Jay McLean – ,,More than Her” Tłumaczenie nieoficjalne: Broken_ & NoRegrets_
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA!!!
Korekta: NaziP...
20 downloads
20 Views
3MB Size
Jay McLean – ,,More than Her” Tłumaczenie nieoficjalne: Broken_ & NoRegrets_
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA!!!
Korekta: NaziPatka
MORE THAN HER MORE #2 McLean Jay
Tłumaczenie: Broken_ & NoRegrets_ Korekta: NaziPatka
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
Prolog - PrzeszłośćZakończenie letniej imprezy Przed Collegem - Co do diabła właśnie się stało? - powiedział Cam. - Koleś, nie mam pierdolonego pojęcia. Były Micky właśnie się jej oświadczył i oboje opuścili imprezę. Jake zadzwonił po taksówkę, zanim ktokolwiek mógłby porozmawiać z nim na ten temat. Reszta z nas usiadła z powrotem, osłupiała. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu jej. Mając nadzieję, że wszystko z nią dobrze i że nie zamierzała poślubić tego chłopaka. Był dupkiem, a ona zasługiwała na znacznie więcej niż na kogoś, kto zamierzał traktować ją jak gówno. - Martwisz się o nią? Powoli odwróciłem się, by stawić czoła Camowi, który siedział kilka stóp de mnie, z wyprostowanymi przed sobą nogami i skrzyżowanymi w kostkach. Przyglądał mi się z ciekawością, ze ściągniętymi brwiami. - Taa, martwię się – powiedziałem, patrząc wprost na niego. Czułem się tak, jakbym prawie wiedział, co zamierzało się następnie wydarzyć. Podświadomie usiadłem prosto i rozprostowałem ramiona, czekając na wyzwanie, bo wiedziałem, jakie będzie jego następne pytanie. Kiedy zapytał, byłem przygotowany. - Kochasz ją, nieprawdaż? Chociaż spodziewałem się tego, słyszenie jak wypowiada dokładnie te słowa, było jak kopnięcie w brzuch. Obserwowałem go, szukając jakiegokolwiek znaku wskazującego na to, jaki może być jego osąd, kiedy powiem mu prawdę – Taa, człowieku. Myślę, że tak. Gapił się na mnie przez, wydawałoby się godziny, ale to były tylko sekundy. Wypuścił oddech, ściągnął czapkę z głowy, przebiegł dłonią przez włosy i włożył ją z powrotem. - Taa – westchnął. – Ja też. - CO?! - prawie krzyknąłem. Spojrzałem na miejsce gdzie siedziała Lucy, które było tylko kilka stóp od nas, upewniając się, że nie słyszała tego, co jej chłopak fiut właśnie powiedział. - Ja też – powtórzył. Spiorunowałem go wzrokiem. – Nie mam na myśli tego sposobu miłości. Nie takiego, w jaki kocham Lucy. Nadal gapiłem się na niego z rozdziawionymi ustami, zdezorientowany jak wszyscy diabli. Nadal mówił. – Micky – jest jedną z nas – i kumam, że czujesz coś do niej. Trudno byłoby tego nie robić, zwłaszcza po tym, co przeszła. Ale nie sądzę, że ją kochasz. Nie w ten sposób. Myślę, że kochasz ją w ten sam sposób, w jaki kochasz Lucy lub Heidi. Coś w rodzaju siostry, jakbyś chciał je chronić, bronić, wiesz? Lub przynajmniej… mam na myśli to, że jeśli coś by mi się stało, chciałbym, żebyś był taki dla Lucy – przerywa – Mówię bez sensu, hę? Powoli potrząsam głową na nie. Wypuścił kolejny długi oddech, następnie podniósł się trochę na krześle i spojrzał w niebo, myśląc o swoich następnych słowach. Po chwili spojrzał mi w twarz. - Czy Lucy mówiła ci kiedykolwiek o tym, jak się poznaliśmy? - jego oczy szybko pobiegły w kierunku Lucy, która stała przy lodówce turystycznej, rozmawiając z kilkoma dziewczynami.
- Powiedziała tylko, że pomogłeś trenować jej małych braci i że po tym jak jej mama umarła, zacząłeś wpadać, by pomóc. Jego oczy wróciły do mnie. – Ona właśnie tak myśli. Właściwie zauważyłem ją za pierwszym razem, kiedy ją zobaczyłem. Była na trybunach z paroma braćmi. Pamiętam zobaczenie jej po raz pierwszy. Miała książkę w jednej ręce, a druga ciągle opiekowała się jednym lub wieloma braćmi – chichocze odrobinę – Zawsze ją wkurzali i wchodzili jej na głowę, ale ona nigdy nie oderwała oczu od książki. Pamiętam po prostu stanie tam i obserwowanie jej przez mniej więcej cały mecz. To znaczy, widziałem ją kilka razy w szkole, zawsze myślałem, że była swego rodzaju urocza, wiesz? W ten cichy sposób bycia uroczym. Pokiwałem głową na znak zgody. Była urocza w ten sposób. - Przez pierwszy tydzień, nie powiedziałem do niej słowa. A tygodnie potem i każdego dnia w szkole, próbowałem z nią porozmawiać, ale byłem kłębkiem nerwów, wiesz? I to było takie dziwne, bo w każdym innym aspekcie swego życia byłem tym pewnym siebie dupkiem, typowym popularnym sportowcem. A tutaj stawałem się podekscytowany przez jakiegoś mola książkowego, z którym nawet, nigdy przedtem, nie rozmawiałem. - Jednak minęło parę tygodni i pamiętam patrzenie w lustro pewnego dnia, pamiętaj, że w tamtym czasie miałem około 15 lat, i pamiętam mówienie do siebie ‘Dzisiaj jest ten dzień. Porozmawiasz z nią.’ Kiedy dotarłem na boisko, spodziewałem się, że zobaczę ją na trybunach, ale nie było jej tam i też nigdzie, gdzie byli jej bracia, i to był dzień, kiedy dowiedziałem się o jej mamie. Rak, umieranie, cóż, do tego czasu śmierć. Kontynuowałem słuchanie, przyswajając wszystko, co musiał powiedzieć. - Poszedłem na pogrzeb i po prostu obserwowałem ją. Siedziała z przodu działki, otoczona przez wszystkich braci, trzymając malutkie dziecko w ramionach. Jej bracia płakali, ale ona nie. Trzymała ich dłonie i ocierała łzy, ale nigdy, nawet raz, nie uroniła ani jednej. Kiedy poszedłem na stypę do jej domu, inni opiekowali się jej braćmi, i wtedy ją zobaczyłem. Była w pralni, zwrócona plecami do wszystkich i płakała, nie lamentowała, szlochała, po prostu cichutko płakała. Pamiętam podejście do niej, ze spoconymi dłońmi, wciąż będąc kłębkiem nerwów. Mogłem usłyszeć krew pompującą w uszach, a całe ciało trzęsło się… Podszedłem bliżej i musiała usłyszeć moje nadejście, bo odwróciła się i podniosła wzrok, z oczami wypełnionymi łzami, i wtedy po prostu znikąd rzuciła mi się w objęcia. Oddałem uścisk, ale wszystko, co mogłem powiedzieć to moje przeklęte imię. - Potem każdego dnia przez miesiące, przychodziłem do jej domu po szkole i w weekendy – kiedy tylko mogłem - by spróbować pomóc. Ponieważ chociaż chciałem ją chronić i pomóc w jakikolwiek sposób, w jaki mogłem. To było coś więcej niż to. Chciałem być też w jej pobliżu. Jakby cały pierdolony czas. I wiem, że to zabrzmi tandetnie jak cholera – Przestał mówić, gdy Lucy wróciła. Usiadła na jego kolanach, a on poprawił ich tak, żeby było im wygodnie. Pocałował ją raz w policzek i potem kontynuował. – Naprawdę cieszyłem się po prostu byciem z nią, wiesz? Spędzając czas, rozmawiając, wygłupiając się, cokolwiek. A to wszystko było przed obściskiwaniem się i seksem. Nieprawdopodobnym pierdolonym seksem – Lucy tylko się uśmiechnęła. - To, co właściwie usiłuję powiedzieć to, że - jeśli nie czujesz tych rzeczy do Micky – głowa Lucy szarpnęła się, by spojrzeć mi w twarz. Cam klepnął ją parę razy w nogę – Jeśli nie czujesz tych rzeczy, nerwów, potrzeby bycia z nią przez cały czas, tęsknoty, gdy nie ma jej w pobliżu… całego tego gówna… wtedy to nie jest miłość jaką czujesz. Cóż, nie miłość miłość. To uh – myślał przez chwilę, patrząc w niebo. – To Loganowo-Lucy miłość – powiedział. Lucy uśmiechnęła się do mnie szeroko. Byłem cicho.
W szoku. Wtedy w końcu powiedziałem. – Gdzie do cholery byłeś miesiące temu, kiedy potrzebowałem tej mowy, dupku? - Pierdol się – zaśmiał się. Wtedy wtrąciła się Lucy, patrząc w dal, podnosząc pięść w powietrze i poruszając nią. Zaczęła cicho śpiewać do melodii ‘Macho-Man’ – Loganowo-Lucy Miłoość…
*** Godzinę później, wracałem do naszej grupki po rozmowie z DJ-em, kiedy ją zobaczyłem. To pierwszy raz odkąd ją widziałem od tamtej nocy. Liczyłem, że może tutaj być, ale prawdę mówiąc, zobaczenie jej było trudniejsze niż myślałem. Była z kilkoma innymi dziewczynami, trochę dalej od miejsca gdzie był James i jego przyjaciele. Oczywiście, chodzili do tej samej szkoły. Musiałem z nią porozmawiać, może spróbować wyjaśnić, co się stało bez zbytniego zagłębiania się w szczegóły. Podszedłem do niej i wytarłem spocone dłonie w dżinsy. Strzeliłem kłykciami za pomocą kciuków. To nerwowy nawyk, z którym starałem się zerwać. W zasadzie udało mi się to, robiłem to tylko wtedy, gdy stawałem się bardzo zdenerwowany. I najwidoczniej w przypadku dziewczyn, lub powinienem powiedzieć, dziewczyny. Przybliżyłem się do nich, a ich rozmowa zamarła. Alexis, jej przyjaciółka, trzymała w uścisku dwie inne dziewczyny. – Chodźmy – powiedziała, ciągnąc je. Więc została tylko ona i ja, twarzą w twarz, pierwszy raz od miesięcy. I tak głupio jak to kurwa zabrzmiało, tęskniłem za nią. I byłem zdenerwowany jak wszyscy diabli. Znowu wytarłem dłonie w dżinsy i poprawiłem czapkę, tak by była trochę wyżej, żebym mógł odpowiednio ją widzieć. - Hej - poruszyłem ręką w małym skinięciu, a następnie umieściłem je w przednich kieszeniach. - Matthews – skinęła głową. Jej twarz nie wyrażała niczego. Szczęścia z zobaczenia mnie, smutku, złości, niczego. - Ja, uh… jak się masz? Zassała głęboki oddech, ale nie powiedziała nic. Staliśmy, gapiąc się wprost na siebie. Szczerze, odgrywałem ten moment więcej niż parę razy przez ostanie dwa miesiące i w każdym z nich miałem coś do powiedzenia, swego rodzaju plan, taki, że właściwie mogłaby ze mną znowu porozmawiać. Ale teraz, stojąc tutaj, nie miałem żadnych słów. Tylko masę pierdolonego żalu. - Amanda! – jakiś chłopak za nią przeszkodził. Przerwaliśmy gapienie się. Jej głowa odwróciła się do dzieciaka. Spojrzałem ponad jej ramieniem na niego. Miał na sobie czapkę baseballową, nisko naciągniętą na czoło, patrzył w dół na telefon. Było ciemno. Nie mogłem dostrzec, kim był lub jak wyglądał. – Jesteś gotowa do wyjścia? – nie podniósł wzroku znad telefonu. Odwróciła się do mnie powoli, a moje oczy przesunęły się do jej. Utrzymała moje intensywne spojrzenie przez sekundy, by upewnić się, że usłyszałem jej następne słowa. I usłyszałem. Usłyszałem je, jasno i wyraźnie – Taa, kochanie – powiedziała głośno, z oczami na mnie – Całkowicie tutaj skończyliśmy. Zrobiła kilka kroków do tyłu, odwróciła się i poszła do niego. Nadal patrzył w dół na swój telefon, gdy obrócił się i owinął jedno ramię wokół jej barków. Oplotła go ramionami
wokół talii, spojrzała w górę i powiedziała coś do niego. W końcu włożył telefon do kieszeni, pochylił się i pocałował ją. A ja odwróciłem wzrok. Ponieważ kurewsko nie mogłem znieść patrzenia na to. A to – to jest moment, w którym dowiedziałem się jak to jest stracić wszystko, czego nigdy nie miałem.
Rozdział 1 - TeraźniejszośćPółtorej roku później College był wszystkim, czym spodziewałem się, że będzie. Mieszkałem w bractwie, co było w porządku. Kilka miesięcy po tym jak tu dotarliśmy, Jake i Micky zostali parą. Oficjalnie i na wyłączność. Cieszyłem się ich szczęściem. Naprawdę. Ponieważ Cam miał rację, nie kochałem jej. Nie w ten sposób, w jaki myślałem. Wiem, że Amanda powiedziała Micky, że zamierzała tutaj studiować, ale nigdy o tym nie dyskutowaliśmy. I to było do dupy, bo szukałem jej wszędzie, na wszystkich swoich zajęciach, obchodząc kampus, sklepy w pobliżu i restauracje, w których może pracować. Nic. Nie widziałem jej nigdzie. Wiem, że mogłem zapytać Micky, i myślałem o tym przy więcej niż jednej okazji – ale rzecz w tym – jeśli chciała, żeby Micky wiedziała, to wtedy by jej powiedziała, a ja miałbym już skopaną dupę. Dlatego jej nie mówi. Tak więc szukam jej każdego dnia, a jej nie ma. I każdego dnia staję się coraz bardziej i bardziej wkurzony i zły z powodu tego, co jej zrobiłem. I wtedy obracam tę złość w jedyną rzecz, o której wiem, że pomoże: dziewczyny. Pomiędzy baseballem, imprezami, dziewczynami i seksem, mam wystarczająco czasu na naukę. Jeśli miałbym rzucić jedną z tych rzeczy, byłby to baseball. Chociaż prawdę mówiąc, rzuciłbym to wszystko jeśliby to oznaczało, że mógłbym zobaczyć ją ponownie.
Rozdział 2 - Przeszłość - Spotkanie Przed latem, Przed Collegem Pierwszy raz, kiedy ją zobaczyłem, był w domu Jake’a. Była to stypa rodziny Mikayli. Dla mnie – była jak światło w ciemności. Zastanawiam się czy Micky kiedykolwiek myślała w ten sposób o Jake’u.
*** - Przepraszam? Jej głos był tak niski, że prawie go nie usłyszałem. Ale kiedy się odwróciłem, była tam. Stojąc pośrodku kuchni państwa Andrews, z talerzem w dłoni, czekając aż powiem – lub zrobię – coś. W końcu dźwięk powędrował w górę mojego gardła i na zewnątrz ust. Nie mógłbym wam powiedzieć, co do kurwy powiedziałem, ponieważ nie pamiętam. Wszystko co pamiętam, to ona. Tym sposobem staliśmy tutaj, niepewni sytuacji. Złapała wargę pomiędzy zęby, a brwi miała ściągnięte. Szarpnęła głową w moim kierunku. – Muszę to tam włożyć. - Hę? - Zlew, za tobą? Muszę to tam włożyć – powiedziała to powoli, jakbym był dzieckiem. Podniosła talerze w rękach i czekała. Nie spieszyłem się, obczajając ją. Jestem całkiem pewien, że nawet nie próbowałem ukryć tego pieprzącego wzrokiem spojrzenia, które jej posłałem, ponieważ kiedy moje oczy opuściły jej ciało, by osiąść na jej twarzy, rumieniła się. Próbowała się nie uśmiechnąć. – Zamierzasz się przesunąć lub coś? Wzięła dwa kroki do przodu i potknęła się – na absolutnie niczym. Talerze, które trzymała, upadły na podłogę i roztrzaskały się. Oboje byliśmy szybcy, by się pochylić i pozbierać je, tak szybcy, że uderzyliśmy się głowami w drodze na ziemię. - Kurwa – wyszeptała, pocierając głowę. - Cholera – powiedziałem, robiąc to samo. Zacząłem zbierać rozbite kawałki i wtedy zauważyłem krew. - Hej, ty krwawisz – powiedziałem do niej. Uniosła wzrok i nasze oczy zablokowały się na sobie. I to jedyny ze sposobów, w jaki ją pamiętam. Jej twarz tak blisko mojej, że mogłem usłyszeć jej oddech. - Hę? – spojrzała w dół na ręce, a jej oczy rozszerzyły się, zanim powiedziała. – Jasna cholera! I wtedy zapiszczała jak mała dziewczynka. Zacisnęła oczy, podczas gdy wyrzuciła rękę do przodu, machając nią wokoło i rozchlapując krew po całej podłodze. – Nie mogę zobaczyć krwi, to znaczy, technicznie rzecz biorąc mogę ją zobaczyć, ale nie mogę na nią patrzeć. Musisz sprawić, żeby przestała lecieć. – Nie zaczerpnęła oddechu. – Poważnie, to kurewsko mnie przeraża. Zatrzymaj to! O mój Boże! Zamierzam wymiotować! Rusz się! – zaczęła wstawać, następnie zatrzymała się, ściskając moją koszulkę, odwróciła ode mnie głowę i
kontynuowała. – Nie ruszaj… napraw to. Proszę? – Wtedy spojrzała na mnie z paniką wypisaną na twarzy. – Zamierzam zemdleć. O Boże. O Boże. - Hej – próbowałem ją uspokoić – Jest w porządku. Mam cię – przytrzymałem jej ramię i pomogłem wstać. Nie mogłem nic poradzić na chichot, który mi się wyrwał. - To nie jest śmieszne. Przysięgam, że zwymiotuję jak na to spojrzę. Ciągle miała to spanikowane spojrzenie, a jej twarz pobladła o parę odcieni. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nie wygłupiała się. Wtedy tez uświadomiłem sobie, jak urocza była – Zatem nie patrz na to, po prostu skoncentruj się na mojej twarzy. Tak zrobiła. - Czy to boli? Skinęła powoli, nie zdejmując oczu ze mnie ani na chwilę. - W porządku, zamierzam teraz zakręcić kran, po prostu daj mi znać, jeśli cię zranię, gdy na to spojrzę, okej? Kolejne powolne skinięcie. Ostatecznie zdołałem oderwać od niej oczy, by sprawdzić, co z jej palcem – Będziesz po prostu potrzebować plastra opatrunkowego. Uprzątnąłem bałagan na podłodze, zaprowadziłem ją do łazienki, gdzie znajdował się zestaw pierwszej pomocy i powiedziałem, żeby usiadła na ladzie. Kiedy plaster był założony, spojrzałem w górę na nią – Wszystko dobrze? Przygryzła wargę, potakując. – Dziękuję – powiedziała. – Kim jesteś? Lekarzem, czy coś? – uśmiechnęła się szeroko, dyndając nogami tam i z powrotem przed sobą. - Coś w tym stylu. - Cóż, dziękuję. I przepraszam za wariowanie na punkcie tej sprawy z krwią. Ja po prostu naprawdę …fuj… ja i krew nie jesteśmy przyjaciółmi – ścisnęła nos i zrobiła zniesmaczony wyraz twarzy. Obczajałem ją, a jej duże, niebieskie oczy uciekły przed moim spojrzeniem. Jej jasnobrązowe włosy były rozpuszczone. To był jedyny raz, gdy widziałem je w ten sposób. Była swego rodzaju kurewsko gorąca. Przygryzła wargę ponownie, a ten ruch przykuł uwagę moich oczu. Chciałem ją pocałować. Chciałem swoich ust na jej i chciałem tego tak bardzo. Z jakiegoś powodu, myślałem, że to w porządku, by zrobić to, co zrobiłem potem, bo byłem Loganem Pieprzonym Matthews i byłem przeklętym bossem. Plus – laski to kochały. Więc wykonałem ruch, by ją pocałować, ale zobaczyłem, że jej oczy rozszerzyły się nieco zanim nasze usta nawiązały kontakt, a następną rzeczą, o której wiedziałem, było jej kolano na moim kutasie, a ja zginałem się, próbując oddychać poprzez ból. Schyliłem się, z obiema rękami na swoich intymnych częściach ciała, próbując uśmierzyć ból. Nie mogłem prawidłowo oddychać. Robiłem wszystko, co mogłem, by nie upaść na ziemię i płakać. Zobaczyłem ją zeskakującą z lady i pochylającą się, by spojrzeć mi w oczy. - Po pierwsze, nawet cię nie znam. Po drugie, jesteśmy na pieprzonej stypie. A po trzecie, jesteś dupkiem – Jeden z jej palców nacisnął na środek mojego czoła, wystarczająco mocno, bym się cofnął. Otworzyła szybko drzwi łazienkowe i zamknęła je za sobą. W chwili, gdy dowiedziałem się, że na pewno są zamknięte, upadłem na podłogę i kołysałem się tam i z powrotem jak cholerne dziecko. Ból był tak kurewsko intensywny.
*** Byłem na tyłach tarasu ze wszystkimi innymi, kiedy usłyszałem jej głos. – Hej, Mikayla. Bardzo mi przykro z powodu twojej straty – zaśmiała się - Co za gówniana rzecz do powiedzenia, tak jakbyś coś straciła, ale znajdziesz to ponownie. Kayla roześmiała się – Amanda, jak się masz? Amanda. Wyłączyłem się z rozmowy i po prostu gapiłem się na nią. Nie była gorąca. Nie w ten wyzywający sposób. Była czymś innym. Nadal jest czymś innym.
*** Tak szybko jak wyszła, wiedziałem, że musiałem ją znaleźć. Wybiegłem z domu, w poszukiwaniu jej. Była na chodniku, naciskając breloczek od kluczy, by otworzyć gównianie czerwoną civic. Praktycznie przybiegłem do niej sprintem – Amanda! – krzyknąłem. Odwróciła się i zamarła w miejscu. Zatrzymałem się cale od niej, z ciężkim oddechem od biegnięcia. - Potrzebuję twojego numeru – powiedziałem. - Co? – powiedziała poprzez niedowierzający śmiech. - Potrzebuję twojego numeru, bo muszę cię gdzieś zabrać – wypróbowałem na niej swój zrzucający majtki uśmiech. - Um, nie – odwróciła się, by otworzyć drzwi od samochodu. - Co? – zapytałem, niedowierzanie było słyszalne w moim głosie. - Nie – powtórzyła. - Dlaczego nie? – byłem wkurzony. – Proszę tylko o twój numer. Odwróciła się, by stanąć ze mną twarzą w twarz, sapiąc. - Nie, dupku – zwęziła oczy – Nie prosiłeś o mój numer. Żądałeś go. – Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów – Tak swoją drogą, kim jesteś? - Logan Matthews – wyciągnąłem dłoń, by uścisnąć jej. Spojrzała na nią w dół, potrząsnęła głową, zaśmiała się, a następnie powróciła spojrzeniem do mnie. - Zdecydowanie nie. - Co? Dlaczego? Podaj mi jeden dobry powód – wykrztusiłem z siebie. Nie wiedziałem, dlaczego mnie to obeszło, jej nie chcenie mnie. Ale byłem wkurzony i czułem tak jakbym musiał wygrać tę kłótnię, lub cokolwiek, czym do kurwy to było i działo się tutaj. - Ponieważ. - To nie jest powód. - Ponieważ mam chłopaka. - Nie masz – pokręciłem głową i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. - Ponieważ jesteś dupkiem. - Świetnie, ale nie do zaakceptowania. Następny? - Ponieważ lubię dziewczyny. Zmierzyłem ją wzrokiem od stóp do głów i oblizałem usta – Nawet lepiej. Wzięła głęboki oddech i wypuściła go głośno – Dobrze – wyciągnęła rękę, czekając, więc dałem jej swój telefon.
Ogromny pełen samozadowolenia uśmiech zawładnął całą moją twarzą, ponieważ właśnie kurwa wygrałem i nie mogłem się doczekać, by zmusić ją do zapłacenia za to. Oddała mi go i pędem ruszyła, by wsiąść do auta. Obserwowałem jak odjeżdżała. Amanda. Gdy pojechała, spojrzałem w dół na telefon. Aplikacja z wiadomościami była otwarta: W twoich snach, dupku. Znajdź inny sposób, by zdobyć punkt1.
1
W oryg, jest ‘Find another way to score your home run’ → home run(uderzenie pałkarza, które pozwala biegaczowi zaliczyć wszystkie bazy i zdobyć punkt w baseballu)
Rozdział 3 - TeraźniejszośćDo pierwszego meczu zostało nam trzy tygodnie i próbowałem zaliczyć wszystkie zajęcia, zanim baseball pochłonie cały mój wolny czas. Baseball – nie był dla mnie najważniejszy. Nie byłem najlepszym łapaczem w drużynie. Zdecydowanie nie załapałbym się do pierwszego składu. Dostałem się do drużyny, bo Jake i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i przez trzy lata graliśmy razem w licealnej drużynie. Wszyscy założyli, że na boisku łączy nas specjalna więź, czy inne gówno – coś rodzaju sekretnego porozumienia. Sprawa wygląda tak, że Jake Andrews jest tak dobry, że mógłby rzucać do ściany i to wciąż byłoby zajebiste. Zostałem w drużynie, bo pomaga mi to oczyścić umysł i zapewnia odpowiedni plan treningowy. Nie jest to moją pasją i zdecydowanie nie jest moją przyszłością.
*** Właśnie miałem wyjść z biblioteki, gdy zobaczyłem Micky, Lucy i trzecią dziewczynę. Przyjrzałem się dokładniej, bo to nie mogła być ona – Luce! Micky! Zostałem upomniany, żeby się uciszyć. Miałem to gdzieś. Obie niezwłocznie się odwróciły. I ona także. Amanda. Jasna cholera. Kiedy podchodzę bliżej, nogi mi się plączą. Nie jestem w stanie oderwać od niej wzroku. Wyglądała tak samo, ale jednak inaczej? Cholera, sam nie wiem. Jej oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła, że do nich idę, ale szybko spuściła je na podłogę. Zaczekałem, aż znajdę się przed nimi, zanim się odezwałem – Hej – powiedziałem do wszystkich, ale nie mogłem oderwać oczu od Amandy. - Stary - roześmiała się Micky, pstrykając palcami przed moją twarzą. To wyrwało mnie z transu. Kiedy w końcu oderwałem oczy od Amandy i spojrzałem na Micky, uśmiechała się do mnie złośliwie. Lucy zaczęła chichotać. – Co robisz? – zapytała, próbując ukryć uśmiech. Moje oczy powędrowały do Amandy, ale ona ciągle patrzyła w ziemię, bawiąc się paskami plecaka. - Nic, miałem jakieś gówno do zrobienia. A co wy, piękne panie, robicie? Nie zdawałem sobie sprawy, że nie odrywałem od niej oczu, aż Micky zaczęła się śmiać i machać przed moją twarzą. Odtrąciłem ją i spojrzałem na nią. Przestała się śmiać, uśmiechnęła i szturchnęła Amandę łokciem – Amanda - powiedziała Micky. W końcu podniosła wzrok – Poznałaś już Logana? – kontynuuje z szerokim uśmiechem na twarzy. Dłonie zaczęły mi się pocić, kciukiem pocierałem palce drugiej ręki. Puls odbijał się echem w moich uszach. Kątem oka dostrzegłem zdezorientowany wyraz twarzy Lucy, ale nie potrafiłem oderwać oczu od Amandy. Dłonie powędrowały do przednich kieszeni, gdy tak czekałem na jej reakcję. Potrzebowałem żeby coś powiedziała – cokolwiek. Aby powiedziała, że mnie pamięta. Ale kiedy w końcu podniosła oczy, nic w nich nie było. - Nie. Nigdy – udała, że patrzy na zegarek. – Muszę iść. Moja podwózka nadjeżdża i spieszy mu się, zobaczymy się później, dziewczyny – powiedziała szybko i odeszła. - We wtorek mamy klub książki. Nie zapomnij - zawołała za nią Lucy. Podniosła rękę, jako potwierdzenie.
Wypuściłem oddech, który nie wiedziałem, że wstrzymywałem. Lucy wzięła mnie pod ramię, gdy wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę parkingu. – Logan, tylko nie mów, że z nią też spałeś. To jedna z tych dobrych – zajęczała. - Co? Nie, nie spałem. Przysięgam. - Dobrze – zaśmiała się. Objąłem je obie ramionami – Więc, o co chodzi z tym klubem książki? Siedzicie w kółku, czytacie sprośne książki i chwalicie swoje waginy? Bo jeśli tak, to zapiszcie i mnie! - Fuj! - skrzywiła się Lucy, a Micky walnęła mnie w brzuch. Dziewczyny wsiadły do samochodu Micky i odjechały. Rozejrzałem się za swoim samochodem. Nie zaparkowałem po tej stronie budynku. Udałem się w przeciwnym kierunku i zobaczyłem Amandę siedzącą na przystanku autobusowym, rozmawiającą przez telefon. Przez chwilę stałem nieruchomo, zastanawiając się, czy powinienem spróbować porozmawiać z nią, czy też zostawić ją w spokoju. Kiedy usłyszała kroki, podniosła wzrok, ale wyraz jej twarzy zmienił się w chwili, gdy zdała sobie sprawę, że to ja. – Muszę kończyć, Lexi. Zadzwonię do ciebie później… Taaa… uh-huh… Pa. Przyglądała mi się z podniesionymi brwiami. - Hej – kiwnąłem głową w stronę miejsca obok niej. Przygryzła wargę i odwróciła wzrok. - To wolny kraj, Matthews. Możesz robić, co chcesz. Nienawidziłem, kiedy nazywała mnie Matthews. Jakby nie wiedziała, jak mam na imię. Albo miała to gdzieś. – Czyli jednak mnie pamiętasz? Nie to powiedziałaś – - Czy ty sobie ze mnie żartujesz? – obróciła się cała, aby spojrzeć mi w twarz. – To nie ja jestem tą, która - nagle się zatrzymała i zamknęła oczy, uspokajając oddech. Obserwowałem ją zmieszany. - Wiesz co, Matthews? Zostaw to, dobra? Nikt nie musi wiedzieć, że mamy jakąś historię, czy cokolwiek. Po prostu to zostaw. Proszę – jej wzrok był spuszczony, wpatrywała się w dżinsy. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Otworzyłem usta, ale nic z nich nie wyszło. Próbowałem złapać ją za rękę, ale wyszarpnęła ją. - Amanda - westchnąłem. – Przepraszam – naprawdę miałem to na myśli. Jej całe ciało stężało, zanim podniosła na mnie oczy. - Spóźniłeś się, Logan – wolno potrząsnęła głową – Cholernie się spóźniłeś. Samochód zatrzymał się przy nas, powstrzymując mnie przed powiedzeniem czegoś więcej. Szybko wstała i założyła plecak. – Powiedziałabym, że miło było cię zobaczyć, Matthews. Ale naprawdę tak nie było – Siedziałem cicho, gdy ona wsiadła do tego samego gównianego jeepa z jej zakończenia szkoły. I siedziałem tam sam, obserwując jak odchodzi. Znowu.
Rozdział 4 - Przeszłość Asysta Początek lata, przed Collegem Minął tydzień, odkąd spotkałem ją w domu Jake’a, ale wciąż nie opuszczała moich myśli. Zapomniałem, że chodziła do tej samej szkoły, co Micky, więc nie spodziewałem się, że zobaczę ją na zakończeniu roku. Ale cieszę się, że tak się stało.
*** Stała na chodniku po przeciwnej stronie ulicy mnie i rozmawiała z jakąś dziewczyną, obie miały na sobie togi. Przeszedłem na drugą stronę i stanąłem za nią. Cokolwiek mówiła jej przyjaciółka, przerwała, gdy mnie zobaczyła. - Co jest? – zapytała Amanda. Przerwałem. – No, no. Mogę się założyć, że nie przypuszczałaś, że jeszcze kiedyś mnie zobaczysz? Obróciła się powoli, a grymas od razu pojawił się na jej twarzy. - Czego chcesz, Matthews? Roześmiałem się. Jej oczy zwęziły się. To sprawiło, że zacząłem śmiać się jeszcze bardziej – Nie wiem, dlaczego jesteś na mnie wkurzona – powiedziałem, próbując ukryć rozbawienie. - Ja tylko tu stoję i zadałem ci pytanie. To nic takiego – wzruszyłem ramionami, a dłonie powędrowały mi do kieszeni. Podniosła na mnie brwi, czekając aż jej odpowiem. Tak też zrobiłem. – Twój numer. Tym razem serio. - Nie. Znowu. Tym razem serio. Fakt, że mnie odtrąciła sprawił, że pragnąłem jej jeszcze mocniej. W chwili, kiedy chciałem jej powiedzieć, że nie przyjmę nie, jako odpowiedzi, stary gówniany jeep zatrzymał się obok nas. Dzieciak, który prowadził siedział sam, z tyłu było jeszcze dwóch kolesi. Wszyscy mieli na sobie togi. - Hej - zagruchała przyjaciółka Amandy. Dzieciak siedzący za kółkiem lekko skinął jej głową i spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Nic nie powiedział, tylko się gapił. Odwzajemniłem spojrzenie. - Zadzwonię do ciebie później – powiedziała Amanda do swojej przyjaciółki, szybko ją uściskała zanim przepchnęła się obok mnie i wsiadła na przednie siedzenie. Patrzyłem jak odjeżdżali. Ani raz się nie obejrzała. - Więc, chcesz jej numer? – zapytała jej przyjaciółka. Odwróciłem się do niej, pocierając szczękę dłonią. Zlustrowałem ją od stóp do głów, zdezorientowany. – Dlaczego? - zapytałem. – Chcesz mi go dać? - Jestem Alexis, tak DTI2. I tak, chcę – wyciągnęła rękę, czekając. Wręczyłem jej mój telefon.
2
Skrót od Dla Twojej Informacji (DTI)
- A co z jej chłopakiem? – wskazałem głową na miejsce, z którego odjechał samochód. Spojrzała na mnie oceniająco. - To nie był jej chłopak. Oddała mi telefon, a ja upewniłem się, że wpisała numer, a nie pogrywała ze mną jak zrobiła to Amanda. Podziękowałem jej, po czym odszedłem do mojego samochodu. Kiedy wsiadłem, wyciągnąłem komórkę i napisałem do niej: Logan: Tak więc, myślę, że kolacja będzie naszą pierwszą randką. Jakieś życzenia? Amanda: Pieprzona Alexis.
Rozdział 5 - Teraźniejszość- Chodźmy do domu – powiedział Jake po treningu - Wypijemy kilka piw i zamówimy pizzę. - przebiegł ręką przez włosy. - Jedynym problemem jest fakt, będziemy musieli zjeść na zewnątrz. - Że co? - zaśmiałem się. - Taa. Dziewczyny mają klub książki czy coś. Nienawidzą, kiedy jestem w pobliżu. Marszczę brwi w niedowierzaniu. Przewrócił oczami. - Nie jest tak źle, dupku. Nadal mam pozwolenie na przebywanie w domu. Tylko nie... wewnątrz niego. - Jesteś taki – czekaj. Powiedziałeś klub książki? Skinął głową, marszcząc brwi w zdezorientowaniu. Udałem brak zainteresowania – Tak więc, uh – kto uczestniczy w tym tak zwanym klubie książki? - Tylko Kayla, Luce i ich przyjaciółka Amanda. Zignorowałem łomotanie w klatce piersiowej. - Hej, jak już skończy cię biczować, to odnosisz bat na miejsce w ustach? - Spierdalaj.
*** Była wszystkim, o czym mogłem myśleć przez całą jazdę do domu. Kiedy tam dotarliśmy, wszystkie dziewczyny siedziały wokół stolika do kawy, z eczytnikami w rękach. Na stoliku znajdowały się kieliszki wina lub szampana, lub czegokolwiek, co piją laski, razem z kilkoma pudełkami chusteczek i czekoladek. Kiedy usłyszały jak wchodzimy, ich głowy poderwały się. Jake podszedł do Micky, całując ją w policzek, a następnie skierował się do pokoju. Wszystkie wróciły do czytania, jakby mnie tam nawet nie było. Amanda spojrzała w górę, ale spuściła z powrotem wzrok, gdy zobaczyła, że to byłem ja. Żadnego uśmiechu. Żadnego zmarszczenia brwi. Nic. Poszedłem usiąść na sofie, podczas gdy czekałem na Jake'a - Tak więc... co robicie, ludzie? - Odkurzamy – powiedziała Micky poprzez szloch. Rozglądnąłem się. Siedziały na tyłkach, w zasięgu wzroku nie było żadnego środka czyszczącego. Musiałem się przesłyszeć - Co? - zapytałem ponownie. - Odkurzamy - odpowiedziała Lucy, ocierając twarz. Co się do diabła dzieje? Moje brwi zmarszczyły się w zdezorientowaniu. Ich oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu. I wtedy mnie uderzyło – co było z nimi wszystkimi nie tak. - Chcecie, żebym przyniósł wam więcej lodów lub czekolady... czegoś na wasze skurcze? - zapytałem z rezerwą. - Co? - zachichotała Micky, nadal nie podnosząc wzroku znad książki.
- Wy, dziewczyny, macie tą rzecz – no wiecie, kiedy dziewczyny są razem i dostają okres lub inne gówno w tym samym czasie. - Nie, Logan. - Żyję tobą3 - Lucy uśmiechnęła się do mnie, następnie wróciła z powrotem do czytania - A teraz, odejdź! Amanda nie spojrzała w górę ani razu, od kiedy usiadłem. Oczy miała przyklejone do książki. Byłem znudzony i chciałem być dupkiem, więc umościłem się wygodnie na sofie. Słyszałyście o tym profesorze od literatury i jego studentce? - Sza! - warknęły Kayla i Lucy. Nie mogłem nic poradzić na chichot, który mi uciekł. Następnie kontynuowałem bycie dupkiem - Najwyraźniej będą to robić prze chwi- ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknęła Lucy, podnosząc się. Jej twarz była czerwona, a szczęka zaciśnięta. - Idź sobie! - zaczęła uderzać mnie w głowę i ramiona, swoimi rękoma. Próbowałem robić uniki i blokować jej uderzenia, ale była zbyt szybka. - Rujnujesz. DEAN'A. HOLDERA.4 jej głos stawał się głośniejszy z każdym słowem. Pociągnęła mnie za ręce, aż byłem na nogach, odwróciła mnie twarzą w stronę drzwi, położyła ramiona na moich plecach i zaczęła mnie pchać w ich kierunku. Próbowałem zaprzeć się stopami o podłogę, ale ta dziewczyna miała trochę siły. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zacząłem wybierać numer Cama. Do czasu, gdy telefon był przy uchu, wypchała mnie za drzwi wejściowe i zamknęła je za mną. - Joł – odpowiedział Cam. - Koleś, twoja dziewczyna jest szajbnięta. - Co? - brzmiał na wkurzonego. Miałem właśnie mu powiedzieć, co się stało, gdy zachichotał. - Koleś, jest wtorek... i one odkurzają. Co to do diabła w ogóle znaczy?
*** Cam wpadł do nas, kładąc kres klubowi książki. Heidi i Dylan dołączyli do nas i spędziliśmy czas razem. Amanda nie powiedziała do mnie żadnego gówna, nawet nie zerknęła w moim kierunku. Nie unikała mnie otwarcie, ale mogłem zdecydowanie powiedzieć, że był to dla niej wysiłek. Próbowałem ją subtelnie obserwować, ale oczy były przyklejone do telefonu. Kiedy przybyła pizza, wszyscy przenieśliśmy się na taras. - Wszyscy powinniśmy coś zrobić podczas wiosennej przerwy – powiedziała Heidi. Każdy wydał z siebie odgłos zgody, z buziami pełnymi jedzenia. - Powinniśmy pojechać do Meksyku! - powiedziałem. Dylan przytaknął, przybijając ze mną żółwika. Jego usta były zbyt pełne, by mówić. - NIE! - Lucy sapnęła, kręcąc głową szalenie. - O nie! Nie Meksyk! 3
Pamiętacie książkę Hopeless autorstwa Coleen Hoover? To jest właśnie ten tekst, który Holder mówił do Hope zamiast słów 'Kocham Cię' :) 4 To ten słodziak z Hopeless <3
Wszystkie oczy spoczęły na niej. Cam połknął jedzenie, a następnie przemówił poprzez śmiech. - Ta oto Lucy... wskazał na nią kciukiem – myśli, że gdy pojedzie do Meksyku, to porwą ją i sprzedadzą, jako seksualną niewolnicę. Wszyscy się zaśmialiśmy. Nadal na jej twarzy widniało to spanikowane spojrzenie - To nie jest śmieszne, ludzie. Takie rzeczy się zdarzają. - Lucy, przeczytałyśmy tę książkę 3 miesiące temu. Pozbądź się jej z głowy – powiedziała Micky poprzez śmiech. Siedziała bokiem na kolanach Jake'a, a jego ręce spoczywały na jej nogach. - Nie – broniła się Lucy. - To prawda. To cały czas się zdarza. - Lucy – powiedziała Amanda. To pierwszy raz, gdy się odezwała, odkąd tutaj przybyłem. - Jestem całkiem pewna, że musisz być dziewicą, żeby być sprzedana, jako seksualna niewolnica. A ty – zdecydowanie nią nie jesteś! Wszyscy parsknęli śmiechem. - Taa, nie jest - Cam przybił piątkę Amandzie. Twarz Lucy zmieniła się w szok, zanim spuściła wzrok na podłogę, uśmiechając się do siebie. - Masz tam rodzinę, prawda? - Cam zapytał Amandę. Skąd on to wie? - Taa. Bylibyście tam mile widziani. Kochają przyjmowanie gości. - Oczywiście pojechałabyś z nami? Oczywiście? Co do kurwy nędzy dzieje się tutaj? Jak długo Amanda mieszka tutaj? I jak do diabła, zdołała poznać moich przyjaciół, beze mnie wiedzącego o tym? - Może – wzruszyła ramionami - Ale jeśli nie, zdecydowanie moglibyście się tam zatrzymać. Tylko dajcie mi znać - wyciągnęła telefon z kieszeni, przepraszając na chwilkę i wchodząc z powrotem do domu. Obserwowałem każdy jej ruch. Wróciła kilka minut później, ale stanęła przy tylnych drzwiach - Muszę iść. E's po mnie jedzie. - Nie. Nie wychodź jeszcze – Micky była na nogach. - Nie skończyliśmy jeszcze klubu książki? Dlaczego idziesz tak wcześnie? - Logan później cię podwiezie – wtrąciła się Lucy. Mogłem usłyszeć jej śmiech. Była tak cholernie oczywista. - Taa. Jasne. Podwiozę cię. Żaden problem – wypaliłem. Gładko. Po czym po prostu gapiłem się, czekając, aż coś powie. Nawet nie spojrzała w moim kierunku. - W porządku. Jest już w drodze – pomachała do wszystkich, zanim szybko pokonała drogę do domu i przez drzwi wejściowe.
*** Byłem w kuchni, wyrzucając kilka butelek po piwie, kiedy wszedł Cam. Oparł się o ladę z zadowolonym uśmiechem na twarzy, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. - Więc... Amanda... - zamilkł, oczekując, że dokończę zdanie. Nie spojrzałem na niego. Nie powiedziałem żadnego gówna.
- Wiesz, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją z Lucy, wyglądała znajomo. Ale nie potrafiłem sobie jej przypomnieć. Ale teraz – pamiętam ją – to ta dziewczyna z restauracji, prawda? Zamarłem w pół kroku i spiorunowałem go wzrokiem. - To ona! - wyglądał jakby właśnie wygrał nagrodę - Zabrałeś ją gdzieś? Co w ogóle się z nią stało? Westchnąłem, myśląc, co mu powiedzieć - Nic, stary. Nic się nie stało. - Kłamstwo.
Rozdział 6 - Przeszłość Posiłki Początek lata, Przed Collegem Spotkałem się z Camem w domu Lucy. Pilnował jej braci i chciał ich zabrać z domu na troszkę. - Spotkajmy się w restauracji przy Maine, tej z pięćdziesięcioma motywami przewodnimi lub cokolwiek. Potaknąłem. Lucy miała sześciu braci, co oznaczało, że musieli brać dwa samochody prawie wszędzie. - Jakie są suki ze szkoły średniej? - zapytał dzieciak z przedniego siedzenia, gdy jechaliśmy za samochodem Cama. - Kogo to obchodzi? – wtrącił się dzieciak z tyłu. - Suki to nic innego jak dziwki i kurwy. - Hola! - odwróciłem się na tylne siedzenie. Zmierzyłem wzrokiem tego dzieciaka, nie mógł mieć więcej niż osiem lat. - Którym z nich jesteś? - Loganem – odpowiedział. Spróbowałem z nim pożartować - Co? Nie ma mowy, ja jestem Logan. Przewrócił oczami - Wiem, dupku - Dzieciak miał niewyparzoną gębę. - Gdzie nauczyłeś się tak mówić? Wzruszył ramionami, wskazał środkowym palcem na mnie, wystawił język i kontynuował patrzenie przez okno. Um... okej.
*** Do czasu, gdy dotarliśmy na miejsce, Cam złączył trzy stoliki razem i usadawiał dzieciaki na swoich miejscach. Zamawianie jedzenia zajęło dobre dwadzieścia minut, a przybycie go następne trzydzieści. W przeciągu dwóch minut, wszędzie był syf. Frytki, nuggetsy, ketchup, napoje gazowane – wszystko, wszędzie. Cam jadł jedną ręką, druga była zbyt zajęta czyszczeniem dzieciaka, wycieraniem stolika, zatrzymywaniem czegoś przed rozlaniem lub podnoszeniem czegoś z ziemi. - Świetnie, że jesteś. - Nasza kelnerka popędziła w kierunku drzwi, ściągając fartuch Masz ten ośmioosobowy stolik. Powodzenia ze sprzątaniem. - Dzięki. Miłego dnia - Rozpoznałem ten głos, a moja głowa szarpnęła się w kierunku jego właścicielki. Amanda. Wyglądała gorąco jak diabli w swoim uniformie, pasującym do stylu restauracji. Spódnica była zwiewna, ale górna część była ciasna, ukazując jej zabójcze cycki i maleńką talię. W końcu zdołałem odkleić od niej oczy i odwrócić głowę. Spędziłem ostatni tydzień, dzwoniąc do niej. Nigdy nie odebrała. Próbowałem pisać wiadomości. Nie odpowiedziała.
Uśmiechnąłem się do siebie. Nie mogła mnie już więcej ignorować. Nie, kiedy byłem tutaj. - Co się dzieje? - Cam wyciągnął mnie z rozmyślań. Jego oczy musiały podążyć za moimi. Były skupione na drzwiach wejściowych, gdzie przypuszczam, stała Amanda - Znasz ją? - Nope – powiedziałem, akcentując 'p'. - Ale chcesz, nieprawdaż? - Wyzwanie podjęte, Cameron. - Koleś, ja nie- Wyzwanie podjęte! - przerwałem. Zaśmiał się. Poczułem jej obecność, zanim usłyszałem jej głos - Mogę wam coś podać, chłopcy? Jej oczy krążyły wokół stolika i wylądowały na mnie. Jej twarz zasmuciła się. Moje tętno wzrosło - Hej, piękna dziewczyno - Udałem pewność siebie. - Matthews – przywitała się. - Nie wiedziałam, że wziąłeś się za prześladowanie. Cam pohamował śmiech, gdy obserwował naszą rozgrywkę. Oparł się na krześle, czekając na moment odrzucenia. Ale nie zaakceptowałbym tego. - Nie prześladuję cię, kochanie. Przysięgam. To tak jakby przeznaczenie mnie tutaj przywiodło. Odeszła. Jeden z chłopców zakrztusił się i przewrócił oczami. Wspaniale. - Jaki jest plan ataku? - Cam przybrał pełen samozadowolenia uśmiech. - Kogo to obchodzi? - fuknął Mały Logan - Pieniądze ponad suki.... mam rację? - jego ręka była w powietrzu, czekając, aż jeden z nas przybije mu piątkę. Nie zrobiliśmy tego. Przeszukałem stolik w poszukiwaniu najmłodszego dzieciaka. - Ty – wskazałem palcem. - Jak masz na imię? - Mam cztery lata – powiedział. - Kolego, – przemówił Cam - on zapytał o twoje imię, a nie o to, ile masz lat. - Oh. Jestem Lachlan. Uśmiechnąłem się do niego - Chcesz zarobić szybkie dwadzieścia dolców? - zapytałem go. Pokiwał głową z entuzjazmem, z wielkimi oczami i tym dziecięcym uśmiechem na pokaz. Podszedł do Amandy, która była przy ladzie, zwracając tacę. Pociągnął ją za spódnicę, zmuszając, by spojrzała na niego w dół, a następnie przybrał największą nadąsaną minę, jaką kiedykolwiek widziałem. - Jestem smutny – powiedział. Rzuciła mi szybkie spojrzenie, a następnie spojrzała z powrotem na Lachlana. Pochyliła się, tak by być z nim na tym samym poziomie wzrokowym - Co ci jest, kochanie? Wszystko w porządku? Potrząsnął głową na nie. - Jestem smutny, bo nie umówisz się z moim wujkiem Loganem. Nie prosiłem go, by dorzucił tę część o wujku, ale byłem pod wrażeniem. Wstała i spojrzała w dół na niego - Przykro mi. Nie mogę się umówić z twoim wujkiem Loganem. - Okej – oświadczył, wzruszając ramionami dramatycznie. Jednak nie odstąpił jej boku, po prostu tam stał. Wróciła do tego, co robiła, a on nadal się nie ruszył.
Została wezwana do stolika, a gdy poszła, Lachlan podążył za nią, ściskając jej spódnicę. Odwróciła się szybko, gdy poczuła, że ją szarpie. Spojrzała na niego w dół, zdezorientowana, następnie szła dalej, a on kontynuował podążanie za nią, trzymając się spódnicy. Chodził za nią jak szczeniak, nadal trzymając się jej, przez dobre pięć minut. Przez ten cały czas, siedzieliśmy i obserwowaliśmy to w ciszy, czekając, aż się złamie. Kiedy w końcu to zrobiła, podniosła go i zaniosła do stolika. Postawiła go na krześle i upewniła się, że patrzy na nią - Możesz powiedzieć swojemu wujkowi, że pójdę z nim na jedną randkę. Tylko jedną. I mogę wyjść, kiedy tylko zechcę. Możesz mu też powiedzieć, że jestem zajęta przez następny tydzień, więc niech nie kłopocze się dzwonieniem i esemesowaniem przez tydzień od teraz, łapiesz? - Dwadzieścia dolców – wystawił rękę, dłonią do góry, przede mną. Wstałem, wyjąłem portfel, wyciągnąłem dwudziestkę i wręczyłem mu ją. Opadła jej szczęka. Odwróciła się, by odejść. Przytrzymałem jej ramię, delikatnie, a potem nachyliłem się blisko. Słyszałem, jak łapie oddech. Moja dłoń powędrowała do jej nadgarstka. Myślę, że przestała oddychać. Moje serce przestało bić - Tydzień – zdołałem powiedzieć - Mogę poczekać tydzień.
Rozdział 7 - Teraźniejszość- Kurwa! – uderzyłem w kierownicę i odrzuciłem głowę na oparcie. Właśnie wyszedłem z domu Jake’a i Micky i zaparkowałem przed domem bractwa. Nie mogłem się pozbyć Amandy ze swojej głowy. Wziąłem telefon i odnalazłem jej numer. To nie pierwszy raz, gdy chciałem do niej zadzwonić. Właśnie miałem wcisnąć zieloną słuchawkę, kiedy drzwi domu otworzyły się gwałtownie i zamknęły z trzaskiem. Czterech braci wybiegło na zewnątrz. Jackson szedł na przedzie grupy, kierując się prosto na mnie z zaciśniętymi pięściami. Był wkurzony. Pozostali próbowali do niego mówić, chcąc go uspokoić. - Stary! – krzyknął Jackson wskazując na mnie palcem. – Spałeś z moją pieprzoną siostrą. Cholera. Nie znowu.
*** Pakowałem się, żeby pojechać do domu, trochę się pouczyć, ale głównie dlatego, że Nathan, ojciec Jake’a dobijał się na moją komórkę, co oznaczał, że stało się – lub miało się stać – coś ważnego. Zadzwonił tata i pogadaliśmy przez chwilę, ale on również nie wiedział, co się dzieje. Było inaczej, niż gdy byłem młodszy, bo teraz byłem dorosły. I chociaż Nathan pracował głównie z dziećmi, zrobił dla mnie wyjątek. O cokolwiek chodziło, Nathan nie chciał tego omawiać przez telefon, więc zaplanowaliśmy, że przyjadę do jego domu i tam porozmawiamy. Jake nie wybierał się do rodziców w ten weekend, zaprosił do siebie kilkoro ludzi przed rozpoczęciem sezonu. Przynajmniej tak było, dopóki Nathan nie zadzwonił. Musiał lecieć do jakiegoś nagłego przypadku, więc cokolwiek miał mi do powiedzenia, mogło poczekać. Powiedział, że to żadna nagląca sprawa, raczej jedna z tych rzeczy, o których musiałem wiedzieć. Cokolwiek to było, miałem to gdzieś. Mogło jedynie chodzić o nich. A ja przestałem się nimi przejmować już dawno temu.
*** Dlatego znajdowałem się na imprezie u Jake’a i Micky, wstawiony, przyparty do ściany przez jakąś dziewczynę, z jej ustami na mojej szyi. Tak działo się na każdej imprezie w collegu. Tylko tutaj wszystko było nieco bardziej stonowane, bo prawie wszyscy byli profesjonalnymi sportowcami. Tak. Dziewczyna robiła jakieś szalone gówno przy mojej szyi. Wywoływało to zdecydowanie odwrotny efekt od zamierzonego, ale nie obchodziło mnie to na tyle, żeby ją odepchnąć. Moja uwaga skupiona była na telefonie, próbowałem połączyć trzy cholerne cukierki w tym samym kolorze. Wydawało mi się, że wieczność potrwa, nim to rozpracuję.
Zaśmiałem się do siebie, co sprawiło, że uh, Cindy? Britney? Tiffany? Ups. Nieważne, odsunęła się nieznacznie, z jasnoczerwoną szminką rozmazaną dookoła jej ust. - Co jest takie zabawne? - zapytała tym piskliwym, dziecięcym głosikiem, którego nienawidziłem. Potrząsnąłem głową, zablokowałem telefon i włożyłem go z powrotem do kieszeni. Kiedy podniosłem wzrok, zobaczyłem ją. Amanda. Spojrzała na mnie z częściowo rozchylonymi ustami, wyglądała goręcej niż kiedykolwiek widziałem. Mój żołądek uderzył w podłogę.
Rozdział 8 Amanda Logan. Pieprzony. Matthews. Nienawidzę go. Nienawidzę jego głupiej, zadowolonej z siebie twarzy i tych idealnie nieuporządkowanych brązowych włosów. Nienawidzę tych głupich zielonych oczu i perfekcyjnych zębów, i tego seksownego jak cholera, zrzucającego majtki uśmiechu. Nienawidzę tych głupich głębokich dołeczków, które pokazują się za każdym razem, gdy się uśmiecha się w ten dupkowaty sposób – czyli prawie cały czas. Nienawidzę go. Nienawidzę go. Nienawidzę go. Nienawidzę go tak bardzo, że chciałabym go pchnąć na ścianę i uderzyć w twarz. A później chciałabym ją polizać. Następnie zerwać jego cholerną koszulkę i dotknąć jego kaloryfera, gdy on wydawałby ten wkurzający męski śmiech, który kochałam. Nienawidzę go. Głupi Cholerny Logan Pieprzony Matthews. Cholera. Jestem pijana. I zamieniłam się w Lucy.
Rozdział 9 - Teraźniejszość Logan Odwróciła się, by odejść, a ja natychmiast pozbyłem się z drogi jak-jej-tam-na-imię, żebym mógł do niej dotrzeć. Dogoniłem ją, wciągnąłem za ramię na korytarz i do wolnego pokoju, zamykając za nią drzwi. Oparła się o nie, z szeroko otwartymi oczami. Przesunąłem się, żebym był przed nią. Zlustrowałem ją od stóp do głów. - Jasna cholera, wyglądasz dobrze. Podszedłem bliżej. Tak blisko, że nasze klatki dotykały się. Mogłem usłyszeć jej ciężki oddech, cycki unosiły się i opadały z każdym oddechem. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Oddychanie stało się szybsze, cięższe. Mogłem poczuć jak mój fiut rośnie, a nawet jej nie dotknąłem. Zamknęła oczy i oblizała wargi, a to był pierdolony punkt zwrotny. Moje usta były na jej tak szybko, że nawet nie miała czasu, by zareagować. Na początku było szybko i niezdarnie, ponieważ kurewsko chciałem ją pożreć. Ale potem uspokoiłem się wystarczająco, by uświadomić sobie, że odwzajemniała pocałunek. Kurwa, odwzajemniała pocałunek. Więc pogłębiłem go. Wysunąłem język, prosząc o pozwolenie. Otworzyła swoje usta dla mnie. Umysł natychmiast wypełnił się wspomnieniami, tego, kiedy zrobiliśmy to ostatnio. Wydała jęk, gdy nasze języki połączyły się, a ja przysunąłem się bliżej, wciskając się w nią. Całowaliśmy się jeszcze przez kilka minut, nie mówiąc słowa. Każdej sekundy, która mijała – czułem, że tracę kontrolę z tą dziewczyną. Nie miałem pojęcia, co myślała lub jak się czuła albo, dlaczego nawet pozwalała mi to robić. Ale miałem to gdzieś. Ponieważ pragnąłem jej. Tak. Zajebiście. Mocno. Chwyciła moje włosy obiema rękami i przesunęła mnie do jej szyi. Wznowiłem całowanie jej tam. Mogłem usłyszeć jak próbuje złapać oddech. Jedna z moich rąk powędrowała do jej uda, zakradając się pod rąbek sukienki i do jej tyłka. Jej zajebiście cudownego tyłka, ledwie zakrytego jakimikolwiek majtkami, które miała na sobie. - Jasna cholera – wyszeptała, przysuwając moje usta z powrotem do jej. Jej nogi powędrowały wokół talii. Przyszpiliłem ją do ściany. Tak. Kurwa.
Amanda O. Mój. Boże. Co do cholery dzieje się teraz? Miał mnie przy ścianie, wciskając się we wszystkie właściwe sposoby. Moje nogi były owinięte wokół jego talii, podczas gdy biodra szarpały się w jego kierunku. Byłam dwie sekundy od stracenia tego. Jego usta przeniosły się z moich warg, w dół szczęki, i do szyi. Wciągnęłam głęboko powietrze, próbując się uspokoić, ale jego usta poruszały się niżej, a fiut
wciskał się mocniej. Potem jego usta były na wypukłości moich piersi, i wiedziałam, że powinnam to przerwać, ale to było tak zajebiście dobre. Wyciągnął rękę, pociągnął w dół, górę sukienki i zanim się zorientowałam, mój sutek był nakryty ciepłem jego ust. Odrzuciłam głowę w tył, opierając o drzwi. Wyrwał mi się jęk przyjemności na to, co robił. Zatrzymał się i oderwał od moich piersi, powodując trzask. Spojrzałam w dół na niego. - Kurwa, Amanda. Tak długo o tym myślałem. Zamarłam. A wspomnienia powróciły. Moje stopy wylądowały na podłodze i poprawiłam sukienkę. Wziął krok do tyłu. - Przepraszam, Matthews. Nie powinnam pozwolić temu zabrnąć tak daleko. potrząsnęłam głową. - To moja wina. Odwróciłam się, by otworzyć drzwi, ale zatrzymała mnie jego ręka w zgięciu mojego łokcia. Obrócił mnie twarzą do siebie i schylił się, tak, że oczy były na tym samym poziomie co moje. - Co robisz? - Nic - oczyściłam gardło. - Przepraszam. Oboje dyszeliśmy, próbując złapać oddech. Potem znowu miał mnie przy ścianie, jego usta były na moich, a ja odwzajemniałam pocałunek. Kurwa. Oderwałam się. - Przestań – odepchnęłam go od siebie. - Słuchaj, powiedziałam, że przepraszam. Nie chcę tego robić – poruszyłam palcem pomiędzy nami. - Nie chcę tego. - Cóż, twoje ciało mówi mi, co innego. Wypuściłam oddech. - Wiem, przepraszam. Okej? To stało się pod wpływem chwili i piwa. Dałam się złapać. Poruszył się, by znowu mnie pocałować, ale zrobiłam unik i usunęłam się z drogi. - Przestań mnie całować! - Tym razem byłam silniejsza. Moje uczucia były wszędzie. Nie pragnę go. Nie mogę go pragnąć. Już nie. Zachichotał. Pierdolony chichot. - Nie! - prawie krzyknęłam - To gówno nie jest śmieszne, Matthews. - Załamał mi się głos, nie zamierzałam tego zrobić, ale stało się. I zanim się spostrzegłam, płakałam.
Logan Płakała, a ja nie wiedziałem, co do kurwy właśnie się stało. Sięgnąłem po nią, ale strząsnęła moją dłoń. - Pozwoliłam ci zbliżyć się do mnie, znowu. Prawie mnie miałeś – mamrotała do siebie, potrząsając głową i wycierając łzy. - Amanda – powiedziałem, próbując ją uspokoić. Z wahaniem położyłem rękę na jej talii, a drugą uniosłem do twarzy, ocierając łzy. Jej duże, niebieskie oczy uniosły się na mnie. Oblizała wargi. Pocałowałem ją znowu.
Ponieważ oczywiście nie myślałem głową. Odepchnęła mnie. Potem jej dłonie były na moich ramionach, gdy manewrowała mną w kierunku kąta pokoju. - Zostań tam – powiedziała - I przestań mnie całować. - Podeszła do przeciwnego kąta pokoju, i stanęła plecami do ściany. Byliśmy tak daleko od siebie, jak było to fizycznie możliwe. - Co właśnie się stało? - zapytałem ją. Byłem zajebiście zdezorientowany. - Coś, co nie powinno się wydarzyć. - Ciągle to powtarzasz, ale nie czuję tego. Dla mnie, to było zajebiście- Przestań – powiedziała - Proszę. Przestań. Obserwowałem jak jej ciało poddało się i upadło na podłogę. Nie wiedziałem, co do cholery robić. W jednej sekundzie obściskiwaliśmy się i było gorąco jak diabli. A w następnej – to. Byłem ostrożny, gdy zbliżałem się do niej. Przykucnąłem przed nią, bym mógł widzieć ją lepiej. - Hej, co ci jest? - Miałem nadzieję, że zabrzmiało to troskliwie, a nie tak, jakbym pomyślał, że była szurnięta. Kiedy jej oczy spotkały moje, nie wyglądała już na smutną. Wyglądała – na zdeterminowaną, może? - To się stało, Matthews, że już raz pozwoliłam złamać ci moje serce. Potem podniosła się, poprawiła sukienkę i wyszła z pokoju. Nie zawołałem jej imienia. Nie zatrzymałem jej. Nie poszedłem za nią. Po prostu siedziałem tam, w ciemnym pokoju, współczując samemu sobie. Ponieważ tak bardzo jak chciałem przekonać samego siebie przez ostatni rok, że to jej nie obchodziło – lub nie obchodziłoby jej – w zaledwie kilku słowach, udowodniła mi, że całkowicie się myliłem. Też to poczuła. Poczuła wszystko, co zrobiłem.
Rozdział 10 - Przeszłość Randka Początek lata, przed Collegem Logan: 7 dni do randki. Amanda: Serio, dupku? Odliczanie? Logan: 6 dni do randki. Założę się, że nie możesz się doczekać, żeby mnie zobaczyć. Amanda: Już tego żałuję. Logan: 5 dni do randki. OMG! W co ja się ubiorę? Amanda: Myślałam, że powiedziałam ci, żebyś nie kontaktował się ze mną przez tydzień. Logan: 4 dni do randki. A tak na poważnie, co chcesz robić? Amanda: Nie iść na randkę z tobą? Logan: 3 dni do randki. Staję się zajebiście podekscytowany zobaczeniem cię. Amanda: Zamknij się. Logan: 2 dni do randki. Pomyślałem, że ci przypomnę, na wypadek gdybyś zapomniała.
Amanda: Kto to? Logan: 1 dzień do randki. Zadzwonię do ciebie jutro. Amanda: Będę zajęta. Logan: Dzwonię za pięć minut. Lepiej odbierz. Obiecałaś mojemu „bratankowi” randkę ze mną. Amanda: Dobrze! Pomimo że prosiła mnie, bym tego nie robił, wysyłałem jej SMS-y codziennie, kilka razy na dzień, przez tydzień poprzedzający naszą randkę. Za każdym razem przysyłała cwaniackie odpowiedzi. Jeśli kiedykolwiek był jakiś znak, że zrozumiemy się tak dobrze, jak to zrobiliśmy, to właśnie powinien być on. - Halo? - odebrała po pierwszym dzwonku. Właśnie uderzyła 8 rano, i mimo że było lato, moje ciało przyzwyczaiło się do wstawania o 6, na poranny bieg i trening. Pominąłem bieg. Nie miałem treningu. Pozostałem z telefonem w ręku do czasu aż, wydawała się przyzwoita godzina, by zadzwonić. - Hej, piękna dziewczyno – odpowiedziałem. Próbowałem ukryć nerwy, które mną zawładnęły, tylko przez usłyszenie jej głosu. - O której powinienem cię odebrać? - Oh – zabrzmiała na zaskoczoną - Pomyślałam, że tylko nabijałeś się ze mnie. Nie sądziłam, że mówiłeś serio o wyjściu ze mną. Nie mam pojęcia jak doszła do takiego wniosku. – Nie – udałem obojętność. Zdecydowanie poważnie. Więc? - Um.
Czekałem. I czekałem. W końcu – Muszę pracować. Ale kończę, o 5 – jeśli chcesz mnie odebrać? Ale szczerze – nie musisz. Mam na myśli- 5? Będę tam. Cisza. - Amanda? - Taa? - Naprawdę czekam z niecierpliwością, by znowu cię zobaczyć. - Prawda.
*** Zjawiłem się w jej pracy spóźniony o piętnaście minut, tylko po to, by udowodnić, że nie siedziałem bezczynnie i czekałem na wyjście. Siedziała na ławce, patrząc w dół na swój telefon. Prawdopodobnie przypuszczała, że się nie zjawię. Wspaniale. Wstała i podeszła do mojego samochodu. Przebrała się z uniformu roboczego w ciasne, dopasowane jeansy i jeszcze ciaśniejszą koszulkę bez rękawów. Kurwa. Jej ciało było nieziemskie. - Przestań pieprzyć mnie wzrokiem, Matthews – powiedziała, zajmując miejsce i wkładając pas. Miała w sobie ogień. - Wiesz, co w tobie lubię? - Moje cycki? Uniosłem oczy znad jej cycków. - Huh? Zaśmiała się. - Jezu, to w ogóle nie jest niezręczne. Zaśmiałem się z nią, ruszając z krawężnika i jadąc do restauracji. Przyglądałem się jej z ukosa. - Zatem nie róbmy tego. Nie czyńmy tego niezręcznym, mam na myśli. - Taa? Jak zamierzamy tego nie robić? Zerknąłem na nią szybko, uśmiechając się ironicznie. - Cóż, mógłbym zatrzymać się na poboczu właśnie teraz i moglibyśmy poobściskiwać się, tak, że nie musielibyśmy martwić się o to później. Może mogłabyś pozwolić mi się obmacać. Dotrzeć do pierwszej bazy, wiesz? Zaśmiała się na głos. Byłem wdzięczny, że uznała to za zabawne, ponieważ tak czy inaczej mogło do tego dojść. - Okej, Romeo. Zaśmiałem się z niej. Czekajcie. - Huh? Co masz na myśli? - Zatrzymaj się na poboczu, pozbądźmy się tej niezręczności. Myślę, że masz rację. Mam na myśli, co jeśli gównianie całujesz? Przynajmniej się dowiemy, prawda? Więc, do dzieła. - Potarła dłonie i przekręciła ramiona. Spojrzałem na nią, próbując rozpracować, czy żartowała. Zaśmiała się. - Zatrzymaj się, już. Więc tak zrobiłem. Zanim samochód się zatrzymał, zdejmowała pas i odwracała się twarzą do mnie. Zgasiłem samochód i zrobiłem to samo. Siedzieliśmy tam, gapiąc się na siebie.
Oblizała wargi. Moje oczy skupiły się na tym. Dłonie zaczęły mi się pocić i z jakiegoś powodu, byłem naprawdę zdenerwowany. Przyłożyłem dłoń do boku jej twarzy, palce wplątały się w jej włosy. Przysunąłem jej twarz bliżej swojej i zamknąłem oczy. Usłyszałem jak łapie oddech. Nasze usta dotknęły się nieznacznie, tuż przed tym jak się... zaśmiała. Kurwa, zaśmiała się. Przysięgam, że w tym momencie pomyślałem, że rzeczywiście mogła być szalona. Poważnie, szalona. Ale wtedy spojrzała na mnie ze łzami w oczach od śmiania się tak bardzo, i nie mogłem nic na to poradzić jak tylko zrobić to samo. Więc oto śmialiśmy się jak idioci. Następnie poczułem jej rękę na mojej nodze, a jej usta były na mnie i zanim się spostrzegłem, całowaliśmy się. Nie tak, jakby to był pierwszy pocałunek, ale pocałunek. Moja ręka powróciła do boku jej twarzy. Wepchnąłem palce pomiędzy jej włosy, by przyciągnąć jej twarz bliżej swojej. Zajęczała. Pogłębiłem pocałunek. Sięgnęła rękami do moich ramion, by się ich przytrzymać. Nachyliła się bliżej, jedną ręką wędrując do moich włosów, szarpiąc je. Otworzyłem usta, by polizać jej wargi. Nasze języki zderzyły się ze sobą. A świat wokół nas zrobił to samo. Moje ramię powędrowało wokół niej, by przyciągnąć ją bliżej. Nie chciałem przestać. Jeszcze nie. Oderwała się ode mnie gwałtownie, z szeroko otwartymi oczami. - Kurwa – wymruczała. - Wow – wydyszałem. Najwidoczniej wyrosła mi pochwa. Usadowiła się z powrotem na swoim miejscu, zapięła pas, a potem popatrzyła na mnie. Ani razu nie oderwałem od niej oczu. Uśmiechnęła się. - Teraz możesz mnie zabrać na obiad – powiedziała. I tak zrobiłem.
*** Skończyliśmy w restauracji serwującej steki, kilka przecznic od jej pracy. - W tym miejscu mają najlepsze banany z lodami i bitą śmietaną znane człowiekowi – przeszła przede mną w kierunku drzwi restauracji. Przyglądałem się jej tyłkowi. Otworzyłem drzwi dla niej i weszliśmy do środka, z moją dłonią na jej krzyżu. Usadowiliśmy się w narożnej kabinie. Usiadłem po jednej stronie. Ona po drugiej. - Więc – zacząłem – jesteś pierwszą dziewczyną, którą kiedykolwiek zabrałem na randkę. Odrzuciła głowę do tyłu, śmiejąc się. Uniosłem brwi. - O kurwa! - jej rysy złagodniały – Mówisz poważnie? Skinąłem. - Jakie to niezręczne dla ciebie – Nawet nie próbowała ukryć złośliwego uśmieszku.
- Takie jest – udałem nadąsanego – Jesteś złośliwa. Powinnaś trzymać mnie za rękę i pocieszać. - Oj – zagruchała, traktując mnie jak dziecko. - Mówię serio. Przysunęła się bliżej do mnie. - Lepiej? - Nie – przysunąłem się tak, że byłem tuż obok niej. - Tak jest lepiej – położyłem ramię na siedzeniu za jej głową. Uśmiechnęła się do mnie. A coś wewnątrz mnie zmieniło się. To był ten moment, kiedy stała się czymś więcej. Więcej niż gorącą lub seksowną, lub jakąkolwiek z rzeczy, którą bym ją nazwał, gdybym był otoczony przez innych podobnie myślących dupków. Mój tata – nazwałby to nieprzemijającym i klasycznym. To rodzaj piękna, które bez względu na czas, wiek lub epokę, zawsze będzie piękne. Ona była piękna. - Jakim sposobem nie widziałem cię wcześniej? Na imprezach czy coś? Wzruszyła ramionami. - Nie jestem rodzajem imprezowej dziewczyny. - Rozumiem – powiedziałem – Na pewno bym cię zapamiętał. Przygryzła wargę. Pocałowałem ją. Odwzajemniła pocałunek tylko przez chwilę, przed zaśmianiem się w moje usta. - Całujesz ludzi, kiedy chcesz, hę? Zachichotałem. - Nie, tylko ciebie, Amanda. Nie mogę się powstrzymać w pobliżu ciebie. - Prawda. Zaczęła się rumienić. Następnie nieznacznie przysunęła się do mnie. Jej dłoń wylądowała na mojej nodze. Poruszyłem ręką i umieściłem ją na ramionach, a następnie uniosłem palcem jej podbródek. Oblizałem wargi. Zrobiła to samo. Powoli zamknęła oczy. Pochyliłem się niżej. Ehem – Głupie chrząknięcie dupkowatego kelnera. - Hej, Amanda – powiedział bez emocji. Oderwała się ode mnie i zwróciła się twarzą do niego, z szeroko otwartymi oczami. Hej, Greg. Dzieciak nic nie powiedział. Tylko piorunował mnie wzrokiem. - Jakiś problem? zapytałem go. - Zaraz wrócę – powiedziała obok mnie. Potem wstała i odciągnęła Pana Gapiącego się Dupka od stolika. Podeszli do baru i dyskutowali w ożywiony sposób. Cały czas wskazywał ręką na mnie. Wstałem przy trzecim wskazaniu. Uniosła dłoń, by mnie powstrzymać. Czekałem. Następnie przemówiła do niego spokojnie, a po kilku chwilach wyraźnie się rozluźniła i wspięła na palce, by go przytulić. Wróciła na miejsce obok mnie, ale nie tak blisko. Czekałem, aż coś powie. Ale nie zrobiła tego. Zamiast tego otworzyła menu przed sobą, uśmiechnęła się do mnie i powiedziała – Chcesz wszystkiego po trochu, a potem się podzielimy? - Jasne – przestało mnie obchodzić to, co się stało, w sekundzie, gdy się uśmiechnęła.
*** Zamówiliśmy i jedliśmy prawie w ciszy. Sporządziłem mentalną notatkę, by następnym razem zabrać ją gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie rzeczywiście moglibyśmy porozmawiać. Może wybiegłem za daleko. Może naprawdę chciałem, żeby był następny raz. Miała rację. To miejsce miało najlepsze, a zarazem największe banany z lodami i bitą śmietaną, znane człowiekowi. Skończyliśmy, dzieląc się nimi, co było świetną wymówką, by być blisko niej. - Muszę cię o coś spytać – powiedziałem jej, gdy czekaliśmy na rachunek. Znowu przysunęła się bliżej, jej dłoń spoczęła na mojej nodze. Nawet bez myślenia, ująłem jej dłoń w swoją i splotłem nasze palce. A potem zamarłem. Zastanawiałem się przez chwilę czy tak było ze wszystkimi, z nerwami i pocącymi się rękami w przypadku pierwszych pocałunków lub naturalnego rozwoju pierwszych randek. - Logan? - wyciągnęła mnie z rozmyślań. - Huh? - spojrzałem w dół na nasze splecione dłonie. Ścisnęła je raz. - Zamierzałeś mnie o coś spytać? Uniosłem oczy, by spotkać jej. Co zamierzałem powiedzieć? Ah tak. - Tego dnia, gdy próbowałem zdobyć twój numer, a ty mi go nie dałaś. Zrobiłaś się dziwna, kiedy powiedziałem ci swoje imię. O co chodziło? Zaśmiała się. - Nie wiem. Słyszałam o tobie - Uniosłem brwi, chcąc, by kontynuowała. - Znasz moją przyjaciółkę Alexis? - O tak. Lubię Alexis. - Pełen samozadowolenia uśmiech zawładnął moją twarzą. - Jest dobra w rozdawaniu numerów. Nadal się śmiała. - Wiem, że ją lubisz, Logan. Cóż, lubiłeś. Raz. Pewnej nocy – jakiś rok temu. Zabawialiście się, a potem nigdy do niej nie zadzwoniłeś. Chociaż na twoją obronę, otwarcie jej powiedziałeś, że nie zrobiłbyś tego, więc nie była zbyt zaskoczona. Opadła mi szczęka. Zaśmiała się na moją reakcję.
