1
TEQUILA NIGHTS Melissa Jane Tłumaczenie nieoficjalne Dla TequilaTeam Przekład: Kaasiaax3 Korekta: kaferek, malwina19...
6 downloads
7 Views
2MB Size
1
TEQUILA NIGHTS Melissa Jane Tłumaczenie nieoficjalne Dla TequilaTeam Przekład: Kaasiaax3 Korekta: kaferek, malwina1916
OBOWIĄZUJE ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA OR AZ UWŁASZCZANIA TŁUMACZ ENIA!
2
PROLOG Penis. Od tego zaczęła się ta cała porażka. Robił wrażenie, był klasycznie piękny i dołączony do nieziemsko wyglądającego mężczyzny, którego uśmiech był nawet jeszcze bardziej nieziemski. Ale był pewien problem. Kiedy penis przestał trwać w bezruchu i ruszył przez studio w moim kierunku – w towarzystwie uśmiechu – wiedziałam, że wkroczę w świat bólu. Dobrego, przyjemnego bólu.
3
ROZDZIAŁ 1 Na zewnątrz przed studio panował gwar, kiedy czekaliśmy, aż przyjedzie nauczycielka. Szemranie, szeptanie, wszyscy byli jacyś podekscytowani. Upuszczając torbę przy nogach, spoglądałam przez balkon na panoramę miasta. Moje zajęcia artystyczne zawsze odbywały się wczesnym wieczorem, więc często oglądałam słońce znikające za liniami budynków, co zawsze było zachwycającym widokiem. Kiedy przekomarzanie przerwało zaklęcie, skupiłam się na tym, o czym wszyscy mówili. Przez chichoty nie bardzo mogłam połączyć wszystkie kawałki i wątpię, żeby oni sami nadążali za sobą. - Słyszałaś? – Marge pojawiła się zza mnie, ton jej głosu był sugestywny. Spotkałam jej podekscytowane spojrzenie i zauważyłam nowy błysk w jej zwykle zmęczonych oczach. Była dwadzieścia lat starszą ode mnie, samozwańczą starą panną, więc zobaczenie jej w takim rozgorączkowaniu sprawiło jedynie, że się uśmiechnęłam. - Nie, dopiero co przyjechałam. Co się dzieje? - Mówi się, że doznamy pewnej odskoczni. – Marge spojrzała na mnie z fałszywą skromnością, spoglądając zza okularów, kiedy mówiła słowo „odskocznia”. - Nie nadążam, Marge. - Widziano profesor Lindsay, jak rozmawiała na dole z całkiem nieźle wyrzeźbionym mężczyzną. Wiemy, że ona zawsze spotyka się z modelami. Jeżeli to, co mówiła Marge, jest prawdą, będziemy mieli odskocznię. Profesor kładła duży nacisk na nasze obrazy martwej natury. Na trudną technikę rysowania szkieletów albo na piękno linii przesadnych kształtów. Nic pomiędzy, co zwykle oznaczało, że albo mieliśmy żywych modeli z wystającymi kośćmi lub 4
takich, którzy byli chorobliwie otyli. Rzadko trafiało się coś innego i zazwyczaj były to kobiety. Wygląda na to, że dzisiaj miałyśmy swoją szczęśliwą noc. Ruch za plecami Marge zwrócił moją uwagę. To była profesor Lindsay i wspomniany model, wychodzący z windy na szóstym piętrze, na którym wszyscy się znajdowaliśmy. Byli na drugim końcu, co najmniej jakieś dziewięćdziesiąt metrów od nas, a w ciemności ciężko było dostrzec jakiekolwiek szczegóły. Oboje zniknęli za odległymi drzwiami, a szepty na balkonie wywoływało teraz niecierpliwe wyczekiwanie. *** Mógłby kto pomyśleć, że cała nasza grupa była wygłodzona seksualnie. Może i byliśmy. W
typowy
poniedziałkowy
wieczór
potrzebowałybyśmy
całego
entuzjazmu, jaki można wykrzesać na początku tygodnia. A dzisiaj? Byłam świadkiem, jak kobiety z zaburzeniami hormonalnymi, te z mniejszym pociągiem seksualnym oraz te wygłodniałe, pchały się do studia, walcząc o najlepsze miejsce. Marge w jednej sekundzie stała tutaj, a w następnej zniknęła, nie kończąc zdania o egzemie jej psów, momentalnie milknąc, kiedy usłyszała, jak otwierają się drzwi. Porzucona, poczekałam i obserwowałam w rozbawieniu, jak histeria nagle ustaje, a kobiety prezentują nieśmiałe opanowanie. Będąc ostatnią wchodzącą, zrobiłam to samotnie, kiedy postać ubrana w togę usadowiła się na leżance pośrodku pomieszczenia. Zdesperowana, by utrzymać wzrok przyklejony do swojego miejsca, czułam, że się rumienię. To było śmieszne. Nie byłam wygłodniała seksualnie. Miałam swój wibrator, który był bardzo uczynny i zabawiał mnie w samotne noce. Mogę jedynie zakładać, że to atmosfera, która tu panowała, zadziałała na mnie.
5
Kładąc torbę pod sztalugą, znalazłam swój fartuch i spojrzałam przez ramię na Marge. Bujała się w przód i tył na stopach, jakby była koniem w boksie, który chce się wydostać, ta energia była tak niepodobna do niej. Jednak zdołała jeszcze raz mrugnąć, a jej twarz przybrała jeszcze ciemniejszy odcień czerwieni. Piskliwy głos profesor Lindsay rozległ się w pomieszczeniu, kiedy nagle zakończyła rozmowę telefoniczną. - Panie, panie, panie – zwróciła się do nas wszystkich, oczywisty błysk w jej oczach ukazywał jej własne podekscytowanie. Boże. To wszystko było takie dziwne. Wszystkie były niezwykle cicho, najwyraźniej zbyt zdenerwowane, aby wyrazić swoje uznanie względem jedynego mężczyzny w tej sali. - Mamy opóźnienie – kontynuowała pani profesor. – Ale mogę poczuć to zniecierpliwienie w sali, więc proszę przygotujcie się, kiedy Leo będzie się rozbierać. - Wiem, że nie tylko ja usłyszałam, jak jej głos załamał się przy ostatnich czterech słowach. Kiedy uśmiechnęła się sugestywnie do Leo, mogłam zobaczyć jej zęby poplamione burgundowym odcieniem. Czy ona była pijana? Mimo polecenia, aby się przygotować, nikt się nie poruszył. Poza mną. Cóż, przynajmniej próbowałam. Poruszyłam się powoli z jednym okiem skupionym na ruchu pośrodku pokoju. Nie ma mowy, że jako jedyna przegapiłabym to okazałe widowisko. Kiedy stał mogłam po raz pierwszy zobaczyć jego twarz. Wyrzeźbione i opalone rysy z dużymi, ciemnymi, ale ujmującymi oczami. Wyglądał na Hiszpana, może przedstawiciela Ameryki Południowej, a jego kości policzkowe mogłabym lizać całymi dniami. Jedynie myślenie o tym sprawiło, że w ustach zrobiło mi się sucho. Wysuszona niczym po siedmioletniej suszy. Spragniona, poruszyłam policzkami, by wytworzyć trochę śliny. Leo stał zdecydowanie i pewnie, jakby był urodzony do rozbierania się przed grupą malujących kobiet. Kiedy rozwiązał biały pasek przepysznymi, wprawnymi dłońmi, poły togi rozsunęły się, a moje usta otworzyły. Pieprzcie mnie! 6
Szczelina była mała, ale jego sprzęt już nie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, a ślina, którą z trudem zdobyłam, uderzyła w tył mojego gardła i wpadła do nie tej dziurki. Nim zdołałam ogarnąć sytuację, zaczęłam się krztusić, a straszliwy hałas przeciął ciężką ciszę w pomieszczeniu. Wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie, ich ciekawość i niejakie zirytowanie spowodowały, że policzki zaczęły mi płonąć. Jedynie Leo wydawał się zmartwiony, ruszył, by mi pomóc. Machając desperacko dłoni, odrzuciłam jego gest. Nieprzekonany, ale świadomy odmowy, zajął z powrotem swoją pozycję na podium, podczas gdy ja zbierałam się w sobie. Z kroplami potu spływającymi mi po skroniach i bolącymi, po napadzie kaszlu, mięśniami brzucha, rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu, unikając wszystkich, dopóki, niczym magnez, moja uwaga została ponownie przyciągnięta na środek sali. Jego oczy zablokowały się z moimi, mroczna intensywność połączona z nieznaczną nutą rozbawienia. Mój puls przyśpieszył, kropelki potu zmieniły się w strumyk. Prowokował mnie. Rzucał wyzwanie i byłam, bardziej niż szczęśliwa, przyjmując je, mimo że moja głowa krzyczała bym uciekałam. Byłam złapana. Uwięziona w chwili, kiedy reszta pomieszczenia zblakła i jedyne co widziałam, to jego hipnotyzujące ruchy. Kiedy zrzucił togę ze swoich wyrzeźbionych ramion, kolana się pode mną ugięły. Zastygła w miejscu, całkowicie oczarowana, obserwowałam, jak materiał wolno opadł na podłogę przy jego stopach. Nie mogłam oddychać. Moje płuca się zapadały. Moje wnętrze zacisnęło się i poczułam dziwnie przyjemne doznanie między nogami. Dziwne, ponieważ doświadczyłam tego tylko podczas masturbacji. A teraz stało się to tylko od patrzenia na kompletnie nagiego, oszałamiającego, przystojnego mężczyznę, przemaczającego kobietom majtki. Usta Leo wykrzywiły się, co spowodowało, że oderwałam od niego wzrok. 7
To co wcześniej spowodowało zakrztuszenie, teraz zaczyna strumykiem spływać z kącika moich usta. Nigdy wcześniej nie miałam takiego szczęścia i nie widziałam tak boskiego mężczyzny. Był perfekcją w każdego tego słowa znaczeniu. Silne, szerokie ramiona wyznaczały jego sylwetkę. Widoczny sześciopak kusił mnie, abym przeciągnęła palcami przez te wzgórki i wgłębienia. Jego nogi były szczupłe, ale dobrze wyrzeźbione. A jego kutas! Och boże! Ten kutas może narobić jakichś szkód i od razu poczułam zazdrość o każdą szczęściarę, która już tego doświadczyła. *** Układając swój przybornik na listwie przy sztaludze, oddychałam miarowo, aby się uspokoić po wcześniejszym zażenowaniu, wywołanym kaszlem i pozwoleniu, by cała klasa dowiedziała się, że chcę wziąć Leo w każdy możliwy sposób. Oczywiście nie powiedziałam tego. Nie musiałam. To było wypisane na mojej durnej twarzy, kiedy podnosiłam swoją szczękę z podłogi. Profesor Lindsay przechadzała się po sali, jej słowa nie były niczym więcej jak białym szumem, kiedy bez skutku usiłowałam doprowadzić się do ładu. Leo zajął swoje miejsce na podium, wybierając miejsce dokładnie przede mną, ku widocznemu i słyszalnemu rozczarowaniu pozostałych kobiet. Patrzył w moim kierunku. Czułam na sobie jego zaciekawione spojrzenie, jednak nie mogłam zebrać się, by na niego spojrzeć, obawiając się ponownego zmieszania. Jak, do diabła, miałam wytrwać tutaj godzinę? Większość kobiet zazdrościła mi mojej pozycji. Byłam pewna, że pozostałe były żądne mojej krwi. Miały mnie na celowniku, mimo ich łagodnych wizerunków. Ale urodziłam się niezdarą i zawsze nią będę, a ta sytuacja właśnie krzyczała „upokorzenie”.
8
Leo oczywiście był pewnym siebie mężczyzną. Nie wydawał się cwaniakiem… jak można by pomyśleć. Nie starał się eksponować swoich niesamowitych atutów w ordynarny sposób, jak zrobiliby to inni. Było w tym pewne ukojenie. Jakby potrafił złagodzić mój ból i zachęcał mnie, bym tutaj przyszła i narysowała jego klejnoty. Oczyszczając gardło, znalazłam ołówek potrzebny do rozpoczęcia delikatnych szkiców pięknej budowy jego ciała. Jego oczy podążały za każdym moim pociągnięciem, podczas gdy ja unikałam jego spojrzenia. Mimo moich wcześniejszych zastrzeżeń, odprężyłam się i wpadłam w rytm, kiedy mój umysł krążył po jego twarzy, ramionach, klatce piersiowej i nogach. Leo był idealnym modelem, trwając w swojej pozycji z ramionami ułożonymi za głową i nieznacznie pochylonym ciałem. Profesor Lindsay krążyła po sali, jej czujne spojrzenie krytykowało nasze ruchy, nim zdążyłyśmy je zrobić. Twierdzenie, że nie podobał jej się mój styl, było niedopowiedzeniem. Gdzie ja zabiegałam o klasyczną perfekcję, ona żądała abstrakcji. Mały rozdźwięk. Kiedy demonstrowała mi któregoś wieczoru czego “oczekiwała”, spoglądałam na papier ze zmieszaniem. Kiedy ona wydawała się niezwykle zadowolona ze swojej pracy, ja widziała jedynie bałagan z linii, które się nie łączyły. Myślę, że uznała mnie za przegrany przypadek, gdyż więcej już nie próbowała mnie do niczego nakłonić. Wykorzystałam wszystkie siły, jakie posiadałam, aby skupić się na pozostaniu odpowiedzialną, dorosłą osobą, czym się szczyciłam. Dwadzieścia minut i przepadłam… żałośnie. Nie z własnej woli. Zaskoczona zmrużyłam oczy, czy to, co widziałam, naprawdę się działo? Wiem, że mężczyzna próbował to kontrolować, ale… naprawdę? Leo wciąż nie zerwał kontaktu wzrokowego, jego, teraz częściowa, erekcja spowodowała, że serce waliło mi w piersi i poczułam ból między nogami. Pieprz mnie!
9
Moje nerwy mnie zawiodły i wróciłam do tej nieudolnej idiotki, którą skutecznie zwalczałam przez ostatnie dwadzieścia minut. Robiąc chwiejny krok w tył i używając sztalugi jako podparcia, zrzuciłam przybornik z listwy, wysyłając kawałki węgla w powietrze. Opadły z małym łoskotem na cementową podłogę, przyciągając niechcianą uwagę i protekcjonalne spojrzenia każdego w tym pomieszczeniu. Zaczęły męczyć je moje wygłupy i mnie też. Mrużąc oczy, opadłam na kolana i pozbierałam kompromitujące mnie kawałki, jednocześnie przeklinając każdy z osobna. Para stóp pojawiła się przede mną i mimo że nie potrafiły mówić, mogłam poczuć ich oceniające spojrzenia zza zużytych, skórzanych pasków. - Czy wszystko w porządku, pani Marks? Nie zaszczycając jej spojrzeniem, odpowiedziałam krótko: - W porządku. To tylko mały wypadek. - Mmhmm – zamruczała pod nosem, nim jej wstrętne stopy skierowały się w kierunku Marge. Prostując się po raz n-ty tej nocy, kontynuowałam swój szkic, linie teraz wychodziły nierówno, prowadzone drżącą dłonią. ***
Spędziłam następne dziesięć minut zagubiona w myślach, tworząc mentalną dziurę, do której mogłabym się wczołgać oraz skupiłam się na jędrności mięśni. Leo zmienił swoją pozycję, z powodu teorii profesor Lindsay odnośnie “szybkiej linii”. Inaczej niż reszta, ja pozostałam przy jednej pozycji, dopóki nie była tak dobrze oddana, że postać mogła praktycznie wyjść z płótna. Wymieniając węgiel na smukły grafit, stonowałam górne mięśnie ud, tuż przy pachwinie. To wtedy poczułam, jakby powietrze zamykało się wokół mnie i włoski na karku stanęły mi dęba. Znieruchomiałam podczas robienia pociągnięcia, przerażona zbliżeniem się do rysunkowego kutasa, wiedząc, że prawdziwa wersja stała tak blisko mnie. Za mną. 10
Ukradkiem, nie poruszając głową, spojrzałam na środek pomieszczenia. Moje podejrzenia były właściwe. Leo już nie był na podium. - Uwielbiam to, że używasz innej metody niż pozostali – powiedział, jego głęboki głos był chrapliwy z nutką akcentu. Ten głos zadziałał na mnie jak żaden inny. Cholera, nie ruszyłam się. Nie mogłam. Ledwie oddychałam. - Dziękuję. – Mój głos zabrzmiał ochryple, jakbym śpiewała godzinami na koncercie Metallicy. - Masz niesamowite zdolności w uchwytywaniu ludzkiego ciała. - Dziękuję – powiedziałam ponownie, tym razem mój głos załamał się, jakbym była dwunastoletnim chłopcem. Co, do cholery, było ze mną nie tak? - Nie ma za co. – Tym razem mogłam usłyszeć rozbawienie w jego głosie. Co dziwne, im dłużej tam stał, tym bardziej się odprężałam. Zdobywając wystarczająco odwagi, oderwałam grafit od płótna i zrobiłam krok w bok. Jego dłonie spoczęły na mnie, jedna na talii, a druga na moim przedramieniu. - Uważaj – ostrzegł delikatnie. Zatrzymałam się i z przerażeniem obserwowałam, co wydarzyło się potem, jednocześnie byłam lekko nakręcona. Leo pochylił się, by podnieść zdradziecki węgiel do rysowania, który pominęłam podczas zbierania reszty. Odwróciłam się, powtórnie spoglądając na Marge. Ona i jej sztaluga stały tuż za mną. Z oczami jak spodki i ustami otwartymi jak u złotej rybki, biedna kobieta wyglądała jak w transie. Nieznacznie pomachałam do niej ręką, aby zdobyć jej uwagę, ale nie chwyciła przynęty. Nie patrzyła na mnie. Zamiast tego jej wzrok przyklejony był do niebezpiecznego widoku, jaki Leo oferował podczas schylania się. Chryste! Kurwa. Czy ten kutas dotykał mojej nogi? 11
W nagłym przypływie paniki zauważyłam, że każda para oczu spoczywała na mnie. Ich zazdrosne, żądne krwi oczy zdusiły mnie swoimi intensywnymi spojrzeniami. Kombinowałam, jakby tu grzecznie wybrnąć z tej sytuacji, ale szybko przekonałam się, że było to prawie niemożliwe. Po prawej miałam ścianę, a z lewej strony więził mnie wspaniały, nagi mężczyzna, którego kutas dotykał mojej nogi. Prostując się, przywitał mnie szelmowskim uśmiechem i zaoferował kredę w odcieniu skóry, który wcześniej zlekceważyłam. Pragnąc zakończyć swój dyskomfort, sięgnęłam po wystającą część ze zbyt dużym zapałem, przez co krucha kreda złamała się w pół. Trzymając jedną część, rozciągnął usta w uśmiechu, który roztapiał moje wnętrzności i spojrzał w dół, aby ukryć swoją radość. Bawił się kredą, przerzucając ją między swoimi długimi, grubym palcami, które tak desperacko chciałam ssać. Jezu Chryste! Mój umysł zachowywał się niczym nieokiełznana dziwka. - Myślę, że to zatrzymam – powiedział, wykrzywiając te nieodparte usta. – Coś, dzięki czemu będę pamiętać o tej nocy.
12
ROZDZIAŁ 2 - Wszystkiego najlepszego! – wykrzyknęła Nicole, kiedy otworzyłam drzwi do mieszkania, które dzieliłyśmy. Stojąc w progu, obserwowałam nerwowo, jak pędem ruszyła do mnie, a wino niepewnie poruszało się w jej kieliszku przy każdym kroku. Wzięłam mnie w swoje wspaniałe objęcia i poczułam, jak humor mi się poprawiał. Dawała świetne uściski, idealne ciało, aby się w nie wtopić. Odsuwając się, przyjrzała mi się zaciekawionym wzrokiem. - Co ci się stało? - Nie mam zielonego pojęcia. Przekrzywiła głowę. - Okej… dobrze czy źle? Dobrze czy źle? To było bardzo dobre pytanie. Biorąc pod uwagę, robienie z siebie kompletnej idiotki przez okrągłą godzinę i narobienie sobie wrogów z piętnastu kobiet, powiedziałabym, że źle. Kiedy minęła godzina, w pośpiechu spakowałam swoje rzeczy i wybiegłam z sali, zanim zdążyłabym ponownie się upokorzyć. Minęłam po drodze Leo, trzymał kredę między palcami, pokazując, że nadal zamierza zatrzymać ją jako „pamiątkę”, a jego wygląd wprawił mnie oszołomienie. Był nagi. Jego uśmiech. Figlarne spojrzenie. Tylko o tym mogłam myśleć, wracając do domu. Więc może to była dobrą stroną? Nicole zaprowadziła mnie do środka, posadziła przy ladzie kuchennej i podała mi kieliszek wina. Milczała, kiedy się podciągnęła i usiadła na ladzie, obdarzając mnie pełnym wyczekiwania spojrzeniem. - Mów – zażądała. – Chcę szczegółów. Nie pozostawiaj nic dla wyobraźni.
13
Prychnęłam i zmarszczyłam brwi na swoją reakcję. W następnych dziesięciu minutach opowiedziałam jej o swoim okropnym wieczorze. Z każdym moim słowem jej uśmiech się powiększał, a oczy rozbłyskiwały. - Dlaczego nie zostałaś, by z nim porozmawiać? – zapytała zdezorientowana Nicole. - Dlaczego miałabym to zrobić? - Jego kutas dotykał twojej nogi i zachował twoją kredę, aby cię zapamiętać? Przepraszam… - Uniosła ręce w geście poddania. – Jeśli główka jakiegoś faceta dotykałaby mojej nogi, przypadkowo lub nie, i byłby tak przystojny, jak mówiłaś, znalazłabym inny sposób, aby dotknął jej ponownie. - Jesteś całkowicie bezwstydna. Zaśmiała się głośno i dumnie, najwyraźniej zgadzając się z moją oceną. - Powinnaś też być troszkę bezwstydna. Zmrużyłam oczy, wiedząc, że walczyłam w przegranej bitwie, więc przestałam sączyć wino, a zaczęłam brać duże łyki. Potrzebowałam tego. Moje ciało żądało odprężenia. - W każdym razie – kontynuowała – widzę, że nie mam na ciebie żadnego wpływu, więc zmieńmy temat. - Tak, zmieńmy – zgodziłam się chętnie. - Wszystkiego najlepszego – powiedziała Nicole ponownie, kładąc kopertę na ladzie. - Dziękuję. – Uśmiechając się ciepło do swojej przyjaciółki, rozdarłam kopertę i wyjęłam kartkę. Zanim zdążyłam na nią spojrzeć, Nicole wybuchnęła śmiechem. - Przepraszam – powiedziała, jej twarz zarumieniła się. – Gdybym znała tę historię, wybrałabym coś innego. Przygryzając wargę, aby powstrzymać się od uśmiechu, przyglądałam się tej oskarżającej kartce. Spoglądał na mnie przystojny, nagi mężczyzna, ubrany
14
jedynie w kask ochronny i nic innego. To była tego typu kartka, którą znajdziesz jedynie w sklepie z „zabawkami”. - Cóż, – Mój głos groził załamaniem. – Jakże pasuje. - Otwórz to – zachęcała. Zrobiłam to, a jakiś skrawek papieru spadł na blat. – Nie przejmuj się czytaniem notki, to: Wszystkiego najlepszego. Kocham cię od długiego czasu. Tego typu gówna. - Jak sentymentalnie. – Wyjmując kartkę, skanowałam ją w pośpiechu wzrokiem, a twarz mi bladła po każdym przeczytanym słowie. Patrzyłam z przerażeniem na swoją przyjaciółkę, jej ekspresja wyraźnie nie odzwierciedlała mojej. - Nicole, coś ty zrobiła?
15
ROZDZIAŁ 3 - Ktokolwiek przekonał cię, że to dobry pomysł, musi oberwać. Nicole oderwała spojrzenie od ruchu przed nami, na jej twarzy widniał wyraz fałszywej skromności. - Sama siebie przekonałam, że to dobry pomysł. – Unosząc dłonie w obronnym geście, kontynuowała: – Zanim zaczniesz mi grozić, może najpierw powinnaś poczekać do końca wieczoru, nim wydasz werdykt. - Mówisz, jakbyś w ogóle mnie nie znała – zakpiłam, ale naprawdę tak myślałam. Pomieszczenie było zatłoczone. Niespodzianka Nicole to długoterminowa wejściówka na lekcje salsy. Przypuszczam, że chyba była pijana, kiedy wpadła na ten absurdalny pomysł. Nigdy, w ciągu naszej piętnastoletniej przyjaźni, nie deklarowałam miłości do tańca. Ani trochę. A teraz byłyśmy w drogiej restauracji, przed godzinami otwarcia, czekając na naszą pierwszą lekcję. Było to piękne miejsce i wywnioskowałam, iż żeby zajęcia mogły odbywać się w takiej lokalizacji, to jej właściciel musiał mieć jakieś powiązania. To był typ restauracji, do której bym nigdy nie poszła. Ekskluzywny wystrój, ciemne ściany z jasnymi, skórzanymi siedzeniami oraz błyszczącą zastawą. Żyrandol wiszący po środku pomieszczenia rzucał na nie delikatną, dyskretną poświatę. Na końcu sali był parkiet, na którym mogłam wyobrazić sobie zakochane pary, w ten sposób kończące swój wieczór po zjedzeniu wykwintnego posiłku. Ale w tym momencie było tu coś innego. Dźwięk rytmicznej salsy wypełniał restaurację, a parkiet wypełniony był intymnie splecionymi ciałami kręcącymi się dookoła. Mimo swojej rezerwy, byłam oczarowana tym, co widziałam. Bit był mocny, biodra zderzały się w odpowiednich momentach, policzki były przyciśnięte do siebie w zmysłowej zażyłości, co wywoływało moją ciekawość.
16
- Chodźmy. – Podekscytowany głos Nicole przebił się przez moje myśli. Chwytając moją dłoń, zaprowadziła mnie w stronę parkietu, kiedy muzyka się wyciszyła. Tancerze zwolnili swoje ruchy, zanim pocałowali się w policzki i rozdzielili się, wracając do swoich przyjaciół i właściwych partnerów. Piękna kobieta ze smukłą talią oraz krągłościami w każdym odpowiednim miejscu, weszła ponownie na parkiet. Widziałam ją, jak tańczyła i przypisałam ją do „doświadczonego” typu. - Jeśli przyszliście tutaj na zajęcia, proszę, wejdźcie na parkiet. Za moment zaczynamy. - Gotowa? – zapytała Nicole, ekscytacja promieniowała od niej falami. - Nie! - Świetnie, chodźmy. – Ciągnęła mnie na środek, a nasze obcasy stukały o drewnianą podłogę. Chwilę później, byłyśmy otoczone, co najmniej dwudziestoma, innymi uczniami. - To jest zły, zły pomysł – wymamrotałam jej do ucha. Jeśli nie złamałabym kostki na koniec wieczoru, nieuchronnie spowodowałabym kontuzję u kogoś innego. Jednak Nicole nie wydawała się tym przejmować. - Jasna cholera! – oznajmiła moja przyjaciółka, jej uwaga skupiona była na zbliżającej się do nas postaci. - Jasna cholera! – Moja reakcja była przeciwna do jej, kiedy zobaczyłam twarz, która przyjemnie dręczyła mnie podczas snu zeszłej nocy. Odwracając się na pięcie, zderzyłam z grubym brzuchem jakiegoś faceta, który stał za mną. Siła zderzenia i rozmiar jego obfitego pasa spowodowały, że odbiłam się od niego, nim zdołał mnie chwycić. Obie stopy oderwały się od podłogi i mikrosekundę później, wylądowałam boleśnie na tyłku. Jęcząc i krzywiąc się z bólu, szybko się zorientowałam, że w pomieszczeniu zapadła kompletna cisza. Równie szybko zorientowałam się, że Leo stał przede mną, oferując swoją dłoń.
17
- To nie może dziać się naprawdę! – mamrocząc do siebie, uniosłam wzrok, by spotkać jego piękne, ciemne tęczówki, które patrzyły się na mnie, a jego uśmiech przyjemnie mamił mój rozum. - Spotykamy się ponownie.
*** Leo podniósł mnie na nogi, przeskoczyła między nami iskra. Teraz, kiedy byłam zaledwie centymetry od jego twarzy, wykorzystałam okazję, by ją zgłębić. Zachwycająca to nawet nie było słowo, które ją opisuje. Słowo to było całkowicie nieodpowiednie dla mężczyzny, któremu otwarcie się przyglądałam. Jego twarz była gładko ogolona, szczęka wyrzeźbiona niczym u greckiego boga seksu. Powstrzymanie się od przesunięciem po niej dłonią, było niezłym wyczynem. Jego oczy były ciemne niczym nocne niebo, tak ciemne, tak bezkresne, że mogłabym się w nich zatopić. Opuścił je na moją dłoń, którą wciąż trzymał, a jego piękne usta uniosły się w kącikach. Dlaczego musiał to zrobić? Dlaczego sprawiał, że czułam się, jakbym desperacko potrzebowała dotyku w pewnych miejscach? - Artystka i tancerka! Musisz być naprawdę utalentowana. – Głos Leo był niczym jedwab przepływający przez moje żyły. - Nie jestem tancerką! – Szybko zdusiłam to przypuszczenie w zarodku. Wygiął pytająco brew. - Nie? Masz nogi tancerki i jesteś na moich zajęciach. - Prezent – wypaplałam. – Są prezentem. Tym razem, jego usta ułożyły się w pełen uśmiech. - Są pięknym prezentem. - Słucham? - Twoje nogi. Są piękne. 18
- Och, nie, chodziło mi o zajęcia. – Mój głos był lekko chropowaty, a żołądek zrobił salto na te czułe słowa dotyczące moich dolnych kończyn. Przyglądał mi się z zaciekawieniem, jego uśmiech był szeroki i piękny i trochę psotny. - Wiem, o co ci chodziło, Bella. – Delikatnie wypuścił moją dłoń, i zanim odszedł ode mnie, zmierzył mnie spojrzeniem. Święte piekło. Rozpływałam się. Moje ciało krzyczało i po raz drugi w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin, byłam napalona w pomieszczeniu pełnym ludzi. Pomieszczenie pełne ludzi. Cholera! Moje policzki zapłonęły, czując spojrzenia piętnastu innych osób, które były świadkami tej całej interakcji. Jednak, mimo stania się trędowatą osobą w tej grupie, słowa Leo wwierciły się w mój umysł i kiedy umiejętnie udawałam powagę, aby zachować twarz, promieniowałam od środka. Podobają mu się moje nogi. Uważa, że są piękne. I seksownym głosem nazwał mnie Bellą1. Jestem takim frajerem. - Co. To. Kurwa. Było? – Przerażony głos Nicole wybudził mnie z mojego snu na jawie. - To on – odpowiedziałam, moje spojrzenie wciąż było przyklejone do Leo, który rozmawiał z atrakcyjną kobietą, jak z pozytywki. - On? - Model. - Z zeszłej nocy? Ten, którego kutas cię dotykał? - Ciiii! – wysyczałam, świadoma, że pozostali uczniowie wciąż czekali na rozwój telenoweli. – Nie mów tego w ten sposób.
1
Bella – z francuskiego oznacza „ładna”
19
- Jak inaczej mogę to powiedzieć? Jego kutas dotykał twojej nogi. - Sprawiasz, że brzmi to wulgarnie – Mój umysł wrócił do tamtego momentu. – To było raczej piękne. Nicole prychnęła na moje oświadczenie. - Tak piękne, że wymknęłaś się z sali, aby uniknąć jego i jego kutasa? Jak mogę zapisać się na twoje zajęcia? W sumie, zamieńmy się życiami, skoro jesteś taka niechętna. Nicole jest szczerą osobą. Wierzyła, że jest mistrzem w manipulacji, a ponieważ po prostu miałam dość jej wtrącania się, to zgadzałam się na wypaczone pomysły, które rodziły się w jej głowie. - Cóż, jest otoczony pięknymi kobietami, więc na twoim miejscu – stanęła przede mną i położyła dłonie na moich ramionach – pomyślałabym, aby zrobić coś z jego kutasem, nim znajdzie kogoś, kto zadba o niego tak, jak na to zasługuje.
20
ROZDZIAŁ 4 – Dobrać partnerów. – Głos Leo zwrócił uwagę Nicole i zanim mogłam jej odpowiedzieć, znalazłam się w ramionach mężczyzny, od którego się odbiłam. Jego masywny obwód sprawił, że pochyliłam się do przodu, a w jego oczach zabłyszczała nadzieja. Zajęliśmy pozycję, jego duże, spocone dłonie uwięziły moje pomiędzy nami. – Jestem Jimmy – powiedział głosem, który kompletnie nie pasował do jego wyglądu. Był piskliwy, jakby właśnie zaciągnął się helem z balonu. – Cześć, Jimmy. Jestem Josie. – Mój uśmiech szybko opadł, gdy jego kciuki zaczęły muskać moje palce z niechcianym uczuciem. Przełknęłam ciężko, nienawidząc Nicole za to, w co mnie wciągnęła. Na szczęście za chwilę uwaga Jimmie'go skupiła się na muzyce, która wypełniła pomieszczenie. Było w niej coś hipnotyzującego. Prawie jakby przejęła kontrolę nad ciałem. Utworzył się rząd par z Nicole obok mnie. Sprawiała wrażenie całkowicie zainteresowanej swoim partnerem, który wydawał się obdarzać ją aprobującym spojrzeniem. Typowe. Leo odszedł od pozytywki i przeszedł na koniec rzędu. Przebłyski z wczorajszego wieczora nawiedziły mój umysł i przygryzłam dolną wargę, aby zdusić potrzebę, która zaczynała się we mnie budować. Nawet w pełni ubrany, ten facet wywoływał reakcję. – Okej, na początku zaczniemy od podstaw. – Jego delikatnie zaakcentowany głos spowodował, że chłonęłam każde słowo. Wszystkie spojrzenia skierowały się na przód sali, gdzie Leo i atrakcyjna kobieta odtworzyli naszą pozycję. – Liczymy do czterech z pauzą po trzech. Panie, wy pierwsze robicie krok w tył. Mężczyzna prowadzi i będzie was sygnalizować za pomocą delikatnego popchnięcia lub pociągnięcia dłoni.
