeprowadziła tego wywiadu dla Studia Jeden. Wtedy to może ona musiałaby sobie radzić z tym wszystkim zamiast mnie. Ale wiem, że nie jestem szczera sama ze sobą. Logan powiedział mi, że gdy się spotkaliśmy, obudził się. Muszę przyznać, że to zadziałało w dwie strony. Muszę się zająć czytaniem i pisaniem, żeby przestać myśleć o wszystkim. Leżę na łóżku, mając przy sobie książkę o Szekspirze i mój 363 | S t r o n a
MoreThanBooks laptop. Gdy go włączam, widzę, że mam dwa emaile. Pierwszy jest tym, jaki sądził, że celowo zignorowałam po koncercie.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Wątpliwa reputacja Data: Sobota, 20 października 2012, 09:35 Do: Emilia King
Emilia, Bez wątpienia jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką poznałem. Podobają mi się twoje cytaty z Szekspira, a to, że znalazłaś wypowiedź Jago, by mi odpowiedzieć, zrobiło na mnie wrażenie. Moja wątpliwa reputacja i ja chcielibyśmy cię zaprosić gdzieś dziś wieczorem. Nie podoba mi się, że jesteś na mnie zła i uważam, że szybciej to rozwiążemy osobiście niż przez emaile. Daj mi znać, jeśli ci to pasuje.
Logan
Jego email sprawia, że się uśmiecham. Teraz rozumiem, dlaczego pojawił się w Elsie’s. Chciał, żebym z nim wyszła, ale nie odpowiadałam. Przypominam sobie paczkę z kawą, jaką Logan dał mi ostatnim razem, gdy nie dałam mu odpowiedzi. Nie jest cierpliwy. Tym razem zamiast prezentu, zostałam porwana. Otwieram jego następny email.
364 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Chętnie porwana Data: Niedziela, 21 października 2012, 13:33 Do: Emilia King
Emilia, Cieszę
że
się,
porozmawialiśmy
wczoraj
wieczorem.
Mam
nadzieję, że zmieniłaś zdanie co do nas. Z radością pogadam z tobą o czymkolwiek zechcesz. Chcę, żeby nam się udało i tak się stanie, jeśli nie będziesz chciała uciec. Zaufaj mi. Poza tym, będę cię gonił, szczególnie teraz, gdy wiem, że jesteś przyjemnym jeńcem.
Logan
Klikam „odpowiedz”. _____________________ Od: Emilia King Temat: Atrakcyjny porywacz Data: Niedziela, 21 października 2012, 17:12 Do: Logan Prescott
Logan, Też się cieszę, że pogadaliśmy. Zaufanie jest dla mnie trudne, ale spróbuję. Nie wiem, dlaczego uważasz, że próbowałam od ciebie uciec. Gdybym rzeczywiście uciekła, nie sądzę, żebyś mnie dogonił. Szybko
biegam.
Zapomniałeś?
W
sumie
podobało
mi
się
twoje
365 | S t r o n a
MoreThanBooks porwanie, bo jesteś naprawdę atrakcyjnym porywaczem, z lub bez wpływu margarit na mnie.
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Wyzwanie? Data: Niedziela, 21 października 2012, 17:15 Do: Emilia King
Emilia, Powinnaś wiedzieć, że to nie ja chcę tak szybko zrezygnować. Uwielbiam
wyzwania,
szczególnie
od
kobiety,
która
stawia
wysokie wymagania. Z pewnością nie doceniasz moich umiejętności. Jestem szybki. Gdybyś
postanowiła
uciec,
złapię
cię.
Mogę
ci
to
obiecać,
kochanie.
Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: No to dawaj Data: Niedziela, 21 października 2012, 17:18 Do: Logan Prescott
366 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Bez wahania przyjmuję wszystkie wyzwania od kogoś o twoich umiejętnościach. Jestem ciekawa, jak stałeś się taki pewny siebie?
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: No to dawaj Data: Niedziela, 21 października 2012, 17:20 Do: Emilia King
Emilia, Może następnym razem zapytasz moją mamę, dlaczego jestem taki pewny
siebie?
A
może
powinienem
jej
dać
nagranie
z
twojego
intrygującego wywiadu, by mogła wyrazić swoją opinię o nim ;) Po tytule emaila mniemam, że zapraszasz mnie do siebie, więc przyjdę za niedługo.
Logan
Hmm… Kuszące. Mówi poważnie? Muszę pisać. Szybko odpisuję i wysyłam odpowiedź, mając nadzieję, że odczyta ją, zanim będzie za późno. _____________________ Od: Emilia King Temat: Nie dosłownie 367 | S t r o n a
MoreThanBooks Data: Niedziela, 21 października 2012, 17:22 Do: Logan Prescott
Logan, Muszę napisać esej – coś, czego u was na biznesie nie macie wystarczająco.
Czekam
na
ciebie
z
niecierpliwością
następnym
razem.
Emilia
Tak bardzo, jak chciałabym go zobaczyć, muszę coś zrobić. Czy on serio przyjdzie?
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
368 | S t r o n a
MoreThanBooks
17
Słyszę pukanie i natychmiast wiem, że albo nie przeczytał mojego emaila, albo przeczytał i postanowił go zignorować. Gdy otwieram drzwi, Logan stoi na werandzie z dwiema reklamówkami w rękach. Ma na sobie niebieskie spodnie z dresu i dopasowaną szarą koszulkę. Jego włosy są wciąż mokre, pachnie nieziemsko. Cieszę się, że wzięłam prysznic po biegu, więc teraz nie śmierdzę. Spogląda na mnie, z niepewnością. Pewnie myśli, że nie jestem zadowolona z jego ochoty do wyzywania mnie. − Przyniosłem obiad. – Uśmiecha się i unosi rękę z reklamówek. Potem podnosi drugą z nich. − I wino. − A więc tak to zrozumiałeś? – Uśmiecham się. – Wiesz, że mam coś do zrobienia i tak właściwe to nie zapraszałam cię do siebie. − Przyniosłem włoskie jedzenie. Nie mówiłaś, że to twoje ulubione? – Uśmiecha się. – Ale jeśli masz dużo pracy, to spadam. – Zaczyna się odwracać i odchodzić od drzwi. Chwytam go za ramię, ciągnąc do siebie. − No, skoro tak się natrudziłeś, a ja jestem głodna, to chyba możesz zostać. Posyłam mu uśmiech.
369 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę i otwieram drzwi, pozwalając mu wejść do środka. Gdy wchodzi do domu, Bryn zbiega szybko na dół. Ma na sobie czarne legginsy i ługi luźny sweter, który opada z jej ramienia. Wygląda na odświeżoną w porównaniu z tym, co zobaczyłam godzinę temu. − Lepiej już? – pytam. − Dużo. Hej, Logan. – Patrzy na niego z podejrzliwością. − Bryn. – Kiwa głową. − Logan przyniósł jedzenie na wynos. Głodna? Uśmiecham się. − Nie, dzięki. Idę do Josha. Miłego wieczoru. – Szybko całuje mnie w policzek i przytula. – Nie czekaj na mnie – szepcze. – Ale wygląda na to, że będziesz miała towarzystwo. – Mruga, a potem wychodzi. − Ty kładziesz na talerze, ja leję wino. – Logan uśmiecha się. Podaje mi jedną z reklamówek. − Bez wątpienia masz na mnie zły wpływ – mówię, biorąc reklamówkę. − Tylko się o ciebie troszczę. Zjadłaś na śniadanie jogurt i założę się, że potem już nic więcej. Mam rację? Wzruszam ramionami. − Biegasz codziennie i przydają ci się węglowodany. Chyba jednak mam dobry wpływa. 370 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecha się, wyciągając korek z butelki czerwonego wina. − No, skoro tak to przedstawiasz. Przewracam oczami, gdy wyciągam dwa talerze i sztućce. − Gdzie macie kieliszki? – pyta. Przypadkiem ocieram się o niego ciałem, gdy sięgam nad nim, żeby wyciągnąć dwa kieliszki z szafki. Gdy się odwracam, podaję mu je, delikatnie się do niego przyciskając. Kładzie ręce na mojej talii. Uśmiecha się. − Nie jesteś rozczarowana, bo tutaj jesteś, prawda? − Wiesz, że zagonię cię do pracy, żebyś mi pomógł z badaniem. Uśmiecham się nieznacznie. − To brzmi obiecująco. – Uśmiecha się. Podnosi rękę i dotyka kciukiem moją dolną wargę. Znajomy dreszcz przebiega przez moje ciało. − Zjedzmy, żebym mógł ci pomóc z badaniem. – Odsuwa się, ale zdążam zauważyć szelmowski błysk w jego oku. Wiem, że mówi o całkiem innym badaniu niż mam na myśli. − Zły wpływ – mruczę. − Usiądźmy, zanim postanowisz mnie wywalić. – Śmieje się. Odsuwam folię z opakowań, żeby ściągnąć białą przykrywkę i kładę makaron i pulpeciki na dwa talerze. Cudowny zapach czosnku i przypraw rozchodzi się po kuchni. 371 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wygląda i pachnie przepysznie. − To bolognese ze wstążkami i pulpecikami z indyka. Kupiłem to w Trattoria Mollie, jednej z ulubionych restauracji Opry. − Jeśli smakuje Oprze, zasmakuje i mnie. Uśmiecham się i kładę talerze na dwóch podstawkach na wysepce kuchennej. − Smakuje ci Pinot? – pyta i podaje mi kieliszek. Oboje siadamy obok siebie. − Brzmi nieźle. – Chichoczę. – Jestem zaskoczona, że nie przyniosłeś tequili, skoro zeszłej nocy tak bardzo podobał ci się jej efekt na mnie. − Uwierz mi, pomyślałem o tym. Ale makaron i tequila nie pasują do siebie. Następnym razem wezmę meksykańskie. Wiem, że nie lubisz tajskiego jedzenia – dodaje, umiejętnie okręcając makaron wokół widelca i jedząc go. − Lubisz meksykańskie? – pyta. − Tak, szczególnie margarity. Uśmiecham się. − To już wiem. Resztę posiłku spożywamy w ciszy. Obiad jest przepyszny i jestem zaskoczona, jak bardzo jestem głodna. Na moim talerzu zostawiłam tylko trochę makaronu. − Widzisz, byłaś głodna – mówi, patrząc na mój talerz. 372 | S t r o n a
MoreThanBooks − Rozumiem, dlaczego Oprah to lubi. Podnosząc się, nachylam się i ujmuję jego twarz w obie ręce. Patrzy na mnie, gdy pochylam się i całuję go w usta. − Dziękuję. Obejmuje mnie i przyciąga bliżej. − To teraz daj mi pomóc z tym badaniem. Uśmiecha się szelmowsko. − Nie masz nic do roboty? – pytam, myjąc talerze i wkładając je do zmywarki. Logan siedzi na stołku i pije wino. Ignoruje moje pytanie. − Więc uważasz, że mnie prześcigniesz? − Pewnie nie po zjedzeniu makaronu, ale owszem, w normalnych warunkach wydaje mi się, że cię pokonam. Piję wino i odwracam się, opierając o szafkę. Logan kładzie swoje wino na szafce i podchodzi do mnie. Nie zdejmując ze mnie oczu, obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Rumienię się z powodu mieszanki wina i jego gorącego spojrzenia. − Wiesz, że uwielbiam dobre wyzwanie. Patrzę na niego. − Wiem. 373 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moim zdaniem twoje słowa w emailach brzmiały, że zgadzasz się na każde wyzwanie. Uśmiecha się złośliwie. − Yyy. A nie żartowaliśmy? – Uśmiecham się błagalnie. Nachyla się i jedna ręką unosi moje włosy z szyi, zostawiając ją odsłoniętą. Jego miękkie usta dotykają mojej szyi za uchem. − Żartowaliśmy? – szepcze. – Ty żartowałaś? Wiem, że nie żartowałem. Nie wiem, czy mówi to na poważnie. Zamykam oczy i odprężam się przez jego pocałunki. Z jedną ręką w moich włosach, Logan sięga pod moją koszulkę, pieszcząc drugą ręką moje plecy i przyciskając mnie do siebie. − Potrafię wymyślić wiele wyzwań. Masz jakieś sugestie? – szepcze. Wymyślam plan i mam nadzieję, że Logan będzie miał dobry humor. Odsuwając się, odpowiadam: − Mam wyzwanie. − Och? – Unosi brew. − Chodź – dodaję. Wyciągam rękę, żeby złapać jego dłoń i prowadzę do go sypialni. Obejmuje mnie w talii, gdy stoimy przy moim łóżku. Jego oczy są półprzymknięte, a głos seksowny. 374 | S t r o n a
MoreThanBooks − Myśli pani, że nie wiem, co pani kombinuje, panno King? Uśmiecham się. − Przyprowadziłam pana, żeby mi pan pomógł z badaniem. Czy miał pan na myśli coś innego, panie Prescott? − Nie udawaj przy mnie wstydliwej. Przyciąga mnie bliżej i mocno mnie całuje. Nasze języki się splatają i jęczę mu w usta. Jego ciało ociera się zmysłowo o moje i czuję, że moje serce zaczyna mocniej bić, by dogonić namiętność, jaka się we mnie budzi. Nagle odpycha mnie od siebie, zostawiając mnie po raz pierwszy podnieconą. Chcę więcej. Dużo więcej. − Okej. Zaczniemy to badanie? – mruczy pod nosem. Patrzę na niego, próbując uspokoić oddech. Udeaje niewzruszonego, ale wiem, że odegra się na mnie za mylne flirtowanie. − Jeśli sądzisz, że możesz mnie pokonać w swojej grze uwodzenia, to mnie niedoceniasz. Niechętnie posyłam mu uśmiech. − Obietnice, obietnice. − Wiesz, że na tym polu nie masz konkurencji – mamroczę, spoglądając na podłogę. – Nie mam doświadczenia, więc… Walczę z gulą, jaka się formuje w moim gardle.
375 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan bierze moją rękę i delikatnie unosi podbródek, bym patrzyła mu w oczy. Jego druga ręką wciąż obejmuje mnie w pasie. − Emilia, spójrz na mnie. Nie obchodzi mnie, że nie masz doświadczenia. Szczerze, uważam, że to jedna z rzeczy, jaka sprawia, że tak trudno ci się oprzeć. Trudno mi się oprzeć? − Ale… – szepczę. − Proszę, skończy z tymi ale i jeśli. Pragnę cię. Powiedziałem ci to już i wciąż będę powtarzał, aż mi nie uwierzysz. − Czasami to mnie dezorientuje – mruczę i odwracam wzrok. Podnosi rękę i pieści mój policzek. − Co cię dezorientuje? − Ty – odpowiadam szeptem. − Dlaczego? Marszczy brwi. − Nigdy bym nie pomyślała, że będę się tak czuła. Zniewoliłeś mnie, całkowicie mnie zniewoliłeś. Szepcze: − Nie rozumiesz, że czuję to samo do ciebie? − Nie, nie bardzo. 376 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie wiem, co mam zrobić albo jak ci pokazać. Nie powinnaś wątpić w to, że jestem tobą urzeczony. − A ja tobą. Ramiona Logana mnie obejmują. Stoimy, patrząc sobie w oczy przez dłuższą chwilę. − Muszę powiedzieć, że uważam, że masz na mnie zły wpływ. Uśmiecha się znacząco. − Jak na to wpadłeś? − No, powiedziałaś, że chcesz popracować i najwidoczniej odciągnęłaś mnie od mojej pracy. − Eee. Że co proszę? Nie potrafię ukryć niedowierzania. − Nie musisz wyglądać na taką zaskoczoną. Naprawdę mam coś do zrobienia. Zostawiłem książki na dole. Posyła mi uśmiech. − Ale powiedziałeś, że nie masz nic do zrobienia. − Nigdy tego nie powiedziałem. Może tylko tak pomyślałaś. Milczy przez minutę. − To mam iść po moje książki i zacząć z tobą pracować, czy masz zamiar mieć na mnie zły wpływa i trzymać mnie z daleka od nauki? 377 | S t r o n a
MoreThanBooks Przewracam oczami. − To chyba znaczy, że nie pomożesz mi z badaniem. − I znowu mnie rozpraszasz. – Jego oczy są rozbawione. – Sądzisz, że potrafisz przestać? − Spróbuję – szepczę. Wpatruje się we mnie przez chwilę. Zastanawiając się nad moimi słowami, przebiega ręką przez swoje włosy. − Chce się pani znowu pobawić, panno King? Sięgam po książkę o Szekspirze i siadam na łóżku. Patrzę na niego, próbując wyglądać niewinnie. − Nie chcę pana trzymać z daleka od pana nauki, panie Prescott. Uśmiecham się słodko i przetaczam na brzuch. − Idę po moje książki – mówi. Odwraca się i wychodzi przez drzwi, zmierzając w stronę schodów. − Pewnie. Sięgam po laptopa i włączam go, zanim całkiem stracę kontrolę nad sobą. − Chcesz coś? – Słyszę jak woła z dołu. − Tylko ciebie – krzyczę. W ciągu sekundy jest na moim łóżku. Wyciąga rękę i wsadza ją pod moją koszulkę, delikatnie dotykając moich pleców. 378 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jak sobie życzysz. Zbliża się do mnie i całuje w policzek. − Och. Sorki. Masz rację, mam na ciebie zły wpływ. Chichoczę. − Widzisz, jesteś niegrzeczna. Teraz zostaw mnie w spokoju, żebym mógł skończyć zadanie – drażni się ze mną. Logan przewraca się na plecy i zaczyna czytać książkę. Próbując się skupić na laptopie i eseju, staram się ignorować jego rozpraszające ciało, które jest tak blisko mnie. Mija kilka minut, a potem czuję na sobie jego oczy. Zerkam na niego. Uśmiecha się do mnie. − Nie mów, że już skończyłeś – kpię z niego. − Nie. Pomyślałem, że będziesz zainteresowana moją książką – odpowiada rzeczowym tonem. − Serio? – pytam. Próbuję ukryć rozbawienie. − Tak. – Uśmiecha się. Specjalnie ziewam. − Jakaś zachwycająca książka o biznesie. Brzmi szalenie ciekawie. − Ta ci się spodoba. Uśmiecha się znacząco. 379 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och? Potem przysuwa do mnie okładkę, żebym przeczytała tytuł. „Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka” autorstwa Roberta B. Cialdiniego. Śmieję się. − Serio? Na jakie zajęcia to czytasz? − Na marketing. To międzynarodowy bestseller. Wskazuje na słowa na okładce. − Taa. Wiedziałam, że istniał powód, dlaczego jesteś taki dobry w perswazji. Chichoczę. − Muszę wrócić do czytania, ale dziękuję za twoją zabawną przerwę – dodaję. Z powrotem wracam do laptopa. − Tylko tym dla ciebie jestem? Zabawną przerwą? – dokucza mi. Zerkam na niego i posyłam mu nieznaczny uśmieszek. − Czy pani się do mnie złośliwie uśmiecha, panno King? Każdy kawałek mnie próbuje desperacko skupić się na słowach na ekranie, chociaż moja koncentracja jest minimalna. Zerkam na niego i uśmiecham się nieznacznie. Nachylając się, całuje mnie w policzek, a potem znowu zaczyna czytać.
380 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie jestem pewna, ile czasu mija, może godzina. Ale wystarczająco, bym zaczęła pisać mój esej. Logan zamyka książkę i rzuca ją na ziemię. Przewracając się na bok, patrzy na mnie, gdy pracuję. − To twój esej na zajęcia z Szekspira? – pyta. − Tak. Skończyłeś już książkę o perswazji, co? – odpowiadam, wciąż pisząc na laptopie. − Jaki masz temat? – dodaje, spoglądając mi przez ramię na moje pisanie. − Rola kobiet w sztukach Szekspira. – Przestaję pisać i patrzę na niego. – Sprośna kobieta, tragiczna, niewinna kobieta i intrygancka kobieta fatalna. − Interesujące. Wybrałaś ten temat czy go dostałaś? − Dostałam. A co? Podpierając się o łokieć, opieram policzek o rękę. − Byłem ciekawy. Identyfikujesz się z którąś z nich? − Nie. Dlaczego? Uważasz, że jestem jak jedna z nich? – Powstrzymuję moją irytację. Delikatnie odgarnia włosy z mojego ramienia, tak, że spływają z jednej strony. − Okej, jesteś niewinna, ale nie podoba mi się myśl, że skończysz tragicznie – wyznaje. 381 | S t r o n a
MoreThanBooks − No. – Chichoczę. – Szekspir pisał o czystych i cnotliwych kobietach, na przykład o Julii w „Romeo i Julii” czy Ofelii w „Hamlecie”. Potem nagle tracą niewinność i umierają. Normalnie chwila rujnująca ich życie. − Zdecydowanie dobry powód do abstynencji od seksu. Seksualność Szekspira była zawsze tematem dyskusji, więc może to ma jakiś związek z tym. Wzrusza ramionami. − Sądzisz, że był gejem? Może czasem opisywał kobiety w negatywnym świetle, bo nie wiedział, jak zrozumieć swoją własną orientację seksualną? Logan wzrusza ramionami. − Prawdopodobnie. − Dobrze myślisz. Może powinieneś się przepisać na angielski? To cię interesuje i znasz się na rzeczy. Uśmiecham się. − Mój tata byłby zachwycony. Przewraca oczami. − Nigdy nie myślałeś o studiowaniu angielskiego? Założę się, że twoja mama byłaby wniebowzięta. − Yyy. Nie. Tata na pewno nie byłby wniebowzięty. Byłby bardzo rozczarowany, a ja i tak zawiodłem go wiele razy. 382 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie mogę nie zauważyć smutku w jego głosie. − Nie sądzę, żebyś wyrażał uznanie swojemu tacie. − Nie znasz mojego ojca. Powiedzmy, że prawdopodobnie by mnie wydziedziczył – przyznaje. − Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby twój tata tak zrobił – mamroczę. To oczywiste, że nie lubi o tym rozmawiać. Nie wiem, czy powinnam się zagłębiać jeszcze bardziej, ale ten nowy wgląd w Logana powoduje, że jestem strasznie ciekawa. − Posłuchaj, powiedziałem ci, że nie potrafiłem się kontrolować. Moi rodzice wysłali mnie do internatu. Mieli nadzieję, że się poprawię, ale to odniosło odwrotny skutek. Byłem wściekły i wpadałem w jeszcze większe kłopoty. Emilia, ja specjalnie szukałem sposobów, żeby je znaleźć. − Mi to wygląda, jakbyś szukał uwagi. Twoi rodzice tego nie widzieli? Wzrusza ramionami. − Możliwe. Ale nie potrafili się pozbyć ani złości, ani rozczarowania. − Twoja mama cudowna. To oczywiste, że świata poza tobą nie widzi. − No nie wiem. Jestem zdumiona, że brzmi na tak obojętnego. 383 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ale ja wiem. Obserwowałam ją, gdy była z tobą. Jej oczy pojaśniały, gdy spoglądała na ciebie. Jesteś głupcem, jeśli tego nie widzisz. − Jestem głupcem? – Unosi brew. − No, głupcem. – Uśmiecham się i milczę przez chwilę. – Poza tym, to jest mało istotne. Pamiętam, że powiedziałeś mi, że twoja średnia jest wysoka i że jesteś przewodniczącym samorządu studenckiego. Muszą być z ciebie dumni. − Zawsze udawało mi się dostawać dobre oceny, ale wyrzucili mnie z wielu szkół. Marzeniem ojca było, bym poszedł na jego alma mater, na Harvard. W jego oczach jego jedyny syn jest porażką. Logan przewraca się na plecy i gapi w sufit. Zbliżam się do niego i opieram głowę o jego tors. Czuję jego płytkie oddechy, gdy moja głowa unosi się delikatnie w górę i w dół. − Ludzie się zmieniają, Logan. Jestem pewna, że twoja tata jest w ciebie dumny. Ty tego nie widzisz, a jeśli tak nie jest, no to jest głupcem. Logan chichocze. − Więc i ja, i tata jesteśmy głupcami. Przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje. Zamykam laptop jedną ręką, gdy się całujemy, dając mu znak, że skończyłam pisać. Moja głowa nie potrafi się skupić na Szekspirze, bo jest zbyt zajęta myśleniem o Loganie i jego rodzicach. Jego liczne błędy, które 384 | S t r o n a
MoreThanBooks zaczęły się pojawiać w młodym wieku, sprowadziły go na drogę autodestrukcji. Ale istnieje jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Odsunąwszy się od niego, pytam: − Masz coś przeciwko, jeśli cię o coś zapytam? − Nie. − Nie. Nieważne. – Nie chcę go zirytować, bo podzielił się już ze mną tyloma rzeczami. − W porządku. Co jest, Emilia? – pyta, delikatnie głaszcząc mnie po głowie. − Powiedziałeś, że czytałeś, gdy byłeś mały i podobało ci to, bo to była ucieczka. Mam rację? − Tak, masz rację. − Zacząłeś pić, kiedy byłeś mały, nie? − Do czego zmierzasz. Po prostu zapytaj. Martwisz się, że będę na ciebie zły? – pyta cicho. Kiwam głową. − Możesz zapytać o cokolwiek. Obiecuję, że się nie wścieknę. Będę zły na ciebie, jeśli specjalnie będziesz ignorowała moje emaile albo telefony. I kiedy mówisz, że skontaktujesz się ze mnie, a tego nie robisz. Przewracam oczami.
385 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie skończyłem. – Uśmiecha się znacząco. – I gdy nie jesteś stanowcza w odrzucaniu chłopaków, którzy chcą się dobrać do twoich majtek – dodaje żartobliwie. − Skończyłeś już? – pytam, starając się nie brzmieć na wkurzoną, ale mi się nie udaje. − Jeszcze jedno doprowadza mnie do szewskiej pasji. − Doprowadza do szewskiej pasji? – dokuczam mu. − Nie. Mówię poważnie teraz. Nie lubię, kiedy nie chcesz ze mną rozmawiać o tym, co czujesz. Robisz to dość często, a musisz być ze mną szczera. Nie? − Prawda. − Więc mnie zapytaj. Milczę przez chwilę. − Tak się zastanawiałam, co spowodowało, że zacząłeś pić i powoli niszczyłeś sam siebie w poszukiwaniu przyjemności. − W poszukiwaniu przyjemności? Podoba mi się, że tak o tym myślałaś, bo to sprawia, że brzmi strasznie heroicznie. Mogłaś powiedzieć, co spowodowało, że jesteś taki popierdolony. Twoje słowa są bardziej poetyckie niż te, których sam bym użył. Uśmiecha się. Waham się na chwilę. 386 | S t r o n a
MoreThanBooks − Od czego uciekałeś? – Słowa wreszcie wydobywają się z moich ust i z niecierpliwością patrzę na niego, żeby zobaczyć jego reakcję. Wzrusza ramionami. − Jesteś pewna, że nie studiujesz psychologii? – Uśmiecha się nieznacznie. – Nie wiem – dodaje. − Nigdy o tym nie myślałeś? – pytam cicho. − Nie. – Czekam, aż powie coś więcej. – Nie miałem szczęśliwego dzieciństwa. Może to miało coś z tym wspólnego? – pyta rzeczowym tonem. − Ale podczas wywiadu powiedziałeś, że twoi rodzice są wspaniali. Spotkałam twoją mamę i jest niesamowita. Nie rozumiem. − Mam wspaniałych rodziców w porównaniu do innych ludzi. Dali mi wszystko, co najlepsze. Nigdy nie musieliśmy się martwić brakiem jedzenia ani dachu nad głową. Ale nasz dom nie był szczęśliwy, gdy dorastałem. − Dlaczego? − Nie pamiętam wszystkiego, ale wiem, że był głośno. Moi rodzice zawsze się kłócili. Był taki okres, kiedy nie mogli być w tym samym pomieszczeniu, bo rozpętywało się piekło. − Och. Jestem pewna, że to musiało być ciężkie. Jestem zbita z tropu przez tę nową informację.
387 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czasami budziłem się w środku nocy i ich słyszałem. Tessa była niemowlakiem, więc nie wiedziała, co się dzieje. Milczy przez chwilę. Marszczy brwi i wygląda na pogrążonego w myślach. − Gdy stała się nieco starsza, jakieś trzy latka, ich kłótnia ją obudziła. Przyszła i weszła do mojego łóżka. Czasem płakała tak długo aż nie zasypiała. − A ty się bałeś? – pytam. − Nie. Nie pamiętam, bym był przestraszony. Pamiętam tylko uczucie samotności. Miałem Tessę, ale była malutka i gdy dorosła do takiego stopnia, że rozumiała, ja już piłem. − Ale rodzice wciąż ze sobą są. − Wydaje mi się, że teraz panuje zgoda. Nie wiem dokładnie, bo nie widuję ich za często. Odwiedzałem ich podczas świąt, gdy wyjeżdżałem do domu. Ale i tak nie spędzałem z nimi czasu, bo imprezowałem. − Jestem ciekawa, dlaczego się nie rozeszli, skoro kłócili się przez cały czas – mówię cicho. − Kto wie? Chodzi pewnie o spore ilości pieniędzy, więc może postanowili, że to nie ma sensu. Wychodzi na to, że wykorzystują to jak mogą. On podróżuje po całym świecie, a ona jeździ sama do Europy. Chyba to dla nich działa. Ale wydaje się być szalonym sposobem na małżeństwo.
388 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zapytałeś kiedyś o to swoich rodziców? − Nie. Nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć. − Myślę, że może pomóc. − Z czym? Wygląda na zdezorientowanego. − Czujesz, jakby cię nie wspierali – mówię uspokajająco. − Bo nie byli – odpowiada. − Logan, powiedziałeś, że dali ci wszystko, więc to się na pewno liczy. − Chyba, ale nie jakoś bardzo. − Sądzę, że czujesz się gorszy i nie chcesz się tego pozbyć – mówię rzeczowym tonem. Logan przyciąga mnie do siebie. − Czy tak pani uważa, doktorze King? Uśmiecha się znacząco. − Przestań. Mówię poważnie. Obserwowałam cię z twoją mamę i ma na twoim punkcie fioła. Nie możesz ani na chwilę wątpić, że twoi rodzice cię nie kochają pomimo twoich kłopotów. − Nawet jeśli masz rację, to i tak nie znaczy, że są dla mnie wsparciem. Co pani na to odpowie, pani doktor? – kpi ze mnie. 389 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wiesz, że czasami jesteś niemożliwy. Przewracam oczami. − Ja i niemożliwy? I co z tym zrobisz? – Uśmiecha się. − Mam kilka pomysłów – szepczę. − Brzmi obiecująco. Powiedz mi. − Och, nie mogę ci powiedzieć, ale mogę pokazać – dodaję, powoli wchodząc na niego, tak, że teraz jesteśmy nos w nos. − Masz pojęcie, jaka jesteś kusząca? – szepcze. Nasze usta się spotykają i całujemy się namiętnie, bardzo namiętnie. Jego ręce są w moich włosach, a moje ciało przyciska się do niej, gdy przewraca się i teraz jestem uwięziona pod nim. − Nie chcę cię stracić, Emilia – szepcze. − Nigdy się nie wybieram. Obejmujemy się ramionami, jego głowa chowa się w zagłębienie mojej szyi, gdy odpływamy w sen.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
390 | S t r o n a
MoreThanBooks
18
Nie powiedziałabym, że przyzwyczajam się do budzenia się w ramionach Logana, ale jest kilka rzeczy, jakich oczekuję po nocy z nim. Pierwszą jest to, że gdy się budzę, jest mi gorąco. Ciepło naszych ciał i bliskość zapewniają to. Druga pojawia się, kiedy otwieram oczy i jestem wypoczęta. Jest wcześnie, gdy mrugam oczami. Mogę to stwierdzić o słabym świetle, jakie emanuje przez zwiewne zasłony. Nie chcąc zbudzić Logana, leżę nieruchomo obok niego. Tak właściwie, gdybym się chciała poruszyć, pewnie bym nie potrafiła, bo trzy czwarte jego ciała leżą na mnie. Patrząc na niego, zauważam, że jesteśmy w tej samej pozycji jak zeszłej nocy, gdy odpłynęliśmy w sen. Jego głowa wciąż spoczywa w zagłębieniu mojej szyi, jego ramię i noga są rozciągnięte na moim ciele. Gdy tak sobie leżę, podziwiam piękno rysów twarzy Logana. Desperacko chcę przebiec palcem przez jego kości policzkowe i silnie zarysowaną szczękę, ale nie chcę go budzić, szczególnie kiedy wygląda na tak spokojnego. Słyszę, że jego komórka brzęczy gdzieś na podłodze obok łóżka i jestem ciekawa, kto dzwoni do niego o tak wczesnej porze. Zadziwia mnie to, że Logan nie budzi się przez swoją dzwoniącą komórkę. Moje myśli odpływają, gdy przypominam sobie wczorajsze słowa Logana. Wyjawił mi wiele nowych informacji o sobie. Nowa wiedza i wgląd w jego nieidealne dzieciństwo pozwalają mi lepiej zrozumieć, kim jest. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak trudno musi się 391 | S t r o n a
MoreThanBooks dorastać w domu rodziców, którzy ciągle się kłócą. To przeciwieństwo tego, co ja przeżyłam, będąc dzieckiem. Moi rodzice się kochali i nie potrafię sobie przypomnieć, żeby słyszała jakąś ich kłótnię. Potem zaczynam myśleć o jego ojcu. W głowie mi się nie mieści, że jego tata nie chciałby uratować ich rozpadającego się związku. Boli mnie serce z powodu Logana. Dla mnie tata jest najważniejszy na świecie. Rozumiem, że ktoś bardzo mocno nie chce zawieść rodziców i tym samym sprawić, by byli z niego dumni. Logan nie tylko czuje, że jest rozczarowaniem dla swojego taty, ale że jest wielką porażką w jego życiu. Wypuszczam oddech. Mam nadzieję, że jego przeszłe problemy to już tylko zeszłoroczny śnieg. Myślenie o Loganie jako o samotnym chłopcu powoduje, że przypominam sobie moje dzieciństwo. Bez wątpienia wszyscy mamy krzyż do dźwigania. Gdy jesteś mała, życie jest delikatne i cenne. Bolesne i straszne rzeczy mogą się wydarzyć i czasami nie ma nikogo, kto by cię ocalił. Mnie również nikt nie ocalił. Czasem to wykracza poza kontrolę rodziców. Kręcę głową, by wymazać obrazy, jakie wypływają na powierzchnię mojego umysłu. Na podłodze wciąż dzwoni jego telefon. Nie wiem, czy to przeze mnie, czy z powodu komórki, ale Logan powoli budzi się ze snu. Mruga oczami i słodko na mnie patrzy. − Cześć – mruczy pod nosem. − Dzień dobry. 392 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. Patrzy na swoje ciało, które jest owinięte wokół mojego, a potem wraca do mnie spojrzeniem. − Chyba masz rację. Uśmiecha się szeroko. − W czym? − Nigdzie się nie wybierzesz ze mną na tobie. – Odnosi się do tego, co powiedziałam, zanim zasnęliśmy zeszłej nocy. Uśmiecham się. − Tak. Masz rację. – Żartobliwie ruszam się pod nim, ale nic z tego. − A ty dokąd? – dokucza mi. Jego komórka dalej dzwoni. − No, będziesz musiał się ruszyć, bo to już dziesiąty raz, kiedy twój telefon się odzywa – mówię rzeczowym tonem. − Ktokolwiek dzwoni, poczeka. Uśmiecha się szeroko i przyciska się do mnie jeszcze bardziej. − To może być coś ważnego, Logan. − Spędzenie poranka w twoim łóżku też jest ważne. Chichoczę. − Serio. Może to twoi rodzice. 393 | S t r o n a
MoreThanBooks Lekko się porusza, uwalniając mnie. Moje nogi ścierpły, więc rozciągam je, żeby wróciło czucie. Rozluźniam i napinam stopy, gdy Logan obserwuje mnie z rozbawieniem. − Nie zrobiłem ci krzywdy, nie? – pyta. − Nie. Moje nogi wciąż śpią. − Dobrze spałaś, czy cię za bardzo przyduszałem? − Właściwe to dobrze mi się spało. Nachyla się i całuje mnie delikatnie w czoło. − Mi też. Gdy wychodzi z łóżka, wyciąga do mnie swoje dłonie. Łapię go za ręce, a on powoli stawia mnie na nogi. Obejmując mnie, szepcze: − Dziękuję, że pozwoliłaś mi zostać na noc. − Dziękuję, że pan przyjął wyzwanie, panie Prescott – kpię z niego. − Idziesz pobiegać teraz? – pyta. − Nic nie kombinuj. Nie będziesz się ze mną ścigał. − Martwisz się, że wygram? Uśmiecha się złośliwie. − Martwię się, że będziesz mnie rozpraszał. Masz nade mną przewagę – odpowiadam, gdy przebiegam palcami przez włosy. 394 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moim zdaniem jest odwrotnie – mówi. Jego ręce wślizgują się w moje włosy, kiedy przyciąga mnie do swoich ust. Nasz pocałunek trwa, aż jego komórka nam nie przeszkadza. Powoli się od niego odsuwam. − Twój telefon mnie rozprasza. Odwracam się do niego i idę do komody. Otwieram szufladę i wyciągam świeżą parę bielizny i sportowy stanik. Potem otwieram następną szufladę i biorę do ręki podkoszulek i spodenki do biegania. Logan ma w ręku telefon, gdy idę do łazienki. Umywszy zęby, szybko się ubieram i czeszę włosy w wysoki kucyk. Idąc z powrotem do pokoju, Logan łapie mnie w talii. − A co robisz po biegu? – pyta. − Mam zajęcia i przełajowe. − A potem? – szepcze, przyciągając mnie mocno do swojego ciała. − Muszę popracować nad esejem z Szekspira. Wieczorem jakoś nie zrobiłam wiele. Uśmiecham się. − A co powiesz na to, żebym przyszedł później i ci pomógł? – droczy się ze mną. Chichoczę. − Jesteś pewien, że nie chcesz zmienić specjalizacji? 395 | S t r o n a
MoreThanBooks − Chciałbym się specjalizować w tobie. Uśmiecha się szeroko. − Wątpię, by twoi rodzice to zaaprobowali. Chichoczę. Unoszę rękę i przebiegam palcami przez jego policzek. − Wiesz, jak rozproszyć dziewczynę. Uśmiecham się. − Mogę powiedzieć to samo, kotku – mówi, całując mnie szybko, a potem się odsuwając. Idziemy na dół do kuchni. Otwieram lodówkę i wyciągam jogurt. − Mogę ci zrobić omlet? – pytam. − Nie, dzięki. Zjem coś później. Otwieram jogurt i zaczynam go jeść, opierając się o szafkę. Logan ma ręce książkę o perswazji i swoją komórkę. − A tak przy okazji, wszystko w porządku? Wskazuję na jego telefon. − Tak. To nic takiego – mamrocze. − Och – mówię. Staram się ukryć podejrzliwy ton, ale mi nie wychodzi. − Nie będziesz zielonookim potworem, prawda? – pyta. 396 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz, bym była. To naprawdę nie moja sprawa. Wzruszam ramionami. − Posłuchaj. To nic ważnego, ale nie chcę, żebyś się martwiła o coś, co nie jest niczym szczególnym. Seraphina dzwoniła, bo chce pożyczyć książkę. − Och – odpowiadam. Starając się nie wyglądać na poirytowaną, kończę jeść jogurt i myje łyżeczkę. Czuję na sobie spojrzenie Logana. − Widzisz? Jesteś na mnie zła, więc dlatego nic nie chciałem mówić. Odwracam się do niego. − Nie jestem zła. Muszę się przygotować do biegu, bo inaczej spóźnię się na zajęcia. Podchodzę do drzwi i z szafy na korytarzu wyciągam buty do biegania. Siedzę na werandzie, zakładając buty, gdy Logan wychodzi na zewnątrz. Siada obok mnie. − Emilia, nie oszukasz mnie. Nie jesteś dobrą aktorką. Zerkam na niego. − Gdybyś był w mojej sytuacji, co byś pomyślał? Dzisiaj rano zadzwoniła do ciebie dziesięć razy, począwszy od brzasku. Tylko dlatego, że chce jakąś książkę? Sorki, ale dla mnie to wydaje się dziwne. 397 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzrusza ramionami. − Ale to prawda. Zgodzę się, że to dziwne, by dzwoniła do mnie tak wcześnie. Nie musiała też tego robić tyle razy, ale taka właśnie jest. − Okej – mówię, chociaż to nieprawda. − Jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi. Co się stało z twoim próbowaniem, żeby mi zaufać? – pyta. Waham się na moment. Po zawiązaniu butów, wstaję i zaczynam się rozciągać. Logan siedzi i mnie obserwuje. − Masz rację – dodaję. Uśmiecha się do mnie. − Więc będziesz próbowała mi zaufać? − Owszem, ale jej nie ufam. Nic, co powiesz, nie zmieni mojego zdania. Logan wstaje i łapie mnie w talii. − Cieszę się, że próbujesz. Miłego biegania, kotku. Całuje mnie w czoło, zanim się odsuwa. Już mam włączyć iPoda, gdy myślę nad innym pytaniem. − A ta z ciekawości zapytam, jaką chce pożyczyć książkę? − Psychologia perswazji. Chodzi ze mną na zajęcia z marketingu. − Dlaczego mnie to nie dziwi? – mruczę, zakładając słuchawki. 398 | S t r o n a
MoreThanBooks Całuję go szybko w policzek, a potem się odwracam, gotowa do biegu. Nie mogę nie zauważyć ironii sytuacji, bo dosłownie od niego uciekam i jestem ciekawa, czy Logan myśli o tym samym.
*** Czuję ulgę, gdy zdaję sobie sprawę, że mój bieg pomógł mi pozbyć się z myśli o Seraphinie. Gdy docieram do domu, biorę prysznic i idę na zajęcia. Mój dzień szybko mija i wkrótce jestem już w domu. Wchodzę do środka i widzę, że Bryn jest w swoim pokoju, leżąc na łóżku i rozmawiając przez telefon. Macham do niej, bo nie chcę jej przeszkadzać w rozmowie. Słyszę, jak mówi do telefonu: − Zadzwonię do ciebie później, Josh. Emilia właśnie przyszła, a chce z nią pogadać. Padam na łóżko i łapię laptopa. Kładę za siebie poduszkę, żeby się o coś oprzeć i zauważam, że pachnie Loganem. − Co robisz, Emilia? – pyta Bryn, wchodząc do mojego pokoju. − Nic. – Uśmiecham się. – Jak twój wieczór? – Celowo chcę zmienić temat. − Nic? Złapałam cię z głową w poduszce. Nie mów, że to nic – kpi ze mnie. Uśmiecham się. 399 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ładnie pachnie, to wszystko. − Eau de Logan jak mniemam. – Chichocze, gdy siada na moim łóżku. – Wpadłaś po uszy. − No patrzcie i kto to mówi. Byłaś z Joshem przez całą noc, pewnie przez większość dnia i teraz siedziałaś z nim na telefonie. To ty wpadłaś po uszy. – Uśmiecham się. − Chyba masz rację. – Odpowiada uśmiechem. – Jak twój wieczór? − W porządku. Powinnaś zostać w domu na obiad. Jedzenie było z jednej z ulubionych restauracji Opry – naprawdę pyszne. A co robiłaś z Joshem? − No wiesz. – Uśmiecha się. – Może wpaść później. Masz coś przeciwko? − Co ty. A dlaczego bym miała mieć? – pytam. − Nie chcę, żeby ci było przykro, bo spędzam więcej czasu z nim niż z tobą – mówi. − Bryn, cieszę się, że znalazłaś tak fajnego faceta. Josh jest super. Skoro ty jesteś szczęśliwa, to ja też, więc nie bądź śmieszna. Uśmiecham się do niej ciepło. − Z Loganem w porządku? – pytam z zaciekawieniem. − Tak. Dlaczego pytasz?
400 | S t r o n a
MoreThanBooks − No, Tyler pytał o ciebie zeszłego wieczoru. Wie, że wyszłaś z nim w sobotę, gdy cię porwał. Chichocze. Milczy przez chwilę, ale potem mówi dalej: − Tak czy siak, zapytał, czy się z nim spotykasz, ale nie wiedziałam, co byś chciała, żebym odpowiedziała. − Och. Co powiedziałaś? – pytam. − Udawałam głupią. Powiedziałam, że umówiliście się kilka razy i tyle. Nie wiem, czy mi uwierzył, ale nie zapytał mnie o nic więcej. − Nie wiem. Spotykamy się ze sobą? Wyszliśmy gdzieś kilka razy. Rozmawialiśmy o tym, żeby nam wyszło i o zaufaniu, ale nie wiem, czy Logan uważa to za randki. A jeśli to randki, możliwe, że nie chce, by ludzie o tym wiedzieli. − Nie bądź śmieszna, Emilia. Dlaczego miałby nie chcieć, żeby ludzie wiedzieli? – pyta. − Znam kilka powodów. Może nie chce pozbywać się innych możliwości? Bryn przewraca oczami. − Albo się mnie wstydzi? – Wzruszam ramionami. − Dobra, jesteś niepoważna. Szaleje za tobą, więc przestań się nakręcać. Jestem pewna, że uważa cię za swoją dziewczynę. Dał ci wisiorek od Tiffany’ego na litość boską! 401 | S t r o n a
MoreThanBooks − Chyba – mamroczę. − Nie powiedziałam Tylerowi, że się ze sobą spotykacie, bo to nie moja sprawa, żeby to zrobić. Poza tym, nie powinien pytać mnie, to ciebie powinien zapytać. − Hm. – Jestem zamyślona. – Dziękuję, że mi powiedziałaś. − Nie ma sprawy. Jest na ciebie zapotrzebowanie, moja seksowna przyjaciółko. Nie cieszysz się, że zdecydowałaś się na małe kroczki, by wyjść w tym roku z biblioteki? Chichocze. − Nie wiem, Bryn. To trochę mnie przytłacza – mówię poważnie. − Spróbuj się tym nie zadręczać, Emilia. Jesteś młoda i piękna. Jeśli ci chłopcy chcą za tobą gonić, po prostu im powiedz, że mogą do ciebie zadzwonić – dodaje, gdy wstaje z mojego łóżka i żartobliwie uderza mnie w tyłek. Chichoczę. − Dzięki za radę. − Nie ma za co. – Idzie z powrotem do pokoju. Słyszę jak dzwoni do Josha, gdy włączam komputer. Widzę, że mam wiadomość od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Zeszły wieczór Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 16:33 402 | S t r o n a
MoreThanBooks Do: Emilia King
Emilia, Jak zwykle podobał mi się wieczór z tobą. Mam nadzieję, że moje
rozpraszające
telefony
nie
sprawiły,
że
się
niepotrzebnie
martwiłaś. Ale proszę wiedz, że tylko tym były – rozpraszającymi telefonami. Cieszę się, że chcesz spróbować mi zaufać. Wiem, że dla nas obojga to coś nowego, więc musimy razem nad tym popracować. Jeśli chciałabyś jeszcze o czymś podyskutować, proszę, nie wahaj się pytać. Wiem jak bardzo lubisz przede mną uciekać, ale musisz być ze mną szczera, jeśli chodzi o twoje uczucia, żeby nam się
udało.
Wiem
też,
że
mówiłem
o
tym
już
wcześniej,
ale
to
prawda. W takim razie mam nadzieję, że wiesz, że byłem szczery, kiedy powiedziałem, że nie chcę cię stracić. Mam nadzieję, że twoje zajęcia i bieg się udały.
Logan
Kilka razy czytam emaila od Logana, zanim postanawiam mu odpowiedzieć. Piszę, co myślę, i klikam „odpowiedz”.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Szybkie? Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 17:35 Do: Logan Prescott
403 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Mi też się podobał wieczór z tobą. Dziękuję za przyniesienie tego przepysznego jedzenia na wynos i za pomoc z moim esejem. I nie,
nie
zdaniem
jestem na
sarkastyczna.
temat
Naprawdę
dwuznaczności
co
do
mi
pomogłeś
seksualności
ze
swoim
Szekspira.
Wiesz, że nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać ze swoją wiedzą na temat literatury. Ale swoimi
co
najważniejsze,
odczuciami
rodziców.
Wiem,
dziękuję
dotyczącymi
że
dzielenie
za
podzielenie
twojego się
się
dzieciństwa
bolesnymi
i
ze
mną
twoich
doświadczenia
jest
trudne, a to, że tak zrobiłeś, znaczy dla mnie więcej niż możesz sobie wyobrazić. Pytasz, czy jest coś, o czym chciałabym podyskutować, więc chyba jest. Ktoś zapytał, czy ze sobą chodzimy, a że to dla mnie coś
nowego,
nie
wiedziałam,
jak
odpowiedzieć.
że
Wiem,
powiedziałeś, iż chcesz, żebyśmy spróbowali, ale nie jestem pewna, czy
chodziło
ci
o
zaufanie
czy
spotykanie
się.
Czy
to
jakaś
różnica? Wiem, że by się udało nam jako para, musimy sobie zaufać, ale
szczerze
mówiąc,
nie
mam
pojęcia,
czy
chodziło
ci
też
o
chodzenie ze sobą. Proszę, nie miej wrażenie, że musisz mi powiedzieć, że ze sobą chodzimy, bo uważasz, że to chcę usłyszeć. Naprawdę o tym nie myślałam,
aż
do
teraz,
gdy
mnie
zapytano.
Wiem,
że
wolisz
jednorazowe przygody, więc to też jest dla ciebie nowe. Poza tym, może wolisz mówić ludziom, że nie chodzimy ze sobą, żeby mieć otwarte inne możliwości. Mam kilku znajomych, którzy woleliby tę opcję. Moją ostatnią myślą jest to, że może wolisz nie mówić, że się ze
sobą
spotykamy,
bo
się
mnie
wstydzisz,
gdyż
nie
mam
tylu
pieniędzy jak ty i twoja grupka przyjaciół. Mam nadzieję, że też miałeś fajny dzień. I ostatnia rzecz, dziś rano uciekałam, żeby pobiegać – nie, żeby uciec przed tobą :) 404 | S t r o n a
MoreThanBooks Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Chcesz mnie wkurzyć? Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 17:56 Do: Emilia King
Emilia, Żebyś była świadoma – używam całej mojej samokontroli, żeby się powstrzymać od przyjechania prosto do ciebie, żeby pogadać o twoim „szybkim pytaniu”. Doceniam twoją szczerość i chęć pytania o mnie wszystko, co pojawi się w twojej głowie. To czy ze sobą chodzimy? Myślę, że zgadnę,
kim
jest
ten
„ktoś”
i
dlaczego
chce
wiedzieć.
Kiedy
wyszliśmy tamtego wieczoru, powiedziałem ci, że wygląda na niego zawiedzionego. stanowcza
w
Może
gdybyś
stosunku
do
od
niego,
samego to
początku
przestałby
była
czuć
bardziej
miłość
czy
pożądanie? Więc tak, proszę przekaż mu, że ze sobą chodzimy. Może wtedy wreszcie się skapnie i zostawi cię w spokoju. Pozwól mi spróbować odpowiedzieć na twoje pytania. Tak, sądzę, że zaufanie jest najważniejsze w każdym zdrowym związku. Zaufanie, komunikacja i szacunek są na szczycie mojej listy. Zgodzisz się ze mną? Tak też nigdy bym ci nie powiedział czegoś, tylko dlatego, że uważasz, że chcesz to usłyszeć. To byłoby bardzo nieuczciwie. Twój
następny
paragraf
jest
częścią,
która
mnie
NAPRAWDĘ
dołuje. Serio uważasz, że wychodziłbym z tobą, spałbym z tobą i mówił ci, że nie chcę cię stracić, gdybym myślał, że powinienem
405 | S t r o n a
MoreThanBooks mieć otwarte inne możliwości? Nie masz o mnie wysokiego mniemania, co? Sądziłem, że to już jest za nami. Ostatnia część nie chce dostać się do mojej głowy. Nigdy nie będę się wstydził ciebie ani niczego, co jest z tobą związane. Twoje społeczno-ekonomiczne pochodzenie niezbyt mnie interesuje. Mogę tylko mieć nadzieję, że to odnosi się do Sebastiana. Chyba że wypiłaś kilka drinków z Bryn. Dałem ci kiedyś odczuć, że interesuje mnie, ile masz pieniędzy albo ile nie masz? Jako że nie sądzę, żebyś leciała na moją kasę (Sebastian twierdzi inaczej), powinnaś zrobić to samo. Proszę, społeczny.
nawet
Uważam
nie to
nie
myśl,
że
tylko
za
przeszkadza absurdalne,
mi ale
twój
status
również
za
wkurwiające. Powinnaś już wiedzieć, że nie jestem taki. Normalnie nie rozumiem, co ty mi tu piszesz. Mam nadzieję, że odpowiedziałem na twoje szybkie pytania i czujesz się lepiej.
Logan
Uła, ale jest wkurzony! Wymyślenie, jak chcę mu odpowiedzieć i co chcę mu napisać, zajmuje mi kilka chwil. Ma rację co do mojej ostatniej części. Nie powinnam była tego pisać, więc nic dziwnego, że jest wściekły. _____________________ Od: Emilia King Temat: Sorki Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 18:27 Do: Logan Prescott
406 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Wyraziłeś się bardzo jasno, że jesteś na mnie zły. Może powinieneś wpaść i przedyskutować to ze mną osobiście, bo wtedy byś zrozumiał, że nie chciałam cię do mnie zrazić. Muszę powiedzieć, że tak naprawdę nie odpowiedziałeś na moje szybkie pytanie. Powiedziałeś, że mogę przekazać „komuś”, że ze sobą chodzimy, ale nic więcej. Więc mówisz temu „komuś”, że ze sobą chodzimy, żeby przestał się za mną uganiać? Zawsze uważałam go za przyjaciela, więc nigdy nie sądziłam, że powinnam być z nim stanowcza. A tak w ogóle, dlaczego ty nie jesteś stanowczy w stosunku do Seraphiny?
Może
nie
czułaby
miłości
ani
pożądania,
gdybyś
był
stanowczy. Albo może nie dzwoniłaby przynajmniej o bladym świcie. Tak, zgadzam się z tobą o zdrowym związku. Widzisz, mogę być czasami
ugodowo
nastawiona.
Zaufanie,
komunikacja
i
szacunek
również są na szczycie mojej listy. Jesteś zły na mnie za trzymanie otwartych możliwości i status społeczny. Dobra, to w sumie żartowałam o tych możliwościach. Ale skąd
możesz
wiedzieć?
Poza
tym,
pisałeś,
żebym
cię
pytała
o
wszystko, nie? Jeśli chodzi o komentarze do statusu, to masz rację. Nigdy nie dałeś mi odczuć, że to dla ciebie problem. Prześladują mnie słowa Sebastiana i mój brak pewności siebie, więc mam nadzieję, że przyjmiesz moje przeprosiny. Przepraszam, nie powinnam była tego pisać i NAPRAWDĘ nie chciałam cię wkurzyć. Po twoim ostatnim emailu wydaje mi się, że powinnam się napić, ale muszę pisać esej o Szekspirze, więc spasuję.
Emilia
407 | S t r o n a
MoreThanBooks Postanawiam, że moja wiadomość da mu coś do zastanowienia się, więc zaczynam pisać esej. Pół godziny później słyszę piknięcie nowej wiadomości. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Przestań za bardzo analizować Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 18:58 Do: Emilia King
Emilia, Wydaje mi się, że powinienem był jaśniej odpowiedzieć na twoje pytanie. Gdy powiedziałem, że powinnaś przekazać temu „komuś”, że ze sobą chodzimy, doszedłem do wniosku, że to było odpowiedzią na twoje pytanie. Tak, moim zdaniem ze sobą chodzimy. Lepiej? Co do Seraphiny, mówiłem ci już tysiące razy, że jesteśmy tylko
przyjaciółmi.
Poza
tym,
jestem
przekonany,
że
wie,
że
jesteśmy ze sobą. Widziała nas na koncercie, pamiętasz? Cieszę się, że czujesz się bardziej komfortowo i zadajesz mi osobiste pytania. Więc masz rację, że możesz mnie pytać, o co tylko zechcesz. Powiedziałem ci, żebyś tak zrobiła i chcę, byś tak zrobiła. Uzgodniliśmy, że komunikacja jest ważna w związku. Na koniec przyjmuję twoje przeprosiny. Proszę spróbuj wywalić Sebastiana ze swojej głowy – ja tak zrobiłem. Jeśli zdecydujesz się na drinka, daj znać. Mam butelkę wina, którą z chęcią się z tobą podzielę.
Logan
408 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Kusząca oferta Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 19:06 Do: Logan Prescott
Logan, Dziękuję za odpowiedzenie na moje szybkie pytanie. Twoja kusząca,
propozycja ale
serio
podzielenia muszę
się
się skupić
butelką na
wina
eseju.
jest Ty
dość
i
wino
dasz
radę
zdecydowanie nie pomożecie w tym zadaniu. Z
chęcią
podzielę
się
nim
innym
razem,
jeśli
poczekać.
Emilia _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Więcej czekania? Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 19:10 Do: Emilia King
Emilia, A co powiesz na piątek po pracy? Daj mi znać, czy ci pasuje. Powodzenia z pisaniem eseju i z niecierpliwością czekam na spotkanie z tobą w piątek.
Logan 409 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Cierpliwość Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 19:14 Do: Logan Prescott
Logan, Patrząc
na
temat
emaila,
zauważyłam,
że
jesteś
bardzo
niecierpliwy. Co się stało z „zaczekam, bo chcę”? Nie
masz
pojęcia,
jak
bardzo
chcę
odmówić,
żebyś
tylko
przyszedł niespodziewanie. Ale to nie pomoże ze skończeniem mojego eseju, więc niechętnie rezygnuję z tych myśli. Pasuje mi piątek o szóstej popołudniu.
Do tego czasu, Emilia _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Otwarte zaproszenie Data: Poniedziałek, 22 października 2012, 19:16 Do: Emilia King
Emilia, Nie musisz wiedzieć, jak bardzo chcę, żebyś mi odmówiła ; ) Mówiłem serio z czekaniem, ale będę tutaj, gdybyś zmieniła zdanie.
Logan 410 | S t r o n a
MoreThanBooks Używam całej mojej silnej woli, żeby mu nie odpisać i nie dać znać, że zmieniłam zdanie. Uśmiecham się z powodu ostatniego emaila Logana, a potem skupiam się na eseju o Szekspirze.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
411 | S t r o n a
MoreThanBooks
19
Zaczynam się zastanawiać, czy niecierpliwość Logana nie zaczyna przechodzić na mnie. Nie wiem, jak zdołam przebrnąć przez cały tydzień bez telefonu albo emaila od niego. Ciekawe, czy czuje się tak samo. Na szczęście w tym tygodniu jestem bombardowana przez eseje i testy, więc jakoś to zlatuje i, zanim się spostrzegam, jest już piątek. Bryn i aj jesteśmy w kuchni. Czyta gazetę i pije kawę, a ja jem mój jogurt. Mam na sobie typowy strój na rano, podkoszulkę do biegania i szorty z Nike. Bryn wygląda pięknie w niebieskim wiązanym z przodu podkoszulku od Elli Moss z kremowymi szortami. − Masz jakieś plany na dzisiaj? – pyta Bryn, patrząc znad gazety. − Robimy coś razem z Loganem. A ty? − Josh zabiera mnie na kolację. Uśmiecha się. − Kolację? Brzmi romantycznie – droczę się z nią. − Tak, ale nie sądzę, że dostanę kiedykolwiek biżuterię od Tiffany’ego. Mruga do mnie. − Nie wiesz tego na pewno. – Uśmiecham się.
412 | S t r o n a
MoreThanBooks − A masz jakieś plany na sobotni wieczór? – pyta Bryn. Podchodzi do lodówki, żeby dolać mleka do płatków. − Nie. Chcesz wypić ze mną margarity? – kpię z niej, bo w zeszłym tygodniu Bryn wylądowała na kanapie z powodu margaritowej popijawy. − Możesz sobie wypić margarity, ale ja na jakiś czas trzymam się z daleka od tequili. − Co planujesz na sobotę? – pytam. − Dawno nie tańczyłyśmy. Może pójdziemy do Soho? Zespół Tylera będzie grał. − Pewnie. Brzmi fajnie. Uśmiecham się. Gdy zjadam mój jogurt, wyciągam z szafy buty do biegania. Siadam, by je założyć, a Bryn uśmiecha się do mnie promienne, gdy kończy swoje płatki. Patrzę na nią. − A ty co się tak szczerzysz? − To nic. Po prostu nie umiem uwierzyć, jak bardzo się zmieniłaś w tym roku, a jest dopiero koniec października. − Owszem. Miałam dobrą nauczycielkę. Byłaś stanowcza, jeśli chodzi o małe kroczki. Chichoczę. 413 | S t r o n a
MoreThanBooks Wstaję, gdy zawiązuję buty, i zaczynam się rozciągać, wyciągając przed siebie stopę. − Nie żałujesz, prawda? – pyta Bryn, jej oczy pełne niepokoju. − Nie. Przynajmniej nie teraz. Zapytaj mnie za jakiś miesiąc. Śmieję się. − Jezu. Nie mów tak! – Bryn podchodzi do zlewu i myje miseczkę i łyżkę. Potem opiera się o szafkę i zwraca się do mnie twarzą. Wzruszam ramionami. − Sorki. Taka prawda. Przestaję się rozciągać i opieram się o ścianę. − Wiem. Wciąż się boisz, że cię zrani? – pyta. − Tak. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę gotowa na… no wiesz. To takie przytłaczające. Nigdy nie czułam czegoś takiego do faceta. Gdy jestem z Loganem, mam trudności z myśleniem. Bryn podchodzi do mnie i łapie moje ręce. − Emilia, wymyślisz coś. Powiedział, że nie będzie naciskał i wychodzi na to, że dotrzymuje słowa. − Masz rację. Ale kiedy wiesz, że nadszedł właściwy czas? – pytam. − Nie ma właściwej odpowiedzi na to, ale jedno ci powiem – musicie sobie ufać. A to może ci zająć nieco dłużej. Masz większe problemy z zaufaniem. Powiedziałaś Loganowi? 414 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie – odpowiadam i odwracam wzrok od jej spojrzenia. − Jeśli naprawdę jest tym jedynym dla ciebie, to powinnaś mu powiedzieć. Wiesz o tym, nie? Patrzę jej w oczy. − Szczerze, staram się o tym nie myśleć, ale wydaje mi się, że masz rację. − Nie możesz się teraz tym zadręczać. Dalej się nie spiesz. Jeśli jemu się uda, może wtedy uświadomisz sobie, że możesz mu zaufać. Tylko ty możesz podjąć tę decyzję, nikt inny nie może ci powiedzieć, co masz zrobić. Kiwam głową. − A to drugie, co powiedziałaś, gdy z nim jestem – zaczyna mówić Bryn. − Tak. − To coś normalnego. Ale masz pojęcie, co to zwykle oznacza? – Unosi brwi. − Nie. Co to oznacza? − Oznacza, że się w nim zakochujesz. Uśmiecha się. − Och.
415 | S t r o n a
MoreThanBooks − Albo to, albo to chcica. – Chichocze. – Oba mogą spowodować, że będziesz otumaniona. Chichoczę. − Otumaniona? Nie wiem, co jest śmieszniejsze – zakochiwanie się, komentarz o chcicy, czy twoje słowa. − A co jest nie tak z otumaniona? Uwielbiam to słowo. Czuję się otumaniona przez Josha. Czuję się otumaniona, gdy piję margarity. Obie się śmiejemy, ale potem zauważam godzinę na zegarze na piekarniku. − Muszę iść, bo inaczej się spóźnię – mówię, gdy odwracam się do drzwi. Bryn posyła mi całusa, kiedy zamykam drzwi. Ruszając w słoneczny dzień, zakładam słuchawki do uszu. Grouplove wibruje mi w uszach, zagłuszając moje myśli o miłości i pożądaniu, gdy słucham „Tongue Tied”.
Zabierz mnie do domu swojej najlepszej przyjaciółki Jeżdżę wokół na tej karuzeli, o, tak Zabierz mnie do domu swojej najlepszej przyjaciółki Kochałem cię wtedy i kocham cię teraz, o, tak
Nie zostawiaj mnie oniemiałego 416 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie machaj mi na pożegnanie Nie… Dokładnie!