*** Wyszliśmy z restauracji ramię w ramię. Gdy byliśmy w samochodzie, odwróciłem się do niej. Była już zwrócona w moim kierunku. - Więc – powiedziałem. - Więc – uśmiechnęła się. - Nie chcę zabierać cię już do domu – powiedziałem do niej. - Więc tego nie rób – wzruszyła ramionami. - A co powiesz na – to znaczy, może chcesz wpaść do mnie na trochę? Spędzimy tylko czas razem, obiecuję, nie musimy nic robić. Po prostu nie- Okej – wtrąciła się. Byłem już na drodze, kierując się do domu szybciej niż gruby dzieciak je ciasto. Zatrzymałem się na podjeździe i spotkaliśmy się przed samochodem. Uśmiechnęła się do mnie. - Tak swoją drogą, dzięki za obiad – Wzięła moje obie dłonie w swoje, następnie wspięła się na palce i pocałowała mnie. Potem oderwała się, wyglądając niepewnie z powodu tego, co właśnie zrobiła. Tak, więc zrobiłem jedyną rzecz, o której wiedziałem, że utwierdzi ją w przekonaniu, że było w porządku. To było kurwa bardziej niż w porządku. Położyłem jedną rękę na jej talii,
a drugą za głową, i pocałowałem ją. Nie wiem jak długo tam staliśmy, delikatnie się całując, ale chciałem więcej. O wiele więcej. Jakimś cudem, skończyła na masce samochodu ze mną pomiędzy jej nogami. Moja ręka jakoś pokonała drogę pod jej koszulkę i biustonosz. - O mój Boże – zajęczała w moje usta. Oderwałem się nieznacznie. - Wiem, że nim jestem, ale mam na imię Logan. Potrząsnęła głową, chichocząc. - Chodź tu, dupku – powiedziała, przyciągając mnie z powrotem do siebie. Wtedy usłyszałem odgłos chrząknięcia. Natychmiast przestaliśmy, i oboje unieśliśmy wzrok. Tata. Stał przy drzwiach wejściowych, ze skrzyżowanymi rękoma i zwężonymi oczyma. - Kurwa – wymamrotałem pod nosem. Wyprostowałem się, wygładziłem ubranie i spróbowałem ukryć erekcję. Amanda wydała z siebie pisk i schowała się za moim ciałem – O mój Boże – usłyszałem jej mamrotanie. Chwyciła tył mojej koszulki swoimi rękami i umieściła twarz w moich plecach. Włożyłem ręce do przednich kieszeni i spuściłem wzrok. - Logan – tata skinął w powitaniu – Nie przejmujcie się mną. Właśnie wychodziłem. Przywitałem się, unosząc wzrok, ale nie nawiązując kontaktu wzrokowego. - Zakładam, że będziecie w domku z basenem wieczorem? - zapytał. - Aha. Wsiadł do samochodu i odjechał. Wypuściłem oddech, który nawet nie wiedziałem, że wstrzymywałem i odwróciłem się do Amandy. Jej twarz była jasnoczerwona. - To było kurewsko żenujące – jej usta na mojej klatce piersiowej stłumiły jej słowa. Zachichotałem, przyciągając jej twarz bliżej i całując w czoło. I z jakiegoś powodu, czułem, że robienie tego było w porządku – bycie tym – z nią.
*** - Tak, więc – powiedziałem, z rękami w kieszeniach. Właśnie weszliśmy do domku z basenem. Przechadzała się, oglądając wszystko. Poszedłem za nią, gapiąc się na tyłek. - Tak, więc – przedrzeźniała mnie, obracając się do mnie. Szybko oderwałem oczy od jej tyłka. - Przyłapany na gorącym uczynku. Wzruszyłem ramionami – Nic nie poradzę, że twój tyłek zasługuje na to, by być podziwianym. Zaśmiała się cicho i potrząsnęła głową. Zrobiła dwa kroki do przodu i owinęła ramiona wokół mojej szyi. Potem jej usta były na moich i znowu się całowaliśmy. Nie miałem nic przeciwko. Nawet, kurwa, trochę. Kochałem fakt, że to ona była tą, która wykonywała ruch. Przesunąłem nas do sofy, nie przerywając pocałunku. Usiadłem i usadowiłem nas, tak, że siedziała na mnie okrakiem. Zaczęliśmy przyciskać się do siebie. Jej biodra poruszały się, podczas gdy nasze usta i języki zabawiały się ze sobą. Co jakiś czas jęczała, a ja stawałem się tak kurewsko podniecony, musiała o tym wiedzieć, bo pod jeansami byłem twardy, jak pierdolona skała. Następnie oderwała się ode mnie. – Przepraszam – powiedziała, przygryzając wargę – Nie jestem taką dziewczyną, Logan.
Przyglądałem się jej z zaciekawieniem – Co masz na myśli? Jaką dziewczyną? - Mam na myśli, nie zamierzam przespać się z tobąOtworzyłem usta, by jej przerwać, ale nie dała mi dojść do słowa – Nie zamierzam być kokietką. Przepraszam. - Nie mów tak o sobie. Nie jesteś kokietką. Wcale. A tak dla twojej informacji, nie sądzę, że kiedykolwiek mogłabyś być taką dziewczyną. Nie dla mnie. – Znowu to poczułem to nerwowe napięcie. Serce łomotało mi o klatkę piersiową. - Słuchaj, naprawdę cię lubię. Szczerze. Mam na myśli – byłbym głupi, gdybym nie chciał się z tobą przespać. Ale – może po tym jak zabiorę cię na randkę jeszcze kilka razy? Jej oczy rozszerzyły się. Powolny uśmiech zakradł się na jej wargi. - Okej – To wszystko, co powiedziała.
*** Zeszła ze mnie i położyła się na sofie, tak, że jej stopy były na moich nogach. - Jestem taka wykończona – zakryła oczy ramieniem – Przepracowałam tysiąc godzin w tym tygodniu. Zanim uświadomiłem sobie, co robiłem, zdjąłem jej buty ze stóp i zacząłem je masować. Jej jęki sprawiły, że spojrzałem na jej twarz. Nasze oczy zatrzymały się na sobie. Oblizała wargi. Mój fiut drgnął. - Dlaczego tak dużo pracujesz? - spróbowałem skupić uwagę na czymś innym. - Potrzebuję pieniędzy na college – wzruszyła ramionami, tak jakby to nie była jakaś wielka sprawa. - Chodź tu – wyszeptała, przesuwając się do rogu sofy, tak, bym mógł położyć się obok niej. Skończyłem leżąc na plecach, z nią na wpół leżącą na mnie. Jej twarz była tak blisko, że mogłem poczuć jej oddech, na swoim policzku. Pocałowała go szybko, zanim się oderwała. - Opowiedz mi coś – powiedziała. Zachichotałem. - Co masz na myśli? - Opowiedz mi coś, co ma znaczenie – coś ważnego dla ciebie. Myślałem o tym przez długi czas. Jedną ręką bawiłem się jej włosami, a druga była na jej talii. Mój kciuk masował jej brzuch pod topem. - Jeśli ci o czymś powiem, musisz obiecać, że nie będziesz o to pytać. Odchyliła się nieznacznie do tyłu i spojrzała mi w oczy. - Obiecuję. - Kiedy byłem młodszy, coś mi się przydarzyło i przez chwilę nie mówiłem. Tak jakby w ogóle. Do nikogo. Miałem trudności ze snem i nie mogłem zrozumieć tego całego pomysłu z dniem i nocą, więc mój tata powiedział mi, że zamiast życia godzinami i datami, mam żyć chwilami. I zamiast próbowania zapamiętania, ile miałem lat lub jaki był dzień, mam zapamiętać jak się czułem w tamtych chwilach. Więc to jest to, co robię, kiedy doświadczam rzeczy. Obserwowała mnie, czekając, aż będę mówił dalej, niepewna czy skończyłem. Więc kontynuowałem. - Okej, powiedzmy, że zapytałem cię o pierwszy raz, kiedy nauczyłaś się jeździć na rowerze. Pierwszą rzeczą, jaką byś mi powiedziała, byłoby ile miałaś lat, prawda? Pokiwała głową powoli, palcem odsuwając włosy z mojego czoła. - Cóż, jeśli zapytałabyś mnie o tę samą rzecz, powiedziałbym... że czułem się szczęśliwy, lub tak jakbym latał, pamiętam dużo uśmiechania się i śmiania. Pierwszy raz od długiego czasu, czułem się wolny.
Jej oczy pozostały skupione na moich, płonąc intensywnością, której nie widziałem wcześniej. Wyciągnęła rękę, by ująć moją szczękę. - Myślę, że może ty – Loganie Matthews – jesteś kimś, kogo naprawdę, naprawdę chciałabym poznać. Pochyliłem się i pocałowałem ją znowu. Tylko tym razem – wolniej. Ten pocałunek – był inny. Nie całowałem jej tylko, ponieważ chciałem dostać się do jej majtek. Całowałem ją, ponieważ pragnąłem jej. I to jest to, co zrobiliśmy. Całowaliśmy się przez minuty, które wydawały się sekundami. Pozwoliłem sobie na coś, czego nigdy wcześniej nie chciałem czuć. Chciałem, żeby mnie pragnęła – nie tylko fizycznie, – ale całego mnie. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, oparła swoje czoło na moim. - Możesz zdjąć koszulę? - Co? - Nadal byłem oszołomiony, więc nie mam mowy, że dobrze ją usłyszałem. Stanęła przed sofą. Usiadłem prosto. - Zdejmij koszulę – powtórzyła, nie było śladu humoru w jej tonie. - Co? - zapytałem ponownie. Wydęła wargi. - Proszę? - Nie – potrząsnąłem głową, śmiejąc się. Spróbowałem wstać, ale popchnęła mnie w dół, z rękami na mojej klatce piersiowej, i znowu usiadła na mnie okrakiem. - Proszę? - powtórzyła. Następnie poparła to megawatowym grymasem. Kurwa, nie mogłem powiedzieć jej nie. Zaczynałem ją podnosić, ale nakryła moje ręce swoimi. - Chcę to zrobić – powiedziała szybko. Następnie jej ręce przeciągnęły koszulę przez brzuch, klatkę piersiową, a potem przez głowę. - Słodkie. Dzieciątko. Pieprzone. Jezus – wydyszała. Uśmiechnąłem się złośliwie. Przebiegła palcem w dół mojej klatki piersiowej, po brzuchu wzdłuż wgłębień moich mięśni. Znowu przygryzła wargę, a następnie wyciągnęła telefon. - Co-? - zacząłem, ale przerwał mi dźwięk aparatu. Próbowałem zabrać jej telefon z rąk, ale trzymała go z dala ode mnie. - Co robisz? Ciągle po niego sięgałem, ale była zbyt szybka. - Alexis powiedziała mi, że masz fantastyczne ciało, po prostu wysyłam jej wiadomość, że się z nią zgadzam. - Wysyłasz jej zdjęcie? - Jep – ogłosiła, bez cienia wstydu. Jej telefon zabrzęczał. Popatrzyła na niego i zaśmiała się. - Co jest takiego zabawnego? Daj mi go – znowu próbowałem po niego sięgnąć. Trzepnęła mnie w rękę. - Dobra – fuknąłem – Ja nie mam na sobie koszuli, ty ściągaj jeansy. Uśmiechnęła się. - Tak właściwie, to miałam się ciebie zapytać, czy mogłabym się przebrać w jedne z twoich spodni dresowych. No wiesz – przerwała na chwilkę – Po prostu chciałam, żeby było mi wygodnie. Nie zastanawiałem się dwa razy. Podniosłem ją za tyłek i zaniosłem do łóżka, gdzie rzuciłem ją na nie leniwie. Zapiszczała, śmiejąc się, gdy na nim wylądowała. Wyciągnąłem parę spodni dresowych z komody, ale trzymałem je za sobą. - Rozbieraj się – powiedziałem do niej. - Nie – odparła śmiertelnie poważnie. Czekałem.
- W porządku. Odchyliłem się do tyłu na piętach, oczekując pokazu. Skopała buty i położyła się płasko na łóżku. Następnie odpięła jeansy. Moje oczy pozostały skupione na jej rękach. Oczyściła gardło. Uniosłem wzrok do jej twarzy. Następnie usłyszałem odpinanie zamka. Moje oczy natychmiast powędrowały w dół do jej dłoni. - Zatrzymaj się – powiedziałem. Tak zrobiła. Moje oczy wędrowały od jej dłoni na jeansach, w górę jej ciała, aż nasze oczy spotkały się. - Ja chcę to zrobić – powtórzyłem jej słowa. Rzuciłem spodnie na ziemię i przesunąłem się, tak, że byłem pomiędzy jej nogami. Pochyliłem się nad nią, opierając swoją wagę na ramieniu. A potem pocałowałem ją. Powoli. Moje usta przesunęły się do jej szczęki, szyi i klatki piersiowej. Uniosłem jej koszulkę i pocałowałem płaski brzuch. Niżej i niżej. Poczułem jak się spina. A następnie jak się wierci, gdy moje usta ponownie powędrowały niżej. Zaczepiłem palce o tasiemkę jej jeansów i obniżyłem je. Uniosła biodra, by mi pomóc. Ściągnąłem je w dół po jej biodrach, tyłku i po majtkach. Jej pieprzonych, koronkowych, czarnych majtkach. Usłyszałem jak łapie oddech. Rzuciłem okiem na jej twarz – przygryzała wargę, a jej oczy były ciasno zamknięte. Wstałem. - Okej – powiedziałem – Możesz zrobić resztę. - Szybko się odwróciłem i poprawiłem, podnosząc spodnie dresowe. Jeśli zostałbym tam sekundę dłużej, zdarłbym z niej majtki i posmakował jej. Niewątpliwie. - Proszę – odwróciłem się i wyciągnąłem je do niej. Ściągała jeansy ze stóp. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłem jej nogi. Jej pieprzone nogi. Myślę, że moje oczy stanęły w płomieniach. - Zboczeniec – zażartowała. Nie powiedziałem żadnego gówna. Byłem zajęty gapieniem się na jej pieprzone nogi. Wciągnęła spodnie dresowe i przeszła do kuchni, podwijając je kilka razy w pasie. - Jestem głodna – ogłosiła. Gapiłem się na jej tyłek. Otwierała i zamykała szafki kuchenne w poszukiwaniu czegoś. Otworzyła spiżarnię, a jej oczy rozszerzyły się – O kurczę, tak jakby masz tutaj wszystko – Zaczęła podnosić przypadkowe rzeczy, oglądając je szybko i odkładając z powrotem. - Skąd je masz? - Mój tata ma gosposię, która przychodzi dwa razy w tygodniu i zaopatruje nas – powiedziałem, przesuwając się za nią i kładąc ręce na jej talii. Pocałowałem nagie ramię, przechyliła głowę na jedną stronę. Zacząłem całować jej szyję. - Och – wymruczała, wyciągając paczkę gumisiów. Podskoczyłem, by usiąść na ladzie i obserwowałem jak podeszła do zamrażarki, wzięła lody, nałożyła je łyżką do miski, a następnie wyciągnęła czerwone gumisie z paczki i umieściła je w lodach. - To kurewsko obrzydliwe. Wzruszyła ramionami, wzięła miskę i odwróciła się twarzą do mnie. Zamarła, gapiąc się wprost na moją klatkę piersiową, jakby zapomniała, że nie miałem na sobie koszulki. - Co? - uśmiechnąłem się złośliwie, dyskretnie prężąc muskuły. Jej wzrok opuścił moją klatkę piersiową i przeniósł się do oczu, przygryzła wargę, z na wpół przymkniętymi oczami. - Naprawdę chcę wziąć te lody i rozsmarować je na całym ciele, a potem je zlizać, zajebiście wolno. Zdławiony odgłos wyszedł z moich ust, zanim mogłem go powstrzymać.
Ta dziewczyna zajebiście mnie zaskakiwała – w ten dobry sposób. Usiadła na sofie, a ja usiadłem obok niej. - Więc tylko czerwone, huh? - zapytałem. - Taa – skończyła przeżuwać, zanim odpowiedziała – Reszta dziwnie smakuje zmarszczyła nos. Kurwa, była urocza. Szarpnąłem głową w kierunku miski. - Okej, pozwól mi spróbować – otworzyłem usta, czekając. Zamiast mi je dawać, nabrała łyżkę lodów i włożyła je do swoich ust. Potem jej usta były na moich, było to gorące, a zarazem zimne. Wepchnęła gumisia do moich ust swoim językiem. Ja. Pier. Dole. Przełknąłem. Następnie przyciągnąłem jej usta z powrotem do swoich i pocałowałem ją. Kurwa, nie mogłem przestać jej całować.
*** Wstała i zaczęła się przechadzać po pokoju. Obserwowałem ją, czekając, aż mój fiut się uspokoi, zanim wstanę. Stanęła przed stojakiem z płytami i zaczęła przebierać palcami pudełka. - Wow, słuchasz wszystkiego po trochu, huh? - podeszła do iPada, znajdującego się na szczycie głośników podłogowych, włączyła ekran i zaczęła stukać w niego. - Masz całą muzykę również na iTunes? Wstałem i stanąłem za nią. - Taa, większość kupuję na iTunes, ale kilka moich ulubionych kupuję również na płytach. Lubię mieć coś fizycznego do potrzymania, wiesz? Pokiwała głową. - Mam tak samo, ale z książkami. Wszystko jest teraz cyfrowe, ale czasami kupuję wersję papierową, jeśli książka mi się spodoba. Lubię też ich zapach. Gdy za pierwszym razem je otwierasz i są świeże i nowe. Lub stare książki – nie przestawała mówić, ożywiona, a ja uśmiechałem się razem z nią – Stare książki są lepsze – a te, o mój Boże, w sklepach z używanymi książkami – kocham najbardziej. Nie trafia się na nie często, bo teraz jest ta cała sprawa z e-czytnikami. Ale lubię je znajdować w przypadkowych miejscach – przerwała, by wziąć oddech – Hola, właśnie mówię bez sensu na temat książek. Teraz znasz każdy frajerowaty aspekt mnie. Założę się, że nie możesz się doczekać, żeby znów zabrać mnie na randkę – przewróciła oczami i spuściła wzrok na podłogę. Zaśmiałem się. - To odjazdowe. Masz pasję. Nie ma w tym nic złego. Zaczekaj, aż poznasz moją przyjaciółkę Lucy. Ona zawsze czyta w- Chcesz mnie poznać ze swoimi przyjaciółmi? - zapytała, w jej głosie pobrzmiewało zmieszanie, ale też nadzieja. - A dlaczego nie? Wzruszyła ramionami, zajęła miejsce przed stojakiem z płytami i zaczęła czytać na głos nazwy albumów, od czasu do czasu wyciągając jeden z nich. Usiadłem obok niej na podłodze i czekałem. - Rzeczywiście lubisz wszystko. Masz tutaj hip-hop, pop, reggae, muzykę country? szarpnęła głową do mojej. Wzruszyłem ramionami. - Jestem eklektyczny. - Masz wszystkie albumy Johna Mayer'a i każdy kiedykolwiek wydany singiel –
wyciągnęła jeden z nich i popatrzyła na tył pudełka. Przygarnąłem ją do siebie, tak, że znowu siedziała na mnie okrakiem. Nie miała nic przeciwko, ale jej oczy nie opuściły płyty. - Więc co to za sprawa z Johnem Mayer'em? Zacząłem całować jej szyję. Nie mogłem się powstrzymać. Jej głowa przechyliła się na jedną stronę, dając mi lepszy dostęp. - Hej, nie krytykuj Johna Mayer'a. Praktycznie jest Bogiem – powiedziałem, odchylając się, by być twarzą do niej – Your Body Is A Wonderland5 jest pieprzonym hymnem. Wiesz ile razy dałem się przel - uciąłem szybko – yjrzeć, gdy grano tą piosenkę? Zaśmiała się, odrywając się od moich ust. - Ile razy byłeś 'przelyjrzany6'? - zachichotała bardziej – Nie sądzę, że 'przelyjrzeć' jest słowem. - Jest nim. Wygoogluj je. Popchnęła mnie, aż leżałem płasko na plecach. Następnie jej ręka była w mojej kieszeni. Moje ciało szarpnęło się, gdy musnęła mojego fiuta. - Co robisz? Uśmiechnęła się ironicznie, trzymając mój telefon w dłoni. - Googluję twoje wymyślone słowo. - Przesunęła palcem przez ekran i zaczęła pisać – Przelyjrzeć nie jest słowem, chyba, że źle je literuję. Uniosła na mnie brwi. Chwyciłem telefon z jej dłoni i rzuciłem nim przez pokój. - Taa, źle je przeliterowałaś – Usiadłem i zacząłem całować jej szyję, przesuwając się niżej do klatki piersiowej. Usłyszałem jej cichy jęk. Moje palce na jej talii bardziej zagłębiły się w jej skórze i zbliżyły się do jej cycków. Złapała moją twarz w dłonie i zmusiła mnie, żebym odwrócił się twarzą do niej. - Jak to jest, że zawszę kończę w tej pozycji? - powiedziała, z ramionami wokół mojej szyi. Pocałowałem ją parę razy. - Lubię tą pozycję. Tak właściwie to przyzwyczajaj się do tego. Zaśmiała się moje usta, zanim popchnęła mnie na plecy. - Tak, więc – jej palec zaczął błąkać się po mojej klatce piersiowej i niżej do kaloryfera, podążając za nim wzrokiem. - Nie zamierzam pytać – o to, co się stało, gdy byłeś młodszy, – ale powiedziałeś, że przez chwilę nie mówiłeś, – co to zmieniło? - jej oczy przesunęły się w górę, by spotkać moje. Spojrzałem na nią, próbując zdecydować, jak dużo siebie zamierzam jej dać. - Co masz na myśli? - zapytałem, dając sobie czas. - Cóż, co pomogło mówić ci ponownie? Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz. Przepraszam. To prawdopodobnie niezwykle osobiste. Nieważne- Jeśli ci powiem, ty też musisz mi coś o sobie opowiedzieć. Zgoda? Skinęła. - Okej – usiadłem, opierając się na ramieniu. - Mój tata stworzył grę, żeby mi pomóc. Nazywała się dwie prawdy w piętnaście. - Jak się w to gra? - To takie głupie. Będziesz się śmiać. - Nie będę. Przysięgam – wydęła wargi. - Po prostu – zaśmiałem się na to jak głupio będzie to brzmieć – zadawaliśmy sobie nawzajem pytanie i musieliśmy powiedzieć prawdę, rozmawialiśmy o tym przez piętnaście 5 6
Piosenka Johna Mayer'a – W polskim tłumaczeniu to: 'Twoje ciało jest krainą czarów' W oryg: 'layooked at' → jest to złączenie słów get laid+looked at ( Chodzi tu o to, że Logan chciał powiedzieć: 'Wiesz ile razy dałem się przelecieć gdy grano tą piosenkę?' Ale chłopak w porę się zamknął i zamiast 'I've gotten laid powiedział ‘I've gotten layooked’. Tak wgl to nie ma takiego słowa w ang. 'layooked at'.
minut. Widzisz? To głupie. - To nie jest głupie. To naprawdę słodkie. Twój tata wygląda na miłego gościa. - Jest nim. Jest najlepszy. - Prawda – Twoja kolej. Wpatrywała się w sufit przez moment, przed odpowiedzeniem. - Wiesz, że nienawidzę krwi? - szarpnąłem głową w skinięciu – To naprawdę jest do dupy, bo chcę być położną – przerwała i czekała – Teraz możesz się śmiać. - Dlaczego? Nie ma w tym nic śmiesznego. To do dupy. Dlaczego chcesz być położną? Wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Zgaduję, że kocham pomysł przychodzenia dzieci na świat. Bycie jedną z pierwszych, która trzyma cud, wiesz? Dzieci – tym właśnie są. Cudami. Przypuszczam, że również lubię dzieci. Zawsze lubiłam. Zadowolę się opieką nad nimi. Miejmy nadzieję, że nie wiąże się to z dużą ilością krwi. - To się nazywa hemofobia, wiesz? Lęk przed krwią. Jej oczy otworzyły się szeroko. - Wiem. Ale skąd ty to wiesz? Wzruszyłem ramionami. Nie zamierzałem jej powiedzieć, że wygooglowałem to tej nocy, kiedy spotkałem ją w domu Jake'a. - Mówią, że zazwyczaj jest to powodowane przez traumę w dzieciństwie lub w okresie dojrzewania. Czy coś się wydarzyło? Odwróciła wzrok. - Nie. Nic z tego, o czym wiem – powiedziała cicho – Tak więc oto ja. Jestem dość nudna. - Nie, zdecydowanie nie jesteś nudna. Przewróciła oczami. - Mówisz tak tylko dlatego, bo chcesz być przelyjrzany. Roześmiałem się. Mocno. Zaśmiała się razem ze mną, nachylając się do mnie wystarczająco, że oboje skończyliśmy leżąc na ziemi, z nią na mnie. Odsunąłem włosy z jej twarzy. - Lubię cię, Amanda. Jesteś czymś innym. Pochyliła się w dół i pocałowała mnie. Powoli. Delikatnie. Następnie oderwała się ode mnie, zakryła usta dłonią i wydała największe ziewnięcie, znane człowiekowi. Musiałem się zaśmiać. - Zanudzam cię? Pokręciła głową, ciągle ziewając. Zakończyło się chrząknięciem. - Nie, Logan. Przepraszam. Po prostu jestem zmęczona. Zazwyczaj biorę szybką drzemkę po pracy, ale dzisiaj jej nie miałam i przypuszczamPrzerwałem jej. - W porządku. Usiadła prosto i przeciągnęła się. Również usiadłem. Potem po prostu patrzyliśmy na siebie. Oboje wiedzieliśmy, że nasz czas się skończył, ale byłem pewny jak diabli, że nie chciałem tego. Uśmiechnęła się smutno do mnie. - Wydaje mi się, że powinieneś odwieźć mnie do domu. Przerwałem nasze połączenie wzrokowe i spuściłem wzrok. - Taa, zdaje się, że tak – Przebiegłem palcami po jej dłoni i wewnątrz nadgarstka. - Taa, tak przypuszczam – powiedziała cicho. Uniosłem oczy do jej, patrzyła w dół na nasze dłonie – Lub – mam na myśli, że potrzebuję tylko drzemki dla odzyskania sił i jestem gotowa do wyjścia. Piętnaście minut – powiedziała. Jej oczy powróciły do moich, wyglądała na niepewną siebie. Nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, który mną zawładnął. Może – być może – czuła do mnie to samo, co ja do niej. Podniosłem ją i podszedłem do łóżka, unosząc pościel i zniżając ją na nią. Pocałowałem ją w czoło. - Dobranoc, piękna dziewczyno. - Dokąd idziesz? - pociągnęła mnie za rękę.
Wzruszyłem ramionami. Przesunęła się. Nawet się nie wahałem. Potem po prostu leżeliśmy, obok siebie, na plecach. Poczułem ruch na łóżku i odwróciłem głowę. Leżała na boku, z na wpół zamkniętymi oczyma. – Tylko szybka drzemka dla odzyskania sił – zapewniła. Nie wiem czy mówiła do mnie czy do siebie. - Okej – powiedziałem. Przysunęła się bliżej. Obróciłem się na bok i zrobiłem to samo. Jej oczy całkowicie się otworzyły, następnie zablokowały na moich. - Logan – wyszeptała. Przełknąłem Przysunęła się bliżej. Zrobiłem to samo. Ożywiona intensywność przebiegła przez moje ciało. Byliśmy tak blisko. Potem ją pocałowałem. Nasze usta poruszały się. Klatki piersiowe falowały. Ale nic innego. Żadnych rąk. Żadnych dźwięków. Nic. Nic wokół nas. Żadnej pierdolonej rzeczy. W tym momencie – była tylko ona. Wtedy przysunęła się bliżej. Jej całe ciało naparło na moje. Nasze oddechy stały się cięższe. Uniosła moją rękę i umieściła na swojej talii. Przyciągnąłem ją bliżej. Zanim sobie uświadomiłem, jej biodra zaczęły się poruszać. Nachalnie. Jakby potrzebowała jakieś formy ukojenia. Chciałem jej to dać. Musiałem jej to dać. Moja ręka powędrowała do jej brzucha. Niżej. I niżej. Dotąd, aż była ponad jej majtkami. Moje palce zanurkowały pod tasiemkę. Jej ręka zatrzymała mnie. Wyciągnęła ją i umieściła pomiędzy swoimi nogami, ponad majtkami. Mogłem poczuć jej ciepło. Zacząłem ją dotykać. Pocałowała mnie głęboko. Mocniej. Jej oddech stał się cięższy, bardziej nierówny. Musiałem jej to dać. Zajęczała w moje usta. Następnie przesunęła się, by leżeć na plecach. Jej kolana uniosły się. Nogi rozszerzyły. Jej palce wplątały się w moje włosy. Nie przestałem jej dotykać. Jej biodra znowu zaczęły się poruszać. Wciskając się w moją rękę. Wszystko, co mogłem zrobić, było trzymanie jej i posiadanie nadziei, że było to wystarczające. - Chcę cię dotknąć – wyszeptałem naprzeciw jej warg. Nie przerwała pocałunku. - Nie dzisiaj – Pocałowałem ją mocniej, szybciej poruszając dłońmi. - O – kurwa – mmm – dalej mnie całowała – Kurwa. Przestań – powiedziała. Ale jej biodra nie przestały się poruszać. - Dlaczego? - zapytałem. Oderwała się, lądując głową na poduszce. Przygryzła wargę, jej oddech brzmiał bardziej jak jęki. - Zamierzam – a to jest żenujące – kurwa – Logan – ja Obserwowałem jak jej głowa zaczęła się rzucać z boku na bok. A potem jej ciało zesztywniało. Spowolniłem ruchy. Jej oczy były ciasno zamknięte. Obserwowałem wszystko. Potem wypuściła oddech ze świstem. Powoli otworzyła oczy, spotykając moje.
Pocałowała mnie. - To było żenujące. - Nie – powiedziałem poważnie – To było piękne, Znowu zamknęła oczy. - Tylko drzemka dla odzyskania sił – powtórzyła. - Okej. Znowu odwróciła się na bok, z twarzą na mojej klatce piersiowej. Jej ramię powędrowało wokół mnie, a nogi splątały się z moimi. Zrobiłem to samo. - Huh – słyszałem jak powiedziała. I właśnie tak pozostaliśmy. W swoich ramionach, przytulając się tej nocy. Nie chciałem jej wypuścić. Nigdy. Może było zbyt wcześnie. Może to było zbyt intymne. Może to było zbyt idealne.
*** - O.MÓJ.BOŻE – krzyczała – Zgadnij, która jest godzina? Usiadłem, na wpół jeszcze śpiąc. Też musiałem się zdrzemnąć. - Nie wiem. - Nie, Logan, zgadnij? Przetarłem oczy. - Nie wiem, północ? Pokazała mi swój telefon. - Jest czwarta rano. - Co? Niemożliwe - Skupiłem wzrok i wziąłem telefon z jej dłoni. Pokiwała głową dramatycznie, a jej oczy rozszerzyły się. – Muszę być w pracy za pięć godzin! Musisz odwieźć mnie do domu. Teraz! - panikowała i poruszyła się, by wyjść, ale powstrzymałem ją i wciągnąłem w swoje ramiona. - Lub – zacząłem – możesz tutaj zostać na noc, a kiedy przyjdzie pora, zawiozę cię do pracy. Pocałowała mnie, a potem się oderwała. Zmierzyła wzrokiem otoczenie i spojrzała mi w twarz. Była cicho, myśląc. - Nie sądzę, że to dobry pomysł – oświadczyła. Skinąłem, myśląc o ponownym dotknięciu jej. - Taa, prawdopodobnie masz rację. Wstała z łóżka, a ja zrobiłem to samo. Wyciągnąłem nową koszulkę z komody i chwyciłem kluczyki. Skierowała się w stronę łazienki, z jeansami w ręce. Zatrzymałem ją. Noś je, oddasz mi następnym razem, gdy zabiorę cię na randkę. - Okej – uśmiechnęła się.
*** Dotarliśmy do jej domu szybciej niż bym chciał. W pewnym momencie rzuciłem na nią okiem i zauważyłem jak nerwowo żuła wargę. Pochyliłem się, wziąłem jej dłoń w swoją i posłałem jej, taką miałem nadzieję, uspokajający uśmiech. Nie mówiliśmy dużo, Przypuszczam, że oboje odtwarzaliśmy noc. Nie byłem pewny, co myślała, ale zdecydowanie chciałem zobaczyć ją ponownie. Wjechałem na jej podjazd i zgasiłem samochód, odwracając się na siedzeniu, by na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się delikatnie i obróciła się, by otworzyć drzwi. - Czekaj – powiedziałem – Po prostu poczekaj. Zrobię to. Wyskoczyłem z samochodu, podbiegłem do jej strony, otwierając drzwi. Wysiadła, a ja zamknąłem je za nią. Oparła się o nie i podniosła na mnie wzrok. Wyciągnęła rękę,
przyciągnęła mnie za koszulkę, dotąd, aż moje ciało nie było przyciśnięte do jej. Następnie jej ramiona były wokół mojej szyi, a moje dłonie automatycznie powędrowały do jej talii. Pocałowała mnie. - Spędziłam wspaniałą noc. Dziękuję ci, Logan. - Tak? - zapytałem Skinęła. - Nie tak źle jak na dziewiczego randkowicza? Zachichotała. - Nie, wcale nie. - Okej – westchnęła, zdejmując ręce z mojej szyi – Lepiej wejdę już do środka. Ująłem jej palce i zablokowałem je pomiędzy nami. - Okej – powiedziałem, przed pocałowaniem jej. Był to pocałunek, przez który chciałem jej pokazać, jak się czułem. Jeśliby zdecydowała, – kiedy byłaby już w domu, – że nie chciała mnie ponownie zobaczyć, wtedy przynajmniej miałaby ten pocałunek, przez który zapamiętałaby mnie. Ponieważ ja chciałbym. Zapamiętać ją, mam na myśli. - Wow – wyszeptała, gdy się rozdzieliliśmy. Świetnie. Załapała to. Pocałowałem ją jeszcze kilka razy, zanim całkowicie się oderwaliśmy od siebie. - Zadzwonisz do mnie, prawda? - spuściła wzrok. - Amanda – próbowałem sprawić, by na mnie spojrzała – To – wskazałem palcem pomiędzy nami – To nie – mam na myśli, że to znaczy dla mnie więcej niż prawdopodobnie myślisz. Zdecydowanie do ciebie zadzwonię, okej? Skinęła, a potem się odwróciła i odeszła. Nienawidziłem tego. Widoku, jak odchodzi. Po prostu – nie wiem. Nie chciałem, żeby to się skończyło. Prawda jest taka, że obchodziło mnie to – jeśli nie chciała mnie więcej widzieć – lub chcieć mnie w ogóle. Po raz pierwszy, mi zależało. - Czekaj! - podbiegłem do niej. Odwróciła się, ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. - Masz jutro przerwę? To znaczy – kurwa. Czy to zbyt wcześnie? Czy to będzie tak jakby prześladowanie? Zaśmiała się ze mnie. - Mam przerwę o drugiej, i nie, to znaczy może, ale nie dla mnie, zbyt wcześnie, mam na myśli. A nawet gdyby tak było, kogo to obchodzi – wzruszyła ramionami – Chciałabym cię zobaczyć, zbyt wcześnie. Następnie odwróciła się i odeszła, a ja jej pozwoliłem. Czekałem, aż będzie w domu i zobaczyłem zapalające się światło w jej sypialni. Wsiadłem z powrotem do samochodu i wyciągnąłem telefon. Zamierzałem właśnie do niej napisać, ale ubiegła mnie. Czy to zbyt wcześnie, by mówić, że już za tobą tęsknię?
Rozdział 11 - Teraźniejszość -
Amanda Amanda: Znowu się z nim widziałam. Alexis: Zakładam, że mówimy o Loganie? Amanda: Taaa Alexis: I? Amanda: Pocałował mnie. Alexis: Iiii? Amanda: Oddałam pocałunek. Alexis: Iiii? Amanda: I nic. Ciągle go nienawidzę. Nienawidzę siebie, za to, że oddałam mu tę cząstkę siebie. Alexis: Przykro mi, skarbie. Amanda: Mnie też Alexis: To totalnie nie na miejscu, ale jak wygląda? Amanda: Bawisz się moimi uczuciami, ale zaje–kurwa-biście. Alexis: Wzdycha. Jak marzenie. Amanda: Nienawidzę go. Alexis: Wiem. - Amanda – usłyszałam za sobą jego delikatny głos. Odwróciłam się w jego stronę. Miał ręce w kieszeniach, napięte ramiona, co sprawiało, że mięśnie jego ramion drgały. Trząsł się lekko z zimna. Chciałam się do niego zbliżyć, żeby ogrzać go swoim ciałem. Nie zrobiłam tego. – Wychodzisz? – zapytał. Staliśmy w ciemności na podwórku Micky. Potaknęłam. Rozejrzał się dookoła. – Jak się dostaniesz do domu? - Taksówką. - Sama? – ciągle rozglądał się po pustym ogrodzie. Potaknęłam ponownie. Pocierał szczękę ręką. Pamiętałam ten gest. To jedna z rzeczy, które robił, o których pamiętałam długo po jego odejściu. - Naprawdę nie – westchnął. – Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała, ale nie czuję się dobrze z tobą, podróżującą taksówką samotnie. Zaoferowałbym ci podwózkę, ale piłem. Więc, przynajmniej pozwól mi z tobą pojechać. Nawet nie musisz ze mną rozmawiać. Nie będę niczego próbował. Nie pocałuję cię. Nawet na ciebie nie spojrzę. Przysięgam. Moje oczy nie opuściły jego. – Chyba nie próbujesz mi mówić, co mam robić, nie? – wyrzuciłam. - Amanda, po prostu się martwię – wyrwał mi się zgorzkniały śmiech, przerywając mu. – Wiesz co? Ja też się o ciebie martwiłam. Myślałam, że coś ci się stało. Tamtej nocy? Kiedy obiecałeś, że do mnie zadzwonisz i nie zrobiłeś tego. Pamiętasz to, prawda? Wolno pokiwał głową, jego wzrok był poważny. - Widzisz, myślałam, że coś między nami jest. Byłam pewna, że chcesz mnie w sposób, w jaki ja chciałam ciebie. Boże, byłam taka głupia. Naprawdę myślałam, że mnie chcesz. Logan Pieprzony Matthews i ja? – zaśmiałam się do siebie. – Teraz mogę się przynajmniej z
tego pośmiać. Jednak wtedy, cholera. Wtedy autentycznie się o ciebie bałam. Byłam pewna, że stało się coś złego. Na przykład, że miałeś wypadek samochodowy, czy coś takiego – ale oczywiście nie mogłam do ciebie zadzwonić. Nie chciałam być żałosną dziewczyną, która nie łapie aluzji. I wiesz, co robiłam? Googlowałam cię, przez kilka dni! Nic się nie pokazało. A wiesz, co jest w tym najgorsze? Czekałam – przez dni – przez tygodnie. Tygodnie. Ciągle rozmawiałabym z tobą, tygodnie później. Każdego dnia powtarzałam sobie, że zadzwonisz, albo przyjedziesz, albo zaskoczysz mnie w pracy. Jak bardzo to jest żałosne? Otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, ale powstrzymałam go. – To było cholernie żałosne! Dzień za dniem czekałam i nic. Nie dałeś żadnego znaku – zaczynałam się złościć. Moje słowa były ostre, surowe. Popłynęły łzy. Pamiętałam wszystko. Stał tam, słuchając w ciszy, z rękami w kieszeniach. Patrzył się w moje oczy i czekał. - Żałosna ja, czekałam na ciebie i nic nie dostałam. Przez tygodnie siedziałam i użalałam się nad sobą. Bo pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć. W końcu Alexis przekonała mnie, że muszę wyjść. Że muszę ruszyć dalej. Tak więc to zrobiłam. Wyszłam do głupiego klubu i kogo tam zobaczyłam? Ciebie. Ciebie i jakąś dziewczynę na twoich kolanach. Nie mogliście oderwać od siebie rąk! Nienawidziłam tego – mój głos się załamał. – Nienawidziłam tego, że to zobaczyłam. I nienawidziłam ciebie. Ogarnęła mnie złość. Zaczęłam go odpychać. Przyjmował każde pchnięcie, nie próbował mnie powstrzymać. Pozostał cicho, gdy wyrzucałam z siebie lata gniewu, frustracji i złamanego serca. - Nienawidziłam cię tak bardzo, że opuściłam ten głupi klub i wspomnienia o tobie. Ruszyłam dalej i przeleciałam jakiegoś gościa, na którym mi nie zależało! – pchnięcie. – I tak jak ty, potraktował mnie jak gówno! – pchnięcie. - I nie obchodziło mnie to, bo to ciebie nienawidziłam. Ciągle cię nienawidzę – pchnięcie. – A teraz jestem tu i muszę się z tym zmagać. Muszę zmagać się z tobą i tą jedną głupią nocą, którą mieliśmy – pchnięcie. Pchnięcie. Pchnięcie. - To nie było głupie, Amanda – w końcu przemówił, przyciskając mi ramiona do boków i przyciągając do siebie. - Co! - Ta noc, z tobą. To nie było głupie – powiedział stanowczo. Oderwałam się od niego. – Pieprz się, Logan. - Przepraszam – powiedział cichym głosem. Popełniłam głupi błąd i na niego spojrzałam. I zobaczyłam ogarniający go smutek. Ale nie obchodzi mnie to. Bo go nienawidzę. Grupka chłopaków wypłynęła przez drzwi wejściowe. Niektórzy z nich poklepywali Logana po plecach, inni coś do niego mówili. Nawet przez chwilę nie oderwaliśmy od siebie oczu. Nienawidzę go. - Amanda? – przerwał nam głęboki głos. Oboje odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Shane’a, brata mojej przyjaciółki. – To ty. Podrapał się po głowie. - Hej, Shane. Co u ciebie? – próbowałam zachowywać się grzecznie, mając nadzieję, że złość w moim tonie nie była oczywista. - Dobrze. Wszystko w porządku? – spojrzał ode mnie do Logana i z powrotem. Logan wpatrywał się w ziemię, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie.
Pokiwałam głową. - Czy, uh, potrzebujesz podwózki do domu? - Tak! – krzyknęłam, po czym się uspokoiłam. – Proszę. Dziękuję ci. Poczekał aż do niego podejdę, położył rękę na dole moich pleców i poprowadził do samochodu. Nie odwróciłam się. Nie spojrzałam za siebie. Bo nie nienawidziłam go.
Logan Przez rok próbowałem zapomnieć, że ta noc z nią się wydarzyła. Próbowałem nie myśleć o tym, co ona musiała myśleć, albo czuć. W końcu przekonałem się, że jej nie zależało. Że byłem kolejnym facetem, kolejną randką, kolejną nocą. Ale wtedy stanęła przede mną i powiedziała całe to gówno i zrobiłem wszystko, żeby jej nie zatrzymać. Żeby nie powiedzieć jej prawdy. Żeby nie powiedzieć jak bardzo mi przykro i nie błagać o wybaczenie. Stałem tam i pozwoliłem, żeby wyrzuciła z siebie lata złości i bólu i nie zrobiłem niczego, by to naprawić. Bo nie mogłem. Jak mogłem wszystko naprawić, gdy było na to za późno. I wtedy odeszła, z jakimś gościem, którego najwyraźniej znała, a ja nie zrobiłem nic, by ją powstrzymać. Bo nie jest moja i nie mam do tego prawa. Spieprzyłem. Spieprzyłem na całej linii. Pragnę jej. Pragnę jej cholernie mocno.
Rozdział 12 - Przeszłość Panika Następnego dnia obudziłem się późno, niewyspany i zmęczony jak cholera. Uśmiechnąłem się do siebie. Było warto. Kiedy wszedłem, tata siedział w kuchni i czytał gazetę. Podniósł głowę, słysząc, że wchodzę. - Ciężka noc? – zapytał z wszystkowiedzącym uśmiechem na twarzy. - Taaa, można tak powiedzieć – otworzyłem lodówkę i zamknąłem ją. Głupi nawyk. - Wyszła? - Tak – odchrząknąłem. – Odwiozłem ją do domu wczoraj w nocy, a właściwie dziś rano. Kiwnął głową, nie odrywając ode mnie oczu. - Czy musimy rozmawiać o zabezpieczaniu się? - Nie! – odpowiedziałem szybko. Uspokoiłem się. – Nie, radzę sobie, zaufaj mi. Ale niemam na myśli, że tego wczoraj nie zrobiliśmy. Wytrzeszczył oczy, źle mnie zrozumiał. - Nie, nie to miałem na myśli, to znaczy, nie zrobiliśmy… tego. Nie uprawialiśmy seksu – sprostowałem. Odetchnął z ulgą i wrócił do czytania gazety. Obserwowałem go. Zawsze był cichy, nigdy nie wtrącał się za bardzo w moje sprawy. Rozumiał, że pewne rzeczy musiałem zrobić po swojemu. Wiedziałem, że jest mu ciężko, bez żadnej kobiety w pobliżu, radzić sobie z pewnymi rzeczami. Wysilał się, żeby być dla mnie obydwoma, ale rozumiałem, że to dla niego trudne. - Naprawdę ją lubię, Amanda, tak ma na imię – powiedziałem mu. Chciałem komuś o tym powiedzieć. Podniósł głowę z uśmiechem na ustach. Złożył gazetę i odłożył ją na bok, oparł się na łokciach, skupiając na mnie całą swoją uwagę. - Tak? – zapytał. - Tak, ona jest inna. Właściwie to zamierzam się z nią dziś spotkać w jej pracy. Czy myślisz, że to za szybko? Chodzi mi o to, że wczoraj była nasza pierwsza randka. - Randka? – zapytał z uniesionymi brwiami. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. – Taaa, randka. Dziwne, co? Ja idący na randkę. - To nie jest dziwne, Logan. Najwyższa pora. I nie, nie uważam, że to za szybko. Jeśli oboje chcecie się zobaczyć to nie ma znaczenia, prawda? - Tak myślę – wzruszyłem ramionami. – Czuję, że muszę coś zrobić, powiedzieć jej, albo pokazać, że lubię z nią być, wiesz? - A co ona lubi? Pomyślałem przez chwilę. – Czerwone żelkowe miśki.7 - No i masz – uśmiechnął się, wstał i wyszedł z kuchni.
*** 7
Ja też uwielbiam żelowe miśki. Z jakiegoś powodu najpierw odgryzam im głowy, a później jem resztę, tak lepiej smakują. Każdy ma swoje dziwactwa :P Anka Ja robię tak samo :D /Aneta
W końcu wybrałem dwa opakowania żelków z największą ilością tych czerwonych i skierowałem się do kasy. Wtedy ją zobaczyłem. Stała po środku alejki i patrzyła na coś, co trzymała w rękach. - Micky! – zawołałem. Upuściła to, co trzymała. Upadło na podłogę. Podszedłem do niej. Podniosła wzrok, z bladą twarzą i wytrzeszczonymi oczami, zszokowana. Zastygła. Nie poruszyła się odkąd mnie zobaczyła. Nie mrugnęła. Nie wydawało mi się nawet, żeby oddychała. Zatrzymałem się kilka stóp przed nią. Spojrzałem na nią, na podłogę i na półkę. Ciągle się nie poruszyła. Podniosłem opakowanie z podłogi i spojrzałem na nie. Mój żołądek opadł aż do podłogi. Test ciążowy. Podniosłem wzrok. Nasze oczy się spotkały. I zanim mogłem cokolwiek powiedzieć, rozkleiła się i zaczęła łkać. Odłożyłem żelki na półkę, przyciągnąłem ją do siebie i zaprowadziłem do swojego samochodu. Poczułem dziwny ból w klatce piersiowej i nie wiedziałem, dlaczego. Próbowałem wydusić coś z siebie przez gulę w moim gardle, ale nic ze mnie nie wyszło. Siedziała tam łkając i gorączkowo ocierając łzy. Próbowała oddychać, żeby się uspokoić. I w końcu zaczęło to działać. Nie wiedziałem ile jeszcze ta dziewczyna może znieść. I nie wiedziałem, czy mógłbym zrobić cokolwiek, żeby jej pomóc. Powiedziałem jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy. - Jesteś w ciąży? - Nie wiem – powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem. - Nie zrobiłaś jeszcze testu? - Nie – znowu zaczęła płakać. – Proszę, Logan. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu. Zwłaszcza Jake’owi, proszę – nie chciała żeby Jake wiedział. Dlaczego? Tak czy inaczej, nie zamierzałem o tym nikomu mówić. - Mikayla, nie zrobiłbym tego. To nie moja historia do opowiadania. Cisza. Siedziałem i obserwowałem ją, wydawałoby się, że przez wieki. – Mój tata jest lekarzem, mogę cię do niego zabrać, żeby się upewnić. To poufne. Takie jest prawo, czy coś. Nikt się nie dowie. Obiecuję. Pokiwała głową patrząc w okno. Zapaliłem samochód i pojechałem do gabinetu taty.
*** Powiedziałem, żeby została w poczekalni, a ja poszukam taty. Trzymała się mojego ramienia, powstrzymując mnie przed odejściem. Zatrzymałem się i odwróciłem się do niej. Miała łzy w oczach, które czekały, aby popłynąć. Spojrzała na mnie i w jednej chwili jej ręce były owinięte wokół mnie, a twarz przy mojej piersi. Znowu zaczęła płakać i nie wiedziałem, czy zdawała sobie sprawę, jak głośna była, aż pozostali ludzie w poczekalni zaczęli na nią patrzeć. Linda, recepcjonistka, zauważyła, co się dzieje. – Zabierz ją do gabinetu
ojca, Logan. Tak zrobiłem. Kilka minut później przyszedł tata. Zamknął za sobą drzwi. Spojrzał na mnie, później na Micky i znowu na mnie. – Co się dzieje, Logan? – zapytał podejrzliwie. I wtedy dotarło do mnie, jak to musiało wyglądać. Ja, przyprowadzam jakąś obcą dziewczynę, która tonie we łzach, do niego, lekarza. - Tato – przywitałem się. – To jest Mikayla, uh… Mikayla Jake’a. Zauważyłem jak widocznie się zrelaksował, zanim inne emocje pojawiły się na jego twarzy. Przykucnął przed Micky, tak, że ich oczy były na jednym poziomie. – Cześć, Mikayla – zaczął. – Jestem Doktor Matthews, ale możesz mówić do mnie Alan – uśmiechnął się do niej. To było życzliwe, ale jednocześnie szczere. - Jak mogę ci pomóc? Spojrzała na niego, a następnie na mnie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, zanim łzy ponownie popłynęły po jej twarzy. – Nie mogę… - zacięła się. Odchrząknąłem. Tata spojrzał na mnie. - Micky potrzebuje testu ciążowego – powiedziałem mu. Uśmiechnął się do Micky. – To nie będzie problem. Zabiorę cię do Michelle, mojej asystentki. Zajmie się tobą, dobrze? Micky pokiwała głową. - Mikayla, cokolwiek się wydarzy, będzie w porządku. Obiecuję – zapewnił ją. Micky wstała i podeszła do drzwi, a tata wyprowadził ją, z ręką na jej plecach. Zatrzymała się przy mnie, wzięła mnie za rękę i ścisnęła ją, patrząc mi w oczy, a później wyszła. Wtedy znowu pojawił się ten głupi ból w piersi. Dziesięć minut później wróciła z uśmiechem. Nie mogłem się powstrzymać i też się uśmiechnąłem. - Zakładam, że masz dobre wieści? Płakała ze szczęścia. Otarła łzy wierzchem dłoni. I wtedy się roześmiała. To był nerwowy śmiech, pełen ulgi. - O mój Boże, Logan. Byłam przerażona – zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła do uścisku. Jest o wiele niższa, więc musiałem się pochylić, moja twarz wylądowała na jej ramieniu. Pachniała perfumami. Były kwiatowe. Amanda używała owocowych. Amanda. Cholera! Kiedy wracaliśmy do mojego samochodu, wyciągnąłem komórkę. Była 3.15. Miałem od niej wiadomość. Amanda: ??? Moje palce stały się nerwowe. Przerabiałem wiadomość w kółko i od nowa. Logan: Strasznie mi przykro! Coś mi wypadło. Naprawdę chcę cię zobaczyć. Mam głupią rzecz, którą muszę się dziś zająć. Mogę zobaczyć cię jutro? Proszę?
*** Skończyłem, odbierając Julie z domu jej przyjaciółki, który był tylko ulicę od mojego. Wstąpiłem do domu żeby zgarnąć moją torbę ze sprzętem. 8 Miałem się spotkać z 8
Chodzi o sprzęt do baseballu, kije, rękawice i takie tam.
Jake’m przy klatkach. Kiedy wjechaliśmy na podjazd, ciężarówka Jake’a już tam była. Zauważyłem, że się podnosi i doskonale wiedziałem, co sobie pomyślał. Bo ja też bym to zrobił. Spojrzałem na Micky, jej oczy były rozszerzone, pytające. – Nie powiedziałem ani słowa. Przysięgam. Oboje odwróciliśmy się z powrotem do Jake’a. Jego pięści były zwinięte przy bokach. Szczęka zaciśnięta. Oczy wypełnione furią. Był wkurzony. Cholernie wkurzony. - Dziewczyny, zostańcie tutaj, dobrze? Micky pokiwała głową zanim wysiadłem z wozu.
*** W chwili, kiedy wysiadłem, znalazł się przy mnie, szturchając, popychając i krzycząc, i byłem sekundy od uderzenia go. Jednak wtedy przypomniałem sobie, że była tam Julie. Wiedziałem, dlaczego się wkurzył, kochał Micky i myślał, że zabawiamy się na boku, ale nie dał mi szansy na wyjaśnienia, próbowałem go uspokoić, ale nie przestawał. Zachowywał się jak dupek i już chciałem go odepchnąć, ale wtedy usłyszałem krzyk Julie. Odwróciłem się i zobaczyłem ją na środku drogi, stała centymetry od samochodu, który prawie ją potrącił. Odwróciłem się do Jake’a, który krzyczał na nie obie. Co do cholery było z nim nie tak? Nigdy go takiego nie widziałem i jeśli jeszcze raz go takiego zobaczę, to będzie koniec naszej przyjaźni.
*** Spędziłem resztę popołudnia podświadomie sprawdzając telefon, czekając na wiadomość od Amandy. Jake zadzwonił i chciał wiedzieć, co się stało. Powiedziałem, żeby zapytał Micky. To nie moja historia, jeśli chciałaby, żeby wiedział, to ona powinna ją opowiedzieć. Tej nocy odbywało się przyjęcie organizowane przez firmę farmaceutyczną, z którą współpracował tata. Przeważnie nie musiałem brać udziału w takich wydarzeniach, ale poszedł na kilka randek z kobietą z tej firmy i nie skończyło się to za dobrze. Byłem jego wsparciem. Gdybym nie musiał z nim iść, zdecydowanie poszedłbym do niej, byłem tego pewien.
*** Kolacja wydawała się ciągnąć w nieskończoność i notorycznie sprawdzałem telefon. Nie miałem od niej żadnych wiadomości poza tamtym smsem. Kiedy wróciliśmy do domu, była prawie dziesiąta. Ciągle nic. Zdjąłem garnitur i wskoczyłem do łóżka, ale byłem nerwowy jak cholera i wiedziałem, że to dlatego, że nie mogłem przestać o niej myśleć. Wziąłem telefon ze stolika i
odnalazłem jej numer. I gapiłem się na niego. Nie wiem jak długo wpatrywałem się w niego, zanim wyskoczyłem z łóżka i zacząłem spacerować po pokoju. Wziąłem kilka uspokajających oddechów i usiadłem na łóżku. Wybrałem numer. Moje dłonie zaczęły się pocić. Serce dudniło mi w uszach. Połączenie było tak długie, że miałem zamiar się poddać. Oderwałem telefon od ucha i wtedy usłyszałem jej głos. – Hej – powiedziała cicho. - Hej! – odpowiedziałem za głośno. Za szybko. – Jak… uh… jak się masz? Dostałaś moją wiadomość? Cisza. Spojrzałem na telefon, żeby sprawdzić, czy się nie rozłączyła, ale nie zrobiła tego. – Amanda? - Taa, Logan, dostałam – westchnęła głośno. - Czy coś nie tak? Mam na myśli… cholera. Jesteś na mnie zła? Nie miała prawa być. Nie sądziłem, że była. – Czy coś zrobiłem? - Umm, nie – powiedziała, ale zabrzmiało to jak pytanie. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem go wolno, myśląc o swoich następnych słowach. – Amanda, to wszystko jest dla mnie nowe, więc jeśli coś zrobiłem, musisz mi powiedzieć. Czy powinienem był zadzwonić zamiast pisać? Chodzi mi o to, że coś naprawdę mi wypadło. Nie kłamię. Cisza. Znowu. Jeszcze dłuższa cisza. W końcu się odezwała. – Czy mogę być z tobą szczera, Logan? - Nie, chcę żebyś kłamała – próbowałem żartować, ale nie byłem pewien, czy załapała. Cisza stała się nie do wytrzymania. - Czuję, jakby ci było mnie żal, czy coś – zaczęła. – Nie, nie żal. Nie wiem jak to powiedzieć. Zacznę jeszcze raz… - zaczęła mamrotać. – Jeśli ostatnia noc była tylko jedną nocą, to w porządku. Łapię. Przez chwilę myślałam, że nie była, ale w porządku. Naprawdę. Jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć, nie musisz- Powiedziałem ci, że chcę. Napisałem ci, że chcę cię jutro zobaczyć. Co do cholery? – powiedziałem głośniej niż powinienem. Jednak nie mogłem się powstrzymać. Jeśli tak miało wyglądać radzenie sobie z dziewczynami, nie wiedziałem jak Dylan i Cam to robili. - Masz rację, przepraszam – powiedziała cicho. Poczułem się jak dupek, za to, że na nią nakrzyczałem. - Czuję, że trochę przez to świruję. Mam na myśli ciebie. Przez ciebie. Przerażasz mnie. - Przerażam cię? Jak? – zapytałem. - Bo… - powiedziała miękkim głosem. – Boję się, że mogę cię polubić … - usłyszałem jak wzdycha. – Odbierzesz mnie z pracy o piątej? – zapytała w końcu. - Tak! – podekscytowałem się trochę za mocno. Uspokoiłem się i ściszyłem głos. – Znaczy tak, jeśli się zgadzasz, tak. Chcę tego. To znaczy, chcę cię gdzieś zabrać. Zachichotała. - Amanda? - Tak? - Bardzo się staram nie być tą osobą, którą myślisz, że jestem. Nie jestem taki. Przynajmniej nie z tobą. Prawda.
Rozdział 13 - Przeszłość – Wizyta Następny dzień spędziłem na kręceniu się bez celu po domu jak jakiś frajer, próbując znaleźć coś, co sprawi, że czas będzie płynął szybciej, póki nie odbiorę Amandy z pracy. Wcześniej poszedłem do sklepu i kupiłem gumisie. Nawet je otworzyłem i oddzieliłem czerwone od reszty9. Mój wewnętrzny, zadowolony z siebie dupek był pod wrażeniem. Ale ten główny, słyszał odgłos bata w mojej głowie. Ciągle patrzyłem na zegarek, czekając, aż nadejdzie czas na wyjście. Nie chciałem pokazać się zbyt wcześnie i wyglądać na zbyt podekscytowanego. O 4.45 wypadłem przez drzwi wejściowe i wpadłem wprost na jakieś ciało. - Jasna cholera! – krzyknęła. Przytrzymałem ją i próbowałem odzyskać równowagę, a kiedy w końcu to zrobiłem, wziąłem krok do tyłu. – Micky. Stała z siatkami z artykułami spożywczymi w obu rękach i niezręcznym uśmiechem na twarzy. – Pomyślałam, że może… ale widzę, że wychodzisz. Nieważne. – Odwróciła się i zaczęła odchodzić, z siatkami w rękach. - Czekaj. Obróciła się do mnie, jej oczy szkliły się wilgocią. Zrobiła tą rzecz, którą robią laski, kiedy ich oczy robią się wielkie, a łzy nie spadają. – Hej, wszystko okej? Co się dzieje? - Nic – pociągnęła nosem – Po prostu pomyślałam, że zrobię tobie i twojemu tacie obiad – jako podziękowanie za wczoraj, chyba tak. – Wzruszyła ramionami, patrząc wprost na mnie. I z jakiegoś powodu nie mogłem powiedzieć nie. - Taty nie ma w domu, ale ja jem za dwóch. – Otworzyłem drzwi wejściowe dla niej i zaprowadziłem do kuchni. Umieściła siatki z zakupami na ladzie. Uśmiechnąłem się do niej. – Co przyrządzisz? Umieram z głodu. - Makaron. To jedyna rzecz, którą potrafię ugotować. – Zaczęła opróżniać siatki. Przeprosiłem ją na chwilkę i opuściłem kuchnię, żebym mógł napisać do Amandy. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem, żeby Micky wiedziała, że miałem plany. Nie chciałem, żeby myślała, że jej bycie tutaj było nie w porządku. Logan: Hej. Naprawdę mi przykro, że muszę to zrobić… coś mi wypadło i nie dam rady przyjechać. Zadzwonię później. Obiecuję. Gdy wróciłem do kuchni, Micky miała dwa garnki na kuchence, a palniki były włączone. Uniosła wzrok, gdy wszedłem, posyłając mi ten sam niezręczny uśmiech. Usiadłem przy wyspie i obserwowałem ją. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć, więc cała ta sytuacja była 9
Czyż to nie jest słodkie *.*
trochę dziwna. Ale była tam z jakiegoś powodu, co było wystarczające, żeby zmusić mnie do siedzenia i czekania. Podniosła wzrok znad czegokolwiek, co kroiła i zwróciła się twarzą do mnie. – Więc, wczoraj, z Jake’m – to było coś, huh? Wypuściłem oddech. – Taa, to zdecydowanie było coś. - Nie powiedziałeś mu, co się stało. – To było stwierdzenie. Pokręciłem głową. – To nie moja rola, Micky. Patrzyła na mnie przez długi czas, nasze oczy zatrzymały się na sobie, żadne nie odwróciło wzroku. Kto wie jak długo tam staliśmy, obserwując siebie nawzajem, aż w końcu z powrotem spuściła wzrok. Potem powiedziała. – Jake jest wspaniałym facetem… - zamilkła. - Jednym z najlepszych – powiedziałem. Ciągle miała spuszczony wzrok, siekając cokolwiek, co było przed nią. – Taa, naprawdę nim jest. Ale co się stanie… mam na myśli, co się stanie ze mną, jeśli coś się nam przytrafi? – załamał jej się głos. Kiedy spojrzała na mnie, w jej oczach ponownie były łzy. Zeszedłem ze stołka i przesunąłem się, by stać przed nią. – Co się dzieje, Micky? – Pochyliłem się nieco, żebym mógł spojrzeć na jej twarz. - Znam go tylko miesiąc. To znaczy, wiem, że żywię do niego uczucia, Logan. Ale co się stanie, gdy zdecyduje, że mnie nie lubi. Nie będę miała nikogo. Znowu zostanę sama, jak tamtej nocy. Wiesz… w noc balu. On nie może, być wszystkim, co mam. Nie przejdę ponownie przez tą stratę. – Zalała się łzami i otuliła się ramionami. – Tęsknię za nimi, Logan. Tęsknię za moją rodziną tak zajebiście mocno i nie mogę mu tego powiedzieć. Nie mogę o tym z nim rozmawiać, ponieważ pomyśli, że nie robi wystarczająco dużo, by mi pomóc, ale to nie chodzi o niego. Nie chodzi o… - Jej ciało upadło na moje i płakała. Głośno. Przesunąłem nas, tak, że siedzieliśmy na podłodze twarzą do siebie, i pozwoliłem jej płakać. - Tak bardzo za nimi tęsknię – kontynuowała – Tęsknię za Jamesem, i nawet za Megan. To nie tak, że chcę tych dwoje z powrotem w swoim życiu, po prostu tęsknię za tymi czasami, wiesz? A za moją siostrą Emily, tęsknię najbardziej. Zawsze myślałam, że była wrzodem na tyłku, ale to jej najbardziej mi brakuje. Brakuje mi jej śmiechu, gdy żartowaliśmy sobie z taty, tęsknię za sposobem, w jaki mama uśmiechała się do nas, gdy to robiłyśmy. Tęsknię za tym jak tata zawsze przyrządzał nam śniadanie i … po prostu brakuje mi ich. – Jej łzy spadały bez końca, jak wycierała nos tyłem swojej ręki. – Przepraszam, Logan. Cholera, nie przyszłam tu, żeby obarczać cię tym wszystkim. Przyrzekam. Uniosła wzrok na mnie. Nie powiedziałem ani słowa. Nie sądzę, że mogłem coś powiedzieć przez ucisk w gardle i ten przeklęty ból w klatce piersiowej. - Po prostu… to trudne. Naprawdę zajebiście trudne. To nie tak, że straciłam jednego rodzica, a drugi był przy mnie, żeby pomóc mi przez to przejść. I nawet, jeśli jestem dorosła, to ciągle jestem dzieckiem… jestem nim? O mój Boże. Nie jestem na to gotowa. Zaczęła mocniej płakać. - To nie fair, Logan – prawie krzyczała – To nie fair. To nie w porządku i nie fair. Nie powinnam się obudzić pewnego przypadkowego dnia i nie mieć nic – czuję, jakbym nie mogła powiedzieć nic z tego jedynej osobie, którą mam w swoim życiu, ponieważ tego nie
zrozumie. Nie zrozumie, że po prostu potrzebuję za nimi tęsknić i że nie może tego naprawić. Chce się upewnić, że cały czas ze mną w porządku, i to jest wspaniałe. Idealne. Ale czasami po prostu potrzebuję czuć się niedobrze. – Nie potrafiła panować nad oddychaniem. Oboje siedzieliśmy oparci o wyspę. Położyłem ramię wokół niej i przytuliłem do siebie. Schyliła się i oparła głowę na mojej klatce piersiowej. – Po prostu potrzebuję czuć się niedobrze, Logan. Po prostu potrzebuję czuć ból. Cały. I nie wiem, czy chcę, żeby on to widział. Nie wiem, co miałem powiedzieć. Jeśli w ogóle powinienem cokolwiek powiedzieć. Ale zrozumiałem to. Dokładnie wiedziałem jak się czuła. Ponieważ też się tak czułem. Tak więc jej powiedziałem. - Jestem adoptowany, Micky. Natychmiast przestała płakać i odciągnęła głowę od mojej klatki piersiowej, marszcząc brwi w zdezorientowaniu. - Alan, którego wczoraj poznałaś – adoptował mnie, gdy miałem siedem lat. Był lekarzem, który pracował na ostrym dyżurze, gdy moja biologiczna matka mnie przywiozła. Mój biologiczny ojciec – pobił mnie dość poważnie tamtej nocy. Sapnęła. - Mam na myśli, bił mnie przez cały czas, więc zgaduję, że musiało być niewesoło, ponieważ zabrała mnie do szpitala… - O mój Boże – spojrzała na mnie, wielkimi oczyma, zakrywając usta dłonią, a łzy nadal spadały. - Taa, tata… uh… Alan ocalił mnie tamtej nocy, i każdej innej od tamtej pory. Moja biologiczna matka nigdy po mnie nie wróciła. Czekali miesiąc. Nigdy nie przyszła. - O mój Boże, Logan – wyszeptała – Tak mi przykro. - Nikt o tym nie wie, Micky. Tylko ty. Nie powiedziałem ci tego, bo chciałem współczucia. Powiedziałem ci, bo… - wziąłem głęboki oddech i pomyślałem o następnych słowach – Powiedziałem ci, bo zrozumiałem to. Rozumiem jak to jest czuć się, jakbyś za bardzo na kimś polegała. Czułem się tak z Alanem. Nadal się tak czuję, każdego dnia. Jednak nie mógłbym tego zrobić bez niego, myślę, że wszyscy potrzebujemy kogoś, by był czasami naszą siłą, i jeśli nie chcesz, żeby Jake tym był, wtedy możesz pozwolić mi tym być, to znaczy jeśli chcesz. Słuchaj, ja po prostu… - wypuściłem oddech. Usiadła i słuchała wszystkiego, co powiedziałem. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że rozumiem to. Wiem jak to jest obudzić się jednego dnia i nie mieć nic- To nie to samo- - zaczęła. Przerwałem jej. – Wiem, że to nie to samo, Micky. Wiem, że twoja rodzina nie żyje… jestem głupi, powinie- Nie, Logan – teraz była jej kolej, by mi przerwać – To nie to samo, bo moja rodzina umarła, nie zobaczę ich już nigdy więcej. Ty możesz zobaczyć swoją, ale są tymi złymi ludźmi, których byś nie chciał zobaczyć. To nie to samo, bo zawsze będę miała dobre wspomnienia o mich rodzicach, a ty – ty nawet tego nie masz. – Załamał jej się głos. Ścisnąłem ją mocniej. Jej ramiona były wokół mnie.
Przyswoiłem sobie jej słowa i pozwoliłem im wsiąknąć. Nigdy nie myślałem o swoich rodzicach jak o wspomnieniu. Jak o czymś, co mógłbym wydobyć, jeślibym zechciał. I nigdy nie myślałem, wystarczająco mocno, o dobrym wspomnieniu z nimi związanym. I nawet gdybym to zrobił, nie sądzę, że byłoby jakieś. - Jak ty to robisz? – zapytała – Jak budzisz się każdego dnia i jesteś osobą, którą jesteś? Przydarzyła ci się poważna rzecz, i to nie tak, że po prostu idziesz przez życie ‘dając sobie radę’. Jak ty to robisz, że jesteś taki normalny? Myślałem przez chwilę nad odpowiedzią. – Ponieważ to moja przeszłość, Micky. A nie przyszłość, i jest pewne jak cholera, że nie wpłynie na mnie. Nie zamierzam pozwolić temu być mną. Nie pozwolę niewłaściwym i zaniedbującym swoje obowiązki ludziom, zrujnować siebie. To, co zrobili – spoczywa na nich. To ich wina, do udźwignięcia. To nie ma nic wspólnego ze mną i z tym, kim jestem. I co z tego, że to się wydarzyło – wzruszyłem ramionami – Przeżyłem. A ten dupek poszedł do więzienia, mój tata – Alan – upewnił się, co do tego. Upewnił się, że nie wyjdzie, prawdopodobnie mając więcej dzieci do bicia. Nastąpiła cisza, wydawałoby się, że trwała wieczność. Potem w końcu powiedziała. – Boże, Logan. Byłeś tylko dzieckiem… - Kolejna seria szlochów zawładnęła nią. Umieściłem dłoń na tyle jej głowy i przyciągnąłem do siebie, gdy słuchałem jak płacze. Ten sam ból był w mojej klatce piersiowej i nie wiem dokładnie, co to było. Ale to był ten moment – ten dokładny moment – z nią w moich ramionach, że coś poczułem. Coś, czego nigdy wcześniej nie czułem. Nigdy. Załapałem to. Załapałem, dlaczego Jake chciał być skałą dla tej dziewczyny. Dlaczego chciał się upewnić, że nigdy nie była zraniona lub smutna. Zrozumiałem, dlaczego zrobiłby wszystko, by upewnić się, że było z nią w porządku. Bo też to poczułem. Jej szlochy ucichły, ale łzy nadal spadały. Jej głowa podniosła się z mojej klatki piersiowej. Odsunąłem włosy z jej twarzy. Podniosła na mnie wzrok, z wielkimi oczami. Pełna wyczekiwania. Czekając. Aż coś powiem – cokolwiek – co pozwoli jej wiedzieć, że będzie okej. Że z nami będzie w porządku. – Micky. Pociągnęła nosem. Zapamiętywałem jej twarz, a potem spojrzałem jej w oczy, mój wzrok opadł szybko na jej usta, zanim przemówiłem. Nie wiem, dlaczego następne pytanie wyszło mi z ust, ale wyszło. – Czy Jake wie, że tu jesteś? Powoli potrząsnęła głową na nie. Nagle, włączył się alarm przeciwpożarowy.
*** Nie skończyła gotować obiadu. Właściwie, od razu wyszła. Potem było niezręcznie, przynajmniej ja czułem się niezręcznie, ale to tylko mogło być w mojej głowie.
Gdy posprzątałem bałagan w kuchni i odłożyłem artykuły spożywcze, skierowałem się do domku z basenem na noc. Leżałem na łóżku, przez nie wiem jak długo, myśląc o tym, co do diabła wydarzyło się z Micky, życząc sobie, żeby część tego, cokolwiek z tego, miało sens. Wyciągnąłem telefon, by spojrzeć na czas; była prawie dziewiąta. Miałem wiadomość od Amandy. Amanda: Okej? Mogłeś powiedzieć mi wcześniej. Zorganizowałabym sobie podwózkę do domu. Możesz do mnie zadzwonić, jeśli wyrobisz się przed 7? Nie dotrę do domu do tego czasu. Mam nadzieję, że z tobą w porządku. Cholera. Poczułem się jak największy dupek na świecie. Kurwa, byłem największym dupkiem na świecie. Właśnie miałem kliknąć w ekran i zadzwonić do niej, ale potem pomyślałem, co miałem jej powiedzieć i spanikowałem. Rzecz w tym, że naprawdę, naprawdę lubiłem Amandę. I taa, mogliśmy wyjść kilka razy, by zobaczyć jak sprawy się potoczą, ale nie chciałem jej tego robić. Nie po tym. Nie, kiedy nie rozumiałem swoich uczuć do Micky. Ponieważ Amanda była wspaniała. Bardziej niż wspaniała. Była cudowna. Zasługiwała na znalezienie kogoś, kto zamierzał ją tak traktować. Ale nie byłem nim ja. Nawet nie byłem blisko. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na telefon, próbując odegrać, jakich słów bym użył, kiedy bym jej opowiedział o tym wszystkim. Tylko, że nic nie przychodziło mi na myśl. W ogóle. Nawet. Jedno. Pierdolone. Słowo. Nie zadzwoniłem do niej tej nocy, lub w noc później. Lub w jakąkolwiek noc potem.
Rozdział 14 - Teraźniejszość – Logan Wróciłem na imprezę i upiłem się. No, bo serio? Co innego miałem do diabła zrobić? Byłem pijany. Podchodziły do mnie dziewczyny, ale postawiłem sprawę jasno, że nie byłem zainteresowany. Nadal mogłem poczuć jej owocowe perfumy na sobie, i nie chciałem, żeby zapach innej laski spowodował jego zniknięcie. Jeślibyście mnie teraz zapytali gdzie miałem jaja, powiedziałbym, że ona je miała. Prawdopodobnie w kieszeniach, podczas gdy ten dupek startował do niej. Powiedziałbym mu: ‘Ssij. Ona ma moje jaja’. - Co? – Lucy obok mnie zaśmiała się. Była tak samo narąbana jak ja. - Huh? – leżeliśmy na trampolinie, w ogrodzie z tyłu domu. Nie miałem pieprzonego pojęcia, dlaczego Jake i Micky mieli trampolinę. Lucy znowu się zaśmiała. – Właśnie powiedziałeś coś o dupku ssącym twoje jaja. - Że co? – roześmiałem się – Mówisz bez sensu! Nie sądzę, że miałem zamiar powiedzieć to na głos. Potem oboje się zaśmialiśmy. Gdy się uspokoiliśmy, Lucy westchnęła. – Myślisz o niej, Logan? - O kim? - O Amandzie. - Sza – wiedziałem, że coś wiedziała – Jaka Amanda? – Grałem głupiego. - Cam powiedział mi o restauracji – jak zapłaciłeś Lachlanowi, żeby zmusił ją do wyjścia z tobą – zachichotała. - Cam nie umie trzymać języka za zębami. Usiadła gwałtownie, sapiąc, z wielkimi oczami. Gapiła się na mnie z rozdziawioną buzią. Wyszeptała, krzycząc. – Stary! Cam mówi to samo o mnie! - Taa – powiedziała, potakując szalenie – Też mówi, że mam wielką buzię. No wiesz? Kiedy wkłada swojego-10 - Lucy! – krzyknąłem, powstrzymując ją przed tym, co moim zdaniem zamierzała powiedzieć. Z powrotem pociągnąłem ją w dół. Położyła głowę w zgięciu mojego ramienia. – Zbyt wiele informacji – powiedziałem do niej. - Kocham Camerona – poinformowała mnie rozmarzonym głosem, układając wygodniej głowę. - Wiem, że tak. On też cię kocha.
