Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Translate_Team Rozdział 1 Pomimo, że odbywała się na plaży impreza była słaba. Kilka osób próbowało przekrzyc...
7 downloads
26 Views
416KB Size
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Rozdział 1
Pomimo, że odbywała się na plaży impreza była słaba. Kilka osób próbowało przekrzyczeć muzykę. Gdyby Alana była naćpana lub pijana, mogłoby to być znośne. Ale była trzeźwa - i zdenerwowana. Zazwyczaj, plaża była miejscem, gdzie znajdowała spokój i przyjemność. To było jedno z wyjątkowych miejsc, gdzie czuła jakby świat był poza wszelkimi zasadami. Ale dzisiejszej nocy, czuła się niespokojnie. Jakiś facet usiadł za nią, wyciągał w jej stronę kubek. - Wyglądasz na spragnioną. - Nie jestem spragniona. - spojrzała na niego i odwróciła wzrok najszybciej jak mogła. - nie zainteresowana. - Słodkie oczy. Nie umawiała się z takimi. Patrzyła jak jej matka robi to przez lata. To nie było w stylu Alany. Nigdy. Zamiast tego, zagapiła się na wokalistę. Był normalny, nie-ponętny, nie-podniecający. Był uroczy i słodki, ale nie zniewalający. To był typ faceta, którego Alana wybierała na randki - bezpieczny, tymczasowy i łatwy do zostawienia. Uśmiechnęła się do wokalisty. Zła wersja piosenki Beatlesów zmieniona na jeszcze gorszą próbę poezji... albo może przykrywka czegoś nowego i emo. To na prawdę nie było ważne, co to było: Alana zamierzała słuchać tego i nie zwracać uwagi na gorącego dredziarza, który siedział zbyt blisko za nią. Dredziarz, jednak, nie pojął aluzji. - Zimno ci? Masz - rzucił długi brązowy skórzany płaszcz na miejsce przed nią. To wyglądało kompletnie nie na miejscu dla tłumu na imprezie. - Nie, dzięki. - Alana przesunęła się trochę dalej od niego, bliżej ogniska. Spalone żarzące się węgielki wirowały i unosiły się, jak świetliki lecące z dymem. - Złapiesz katar wracając do domu i... - Idź stąd. Proszę. - Alana wciąż na niego nie patrzyła. Uprzejmość nie zadziałała. - Nie jestem zainteresowana, proste, albo idź się opij wystarczająco, żeby być jednym z nich. Poważnie. Roześmiał się, nie wyglądając na obrażonego, ale szczerze rozbawionego. Jesteś pewna?
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Odejdź. - Łatwiej będzie w ten sposób... Przysunął się bliżej, wciskając się między nią a ognisko, dokładnie na linii jej widoku. I musiała popatrzeć, nie tylko rzucić spojrzenie, ale na prawdę patrzeć. Oświetlony przez połączony blask ogniska i księżyca, był nawet bardziej oszałamiający, niż się obawiała: blond włosy posklejane w dredy sięgające do pasa; kilka z nich było koloru morskiej zieleni; jego obszarpany T-shirt miał dziury, które pozwalały spojrzeć na najlepsze mięśnie brzucha, jakie kiedykolwiek widziała. Przykucnął, balansując na stopach. – Nawet, jeśli to nie zdenerwuje Murrina, byłoby kuszące zdobyć cię. Dredziarz sięgnął tak, jakby chciał ująć jej twarz w swoje dłonie. Alana cofnęła się tyłem, czołgając się po piasku, aż była poza jego zasięgiem. Wgramoliła się na nogi i wsunęła rękę na dno swojej torebki, omijając swoje buty i pęk kluczy. Chwyciła swój gaz pieprzowy i odbezpieczyła go, ale nie wyciągała go jeszcze ze swojej torebki. Logika mówiła jej, że przesadza: Wokół było mnóstwo innych ludzi; była tu bezpieczna. Ale czuła w nim coś złego. - Cofnij się. - powiedziała. Nie poruszył się. - Jesteś pewna? Poważnie, będzie prościej dla ciebie w ten sposób... Wyciągnęła gaz pieprzowy. - To twój wybór, kochanie. Będzie gorzej, kiedy on cię znajdzie. - Dredziarz przerwał, jakby chciała coś powiedzieć lub zmienić zdanie. Nie mogła odpowiedzieć na komentarze, które nie miały przecież sensu - na pewno nie miała zamiaru zmienić zdania, co do zbliżenia się do niego. Westchnął. - Wrócę, kiedy już cię złamie. Wtedy poszedł, kierując się ku przeważnie pustemu parkingowi. Patrzyła, dopóki nie była pewna, że zniknął. Zmaganie się z pijanymi, naćpanymi czy jakim tam byli facetami nie było w jej planach. Brała lekcje samoobrony i street-defens, słuchała niezliczonych wykładów na temat bezpieczeństwa
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck i trzymała swój gaz pieprzowy pod ręką - jej mama była bardzo dobra w tej połowie rodzicielstwa. Żadna z tych rzeczy nie świadczy o tym, że chciała wykorzystać te lekcje. Rozejrzała się dookoła plaży. Było kilku obcych na imprezie, ale większość tutejszych ludzi widziała w szkole lub podczas spaceru po rafie. W tym momencie nikt z nich nie zwracał na nią żadnej uwagi. Nikt nawet nie patrzył w jej stronę. Kilku pojrzało, kiedy cofała się przed Dredziarzem, ale przestali, kiedy sobie poszedł. Alana nie była pewna czy po prostu się z niej nabijał, albo czy ktoś tam na prawdę stanowi zagrożenie... albo czy powiedział to, żeby przestraszyć ją, żeby opuściła imprezę tak, żeby była sama i bezbronna. Zazwyczaj, kiedy wracała do domu, szła w tym samym kierunku, w którym on poszedł, ale tak na wszelki wypadek, gdyby przyczaił się na parkingu, zdecydowała się iść dłuższą drogą w dół plaży i przez Coast Highway. Było kilka bloków na uboczu, ale on szedł za nią. Od jakiegoś czasu. Sprawiał, że czuła się osaczona, jak ofiara. Kiedy odeszła wystarczająco daleko tak, że ognisko płonęło w oddali, a szum fal był wszystkim co mogła usłyszeć, węzeł napięcia w jej szyi rozluźnił się. Poszła w kierunku przeciwnym do niebezpieczeństwa i stała w jednym z miejsc, gdzie czuła się bezpieczna i bardziej spokojna - na oświetlonej rafie. Dno morza pod jej stopami zmieniało się z plażowego piasku w półkę skalną. Fale przypływu sięgały księżyca. To było doskonałe, tyko ona i morze. Potrzebowała tego, spokoju, który tu znajdowała. Szła przez półkę skalną rafy, o którą fale rozbijały się i rozpryskiwały w górę. Muszle sterczały jak tępe czarne zęby. Sprytna sałata i trawa morska ukrywały kraby i niestabilne podłoże. Była boso, balansując na krawędzi rafy, z wrażeniem pośpiechu z jakimi zbliżają się fale, uczucie to wypełniało ją spokojem, skradzionym jej przez Dredziarza. Wtedy go zobaczyła, stojącego wśród fal przed nią, patrzącego się na nią, niezważającego na fale, które rozbijały się wokół niego. - Jak dotarł tu pierwszy? Zadrżała, ale wtedy uświadomiła sobie, że to nie był on. Facet wyglądał jak Dredziarz, ale miał długie, rozpuszczone, ciemne włosy. To tylko surfer. Albo kumpel Dredziarza. Surfer nie miał na sobie piankowego kombinezonu. Wyglądał, jakby był... nagi. Trudno powiedzieć z tymi falami rozbijającymi się dookoła niego; w najgorszym wypadku, był toples w lodowatej wodzie. Podniósł rękę w geście, aby się zbliżyła i wydawało jej się, że słyszała jak mówi, "Jestem wystarczająco bezpieczny. Porozmawiaj ze mną." To była jej wyobraźnią, na pewno. Musiała być. Bo prostu zwariowała przez
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Dredziarza. Nie było sposobu, żeby ten facet usłyszał ją przez fale ani, żeby ona usłyszała jego. Ale to nie zmieniło jej podejrzeń, że jakoś rozmawiali. Wcześniejszy strach skręcił ją w brzuchu i drugi raz tej nocy odwróciła się bez patrzenia. Rozcięła piętę na krawędzi muszli. Pieczenie słonej wody wywoływało grymas bólu na jej twarzy, kiedy szła dalej, niezdolna do ignorowania paniki ani impulsu, żeby biec. Spojrzała za siebie i zobaczyła, ze on się nie poruszył i nie przestał patrzeć na nią tym uporczywym wzrokiem. I jej strach zamienił się w furię. Wtedy zobaczyła długi, czarny skórzany płaszcz, niedbale rzucony na piasku; wyglądało to, jak ciemniejsza wersja płaszcza Dredziarza, który jej oferował. Weszła na niego i oparła na nim swoją zakrwawioną i oblepioną piaskiem stopę. Nie był tak gładki, jak powinna być skóra. Zamiast tego, materiał pod jej stopą był jedwabnie-miękką skórą, zwierzęcą skórą, foczą skórą. To była skóra. Odwróciła wzrok od tej ciemnej skóry i spojrzała na niego. Wciąż stał wśród fal. Fale zwijały się wokół niego, jakby morze ukształtowało z siebie ręce, ukrywając go, trzymając go. Uśmiechnął się ponownie i powiedział - Weź to. Teraz jest twoje. I była pewna, że słyszała jego glos tym razem; czuła te słowa na swojej skórze, jak wiatr, który porusza wodą. Nie chciała sięgać w dół, nie chciała brać skóry do rąk, ale nie miała wyboru. Jej krwawiąca stopa zniszczyła jego urok, kończąc jego manipulowanie jej myślami i rozpoznała, czym tak na prawdę był: selchie. Był stworzeniem z legend, człowiekiem foką i nie powinien istnieć. Może to było zabawne wierzyć w to, kiedy była małą dziewczynką, dzielącą się jej historiami z Nonny, ale Alana wiedziała, że jej babcia upierała się, że selchies były prawdziwe, były tylko inną formą wiary. Foki nie chodzą po lądzie wśród ludzi, nie wychodzą ze swojej Drugiej-Skóry. Były tyko cudownym mitem. Wiedziała to - z wyjątkiem tego, że patrzyła na selchie, który mówił jej, żeby wzięła jego Drugą-Skórę. Jak ten przy ognisku. Stała nieruchomo, jakby próbowała pojąć ogrom tego, co się stało, co się działo teraz. Dwie selchies. Spotkałam dwie pieprzone selchies..., które próbowały mnie złapać.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck I w tym momencie zrozumiała: wszystkie bajki się myliły. To nie była wina śmiertelników. Alana nie chciała stać tam patrząc na niego, ale nie panowała już nad własną wolą. Jestem w pułapce. Ten rybak w starych historiach, który zabrał skórę selchie, nie zostawał omotany przez niewinną baśniową istotę. Zostawał omotany przez kobietę selchie. Może to było zbyt trudne dla rybaka, aby przyznać się, że został złapany, ale Alana nagle zrozumiała prawdę, że żadną z tych historii się nie podzielił. Śmiertelnik mógł nigdy więcej nie oprzeć się przyciąganiu skóry, wtedy morze mogło odmówić posłuszeństwa przyciąganiu księżyca. Kiedy raz wzięła skórę i podniosła ją na jej śmiertelne ramiona, była z nim powiązana. Wiedziała, czym był, wiedziała, że pułapka była tłumiona, ale ona nie różniła się od śmiertelników w historiach, których słuchając dorastała. Nie mogła się oprzeć. Zabrała skórę i uciekła w nadziei, że będzie mogła zarzucić ją na kogoś innego, zanim on ją znajdzie, zanim Murrin dotrze do jej domu - bo on musiał być Murrinem, tym, o którym mówił Dredziarz, ten, o którym przerażający selchie mówił, że był gorszy.