Zabierz mnie do domu swojej najlepszej przyjaciółki Kochałem cię wtedy i kocham cię teraz
Nie zostawiaj mnie oniemiałego Nie machaj mi na pożegnanie Nie... Racja!
Raz, dwa, trzy, cztery Nie zostawiaj mnie oniemiałej Nie śpijmy przez całą noc Zaczynam się czuć niesamowicie
Nocowanie, walka na poduszki Moje oczy na twoich Jak Piotruś Pan wysoko na niebie Tańczmy do rytmu, aż nie pójdziemy spać 417 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie zostawiaj mnie oniemiałego Nie machaj mi na pożegnanie Nie zostawiaj mnie oniemiałego Nie całuj mnie na pożegnanie Nie...
Zabierz mnie do domu swojej najlepszej przyjaciółki Jeżdżę wokół na tej karuzeli, o, tak Zabierz mnie do domu swojej najlepszej przyjaciółki Kochałem cię wtedy i kocham cię teraz, o, tak
Nie zostawiaj mnie oniemiałego Nie machaj mi na pożegnanie Nie zostawiaj mnie oniemiałego Nie całuj mnie na pożegnanie Nie...
Po biegu, idę pod prysznic i suszę włosy. Jest przyjemny, ciepły październikowy dzień, więc zakładam parę dżinsowych spodenek i za duży szarawy sweter z Roxy. Potem zakładam mój wisiorek. Nie będę miała dużo czasu po zajęciach dzisiaj, zanim ruszę do pracy, ale mam nadzieję, że jestem ubrana odpowiednio na randkę z Loganem. 418 | S t r o n a
MoreThanBooks Postanawiam szybko sprawdzić pocztę. Nie rozmawiałam ani nie pisałam z nim od poniedziałku, więc możliwe, że napisał do mnie w sprawie randki. Załączam komputer i widzę, że mam jedną wiadomość. Od taty. _____________________ Od: Anthony King Temat: Liczę dni Data: Piątek, 26 września 2012, 08:05 Do: Emilia King
Cześć Emilia, Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Jeszcze tydzień aż się z tobą spotkam. Daj mi znać, jeśli chcesz, żebym zrobił rezerwację na kolację w piątkowy wieczór. Czy Bryn i jej rodzice chcieliby do nas dołączyć, a może jest ktoś, kogo chciałabyś zaprosić? Zarezerwowałem sobie pokój w hotelu na piątkową noc. Chciałbym zostać
dłużej,
ale
w
sobotni
poranek
muszę
wracać
do
LA.
Mam
nadzieję, że zrozumiesz. Liczę dni do naszego spotkania.
Buziaki, Tata
Nie potrafię uwierzyć, że jest już listopad. Mam wrażenie, jakby szkoła zaczęła się tydzień temu. Ale jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że tata zapytał, czy chciałabym zaprosić kogoś na kolację. W przeszłości zwykle chodziliśmy na kolacje z Bryn. Przez większość czasu rodzice 419 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn nie mogli do nas dołączyć, bo mieli obowiązki w Los Angeles. Poza tym, mama Bryn przyjeżdża do niej kilka razy w ciągu roku akademickiego, bo lubi z nią robić zakupy na State Street. Jestem ciekawa, czy tata podejrzewa, że kogoś spotkałam. Nie wiem, skąd miałby wiedzieć, ale to dziwne, że zaproponował coś takiego. Patrzę na zegar. Mam wystarczająco dużo czasu na napisanie odpowiedzi. _____________________ Od: Emilia King Temat: Liczę dni Data: Piątek, 26 października 2012, 09:15 Do: Anthony King
Cześć, tato, Czuję się dobrze. Właśnie się cieszę, że jest piątek. Miałam pracowity tydzień, pełen esejów i testów. Mam nadzieję, że z tobą wszystko w porządku. Zajmę się naszą rezerwacją na kolację albo możemy pójść tam, gdzie zwykle, do Brophy’s. Nie wiem, jakie są plany Bryn, więc muszę ją popytać. Dam ci znać. Jestem podekscytowana, że przyjedziesz, nawet jeśli tylko na jeden
wieczór.
Oczywiście,
że
rozumiem.
Poza
tym,
zanim
się
spostrzeżesz, będzie Święto Dziękczynienia i to ja cię odwiedzę. Też liczę dni!
Kocham cię, Emilia 420 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jesteś gotowa? – woła z dołu Bryn. W sekundę wybiegam z łazienki i ruszam w dół z książkami w ręce. − Sorki. Tata do mnie napisał – mówię, gdy zmierzamy do drzwi. − Wszystko w porządku? – pyta. − Tak. Pytał o przyszły weekend. Próbował zaplanować wszystko. − Następny weekend? Bryn wygląda na zmieszaną. − Weekend z rodzicami. Zapomniałaś? − Jezu. Nie wierzę, że to już za niedługo. Wydaje mi się, jakbyśmy dopiero niedawno zaczęły szkołę. − Wiem. – Milczę. – Więc twoi rodzice nie przyjeżdżają? − Nie. Ale pewnie to nic nie da, że nigdy im o tym nie wspomniałam. Jeśli im o tym nie powiem, nie mają o takich rzeczach pojęcia. Kiwam głową. − Tata może zostać tylko na jedną noc. W piątek. Zapytał, czy nie chciałabyś do nas dołączyć na kolację. Uśmiecham się, gdy zbliżamy się na kampus. − Twój tata jest słodki. Zawsze o mnie pamięta. Odpowiada uśmiechem.
421 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tata cię uwielbia. Tak czy siak, nie musisz mi dawać znać. Wiem, że możesz chcieć spędzić ten dzień z Joshem, więc nie czuj się zobowiązana. − Dam ci znać. A tak przy okazji, Logan się odezwał? – pyta Bryn. − Nie. Zaczynam się zastanawiać, czy coś dzisiaj robimy. − Kiedy gadałaś z nim po raz ostatni? − W poniedziałek. − To dziwne – mówi. – A co mu powiedziałaś, gdy gadaliście ostatnim razem? − No, rozmawialiśmy w poniedziałkowy poranek, ale nie uzgodniliśmy planów na piątek aż do wieczora. Wysłał mi emaila. − Emaila? Jesteście zabawni. Dlaczego nie zadzwonisz albo wyślesz esemesa? − Nie jestem pewna. Nigdy o tym nie myślałam. Zwykle dużo do siebie piszemy, więc wydaje mi się, że to dlatego piszemy emaile zamiast esemesy. Wiem, że jeśli zaczniemy używać telefonu, to nigdy niczego nie skończę. Już i tak mam problemy z dokończeniem esejów, gdy wysyła do mnie wiadomości. – Śmieję się. − A co napisał w ostatnim emailu? − Pisaliśmy o wyjściu w piątek, gdy skończę pracę. Dodał, że miał butelkę wina, którą chciał ze mną podzielić. Nie pamiętam dokładnie, ale
422 | S t r o n a
MoreThanBooks jestem pewna, że napisał, że jeśli będę się chciała spotkać przed piątkiem, to będzie niedaleko. Chyba nazwał to otwartym zaproszeniem. − A co ty na odpisałaś? – pyta. Wzruszam ramionami. − Nie odpisałam. − Uła. Tym razem dostaniesz skrzynkę win zamiast kawy. Bryn chichocze. − Serio? Myślisz, że jest zły? – mruczę pod nosem. − Wątpię w to, ale pewnie czeka od poniedziałku na twoją odpowiedź na jego otwarte zaproszenie. − Mam nadzieję, że nie. − Nie przejmuje się, Emilia. Jestem pewna, że wszystko jest w porządku. Założę się, że później do ciebie napisze – dodaje i szybko mnie przytula, zanim rusza na swoje zajęcia. O trzeciej kończę zajęcia i idę do domu. Jest piękne słoneczne piątkowe
popołudnie
i
kampus
jest
pełen
podekscytowania
i
zniecierpliwienia z powodu weekendu. Wszyscy są na zewnątrz, planują wieczór. W ich samochodach widzę składane krzesła, ręczniki, napoje chłodzące i deski surfingowe. Wielu wygląda, jakby zmierzali na plażę. Zastanawiając się, czy Logan zostawił lub nie dla mnie wiadomość albo wysłał emaila, jestem zaskoczona, gdy widzę go jak opiera się o swój samochód na naszym podjeździe. Wygląda niesamowicie w białym 423 | S t r o n a
MoreThanBooks podkoszulku i spodniach khaki. Gdy mnie dostrzega, uśmiecha się seksownie. Podchodzę do niego, a on obejmuje mnie wokół talii i przyciąga do siebie. − Cześć – szepcze i pochyla się na dół, żeby szybko mnie pocałować. − Co za miła niespodzianka. Uśmiecham się. − Widzę. Lubisz niespodzianki – droczy się ze mną. − Tę lubię – odpowiadam i wyciągam do niego ręce, żeby go znowu pocałować. − Wyglądasz pięknie, jak zawsze. Uśmiecha się. Patrzę na niego. − Już zaczynałam się martwić, że miałam odpowiedzieć na twojego ostatniego emaila. − Na otwarte zaproszenie? – Uśmiecha się znacząco. – Nie możesz mnie winić za próbowanie, ale wiedziałem, że miałaś sporo roboty. − Chcesz wody albo czegoś innego? Jest tak strasznie gorąco – mówię. Bierze mnie za rękę, gdy wchodzimy do pustego domu. − Nie. Tylko ciebie. Posyła mi uśmiech. 424 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ale jesteś niecierpliwy – kpię z niego. – Nie zapomniałeś przypadkiem, że miałeś mnie odebrać o szóstej? − No, jeśli o to chodzi. Patrzy na mnie ostrożnie, wciąż trzymając za rękę. − Co zrobiłeś? – pytam, unosząc brew. − Obiecasz, że nie będziesz zła? – pyta, obejmując mnie w talii. Przewracam oczami. − No gadaj. − Twoi uroczy szefowie dali ci wolne popołudnie. W sumie Rosemary nalegała. Patrzę na niego spod czoła. − Nie zrobiłeś tego, nie? Oczywiście, że Rosemary nalegała, pewnie robiła wszystko, co jej kazał. − Nie złość się na mnie, kotku. Całuje mnie w czubek głowy. Odsuwając się od niego, idę do lodówki. Czuję na sobie jego oczy, gdy biorę dwie butelki wody Fiji i podaję mu jedną. − Dzięki – mówi, biorąc wodę. Opiera się o szafkę w kuchni. – Sama mi powiedziałaś, że nie mam cierpliwości. Czekałem cały tydzień i piątek 425 | S t r o n a
MoreThanBooks już nadszedł. Pomyślałem, że możemy cieszyć się tym pięknym dniem, zanim zajdzie słońce. − Nie powinieneś był tego robić – mamroczę. − Rosemary nie miała nic przeciwko. Powiedziała, że w sklepie nic się nie działo, bo wszyscy są na plaży. − Logan, zgodziłaby się dla ciebie, nawet jeśli sklep byłby pełen klientów i to byłby najbardziej pracowity dzień w roku – mówię zdenerwowana. Podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramionami. − Przez cały tydzień trzymałem się z dala od ciebie, żebyś mogła popracować. Czy to się nie liczy? − Muszę pracować, Logan. Wiem, że trudno ci to zrozumieć. Marszczę brwi. Bierze głęboki wdech. − A może cię zatrudnię? Wtedy będę mógł spędzać z tobą więcej czasu, a ty będziesz mogła zarabiać pieniądze. Próbuję, ale nie wychodzi mi bycie poważną. − Bardzo śmieszne, ale wciąż jestem na ciebie zła. − Nie jestem śmieszny. Jestem poważny. Unoszę brwi w niedowierzaniu. − A tak z ciekawości, jako co byś mnie zatrudnił? 426 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mogę pomyśleć o kilku rzeczach – odpowiada z szelmowskim błyskiem w oku. Żartobliwie uderzam go w ramię. − Dobra. Widzę, że to zmierza donikąd i nie myśl, że nie wiem, co próbujesz osiągnąć. − A co próbuję osiągnąć? – dokucza mi. − Chcesz mnie zdekoncentrować, żebym nie była na ciebie wkurzona. − A teraz jesteś wkurzona? Całuje mnie w czoło. Dobrze sobie radzi z żartobliwym byciem czarującym. Wie, że nie mogę się na niego wściekać, gdy się tak zachowuje. Zdaję sobie sprawę, że jego zamiary są dobre i że chce spędzić ze mną więcej czasu, ale on tego nie rozumie. − Tak. Wkurzona – mówię, starając się zwalczyć uśmiech. − Więc chcesz tutaj zostać i być na mnie wkurzona? – mamrocze. Przewracam oczami. − Proszę, nie rób już tego więcej. Jeśli chcesz, żebym wyszła z pracy albo skończyła wcześniej, proszę poproś. Nie chcę, żebyś łaził do sklepu i kompletnie zawracał w głowie pani Sutton. − Jestem tylko zainteresowany zawracaniem tobie w głowie, skarbie. 427 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się do niego nieznacznie. − Jak ty i twój sprośny humor zaplanowali to popołudnie? − Więc już nie jesteś wkurzona? – Uśmiecha się. – Nie muszę się podnosić i zmuszać do pójścia gdzieś ze mną? Posyłam mu słodki uśmiech. − Chyba, że wolisz taki sposób. Drapie się po brodzie i patrzy w górę, jakby rozważał opcje. − To kuszące, ale musisz zabrać kilka rzeczy, zanim wyjdziemy. − Czego mi jeszcze potrzeba oprócz butów do biegania? – droczę się z nim. − Nigdy nie brakuje pani słów, prawda, panno King? Kręci głową. − Nie, nie twoje buty do biegania. Pomyślałem, że możemy pojechać do Montecito i popływać. Jest fajny dzień, ale jeśli wolisz iść na bieżnię, chociaż jest tak upalnie, to możemy się wybrać na kolejną romantyczną wycieczkę do szpitala. Twój wybór. − Idę po kostium kąpielowy. – Uśmiecham się. − O której musisz wrócić jutro rano? – pyta. − Pracę zaczynam o dziesiątej, ale może przekonałeś Rosemary, żeby i jutro dała mi dzień wolny?
428 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzdycha. − Besztanie mnie musi ci się podobać, co? − Zaraz do ciebie wrócę. Uśmiecham się i idę do góry. Logan podąża za mną do schodów. − I tu jest różnica. Ja cię besztam, bo mam powód. A ty to robisz, żeby mnie torturować. − Moim zdaniem jest odwrotnie. Uśmiecham się. Nagle łapie mnie i przyciąga do siebie. − Masz pojęcie, jak bardzo przez ciebie szaleję? – szepcze. Całuje mnie namiętnie, a ja się nie ruszam, nagle zaskoczona tą chwilą. Logan odsuwa się ode mnie i przyciska swoje czoło do mojego. − Lepiej ruszajmy, bo inaczej spóźnimy się na zachód. – Uśmiecha się. – Naprawdę musisz przestać mnie rozpraszać. − Wiem doskonale, że jest odwrotnie. Chichoczę. Zabieram mały worek i wrzucam do niej bikini z Billabong, parę spodni dresowych, koszulkę i ubranie do przebrania na jutro. 429 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jestem gotowa. Uśmiecham się do niego. Logan bierze mnie za rękę i idziemy na dół.
*** Gdy docieramy do rezydencji Prescottów w Montecito, niebo jest zachwycające. To cudowne odcienie różu, brzoskwini i koralu na tle błękitu i lawendy. Chociaż jest późne popołudnie, na zewnątrz jest wciąż przyjemnie. Logan wjeżdża samochodem na podjazd, a potem do garażu. Zgasiwszy silnik, sięga do tyłu, by złapać mała reklamówkę. Unosi ją do góry, żeby mi ją pokazać. − Butelka wina, jaką obiecałem się z tobą podzielić. Uśmiecha się szeroko. − Otwarte zaproszenie – pytam. − Tak. I nie jestem aż tak niecierpliwy. Poczekałem, żeby się nią z tobą podzielić. − Dziękuję, że poczekałeś. Uśmiecham się. Wychodząc z gracją z samochodu, obchodzi go i otwiera moje drzwi. Podaje mi rękę, żebym mogła wyjść. − Chyba, że wolisz, bym cię niósł – droczy się ze mną. 430 | S t r o n a
MoreThanBooks Kładę rękę w jego dłoń i zabieram mój mały worek z tyłu samochodu. − Może później po winie. – Chichoczę. − Obietnice, obietnice. Idziemy do domu. Piękne kolory nieba są widoczne z olbrzymich okien i dają domu tryskającą życiem poświatę. Na stolikach widzę wielkie kryształowe wazony ze świeżymi liliami i białymi różami. Na kuchennej wysepce stoi duża miska z gruszkami, bananami i jabłkami. − Twoja jest tutaj? – pytam. − Nic o tym nie wiem. A co? – pyta, kiedy wchodzimy na górę. − Bo wygląda, jakby ktoś miał przyjechać. Wszędzie są świeże kwiaty i miski z owocami. Wzrusza ramionami. − Nie zauważyłem, ale to pewnie pan i pani Smith. Wiedzieli, że tutaj przyjedziemy, bo zaścielili łóżka i uprzątnęli brudne naczynia, więc pewnie pomyśleli, że wrócimy na weekend. − Ach, tak, wszechobecni państwo Smith. Myślisz, że ich kiedykolwiek zobaczymy? − Pewnie nie. Ojciec płaci służbie niezłą forsę, żeby zajęli się domem, ale woli, żeby nie wchodzili nikomu w drogę. Jest człowiekiem, który rozkoszuje się prywatnością. 431 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och – mówię. − Mówiłem ci, że mój tata jest nieco wymagający i trudny. Docieramy do sypialni, a Logan podchodzi do francuskich drzwi i otwiera je na oścież. Łagodny i aromatyczny wiaterek pełen jaśminu wypełnia cały pokój. − Wezmę moje kąpielówki i spotkamy się na dole. Chcesz Chardonnay czy wolisz coś innego do picia? − Chardonnay mi pasuje. Szybko całuje mnie w usta, a potem schodzi po schodach. Łapiąc mój worek, idę do łazienki, żeby się przebrać. Ściągam wisiorek i kładę go na toaletce. To cudowne uczucie, gdy mogę ściągnąć mój sweter i spocony stanik. Sweter jest lekki, ale na zewnątrz jest tak ciepło, że fajnie go ścignąć. Gdy wiążę mój top, czeszę włosy w kok. Potem zdejmuję szorty i majtki i zakładam dół z bikini. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze i nagle czuję przytłaczające uczucie nieśmiałości. Może powinnam była zabrać jakiś jednoczęściowy strój. Ale na to już za późno. Łapię jeden z wielkich puchatych ręczników, jakie wiszą obok prysznica, i owijam się nim. Logan jest w kuchni, gdy schodzę na dół. Jest absurdalnie wysportowany ze swoimi mocnymi, szerokimi ramionami, płaskim brzuchem i kaloryferem, jakiego każdy by mu zazdrościł. Pod pachą trzyma otwarta butelkę wina, a w ręce dwa kieliszki. W drugiej ręce niesie mały talerz serów, krakersów i winogron. 432 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pomóc ci w czymś? – pytam. − Nie. Radzę sobie. Odpowiadam uśmiechem. − Idealnie. – Uśmiecham się znacząco, podziwiając jego wygląd. − Czy ty się uśmiechasz znacząco? − Może. Wychodzimy przez wielkie francuskie drzwi z salonu i jesteśmy na kamiennym patio z olbrzymim basenem z widokiem na linię horyzontu, na końcu którego znajduje się jacuzzi. Basen wydaje się ciągnąć aż ku widnokręgowi. To niesamowita iluzja. Przy domu widzę duże leżaki z brązowej wikliny, na których leżą beżowe poduszki. Niektóre leżaki są zwrócone ku basenowi i horyzontowi, a inne meble, między innymi sofa do spania i kanapa, stoją odwrócone do domu i wielkiemu kominkowi. Położywszy wino i talerz z serami obok jacuzzi, Logan powoli do mnie podchodzi. Bierze moje ręce w swoje dłonie i patrzy mi w oczy. − Będziesz pływała z ręcznikiem na sobie? – kpi ze mnie. Rumienię się, ściągając ręcznik i patrząc na ziemię. Logan unosi mój podbródek, bym spojrzała mu w oczy. − Dlaczego nagle stałaś się taka wstydliwa? – Uśmiecha się do mnie ciepło. – Wyglądasz pięknie. 433 | S t r o n a
MoreThanBooks Łapie mnie za rękę i pochodzimy do basenu. Zatrzymujemy się przed stopniami, a potem wchodzimy do basenu. Zimna woda wydaje się orzeźwiająca. − Za zimno? – pyta. – Zawsze możemy pójść do jacuzzi. − Nie. Jest idealnie. Uśmiecham się. Logan nurkuje pod wodę i wypływa na powierzchnię na drugim końcu basenu. Ściągam gumkę do włosów z koka i zakładam ją na nadgarstek. Moje włosy opadają na ramiona, a potem sama nurkuję pod wodę. Spotykam się z Loganem na drugim końcu basenu. On obejmuje mnie wokół talii, gdy wyłaniam się z wody, by zaczerpnąć powietrza. Patrzymy sobie w oczy. Jego zimna skóra przyciska się do mojej. − Wybaczyłaś mi? Jego usta drgają w uśmiechu. Waham się przez chwilę, ale później odwzajemniam uśmiech. Mój wcześniejszy wstyd znika i jestem przyjemnie zaskoczona, bo czuję się dobrze, obejmowana przez niego. Jego skóra przy mojej skórze to upajająca mieszanka. Przyciągając mnie do siebie, Logan przesuwa ręce na moje plecy, a ja ponownie się rumienię. Unoszę ręce i wsuwam je między jego mokre włosy. Powoli zbliżam się do jego ust. − Mniemam, że to tak – szepcze. Odwzajemnia pocałunek, a kiedy staje się głębszy, drżę w odpowiedzi. 434 | S t r o n a
MoreThanBooks Odsuwa się ode mnie. − Ty drżysz. A może wejdziemy do jacuzzi? Przesuwam ręce na jego szyję, a potem na ramiona. − Nic mi nie jest. Wydaje mi się, że to twoja robota, nie temperatury wody. – Uśmiecham się. Jego ręce znikają pod wodą. Zbliża je do moich nóg, które unosi. Teraz obejmuję go mocno w pasie. Ujmując moją twarz w obie dłonie, delikatnie ją pieści. − Nieprawda. Marzniesz. Całuje mnie delikatnie. − Wejdź mi na plecy – dodaje, gdy obraca mnie pod wodą. Mój brzuch jest teraz na jego plecach. – Obejmuj mnie mocno nogami w pasie i złap się moje torsu, okej? – szepcze. − Z przyjemnością. − No i znowu mnie rozpraszasz. Chichoczę. − Staraj się nie śmiać, bo możesz połknąć wodę. Gotowa? − Gotowa. Jednym płynnym ruchem poruszamy się po wodzie. Mam swoją własną deskę w postaci Logana i w tej chwili nie potrafię pomyśleć o lepszym sposobie do podróżowania. 435 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy pojawiamy się na płytkim końcu basenu, rozluźniam nogi i ręce. Ręce Logana szybko wracają na moją talię, okręcając mnie wokoło. Jesteśmy zwrócenie do siebie twarzą. − Dziękuję za przejażdżkę. Uśmiecham się i ponownie drżę. − Cała przyjemność po mojej stronie. Nachyla się i szybko całuje mnie w usta. − Chodź. Ogrzejmy się. Bierze moją rękę i wychodzimy z basenu. Zmierzamy w stronę jacuzzi. Siadamy w ciepłej, zachęcającej wodzie. Opieram się plecami o siedzenie, gdy Logan sięga po butelkę Chardonnay. − Wina? – pyta. − Dziękuję – odpowiadam, zamykając oczy. Czuję pulsacyjne ruchy wody, gdy relaksuję się w ciepłej wodzie. Logan podaje mi kieliszek wina, zajmując miejsce obok mnie. Siedzimy przy sobie, dotykając się nogami. Unosi swoje wino, by wznieść toast. − Za twoją nową pracę. Uśmiecha się, uderzając kieliszkiem w mój i sącząc wino. Szybko się odwracam. 436 | S t r o n a
MoreThanBooks − Co? − No miałaś dla mnie pracować. Żebyś mogła zarabiać pieniądze i widywać się ze mną częściej. To sytuacja, w której nie ma przegranych. − Och, racja. – Piję wino. – To jaką pracę mi pan proponuje, panie Prescott? − Jest kilka posad, które mógłbym zapełnić. Uśmiecha się znacząco. − Brzmi zabawnie… to znaczy interesująco. Chichoczę. − Nie powinnaś się śmiać ze swojego przyszłego szefa. Jego ton jest poważny. − Przyszłego szefa? Chyba masz na myśli potencjalnego szefa. Nie przyjęłam jeszcze żadnej propozycji pracy. − Prawda. Zapędzam się. – Odwraca się do mnie. – Zobaczmy. Przydałaby mi się dobra korepetytorka. Co ty na to? Piję wino. − Korepetytorka? Masz wysoką średnią. Poza tym, mamy różne kierunki, różne zajęcia. Nie wydaje mi się, żebyś potrzebował korepetycji. Następna oferta? − Osobista trenerka?
437 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecha się ironicznie. Odpowiadam uśmiechem, ale przewracam oczami. − Czyli nie? – pyta. – A osobisty ochroniarz albo osobista pielęgniarka? Albo lepiej, francuska pokojówka z fartuszkiem i czepkiem? − To oferty pracy czy fantazje? Chichoczę. Logan się uśmiecha. − A jakiej pracy szukasz, to może wtedy będę wiedział, co zaproponować? − Już mam pracę, więc nie szukam aktualnie innego zajęcia, chyba, że przekonasz panią Sutton, żeby mnie wywaliła. − To jest myśl – mruczy pod nosem. Unoszę brew. − Nie ośmieliłbyś się, nie? Odłożywszy pusty kieliszek na bok jacuzzi, bierze mój kieliszek i kładzie go obok swojego. Nachyla się do mnie, by mnie pocałować i gdy moje usta spotykają się z jego, całujemy się namiętnie. Przyciąga mnie do siebie, tak, że siedzę na nim okrakiem, więc oplatam go nogami. Jedną rękę wsunął w moje włosy, a drugą przyciąga mnie mocniej do siebie. Obejmuję jego mokre, ciepłe ciało, zaciskając ręce na jego ramionach. Nie wiem, czy to przez pocałunek, ciepło jacuzzi, 438 | S t r o n a
MoreThanBooks wino czy przytłaczającą kombinację wszystkiego, ale zaczyna mi się kręcić w głowie. Nagle świat spowija ciemność. Moja głowa leży na barku Logana, kiedy mrugam, otwierając oczy. Powoli odzyskuję przytomność i uświadamiam sobie, co się stało. − Emilia? Głos Logana jest pełen niepokoju. Próbując się uspokoić, nie ruszam mojej głowy z jego ramienia. − Dobrze się czujesz? – szepcze. − Tak. − Nie czujesz się dobrze. Wyjmę cię stąd, dobra? – pyta z niepokojem. − Okej – mruczę pod nosem. Powoli rusza jedną z moich nóg, więc już nie obejmuję go w pasie. Siedzę na jego kolanach z nogami po obu jego bokach. Przytula mnie, gdy podnosi się z jacuzzi. − Wiesz, że uwielbiam cię nosić. Nie musisz na mnie mdleć. Uśmiecha się, gdy niesie mnie w stronę sofy przy domu. Patrzę na niego. − To nie moja wina. Ostrożnie kładzie mnie na sofie, a potem podnosi z ziemi biały puchaty ręcznik. 439 | S t r o n a
MoreThanBooks − Masz. Leż tutaj – mówi, owijając mnie w ręcznik. Siada, obserwując mnie z uwagą. Jedną ręką pieści moją twarz. − Jesteś pewna, że czujesz się już dobrze? I proszę, nie mów, że nic ci nie jest. − Kręci mi się w głowie. Walczę, ale ostatecznie nie mówię, że nic mi nie jest. − Mam cię zabrać do szpitala? Uśmiecha się ciepło. Kręcę głową. − Przynieść ci coś? Wodę? – pyta. − Nie, dziękuję. To niesprawiedliwie… no wiesz – dokuczam mu. – Twoje pocałunki powodują, że omdlewam. − A więc to wina całusa? – Uśmiecha się znacząco. – Jesteś pewna, że nie jesteś odwodniona przez jacuzzi i wino? Wzruszam ramionami, ale się uśmiecham. Obejmuje mnie ramieniem i kładę mu głowę na pierś. − Ale na pewno niczego nie chcesz? − Nie. Dzięki. Nagle podskakuje, wstając z sofy, i patrzy na ocean. 440 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tylko coś poprawię – mówi, podnosząc sofę ze mną i odwraca ją, bym mogła patrzeć na horyzont, nie na dom. Potem kładzie się na sofie obok mnie. – Teraz lepiej. Nie możemy nie oglądać zachodu słońca. W końcu zwolniłem cię wcześniej z pracy. − Zwolniłeś bez mojej zgody. Chichoczę. Przytulam się do jego boku. Moja głowa spoczywa pod mojego podbródkiem i czuję, jak wydycha powietrze, gdy całuje mnie w czubek głowy. − Jesteś pewna, że ten cały Szekspir nie powoduje, że regularnie omdlewasz?
Może
powinnaś
zmienić
kierunek
na
coś
mniej
dramatycznego. − A może powinnam rzucić studia i zostać francuską pokojówką – kpię z niego. − Dobrze prawisz. Znam kogoś, kto by cię zatrudnił. Oboje wybuchamy śmiechem. Potem leżymy w ciszy, patrząc na niesamowitą panoramę Wysp Santa Barbara i wspaniałą linię brzegu miasta. Słońce powoli chowa się za horyzont, tworząc pomarańczową poświatę, która zabarwia wszystko wokoło. Niebo po prostu zapiera dech w piersiach. Ale słońce szybka znika i magicznie zanurza się w ocean. − Wejdźmy do środka i przebierzmy te mokre rzeczy – mówi Logan, nachylając się i całując mnie w czoło. Przyciąga mnie bliżej i unosi nogi, ponownie mnie dźwigając. 441 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę. − Logan, ja… – zaczynam mówić, że czuję się świetnie, ale wiem, że to go wkurzy. Ale jest za późno. Szybko mnie podnosi i wstaje. Znowu zaczynam: − Logan, potrafię chodzić. Patrzę na niego z rozbawieniem. − Nie chcę, żebyś znowu na mnie omdlała, więc po prostu mnie zabawiaj, kiedy będę cię niósł. − A więc to korzyść dla ciebie, nie dla mnie? – pytam. − No. W ten sposób mogę cię podziwiać w bikini. – Uśmiecha się do mnie. – Cieszę się widokiem i muszę powiedzieć, że to jest super. Gdy oboje docieramy do sypialni na górze, Logan stawia mnie na podłogę. Zauważam, że szybko oddycha i na czole pojawił się mu pot. − Nie musisz ćwiczyć na siłowni, bo masz mnie do noszenia przez cały czas. – Uśmiecham się. − Znam lepsze sposoby na utrzymanie dobrej kondycji z tobą, które będą zabawniejsze – szepcze. Potem łapie mnie i przyciąga do siebie. Cudownie uczucie jego skóry na mojej sprawia, że moja krew zaczyna się gotować. Patrzę na niego do góry, kiedy jego usta odnajdują moje wargi. Zatracam się w tej chwili, ale nagle odpycha mnie od siebie. Obserwuje mnie z ostrożnością. 442 | S t r o n a
MoreThanBooks − Co? – szepczę. − Upewniam się, że czujesz się dobrze. Nie chcę, żebyś znowu na mnie zemdlała – odpowiada szeptem. − Och. Więc jaka jest diagnoza, doktorze Prescott? Czy pacjentka w pełni odzyskała siły? − Uważam, że to zbyt wcześnie na powiedzenie tego. – Jego ręka delikatnie pieści mój policzek. – Wydajesz się zdrowieć, ale muszę to później sprawdzić bardzo dokładnie. Może weźmiesz prysznic i spotkamy się na dole? Chichoczę. − Nie miałam pojęcia, że jest pan człowiekiem wielu talentów. − Owszem. Z chęcią się nimi z tobą podzielę. Przestań mnie rozpraszać. Po prysznicu i wysuszeniu się, zakładam moje szaro-fioletowe spodnie dresowe i białą koszulkę. W szafeczce pod toaletką znajduję suszarkę i szybko suszę włosy. Gdy idę na dół, znajduję Logana, ubranego w szare spodnie z dresu i białą koszulkę, w kuchni. Jest przy piecu, mieszając coś w garnku ze stali nierdzewnej. Podchodzi do mnie, posyłając mi wolny, seksowny uśmiech. Czuję jak w środku topnieję, kiedy obejmuje mnie rękami w talii. Nachyla się i całuje mnie w czoło, wypuszczając oddech w moje włosy. 443 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ładnie pachniesz – szepcze. Uśmiecham się do niego. − Jesteś pewien, że to ja, a nie to, co gotujesz? − To ty. – Odpowiada uśmiechem. – Co powiesz na zupę z owoców morza? Pani Smith zostawiła ją w lodówce. Robi zabójczą domową zupę z owoców morza. − Brzmi przepysznie – mówię, a on bierze mnie za rękę i wyciąga dla mnie stołek. − Chcesz wina, czy dalej czujesz się otumaniona? – pyta. Wybucham śmiechem. − To chyba znaczy tak. Uśmiecha się. − Sorki. Nie wiem, dlaczego, ale to słowo sprawia, że chichoczę. Bryn powiedziała je dzisiaj rano i właśnie mi się to przypomniało. Wzruszam ramionami. − Jakie słowo? Otumaniona? – pyta, podchodząc do pieca, by wlać zupę do misek. Kiwam głową, starając się nie zaśmiać. Logan kładzie zupę na dwóch podkładkach na wysepce. Potem podchodzi do lodówki i wyciąga butelkę wina. Nalewa do dwóch
444 | S t r o n a
MoreThanBooks kieliszków i siada obok mnie. Unosi swój kieliszek do mnie i wznosi kolejny toast. − Za to, byś więcej na mnie nie mdlała. Uśmiecha się i stukamy się kieliszkami. − Wypiję za to. Uśmiecham się. Oboje jemy zupę w ciszy. Jest kremowa i ciepła, ma w sobie małe kawałki ziemniaków i małż, zmieszanych z kawałeczkami selera i marchewki. − Wyrazy uznania dla pani Smith. Zupa jest z nie z tego świata. Uśmiecham się, biorąc kolejny łyk wina. − Jedna z moich ulubionych. − To było słodkie z jej strony, że ją dla ciebie przygotowała. − Dla nas. – Uśmiecha się. − Chciałabym ją poznać – dodaję między łykami. − Teraz? – pyta z rozbawieniem Logan. − Nie. Ale jutro? Logan wzrusza ramionami. − Musisz iść do pracy. No chyba, że postanowiłaś się zwolnic i zacząć pracować dla mnie? 445 | S t r o n a
MoreThanBooks Przewracam oczami. − Może rano, zanim wyjedziemy albo innym razem. − Innym razem? – pyta. Patrzę na niego z rozszerzonymi oczami. Nie potrafię ukryć, że zranił moje uczucia. − Żartuję. Pewnie. Jeśli serio chcesz się z nią spotkać. Siadam wygodniej na krześle i obserwuje Logana, jak kończy swoją zupę. − Skończyłaś? – pyta. − Jestem pełna. Jest naprawdę sycąca. A teraz sobie siedzę i podziwiam widok. Mrugam do niego. − Czy pani ze mną flirtuje, panno King? – droczy się ze mną. − Może. Odsuwa miskę i ociera usta serwetką. − A co pani zdaniem powinniśmy z tym zrobić? – Jego oczy płoną. − Możemy się obściskiwać? – Chichoczę z powodu mojej śmiałości. − Myślę, że moja pacjentka czuje się już lepiej – mówi, wstając i łapiąc mnie za rękę. Idziemy w stronę kanapy, a potem odwraca się do mnie twarzą. 446 | S t r o n a
MoreThanBooks Jego palce delikatnie odsuwają włosy z mojego ramienia. Patrzę w jego oszałamiające niebieskie oczy, gdy jego palce przenoszą się z ramienia na szyję, a potem na szczękę i na policzek. W mgnieniu oka leżymy na sofie. Jestem pod nim, moja ręka w jego włosach, a druga dotyka jego pleców. Jego ręka pieści moją twarz, a druga powoli wślizguje się pod moją koszulkę. Logan całuje mnie delikatnie wzdłuż tej samej ścieżki, jaką pokonała wcześniej jego ręka, z ramienia, do szyi i wzdłuż szczeki. Gdy jego usta spotykają się z moimi, moje chętnie wargi się otwierają i nasze języki się ze sobą splatają. Jego ręka wędruję do mojej piersi, a wszystkie mięśnie w moim ciele zaciskają się, pragnąc czegoś, czego do tej pory nie czułam. Oplatam nogę wokół jego nogi, by nacisk jego ciała na mnie nieco zelżał. Nieznacznie przetaczamy się na bok, ale nasze usta nigdy się nie rozdzielają. Jęczę w jego usta, gdy jego wargi stają się bardziej wymagające. Jego ręka zsuwa się z mojej piersi i zjeżdża w dół mojego boku, zatrzymując się na chwilę na moim biodrze. Nasze pocałunki stają się gorętsze. Potem jego ręka zjeżdża jeszcze niżej, powoli przebiegając przez moje udo, aż Logan unosi moją nogę, bym oplotła go w pasie. Pragnę go tak mocno, ale to się dzieje za szybko. Mam trudności z myśleniem, ale wiem, że nie nadszedł jeszcze czas. Nie jestem gotowa. − Och, kotku. Jesteś niesamowita – szepcze.
447 | S t r o n a
MoreThanBooks Przesuwam rękę z jego włosów do policzka. Delikatnie go pieszcząc, powoli odsuwam swoje usta od niego. Dotykamy się nosami, patrząc w swoje oczy. − Zabijasz mnie – dodaje szeptem. Nie mówi tego w niemiły sposób, ale i tak jego słowa brzmią boleśnie. W moim gardle tworzy się gula, więc szybko mrugam, pozbywając się łez, ale i tak je czuję. − Sorki – mamroczę. Całuje mnie delikatnie w czoło, uspokajając oddech. − Nie mów tak – odpiera, patrząc na mnie czule. − Nie jesteś zły? – pytam. − Nie jestem zły – szepcze, kładąc się z powrotem na kanapie. Nachylam się, żeby na niego spojrzeć. − Powiedziałeś, że cię zabijam. − Nie znam lepszego sposobu na pożegnanie się z tym światem. − To nie jest śmieszne – mówię, szybko wstając z kanapy i idąc na górę. − Emilia, stój. Nie złość się. Tylko żartowałem. Gdy docieram do sypialni, siadam na łóżku, niepewna, co zrobić, więc gapię się na moje ręce na kolanach. Za chwilę w drzwiach pojawia się Logan, próbując odgadnąć moje uczucia. 448 | S t r o n a
MoreThanBooks − Znowu cię wkurzyłem? Patrzę na niego. Jest tak cholernie czarujący. Trudno się na niego złościć. − Przepraszam. Wzruszam ramionami. Podchodzi do łóżka i siada obok mnie. Biorąc moje ręce w swoje, odwraca mnie, bym patrzyła na niego. − Proszę, przestań przepraszać. Nie powinienem był tego powiedzieć. Wiem, że to dla ciebie nowość. Pomyślałem, że tego chciałaś. Wiem, że ja chcę. − Kiedy się całowaliśmy, myślałam tylko o tym. Chciałam, ale… − Nie jesteś gotowa – szepcze. Wzruszam ramionami. − Nie wiem, kiedy będę – mówię ze smutkiem. − Znamy się zaledwie miesiąc. Łapię. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ale łapię. Emilia, musisz robić to, co wydaje ci się właściwe. Powiedziałem ci, że poczekam i taki mam zamiar. − Ale możesz się znudzić czekaniem – mruczę pod nosem. Uśmiecha się. − Nigdy się tobą nie znudzę. Tak właściwe jesteś jedyną dziewczyną, do której czuję coś takiego. 449 | S t r o n a
MoreThanBooks Posyłam mu uśmiech. − Mam nadzieję, że masz rację. − Wiem, że ją mam – dodaje, całując mnie w usta. – Połóżmy się. – Podnosi mnie do pionu, odsuwając na bok kołdrę. Gramolimy się do łóżka i Logan przyciąga mnie do siebie. Leżymy nos w nos. − Jesteś zmęczony? – pytam. − Wyczerpany. Pomyślmy. Dwa razy byłaś na mnie wkurzona, a potem na mnie zemdlałaś… Przewracam oczami. − Mam rację. − Co do czego? − Że lubisz mnie besztać. Uśmiecham się. − Wydaje mi się, że lubię sprawiać, że omdlewasz – mówi, przyciągając mnie jeszcze bardziej i całując w usta. Odsuwam się, chichocząc. − Omdlewać? – pyta. Kiwam głową, próbując się przestać śmiać. − Istnieją jakieś inne słowa, przy których też się chichrasz? A co powiesz na wirujący? Też tak działa? 450 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. − Wirujący? Owszem, podoba mi się. − Jakieś inne? – pyta z rozbawieniem. − Lubię też skombinować. Chichoczę. − A łubudubing? Jego oczy są rozbawione. − Też dobre. Trele-morele też jest śmieszne – dodaję, kuląc się do niego. − Bigos. Cicho chichoczę. − Mordobicie. Logan wzdycha w moje włosy, a potem delikatnie całuje mnie w głowę. − Słodkich snów, kotku.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
451 | S t r o n a
MoreThanBooks
20
− Emilia. – Słyszę cichy głos, który mnie woła. Obracam się na bok, niepewna, czy śnię, czy nie. – Czas wstawać – szepcze i czuję, że głaszcze mnie po głowie. Jestem wciąż zmęczona i zastanawiam się, dlaczego mnie budzi. − Jeszcze chwila – jęczę. − Już spałaś tę chwilę – szepcze mi do ucha. – Wolałbym dać ci pospać, ale powiedziałaś, że dzisiaj pracujesz. Mrugam oczami i je otwieram. Logan nachyla się i całuje mnie w policzek. − Sorki, kotku, ale jest już po dziewiątej. − Co? – pytam, odwracając się do niego twarzą. − Widzisz, gdybyś pracowała dla mnie, nie musiałabyś się martwić późnym wstawaniem. Tak właściwie, twój szef zażądałby tego, może nawet dałby ci jakiś bonus. Uśmiecha się znacząco. Chichoczę. − Serio? Jest po dziewiątej? − Sądzisz, że budziłbym cię bez potrzeby? Uśmiecha się. 452 | S t r o n a
MoreThanBooks − To by znaczyło, że przespałam dziewięć godzin? Nie potrafię uwierzyć, że spałam przez bite dziewięć godzin. Normalnie nie mogę przespać trzech. Patrzy na mnie z rozbawieniem. − Zawsze wstaję wcześnie. To jest serio dziwne – mamroczę bardziej do siebie niż do Logana. − To pewnie zmęczenie spowodowane omdleniem i byciem na mnie wściekłą – kpi ze mnie. Uśmiecham się nieznacznie, gdy wraca do mnie zeszłe popołudnie i wieczór. − Nigdy nie spałam do tak późna. Nigdy – mówię, odsuwając kołdrę, żeby wstać z łóżka. − Byłaś nieprzytomna dzisiaj rano. Budziłem cię od jakiegoś czasu. Kładzie się z powrotem na łóżku z rękami założonymi pod głową. Patrzę na niego. − Od kiedy nie śpisz? − Od godziny. – Uśmiecha się. – Wiesz, jesteś piękna i spokojna, kiedy śpisz, ale nie wtedy, gdy gadasz przez sen. Rumienię się. − Co powiedziałam?
453 | S t r o n a
MoreThanBooks Nie potrafię ukryć zaniepokojenia w moim głosie. Brzmi nieco za wysoko. Logan siada na łóżku i przysuwa się do mnie. − Dlaczego jesteś taka zaniepokojona? Powinnyśmy być ze sobą szczerzy, prawda? Więc żadnych tajemnic. Z niechęcia kiwam głową. Nachyla się i całuje mnie w czoło. − Nie wiem dokładnie, co mówiłaś. Coś tam mamrotałaś. Pamiętam jedynie, że mówiłaś coś jakby „boję się”. − Och. Wypuszczam
powietrze,
nie
zdając
sobie
sprawy,
że
je
wstrzymywałam. − Lepiej się przebiorę – mówię, gdy wstaję i zaczynam iść do łazienki. Logan wstaje i szybko łapie mnie w talii. Odwraca mnie do siebie twarzą. − Boisz się mnie? – szepcze. − Nie. Przewracam oczami. − Mówisz mi prawdę?
454 | S t r o n a
MoreThanBooks − Logan, nie bądź śmieszny. Oczywiście, że się ciebie nie boję. Pewnie miałam zły sen. Proszę, nie myśl już o tym – odpieram, nachylając się, żeby pocałować go w usta. − Okej, ale mam nadzieję, że mi powiesz, gdyby coś cię niepokoiło. − Dobra, teraz jest nieco zaniepokojona. − No, już coś zaczyna ruszać. − Jeśli się nie pospieszę, spóźnię się do pracy. Uśmiecham się. Przewraca oczami. − Przebierz się. Państwa Smithów poznasz innym razem. − Innym razem? – pytam. − Pewnie. Spotkamy się na dole. – Posyła mi uśmiech. Idę do łazienki i szybko ściągam spodnie z dresu, majtki i koszulkę, potem wkładam je do mojego worka. Następnie zakładam świeże majtki, dżinsowe szorty, stanik i szaro-fioletowy sweterek z Billabong. Jestem wdzięczna Loganowi za to, że zasugerował, bym wzięła ubranie do spania. Spałam do późna, więc nie będę miała czasu na wstąpienie do domu przed pracą. Potem przypominam sobie, że powinnam dać znać Bryn, więc łapię telefon i szybko do niej piszę.
Cześć, Bryn. Spędziłam noc w Montecito. Jadę prosto do pracy teraz. Widzimy się w domu o 17. XOXO 455 | S t r o n a
MoreThanBooks Spojrzawszy w lustro, ponownie jestem mile zaskoczona, bo wyglądam na wypoczętą. To miłe nie musieć widzieć przekrwionych oczu i ciemnych kręgów. Po umyciu twarzy i zębów, czeszę włosy w wysoki kucyk. Gdy już pakuje moje rzeczy do worka, wychodzę z łazienki. Łapiąc wisiorek, szybko zapinam go wokół szyi. Gdy schodzę na dół, Logan jest w kuchni. Opiera się o szafkę, jedząc płatki. Uśmiecha się, gdy mnie widzi. Potem okłada miseczkę do zlewu i podchodzi do mnie. − Podwiózłbyś mnie do sklepu zamiast do domu? – pytam. Obejmuje mnie w talii. − Pewnie. Nachyla się i całuje mnie w usta. Patrzę na niego. − Powinniśmy już iść. Biorąc moją rękę, łapie małą brązową torbę z szafki i dwie butelki wody. − Zapakowałem ci jedzenie. Niedużo, jogurt, banan i kilka innych rzeczy. Uśmiecha się do mnie, gdy podaje mi torbę. Jesteśmy prawie pod garażem, gdy wysuwam się do przodu, blokując go. Wolną ręką sięgam do jego włosów i delikatnie przyciągam Logana do siebie. Całuję go. 456 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jesteś dla mnie taki słodki. Uśmiecham się do niego. Obejmuje mnie wolną ręką. Znowu się rumienię. − Chyba będę ci częściej pakował lunch. Uśmiecha się. Nachylam się i ponownie całuję go w usta. − Jesteś pewna, że chcesz iść do pracy? Jest piękny dzień. Możemy znowu popływać. Posyła mi uśmiech. Patrzę na niego błagalnie. − Proszę, nie utrudniaj tego. Muszę chodzić do pracy. Logan nachyla się i znowu mnie całuje. Biorąc mnie za rękę, idziemy do jego samochodu. − Serio powinnaś wziąć pod uwagę moje oferty pracy. – Uśmiecha się, zapalając silnik samochodu i wrzucając bieg, gdy wyjeżdżamy z garażu i kierujemy się na podjazd. − Masz jakieś plany na dzisiaj? – pytam, gdy on płynnie prowadzi samochód. − Nie. Pewnie pójdę surfować. Albo pomęczę pracowników w Spyderze – dokucza mi. Chichoczę. 457 | S t r o n a
MoreThanBooks − Podoba mi się. Pani Sutton też się spodoba. − A co będziesz robiła, gdy skończysz? – Zerka na mnie, a potem wraca wzrokiem na drogę. − Bryn chce pójść do Soho. Zespół Tylera będzie dzisiaj grał – mówię rzeczowo. Logan kręci głową. − Wiesz, że to zły pomysł. Dlaczego nie możesz powiedzieć temu biedakowi, że jesteś zakazana? Śmieję się. − Zakazana? − Owszem. To słowo też jest na twojej liście zabawnych słów? – pyta i zauważam nutę irytacji. − Uważam go za przyjaciela. To nic wielkiego. Marszczy brwi. − A może pójdziesz z nami? Posyłam mu uśmiech. − Może powinienem. Jest wyraźnie zirytowany. W tej chwili wjeżdżamy na parking Spydera. Zatrzymuje samochód na parkingu, a potem odwraca się i nagle się na mnie rzuca. Jego ręka jest za moją głową, szarpiąc za mój kucyk i przyciągając mnie do swoich ust. 458 | S t r o n a
MoreThanBooks Odwzajemniam jego namiętny pocałunek. Język Logana mocno wsuwa się w moje usta. Potem jego wargi przenoszą się na moją szyję. Jego usta kontynuują ten zmysłowy spacer z szyi do ucha. − Doprowadzasz mnie do szaleństwa – szepcze. Nagle odsuwa się ode mnie. − Bo muszę iść do pracy? Mrugam. − Nie, Emilia. – Milczy przez chwilę. – Nigdy nie czułem czegoś takiego. Musisz powiedzieć temu chłopakowi, że jesteśmy razem – dodaje rzeczowym tonem. − A myślałam, że mieliśmy sobie ufać. Tyler jest przyjacielem. Poza tym, to nie on wydzwania do mnie bladym świtem ponad tuzin razy. − No dobra. – Milczy. – Jeśli obiecam, że jej powiem, że jesteśmy razem, chociaż jestem pewien, że ona zdaje sobie z tego sprawę, powiesz mu to samo? − Zgoda. Lepiej już pójdę. Widzimy się później? – pytam, ściągając gumkę i wygładzając włosy. Potem robię taki sam kucyk jak przed atakiem. − Jasne. Widzimy się w Soho. Staraj się nie wypić za wiele margarit, zanim tam pójdziesz. Nie chcę, żeby ktoś inny cię nosił. − Tylko tobie pozwolę się nosić – dodaję, nachylając się, żeby go pocałować. 459 | S t r o n a
MoreThanBooks Otwieram drzwi samochodu i zaczynam wychodzić, ale zanim to robię, wracam do niego. − Dziękuję za cudowne popołudnie i cudowny wieczór. Uśmiecham się. − Całą przyjemność po mojej stronie. Na razie, skarbie. − Dzięki też za torbę smakołyków – mówię, zamykając drzwi samochodu. Zmierzając w stronę sklepu, niosę moją brązową torbę i mały worek. Zostawiam je na jednej z szafek w magazynie, a potem idę na przód sklepu. Pani Sutton patrzy do góry i uśmiecha się do mnie. Opiera się o szafkę z kasą. − Cześć, pani Sutton. Odpowiadam uśmiechem. − Cześć, kochanie. Wyglądasz dzisiaj cudownie. Miałaś miły wieczór? Uśmiecha się znacząco. − Miałam – mówię, podchodząc do niej. – Gdzie pan Sutton? − A gdzie może być? Na plaży. Powiedział, że będzie tam do południa, więc zobaczymy. − Sorki za wczoraj. Opieram się o szafkę. 460 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało. Uśmiecha się szeroko. − No, ale wciąż mi głupio. Powiedziałam Loganowi, żeby więcej tak nie robił bez konsultacji ze mną. − Och, Emilia. Nie bądź śmieszna. Lubię na niego patrzeć, więc jeśli chce przyjść i zapytać, czy może cię porwać z pracy, nie będę miała nic przeciwko. Chichoczę. − Pani Sutton! A co by powiedział pani mąż? – dokuczam jej. − Proszę cię. Przez większą część dnia jest na plaży z tymi młodymi dziewczynami. Nie może nic powiedzieć. − No, cieszę się, że nie jest pani zła. Uśmiecham się. − Nigdy nie będę na ciebie zła, skarbie. − Więc jest pani tylko zła na Logana? – droczę się z nią. − Byłabym na niego zła, gdyby zrobił coś, co by cię zraniło. Tak właściwie sobie myślałem, że skoro tak chętnie spędza z tobą czas, może powinniśmy mu zaproponować pracę. Śmieję się. Gdyby tylko wiedziała, że próbował mnie zmusić, żebym odeszła ze Spydera i zaczęła pracować dla niego.
461 | S t r o n a
MoreThanBooks − On nie potrzebuje pracy. – Uśmiecham się. – Pochodzi z zamożnej rodziny. − Och? − Na nazwisko ma Prescott. − Prescott Hotels? – pyta. Jej szczęka opada. − Taa. − Jezu. Jest nie tylko zabójczo przystojny, ale i obrzydliwe bogaty. Jest jak anioł stróż. Lepiej nie daj mu odejść. Chichoczę. W tym momencie w sklepie pojawiają się klienci. Reszta dnia mija szybko. Poranek był cichy, ale po nagłym pojawieniu się klientów, dzień staje się jednostajny. Na szczęście pan Sutton pojawia się w południe, bo razem z panią Sutton mamy pełne ręce roboty. Pod koniec dnia okazuje się, że sprzedałam dwa stroje do nurkowania i trzy deski, co oznacza, że dzień był niesamowicie dochodowy dla Spydera. − Wow, ale dzień – mówi pan Sutton, gdy ostatni trzej klienci wychodzą ze sklepu. − Szaleńczo pracowity – dodaję. Pan Sutton patrzy na mnie i rzuca mi klucze. − Zamknij drzwi, zanim ktoś spróbuje wejść od środka. Sklep jest już zamknięty. 462 | S t r o n a
MoreThanBooks Łapię klucze i wybucham śmiechem. − Jestem w szkłu, panie Sutton. − A dlaczego? – pyta. − Nigdy nie zdarzyło się, by chciał pan tak szybko zamykać. Uśmiecham się. − To był dochodowy dzień. Ile sprzedałaś desek? − Sprzedała trzy deski i dwa stroje – wtrąca pani Sutton. Jej mąż gwiżdże. − Musiałaś się tylko uśmiechać do klientów, żeby coś od ciebie kupili? – droczy się ze mną. − Nie robiłam nic innego. Chichoczę. − Myślę, że jej feromony są niesamowicie silne – dodaje rzeczowym tonem pani Sutton. − Co? – pytamy równocześnie z panem Suttonem. − Feromony to naturalne związki chemiczne, które mają na celu przyciągać płeć przeciwną. Najwidoczniej feromony Emilii są ostatnio bardzo mocne. Mruga do mnie.
463 | S t r o n a
MoreThanBooks Pan Sutton i ja patrzymy na siebie, wzruszamy ramionami i śmiejemy się. − Śmiejcie się, ile chcecie, ale mam rację. Poszukajcie sobie o tym – dodaje pani Sutton i zaczyna wyłączać światła. − Jeśli to nie problem, to ja już wyjdę. Uśmiecham się, idąc na zaplecze. − Oczywiście. Baw się dobrze. Pani Sutton posyła mi uśmiech. Pan Sutton unosi rękę, żebym dała mu piątkę. − Niezła robota dzisiaj, skarbie. − Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Miłej nocy. Uśmiecham się. Pan Sutton obejmuje żonę w talii. − Och, będzie miła.
*** Bryn jest w kuchni, sącząc Coronę, gdy wchodzę do domu i upuszczam worek. Uśmiecha się szeroko, kiedy mnie widzi. Potem rzuca się na mnie i mocno przytula. − Jak się ma moja najlepsza przyjaciółka? Robi krok do tyłu i patrzy mi w oczy. 464 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dobrze. Odpowiadam jej uśmiechem. − Dziękuję za esemesa. Piwo czy margarita? − Nie ma za co i poproszę margaritę. − To Logan się nie wściekł? – pyta Bryn, podchodząc do lodówki, żeby wyjąć dzbanek z margaritą. − Wściekł? – mamroczę. − Nie byłaś pewna, czy randka miała się odbyć, bo nie odezwał się do ciebie, pamiętasz? Nalewa margaritę do wysokiej szklanki i podaje mi ją. − Ach, racja. Kiedy dotarłam do domu po zajęciach, już tu na mnie czekał. Biorę łyk orzeźwiającej margarity. − A nie miałaś iść do pracy? Pije swoje piwo. − Miałam. Poszedł do sklepu i zapytał państwa Suttonów, czy mogę mieć wolne popołudnie. Bryn opada szczęka. − Wiem. Strasznie się na nie zezłościłam – dodaję, zanim Bryn może coś dodać. 465 | S t r o n a
MoreThanBooks − Lubi sprawować kontrolę, co nie? – pyta. − Nieco i jest trochę niecierpliwy. Znowu biorę łyk margarity. − Dobrze się bawiłaś, kiedy wkurzenie już przeszło? Uśmiecha się. Przytakuję. − A ty? Jak romantyczna kolacja? Na jej twarzy pojawia się wielgachny uśmiech. − Kolacja była fajna. Potem poszliśmy do niego na deser, który był z nie z tego świata. Uśmiecha się promiennie. Rumienię się i postanawiam zmienić temat. − To coś nowego? – pytam. Bryn się uśmiecha i okręca wokoło, jakby była na wybiegu. To piękny brązowy sweterek z szerokimi rękawami. − Owszem. Podoba ci się? Mama przysłała. Jest od Vince’a. Moim zdaniem czuje się winna, że nie przyjedzie w weekend. Wzrusza ramionami. − Podoba mi się. Wyglądasz w nim cudownie, ale we wszystkim tak wyglądasz. 466 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn łapie mnie i przytula się do mnie. − Idź się przygotować, żebyśmy mogły wyjść i się pobawić. Idę na górę i potem do łazienki. Biorę prysznic i szybko przebieram się na wieczór w Soho. Ubieram moje ulubione dżinsy i czarny top z jednym ramieniem z Roxy. Z szafki biorę wisiorek i zapinam go wokół szyi. Zanim schodzę, maluję usta błyszczykiem, a rzęsy tuszem. Przeglądając się po raz ostatni w lustrze, kiwam głową. Nieźle jak na piętnaście minut. Bryn jest na dole, czekając aż zejdę. − Wow, Emilia. Wyglądasz seksownie. Rumienię się. − Sądzisz, że powinnam się przebrać? − Oszalałaś? Wyglądasz super. To nowy top? − Nie. Nigdy go nie miałam na sobie. Wzruszam ramionami. − A dlaczego, do jasnej cholery, nie? – Śmieje się. – Mam nadzieję, że widzisz się dziś wieczorem z Loganem. − A co? − Wyglądasz niesamowicie. − Sama jesteś niesamowita. Uśmiecham się do niej i wypijam swoją margaritę. 467 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mam ci przygotować jedną na drogę? Posyła mi uśmiech. − Pewnie – odpowiadam. Ostatnim razem wypiłam kilka drinków i miałam fajny wieczór. Starając się nie myśleć o otumanieniu, postanawiam, że powinnam spróbować nie wypić aż tyle. Bryn napełnia wielki niebieski kubek i bierze dla siebie kolejną butelkę piwa. Potem wychodzimy z domu na chłodną noc. − Żadnych margarit dla ciebie? – pytam, pijąc swoją. − Nie, nie przez jakiś czas. – Posyła mi uśmiech. − To znowu pojechaliście do Montecito? − Yhm. − A tak z ciekawości, dlaczego zawsze zabiera cię tam, a nie do mieszkania niedaleko kampusu? − Sama się nad tym zastanawiałam. Po pierwsze może dlatego, że jest jego i stoi na wspaniałym wzgórzu – mówię, a potem zapominam, o czym rozmawiałyśmy. − A po drugie? – pyta. Chichoczę. − Chyba lepiej będę musiała ograniczyć moje spożycie margarity. Już nie pamiętam, o czym myślałam. − Jesteś taka lekkomyślna – dokucza mi. 468 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wiesz, że dzisiaj nawet nie biegałam – przyznaję się Bryn. − Potrzeba ci odpoczynku. Wzrusza ramionami. − Nigdy w życiu nie zapomniałam o biegu. Co się ze mną dzieje? – pytam, biorąc kolejny łyk i obejmując ramieniem Bryn. − Dobrze się bawisz. To się z tobą dzieje, a naprawdę zasługujesz na zabawę. Całuje mnie w policzek. − Chyba zostaję hedonistką – dodaję z niesmakiem. Bryn wybucha śmiechem. − Owszem, stajesz się, jak twój chłopak. Chichoczę. − To nie szmiesznie. − Och, Emilia. Co ja z tobą mam zrobić? Pijesz drugiego drinka. − To nie moja wina. Twoje drinki są podwójne. − A co dziś jadłaś? − Yyy – waham się, starając się przypomnieć, co dziś zjadłam. – Jogurt i banana. Chichoczę. − Ło, Emilia. Dlaczego nie zjadłaś niczego innego? 469 | S t r o n a
MoreThanBooks − Byłam strasznie zajęta w sklepie. Nie miałam czasu. Szczerze, to całkiem o tym zapomniałam. Płynny lunch – dodaję, biorąc szybkiego łyka. – Płynny lunch. – Biorę kolejnego szybkiego łyka. Bryn chichocze. − Och, to się robi coraz bardziej interesujące. Kiedy będzie ci niedobrze, znajdź mnie. Okej? Pije swoje piwo. Chichoczę. − Znaleźć ciebie? A gdzie idziesz? − Jeśli będę z Joshem albo przy barze, albo cokolwiek. Wiesz, o co mi chodzi? − Łapię. Uśmiecham się i znowu piję swojego drinka. − To jaki był numer dwa? Dlaczego Logan nie zabiera cię do siebie? − A, racja. Numerem dwa jest Sebastian. Wydaje mi się, że to tyle. Nie muszę nic więcej dodawać. − Och, tak. To na pewno doby powód – dodaje zniesmaczona Bryn. – A dlaczego są współlokatorami? – pyta. − Sebastian jest w nim szaleńczo zakochany. Wybucham głośnym śmiechem. Bryn wypluwa piwo. 470 | S t r o n a
MoreThanBooks − Co? − Mam cię! – mówię. Obie chichoczemy. − Wiesz, kiedy jesteś wstawiona, jesteś zabawna – dodaje Bryn, wciąż się śmiejąc. − A nie jestem zabawna przez cały czas? – droczę się z nią. − Trochę śmieszna, ale nie jakoś bardzo. Docieramy do Soho i Bryn otwiera dla mnie drzwi. − Pani przodem, moja zabawna przyjaciółka. Chichocze. Bar jest głośny i pełen ludzi z uniwersytetu. Jest po dziesiątej wieczorem, więc są tylko miejsca stojące, ale nie ma zbytnio miejsca do poruszania się, bo jest tyle ludzi. Jakimś cudem dostrzega nas Josh, czy powinnam powiedzieć Bryn, i już jest owinięty wokół niej, szepcząc jej do ucha. − Hej, Emilia. Chcesz coś do picia? – krzyczy Josh. − Ona poprosi dzbanek margarity – odpowiada głośno Bryn. Chichoczę. − Bryn, próbujesz mnie upić? Zespół Tylera zaczyna grać, więc hałas wzrasta dziesięciokrotnie. Uśmiechając się, spoglądam na niego, kiedy stoi na scenie i jakimś cudem jego oczy znajdują mnie w tłumie. Odwzajemnia mój uśmiech, kiedy 471 | S t r o n a
MoreThanBooks śpiewa cover „Some Nights” zespołu fun. Szybko odwracam wzrok, żeby rozejrzeć się po tłumie, czy Logan przypadkiem nie przyszedł. Bryn kładzie ręce na mojej talii, podczas gdy Josh prowadzi nad przez tłum do miejsca niedaleko sceny. Obserwuję wszystkie dziewczyny, które tłoczą się pod sceną. − Przyszedł fanklub Tylera – szepcze mi do ucha Bryn. Kiwam głową i się uśmiecham. Cieszę się, że Tyler ma tyle wielbicielek, ale powinien tyle mieć, bo jest nie tylko przystojny, ale i słodki i utalentowany. − O której Logan powiedział, że przyjdzie? – pyta. − Nie powiedział – odpowiadam jej do ucha. − Dobrze się czujesz? Przytakuję i unoszę w górę kciuki. Bryn bierze moją wolną rękę i zaczyna ze mną tańczyć do muzyki. Rozglądając się po barze, widzę, że wszyscy śpiewają z zespołem i kołyszą się do muzyki. Josh obserwuje mnie i Bryn podczas naszego tańca. Wszyscy chichoczemy i się uśmiechamy. Nachylam się do ucha Bryn. − Josh nie potrafi oderwać od ciebie oczu. Uśmiecham się. 472 | S t r o n a
MoreThanBooks − A Tyler nie potrafi oderwać ich od ciebie – odkrzykuje i się śmieje. − Bryn, to nie jest szmieszne. Żartobliwie ją szturcham. Bryn się śmieje. − Lepiej zwolnij, bo inaczej będziesz leżała na kanapie przez cały jutrzejszy dzień jak ja. − Nic mi nie jest – mówię, sięgając wolną rękę do talii Bryn i ponownie pijąc margaritę. Bryn wybucha śmiechem. Josh znika na chwilę i wraca z kilkoma shotami.41 Szepcząc coś do ucha Bryn, podaje jej drinka, a potem mnie. Moja przyjaciółka chichocze, a potem szepcze: − Ten drink nazywa się „Blowjob”.42 − Sądzisz, że Josh chce ci coś przekazać? – dokuczam jej, gdy stukam swoim kieliszkiem o jej i wypijamy nasze drinki. Śmiejemy się i tańczymy, nie zwracając uwagi na otoczenie. Podawszy kieliszki Joshowi, Bryn szepcze mu coś do ucha. Kręcąc głową, jej chłopak uśmiecha się, a potem rusza do baru. − Obiecasz mi coś? – pytam. 41
Mocny drink.