10
Logan powiedział: ‘Cam has a big mouth’ co znaczy, że nie umie trzymać języka za zębami, a Lucy powiedziała ‘I have a big mouth, too’. Taka gra słów
- Nie, Logan. Mam na myśli, kocham go – Usiadła z powrotem i spojrzała w dół na mnie. – Kocham go tak zajebiście mocno, że czasami to boli – załamał jej się głos – To dobry ból, wiesz? Nie wiedziałem. - Poważnie, jeśli poprosiłby mnie teraz, bym za niego wyszła i urodziła jego dzieci, zrobiłabym to. Natychmiast. Tak bardzo go kocham. Uśmiechnąłem się do niej. Wróciła do leżenia na moim ramieniu. - Ponadto – kontynuowała – dziewczyna z jednych z moich zajęć cały czas chce, żebym cię ostrzegła, że jej brat cię szuka. Przewróciłem oczami. – Jaka dziewczyna? Co jej powiedziałaś? - Powiedziałam jej, żeby spierdalała. I że musi nauczyć się panować nad swoimi hormonami. Łapiesz, Logan? ZDZIROWATYMI-JĘKAMI11? O mój Boże. Jestem tak zajebiście zabawna. Jej śmiech sprawił, że też się roześmiałem. – Jesteś moją ulubioną osobą, Luce – Mocniej ją uścisnąłem. - Taa jasne. Mam chłopaka. Nawet nie próbuj.
*** Jakąś godzinę później, impreza przycichła. Cam wyszedł, szukając nas. Resztę nocy spędziliśmy głównie w ciszy. Jednak przestaliśmy pić, więc myśleliśmy teraz trzeźwo. - Hej, kochanie. Nocujemy tutaj. Jesteś gotowa do łóżka? – zapytał. Nie poruszyła się obok mnie. Szturchnąłem ją. – Lucy, twój chłopak tutaj jest. Powoli się obudziła, zdezorientowana, a następnie zobaczyła Cam’a. – Hej, kochanie – zagruchała. Zaczęła wstawać, ale zachwiała się od ruchu trampoliny lub może jednego piwa za dużo, które wypiliśmy. - Jak pijana jesteś, Luce? Wypiłaś wystarczająco dużo, by pozwolić mi zrobić tą rzecz, której nigdy nie pozwalasz mi zrobić? – mogłem powiedzieć, że mówił półżartem. Prychnęła i zeszła z trampoliny na jego plecy. Wziął ją na barana w kierunku domu. – Joł! – krzyknął Cam – Też tutaj nocujesz? Skinąłem głową. Co innego miałem zrobić? *** Byłem na tarasie, paląc papierosa, kiedy wyszła Lucy. Nie palę często. Właściwie, prawie tego nie robię. Tylko wtedy, gdy piję. Nawet nie wiem, dlaczego to robię, to gówniany nawyk. 11
Hormones-Whore-moans to homofony, czyli tak samo brzmi po angielsku ich wymowa, ale mają inną pisownię
Lucy wyszła w pidżamie. Fioletowej z różowymi serduszkami, jakby miała dziesięć lat. Pomachała ręką przed twarzą, by odgonić dym i wydała przesadne kaszlnięcie. Wyciągnęła papierosa spomiędzy moich palców, położyła go na poręczy, i wyrzuciła w krzaki przed nami. - Palenie zabija, wiesz o tym, prawda? – powiedziała. Odwróciłem wzrok. Kilka lat wcześniej, mama Lucy zmarła na raka płuc. Pozostałem cicho. - Wiesz jak ja i Cam się poznaliśmy? – zapytała znikąd. Oparłem łokcie na poręczy i patrzyłem na ogród. – Poniekąd – wzruszyłem ramionami. Stanęła obok mnie i przyjęła taką samą pozycję, co ja. - Cam pomagał w trenowaniu drużyny małej ligi Liam’a i Lincolna. - Taa – tyle wiedziałem. - Taa, to było kilka lat wcześniej, zanim mama umarła – zakończyła szeptem. Pociągnęła nosem. Nie wiem czy płakała, lub miała zamiar, ale nie spojrzałem na nią. – Po tym jak umarła mama, Cam zaczął wpadać do domu. Każdego dnia po szkole, był tam, pomagając jak tylko mógł. Mam na myśli, musiał wiedzieć, że zmagaliśmy się z tym. Pierwsze kilka miesięcy było druzgocących. Tata – ledwo, co mógł wstać rano. Nie wiem skąd Cam wiedział, ale po prostu tam był. Mniej więcej przez kilka miesięcy wychowywał chłopców. To znaczy, ja też tam byłam, ale on był… - Przestała łapać oddech i wycierała łzy, które się pojawiły. – Do dziś nie wiem, dlaczego tam był. Pytałam go parę razy. Wzrusza tylko ramionami i mówi, że po prostu chciał pomóc. Nawet nie wiem, kiedy staliśmy się parą. Pewnej nocy, myliśmy naczynia i pocałował mnie, i tyle. Przez pierwsze kilka miesięcy, przychodził każdej nocy, pomagając mi przy chłopcach. W końcu mój tata ocknął się z tchórzostwa i ponownie stał się ojcem… a Cameron… i ja… staliśmy się nami. - Cameron jest dobrym człowiekiem, huh? - Najlepszym. - Tak, więc co jest? Dlaczego mi o tym opowiadasz? - Ponieważ. Ja nie – po prostu myślę, że powinieneś wiedzieć, że nawet, jeśli zachowuje się jak dupek, i czasami jest wulgarny i okropny, to naprawdę jest dobrym facetem i kocham go. Jest taki jak ty, Logan. I pewnego dnia, znajdziesz kogoś, kto pokocha cię tak bardzo jak ja go kocham. Spojrzałem jej w twarz, nasze oczy zatrzymały się na sobie na długi czas. Potem potrząsnąłem głową, myśląc o tym, co wydarzyło się z Amandą. – Nie sądzę, że tak się stanie, Luce. Była cicho przez wydawałoby się lata, gapiąc się na mnie. Przez jej twarz przebił się uśmiech. – Nie pamiętasz mnie, co? Spojrzałem na nią i spanikowałem. To nie pierwszy raz, gdy tak się działo. Wypuściłem oddech i odwróciłem wzrok. Byłem zbyt zażenowany, by spojrzeć jej w twarz, gdy będziemy rozmawiać o tym gównie.
- Przepraszam, Lucy. Obiecałem do ciebie zadzwonić? Nie zerwałem twojej wisienki, hę? – wykrzywiłem się. - CO?! – sapnęła – Fuj, to obrzydliwe. Ohyda, Logan! – pchnęła mnie w klatę obiema rękami. Cofnąłem się o krok. – Kurwa, Lucy. Nie bądź taka zniesmaczona. Nie jestem najgorszym facetem na świecie na odebranie ci dziewictwa. – Uśmiechnąłem się złośliwie. - FUJ! – krzyknęła ponownie. Nadal śmiałem się na całego. Przesadnie zadrżała i uspokoiła się. – Gdy byliśmy pierwszoroczniakami, czytałam książkę pod drzewem na dziedzińcu – powiedziała – Wtedy byłam samotnikiem. Tamci juniorzy – podeszli do mnie i zaczęli się czepiać. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Wzięli mi książkę z rąk i będąc dupkami, rzucali nią do siebie. Jakbyśmy byli w pieprzonej podstawówce, a oni byli prześladowcami. Byłam upokorzona, Logan. Poczułam się taka głupia i … lekceważona. - Przykro mi, Lucy – powiedziałem do niej. To była prawda. Nienawidzę prześladowców i każdego, kto myślał, że traktowanie ludzi jak gówno było w porządku. - Wiem, Logan. Wiem, bo podszedłeś i stanąłeś przede mną, osłaniając mnie od nich. Zacząłeś na nich krzyczeć, żeby oddali mi książkę z powrotem. Nawet cię nie znałam, a ty tam byłeś. Byłeś za duży jak na pierwszoroczniaka. To znaczy, zawsze byłeś duży. Byłeś większy niż wszyscy juniorzy razem wzięci. Od razu mi ją oddali z powrotem, a ty mi ją wręczyłeś. Kazałeś im mnie przeprosić, zanim odeszli. Potem się upewniłeś, że ze mną było w porządku, zanim odszedłeś, jakby to, co zrobiłeś nie było jakąś wielką sprawą. - Huh – Nie wiedziałem, co innego powiedzieć. - Nie pamiętasz? Wzruszyłem ramionami. – Przepraszam, Lucy… zdaje się, że nie. Uśmiechnęła się. – Tamtej nocy upiekłam ci ciasteczka i zostawiłam je na twojej ławce na lekcji wychowawczej, następnego ranka. Wspomnienie zaczęło do mnie wracać. Ale nie pamiętam, że była to Lucy. Nadal mówiła. – Obserwowałam cię, jak wszedłeś do klasy i zobaczyłeś je. Z tym dużym uśmiechem na twarzy. Otworzyłeś je, zjadłeś jedno, a resztę dałeś Chudemu Pete’owi. Teraz sobie przypomniałem. - Dlaczego to zrobiłeś, Logan? Dałeś je Chudemu Pete’owi, mam na myśli? Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się od niej. Chwyciła mnie za ramię i zmusiła, żebym spojrzał jej w twarz. - Dlaczego? – zapytała ponownie. - Wszyscy wiedzieli, że rodzina Chudego Pete’a była biedna i ledwie, co jadł – Znowu wzruszyłem ramionami. Zaśmiała się. – Durzyłam się w tobie po tym przez miesiące – powiedziała, potrząsając głową – Nie jesteś takim dupkiem, Logan. Jesteś jednym z najlepszych facetów, jakich znam. Właściwie, jesteś najlepszym facetem, jakiego znam i nie pieprzę – zachichotała do siebie –
Pewnego dnia, spotkasz dziewczynę, która sprawi, że będziesz chciał z nią być. I będzie cholerną szczęściarą, przysięgam. Pozostałem cicho. Ponieważ rzecz w tym, że już ją spotkałem. Lucy westchnęła, wspinając się na palce i całując mnie w policzek. – Rzuć palenie, Logan. Nie chcę też cię stracić – powiedziała, zanim odwróciła się, by wejść do środka. Złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie. Uścisnąłem ją. Oddała uścisk. Nie wiem jak długo tam staliśmy, przytulając się, gdy w końcu oderwała się ode mnie i uniosła na mnie wzrok. Pocałowałem ją w czubek głowy. – Będzie ostatnią, którą kiedykolwiek będę miał, przysięgam. Była.
Rozdział 15 Logan Następnego dnia obudziłem się przed wszystkimi i opuściłem dom Jake’a i Micky. Wsiadłem do samochodu i przejechałem krótki dystans do domu bractwa. Kiedy wszedłem do pokoju, wszystkie moje rzeczy były porozrzucane. Ubrania były rozrzucone po całym pokoju, a materac był przy ścianie. Komputer i stereo były rozwalone na kawałki. Co do cholery? Adam, przewodniczący bractwa, wszedł do mojego pokoju. - Wylatujesz – powiedział z kamienną twarzą. - Co do kurwy? - Przykro mi, stary. Lubię cię, jesteś w porządku. Ale ja nie mam żadnych sióstr. Decyzja została podjęta. Mieliśmy spotkanie. Wylatujesz. To musi być pieprzony żart. - Żartujesz, prawda? – musi żartować. – Gdzie do cholery mam mieszkać? Wzruszył ramionami. Kurwa. Było wystarczająco wcześnie, żeby reszta bractwa spała. Na szczęście dla mnie, to nie było zbyt upokarzające. Kiedy znalazłem się w swoim samochodzie, po prostu w nim siedziałem. Gdzie miałem się podziać? Zanim się zorientowałem, byłem w trakcie dwugodzinnej drogi do domu. W tej chwili potrzebowałem spokoju swojego własnego domu. Wydarzenia kilku ostatnich dni wykończyły mnie. Napisałem do Jake’a i powiedziałem, co się stało. Poprosiłem, żeby wypuścił swoje macki i zorientował się, czy ktoś wie, gdzie mógłbym mieszkać. Jeśli ktoś miał znajomości, to był to Jake Andrews. Kiedy dotarłem do domu, zacząłem odczuwać brak snu wymieszany z kacem i po prostu chciałem się położyć. Poszedłem do kuchni, gdzie tata siedział przy ladzie, jedząc. Rzadko zdarzało się, by był w domu w weekend. - Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony. - Dzięki. Ciebie też miło widzieć – zażartowałem. Wyjąłem napój gazowany z lodówki i usiadłem z nim przy blacie. - Wyglądasz – yyy… dobrze? – powiedział i uśmiech pojawił się na jego ustach. - Miałem ciężką noc. Potaknął. Przez kilka minut panowała cisza.
Wtedy powiedziałem – Muszę z tobą porozmawiać – a on w tym samym czasie – Musimy porozmawiać. Obaj się zaśmialiśmy. - Ty pierwszy – powiedziałem mu. - Rozmawiałeś z Nathanem? Wzruszyłem ramionami. – Tak jakby. Wiesz co się dzieje? - Twoja matka pyta o ciebie – spojrzał na mnie, czekając na moją reakcję. - Ha. To zabawne. Ostatnim razem, gdy sprawdzałem, nie miałem żadnej matki – podniosłem na niego brwi, czekając aż rozwinie temat. Chciał, żebym powiedział coś więcej. Ale tego nie zrobiłem. Nie miałem nic więcej do powiedzenia. W końcu kiwnął głową. – Chciałeś mi coś powiedzieć. Cholera. Ćwiczyłem to w głowie – słowa, których miałem użyć żeby mu powiedzieć. Ale kiedy tu byłem, czułem się jak idiota. Więc powiedziałem tylko – Wykopali mnie z domu bractwa. Chciałem, żeby krzyczał. Żeby powiedział, że jest rozczarowany. Coś. Cokolwiek. Ale nie zrobił tego. Zamiast tego tylko się uśmiechnął – Chcę wiedzieć dlaczego? Potrząsnąłem głową. - Co teraz będzie? Wypuściłem oddech – Zgaduję, że muszę sobie znaleźć inne mieszkanie. Znajdę tam pracę. Prawdopodobnie mógłbym- Nie, Logan – przerwał mi. – Nie możesz pracować przy twoim naładowanym planie zajęć. To, plus baseball. Nie. Po prostu znajdź mieszkanie i użyj pieniędzy, które odłożyliśmy. - Ty odłożyłeś. To nie fair. - Logan. Użyj pieniędzy z konta. Ciągle je tam odkładam, a ty nigdy z nich nie korzystasz. Są tam z jakiegoś powodu. Wykorzystaj je – przerwał, patrząc na mnie. – I to jest w porządku. Jesteś moim synem. To coś, co robię. Odwróciłem wzrok. Bo nie jestem jego synem. Nie naprawdę. Wtedy dostałem smsa od Jake’a. Najwyraźniej jeden z chłopaków z drużyny, znał chłopaka, który miał wolny pokój. Był zdesperowany żeby znaleźć kogoś TSJTM. 12 Miejmy nadzieję, że moje szczęście się odwróci, bo kilka ostatnich dni było jak pieprzona kupa katastrof z rodzaju Pieprz – Się – Logan. Napisałem wiadomość do gościa od domu i dałem znać, że wpadnę później tego wieczoru. Prosiłem Boga, żeby to nie była jakaś zasrana nora. Ale w tej chwili wziąłbym cokolwiek. Spędziłem kilka godzin z tatą i przespałem się chwilę, zanim wyruszyłem w dwugodzinną drogę z powrotem.
*** 12
TSJTM – Tak Szybko, Jak To Możliwe (org. ASAP – As Soon As Possible)
Zaparkowałem przed domem i przyglądałem mu się przez chwilę, zanim wszedłem. Z zewnątrz wyglądał jak zwyczajny dom. Żadnych porzuconych samochodów, żadnych ćpunów, żadnych śladów fabryki meta amfetaminy, ani dziwek w ogródku. Pomyślałem, że jestem bezpieczny. Dzieciak w moim wieku otworzył mi drzwi. Przedstawiliśmy się sobie i zaprosił mnie do środka. Ethan, tak miał na imię. Dom był prosty. Salon z osobną kuchnią, ale miał otwarty bar śniadaniowy. Po lewej stronie był korytarz, gdzie jak zakładałem były sypialnie. Oprowadził mnie po głównym obszarze i poszliśmy w dół korytarza. - Tak, więc – zaczął. – Pokoje po lewej należą do mnie i Dimmy. Dzielimy łazienkę. - Dimmy? - Moja siostra – powiedział. Otaksował mnie wzrokiem. – Chyba nie muszę mówić, że jest poza zasięgiem. Potaknąłem, patrząc na niego nieco dłużej niż powinienem. Jednak wyglądał znajomo i nie mogłem go skojarzyć. Zapytałem – Czy ja cię gdzieś już widziałem? Grasz w coś? Miał atletyczną budowę. Potrząsnął głową – Nie, stary. Byłem dobry w liceum, ale niewystarczająco dobry w collegu. Byłem jednym z tych facetów ‘dobrych-we-wszystkim-ale-nie-świetnych-w-niczym’, wiesz? - Taa, łapię. - Nieważne – dodał. – Ten pokój – otworzył drzwi – jest twój. Wydaje mi się, że to główna sypialnia. Jest największy, ma osobną łazienkę i mały taras. Czynsz jest wyższy, niż ten, który my płacimy, ale dostajesz to. Dimmy i ja – obecnie mamy pewne problemy, więc tak szybko jak chcesz się wprowadzić – o ile chcesz – tym lepiej dla nas. Wszedłem do pustego pokoju i rozejrzałem się, przeszedłem do łazienki i zrobiłem to samo. Jest lepiej niż przyzwoicie. Wróciłem do korytarza gdzie stał Ethan. – Mogę wprowadzić się nawet teraz – powiedziałem mu. Wszystko, co nadawało się do spakowania było już w moim wozie. - Świetnie, stary. Uścisnęliśmy sobie dłonie i skierowaliśmy się do drzwi. - Uh, Logan? – powiedział Ethan za mną. Odwróciłem się do niego. Podrapał się po karku, wyglądał na zdenerwowanego. – Kiedy powiedziałem, że Dimmy i ja mamy problemy, nie żartowałem. To znaczy, ona ma pracę i ja też, ale potrzebujemy więcej godzin. Tak czy inaczej, jesteśmy trochę do tyłu – - Stary – przerwałem mu. – Cokolwiek potrzebujesz. Jest spoko. Tylko daj mi znać. Uśmiechnął się i potaknął, w tej samej chwili usłyszałem, że otworzyły się drzwi wejściowe. Głos Ethana wypełnił pokój. – O dobrze, Dimmy. Jesteś w domu. Możesz poznać naszego nowego współlokatora, to jest – - Nie. Ma. Kurwa. Mowy – usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem głowę do drzwi tak szybko, że prawie zerwałem mięśnie w szyi.
- Nie ma mowy – powtórzyła, kręcąc głową. Przenosiła spojrzenie ze mnie na Ethana. – Nie E, nie ma mowy. - Co do cholery? – powiedział Ethan za mną. Podszedł i stanął między nami. Myślałem, że się uśmiecham, ale nie byłem pewien. Moje serce łomotało w piersi tak mocno i szybko, że czułem to w całym ciele. - Nie, Ethan. Po prostu nie – powiedziała. Ethan przeniósł spojrzenie z niej na mnie i z powrotem. – Potrzebujemy pieniędzy, Dimmy, albo to, albo jedno z nas wróci do domu. Twoja decyzja. Wiedziałem, że szczerzę się jak idiota, bo patrzyła na mnie zwężonymi oczami. Moje ręce powędrowały do przednich kieszeni, kiedy się na nią patrzyłem. Amanda. Moje oczy sunęły po niej od głowy do palców u stóp. Jej włosy były upięte w jeden z tych nieporządnych koków i miała okulary. Nie wiedziałem, że nosi okulary, albo szkła. To były te z hipsterskimi grubymi czarnymi oprawkami i wyglądała w nich cholernie gorąco. Miała na sobie obcisłą zieloną koszulkę z długim rękawem, która opinała jej krągłości. Pod pachą miała matę do jogi i kiedy moje oczy przesunęły się niżej, zauważyłem to. Nosiła moje dresy. Policzki zaczynały mnie boleć od szerokiego uśmiechu. - Ładne spodnie – powiedziałem jej. Przez chwilę wyglądała na skołowaną, zanim spojrzała w dół. Jej oczy rozszerzyły się w zrozumieniu. Wtedy szybko odrzuciła matę i zrzuciła moje spodnie. Stała pośrodku salonu w koszulce i majteczkach. Zaczynałem się nakręcać. Byłem całkiem pewny, że znalazłbym się na niej, gdyby jej brat nie stał między nami. - Cholera, Dimmy! – krzyknął, zaciskając powieki. Pobiegł do kuchni i odkręcił kran. Rzuciła spodniami w moją głowę i instynktownie je złapałem. Przebiegła obok mnie do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Spojrzałem na Ethana w kuchni, miał odkręconą wodę, głowę pod kranem, pozwalając by zalała mu oczy, jakby próbował zmyć wspomnienie tego, co przed chwilą zobaczył. – Musisz mnie ostrzec, kiedy zamierzasz zrobić coś takiego – krzyczał. Nie sądzę, żeby wiedział, że już jej tu nie było. – Nie powinienem oglądać tego gówna. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. – Stary, ona już poszła. Otworzył jedno oko i zbadał pokój. Kiedy zorientował się, że jest bezpiecznie, otworzył też drugie. – O co do cholery chodziło? Wzruszyłem ramionami. – Nie wiem. Twoja siostra jest najwyraźniej szalona – Kłamstwo. - Nie pozwól temu odstraszyć cię od wprowadzenia się – powiedział, wskazując na mnie. – Już się zgodziłeś. Poza tym, nie jest taka zła. Przez większość czasu siedzi w swoim pokoju.
Zabrał klucze z haczyka przy drzwiach i założył buty. – Idę do sklepu. Potrzebujesz czegoś? Pokręciłem głową. I już go nie było. A ja stałem w salonie mojego nowego domu. Domu, który dzieliłem z Amandą.
Amanda Po wczorajszym żenującym wybuchu chciałam jedynie wpełznąć pod jakiś kamień i zostać tam przez, oh, sama nie wiem, resztę swojego życia. Plus minus. Wiem, że to była tylko jedna noc z nim i wiem, że to nie powinno złamać mi serca, ale zgadnijcie co? Złamało. I nauczyłam się z tym żyć. Nie oglądanie go przez rok pomogło, byłam ponad to. Wiedziałam, że pójście do college’u oznaczało okazjonalne wpadanie na niego, szczególnie odkąd zbliżyłam się do Micky przez Facebooka i kiedy tu przyjechałam i poznałam Lucy, to stało się nieuniknione. Dobrze sobie radziłam unikając go, upewniając się, że gdziekolwiek pójdę, jego tam nie będzie. Spędzałam czas z całą ich grupą, kiedy wiedziałam, że pojechał na weekend do domu, lub ma inne rzeczy do roboty. Upewniałam się. Tak, mogłam odpuścić sobie ich przyjaźń, ale nie chciałam. I tak naprawdę, nie powinnam musieć tego robić. Tak, więc każdego dnia odkąd tu przyjechałam, przybijałam sobie w myślach piątkę za to, że jeszcze na niego nie wpadłam. To nie wydawało się trudne, z dużym kampusem i wszystkim, ale gdybyście znali Logana Matthewsa, zdawalibyście sobie sprawę z ogromu jego obecności. Aż do tego dnia w bibliotece. Kiedy go zobaczyłam, to było jakby uderzył we mnie podmuch wiatru. Nie dlatego, że oczekiwałam, że go nie zobaczę, bo wiedziałam, że w końcu to się stanie. Było tak, ponieważ nie byłam przygotowana na wszystkie te emocje, które pojawiały się w jego obecności. To było wszystko, co czułam przez ostatni rok, tyle, że na raz. I to bolało. To było zbyt wiele. Nie mogłam nawet na niego spojrzeć. Kiedy Micky zapytała czy się znamy, skłamałam. Skłamałam, bo chciałam zobaczyć, czy mogę go skrzywdzić. Czy to, że grałam głupią wywoła u niego jakąś reakcję. Czy poczuje coś wiedząc, albo przynajmniej myśląc, że go nie pamiętam. Że to była tylko jedna noc, a on był kolejnym facetem. I naprawdę nie chciałam przypominać okoliczności, w jakich się poznaliśmy. Przynajmniej tak sobie mówiłam. A tak naprawdę. Prawda jest taka, że chciałam zatrzymać wspomnienie tamtej nocy dla siebie. Nie chciałam się tym z nikim dzielić. Dlatego, że to było moje. I dlatego, że to była najlepsza noc w moim życiu.
*** Ostatnią rzeczą, jakiej oczekiwałam po powrocie do domu był on, stojący w moim salonie. Logan Matthews. Chłopak, o którym próbowałam zapomnieć przez rok. Chłopak, którego starałam się unikać każdego dnia. I oto on. Mój nowy współlokator. Na moje nieszczęście, Ethan miał rację. Nie miałam wyboru. Potrzebowaliśmy pieniędzy, albo jedno z nas będzie musiało zrezygnować z college’u i wrócić do domu.
*** Byłam już spóźniona do pracy, więc szaleńczo przeszukiwałam komodę, próbując znaleźć mój uniform, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. - Tak? To był on. Wszedł, zamykając za sobą drzwi. Ręce trzymał w przednich kieszeniach, podkreślając tym mięśnie szyi i ramion. Na twarzy miał zadowolony z siebie uśmieszek. Kontynuowałam przekopywanie się przez komodę, dopóki nie znalazłam tego, czego potrzebowałam. Założyłam krótkie szorty, które, co z niechęcią przyznawałam, zakrywały tyle samo, co bielizna. Stał w ciszy. Kiedy na niego spojrzałam, jego wzrok był utkwiony w moich nogach. – Masz coś przeciwko? – powiedziałam. - Nie – po prostu tam stał, z głupim uśmieszkiem na jego głupiej twarzy. – Nie mam nic przeciwko. Zrobił dwa kroki w przód, aż staliśmy klatka w klatkę i spojrzałam na niego zdezorientowana, i wtedy opuścił usta na moje, ale tym razem byłam szybsza i odepchnęłam go, zanim się zetknęły. - Co, do diabła, jest z tobą nie tak? Zaśmiał się. Nienawidziłam jego głupiego śmiechu. - Spóźnię się do pracy. Muszę się ubrać, wynoś się! – wskazałam na drzwi. - Tu mi dobrze – powiedział. Dupek. – Dobra! Ściągnęłam top i przebrałam się przy nim. Miałam na sobie sportowy stanik, więc to nie była wielka rzecz. Nie zawracałam sobie głowy sprawdzaniem jego reakcji, podeszłam do szafy i zmieniłam buty. - Gdzie pracujesz? – poszedł za mną do garderoby. - U Elliota. - Masz na myśli ten sportowy bar przy kampusie, ten, w którym dziewczęta noszą – przerwał, patrząc na mój strój. – Oh – powiedział, kiwając głową, z oczami zawieszonymi na moich cyckach.
Odchrząknęłam. Podniósł wzrok. Dwie sekundy później jego usta ponownie były na moich. Odepchnęłam go. – Przestań. Mnie. Kurwa. Całować. Zaśmiał się. - Nie widzę w tym nic śmiesznego – biegałam po pokoju, starając się przygotować. - Zgoda! Przestanę cię całować. - Dobrze. Dziękuję. - Pod jednym warunkiem. Przewróciłam oczami. – Niby jakim? - Zagrasz ze mną w grę. Podeszłam do niego, więc staliśmy twarzą w twarz. – Jaką grę? – byłam ciekawa. - Dwie prawdy w piętnaście. Nie wiem, czy pamiętasz – - Pamiętam – przerwałam mu. Mój głos złagodniał. Jeśli musiałam to zrobić, żeby upewnić się, że w przyszłości nie będzie między nami więcej fizycznego kontaktu, byłam gotowa zagrać. – Okej, ale nie dziś. Przedarłam się koło niego i wyszłam z pokoju.
Logan Patrzyłem sprzed jej pokoju, jak pędzi do drzwi sięgając na haczyk po kluczyki, tyle, że ich tam nie było. Miała zdumiony wyraz twarzy, zanim otworzyła drzwi. – Ten dupek – wymamrotała pod nosem. Wyciągnęła telefon, żeby, jak założyłem, zadzwonić po Ethana, który najwidoczniej nie odbierał, biorąc pod uwagę przekleństwa wychodzące z jej ust. W końcu na mnie spojrzała. – Czy myślisz, że byłbyś w stanie mnie podwieź? Nie miała swojego samochodu? – Co się stało z twoim samochodem? - Jakim samochodem? - Czerwonym civiciem. Jej oczy rozszerzyły się w osłupieniu. - Skąd ty – nieważne. Ja, yyy, musiałam zostawić go mamie. Więc możesz? To znaczy, podrzucisz mnie? Otworzyłem dla niej drzwi i zaprowadziłem do samochodu. Zrobiłbym chyba wszystko, o co by poprosiła, jeśli oznaczałoby to, że spędzę chociaż sekundę w jej towarzystwie.
*** Znałem bar, w którym pracowała, więc nie musiała mnie kierować, co oznaczało, że całą drogę siedzieliśmy w milczeniu.
To był ten rodzaj niekomfortowej ciszy, która aż dzwoniła w uszach. Zaparkowałem i odwróciłem się do niej. Przygryzała wargę, patrząc przez przednią szybę. Wiesz jak to jest, kiedy pamiętasz kogoś, lub coś i zamykasz oczy, ale nie możesz sobie go przypomnieć. Tak, jakbyś mógł przywołać go w myślach, ale nie potrafił zobaczyć? W jej przypadku nigdy tak nie było. Jeśli chciałem ją sobie przypomnieć, wszystko, co musiałem zrobić, to zamknąć oczy i ona tam była. Zawsze wyobrażałem sobie jak odrzuca głowę, kiedy się śmieje. Ten dźwięk była zaraźliwy, nic nie mogłeś na to poradzić, tylko śmiać się razem z nią. Pamiętałem wszystko, co jej dotyczyło. Sposób, w jaki czułem jej usta przy moich. Jakie to było uczucie, kiedy moje palce były splecione z jej. Jak to było czuć pod palcami jej włosy. Te cholerne jęki, które wydawała. Pamiętałem wszystko, co jej dotyczyło. Wszystko. Jasno i przejrzyście. Idealnie. Na każdy sposób. - Nie wiedziałem, że nosisz okulary – wypaliłem. - Cholera – wymamrotała, przeszukując torebkę. Wyciągnęła opakowanie z kontaktami, opuściła lusterko i wymieniła okulary na szkła kontaktowe, mrugając kilka razy, gdy to zrobiła. – Lepiej już pójdę – wskazała głową na drzwi wejściowe. Spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem grupę chłopaków kręcących się przy wejściu. Wszyscy byli pijani, przeklinali i popychali siebie nawzajem. Wysiadła z samochodu, a ja zrobiłem to samo. - Co ty robisz? – zapytała, zbliżając się do mnie, gdy przechodziliśmy koło grupy. - Nie jadłem przez cały dzień – wzruszyłem ramionami. Poza tym, bywałem tu wcześniej i wiedziałem jak ja sam traktowałem dziewczyny, które tu pracowały. Byłem pewien, że nie pozwolę żeby żaden dupek potraktował ją w ten sposób.
*** Był tam jeden z chłopaków z drużyny, wiec usiedliśmy, zupełnie przypadkowo, w sekcji Amandy. Zamówiliśmy i zjedliśmy razem, dopóki on nie musiał jechać do akademika swojej dziewczyny, zanim wróci jej współlokatorka. Zasadniczo pojechał, żeby zaliczyć. Amanda opierała się o bar, czekając na drinki i rozmawiając z gościem, który je przygotowywał. Powiedział coś a ona się zaśmiała, tym samym śmiechem, który tak dobrze pamiętałem. Popatrzyłem na kolesia, z którym się śmiała. I chociaż nie miałem do tego prawa, byłem zazdrosny. Nie dlatego, że z nim rozmawiała. Nawet nie dlatego, że w tej chwili mogli ze sobą flirtować. Byłem zazdrosny, bo w mojej głowie, ten śmiech należał do mnie. Podszedłem do niej i odchrząknąłem. Facet, z którym rozmawiała wyprostował się, napinając bicepsy, gdy mnie zobaczył. Jakbym był dla niej cholernym zagrożeniem. Powoli odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie. – Skończyłeś? – uśmiechała się. - Uh, tak – ciągle patrzyłem na tego gościa, który skrzyżował ramiona, obczajając mnie. Poczułem delikatne klepnięcie na ramieniu i oderwałem spojrzenie od tego dupka by
zobaczyć na nim palce Amandy, która próbowała zwrócić moją uwagę. Przeniosłem spojrzenie na jej. – Taa, skończyłem. O której kończy się twoja zmiana? - O północy. Spojrzałem na zegarek. Zostały jeszcze cztery godziny. – Po prostu tu zaczekam i podwiozę cię, kiedy już skończysz. - Co? – powiedziała, śmiejąc się ze mnie. Nie wiedziałem dlaczego. Nie uważałem, że to zabawne. - Nie możesz czekać, Logan. To jeszcze kilka godzin. Co będziesz tu robił? - Stary – przerwał nam dupkowaty barman. - Moja zmiana kończy się o tej samej porze. Odwiozę ją. Zwęziłem na niego oczy. - Amanda – powiedziałem, patrząc prosto na niego. – Zawiozę nas do domu, kiedy skończysz. Niezwłocznie zostałem zaciągnięty za ramię do opuszczonego korytarza. Popchnęła mnie na ścianę, blokując drogę swoim małym ciałkiem. W jej oczach był ogień. Zaczynałem się nakręcać. - Rozpracowałeś to? – uniosła brew. - O czym ty mówisz? – moja ręka powędrowała do jej talii, bo gdy tylko była tak blisko, wszystko, co chciałem zrobić, to dotknąć jej. Była jednak szybsza i odepchnęła ją. - Czy rozpracowałeś czyj penis jest większy? Zaśmiałem się. Jej brwi się uniosły. Przesunąłem się żeby ją pocałować. Odepchnęła mnie. – Przestań. Mnie. Do. Cholery. Całować! Odwróciła się na pięcie i odeszła. Jej krótkie szorty podkreślały idealnie opalone nogi. Logan: Myślę, że mam problem. Tata: Jeśli jest czerwony, swędzący lub ma stan zapalny, przyjedź prosto do domu i uprzedź wszystkich. Logan: Ha ha. Na serio, czy jest jakiś przypadek medyczny związany z niekontrolowaną potrzebą pocałowania kogoś? Tata: Dlaczego o to pytasz? Logan: Bo nie mogę przestać całować tej dziewczyny. Tata: Żaden przypadek medyczny. Może po prostu ją lubisz. Logan: To ma sens. Byłem pewien, że moje ciało chciało mi coś w ten sposób powiedzieć. Tata: Co na przykład? Że ty może więcej niż ją lubisz? Logan: Możesz mieć rację.
Kręciłem się w pobliżu, aż skończyła, co zaskakująco nie ciągnęło się tak długo jak oczekiwałem. Nie kłóciła się, kiedy powiedziałem jej, że zostaję i żaden facet nie odważył się do niej uderzać, więc oboje na tym wygraliśmy. Siedziała cicho podczas drogi do domu i kiedy zaparkowałem przy krawężniku zdałem sobie sprawę, że to dlatego, że zasnęła. Trąciłem ją. – Jesteśmy w domu. Zaczęła mrugać, te wielkie niebieskie oczy próbowały się skupić. Kiedy się to udało, wylądowały prosto na mnie. – Byłam strasznie zmęczona – wyszeptała chrapliwym głosem. - Chcesz żebym cię zaniósł do środka? Zaśmiała się przez ziewnięcie. – Nie, dam radę – jej oczy zaczęły się znów zamykać. - Amanda? - Tak, Logan? - Naprawdę przepraszam – jej oczy gwałtownie się otworzyły i skupiły na mnie. Siedzieliśmy tak, gapiąc się na siebie przez długi czas, żadne z nas nie zrobiło ruchu żeby wysiąść. Kontynuowałem. – Wczorajsza noc… to, co powiedziałaś- Nie mogę – potrząsnęła głową. – Nie mogę z tobą o tym rozmawiać. Nie teraz. Jeszcze nie. Dobrze? - Dobrze. Poruszyła się żeby otworzyć drzwi i była już częściowo na zewnątrz, gdy odwróciła się do mnie. – A ty nie wchodzisz? - Ja, uh, nie mam łóżka. Mam zamiar zatrzymać się w akademiku Cama i Dylana – dokończyłem ziewając. Zdjąłem czapkę, rzuciłem ją na tylne siedzenie i odsunąłem włosy, próbując się obudzić. - A tak – powiedziała, jakby sobie właśnie o tym przypomniała. – Czekaj. Zawiozłeś mnie do pracy, czekałeś przez moją sześciogodzinną zmianę, odwiozłeś do domu i teraz zamierzasz tam wrócić żeby się przespać? Potaknąłem. - To głupie – odwróciła się w moją stronę. – Mam jedno z tych wysuwanych łóżek przy swoim. Możesz yyy… możesz na nim spać. Zamienię się pokojem z Ethanem, czy coś… ciągnęła. Spojrzałem na dom, był ciemny. – On już pewnie śpi, nie budź go, jest w porządku. Naprawdę, Amanda – wyrwało mi się kolejne ziewnięcie. - Jesteś zbyt zmęczony żeby prowadzić – jej oczy spotkały moje, zanim się odwróciła. – Poza tym, oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi. Jestem pewna, że możemy zostać w tym samym pokoju bez zabicia się nawzajem, prawda? Uśmiechnąłem się do niej. – Prawda.
*** Pościeliła mi łóżko i poszła do łazienki. Odkąd weszliśmy do środka, nie powiedzieliśmy do siebie ani słowa. Zakłopotany, stałem w jej pokoju i czekałem aż wróci.
Przebrała się w koszulkę licealnej drużyny futbolowej, która była trzy czy cztery rozmiary za duża. Automatycznie zacząłem się zastanawiać, do kogo należała. Weszła do łóżka i przykryła się. Unikała patrzenia na mnie. - Kładziesz się? – wyszeptała. Nie odpowiedziałem od razu, bo myślałem tylko o tym, żeby położyć się w jej łóżku. - Logan? - Co? – potrząsnąłem głową żeby oczyścić myśli. – Tak. Przepraszam. Zachichotała. Zrzuciłem spodnie i ściągnąłem koszulkę. Natychmiast przestała chichotać. Jej oczy powiększyły się, wpatrując w moje ciało. - Wpadłaś! – wyszeptałem. Westchnęła. – Wskakuj do łóżka, żebym mogła zgasić światło, dupku. - Zdecydowanie przyłapałem cię na pożeraniu mnie wzrokiem. - Zamknij się – powiedziała, ale też się uśmiechała. Zacząłem układać się na łóżku, które było praktycznie na ziemi. – Totalnie mnie pragniesz – uśmiechnąłem się do siebie. - Poprawka, Logan – powiedziała cicho, poważnym tonem. – Totalnie cię pragnęłam. Dawno, dawno temu. Jak do cholery miałem na to odpowiedzieć? Pozostałem cicho do czasu, aż zdałem sobie sprawę, że całe moje ciało drży z zimna, a koc, który mi dała, nie zakrywa mnie nawet w połowie. - Zimno mi – marudziłem. - Cóż, to wyjaśnia ogrom twojego pecha – zachichotała. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. - Serio, zapal światło. Muszę poprawić ten żart zwany kocem, który mi dałaś – oboje szeptaliśmy, cicho chichocząc. Zapaliła światło i spojrzałem na siebie. Wybuchła śmiechem. - Czy chcesz mi wyjaśnić, dlaczego śpię pod kocem z Hello Kitty stworzonym dla niemowlaka? Roześmiała się jeszcze mocniej, tarzając się po łóżku. Zmusiła się do przestania, tylko po to, żeby znów na mnie spojrzeć i wybuchnąć ponownie. - To nie jest śmieszne – próbowałem zachować powagę, ale jej śmiech był zaraźliwy. – Spójrz! – wskazałem głową na koc na mojej piersi. Podciągnąłem go pod szyję i kończył się tuż za moimi bokserkami. Pociągnąłem go na nogi i kończył się tuż nad nimi. Zrobiłem tak kilka razy, bo za każdym razem śmiała się jeszcze bardziej. W końcu uspokoiła się wystarczająco, żeby się odezwać. – Tylko taki mam – Zaśmiała się w poduszkę. Wstałem i rozejrzałem się po pokoju. Ciągle się śmiała.
- W samochodzie na pewno jest coś, czego mogę użyć. Wszystko będzie lepsze niż ta chusteczka z Hello Kitty – podniosłem dżinsy i przeszukałem kieszenie, rozglądając się za kluczykami. - Nie bądź głupi – powiedziała, ciągle chichocząc. Podniosła jedną stronę kołdry, pokazując żebym dołączył. – Tylko nic sobie nie wyobrażaj. I nie dotykaj mnie. Wcale. Uśmiechnąłem się szeroko i wsunąłem się z nią do łóżka. - Jestem poważna. Nie dotykaj mnie – powiedziała, odsuwając się na drugą stronę łóżka. - Okej – odpowiedziałem, przysuwając się bliżej i przytulając ją na łyżeczkę. Nie powstrzymała mnie. I tak zasnęliśmy, z jej plecami wtulonymi w moją pierś i moimi rękami owiniętymi dookoła niej.
Rozdział 16 Logan - Dimmy! Zostałem zepchnięty z ciepłego łóżka na podłogę, lądując z głośnym łomotem, co kurewsko zabolało. Gdy otworzyłem oczy, pochylała się nad łóżkiem, patrząc w dół na mnie. Jej oczy były szerokie, a ręka zakrywała śmiech. - Dimmy! – zawołał ponownie Ethan. Był ranek. - Tak! – odpowiedziała, jej palec wskazujący był na ustach, mówiąc mi, żebym był cicho. Tak jakbym mógł mówić poprzez ból palący moje ciało w tym momencie. – Szykuję się na zajęcia, masz wolne, tak? Nie potrzebujesz podwózki? - Taa, dzięki – odkrzyknęła, powstrzymując się przed śmiechem. - Widziałaś Logana? Nie wrócił do domu zeszłej nocy. Mam nadzieję, że nie wkurzyłaś go wczoraj i zmienił zdanie. - Kogo to obchodzi! – krzyknęła, uśmiechając się do mnie. – Pieprzyć go! Jest dupkiem! Potrząsnąłem na nią głową, ciągnąc ją za koszulkę, dotąd aż nie wylądowała na mnie. - Jesteś taka podła – wyszeptałem jej do ucha, a następnie zacząłem łaskotać ją po bokach. Zapiszczała i zaczęła się wiercić, próbując wydostać się z mojego uścisku. Nagle, oboje zamarliśmy, bo byłem twardy, a ona mogła to poczuć. - Ubierz się, wyspinaj przez okno, a potem zapukaj do drzwi wejściowych. Następnie zeszła ze mnie, wychodząc z pokoju. Wspiąć się przez okno? Ile ja mam lat? Czternaście? W każdym razie tak zrobiłem, ponieważ tak jak powiedziałem; moje jaja – jej kieszenie. Dziesięć minut później, wszyscy siedzieliśmy i jedliśmy śniadanie. - Muszę iść dzisiaj kupić trochę gówna, potrzebujecie czegoś? – zapytałem. - Jakiego rodzaju gówno? – powiedział Ethan, z buzią pełną płatków śniadaniowych. Próbowałem zrobić w głowie listę. - Wszystko. Przypuszczam, że potrzebuję mebli do pokoju, przyborów toaletowych. Muszę kupić nowy komputer, zestaw stereo. Kurwa… wszystko. - To prawda! – wrzasnął Ethan. – Jeden z moich kumpli powiedział mi, że twój pokój został zdemolowany. Powiedział, że grupka chłopaków tam poszła i trochę go zniszczyli. Pieprzyłeś siostrę niewłaściwego faceta o jeden raz za dużo czy coś? Amanda wytrzeszczyła oczy, gdy zadławiła się jedzeniem. Wstała i pokonała drogę do zlewu.
Ethan przyglądał się jej, jakby była szalona. - W każdym razie, - kontynuował, - powinieneś zabrać ze sobą Dimmy, kocha zakupy tego typu. Ma do tego oko, wiesz? – obejrzał się na nią – Oh, może Luca będzie pracował w sklepie Apple. Znowu o ciebie pytał. Skończ jego katusze i wyjdź z nim. – Wstał i umył miskę. – Wychodzę, zobaczymy się wieczorem.
*** Wycierała ladę, gdy do niej podszedłem. – Więc, możesz dziś ze mną pójść? To znaczy, jeśli nie masz planów. Naprawdę, mógłbym skorzystać z pomocy. – Miałem nadzieję, że powie tak. Zrobiłbym wszystko, co by chciała, gdyby to oznaczało, że mógłbym spędzić z nią dzień. Odwróciła się i spojrzała na mnie. – Czas na dwie prawdy w piętnaście? Uśmiechnąłem się do niej. Zapamiętała. Skinąłem głową i wskoczyłem na ladę, czekając na pytanie. - Czy to prawda? Zdemolowali twój pokój, bo nie potrafiłeś utrzymać fiuta w spodniach? Wzruszyłem ramionami. – Chyba tak. Nie kręciłem się tam, by się dowiedzieć. – Nienawidziłem tego, że wiedziała o tym. Czekałem na więcej, ale nie powiedziała już niczego. Więc nadeszła moje kolej. – Gdzie byłaś w zeszłym roku? Rozglądałem się za tobą, ale jaPrzerwała mi zanim mógłbym dokończyć. – Musiałam zostać w domu. Cóż, jedno z nas musiało, więc ja to zrobiłam. Zaczęła odchodzić, ale powstrzymałem ją przez chwycenie jej ramienia. – To się nazywa dwie prawdy w piętnaście. Musimy o tym rozmawiać przez piętnaście minut, pamiętasz? Skinęła i głęboko wciągnęła powietrze. - Jakieś gówno wydarzyło się w domu. Zgaduję, że mama dowiedziała się, że tata ją zdradzał od, cóż, zawsze. – Wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. – Mama – w pewnym sensie się pogubiła. Wpadła w pijaństwo, bardzo poważnie. Straciła pracę, samochód, prawie dom. Tata wziął wszystko, co było nic nie warte i po prostu zwiał ze swoją najnowszą kochanką. Nie oglądał się za siebie. To były trudne czasy. Zostałam i pracowałam cały czas, studiowałam w collegu13, kiedy mogłam. Pomagałam mamie ze wszystkim, czego potrzebowała. - A Ethan? - Ethan musiał iść do collegu. Jestem do tyłu tylko z jednym semestrem. Miejmy nadzieję, że będę w stanie to nadrobić i ukończyć studia w tym samym czasie. - Nadal opieka przedszkolna? - Taa. - Jednak ciągle chcesz zostać położną? 13
W oryg. jest ‘community college’, czyli dwuletni college przygotowujący do wyższych studiów w USA.
Spojrzała teraz na mnie, jakby próbowała coś rozpracować. – Pamiętasz? - Nie zapomniałem ani jednej rzeczy związanej z tobą, Amanda. Odchrząknęła i odwróciła wzrok. – Taa, nadal chcę być położną. Ale nadal boję się krwi. Więc taa… to jest to. Przez kilka chwil była cisza. - A twój tata? – zapytałem – Co z nim? Uniosła znowu ramiona. – Jak powiedziałam, zwiał. Nie wiem gdzie jest. Nie kłopotał się, by zadzwonić, więc serio – dlaczego miałoby mnie to obchodzić? Starała się najmocniej jak umiała, by zachowywać się, jakby nic z tego jej obchodziło, ale tak nie było. Mogłem zobaczyć sposób, w jaki jej oczy wypełniają się łzami. Sposób, w jaki zaczął załamywać się jej głos. Sposób, w jaki celowo unikała mojego wzroku. Trzymałem jej dłoń w swojej i upewniłem się, że patrzyła na mnie. – Ktoś, kto celowo wybiera brak kontaktu z tobą jest dupkiem, Amanda. Roześmiała się gorzkim śmiechem i wyszarpnęła rękę z mojej. – Powinnam was sobie przedstawić. Dobrze byście się rozumieli. Ty będąc garnkiem, on będąc kotłem, zgaduję, że oboje smolicie14 – powiedziała, zanim odeszła.
*** Chwilę później, oboje byliśmy z powrotem w salonie, po prysznicu i ubrani. Miała na sobie dżinsowe, postrzępione szorty, które podkreślały jej nogi. Nie wiem, skąd do cholery miała takie nogi, jak na kogoś, kto podobno nienawidził ćwiczeń fizycznych. Chodziła cicho po domu, zbierając swoje gówno, następnie odwróciła się do mnie, gdy otwierała drzwi wejściowe. – Zobaczymy się później – powiedziała, ręką wykonując gest małego skinięcia. Oczyściłem gardło i oderwałem oczy od jej nóg. Wtedy sobie przypomniałem, że nie miała samochodu. – Uh, co- co robisz? Potrzebujesz podwózki? - Nie. Złapię autobus. Nara! – powiedziała zbyt szybko, zamykając za sobą drzwi. Wybiegłem i zatrzymałem ją w połowie podjazdu. - Okej, zdecydowanie coś jest nie tak. Co się dzieje? Nadal unikała mojego wzroku. Chwyciłem jej podbródek w dłonie, palce znajdowały się na jednym policzku, a kciuk na drugim. Zmusiłem ją, by na mnie spojrzała, a następnie ścisnąłem, gniotąc jej twarz, tak, że miała usta jak u ryby. Zaśmiałem się. Zmarszczyła nos. – Chodźmy – powiedziała. Jej słowa były stłumione przez kształt ust.
14
Chodzi tu o powiedzenie: ‘przyganiał kocioł garnkowi, a obaj smolą’. Amanda miała na myśli to, że Logan tak samo jak jej ojciec wybrał brak kontaktu z nią po pierwszej randce.
- Wyglądasz teraz tak gorąco – zachichotałem – Myślę, że mogę cię pocałować. – Przysunąłem usta w dół do jej, ale kątem oka zobaczyłem jak jej kolano unosi się. Tym razem byłem szybszy, odskakując, w tym samym czasie blokując kutasa. - Patrz! – wskazałem na nią – Nauczyłem się ruchów ninja po ostatnim razie, gdy ściągnęłaś na mnie to gówno. Pchnęła mnie w klatę. – Może gdybyś skończył z całowaniem mnie, ja przestałabym walić kolanem w twojego kutasa. Uśmiechała się. To wszystko, czego kiedykolwiek chciałem.
Logan Gdy kupiłem wszystko, czego potrzebowałem by zastąpić to, co rozwaliły te dupki, robiłem za jej szofera, tak żeby mogła zrobić wszystko, co musiała zrobić. Siedzieliśmy obok siebie, czekając w budynku administracyjnym, by porozmawiać z kimś o jej księgowanych kredytach. - Więc w zeszłym roku pracowałaś i studiowałaś? - Uh huh. Była rozproszona przez telefon. Trąciłem jej nogę swoją, dotąd, aż nie uniosła wzroku. Uśmiechała się, próbując powstrzymać śmiech. - Co jest takiego zabawnego? - Nic – zaczęła chichotać. - Co?! Próbowałem zabrać jej telefon z rąk, ale odciągnęła je zbyt szybko. - Poważnie, co jest takiego zabawnego? - Nic! Sięgnąłem dookoła jej, próbując go chwycić. Wiedziałem, że wszystko z czego do diabła się śmiała, dotyczyło mnie. Roześmiała się mocniej. - Co o mnie mówisz? Ciągle przesuwała telefon za siebie, ja próbowałem go cały czas dosięgnąć. Uświadomiłem sobie, że praktycznie byłem na niej, oba ramiona były wokół niej, a nasze twarze dzieliło kilka cali. Mogłem poczuć jej piersi naprzeciw klaty, unosząc się i opadając z każdym oddechem. Obserwowałem jak wysunęła język i powoli przebiegła nim wzdłuż górnej wargi. Nie wiem czy zrobiła to, by ze mną zadrzeć, bo jestem całkiem pewien, że byłem w połowie twardy tylko od obserwowania jak to robi. Mój oddech stał się szybszy, bardziej napięty. Przygryzłem wargę, by powstrzymać się przed pocałowaniem jej. Pieprzyć to.
Zbliżyłem się powoli, by ją ostrzec, że miałem zamiar ją pocałować, bo nie mogłem się kurwa powstrzymać. Jej oczy zamknęły się, i przez sekundę myślałem, że miała zamiar mi pozwolić. Ale potem się zaśmiała. Cholernie zaśmiała. Oderwałem się i wydałem sfrustrowany jęk, potrząsając na nią głową. Nadal chichotała. Wyprostowałem się i spróbowałem ukryć moją mam-19-lat-i-nie-powinienem-miećerekcji erekcję.
*** Amanda: Nie uwierzysz kim jest mój nowy współlokator. Alexis: Kim? Ten dzieciak Luce z leniwym wytrzeszczem oczu 15… ale nie wystarczająco leniwym, by gapić się na twoje cycki? Amanda: Nie! Fuj! Odrażające! Logan! Alexis: Cztery przypadkowe słowa nie tworzą zdania. Amanda: Logan!!! Jest moim nowym współlokatorem. Alexis: Pierdolisz. Amanda: Nawet nie żartuję. Siedzi koło mnie. Alexis: Mm... co ma na sobie? Amanda: Jesteś szalona. Alexis: Poważnie. Jak pachnie? Powąchaj go. Amanda: Przestań. Przez ciebie roześmieję się na głos. Alexis: W porządku. Nie mówi mi. Widziałam go nago, pamiętasz? Żałuję, że nie robiłam z nim świńskich rzeczy. Amanda: Dzięki za przypomnienie. Alexis: Nie ma sprawy. Hej… szczere pytanie. Następnym razem jak będzie pod prysznicem, pstryknij mi fotkę, okej? Tylko jego abs. Nawet nie potrzebuję dolnej części. Amanda: OMG. Jesteś niemożliwa.
Amanda Po tym jak skończyłam w budynku administracyjnym, zatrzymaliśmy się w restauracji na lunch. Właśnie skończyliśmy jeść, kiedy przyszła kelnerka, by uprzątnąć nasze talerze i zapytała, czy chcieliśmy coś na deser.
15
Leniwe oko to choroba, która polega na osłabieniu zdolności widzenia w jednym oku.
- Deser bananowy16, dwie łyżki – powiedział do niej, nie zdejmując oczu ze mnie ani na chwilę. Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona, że zapamiętał, musiał to wyczuć, bo uśmiechnął się do mnie. – Co? Myślałaś, że zapomniałem? Potrząsnęłam tylko głową. Nie miałam słów. Pochylił się do przodu, tak blisko, że nasze kolana się dotykały. Jego dłoń pod stolikiem sięgnęła po moje nogi, podczas gdy przebiegł palcami w górę, po stronie moich ud. – Pamiętam wszystko, co dotyczy tamtej nocy, Amanda. Wszystko. Jeśli żyłabym takim życiem jak Logan Matthews, to jest chwila, przez którą chciałabym zapomnieć o przeszłości, gdybym mogła. Zapomnieć o tym co zrobił. Zapomnieć, że mnie skrzywdził. Ponieważ chciałam tak bardzo – bardziej niż cokolwiek innego - być w stanie mu wybaczyć. I może, tylko może, moglibyśmy być wszystkim, na co dawniej miałam nadzieję.
Przybył deser, a on przysunął się obok mnie, dzieląc deser, tak jak to zrobiliśmy na randce. Tylko tym razem, byłam otoczona wspomnieniami o nim i o tamtej nocy. Jego ramię spoczywało na tyle siedzenia za mną. Przysunął bliżej swoje ciało. – Hej – jego głos był niski i chrapliwy, kiedy kontynuował. – Pamiętasz tą rzecz z gumisiem w moich ustach? Moje oczy zamknęły się. Oczywiście, że pamiętałam. Mogłam poczuć, jak przysuwa usta bliżej do mojego ucha. Jego oddech był przy mojej szyi. - Pamiętam to – wyszeptał, ciężko oddychając. – Pamiętam czucie twoich ust na moich, czucie ciepła twojego oddechu zmieszanego z zimnem lodów. Pamiętam myślenie, że była to najseksowniejsza pieprzona rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. Kiedykolwiek. – Moja ręka instynktownie wylądowała na jego nodze. Powoli odwróciłam głowę w jego kierunku, ani razu nie otwierając oczu. Poczułam jak jego wargi ocierają się o moje, z boku na bok, tak zajebiście lekko. Jego palce wiły się przez moje włosy, dłoń na tyle mojej głowy przytrzymywała ją w miejscu. Łapałam oddech. Pocałował delikatnie moje usta, tylko raz. – Pamiętam, że około dwie minuty później, byłaś na mnie z moimi dłońmi na twoim tyłku, podczas gdy falowałaś biodrami na moim fiucie. Zamarłam. Nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam myśleć. Wszystko, co mogłam to przypominać sobie. Przypominać sposób, w jaki jego usta poruszały się z moimi, sposób, w jaki mnie dotykał, sposób, w jaki sprawił, że czułam się tak jakby mnie wielbił. - Pamiętam jak bardzo chciałem się w tobie znaleźć – jego oddech stał się cięższy, szybszy. I gdzieś w zakamarkach umysłu, przypomniałam sobie, że jesteśmy w publicznym miejscu. Ale po prostu mnie to teraz nie obchodziło. Nadal mówił. – Pamiętam, jak chciałem cię pieprzyć, Amanda. 16
W oryg. Banana Split - deser bananowy złożony z rozkrojonego wzdłuż banana i dodatków.
Przygryzłam wargę, by zatrzymać jęk przed wydostaniem się. - Oddychaj – powiedział. Wypuściłam całe powietrze, które nie wiedziałam, że wstrzymywałam. – Pamiętasz? – zapytał, nadal mówiąc nisko, chrapliwość w jego głosie doprowadzała mnie do szaleństwa. Skinęłam głową powoli. Jego usta poruszyły się naprzeciw moich, tak zajebiście delikatnie, że mogłabym to sobie wyobrazić. Następnie przyciągnął mnie bliżej do siebie, dłonią na tyle mojej głowy. Nasze usta dotknęły się, ale nie poruszyły. Powiedział naprzeciw moich ust. – Obiecałem, że cię nie pocałuję. Więc jeśli tego chcesz, musisz być tą, która to zrobi. Zrobiłam to. Chciałam tego. Odwróciłam się, więc całe moje ciało było do niego przodem, opierając się o niego. Zaczęłam poruszać ustami naprzeciw jego. Słyszałam jak jęczy, czekając, aż będę kontynuować. Otworzyłam usta i przebiegłam językiem wzdłuż jego dolnej wargi- Logan? Oboje odskoczyliśmy, i spojrzeliśmy na źródło głosu, na dziewczynę stojącą przy naszym stoliku. Przebiegała wzrokiem od Logana do mnie, a następnie z powrotem wróciła do niego. Słyszałam jak przeklina pod nosem i opiera się o krzesło. - Przepraszam, że przerywam – przez chwilę patrzyła na nas z zaciekawieniem, obczajając nas. - Co tam, Amber? – brzmiał na wkurzonego. - Chciałam tylko przeprosić za mojego brata i jego kumpli. Za to co zrobili z twoimi rzeczami. Słyszałam, że oniLogan podniósł się odrobinę. – W porządku – przerwał – To tylko rzeczy. Do zobaczenia kiedyś, okej? Przez sekundę wyglądała na zaskoczoną, a potem doszła do siebie. – Oh, okej. Do zobaczenia. Następnie odeszła, nie mając pojęcia, co właśnie przerwała. Przez chwilę trwała cisza, podczas gdy łapaliśmy oddech, myśląc o błędzie, który mieliśmy zamiar popełnić. - Amanda. - Jestem gotowa do wyjścia. A ty? – wstałam szybko, wyłowiłam pieniądze z torby i rzuciłam je na stolik.
Logan Skończyliśmy w sklepie spożywczym. Kupiła artykuły spożywcze, podczas gdy ja wybrałem masę rzeczy, których potrzebowałem do łazienki: mydła, szampon, pastę do
zębów, całe gówno, którym nie przejmowałem się, by wziąć, gdy się pakowałem i opuszczałem bractwo. Słyszałem jak ktoś woła jej imię, a kiedy uniosłem wzrok, zobaczyłem tego samego dupka z jej pracy. Leniwie do niej podszedł i nie zatrzymał się, dotąd, aż był stopę przed nią. Całą drogę pożerał ją wzrokiem. Jego wzrok spoczął na jej przeklętych nogach. - Cześć Tony, co ty tutaj robisz? – stała tyłem do mnie, więc nie mogłem widzieć jej reakcji na jego pożądliwy wzrok, ale mogłem usłyszeć słodycz w jej głosie. - Po prostu kupuję rzeczy na obiad. Wieczorem gotuję dla rodziny – przechwalał się. Dupek. Kto do kurwy tak robi? - Chłopak, który gotuje? Wow. Pff – umiałem gotować. Kłamstwo. - Taa, próbuję – wzruszył ramionami, uśmiechając się do niej. Wiem czym był ten uśmiech. Używałem go wcześniej setki razy. W moim przypadku zawsze działało. Ale nie w jego. Nie tym razem. Wyciągnąłem z półki duże pudełko prezerwatyw i lubrykant, i podszedłem do nich. Moje ramię powędrowało wokół jej barków, przysuwając ją do siebie. Poczułem jak jej ciało odwraca się do mnie, ale nie zdjąłem oczu z tego dupka ani na chwilę. – Stoisz trochę za blisko, nie sądzisz? – powiedziałem kąśliwie. Mogłem poczuć jak Amanda przewraca oczami, była tak cholernie dramatyczna. Dupek odchrząknął. – Czy ten dzieciak cię dręczy, Amanda? – zlustrował mnie wzrokiem z góry na dół, próbując mnie ocenić. Chciałem go uderzyć. Odwróciłem się do niej i podniosłem pudełko prezerwatyw i lubrykant. – To powinno nam wystarczyć na wieczór, kochanie, ale sądzę, że jeśli chcemy karton, to musimy zamówić przez Internet. Jej oczy rozszerzyły się, zszokowana mina zawładnęła jej twarzą. Zaczęła powoli potrząsać na mnie głową. – Co jest z tobą nie tak? – wyszeptała, gdy odeszła. Podążyłem za nią, potrącając Dupka ramionami, mocno. Pozostała cicho, podczas gdy płaciłem za nasze rzeczy, włączając w to ogromne pudełko prezerwatyw i lubrykant. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, ruszyła pędem w kierunku samochodu, biorąc zamaszyste kroki. Podbiegłem do niej truchtem i pociągnąłem za ramię, by ją zatrzymać. – Co się dzieje? - Nie możesz tego robić, Logan. Nie możesz po prostu wchodzić w moje życie i udawać jakbyśmy czymś byli, kiedy nie jesteśmy. Tony – jest dobrym facetem. Nie musisz się tak zachowywać w stosunku do niego. Puściłem jej ramię i przyswajałem jej słowa. – Co? Ten facet – Tony – jesteś nim zainteresowana? Wzruszyła ramionami. – Może. A co jeśli jestem? – uniosła podbródek, gdy mówiła. Przeszedłem obok niej w kierunku samochodu. - Poniekąd jest palantem – powiedziałem przez ramię.
- Nawet go nie znasz. - Cokolwiek. Nie muszę go znać. Widziałaś sposób, w jaki na ciebie patrzył? Przesunęła się, tak, że była przede mną i zaczęła iść do tyłu, blokując mi drogę. - Taa. Widziałam. A kto powiedział, że mi się to nie podobało?
Rozdział 17 Logan Wróciliśmy do domu, a ona poszła prosto do swojego pokoju. W drodze do domu nie odezwała się słowem, ja też tego nie zrobiłem. Byłem w pokoju, siedząc na cholernej podłodze i ustawiając nowy komputer, kiedy usłyszałem krzyki dochodzące z salonu. Wyszedłem sprawdzić co do cholery się dzieje. Ostatnią rzeczą, której się spodziewałem było zobaczenie Amandy siedzącej na Ethanie, podczas gdy on leżał na plecach na podłodze. Wyciskała z niego gówno, a on krzyczał na nią, by przestała. Co do cholery? Nie wiedziałem czy się śmiać, wiwatować, wyjść lub rzucać w nich pieniędzmi. - Hej – krzyknąłem. Oboje odwrócili się do mnie – tylko na sekundę – zanim Amanda odwróciła się z powrotem i znowu zaczęła okładać jego głowę. - Kurwa, przestań, Dimmy! – powiedział Ethan, próbując się spod niej wykręcić. Siedziała na jego brzuchu, a on nie mógł się wydostać. - Nie zamierzam kurwa wracać! – krzyknęła – Ty to kurwa zrób. Zaczęła uderzać go mocniej, nie tylko w głowę, ale też w klatę. Zakrywał twarz rękami, by zablokować uderzenia. - Przestań! – krzyknął ponownie. Po prostu tam stałem, z rękami w przednich kieszeniach, zdezorientowany jak chuj. - Stary! – powiedział Ethan, blokując jej uderzenia i przesuwając się, by mógł mnie widzieć. – Ściągnij ze mnie tę szaloną sukę! Leniwie wyciągnąłem ręce z kieszeni i podszedłem do nich. - Sukę? Czy ty właśnie nazwałeś mnie pieprzoną suką? – zaczęła uderzać go mocniej. Bardziej zaklął. Ostatecznie ściągnąłem ją z niego. Przytrzymałem ją, odwracając twarzą ode mnie, z jej rękami przyszpilonymi do boków, następnie uniosłem ją z ziemi, podczas gdy ona dziko kopała nogami. Co do cholery? Ethan w końcu wstał, wygładzając ubranie. - Pieprz się, Dimmy! – fuknął – Pewnego dnia muszę zostać głową rodziny i wspierać ją. A co ty będziesz robić? Po prostu poślubisz jakiegoś dupka i będziesz matką. Nawet nie potrzebujesz do tego studiów! Przysięgam na Boga, że to co wydarzyło się później, stało się naprawdę. Zaryczała. Całkowicie zaryczała. Jak lew. Nie żartuję. Spróbowała wykręcić się z mojego uścisku, a ja jej pozwoliłem. Ethan zasługiwał przynajmniej na jedno uderzenie za ten komentarz. Uderzyła go raz, zanim odciągnąłem ją za
ramię i przyciągnąłem z powrotem do siebie, tak, że była twarzą do mnie, z rękami ponownie przyszpilonymi do boków. - To koniec! – powiedział Ethan – Mam już dość twojego pieprzonego gówna, Dimmy! Mama powiedziała, że nie masz prawa mnie już więcej uderzyć! Zadzwonię do niej i będziesz w dużych kłopotach! Odszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Sekundy później, usłyszałem jak jego gówniany kawałek auta rusza z piskiem opon z podjazdu. Spojrzałem na Amandę, jej włosy były dzikie, a twarz czerwona. Była ciasno przyciśnięta do mojego ciała. - Możesz mnie już puścić – powiedziała, ciężko oddychając. - Jesteś pewna? Nie zamierzasz mnie uderzyć, hę? Potrząsnęła głową. Powoli rozluźniłem uścisk, dotąd aż jej ramiona były wolne. Ale powędrowały wokół mojej szyi. W jej oczach jest ogień. Nie wiem czy jest spowodowany złością czy- Pieprzyć to! – powiedziała, zanim jej usta były na moich, język w moich ustach, jej ręce ściskały moje włosy, a nogi były wokół talii. Tak. Kurwa. Zacząłem odwzajemniać pocałunek, z rękami na jej tyłku. Na początku całowaliśmy się gorączkowo i niezdarnie, dotąd aż oboje się nie uspokoiliśmy. Potem jedna z jej rąk podciągnęła w górę rąbek mojej koszuli. - Zabierz mnie do swojego pokoju, teraz! – wydyszała przy moich ustach. Więc tak zrobiłem. Uderzaliśmy w ściany, narożniki, meble, gdy tam podążaliśmy, nie odrywając od siebie ust ani na chwilę. Otworzyłem drzwi i wtedy sobie przypomniałem – w moim pokoju nie ma żadnej pieprzonej rzeczy. - Nie mam łóżka – powiedziałem, z ustami ciągle na jej, gdy ściągała moją koszulę. - Podłoga jest w porządku. Tak. Kurwa. Poruszałem się, aż moje plecy nie uderzyły w ścianę i zjechałem po niej w dół. Moje nogi były wyrzucone przede mną. Usiadła okrakiem na mojej talii. Przesunęła usta z moich, do szyi, gdy zaczęła ją lizać i całować. Ręce miała rozłożone na mojej klacie. Byłem tak cholernie podniecony; musiała być w stanie to poczuć. - O Boże – wyjęczała. Zaczęła ściągać swoją koszulkę, ale zrobiłem to za nią. Moje wargi od razu powędrowały do miejsca nad piersiami. - Zdejmij! – zajęczała – Zdejmij to wszystko. Chcę cię poczuć. W przeciągu sekundy rozpiąłem jej stanik, a jej cycki były tuż przed moimi oczami. Niebiosa się otworzyły. Słyszałem organy kościelne. Zamarła na moment, oczy miała szeroko otwarte. – Nawet nie chcę wiedzieć jak zrobiłeś to tak szybko.
Potem jej ręce były na tyle mojej głowy, przyciągając mnie do siebie. Tuż do jej sutka. – Jasna cholera – wymamrotałem, z ustami pełnymi cycka. Jej pierś była w moich ustach, ręce zaciśnięte w moich włosach, gdy mocniej falowała biodrami na mnie. - O Boże – wyjęczała. Kurwa. - O cholera – zaczęła poruszać się szybciej, podczas gdy jej ręce gwałtownie poruszały moją głową. Moje usta powędrowały z jednego cycka na drugi. - O kurwa. Niemal mnie gwałciła bez penetracji, a mnie to nawet nie obchodziło. - Ja pierdolę. Potem się zatrzymała. Oderwała się. Wystarczająco daleko, że jej cycek opuścił moje usta z trzaskiem. Uniosłem na nią wzrok, z otwartymi ustami. Jak dziecko czekające na – dobrego – cyca. Jej oczy płonęły pożądaniem, gdy jej dłonie odpinały troczek moich spodni. - Ja pierdolę. To się właśnie dzieje – wymamrotałem, rozpinając guziki jej szortów. - Zamknij się! Nic nie mów. Po prostu się zamknij! - Tak, psze pani. Obserwowałem jej ręce, gdy rozpięły supeł, potem jej palce bawiły się pod tasiemką. Zatrzymała się, unosząc wzrok na sekundę, zanim jej usta zmiażdżyły moje. Moje ręce były w jej szortach, i po raz pierwszy ją poczułem. Była mokra, tak zajebiście mokra, moje dwa palce wślizgnęły się do środka. Zajęczała w moje usta, jej palce nadal się poruszały pod tasiemką spodni. Powiedziałem jej w myślach, żeby przesunęła je niżej. Jedna ręka pociągnęła tasiemkę, robiąc miejsce dla drugiej, by sięgnąć w dół- DIMMY! Kurwa! Przestała się poruszać. Ręka, która powinna być teraz na moim kutasie, zakrywała mi teraz usta. Poruszyłem palcami wewnątrz niej. Zajęczała, przygryzając wargę, by zatrzymać głośniejszy dźwięk. - Lepiej odbierz telefon, Dimmy. Mama jest wkurzona! Wzięła rękę z moich ust. – Powiedz coś - wyszeptała. Spojrzałem na nią, ściągając brwi, a potem szarpiąc głową do miejsca, gdzie była moja ręka w jej szortach. Czy ona jest kurwa szalona? - Powiedz mu, że mnie tu nie ma – wyszeptała. Przewróciłem oczami. Znowu się na mnie poruszyła. - Wyszła zaraz po tobie, stary! Zaczęła poruszać się na moich palcach, zamknęła oczy.
- O Boże – wyszeptała. - Hej, człowieku – znowu Ethan – Musisz przestawić samochód z ulicy, gliny sprawdzają pozwolenia. Kurwa. - Taa, człowieku. Będę tam za minutę – odkrzyknąłem. - O Boże – zaczęła się na mnie szybciej poruszać. Obserwowałem jak jej głowa odchyliła się do tyłu, oddech stał się szybszy, a jej ruchy stały się bardziej nerwowe. Przechyliła się do tyłu, więc moje palce miały więcej miejsca na ruch, zacząłem nimi poruszać. Do środka i na zewnątrz. Do środka i na zewnątrz. - O kurwa. O cholera. Wziąłem jej sutek w usta i zassałem go, zanim wydała długi, przeciągły jęk. Nakryłem jej usta swoimi, by połknąć dźwięk, podczas gdy jej biodra poruszały się szybciej i szybciej. Czułem jak zaciska się wokół mnie, zanim jej ruchy spowolniły się, a potem całkowicie zatrzymały. - Stary, on jest prawie przy twoim samochodzie, a mandat wynosi 360 dolców – krzyknął Ethan, jego głos brzmiał bliżej niż przedtem. - Kurwa – wyciągnąłem palce i przesunąłem ją na podłogę obok mnie. Wstałem i poprawiłem się, ukrywając ogromną, pieprzoną erekcję i wciągnąłem koszulę przez głowę. – Nie ruszaj się stąd – powiedziałem do niej – Nie skończyliśmy. Nawet nie jesteśmy blisko. Skinęła głową, ciężko oddychając, szkliły jej się oczy. Przestawiłem samochód i poszedłem z powrotem do pokoju. Stała na środku z powrotem w staniku, wciągając koszulkę przez głowę. Szybko ją zatrzymałem gestem. Jedną rękę miała w powietrzu, a jej głowa była w połowie drogi do dziury na szyję. Wciągnęła na siebie resztę koszulki w ten sam sposób. – Ubieram się – spojrzała na mnie jakbym oszalał. Ja! Zacząłem z powrotem podciągać jej koszulkę, ale pacnęła mnie w ręce. - Nie skończyliśmy – powiedziałem do niej. - Uh, taa. Skończyliśmy. Zachichotała. Pieprzony chichot. Potem otworzyła drzwi prowadzące na zewnątrz. - Co do cholery się teraz dzieje! – byłem rozdrażniony, wkurzony i ogromnie twardy. Tupnąłem nogą. Poważnie, tupnąłem nogą. – Nie możesz mnie tak zostawić w potrzebie! Będę miał sine jaja przez pieprzone parę dni, Amanda! Zaśmiała się. Pieprzony śmiech.
- Przepraszam – wyprostowała się odrobinę – To byłby tylko numerek spowodowany złością. To nic nie znaczyło. - Więc przeleć mnie tak. Mam to gdzieś! – wskazałem ręką fiuta – Mój fiut ma to gdzieś! Ponownie się zaśmiała, przybliżając się do mnie. Pomyślałem, że miała zamiar się poddać, ale zamiast tego uniosła podbródek i powiedziała. – Masz ręce, użyj ich. Spiorunowałem ją wzrokiem, a następnie lekko wypchnąłem biodra do przodu. – Ty masz ręce, ty ich użyj. Roześmiała mi się w twarz i wyszła. Jeśli miałbym w pokoju coś bezcennego, rzuciłbym tym o ścianę. Zamiast tego zrobiłem jedyną rzecz, którą mogłem zrobić. Wskoczyłem pod prysznic i ponownie przedstawiłem rękę swojemu fiutowi. Nie widzieli się przez ostatnie pieprzone 4 lata.
Rozdział 18 Logan - Nienawidzę, kiedy to robisz – słyszałem Amandę, szepczącą w kuchni. Stanąłem zmrożony w korytarzu, nie chcąc im przerywać. Po ich kłótni ubiegłej nocy, w domu było cicho. Nie rozmawiali. W ogóle. Ani ze mną, ani ze sobą. Nie wiem czy to jest normalne w przypadku braci i sióstr, biorąc pod uwagę fakt, że ich nie mam, ale to było strasznie niezręczne. Spałem w swoim pokoju, w śpiworze, na ziemi. Dobre czasy. - Co robię? – odpowiedział Ethan. - Nienawidzę, kiedy mnie poniżasz w ten sposób. - W jaki sposób cię niby poniżyłem? – brzmiał na wkurzonego. Amanda brzmiała na smutną. - Zawsze sprawiasz, że czuję się tak jakby to, co chcę robić z moim życiem było mniej ważne niż ty. I co z tego, że moim życiowym celem jest bycie dobrą mamą? I co z tego, że nie chcę mieć imponującej kariery i zarabiać dużo pieniędzy? Może zakochanie się, wyjście za mąż, bycie szczęśliwą i posiadanie rodziny jest wszystkim czego chcę. Może bycie mamą jest dla mnie wystarczające. Usłyszałem jak westchnął. – Masz rację, Dimmy. Przepraszam. Jestem dupkiem. Nadal byłem w korytarzu, podsłuchując ich rozmowę. Czułem się jakbym powinien się odwrócić i wrócić do swojego pokoju. Ale musiałem wyjść na zajęcia, więc utknąłem. - Jest dobrze – powiedziała cicho. - Nie. Nie jest dobrze. Zostałaś tam cały tamten rok. Po prostu znajdę kolejną pracę. - Nie – powiedziała szybko Amanda – Dostałeś kolejną pracę, równie dobrze możesz odejść. Wrócę do domu. Jest w porządku. Po prostu wrócę tam do szkoły. Potem nastąpiła cisza. Upewniłem się, żeby narobić dużo hałasu, gdy wszedłem, więc wiedzieli, że nadchodziłem. Oboje byli w kuchni, z kawami w rękach, wbijając wzrok w podłogę. Ethan uniósł wzrok gdy mnie usłyszał, a potem powiedział do Amandy. – Wymyślimy coś, Dim, obiecuję – Ścisnął jej ramię, zanim przemknął obok mnie do swojego pokoju. Nalałem sobie kawy i stanąłem obok niej, opierając się o ławę. Nie podniosła oczu odkąd wszedłem, nadal wpatrywała się w podłogę. Szturchnąłem ją lekko łokciem. – Wszystko dobrze? Jej głowa uniosła się i jej oczy spotkały moje. Były czerwone od płaczu. Spadały jej łzy, ale nie przejmowała się ukryciem tego. Odłożyłem nasze kawy na ladę i przyciągnąłem ją do siebie. Nie stawiała oporu. Jej twarz była na mojej klacie, a ramiona powędrowały wokół mnie.