Murrin patrzył jak ucieka, czując nieodpartą potrzebę, aby za nią pobiec. Zabrała jego skórę ze sobą, nie miał innego wyboru, poza pójściem za nią. Byłoby lepiej, gdyby nie biegła. Mamrotając epitety nad jej ucieczką, wyszedł z fal i udał się do maleńkiej jaskini, którą woda wydrążyła w piaskowcu. Wewnątrz, miał swoje lądowe ubrania: tkane sandały, znoszone dżinsy, kilka koszul i zegarek. Kiedy jego brat, Veikko, dotarł do brzegu wcześniej, pożyczył wygodna koszulę Murrina, którą tak lubił. Zamiast niej, Murrin musiał założyć jedną z tych, które zapina się na wiele małych guziczków. Nienawidził guzików. Większość jego rodziny nie wychodziła na brzeg wystarczająco często, żeby potrzebowali wielu ubrań, ale Murrin był na lądzie wystarczająco często, żeby brak porządnej koszuli był nieprzyjemny. Ledwie zapiął koszulę, przeciskając kilka maleńkich dysków przez równie maleńkie dziury i udał się ją znaleźć - dziewczynę, którą wybrał nad morzem. Nie chciał, żeby znalazła jego Drugą-Skórę w ten sposób, jeszcze nie, nie teraz. Zamierzał z nią porozmawiać, ale kiedy wychodził z wody, zobaczył ją tutaj, a nie na imprezie. Przyglądał się jej, próbując wymyślić, jak wyjść z wody bez przestraszenia jej, ale wtedy to poczuł: dotyk jej skóry na jego. Jego skóra nie powinna tam być. To nie powinno się stać w ten sposób. Miał plan. Selchie nie mogły mieć obu tych rzeczy: partnera i wody, więc Murrin czekał
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck dopóki nie znalazł dziewczyny wystarczająco intrygującej, żeby zatrzymać jego uwagę. Po życiu w otoczeniu i atmosferze morza, znalezienie osoby wartej opuszczenia dla niej fal, nie było łatwym zadaniem. Ale ja znalazłem. Więc on zamierzał rozwiać jej obawy, spróbować ją uwieść zamiast jej łapać, ale kiedy stanęła na jego Drugiej-Skórze, wszystkie te postanowienia znikły. To było to: byli połączeni. Teraz odchodził, robiąc to samo, co jego ojciec kiedyś zrobił, próbując przekonać śmiertelnika do zaufania mu po tym, jak ją złapał. Fakt, że on nie zostawił tej skóry tam, gdzie ona ją znalazła, niczego nie zmieniał. Odchodził próbując, przeczekać jej obawy, znaleźć sposób na przekonanie jej, żeby mu zaufała, z nadzieją na sposób przekonania jej do wybaczenia mu: wszystkie te rzeczy, których chciał uniknąć. Śmiertelnicy nie byli wystarczająco silni, aby odeprzeć zaklęcie, które go do niej przywiązało. To nie sprawiało, że go kochała, ale selchie dorastały z przekonaniem, że miłość nie była czymś, co zwykli posiadać. Tradycja miała większe znaczenie. Znalezienie partnera, stworzenie rodziny, to miało większe znaczenie. A plan Murrina, żeby odejść od tradycji przez pozwolenie jej najpierw poznać jego zamiary, okropnie zboczył z kursu. Przez Veikko.
W brudnych łazienkach na parkingu przy plaży, Alana zobaczyła dziewczynę ubraną jedynie w cienki top i poszarpane szorty. Dziewczyna trzęsła się, nie przez to, że było zimno, ale przez coś, do czego strzelała - albo nie była zdolna by strzelić. Zazwyczaj, narkomani i włóczędzy byli skupieni w małych grupkach, ale ta była sama. Skóra zadźwięczała i zmieniła się, wyglądając z powrotem jak piękna skórzana kurtka, kiedy tylko Alana zobaczyła dziewczynę. Idealnie. Alana podeszła i spróbowała podać ją dziewczynie. - Masz. Możesz się ogrzać... Ale dziewczyna odwróciła się z wyrazem przerażenia na twarzy. Wodziła wzrokiem od płaszcza do twarzy Alany, po czym odwróciła się z powrotem do pustego parkingu.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Nie będę mówić, ani nic. Proszę? Tylko... - Zakryła usta dłonią krztusząc się i odwróciła się. Alana spojrzała w dół. Skóra, wciąż wyglądająca jak płaszcz, była pokryta krwią. Była na jej rękach i dłoniach. Wszędzie gdzie była morska woda teraz była czarno-czerwona w blasku latarni. Przez jedno uderzenie serca, Alana myślała, że popełniła błąd, że zraniła selchie. Popatrzyła przez ramię: niemal idealny szlak kropel w kształcie łez ciągnął się za nią. Wtedy, kiedy się przyglądała, krople zmieniły się w srebrzysto-białe, jakby ktoś rozlał rtęć na piasku. Nie wsiąkały. Bilansowały na powierzchni piasku, nie zmieniając swojego kształtu. Alana spojrzała w dół i zobaczyła, że krew na płaszczu również jest teraz srebrna. - Widzisz? Jest w porządku. Po prostu weź. Będzie... Trzęsącej się dziewczyny już nie było. - ...dobrze. - skończyła Alana. Zamrugała, odpędzając łzy frustracji, cisnące się jej do oczu. – Wszystko, czego chce to ktoś, kto wyciągnie swoje ręce, żebym mogła się tego pozbyć! Z tą samą pewnością, która powiedziała jej, czym był Murrin, czym był Dredziarz, zdała sobie sprawę, że nie może wyrzucić skóry, ale jeśli ktoś po nią sięgnie, mogła ją oddać. Mogłaby spaść na ziemie i wtedy nikt nie będzie w pułapce. Musiała tylko znaleźć kogoś, kto to weźmie. Próbowała dwa razy, kiedy wracała do domu. Za każdym razem było tak samo: ludzie patrzyli na nią z terrorem lub obrzydzeniem wypisanym na twarzy, jakby trzymała coś, co wyglądało jak krwawy płaszcz. Dopiero, kiedy się odwracali, wilgoć na płaszczu wracała do wygładu grubych, słonych łez. Nieważne, jakie zaklęcie sprawiło, że nie mogła się oprzeć przed wzięciem skóry, sprawiło też niemożliwym pozbycie się jej. Alana myślała o tym, co wie o selchie; jej babcia opowiadała jej historie o ludziach fokach, kiedy Alana była małą dziewczynką: selchies, kobiety foki, wychodziły na brzeg. Wychodziły ze swojej Drugiej-Skóry, a czasami, jeśli nie były ostrożne, rybak lub jakiś przypadkowy, niezamężny facet znajdował skórę i kradł ją. Nowy mąż ukrył Drugą-Skórę selchie, żeby złapać swoją żonę w pułapkę. Ale Nonny nie mówiła nic o męskich selchie; nie mówiła też, że kobiety foki łapały mężczyzn. Historie Nonny pokazywały selchie, jako bardzo smutne, z ich wolnością do zmiany ich foczego kształtu ukradzioną, kiedy ich Drugie-Skóry były ukrywane. W tych historiach selchie były ofiarami; ludzie byli czarnym charakterem - wyrywając bezradne focze żony z morza, oszukiwanie ich, mając
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck nad nimi władzę. Wszystkie historie były jasne: selchie były więzione... ale w prawdziwym świecie, Alana była uwięziona. W tym czasie dotarła do swojego mieszkania, życząc sobie - jeszcze raz - żeby Nonny była przy niej. Czuła się jak małe dziecko, któremu bardzo brakuje babci, ale Nonny była dorosła, jedyna osoba, która mogła sprawić, że wszystko będzie dobrze, podczas gdy jej mama nie miała pojęcia, jak Alana czuła się przez większość dni. Na zewnątrz budynku, zatrzymała się. Ich samochód był zaparkowany na ulicy obok budynku. Alana otwarła bagażnik. Ostrożnie, złożyła płaszcz-skórę. Po ukradkowym rozglądnięciu się, potarła swoją twarz o miękkie, ciemne futro. Wtedy, z czułością, której nie mogła kontrolować, chowała je pod zapasowym kocem jej matki, który trzymała w bagażniku - część zestawu awaryjnego, kiedy go zepsuły. Czuła się tak, jakby nie miała innego wyjścia: musiała to chronić, trzymać poza jego zasięgiem - i trzymać poza zasięgiem innych. Chronić mojego partnera. Słowa przyszły nieproszone - i bardzo niepożądane - do jej umysłu. Zatrzasnęła bagażnik i przeszła przed samochód. I jak robiła często, kiedy chciała być nocą na zewnątrz, założyła kaptur. Wciąż było zbyt gorąco, żeby wrócić samochodem z jakiegokolwiek przyjęcia, na którym jej matka była dziś w nocy. Alana spojrzała na księżyc i wyszeptała - Och Nonny, jestem taka stuknięta. Potem, Alana czekała. Przyszedł. Wiedziała, że przyjdzie. A musząc rozmawiać z nim przy jej matce czającej się niedaleko, ucieszonej, że Alana przyprowadziła do domu jakiegoś faceta... sprawiłoby to, że zła scena stałaby się gorsza. Lepiej zrobić to na zewnątrz.