42
Stosunek oralny (w którym kobieta jest stroną aktywną).
473 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę jej do ucha. − Cokolwiek! – krzyczy i bierze łyk piwa. − Nie daj nikogo mnie stąd wynieść, nikomu oprócz Loganowi. Chichoczę. − Nawet mnie? − Oczywiście, że tak. Daję jej dużego mokrego buziaka w policzek. Bryn i ja dalej tańczymy. Trzymamy się ręce w górze, gdy kręcimy się wokół siebie w rytm muzyki. Nie mam pojęcia, co teraz leci, ale dobrze się bawimy. Powróciwszy z baru, Josh podaje mi i Bryn kolejne shoty. Od jakiegoś czasu czuję efekty margarity na pusty żołądek, a teraz piję drugiego drinka. Ale bawię się za dobrze, żeby się tym teraz martwić. Josh szepcze coś do ucha Bryn, a ona jest najwidoczniej bardzo zadowolona z tego, co mówi, bo namiętnie go całuje. Ich publiczne okazywanie uczuć to dla mnie za dużo, więc zdaję sobie sprawę, że się rumienię i odwracam wzrok. Gdy wreszcie się puszczają, żeby zaczerpnąć powietrza, Bryn podaje mi jeden z drinków. − To rozkrzyczany orgazm. – Chichocze. Przewracam oczami. − To dlatego byłaś taka zachwycona. 474 | S t r o n a
MoreThanBooks Posyła
mi
zdezorientowane spojrzenie. Potem stukamy się
kieliszkami i jednym szybkim ruchem połykamy. Nasze drinki znikają w mgnieniu oka. − Pycha. Smakuje jak kawa – szepczę do Bryn. Śmieje się. − Ten prawdziwy jest o niebo lepszy. Tańczy zmysłowo wokół Josha. Znajdźcie sobie pokój! Potem wraca do mnie i łapie mnie za ręce, gdy tańczymy do muzyki. − Więcej orgazmów! – wrzeszczy, a kilka głów odwraca się w naszą stronę i wybucha śmiechem. Zabrawszy nasze kieliszki, Josh podchodzi do baru. Wiem, że to nie jest dobry pomysł i zaczynam się zastanawiać, czy Logan w ogóle przyjdzie. Czuję dwie ręce na biodrach i wiem, że to Logan, chociaż go nie zobaczyłam. Dotykam jego jednej ręki, gdy on nachyla się do mnie od tyłu i delikatnie całuje moje odkryte ramię. Zerkam na niego, a jego pocałunki przenoszą się z mojego ramienia na szyję. Odrzucam głowę do tyłu, dając mu więcej miejsca. Jego usta powoli przesuwają się z szyi do ucha. − Podoba mi się ten top, kotku – szepcze. Odwracam się do niego i sięgam ręką do jego szyi. Wciąż poruszając się do muzyki, zbliżam się do niego, więc nasze ciała są do siebie przyciśnięte. 475 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zaczynałam się martwić, że ktoś inny mnie będzie niósł. Delikatnie się jąkam. − Wiem, kto by cię chciał ponieść. Patrzy gniewnie w stronę sceny. − Kto? Bryn? Chichoczę. − Idziemy, skarbie – szepcze. − Znajdźcie jakiś pokój – śmieje się Bryn i podaje mi shota. − Wy też! Wybucham śmiechem. Sięgam po drinka, gdy ręka Logana zabiera go z jej ręki. − Wydaje mi się, że miałaś już ich wystarczająco dużo – mówi. Uśmiecha się do mnie i oddaje go Bryn. − Szczęściara z ciebie, Bryn. Trzy orgazmy dla ciebie i może jeszcze więcej – wtrącam. Mrugam do niej i obie ryczymy ze śmiechu z powodu mojego głupiego żarciku. Odwracając się do Josha, podaje mu jednego z shotów, a potem szepcze mu coś do ucha.
476 | S t r o n a
MoreThanBooks Odwracam uwagę od nich, bo wiem, że zacznę się rumienić. Moja ręka wciąż obejmuję szyję Logana, a on ponownie całuje mnie w nagie ramię. − Mam cię wynieść stąd, czy grzecznie ze mną pójdziesz? – szepcze. Szepcząc do mojego ucha, jego ciało przysuwa się do mnie jeszcze bardziej, powodując, że moja krew zaczyna się gotować. Już i tak jest mi ciepło z powodu tłoku w barze i alkoholu. Wyciągam rękę i kładę na wpół pełną szklankę z margaritą na bar. Potykam się, ale Logan łapie mnie, zanim uderzam w krawędź. Przyciąga mnie w swoje ramiona, w jego oczach widzę zaniepokojenie. − Dobrze się czujesz? Może mam cię ponieść. Jego głos jest pełen niepokoju. − Tak, dobrze. Dzięki za złapanie mnie – odpowiadam, nachylając się, by go pocałować. − Nie ma za co. Uśmiecha się. Trzyma moją rękę, gdy wchodzi ze mną w tańczący tłum. Ale gdy znowu się potykam, obejmuje mnie ramieniem, dając wsparcie. Gdy już mamy podejść do głównego wejścia, przed nami pojawia się Sebastian. Z powodu hałasu nie słyszę, co mówi do Logana, ale z jego miny wnioskuję, że jest wkurzony. I to porządnie. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że dostrzegam Seraphinę, która również wygląda na poirytowaną. Moja głowa pulsuje z alkoholu i wrzasków. Gdy 477 | S t r o n a
MoreThanBooks przepychamy się obok nich, wszystko dzieje się tak szybko. Ostatnią rzeczą, jaką słyszę, kiedy opuszczamy bar, jest krzyk Sebastiana: − Nie lałbym na przyjaźń dla tej suki. Powietrze na zewnątrz jest cudowne i pomaga mojej bolącej głowie. Cieszę się, że czuję się już lepiej, no, psychicznie lepiej. Próbując zrozumieć, co się stało, patrzę na Logana. Ma zirytowaną minę. Nagle się zatrzymuje i spogląda na mnie. − Do ciebie czy do mnie? – warczy. − Do mnie – mruczę pod nosem. Łapie mnie za rękę, gdy szybkim krokiem podchodzimy do jego samochodu. Nie widziałam go aż tak wkurzonego od… od wywiadu, ale nawet wtedy nie był aż tak wpieniony. Pewnie, irytował się przeze mnie już kilka razy, ale nigdy nie był wściekły. Kołyszę się nieznacznie, gdy idziemy, bo ciągnie mnie szybko do siebie. Starając się nadążać za jego wielkimi krokami, muszę truchtać. W sumie i tak mam swój bieg, chichoczę w myślach. Jest tak pochłonięty gniewem, że nie zauważa, że mnie ciągnie. Gdy docieramy do jego samochodu, otwiera dla mnie drzwi ze strony pasażera, więc wślizguję się na chłodne skórzane siedzenie. Wsiadając do środka, Logan zapala silnik. Opony piszczą, gdy wyjeżdża samochodem z parkingu. Jedziemy szybko. Od czasu od czasu zerkam na Logana, ale on wpatruje się przed siebie, jego szczęka mocno zaciśnięta. Raz dwa dojeżdżamy do mojego domu, więc wyskakuje z samochodu, żeby 478 | S t r o n a
MoreThanBooks otworzyć dla mnie drzwi. Wyciąga do mnie rękę, a ja z niechęcią ja przyjmuję. Gdy dotykam jego dłoni, Logan patrzy na mnie i marszczy brwi. − Też jesteś na mnie zła? − Nie. Ciągnąłeś mnie za ramię, bo tak szybko leciałeś – mamroczę. Przyciąga mnie bliżej. Opierając się o jego auto, Logan wydycha powietrze w moje włosy, gdy stoimy w ciszy przez jakiś czas, nie wiem jak długo, może przez minutę, może dwie. Całuje mnie delikatnie w czoło, a potem odsuwa się, trzymając moje obie dłonie. − Przepraszam, kotku. Zrobiłem ci krzywdę? – szepcze. Potrząsam głową. − Nie. Nigdy nie widziałam cię aż tak wkurzonego. − Owszem, byłem nieco poirytowany – mówi, przebiegając ręką przez włosy. − Delikatnie mówiąc. − Nie chcę teraz o tym gadać. Dobrze się czujesz? Pieści mój policzek, unosząc go w górę w stronę swojej twarzy. − Tak. Dlaczego? Jestem zdezorientowana. − Gdy przyszedłem do baru, byłaś nieźle schlana. 479 | S t r o n a
MoreThanBooks − Sebastian i twoja złość szybko mnie ocuciły. Wzruszam ramionami. − Zepsułem ci zabawę. Sorki, kotku. Nachyla się i całuje mnie w usta. Biorąc moją rękę, wchodzimy do cichego, pustego domu. Idziemy prosto do mojej sypialni. − Masz coś przeciwko, żebym tu nocował? Przyciąga mnie do siebie. − A miałam kiedykolwiek? Uśmiecham się i szybko go całuję. Idę do łazienki i przebieram moje dżinsy i top. Myjąc zęby, mam na sobie moje wygodne spodnie z dresu i koszulkę, gdy Logan puka do drzwi. Otwieram je i mrugam do niego, widząc, że ma na sobie tylko bokserki. − Podziwiasz widok? – kpi ze mnie, przyciskając swój brzuch do moich pleców, gdy kończę szczotkować zęby. Kiwam do jego odbicia w lustrze. Gdy kończę mycie, płuczę szczoteczkę, wyciskam na nią nieco pasty do zębów i podaję ją Loganowi. − Może powinnam ci kupić swoją szczoteczkę, skoro tak często przychodzisz. Uśmiecham się i idę z powrotem do sypialni.
480 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy wychodzi z łazienki, leżę już pod kołdrą, światła się zgaszone. Nagle czuję się strasznie wykończona z powodu dnia w pracy, imprezy i stresu. Logan odsuwa kołdrę i wślizguje się obok mnie. Obejmuję go ręką w poprzek torsu i przytulam się do jego boku. − Nie musisz mi kupować nowej. Lubię się dzielić twoją – szepcze. Jestem pewna, że się uśmiecham, gdy zasypiam.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
481 | S t r o n a
MoreThanBooks
21 Z niechęcią otwieram oczy. Słońce właśnie wschodzi, a ja desperacko chcę dalej spać, ale czuję się winna z powodu tego, że wczoraj nie biegałam. Jest niedziela i nie mam powodu, by szybko wychodzić z łóżka. Zerkam na Logana. Widzę, że jest wciąż nieprzytomny. Jego głowa spoczywa na mojej klatce piersiowej i zwalczam ochotę przebiegnięcia palcami przez jego rozwichrzone włosy. Może usłyszę jak będzie mówił przez sen… to będzie fair. Słucham z uwagą, ale słyszę jedynie jego ciche, płytkie oddechy. Wywalając z głowy poczucie winy i wspomnienia zeszłego wieczoru, próbuję oczyścić umysł. Uspokajam umysł, wsłuchując się w rytm oddechów Logana. Wpatruję się w sufit, chcąc ponownie zasnąć, ale nic z tego. Robi się jaśniej, więc powoli poruszam się, żeby spojrzeć na zegar na szafce. Jest prawie ósma rano. Logan się rusza i mruga, patrząc na mnie. − Dzień dobry – mruczy pod nosem. − Mam nadzieję, że cię nie obudziłam. Dotyka nosem mojej klatki piersiowej. − Nie. Dlaczego? − Nie śpię już od jakiegoś czasu i pomyślałam, że poruszając się, obudziłam cię. 482 | S t r o n a
MoreThanBooks Podnosząc się z mojej piersi i zbliżając się do mojej twarzy, Logan nachyla się i całuje mnie w usta. − Dobrze spałaś? – szepcze. − Owszem, aż do rana. − A dlaczego? – pyta, jego palce powoli przesuwają się z szyi aż do ramienia. Czuły dotyk sprawia, że tracę wątek. − Hmm? – szepcze, wciąż mnie dotykając. − Yyy. – Mrugam, starając się skupić. − Dobrze się czujesz? − Rozpraszasz mnie – mruczę pod nosem. − Serio? Na jego ustach pojawia się powolny, seksowny uśmiech. Delikatnie przesuwa palce z ramienia na szyję, a potem przez mój obojczyk. Obejmując mnie ramionami, przetacza się, więc teraz jestem na nim, czuję jego ciało pod sobą. − A to cię rozprasza? – szepcze, lekko dotykając mój nos swoim nosem. Chwytam się jego ramion i patrzę w jego piękne niebieskie oczy. − Tak – odpowiadam i się uśmiecham. Nachyla się i składa pocałunki tam, gdzie wcześniej wędrowały jego palce, w dół szyi, do ramienia i wzdłuż obojczyka, a potem z powrotem. 483 | S t r o n a
MoreThanBooks − A to? To też jest rozpraszające? − Mhm. Przesuwam ręce z jego ramion, powoli gładząc jego plecy. Jego usta dotykają moich warg. − To potwierdzenie? – droczy się ze mną pomiędzy całusami. Moja krew się gotuje i natychmiast odwzajemniam pocałunek. Mocno łapię go za szyję. Zbliżając się z otwartymi ustami do jego warg, nasz pocałunek staje namiętny. Odsunięcie się kosztuje mnie całą silną wolę. Logan opiera czoło na moim, gdy oboje próbujemy się uspokoić. − Sorki – szepczę, gdy patrzymy sobie w oczy. − Nie przepraszaj. To ja zacząłem rozpraszanie. Całuje mnie delikatnie w usta, a potem turla się na bok. − Poza tym, chcę, żeby wszystko było idealne – szepcze. − Co, teraz ty chcesz zaczekać? – pytam, nie ukrywając szoku. Opiera głowę o rękę, więc patrzymy sobie w oczy. − Aż nie będziesz gotowa. Powiedziałem ci to już, ale chcę, żeby wszystko było idealne. − Psychologia odwrócona?43 Unoszę brew. 43
Metoda nakłaniania osoby do zrobienia czegoś poprzez pokazanie, że osoba nakłaniająca tego nie chce lub jej na tym nie zależy.
484 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. Nie bawię się w takie coś. − To, kiedy już się zdecyduję, nie będziesz chciał, żebym cię błagała? Uśmiecham się nieznacznie. − Co ty. Nie będziesz musiała błagać… mogę ci to obiecać. Chichoczę. − Dlaczego miałaś kłopoty z zasypianiem? – pyta. − Nie mówiłam ci. Staję się hedonistką. − Och? − Nie biegałam wczoraj. Nigdy w życiu nie ominęłam żadnego biegu. Dlatego nie mogłam spać. Poczucie winy nie daje mi spokoju. Logan przewraca oczami. − Emilia, od czasu do czasu musisz sobie zrobić przerwę. Jesteś pewna, że nie potrafisz zasnąć z jakiegoś innego powodu? − Nie. Dlaczego tak uważasz? – odpowiadam z wahaniem. − Zeszłego wieczoru obserwowałem cię w barze – mówi poważnym tonem. − Szpiegowałeś mnie? Posyłam mu uśmiech. − Chyba tak to możesz nazwać. 485 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc powiesz mi, co myślisz, czy mam zgadywać? − Powiedziałem ci, że nie bawię się w żadne gierki. To nie wiesz, o co chodzi? − O co chodzi? Jestem zdezorientowana. Wiem, że sporo wypiłam, ale do czego zmierza? Patrzy na mnie z uwagą. − Nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że Tyler nie potrafił oderwać od ciebie oczu? Przebiega ręką przez włosy i wiem, że jest zdenerwowany. Kręcę głową. − Czyli nie powiedziałaś mu o nas – mówi ironicznie. − Był na scenie, śpiewał. Powinnam była unieść transparent z napisem „Jestem zakazana?” Uśmiecham się ironicznie. − To by było dobre. Obejmuję ręką jego szyję i wkładam rękę w jego włosy, delikatnie owijając sobie jego włosy wokół palców. − Myślałam, że mamy pracować nad ufaniem sobie? – Uśmiecham się. – Poza tym, nie masz się czego martwić. − Och? – szepcze, zdezorientowany. 486 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jestem twoja i tylko twoja. Całuję go w usta. − On musi o tym wiedzieć – warczy Logan. − Dlaczego jesteś taki zły z tego powodu? – szepczę. Logan milczy przez chwilę. − Obserwowałem go. Pragnie cię – mruczy pod nosem. − Nie chcę go. Chcę tylko ciebie. Nie widzisz tego? Przymrużam oczy. − Nie podobał mi się sposób, w jaki na ciebie patrzył, śpiewając dla ciebie. Nie lubię być zazdrosny. To powoduje, że mam nieprzyjemne myśli. Zazdrość jest jak choroba, która cię zjada. − Uwierz mi, łapię. Czułam to samo, gdy zobaczyłam jak Seraphina z tobą rozmawiała w Bowl. − Nie musisz się nią przejmować. Poza tym, powiedziałem jej o nas. − Kiedy? – pytam. To dla mnie coś nowego, coś dobrego, więc jestem ciekawa, jak poszło. − Serio chcesz wiedzieć? – pyta. − Oczywiście. Wpatruję się w niego, skupiona. − A może wstaniemy? Powiem ci po tym, jak zrobię ci śniadanie. 487 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzdycha. − Wolę, żebyś mi teraz powiedział. Wolę stracić apetyt zamiast czuć się niedobrze po zjedzeniu śniadania. − Jesteś śmieszna. − Jestem? Moim zdaniem czujesz się dokładnie tak samo, gdy rozmawiamy o Tylerze. Czekam chwilę, gdy on się nad tym zastanawia. − Powiem ci, ale obiecasz, że dasz mi zrobić śniadanie. − Umowa stoi. – Uśmiecham się. − I będziesz ze mną siedziała i jadła. Wiem, że chcesz pobiegać, ale masz cały dzień, prawda? − Tak. Będę z tobą siedziała i jadła. No, nawijaj. Oczekiwanie mnie zabija. − Nie jesteś jakoś specjalnie cierpliwa, co? Nachyla się i całuje mnie w usta. − To ty masz gadać. I przestań mnie rozpraszasz całusami. Posyłam mu uśmiech. − Nie ma wiele do powiedzenia. Chciałem iść do Soho, ale Sebastian zaplanował wyjście do Tonic. Powiedziałem mu, że pójdę z nim na chwilę, bo potem spotykam się z tobą. 488 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jestem pewna, że ucieszył się z tego powodu. Uśmiecham się ironicznie. − Dokładnie. Wkurzył się, bo co wieczór nie wychodzę z nim na miasto i nie spijam się do nieprzytomności. To nie chodzi o ciebie. − Ależ chodzi. Trzymam cię z dala od niego – wtrącam się. − To mój wybór. To ja chcę spędzać z tobą czas. Nie może cię za to winić. No, to przestań mi przerywać, bo inaczej nie skończę opowiadać i nie będziemy mieli śniadania. – Robi pauzę, żebym odpowiedziała. Kiwam głową. − Poszliśmy do Tonic i Sebastian natychmiast się upił. Wstałem, żeby wyjść, myśląc, że nawet nie zauważy, ale zauważył i mnie zjechał. Nie pamiętam, co dokładnie powiedział, bo był pijany i części nie zrozumiałem przez jego bełkot. Jego historia działa się tak szybko, że musiałam się naprawdę skupiać, żeby zrozumieć wszystko, co mówił. − Właśnie wychodziłem z Tonic, kiedy poszła za mną. Była tak samo schlana jak Sebastian. Wygłosiła idiotyczną przemowę o byciu złym przyjacielem i że Sebastian mnie potrzebuje. Wtedy zaczęła się do mnie przystawiać. Patrzę na niego gniewnie. − Mogę to powiedzieć? Nie próbuję ukryć mojego zirytowania. 489 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej. Wzdycha. − A nie mówiłam? − Lepiej? – pyta, odsuwając włosy z mojego ramienia. − Nie. Co zrobiła? − Powiedziała mi, że mnie pragnie. Potem próbowała mnie pocałować – dodaje szybko, nie odwracając wzroku. − Och – mówię cicho. Może jednak nie chciałam tego usłyszeć. − Wtedy powiedziałem jej o nas. Logan delikatnie głaszcze mnie po twarzy. Wzdycham. − Nie mnie nie interesowała, Emilia. Musisz mi uwierzyć. Mówiłem poważnie, gdy powiedziałem, że uważam ją tylko za przyjaciółkę i myślałem, że ona myśli tak samo. − Wierzę ci. – Zmuszam się do uśmiechu. Po chwili dodaję: – Podążyli za tobą do Soho? Wzrusza ramionami. − Jasne. − To dlatego chciałeś wyjść, jak tylko cię zobaczyłam? – pytam, starając się wszystko poukładać. 490 | S t r o n a
MoreThanBooks − Owszem i dlatego, że Tyler aż się ślinił za tobą. Serio tego nie zauważyłaś, Emilia? Jezusie, Emilia, to było śmiesznie oczywiste. Wzruszam ramionami. − Wypiłam kilka drinków i tańczyłam z Bryn. Nie zwracałam uwagi. Szpiegowałeś mnie. Nie mogłeś mi powiedzieć? Uśmiecha się nieznacznie. − Przypadkiem spodobał mi się twój top. Bardzo mi się spodobał. Przybliża się do mnie, dotykając mojego policzka. − To nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć? – pytam ponownie. − Nie mogę powiedzieć, że cię winię. Wyglądałaś niesamowicie seksownie. – Całuje mnie w usta. – Ale musisz mu coś powiedzieć. − Jestem pewna, że widział jak mnie całowałeś i nas… no wiesz. Przypominam sobie, że byłam zadowolona, gdy cię ujrzałam. Jest dużym chłopcem, więc na pewno się domyśli. − Nieważne. I tak mu musisz powiedzieć. Dobra? Jego twarz jest nagle poważna. − Tak, powiem. Całuję go. − W porządku. Przygotujmy ci w takim razie śniadanie. Składa pocałunek na moim czole i wychodzi z łóżka. 491 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zdajesz sobie sprawę, że potrafię gotować. Uśmiecham się. Stojąc obok łóżka, Logan wyciąga do mnie swoje ręce i gdy je łapię, przyciąga mnie do siebie do góry. Potem mnie obejmuje. Uśmiech rozjaśnia jego twarz. − Innym razem. Poza tym, lubię się tobą zajmować. Wkładając palce między jego włosy, przyciągam go do siebie i całuję. Nagle się ode mnie odsuwa i spogląda na mnie na dół. − Ubierz się. Spotkamy się na dole. – Podchodzi do drzwi. – Pasuje ci omlet, co? – pyta, odwracając się. − Pewnie – mówię nonszalancko. − Uzgodniliśmy coś. Obiecałaś, że mogę ci zrobić śniadanie, a to oznacza zjedzenie czegoś więcej niż jogurt. Uśmiecha się. − No. – Przewracam oczami. – Serio jestem głodna, więc brzmi nieźle. − Dobrze – odpowiada i odwraca się, by wyjść. Przebrawszy się w strój do biegania i uczesawszy się w kucyk, idę na dół do kuchni. Na blacie widzę dwie maty, serwetki, widelce i dwie szklanki soku pomarańczowego. 492 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan stoi przy piecu, kończąc omlety. Skupiwszy się na gotowaniu, nie zauważa mnie, gdy wchodzę do kuchni. Przytulam się do niego od tyłu. − Pachnie pysznie – mówię, obiema rękami delikatnie pieszcząc jego ramiona. Odwraca głowę i się uśmiecha. − Proszę zająć miejsce, panno King. − Jesteś pewien, że nie chcesz mojej pomocy? − Rozpraszasz mnie. Podchodzę do stołka i siadam. Obserwuję Logana, gdy kończy omlety i kładzie je na talerze. Z kolejnej patelni ściąga bekon i umieszcza go na papierowym ręczniku, jaki leży na talerzu. Potem podchodzi do tostera i wyciąga z niego tosty, które również kładzie na talerz. − Jesteś wielozadaniowy w kuchni. Śmieję się. − Tylko w kuchni? – droczy się ze mną. Rumienię się, gdy Logan kładzie talerze na blat i siada obok mnie. Omlet to strzał w dziesiątkę. Ku zdumieniu Logana zupełnie czyszczę talerz i kończę śniadanie przed nim. − Możesz zjeść więcej na śniadanie niż tylko jogurt. Uśmiecha się między kęsami. 493 | S t r o n a
MoreThanBooks − To było dobre, naprawdę dobre. Dziękuję. – Siadam wygodniej i obserwuję jak je. – Nie zjadłam zbyt wiele wczoraj. W pracy miałam za dużo roboty. − Rosemary miała jakieś pretensje, że nie było cię w piątek w pracy? – Uśmiecha się nieznacznie. − Właściwie powiedziała, że myślała nad zaproponowaniem ci pracy. – Chichoczę. – Myślę, że pan Sutton byłby nieco zazdrosny, gdybyś tam pracował. Bo jego żona śliniłaby się przez cały dzień. − Powiedziałaś jej, że zamierzasz się zwolnić i zacząć pracować dla mnie? Przewracam oczami. − Nigdy nie wiesz. Może kiedyś zainteresujesz się jedną z moich propozycji. – Uśmiecha się. − Pewnie. Odpowiadam tym samym. − Można pomarzyć. − Taa, pomarzyć – zgadzam się. − Więc w pracy było tak ciężko, że nie miałaś czasu zjeść? Wydaje mi się, że poddaje się z tymi propozycjami. − Naprawdę ciężko i pracowicie. Sprzedałam trzy deski – mówię z dumą. 494 | S t r o n a
MoreThanBooks − Krótką i miękką czy długą i fun? – kpi ze mnie. Chichoczę. − To się wydaje tak dawno temu. − Trochę więcej jak miesiąc temu. To było wtedy, gdy mnie uwiodłaś i powiedziałaś, żebym kupił deskę i strój. Uśmiecha się znacząco. − Śmieszne. Ja pamiętam ten dzień nieco inaczej. Unoszę brew. − Nie pamiętasz swojego czarującego tańca? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś tego wczoraj, żeby sprzedać te deski. Myślałem, że to było coś wyjątkowego tylko dla mnie. − Skończyłeś? – pytam. Kręci głową. − Naprawdę mnie kokietowałaś z tym woskiem Sex Wax. Przewracam oczami. − Chodziło mi o jedzenie. Miałam zamiar pozmywać. Uśmiecha się, gdy biorę naczynia i idę je zmyć. − Byłaś tak zajęta, że nie zjadłaś jedzenia, jakie ci zapakowałem? Uśmiecham się. − Zjadłam jogurt i banana – mówię, opierając się o szafkę. 495 | S t r o n a
MoreThanBooks − To wyjaśnia, dlaczego byłaś taka wstawiona. Sorki, że przerwałem te wasze drinki, ale nie chciałem, żebyś była otumaniona i znowu na mnie zemdlała. − Cieszyłam się, że to zrobiłeś. Jeden blowjob i jeden rozkrzyczany orgazm były wszystkim, z czym zdołałam sobie poradzić. Chichoczę. Jego usta układają się w powolny, seksowny uśmiech, gdy podchodzi do mnie. Łapie mnie w talii i przyciąga mnie do siebie. Rumienię się. − Podobały ci się? – szepcze, owijając sobie mój kucyk wokół ręki. − Tak – mamroczę. Ciągnąc za kucyk, przyciąga mnie jeszcze bliżej i całuje, mocno i namiętnie. − Och, skarbie – szepcze między pocałunkami. Ponownie mnie całuje, a potem dodaje szeptem: − Kiedy będziesz już gotowa, obiecuję, że będzie nam ze sobą dobrze. Jego usta opuszczają moje wargi. Logan przytula mnie mocno do siebie. Odchylając się do tyłu, patrzy na mnie. Kręci mi się w głowie i próbuję uspokoić oddech. − O czym myślisz? Powoli wypuszcza wydech. 496 | S t r o n a
MoreThanBooks − O tym, że znowu powodujesz, że jestem otumaniona. Uśmiecha się. − Podnieciłeś się, bo wspomniałam o tym drinkach… – szepczę, próbując się uspokoić. Logan mi przerywa: − Twoja niewinność jest nie do odparcia. Owszem, wiesz jak bardzo cię pragnę. A ty mówisz takie rzeczy. Sprawiasz, że nie potrafię oddychać. − Uczucie jest odwzajemnione – szepczę. Delikatnie dotykam jego twarzy i dodaję: – Ale jest jedna różnica. − Och? – pyta zmieszany. − Ty też sprawiasz, że nie potrafię oddychać, więc potem mdleję. Chichoczę. Logan posyła mi uśmiech. − Teraz wydajesz się czuć dobrze. − Tylko dlatego, że przestałeś mnie całować. Uśmiecham się szeroko. − Co byś chciała teraz zrobić? – Milczy, ale potem dodaje cicho: – Może powinniśmy poćwiczyć, żeby się upewnić, że to się już nie wydarzy. − Nie pomagasz – szepczę. Nachyla się i delikatnie całuje mnie w usta. 497 | S t r o n a
MoreThanBooks − A więc to znaczy tak? – szepcze między pocałunkami. Odsuwam się i patrzę mu w oczy. − Nie pomagasz w pożegnaniu się. − To nie żegnaj się ze mną. Ponownie mnie całuje. Spoglądam na niego, próbując odgadnąć jego myśli, niepewna, czy mówi poważnie, czy nie. Jest strasznie dobry w przekonywaniu, więc nie potrafię się mu oprzeć. − A może do zobaczenia? Uśmiecham się. Logan się śmieje. − Wykopujesz mnie stąd? Kiwam głową i chichoczę. Patrzy na mnie i mówi: − Wiem, że chcesz pobiegać. Spoglądam w górę i całuję go. − Dziękuję za śniadanie. Uśmiecham się. − Cała przyjemność po mojej stronie. – Całuje mnie.
498 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wiesz, że naprawdę potrafię gotować. Przez większość życia gotowałam dla taty. − Okej. − Dlaczego ja mam wrażenie, że mi nie wierzysz? – pytam. Przyciąga mnie do siebie i całuje. − Nie bądź śmieszna. A tak właściwie, mój tata przyjeżdża w piątek i chciałby cię poznać. − Serio? – pytam zszokowana. − Wiem. Też byłem zaskoczony – odpowiada. Marszczę brwi. Nie wierzę, że właśnie to powiedział. Śmieje się. − Nie, kotku. Chodziło mi o to, że byłem zaskoczony, że w ogóle przyjeżdża. − Aaa. Uśmiecham się. − Mama opowiedziała mu o tobie, więc zapytał, czy chciałabyś dołączyć do nas na kolację. Jeśli nie chcesz, to w porządku. − Chciałabym, ale mój tata też przyjeżdża w piątkowy wieczór. − A kiedy miałaś mi o tym powiedzieć? Brzmi na poirytowanego. 499 | S t r o n a
MoreThanBooks − Teraz ci mówię. – Uśmiecham się i dodaję: – Zapomniałam o tym i przypominałeś mi o tym teraz. Chciałam cię zapytać, czy nie dołączyłbyś do nas. Unosi brew. Widzę, że mi nie wierzy. − Serio, to prawda. Bryn zwykle jada z nami i czekałam aż da mi znać, czy będzie. − Chciałbym go poznać. A może umówimy się na drinka? Wiesz, gdzie będziecie jedli? – pyta. − Zwykle idziemy do Brophy’s, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy. − Dobra. To daj mi znać. Chyba, że nie chcesz, bym go poznał? – mruczy pod nosem. − Nie bądź śmieszny. A co z twoim tatą? − Spotkam się z nim po naszym drinku. Nie pójdzie do Brophy’s, bo nie prowadzą rezerwacji. Mój tata nie lubi czekać. − Nie jest jakoś specjalnie cierpliwy. Uśmiecham się ironicznie. W głowie pojawia mi się powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. − Założę się, że wiem, o czym myślisz, ale nie jestem niecierpliwy w stosunku do wszystkiego, nie? – Patrzy na mnie, czekając aż się zgodzę. − To jeszcze się okaże… ale pewnie, może nie we wszystkim. – Uśmiecham się. – Więc nie poznam twojego taty? To nie fair. 500 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zależy od twojego planu. Nie chcę cię zabierać od taty, ale jeśli skończysz wcześniej i będziesz chciała się z nami spotkać w domu, to super. Pasuje mi to. Bryn wchodzi przez główne drzwi, gdy kończymy naszą rozmowę. Gdy się żegnamy… gdy mówimy do zobaczenia. Moja przyjaciółka uśmiecha się promiennie i wygląda cudownie w ubraniu z zeszłego wieczoru. Chociaż wypiła tyle shotów i pewnie niewiele spała, wciąż wygląda jak dziewczyna z okładki. Jestem zielona z zazdrości. − Cześć. – Bryn posyła nam uśmiech, gdy wchodzi do domu. − Pa – odpowiada Logan, wychodząc przez drzwi. − To z powodu tego, co powiedziałam? – woła za nim. Zamykając drzwi, odwraca się do mnie. Posyłam jej uśmiech. − Nie. Właśnie wychodził. − Kolejne nocowanie u nas – dodaje, dokładnie mi się przyglądając. − Będziesz to robiła za każdym razem, gdy gdzieś z nim wyjdę? Przewracam oczami. − Owszem. – Milczy przez chwilę. – To spaliście razem? − Tak, ale jestem pewna, że ty nie. Straciłaś rachubę swoich orgazmów? 501 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę. Bryn idzie do kuchni. − Zróbmy sobie kawy i pogadajmy o naszych wieczorach. − Bryn, masz coś przeciwko, żebyśmy pogadały potem? Właśnie idę pobiegać. Uśmiecham się do niej przepraszająco. − Pewnie. Pogadamy, kiedy wrócisz – potwierdza.
*** Jest już późne popołudnie, gdy biorę prysznic, ubieram się i jestem gotowa na spotkanie z Bryn w kuchni. Biegłam dzisiaj dwukrotną odległość, żeby nadrobić zaległości za wczoraj. Bryn siedzi na jednym ze stołków, pracując na laptopie. Spotykam jej wzrok. Klepie stołek obok siebie, zapraszając mnie do siebie. − Chodź i gadaj, dziewczynko. Bryn się uśmiecha. − Nie mam o czym. Szczerze, uwielbiam to, że mnie wspiera, ale jestem zmęczona ciągłym ogniem pytań, gdy spotykam się z Loganem. Poza tym, nie mam o czym opowiadać. Postanawiam spróbować coś innego. 502 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc z Joshem wszystko w porządku? Nie traci swojego smaku? – dokuczam jej, nawiązując do jej analogii o mężczyznach i gumach do żucia. − Nie. Na pewno nie traci smaku. Odpowiada uśmiechem. Cieszę się szczęście Bryn. Miała wielu chłopaków, wielu, ale Josh jest pierwszym, który interesują ją tak długo. Mówi dalej: − Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale zaprosił mnie na kolację ze swoimi rodzicami w piątek. – Próbuje brzmieć obojętnie, ale nie udaje jej się. − Oczywiście, że nie, Bryn! Naprawdę mu się podobasz – mówię podekscytowana. Bryn nie potrafi ukryć swojej radości. Klaszcze w ręce i dodaje: − Wiem, ale czuję się źle. Zawsze wychodzę z tobą i twoim tatą. Jesteś pewna, że ci to nie przeszkadza? Przewracam oczami. − Nie przejmuj się. Serio. − To jak tam z Loganem? – Jej uśmiech jest zaraźliwy. – Wczoraj wyglądał na bardzo zadowolonego. Mówiłam, że nie będzie ci się umiał oprzeć w tym topie. 503 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. − Taa. Jemu też się nie można oprzeć. − Emilia, czy uginają ci się kolana? – dokucza mi. − Mogę cię o coś zapytać? Ale obiecaj, że się nie będziesz śmiała. Rumienię się. Patrzy na mnie z ciekawością. − Oczywiście. Nie będę się śmiała. − No, czuję, że uginają mi się kolana, gdy mnie całuje. Czy to normalne zemdleć, kiedy się całujesz? Bryn gwiżdże. − Wow. Logan musi być niezły w całowaniu. Albo to, albo naczytałaś się za dużo romansów. Może historie tego całego Szekspir i sióstr Brontë idą ci do głowy? − Powiedziałaś, że nie będziesz się śmiała. Unoszę brew. − Nie śmieję się – mówi rzeczowym tonem. − Okej, to przestań się ze mnie naśmiewać. − Masz rację. Przepraszam. To chwilunia. Wiem, że zemdlałaś na bieżni, ale to z powodu całusa? − Nie, to było przez odwodnienie i przegrzanie – wyjaśniam. 504 | S t r o n a
MoreThanBooks − Więc zemdlałaś kiedy indziej? Kiedy? Zeszłej nocy? – pyta z zaniepokojonym spojrzeniem. − No, w piątkowy wieczór i potem prawie dzisiejszego ranka. Wzruszam ramionami. Bryn opada szczęka. − Dwa razy? – Milczy, próbując to zrozumieć. – I uważasz, że zemdlałaś z powodu pocałunku? Jestem pewna, że to nie przez picie albo przegrzanie? Chichoczę. − No, było mi strasznie ciepło, na pewno było. − Myślę, że to przez to. Twoje hormony szaleją, a ty nie jesteś do tego przyzwyczajona. Poza tym, nie ma niczego złego w omdlewaniu, nie? − Czyli wszystko ze mną w porządku? Nie uważasz mnie za nie tego? Uśmiecham się nieznacznie. Bryn chichocze. − Nie jesteś nie tego. Jesteś idealna. Posyłam jej uśmiech i mocno przytulam. − Jeśli nie zacznę pisać mojego eseju, na pewno będę nie tego. Wstaję i zaczynam wychodzić z kuchni. 505 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zacznij wrzeszczeć, jeśli będzie ci słabo z powodu swawolnej żądzy w książce, jaką tam sobie czytasz – woła. − Bardzo śmieszne – krzyczę. Nie udaje mi się ukryć zirytowania. Gdy docieram do łazienki, rzucam się na łóżko i wyciągam laptop. W tym tygodniu esej ma dotyczyć „Wichrowych Wzgórz” autorstwa Emily Brontë. Postanowiłam scharakteryzować postać Heathcliffa. Gdy włączam komputer, widzę, że mam emaila od Logana. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Twój alarmujący zwyczaj Data: Niedziela, 28 października 2012, 15:15 Do: Emilia King
Mam
nadzieję,
że
bezpiecznie
dotarłaś
do
domu
po
biegu.
Martwię się twoim omdleniem, bo jesteś podatna na mdlenie. Odezwij się, bo inaczej będę musiał wpaść i sprawdzić.
Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Twój urzekający zwyczaj Data: Niedziela, 28 października 2012, 17:35 Do: Logan Prescott
506 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Wciąż stoję na nogach. Dziękuję za twoją troskę. Ale czy muszę ci przypominać, że to głównie z twojego powodu mdleję?
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Praktyka Data: Niedziela, 28 października 2012, 17:38 Do: Emilia King
Emilia, Jak już mówiłem wcześniej, wiem, jak możemy popracować, żeby to uniknąć. Zdajesz sobie sprawę, że zawsze się cieszę na myśl o odwiedzeniu cię.
Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Praktyka Data: Niedziela, 28 października 2012, 17:41 Do: Logan Prescott
A może wpadniesz w środę?
Emilia 507 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Praktyka Data: Niedziela, 28 października 2012, 17:42 Do: Emilia King
Czekam z niecierpliwością. Słodkich snów, moja piękna.
Logan
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
508 | S t r o n a
MoreThanBooks
22
Jako że dzisiaj jest już środa, mam wątpliwości, ale jest już za późno na odwołanie wszystkiego. Jestem ubrana, a Logan może przyjść w każdej chwili. Jestem w kuchni, kończę zmywanie, kiedy Bryn właśnie ma wyjść na imprezę halloweenową z Joshem. Gwiżdże, gdy mnie widzi. − Wyglądasz nieźle, Emilia. Uśmiecha się. Odwracam się, żeby spojrzeć na Bryn. Ma na sobie przylegającą do ciała czarną mini sukienkę bez ramiączek i wysokie do nieba szpilki oraz wielkie okulary przeciwsłoneczne w stylu Jackie O.44 Jej włosy opadają na prawe ramię, grzywka zakrywa część jej czoła. − Wyglądasz świetnie! Kim jesteś? – Uśmiecham się. – Chwila. Niech zgadnę. Angelina Jolie? Ściąga swoje okulary i gryzie końcówkę. − Nie. Nie jestem Angeliną – mówi z brytyjskim akcentem i przewraca oczami. − Więc jesteś z Anglii! Nie jest Catherine ani Pippą? – pytam. − Na pewno nie – dodaje, wciąż udając swoją postać. − Daj mi jakąś wskazówkę. Uśmiecham się. 44
Jacqueline „Jackie” Kennedy Onassis – małżonka 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego.
509 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mój mąż jest jednym z najseksowniejszych mężczyzn na naszej planecie – szepcze. − Victoria Beckham. – Chichoczę. – Czy Josh udaje twojego seksownego męża? − Tak. Niestety nie idzie bez koszuli, bo tak wygląda moja wersja Becksa. Będzie miał na sobie strój piłkarza z Galaxy. Myślę, że to przejdzie, bo na pewno go w tym rozpoznają. W końcu na plecach będzie miał jego nazwisko. Nie ma tatuażu Becksa, żeby pokazać wersję bez koszulki. Śmieje się. − To Louboutiny? – pytam. Patrzę na dół na jej szpilki z czerwonymi skórzanymi podeszwami. To znak rozpoznawczy dla obłędnie drogich i sławnych butów francuskiego projektanta. − Tylko najlepsze dla Posh45 – mówi, nawiązując do sławnego pseudonimu Victorii Beckham, gdy ta była członkinią sławnego zespołu Spice Girls. − Musisz mi obiecać, że zrobicie sobie razem zdjęcie. Uśmiecham się. − Jesteś pewna, że nie chcesz do nas dołączyć? Wyglądasz seksownie. 45
Posh (ang.) – wykwintny, wytworny, ekskluzywny, z wyższych sfer.
510 | S t r o n a
MoreThanBooks Posyła mi uśmiech. − Yyy, nie. Na pewno nie wyjdę z domu tak ubrana. Tak właściwe to jestem przerażona. Myślisz, że powinnam się przebrać? − Jesteś niemądra. Logan pomyśli, że umarł i trafił do nieba. Nie. Przebieraj. Się. Bryn
posyła
mi
całusa
i
odwraca
się
na
swoich
ośmiocentymetrowych szpilkach, gdy słyszymy pukanie do drzwi. − Teraz nie ma odwrotu. – Uśmiecha się. – Baw się dobrze i nie czekaj na mnie, bo będę się dzisiaj nieziemsko bawiła. Może nawet spełnię jakąś moją fantazję. Wybucha śmiechem i wychodzi przez drzwi, mijając Logana. Podchodzę do głównych drzwi, tak wdzięcznie jak tylko pozwalają mi moje seksowne szpilki. Chociaż nie są Louboutinami, są równie wysokie. Przejście do drzwi bez potknięcia się wymaga ode mnie nie lada wyczynu, bo to pierwszy raz, kiedy spróbowałam założyć szpilki. Wolę nosić japonki i Nike, więc w tych butach już się czuję źle. Jestem ciekawa, czy para Louboutinów za sześćset dolarów46 jest bardziej wygodna. Logan opiera się o ścianę na zewnątrz domu. Ma na sobie wyblakłe dżinsy i czarny półgolf. Jego włosy są idealnie rozwichrzone i uśmiecham się do siebie, gdy myślę, że nie musi mieć na sobie żadnego przebrania. Zawsze jest zabójczo ubrany, nawet w dżinsach i koszulce. Jest panem z GQ, wyglądając jakby właśnie zszedł z okładki tego magazynu. 46
Około 2 tys. złotych.
511 | S t r o n a
MoreThanBooks Kiedy mnie dostrzega, nie rusza się. Mrugam nerwowo, bo nie wierzę, że naprawdę mam na sobie to przebranie. Strój seksownej francuskiej pokojówki był jedynym, jaki zdołałam znaleźć, gdy w niedzielę postanowiłam, że założę go dla niego. Jako że do Halloween zostało jedynie kilka dni, postanowiłam, że tak miało być, bo ostatnie przebranie było akurat w moim rozmiarze. Sukienka jest bardzo krótka i ma gorset, który sprawia, że moja talia wydaje się jeszcze węższa niż zwykle. Pod spódnicą jest dwuwarstwowa halka, a na nią mam narzucony fartuszek, który jest związany z tyłu. Góra jest bardzo, bardzo wycięta. Stanik pożyczyłam od Bryn. Biustonosz z Victoria’s Secret nazywa się Bomba i ma dodatkowe wkładki, które podnoszą mój biust i sprawiają, że wyglądam na strasznie piersiastą. Mam miseczkę B, ale ten stanik sprawia, że wyglądam, jakbym miała dwa rozmiary więcej. Dlatego wolę nie opuszczać domu. Ale jego reakcja powoduje, że wszystko wydaje się warte zachodu. Mruga kilka razy, a potem posyła mi ten cudowny uśmiech, który sprawia, że topnieję w środku. Gdy podchodzę do niego, łapię miotełkę do kurzu i delikatnie go nią dotykam. Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech, gdy kładzie ręce na mojej talii. − Wyglądasz nieziemsko – szepcze. Potem nachyla się i całuje mnie w usta. − Czy oferta pracy jest dalej aktualna, panie Prescott? – odpowiadam szeptem. 512 | S t r o n a
MoreThanBooks − Hmm. Jego usta układają się w seksowny uśmiech. − Cokolwiek zechcesz, kotku. Robi krok do tyłu, wciąż trzymając moje ręce, i podziwia moje przebranie. W jego oczach widzę szelmowski błysk, który powoduje, że jego niebieskie oczy lśnią. −To chyba znaczy tak. Chichoczę. Czuję, że się rumienię, gdy jego spojrzenie staje się intensywniejsze. Przez jego szczegółową obserwację czuję się niezręcznie. − Serio, gdy tak na mnie patrzysz, zaczynam się rumienieć. Dotykam go miotełką i ponownie chichoczę. − To co teraz będziemy robili? – pyta, przyciągając mnie do siebie. − Chcesz wina? – pytam, próbując się rozluźnić. − Pewnie, ale wolałbym się pobawić twoją miotełką. Uśmiecha się. Ignorując go, podchodzę do lodówki i biorę butelkę wina. Czuję na sobie jego wzrok, gdy krzątam się po kuchni. Gdy już mam otworzyć wino, nagle Logan przyciska swój brzuch do moich pleców i łapie mnie za talię w gorsecie, popychając mnie mocno na szafkę. 513 | S t r o n a
MoreThanBooks Odsuwa mi włosy, więc teraz opadają na jedno ramię, szyja jest naga. Powoli zaczyna całować mnie za uchem, potem w dół szyi, a ja próbuję otworzyć wino. − Pasuje ci Chardonnay? – pytam drżącym głosem. Oddycham niepewnie. Moje serce szybko uderza, a gorąca krew rozlewa się po całym ciele. − Hmm. Jego usta podążają w dół mojej szyi, a potem z powrotem w górę, podążając tą samą zmysłową drogą. − Nie ułatwiasz mi tego – szepczę, odwracając się do niego. Jesteśmy teraz twarzą w twarz. − Zawsze trudno ci się oprzeć, ale teraz nie potrafię oderwać od ciebie rąk. Delikatnie pieści mój policzek. − Przygotowałam obiad – szepczę. − Zapomnij o nim. Jestem gotowy na deser. Jego oczy płoną z pożądania. − Ale zrobiłam tylko obiad – mamroczę. Wszystko w nim jest takie urzekające. Jego dotyk, jego oczy, jego głos. Uwiódł mnie wszystkim, powodując, że jestem zgubiona. − Wydaje mi się, że wiesz, o co mi chodzi – mówi między pocałunkami. 514 | S t r o n a
MoreThanBooks − Logan, jedna fantazja na raz – błagam. − Nie ufasz mi? – szepcze. − To nie to – odpowiadam równie cicho. Zaczynam żałować, że wybrałam ten kostium. Co ja sobie myślałam? Oczywiście, że uważa ten wieczór jako moją zgodę, jako danie mu znać, że jestem gotowa. W końcu mam na sobie ubranie, który mu mówi „Przeleć mnie”. − Dlaczego mam wrażenie, że mi czegoś nie mówisz? No wiesz, kiedy mi powiedziałaś, że nigdy nie uprawiałaś seksu, nie miałem pojęcia, jak to możliwe, by taka cudowna osoba jak ty mogła tego unikać. Ale rozumiem, że chcesz zaczekać. Tak właściwie to szanuję twoją decyzję. Ty i twoje rozkoszne ciało powodują, że trudno ci się oprzeć, ale twoja niewinność sprawia, że jesteś jeszcze bardziej kusząca. − Może powinnam się przebrać? – pytam. − Nieważne, co masz na sobie. Wyglądasz seksownie w tym przebraniu, ale Zasze wyglądasz niesamowicie. Nie widzisz tego? Jesteś wszystkim, czego pragnę. − Też cię pragnę. Nie wiem, co myśleć. Słowa nie chcą wyjść z mojego gardła z powodu guli, jaka się tworzy w moim gardle. Nie potrafię się zmusić do wyjaśnienia mu tego. − Ale co? Wiem, że coś ukrywasz, a my być ze sobą szczerzy, prawda?
515 | S t r o n a
MoreThanBooks Jego głos jest cichy. Przytakuję, patrząc w dół. Nie mogę mu spojrzeć w oczy, serce boleśnie się zacieśnia, nie potrafię oddychać. Logan pieści mój policzek, delikatnie unosząc mój podbródek, bym spojrzała mu w oczy. − Nie wiem, czy potrafię… – Mój głos niknie, trzęsie się. Przyciąga mnie do siebie, moje ciało sztywne, gdy Logan wydycha powietrze w moje włosy. Opieram głowę o jego ramię, moje szpilki powodują, że jestem nieco wyższa. Po chwili całuje mnie w czubek głowy i odsuwa się, by spojrzeć na mnie. − Logan, wydaje mi się, że lepiej by ci było beze mnie – mamroczę. Słowa wychodzą z moich ust tak szybko, że jestem zaskoczona, że je wypowiedziałam, chociaż chciałam je zatrzymać jedynie w głowie. − Nie mów tak, skarbie – szepcze. – Powiedziałem ci, że jesteś wszystkim, czego pragnę. − Może nie będę w stanie ci dać tego, czego pragniesz, czego potrzebujesz – odpowiadam równie cicho, zerkając na niego. − Emilia, jesteś wszystkim, czego pragnę, czego potrzebuję. Dlaczego mam wrażenie, że próbujesz mnie przekonać, żebym cię zostawił? − Bo może to będzie najlepszym rozwiązaniem? – szepczę. − Tego chcesz? – pyta cicho. 516 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. − To w takim razie utknęłaś ze mną. Nachyla się, by mnie pocałować, więc unoszę głowę, żeby spotkać się z nim, nasz pocałunek jest namiętny i czuję to znajome uczucie. Odsuwa się ode mnie, jego ramiona mnie obejmują. − Będę z tobą tak długo, jak długo będziesz mnie potrzebowała. Tak będzie. Okej? – pyta szczerze. − Tak. Uśmiecham się nieznacznie. − To taka poważna rozmowa, a ty wyglądasz niesamowicie ekstra. To nie fair. Posyła mi uśmiech. − Sorki. – Wzruszam ramionami. – A co powiesz na to, że zmienię to po obiedzie? − Pierwotny plan na dzisiaj to praktyka? Nachyla się i całuje mnie w usta. − Owszem. – Odpowiadam uśmiechem. − Jesteś dla mnie wszystkim. Przyciąga mnie bliżej i obejmujemy się, dając każdemu z nas chwilę na przemyślenie wszystkiego. 517 | S t r o n a
MoreThanBooks W tej chwili nie ma już o czym więcej rozmawiać. Nasze nastroje się zmieniły, a atmosfera między nami stała się bardziej rozluźniona. − Muszę zdjąć te szpilki, bo bolą mnie stopy. Będzie ci to przeszkadzało? Kopię moje buty do kąta kuchni. − Żadna różnica dla mnie. Wciąż wyglądasz seksownie. Uśmiecha się. − To zajmij miejsce, żebyś mnie nie rozpraszał – mówię, podając mu kieliszek wina. − Ja i rozpraszać? – pyta rozbawiony. Potem jego usta układają się w uśmiech. − Uśmiechasz się do mnie znacząco? – dokuczam mu. Na dwa talerze do sałatek nakładam sałatkę z rukoli i owczego sera. − Owszem. Spojrzałaś na siebie w lustrze? To ty mnie rozpraszasz, ale dziękuję ci za to. Chichoczę. − No w końcu jest Halloween. − To nie będziesz tego zakładała na co dzień? Bierze łyk wina. − Raczej nie – odpowiadam. Kroję placek z kurczakiem i nakładam go na dwa talerze. 518 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ty i jedzenie wyglądacie przepysznie. − Mam nadzieję, że będzie ci smakowało. To stary przepis mojej mamy. Uśmiecham się i siadam obok niego. − To zdecydowałaś już co z piątkiem? – pyta, jedząc. − Tak. Idziemy do Brophy’s. Dalej chcesz iść na tego drinka? − Oczywiście. Nie sądzisz, że powinienem poznać twojego tatę? – Patrzy na mnie z podejrzliwością. − Och, pewnie. Nie chciałam po prostu psuć twoich planów. To wszystko. Piję wino. − Nie psujesz – mówi. Zanim bierze się do dalszego jedzenia placka, dodaje: – Wiesz, to jest naprawdę dobre. Uśmiecham się. − Cieszę się. − Jaki jest twój tata? Wiem, że lubi surfować i mieszka w Venice Beach w Kalifornii. Uśmiecham się na samą myśl o tacie. − Jest niesamowity. Jest strasznie cierpliwy i mnie wspiera. Pracował jako prawnik, gdy byłam mała, ale potem, po tym wszystkim, wyprowadziliśmy się i przestał pracować w zawodzie. 519 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och? To już nie pracuje jako prawnik? – Brzmi na zaskoczonego. − Nie. Jest artystą, zawsze nim był, ale teraz to jego praca na pełen etat. Albo jak to mówi, jego pasja na pełen etat. Uśmiecham się. − Maluje? – pyta z zainteresowaniem. − Tak, głównie krajobrazy. Kojarzysz ten obraz nad łóżkiem w Montecito? − Obraz oceanu? Wygląda, jakby próbował sobie wyobrazić w głowie ten obraz. − Tak, właśnie ten. Jego prace wyglądają podobnie. Maluje również malowidła ścienne w domach albo biurach. − Chciałbym zobaczyć jego dzieła. Uśmiecha się. Kiwam głową, pijąc wino. − Myślisz, że brakuje mu pracy jako prawnik? − Wcale. Zawsze uwielbiał malować. To go uratowało po stracie… – Milknę, biorę wdech, a potem mówię dalej: – Oddał się całkowicie sztuce. To dla niego jak terapia… to i surfowanie. Przynajmniej ja to tak widzę. − Jestem pewien, że masz rację. On oddał się sztuce, a ty i ja uciekliśmy w czytanie.
520 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pewnie tak. – Wzdycham. − Ma szczęście, że ma ciebie. Że się nim opiekujesz – mówi z uśmiechem. − Czuję to samo do niego. Logan wskazuje na mój talerz. − Zjadłaś? Przytakuję. − Ty gotowałaś, ja zmywam. Uśmiecha się, biorąc talerze. Szybko je opłukuje i wkłada do zmywarki. − Przebiorę się w coś wygodniejszego. Ten gorset zaczyna mnie boleć. – Chichoczę. Logan łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. − Dziękuję za to. Posyła mi uśmiech. Nachyla się i całuje mnie słodko w usta. − Nie ma za co. Zaraz wracam. Szybko ściągam moje przebranie pokojówki i stanik pożyczony od Bryn. Czuję ulgę, że nie mam już na sobie gorsetu. Zakładam dżinsy, mój zwykły stanik i miękki, szery sweterek, który opada z jednego ramienia. Logan stoi obok szafki i odwraca się, gdy wchodzę do kuchni. − Więcej wina? – pyta. 521 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dziękuję – odpowiadam, gdy napełnia ponownie nasze kieliszki. − Wciąż wyglądasz cudownie – szepcze, gdy stoi przede mną, podając mi wino. Uśmiecham się słodko, słysząc jego komplement, chociaż jestem pewna, że woli mnie w tamtym stroju. − Mam pomysł – dodaje i podchodzi do mojego stojaka na iPoda, który stoi na drugim końcu szafki. – Twój? – pyta, zerkając na mnie. − Tak. Przebiega przez playlistę. − Ta mi się podoba. Uśmiecha się i podchodzi do mnie, potem bierze obie moje ręce w swoje dłonie. − Wciąż wisisz mi taniec. Posyła mi uśmiech i wiem, że nawiązuje do naszego spotkania w barze, gdy Bryn odciągnęła mnie od niego, gdy mieliśmy zatańczyć. Zaczyna grać piosenka „Kiss Me Slowly” zespołu Parachute. Logan przyciąga mnie do siebie. Obejmuje go wokół szyi, a on kładzie ręce na moje plecy. Tak właściwie nie poruszamy się wokoło, ale raczej kołyszemy w miejscu. Muzyka jest marzycielska i czuję się komfortowo w jego ramionach. To, co do niego czuję, jest strasznie przytłaczające, ale próbuję się odprężyć i cieszyć chwilą, nie myślę o niczym innym. 522 | S t r o n a
MoreThanBooks Zostań ze mną, kotku, zostań ze mną, Nie zostawiaj mnie dzisiaj samego. Przejdź się ze mną, no dalej, przejdź się ze mną Do krawędzi tego, co znamy.
Widzę cię w świetle miasta, Czternaste piętro, bladoniebieskie oczy. Mogę wdychać twój zapach. Dwa cienie, które stoją w drzwiach sypialni, Nie, nie mogę cię bardziej pragnąć, niż pragnąłem wtedy, Gdy nasze głowy się z sobą stykały.
Nie jestem pewien, co z tego wyniknie, Ale z zamkniętymi oczami przez okno Widzę tylko linię nieba, Księżyc nad tobą i ulice pod tobą. Wstrzymuję oddech, gdy wchodzisz, Smakuję twoje usta i czuję twoją skórę. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, kochanie, nie uciekaj tylko całuj mnie powoli.
523 | S t r o n a
MoreThanBooks Zostań ze mną, kotku, zostań ze mną, Nie zostawiaj mnie dzisiaj samego. Pokazuje mi wszystko, co kiedyś znała, Ramki ze zdjęciami i wiejskie drogi, Gdy dni były długie, a świat mały.
Stała z boku, gdy wszystko się waliło, Osobne pokoje i złamane serca, Ale nie będę tym, który cię zostawi.
Och, nie jestem pewien, co z tego wyniknie, Ale z zamkniętymi oczami przez okno Widzę tylko linię nieba, Księżyc nad tobą i ulice pod tobą. Wstrzymuję oddech, gdy wchodzisz, Smakuję twoje usta i czuję twoją skórę. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, kochanie, nie uciekaj tylko całuj mnie powoli.
Nie uciekaj... Trudno jest znowu pokochać, 524 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy jedyna rzeczywistość, Gdy jedyna miłość, jaką znałaś, Właśnie odeszła...
Jeśli to, coś, czego pragniesz, Kochanie, nie musisz uciekać, Nie musisz odchodzić...
Po prostu ze mną zostań, kotku, ze mną zostań
Nie jestem pewien, co z tego wyniknie, Ale z zamkniętymi oczami przez okno Widzę tylko linię nieba, Księżyc nad tobą i ulice pod tobą. Wstrzymuję oddech, gdy wchodzisz, Smakuję twoje usta i czuję twoją skórę. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, kochanie, nie uciekaj tylko całuj mnie powoli.