- Co się stało? – powoli przebiegłem palcami przez jej włosy. Nienawidziłem widzieć jej takiej. Nienawidziłem tego, że była smutna. Nienawidziłem faktu, że poczuła coś wystarczająco złego, co sprawiło, że płakała. Wciągnęła głęboko powietrze, a następnie odchyliła się nieco, by unieść na mnie wzrok, tymi dużymi, niebieskimi oczami pełnymi smutku. To był moment, że wiedziałem – wiedziałem, że zrobiłbym zupełnie wszystko na całym świecie, by upewnić się, że już nigdy nie poczuje smutku. - Muszę jechać do domu, Logan – pociągnęła nosem i wytarła nos w ramię. – Muszę odejść i jechać do domu. Zesztywniałem na jej słowa. Nie może odejść. Nie mogę jej pozwolić wyjechać. Nie znowu. - Nie możesz odejść, Amanda. Wpatrywała się we mnie. Bez ruchu. Przebiegło przeze mnie milion emocji. - Nie pozwolę ci wyjechać – powiedziałem – Nie znowu – To był prawie szept. - Logan? – patrzyła na mnie zdezorientowana, nie rozumiejąc moich słów. Wspaniale. Szczerze, to ja też ich nie rozumiem. Ostatecznie oderwała się ode mnie i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Mój umysł nadal był wstrząśnięty jej wiadomościami, tak że nawet nie skupiłem się na jej słowach, kiedy powiedziała, że wychodzi i wyszła przez drzwi.
*** Jechałem do kampusu, kiedy ją zobaczyłem, czekającą na przystanku autobusowym. Zatrzymałem się tak szybko, że samochód za mną prawie we mnie uderzył. - Co robisz? – krzyknąłem do niej. Uniosła wzrok z ziemi. – Huh? - Gdzie jedziesz? - Na zajęcia – wzruszyła ramionami. Dziesięć minut później wjechaliśmy na miejsce parkingowe na kampusie. Zgasiłem samochód i obróciłem się do niej. Wyglądała przez przednią szybę, z pustym wyrazem twarzy. - Co się stało? To znaczy, dlaczego musisz jechać do domu? Spojrzała mi w twarz i wzruszyła ramionami. – To nic, Logan. Nic, z czym właściwe możemy coś zrobić.
Okazało się, że tego wieczoru ma klub książki z Micky i Lucy, więc umówiliśmy się, że odbiorę ją stamtąd po treningu. Powiedziała, że nie była w nastroju na niczyje towarzystwo, więc dobrze się złożyło.
*** Kiedy wróciliśmy od Micky, poszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nic nie powiedziała w drodze do domu, więc ja też tego nie zrobiłem. Jednak podałem jej rękę. Przyjęła ją. Usiadłem na sofie, robiąc zadanie kiedy poczułem, że obok mnie usiadł Ethan. - Czuję się jak dupek – powiedział, przebiegając ręką przez włosy. Wyglądał jakby ćwiczył. - Dlaczego? – odłożyłem laptopa i spojrzałem mu w twarz. - Z powodu gówna, której jej powiedziałem wczoraj. To znaczy, nie zamierzałem tego powiedzieć. Nie w sposób, w jaki to wyszło. Ale w pewnym sensie to prawda, wiesz? Jeśli ktoś musi tu być, to ja jestem tą osobą. – Obniżył głos i spojrzał na korytarz. Zgaduję, że po to, by upewnić się, że Amanda nie mogła nas usłyszeć. – Rozumiem to – że nie chce wracać. Nie sądzę, że nie chce tego zrobić z powodu przegapienia sprawy związanej z collegem. Ja po prostu – myślę, że nie chce być w domu – z mamą. Sądzę, że po prostu nie lubi tam być, z ludźmi i wspomnieniami, to znaczy stało się to półtorej roku temu, ja nie – zamknął się, zanim miałbym szansę zapytać go o czym do diabła mówi. – Kurwa – wyrzucił z siebie – Nie mów Dimmy, że coś powiedziałem. Czasami zapominam, że nie wszyscy wiedzą. - Co wiedzą? – zapytałem zdezorientowany. - Nic, człowieku. Po prostu – nieważne. – Wyłożył nogi na stolik do kawy i zaczął masować biodro ręką. – Kurwa, nie mogę uwierzyć, że mama znowu została zwolniona z pracy. A więc o to chodzi. - Więc ona straciła pracę a to oznaczało, że Amanda musiała jechać do domu, i co? Pracować? Zajmować się matką? - Taa, jeśli nie zdarzy się cud. Tak mi się wydaje.
*** Amanda Leżałam w łóżku, w ciemnym pokoju, kto wie przez jak długi czas, użalając się nad sobą, kiedy rzeczy naprawdę mogły być o wiele gorsze.
Rzecz w tym, że po prostu nie chcę jechać do domu. Poświęciłam już rok życia, będąc tam i upewniając się, że wszystko było w porządku. Rozumiem, że mama była zasmucona i pogubiła się trochę, ale tak szczerze, to miała do tego wszelkie prawo. Ale to było piekło. To nie była tylko nauka w szkole, połączona z pracą na pełny etat, a potem powrotem do domu do matki na granicy alkoholizmu. To było też to, że gdzieś pomiędzy dniem, w którym tata odszedł od nas i nocą, kiedy to się wydarzyło, zatraciłam siebie. Zatraciłam to, kim byłam jako osoba i stałam się kimś innym. Kimś słabym, głupim i żałosnym. Kimś, kim całkowicie nie byłam i nie chcę sobie tego przypominać. Ktoś lekko zastukał w drzwi, zanim Logan wsunął głowę do środka. - Jesteś ubrana? Było zbyt ciemno, by cokolwiek zobaczyć. – Uh huh. - Niech to szlag! – mogłam usłyszeć uśmiech w jego głosie, i z jakiegoś powodu uszczęśliwiło mnie to, oraz fakt, że był tutaj teraz. - Co robisz? – przysunął się bliżej łóżka. Usiadłam prosto odrobinę. – Siedzę tutaj, użalając się nad sobą. A co z tobą? - Możesz proszę włączyć światło? Wbrew twojemu oczywistemu wyobrażeniu mojego ciała, nie jestem nadludzki. Nie widzę po ciemku. Zaśmiałam się i zrobiłam to, o co prosił. Stał z miską lodów w jednej ręce i gumisiami w drugiej. Moje oczy zrobiły się wielkie, a z ust uciekło sapnięcie. – Wyszedłeś i mi to kupiłeś? Skinął głową. - Nie zrobiłeś tego! - Zrobiłem – uśmiechnął się, tym pięknym, zadowolonym z siebie uśmiechem. Usiadł na łóżku i obserwował jak pałaszuję lody, co o dziwo sprawiło, że poczułam się lepiej. – Tak więc mam pomysł – powiedział. Odłożyłam miskę na stolik nocny i poświęciłam mu całą uwagę. – I co to takiego? - Zaszalejmy trochę i ponapieprzajmy się z Ethana. Roześmiałam się tak mocno, że parsknęłam. To moja najatrakcyjniejsza cecha. Obserwował mnie, tym zrzucającym majtki uśmiechem w pełnej krasie. Sprawa z Loganem wyglądała tak, że miał nade mną władzę. Jego obecność mogła sprawić, że zapominałam o wszystkich emocjach, które czułam zanim wszedł do pokoju. Ponieważ w sekundzie gdy tutaj jest – wszystko dotyczy jego. Nienawidziłam tego. I kochałam to. - Tak w ogóle, o co poszło? – przedrzeźniał, zanim przysunął się bliżej, tak że nasze nogi się dotknęły. – Współczułem temu dzieciakowi. Miałem ochotę krzyczeć na niego, żeby się poddał. Jak do cholery zdołałaś przygwoździć go do ziemi? Odrzuciłam głowę do tyłu ze śmiechem.
- Tak więc, mam pytanie w grze dwie prawdy w piętnaście, jesteś na to gotowa? – zapytał. Skinęłam głową, wciąż się uśmiechając. - Nie wiem dlaczego nie zapytałem cię o to wcześniej – ale dlaczego do diabła Ethan nazywa cię Dimmy? Kurwa. Nie chciałam na to odpowiadać. – Pas. - Nie możesz spasować. – Miał ten pełen samozadowolenia uśmiech na twarzy. – Ta historia musi być dobra. – Znowu przysunął się bliżej, dotąd aż jego ręce nie były na moich kolanach. Byliśmy twarzą w twarz, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na moim łóżku. - Pasuję. Musi być zasada dotycząca ‘pasowania’. Nie musisz odpowiadać na każde pytanie zgodnie z prawdą. - Tak, jest taka zasada, ale nie masz pozwolenia na pasowanie. - Co? Ty musisz odpowiadać na każde pytanie? Więc jeślibym cię zapytała: ‘Z iloma dziewczynami uprawiałeś seks?’ Musiałbyś na to odpowiedzieć? Skinął głową, ale nie był pewien. – Czy to twoje pytanie? Chciałam wiedzieć? Myślę, że zrobiłam minę jakbym miała zwymiotować, bo zachichotał. - Nie. To nie moje pytanie. - Więc dlaczego nazywa cię Dimmy? Ściągnęłam usta i potrząsnęłam głową. - Dowiem się – powiedział, unosząc brwi w wyzwaniu. Kontynuowałam potrząsanie głową. Westchnął głośno, a jego ramiona opadły, jakby się poddał. Spuścił głowę do przodu, powodując, że włosy opadły mu na twarz. Moja ręka przesunęła się, by je usunąć. Nie wiedziałam, że to robię, dotąd, aż było po wszystkim. Ale kiedy zamierzałam ją cofnąć, przytrzymał ją w miejscu, łącząc razem nasze palce. Potem uniósł wzrok, a jego twarz rozciągnął powolny, złośliwy uśmieszek. Wziął głęboki wdech, a potem uderzyło mnie co zamierzał zrobić. – Joł, Ethan! – krzyknął, zanim miałam szansę zakryć mu usta. Ehan wszedł do pokoju, obczajając naszą pozycję, zanim oparł się o komodę. – Co tam? – spojrzał na nas podejrzliwie. Miałam to gdzieś. - Dlaczego nazywasz ją Dimmy? - Nie waż się mu powiedzieć! – zwęziłam na niego oczy. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej z pełnym samozadowolenia szerokim uśmiechem. - Amanda Żądająca – zaśpiewał Ethan. - Zamknij się! – wycedziłam przez zęby.
- Gdy byliśmy dziećmi, była trochę rozwydrzona. Znasz tą dziewczynkę z Willy’ego Wonka ? Logan myślał przez chwilę. – Tą dziewczynkę ‘Ja chcę teraz’ ? – powiedział poprzez śmiech. Ethan do niego dołączył. – Właśnie ta. Była dokładnie taka jak ona. Mama, tata i ja zwykliśmy nazywać ją Amandą Żądającą; ostatecznie uległo to skróceniu do Dimmy. I tak zostało. – Rzuciłam w niego poduszką. Zablokował ją, chichocząc do siebie. - To wszystko? – zapytał. Zadowolony z siebie dupek. - To wszystko – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Wyszedł, śmiejąc się do siebie. - Amanda Żądająca – powtórzył Logan, tym samym denerwującym tonem co Ethan. – Podoba mi się. - Zamknij się. Zaśmiał się. - Jesteś szczęściarzem, że nie masz żadnych braci albo sióstr, więc ja mogę wywlekać brudy na twój temat. W momencie, gdy te słowa wyszły z moich ust, jego rysy stwardniały i napiął się lekko, odwracając ode mnie wzrok. – Taa, jestem szczęściarzem. Nie wiem dlaczego lub co się zmieniło, ale wstał i zaczął wychodzić z pokoju. Wstałam i pociągnęłam go z powrotem na łóżko. - Powiedziałam coś? Unikał kontaktu wzrokowego. - Logan? Spojrzał na mnie. Wydęłam wargi. Uśmiechnął się. I to wszystko czego kiedykolwiek chciałam. - Masz swoje pytanie? – zapytał. Myślałam przez chwilę, podczas gdy on usadowił się wygodniej naprzeciw mnie. Wziął moje ręce w swoje i pocałował wnętrze obu nadgarstków, cały czas uśmiechając się do mnie. Przygryzłam wargę, żeby się powstrzymać przez pochyleniem się i pocałowaniem go. Ponieważ chciałam tego. Tak bardzo. – Kiedy był ostatni raz kiedy miałeś swój moment? Jak te, o których mi opowiadałeś? Pamiętasz? Skinął głową. 17
17
Bohaterka książki ‘Charlie i fabryka czekolady’, rozpieszczona i zepsuta dziewięcioletnia dziewczynka, której rodzice na wszystko pozwalają. Zawsze dostaje od nich to co chce, co jest niestety niewychowawcze. Brała udział w zwiedzaniu fabryki czekolady Willie’go Wonka , który miał fabrykę słodyczy.
Jak czegoś chciała, to tak mówiła
Kontynuował. – Kiedy miała miejsce ostatnia rzecz warta zapamiętania? Patrzył na mnie przez tak długi czas, że nie wiedziałam czy zamierzał odpowiedzieć. Potem wziął oddech. – Tego dnia, gdy zobaczyłem cię w bibliotece, po tym jak rozmawialiśmy na przystanku autobusowym. To był ten moment, kiedy po raz pierwszy w życiu chciałem uwierzyć w drugie szanse.
Rozdział 19 Logan Kiedy obudziłem się rano, nie było jej w łóżku. Siedziała w salonie, z kawą w ręce. Usiadłem obok niej, ale jej oczy nie odrywały się od podłogi. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie. Nie protestowała. - Kiedy musisz wyjechać? Odsunęła moje ramię i wstała. - Jutro. - Co? - Kiedy weszła do kuchni, podążyłem za nią. Odłożyła kubek do zlewu i odwróciła się do mnie. Położyłem przedramię na jej ramionach. - Nie chcę żebyś jechała. - Nie chcę jechać, Logan - jej głos się załamał. - Co zrobimy? - Owinąłem jej szyję ramionami i przyciągnąłem do siebie. Objęła mnie w pasie. Przytulaliśmy się mocno. - Nic nie zrobimy. Ty zostaniesz tutaj i będziesz chodził do college'u, a ja wrócę do domu i pracy. - Jednak ja nie chcę żebyś wyjeżdżała - powtórzyłem. Może, jeśli będę robił to wystarczająco często, to zostanie. Odsunąłem się i oparłem swoje czoło o jej. - Już to mówiłeś - wyszeptała. Oblizałem usta. Zauważyłem, że zrobiła to samo. - Już mówiłem - wydyszałem. Poczułem, że jej palce się zaciskają na tyle mojej koszulki. Jej oczy się zamknęły i przechyliła głowę w bok, jej nos otarł się o mój. - Amanda? - Mmm? - Naprawdę, naprawdę chcę żebyś została. Ponownie ją do siebie przysunąłem, więc nasze ciała były ciasno splecione. Jęknęła. - Poważnie - zacząłem. - Naprawdę potrzebuję żebyś została. I wtedy ją pocałowałem, delikatnie. Nasze usta ledwie się dotykały. I tak zostaliśmy na sekundy, minuty, godziny, kto wie. Obejmowaliśmy się ramionami, trzymając siebie nawzajem. Nasze usta się stykały, ale nie poruszały. Zamknięte oczy. Ciężkie oddechy. I wtedy się poruszyłem. Popchnąłem ją delikatnie do tyłu, aż opierała się o blat, usta poruszały się przy jej, całując powoli. Jednak ona nie oddała pocałunku. I to cholernie bolało. Bo chociaż pragnąłem jej tak bardzo, to myślę, że bardziej jej potrzebowałem. Nigdy nie potrzebowałem niczego bardziej, niż jej. Kiedy się odsunąłem, zauważyłem łzy zbierające się w jej oczach. - Nie możemy, Logan - jej głos ponownie się załamał. Wyprostowała się. - Dlaczego nie? - wyszeptałem, ciągle mocno ją trzymając. - Dlatego - odsunęła się i przesunęła głowę na moje ramię. - Dlatego, że ty będziesz tu, a ja będę tam.
- I co z tego? Przez chwilę była cicho, po czym całkowicie wysunęła się z mojego uścisku i oparła o blat, krzyżując przed sobą ramiona. - Związki w college'u nie są łatwe. Możesz z kimś być, nawet go kochać. Ale kiedy nie ma fizycznego połączenia, nietrudno ulec pokusie. A w college'u jest, aż za dużo pokus. Potrząsnąłem na nią głową. - Każdy dupek, który by cię miał i byłby, aż tak głupi żeby cię stracić jest cholernym idiotą, Amanda. Uwierz mi. Wiem to.
*** Logan: Potrzebuję twojej pomocy. Tata: Mów.
*** Kilka godzin później byłem w przejściu na boisko, szedłem na trening, gdy ją zobaczyłem. Przed bramkami zawsze kręcili się jacyś ludzie, ale nie spodziewałem się tam Amandy. Siedziała na ławce ze skrzyżowanymi nogami, miała na sobie luźną, opadającą z ramienia bluzkę i te obcięte szorty. Wzrok miała spuszczony, skupiony na podręczniku na jej kolanach. Kilka dziewczyn zawołało moje imię, przyciągając jej uwagę. Zignorowałem je i podszedłem prosto do niej. - Co słychać? - upuściłem torbę ze sprzętem na podłogę przed ławką i usiadłem obok niej. - Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - Micky - wzruszyła ramionami, zamykając książkę i wkładając ją do torby. Odwróciła się w moją stronę z ciągle skrzyżowanymi nogami. Słońce świeciło jej w oczy, sprawiając, że wyglądały na jeszcze bardziej błękitne. Zmrużyła je. Jej nos się zmarszczył. Była cholernie urocza. Podniosła dłoń do czoła żeby zablokować słońce, ale nie zadziałało. Zaśmiałem się. Zachichotała. Zdjąłem czapkę i założyłem jej na głowę. Była za duża i zsuwała się jej na oczy. Jej ciało się poderwało i nadąsała się. Znowu się zaśmiałem, poprawiając ją, aby widzieć jej twarz i przesunąłem się na bok żeby zablokować słońce. - Lepiej? - zapytałem. - O wiele. - Więc. -Więc? - Co? - Co? - Huh? - Huh? Zaśmiałem się i lekko nią potrząsnąłem, trzymając za ramiona. - Przestań być urocza, co tu robisz? Potrząsnąłem nią tak, że czapka ponownie opadła jej na oczy. Nadąsała się, znowu. To było cholernie urocze, znowu.
Odgłos batów uformował się w mojej głowie. - Moja mama dzwoniła wcześniej. Próbowałem powstrzymać uśmiech. - Tak? - Tak. Dostała pracę. Możesz w to uwierzyć? - Huh. Szczęście musi jej sprzyjać. - Tak, to mogło być szczęście. Albo mogło to być coś innego. Chodzi o to, że dostała pracę recepcjonistki w gabinecie lekarskim. -Tak? -Tak. U doktora Matthewsa. Zagryzłem wargę, próbując powstrzymać ogromny uśmiech wypływający na moją twarz. Kontynuowała. - Tak. Zadzwonił do niej... powiedział, że przyjaciel poleca jej usługi. Najwyraźniej są zdesperowani. Zaczyna jutro. - Cóż, to dobrze, prawda? - Tak. Co za zbieg okoliczności, nie sądzisz? - Co masz na myśli? - Dostała pracę w gabinecie doktora Matthewsa... - zrobiła pauzę dla dramatycznego efektu. - Hej! - popchnęła mnie lekko, wzdychając przesadnie. - Twój tata jest lekarzem, prawda? Doktor Matthews? Potrząsnąłem głową. - O czym ty mówisz? Oskarżasz mnie o coś? - złapałem ją za ręce. - Tak. Oskarżam cię o bycie wspaniałym. Roześmiałem się. - Dziękuję, Logan. - przysunęła się do mnie bliżej. Trzymała między nami nasze złączone dłonie. Odsunąłem je na bok, aby móc się do niej zbliżyć. - Nie ma, za co. I wtedy mnie pocałowała. W usta. Tylko raz. Ale to wystarczyło. Chociaż raz postąpiłem z nią dobrze. - Co teraz zrobisz? - zapytałem, nasze palce wciąż były splecione. - Prawdopodobnie złapię autobus do domu. Naprawdę nie podobało mi się, że chciała jechać autobusem. To nie daleko, ale wystarczająco daleko. Poza tym, przypomniałem sobie jak Micky opowiadała mi o gościu, który polizał jej łokieć. - Mam krótki trening. Za godzinę skończę. Możesz tu zaczekać? Zagryzła wargę, patrząc w dół. - Okej. - Okej - pokiwałem głową. Zdjęła czapkę i założyła ją z powrotem na moją głowę. Zmarszczyła nos i przerzuciła ją do tyłu. - Lepiej - powiedziała, zanim pochyliła się i mnie pocałowała.
Amanda Wiedziałam, że dziewczyny na stadionie śmiały się ze mnie i rozumiałam to. Logan Matthews rozmawiał ze mną. To było zabawne, ale nieważne. Pieprzyć je. Minęło jakieś pół godziny odkąd odszedł, ale temperatura znacznie spadła, a ja nie
miałam swetra. Odmrażałam sobie tyłek, czekając na niego. Już zamierzałam do niego napisać i powiedzieć, że spotkamy się w domu, kiedy usłyszałam, że te dziewczyny zachichotały ponownie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że do mnie idzie. Moje oczy się rozszerzyły, gdy mu się przyglądałam. Po raz pierwszy widziałam go w stroju do baseballa i cholera, wyglądał dobrze, lepiej niż dobrze. - Wpadłaś - uśmiechnął się krzywo. Cholera. Nie mogłam nawet zaprzeczyć. Kiedy się zbliżył, zauważyłam kurtkę drużynową w jego ręce. - Zimno ci? zaczął ją rozkładać. - Tak - zawołałam. Nie wiedziałam, czy słyszy mnie przez wiatr. Stanął przede mną i założył mi kurtkę na ramiona. Włożyłam ramiona w rękawy. - Odwróć się - powiedział. Byłam zdezorientowana, ale i tak to zrobiłam. Wyciągnął mi włosy spod kurtki i zapiął ją. Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że dziewczyny gapią się na mnie, szepcząc i zakrywając usta dłońmi. Odwrócił mnie w swoją stronę, a jego oczy zwęziły się na dziewczyny. Przyszedłeś tylko po to żeby mi to dać? - zapytałam, próbując zwrócić jego uwagę. Jego oczy przesunęły się na mnie. - Cóż, tak. Nie mogłem pozwolić, abyś tu marzła. - I wtedy rozległ się grzmot i spadł na nas deszcz, od razu nas przemaczając. - Jasna cholera! - Podniósł moją torbę, złapał mnie za rękę i pociągnął na stadion. Te kilka sekund, które nam to zajęło, wystarczyło żeby deszcz nas przemoczył. Kiedy byliśmy bezpieczni w środku, zdjął swoją czapkę i potrząsnął włosami. Obserwowałam go. Ten chłopak - nie, ten mężczyzna wyglądał seksownie w stroju. I pragnęłam go. Bardzo. Założył czapkę z powrotem i odwrócił się do mnie. Uśmiech wypłynął na jego usta i wiedziałam, że mnie przyłapał, znowu. Przesunął się do mnie bliżej i prowadził tyłem, aż uderzyłam plecami o ścianę. Jego dłonie ściskały mnie w pasie, a ciało przylegało do mojego. - Wpadłaś - wyszeptał mi do ucha. - Jeśli jeszcze raz przyłapię cię, jak patrzysz na mnie w ten sposób, będziemy mieli cholernie wielki problem - Jedną rękę wsunął pod kurtkę, tak, że dotykała nagich pleców. Jego skóra na mojej parzyła. - Bo od teraz, kiedy zamknę oczy, będę widział ciebie w moim stroju i niczym więcej - wyrwał mu się gardłowy jęk. - Kurwa, skarbie, robię się twardy na samą myśl - złapał moje udo i uniósł je, owijając się moją nogę tak, że stał pomiędzy nimi. Mogłam go poczuć, twardego, przy moim wejściu. Nie mogłam powstrzymać jęku, który mi uciekł. Próbowałam przełknąć, ale moje gardło było suche. Jego usta były na mojej szyi, ssąc, powoli wędrując w górę. Odchyliłam głowę, pragnąc więcej. Usta otarły się o moje. Wysunął język i polizał dolną wargę. I wtedy się wycofał. Ale złapałam jego koszulkę w dłonie i przyciągnęłam go z powrotem, przysuwając jego usta do moich. I pocałowałam go. Bo jeśli potrzebował pewności, czy to w porządku, że mnie całował, to mu pokazałam. Kiedy nasze języki się dotknęły, wypuścił niski pomruk. Jego dłonie sunęły w dół moich pleców, coraz niżej, aż wsunęły się pod moje szorty i majteczki, ściskając mój nagi tyłek.
- Mmm - westchnął, nie odrywając ode mnie ust. Zaczęłam rozpinać jego koszulkę. Chciałam go dotknąć. Chciałam dotykać go wszędzie. Chciałam poczuć go wszędzie. Jego usta nie przestały się ruszać, nasze języki nie przestały tańczyć razem. Pocałunek był powolny i delikatny, ale to on miał nad nim pełną kontrolę. Ja straciłam swoją w chwili, gdy spojrzał na mnie z pożądaniem widocznym w jego oczach. Przycisnął się mocniej do mojego wejścia i znów go poczułam, twardego jak skała przy moim rdzeniu. Zapoczątkował rytm, ocierając się o mnie. Jedna z moich nóg stała na podłodze, druga owijała go w pasie. Również zaczęłam się poruszać. I powoli, zaczęliśmy ruszać się razem. - O Boże, Logan - pocałowałam go mocniej, lekko gryząc dolną wargę. Jego usta odsunęły się od moich, przesuwały się niżej na szczękę, szyję, do obojczyka. Powoli przesunął po nim językiem, coraz niżej i niżej, aż dosięgnął klatki piersiowej. - O cholera - wyszeptałam. Dyszałam, jęczałam, ruszałam się, ocierałam, wszystko to na raz. Mocniej ścisnął moją pupę. Wydałam dźwięk, do którego nie myślałam, ze jestem zdolna. Byłam nakręcona. Jego ruchy przy mnie sprawiały, że robiłam się tak mokra, aż czułam jak przemakają mi spodnie. Jego usta przesunęły się z szyi, do mojego ucha. - Musisz przestać wydawać te odgłosy, skarbie - pocałował miejsce pod nim. - Zaczynam to tracić. Uderzył na moje usta, poruszając się przy mnie mocniej, przyciskając mnie do ściany. Podniosłam drugą nogę, aby go nią owinąć. Potrzebowałam go bliżej, potrzebowałam więcej. Ponownie zaczął nadawać rytm. Poczułam powolny płomień budzący się w moim brzuchu. Nie miałam pojęcia jak on to kurwa robił. Ale nie chciałam żeby to się kończyło. Nigdy. - O mój Boże, Logan - dyszałam, odrzuciłam głowę na ścianę. Był przy mojej szyi. Ssąc. Mocno. Zostawi mi ślad. Chciałam by to zrobił. - Matthews, co ty do cholery robisz? - zawołał głęboki głos. Krzyknęłam, opuściłam nogi, dałam nura i ukryłam za nim. O. Mój. Boże. Rzeczywistość wróciła. Co my do cholery robiliśmy? - Kurwa - zdenerwował się. Sięgnął dłonią w dół i poprawił się, zanim się odwrócił. - Co ty sobie kurwa myślisz, Matthews? - Przepraszam, trenerze. O. Mój. Boże. Zabijcie mnie, teraz. - Idź do domu! - Byłam zbyt zażenowana, żeby wyjrzeć zza Logana i zobaczyć reakcję trenera. - Tak jest - Logan brzmiał, jakby miał się za chwilę roześmiać. Co do diabła? - Będę cię krył - jego trener też brzmiał teraz inaczej, jakby sam próbował powstrzymać śmiech. - Cholera, chciałbym być znowu w college'u - powiedział, zanim usłyszałam jak
jego kroki się oddalają. Nie wiem, jakie emocje malowały się na mojej twarzy, ale kiedy Logan się do mnie odwrócił, zaczął się śmiać. Cholernie śmiać. - To nie jest zabawne - wyszeptałam głośno. - Prawie ci się oddałam wskazałam ręką na nasze otoczenie. - Tutaj. Nie odpowiedział. Tylko patrzył na mnie z góry do dołu i oblizywał usta. Jego oczy zatrzymały się na mojej twarzy i uniósł dłoń do mojego policzka. Jego twarz znalazła się tuż przy mojej, mogłam poczuć jego oddech na ustach. Potarł nosem o mój. - Zaczekaj tu - powiedział niskim głosem, przepełnionym pożądaniem. - Nie zbliżyliśmy się nawet do końca. Zamierzam zabrać cię do domu i dokończyć to, co zacząłem. A kiedy z tobą skończę, nie będziesz nawet pamiętać, co się właśnie stało. Wszystko, o czym będziesz pamiętać to, jakie uczucia u ciebie wywołuję, gdy będziesz krzyczała moje imię.
Logan Nie powiedziała słowa odkąd ruszyliśmy do domu. Nie mogłem nawet patrzeć na nią wystarczająco długo żeby domyślić się, co czuła, bo deszcz padał tak mocno, że ledwo widziałem drogę przed samochodem. - Nic nie widzę - powiedziałem jej, wycierając przednią szybę rękawem. Pozostała cicho. Zwolniłem wystarczająco, by móc rzucić na nią okiem. Jej oczy były ciasno zamknięte i ściskała brzegi siedzenia tak mocno, że zbielały jej kostki. Jej twarz była blada. Widziałem jak jej pierś faluje od nierównych oddechów. Co do diabła? Już miałem zapytać, czy wszystko w porządku, kiedy zadzwonił jej telefon. Ponownie skoncentrowałem się na drodze i usłyszałem jak odbiera. - Hej – przywitała się. - Tak, jadę do domu… - Logan prowadzi… - Okej, poczekaj… Odezwała się do mnie. – E chce z tobą porozmawiać. Przełączę go na głośnik. Następnym dźwiękiem był głos Ethana. - Stary, możesz gdzieś zjechać? Zrobiłem jak poprosił, wyłączyłem głośnik i przyłożyłem telefon do ucha. Nie odrywałem wzroku od Amandy. - Co jest? – powiedziałem do telefonu. - Co z nią? Jej stopy były na siedzeniu, podciągnęła kolana i włożyła między nie głowę. - Co się dzieje? - Ona po prostu… ma problem… z taką pogodą – powiedział ostrożnie. – Możesz po prostu stanąć, aż pogoda się poprawi? - Jasne – rozłączyłem się, położyłem telefon na desce rozdzielczej i pogłaskałem ją delikatnie po włosach. – Amanda? Wydała jakiś odgłos, ale nie podniosła wzroku. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale to było coś więcej, niż strach przed deszczem.
Rozbrzmiał grzmot. Wzdrygnęła się i zaczęła kołysać w przód i w tył. Pochyliłem się i próbowałem ją uspokoić. Próbowałem ją przytrzymać, ale nie przestawała się kołysać. – Skarbie – powiedziałem. To jedno słowo sprawiło, że na mnie spojrzała. Płakała. – Jestem cholernym dzieciakiem – pociągnęła nosem. - Nie, nie jesteś – uspokajałem ją. – Chodź tutaj. Pomogłem jej tak, że leżała na mnie. Kochałem mieć ją tak blisko. Nie chodziło o seks, nie przez cały czas, czasem po prostu chciałem jej. Odsunąłem za ucho włosy, które opadły jej na twarz. - Powiesz mi, co się dzieje? Potrząsnęła głową. – Chcę, Logan. Ale nie teraz. Kiwnąłem głową i pocałowałem jej policzek zanim obniżyłem siedzenie do pozycji leżącej. Ułożyłem nas wygodnie żebyśmy mogli przeczekać burzę. Szczerze mówiąc, mógłbym tak leżeć, z nią w moich ramionach, przez wieki i to wciąż byłoby za mało. - Nienawidzę tego – powiedziałem jej. - Czego? – znowu pociągnęła nosem. - Nienawidzę cię takiej oglądać, płaczącej. Nienawidzę, że tak się czujesz i nienawidzę, że nie mogę nic na to poradzić. Jej głowa podniosła się z mojej szyi. - Robisz coś. Jesteś tutaj. To już coś. Moje dłonie zaczęły przesuwać się po jej włosach. – To nie wystarczy. - To więcej niż oczekiwałam – powiedziała, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
Amanda Położył wolną rękę na dole moich pleców i tak zostaliśmy, z jego ramionami owiniętymi dookoła mnie, z jego palcami w moich włosach, moją głową na jego piersi i moim sercem w jego dłoniach. Minęły minuty, kiedy poczułam, że dłoń na moich włosach porusza się wolno, a jego oddech się spowalnia. Zasnął. Powoli podniosłam głowę, nie chcąc go obudzić. I patrzyłam na niego. I zapomniałam gdzie jestem i jak się tu znalazłam. Zapomniałam o burzy i wszystkich związanych z nią wspomnieniach. Bo wszystko, co czułam to on. Patrzyłam jak jego klatka unosi się i opada powoli, na jego włosy – idealny bałagan, na jego usta, lekko rozchylone, gdy wdychał i wydychał powietrze. Mój wzrok zawisł na jego ustach dłużej niż powinien, ale nie pocałowałam go. Zamiast tego z powrotem opuściłam głowę i pozwoliłam by jego rytmiczne oddechy ukołysały mnie do snu.
*** Zostałam gwałtownie obudzona przez dzwoniący telefon. Zaskoczył mnie tak bardzo, że podskoczyłam i uderzyłam głową o dach w aucie Logana.
Śmiał się ze mnie, gładząc miejsce, w które się uderzyłam. – To Ethan – powiedział, podając mi telefon.
*** Kiedy dotarliśmy do domu, deszcz ustał całkowicie i wyszło słońce. Nie rozmawialiśmy o tym, co zdarzyło się na stadionie, ani o moim wybuchu płaczu w samochodzie. Kilku przyjaciół Ethana kręciło się po salonie, oglądając mecz, wliczając w to Jamesa. James poszedł za nami do kuchni. – Amanda – kiwnął na powitanie. Następnie spojrzał na Logana, z brwiami zmarszczonymi ze zdziwienia. Nie wiedziałam, czy wiedział, że Logan tu mieszka, czy podejrzewał coś innego. - Matthews – kiwnął głową w kierunku Logana. - Dupku – odpowiedział Logan. Poczekaliśmy, aż James skończy w kuchni, zanim do niej weszliśmy; usiadłam na blacie a on wyciągnął z lodówki dwie butelki wody. Wręczył mi jedną w momencie, gdy wszedł Ethan. - Wszystko w porządku? – zapytał, wyraźnie zmartwiony. Uśmiechnęłam się do niego. – Uh huh. Logan oparł się o blat po przeciwnej stronie, krzyżując ramiona na piersi. - Jesteś pewna? – zapytał Ethan ponownie. Zawsze był dobrym bratem i chociaż byliśmy bliźniętami, zachowywał się jakby był starszy, swego rodzaju obrońca. Rozumiał, kim byłam i radził sobie z moim gównem, nawet jeśli na to nie zasługiwałam. Ale wakacje po ostatnim roku zmieniły to. Stał się kimś więcej niż bratem, został moim najlepszym przyjacielem. - Jestem pewna, E, wszystko w porządku. Logan się mną zajął. Logan zakrztusił się wodą, próbując powstrzymać śmiech. Wytarł usta rękawem, Ethan patrzył ode mnie na niego, z obrzydzeniem na twarzy. - Nawet nie chcę wiedzieć – powiedział E, kręcąc głową. Kontynuował. – Więc ty nie… - niewielki uśmieszek formował się na jego ustach, kiedy podszedł o krok bliżej. Byłam zdziwiona do czasu, aż rozłożył ramiona. – Nie potrzebujesz uścisku? Automatycznie zaczęłam kopać przed sobą nogami. – Nie. Fuu. Ohyda. Zaczął się śmiać, wycofując się. - O co chodziło? – powiedział Logan, przez swój własny śmiech. Świetnie. Mój brat i mój kimkolwiek Logan był, śmiali się ze mnie. - Dimmy nienawidzi przytulania. Zapytaj Tysona. To była jedyna rzecz, której w niej nie kochał. Moja twarz opadła na dźwięk jego imienia. Widziałam, że Logan obserwuje mnie kątem oka. Wiedziałam, jakie będzie jego następne pytanie. Psychicznie się na nie przygotowałam. Ethan opuścił pomieszczenie. I zapadła grobowa cisza. Trzymałam oczy zawieszone na podłodze. Widziałam, jak robi kilka kroków, aż znalazł się przede mną. Rozłożył moje nogi, aby móc pomiędzy nimi stanąć. Położył ręce na blacie po obu stronach mojego ciała. Nie podnosiłam wzroku. Czekałam. I czekałam.
- Więc – powiedział niskim głosem. – nienawidzisz bycia przytulaną? Nie tego pytania oczekiwałam. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy podniosłam na niego spojrzenie. Kiwnęłam głową. Jego ramiona owinęły się na mojej talii. Moje również się poruszyły, aż spoczęły na jego. Jego uśmiech odwzorowywał mój. Przyciągnął mnie bliżej. - Nigdy bym nie zgadł – wyszeptał mi do ucha. Potarł nosem o moją szczękę, aż jego usta zrównały się z moimi. – Muszę być wyjątkowy – powiedział w moje usta, zanim mnie pocałował. I zatraciłam się. W jego uścisku. W jego pocałunku. Całkowicie zatraciłam się w Loganie Matthewsie. Zaczął się odsuwać, ale wrócił po kilka kolejnych niewinnych pocałunków. Zachichotałam w jego usta. Przesuwał dłońmi w górę i w dół moich nagich nóg. – Co robimy dziś wieczorem? – zapytał. - Nic nie robimy. Idę do pracy. - Odchylił głowę, sfrustrowany. - Ale – podjęłam. – Jutrzejszy dzień i kolejny mam zupełnie wolne, muszę pracować jutro w nocy. - Rano mam trening, a później jestem wolny do końca dnia – zatrzymał się, myśląc. – Następnego dnia tak samo. Wycofał się i wyszedł z kuchni. Wiedziałam, że kłamał, ale mnie to nie obchodziło. W tej chwili nie mogłam myśleć, że chciałam czegoś bardziej niż jego.
Logan Najwyraźniej, kimkolwiek był ten dupek Tyson, nie przytulał jej dobrze.
Rozdział 20 Logan Do pracy podrzucił Amandę przyjaciel. Ale nie Tony. Goście wyszli jak tylko skończył się mecz i przyszła jakaś dziewczyna, nie widziałem jej, tylko słyszałem jej szpilki, gdy weszła do domu. Poszli prosto do sypialni Ethana, bez słowa. Zostałem na sofie i uczyłem się. Nie wiem ile czasu minęło, zanim wyszedł Ethan, prowadząc brunetkę. Gdybyście zapytali mnie kilka miesięcy temu, powiedziałbym, że była gorąca. Ale nie była Amandą. Była prawie jedenasta, a ja wciąż siedziałem na kanapie, otoczony książkami. To było coś, co widziało niewielu. Brunetka obok niego zatrzymała się w chwili, gdy mnie ujrzała. Miałem nadzieję, że jej nie pieprzyłem, bo to mogłoby być niezręczne. - Kellie, to jest Logan – Ethan trzymał rękę na dole jej pleców, kiedy nas sobie przedstawiał. Pomachałem do niej. Uśmiechnęła się, wyciągając do mnie rękę. – Kellie, przez IE, tak dla twojej wiadomości – zagruchała, podchodząc do mnie bliżej. Przeniosłem spojrzenie z jej dłoni na twarz. Lustrowała mnie. Popatrzyłem za nią, na Ethana, który ziewał. Potrząsnąłem jej dłonią raz, stanowczo i zapytałem Ethana. – Co robicie? Zakończył ziewanie stęknięciem. – Kellie idzie do domu. Zamierzam odebrać Amandę. - Nie wiem, czemu musisz ją odbierać przez cały czas. Na pewno Tony mógł ją podrzucić – odwróciła się do niego. – Chciałam dziś zostać na noc – jęczała. Wzruszył beztrosko ramionami. – Nie chcę żeby jeździła z facetami, których nie znam. Po prostu odpuść, dobra? – złość była ewidentna w jego głosie. Później musiałem zapytać, o co chodziło. - Cokolwiek – zanuciła, idąc w kierunku drzwi. – Zobaczymy się jutro – pocałowała go w policzek zanim leniwie zatrzasnął za nią drzwi. Wrócił do salonu i usiadł na pufie naprzeciwko mnie. Popatrzył na otaczające mnie książki. – Myślałem, że jesteś debilem. Mój wzrok przeniósł się z książki na niego. Uniosłem pytająco brew. - Uczysz się. Dużo. Więcej niż ktokolwiek, kogo znam. Kiedy nie jesteś na zajęciach albo na treningu siedzisz z nosem w książkach. O co chodzi? W czym się specjalizujesz? - Wstęp do medycyny. - Nie gadaj? – jego szok mnie nie zdziwił. Przywykłem do tego. - Gadam – odpowiedziałem, wzdychając i zamykając książkę. Odrzuciłem ją na bok. Więc. Kellie? – uśmiechnąłem się krzywo. - Nie, stary Kellie przez IE – jego głos kpiąco podniósł się do dziewczęcego pisku. Obaj się zaśmialiśmy.
- Kurwa – jęknął, pocierając oczy. – Muszę zaoszczędzić i kupić Dimmy samochód, mam dość wożenia jej przez cały cholerny czas. Jestem zajebiście zmęczony i nie mogę zaliczyć – odchylił głowę na krzesło. - Ja ją dziś odbiorę, możemy podzielić się robotą. Nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie z zaciekawieniem. – Myślę, że musimy o tym porozmawiać. Uniosłem brodę. – O czym? - Wiesz, o czym. - Naprawdę nie wiem – udawałem znudzenie. - Mieszkasz tu od kilku dni. Twój pokój jest ciągle pusty. Gdzie śpisz? Trzymałem gębę zamkniętą. - Stary – kontynuował. – Nie jestem idiotą i nie jestem dupkiem. Nie zamierzam tu siedzieć i robić ci wykładu o tym czy możesz z nią być czy cokolwiek, nie żebyś posłuchał. Widzę was razem, wiesz? Słyszę jak śmiejecie się w nocy. Wiem, że śpisz w jej pokoju. I mam nadzieję, że tylko tyle robisz – śpisz. Bo ona nie jest gotowa na wiele więcej. Otworzyłem usta żeby mu przerwać. Podniósł dłoń by mnie powstrzymać. - Poczekaj, jeśli zamierzacie robić cokolwiek robicie, bądź z nią ostrożny, okej? Nie zamierzam ci tłumaczyć, lub mówić, dlaczego... ale to coś więcej niż braterska troska o siostrę, wiesz? Byłem zdezorientowany. Nie miałem pojęcia, o czym on kurwa mówił. - Zmienia się przy tobie. To przykuło moją uwagę. – Co masz na myśli? - Znaliście się zanim się wprowadziłeś – to było stwierdzenie, nie pytanie. – To znaczy, tak zakładam biorąc pod uwagę jak zareagowała, kiedy cię zobaczyła. Nie muszę wiedzieć skąd ani dlaczego, ale jest szczęśliwsza, gdy jesteś w pobliżu. Nie wiem, o co chodzi, ale cokolwiek robisz, dziękuję ci. Wstał i wyciągnął do mnie pięść, żeby przybić żółwika. Zrobiłem to. Ciągle nie miałem pojęcia, o czym on do cholery mówił. - Jeśli mógłbyś ją dziś odebrać, byłoby świetnie – skierował się do swojego pokoju. – Kończy o północy – zatrzymał się tuż przed wejściem z rękami po obu stronach drzwi. Wtedy, z uśmiechem na twarzy, powiedział. – Jana cholera, Kellie przez IE mnie wykończyła – zaśmiał się sam do siebie i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Amanda Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy zobaczyłam, że przyjechał, aby odebrać mnie z pracy, ale do czasu, kiedy wsiadłam do samochodu, coś cię zmieniło. Widziałam, że patrzył na mnie kątem oka, ale nie odwrócił się do mnie. Widziałam, że otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nic nie mówił. To była najdłuższa droga do domu w życiu.
Kiedy w końcu dojechaliśmy i weszliśmy do domu, poszedł prosto do swojego pokoju. Przebrałam się do snu i zapukałam do jego drzwi. - Wejdź – powiedział. Leżał na podłodze, w śpiworze. - Co robisz?- zapytałam. Westchnął. – Nic, uczę się – jego książki były rozłożone prze nim. Usiadłam na podłodze obok niego. – Dwie prawdy? Powoli zamknął książki i ułożył je w stosik obok siebie. – Jasne – próbował się uśmiechnąć, ale nie sięgało to jego oczu. – Ja zacznę. Kiwnęłam głową. - Tony? Przewróciłam oczami. Kontynuował. – Wpadłem na niego przed łazienką, zanim wyszliśmy z twojej pracy, powiedział, że się spotykacie? Albo będziecie? Sam nie wiem… ale kazał mi się odczepić, bo jesteś jego. Co do diabła? Potrząsnęłam głową. – Nie wiem, czemu ci to powiedział, ale to nie jest prawda. To znaczy, wygłupialiśmy się razem parę razy… - przerwałam, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Uniósł brew. – To wszystko? – był wkurzony. Wycofałam się. – Co chcesz żebym powiedziała? Czemu jesteś zły? Wzruszył ramionami, unikając mojego spojrzenia. Wstałam i podeszłam do jego drzwi. – Zachowujesz się jak dupek.
*** Byłam w swoim pokoju, może od dwóch sekund, kiedy wszedł, inne emocje malowały się na jego twarzy. – Przepraszam – powiedział. Potrzasnęłam głową, nie spojrzałam na niego. – Zachowujesz się jak kutas. Jesteś w moim życiu ile? Tydzień? I chcesz się zachowywać w ten sposób, kiedy dowiadujesz się, że się z kimś bawiłam. Nie masz prawa! Nie odezwał się. Nabuzowałam się. – A co z tobą? Ja wiem, z iloma facetami spałam. A ty? Możesz podać mi liczbę? – w końcu się do niego odwróciłam. Trzymał ręce w kieszeniach. Jego wzrok był skupiony na podłodze. Brnęłam dalej. – Z dwoma, Logan. Spałam z dwoma facetami. Podniósł głowę, jego oczy przeszukiwały moje. – I żaden z nich nie był tobą. Nie masz prawa tak się zachowywać. Przestań być dupkiem i pogódź się z tym. Po prostu się na mnie gapił. Czułam jak powietrze wypełnia i opuszcza moje płuca, gdy próbowałam uspokoić oddech. Wtedy zadowolony z siebie uśmiech pojawił się na jego twarzy i w końcu się odezwał. – Kocham tę zadziorną stronę. To mnie podnieca. - Wynoś się! – pokazałam mu drzwi i odwróciłam do łóżka. Poczułam, że się porusza, zanim poczułam dłonie na talii i oddech na uchu. – Przepraszam – powtórzył. – Przepraszam, że zachowuję się jak dupek. Ale myśl o tobie z
innym, o jego dłoniach na tobie – nienawidzę tego, Amanda. – Odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę i oparł czoło na moim. Pocałował mnie raz, lekko. - Chcę poczuć wszystko, co on czuł. Chcę zamienić wspomnienie jego dotyku na mój. Chcę, aby każda część twojego ciała znała moje dłonie, rozumiesz? – jego głos był niski, chrapliwy, wypełniony pożądaniem. Moje oczy zamknęły się na jego słowa. Dźwięk potwierdzenia opuścił moje usta. Zaczął całować moją szczękę. – Całował cię tutaj? – wyszeptał, jego głos był stłumiony. Potaknęłam. Jego usta odsunęły się z mojej szczęki i powędrowały w dół szyi, całując, liżąc i lekko ssąc. Mogłam poczuć jego wzwód przy moim brzuchu. Jedna z jego dłoni objęła głowę, palce wplątały się we włosy, delikatnie ciągnąc i odchylając moją głowę do tyłu, dając lepszy dostęp. Jęknęłam. Drugą dłoń wsunął pod koszulkę, muskając brzuch, nim złapał za mój bok, tuż pod piersią. Nie miałam na sobie stanika. Rozluźnił uścisk w moich włosach wystarczająco, by moja głowa się pochyliła, znowu mnie pocałował, tylko raz. Wtedy poczułam jak jego kciuk pociera mój twardy sutek. Z jego gardła wydobył się jęk i przyciągnął mnie do siebie. – Dotykał cię tu? Ponownie kiwnęłam głową. Zastąpił kciuk dłonią, obejmując całą pierś i delikatnie ściskając. - O mój Boże – wyszeptałam. Moja pierś falowała przy każdym oddechu. Moje nogi zacisnęły się razem, próbowałam zaznać odrobinę ulgi. Przesunął drugą dłoń z mojej głowy pod koszulkę, na nagie plecy. Zsuwał ją coraz niżej, delikatnie wsuwał ją pod majteczki, na pupę. - Jasna cholera – sapnął i zacisnął dłoń. – Proszę, nie mów, że cię tu dotykał? Milczałam. - Kurwa – wiedział, co to oznacza. Było cicho przez kilka minut, jego głowa leżała na moim ramieniu, jedna ręka ściskała mój tyłek, a dryga trzymała pierś. Jedynym dźwiękiem w pokoju były nasze ciężkie oddechy. Wtedy jego dłoń powoli przesunęła się z mojego tyłka, do przodu, jego palce bawiły się gumką moich majtek. Uniósł głowę z mojego ramienia, jego oczy pociemniały, gdy chłonął moją zarumienioną twarz. - A tu? – słychać było gniew w jego głosie. Moje usta zacisnęły się. Zsuwał dłoń niżej i niżej, dopóki opuszki jego palców nie dotarły do wilgoci. I musiał wiedzieć. Musiał wiedzieć, co mi robił. Zagryzłam wargę by stłumić jakikolwiek dźwięk, który miał mi się wyrwać. Ale wtedy poczułam w sobie jego palec i cała moja kontrola zniknęła. Odrzuciłam głowę do tyłu, nogi ugięły się pode mną. Jego ramię oplotło moje plecy, dociskając do niego. Unosiłam się w powietrzu. Z jego palcem wewnątrz mnie, zaczęłam się ruszać. Słyszałam, że coś spadło na podłogę, zanim mój tyłek wylądował na biurku. Jego palec został zastąpiony dwoma i
poruszał nimi, do środka i na zewnątrz. Doprowadzał mnie do szału. Moja głowa odwracała się to w jedną, to w drugą stronę, dłonie miałam na jego ramionach, których próbowałam się trzymać. Jego usta złapały moje i w końcu mnie pocałował, wysunął język i zaatakował usta. Pragnęłam go. Cholernie go pragnęłam. Bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy się odsunął, wystarczająco by się odezwać. – Czy sprawił, że tak się czułaś? – powiedział, poruszając we mnie palcami. - O Boże – wyjęczałam. - Zrobił to? – zapytał ponownie, odrobinę głośniej. - Nie był nawet blisko, Logan – owinęłam ramieniem jego szyję i przyciągnęłam z powrotem do swoich ust. Byłam na pieprzonej krawędzi i musiał to wiedzieć, bo zaczął szybciej poruszać palcami, w tym samym czasie jego dłoń pocierała moją łechtaczkę. Odnosiłam wrażenie, że to dobrze wyćwiczony ruch, ale zanim mogłam pomyśleć jak i dlaczego, odsunął się od pocałunku i zastąpił swoje usta i język kciukiem. Obserwował mnie intensywnie, gdy wolno go polizałam i zassałam do ust. Jego oczy wywróciły się razem z głową i wydał najseksowniejsze warknięcie, jakie w życiu słyszałam. Odsunął dłoń od moich ust i wsunął ją pod moją koszulkę, swoim teraz mokrym kciukiem zaczął ponownie pocierać mój sutek. I wtedy przestał. Czas zastygł w miejscu. Mój oddech stał się jeszcze cięższy. Spojrzał mi głęboko w oczy, jego twarz wyrażała emocje, których nie potrafiłam odczytać. - Amanda – wyszeptał i potrząsnął głową. Zapadła cisza. Na tak długo, że nie wiedziałam czy to nie posunęło się za daleko. Przyglądałam mu się. Patrzyłam jak oczy wędrują po mojej twarzy. Te zielone oczy, które tak dobrze pamiętałam. Przez miesiące od tamtej nocy mogłam je zobaczyć, gdy zamykałam swoje. To, jak świeciły się, gdy wywoływał u mnie śmiech albo, jakie były intensywne, gdy mnie słuchał. Przełknęłam emocje. Kiedy otworzyłam oczy, jego twarz była blisko mojej. I nie byłam już zdezorientowana tym, o czym myślał, albo co czuł, bo ja jeż to czułam. Odczuwał poczucie winy, smutek. Widziałam to w jego oczach; jak bardzo było mu przykro, za to, co się stało. I wtedy, w tym momencie mu wybaczyłam. - Logan – ujęłam jego twarz w dłonie. – Nikt inny nie sprawił, że czuję się tak jak z tobą – to była prawda.
Jego usta natychmiast znalazły się na moich, jego palce się poruszyły, a kciuk zaczął pocierać. To zaczęło się w moich palcach – to mrowiące uczucie – następnie przesuwało wyżej, aż do wnętrza mojego brzucha i musiałam zemdleć z przyjemności, bo wszystko, co zapamiętałam było jego imię w kółko opuszczające moje usta. Kiedy podniecenie opadło, w końcu mogłam otworzyć oczy, a on był przy mnie, oddalony tylko o milimetry. Z uśmiechem na ustach. Tyle, że był niewyraźny. Mrugnęłam kilka razy żeby wyostrzyć wizję. - Hej, piękna dziewczyno – powiedział cicho, i w tym samym czasie wyciągnął palce. – Witaj z powrotem.
Rozdział 21 Logan Otworzyłem po cichu drzwi do jej sypialni, by dać jej znać, że wrócę. Nie chciałem, żeby myślała, że zapomniałem o naszych planach spędzenia wspólnie dnia. Potrząsnąłem nią delikatnie, ale nie obudziła się. Potrząsnąłem nią trochę mocniej. – Co do diabła? – powiedziała, jej słowa były stłumione przez poduszkę. - Po prostu chciałem dać ci znać, że będę z powrotem później. - Logan? - Nie. Jakiś inny koleś, któremu pozwoliłaś pieprzyć się palcami. Sapnęła i usiadła prosto, z szokowanym wyrazem twarzy. Zachichotałem. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale potem je zamknęła. Opadły jej ramiona gdy powiedziała. – Która godzina? – sięgnęła do stolika nocnego po telefon. – Piąta trzydzieści? Pieprzona piata trzydzieści? Kto do diabła wstaje o tej porze? - Sportowcy z college’u – powiedziałem, siadając na jej łóżku i pocierając szczękę dłonią. - Pieprzyć trening, wracaj do łóżka. – Oparła policzek na moim barku, podczas gdy jej ręce powędrowały za mnie. - Nie mogę – zacząłem odciągać jej ramiona, bo jeśli znowu by mnie poprosiła, nie sądzę, że mógłbym powiedzieć nie. Zamiast puszczenia mnie, zacieśniła uścisk i oplotła obie nogi wokół mojej talii. Zaśmiałem się. – Co robisz? Wydała z siebie chrząknięcie, gdy popchnęła nas z powrotem na łóżko, dotąd, aż na nim nie leżeliśmy. Wydostała się spode mnie i przesunęła się tak, że byliśmy tuż obok siebie. Sapnęła, zmęczona przez energię, którą zabrało jej to, co zrobiła. Jej twarz była zarumieniona, a jej włosy były bałaganem. Zaśmiałem się na to, jak uroczo wyglądała. Również się uśmiechnęła, patrząc mi prosto w oczy. A potem jej twarzą coś zawładnęło, jakieś kompletnie inne uczucie. Jej uśmiech powoli przygasł. – Uwielbiam kiedy się uśmiechasz – powiedziała cicho – Uwielbiam kiedy pokazują się twoje dołeczki. – Pocałowała jeden z nich, a potem poprawiła mi głowę, by pocałować drugi. Potem oderwała się ode mnie, jej oczy ani na chwilę nie opuściły moich. A to – to jest ten moment – który sprawia, że zapominam o przeszłości. Zapominam, że nie każdy, kto cię kocha, istnieje po to, by cię skrzywdzić. To jest ten moment – kiedy pozwalam temu być w porządku, by ktoś mnie kochał. Ponieważ Amanda i ja – moglibyśmy. Nie sądzę, że już to robimy. Ale moglibyśmy. Pewnego dnia – sądzę, że wkrótce – moglibyśmy naprawdę zakochać się w sobie. Wydostałem telefon z kieszeni i wybrałem numer Jake’a. – Co robisz? – zapytała, obserwując mnie.
- Wysyłam Jake’owi wiadomość. - Czemu? - Żeby mu powiedzieć, by wymyślił jakiś powód dla którego śpię w twoim łóżku zamiast być na treningu. Wydała z siebie pisk, gdy wróciła z powrotem pod pościel, robiąc dla mnie miejsce. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Zdjąłem spodnie i koszulę i wszedłem do niej do łóżka. - Będziesz w stanie wrócić z powrotem do spania? – zapytała obok mnie. Położyłem ramię za jej głową i przyciągnąłem ją do siebie. Jej głowa była na mojej klacie, moje palce w jej włosach, a jej ciało w połowie na mnie. – Teraz tak – powiedziałem do niej, całując ją w głowę. Kilka godzin później byliśmy w salonie, rozciągnięci na sofie. Chcieliśmy mieć dzień tylko dla siebie, bez robienia czegokolwiek. Zaplanowałem zabranie jej dzisiejszego wieczora na obiad, a potem może na jakiś film czy coś. Tak bardzo jak tego pragnąłem, zamierzałem spróbować wstrzymać się z seksem przez kilka randek. Słowem kluczowym było spróbuję. Usiadłem z laptopem na podłokietniku sofy, odrabiając lekcje. Leżała z głową na moich kolanach, podczas gdy czytała na e-czytniku. Moje palce bawiły się jej włosami. Oboje unieśliśmy wzrok gdy wszedł Ethan. Obserwował nas przez chwilę, zanim usiadł na podłokietniku leżanki naprzeciwko. – Hej, jak się nazywa ta dziewczyna, no wiesz ta, która przyjaźni się z Karą? Ta z dużymi…? – zamilkł, ale ruchem ręki wskazał na cycki. Amanda prychnęła. – Kara – odpowiedziała, wracając do książki. - Nie. Nie Kara – powiedział zirytowany – Jej przyjaciółka! Słuchasz mnie w ogóle? - Tak, dupku, przyjaciółka Kary z dużymi cyckami to Kara. Są dwie Kary. - Oohhhh – uśmiechnął się, a potem wstał i zaczął odchodzić. - Czekaj. Czemu pytasz? – Usiadła teraz i odwróciła się do niego. - Zabieram ją później na randkę. - Co? – Teraz była moja kolej na mówienie. – A co się stało z Kallie przez IE? - Nawet mi nie mów – zaczął potrząsać głową. - Co się stało? – nie mogłem powstrzymać się przed chichotaniem. Usiadł z powrotem na leżance. – Stary. Ona była taka irytująca. Mówiła internetową gadką. Na serio. Nie żartuję. Nigdy się nie śmiała. Nigdy. Wiesz co zamiast tego robiła ? Mogłem usłyszeć obok siebie chichoczącą Amandę. – Co? – zdołała powiedzieć? - Mówiła ‘LOL’18 lub ‘ROFL’19. Amanda roześmiała się bardziej.
18 19
Laughing Out Loud (Śmiać Się Na Głos) Rolling On Floor Laughing (Tarzać Się Po Podłodze Ze Śmiechu)
- Cały czas mówiła ‘OMG’. W każdym zdaniu ‘OMG’. – Naśladował jej głos, gdy wyjaśniał. – Zamiast zachowywania się jakby była zdezorientowana albo mówienia o tym, literowała WTF. Amanda śmiała się teraz na całego, a ja razem z nią. Przysunęła się do mnie bliżej i ścisnęła moje ramię, przykładając do niego twarz, żeby stłumić dźwięk śmiechu. Moja ręka wylądowała na jej gołej nodze. Zobaczyłem jak Ethan uchwycił ten ruch, ale nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko i kontynuował mówienie. – Skręciłem kostkę grając w koszykówkę, a kiedy jej o tym powiedziałem, nie zapytała mnie czy było ze mną w porządku. Zgadnijcie co powiedziała? Amanda potrząsnęła głową, wciąż się śmiejąc. - Zgadnijcie! – powiedział ponownie Ethan. - Co? Nie wiem. – Chichot Amandy zawładnął pokojem. Wszystko co mogłem zrobić, to obserwować ją. Ethan odpowiedział. – Wydęła wargi i powiedziała ‘emoticon smutnej twarzy’. Odrzuciła głowę do tyłu śmiejąc się, a jej oczy zaczęły łzawić. - Nie zrobiła tego – potrząsnęła głową w niedowierzaniu. - Przysięgam. – Wstał ze sofy i zaczął wychodzić z pokoju. Odwrócił się tuż przed drzwiami i znowu zaczął obczajać naszą pozycję. – Musisz zadzwonić do mamy i dać jej znać, że wszystko jest w porządku. Jej twarz spoważniała, ale skinęła głową. Potem jej głowa z powrotem spoczywała na moich kolanach, a moje palce były w jej włosach. I było to tak cholernie bliskie doskonałości.
*** - Mam na dziś dobre pytanie. – Uśmiechnęła się, podekscytowana. Usiadła i usadowiła się wygodnie, odwracając ciało w moim kierunku. - Dajesz – powiedziałem do niej, zmieniając naszą pozycję, tak że byliśmy twarzą w twarz, a nasze kolana dotykały się. - W porządku. Otrzymałeś szansę, żeby podróżować po świecie. Wszystkie koszty są zapłacone. Dostałeś bilet lotniczy, zakwaterowanie, jedzenie, o wszystko zadbano. Ale musisz jakoś zarobić pieniądze na zwiedzanie i kupienie pamiątek i innych rzeczy. Możesz wziąć ze sobą trzy rzeczy, które pomogą ci zarobić pieniądze. Możesz być kimś w stylu ulicznego artysty czy coś. Cokolwiek. Co bierzesz ze sobą? Obserwowałem jak powiedziała to wszystko, krzyżując nogi, ręce trzymała przed sobą, czekając na moją odpowiedź z szeroko otwartymi oczami. Widząc ją w ten sposób – wiem czego chcę. Chcę więcej. Chcę jej. - Wziąłbym tylko jedną rzecz. - Ale możesz wziąć trzy – powiedziała, wciąż podekscytowana.
Potrząsnąłem głową, patrząc jej prosto w oczy. – Nie potrzebuję trzech, potrzebuję tylko jednej. - Okeeej… zamierzasz mi powiedzieć co to takiego? - Prawdę mówiąc, nie wiem czy sobie z tym poradzisz. Przewróciła oczami. – No dalej! Powiedz mi – błagała, jej ręce były na mojej nodze, próbując wytrząsnąć ze mnie odpowiedź. - Dobra! – powiedziałem do niej. Przestała mną potrząsać, ale jej ręce pozostały na mnie. – Zabrałbym ciebie, Amanda. Tylko ciebie. Jej oczy rozszerzyły się, zanim powędrowały w dół pomiędzy nas. Moje ręce przesunęły się do jej i złączyłem razem nasze palce. - Ale… dzięki mnie nie zarobisz żadnych pieniędzy – powiedziała cichutko. - Amanda – jej oczy uniosły się do moich – Nie ma znaczenia w jakim miejscu na świecie jestem, nie ma nic innego, co wolałbym widzieć. Tylko ciebie. Powoli zamknęła oczy. Nie wiem jak długo tam siedziałem gapiąc się na nią, jej oczy nadal pozostały zamknięte, zanim w końcu wyszeptała. – Pocałuj mnie teraz, Logan. Więc tak zrobiłem. Powoli przesunąłem się do przodu, oblizując wargi. Potarłem nosem o jej. Westchnęła. Moje usta dotknęły jej tak lekko, że nie wiem czy to poczuła. A potem zadzwonił jej telefon. Oboje odskoczyliśmy od siebie z powodu nagłego przerwania. Pozwoliła, żeby dzwonek telefonu dalej grał. Była to piosenka ‘Hey There Delilah’ autorstwa Plain White T’s. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem. - Przepraszam – powiedziała, wstając i opuszczając pokój. Przyłożyła telefon do ucha i powiedziała. – Proszę, proszę, - zaczęła, - w końcu znalazłeś czas w swoim napiętym terminarzu, żeby do mnie zadzwonić. – Usłyszałem jej śmiech, przed tym jak drzwi do sypialni zamknęły się. Piętnaście minut później była z powrotem. Stanęła przede mną, przygryzając wargę i bawiąc się rąbkiem koszulki. Czekałem. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je. Robiła to jeszcze parę razy, zanim w końcu westchnęła i usiadła obok mnie. Podniosłem brwi, czekając aż będzie mówić. - Więc – spuściła wzrok na telefon – To był mój przyjaciel Ty. - Przyjaciel? Musisz wychodzić z pokoju, żeby porozmawiać z przyjacielem? Potrząsnęła głową. – On jest uh, on jest moim byłym chłopakiem. Skinąłem. – I? Wypuściła mały oddech, a potem wzięła moje ręce w swoje. To musi być coś złego. – Proszę nie wściekaj sięPrzerwałem jej. – Nigdy nie powinnaś zaczynać wyjaśnienia w ten sposób.
- Wiem. Ale się wściekniesz, a ja nie chcę, żebyś to zrobił. Teraz byłem naprawdę zmartwiony. – Co jest? - Obiecujesz, że się nie wściekniesz? - Nie mogę ci tego obiecać. - Dobra – wstała, by odejść. Przyciągnąłem ją za ramię. – Obiecuję. Pantoflarz. Usiadła z powrotem, tym razem bliżej. – Musimy wyjść i kupić ci łóżko. Tak jakby teraz. - Co do cholery? – prawie krzyknąłem. - Obiecałeś – upomniała mnie. Próbowałem się uspokoić. – Wyjaśnij. - Ty przyjeżdża z wizytą na kilka dni i potrzebuję, żebyś ty nieOtworzyłem usta, by jej przerwać, ale zakryła mi je ręką. Zamknęła oczy i wzięła parę uspokajających oddechów, jej ręka ciągle zakrywała mi usta. Następnie otworzyła je i kontynuowała jakby mówiła do dziecka. – Potrzebuję, żebyś spał w swoim łóżku. Powoli zabrała rękę. - To niczego kurwa nie wyjaśnia, Amanda. Co do cholery? - Nie może się dowiedzieć, że ty i ja jesteśmy – czymkolwiek ty i ja jesteśmy. Czekałem, aż będzie kontynuować, ale nie zrobiła tego. - Nie rozumiem – wstałem i zacząłem przemierzać pokój. – Nadal żywisz nadzieję, że do siebie wrócicie czy coś? - Co! – zaśmiała się głośno – Nie. Wcale nie. - Więc co, Amanda? Nie łapię tego. – Krzyczałem. Również wstała. Zmusiła mnie, żebym z powrotem usiadł na sofie. Następnie usiadła tak, że siedziała okrakiem na moich biodrach, z ręką po obu stronach mojej twarzy. – Skończ z tym. Przestań być patetyczny. Przewróciłem oczami, moja dłoń powędrowała do jej tyłka, przyciągając ją bliżej. Oparła czoło o moje i pocałowała mnie szybko parę razy. - Przestań wykorzystywać swoje ciało, żeby mnie rozproszyć – powiedziałem do niej. Znowu mnie pocałowała, tym razem mocniej. Ścisnąłem jej tyłek, tym razem ciaśniej. - Czekaj – oderwałem się – Dlaczego nie chcesz, żeby o nas wiedział? Odchyliła się, jej oczy błąkały się po mojej twarzy. – To skomplikowane. Nie mogę ci powiedzieć. Nie teraz. Ale wkrótce, dobrze? - Nie podobają mi się te wszystkie sekrety, które przede mną ukrywasz. Uśmiechnęła się smutno. – Mi też nie, Logan. Wierz mi.
***
Mój telefon pękał w szwach od połączeń od trenera, zgaduję, że z powodu opuszczenia treningu tego ranka. Nadal byłem na etapie rozstrzygania czy było to warte kary, którą otrzymam. Przyjechała ze mną na boisko, ale czekała w samochodzie, gdy wszedłem i przyjąłem jakąkolwiek karę, którą dla mnie mieli za urwanie się z treningu. Okazało się, że powołali mnie na kolejny sezon. Musiała to wyczuć, bo w sekundzie gdy byłem w samochodzie, odwróciła się do mnie. – Co ci jest? Co się stało? - Chcą, żebym rozpoczął. Patrzyła na mnie i czekała. Zgaduję, że nie załapała. - Pierwszy mecz jest za dwa tygodnie od teraz. Chcą, żebym rozpoczął. Jackson, rozpoczynający łapacz, ma kontuzję, chcą, żeby siadł na ławie. Więc ja gram. Ściągnęła brwi. Zaczęła wydymać wargi. - Zazwyczaj nie gram. Nie jako łapacz. Zwykle nie gram długo podczas meczu. To będzie pierwszy raz, gdy Jake rzuci do mnie na studiach. Przez chwilę była cisza, gdy przyswajała moje słowa. – Cóż, to chyba dobrze, co? Wzruszyłem ramionami zanim wyjechałem z miejsca parkingowego i skierowałem się do Ikei. – Chyba tak – wymamrotałem – Naprawdę nie wiem.
*** Spotkaliśmy Dylana na parkingu i zamieniliśmy się samochodami. Nigdy nie musiałem pytać go dwa razy, uwielbiał prowadzić moje auto. Powiedziałem mu, że może go mieć przez tydzień. Wyjechał z parkingu jak strzała, koła obracały się szybko jak to robił. Był sam kiedy przyjechał. Tak właściwie, jeśliby się dobrze nad tym zastanowić, nie widziałem Heidi zbyt często ostatnimi czasy. Amanda przechadzała się ze swoim tabletem i wiedziała gdzie wszystko się znajduje. Pozwoliłem jej kupić cokolwiek chciała. Szczerze, gówno mnie obchodzi co znajduje się w moim pokoju. Jednakże wkroczyłem do akcji, gdy zapytała się kolesia w sklepie elektrycznym, który telewizor ma ‘najładniejszy obraz’.
Rozdział 22 Logan Byliśmy w domu dopiero około kilku minut, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Zamarła w połowie ruchu. Obserwowałem ją dokładnie. – Ty – wydyszała, zanim wypadła z mojego pokoju. Sądząc po jej reakcji, ten koleś musiał byś jakimś bogiem. Albo był niedorzecznie dobry w łóżku. Przełknąłem podchodzące do gardła wymioty. 20 Obraz jej, zabawiającej się z jakimś innym facetem, dosłownie wywoływał u mnie odruch wymiotny. Powoli i pozornie od niechcenia, poszedłem w stronę drzwi, żeby poznać tego dupka. Jej ręce były owinięte na jego szyi, a jego dookoła jej talii, unosząc ją nad podłogę. Płakała, ale to nie były smutne, popieprzone łzy, które ja wywoływałem. To były szczęśliwe łzy. Kiedy pojawiłem się w polu widzenia, podniósł głowę. Odstawił ją na podłogę, zanim wykonał kila kroków i podszedł do mnie. - Oh – powiedziała Amanda. – przepraszam, to jest, uh… - zacięła się. - Jestem Tyson – dokończył za nią, wyciągając rękę. – Jej były. Dlatego jest jej tak niezręcznie. Potrząsnąłem jego dłonią. – Logan. Jego oczy rozszerzyły się, a ciało stężało. To był niewielki ruch i gdybym na niego nie patrzył, pewnie bym go nie zauważył. Spojrzał z powrotem na Amandę i znowu na mnie. – Huh – wysapał, jakby coś mu świtało. – Kolacja? Mamy dużo do nadrobienia. Potaknęła.
*** Zadzwoniłem po Cama żeby pomógł mi zmontować całe to gówno, które wybrała Amanda. Był w tym czasie z Dylanem, więc przyjechali obydwaj. Lucy zadzwoniła do Cama żeby przyjechał do Jake’a i Micky, ale powiedział jej, że jest zajęty i tak wszyscy skończyli przyjeżdżając do mnie. Amanda była na kolacji z Ty’em, więc zostawiłem jej do zrobienia mniejsze rzeczy. Byłem wkurzony, że była z nim, a nie ze mną, ale nie mogłem na to nic poradzić. Powiedziałem, że odpuszczę, więc się starałem. Dopiero wyszła, a ja już czekałem, aby znowu ją zobaczyć i mieć ją tylko dla siebie.
*** W czterech, całe to skręcanie zajęło tylko godzinę i wszystko było gotowe. - Kurwa – powiedział Cam. – To wygląda dokładnie jak twój – 20
Serio? Uroczo :P
- Domek przy basenie – dokończyłem za niego, rozglądając się po pokoju. Pamiętała.
*** - Stary – powiedział Dylan do Cama, który właśnie ściągnął czapkę i dziko potrząsał głową. – Potrzebujesz strzyżenia. - Taa – zgodził się Jake. – Wyglądasz jak ten dzieciak z One Direction. Wszyscy spojrzeliśmy na Jake’a i wybuchliśmy śmiechem. Siedzieliśmy w ogródku, spędzaliśmy razem wieczór. - Który? – zapytała Heidi, chichocząc. - Nie znam ich imion – wykłócał się obronnie. Roześmialiśmy się jeszcze mocniej. - Co! – obraził się. - Julie przechodzi teraz przez tą fazę. Zamknijcie się! Nie przestawaliśmy się śmiać. - Nie mogę się obciąć – powiedział Cam, przerywając śmiech. – Lucy mi nie pozwoli. - Co! – Dylan praktycznie krzyczał, a ja w tym samym czasie wyplułem piwo. Z nich wszystkich Cam był zdecydowanie najbardziej udupiony. Wytarłem usta rękawem koszulki. – Przepraszam, Cameron, ale będziesz musiał to powtórzyć. Nie dosłyszałem cię przez odgłosy twojej pulsującej waginy. Jake odrzucił głowę do tyłu, jego ciało trzęsło się ze śmiechu. Dylan i ja przybiliśmy żółwika, a Heidi parsknęła, co sprawiło, że zachichotała jeszcze bardziej. - Śmiejcie się dupki – powiedział Cam wskazując na mnie palcem. – Lucy lubi za coś trzymać, kiedy schodzę na dół – - O MÓJ BOŻE – krzyknęła Lucy, a Heidi zapiszczała w tym samym czasie. Wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu, kiedy otworzyły się tylne drzwi i weszła przez nie Amanda, bez Ty’a. No kurwa dzięki. - Byłaś w pracy? – zapytała ją Micky. Amanda przyniosła ze środka krzesło i postawiła je obok mnie, po czym usiadła. Zwróciła się do Micky. – Nie. Tylko na kolacji. Um, Ty przyjechał – powiedziała. Jej ton nie zdradzał żadnych emocji. Żadnego szczęścia, ani podekscytowania. Po prostu stwierdziła fakt. - Ty tu jest? – ożywiła się Micky. Jake lekko się wyprostował. Amanda się wyszczerzyła. – Taa, przyjechał z wizytą na kilka dni. - Naprawdę? – zanuciła Micky. – Chcę się z nim przywitać. Amanda ścisnęła brzeg krzesła, pochyliła się do przodu i potarła policzkiem o ramię. – Poszedł żeby zobaczyć się z kilkoma przyjaciółmi, ale niedługo powinien wrócić. Może uda ci się go złapać. - O mój Boże – westchnęła Micky, odwracając się do Lucy. – Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku z mojej szkoły, który zaśpiewał ‘Hey There Delilah’ Plain White T na zakończeniu szkoły?