Murrin zobaczył ją opartą o samochód przypominający ten, który widział zaparkowany przy plaży kilka dni temu. Był nieestetyczny - miejscami pokryty rdzą, bez jednej klamki. Krótkie brązowe włosy okalały jej twarz o ostrych rysach. Kiedy widział ją na plaży kilka dobrych pływów temu, wiedział, że to ta jedyna: dziewczyna, która kochała rafę i księżyc, była skarbem. Czekanie było okropne, ale poznawał jej zwyczaje i planował jak się do niej zbliżyć. Nic nie szło po jego myśli, oczywiście, ale znalazł sposób, żeby to zadziałało.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Żona?- Jego serce przyspieszyło, kiedy to powiedział, do niej, w końcu mówiąc coś do niej. Podszedł bliżej samochodu, ale nie wystarczająco blisko, aby jej dotknąć, ale i tak blisko. Po tak wielu latach marzeń o znalezieniu żony, to było ekscytujące stać tak blisko niej. Może nie było tak, jak sobie to wyobrażał, ale wciąż było. Usiadła, opierając stopę o maskę samochodu. - Jak mnie nazwałeś? - Żona. - Podszedł do niej powoli, trzymając dłonie po bokach. Nie ważne jak wielu śmiertelników widział, jak wielu spotkał, wciąż był niepewny. Oczywiście, nazywanie ją "żoną" nie było dobrą taktyką. Spróbował ponownie. - Nie znam jeszcze twojego innego imienia. - Alana. Moje jedyne imię to Alana. - Przesunęła się, więc siedziała z nogami założonymi na bok, w pozycji typowej dla dziewczyny selchie. To było miłe. Jednak gdyby nie jej słowa. - Nie jestem twoja żoną. - Jestem Murrin. Czy ty... - Nie jestem twoją żoną. - powtórzyła, nieco głośniej. - Przejdziesz się ze mną, Alano? - uwielbiał czuć jej imię - Alana, moja skała, moja przystań, moja Alana - na swoim języku. Ale kiedy podszedł bliżej, spięła się i patrzyła na niego z takim samym wyrazem ostrożności w oczach, z jakim patrzyła na plaży. Podobało mu się to, jej wahanie. Niektórzy śmiertelnicy, których spotkał na plaży, kiedy był w tej formie, chciało się z nim położyć po wymianie jedynie kilku słów. To było zabawne, ale to nie było to, czego szukał u żony. Brak zrozumienia, zasmucał go: naturalnie pragnął każdego dotyku, każdej pieszczoty i westchnienia. - Przejdziesz się ze mną, Alano? - przechylił głowę, sprawiając, że jego włosy opadły do przodu, okazując jej postawę tak łagodną, jak mógł, starając się pokazać, że nie jest dla niej zagrożeniem. - Chciałbym porozmawiać z tobą o nas, abyśmy mogli się nawzajem zrozumieć. - Lanie? - starsza wersja jego partnerki, oczywiście mama Alany, stała ze światłem za nią. - Kim jest twój przyjaciel? - uśmiechnęła się do niego. - Jestem Susanne Murrin podszedł do matki Alany. - Jestem Murrin. Ja...
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Właśnie ruszaliśmy. - powiedziała Alana. Złapała go za rękę i pociągła. - Na herbatę. - Herbatę? O tej godzinie? - Mama Alany uśmiechnęła się. Słychać było śmiech w jej pytaniach. - Oczywiście, kochanie. Tylko przyjdź do domu po wschodzie słońca. Wszyscy śpimy jutro do późna.
Kiedy szli, Alana próbowała wymyślić co powiedzieć, ale nie znalazła żadnych słów, aby zacząć konwersację. Nie chciała go pytać, dlaczego ją tak do niego ciągnie - ani, czy będzie jeszcze gorzej. Podejrzewała, to z powodu zaklęcia nie była w stanie oddać jego skóry. Byli ze sobą związani. Miała tę cześć. Nie chciała wiedzieć, czy on czuje ten sam przymus, aby wyciągnąć rękę i jej dotknąć. Ale wiedziała, że opieranie się temu, kosztowało ją najwyższy wysiłek. To nie jest prawdzie. Spojrzała na niego, a jej puls przyspieszył. Ale to nie jest na zawsze. Muszę się go pozbyć. Mogę. I chcę. Wsunęła ręce do kieszeni i nadal szła w milczeniu obok niego. Zazwyczaj, w nocy czuła się zbyt blisko, kiedy ludzie - cóż, właściwie, tylko faceci - byli w jej przestrzeni. Nie chciała włączyć w to swojej mamy: wierzącej w następne marzenie, że uganianie się za iluzją pożądania lub niedostatku, może przekształcić się w coś realnego. Nie może. Nigdy. Zamiast tego, lekkomyślny początkowy pośpiech przemienił się w dramat i łzy za każdym razem. Bardziej sensowne jest skończyć to przed tym nieuniknionym i kłopotliwym drugim etapem. Krótkoterminowe randkowanie było fajne, ale Alana zawsze przestrzegała zasady Sześciu-Tygodni: nikt, z kim nie mogłaby zerwać w ciągu lub po sześciu tygodniach. To oznaczało, że musiała znaleźć sposób na wyzwolenie się od Murrina w ciągu sześciu tygodni, a jedyną osobą, która mogłaby jej w tym pomóc był on sam. Zatrzymała się przy starym budynku, w którym mieściła się kawiarnia. Murrin spojrzał na nią. - Czy tu jest dobrze? - Jest w porządku. - Bez sensu, wyciągnęła ręce z kieszeni i zaczęła je wyciągać. Skrzywiła się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - To nie jest randka. Po prostu nie chcę, żebyś się zbliżał do mojej matki. W ciszy, sięgnął, żeby otworzyć drzwi. - Co? - wiedziała, że jest niemiła, usłyszała swoje myśli. A dlaczego nie
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck powinnam? Nie prosiłam o to. Westchnął. - Wolałbym zranić siebie, niż zrobić krzywdę twojej matce, Alano. - skinął, aby weszła do środka. - Twoje szczęście, twoje życie, twoja rodzina... oto, co jest dla mnie teraz ważne. - Nie znasz mnie. Wzruszył ramionami. - To łatwe, jak się sprawy mają. - Ale... - gapiła się na niego, próbując znaleźć słowo, aby utwierdzić go w... czym? Argumentować przeciwko jego próbom uszczęśliwienia mnie? - To nie ma sensu. - Chodź usiądź. Pogadamy. - Przeszedł na drugą stronę sklepu, z dala od dobrze oświetlonego środka. - Tu jest wolny stolik. Były inne wolne stoliki, ale nie wytknęła mu tego. Potrzebowała prywatności do ich rozmowy. Proszenie go, jak złamać jakiś baśniowy urok było wystarczająco dziwne; robienie tego przy ludziach, którzy mogliby ją usłyszeć, to zbyt wiele. Murrin zatrzymał się i odsunął jej krzesło. Usiadła, starając się nie zostać dotkniętą przez jego dżentelmeńską postawę lub pozorny brak poszanowania dla dziewczyny - i kilku facetów - którzy gapili się na niego z jawnym zainteresowaniem. Wydawało się, że on tego nie zauważa, nawet kiedy przestali rozmawiać w połowie zdania, żeby uśmiechnąć się do niego, kiedy przechodził koło ich stolików. A kto może ich winić za patrzenie? Alana mogła być nieszczęśliwie złapana w tej dziwnej sytuacji, ale to nie znaczyło, że nie była trochę oszołomiona tym, jak bardzo był pociągający - nie tak bardzo, żeby chciała z nim zostać, oczywiście, ale jej serce przyspieszało za każdym razem, kiedy na niego patrzyła. Ładne opakowanie nic nie znaczyło. Żadna z tych spraw. On mnie złapał. Murrin usiadł na krześle naprzeciwko niej, patrząc na nią z taką intensywnością, że przeszył ją dreszcz. - Czego chcesz? - zapytała. Sięgnął i dotknął jej dłoni. - Nie chcesz tu być? - Nie. Nie chcę tu być z tobą. Jego głos był kojący, kiedy zapytał - Więc jak mogę cię zadowolić? Jak