21
Leo i Atrakcyjna szybko zademonstrowali ruch, zanim nakazali nam, abyśmy go powtórzyli. Czekaliśmy na odliczanie, a następnie Jimmy poprowadził mnie do tyłu w pierwszym kroku. Co zaskakujące miał pełno wdzięku w swoich stopach i opanowaliśmy ruch z łatwością. – Zmiana. – Rozległ się głos Leo, wskazując, abyśmy zmienili partnerów. Jimmy zaprowadził mnie do kolejnego mężczyzny, który już zdążył chwycić moją dłoń. Nowy facet uśmiechał się nieśmiało i wpasowałam go jako kogoś, kto pracuje w firmie informatycznej. Miał urocze dłonie, wypielęgnowane i gładkie, jakby nigdy nie przepracował fizycznie ani jednego dnia w swoim życiu. Powtórzyliśmy ruch dwa razy, zanim ponownie zmieniliśmy partnerów. I tak kolejne cztery razy, aż dotarłam do końca rzędu i zrobiłam krok w bok, aby wrócić na początek. Silna dłoń chwyciła moją i delikatnie pociągnęła mnie do tyłu. Odwracając się, zostałam natychmiast wbita w podłogę od siły spojrzenia Leo. Nie uśmiechał się, jego oczy nie miały w sobie humoru, do którego zaczynałam się przyzwyczajać. Zamiast tego przyglądał się badawczo mojej twarzy, szukając czegoś, czego ja nie wiedziałam. Trzymał moje dłonie w początkowej pozycji i pozwoliłam, aby poprowadził mnie przez dwa następne kroki. Przez cały ten czas jego spojrzenie było przyklejone do mojego. Kiedy odliczanie skończyło się, wypuścił mnie, a ja cofnęłam się o krok. Nicole stanęła na pozycji, ale jego spojrzenie wciąż było skupione na moim. Z boleśnie bijącym w mojej klatce piersiowej sercem, zerwałam nasz kontakt wzrokowy i wróciłam na początek rzędu. Trzęsły mi się dłonie i nie mogłam się zmusić, aby spojrzeć na swojego nowego partnera. Zamiast tego, mój umysł walczył pomiędzy próbą pozostania w teraźniejszości, a powrotem do obrazy nagiego Leo, wywoływanych przez jego intensywne spojrzenia Dosłownie byłam gorącym bałaganem. Zajęcia zakończyły się po tym, jak nauczyliśmy się dwóch nowych kroków, które mogliśmy złożyć w krótką choreografię. Moi partnerzy i ja wyszliśmy z
22
tego bez szwanku, wolni od kontuzji i dzięki swoim staraniom poczułam się pewniej. Leo partnerował Atrakcyjnej przez resztę zajęć, ale nawet gdy tańczyłam obok niego, czułam jego ścigające mnie spojrzenie. To mieszało w moich wnętrznościach. Milion motyli poruszało się w moim brzuchu z każdym jego spojrzeniem i zauważyłam, że spodobała mi się każda tego sekunda. Atrakcyjna podziękowała nam za udział, a grupa wdzięcznie zaklaskała. Po chwili zrobili głośniej muzykę i przyciemnili światła. Razem z Nicole spojrzałyśmy na siebie z ciekawością, kiedy rozgorączkowanie w pomieszczeniu przybrało na sile. – Dziewczyny, zostajecie? – Facet od IT z nerwowym uśmiechem pojawił się obok nas. – Pewnie, ale co się dzieje? – zapytała Nicole, jej głos zmienił się w zalotny. Co się, do cholery, działo? Był słodki, ale na pewno nie wyglądał jak jej typ. IT zarejestrował jej ton, a fakt, że Nicole opanowała do perfekcji rolę zachwycającej rudowłosej lisicy spowodował, że zaczął się jąkać. - Tam jest… um… Leo pozostawia włączoną muzykę na kilka godzin, więc ludzie… więc ludzie mogą ćwiczyć. Rozejrzałam się wokół, by zobaczyć utworzone już pary pląsające w pełnym swingu. Powiedzieć, że byli niesamowici, byłoby niedopowiedzeniem. Byli tam ludzie spoza zajęć i można było zauważyć ich doświadczenie, ale co zaskakujące nawet kilku mężczyzn, z którymi byłam w parze wyzwalało swoje ruchy. Wydawali się znać o wiele więcej niż podstawowe kroki, które opanowaliśmy wcześniej. Jakby czytając w moich myślach, IT wyjaśnił: - Och, czasami dołączają do zajęć, kiedy nie ma wystarczającej ilości mężczyzn, aby partnerowali kobietom. – Spojrzał między nas dwie. – Kobiety są bardziej usposobione do tańca niż mężczyźni. 23
– Więc… – zaczęła Nicole. Nawet ponad muzyką słyszałam zmysłowość w jej głosie. Spojrzała na IT, jakby chciała go pożreć i nie robiła z tego żadnego sekretu. – Znasz jakieś inne ruchy? IT zarumienił się, niespokojnie dreptał z nogi na nogę. - Cóż, ja, ach, ja zna… Zanim biedny facet mógł skończyć, Nicole chwyciła za jego koszulkę i pociągnęła go na parkiet. – Okeejj – powiedziałam, odczuwając potrzebę odnalezienia jakiegoś ciemnego kąta. Rozglądając się po zajętych boksach, które otaczały parkiet, w końcu zobaczyłam swój ratunek. Bar. – Dzięki Bogu za wino – powiedziałam, wiedząc, że nikt nie mógł mnie usłyszeć ponad muzyką. Zbliżając się do baru, zostałam przywitana przez przystojnego barmana, który podawał właśnie dwa Mojito. – Co mogę ci podać? – Obdarzył mnie oszałamiającym uśmiechem i poczułam, jak moje mięśnie się relaksują. – Weźmiemy dwie tequile, Ben. Dziękuję. – Natychmiast zostałam otoczona przez Leo, jego głos mrowił moje uszy i inne części ciała, jego przepyszne, muskularne ramiona otoczyły mnie. Skutecznie uwięził mnie między sobą a marmurowym barem, kładąc dłonie po obu stronach. Z urwanym oddechem patrzyłam przed siebie, nasze odbicia patrzyły na siebie w lustrzanej ścianie. W dziwny sposób nasze wizerunki wzajemnie się uzupełniały. Oboje mieliśmy ciemne włosy i oliwkową skórę, jego była odrobinę bardziej opalona niż moja. Leo był również idealnego wzrostu. W żadnym razie nie byłam niska ze swoimi 167 cm, a Leo miał ich ponad 180, czyli idealnie do całowania. Ben, barman, położył przed nami dwa kieliszki do shotów wypełnione bursztynową cieczą. – Gotowa? – zapytał mnie Leo, wyraz jego twarzy złagodniał. – Um… 24
Serio? Tylko tyle zdołałaś powiedzieć? Jego piękne, ciemne oczy wypełniły się humorem, który zaczynałam u niego uwielbiać. Unosząc kieliszki, zatrzymaliśmy się, ze spojrzeniami wciąż połączonymi w lustrze. - Twoje zdrowie, Bella. Czy wtedy umarłam? Odrobinę. Jeśli wciąż będzie mnie tak nazywał, narazi się na ryzyko napalonej początkującej tancerki, która się na niego rzuci. Leo przekrzywił pytająco głowę, widząc, że mój umysł na moment zaczął wędrować. Nie mogłam powiedzieć mu, że właśnie miałam chwilową fantazję o zjedzeniu go. Nie byłam na tyle głupia, by zrobić z tego nasz ostatni toast. – Zdrowie za nagi modeling na żywo oraz za salsę – powiedziałam, zanim zdążyłam to przemyśleć. Nagrodził mnie zaciśnięciem ust, próbując ukryć uśmiech, który powoli zaczynał się rozprzestrzeniać. Usłyszałam niski, gardłowy chichot, pod wpływem, którego moje serce się roztopiło. – Zdrowie za niezdarną studentkę sztuki z seksownymi nogami tancerki. Nie mogłam ukryć własnego chichotu. Przyjemnie niszczył mnie od środka i nie chciałam, by to się kończyło. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy tequilę. Moja twarz wykrzywiła się od palącego uczucia, ale i tak cieszyłam się smakiem. Leo, zupełnie niewzruszony tym paliwem silnika odrzutowego, wyglądał, jakby wypił szklankę wody. Po chwili zamknęłam oczy, kiedy gorąco przepłynęło przez moje żyły i zrelaksowało moje ciało. Moje długie włosy zostały delikatnie zsunięte z mojego ramienia i otworzyłam oczy, spotykając jego. – To było zachwycające. – Tequila? – Nie, to, co właśnie zrobiłaś, zamykając oczy i ciesząc się chwilą. Chciałbym dać ci więcej takich chwil. 25
– Przepraszam, że przeszkadzam. – Głos Atrakcyjnej przebił się przez napięcie panujące między mną a Leo. Rzeczywiście wyglądała na skruszoną. – Leo, czy mógłbyś, proszę, mi pomóc? Mam problem z systemem dźwiękowym. Uznając kiwnięcie głową za zgodę, obróciła się na swoim eleganckim obcasie, pozostawiając mnie z moim osobistym kryptonitem. – Bella, zostań tu, proszę. – Jego intensywność zamieszała w mojej duszy. – Okej. – Ledwo byłam w stanie odpowiedzieć. Wysunął język, zwilżając swoją dolną wargę, nim wycofał się i podążył za Atrakcyjną z powrotem na parkiet. Odwróciłam się do baru, by złapać oddech, a barman przyglądał mi się z rozbawieniem. - Kolejnego drinka? – Jesteś gotowa? – Głos Nicole przebił się przez moje zakazane myśli. – Gotowa? Jej urocze, zielone oczy rozszerzyły się w zdezorientowaniu. - By wrócić do domu. Jesteś gotowa? Zerkając w stronę panelu dźwiękowego, gdzie Leo był zaabsorbowany rozmową z ckliwą blondynką, kiwnęłam głową. – Tak. – Mimo że każda część mnie chciała zostać i dowiedzieć się więcej na temat tego pozującego nago modela, nauczyciela salsy, który sprawił, że czułam się jak najseksowniejsza kobieta na świecie.
*** Każdej nocy minionego tygodnia leżałam w łóżku, patrząc się w sufit. Kiedy w końcu zamknęłam swoje oczy, widziałam tylko jedną twarz. Przystojną, zdeterminowaną, wyrzeźbioną twarz, która nawiedzała mnie podczas snu.
26
I każdego ranka minionego tygodnia, znajdowałam siebie błagającą o dodatkową godzinę snu, abym mogła być dłużej nawiedzana.
27
ROZDZIAŁ 5 Kiedy ponownie nadeszły wtorkowe zajęcia, zamiast czuć podekscytowanie, byłam pełna lęku. – Załóż tę. – Nicole rzuciła we mnie krótką, czerwoną sukienką. – Idę na salsę, a nie by spędzić noc na rogu ulicy. – Idziesz na zajęcia z salsy, które, jak się okazało, prowadzi gorący Hiszpana, którego już widziałaś nago i który, dla twojej wiadomości, ma wielkiego kutasa, którym lubi dotykać twoich nóg. Dlatego założysz coś seksownego. Ignorując jej żądania, otworzyłam swoją szafę i wybrałam jedną ze swoich ulubionych sukienek. Wzorzysta, ale pokazywała moje atuty. - Co sądzisz o tej? Wzrok Nicole podążał od sukienki na wieszaku do mnie i z powrotem. - Przepraszam, planujesz dzisiaj doić krowę? Ponieważ ta sukienka to sugeruje. - Co? - Co! Powinnam nazywać cię Daisy? - Nicole! To nie jest żadne ubranie dla mleczarki. I wiele razy już widziałaś mnie ubraną w nią i nic nie mówiłaś. - Jedyne co mówię, to to, że jeśli chcesz zapunktować u gorącego faceta, może powinnaś rozważyć swoje opcje. Czując zdeterminowanie i, z jakiegoś powodu, upór, ściągnęłam sukienkę, którą miałam ubraną i założyłam na siebie tę od „mleczarki”. - Ubieram ją, ponieważ sprawia, że czuję się seksownie i jest jedną z moich ulubionych. Nicole i ja miałyśmy wybitnie odmienne style ubierania się. Ona była wyrafinowana i elegancka tak jak jej nienaganne paznokcie i lśniące, rude włosy. Ja, z drugiej strony, miałam szczęście, gdy udało mi się wytrwać dzień bez plam od 28
farb olejnych. Po dniu na uniwersytecie sztuki zwykle pachniałam jak czysty spirytus, a mój gust do ubrań był bardziej „uroczy” niż wyrafinowany. – Nieźle pokazuje twoje cycki – przyznała ostatecznie. – Dziękuję – odpowiedziałam jej z wdzięcznością, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Zadowolona ze swojego wyglądu spryskałam szyję perfumem, jednak, kiedy wzięłam uspokajający oddech, mój żołądek wzburzył się, motyle nie dawały mi spokoju. Nie jestem pewna, dlaczego czułam się tak zdenerwowana. To nie było racjonalne, ale coś mi mówiło, że moje życie wykonało nagły zwrot, kiedy którejś nocy pozował dla mnie pewien Hiszpan. W dobrym czy złym kierunku , pewnie dowiem się tego wkrótce.
*** Kraniec restauracji był już zatłoczony, kiedy razem z Nicole przyjechałyśmy. Ben, barman, polerując kieliszki do wina, spojrzał tam, gdzie stał Leo, a potem na mnie. Kiedy mrugnął do mnie z zachętą, miałam ochotę odwrócić się na pięcie i wybiec przez drzwi. – Zrelaksuj się trochę, kobieto! – Głos Nicole wypełniony był srogim ostrzeżeniem. Wycierając spocone dłonie o sukienkę, uspokoiłam swój oddech. Dołączając do pozostałych, którzy wciąż się zapoznawali, zanim zaczęły się zajęcia, czekałam z niepokojem obok Nicole, do której podszedł facet z IT. Natychmiast jej mowa ciała zmieniła się i otwarcie flirtowała z nieśmiałym kolesiem, którego poznała w zeszłym tygodniu. To było miłe, widzieć, że ponownie odnalazła swoją pewność i nie jej w żaden sposób zniechęcać. – Wyszłaś. – Znajomy, chrapliwy głos wysłał ciarki wzdłuż mojego ciała. Odwróciłam się delikatnie, by spojrzeć na jego twarz i natychmiast zostałam zniewolona. 29
– Tak, ja… musiałam wyjść. – Słowa wyszły mi chaotycznie z ust. Zmrużył oczy i wykrzywił usta, kiedy mi się przyglądał. Kiedy pochylił się, dotykając ustami mojego ucha, serce stanęło mi w gardle. - Ta sukienka idealnie na tobie leży. – Gorąco jego oddechu łaskotało moją skórę i zamknęłam oczy, ciesząc się tym uczuciem. – Pod każdym względem. I tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął, pozostawiając pustkę między nami, którą desperacko chciałam wypełnić. Przez dłuższy moment pozostałam w tym samym miejscu, jedynie głos Nicole sprowadził mnie na ziemię. – Jasna cholera! – zaczęła, patrząc rozszerzonymi oczami. – Jeśli to nie jest seks na dwóch nogach, to nie wiem co to jest. Widziałaś, jak nie ciebie patrzył? Dziewczyno, ten facet chce cię jako przystawkę, danie główne i deser. I spodobała mu się twoja sukienka! Kto by przypuszczał? Zanim zdołałam odpowiedzieć na entuzjastyczne obserwacje Nicole, muzyka zmieniła się i Atrakcyjna weszła na parkiet, aby rozpocząć zajęcia. Tępo, ponieważ byłam odrobinę roztrzęsiona, podążyłam za resztą i stanęłam w parze z Jimmim. Nie przejmowałam się werbalnym powitaniem, jego twarzy i tak już miała zbyt podekscytowany wyraz na sam mój widok. Przechodząc przez kolejne ruchy, serce mi rosło w gardle, im bardziej zbliżałam się do Leo. Złapał moje spojrzenie kilka razy, a kiedy robiłam co w mojej mocy, aby odwrócić wzrok, widziałam, jak unoszą się kąciki jego ust, za każdym razem, gdy spotykaliśmy się spojrzeniami. Czułam się jak nastolatka. Lekkomyślna z podniecenia i zdenerwowana z wyczekiwania. Znajdowałam się daleko od bycia dojrzałą, dwudziestopięcioletnią kobietą, którą sądziłam, że jestem. Kiedy ostatni partner zaprowadził mnie do Leo, wolałam patrzeć na jego buty. Gdy jego ogromne dłonie chwyciły moje, to ugięły się pode mną kolana. Przeprowadzając mnie przez układ, zatrzymał się, nim mogliśmy go ukończyć. Puszczając mnie, uklęknął i delikatnie owinął swoją dłoń wokół mojej stopy. 30
– Unieś ją – powiedział, podnosząc na mnie wzrok. Zrobiłam, jak kazał, dla równowagi położyłam dłonie na jego ramionach. Przesunął moją nogę do tyłu, nawet nie o pół kroku, zanim postawił ją na podłodze. – Jeśli będziesz robić mniejsze kroki, będziesz się znacznie lepiej ruszać do muzyki. Przełykając swoje serce, kiwnęłam głową, nerwowo przygryzając dolną wargę. Wracając do pozycji, dokończyliśmy ostatnie ruchy, byłam jednocześnie szczęśliwa i pełna żalu z powodu powrotu na początek rzędu. Kiedy zajęcia dobiegły końca, stuknęłam Nicole w ramię. - Potrzebuję drinka i to bardzo. – Też bym potrzebowała, gdybym była tobą. Pozostawiając ją, ruszyłam w stronę baru. Pomiędzy robieniem drinków dla klientów, Ben zauważył, jak podchodzę i zanim do niego dotarłam, postawił na ladzie shota tequili. – Dla ciebie. – Nie zamawiałam tego – odpowiedziałam grzecznie. – Wiem – powiedział z małym uśmiechem, patrząc przez moje ramię. – Zamówiłem to dla ciebie – usłyszałam zza mną głos Leo. Ben postawił na ladzie kolejnego shota i Leo podał mi jeden. - Zdrówko – powiedział. Delikatnie stukając się kieliszkami, aby nie wylać kropli, jednocześnie wypiliśmy tequilę. Łzy szczypały mnie w oczy od gorąca, a równocześnie było to magiczne uczucie, kiedy przepływało ono przez moje ciało. Rozchyliłam swoje usta, wypuszczając z nich małe westchnienie. Jego słodko-pikantna woda kolońska była upajająca, poczułam zawroty głowy z niewytłumaczalnej potrzeby mężczyzny, który zadręczał każdą moją myśl. Prawa dłoń Leo nakryła moją, splatając razem nasze palce. To było takie dobre uczucie. Takie właściwe.
31
Bez słowa cofnął się o krok, jednocześnie okręcając mnie. Poszliśmy ręka w rękę w kierunku parkietu. Był teraz zatłoczony, pozornie znana piosenka zachęcała do gorących ruchów. Ciągnąc mnie na środek, odwrócił się, przyciągał mnie do przodu, dopóki nie byliśmy ze sobą spleceni. Gorąco otoczyło nasze połączone ciała, klatka piersiowa przy klatce piersiowej, biodra przy biodrach, kontakt ten jedynie zwiększył moje pożądanie. Policzek Leo przycisnął się do mojego i naprawdę musiałam się mocno skupić , aby powstrzymać się od przebiegnięcia ustami wzdłuż jego karmelowej szyi. - Zamknij oczy – wyszeptał przy moim uchu. Zrobiłam tak, jak powiedział. Biorąc moją prawą dłoń w swoją lewą, druga położył na moim biodrze, kciukiem delikatnie wystukując rytm muzyki. Staliśmy na parkiecie w bezruchu, otoczeni przez innych kręcących i wijących się tancerzy. – Poczuj to. – Leo ponownie wymamrotał, jego oddech na moim uchu spowodował ciarki na moim ciele. – Musisz to poczuć, aby poruszać się do tego. – Jego kciuk uderzał o moje biodro, rytmicznie opadał razem z basem. – Słyszysz to? Kiwnęłam głową przy jego policzku. - Te uderzenia, to klawesy. Jak raz je usłyszysz, to już nigdy cię nie opuszczą. Po kilku odliczeniach, biodra Leo zaczęły się rytmicznie poruszać. Ponieważ trzymał mnie tak blisko, moje biodra poruszały się razem z jego. To było niesamowicie intymne, a jednocześnie wydawało się naturalne. Przejmując dowodzenie, przeprowadził mnie przez podstawowe kroki, których nauczyłam się na zajęciach. Podczas nauki było co najmniej z pół metra odległości między nami, teraz Leo trzymał mnie blisko, nasze ciała nigdy się nie odklejały. To było doskonałe. Kuszące. Drażniące, trzymając nasze ciała tak onieśmielająco połączone. - Ella tiene la magia de un instante de amor – zaczął śpiewać Leo. To było to, niczym jedwab przepływający przez moje żyły. 32
- Y su mirada un toque de misterio, cuando ella llega siempre suelo perder el control. - To brzmi tak pięknie – powiedziałam, poruszając ustami bliżej jego ucha, lekko muskając jego skórę. Nie całuj go, zdziro! Miej trochę klasy. - O czym on śpiewa? - O kobiecie, którą wielbi – odpowiedział Leo, muskając ustami moją skroń. – Miała taką samą magię, co chwila miłości, a jej spojrzenie miało odrobinę tajemniczości. Kiedy przyjeżdża, on zawsze traci kontrolę. Puszczając moją dłoń, otoczył swoją dłonią mój policzek. Twarzą w twarz, tak blisko, jego usta ocierające się o moje, piosenka dobiegająca do końca. Potrzeba, by mnie pocałował, była przytłaczająca. Moje ciało o to krzyczało, wręcz błagało. – Zjesz ze mną kolację jutro wieczorem. To nie było pytanie. – Gdzie? – Mój drżący głos zdradził mnie. – Tutaj. Jego dłonie opadły z mojego policzka i biodra, a kiedy odszedł natychmiast odczułam stratę. Byłam złapana między całującymi się parami i dziękującymi sobie wzajemnie za taniec, a jednak nie mogłam zmusić swojego ciała do ruchu. Nienawidziłam tego przyznawać, ale potrzebowałam więcej tego mężczyzny, który wykarczował sobie drogę do mojego życia.
33
ROZDZIAŁ 6 – O nie! Nawet o tym nie myśl! Co ty ro… – Na litość boską, czy możesz się po prostu nie ruszać? – Nicole, przestań je chwytać, to nie piłeczki antystresowe. – Nie musiałabym ich chwytać, gdybyś nie ukrywała ich jak jakiś światowy sekret. Uwolnij bestię. – To ja mu się podobam, a nie moje cycki. – Żaden mężczyzna na świecie się do tego nie przyzna. – Nicole! – W porządku! Poddaję się. – Unosząc dłonie w geście poddania, cofnęła się o krok, pozwalając moim udręczonym piersiom na chwilę wytchnienia. Obrażając się na, cóż… po prostu obrażając się, przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze, w łazience. W długiej, czarnej spódnicy oraz w czarnej bluzce czułam się pewnie i byłam gotowa na wieczór z Leo. – Trzymaj. – Nicole przekopała się przez pudełko z biżuterią i podała mi parę swoich kolczyków, które idealnie wpasowały się do mojego stroju. Były w kształcie łezki. w kolorze Lapis Lazuri. – Dziękuję – powiedziałam, pozwalając, by położyła mi je na dłoni. – Więc, co robisz dzisiaj wieczorem? Jakieś plany z Betttem? – Nie wymiguj się. Ciągle słyszysz o moich przygodach. Ty, z drugiej strony, idziesz na randkę z Antonio Banderasem Juniorem i nie wydajesz się nawet w połowie tak podekscytowana, jak być powinnaś. Co było kłamstwem, bo w rzeczywistości byłam podekscytowana. To podekscytowanie wychodziło aktualnie ponad normą przez moje galopujące serce oraz skręcający się żołądek. Byłam zdenerwowana. I przerażona. I odrobinę nieufna wobec siebie.
34
– Tylko nie rzucaj się na niego, kiedy znowu zaśpiewa dla ciebie po hiszpańsku. – Mam to pod kontrolą, Nicole. – Tak, tak. Pewnie, że masz. To musiał być ktoś inny zeszłej nocy, wyglądający jak oszalała z pożądania dziwka. I tu tkwił problem. Moja przyjaciółka miała rację. Ukrywanie prawdziwych uczuć nie było czymś łatwym dla kogoś takiego jak ja. Wszyscy w pomieszczeniu mogli zauważyć, jak bardzo chciałam rzucić się na Leo i wziąć go na wszystkie sposoby, jakie znam.
*** Nie mogłam upaść mocniej, byłam jak schwytana na lasso. Leo wyglądał po prostu cudownie. Ubrany w ciemne jeansy, które leżały na nim za dobrze oraz wyprasowaną, białą koszulę z podwójnymi mankietami, która opinała jego muskularną sylwetkę. Był tak samo przepyszny jak wtedy, kiedy był nagi. – Josie. – Po raz pierwszy wypowiedział moje imię. – Wyglądasz znakomicie. – Przyciągając moją dłoń do ust, delikatnie ją pocałował. Ten mężczyzna w ogóle sobie nie darował. Jeśli chciał pozostać nienaruszony, musiał przestać sprawiać, że czułam, się jakbym miała zaraz eksplodować. – Wyglądasz spektakularnie – Na komplement zaczął pocierać kciukiem moje palce, a jego oczy błyszczały. Nie puszczając mojej dłoni, wysunął dla mnie krzesło. I w tym momencie zauważyłam, że byliśmy sami w restauracji. Wszystkie świece na stołach były zapalone, jednak tylko dwoje ludzi cieszyło się tym nastrojem. – Mam nadzieję, że jedzenie tutaj, jest bezpieczne – zażartowałam, kiedy zajął krzesło naprzeciwko mnie. – Nie ma tu zbytniego ruchu. Leo przygryzł wargę, powstrzymując swój uśmiech. 35
- Mogę cię zapewnić, że jedzenie tutaj, jest bardziej niż bezpieczne. Zatrzymałam się, oceniając jego dziwną reakcję. - Znasz właściciela, prawda? – zapytałam z rezygnacją. Tym razem, Leo nie wytrzymał i piękny, megawatowy uśmiech oświetlił jego przystojną twarz. – Znam go bardzo dobrze, Bella. Znowu poczułam ten ścisk między nogami. Dlaczego moja cipka tak mnie zdradza? – Więc – zaczęłam, nie chcąc, by zauważył moje rozpalenie i płomienny rumieniec – skąd znasz moje imię? Nie przypominam sobie, abym go używała w dotychczasowych rozmowach. – Twój ołówek miał napis “Josie”. Założyłem, że to twoje imię. Zawsze była możliwość, że go ukradłaś, ale nie pasujesz mi na tego typu dziewczynę. Drażnił się ze mną i spodobało mi się to. – Moja mama. Ona ach… wciąż myśli, że chodzę do szkoły. To był prezent. Ale skoro poruszyłeś ten temat… – Momentalnie pożałowałam wyboru słów. Obrazy jego częściowego wzwodu z poniedziałkowych zajęć ukazały mi się przed oczami. Przeczyszczając gardło, kontynuowałam. – Czy ta twoja przygoda z modelingiem to coś regularnego? – Tym razem zauważyłam, jak rumieniec zabarwił jego policzki. Zabębnił palcami o stół, a jego oczy spoglądały nieśmiało. – Taa, muszę za to przeprosić. – Proszę, nie – zażartowałam i od razu zobaczyłam, jak jego ramiona rozluźniły się. – To był zakład. Przegrałem i to była moja kara. – Wow, ciekawi przyjaciele. – Leo splótł nasze palce na środku stołu i ciepłe dreszcze przyjemności przebiegły po moim ciele. – Znałem konsekwencje, zanim się zgodziłem. – Jego oczy rozjaśniły się wesołością, którą pokochałam. – Poza tym, gdybym wygrał, malowałabyś jakiegoś innego, nagiego mężczyznę. 36
– Raczej podobał mi się ten, którego mieliśmy ostatnio. – Tak sądzisz? – Mmmhmm. – Cóż, w takim razie, z przyjemnością oznajmiam, że przechodzę na emeryturę w tym krótkotrwałym zawodzie. Jednakże, gdybyś potrzebowała ponownie moich usług, to chętnie się z nich wywiążę. – I co, zostaniesz moją muzą? – Leżeć nago, podczas gdy piękna kobieta z pięknymi, długimi włosami oraz zachwycającymi nogami szkicuje mnie? Byłby to wysiłek, ale nigdy nie mógłbym zawieść artysty w potrzebie. – Przepraszam, sir – wtrącił się kelner. Wydawał się delikatnie zaniepokojony, w dłoniach skręcał białą ściereczkę. – Szef kuchni przesyła przeprosiny. – Za co? – Jego córka ponownie zachorowała. Leo wziął długi, pełny wdech. Nie był zirytowany, wydawał się raczej zmartwiony. - Wyszedł? – Tak, sir. Przed chwilą. – Rozumiem. W takim razie również możesz już iść. – Spojrzał na mnie i mrugnął. – Myślę, że razem z Josie poradzimy sobie. Ee? Kelner spojrzał na nas, zanim kiwnął głową, uśmiechnął się i odszedł. Wyglądał na ten typ, co zawsze jest nerwowy. – Idziemy? – Leo wyciągnął dłoń w moim kierunku i chwyciłam ją z podejrzliwością. Prowadząc mnie wzdłuż stolika, kciukiem czynił swoją magię, głaszcząc moją skórę. Podążyłam za nim przez jadalnię do kuchni. Obracając się ze skromnym uśmiechem na twarzy, położył dłonie na moich ramionach.
37
– Cóż, nie dokładnie tak miał potoczyć się dzisiejszy wieczór, ale wciąż możemy go uratować. – Obserwowałam, jak jego wzrok opuścił mnie i rozejrzał się po kuchni. – Jednakże będę potrzebował twojej pomocy. Teraz przyszła moja kolej, aby poczuć zdenerwowanie. - Chciałabym, ale lepiej, jak cię ostrzegę, że gotowanie nie jest moim talentem. – To nie powinno być problemem. – Mrugając do mnie, Leo zbliżył się i wsunął dłonie pod moje pachy, unosząc mnie z łatwością na stalową ladę. Podniósł mnie tak, jakbym ważyła tyle, co piórko/nic, a on był Hulkiem. Przepyszny kawałek bestii! Zauroczona skrzyżowałam nogi w kostkach i obserwowałam, jak poruszał się po kuchni, jakby był w domu. Wydawał się czuć tak komfortowo w tym otoczeniu, że szybko zaczęłam przypuszczać, że wszystko jest inne, niż mi się zdawało. Wyprostowałam się, spoglądając na ścianę naprzeciwko mnie i zobaczyłam, że moje przypuszczenia są właściwe. – Smak swojskości staje się nowym trendem – przeczytałam na głos ozdobiony w ramkę wycinek z gazety powieszony na kafelkowej ścianie. Przystojna twarz spoglądająca na aparat to ta sama, co u mężczyzny przygotowującego jedzenie na ladzie obok mnie. – Więc, wnioskuję, że jesteś więcej niż przyjacielem szefa kuchni? – drażniłam się. Spojrzał na mnie spod rzęs i, cholera, jeśli nie zemdlałam. – Jasne jest moim dobrym znajomym. Właściwie, to on rzucił mi to wyzwanie. Muszę mu podziękować, kiedy się spotkamy. – I... – kontynuował – jest również moim głównym kucharzem. To... – skazał dookoła – jest moja restauracja. – Więc pozujesz nago, uczysz salsy i masz własną restaurację. Masz jeszcze jakieś asy w rękawie? – Mam kilka. – Jego ton był sugestywny. – Ale mogą poczekać. Och. Mój. Boże. Sprawiając, że zaniemówiłam, wypełnił luki: 38
- Jestem właścicielem tej restauracji już kilka lat. Moja mama była znakomitą kucharką i każdego wieczoru robiła domowe dania bez żadnej porażki. Uczyła mnie, odkąd byłem małym chłopcem i kiedy pozwolono mi na swobodę w kuchni, ćwiczyłem to, co ona miała już opanowane do perfekcji. Podczas gdy pozostali tworzyli swoje dania mniejsze i wymyślne, zrozumiałem, że nie każdy szukał takiego jedzenia. Jesteśmy tradycjonalistami w prawie każdym tego słowa znaczeniu. Więc. – Spojrzał na mnie zza tych pięknych rzęs, podczas odkrajania kawałka szynki Iberico. – Mam nadzieję, że jedzenie ci zasmakuje. – Na szczęście jedzenie i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Jesteśmy ze sobą dobrze zaznajomieni i jeśli jest tak dobre, jak mówisz, to obawiam się, że będę musiała przywiązać cię w swojej kuchni, abyś mógł już na zawsze dla mnie gotować. Jego bezkresne oczy zabłyszczały, a mój żołądek opadł. Oto ja, mówiąca o przywiązaniu go i to na pierwszej randce. I ja się dziwię dlaczego jestem singielką od trzech lat. – Bella, uważaj na to co mówisz. Ponieważ mógłbym skorzystać z twojej oferty.
*** Przez następne trzydzieści minut obserwowałam, jaki Leo był profesjonalny w kuchni przygotowując strzępiela ze szparagami, przyprawionego szafranem. Zapach przytłoczył mnie, przez co mój żołądek burczał w niedoli. W przeciwieństwie do mnie, Leo w kuchni poruszał się z wrodzoną gracją, która uwydatniała rozmiar jego umiejętności. Przez większość czasu pracował w ciszy, jego spojrzenia skierowane w moją stronę mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa. Zostałam zaatakowana przez przyjemne łaskotanie, które okrążało moje ciało za każdym razem, gdy to robił. Było
39
tak do czasu, aż zdałam sobie sprawę, że uśmiechał się do mnie, ponieważ przyłapywał mnie na zbyt częstym zerkaniu na niego. – Mogę? – zapytał Leo, wycierając dłonie w ręcznik, nim wyciągnął je w moim kierunku. Splatając swoje długie palce z moimi, pomógł mi zejść z lady i zaprowadził z powrotem do stolika. Po odsunięciu dla mnie krzesła, zniknął w kuchni i pojawił się z dwoma, starannie przygotowanymi talerzami oraz butelką białego wina wsuniętego pod ramię. – Wygląda niesamowicie. Dziękuję bardzo. – Leo położył przede mną talerz, a moje oczy pożerały go. Zajmując swoje miejsce naprzeciw, nalał dwa kieliszki wina, zanim odstawił je na bok. – Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem szczęściarzem. – Och, tak? Niby dlaczego? – drażniłam, a jego oczy rozświetliły się. Unosząc swój kielich, zaproponował toast: - Za rzeczy, których najmniej oczekujesz.