Spojrzałem na Amandę. To był jej dzwonek. Brwi Lucy zmarszczyły się, kiedy myślała. – Tak, co z nim? Micky uniosła brwi, wskazując głową na Amandę. - Nie ma mowy! – oczy Lucy rozszerzyły się. Amanda zaśmiała się lekko i wolno skinęła głową. - Czekaj – Lucy się wyprostowała. Przenosiła spojrzenie z Amandy do Micky i z powrotem. – Ten muzyk ze stypendium w Julliard? To jest Ty? Twój były? Julliard? Serio? Czego jeszcze o niej nie wiem? Amanda zachichotała cicho. – Tak, to on – przyznała z dumą. Świetnie. Wtrąciła się Heidi. – Co mnie omija? Kto co zrobił? Cam położył dłoń na sercu, mrugając dramatycznie i powiedział nienaturalnie piszczącym głosem. – O mój Booożeee. Jest jak marzenie. Cholernie zajeeeee- przerwał, kiedy Lucy walnęła go dłonią w brzuch. Zaśmialiśmy się. - Więc – zaczęła Micky, a Jake przewrócił oczami. – Ty jest od nas dwa lata starszy, zgadza się? – spojrzała na Amandę, szukając potwierdzenia. Pokiwała głową, a Micky kontynuowała. – Na swoim zakończeniu szkoły, przekonał komitet organizacyjny żeby pozwolili mu wystąpić przed wszystkimi. Zaśpiewał ‘Hey There Delilah’, tylko on i jego gitara, na scenie, ale zmienił to na Hey There Amanda – jej uśmiech się powiększył. – Przysięgam na Boga, że każda dziewczyna płakała. I to całkiem poważnie. Każda była o nią zazdrosna. - No nie – Heidi potrząsnęła powoli głową, patrząc na Amandę. - Prawdziwa historia – potwierdziła Amanda z uśmiechem. - Oh! – Micky krzyknęła do Heidi. – Jest na YouTube. Zobacz sobie. Poszukaj zakończenie szkoły Tysona Landry – wróciła na swoje krzesło z rozmarzonym wyrazem twarzy. Jake się jej przyglądał. – Skończyłaś już? – burknął. Odsunęła czapkę znad jego oczu i pocałowała jego policzek, mamrocząc. – Zamknij się, idioto. Więc Ty był kimś w ich szkole. I co z tego? Więc był cholernie zajebisty? I co kurwa z tego? Uznałem, że dzisiejszy wieczór jest idealny żeby się lekko wstawić. Nie miało to nic wspólnego z tym, że jej ex przyjechał do miasta. I że najwyraźniej potrafił zmienić grupę dorosłych kobiet w piszczące nastolatki. Serio. Żadnego powiązania. Wcale. Następne dziesięć minut składało się z okrzyków zachwytu nad facetem, którego nawet nie poznały.
Cokolwiek, to nic wielkiego. Dopóki wspomniany gość się nie pojawił. Wtedy postanowiłem, że dzisiejszy wieczór jest idealny, aby całkowicie się zalać. Wyszedł przez tylne drzwi i zatrzymał się na chwilę, gdy wszystkich zobaczył, po czym swobodnie się przedstawił. Micky wstała i dała mu szybkiego buziaka w policzek, po czym wróciła na swoje miejsce koło Jake’a, który od razu objął ją ramieniem. Był szalony, jeśli myślał, że Micky zwracała uwagę na innych facetów. Kiedykolwiek. Ty lekko się obrócił, rozglądając za miejscem, gdzie mógłby usiąść. Cameron podniósł się z ławki, na której siedział i podszedł do Lucy, a ona wstała, ustępując mu miejsca, zanim wpakowała się na jego kolana. Ty usiadł w tym samym czasie, kiedy Amanda się podniosła. Patrzyłem jak ode mnie odchodzi i siada na ławce obok niego. Rozciągnął ramiona, kładąc dłonie na oparciu, wystarczająco daleko, żeby jego ramię znalazło się za Amandą. Pochylił się do niej i wyszeptał jej coś do ucha. Powolny uśmiech wypłynął na jej usta. Jake przerwał ciszę. – Więc, skąd znasz Kaylę? Mam na myśli… - spojrzał na Micky, - ty i Amanda nie byłyście wtedy przyjaciółkami, prawda? Wyraz twarzy Micky się zmienił, tylko na chwilę, zanim powrócił. – Uh, James i Ty grali razem w piłkę. Kiedy Ty był na ostatnim roku, James dołączył do drużyny, zgadza się? Ty pokiwał głową. Prawdopodobnie wyczuł, że Jake nie musi wiedzieć nic więcej. - Nieważne – Cam próbował oczyścić atmosferę. – Dziewczyny właśnie zachwycały się twoim występem na zakończenie roku. Twarz Ty’a pojaśniała, spojrzał na Amandę i szturchnął ją. – O tak, pamiętasz to? Dobre czasy, co? Potwierdziła. – Taaa. Sprawiłeś, że płakałam jak małe dziecko. - Było warto – patrzyli na siebie, przez co najmniej wieczność. Przysięgam, że wydawało się, że za chwilę ją pocałuje. Moje pięści się zacisnęły, ale w końcu odwróciła od niego wzrok. Była pierwszą, która się odwróciła. To musiało coś znaczyć. Nie wiem ile minęło czasu, byłem nieźle wstawiony, zanim dostrzegłem, że szeptał jej coś do ucha, a ona kiwała głową, po czym oboje weszli do domu. Lucy podniosła się z kolan Cama i usiadła na porzuconym krześle obok mnie. - Wszystko w porządku, skarbie? - Nie.
*** Niedługo później wszyscy wyszli i Amanda przyszła do mojego pokoju dokończyć to, co zostało. Ty był gotowy do snu, w jej sypialni. Założyłem, że na podłodze, bo nie mógłbym znieść niczego innego. - Podoba ci się? - zapytała, siadając na łóżku obok mnie.
Rozejrzałem się po pokoju i poprawiłem nas, owijając jej talię ramionami. Było idealnie. W moim stylu. - Jasna cholera, Amanda. To jest wspaniałe – zwróciłem się do niej. - Tak? - Uh huh. Podoba mi się. - Próbowałam odwzorować twój domek przy basenie, wiesz? Kiwnąłem głową. - Więc naprawdę ci się podoba? – czekała niecierpliwie na moją odpowiedź. Spojrzałem na nią. – Strasznie mi się podoba, Amanda. Naprawdę. - To dobrze – uśmiechnęła się. W końcu oderwałem od niej wzrok i rozejrzałem się po pokoju. – Jesteś w tym naprawdę dobra, w dekorowaniu. Nie chcesz tego studiować? Wybrać takiego zawodu? Spuściła wzrok. – Nie. To znaczy, kocham to. I myślę, że jestem w tym dobra. Ale to po prostu dobre oko. Nie trzeba cudów żeby to robić. Ale – - Ale dzieci – przerwałem jej. Dzieci są cudami. Jej szczęka opadła, a oczy się rozszerzyły. - Pamiętałeś? – wydyszała. Ująłem jej dłonie. - Pamiętam wszystko z tamtej nocy, Amanda. Mówiłem ci. Wszystko.
*** Dwie godziny później dom był w końcu cichy. Leżałem w łóżku, całkowicie rozbudzony, czekając aż rozmowy i chichoty w jej pokoju ucichną. Teraz, było w końcu cicho i sam nie wiem, co wolałem. Moja pieprzona wyobraźnia doprowadzała mnie do szału. Wszystko, o czym potrafiłem myśleć, to czy ludzie potrafią się pieprzyć w ciszy. Właśnie miałem wstać z łóżka i skupić się na czymś innym, gdy otworzyły się drzwi do mojej sypialni. Stała w drzwiach, w swojej za dużej koszulce, wyglądając na niezdecydowaną. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Wybrała mnie.
Amanda Uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. Bez słowa podniósł kołdrę, czekając aż pod nią wejdę. Gdy to zrobiłam, od razu owinął mnie ramionami i mocno przytulił. Otoczyło mnie jego ciepło, moje plecy były przyciśnięte do jego piersi. Jego ramiona zacisnęły się mocniej na mojej talii. Odsunął moje włosy z twarzy i kilka razy pocałował mnie w szyję. Odsunął się. – Huh – usłyszałam jak mówi. - Co? - Nic.
- Bzdura, co? Jego dłoń przesunęła się z mojej talii i dotknęła nazwiska z tyłu mojej koszulki. – Kim jest Marqez? To Nie jest Ty’a. Próbowałam powstrzymać śmiech. – Czemu? - Bo tak jakby chciałbym mu dokopać. Parsknęłam i spojrzałam na niego przez ramię. Podpierał się na łokciu, a głowa spoczywała mu na dłoni. Odwróciłam się do niego twarzą. Nie potrafiłam ukryć rosnącego uśmiechu. - Co jest takie zabawne? – zapytał. Przyłożyłam twarz do jego klatki piersiowej. Położył dłoń na dole moich pleców i przysunął do siebie. Mogłam poczuć go przez bokserki. – Więc? – zapytał. - Więc co? Jesteś zazdrosny? - Przestań być urocza, wesz, że jestem zazdrosny. Jestem z tobą w łóżku, a ty masz na sobie koszulkę jakiegoś innego dupka. Zaśmiałam się. - Co? – powtórzył. - Co zamierzasz zrobić z tym Marqezem, gdy go spotkasz? - Dokopię mu. Znowu się roześmiałam. - Co jest takie śmieszne? - Dokopiesz mojemu bratu. To będzie dziwne. - Co? - To jest Ethana. Noszę ją tylko dlatego, że wygodnie się w niej śpi. - Co? – jego brwi się złączyły. – Jakim cudem nie wiem jak się nazywasz? - Zakładam, że ważniejsze dla ciebie jest dobranie się do moich majtek – zduszam swój śmiech przy jego klacie. - Ja? – niemal krzyczy. – A co z tobą? – kontynuuje. – Tamtej nocy praktycznie zerwałaś ze mnie koszulkę. Zaśmiałam się, tym razem mocniej, tak samo jak on. - Czyżbyś narzekał? - Ani trochę, skarbie. Nawet odrobinę. Przesunęłam się tak, że całe moje ciało leżało na nim, ocieraliśmy się o siebie. Moje dłonie powędrowały do jego twarzy, palce dotknęły dołeczków. – Uwielbiam je – wyszeptałam. Uniósł głowę i szybko mnie pocałował. - Kurwa, tak się cieszę, że – powiedział, a ja w tym samym czasie rzuciłam – Cholera, strasznie dziś za tobą tęskniłam. Moje oczy rozszerzyły się w chwili, gdy te słowa opuściły moje usta. Jęknęłam w jego klatkę, wkurzona, że pozwoliłam im się wydostać. Jego dłonie powędrowały do moich włosów, delikatnie ciągnąc, aż byłam z nim twarzą w twarz.
- Co powiedziałaś? – próbował powstrzymać uśmieszek. - Nic. Nie powinnam tego mówić. Jego uśmiech zmienił się w dezorientację. – Co? Czemu? - Nie wiem – spuściłam oczy. – To znaczy, nie uważasz, że to za wcześnie żeby mówić takie rzeczy? Znowu mnie pocałował, tym razem dłużej. - Może – powiedział z uśmiechem. – Ale nie dla mnie, chodzi mi o to za wcześnie. A nawet jeśli tak jest, to kogo to obchodzi.
Logan Kiedy obudziłem się rano, nie było jej w moim łóżku. Było bardzo wcześnie, więc musiał się wymknąć w środku nocy. Napisałem do niej żeby dać znać, że sam wychodzę. Pomimo, że powiedziałem jej, że jestem wolny, to tak naprawdę miałem dziś zajęcia. Jednak wolałem spędzić dzień z nią. Szkoda, że głupi były wszedł mi w drogę. Dziś, wczesnym rankiem, zorganizowałem mały trening z Jakiem, aby przygotować się na mecz. Wciąż zostało do niego dwa tygodnie, ale powinienem być gotowy.
*** Kiedy wróciłem, było już późne popołudnie i byłem śmiertelnie zmęczony. Nikogo nie było, gdy przyszedłem, więc uciąłem sobie kilkugodzinną drzemkę. Obudziłem się na szelest dochodzący gdzieś z mojego pokoju. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem ją, siedzącą przy moim nowym biurku, jej dłonie nad czymś pracowały. Usiadłem, przecierając oczy. - Nie patrz – powiedziała, nie podnosząc wzroku. – Prawie skończone. Tylko poczekaj. Nie siliłem się na odpowiedź. - Okej – powiedziała, wstając i podeszła do mnie. Ręce miała schowane za plecami, ukrywając to, co trzymała. Przesunąłem się, aby usiąść na brzegu łóżka, moje stopy głośno uderzyły o podłogę. Wytrzeszczyła oczy, gdy zauważyła, że mam na sobie bokserki. Nigdy, przenigdy, nie znudzi mi się jej reakcja na moje ciało. Nigdy. - Kupiłam ci coś naprawdę kiepskiego, jesteś gotowy? – zaśmiała się. Zachichotałem, kładąc dłonie na tyle jej ud i przyciągając ją między swoje nogi. - Ale najpierw… - uniosła brew - … musisz założyć koszulkę. Potrząsnąłem głową. - Dobra – zagrała, po czym wyciągnęła rękę i podała mi coś owiniętego w gazetę. Rozerwałem ją. To była winylowa płyta Johna Mayera ‘Room For Squares. – Jasna cholera! –przeniosłem spojrzenie na jej oczy. - Podoba ci się? – zapytała podekscytowana.
- Strasznie. Ale kiedy? To znaczy, jak? Co? – nie potrafiłem sklecić sensownego zdania. Roześmiała się. Patrzyłem na nią, kręcąc głową. I zrobiłem jedyną rzecz, o jakiej mogłem pomyśleć, by jej podziękować. Pocałowałem ją. Jej ciało przylgnęło do mnie. Jęknęła, a pocałunek się pogłębił. Wchłanialiśmy się nawzajem, zatapiając w sobie. - O Boże – powiedziała w moje usta, popchnęła mnie do tyłu, aż oboje leżeliśmy, jej ciało przykryło moje. Usiadła na mnie okrakiem, jej biodra pchnęły naprzód, pocierając o mojego już gotowego kutasa. Ocierała się o mnie coraz mocniej i jeśli będzie kontynuować, nie będę w stanie się powstrzymać. Moja prawa dłoń wsunęła się pod jej szorty, złapałem ją za tyłek, zachęcając, aby nie przestawała. Żeby się poruszała. Drugą dłoń wsunąłem w jej włosy, przysuwając ją bliżej. Boże, pragnąłem jej. Odsunęła ode mnie usta i przeniosła się na szyję. Zaczęła mnie całować, ale pocałunki szybko zmieniły się w liźnięcia, a później w ssanie. Mocne. Moje nogi stężały na uwagę, którą mi poświęcała. Obiema dłońmi trzymałem jej pupę, opuszczając jej spodenki coraz niżej na jej biodra. Ciągle się na mnie poruszała, jej ciało nadawało rytm. Mocniej zassała skórę. - Próbujesz mnie oznaczyć? – zapytałem, żartując tylko połowicznie. - Tak – powiedziała, moja szyja zagłuszyła jej słowa. - Naprawdę? Zaśmiała się. – Tak. - Co? – roześmiałem się. – Dlaczego? - Bo suki muszą wiedzieć, że jesteś mój – oznajmiła poważnie. Mój fiut drgnął w odpowiedzi. Myślę, że też to zauważyła, bo zaczęła całować niżej, przesuwając się na moją klatę. Szczerze, nie miałem pojęcia dlaczego tak mnie nakręcało to, że rościła sobie do mnie prawo, ale tak było. Podniosła się i zdjęła koszulkę, czarny koronkowy stanik ledwo zakrywał twarde sutki. - Kurwa – wydyszałem, zanim nas przekręciłem tak, że to ja byłem na górze. Zacząłem całować miejsce tuż nad jej stanikiem, a dłoń powędrowała do jej szortów. - Cholera – westchnęła, złapała ją, zanim dosięgłem miejsca, które tak bardzo pragnąłem dotknąć. Spojrzałem na nią. Jej oczy były częściowo przymknięte, pierś unosiła się i opadała, usta były rozchylone, a urywane oddechy sprawiały, że drżały. Próbowałem uwolnić dłoń z jej uścisku, żebym mógł kontynuować. – Nie, Logan, niedługo muszę iść do pracy. Stęknąłem. Moja głowa opadła na jej brzuch. – Pospieszę się – byłem zdesperowany. Zachichotała. - Wow – powiedziała sarkastycznie. – Jak mogłabym odmówić, kiedy tak to ujmujesz, dupku. Zaśmiałem się i zszedłem z niej, stając na nogi. Nie zamierzałem posuwać się dalej, jeśli nie mogliśmy iść na całość.
Podniosłem telefon ze stolika i nacisnąłem kilka guzików, gdy obserwowałem jak jej mina zmienia się w zmieszanie. Wtedy znajome brzmienie gitary wypełniło pokój, zanim dołączył do niego głos Johna Mayera. Odrzuciła głowę do tyłu, śmiejąc się. wspiąłem się na łóżko i położyłem obok niej. Ujęła moją twarz w dłonie i uniosła brwi. – ‘Your body is a wonderland’? Serio? - Uhu – potaknąłem, odwracając głowę, aby pocałować jej nadgarstek. – Przelyjrzałbym cię całkowicie - zażartowałem.
Amanda Głupia praca. Głupie pieniądze. Głupi klienci. Głupie jedzenie. Głupie drinki. Głupi bar. Mogłabym być teraz w domu i zostać przelyjrzaną przez Logana Matthewsa.
Rozdział 23 Logan Ethan zawiózł ją do pracy. Zaproponowałem, ale powiedział, że i tak jedzie w tamtą stronę. Wyszedłem z pokoju, żeby zrobić sobie drinka, kiedy dostrzegłem siedzącego na sofie Ty'a. Tak jakby zapomniałem, że tu był. - Hej - próbowałem nawiązać rozmowę. - Kiedy wracasz do domu? - Właściwie to dziś. Kolega odbiera mnie za jakąś godzinę. Pokiwałem głową i po prostu stałem. - Poza tym - podniósł pilot do telewizora i wyłączył go. - Dobrze, że tu jesteś. Chciałem z tobą porozmawiać bez Amandy, wiesz? Cholernie wspaniale. Nie mogłem się doczekać tej rozmowy. - Nie sądzę, że mamy o czym rozmawiać - zacząłem się wycofywać. - Przestań być dupkiem. Chodzi o Amandę - powiedział. I to wystarczyło żebym się zatrzymał i odwrócił do niego. - Co z nią? - zwęziłem oczy. Wskazał abym usiadł naprzeciwko niego. Próbowałem się opierać, tylko po to żeby być dupkiem i pokazać mu, że nie może mi mówić, co mam robić. A on po prostu czekał. I czekał. W końcu się poddałem i pokazałem mu jak niedogodne było dla mnie posadzenie tyłka na krześle. Bo mam jakieś osiem lat i to jest moja kara. Przewrócił na mnie oczami. Ważniak. - Tak więc, nie mówiła ci o mnie, co? - rozsiadł się wygodnie. Potrząsnąłem głową. Nie wiedziałem jak powinna przebiegać rozmowa, pomiędzy obecnym kimkolwiek-byłem-ja i byłym chłopakiem. To było cholernie dziwne, a fakt, że byliśmy sami na pewno nie pomagał. - Powiedziała ci, co się stało latem, dwa lata temu? Moje oczy spotkały jego. Byłem maksymalnie skupiony. Nie byłem pewny, czy chodziło o mnie i czy on w ogóle o tym wiedział. Ale miał taką minę, jakby szykował się do walki. A ja tego nie chciałem. Nie z nim. - Wiesz, że Dimmy i ja spotykaliśmy się od lat - powiedział, patrząc prosto na mnie. - Tak? - Tak. Zaczęliśmy się spotykać sześć miesięcy przed tym, jak wyjechałem do college'u. Ona była na drugim roku. Kiedy z nią zaczynałem, nie wiedziałem czy coś z tego wyjdzie, rozumiesz? Nie myślałem, że będąc w college'u wciąż z nią będę. Te sześć miesięcy przed moim wyjazdem było intensywne. Zakochaliśmy się w sobie tak szybko. I to nie była głupia pierwsza miłość, o której mówią ludzie. To była prawdziwa miłość. W stylu pewnegodnia-się-z-tobą-ożenię. - Taaa? - wyzwałem tego dupka. Cokolwiek próbował zrobić - całe to gówniane zastraszanie - nie działało. Wcale. - Jeśli to było prawdziwe, to co się do cholery stało? wiedziałem, że brzmiałem jakbym był wkurzony, ale uważałem, że mam do tego prawo.
- Zerwała ze mną. - Huh - próbowałem nie brzmieć przemądrzale. Naprawdę próbowałem. - Tak - potaknął. Patrzył na mnie zwężonymi oczami. - Widzisz, chodzi o to – zanim przeniosłem się do college'u, rozmawialiśmy o moim wyjeździe. I zawarliśmy to głupie porozumienie, że gdy mnie nie będzie, możemy się spotykać z innymi. Bała się, że college będzie dla mnie zbyt dużą pokusą. I prawda jest taka, że był. Umawiałem się z kilkoma dziewczynami, ale to było czysto fizyczne. Nic dla mnie nie znaczyły. I kiedy to się kończyło, dzwoniłem do niej. Spieprzyłem. Popełniłem błąd. A Dimmy - jak to ona - zignorowała to. Powiedziała, że rozumie, że to ją zasmuca, ale zgodziła się na to i nic nie może z tym zrobić. Tak właśnie jest z Dimmy, jest zbyt idealna. Potrząsnąłem głową i zaśmiałem się. - Co próbujesz powiedzieć? Że chcesz ją z powrotem? Że chcesz to z siebie wyrzucić i sprawdzić kogo wybierze? O to chodzi? - Nie, dupku. Nie jesteś nawet blisko. - To co? Jaki masz problem? - Moim problemem jest to, że zadzwoniła do mnie tamtego lata - teraz to on był wkurzony, mówił przez zaciśnięte zęby. - O cholernej piątej nad ranem, żeby ze mną zerwać. Powiedziała, że właśnie wróciła do domu z prawdziwej randki z jakimś kretynem. Powiedziała, że może być z nim szczęśliwa. Ten facet sprawiał, że czuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej - nawet ze mną. To złamało mi serce. Jednak co mogłem zrobić? Dzieliło nas kilka stanów. Jeśli chciała być szczęśliwa z jakimś innym dupkiem, to kim byłem żeby stawać jej na drodze? Uciszyłem się, patrząc na podłogę, zszokowany tym, co mówił. Zerwała ze swoim chłopakiem, dlaczego? Po dwóch, trzech latach? Żeby być ze mną. A ja to spieprzyłem. - Pozwoliłem jej odejść - kontynuował. Nie przeszkadzałem mu. Cokolwiek miał powiedzieć, zasługiwałem na to. - Pozwoliłem jej odejść, dziewczynie, z którą chciałem spędzić wieczność. I wiesz co jest najgorsze, Logan? - wypluł moje imię. - Najgorsze jest to, że zadzwoniła do mnie kilka miesięcy później, zapłakana, błagając abym przyjął ją z powrotem. I chciałem to zrobić. Tak bardzo tego chciałem. Ale nie mogłem. A wiesz dlaczego? Przełknąłem. - Dlacz- mój głos się załamał. Odchrząknąłem. -Dlaczego? powiedziałem jeszcze raz. - Bo popełniłem błąd. Zabawiałem się z dziewczynami. Oddawałem im swoje ciało. Fizyczny akt. Tylko tyle. Po prostu fizyczny akt. A Dimmy, ona chciała więcej. Oddała część siebie komuś innemu. Chciała oddać swój umysł i ciało temu pajacowi. Chciała żyć swoim życiem beze mnie i być z kimś innym. I chociaż bardzo chciałem jej wybaczyć, albo przynajmniej zrozumieć, po prostu nie mogłem. Było cicho przez długą chwilę, kiedy przyswajałem każde cholerne słowo. - Najwyraźniej ten dzieciak nie zadzwonił do niej po tamtej nocy - używał tego samego wszystkowiedzącego kpiarskiego tonu co wcześniej. - Przysięga, że z nim nie spała. Więc nie łapię. Nie wiem, o co chodzi. Nie wykorzystał jej, więc co się stało? Nie odezwałem się. Westchnął. Spojrzałem na niego. - To wszystko? - chciałem wydostać się z tego pokoju. Popatrzył na mnie, przytrzymując mój wzrok przez wieczność.
- Nie jest nawet blisko końca. - Co to kurwa znaczy? Wstał i zaczął chodzić po pokoju. Teraz byłem poirytowany i chciałem zakończyć tę rozmowę. – Co jeszcze? - Mijały godziny, gdy szczegółowo opowiadał mi wszystko, co stało się tamtego lata. Wszystko. - Co się stało? - zebrałem się w końcu. Nie mogłem na niego spojrzeć. Bo jeśliby mnie zobaczył, to by wiedział. Wiedziałby, że to wszystko moja wina. - Z czym? - Z tym dupkiem? - czułem pochodzące do gardła wymioty. - Ethan i jego koledzy się nim zajęli. - Jak? - Nieważne - powiedział z powagą. - Kurwa - wydyszałem. - Taaa. Kurwa - przyglądał mi się długą chwilę, zastanawiając się, co ma następnie powiedzieć. I w końcu - Ethan nie wie, Logan. - Czego? - Nie wie, że to byłeś ty. Że jesteś gościem, dla którego ze mną zerwała. Nie wie. Bo gdyby wiedział, to myślę, że byś tu teraz nie stał.
*** Ty odjechał i ja też. Zadzwoniłem do kumpla z bractwa. Kiedyś ostro razem imprezowaliśmy, gdy byliśmy na pierwszym roku. - Zastanawiałem się czy jeszcze się kiedyś pokażesz – powiedział, wjeżdżając na podjazd. Po prostu chciałem zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim, co powiedział mi Ty i udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Chciałem udawać, że Amanda nie istniała. Nie mogłem z nią być, a ona na pewno nie powinna się we mnie zakochiwać. Nie teraz. Nigdy. Nie mogłem jej na to pozwolić. - Chcesz się napić, czy zapalić? - zapytał. - I to i to - odpowiedziałem.
Amanda Wróciłam do domu tuż po północy, ale jego nie było. Myślałam, że napisze do mnie jeśli go nie będzie, ale zgaduję, że nie byliśmy na tym etapie, by informować się o takich rzeczach. Dzwoniłam do niego dwa razy, ale nie odebrał. Nie wiedziałam czy mam poczekać na niego w swoim łóżku, czy w jego, więc zostałam w swoim pokoju, tęskniąc za nim.
O trzeciej zaczęłam się martwić. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy, ale wciąż nie odbierał. O czwartej usłyszałam, że otwierają się drzwi wejściowe. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Naprawdę mnie miał. Wyskoczyłam z łóżka i otworzyłam drzwi. Zataczał się po korytarzu, wyraźnie pijany. - Hej, skarbie – wyszeptałam, nie chcąc obudzić Ethana. Zaśmiałam się do siebie, kiedy próbował zdjąć sweter, ale jego czapka stała mu na przeszkodzie. Przytrzymałam jego ramię, chcąc go uspokoić. Kontynuował walkę ze swetrem, który zakrywał jego głowę. Odepchnął moją rękę. – Odejdź – powiedział szyderczo. – Nie potrzebuję twojej pieprzonej pomocy. - Whoa – odsunęłam się o krok, zaskoczona. – Jak bardzo jesteś pijany? - Nie jestem pijany, Amanda. Po prostu nie potrzebuję cię koło siebie przez cały czas – w końcu udało mu się zdjąć sweter, zrzucając czapkę do tyłu i poprawiając koszulkę. Stałam tam, nie wiedząc, co powiedzieć. Przepchnął się obok mnie do swojego pokoju. Moje nogi same za nim podążyły. – Co się dzieje? – zapytałam ostrożnie od drzwi. – Próbowałam się do ciebie dodzwonić. - Jezu Chryste! – wyrzucił dłonie w powietrze. – Przylepiasz się? Nie jesteś moją cholerną dziewczyną – wypluł, osuwając się na łóżko. - Nie powinnaś się dobijać na mój telefon, kiedy mnie nie ma. To cholernie żałosne. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i zamrugałam, by odgonić łzy. Wyprostowałam ramiona, próbując udawać silniejszą, niż byłam naprawdę. - Czy coś się stało? – powiedziałam cicho. Coś musiało się stać, że się tak zmienił. - Tak, Amanda – wypowiedział moje imię jak obelgę. – Ty się stałaś. Nie potrzebuję twojego gówna. Nie teraz. Nigdy. Patrzył na podłogę, unikał kontaktu wzrokowego. Zaczął rozwiązywać buty. – Spójrz na mnie – zażądałam. Zaśmiał się. Jego ramiona się zatrzęsły. Wtedy podniósł głowę, w jego oczach był ogień, ale nie ten dobrego rodzaju. – Nie mów mi, co mam robić – powiedział, wstał i podszedł do mnie. – Nie kontrolujesz mnie. I ja też nie powinienem cię kontrolować. To, co robisz, to twoja sprawa. Nie kontroluję tego, co ty robisz. Gwałtownie wytarłam łzy, które zaczęły spływać po mojej twarzy. – Co w ciebie wstąpiło? Czemu zachowujesz się jak dupek!? - Nie zachowuję się tak! – jego ton stawał się ostrzejszy z każdym słowem. – Nie zachowuję się jak dupek – powtórzył trochę łagodniej. – Po prostu nim jestem. Powinnaś o tym wiedzieć, po tym jak nie zadzwoniłem do ciebie tamtej nocy. Mój żołądek opadł do podłogi i przez moment zapomniałam oddychać. Patrzyłam na niego wytrzeszczonymi oczami. Moja głowa kiwała się w przód i w tył. Przygryzłam wargę żeby się nie załamać. Nie mógł mnie tak zobaczyć. Nie mógł wygrać. Nie znowu. Szok i rozczarowanie szybko zamieniły się w gniew. – Czemu do cholery do mnie nie zadzwoniłeś, co?
Zrobiłam krok w przód. Cofnął się. - Nie będę tego kurwa robił, Amanda – krzyczał. Wiedziałam, że to na pewno obudzi Ethana. Ciągle potrząsałam głową, zła na siebie, że po raz kolejny pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć. Wiedziałam, czemu do mnie nie zadzwonił, ale chciałam, aby to przyznał. Chciałam by te słowa wyszły z jego ust. – To było z litości? Zauważyłam, że się wzdrygnął. Dupek. - Mam rację, nie? – próbowałam mówić przez łzy i mój głos się załamał. – Myślałeś, że to będzie zabawne, zabawić się z jakąś żałosną dziewczyną, żebyś mógł opowiadać swoim kolegom, że zszedłeś do slumsów. - Co? – cofnął się o krok, ze zdziwieniem na twarzy. Nie obchodziło mnie to. Musiał to przyznać. - To prawda, czyż nie? Nie odezwał się. Tylko stał. Z rękami w kieszeniach. - Pieprz się, Logan – gotowałam się ze złości. Odwróciłam się żeby odejść, ale jego słowa mnie zatrzymały. – Za późno – ogłosił. – Ubiegła cię inna dziewczyna.
Rozdział 24 Logan Moje powieki były ciężkie. Ciało bolało. Głowa pulsowała. Pokój wirował. Miałem sucho w ustach. Swędziały mnie palce. Gdzieś w oddali mogłem usłyszeć jej głos. Amanda. Kurwa. Chciałbym powiedzieć, że nie pamiętam co zaszło ubiegłej nocy, ale pamiętam. Pamiętam bycie dla niej dupkiem. Pamiętam zrobienie tego wszystkiego celowo, żeby zostawiła mnie w spokoju i nie chciała ze mną być, bo nie było pieprzonej mowy, że na nią zasługiwałem. Nawet trochę. Pamiętam jak płakała w swoim pokoju. Musiała płakać przez długi czas, bo do czasu kiedy zemdlałem, nadal to robiła. Myślała, że litowałem się nad nią. W sekundzie gdy te słowa wyszły z jej ust, wzdrygnąłem się. Nie dlatego, że miała rację, ale ponieważ nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek pomyślałaby tak o sobie. Jak do kurwy mogła myśleć, że byłem od niej lepszy. Pozwoliłem na to. Może musiała w to uwierzyć. Może ułatwiłoby jej to zaakceptowanie faktu, że jej nie chciałem. Jednak chciałem, tak cholernie mocno. Ale to był mój problem do pokonania. Nie jej. Nie pokochałbym bardziej niczego niż leżenie cały dzień w łóżku, ale obiecałem Jake’owi, że spotkam się z nim na boisku. Pieprzony baseball. Powoli wstałem i poszedłem do kuchni, potrzebując czegoś do jedzenia, by sprawić, żeby jakiekolwiek-do-kurwy-uczucie odeszło. Zatrzymałem się w miejscu, kiedy usłyszałem ich głosy. - Pokłóciłaś się wczoraj z Loganem? – powiedział Ethan. - Nie – odpowiedziała szybko. - Huh. Przysięgam, że myślałem, że słyszałem jak ty i- Nie – powtórzyła, przerywając mu – Nie ja. Miał tam jakąś inną dziewczynę. Dlaczego mu to powiedziała? - Oh – Ethan brzmiał na zaskoczonego. Potem przez chwilę było cicho, zanim znowu zapytał. – Wszystko z tobą w porządku, Dim? - Tak, dlaczego miałoby nie być? – mogłem usłyszeć obojętność w jej głosie, i z powodu jakiegoś jebanego powodu wkurzyło mnie to. - Po postu pomyślałem, że ty i on- Niczym. Jesteśmy niczym. Odchrząknąłem, by zapowiedzieć swoją obecność zanim wziąłem kilka kroków do kuchni. - Hej współlokatorze! – wybuchnęła. Wzdrygnąłem się od zwiększonej głośności jej głosu.
Wypiła resztę kawy i wymyła kubek w zlewie. - Stary – Ethan wciągnął powietrze, a potem wpatrywał się we mnie z wyrazem obrzydzenia na twarzy. – Śmierdzisz jak gówno. Nie obchodzi mnie czy palisz marihuanę lub cokolwiek - to twoja sprawa – ale nie przynoś tego gówna do domu, okej? Szarpnąłem głową w skinięciu; to wszystko co mogłem zrobić. Amanda zaśmiała się, to był ten gorzki śmiech, którego używa. Następnie odwróciła się do zlewu, skrzyżowała ramiona i stanęła twarzą do Ethana. – Nie wiedziałeś? – zapytała, jej głos był zaprawiony słodkością. – Nie możesz mówić Loganowi co ma robić. Nie możesz go kontrolować. Nikt nie może. – Potem uderzyła stopą w ladę i podeszła w moim kierunku, odwracając się bokiem, tak, że mogła przejść obok mnie w drzwiach, zatrzymała się w pół drogi, a jej piersi otarły się o moje ramię. – Mam nadzieję, że była tego kurwa warta – wyszeptała mi do ucha.
*** Dzień był do dupy. Byłem skacowany jak chuj i dzień był do dupy. Do tego jestem dupkiem. O tak, dzień był do dupy. Byłem rozciągnięty na kanapie, podczas gdy Ethan był na leżance. ESPN był włączony, ale żadne z nas go nie oglądało. Ethan rozmawiał przez telefon. Życzyłem sobie, być martwy. Potem usłyszałem jak stukot obcasów stawał się głośniejszy i głośniejszy. – Potrzebuję kluczyków – usłyszałem ją zanim zobaczyłem. Podeszła na przód kanapy, by do niego dotrzeć. Jej gołe nogi otarły się o moją rękę. W końcu wystarczająco skupiłem wzrok, by zobaczyć, że miała na sobie najkrótszą z najkrótszych sukienek. Ledwie zakrywała jej tyłek. Jej idealny tyłek. Jej pieprzone nogi. Gdzie do diabła się wybierała? Ethan poprawił się, żeby mógł wyciągnąć kluczyki. Trzymał je, ale nie dał jej ich. – Gdzie idziesz tak ubrana? - Na randkę połączoną z nauką – odpowiedziała. - Tak ubrana? – wygiął na nią brew. Dokładnie, Ethan. Brawo człowieku. - Tyson powiedział, że powinnam znowu zacząć się umawiać – wzruszyła ramionami. – Tony tam będzie. Wydałem z siebie jęk, nieświadomy, że to zrobiłem, póki było po wszystkim. Jeśli próbowała mnie wkurzyć lub sprawić, żebym był zazdrosny, udało jej się. Oboje odwrócili się twarzą do mnie. Skupiłem uwagę na telewizorze.
Chwyciła kluczyki i znowu obok mnie przeszła. Tym razem odciągnąłem rękę. Jeślibym jej dotknął, nie byłbym w stanie się powstrzymać przed zrobieniem czegoś więcej. Co byłoby niezręczne z dwóch powodów – pierwszy – ona była moja i drugi – jej brat był w pokoju. Więc pozostałem cicho.
Amanda Nie ubrałam się w ten sposób, by sprawić, żeby Logan był zazdrosny, ale fakt, że tak się stało był dodatkową zaletą. Miałam zamiar włączyć bieg w samochodzie Ethana gdy mój telefon zadźwięczał oznajmując, że przyszła wiadomość. Logan – Dlaczego jesteś tak ubrana na randkę połączoną z nauką? Może to źle zinterpretować. Dupek ma sporo odwagi. Ja - Dlaczego? Pieprz się, dlatego. A tak w ogóle, jakkolwiek to zinterpretuje – prawdopodobnie ma rację. Wyjechałam z podjazdu z piskiem opon i dojechałam do przecznicy, gdy mój telefon znowu zadźwięczał. Zatrzymałam się i zaparkowałam, wściekła na jakąkolwiek jego odpowiedź. Tylko tym razem, nie była od Logana. Ty – Przepraszam. O czym on mówił? Odebrał, zanim nawet telefon miał szansę się rozdzwonić. – Posłuchaj – powiedział zanim mogłam powiedzieć słowo – Przepraszam. Myślałem, że w tamtym momencie robiłem prawidłową rzecz. Masz wszelkie prawo być wkurzona, nie powinienem mu powiedzieć. To nie była moja historia do opowiedzenia. Była twoja i trzymałaś ją w sekrecie z jakiegoś powodu. Tak źle się czuję. Proszę nie bądź wściekła. - Powiedzieć komu co, Ty?
Logan Trzasnęły drzwi, a sekundę później była w pokoju. Ethan i ja unieśliśmy wzrok gdy weszła. Nasze pozycje nie zmieniły się odkąd wyszła. Ale miała – jej oczy były nabiegnięte krwią a mała ilość makijażu, którą miała na sobie była rozmazana. - Co się stało? – Ethan usiadł prosto.
Zignorowała go i wpatrywała się we mnie. – Powiedział ci? – kipiała ze złości, zwęziła na mnie oczy. Moja głowa nadal pulsowała, więc chwilę zajęło mi załapanie o co pytała. - Powiedział ci kurwa? – powiedziała, tym razem głośniej. Usiadłem prosto i potarłem twarz rękami. - Dim – Ethan ją uspokajał. Wstał i podszedł do niej. – Co się dzieje? Nadal go ignorowała. – Odpowiedz mi! – krzyknęła. Wstałem i stawiłem jej twarz, skinąłem głową – tylko raz. - Nie miał pieprzonego prawa! - Dimmy – Ethan położył dłoń na jej ramieniu, próbując ją uspokoić. - Nie! – szarpnęła się, a potem odwróciła się twarzą do niego. – Nie – powiedziała ponownie, jej ciałem ogarnął szloch. – Nie miał prawa, E. Nie powinien powiedzieć pieprzonego słowa – nikomu. – Następnie odwróciła się do mnie. – Tak więc to dlatego? Nie chciałeś ze mną być, bo nie chciałeś, żeby ktoś się dowiedział? Jesteś zakłopotany? - Co? – potrząsnąłem głową. Skąd do kurwy wzięła taki pomysł. – To niePrzerwała mi. – Przeleciałeś jakąś inną laskę, bo się mnie wstydziłeś? - Co do kurwy? – powiedział Ethan, piorunując mnie wzrokiem. Nie wiedziałem, co do cholery powiedzieć. Więc zrobiłem najgorszą rzecz, którą mogłem prawdopodobnie zrobić w tej chwili – pozostałem cicho. - Jesteś pieprzonym dupkiem! – krzyknęła, załamywał jej się głos. Następnie odwróciła się w miejscu i wyszła. Drzwi zatrzasnęły się chwilę później. A potem był tylko Ethan i ja. Zobaczyłem jak zaciska pięści po bokach. Mięśnie w jego szczęce napięły się. Nadal nie wiedziałem co do cholery powiedzieć. Odchrząknął. Uniosłem na niego wzrok. - Powiedziałem ci, gdy się wprowadziłeś, że była poza zasięgiem. Powiedziałem ci, że nie była gotowa. Powiedziałem ci żebyś był ostrożny. A ty mnie nie posłuchałeś. Więc mówię ci teraz, zostaw ją kurwa w spokoju.
Amanda To nie tak jakbym ukrywała jakiś ważny sekret. To był mój wybór by nie mówić Loganowi, ponieważ tak szczerze to byłam w punkcie, w którym byłam ponad to. Stało się – ruszyłam dalej. Kiedy odwiózł mnie do domu po naszej randce, nie odezwałam się, ponieważ mój umysł był pochłonięty tym, co zamierzałam zrobić z Ty’em. Ty – mój chłopak – który był mile stąd. 506 mil21, żeby być dokładnym. 21
Około 814 km
Kiedy wyjechał na studia na początku mojego przedostatniego roku, byłam rozdarta. Chciał, żebyśmy zostali razem i robili tę rzecz ze związkiem na odległość. Czułam się tak jakbym go hamowała jeśliby to zrobił. Więc ustanowiłam tą głupią zasadę. W tamtym czasie pomyślałam, że będzie to najlepsze dla nas obojga. Jeśliby tam pojechał i znalazł sobie kogoś innego, wtedy mógłby odejść, a ja czułabym się z tym dobrze. Pierwszy raz gdy zadzwonił i powiedział mi, że pocałował dziewczynę, był taki zmartwiony. Czuł się winny z powodu tego, co zrobił a potem mi powiedział, że zrobił to tylko dlatego, żeby zobaczyć czy by mnie to obeszło. Oczywiście, że mnie to obchodziło, ale co mogłam zrobić? To była moja głupia zasada. Za drugim i trzecim razem, zrobił to, był pijany, co w normalnych okolicznościach nie jest wymówką, ale nie jestem naiwna. Wiem jak to było dla niego być otoczonym przez piękne dziewczyny, wszystkie zainteresowane tą samą rzeczą. Dodając do tego presję przyjaciół, którzy nie rozumieli dlaczego był uwiązany z jakąś dziewczyną z liceum w jego rodzinnym mieście – zrozumiałam to. Naprawdę to zrozumiałam. Czuł się przez to strasznie i zadzwonił do mnie tak szybko jak to możliwe, by się do tego przyznać. Wydarzyło się to w ciągu kilku pierwszych miesięcy odkąd wyjechał, a potem już nigdy. Ale z powodu odległości i jego napiętego terminarzu, ledwie mieliśmy czas na rozmowy i na zobaczenie się. Ilekroć był z powrotem w domu, byliśmy nierozłączni. Było doskonale. Ty był doskonały. Nigdy nawet nie pomyślałam o innych chłopakach, gdy Ty wyjechał. Nie bardzo. Każdy w szkole wiedział, że byłam jego dziewczyną i był w pewnym sensie legendą, więc nikt niczego nie próbował. Co było dobre, tak mi się wydaje. Zaharowywałam się i pracowałam i zostałam przyjęta do NYU 22. Wykonanie telefonu do Ty’a było jedną z najszczęśliwszych chwil mojego życia. Nawet nie wiedział, że próbowałam się tam dostać. Nie chciałam rozbudzać jego nadziei jeślibym nie została przyjęta, więc możecie sobie wyobrazić jego reakcję. Chciał się przenieść i natychmiast znaleźć mieszkanie. Powiedziałam mu, żeby się z tym wstrzymał dotąd, aż nie przylecę go odwiedzić na jego ukończeniu studiów. Myślałam, że to byłby dobry pomysł pooglądać mieszkania razem, więc moglibyśmy znaleźć coś, co pasowałoby nam obojgu. Zgodził się. Nie sądzę, że naprawdę go to obchodziło. Po prostu był szczęśliwy, że znowu będziemy razem. Ja także byłam. Potem wszystko się spieprzyło. Mama przyłapała tatę z inna kobietą w jej własnym łóżku. W ich własnym domu. Pieprzył kogoś młodszego od siebie o połowę, z obrazami swoich dzieci wiszących na ścianach ich pokoju. A najgorsza część? Nie było mu przykro. Nawet trochę. Podczas gdy mama stała tam krzycząc na niego – zdruzgotana i ze złamanym sercem – on podszedł do szafy, wyciągnął walizkę i zaczął się pakować, a jego kochanka stała w ich sypialni i obserwowała jak to wszystko się dzieje, na wpół naga z koszulką męża mamy na sobie. Wiecie skąd to wszystko wiem? Bo mi powiedziała. Powtarzała tą historię setki razy, w noce kiedy się upijała i mamrotała nieskładnie – co miało miejsce każdej nocy po tym jak on odszedł. 22
New York University (Uniwersytet Nowojorski)
Było gorzej. Dzień po tym jak został przyłapany, wyczyścił wszystkie konta bankowe, w tym moje i Ethana fundusze na studia. Nigdy się z nami nie pożegnał. Zdruzgotanie nawet nie jest bliskie temu jak się czuliśmy. Mama musiała zadzwonić do babci po pożyczkę, ale pieniędzy było tyle, że wystarczyło tylko na pójście do collegu dla jednego z nas. Moja babcia, będąc starodawną, pozostała nieugięta, że to Ethan powinien być tym, który pójdzie, biorąc pod uwagę fakt, że pewnego dnia będzie miał żonę i dzieci, o które będzie musiał się zatroszczyć. Więc serio, nie miałam żadnych opcji. Co naprawdę nie uczyniło rzeczy łatwiejszymi, gdy musiałam zadzwonić do Ty’a. Na początku był na mnie wkurzony. A potem był po prostu wkurzony. Oboje byliśmy tak podekscytowani rozpoczęciem wspólnego życia, a potem tak po prostu, było po wszystkim.
*** Nie wiem dokładnie co się stało, ale po tych wiadomościach, coś tak jakby się w nim zmieniło. Tak jakby prawie z nas zrezygnował. Był tak uwiązany przez szkołę i pracę, a także podjął praktykę przez lato. Ledwie miał czas na odbieranie moich połączeń. Od czasu do czasu , kiedy zadzwonił, było to w środku nocy i właśnie docierał do domu. W noc przed ukończeniem studiów, kiedy nie zadzwonił przez cały dzień, zdecydowałam spróbować o drugiej nad ranem. Tylko, że to nie on odebrał. Nie wiem kto to był, szczerze. Po prostu jakaś dziewczyna, w głośnym pokoju pełnym ludzi, która była bardziej niż szczęśliwa, informując mnie, że nie miała pojęcia, że Ty miał dziewczynę. Nie zadzwonił do mnie po tym przez trzy dni. A kiedy to zrobił, był całkowicie zimny. Skarżył się, że był wyczerpany i zakończył rozmowę. Dla mnie, było to jak początek końca. To był ostatni raz, gdy miałam od niego wiadomości, zanim Logan Matthews wszedł do restauracji. Ignorowałam jego telefony i wiadomości, mając nadzieję, ze po prostu odejdzie. Ponieważ pierwszy raz odkąd zaczęłam umawiać się z Ty’em, byłam fizycznie atrakcyjna dla kogoś innego. Ale to wszystko. To było tylko na poziomie fizycznym. Nawet jeśli byście mnie teraz zapytali, nie mogłabym wam powiedzieć dlaczego zgodziłam się na randkę. Nawet dałam nam tygodniowy okres ochłonięcia. Nie pomogło. Dzwonił lub sms-ował każdego dnia. A kiedy mój własny chłopak nie zadzwonił ani razu w tygodniu, zainteresowanie od Logana sprawiło, że coś poczułam. Sprawiło, że czułam się chciana. A po gównie, które ściągnął na nas mój ojciec, to było dokładnie to, co potrzebowałam poczuć.
*** Nawet przez sekundę, nie spodziewałam się mieć takiego rodzaju czasu, który spędziłam z Loganem. W jedną noc, wydobył ze mnie te części, których nie czułam przez długi czas. Od początku związku z Ty’em. Z Ty’em – było inaczej. Był to stopniowy rozwój, powolne przyciąganie, przez zaakceptowanie. Z Loganem – nie było niczego do zaakceptowania. Po prostu tak było. Tak więc całą drogę do domu o czwartej nad ranem, po niesamowitej randce, zaczęłam panikować. To nie było tak, że od razu zakochałam się w nim do szaleństwa. Ale pomyślałam, że z czasem mogłabym. Nie miałam pojęcia czy czuł to samo co ja, tak naprawdę to nie wiedziałam jak w ogóle się czuł. A potem sięgnął i wziął moje ręce w swoje, posłał mi mały uśmiech, i to było to. To było wszystko czego potrzebowałam. Ty odebrał po drugim sygnale. - Hej – powiedział cicho, a za tym podążyło westchnięcie. Brzmiało to tak jakbym była ostatnia osobą, z którą chciałby rozmawiać. - Śpisz? Kolejne westchnięcie. – Nie, Amanda. Właśnie dotarłem do domu. Nigdy nie nazwał mnie Amandą. Od dnia kiedy przyprowadziłam go do domu, żeby poznał moich rodziców i dowiedział się, że wszyscy nazywali mnie Dimmy - i dlaczego – też zaczął tak do mnie mówić. - Co tam? – powiedział – Dlaczego dzwonisz do mnie tak późno? Lub wcześnie? Lub cokolwiek? Przełknęłam gulę w gardle. Łzy kłuły mnie w oczy. - Musimy porozmawiać – zdołałam wydusić. Nic. - Ty? - Zrywasz ze mną, prawda? – powiedział to tak cicho, że przez sekundę myślałam, że sobie to wyobraziłam. Ale potem wszystko nabrało sensu. Spodziewał się tego. Czekał na to. Chciał tego. - Poznałam kogoś innego – powiedziałam mu. Słyszałam jak sapnął, a potem jakiś ruch jakby wstawał i szedł gdzieś indziej. - Tak? – zapytał. A potem poleciały mi łzy. Jak tama, która pękła. Nie wiem czy to tylko z powodu Ty’a, braku planów związanych z collegem, jakichkolwiek planów na przyszłość lub z powodu faktu, że nadal nie miałam wiadomości od taty. Najprawdopodobniej z powodu tego wszystkiego. - Kim on jest? – zapytał, kiedy nie odpowiedziałam. - Po prostu chłopak. Nie znasz go. - I? - Co?
- Chcesz teraz z nim być? – załamał mu się głos. – Już nie chcesz być ze mną? Pomyślałam uważnie o swoich następnych słowach. – A chociaż jesteśmy? To znaczy, jesteśmy razem? Nie rozmawiałam z tobą od tygodni. - Telefon działa w dwie strony, Amanda. Miał rację, działał. Ale pierwsze kilka razy kiedy do niego dzwoniłam, nie odebrał. Zawsze był taki zajęty, że nie chciałam mu przeszkadzać. – Zawsze jesteś zajęty. Zaśmiał się, ale był to gorzki śmiech. – Tak, kurwa, Dim. Przepraszam, że jestem w collegu, pracuję i odbywam tą głupią, w połowie płatną praktykę, tylko po to, żeby być traktowany codziennie jak szumowina. Przepraszam, że nie mam czasu rozmawiać ze swoją dziewczyną, która jest 500 mil stąd. Przepraszam, że jestem tutaj, a ty na dobre tam utknęłaś i nie ma cholernej rzeczy, którą możemy w związku z tym zrobić. Przepraszam, że moje życie jest tak zapracowane i skomplikowane, podczas gdy ty co? Poznajesz przypadkowych kolesi i z nimi wychodzisz? Kurwa, naprawdę przepraszam. – Jego głos stawał się głośniejszy z każdym słowem, a ton był lodowaty. Zagryzłam wargę, tak bardzo mocno próbując nie wybuchnąć płaczem. - Więc to koniec, huh? – Kontynuował. – Skończyliśmy? Chcesz z nim być? Skinęłam, i nawet jeśli nie mógł tego zobaczyć, musiał to wyczuć. - Co do diabła stało się z nami? – powiedział, ale bardziej do siebie. Otarłam łzy i mocniej ścisnęłam telefon. – Nie wiem, ty mi powiedz, Ty. Gdzie byłeś? Ledwie co rozmawialiśmy ze sobą. Odkąd ci powiedziałam, że nie mogłam pojechać do Nowego Jorku, jest tak jakbyś odsunął mnie od siebie całkowicie. A ja nie wiem dlaczego- To nie jest ważne… już nie – przerwał mi. - Posłuchaj, Dim. Po prostu potrzebuję czasu – przerwał – Po prostu do mnie nie dzwoń, okej? Zadzwonię gdy będę gotowy. A potem się rozłączył. Nie zadzwonił do mnie. Tak samo jak Logan.
*** Minęły dwa tygodnie, a ja byłam bałaganem. Pogodziłam się z faktem, że również byłam pieprzoną idiotką. Ponieważ pozwoliłam jakiemuś chłopakowi wypracować sobie drogę do mojego serca. Więc zrobiłam to, co pomyślałam, że będzie w tamtym czasie właściwe. Zadzwoniłam do Ty’a i błagałam go, żeby mi wybaczył. Błagałam, żeby przyjął mnie z powrotem. Potrzebowałam, żeby przyjął mnie z powrotem. Pierwszą rzeczą, o którą zapytał było czy z nim spałam, a kiedy mu powiedziałam, że nie, powiedział, że było gorzej. Powiedział, że może mógłby mi wybaczyć jeśli to byłby tylko seks – jeśli byłoby to coś fizycznego.
Ale faktu, że naprawdę chciałam być z kimś innym, spędzać czas z kimś innym, oddać serce komuś innemu – nie mógł mi wybaczyć. Nie mógł zrozumieć jak po latach robienia tej rzeczy ze związkiem na odległość, i tego jak silne uczucie żywiliśmy do siebie – mogłam to wszystko wyrzucić. Siedziałam tam, na brzegu łóżka i słuchałam wszystkiego, co musiał powiedzieć. I miał rację, co do tego wszystkiego. Ale potem poruszyłam kwestię, że pomyślałam, że chciał żebym z nim zerwała. Wspomniałam, że przestał dzwonić, i że zawsze był zajęty i wydawało się, jakby przestało mu na mnie zależeć – i wtedy mi powiedział. Powiedział, że próbował nadążyć z zajęciami, dwoma pracami, jak i gównianą praktyką, bo oszczędzał pieniądze na kupno mieszkania dla nas. Więc nawet jeśli nie chodziłabym tam do szkoły, przynajmniej moglibyśmy być razem. Zrujnowałam to. Zrujnowałam nas. Złamałam mu serce. Złamałam swoje. Złamałam nas. Nawet nie mogłam winić Logana. Tak bardzo jak próbowałam, nie mogłam. To nie jego wina, że byłam wystarczająco głupia, żeby mu uwierzyć.
*** Noc kiedy zobaczyłam go w klubie, obściskującego się z inną dziewczyną, okazała się być tą samą nocą kiedy był tam Greg. Greg – najlepszy przyjaciel Ty’a. Złapał mnie jak wychodziłam, ze łzami płynącymi w dół po twarzy – łzami, które uroniłam dla chłopaka, którego ledwo co znałam. Był z grupką swoich przyjaciół, większość z nich znałam – tylko mimochodem – ponieważ byli też przyjaciółmi Ty’a. – Hej – uspokajał mnie, podnosząc mój podbródek, żeby widział moją twarz. Jestem pewna, że na zewnątrz wyglądałam tak samo nieporządnie jak czułam się w środku. – Wszystko w porządku? – Jego brwi zmarszczyły się ze szczerej troski, w co uwierzyłam. Przygryzłam wargę, by zatrzymać uciekający mi szloch, ale nie zadziałało. Następną rzeczą o której wiedziałam było to, że byłam w jego ramionach, jak prowadził mnie do swojego samochodu. Nic nie powiedział, ani o nic mnie nie pytał. Kiedy w końcu płacz ucichł, wszystko co powiedział to. – Chcesz mi opowiedzieć jakie beznadziejne jest twoje życie? Zachciało mi się śmiać i zrobiłam to. Chciałam komuś powiedzieć. Więc mu powiedziałam. Opowiedziałam mu o swoim tacie, Ty’u, o tym jak odsunięta się czułam po tym jak mu powiedziałam, że nie mogę być z nim w Nowym Jorku. Opowiedziałam mu o tym jak pomyślałam, że między nami koniec i nawet mu powiedziałam o głupiej randce z Loganem i rozmowie telefonicznej, którą wykonałam. Opowiedziałam mu o tym jak spieprzyłam z Ty’em i nawet go błagałam, żeby przyjął mnie z powrotem, nie zrobiłby tego, a ja musiałam to zaakceptować.
Greg – pozostał cicho, słuchając każdego słowa, które wypowiedziałam. A kiedy skończyłam wylewać przed nim swoje serce, po prostu spojrzał na mnie ze smutnym uśmiechem na twarzy. – Wiesz czego ci trzeba? – zapytał. Potrząsnęłam głową. Uśmiechnął się. – Deseru bananowego. I to jest to co zrobiliśmy. Napisałam do Lexie i powiedziałam jej, że jestem bezpieczna i zadzwonię do niej później. Greg zabrał mnie do sklepu spożywczego i kupił wszystkie składniki do przyrządzenia idealnego deseru bananowego, tego samego rodzaju, które robią w restauracji serwującej steki, w której pracuje. Potem poszliśmy do jego mieszkania, które dzielił z dwoma chłopakami i zabrał się do rozweselenia mnie. Do czasu kiedy wzeszło słońce, nie zdaliśmy sobie sprawy ile minęło czasu. Odwiózł mnie do domu i zapytał czy może mnie znowu zobaczyć, powiedział, że to nie musiała być nawet randka. Po prostu cieszył się moim towarzystwem. Przez resztę lata podjął wszelki wysiłek, żeby zalecać się do mnie. Zaskakiwał mnie w pracy kwiatami, dzwonił i sms-ował regularnie. Mówił mi często, że za mną tęsknił, a w pewnym momencie powiedział mi, że zakochiwał się we mnie. A wkrótce potem odkryłam, że zaczęłam siebie mniej i mniej nienawidzić. Wina za to co zrobiłam Ty’owi powoli znikała, i pomimo że myślałam często o Loganie, zaczęłam nie nienawidzić go tak bardzo. Nawet nie pomyślałam jak związek z najlepszym przyjacielem Ty’a może wpłynąć na Ty’a. Tak jak powiedziałam – byłam głupia. Pod koniec letniego ogniska, Greg i ja nieoficjalnie staliśmy się na wyłączność. Spędzaliśmy ze sobą tyle czasu ile się da i nawet podjął wysiłek, żeby spędzać go z Ethanem i moimi przyjaciółmi, co jest powodem dla którego był wtedy na imprezie. Miał prawie 21 lat – i naprawdę mógł się obyć bez licealnych imprez, ale nadal – tam był. Tak jak Logan. Tak bardzo jak próbowałam zaprzeczyć, że zobaczenie go tamtej nocy nie wpłynęło na mnie, naprawdę wpłynęło. Przywiodło na pamięć wspomnienia tamtej jednej nocy, którą razem spędziliśmy i wszystkie uczucia, które miałam kiedy zdecydowałam się zerwać z kimś, kto z taką łatwością mógł być moją przyszłością. Greg wiedział, że coś było nie tak przez resztę nocy. Nie wiem czy wiedział, że osobą z którą rozmawiałam, kiedy nam przeszkodził był Logan, ale nie zadawał żadnych pytań. Po prostu pozwolił mi zapić swoje uczucia. Patrząc teraz wstecz na to, było tak jakby prawie mnie do tego zachęcał. Zdecydowałam zostać na noc w jego domu, zbytnio zawstydzona, by wracać do domu w takim stanie. Mimo że mama prawdopodobnie zemdlała na kanapie, w gorszym stanie niż ja. Tamtej nocy wspiął się ze mną na łóżko i trzymał mnie, a potem powiedział, że mnie kocha. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam tego bardziej niż cokolwiek innego w pieprzonym świecie. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie kochał, i on tak powiedział.
Więc przespałam się z nim. A potem musiałam zemdleć. Bo nie pamiętam jak ściągał ze mnie kołdrę. Nie pamiętam fleszów aparatu gdy robił zdjęcia. Jestem pewna jak diabli, że nie pamiętam jak mnie pieprzył beze mnie wiedzącej o tym. Lub robienia większej ilości zdjęć moich najbardziej prywatnych części ciała gdy to robił. To co pamiętam – to głośne walenie w drzwi, a potem Ethana, jego najlepszego przyjaciela Tristana i Lexi wyważających drzwi od sypialni. Pamiętam jak Lexi owijała wokół mnie prześcieradło, a potem pomagała mi wyjść do samochodu. Pamiętam wymiotowanie po drodze. Pamiętam powrót Ethana z rozcięta wargą, złamanym nosem i krwią na całych knykciach. Nie mogłam na niego patrzyć – za dużo krwi. - Co się stało? – powiedziałam do nikogo szczególnego. Moja głowa pulsowała. W końcu zdołałam odwrócić się do Ethana. – Co się stało? – powtórzyłam. Nic nie odpowiedział, po prostu wziął mnie w ramiona. Mogłam poczuć drżenie jego ciała i zaczął płakać. Ethan nigdy nie płakał. Nie kiedy odszedł tata. Ani wtedy gdy mieliśmy po dwanaście lat i zepchnął mnie z drogi nadjeżdżającego samochodu i został uderzony. Ani wtedy gdy złamał tak wiele kości w dolnej części ciała, że przebiły skórę, a krew była wszędzie. To powód dla którego nie znoszę jej widoku. Nawet nie płakał, gdy musiał mieć operację wkładania szpilek do bioder i na całe nogi. Ale teraz – płakał. - Co się stało? – mój głos był napięty od wstrzymywania szlochu. Trzymał mnie ciaśniej. – Przepraszam, Dimmy. Kurwa, tak bardzo przepraszam – W kółko powtarzał te słowa. A potem pokazał mi zdjęcia na swoim telefonie. Następne dwie noce i dwa dni spędziłam na wymiotowaniu. A następne dwa tygodnie w stanie zombie. Nie jadłam. Nie spałam. Nie rozmawiałam z nikim. Ethan mnie błagał, żebym wniosła oskarżenie, ale ja po prostu chciałam o tym zapomnieć. Powiedział, że byłam głupia i kłóciliśmy się o to. Nie pożegnałam się z nim, gdy się spakował i wyjechał do colleg’u. Nie opiekowałam się mamą, która nawet nie zdawała sobie sprawy, że coś się stało. Ethan jechał dwie godziny do domu prawie codziennie, żeby się mną zająć.
A potem pewnego dnia, nie wiadomo skąd, pozbierałam się, sprzedałam całe swoje gówno, zostawiłam za sobą mamę i poleciałam do Nowego Jorku. Zapukałam cztery razy zanim Ty otworzył. A kiedy to zrobił, był bez koszulki, jego jeansy były niedbale naciągnięte, a rozporek rozpięty. Ale to nie to, co dostrzegłam. Wszystko co widziałam to dziewczyna w jego łóżku, z pościelą podciągniętą pod szyję, ukrywając zapewne nagie ciało. - Dimmy? – usłyszałam. Wiedziałam, że to Ty, ale brzmiał na nieobecnego. Dziewczynie w łóżku opadła szczęka, a usta utworzyły idealne O. - Dimmy? – powtórzyła. - Huh? – powiedziałam, a potem zdołałam oderwać od niej oczy, by popatrzeć na Ty’a. Nie wiem czy to jego widok czy jej zranił mnie bardziej. - Tyson? – zapytała dziewczyna. Jej głos był zaprawiony zdezorientowaniem, ale kryło się za nim błaganie. Stał tam pomiędzy swoją przeszłością i przyszłością, przenosząc wzrok od jednej do drugiej. W końcu przemówiłam. – Przepraszam, Ty – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. A potem się odwróciłam i odeszłam. Wołał mnie, ale nie zatrzymałam się. Po prostu chciałam być gdzieś indziej. Nie wiem gdzie zamierzałam pójść. Nie chciałam jechać do domu. Nie mogłam stawić temu czoła następnego dnia. Nie mogłam zostać w Nowym Jorku. Byłam bez grosza. Opuściłam jego akademik i siadłam na zewnątrz na ławce, czekając aż coś się zmieni. Mając nadzieję, że wkrótce coś się wydarzy. Ponieważ nie byłam pewna ile jeszcze mogłam znieść. Minęło kilka minut zanim wyszedł, ciągnąc za sobą dziewczynę. Obserwowałam jak pocałował ją na pożegnanie. Mogłam zobaczyć panikę na jej twarzy, ale jego język ciała był uspokajający. Potrząsał głową, trzymając jej ręce w swoich. Zaprowadził ją do samochodu i czekał aż odjechała, rozglądając się dookoła. Widziałam jak jego ciało widocznie się zrelaksowało gdy mnie zobaczył, uniósł rękę w małym skinięciu. Próbowałam się uśmiechnąć, ale nie potrafiłam. Zajął miejsce obok mnie i szturchnął mnie nogą. Nic nie mówiła, a on też nie. Nie przez pierwszą godzinę. - Gdzie się zatrzymujesz? – zapytał cicho. - W hotelu – skłamałam. Nie miałam pojęcia, co robiłam. - Zjesz najpierw ze mną obiad? Nie mogłam. – Nie sądzę, że to dobry pomysł, Ty, z cała tą sprawą z twoją dziewczyną i ze wszystkim. - Taa – zgodził się – Ali – to jej imię. Skinęłam i próbowałam ochłonąć. Widok tej dziewczyny w jego łóżku zranił mnie, ale nie tak bardzo jak przyznanie, że należał do niej. Ali i Tyson. Ich imiona przewijały się w mojej głowie. Nawet nie mogłam być o to wściekła. Nie miałam prawa. To była moja wina.
- Więc ty i Greg, huh? Moje oczy rzuciły się do jego. – Wiesz? Przez moment wyglądał na zdezorientowanego. – Że zaczęłaś umawiać się z moim najlepszym przyjacielem? Taa, wiem. Nie zamierzam kłamać, Dim, jestem dosyć wkurzony z tego powodu. Wypuściłam powietrze, odetchnęłam z ulgą. Ale potem coś innego mną zawładnęło i wybuchłam płaczem. Przez następne godziny siedziałam na ławce i opowiedziałam mu wszystko. O Loganie, o zerwaniu z nim, o tym co się stało tygodnie później, o wszystkim od tej nocy z ogniskiem. Siedział cicho i słuchał tego wszystkiego. Kiedy dotarłam do tej części ze zdjęciami, jego głowa opadła między ramiona. Jego uścisk na ławce spowodował, że knykcie zrobiły się białe. Widziałam jak jego mięśnie szczęki napinają się. - Powinnaś powiedzieć mi wcześniej – oświadczył, gdy skończyłam mówić. - Nie mogłam – zapłakałam. - Dimmy – pociągnął nosem, by odgonić łzy – Kurwa, tak mi przykro, że spotkało cię to gówno. Powinienem tam być. Powinnaś była mi powiedzieć. Przyjechałbym dla ciebie. Mógłbym coś zrobić – cokolwiek. Zawsze będziesz dla mnie ważna. Zawsze będę cię kochał – powiedział. Tylko nie w ten sposób. Już nie. Po kilku minutach ciszy, wstałam, otarłam łzy tyłem ręki i powiedziałam. – Lepiej pójdę zameldować się w hotelu. Skinął, również wstając. – Kiedy wyjeżdżasz? - Jutro rano. - Przyjechałaś na jedną noc? – zapytał. Mogłam powiedzieć, że wiedział, że kłamałam, ale żadne z nas nie zamierzało krzyczeć na siebie. - Uh huh – skłamałam. Planowałam zostać na zawsze. – Zgaduję, że zobaczymy się kiedyś, Ty. Szarpnął głową na zgodę, ale nic nie powiedział. Wstrzymywałam szloch. Następnie przyciągnął mnie do siebie i owinął ramiona wokół mnie. Zamknęłam oczy na to doznanie. Nienawidziłam być przytulana, a on o tym wiedział, ale wtedy było idealnie. On był idealny. A potem mnie pocałował. To było najsmutniejsze pieprzone pożegnanie w historii całego pieprzonego świata. Nie chciałam, żeby się ode mnie oderwał. Chciałam zostać w jego ramionach, z jego ustami na moich, na zawsze. Ale zrobił to. Wycofał się i powiedział. – Trzymaj się, Amanda.
Przepłakałam całą drogę do całodobowej restauracji trzy bloki dalej. Nie obchodziły mnie nawet zmartwione spojrzenia ludzi, którzy mi je posyłali. W tamtym czasie, straciłam wszystko co miało dla mnie jakieś znaczenie. Dotarłam do restauracji, zamówiłam kawę i wyciągnęłam telefon. - Ethan? - Gdzie jesteś - W Nowym Jorku. - Wkrótce tam będę. Dziewięć godzin później, był tam.
*** Ty dzwonił codziennie po mojej wizycie. Na początku były to szybkie rozmowy kontrolne, ale potem powoli rozwinęły się do dłuższych, głębszych konwersacji. Początkowo odbierałam, bo wiedziałam, że nie przestanie dzwonić, gdybym tego nie zrobiła. A potem pewnego dnia, odkryłam, że z niecierpliwością czekałam na jego telefony. W końcu, beze mnie wiedzącej o tym, jakoś pomógł mi się wyleczyć. Do czasu gdy przeniosłam się, by zacząć college, prawie wróciłam do normalności. Aż do dnia gdy zobaczyłam Logana w bibliotece, i było tak jakby moja przeszłość, mój świat – wszystko – zawaliło się wokół mnie. Tak jak powiedziałam – Prawie.
Rozdział 25 Logan Ledwie ją widziałem przez dwa dni. Jeśli byliśmy w domu w tym samym czasie, ignorowała mnie. Prawda była taka, że chciałem ją zobaczyć, bardziej niż cokolwiek. Ale wiedziałem, że nie powinienem. Więc nie zrobiłem tego. Zamiast tego pozwoliłem jej wierzyć, że byłem dupkiem. Jestem nim. Ale nie z powodów, o których myślała. - Amandaaaa! Twój chłopak jest w domu! – nieznajomy głos zagrzmiał od frontowych drzwi. Słyszałem śmiech Ethana, a potem piszczącą Amandę. Otworzyłem drzwi w tym samym czasie co ona, ale nie zauważyła mnie. Praktycznie przebiegła przez korytarz. Podążyłem za nią, bo jestem wścibskim, zazdrosnym dupkiem. Jakiś koleś miał ramiona wokół niej, okręcając ją dookoła. Jej nogi były oplecione wokół jego talii. Było tak samo jak w przypadku Tysona. - Stary! – powiedziała, gdy postawił ją na podłodze. – E mi nie powiedział, że przyjeżdżasz! - Chciałem zrobić ci niespodziankę. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech – Na ile przyjechałeś? Rozmawiali jeszcze przez kilka minut. Nikt się nie kłopotał przedstawianiem mnie. Po prostu tam stałem, z rękami w kieszeniach czując się jak frajer. - Muszę iść do pracy – powiedziała – ale potem jesteś cały mój, okej? Skinął głową, gdy się odwróciła i poszła z powrotem do swojego pokoju, ocierając się o mnie. Nawet mnie nie zauważyła. Obserwowałem jak ten kutas gapił się na jej tyłek, gdy odchodziła. – Jasna cholera, Amanda! – krzyknął. – Joga musi działać. Twój tyłek jest cholernie niesamowity. Zaśmiała się. Cholernie się zaśmiała. Kim do kurwy jest ten kutas? Ethan poszedł do kuchni, a Kutas podążył za nim. Nadal byłem pieprzenie niewidoczny. - Ethan, człowieku – słyszałem jak mówi Kutas – Amanda stała się gorąca. Naprawdę cholernie gorąca. Odchrząknąłem, gdy wszedłem do pokoju, piorunując wzrokiem Kutasa. - Oh, hej, człowieku – miał wyciągniętą rękę – Tristan. Spojrzałem na jego rękę, ignorując ją, a potem otworzyłem lodówkę po butelkę wody. Piorunowałem go wzrokiem. – Myślisz, że to w porządku mówić w ten sposób o siostrze swojego przyjaciela? Jego oczy nieco się rozszerzyły, a potem powoli na jego twarzy ukazał się złośliwy uśmieszek. Ten kutas rzeczywiście uśmiechał się do mnie złośliwie.
- Aah – powiedział, kiwając głową. Co to do kurwy miało znaczyć? Skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. – Może powinieneś mieć nieco więcej szacunku, nie sądzisz? Mam gdzieś kim był ten facet, nie mógł mówić w ten sposób o Amandzie. Słyszałem jak chichocze, następnie Ethan podszedł do niego, klepnął go parę razy w ramię i opuścił pokój. Mierzyłem go wzrokiem. Mogłem dać mu rady. Wziąłem krok naprzód. Zrobił to samo. - Znam ją odkąd mieliśmy po pięć lat – zaczął – potem jako nastolatkę. No wiesz, kiedy jej ciało zaczęło się rozwijać. – Ruchem rąk wskazał cycki, bo najwyraźniej miał kurwa 12 lat. Moje oczy zwęziły się. Kontynuował. – Była urocza w liceum, ale należała do Ty’a. Jednak teraz… - przerwał i oblizał wargi. - Uważaj na następne słowa, dupku – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Strzeliłem knykciami za pomocą kciuków. Chciałem, żeby kontynuował. Chciałem powodu do uderzenia go. Jego złośliwy uśmieszek poszerzył się. Chciałem go zetrzeć swoimi pięściami. - Jednak teraz, założę się, że byłaby pieprzonym dynamitem podczas seksu. Popchnąłem go. Mocno. Upadł do tyłu i uderzył w ścianę. Wszedł Ethan. Kutas zaczął się śmiać. - Nie zadzieraj z nim, Tris. Kutas aka Tristan kontynuował śmianie się. Znowu go popchnąłem. - Logan – upomniał Ethan – Zachowuje się jak dupek. Po prostu drażni się kurwa z tobą. Jest gejem. - Co? – zmierzyłem go wzrokiem od stóp do głów. Nie wygląda na geja. - Nie patrz tak na mnie – powiedział Tristan. – Mogę to źle zinterpretować. Ethan zachichotał. - Nie wyglądasz na geja – powiedziałem głupio. - Nie wszyscy jesteśmy ciotami i pokryci piórami, wiesz? Ethan wtrącił się do rozmowy. – Zabieram Amandę do pracy. Wrócę wkrótce. - Wygląda na to, że zostaliśmy tylko ty i ja – powiedział Tristan, posyłając mi całusa. Nic na to nie poradzę, ale roześmiałem się. Zgarnąłem z lodówki kilka piw i wręczyłem mu jedno. Gdy Ethan poszedł, spędziliśmy czas na poznawaniu się nawzajem. Pamiętam jego imię z historii Ty’a. Nawet jeśli robił sobie ze mnie jaja, nie mogłem nie mieć dla niego szacunku.
*** - Nie wyjawiłem rodzicom, że jestem gejem aż do czasu, gdy wyjechałem na studia. - Taa? Musiało być do dupy. - Taa – powiedział wzruszając ramionami – Większość liceum spędziłem tak długo w szafie, że miałem przygody w Narni. Zakrztusiłem się piwem, przełknąłem, a potem się roześmiałem. On zrobił to samo. - Tak właściwie to Amanda jest pierwszą osobą, której powiedziałem. - Naprawdę? - Tak. To znaczy nie wiedziałem jak zareaguje Ethan, wiesz? - Jest twoim najlepszym przyjacielem, tak? - Taa, jest. To nie tak, że pomyślałem, że to zrujnuje naszą przyjaźń lub cokolwiek. To była tylko początkowa reakcja, która mnie przestraszyła. Wiedziałem, że ostatecznie nie będzie miał z tym problemu. - Jak zareagował? Zachichotał. – Zapytał czy geje pomyśleliby, że był gorący. Odpowiedziałem, że tak i przybił mi piątkę. Tak było.
*** Tej nocy wszyscy planowali imprezę. Nawet nie wiedziałem czy byłem zaproszony. Była w moim własnym cholernym domu. - Powinieneś zaprosić swoich przyjaciół – powiedział Tristan. Przynajmniej on się mną przejmował. – Zaproś Jake’a Andrews, jest gorący. Jesteś jego przyjacielem, prawda? - Wykorzystujesz mnie dla moich gorących przyjaciół? - Jesteś gejem? - Nope. - W takim razie jesteś dla mnie bezużyteczny.