Całuje mnie delikatnie w odsłonięte ramię, gdy słuchamy piosenki i powoli poruszamy się do muzyki. Jego usta na chwilę zatrzymują się na 525 | S t r o n a
MoreThanBooks ramieniu, ale potem przesuwają się na moją szyję. Kiedy się kończy, Logan patrzy na mnie, całując mnie w usta. − Dziękuję za taniec – szepcze. − Dziękuję. – Uśmiecham się do niego. – Co dalej w planie? − To zależy od ciebie – odpowiada, uśmiechając się. Mój umysł powraca do naszej wcześniejszej rozmowy. Czy naprawdę i szczerze mogę mu dać to, czego pragnie i potrzebuje? Nie wiem. Przypominam sobie jego słowa… próbujesz mnie przekonać, żebym cię zostawił, utknęłaś ze mną, będę z tobą tak długo, jak długo będziesz mnie potrzebowała. Oczywiście, że nie chcę, by mnie zostawił, ale im bardziej się do siebie zbliżamy, tym bardziej staję się zdezorientowana. − Emilia, przestań – szepcze. − Co mam przestać? – Marszczę brwi. − Przestań wszystko analizować. – Całuje mnie w czoło. – Więc widzimy się w piątek. − Idziesz już? – pytam, nagle zaniepokojona. − A nie chcesz? – mruczy pod nosem. − Nie – szepczę. Łapie mnie za rękę, gdy idziemy na górę. Jest po północy, gdy odpływam, obejmowana ramionami Logana. Moja głowa leży na jego torsie. Jego rytmiczny oddech kołysze mnie do snu. 526 | S t r o n a
MoreThanBooks I tej nocy nie śnię o ciemnych cieniach, kiedy to albo biegnę w stronę głosów, które mnie wołają, albo uciekam od nich. Zamiast tego jestem w ramionach Logana i oboje tańczymy na plaży w świetle księżyca. Nie ma muzyki, tylko rytmiczny dźwięk fal, które rozbijają się o brzeg.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
527 | S t r o n a
MoreThanBooks
23 − Jak się ma moja dziewczynka? Tata uśmiecha się, gdy otwieram drzwi. Rzucam się mu na szyję, mocno obejmując. On również mnie przytula, a gdy się odsuwa, całuje mnie w policzek. Trzyma mój dłonie, gdy bierze krok do tyłu, sprawdzając mój wygląd. Mam na sobie kremową koronkową sukienkę w kwiatki i beżowe buty na koturnie. − Nie jesteś taka mała w tych szpilach. – Uśmiecha się do mnie. – Myślałem, że idziemy do Brophy’s? − Bo idziemy. – Uśmiecham się, gdy tata wchodzi do domu i podąża za mną do kuchni. Ma na sobie dżinsy i niebieski sweter. − Słuchaj, wyglądasz świetnie, ale nie jesteś nieco zbyt elegancko ubrana jak na Brophy’s? Nie powiedziałam mu wiele na temat dzisiejszego wieczoru. Pomyślałam, że lepiej będzie mu powiedzieć osobiście niż za pośrednictwem telefonu czy emaili. − Chciałbyś pójść na piwo? – pytam. − Brzmi nieźle. Uśmiecha się. 528 | S t r o n a
MoreThanBooks Siada na jednym ze stołków, gdy otwieram dwie butelki Corony. Kroję limonkę na plasterki i wsadzam ją do butelki. Podaję mu jedną i zajmuję miejsce obok niego. − Gdzie Bryn? – pyta. − Wychodzi ze swoim chłopakiem i jego rodzicami. Było jej przykro, że nie może do nas dołączyć. − Więc mam cię tylko dla siebie. Posyła mi uśmiech. − No, tak właściwie jest ktoś, kto chciałby cię poznać – mówię nerwowo. − Och? – Uśmiecha się. – Brzmisz, jakbyś się denerwowała, bo mam tego kogoś poznać. Chcesz, żebym go poznał? Chichoczę. − Nie chciałam brzmieć tak tajemniczo. Tym kimś jest… Wydaje mi się, że mogę go nazwać moim chłopakiem. Mój tata się uśmiecha, a jego oczy są pełne ciepła. − Czy twój chłopak nie dał ci przypadkiem tego ślicznego wisiorka? Kiwam głową. Otwieram serduszko, by pokazać tacie zdjęcie. Sięga do kieszeni i wyciąga okulary, żeby się lepiej przyjrzeć. − A niech mnie. – Patrzy na mnie. – Wyglądasz jak ona na tym zdęciu. 529 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecha się do mnie ciepło. Odpowiadam tym samym, zamykając medalion. − Wystroiłaś się dla niego? – dokucza mi. − Nie do końca – odpowiadam z wahaniem. − Co jest grane? – pyta, pijąc piwo. − No, tata Logana też jest w mieście. Przyjechał tylko dzisiaj, a mam iść i go poznać, po naszej kolacji, ale jeśli wolisz, żebym nie szła, rozumiem. Ty przyjechałeś pierwszy. − Brzmi poważnie. Ja mam poznać jego, a ty jego ojca? Wzruszam ramionami i piję piwo. − Skarbie, w porządku. Dlaczego nie zaprosiłaś ich na naszą kolację? Nie chcąc wchodzić w szczegóły restauracyjnych preferencji ojca Logana, moja odpowiedź niewiele ujawnia. − Przyjedzie tutaj dopiero późnym wieczorem, więc to się nie uda. Gotowy, żeby iść? Wstając, żeby wyjść, tata kończy swoje piwo i wrzuca butelkę do kosza na śmieci. − Pani przodem. Tata uśmiecha się, gdy otwiera mi drzwi. Brophy Brothers to jedna z najpopularniejszych restauracji z owocami morza w Santa Barbara, więc nie dziwota, że w piątkowy 530 | S t r o n a
MoreThanBooks wieczór jest pełna, szczególnie z powodu weekendu z rodzicami dla USB. Po tym, jak podajemy nasze nazwisko, by dostać stolik, wchodzimy do jednego z pomieszczeń, które zwrócone jest w stronę oceanu i portu. Logan opiera się o bar, kiedy go dostrzegam. Wygląda niesamowicie, ma na sobie ciemnoniebieską koszulę z grafitowymi spodniami. Sięga po butelkę Corony, którą podaje mu barman, gdy nasze oczy się spotykają. Jego usta układają się w przepiękny uśmiech. Obok niego stoi kilka studentek, które wyglądają na rozczarowane, gdy Logan odwraca się od nich i podchodzi do mnie i do taty. Gdy dociera do nas, natychmiast wyciąga rękę do taty. − Tato, to jest Logan Prescott – Uśmiecham się, nieco nerwowo. − Panie King, miło pana poznać – mówi ciepło Logan. Tata ściska jego rękę i dodaje: − Proszę, nazywaj mnie Tony. Logan ujmuje moją dłoń i nachyla się, by pocałować mnie w policzek. Mówi: − Emilia, wyglądasz pięknie. – Potem spogląda na mojego tatę. – Przynieść panu jakiegoś drinka? − Piwo, poproszę – mówi, patrząc na Logana, a potem na mnie. − Emilia, kotku? – mamrocze Logan. − Ja też poproszę. Ale może ja je przyniosę? 531 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się do niego. − Nie trzeba. Zostań tutaj i dotrzymuj towarzystwa swojemu tacie. Zaraz wrócę. – Odwraca się, zanim mogę coś powiedzieć. Kiedy Logan podchodzi do baru, żeby zamówić nasze piwa, widzę, że grupka dziewczyn ponownie się na niego gapi. Tata odwraca się i patrzy na mnie, jego mina jest nie do rozczytania. − Jak długo się znacie? – pyta z nieznacznym uśmiechem. − Poznaliśmy się na początku roku akademickiego. − Tego roku? − Tak. A co? Uśmiecham się. − Wydaje mi się, że znacie się już od dawna. Wiesz, to przez sposób, w jaki na siebie patrzycie, jak mówisz. Posyła mi uśmiech. Moje zdenerwowanie mnie zaskakuje. Pewnie, to pierwszy chłopak, jakiego przedstawiłam tacie, ale nie sądziłam, że będę aż tak nerwowa. Logan wraca z baru i niesie nam piwa. − Dziękuję, Logan. – Tata kiwa głową z uśmiechem. Logan obejmuje mnie ramieniem. Patrzę na niego. − Dzięki.
532 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie ma za co. – Logan milczy przez chwilę, a potem dodaje: – Emilia mówi, że jest pan wybitnym artystą. Tata się uśmiecha, jego oczy są pełne ciepła. − Emilia jest nastawiona do mnie przychylnie. Nie wiem nic o wybitności. − Jesteś zbyt skromny. Uśmiecham się do taty. − Kiedyś chciałbym zobaczyć pana dzieła – dodaje szczerze Logan. − Pewnie. Jeśli będziesz kiedyś w Venice Beach, to wpadnij. Mam tam studio. – Przerywa, a potem na nas patrzy. – To jak się spotkaliście? − Emilia przeprowadzała dla mnie wywiad dla studenckiej telewizji. Logan zerka na mnie, a potem na mojego tatę. Jest taki spokojny, taki czarujący. − Och? – pyta tata. − Może Emilia da panu nagranie z wywiadu. Nieźle przesłuchuje. – Posyła mi uśmiech, a ja żartobliwie dźgam go w żebra. − Brzmi ciekawie. Tata pije piwo. Nagle widzę Bryn, Josha i pewnie rodziców Josha siedzących przy stoliku w restauracji. Przepraszam i wstaję, żeby się z nimi przywitać. Po szybkiej prezentacji, Bryn przeprasza ich i idzie ze mną do łazienki. 533 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie wiedziałam, że tu będziecie. Jak idzie? – pytam, gdy zmierzamy do łazienki. − Też nie wiedziałam. To oni tak zdecydowali. Idzie nieźle. A u was? – Uśmiecha się. − W porządku. Dobrze, chyba. Znasz Logana. Jest taki czarujący. Ja jestem zdenerwowana. − Uspokój się, Emilia. Twój tata to słodziak. Jestem pewna, że się świetnie dogadują. − Chyba. Lepiej do nich wrócę. Posyłam jej uśmiech. Bryn mnie szybko przytula. − Spróbuj się dobrze bawić. Może wypij piwo albo dwa. Chichoczę. − Potem poznam tatę Logana. Nie mogę być spita. − Och, racja. Masz taką słabą głowę. Lepiej skończ na jednym piwie. Śmieje się, gdy wychodzimy z łazienki. Kiedy wracam do Logana i taty, którzy siedzą przy barze, obaj są zrelaksowani i się śmieją. Logan podaje mi kolejne piwo. Musiał je zamówić, gdy ja byłam z Bryn. Biorę piwo i przypominam sobie moją rozmowę z Bryn. No, może jedno piwo mnie nieco uspokoi. Tata odwraca się do mnie. Uśmiechając się, mówi: 534 | S t r o n a
MoreThanBooks − Logan właśnie mi opowiedział, jak sprzedałaś mu deskę i strój. Zdaję sobie sprawy, że zostawienie ich samych było złym pomysłem. Szybko zerkam na Logana, ale jego mina jest trudna do rozczytania. Jestem ciekawa, co powiedział mojemu tacie o swojej pierwszej wizycie w Spyderze. Logan podaje mi rękę. Łapię ją i stoję przy jego boku. − Naprawdę? Unoszę brew. − Nasz stolik jest gotowy, kochanie. Idę do łazienki, zanim usiądziemy. – Tata uśmiecha się i zostawia mnie i Logana samych. Zerkam na niego. − Dlaczego mam wrażenie, że zostawienie was samych było złym pomysłem? Logan pije piwo i obejmuje mnie jedną ręką w talii, przyciągając do siebie. − Wyglądasz pięknie w tej sukience. Myślę, że podoba mi się tak samo jak ta z zeszłego wieczoru. Rumienię się. Wiem, że chodzi mu o przebranie francuskiej pokojówki. − Mam nadzieję, że nie powiedziałeś o tym mojego tacie – mamroczę.
535 | S t r o n a
MoreThanBooks − Miałem nadzieję, że będziesz ją miała dzisiaj na sobie. – Uśmiecha się znacząco. – Ale w tej wyglądasz równie pociągająco. − Jesteś pewien, że wciąż chcesz, żebym potem poznała twojego tatę? – pytam, pijąc piwo. Mruga do mnie. − Jasne, że tak. A nie chcesz przyjść? − Tylko się upewniałam. Posyłam mu uśmiech. − To o której mam wrócić i cię odebrać? − Nie musisz tego robić. Jestem pewna, że tata nie będzie miał nic przeciwko, żeby mnie podrzucić. − Zadzwoń do mnie, jeśli nie będzie mógł. Mogę wam postawić jeszcze po piwie, zanim pójdę? − Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Chciałabym zrobić dobre pierwsze wrażenie, więc jeśli będziesz mnie niósł, to co sobie pomyśli twój tata? Chichoczę. Uśmiecha się. − Moim zdaniem nie masz się o co martwić. Zrobisz dobre pierwsze wrażenie, będąc na nogach, czy nie, szczególnie w tej sukience. Przyciągnąwszy mnie do siebie, nachyla się i całuje mnie w usta. 536 | S t r o n a
MoreThanBooks − Widzimy się później, moja piękna. Podchodzi do nas mój tata. Odsuwając się ode mnie, Logan wyciąga rękę do niego. Tata ściska ją. Obaj się do siebie uśmiechają. − Sorki, ale nie mogę zostać. Fajnie było pana poznać, Tony. – Logan posyła mu ciepły uśmiech. − Ciebie też było miło poznać, Logan. Musimy kiedyś razem posurfować. − Emilia. – Logan uśmiecha się i całuje mnie w policzek. Potem odwraca się i wychodzi z restauracji. Tata patrzy na mnie. − Aprobuję, Emilia. Wydaje się być miłym młodym człowiekiem. No i surfuje. To zawsze dodatkowy plus u mnie. Idziemy jeść? Wybucham śmiechem i kręcę głową. Gdyby tata tylko wiedział, że jego umiejętności surfowania nie są na równym poziomie. No, może Logan szybko się uczy. Jest już po dziewiątej wieczorem, gdy tata jedzie swoim jeepem po podjeździe, który prowadzi do domu Prescottów w Montecito. Gwiżdże, gdy zatrzymuje się przed frontem. − Jak ma na nazwisko Logan? – pyta. − Prescott. − Jak Prescott Hotels? 537 | S t r o n a
MoreThanBooks Spogląda na mnie pytająco. − Owszem. − Dlaczego o tym nie wspomniałaś? – Drapie się po głowie. Wzruszam ramionami. − Nie wiem. Nie myślałam o tym. − Kolejny plus dla niego. – Uśmiecha się. − Tato – besztam go. − Hej, to nic złego, że jest kasiasty. – Milczy. – Tylko żartuję, skarbie. No, tak jakby. Śmieję się. − Serio, najważniejsze jest to, że sprawia, że jesteś szczęśliwa, i z tego, co dziś widziałem, tak jest. Posyłam mu uśmiech i mocno go przytulam. − Możesz obiecać coś swojemu staruszkowi? – pyta. Odsuwam się i patrzę mu w oczy. − Pewnie. Uśmiecham się. − Nie spiesz się, skarbie. Za dużo już się nacierpiałaś w życiu. Jesteś wciąż młoda, a ona wydaje się być fajnym facetem, ale powinnaś się nie spieszyć. 538 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie będę. Obiecuję – mówię. − Emilia, wiem, że trudno ci rozmawiać o tym ze mną, ale chcę, żebyś wiedziała, że cię wspieram. Zawsze będę. – Jego głos zanika, gdy się zamyśla. Czuję, jak moje gardło się zaciska, a w oczach pojawiają się łzy. − Wiem, tato. Dziękuję. − Przepraszam. Nie chciałem, żebyś płakała. Chcesz, żebym poszedł z tobą? To mi wygląda na podejrzaną okolicę, więc może powinienem iść z tobą. Chichoczę. − Wygląda na zniszczoną, nie? Uśmiecha się. − Mówię serio, chcesz, żebym poszedł z tobą? − Nie, nie musisz. Dziękuję za wieczór. Fajnie było cię zobaczyć. Ponownie go ściskam. − Kocham cię, mała. − Ja ciebie też kocham – mówię i odsuwam się do niego. – Widzimy się za kilka tygodni na Święcie Dziękczynienia. Uśmiecha się do mnie, gdy wychodzę z jego jeepa. Szybko wchodzę po schodkach do masywnych drzwi i naciskam na dzwonek.
539 | S t r o n a
MoreThanBooks Za kilka chwil Logan otwiera drzwi i przytula mnie. Odwracając się do taty, widzę, że się uśmiecha, gdy odmachuje mi, kiedy odjeżdża swoim jeepem. − Cześć, skarbie. – Mocniej mnie przytula i całuje głęboko. – Zaczynałem się już niepokoić. Mam nadzieję, że twój tata nie był zły. − A niby czym? – pytam zmieszana. − Bo mu cię ukradłem. Robi krok w tył i trzyma moje ręce. − Och, nie. Nie miał nic przeciwko. I tak musi wstać wcześnie i wrócić jutro do domu. Logan ciągnie mnie do domu i jednym ruchem przerzuca sobie przez ramię. − Logan, proszę – szepczę, chichocząc i próbując rozluźnić jego chwyt. − Myślałem, że powiedziałaś, że chcesz, bym cię nosił. Uśmiecha się, pozwalając mi zsunąć się z jego ramienia. − Proszę – błagam. Trzymając mnie blisko siebie, stoimy nos w nos, a moje stopy wciąż nie dotykają ziemi. Znowu całuje mnie w usta, a potem stawia na dół. Łapiąc mnie za rękę, prowadzi mnie przez dom. Szepcze do mnie:
540 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie martw się. Jestem pewien, że mój tata będzie cię uwielbiał, bo moja mama już cię uwielbia. − Twoja mama też tu jest? – pytam, ale zanim Logan odpowiada, Louise Prescott z gracją podchodzi do mnie i przytula. − Emilia, jak miło cię znów widzieć. – Robi krok do tyłu, wyciągając ramiona. – Jesteś tak piękna, jak zapamiętałam. Czuję, że się rumienię, gdy zerkam na Logana. − Dziękuję, pani Prescott. Uśmiecham się do niej ciepło. − Louise, proszę. – Posyła mi uśmiech. U jej boku stoi pewnie pan Prescott, który jest równie wysoki i przystojny jak Logan. Jego szpakowate włosy powodują, że wygląda bardzo dystyngowanie. − Emilia, to jest mój tata, Pierce Prescott. Pan Prescott podaje mi rękę. − Miło pana poznać, panie Prescott. – Uśmiecham się i potrząsam jego dłonią. − Ciebie również miło poznać, Emilia. Proszę, zwracaj się do mnie per Pierce. Tyle o tobie słyszałem. – Jego niebieskie oczy lśnią, przypominając mi Logana. Potem wraca do Louise i łapie ją za rękę. Uśmiecham się do niego, a Logan puszcza moją rękę i obejmuje mnie w talii. 541 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czego się napijecie? – pyta Pierce, idąc do kuchni. – Kawę z amaretto?47 Limoncello?48 Grappę?49 Brandy? Porto?50 Zerkam na Logana, przytłoczona wyborem alkoholi. Prowadzi mnie do kuchni, podążając za swoimi rodzicami. − A może tequilę? – szepcze Logan, więc tylko ja to słyszę. – Poprosimy limoncello. Dzięki, tato. Po tym jak Pierce nalewa nam limoncello, wszyscy idziemy do salonu. Państwo Prescott siadają na dwóch pluszowych fotelach niedaleko kominka, a ja i Logan zajmujemy miejsca na kanapie. Uśmiecham się do nich i biorę łyk mojego drinka, który smakuje cytryną, ale nie jest kwaśny. Ma w sobie coś z wódki, ale nie jestem pewna. Cokolwiek to jest, smakuje mi. − Louise mówi, że spotkaliście podczas wywiadu dla studenckiego programu z wiadomościami. – Pierce uśmiecha się do mnie. O, nie. Musimy przez to znowu przechodzić? − Dokładnie. – Posyłam mu uśmiech i zerkam na Logana, który wygląda na rozbawionego. Na szczęście Louise szybko zmienia temat. 47
Amaretto – napój alkoholowy wywodzący się z Włoch, o słodkim, lekko gorzkawym smaku. Jest to czerwonobursztynowy likier wytwarzany z użyciem migdałów lub czasem z pestek moreli, brzoskwiń, wiśni i innych (źródło: Wikipedia).
48
Limoncello – włoski likier cytrynowy.
49
Grappa - włoski napój alkoholowy, destylat przefermentowanych wytłoków i pestek winogron - odpadów z procesu produkcji wina (źródło: Wikipedia).
50
Porto – wzmacniane wino portugalskie.
542 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wiesz, Tessie było naprawdę przykro, że nie mogła przyjechać w weekend i cię poznać – dodaje Louise. – Ale Logan mówi, że możesz nas odwiedzić w Nowym Jorku w czasie przerwy podczas Święta Dziękczynienia. Zerkam na Logana, próbując nie wyglądać na zaskoczoną przez tę wiadomość. − Eee. Mam zamiar spędzić Święto tatą, ale będzie fajnie, gdybym mogła w weekend pojechać do Nowego Jorku – mówię z nonszalancją. − Jeszcze nie uzgodniliśmy szczegółów – dodaje Logan, kciukiem delikatnie głaszcząc moją szyję. − Więc na jak długo zostaną państwo w Santa Barbara? – pytam, starając się skupić na rodzicach Logana, a nie na jego rozpraszającym, kuszącym dotyku. − Tylko jedną noc. Jutro musimy lecieć do Los Angeles na spotkanie w naszym hotelu. Potem popołudniu wrócimy na wschodnie wybrzeże. Pierce uśmiecha się do swojej żony, pijąc swój drink. Jestem zaskoczona ciepłem między rodzicami Logana. Wydają się naprawdę szczęśliwi i w niczym nie przypominają chłodnej pary, którą przedstawił mi Logan. Nie mogę się nie uśmiechać. Między nimi musi być już lepiej, bo inaczej nie byliby ze sobą. Logan twierdzi, że zawsze są rozdzieleni i to im nie przeszkadza. Ale z tego, co widzę, są dalej ze sobą i się kochają. Uświadomienie sobie tego jest przyjemne.
543 | S t r o n a
MoreThanBooks − Musimy się wybrać na babskie spotkanie, Emilia – śmieje się Louise, odnosząc się do naszych planów z pierwszego spotkania. − Z chęcią. Posyłam jej uśmiech. − Słyszałem, że jesteś pisarką – mówi do mnie Pierce. – Jakie masz plany po skończeniu studiów? Zanim mogę odpowiedzieć, przerywa mi Logan: − Myślę, że nadszedł koniec przesłuchania. Nie chcę, żebyście ją przestraszyli. Śmieje się. Uśmiecham się. − O, nie. W porządku. Chcę być dziennikarką, chcę pisać dla magazynu. − Chciałabyś coś przekąsić, Emilia? – pyta pani Prescott. − Nie, dziękuję. – Odpowiadam uśmiechem. − A co powiesz na kolejnego drinka? – Ale zanim mogę odpowiedzieć, pan Prescott już jest na nogach i idzie do kuchni. − Przepraszam na chwilę. Idę szybciutko do łazienki. Jesteście pewni, że niczego nie chcecie? – pyta pani Prescott. − Nie, dziękuję – odpowiadamy równocześnie.
544 | S t r o n a
MoreThanBooks Jej twarz rozjaśnia się. Odwraca się, żeby iść do łazienki. − Twoi rodzice wyglądają na szczęśliwych razem – mówię do niego cicho. − Wiem. To dziwny i nieoczekiwany wieczór – szepcze. − Dziwny, że dobry? − Pewnie. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Wzrusza ramionami. − Moim zdaniem wyglądają razem bardzo ładnie. Uśmiecham się do niego, pijąc końcówkę limoncello. − Ostrożnie, kotku. Ten drink jest mocno. Będę musiał cię nieść. Posyła mi znaczący uśmieszek. − Chyba powinnam lecieć. Robi się późno. − Nie zostaniesz na noc? – pyta zmieszany. Kręcę głową. − Nie. Nie czułabym się dobrze, gdybym została tutaj z twoimi rodzicami. − Im to nie przeszkadza – szepcze, wciąż pieszcząc kciukiem moją szyję. − Ale mi przeszkadza. Zawsze mogę zadzwonić po taksówkę, jeśli nie będziesz chciał mnie odwieźć – mówię cicho. 545 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie bądź śmieszna. Chcesz już jechać? Waham się przez chwilę, zdekoncentrowana jego dotykiem. − Nie. Za chwilę? – szepczę. − Jasne. Coś nie tak? – pyta. − Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Nie widzisz tego? Wpatruję się w jego oczy. − Hmm. Tak, no, ty mnie zawsze doprowadzasz do szaleństwa, zawsze wyglądasz tak kusząco. Nachyla się i całuje mnie w usta. Nagle do salonu wracają jego rodzice. Pan Prescott niesie otwartą butelkę limoncello i nalewa nam likieru. Państwo Prescott siadają z powrotem na fotelach, wpatrując się w nas. − Jakie macie plany na jutro? – pyta Louise. Logan i ja patrzymy na siebie, a potem odpowiadam: − Muszę iść jutro do pracy. − Och? Do wiadomości? – mamrocze Pierce. − Nie. W miejscowym sklepie ze sprzętem dla surferów. Czy Logan powiedział już państwu, że surfuje? Uśmiecham się do niego. − Żadnego tea baggingu? – szepcze. 546 | S t r o n a
MoreThanBooks − A co to takiego, kochanie? – pyta Louise. − A nic, mamo. Usta Logana układają się w uśmiech, gdy rzucam mu gniewne spojrzenie. − Więc surfujesz, synu? – pyta Pierce. Jego oczy jasne i zainteresowane. − Trochę. − Długo już pracujesz w tym sklepie, skarbie? – dopytuje się Louise. − Od pierwszego roku studiów. Uwielbiam to. Właściciele są naprawdę super i przesłodcy. I mam elastyczne godziny pracy. Zerkam znacząco na Logana. − Dorastałaś w Kalifornii? – pyta Pierce. − Tak jakby. Urodziłam się w Wirginii, ale przeprowadziliśmy się z tatą do Los Angeles, kiedy miałam dwanaście lat – odpowiadam i zastanawiam się, czy Logan powiedział im o mojej mamie. − Robi się późno – mówi Logan, patrząc na mnie. – Jesteś gotowa, kotku? − Nie zostajecie na noc? Louise marszczy brwi. − Emilia idzie jutro do pracy, więc musi jechać do domu – odpowiadam Logan, wstając i podając mi rękę. 547 | S t r o n a
MoreThanBooks Łapię jego dłoń, gdy pomaga mi wstać z czeluści kanapy. Stojąc na nogach, zdaję sobie sprawę, że jestem nieco wstawiona po limoncello. Logan uśmiecha się do mnie i obejmuje mnie w talii, przyciągając do siebie. Potem jego rodzice wstają z foteli i wszyscy idziemy do kuchni, niosąc nasze kieliszki. − Miło było cię znów zobaczyć. – Louise mnie przytula. – Uważaj na siebie i dziękuję – szepcze. − Panią również było fajnie widzieć. – Też ją obejmuję. Nie mówię jej „dziękuję”, bo nie jestem pewna, za co mi dziękuje. Potem odwracam się do taty Logana. − Pierce, miło było pana poznać – mówię z wahaniem, bo czuję się nieco niezręcznie, zwracając się do niego pierwszym imieniem. To takie nieformalne. Obejmuje mnie, a kiedy robi krok do tyłu, dodaje: − Cała przyjemność po mojej stronie, Emilia. Mam nadzieję, że zobaczymy się w czasie przerwy podczas Święta Dziękczynienia. Logan przytula swoich rodziców i żegna się z nimi. Patrząc na nich, nie mogę nie zauważyć ich min. Pierce i Louise spoglądają na Logana z ciepłem i miłością. Logan prowadzi mnie do garażu, gdzie wchodzimy do jego porsche. − Nie było źle, nie? – pyta Logan, zapalając silnik. − Oni są naprawdę fajni. 548 | S t r o n a
MoreThanBooks Zerkam na Logana, kiedy wrzuca bieg i powoli wycofuje się do tyłu, wyjeżdżając z garażu. − Tak, są. Chciałbym tylko wiedzieć, co dwa dwójka zrobiła z moimi rodzicami. Śmieje się. − Logan! – besztam go. Wzrusza ramionami. − Nie wiesz, jacy byli wcześniej. − Ludzie się zmieniają. Powinieneś się cieszyć, że między nimi się układa. − Cieszę się. Ale to dziwne. Nie jestem przyzwyczajony do ich zachowania… to trochę zniechęcające. – Zerka na mnie, ale potem skupia się z powrotem na drodze. − Twój tata nie był niechętny w stosunku do ciebie. Moim zdaniem było odwrotnie. Widziałam w jego oczach czystą miłość do ciebie. Wzrusza ramionami. − To dlatego, że ty tam byłaś. Oczywiście, że cię polubił, ale to nic dziwnego. − Logan, musisz przestać być tak negatywno nastawiony do swoich rodziców. Cokolwiek się stało, należy do przeszłości. Kochają cię i dbają o ciebie. Można to wywnioskować ze sposobu, w jaki na ciebie patrzą. 549 | S t r o n a
MoreThanBooks − Skończyła pani, doktor King? – Uśmiecha się, gdy zatrzymujemy się przed mim domem. − Mówię poważnie. – Rzucam mu spojrzenie. Logan wyłącza silnik i patrzy na ciemny dom. Ani jedno światło się nie pali. Budynek jest otoczony ciemnością. − Wygląda strasznie – mówię, gdy otwiera mi drzwi i wyciąga rękę. − Nie powiedziałaś słowa o Święcie Dziękczynienia. Chcesz mnie odwiedzić w Nowym Jorku? – pyta, gdy wchodzimy do środka. − Pewnie, ale to mnie nieco zaskoczyło. − No, a chciałabyś? – naciska. − Oczywiście, że bym chciała. Tylko nie wiem, czy to wykonalne – mówię, wchodząc do mojego pokoju. Jedynym światłem w pomieszczeniu jest księżyc, które daje wszystkiemu miękką poświatę. Idąc do łazienki, łapię podkoszulek i parę spodni dresowych. Szybko ściągam sukienkę, stanik i wisiorek, potem zakładam podkoszulek i spodnie. Kończę mycie zębów, gdy do środka wchodzi Logan i staje za mną, kładąc ręce na moich biodrach. Odwracam się i podaje mu szczoteczkę. − Powiedziałeś, że lubisz się dzielić. Uśmiecham się do niego. − Hmm – mruczy pod nosem, całując mnie w czoło i biorąc szczoteczkę. 550 | S t r o n a
MoreThanBooks Jestem w łóżku pod kołdrą, gdy do pokoju wchodzi Logan. Odsuwam kołdrę i Logan wślizguje się obok mnie. Potem przysuwa się do mnie, obejmując mnie ramieniem. − Chcesz spędzić Święto Dziękczynienia ze swoim tatą? – pyta. − Tak, oczywiście. − Mogłabyś przylecieć do Nowego Jorku po święcie. Czy to wykonalne? − To już za kilka tygodni, więc jestem pewna, że ceny biletów będą koszmarnie drogie. Nie sądzę, żeby to się udało. − Nie bądź śmieszna. Kupię ci bilet albo zobaczę, czy nasz prywatny odrzutowiec będzie dostępny. − Yyy. Nie, dziękuję. Nie pozwolę ci kupić mi biletu ani nie polecę waszym prywatnym odrzutowcem. To nie wydaje mi się właściwe − A dlaczego nie? Chcę cię zobaczyć, więc skoro chcę ci kupić bilet, to powinienem ci go kupić. I każdy z nas używa odrzutowca, więc jestem pewien, że moi rodzice będą się cieszyli, że mogą cię ugościć. − Ale nie chcę, żebyś mi kupował bilet. I absolutne nie dla odrzutowca. Nie potrafię ukryć rozdrażnienia. Przez chwilę leżymy w ciszy. Ramiona Logana mnie obejmują i czuję, że delikatnie pieści moje ramię. − A mogę cię w takim razie odwiedzić? – pyta cicho. 551 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie chcesz spędzić czasu ze swoją rodziną? − Chcę, a potem chcę spędzić czas z tobą. − Może potrzebujemy przestrzeni – szepczę. Logan porusza się i opiera na łokciu, patrząc na mnie. − Masz na myśli, że to ty potrzebujesz przestrzeni? − No, nie, nie do końca – jąkam. − Nie do końca? – szepcze. − Pomyślałam o tym, bo mamy się nie spieszyć, wiesz? − Nie. Nie wiem. Nie spieszymy się, więc potrzebujesz przerwy? – pyta zdezorientowany. − W twoich ustach to brzmi dziwnie. Nie chodziło mi o to – mruczę. − To wyjaśnij, o co ci chodziło – prosi cicho. − Myślę, że to dam nam czas na pomyślenie o wszystkim. − O wszystkim? Martwisz się czymś? − Może – szepczę. − Sądziłem, że nie przeszkadza ci to, że się nie spieszymy. − Bo nie przeszkadza. Martwię się, jak długo ty będziesz chciał. − Jesteś wszystkim, czego pragnę, skarbie. Nie widzisz tego? – pyta.
552 | S t r o n a
MoreThanBooks Wzruszam ramionami. On również jest wszystkim, czego ja pragnę. Tylko nie wiem, czy dalej będzie czuł do mnie to samo, gdy mu powiem, dlaczego mam takie opory. Czy kiedykolwiek będę mu w stanie o tym powiedzieć? Wiem, że aby nam się udało, muszę być z nim całkiem szczera. Ale myśl, że mogę go stracić, jeśli nie podzielę się z nim wszystkim, jest taka przytłaczająca i jednocześnie przerażająca. − Proszę, Emilia. Nie chcę, byś wyślizgała mi się przez palce. − Wiem. Też jesteś dla mnie wszystkim, czego pragnę. To mnie po prostu przeraża. Moje uczucia do ciebie mnie przerażają. − Czuję to samo. Dla mnie to też coś nowego. Całuje mnie w usta. − Rozłąka powoduje, że serce staje się bardziej czułe? – Uśmiecham się nieznacznie. − Nie uważam, by moje serce mogło się stać jeszcze bardziej czułe. Posłuchaj, to dopiero za kilka tygodni. Możemy poczekamy i zobaczymy? Pasuje ci to? − Tak – szepczę. Logan nachyla się i całuje mnie w usta, gdy tulę się do jego torsu i szybko odpływam w sen.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek 553 | S t r o n a
MoreThanBooks
24 Budzę się z bolącą głową. Mój pokój jest strasznie jasny i zwiększa ból, jaki odczuwam. Przez okno wpadają promienie słoneczne, a ja się zastanawiam, dlaczego nie zainstalowałam rolet zamiast przejrzystych draperii. Logan mruga oczami, gdy ja knuję plan ucieknięcia od jego ciasnego chwytu. Potrzebuję ulgi. Może obmycie mojej twarzy zimną wodą coś pomoże. Nachylając się do przodu, całuje mnie w usta. − Dzień dobry, skarbie – szepcze i przyciąga mnie do siebie. − Dobry – mamroczę, masując jednostajnym, okrężnym ruchem skronie. Unosi się na jednym łokciu. − W porządku? − Mam straszną migrenę – odpowiadam szeptem. − Czy może strasznego kaca? – Uśmiecha się nieznacznie. − Hmm. Nieważne co, ale łeb mnie boli i tutaj jest za jasno. Mógłbyś zgasić słońce? Uśmiecha się do mnie. − Nie ruszaj się z miejsca. Potem wychodzi z łóżka i idzie na dół. Słyszę jak krząta się po kuchni i za chwilę jest już przy mnie. 554 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wypij to. To Gatorade51 – mówi, siadając obok mnie na łóżku. Unosząc poduszkę za swoimi plecami, dźwigam się do pionu, więc siedzę i patrzę na niego. Piję Gatorade aż szklanka staje się pusta. − Dziękuję. Silę się na uśmiech. − Grzeczna dziewczynka. To teraz zjedz to. – Bierze ode mnie szklankę i podaje mi banana. − To twoja kuracja na kaca? – pytam, obierając banana ze skórki i biorąc gryz. − Kiedyś po prostu ponownie piłem rano, kiedy miałem obrzydliwego kaca i to zwykle pomagało… to albo palenie trawki. − Serio? Mam problem z wyobrażeniem sobie tego. Jesteś zawszy taki… taki ostrożny i się kontrolujesz. Śmieje się. − Powiedziałem ci. Byłem bezmyślny i nie znałem umiaru przez długi czas. Spotkanie cię sprawiło, że chciałem się zmienić. Czy to tak trudno zrozumieć? – pyta cicho. − Musisz mnie uważać za totalny bałagan. Wczoraj nie wypiłam wiele, ale i tak czuję tego efekty. Jem dalej banana. 51
Gatorade – napój izotoniczny produkowany przez PepsiCo, służy do uzupełniania poziomu płynów w organizmie i dostarczania energii do mięśni (źródło: Wikipedia).
555 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie jesteś bałaganem, Emilia… daleko ci do tego. Poza tym, pewnie rozsadza ci głowę, bo pomieszałaś alkohol i założę się, że nie piłaś wody. Racja? – pyta. − Racja. – Milczę, ale potem dodaję: – Jesteś ekspertem. − Delikatnie mówiąc – mówi. – Jak się teraz czujesz? Chcesz jeszcze Gatorade? − Nie, dziękuję. Czuję się lepiej. Wzdycham. − Może powinnaś odłożyć bieganie na później. − To dobry pomysł. – Zerkam na zegar. – Poza tym, muszę iść wkrótce do pracy. − Mogę cię podrzucić? – pyta, ale w jego tonie coś się czai. − Co się stało? – pytam zdezorientowana jego głosem. − Nic… A co? − Zapytałeś mnie, czy możesz mnie podrzucić i to brzmiało nieco dziwnie. Wzruszam ramionami i nachylam się do niego. − Dziwnie? – pyta zdumiony. − Chodzi ci o tę przestrzeń? – pytam, bo to jedyna rzecz, o jakiej potrafię pomyśleć, która może go niepokoić. – Myślałam, że zgodziliśmy się, kiedy zrobimy przerwę. 556 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zgodziliśmy się. Moim zdaniem jest w tym coś więcej. Postaw się w mojej sytuacji. Gdybym powiedział, że uważam, że potrzebujemy przestrzeni, nie zaczęłabyś mnie o to pytać? – Patrzy mi prosto w oczy. Kładę się z powrotem na poduszkę. Logan ma rację. Wszystko do tego wraca – do tego, że odmawiam szczerego przyznania się do mojej przeszłości. Tak bardzo jak wiem, że powinnam go od siebie odsunąć, tak bardzo wiem w sercu, że nie mogę, ale czy będzie chciał być blisko mnie, gdy mu powiem? Nie wiem, ale ta myśl sprawia, że serce mnie boli z powodu przytłaczającego smutku. − Emilia, co jest? – szepcze i zbliża się do mnie, jego ręce pieszczą mój policzek. − Miałam po prostu zły start w życiu – szepczę. – Stracenie mamy było ciężkie, ale jest jeszcze coś. − Proszę, powiedz mi. − Nie mogę – szepczę. − Nie możesz czy nie chcesz? – pyta cicho. – Myślałem, że będziemy ze sobą szczerzy. − Próbuję i powiedziałam ci już o czymś. − No, możesz próbować mnie od siebie odepchnąć, mówiąc mi, że potrzebujesz więcej przestrzeni, ale nigdzie się nie wybieram. Mam nadzieję, że któregoś dnia będziesz ze mną całkowicie szczera. 557 | S t r o n a
MoreThanBooks Mrugam. − Przepraszam. − Przepraszasz, dlatego, że teraz nie możesz być ze mną całkowicie szczera, czy dlatego, że nigdy nie będziesz ze mną całkowicie szczera? Przełykam. − Teraz. Nie chcę cię obciążać. − Tak myślisz? – Wzdycha. – Mogę ci obiecać, że nigdy nie będziesz dla mnie obciążeniem. Poza tym, nikt nie jest idealny. Wszyscy mamy wady… spójrz na mnie. Posyłam mu nieznaczny uśmiech. Jak na ironię to się mnie nie tyczy. Jeśli chodzi o wygląd, Logan nie ma wad. Tak właściwe jest idealny. Jasne, może i ma w sobie słabości, ale jego wady nie wydają się tak niszczące jak moje. − Powinnam się chyba przebrać do pracy – mówię. − Jesteś. Wszystkim. Czego. Pragnę – wtrąca, całując mnie. – Rozumiesz? Widzimy się na dole. Przeczesuje swoje włosy, a potem odwraca się, żeby wyjść. Szybko idę do łazienki i myję twarz. Postanawiam przełożyć prysznic na popołudnie, kiedy wrócę z biegania. Ściągam piżamę i zakładam parę dżinsów i czarną przyległą koszulę z długimi rękawami z Billabong. Ściągnąwszy włosy w luźny koczek, zapinam wisiorek i idę na dół. 558 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan opiera się o szafkę w kuchni, pijąc wodę Fiji, kiedy go dostrzegam. Uśmiecha się, gdy jego oczy spotykają moje i podchodzi do mnie, przytulając mnie. − Musisz wyglądać tak kusząco do pracy? Jego ręce są na mojej talii, gdy patrzy na mnie. − Mam na sobie stare dżinsy i starą koszulę. Nie wzięłam prysznica, a moje włosy to jedna wielka katastrofa. I ty uważasz, że jestem kusząca? Chichoczę. Delikatnie głaszcze mój policzek, a potem przesuwa rękę na tył mojej głowy, przyciągając mnie bliżej i namiętnie całując. Odsuwa się i spogląda na mnie. − Owszem. Kusząca – szepcze. − A nie wolałbyś, żebym się przebrała w kostium francuskiej pokojówki? – kpię z niego. − Przebierz się w to, a na pewno nie pójdziesz do pracy. − To chyba jestem gotowa. Posyłam mu uśmiech. − Może powinienem się zgodzić na propozycję Rosemary? – pyta, biorąc mnie za rękę, gdy podchodzimy do drzwi. − Żeby zarobić parę gorszy, czy żeby mieć zniżkę na deski i inne gadżety surferów? 559 | S t r o n a
MoreThanBooks − Owszem, dla obu powodów. Posyła mi ironiczny uśmieszek. − Rosemary by się ucieszyła. Siadam na miejsce pasażera, gdy Logan przytrzymuje dla mnie drzwi. Następnie siada zajmuje swoje miejsce i zapala silnik. − A co z tobą? Ty być się cieszyła? – pyta i z początku myślę, że żartuje, ale potem spogląda na mnie, jego oczy pełne szczerości. − Tak – odpowiadam. – Ale moim zdaniem nie pracowalibyśmy długo razem. Wrzuca wsteczny bieg i wyjeżdża z podjazdu. − A dlaczegóż to? − Bo by cię wylali. Uśmiecham się. − Mnie by wylali? Śmieje się. − Oczywiście. Strasznie byś mnie rozpraszał. Nic bym nie robiła. − To źle powiedziałaś. Ciebie by wywalili. – Uśmiecha się znacząco. Chichoczę.
560 | S t r o n a
MoreThanBooks − A może ty byś odszedł z powodu molestowania seksualnego w pracy? – pytam niewinnie. − Hmm. Molestowałabyś mnie? – pyta, próbując się nie uśmiechać. − Może. Uśmiecham się. − To w takim razie od dzisiaj zaczynam pracę – mówi, wjeżdżając na parking za Spyderem. − Dziękuję za przejażdżkę i za wieczór. Fajnie, że mogłam poznać twoich rodziców. No, tatę, bo mamę już poznałam – dodaję i posyłam mu uśmiech. − Ja też się cieszę, że mogłem poznać twojego tatę. – Milczy, ale po chwili dodaje: – Masz jakieś plany po pracy? − Bieg i prysznic. Muszę porządnie poćwiczyć. W niedzielę mamy ostatnie poważne zawody. A ty wychodzisz na miasto z Sebastianem, bo ostatnio byłeś takim złym przyjacielem dla niego? Logan przewraca oczami. − Dokładnie. – Jego głos ocieka sarkazmem. – Nie jest taki zły, kiedy jest trzeźwy, więc może pójdę z nim na drinka, a potem się wymknę. Mogę ci towarzyszyć podczas ćwiczenia? − Pewnie – mówię. − Do zobaczenia później, skarbie. 561 | S t r o n a
MoreThanBooks Nachyla się i całuje mnie delikatnie w usta. Wychodzę z porsche i idę do sklepu. Państwo Sutton sortują najnowszą dostawę koszulek, szortów i kostiumów kąpielowych. − Dzień dobry. – Posyłam im uśmiech. − Cześć, kochanie – odpowiada pani Sutton. – Pomożesz nam? – Podaje mi stertę koszulek. − Pewnie – mówię, biorąc je. – Chce pani, żebym je powiesiła? − Byłoby fajnie. − Hej, Emilia. Przyniosłaś dzisiaj ze sobą te hormony? – pyta pan Sutton, uśmiechając się do mnie. Jego żona przewraca oczami na sufit. − Jezu, Sam. To się nazywa feromony. − Hormony. Feromony. Ta sama rzecz, jeśli o mnie chodzi – odpiera, rozrywając pudełko i wkładając je do kosza. − Yyy. Nie – mówi sucho pani Sutton. Chichoczę. − Ma pan nadzieję, że sprzedam dzisiaj więcej desek? Pan Sutton wybucha śmiechem. − Wiesz, że wtedy był nasz najlepszy utarg? − To super. – Uśmiecham się, sortując i wyciągając nowe koszulki. 562 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jak wizyta taty? Fajnie było? – pyta pani Sutton. − Owszem, fajnie. Dzięki. Wypiliśmy kilka drinków, poszliśmy na kolację. Cudownie go było znowu zobaczyć. Pan Sutton kończy niszczenie pozostałych pustych pudełek, a potem chodzi po sklepie, sprawdzając towary. − Poradzicie sobie, kiedy wyjdę posurfować? – pyta żonę pan Sutton. − A nie radzimy sobie zawsze? Uśmiecha się ironicznie. − Dzięki, skarbeńku – mówi, żartobliwie klepiąc panią Sutton w tyłek. Potem odwraca się do mnie. − Logan dzisiaj surfuje? Szczęka mi opada. − Co? – pytam zmieszana. Wiem, że pani Sutton poznała Logana, ale żeby pan Sutton? I w dodatku zapytał o surfing. Moje zaskoczenie nie robi na nim wrażenia. − Powiedział, że pójdzie posurfować? − Yyy. Nie. Nie wspomniał o tym. Mój umysł wciąż jest wstrząśnięty tą informacją. Wzrusza ramionami. 563 | S t r o n a
MoreThanBooks − No, może go gdzieś zauważę. – Robi przerwę, a potem mówi dalej: – Panie, jesteście odpowiedzialne za sklep. Postarajcie się, proszę, żebyśmy zarobili. Pani Sutton ponownie przewraca oczami. − W porządku, tyle wystarczy. Lepiej stąd zmykaj, zanim każę ci z nami zostać i zająć się nowym towarem. − Nie utrzymasz mnie z dala od surfingu, Rosemary. – Posyła jej uśmiech. − Jesteśmy małżeństwem zbyt długo, żebym sobie tego nie uświadomiła. Śmieje się. − Wiesz, co mówią o surfingu, Emilia? – pyta pan Sutton z poważną miną. − „Gdyby każdy miał ocean wszerz USA / Wtedy każdy surfowałby jak ci z Kalifornii”. – Chichoczę, kradnąc słowa z klasyku The Beach Boys, „Surfin’ USA”. Państwo Sutton parskają śmiechem. − No, tak. To prawda, ale wiesz, co jeszcze mawiają? Potrząsam głową. Pan Sutton i jego surfowanie… jego pasja jest ewidentna. − Surfowanie jest jak mafia. Gdy raz wejdziesz, potem już się nie wydostaniesz. 564 | S t r o n a
MoreThanBooks Śmieję się z jego zabawnej metafory. − Och, stary. Sam, Al Pacino czy Szekspir jest autorem tego jakże poetyckiego cytatu? – śmieje się pani Sutton. − Kelly Slater.52 – Odpowiada uśmiechem, nawiązując do najlepszego surfera wszech czasów. Łapiąc deskę, odwraca się i wychodzi przez tylne drzwi. Pani Sutton kręci głową. − Wciąż jest dużym dzieckiem, nie? Reszta ranka mija spokojnie. Razem z panią Sutton zajmujemy się sklepem. Wieszamy koszulki, składamy szorty, układamy je na sterty, a następnym razem, gdy patrzę na zegarek, jego wskazówki mówią mi, że jest prawie południe. − Jesteś jakoś dzisiaj cicha, Emilia. Wszystko w porządku? Pani Sutton posyła mi ciepły uśmiech. − Tak. – Odpowiadam tym samym. Nie zdawałam sobie sprawy, ile czasu minęło, gdy pracowałyśmy w ciszy. Nie mogę przestać myśleć o Loganie i cały czas żałuję, że powiedziałam mu o tej przestrzeni. Powiedziałam, że chciałam spędzić Święto Dziękczynienia z tatą, więc powinnam to tak zostawić. Ale potem przekonywał mnie do wybrania się do Nowego Jorku. Z pewnością nie czuję się dobrze, zgadzając się na lot prywatnym odrzutowcem albo 52
Kelly Slater - jest najbardziej utytułowanym profesjonalnym surferem. Slater jest jedenastokrotnym mistrzem świata (1992, 1994, 1995, 1996, 1997, 1998, 2005, 2006, 2008, 2010, 2011) (źródło: Wikipedia).
565 | S t r o n a
MoreThanBooks kupienie mi biletu. Ciąży mi również to, że wiem, że nie jestem z nim całkowicie szczera. − Kłopoty z chłopcami – mówi współczująco pani Sutton. – Wiesz, że zawsze możesz ze mną pogadać. Kiedyś byłam w twoim wieku, więc wiem, jak trudno jest sobie z tym poradzić. − Dziękuję pani. – Uśmiecham się. − Wiesz, że jesteś dla nas jak córka. Nie chcę dodawać ci więcej zmartwień z chłopcami, ale Laird przyjeżdża do domu na Święto Dziękczynienia. Laird to jedyne dziecko państwa Suttonów. Jest przeciwieństwem swoich rodziców, co jest dość zabawne dla mnie. Jest nieco sztywny, poważny jeśli chodzi o jego studia i co najdziwniejsze nie pasjonuje się surfingiem. Studiuje stosunku międzynarodowe na Uniwersytecie Browna i chociaż może surfować w Providence w Rhode Island, woli tego nie robić. Mimo że jego zainteresowania różnią się od hobby jego taty, jego rodzice nie mogą go bardziej kochać ani być jeszcze bardziej z niego dumni. − Będzie fajnie – mówię. − Jestem pewna, że chcesz spędzić święto z tatą, ale jeśli nie wracasz do domu, z przyjemnością powitamy cię u nas. Co to ma być? Każdy chce spędzać ze mną Święto Dziękczynienia? Jestem wdzięczna, to żadna gra słowna, za ich propozycje, ale nie jestem do tego przyzwyczajona. 566 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dzięki, pani Sutton, ale planuję pojechać do domu. Ile trwa przerwa Lairda? − Przyjedzie na tydzień. Wiem, że będzie się cieszył, mogąc cię zobaczyć. Posyła mi uśmiech. − Fajnie go będzie zobaczyć – mówię szczerze, bo lubię Lairda, jest dla mnie jak brat. − Wiesz, że zawsze cicho liczyłam na to, że cię spikniecie ze sobą. Wydaje mi się, że zawsze się w tobie podkochiwał, a poza tym, wiesz, jak bardzo cię uwielbiam. Rumienię się. Zawsze to podejrzewałam, ale czuję się niezręcznie z powodu usłyszenia potwierdzenia z ust pani Sutton. − Dzięki, pani Sutton, ale pani wie, że Laird jest dla mnie jak brat. − Och, wiem, kochanie. Zdaję sobie sprawę, że ty i Logan szalejecie za sobą. Nie możesz mnie winić za to. Chichocze. Postanawiam nieco zmienić temat. − To jak Laird uciekł mafii? – Uśmiecham się. − Och, nie sądzę, żeby rzeczywiście uciekł. Kiedy był mały, ciągle surfował. Sam zabierał go na plażę, kiedy tylko mógł. Ale nasz syn ma teraz inne zainteresowania. Moim zdaniem nie pasjonuje się tym tak 567 | S t r o n a
MoreThanBooks bardzo jak jego tata, ale wydaje mi się, że wciąż się tym ekscytuje. Raczej się takiego czegoś nie pozbędziesz. Uśmiecham się. Kilka minut później do sklepu wchodzi grupka klientów. − Hej, Emilia – mówi Tyler, ściskając w ręku papierową torbę. − Och, cześć, Tyler. Jak tam? – Posyłam mu uśmiech. Uświadamiam sobie, że nie widziałam się z nim od jego ostatniego występu w Soho, kiedy wyszłam z Loganem. − Dobrze. Tak sobie pomyślałem, że mogę ci przynieść coś do jedzenia. Wiem, jaka jesteś tutaj zapracowana, więc pomyślałem, że możesz być głodna. – Podaje mi torbę. − To naprawdę słodkie z twojej strony. Dziękuję. – Biorę ją. – Tak przy okazji, nie miałam szansy ci powiedzieć, że świetnie zagraliście w weekend. − Dzięki. Dzięki, że przyszłaś. – Uśmiecha się i rozgląda nerwowo. W mojej głowie pojawiają się słowa Logana, że powinnam powiedzieć Tylerowi, że jestem zakazana. Ale szczerze, nie wiem, jak mam mu to powiedzieć. Poza tym, na pewno sam już wie. Widziałem mnie z Loganem wtedy wieczorem i nie było wątpliwości, że jesteśmy razem. Jestem tego pewna. Zerkam na innych klientów w sklepie. − Dzięki za lunch. Lepiej wrócę do klientów. − Tak właściwie chciałem kupić kolejną deskę. – Posyła mi uśmiech. 568 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och? W głowie słyszę głos pana Suttona, kiedy mówił o hormonach i feromonach. − Już wiem, jaką chcę kupić. – Podchodzi do desek z firmy Channel Islands. Zerkam na panią Sutton, ale jest zajęta na przedzie sklepu, pomagając komuś przy stercie szortów, którą układałyśmy przez większą cześć ranka. Idąc w stronę kasy, wkładam torbę z lunchem, jaką przyniósł mi Tyler, na szafkę, a potem odwracam się do niego i wbijam na kasę jego deskę. − To będzie sześćset czterdzieści trzy dolary.53 – Zerkam na Tylera, który uśmiecha się do mnie i podaje mi swoją kartę Visa. − To wychodzisz dziś na miasto? – pyta. − Nie. Mam jutro ważne zawody. A ty? − Nie jestem pewien. Wzrusza ramionami. − Jedziesz do domu podczas przerwy? – pyta. Patrzę na niego, prawdopodobnie zbyt podejrzliwie. Nie mogę ukryć zdumienia z powodu nagłego zainteresowania ludzi moimi planami na Święto Dziękczynienia.
53
Około dwóch tysięcy złotych.
569 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jadę. – Podaję mu kopię rachunku. – Chyba nie potrzebujesz reklamówki. Chichoczę. − Nie. Nie potrzebuję. No, fajnie cię było spotkać. − Ciebie też – odpowiadam, gdy się odwraca. − Och, dzięki wielkie za lunch – wołam za nim. − Nie ma za co. Na razie, Emilia. Czuję się dziwnie, gdy Tyler wychodzi ze sklepu. Jestem zawiedziona sobą, bo nie powiedziałam mu niczego o Loganie, ale nie wiem, jak mam o tym wspomnieć podczas rozmowy. Poza tym Tyler na szczęście nie zaprosił mnie na randkę. Może umawia się z jedną z tych dziewczyn z jego fanklubu. Nie zdziwiłabym się. Przestaję się nad tym zastanawiać i wracam do pracy. Reszta dnia mija szybko ze stałym napływem klientów. Pan Sutton wraca chwilę po tym, jak Tyler kupuje deskę. Kiedy zauważa, że sprzedałam kolejną deskę, żartobliwe puszcza mi oczko i unosi do góry kciuki. Kiedy wracam do domu, Bryn jest w kuchni pracując na swoim laptopie. Spogląda w górę i uśmiecha się do mnie, kiedy wchodzę i z lodówki wyciągam butelkę wody. Siadam na stołku obok niej. − Czy mnie oczy mylą, czy zajmujesz się czymś w sobotni wieczór? Posyłam jej uśmiech. 570 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Szokujące, co? – Odpowiada tym samym. – Już prawie skończyłam, a potem wychodzę z Joshem. Chcesz pójść z nami czy masz jakieś plany z Loganem? − Będę dziś ćwiczyła. Jutro mam zawody – mówię, wstając i idąc z powrotem do lodówki. Otwieram ją i patrzę na jej zawartość. − Jak w pracy? – pyta, nie podnosząc wzroku znad komputera. − W porządku. Było pracowicie w południe – mruczę pod nosem, ale potem dodaję: – Chcesz kawałek placka z kurczakiem? − Dzięki. − Jak tam wieczór z rodzicami Josha? – pytam, wkładając resztę placka do mikrofalówki. − Dobrze, bardzo dobrze. A ty przetrwałaś swój? Jaki jest ojciec Logana? − Był równie czarujący jak jego syn. Nie wiem. Nie potrafię powiedzieć więcej. Wydaje i się, że nie było źle. Wzruszam ramionami, a potem siadam obok niej, kładąc na blat dwa talerze. − Wygląda przepysznie, Emilia. Przygotowałaś to na obiad z Loganem? Bryn bierze kawałek placka i dmucha na niego. − Hmm… tak. Logan zaprosił mnie do Nowego Jorku na Święto Dziękczynienia – mówię, jedząc kawałek. 571 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wow. On naprawdę na ciebie leci. Widziałam was w barze i powiem, że nie potrafił oderwać od ciebie oczu. − Serio? − No, serio. Jak ty tego nie dostrzegłaś? Wzruszam ramionami. − Twojemu tacie nie przeszkadza, że lecisz do Nowego Jorku? − Eee. Nie lecę. − Emilia! Dlaczego nie? – Bryn rzuca mi zmieszane spojrzenie. − Po prostu nie mogę zostawić tatę samego na Święto – wyjaśniam, mając nadzieję, że tyle jej wystarczy. − Spędź Święto Dziękczynienia z nim, a potem zabierz swój tyłek do Nowego Jorku. – Milczy przez chwilę, ale potem dodaje: – Jeśli martwisz się o pieniądze, wiedz, że z przyjemnością pomogę ci dostać bilet. − Dzięki, Bryn – mówię z wahaniem. − Co jest? − No, Logan zaproponował, że kupi mi bilet albo podeśle po mnie prywatnego odrzutowca. Szczęka jej opada. − Oczywiście, że tak zrobił. No, to jaki z tym problem? Chcesz, żeby twoja najlepsza przyjaciółka poleciała z tobą? 572 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę. − Bryn, nie czuję się z tym dobrze. − Nie widzę dlaczego. Jeśli pan Sakiewka chce, żebyś przyleciała do Nowego Jorku, powinnaś mu pozwolić na to. Pewnie nocowałabyś w ich niesamowitym hotelu. Przekonałam cię już? Kręcę głową. − Nie przekonasz mnie. Chociaż bardzo chcę lecieć, już postanowiłam. − Powiedziałaś już Loganowi? − Tak jakby. − Tak jakby? − Powiedziałam mu, że nie czuję się komfortowo z tym, że miałby za mnie zapłacić albo podesłać prywatnego odrzutowca. Bryn wpatruje się we mnie z niedowierzaniem. − Chcesz wiedzieć, co myślę? – pyta. − A mam wybór? – Nieznacznie się do niej uśmiecham. − Jesteś przerażona i odpychasz go od siebie. Łapię to, Emilia. Ale wy szalejecie za sobą. Naprawdę chcesz go od siebie odepchnąć? – pyta ze smutkiem w oczach. − Nie. 573 | S t r o n a
MoreThanBooks − To brzmi to tak, jakbyś już mu powiedziałaś, że nie skorzystasz z jego propozycji. Koniec dyskusji? − Zaproponował, że przyjedzie mnie odwiedzić po Święcie. − Powinnaś była przyjąć jego propozycję i polecieć do Nowego Jorku. Moim zdaniem dobrze byś się bawiła. – Posyła mi uśmiech. – Spotka się z tobą w LA, czy gdzie? − No, w sumie zostawiliśmy to bez odpowiedzi. – Zabieram nasze talerze i idę do zlewu. Staram się brzmieć obojętnie, mając nadzieję, że nie będzie dalej naciskała. − Emilia, znam cię na tyle, by wiedzieć, że coś przede mną ukrywasz. Gadaj, dziewczyno. Staram się zająć myciem naczyń. − Yyy. Tak jakby powiedziałam, że oboje potrzebujemy więcej przestrzeni – mówię szybko, mając nadzieję, że nie usłyszy tego. Nagle Bryn staje u mojego boku, zakręcając kran. Zmusza mnie do zwrócenia na nią uwagi. − Och, Emilia. Musisz przestać go odpychać. Powiedziałaś mu już o wszystkim? − Nie. − Boisz się? − Po prostu uważam, że gdy mu powiem, nie będzie chciał ze mną być – mamroczę. 574 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jeśli naprawdę jest w tobie zakochany, o nie musisz się o nic martwić. Ale będziesz musiała to z siebie wyrzucić, jeśli chcesz ruszyć dalej. − Więcej małych kroczków? Uśmiecham się do niej. − Dokładnie. – Szybko mnie przytula. – I zobacz, jak świetnie sobie z tym poradziłaś.
*** Dom jest dziwnie cichy. Bryn wyszła na miasto, więc zostałam sama po raz pierwszy do początku roku z niewielką ilością zadanej pracy. Gdy wreszcie wchodzę pod prysznic, zegar na szafce nocnej mówi, że minęła dziewiąta wieczorem. Zamykam oczy, pozwalając ciepłej wodzie spływać po mojej twarzy. Jest wciąż wcześnie, ale jestem zaskoczona, że czuję się taka wyczerpana pracą i popołudniowym biegiem. Wychodzę spod prysznica i przebieram się w moje ulubione spodnie dresowe i szarą koszulkę. Susząc włosy, rozmyślam nad słowami Bryn. Naprawdę odpycham do siebie Logana? Serio się we mnie zakochał? Powiedział mi, że mnie pragnie, ale pewnie chodziło mu tylko o seks. Gdy już mu ulegnę… zostawi mnie? A może mnie zostawi, gdy mu opowiem o mojej przeszłości? Wzdycham, wyłączając suszarkę. Zdaję sobie sprawę, że nie mam odpowiedzi na te pytania, więc będę musiała zaczekać i zobaczyć, co się 575 | S t r o n a
MoreThanBooks stanie. W tej układance jest za dużo elementów do złożenia, a mój umysł jest zbyt zamroczony, żeby sobie z nimi poradzić. Idę z powrotem do pokoju i rzucam się na łóżku. Dom już wcześniej wydawał się cichy, ale teraz nie wydaje się być taki niepokojący. Biorę do ręki laptopa i widzę, że nie mam nowych wiadomości. Postanawiam napisać do taty. _____________________ Od: Emilia King Temat: Zeszły wieczór Data: Sobota, 03 listopada 2012, 22:36 Do: Anthony King
Tato, Fajnie
cię
było
zobaczyć
zeszłego
wieczoru.
Dziękuję,
że
przyjechałeś. Mam
nadzieję,
że
bezpiecznie
dotarłeś
do
domu,
a
w
pracy
poszło ci dobrze. Z niecierpliwością czekam na wizytę za kilka tygodni.