40
ROZDZIAŁ 7 Chociaż jedzenie wyglądało i smakowało jak kawałek nieba w moich ustach, ciężko mi było rozkoszować się chwilą, ponieważ moje kubki smakowe śpiewały i tańczyły. Toast Leo ogrzał moje wnętrze i wywołał nerwowość. Widząc drżenie moich dłoni Leo zerkał na mnie z ukrytą troską. - Więc, jak długo jesteś właścicielem restauracji? – zapytałam, starając się rozproszyć swoje myśli. - Trzy lata. Miałem szczęście, bo to stworzyło mi wiele możliwości. - Twój przyjaciel pracuje dla ciebie jako szef kuchni od samego początku? Kiwnął głową. - Jase szybko się uczy i po kilku tygodniach znał już wszystkie rodzinne przepisy. Jest tak samo przywiązany do tej restauracji jak ja. Wbrew temu, jak mogło to wyglądać wcześniej. - Czy wszystko w porządku? Znaczy się, z jego córką. Tym razem potrząsnął głową. - Niestety nie. Mimi cierpi na białaczkę odkąd skończyła dwa lata. Od trzech lat na zmianę następuje remisja, a potem jest nawrót. Było dobrze, ale ostatnio mocno się pogorszyło. W moim gardle uformowała się gula, z powodu tej biednej dziewczynki. - To okropne. Leo westchnął głęboko. - To takie trudne, ponieważ ona jest pełna energii. To tak, jakby ciemność, która ją niszczy, w żaden sposób na nią oddziaływała. Ona jest siłą. Jase jest kochającym ojcem, ale Mimi jest tą główną siłą. - A co z matką? Leo zacisnął wargi. - Zniknęła dawno temu. Od kilku lat jest tylko Jase i Mimi. 41
Zabrakło mi słów. - Jase jest głównym kucharzem, ale skoro sam nauczyłem go wszystkiego, co wie, wypuszczam go zawsze, gdy musi być z Mimi. Może to się stać przed pracą jak dzisiaj lub w jej trakcie. Jej złe dni mogą być niebezpieczne i żadne z nas nie chce odbierać mu szansy, by mógł z nią być. - Ja… Ja nawet nie wiem, jak bym sobie poradziła. Nie miałabym nawet pojęcia, od czego zacząć. Muszą być naprawdę silną rodziną, nawet jeśli jest ich tylko dwoje. - Są – zapewnił, a ponieważ historia Mimi dotknęła mnie w niezwykły sposób, potrzebowałam wiele siły, aby nie wybuchnąć potokiem łez. - Wystarczy tego. Zaprosiłem cię na randkę, by cię uwieść, a jak na razie nędznie nawalam. – Wstając z krzesła, wyciągnął dłoń w moim kierunku. Biorąc ją, pozwoliłam, by zaprowadził mnie na parkiet, który był tylko dla nas. - Restauracja nie powinna być dzisiaj otwarta? – Gdyby był to poniedziałkowy wieczór, to mogłabym zrozumieć, dlaczego jest zamknięte. Nie są to godziny, w których przychodzi się w tygodniu na kolację. - Tak, powinna. Na szczęście, miałem okazję wprowadzić tutaj kilka zasad. – Leo okręcił mnie, zanim ponownie przyciągnął mnie do siebie. Starałam się ukryć swoje sapnięcie, ale jego uśmiech powiedział , że mi się nie udało. Zapach jego wody kolońskiej odurzył mnie, a moje dłonie powędrowały w górę i owinęły się wokół jego szyi. Mina Leo wyrażała dokładnie to co moja. Oczy wypełniało pragnienie i żądzą. Jego dłonie przesunęły się wzdłuż moich pleców i osiadły na mojej talii. Zaczęliśmy się ruszać, kołysząc się na boki, jakbyśmy tańczyli, a nasze ciała były połączone w każdy możliwy sposób. Nie potrzebowaliśmy muzyki. Tworzyliśmy swój własny rytm. - Josie – wyszeptał, muskając ustami moje własne. – Nie czekałem na ciebie. Ale nie zamierzam kwestionować przeznaczenia. Przełykając ucisk w swoim gardle, pozwoliłam Leo pocałować mnie. 42
Pozwoliłam mu objąć moje policzki, przyciągnąć mnie bliżej i pogłębić nasze połączenie. Pozwoliłam mu mnie pocałować, ponieważ jego smak spowodował, że pragnęłam więcej. Pozwoliłam mu mnie pocałować, ponieważ kiedy jego język spotkał mój, czułam się, jakbym była w odpowiednim miejscu. Pozwoliłam mu mnie pocałować, ponieważ chciałam rozkoszować się chwilami, jakie z nim miałam. Pozwoliłam mu mnie pocałować, ponieważ był wszystkim, czego nie oczekiwałam.
*** Leo oderwał się ode mnie, pozostawiając nas oboje bez tchu. Kciukami muskał moje skronie, trzymając moją twarz blisko swojej. Moje ciało świętowało, plądrowały mnie dreszcze przyjemności. Pierś Leo unosiła się i opadała gwałtownie, drażniąc moje sutki przez zwiewną koszulkę. Ponownie zamykając przestrzeń między nami, zassał moją dolną wargę, delikatnie przygryzając ją zębami. Kolana ugięły się pode mną, gdy jego ręka owinęła się wokół mojej talii, podtrzymując mnie. - Josie – wymamrotał. – Próbuję być dżentelmenem na naszej pierwszej randce, ale jeśli wciąż będziesz tak jęczeć, mogę stracić całe swoje opanowanie. - Może ja tego chcę. Jego przepyszne usta uformowały się w uśmiech, a moje serce roztopiło się. - Och, ja również tego chcę. Ale lubię smakować cię w każdy możliwy sposób. Póki co, lubię to drażnienie. Czując twoje cudowne ciało, ale nie dotykając cię w miejscach, o których fantazjuję. Smakować cię, ale nie pożerać. Kąsać, zamiast zjeść cię całą. 43
Och… Zwlekał przy moich ustach, a jego słowa były przerywane intensywnymi pocałunkami. Zacieśniłam uchwyt wokół jego szyi, przyciągając go do siebie, aż mogłam poczuć jego erekcję. Zareagowałam na to pożądaniem. Byłam miękka w jego ramionach, moja cipka obudziła się do życia, pulsując spazmatycznie. - Młoda damo – zganił mnie żartobliwie. Leo sięgnął do tyłu i chwycił moje dłonie, w błyskawicznym ruchu, którego się nie spodziewałam. Skrzyżował moje ramiona, obrócił mnie i przyciągnął blisko siebie, przyciskając moje plecy do swojej klatki piersiowej. Mogłam poczuć jego erekcję przyciśniętą do mojego tyłka, namiętność gwałtownie przepłynęła przez moje żyły. Głowa opadła mi na ramię Leo, gdy ten przycisnął swój policzek do mojego. Delikatnie nami kołysał, ustami muskając moje ucho. - Ledwo cię znam, ale już jestem pochłonięty wszystkim, co robisz. Twoim smakiem. Twoim zapachem. Sposobem, w jaki się poruszasz. Chciałam powiedzieć mu, że uczucia są odwzajemnione, ale byłam zbyt oczarowana jego słowami. - Już niedługo, Bella. – Jego słowa wypełnione były obietnicą, której spełnienia desperacko potrzebowałam.
*** Prowadząc mnie z powrotem do stolika, Leo pochylił się, całując mnie przeciągle oraz pieszcząc. - Mam deser w kuchni. - To nie jest nim to? Uśmiechnął się przy moich ustach. - Chętnie zjadłbym ciebie na deser i planuję zrobić to niedługo. Jasna cholera!
44
- Ale teraz mam dla ciebie Savoyardi. Nowość w menu i chciałbym poznać twoją opinię. – Pocałował mnie po raz ostatni, usiadłam, obserwując jak pewnym i zamaszystym krokiem wraca do kuchni. Sącząc swoje wino, pozwoliłam, aby jego zimno ugasiło pożar, który, byłam pewna, spowodowało u mnie rumieńce. Leo wrócił w mniej niż minutę, niosąc ogromny talerz. Położył go na środku stołu, a ja patrzyłam z podziwem na to arcydzieło. - Wygląda niesamowicie. Czy to przepis twojej mamy? - Tak, ale używa innego likieru niż ten, z którym ja eksperymentuję. Podał mi z mrugnięciem widelec i nic nie mogłam poradzić na myśli o tym, jakie to wszystko z Leo jest dziwnie intymne . Jego gotowanie znajduje się na samej górze. Wzięłam kęs, a wzrok Leo skupiony był na moich ustach owijających się wokół widelca, gdy językiem oblizał swój własny. To było to. Smak tysiąca, malutkich wiśni eksplodował w moich ustach. - Wow! To jest cudowne! – powiedziałam z pełną buzią. W „kobiecym protokole jedzenia” w skali od jeden do dziesięciu zebrałam nędzne jeden. Nigdy nie wytrzymałabym na randce, jedząc sushi. To gówno mnie nienawidzi. Oczy Leo rozbłysły się. - Gąbka2 jest zamoczona w likierze, a następnie ponownie pieczona, więc krystalizuje się. - Jeżeli uważałaś, że wcześniej żartowałam odnośnie przywiązania cię w mojej kuchni, mogę cię zapewnić, że to się stanie. Milczał przez chwilę, rozważając moje słowa. – Trzymam cię za słowo.
2
Gąbka jako organizm żywy
45
ROZDZIAŁ 8 Oparłam głowę o drzwi, a westchnięcie, opuszczające moje usta, przypominało mini tornado. Moje ciało było wzburzone, bliskie utraty kontroli, będąc drażnione przez całą noc. Skończyliśmy pić wino i Leo zadzwonił po taksówkę, aby odwiozła nas oboje. - Obudziliście sąsiadów. – Ze schodów zabrzmiał rozbawiony głos Nicole. Żuła czerwoną lukrecję. - Nie obudziliśmy. A może tak. Zrobiło się całkiem gorąco, kiedy odprowadzał mnie po schodach. Biorąc mnie w ramiona, opadliśmy na drzwi, nasze języki spotkały się w tańcu, a nasze dyszenie prawdopodobnie przyciągnęło niechcianą uwagę. - Jak było? Nie pomijaj niczego i pamiętaj, że wiem, kiedy kłamiesz. - On jest… - Zapatrzyłam się w sufit pokryty cieniami. – On jest… po prostu idealny. - Ma brata? - Co? - Brat. Ma jakiegoś? Nie wiedziałam. Znałam go jedynie ponad tydzień, więc dlaczego czułam, jakby trwało to znacznie dłużej? - Nie jestem pewna – przyznałam. – Zapytam go, kiedy znowu go zobaczę. – Odsunęłam się od drzwi, a Nicole podążyła za mną na górę do naszej wspólnej łazienki. - A kiedy to będzie? - Odbiera mnie w piątek po zajęciach. Nicole poruszyła śmiesznie brwiami. - Dobrze całuje? 46
- Nie.Ziem.Sko. I jest mistrzem w kuchni. Opierając się o futrynę, wypuściła ciężkie westchnienie. - Proszę, Boże, niech ma rodzeństwo. To już dwa z trzech, Josie. Jak Meat Loaf by powiedział “nie jest źle”, ale mam nadzieję, z korzyścią dla ciebie, że jest równie cudowny w łóżku. - Coś mi mówi, że wie co robić. A co z Brettem? – zapytałam, chętna odciągnąć jej uwagę od swojego życia miłosnego. - Co z Brettem? - Cóż, nie za bardzo to twój typ, ale wydawało się, że jesteś nim całkiem zainteresowana. - Od mięśniaków do frajerów, zawsze jestem skora na zmiany. – Nicole miała wprawę w wybieraniu nieodpowiednich facetów. Albo wyróżniali się przez bycie obelżywymi dupkami lub byli tak apatyczni, że pytaniem było, jak sobie radzili w życiu, a tym bardziej z kimś takim jak Nicole, która czasem była wymagająca. - Więc? Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Wydymając wargi, skrzyżowała ramiona. - Jutro wieczorem zabiera mnie na randkę. Przerywając mycie twarzy mokrym wacikiem, spojrzałam na przyjaciółkę, która nie wydawała się być szczęśliwa z powodu randki. - Twój entuzjazm mnie zabija. - Widzisz, i to jest to. Powinnam być bardziej ucieszona, a nawet podekscytowana, ale ja po prostu… nie jestem. - Więc nie idź. Nastała chwila ciszy, kiedy zatopiła się w myślach. - Ma duże dłonie – powiedziała, powodując, że parsknęłam śmiechem. - Zalewasz. Znajdź więcej powodów, dla których powinnaś rozważać pomysł randek.
47
Posyłając mi buziaka w lustrze, Nicole zniknęła w ciemnym pokoju. Miała piękne serce, które zbyt wiele razy zostało sponiewierane, z powodu złego wyboru mężczyzn. Zamieszkałyśmy razem po ciężkim dla niej zerwaniu. Nicole przyjęto do szpitala po tym, jak jej pijany facet ją zaatakował. Tak mocno podbił jej oko, że wyglądała, jakby miała je zamknięte, a goiło się przez dwa tygodnie oraz złamał jej kość policzkową po tym, jak przyznała, że musi go zostawić. Nie miała żadnych poważnych związków po tym, jak odzyskała swoją pewność, przebywając między ludźmi. Dla kogoś z zewnątrz emanowała wieloma rzeczami, ale w rzeczywistości była zwykłą, piękną rudowłosą dziewczyną przerażoną swoją słabością. - Ekhem. – Nicole przestraszyła mnie swoim odchrząknięciem. – Twój telefon dzwonił. – Jej uśmiech był zaraźliwy i widząc go po północy, obie wiedziałyśmy, kto to mógł być. - Daj mi go – zażądałam, a ona zaczęła narzekać. Leo: Dobranoc, piękne nogi. Nie mogłam ukryć swojego uśmiechu wywołanego wiadomością Leo, co jedynie zmobilizowało Nicole do stwierdzenie: - Jeśli zdecydujesz, że go nie chcesz, wyślij go do mnie. Przygryzłam wargę, a mój umysł przebiegał przez wszystkie krótkie, ale obfite w wydarzenia chwile, które dotychczas dzieliliśmy. Coś mi mówiło, że nigdy nie będę chciała z niego zrezygnować.
48
ROZDZIAŁ 9 - Więęęc. – Marge ustawiła się obok mnie na zajęciach w piątkowy poranek. Miała na sobie koszulkę z kołnierzykiem w kwieciste wzory i luźne pasiaste spodnie, które ukrywały jej nogi. Jak na studentkę sztuki, była za bardzo eklektyczna w łączeniu wzorów i kolorów. – Profesor Lindsay zgodziła się, że musi być bardziej wymagająca jeśli chodzi o modeli, którzy się tutaj pojawiają. Wyciągając pędzel z terpentyny, wytarłam jej nadmiar w szmatkę. - Naprawdę? Wydaje się, że nasze poniedziałkowe wieczory stały się bardziej interesujące. Marge miała w sobie niewinność jak nikt inny, co oznaczało, że nikogo nie krzywdziła i z tego powodu, mimo że nie wiele mamy wspólnego, lubiłam ją. Poprawiając grube okulary na nosie, kontynuowała: - Najwyraźniej była tak zachwycona Leo, że zaproponuje mu więcej, aby mieć go z powrotem. - Naprawdę? – Przygryzając dolną wargę, starałam się powstrzymać swój uśmiech. Mogłam sobie jedynie wyobrazić wyraz jego twarzy, gdy odbierze od niej telefon. - Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś nie byłby szczęśliwy z tego powodu – prychnęła ze śmiechem i tym razem zaśmiałam się razem z nią. – To jest piękne – powiedziała, jej wzrok skupił się na obrazie, który zaczęłam rano. Wciąż miałam blokadę, dodając podstawowe kolory, by wypełnić kształty, ale, co zaskakujące, ciała, które splątały się ze sobą, były już imponującym obrazem. - Panno Marks. – Znajomy głos zadźwięczał zza ściany. Jej piskliwy głos zawsze powodował u nas pewien lęk. Nie była szczęśliwą kobietą. Właściwie, jedynie w poniedziałkowy wieczór widziałam ją z uśmiechem na twarzy. Czerwone wino zdecydowanie było tego przyczyną. I teraz, kiedy okrążała sztalugę, było oczywiste, że przydałaby się jej butelka. 49
Marge przestępowała z nogi na nogę tuż obok mnie. Zawsze denerwowała się, jakby oczekiwała, że zostanie skarcona bez powodu. - Tak, pani profesor? - To przyszło dzisiaj do ciebie. – Trzymała kremową kopertę A4 pomiędzy palcami. Ozdobny wzór pieczątki na jej środku spowodował, że moje serce zaczęło wariować. - Czy to…? - Oczywiście, że tak. – Profesor Lindsay powiedziała to w taki sposób, jakbym była głupia. Biorąc głęboki wdech, zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsłam. To zdecydowanie nie była fizyczna reakcja, jakiej się spodziewałam, gdy zostanę przyjęta. Wyobrażałam sobie szampana i bąbelki oraz wyjście na miasto razem z Nicole. Teraz, tylko jedna twarz pojawiła się mi przed oczami. Twarz, która sprawiła, że wątpiłam w decyzję, którą już dawno bym podjęła, gdyby przydarzyło mi się to wcześniej. To było irracjonalne. To działo się zbyt szybko. Odrzucenie tego było niepojęte.
*** - Otwórz to. – Zachęcający głos Marge przebił się przez moje myśli. Wsunęłam nóż pod zgięcie i rozcięłam kopertę. Wdychając głęboko powietrze, wyjęłam list i przeczytałam po cichu, zanim powtórzyłam go Marge. - Zostałaś przyjęta… - zaczęłam. Te dwa słowa powinny sprawić, że będę skakać z radości. – Gratulacje, Panno Marks, twoje portfolio zostało wysoko ocenione i z przyjemnością zawiadamiamy, że dostałaś się na Lafayette Sponsorship program. – Nie kłopoczę się czytaniem reszty. Znałam datę rozpoczęcia, ponie-
50
waż od jakiegoś czasu z niecierpliwością oczekiwałam na ten list. To była rywalizacja pomiędzy mną, a dziewiątką innych osób z całej Australii, która walczyła o jedno miejsce. Szczerze, nigdy nie oczekiwałam, że zostanę przyjęta. - Josie, co się dzieje? Dlaczego się nie cieszysz? To wspaniałe. – Pokiwałam głową, bo wgłębi byłam szczęśliwa. To tylko utwierdziło mnie, że byłam wystarczająco dobra. Że cztery lata gromadzenia wszelkiego rodzaju ołówków, że każde pociągnięcie pędzla, i każde analityczne i dokładne interpretowanie krytyki, na końcu się opłaciło. Teraz miałam to wszystko.
*** Marge podążyła za mną na parter, kiedy opuszczałyśmy studio i ochrona niecierpliwiła się z jego zamknięciem. Było piątkowe popołudnie i słońce wciąż było wysoko, ale najwyraźniej uniwersytet zachęcał do wcześniejszego weekendu. Starałam się, jak mogłam słuchać historii Marge odnośnie jej hałaśliwych, prowadzących nocny tryb życia sąsiadów i ich oczywistego, hałaśliwego życia seksualnego, ale mój umysł wciąż wędrował do decyzji, którą będę musiała podjąć do końca tygodnia. - I krzyczała jak Banshee, a on miał ten dziwny zwyczaj uderzania pięścią o ścianę. Nie miałam serca, by powiedzieć jej, że to nie jego pięść uderzała o ścianę. - Wszystko ucichło na jakąś godzinę, a potem znowu to samo i jak tylko ta krwawa jazda się zaczęła, Harold dalej ujadał i…ja pierdolę! - Marge! – Jednocześnie parsknęłam śmiechem i sapnęłam ze zdziwienia. Marge nigdy nie przeklinała. Nigdy. Była jedną z tego rzadkiego gatunku, który nie dodawał ostrości do języka. Ale nie dzisiaj. Podążając za jej wzrokiem, zobaczyłam, co uprawniło ją do takiej reakcji.
51
Mężczyzna opierający się ze skrzyżowanymi ramionami o drzwi pasażera swojego eleganckiego czarnego Mercedesa, to był Leo. Wyglądał w każdym calu tak samo pysznie, jak go zapamiętałam i najwyraźniej Marge sądziła tak samo. - Myślisz, że przyjechał po panią profesor? – Wyglądała jednocześnie na podekscytowaną jego obecnością i jakby przypadkiem, natknęła się właśnie na jakąś pikantną plotkę. - Nie, Marge. – Zwróciłam się do niej twarzą, specjalnie, aby zobaczyć jej reakcję. – Leo i ja, tak jakby, spotykamy się ze sobą. Tak jak wtedy, gdy zobaczyła go pochylającego się nago, usta Marge rozchyliły się, a jej zwykle zmrużone oczy zrobiły się okrągłe. Zastygła w miejscu i ucichła. - Marge? Mów do mnie. - Ty i… model? – wydukała w końcu, a jej tęczówki nie zdołały ukryć szoku. - Tak, tyle że on nie jest modelem, był tutaj przez zakład, który przegrał. Mogłam przemyśleć swoje słowa, zanim je wypowiedziałam. Wyraz twarzy Marge zmienił się z szoku w przygnębienie. - Co masz na myśli? Już nie będzie dla nas pozować? - Mało prawdopodobne. Naburmuszyła się odrobinę, a jej ramiona opadły. Współczułam jej. - Cóż, profesor Lindsay będzie zdruzgotana. – Tłumiąc śmiech, byłam pewna, że to Marge będzie tą, która nie dojdzie do siebie. – Ona naprawdę cię teraz znienawidzi.
52
ROZDZIAŁ 10 - Cześć! - Cześć. – W końcu pozbyłam się Marge i powitałam go. Wyprostował ramiona, dłońmi otoczył moje policzki, przyciągając mnie do siebie, przeciągając kusząco językiem po moim własnym. Kiedy w końcu odsunął się ode mnie, zabrał moją torebkę i otworzył drzwi od samochodu. - Dokąd jedziemy? – Ogarnęła mnie ekscytacja, odpychając na bok moje myśli o liście znajdującym się w mojej torebce. Okrążając samochód, otworzył swoje drzwi i pochylił się nad dachem. Jego uśmiech był zaraźliwy. - W moje ulubione miejsce.
*** Jechaliśmy na południe prawie trzydzieści minut, zanim Leo zatrzymał się na parkingu. Przed nami rozciągły się wzburzone fale oceanu, a słony zapach zmieszał się z cząsteczkami otaczającego nas powietrza. Minęło tak wiele czasu, kiedy ostatni raz wypuściłam się tak daleko. Moje życie składało się z pracy, nauki i braku zabawy. - Tu jest piękne. – Podziwiałam głęboko niebieski kolor oceanu, który ciemniał z każdą minutą, z która zachodziło słońce. - Chodź – powiedział Leo. Dołączyłam do niego, o on wyciągnął torbę z bagażnika i chwycił moją dłoń. Zaprowadził mnie na niewielkie wzgórze, zatrzymaliśmy się na trawiastym stoku, otoczonym ogromnymi skałami, w miejscu gdzie stok łączył się z oceanem. Rozbijające się fale dostarczały naturalnej ścieżki dźwiękowej. Odnajdując koc piknikowy w torbie, którą niósł, Leo rozłożył go na 53
zielonej trawie. Siadając na środku, Leo chwycił moją dłoń i pociągnął, sadzając mnie między swoimi nogami. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i siedzieliśmy w ciszy, wchłaniając znakomitość otaczającej nas natury. Promienie słoneczne wciąż dostarczały ciepła, łaskocząc moją skórę. - To najpiękniejsze ulubione miejsce, jakie można mieć – powiedziałam cicho, gdy moje ciało zrelaksowało się przy w objęciach Leo. - Zgadzam się w stu procentach. A gdzie jest twoje? – Pocałował mnie w tył głowy. Odpowiedź była prosta. - W moim studiu malarskim na Uniwersytecie. - Dlaczego tam? - Uwielbiam wkraczać do innego świata, takiego, który sama tworzę i który kontroluję. - Nie podoba ci się twój świat? - Podoba. Bardzo. Czasami lubię po prostu się wyłączyć i zapomnieć o… rzeczach. - Rzeczach? - Moja mama zmarła zaledwie pięć lat temu na Alzheimera. Malowanie częściowo łagodzi ból. - Bella, tak mi przykro. – W jego głosie była szczerość, która jeszcze bardziej łamała moje serce. - Przez dłuższy czas nie wiedzieliśmy, co to było. Właściwie, to myśleliśmy, że to depresja, ponieważ potrafiła większość dnia tylko siedzieć, patrząc beznamiętnie przez okno, zagubiona w swoich myślach. Ale kiedy zauważyliśmy, że zapominała imiona i patrzyła na nas jak na obcych, wiedzieliśmy, że byliśmy w błędzie. Ledwie została zdiagnozowana przez lekarza, nastąpił koniec. Było to szybkie i okrutne. Ramiona Leo zacisnęły się wokół mnie i poczułam się bezpieczniej niż kiedykolwiek. 54
- Byliśmy wszyscy w szpitalu przy jej łóżku, wiedząc, że nie przeżyje tygodnia, ale nagle zwróciła się do mnie. Odzyskała świadomość i ponownie rozpoznała mnie jako swoją córkę. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale powiedziała: “Maluj ponownie świat pięknym” i po tym odeszła. Kurtyna opadła i moja mama zniknęła. Zawsze była moim numerem jeden, jeśli chodzi o wsparcie. Zatrzymywała każdą pracę, jaką ukończyłam. - Przez kilka lat buntowałam się, byłam zła. Nienawidziłam świata za bycie tak okrutnym. Ale... – moje westchnięcie było ciężkie, raniące moją pierś – nie mogłam zawieść swojej matki ani w życiu ani po jej śmierci. Więc pospiesznie zebrałam się w sobie i zapisałam na uniwersytet artystyczny. - Więc, kiedy malujesz...? - Kiedy maluję, zapominam o bólu, mimo że właśnie on jest powodem, dlaczego to robię. Zapominam o nim, ponieważ jestem tak skupiona na nadawaniu emocji kształtom na swoim płótnie. Usta Leo otarły się o mój policzek i zamknęłam oczy, rozkoszując się chwilą. - To tragiczne, ale piękne wspomnienia, Bella. Rozważając jego słowa, zastanawiałam się nad swoją przyszłością. - Chcę stworzyć nowe piękne wspomnienia. Miejmy nadzieję, że bez żadnej tragedii. Splótł swoje palce z moimi i przymknęłam oczy na zachwycający zachód słońca, jednocześnie delektując się dotykiem Leo. Odetchnął głęboko, mocniej owijając wokół mnie ramiona. - Zostań ze mną, Bella, a możemy sprawić, że będą one więcej niż piękne.
*** Zachód słońca pomalował niebo na najwspanialsze odcienie żółtego z pomarańczowym. Nim ciemność pochłonęła resztki światła, Leo odwiózł mnie do 55
mojego mieszkania, gdzie czekał na mnie, kiedy brałam prysznic. Nasza randka najwyraźniej nie zbliżała się do końca i niecierpliwie czekała na spędzenie z tym mężczyzną tyle czasu, ile było możliwe. Skracając swój prysznic o połowę, zyskałam czas na podkręcenie końcówek swoim długim włosom. Owijając ręcznik wokół ciała, poszłam poszukać Leo. Stojąc na szczycie schodów zobaczyłam go kręcącego się ze skrzyżowanymi ramionami po salonie, przyglądając się rozmaitym malowidłom, którymi ozdobiłam ściany. - Um… nie jestem pewna, gdzie jedziemy, więc co powinnam ubrać? Leo odwrócił się, słysząc mój głos, ale nic nie powiedział. W sumie nie widziałam nic złego w pokazaniu się w ręczniku, jednak teraz, kiedy stałam, czekając na odpowiedź, uświadomiłam sobie, jak prowokujące to mogło być. Zamiast studiować moje prace, czekoladowe oczy Leo podążały wzdłuż mojego ciała, nie przepraszając za swoje ewidentne pożądanie. - Bella. – Jego głos zabrzmiał ochryple. – Chcę, byś zobaczyła mnie jako dżentelmena, nie dzikusa. Zeszłam dwa stopnie, przygryzając dolną wargę, chcąc ukryć uśmiech. - Nawet dżentelmen może być dzikusem. Przyjmując moje wyzwanie, Leo wspiął się po schodach. - I każda mijająca sekunda z tobą nagą pod tym ręcznikiem sprawa, że chcę być tylko tym. Ból między moimi nogami zdradzał, jak bardzo pragnęłam, by zapomniał o przyzwoitości. Przypomniały mi się jego wcześniejsze słowa i spowodowały, że zacisnęłam uda. Chcę cię posmakować. Pochłonąć cię całą. Schodząc stopień niżej, oblizałam wargi, a jego wzrok podążył za ruchem mojego języka. - Wezmę cię w taki sposób, w jaki chcesz. – Brwi Leo wystrzeliły w górę, z szoku jak i z rozbawienia, ale było za późno; nie mogłam cofnąć swoich słów. – Znaczy, dżentelmena lub dzikusa, nie chodziło o to, jak mogło to zabrzmieć.
56
Pokonując kolejny stopień, Leo zamknął przestrzeń między nami, jego palce objęły mój podbródek, aż spojrzałam w jego niezgłębione tęczówki. - Mam mnóstwo chęci, zwłaszcza, jeśli chodzi o ciebie i o rzeczy, jakie moglibyśmy robić. Dało się usłyszeć mój urwany, przyspieszony, a moje powieki opadły, gdy iskry przeskakiwały pomiędzy nami. Czoło Leo opadło na moje, tworząc nasze jedyne połączenie. Drażnił mnie niesamowicie, celowo mnie wabiąc. - Ja… Pokaż mi, co chcesz. – Moje słowa były ochrypłe. Ściskając mocniej krawędzie ręcznika, pochyliłam się i delikatnie musnęłam usta Leo. Odpowiedział zwiększając nacisk, pochłaniając moje usta i przejmując kontrolę. Jęcząc z rozkoszy na jego smak i język tańczący z moim, opadłam na niego, a on owinął ramiona wokół mojej talii. Poczucie twardości Leo, jedynie pobudziło tępe pulsowanie mojej łechtaczki, a moja potrzeba jego była nie do powstrzymania. Owijając dłonie wokół jego szyi, pogłębiłam pocałunek, a ręcznik opadł na podłogę, odsłaniając moją nagość. Czując moje sutki ocierające się o jego klatkę piersiową, Leo jęknął, dłońmi sunąc wzdłuż mojego ciała. Moje zakończenia nerwowe płonęły z rozkoszy i pragnienia jego wewnątrz mnie. Obejmując dłońmi mój tyłek, uniósł mnie, aż owinęłam nogi wokół jego talii. Jego twardy kutas napinający materiał jego spodni, pocierał moją łechtaczkę, gdy wspinał się ze mną po schodach. Nie mogłam sobie przypomnieć, abym kiedykolwiek była tak nakręcona. Szybko uporałam się z guzikami jego nieskazitelnie białej koszuli. Kiedy dotarliśmy na piętro, Leo postawił mnie na nogi i przycisnął do ściany. Trzymając mnie na odległość ramienia, chwycił moje nadgarstki, unosząc je nad moją głową. Nagą i odsłoniętą pochłaniał mnie, a jego oczy zachłannie włóczyły się po moim ciele. - Bella, jesteś więcej niż piękna. Przez moje ciężkie oddechy i pulsującą cipkę, Leo mógł poczuć, jak bardzo go pragnęłam. Przycisnął swoje biodra do moich, a kiedy moja głowa opadła do
57
tyłu, z moich ust wyszło coś podobne do błagania. Usta Leo podążyły w dół mojej szyi, zębami skubiąc ścieżkę i przybliżając mnie do uwolnienia. Jak tylko jego biodra docisnęły się zaborczo do moich, więżąc mnie, świat wokół nas zaczął blednąć; wtedy zadzwonił telefon. Dźwięk przeciął nasz świat niczym nóż, chwilę balansowałam na krawędzi. Oczekiwałam, że Leo zignoruje to. Zamiast tego, odsunął się z niezadowolonym i jednocześnie przepraszającym wyrazem twarzy. Opierając czoło na moim, wypuścił ciężkie westchnięcie. - Przepraszam, Josie. – Brzęczenie w jego tylnej kieszeni nie ustawało. – Muszę iść. Byłam w zbyt dużym szoku, żeby cokolwiek powiedzieć. On naprawdę zostawiał mnie… w ten sposób? Ściskając moje nadgarstki w uspokajającym geście, pociągnął je w dół, umieszczając je między nami, zanim splątał swoje palce z moimi. - Zanim twoja piękna główka podpowie ci coś, czym to nie jest, wiedz, iż chciałbym, żebyś pojechała ze mną. Chcesz? Oniemiała i zdezorientowana po prostu spoglądałam na mężczyznę, który, w przeciągu pół minuty, z ożywionego stał się smutny. Kiwnęłam głową, wciąż jednak nie rozumiejąc sytuacji, odsunęłam się i podążyłam do swojej sypialni, zostawiając za sobą Leo.
*** - Jestem gotowa – oznajmiłam, zaskakując Leo, który czekał odwrócony plecami do mnie tam, gdzie go zostawiłam. Pocierając pierś w głębokiej kontemplacji, zamknął przestrzeń między nami i delikatnie mnie pocałował. - Przykro mi, Josie. Nie spodziewałem się, że tak potoczy się dzisiejszy wieczór. - Leo, w porządku. Nie jestem pewna, co się dzieje, ale ufam ci. 58
Kiwając głową, obdarzył mnie słabym uśmiechem, jego oczy promieniowały smutkiem, które łamało moje serce. - Musimy jechać, zanim będzie za późno.
59
ROZDZIAŁ 11 Leo milczał w samochodzie, jego dłoń ściskała moją tak często, jakby potrzebował podniesienia na duchu. Nie miałam pojęcia, co się działo. Po dziesięciu minutach podróży, zadzwonił do kogoś przez Bluetooth i odebrał jakiś mężczyzna. Ich rozmowa była krótka. - Przepraszam, musiałem wrócić do środka – powiedział mężczyzna po drugiej stronie linii, darując sobie powitanie. - Rozumiem – odpowiedział Leo, ich głosy były smutne. – Za pięć minut będę. - Ok. Na razie. – To wszystko, co odpowiedział mężczyzna. Siedem minut później połyskujący Czerwony Krzyż oświetlał parking przed szpitalem. Moja ciekawość gwałtownie zniknęła i zamiast tego zaczęłam się martwić. Leo chwycił moją dłoń i razem weszliśmy do środka, jadąc windą na trzecie piętro. Ciężkie drzwi rozsunęły się, ukazując oddział dziecięcy. Skręcając w lewo, przeszliśmy przez długi korytarz, mijając ubrane na niebiesko pielęgniarki, które w ogóle nie zwracały na nas uwagi. Ponieważ godziny odwiedzin zbliżały się do końca, korytarz był prawie pusty. Różnego rodzaju sprzęt pracował wokół nas, oczyszczarka polerowała podłogi, przez co pomruk maszyny odbijał się od ścian. Wciąż mocno trzymając się za dłonie, weszliśmy do pokoju. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie byłam pewna, kogo tutaj odwiedzaliśmy albo jaki nieszczęśliwy wypadek mógł się wydarzyć. Zasłona rozsunęła się i zobaczyłam mężczyznę siedzącego przy łóżku małego dziecka. Moje serce zadrżało, kiedy zrozumiałam, że przyszliśmy tutaj zobaczyć się z Jasem i jego córką Mimi. Szefem kuchni i najlepszym przyjacielem Leo.