*** Zaprosiłem swoich przyjaciół, wszyscy się zjawili. Okazało się, że Amanda już ich zaprosiła. Czasami zapominam, że też się z nimi przyjaźniła. Starałem się najlepiej jak umiałem, żeby jej unikać, ale gdy wszedłem do kuchni i zobaczyłem ją siedzącą na ladzie, z tym dupkiem z jej pracy stojącym przed nią, coś we mnie pękło.
Amanda Wszedł do kuchni i zamarł w pół kroku. Siedziałam na ladzie, a Tony stał przede mną. Tony i ja wygłupialiśmy się trochę zanim pojawił się Logan. Zaprzestałam tego w sekundzie, w której poczułam najmniejsze uczucie do Logana. Nie jestem jedną z tych niezdecydowanych dziewczyn, które zostają z kimś lub oszukują go, jeśli nadarzy się szansa, że mój umysł może – nawet przez sekundę – zawędrować do kogoś innego. Oczywiście. Eksponat A – Tyson Laundry. Logan od niechcenia otworzył lodówkę i wyciągnął piwo. Moje oczy pozostały skupione na nim, czekając aż wyjdzie. Ale nie zrobił tego. Zamiast tego, oparł się o ladę naprzeciwko nas, skrzyżował nogi w kostkach i założył ramiona na klacie. Wziął długi łyk piwa. Jego oczy nigdy nie opuściły moich. – Kontynuujcie – powiedział jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Tony potrząsnął głową, zanim pochylił się, by coś powiedzieć, jego dłoń potarła moje ramię, ale nie wiem co powiedział, bo wszystko co mogłam zobaczyć to Logan. Jego oczy były nabiegnięte krwią, gdy zwęziły się w szparki. Odepchnął się od lady i podszedł do nas. – Możemy zamienić słowo? – powiedział leniwie. Tony odwrócił się do niego. – Jesteś wystarczająco niegrzeczny? Jesteśmy tutaj w środku czegoś. Logan spiorunował go wzrokiem, potem podniósł palec wskazujący w powietrze, obracając nim dookoła. – Widzisz to? – zapytał, unosząc podbródek. Tony rozglądnął się po kuchni, zdezorientowanie było widoczne na całej jego twarzy. – Co widzę, dupku? Nic tu nie ma. - Dokładnie – Logan uśmiechnął się ironicznie, przesuwając się tak, że był przede mną. – Gówno mnie to obchodzi. Potem przerzucił mnie przez ramię, wyprowadził nas z kuchni i do swojego pokoju.
Logan - Czego chcesz, Matthews? Zwęziłem na nią oczy. – Dlaczego do cholery pozwalasz mu się dotykać w ten sposób? Wiedziałem, że to straciłem – kontrolę, którą powinienem mieć w tej sytuacji. Ale nie mogłem nic na to kurwa poradzić. - Jak na przykład? Jego ręka na moim pieprzonym ramieniu! – Była wkurzona – Dlaczego do cholery cię to nawet obchodzi? Dałeś mi jasno do zrozumienia, że mnie nie chcesz. Więc jak jest? Nie chcesz mnie, ale nikt inny nie może mnie mieć? - Tak! – krzyknąłem, zanim się uspokoiłem. – To znaczy nie. Kurwa, Amanda. Nie wiem! – moje ręce powędrowały do włosów, ściskając palce za głową. Zacząłem przemierzać podłogę, zastanawiając się jak do cholery zamierzałem uczynić to gówno sensownym.
- Nie wiesz? – powtórzyła, jej głos był zaprawiony złością. – Nie wiesz kurwa! – krzyczała głośniej. – Może to jest problem, Logan. Po prostu. Kurwa. Nie. Wiesz! Wzięła głęboki wdech, uspokajając się. – Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam, żeby to się znowu stało, co do diabła jest ze mną nie tak? – potrząsnęła głową, mówiąc do siebie. – Rzecz w tym - że ci wybaczyłam. Po gównie, które na mnie ściągnąłeś tamtego lata po prostu ci wybaczyłam. Jakby to nigdy się nie wydarzyło. Jakby nie miało znaczenia. Kiedy cholernie miało. Wiesz jak bardzo się to liczyło. Po prostu tam stałem23, z rękami w kieszeniach, nie mając słów. Nic. - Wiesz, że kiedy się wprowadziłeś, nie miałam wyboru. Pomyślałam sobie, pieprzyć to. Po prostu traktuj go jak każdego innego dupka. Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła o tym zapomnieć, Logan. Byłabym szczęśliwa będąc z tobą tylko przyjaciółmi i ruszyć dalej. Ale ty – ty byłeś tym, który naciskał na to. Nie ja. A teraz? Teraz nie wiesz czego chcesz. Cisza. Poprzedzona dłuższą ciszą. Ponieważ tak bardzo jak chciałem jej coś powiedzieć – cokolwiek. Nie mogłem. Więc tego nie zrobiłem. Po prostu tam stałem i pozwoliłem sobie na bycie patetycznym popieprzeńcem, którym byłem. - Wiesz jaka jest najgorsza część, Logan? - przesunęła się, więc była tuż przede mną. Nadal gapiłem się w podłogę. - Spójrz na mnie! – krzyknęła. W sekundzie gdy to zrobiłem, pożałowałem tego. W jej oczach była furia, złość i smutek. Te same popieprzone łzy, które zawsze powodowałem. Wzięła głęboki wdech, upewniając się, że ją widziałem. – Najgorszą częścią jest to, że tobie i mnie – mogłoby by być cudownie. Moglibyśmy mieć to wszystko, Logan. Wszystko. A ty to spieprzyłeś. Zaśmiała się. Tym pieprzonym gorzkim śmiechem. – Skończyłam, Logan – wskazała palcem pomiędzy nami – Ty i ja – skończyliśmy. – Nie była już zła. Nie była rozgoryczona lub nawet zasmucona. Była dokładnie tak jak powiedziała – skończona. Otarła się o mnie i skierowała się ku drzwiom, zatrzymując się tuż przed tym jak jej ręka sięgnęła klamki. – Logan – powiedziała przez ramię – musisz sobie znaleźć inne miejsce do mieszkania. Otarła twarz, zanim otworzyła drzwi i wyszła. Potrąciła Jake’a po drodze, który wyglądał na zdezorientowanego kiedy ją zobaczył. Potem zerknął do mojego pokoju, zobaczył mnie, następnie oglądnął się za nią i powrócił spojrzeniem do mnie. Ostrożnie wszedł do pokoju i usiadł na biurku. - Co jest? – powiedział od niechcenia. 23
Zauważyliście, że on zawsze po prostu stoi w takich sytuacjach? No ileż można >.<
- Nic – rzuciłem się do tyłu na łóżko i zakryłem oczy ramieniem. - To nie wyglądało dla mnie na nic – odchrząknął – O co chodzi? Jesteś nią zainteresowany? - Na jakim świecie ty żyjesz? Wiesz, że jestem nią zainteresowany. Nie bądź dupkiem. Zaśmiał się. – Stary, po prostu nie chciałem niczego zakładać. Wiesz co się stało ostatnim razem, gdy założyłem, że jesteś kimś zainteresowany. Wiem. To było tamtego dnia z Micky. - Więc w czym problem? – kontynuował – Nie chce cię? Westchnąłem głośno i usiadłem prosto tak żebym mógł być do niego twarzą. - Chce mnie, w tym problem. Jego brwi złączyły się razem. – Przepraszam, człowieku. Jestem trochę wstawiony, więc będziesz musiał mi pomóc to zakumać – powoli potrząsnął głową – W czym problem? - Jest dla mnie za dobra, Jake. Nie zasługuję kurwa na nią. Nie teraz i nie za pierwszym razem. - Pierwszym razem? Kurwa. Zapomniałem, że nie wiedział. – Nic takiego. Potem na mnie spojrzał, a ja odwzajemniłem spojrzenie. Jakbyśmy mieli po osiem lat, a to był konkurs gapienia się. Zdjął czapkę, przebiegł ręką przez włosy, a potem ją założył. – Kurwa. Jesteś bardziej niż nią zainteresowany, huh? Jesteś tak jakby, zakochany w niej. Skinąłem powoli. Miał rację. - Kurwa, człowieku. Nigdy nie myślałem, że doczekam tego dnia – powiedział, niedowierzanie było słyszalne w jego głosie. - Jakbyś był jedynym, który to mówi. - Wspaniale. Przez chwilę była cisza, a ja pomyślałem o kolosalnej wieży ze spieprzoną górną częścią, do której wszedłem. - Nie sądzisz, że to jej decyzja? – Jake przełamał ciszę. Spoglądnąłem za niego. – Huh? - Nie sądzisz, że to ona powinna być tą, która podejmie decyzję? Czy być z tobą czy nie? Mam na myśli, jeśli chce być z tobą, to coś jest na rzeczy, prawda? Gapiłem się na niego, czekając aż będzie kontynuował. - Posłuchaj, wiem, że cieszy cię bycie dupkiem lub cokolwiek, ale jesteś miłym gościem. Mam na myśli, byłeś tam dla Micky kiedy przeżywała tą panikę związaną z ciążą, a następnego dnia kiedy poszła cię zobaczyć, byłeś- Wiesz o tym? – przerwałem mu. Zmierzył mnie wzrokiem. – Oczywiście, że wiem. Nie powiedziała mi od razu, ale kilka miesięcy później. Nie mamy przed sobą sekretów, Logan. Nigdy. Skinąłem głową. - Wszystko co mówię to, że jesteś dobrym facetem. I może nie potrafisz tego zobaczyć. Ale może ona to widzi. I może to wystarczy, wiesz? Miałem zamiar coś powiedzieć, ale przerwały nam krzyki dochodzące z salonu.
Oboje szybko wstaliśmy i pokonaliśmy drogę na zewnątrz. Kiedy wyszliśmy z korytarza, było zamieszanie. Ktoś wyłączył muzykę i wszyscy patrzyli w róg pokoju. Przebiliśmy się przez tłum, by zobaczyć Ethana z ramieniem pod szyją jakiegoś dzieciaka, przyszpilając go do ściany. Dzieciak wyglądał znajomo, ale nie mogłem go sobie przypomnieć. - Powiedzieliśmy ci kurwa żebyś tu nie przychodził – wyrzucił z siebie Tristan, chodząc szybko za Ethanem. Oczy dzieciaka zwęziły się. – Pieprz się, Tris. Ty pieprzony pedale! Przysięgam na Boga, że czas stanął w miejscu, podczas gdy ludzie sapnęli. Ramię Ethana przysunęło się do jego szyi. Tristan po prostu potrząsnął głową i obrócił to w żart. - Wszyscy wynocha – głos Ethana był niski, ale śmiertelnie poważny. Nikt się nie ruszył. Dylan wstał ze swojej siedzącej pozycji na sofie. – Słyszeliście go, wynocha. Tym razem pokój opuściła połowa ludzi. Druga połowa po prostu stała, czekając na widowisko. A ja nie miałem pojęcia co do cholery się działo. - Won! – głos Ethana był tym razem głośniejszy. Nikt się nie ruszył. Potem z tyłu tłumu rozbrzmiał głos. – Słyszeliście Ethana, wszyscy wypierdalać. – To był James. I tym razem ludzie posłuchali. Jeden za drugim poszli do drzwi wejściowych. James był ostatnim, który miał wyjść. - Wszystko dobrze? – zapytał Ethana i Tristana. Przybili sobie żółwika i wyszedł. James musiał mieć władzę w szkole, było tak jakby morza się rozstępowały kiedy mówił. - Co do cholery tutaj robisz, Greg? – warknął Ethan. Greg. Skurwysyn. Miałem wkroczyć do akcji, ale Jake pociągnął mnie za ramię, by mnie zatrzymać. Greg odepchnął od siebie Ethana. – Chciałem tylko powiedzieć twojej siostrze zdzirze, że nie jestem jej wdzięczny za wysyłanie jej byłego chłopaka do mojego domu, wywołując aferę i nazywając mnie pieprzonym gwałcicielem! Moje uszy natychmiast wypełnił znajomy dźwięk miażdżenia kości o kość. Nie miałem pieprzonego pojęcia jak długo tam staliśmy obserwując jak Ethan obija twarz tego dzieciaka swoją pięścią, ale Cam i Dylan w końcu go odciągnęli. Ethan upadł na podłogę, jego oddech był ciężki, szczęka zaciśnięta, głowa schylona pomiędzy uniesione kolana. Cam i Dylan przytrzymywali Grega, gdy pluł krwią. Potem uniósł głowę, zwężając oczy na Ethana. – Chciała tego, wiesz? Powiedziałem jej, że ją kochałem i kurewsko tego chciała. To było tak pieprzenie łatwe. Ona była tak pieprzenie łatwa.
To – to jest moment, w którym straciłem kontrolę nad jedną rzeczą, której starałem się unikać przez całe swoje życie. Mogę wygadywać różne gówna i chcieć uderzyć ludzi, ale nigdy tego nie zrobiłem. Nigdy nie pomyślałem, że to zrobię. Ponieważ w głębi duszy za bardzo się bałem zmienić się w niego. W sekundzie gdy te słowa opuściły usta Grega, byłem na nim. Nie wiem dokładnie jak dotarłem do punktu, w którym moja pięść uderzała w jego szczękę, nos, usta, jego całą pieprzoną twarz – ale tak było. Nagle, wokół mnie były czyjeś ramiona i byłem odciągany, a głos Jake’a mówił mi do ucha. – Wystarczy, stary. Już po wszystkim. - Musisz go stąd zabrać - powiedziałem do kogoś. Kogokolwiek. – I upewnij się, że kurwa nie wróci. Nigdy. - Zrobione – powiedział Dylan ze śmiertelną powagą. Wywlekł tego dupka z domu, Cam podążył za nim. A potem ją usłyszałem. Jej szloch zawładnął pokojem, a kiedy na nią spojrzałem, mój żołądek upadł na podłogę. Przycupnęła w rogu, jej kolana były przy klatce piersiowej, a głowa między nimi. Jej ramiona były skrzyżowane nad głową, osłaniając ją, gdy kołysała się w przód i w tył, płacząc. Przysunąłem się do niej. – Amanda – zdołałem wydusić przez gulę w gardle. Powoli jej głowa uniosła się do góry, by na mnie spojrzeć czerwonymi oczami. Miała zamiar coś powiedzieć, ale potem jej oczy rzuciły się do Ethana, który nadal siedział na podłodze. Wypuściła szloch i powoli, przyczołgała się do niego, mocniej płacząc gdy się zbliżała. Wytarła twarz przedramieniem i przesunęła się, żeby siedzieć przed nim. Potem zobaczyła krew na jego ręce i wydała odgłos, gdy odwróciła wzrok. Ściągnął koszulkę, zakrywając nią rękę i a potem wyszeptał coś do niej. Z powrotem popatrzyła na niego i wybuchła płaczem, upadając na niego, podczas gdy on oplótł ramiona wokół niej, mówiąc jej coś do ucha. Powoli pokiwała głową. Uniósł ją z podłogi, niosąc w ramionach jak małe dziecko gdy weszli do pokoju i zamknęli cicho za sobą drzwi. Nie poszedłem za nimi. Nie powiedziałem pieprzonego słowa. Ponieważ w myślach, wszystko o czym mogłem myśleć to, że – to moja wina. To wszystko to moja pieprzona wina. - Kurwa – wymamrotałem pod nosem, gdy coś zimnego zostało umieszczone na mojej ręce. Spojrzałem w dół, by zobaczyć Lucy nakrywającą ją paczką mrożonego groszku. A potem sobie przypomniałem, że wszyscy tutaj byli. - Jesteś cały, człowieku? – Jake klepnął mnie w ramię. Potaknąłem, przyciskając paczkę do ręki i usiadłem na sofie. – Co do cholery właśnie się stało?
*** Nie wiem ile czasu minęło zanim Cam i Dylan wrócili do domu. – Jeden z jego przyjaciół właśnie go odebrał - oświadczył Dylan. - Taa, nie musisz się martwić o to, że wróci. D zajął się nim – zapewnił Cam, zajmując miejsce obok Lucy i oplatając wokół niej ramię. Wtopiła się w niego. Moja głowa nadal buzowała od adrenaliny, a ból w ręce zaczął pulsować. Rozciągnąłem głowę na oparciu sofy, a zdrowa ręka pocierała oczy. Usłyszałem jak drzwi otwierają się i zamykają i szarpnąłem głową na ten dźwięk. Ethan wyszedł z korytarza, ubierając nowy podkoszulek. Zatrzymał się gwałtownie gdy zobaczył nas wszystkich siedzących, czekających… naprawdę nie wiem na co. - Jak twoja ręka? – zapytał, gdy podszedł bliżej. Zerknąłem na niego. – Nie tak źle jak twoja. Wzruszył ramionami. – Ona uh, chce cię widzieć – szarpnął głową w kierunku sypialni. Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić. Nie wiem czy mogłem ją zobaczyć. Nie sądzę, że miałem właściwe słowa na to, żeby jej powiedzieć jak bardzo kurwa przepraszam. Za to wszystko. Za bycie dupkiem. Za niezadzwonienie do niej. Ale głównie za nie bycie tym, czym myślała, że mogliśmy być. Czym chciała, żebyśmy byli. - To my już pójdziemy – powiedział jeden z chłopaków. Nie wiem który z nich, bo szedłem już w kierunku jej pokoju. Zapukałem lekko w drzwi i otworzyłem je. Leżała na środku łóżka, ale powoli usiadła na jego brzegu. Usiadłem obok niej, wbijając wzrok w podłogę. Potem poczułem jej gładkie dłonie na swoich, usuwając mrożoną paczkę. Wyszarpnąłem ją. - Logan – to był zaledwie szept. Przełknąłem gulę w gardle. – Tu wciąż jest krew, nie możesz jej zobaczyć. - Czyja? - Huh? - Czyja to krew? - Nie wiem – nadal nie mogłem spojrzeć jej w twarz. Cisza. - Co się dzieje, Logan? Potrząsnąłem głową. – Spójrz na mnie, proszę. Tak zrobiłem. A potem po prostu gapiliśmy się na siebie, próbując zrozumieć co to było. Gdzie nas to zaprowadziło. Patrzyła na mnie tak intensywnie, jej oczy tak świdrowały moje, że zapomniałem jak się oddycha. Znowu spuściłem głowę, czując się kłopotliwie, by przytrzymać jej spojrzenie. - Przepraszam – powiedziała. Wypuściłem oddech. – Co?
- Twoja ręka… Moje myśli były za bardzo przepełnione winą by myśleć sensownie. Poczułem jak przysuwa się bliżej. Moja głowa uniosła się, by spojrzeć jej w twarz. Przygryzała wargę, obserwując mnie. - To moja wina – powiedziałem do niej. Prawda. Potrząsnęła głową. – Nie chcę już o tym rozmawiać. Proszę. Chcę, żeby to była zamknięta sprawa. Podniosłem moją zdrową rękę i przycisnąłem ją do boku jej twarzy, pochyliła się w jej kierunku. Wytarłem jej łzy kciukiem. – Skrzywdził cię? Delikatnie zamknęła oczy. – Szczerze? – Kiedy je otworzyła, były skupione na mnie. Skinąłem. Przykryła moją rękę swoimi i przytrzymała je bliżej swojej twarzy. – Nie tak jak ty. Ale to już skończone. To koniec. Z powrotem położyła się na łóżku, z głową na moich kolanach. Zacząłem przebiegać palcami przez jej włosy. Byliśmy cicho przez tak długi czas, że w końcu jej oddech wyrównał się. Zasnęła. Próbowałem jej nie przeszkadzać, gdy wysunąłem się spod niej, ale obudziła się. Jej ramiona powędrowały wokół mnie, ciaśniej mnie obejmując. - Po prostu potrzebuję trochę wody – uniosłem dłoń – i aspirynę. Chcesz coś? Potrząsnęła głową gdy usadowiła się wygodniej pod pościelą. – Wróć, dobrze?
*** Gdy wróciłem z powrotem do jej pokoju, siedziała prosto, pościel zebrała się na jej talii. – Nie śpieszyłeś się. - Przepraszam – stanąłem u stóp jej łóżka, niepewny co robić. Uniosła pościel z jednej strony. – Wchodzisz? Odpiąłem pasek i zacząłem zdejmować dżinsy. Skopałem je i ściągnąłem koszulkę. Zauważyłem, że obserwowała mnie. Nie chcąc widzieć jej reakcji, szybko wszedłem do łóżka i wyłączyłem lampkę. Leżeliśmy tuż obok siebie, nie rozmawiając, nie dotykając się. Potem poczułem jak przesuwa się na swoją stronę. – Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? – wyszeptała, smutek przepełnił jej głos. Odwróciłem się do niej. Pojedyncza łza spadła z oczu. Chciałem sięgnąć i zabrać jej ból. Ale nie zrobiłem tego. Po prostu tam leżałem, próbując zignorować ból w klatce piersiowej. – Obiecuję, że ci powiem. Ale nie dziś, dobrze? Skinęła, przybliżając się bliżej. Oplotłem ramiona wokół niej, przyciągając jej głowę do mojej klaty. Jej ramiona powędrowały wokół mojej talii, podczas, gdy jej nogi splątały się z moimi. Byliśmy tak blisko, jak to możliwe. I po raz pierwszy od dni – będąc z nią – w ten sposób – trzymając ją – w końcu poczułem jakbym znowu mógł oddychać.
Rozdział 26 Amanda Następnego ranka obudziłam się gdy Logan wyłączał alarm w swoim telefonie, następnie głośno pode mną zaburczał. Moja głowa leżała na jego piersi, nasze nogi były splątane, a ramiona obejmowały mnie. Jego dłoń delikatnie gładziła mnie po włosach, gdy odsunął się ode mnie. I byliśmy twarzą w twarz. Uśmiechnął się. – Boże, Amanda. Byłbym najszczęśliwszym dupkiem na świecie, jeśli budziłbym się w ten sposób, z tobą w ramionach, każdego dnia – pocałował mnie w czoło, a moje oczy się zamknęły. Odsunął się i po prostu na mnie patrzył. – Musisz mi wybaczyć – westchnął, obiema dłońmi trzymał moją twarz. Nie wiedziałam, czy prosił, czy oznajmiał, albo czy w ogóle mówił do mnie. To było jak myśl, którą musiał wypowiedzieć. Otworzyłam usta, aby mu odpowiedzieć, ale mi przerwał. – Nic nie mów. Muszę ci coś pokazać – powiedział, jego oczy wędrowały po mojej twarzy. – Czy mogę ci coś pokazać, proszę? Ethan i ja musimy się spotkać z lekarzem drużyny, ale po tym, czy… pozwolisz żebym cię gdzieś zabrał? Potaknęłam powoli. - Okej – powiedział, wziął mnie za rękę i pocałował w nadgarstek.
Logan Powiedziałem, że tamtego lata to byłem ja – to dla mnie zerwała z Tysonem. Powiedziałem mu w samochodzie, w drodze na boisko i nie odezwał się ani słowem. Ale teraz byliśmy tu, przed samochodem, twarzą w twarz. Widziałem, że chciał mnie uderzyć. Przyjąłbym to. Przyjąłbym każde jego uderzenie. Patrzył, prostując ramiona. Zrobiłem to samo. - Tak jakby chcę cię walnąć – powiedział. Kiwnąłem. - Dlaczego w ogóle mi o tym powiedziałeś? - Bo chciałem. I dlatego, że powinieneś wiedzieć. Kiedy zapytałem, nie, kiedy powiedziałem ci, że nie mogłem z nią nie być, będziesz znał prawdę. - W porządku – wymamrotał. I to był koniec.
Amanda Podjechał do rozebranych magazynów i zaparkował na poboczu. Wysiadłam i zrobiłam dwa kroki zanim poczułam jego dłoń na mojej, złączył nasze palce. - Więc, byłaś w tej okolicy? W sklepach itd? – zapytał, jego dłoń zacisnęła się nieco mocniej. Potrząsnęłam głową. – Nie za bardzo. To trochę trudne bez samochodu. - Dobrze – zatrzymał się na środku ścieżki i odsunął nas na bok, abyśmy nie stali innym na drodze. – Chcę ci coś pokazać? Czy to w porządku? Potaknęłam. Jego uścisk na mojej dłoni zacieśnił się, gdy prowadził mnie kilka ulic dalej do podejrzanej alejki. To była ślepa uliczka, bez znaków i praktycznie żadnych budynków. - Czy zamierzasz mnie zabić? – zapytałam, żartując tylko w połowie. Zaśmiał się, pociągnął na koniec uliczki, do wejścia. Kiedy weszłam, zamarłam. Spojrzałam na Logana, który się do mnie uśmiechał. - Powąchaj – powiedział ze śmiertelną powagą. Zrobiłam to. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. To był znajomy zapach książek, który tak bardzo kochałam. - Jak znalazłeś to miejsce? Chciałam go zapytać jakim cudem to pamiętał, ale udowodnił, że pamiętał wiele z tamtej nocy. - Później ci powiem – odpowiedział. Ale już go nie słuchałam, rozglądałam się dookoła. Stały tu regały przy regałach, wypełnione książkami, czasopismami, komiksami, wszystkim. Ścisnął moją dłoń żeby przyciągnąć moją uwagę. – Tam w kącie jest ukryta mini kawiarenka - wskazał, ale wszystkim, co widziałam były półki pełne książek. – Idź się pobawić – uśmiechnął się do mnie. – Będę czekał. I tak zrobiłam. Jak dziecko w sklepie ze słodyczami, chodziłam wzdłuż regałów, tak wolno jak tylko mogłam, chłonąc wszystko. Miałam naręcze książek, kiedy podeszłam do miejsca, w którym siedział, pijąc kawę, z głową w podręczniku do biologii. Upuściłam książki na stolik, sprawiając, że podniósł wzrok. Zobaczył moją stertę i uśmiechnął się do mnie. – To było szybkie. - To były tylko dwie alejki, Logan. Zaraz wrócę. Jakieś dwie godziny później zamówiłam napój i usiadłam z nim przy stoliku z koszykiem pełnym książek, nie mogłam powstrzymać ogromnego, głupkowatego uśmiechu. Patrzył na mnie i też się uśmiechał. - Co? – zapytałam, odwzajemniając spojrzenie.
- Nic – potrząsnął głową i oblizał usta. Nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Baristka przyniosła moją kawę, uśmiechając się jak kot z Cheshire. Nie wiedziałam dlaczego. Wtedy spojrzała na Logana. – Więc to ona? – zapytała. Logan uśmiechnął się i kiwnął głową. - Cześć, Amanda – powiedziała do mnie, wyciągając dłoń. Potrząsnęłam nią, skołowana. Patrzyłam od niej do Logana i z powrotem. - Długo czekałam żeby cię poznać – zachichotała do siebie i odeszła. - O co chodziło? – spojrzałam na Logana, wytrzeszczając oczy. – Skąd ona mnie zna? Co miała na myśli z tym czekaniem? Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale od razu je zamknął. - Co? – zapytałam ponownie. - Pomyślisz, że jestem największym dziwakiem na świecie – zaśmiał się sam do siebie, potrząsając głową. Ja też się roześmiałam. – Nie pomyślę. Obiecuję. Powiedz mi. - Okej – odpowiedział i pochylił się lekko na swoim krześle. Wypuścił oddech. – Nie zapomniałem o tobie, Amanda. Coś wydarzyło się po naszej randce, ale nigdy cię nie zapomniałem. Chciałem cię zobaczyć. Chciałem z tobą porozmawiać. Żeby przeprosić i tak dalej. Ale wtedy zobaczyłem cię na ognisku, byłaś z jakimś gościem i nie mogłem. Domyśliłem się, że ruszyłaś dalej, albo, że ci nie zależało – Chciałam mu przerwać, ale podniósł dłoń żeby mnie powstrzymać. – Pozwól mi dokończyć, proszę. Muszę to z siebie wyrzucić. - Okej. - Wiedziałem, że się tu wybierasz, myślałem, że tak zrobisz. Więc szukałem miejsc, w których mógłbym na ciebie wpaść. Obszedłem wszystkie kawiarnie i restauracje, w których mogłabyś pracować. Praktycznie wszędzie, gdzie mógłbym cię spotkać – przerwał. – Widzisz? Mówiłem, że to dziwaczne. Pozostałam cicho, obawiając się tego, co mógł jeszcze powiedzieć. Przez półtora roku, gdy próbowałam o nim zapomnieć, on robił wszystko żeby pamiętać. - W końcu – kontynuował. – zacząłem przeszukiwać księgarnie, bo wiedziałem jak bardzo je kochałaś. Nie było tak źle, w tej okolicy są tylko cztery, ale kiedy wszedłem do tej, po prostu – sam nie wiem. Poczułem, że to w twoim stylu. Poczułem więź z tobą w chwili, gdy wszedłem. I wiem, że to brzmi głupio, jakby jedna wspólna noc mogła wywołać to uczucie – to przyciąganie – ale tak się stało. I kiedy tylko mogłem, przychodziłem tutaj. W końcu Chantal – właścicielka – kiwnęła głową w kierunku kobiety za ekspresem do kawy, która ciągle się do mnie uśmiechała. – Poprosiła abym wyszedł. Powiedziała, że jeśli niczego nie kupuję i przychodzę tylko na kawę, to powinienem iść do kawiarni. Szczerze mówiąc, myślę, że ją przestraszyłem – to jak moja głowa podrywała się za każdym razem, gdy ktoś wchodził. Albo to, że siedziałem tu godzinami. Godzinami, Amanda i myślałem o tobie. Próbowałam przełknąć gulę w moim gardle. Wiedziałam, że byłam jakieś dwie sekundy od płaczu, ale kiedy się rozpłaczę, to będzie warte każdej pieprzonej łzy.
- Więc jej powiedziałem – przyznał. – Powiedziałem jej wszystko. Opowiedziałem jej o tobie wszystko. O naszej randce. O tym, jak spieprzyłem. Powiedziałem jej, że przychodzę tu, bo mam nadzieję, że któregoś dnia, dziewczyna z moich marzeń wejdzie przez te drzwi i mi wybaczy, że byłem dupkiem. Że wejdziesz i powiesz, że wszystko jest w porządku. Dasz mi szansę, abym to naprawił. Bo tego potrzebowałem. Potrzebowałem ciebie. I siedziałem tu, na tym krześle, godzinami i otwierałem przed nią serce. Bo nikt inny by tego nie zrozumiał, Amanda. Nikt inny nie zrozumiałby, jak jedna pieprzona noc z nieznajomą, mnie zmieniła. Nigdy w swoim życiu z nikim nie chciałem być tak blisko. Dopóki nie spotkałem ciebie. Wiedziałam, że płaczę, czułam, wilgoć na policzkach, ale nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam oddychać przez ból w moim sercu. I ciągle nie mogłam oderwać od niego oczu. - Jak długo?- zapytałam go. - Co? - Jak długo przychodziłeś tu i czekałeś, aż się pojawię? - Każdego dnia od chwili, gdy zobaczyłem cię w bibliotece.
Rozdział 27 Logan Nie odezwała się do mnie przez resztę dnia i nocy. W ogóle się do mnie nie odezwała odkąd opuściliśmy księgarnię. Chantal – właścicielka sklepu posłała mi ten smutny, współczujący uśmiech kiedy wyszliśmy. To było wczoraj. Lekarz drużyny powiedział, że moja ręka musiała wypoczywać przez kilka dni, więc kiedy zadzwonił Nathan, żeby mi powiedzieć, że wrócił z jakiegokolwiek wyjazdu w interesach poza miasto, w którym musiał uczestniczyć – zrozumiałem, że to była doskonała okazja, by iść się z nim zobaczyć. Otworzyłem drzwi od sypialni i praktycznie na nią wszedłem. Ciągnęła za sobą ogromną torbę na ubrania. Wyglądała na ciężką jak diabli. Postąpiłem krok naprzód i wziąłem ją od niej. Opierała się, ale tylko przez sekundę. - Gdzie chcesz, żebym ją zaniósł? Roześmiała się. – Na przystanek autobusowy – wyszło to jako pytanie. - Co? – zachichotałem – Gdzie do diabła z tym idziesz? - Uh – zawahała się przez chwilę – Do domu. Wyjeżdża? – Co? Dlaczego? – wypaliłem. Nie chcę, żeby wyjeżdżała. Jeśli ktoś miał się wyprowadzać, to byłem ja. Moje emocje musiały być widoczne, bo jej oczy rozszerzyły się nieco. – Nie, Logan. Tylko uh, tylko na noc. - Oh – moje ramiona zrelaksowały się. A potem szeroki uśmiech zawładnął moją twarzą. Godzinę później była na miejscu pasażera i jechaliśmy do domu. Było niezręcznie. Rozmawiała przez telefon, miała skoncentrowany wyraz twarzy. Miała na sobie te krótkie, dżinsowe odcięte spodenki, które zawsze nosiła. Moje oczy ciągle dryfowały do jej nóg. Nie mogłem nic na to poradzić. Są tak zajebiście niesamowite. Bez ostrzeżenia, zabrzmiał trzask grzmotu i zaczęło lać jak z cebra. Usiadła prosto, odkładając telefon. - Chcesz, żebym zatrzymał się na poboczu? - Um, nie. Nie musisz. Jestem pewna, że masz rzeczy, które musisz zrobić w domu. Zatrzymałem samochód na boku drogi. Ledwie mogłeś zobaczyć cokolwiek wokół. Jej kolana zaczęły podskakiwać, najprawdopodobniej od nerwów. Przygryzła kciuk, rozglądając się wokoło. Pochyliłem się, by ustawić jej siedzenie do pozycji leżącej, równie dobrze mogliśmy czuć się wygodnie. Napięła się, gdy moje ciało nakryło jej. Kiedy była usadowiona, zrobiłem to samo z moim.
Potem leżeliśmy, na boku, w ciszy, zwróceni twarzą do siebie. - To zabawne - wyszeptała, wystarczająco głośno, by usłyszeć poprzez obfity deszcz uderzający o metal – Tak jakbyśmy byli w naszej własnej bańce. Zamknęła oczy, jej usta drżały. Bała się. Moja ręką sięgnęła i dotknęła boku jej twarzy. Pochyliła się ku temu, z nadal zamkniętymi oczami. - Logan – wyszeptała, tym razem ciszej. Otworzyła oczy. Potem poczułem to – ten ból w klatce piersiowej – ale tym razem inny. I to – to jest ta chwila. Chwila, w której pozwoliłem sobie całkowicie się w niej zakochać. Wypuściłem całe powietrze w płucach. – Nie zadzwoniłem do ciebie, bo myślałem, że byłem zakochany w Mikayli. - Co? – pisnęła, prostując się trochę. Przełknąłem. Moje serce łomotało o klatkę piersiową. To mogło być nasze być albo nie być. Wiedziałem, że mogłem stracić ją na zawsze. Przesunąłem się i położyłem się na plecach. Moje ramię zakrywało oczy. Nie mogłem obserwować jej twarzy gdy powiedziałem jej o powodzie, dla którego musiała doświadczyć całego tego bólu. Całego bólu, który spowodowałem. Tak więc jej powiedziałem. Opowiedziałem jej o wpadnięciu na Micky w sklepie w drodze, by się z nią zobaczyć. Powiedziałem jej o aferze z ciążą i zabraniu jej do taty. Opowiedziałem jej o następnym dniu, kiedy byłem tak zajebiście podekscytowany, żeby ją zobaczyć, ale kiedy otworzyłem drzwi, by wyjść, Micky tam była. Opowiedziałem jej o tym jak płakała i tęskniła za rodziną. Opowiedziałem jej o tym jak trzymałem ją w objęciach, gdy to robiła. Opowiedziałem jej nawet dokładniej o chwili, gdy pomyślałem, że coś poczułem. Pozostała cicho, nawet wtedy gdy skończyłem mówić. Byłem kurewsko przerażony, by na nią spojrzeć, więc przez minuty po prostu tam siedzieliśmy, cisza wypełniała naszą własną bańkę. Następnie oczyściła gardło. W końcu odsunąłem ramię i otworzyłem oko, by na nią spojrzeć. Obserwowała mnie. Odwróciłem się na bok i znowu na nią spojrzałem. – Przepraszam, Amanda. Wbiła wzrok w dach. – Ethan został uderzony przez samochód – powiedziała tak cicho, że prawie jej nie usłyszałem. – Właściwie, zepchnął mnie z drogi i został uderzony przez samochód. Mieliśmy po 12 lat. Byłam głupia. Nawet nie spojrzałam. Padało. Tak jak teraz – jej głos był znużony. Pociągnęła nosem. – Dlatego boję się deszczu. Każdy ma swoje
powody. Może to wyglądać głupio, ale dla mnie jest wystarczające – jej oczy uniosły się, by spotkać moje. – Nadal żywisz do niej uczucia? Potaknąłem głupio. Jej twarz się zmieniła. - Nie takie – powiedziałem szybko – Nie w ten sposób. Nigdy nie miałem, Amanda. Po prostu byłem głupi i zdezorientowany. Ale nie – nigdy nie żywiłem do niej tego rodzaju uczuć. Ogromny podmuch wiatru spowodował, że zatrząsł się samochód. Sięgnęła ręką, by ścisnąć moje ramię. Jej oczy zamknęły się. – Chodź tu - powiedziałem, pomagając jej się przesunąć dotąd, aż jej ciało było na mnie, a ramiona wokół niej. Dokładnie tam gdzie należała. Kolejny podmuch wiatru. Napięła się. Uciekł jej zbolały dźwięk. - Ranię cię? – pogłaskałem jej włosy. - Nie – powiedziała w moją klatę – Uzdrawiasz mnie.
*** Czułem jak moje serce uderzało o klatkę piersiową. Też to musiała poczuć, bo podniosła głowę, by spotkać moje oczy. – Twoje serce bije z częstotliwością miliona mil. - Mm – wymruczałem pod nosem, zgadzając się. Moje oczy były zamknięte. Oddech drżący. Umieściłem dłoń na tyle jej głowy, próbując z powrotem przywrócić ją do poprzedniej pozycji. Zaprotestowała. – Logan? – próbowała zdobyć moją uwagę. Zerknąłem na nią. - Co się dzieje? Obserwowałem ją – jej oczy niosły ze sobą intensywność, której nigdy wcześniej nie widziałem. Czas szczerości. – Jestem zdenerwowany – powiedziałem bez emocji. - Dlaczego? – miała na twarzy grymas zdziwienia. - Sprawiasz, że się denerwuję. Zaśmiała się. – W jaki sposób sprawiam, że się denerwujesz? - Nie wiem – wzruszyłem ramionami – Boję się, że to nie jest wystarczające. Że to co powiedziałem i zrobiłem i to, co robię w tej chwili nie wystarczy. Że mi nie wybaczysz i nie będziesz chciała ze mną być. I zrobisz tą rzecz – kiedy się odsuniesz i nie porozmawiasz ze mną – lub kimkolwiek – przez godziny lub dni, a ja nie będę miał pojęcia jak się czujesz lub co myślisz. Więc taa – jestem zdenerwowany jak wszyscy diabli, że to jest ostatni raz, kiedy będzie mi dane trzymać cię w objęciach. Boję się, że nigdy nie będziemy tak blisko jak byliśmy. Boję się, że nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Wypuściła długi, przeciągły oddech, jej oczy były przyklejone do mnie. Czekałem. Potem westchnęła, jej czoło opadło na moja klatę.
- Przepraszam – powiedziała – Masz rację. To nie wystarczy. Już nie.
*** Przytulałem ją, gdy deszcz bębnił o samochód. Trzymałem ją mocniej, gdy było gorzej. Puściłem ją, gdy przestało padać. A potem zawiozłem ją do domu. Cały czas nie mówiąc przeklętego słowa – bo serio – co zostało do powiedzenia? Powiedziała, że nie mogła ze mną być.
*** Jeździłem przez 4 godziny. Odkąd opuściłem dom Jake’a. Nathan miał rację, to co musiał mi powiedzieć nie było niecierpiące zwłoki. W ogóle. Właściwie mogłem poczekać kolejne dwadzieścia lat, by to usłyszeć. Nie zdając sobie z tego sprawy, znalazłem się na jej podjeździe. Wiedziałem, że nie powinienem tu być. Wiem, że ze mną skończyła. Z nami. Kobieta, przypuszczam jej matka, w końcu otworzyła drzwi. Miała na sobie szlafrok założony na pidżamę, przebiegając dłonią przez rozczochrane włosy. Zmrużyła na mnie oczy. A potem powolny złośliwy uśmieszek rozciągnął kącik jej warg. – Dimmy! – krzyknęła, kierując głos ku schodom. – Lucas przyszedł. - Uh, tak właściwie to Logan – próbowałem jej powiedzieć, ale przesunęła się już do podnóża schodów. – Dimmy! – znowu krzyknęła. Usłyszałem otwieranie drzwi i ciężkie kroki. Stałem na zewnątrz i czekałem. Jej mama zerknęła na mnie szybko, a następnie powróciła spojrzeniem do schodów. Czy on wie, która jest godzina? – wyszeptała głośno. Nie wiedziałem. Nie miałem pieprzonego pojęcia, która była godzina. Kurwa. Najpierw ujrzałem jej nogi, całkowicie nagie, zanim zobaczyłem resztę jej ciała. Miała na sobie koszulkę sportową do koszykówki i okulary. Jej kroki stały się niepewne, gdy mnie zobaczyła, ale szybko wróciła do siebie. - Hej – powiedziała zdezorientowana. Jej ręka uniosła się w małym machnięciu. Obciągnęła w dół rąbek koszulki. – Co się dzieje? Miałem zamiar coś powiedzieć, ale jej mama uprzedziła mnie. – Lucas – powiedziała – chciałbyś coś do picia? Potarłem szczękę ręką. – Uh, tak właściwie to Logan. - Droczę się z tobą, dzieciaku – ona i Amanda zaśmiały się – Wiem, kim jesteś. Też bym się roześmiał, gdyby moja głowa nie była pochłonięta innymi myślami. – Um, w porządku, psze pani. Dziękuję. – Pośpiesznie zdjąłem czapkę zanim kontynuowałem. -
Jeśli nie ma pani nic przeciwko, muszę tylko porozmawiać z Amandą naprawdę szybko. Obiecuję, że nie zostanę długo. Uśmiechnęła się do mnie. Różniło się to od złośliwego uśmieszku, który mi posłała gdy się pojawiłem. – Huh – zlustrowała mnie wzrokiem z góry na dół. – Jesteś taki jak twój ojciec – powiedziała. Tylko, że nie jestem. W ogóle. Zostawiła nas samych i weszła do jak przypuszczam salonu. Amanda postąpiła kilka kroków do przodu, przyglądając mi się z zaciekawieniem. – Z tobą okej? Przełknąłem. – Nie. Nie bardzo. Skinęła głową, biorąc mnie za rękę i prowadząc do góry po schodach. Puściła moją rękę i zamknęła cicho drzwi, za potem zatrzymała się, rozglądając się po pokoju niezręcznie. - Um, usiądź, tak mi się wydaje – szarpnęła głową w kierunku łóżka. Nie poruszyłem się. Stała, opierając się plecami o drzwi, z rękami za sobą. Spróbowałem się uśmiechnąć, ale wiedziałem, że mi nie wyszło. - Więc… co się dzieje, Logan?
Amanda - Co tutaj robisz? – plecy miałam oparte o drzwi, zwracając się twarzą do niego. Wstał i rozglądnął się po pokoju, z rękami w kieszeniach. Jego włosy stały we wszystkie strony, od przeczesywania ich palcami. Jego oczy pozostały na łóżku dłużej niż powinny. - Logan? – próbowałam przykuć jego uwagę, ale myślami był gdzie indziej. Rzucił czapkę na łóżko, a potem odwrócił twarz do mnie. – Przepraszam – powiedział. - Co? – zapytałam zdezorientowana – Za co? Wzruszył ramionami, jego ręce z powrotem powędrowały do kieszeni. - Proszę nie zinterpretuj tego źle – powiedziałam – ale dlaczego tutaj jesteś? To znaczy nie mam nic przeciwko temu. Po prostu – mam na myśli dlaczego? Prawda jest taka, że miałam. Pojechałam do domu, bo potrzebowałam uciec od niego, nawet tylko na noc. Musiałam oczyścić głowę i rozpracować czego chciałam. Ale potem wygłosił tą mowę w samochodzie i poczułam się zmuszona do podjęcia decyzji, nim byłam gotowa. A kiedy zapytał czy to było wystarczające, w sercu wiedziałam, że nie było. Może jeśli nie przespałby się z kimś innym. Może. Zajął miejsce na moim łóżku i uścisnął jego skraj. Jego głowa opadła do przodu. Wziął długi oddech, ramiona mu ciążyły od tego ciężaru. A potem uniósł na mnie wzrok. Na jego twarzy widniała zbolała mina, której nawet nie potrafił ukryć. - Przepraszam – znowu powiedział – Ja tylko – nie wiem. Musiałem cię zobaczyć.
Cokolwiek się z nim działo, było poważniejsze niż my. Poważniejsze niż jakakolwiek sprawa, którą musieliśmy rozwiązać. Kopnęłam w drzwi i otworzyłam je – Mamo! – krzyknęłam – Logan zostaje na noc. Nie czekając na jego reakcję, wspięłam się na łóżko i czekałam aż do mnie dołączy. – Jesteś pewna? – powiedział poprzez niemal nieśmiały uśmiech. Ale nie pytał. Nie bardzo. Jego koszulka i jeansy były ściągnięte i leżał w łóżku zanim miałam szansę odpowiedzieć. Potem po prostu leżeliśmy, tuż obok siebie, na plecach, nie dotykając się, nie rozmawiając. - Skłamałem – powiedział gdy miałam poddać się spaniu. - Co? - Skłamałem – powtórzył – Byłem kutasem. Z nikim się nie przespałem. Powiedziałem to, bo chciałem, żebyś mnie nienawidziła. Żebyś nie chciała być ze mną. Ponieważ to moja wina, że przeszłaś przez całe to gówno po naszej randce. To moja pieprzona wina i nie zasługuję na to, żeby cię mieć. Moje oczy otworzyły się. W pełni byłam obudzona. – Co? – powiedziałam znowu. Jego ramię przesunęło się, by zakryć oczy, pomimo że w pokoju było już ciemno. – Próbowałem – zacząłem – Naprawdę próbowałem. Próbowałem zostawić cię w spokoju, ale nie sądzę, że potrafię to zrobić. Wypuściłam szybki oddech. – Co ty mówisz? - Posiadasz mnie, Amanda. Całego mnie.
*** Nie poszłam spać przez długi czas po jego wyznaniu. Zasnął niemal natychmiast. Mogłam powiedzieć kiedy jego oddech się wyrównał. – Logan? – wyszeptałam. Nie odpowiedział. A potem sięgnęłam i wzięłam jego dłoń w swoją. I pozwoliłam sobie go mieć. Całego.
*** Poczułam jak jego dłoń oddziela się od mojej, zanim mogłam się obudzić. Ciepło jego ciała uciekło spod pościeli, gdy uniosło się łóżko. Wychodził. Powoli otworzyłam oczy i obserwowałam jak z powrotem wkłada koszulkę. Usiadłam prosto. – Co robisz? – powiedziałam cicho, zapalając lampkę nocną. Sprawdziłam telefon, była druga nad ranem. Usiadł na skraju łóżka i odwrócił ciało w moją stronę. – Przepraszam – ciągle mówił, że przeprasza, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. – Nie powinienem tutaj przyjeżdżać. Wracaj do spania, sam znajdę drogę do wyjścia.
Usiadłam na kolanach i przysunęłam się do niego bliżej. – Co się dzieje, Logan? - Nic – jego oczy szybko krążyły po pokoju wszędzie, ale nie do mnie. Jego rysy przepełniał smutek. Wiedziałam, że kłamał. Westchnęłam. – Oczywiście, że coś jest. Jesteś tutaj, nieprawdaż? Nie odpowiedział. Przysunęłam się bliżej, a potem złączyłam razem nasze palce. Jego oczy rzuciły się do moich. Powędrowały w dół do naszych splecionych dłoni i z powrotem do góry. Przełknął. – Czy to - to znaczy czy tyPrzerwałam mu swoimi ustami. Pocałowałam go powoli, pozwalając swoim wargom pozostać na jego. – Zostaniesz? – zapytałam. - Tak – odpowiedział, ale nie ruszył się z miejsca. Czekałam. Spojrzał wprost na mnie. Jego spojrzenie było tak intensywne. Odmówiłam odwrócenia wzroku. W końcu przerwał kontakt wzrokowy. – Właśnie się dowiedziałem, że mam siostrę – powiedział znikąd. - Co? Jak? – Najwyraźniej byłam zdezorientowana. I zszokowana. Ale głównie zdezorientowana. Jego kciuk uniósł się, by wygładzić linie między moimi brwiami. - Jestem adoptowany – poinformował mnie. - CO?! I właśnie się dowiedziałeś? – prawie krzyknęłam. Jego dłoń zakryła mi usta, a potem zachichotał. – Nie, Amanda. Wiedziałem. Stało się to, gdy miałem siedem lat. Więc… to nic takiego. Ale szukała mnie. Zdaje się, że mnie znalazła. Uspokoiłam rozszalałe serce. – Jestem zdezorientowana – powiedziałam do niego, dąsając się trochę. - Taa – zgodził się, odwracając wzrok – Szczerze, to ja też. Pocałował mnie raz, a następnie ściągnął koszulkę i wykonał ruch, by z powrotem leżeć w łóżku. Podążyłam za nim. Potem nas usadowił, tak że jego ramię było pod moją głową, a ja leżałam bokiem z głową spoczywającą na jego klacie. Patrzył w sufit. Uniosłam na niego wzrok. Potem przemówił. – Moi biologiczni rodzice byli dupkami, Amanda. I nie mówię tylko o zaniedbujących dupkach. Mówię o agresywnych, ćpających, popierdolonych dupkach. Sapnęłam. Kontynuował. – Kiedy miałem siedem lat, mój tata pobił mnie tak bardzo, że nawet w jej gównianym stanie, moja mama wiedziała, żeby zabrać mnie do szpitala. - O mój Boże – wydyszałam. Jego ręka powędrowała pod mój top, kreśląc powolne kółka na plecach. Jakby to on próbował mnie pocieszyć. - Pamiętasz mojego tatę, tego, którego w pewnym sensie poznałaś tamtej nocy? Potaknęłam. - Tego, dla którego pracuje mama?
- Taa – mogłam wyczuć jego uśmiech – Był moim lekarzem kiedy mnie przywiozła. Moi biologiczni rodzice nigdy po mnie nie wrócili, więc mnie adoptował. Próbowałam utrzymać równy oddech. Próbowałam powstrzymać łzy. Próbowałam tak cholernie ciężko ukryć fakt, że moje serce się łamało. - W każdym razie – mówił tak swobodnie, na pierwszy rzut oka naturalnie – Najwyraźniej dupek nie tylko dla mnie był kutasem, ale również dla swojej żony, bo miał dziecko z inna kobietą. Najwidoczniej jest w moim wieku. Wiedział o niej. Odwiedzał ją przez cały czas. Wydaje mi się, że ją kochał – używając mnie jako worka do bicia. Wytarłam łzy na jego klatce piersiowej. Pociągnęłam nosem. – Logan – zdołałam wydusić poprzez gigantyczną gulę w gardle. – Tak bardzo mi przykro. Poprawił nas tak, że byłam całkowicie na nim. Jego dłoń na moich plecach nadal zakreślała kółka. Jego druga dłoń bawiła się moimi włosami. - Jak się dowiedziałeś? - Od taty Jake’a. On jest um, moim prawnikiem – w pewnym sensie. Ona – moja siostra – szukała mnie. To długa historia. Cisza wypełniła pokój podczas, gdy próbowałam sobie wyobrazić jego życie. – Pamiętasz to? - zapytałam. - Pamiętam co? – odpowiedział, jego głos był niski i szorstki. - Tamten dzień. Kiedy on – popatrzyłam mu w oczy. – Kiedy cię skrzywdził. Pamiętasz dlaczego? Albo jak? Przełknął ciężko, jego oczy opadły zamknięte. Skinął głową. – Słyszałem jak dzwonił telefon i mama odebrała. Natychmiast spiorunowała mnie wzrokiem. Spróbowałem sobie przypomnieć co mogłem zrobić, co zmusiło kogoś do zadzwonienia do niej. Nie potrafiłem wymyślić czegokolwiek. To znaczy, nawet jako dzieciak rozumiałem, że z kimkolwiek rozmawiała, było to o mnie. Pamiętam jak się rozłączyła i krzyczała na mnie, mówiąc, że tata będzie wkurzony. Uderzyła mnie tylko raz w poprzek twarzy, zanim poszła po fajki. Od razu wiedziałem, co miało się wydarzyć. Pamiętam jak bardzo próbowałem nie płakać. Płacz tylko bardziej ich rozwścieczał. W sekundzie kiedy zapaliła papierosa, próbowałem uciec, ale złapała mnie. Pamiętam zsikanie się w spodnie – załamał mu się głos. Przerwał, by oczyścić gardło, a potem zrobił ogromny wdech zanim wypuścił go pośpiesznie. Usta miałam na jego obojczyku, pozwalając po cichu spadać łzom. Mogłam poczuć jak trzęsie się moje ciało. Musiał być w stanie poczuć moje łzy, moczące mu skórę. Ale ani na chwilę nie zaprzestał ruchów swoich dłoni. Ani razu. Koliste ruchy na plecach, głaskanie włosów. Wszystko. Nigdy nie ustało. Pocieszał mnie. A ja nie potrafiłam zrobić przeklętej rzeczy, żeby go pocieszyć. - Zawsze je gasiła w miejscach, gdzie nikt nie mógł ich zobaczyć. Jej ulubione miejsce było pod ramionami. Zawsze zakrywała mi usta, więc nie mogłem krzyczeć. Więc nikt nie mógł usłyszeć mojego płaczu. Nie mogłam nic na to poradzić. Pozwoliłam się temu wydostać – szlochowi, który mną zawładnął. - Ciiii – uspokajał mnie.
Jak? Jak mógł być taki spokojny? - Potem zamknęła mnie w malutkiej szafce kuchennej. Bez jedzenia. Bez picia. Siedząc tam w swoich własnych sikach i gównie. Tamte czasy były najgorsze, bo nie wiedziałem ile czasu minie zanim ktoś po mnie przyjdzie. Przysięgam, że czasami były to dni. Wydawało się jakby były to dni – jego słowa kończą się na szepcie. - Możesz przestać. Nie musisz dalej mówić. Przepraszam – szaleńczo potrząsnęłam głową. Nie wiedziałam czy mogłam znieść więcej. Ale nie zatrzymał się. Po prostu kontynuował. Nie wiedziałam czy dla mnie czy dla siebie. – Pamiętam słyszenie jego głosu. Zawsze mnie przerażał, wiesz? Nawet jeśli nie był zły. To było to pieprzone głębokie grzmienie. Pamiętam myślenie, że może był potworem. A nie moim tatą. Przez kilka nocy zasypiałem i śniłem, że to była prawda. Że mój prawdziwy ojciec tam był, a ten fałszywy był potworem. A pewnego dnia ktoś by go zabił – zaśmiał się – Mały dzieciak mający nadzieję, że ktoś zabije jego tatę. Co do diabła było ze mną nie tak? Nic. Nic nie było z nim nie tak. Nie chcę niczego bardziej jak sama go zabić. - Otworzył szafkę. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem była jego pięść. Była już zaciśnięta. Jego twarz była czerwona. Potem przez miesiące, ilekroć zamknąłem oczy widziałem tą twarz. To była przyczyna moich koszmarów. Ten pieprzony potwór. Pierwsze uderzenie w twarz. Kilka następnych w żebra. Wiedziałem, że będzie źle, bo zazwyczaj do mnie mówił gdy to robił. Ten skurwysyn pytał czy mnie ranił, podczas gdy mnie ranił. Śmiał się gdy krzyczałem. Ale tym razem – nie powiedział gówna. Kontynuował uderzenia, kopnięcia, gdy byłem zwinięty w kulkę na podłodze. Pamiętam bycie na rękach i kolanach. Chwycił dłońmi moje włosy. Plułem krwią, ledwie przytomny. Potem uniósł mi głowę i przykucnął, by spotkać moje oczy. Powiedział ‘Twoje siniaki nie są na pokaz i do opowiadania o nich ty mały pojebańcu’. Wzdrygnęłam się, gdy powtórzył jego słowa. Kontynuował. – A potem wstał, kopnął mnie w głowę swoimi butami ze stalowej podeszwy. Właśnie wtedy zrobiło się ciemno. To wszystko, co pamiętam. O mój Boże. – Logan – znowu powiedziałam. Nie wiedziałam co innego powiedzieć. Przestań. Proszę. Nie mogę. Tak bardzo mi przykro. Po prostu nie mogę. – Płakałam na całego. Próbowałam zdusić odgłos jego szyją. Ale nie podziałało. - Ciiii – powiedział. Ale był nieobecny. – Jest dobrze. - Jak jest dobrze? – uniosłam głowę, patrząc mu w oczy. Jego zielone oczy tak pozbawione jakichkolwiek emocji. - Ponieważ – powiedział, całując mnie delikatnie. – Już po wszystkim. Ruszamy do przodu, prawda? Potaknęłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Ponieważ tak nie było. W ogóle nie było dobrze. Potem poczułam jak jego palce na moich plecach przestały się poruszać. Jego palec w moich włosach zamarł. Uniosłam na niego wzrok. - Nigdy nikomu tego nie powiedziałem – powiedział, jego brwi były ściągnięte. - Co?
- Pamiętasz jak ci powiedziałem, że nie mówiłem przez chwilę gdy byłem dzieckiem? - Taa. - Próbowali sprawić, żebym im powiedział co się stało, ale nigdy tego nie zrobiłem. Nigdy nikomu nie powiedziałem. Aż do ciebie. Wzięłam długi i powolny oddech. Spuściłam wzrok od jego spojrzenia. – Ponieważ, Amanda – uniósł palcem mój podbródek – Ponieważ tobie i mnie – będzie cudownie.
*** Rozległo się walenie do drzwi. - Dimmy! Lepiej, żebyście nie robili tam dzieci! O mój Boże. – Mamo! Śpimy! Oczy Logana otworzyły się. Spojrzał ode mnie, potem do przeciwnej strony, skąd mama kontynuowała pukanie. – Mogę wejść? – wyszeptała. Potrząsnęłam głową. Następnie drzwi otworzyły się z rozmachem. Mama stała w futrynie ze skrzyżowanymi ramionami. – Jest południe, Dimmy. Wyjdźcie z łóżka. Uprawialiście seks? - O mój Boże – słyszałam jak mamrocze. Zaczął się rumienić. - Mamo! – ostrzegłam – Nie uprawialiśmy seksu, spaliśmy. Przewróciła oczami. - Jesteśmy ubrani. Widzisz? - uniosłam pościel, więc mogła zobaczyć na własne oczy. - Cholera – fuknął Logan, szybko zakrywając erekcję rękami. Popędził, by chwycić koc z mojego uścisku i zakryć się. – Co do diabła? – wyszeptał do mnie, potrząsając głową, jego oczy były ogromne. Zaśmiałam się. - To nie jest śmieszne – wycedził. Mama powoli zamknęła drzwi. – Jest pewne jak diabli, że twój tata nigdy nie wyglądał tak dobrze. W sekundzie kiedy wyszła, Logan był na mnie. – Co do diabła? – znowu powiedział. Zaśmiałam się. Znowu. Wyszłam z łóżka i stanęłam przy brzegu. – Chodź, Lucas. Pozwól zrobić sobie jakieś śniadanie.
*** Logan chciał pojechać do domu i pomówić z tatą o tej całej sprawie z zaginioną siostrą. Powiedziałam mu, że poczekam na niego w domku z basenem. Więc oto gdzie byłam, przekopując się przez jego koszulki i wyciągając wszystkie jego sportowe koszulki.
Wszedł pół godziny później. Jego oczy od razu powędrowały do stosu ubrań na łóżku. – Gotowa? – jego oczy nadal pozostały na stosie. - Prawie – powiedziałam, pakując ubrania do starej torby, którą znalazłam. Podszedł do mnie, żeby mi pomóc, zbierając stare koszulki do gry w kosza i wkładając je do torby. – Co robisz? Wzruszyłam ramionami. – Nie mogę być z tobą w łóżku, mając na sobie koszulkę jakichś innych dupków. – sięgnęłam w górę i pocałowałam go szybko. - Okej, piękna dziewczyno.
*** Pochyliłam się nad środkową konsolą i wzięłam jego dłonie w swoje. Zawoził nas do domu. – Co zamierzasz zrobić, Logan? Przyglądał mi się z ukosa, a potem ściągnął usta. – Naprawdę nie wiem – wzruszył ramionami – Z czasem się to nie zmieni, prawda? Więc wydaje mi się, że po prostu o tym pomyślę, wiesz? Potaknęłam. – Dziękuję za podzielenie się tym ze mną. Wiem, że to musiało być dla ciebie ciężkie. Przysunął nasze dłonie do swoich ust, pocałował wnętrze mojego nadgarstka, a potem położył je na swoich kolanach. Jego ramiona się uniosły. – Jesteś moją osobą, Amanda. To jest to, co robimy, prawda?
Rozdział 28 Logan To oficjalne. Miała moje jaja i ich nie odda. Minął tydzień odkąd ja i Amanda staliśmy się parą, ale oboje byliśmy tak zajęci treningami i zajęciami, pracą i nauką, że ledwie mieliśmy czas, żeby się zobaczyć. Byłem tak zajęty podwójnymi sesjami treningów, że nie miałem czasu zawozić ją do pracy. Odbierałem ją każdej nocy, ale do czasu, gdy dotarliśmy do domu, oboje byliśmy zbyt zmęczeni, by opowiadać jak minął nam dzień, a co dopiero wygłupiać się. Co jakiś czas trzymałem ją za cycka, ale tylko tak daleko to zaszło. W noc kiedy wróciliśmy, zapytała mnie czy chciałbym więcej porozmawiać o tym, co się wydarzyło gdy byłem dzieciakiem. Powiedziałem nie. Powiedziałem jej również, że nikt inny o tym nie wiedział. Ani o sprawie z adopcją. Nikt oprócz Jake’a i Micky. To nie było tak, że nie ufałem nikomu, po prostu nie chciałem współczucia ludzi. A zwłaszcza nie chciałem jej współczucia. Więc zostawiła to w spokoju i odtąd nie pytała. Siedziałem w łóżku, z rozrzuconymi wszędzie książkami, gdy usłyszałem jak trzasnęły drzwi. – Kochanie – krzyknęła. - Jestem w łóżku. Weszła do pokoju, upuściła plecak i upadła na łóżko z głową na moich kolanach. – Jestem tak szalenie zmęczona – wymamrotała w moją nogę. Próbowałem powstrzymać śmiech. – Zdrzemnij się. Jej głowa uniosła się, by na mnie spojrzeć, więc mogła mi pokazać najbardziej przesadne przewrócenie oczami kiedykolwiek. – Gdybym miała czas na drzemkę, wtedy nie miałabym tego problemu, dupku. - Przykro mi – wykrzywiłem się – Jesteś w dobrym nastroju. Stęknęła. – Muszę być w pracy za godzinę – jej głowa z powrotem upadła na moje kolana. - Nikt nie może wziąć twojej zmiany? - Nie! – rzuciła. Najwyraźniej byłem idiotą w ogóle pytając. Znowu podniosła głowę, gapiąc się na moje kolana przez kilka sekund. Potem uniosła ręce i zaczęła rozpinać troczek moich spodni. – Uprawiajmy seks – ogłosiła poprzez ziewnięcie. Co? – Co? – Próbowałem szarpnąć biodrami, ale nie miałem gdzie. - Nie wiem – śpieszyła się, kładąc rękę na dole moich spodni. Chwyciłem ją. – Co ty do diabła robisz? – zaśmiałem się.
Wydała sfrustrowany jęk. – Nie wiem. Nie wiem co się właśnie dzieje. Jestem taka zmęczona. Czy to rzeczywistość? – wydęła wargi. Wyglądała tak cholernie uroczo. – Logan? – westchnęła, przewracając się i podnosząc na mnie wzrok. Pogłaskałem ją po włosach, próbując ją zrelaksować. – Tak? - Proszę nie bądź na mnie wściekły, ale muszę pracować podczas twojego meczu jutro. Wszyscy mają już bilety i nie mogłam się wymigać od pracy. Przepraszam. Nie nienawidź mnie – jej oczy zaczęły się zamykać. - Do dupy. - Logan? - Taa? - Dlaczego nie uprawialiśmy jeszcze seksu? - Ponieważ z tobą to nie tylko seks. Nigdy nie będzie.
Rozdział 29 Amanda W dzień meczu bar zawsze był zatłoczony. Dziś było wyjątkowo nerwowo, bo był to pierwszy mecz w sezonie. Próbowałam patrzeć tak długo jak mogłam na wielki ekran, ale byłam całkowicie rozproszona i bezużyteczna w swojej pracy. Oczy wszystkich były wlepione w ekran, Jake rzucał, a Logan łapał. To był kluczowy moment: przeciwnicy mieli dwa wybicia i dwa strajki. To podanie mogło wygrać lub zaprzepaścić ich idealną grę. Plotka głosiła, że to była połączona siła Andrews/Matthews. Osobiście uważałam, że to mój chłopak był, aż tak cholernie zajebisty. Nie widziałam tego, ale słyszałam. Głośny doping na ekranie jak i w barze przybrały na sile. Wszyscy byli na nogach, świętując. Przecisnęłam się przez tłum, żeby móc widzieć telewizor. Kamera była skierowana na Jake’a i Logana, pieprzyli głupoty schodząc do drużynowej loży. Obaj uśmiechali się szeroko. Logan zrzucił swoją maskę, jego dołeczki prezentowały się w pełnej krasie. Moje serce urosło – jeśli ktokolwiek zasługiwał na taką chwilę – to był on. Zostałam podniesiona z podłogi przez czyjeś ramiona oplecione dookoła mnie. W pierwszej chwili spanikowałam, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że to tylko Shane, przyjaciel Ethana, cieszyłam się razem z nim. – Zobaczymy się u ciebie! – zawołał. - Co? Odrzucił głowę wybuchając śmiechem. – Ethan dzwonił! – musiał przekrzykiwać świętujący tłum. – Impreza w waszym domu! Normalnie byłabym wkurzona. Ale teraz, miałam to gdzieś. Mecz się zakończył, a bar opustoszał niewiele później. Ponieważ był blisko kampusu, większość klientów stanowili studenci, co prawdopodobnie oznaczało, że zobaczę ich w swoim domu.
*** Dwie godziny później wjechałam w końcu na podjazd. Ethan pożyczył mi swój samochód, bo wiedział, że będzie pił. Dom był pełen ludzi, a muzyka głośno dudniła. Zobaczyłam grupkę dziewczyn i chłopaków na frontowym trawniku. Rozpoznałam kilku członków drużyny. Czy wszyscy tu byli? Nagle stałam się podenerwowana. Było inaczej kiedy byłam sama z Loganem i naszymi najbliższymi przyjaciółmi, nie wiedziałam jak to będzie przed wszystkimi. Wiedziałam, że nie powinnam być i część mnie nienawidziła się za to, ale kiedy chodziło o niego, nie potrafiłam nie czuć się niepewnie. Byłam pewna tego, co do mnie czuł. Chodziło o to, co myśleli o nas inni. Nie powinno mnie to obchodzić. Ale obchodziło. Skierowałam się do domu i weszłam do kuchni. I on tam był, opierał się o blat z piwem w ręce i ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Stały przed nim dwie
dziewczyny. Trzymały się za ręce, najwyraźniej próbując flirtować. Prawdopodobnie licząc na trójkącik. Potrząsnął głową, wyraźnie niezainteresowany tym, co oferowały. Musiał wyczuć moją obecność, bo jego oczy przeszukiwały pokój, aż w końcu odnalazły moje. Stałam tam i czekałam. Oczekując jego kolejnego ruchu. Powoli, zaczął się uśmiechać, coraz szerzej i szerzej, aż pokazały się jego dołeczki. Bez słowa odepchnął się od blatu, przeszedł między dwoma dziewczynami i stanął przede mną. Tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały. I po prostu patrzyliśmy na siebie nawzajem, z takim samym głupkowatym uśmiechem. Bez słowa, złapał moją rękę i zaprowadził mnie do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. - Żałuję, że mnie tam nie było – powiedziałam w tym samym czasie, kiedy on powiedział – Szkoda, że cię tam nie było. I oboje się roześmialiśmy. Usiadłam na łóżku. Krążył po pokoju. Było oczywiste, że adrenalina wywołana meczem ciągle go przepełniała. - O Boże – zaczął, łącząc palce za głową. – Nie potrafię nawet wyjaśnić jak było. - Spróbuj – powiedziałam mu. Musiałam wiedzieć. Chciałam dzielić z nim tą radość. Odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem. Potrząsnął głową, jakby nie mógł w to uwierzyć. – To było jak – sam nie wiem. Bycie tam – tłum szalał – było tak głośno! – zaczął gestykulować. Jego słowa wychodziły w pośpiechu. – To nieprawdopodobne. Chodzi o to – grałem już wcześniej, ale nigdy nie chodziło o mnie. A tym razem, tak jakby chodziło, wiesz? A tłum oszalał. Naprawdę oszalał. I mogłem to dzielić z moim najlepszym przyjacielem. Jak zajebiste to jest?! Wiesz, że niewielu ludzi może powiedzieć, że doświadczyło czegoś takiego. Jake, on prawdopodobnie do tego przywykł. Ale dla mnie to była wielka sprawa – przebywanie tam. Ja po prostu – przerwał nagle i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy. – Czemu płaczesz? Wytarłam twarz, zaskoczona. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. – Przepraszam – pociągnęłam nosem, wycierając łzy wierzchem dłoni. – To po prostu – wyrównałam oddech. – Po wszystkim, co cię spotkało, ty - to tak, jakbyś tego do siebie nie dopuszczał. Ty – zasłużyłeś na tą chwilę, Logan. Zasłużyłeś na wszystkie wspaniałe chwile na tym świecie. A ja – cieszę się z twojego powodu i jestem do kitu, bo powinno chodzić tylko o ciebie, a ja nie potrafię przestać płakać – w połowie śmiałam się, a w połowie płakałam. – Ja tylko chcę żebyś był szczęśliwy. Roześmiał się lekko, siadając obok mnie. – Jestem szczęśliwy – powiedział, przyciągając moją głowę do piersi. Wziął moją rękę i pocałował wewnętrzną część nadgarstka. – I nie jesteś do kitu. A nawet, jeśli jesteś – to jesteś moją osobą do kitu.
Logan Alkohol wyszedł jakąś godzinę temu. Mniej więcej w tym samym czasie zniknęła większość gości. Zabawne jak to się dzieje. Teraz byliśmy tylko my i nasi przyjaciele w ogródku za domem. Wszyscy byliśmy lekko wstawieni. To były dobre czasy. Amanda przebrała się ze swojego stroju w sukienkę. Nic nie wiem o ubraniach dziewczyn, ale wiem, że sprawiają, że jej cycki wyglądają na ogromne. Gapiłem się na nie przez całą noc. Ma ładne cycki. Prawdopodobnie powinienem jej to mówić częściej. Wie, co myślę o jej tyłku. Zastanawiam się czy części jej ciała są o siebie zazdrosne. Może powinienem jej powiedzieć, że kocham całe jej ciało. Może powinienem jej powiedzieć, że kocham – stop. Nie. - Oh, okej – powiedziała Micky, wyrywając mnie z myśli. – Może powinnam ci przypomnieć, że odebrałam twój telefon, kiedy w zeszłym tygodniu dzwoniła Marissa. Lucy westchnęła. Chłopaki pozostali cicho. Wiedzieliśmy, kiedy się zamknąć. Amanda najwyraźniej nie wiedziała. – Kim jest Marrisa? – zapytała ze swojego miejsca obok mnie. Potrząsnąłem na nią głową. Wzruszyła ramionami. - Supermodelka eksdziewczyna Jake’a – odpowiedziała Micky. - Nie jest moją eks. - Nieważne – naburmuszyła się Micky. - Stary – powiedział do mnie Jake. – Powiedz jej. Wziąłem głęboki oddech. – Nie jest – powiedziałem do Micky. – Nigdy się nie spotykali. Ona chciała. Zaprosiła się, żeby pójść z nim na bal. Myślę, że zabawiali się parę razy – twarz Micky wykrzywiła się z obrzydzenia. – Nie seks – uściśliłem. - Oh, cóż to pomaga – przewróciła oczami. Wtedy odezwał się Dylan. – Kogo to obchodzi. Teraz jest między wami dobrze. To się liczy, prawda? Dało się usłyszeć odrobinę złości w jego głosie, ale nikt tego nie drążył. Przez moment było cicho. Nikt nie chciał się odezwać. Dylan tak działał na ludzi. Amanda szturchnęła mnie w bok z pytającym wyrazem twarzy. Zgaduję, że nie widziała jeszcze Dylana z tej strony. Tylko się do niej uśmiechnąłem, objąłem jej ramiona i pochyliłem się żeby coś jej powiedzieć, ale moja czapka uderzyła ją w głowę, a ona się roześmiała. Patrząc na mnie, odwróciła ją do tyłu i poprawiła się. – Jesteś pijany? – zapytała. Tak. – Może troszeczkę. Ale cholera, tęskniłem za tobą – wyszeptałem jej do ucha. Pozostali znowu zaczęli rozmawiać, ignorując nas. Zagryzła wargę i odwróciła się twarzą w moją stronę. Zauważyłem, że powoli się pochyla. Moje serce zaczęło bić szybciej. Oblizałem wargi i czekałem. Ale wtedy otworzyły się tylne drzwi i usłyszałem Heidi. – Hej ludzie – przywitała się, sprawiając, że Amanda się odsunęła. Odrzuciłem głowę do tyłu, sfrustrowany. Zobaczyłem uśmieszek Lucy. Kiwnęła swoim piwem w moim kierunku. Zrobiłem to samo. - Miło, że w końcu do nas kurwa dołączyłaś – zagderał Dylan.
Heidi zrobiła krok naprzód, zbliżając się do niego. – Mówiłam ci, że mam sprawy bractwa, którymi musze się zająć – brzmiała na wkurzoną. Amanda pochyliła się w moją stronę. Potarłem jej ramię w górę i w dół. Wszyscy obserwowali Dylana i Heidi. - Jasne. Sprawy bractwa – przewrócił oczami, przedrzeźniając jej ton. – Masz na myśli sprawy z tym dupkiem, Johanem. - Nie teraz, D – stawała się coraz bardziej wkurzona. - Nie teraz, powiedziała – zwrócił się do wszystkich i spojrzał na nią. – To kiedy? Kiedy myślisz, że będziesz mogła znaleźć chwilę dla swojego pieprzonego chłopaka w swoim życiu, co? Stanął na nogi, tuż przed nią. Nigdy nie widzieliśmy żeby Dylan i Heidi się kłócili, więc fakt, że robili to teraz sprawił, że wszyscy byliśmy spięci. - Oh, poczekaj – ciągnął Dylan. I nie wiem jak dziewczyny, ale ja byłem pewny, że to był ten moment, kiedy powinien się w końcu zamknąć. Cokolwiek się między nimi działo, musiało trwać już od jakiegoś czasu. Dylan nigdy nie wrzeszczał na Heidi. Nigdy. – Może powinienem zapytać Jonah kiedy ma wolne, może z nim to uzgodnię. - Jesteś dupkiem – krzyknęła, wycierając łzy. - Stary – Jake próbował załagodzić sytuację. - Zamknij się, Jake – ostrzegł Dylan. Musiał być wstawiony. Wtedy wyszedł Dylan Sprzed-Heidi. – Mam dość tego gówna, Heidi. Chcesz z nim być. Zrób to. Odejdź. Ale musisz to zrobić. To ty musisz zerwać ze mną. Co się do cholery działo? Rozkręcił się. – Nie uważasz, że dziewczyny narzucają mi się każdego dnia. Nie widzisz tego, co? Wiesz dlaczego? Bo wyłożyłem całkowicie jasno, że nie jestem zainteresowany nikim, poza tobą. I jak jestem traktowany? Jak gówno. Ignorujesz mnie całymi dniami i spędzasz cały swój wolny czas z tym dupkiem! - Pieprz się, Dylan! – odwróciła się na pięcie i odeszła. - Kurwa – wydyszał Dylan. I pobiegł za nią, zanim ktokolwiek z nas zdążył się odezwać. Zapadła martwa cisza. Nikt nie chciał się odezwać. Wtedy rozległ się odgłos plaśnięcia. Usłyszałem skomlenie Cama, a jego krzesło się odsunęło. Stał, pocierając głowę, twarzą do Lucy. - Co do cholery, Lucy? - Czemu do cholery nigdy nie robisz jesteś zazdrosnym-i-gorącym-alfą w stosunku do mnie? - Czy ty kurwa sobie ze mnie żartujesz? - Pieprz się Cameron. Chcę takiego traktowania. Od jutra zacznę gadać z dupkami – spojrzałem na ziemię obok jej krzesła, stało tam pięć pustych butelek po piwie. Jake się roześmiał. Wszyscy poszli w jego ślady.