Kocham cię, Emilia
Gdy kończę pisanie wiadomości i klikam „wyślij”, słyszę pukanie do drzwi. Szybko zamykam laptopa, kładę go na podłodze i idę na dół. Wyglądam przez przednie okno, ale widzę tylko czyjeś plecy. Jednak rozpoznaję czarny sweter i dżinsy. Otwieram drzwi. 576 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cześć. – Uśmiecham się. − Cześć – odpowiada Logan i nachyla się, żeby mnie pocałować. Uświadamiam sobie, że zatrąciłam się w poprzednich myślach. Gapiąc się w jego jasnoniebieskie oczy, nie mogę wydusić słowa. Logan uśmiecha się do mnie, a jego oczy lśnią z rozbawieniem. – Mogę wejść? – pyta. − Och, sorki. Oczywiście – odpowiadam nerwowo. Wchodzi do środka, a ja zamykając drzwi za nim, kręcę głową, żeby się otrząsnąć. − Powiedziałaś, żebym wpadł. – Patrzy na mnie, żeby zobaczyć moją reakcję. Potem dodaje: – Prawda? Przytakuję. Odwracam się i idę na górę do pokoju. Siadam na łóżku z nogami złożonymi pode mną. Logan ściąga buty i siada obok mnie, biorąc moją rękę. − Czy coś się stało, Emilia? – pyta cicho. − Nie. – Mrugam. – Dlaczego tak mówisz? − No, zobaczmy. Wydajesz się nieco zaskoczona moim widokiem, chociaż wydawało mi się, że chciałaś, bym przyszedł, a teraz zachowujesz się dziwnie. Wpatruję się w niego przez chwilę. Wygląda tak szczerze, a moje przygnębiające myśli, że go odpycham, zaczynają mi ciążyć. Jeśli nie chcę go stracić, muszę z nim porozmawiać. − Myślałam o nas – mówię. 577 | S t r o n a
MoreThanBooks − I? – pyta, jego niebieskie oczy takie intensywne. − Nie byłam z tobą do końca szczera, ale boję się ci o tym powiedzieć. − Nic, co powiesz… nie zmieni tego, co do ciebie czuję. Kiwam głową. Potem kładę się z powrotem na łóżko, wpatrując się w sufit. Logan kładzie się obok mnie na boku, jego głowa podparta o rękę. − Zostałam wykorzystana seksualnie, kiedy byłam dzieckiem – mówię bezuczuciowo. − Ile miałaś lat? – pyta cicho, wpatrując się w moje oczy. − Dwanaście. – Mrugam. − Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak ktoś może zrobić coś takiego dziecko – dodaje cicho, a potem dodaje: – Kto? − Sąsiad. − Och, kotku. Tak mi przykro. Całuje mnie w czoło. − Pamiętam tylko kawałki. Myślę, że dlatego mówię, że nic mi nie jest, chociaż to nieprawda. Przyciąga mnie do siebie. − Potem straciłam mamę. – Milczę przez chwilę. – Zamknięcie się w sobie było najlepszym rozwiązaniem przez długi czas. Polepszyło mi się po latach dzięki terapii. 578 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dziękuję, że mi mówisz. Logan ponownie mnie całuje. − Nie uciekniesz przede mną? – Usiłuję się uśmiechnąć. − Nigdzie się nie wybieram, Emilia. Powiedziałem ci to. Poza tym, to ty przede mną uciekasz. Czuję jak się uśmiecha. Ziewam. − Jestem naprawdę zmęczona. Będzie ci przeszkadzało jak po prostu pójdziemy spać? − Nie, skarbie. – Przyciąga mnie bliżej i czuję jego oddech we włosach. Pomimo tego, co tak niechętnie mu powiedziałam, jego czuły dotyk i pocieszające ramiona usypiają mnie.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
579 | S t r o n a
MoreThanBooks
25 Jakoś udaje mi się wydostać spod ciała Logana bez budzenia go. Zmierzam do łazienki, gdzie obmywam twarz i czeszę się w wysoki kucyk, potem przebieram się w podkoszulek i szorty do biegania z USB. Dzisiaj odbywają się Zachodnie Regionalne Mistrzostwa, więc nie mogę się doczekać dotarcia na bieżnię i rozciągnięcia się. Gdy wracam do pokoju, on wciąż śpi. Ale gdy się porusza i przeciąga, zauważa, że nie leżę obok niego. Mruga oczami, otwierając je, gdy siadam na łóżku obok niego i pochylam się do niego, opierając się na ręce. Obejmując mnie rękami, Logan przyciąga mnie do siebie, więc opadam na niego. Jesteśmy twarzą w twarz. Jego niebieskie oczy błyszczą, gdy wpatruję się w nie. − Tak szybko przede mną uciekasz, kotku. Przyciąga mnie Do siebie i całuje delikatnie w usta. Chichoczę. − Dobrze spałeś? Zerkam na jego dżinsy, które wciąż ma na sobie. − Na pewno nie było ci wygodnie w dżinsach i swetrze – dodaję. − Dobrze spałem. – Patrzy na swoje ubranie. – Wydaje mi się, że muszę być gotowy, jeśli będziesz mnie chciała wykopać… gdybyś potrzebowała więcej przestrzeni – dokucza mi. 580 | S t r o n a
MoreThanBooks − Powiedziałam to, bo się bałam ci o tym powiedzieć. – Przerywam na chwilę. – Przepraszam, że powiedziałam o tej przestrzeni. Wybaczysz mi? − Myślę, że dam radę ci wybaczyć, jeśli spróbuj mnie przekonać, że jest ci naprawdę przykro z tego powodu. Uśmiecha się, wciągając mnie na siebie. − Może powinnam włożyć przebranie pokojówki? Pomogłoby? – kpię z niego. − Hmm – mówi, delikatnie całując mnie w szyję. – Miałem coś innego na myśli – szepcze. – Masz teraz czas, żeby się w to przebrać? Chichoczę. − Uważasz, że żartuję? – pyta poważnym tonem. − Yyy. Nie. Może później. – Chichoczę. Przesuwa mnie, więc teraz leżę obok niego na plecach. Unosi się na łokciu. − Mam panią z powrotem w łóżku, panno King. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony, że przyszła pani sama. To, co powinniśmy zrobić? Chichoczę. − Logan, zaraz muszę iść. − Ale z ciebie chichotka. Dzisiejszego ranka wydajesz się być w zadziwiająco dobrym humorze. 581 | S t r o n a
MoreThanBooks − A nie jestem zawsze? – Uśmiecham się szeroko. − Nie jestem pewny, czy mam odpowiedzieć… to wydaje się być podchwytliwym pytaniem. Unosi brew. − Więc to znaczy, że nie? – droczę się z nim. Uświadamiam sobie, że czuję się bardziej odprężona przy nim z powodu wczorajszego wyznania. To tak, jakby z moich ramion spadł ciężar. − Nie powiedziałem tego. Przyciągając mnie do siebie, Logan całuje mnie namiętnie. Przebiegam palcami przez jego włosy, gdy on wchodzi na mnie. Jego ciało przyciska się do mojego, gdy nasze pocałunki stają się jeszcze bardziej namiętne. Nagle odsuwa się do tyłu. − W porządku? – pyta. Moje ręce są wciąż w jego włosach i spoglądam na niego ze zdezorientowaniem. Pyta mnie o to z powodu wczorajszego? − Tak, a co? – szepczę. − Chciałem się upewnić, że znowu nie zemdlejesz. Próbuje ukryć uśmiech, ale mu się nie udaje. − Wydaje mi się, że staje się pan zbyt pewny siebie, jeśli chodzi o całowanie, panie Prescott. Uśmiecham się do niego. 582 | S t r o n a
MoreThanBooks − Hmm. Zbyt pewny siebie? – szepcze między pocałunkami. – Wiesz, że się podniecam, gdy tak mówisz? Chichoczę. − Nawet kiedy przeprowadzałam z tobą wywiad? − Owszem, szczególnie wtedy. Jego czułe całusy wracają z szyi do moich ust. Logan powoli się odsuwa i opiera czoło o moje. Jego spojrzenie jest gorące, gdy oboje próbujemy uspokoić nasze oddechy. − Jesteś pewna, że musisz iść? – szepcze. Chichoczę i przewracam oczami. Logan powoli ze mnie schodzi, a potem ponownie opiera głowę o łokieć. W ten chwili na myśl przychodzi mi surfujący Logan. − Tak przy okazji, pan Sutton szukał cię wczoraj. Zapytał mnie, czy nie wiem, czy przypadkiem nie pójdziesz surfować. − Znalazł mnie. Posyła mi nieznaczny uśmiech. − Surfowaliście razem? – pytam, starając się nie brzmieć na rozbawioną, ale nie udaje mi się to. − Jesteś zaskoczona? 583 | S t r o n a
MoreThanBooks − Trochę. Dlaczego mi o tym nie wspominałeś? Wzrusza ramionami. − Chyba sądziłem, że wiesz. Potrząsam głową. − Sprzedałaś wczoraj jakąś deskę? Jego oczy są chłodne. − Dlaczego mam wrażenie, jakbyś już znał odpowiedź na to pytanie? Z nim też surfowałeś? – mruczę pod nosem. − Nie. Podsłuchałem jak rozmawiał w wodzie z Samem. Specjalnie unikasz mojego pytania? − Jesteś śmieszny – mamroczę. − Jestem? – Przerywa na chwilę. – Gadałaś z nim, Emilia? − Jasne. Sprzedałam mu deskę – mówię zwyczajnie. − Nie udawaj. Wiesz doskonale, o co mi chodzi – dodaje zimno, w zdenerwowaniu przebiegając ręką przez włosy. − Logan, porozmawiam. Obiecuję. Gdy tylko nadarzy się okazja – mówię przepraszająco. − Miałaś szansę i wczoraj, i wcześniej. Jesteś pewna, że nic do niego nie czujesz? Jego mina wyrażą sfrustrowanie, a nawet zmartwienie. 584 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak, jestem pewna… jesteś śmieszny. Teraz ja brzmię na poirytowaną. Ujmując jego twarz w dłonie, intensywnie się w niego wpatruję. − Jestem twoja – szepczę, delikatnie ciągnąc go za włosy i przyciągając jego usta do moich warg. Całuję go mocno, namiętnie. Logan jęczy w moje usta, gdy oddaje pocałunek z jeszcze większą siłą. Nagle odsuwa się ode mnie, patrząc na mnie płonącym wzrokiem. − Emilia, on cię pragnie, a mnie się to nie podoba. Musisz mu powiedzieć… bo jeśli tego nie zrobisz, ja mu powiem – dodaje z mocą. Potem wychodzi z łóżka. − Powiem – mruczę pod nosem, gdy staję obok niego. Logan delikatnie obejmuje mnie w talii. Wzdycha i patrzy na mnie. − Nie chcę już o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że rozumiesz? Wow, trochę go ponosi. Jestem pewna, że Tyler wie, że jesteśmy razem. To się robi coraz bardziej absurdalne. − Tak, sir. Posyłam mu nieznaczny uśmiech i powstrzymuję się przed przewróceniem oczami. − Czy pani sobie ze mnie kpi, panno King? − To zależy. Uśmiecham się słodko. 585 | S t r o n a
MoreThanBooks − Od czego? − Od tego, czy nie masz nic przeciwko? Mrugam. − Nie mam, jeśli… – mówi cicho, jego głos niknie. Wygląda jakby się zastanawiał. − Jeśli co? − Jeśli przylecisz do Nowego Jorku. Wzdycham. − Myślałam, że poczekamy i zobaczymy. − Nie wiń mnie za próbowanie. – Uśmiecha się. – Jasne, możemy poczekać i zobaczyć, ale obiecuję ci jedno. − Co mi obiecujesz? − Że będę naprawdę próbował cię przekonać. Nachyla się i całuje mnie w usta. − Byłabym zawiedzona, gdybyś nie próbował. Chichoczę. Zerkam na zegar. − Cholera… jest ósma rano. Ujmuję jego twarz w obie ręce i składam szybki pocałunek na jego ustach. 586 | S t r o n a
MoreThanBooks − Muszę lecieć – mówię, łapiąc buty. − Podwieźć cię? − Nie. Dzięki. Chcę tam pobiegnąć. To mnie rozgrzeje. − Ja chcę cię rozgrzać. Obserwuje mnie z rozbawieniem, gdy szaleńczo łapię moje rzeczy i odwracam się, żeby zejść na dół. Chichoczę. Logan podąża za mną do drzwi. Odwracam się do niego twarzą, a on szybko bierze mnie w ramiona. − Zjedz coś przed wyścigiem. Nie chcę, żebyś znowu omdlała – rozkazuje mi. − Zjem… nawet jeśli lubisz mnie nieść. – Uśmiecham się. − Skop kilka tyłków, kotku. Nachyla się i całuje mnie w usta. − Zawsze kopię. Mrugam do niego, a potem odwracam się i biegnę w stronę bieżni.
*** Jest późne popołudnie, gdy wreszcie docieram do domu. Bryn leży na swoim łóżku, rozmawiając z Joshem. Macha do mnie i posyła uśmiech, gdy zaglądam do niej. Po prysznicu, przebieram się w wygodne białe 587 | S t r o n a
MoreThanBooks spodnie z dresu i szarą koszulkę z długimi rękawami. Wracając do pokoju, rzucam się na łóżko i włączam laptopa. Widzę, że mam wiadomość od taty. _____________________ Od: Anthony King Temat: Piątkowy wieczór Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 08:36 Do: Emilia King
Emilia, Świetnie było cię znowu zobaczyć. Tak, dotarłem bezpiecznie do domu, a w pracy jest dobrze. Mam nadzieję, że zawody się udały. Z niecierpliwością wyczekuję naszego kolejnego spotkania.
Kocham cię, Tata
Klikam „odpowiedz” i piszę szybką wiadomość do taty. _____________________ Od: Emilia King Temat: Dzisiaj Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:35 Do: Anthony King
Tato, Mam nadzieję, że masz udany dzień. 588 | S t r o n a
MoreThanBooks Zawody się udały. Dobiegłam jako pierwsza wśród kobiet na USB, a
ostatecznie
jako
trzecia.
Jestem
strasznie
zadowolona,
bo
chciałam się zmieścić w finałowej trójce. Wkrótce porozmawiamy.
Kocham cię, Emilia
Siadam i wpatruję się w komputer, chcąc napisać emaila do Logana. Jestem zaskoczona… nawet rozczarowana, że nie przyszedł na zawody albo przynajmniej nie wysłał żadnej wiadomości. Biorę telefon i sprawdzam, czy nie zostawił jakiejś wiadomości, ale i tu nic nie ma. A może jest wciąż zły z powodu Tylera? Dzisiaj rano był strasznie wkurzony z tego powodu. Może jest wściekły, bo nie zgadzam się przyjąć jego propozycji przylotu do Nowego Jorku. Postanawiam napisać do niego emaila, tak właściwie powtarzając to, co wysłałam do taty. _____________________ Od: Emilia King Temat: Zawody Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:38 Do: Logan Prescott
Logan, Zawody się udały. Dobiegłam jako pierwsza wśród kobiet na USB, a ostatecznie jako trzecia.
589 | S t r o n a
MoreThanBooks Pomyślałam,
że
się
ucieszysz,
że
dokonałam
tego
bez
jakiegokolwiek noszenia mnie ;) Mam nadzieję, że masz fajny dzień.
Emilia
Jestem zadowolona, że dostaję natychmiastową odpowiedź, ale z jakiegoś powodu jestem zaniepokojona, gdy ją czytam. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Dzisiaj Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:40 Do: Emilia King
Emilia, Cieszę się, że wszystko się udało. Jestem jeszcze bardziej ucieszony,
że
udało
ci
się
dotrzeć
na
metę
na
dwóch
nogach,
szczególnie, że nie było mnie tam, by cię ponieść. Chciałem przyjechać, ale coś mi wyskoczyło. Mój dzień zaczął się cudownie, bo ranek spędziłem z tobą. Nie mogę powiedzieć tego samego o popołudniu.
Logan
Gapię się na ekran i czytam kilka razy jego wiadomość, zanim piszę odpowiedź. Jestem ciekawa, co mu „wyskoczyło. Może coś z rodziną, może coś związanego ze szkołą? Postanawiam już o tym nie myśleć. 590 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Dzisiaj Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:45 Do: Logan Prescott
Logan, Przykro mi, że twój dzień nie był taki, jak chciałeś. Czy mogę ci pomóc z tym, co ci wyskoczyło? Mój ranek też był fajny, chociaż skrytykowałeś mnie z powodu pewnego monotonnego tematu.
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Monotonny temat Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:49 Do: Emilia King
Emilia, Nigdy bym cię nie „skrytykował z powodu pewnego monotonnego tematu”, gdybyś zrobiła to, co miałaś zrobić, kiedy rozmawialiśmy o tym po raz pierwszy. Dotrzymałem
pierwszej
części
umowy,
więc
jesteś
w
stanie
zrobić to samo? Dziękuję za twoją propozycję, ale najlepiej będzie, jeśli sam się tym zajmę. 591 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Nie chciałam ci działać na nerwy Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:48 Do: Logan Prescott
Logan, Dzisiaj
rano
moim
zamiarem
nie
było
cię
zirytować,
ale
najwidoczniej tak się stało, biorąc pod uwagę ton twojego emaila. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, wiesz, gdzie mnie znaleźć. Muszę wrócić do pisania eseju, więc idę.
Mam nadzieję, że twój wieczór będzie lepszy niż popołudnie,
Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Jeśli do ugłaskania mnie użyjesz swojej miotełki Data: Niedziela, 04 listopada 2012, 16:50 Do: Emilia King
Emilia,
592 | S t r o n a
MoreThanBooks To był długi dzień, a następny tydzień prawdopodobnie będzie taki
sam.
Z
niecierpliwością
czekam
na
spotkanie
z
tobą
i
przekonanie cię. Dobrej nocy, moja piękna.
Logan
Przewracam się na łóżko i wpatruję się w sufit. Przytłoczona niepokojem, jestem ciekawa, co się dzieje z Loganem. Dlaczego nie chce mojej pomocy? Co się mogło stać, że sam się tym musi zająć? I dlaczego uważa, że przyszły tydzień będzie równie długi co dzisiejszy dzień? Zamknąwszy oczy, staram się zablokować przygnębiające myśli. Muszę zacząć szukać informacji na mój następny esej. Przewracam się na brzuch i biorę do ręki książkę, o której muszę napisać na literaturę amerykańską, „Szkarłatną literę” autorstwa Nathaniela Hawthorne’a. Moje oczy stają się ciężkie przez to całe czytanie i pisanie, kiedy nagle do mojego pokoju wpada Bryn i pada obok mnie na łóżko. Opiera się na łokciu i patrzy na mnie, przypominając mi Logana. Zamykam oczy, próbując wymazać ten obraz z głowy. Rzeczy, nad którymi nie mam kontroli, przeważne okazują się być tymi, które ranią mnie najbardziej. Wiem, że gdy zacznę myśleć o Loganie, mój umysł mnie pokona. Tak, zbytnio wszystko analizuję, ale tym razem ciężko tego nie zrobić, kiedy nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. Po prostu jeszcze bardziej się nakręcę, a to nigdy się dobrze nie kończy. − Zmęczona? 593 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn bierze do ręki moją książkę i dodaje: – Ach. Nic dziwnego. „Szkarłatna litera” też by mnie uśpiła. Nie możesz zobaczyć filmu? Chichoczę. Dzięki Bogu za Bryn. Rozwesela mnie, nawet gdy nie zdaje sobie sprawy, że potrzebny mi śmiech. − To klasyk, Bryn. Wydaje mi się, że jestem zmęczona przez zawody. A tak nawiasem mówiąc, dzięki, że dzisiaj przyszłaś. To dużo dla mnie znaczyło. Uśmiecha się do niej szczerze. − Nie mogłabym tego opuścić. – Przerywa, a potem mówi dalej: – A gdzie był pan Dolar? Naprawdę nie chcę w to wciągać Bryn. Wzruszam ramionami. − Miał coś do zrobienia. − Był zajęty kupowaniem ci biletu do Nowego Jorku? – dokucza mi. – Mam nadzieję, że zmieniłaś zdanie i przyjęłaś jego propozycję. Nigdy nie byłaś z Nowym Jorku. Powinnaś polecieć. Poza tym, to całkowicie opłacone wakacje! Jak ty się możesz opierać? Przewracam oczami. − Taa, tylko to mnie interesuje. − To nic takiego. Życie jest zbyt krótkie, Emilia. Zabaw się, uwierz mi.
594 | S t r o n a
MoreThanBooks − Bryn, wolę się nie spieszyć. A zeszłego wieczoru skorzystałam z twojej rady. Rumienię się. − Och? – Spogląda na mnie z zaciekaniem. − Powiedziałam mu, co się stało, nie wszystko, tylko podstawowe informacje. − W porządku? Wiem, że to musi być dla ciebie trudne, ale żeby wam się udało, musiałaś mu to powiedzieć, prawda? Mam nadzieję, że nie zmusiłam cię do czegoś, czego nie chciałaś zrobić. − Wiesz, że nigdy nie zrobiłabym niczego, przez co czułabym się źle… ani nie powiedziałabym niczego takiego. I tak właściwe to byłam zdumiona, kiedy się okazało, że od razu mi ulżyło, gdy to powiedziałam. To było tak, jakby się pozbyła ciężaru. Czy to ma sens? − Oczywiście, że ma sens. Jak się zachował, gdy mu powiedziałaś? − Był naprawdę słodki – mówię, łzy napływają do moich oczu, ale to łzy spowodowane niedawnym zaniepokojeniem, a nie wczorajszym wieczorem. Na szczęście Bryn niczego nie podejrzewa, więc czuję ulgę. Pochyla się do mnie i delikatnie gładzi mnie po plecach. − Och, Emilia. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa z Loganem. Zdaję sobie sprawę, że to dla ciebie nowe, ale szczerze mówiąc, tak jest w każdym związku. Milczy przez chwilę. 595 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak więc dopomóż mi Boże, jeśli Logan zrobi coś, co cię zrani… wtedy będzie miał ze mną do czynienia. Nie wiem dlaczego, ale uświadamiam sobie, że szczerzę się do Bryn. Może dlatego, że chociaż jest piękna i słodka, potrafi być również strasznie opiekuńcza i twarda. − Uważasz, że jestem zabawna? Odpowiada mi uśmiechem. − Po prostu trudno mi sobie wyobrazić ciebie i to „będzie miał ze mną do czynienia”. Skopiesz mu tyłek za mnie? Uśmiecham się do niej. − Owszem, a potem też inne – dodaje i obie wybuchamy śmiechem.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
596 | S t r o n a
MoreThanBooks
26 − Nie! – krzyczę. Jest ciemno, a ja biegnę, ale niegdzie nie docieram. Mięśnie w moich nogach nie potrafią się poruszać. Ktoś mnie przytrzymuję, ciągnie w dół, ale nieważne jak mocno próbuję się uwolnić, nie daję rady. Wrzeszczę, ale nikt nie przychodzi, więc krzyczę jeszcze głośniej, aż ktoś mną nie potrząsa. − Emilia. Masz koszmar. – Bryn brzmi na przerażoną. Mruga, otwierając oczy i widzę Bryn jak siedzi obok mnie na moim łóżku. Gapi się na mnie, jej mina pełna zmartwienia. Gdy uświadamiam sobie, że musiałam mieć kolejny nocny lęk, wypuszczam powietrze i pocieram zmęczone oczy. − W porządku? – pyta Bryn, w jej głosie zaniepokojenie. − Sorki, obudziłam cię. Nic mi nie jest. Wciąż jestem zaspana. − Jesteś pewna? Przynieść ci coś? − Nie, dzięki. Wracaj do łóżka. Bryn wstaje, żeby wyjść, ale potem odwraca się, zanim wychodzi. − Proszę, przyjdź do mnie, jeśli będziesz chciała pogadać. Dobra? − Tak. Dzięki, Bryn. 597 | S t r o n a
MoreThanBooks Usiłuję się uśmiechnąć. Gdy wychodzi, zapalam małą lampkę na szafce. Równie dobrze mogę poczytać, bo pewnie już nie zasnę. Reszta tygodnia wygląda podobnie. Nie potrafię spać. Nigdy nie długo nie spałam, ale ten tydzień jest jednym z najgorszych. Zasypianie z Loganem w zeszłym miesiącu naprawdę poprawiło moje spanie, ale ten tydzień to jeden wielki koszmar. To nie żadna gra słowna. Jest czwartkowy wieczór, a ja jestem strasznie wyczerpana. Ale nawet wtedy moje drzemki są sporadyczne, bo zawsze budzę się z krzykiem i pokryta potem. Logan nie odezwał się do mnie od niedzieli, więc moja zaniepokojenie spowodowane jego emailami gwałtownie wzrosło, pogarszając moje senne nawyki. W moich snach zawsze biegnę, ale to nie to samo, co bieganie w rzeczywistym życiu. W snach nie jestem szybka. Tak właściwie wcale się tam nie poruszam. Biegnę, uciekając przed czymś, ale nie widzę, co to jest… to tylko coś ciemnego. Biegnę i biegnę, ale nie potrafię uciec. − Nie! – wrzeszczę. Ale nikt mnie nie słyszy, więc krzyczę jeszcze raz, głośniej: – Nie! − Emilia! – Bryn ponownie mną potrząsa. Siedzi obok mnie na łóżku. Mrugam i otwieram oczy. Wpatruję się w nią. − Jezu, Emilia. W porządku? – pyta żałośnie. 598 | S t r o n a
MoreThanBooks Kiwam głową. − Tak bardzo cię przepraszam, Bryn. W tym tygodniu obudziłam cię każdej nocy. − Przykro mi, że masz takie koszmary. Są gorsze niż zwykle, nie? − Dawno takie nie były. Ziewam i trę oczy. − Nie pamiętam, kiedy ostatni raz aż tak krzyczałaś… minęło już sporo czasu. Kładzie się obok mnie na łóżku. − Może powinnaś jutro u Josha, jeśli chcesz się wyspać. − Zwykle się nie wysypiam, kiedy z nim jestem. Chichocze. − Słuszna uwaga. No, czuję się już lepiej. Sorki, że cię obudziłam. A może spróbujesz ponownie zasnąć? − Wykopujesz mnie? – droczy się ze mną. − Nie, ale naprawdę czuję się strasznie, że wciąż cię budzę. − Emilia, jest coś, co cię niepokoi? – pyta, unosząc się na łokciu i wpatrując się we mnie. − Nie bardzo. Wzruszam ramionami. 599 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moim zdaniem nie mówisz mi wszystkiego. Bryn ziewa. − Nie wiem. Myślę, że to ma związek z Loganem. Przerywam, ale potem dodaję: − Chyba czuję się przytłoczona i może dlatego powiedziałam mu o tym, co się stało… może to mnie zżera od środka i powoduje, że koszmary stają się gorsze. No nie wiem. Specjalnie omijam część o Loganie. − To ma sens. Opada na poduszkę i patrzy na sufit. Jasne poranne światło wpada do mojego pokoju. − TGIF – mruczy pod nosem Bryn. – Wychodzimy dzisiaj na miasto. Może nawet wypiję jakąś margaritę albo dwie. − Myślałam, że robisz sobie przerwę od tequili – odpowiadam, odwracając się, żeby na nią popatrzeć. − No cóż, to było w zeszłym tygodniu. Jestem gotowa do powrotnego wejścia na pokład wagonu tequili. – Bryn chichocze, a potem dodaje: – Musimy coś uczcić. − Uczcić? A co? Posyłam jej uśmiech. Zawsze mogę liczyć na jej dobry humor.
600 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest piątek, a to był długi tydzień… mam mówić dalej? – Uśmiecha się szeroko. − Moim zdaniem to wystarczająco dobry powód. − Poza tym, musisz oczyścić głowę… a lekarz zalecił małą popitkę i potańcówkę. Chichoczę.
*** Gdy wracam do domu po zajęciach, Bryn jest już w iście imprezowym nastroju. Na szczęście mam wolne w Spyderze, bo moja przyjaciółka przygotowała dla mnie coś innego. Logan wciąż nie daje znaku życia, a mnie coraz trudniej to znosić. Kilka razy już prawie do niego zadzwoniłam i wysłałam emaila, ale jakoś się powstrzymałam. Przestraszyłam go moja przeszłością? Wiele razy czytałam jego emaile. Nie potrafię sobie wyobrazić, że jego tydzień był równie długi co mój. Napisał, że nie może się doczekać spotkania ze mną i przekonywania mnie, ale jest już piątek. Moje serce jest ciężkie, ale muszę udawać, że nic mi nie jest. Poza tym, każdej nocy budziłam Bryn, a ona tak mnie wspiera. Może ma rację. Świętowanie jest tym, czego mi potrzeba, by oczyścić głowę. Gdy odwraca się, żeby na mnie spojrzeć, jest uśmiechnięta od ucha do ucha. W rękach ma nie jeden drink, ale dwa. Patrzę na nią zmieszana. 601 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zacznij od tego… wypij dwa takie i zadzwoń do mnie rano Chichocze. − Chyba zaczyna mi się podobać pani sposób leczenia, pani doktor. – Posyłam jej uśmiech i biorę oba kieliszki. Zabrawszy i dla siebie drinki, Bryn odwraca się do mnie. − Za lekarstwa na bazie tequili. – Uśmiecha się szeroko. – Za koniec długiego tygodnia i za wieczór pełen rozpusty i zabawy. Uderzamy lekko naszymi kieliszkami o siebie. − No nie wiem, co z tą rozpustą – mówię. − Żadnego słowa od Logana? – pyta, pijąc margaritę. − Nie. − Wiem, że nie chcesz o nim gadać, ale wiem, że naprawdę się w tobie zakochał. Ale jeśli będzie się dziwnie zachowywał z powodu zaangażowania i tego, co powiedziałaś, lepiej ci będzie bez niego. − Pewnie tak – mamroczę, nie chcąc ani o tym myśleć, ani rozmawiać. − Oni już się do ciebie ustawiają, Emilia. – Milczy. – To proste. Jeśli będzie ci sprawiał przykrość, musisz go rzucić – dodaje rzeczowym tonem. Chichoczę. − Dzięki, Bryn. Ale wiesz, że on nie zrobił nic złego. 602 | S t r o n a
MoreThanBooks Biorę ostatni łyk mojej margarity i zaczynam drugiego drinka. − No, dobrze jest być przygotowanym i lepiej mieć przewagę w związku. Uwierz mi. jeśli Josh zrobi mi jakieś świństwo, nie zawaham się i kopnę do dupsko. − Dzięki za radę. No nie wiem… to brzmiało tak, jakby w tym tygodniu miał być zapracowany. Może potem zadzwoni. Wzruszam ramionami i piję drinka. − Jestem pewna, że masz rację. Idź się przygotować, żebyśmy mogły pójść do Tonic na potańcówkę. Gdy wracam na dół po wzięciu prysznica i wysuszeniu włosów, Bryn jest w kuchni, czekając na mnie. Ma na sobie ciasne dżinsy, dopasowany top wiązany na szyi i jej czarne Louboutiny, które założyła na Halloween. − Bryn, wyglądasz seksownie. – Uśmiecham się do niej. Góruje nade mną w swoich szpilkach, bo ja mam dwucentymetrowe koturny. – Czy powinnam cię nazywać Posh? – pytam, machając ręką w stronę jej szpilek. Chichocze. − Joshowi się podobają. − To znaczy Becksowi? Chichoczę, kończąc drugą margaritę. − Co powiesz na jeszcze jednego drinka, zanim wyjdziemy? – pyta, szybko napełniając nasze kieliszki. 603 | S t r o n a
MoreThanBooks − A mam wybór? – Uśmiecham się do niej. − Nie. – Przerywa. – Sama też wyglądasz seksownie. Nie wyglądam równie olśniewająco jak Bryn, ale założyłam moje ulubione dżinsy i czarną bluzkę na ramiączkach. Włosy uczesałam w dość elegancki koczek z grzywką opadającą na oczy. − Spotykamy się z Joshem? – pytam, chociaż już wiem, jaka będzie odpowiedź. Kiwa głową, przełykając margaritę. − Jego przyjaciele też. Jestem pewna, że Tyler też będzie. Uśmiecha się do mnie znacząco. − Bryn, przestań. Nie próbuj nawet tego – odpieram, biorąc kolejny łyk. To mój trzeci drink i wiem, że będę musiała zwolnić albo całkiem skończyć pić, jeśli nie chcę być kompletnie nawalona. Ale Bryn chce imprezować. I szczerze mówiąc, wypicie kilku drinków i zapomnienie o moich zmartwieniach brzmi jak najlepszy możliwy plan. − Wiem. Tylko się droczę – dodaje, kończąc drinka. – Wypij to, dziewczyno. Kończę margaritę i unoszę pusty kieliszek. − Co ty na to? – Posyłam jej uśmiech. − Podoba mi się, że postępujesz według zaleceń lekarza. – Bryn chichocze. – A teraz proszę iść na imprezę i zabawić się w gwiazdę rocka. 604 | S t r o n a
MoreThanBooks Obejmuję ramieniem Bryn i mówię: − Dobra, ale jeśli mogę być Pink. Chichoczę. − Możesz być kimkolwiek zechcesz, ale musisz się dobrze bawić. – Posyła mi uśmiech, gdy wychodzimy z domu. Impreza w Tonic trwa w najlepsze, gdy wchodzimy do środka. Jest głośno, muzyka dudni nam w uszach. Parkiet na środku klubu jest pełen studentów, którzy z radością witają koniec tygodnia. Nie wierzę, by istniał ktoś, kto czułby taką samą ulgę z powodu końca tego tygodnia co ja. No, może Bryn, bo budziłam ją każdej nocy. − Witam, panie – krzyczy Josh, obejmując Bryn i całując ją namiętnie. Tyler jest za nim i oboje patrzymy na siebie z niezręcznością, gdy tamta dwójka świata nie widzi poza sobą. − Chcesz coś do picia? – szepcze mi do ucha Tyler, nachylając się do mnie. − Pewnie. Dzięki – krzyczę ponad muzyką. Josh i Bryn przerywają, żeby złapać oddech, gdy Tyler odwraca się, by podejść do baru po nasze drinki. Wszyscy podchodzimy do baru, gdzie jest mniej tłoczno i pijemy nasze drinki. Bryn i ja pijemy naszą czwartą margaritę, a chłopaki mają piwo. 605 | S t r o n a
MoreThanBooks Tyler macha do kelnerki roznoszącej shoty. − Co pani ma? – krzyczy do długonogiej blondynki. − Jagera! – odpowiada – to skrót od mocnego alkoholu Jägermeister.54 − Poprosimy cztery. – Josh podaje jej pieniądze i bierze cztery shoty. Każdy z nas bierze drinka, uderzamy kieliszkami i pijemy ciemny likier o smaku syropu na kaszel. − Wow, ale to mocne – wołam. Nagle kilka rzeczy dzieje się jednocześnie. Tyler obejmuje mnie ramieniem, kręci mi się w głowie i czuję jak w tylniej kieszeni wibruje mi telefon. Bryn wybucha śmiechem. − Jeszcze jedna rundka jagera! Kręcę głową. Nachyla się do mnie i szepcze: − Tylko jedna – mówi niewyraźnie. – Dzięki temu poczujesz się lepiej. – Chichocze. − Moja lekarka próbuje mnie schlać. – Chichoczę. Kelnerka z shotami wraca i wszyscy bierzemy kolejną kolejkę drinków. Biorąc do ręki mój kieliszek, specjalnie łapiąc Bryn i starając się uwolnić od Tylera. 54
Jägermeister (niem. łowczy) – likier ziołowo-korzenny z Niemiec. Ma słodko-gorzki smak. Zawiera 35% alkoholu (źródło: Wikipedia).
606 | S t r o n a
MoreThanBooks − Za moją najlepszą przyjaciółkę na świecie, Emilię – mówi Bryn, składając na moim policzku mokrego całusa. Pobrzękujemy kieliszkami i pijemy. − Chodźmy zatańczyć – krzyczy Bryn i potyka się w tym samym czasie. − Hola, kochanie – mówi Josh, łapiąc ją i nie pozwalając jej upaść na podłogę. Bryn się śmieje, tuląc się do Josha. − Niezły chwyt, skarbie. Chichoczę. − Kiedy przyjdę z łazienki, idziemy tańczyć – krzyczy Joshowi. On posyła jej szeroki uśmiech. − Ja też muszę iść – wołam, a potem Bryn odwraca się do mnie, obejmując mnie ramieniem. − Niech pani prowadzi, madam. Chichocze. Potykamy się, idąc do łazienki. Nagle zauważam miejsca dla VIPów. Moje oczy przeszukują to miejsce, ale z powodu alkoholu mój wzrok nie jest ostry. Wydaje mi się, że widzę Sebastiana z grupką dziewczyn, ale nie mogę być pewna. Będę się musiała lepiej przyjrzeć, gdy skorzystamy z toalety. 607 | S t r o n a
MoreThanBooks Razem z Bryn idziemy do zatłoczonej toalety. Opierając się o ścianę, moja przyjaciółka wygląda na niespokojną. − Dobrze się czujesz, Bryn? Kiwa głową. − Wydaje mi się, że będę musiała zrezygnować z tequili już na dobre. − Będziesz wymiotowała? – pytam. − Ta łazienka się rusza, czy to ja? Chichocze. Śmieję się. − Pytasz nie tę osobę, co trzeba. Kolejka się przesuwa i kilka kabin się otwiera. Potykając się, wchodzimy do sąsiednich toalet. Ściągając dżinsy, czuję, że mój telefon ponownie wibruje. Zwykle nie nosze ze sobą komórki, ale teraz zabrałam ją, mając nadzieję, że Logan zechce się ze mną skontaktować. Jestem dość pijana, więc gdy się pochylam, tracę równowagę i prawie rozwalam głowę o drzwi kabiny. − Cholera! – mówię. − W porządku? – woła Bryn. − Wciąż stoję. Chichoczę. 608 | S t r o n a
MoreThanBooks Wreszcie chwytam telefon, nie upadając na podłogę ani nie upuszczając go do ubikacji. To nie lada wyczyn, kiedy wszystko się kręci, a ty siedzisz w zamkniętym pomieszczeniu. Patrzę na wyświetlacz, pięć nieodebranych połączeń i kilka esemesów – wszystko od Logana.
Tęsknie za tobą. Gdzie jesteś? Proszę zadzwoń.
Zdaję sobie sprawę, że szczerzę się do telefonu jak jakaś idiotka, kiedy woła do mnie Bryn. − Emilia, w porządku? Co tak długo? − Sorki! Zaraz wychodzę! Kończę to, po co tu przyszłam, i wciągam dżinsy. Ło… prawie kolejne zderzenie ze ścianką kabiny. Może słuchanie zaleceń doktor Bryn było błędem, ale to nie tylko jej wina. Mogę winić tylko siebie. Jeśli mam być całkiem szczera ze sobą, uważałam, że schlanie się pomoże mi zapomnieć o moim niepokoju i rozwiąże moje problemy ze spaniem. Ale czy stracenie przytomności równa się dobremu snu? No w moim przypadku może pomóc. Telefon znowu wibruje, ale w łazience jest tak głośno, że waham się odebrać. Spoglądam na komórkę i widzę, że to znowu Logan. Odbieram, gdy wychodzę z kabiny. 609 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cześć. – Chichoczę, bo prawie tracę równowagę. Wciąż trzymam telefon przy uchu, ale wcale nie słyszę Logana. Bryn łapie mnie za ramię, próbując powstrzymać mnie od potknięcia się, ale sama ledwie trzyma się na nogach. Obie niemalże padamy na podłogę, ale zamiast tego lądujemy na grupce dziewczyn. Chichramy się jak głupie. Przypadkiem musiałam zakończyć rozmowę, bo telefon znowu dzwoni. Ostatecznie udaje mi się utrzymać równowagę, bo opieram się o ścianę. Bryn szaleńczo do mnie macha. − No chodź, idziemy. Unoszę palec wskazujący w jej kierunku, prosząc i chwilę. Ponownie próbuję odebrać. − Cześć. Wciąż nic nie słyszę, nawet z palcem w drugim uchu, próbując zablokować hałas. − Nie słyszę cię. Jestem w Tonic. Jest strasznie głośno – bełkoczę, gdy Bryn ciągnie mnie za ramię. – Co mi wyskoczyło i muszę się tym zająć. Rozłączam się i chichoczę z powodu mojego żarciku. Teraz on może poczuć jak to jest, może nie będzie potrafił dziś spać. Wychodzimy w łazienki… w sumie potykamy się, bo Bryn ciągnie mnie za sobą. Mój telefon ponownie się odzywa. 610 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie słyszę cię. – Chichoczę. – Dobranoc, Logan. Rozłączam się. Zabierając mnie prosto na parkiet, Bryn trzyma mnie za obie ręce, gdy tańczymy do muzyki. Nie ma praktycznie miejsca do poruszania się. To jak jedna wielka orgia taneczna. Nachylam się do ucha Bryn i szepczę: − Jestem pijana. − Ja też. – Śmieje się. – Ale nie czujesz się lepiej? Okręca mnie. − Proszę. Nie. Kręć. Mną. Mam już dosyć kręcenia. Chichoczę. Nie wiem, ile mija czasu, zanim Josh i Tyler dołączają do nas na parkiet, ale wiem, że coraz bardziej kręci mi się w głowie, a mój wzrok staje się niewyraźny. Dlaczego, och, dlaczego, musiałam wypić te shoty? W klubie pulsuje piosenka Calvina Harrisa, „Feels So Close”.
Jesteś tak blisko mnie To pole siłowe Nie ukrywam moich uczuć, to nic takiego Twoja miłość spada na mnie, otacza mnie jak wodospad I nie można nas zatrzymać 611 | S t r o n a
MoreThanBooks Jesteś tak blisko mnie
Jesteś tak blisko mnie To pole siłowe Nie ukrywam moich uczuć, to nic takiego Twoja miłość spada na mnie, otacza mnie jak wodospad I nie można nas zatrzymać Jesteś tak blisko mnie
I nie można nas zatrzymać I nie można nas zatrzymać I nie można nas zatrzymać Jesteś tak blisko mnie
Bryn porusza się do muzyki z rękami Josha wokół swojej talii. Jest zwrócona plecami do jego brzucha. Tyler tańczył za nimi, ale nie wiem, dokąd poszedł. Może tańczenie to za dużo dla niego? Zdecydowanie dla mnie takie jest. Odwracam się i przepycham przez tłum na parkiecie, ale nagle dwie ręce obejmują mnie w talii, łapiąc mnie od tyłu. − Emilia. – Słyszę czyjś szept, czyjeś usta dotykają mojego ucha. Odwracam się i widzę, że to Tyler. O, nie. Nie poradzę sobie z tym. Jestem zbyt pijana, zbyt mi niedobrze. 612 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tyler, przestań – mówię, próbując się wyrwać z jego uścisku. Przyciąga mnie do siebie, więc jestem zwrócona twarzą ku niemy. Próbuję się wydostać, ale wciąż mnie do siebie przybliża. − No, dalej, Emilia. Nie walcz z tym. Trzyma mnie, a ja próbuję uciec przed nim, próbuję się wydostać z jego uścisku, ale silniejszy, a ja w dodatku za dużo wypiłam. Zaczyna mnie całować po ramieniu, podczas gdy jedna z jego rąk wędruje na moje plecy. Muzyka jest głośna, a parkiet zatłoczony, więc nikt na nas nie patrzy. − Tyler, proszę. Odpycham się rękami od jego torsu, ale bezskutecznie. Jego usta przenoszą się z mojego nagiego ramienia na szyję i za ucho. − Chcę cię. Nie widzisz tego? – szepcze, jego oddech śmierdzi alkoholem. − Tyler, jesteśmy przyjaciółmi. Przestań. Przypominam sobie o ciosach z krótkiego kursu pani Sutton, ale jestem zbyt wstawiona i nie chcę zrobić krzywdę Tylerowi. Wciąż mnie całuje, przenosząc się z ucha, przez szczękę i na szyję. Nie przestaje mnie do siebie przyciągać. Dalej odpycham się od niego rękami, próbując zachować dystans między nami, ale nie udaje mi się to.
613 | S t r o n a
MoreThanBooks Pomieszczenie się kręci. Jest mi strasznie ciepło z powodu mieszanki alkoholu, zatłoczonego parkietu i objęcia Tylera. − Odpręż się, Emilia – szepcze, starając się mnie przytrzymać, by mnie pocałować w usta. Odwracam od niego głowę. − Nie – krzyczę, próbując zebrać tyle siły, żeby uwolnić się od jego uścisku. − Odsuń się od niej. – Za sobą słyszę głoś. Brzmi na oburzonego, poważnego. Natychmiast wiem, że to Logan i że jest wkurzony. Tyler szybko mnie puszcza i odsuwa się od nas. Logan przyciąga mnie do siebie. − W porządku, kotku? Przytrzymuję się jego przedramion, chcąc zachować równowagę. Moja głowa kołysze się przez alkohol i niespodziewany atak Tylera. − Wyjdźmy na powietrze – mruczy pod nosem, obejmując mnie ramieniem i prowadząc przez zatłoczony parkiet. Tak dobrze być w jego ramionach. Natychmiast zapominam o niepokoju. Wychodzimy na zewnątrz i od razu chłodzi mnie zimne powietrze. Przestaje mi być niedobrze. Oddychając głęboko, zamykam oczy. Nie dam rady na niego spojrzeć. Przyszedł, a ja nie tylko byłam pijana, ale co gorsza w ramionach Tylera, przed którym mnie ostrzegał. Cholera. Ale nie jest to też wina Logana? Gdyby nie był taki tajemniczy co do zeszłego 614 | S t r o n a
MoreThanBooks tygodnia i gdyby zadzwonił wcześniej, mogłabym tego wszystkiego uniknąć, prawda? Mrugam oczami i je otwieram. Ręce Logana są na mojej talii, więc patrzę na niego. − Cześć – szepczę. − Będziesz wymiotowała? Chcesz usiąść? − Nic mi nie jest… wyjście tutaj mi pomogło. − Jesteś na mnie zła? – pyta. Kiwam głową. − A ty też jesteś na mnie zły? − Trochę. Przebiega ręką przez włosy. − Raczej nie powinieneś być. − Mogę cię zabrać do domu, żebyśmy mogli pogadać, dlaczego nie powinienem być na ciebie zły, czy wolisz dalej tańczyć? Wygląda na poirytowanego. − Wybieram dom z tobą. Posyłam mu słodki uśmiech. Jego usta układają się w seksowny uśmiech, który powoduje, że topnieję w środku. 615 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy docieramy do domu, jestem zdumiona, że nie czuję się już tak źle jak wcześniej. Otrzeźwił mnie atak Tylera i interwencja Logana. Logan natychmiast idzie do lodówki i wyciąga butelkę wody. Odwraca się do mnie. − Pij – mówi, podając mi wodę. − Tak, sir – odpowiadam rzeczowym tonem. Przewraca oczami. Och, cholera. Wciąż jest wkurzony. − Gadamy teraz czy jutro, kiedy odeśpisz swoje pijaństwo? – warczy. Piję wodę i zdejmuję koturny. Dlaczego, do jasnej cholery, jest na mnie zły? Wchodzę do pokoju i zerkam na zegar na szafce. Jest po drugiej w nocy… tyle, jeśli chodzi o porządny odpoczynek w nocy. Łapię podkoszulek i parę spodni dresowych i idę do łazienki. Szybko ściągam dżinsy, potem koszulkę i stanik. Po przebraniu się, wracam do sypialni. Odpinam wisiorek, kładę go na komodzie i potem niszczę moje wcześniejsze uczesanie, które jest teraz jednym wielkim bałaganem. Logan obserwuje mnie, siadając na moim łóżku z zgiętymi nogami i głową opartą na kolanach. Wślizguję się do łóżka za nim. Leżąc na boku z głową zwróconą ku niemu. − Mam ci powiedzieć, dlaczego nie masz powodu, żeby się na mnie złościć, czy wolisz dać mi kazanie na temat mojej pijanej głupoty? 616 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pijanej głupoty? Twoje słowa, nie moje. Ale proszę, z chęcią posłucham twoich przeinaczonych argumentów. Uśmiecha się nieznacznie i wiem, że już nie jest zły. − Znam tylko fakty… nie żadne przeinaczone argumenty – mówi i ziewam. − Nudzę cię? − Jestem zmęczona. Nie spalam zbyt wiele w tym tygodniu. Patrzę na niego. − Mówisz to, jakby to była moja wina. − No, powiedzmy, że „coś mi wyskoczyło” nie przemawia do mnie. – Wzdycham. Patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami. − Nie bardzo rozumiem. − Posłuchaj, postaw się w mojej sytuacji. Gdybym ci powiedziała, że coś mi wyskoczyło i nie wyjaśniłabym tego, nie zacząłbyś się zastanawiać, co to może być? Nie nękałoby cię to? − A więc to cię nękało? – pyta z rozbawioną miną. − Owszem. Żarty sobie ze mnie stroisz? – Marszczę brwi. − Nie. Próbuję zrozumieć. Skoro to cię niepokoiło, dlaczego niczego nie powiedziałaś? Dlaczego normalnie nie zapytałaś? Zamiast tego upiłaś się i wystawiłaś na niebezpieczeństwo. 617 | S t r o n a
MoreThanBooks Przebiega ręką przez włosy. − Nie wystawiłam się na niebezpieczeństwo. – Przewracam oczami. – Ale do rzeczy. Zaproponowałam ci pomoc, ale powiedziałeś, że musisz sam sobie poradzić ze swoim wielkim sekretem. Śmieje się. − Nie uważam tego za zabawne – warczę. − Przepraszam, że się zaśmiałem, ale to nie było tak… i to na pewno nie był żaden wielki sekret. Naprawdę sądzisz, że celowo bym cię zasmucił? Wzruszam ramionami. −
Pomyślałam,
że
cię
wystraszyłam z
powodu
tego,
co
powiedziałam. Twój email mnie zaniepokoił i tylko o tym mogłam myśleć… a potem nie odzywałeś się do mnie przez resztę tygodnia. Logan nachyla się i bierze mnie w ramiona. − Przepraszam, skarbie. Daleko temu do prawdy. Całuje mnie w usta. − Och? – szepczę. − Wiem, jak trudno było ci się podzielić ze mną swoją przeszłością i do pewnego stopnia mi ufasz, bo powiedziałaś mi to. Ale jednocześnie musisz się ze mną komunikować. Jeśli jest coś, co nie daje ci spokoju albo cię zasmuca, musisz być ze mną szczera. Rozmawialiśmy już o tym. 618 | S t r o n a
MoreThanBooks Jego głos mnie uspokaja. − Czasami to wszystko mnie przytłacza. Chcę, żeby nam się udało, ale jestem przerażona. − Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że czuję się tak samo, chociaż nie mówiłem ci o tym. Naprawdę nie chcę cię stracić. Martwi mnie to, że nie rozmawiasz ze mną o tym, co cię niepokoi. Musimy współpracować, żeby nam się udało. Zgadasz się? − Tak, zgadzam się. − Przepraszam, że nie mówiłem ci, co się działo w tym tygodniu. Seraphina została aresztowana za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Wjechała w radiowóz i wylądowała w szpitalu. − Nic jej nie jest? – Chociaż nie lubię tej dziewczyny, na pewno nie życzę jej niczego złego. Poza tym, martwiłabym się, gdyby ktokolwiek został aresztowany i wylądowałby w szpitalu. − Złamała rękę, ma kilka zadrapań i skaleczeń. Mogło być dużo gorzej. Ma szczęście, że nie zrobiła nikomu innemu krzywdy. Ale jestem pewien, że teraz tego nie widzi w ten sposób. − Mogę cię o coś zapytać? Ciekawe. Powiedział mi, że mam mówić, jeśli pojawi się coś, co będzie mnie niepokoiło, więc w takim razie muszę się nim z tym podzielić. − Oczywiście. − Nie chciałeś mi powiedzieć, bo to miało z nią coś wspólnego? 619 | S t r o n a
MoreThanBooks − Powiedziałem ci, że ona należy do przeszłości. Ty jesteś moją teraźniejszością i mam nadzieję, że i przyszłością. Nie, nie pomyślałem o tym, żeby ci nie mówić, bo to dotyczyło Seraphiny. Zajmowałem się pomaganiem, pomaganiem przyjaciółce i szczerze mówiąc nie myślałem o tym jakoś szczególnie. Moje myśli natychmiast odpływają, gdy tylko pojawia się ulga. Czy on naprawdę właśnie powiedział, że ma nadzieję na przyszłość ze mną? Po długim tygodniu niepokoju, pomimo ciele rozchodzi się potężna fala ulgi. − Wciąż się na mnie złościsz? – pyta Logan. − Przepraszam. Nie, dziękuje za wyjaśnienie – mruczę pod nosem. − Będziesz miała coś przeciwko, jeśli spędzę noc? – pyta. − Noc? Moim zdaniem jest już prawie ranek – szepczę. Wtulam się do jego boku i patrzę na niego. – Poza tym, serio musisz się o to pytać? − Tylko się upewniam. Wstaje i ściąga dżinsy i sweter. Wślizguje się pod kołdrę w bokserkach i białej koszulce. Przyciąga mnie do siebie. − Przepraszam – szepczę ponownie. − Za co? − Chyba wiesz. Ale nie wystawiałam się na niebezpieczeństwo – dodaję rzeczowym tonem.
620 | S t r o n a
MoreThanBooks − Emilia, on cię obłapiał i widziałem, że próbowałaś go odepchnąć, ale nie poddawał się. Gdybym nie przyszedł, żeby cię znaleźć, nie wiem, co by się stało. – Jego zniesmaczenie i oburzenie są słyszalne. − Znam kilka ruchów z samoobrony. Miałem to pod kontrolą. − Nie miałaś tego pod kontrolą, więc nie wiem, kogo chcesz oszukać – mówi spokojnie, ale jego ton jest pełen irytacji. − Był pijany i stracił kontrolę. Naprawdę uważam, że nie chciał mnie skrzywdzić – odpowiadam cicho. − Przestań go usprawiedliwiać. Znowu chcesz, żeby cię obłapiał? – pyta ostro. − Nie. Oczywiście, że nie. − Dokładnie. To wiedz, że ma cholerne szczęście, że nie skopałem mu dupska. Gdybym się tak nie martwił o ciebie i nie chciał sprawdzić, czy dobrze się czujesz, sprałbym go na kwaśne jabłko. − No, cieszę się, że tego nie zrobiłeś. − Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia. Logan przyciąga mnie jeszcze bardziej do siebie i wydycha powietrze w moje włosy. − Nie będzie następnego razu – szepczę. − Cholera, masz rację, nie będzie następnego razu – powtarza z mocą. 621 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wydaje mi się, że mogłam nam oszczędzić tego, gdybym od razu zapytała, co się u ciebie dzieje. Ponownie ziewam. − No. Musisz mi mówić, co ci chodzi po głowie, kotku. Chciałbym ci czytać w myślach… to by było przydatne. Ale wydaje mi się, że wiem, o czym teraz myślisz. − Och? – szepczę. − Jesteś wyczerpana i chcesz iść spać. − Jest pan człowiekiem wielu talentów, panie Prescott. Chichoczę sennie. − Słodkich snów, Emilia – szepcze i całuje mnie słodko w usta.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
622 | S t r o n a
MoreThanBooks
27
Sposób, w jaki nasze ciała są splecione, przywodzi mi na myśl sławny obraz Gustava Klimta pod tytułem „Pocałunek”. Jest po dziewiątej, gdy się budzę. Spałam pewnie z sześć godzin, ale i tak czuję się wypoczęta i świeża. Tyle najdłużej spałam podczas tego tygodnia. Jak na obrazie, który przedstawia kobietę obejmowaną przez mężczyznę, Logan oplata mnie swoimi kończynami. Pokusa, by go dotknąć, jest zbyt wielka. Wyciągam rękę i delikatnie gładzę bok jego twarzy, potem zjeżdżam na szczękę. Mruga oczami i je otwiera. Patrzy prosto na mnie. − Dzień dobry – szepczę. Przytula mnie jeszcze mocniej. − Jest za wcześnie. Wracaj do spania, kotku. − Jest po dziewiątej. Chichoczę. − Pracujesz dziś? − Tak. − Myślę, że dam radę przekonać Suttonów, by dali ci dzień wolny – mówi, całując mnie po szyi. − Jestem pewna, że dasz radę. Uśmiecham się do niego. 623 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moglibyśmy wtedy leżeć cały dzień – szepcze. − Kuszące – odpowiadam cicho. − Chyba muszę kogoś przekonać – szepcze między pocałunkami. − Bardzo kuszące – szepczę. Nachylając się, całuje mnie namiętnie. Kiedy nagle się odsuwa, patrzy na mnie intensywnie. − Może posurfuje z twoim szefem. Zobaczę, czy przekabacę go, żeby wypuścił cię dzisiaj wcześniej. Uśmiecha się. Przewracam oczami. − Naprawdę lubisz surfować? − Mam skłonności do uzależnień jak zapewne wiesz, a surfing jest nieźle uzależniający. Odprężam się przy tym. To naprawdę uspokajające, tak być na łonie natury, ale nie powiem, że nie stawia wymagań. − To ma sens. Więc już nie robisz tea baggingu? To mi coś przypominało – mówię, biorąc laptopa z podłogi. Logan się śmieje. − Nigdy nie sprawdziłaś, co nie? Kręcę głową, załączając komputer i wpisując w Google „tea bagging”.
624 | S t r o n a
MoreThanBooks Tea bagging: 1. umieszczeniu przez mężczyznę swojej moszny w ustach innej osoby. Stosowane jako psikus albo kawał podczas snu albo jako akt seksualny. 2. czynność polegająca na umieszczeniu moszny w ustach innej osoby, akt przypomina wkładanie torebki herbaty do kubka.
Opadając z powrotem na łóżko z rękami założonymi pod głową, Logan obserwuje mnie z rozbawieniem. Patrzę na niego, kończąc czytanie definicji. − Nieco inna definicja niż twoja. Posyła mi znaczący uśmiech. − Owszem. – Rumienię się. – Powinnam była to sprawdzić jakiś czas temu. Wydaje mi się, że na pewno wywalę to wyrażenie z mojej głowy. − Nie wiem. Mówiłem ci już wcześniej… twoja niewinność sprawia, że jeszcze trudniej jest ci się oprzeć. No, kiedy to powiedziałem, powinnaś mówić takie rzeczy tylko przy mnie. Chichocze, wychodząc z łóżka.
*** Dzień w Spyderze mija szybko, szczególnie z powodu naszej corocznej wyprzedaży. Państwo Sutton drastycznie pozbyli się całej letniej i jesiennej kolekcji, żeby zrobić miejsce na zimową i świąteczną dostawę, 625 | S t r o n a
MoreThanBooks która wkrótce przyjedzie. Pani Sutton nazywa to „pozbywaniem się staroci, żeby zrobić miejsce dla nowości” wyprzedażą. Odkąd przyjechałam rano, przez cały dzień jest stały napływ klientów. Pod koniec dnia jestem zupełnie wyczerpana. Gdy wychodzę ze sklepu, jestem zaskoczona, widząc Logana czekającego na mnie na parkingu. Wychodząc z porsche, otwiera drzwi ze strony pasażera i uśmiecha się do mnie. Przez chwilę podziwiam ten cudowny widok. − Przyjemnie na ciebie patrzeć szczególnie zmęczonymi oczami. Uśmiecham się i podchodzę do niego. Obejmuje mnie. − Ciężki dzień w biurze? − Tak – odpowiadam, patrząc na niego. Nachyla się i całuje mnie w czoło. – Dzięki za odebranie mnie. Powiedziałeś mi, żeby mnie odbierzesz, czy zaczynam wariować? Uśmiecha się. − Nie, nie wariujesz. Pomyślałem, że cię zaskoczę i wezmę na kolację. W porządku? − Super w porządku. Ale potem uświadamiam sobie, że nie wzięłam prysznica i że mam na sobie stary sweter z Roxy, a Logan wygląda jakby był gotowy na sesję
626 | S t r o n a
MoreThanBooks dla GQ. Jest ubrany w szaro-fioletowy kaszmirowy sweter, oliwkową marynarkę i wyblakłe dżinsy. − Może powinnam wziąć prysznic i się przebrać. − Emilia, wyglądasz niesamowicie. Mamy rezerwację o w pół do siódmej. Uśmiecha się. − Jeśli jesteś pewny. − Jestem pewny, że wyglądasz niesamowicie. Ponownie całuje mnie w usta. − Wątpię, ale dziękuję za iluzję. – Posyłam mu uśmiech i wsiadam do samochodu. Logan szybko obchodzi porsche i wślizguje się na miejsce kierowcy. Odwraca się i patrzy na mnie. − Żadna iluzja, to rzeczywistość. Potem zapala silnik. Jedziemy w ciszy i to daje mi czas na zastanowienie się nad szybką zmianą, jaka nastąpiła. Dzień temu byłam niespokojna i wyczerpana z powodu braku snu, bo uważałam, że Logan zmienił zdanie co do mnie. Strasznie się cieszę, że porozmawialiśmy i oczyściliśmy atmosferę wczorajszej nocy. Miał rację o komunikacji, to ważna część każdego związku. 627 | S t r o n a
MoreThanBooks − Grosik za twoje myśli – mówi Logan, delikatnie pieszcząc moje udo. Zerkam na niego i się uśmiecham. − Tak sobie myślałam, że się cieszę, że pogadaliśmy zeszłej nocy. − Ja też. – Ściska moje kolano. Docieramy do restauracji. Jest oddalona od ulicy i porośnięta bluszczem. Widzę mały ogródek z patiem na przedzie, który również jest pokryty bluszczem. Francuskie drzwi tarasu wiodą do jadalni. Drewniana podłoga z podobnymi drewnianymi krzesłami i stolika pokrytymi białymi obrusami sprawia, że całość wygląda bardzo kalifornijsko. − Byłaś w Bouchon? – pyta Logan, otwieraj dla mnie drzwi porsche. Ujmuję jego wyciągniętą rękę, wysiadając z samochodu. − Nie. Wygląda ślicznie. − To jedna z ulubionych mojego ojca. Tutaj poszliśmy w zeszłym tygodniu. Jedzenie jest wyśmienite i mają bardzo drogie wina. Uśmiecham się, a on obejmuje mnie w talii. Gdy tylko wchodzimy do restauracji, podchodzi do nas starszy, siwy pan z miłym uśmiechem na ustach. Wyciąga rękę do Logana i się witają. − Miło pana widzieć, panie Prescott. − Pana również. To moja dziewczyna, Emilia King. 628 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan uśmiecha się i zerka na mnie. − Jestem Mitchell Sjerven, właściciel. Miło panią poznać, panno King. – Podajemy sobie dłonie. Potem zwraca swoja uwagę z powrotem na Logana. − Pokój korkowy jest już gotowy. Proszę za mną. Idziemy w kierunku tyłu restauracji i wchodzimy do prywatnej sali restauracyjnej. Pan Sjerven grzecznie odsuwa dla mnie krzesło, gdy zajmuję miejsce przy stoliku dla dwóch osób znajdującego się niedaleko długiego stołu. Logan siada na krześle naprzeciwko mnie, łapiąc mnie za rękę. − Państwa kelner zjawi się za chwilę. Smacznego. Pan Sjerven odwraca się, by wyjść. Patrzę na długi stół, przy którym z łatwością mogłaby usiąść dwudziestka. − Ktoś jeszcze przyjdzie? – pytam. − Nie, ale chciałem, żebyśmy byli sami, a to było jedyne pomieszczenie, jakie mieli wolne. – Unosi moją rękę i słodko całuje jej wnętrze. Nagle przy naszym stoliku zjawia się nasz kelner. − Jestem Hunter i będę obsługiwał państwa stolik. Nie wiem, czy zerknęli państwo na nasze wina, ale mamy kilka wyśmienitych propozycji. 629 | S t r o n a
MoreThanBooks − Poprosimy butelkę Sanguis Chardonnay z dwa tysiące dziewiątego – mówi stanowczo Logan, nie wahając się. − Doskonały wybór. Zaraz wrócę z państwa zamówieniem. Kelner wychodzi. − Pasuje ci Chardonnay? – pyta, gdy patrzymy na menu. − Tak. − Wiesz, co byś chciała? – pyta. − Oprócz ciebie? – Posyłam mu słodki uśmiech. − Już mnie masz, skarbie. A coś z menu? − Nie wiem. Wszystko wygląda dobrze. Co myślisz? − Lubisz przegrzebki?55 – pyta Logan. Kiwam głową. − Co powiesz, żebyśmy zamówili je jako przekąskę? I podzielili się nimi? A na główne danie możemy wybrać łososia i żółtopłetwego tuńczyka i też się podzielili? −
Dzisiaj
jesteś
jakoś
grzeczny.
Gdybym cię
nie
znała,
powiedziałabym, że chcesz zrobić na mnie wrażenie. Posyłam mu uśmiech.
55
Przegrzebek – jadalny gatunek małża nitkoskrzelnego z rodziny przegrzebkowatych. Wysoko ceniony pod względem kulinarnym (mięso zawiera wiele żelaza), zaliczany do owoców morza (źródło: Wikipedia).