60
- Wujek Leo. – Cichy, chrapliwy głos zabrzmiał z łóżka. Szare oczy dziewczynki były wypełnione miłością, która utworzyła ogromną gulę w moim gardle. Jej skóra była śmiertelnie blada, a wokół jej łysej głowy owinięto bandanę. Była niesamowicie malutka, niczym laleczka. - Witaj, moja droga. – Na jej widok, Leo przybrał maskę szczęścia. Siadając po drugiej stronie łóżka, Leo chwycił miniaturową dłoń Mimi i ucałował ją, zanim przyłożył ją do swojego serca. - Ty musisz być Josie. Jestem Jase. – Posłał mi blady uśmiech. Jego oczy były opuchnięte i zaczerwienione, więc momentalnie poczułam, jakbym przerwała mu chwile z jego córką. - Tak, cześć. Przepraszam, mogę poczekać na zewnątrz, jeśli chcesz. - Nie, proszę, zostań. Mimi nie mogła się doczekać, aby cię poznać. Zaskoczyło mnie to i jednocześnie usprawiedliwiło moją obecność. - Mimi – wtrącił Leo. – To Josie. Okrążyłam łóżko, aby stanąć obok Leo i obdarzyłam dziewczynkę swoim najcieplejszym uśmiechem. - Cześć, Mimi, miło mi cię poznać. - Josie to ładne imię – powiedziała drżącym głosem. - Tak jak Mimi. Nigdy nie spotkałam kogoś z takim imieniem. Jej oczy rozświetliły się w zachwycie, a moje gardło ścisnęło się jeszcze bardziej. Widok kogoś tak małego i niewinnego, chorego, rozdzierał serce. - Jesteś pierwszą kobietą, jaką widzę z wujkiem Leo. - Hej! – zganił żartobliwie Leo. – Myślałem, że przysięgaliśmy na mały palec, że nigdy nie wyjawimy wzajemnych sekretów? Mój chichot jedynie zachęcił Mimi, a jej twarz promieniała. Odwracając się twarzą do Leo, wyszeptała wystarczająco głośno, abym usłyszała: - Jest piękna. Powinieneś ją zatrzymać. Lekko zażenowany Leo uśmiechnął się do mnie od ucha do ucha. 61
- Cóż, mam nadzieję, że będzie się przy mnie kręcić. Ale, słuchaj, pójdę porozmawiać z tatą na korytarzu, okej? A Josie zostanie tutaj z tobą. – Podnosząc się z krzesła, pochylił się i pocałował Mimi w czoło. Dało się zauważyć, że oboje nawzajem się uwielbiają. Mijając mnie, ścisnął moje biodro, nim kusząco przesunął palcami wzdłuż dolnej części moich pleców. Leo podążył za Jasem do drzwi, ale zanim wyszedł, odwrócił się i powiedział: - I żadnego więcej wyjawiania sekretów, młode panie. – Mrugnięciem wywołał u Mimi jeszcze większy chichot. - Josie. – Jej słodki głos przywrócił mnie do rzeczywistości. – Czy możesz mi, proszę, poczytać? Czując, jak puchnie mi serce, zajęłam krzesło, na którym wcześniej siedział Leo. - Oczywiście, kochanie. Którą byś chciała? – zapytałam, spoglądając na cztery książki na stoliku nocnym. - Alicję, poproszę. Biorąc ze sterty trzecią książkę, otworzyłam ją na pierwszym rozdziale. - Dlaczego tak bardzo lubisz Alicję? - Kocham kota Cheshire. Mam w domu kota, ale nie uśmiecha się jak Cheshire. - Może jeśli będzie próbował, to któregoś dnia mu się uda. Z małym uśmiechem i zmęczonymi oczami, Mimi trzymała moją dłoń w swoich. Łzy piekły mnie w oczy z powodu tej kruchej dziewczynki, ale wiedząc, że już widziała chwile rozpaczy, przełknęłam swój smutek. Zaczęłam rozdział, spoglądając na Mimi zawsze, gdy kończyłam zdanie, aby upewnić się, że wszystko z nią dobrze. Obserwowałam, jak walczyła, by utrzymać otwarte oczy, ale ostatecznie jej powieki stały się zbyt ciężkie. Kiedy jej głowa opadła na bok, a jej oddech spowolnił, odłożyłam książkę na stolik. Leo i Jase cicho weszli do pokoju, z obawą wyrytą na ich przystojnych twarzach. 62
Chwytając moją dłoń, Leo okrążył ze mną łóżko, a Jase objął mnie, dziękując za czytanie jej. Kiwając głową i czując się całkowicie bezradnie, wyszłam z Leo na długi korytarz. Szliśmy w ciszy, aż dotarliśmy do samochodu, gdzie Leo wypuścił ciężkie westchnięcie. - Bella, bardzo cię przepraszam. Byłem samolubny. Planowałem spędzić z tobą noc, ale nie w taki sposób. Dziękuję, że tu przyszłaś. - Proszę, nie przepraszaj – zapewniłam go, biorąc jego dłonie w swoje. – Dziękuję za włączenie mnie do swojego życia. Czy z Mimi będzie w dobrze? - Tak źle nie było od dłuższego czasu. Miała remisję nowotworu, ale wygląda na to, że białaczka wróciła. Jest odważna. Odważniejsza niż większość dorosłych. Ten dzwonek w telefonie, który słyszałaś, to specjalny dzwonek. Jase używa tego numeru, by skontaktować się ze mną i kiedy go słyszę, to wiem, że Mimi jest w kiepskim stanie i jest w szpitalu. Zawsze na niego odpowiadam w razie, gdyby miała nie przeżyć. - To okropne. – Moje słowa były zdławione i Leo chwycił moją dłoń. To ja powinnam go pocieszać, nie na odwrót. – Ona cię uwielbia. Leo słabo się uśmiechnął. - A ja uwielbiam ją. Kiedy matka Mimi odeszła, starałem się pomóc wypełnić te pustkę najlepiej, jak mogłem. Więc ona zawsze będzie dla mnie wyjątkowa. - Przetrwa to? - Lekarze nie mają pewności. Ale ona jest wojownikiem. – Leo pogłaskał mnie po policzku, światła na parking stworzyły wokół niego cienie. - Powiedziałeś jej o mnie? Tym razem twarz Leo rozświetliła się. - Oczywiście. Mimi ma w sobie coś, co sprawia, że wie o czymś, zanim zostanie jej to powiedziane. Zawsze mówiłem Jasiemu, że jest starą duszą. Lubi cię. Moje serce pękło jeszcze bardziej. 63
- Ona uważa, że jesteś stróżem i zgadzam się z nią.
*** Nie widziałam Leo przez cały tydzień i głównie było to spowodowane tym, bo musiał ograniczyć straty. Jase nie był w stanie pracować, kiedy Mimi była w szpitalu. Oczywiście to zrozumiałe, że chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu. Przez co Leo musiał poradzić sobie sam ze sprawami w restauracji. A potem ja miałam egzamin z historii sztuki, który był zaplanowany na poniedziałkowy poranek. Z jego tematem byłam zaznajomiona, ale tego, czego nie znałam to daty oraz kluczowe terminy tej epoki. Nicole przez ten tydzień ciągle wychodziła, zwykle pracując i zakuwając na własne egzaminy, w bibliotece na uniwersytecie. Leo stale kontaktował się ze mną, pisząc w ciągu dnia i dzwoniąc wieczorami.Za każdym razem rozmawialiśmy przez blisko godzinę, a tematów do naszych rozmów nigdy nie brakowało. Byłam zachwycona, kiedy usłyszałam, że Mimi powoli się polepsza i, że na jej policzkach pojawiło się trochę koloru. Ale niestety, wciąż była zbyt chora, by cieszyć się komfortem własnego domu i pozostawała w szpitalu. - Mam coś dla ciebie – oznajmił Leo podczas naszej rozmowy w niedzielę wieczorem. - Och, mów. – Leżałam na łóżku w świetle lampki nocnej, słuchając jego jedwabistego głosu. Brzmiał na zmęczonego i przepracowanego, ale jego akcent wciąż podnosił mi tętno. - Nie powiem. Będziesz musiała poczekać do wtorkowego wieczoru. - Teraz będę o tym myśleć. - Chciałbym się dowiedzieć, w jakim kierunku wędrują twoje myśli. - Chętnie ci pokażę. - Bella – westchnął Leo. – Powodujesz, że pragnę cię w prawdziwym życiu jak i w snach. 64
- Może taki właśnie jest mój plan.
65
ROZDZIAŁ 12 - Może powinnam poprosić o ponowne przystąpienie do egzaminu? – zaproponowała Marge, brzydki grymas zniekształcił jej okrągłą twarz. Podążyłam za jej spojrzeniem, gdzie profesor Jolly stał z Laney, młodą i wschodzącą praktykantką historii. Żył zgodnie ze swoim nazwiskiem. Jolly zawsze wydawał się być… cóż, radosny3. Mógłby wejść na scenę amfiteatru z kieliszkiem czerwonego wina, sączyć je podczas mówienia i gestykulowania, nie wylewając ani kropli. Był profesorem, jakiego potrzebował każdy uniwersytet i najwyraźniej idealnym nauczycielem do oczarowania, aby wspiąć się na szczyt. Laney była piękna i, co gorsze, zdawała sobie z tego sprawę. Jej zachowanie wywołało kilka uniesień brwi oraz szybko rozchodzące się plotki. Marge, jednakże, będąc raczej naiwną, pozostała odporna na “aktualne” ploteczki i sądziła, że Laney dostała to, co chciała, ponieważ zwyczajnie poprosiła. - Marge, to pewne, że Laney zda, niezależnie czy na to zasługuje czy też nie. - Dlaczego? Jedyne, co mogłam robić, to przyglądać się z rozbawieniem. - Spójrz na nich. – Wskazałam na scenę. – I przyjrzyj się dokładnie. Podążyła za moim wzrokiem i wspólnie obserwowałyśmy, jak Laney ubrana w ciasne jeansy oraz czarną koszulkę do talii z fałszywą skromnością dotknęła profesora Jolliego, nim oboje zaśmiali się. Stało się to jeszcze intensywniejsze, kiedy oboje zbliżyli się do siebie, szepcząc i chichocząc. Potem Jolly pokazał Laney, aby poszła z nim, a jego dłoń opadła na dół jej talii. Zniknęli za kurtyną z lewej strony, więc z powrotem odwróciłam się do Marge. - Widzisz? – zapytałam. 3
Jolly – radosny, wesoły.
66
Marge odwróciła się do mnie, jej wcześniejsze zdezorientowanie jeszcze bardziej wyryło się na jej twarzy. - Ja po prostu nie rozumiem. Próbuję z nim porozmawiać cały czas i nigdy nie odpowiedział mi więcej niż dwoma słowami. - Marge! Serio? Dlatego, że nie dałaś mu cipki. Przerażenie wyryło się na jej twarzy i wiele kosztowało mnie, aby się nie zaśmiać. Biedaczka. - Laney daje mu cipkę? Zarzucając torbę na ramię, przyglądałam się jej z niepokojem. - Myślę, że widzisz to, co chcesz widzieć, Marge. - W takim razie na pewno nie dostanę szansy na poprawienie egzaminu. - Jestem pewna, że nie napisałaś go aż tak źle. – Mogłam mówić, co chciałam, ale Marge wciąż zmagała się z nową wiedzą - Oby nie tak źle, że będę musiała zaoferować mu się jako ofiara.
*** Dogoniłam Marge po tym, jak oniemiałam po jej ostatnim zdaniu. Szczerze, nie wiedziałam, na jakiej planecie żyła. I podczas gdy wiedziałam, że nie słucha plotek, naprawdę czasami mogłaby trochę więcej obserwować. - Lunch przed malowaniem? – zapytała, zerkając w stronę baru. - Tak, zajmij mi miejsce. Wpadnę tylko do sklepu po przybory. Kiedy Marge odeszła, wędrowałam wokół przedmiotów do malowania. Wypełniłam koszyk kilkoma artykułami i poszłam zapłacić. Jutro mogłabym je dostarczyć i mam nadzieję, że Mimi dobrze je wykorzysta. Byłam pewna, że non stop czytała książki i myślę, że mogłaby spróbować czegoś innego.
***
67
- Cóż… to jest anty-klimatyczne. – Marge stanęła na progu pomieszczenia do malowania, okazując swój brak aprobaty względem dzisiejszego modela. Co pewne… nie był to Leo. Miał odstające kości, absolutnie pozbawione mięśni i było oczywiste, że nasza uwaga maiła skupić się na szkielecie. Reszta kobiet w pomieszczeniu wróciła do swojej zwykłej, pozbawionej entuzjazmu postawy. Oczywisty brak zachęty pozbawił motywacji każdą z nas. Profesor Lindsay spacerowała, wydzielając ostrą woń papierosów i wina. Wtedy dotarło do mnie, że uniwersytet jest pełen alkoholików. - Panno Marks. Czy podjęłaś już decyzję? – zapytała, krzyżując szczupłe ramiona na piersi. - Nie jeszcze nie. Przepraszam. Spojrzała na mnie, jakbym była największym marnotrawstwem powietrza. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego jeszcze nie odpowiedziałaś. Jest mnóstwo innych osób, które bardzo chętnie zajmą twoje miejsce. Mogłabyś chociaż okazać odrobinę entuzjazmu. Mimo że oczywistym było, iż między nami brakowało jakiejkolwiek sympatii, nałożyłam na twarz swój najszczerszy uśmiech i jak tylko mogłam najwiarygodniej, zapewniłam: - Rozumiem. I proszę mi uwierzyć, jestem zaszczycona, że zaoferowano mi to miejsce. Ja po prostu nie spodziewałam się, że to naprawdę się stanie, więc muszę rozwiązać kilka spraw zanim podejmę ostateczną decyzję. - Twoja matka oczekiwałaby czegoś lepszego. To zabolało. Zabolało niczym ostry nóż przebijający serce. Kątem oka zobaczyłam, jak Marge zmartwiła się po ostatnim komentarzu. Z ostatecznym, oburzonym ruchem głowy, profesor Lindsay zostawiła mnie wstrząśniętą jej nieostrożnymi słowami. Poczułam znajomy ucisk w gardle i palące łzy w oczach. Gorąco wypełniło moje policzki, kiedy odwróciłam się do
68
Marge, a ona natychmiast chwyciła moją dłoń i ścisnęła ją pocieszająco. Wiedziała o mojej mamie. Spędzenie ze sobą czterech lat, studiując razem różne przedmioty, spowodowało, że Marge uczestniczyła w moim życiu. Teraz mogła zobaczyć mój ból. - Przykro mi, Josie. To okropne, co powiedziała. Ale nie rozumiem. Skąd ona znała twoją mamę? Wycierając łzy, przełknęłam gulę w gardle, aby móc mówić: - Profesor Lindsay lub Katherine oraz moja mama studiowały razem sztukę. Kiedy były młode, podróżowały po Australii, ucząc się krajobrazu. Zobaczyła moje nazwisko, kiedy się zapisywałam i zobaczyła we mnie lustrzane odbicie mojej mamy. Były bliskimi przyjaciółkami. Lata podróżowania utworzyły między nimi silną więź. Ale były młode i łatwowierne. Podczas gdy moja mama skupiła się na pięknie natury i kontynuowała swoją podróż, odkrywając nieznane krajobrazy, Katherine dała się omamić nowym znajomym, którzy na poznając historię o schyłku feminizmu, chcieli na nowo rozpalić ten ruch. Wkrótce, ich wspólne zainteresowanie sztuką starły się ze sobą. Tata opowiedział mi tą historię, kiedy zapytał mnie o moje wykłady. Gdy wróciłam do domu wściekła i sponiewierana, ponieważ profesor Lindsay zlekceważyła moją sztukę, uznając ją jako przestarzałą i nudną. Kiedy ujawnił mi prawdę o niej, nauczyłam się traktować jej komentarze z rezerwą. Ale problem w tym, że ona miała rację. Muszę podjąć decyzję i ogromna część mnie chciałaby, abym to nie ja musiała podjąć tę decyzję.
69
ROZDZIAŁ 13 - Dlaczego nie jesteś jeszcze gotowa? – Stanęłam w wejściu do pokoju Nicole i spojrzałam przerażona na piżamę, którą miała na sobie. - Nie idę – wymamrotała, jakby to nie był żaden problem. - Jak cholera, że nie idziesz! O ile dobrze pamiętam, to był twój pomysł. Zacisnęła usta i zapiszczała w rozmyślaniu. - Taa, wiem, ale… - Uciekała spojrzeniem, bardzo typowo dla poczucia winy. - Ale? - Nie czuję się zbyt dobrze. Sądzę, że mam zatrucie pokarmowe. - Nie gadaj bzdur. Właśnie widziałam, jak pałaszowałaś wielką paczkę chipsów i pełno KitKatów. Ściskając pościel przy żołądku, z wyrazem twarzy, jakby ją coś bolało, podciągnęła pościel wyżej, pod podbródek. To wtedy zauważyłam jej włosy. Były idealne. Grube, połyskujące rude loki, idealnie wystylizowane, a makijaż, nieskazitelny. - Olewasz mnie dla kogoś innego! - Technicznie, to nie olewam cię. Wpadniesz w ramiona Leo, zaraz po tym jak całą lekcję będziesz go molestować swoim wzrokiem, więc pomyślałam, że mogłabym lepiej spędzić swój czas. - Mmhmm. – Położyłam dłoń na biodrze. – Cóż, wygląda na to, że już postanowiłaś. Może powinnaś odłożyć gdzieś swój wibrator, zanim ten ktoś przyjdzie. Nicole usiadła prosto z wyrazem szoku na twarzy, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście zostawiła „go” na widoku.
70
- Idź potańczyć, suko i nie oczekuję, że wrócisz przed północą – poinstruowała jak zwykła dobra przyjaciółka. - Baw się dobrze, niezależnie od tego, co planujesz robić pod tą pościelą. - Taki mam plan. Baw się dobrze ze swoim hiszpańskim ogierem. Och, z pewnością miałam taki zamiar.
*** Przyjechałam dwie sekundy przed rozpoczęciem. Słyszałam głos Atrakcyjnej, mówiący, aby uczniowie ustawili się na parkiecie. Gdy weszłam, zobaczyłam wymianę tancerzy, gdy freestylowcy skierowali się do swoich stolików. Byłam tak skoncentrowana na swoim celu, że ominęłabym Leo, który siedział przy barze. Jego dłoń delikatnie owinęła się wokół mojej talii, przyciągając mnie do uścisku. Jego słodko-ostra woda kolońska odurzyła mnie, moja głowa trwała w delirium, które zawsze towarzyszyło kontaktom z Leo. - Pozostali mogą pomyśleć, że mnie faworyzujesz – dokuczałam, jego sympatia do mnie była całkowicie zauważalna dla pozostałych uczniów. - Na szczęście, nie obchodzi mnie, co myślą inni. – Usta Leo opadły na moje, jego dłonie sunęły wzdłuż moich włosów, zatrzymując się przy karku. Kiedy nasze języki się spotkały, jęknęłam, a on pogłębił pocałunek, zawłaszczają mną w sposób, który mnie zniewolił. Odsuwając się czułam na sobie spojrzenia co najmniej czterdziestu par oczu. Rozmowy ucichły, a dookoła rozprzestrzeniło się zaciekawienie. Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy ogarnęło mnie zażenowanie. Będąc artystką, nie byłam osobą zbyt towarzyską, raczej introwertykiem. Sytuacje, w których byłam w centrum uwagi powodowały, że stawałam się niezdarna i czułam się niezręcznie.
71
- Spokojnie – wyszeptał Leo do mojego ucha, muskając je ustami. – Jesteś piękną kobietą, która przyciąga uwagę wielu, bez względu czy dostajesz całusa od nauczyciela czy też nie. Chodź. Biorąc moją dłoń, zaprowadził mnie do stolika, przy którym usiedliśmy. Obok niego leżał duży czarny karton na buty. - To dla ciebie, Bella. – Podał mi prezent, a ja poczułam łaskotanie w brzuchu/żołądku. Unosząc pokrywę, odsunęłam papier na bok i chwyciłam jeden z butów. - Jasna cholera! – powiedziałam na wydechu, jednak on usłyszał mnie ponad muzyką. - Chcę, aby te twoje seksowne nogi tańczyły na odpowiednich obcasach. Były po prostu piękne. W przeciwieństwie do obcasów, które miałam na zajęciach, te są stworzone dla tancerek. Były eleganckie i seksowne jednocześnie. Czarny jedwab był wyszyty złotą nitką i prawie bałam się je założyć. Wyjmując drugiego buta z pudełka, pokazał mi ich zalety. - Widzisz, są elastyczne. – Z łatwością wyginał podeszwę, czego nie można zrobić przy standardowych butach na obcasie. – Podeszwa jest przyczepiona bezpośrednio do materiału. Jest tak, aby z łatwością poruszać się po parkiecie, ale nie nadają się do noszenia na zewnątrz. Chodząc w nich po betonie lub czymkolwiek innym, jedynie zniszczysz materiał. Kiwnęłam głową w zrozumieniu. - Skąd znałeś mój rozmiar? – Spojrzałam na niego z udawaną podejrzliwością. - Buty na półce przy twoich drzwiach wejściowych – odpowiedział łatwo i wiarygodnie. – Przymierz je. Nie trzeba było mówić dwa razy. Zdjęłam swoje buty i wsunęłam nowe obcasy, zapinając pasek wokół kostki.
72
- O mój Boże! – wykrzyknęłam z niedowierzaniem. – Jest tak, jakby moje stopy umarły i poszły do nieba. Czuję się oszukiwana, przez tyle lat bycia kobietą. Jak wysokie obcasy mogą być tak wygodne? Leo zaśmiał się, najwyraźniej nie rozumiejąc bólu, z jakim zmaga się na co dzień kobieta, aby dobrze wyglądać. - Zostały stworzone dla kobiet, które ciągle są na nogach. Muszą być wygodne. Dokładnie wtedy przyrzekłam każdemu bóstwu, że nigdy więcej nie założę innej pary konwencjonalnych obcasów. Ben, barman, zbliżył się do naszego stolika, niosąc tacę z dwoma shotami wypełnionymi po brzegi. Kładąc je przed nami, uśmiechnął się dziarsko, nim odwrócił się, aby odejść. - To jakiś twój rytuał? – zapytałam zaciekawiona. - Dopiero jak pojawiłaś się na obrazku. – Uśmiechnął się do mnie z werwą. – Chcę, abyś cieszyła się tym doświadczeniem, ale czuję, że jesteś zdenerwowana. Widać to w twoich oczach, gdy pośpiesznie rozglądasz się po pomieszczeniu. Odrobina alkoholu na odwagę i wątpliwości znikają. Szkoda, że nie miałem ze sobą butelki w nocy, kiedy cię poznałem. Wybuchłam śmiechem i nie umiałam powstrzymać swoich słów: – Gorący, nagi Hiszpan z ogromnym pół wzwodem i butelką tequili… Jestem całkowicie pewna, że nie wyszedłbyś z tego żywy. Jego niegodziwy błysk w oczach rozgrzał moje policzki. Pieprzcie mnie! Zmieniałam się w Marge, tyle że w bardziej dziwkarską wersję. Mówiąc gówno, zanim zdążyłam je przemyśleć. Kiedy ja wyobrażałam sobie jak tonę, Leo, wciąż chichocząc do siebie, podał mi mojego shota. Stukając się kieliszkami, wypiliśmy alkohol. - Może powinienem był zaakceptować propozycję twojej nauczycielki, co do ponownego pozowania. Tym razem, przyszedłbym lepiej przygotowany. 73
*** Jeśli ludzie starali się ukryć swoją ciekawość, to kompletnie im to nie wychodziło. Kiedy Leo chwycił moją dłoń i poprowadził mnie na parkiet, wiedziałam, że rozmowy, spekulacje i przypuszczenia wybuchły jednocześnie. Czy to taka sama sytuacja jak Laney i profesora Jolly? Ocen nie było, a poznałam go, zanim dowiedziałam się, że niedługo zostanie moim nauczycielem tańca. Nie obchodziło mnie to. Leo miał rację. Jeden shot płomieni sunących w moich żyłach, a szepty oraz krytyczne spojrzenia nic nie znaczyły. Nie mam słabej głowy, jeśli chodzi o picie, ale było coś w Tequili 47, co wprowadziło mnie w odpowiedni nastrój. Puszczając moją dłoń, Leo skierował się na przód parkietu, a reszta z nas ustawiła się w formację. Jimmi bardzo szybko zajął miejsce Leo, przy moim boku. Zerkając na pozostałych uczniów, zauważyłam, że Brett, gładkie-dłonie, zaginął w akcji. Domyślałam się, że Nicole olała mnie właśnie dla niego. Lekcja przebiegła gładko z Leo i Atrakcyjną, uczących nas nowych pięciu kroków, które mogliśmy dodać do naszego zeszłotygodniowego układu. Ku mojemu zdziwieniu, opanowałam kroki bez potykania się, a w butach, które podarował mi Leo, czułam się, jakbym tańczyła na chmurach. Moje uszy mogły z łatwością wychwycić uderzenia klawesu w rytmie salsy i jak się okazało, cieszyłam się z lekcji. Jedynym rozczarowaniem było to, że nie otrzymałam szansy na zatańczenie z Leo. On i Atrakcyjna mieli ręce pełne roboty z nową parą, która była nieobecna na pierwszych zajęciach. było fajnie, dopóki na koniec zajęć nie podziękowano im oklaskami za starania i boleśnie odczułam stratę swojej okazji/pewności.
74
Kładąc wino i Coronę na stoliku, Leo mrugnął do mnie zza panelu dźwiękowego, sygnalizując, że niedługo do mnie dołączy. Długonoga blondynka stanęła obok mnie, z piękną twarzą Mirandy Kerr, jej oczy skierowane były tam, gdzie przed chwilą były moje. - Ma w sobie tę płynność, nie sądzisz? – zapytała, mówiąc o Leo. Nie przedstawiono mi jej i byłam całkiem pewna, że nie było jej na zajęciach w zeszłym tygodniu. - Taa, to prawda – przyznałam ostrożnie. Obróciła głowę w moją stronę, piękne złote pukle włosów otulały jej szyję. - Od niedawna jesteś w otoczeniu, prawda? - Otoczeniu? – Zabrzmiało to tak dziecinnie. Przyglądała mi się przez chwilę, a jej milczenie działało mi na nerwy. To ona zaczęła ze mną rozmowę, a teraz zachowywała się, jakby znała największy sekret wszechświata. - Gdybyś była mądra, nigdy nie zaufałabyś Latynosowi. – I z tym odeszła. Co to, do cholery, miało znaczyć? - Nie słuchaj jej – powiedział z tyłu znajomy głos. Odwróciłam się, aby zobaczyć sympatyczną twarz Atrakcyjnej. – Sandra jest osobą, z którą my wszyscy, niestety, musimy sobie radzić. Jest znużona. - Znużona czym? - Wszystkimi facetami, z którymi spała w „otoczeniu”, jak to elokwentnie powiedziała. Ma upodobanie do Latynosów i w pewnym sensie ma rację w tym, co powiedziała. Większości nie można ufać. Ale Leo nie należy do nich. Jest po prostu wkurzona, że nie okazał jej żadnego zainteresowania i zazdrosna, że pozyskałaś jego sympatię. - Jest bardzo żarliwa w tej sprawie – powiedziałam z lekkim śmiechem, przypominając sobie jej zuchwałość. - Jesteś zbyt miła – powiedziała Atrakcyjna, podchodząc bliżej. Podobały mi się wydzielające się z niej wibracje oraz jej ciepły uśmiech. – Ja osobiście 75
uważam ją za opryszczkę. Kiedy tylko myślisz, że zniknęła, ona nagle ponownie pojawia się jak szalona i nie możesz nic zrobić, aby się jej pozbyć. Śmiałam się, kiedy dołączył do nas Leo. - Ta rozmowa brzmi znajomo. – Jego rozbawiony głos ujawnił, że słyszał tylko ostatnią część rozmowy. Odwróciłam się i uśmiechnęłam, chłonąc jego przystojną twarz. Nie wierzę w ostrzeżenie Sandry. Pewnie ja też byłabym znużona, gdyby Leo był jedynym facetem, który nie zwraca na mnie uwagi. – Mogę prosić? – Wyciągnął dłoń w moją stronę, sygnalizując, że pragnie ze mną zatańczyć. Chwytając moją z promiennym uśmiechem, zaprowadził mnie na parkiet, gdzie okręcił mnie, zanim przyciągnął do swoich silnych ramion. To było to, czego pragnęłam. To było miejsce, gdzie należałam. - Pokładam w tobie wielkie nadzieje, Josie. – wyszeptał Leo do mojego ucha. - Jak to? - Łapiesz kroki szybciej niż inni. Jesteś naturalna. Nie mogąc temu zaradzić, parsknęłam na jego zbyt hojną ocenę. - Zaśmiej się ponownie w ten sposób, a wyniosę cię stąd z twoimi nogami owiniętymi wokół mojej talii i zabiorę do swojego biura. Moje jajniki eksplodowały. Gwałtowne pożądanie ogrzało mnie od wewnątrz. To było pewne, że Leo poruszał się za nas oboje. Moje kończyny były sparaliżowane, a jego chwyt zacieśnił się. Unosząc mój podbródek, zawładnął moimi ustami, zostawiając mnie mokrą między nogami. Potrzebowałam, aby mnie pochłonął. Potrzebowałam wprowadzić swoje fantazje w życie. Wziąć Leo, który kusił i drażnił mnie w snach, żeby stało się to rzeczywistością.
76
Muzyka zmieniła się w melodię, której nie rozpoznawałam. Nie była to muzyka do salsy i nie słyszałam uderzeń klawesu. Leo pocałował mnie w czoło, zanim ponownie zaprowadził mnie do stolika. - Przepraszam, Josie, muszę coś zademonstrować z Natashą, a potem zabieram cię do mojego domu. W jego głosie była obietnica, która pozostawiła mnie bez tchu, ciemna intensywność jego oczu pochłaniała mój świat. Natasha? Kiedy Atrakcyjna przeszła obok mnie i chwyciła dłoń Leo, wywnioskowałam, że to była Natasha. Parkiet oczyścił się z ludzi, pozostali oczekiwali na to, co ma się wydarzyć. Oczarowana obserwowałam, jak oboje przyjęli pozycje, ta niespotykana melodia była niemal hipnotyzująca. Natasha i Leo trzymali się mocno, znajdowali się znacznie bliżej siebie niż w uścisku przy salsie. Ich ciała dopasowały się do siebie, jakby byli jednym ciałem. Ich ramiona były w tradycyjnym ułożeniu, ale jego prawe udo znajdowało się odrobinę między jej nogami. To było intymne. To było gorące. Lewy policzek Leo dotykał jej prawego, kiedy zaczęli układ. Były to trzy kroki z machnięciem biodrem na cztery. Magnetyzowali. Ona naśladowała każdy jego ruch, niczym odbicie lustrzane. Jego siła prowadziła ją po parkiecie, wykonując najseksowniejszy taniec, jaki widziałam. Pełne biodra Natashy ciągle pracowały, machnięciem przy czwartym kroku powodowała, że jej największe atuty jaśniały. - To seksowne, co nie? – Poprzez muzykę przebił się głos kogoś stojącego obok mnie. Odwróciłam się, aby zobaczyć znajomego chłopaka z zajęć, który był bardziej zaawansowany niż inni. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy poza przywitaniem. Wydawał się dość miły, jakoś w moim wieku i ze swoistym wdziękiem. - Więcej niż seksowne. Co to takiego? 77
- Bachata. - Bachata – powtórzyłam. - Taniec miłości – kontynuował. – Cóż, w rzeczywistości jest to bardziej taniec nieodwzajemnionej miłości i złamanych serc. Obserwowałam, jak Leo przejął kontrolę nad pomieszczeniem, słowa znajomego ucznia okazały się prawdą. Emanowało miłością. Była to wypowiadana historia, zabarwiona napięciem w słowach piosenki i w wykonywanych ruchach. Kiedy piosenka dobiegła końca, widownia wybuchła oklaskami, łącznie ze mną. Było w tym coś. Coś, co jednocześnie złapało mnie za serce i wznieciło pożar głęboko wewnątrz mnie. Leo przeszedł przez tłum, jego oczy przez cały czas były skupione na mnie. Bez słowa chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do frontowych drzwi. Jego samochód był już zaparkowany przy wejściu, jednak kiedy otworzył dla mnie drzwi, zatrzymała mnie pewna myśl. Wiedziałam, że Jase’a tutaj nie było. - Kto zamknie restaurację? - Natasha jest moim menadżerem. Zajmie się tym. Wsiadaj do samochodu. – Jego głos był niski i zgrzytliwy. Potrzeba w jego głosie spowodowała, że zadrżałam. Pod jego intensywnym spojrzeniem zrobiłam to, co mi powiedział. Podróż odbyła się w ciszy, w powietrzu unosiło się uczucie niecierpliwego wyczekiwania. W mniej niż piętnaście minut zatrzymaliśmy się na podjeździe dwukondygnacyjnego domu. Na zewnątrz był delikatnie oświetlony, rzucając poświatę na ścieżki w ogrodzie. Jak tylko otworzyłam drzwi, usłyszałam odgłos uderzających fal. Słonawe powietrze wiało w delikatnej bryzie. - To jest twój dom? – zapytałam z podziwem. Leo mieszkał w najdogodniejszej okolicy wzdłuż linii brzegowej, na jednej z najbogatszych ulic przy wybrzeżu. Jego dom miał nowoczesną architekturę, jednak wciąż posiadał charakter, który odróżniał go od pozostałych.