- Cholera, stary, czy ona wie o Mike’u? Roześmiałem się, przypominając sobie Mike’a. - Co? – odwróciła się do Jake’a i do mnie. – O czym wy mówicie? - Zamknij się – rozkazał Cam, wskazując na mnie. Roześmiałem się jeszcze mocniej. I tylko po to, by być dupkiem, nie posłuchałem Cama i opowiedziałem Lucy tą historię. O tym, że posłyszałem jak ten dzieciak, Mike, który chodził do naszego liceum, mówił o Lucy w szatni. Był jej partnerem na jakichś zajęciach i przechwalał się, że widzi jej cycki za każdym razem, gdy się pochyla. Sapnęła słysząc to, ale kontynuowałem. Powiedziałem jej, jak wspomniałem o tym Camowi i następnego dnia Mike przyszedł do szkoły z podbitym okiem. Nie powiedział nikomu co mu się stało. Cam patrzył na mnie tym ‘zamknij się do cholery’ spojrzeniem, ale miałem to gdzieś. Lucy patrzyła na Cama zszokowana. Jej twarz była zarumieniona przez alkohol. Amanda westchnęła obok mnie. – O mój Boże – zaczęła. – Pamiętasz tego gościa, który był twoim partnerem na zajęciach z dziennikarstwa? Tego, który zaprosił cię na randkę w zeszłym semestrze? Cam stał za tobą… a on nie wiedział… - przerwała. - O Boże – wyszeptała Lucy. Amanda zachichotała. – To był ostatni raz, gdy widziałaś go na zajęciach, pamiętasz? Rzucił klasę. Cam wpatrywał się w ziemię, kręcąc głową. Ciągnęła dalej, przysuwając się do mnie. – I za każdym razem, kiedy go spotykasz, odwraca się w drugą stronę! – zaczęła się śmiać. Tak samo Micky. - Czy to prawda? – Lucy zapytała Cama delikatnie, wstając ze swojego krzesła. - Cokolwiek – burknął Cam. – Jestem na ciebie wkurzony, Lucy. Nie traktuj mnie tak. - Jasna cholera, Cameron – powiedziała uwodzicielsko. Wszyscy ich obserwowaliśmy, próbując powstrzymać śmiech. - Cholera, Lucy. Jestem poważny – powiedział, prostując ramiona i odwracając się do niej twarzą. Przygryzła wargę i zlustrowała go wzrokiem. Amanda trzymała moje ramię, jej twarz była do niego przyciśnięta, aby stłumić jej chichot. Oczy Lucy zawiesiły się na interesie Cama. Zakrył swojego penisa obiema rękami. – Jestem poważny, Lucy. Cofnął się o krok. Ona zrobiła krok naprzód. - Przestań mnie uprzedmiotawiać – krzyknął. – Mam uczucia, wiesz o tym! Zrobiła jeszcze kilka kroków, aż stała przed nim. Położyła dłonie na jego, które ciągle zakrywały jego interes i uniosła brwi. - Nie – ostrzegł. Wydęła wargi. - Nie – powtórzył raz jeszcze. Oblizała usta.
- Oh, pieprzyć to! – burknął, zanim przerzucił ją przez ramię. Przybił mi żółwika w drodze do wyjścia. - Chcę, żebyś pieprzył mnie dzisiaj ostro – usłyszeliśmy ją. W chwili, gdy zamknęły się drzwi, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Minutę później Ethan wrócił do domu, holując Jamesa. Jake wstał. – Wychodzimy – Micky tylko potrząsnęła głową, idąc za nim. - Miłej nocy – uśmiechnęła się do nas.
*** Oboje byliśmy wstawieni, gdy udaliśmy się do łóżka. Zdjęła sukienkę i spała tylko w staniku i majtkach. Robiłem wszystko, co mogłem, aby nie dotknąć jej niewłaściwie. - Więc chciałbyś teraz grać więcej? – zapytała, wsuwając się pod okrycie. - Nie. Skończyłem. Powiem im jutro. Rezygnuję. Westchnęła. – Naprawdę? - Uh-huh. Co za sposób na zakończenie kariery, co? Uśmiechnęła się. – Do dupy, że nie było mnie dziś na meczu, ale cieszę się, że mogę częściowo dzielić te chwile z tobą. Wziąłem ją w ramiona. – Cieszę się, że będę mógł dzielić wszystkie swoje chwile z tobą.
Rozdział 30 Amanda Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, nie było go w łóżku, ale miałam od niego wiadomość. Był na spotkaniu drużyny i niedługo wróci. Wskoczyłam pod prysznic, ale zapomniałam swoich ubrań, więc założyłam jego koszulkę, która leżała na koszu. Kiedy otworzyłam drzwi łazienki, on już tam był, siedział na krawędzi łóżka, plecami do mnie. Jego koszulka ledwie zakrywała mój tyłek i chociaż widział mnie już w ten sposób, fakt, iż byłam pod nią kompletnie naga sprawiał, że moja skóra się rozgrzała. Wiedziałam, że się rumienię. Odchrząknęłam. Spojrzał na mnie, zaskoczony. - Hej - powiedział. - Dopiero wstałaś? Potaknęłam, nerwowo obciągając brzeg koszulki. Jego oczy zmrużyły się w zdziwieniu, przesunął spojrzenie na drzwi łazienki i z powrotem na mnie. Stałam przed nim. Patrzył w dół, założyłam, że na moje nogi. Zauważyłam, że często to robił. Zwilżył wargi i lekko się wyprostował. Jego dłonie zacisnęły się po jego bokach. Nie powiedział ani słowa. - Logan? - próbowałam zwrócić jego uwagę. Powoli, jego wzrok oderwał się od moich nóg i powędrował w górę mojego ciała i spoczął na twarzy. Jego oczy były pociemniałe, płonęły pożądaniem. Przygryzł wargę i pochylił się do przodu, wyciągnął ręce i objął moje uda od tyłu, przyciągając mnie bliżej. Jego dotyk był jednocześnie delikatny i wymagający. Wypuścił ciężki oddech, zanim pochylił głowę do przodu i oparł ją na moim brzuchu. Pozwoliłam mu. Przez kilka chwil pozwoliłam mu tak zostać. Bez ruchu. Bez słowa. Wtedy powoli i tak cholernie delikatnie, jego dłonie poruszyły się. Wyżej. I wyżej. I wiedziałam, że chciałam go tam. Chciałam, aby mnie dotknął. Moje nogi otarły się o siebie. Uciekł mi jęk, zanim mogłam się powstrzymać. Bo nie mogłam. Nie potrafiłam się przy nim kontrolować. Odchrząknął. Rzuciłam na niego okiem i zobaczyłam, że patrzy na mnie, przyglądał się mojej twarzy. Moje dłonie zacisnęły się przy bokach, a oczy zamknęły. Potrzebowałam żeby mnie dotknął. Jedną ręką objął moją nagą pupę, nie ścisnął jej, po prostu ją tam trzymał. W końcu podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Jego twarz wyrażała pytanie, ale nie musiał go zadawać.
Już nie. Byłam jego. Moje palce zaczęły rozpinać jego koszulkę. Zaczęłam od góry, rozchylając materiał. Jego oczy śledziły moje palce, czekając. Kiedy rozpięłam ostatni guzik, wolna ręka rozłożyła się na moim brzuchu. Zaczął odsuwać materiał. Jego usta powędrowały do mojego pępka, językiem smakował skórę. Moje mięśnie zacisnęły się na to doznanie. Odsunął się i spojrzał na mnie. Jego oczy były ciemne i przenikliwe. - Cholera - wydyszał i zsunął swoją koszulkę z moich ramion. Łatwo ześlizgnęła się z moich ramion na podłogę. I stałam przed nim, naga, po raz pierwszy. Pozostał cicho. Jego oczy chłonęły moje ciało tak długo, aż poczułam się skrępowana. Podniosłam ręce, aby się zakryć, ale zanim mogłam to zrobić, ręce znalazły się na moim tyłku i przyciągnęły mnie do niego. Zrobiłam krok w przód i w tym samym czasie jego usta nakryły mój sutek. Na początku był powolny i delikatny, ale nie minęło dużo czasu nim łagodne pocałunki zmieniły się w ssanie i moje kolana zaczęły słabnąć. Jego usta były gorące na mojej skórze. Przesuwał się od jednego do drugiego, upewniając się, że każdy dostaje tyle samo uwagi. Dłonie wsunęły się w jego włosy, ścisnęłam je mocno, próbując się trzymać. Wtedy zwolnił, odsunął lekko usta tak, że jego język zataczał powolne kółka dookoła moich skutków. Doprowadzało mnie to do szału. Potrzebowałam więcej. Ale on mi tego nie dawał. Po prostu kontynuował, przesuwając się od jednego, do drugiego. Dyszałam. - Logan - błagałam. - Ćśśś - to było wszystko, co powiedział. Odsunął się całkowicie i dmuchnął ciepłym powietrzem na oba mokre sutki. Moje kolana się poddały, ale trzymał mnie prosto osobistymi ramionami dookoła mojej talii. Jego usta ponownie znalazły się na mnie. Całując. Liżąc. Ssąc. Potrzebowałam więcej. Zacisnęłam nogi, próbując złagodzić budujące się napięcie. Poczułam między nimi jego dłoń, próbował je rozdzielić. I wtedy jego palec - o mój Boże - jego palec rozdzielił moje fałdki. Zaczął z przodu mojej szparki, przesuwał się w dół i z powrotem. Powtarzał ten ruch w kółko, ale nie wystarczająco, by zepchnąć mnie z krawędzi. Zaczęłam się wiercić, ale przytrzymał mnie mocniej. - Logan, proszę - błagałam. Moje oczy były mocno zaciśnięte. Straciłabym rozum, gdybym go zobaczyła. Próbowałam poruszyć miednicą w dół by móc wziąć w siebie więcej jego, ale mi kurwa nie pozwolił. I w chwili, kiedy miałam zacząć na niego krzyczeć by zrobił coś, cokolwiek, jego palec był we mnie. Westchnęłam. - O kurwaaa. Wyciągnął palec i zastąpił go dwoma. Zaczął je wsuwać i wysuwać, powoli, delikatnie. Moje soki oblały jego palce. Użył kciuka do zataczania powolnych kółek na mojej łechtaczce i straciłam kontrolę. Jego język odwzorowywał te same leniwe ruchy na moim sutku. Zaczęłam poruszać biodrami, ujeżdżając jego palce. - Kurwa, Logan - udało mi się wydusić. - Trzymam cię, skarbie. Czułam jak to nadchodzi, palce u stóp podwinęły się, a dłonie w jego włosach zacisnęły, a on nie przestawał się poruszać. Jego palce, jego język, był wszędzie naraz.
- Jasna... kurwa... uh... - Mmmmm - głęboki gardłowy dźwięk sprawił, że otworzyłam oczy. Spojrzałam w dół na jego twarz, jego usta wciąż były przytwierdzone do mojego sutka. Jego oczy wypełnione były pożądaniem. Jego wzrok skupiony był na mojej twarzy, obserwował jak cieszę się tym, co mi robił. Mój oddech był płytki, ciężki. Moje biodra ciągle napierały na jego palce. Nasze spojrzenia się połączyły, obserwowaliśmy siebie nawzajem. I wtedy się uśmiechnął. Z piersią w ustach pieprzenie się uśmiechnął, jego dołeczki się pogłębiły. I mrugnął do mnie. Cholernie mrugnął. Jego palce zwinęły się we mnie, kciuk potarł mocniej, a usta nakryły cały sutek i ssały. Mocno. Zatraciłam się. Moje ścianki zacisnęły się dookoła jego palców. Moje nogi się poddziały. Odrzuciłam głowę do tyłu i zagryzłam wargę by powstrzymać krzyk. Trzymał mnie, przez cały czas nie przestając i nie zmieniając rytmu. Kiedy uspokoiłam oddech i mogłam sama stać, otworzyłam szeroko oczy, a on mnie obserwował i przygryzał wargę. Powoli wysunął ze mnie palce, całując mój brzuch kilka razy, nim całkowicie się odsunął. - Hej - powiedział. - Witaj z powrotem.
Logan Nie odpowiedziała. Tylko usiadła na mnie okrakiem. Ogień płonął w jej oczach. Jej wzrok wędrował po mojej twarzy. - Potrzebuję cię we mnie, teraz - poinformowała. Jęknąłem. Zerwała ze mnie koszulkę. Złapałem jej tyłek i przesunąłem ją bliżej. Nakryłem jej usta swoimi. Jej paznokcie sunęły po mojej klatce piersiowej, coraz niżej i niżej, zatrzymały się przy mięśniach brzucha, badając wgłębienia. Często to robiła. Jej palce zawinęły się na pasku moich dresów i pociągnęła je w dół. Pocałowała mnie mocniej, jej język wsunął się w moje usta. Prawie doszedłem, kiedy moje palce były w niej – to – to było zbyt wiele. Poczułem ciepło jej palców łapiących mojego fiuta, kiedy owinęła na nim dłoń. Trwało to najwyżej sekundę, nim zeszła ze mnie całkowicie i odsunęła się. Całkowicie się odsunęła. Jej nagie ciało było przyciśnięte do ściany naprzeciwko mnie. Miała zszokowany wyraz twarzy. Jej oczy były wytrzeszczone. Usta szeroko otwarte. Powoli potrząsała głową. Spojrzałem w dół na swojego fiuta – żeby się upewnić, że nie zamienił się w smoka czy inne gówno. Wyglądał w porządku. Pociągnąłem nosem. Pachniał w porządku.
Moje oczy ponownie przeniosły się na nią. – Logan – wyszeptała, rozglądając się po pokoju. Nieświadomie zrobiłem to samo. Tylko po to, by sprawdzić, czy jesteśmy sami. Co się do cholery działo? Spojrzałem na nią ponownie. Nie zmieniła pozycji. Zaczęła potrząsać głową bardziej nerwowo, ale jej oczy były przyklejone do mojego przyrodzenia. - Logan – powiedziała ponownie, szepcząc nieco głośniej. – To nie będzie pasować. Próbowałem jak mogłem powstrzymać krzywy uśmieszek, ale nie jestem przekonany, że mi się udało. – Będzie pasować – próbowałem ją zapewnić. Ciągle potrząsała głową. Wstałem i opuściłem spodnie do kostek. Westchnienie opuściło jej gardło. Teraz już jawnie się szczerzyłem. Usiadłem na łóżku, plecami do wezgłowia. – Chodź – pokazałem, by do mnie dołączyła. Powoli odepchnęła się od ściany, ciągle się wahając. – Będziesz miała pełną kontrolę. Pójdziemy powoli. Obiecuję. Kiwnęła głową i przygryzła wargę. Wczołgała się na łóżko i przysunęła do mnie, przerzucając jedną nogę przez moje i siadając na mnie okrakiem. Przebiegła językiem po górnej wardze. Powstrzymałem ją swoimi ustami i to właśnie robiliśmy przez jakiś czas, całowaliśmy się. Bez naszej wiedzy, nasze biodra ustaliły rytm, pchając i ocierając się o siebie. Odsunąłem się. – Potrzebuję być w środku, skarbie. Podniosła się na kolanach i wzięła mnie w swoją dłoń, następnie powoli nakierowała mnie w siebie. – Jasna… o mój… cholera – jęczała, opuszczając się na mnie. Zaczęła się poruszać. W górę i w dół. Kręcąc się i zataczając małe kółka, gdy byłem w środku. I chociaż uprawiałem seks zbyt wiele razy, by to zliczyć, tym razem było inaczej. To było coś więcej. Jej oczy były zamknięte, głowa odchylona do tyłu, usta miała delikatnie rozchylone, dyszała. Kurwa. – O Boże – wyszeptała. – Tak zajebiście cię czuć. Zaczęła się ruszać coraz szybciej i byłem już cholernie blisko. Moje nogi napięły się i robiłem wszystko, co mogłem, by się powstrzymać żeby ponownie móc zobaczyć jak dochodzi. - Kurwa, Logan. Moje dłonie ściskały jej pupę, kiedy mnie ujeżdżała. Wyglądała kurewsko wspaniale i byłem cholernie blisko. – Kurwa. Zatrzymaj się. Tak zrobiła. Ale tylko na sekundę, zanim zaczęła się ruszać ponownie. Trzymałem ją nieruchomo. – Zatrzymaj się. Po prostu – cholera – jeśli robiłaby to dalej, to byłby koniec, a ja nie chciałem, by to się skończyło. Jeszcze nie. Nigdy wcześniej nie miałem problemu, aby się powstrzymać. Nigdy. – Ja tylko – wypuściłem powietrze z płuc ze świstem. – Nigdy wcześniej nie miałem z tym problemu – ująłem jej twarz w dłonie i upewniłem się, że na mnie patrzy. – Nigdy się tak nie czułem – moje oczy wędrowały po jej twarzy, skupiając się między jej
oczami. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie wiedziałem, jak sprawić by zrozumiała, że to było coś innego. – To ty, Amanda. Tylko ty. Obróciłem nas tak, że znalazłem się na górze. Zacząłem całować jej szyję, kierując się w dół, jej piersi, brzuch, coraz niżej i niżej. Musi wybuchnąć jeszcze raz, bo byłem cholernie pewny, że nie wytrzymam dłużej. Zniżyłem się do jej bioder i pocałowałem z obu stron. Mogłem ją poczuć. To sprawiło, że oszalałem. Musiałem jej posmakować. Zacząłem obniżać głowę, ale jej palce złapały mnie za włosy i pociągnęły, powstrzymując mnie.
Amanda Spojrzałam w dół na niego. Jego brwi były zmarszczone. - Co ty do cholery robisz? – wyszeptałam. Przewrócił oczami. – Na co to wygląda? Moje myśli pławiły się w pożądaniu i nie rozumiałam co się dzieje, aż było za późno. Teraz on był na dole i nie wiedziałam co zrobić. Potrząsnęłam głową. – Nie możesz. Chodzi o to – Przerwał mi z tym uśmieszkiem na ustach. – Czy zdarzyło ci się to wcześniej? Potrząsnęłam powoli głową. Jego uśmiech się powiększył. - Dobrze – powiedział, zsunął się z łóżka i uklęknął na podłodze. – Baw się dobrze, mała. Jego dłonie odnalazły moje kostki, pociągając mnie w dół łóżka. Rozsunął mi nogi kładąc dłonie po wewnętrznej stronie moich ud i położył je sobie na ramionach. Odrzuciłam głowę na poduszkę i zamknęłam oczy. Poczułam na sobie jego ciepły oddech i czekałam. - Gotowa? – zapytał. Wyobraziłam sobie jego półuśmiech z jednym dołeczkiem i prawdopodobnie mogłam dojść na samą tę myśl, byłam tak cholernie nakręcona. Jego język znalazł się na mnie. Moje biodra uniosły się na łóżku, bo to było o wiele więcej, niż myślałam, że będzie. Przytrzymał moje biodra by mnie powstrzymać przed poruszaniem się. – Zrelaksuj się, mała – powiedział tylko, zanim znów go poczułam. Poruszał się powoli, w górę i w dół. Próbowałam się wiercić i odsunąć się, bo to było za dużo. Ale on trzymał mnie tam i upewnił się, że poczuję każdą sekundę tej intensywnej rozkoszy, którą mi dawał. Bezwiednie, moje biodra zaczęły napierać na jego twarz. Zmuszałam go, aby pieprzył mnie językiem. O mój Boże. Co się do cholery działo? - Kurwa, kocham twoją cipkę – powiedział, jego usta nie opuszczały mojego ciała. - O mój Boże – wyjęczałam, poruszając się szybciej. Nic nie mogłam na to poradzić. - Gotowa? - Co?
Nakrył moją łechtaczkę ustami i ssał. Tego potrzebowałam, spaść z krawędzi. Przygryzłam wargę, aby powstrzymać krzyk. Nie pisk. Nie jęk. Ale krzyk. Kiedy w końcu zeszłam na ziemię i otworzyłam oczy, był nade mną. Przyglądał mi się. – Hej, śliczna dziewczyno – wytarł moją wilgoć z twarzy. Pochylił się by mnie pocałować, ale zatrzymał się w połowie drogi, wahając się. Po tym, co mi zrobił, nie obchodziło mnie, że mogłam poczuć siebie na jego ustach. Objęłam go ramionami za szyję i przyciągnęłam do siebie. Jęknął w moje usta. Czucie samej siebie na nim nakręciło mnie jeszcze bardziej. - Kurwa – wyjęczał, zanim wszedł we mnie bez wysiłku. Jego głowa opadła na moje ramię. Podtrzymywał swoją wagę na przedramionach. Zaczął się poruszać w przód i w tył, mocniej, szybciej. – Nie wytrzymam długo, Amanda. Niszczysz mnie. - Uh – nie mogłam powiedzieć nic więcej, bo czułam budujące się napięcie. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Nigdy. I wiedziałam dlaczego. To był on. I nie wiedziałam, czy chodzi o jego umiejętności, czy uczucie, którym go darzyłam, ale czułam, że ponownie się unoszę. Nie przestawał się poruszać. W kółko i w kółko, i byłam tam, czując jak staje się jeszcze większy. Wypuścił najseksowniejszy, najbardziej męski odgłos, jaki w życiu słyszałam.
Rozdział 31 Logan
- Myślę, że chcę ją poznać – powiedziałem, unosząc wzrok znad podręcznika. Byliśmy w moim łóżku, siedziałem oparty o wezgłowie, bez koszulki. Nie pozwoliła mi nosić koszulek. Nigdy. Była na przeciwnym końcu łóżka. To jej sprawka, więc mogła patrzeć na mnie bez koszulki bez podejmowania wysiłku. Zrobiłem cokolwiek powiedziała. Jaja. Kieszenie. - Kogo? – zapytała. - Moją siostrę – lub cokolwiek. Sądzę, że chcę wiedzieć o niej więcej. Usiadła prosto i przysunęła się do mnie bliżej. – Jesteś pewien? - Taa – wzruszyłem ramionami – Co mam do stracenia, prawda? Wszystko. Miałem wszystko do stracenia.
*** Zadzwoniłem do taty, żeby dać mu znać, że przyjeżdżamy. Praktycznie zakrztusił się słowami kiedy mu powiedziałem, że przywożę do domu Amandę. Zapytał żartobliwie czy była w ciąży. Wyśmiałem to, pamiętając jak jej odbiło po naszym pierwszym razie. To było trzy tygodnie temu. Byłem czysty, i wiedziałem, że była na pigułce, bo zobaczyłem jak je brała. Nadal – było to głupie, że aż do tego stopnia zatraciliśmy się w chwili, że nie przedyskutowaliśmy tego dotąd aż było po fakcie. Dwie godziny później byliśmy w sklepie spożywczym niedaleko domu. Pchałem wózek, podczas gdy ona ściągała produkty z półek i wkładała je do niego. Powiedziałem jej, że prawdopodobnie zamówimy tylko pizzę na obiad. Powiedziała, że chciała dla nas ugotować. Szła przede mną, w krótkich szortach, ledwie zakrywających jej tyłek. Obserwowałem jak kołysze nim z boku na bok – zahipnotyzowany przez ten ruch. To prawdopodobnie dlatego nie zwróciłem uwagi gdy mój wózek uderzył w bok kogoś innego. Moje oczy uniosły się. – Przepraszam – próbowałem powiedzieć, ale moje słowa zamarły. Tak samo moje serce. Przynajmniej na sekundę. - Logan? – powiedziała kobieta przede mną. Postąpiła dwa kroki, dotąd aż stała tylko stopę dalej. Zlustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Nie mrugnąłem. Nie poruszyłem się. Nie oddychałem. – To ty – wyszeptała. Była starsza. W sumie ja też byłem. Jeśli odrzucilibyście wpływ czasu, wyglądała tak samo. Ta sama naćpana, popierdolona osoba, która w połowie nosiła moje geny. Jedyną różnicą były jej oczy. Wyglądały na zmęczone. Lub może to tylko siedmioletni-ja tak ją
pamięta. Zmarszczka na jej oczach zawsze z powodu gniewu wewnątrz niej. Nigdy się nie uśmiechnęła. Pamiętam, że wtedy – nigdy się nie uśmiechała. Nie kiedy byłem dzieckiem. Jednak w tej chwili – uśmiechała się. Nie miało to sensu. - Logan? – znowu powiedziała. Co miałem jej powiedzieć? Jakie są reguły postępowania dla matki, która spotyka bite dziecko piętnaście lat później? Chciałem zapytać ją, dlaczego to zrobiła. Chciałem wiedzieć dlaczego pozwoliła dziać się temu, przez tak długi czas. Chciałem ją zapytać jak – jak mogła zrobić to dziecku? Ale tak naprawdę – chciałem jej tylko powiedzieć, żeby zeszła mi kurwa z oczu. Mogłem poczuć jak mięśnie w moim ciele zaczynają się naprężać. Moja szczęka była nieruchoma od napinania jej. Moje pięści zwinęły się tak mocno w kulkę, że mogłem poczuć jak paznokcie przebijają skórę. Postąpiła krok na przód, przyglądając mi się z bliska. Wyprostowałem ramiona. – Jezu, synu, dorosłeś. - Nie jestem twoim pieprzonym synem, nie nazywaj mnie tak – moje zęby zacisnęły się. Serce waliło w uszach. Potem poczułem jak ręka Amandy owija się wokół mojego ramienia, i od razu się zrelaksowałem. Jak gdyby miała pewien rodzaj siły, która czyniła rzeczy lepszymi. Może tak było. Może dlatego jej potrzebowałem. - Przepraszam – usłyszałem jak Amanda mówi obok mnie, ale nie mówiła do mnie. – Przepraszam, nie zamierzam być niegrzeczna, ale pierdol się. – Uwolniła moją rękę i postąpiła krok bliżej do mojej matki. Była pomiędzy nami, blokując mnie jak tarczę. – Oczywiście, że dorósł – powiedziała cicho, tak że tylko my mogliśmy słyszeć – Co? Teraz jest za duży? Czerpiesz przyjemność tylko z bicia małych, bezradnych, bezbronnych dzieci? – wzięła kolejny krok do przodu – Ty chora pojebusko. Musisz z powrotem wpełznąć do umysłowo chorej dziury, z której pochodzisz i mam nadzieję, że tam umrzesz. Bo przysięgam paniusiu, że jeśli kiedykolwiek jeszcze cię zobaczę, sama cię zabiję.
Amanda Nie chciał rozmawiać o tym, co się stało. Więc zostawiłam to w spokoju. Kiedy dojechaliśmy do domu, powiedział tacie, że nie czuł się dobrze i zamierzał wbić na noc do domku z basenem. Usiadł na kanapie, przyciągnął mnie do siebie, umieścił na swoich kolanach, oplótł moje nogi wokół niego i trzymał mnie. I tak pozostaliśmy. Przez piętnaście minut. Nasze ramiona wokół siebie nawzajem, klatka przy klatce z sercami bijącymi jak jedno. Następnie westchnął i oderwał się. – Mamy gówniane rzeczy, które się nam przydarzyły, huh? – powiedział, jego twarz była tak blisko mojej, że jego oddech musnął moje usta. Zamknęłam, oczy i skinęłam. – To już się nie wydarzy, Amanda – oświadczył, prawie jak deklarację. – Ty i ja – razem – to już się nie wydarzy – mówił do siebie, ale w każdym razie skinęłam.
*** Było jasne tylko od patrzenia na niego, że to tata Jake’a otworzył drzwi następnego dnia. Uśmiechnął się kiedy zobaczył Logana, ale uśmiech zmienił się w megawatowy gdy zobaczył mnie - i nasze złączone dłonie. - Dupku – pozdrowił Logana. Zaśmiałam się. Logan zachichotał, tym głębokim, męskim chichotem, który tak bardzo kocham. – Próbujesz sprawić, żebym wyglądał źle przed swoją dziewczyną – odpowiedział, wchodząc do domu. Poszliśmy ręka w rękę do biura, gdzie tata Jake’a pokierował nas byśmy usiedli. Tak zrobiliśmy. Następnie zajął miejsce na krześle naprzeciwko i złączył dłonie pod podbródkiem. I czekał. Na co – nie wiem. W końcu przełamał ciszę. Pochylając się do przodu, z wyciągniętą do mnie ręką. – Jestem Nathan, ty musisz być- Kurwa – wtrącił się Logan – Sorki, to jest Amanda – potrząsnął głową, oczyszczając myśli. Uścisnęliśmy dłonie. A potem głośny krzyczący głos rozbrzmiał gdzieś z domu. – Czy to jego samochód? – zabrzmiał donośnie podekscytowany głos. Drzwi do biura otwarły się z rozmachem i weszła dziewczynka, a za nią podążyła kobieta. Siostra Jake’a i jego mama, tak przypuszczam. Dziewczyna zatrzymała się natychmiast gdy mnie zobaczyła. – Kim jesteś? – powiedziała, marszcząc brwi. Zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół. Poczułam się zażenowana. – Um… - Nie bądź niegrzeczna, Julie – skarciła ją mama. Przewróciła dramatycznie oczami, ale jej oczy nigdy nie opuściły moich. – Logan – powiedziała, nadal mi się przyglądając – Kim ona jest? Logan wstał i rozciągnął ramiona. – Jak się masz, Julie? Uśmiechnęła się gdy oplotła ramiona wokół jego talii – nadal piorunując mnie wzrokiem. Przysięgam na Boga, że – powiedziała bezgłośnie ‘Odwal się, suko’ zanim ją puścił. Nie wiedziałam czy się śmiać czy zsikać w spodnie. W końcu oderwała ode mnie oczy i wypuściłam oddech, który nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam. Małoletnia zazdrość jest suką – suką o imieniu Julie, najwidoczniej. – Co tu robisz? – zagruchała, unosząc na niego wzrok. - To sprawy dorosłych, Julie – przerwał Nathan – Idź do pokoju i pobaw się lalkami Barbie – miał na twarzy pełen samozadowolenia złośliwy uśmieszek. - Nie bawię się lalkami Barbie, tatusiu! Guh! Jesteś taki zawstydzający – zapłakała, zanim opuściła pokój. - To niegrzeczne, kochanie – jego żona skarciła go. Logan z powrotem usiadł. Nathan oczyścił gardło. Wzrok Logana rzucił się do niego.
Wpatrywali się w siebie. Następnie Nathan potrząsnął głową. – Jesteś dupkiem – powiedział do Logana. Potem do swojej żony. – Mandy - wskazał ręką na mnie – To jest Amanda. Aka Poskramiaczka Logana. Jej głowa odrzuciła się w śmiechu. - Cóż, najwyższy czas – szturchnęła Logana w bok. Następnie uścisnęła moją dłoń. – Też mam na imię Amanda. Ale minął długi czas odkąd ktoś mnie tak nazywał. Zwróciła się twarzą do Logana. – Zrobiłam te ciasteczka, które lubisz. Chcesz, żebym je zapakowała? Szeroki uśmiech Logana zawładnął jego twarzą. – Wiesz Mandy, jeśli nie byłabyś zamężna, a ja nie miałbym dziewczyny, bylibyśmy dla siebie idealni. - Dość tego – Nathan ostrzegł żartobliwie – Wynocha stąd, żonko zanim uczyni swoją magię. Zaśmiała się, zamykając za sobą drzwi. Było cicho, a nastrój zmienił się na poważny. Nathan przenosił wzrok od Logana do mnie i z powrotem. – Jesteś szczęśliwy, że masz kogoś innego- Ona wie o wszystkim, Nathan, jest w porządku – wziął mnie za rękę i uścisnął raz. - Zatem okej – Nathan wyciągnął teczkę z szuflady i położył ją na stole. – Co chcesz wiedzieć? Logan wzruszył ramionami, jego oczy wpatrywały się w dal. Ścisnął moją dłoń mocniej. Nie wiem czy wiedział, że to robił. Oczyściłam gardło. Oboje odwrócili się do mnie. Powiedziałam do Logana. – A co z jej imieniem? Chcesz to wiedzieć? Potaknął, odwracając się do Nathana, który zrobił głęboki wdech, a następnie otworzył teczkę. A potem powiedział nam jej imię.
Rozdział 32 Logan Była cicho odkąd opuściliśmy dom Jake’a. Tak naprawdę, była cicho odkąd Nathan powiedział nam jej imię. Nie jestem właściwie pewien dlaczego. - Nie wiesz, co? –zapytała, ściszając zestaw stereo podczas jazdy do domu. - Wiem co? - Kim ona jest? Potrząsnąłem głową. - To Megan Strauss… - zamilkła. To, że powiedziała jej imię drugi raz nie zmieniło faktu, że nie miałem pojęcia o czym mówiła. Podniosłem brew, błagając ją, żeby rozwinęła myśl. – Tak jak Mick i Meg? Mikayla i Megan i… James? - Nie pierdol! – wykrzyknąłem, wyraźnie zszokowany. - Pierdolę – powiedziała ze śmiertelną powagą. - Kurwa – odpowiedziałem.
*** - Kurwa – wydyszał Jake. Powiedziałem, żeby spotkał się ze mną na boisku małej ligi pomiędzy naszymi domami. Chodził tam i z powrotem przede mną. Jego palce złączyły się za głową. Ściągnął czapkę i rzucił ją na ziemię, przebiegając dłonią przez włosy. – Kurwa – powtórzył. - Więc – zacząłem – Mam na myśli, że – to nie zmieni nic – pomiędzy nami – prawda? To znaczy jeśli chciałbym ją poznać? Zatrzymał się w pół kroku i zmierzył mnie wzrokiem, jakby decydował co następnie powiedzieć. Usiadł na ławce obok mnie i odchylił się. Pochylałem się do przodu, opierając łokcie na kolanach. - To nie tak. To tylko – to jest bardziej skomplikowane. Myślę, że może – to znaczy – może musisz porozmawiać z Kaylą. - Co masz na myśli, mówiąc bardziej skomplikowane? - Dokładnie to, co powiedziałem. Musisz porozmawiać z Kaylą. Wpadnij do mnie. Spojrzałem na zegarek. – Muszę wkrótce odebrać Amandę. Poczułem jak pochyla się do przodu, odzwierciedlając moją pozycję. – Więc ty i ona… - zamilkł. - Ja i ona – potwierdziłem. - Poszczęściło się nam, huh? - Stary, nawet nie masz pojęcia.
*** Amanda zasnęła w drodze do domu Jake’a. Pracuje cholernie za dużo. Powiedziałem jej, że będę płacił więcej czynszu, więc mogłaby wziąć wolną noc, ale nie pozwoli mi. Najwyraźniej Ethan nie może za długo pracować na nogach z powodu szpilek w nodze, więc jego perspektywy związane z pracą są ograniczone. Dostarcza pizzę kilka dni w tygodniu i również ma biznes na boku z kilkoma chłopakami, gdzie napełniają beczułki, połową wody i połową gównianego piwa, sprzedają i dostarczają je nieletnim dzieciakom w pobliżu. Mówi, ze robi światu przysługę, nie pozwalając czternastolatkom się upić. Wspaniale. Ale nadal – dupki. Delikatnie ją szturchnąłem dotąd, aż się obudziła. – Chcesz zostać w samochodzie? Potrząsnęła głową i usiadła prosto, ciągnąc w dół osłonę przeciwsłoneczną 24, by sprawdzić twarz. - Wyglądasz pięknie – powiedziałem do niej – Zawsze wyglądasz pięknie – pozornie się płaszczyłem. Słabo. Uśmiechnęła się tylko, zwróciła twarzą do mnie i przemówiła. – Wiem, że to zabrzmi głupio, lub cokolwiek, ale ty i ja – my – przerwała, rumieniec wkradł się jej na policzki. Zassała oddech i wypuściła go powoli. – Jesteśmy parą, prawda? Jak – na wyłączność lub cokolwiek. Po prostu nie chcę myśleć jednej rzeczy, a ty myślisz co innego – wyrzucała pośpiesznie słowa – Ale jeśli tak nie jest, to w porządku. Ale nie chcę tym nie być – jeśli to ma sens. Mam na myśli – mam nadzieję, że jestem jedyną dziewcz- Amanda – przerwałem jej – Tak szczerze to jestem wkurzony, że drugi raz zgadujesz czym to jest. Potrzebujesz pisemnej umowy? Wiesz co do ciebie czuję, a jeśli nie, wtedy oczywiście muszę zrobić więcej… Potrząsnęła powoli głową. – Nie – westchnęła – nie musisz robić więcej – ale znam cię – i twoja przeszłość- Jest moją przeszłością – przerwałem – A ty jesteś moją przyszłością.
*** Jake wyciągnął trzy piwa z lodówki i wręczył jedno Micky i jedno mnie. Amanda wzięła mi kluczyki z ręki i szarpnęła głową w aprobacie. Zajęliśmy miejsca przy stole w jadalni. Amanda umieściła dłoń na moim kolanie pod stołem. – Uh… wiecie jak opowiedziałem wam o moich rodzicach – biologicznych rodzicach, mam na myśli? Micky skinęła głową, ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. - Cóż – okazało się, że mój biologiczny ojciec miał jeszcze jedno dziecko – dziewczynkę – uh… - Po prostu jej powiedz – zachęcił Jake – Prosto z mostu. Zamknąłem oczy. – To Megan. Twoja przyjaciółka – wyszło to jako pytanie. 24
W sensie taką w aucie, co jest tam takie małe lusterko
Jej oczy zrobiły się wielkie, i natychmiast łzy zaczęły jej spływać w dół twarzy. Spojrzałem w stronę Jake’a. Potrząsnął głową i podniósł palec do góry, powstrzymując mnie od powiedzenia czegokolwiek. Micky szalenie wycierała twarz. Wszyscy pozostaliśmy cicho. - Jej ojciec? – w końcu wychrypiała – Jej ojciec jest tym samym co twój oj-oj - Biologiczny ojciec – tak. Wypuściła ze świstem powietrze. – Jak ty – to znaczy – jak długo – czy ona – rozmawiałeś – z nią w porządku? Oczy Jake’a zwęziły się, gdy jego głowa szarpnęła się, by stawić jej czoła. – Nie ma znaczenia czy z nią w porządku, Kayla. Micky przytrzymała dłoń, która spoczywała na stole, widziałem jak ją ścisnęła. – Jake… - ostrzegła go. Co do diabła? - Czy ty – kontynuowała, zwracając się twarzą do mnie – widziałeś ją, mam na myśli? Potrząsnąłem głową, ale mój wzrok był zawieszony na Jake’u. Pięści miał zwinięte w kulki, a oczy ciasno zamknięte. Jego szczęka zacisnęła się, od wysiłku wstrzymywania oddechu. Amanda przełamała napięcie. – Widziałaś się z nią od… czego? Studniówki, tak? – zapytała Micky. Oczy Micky opadły zamknięte, cichy szloch zawładnął jej ciałem. Pociągnęła nosem, potakując, ale nie mówiąc. - Kochanie – uspokajał ją Jake – Musisz mu powiedzieć. Więc tak zrobiła. Opowiedziała nam o zobaczeniu jej na cmentarzu w rocznicę śmierci jej rodziców. Opowiedziała nam o dziecku, które nosiła i sposobie w jaki wyglądała. A potem opowiedziała nam o tym, co stało się w noc kiedy jej rodzina została zabita. Płakała cały czas. Jej ciało dopasowało się do boku Jake’a, gdy patrzył w dal, nie poruszając się i nie mówiąc. Wyglądało to jakby wypuściła lata warte powstrzymywanej złości, bólu i smutku. Ale przede wszystkim, było tak jakby jej ulżyło. Ulżyło, by to wydostać i podzielić się tym z kimś. A potem to zrozumiałem. Zrozumiałem dlaczego Jake zachował się tak jak się zachował, gdy Micky zapytała czy było z nią w porządku. Bo miał rację. Nie miało to znaczenia. Nie miało to dla niego znaczenia. Ale dla Micky – miało. I dla mnie też. Nie wiem dlaczego, ale miało. - Rozumiem, że to, co zrobiła było złe – oświadczyła Micky. Nie powiedziałem słowa. Amanda trzymała się mocno mojego ramienia, jej łzy moczyły moja koszulkę. - Ale miałam prawie rok, by się z tym uporać i o tym pomyśleć – i nie wiem – wzruszyła ramionami – Nie potrafię jej postrzegać jako morderczyni. W ostatecznym rozrachunku – jeśli odrzucisz sprawę z Jamesem – był powód, dla którego byłyśmy przyjaciółkami przez tak długi czas – jej głos był znużony od supła w gardle.
- Pieprzyć to – zakpił Jake – Jak możesz być tak cholernie pobłażliwa, Kayla? Pomogła zamordować twoją rodzinę. - Jake! – teraz była moja kolej, żeby go ostrzec. - Przepraszam – powiedział – Posłuchajcie, wiem, że byliście przyjaciółmi – spojrzał na mnie – i wiem, że ona jest twoją siostrą lub cokolwiek, ale nie. Po prostu nie. – Jego oczy rzuciły się szybko ode mnie do Micky. – Musi zniknąć z twojego życia. Musi być skończona. Fakt, że nie chciała, żeby zdarzyło się to, co się zdarzyło, nie zmienia faktu, że wiedziała. Wiedziała kurwa kto to był i nie powiedziała gówna. Nie wydała go. Nie zrobiła nic. Głos Micky się podniósł. – Opuściła stan i skończyła będąc w ciąży z chłopakiem, którego nie ma w pobliżu- To nie twój pieprzony problem, Kayla. I jest kurwa pewne, że nie zamierzasz łączyć tego w jedno! – jego akcent stał się silniejszy. Był wkurzony. Amanda i ja siedzieliśmy w ciszy, obserwując jak się kłócą. Wyglądało to tak, jakby którekolwiek z nich pierwszy raz o tym dyskutowało. - Jake. Ona nie chciała – płakała teraz na całego. - Gówno mnie to obchodzi, Kayla – wstał z krzesła, powodując, że opuściła jego ramiona – Wiedziała, że tam był. Co by się stało, jeśli zrobiłby to ponownie? Co jeśli zrobiłby to jednemu z naszych domów? Co jeśli byłby to dom Lucy, a jej wszyscy bracia w nim byli. Co jeśliby zrobił to w moim domu? – Następnie wyszedł i udał się do ich pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. - Przepraszam – zdołała powiedzieć Micky. Wstała i ruszyła do pokoju.
*** - Więc – powiedziała Amanda, gdy wsiedliśmy do samochodu. Nie wykonała ruchu, by ruszyć. – To właśnie się stało. - Taa – to wszystko, co mogłem powiedzieć. Zrozumiałem ich punkty widzenia, naprawdę zrozumiałem, co uczyniło całą tą sytuację nawet bardziej niejasną. - To twoja decyzja – powiedziała cicho, wyrywając mnie z myśli. - Co? – zwróciłem się twarzą do niej. - To twoja decyzja. Twoja siostra. Twoje pokrewieństwo. Rozumiem, że to co się stało było popierdolone i znam ten zdezorientowany wyraz twarzy – widziałam go mnóstwo razy. Ale cokolwiek zdecydujesz – jeśli chcesz ją poznać – lub jeśli nie chcesz – będę cię wspierać bez względu na wszystko. Idealna. Ona jest cholernie idealna. Pochyliłem się i pocałowałem ją powoli, łagodnie, prawie obrzydliwie słodko. – Dziękuję, piękna dziewczyno. Uśmiechnęła się przy moich ustach. – Jesteś moją osobą, Logan. To jest to, co robimy, prawda?
Rozdział 33 Logan - Drzwi – powiedziała, jej słowa były stłumione przez moją klatkę piersiową. Kopnęła moje nogi. Byliśmy w łóżku. Słońce nawet jeszcze nie wzeszło. Oddałem jej kopnięcie. - Drzwi – powtórzyła, mocniej mnie kopiąc. - Uhh – zajęczałem. Następnie Ethan ryknął. – Niech jedno z was, dupki, podejdzie do pieprzonych drzwi. - Uhh – zajęczałem. - Drzwi – powtórzyła, znowu mocniej mnie kopiąc. - Uhh – znowu oddałem jej kopnięcie. - Dupki, podejdźcie do pieprzonych drzwi – krzyknął Ethan. - Uhh. A potem zadzwonił mój telefon. - Stary – to był Jake. – Otwórz pieprzone drzwi! - Uhh. Otworzyłem mu drzwi, stał tam bez koszulki, którą miał wetkniętą w spodnie dresowe, cały spocony i śmierdzący jak dupa. Biegał. - Prysznic – wydyszał. Było dla mnie zbyt wcześnie, żeby mnie to obchodziło więc otworzyłem drzwi, przyniosłem mu jakieś dresy na zmianę i pokazałem gdzie jest łazienka. Rzuciłem się na łóżko i próbowałem obudzić Amandę. – Kochanie – wyszeptałem, lekko trącając jej ucho. Wzdrygnęła się. - Kochanie – znowu to zrobiłem. - Zejdź ze mnie, dupku – zakopała głowę głębiej w poduszce. Westchnąłem, leżąc na plecach i zakładając ramiona za głowę. – Jake tutaj jest – poinformowałem. - Więc? I tylko, żeby być dupkiem, pomyślałem, że ją sprawdzę. – Taa, był pobiegać. Właśnie teraz jest pod prysznicem. - I? – nadal nie podniosła głowy. - Był bez koszulki i spocony – przedrzeźniałem dziewczyński głos. Wtedy usiadła. - O co ci chodzi? – zapytała poprzez ziewnięcie, z oczami tylko na wpół otwartymi i włosami rozrzuconymi po jednej stronie. Sięgnęła na oślep w pobliże szafki nocnej po okulary. - Więc – chwyciłem jej talię i ulokowałem ją tak, żeby siedziała mi na brzuchu, z nogami po obu stronach. Moja ręka powędrowała pod jej bezrękawnik – moją licealną
sportową koszulkę do baseballu – i rozpłaszczyłem otwartą na jej płaskim brzuchu. – Dziewczyny szaleją za Jake’m Andrews bez koszulki. Zmarszczyła nos, co spowodowało, że jej okulary nieco się uniosły. – Serio? – brzmiała na rzeczywiście zdezorientowaną. – Huh – po prostu tego nie rozumiem. Przewróciłem oczami. - Poza tym – powiedziała, przenosząc ciało, by leżeć na równi z moim. Przeniosłem rękę na jej plecy. – Tak jakby zadurzyłam się w zielonookim dupku i jego dołeczkach – pocałowała moją szyję. Przeciągnąłem rękami niżej w dół jej pleców, aż mogłem ścisnąć jej tyłek. - Mm – zanuciła, jej usta szerzej się otworzyły na mojej szyi. Pchnąłem w górę pomiędzy jej biodra, ona pchnęła w dół. - O Boże – zajęczała, jej usta przesuwały się niżej, język zagłębiał się dalej. Wierciłem się pod nią. – Wiesz – powiedziała, ściągając okulary i rzucając je na łóżko. Była teraz na moim kaloryferze, palcem lekko przeciągała wzdłuż zagłębień. – Jest coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam… Z głębi gardła uciekł mi dźwięk. Odrzuciłem głowę do tyłu na poduszkę. – Nigdy? – wychrypiałem, moje oczy były ciasno zamknięte. - Nigdy – zapewniła. Potem poczułem jak jej ręka pociera mnie przez szorty. Zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby powstrzymać się przed pchaniem biodrami dalej ku temu. Następnie był tam jej ciepły oddech, gdy jej zęby delikatnie podgryzały wzdłuż mojej długości. Mój fiut zapulsował. - Mm – znowu zajęczała, ukrywając w dłoni główkę. To nawet nie była skóra na skórze, a doprowadzało mnie kurwa do szaleństwa. Muszę się powstrzymać. Myśl, Logan. Myśl. Babcie. Babcie pachną jak plastry, kulki naftaliny na mole i pomarańcze. Dobrze. Następnie jej ręka sięgnęła przez nogawkę moich bokserek i ścisnęła moje jaja. - Ja pierdolę – stęknąłem, szarpiąc z powrotem biodrami ze zdziwienia. Zerknąłem w dół na nią – obserwowała moją twarz. Moje oczy wywróciły się do tyłu głowy. Zagryzłem wargę, gdy poczułem jak ręka owija się wokół mnie. Pulsowanie pogorszyło się. Druga ręka sięgnęła przez tasiemkę moich szortów, jej dłoń pocierała o główkę, tak zajebiście lekko. Babcie. Plastry. Kulki naftaliny na mole. Pomarańcze.
- Kurwa - wystękałem, kiedy poczułem jak jej palce owijają się wokół szortów, ciągnąc je w dół. Mój fiut zadrgał. Musiała to widzieć. Jej oczy powiększyły się, zanim uśmieszek rozciągnął jej usta. Następnie zniżyła głowę- Stary, potrzebuję- Och! Kurwa! Cholera! – wyjąkał Jake od drzwi. Amanda zapiszczała i stoczyła się z łóżka, upadając na podłogę z łomotem. Zakryła ciało przed widokiem Jake’a. - Kurwa! – powtórzył Jake, z wielkimi oczami, ale jego głowa patrzyła w sufit. – Stary, ja- to znaczy- nie wiedziałem- uhh – pokój- kurwa… Kurwa. Leniwie włożyłem fiuta z powrotem do szortów. - Uh – znowu Jake. – Będę w kuchni… aż wy ludzie… dokończycie? Kurwa. – Następnie zamknął za sobą drzwi. Amanda wstała. – Co do diabła? – wyszeptała, wytrzeszczając oczy. Klepnęła mnie w klatkę piersiową. Zaśmiałem się.
*** - Przepraszam – Jake przebiegł ręką przez włosy. Potrząsnąłem głową. – W porządku. Co tam? Weszła Amanda, jej twarz była czerwona. – Hej, Jake – przywitała się, z oczami utkwionymi w podłodze. - Hej – odpowiedział, odmawiając patrzenia na nią. Niezręcznie. - Kayla kazała mi przyjść. Nie dojść – jak wy właśnie – nie – mam na myśli tutaj. Kazała mi przyjść tutaj25. - O Boże – zajęczała Amanda. Ręce zakrywały jej twarz. Zaśmiałem się i podskoczyłem, żeby usiąść na ladzie. Wciągnąłem ją pomiędzy nogi, przykleiła twarz do mojej klatki piersiowej. - Z nią w porządku? – zapytałem Jake’a. Pokiwał głową, opierając się o ladę naprzeciw mnie. – Taa. Ja um… kazała mi tu przyjść i przeprosić. Ściągnąłem brwi. – Co masz na myśli? - Zeszłej nocy byłem dupkiem – w tej sprawie z Megan. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, nie w ten sposób. Wydaje mi się, że mieliśmy co do tego różne punkty widzenia. Kayla powiedziała, że byłem mało wyrozumiały dla ciebie – i twojej sytuacji – więc kazała mi tu przyjść i przeprosić. Ale nie zamierzam kłamać, ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, ona moją dziewczyną… Megan jest dla mnie nikim. I chcę, żeby tak pozostało. Westchnąłem. – Rozumiem to, stary. Szczerze, nie wiem jeszcze czego chcę. - Chce przy tym być – wypalił. 25
Gra słów: czasownik ‘to come’ oznacza przychodzić i dochodzić
- Co? - Jeśli zdecydujesz się z nią spotkać lub cokolwiek. Kayla – chce przy tym być.
*** Próbowaliśmy wrócić z powrotem do spania, po tym jak Jake wyszedł, ale nie mogliśmy. Oboje opuściliśmy zajęcia i wybraliśmy leżenie w łóżku i zmarnowanie ranka. Próbowałem przekonać ją do dokończenia tego, co zaczęła, ale odmówiła mi, mówiąc, że to była jej forma kary, za brak wiedzy o tym, że staje się napalona gdy jest paranoicznie zmęczona. Próbowałem ją przekonać, że powiedziałem jej, że Jake tutaj był, ale nie uwierzyła mi. Pozwoliła mi na obserwowanie jej gdy brała prysznic – to już coś. - Znasz ją? Megan? – zapytałem, przebiegając ręką wzdłuż jej nóg. Leżeliśmy naprzeciw siebie w łóżku. Przekonałem ją co do zasady zero koszulek-zero spodni. Uniosła wzrok znad czytnika i wzruszyła ramionami. – Poniekąd – powiedziała, ale unikała moich oczu. Usiadłem prosto i pociągnąłem ją za ramiona dotąd, aż nie była pionowo. Podniosłem brew pytająco. Westchnęła, wyłączając czytnik i rzucając go obok siebie. – Nie chcę mówić nic, co wywrze wpływ na twoją decyzję. To twoja decyzja i tak jak powiedziałam, będę cię wspierać bez względu na wszystko. - Taa, ale twoja opinia się liczy – powiedziałem jej. - A nie powinna. - Jak może się nie liczyć? Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oczywiście, że się liczy. Uśmiechnęła się, spuszczając wzrok na pościel. Jej policzki zmieniły kolor na odcień różu. Potarłem je tyłem palców, pocałowała mój nadgarstek i przesunęła się, aż nie siedziała przede mną ze skrzyżowanymi nogami. Otworzyła usta, by przemówić, ale zamknęła je. Zrobiła tak parę razy zanim w końcu powiedziała. – Nie obracaliśmy się w tych samych kręgach w liceum. Pomijając to kiedy próbowała ukraść mi Tysona lub podjęła wysiłek, żeby mnie poinformować, że nie byłam dla niego wystarczająco dobra, wprost mnie ignorowała. - Co? Przygryzła kciuk, spuściła oczy. Powiedziała, wzruszając ramionami. – Taa, działo się to dużo razy. Nie sądzę, że kiedykolwiek naprawdę otrząsnęłam się z tego – więc dlatego byłam taka niepewna kiedy poszedł do colleg’u. – Próbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech nie sięgnął jej oczu. - Zastanawiam się dlaczego Micky była jej przyjaciółką. - Taa, nigdy tego nie zrozumiałam. Micky była zawsze dla wszystkich miła, nie była uszczypliwa lub jędzowata, nawet gdy Megan była w pobliżu. Ale któregoś dnia zepsuł mi się samochód, a Micky zatrzymała się z Megan i zaoferowała mi podwózkę. Musiała wpaść do domu, żeby podwieźć siostrę na jakieś tańce. Miałyśmy wolne pół godziny więc poszliśmy do domu i spędziłyśmy tam trochę czasu. Była tam jej cała rodzina – a Megan – była przy nich inna. Nie wiem. Ciężko to wyjaśnić, jakby mogła być sobą w ich pobliżu czy coś. Żartowała i
śmiała się z nimi. Nawet dała plakat z Justinem Bieberem siostrze Micky do pokoju. Nie wiem – znowu wzruszyła ramionami – Sądzę, że może taka była, wiesz? Ale walczyła z tym, pamiętam nawet, że wtedy pomyślałam, że może nie miała tego w domu. Tej rodzinności… - Huh – jest wszystkim, co mogłem powiedzieć. - Ale to nie wszystko – jest tego więcej. - Okej – powiedziałem z rezerwą. - Tak więc, Ethan umawiał się z dziewczyną, która była tak jakby jej przyjaciółką – lub cokolwiek – nie jestem pewna. W każdym razie – powiedziała mu, że była w LA rok po tym jak ukończyliśmy szkołę i wpadła na Megan. Tylko tak naprawdę to nie była Megan. Nie ta, którą wszyscy znaliśmy. Powiedziała, że próbowała ją zaprosić na jakiś posiłek, bo wyglądała jakby nie jadła od dni. Była taka szczupła, a jej oczy wyglądały pusto. Powiedziała Ethanowi, że wyglądała i śmierdziała na bezdomną. Więc ta dziewczyna zabrała Megan na obiad i była całkowicie nie w pełni rozumu. Tak jak, nie mogę nawet dokończyć zdania nie-w-pełnirozumu. Potem zdjęła kurtkę i wszędzie na jej ramionach, klatce piersiowej i szyi były siniaki, miała też ślady od wstrzykiwania sobie czegoś. - Siniaki? – mój głos się załamał. - Taa – powiedziała, trzymając moje dłonie w swoich – Krążą plotki, że po tym jak Micky dowiedziała się o niej i o Jamesie, próbowała, żeby z Jamesem to zadziałało, ale nie kochał jej w sposób w jaki kochał Micky, a było to oczywiste, więc poznała jakiegoś faceta i przeniosła się z nim do L.A. On okazał się być dupkowatym dilerem narkotykowym. Najwyraźniej jak tutaj był, zwalił ją z nóg i obiecał świat. Kiedy tam dotarli, wszystko poszło w diabły. Mieszkali w okropnym domu z grupą ćpunów i też się w to wciągnęła, tak mi się wydaje. A potem było gorzej. Zamknąłem oczy, nie chcąc słyszeć tego, co pomyślałem, że zamierzała powiedzieć. - Logan? – powiedziała cicho. Uwolniła moje ręce i usiadła na moich kolanach z nogami wokół mnie, tu gdzie wiedziała, że jej chciałem. – Chcesz, żebym przestała? Otworzyłem oczy i była tam, z zatroskanym wyrazem twarzy. Potrząsnąłem powoli głową. Musiałem wiedzieć. - Najwidoczniej facet zaczął ją bić. Przełknąłem żółć, która zebrała mi się w gardle. Serce waliło mi o klatkę piersiową. Krew pędziła w uszach. - Według sposobu w jaki wyglądała tamtego dnia, pobił ją dosyć mocno. Powiedziała Ethanowi, że mogłeś zobaczyć cały odcisk dłoni, palców i wszystkiego, odbitej na jej szyi. Zrobiłem ogromny wdech. Owinęła ramiona wokół mojej szyi i przycisnęła mnie do siebie. – Kilka innych ludzi próbowało ją odwiedzić, ale zawsze się wymawiała. Jedna z dziewczyn z jej drużyny cheerleaderek poszła tam i próbowała ją zmusić do wyjścia i pojechania do domu. Najwyraźniej Megan złamała się i opowiedziała jej o wszystkim, narkotykach, pobiciach… przerwała i przełknęła, jej głos był znużony. – I seksie. Najwidoczniej jej chłopak handlował nią za seks gdy nie mógł zapłacić swoim dilerom. - Co? – odchyliłem się, żeby popatrzeć jej w twarz.
Płakała. – Taa – skinęła, wpatrując się w dal. Następnie przez długą chwilę było cicho, gdy oboje próbowaliśmy pojąć, co jej się przydarzyło. - Teraz to rozumiem – powiedziała – Myślałam, że ciężko to przyjęła, stracenie najlepszej przyjaciółki lub cokolwiek. Ale nie sądzę, że to to. Mam na myśli – po tym, co powiedziała nam Micky, myślę, że to był jej sposób na poradzenie sobie z winą, wiesz? Jakby pozwoliła zdarzyć się temu gównu, bo potrzebowała złych rzeczy, które jej się przydarzą. Karma – swego rodzaju. Nie wiem.
Rozdział 34 Logan Myślę, że podjęcie ostatecznej decyzji było najtrudniejszą częścią. Amanda pozostała neutralna, podczas gdy ja rozważałem wszystkie za i przeciw. Ze wszystkich sił próbowała nie dopuścić do tego, by jej opinie i emocje wpłynęły na moją decyzję. Nie kłamałem, gdy powiedziałem, że jej opinia się liczy. Bo z jakiegoś powodu, w ciągu ostatnich kilku tygodni stała się kimś więcej niż jakąś dziewczyną, z którą sypiałem, lub dziewczyną, z którą dzieliłem łóżko każdej nocy. Stała się kimś więcej niż tylko moją dziewczyną. Stała się dla mnie wszystkim. Kiedy nie było jej w pobliżu, cholernie za nią tęskniłem. Kiedy była obok, nie chciałem opuszczać jej boku. Jeśli powiedzielibyście, że stałem się ciotą, to mielibyście rację. - Czy jesteś pewny, że Micky nic o tym nie wie? – zapytałem ponownie. Problem, z którym się zmagałem był taki, że jakąkolwiek decyzję bym podjął, nie będzie ona dotyczyła tylko mnie. Mógłbym zachować się jak samolubny dupek, ale zależało mi na Micky. To było oczywiste. I na Jake’u też – był w to tak samo zamieszany, jak ja. - Jestem pewna. Nikt z nią o tym nie rozmawiał. Ethan powiedział, że James nie wypowiadał jej imienia przy Micky. Wiesz, drażliwy temat. - Czy James wie? - Taa, ale co może zrobić? Westchnąłem. – Zgaduję, że nic. Sięgnęła i ujęła moją dłoń. Byliśmy w drodze do domu Jake’a żeby porozmawiać z Nathanem i spędzić noc w moim domu. Chciałem porozmawiać z tatą o całej tej sytuacji, a on wciąż chciał poznać Amandę. - Jestem całkiem szczęśliwa, że rzuciłeś baseball – powiedziała nagle. Zaśmiałem się. – Tak? A dlaczego? – podniosłem jej dłoń i pocałowałem nadgarstek. - Po prostu masz więcej wolnego czasu. Lubię mieć więcej ciebie. Nie sądzę, że kiedykolwiek się tym znudzę – prychnęła, przewracając oczami. – To było słabe – ogłosiła. - To nie było słabe – powiedziałem, ponownie całując jej nadgarstek. - Często to robisz. - Co? - Całujesz mój nadgarstek – często tak robisz, – dlaczego? Wzruszyłem ramionami. – Nie wiem. To moje usta – na twoim pulsie. Mogę poczuć bicie twojego serca i wiem, że tu jesteś. Myślę, że czasem ciężko mi uwierzyć, że jesteś prawdziwa – i że jesteś moja.
***
Kiedy przyjechaliśmy, Nathan miał przygotowane wszystkie informacje. Gdy przyszliśmy pierwszy raz zachował sporo z tego dla siebie, bo nie chciał mnie przytłoczyć – cokolwiek to znaczyło. - Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – zapytał. - Nie – odpowiedziałem. Taka była prawda. – Jednak myślę, że zawsze będę się zastanawiał, jeśli tego nie zrobię, wiesz? Amanda i ja zdecydowaliśmy, że nie powiemy Nathanowi wszystkiego, co o niej wiedzieliśmy, w razie, gdybym zmienił decyzję. To było największe zmartwienie Amandy. Że podejmę decyzję, której chciałem. - Ona um… - odchrząknął. – Nie jest teraz w dobrym miejscu. Spojrzeliśmy na siebie z Amandą, spodziewaliśmy się, że nie będzie, ale nie wiedzieliśmy, czego oczekiwać. Kontynuował. – Jest w szpitalu. - Szpitalu? – zapytałem. - Tak, pod obserwacją psychiatryczną. Głośno wypuściłem powietrze. Amanda mocniej ścisnęła moją dłoń. Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc tylko gapiłem się na biurko przede mną. - Logan? – Nathan przyciągnął moją uwagę. – Jest pod obserwacją z powodu próby samobójczej.
*** Megan Strauss. Pacjent nr 163 w szpitalu psychiatrycznym w Dalton. Przynajmniej tak mówiły jej akta. Zdjęcie, które mieli, nie przypominało tej osoby, którą pamiętała Amanda. Jeśli miałbym ją opisać w dwóch słowach, to były by to pozbawiona życia. - Myślisz, że wygląda jak ja? – spojrzałem na Amandę, która przyglądała się aktom na swoich kolanach, gdy jechaliśmy do domu taty. – Mam na myśli, przed tym całym gównem. Są jakieś podobieństwa? Spojrzała na mnie i jej oczy zmrużyły się, gdy przyglądała się moim rysom. – Poza tym niedorzecznie dobrym wyglądem? Musiałem się roześmiać. - Nie, Logan. Nie wydaje mi się. Ja też tak myślałem.
*** To, co stało się, gdy byłem dzieckiem nie było żadnym sekretem, ale ludzie mieli dość przyzwoitości, by nie rozmawiać i plotkować na ten temat. Do czasu, gdy poszedłem do szkoły średniej, zorientowałem się, że niewiele osób wie o mojej przeszłości. Pamiętam, że raz rozmawiałem o tym z tatą. Nigdy nie próbował ukryć przede mną przeszłości, zawsze był szczery i mówił prosto z mostu. Najwidoczniej fakt, że moi biologiczni rodzice nigdy po mnie nie wrócili, uczynił proces adopcyjny łatwiejszym. Pamiętam, jak myślałem, jakie to wspaniałe, że w jakiś sposób zostałem wybrany, by otrzymać od życia drugą szansę. Nawet w
tak młodym wieku wiedziałem, że nie mogę jej zmarnować. Zgaduję, że tak się dzieje, kiedy oszukasz śmierć. Pamiętam, jak myślałem, że tata może zatrzyma mnie przy sobie i nie skrzywdzi mnie, jeśli będę sprzątał pokój. To była taka głupia myśl – teraz, kiedy patrzę wstecz – ale gdy jesteś dzieckiem i boisz się głosów potworów – wtedy robisz wszystko, by nie wracać do tego miejsca w swoim życiu. Ciągle utrzymywałem porządek w pokoju. Kiedy miałem czternaście lat, po mieście krążyły wieści, że moja biologiczna matka mnie szuka. Najwidoczniej pojawiła się u taty w pracy i urządziła scenę. To wtedy udaliśmy się na poszukiwanie najlepszego prawnika w mieście, na wypadek gdyby coś poszło źle. To wtedy spotkaliśmy Nathana. Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy zaprzyjaźniłem się z jakimś dupkiem z dziwacznym akcentem, który okazał się jakimś bogiem baseballu i pewnego dnia po szkole poszedłem do jego domu, aby trochę porzucać. Nathan – nawet się nie wzdrygnął na mój widok. Jąkałem się przez cały proces zapoznawania się i modliłem do Boga, by to się nie wydało. To nie tak, że wstydziłem się swojej przeszłości, ale dopiero co poznałem Jake’a, więc przychodzenie i mówienie „Hej, jestem adoptowany, moi rodzice byli znęcającymi się świrami, a twój tata jest moim prawnikiem” nie było w moich zamiarach. Nie wtedy. Zajęło mi dobry rok powiedzenie Jake’owi, że zostałem adoptowany – i nawet wtedy – wciąż nie powiedziałem mu dlaczego. Czasem zapominam, że zostałem adoptowany. Jak ten dzieciak, Phuong, z którym miałem jedne zajęcia – powiedział mi raz, że czasami zapomina, że jest Azjatą. Kiedy to powiedział, wydawało mi się to strasznie zabawne, ale teraz – tak jakby rozumiałem. Zastanawiałem się, czy Megan kiedykolwiek zapomniała kim była, zanim stała się osobą, którą jest teraz. Zastanawiałem się, czy wiedziała, co się z nią działo, w chwili, gdy to się działo, czy pewnego dnia obudziła się i nie wiedziała kim jest. Jakaś część mnie jej współczuła. Była tą smutną i żałosną małą dziewczynką, która nie dostała tego, co chciała, więc to ukradła. Może potrzebowała uwagi i zdobywała ją w ten sposób. Może robiła to, bo nie miała tej ‘rodzinności’ w domu, jak powiedziała Amanda. Może zrobiła coś, co miało być tylko niewinnym żartem, bo była zgorzkniałą suką i skończyło się to najgorszą tragedią. Może po prostu jej współczułem, przez to, co spotkało ją później. Bo chociaż wcale się nie znaliśmy i najgorsze formy zbiegów okoliczności prowadziły do naszego poznania się – może po prostu nie chciałem, by kolejna ludzka istota zginęła z rąk cholernego naćpanego dupka. Może to była moja forma zapłaty za to, co zrobił dla mnie mój tata. Może chciałem jej pomóc. Może potrzebowałem jej pomóc. Powiedziałem o tym wszystkim tacie w czasie, gdy Amanda była w sklepie spożywczym, kupując rzeczy na kolację. Potrząsnął głową i powiedział. – Może to ona potrzebuje twojej pomocy. Więc to było to.
*** Amanda pojawiła się niewiele później po naszej rozmowie, targając zakupy spożywcze. Jestem prawie pewny, że ostatni raz, gdy ta kuchnia była używana przez kogoś poza gosposią był wtedy, gdy była tu Micky. Umyłem ręce i podwinąłem rękawy. – W czym mogę ci pomóc? Roześmiała się w tym samym czasie, co tata. Przenieśliśmy się do kuchni i rozpakowywała zakupy, podczas gdy tata siedział przy blacie. - Co jest takie zabawne? – zapytałem ich. Odpowiedział tata. – Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek widział, jak robisz coś związanego z gotowaniem. Amanda roześmiała się ponownie. – Nigdy?- zapytała go. - Nigdy – potwierdził. Dupki. Oboje. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła dwa piwa, wręczyła jedno tacie i zaczęła podawać mi drugie, gdy zawahała się i odsunęła je. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zdała sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła. Mój tata się roześmiał. – Skarbie, on pije otwarcie odkąd skończył szesnaście lat, jest w porządku – posłał jej zapewniający uśmiech. Zauważyłem, że jej ciało się rozluźnia i podała mi piwo. Gdy miałem szesnaście lat, tata zauważył liczbę imprez, na które zacząłem chodzić. To było zanim dostałem prawko, więc wszędzie chodziliśmy na piechotę. Kiedy dostałem pozwolenie, posadził mnie i powiedział, że zgadza się na moje picie, wiedział, że będę to robił, i chciał, abym był przygotowany na konsekwencje związane z piciem alkoholu. Opowiedział mi o całej medycznej stronie i o tym, jak często widywał dzieciaki, które przechodziły płukanie żołądka i inne gówna. Opowiedział mi o Tinie. Tina była jego szkolną miłością. Spotykali się od pierwszego roku i przez cały college. Powiedział jej, że oświadczy się jej w dniu zakończenia szkoły. I planował to. W noc zakończenia szkoły została potrącona przez pijanego kierowcę, gdy przechodziła przez ulicę w drodze do hotelu, który wynajął. Pokój był wypełniony świecami i różami, i czekał tam, klęcząc na jednym kolanie, aż otworzy drzwi. Powiedział, że ciągle pamięta dźwięk samochodu uderzającego o ludzkie ciało. Pokazał mi nawet pierścionek, który ciągle trzymał. Powiedział, że wierzył w jedną prawdziwą miłość, i że ona tym dla niego była. Była jego osobą.
***
- Jasna cholera, co to jest? – powiedzieliśmy razem z tatą, gdy wzięliśmy pierwszy kęs tego, co ugotowała Amanda. Przysięgam, że zobaczyłem, jak oczy taty wywracają się do tyłu z satysfakcji. Amanda się zaśmiała. – Dobre, co? - Kochanie – zagruchał tata. – To lepiej niż dobre. - To zapiekane Taco. - To niesamowite, cokolwiek to jest – powiedziałem jej. Po kolacji przeszliśmy do salonu, żeby pooglądać telewizję. Położyła się z głową na moich kolanach i zasnęła w ciągu pięciu minut. Zauważyłem, że tata obserwował nas, gdy głaskałem jej włosy. – Zasnęła? – zapytał. Potaknąłem, patrząc na nią. – Taa. Zawsze jest przemęczona. Za dużo pracuje. - Czy musi tyle pracować? - Zaoferowałem, że zapłacę większość czynszu, ale się nie zgodziła. Przez chwilę było cicho, gdy patrzyłem jak śpi. - Czy ona cię uszczęśliwia, synu? – zapytał cicho. - Nie – potrząsnąłem głową. – Sprawia, że jestem cały. Musiałem ją obudzić, żeby przenieść nas na noc do domku przy basenie, w czasie, gdy powiedzieliśmy dobranoc i opuściliśmy dom była już całkowicie rozbudzona. - Jest taka piękna noc – powiedziała, odchyliła głowę, patrząc na niebo. Zgodziłem się z nią. - Zostańmy przez chwilę na zewnątrz. Tak zrobiliśmy. Poprowadziłem nas w stronę leżaków przy basenie i położyłem. Położyła głowę w zagięciu mojego ramienia i przełożyła przeze mnie nogę. - Więc, podjąłem decyzję – powiedziałem jej. Spojrzała na mnie. – Tak? - Myślę, że pojadę się z nią spotkać. - Z Micky? - Tak sądzę. - Dobrze dla ciebie, skarbie. Chciałem jej powiedzieć coś jeszcze, a właściwie zapytać o coś, ale nie wiedziałem jak. Więc po prostu to powiedziałem. – Jakie masz plany po college’u? Chodzi mi o to, czy zamierasz zostać w pobliżu? Podniosła się lekko i przyjrzała mi się uważnie. – Nie jestem pewna – wzruszyła ramionami. – Dlaczego? Odchrząknąłem i udawałem pewność siebie, krzyżując palce za głową. Moje serce waliło w mojej piersi. Nie wiedziałem jak zareaguje na moją prośbę, ale musiałem wiedzieć. – Po prostu – chodzi o to – kiedy zdecyduję się zdawać do szkoły medycznej, muszę wiedzieć gdzie ty będziesz, albo jakie są twoje plany, wiesz? – wyrzuciłem z siebie na jednym oddechu. Zamknęła powoli oczy i zauważalnie przełknęła.
Cholera. – Cholera – powiedziałem na głos. – Zapomnij, że cokolwiek mówiłem. Przepraszam. Jest zdecydowanie za wcześnie na tą rozmowę. Uśmiechnęła się. – Może i jest – za wcześnie – ale kogo to obchodzi, prawda? - Prawda. Położyła się z powrotem i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Wsunęła dłoń pod moją koszulkę i pogładziła mięśnie brzucha. – Pójdę za tobą wszędzie, Logan. Tak długo, jak będziesz mnie miał. Na zawsze, pomyślałem. Ale zatrzymałem to dla siebie.
Rozdział 35 Logan Widziałem, że Jake’owi jest ciężko pozostać cicho, gdy mówiłem Micky, że chcę odwiedzić Megan. - Obserwacja samobójców? – zapytała Micky, głos jej się łamał. Płakała odkąd Amanda opowiedziała jej plotki dotyczące życia Megan w LA. Potaknąłem. – Jadę za tydzień od dziś. To pięciogodzinna jazda. - Ja też jadę – nalegała. - I ja – powiedział Jake. Amanda mocniej ścisnęła moją dłoń, nie musiała nic mówić. Wiedziałem, że pojedzie, aby mnie wesprzeć.
*** Na drogę wzięliśmy ciężarówkę Dylana. Moja była za mała, u Jake’a nie było tylnich siedzeń, a wóz Micky był zbyt niepewny. Pięć godzin później staliśmy w holu Szpitala Psychiatrycznego Dalton. Amanda i Jake zostali na zewnątrz. Sprawdziłem protokół wizyt i czas, więc byłem przygotowany, gdy poprosili o wszystkie przedmioty, które ze sobą mieliśmy. Po wykrywaczu metalu i rewizji, weszliśmy do czegoś, co wyglądało jak sala odwiedzin. Jak w więzieniu. Nie to, że wiedziałem jak to wyglądało naprawdę. Tylko w telewizji. - Wygląda jak w więzieniu – powiedziała Micky, czytając mi w myślach. - Yhy. - Jesteś zdenerwowany? – zapytała. - A ty? – odparowałem. - Cholera, tak – wydusiła. Odwróciłem się do niej twarzą. Już zaczęła płakać. Zakryłem jej dłoń, która leżała na stole, dwoma moimi. – Będzie w porządku, Mick – obiecuję. Wtedy otworzyły się drzwi i weszła do środka. Pielęgniarka wsunęła się za nią, ale usiadła na krześle przy drzwiach. Micky westchnęła, w tym samym czasie kroki Megan zawahały się. Wyglądała gorzej niż na zdjęciu. - Czy to ona? – wyszeptała Micky, odwracając głowę w moją stronę. - Tak. - Cholera. - Mikayla – przywitała się Megan. Jej głos był zachrypnięty, jakby wypalała dwie paczki na dzień. Spojrzała na mnie. – Bracie – próbowała się uśmiechnąć, ale nie mogła. Wyglądała staro. Jej skóra wisiała na twarzy i miała na niej czerwone plamy. Jej włosy wyglądały na martwe, na czubku jej głowy, miała worki pod oczami, a jej policzki były zapadnięte przez to, jaka chuda była. Usiadła na krześle naprzeciwko nas i oparła łokcie na
metalowym stole. Widziałem siniaki na jej ramionach, w miejscach, gdzie igła notorycznie przebijała skórę. Pociągnęła nosem, przykuwając moją uwagę. Uniosła brwi pytająco. Musiałem się gapić. - Meta? – zapytałem. - Zwycięzca zwycięzca – zarechotała. Miała drgawki. Takie jak ćpuny, których potrzebowali kolejnej działki. Przez chwilę chciałem postawić Micky na nogi i wyciągnąć ją stąd w cholerę. Widziałem już tę twarz u innych. Cholera - żyłem z takimi twarzami – ale Micky – nie wiedziałem, czy sobie z tym poradzi. - Megan – wyszeptała Micky. Oczy Megan powędrowały ode mnie do Micky i to było tak nagłe. Jakiekolwiek emocje próbowała ukryć, zniknęły gdy spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę. Jej ciało opadło i zaczęła szlochać. - Nie powinnaś mnie takiej widzieć - powiedziała przez łzy. - Megan - westchnęła Micky. Wyciągnęła rękę i próbowała złapać dłoń Megan, ale ona się odsunęła i zaczęła wstawać. Pielęgniarka też się podniosła. - Nie - krzyknęła Megan. - Nie powinno cię tu być. Nie powinnaś mnie takiej widzieć i zdecydowanie nie powinnaś mnie żałować! - zaczęła krążyć. Zauważyłem, że pielęgniarka wyciągnęła swoje walkie-talkie. - Nie! - krzyknęła Megan ponownie. - Micky, co do cholery? Czemu tu jesteś? - Bo muszę ci wybaczyć - powiedziała Micky cicho. - Wybaczyć mi? - wypluła - Nie, Micky, nie potrzebujesz tego robić. Nie możesz tego zrobić. Ty - i twoja rodzina - byliście wszystkim, co miałam - i zobacz, co kurwa zrobiłam. - Megan - powtórzyła ponownie, łzy spływały po jej twarzy. - Może byłaś gównianą przyjaciółką, ale nie zasłużyłaś na to, co ci się stało. Nikt na to nie zasługuje. - Więc to tak? - Megan zatrzymała się i odwróciła do nas. - Przyjechałaś, bo jest ci mnie żal? Nie możesz tego robić, Micky. Nie możesz mnie żałować. Po prostu nie możesz. Nie pozwolę ci - potrząsała głową w przód i w tył, jej spojrzenie było dzikie. - Cholernie ci na to nie pozwolę, Micky - zaczęła się cofać, aż znalazła się w kącie pokoju. - Nie pozwolę ci. Jej ciało osuwało się po ścianie, aż usiadła w pozycji płodowej, kołysząc się w przód i w tył. Nie pozwolę ci - ciągle powtarzała te słowa. - Nie pozwolę ci. Micky wstała, ale złapałem ją za rękę. - Jest w porządku - powiedziała. Spojrzałem na pielęgniarkę, która kiwnęła głową w potwierdzeniu. Podeszła do Megan i uklęknęła przed nią. Położyła ręce na jej ramionach i wyszeptała głośno. - Megkayla przyciąga wszystkich chłopaków do ogródka i twierdzą, że jest... Megan podniosła na to głowę. - Lepszy niż twój. Powiedziały razem. - Cholerna racja, jest lepszy niż twój. Obie się roześmiały. Przez łzy złości, smutku, rozpaczy, litości i cierpienia, roześmiały się. - Oh, Micky - powiedziała Megan, przesuwając się do niej bliżej. - Ćśś - uspokoiła ją Micky i odwróciła się w moją stronę. - Dasz nam chwilę?