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck sprawić, żebyś chciała być przy mnie? - Nie możesz. Chcę, żebyś odszedł. Seria nieodgadnionych uczuć przemknęła przez jego twarz, zbyt ulotne by je rozróżnić, ale nie odpowiedział. Zamiast tego, wskazał na olbrzymią tablice, która służyła jako menu i odczytał wybory - Moccha? Americano? Macchiato? Herbata? Mleko? Myślała o przymuszeniu go do odpowiedzi, ale nie zrobiła tego. Wrogość nie zadziała. Jeszcze nie. Walka nie pomoże w zdobyciu odpowiedzi, więc zdecydowała spróbować w inny sposób: powód. Wzięła uspokajający oddech. - Jasne. Moccha. Podwójna. - Wstała, żeby wyciągnąć pieniądze z kieszeni dżinsów. Podskoczył, robiąc to z większą gracją, niż ktokolwiek, kogo wcześniej spotkała. - Coś do tego? - Nie. - rozwinęła piątkę z paragonów z kieszeni i wyciągnęła do niego. Zamiast wziąć pieniądze, skrzywił się i odsunął od stolika. - Czekaj. - potrząsnęła banknotem i wyciągnęła rękę jeszcze dalej. - Weź to. Rzucił jej jeszcze jedno krótkie, groźne spojrzenie i pokręcił głową. - Nie mogę. - Świetnie. Sama dla siebie zamówię. - Stanęła obok niego. Z prędkością, która nie powinna być możliwa, zablokował jej drogę; potknęła się wpadając na niego i zatrzymała z ręką na jego piersi. Wzdychając cicho, położył swoją rękę na jej. - Czy mogę kupić ci kawę, Alano? Proszę? To nie zobowiązuje cię do niczego wobec mnie. Powód, przypomniała sobie. Odmowa filiżanki kawy nie jest rozsądna. Niemo skinęła głową i została nagrodzona ciepłym spojrzeniem. Gdy odszedł, usiadła i przyglądała mu się przez tłum ludzi. Nie wydawał się speszony przez ludzi popychających go lub zatłoczone stoliki. Ruszył przez salę lekko, tak nienaturalnie. Kilka razy spojrzał na nią i na ludzi siedzących wokół niej - uprzejmie, bez zaborczości. Dlaczego to jest ważne? Spojrzała na niego z nieznaną tęsknotą, wiedząc, że nie był na prawdę jej, wiedząc, że nie chce być przywiązana do niego, ale wciąż
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck czuła dziwną zadumę. Czy to przez selchie? Zmusiła wzrok do odwrócenia się i znów zaczęła myśleć, co powiedzieć, które pytanie zadać, jak cofnąć bałagan, w którym się znaleźli. Kilka minut później i znów bez widocznego wysiłku, Murrin przeciskał się przez tłum, aż dotarł do niej, balansując z dwoma kubkami i talerzykiem na każdym. Na pierwszym talerzu była gruba kanapka; na drugim był stos ciastek i kostki czekolady. Podał jej mocche. - Dziękuję. - wymamrotała. Skinął głową, usiadł i przesunął talerzyki na środek stołu, między nimi. Pomyślałem, że będziesz chciała coś zjeść. Popatrzyła na talerz z deserem i kanapką. - To wszystko dla mnie? - Nie wiedziałem, co chciałabyś najbardziej. - Żebyś wyszedł. - powiedziała. Jego odpowiedź była poważna. - Nie mogę tego zrobić. Proszę, Alano, musisz zrozumieć. Tak było przez wieki. Nie zamierzałem cię złapać, ale nie mogę odejść. Nie jestem fizycznie w stanie, żeby to zrobić. - Możesz zabrać to z powrotem? Twoją, umm, skórę? - wstrzymała oddech. Ponownie spojrzał na nią smutno; jego oczy wydawały się tak wilgotnoczarne, jak morze nocą. - Jeżeli znajdę ją tam, gdzie ją ukryłaś bez twojej pomocy. Czysty zbieg okoliczności. Lub, jeśli będę wystarczająco zły, żeby szukać po tym, jak uderzysz mnie trzy razy. Tak, są sposoby, ale to nie jest miłe. Nie możesz pomóc w ukryciu jej, a ja nie mogę jej szukać bez przyczyny. Alana podejrzewała, wiedziała - że to nie było coś, od czego mogła łatwo uciec, ale wciąż musiała spytać, aby usłyszeć, jak on o mówi. Czuła łzy napływające jej do oczu. - Więc, co zrobimy? - Poznajmy się. Mam nadzieję, że odkryjesz, że chcesz być blisko mnie. Masz nadzieję, ze powiem coś, co pomoże ci znaleźć sposób, aby się mnie pozbyć. brzmiał tak smutno, kiedy to mówił, że poczuła się winna. - Tak też było przez wieki.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Następna godzina minęła na sporadycznej rozmowie. Chwilowo, Alana się rozluźniła. Murrin widział, że dobrze się bawiła, ale za każdym razem, kiedy to zauważyła, widział cień irytacji prześlizgujący się przez jej twarz i z powrotem stawiała ściany. Schylała się do niego, ale wtedy szybko się cofała. Miała silną wolę i tak bardzo, jako to szanował, rozpaczał, że ta siła powstała przeciwko niemu. Patrzył jak nachyla głowę, kiedy słuchała, słyszał rytm jej słów, kiedy mówiła o swoim życiu na lądzie. Wiedział, że to była świadoma intryga - że ona oceniała sytuację w celu uwolnienia się od niego. Ale nauczył się cierpliwości i elastyczności w morzu. Były to umiejętności, niezbędne każdej selchie do przetrwania. Ojciec Murrina ostrzegał, że są równie potrzebne w związkach i choć Murrin nie pomyślał, że podążał tą drogą, co jego ojciec, słuchał. Dziś był zadowolony, że je ma. W końcu, sklep opustoszał z wszystkich z wyjątkiem nich, a Alana ziewała. - Potrzebujesz odpoczynku, Alano. - wstał i zaczekał na nią. Jej powieki były ciężkie ze zmęczenia. Może dobrze przespana noc pomoże im obu. Nie popatrzyła na niego, ale jej osłona była wystarczająco niska, żeby przyjęła jego dłoń - i westchnęła cicho, kiedy to zrobiła. Murrin zamarł, czekając co teraz. Nie miał odpowiedzi, nie miał pojęcia jak zareagować. Nikt nie ostrzegł go, że sam dotyk jej dłoni budzić będzie takie uczucie. Walczyłby do ostatniego tchu, aby zatrzymać ją przy sobie, aby była bezpieczna, aby była szczęśliwa. To było podobne do morza, to uczucie go wypełniało. Tonął pod ciężarem, ogromu tego uczucia i nie sprzeciwiał się temu.