78
- Tak, Bella – odpowiedział łagodnie, z dłonią na dolnej części moich pleców poprowadził mnie do frontowych drzwi. W środku wyłączył alarm i włączył światło, które ożywiło serię lamp rozstawionych w różnych pomieszczeniach. - Z pewnością masz w sobie poczucie stylu, panie Santiago. Chwytając moje biodra, przyciągnął mnie do siebie, dłonie ułożyłam na jego umięśnionej piersi. - Zastanawiałem się nad zleceniem jakiemuś artyście udekorowanie moich ścian. – Zwrócił się do mnie ze swoim pewnym siebie uśmieszkiem. – Nie znasz może kogoś? - Och, możliwe. Wiem, że ma piękny szkic tego niesamowicie seksownego, nagiego mężczyzny, który niespodziewanie pojawił się na jej lekcji rysunku. - Ach tak? - Jest precyzyjnie wyrzeźbiony, ma mięśnie w każdym właściwym miejscu i ogromnego… Nie miałam szansy dokończyć. Leo wsunął ręce pod moje ramiona i uniósł mnie z podłogi. Moje plecy uderzyły o ścianę, jego ogromne ciało pochłonęło moje. Ustami kusił i dręczył mnie, ledwie dotykając nimi moich. - Josie Marks, co ty mi zrobiłaś? Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale wiedziałam, że było to coś pozytywnego. Moje serce nabrzmiało na możliwości, że miałam na niego wpływ. - Pragnę zrobić ci tak wiele rzeczy – kontynuował, ustami muskając moje. Niskie warknięcie odbiło się echem w jego gardle, dłońmi ściskał moje pośladki, unosząc mnie wysoko. Owinęłam nogi wokół jego talii, a Leo zaniósł mnie po schodach, jednocześnie biorąc w posiadanie moje usta. Minęło zaledwie kilka sekund i Leo położył mnie na łóżku, a sam unosił się nade mną, opierając swoją wagę na łokciach. Zgięłam prawą nogę w kolanie, przez co moja sukienka podjechała na szczyt ud. Między moimi nogami zgroma-
79
dziło się gorąco, które błagało o uwolnienie, a moje sutki stwardniały pod bawełną. Pogłębiając pocałunek, nasze języki spotkały się; oboje jęczeliśmy i w milczeniu żądaliśmy więcej. Jedną dłonią przyszpilił moje nadgarstki nad głową, a drugą sunął wzdłuż mojej odsłoniętej nogi. Jego palce masowały moje udo po wewnętrznej strony, aż kciukiem potarł moje majtki. Byłam pokonana. Chciałam się nim zaciągnąć 4. Potrzebowałam, aby zawładnął mną w sposób, który obiecywał brak powrotu. - Proszę – błagałam przy jego ustach. Uśmiechnął się, zanim gwałtownie wciągnął powietrze, kradnąc wszystkie słowa z moich ust. Jednym pociągnięciem Leo rozerwał moje majtki i odrzucił materiał na bok, pozostawiając mnie odsłoniętą i pełną potrzeby. Byłam mokra, moje pożądanie względem niego objawiło się w pełni. Wsuwając pode mnie dłonie, Leo przesunął mnie wyżej na łóżku. Podniósł moje zniszczone majtki, owinął nimi moje nadgarstki, a potem przywiązał je do drewnianego zagłówka. - Chcę, żebyś tu leżała i wzięła to, co ci daję. – Ustami musnął moje ucho, nim przesunął się w dół mojej szyi i poniżej obojczyków. Zamykając oczy, westchnęłam na to doznanie. Sięgając za moją szyję, szarpnął za wiązania bluzki, pociągając za materiał, aż moje piersi zostały uwolnione. Kontynuując swoją podróż w dół mojego ciała, objął dłońmi moje piersi, na zmianę biorąc w usta moje sutki, delikatnie je przygryzając. Jęcząc i pragnąc więcej, wygięłam plecy w łuk, szarpiąc za więzy na swoich nadgarstkach. Rozsunęłam szeroko nogi, kiedy Leo przesunął dłoń wzdłuż mojej talii i umieścił ją między nimi. Palcami pocierał moją cipkę, drażniąc, podkręcając moje nerwy do najwyższych obrotów. Zrozumiał moją potrzebę, bo praktycznie ją wykrzyczałam. Wsunął do środka dwa palce i poczułam się, jakbym miała zaraz eksplodować. Byłam
4
Chodzi o zaciągnięcie jak marihuaną.
80
tak nakręcona, sam jego dotyk był prawie nie do wytrzymania. Znaleźliśmy wspólny rytm, głowa łatała mi na wszystkie strony, a oddech przyspieszył. Powoli wysuwając palce, dłońmi ścisnął moją talię, zanim opuścił głowę na moją cipkę. Język Leo przesunął się po moich fałdkach, nim wsunął się do środka. Nie mogłam więcej znieść. Bolało mnie między nogami od pierwszej nocy, gdy go zobaczyłam, a teraz przejmował kontrolę nad moim ciałem w sposób, w jaki tego łaknęłam. Mój orgazm uderzył we mnie z nieoczekiwaną siłą. Kiedy krzyczałam z rozkoszy, Leo ssał i zlizywał każdą moją kroplę. Opuszczając moje plecy na materac, ustami drażnił moje wrażliwe ciało, zanim odbył drogę do moich ust. Mogłam się posmakować, kiedy mnie pocałował, jednak, co dziwne, było to bardzo erotyczne. - Potrzebuję więcej ciebie. – Mój głos był szorstki. - Bella, planuję dać ci wszystko, czego potrzebujesz, chcesz i pragniesz. Odsuwając się ode mnie, stanął obok łóżka. Nie odrywając ode mnie wzroku, Leo rozpiął koszulę, zanim zsunął ją ze swoich szerokich ramion. Następnie zaczął odpinać pasek. Jego kutas opinał jego majtki, błagając o uwolnienie. Musiałam poczuć jego długość we mnie. Rozpinając spodnie, pozwolił im spaść na podłogę. Wkładając kciuki za materiał bielizny, zsunął ją, aż jego imponujący kutas wyskoczył na wolność. Słysząc moje ciche błaganie, Leo przesunął się między moje nogi, swoją twardością przyciskając się do mojego wejścia. Chwytając dłonią mój podbródek, pocałował mnie z taką pasją, że nie mogłam oddychać. To było rozproszenie. Kiedy nasze języki tańczyły ze sobą, Leo wsunął się we mnie, ani na chwilę nie przerywając pocałunku, kiedy krzyknęłam. Moje ciało poruszało się z każdym ruchem, kiedy kutasem wsuwał się głęboko w moje wnętrze, jego długość posyłała mnie na krawędź. - Leo – skomlałam, walcząc z rozkoszą i bólem. Wysuwając się prawie w całości, wsunął się ponownie, przez co ponownie załkałam. 81
- Uwielbiam patrzeć na ciebie leżącą pode mną w ten sposób. Bezbronną i pełną pragnienia. – Poruszał się w mojej już opuchniętej cipce, a ja czułam kolejny budujący się orgazm, każdy powracający do życia zmysł. Zwiększał swoje tempo, dopóki nie przyzwyczaiłam się do jego rozmiaru, usta Leo wędrowały wzdłuż mojej szyi, pozostawiając mnie moje usta samotne i łaknące więcej. Odrywając się ode mnie, Leo usiadł i owinął dłonie wokół mojej talii. Bez problemu przekręcił mnie na brzuch. Łącząc moje nogi, nakrył mnie, zakopując dłoń w moich włosach i ściskając je w pięści. Łącząc delikatność z siłą, ustami znaczył ścieżkę wzdłuż moich pleców i kręgosłupa. Natychmiast moje ciało przeszył dreszcz, a na skórze pojawiły się ciarki. Jego wolna dłoń wsunęła się między moje nogi, pocierając moją cipkę, nim wsunął ją między moje pośladki. Nigdy nie doświadczyłam, aby mężczyzna mnie tam dotykał, ale chciałam więcej. Przyciskając klatkę piersiową do moich pleców, wsunął kutasa między moje nogi, głęboko w moje wnętrze. Kiedy krzyczałam, Leo przekręcił moją głowę na bok, ustami opadając na moje. Kiedy mnie całował, wchodził we mnie szybciej, wolną dłonią sunąc po moim ciele, pocierając moją łechtaczkę. - Leo, nie mogę… nie mogę… - Powiedz to – zażądał. - Ja… - zaczęłam krzyczeć, ale kiedy dochodziłam, nie mogłam oddychać. Zabrzmiało to całkowicie niezrozumiale. Leo uderzał we mnie, biorąc mnie mocniej, kiedy pochłaniała mnie fala orgazmu. Wykończona poczułam, jak Leo rozwiązywał majtki z moich nadgarstków. Uwalniając mnie, chwycił mnie poniżej piersi, unosząc na kolana. Jego pulsujący kutas pozostał wewnątrz mojej opuchniętej cipki, plecami oparłam się o jego pierś. Straciłam wszystkie mięśnie, całą siłę. Trzymał mnie mocno, kiedy poruszał się powoli, kusząc. Trzymając mnie przy sobie, wolną dłonią chwycił moją pierś, ściskając sutek między palcami. Owijając ramię wokół jego szyi, pozwoliłam mu całować moją.
82
- Twój smak i zapach jest jak z nie tego świata – wymamrotał, pomiędzy skubnięciami. – Jestem od ciebie uzależniony. To takie dobre i jednocześnie takie złe. Nikt nie powinien mieć pozwolenia na posiadanie takiej mocy, jaką ty masz. Odsuwając się, Leo przesunął się na łóżku, przyciągając mnie na swoje kolana tak, że jego kutas znajdował się przy moim wejściu. Spoglądałam w jego niezgłębione oczy, kiedy jego dłonie sunęły wzdłuż mojej talii i pleców. Obniżając się na niego, pokonałam całą drogę, by wchłonąć go do samego końca. Unosiłam się w górę i w dół, a moje plecy wygięły się w łuk z przyjemności, gdy Leo lizał i ssał każdą pierś. Zwiększając tempo, uderzał miednicą o moją. Wiedząc, że był blisko, bo jego kutas nabrzmiał do maksimum, Leo objął dłońmi moją twarz i przyciągnął mnie do swoich ust. Całując podczas fali gorąca i pasji, jego orgazm był mocny i potężny. Jego jęki przy moich ustach nakręcały mnie. Przepyszny dźwięk, jakiego łaknęłam. Pogłębiając pocałunek, pozostaliśmy w bezruchu, złapani w cudownym stanie po niesamowitej rozkoszy. Odsunęliśmy się, ale nasze czoła nadal się stykały, a nasze sapnięcia były ze sobą zsynchronizowane. - Josie Marks – zaczął Leo. – Zaciekawiłaś mnie już przy pierwszym spojrzeniu. A teraz, smakując i czując cię, jestem uzależniony .
83
ROZDZIAŁ 14 - Ten taniec – powiedziałam, patrząc w zamyśleniu na czysty sufit, sunąc dłonią po dłoni Leo, kiedy leżeliśmy w łóżku. – Bachata? - Mmm – wymamrotał. - Chcę się tego nauczyć. Wiem, że jeszcze nie opanowałam salsy, ale jest w tym coś, co uważam za zmysłowe. - To dlatego, bo jest zmysłowa. Dwójka ludzi walcząca ze swoimi uczuciami. Czasami jedno czuje więcej niż to drugie. Czasami jest o złamanym sercu, o utracie kogoś, kogo bardzo kochasz. - Uczysz tego tańca? - Nie na zajęciach, jednak wierzę, że jest to taniec dla ciebie. Mogę cię go nauczyć. Czując przypływ ekscytacji, przekręciłam się i spojrzałam na jego przystojną twarz. - Naprawdę? Tak po prostu? Zaśmiał się na mój sceptycyzm. - Oczywiście. Byłabyś olśniewająca, prezentując te ruchy i zdecydowanie jest to taniec, który chciałbym z tobą dzielić. - Okej, świetnie! – Byłam pewna, że brzmiałam jak dziecko, któremu zaoferowano wycieczkę do parku rozrywki, ale naprawdę byłam podekscytowana. – Kiedy możemy zacząć? - W środowe wieczory, po tym, jak skończę w restauracji. - Nie żartujesz? Przecież jesteś już wystarczająco zajęty. Twarz Leo rozświetliła się i cholera, jeśli nie poległam…bardzo. - Bella, ty w moim domu, późno w nocy, ja udzielający ci prywatnych lekcji najseksowniejszego tańca na świecie? Nie ma szans, żeby mnie to ominęło. 84
*** Następnego dnia na uniwerku nie potrafiłam myśleć logicznie. Byłam zbyt podekscytowana i mój brak uwagi odbijał się na obrazach. Zanim tutaj przyjechałam, ściągnęłam trochę muzyki do Bachaty i od tego czasu wciąż jej słuchałam. Byłam uzależniona od tego dźwięku. Byłam zauroczona tymi nieskrywanymi uczuciami. Nie rozumiałam żadnego słowa po hiszpańsku, ale to nie zmniejszyło mojej ekscytacji. Teraz, kiedy zegar wybił dwunastą, wypłukałam pędzel w terpentynie, wytarłam o fartuch, aż świńskie włosie było w idealnym stanie. Musiałam się rozciągnąć. Pomimo że bolało i byłam wrażliwa w moich najczulszych miejscach, byłam na zbyt wysokim haju po ostatniej nocy z Leo, aby się tym przejmować. W momencie, gdy przechodziłam przez drzwi studia, stanęłam twarzą w twarz z profesor Lindsay. Jej grymas powiedział mi, że już była w złym humorze i nic, co bym powiedziała, nie zmieniłoby tego. Zaakceptowałam swoją klęskę, zanim się w ogóle odezwałam. - Panno Marks, wciąż nie podałaś ostatecznej decyzji. Cholera! Kompletnie o tym zapomniałam. Ostatni tydzień z Leo był szalony i ledwo o tym myślałam. - Wciąż się zastanawiam – Zabrzmiałam jak mała mysz. Patrzyła na mnie swoimi sowimi oczami, gotowa, aby mnie dopaść, kiedy najmniej bym się tego spodziewała. - Masz czas do jutra do 17. Nie dłużej. I z tym wyszła, czyniąc moje wcześniejsze spadanie w kierunku ziemi, jeszcze gwałtowniejszym.
*** 85
Tamtego popołudnia, w drodze do domu, podjechałam do szpitala, aby dać Mimi zestaw do malowania. Wciąż tam była, wciąż nie miała najgorszego za sobą i zdecydowanie nie było na tyle dobrze, aby mogła wrócić do domu bez nadzoru lekarskiego. Idąc korytarzem, zobaczyłam Jase’a rozmawiającego przez telefon, był zwrócony do mnie plecami. Wiedząc, że nie będzie miał nic przeciwko, weszłam do pokoju i zostałam nagrodzona promiennym uśmiechem od dzielnej dziewczynki. Ciemne kręgi pod oczami były dowodem, którego nie chciałam widzieć. - Hej, piękna – przywitałam się, kiedy Mimi próbowała usiąść. - Josie! – zapiszczała swoim szorstkim głosem. - Przyniosłam ci coś. Zajmie ci to czas, kiedy tutaj będziesz. - Co to takiego? – Jej szare oczy rozjaśniły się. - Otwórz. Podając Mimi pudełko, uśmiechałam się, kiedy patrzyła z podziwem na kokardę oraz ładnie owinięty papier. Ostrożnie, aby nie rozedrzeć papieru, odkleiła taśmę i rozwinęła pakunek. Kiedy zobaczyła, co było w środku, papier nie miał żadnych szans i wylądował na podłodze. Rozszerzonymi i rozświetlonymi oczami patrzyła na różnorodne kolory mokrych ołówków i dotykała z fascynacją grubych, wielowarstwowych stron małego szkicownika. - Śmieszny jest ten papier – powiedziała, poruszając malutkimi palcami po chropowatym papierze. - To po to, aby papier nie marszczył się, kiedy go zmoczysz. Możesz używać ołówków suchych lub mokrych. - Dziękuję, Josie – Jej słodkie oczy spotkały moje. – Kocham to. - Co kochasz? – Zaciekawiony głos Jase’a zaskoczył nas obie. - Tatusiu, spójrz – Uwielbienie, jakie miała do swojego ojca rozdzierało serce. – Josie mi je dała.
86
Jase przywitał mnie ciepłym uśmiechem, zanim zajął krzesło obok łóżka Mimi. - Cóż, czyż nie jesteś szczęściarą? – Odwrócił się do mnie. – Dziękuję, że o niej pomyślałaś. To bardzo miłe z twojej strony. - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak nagle wpadłam. Po prostu pomyślałam, że Mimi mogłaby używać tego, przez co szybciej zleci jej czas. - To doskonałe. Teraz widzę, dlaczego Leo mówi o tobie tak często. Moje policzki zaczerwieniły się i on to zauważył. - Nie wstydź się. Leo nie traci swojego czasu z byle kim. To była muzyka dla moich uszu. - Dziękuję. – Zerknęłam na Mimi, która promieniała. – Powinnam już iść. – Jase kiwnął głową i wstał. Owijając wokół mnie ramiona, ponownie mi podziękował. Pochylając się nad łóżkiem, pocałowałam Mimi w czoło, a następnie wyszłam. Dopiero, kiedy znalazłam się w swoim samochodzie, słowa Jase’a dotarły do mnie. Odwzajemniałam uczucia Leo. Byłam szczęśliwa. A co lepsze, czułam się tak, jakbym była tam, gdzie powinnam. To sprawiło, że cała decyzja stała się jeszcze trudniejsza do podjęcia.
*** Biorąc po dwa stopnie na raz, aby dostać się na drugie piętro do swojego mieszkania, słyszałam Nicole w jej pokoju. Leciała piosenka The Script, śpiewała, a jej fałszowanie słychać było zza otwartych drzwi. Brzmiała na szczęśliwą. Opierając się o framugę, skrzyżowałam ramiona i obserwowałam, jak siedziała na łóżku, malując paznokcie, a kieliszek wina znajdował się na jej szafce nocnej. - Cóż – zaczęłam – wyglądasz na usatysfakcjonowaną.
87
Unosząc wzrok, spoglądała na mnie spod swoich długich rzęs, a szeroki uśmiech wkradł się na jej ustach. - Jestem usatysfakcjonowana. – Jej uśmiech zmienił się w grymas. – W trochę inny sposób. - Co to ma znaczyć? Zakręcając lakier do paznokci, włożyła go do komody, nim chwyciła swoje wino. - Siadaj – poinstruowała mnie Nicole. - Mów, to brzmi jak intrygująca historia. - Racja – zaczęła, siadając prosto. – No więc, Brett przyniósł ze sobą chińskie jedzenie na kolację. Jedliśmy i oglądaliśmy film, flirtowaliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. - Wyczuwam jakieś ale. - Och, jest duże ale! – Nicole upiła duży łyk wina. – W sumie to okaże się kiepskim doborem słów, kiedy już się wszystkiego dowiesz. No więc, trochę napaliliśmy się na kanapie… - Kanapa na której siedzę? - Żadne genitalia nie dotykały kanapy – zapewniła mnie, przewracając niecierpliwie oczami, ale wcale mi nie ulżyło. – Kiedy sprawy nabrały tempa, zaprowadziłam go na górę do swojego pokoju, opadł na mnie i tak dalej. Całowaliśmy się i nagle nieśmiały Brett stał się nawet bardziej nieśmiały. Więc przejęłam kontrolę, w nadziei, że się trochę zrelaksuje. Rozpinając jego pasek, obniżyłam jego spodnie i sięgnęłam, aby go chwycić. - No i? - Okazało się, że nie było za co chwycić! - Co? O czym ty mówisz? Brett jest kobietą? Nicole, która sączyła swoje wino, wypluła je do kieliszka. - Nie, nie jest kobietą. Był po prostu niesamowicie… malutki!
88
Wszyscy wiedzieliśmy, że istnieją mężczyźni, którzy nie są hojnie obdarzeni. – Jak malutki? Nicole uniosła swój mały palec u ręki i zakręciła nim. - Nie większy niż to. - Nie! To niemożliwe. - To prawda. - Penis Bretta jest mniejszy niż twój chudy, mały palec u ręki? - Tak. - Czasami nie przesadzasz? - Nie żartowałabym na taki temat. Odebrało mi mowę. - Jasna cholera! On ma duże dłonie – powiedziałam, w końcu dochodząc do siebie. - Najwyraźniej to mit stworzony, aby oszukać naiwne kobiety. - Więc, co zrobiłaś? – Nawet najciaśniejsza wagina nie mogłaby poczuć czegoś tak małego. - Cóż, poczułam się okropnie. Nie mogłam się po prostu zatrzymać. Byliśmy tak blisko od uprawiania seksu, że byłoby to obraźliwe. Więc nie zrobiłam z tego wielkiej rzeczy, ale najwyraźniej przygotował się na to i powiedział, że wolałby nie uprawiać seksu. No i wtedy ja się obraziłam! Miałam wszystkie działające części. Ale potem zobaczyłam błysk w jego oczach. – Nicole oparła się o zagłówek, krzyżując nogi w kostkach. – Mogę powiedzieć ci jedno. Ten facet nie potrzebuje wielkiego penisa z tą magią, jaką może wykonać swoim językiem i palcami. Doszłam. Trzy. Razy. I to tylko od tego. Na koniec byłam tak wykończona, jak oszalała, majacząca kobieta. - Naprawdę był tak dobry? - Nigdy wcześniej nie doznałam takiej przyjemności. Nigdy! - Zamierzasz się z nim ponownie zobaczyć? 89
- Nie jestem pewna. - Ale przed chwilą powiedziałaś… - Wiem! W każdym razie, dosyć o mnie. Powiedziałaś Leo o stypendium? Biorąc głęboki wdech poczułam, jak stężały mięśnie mi ramion. - Mówiąc szczerze, to zapomniałam o tym. - Zapomniałaś? - Spędziliśmy ze sobą tak niesamowity czas, że to kompletnie wyleciało mi z głowy. Profesor Lindsay krytykuje mnie i grozi, że da to miejsce komuś innemu. - Musisz być z nim szczera. - Będę. Widzę się z nim wieczorem na prywatnej lekcji. - Ty co? – Głos Nicole wzrósł o oktawę. Jej reakcja wywołała u mnie chichot. - Cóż, gdybyś tam była, zobaczyłabyś taniec, który zaprezentowali Leo i Natasha. - Kim jest Natasha? - Atrakcyjna. To była najseksowniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. – Z rozmarzeniem opadłam na łóżko Nicole. – I naprawdę nie mogę się doczekać.
90
ROZDZIAŁ 15 - Bella. – Szorstki głos Leo przywitał mnie w drzwiach jego domu, tego samego dnia wieczorem. Przyciągnął mnie blisko, całując czule, ale z taką siłą, że roztopił moje wnętrze. Kiedy zamknęłam oczy, rozkoszując się jego smakiem, mój umysł wrócił do zeszłej nocy, gdzie fachowo wziął w posiadanie moje ciało, wysyłając je na najwyższy stopień rozkoszy. - Cześć – powiedziałam przy jego ustach. - Cześć. – Pogłębił pocałunek. – Widzę, że zamierzasz sprawić, aby moja praca była niezwykle trudna. - Mam nadzieję, że zamierzasz uczynić moje nauczenie niezwykle trudnym. Jego przepyszne usta uformowały się w uśmiech przy moich ustach. - Taniec miłości, pasji i seksu. Zamierzam cieszyć się obserwowaniem cię, jak będziesz kokietować, tańcząc Bachatę. Chwytając moją dłoń, zaprowadził mnie do salonu, który był wystarczająco przestronny, aby mógł uchodzić za parkiet. Leo wyjął telefon z tylnej kieszeni i podłączył go do głośników. Kiedy wybierał muzykę, zajęłam miejsce na pluszowej, białej kanapie i założyłam swoje buty na obcasie. Pomieszczenie wypełniła niezwykła melodia, która zauroczyła mnie zeszłej nocy. Byłam zakochana. Coś w tym sprawiło, że chciałam być pochłonięta. Pochłonięta przez słowa piosenki. - Więc – Leo wyciągnął dłonie w moim kierunku i podniósł mnie z kanapy – najpierw podstawy. – Zaprowadził mnie na środek pokoju i przytrzymał nasze dłonie między nami. – To taniec na trzy kroki, z tąpnieciem (tap - szybkie uderzenie stopą o podłogę) stopą na cztery. Zobaczysz wiele osób, które po prostu poruszają biodrami, ale nie jest to niepoprawne. Przenieś wagę ciała na lewo. – 91
Zrobiłam jak kazał. – Teraz unieś prawą stopę. Odepchnij się od palców, ale nie pozwól, aby oderwały się od podłogi. – Dłonie Leo opadły na moje biodra i tam pozostały , kiedy unosiłam się i opadałam, odpychając się z palców. – Spójrz, jak twoje biodra naturalnie się poruszają. Kiwnęłam głową. - To jest to “tapnięcie” na cztery. Zależy ono od kierunku w jakim się poruszamy. Twoje pierwsze tąpnięcie będzie na twoje lewo, potem prawo itd. Krok w prawo, dostawienie drugiej stopy, krok w prawo, machnięcie. Poruszałam się tak, jak mówił, przez ten cały czas jego dłonie znajdowały się na moich biodrach. Poruszaliśmy się z boku na bok, powtarzając ruch, dopóki nie opanowałam podstaw. - Jesteś zdenerwowana – wymamrotał Leo. Nie zamierzałam zaprzeczać, że to nie prawda. Nie byłam zdenerwowana jako tako. Po prostu ciężko pracowałam z tym pięknym mężczyzną i starałam się nie nakręcać. Byłam tak nieprofesjonalna. - Łamiemy tradycję – powiedział. - Tradycję? - Tak, Bella. Zawsze powinniśmy zaczynać nasz wieczór taneczny od tequili. Chodź. – Biorąc mnie za rękę, zaprowadził mnie do baru, który znajdował się za przeszklonymi drzwiami prowadzącymi na balkon z widokiem na plażę. Leo wyjął butelkę, która była taka sama, jak ta w restauracji i postawił ją na barze razem z dwoma kieliszkami do shotów, a ja obserwowałam jak mężczyzna, w którym zakochałam się na zabój, nalewał nam alkohol zainspirowany paliwem do silnika odrzutowego. Nasze oczy się spotkały, kiedy podawał mi kieliszek i mogłam poczuć, że podzielał moje myśli. W milczeniu przeszliśmy na balkon, gdzie natychmiast zostaliśmy otuleni światłem księżyca. Uderzenia fal były orzeźwiające. Otaczające nas słone powietrze – lecznicze. Opierając się o poręcz, przyglądałam się falom, kiedy Leo stanął obok mnie. 92
Pozwalając, aby niewypowiedziane słowa przebiegły między nami, stuknęliśmy się kieliszkami i wychyliliśmy shoty. Sunąc dłonią po mojej szyi, Leo przyciągnął mnie do siebie, biorąc w posiadanie moje usta, jakby miał to być ostatni raz, kiedy się widzimy, smakując pozostałości słodkiej tequili. - Josie Marks – Leo oddychał ciężko przy moich ustach. – Jestem… - Muszę ci o czymś powiedzieć – przerwałam, troska pojawiła się w jego pięknych rysach. - Tak? – zachęcił. - Ta cała sprawa między nami nastała tak szybko i całkowicie nieoczekiwanie – wydukałam, zdając sobie sprawę, że w ogóle nie pomyślałam o tym, co powiedzieć. – Chodzi o to, że w pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłam, stałeś nago na moich zajęciach i zdecydowanie nie był to mój typowy poniedziałek. A potem twój penis dotknął mojej nogi, a potem to wszystko nabrało szalonego tempa. Leo ciężko pracował, aby się nie uśmiechnąć. - I z jakiś powodów czuję, jakby tak miało być coś, co kompletnie nie ma sensu, ponieważ jeśli by miało, nie odbywalibyśmy tej rozmowy. - Bella, po prostu to powiedz. – Patrzał na mnie rozbawiony, ale wiedział, że się z czymś borykam. - Od samego początku, poczułam coś między nami. Nie jestem całkiem pewna, czy czujesz to samo… - Czuję – przerwał mi Leo, wyraz jego twarzy roztopił moje serce. - Naprawdę? – To było wszystko, co chciałam usłyszeć i jednocześnie nie chciałam. - Tak, od chwili, kiedy weszłaś na swoje zajęcia. I odtąd, spędzając z tobą czas, zobaczyłem, jak niesamowita jesteś jako kobieta i utalentowana jako artystka. Ostry ból zaatakował moje serce. - O Boże, nie mów tego. – Odwracając się od niego, nabrałam haust słonego powietrza. 93
- Co się dzieje, Josie? – Dłonie Leo spoczęły na moich ramionach, jego twarda klatka piersiowa przycisnęła się do moich pleców. - W zeszłym tygodniu otrzymałam pewną wiadomość. – Odwróciłam się do niego twarzą, aby zobaczyć jego pełną reakcję. – Szkoła, Ladayette, do której aplikowałam od zeszłego roku, w końcu przysłała mi list z odpowiedzią. Poinformowali mnie w nim, że dostałam się na ekskluzywny program stypendialny oferowany jedynie dziesięciu osobom z całego świata. Milczał, kiedy trawił moje słowa. - Josie, to fantastycznie. Jeśli ktoś na to zasługuje to ty. Ile on trwa? - Dwa lata studiowania z najlepszymi. Tym razem Leo nabrał haust powietrza. - Dwa lata – powiedział, smakując te słowa na języku. Przygryzłam dolną wargę, nie mając pewności, co dalej zrobić. Oczywiście byłabym zła, gdybym zaprzepaściła taką okazję. To było moje marzenie. Moja kariera. Tylko, że zawsze było jakieś „ale”.Westchnął ciężko, przyswajając moje słowa, jednocześnie pocierając moje policzki swoimi kciukami. - Josie, nie zamierzam kłamać. Bycie z tobą przez ten krótki czas pokazało mi całkowicie inną perspektywę na własne życie. Spowodowało, że poczułem rzeczy, które wcześniej uważałem za mit. I teraz, wiedząc, że nie możemy dalej budować tego, co mamy, jest prawdziwą stratą. Ale nigdy nie oczekiwałbym, że zrezygnujesz ze swoich marzeń. Jesteś niesamowitą artystką i musisz stać się sławna z tego powodu. Wiedziałam, że nie chciał doprowadzić mnie do płaczu, ale łzy i tak poleciały. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak bardzo bolało mnie serce. Patrząc w smutne oczy Leo, widziałam, że jego słowa otuchy, były tylko fasadą. Oczywiście był szczęśliwy z mojego powodu. Ale miał rację. Było coś prawdziwego między nami. Coś, co rzadko dzieje się tak szybko, między dwójką ludzi. - Kiedy wyjeżdżasz? - Już za dwa miesiące. 94
Kiedy Leo oparł swoje czoło o moje, jego milczenie łamało mi serce. - Czy chcesz, abym pojechała do Francji? - Nie. Cisza. - Ale nie mam nic do gadania przy twojej decyzji i nie byłoby sprawiedliwe, gdybym miał. Znam cię niespełna trzy tygodnie i tak, jest coś niesamowicie wyjątkowego i potężnego między nami, ale to nie daje mi prawa, abym starał się wyperswadować ci coś, na co zasługujesz. Moje gardło zacisnęło się, a gorąco wypłynęło na moją twarz. Nie oczekiwałam, że będę tak emocjonalna. - Dlaczego to tak bardzo boli? - Piękna dziewczyno, nawet przez sekundę nie myśl, że tu jest nasz koniec. - Dwa lata to dużo, aby być daleko od siebie. Nie ma szans, że to zadziała. Twoje życie jest tutaj, ja zbuduję życie tam. – Odsuwając się, widziałam ból na jego twarzy, jego szczęka zaciskała się niekontrolowanie. - Wyjeżdżasz za dwa miesiące, Josie. Kontynuujmy to, co mamy i nie pozwólmy, aby twój wyjazd kładł się na tym cieniem. Tak bardzo chciałam to zrobić. Potrzebowałam więcej Leo Santiago. Ale to było głupie myślenie. Jeśli będziemy to kontynuować, udając, że to nie zbliża się do końca, wtedy ból będzie jeszcze gorszy, gdy będę wyjeżdżać. Skoro teraz boli jak cholera, kiedy nie powinno, to później będzie katastrofa. - Leo – zakwiliłam. Gdybym tylko mogła zatrzymać moje uczucia. – Nie pragnę niczego więcej, jak to kontynuować, ale oboje wiemy, że to nie jest rozsądne. – Nagle powietrze, które mnie ożywiało, zamknęło się wokół mnie, dusząc wcześniej wstrzymanym oddechem. Puszczając jego dłoń, cofnęłam się, dezorientacja wyryła się na jego przystojnej twarzy. – Muszę iść. - Nie wychodź, Josie. - Muszę. - Nie, nie musisz. 95
- Nie mogę działać tak, jak ty chcesz. Skoro czuję się teraz w ten sposób, po tak krótkim czasie, to moje serce roztrzaska się, kiedy przyjdzie czas rozstania. - Tak samo jak moje. Ale nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie poznał jak najlepiej Josie Marks, dopóki miałem szansę. - Nie mów tak. – Nie wiedziałam, czy mnie usłyszał, słowa były stłumione, a jego twarz zamazała się od łez w moich oczach. - Josie, potrzebuję cię w swoim życiu. Tyle wiem. Jeśli oznacza to, że będę musiał poczekać, aby ponownie mieć cię przy swoim boku, to poczekam. Coś wymyślimy. - Skąd możesz wiedzieć, że jestem tą, której chcesz? Ledwo się znamy. Leo zachichotał na moje stwierdzenie, mimo że w jego oczach wciąż czaił się smutek. - Pytasz mnie o coś, czego nie mógłbym być bardziej pewien. Mówiąc całkiem szczerze, jeśli nadejdzie czas, by się pożegnać, to nie dlatego, że nie chcę z tobą być. - Leo. – Dygotałam. Prawdą było, że czułam to samo, co on. Zamykając przestrzeń między nami, Leo objął dłońmi moje policzki. Uciszając mnie, uderzył ustami o moje z taką siłą, że jednocześnie zajęczałam z bólu jak i z przyjemności. To było naturalne. Szczere. Piękne. Popychał nas, dopóki moje plecy nie uderzyły w drzwi balkonowe. Silne ciało Leo przycisnęło się do mojego. - Josie, damy sobie radę. Ale musimy zrobić to razem. – Jego usta przesunęły się na moje kości policzkowe, gdzie scałowały wszystkie łzy. – Nie opuszczę cię. Nie, dopóki nie będę musiał.
*** Prywatna lekcja zakończyła się szybciej, niż oczekiwaliśmy. Jak tylko ujawniłam przeszkodę, która niedługo stanie między nami, Leo zażarcie pokazywał mi, jak bardzo mnie pożądał. 96
To było zmysłowe. To było nieokiełznane. A nawet nie uprawialiśmy seksu. Wiedziałam, dlaczego tego nie chciał. Ostatnie czego chciał, to abym myślała, że mnie wykorzystuję, zanim się rozstaniemy. Czego nie wiedział to to, że nigdy nie poczułabym się w ten sposób. Nie z nim. Zamiast tego z muzyką sączącą się na balkon, Leo trzymał mnie blisko siebie, nasze ciała stykały się ze sobą prawie każdą częścią. Jego dłoń sunęła wzdłuż mojego kręgosłupa, zanim chwycił mnie za szyję, trzymając w miejscu, kiedy mnie pocałował. Poruszaliśmy się we wspólnym rytmie pozwalając, aby pieściło nas srebrne światło księżyca. Leo Santiago był odurzający. Mieszanka rzeczy, które trzymały mnie w niewoli. Był silny i łagodny. Zaborczy i nieokiełznany. Ale przede wszystkim, Leo Santiago nigdy mnie nie opuścił. I to mnie najbardziej przerażało.