630 | S t r o n a
MoreThanBooks − Zapomniałaś o przekonywaniu. – Uśmiecha się szeroko. − Ach – szepczę, przypominając sobie o jego planu przekonania mnie do przylotu do Nowego Jorku. Chwilę potem przychodzi nas kelner, trzymając butelkę wina. Nalewa trochę wina do kieliszka Logana i czeka aż ten je skosztuje. Logan kiwa głową, a kelner napełnia najpierw mój kieliszek, a później Logana. Składamy nasze zamówienie i kelner wychodzi. − Za szczerość. Logan unosi swój kieliszek. Uśmiecham się, gdy nasze kieliszki brzęczą jeden o drugi. Piję wino. − Wiesz, tak właściwie to jestem z tobą szczera albo przynajmniej próbuję być. Czasami mam trudności z wyrażeniem moich uczuć. − To może powinienem był wznieść toast za komunikację? – Pije swoje wino, a potem dodaje: – Ale już o tym rozmawialiśmy i zgodziliśmy się, że zobaczymy, co się stanie. Chciałbym ci powiedzieć, że masz mi mówić, jeśli coś cię nęka albo smuci. − Okej. – Biorę łyk wina. – To jest przepyszne. − Owszem. – Uśmiecha się. Do sali wchodzi kelner, przynosząc nam nasze przegrzebki. Jeden przegrzebek położony jest na musie z awokado z bekonem i pomidorem. Drugi
leży
na
ziemniaczano-kukurydzianym
puddingu
z
szynką
631 | S t r o n a
MoreThanBooks parmeńską56, a trzeci przegrzebek położony został na risotcie z sosem pistou. Logan szybko bierze widelec do ręki i nachyla się, dając mi go. Biorę kawałek do ust i smakuje nieziemsko. Potem bez słowa nabijam na widelec resztę przegrzebka i karmię Logana. To samo robimy z resztą przegrzebków. − Lubię się z tobą dzielić. – Uśmiecham się słodko do niego. Nachylając się, bierze moją rękę i patrzymy sobie w oczy. − Dzwoniła dzisiaj moja mama. Wiesz, że ma nadzieję, że przyjedziesz do nas do Nowego Jorku – mruczy pod nosem. − Ona ma nadzieję? – Uśmiecham się znacząco. − Wiesz, że ja mam nadzieję… wydawało mi się, że nie muszę mówić tego, co już wiesz. – Uśmiecha się. − Chciała wiedzieć, kiedy przylecisz i czy może zrobić rezerwację stolika. – Przerywa, zanim mówi dalej: – Mama ma nadzieję, że znajdziesz trochę czasu na zakupy z nią i z Tessą. − Co powiedziałeś? – pytam cicho. − Oczywiście powiedziałem, że nie będziesz miała czasu, bo chcę cię tylko dla siebie – mówi poważnie. 56
Szynka parmeńska (wł. Prosciutto di Parma) – rodzaj włoskiej, surowej, podsuszonej szynki wytwarzanej z całych udźców wieprzowych z kością tradycyjnymi metodami w specyficznym klimacie na terenie prowincji Parmy, w regionie Emilia-Romania. Charakteryzuje się niższą zawartością soli w porównaniu z innymi szynkami tego typu, co nadaje jej charakterystyczny łagodny, relatywnie słodki smak (źródło: Wikipedia).
632 | S t r o n a
MoreThanBooks Szczęka mi opada. − Logan, nie powiedziałeś tego. Nagle wraca kelner z tuńczykiem i łososiem. Wiercę się na krześle, patrząc z niedowierzaniem na Logana. Ma tupet, mówiąc coś takiego rodzicom i naciskając na mnie. Kelner szybko znika. − Mam cię! – Uśmiecha się szeroko. Odpowiadam uśmiechem. − Przechwalasz się swoimi umiejętnościami aktorskimi. − No, w sumie część tego, co powiedziałem, to prawda. Mama zadzwoniła i zapytała, czy przyjedziesz do Nowego Jorku. Ona lubi planować. – Milczy i pije wino. – Ale powiedziałem jej, że nie jesteś pewna, co do swojego harmonogramu. − Och – mamroczę. Sięgnąwszy przez stół, podaje mi kawałek łososia. Jest pyszny. Jemy w ciszy. W karmieniu siebie nawzajem jest coś zmysłowego. Cieszę się, że jemy sami. Gdy kończymy nasz posiłek, wychodzimy na zewnątrz – na zimny wieczór. Logan obejmuje mnie ramieniem, kiedy zmierzamy do jego samochodu. − Zimno ci? – pyta. − Trochę – szepczę. 633 | S t r o n a
MoreThanBooks Ściąga z siebie swoją oliwkową marynarkę i zakłada mi ją na barki. − Lepiej? – pyta, przyciskając mnie do swojego boku. −Dziękuję. − Nie ma za co. Uśmiecha się do mnie. − Mam cię zawieźć do domu, czy wolisz pojechać do mnie? – pyta, otwierając mi drzwi ze strony pasażera. Siadam, zanim odpowiadam, zastanawiając się nad jego propozycją. Gdy wsiada do porsche, spogląda na mnie. − Co myślisz? − Czyli Sebastiana nie będzie? – zastanawiam się. − Tak. Wyszedł i nie będzie go w domu. − Ma dziewczynę? – pytam z ciekawością. − O żadnej nie wiem. Po prostu powiedział, że nie będzie go na noc. Może ma nadzieję, że mu się poszczęści. − To w takim razie chciałabym pojechać do ciebie. Zaczynałam się zastanawiać, czy to miejsce w ogóle istnieje. Chichoczę. Logan zapala silnik i wyjeżdżamy z parkingu, zmierzając na wschód w stronę oceanu. 634 | S t r o n a
MoreThanBooks − W ogóle istnieje? – Uśmiecha się szeroko, a potem wybucha śmiechem. − No. − A gdzie twoim zdaniem mieszkam? – Brzmi na rozbawionego. − W Montecito? Moim zdaniem fajnie byłoby mieć państwa Smithów za współlokatorów. Pewnie byliby lepsi niż Sebastian. − To na pewno. Wjeżdżamy do podziemnego garażu i parkujemy obok motocykla Logana. Gasi silnik, a potem wysiada z porsche. Otworzywszy mi drzwi, podaje mi rękę i pomaga wysiąść. Idziemy w ciszy przez garaż do wind. Logan wciska guzik i jedna z wind natychmiast się otwiera. Puszcza moją rękę i obejmuje mnie w talii, gdy wchodzimy do środka. Wciska guzik na najwyższe piętro, czyli na szóste. Gdy winda się otwiera, prowadzi mnie do drzwi na końcu korytarza i wpisuje kod, który je otwiera. Nowoczesne mieszkanie jest przestronne. Jest białe z wysoki sufitem i wiśniową podłogą. Otwarta kuchnia, która prowadzi do dużego pokoju, ma pasujące wiśniowe szafki z białymi granitowymi blatami. Widzę urządzenia ze stali nierdzewnej. Sięgające od ziemi do sufitu okna pewnie dają mnóstwo światła w ciągu dnia. Podchodzę do okien i patrzę na zapierający dech w piersiach ocean. Logan staje za mną, obejmując mnie rękami w talii.
635 | S t r o n a
MoreThanBooks − Niezły widok. – Przerywam, a potem odwracam się do niego twarzą i dodaję: – Nie masz łatwego życia – dokuczam mu. − Zupełnie, jakby pani coś sugerowała, panno King. Posyła mi uśmieszek. − Och? – pytam niewinnie. − Udaje pani skromnisię? – Uśmiecha się nieznacznie. − Kto, ja? Nie mam pojęcia, o czym pan mówi. – Chichoczę. − Czy insynuuje pani, że jestem rozpieszczony? − No cóż… skoro pan o tym wspomniał. Logan obejmuje mnie ramionami i przyciąga mocno do siebie. − I co ja mam zrobić z pani niepoprawnym zachowaniem? – Uśmiecha się szelmowsko. − Może zacznie się nim rozkoszować? Posyłam mu słodki uśmiech. Nachyla się i mnie całuje. Oddaję pocałunek, wsadzając język do jego ust. Jestem tak pochłonięta tym namiętnym pocałunkiem, że nie słyszę otwiera i zamykania głównych drzwi. − A co my tu mamy? – Słyszę za sobą głos i chichoty. Logan odsuwa się i boje zwracamy głowy. Sebastian przyszedł z dwiema dziewczynami i jedną z nich jest Seraphina. 636 | S t r o n a
MoreThanBooks − Cholera – mruczy pod nosem Logan. − Jakosz nie wyglądacie na zadowolonych naszym widokiem – bełkocze Sebastian. – Macie cosz przeciwko, jeszli wpadniemy? Obiecujemy, że się podzielimy. W jednej ręce ma butelkę wódki, a w drugiej zgrzewkę Red Bulla. Obie dziewczyny chichoczą. − Właśnie mieliśmy wyjść – odpiera Logan i, obejmując mnie w talii, przyciąga do siebie. Seraphina i druga dziewczyna mają na sobie prawie identyczne stroje, czarne nisko wycięte topy i ciasne dżinsy, a na stopach wysokie szpilki. Jedyną różnicą jest ręka Seraphiny w temblaku. Obserwują ją, bo dziewczyna wydaje się patrzeć tylko na Logana. Jestem ciekawa, czy Logan to zauważa. − Wyjszć? Ale wy nigdy nie chcecie z nami imprezować. – Sebastian, potykając się, idzie do kuchni i kładzie obie butelki na blacie. Logan ignoruje go, gdy idziemy do drzwi. − Ale sztywniaki. Nie możecie zostać na drinkasa? – mamrocze Sebastian, sięgając po szklanki i wypełniając je wódką. − Może innym razem. – Logan przymruża oczy, wygląda na nieźle wkurzonego. Gdy przechodzimy obok Seraphiny, Logan odwraca się do niej i mówi: 637 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mam nadzieję, że nikt z was nie prowadził. − Jakby cię to interesiło – warczy. Logan przewraca oczami. − A ty, Emilia? Chcesz zostać i lepiej nasz poznać? – pyta lubieżnie Sebastian. − Odpierdol się, Sebastian – warczy Logan i otwiera dla mnie drzwi. Odwracamy się, bezy wyjść. Cicho idziemy korytarzem w stronę windy. Logan wciska guzik ze strzałką na dół i drzwi natychmiast się otwierają. Gdy wchodzimy do winy, Logan obejmuje mnie ramionami. − Sorki, kotku. Wiesz, że nigdy bym cię nie zabrał tam, gdybym wiedział, że się pojawią. – Nachyla się i całuje mnie, gdy drzwi windy się otwierają. Idziemy, trzymając się za ręce, w stronę samochodu. Mina Logana jest poważna i napięta. Kiedy wyjeżdżamy z garażu i kierujemy się na ulicę, staram się pozbyć tego napięcia. − No, przynajmniej wiem, że nie jesteś bezdomny. Że twoje mieszkanie istnieje. Posyłam mu uśmiech. − Cieszę się, że potrafisz znaleźć w tym coś śmiesznego. Zerka na mnie, ale potem odwraca swoją uwagę z powrotem na drogę przed nami. Przez resztę podróży do domu, jaki dziele z Bryn, 638 | S t r o n a
MoreThanBooks milczymy. Nie pali się żadna lampa, więc Bryn an pewno spędza wieczór z Joshem. Jest po północy, kiedy kładziemy się do mojego łóżka. Wyłączam lampkę na szafce przy łóżku i wtulam się w Logana. Obejmuje mnie mocno, przyciągając do siebie. Wydycha powietrze w moje włosy i całuje czubek mojej głowy. − Wiesz, że to był cudowny wieczór pomimo tego incydentu. – Patrzę na niego, moja głowa leży na jego ramieniu. Logan patrzy w sufit, zatracony w myślach. − Kolacja była przepyszna. Naprawdę lubię przegrzebki. Ryba też była wyśmienita – mówię szybko, starając się przerwać ciszę. – Tuńczyk i łosoś były takie świetne, że można za nie skonać. Wydaje mi się, że łosoś smakował mi bardziej niż tuńczyk. A tobie? Milczę przez chwilę. Dźwigam się, więc moje oczy dzielą tylko centymetry od jego oczu, blokując mu widok na sufit. − Cześć – szepczę. − Sorki, skarbie. Słucham cię. Myślałem o dzisiejszym wieczorze – szepcze. – Też wolałem łososia. − Witam z powrotem. Chichoczę.
639 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan ponownie obejmuje mnie ramionami, więc tulę się do niego. Leżę na nim. Nachylam się, żeby go pocałować. − Nie pozwól mu zniszczyć naszego wieczoru – szepczę. − Będę się cieszył, kiedy skończymy studia i on zniknie z naszego życia – mówi cicho. Turlam się na bok, obejmując go ramieniem. Patrzymy sobie w oczy. Logan delikatnie odsuwa włosy z mojego barku. Będziemy razem, kiedy skończymy studia? Nie potrafię nawet myśleć o przyszłym tygodniu. − Mogę cię o coś zapytać? – mruczę pod nosem. − Pewnie. − Dlaczego go lubisz? Mrugam. − Zmienił się bardzo. – Milczy przez długą chwilę. – Tak właściwie ja też się zmieniłem. Nie jest zły, gdy jest trzeźwy. Kiedy jest nawalony, jest dupkiem. Chyba nie zauważałem tego, bo piłem razem z nim. − A nie możesz go miło poprosić o wyprowadzenie się? − Nie. Nie sądzę, żeby to pomogło – odpowiada spokojnie. Pieszczę jego twarz, delikatnie gładząc jego policzek. Logan nachla się i całuje mnie w usta. Nagle jego ręka wsuwa się w moje włosy, gdy pogłębia się nas pocałunek. Logan przestaje mnie całować, a ja patrzę na niego. Delikatnie gładzi moją twarz i oboje patrzymy sobie w oczy. 640 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jesteś piękna, Emilia – szepcze. Mrugam oczami, mając wrażenie, jakby zatraciła się w tej chwil. − Piękna i wyczerpana. – Uśmiecha się. – Długi dzień? − Długi tydzień. Odpowiadam nieznacznym uśmiechem. Obejmując mnie ramionami, Logan przyciąga mnie do siebie. Całuje mnie w usta i gdy zamykam oczy, zasypiam.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
641 | S t r o n a
MoreThanBooks
28 Jest po dziewiątej rano, gdy Logan wychodzi, a ja idę pobiegać. Z niecierpliwością czekam na pierwsze uderzenie stóp o chodnik, bo wczoraj nie biegałam. Bieg zawsze oczyszcza mój umysł. Słuchając piosenki Ellie Goulding „Lights”, ruszam ulicą w stronę oceanu. Przypominam sobie zeszły wieczór. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że pójdę na równie niespodziewaną, romantyczną i prywatną kolację. Szkoda, że prawie idealny wieczór zniszczyli Sebastian i Seraphina. Wydaje mi się, że do tej pory nigdy nie widziałam tak złego Logana. Dlaczego Sebastian powiedział, że wychodzi na całą noc, a potem wrócił dość wcześnie. To nieco dziwne. Najbardziej niepokoi mnie fakt, że Logan i Sebastian byli kiedyś bliskimi przyjaciółmi i dzielili to samo zamiłowanie do imprez i przyjemności. Czy do niedawna Logan zachowywał się jak Sebastian? Sebastian jest takim dupkiem. Ciężko mi w to uwierzyć. Logan wspomniał również o nas po skończeniu studiów. Od naszego poznania minęły dwa miesiące, a ja nawet nie potrafię się zdecydować co ze Świętem Dziękczynienia. Oczywiście, że chcę, żeby nam się udało, ale myślenie o następnych siedmiu miesiącach trochę mnie przytłacza. Postanawiam, że zbliżająca się przerwa z okazji Święta jest tym, czego nam potrzeba. Kilku dni na ucieczkę i oczyszczenie naszych głów. Wiem, że potrzebuję trochę czasu na pomyślenie z dala od Logana, Sebastiana i kogokolwiek, kto może wpłynąć na mój osąd. Chociaż Logan 642 | S t r o n a
MoreThanBooks chce spędzić przerwę razem, ja uważam, że lepiej dla niego będzie, jeśli popędzie trochę sam. Wracając do domu, czuję ulgę. Logan i ja zaczęliśmy ze sobą chodzić na początku roku akademickiego, ale w bardzo krótkim czasie staliśmy sobie bliscy. Zdaję sobie sprawę, że bycie z dala do niego będzie dla mnie ciężkie, ale równocześnie wiem, że tego potrzebujemy. Bryn siedzi w kuchni, gdy wchodzę do domu. Wyciągam z uszu słuchawki, kiedy podchodzi do mnie i szybko przytula. − Stęskniłam się za tobą. Nie wierzę, że nie widziałam cię od piątkowego wieczoru. Uśmiecha się do mnie promiennie. − Ja też tęskniłam, Bryn. Chcesz wody? – pytam, odwracając się do lodówki. − Nie, dzięki. To powiedz mi, co się stało w piątek. Wiem, że Logan się pokazał, bo widziałam was razem. Wszystko w porządku? – pyta, siadając z powrotem na stołku. Biorę łyk wody. − Tak. Wszystko w porządku. No, wszystko było tak jakby w porządku, ale teraz na pewno jest w porządku. Siadam obok niej. − Dobra. Zgubiłam się. Co się stało? I co ważniejsze, wyspałaś się wreszcie? 643 | S t r o n a
MoreThanBooks − Wyspałam. Oczyszczaliśmy atmosferę i się ucieszysz, bo przespałam kilka godzin. Przepraszam za zeszły tydzień. A ty się wyspałaś, czy Josh cię czymś zajmował? Uśmiecham się do niej znacząco. − Trochę tego i tamtego. Chichocze. – Ale proszę, przestań już przepraszać… jesteś moją najbliższą i najdroższą przyjaciółką. Wspieram cię i zawsze będę to robiła. Łapiesz? Nachylam się do niej i przytulam. − Łapię i wiesz, że to działa w dwie strony. Bryn posyła mi słodki uśmiech. − To ten wieczór był udany? − Kiedy przyszłyśmy do Tonic, Tyler zaczął do mnie uderzać. Jej oczy są rozszerzone. − No to teraz to ma sens. − Co? − Zostawił kilka wiadomości na domowym. Nie powiedział wiele… tylko, że próbował się z tobą skontaktować i prosił, byś do niego zadzwoniła. − Och – szepczę. 644 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie wierzę, że to zrobił. Jak mogłam tego nie zauważyć? No, nie musisz mi odpowiadać. Jestem pewna, że stan mojego umysłu albo jego brak miał z tym coś do czynienia. To opowiadaj mi. − Nie ma wiele. On mnie złapał i zaczął całować. – Mój głos jest niski. – Próbowałam go odepchnąć i mówiłam mu, żeby przestał, ale nie chciał mnie słuchać. − Co za gnojek. Nie wierzę, że Tyler zrobił coś takiego – mówi ostro Bryn. − Nie bronię go, ale był nieźle zalany. Wzruszam ramionami. − Owszem, nie broń go. To nie było fajne. Wiem, że się w tobie podkochuje, ale czy on serio myśli, że dzięki temu zyska dodatkowe punkty? – pyta sarkastycznie. Wzdycham. − Może powinnam była być bardziej stanowcza w stosunku do niego. Myślałam, że wiedział, że uważałam go jedynie za przyjaciela. Wiesz? − Nie bądź śmieszna. To nie twoja wina. Powinienem był samodzielnie na to wpaść. − Chyba. − To, co się stało, gdy pojawił się Logan? Musiał być wkurzony – dodaje podekscytowana. Przytakuję. 645 | S t r o n a
MoreThanBooks − Powiedział, żeby zabierał ode mnie łapska. Na szczęście Tyler się odsunął, bo inaczej Logan sprałby go na kwaśne jabłko. − Na pewno. – Bryn milczy przez chwilę. – Zadzwonisz do Tylera? − Nie. Pogadam z nim, ale nie będę sama zaczynała. Jestem na niego wściekła. − Nie winię cię. − A jak reszta twojego wieczoru? Całkowicie rezygnujesz z tequili? Uśmiecham się nieznacznie. Bryn wybucha śmiechem. − Owszem, to był wieczór. Po tym jak o mało nie zaryłyśmy twarzami o podłogę, zaczęłam pić wodę. To mnie uratowało. Myślałam, że zobaczę cię wczoraj. − Poszłam do pracy, a potem Logan mnie zaskoczył. Odebrał mnie ze Spydera i zjedliśmy kolację w Bouchon. − Bardzo ładnie. A co potem robiliście? Uśmiecha się do mnie znacząco. − Nie to, do czego pijesz. – Chichoczę. – Potem nam przerwano. − Co? Więc mieliście zamiar? – pyta bez tchu. − Nie wiem na pewno. To nie tak, że postanowiłam „okej, to teraz”. Ale byliśmy na bardzo romantycznej kolacji, a potem pojechaliśmy do niego. 646 | S t r o n a
MoreThanBooks − Do Montecito? Bryn nie potrafi ukryć podekscytowania. Siedzi na krawędzi stołka, patrząc na mnie wyczekująco. − Nie. Do jego mieszkania tutaj. − Och. Chyba wiem, do czego zmierzasz. Przeszkodził wam jego słodziutki współlokatorek? Kiwam głową. − Sebastian, Seraphina i jakaś dziewczyna. − Dziwne. – Wzdycha. – Dlaczego Logan cię tam zabrał? − Sebastian powiedział, że nie będzie go na noc. Cieszyłam, że tam jedziemy, bo byłam ciekawa, czy to miejsce naprawdę istnieje. Śmieję się. − Jak tam jest? – pyta Bryn, idąc do lodówki, żeby wziąć coś do picia. Otwiera drzwi. – Chcesz kolejną wodę czy coś innego? − Nie, dzięki. Bryn zabiera dietetyczną colę, otwiera ją i siada z powrotem naprzeciwko mnie. − Mieszkanie jest duże, bardzo otwarte. Przypomina mi muzeum… na pewno nie ciepłe ani przytulne. – Przerywam, próbując wyobrazić je sobie w głowie. – Wielkie skórzane kanapy, białe ściany. Och, i mają niezwykły widok na ocean. 647 | S t r o n a
MoreThanBooks − Brzmi jak typowa kawalerka. No, przynajmniej dla obrzydliwie bogatych. Pije swój napój. − Dokładnie. – Chichoczę. − Sądzisz, że rozpatrzysz pozytywnie jego propozycję i wybierzesz się na wycieczkę do Nowego Jorku? Jeśli potrzebujesz przyjaciółki, która ma do ciebie dołączyć na pokładzie ich prywatnego rodzinnego odrzutowca, jestem bardziej niż chętna na poświęcenie moich planów dziękczynnych. Posyła mi uśmiech. − Może innym razem się rozpatrzę pozytywnie jego propozycję, ale nie teraz. To za wcześnie. Naprawdę uważam, że potrzebuję więcej czasu na pomyślenie. − Musisz robić to, co wydaje ci się prawidłowe. Jeśli sądzisz, że nie powinnaś brać swojej najlepszej przyjaciółki na wycieczkę do Nowego Jorku, nie będę się sprzeciwiała. Parska śmiechem. Ja też się z nią śmieję, a może z niej? − Uwielbiam, kiedy parkasz śmiechem. Nagle dzwoni telefon. − Założę się, że zgadnę, kto to. – Bryn uśmiecha się ironicznie. – Chcesz, żebym odebrała? 648 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie. Nie chcę, żeby między nami zrobiło się dziwnie niezręcznie. Sama sobie z tym poradzę. Podnoszę słuchawkę. − Halo. − Och, hej, Emilia. Tu Tyler. – Brzmi na nieco podenerwowanego. − Hej, Tyler – mamroczę, idąc do salonu. − Chciałem ci tylko powiedzieć, że naprawdę jest mi przykro za to, co się stało w piątek. Byłem nieźle schlany. Przepraszam… − W porządku, Tyler. Wiesz, że lubię cię jak przyjaciela. Jesteś dobrym przyjacielem. − Miałem nadzieję, że będziemy czymś więcej niż dobrymi przyjaciółmi, ale wiem teraz, że ty nie chcesz. Przysięgam ci, że to się już więcej nie powtórzy. No, chyba, że ty będziesz chciała. Uśmiecham się. Nawet mimo niezręczności tamtego wieczoru, on wciąż ma nadzieję, że któregoś dnia zmienię zdanie i będę go lubiła nieco bardziej niż tylko przyjaciela. Nie mogę nic poradzić, że uważam jego sentyment za słodki. Logan, z drugiej strony, byłby mniej zachwycony, słysząc jego optymizm. Postanawiam, że lepiej będzie nie odpowiadać na jego czarujące ale niechciane pragnienie. − Doceniam twoje przeprosiny. Wiesz, że za tobą szaleję, ale nie w taki sposób. Jestem jedną z twoich największych fanek. – Nawiązuję do jego „fanklubu”. 649 | S t r o n a
MoreThanBooks − To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie aż tak wściekła, że nie przyjdziesz już na żaden koncert. − Nie powstrzymasz mnie od tego. Uwielbiam oglądać twój zespół. − Jestem pewien, że Logan jest na mnie nieźle wkurzony – dodaje obojętnie. − Przejdzie mu – mówię uspokajająco do niego, chociaż mam pewne wątpliwości. − Więc podoba ci się? – pyta. Ta rozmowa zaczyna obierać dziwny kierunek. − Owszem. – Wiem, że szczerość to najlepsze rozwiązanie. − Niech lepiej cię dobrze traktuje. Nie powinienem był tego mówić, ale wiesz, że ma niezłą reputację? – pyta nieprzyjaźnie. − Masz rację, że nie powinieneś był tego mówić. − Dlaczego lubisz tego gościa? − Okej, Tyler. Tyle wystarczy – mówię zirytowana. − Przepraszam, Emilia. Nie chciałem cię zezłościć. To tylko dlatego, że troszczę się o ciebie i nie chcę, żeby cię zranił. − No, dzięki za twoją troskę, ale jestem już dużą dziewczynką i moim zdaniem poradzę sobie sama. − Dobra. Gdybyś kiedyś chciała pogadać albo coś, wiesz, że zawsze cię wysłucham. 650 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pewnie, dzięki. Muszę lecieć. − Och, okej. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. − Cześć, Tyler. – Rozłączam się. Idę z powrotem do kuchni, gdzie odkładam telefon. − Wciąż ma nadzieję, że przyjdziesz i powiesz, że jesteś w nim zakochana, co? Bryn chichocze. − Chyba. Wzruszam ramionami. − To były strasznie długie przeprosiny – mówi dalej. − Tak. Część z przeprosinami była w porządku, ale potem miał tupet i dał mi kazanie na temat reputacji Logana i jak to powinnam być ostrożna. Przewracam oczami. − To było nie na miejscu, nie wspominając już o irytacji, jaką spowodował. − Zgadzam się. – Przerywam. – Mam nadzieję, że nie ma racji. − Och, Emilia. Przeszłyśmy przez to. Owszem, Logan ma złą opinię, ale to nie znaczy, że ludzie się nie mogą zmienić. Jest w obie szaleńczo zakochany, jeśli o mnie chodzi, a ty w nim. Chichoczę nerwowo.
651 | S t r o n a
MoreThanBooks − Może masz rację, jeśli chodzi o mnie, ale nie jestem pewna co do jego uczuć. − Jesteś durna. Zobaczmy, nie potrafi oderwać od ciebie wzroku, kiedy jesteście w tym samym pomieszczeniu, chce, żebyś poleciała do Nowego Jorku i spędziła przerwę z jego rodziną, kupuje ci piękny i cudowny wisiorek… nie, masz rację, to nie jest oczywiste. Wybucha śmiechem. Wzruszam ramionami. − Nie mam z czym porównać, więc wydaje mi się, że szczegóły przesłaniają istotę rzeczy. − Wiem, Emilia. Dlatego powinnaś mi uwierzyć… on szaleje za tobą. Powinnaś mu powiedzieć, co czujesz, a potem zobaczymy – dodaje rzeczowym tonem. − Nie chcę go wystraszyć. − Proszę, uwierz mi. Nie wystraszysz go. Tak właściwie myślę, że to on jest bardziej pewny swoich uczuć do ciebie niż ty do niego. − Dlaczego tak sądzisz? – pytam zmieszana. − Takie mam wrażenie. – Wzrusza ramionami. – Może gdy przemyślisz sobie wszystko podczas przerwy, zdasz sobie sprawę, że jesteście dla siebie przeznaczeni… albo i nie – droczy się ze mną. − Myślisz, że powinnam polecieć do Nowego Jorku zamiast zostać w LA i zobaczyć, co z tego wyniknie? 652 | S t r o n a
MoreThanBooks Bryn wzrusza ramionami. − Powiedzmy, że gdybym była w twojej sytuacji, w sekundę znalazłabym się na pokładzie tego prywatnego odrzutowca. Chichoczę. − Tak myślałam.
*** Jest już późne popołudnie, gdy biorę prysznic i przebieram się w moje ulubione spodnie dresowe. Zaczynam się zastanawiać nad rozmową z Tylerem, ale odsuwam te myśli na bok. Naprawdę nie chcę o tym myśleć. Tyler nie powinien się interesować mną i Loganem i, poza tym, cokolwiek by nie powiedział, na pewno nie będzie bezstronne. Biorę głęboki wdech i staram się skupić na pracy domowej. Wyciągam laptopa i piszę kilka emaili, zanim zabiorę się do pracy. _____________________ Od: Emilia King Temat: Przerwa świąteczna Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:34 Do: Anthony King
Cześć, tato, Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia.
653 | S t r o n a
MoreThanBooks Ani
Bryn,
ani
ja
nie
mamy
zajęć
w
środę,
więc
planujemy
przyjechać we wtorkowy wieczór, żeby uniknąć świątecznych korków. Do zobaczenia wkrótce!
Kocham cię, Emilia
Klikam „wyślij”. Prawie natychmiast dostaję odpowiedź. _____________________ Od: Anthony King Temat: Przerwa świąteczna Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:35 Do: Emilia King
Cześć, Emilia, Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę. Jedźcie ostrożnie.
Kocham cię, Tata
Potem postanawiam napisać do Logana. _____________________ Od: Emilia King Temat: Dziękuję Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:38 Do: Logan Prescott
654 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Kolacja byłą wyjątkowa, ale zawsze taka jest, kiedy jestem z tobą. Dziękuję za nią i za cudowny weekend.
x, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Cała przyjemność po mojej stronie Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:41 Do: Emilia King
Emilia, Wszędzie się dostaniesz dzięki pochlebstwu, ale przekonałaś mnie do siebie, kiedy pierwszy raz ujrzałem cię na oczy. Więc mimo że doceniam twoją pochwałę, uważam, że jest niepotrzebna. Cieszę się, że uważasz kolację za wyjątkową. Wiesz, moim zdaniem wszystko w
tobie
jest
wyjątkowe.
Jesteś
najpiękniejszą,
najbardziej
inteligentną i najsłodszą kobietą, jaką znam.
xx, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Tylko twoja? Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:45 655 | S t r o n a
MoreThanBooks Do: Logan Prescott
Logan, Wiem,
co
próbujesz
zrobić.
Chociaż
podobają
mi
się
twoje
metody przekonywania, nie mogę przyjąć twojej hojnej propozycji. Dlatego nie pozwolę, by moja pochwała uderzyła ci do głowy.
xxx, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Mówię prawdę Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:47 Do: Emilia King
Emilia, Mimo że bardzo bym chciał cię przekonać do podróży do Nowego Jorku, nie zauważyłaś mojej szczerości. Wszystko, co napisałem, jest prawdziwe. Jeśli nie możesz dołączyć do nas podczas przerwy, proszę, spędź ze mną niedzielę. Nie będę cię widział przez cały tydzień. Możemy pojechać do Montecito, gdzie, obiecuję, że nie będziemy mieli żadnych niechcianych intruzów.
xxxx, Logan
_____________________ 656 | S t r o n a
MoreThanBooks Od: Emilia King Temat: Nie mogę się doczekać Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:49 Do: Logan Prescott
Logan, Czekam z niecierpliwością na spędzenie z tobą wieczoru bez żadnych
przerywników.
Jeśli
o
mnie
chodzi,
obiecuję,
że
nie
zemdleję na tobie.
xxxxx, Emilia _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Obietnice Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:52 Do: Emilia King
Emilia, Jeśli naprawdę nie możesz się doczekać, będę bardziej niż chętny, żeby za chwilę złożyć ci wizytę. Powinnaś możesz
pomyśleć
złamać.
Uważam,
dwa że
razy, nie
zanim
złożyć
potrafisz
obietnicę,
zbytnio
którą
kontrolować
swojego zwyczaju omdlewania, prawda? Wiesz, że gdybyś spadała, zawsze cię złapię.
xxxxxx, Logan 657 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Ochocze i zręczne ramiona Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 15:55 Do: Logan Prescott
Logan, Mimo że bardzo bym chciała, żebyś wpadł, muszę dokończyć esej ze
„Szkarłatnej
litery”
i
zacząć
szukać
informacji
na
kolejne
wypracowanie. To będzie mój ostatni email na dzisiaj. Zdajesz sobie sprawę, że sprawiasz, że ciężko mi się zabrać za cokolwiek.
xxxxxxx, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Więcej niż ochocze i zręczne ramiona Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 16:00 Do: Emilia King
Emilia, Miłość, czy to nowo narodzona, czy obudzona ze snu podobnego śmierci, zawsze wyzwala słońce, a serca tak są nim przepełnione, że jego światło tryska z nich, ogarniając cały świat naokoło.57
57
„Szkarłatna litera”, Warszawa, 1987, w przekładzie Bronisławy Bałutowej.
658 | S t r o n a
MoreThanBooks xxx ∞, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Mistrz literatury Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 16:03 Do: Logan Prescott
Logan, Czy Google to twoja ulubiona wyszukiwarka? Jako że nie wątpię w twoją znajomość literatury, trudno mi uwierzyć, że potrafisz zacytować
każdą
książkę
ot
tak,
wliczając
w
to
„Szkarłatną
literę”. Serio już idę. Dobranoc.
xxx więcej niż ∞, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Chcesz się założyć Data: Niedziela, 11 listopada 2012, 16:04 Do: Emilia King
Emilia, 659 | S t r o n a
MoreThanBooks Nigdy
nie
powiem,
chyba,
że
będziesz
mnie
torturowała.
Z
chęcią ci pozwolę spróbować w niedzielę. Mam nadzieję, że esej się pisze. Dobrej nocy, kotku.
∞ i wieczność, Logan
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
660 | S t r o n a
MoreThanBooks
29 Mam na sobie moje ulubione dżinsy, nowy bawełniany sweterek z Roxy i mój wisiorek serce. Sączę margaritę, kiedy po raz pierwszy uświadamiam sobie, co Logan mógł mieć na myśli. Bryn dzwoni do Josha, omawiając plany na dzisiaj. Ma na sobie ciemne przyległe dżinsy, kremowy kaszmirowy sweter i szpilki. Wygląda fantastycznie jak zwykle, ale nie potrafię wywalić z głowy myśli, czy kiedykolwiek będę miała choć odrobinę jej stylu. Przewraca oczami, piję Coronę, którą bierze do ręki, gdy się rozłącza. − Mężczyźni są frustrujący – syczy. − Co się stało? – pytam z niepokojem. − Chce, żebym przyszła do niego i byśmy tam byli przez cały wieczór. − To, jaki w tym problem? − Chcę coś zrobić. To robiliśmy zeszłego wieczoru. Jest sobota przed przerwą i chcę się zabawić. Jesteś pewna, że nie możesz pójść ze mną? – prosi. − Bryn, wiesz, że mam plany. Powiedziałam ci, że wczoraj wieczorem byłam cała twoja, ale olałaś mnie. − Tak. Nie przemyślałam tego. Powinnyśmy wyjść wczoraj razem. Teraz utknęłam i spędzam dwa wieczory pod rząd w mieszkaniu Josha. 661 | S t r o n a
MoreThanBooks − Biedactwo – dokuczam jej. – Masz chłopaka, który za tobą szaleje i który chce spędzić z tobą czas. Skupiasz się na niewłaściwym problemie. Chichoczę. Chwilę później odzywa się telefon Bryn i na ekranie wyświetla się zdjęcie Josha. Łapie komórkę. − Cześć – szepcze. Słucha z uwagą, a potem uśmiecha się od ucha do ucha. − Okej, kochanie. Zaraz będę. – Wciska czerwoną słuchawkę i odkłada telefon. − Widzę, że zmiana planów. Posyłam jej uśmiech. − Owszem. Chce iść do Elsie’s i możliwe do Tonic potańczyć. – Uśmiecha się i pije swoje piwo. Chichoczę. − Jestem pewna, że źle zrozumiałaś. Chce iść do Elsie’s i Tonic? Bryn wybucha śmiechem. − No, chyba jednak te słowa są nieprawidłowe. Powiedział, że poszedłby. − To takie słodkie. − Słodkie? Chyba zaborcze. – Chichocze, ale mówi dalej: – Wiedział, że wyjdę z albo bez niego. Więc wydaje mi się, że wyczaił, że 662 | S t r o n a
MoreThanBooks jeśli nie można czegoś pokonać, można do tego dołączyć. Jestem pewna, że chce mieć mnie na oku. Wie, jaka jestem po kilku drinkach. − Słuszna uwaga. Jestem pewna, że woli ci kupować szoty orgazm i blowjob zamiast czegoś innego. Chichoczę. − Dokładnie. – Milczy przez chwilę. – A propos, co robicie dziś z Loganem? – Uśmiecha się do mnie znacząco. − Jedziemy do Montecito. − Brzmi strasznie nudno. A może pójdziecie z nami? Możemy wszyscy potańczyć. Uśmiecha się promiennie. − Nawet gdybym chciała, nie mogę teraz zmienić planów. Zaraz przyjedzie, żeby mnie odebrać. − To jedziecie tylko spędzić tam wieczór? − Tak – odpowiadam, zatracona na chwilę w myślach. − Emilia? – pyta. − No? − W porządku? Pytałam o wasze plany, a ty jakby odpłynęłaś. − Och, sorki. Właśnie uświadomiłam sobie, na co dzisiaj liczy Logan… no, wiesz. Co myślisz? 663 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jestem pewna. – Uśmiecha się do mnie. − Jesteś pewna? − Tak. Jestem pewna, że liczy na to za każdym razem, gdy jest z tobą. Jest facetem, co nie? Chcesz wiedzieć, co się znajduje na szczycie listy faceta w związku? − Jasne. Wiesz, jak bardzo uwielbiam słuchać twoich rad na temat mężczyzn i randkowania – kpię z niej. − Hej, mówię prawdę. – Posyła mi uśmiech. – Więc na szczycie są seks, seks i jeszcze więcej seksu. Chichocze. − Bryn, skąd ty bierzesz te informacje? Z Cosmo? Przepraszam, ale moją ulubioną ciekawostką jest to, że faceci są jak guma do żucia. Obie wybuchamy śmiechem. − Nie skreślaj Cosmo. Nauczyłam się stamtąd wielu przydatnych rzeczy. – Uśmiecha się, ale potem poważnieje. – Myślisz, że dzisiaj będzie ten wieczór? − Nie wiem. Chcę tego, a potem znowu nie chcę. Czy to szalone? − Nie, to całkiem normalne. Nie spieszysz się, więc to musisz zrobić. To, przez co przeszłaś, nie pomaga ci w podjęciu decyzji. Wiem, że powiedziałaś Loganowi, ale podałaś mu wszystkie szczegóły? Potrząsam głową. 664 | S t r o n a
MoreThanBooks − Powiedziałam mu wystarczająco. Uważasz, że nie powinnam się spieszyć? − Emilia, wiem, że to ciężkie, ale staraj się nie analizować tak wszystkiego ani nie martwić się tym. Będziesz wiedziała, kiedy nadejdzie czas, więc jeśli naprawdę jesteście sobie przeznaczeni, poczeka na ciebie, żebyś podjęła decyzję. − Chyba masz rację. Posyłam jej nieznaczny uśmiech. − Mogę ci jeszcze coś doradzić? – pyta. − Oczywiście. Kolejna rada Cosmo? − Nie, zdrowy rozsądek. – Uśmiecha się. – Zaplanowałaś to na dzisiaj? To, co masz na sobie? − Tak. Coś nie tak z tym? – pytam zmieszana, patrząc na dół na mój strój. − Wyglądasz niesamowicie. Ale nie przebierałabym się w kostium francuskiej pokojówki, chyba że planujesz trochę poświntuszyć. Opada mi szczęka. − Bryn, co za słowa! − Tylko mówię, jak jest. Wyglądasz cholernie gorąco w tym ubranku. Jestem pewna, że Logan potrafi tylko myśleć o uprawianiu z tobą seksu, kiedy masz na sobie ten strój. Mam rację, co nie? 665 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę, przypominając sobie wieczór w Halloween, kiedy przygotowałam obiad i miałam na sobie to seksowne przebranie. − Widzisz. – Uśmiecha się. – Więc nie polecam ci włożenia tego kostiumu, chyba że podjęłaś decyzję. − Dziękuję za kolejny przykład mądrości Bryn. – Mocno ją przytulam. – Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie. Unosi brwi. − To znaczy… naprawdę. Uśmiecham się. Bryn chichocze. Obie słyszymy pukanie do drzwi. Bryn wstaje i podchodzi do nich. − A może powiem Loganowi, że zmienił się plan? Że idziesz ze mną potańczyć, zamiast spędzić z nim wieczór. − Nie ośmieliłabyś się. Chichoczę. Wstaję i szybko przechodzę obok niej, otwierając drzwi. − Cześć – mówię, mój głos zbyt wysoki, gdy próbuję udawać, że nie rozmawiałyśmy o nim. − Cześć, skarbie – odpowiada, ignorując moje skrępowanie. Nachyl się i całuje mnie w usta. − Muszę tylko zabrać torebkę – dodaję, szybko się odwracając i biorąc torebkę ze stołu. 666 | S t r o n a
MoreThanBooks Patrzę na Bryn. − Pa, baw się dobrze. − Ty też. – Mruga do mnie. Wracam do drzwi, a Logan łapie mnie za ręce, gdy idziemy w stronę jego samochodu. Wygląda jak zwykle niesamowicie w parze wyblakłych dżinsów i szarym kaszmirowym swetrze. Łapie mnie na uśmiechaniu się do niego. − Wydajesz się być dzisiaj nieźle radosna… ile wypiłaś margarit? Posyła mi uśmiech. − Po prostu się cieszę, że cię widzę i miałam tylko jedną. No, jedną i pół… liczysz? − Muszę to wiedzieć, gdybyś miała spełnić obietnicę i nie zemdleć na mnie – mówi, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Chichoczę, gdy siadam. Gdy wsiada do środka, milczy przez minutę, zanim zapala silnik. Czując na sobie jego oczy, odwracam się do niego. Posyła mi uśmiech, więc odpowiadam mu tym samym. − Miałaś fajny tydzień? – pyta. − Był raczej długi i nudny. A ty? − Też. Stęskniłem się za tobą, naprawdę się stęskniłem. – Pochyla się i całuje mnie. Nie mogę się oprzeć. Obracam się, wsadzam palce w jego 667 | S t r o n a
MoreThanBooks włosy, pogłębiając pocałunek. Jego ręka ląduje na moich plecach i słyszę jak wydaje niski jęk. Nagle odsuwa się ode mnie, patrząc na mnie. − Też za tobą tęskniłam – szepczę. Uśmiecha się do mnie, jego oczy mają seksowny wyraz. − Wciąż możesz zmienić zdanie co do Nowego Jorku. Delikatnie gładzi moje udo, a potem zapala silnik. Gdy docieramy do rezydencji w Montecito, Logan podaje mi rękę przy wysiadaniu z samochodu. Prowadzi mnie do domu i nie potrafię nie zauważyć wielu włączonych świateł. W pięknych kryształowych wazonach, które stoją na różnych stolikach w domu, znowu są pachnące białe lilie. Gdy docieramy do kuchni, słodki, niebiański zapach kwiatów zostaje zastąpiony zapachami kuchni włoskiej. Przy kuchence stoi atrakcyjna kobieta, ma koło pięćdziesiątki. Ma długie, truskawkowo blond włosy i piękną jasną cerę. Jest zajęta mieszaniem czegoś w wielkim garnku ze stali nierdzewnej, kiedy wchodzimy do kuchni. Zbliżając się do niej, spogląda w górę i się uśmiecha. Jej oczy są niebieskie i lśnią, gdy spotykamy się wzrokiem. − Cześć. Ty musisz być Emilia. – Posyła mi ciepły uśmiech, kiedy wyciera ręce o fartuch, potem wyciąga rękę w moją stronę. Potrząsam jej dłonią i odwzajemniam uśmiech. − Pani musi być panią Smith – mówię z podekscytowaniem. 668 | S t r o n a
MoreThanBooks − Proszę, mówi mi Celeste. Posyła mi promienny uśmiech, a wokół jej oczu pojawiają się zmarszczki. Odwraca swoją uwagę na Logana. − Wszystko gotowe, panie Prescott. − Pani Smith, wie pani, że wolę, by nazywała mnie pani Loganem. Zrobi mi pani przysługę i zacznie pani używać pan Prescott tylko do jednej osoby? − Tylko jeśli zgodzi się pan na jeden warunek. – Przerywa na chwilę, a potem dodaje: – Wiesz, że musisz się zwracać do mnie formalniej, gdy jesteś w towarzystwie taty, ale jeśli go nie ma, proszę, nazywaj mnie Celeste. Wtedy nie będę czuła, że muszę się zwracać do ciebie per pan. − Pewnie. Wszystko pachnie smakowicie, Celeste. Kobieta odwraca się do mnie. − Nie daj mu się zwieść. To on odwalił większość roboty. Ja tylko pomagałam skończyć. Wiesz, że niezły z niego kucharz? Kiwam głową, a Logan obserwuje mnie z uwagą. − Tak. Już mi zaimponował swoimi zdolnościami kulinarnymi. – Uśmiecham się do niego słodko. – Tak przy okazji, robisz niezłą zupę z małż. − Dziękuję, skarbie. – Uśmiecha się promiennie. – To była ulubiona potrawa Logana, kiedy był mały. Dam ci przepis na kartce. 669 | S t r o n a
MoreThanBooks Rozmowa kontynuuje, ale jego oczy nie opuszczają moich. − Przygotowałam stół w jadalni, więc wszystko jest już gotowe. Z ochotą zostanę. Podam wam jedzenie, żebyście mogli odpocząć i cieszyć się jedzeniem. − Dziękuję za twoją propozycję, Celeste, ale wydaje mi się, że samy sobie radę. Przełykam, gdy jego intensywne spojrzenie wysyła ciarki przez moje ciało. − W porządku, jeśli jesteście pewni, że mnie nie potrzebujecie. Uśmiecha się, patrząc na naszą dwójkę. − Miłego wieczoru, Celeste – mówi Logan. − Tak. Myślę, że dacie sobie radę. Zerkam na Celeste. − Miło było cię poznać. Dziękuję za wszystko. – Uśmiecham się ciepło. − Ciebie też. Ale nie zrobiłam wiele. Podziękuj jemu. – Macha ręką w stronę Logana. Odwraca się i wychodzi z kuchni. − Buon appétito58 – woła.
58
Buon appétito (wł.) – smacznego.
670 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tym się dzisiaj zajmowałeś? – Rozglądam się po kuchni, patrząc na różne naczynia, które leżą na granitowym blacie. − Miałem pomoc. Mam nadzieję, że przyprowadziłaś swój apetyt. Uśmiecha się. − Wszystko wygląda i pachnie przepysznie. To tylko dla nas? Widzę wielką miskę pełną pomieszanych ze sobą malutkich, zielonych grillowanych bakłażanów, pieczonych papryczek i koziego sera. Obok tej sałatki jest talerz z serem mozzarella, pomidorkami i bazylią. Na piecu jest garnek z sosem pomidorowym i kolejny większy garnek. Potem widzę, że coś się piecze w piekarniku, co pachnie niebiańsko. − Tylko dla nas. Co powiesz na szampana? – pyta, wyciągając butelkę Perrier-Jouët z kubełka z lodem, który stoi na szafce. Na pięknej butelce namalowano białe kwiatki. − Szampan? Świętujemy coś? – pytam zmieszana. − Tak. Nie wiesz? – Próbuje ukryć uśmiech. Zdejmuje złotą fiolę z szampana. −
Daj
pomyśleć.
–
Milczę
przez
chwilę.
–
Żadnych
przeszkadzających współlokatorów? Kręci głową, a jego usta układają się w nieznaczny uśmiech. Kontynuuje otwieranie butelki, ściągając zabezpieczenie. − Okej, to nie to. Och, wiem. Świętujemy, że nie zemdlałam dzisiaj. 671 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę. − Nie. Ale skoro o tym wspomniałaś, powinniśmy nie pić więcej niż jedną lampkę szampana. Korek wylatuje z butelki. − Wiesz, że nie zmieniłam zdania. Nie będę dla ciebie pracowała, jeśli to świętujemy. Nalewa bąbelkowego napoju do dwóch kryształowych kieliszków do szampana i, nie zdejmując ze mnie oczu, podchodzi do mnie. Podaje mi kieliszek, a potem wsadza butelkę do lodu. − Poddajesz się? Jego oczy lśnią z rozbawienia. − Chyba. Poddaję się, bo nie potrafię zgadnąć, co też możemy świętować. Unosi kieliszek w moją stronę. − A może mała wskazówka? − Tak. − Wiedziałem, że kiedyś, w jakiś sposób spłynie na mnie dobro dzięki pani... wyczytałem to w pani oczach, gdy po raz pierwszy je ujrzałem. Ich wyraz i uśmiech nie... nie – nienadaremnie napełniały moje serce taką błogością.
672 | S t r o n a
MoreThanBooks − To pomyślmy. Cytat z „Jane Eyre”, który był na karteczce, gdy posłałeś mi ten piękny wisiorek – mówię, dotykając serduszka. Logan patrzy na mnie, jego oczy ciepłe. − Czy świętujemy pierwszy raz, kiedy mnie ujrzałeś? Chichoczę. − Będą dwa miesiące, odkąd przeprowadziłaś ze mną wywiad. – Unosi kieliszek. – Za nasze pierwsze dwa miesiące i miejmy nadzieję, że również za kolejne. Topnieję. Naprawdę pamięta o dniu, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy? Moje serce bije tak mocno, że jestem ciekawa, czy i on tego nie słyszy. Co za słodki i wspaniały gest. Uśmiecham się do niego. Nasze kieliszki się zderzają i pijemy łyczek szampana. Logan nachyla się, pieści mój policzek i całuje mnie w usta. Natychmiast odpowiadam na jego dotyk, na jego usta. Przyciąga mnie do siebie, spogląda w dół. − Chociaż bardzo mocno chcę to ciągnąć, mamy całe to jedzenie i musimy przynajmniej zjeść odrobinę. Pani Smith będzie przykro, jeśli je nie zjemy. Ponownie mnie całuje, ale nagle odsuwa się ode mnie. Kręci mi się w głowie. Uśmiecham się do siebie, myśląc, że ma rację, że nie będę w stanie dotrzymać obietnicy. Że i tak zemdleję. − Starasz się sprawić, że omdleję? 673 | S t r o n a
MoreThanBooks Patrzę na niego spod rzęs. Posyła mi uśmiech. − Chodź. Zjedzmy. Może potrzebujesz nieco jedzenia. Jadalnia jest przygotowana dla dwóch osób. Siadamy na końcu długiego i pięknego mahoniowego stołu, przy którym zmieści się pewnie z dwadzieścia
osób.
Widzę
kilka
zapalonych
świec,
które
dają
pomieszczeniu romantyczną poświatę. Oprócz sałatki z papryczkami i bakłażanami oraz sałatki z mozzarellą, jest też danie z makaronem i kiełbaskami i pomidorem, parmezan z bakłażanami i grillowane pałki z jagnięciny przyprawione bazylią i rozmarynem. − Wszystko wygląda niesamowicie, ale nie sądzę, że damy radę zjeść nawet połowę z tego. Może państwo Smith powinni do nas dołączyć. Tak samo jak szesnastka innych ludzi. Chichoczę. − Nie, dzisiaj chcę cię tylko dla siebie. Obiecuję, że nikt nam nie przeszkodzi, a słowa dotrzymuję. – Milczy przez chwilę. – Pinot Noir? − Dziękuję. Wiesz, szampan był niebiański. − Cieszę się, że ci smakował – odpowiada, nalewając wina do kryształowych kieliszków. Obserwuję jak nalewa wina do mojego kieliszka, a potem do swojego. Uśmiecha się do mnie, a ja myślę, że jestem najszczęśliwszą 674 | S t r o n a
MoreThanBooks dziewczyną na świecie. Logan jest nie tylko niesamowity, ale też mądry, słodki i niezwykłym kucharzem. − Grosik za twoje myśli – mówi. − Tak sobie myślałam, że jesteś nieźle utalentowany. − Cieszę się, że tak myślisz. Posyła mi uśmiech. − Chciałam wznieść toast. Uśmiecham się, unosząc ku niemu kieliszek. Logan robi to samo i czeka, wpatrując się w moje oczy. − Za przyjemny i wolny od intruzów wieczór. Oboje uśmiechnęliśmy się, gdy nasze kieliszki uderzyły o siebie. Siedziałam, wciąż patrząc na jedzenie, nie wiedząc, od czego zacząć. − Proszę, jedz – powiedział Logan między kęsami. − Och, sorki. Wszystko wygląda tak dobrze. Nie wiem, gdzie zacząć. − Proszę, spróbuj tego. Podaje mi widelec z sałatką z pomidorami i mozzarellą. Jem kawałek i czuję w ustach niebo. Siedzimy w ciszy przez kilka minut, jedząc posiłek. − Więc nie zmieniłaś zdania co do Nowego Jorku? 675 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ach. O to ci chodzi? – pytam z podejrzliwością. Kręci głową, pijąc wino. − Serio? Unoszę brew. − Emilia, wiesz, że bardzo bym chciał, żebyś zmieniła zdanie. Jednak to chyba tylko moje pobożne życzenie. Ale nie, ta kolacja nie jest po to, żeby cię przekonać. Chcę spędzić z tobą trochę czasu… sam… bez przeszkód. Uśmiecham się do niego słodko. Siadam wygodniej i sączę wino. − Tylko mi nie mów, że już zjadłaś. Ledwo co dotknęłaś. Chichoczę. − Dzisiaj zjadłam więcej niż normalnie w ciągu tygodnia. Nie widzisz tego, bo na stole jest pełno talerzy z pysznościami. − Skończyłaś już esej o „Szkarłatnej literze”? − Tak. – Zastanawiam się przez chwilę, a potem mówię dalej: – Wcześniej zacytowałeś Rochestera z „Dziwnych losów Jane Eyre”. − Owszem. Zaimponowałem ci tym, co? Uśmiecha się znacząco. − Zaimponowałeś. Więc wychodzi na to, że zapamiętałeś wszystkie sławne cytaty z klasyków, żeby zaimponować kobietom?
676 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tylko tobie, kotku. – Pije wino. – A o czym pisałaś? − Musiałam się skupić na pokazaniu, że wszyscy bohaterowie mają swoje ukryte cele i ulegają w danym momencie albo ludzkim pragnieniom, albo błędnemu rozumowaniu. − Brzmi interesująco. Chciałbym to kiedyś przeczytać. − Pewnie. − Masz jakieś plany podczas przerwy? – pyta. − Wiesz, że tak – odpowiadam zmieszana. – Jesteś pewien, że nie próbujesz mnie przekonać? Kończy żucie i przełyka. − Nie to miałem na myśli. Chodziło mi raczej o to, czy nie robisz czegoś specjalnego z tatą czy ze znajomymi. − Och. – Uśmiecham się. – Żadnych planów. − Podczas święta będziesz tylko ty i twój tata? − Czasami, ale zdarza się, że zaprasza któregoś ze swoich znajomych, z którymi surfuje. Pogoda jest przyjemna i fajna, więc idziemy na plażę, a potem zwykle jemy na patio. − Znajomi, z którymi surfuje? – mruczy pod nosem. − Nie z Tylerem, jeśli o tym myślisz. A twoja rodzina? Wszyscy idziecie oglądać paradę z Macy?
677 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie paradę. Zwykle oglądamy mecz futbolowy, a potem mamy formalną kolację w hotelu. − Brzmi miło. Śmieje się. − Wolałbym twoje zwyczajne, wyluzowane Święto Dziękczynienia niż moje. Jesteś pewna, że nie mogę do was dołączyć. Wybucham śmiechem. − Ja nie żartuję. − Logan, wiesz, że to nie najlepszy pomysł. Twoi rodzice mnie lubią, nie? − Tak. − Zostań tutaj i spędź ze mną święto, a na pewno przestaną mnie lubić. − Myślę, że zrozumieją – mamrocze. − A co z Tessą? Moim zdaniem nie zrozumie, a nie spotkałam jej jeszcze. Znielubi mnie za kradzież jej starszego brata. − Uwierz mi. Też by wolała przyjechać tutaj i spędzić Święto Dziękczynienia w Venice Beach. − Wtedy twoi rodzice byliby mną zachwyceni. Zabrałabym ich dwójkę ukochanych dzieci. − Nic mi nie wiadomo o byciu ukochanym. 678 | S t r o n a
MoreThanBooks Przewracam oczami. − Owszem, oboje jesteście, a waszym rodzicom byłoby smutno, gdybyś nie przyjechał do domu na święto. Jestem tego pewna. Logan opiera się o krzesło i pije wino. − Muszę powiedzieć, że masz rację w jednym. − No, może w więcej niż tylko jednym. – Chichoczę. – No, ale w czym? − Tu jest za dużo jedzenia. − No. To ja posprzątam i włożę resztki do pojemniczków. Jestem pewna, że państwo Smith się ucieszą. Będą mogli urządzić małe przyjęcie dzięki temu. Wstaję i zaczynam sprzątać stół. Jestem w kuchni przy zlewie, kiedy Logan wchodzi do środka z ostatnim naczyniem. − Usiądź i pij wino, a ja w tym czasie dokończę sprzątanie. To mi zajmie tylko kilka minut – mówię. – Bądź tak dobry i pokaż mi, gdzie macie folię aluminiową i jakieś pojemniczki. − Daj, pomogę ci. Będzie szybciej, jeśli będzie nas dwójka. Poza tym, mam coś dla ciebie. − Och? Teraz mnie zaciekawiłeś. – Stoją przy zlewie, szybko płucząc naczynia i wkładając je potem do zmywarki. Logan staje za mną, kładąc ręce na mojej talii. Nachyla się i całuje mnie za uchem. 679 | S t r o n a
MoreThanBooks − Myślę, że ci się spodoba – szepcze. − Masz dla mnie więcej kawy? – droczę się z nim. − Nie, nie kawy. A co, już wyczerpałaś to, co podesłałem? − Nie. – Chichoczę. – Kolejna zmiotka? − Nie. Pochyla się, składając szybki całus na policzki, gdy odsuwa ręce od mojej talii. Resztki są owinięte folią i wsadzone do lodówki. Kuchnia nie jest nieskazitelna, ale przynajmniej czysta. Logan nalewa sobie kolejny kieliszek wina, a potem odwraca się do mnie. − Chcesz kolejny kieliszek Pinota, czy wolisz lampkę szampana? − Myślałam, że monitorujesz moje spożycie alkoholu. Uśmiecham się słodko. Logan odpowiada uśmiechem. − No tak, wciąż chcę się dobrze bawić tego wieczoru. Lepiej nie mdlej. To tyle. − To poproszę Pinota. Dziękuję. Uzupełnia mój kieliszek, a potem mi go podaje. − Chodź, usiądźmy w salonie – mówi, biorąc mnie za rękę.
680 | S t r o n a
MoreThanBooks Nagle słyszę uderzanie deszczu o dach. Gdy idziemy w stronę salonu, przez okna widzę, że coraz bardziej leje. To pierwszy deszcz od dawna. − Uwielbiam, gdy pada. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam u nas deszcz – mówię, czując zimny dreszcz. − Zimno ci. Napalę w kominku – odpiera, idąc w stronę wielkiego kamiennego kominka. Siadam na miękką kanapę, ściągam buty i podkulam pod siebie jedną nogę. Sączę wino i obserwuję Logana jak rozpala ogień. Z dźwiękiem deszczu i strzelającego ognia czuję się bardzo komfortowo. Logana siada obok mnie. Kładzie swój kieliszek na stoliku do kawy, a potem jedną ręką zaczyna mnie delikatnie gładzić po policzku, a drugą po plecach. − Wciąż uważasz, że potrzebujesz przestrzeni? −Nie – odpowiadam, bo w tej chwili nie czuję takiej potrzeby. − Dobrze. Wiesz, że naprawdę będę za tobą tęsknił w przyszłym tygodniu – dodaje cicho. − Ja też będę tęskniła – szepczę. Jestem wzruszona wszystkim, co dzisiaj zrobił… szampanem, toastem, niesamowitym posiłkiem i jego szczerą deklaracją. Zarzucam mu ramiona na szyję i całuję namiętnie. Bez wahania odwzajemnia pocałunek. 681 | S t r o n a
MoreThanBooks − To dla ciebie. Wyciąga zza siebie rękę, na której leży malutkie niebieskie pudełko. Szczęka mi opada. Natychmiast rozpoznaję niebieskie pudełko od Tiffany’ego. − Co? – jąkam. Nie potrafię odnaleźć słów. − Zobaczyłem to i pomyślałem, że zrobiono to, bym mógł ci to podarować. Musiałem to zdobyć. − Musiałeś to zdobyć? Już mi dałeś wisiorek od Tiffany’ego i naprawdę czułam się niezręcznie przyjmując go. − Nie powinnaś się czuć niezręcznie. To nie tak, że nie mnie nie stać. − Ale nie o to mi chodzi. Stać się, ale to nie znaczy, że ja się zgadzam. − A nie miałabyś problemów, wiedząc, że to prezent na urodziny albo święta? – pyta zmieszany. Wzruszam ramionami. − To do Tiffany’ego. Twoja hojność sprawia, że czuję się niezręcznie. Czy to ma sens? − Nie, ale uważam, że jesteś jeszcze bardziej czarująca, bo kłócisz się ze mną o prezent od Tiffany’ego. Myślę, że większość dziewczyn już dawno by rozerwała opakowanie. 682 | S t r o n a
MoreThanBooks Śmieje się. − Wydaje mi się, że nie jestem jak większość dziewczyn. Marszczę brwi. − Jasne, że nie i to jeden z powodów, dla których nie potrafię ci się oprzeć. Pieści mój policzek i całuje w usta. Wpatruję się w jego oczy. Nie sądzę, żeby Logan kiedykolwiek zrozumiałam, dlaczego czuję się niezręcznie. − Wiesz, że nie musisz mi niczego kupować. To ciebie pragnę, nie twoich prezentów ani pieniędzy. − Wiem, ale lubię ci kupować różne rzeczy. Gdy tylko zobaczyłem zdjęcie twojej mamy, do razu pomyślałem o wisiorku. − Logan, to słodkie, naprawdę słodkie, ale… – mówię, ale mi przerywa. − A dlaczego po prostu nie otworzysz i nie zobaczysz, co jest w środku? Możesz to uznać za prezent z okazji dwumiesięcznej rocznicy. Poczujesz się lepiej dzięki temu? Uśmiecha się, jego oczy są pełne rozbawienia. Chichoczę. − Dwumiesięczna rocznica i prezent od Tiffany’ego? Jesteś szalony. Wiesz o tym, prawda? 683 | S t r o n a
MoreThanBooks − Otwórz je. Rozwiązuję białą wstążeczkę, która biegnie wokół pudełka, i zdejmuję wieczko. W środku widzę ten sam niebieski jedwabny woreczek, w którym był wisiorek. Ciągnę za mały sznureczek i wyciągam zachwycający
platynowy
łańcuszek.