Alana starała się nie reagować na uczucie jego dłoni w swojej, ale było coś właściwego w tym uczuciu; to było jak uczucie wszechświata wyrwanego z ładu. Spokój, zawsze nieuchwytne uczucie, wypełniało ją. Znajdowała to na rafie, przy pełni księżyca, ale to nie było uczucie, którego doświadczała przy ludziach. Puściła jego rękę krótko - nie protestował - i to uczucie odeszło. Ale to było, jak patrzenie na morze uciekające od niej, patrzenie na wodę, która ucieka, gdzieś gdzie ona nie może za nią podążać. Woda uciekłaby nawet, kiedy by ją próbowała złapać, ale w przeciwieństwie do morza, to było jak coś namacalnego. Chwyciła go za rękę i spojrzała na ich splecione palce. On był prawdziwy.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck I z morza... Zastanawiała się, czy to dlatego czuje się w ten sposób - dotykanie go było, jak dotykanie morza. Przebiegła kciukiem po wierzchu jego dłoni. Jego skóra niczym nie różniła się od jej. Przynajmniej teraz. Myśl o tym, że zmienia się w coś innego, coś nie-ludzkiego, prawie wystarczyła, aby go znów puściła. Prawie. - Nie skrzywdzę cię, Alano. - Mówił potem, mamrocząc słowa w ten rytmiczny sposób, który był tak bardzo nie-ludzki. Zadrżała. Jej imię nigdy nie brzmiało tak cudownie. - Ludzie nie używają imion w każdym zdaniu. Skinął głową, ale wyraz jego twarzy był ostrożny, starannie pusty. Wolałabyś, żebym tego nie robił? Lubię twoje imię, ale mogę... - Nie ważne. Po prostu... nie wiem... nie lubię tego. - wskazała na ich ręce, na niego i z powrotem na siebie, ale trzymała się go, gdy opuszczali kawiarnię. Była tak zmęczona, tak zmieszana, a jedyny moment, kiedy czuła spokój, to kiedy dotykała jego skóry. Kiedy byli na zewnątrz, ponownie zmieniła temat. - Gdzie się zatrzymasz? - Z tobą? Zaśmiała się, zanim się powstrzymała. - Umm, nie sadzę. - Nie mogę być teraz zbyt daleko od ciebie, Alano. Potraktuj to jak smycz. Mój zasięg nie obejmuje zbyt daleko. Mogę spać na zewnątrz. Wzruszyła ramionami. - Właściwie nie spędzamy w domach większości czasu. Moja mama tak, ale ona jest... jak ty. Zostaję przy niej przez jakiś czas. To miłe, ale nie konieczne. Alana zastanowiła się nad tym. Wiedziała, że jej mama nie miała by nic przeciwko: Susanne była znana z tego, co nazywała "zawieszenie się", ale to jak przyznanie się do porażki, pozwalając mu spać na kanapie. Więc powiem mu, żeby spał na zewnątrz, jak zwierzę? Przecież on jest zwierzęciem, prawda? Zatrzymała się, on też przestał iść. O czym ja myślę nawet rozważając, czy może zostać u mnie w domu? Nie był człowiekiem, tylko zwierzęciem. Kto wie, jakimi zasadami się kieruje - albo, czy
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck w ogóle ma zasady i prawa. Niczym się nie różniła od swojej matki. Przekonana przez puste słowa, pozwalając obcemu mężczyźnie zostać w jej domu. Ale on ją uwięził. I nie był jedynym, który tego próbował. Działo się coś dziwnego, a jej się to nie podobało. Puściła jego dłonie i odwróciła się do niego. - Kim był facet przy ognisku, próbujący dać mi swoją skórę? Dlaczego oboje... On powiedział, że byłeś gorszy i... - popatrzyła na niego, na jego twarz. - I dlaczego ja? Murrin nie potrafił wydobyć słów, nie mógł przetworzyć niczego poza tym, że jego brat próbował zwabić do siebie przeznaczoną mu partnerkę. Zrozumiał tak szybko, jak to się stało, że Veikko zabrał Drugą-Skórę Murrina i położył tam, gdzie znalazła ją Alana, ale nie myślał o tym, że Veikko też się do niej zbliżył. Dlaczego to zrobił? Veikko wciąż miewał rzadkie wybuchy rozdrażnienia po odejściu Zoe, ale rozmawiali o tym. Powiedział, że rozumie... więc dlaczego rozmawiał z moją Alaną? Murrin zastanawiał się, czy powinien zapewnić Veikko, że Alana będzie bezpieczna, że nie była jak Zoe, że nie zatraci się w potencjalnej zgubnej depresji. Może próbował chronić Alanę? I mnie? To miało by dla Murrina więcej sensu, ale było prawie pewne, że Veikko był odpowiedzialny za położenie Drugiej-Skóry Murrina na ścieżce Alany. Żadnej innej selchie nie było na brzegu. Nic z tego nie ma sensu... ale to nie jest coś, czym chciał się teraz podzielić. To było dużo bardziej skomplikowane, niż Alana potrzebowała, żeby stawić temu czoła, więc Murrin stłumił swoje podejrzenia i powiedział - Veikko jest moim bratem. - Twoim bratem? Murrin skinął głową. - Przestraszył mnie. - zarumieniła się, kiedy to powiedziała, jakby strach był czymś wstydliwym, ale otwarty wstęp był tylko mignięciem. Alana wciąż była zła. Jej postawa była napięta: zaciśnięte dłonie, wyprostowane plecy, zwężone oczy. Powiedział, że byłeś gorszy, i że wróci. On... - Veikko - Vic - jest trochę przestarzały w jego kontaktach z... ludźmi. Murrin nienawidził używać tego słowa, ale to było nieuniknione. Nie był tym, czym ona, mógł nigdy nie być taki jak ona. To było coś, co musieli przyznać. Podszedł do niej bliżej. Pomimo swojej złości, potrzebowała pocieszenia. - Dlaczego powiedział, ze byłeś gorszy?
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Ponieważ chciałem cię poznać zanim powiem ci czym jestem. Nic z tego nie było celowe. Moja Druga-Skóra była... - przerwał, przemyślając powiedzenie jej, że podejrzewa, że to Veikko ją uwięził i postanowił, ze tego nie zrobi. Było wiele lat, w których Alana i Veikko będą zmuszeni być blisko siebie: ze zwykłego przeoczenia, walka z jej niechęcią do niego była do uniknięcia. - Nie powinna tam być. Ty nie powinnaś tam być. Szedłem na spotkanie z tobą, aby spróbować się z tobą umówić, jak człowiek. - Och - skrzyżowała ręce na piersi. - Ale... - Vic myśli, że jestem "gorszy" od reszty rodziny, bo chciałem złamać tradycję... lub spodziewał się tego. - posłał jej zakłopotany uśmiech. - On myśli, że jestem gorszy, bo chciałem spróbować zalecać się do ciebie, a następnie ujawnić się. Nie, żeby nie miało to teraz znaczenia... - Dlaczego to jest gorsze? - Zadaję to pytanie od lat - wyciągnął swoją dłoń. - To nie jest coś, czego chciałbym uczyć swoje dzieci... pewnego dnia, kiedy będę ojcem. To nie jest coś czego chciałem, ale teraz jesteśmy razem. Dogadamy się. Wzięła jego wyciągniętą dłoń w swoją. - Nie musimy zostawać razem. Nie odpowiedział, nie potrafił odpowiedzieć przez chwile. Wtedy powiedział. - Przykro mi. - Mnie też. Nie wiąże się z nikim, Murrin. - głaskała jego rękę z roztargnieniem. Nie chciałem cię łapać, ale nie jestem skory do opuszczenia cię. spodziewał się kłótni, wzrostu złości, ale jak morze, jej nastroje nie były zupełnie takie, jak przewidywał. Uśmiechnęła się, nie nieszczęśliwie, ale niebezpiecznie. - Sądzę więc, że w takim razie, muszę cię do tego przekonać. Ona na prawdę jest dla mnie idealna.
Przez następne trzy tygodnie, stopniowo, wątpliwości Alany zostały zastąpione przez próbę przyjaźni. Nic się nie stanie, jeśli będzie dla niego miła. To nie jego wina. Zaczęła sobie wmawiać, że mogą być przyjaciółmi. Nawet, jeśli nie mogła się go pozbyć, nie było konieczne, żeby się z nim umawiała i zdecydowanie się z nim nie ożeni.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Jednej nocy, obudziła się w środku nocy, trzęsąc się i myśląc o Murrinie. Byli przyjaciółmi. Dobra, spał na jej sofie i jedli wspólne posiłki, ale to ich nie zobowiązywało do niczego. To było praktyczne. Nie miał gdzie pójść. Nie mógł spać na plaży. I robił zakupy, więc nie plątał się bezczynnie. Był po prostu... dobrym przyjacielem, który zawsze przy niej był. I sprawiał, że byłam szczęśliwa. Weszła do salonu. Murrin stal przy oknie z zamkniętymi oczami i odwróconą twarzą. Jego twarz wyrażała ból. Była za nim, nim dwa razy to przemyślała. - Murrin? Odwrócił się i spojrzał na nią. Tęsknota w jego oczach ściskała jej serce, ale zamrugał i zniknęła. - Przykro ci? - Nie. - wzięła jego dłonie i odprowadziła go od okna. - A tobie? - Oczywiście, że nie. - uśmiechnął się i mogłoby to być pocieszające, gdyby nie widziała smutku tęsknoty w jego oczach. - Więc, co jest? - Nic. - wskazał na drzwi jej sypialni. - Idź. W porządku. Zastanowiła się nad tym, nad nim będącym z dala od swojej rodziny, swojego domu, wszystkiego, co rodzinne. Wszystko o czym rozmawiali to to, czego ona pragnie, co ją uszczęśliwia, jak się czuje. Miał tyle samo do niepokoju, nawet więcej. - Porozmawiaj ze mną. Próbujemy być przyjaciółmi, racja? - Przyjaciółmi. - powtórzył. - To właśnie nimi będziemy? Zatrzymała się. Mimo tajemniczości, nie czuła się niekomfortowo. Dotknęła jego policzka i zatrzymała tam rękę. Był dobrą osobą. Powiedziała - Nie próbuje być trudna. - Ja też nie. - oparł twarz o jej dłoń. - Ale... staram się być ostrożny. Położyła dłonie na jego ramionach i wspięła się na palce. Dotyk jej dłoni na jego skórze był wystarczający, żeby uczynić świat miejscem w tym cudownym poczuciu zakończenia tego czym był. Przez ostatnie kilka dni, pozwalała opuszkom jej palców, wędrować po jego ręce, ocierała się o niego przypadkiem - niewielki dotyk, aby sprawdzić czy zawsze był tak doskonały. Był. Jej serce przyspieszyło. Nie poruszył się.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Żadnych obietnic. - wyszeptała, a wtedy pocałowała go - a uczucie rozkoszy, przez które rumieniła się z każdym dotykiem jego skóry, zalało ją. Nie mogła oddychać, ruszyć się, nic poza czuciem.