Ponownie spojrzałem na pielęgniarkę. - Będę tu cały czas - zapewniła mnie.
Amanda - Miałeś w domu małego kangura? - zapytałam Jake'a. Siedzieliśmy na ławce przed budynkiem. Nie wiedzieliśmy ile to potrwa, więc poszliśmy po kawę i coś do jedzenia. Odwrócił się do mnie, lekko się krzywiąc. - Żartujesz sobie, prawda? Wzruszyłam ramionami. Żartowałam. Ale Micky powiedziała mi raz, że nie znosił głupich pytań o Australię i jego akcent. - Wezmę to za nie. Chwilę później zapytałam. - Jak duża jest Australia? Jest wielkości Texasu? Jake potrząsnął głową powoli, patrzył na mnie, jakbym była głupia. Próbowałam powstrzymać śmiech. - Jest wielkości Ameryki - powiedział powoli. - Oh - udawałam zdziwioną. I... - Mieliście tam kręgle? - Kręgle? - powtórzył. - No, takie z dziesięcioma kręglami. - O mój Boże - roześmiał się. - To nie jest jakiś zacofany kraj, oczywiście, że są tam kręgle. - Czy pozwalają zabierać małe kangury na kręgle? Popatrzył na mnie, jakbym była nienormalna. Nie wytrzymałam i odrzuciłam głowę do tyłu ze śmiechem. - Robisz sobie ze mnie jaja - w końcu załapał i zaśmiał razem ze mną. Od drzwi dobiegł do nas głos Logana. - Hej, dupku, lepiej żebyś nie podrywał mojej dziewczyny. - Gdzie Kayla? - zapytał Jake, cała wesołość opuściła jego głos. - Jest tam, jest w porządku - Logan podniósł rękę. - Jest bezpieczna. - Co ty tu robisz? - zapytałam, wstałam i podeszłam do niego, obejmując go w pasie. Zrobił to samo. - Potrzebowały chwili - jego twarz zbliżyła się do mojej, potarł nosem o moją szczękę. Oparł czoło na moim ramieniu. Zauważyłam, że Jake się nam przyglądał i odszedł, dając nam odrobinę prywatności. - Co z nią? - zapytałam. Wypuścił długi oddech. - Źle. Ale nie chcę teraz o tym rozmawiać. - Okej. - Ale wiesz, co chcę robić? Potarł nosem o mój i pocałował mnie, długo, powoli. Nie zdawałam sobie sprawy, że mnie podniósł, dopóki się nie odsunął. - Chcę cię tylko docenić. Całą ciebie. Caluteńką.
Logan - Jest na ciebie gotowa - Micky wyszła chwilę później, wycierając łzy z twarzy. Weszła prosto w oczekujące ramiona Jake'a. Nie powiedział słowa odkąd tu przyjechaliśmy. W każdym razie nie o Megan. Pocałowałem Amandę i wszedłem do budynku, moje dłonie były spocone, a serce biło szybko, pompując krew. Kiedy wszedłem, nie wiedziałem, czego mam oczekiwać, ale siedziała przy stole, wyglądała na spokojną i gotową. - Hej - tym razem jej uśmiech był prawdziwy. Spojrzała na pielęgniarkę, a następnie na mnie. - Przepraszam za moje wcześniejsze załamanie. Dużo na mnie spadło. Chodzi o to, że twoja obecność tutaj jest wystarczająca - ale Mikayla - to po prostu - to zbyt wiele. Kiwnąłem głową i usiadłem naprzeciwko niej. - Chciała tu być - powiedziałem. - Taa - mrugnęła gwałtownie kilka razy. - Powiedziała mi. Na kilka minut zapadła cisza, aż w końcu westchnęła. - Więc... - Więc... - powtórzyłem. - Dobrze, że nigdy ze sobą nie spaliśmy. Zakrztusiłem się powietrzem. Roześmiała się. I znowu zapadła cisza. - Mówił o tobie. Moje oczy odnalazły jej, zaskoczone. - Kto? - Nasz ojciec - odpowiedziała. - Nie mój ojciec. Przewróciła oczami. - Łapię - kiwnęła głową i ciągnęła dalej. - Kiedy byłam młodsza, dużo młodsza, chyba przed tym jak skończyłam sześć lat, czy coś takiego... wtedy o tobie opowiadał. Zaśmiałem się krótko. Nawet nie wiedziałem, co mam powiedzieć. - Nie był konkretny, ani nic z tych rzeczy, po prostu powiedział, że istniejesz. Znałam twoje imię. To było wszystko. I wtedy przestał przychodzić. Nie wiedziałam dlaczego, ale zniknął na kilka lat. Nieważne, mój doradca na poprzednim odwyku powiedział, że powinnam spróbować cię odnaleźć - może to miało mnie zmotywować, żeby się poprawić - przerwała żeby zaczerpnąć oddech. Oparłem łokcie na chłodnym metalowym stole i czekałem. Cokolwiek mówiła, musiał być w tym jakiś sens. - Niemniej jednak, myślę, że pojawiłam się w okolicy mniej więcej w tym samym czasie, gdy zostałeś adoptowany, czy jakoś tak - wtedy przestał przychodzić. - Możliwe - wzruszyłem ramionami.
- Czy on cię skrzywdził, Logan? - jej głos był ciągle ostry, ale krył się w nim cień sympatii. - Czemu? - zapytałem. - A ciebie skrzywdził? - Nie - potrząsnęła głową. - Ale moją mamę tak. Widziałam to kilka razy. Ale mnie nie przynajmniej nie kiedy byłam dzieckiem. - Co to znaczy? - Co? - Nie kiedy byłaś dzieckiem. Czy zrobił to ostatnio? - moje brwi uniosły się. Jej oczy wypełniły się łzami i odwróciła spojrzenie na podłogę. - On nie jest dobrym człowiekiem, Logan. Musisz trzymać się od niego z daleka. - Nie gadaj. Co on ci kurwa zrobił? - moja szczęka zacisnęła się, a dłonie zacisnęły w pięści. Wyciągnęła ręce, by je złapać, ale odsunąłem się. Było za wcześnie na to, aby mnie dotykała i pocieszała. Nie potrzebowałem tego gówna. I nawet jeśli musiałem coś do niej czuć - nie byłem na to jeszcze gotowy. Westchnęła i pochyliła się do przodu. - Micky powiedziała, że wiesz... o moim życiu w LA... powiedziała, że krążyły plotki i Amanda ci powiedziała? Potaknąłem. - Ponadto, Amanda Marquez? - wypowiedziała jej imię jak pytanie. - Nie wymawiaj ponownie jej imienia - ostrzegłem. - Dobra. Drażliwy dupek. Nie ma problemu - uniosła ręce w obronnym geście. - Więc, nasz tata... - Twój tata - przerwałem. - Dobra, mój tata - przyjechał do LA, najprawdopodobniej po to, żeby mnie sprawdzić. Ale bardziej ucieszył się, kiedy odkrył, że mój chłopak jest dilerem i może to wykorzystać. Jedna rzecz doprowadziła do drugiej - zaczęło się od trawki, później ecstasy, metaamfetamina, a później kokaina. To było jak najbardziej popieprzony zjazd rodzinny na świecie. Przez całe pięć miesięcy było jak... - jej głos się załamał. Jedna łza spłynęła po jej policzku. - W końcu musieliśmy za wszystko zapłacić, ale - jak mieliśmy to zrobić? Więc mój chłopak zdecydował, że zapłaci mną. - I twój ojciec na to pozwolił? - krzyknąłem. Nic nie mogłem na to poradzić. Pielęgniarka usiadła prosto. - Przepraszam - powiedziałem do niej i powtórzyłem pytanie, tym razem ciszej. - Jak już mówiłam, nie jest dobrym człowiekiem. Odchyliłem głowę. Gapiłem się w sufit i zastanawiałem się, jak do cholery ludzie stają się tak niewiarygodnie źli. - I tak rozkręcili swego rodzaju narkotykowy krąg - ciągnęła. - Pauly z LA, a tata ode mnie. Potrząsnąłem głową. - A ja? - powiedziała, jej oczy spoczęły na posiniaczonej ręce. - Co noc mam ten sam koszmar. Tyle tylko, że to nie jest koszmar. To prawie jak sen. Jest zbyt dobry, że aż boli, kiedy się budzę. Każdej nocy śnię o nich. O rodzinie Mikayli. Ciągle słyszę śmiech Emily. I nie
powinnam być do tego zdolna. Nie powinnam móc odczuwać radości, którą może przynieść ten jeden dźwięk. Nie powinnam móc zamknąć oczu i ich zobaczyć. Nie zasługuję na to.
*** - Uważaj, dupku - powiedział jakiś fiut przede mną. Ważniak. Wyszedłem z pokoju odwiedzin i nie patrzyłem gdzie idę, gdyby się nie odezwał, to bym na niego wpadł. - Przepraszam, stary. - Taa - próbował wyprostować ramiona. - Lepiej żeby tak było. Przyjrzałem mu się. Tak jak Megan nie miał w sobie życia. Jego włosy były tak cienkie, jakby mogły w każdej chwili wypaść. Miał takie same czerwone plamy na twarzy. Można było powiedzieć, że zrobił wysiłek żeby się wystroić, garnitur wisiał na jego ciele i był o rozmiar za duży. W ręce trzymał kwiaty, które zostały zerwane na klombie przed budynkiem. Nie wiem ile miał lat. Mógł mieć czterdzieści - mógł też mieć dwadzieścia. - Wyluzuj - powiedziałem spokojnie, otwierając dla niego drzwi. Patrzyłem jak wszedł i spojrzał na stół Megan. Popatrzyła na niego. Nie wzdrygnęła się. Nie westchnęła. Jej oddech się nie zmienił. Ale widziałem to w jej oczach. Była przerażona. Bała się potworów. Logan: Potrzebuję twojej pomocy. Tata: Wszystko.
*** - Zastanawiam się, jakie popieprzony rzeczy Dylan i Cam zrobią z twoim samochodem - powiedział Jake ze śmiechem. Odwrócił się z siedzenia kierowcy i spojrzał na mnie. - Wiem. Te dupki. Powinniśmy coś zrobić z autem D. Wracaliśmy do domu. Amanda zasnęła obok mnie na tylnym siedzeniu, ale zaczynała się budzić. - Co na przykład? - zapytała Micky. Amanda usiadła prosto. - O czym mówimy? - jej głos był zachrypnięty przez sen. - O zdemolowaniu auta Dylana - wyjaśniłem. Odwróciła się w moją stronę, zmrużyła oczy, próbując się skupić. Przygryzła wargę, oglądając mnie z góry do dołu. - Co z tobą? - zaśmiałem się. Pochyliła się do mnie, położyła dłoń na moim fiucie i potarła delikatnie. - Jestem teraz taka napalona - wyszeptała. Mój penis drgnął. Pocałowała mnie w szyję i przygryzła ucho. - Nie mogę się doczekać, aż wrócimy do domu i będziemy się pieprzyć. Jęknąłem. Mój fiut stwardniał.
Przyciągnąłem ja do siebie i pocałowałem. Mocno. Złapała mojego penisa przez dżinsy. - Masz jakieś pomysły? - zapytał Jake. Cholerny, blokujący fiuta Jake Andrews. Amanda roześmiała się i odsunęła. - Możemy kupić colę i wylać ją na auto, zrobi się klejące, a później pokryjemy je pawimi odchodami. Za kilka godzin będzie całe w ptasim gównie. Jake odrzucił głowę, śmiejąc się. - Wy dwoje jesteście dla siebie stworzeni. Obserwowałem, jak uśmiech rozjaśnia jej twarz. - Taa - powiedziała, kładąc nogi na moich kolanach. - Tak jakby jesteśmy.
Rozdział 36 Logan Dzień po tym jak odwiedziliśmy Megan w Dalton, zadzwonił mój tata. Powiedział, że wykonał kilka telefonów i jest w stanie przenieść ją do placówki w Waszyngtonie. Daleko od potworów, które mogą ją nawiedzać. Nie powiedział, jak tego dokonał ani skąd pochodziły pieniądze na to, a ja nie pytałem. Wiedziałem, że gdybym to zarobił, skłamałby. Najwidoczniej dzień po naszej wizycie Micky zadzwoniła do niej, by ją sprawdzić. Powiedziała, że z nią w porządku, ale nie chciała aby żadne z nas do niej dzwoniło do czasu, aż będzie czysta, lub na dobrej drodze do wyleczenia. Powiedziała, że będzie szczęśliwa wysyłając do nas maile i pisząc, ale wszystko jest sprawdzane i filtrowane, więc trochę potrwa nim dostaniemy od niej jakieś wieści. To było prawie miesiąc temu. Nadal wszystko przetwarzałem. Możesz pomyśleć, że odkrycie, iż ma się siostrę, która stała się tym, kim się stała, może wywrócić twój świat do góry nogami. Ale tak się nie stało. Przynajmniej nie u mnie. Może dlatego, że część mnie miała tyle do oczekiwania od przyszłości, że nie zawracała sobie głowy przeszłością. Może to dlatego, że miałem Amandę. - Amanda - powiedziałem. - Myślę o kupieniu ci samochodu. Siedziałem na podłodze obok łóżka i grałem na Xboxie. Ona leżała na łóżku, czytając książkę i bawiąc się moimi włosami. - A ja myślę o walnięciu cię w twój sprzęt - powiedziała od niechcenia. Zaśmiałem się. - Więc to znaczy nie? - Jasne, że nie i więcej nie zaczynaj tego tematu. - Dobra - westchnąłem. - A co jeśli nic by mnie to nie kosztowało? - Zostałeś złodziejem samochodów? - Nie, co jeśli zamieniłbym swój samochód na dwa? - rzuciłem kontroler na podłogę i odwróciłem się do niej. Myślałem o tym od jakiegoś czasu. Najpierw chciałem kupić jej samochód, ale wiedziałem, że go nie przyjmie. Więc poprosiłem Ethana żeby mi pomógł i skłamał, że to on go kupił. Powiedział, że nie może jej okłamać, bo ma jakiś bliźniaczy szósty zmysł i zawsze wie, kiedy ściemnia. Nie mógł nawet przemycić jedzenia do domu bez jej wiedzy. Dalej próbowałem ją przekonać. - Chodzi mi o to, że który dwudziestoletni student college'u potrzebuje mercedesa? Mógłbym kupić ciężarówkę, byłaby większa i moglibyśmy się w niej zabawiać - wyprostowałem się i ująłem jej twarz w dłonie, zagryzła wargę, odmawiając spojrzenia na mnie. - Mogłabyś dostać cokolwiek by ci się spodobało, coś małego. Cokolwiek byś chciała. Już rozmawiałem o tym z tatą i nie ma nic przeciwko. Spojrzała na mnie, łzy zalśniły w jej oczach i głośno przełknęła. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc paplałem dalej. - Um, Cameron, chłopak jego mamy jest dilerem samochodowym. Zadzwoniłem do niego kiedyś i powiedział, że znajdzie dla nas dobrą okazję.
Popłynęły łzy. - Nie płacz, skarbie. Nie odpowiedziała, tylko przesunęła się i mnie pocałowała. I przez chwilę robiliśmy to, nie wiem jak długo, po prostu się całowaliśmy. Z dłońmi na naszych twarzach i smakiem jej łez na ustach, całowaliśmy się. - Potrzebuję żebyś się ze mną kochał - wyszeptała. Więc to zrobiłem.
Amanda Chłopcy w książkach nie są lepsi. Nie w porównaniu do Logana Matthewsa. Kocham go. - Więc to znaczy tak na samochód? - zapytał, całując mnie w czoło. Leżeliśmy nago w łóżku, twarzą w twarz. - To ciągle nie na samochód. Ale sam fakt, że o tym pomyślałeś... - przerwałam. Nie miałam słów. - Dobra - westchnął jak rozkapryszony dzieciak. Wtedy rozbrzmiał grzmot i silny dreszcz uderzył o dach. Uśmiechnął się. Szeroko. - Ubieraj się - zarządził, wystając z łóżka i wyciągając dresy. - Co! - usiadła. Pochylił się nad łóżkiem i oparł się na łokciach. Pocałował mnie raz. - Ufasz mi, prawda? - podekscytowanie błyszczało w jego oczach i przez moment pozwoliłam sobie myśleć o nim jako dziecku. I wtedy przypomniałam sobie - on nigdy tego nie miał. - Skarbie? - na twarzy miał ogromny uśmiech, a jego dołeczki były głębsze niż kiedykolwiek widziałam. - Proszę? Kiwnęłam głową i wstałam z łóżka. Wyciągnął coś z szuflady biurka i czekał aż się ubiorę. Złapał mnie za rękę i poprowadził do drzwi wejściowych, otworzył je dla mnie szeroko, bym wyszła na zewnątrz. - Co ty robisz? - zawołałam, przekrzykując deszcz. Był mocny i ulewny. Ledwo widziałam ścieżkę przed domem. Jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej i podniósł mnie, aż moje nogi owinęły się dookoła niego. - Gotowa? - krzyknął. - Na co? I wtedy wyszedł prosto w deszcz. Zajęło to tylko kilka sekund, zanim byliśmy całkowicie przemoczeni. Trzymałam się go mocno. Szedł dalej, aż znaleźliśmy się na środku trawnika, gdzie był zaparkowany jego samochód. - To cię nie skrzywdzi - krzyknął. Otarłam oczy ręką, drugą ciągle trzymałam go za szyję. - Co? - Deszcz. Nie skrzywdzi cię. Nie pozwolę na to. Postawił mnie na ziemi i ujął moją twarz w dłonie. I wtedy mnie pocałował.
Na środku trawnika, w ulewnym deszczu, pocałował mnie. I to był pocałunek, jak żaden inny w historii pocałunków. Wiesz, jak w filmach, gdzie zdarzają się takie pocałunki, a kamera zatacza koła, że robi się prawie niedobrze od oglądania tego? To był ten pocałunek. To był ten wywołującyzawrót-głowy, oddaję-ci-całego-siebie pocałunek. I ja to zrobiłam, gdzieś po drodze oddałam mu siebie całą. Nie liczyła się przeszłość, bo Logan - był moją przyszłością. Moim światem. Moim wszystkim. Wtedy się odsunął. - Niczemu nie pozwolę cię skrzywdzić. Nigdy - wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął złoty łańcuszek z małym szklanym flakonikiem. Otworzył go i przytrzymał pomiędzy nami, pozwolił, by padał do niego deszcz, po czym zamknął go i zawiesił łańcuszek na mojej szyi. - I teraz masz to - podniósł go, abym mogła się przyjrzeć. - I to - popchnął mnie do tyłu, aż moje nogi uderzyły w bok jego samochodu, posadził mnie na nim powoli i pocałował. Wszystko dookoła mnie zniknęło. Deszcz, dźwięki i chłodny metal pode mną. Wszystko to zniknęło. Wszystkim, co czułam był Logan. Jego ciepłe ciało przyciśnięte do mojego, jego dłonie w moich włosach i jego usta na moich. Złapał mnie za rękę i położył ją sobie na klatce piersiowej. - Ty i ja - krzyknął. - Stworzymy nowe wspomnienia. Takie, których nie będziesz się bała. I to będzie niesamowite. Przełknęłam nerwy. Kochałam go. Kochałam go tak cholernie mocno, że aż bolało. Otworzyłam usta by mu powiedzieć.
Logan - Nie mów tego. Jej oczy rozszerzyły się. - Czego? - Nie mów tego, co chcesz powiedzieć - co wiem, że oboje czujemy. Po prostu nie mów. - Oh - powiedziała cicho. Wykonała ruch, by podnieść się spode mnie, ale przytrzymałem ją mocniej. Potrząsnąłem powoli głową. - To nie znaczy, że się od ciebie odsuwam. Albo, że nie czuję tego samego. Albo, że cię nie chcę - ująłem jej twarz w dłonie i upewniłem się, że dociera do niej każde moje słowo. Bo potrzebowałem, aby je usłyszała. - Nie masz pojęcia jak bardzo cię potrzebuję - potrzebuję cię bardziej niż powietrza - przerwałem, zastanawiając się, jak sprawić by zrozumiała co do niej czuje, bez mówienia tych słów. - Wiesz, jaka jest moja ulubiona część dnia? - krzyknąłem z nadzieją, że mnie słyszy. Pokręciła powoli głową. - To te kilka sekund rano, kiedy mój umysł się budzi, ale ciało jeszcze nie i czuję cię w swoich ramionach. I wiem, że gdy otworzę oczy, zobaczę właśnie ciebie.
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, więc ciągnąłem dalej. - Wiem, ze mówiłaś te słowa już wcześniej. Łapię, że byłaś zakochana w kimś innym i to jest w porządku. Ale ja nie byłem. Nie przed tobą. Westchnęła. - Mogę dać ci tak niewiele, albo i nic. Ale kiedy powiem ci te słowa, to będzie coś więcej niż tylko słowa - to będę ja, dający ci coś, co ma znaczenie. I zasługujesz na to, by to wiedzieć, by to poczuć. Więc proszę, pozwól mi powiedzieć to pierwszemu - bo muszę być w stanie dać ci przynajmniej to... a kiedy to zrobię - te dwa słowa będą twoje, na zawsze. Tak samo jak ja. I wtedy ją pocałowałem. - Co wy robicie? - Zawołał Ethan. Odsunąłem się, w tym samym czasie Amanda odwróciła głowę by zobaczyć jak biegnie przez podjazd. - Tworzymy wspomnienia - zaśmiała się. Odwróciła się do mnie. I uśmiechnęła. To było wszystko, czego kiedykolwiek chciałem.
*** - Jest cholernie zimno - poinformował Ethan, pocierając biodra. Leżał na kanapie i oglądał telewizję. Przyszliśmy chwilę po nim, wzięliśmy prysznic, wysuszyliśmy się i ubraliśmy. Ponadto kochaliśmy się dwa razy pomiędzy tymi czynnościami, ale nie potrafię powiedzieć w jakiej kolejności to zrobiliśmy. Leżeliśmy na sofie, Amanda na mnie. Pocałowała mnie kilka razy i wstała. - Zaraz wrócę - powiedziała, całując mnie raz jeszcze. Obserwowałem jak wychodzi. - Stary, nie patrz na tyłek mojej siostry, gdy jestem w pokoju. Roześmiałem się. - Ja nie żartuję. Roześmiałem się jeszcze mocniej. Wróciła z kubkiem i wręczyła go Ethanowi, który się do niej uśmiechnął. - Z piankami? - zapytał ją, z oczami wielkimi jak u dziecka. - Oczywiście - odpowiedziała. - Wszystko, co najlepsze dla ciebie, wielki bracie. Wyszła ponownie z pokoju, by wrócić kilka sekund później z jego kocem. Przykryła go i otuliła jak cholerne dziecko. - Dzięki, Demander. - Nie ma za co, dupku. - Nie, no serio - jego twarz spoważniała. - Będziesz kiedyś dobrą żoną dla jakiegoś dupka.
Położyła się na mnie z powrotem. - Aww, dzięki Ethan. Uśmiechnął się na to krzywo i wskazał głową w moim kierunku. - Mam nadzieję, że nie dla ciebie. Amanda się zaśmiała. - Aww - udawałem zranienie. - Smutna emotikona.
Rozdział 37 Logan - Muszę ci coś powiedzieć i nie chcę żebyś się na mnie złościła. Jej oczy zwęziły się na mnie. – Logan, to tak jakbyś mówił masz ciasteczko, nie jedz go. - Okej – zgodziłem się. – To prawdopodobnie nienajlepszy sposób na rozpoczęcie rozmowy. - Nie – powiedziała, nie odrywając oczu od swoich palców. Malowała paznokcie na łóżku, z jedną słuchawką w uchu. Właśnie wróciłem do domu, bo biegałem i byłem strasznie spocony. - Poza tym – podniosła nos i pociągnęła nim. – Śmierdzisz jak przepocone, zepsute jaja. Zaśmiałem się. – Wiem. Już idę pod prysznic – pochyliłem się nad łóżkiem i pocałowałem ją. Pisnęła. – Nie! Najpierw prysznic – podniosła na mnie wzrok. – Łoł. Biegałeś bez koszulki? Potaknąłem. - Przez cały czas? - Nie kiedy zaczynałem, ale później tak. Czemu? - Nie rób tego więcej – była śmiertelnie poważna. Zaśmiałem się raz. – Co? Czemu? - Jestem poważna, Logan – zakręciła lakier i odstawiła go na stolik nocny. – To gówno, które sprzedajesz – wskazała w górę i w dół mojego ciała. – Nie jest już na sprzedaż. To jest moje. I mówię, że jest tylko dla moich oczu. Musiałem się roześmiać. – Czy ty sobie ze mnie żartujesz? Posiadasz mnie? - Jakiś problem? – uniosła brwi. Zrzuciłem szorty i poszedłem do łazienki. Usłyszałem jej jęk. – To żaden problem, skarbie, ale to działa w dwie strony. Pamiętaj o tym.
*** Wyszedłem spod prysznica i założyłem dresy. Teraz miała w uszach obie słuchawki i czytała książkę na swoim czytniku. Nie sądziłem, by usłyszała, że wychodzę, bo zaśmiała się cichutko, jej oczy nie opuszczały książki. – Potrząsnęła głową – Reid Knox – wyszeptała. – Ty gorący męski dupkowaty samcu alfa. - Co? – powiedziałem wystarczająco głośno, żeby mnie usłyszała. Spojrzała w górę i westchnęła, wolno wyjęła słuchawki z uszu. - Uh… - zająknęła się. Uniosłem brew. - Po prostu…
Czekałem. - Lucy powiedziała, żebym przeczytała tę książkę i jest… Czekałem. Wtedy się roześmiała. – Skarbie – zagruchała. – Jesteś lepszy niż wszyscy książkowi chłopcy na całym świecie. Przyrzekam – śmiała się już otwarcie. - Co w tym śmiesznego? – usiadłem na krawędzi łóżka. Podeszła za mnie. - Tylko to, że jesteś taki niepewny, albo zazdrosny o fikcyjne postacie. Przewróciłem oczami. – Cameron mówi, że Lucy czyta naprawdę niegrzeczne gówno. A ty? - Taa – powiedziała, niemal z dumą. Odwróciłem się do niej zaskoczony. – Naprawdę? - Taa – powtórzyła. - Huh. Jeśli będziesz chciała odtworzyć niektóre z tych scen, to daj mi znać – żartowałem tylko częściowo. - Właściwie – wyszeptała, przesuwając się tak, że leżała z głową na poduszce. Ugięła kolana. Przywołała mnie palcem, abym do niej dołączył i rozszerzając przy tym nogi. Przełknąłem i przesunąłem się pomiędzy jej uda. Byłem już częściowo twardy, przez swoją wyobraźnię. Objęła ramionami moją szyję i przyciągnęła do siebie. I pocałowała mnie. Jej język nie pytał o pozwolenie. Jej biodra unosiły się do mnie; byłem twardy jak cholera. Jej dłonie przesunęły się z moich włosów, w dół po nagich plecach, prosto w moje spodnie. – Mmm – jęknęła. Jej usta opuściły moje i powędrowały w dół na szczękę, szyję do ramienia i wróciły w górę, do ucha. – Przeczytałam kiedyś tą książkę – wyszeptała, jej biodra uniosły się i otarły o moją twardość. Zacząłem w nią pchać, mocniej. - Tak? – udało mi się wydusić. - Mm-hmmm-mm, skarbie – zaczęła poruszać się szybciej, jej ciało wiło się na łóżku. Jej dłonie ścisnęły mój tyłek. – Ten facet… uh… jego… dziewczyna – dyszała. - Mm? – zapytałem, pompując w nią. Jej dłonie przesuwały się niżej na moim tyłku. - … włożyła mu palec w tyłek. Nie wiem nawet, co się później stało, ale stałem przy ścianie, zasłaniając tyłek, w mniej niż sekundę. - To popieprzone – wyplułem. Odrzuciła głowę w tył, śmiejąc się. - Ja nie żartuję, Amanda. Roześmiała się jeszcze bardziej, przechodząc do pozycji siedzącej. Trzymała się za boki, śmiała się tak mocno, że bolał ją brzuch. - To nie jest kurwa zabawne – panika była oczywista w moim głosie. – Twarda. Granica. Ocierała łzy. Potrząsnąłem na nią głową. – Skończyłaś już?
Próbowała się uspokoić, uniosła palec, pokazując abym poczekał. Jej oddech zaczął zwalniać, a śmiech stał się sporadyczny. Po pięciu minutach, w końcu się odezwała. – Więc co miałeś mi powiedzieć? Usiadłem z powrotem na krawędzi łóżka. Przysunęła się do mnie. – Dziś są moje urodziny. Westchnęła głośno, niemal zbyt głośno. Odwróciłem się do niej. Robiła sobie ze mnie jaja. – Wiedziałaś, prawda? Potaknęła. – Taa. Zastanawiałam się ile potrwa, zanim mi powiesz – podniosła się i stanęła pomiędzy moimi nogami. Owinęła mnie rękami za ramiona. – Jak mogłeś mi nie powiedzieć? Wzruszyłem ramionami. – To nie jest dzień do świętowania, wiesz, z moimi rodzicami i wszystkim. Pochyliła się i pocałowała mnie wolno. Przyciągnąłem ją bliżej. Odsunęła się i odsunęła włosy z mojej twarzy i uśmiechnęła się. – Tworzymy nowe wspomnienia, pamiętasz? - Racja – zgodziłem się. – A ty jesteś moim ulubionym. Westchnęła. – Żałuję, że nie mogę ci powiedzieć, co do ciebie czuję. - Nie musisz mi mówić. Wiem to. - Wiesz? - Oczywiście – złapałem jej dłoń i pocałowałem nadgarstek, ale odsunęła się szybko. - Mam coś dla ciebie! – powiedziała podekscytowana. Przechyliła się nade mną i zaczęła grzebać pod łóżkiem po drugiej stronie. – Tu jest! – podniosła się z powrotem. – Okej – wydyszała. – To coś małego i głupiego, i teraz, kiedy o tym myślę, nie chcę ci tego nawet dawać. Może po prostu – zaczęła się wycofywać. - Nie – wyciągnąłem to z jej rąk. – Kupiłaś mi coś? - Tak, – ale to głupie – rumieniec wypłynął na jej policzki. Uśmiechnąłem się. – Skarbie, jestem pewien, że mi się spodoba. - Dobra – westchnęła. Usiadła na moim kolanie, bym mógł to otworzyć. – To głupie – powiedziała, jakby chciała mnie ostrzec. Pod papierem znajdowało się białe pudełko. Rzuciłem jej szybkie spojrzenie i podniosłem wieczko. Stetoskop. Moje oczy odnalazły jej. - Widzisz? Głupie – powiedziała. - Nie, skarbie, to w żadnym razie nie jest głupie. Ja tylko – myślę, że to wspaniałe. - Podoba ci się?- zapytała, nie będąc pewną. Zagryzła nerwowo wargę. Podniosłem to i położyłem puste pudełko obok siebie. – Oczywiście, że mi się podoba. Wzięła to z moich rąk. – Wygrawerowałam twoje imię, widzisz? Spojrzałem w dół. Na środku było wygrawerowane Dr L. Matthews. – To wspaniale. Dziękuję.
Próbowałem zachować spokój. Jakby po prostu dawała mi prezent. Ale to nie było wszystko. Nie dla mnie. W żadnym razie. Kochałem ją. Otworzyłem usta, by jej to powiedzieć. - Zgaduję, że niedługo będziesz go potrzebował – odezwała się, przerywając mi. – To może być twój pierwszy. Nie jest najlepszy, nie mogłam sobie pozwolić na nic niezwykłego, ale poszukiwania, które przeprowadziłam powiedziały, że większość lekarzy zaczyna z takim. Mam nadzieję, że to w porządku. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam. - Zrobiłaś lepiej niż dobrze. Uśmiechnęła się szeroko. – Dobrze! – pocałowała mnie raz. – Teraz musimy się zbierać!
*** - Łaaa – głos ugrzązł mi w gardle. Myślę, że przestałem oddychać. Moja szczęka opadła do podłogi, a oczy powędrowały w dół na jej nogi. Mój fiut podniósł się w jej stronę. – Jasna cholera – wykrztusiłem. Nie sądzę, bym kiedykolwiek widział, żeby wyglądała tak gorąco. Miała na sobie najkrótszą sukienkę, jaką w życiu widziałem, opinała jej tyłek, nie zostawiając nic dla wyobraźni. Rękawy były długie i luźne, ale miały guziki na końcach. Nie miała pleców. Wcale. Jej dekolt był wycięty między piersiami, aż do pępka. Nie wiedziałem nawet, jak ona się trzymała. – Nie możesz wyjść tak z domu. Tylko się ze mnie śmiała. Nie wiedziałem, dlaczego. Ja na pewno nie uważałem tego za zabawne. - Pospiesz się, dupku! – Zawołał Cam. - Wynajęliście dla mnie limuzynę? – zaczekałem, aż Amanda wsiądzie, zanim sam to zrobiłem. Tak robili gentelmani, nie? Była to też świetna okazja, by spojrzeć na jej tyłek, znowu. - Tylko raz kończy się dwadzieścia jeden lat, prawda? – Dylan wręczył mi piwo. Objąłem Amandę za ramiona, a ona położyła dłoń na mojej nodze. – Tak myślę. Jake odchrząknął i uniósł swoje piwo. – Za mojego najlepszego przyjaciela – powiedział poważnie. Micky przyjrzała się jemu, a później mnie. – Za dupków, którzy oblewają piwem przypadkowe dziewczyny – podniosła swoją szklankę i roześmiała się. Wszyscy się śmialiśmy. Lucy czknęła obok nich, siedziała na kolanach Camerona, wyraźnie pijana. – Za najlepszego faceta, którego nie pieprzę – czknęła ponownie. - Jezu, dzięki, Lucy – zadrwił Jake. Wtrącił się Cam. – Za dupka, którego pieprzyłaby moja dziewczyna, gdyby nie było mnie w pobliżu. Wszyscy się roześmialiśmy. Heidi zaczęła chichotać. – Za faceta, który odebrał mi dziewictwo. Co! – byłem pewny, że wszyscy to powiedzieli. Nikt nie wiedział o mnie i Heidi. Aż do teraz.
Potrząsnąłem głową i spojrzałem na dół. – Nieee! – sapnęła Amanda. To mogło zamienić się w coś naprawdę złego, naprawdę szybko. Patrzyła ode mnie do Heidi i Dylana. – Czy to nie jest niezręczne? – zaśmiała się. Dzięki kurwa. Dylan potrząsał głową, z mocno zamkniętymi oczami. – Nie. Próbuję o tym nie myśleć, ani sobie tego nie wyobrażać – otworzył oczy i spojrzał na mnie. – Za dobrych przyjaciół i dobrych ludzi – powiedział. W tym, co powiedział, było coś niejasnego. Wszyscy to wyczuli, bo nagle zamilkliśmy. Ostatnio nie było w pobliżu Dylana i Heidi, właściwie, to w ogóle nie widywaliśmy Heidi. I Dylan, on zawsze był zamyślony, ale sam nie wiem, ostatnio wydawało się, jakby coś się z nim działo. - Co z tobą, Amanda? – Micky przerwała milczenie. Odwróciła do mnie twarz. Ja też na nią patrzyłem. – Za chłopaka, który zamienia każdą chwilę w nowe wspomnienie.
*** Dotarliśmy do klubu po godzinie jeżdżenia w kółko. Wypiłem tylko jedno piwo. Nie chciałem dzisiaj pić. Chciałem to po prostu zapamiętać. I chciałem dokładnie zapamiętać jak wyglądała Amanda. Poza tym, musiałem być trzeźwy, żeby przyłożyć każdemu dupkowi, który spojrzałby na nią niewłaściwie. A będzie ich wielu. Już teraz. - Ja. Sna. Cholera. – powiedział Alex – dzieciak z drużyny, dając mi męski uścisk. Oddałem uścisk jedną ręką, drugą trzymałem Amandę, kiedy weszliśmy do sekcji VIP na górnym piętrze. Jake powiedział, że zna ludzi, którzy znają ludzi i załatwił nam prywatną sekcję. Wszyscy tu byli, chłopcy z drużyny i kilku z bractwa. Alex kontynuował. – Gdzie do diabła ją ukrywałeś? Jego oczy wędrowały po ciele Amandy, w górę i w dół. Onieśmielona, schowała się za mną. - W moim pieprzonym łóżku, dupku. Zważaj na słowa. I na swoje oczy. Uniósł ręce w obronnym geście. – Stary – zaśmiał się. – Łapię. Jest twoją dziewczyną. Nie ma problemu. Wszyscy siedzieliśmy w loży w kącie; zajęło tylko godzinę, nim cały pokój się zapełnił. – Jak do cholery udało się wam to zorganizować? Jake wskazał na Amandę. – Ona to zrobiła. Odwróciłem się do niej, ale była pogrążona w rozmowie z Lucy. Prawdopodobnie o tym dupku Reidzie Knox z książki. Odchyliła głowę, śmiejąc się z czegoś, co mówiła Lucy. Uwielbiałem patrzeć jak się śmieje. Odwróciłem całe ciało w jej stronę i położyłem ramię na oparciu za jej głową.
Amanda Mogłam poczuć jego oddech na szyi. Jego dłoń delikatnie głaskała moją nogę pod stołem. Moja sukienka była krótka, krótsza niż czułam się z tym swobodnie. Ale chciałam założyć coś, co mu się spodoba. Jego dłoń przesunęła się wyżej. I wyżej. Odwróciłam się do niego. – Przestań – ostrzegłam. Posłał mi krzywy uśmieszek. – Nie mogę – powiedział tylko. Skrzyżowałam nogi. Jego dłoń wsunęła się pomiędzy nie. – Sprawiasz tylko, że to będzie trudniejsze – oblizał usta. Jego oczy były przymknięte, płonęły pożądaniem. Pocałował mnie w szyję. A moje oczy się zamknęły. – Tak bardzo chcę cię dotknąć – jego głos był ochrypły. Rozchyliłam nogi. Nie zamierzałam tego robić, ale straciłam kontrolę. Zawsze traciłam przy nim kontrolę. Jego dłoń ponownie przesunęła się bliżej, rozchylając moje nogi szerzej. Wyżej. Coraz wyżej. Jęknęłam w oczekiwaniu. Poczułam jego palec przebiegający po moich majteczkach. Jęknęłam głośniej. Stęknął. – Taka cholernie mokra – powiedział. Byłam. On mi to robił. Wtedy poczułam jak jego palce przesuwają materiał na bok. I dotarło do mnie. Gdzie byliśmy. Co robiliśmy. Moje oczy otworzyły się nagle. Nikogo nie było w loży. – Tańczą – powiedział. Odchyliłam głowę na oparcie, nieświadomie rozchylając dla niego nogi jeszcze szerzej. Nikt nie mógł zobaczyć, co robiliśmy, chyba, że by nas obserwował. Ale miałam to gdzieś. Poczułam jego palec; powoli przesuwał się w górę i w dół po mojej wilgoci. – Chciałbym móc cię posmakować – jęknął. - O Boże – mogłam powiedzieć tylko tyle. W tej chwili jego palec wsunął się we mnie. - Jasna cholera. Zaśmiał się. – Masz takie niegrzeczne usta, kiedy sprawiam, że dochodzisz. Uwielbiam to. Moja dłoń powędrowała do jego fiuta, przez jego spodnie. Zaczęłam pocierać. - Kurwa – wysunął swój palec. Otworzyłam szeroko oczy. Rozejrzałam się dookoła. Nikt nie patrzył. - Huh? - Musimy przestać – położył dłoń na spodniach i poprawił się. – Jeśli nie, będę cię pieprzył właśnie tutaj i będę miał gdzieś, kto to zobaczy. - Okej – potaknęłam. Ale tak nie było. Nie naprawdę. Miałam coś, co było żeńskim odpowiednikiem zsiniałych jaj. Zsiniałe fasolki? Rozejrzałam się dookoła za pozostałymi; stworzyli swój własny parkiet na środku VIP roomu. – Chcesz zatańczyć? Zmarszczył nos. - Nie tańczysz?
Potrząsnął głową. Roześmiałam się. Sięgnął po moją dłoń i połączył nasze palce pod stołem, jego druga ręka przesunęła się na moją twarz. – Zrobiłaś to wszystko. Kiwnęłam głową. - Dlaczego? – jego brwi się zmarszczyły. Jego spojrzenie było intensywne, gdy przesuwało się po mojej twarzy. Musiał wiedzieć dlaczego. Musiał wiedzieć, co do niego czułam. Musiał wiedzieć, że go kochałam. - Ponieważ – przerwałam i westchnęłam. – Nie pozwalasz powiedzieć mi tych słów. Jego ramiona napięły się, jego oczy powędrowały w dół, do naszych splecionych palców. Podniosłam jego brodę palcem, tak jak on robił ze mną wiele razy. Spojrzałam w jego oczy. Oblizał usta i pocałował mnie wolno. – Ja też – powiedział.
*** Ethan, Tristan i Alexis pokazali się parę godzin po naszym przybyciu. Ethan przyprowadził ze sobą Kellie I E. Alexis była wkurzona. Zawsze żartowała do mnie o byciu z Ethanem, ale sądzę, że gdzieś w głębi żywiła do niego jakieś uczucia. Byłyśmy na parkiecie. Byłam wstawiona; a ona była narąbana, ledwo mogła ustać. - Przyprowadził Kellie IE. To jakiś żart! – zaszydziła. - Wiem, mała – jej ramiona dookoła mojej szyi zacisnęły się. Robiłam, co mogłam, żeby ją utrzymać. Ciągle próbowała tańczyć, poruszając biodrami na boki. – Może po prostu powinnaś mu powiedzieć, co czujesz. - Odpieprz się – zadrwiła. – Nic nie czuję. Jestem pijana. - W porządku, Lexi. - Hej, James tu jest, może on mnie przeleci. - O mój Boże. - James! – zawołała, podchodząc do niego. Rozglądałam się za Loganem, ale nigdzie go nie widziałam. Skierowałam się na balkon, żeby zobaczyć, czy nie ma go na dole, gdy ktoś złapał moją rękę i wciągnął mnie do pokoju. Moje oczy zamknęły się instynktownie, ale otworzyłam je, kiedy usłyszałam odgłos przekręcanego zamka. Byłam w łazience. Była wysokiej jakości, nie brudna, jak z obskurnego klubu. – Nie mogę czekać – głos wyszeptał do mojego ucha. Logan. Odwróciłam się. – Szukałam cię. - Obserwowałem cię – oblizał wargi i zrobił krok naprzód, kładąc jedną dłoń na dole moich pleców, a drugą na nodze, przesuwając ją wyżej i unosząc moją sukienkę. Pocałował mnie powoli. Boleśnie powoli. - Logan – wyszeptałam bez tchu. – Nie możemy. Nie tutaj. - Dlaczego? – zapytał przy moich ustach. Przygryzłam dolną wargę. – W domu czeka na ciebie niespodzianka.
Odsunął się z uniesionymi brwiami. – Niespodzianka? Przygryzłam wargę i potaknęłam. – Mam niegrzeczny, mały strój pielęgniarki w ramach twojego prezentu urodzinowego. Przełknął zauważalnie. – Nie żartujesz sobie ze mnie, prawda? Zaśmiałam się. – Nie, skarbie – podeszłam do przodu, alkohol dodawał mi odwagi. – Kiedy wrócimy do domu, pójdę się przebrać, a ty, doktorze Matthews, przechylisz mnie i dasz klapsa. Zostałam popchnięta do tyłu, aż moje plecy uderzyły o ladę. W jego oczach był ogień – dobrego rodzaju. Jego usta zgniotły moje, wysunął język. Odbierając mi zmysły. Straciłam kontrolę. Jego dłonie były wszędzie. Na moich piersiach, na nogach, we włosach i jakimś sposobem, w majtkach. – Jesteś taka niegrzeczna – wydyszał. Jego palce wsunęły się we mnie, rozsmarowując moją wilgoć. W ciągu sekundy obrócił mnie, pochylił, opuścił moje majteczki na kostki i jego fiut znalazł się we mnie. - O Boże! Zaczął się poruszać, w przód i w tył. Na początku powoli, ustalił rytm. Pocałował moje nagie plecy, podczas gdy jedna ręka objęła moją pierś. Zwolnił i odsunął się. Następnie złapał moje biodra i ponownie zaczął się ruszać. – Kurwa, skarbie. Mógłbym na to patrzeć przez cały dzień. Uciekł mi głośny jęk. Zaczął od nowa. Szybciej. Mocniej. Jego dłoń przesunęła się z mojego biodra, zaczął masować moją łechtaczkę i byłam skończona. Przepadłam.
Logan Otworzyłem drzwi łazienki i stał za nimi Cam. Patrzył na podłogę, ale podniósł wzrok, gdy zauważył, że drzwi się otwierają. Ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy nas zobaczył, w jakimkolwiek byliśmy stanie. Odepchnął się od ściany naprzeciw nas i odwrócił do tej przy drzwiach. Zaczął pompować w nią biodrami, śpiewając. – Urodzinowy seks, urodzinowy seks, to najlepszy dzień w roku dziewczyno… Nie można się było nie roześmiać.
*** - Dzwoniła do ciebie? – zapytała Micky. - Kto? – pochyliłem się, by usłyszeć ją przez muzykę. - Megan. Dzwoniła do mnie dzisiaj i cię szukała. - Nie – potrząsnąłem głową. - Zaoferowałam, że przekażę wiadomość, ale powiedziała, że musi to zrobić osobiście. Może chciała tylko złożyć życzenia. - Może – wzruszyłem ramionami.
*** - Pieprz się, Tricia! – krzyknęła Lucy, podniosła ręce, jakby chciała złapać za włosy. Cam odsunął ją bez trudu. - Musisz przestać rozsiewać plotki na mój temat i wrócić do rozkładania nóg! Zaśmiałem się, ale Amanda potrząsnęła głową w ostrzeżeniu. Tricia – kimkolwiek do cholery była – była trzymana przez kilka innych dziewczyn. Ciągle próbowała dosięgnąć Lucy, ale nikt nie pozwolił jej się wystarczająco zbliżyć. Amanda pochyliła się do mnie. – Ta suka Tricia myśli, że Lucy próbuje ukraść jej chłopaka. Najwidoczniej, ten chłopak powiedział jej, że czuje coś do Lucy. A Lucy nie ma na to wpływu. - Nazywasz mnie dziwką? – wypluła Tricia. - Pieprz się! – krzyknęła Lucy. - Nie nazywam cię pieprzoną dziwką! – zrobiła krok do przodu. – Ale jeśli fiuty miałyby skrzydła, ty byłabyś cholernym lotniskiem. Tricia sięgnęła naprzód, próbując złapać Lucy. Cameron przesunął ją za siebie. Zwrócił się do Tricii. – Powiedz swojemu chłopakowi, albo kimkolwiek on kurwa jest – że jeśli ciągle będzie dzwonił do Lucy, znajdę go i skopię mu dupę. Tricia się uspokoiła i zlustrowała Cama z góry do dołu. Uniosła brodę. – Zadzwoń do mnie, kiedy znudzi ci się zabawa w dom z brzydulą i będziesz chciał spróbować czegoś lepszego. Lucy wystrzeliła zza Cama i podniosła zaciśniętą pięść. Cam był wystarczająco szybki, żeby ją powstrzymać, ale jakimś cudem rozległo się plaśnięcie. Amanda. Stanęła przed Tricią. – Zabieraj. Swoje. Gówno. I. Wynoś. Się. Teraz. Suko. – jej szczęka była zaciśnięta. - Teraz – powtórzyła spokojnie.
*** - Jasna cholera – powiedziała Amanda, ziewając. – To dopiero był dzień. Jej głowa leżała na moich kolanach; zostaliśmy sami w limuzynie, w drodze do domu. – Taa – zgodziłem się. - Moją ulubioną częścią było to, jak odebrałeś mi niewinność w łazience. Zaśmiałem się raz, przekręcając głowę na oparciu. – Tak, to albo kiedy walnęłaś tę dziewczynę. Rozległ się jej śmiech, z każdą sekundą stawał się głośniejszy. – Żal mi Lucy. Chodzi o to – jeśli ktokolwiek zna potęgę plotek, to jestem to ja. Pogładziłem jej włosy. – Jak źle było? Chodzi mi o... tamto lato? Wzruszyła ramionami. – Nie będę kłamać. Było źle. Ale ruszyliśmy dalej. Poradziliśmy sobie z tym. Stworzyliśmy nowe wspomnienia, wiesz? Uśmiechnąłem się do niej. – Tak, zrobiliśmy to.
Usiadła i pocałowała mnie. Zatraciłem się – w tej chwili i w niej – do czasu aż zachichotała w moje usta. – Co jest zabawne? – zapytałem przy jej wargach. Odsunęła się, próbując powstrzymać śmiech. - Jeśli fiuty miałyby skrzydła, ty byłabyś lotniskiem. Zaśmiałem się razem z nią. - Tak bardzo nie chcę jutro pracować – jęczała. - Do kitu. Na chwilę zapadła cisza.. - Więc – zacząłem. Nie wiedziałem, czy to, co za chwilę powiem jest – sam nie wiem – normalne – ale myślałem o tym od jakiegoś czasu. – Uważam, że powinnaś przenieść swoje rzeczy do mojego pokoju. Moglibyśmy wynająć twój i zaoszczędzić trochę pieniędzy. Wtedy może mogłabyś obciąć – - Co? – przerwała mi. – Jak, wprowadzić się do ciebie? - Cóż, właściwie już ze mną mieszkasz – - Tak, wiem, ale chodzi mi o to, co jeśli się pokłócimy, albo zerwiemy – - Nie widzę, by to miało się stać. Nigdy. Uśmiechnęła się. Kurwa. Była tak cholernie piękna. - Jesteśmy na miejscu – oznajmił kierowca, podjeżdżając pod dom. Wysiadłem jako pierwszy i pomogłem jej wyjść. Nie puszczaliśmy swoich dłoni. - Dobra – powiedziała. - Dobra? – przestałem iść i odwróciłem się do niej. Jedyne światło pochodziło od księżyca. Na naszej ulicy nie było żadnych latarni. - Wprowadzę się. - Tak? – nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Szczerze, to byłem szczęśliwy, że nie miała dokąd pójść, jeśli ją wkurzę. Będzie musiała zostać ze mną. Potaknęła. – Jesteś dzisiaj taki przelyjrzany. Roześmiałem się i ruszyłem w górę podjazdu. – Jest cholernie ciemno. - Wiem – zgodziła się. – Ethan zawsze zapomina zapalić światło alarmowe. Podeszliśmy do domu, wyciągnąłem klucze i odwróciłem się do niej. – Hej. - Co jest? – trzęsła się z zimna. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem bliżej. – Dziękuję za dzisiaj. Dziękuję za wszystkie noce, które mi dajesz. Po prostu… dziękuję. Odsunęła się i popatrzyła na mnie. – Jesteś moją osobą, Logan. Potrząsnąłem tylko głową. Nie miałem słów. Otworzyłem drzwi i wszedłem za nią. - Witaj, synu. Potwory. Głosy.
Rozdział 38 Logan Zapaliło się światło. Było ich trzech. - Twoja mama powiedziała, że wyrosłeś na dużego chłopca – jego głęboki, grzmiący głos odbił się w moich uszach. To jest to, z czego stworzone są koszmary. - Nie zamierzasz mnie przedstawić swojej dziewczynie? Stałem tam zmrożony. Potem jej ręka owinęła się wokół mojego ramienia. – Logan? Odwróciłem się do niej. Jej twarz była blada. Jej dolna warga drżała. Podniosłem ją i popędziłem do frontowych drzwi, otwierając je i umieszczając ją na zewnątrz. Jej spanikowana, porażona twarz zmieniła się w szok. – Co robisz? – zapłakała. Wyciągnąłem swój telefon i dałem go jej. – Zadzwoń na policję – powiedziałem. Następnie zatrzasnąłem drzwi, upewniając się, żeby je zamknąć. - Logan – krzyknęła, waląc ręką w drzwi. Zignorowałem to. Musiałem. Odwróciłem się. Potwór stał przede mną. - Zabrałeś mi dziewczynę – powiedział ten obok niego. Moje oczy powędrowały do niego. Znałem go. To był potwór Megan. Ten, który był tam gdy ją odwiedziłem. – Zabrałeś mi dziewczynę – powtórzył – A teraz musisz za to zapłacić. Nie wiem co nadeszło pierwsze, pięść w moją szczękę czy kij baseballowy w brzuch.
Amanda - Logan! – głośniej waliłam w drzwi. Przekręciłam gałkę. Wyślizgiwała mi się z rąk. – Logan! Było słychać krzyki. Rozbijanie szkła. Powiedział mi, żebym coś zrobiła. - Logan! – płakałam. Serce waliło mi o klatkę piersiową. Tak kurewsko bolało. Powiedział mi, żebym coś zrobiła. Przesunęłam się do okna i spróbowałam je podważyć. - Logan! – rozglądnęłam się dookoła. – Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Pomocy! – krzyczałam w czarne jak smoła niebo. Potem poczułam jego telefon w dłoniach. Zadzwoń po gliny, powiedział.
- Musicie się pośpieszyć! – krzyknęłam do telefonu. Podałam im adres. Podałam im to, o co poprosili. – Logan! Proszę! – waliłam w okno. Było tyle krzyków. Wydawało się jakby to były godziny. Zapłakałam mocniej. Moje ciało się trzęsło. Musiałam wybić okno. – O Boże, o Boże – nie widziałam nic. Było zbyt cholernie ciemno. – Logan! Zapasowy klucz. W magnetycznym uchwycie koła w samochodzie Ethana. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Szłam z rękami wystawionymi przed sobą. Wymacując jego samochód. Kurwa. – Pomocy! – znowu krzyknęłam. Uderzyłam w coś twardego i upadłam na ziemię. Wymacałam jego koło i miejsce, gdzie powinien być klucz. Nawet jeśliby byłoby jasno, łzy powstrzymałyby mnie przed wyraźnym widzeniem. – No dalej, no dalej! – macałam wokoło. Nie było go tam. – Kurwa! – krzyknęłam. A potem go poczułam. Wyciągnęłam go i podważyłam.. Klucze upadły na beton z brzękiem. – Kurwa! – macałam wokoło na oślep, aż moje palce nie uderzyły w zimny metal. Nawet nie wiem jak dotarłam do drzwi. A potem je otworzyłam. A on tam był. - Logan! – krzyknęłam. Ale nie odpowiedział. Był trzymany przez dwóch z nich, podczas gdy inny trzymał w dłoni kij. Jego głowa upadła przed nim. Wszędzie była krew. - Logan! – znowu krzyknęłam, biegnąc w kierunku niego. Tym razem mnie usłyszał. - Amanda! – wychrypiał. Cała jego twarz była opuchnięta i zakrwawiona. – Idź! Chwyciłam za ramię jednego z facetów, który go trzymał. – Puść go! – krzyknęłam, próbując poluźnić jego uścisk na Loganie. – Puść go!
Logan - Zejdź ze mnie ty mała suko! – usłyszałem. Następnie głośne uderzenie. Spróbowałem podnieść głowę. Ale nie potrafiłem. Za bardzo bolało. Zabrało cały mój wysiłek żeby otworzyć oczy. Była tam. Coś we mnie pękło. – Amanda! – krzyknąłem. Jej ciało było na podłodze, próbowała wstać. Następnie zobaczyłem kroki w rozmazanej wizji, podchodzące bliżej i bliżej do niej. – Nie waż się kurwa jej dotknąć! – spróbowałem się wyrwać, ale nie mogłem. Nie mogłem kurwa do niej dotrzeć! – Amanda! – krzyczałem w mojej głowie. Ale na zewnątrz, nie słyszałem dźwięku. Był szum. Biały szum. Głosy potworów. - Wal się! – wypluła, jej oczy próbowały się na nim skupić. Pochylił się, a potem uniósł dłoń. - Nie kładź na niej pierdolonej ręki! – słowa były tylko w mojej głowie. Powieki były ciężkie. Wszędzie indziej nie czułem nic. A potem ją spoliczkował. To jest dźwięk, który przerwał szum.
Coś mnie ogarnęło. Zastrzyk adrenaliny, o którym tylko czytałem. Wyrwałem się z ich uścisków, ale upadłem na podłogę. Przytrzymywali mnie w górze. Byłem zbyt słaby by stać. Zacząłem się czołgać. - Zabrałeś ode mnie moją dziewczynę – powiedział Dupek na Amandzie. – Teraz ja wezmę twoją. Klęknął pomiędzy jej nogami i rozpiął pasek. Czołgałem się tak szybko jak mogłem. To wszystko działo się zbyt powoli. Próbowała go odeprzeć. Uniosła ramię, by go uderzyć. Ale zablokował to i prymitywnie przyszpilił ją do podłogi. Zapłakała z bólu. Łzy spadały szybciej. Czołgałem się tak szybko jak mogłem, by ją ocalić. Ściągnął spodnie do kolan. - Logan – zawołała. Łzy spadały jej w dół po boku twarzy. Była bezradna. Jej ciało złamane. Jej oczy skupione na mnie, gdy żałośnie czołgałem się do niej. Ale nie mogłem. Nie mogłem dotrzeć do niej wystarczająco szybko. – Logan – zaszlochała. Poddała się. Amanda. Tym razem, zobaczyłem to zanim poczułem. Kopniaka w głowę. A potem ciemność. Ale tylko przez sekundę. Mówią, że życie przemyka ci przed oczami. Nie jest tak. Nie w moim przypadku. Wszystko, co zobaczyłem to ona. Uśmiechająca się. Ponieważ to wszystko, czego kiedykolwiek chciałem.
Rozdział 39 Logan Beep. Beep. Beep. To brzmiało tak znajomo. Beep. Beep. Beep. Spróbowałem otworzyć oczy. Beep. Beep. Beep. Zakaszlałem. Następnie usłyszałem kroki. - Hej, człowieku. Obudziłeś się? Nie rozpoznałem głosu. Znowu spróbowałem otworzyć oczy. Tym razem się udało. Ledwie co. Tristan. Miał na sobie coś, co wkrótce będzie siniakiem. - Kurwa, okej – zaczął panikować. – Pójdę po twojego tatę, po prostu zaczekaj, okej? – Zaczął wychodzić. - Zaczekaj – załamał mi się głos. Spróbowałem usiąść prosto. – Czy ona – czy on? Powoli wrócił z powrotem. – Nie – powiedział. – Dotarliśmy na czas, tuż przed glinami. Nie – zrobił jej – tego. Skinąłem i z powrotem się położyłem. Co do cholery się działo? Tata wszedł minutę później. Usiłowałem usiąść prosto. - Złamana ręka i siniaki, nic jej nie będzie. Wypuściłem oddech, czując ulgę. - Ale z drugiej strony ty- Mam to gdzieś. - Synu, z nią w porządku – próbował uspokajać. Jednak nie powinien. Nie jestem tym, który zasługiwał na bycie pocieszanym. Byli w tym domu przeze mnie. Skrzywdzili ją przeze mnie. Mój oddech stał się ciężki. Moje ciało się trzęsło. Mięśnie się napięły. Bipnięcia stały się szybsze. Łamało mi się serce. A potem po raz pierwszy od czasu gdy byłem w tej samej pozycji, czternaście lat temu, rozpłakałem się. W ramionach człowieka, który kochał mnie bardziej niż krew. – Tato – mocniej się go przytrzymałem. To był pierwszy raz, gdy nazwałem go tak w twarz. Nic nie powiedział. Nie musiał.
Amanda Byłam w szpitalu przez dwa dni. Przez dwa dni Ethan nie opuścił mojego boku. Nigdy nie poszedł do domu. Nigdy nie wziął prysznicu. Mama przyniosła nam jedzenie. Logan nigdy się nie pokazał. Jest w domu, mówiłam sobie. Przygotowuje nasz pokój. Przenosi moje rzeczy do siebie. Tak jak powiedział, że powinnam to zrobić. A kiedy przyjadę do domu, będzie idealnie. Wpadały dziewczyny. Nie wspominały o nim. Nie pytałam. Jest w domu, czekając na mnie. Tylko, że nie czekał. Przyjechałam do domu do jego pustego pokoju. – Kochanie? – rozglądałam się po domu. Ethan wnosił do domu wszystkie kwiaty i balony ze szpitala. Mama przyszła i posprzątała salon, więc nie było już więcej krwi. Nigdy więcej złamanych mebli. Nigdy więcej złych wspomnień. – Kochanie? – znowu krzyknęłam. Najpierw poszłam do swojego pokoju, a potem do jego. Zajrzałam do jego łazienki. Nie było go tam. Był tu jego samochód? Nawet się nie kłopotałam, żeby sprawdzić. – Logan! – zaczęłam panikować. Podeszłam do biurka, gdzie zazwyczaj trzymał klucze. Nie było ich tam. Ale był zwitek gotówki i notatka. Pieniądze powinny pokryć czynsz za 6 miesięcy. Co? Upadłam, by usiąść na łóżku. W kółko czytałam notatkę. Nie miała sensu. Ani razu. Wszedł Ethan. - Gdzie on jest? – zapytał. - Odszedł – zaszlochałam w dłonie i upuściłam notatkę. Poczułam jak ją podnosi. Następnie łóżko zapadło się, gdy usiadł obok mnie. Oplótł ramiona wokół mnie. – Przykro mi, Dimmy. Zapłakałam mocniej. – Co zrobiłam źle? - Nic, Dim. Po prostu go kochałaś.
Rozdział 40 -Tydzień późniejAmanda Nie wiem jak i dlaczego znalazłam się tutaj, ale musiałam tu być. Nie mogłam przeżyć kolejnego dnia nie wiedząc co się stało. Gdy zapukałam do drzwi, otworzył jego tata z wyraźnym wyrazem zaskoczenia na twarzy. – Amanda? Nawet mnie nie obchodziła wiedza o tym jak właśnie teraz wyglądałam. Przeszłam milę w ulewnym deszczu z przystanku do jego drzwi wejściowych. Z ręką owiniętą w plastikowy worek, żeby uchronić ją od przemoczenia. - Ty drżysz, wejdź do środka. Więc tak zrobiłam. Nie mogłam powstrzymać szczękania zębami. - Mój Boże, Amanda, musisz zamarzać. Po prostu… poczekaj, okej? Pójdę po Logana. Skinęłam. To jedyna rzecz, którą mogłam zrobić. Stałam w drzwiach tylko przez minutę, kiedy usłyszałam jego głos. Wyszedł z tyłu domu, jego oczy rozszerzyły się gdy mnie zobaczył. - Daj jej się wysuszyć i ubrania na zmianę, synu. Złapie zapalenie płuc. – Obserwowałam jego tatę jak pokonuje drogę do schodów, dając nam trochę prywatności. Kiedy był poza zasięgiem słuchu, zwróciłam się do Logana. – Musiałam się z tobą zobaczyć – próbowałam powiedzieć, ale moje ciało nie przestało się trząść. Wypuścił głęboki oddech. – Chodź, wysuszmy cię – szarpnął na mnie głową, żebym za nim podążyła, ale nie czekał żebym szła przed nim. Zamiast tego, poszłam za nim. Zlekceważona. Może to było tym czym teraz byłam. Weszliśmy do domku z basenem i poprowadził mnie do łazienki, przytrzymując dla mnie otwarte drzwi. – Powinnaś wziąć prysznic, ogrzać ciało, przyniosę ci ubrania na zmianę. – Spojrzał w dół na moją zagipsowaną rękę, a potem uniósł ją, żeby ją zbadać. – Spróbuj trzymać ją z daleka od wody. Nie miałam zamiaru krzyczeć na niego z powodu faktu, że miałam na niej gips już od tygodnia. Tygodnia, kiedy był zaginiony w akcji. Kiedy musiałam zająć się sobą, ponieważ zdecydował po prostu skończyć i zostawić mnie. Zostawić nas. Dziesięć minut później wyszłam spod prysznica i dotrzymując słowa, czekały na mnie świeże ubrania. Gdy byłam ubrana, wyszłam z pokoju i był tam. Z rękami w kieszeniach, opierając się o wyspę kuchenną, z pochyloną głową i zwieszonymi ramionami. Kiedy mnie usłyszał, powoli podniósł głowę, ale na mnie nie spojrzał. – Co ty tutaj robisz, Amanda? - Po prostu zniknąłeś – wzięłam kilka kroków naprzód, aż nie byłam przed nim.
Jego oczy w końcu przesunęły się do moich. Jego szczęka zacisnęła się. Ręce miał ciągle w kieszeniach. – Czy to twoja odpowiedź na pytanie? - Nie wiem – poruszyłam się, żeby przytrzymać go za rękę, ale wyszarpnął ją i przesunął się tak, że był za mną. Teraz byłam wkurzona. Bo nie wiem co do kurwy zrobiłam źle. Odwróciłam się, by stawić mu czoła. – Zrobiłam coś? Co do kurwy się stało, Logan? W jednej sekundzie jestem w szpitalnym łóżku, a w następnej sekundzie odchodzisz. Twoje gówno jest spakowane i cię nie ma. Co zrobiłam? Wzruszył ramionami, wpatrując się w nicość. – Nic nie zrobiłaś, Amanda. - Serio, dupku? Przemowa ‘to nie ty, to ja’? Serio? Znowu wzruszył ramionami. Poświęciłam minutę, żeby się uspokoić. Ponieważ tak bardzo jak nienawidziłam tego, że tu byłam, byłam tu z jakiegoś powodu. I nie wyjdę, dotąd aż nie dowiem się co do kurwy się stało. - Możesz przynajmniej na mnie spojrzeć, Logan, proszę? Tak zrobił. Spojrzał na mnie i poczułam dokładnie to samo uczucie, którego doświadczyłam za pierwszym razem, gdy ponownie go ujrzałam. Stojąc w tamtej bibliotece. Z tamtymi wszystkimi nieuzasadnionymi emocjami. Wszystkimi na raz. - Myślisz, że chcę tu być? – zaczęłam. Załamał mi się głos i wiedziałam, że się rozpłaczę, ale miałam to w dupie, bo musiał to widzieć. Musiał zrozumieć jak dotkliwie mnie ranił. – Nie chcę być tą dziewczyną. Nie chcę stać przed tobą i wylewać swoje serce, bo nie wiem co się stało. Nie wiem dlaczego nie przyszedłeś do domu. Nie wiem dlaczego nie odebrałeś moich telefonów. – Łzy płynęły strumieniem i nie kłopotałam się, żeby je wytrzeć. – Nie wiem co do kurwy zrobiłam, Logan. Przepraszam. Cokolwiek to jest, przepraszam. Po prostu musisz mi wybaczyć i musisz wrócić do domu. Musisz mi powiedzieć co zrobiłam. Proszę. Musisz mi powiedzieć. – Nienawidziłam siebie. Tak kurewsko siebie nienawidziłam. Nienawidziłam tych żałosnych, słabych przeprosin osoby, którą się stałam, ale nie mogłam na to nic kurwa poradzić. Bo potrzebowałam go. Jak powietrza. Po prostu go potrzebowałam. Pociągnął nosem, patrząc mi prosto w oczy. – Nie wiem czego ode mnie chcesz, Amanda. – Jego głos był znużony. Wiem, że wstrzymywał łzy i swoje emocje. Musiał. Bo nie może tak być. To naprawdę nie może nam się przydarzyć. Nie naszej historii. To nie może się tak skończyć. - Chcę, żebyś mnie chciał – powiedziałam mu. – Chcę, żebyś mnie potrzebował. Chcę, żebyś mnie kurwa wybrał. Chcę, żebyś o mnie walczył. Musisz o mnie walczyć, Logan! Nie możesz odejść. Nie znowu. – Przesunęłam się tak, że stałam przed nim, ogarnięta bólem i złością. Chwyciłam jego koszulkę w dłonie najlepiej jak potrafiłam. Gdzieś pomiędzy wejściem do jego domu i obecną chwilą, stałam się zdesperowana. – Musisz mnie wybrać. – Moje palce mocniej ścisnęły materiał. A to – to jest ten moment, w którym straciłam kontrolę. – Musisz mnie kurwa wybrać. Proszę, Logan. Po prostu musisz. Tak mocno płakałam, że nie wiedziałam czy moje słowa były jasne.
Poza moją głową było cicho. Ale w myślach była każda pojedyncza rozmowa, którą odbywaliśmy. Wszystkie razy, gdy mówił mi co do mnie czuł. Sposoby, w które pokazywał mi, że mu zależało. Późne rozmowy nocne z tymi głupimi prawdami. Razy, w których rozmawialiśmy o swoich życiach i przyszłości. A teraz? To. Ja – błagająca go, żeby został. I nie miałam pojęcia co się z nami stało. Spróbowałam uspokoić oddech, ale szlochy nie ustały, nawet na sekundę. - Amanda – powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszałam. Podniosłam oczy do jego i wstrzymałam oddech, czekając aż coś powie. Powie, że miałam rację. Że mnie chciał, tak bardzo jak mnie potrzebował. Jak powietrza. Takie były jego słowa. Podważył moje palce z uścisku na jego koszulce i odepchnął moje dłonie. – Nie mogę. W sekundzie, gdy te słowa wyszły z jego ust, coś się we mnie zmieniło. Powoli zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Kiedy je otworzyłam, odmówiłam spojrzenia na niego. Zamiast tego, podeszłam prosto do drzwi i otworzyłam je. - Zaczekaj – powiedział. Więc tak zrobiłam. Zatrzymałam się w połowie drogi, ale nie odwróciłam się. Ponieważ nie mogłam go już znieść. - Nadal jest ulewa, podwiozę cię do mamy. Cokolwiek. Nie ruszyłam się, ale nie odmówiłam. Usłyszałam jak chwyta kluczyki, zanim przemknął obok mnie i zaprowadził do swojego samochodu. Droga do domu była cicha, oprócz moich cichych łkań. Kiedy wjechał na podjazd nie zgasił samochodu i nie spojrzał na mnie. Dopóki nie otworzyłam drzwi, by wysiąść. - Zaczekaj – powiedział. Więc tak zrobiłam. W końcu odwrócił się do mnie. I gapiliśmy się na siebie. Tak jak za pierwszym razem, gdy siedziałam w jego samochodzie. Nie wiedząc, że tamta jedna noc zaprowadzi nas tutaj – do tego momentu. Przełknął i oczyścił gardło, jego oczy zaczęły się szklić od łez. Pociągnął nosem, próbując się trzymać. Nie wiem dlaczego wybrał ten moment. Dlaczego powiedział to, co powiedział. Lub dlaczego nawet to powiedział. - Kocham cię, Amanda. A potem szybko się odwrócił i patrzył do przodu, odmawiając spojrzenia na mnie. Odmawiając uznania tego, co właśnie powiedział. Co właśnie zrobił. I nie wiem dlaczego. To dlatego, że tak nie jest.
Nie kocha mnie. Wcale. Te słowa, które obiecał, że będą należeć do mnie na zawsze – nie należą. I nawet go nie miałam. Nie na zawsze. Nawet nie teraz. Już nie. Więc powiedziałam mu jedną prawdę, która nie była prawdą, ale była jedną, w którą musiałam uwierzyć, żeby przetrwać resztę życia bez niego. - Nienawidzę cię, Logan. A potem wyszłam z jego samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi i odchodząc. To była moja pieprzona kolej, żeby go zostawić.
Logan Tata uniósł wzrok, gdy wszedłem do jego gabinetu. - Wszystko w porządku? Potaknąłem. - Gotowy? Znowu potaknąłem.
Rozdział 41 Amanda Pięć tygodni. Minęło pięć tygodni odkąd go widziałam. Nie miałam od niego wiadomości ani razu. Nic. Sądzę, że tak jest lepiej. Myślę, że potrzebowałam całkowitego zerwania. Sposobu, żeby kompletnie usunąć go ze swojego życia. Powiedziałam Micky i Lucy i zrozumiały to. Wiedziały, że bycie w ich pobliżu może oznaczać bycie w pobliżu niego, lub nawet słyszenie o nim. Nie mogłam tego sobie zrobić. Nie teraz. Jeszcze nie. Byłam z powrotem tu, gdzie byłam kiedy pierwszy raz tu przyjechałam. Próbując zrobić wszystko co mogłam, by go unikać. - Mam ci coś do powiedzenia – Ethan wyłączył telewizor i spojrzałam mu w twarz. Był teraz nawet częściej w domu i wiedziałam dlaczego. Martwił się o mnie. Uważa, że zmieniłam się w dziewczynę z tamtego lata. Ale nie byłam nią. Nie bardzo. Wcale nie byłam bliska takiemu złamaniu jak byłam wtedy. Może dlatego, że byłam odporna na pierdolone zachowania Logana Matthewsa. Może dlatego, że zaczęłam akceptować fakt, że może – tylko może – to była moja wina. Że nigdy nie powinnam przyjąć go z powrotem za pierwszym razem. Lub za drugim. Lub za trzecim. Obojętnie jakim. Nie obchodziło mnie to. Byłam ponad to. - Dimmy – znowu próbował zdobyć moją uwagę. - Co? Co masz mi do powiedzenia? Jeśli chodzi o jego pokój – jeszcze nie, okej? Po prostu poczekaj. Kolejny tydzień. Muszę tam iść i uprzątnąć swoje rzeczy. Okej, więc może nie byłam jeszcze ponad to. Ale byłam blisko. - Nie – potrząsnął głową. – To nie to. Ale uh, chodzi o niego. Odwróciłam wzrok. – Zatem nie chcę wiedzieć. - Sądzę, że musisz wiedzieć, Dimmy. - Nie sądzę, że muszę wiedzieć o gównie dotyczącym jego, już nie. Skończyłam z nim. - Wyjechał. Moja głowa szarpnęła się do jego. – Co masz na myśli mówiąc, że wyjechał? - To, że wyjechał. Daleko. Z kraju. Podróżuje po świecie lub inne gówno. Nie wiem. – Wzruszył ramionami. - Co? Jak? A co z collegem? Co ze szkołą medyczną? Podróżuje dokąd? - Nie wiem, Dim. Wpadłem dziś na Jamesa i zapytał jak się czujesz w związku z Loganem doświadczającym świata na nieokreślony czas, lub coś. - Nieokreślony? - Poważnie, nie wiem. Wiem tyle samo ile ci właśnie powiedziałem. Słuchaj, mówię ci tylko, żebyś wiedziała, że to dobrze. Nie musisz się martwić, że wpadniesz na niego na kampusie czy coś. Znowu możesz spędzać czas z przyjaciółmi. Nie będzie go tam. Chciałem tylko żebyś wiedziała. A tak szczerze, Dim, zasługujesz żeby kurwa wiedzieć. Powinien ci przynajmniej tyle powiedzieć.
Epilog Logan Byłem zapałką, która rozpętała morze ognia.