Po
środku
jest
diamentowe
odwrócone osiem, znak nieskończoności. − Jest piękny, ale… – zaczynam mówić. − Pomyślałem, że będzie idealne, bo przypomniałem sobie nasze emaile z niedzieli. Teraz zawsze będziesz pamiętała, że moje pocałunki dla ciebie są nieskończone. Daj, założę ci go. Zapina łańcuszek wokół mojej szyi i widzę, że sięga nad wisiorek. Nie wiem, co powiedzieć. Dał mi kolejny piękny łańcuszek. To naprawdę za dużo. − Dziękuję. Jest śliczny, ale wolałabym, żebyś tego nie robił. − No, zrobiłem i zrobię, więc musisz się do tego przyzwyczaić. Poza tym, może teraz Tyler, jak również twoi inni wielbiciele, będą widzieli, że należysz do kogoś. − Należysz do kogoś? Nieco zaborcze, nie sądzisz? – dokuczam mu. − Nieco. Posyła mi ironiczny uśmieszek. Nagle nie czuję już irytacji z powodu jego kosztownych prezentów i jego złości, bo nie potrafię zaakceptować jego hojności. Atmosfera w 684 | S t r o n a
MoreThanBooks pomieszczeniu się zmienia. Logan patrzy na mnie, jego oczy płoną. Nachylając się do mnie, delikatnie łapie mnie za tył głowy i przyciąga do siebie. Bez wahania przebiegam palcami przez jego włosy i całuję go. − Dziękuję za kolejny piękny łańcuszek – szepczę. Przyciąga mnie bliżej, odwzajemniając pocałunek. Tym razem jest mocny i bardziej wymagający. − Nie ma za co – odpowiada szeptem. Bierze mnie w swoje ramiona. Wślizguję się pod niego. Jego mocne, umięśnione ciało przyciska się do mnie. Logan całuje mnie głęboko. Jego palce wsuwają się w moje włosy, gdy przysuwam usta do jego warg. Nagle siada, ściąga kaszmirowy sweter i rzuca go na podłogę. Moje ręce wślizgują się pod jego białą koszulkę, jego skóra miękka i twarda. − Nie jest ci ciepło? – szepcze między pocałunkami. Myślę, że pyta mnie o pozwolenie na ściągnięcie mojego swetra. − Jest – odpowiadam i nachylam się, pozwalając mu go ściągnąć przez moją głowę. Rzuca go na podłogę, a potem szybko ściąga własną koszulkę. Opadamy na kanapę, jego ciało na moim ciele. Całuje mnie w szyję, delikatnie pieszcząc moje piersi. Tak dobrze czuć jego skórę na mojej. − Jesteś taka piękna, Emilia – szepcze, zdejmując mi koronkowy stanik. Delikatnie dotyka moich piersi. Całujemy się namiętnie. Jęczę w jego usta. Logan odsuwa się do tyłu i spogląda na mnie intensywnie. 685 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie przeszkadza ci to? – szepcze. − Nie – odpowiadam równie cicho, bo w tym momencie pragnę go, ufam mu. Kładąc się na mnie, jego usta są wymagające i zaborcze. Jego ciało na mnie jest takie silne i umięśnione. Jego ręka gładzi mnie po brzuchu i zjeżdża do spodni. Odpina moje dżinsy i powoli ściąga je w dół. Jego oczy nigdy nie opuszczają moich, gdy wstaje i całkowicie ściąga moje spodnie. Leże na kanapie w samych majtkach. Nagle czuję się obnażona. Logan szybko zdejmuje swoje dżinsy, a potem opada na mnie. Gdy leży z powrotem na mnie, jestem zdumiona jak cudownie czuć jego ciało na sobie. Całuje mnie powoli od pępka aż do ust. Moje ciało staje się gorące pod jego doświadczonymi ustami. Jęczę. − Czy ty masz pojęcie, jak bardzo cię pragnę? – szepcze między pocałunkami. − Hmm. W oddali słyszę wibrowanie telefonu. Brzmi, jakby dochodziło z kuchni. Przez chwilę wyrzucam go z głowy. Logan delikatnie pieści moje piersi i całuje mnie namiętnie. Smakuje niebiańsko. Telefon wciąż dzwoni. − Żadnego przeszkadzania – szepcze Logan, powoli się ode mnie odsuwając i spoglądając na mnie na dół. Wzdycham. − Twój czy mój? 686 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie jestem pewien, ale wiem, że wyłączyłem mojego. − Sorki – mówię. Telefon wciąż wibruje. Nawet nie pomyślałam, żeby go wyłączyć. Rzadko ktoś do mnie dzwoni. Bryn wie, że jestem tutaj, więc na pewno by mnie nie niepokoiła. Inni ludzie, jacy mogą dzwonić, to albo tata, albo państwo Sutton. − Wyłączmy go i potem chodźmy do łóżka – mówi cicho Logan. Całuje mnie lekko w usta i wstaje. Patrząc na mnie, jego spojrzenie jest intensywne. Podaje mi rękę, więc łapię ją z ochotą. Przyciąga mnie w swoje ramiona. − Nie mogę się doczekać aż pójdziemy na górę. – Nachyla się na dół, żeby mnie pocałować, a potem łapie koc i owija mnie nim. Idziemy do kuchni i jestem pewna, że wkurzające wibrowanie dochodzi z mojej torby. Logan obejmuje mnie ramieniem, przytrzymując mocno koc. Stoi w swoich bokserkach. − Nie jest ci zimno? – pytam, szukając w torbie komórki. Rusza koc, więc teraz jesteśmy oboje nim przykryci. − Tak jest fajnie. Uśmiecha się i zaczyna całować moją szyję. Mój telefon wciąż wibruje. Dlaczego tak trudno coś znaleźć w torebce, kiedy tego potrzebujesz? Moja torba nie jest wielka, ale tym razem wydaje się bez dna. 687 | S t r o n a
MoreThanBooks − Mam go – mówię, wreszcie ją wyjmując. − Im szybciej ją wyłączysz, tym szybciej zaniosę cię do łóżka – szepcze między pocałunkami. Chichoczę, ale przykrywam usta ręką, gdy widzę, że wszystkie moje nieodebrane połączenia są od Bryn. Czytam jej esemesa. − Co jest? – Logan odwraca się, gdy widzi panikę na mojej twarzy. − Sam i Rosemary mieli wypadek samochodowy. Bryn właśnie mi napisała, że słyszała, że wydarzył się na sto jedynce i samochód Sama był skasowany. Zabrali ich do szpitala – odpowiadam z drżeniem w głosie, a po moim ciele przebiega dreszcz. − Pewnie są w Santa Barbara Cottage Hospital. Jedziemy – mówi. − Bryn powiedziała, że drogi są straszne z powodu deszczu. Jesteś pewien? Nie potrafię powstrzymać łez. − Emilia, są dla ciebie jak rodzina. Nie wygłupiaj się. Oczywiście, że jedziemy. – Całuje mnie w czoło, a potem dodaje: − Poza tym, inaczej będziesz siedziała tutaj i martwiła się przez resztę nocy. I szczerze mówiąc, ja też.
*** Pomimo ulewnego deszczu, w mgnieniu oka przyjeżdżamy do szpitala. W rejestracji dowiadujemy się, że Sam jest na trzecim piętrze, ale 688 | S t r o n a
MoreThanBooks Rosemary została wypisana i najprawdopodobniej jest w poczekalni na tym samym piętrze. Logan obejmuje mnie ramieniem, gdy idziemy w stronę windy. Nachyla się i szepcze w moje włosy. − Jestem pewien, że wszystko jest w porządku. Uśmiecham się nieznacznie, patrząc na niego. Ale łzy wciąż spływają po moich policzkach. Mam złe wspomnienia, jeśli chodzi o wypadki. Była mała, kiedy straciłam mamę, ale wciąż pamiętam chodzenie do szpitala z tatą i czekanie na nią. Lekarze w tym samym czasie próbowali ją uratować. Gdy tylko drzwi windy się otwierają, moje oczy spotykają się ze wzrokiem Rosemary. Siedzi na końcu korytarza z głową w rękach, kiedy spogląda do góry i nas dostrzega. Natychmiast wstaje i nie mogę do niej nie pobiec. Przyciąga mnie do siebie. − Jak dobrze cię widzieć – szepcze i słyszę w jej głosie napięcie. − Panią też – odpowiadam z gulą w gardle. Odsuwa się ode mnie i widzę na jej twarzy kilka zadrapań i skaleczeń. – Dobrze się pani czuje? – pytam. − Boli mnie szyja, ale zrobili kilka prześwietleń. Na szczęście nic nie jest złamane ani przerwane. Miałam szczęście… oboje mieliśmy szczęście. − To Samowi nic nie jest? – szepczę. − Jest bardziej poturbowani ode mnie, więc zszywają go. Odwraca się do Logana i przytula go. 689 | S t r o n a
MoreThanBooks Potem spogląda z powrotem na mnie i ujmuje moją twarz w swoje ręce. − W porządku, Emilia? – Uśmiecha się do mnie ciepło. − Tak, w porządku. Tak się martwiłam – mruczę pod nosem. − Przepraszam, że się przez nas martwiłaś, kochanie. – Całuje mnie w policzek i mocno przytula. − Cieszymy się, że czujecie się dobrze – dodaje Logan. Łapie mnie za rękę. – Zaniepokoiliśmy się, kiedy usłyszeliśmy o tym. Rosemary patrzy na nas, jest nieco zdezorientowana. − Bryn napisała do mnie esemesa – mówię, bo uważam, że zastanawia się, skąd się dowiedzieliśmy. − Słowo podróżuje tutaj szybciutko, ale na sto jedynce był niezły korek, więc rozumiem dlaczego. To się stało tak szybko. Padało niemiłosiernie. Z przodu uderzył w nas samochód, a potem dostaliśmy od tyłu – mówi, kręcąc głową. − To musiało być straszne – dodaję cicho, delikatnie gładząc ją po plecach. − Och, na pewno. – Milczy przez chwilę. – Dziękuję, że przyjechaliście. Jestem pewna, że macie lepsze rzeczy do roboty w sobotni wieczór niż siedzenie w szpitalu. Logan ściska moją rękę, a ja mrugam i uśmiecham się do niego.
690 | S t r o n a
MoreThanBooks − Z chęcią poczekamy z panią, aż nie wypuszczą Sama – odpowiada Logan i zerka na mnie. Kiwam głową. − Dokładnie. − Nie wiem, jak wam dziękować. Przyda mi się towarzystwo. Jeśli wam to nie przeszkadza – mówi. − Przyniosę kawy, skoro i tak czekamy. Rosemary, jaką chce pani kawę? – pyta Logan. − Czarną, proszę. Dziękuję. − Przynieść coś jeszcze? Jest pani głodna? – pyta. − Nie, dziękuję. Tylko kawa. Posyła mu uśmiech. − Emilia, wiem, że pijesz czarną. Jesteś pewna, że chcesz tylko kawę? – Uśmiecha się do mnie, nawiązując do naszej pierwszej kawowej randki. − Tylko kawę. Dziękuję. Logan odwraca się i odchodzi, a ja z Rosemary siadamy. − Jest jak anioł stróż. Rosemary uśmiecha się w kierunku Logana, gdy ten idzie korytarzem.
691 | S t r o n a
MoreThanBooks Odpowiadam jej uśmiechem. − Więc to znaczy, że nie przeszkadza pani, że z Lairdem nic nie wyjdzie? − Och, wiem, że to było pobożne życzenie. Uświadomiłam sobie, że jesteście jak brat i siostra. Ty i Logan macie coś wyjątkowego. Widzę to, kiedy na siebie patrzycie. − Myśli pani? – pytam. − Ja to wiem – odpowiada rzeczowym tonem. – A tak przy okazji, to piękny łańcuszek. Posyła mi ciepły uśmiech. − Dziękuję. Jest trochę zbyt hojny. Uśmiecham się do niej. − Nie ma czegoś takiego jak zbyt hojny, jeśli chodzi o biżuterię. Śmieje się. Chichoczę. − Chciałaby pani, żebym została podczas Święta Dziękczynienia i pomogła pani ze sklepem, jeśli Sam nie będzie mógł pracować? − Lubię, gdy używasz naszych imion. – Uśmiecha się. – Dziękuję za propozycję, skarbie, ale jestem pewna, że sobie poradzimy. Poza tym, jutro przyjeżdża Laird, więc nam pomoże.
692 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och, w porządku. No, gdyby zmieniła pani zdanie i chciała, żebym przyszła, niech się pani nie waha i daje znać. Okej? − Oczywiście. Logan przychodzi z naszymi kawami i przez następnych kilka godzin siedzimy w trójkę w ciszy, czekając na Sama. Jest druga w nocy, gdy pielęgniarka wreszcie wyjeżdża na korytarz z Samem na wózku. Na czole ma dwa rzędy długich szwów. Jeden jest na samym środku, a drugi przy linii włosów. Rosemary zeskakuje z krzesła i mocno przytula Sama. Pan Sutton zaczyna wstawać z wózka, ale pielęgniarka go beszta. − Panie Sutton, musi pan siedzieć na wózku – przypomina mu. Po tym jak Rosemary odsuwa się od Sama, ten patrzy na mnie, więc podchodzę i szybko go przytulam. − Cieszę się, że nic panu nie jest, Sam. Uśmiecham się. − Jasne, że nic mi nie jest. Tylko kilka skaleczeń i siniaków. Logan, miło cię widzieć. Spogląda na Logana, który podaje mu rękę. Witają się. − Idziemy za kilka godzin posurfować? – pyta Logana z poważna miną. − Myśli pan, że to dobry pomysł z tymi szwami? – Logan posyła mu uśmiechem. 693 | S t r o n a
MoreThanBooks Pielęgniarka marszczy brwi. − Panie Sutton, lekarz już panu powiedział, że ma się pan trzymać z dala od oceanu przez kilka tygodni, bo inaczej wda się zakażenie. − Moim zdaniem słona woda pomoże wyleczyć rany – odpiera z pewnością Sam. − Powinieneś słuchać lekarza, skarbie – dodaje Rosemary. Patrzę na Logana, kiedy Sam, Rosemary i pielęgniarka dyskutują o szwach i surfingu. − Gotowy do wyjścia? – szepczę. Kiwa głową, obejmując mnie w talii. − Będziemy już szli – przerywam ich rozmowę. − Oczywiście. Jest tak późno. Jeszcze raz dziękuję za przyjście i dotrzymanie mi towarzystwa. Rosemary przytula nad obojgu. − Tak, dziękuję wam obojgu – dodaje Sam. Potem spogląda na Logana i mówi: – Może widzimy się za kilka godzin. Postanawiamy pojechać do mnie, bo to tylko kilka minut od szpitala, a jest już późno. Logan ściąga dżinsy i sweter, a potem wchodzi do łóżka. Zdejmuję moje dżinsy, sweter i stanik. Następnie ubieram koszulkę i wślizguję się obok niego. Jestem wyczerpana. Logan przytula się do mnie. − Sorki za dzisiaj – szepczę. 694 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ja też przepraszam, ale coś, co warto mieć, jest warte czekania – szepcze i całuje mnie w policzek. − Dziękuję za czekanie… i za kolację. I za piękny łańcuszek. I za pojechanie ze mną do szpitala. − Podziękujesz mi kiedy indziej. Idź spać, moja piękna. Zamykam oczy i szybko odpływam w słodki, spokojny sen.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
695 | S t r o n a
MoreThanBooks
30 − Gotowa do drogi? – pyta Bryn. Zrobiła już trzy wycieczki do samochodu z różnymi torbami i teraz również ma jedną, kiedy wychodzi z domu. − Jesteś pewna, że zmieścisz się z twoim bagażem w samochodzie? – dokuczam jej. − Jest piękny słoneczny dzień, możemy jechać z opuszczonym dachem i wszystko wpakować do tyłu. Jest pełno miejsca dla ciebie i może dla jednej z twoich walizek. Śmieje się. − Mam nadzieję, że nie pospadają nam na autostradzie. Chichoczę. − Masz coś przeciwko, jeśli zatrzymam się u Josha na chwilę? Chcę się z nim pożegnać jeszcze raz. – Wybucha śmiechem. − A nie pożegnałaś się z nim godzinę temu? − Pożegnałam. Uśmiecha się. − A nie masz zamiaru się z nim zobaczyć po przerwie? − Mam.
696 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecha się. Śmieję się. − A co powiesz na to… Chcę wstąpić do Spydera… zobaczę się z Suttonami, zanim wyjedziemy, więc może spotkamy się tutaj za godzinę, a potem pojedziemy? − Zgoda. – Bryn posyła mi uśmiech. − Jesteś pewna, że starczy ci ta godzina? Patrzę na Bryn. − Tak, tak. Widzimy się za godzinę. Jesteś pewna, że starczy ci ta godzina? – pyta, uśmiechając się i patrząc za mnie. Odwracam się i widzę Logana, który idzie w naszą stronę. Serce mi zamiera, kiedy go widzę. Ma na sobie wyblakłe Levi’s i niebieski kaszmirowy sweter. − Do zobaczenia za godzinę – mówi Bryn i zapala silnik, a potem wyjeżdża z podjazdu. − Jesteś pewna, że zmieścisz się ze swoimi rzeczami w tym samochodzie? – pyta Logan. − To nie moje, to Bryn. „Weź najpotrzebniejsze rzeczy” nie występuje w jej słowniku. Chichoczę. − Gotowa do drogi? – pyta. 697 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Chciałam pójść do Spydera i sprawdzić, co z Suttonami. A ty co robisz? – Posyłam mu uśmiech. − Moje zajęcia skończyły się wcześniej, więc pomyślałem, że wpadnę i zobaczę się z tobą, zanim odjedziesz – odpowiada, biorąc mnie w swoje ramiona i całując w usta. − Ja myślałam, że przyszedłeś mnie porwać. Patrzę mu w oczy. − No. Chociaż chcę cię zabrać ze sobą, to musiałabyś się najpierw napić kilku margarit, żebyś poszła z własnej woli. To idziemy się czegoś napić? – Uśmiecha się do mnie znacząco. Śmieję się. − Tak. Znasz mnie chyba za dobrze. − Hmm. Chciałbym cię poznać lepiej, uwierz mi – szepcze. Czuję, że się rumienię. Nachyla się i całuje mnie ponownie, ale tym razem namiętniej. Za chwilę oddaję mu pocałunek z taką samą żarliwością. Nagle odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie, pieszcząc ręką mój policzek. − Jesteś pewna, że nie możesz polecieć do Nowego Jorku? – szepcze. Wzdycham i mrugam. − Zaczęłaś znowu z tym porwaniem. – Uśmiecha się. 698 | S t r o n a
MoreThanBooks − To prawda. − Mogę iść z tobą do Spydera? – pyta. − Pewnie. Docieramy do tylnich drzwi Spydera. Nagle przypominam sobie, że Laird wrócił z Browna, kiedy znienacka przytula mnie w niedźwiedzim uścisku. − Emilia! Jak dobrze cię widzieć! – Okręca mną, a ja chichoczę, ale gdy widzę gniewne spojrzenie Logana, natychmiast przestaję się śmiać. − Laird, ciebie też miło widzieć. Musisz kogoś poznać – mówię. Niebieskie oczy Lairda lśnią jak oczy jego rodziców. Ma te same faliste włosy, ale ich złota, kalifornijska opalenizna zniknęła. Laird jest bardzo blady. − Och? – pyta, patrząc na Logana. Laird wciąż obejmuje mnie ramieniem. − Laird, to Logan. Logan, to Laird, syn Sama i Rosemary. Podają sobie ręce, oboje przyglądają się sobie z podejrzliwością. − Laird jest na ostatnim roku na Brownie. Posyłam mu uśmiech. Gdy na drugim końcu sklepu dostrzegam Rosemary, uwalniam się z objęcia Lairda. Logan szybko łapie mnie za rękę i idziemy do niej. − Witam. – Uśmiecham się do niej i przytulam. 699 | S t r o n a
MoreThanBooks − Co za niespodzianka. – Uśmiecha się i mówi dalej: – Nie miałaś już jechać do domu? − Miałam. Chciałam wpaść i zobaczyć, jak się macie. Gdzie Sam? – Rozglądam się po sklepie. − A gdzie twoim zdaniem może być? Marszczy brwi. Spoglądam na Logana, który próbuje ukryć uśmiech. − Tak myślałem, że nie posłucha zaleceń lekarza – mówi Logan. − No, wczoraj też wyszedł. Jest przekonany, że słona woda pomoże jego skaleczeniom. Kręci głową. Laird podchodzi do nas i dołącza do rozmowy. − Nic z tym nie zrobisz, mamo. Posyłam jej ciepły uśmiech. − Jest pani pewna, że nie potrzebujecie pomocy? Jestem pewna, że tata może mnie odwieźć z powrotem po święcie – dodaję i patrzę na panią Sutton. − Brzmi nieźle. – Laird się uśmiecha. Logan rzuca mu wściekłe spojrzenie. − Nie, skarbeńku. Poradzimy sobie. – Rosemary szturcha Lairda i dodaje: – Jedź i spędź miło czas z tatą. 700 | S t r o n a
MoreThanBooks Potem odwraca swoją uwagę na Logana. − Poznaliście się już? Rosemary uśmiecha się do Logana i Lairda. − Tak – odpowiada zimno Logan. Laird kiwa głową. Nagle z tyłu sklepu zatrzymuje się ciężarówka z dostawą. Kierowca zaczyna wyciągać różne pudła. − Fajnie było cię zobaczyć, Emilia. Laird uśmiecha się do mnie promiennie. − Ciebie też. Może zobaczymy się pod koniec tygodnia. Logan obejmuje mnie w talii. − Brzmi nieźle. Laird odpowiada uśmiechem. − Miło cię poznać, Laird – mruczy pod nosem Logan. − Ciebie też – odpowiada i wychodzi, żeby pomóc z dostawą. − Obiecuje pani, że zadzwoni, kiedy będzie pani potrzebowała pomocy, prawda? – pytam Rosemary. − Owszem, ale nie martw się. Poradzimy sobie. Szybko przytula Logana, a potem odwraca się do mnie. Mocno mnie obejmuje. 701 | S t r o n a
MoreThanBooks − Proszę, pozdrów od nas tatę. – Odsuwa się. – I baw się dobrze. Okej? − Dobrze. Proszę pozdrowić Sama. Uśmiecham się, gdy wychodzimy ze sklepu i wracamy do domu. − Dlaczego się tak dziwnie zachowywałeś przy Lairdzie? – pytam. − Dziwnie? – pyta zirytowany. − No, obaj byliście dziwni. − Interesował mnie jedynie sposób, w jaki na ciebie patrzył – mówi rzeczowym tonem. − Och, Logan, nie bądź śmieszny. Jest dla mnie jak brat. − Moim zdaniem nie zdajesz sobie sprawy, że gdy ty uważasz niektórych chłopaków za przyjaciół albo braci, oni często nie myślą o tobie w taki sposób. Tyler? Luke? Nie uważałaś ich za przyjaciół czy braci? − No, teraz jest inaczej. Wzruszam ramionami. − Emilia, przerabialiśmy już to kilka razy. – Brzmi na rozdrażnionego. − Ale tym razem mam rację. − Nie chcę się z tobą kłócić, bo nie będę cię widział przez prawie tydzień. 702 | S t r o n a
MoreThanBooks Obejmuje mnie. Jesteśmy z powrotem na podjeździe obok coopera Bryn. − A kto się kłóci? Mrugam. Logan nachyla się i całuje mnie. Zarzucam ramiona na jego szyję, przyciągając go do siebie, całkowicie się mu poddając. Nie potrafię uwierzyć, że tak bardzo mi na nim zależy i że wydaje mi się tak bliski po dwóch krótkich miesiącach. − Już za tobą tęsknię – szepcze. Serce mi zamiera, gdy wpatruję się w jego piękne, niebieskie oczy. − Posłuchaj, obiecasz mi coś? – pyta. − Oczywiście. − Jeśli postanowisz wrócić wcześniej, żeby pomóc im w sklepie, mogę pójść tam z tobą? − Pewnie. Chcesz tam być, bo chcesz spędzić ze mną czas, czy dlatego, że nie ufasz Lairdowi? Unoszę brew. − Oba. – Uśmiecha się, delikatnie gładząc mnie po policzku. − Tak myślałam. Chichoczę. 703 | S t r o n a
MoreThanBooks − Gotowa? – woła zza nas Bryn, kiedy idzie w naszym kierunku. − Tak. Patrzę na Logana i nagle czuję się przytłoczona smutkiem. Może powinnam przyjąć jego zaproszenie i polecieć do Nowego Jorku? Logan pochyla się i całuje mnie.
*** Szybko dojeżdżamy z Santa Barbary do Los Angeles. Po dwóch godzinach jazdy zatrzymujemy się przed parterowym domem mojego taty w Venice Beach. Bryn wyłącza silnik i patrzy na mnie. − Byłaś strasznie cicha, Emilia. Powiesz mi dlaczego? − O czym ty mówisz? – pytam zdezorientowana. − Nie oszukasz mnie. Jesteś smutna. Powiedziałam ci, powinnaś była przyjąć zaproszenie Logana i polecieć do Nowego Jorku. − Nie bądź niemądra. Jestem zmęczona przez stres związany z wypadkiem państwa Suttonów i różnymi esejami. − Hmm. Moim zdaniem czujesz coś więcej niż tylko zmęczenie. Unosi brew z podejrzliwością. − Jesteś pewna, że nie jesteś zdołowana? − Może… nieco. Wzruszam ramionami. 704 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dlaczego mu nie powiesz, żeby przyleciał po ciebie prywatnym odrzutowcem? Jestem pewna, że natychmiast by się zjawił. Chichoczę. − Jesteś szalona. Cieszę się na święto z tatą i siedzenie na plaży i odpoczywanie. To będzie fajne. Bryn przewraca oczami. − Nowy Jork z twoim chłopakiem i najlepszą przyjaciółką byłby lepszą zabawą. Śmieję się. − Och, Bryn. Jesteś zbyt wymagająca. − Hej, wy dwie. Pomóc ci z bagażem? Jezu, zostajesz aż do soboty, nie? – mówi tata, patrząc na nasze walizki i torby. Wysiadam z samochodu i przytulam tatę. − To mój bagaż, tato – odpowiadam, łapiąc mój mały worek. – Reszta należy do Bryn. Bryn podchodzi do mojego taty i mocno go przytula. − Miło pana widzieć, panie King. Uśmiecha się do niego słodko. − Ciebie też, Bryn. Dzięki za opiekowanie się Emilią. Odpowiada jej ciepłym uśmiechem. 705 | S t r o n a
MoreThanBooks − To nie mnie powinienem pan dziękować. – Mruga do mnie. Patrzę na nią gniewnie. Nie wierzę, że właśnie to powiedziała. − Och, tak. Poznałem Logana. Wydaje się miłym młodym człowiekiem. Szkoda, że ich dom w Santa Barbara jest zwykłą budą. Śmieje się. Bryn wybucha śmiechem. − Tak, szkoda, że jest aż tak spłukany. Przewracam oczami. − Widział pan najnowszą błyskotkę, jaką Emilia dostała od niego? – pyta mojego tatę. Dzięki, Bryn! − To nic takiego. Spoglądam na nią spod czoła. Tata patrzy na mój nowy diamentowy łańcuszek do Logana. − Ma dobry gust. – Uśmiecha się i obejmuje mnie ramionami. – We wszystkim. − Dzięki, tato. – Posyłam mu uśmiech. Idziemy w trójkę w stronę małego domku w stylu Craftsmana, gdzie spędziłam połowę swojego życia. Jest ciemnozielony z dużym drzewem cytrynowym i małą fontanną na przednim ogródku. 706 | S t r o n a
MoreThanBooks Niosę mój worek dna górę o sypialni, która zwrócona jest ku tylniemu ogródkowi i małemu domku dla gości używanemu przez tatę jako studio. Potem wracam na dół. Za każdym razem, gdy wracam, dom wygląda dokładnie tak samo. Nie wiem, dlaczego to mnie zawsze zaskakuje. W saloniku na dole jest bardzo mało mebli: dwie brązowe sofy, bujane krzesło i mały płaski telewizor stojący na stoliczku. Nad kominkiem, na białej ścianie wiszą różne obrazy i zdjęcia. − Jadę dalej… mam nadzieję, że pokonam korek – mówi zza mnie Bryn. Tata jest w moim pokoju, próbując otworzyć okno, które ani drgnie z powodu nieużywania. Mocno ją przytulam. − Wciąż się na ciebie gniewam – szepczę jej do ucha, nawiązując do tej błyskotki. − Też będę tęskniła, Emilia. – Uśmiecha się do mnie słodko. Odpowiadam uśmiechem i kręcę głową. − Nie bądź niemądra. Twój tata nie zwraca uwagi. Poza tym, wiesz, że ci dokuczam, bo cię kocham. Całuje mnie w policzek. − Ja ciebie też kocham, Bryn. − Zadzwoń, jeśli będziesz chciała polecieć na zakupy do Nowego Jorku. – Mruga do mnie. 707 | S t r o n a
MoreThanBooks Chichoczę. − Do widzenia, panie King – woła ze schodów. − Fajnie, że wpadłaś, Bryn – krzyczy. Wracam na górę do pokoju. Tata zdołał otworzyć okno, więc teraz w pomieszczeniu czuję lekki wiaterek. Moja sypialnia nie zmieniła się, odkąd skończyłam dwanaście lat. Ściany są wciąż pomalowane na bladoniebieski, mój ulubiony kolor, kiedy byłam mała. Mój mały pokój ma niewiele mebli: podwójne łóżko, szafkę nocną, małe biurko i krzesło w rogu oraz małą komodę, na której stoją moje trofea z biegania. − Chcesz coś do jedzenia, kotku? – pyta tata. − Nie, dzięki. Chciałam się rozpakować. – Uśmiecham się do niego. − Chyba rozumiem, że chcesz odpocząć. Jesteś pewnie zmęczona po jeździe. − Trochę. − Idę na zewnątrz trochę popracować. Jeśli nie masz nic przeciwko… zawołał, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. − Dzięki, tato. − Chciałem dzisiaj zrobić grilla. Mam kilka hamburgerów. – Odwraca się i pyta, zanim idzie na dół. – Pasuje ci, czy wolisz gdzieś wyjść? − Hamburgery mi pasują. Zrobię sałatkę. 708 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się. Rozwiesiwszy ubrania w szafie, wyciągam laptopa. Spoglądam na zegar na szafce. Jest po piętnastej. Logan wkrótce wejdzie na pokład swojego samolotu. Postanawiam wysłać do niego esemesa.
Fajnie być w domu, ale tęsknię. Bezpiecznej podróży. XO, Emilia.
*** Wieczór jak na listopad jest łagodny, więc z tatą postanawiamy z tego skorzystać. Zmierzamy do „spacerówek”, małych ścieżek, które przebiegają przez ogrody wszystkich domków w uroczej, małej części Venice Beach, i spacerujemy w świetle księżyca. − Piękny wieczór – mówi tata, kiedy idziemy wzdłuż kanału. − Och, na pewno – mruczę pod nosem. − Wszystko w porządku, Emilia? Odkąd wróciłaś do domu, wydajesz się nieco cicha. − Nic się nie dzieje. – Czuję się winna, bo brakuje mi Logana, a powinnam spędzić czas z tatą. Nie chcę mu tego mówić, bo ostatnią rzeczą, jaką chcę zrobić, to go zasmucić. − Chcesz wiedzieć, co myślę? – Uśmiecha się do mnie. Patrzę na niego, czekając na jego odpowiedź. − Moim zdaniem wpadłaś po uszy. 709 | S t r o n a
MoreThanBooks − Czy to tak oczywiste? Spoglądam na niego, kiedy kontynuujemy spacer. − To było oczywiste podczas weekendu z rodzicami… Wiem, że powiedziałem ci, żebyś się nie spieszyła. Nie chcę brzmieć jak drapana płyta, ale nie chcę, żebyś przez niego cierpiała. − Wiem, tato. − Dobrze cię traktuje? – pyta. − Jest cudowny… czasem myślę, że czasami to zbyt piękne, by było prawdziwe. Jest niesamowity, bogaty, mądry, zabawny i przede wszystkim cudownie gotuje. − Wow, brzmi idealnie. Hmm… do niedawna nie był taki idealny. Jak to się stało, że wszystko tak szybko się zmieniło? − Wiem, nie? Może to jest problemem. Jest zbyt idealny dla kogoś takiego jak ja. − Emilia, po pierwsze, nikt nie jest idealny. Ale gdyby ktoś był bliski ideałowi… to byłabyś ty. − Nie sądzisz, że jesteś nieco stronniczy? Chichoczę. − Nie. − Dzięki, tato. 710 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moim zdaniem on też wie, że jesteś dosyć idealna. − Może kiedyś mu to powiesz. Chichoczę. − Chcesz rano pójść ze mną na plażę jak za starych, dobrych czasów, czy wolisz pospać dłużej? − Na pewno wstanę wcześnie – mówię, bo wiem, że nie będę długo spała. − Poza tym, wiesz, że uwielbiam obserwować jak surfujesz. Uśmiecham się. Po spacerze mówimy sobie dobranoc i idę do siebie. Na zachodnim wybrzeżu jest po siódmej wieczorem, a w Nowym Jorku dziesiąta wieczorem. Włączam laptopa, żeby sprawdzić, czy nie Logan nie posłał mi jakiejś wiadomości. Cieszę się i czuję ulgę, widząc, że bezpiecznie doleciał. W skrzynce czeka na mnie jego email. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Brakuje mi cię Data: Wtorek, 20 listopada 2012, 22:10 EST Do: Emilia King
Droga Emilio, Dziękuję za wiadomość. Wylądowałem w Nowym Jorku. Jest zimno i pada... przygnębiająco, ale pasuje do mojego nastroju. Brakuje mi kalifornijskiego słońca, ale co ważniejsze ciebie.
711 | S t r o n a
MoreThanBooks Moim jedynym pocieszeniem jest to, że ty też za mną tęsknisz. Moi rodzice i Tessa są podekscytowani twoim przyjazdem. Miałaś rację. Mam nadzieję, że świetnie się bawisz,
spędzając czas
z
tatą. Właśnie wróciliśmy do domu z kolacji. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź.
xx, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Tea bagging Data: Wtorek, 20 listopada 2012, 19:13 Do: Logan Prescott
Drogi Loganie, Przykro
mi
z
powodu
pogody.
Cieszę
się,
że
twoja
rodzina
cieszy się z twojej wizyty. Ja również nieźle się bawię z tatą. Po obiedzie poszliśmy na spacer nad kanałami Venice. Jutro ma być
słonecznie,
a
temperatura
ma
sięgać
dwudziestu
dziewięciu
stopni, więc idziemy na plażę. Tata będzie surfował bladym świtem, a oglądanie go to niezła frajda. Może sama spróbuję posurfować... ale pewnie skończę na tea baggingu (moja definicja, nie twoja!). Mam nadzieję, że miałeś miłą kolację. Słodkich snów. 712 | S t r o n a
MoreThanBooks x, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Rozproszenie uwagi Data: Wtorek, 20 listopada 2012, 23:33 EST Do: Emilia King
Droga Emilio, Zaniepokoił przeczytałem
mnie
treść.
temat
Lepiej
twojej
miej
na
wiadomości,
myśli
swoją
ale
potem
definicję,
bo
inaczej będę musiał wsiąść na następny samolot. Staram się dać ci czas, który mogłabyś spędzić z tatą, ale nie ułatwiasz mi tego, kiedy piszesz takie rzeczy. Kusisz mnie dobrą pogodą, a myśli o tobie w bikini już i tak mnie rozpraszają. Śnię o tobie.
xx, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Tea bagging Data: Środa, 21 listopada 2012, 12:33 Do: Logan Prescott
Logan, 713 | S t r o n a
MoreThanBooks Przepraszam, jeśli uważałeś, że z ciebie kpiłam. Jakie masz plany na dzisiaj? Ja właśnie wróciłam z plaży. Poszłam pobiegać, ale było tak gorąco, że weszłam do wody, co rzadko mi się zdarza. Myślałam o tobie przez cały czas, bo ostatni raz pływałam z tobą w Montecito. Ucieszysz się, że nie zemdlałam, ale nieco spaliłam skórę. Miłego dnia.
Tęsknię, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Mogę ulżyć ci w bólu? Data: Środa, 21 listopada 2012, 15:35 EST Do: Emilia King
Emilia, Chociaż
jestem
zadowolony,
słysząc,
że
nie
zemdlałaś,
jestem ciekaw, gdzie się spaliłaś. U mnie ciągle pada. Mama i Tessa idą na zakupy. Tata spędza czas na siłowni. Szkoda,
że
mnie
nie
ma
u
ciebie,
bo
smarowałbym
cię
balsamem.
xx, Logan
714 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Proszę... Data: Środa, 21 listopada 2012, 18:34 Do: Logan Prescott
Posmaruj mnie po całym ciele.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Hmm... Data: Środa, 21 listopada 2012, 21:36 EST Do: Emilia King
Nie pomagasz, żebym się trzymał z daleka.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Może nie powinieneś Data: Środa, 21 listopada 2012, 18:36 Do: Logan Prescott
Wolę twoje usta niż balsam.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Może nie 715 | S t r o n a
MoreThanBooks Data: Środa, 21 listopada 2012, 21:40 EST Do: Emilia King
Dlaczego cię przy mnie nie ma?
_____________________ Od: Emilia King Temat: Robi się goręcej... Data: Środa, 21 listopada 2012, 18:42 Do: Logan Prescott
Jutro planujemy znowu iść na plażę. Mam nadzieję, że znajdę kogoś, kto namydli mi plecki.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Nie wychodź na słońce Data: Środa, 21 listopada 2012, 21:44 EST Do: Emilia King
Oszaleję przez ciebie. Następnym razem cię porwę i zmuszę, żebyś poleciała ze mną do Nowego Jorku.
− Jesteś gotowa, Emilia? – woła z dołu tata. − Przyjdę za minutę. 716 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Emilia King Temat: Szkoda, że cię nie ma Data: Środa, 21 listopada 2012, 18:46 Do: Logan Prescott
Sorki, ale muszę lecieć. Idę na obiad z tatą... do La Cabany. Mają najlepsze margarity.
− Musisz odpocząć i przestać tyle pracować – mówi tata, gdy idę na dół. − O co ci chodzi? – pytam zmieszana. − Byłaś na górze i pisałaś na laptopie. Nie możesz odłożyć pracy domowej na weekend? Chichoczę. − Nie robiłam pracy domowej – mówię szczerze i się rumienię. – Logan do mnie napisał, więc mu odpisywałam. − Och. – Uśmiecha się. – Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci. − Nie, wcale. Posyłam mu uśmiech. − Wszystko w porządku? – pyta.
717 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak. Narzekał na pogodę. Jest zimno i pada. − Szkoda. A wspomniałaś niechcący, że poszłaś na plażę i się spaliłaś? Wydaje stłumiony chichot. − Oczywiście. Chichoczę.
*** Gdy wracamy do domu, jest po dziesiątej wieczorem. Po obiedzie i kilku margaritach, wybieramy się na kolejny spacer wzdłuż kanałów. Dzisiejszy wieczór jest nieco chłodniejszy, ale wciąż przyjemnie ciepły. Przebieram się w spodnie z dresu i podkoszulkę, a potem rzucam się na łóżko. Bardzo chcę zobaczyć, czy nie dostałam kolejnego emaila od Logana. W skrzynce jest nowa wiadomość, którą wysłał, gdy wyszliśmy z tatą na obiad. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Wielka szkoda Data: Środa, 21 listopada 2012, 21:48 EST Do: Emilia King
Mam nadzieję, że będziesz miała fajny obiad... postaraj się nie wypić zbyt dużo margarit.
718 | S t r o n a
MoreThanBooks xx, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Wciąż szkoda... Data: Czwartek, 22 listopada 2012, 02:48 Do: Logan Prescott
Obiad
mi
smakował.
Byłam
grzeczna
i
wypiłam
tylko
kilka
margarit. Różnica czasu sprawia, że coraz bardziej mi cię brakuje. Mam nadzieję, że będziesz miał świetny wieczór.
xx, Emilia
*** Wychodzę z łóżka i postanawiam sprawdzić emaile, zanim zejdę na dół. Na wschodnim wybrzeżu jest piąta, więc nie oczekuję, że łapię Logana, ale jestem ciekawa, czy wysłał mi wczoraj odpowiedź. Uśmiecham się, gdy widzę, że dostałam kolejnego emaila. Natychmiast zauważam godzinę wysłania. Kilka godzin temu wrócił do domu. Jestem ciekawa, z kim siedział tak długo. _____________________ Od: Logan Prescott 719 | S t r o n a
MoreThanBooks Temat: Naprawdę wielka szkoda Data: Czwartek, 22 listopada 2012, 02:48 EST Do: Emilia King
Emilia, Z
twoich
wiadomości
wynika,
że
dobrze
się
bawisz
podczas
pobytu u taty. Wiesz, jak bardzo kocham twoje towarzystwo, kiedy wypijesz kilka margarit. To mi przypomina... Brakuje mi twojego uroczego chichotu. Mój
wieczór
był
dość
przyjemny.
Widziałem
się
ze
starymi
znajomymi ze szkoły. Z niecierpliwością czekam na twojego kolejnego emaila. Mam nadzieję, że mgła trzyma cię z daleka od plaży i rąk, którą mogą cię namydlić. Miłego Święta Dziękczynienia.
xx, Logan
Siadam z powrotem na łóżku i zastanawiam się nad emailem Logana. Potem znowu go czytam. Jestem zirytowana sobą, bo czuję się zazdrosna, ale to moja wina. Powinnam była przyjąć zaproszenie Logana. Wtedy byłabym w Nowym Jorku albo wkrótce bym leciała i pewnie nie byłabym aż tak wkurzona, że wyszedł się spotkać ze starymi znajomymi. Mój umysł zaczyna pracować na pełnych obrotach, gdy staram się przypomnieć, czy Logan kiedykolwiek wspominał, by Seraphina była z Nowego Jorku. A Sebastian jest z Nowego Jorku? Jestem niemądra. Logan 720 | S t r o n a
MoreThanBooks chodził do wielu szkół, więc może spotkał się z kilkoma starymi znajomymi. Jestem pewna, że o to chodzi. Każdy wychodzi na miasto ze starymi kumplami przed Świętem Dziękczynienia. Moja podświadomość próbuje mnie uspokoić. Po przeczytaniu emaila po raz trzeci, w oczy rzuca mi się słowo „kocham”, które świeci niczym neonowy znak. Okej, więc nie powiedział, że mnie kocha, ale powiedział, że kocha moje towarzystwo. No, moje towarzystwo, gdy jestem spita margaritami. Śmieję się. Cóż, to już coś, prawda? Wyglądam przez okno. Wstał kolejny idealny dzień na plażowanie. Piszę szybką odpowiedź do Logana i idę na dół. _____________________ Od: Emilia King Temat: Starzy znajomi i stare przyzwyczajenia Data: Czwartek, 22 listopada 2012, 08:15 Do: Logan Prescott
Logan, Leżę
na
łóżku
w
moim
bikini,
kiedy
piszę
do
ciebie
tego
emaila. Sorki, ale nie ma mgły. Jest kolejny piękny, słoneczny dzień w La-la Landzie. Cieszę się, że miałeś przyjemny wieczór. Mam nadzieję, że nie za przyjemny. Widzę,
że
ty
i
twoi
znajomi
imprezowaliście
do
późnego
wieczoru – czy może powinnam napisać ranka. Ciężko się pozbyć starych nawyków. Mam nadzieję, że nie prześpisz swojego Święta Dziękczynienia.
Emilia 721 | S t r o n a
MoreThanBooks Czytam go kilka razy, nie wiedząc, czy posłać. Jestem ciekawa, czy dostrzeże tutaj humor… pewnie nie. Ale jestem zirytowana i, szczerze mówiąc, gdyby postawił się w mojej sytuacji, też by się zezłościł. A może i wściekł. Gdybym napisała, że wyszłam ze starymi znajomymi, jestem pewna, że już by był na pokładzie swojego prywatnego odrzutowca. Może to jego gra. Może chce mi zaleźć za skórę, żebym wsiadła do najbliższego samolotu. Nie, niemożliwe. Logan na pewno zdaje sobie sprawę, że nie porzuciłabym spędzenia Święta z tatą, żeby siedzieć przez cały dzień w samolocie i potem sprawdzić, co z nim. Powinnam posłać moją wiadomość, czy zupełnie zignorować jego emaila i nie odpowiedzieć? Nie mogę tak zrobić. Zrobiłam tak, ale jeśli mam być szczera ze sobą, to już jest za nami. Zanim zmienię zdanie i wymyślę kolejny szalony scenariusz, klikam wyślij. Moje drzwi się otwierają, ale tata puka cicho, żeby zwrócić moją uwagę. Jestem tak skupiona na laptopie, że podskakuję nerwowo. − Sorki, skarbie. Nie chciałem cię przestraszyć – mówi. − Och, nie. W porządku. – Uśmiecham się. – Szczęśliwego Święta Dziękczynienia. − Nawzajem. – Przerywa na chwilę. – Kolejna wiadomość od Logana? – pyta. − Tak. − Wy naprawdę lubicie ze sobą pisać. Też studiuje angielski? Chichoczę. 722 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie, ale pewnie powinien. Jest bardzo oczytany. − Wygląda na to, że jesteś gotowa, żeby iść na plażę. − Zaraz zejdę. Wyłączam laptopa i zamykam go. − Okej, spotkamy się na dole. Chcesz posurfować ze swoim staruszkiem? − Chyba tylko pobiegam, ale jeśli będzie równie ciepło jak wczoraj, na pewno widzimy się w wodzie po biegu. Uśmiecham się. Pogoda jest naprawdę idealna. Nasz poranek na plaży zmienia się w cały dzień. Po porannym biegu na plaży, resztę dnia spędzam w oceanie z tatą i jego kolegami surferami. Próbuję nawet surfować po pozytywnych ale nieugiętych zachętach. Pewnie, tylko na małych falach, ale udaje mi się nawet wstać i podjechać na kilku falach aż do wybrzeża. − No, teraz widzę, o co tyle zamieszania – mówię do taty, gdy idziemy z powrotem do domu. − Jestem naprawdę z ciebie dumny, Emilia. – Milczy przez chwilę, a potem dodaje: – Wiesz, co myślę? Patrzę na niego, czekając na odpowiedź. − Logan ma naprawdę pozytywny efekt na ciebie. – Uśmiecha się. − Dlaczego tak sądzisz? 723 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jesteś inna. Spoglądam na niego i marszczę brwi. − Inna w dobry sposób. Wydajesz się wyższa, bardziej pewna siebie i masz w sobie jakąś poświatę. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale chodzi mi, że to coś dobrego. Od lat chciałem, żebyś posurfowała, a teraz wreszcie spróbowałaś. Moim zdaniem to robota Logana. Chichoczę. − Moim zdaniem nieco przesadzasz. Wzrusza ramionami. − Tak to widzę. Tak przy okazji, zachowujesz się naturalnie podczas surfowania. Śmieję się. − No nie wiem, ale powiem ci, że widzę już, dlaczego to jest takie uzależniające. Jesteś pewien, że musimy już wracać? Wybucha śmiechem. − Czuję to samo. Po pierwszym podejściu nie chciałem robić nic innego jak tylko surfować za każdym razem, gdy nadarzyła się okazja. Ale robi się późno, a mamy kuraka do upieczenia. Jest późno, kiedy wreszcie rzucam się na łóżko. Adrenalina z pierwszego surfowania już opadła, a tryptofan z indyka właśnie się włączył.
724 | S t r o n a
MoreThanBooks Jestem strasznie wyczerpana. Jestem pewna, że Logan do mnie napisał, więc z niecierpliwością chcę sprawdzić. Najpierw biorę do ręki komórkę. Mam sześć nieodebranych połączeń, dwie wiadomości głosowe i esemesa. Wszystkie połączenia są od Logana. Słucham wiadomości głosowych, które zostawiły Bryn i Rosemary. Obie życzą tacie i mi szczęśliwego Święta Dziękczynienia. Bryn, w swojej wiadomości, powiedziała jeszcze, że odbierze mnie w sobotę rano. Ona i Josh mieli plany na sobotni wieczór. Esemes przyszedł od Logana.
Zadzwoń. Nieważne, jak późno.
Szybko załączam laptopa. Nie potrafię powiedzieć, jaka będzie jego reakcja na mojego emaila, czytając tego esemesa. Jeśli odesłał odpowiedzieć, może to wyjaśni, co myśli i dlaczego dzwonił tyle razy. _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?59 Data: Czwartek, 22 listopada 2012, 11:18 EST Do: Emilia King
Emilia, Naprawdę straciłaś we mnie wiarę po zaledwie kilku dniach? Myślałem, że to już jest za nami. Jestem tego pewien. Tęsknię za tobą...
59
Ewangelia św. Mateusza, 8:26, Biblia Tysiąclecia.
725 | S t r o n a
MoreThanBooks „Dzień będzie nocą, póki nie przybędziesz, Noc dniem, gdy we śnie znów ze mną zasiądziesz”.60
xx, Logan
On wie, jak sprawić, bym poczuła się winna. Waham się, ale potem biorę telefon do ręki, żeby do niego zadzwonić. Na wschodnim wybrzeżu jest dopiero dziewiąta wieczorem, ale nie odbiera. Odzywa się sekretarka, ale postanawiam nie zostawiać wiadomości. Może lepiej będzie, jeśli mu odpiszę. Wtedy przynajmniej moje myśli będą poukładane. _____________________ Od: Emilia King Temat: Literackie popisy Data: Czwartek, 22 listopada 2012, 23:10 Do: Logan Prescott
Logan, Ty to potrafisz wpędzić dziewczynę w poczucie winy. Chociaż
nie
straciłam
w
ciebie
wiary,
martwię
się
towarzystwem, z jakim się trzymasz, kiedy jesteś oddalony ode mnie o pięć tysięcy kilometrów. Przepraszam,
jeśli
wkurzyłam
cię
komentarzem
o
starych
nawykach i dokuczaniem ci o balsam. Nigdy nie sądziłam, że bycie z dala od ciebie może być takie trudne. 60
William Szekspir, „Sonet 43” w przekładzie Macieja Słomczyńskiego.
726 | S t r o n a
MoreThanBooks I tutaj przychodzi mi na myśl mój lęk. Jaki? Że mnie zranisz. Martwi mnie, naprawdę mnie martwi, że w tak krótkim czasie zaczęło mi na tobie zależeć. Przeżyłam wiele bólu w życiu, dzięki któremu uniknęłam zranienia w związku. Naprawdę sądziłam, że odległość sprawi, że będę mniej tobą oczarowana,
ale
uświadomiłam
sobie,
że
bardziej
mi
na
tobie
zależy. Mam nadzieję, że miałeś udane, rodzinne święto.
xx, Emilia
PS.: Ale z ciebie szpaner. Czy to cytat z sonetu Szekspira?
Wysyłam tego emaila i wyłączam laptopa. Biorę do ręki komórkę i próbuję się dodzwonić do Logana, ale nie odbiera. Jest po północy, zanim odpływam w kolejny krótki sen.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
727 | S t r o n a
MoreThanBooks
31
Nie mogę spać. Jest wcześnie rano, więc nie mogę zadzwonić do Logana. Jestem ciekawa, gdzie był zeszłego wieczoru, gdy próbowałam się do niego dodzwonić. Wkurza mnie, że napisał w esemesie, bym zadzwoniła do niego o każdej porze, a potem nie odpowiada. Może wyszedł ze swoimi starymi znajomymi jak dwa wieczory temu? Patrzę na mój telefon, ale nie ma żadnych połączeń ani esemesów. Mam nadzieję, że przynajmniej odpisał na mojego emaila. Wychylam się z łóżka, biorę laptopa z podłogi i włączam go, kiedy zdaję sobie sprawę, że nie jestem sama. − Próbujesz się do kogoś dodzwonić? Logan uśmiecha się nieznacznie. Siedzi przy moim małym biurku w kącie pokoju. Zaczynam się zastanawiać, jak długo tam siedzi i jak się tu dostał. Zerkam na okno. Myśli w głowie szaleją, ale słowa nie chcą wyjść. Nie wiem, co powiedzieć. − Twój tata mnie wpuścił… jeśli się nad tym zastanawiasz. Poza tym, miałaś rację. Jest niesamowity artystą. Kiedy przyjechałem, był w swoim studiu, więc zobaczyłem kilka jego dzieł. − Och. – Milczę przez chwilę. – Przyleciałeś tutaj, bo byłeś na mnie zły? – pytam, niepewna, co powiedzieć.
728 | S t r o n a
MoreThanBooks − Moim zdaniem to ty jesteś na mnie zła. Ale nie, nie dlatego tutaj jestem. Przyleciałem, bo się stęskniłem, bardziej niż możesz sobie wyobrazić. − Ja też tęskniłam – odpowiadam cicho. − Skoro nie chciałaś przylecieć do Nowego Jorku, postanowiłem, że ja wpadnę i cię odwiedzę. Ale wiedziałem, że chciałaś spędzić czas z tatą i chociaż nie powiedziałaś mi tego wprost, wiedziałem, że chciałaś spędzić nieco czasu z dala ode mnie. Potem napisałaś, że nie chcesz, żebym był z dala od ciebie. Jesteś kobietą, która lubi mnie dezorientować, ale w twoich emailach dałaś mi do zrozumienia, że chcesz, bym przyleciał, więc jestem. Uśmiecha się. Wtedy odzyskuję jasność umysłu. Wychodzę z łóżka i praktycznie rzucam się na niego. Siadam na jego kolana, obejmuję go ramionami i całuję namiętnie. Odwzajemnia pocałunek. Jego usta są takie łapczywe. Unosi mnie, więc obejmuję go teraz nogami w pasie. Opiera swoje czoło o moje. − Już nie jesteś na mnie zła? – szepcze. − Chyba zależy. − Od czego? − Wydaje mi się, że już wiesz – mówię.
729 | S t r o n a
MoreThanBooks − To była grupka znajomych z różnych internatów i owszem, Seraphina też była, ale dlatego, że przyjaźni się z jedną z moich znajomych. Nie zapraszałem jej, jeśli chcesz wiedzieć. − I dalej nic do niej nie czujesz? – pytam. − Nie. Wiesz o tym. Nigdy tak z nią nie było… nigdy – odpowiada zirytowany. − To dlaczego nie napisałeś, że byłeś z nią na imprezie? − Bo nie byłem z nią. Byłem z większą grupką ludzi. Ledwie ją widziałem. Gdybym wspomniał, że tam była, nie czułabyś się jeszcze gorzej? − Owszem. Nie. Och, nie wiem. Załazi mi za skórę. A ty byś się nie zezłościł, gdybym napisała, że wyszłam z grupką ludzi i jednym z nich był Tyler? − Oczywiście, ale to coś innego. On pokazał swoje intencje. − A ona nie? – syczę. − Nie wiedziałem, że tam będzie. To nie było nic poważnego, ale rozumiem, dlaczego jesteś zirytowana i przepraszam za to. Sądzisz, że dasz radę mi przebaczyć? Pieści mój policzek. − Skoro przebyłeś taki szmat drogi, wydaje mi się, że ci przebaczę – szepczę i całuję go w usta.
730 | S t r o n a
MoreThanBooks Jego ręce wślizgują się pod moją koszulkę i Logan delikatnie gładzi moje plecy, przyciągając mnie do siebie. − Jak dobrze cię widzieć, dotykać twojej skóry. Brakowało mi tego – szepcze, całując mnie w dół szyi. − Hmm. Uwielbiam jego dotyk. − Szkoda, że nie możemy pójść gdzieś indziej – szepcze mi do ucha. − Na plażę? Chichoczę. Wiem, że nie o tym mówi, ale nie mogę się oprzeć. − A jest tu jakaś prywatna? Patrzy mi w oczy. − Nic o tym nie wiem. Więc zostajesz tutaj? − A chcesz, żebym wrócił do Nowego Jorku? Śmieję się. − Nie. Po prostu nie wiedziałam, czy nie jedziesz z powrotem do Santa Barbara. − Zostanę na noc, jeśli twój tata nie ma nic przeciwko. Potem wrócę jutro, żeby ominąć korki. Nie chciałabyś mi dotrzymać towarzystwa? − Chciałabym. Uśmiecham się. 731 | S t r o n a
MoreThanBooks − To twój pokój? – pyta, oglądając pomieszczenie. − Tak, odkąd skończyłam dwanaście lat. − Twoim ulubionym kolorem był niebieski? – pyta, nawiązując do jasnoniebieskich ścian i pościeli. − Wciąż jest. Niebieski jak morze. Moim zdaniem działa uspokajająco. A propos oceanu, wiesz co? – pytam z podekscytowaniem. Potem, zanim ma szansę odpowiedzieć, sama mówię: – Surfowałam wczoraj. − No, no. Cieszę się, że tu jestem. Na pewno masz niezły fanklub. Wybucham śmiechem. − Dlaczego twoim zdaniem ja mam zawsze wielbicieli? − Bo masz. Nie jesteś tego świadoma… kolejna cecha, jaką można dodać na listę rzeczy, jakie powodują, że trudno ci się oprzeć. − A ta lista jest długa? − A powiedziałem, że jest? – dokucza mi. Chichoczę. − A mówiłem, że i tego mi brakowało? − Brakowało ci mojego chichotu? – pytam z rozbawieniem. − No, brakowało. Przybliżam się do niego, całując go przy uchu i po szyi. 732 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tego też ci brakowało? – szepczę. − Hmm. Potem łapię go delikatnie za włosy i przyciągam go do swoich ust. Całuję go. − A co z tym? Brakowało ci? − Hmm. Całuję go z większą pasją, bardziej namiętnie, głębiej. Jęczy mi w usta. − Tęskniłeś za ty? – szepczę. − Emilia, nie ułatwiasz mi tego – mówi pomiędzy całusami. – Pragnę cię. Chcesz to zrobić teraz? Odsuwam się od niego i patrzę mu w oczy. − No właśnie – dodaje rzeczowym tonem, gładząc kciukiem moją dolną wargę. − Chyba mnie nieco poniosło. Uśmiecham się nieznacznie. − No, chociaż podobało mi się, że cię poniosło, lepiej, żebyśmy zeszli na dół. Właśnie przyjechałem, więc nie chcę, że twój tata nie stąd wykopał. Chichoczę.
733 | S t r o n a
MoreThanBooks − Masz rację – mówię, całując go w policzek, a potem schodząc z niego. − To idziemy na plażę? – pyta. − A nie jesteś zmęczony po locie? Na pewno chcesz iść? − Przeleciałem pięć tysięcy kilometrów, żeby nasmarować cię balsamem, więc idziemy. Posyła mi uśmiech. − Myślałam, że przyleciałeś, bo się stęskniłeś. − To prawda, ale głównie dlatego, że stęskniłem się za twoim ciałem. Uśmiecha się znacząco. − A pomyśleć, że myślałam, że interesuje cię gównie mój umysł. Chichoczę. − Twój umysł też, ale głównie ciało. No, to gdzie balsam? Wybucham śmiechem.
*** Gdy nasza trójka idzie na plaże, szybko wysyłam Bryn esemesa. Muszę jej dać znać, że jadę z powrotem do Santa Barbara z Loganem.
Jadę z Loganem do SB. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Tęsknię, XO, Emilia. 734 | S t r o n a
MoreThanBooks Natychmiast otrzymuję odpowiedź.
Bez obaw. Josh jest tutaj, więc i tak miał jechać z nami. Nie mogę się doczekać, XO, Bryn.
Nie wiem dlaczego, ale nagle czuję się strasznie zdenerwowana, bo to mój drugi dzień i będę surfowała przed Loganem. Tata ma kilka dodatkowych desek, więc dał nam po jednej. Może po prostu zrobię tea bagging, chichoczę w myślach. − Co cię tak śmieszy? – szepcze Logan. − Myślę o słowie, które kazałeś mi wygooglować. − Więc nie chcesz tego zrobić? − Nie. Denerwuję się trochę. Tata nas słyszy. − Nie masz czym się denerwować, kochanie. Jesteś urodzoną surferką. − Urodzoną? Logan posyła mi uśmiech. − Tata mnie tak zachęca. Mówi mi, że we wszystkim zachowuję się tak, jakbym się do tego urodziła. Chichoczę nerwowo. − Bo to prawda – mówi z dumą tata. 735 | S t r o n a
MoreThanBooks Łapiąc mnie za rękę, Logan posyła mi uśmiech, gdy idziemy na plażę. Plaża jest dość pusta. Dzisiaj jest „czarny piątek”, który tradycyjnie rozpoczyna okres świątecznych zakupów. Większość ludzi jest pewnie w centrach handlowych, próbując zdobyć najlepsze okazje w
ten
najpracowitszy zakupowy dzień w roku. Wskakujemy do wody i nurkujemy pod fale żeby znaleźć dobre miejsce. Woda jest zimna, ale nieźle odświeża, bo powietrze jest gorące. − Nie denerwuj się, kotku. Logan uśmiecha się do mnie. Odpowiadam uśmiechem i kiwam głową, próbując wyglądać na spokojną, chociaż taka nie jestem. Zaczynam się rozluźniać dzięki oceanicznej bryzie, która rozpryskuje kropelki wodę na moją twarz, i pięknu natury, jaka mnie otacza. Tata i Logan surfują na kilku falach, kiedy ja siedzę i czekam. Tak właściwie jestem pod wrażeniem Logana. Surfuje od jakiegoś czasu, ale nigdy byś tego nie powiedziała, patrząc na niego. Nieźle rozprasza uwagę, ale to nic nowego. Woda obmywa jego idealne ciało, a ja mam trudności ze skupieniem się na czymkolwiek. Wreszcie postanawiam, że i ja posurfuję. Znajduję idealną, małą falę i zaczynam wiosłować rękami. Mocno wiosłuję, wyginając plecy w łuk. Fala zaczyna łapać moją deskę, więc wskakuję na nią. To radosne przeżycie, ale próbuję się skupić, przypominając sobie wskazówki taty. Jestem na górze, ale trzymam się nisko, kucam przy tylniej części deski.
736 | S t r o n a
MoreThanBooks Ale gdy widzę przód deski, wychodzący z wody, szybko przesuwam się do przodu. Nie patrzę na dół na deskę, ale przed siebie. Jestem podekscytowana i całkiem sobą zadowolona, gdy śmigam na fali do wybrzeża. Gdy spadam z deski, szybko ją łapię i zaczynam wiosłować rękami z powrotem. − Brawo, skarbie. – Tata uśmiecha się do mnie promiennie. – Jeśli nie macie nic przeciwko, idę na większe fale. − Jasne, tato. Uśmiecham się. Logan zbliża się do mnie. − Nigdy mnie pani nie przestanie zadziwiać, panno King. − Mogę to samo powiedzieć o panu, panie Prescott. Chichoczę.
*** Na obiad zamawiany pizzę z Abbot’s Pizza Company. To moja ulubiona pizza i kiedykolwiek wracam do domu, muszę ją mieć. W ich pizzy najbardziej uwielbiam kruchy spód. Jestem w kuchni, przygotowując sałatkę na obiad, a Logan jest na górze pod prysznicem. Tata podchodzi do mnie z limonką w ręku. Do dzisiaj rosła na jednym z drzewek w ogródku.
737 | S t r o n a
MoreThanBooks − Pokroisz to? – pyta, kładąc ją na desce do krojenia obok ogórka, którym się teraz zajmuję. − Pewnie. Uśmiecham się. − Trzy Corony nadchodzą – dodaje, podchodząc do lodówki. − Brzmi nieźle. Posyłam mu uśmiech. Słyszę wodę na górze. − On naprawdę cię uszczęśliwia, prawda? – pyta tata, łapiąc piwo i podchodząc do mnie. − Przez większość czasu – drażnię się z nim. − Tak zawsze jest, Emilia. Związki wymagają wiele pracy. Nie zawsze są łatwe. Są szczęśliwe chwile, ale zdarzają się również te mniej szczęśliwe. − Oglądałeś doktora Phila? – kpię z niego. Wybucha śmiechem. − Wiem, pewnie nie lubisz o tym gadać ze mną, ale chcę się upewnić, że wszystko w porządku. − Jest, ale… – zaczynam, ale nie potrafię tego powiedzieć. − Jesteś w nim zakochana – dodaje, a ja słyszę, że Logan zakręcił wodę na górze. 738 | S t r o n a
MoreThanBooks Nerwowo wzruszam ramionami. − Och, koteczku. Co jest nie tak? − Nie sądzę, że on czuje to samo – mamroczę. − Uwierz mi… czuje. Patrzę na niego z niedowierzaniem. − Dużo doktora Phila – kpi ze mnie. Chichoczę. Tata zawsze wie, jak rozładować emocje. − Teraz poważnie. Sam kiedyś byłem młodym chłopakiem. Poza tym, po dzisiejszym surfingu jest tobą oczarowany. Uśmiecha się i podaje mi otwarte piwo z limonką na górze. Śmieję się. − Wątpię w to… No nie wiem, czy jest oczarowany po zobaczeniu mnie na metrówce. − Masz mało wiary w siebie. Masz niezłą formę, a to się najbardziej liczy. Nagle do kuchni wchodzi Logan. Tata podaje mu piwo, a Logan bierze je do ręki. − Dziękuję, Tony. − Idę na górę wziąć szybki prysznic, zanim przyjedzie pizza – mówi tata, odwracając się i wychodząc z kuchni. 739 | S t r o n a
MoreThanBooks Kończę sałatkę i odkładam ją na bok, potem biorę łyk piwa. Logan podchodzi do mnie i delikatnie głaszcze mnie po policzku. Wpatruję się w jego oczy. Jego włosy są wciąż wilgotne po prysznicu, więc gdy obejmuję go ramionami, czuję jego niebiański zapach. Całuje mnie słodko w czoło. − Naprawdę masz niezłą formę, kotku – mówi cicho. O, nie… ile usłyszał? Patrzę na niego z rozszerzonymi oczami. − Słyszałeś naszą rozmowę? − Słyszałem tylko to… A co? – Uśmiecha się. Wypuszczam powietrze, uświadamiając sobie, że je zatrzymałam w płucach. Przeraziłabym się, gdyby usłyszał, że się w nim zakochałam. − Chyba coś przede mną ukrywasz – mówi z podejrzliwością. Pije piwo i kręcę głową. − To chyba znaczy tak. Posyła mi znaczący uśmieszek. − Jesteś głodny? − Myślę, że celowo unikasz odpowiedzi. Nachyla się i całuje mnie w usta. − Jakiej odpowiedzi? – dokuczam mu. 740 | S t r o n a
MoreThanBooks Jestem uratowana przez dzwonek. Pizza już jest. Tata szybko biegnie na dół. Słyszę go w oddali, kiedy rozmawia z dostawcą. − Jeśli sądzisz, że to koniec rozmowy, mylisz się. Logan unosi brew, uśmiechając się nieznacznie. − Och? – pytam niewinnie. – Planujesz wydobyć ze mnie prawdę za pomocą tortur? − Nie będę przebierał w środkach, panno King. Wie pani, jak bardzo lubię wyzwania. − To jestem wyzwaniem? − Najlepszym. Uśmiecha się.