Murrin ostrożnie przyglądał się Alanie następnego dnia. Nie był pewny co się stało, czy to coś znaczyło, lub czy ona czuła po prostu sympatię. Kiedy byli przyjaciółmi jej intencje były jasne, tylko przyjaciele i przyjaciele to wszystko kim mogli dla siebie kiedykolwiek być. Czekał, ale nie wspominała nic o pocałunku - i nie powtórzyła go. Może to dobrze. Przez dwa dni, zachowywała się tak, jak przed Pocałunkiem: była miła, przyjazna, a czasami ocierała się o niego, jakby to był przypadek. Nigdy nie był; wiedział to. Wciąż nie robiła nic poza tym, co zawsze. Trzeciego dnia, usiadła obok niego na kanapie. Susuanne wyszła na zajęcia z jogi - nie, żeby to było ważne. Susanne wydawała się przesadnie zadowolona, gdy Alana chciała, żeby on z nimi został; Murrin podejrzewał, że Susanne nie miałaby nic przeciwko temu, żeby spał w sypialni Alany. To Alana wyznaczała granice - ta sama Alana, która obecnie siedziała bardzo blisko, patrząc na niego z głupim uśmieszkiem. - Myślałam, ze podobało ci się całowanie mnie tamtej nocy. - powiedziała. - Bo to prawda. - Więc... - Nie wiem, czy rozumiem. - Możemy udawać, że jesteśmy przyjaciółmi... ale umawiamy się. Prawda? bawiła się krawędzią swojej koszuli. Czekał przez kilka oddechów, ale nic nie powiedziała. Więc zapytał - Co z twoimi planami przekonania mnie do odejścia? - Nie jestem już pewna. - popatrzyła nieśmiało. - Nie mogę obiecać na zawsze, czy zgodnie z prawdą, w przyszłym miesiącu, ale myślę o tobie cały czas. Przy tobie jestem szczęśliwsza, niż kiedykolwiek w życiu. To jest coś... magicznego, kiedy się dotykamy. Wiem, że to nie jest prawdziwe, ale... - Nie jest prawdziwe? - powtórzył.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - To przez selchie, prawda? Podobnie jak chęć podniesienia Drugiej-Skóry. przerwała. Kolejne słowa wypowiedziała w pośpiechu. - Czy to działa w obie strony? Była wystarczająco blisko, aby wzięcie jej rąk w swoje było naturalne. Więc zrobił to. Wziął ją na kolana i przeczesał palcami jej włosy. Pozwolił, aby kosmyki włosów, oplotły jego palce. - To nie zupełnie przez selchie. - powiedział - ale to działa w obie strony. Zaczęła się wycofywać. - Myślałam, że to tylko... no wiesz... magia. Ujął jej twarz w swoje dłonie, przyciągając ją bliżej i powiedział. - To jest magia. Odnalezienie partnerki, zakochanie się, patrzenie jak odwzajemnią miłość? To prawdziwa magia. A jego Alana, jego partnerka, jego idealna para nie odsunęła się. Pochyliła się wystarczająco blisko do pocałunku... nie z sympatii albo zagubionych emocjach, ale z miłości. Wszystko jest idealne. Otoczył ją ciaśniej ramionami i wiedział, ze pomimo jego niezdolności do zalecania się do niej zanim zostali zawiązani, wszystko będzie dobrze. Nie powiedziała tego, ale go kochała. Moja Alana, moja partnerka...
Następnego wieczoru, Murrin wziął worek pereł do jubilera, do którego chodziła jego rodzina. Davis Jevels był zamknięty od kilku minut, ale człowiek od biżuterii i jego żona nigdy nie mieli nic przeciwko wizytom Murrina. Pan Davis uśmiechnął się, kiedy Murrin wszedł do środka. - Pozwól, że zadzwonię do Madeleine i powiem, że się spóźnię. Pan Davis podszedł do drzwi, zamknął je i włączył alarm. Kiedy Murrin zamknął oczy, mógł zobaczyć starszego mężczyznę idącego w jego wspomnieniach i nie różnił się niczym od tego, który stał przed nim. Kiedy Pan Davis poszedł zadzwonić do żony, Murrin czekał przy ladzie. Rozłożył materiał, który nosił na takie wycieczki i wysypał zawartość torby na gładki materiał. Pan Davis skończył telefonować i otworzył usta, ale cokolwiek chciał
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck powiedzieć uciekło, kiedy spojrzał na ladę. Podszedł spojrzawszy krótko na Murrina z uwagą skupioną na perłach. - Nigdy nie przyniosłeś tylu... - Muszę dokonać zakupu, tym razem. - Murrin machnął ręką na gabloty w sklepie. - Ja... się żenię. - Dlatego naszyjnik. Zastanawiałem się nad tym. - Pan Davis uśmiechnął się, jego twarz była poznaczona labiryntem zmarszczek tak grubych jak wodorost, piękny w jego starzejącej się skórze. To był mężczyzna, który rozumiał miłość: Pan Davis i jego żona nadal patrzyli na siebie z ty blaskiem w oczach. Przeszedł na tył sklepu i przyniósł saszetkę z perłowym naszyjnikiem. Był zrobiony z pereł, które Murrin wybierał przez wiele lat. Dla Alany. Murrin otworzył to i przebiegł opuszkami palców po naszyjniku. - Idealne. Pan Davis uśmiechnął się ponownie, następnie wziął perły z materiału i przeniósł na swój stół, aby je sprawdzić. Po latach kupowania pereł od rodziny Murrina, sprawdzanie pereł - sprawdzał ich rozmiar, kształt, kolor i połysk - było pobieżne, ale wciąż częścią procesu. Kolejność czynności jubilera była Murrinowi równie znana, jak prądy morskie. Zazwyczaj, czekał nieruchomo, kiedy mężczyzna przechodził do rutynowych zajęć. Tym razem, wpatrywał się w gabloty. Kiedy Pan Davis wrócił, Murrin wskazał na rzędy pojedynczych kamieni na półce. - Pomożesz mi wybrać jeden z nich? Jubiler powiedział Murrinowi ile zapłaci za perły i dodał - Nie wiem ile jeszcze chcesz wydać. Murrin wzruszył ramionami. - Chce sprawić żonie przyjemność. Tylko to się liczy.