97
ROZDZIAŁ 16 Następnego ranka obudziło mnie słońce, ogrzewające moją skórę. Jasno oświetlało pokój Leo z widokiem na ocean, a delikatna bryza wywołała gęsią skórkę na moim ciele. Miałam na sobie jedną z jego koszulek, która chociaż czysta, wciąż nosiła jego przepyszny zapach. Usiadłam, kiedy mój węch obudził się do życia, czując zapach robionego na dole śniadania. Uśmiech wkradł się na moją twarz, a serce ociepliło, kiedy przypomniałam sobie ostatnią noc. Leo zabrał mnie do swojego pokoju, rozebrał i zaprowadził do wanny. Oboje w niej usiedliśmy, moje plecy były przyciśnięte do jego piesi, a jego usta, co pewien czas, całowały moją głowę. Siedzieliśmy ciasno przytuleni ze splecionymi palcami w otaczających nas mydlinach. Emocje przebiegły między nami i chociaż naprawdę chciałam poczuć go całego, szanowałam jego postawę. Zasnęłam na jego ramieniu, obudził mnie tylko na tyle, by mnie osuszyć i zaprowadzić do łóżka. Zamykając ponownie oczy, westchnęłam, czując jego ciepłe ciało przyciśnięte do mojego, fale zderzały się z brzegiem zaledwie kilka metrów od nas. Zawiązując włosy w kitkę, obserwowałam, jak ten olśniewający, pozbawiony koszulki mężczyzna wszedł do pokoju. Wzdychając na ten zachwycający widok, błądziłam wzrokiem po jego karmelowej skórze i napiętych mięśniach. - Śniadanie? - Tak, poproszę – odpowiedziałam oczarowana. - Takie jadalne? Zawstydzona spojrzałam w jego rozbawioną twarz. - I takie i takie? - Niegrzeczna i zachłanna – odpowiedział, a ja nic nie mogłam zaradzić na chichot. Zsuwając się z łóżka, podążyłam za nim na balkon, gdzie położył tacę 98
pełną jedzenia. Słońce odbijało się od oceanu niczym milion lśniących klejnotów. Odprężając się w cieple ogrzewającym moje ramiona, poczułam zadowolenie. Jakbym była tam, gdzie być powinnam. - Dla ciebie – powiedział, stawiając przede mną talerz. Momentalnie zaczęłam się ślinić. Przede mną leżał piękny, cienki naleśnik pokryty kawałkami truskawkami, zmiksowanymi borówkami oraz delikatnie posypany cukrem pudrem oraz cynamonem. - Wznieśmy toast. – Leo wskazał na szampana i sok pomarańczowy. - Co świętujemy? - To, że niedługo będziesz kolejnym Arcymistrzem Sztuki. Za tworzenie historii, Josie. Oddech uwiązł mi w gardle. Emocje znowu wezbrały we mnie, grożąc kolejną kompromitacją. - Bella. – Wolną dłonią dotknął mojego policzka. – To jest twoje marzenie. Bądź z tego dumna i ciesz się tym. - Wiem, jestem – zapewniłam, mimo że nie brzmiało to przekonująco. - Nasz los jest zaprawiony kroplą goryczy. Chciał, abyśmy się poznali, aby zaraz nas rozdzielić. Ale jakim byłbym facetem, gdybym kazał ci zostać? - Chcesz, żebym została? - Bez wątpienia. Ale wiem, jaka jesteś utalentowana, Josie. Taki talent nie powinien być nigdy ukrywany przed światem. Jakoś sobie poradzimy, obiecuję.
*** Decydując, zrobić sobie wolny dzień od szkoły, Leo odwiózł mnie do domu, abym mogła się przebrać i jakoś ogarnąć. Jechał do szpitala, by zobaczyć się z Mimi i zapytałam, czy mogłabym zabrać się z nim. To oczywiste, że wolałam pojechać i sprawdzić, jak się czuje, niż siedzieć w sali wykładowej.
99
Idąc korytarzem w zachodniej części szpitala dziecięcego, słyszałam śmiech Mimi i Jase’a. Wychodząc zza rogu, zobaczyliśmy wesołego szczeniaka Golden Retrievera, który jak szalony machał ogonem, domagając się całusa od chorej dziewczynki, która wyglądała, jakby w życiu nie szczęśliwsza. Wolontariusz pozwolił Mimi pocałować szczeniaka, nim zabrał go do następnego chorego. - Josie! Wujek Leo! – zapiszczała w ciągłym stanie euforii. - Hej, dziecinko. – Leo połaskotał ją po boku, przez co zaczęła się wiercić rozbawiona i pocałował ją w dłoń jak księżniczkę, którą była. - Spójrz – powiedziała z szeroko otwartymi oczami. Wykręcając się do stolika obok niej, chwyciła szkicownik i przerzuciła kilka stron. Ostrożnie odrywając kartkę, odwróciła ją i pokazała nam. Było charakterystyczne dla stylu dziecka, ale lepsze od większości. To było piękne. - To ty i wujek Leo, jak tańczycie. W pomieszczeniu rozbrzmiały chichoty, ponieważ było to tak naiwne i tak idealne jednocześnie. - To jest po prostu niesamowite – powiedziałam, biorąc kartkę z jej dłoni. Serce boleśnie mi spuchło w piersi na znaczenie tego rysunku. – A to jest zdecydowanie twój wujek Leo. – Przygryzłam dolną wargę, kiedy Leo przyglądał się swojemu obrazowi, widzianego okiem pięcioletniej dziewczynki. Był ode mnie wyższy, miał brązową skórę i nienaturalne bicepsy. - Lepsze od niejednej fotografii – zapewniła Mimi. Zostaliśmy i rozmawialiśmy przez dziesięć minut, patrząc z podziwem , jak dobrze Mimi wygląda, chociaż jeszcze nie tak dawno przechodziła najgorsze. Była żołnierzem, wojownikiem, który walczy do końca. Kiedy faceci rozmawiali, ja z podziwem obserwowałam Mimi. Leo miał rację. Fizycznie najsłabsza, ale stanowiła siłę w swojej rodzinie. Żegnając się z nimi, Leo owinął dłoń wokół mojej talii i poprowadził przez szpitalne korytarze. 100
- Jase wierzy, że do weekendu wypuszczą Mimi. Spojrzałam na niego. - Naprawdę? To świetnie! Wygląda znacznie lepiej niż w zeszłym tygodniu. - Te zmiany w jej zdrowiu są stresujące. Jednego dnia jej ciało odmawia pracy, a umysł się wyłącza. Potem następnego dnia śmieje i droczy się ze swoim tatą, jakby w ogóle nic jej nie było. Wierzę, że to przez leki. W każdym razie, Jase chce wyprawić dla niej przyjęcie powitalne, wchodzisz w to? - Oczywiście. Czy mogłabym zabrać Nicole? Zawsze jest chętna, aby wyjść z domu w weekendy, no i uwielbia dzieci. - Oczywiście. Jeśli chce, to może zabrać ze sobą Bretta. - Och, nie sądzę, aby było to konieczne. Myślę, że ten krótki związek dobiegł końca. – Nie mogłam dokładnie opowiedzieć mu, dlaczego Nicole skończyła sprawy między nią, a penisem rozmiaru małego palca u ręki.
101
ROZDZIAŁ 17 - Więc… - zaczęła profesor Lindsay, przyglądając mi się zza grubych oprawek swoich okularów. Stałam, kiedy usiadła za ogromnym biurkiem, które zajmowało prawie całe pomieszczenie. Pierwszy raz byłam w jej biurze i nie zrobiło na mnie wrażenia. Jedynie podkreśliło, co sądzi o moich pracach. Ściany były ozdobione najbardziej ohydnymi, przytłaczającymi obrazami abstrakcyjnymi, jakie w życiu widziałam. Wszystkie miały w sobie te same cechy, co wskazywało na to, że musiała to być seria tego samego artysty. – Cieszę się, że w końcu podjęłaś decyzję. – Podkreśliła słowo „w końcu”, więc zrobiłam co w mojej mocy, aby nie przewrócić oczami. Naprawdę dramatyzowała. – Twoje zwlekanie z odpowiedzią to wstyd dla naszej uczelni. Oczywiście, że tak. - Cóż, już ją masz, więc myślę, że możemy przejść dalej. – Próbowałam ją ponaglić, jednakże wyglądała, jakby miała zamiar dalej mnie męczyć. Miałam gorącą randkę i nie chciałam jej przegapić. - Wylatujesz za dwa miesiące. – Zakuło mnie w sercu. – Uczelnia załatwia ci Visę na całe dwa lata. Panno Marks, czy wszystko w porządku? – Jej niecierpliwy ton wyrwał mnie z zamyślenia. Dwa lata bez Leo. - Tak, w porządku, kontynuuj. - Naukę tutaj zakończysz wystawą. Wiem, że będziesz mocno obciążona pracą i stresem spowodowanym przeprowadzką za granicę, ale oczywiście nie chcę widzieć, że opuszczasz się w ocenach. Muszą pozostać bez zmian, aby otrzymać stypendium. Rozumiesz, co do ciebie mówię? - Tak, pani profesor.
102
- Jako że aktualnie jesteś na szczycie klasy, twoje prace mogą, lub nie, zostać zakupione przez uczelnię. - To one? – Wskazałam na ohydną wystawę na ścianie. – Prace wcześniejszych studentów? - Oczywiście, że nie. – Wyglądała na urażoną. – Są moje. - Są śliczne – wychrypiałam, nieprzekonująco próbując ukryć swój szok. - Nie gadaj mi bzdur, panno Marks. – Jej arogancka odpowiedź zaskoczyła mnie i tym razem nie zdołałam ukryć szoku. – Jestem pewna, że czujesz to samo do moich prac co ja do twoich. Ona nigdy nie przestała mnie zadziwiać. - Francja cię pokocha. Miłego dnia, panno Marks. – Z dwuznacznym komentarzem opuściła głowę i wróciła do czytania swoich dokumentów, jakby mnie tu w ogóle nie było. Gdy tylko nasze rozmowy dobiegały końca, zawsze nabierałam ochoty na wino. Wychodząc, zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się do Marge, która wydawała się zaabsorbowana rzeźbą na wystawioną na środku poczekalni. - Co to jest? – zapytałam, obserwując ją uważnie. - Też się na tym zastanawiałam – oświadczyła Marge, mrużąc oczy. Obie przekręcałyśmy głowy z boku na bok, jakby rzeźba miała nagle nabrać sensu. - Sądzę, że to mężczyzna. – Jak wszystko tutaj była to abstrakcja. Ceramiczny kawałek zaczął układać się w kształt, uwydatniło się ciało mężczyzny, ledwo co rozpoznawalne. - Dlaczego, to ma trzy nogi? – zapytała Marge, dotykając ceramicznej środkowej części. - Nie sądzę, że to noga… - O cholera!
103
- Cholera, Marge! – wyszeptałam, obserwując jak blednie na twarzy, bo brązowy penis znajdował się teraz w jej pulchnych palcach. – Po prostu go odłóż. Chodź. - Panno Marks? - O cholera! – wypowiedziałam te słowa i zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam zwracający się do mnie nieznajomy głos. Marge zamarła, najwyraźniej sądząc, że jeśli się nie poruszy, to zostanie niezauważona, mimo oderwanych genitalii w jej dłoni. Odwracając się na pięcie, zrobiłam co mogłam, aby ukryć wykastrowaną figurę. - Tak? – Nałożyłam swój najlepszy uśmiech, czując jak rumienią mi się policzki. Za sobą usłyszałam szept Marge, który zabrzmiał jak u brzuchomówcy. - Siedem tysięcy dolarów. Kobieta z surowym wyrazem twarzy zerknęła za mnie na Marge z podejrzaną ciekawością. Subtelnie szturchnęłam ją w żebra, a ona wyprostowała się, przekonana, że wciąż jest niewidoczna. - Musisz przyjść i podpisać papiery dotyczące twojej Visy. Jej głos nie pasował do jej twarzy. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek to zauważyła, czy było to coś, co jedynie inni mogli zobaczyć i usłyszeć. - Pewnie – powiedziałam, odchrząkając. – Zaraz się tym zajmę. Pożegnam się tylko z przyjaciółką. Z lekkim kiwnięciem głową, odwróciła się na szpilkach, które osobiście uważałam, że są cholernie za wysokie dla uczelnianej sekretarki. Czekając, aż zniknie przy biurku, odwróciłam się do Marge, nakładając na twarz duży, fałszywy uśmiech. Czułam na sobie oceniające oczy sekretarki. - Daj mi tego penisa – wyszeptałam, a Marge zrobiła się czerwona z zażenowania.
104
- Nie wiedziałam, że to był penis. Nie dotknęłabym go, gdybym wiedziała. – Szybko podaje mi go, nie chcąc już czuć go w dłoni. - Marge, czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię? - Panno Marks? – Ochroniarz skinął na mnie głową. - Zajmę się tym. Wracaj do studia. Niczym zagubione dziecko, Marge szybko ruszyła korytarzem, zostawiając mi, wartego siedem tysięcy, penisa. Podchodząc do kontuaru, zobaczyłam, że moja dokumentacja została już przygotowana. - Pierwszy dokument jaki musisz podpisać, to twoja Visa. Kolejnym jest twój kontrakt z Lafayette z ustalonym harmonogramem. Trzecim jest dokument zastrzegający, że pod żadnym pozorem, chyba że z powodu śmierci kogoś z rodziny, nie możesz wrócić do domu. Moje serce opadło. Już obmyślałam w głowie, kiedy będę mogła zobaczyć się z Leo. Głupio przypuszczałam, że jak w każdej szkole czy uczelni będą przerwy. Najwyraźniej tak nie było. - Czy jest z tym jakiś problem? - Nie – odpowiedziałam niepewnie. - Jeśli wyjedziesz z jakiegokolwiek innego powodu, twoje stypendium zostanie natychmiastowo anulowane. - Dlaczego, traktują to tak surowo? - Ponieważ miewali studentów, którzy jechali na przerwę do domu i nie wracali. Są tobą zainteresowani, więc chcą mieć pewność, że nic na tym nie stracą. Przełykając tworzące się wątpliwości, podpisałam każdy formularz. Kiedyś wyobrażałam sobie, że będę podekscytowana, jeśli zostanę wybrana i będę przechodzić przez ten proces, ale teraz nie byłam. Teraz nękało mnie uczucie, że właśnie sprzedałam swoją duszę.
*** 105
- Kochanie? – Głos Nicole był łagodny i wypełniony troską. – Wszystko w porządku? Leżałam z twarzą przyciśniętą do łóżka, łzy wchłaniały się w moją poduszkę. - Nie! – odezwałam się stłumionym głosem. - Porozmawiaj ze mną. - Jestem idiotką. To wywołało chichot u Nicole. - Usiądź. No dalej, powiedz mi, co się stało. Podpierając się na ręce, wytarłam łzy. - Nie rozumiem, dlaczego czuję się w ten sposób. Ledwo znam Leo, a jestem naprawdę blisko, by zrezygnować z jedynej rzeczy, której tak bardzo pragnęłam, odkąd tylko sięgam pamięcią. - Twoje stypendium? Kiwając głową, zobaczyłam, jak twarz Nicole spoważniała. - Tak, to stało się tak nagle. Ale wasza dwójka to coś… coś innego. To po prostu się stało. Jakbyście byli dla siebie stworzeni. - Nie pomagasz. Mały uśmiech igrał na jej ustach. - Wiem, ale chcesz prawdy. A prawda jest taka, że ty i Leo jesteście sobie pisani. Tylko nie teraz. - Nawet nie powiedzieliśmy sobie, że się kochamy, więc dlaczego naprawdę rozmyślam nad zmianą swojego życia dla niego? - Z tych powodów, które właśnie powiedziałam. Ten facet cię ubóstwia. Zobaczyłam to już podczas pierwszych zajęć tańca, na jakie poszłyśmy i bez wątpienia złapałaś jego uwagę, kiedy pozował dla ciebie nago. Czy on chce, abyś pojechała? Tym razem pokręciłam głową. 106
- Chce, abym pojechała, ale tylko dlatego, bo to moje marzenie. - Jest dobrym facetem. - Nicole! - Przepraszam. – Uniosła dłonie w geście poddania. – Mogę zacząć go obrzucać obelgami, jeśli dzięki temu będziesz trzymała się swojego planu. - Nie trzeba. Już i tak podpisałam kontrakt z Lafayette – mówiąc to, świeża fala łez spłynęła po moich policzkach. - Och, kochanie. – Nicole chwyciła mnie w objęcia. – Jesteś romantyczką. Po prostu ciesz się swoim czasem z nim, a Leo znajdzie jakiś sposób, by było lepiej.
*** Tamtej nocy jedliśmy z Leo kolację w jego restauracji. Jak na wtorkowy wieczór, lokal był wypełniony ludźmi, a bogate aromaty jedzenia powodowały, że burczało mi w brzuchu. Nowy szef kuchni pracował na pół etatu, kiedy Jase wziął wolne, aby spędzić czas z Mimi. W tle grała hiszpańska muzyka, a światło pochodzące z zapalonej świeczki na środku stolika tworzyło delikatną, intymną poświatę. - Wyglądasz niesamowicie – powiedział Leo. Nie oderwał ode mnie wzroku, odkąd odebrał mnie spod mojego domu. Musiałam podziękować Nicole za ukrycie moich opuchniętych oczu i czerwonych policzków. Leo ubrany był w ciemnoniebieską koszulę, której rękawy podwinął do łokci oraz parę ciemnych jeansów. Wyglądał, w każdym calu, przepysznie. - Dziękuję – zaczęłam, wiedząc, że będę musiała wyjawić mu informacje. – Leo, dzisiaj podpisałam kontrakt na wyjazd do Francji. Obserwowałam uważnie jego twarz i moje serce złamało się, kiedy zobaczyłam, jak światło w jego oczach zniknęło. Duszący węzeł uformował się w moim gardle i nie byłam w stanie się odezwać. 107
- W porządku, Josie. Nie musisz nic wyjaśniać. Właśnie to musiałaś zrobić. Leo wypełnił winem mój kieliszek, który przyjęłam z wdzięcznością. Biorąc ogromny łyk, delektowałam się uczuciem stopniowo relaksujących się mięśni. Zaczynałam już trzeci kieliszek, a nie jadłam nic przez cały dzień. Nie mogłam. Po rozmowie z profesor Lindsay i przypieczętowaniu swojego losu, mój żołądek był jednym wielkim supłem. - Chciałbym cię o coś zapytać – powiedział, usiłując zmienić temat. - Mów – zachęciłam, chętnie przyjmując rozproszenie. - Mam coroczną imprezę na plaży w La Monde. Przyciąga ludzi z całego kraju, a ja co roku występuję. Myślałem trochę o tym i byłbym zaszczycony, gdybyś w tym roku zatańczyła ze mną. Bachatę. Mimo że dopiero zaczęłaś, przy odrobinie treningów, dasz radę. - Mówisz poważnie? – Moje oczy były okrągłe jak spodki, a dłonie zacisnęłam na bokach naszego kwadratowego stolika. Leo zaśmiał się z mojej reakcji, a ja za nic nie mogłam zrozumieć, dlaczego byłam tak podekscytowana. Znałam jedynie podstawy tańca. - Jestem całkowicie poważny – oznajmił, wcześniejszy błysk powrócił do jego oczu. - Potrzebuję wielu lekcji. - Potrzebujesz kilku lekcji, ale szybko się uczysz, więc bez wątpienia, do tego czasu, będziesz gotowa. - O mój Boże! Nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję. Jesteś pewien? Chodzi o to, że nie chcę tego spartaczyć i sprawić, że będziesz się za mnie wstydził. - Josie Marks, nigdy nie mogłabyś mi przynieść wstydu. Więc wchodzisz w to? - Tak! - To będzie w sobotę, przed twoim wyjazdem. Biorąc wdech, przygotowałam się na emocjonalny weekend. Moja ostatnia wystawa odbędzie się dzień wcześniej. 108
- Josie, wyjeżdżasz za dwa miesiące. Obiecałem sobie, że podaruję ci najlepsze chwile, zanim wyjedziesz. To tylko ciężko powiedzieć, ponieważ normy społeczne nakazały, by czekać. Jednak byłam całkowicie pewna, że kochałam tego mężczyznę.
*** Jedzenie było niesamowite. Naprawdę wierzyłam, że umarłam i poszłam do nieba, na co najmniej dwadzieścia minut. Leo wydawał się zadowolony z pracy nowego szefa kuchni, a kiedy ten podszedł do stolika, zobaczyłam, że on też był całkiem dumny z siebie. - To było wyśmienite. – Leo potrząsnął dłonią nowego pracownika. - Dziękuję, szefie – odpowiedział, zanim skierował swoją uwagę na mnie. – A Pani smakowało jedzenie? - Ach, praktycznie wylizałam swój talerz. Szef kuchni uśmiechnął się z zachwytem i odszedł. Ostatnie osoby po kolacji regulowały swoje rachunki, kiedy przez drzwi przetoczyła się nowa fala ludzi. - Co się dzieje? - Przyszli tutaj na małe afterparty. Co dwa tygodnie późnym wieczorem organizujemy tańce. Możemy iść albo zostać, twój wybór. - Żartujesz? Oczywiście, że zostanę. Obdarowując mnie z szerokim uśmiechem, chwycił za ręce i zaprowadził mnie na parkiet, gdzie Natasha zdążyła włączyć muzykę. Rozbrzmiała z pełną siłą, pierwsza piosenka, której nigdy wcześniej nie słyszałam. Zamiast łączyć się w pary, ludzie zaczęli tańczyć solo. - To reggaeton, nie potrzeba do tego partnerów – powiedział Leo przy moim uchu. – Chyba że, oczywiście, chce się zabrać kogoś do domu – mówił dalej. – To swobodny taniec, ale dobry do uwodzenia. 109
Odwróciłam się do niego, owijając ręce wokół jego szyi. - Cóż, jest ktoś i zastanawiam się, czy nie zabrać go ze sobą do domu. - Ach tak? - Jest gorącym Hiszpanem, z bicepsami, które zwyczajnie chcę zjeść. - Chyba go znam. - Myślisz, że mu się podobam? - Akurat jestem przekonany, że pragnie cię sponiewierać za każdym razem, gdy widzi twój wyśmienity tyłek. Dreszcz rozkoszy przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. - Przepraszam. – Ben, barman, pojawił się obok nas. – Przyjechali bracia Saurez i już są nieźle wstawieni. Powinniśmy ich wyprosić? Podążając za ich spojrzeniem, zobaczyłam grupkę mężczyzn stojących przy barze, z jedną kobietą pomiędzy nimi. Dwóch z nich, którzy wyglądali na Hiszpanów, byli głośni i zachowywali się, jakby zaczęli pić już wczesnym popołudniem. - Wybacz mi na moment, Josie. Kiwnęłam głową, jakbym mówiła, że w porządku, ale jednocześnie zdenerwowałam się, że mieli nad Leo i Benem przewagę liczebną. Zanim dotarli do baru, hałaśliwa grupa, którą można było usłyszeć ponad muzyką, zaczęła się rozpraszać. Mała, miękka dłoń chwyciła za moją prawą i odwróciłam się, by zobaczyć Natashę, seksowną jak grzech, w obcisłej sukience, która podkreślała jej pociągające krągłości. Patrząc na nią, czułam się jak niechluj. Mimo że uwielbiałam swoją sukienkę i byłam zadowolona ze swojej figury, trudno było konkurować z pięknem, jakim była Natasha. - Josie, chodź zatańczyć. Bez większego przekonywania podążyłam za nią na parkiet i dołączyłyśmy do kręgu ludzi, którzy tańczyli do hiszpańskiego hip hopu. Zerkając przez ramię, zauważyłam Leo, wciąż stojącego przy barze, rozmawiającego z pozostałą
110
dwójką. Nie byłam pewna, gdzie zniknęła reszta, ale wiedzieli, że byli na celowniku. Ben stanął za Leo, ramiona skrzyżował z dominującą pewnością siebie. Mężczyźni kłócili się, najwyraźniej niezadowoleni, że przerwano im noc. Zbyt rozproszona tym, co się tam działo, nie zarejestrowałam tego, co działo się tutaj, dopóki nie było za późno. Ramiona ciasno owinęły się wokół mojej klatki piersiowej, przyciskając mnie do twardego ciała mężczyzny. Rzucałam się w jego uścisku, ale nie udało mi się uwolnić. W odpowiedzi objął mnie mocniej, jego biodra ordynarnie poruszały się do muzyki, zmuszając moje do naśladowania jego ruchów. Jego oddech na moim policzku cuchnął alkoholem, przez co miałam ochotę zwymiotować. Zobaczyłam oburzony wyraz twarzy Natashy. Nie był ono skierowane do mnie, ale do zboczonego natręta owiniętego wokół mnie. Natasha przestała tańczyć, oczy wciąż miała skupione na mężczyźnie. Zaskakując mnie, powiedziała coś po hiszpańska, co było jednocześnie intensywne i według mnie, wręcz straszne. Mężczyzna odpowiedział wyzywającym śmiechem, nim odciągnął mnie z dala od grupy. Zapiszczałam nagle, wyrywając mu się, ale mocno tkwiłam w rękach dupka, który nie chciał mnie wypuścić. Ściskając moje biodra i wszczepiając się boleśnie palcami w moją skórę, mężczyzna okręcił mnie, aż stałam z nim twarzą w twarz. - Puść mnie! – rozkazałam, moja twarz wyrażała wściekłość. Uśmiechnął się złośliwie, w oczach błyskało mu wyzwanie. Był silny, jego ramiona ponownie ciasno owinęły się wokół mnie, poruszał biodrami tuż przy moich w rytmie piosenki, a ja straciłam cierpliwość. Moja dłoń połączyła się z jego policzkiem, a dźwięk uderzenie usłyszałam ponad muzyką. Nie zniechęciło go to, zamiast tego rzucił się do mojej szyi, kiedy próbowałam się wyrwać z jego uścisku. Czując jego mokre usta na swojej skórze, zamknęłam oczy, a wtedy zostałam pociągnięta do tyłu. Silne ramiona ochroniły mnie przed upadkiem. Zadowolony z siebie wyraz twarzy mojego agresora zniknął, kiedy nagle pięść Leo połączyła się z jego szczęką. Mężczyzna zatoczył się, opierając jedną dłoń na podłodze, aby uchronić 111
się przed mocniejszym upadkiem. Nie widziałam twarzy Leo, ale sądząc po jego reakcji, był więcej niż wściekły. Już opanowany mężczyzna zamachnął się na Leo, ale nie trafił. W trakcie kolejnego zamachu, oberwał znowu w twarz. Tym razem upadł, mocno. Unosząc go za kołnierz, Leo wyciągnął go na zewnątrz, znikając na kilka sekund z widoku. Ogarnął mnie strach. Jeśli pozostali z pijanej grupy tam byli, Leo będzie miał walkę podaną jak na tacy. - Jest dobrze – zapewnił mnie barman Ben. To on odciągnął mnie na bok. – Leo zna te grupkę bardzo dobrze. Często pojawiają się na salsie i zachowują się jak wampiry. - Wampiry? - Węszą za świeżym mięsem i rzucają się na nie. Nowe dziewczyny, a zwłaszcza tak piękne jak ty, są dla nich łatwym celem. Nie tracą czasu na te, które już jakiś czas tańczą. - Jezu! – Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. - Nie bierz tego do siebie. Prawie każda kobieta tutaj wie, aby ich unikać. Używają swojego niepoznanego uroku, aby zdobywać serca, aczkolwiek robią to w dziwny i nieefektywny sposób. Zaśmiałam się z tej oceny. Zza baru musiał być świadkiem wielu rzeczy. Leo wszedł przez drzwi i ruszył prosto do mnie. Jego spojrzenie było skupione, paląc mnie swoją intensywnością. - Dziewczyno – Natasha wyszeptała do mojego ucha – twoje życie właśnie stało się znacznie bardziej interesujące. Drażniła się ze mną. Tak sądzę. To jednak nie powstrzymało mojego ciała od drżenia z przyjemności, a może z obawy? Zaraz się dowiem.
112
ROZDZIAŁ 18 Leo biorąc mnie za rękę, przyciągnął do swojej piersi i momentalnie poczułam tępe pulsowanie między nogami. Muzyka znowu grała, a ludzie powrócili do tańca, tym razem w parach. Melodia była zmysłowa i czarująca. Z jedną dłonią tuż nad moim tyłkiem, Leo poprowadził mnie w sposób, jaki uwielbiałam i potrzebowałam. Owinęłam jedną rękę wokół jego szyi, a moja wolna dłoń wisiała swobodnie tak jak jego. Nasze czoła stykały się, a spojrzenia złączyły, kiedy poruszał mną po niewielkiej przestrzeni, a ruchy te były tak erotyczne, że myślałam, iż eksploduję od nieokrzesanej rozkoszy. Jego biodra kontrolowały moje, górna część uda ułożona była między moimi nogami, jak w Bachacie. Napięcie było nie do wytrzymania. Moje sutki twardniały pod wiązaną sukienką, podczas gdy powieki opadały mi od pożądania względem mężczyzny, który tak szybko stał się moim światem. - Josie – Usta Leo poruszały się przy moich. – Pragnę posiąść, każdą część ciebie, nocą i dniem. Nigdy nie mógłbym mieć ciebie dość. Wstrzymałam oddech. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Najwyraźniej nie musiałam. Leo nie puścił mnie ani razu. Przez następną godzinę byliśmy przyklejeni do siebie, spocona skóra mrowiła od włączonej klimatyzacji, pojedyncze kosmyki włosów przykleiły się do mojej wilgotnej twarzy. Słony smak naszych pocałunków powodował jeszcze większe pragnienie, mój umysł został przyćmiony nadmiarem uczuć. Było gorąco w dwójnasób. Pomieszczenie było rozbudzone erotyczną energią, coś, czego nigdy nie doświadczyłam. Grupa, która przyszła na późnonocne tańce, poruszała się, niczym się nie przejmując. Było tutaj zaufanie. Wzajemny szacunek względem siebie i stylu tańczenia. 113
To był świat tak niepodobny do tego, w jakim żyłam przez dwadzieścia cztery lata. Taki, z którym, jak zdałam sobie sprawę, nie chciałam się żegnać.
*** W drodze powrotnej do mieszkania Leo, wyraźnie można było wyczuć otaczające nas napięcie. W trakcie wieczoru obaczyłam kolejną jego twarz, która jednocześnie podnieciła mnie jak i zaintrygowała. Przez rozsunięty dach jego Mercedesa świeże nocne powietrze, połączone z solą morską, orzeźwiło moją skórę. Moje długie, wilgotne włosy poruszały się razem z wiatrem, ramiona uniosłam ponad głowę, jakbym znalazła lepsze życie. Leo skupiał wzrok na drodze, ale rzucił mi ukradkowe spojrzenia, a szeroki uśmiech rozjaśnił jego przystojną twarz. Jego śmiech był chrapliwy i dotknął mnie w każdych odpowiednich miejscach. - Tak cholernie piękna! – krzyknął, niemal w niedowierzaniu. Leo nie deklarował wiele co do mojej osobie, jednak kiedy to robił, wiedziałam, że naprawdę tak myślał. Gdy tylko zatrzymaliśmy się na podjeździe, nie czekając ani sekundy, oboje wysiedliśmy z samochodu. Zamiast zaprowadzić mnie do drzwi frontowych, przeszliśmy ścieżką obok jego domu, która prowadziła do oceanu. Księżyc wisiał wysoko na niebie, rzucając blask na ożywioną twarz Leo. Bez słowa ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił ją na piasek, wyzwanie błyszczało w jego oczach. - Idziesz? Roześmiałam się. Mówił poważnie? Zauważyłam to w wyrazie jego twarzy, kiedy uwięził moje spojrzenie, rozpinając jeansy, a następnie odrzucając je na bok. - Mówię poważnie – odpowiedział, jakby czytał w moich myślach. Sięgając do tyłu, rozwiązałam sukienkę i pozwoliłam jej opaść do talii. Leo zagryzł dolną wargę, przyglądając się moim nagim piersiom w srebrnym blasku 114
księżyca. Wsuwając kciuki za materiał sukienki, powoli zsuwałam ją z bioder, nim pozwoliłam jej opaść przy swoich stopach. Miałam na sobie jedynie koronkowe majtki, jednak wiedziałam, że nie przetrwają. - Pozwól, że ci pomogę – wymamrotał Leo. Upadając przede mną na kolana, pocałował przez majtki moją cipkę, dłońmi chwytając mój tyłek. Mój oddech stał się urwany, moja płeć wciąż była wrażliwa po wieczornej grze wstępnej. Wsuwając palce za materiał, zsunął niedbale malutkie majteczki, aż zatrzymały się w połowie moich ud. Zbliżył się, a jego usta połączyły z moją nagą skórą, językiem sunął wzdłuż mojej cipki, okrążając łechtaczkę. Odrzucając głowę do tyłu, spoglądałam na księżyc, zagubiona w ekstazie. Leo zamierzał mnie torturować. I zdałam sobie sprawę, że chciałam tego. Chciałam odczuć przyjemność i ból. Błagałam o nie tęsknie. Podnosząc się, objął dłońmi moją twarz, całując mnie, aż poczułam swój smak. Ociągając się, zostawił mnie łaknącą więcej, gdy chwycił mój tyłek i uniósł mnie, aż owinęłam nogi wokół jego talii. Poprowadził mnie nad brzeg i nie zatrzymał się, dopóki letnie powietrze nie zamieniło si w wirującą w oceanie wodę, ogrzaną słońcem. Sapnęłam przy jego ustach, kiedy jego kutas przycisnął się do mojego wejścia i zanurzyliśmy się w wodzie, aż sięgała mi tuż pod piersi. - Jesteś boginią, Josie. Ja za to byłam całkowicie przekonana, że był bogiem. Wierzyłam w to, odkąd zobaczyłam go pozującego nago w studiu. - Potrzebuję, abyś wziął mnie w tej chwili. W oceanie. – Praktycznie go błagałam. Włosy rozwiewał mi wiatr, kiedy Leo opuścił mnie na swoją długość, przebijając się przez wszelkie bariery z siłą, która spowodowała rozkoszny ból. Odrzucając w ekstazie głowę do tyłu, wzięłam jego twardego kutasa w całości. Oboje jęknęliśmy z przyjemności, z początku poruszałam się delikatnie, aż się dopasowałam do jego rozmiaru. Fale rozbijały się niedaleko nas, otaczająca nas słona 115
woda zbliżała się do brzegu. Mimo wielu domów przy brzegu, nie przejmowałam się publicznością. Było późno i jedynie odrobina światła przebijała się przez ciemność nocy. Mimo ciepłej wody moja skóra mrowiła z przyjemności, spragnione usta Leo posiadły moje twarde sutki. Kołysałam biodrami, czując coraz mocniej budujące się napięcie. Moje ciało było rozbudzone i desperacko potrzebowało uwolnienia. Mój orgazm osiągnął szczyt i wbiłam paznokcie w jego szerokie ramiona. Leo przyciągnął moje usta do swoich, kiedy moja cipka zacisnęła się wokół jego kutasa, mój gardłowy krzyk został pochłonięty przez jego wymagające usta. - Leo – błagałam, drżąc, gdy moje ciało wciąż poruszało się na fali orgazmu. - Kurwa! – zajęczał Leo, przygryzając moją dolną wargę, jego nabrzmiały kutas wystrzelił w moim wnętrzu. Poruszając leniwie biodrami, upajaliśmy się pocałunkami, gdy noc pełna tańca, alkoholu i miłosnych zmagań w oceanie pozostawiła nas wilgotnych i wykończonych.