*** Mój następny dzień surfowania nie jest taki dobry. Jako że jest kolejny niesamowity poranek, postanawiamy pójść posurfować po raz ostatni, zanim wrócimy do Santa Barbara. Fale są nieco większe, ale postanowiłam, że spróbuję. Mocno ruszam rękami, żeby dostać się na pierwszą falę. Udaje mi się to zrobić i sunę na niej. Zaczynam wstawać. Ale jak szybko wstaję, tak szybko zaczynam tracić kontrolę i wpadam do wody. To ostatnia rzecz, jaką pamiętam, zanim nie budzę się na plaży, patrząc na Logana. − Cześć. 741 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecham się nieznacznie, mrugając. − Emilia, w porządku? – pyta Logan, jego oczy pełne niepokoju. − Tak, nic mi nie jest. – Zaczynam siadać, uświadamiając sobie, że obserwuje mnie duża grupa ludzi. − A może się położysz? Karetka zaraz przyjedzie. − Co? Nie, serio. Dobrze się czuję. Wiem, że tego nienawidzisz, ale nic mi nie jest. − Uderzyłaś się w głowę, gdy zderzyłaś się z deską, i zemdlałaś. Niech cię zbadają dla pewności. − Gdzie tata? – pytam, siadając i rozglądając się wokoło. − Już tu idzie. – Logan pokazuje w jego kierunku. – Wolał się upewnić, że sanitariusze nas znajdą. − Och. Wzdycham. − Nie wierzę w to. − Owszem. Jesteś dziewczyną, która przyciąga wypadki. Uśmiecha się. − Proszę, nie mów tego przy tacie – mówię spanikowana. − Emilia, jestem pewien, że on wie.
742 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nigdy mu nie powiedziałam, że zemdlałam na bieżni. Już i tak się o mnie martwi. Obiecaj, że o tym nie wspomnisz. − Pewnie, skarbie. Uśmiecha się. − Emilia, ocknęłaś się. Dzięki Bogu. Tata pędzi do mnie. − Cześć, tato. Nic mi nie jest. Posyłam mu uspokajający uśmiech. Widzę dwóch sanitariuszy. Oboje klękają na piasku przy moich bokach. Po sprawdzeniu moich oczu, zadają mi różne pytania. Błagam ich, by nie wysyłali mnie do szpitala. Ustępują. − Musisz obiecać, że jeśli będzie cię bolała głowa, albo poczujesz zawroty lub zaczniesz wymiotować, musisz natychmiast pojechać do szpitala. Okej? – pyta starszy z sanitariuszów. − Dobrze. Dziękuję. Uśmiecham się i wstaję. Tata rozmawia z sanitariuszami, a Logan obejmuje mnie w talii. − Obiecaj mi, że dasz mi znać, jeśli będzie cię bolała głowa albo będziesz się dziwnie czuła – mówi. − Dobrze, ale nie czuję się źle. − Nieważne. 743 | S t r o n a
MoreThanBooks − Tak, obiecuję. To jest takie żenujące. Przewracam oczami. − Nie powinnaś czuć zażenowania. − Serio? Ci ludzie się gapią – szepczę. − To twoja zwykłą grupka wielbicieli. A twój upadek był imponujący. Logan nachyla się i całuje mnie w czoło. − Serio? Imponujący? Uśmiecham się promiennie. − No. Mówiłem ci. Nigdy nie dajesz plamy, kiedy upadasz. Chichoczę. − Jakoś trudno mi w to uwierzyć, ale dziękuję ci za twoją iluzję.
*** Jest późne popołudnie, gdy wreszcie zbieramy nasz bagaż i wychodzimy przez główne drzwi. Nagle czuję przytłaczający smutek z powodu naszego zbliżającego się wyjazdu. Nigdy nie lubię się żegnać, szczególnie z tatą. − Idę postawić torby przed dom i zobaczę, czy samochód już przyjechał – mówi Logan, zostawiając mnie i tatę samych, żebyśmy mogli
744 | S t r o n a
MoreThanBooks się pożegnać. Czy on właśnie powiedział, że zobaczy, czy samochód już przyjechał? Co to znaczy? − Fajnie było cię znowu zobaczyć, Emilia. – Tata mocno mnie przytula. Potem dodaje szeptem: – Mam rację co do tego, co powiedziałem wczoraj. Powinnaś była zobaczyć, jaki był zmartwiony dzisiaj. Odsuwam się od niego i spoglądam mu w oczy, uśmiechając się przez łzy. Tata mówi dalej: − Nie spiesz się… Wiem, że niepokoisz się wszystkim, ale on szaleje na twoim punkcie, a reszta rozwinie się z czasem. − Dzięki, tato. Przytulam go ponownie. − Dużo czasu minęło, odkąd po raz ostatni widziałam cię naprawdę szczęśliwą, bo kiedy jesteś z nim… to wiele mówi. − Mam nadzieję, że się nie mylisz. − Zawsze istnieje pewne ryzyko. Sądzisz, że warto zaryzykować? − Tak – szepczę. − To w takim razie… Wydaje mi się, że rozwiązałaś problem. Potem do domu wraca Logan. Podaje rękę mojemu ojcu. − Dzięki za wszystko, Tony. Uśmiecha się. 745 | S t r o n a
MoreThanBooks − Miło cię było znowu zobaczyć, Logan. Cieszę się, że do nas przyjechałeś. – Tata posyła mu uśmiech. Przytulam tatę. − Kocham cię – szepczę. − Ja ciebie też, kotku – odpowiada tata. Odsuwamy się od siebie i tata patrzy na Logana. − Zaopiekuj się nią. Jeśli będzie ci się wydawała chora albo inna, proszę, zawieź ją do szpitala. Urazy głowy są czymś poważnym – dodaje poważnie tata. − Oczywiście – mówi uspokajająco Logan. − Jezu, nic mi nie jest – mruczę pod nosem. − Nie słuchaj jej. Kiedy mówi, że nic jej nie jest, zwykle coś jej jest – dodaje tata, jakbym go nie słyszała. Przewracam oczami. − Pa, tato. – Uśmiecham się. − Pa, kwiatuszku. Widzimy się za kilka tygodni. Ciężko uwierzyć, że przerwa zimowa jest za kilka tygodni. Kiedy wrócimy na USB, będę całkowicie zajęta pisaniem esejów, jak również uczeniem się na końcowe egzaminy. Smuci mnie, że nie będę się widywała z Loganem przez tych kilka tygodni, a potem jest przerwa – kolejny miesiąc bez niego. 746 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy Logan i ja wychodzimy na zewnątrz, nagle dociera do mnie to, co powiedział Logan, mówiąc, że idzie zobaczyć, czy przyjechał samochód. Widzę czarną limuzynę mercedes, która stoi na ulicy. Kierowca otwiera dla nas drzwi, kiedy podchodzimy. − To jest Stan. Stan, poznaj Emilię, moją dziewczynę – mówi Logan. Brak mi słów. Stan ma niecałe pięćdziesiąt lat. Jest łysy z ciemnobrązowymi oczami, wokół których powstają zmarszczki, kiedy się uśmiecha. Natychmiast darzę go sympatią. Podaje mi rękę, a kiedy ją uściskam, słodko całuje jej wierzch. − Miło cię poznać, Emilia. Uśmiecha się. − Pana również. Rumienię się bez powodu. − Pani przodem. – Logan macha ręką w kierunku samochodu. Wślizguję się do środka, a on wsiada za mną. − Jedziemy z powrotem do szkoły limuzyną? Myślałam, że ty będziesz prowadził. − Nigdy tego nie powiedziałem. Mój samochód jest w szkole… Przyjechałem z lotniska w Santa Barbara, nie z LAX.61 − Och, w porządku… Więc wynająłeś limuzynę? 61
Skrót od Los Angeles Airport – lotnisko w LA.
747 | S t r o n a
MoreThanBooks − Stan jest jednym z naszych kierowców w naszym hotelu w Beverly Hills. Pożyczamy go na jeden dzień. Pomyślałem, że będzie fajnie jechać limuzyną. W ten sposób mogę siedzieć z tobą i cieszyć się twoim towarzystwem. Pasuje ci? Uśmiecham się i kiwam głową z podekscytowaniem. − Nigdy nie siedziałam w limuzynie. Uśmiecham się szeroko jak dziecko w sklepie ze słodyczami. − Nigdy? Potrząsam głową. − Jest strasznie duża – dodaję, prostując przed siebie nogi. − Owszem. Chcesz się czegoś napić? Stan uzupełnia lodówkę. Jest wszystko, począwszy od dietetycznej coli aż do mlecznej czekolady… Przegląda zawartość lodówki. − Mleczna czekolada? Chichoczę. − No. Uwielbiam mleczną czekoladę. − Każdego dnia dowiaduję się o tobie czegoś nowego. Posyłam mu uśmiech. Logan wciąż ogląda lodówkę.
748 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest piwo, wino… i powiedziałem Stanowi, żeby wsadził też dzbanek margarity dla ciebie, ale teraz wiem, że lepiej będzie, jeśli nie będziesz piła. − Dlaczego nie? − Miałaś małe wstrząśnienie mózgu. Masz już zaniki pamięci? – pyta. − Sanitariusz powiedział, że może mnie boleć głowa i mogę wymiotować. Nie dodał nic, że nie mogę się napić koktajlu. − Powiedział też, że jeśli zacznie ci się kręcić w głowie, jedziesz do szpitala. A moim zdaniem jesteś zdezorientowana po kilku drinkach, więc może powinniśmy zrezygnować z koktajli. Zgoda? − Chyba. Marszczę brwi. − Jesteś głodna? Widzę tu jedzenie. − Nie, dziękuję. – Tulę się do niego. – Ale fajnie. Lubię cię mieć obok siebie, kiedy jedziemy. − Lubię cię mieć obok siebie w każdej możliwej sytuacji. Obejmuje mnie ramieniem. − Dziękuję, że przyjechałeś w odwiedziny. − Cała przyjemność po mojej stronie. Przyciąga mnie do siebie, więc siedzę mu teraz na kolanach. 749 | S t r o n a
MoreThanBooks − Twoi rodzice i Tessa nie byli rozczarowani, gdy wyjechałeś wcześniej? – pytam, delikatnie gładząc go po twarzy. − Nie, ale myślę, że mieli nadzieję, że przylecisz do Nowego Jorku. − Całuje mnie w usta. – Wiesz, że cię lubią. − Łatwo mnie lubić. Chichoczę. − Owszem. Więc może przylecisz do Nowego Jorku podczas przerwy zimowej? Wygląda na poważnego. Chichoczę. − Może – szepczę, obejmując go ramieniem i tuląc się do niego. − Zadowolę się tym może – odpowiada równie cicho, przyciągając mnie mocniej. – Chyba nie dam rady nie widzieć cię przez miesiąc. − Ja też nie. Odsuwam się od niego i wpatruję w jego oczy. − Myślisz, że zawsze jest tak ciężko? – pytam. − Nie mam z czym porównać, ale powiem ci, że trudno mi żyć z dala od ciebie. − Podoba mi się to. Chichoczę. 750 | S t r o n a
MoreThanBooks − Naprawdę? Przytula mnie jeszcze mocniej i całuje namiętnie. Nagle czuję się niezręcznie, bo nie jesteśmy sami. Kładę ręce na jego policzkach i powoli się odsuwam. − Co jest grane, skarbie? W porządku? – pyta. Zerkam w stronę Stana, który jest skupiony na prowadzeniu. − Potrzebujesz prywatności? Sięga po guzik i Stan szybko znika za ciemną szybą. − Lepiej? – pyta. Kiwam głową i tulę się do jego klatki piersiowej. − Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Delikatnie głaszcze mnie po włosach. − Jestem zmęczona. Nie spałam dużo podczas przerwy – odpowiadam cicho, zamykając oczy. Logan całuje mnie w czubek głowy. Czuję, że przyciąga mnie do siebie, kiedy odpływam w sen.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
751 | S t r o n a
MoreThanBooks
32 − Jesteśmy prawie w domu – szepcze Logan, a ja mruga oczami. Otwieram je. Jestem zdezorientowana i strasznie wyczerpana. Logan gładzi mnie po plecach. Wciąż na nim siedzę, moja głowa leży na jego torsie. – Jak się czujesz, skarbie? – mamrocze. − Zmęczona. Okropnie zmęczona – szepczę, powoli unosząc głowę. − Nie boli cię głowa ani nic innego? − Nie. – Kręcę głową. – Przespałam całą drogę? − Tak. − Przepraszam. Tak się nacieszyłeś moim towarzystwem. – Uśmiecham się nieśmiało. − Nie musisz przepraszać. Mogłem siedzieć z tobą przez cały czas i byłem dość zadowolony, Emilia – dodaje, całując mnie w usta. Uśmiecham się. − Serio nie spałaś dobrze podczas przerwy? – pyta. − Serio. − A bierzesz coś, żebyś zasnęła? − Mam lekarstwo, ale nie lubię je brać. Czuję się dziwnie rankami… Dla innych ludzi to może nie robić różnicy, ale ja lubię biegać, więc gdy je zażywam, nie mogę tego robić. 752 | S t r o n a
MoreThanBooks − A jakbyś brała coś słabszego? – pyta. − Wypróbowałam wszystkie leki i w różnych dawkach. Albo nie jest wystarczająco mocne, żeby pomóc mi zasnąć i nie mieć koszmarów, albo jest zbyt mocne i następnego dnia nie potrafię funkcjonować. − Kiedy jesteś ze mną, nie masz problemów z zaśnięciem. Przesuwa palcami po mojej twarzy. − Tak. Jesteś najlepszym lekarstwem. Uśmiecham się słodko. − Podoba mi się być twoim lekarstwem. Poza tym, mi też się lepiej śpi z tobą. − No to następne tygodnie będą długie – mruczę pod nosem. − Możemy coś z tym zrobić, jeśli przyjedziesz w odwiedziny, a jeśli nie będziesz chciała, to będę musiał cię porwać. Chichoczę. − Nie mówię o przerwie zimowe. Mówię o teraz. − A jedziesz gdzieś? − Nie, ale mamy egzaminy końcowe, a ja mam dodatkowo do nadrobienia kilka esejów. Przez następne kilka tygodni będę mieszkała w bibliotece. Wzdycham.
753 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie planowałem tego. Opiera się o siedzenie. − Nie planowałeś przystąpić do egzaminów końcowych? – żartuję. − Wiesz, co mam na myśli. Chciałem cię lepiej poznać, naprawdę lepiej cię poznać. Nachyla się i powoli całuje mnie wzdłuż szyi. Czuję, jak moje ciało odpowiada na jego dotyk, na jego czułe pocałunki. − A może teraz się lepiej poznamy? – szepczę. − Muszę iść, Emilia, ale wrócę później – odpowiada równie cicho, wciąż całując moją szyję, całując mnie za uchem. − Musisz? – zapytam zaskoczona. Opiera się i wpatruje w moje oczy. − Gdy spałaś, zadzwonił Sebastian. Potrzebuje podwózki z lotniska i zapytał, czy nie mógłbym do odebrać. Marszczy brwi i wygląda na zamyślonego. − Co jest? – pytam, zdumiona jego miną. − Nic. Powiedział tylko, że chciałby o czymś pogadać. − To musisz teraz jechać? Nie wiem dlaczego, ale nagle czuję się zaniepokojona. 754 | S t r o n a
MoreThanBooks − Muszę, ale widzimy się później – dodaje i pochyla się do przodu, całując mnie w usta. Limuzyna się zatrzymuje i widzę, że jesteśmy pod moim domem. Wydaje mi się, że nie było mnie przez miesiąc, nie mniej niż tydzień. Jestem zaskoczona, bo czuję się dziwnie, bo brakowało mi tego domu. Wydaje mi się, że zaczynam go traktować jak dom. Zastanawiam się nad przerwą zimową i jak ciężko będzie zostawić wszystko na miesiąc. Za chwilę Stan otwiera dla mnie drzwi. Nie wiem dlaczego, ale czuję miriady emocji. Jestem smutna, zaniepokojona, zmieszana i czuję pół tuzina innych uczuć. Może to dlatego, że ostatnie dwadzieścia cztery godziny spędziłam z Loganem i teraz nie chcę, by odchodził. Może to dlatego, że idzie się spotkać z Sebastianem i martwi mnie to. Nieważne, co jest powodem, odsuwam od siebie te irytujące uczucia. Skupiam się na czymś innym. Pewnie do i dobrze, że Logan musi iść, bo to da mi czas na rozpakowanie się i wymyślenie planu na poradzenie sobie z pracą, jaką muszę wykonać przez następnych kilka tygodni. Poza tym, nie widziałam się z Bryn, a to pozwoli mi z nią poplotkować, to znaczy jeśli jest w domu, a nie z Joshem. Przesuwam się na skórzane siedzenie. Stan podaje mi rękę, więc łapię ją za nią i wychodzę z samochodu. Logan wysiada za mną. − Dziękuję za zawiezienie nas tutaj. – Uśmiecham się ciepło do Stana. − Nie ma za co.
755 | S t r o n a
MoreThanBooks Stan odwzajemnia uśmiech. − Zaraz wrócę, Stan – mruczy pod nosem Logan. − Oczywiście. Zaniosłem już bagaż panny King pod główne drzwi – dodaje Stan, a potem zamyka drzwi i podchodzi do miejsca dla kierowcy, gdzie siada. − Dziękuję – mówimy jednocześnie z Loganem. W ciszy podchodzimy do domu. Ponownie czuję smutek, ale zmuszam się do nieznacznego uśmiechu, kiedy obejmuje mnie, przyciągając do siebie. Pod drzwiami ponownie mnie tuli do siebie. Przytulam się do niego, gdy mnie całuje. Jego ręce są w moich włosach, delikatnie przyciągając mnie do siebie, a jego wargi są na moich ustach, mocne i namiętne. Oddaję pocałunek. Moje ręce wędrują na jego umięśnione, wysportowane plecy, pomagając mi zachować równowagę. Nagle Logan odsuwa się, opierając swoje czoło o moje, gdy oboje próbujemy złapać oddech. − Na pewno nie możesz wejść? – szepczę, zaskoczona brakiem nieśmiałości. − Nie ułatwiasz mi tego, kotku – odpowiada szeptem. − Później? − Tak. Zadzwonię.
756 | S t r o n a
MoreThanBooks − Dziękuję za wszystko. Za przyjechanie do Venice, za jazdę limuzyną, za uratowanie mnie w wodzie. − Możesz mi podziękować później. Całuje mnie czule, zanim odwraca się, żeby odejść.
*** Jest po dziewiątej wieczorem, gdy wreszcie zerkam na zegarek an szafce. Jestem zajęta rozpakowywaniem się i robieniem prania. Straciłam poczucie czasu. Czy on wciąż rozmawia z Sebastianem? O czym Sebastian chciał z nim porozmawiać? Może to nic takiego, a ja po prostu nie dostałam wiadomości, bo lot Sebastiana się opóźnił. Biorę do ręki telefon, ale nie mam nieodebranych połączeń ani esemesów. To dziwne, że Logan jeszcze nie zadzwonił, żeby dać mi znać, co się dzieje. Mój umysł zaczyna wymyślać. Może mieli wypadek? Po wypadku mamy to jest zawsze jeden z moich najgorszych lęków. Potem Suttonowie mieli stłuczkę. Pewnie, jedna osoba nie może tyle wycierpieć z powodu wypadków samochodowych. Postanawiam wziąć prysznic, mając nadzieje, że woda obmyje moje złe myśli i zmartwienia. Po prysznicu i wysuszeniu włosów, przebieram się w koszulkę i spodnie z dresu. Rzucam się na łóżko i włączam komputer. Mam tyle do zrobienia, że nie wiem, gdzie zacząć. Przynajmniej mam się czym zająć, zamiast siedzieć i myśleć o Loganie i wymyślać różne scenariusze. Zaczynam
757 | S t r o n a
MoreThanBooks sortować notatki na najbliższe egzaminy, skupiając się na moim Szekspirze i literaturze amerykańskiej, bo to moje pierwsze egzaminy. Następnym razem, kiedy zerkam na zegarek, jest po północy. Chociaż moja komórka leży obok mnie, biorę ją do ręki i ponownie sprawdzam. Wzdycham. Co się mogło stać? Nie chcę do niego dzwonić i być jak apodyktyczna dziewczyna, ale w tym samym czasie naprawdę się o niego niepokoję. Wiem, że powiedział, że zadzwoni, ale może posłał mi emaila. Patrzę na skrzynkę odbiorczą, ale nie mam nic nowego. Sama postanawiam wysłać mu krótkiego emaila. _____________________ Od: Emilia King Temat: Przyjdziesz później? Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 00:33 Do: Logan Prescott
Logan, Nie chcę do ciebie dzwonić i cię niepokoić, ale martwię się. Proszę, daj mi znać, że nic ci nie jest.
xx, Emilia
Nie śpię. Moje oczy są ciężkie, ale zmuszam je do niezamykania się, gdy pracuję przez całą noc na komputerze, bardzo często sprawdzając skrzynkę odbiorczą. Słońce już wschodzi, a ja wciąż nie dostałam znaku życia od Logana. Nie ma sensu, żebym teraz próbowała zasnąć. Wiem, że 758 | S t r o n a
MoreThanBooks nie pójdę spać, a gdybym poszła, miałabym koszmary. Następne tygodnie będą długie, cholernie długie. Mimo braku snu, muszę sobie zrobić przerwę od ekranu. Powoli wychodzę z łóżka i przebieram się w strój do biegania. Obmywam twarz i spinam włosy w kucyk. Potem idę na dół. Mijam pokój Bryn, ale widzę, że wciąż nie wróciła z przerwy albo może wróciła i spędziła noc u Josha. Wychodzę za drzwi. Jest jasny, słoneczny dzień. Nie wiem, dlaczego Logan do mnie nie zadzwonił ani nie napisał, ale musi być jakieś logiczne wyjaśnienie. Jestem zbyt wyczerpana, by myśleć o tym. Szczerze mówiąc, im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem smutna i zraniona. Wszystko nie ma sensu i to do niego niepodobne, szczególnie, kiedy zeszłego wieczoru tak chętnie chciał wrócić do mnie. Zakładam słuchawki. Staram się oczyścić umysł i pozwalam mojego umysłowi odpłynąć, gdy słucham piosenki zespołu Keane „Somewhere Only We Know”.
Przeszedłem przez pustą krainę Poznałem tę ścieżkę jak wierzch własnej dłoni Czułem pod stopami ziemię Usiadłem przy rzece i stałem się jednością
Och, prostoto, dokąd odeszłaś? Starzeję się, a potrzebuję czegoś, na czym mogę polegać 759 | S t r o n a
MoreThanBooks Więc powiedz mi, kiedy mnie wpuścisz Robię się coraz bardziej zmęczony, a potrzebuję miejsca, gdzie zacznę
Natknąłem się na przewrócone drzewo Czułem na sobie spojrzenie jego gałęzi Czy to miejsce, które kiedyś uwielbialiśmy? Czy to miejsce, o którym śniłem?
Och, prostoto, dokąd odeszłaś? Starzeję się, a potrzebuję czegoś, na czym mogę polegać Więc powiedz mi, kiedy mnie wpuścisz Robię się coraz bardziej zmęczony, a potrzebuję miejsca, gdzie zacznę
Skoro masz chwilę, to może pójdziemy I pogadamy tam, gdzie tylko my wiemy? To może być koniec wszystkiego Więc może pójdziemy Tam, gdzie tylko my wiemy? Tam, gdzie tylko my wiemy?
Och, prostoto, dokąd odeszłaś? 760 | S t r o n a
MoreThanBooks Starzeję się, a potrzebuję czegoś, na czym mogę polegać Więc powiedz mi, kiedy mnie wpuścisz Robię się coraz bardziej zmęczony, a potrzebuję miejsca, gdzie zacznę
Skoro masz chwilę, to może pójdziemy I pogadamy tam, gdzie tylko my wiemy? To może być koniec wszystkiego Więc może pójdziemy? Więc może pójdziemy?
To może być koniec wszystkiego Więc może pójdziemy Tam, gdzie tylko my wiemy? Tam, gdzie tylko my wiemy? Tam, gdzie tylko my wiemy?
Gdy wracam do domu, jestem szczęśliwa i czuję ulgę, widząc samochód Bryn na podjeździe. Owszem, tęskniłam za nią, ale również pomaga mi się oderwać od problemów. Otwieram główne drzwi i natychmiast jestem przytulona przez Bryn. − Brakowało mi cię, Emilia. − Mi ciebie też – mówię. 761 | S t r o n a
MoreThanBooks Odsuwa się ode mnie i szybko patrzy na mnie od góry na dół. − W porządku? – pyta z zaniepokojeniem w głosie. Zna mnie za dobrze. Widzimy się tylko przez chwilę, a już podejrzewa, że coś jest nie tak. − Tak. Dlaczego tak myślisz? − Wyglądasz na nieźle zmęczoną. To wszystko. Marszczy brwi. − Nie spałam dobrze w nocy. Tak właściwe wcale nie spałam, ale nie chcę jej tym zamartwiać. Postanawiam zmienić temat. − Jak Święto Dziękczynienia? Uśmiecham się nieznacznie i idę do kuchni. − Było fajnie… jak zwykle. Z mamą poszłyśmy na zakupy. Widziałam się też z Joshem. A ty? – mówi, podążając za mną. Otwieram lodówkę i wyciągam butelkę wody. − Wody? – Podaję jedną Bryn. − Nie, dzięki. Opowiedz mi o swojej przerwie – odpowiada. − Było dobrze. Spędziłam czas z tatą. Po raz pierwszy surfowałam, a potem Logan mnie zaskoczył i pojawił się u mnie w piątek. To tak w skrócie – mówię, a potem piję wodę. 762 | S t r o n a
MoreThanBooks − To wczoraj przyjechałaś z Loganem? – pyta z podejrzliwością. − Tak, a ty z Joshem? − Okej. To jest głupie. Co się dzieje, Emilia? Nie ukryjesz niczego przed swoją najlepszą przyjaciółką, a wiem, że próbujesz. Proszę, powiedz mi. Może pomogę. Wzruszam ramionami. Nie mam powodu nie być szczera z Bryn. Po prostu nie chcę ją obarczać moimi problemami, gdy tylko ją widzę. Ale równie dobrze mogę jej powiedzieć. − Po tym, jak Logan mnie podrzucił, musiał pojechać na lotnisko odebrać Sebastiana. Miał do mnie zadzwonić, a potem wrócić, ale nigdy się nie odezwał. − Na pewno ma jakiś powód. Próbowałaś zadzwonić? – pyta. − Nie. Nie chcę go niepokoić. − Nie bądź niemądra, Emilia. Zadzwoń. − Okej. Dzięki. Uśmiecham się i przytulam ją, zanim idę na górę. Gdy wracam do pokoju, na łóżku odnajduję mojego laptopa. Zwykle wyłączam go i zamykam, ale z powodu braku snu, musiałam go zostawić otwarty. Szybko uświadamiam sobie, że w skrzynce mam emaila. Jest od Logana. 763 | S t r o n a
MoreThanBooks _____________________ Od: Logan Prescott Temat: Przeprosiny Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 08:15 Do: Emilia King
Emilia, Przepraszam, że nie zadzwoniłem zeszłego wieczoru i że cię zmartwiłem.
Próbowałem
się
dodzwonić
dzisiaj
rano,
ale
pewnie
biegałaś, a może i surfowałaś ;) Lot Sebastiana się opóźnił, a potem wyszliśmy na miasto i straciłem poczucie czasu. Z chęcią się kiedyś u ciebie zjawię. Wiem, że próbujesz się uczyć, więc spróbuję się trzymać od ciebie z daleka, co nie będzie łatwe.
xx, Logan
Jego email nie łagodzi mojego zaniepokojenia. Chociaż większość brzmi na Logana, to nieprawdopodobne, by stracił poczucie czasu. Poza tym, to nie tak, że zgubiło mu się kilka godzin, ale cały wieczór i cała noc. Szybko piszę odpowiedź. _____________________ Od: Emilia King Temat: Twoja rozmowa Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:12 764 | S t r o n a
MoreThanBooks Do: Logan Prescott
Logan, Czuję ulgę, słysząc, że nic ci nie jest. Mam nadzieję, że rozmowa z Sebastianem poszła dobrze.
xx, Emilia
PS.: Poszłam pobiegać, ale pod koniec tygodnia mogę spróbować posurfować.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Druga szansa Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:14 Do: Emilia King
Emilia, Sebastian gadało.
Wiem
chciał z
oczyścić
pierwszej
atmosferę,
ręki,
że
więc
ludzie
dobrze
popełniają
nam
się
błędy
i
wszyscy potrzebujemy dostać drugą szansę. Przeprosił za to, jak cię traktował. Chciałby, żebyś dołączyła do
nas
siódmego
przygotować warunkiem.
moją Że
grudnia. imprezę
musisz
się
Chociaż urodzinową, zgodzić
z
niechęcią zgodziłem
przyjść.
To
pozwoliłem się
pod
ostatni
mu
jednym dzień
egzaminów, więc nie będziesz miała żadnej wymówki, że musisz iść do biblioteki.
765 | S t r o n a
MoreThanBooks Oczywiście możesz wziąć ze sobą Bryn albo kogokolwiek chcesz zaprosić. Wolałbym
spędzić
ten
dzień
z
tylko
tobą,
ale
Sebastian
nalegał. Poza tym, pragnę tylko jednego na urodziny i to jesteś ty. Planuję wyjść wcześniej i zabrać cię do Montecito.
xx, Logan
PS.: Lepiej nie surfuj beze mnie. Chyba wiesz dlaczego.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Urodziny? Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:18 Do: Logan Prescott
Logan, Jakbym mogła nie świętować twoich urodzin. Czuję się dziwnie, że nie wiedziałam, że nadchodzą. Kończysz dwadzieścia dwa? Masz rację, że musimy się poznać lepiej. Cieszę się, że jesteś zadowolony z rozmowy z Sebastianem. Ja też wierzę w drugie szansy. Ale nie jestem pewna, czy można mu zaufać. Mam nadzieję, że nie będę miała racji.
xx, Emilia 766 | S t r o n a
MoreThanBooks PS.: Dam ci znać, czy pójdę surfować, ale jedynym surfowaniem, jakim
się
będę
zajmowała,
będzie
surfowanie
po
necie.
Jestem
zawalona nauką i papierami.
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Twoje urodziny? Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:21 Do: Emilia King
Emilia, Naprawdę musimy się poznać, nie tylko w jeden sposób. Cieszę się, bo wkrótce to zrobimy. Tak właściwe skończę dwadzieścia trzy lata. Moje niepoprawne zachowanie spowodowało, że między innymi nie chodziłem na lekcje.
xx, Logan
PS.: Jeśli masz problemy z zaśnięciem, nie wahaj się i dzwoń. To ty powiedziałaś, że jestem najlepszym lekarstwem.
_____________________ Od: Emilia King Temat: Dopiero w kwietniu Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:24 Do: Logan Prescott
767 | S t r o n a
MoreThanBooks Logan, Jakieś sugestie, co można kupić chłopakowi, który ma wszystko?
xx, Emilia
_____________________ Od: Logan Prescott Temat: Mam czas na zaplanowanie Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:26 Do: Emilia King
Emilia, Tylko ciebie, kotku. Powodzenia z nauką i pisaniem. Będę się starał trzymać od ciebie z daleka, żebyś się mogła skupić na pracy.
xx, Logan
_____________________ Od: Emilia King Temat: Już mnie masz Data: Niedziela, 25 listopada 2012, 09:29 Do: Logan Prescott
Logan, 768 | S t r o n a
MoreThanBooks Tobie też życzę powodzenia. Z
niecierpliwością
czekam
na
poznanie
cię
lepiej
w
twoje
urodziny.
xx, Emilia
Muszę wymyślić coś na prezent dla Logana i już przychodzi mi na myśl kilka rzeczy. To coś niemądrego, ale jestem pewna, że mu się spodoba albo przynajmniej go rozbawi. Zamykam skrzynkę odbiorczą i wracam do nauki.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
769 | S t r o n a
MoreThanBooks
33 − Szczęśliwego ostatniego dnia egzaminów – mówi uśmiechnięta Bryn, rzucając się na moje łóżko. − A wydaje się, jakbyś wczoraj powiedziała „Szczęśliwego pierwszego dnia szkoły”. Chichoczę na to wspomnienie. − Wiem, nie? Ten semestr przeleciał. Bryn przewraca się na bok i podpiera głowę o rękę. − Jeszcze jeden i ruszamy do normalnego świata. To nieco straszne – mamroczę. − Emilia, nie masz się czego bać. Jestem dumna, że wreszcie wyszłaś spod klosza, a może powinnam powiedzieć z biblioteki. − Nic dziwnego, skoro miałam najlepszą nauczycielkę. Uśmiecham się do niej szeroko. − No, nie trzeba nawet o tym wspominać. – Uśmiecha się. – Napijemy się kilku koktajli z okazji końca egzaminów, zanim pójdziemy do Logana? − Jasne, ale nie wrócę do domu przed piątą. Pasuje ci? − Dlaczego tak późno? Myślałam, że twój egzamin jest wcześniej. 770 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jest, ale profesor Meyer napisała do mnie wczoraj wieczorem. Chce, żebym przyszła do niej o czwartej – mówię rzeczowo. − To dziwne. Ma z tobą zajęcia o Szekspirze, nie? – pyta. − Jestem pod wrażeniem, że zapamiętałaś, Bryn. − Tylko dlatego, że ciągle o niej wspominasz. Wiem, że to twój ulubiony wykładowca. Dlaczego chce się z tobą zobaczyć? − Nie mam pojęcia… ale się denerwuję. Może spieprzyłam egzamin? − Na pewno. – Bryn przewraca oczami. – Tak przy okazji, co kupiłaś panu Dolarowi na urodziny? − Patrzysz na to. Uśmiecham się nieśmiało. −
Serio?
–
pyta
zarówno
z
podekscytowaniem,
jak
i
niedowierzaniem. − No, mam kilka mniejszych prezentów, ale ja będę tym głównym. Czuję, że się rumienię. Bryn patrzy na mnie, zatracona w myślach. − Coś nie tak? – pytam zdezorientowana jej ciszą. Kręci głową. − Sorki. To nic. Cieszę się, ale jesteś pewna, że to już? − Kocham go, Bryn, więc tak. 771 | S t r o n a
MoreThanBooks Uśmiecha się do mnie słodko. − Powiedziałaś mu, przez co przeszłaś? − Tak nawet – odpowiadam cicho. Marszczy brwi. − Tak nawet? − Nadszedł czas, Bryn. Proszę, nie martw się. Nic mi nie będzie. − Niech cię lepiej dobrze traktuje. Obiecaj mi, że poślesz mi esemesa i dasz znać, że czujesz się dobrze? Bo inaczej będę się martwiła przez całą noc. − Obiecuję pod jednym warunkiem – mówię poważnie. − Oczywiście, mów. − Jeśli obiecasz, że dzisiaj nie będziesz się o mnie martwiła, tylko się pobawisz. − To w sumie dwa warunki. Uśmiecha się po raz pierwszy, do kiedy mówimy o urodzinowym prezencie dla Logana. Chichoczę. − Masz rację. Okej, obiecujesz? Dwa warunki? − Tak, obiecuję. Bryn posyła mi uśmiech. 772 | S t r o n a
MoreThanBooks − To proszę mi teraz wybaczyć. Chcę zadzwonić do urodzinowego chłopca, zanim ruszę na egzamin. − Wykopujesz swoją najlepszą przyjaciółkę? – pyta z dramatyzmem, wstając z łóżka. Uśmiecham się i kiwam głową. Wychodzi z mojego pokoju, ale w ostatniej chwili wraca i mówi: − Koktajle o piątej, nie spóźnij się. – Uśmiecha się promiennie. Zerkam na zegar. Mam wystarczająco dużo czasu na zadzwonienie do Logana, zanim ruszę na mój ostatni egzamin. Łapię telefon i dzwonię. Odbiera po kilku sygnałach. − Cześć. – Brzmi na zmęczonego, jakby dopiero co wstał. − Wszystkiego najlepszego! – mówię radośnie. − Dzięki. Tęsknię za tobą, kotku – odpowiada cicho. − Ja też. W porządku? – pytam, zmieszana jego tonem. − Tak. A co? − Brzmisz dziwnie. Nie wiem dokładnie, co się dzieje, ale coś jest nie tak. − Dziwnie? – mruczy pod nosem. − Wszystko w porządku z Sebastianem i dzisiejszym wieczorem? − Pewnie. 773 | S t r o n a
MoreThanBooks − Jak ci poszły egzaminy? Już koniec? – pytam, starając się wymyślić, co się dzieje. − Dobrze. Wczoraj miałem ostatniego, więc już zaczęliśmy świętować. Może przyjdziesz i dołączyć do mnie? – szepcze. O, nie. Wtedy uświadamiam sobie, co jest nie tak. Ma kaca, więc dlatego brzmi tak niewyraźnie. − Jesteś sam? – pytam. Czuję nerwowe ściskanie w dołku. − Sebastian jest. Przyjdziesz? Oczywiście, że Sebastian tam jest. Dlaczego dał mu już drugą szansę? − Wpadnę później. Teraz idę na egzamin. − Och, okej. Powodzenia – szepcze. − Dzięki. Widzimy się później. Jezu. Szkoda, że nie mogę pójść teraz, żeby uwolnić go od Sebastiana. No, może powinnam mu dać trochę luzu. Nie ma już egzaminów i dziś są jego urodziny. − Na razie, skarbie – szepcze, a potem się rozłącza.
*** Jest późne popołudnie, kiedy kończę mój egzamin ze światowej literatury. Chociaż chcę iść do Logana i dać mu jego prezent urodzinowy, muszę zaczekać. Jestem ciekawa, czy on i Sebastian wciąż świętują, czy 774 | S t r o n a
MoreThanBooks zrobili sobie przerwę. Mam nadzieję, że to drugie, bo inaczej Logan będzie zbyt wstawiony, żeby dostać ode mnie prezent. Jestem pewna, że padnie nieprzytomny, jeśli będzie świętował przez cały dzień. Szkoda, że nie jestem muchą, bo wtedy widziałabym, co robią. Ale nie mam już czasu na roztrząsanie tego. Musze wejść do pokoju profesor Meyer. Nie mam pojęcia, dlaczego kazała mi przyjść. No dobra, chyba wkrótce się dowiem. Wchodząc do jej pokoju, słyszę wewnątrz głosy, więc waham się z pukaniem. Zaglądam przez okno w drzwiach i widzę, że rozmawia z jakimś mężczyzną. Widzę tylko jego plecy. Ma na sobie źle dopasowany ciemnoszary garnitur, który jest mu za szeroki w ramionach i za krótki w nogach. Profesor Meyer dostrzega mnie. Uśmiecha się i macha, bym weszła. − Witaj, Emilia. Pani profesor uśmiecha się do mnie, delikatnie masując sobie swój wydatny brzuszek. − Dzień dobry, pani profesor. Jak się pani ma? – pytam. Mężczyzna w ciemnym garniturze odwraca się i czuję jego oczy na sobie, kiedy patrzę na profesor Meyer. − Jakoś się trzymam. Już jest gotowe do wyskoczenia. – Uśmiecha się, gdy podaje mi coś, co wygląda jak mój końcowy egzamin. − Moje gratulacje, Emilia. Dostała pani najlepszy wynik w grupie… sto procent. − Dziękuję. 775 | S t r o n a
MoreThanBooks Odpowiadam uśmiechem, gdy biorę egzamin do ręki. Zerkam na mężczyznę obok niej. Kiwa mi głową. Jest pewnie koło czterdziestki, ale trudno powiedzieć. Jego ciemne włosy wyglądają tak, jakby zafarbował je w domu, bo wokół uszu widzę ślady farby. Obserwuje mnie z uwagą swoimi zielonymi oczami. − Zastanawia się pewnie pani, dlaczego chciałam się z panią zobaczyć. Profesor Meyer się uśmiecha. Przytakuję i posyłam jej słodki uśmiech. − Chciałabym pani przedstawić profesora Miltona. Dotyka jego ramienia. Podajemy sobie ręce. Jego dłoń jest spocona, ale opieram się pokusie wytarcia ręki o dżinsy. − To jest Emilia – mówi dalej pani profesor. − Miło panią poznać, Emilia. Profesor Meyer bardzo panią chwali. Mrugam nerwowo, patrząc na panią profesor. − Dziękuję. Moim zdaniem mogę powiedzieć to samo o pani profesor. – Uśmiecham się do niej. – Jest niezwykłym wykładowcą. − Dziękuję pani, Emilia. Profesor Milton zastąpi mnie w przyszłym semestrze, gdy ja będę na urlopie macierzyńskim. Jest nowy na uczelni, więc pomyślałam, że przyda mu się jakaś pomoc w tej grupie. Jest pani
776 | S t r o n a
MoreThanBooks pierwszą osobą, jaka przyszła mi na myśl. Czy podoła pani temu wyzwaniu? Jest mi naprawdę miło i wreszcie zaczynam się rozluźniać. − Och, oczywiście. Z chęcią pomogę. Uśmiecham się. − Świetnie – mówi profesor Milton. – Jestem pewien, że sobie poradzę, ale czasem mogę potrzebować pomocy z ocenami albo czymś, co nagle wyskoczy. Nie będzie to pani przeszkadzało? − Nie. Naprawdę z chęcią pomogę. − Świetnie. Dziękuję pani, Emilia. Profesor Meyer posyła mi uśmiech. − Miło panią poznać. Profesor Milton wyciąga rękę. Z niechęcią podaję swoją. − Pana również miło poznać – mówię. Potem odwracam się do profesor Meyer i przytulam ją. – Powodzenia ze wszystkim. Mam nadzieję, że będzie miała pani szybki, bezbolesny poród i szczęśliwe, zdrowe dziecko. Śmieje się. − Ja też. Dzięki, Emilia, i dziękuję za pani pomoc w następnym semestrze.
777 | S t r o n a
MoreThanBooks *** Bryn żyje już imprezą, kiedy wracam do domu. Nagle do mnie dociera, że skończyłam już wszystkie egzaminy. Cała moja ciężka praca i nauka ostatnich tygodni się skończyła. Nadszedł czas na świętowanie. I dzisiaj oddam się Loganowi. Czuję zdenerwowanie na samą myśl. − Nareszcie wróciłaś! – mówi z podekscytowaniem Bryn, odwracając się i widząc mnie. Jak zwykle wygląda niesamowicie w ciasnych dżinsach, ciemnofioletowej tunice i czarnych botkach. − Wyglądasz pięknie. – Posyłam jej uśmiech. Ja mam na sobie nudne czarne spodnie z dresu i koszulkę z Billabong. − Mam szampana. – Uśmiecha się promiennie. – Pozwól, że ci naleję lampkę, a potem możesz pójść na górę i zrobić się na bóstwo. Otwiera butelkę i pyta: − Dlaczego profesor Meyer chciała się z tobą zobaczyć? − Chciała, bym poznała jej zastępcę i poprosiła mnie, żebym mu pomogła. − To ma swoje zalety… jest gorący? – kpi. Chichoczę i kręcę głową. − Szkoda – mruczy pod nosem, podając mi kieliszek. − Za koniec egzaminów i – tu chrząka dramatycznie – za koniec innych rzeczy. 778 | S t r o n a
MoreThanBooks Stukamy się kieliszkami i pijemy. − Jakich innych? Udaję głupią. Wiem, że nawiązuje do mojego dziewictwa. Ignoruje mnie. − Weź ze sobą swojego drinka i idź się przygotować. Mamy poważne świętowanie przed sobą. Gdy wchodzę do mojego pokoju, sączę szampana i włączam iPoda. Słyszę piosenkę Matta Nathansona „Run” i przypominam sobie nasz pierwszy wieczór w Montecito. Naprawdę przebyliśmy długa drogę od tamtego dnia, chociaż minęły dopiero dwa miesiące. Zanim idę pod prysznic, łapię puste pudełko z mojej szafy. Kładę je na łóżku i wyciągam torbę z prezentami i wkładam je do pudełka. Są nieco absurdalne. Ale pomysł się liczy, prawda? Wkładam do pudełka oryginalną koszulkę z Sex Waxu Mr. Zoga, kilka kawałków wosku Mr. Zoga oraz miotełkę z przebrania francuskiej pokojówki. Wszystko zakrywam wieczkiem, a potem podpisuję kartkę.
Logan, Za wiele cudownych wspomnień z tobą. Sto lat!
Buziaki, Emilia 779 | S t r o n a
MoreThanBooks Wkładam kartkę do koperty i przyklejam ją do pudełka. Podziwiam moje dzieło. Może powinnam była mu poszukać coś u Tiffany’ego? No, są zawsze święta. Może to nie niebieskie pudełeczko od Tiffany’ego, ale moje pakowanie nie jest złe. Nagle do środka zerka Bryn z butelką szampana w ręce. − Jeszcze nie byłaś pod prysznicem, nie? Patrzy na mnie gniewnie. − Już idę – mówię, ściągając spodnie. – Musiałam tylko zapakować prezenty dla Logana. − Okej, ale się pospiesz. Josh zaraz będzie i jestem pewna, że urodzinowy chłopiec już też chciałby cię zobaczyć. Uśmiecha się, napełniając mój kieliszek. Przyjemnie jest poczuć na twarzy ciepłą wodę, szczególnie po nieprzespanych nocach. Mogłabym usiąść w prysznicu i pozwalać wodzie płynąć po mojej twarzy, ale muszę się pospieszyć. Szybko golę nogi i myję włosy. Kiedy wychodzę spod prysznica, narzucam na siebie szlafrok i susze włosy. Włosy opadają mi na ramiona. Nieczęsto zdarza mi się mieć dobry dzień na włosy, ale dzisiaj na szczęście jest taki dzień. Używam błyszczyku, czarnego tuszu do rzęs i konturówki do oczu. Potem podchodzę do mojej szafy. 780 | S t r o n a
MoreThanBooks Na dzisiaj kupiłam sukienkę, która była w przecenie w Victoria’s Secret. Jest to ciemnoczerwona sukienka z niskim dekoltem w serek i wycięciami na ramionach. Zakładam ją przez głowę. Potem zapinam moje dwa łańcuszki od Tiffany’ego, jakie dostałam od Logana, i szybko zakładam czarne buty do kostek. Wypijam resztę szampana i idę na dół. Bryn gwiżdże, gdy docieram do końca schodów. Normanie bym się nie przejęła, ale przy jej boku stoi Josh, więc się rumienię. − Wow, Emilia. Bryn szczerzy się od ucha do ucha. − Myślisz, że ta sukienka jest w porządku? – pytam. − Wyglądasz niesamowicie. Uśmiecha się. − Cześć, Josh. Patrzę na niego. − Hej. Napełnić ci kieliszek, czy jesteś gotowa na imprezę? – pytam. − Chyba powinniśmy iść – mówi Bryn, a ja kiwam głową.
*** Idziemy do windy, żeby pojechać na szóste piętro, gdzie znajduje się mieszkanie Logana. Bryn stoi pomiędzy mną i Joshem, obejmując nas ramionami. Już jest wstawiona, ale ma tak wesoły humor, że ciężko powiedzieć, czy to radość życia, czy alkohol, czy oba. 781 | S t r o n a
MoreThanBooks Gdy wina dociera na ostatnie piętro, wychodzimy obejmowani przez Bryn. − To jest moja ulubiona kanapka. – Chichocze i lekko się potyka. − Co? – pytam i zerkam na Josha. − Może powinnaś zwolnić nieco z piciem, żabko? – pyta. − Nie łapiecie tego? Moja ulubiona kanapka… moja najlepsza przyjaciółka i mój chłopak. Lubię stać między wami. Śmieje się. Chichoczę. − Sądzicie, że będą mieli shoty? Może zrobimy sobie te pyszne orgazmy i blowjoby? Bryn wybucha śmiechem. − Lubisz je, co, skarbie? Josh posyła jej uśmiech. Jesteśmy na końcu korytarza i słyszymy grającą w środku muzykę. To „Too Close” Alexa Clare. Może powinnam była wypić kilka kieliszków szampana, wtedy byłabym rozluźniona i radosna jak Bryn. Bryn mocno puka do drzwi. Dopiero za trzecim razem drzwi otwiera długonoga blondynka w ciasnej czarnej sukience do kolan. Gdy otwiera je na oścież, jej perliście biały uśmiech zostaje zastąpiony przez gniewnie spojrzenie. 782 | S t r o n a
MoreThanBooks − Och – mówi niegrzecznie, jej oczy patrzą na nas jak na coś obrzydliwego. Szybko odwraca się w swoich szpilkach, zostawiając nasza trójkę w wejściu. − Chyba spodziewała się kogoś innego – mówię zwyczajnie. Nie pozwolę nikomu zepsuć mojego nastroju. Bryn natomiast nie ma aż tak dobrego nastroju. − Co za suka – syczy, wchodząc do mieszkania. Josh i ja idziemy za nią. Muzyka pulsuje z głośników. Widzę dość duży tłum. Jest więcej ludzi niż się spodziewałam, ale to zwykle nie zwracam uwagi na wielkość przyjęcia. Światła są przygaszone, na stołach stoi kilka zapalonych świec. − Nienajgorzej – krzyczy, patrząc na wystrój mieszkania. Rozglądam się po pomieszczeniu, próbując znaleźć Logana. Nigdzie go nie widzę, ale zamiast tego odnajduję Sebastiana. Moje oczy spotykają się z jego. Przez krótką chwilę wpatruje się we mnie beznamiętnie, ale potem wraca do trójki blondynek, które go otaczają. Wszyscy siedzą na kanapie w kształcie litery L. Są skupieni na kreskach białego proszku na szklanym stoliku do kawy. Kiedy odwracam wzrok od Sebastiana, moją uwagę przykuwają długie, czarne włosy. Jej plecy są zwrócone w moją stronę, gdy się porusza zmysłowo do melancholijnej ballady Alexa Clare, ale natychmiast rozpoznaję, kim jest. Gapię się na jej seksowny taniec i natychmiast zauważam, że daje komuś taniec erotyczny na kolanach. Czuję ukłucie w 783 | S t r o n a
MoreThanBooks dołku. Przesuwa swoje ciało, odrzucając głowę w tył i wtedy widzę Logana siedzącego na krześle pod nią. Z trudem go rozpoznaję. Jego włosy są rozwichrzone. Pod oczami ma ciemne okręgi. Wygląda na zagubionego. Zamieram w miejscu, wpatrując się w nich. Seraphina odsuwa się od niego, a potem zaczyna całować w szyję. Następnie ociera się swoim ciałem o jego ciało, gdy zjeżdża w dół. Klęcząc na podłodze przed nim, rozsuwa jego nogi. On kładzie ręce na jej ramionach, a ona powoli zaczyna rozpinać rozporek jego spodni. Wszystko dzieje się jak na zwolnionym tempie. Prezent urodzinowy wyślizguje się z moich rąk, upadając na podłogę, a ja czuję jak moje gardło się zaciska. Walcząc ze łzami, czuję jak pojawiają się w moich oczach, kolor odpływa z mojej twarzy. Nie mogę się rozpłakać, nie tutaj, nie teraz. Nagle Bryn pojawia się u mojego boku. − Co się dzieje, Emilia? – pyta, ale szczęka jej opada, gdy podąża za moim wzrokiem. – Pierdolony ciul – krzyczy. Potem zwraca się do Josha: – Wychodzimy stąd. Bierze mnie pod ramię. Wtedy Logan spogląda przed siebie i dostrzega mnie. Jego oczy się rozszerzają, gdy wstaje, wciągając spodnie i odpychając Seraphinę, która pada na podłogę. − Emilia – krzyczy Logan. Stoję w miejscu, jest mi niedobrze, kiedy rusza w moim kierunku. Bryn natychmiast staje przede mną, blokując go. 784 | S t r o n a
MoreThanBooks − Odpierdol się od niej – syczy, opierając ręce na biodrach. Logan mruga. W tej chwili nie powinien zadzierać z Bryn. Jest wkurzona! − To sprawa między Emilią a mną, nie tobą – warczy Logan, próbując ją obejść, żeby się dostać do mnie. Bryn szybko odwraca się do Josha. − Wyprowadź stąd Emilię. Teraz – rozkazuje. Kręci mi się w głowie. Muzyka wciąż pulsuje i wszystko, wszyscy stają się niewyraźni. Bryn i Logan wciąż wymieniają niemiłe słowa. Seraphina podchodzi do Logana i obejmuje go ramieniem. Szepcze mu coś od ucha, ale Logan patrzy na nią spod czoła i natychmiast zrzuca ją z siebie. Przewracając oczami, dziewczyna odsuwa się od nas. Ten wieczór jest taki popierdolony. Może dałoby się temu zapobiec, gdybym wstąpiła do niego tego poranka po moim telefonie. Wiedziałam, że coś mu było, ale zignorowałam to ostatecznie. Ale czy to by zrobiło jakąś różnicę? Gdybym dzisiejszego ranka do niego pojechała i sprawdziła, jak się czuje, czy to by się wydarzyło? Może tak jest lepiej, że teraz widzę go takim, jakim jest naprawdę, zanim byłoby za późno. Josh stoi przy moim boku, delikatnie ciągnąc mnie w stronę drzwi. Mrugam, pozbywając się łez. Muszę stąd wyjść, muszę wydostać z tego gówna. − Daj mi wyjaśnić, Emilia. Słyszę krzyk Logana. 785 | S t r o n a
MoreThanBooks − Nie ma czego wyjaśniać, dupku – odpiera Bryn. Gdy razem z Joshem wychodzimy na korytarz, ostatnia rzeczą, jaką słyszę, to wrzask Bryn: − Spierdalaj! Idziemy długim korytarzem, gdy wreszcie zaczynam płakać. A pomyśleć, że chciałam z nim dzisiaj uprawiać seks. Och, nie zniosę tego. Zrobiłam małe kroczki i proszę, dokąd mnie zaprowadziły. Wiedziałam, że jest jednym wielkim problemem. W chwili, w jakiej zaczął znów imprezować, upadek był nieunikniony. Nie ma wątpliwości, że ciężko się pozbyć starych nawyków. Ale dzisiaj spełnił się mój największy lęk. Nigdy bym nie pomyślała, że naprawdę nakryję go z Seraphiną. Że będzie taki chętny. Wiem, że minie sporo czasu, zanim pozbędę się tego widoku z głowy. Poza tym, gdybyśmy nie weszli w tamtym momencie, kto wie, co by się stało? Kręcę głową. Nie chcę myśleć o przyjaciołach z bonusem. Och, niedobrze mi. Czekamy w ciszy na windę. Jestem tak zamyślona, że nie martwię się tą żenującą sytuacją. Znam Josha jako chłopaka Bryn i tyle, ale teraz doceniam jego towarzystwo, nawet jeśli zostałam odgórnie mu narzucona. Drzwi na końcu korytarza zatrzaskują się, a potem słyszymy głosy Bryn i Logana. Głos Bryn jest zimny, wściekły, a Logana błagalny, zrozpaczony.
786 | S t r o n a
MoreThanBooks − Odczep się, Logan – ostrzega Bryn, ruszając do nas. Logan podąża za nią. − Proszę, Emilia – mówi Logan, gdy dostrzega mnie przy windzie. Bryn odwraca się do niego twarzą, a plecami do nas. − Cholera, Logan. Zostaw ją w spokoju. Jeszcze jeden krok, a wezwę gliny. – Unosi telefon. – Wsadzą was do kicia. Ciebie i twoich popierdolonych przyjaciół – grozi mu. Nie wiem, czy to z powodu jego smutnego, samotnego spojrzenia, czy myśli, że nie zobaczę go przez następny miesiąc, ale czuję, że musimy oczyścić atmosferę. − Bryn, w porządku – mówię cicho, idąc do niej. − Chcesz gadać z tym kretynem? – pyta. − Daj nam minutę – mruczę pod nosem. − Minutę. Bryn patrzy mi w oczy. Potem spogląda ze złością w stronę Logana, zanim podchodzi do Josha, zostawiając mnie i Logana samych pośrodku korytarza. − Spierdoliłeś wszystko – mówię cicho. − Wiem. Przepraszam, kotku – szepcze. Brzmi na smutnego. − Dlaczego? – szepcze.
787 | S t r o n a
MoreThanBooks Delikatnie pieści mój policzek, ocierając moje łzy. − Spieprzyłem. To się więcej nie powtórzy. Mruga, a ja jestem ciekawa, jakim cudem potrafi mówić tak spójnie po ciągłym piciu czy ćpaniu, czy czymkolwiek. − Masz rację. To się więcej nie powtórzy – warczę. − Proszę, skarbie. Potrzebuję cię. – Mruga. − A może to Seraphina cię potrzebuje? – syczę. − Nie potrzebuję jej ani nie pragnę. To wokół ciebie kręci się mój świat. Dasz nam drugą szansę? − Dałam ci drugą szansę i zobacz, gdzie nas to zaprowadziło. Może i uważałeś, że dasz radę zrezygnować z takiego życia, ale nie możesz, a ja nie chcę być jego częścią. − Nie chcę cię stracić. Delikatnie obejmuje mnie ramionami. Za mną słyszę jak Bryn specjalnie głośno chrząka. Patrzę na nią, gestykulując ręką, że potrzebuję więcej czasu. − Też cię nie chce stracić, ale nie dam rady. Nie dam. To zbyt bolesne – szepczę. − Jesteś dla mnie całym światem. Kocham cię, Emilia – mówi równie cicho, gdy patrzymy sobie w oczy. Pieści mój policzek, a potem całuje moje spłakane usta. 788 | S t r o n a
MoreThanBooks − Ty nie… nie możesz… to by się nie wydarzyło. Kręcę
głową
ze
smutkiem,
gdy
zdejmuję
łańcuszek
z
nieskończonością od Tiffany’ego. − Proszę, kotku. Jego oczy są rozszerzone, błagają mnie. −Nie mogę – odpieram, a łzy zaczynają znowu płynąć. Sięgam po jego rękę i wkładam łańcuszek do jego dłoni. − Nie. To był prezent. Należy do ciebie. − Nie mogę go zatrzymać. Chcesz też wisiorek? – pytam, próbując ukryć moje cierpienie. − Tego też nie chcę. Marszczy brwi, próbując złapać mnie za rękę i włożyć w nią łańcuszek z nieskończonością. − Logan, nie. Nie mogę – mówię, zamykając ręce wokół jego dłoni, w której ma łańcuszek. − Proszę. Potrzebuję cię… powiedziałaś, że nie uciekniesz przede mną. Jego głos jest niski, zdesperowany. − Też myślałam, że cię potrzebuję. Proszę, nie utrudniaj tego. Do widzenia, Logan – dodaję cicho, gdy odwracam się i idę do Bryn i Josha. Logan podąża za mną, błagając mnie. 789 | S t r o n a
MoreThanBooks Moje nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, gdy idę korytarzem. Widzę, jak Bryn szepcze coś do Josha, a potem podchodzi do mnie. − Jedź z Joshem. Zaraz przyjadę na dół. Przytula mnie. Docieram do Josha i razem czekamy na windę. Patrzę, jak Bryn idzie do Logana. − Cholera, Logan. Nie spierdoliłeś już wystarczająco? Zostaw. Ją. W. Spokoju. Nie sądzisz, że wycierpiała swoje? – Jej słowa są ciche, ale wciąż je słyszę. – Straciła mamę, została zgwałcona, a teraz pierwszy facet, przed którym się otwarła, odpierdala taką szopkę. A pomyśleć, że chciała dziś uprawiać z tobą seks. Logan wpatruje się w nią, bez wątpienia zszokowany jej brutalnym podsumowaniem wydarzeń tego wieczoru. Dlaczego Bryn musiała aż tyle powiedzieć? Ale nie mogę jej winić. Powiedziałam jej, że Logan wie o mojej przeszłości. Tylko nie wyjaśniłam, że nie opowiedziałam mu o wszystkich szczegółach. To, że zostałam zgwałcona, nie molestowana, nie było czymś, z czym czułam się dobrze, więc nie powiedziałam mu tego. Spogląda w moją stronę, pewnie zastanawiając się, dlaczego nie byłam z nim całkowicie szczera. Ale czy to by zrobiło jakąś różnicę? Czy dzisiejszy wieczór skończyłby się inaczej, gdybym była z nim szczera? Wątpię. Po raz pierwszy tego wieczoru Logan nie wie, co powiedzieć. Nagle drzwi windy się otwierają, więc wchodzimy z Joshem do środka. Rozpaczliwie chcę się stąd wydostać, chcę uciec od bólu. Ściska 790 | S t r o n a
MoreThanBooks mnie w dołku. Jestem oszołomiona, zdezorientowana… za dużo bólu. Bryn szybko do nas dołącza i ostatnią rzeczą, jaką widzę, zanim zamykają się drzwi, to zagubiony, zrozpaczony wzrok Logana, który odzwierciedla moje cierpienie. Bryn obejmuje mnie ramieniem i wtedy się poddaję. Pociągam nosem. Nie mogę nie dostrzec ironii… Wiem, że wszystkim, co chcę zrobić, to uciec… uciec przed Loganem, uciec przed moim złamanym sercem.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek
791 | S t r o n a
MoreThanBooks
O AUTORCE
Diane Mannino ukończyła Uniwersytet w Maryland, College Park. Ma dyplom z literatury brytyjskiej. Do niedawna pisała dla Museum and Arts Washington oraz magazuny Star, jak również jest współautorką wielu programów telewizyjnych, między innymi „Inside Edition”, „American Journal” oraz „E! News Daily”. Mieszka w Los Angeles z mężem i dwiema pięknymi córkami.
792 | S t r o n a
MoreThanBooks
LISTA PIOSENEK
1. Bruno Mars - Runaway Baby 2. Neon Trees - Everybody Talks 3. Chris Brown – Turn Up The Music 4. Rihanna – Where Have You Been 5. Gym Class Heroes Ft. Ryan Tedder – The Fighter 6. Mumford And Sons – The Cave 7. The Black Keys – Lonely Boy 8. Matt Nathanson & Sugarland – Run 9. Matt Nathanson – Faster 10.
Snow Patrol – Called Out In The Dark
11.
Neon Trees – Animal
12.
Carly Rae Jepsen – Call me maybe
13.
Ingrid Michaelson – The Way I Am
14.
Snow Patrol – Just Say Yes
15.
Grouplove – Tongue Tied
16.
Fun – Some Nights
17.
Parachute – Kiss Me Slowly
18.
The Beach Boys – Surfin' USA
19.
Calvin Harris – Feels So Close
20.
Ellie Goulding – Lights
21.
Keane – Somewhere Only We Know
22.
Alex Clare – Too Close
793 | S t r o n a