Alana nie była zaskoczona widząc Dredziarza - Vica - opartego o ścianę kawiarenki, w której czekała, podczas gdy Murrin był na swojej tajnej wyprawie. Wydawało jej się, że widziała Vica kilka razy ostatnio. Nie zatrzymała się jednak. Nie była pewna czy wie, co mu powiedzieć. Kiedy widziała go patrzącego, zastanawiała się nad spytaniem o niego Murrina, ale nie była pewna co powiedzieć,
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck ani o co zapytać. Vic dostosował swoje tempo do niej i szedł obok. - Chcesz usłyszeć co mam do powiedzenia, Alano? - A co? - Ponieważ jesteś z moim bratem, a ja martwię się o niego. - Nie wygląda na to, żeby Murrin był z tobą blisko... i jest w porządku. Szczęśliwy. - Poczuła ucisk paniki w klatce piersiowej. To było przeciwieństwo tego, co czuła, kiedy była z Murrinem. - Więc nie widziałaś go, patrzącego na morze? Nie tęskni za nim? - Wyraz twarzy Vica mówił, że zna już odpowiedź. - Nie może tego przyznać. To część... uroku. Uwięziłaś go tu, kiedy ukryłaś jego Drugą-Skórę. Nie może ci powiedzieć, że jest nieszczęśliwy, ale zauważysz to z czasem. Dorasta nieszczęśliwy, nienawidząc cię. Pewnego dnia zobaczysz go zapatrzonego w morze... może nie teraz, ale możemy temu zapobiec. Alana zastanowiła się nad tym. Widziała Murrina późno w nocy, kiedy myślał, że ona śpi. Wpatrywał się w przestrzeń, twarzą w kierunku wody, nawet jeśli nie mógł zobaczyć morza z mieszkania. Wygląd tęsknoty na jego twarzy ściskał ją za serce. - Zamierza porzucić cię z czasem. Zawsze tak robimy. - usta Vica wykrzywił sardoniczny uśmiech. - Tylko jeśli porzucisz nas... - Nie zostawię Murrina. - zaczęła. - Może nie teraz. Ale to zrobisz. - Vic bawił się długim zielonym dredem. Zostawisz go za złapanie cię. To okrutny los, być uwięzionym. Moja partnerka też mnie zostawiła. Zoe... tak miała na imię. Moja Zoe... - Miała? - Podejrzewam, ze wciąż ma. - przerwał z zamyślonym wyrazem twarzy. - Ale po jakimś czasie, zostawiamy was. Wy odciągacie nas od tego, na co zasługujemy: wolności. Nie chciałem się kłócić z moją Zoe... Alana pomyślała o Murrinie złapanym przez nią, złego na nią, zostawiającego ją odciągającą go od ziemskiej pary. Gorycz w oczach Vica nie była czymś, co chciała zobaczyć u Murrina. - Wiec co powinnam zrobić? - wyszeptała.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Śmiertelnik nie może być połączony z dwoma selchie... po prostu podnieś moją skórę. Wtedy Murrin będzie wolny. - Dlaczego miałbyś to zrobić? Bylibyśmy... - Alana próbowała nie zadrżeć na myśl, że byłaby powiązana z Viciem. - Nie chce być twoim... niczym. - Nie twój typ? - podszedł bliżej, tak drapieżny i piękny, jak wyglądał na plaży na imprezie, kiedy spotkali się pierwszy raz. – Ach, Alano, czuje się źle, że spartaczyłem to, kiedy się spotkaliśmy. Chce pomóc Murrinowi tak, jak mój brat pomógł mi. Gdyby nie on, Zoe i ja wciąż bylibyśmy... uwięzieni. Chciałem wrócić do morza. Murrin rozwiązał nas. - Fajnie, że chcesz mu pomóc, ale ja nie chcę być z tobą. - Przeszedł ją kolejny dreszcz na tę myśl, ale tylko nieznacznie. Vic skinął głową. - Możemy obejść niektóre szczegóły. Nie będę pytał za kogo Murrin cię ma... ja nie szukam żony. Chce tylko wszystko naprawić. Może nie znałem odpowiednich słów, kiedy cię spotkałem. Nie mogę powiedzieć, że mam takie doświadczenie ze śmiertelnymi kobietami, jak Murrin, ale... Alana zamarła. - Co masz na myśli? - Daj spokój, Alano. Nie jesteśmy zbudowani z wierności. Spójrz na nas. Veikko wskazał na siebie. Jego pewność siebie wróciła. - Śmiertelnicy właściwie nam nie odmawiają. To co czujesz, kiedy nas widzisz... setki dziewczyn... nie, żeby był z każdą z nich... To co czujesz to instynkt. To nie jest prawdziwa miłość; to tylko reakcja na feromony. Alana walczyła między zazdrością, a akceptacją. Vic nie powiedział jej nic, czego by już nie wiedziała. W pewnym sensie, to była tylko ekstremalna wersja logiki z Zasady Sześciu-Tygodni. - Zawdzięczam mu to - mówił Vic - Chyba nie myślałaś, że na prawdę go kochasz, prawda? Nie płakała, chociaż bardzo chciała. Nie powiedziała tych słów Murrinowi, jeszcze nie, ale myślała o tym. Czuła to. Jestem głupia? Czy cokolwiek z tego jest prawdziwe? Pytała Murrina, ale czy mówił prawdę? Czy to w ogóle ważne? Jeśli Murrin ją znienawidzi, powinna pozwolić mu odejść teraz. Nie chciała tego miedzy nimi.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Jeśli Vic mówił prawdę, nie było powodu, żeby Murrin był z nią, ale wiele powodów, żeby pozwolić mu odejść. Wkrótce. Nie należał do niej. Nie był na prawdę jej. To jest sztuczka. On należy do morza i z nowych związków, przelotnych związków, z innymi dziewczynami. Czy w jakiś sposób czuję kłamstwo, czy Vic kłamie? Więcej sensu miało to, że Vic mówił prawdę: ludzie nie zakochują się tak szybko; nie łamią wszystkich swoich zasad tak łatwo. To po prostu przez selchie. Zmusiła się do odwrócenia myśli od kotłujących się w niej emocji i wzięła kilka uspokajających oddechów. - Więc jak to zrobimy?
Murrin znalazł Alanę siedzącą na rafie, ale nie była szczęśliwa. Wyglądała, jakby płakała. - Hej. - rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie. - W porządku? - Nie chciał się wtrącać zbytnio, jej akceptacja go w swoim życiu była wciąż wątpliwa. Zamiast odpowiedzi, wyciągnęła do niego rękę. Usiadł za nią, i ułożyła się w jego objęciach. Fale zawijały się na wystawionej rafie i w górę na występie skalnym, gdzie siedzieli. Westchnął pod dotykiem słonej wody. Dom. Nie mógł sobie wyobrazić, bycia tą istotą, jego Alana i jego woda, obie, na jego skórze. Perfekcja... z wyjątkiem tego, że Alana wydawała się być smutna. - Nie spodziewałam się... troski, zwłaszcza tak szybko. Chcę, żebyś był szczęśliwy. - powiedziała. - Nawet, jeśli to nie jest prawdziwe... - To jest prawdziwe. - wyciągnął naszyjnik z pereł i założył wokół gardła Alany. - I jestem szczęśliwy. Zaparło jej dech ze zdziwienia i przejechała opuszkami palców po perłach. Nie mogę... - potrząsnęła głową. -Tęsknisz za tym? - Morzem? Jest tutaj. - Ale czy tęsknisz za... zmianą i odejściem stąd? Poznać innych ludzi? napięła się w jego ramionach. - Nie opuszczę cię. - pocieszał ją. Jego matka zawsze patrzyła na morze, jakby było wrogiem, który ukradł jej rodzinę, gdy była nieostrożna. Nie tego pragnął.
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck Ponownie otoczył ją ramionami. - Jestem tam, gdzie chcę być. Skinęła głową, ale mógł poczuć jej łzy spadające na jego dłonie. Alana zastanowiła się nad tym i zdecydowała, że była głupia, całkowicie ufając Vicowi. Miał rację: musiała pozwolić Murrinowi odejść, zanim zostawi ją za trzymanie go z dala od morza. Murrin nie myślał jasno. Jakikolwiek urok sprawiał, że musiał być blisko niej, odciągał go od przyznania się, że tęskni za morzem. Kiedy on odejdzie... będą selchie, które może spotkać. Nic z tego nie znaczyło, że chciała zaryzykować związek z Vickiem - więc postanowiła wypróbować plan, który wymyśliła wcześniej, ale odrzuciła, jako zbyt niebezpieczny. I niepotrzebnie, bo miłość przewyższyła. Spał, kiedy opuściła mieszkanie. Myślała o pocałowaniu go na dowidzenia, ale wiedziała, ze to może go obudzić. Zamknęła za sobą drzwi; po czym poszła cicho na ulicę i otworzyła bagażnik samochodu. Była tam, jego skóra. To była tak ważna część jego, jak widoczna ludzka skóra, którą pieściła, kiedy siedział przy niej późno w nocy, oglądając stary film z przyciszonym dźwiękiem. Delikatnie, przygarnęła skórę do siebie, próbując się nie zastanawiać jak ciepła jest i pobiegła. Nie było łez w jej oczach. Jeszcze. Będzie miała na nie wystarczająco dużo czasu później. Najpierw musiała skupić się na dotarciu do plaży, zanim on zda sobie sprawę, co robi. Biegła przez uliczki przy jeszcze nie dziennym świetle. Świt nie był zbyt daleko, ale było na tyle wcześnie, ze surferzy nie zaczęli się jeszcze schodzić. Wiedziała, że on wkrótce się pojawi. Musiał podążać za swoją skórą, kiedy miała ją w rękach, ale wiedza o tym, nie sprawiała, że pośpiech był łatwiejszy. Czuła potrzebę skończenia z tym, zanim on przyjdzie, ale jednocześnie czuła rozpacz. To dla najlepszych. Weszła w fale. Fale szarpały nią, jak dziwne stwory trącające ją w kolana, aby wciągnąć ją pod powierzchnię; wodorosty ślizgały się po jej nagiej skórze, pośliznęła się sprawiając, że jej puls przyspieszył. Tak będzie lepiej dla nas obojga. Był tam. Słyszała jak Murrin krzyczy jej imię. - Alana! Zatrzymaj się!