*** Następnego ranka obudziłam się z głową na piersi Leo, jego dłoń leżała na białej pościeli. Rytmiczne unoszenie i opadanie jego klatki piersiowej ponownie mnie usypiało, jednak moje oczy były skupione na jednym. Wydarzenia z zeszłej nocy powróciły w pamięci, kiedy przebiegłam palcami wzdłuż zaczerwienionych knykci Leo. - Przepraszam za moje agresywne zachowanie zeszłej nocy. – Poranny, szorstki głos Leo był seksowny jak cholera. - Proszę, nie przepraszaj. Po prostu cieszę się, że tobie nic się nie stało. Tak w ogóle, kim on był?
116
- Geo – wypowiedział to imię z niesmakiem. – Znany jest z bycia dupkiem i z napastowania dziewczyn. Normalnie pozwoliłbym Natashy ostrzec przed nim dziewczyny i rzucić chłopakom napomnienie na samym początku wieczoru, aby się zachowywali. Jednak z tobą jest inaczej. Nie ma żadnych szans. Nigdy więcej nie postawi stopy w mojej restauracji. Przepraszam, że nie uważałem i nie dotarłem do ciebie szybciej. - Kochanie, daj spokój. Wobec mnie byłeś idealny. – Dłoń Leo sunęła wzdłuż moich włosów, owijając pasma wokół palców i masując czubek mojej głowy. - Josie? - Tak? - Wiem, że powiedziałem, iż zrobię co w mojej mocy, aby dać ci odejść, kiedy nadejdzie czas, ale prawdę mówiąc, nie wiem, czy potrafię. Gorące łzy zebrały się w moich oczach, paląc i zamazując obraz. Ciężka gula uformowała solidny kamień w moim gardle. - Wiem – odrzekłam, ledwie wypowiadając słowa. – Czuję dokładnie to samo.
117
ROZDZIAŁ 19 - Dlaczego po prostu nie przyleci do ciebie i zostanie z tobą na jakiś czas? – zapytała zmieszana Nicole. Szykowałyśmy się na przyjęcie powitalne Mimi. Za około godzinę miał nas odebrać Leo, a ja wciąż nie byłam ubrana. - To nie takie proste, kochanie. Leo ma tutaj własne życie i swój interes, na który musi mieć oko. Ponadto, on ma trzydzieści trzy lata, co oznacza, że nie może pracować za granicą bez pozwolenia. - Nie ma podwójnego obywatelstwa? - Hiszpania na to nie zezwala. Kiedy jako chłopiec wyjechał do Kolumbii, aby być razem ze swoim ojcem, musiał zrzec się swojego obywatelstwa. - Cóż… to do dupy! – Nicole chyba zabrakło pomysłów. Myślałam już o wszystkich możliwościach, które pozwoliłyby nam zostać razem i z każdej wynikało, że to ja musiałabym zostać tutaj i zrezygnować z Lafayette. – Nie nakładaj tej pomadki – dodała, powstrzymując mnie, gdy chciałam ją nałożyć. - Dlaczego nie? Kupiłaś mi ją w zeszłym miesiącu. - Wiem, być może byłam wtedy na kacu. Ten kolor jest śmieszny. - Jesteś pijana? Ten kolor jest śliczny. - Jesteś pewna, że wasi znajomi nie będą źli, że przyjdę? Czy to dziwne? - Oczywiście, że nie. To jedynie przyjęcie powitalne, a dla ciebie to szansa, na wyjście z domu. Nicole nie była zbyt towarzyska, jeżeli nie było mnie przy niej. Wciąż obawiając się, że natrafi na niewłaściwych ludzi, przeważnie wybierała swoje własne towarzystwo. - Poradzisz sobie, kiedy mnie nie będzie? – W moim głosie słychać było powagę i troskę, ponieważ wcale nie próbowałam ich ukrywać. - Cóż, skoro Leo nie może pojechać z tobą, to może ja powinnam. 118
- Nicole, bądź poważna. Masz tutaj swoje życie i swoje studia. Może powinnyśmy już zacząć szukać nowej współlokatorki, byś miała czas się do niej przyzwyczaić. Wydawała się być przerażona na samą myśl o tym, ja jednak sądziłam, że to świetny pomysł. - Okej, co ty na to, aby w niedziele opracować plan działania? Nicole nie odpowiedziała, tylko podniosła się z łóżka i podeszła do mnie. Objęła mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Przytulając ją, pozwoliłam, aby moja przyjaciółka wyraziła swoje prawdziwe uczucia. - Nie tylko Leo będzie za tobą tęsknić. – Kiedy jej ciepłe łzy opadły na moje ramię, ja walczyłam, aby powstrzymać własne. - Opuszczenie ciebie jest jak utrata części własnej duszy, Nicole. - Jestem szczęśliwa, że ci się udało, ale jednocześnie smutna, że wyjeżdżasz. - Ja też, kochanie. Ja też.
*** Leo pocałował mnie w policzek, nie ukrywając uczuć. Obejmował mnie ramieniem w talii, kiedy podeszliśmy do frontowych drzwi domu Jase’a. Bez pukania weszliśmy do środka i skierowaliśmy się w stronę hałasu. - Ta sukienka idealnie podkreśla twój tyłek – wyszeptał mi do ucha, w chwili, gdy dwadzieścia różnych twarzy odwróciło się, aby nas powitać. Zarumieniłam się, jakby mogli mieć świadomość tego, co powiedział, aż poczułam ulgę, kiedy usłyszałam pogodny i szczęśliwy głos Mimi. - Wujek Leo! Ciocia Josie! – Uczucie to szybko zniknęło i zostało zastąpione szokiem i smutkiem. Leo poczuł jak moje ciało tężeje i trzymał mnie mocno, a jego wsparcie jedynie zwiększyło ból w mojej piersi.
119
Również Jase zauważył mój nagły dyskomfort. Zerknął na Mimi, zanim ruszył w naszym kierunku, aby przełamać lody. - Dzięki za przybycie – powitał nas ciepło, potrząsając dłonią Leo i całując mnie w policzek. Zmierzył Nicole wyczekująco, najwyraźniej odebrało mu mowę. Większość mężczyzn tak się zdarza, kiedy ona wchodzi do pomieszczenia. Jej oszałamiające piękno było hipnotyzujące, a Jase był po prostu kolejną ćmą przyciąganą do jej światła. Odwracając się do Nicole, byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, że odwzajemnia jego emocje. - Ach, Jase, to jest Nicole. Nicole, to jest Jase. - Cześć – powiedziała rozpromieniona, wyciągając dłoń. Ochoczo ujął jej rękę i rozdzielili się dopiero, gdy Leo odchrząknął. - Przynieść wam, Panie, coś do picia? - Tak, poproszę – odpowiedziałyśmy obie jednocześnie. Leo skierował się do baru na zewnątrz. Obserwowałam go, podziwiając sposób, w jaki się porusza i jak przyciąga uwagę każdego w pomieszczeniu. Miał w sobie tę esencję. Jego górująca budowa ciała oraz pewność siebie były czymś, czego zazdrościli mu mężczyźni, a jego chłopięcy urok, zmieszany z nieodpartą uprzejmością, przyciągał wszystkie kobiety. A jednak był mój. Na krótko. Ale wszystko w Leo Santiago było idealne. Nie byłam naiwna, aby myśleć, że nie ma wad, ale prawdopodobnie za bardzo go podziwiałam, aby zobaczyć te oczywiste. Dla mnie, to ja wygrałam na loterii. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał o kimś, kto wygrał największą stawkę, tylko po to, aby powiedzieć “Przykro mi, mam inne plany”? Nikt. Nigdy. Poza mną. Cóż, to nie było takie proste. 120
- Ciociu Josie. – Słodki głos Mimi przywrócił mnie do rzeczywistości. Siedziała w wózku, który prowadziła nieskazitelnie piękna kobieta. Patrząc na mocne kości policzkowe, identyczne jak Jase'e, była to jego siostra, Holly, która często opiekowała się Mimi. - Witaj, piękna dziewczyno – powiedziałam, pochylając się, aby być na jej wysokości. Wózek inwalidzki pochłonął jej małe ciałko. - Dzięki za przybycie – promieniowała. – Chcę ci pokazać kilka moich rysunków. - Z przyjemnością je obejrzę. - Mimi! – rozbrzmiał chór dziecięcych głosów. Pomachała do przyjaciół, zanim jeden do niej podszedł i poprowadził jej wózek do grupy znajomych. - Nie czuj się urażona – powiedziała Holly, obserwując z odległości, jak bawi się jej bratanica. - Och, nie jestem urażona. Dlaczego sądziła, że mogłabym być urażona? - Chodzi mi o tę całą sprawę z “ciocią”. – Uśmiechnęła się do mnie miło. - Raczej jestem zdezorientowana. - Nie przestaje mówić o tobie i Leo, odkąd cię poznała. Moje serce rozgrzało się. - To niesamowicie słodka dziewczynka. - Tak, to prawda. Mimi zakodowała sobie w głowie, że ty i Leo jesteście dla siebie stworzeni. - Tyle, że Leo wie, że niedługo wyjeżdżam. Jej śliczna twarz zmieszała się. - Wyjeżdżasz? - Otrzymałam stypendium, dokończę studia we Francji. Od lat do tego dążyłam i tydzień temu zostałam przyjęta.
121
Przez chwilę rozważała moje słowa i według mnie była naprawdę zainteresowana tą sprawą, inaczej niż reszta. Mogłam się mylić, ale byłam pewna, że zobaczyłam błysk czegoś w jej oczach. Ulga? Determinacja? Coś w Holly natychmiast mnie zaniepokoiło i nagle przestałam czuć się komfortowo, rozmawiając z nią o czymś tak osobistym. - Więc Leo tutaj zostaje? – Wydawała się pełna nadziei i wtedy zdałam sobie sprawę, co się działo. Nie była zainteresowana tym, co się dzieje w moim życiu. Ona była zainteresowana jedynie tym, jaki to miałoby wpływ na jej życie. Holly była zainteresowana Leo, a ja stałam jej na drodze. Usłyszenie, że wyjeżdżam było muzyką dla jej uszu. Prawdopodobnie byłam cierniem w jej boku wystarczająco bolesnym, mimo że nie trwało to tak długo. Zanim spróbowałam odpowiedzieć w sposób “zajmij się swoim własnym interesem”, poczułam dotyk jedynej osoby, która mnie uszczęśliwiała. - Proszę, wino dla ciebie – powiedział, podając mi kieliszek. Potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek. - Holly, miło znów cię widzieć – powitał ją Leo, nieświadomy, że kobieta przed nim odlicza dni, do końca naszego związku. Dlaczego myślenie o tym tak bardzo bolało? - To zawsze przyjemność cię widzieć, Leo. Wiesz o tym. – Holly bezczelnie flirtowała, pochylając się, aby pocałować go w policzek. – Josie właśnie mówiła mi o tym, że wyjeżdża za kilka miesięcy. Nieczysto. Wiedziała, jak uderzyć. - Jestem z niej naprawdę dumny – oznajmił Leo, wciąż nieświadomy insynuacji. – Gdybyś zobaczyła prace Josie, zdałabyś sobie sprawę, dlaczego zaproponowano jej tak prestiżową pozycję. Holly przygryzła swoją dolną wargę, najwyraźniej wstrząśnięta pochwalnymi słowami Leo. - Więc ty nie wyjeżdżasz?
122
Musiałam jej to przyznać, była wytrwała. Odrobinę zdesperowana. Okej, to było bardziej jak molestowanie, ale nie zamierzała odpuścić tematu, zanim nie otrzymała odpowiedzi, których tak pragnęła. - Niestety nie – odpowiedział Leo, słyszałam żal w jego głosie. – Kilka przeszkód stoi na naszej drodze. Tym razem Holly skierowała na mnie swoją uwagę. Nie nie wiedziała, że to zbędne? - Dużo ryzykujesz, wyjeżdżając, Josie. Mężczyzna taki jak Leo, zostanie zgarnięty w sekundzie, w której wasze światy się rozejdą. Wiedziałam, w co ona pogrywała, jednak to wciąż cholernie bolało. Miała rację. Nie mogłam oczekiwać, że Leo poczeka na mnie dwa lata, aż wrócę do domu. To było nierealne. Nie wzięliśmy ślubu. Nawet nie powiedzieliśmy sobie, że się kochamy. - Cóż, to jest coś, co Leo i ja musimy rozpracować. - Musisz być zaniepokojona! Dwa lata to strasznie długo, aby oczekiwać, że ktoś na ciebie poczeka. – Jej wytrwałość w rozmyślnym graniu na moich nerwach przestawała działać. - Nie oczekuję, że poczeka – odpowiedziałam, nie robiąc nic, aby ukryć swoje zirytowanie. – Nie oczekiwałabym od kogokolwiek, aby zwlekał dla mnie ze swoim życiem. Nareszcie usatysfakcjonowana moją odpowiedzią, uśmiechnęła się, zadufana i uszczęśliwiona, że miała jakąś szansę. Może miała. Była piękna. I najwyraźniej mieli z Leo dobry kontakt. - W takim razie życzę ci wszystkiego co najlepsze w twojej podróży. Słyszałam, że Francuzi mają zdrowy apetyt, zwłaszcza na Australijki. Zakaszlałam, dławiąc się winem, które właśnie przełykałam.
123
- Interesujące spostrzeżenie – powiedziałam, odzyskując spokój. – Ciekawi mnie, jak udało ci się odkryć ten fakt. Skrzywiła się, a ja miałam ochotę świętować zwycięstwo. Jej sugestia, że mogłabym wskoczyć w ramiona kogoś innego, obróciła się przeciwko niej. Jednakże nie do końca. Obok mnie Leo wyprostował ramiona, zamyśleniu pocierając dłonią podbródek. - W każdym razie – Holly doszła do siebie – wakacyjne związki już takie są, co nie? – Zaśmiała się radośnie, jednakże jej słowa były wypełnione jadem. – Każdy musi choć raz w życiu tego doświadczyć. Czy ta kobieta nie mogłaby udławić się własnym językiem? Uśmiechała się obrzydliwie słodko, jej spojrzenie wyrażało zwycięstwo. Prawdą było, że dostała się pod moją skórę, ponieważ nie byłam na to przygotowana. Zaskoczyła mnie, nie oczekiwałam takiej konfrontacji. Sięgając, dotknęła zaborczo ramienia Leo. - Nie zapomnij o mojej imprezie w styczniu. - Nie przegapiłbym jej – odpowiedział grzecznie Leo, wtedy odeszła, poruszając dumnie biodrami, ukazując swoje krągłości. Styczeń. Nie będzie mnie tam. Będę we Francji. Pogódź się z tym! Czego oczekiwałaś? Ma życie, z którego ty znikasz! - Wujku Leo! – zawołała Mimi przez ramię. - Idź. – Odwracam się, aby zobaczyć jak jego twarz stwardniała. – Poszukam Nicole. Obejmując dłońmi moje policzki, przyciąga mnie do siebie, ustami czule dotykając moich i odchodzi do rozentuzjazmowanej dziewczynki.
124
Nie muszę szukać Nicole. Ona znajduje mnie, a wyraz jej twarzy pokazuje, że wie, iż coś jest nie tak. - Wyglądasz, jakbyś chciała pociąć jakąś sukę. – Jej umiejętności obserwacyjne były wybitne. Obie spojrzałyśmy na Leo, do którego właśnie dołączyła wspomniana kusicielka. Milczałyśmy, obserwując ich interakcję. Leo nie był winny flirtu. Był po prostu sobą. Znają się od lat, ale ona? Ona była bezwstydna. Chichocząc i dotykając, jakby zaraz mieli razem pobiec w kierunku zachodzącego słońca. - Czy to nie jest czasem siostra Jase’a? - Taa, to ona. - Wydaje się zadowolona. - Och, jest. - Wie, że ty i Leo jesteście razem, prawda? - Jest tego w pełni świadoma. - Suka! - No! - Zgaduję, że to również oznacza, że wie, iż wyjeżdżasz? - Tylko o tym mogła mówić. O tym oraz o tym, że Leo nie powinien czekać na mnie dwa lata. Że zostanie zjedzony, jak tylko wyjadę. Och, no i że będę zbyt zajęta Francuzami, aby to zauważyć. - Co za zdzira. - Kto? Ja czy ona? - Ona, cymbale. Jednakże wciąż zastanawiam się, czy bycie z Francuzem jest złe. - Nicole, nie obchodzi mnie nikt inny oprócz Leo. - Czy to ci czegoś nie mówi? Chodzi mi o to, że ta szalona kobieta ma rację. Leo jest cholernie przystojny, ty również jesteś piękna. Rozdzieleni światami, nie macie szans.
125
Przełykając ból i frustrację, czując, jak zimne kropelki wody spływały po moim kieliszku, zacisnęłam dłoń wokół szkła. - Powiedziałam mu, że to nie był dobry pomysł. Nawet nie rozważałam możliwości tego, że mogą pojawić się inni ludzie w naszym życiu, aż ona radośnie rozwiązała ten problem. - To rzeczywistość. - Rzeczywistość może pocałować mnie w krągły tyłek. – Przełykając trzy łyki wina, pozwoliłam, aby moje ramiona zrelaksowały się, mimo zniechęcającego przedstawienia przede mną. Jej bezczelność była naprawdę oburzająca. – W każdym razie. Powiedz mi. Ty i Jase najwyraźniej szybko nawiązaliście kontakt. - Wiem. To dziwne. - To nie jest dziwne, Nicole. Powinnaś się w to mocniej wejść. - Wiesz, myślę, że mogłabym. Po raz pierwszy w swoim życiu, naprawdę czuję z kimś tę energię. Wiesz, chodzi mi o to, o czym piszą, ale ty uważasz, że to niemożliwe, by takie rzeczy się działy. – Doskonale wiedziałam, o co jej chodziło. Czułam to przy Leo. I wciąż czuję, za każdym razem, gdy mnie dotknie lub choćby spojrzy na mnie. - Nie przeszkadza ci, że ma dziecko? - Co dziwne, nie. To przykuło moją uwagę. Odwróciłam się i przyjrzałam się jej szczerej ekspresji. - Zaprosił mnie na randkę i zgodziłam się. - To było szybkie. - To tylko randka. Nie wychodzę za niego. Dziwne – brzmiała na rozmarzoną – jaki obrót może przybrać życie. W tym momencie nie rozważałam swojej nowej ścieżki jako dziwnej. Raczej rozważałam ją jako zaburzenie porządku. - Ma jaja. – Uwaga Nicole wróciła do Holly, która aktualnie zaborczo trzymała dłoń na ramieniu Leo, kiedy śmiali się razem z Mimi. 126
- Gdyby je miała, nie zawahałabym się kopnąć ją tam, gdzie zaboli.
*** Późnym wieczorem, kiedy przyjęcie się skończyło i Mimi zrobiła się znużona po lekach, Jase chciał zaprowadzić ją do łóżka. - Tato, chcę, aby Josie położyła mnie do snu – powiedziała przez ramię, nie będąc w stanie w pełni zobaczyć twarzy swojego taty. - Josie, czy masz coś przeciwko? - Ależ skąd – powiedziałam, odkładając prawie pusty kieliszek na stół. Poprowadziłam Mimi na dół, do jej sypialni. Była udekorowana wszystkimi dziewczyńskimi rzeczami. Jasnoróżowe ściany, z czarnymi jednorożcami po jednej stronie. Po drugiej półki z książkami oraz mnóstwo lalek. Odsuwając pościel, wsunęłam ręce pod jej ramiona i kolana i przeniosłam jej lekkie ciało na łóżko. Podciągnęłam pościel pod jej podbródek, a ona uśmiechnęła się do mnie ciepło. Sięgając, chwyciła pukiel moich włosów i bawiła się nimi swoimi malutkimi rączkami. - Ciociu Josie, wiem, że wyjeżdżasz. Serce podskoczyło mi do gardła. Jej smutna twarz niszczyła moją duszę. - Wiem, że kiedy wrócisz, ty i wujek Leo, będziecie znowu razem. Kiwnęłam głową, niezdolna, aby odpowiedzieć. Słowa tej małej dziewczynki wywołały łzy w moich oczach. - Wiem, że cię kocha – kontynuowała, nieświadoma efektu, jaki na mnie miała. – I wiem, że ty kochasz jego. – Na tym kończąc, puściła moje włosy i otworzyła szafkę w stoliku nocnym. Tak jak to zrobiła w szpitalu, podała mi szkicownik. Rysunek był podobny do ostatniego, jednak pomiędzy mną i Leo stała Wieża Eiffla. - To piękne, uwielbiam je! – I tak było. Ogrzało mnie to od wewnątrz. - To ty i wujek Leo, kiedy przyjedzie, aby cię odnaleźć. 127
- Odnaleźć mnie? On wie, gdzie będę. Nie odpowiedziała na to, jedynie uśmiechała się w ten swój słodki sposób, oczy miała prawie zamknięte. Pochylając się, pocałowałam ją w czoło, jej skóra nie była tak ciepła, jak być powinna. Wyłączyłam jej lampkę, przyciemnione światło rzucało delikatny fioletowy blask przez pokój. Zamykając do połowy drzwi, zatrzymałam się, kiedy usłyszałam jej głos: - Mam nadzieję, że będę mogła przyjść na wasz ślub. Moje serce już było kruche, ale wtedy roztrzaskało się na milion kawałków. Przełykając ciężko, łzy, które wstrzymywałam, teraz spływały w dół moich policzków. Wiedziałam, o co jej chodziło. Tu nie chodziło o zaproszenie. Tu chodziło o to, czy wciąż będzie żyła, kiedy to nastąpi.
*** - Wszystko w porządku? – zapytał mnie Jase, kiedy wyszłam zza rogu do salonu. Pośpiesznie otarłam łzy i odpowiedziałam najlepiej, jak mogłam. - Tak. To taka słodka dziewczynka. Jego zmartwienie opadło i zostało zastąpione czułością, jaką miał zarezerwowaną tylko dla Mimi. - Jest całym moim życiem. Nie wiem, co bym bez niej zrobił, nawet jeśli rzeczywistość mówi mi, że muszę być w pełni przygotowany na dzień, w którym mnie opuści. - To musi być dla ciebie ogromny rollercoaster emocji, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Zagubiony w myślach kiwnął głową, zaciemniony korytarz nie ukrywał jego złamanego serca. - Jest silną dziewczynką i za każdym razem, gdy oczekujemy już najgorszego, ona jakimś cudem zdrowieje. I och, przepraszam za tę sprawę z ciocią. 128
Polubiła cię w sposób, jakiego wcześniej u niej nie widziałem i zakodowała w swojej małej główce, że ty i Leo jesteście sobie pisani. Znaczy się, nie mówię, że nie, ale ona nie chciała cię w żaden sposób skrzywdzić, nazywając cię ciocią. - Nie skrzywdziła mnie. Czuję się zaszczycona, że w ogóle traktuje mnie z taką czułością. Jego uśmiech był spokojny. - I Leo – westchnął ciężko. – Nigdy wcześniej nie widziałem go tak oczarowanego. Moje serce rozgrzało się i jednocześnie rozdarło. - On jest dobrym mężczyzną, Josie. Bardzo opiekuńczym, o czym mogłaś przekonać się tej nocy w restauracji. Jednak szybko stałaś się centrum jego życia. Wiem, że trzyma się każdej sekundy, jaką spędza z tobą, wiedząc, że wyjeżdżasz. Jeśli mógłby z tobą pojechać, zrobiłby to. Po prostu chcę, żebyś o tym wiedziała. - Wiem o tym i chciałabym mieć go przy sobie. Nie było mi łatwo podjąć tę decyzję i dręczy mnie to każdego dnia, czy aby na pewno postąpiłam właściwie. - O ile znam Leo, on poczeka. Jesteś jego przyszłością. Jesteśmy z Mimi tego pewni. Ponownie się odnajdzie.
129
ROZDZIAŁ 20 - Dlaczego nie przyjdziesz, Marge? – Nie wyglądała mi na osobę, skorą do tańca, ale była samotnikiem, który musiał doświadczyć świata, zanim będzie za późno. Momentalnie zbladła na twarzy, myśl o przebywaniu z innymi w w sytuacji, która wymagałaby kontaktu fizycznego, to dla niej zbyt wiele. - Och, nie sądzę, by był to dobry pomysł – odpowiedziała nerwowo, poprawiając okulary na nosie. - Dlaczego nie? Tylko siedzisz w domu i słuchasz, jak twoi sąsiedzi się zabawiają, więc czemu nie mogłabyś wyjść i sama się zabawić? - Marge! – zaszczekała Laney, przerywając nam naszą przechadzkę. Czekałyśmy, aż przyjedzie profesor Lindsay, a Laney, która nigdy wcześniej z nami nie rozmawiała, nagle, z jakiegoś powodu, miała coś ważnego do powiedzenia. - Tak? – odpowiedziała Marge, lekko zaciekawiona. - Wyniki twojego testu są okropne – oznajmiła niedyskretnie. Jej naturalny głos był piskliwy i przyciągnął uwagę studentów, którzy czekali na zajęcia. - Co masz na myśli? – Marge była na skraju płaczu. - Całkowicie źle zrozumiałaś szóste i dziesiąte pytanie, a twoja analiza pozostałych pytań jest zrobiona kiepsko. - Czy nie powinno sie o czymś takim mówić na osobności? – odezwałam się, wyczuwając, że publiczne ośmieszanie mojej przyjaciółki, cieszy Laney. Obrzuciła mnie spojrzeniem typu „kim ty, kurwa, jesteś?”. - Przepraszam, ale nie mówię do ciebie. - Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie masz za grosz taktu. Jeśli martwisz się o wyniki testu Marge, powinnaś z nią o tym porozmawiać na osobności. A nie ośmieszać ją przed wszystkimi. 130
Jej oczy zwęziły się, kiedy zmierzyła mnie wzrokiem. - Wiem, kim jesteś! Josie Marks, zdobywczyni stypendium w Lafayette. - No i? Co to ma, kurwa, z tym wspólnego? - Monsieur Bordeaux ma całkiem niezłą reputację. - Co ty nie powiesz! – Nie kryłam sarkazmu. Wiedziałam, że Monsieur Bordeaux będzie moim tutorem, ale nic o nim nie wiedziałam i według mnie, skoro poradziłam sobie z profesor Lindsay, to poradzę sobie ze wszystkim. - Nie masz pojęcia, co robisz, prawda? – Wydawała się rozbawiona. - Nie jestem pewna, do czego zmierzasz, Laney. Ale z jakiegoś powodu zostałam wybrana i jestem pewna, że poradzę sobie ze wszystkim, co mnie czeka. - Pewna siebie. Monsieur Bordeaux polubi to. Jej komentarz był dwuznaczny, ale postanowiłam nie połykać haczyka. - Ciekawe dlaczego to ciebie nie wybrano, Laney? – Nie zdawała sobie sprawy, że wiedziałam o jej aplikacji o to stypendium. Jej obrażone spojrzenie jedynie to potwierdziło. – Jestem pewna, że profesor Jolly mógł pociągnąć dla ciebie za kilka sznurków. Marge, która była za mną, wydała dźwięk jak zranione zwierzę. Spojrzenie Laney przebiegło między Marge a mną. - Do czego zmierzasz? - Do niczego – odpowiedziałam, wzruszając nonszalancko ramionami. – Chodzi mi o to, że wygląda to tak, jakbyś znała wielu wykładowców, i tutaj, i we Francji. Może opanowałaś sztukę perswazji, której nam wszystkim brakuje. Laney prychnęła, jej wytrzeszczone oczy w końcu załapały, o co mi chodzi. - Kolejna ocena, a twoja ostatnia, Josie, wypadnie w połowie alfabetu, czyli w grupie, którą ja będę oceniać. – Jej złośliwy uśmiech powiedział mi, że była osobą, która potrafiła utrzymać urazę, aby móc się zemścić. Podchodząc do nas, cisnęła test w klatkę piersiową Marge, luźne kartki wypadły z jej uścisku. – Pomyśl nad tym. 131
*** Prawdą jest to, że zmartwiły mnie słowa Laney. Opuszczałam swój dom, swoją rodzinę, przyjaciół oraz Leo dla czegoś, przed czym mnie ostrzeżono. Oczywiście wiedziałam, że to, co powiedziała powinnam potraktować z rezerwą, ale to nie powstrzymało tworzących się wątpliwości. - Josie? – odezwał się po raz trzeci Leo. Już kilka razy robimy jedno kółko, aby powtórzyć nowy krok, którego wciąż nie opanowałam, mimo że jest prosty. – Czy wszystko w porządku? – Troska wypełniła jego rysy, jego dłonie ściskały moje w pocieszającym geście. - Tak, jestem po prostu dzisiaj rozproszona. Poczułam, jak ustami musnął moje ucho, a dreszcze przyjemności sprawiły, że zapomniałam o obawie, która mnie dręczyła. - Mam sposoby, abyś ponownie się skoncentrowała. - Zawsze czekam z niecierpliwością na twoje lekcje, panie Santiago. Nim puścił moje dłonie, jeszcze raz delikatnie przygryzł płatek mojego ucha. Skierowałam się na koniec linii, gdzie przywitała mnie rozbawiona twarz Nicole. - Zdajecie sobie sprawę, że wszyscy was widzą, prawda? – Jej partner okręcił nią, zanim jej spojrzenie ponownie spotkało się z moim. - Jeśli Leo to nie obchodzi, to mnie też. - Jednak kogoś to obchodzi. – Podążyłam za jej spojrzeniem, kiedy w tańcu zmieniałyśmy partnerów. Holly siedziała w boksie ze swoją znajomą, obserwując przez godzinę zajęcia. Obie były ubrane w ciasne, dopasowane czarne sukienki, wypychające piersi na zewnątrz jak tylko to możliwe. Byłabym ślepa, gdybym nie przyznała, że jest olśniewająca. Ze swoimi czarnymi, prostymi i jedwabistymi włosami oraz kremową skórą była po prostu 132
piękna. Z pełnymi ustami i idealnymi łukami brwiowymi natychmiast zyskała moją zazdrość. I sądząc po ukradkowych spojrzenia wszystkich atrakcyjnych mężczyzn, pewnym było, że przyciągała ich uwagę. - Ona jest niczym pies strzegący stek! – powiedziała bez zastanowienia Nicole, również wkurzona jej zachowaniem. – Jakim cudem może być tak bezwstydna? - Zgaduję, że kiedy nie masz nic do stracenia, i kiedy wiesz, że dziewczyna niedługo zniknie z obrazka, nie ma zbytniego znaczenia to, na jak zbyt pewną siebie wyglądasz. Muzyka dotarła skończyła się i podziękowaliśmy swoim partnerom, zanim tłum zaczął się rozpraszać. Nicole została na miejscu, rozmawiając ze swoim partnerem, który pokazywał jej kroki, które pojawiły się na ostatnich zajęciach. Silne ramię owinęło się wokół mojej talii, miękłam od jego niebiańskiego zapachu. - Nie wiem jak ty, ale ja jestem gotów stąd wyjść. – Chrapliwy głos Leo natychmiast wypełnił moją duszę radością. - Ale jesteś gwiazdą wieczoru – drażniłam się, mimo że była to prawda. Ludzie gromadzili się wokół Leo nie tylko dlatego, że był właścicielem restauracji, czy że był niesamowicie seksownym i utalentowanym tancerzem. Gromadzili się, ponieważ posiadał charyzmę, którą ludzie podziwiali i byli przez nią przyciągani. - Mój czas z tobą jest drogocenny, Josie. Dlatego wyjdziesz stąd przyczepiona do mojego ramienia, albo cię przez nie przerzucę i wyniosę stąd. Westchnęłam w zamyśleniu. - Obie opcje są kuszące. Ty wybierz. - Obawiam się, że jeśli wybiorę tę drugą, to ta seksowna, mała sukienka pokaże wszystkim tutaj to, co uwielbiam. A to nie będzie fajne. Czując zawroty głowy z oczekiwania, przyłożyłam dłoń do jego ramienia i pozwoliłam, aby Leo poprowadził mnie przez restaurację. Minęliśmy Nicole,
133
która mrugnęła do mnie z aprobatą, a potem napotkałam urażone spojrzenie Holly, patrzącą na mnie z chłodem. Gdybym traciła energię, skupiając się na jej intencjach, straciłabym najlepszy czas z jedyną osobą, na której naprawdę mi zależy. Miałam tylko nadzieję, że kiedy ja będę po drugiej stronie świata, a Leo poczuje potrzebę, aby ruszyć dalej, to nie zrobi tego z nią.