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck W końcu, oboje będziemy nieszczęśliwi, jeśli tego nie zrobię. Skóra w jej dłoniach była ciężka; zacisnęła na niej palce. Był przy niej. - Nie... Nie usłyszała reszty. Pozwoliła, aby fale zabrały jej nogi spod niej. Zamknęła oczy i czekała. Instynkt przetrwania przewyższał wszystkie czary, jej ramiona uwolniły skórę, więc mogła pływać. Koło siebie, czuła go, jego jedwabnie miękkie futro, ocierające się o jej, jakby jego skóra selchie zmieniła jego ludzkie ciało w gładką skórę foki. Przesunęła ręką po jego skórze, a wtedy odpłynęła od niego, od szerokiego morza w kierunku, którego płynął. Żegnaj. Nie była pewna, czy to morze czy jej łzy, ale mogła poczuć smak soli na ustach, kiedy wypłynęła na powierzchnię. Kiedy ponownie stanęła na plaży, mogła go zobaczyć w oddali, zbyt daleko, żeby usłyszał jej głos, gdyby się poddała i poprosiła, aby został. Nie mogłaby. Związek oparty na uroku był fatalny od samego początku. Nie tego chciała dla nich obojga. Wiedziała, że była tego pewna, ale to nie ulżyło czuciu bólu po jego stracie. Nie kochała go na prawdę. To tylko resztki magii. Widziała Vica przyglądającego się jej z brzegu. Powiedział coś, czego nie mogła usłyszeć przez fale i również odszedł. Oboje odeszli i ona również przypominając sobie, że to był lepszy sposób, że to co czuła nie było prawdziwe. Więc dlaczego to tak bardzo boli? Przez kilka tygodni, Murrin przyglądał się jej, jego Alanie, jego już nie partnerce, na brzegu, który nie będzie nigdy więcej jego domem. Nie wiedział, co zrobić. Odrzuciła go, odesłała go z powrotem do morza, ale zdawała się go opłakiwać. Jeśli mnie nie kochała, dlaczego płacze? I pewnego dnia, zobaczył, że trzyma perły, które jej dał. Usiadła na piasku, przebiegła naszyjnikiem po palcach, ostrożnie, z miłością. Cały czas płakała. Wyszedł na brzeg, na rafę, na której pierwszy raz ją wybrał, gdzie przyglądał
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck się jej przyzwyczajeniom, próbując znaleźć najlepszy sposób, aby zabiegać o nią. To było dużo trudniejsze tym razem, z wiedzą, że ona wie tak wiele o jego sekretach i znalazła jego braki. Na krawędzi rafy, wyśliznął się ze swojej Drugiej-Skóry, wpuścił ją w zagłębienie pod krawędzią rafy, gdzie mogła być ukryta przed wzrokiem innych. Olbrzymia rozgwiazda przylgnęła do spodu krawędzi rafy i zastanawiał się czy ona to widziała. Jego pierwsze myśli nadal były zajęte nią, jej zainteresowania, jej śmiech, jej miękka skóra. Nie słyszała jak podszedł. Podszedł na miejsce obok niej i zadał pytanie, które go dręczyło. - Dlaczego jesteś smutna? - Murrin? - wsunęła naszyjnik do kieszeni i odwróciła się, ostrożnie, patrząc gdzie stąpa, niewątpliwie szukając jego Drugiej-Skóry, następnie spojrzała na niego, po kolejnym kroku. - Uwolniłam cię. Odejdź. No dalej. - Nie. - marzył o byciu tak blisko niej, odkąd był zmuszony od niej odejść. Nie mógł się powstrzymać; uśmiechnął się. - Gdzie to jest? - spytała, jej wzrok nadal gorączkowo rozglądał się wokół wystawionych miejsc przypływu. - Chcesz, żebym pokazał... - Nie. - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i skrzywiła się. - Nie chcę robić tego ponownie. - Jest ukryta. Nie dotkniesz jej chyba, że dasz mi się do niej zaprowadzić. podszedł bliżej i tym razem się nie cofnęła - ani też nie podeszła do niego, jak oczekiwał. - Jesteś, umm, nagi. - zarumieniła się i odwróciła. Wzięła swój plecak i wyciągnęła jedną z ciepłych bluz i dżinsy, które znalazła w trzecim sklepie, kiedy robili zakupy w tym pierwszym tygodniu. Popchnęła to w jego stronę. - Masz. Niezmiernie zadowolony, że nosiła jego ubrania przy sobie - to chyba znaczyło, że miała nadzieję, ze on wróci - ubrał się. - Przejdziesz się ze mną? Skinęła głową. Przeszli kilka kroków i powiedziała - Nie masz żadnych powodów, żeby tu być. Złamałam zaklęcie czy cokolwiek. Nie musisz... - Jakie zaklęcie?
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck - Które sprawiało, że musiałeś ze mną być. Vic mi to wyjaśnił. Możesz teraz być z dziewczyną selchie... tak będzie lepiej. - Vic to wyjaśnił? - powtórzył. Veikko przekonał Alanę do zaryzykowania życia, żeby pozbyć się Murrina. To sprawiło, ze jego puls łoskotał tak, jak kiedy płynął przez fale podczas sztormu. - A ty mu uwierzyłaś ponieważ? Jej policzki zaczerwieniły się ponownie. - Co ci powiedział? - Że chowasz do mnie urazę, ponieważ straciłeś morze, i że nie możesz mi powiedzieć, i że to co czułam to tylko feromony... jak setki innych dziewczyn... zarumieniła się jaśniej. - I widziałam cię w nocy, Murrin. Wyglądałeś tak smutno. - Teraz jestem smutny obserwując cię. - przyciągnął ją bliżej, biorąc ją w swoje ramiona i całując ją tak, jakby wcześniej całowali się tylko kilka razy. - Nie rozumiem. - dotknęła jego ust opuszkami palców, jakby było coś dziwnego w tym, ze ja pocałował. - Dlaczego? Nawet tętniąca życiem rafa nie była tak oszałamiająco piękna, jak ona, kiedy stała tu z opuchniętymi od pocałunku ustami i szeroko otwartymi oczami. Trzymał ją w ramionach, gdzie należała, gdzie chciał ją mieć już zawsze i powiedział Ponieważ cię kocham. W ten sposób wyrażamy... - Nie. Znaczy, nie musisz mnie już kochać. Uwolniłam cię. - Jej głos był miękki, jak szept unoszący się na wietrze nad wodą. - Nigdy nie musiałem cię kochać. Musiałem tylko zostać z tobą, dopóki nie odzyskam skóry. Gdybym chciał odejść, znalazłbym ją.
Alana przyglądała się mu ze znajomą ostrożnością, ale tym razem to było nowe uczucie - nadzieja. - Vic skłamał, ponieważ pomogłem jego partnerce odejść od niego. Była chora. Stale umawiał się ze śmiertelnymi dziewczynami... a ona była uwięziona i nieszczęśliwa. - Murrin spojrzał w dal, wyglądając na zakłopotanego. - Nasza rodzina nie wie. Cóż, może podejrzewają, ale Veikko nigdy im nie powiedział
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck ponieważ musiałby się przyznać również do okrucieństwa. Myślałem, że mi wybaczył. Powiedział... - Co? - Jest moim bratem. Ufałem mu... - Ja też. - przysunęła się bliżej i objęła go ramionami. - Przykro mi. - Prędzej czy później, musimy sobie z nim poradzić. - Murrin brzmiał zarówno smutno i niechętnie. - Ale w miedzy czasie, jeśli będzie z tobą rozmawiał... - Powiem ci. - Żadnych więcej sekretów. - powiedział. Potem ją pocałował. Jego usta smakowały jak morze. Zamknęła oczy i cieszyła się uczuciem jego rąk na jej skórze, poddając się pokusie, aby przebiec dłońmi po jego klatce piersiowej. Było to, to samo mocne uczucie, o którym śniła przez większość nocy, odkąd odszedł. Jej puls przyspieszył, jak fale rozbijające się za nią, kiedy zaczął całować jej szyję. Jest Moj. Kocha mnie. Możemy... - Moja piękna żona. - wyszeptał w jej skórę. Bardziej niż trochę niechętnie, odsunęła się od niego. - Możemy spróbować trochę inaczej tym razem, no wiesz. Wolniej. Chcę, żebyś tu był, ale związek małżeński w moim wieku nie jest dobry. Planowałam... - Spotkać innych ludzi? - Nie. Nie do końca. - Usiadła na piasku. Kiedy się nie poruszył, wyciągnęła dłoń i trzymała, aż usiadł obok niej. Wtedy powiedziała. - Nie chcę spotykać się z innymi, ale nie jestem gotowa na małżeństwo. Nawet nie skończyłam liceum. Spojrzała na niego. - Tęskniłam za tobą przez cały czas, ale nie chcę stracić siebie, bo mam ciebie. I chcę, żebyś ty również był sobą... Czy żałujesz zmiany? - Tak, ale tak będzie łatwiej. Tak właśnie jest. Murrin brzmiał tak spokojnie, a kiedy Alana zrozumiała, że Vic kłamał w wielu sprawach, zrozumiała też, ze było coś w czym nie musiał kłamać. Nie
Translate_Team
Marr Melisa – Love is Hell – Love Struck wyobraziła sobie smutku na twarzy Murrina, widziała go, kiedy zobaczyła go wpatrzonego w kierunku wody. Zapytała - Ale co jeśli mógłbyś wciąż mieć morze? Moglibyśmy... umawiać się. Mógłbyś wciąż być sobą. Mogłabym wciąż chodzić do szkoły i, umm, collegu. - Byłabyś tylko moja? Ale mógłbym zatrzymać morze? Zaśmiała się z jego podejrzliwego tonu. - Wiesz, że morze to nie to samo co bycie z inna dziewczyną, prawda? - Gdzie jest haczyk? - Nie ma. Jest cierpliwość, zaufanie i nie rezygnujemy z tego, kim jesteśmy. położyła się w jego objęciach, gdzie mogła znaleźć ten sam spokój i przyjemność, które morze zawsze jej oferowało. Jak mogłam pomyśleć, ze lepiej będzie być osobno? Uśmiechnął się. -Mamy siebie. Ja mam morze, a ty musisz iść do szkoły? To brzmi, jakbym ja miał wszystko, a ty... - Ja też. Ciebie i czas na robienie rzeczy, których potrzebuję, wiec może kiedyś zrobię karierę. Złamała Zasadę Sześciu Tygodni, ale bycie w związku, nie musiało oznaczać rezygnacji z przyszłości. Z Murrinem, mogła mieć obie te rzeczy. Sięgnął i wyciągnął perły z jej kieszeni. Z poważnym spojrzeniem, zapiął je na jej szyi. - Kocham cię. Pocałowała go, tylko muskając jego usta swoimi i odpowiedziała. - Też cię kocham. - Bez Drugiej-Skóry, bez uroku. - przypomniał jej. - Tylko my. - powiedziała. I to był najlepszy typ magii.
Translate_Team