*** W chwili, w której przeszliśmy przez drzwi domu, Leo wziął mnie w ramiona, wsuwając dłonie pod moją sukienkę, ściskając mój tyłek. Jego pocałunki wypełnione były pasją, która odebrała mi dech w piersiach. Ale uwielbiałam to. Z ramionami owiniętymi wokół jego szyi, pozwoliłam, aby zaniósł mnie po schodach na górę, czując się pewnie i dobrze w jego ramionach. Uczucie, jak jego erekcja pocierała moją łechtaczkę przez ubrania, doprowadzało mnie to do szaleństwa. - Potrzebuję cię teraz, Leo – błagałam, pomiędzy pocałunkami. Rzadko chętnie zrezygnowałam z gry wstępnej, ale w tej chwili byłam tak pobudzona i spragniona, że musiałam poczuć go poruszającego się w moim wnętrzu. - Teraz, Bella? – zapytał. - Tak! Teraz, proszę. Bez dalszej zachęty przycisnął mnie do ściany, jego kutas napierał na materiał spodni. Osuwając się odrobinę, dał mi na tyle przestrzeni, abym uporała się z odpięciem rozporka. Wystarczająco zsuwając jego spodnie oraz bieliznę, obserwowałam z podziwem, jak jego kutas wystrzelił na wolność. Pomiędzy nogami byłam mokra, chętna i żądna. Utrzymując mnie przy ścianie swoim silnym ciałem, Leo przesunął dłoń między nas, odsuwając na bok moje koronkowe majtki. Trzymając je, opuścił mnie na swoją twardość, a ja wzięłam go całego. Nasze jęki były zgodne, kiedy w ekstazie odrzuciłam głowę do tyłu, a usta Leo znalazły moją 134
szyję. Leo wszedł we mnie głęboko, przez co zajęczałam, wbijając paznokcie w jego ramiona. Wchodził we mnie mocno, moje plecy uderzały o ścianę, jednak nie obchodziło mnie to. Potrzebowałam, żeby było to szorstkie. Chciałam poczuć trochę bólu. Potrzebowałam natychmiastowego zaspokojenia. Łaknęłam tego, gdy Leo poruszał się we mnie. Ociekając potem, posiadł moje usta, po wytyczeniu drogi wzdłuż mojej szyi. Nasze języki tańczyły ze sobą, podczas gdy moja cipka pulsowała. Z koronką mojego stanika, pocierającą moje naprężone sutki, nie mogłam znieść więcej. Krzyczałam z rozkoszy oraz delikatnego bólu, kiedy moja cipka zacisnęła się wokół kutasa Leo, a orgazm naiósł mnie w błogie zapomnienie. Nie zmieniał tempa, aż fala opadła, a on odpowiedział swoim uwolnieniem. Zwalniając, wszedł we mnie głęboko, przyciskając swoje biodra do moich, przez co moja cipka błagała o więcej. Jęcząc przy moich ustach, Leo doszedł w moim wnętrzu. Zasysając moją dolną wargę, przygryzł ją delikatnie, a ja poruszałam biodrami, dopóki się nie zatrzymał. Opuszczając mnie na podłogę, kiedy nasze czoła były przyciśnięte do siebie, a pot ściekał z naszych pleców. Leo pocałował mnie czule. Pomimo żarłocznego sposobu, w jaki się kochamy, Leo znał sposoby, aby zawsze ukazać mi wszystkie swoje uczucia. - Chodź – powiedział. Odsuwając się, chwycił rąbek mojej sukienki i ściągnął ją z mojego ciała. Wychodząc z bielizny, walczyłam z rozpięciem koszuli Leo. Chwytając moją dłoń, a ubrania zostawiając na podłodze, poprowadził mnie do szafki i wyjął z niej dwa ręczniki oraz koc plażowy. Milcząc, wzięliśmy ręczniki, ja owinęłam swój nad piersiami, a Leo wokół talii. Idąc po ścieżce, do której zaczynałam się przyzwyczajać, zeszliśmy z balkonu na sypki piasek. Brnąc przez plażę, prowadzeni przez księżyc oraz chór rozbijających się fal, zatrzymaliśmy się tuż przy brzegu.
135
Obserwowałam z podziwem, jak Leo ściągał swój ręcznik, w jego oczach odbijał się blask księżyca. - Wchodzisz? – Jego zaczepny ton zachęcił mnie. - Złap mnie, jeśli jesteś na tyle szybki. – Gdy tylko to powiedziałam, zbiegłam na mokry piasek, słysząc za sobą chichot Leo. Byłam w wodzie do łydek, kiedy silne ramiona owinęły się wokół mojej talii, unosząc mnie kilka centymetrów w powietrze. Krzycząc z zachwytem oraz śmiejąc się ze swojej marnej próby pokonania go, pozwoliłam, aby Leo poprowadził mnie głębiej, aż woda sięgała mi do pasa. Osuwając się do wody, odwróciłam się i rzuciłam w jego ramiona, głęboko go całując. - Wiem, że nie powinienem – zaczął, jego głos niósł ze sobą odrobinę smutku. – Tego nie było w umowie, wiem o tym. Ale nie mogę powstrzymać się przed powiedzeniem tego. Odchylając głowę do tyłu, przyjrzałam się temu pięknemu mężczyźnie przede mną. Nawet w świetle księżyca widziałam jego zmarszczone w powadze brwi. - Kocham cię, Josie. Wiedziałem, że tak się stanie, odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem. Ostro zaczerpnęłam powietrza, łzy paliły mnie w oczy, a ucisk w gardle nie pozwalał mi się odezwać. Miał rację, nie powinien był tego mówić. Przyznając się do czegoś takiego, nie sprawi, że nasze pożegnanie będzie łatwiejsze. Jednak moje serce radowało się i nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdybym trzymała to w sekrecie. - Leo, kocham cię. Odkąd po raz pierwszy się pocałowaliśmy, żyję i oddycham tobą, Leo Santiago. Tym razem to on ostro wciągnął powietrze i przycisnął swoje czoło do mojego. Kiedy czule całował moje usta, pozwoliłam, aby słone łzy spłynęły po moich policzkach i wpadły do słonego oceanu. Był moją perfekcyjną chwilą. Moją letnią miłością. 136
*** Tamtej nocy, kiedy leżałam w jego ramionach, słuchając, jak oddycha, płakałam. Gorące łzy spływały po mojej twarzy, moje ciało poruszało się i drżało od płaczu, który próbowałam stłumić. Głos Leo wciąż odtwarzał się w mojej głowie. Słowa, które wymówił, powinny brzmieć radośnie, jednak takie nie były. Nosiły w sobie smutek, który nigdy nie powinien towarzyszyć słowom „Kocham cię”. Jednak rozumiałam dlaczego. Mnie również to bolało. Kochałam go całym sercem.
137
ROZDZIAŁ 21 Zdezorientowana przyglądałam się temu, co rozgrywało się przede mną. Leo pocałował mnie przy drzwiach, zanim zaprowadził mnie do salonu, gdzie meble zostały już odsunięte na bok, wszystko było przygotowane na moją lekcję Bachaty. Za zaledwie kilka krótkich tygodni, będę tańczyć przed ogromną publicznością, a mimo to, wciąż technicznie nie opanowałam podstaw. Leo, w milczeniu, rzucał monetami w przypadkowe miejsca. Każda rzucana moneta okręcała się po drewnianej podłodze, aż ostatecznie opadła. Póki co, naliczyłam co najmniej piętnaście monet. Kiedy upuścił ostatnią monetę, popatrzył mi w oczy. - Prawdopodobnie zastanawiasz się, po co one są. - Nie, wcale – drażniłam się, wygrywając olśniewający uśmiech. - Ponieważ w Bachacie, kiedy to mężczyzna głównie prowadzi cię za pomocą uda wsuniętego między twoje nogi, tracisz całą kontrolę. A kiedy ją tracisz, łatwo możesz stracić równowagę, jeśli twój partner nie wie, jak poprawnie cię prowadzić. To nie stanie się ze mną, ale jeśli będziesz tańczyć z kimś, komu tego brakuje, będziesz mogła sobie pomóc. - Więc, o co chodzi z monetami? - Nie ma żadnego wzoru w tym, jak zostały one ułożone. Niektóre są dalej od pozostałych, a niektóre są bardzo blisko. Tak jak natura tańca, w którym musisz się poruszać w każdym kierunku i różnymi krokami. Obserwowałam, jak umiejętnie pokazywał trzy kroki z wyrzutem biodra na koniec, jego stopy poruszały się między monetmi. Aby zmieścić się w tych blisko siebie, zwykle musiał wykonywać małe obroty.
138
- Twoja kolej. – Zatrzymał się i odsunął na bok, abym mogła zająć jego miejsce. Siadając na poręczy fotela, z dłońmi zwisającymi między nogami, przyglądał mi się wyczekująco, ale ze spojrzeniem, od którego zapłonęły moje policzki. Mrugnął do mnie, a moje serce eksplodowało. - Jesteś pewien, że to dla mojej korzyści? – zapytałam, wiedząc, że jako widzowi, z tym całym poruszaniem tyłkiem, z pewnością przypadnę mu do gustu. - Nie zamierzam kłamać, że ja nic z tego nie będę mieć. - Huh, tak myślałam! – Prawdą było, że bardzo chętnie dam mu pokaz. Klikając w telefonie przycisk „Start”, rozbrzmiała piękna melodia do Bachaty i natychmiast zostałam przetransportowana do świata niepokoju, zdrady i tęsknoty, wykreowanego przez autora. Poruszając się w takt, moje stopy opadały między monety, a biodra unosiły się na czwarte uderzenie. - Musisz łączyć kropki – powiedział Leo ponad muzykę. – Podążaj do każdej monety, aż skończy się piosenka. Zanim się skończyła, byłam wykończona. Pot spływał po moim kręgosłupie, kiedy oparłam dłonie na biodrach. Mój oddech był ciężki, gdy obserwowałam, jak Leo mi się przyglądał. - Poruszasz się z taką perfekcją. - Żartujesz? Czułam się jak ryba, która rzucając się, rozpaczliwie poszukuje wody. Leo zaśmiał się, kiedy uklęknął, aby pozbierać monety. - Zdecydowanie tak nie wyglądałaś i opanowałaś bezbłędnie obroty. Już czułam, jak mięśnie w moich łydkach napinają się i byłam pewna, że następnego dnia, będę mieć zakwasy. Włączając nową piosenkę, Leo chwycił mnie za dłoń. Za każdym razem, gdy przyciągał mnie do siebie, topiłam się w jego ramionach. Taki miał na mnie wpływ. Jakby moja dusza ochoczo oddała się w niewolę. Wsuwając udo między moje, ustawiliśmy się w pozycji. Kończąc odliczanie, z łatwością mnie prowadził. Silne ramiona trzymały mnie w miejscu, jego zręczne stopy prowadziły nas po pokoju, jakbyśmy byli jedną osobą, a nie 139
uczniem i nauczycielem. Sprawił, że byłam dobra. Tańcząc z nim, każdy wyglądałby jak profesjonalista. Z przyciśniętymi do siebie policzkami, tańczyliśmy do piosenki, którą zdążyłam pokochać. Leo cicho śpiewał po hiszpańsku, kiedy nasze ciała poruszały się przy sobie. To brzmiało tak pięknie. Tak idealnie. - O czym jest ta piosenka? - Nina de Mi Corazon. Oznacza to: „Kobieta mojego serca”. Śpiewa o tym, jak w końcu odnajduje kobietę swoich marzeń. Dziękuje losowi, za połączenie ich. – Leo śpiewa po hiszpańsku kolejny wers. – Chce kochać ją i opiekować się nią. - Będą razem? - Tak, odnajduje ją i nigdy nie pozwala odejść.
140
ROZDZIAŁ 22 Tym razem, kiedy stałyśmy w łazience, przeszukując pudełka z kosmetykami oraz biżuterią, to Nicole szykowała się na randkę. W porównaniu z rezerwą, z jaką traktowała Bretta, widzę, że tym razem z Jase'm nie posiadała się ze szczęścia, mimo że jej ręce drżały ze zdenerwowania. - Myślisz, że jest równie zdenerwowany? – zapytała, jej zwykła pewność siebie całkowicie zniknęła. - Nie jestem pewna, czy mężczyźni się denerwują, kochanie, ale mogę cię zapewnić, że z pewnością jest podekscytowany randką z tobą. - Tak myślisz? – Nicole przestała robić to, co robiła, odkładając sypki puder na komodę. W jej spojrzeniu widać było odrobinę obawy, którą spowodował jej ostatni związek. - Kochanie, przestań zbytnio wszystko analizować. Jase jest świetnym facetem i wiem, że wasza dwójka jeszcze bardziej się do siebie zbliży. - Sądzisz, że Mimi mnie polubi? - Mimi to wyjątkowa dziewczynka. Jeśli zobaczy, ile znaczysz dla jej taty, to bardzo cię pokocha. Wyraźnie zadowolona z mojej odpowiedzi, zmieniła temat. - Widzisz się dzisiaj z Leo? Kiwając głową, przyłożyłam kolczyk do jej twarzy, aby zobaczyć, czy będzie pasować do jej wzorzystej sukienki. - Cóż, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. – Jej śliczna twarz zmarszczyła się w trosce. Odkładając kolczyk na komodę, wzięłam głęboki wdech. - Powiedział, że mnie kocha. Milczała przez chwilę i wiedziałam, o czym myślała. 141
- Cholera! – odezwała się w końcu. - Taaa. - To niedobrze. – Zdając sobie sprawę z tego, co powiedziała, potrząsnęła głową w przeprosinach. – Przepraszam! To źle zabrzmiało. Wiesz, o co mi chodzi. Jak możesz wyjechać, wiedząc, jak silnymi darzy cię uczuciami? Chodzi o to, że to już jest coś poważniejszego niż letni romans. - Wiem! Ale tu nie chodzi tylko o niego. Ja również powiedziałam mu, że go kocham. - Że co?! Ponownie tylko kiwnęłam głową w odpowiedzi. Widząc mój dylemat, twarz Nicole złagodniała. - Och, Josie – wyszeptała, owijając wokół mnie ramiona. – Nie zazdroszczę ci, ale zdecydowanie ci współczuję.
*** Gwiazdy były niczym błyszcząca biżuteria na niebie, kiedy leżałam na plecach, podziwiając widok, jaki miałam przed sobą. Ciepła, letnia bryza muskała moją skórę, zapalone pochodnie z pozostałych domów przy plaży, tworzyły delikatną poświatę. To było niebo. To lato okazało się być niesamowite, jednak za zaledwie kilka tygodni skończy się. - Czy to mogłoby być jeszcze bardziej idealne? – wyszeptałam z podziwem. Leo odebrał mnie po zamknięciu restauracji, co oznaczało, że oboje nie jedliśmy kolacji. Nie byłam głodna przez węzły ściskające mój żołądek, a Leo był cały czas zabiegany. Zegar właśnie wybił dwudziestą trzecią, kiedy ramię w ramię zeszliśmy na plażę. Leo niósł koc oraz koszyk na nasz nocny piknik. Zapach tropikalnego lata czuło się w powietrzu i jeszcze nigdy nie byłam bardziej żywa i szczęśliwa.
142
Siadając, wzięłam kolejny łyk swojego szampana, jednocześnie podziwiając mężczyznę przede mną. Podpierał się na boku, a jego oczy były ciemne jak nocne niebo, jedynie jego białka lśniły niczym perły. - Póki co, dałaś mi najczulsze wspomnienia w całym moim życiu, Josie. - Ty mnie również. Usiadł, przyciągając mnie bliżej siebie. - Bella, mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi tego za złe, ale chcę dać ci coś, co będzie ci przypominać o tym, co dzieliliśmy. Mimo tego, co ludzie mówią, nie zrezygnuję z nas i jesteś jedyną osobą, którą widzę teraz w swojej przyszłości. Zasysając dolną wargę, wstrzymałam łzy, mimo że paliły moje oczy. Sięgając do kieszeni, wyjął złoty łańcuszek, którego metal łapał odległe światło. Wyjęłam dłoń i Leo ostrożnie położył go na niej. - To słońce – powiedział, odnosząc się do okrągłego wisiorka. – Ponieważ, gdy tylko się pojawiasz, wszystko wydaje się rozjaśniać. I nie tylko na mnie tak wpływa twoja osoba. Mimi jest tobą zafascynowana. Ale przede wszystkim ożywiłaś we mnie uczucia, o których posiadanie nigdy się nie posądzałem. Poddałam się. Słone łzy spłynęły po moich policzkach, zbierając się na brodzie i spadając na moje kolana, tworząc miniaturowe kałuże. - Leo, nie wiem, co powiedzieć. Jesteś najlepszą i najgorszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu. Najlepszą, ponieważ nie potrafię się tobą nacieszyć, a najgorszą, ponieważ niedługo nasze światy zostaną rozdzielone. Biorąc łańcuszek z mojej dłoni, założył mi go na szyję, chłodny metal opierał się między moimi obojczykami. Obejmując dłońmi moje wilgotne policzki, pocałował mnie czule, każda część mojej duszy kochała mężczyznę, który równie mocno mnie kochał.
*** Obudziłam się następnego ranka na dźwięk wibracji. 143
Okropny i niezmienny hałas z szafki nocnej wyrwał mnie ze snu. Ramię Leo było przerzucone przez moje ciało, jego pyszne ciało było przyciśnięte kusząco do mojego. Mimo to, on się nie poruszył. Telefon przestał wibrować i poczułam, że ponownie zasypiam. Jednak, nim to się stało, wibracje znowu przerwały ciszę. - Leo – wymamrotałam, uderzając tyłkiem w jego krocze. Zamiast obudzić się, aby zająć się swoim telefonem, jego kutas stwardniał i wygłodniale przycisnął się do mnie. Hamując śmiech, potarłam jego ramię. - Leo, twój telefon. Dzwonił już dwa razy. Mamrocząc coś po hiszpańsku, a byłam pewna, że to przekleństwo, choć brzmiało niesamowicie seksownie, z żalem przekręcił się na bok i spojrzał na wyświetlacz. - Holly – wymamrotał w półśnie. Moje ciało zamarło, a żołądek się skręcił. Nie byłam typem zazdrośnicy, ale wiedza, że ona zamierza zbliżyć się do niego, jak tylko postawię stopę w samolocie, była zbyt trudna do zniesienia. Czułam się winna, że się przysłuchiwałam, kiedy odbierał połączenie. Wciąż był półprzytomny, więc jego powitanie było ledwie słyszalne. - Wszystko w porządku? – Milczał, kiedy jej słuchał. Zdawała się minąć minuta, kiedy w końcu się odezwał. – To dzisiaj? Znowu ciszy i mimo że nie wiedziałam, co mówiła, nie podobało mi się to. Ani trochę. - Okej, spotkamy się na miejscu. – Odkładając telefon na szafkę nocną, wrócił do poprzedniej pozycji, przerzucając ramię przez moje ciało, a ustami całując mój kark. – Muszę wstawać – wyjęczał. – Holly się dzisiaj przeprowadza, a ja wieki temu obiecałem, że jej pomogę. Milczałam, choć tak bardzo pragnęłam powiedzieć mu o swoich obawach, ale nie chciałam być tym typem osoby. I tak wyjeżdżałam. Leo musi sam podjąć
144
decyzję, z kim ruszy dalej. A ja? Ja musiałam z tym żyć, wiedząc, że to właśnie mój wyjazd nas rozdzieli.
ROZDZIAŁ 23 Podczas gdy Leo pomagał Holly w przeprowadzce, ja pogrążyłam się w myślach, pracując w studio. To było moje sanktuarium. Miejsce, w którym mogłam namalować i stworzyć własny świat. Miałam już szkice obrazów na ostatnią 145
wystawę, jednak moja perspektywa uległa całkowitej zmianie. Obrazy były klasyczne, ich szczęśliwe twarze miały odwzorowywać perfekcję. Jednak emocje radykalnie zmieniły moje plany. Zaczynając od początku, dodałam ciemniejszych barw i zmieniłam ich rysy twarzy. Już dłużej nie będą pływać w miłości, jak wcześniej zamierzałam. Zamiast tego, każda część będzie wypełniona połączeniem lęku i straty. Właśnie to odczuwałam, im bliżej było do rozstania z Leo. Profesor Lindsay znienawidzi to, ale nie chodziło tu o to, aby ją zadowolić. Muzyka w pustym studio grała tak głośno, że byłabym w stanie usłyszeć dzwoniącego telefonu ani czyjegoś wejścia. Tracąc poczucie czasu, przerobiłam trzy obrazy i skierowałam się, chcąc zabrać się za kolejne zmiany. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy zobaczyłam czyjeś odbicie w oknie, które zajmowało prawie połowę studia. Na zewnątrz było ciemno i nie miałam pojęcia, jak długo ta osoba tam stała. - Jesteś nieziemsko piękna, kiedy malujesz, Josie. – Leo opierał się o futrynę w wejściu studia. – Ale dlaczego zmieniasz ich twarze? Są idealne takie, jakie są. Moje serce powróciło do normalnego, równego tempa. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam, że był wykończony. Potem dotarło do mnie, że jeśli był wieczór, to powinien być w restauracji, a nie stać tutaj przede mną. - Co ty tutaj robisz? – zapytałam, brzmiąc zaczepnie, mimo że nie miałam takiego zamiaru. – Przestraszyłeś mnie – dodałam, starając się złagodzić swoje podejście. - Przykro mi, Bella. Wyglądałaś na tak pochłoniętą tym, co robisz, że nie chciałem cię rozproszyć. – Spojrzał na mój telefon położony na szafce z przyborami. – Próbowałem kilka razy dodzwonić się do ciebie, ale nie odbierałaś. Martwiłem się. - Przepraszam. – Starałam się usprawiedliwić. Naprawdę było mi przykro. – To prawda, zagubiłam się w myślach. – Unosząc telefon zobaczyłam, że od południa Leo dzwonił do mnie co godzinę. – Nie powinieneś być w restauracji? 146
- Powinienem, ale upewnienie się, że jesteś bezpieczna, jest ważniejsze. – Uśmiechnął się ciepło, podchodząc do mnie i owijając ciasno ramiona wokół mnie. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Odsunęłam się i przyjrzałam się zmianom, jakie zrobiłam. – Czasami, kiedy obraz nie nosi odpowiednich emocji, to nie ma on sensu. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Leo kiwnął głową, trudny do opisania wyraz ukazał się na jego przystojnej twarzy. - Nie musisz ukrywać przede mną swoich emocji. Jeśli mam być szczery, to ja również się z tym zmagam. Wiedza, że będę musiał cię opuścić, zabija mnie. Znajoma gula ponownie osadziła się w moim gardle. - Ale nie mogę rozwodzić się nad nieuniknionym. Jesteś tutaj. Teraz. Tuż przede mną. I nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty tracić więcej tego cennego czasu. - Ona chce być z tobą, Leo. - Kto? - Trzeba było przyznać, że naprawdę wyglądał na zdezorientowanego. - Holly. Ona…ach, ma coś do ciebie. - Znam Holly od lat. Jest dla mnie jak siostra. - Cóż, ona widzi to zupełnie inaczej – powiedziałam z lekkim śmiechem. - Bella. – Nagła troska zaatakowała Leo. – Nie masz o co się martwić. Moje serce należy do ciebie i tylko do ciebie. - Nie martwię się. – Zarumieniłam się. – Znaczy, trochę tak, ale bardziej jestem sfrustrowana. Myśl o tym, że będziesz z kimś innym, kiedy ja wyjadę, przeraża mnie. To niedorzeczne, wiem. Nieważne, jak bardzo się staram, nie potrafię tego przyjąć do wiadomości. Obejmując dłońmi moje policzki, uniósł moją głowę, abym na niego spojrzała. - Josie. Nie sądzisz, że czuję to samo? Doprowadza mnie to do szaleństwa, wiedząc, że jakiś inny facet będzie się starał o twoją uwagę. W mojej głowie i 147
sercu jesteś moja, a ja jestem twój, chociaż rzeczywistość mówi nam coś innego. Ale wiem jedną rzecz. W tym momencie chcę być twoim wszystkim. Twoją perfekcją. Twoim kochankiem. Twoim przyjacielem. - Jesteś dla mnie tym wszystkim – powiedziałam przez łzy. - Koniec. Żadnych więcej łez. Wykorzystamy jak najwięcej czasu, jaki ze sobą mamy i będziemy świętować twoje osiągnięcia. Okej? Kiwnęłam głową i pozwoliłam, aby Leo mnie pocałował. To było czułe. Dodające otuchy i wypełnione uwielbieniem. - Chodź. Na dziś wystarczy wdychania zapachu tych farb. Ponadto musisz być głodna. Zbyt zaabsorbowana tym, co robiłam, nie myślałam nawet o jedzeniu, ale teraz byłam głodna jak wilk. - Pozwól tylko, że posprzątam. Leo czekał na mnie, kiedy płukałam pędzle i zakrywałam obrazy. Osuszyłam dłonie, założyłam torbę na ramię i przyjęłam wyciągniętą rękę Leo. Będąc w windzie, kiedy Leo nacisnął na przycisk od parteru, przypomniałam sobie, że muszę jeszcze dzisiaj coś załatwić. - Muszę na chwilę zatrzymać się na trzecim piętrze. – Przycisnęłam na przycisk, zanim zjechaliśmy na dół i wyjęłam esej z torby. Miałam na niego jeszcze jeden dzień, ale nie chciałam przyjeżdżać tu jutro. Miałam zbyt wiele do zrobienie. Ciężkie drzwi windy rozsunęły się i Leo wyprowadził mnie z niej, trzymając dłoń na dolnej części moich pleców. Idąc korytarzem do południowej części budynku, zostałam powitana przez ochroniarza. Pokazałam mu swoją kartę studencką, uśmiechnął się i pomachał, abym weszła. - Przykro mi, tylko studenci – burknął. - Muszę to tylko odłożyć do pudełka, zaraz wracam. - Nie spiesz się – oznajmił Leo, kiedy przyciemnione, szklane drzwi zamknęły się, rozdzielając nas. Było późno, na zewnątrz było ciemno, a w głównym 148
biurze paliło się przydymione światło. Zawsze było otwarte, aby studenci mogli oddać swoje prace, ale o tej porze nigdy nie było tutaj pracowników. Idąc pośpiesznie korytarzem do recepcji, mijałam po drodze biura należące do różnych profesorów. Widząc metalową skrzynkę na ścianie, zatrzymałam się raptownie. Moje ciało zamarło, a uszy zakuły. Tylko kilka metrów dalej, zza uchylonych drzwi biura, dolatywał chór jęków. - Jasna cholera! – wymamrotałam. Idąc małymi kroczkami w stronę biura, zobaczyłam przez szparę w drzwiach odbijające się cienie na ścianie. Poruszali się wspólnie, ciała wiły się wydając nadmierne jęki. Zerkając na nazwisko przy drzwiach, zobaczyłam, że to profesor Jolly. Co oznacza jedno. To Laney z nim była. Laney studentka. Laney, suka, która upokorzyła Marge. I profesor Jolly. Profesor Jolly, który najwyraźniej chętnie łamał Uniwersytecki Kodeks Postępowania. To wtedy stanęłam twarzą w twarz z moralnym dylematem, ale nigdy nie myślałam, że będę zmuszona do podjęcia takiej decyzji. Wyjmując telefon z torby, przybliżyłam się do drzwi. Dobro i zło walczyło ze sobą w mojej głowie. Ostatecznie zło wygrało i później będę musiała zmierzyć z poczuciem winy oraz skruchą. Na podłodze leżał dywan, który tłumił moje kroki, ale pewnie i tak by mnie nie usłyszeli, przez to ich sapanie. Przez szparę mogłam zrobić dość zdjęć, aby móc ich na nich zidentyfikować. Unosząc telefon zrobiłam zdjęcie, jakie potrzebowałam. Laney siedziała na kolanach profesora Jolly. Siedział przy biurku z twarzą praktycznie zakopaną w jej piersiach. Nawet mnie nie zauważyli, chyba że wtedy, kiedy się wycofywałam. Przeciwnie do mojego podstępnego wejścia, moje wyjście było dużo mniej niż podstępne. Zapominałam o eseju, który wetknęłam pod ramię, aby mieć wolne obie dłonie, więc kiedy użyłam lewej ręki, aby utrzymać równowagę, mój esej, niczym karma, wysunął się i zaczął spadać na podłogę. Gorączkowo walczyłam, aby go złapać, zanim spowoduje jeszcze większy hałas.
149
Dźwięki w biurze ucichły, szelest zdradliwych dziesięciu kartek wystarczał, aby przyciągnąć ich uwagę. Cholera! Wiedząc, że muszę zapomnieć o ostatniej ocenie, przebiegłam przez korytarz, ściskając w dłoni esej i telefon, zanim profesor Jolly i Laney zdążą się od siebie oderwać i sprawdzić co to za hałas. Ostro skręcając w prawo, kliknęłam na przycisk otwierający drzwi i usłyszałam śmiech Leo oraz strażnika. Wystarczyło jedno spojrzenie na moją twarz i żarciki się skończyły, a zastąpił je wyraz zaniepokojenia. - Powinniśmy już iść – oznajmiłam, ukrywając swój pośpiech. Pokrótce żegnając ochroniarza, wzięłam Leo za rękę i pociągnęłam go w stronę windy. - Po co ten pośpiech, Bella? – Leo brzmiał na rozbawionego, przyglądając mi się w poszukiwaniu odpowiedzi. - Um. – Przełknęłam, klikając przycisk przywołujący windę. Zerkając za siebie, zobaczyłam, jak rozsuwają się drzwi, ukazując zdezorientowaną Laney, zagadującą do strażnika. Byłam pewna, że pytała o osobę, która właśnie wychodziła. Nie mógł znać mojego imienia, ale jeśli dobrze mi się przyjrzał, mógł opisać jej mój wygląd. Z sercem walącym w piersi, usłyszałam rozsuwające się drzwi windy i wsiadając do niej, zdołałam jedynie uspokoić oddech. Leo patrzył na mnie, jakbym postradała rozum, ale czy patrzyłby na mnie inaczej, gdybym powiedziała mu, co właśnie zrobiłam? Czy powinnam czuć się gorzej w stosunku do siebie? - Josie! Co się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Tym razem zaśmiałam się w niedowierzaniu. - Ja, um… zobaczyłam coś, czego nie powinnam... - I…? - Opiekunka rocznika, która jednocześnie jest studentką, groziła Marge oraz ośmieszyła ją przed innymi. I sprawiło jej to wielką przyjemność. 150
- Okej… - Leo pokręcił głową, niekoniecznie rozumiejąc, o co mi chodzi. Winda zadźwięczała, sygnalizując, że dojechaliśmy na parter. - Właśnie zobaczyłam, jak uprawiała seks z jednym z profesorów, który ją uczy. Coś mu zaświtało, jednak pozostał cicho, czekając na więcej szczegółów. - To działanie niezgodne z polityką uniwersytetu, naruszanie etyki zawodowej i tak dalej. Więc zamiast się oddalić, jak powinnam była zrobić, cyknęłam zdjęcie. Nawet nie jestem pewna, co z nim zrobię, ale wydawało mi się, że muszę mieć jakiś dowód. Leo spojrzał na mnie, wyglądając na nieprzekonanego. - No wiesz, w razie, gdyby chciała bruździć Marge na ostatnim roku. Zaznaczę tylko, że prace Marge nie są złe. Nie są może na wysokim poziomie, ale z pewnością nie są porażką. – Biorąc głęboki wdech, powiedziałam: – Nienawidzisz mnie? Przez chwilę milczał, a mój żołądek zacisnął się z obawy. Potem, ku mojej uldze, promienny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a następnie zaśmiał się. - Nie, nie nienawidzę cię. I gdybym miał być całkowicie szczery, zrobiłbym dokładnie to samo co ty. - Naprawdę? – zapytałam i poczułam, jak wypełnia mnie poczucie ulgi. - Oczywiście! Niewielu ludzi stanęłoby w obronie swoich przyjaciół, tak jak ty właśnie to zrobiłaś, Josie. Jednak sugeruję, abyś rozważnie użyła tego zdjęcia, aby nie wpłynęło ono na twoje życie. Wyjmując telefon, wpisałam kod, aby spojrzeć na obciążające zdjęcie. - Powinnam je po prostu usunąć. – Trzymałam palec nad ikonką kosza, ale nie mogłam zebrać się, aby to zrobić. Walczyło ze sobą dobro i zło. I ponownie, zło wygrało. Czasami, aby mieć przewagę nad tymi wszystkimi dupkami na całym świecie, musisz zwyczajnie przyłączyć się do ich własnej gry. 151
ROZDZIAŁ 24 Nicole patrzyła na mnie, poruszając brwiami w górę i w dół, co uważała za efektywną metodę subtelnej komunikacji. - O co ci chodzi? – poruszyłam ustami, niczym zawodowy brzuchomówca. Jase i Leo byli pochłonięci rozmową, nieświadomi naszej żałosnej konwersacji. Byliśmy na podwójnej randce i póki co, wszystko szło jak po maśle. Było jasne, 152
że Jase i Nicole mieli na swoim punkcie bzika i to po tak krótkim czasie, więc wydawała się być bardziej oczarowana, niż kiedykolwiek wcześniej. - Wybaczcie nam – powiedziała Nicole, wycierając usta serwetką, następnie odkładając ją na stolik. Mężczyźni uprzejmie wstali, ale już byłam ciągnięta między stolikami do damskiej toalety i nie miałam okazji, aby podziękować za ten dżentelmeński gest. - Więęęęc? – zapytała, kiedy wahadłowe drzwi wróciły na miejsce. - Pasujecie do siebie idealnie. - Czy wygląda, jakby był mną zainteresowany? No wiesz – zmarszczyła twarz – czy podoba mu się moje towarzystwo? - Mogę wyciągać pochopne wnioski, ale jestem prawie pewna, że ty i Jase jesteście dla siebie stworzeni. - Okej – westchnęła z ulgą. – Widziałam dzisiaj Mimi i spędziłam z nią trochę czasu. Jest niesamowicie piękną dziewczynką, nie sądzisz? - Mimi jest niesamowita i świetnie, że cię polubiła. - Ma starą duszę, wiesz o tym. - Leo mówi dokładnie to samo. – Jest dojrzalsza niż niejeden dorosły. - Holly dzisiaj się nią zajmuje. Zamarłam na wspomnienie jej imienia. - Leo wczoraj pomógł jej w przeprowadzce. Tym razem, jej idealne brwi zmarszczyły się. - To był Leo? - Co masz na myśli, mówiąc, to był Leo? – Jej oczy rozszerzyły się, znak, że ukrywała coś przede mną. – Nicole? - Powiedziała coś, kiedy przyjechała, aby zająć się Mimi. Wtedy nic to dla mnie nie znaczyło, ale teraz już tak. - Nicole, proszę cię, po prostu to wykrztuś.
153
- Zapytałam ją, jak jej minął dzień, nie wiedząc, że się przeprowadzała i odpowiedziała mi: “Jak mogę narzekać, skoro miałam półnagiego mężczyznę spędzającego ze mną cały dzień.” - Powiedziała tak? - Tak! Z początku cieszyłam się z jej powodu. Ale teraz, kiedy wiem, że to Leo jej pomagał, czuję, jakbym została zmanipulowana, ponieważ ona dobrze wiedziała, że to dotrze do twoich uszu. Jej bezczelność mnie zszokowała. - Nie mam na to słów. - Ja mam. Masakra! - Nie, to nie może stanowić problemu. Musisz się z nią dogadywać, jeśli planujesz przyszłość z Jase’m i Mimi. - Ach, heloł, najlepsza przyjaciółko! Jesteś tam? Może i ją toleruję, ale moja lojalność jest po twojej stronie. – Jej twarz złagodniała. – Co zamierzasz zrobić? - Nic. - Co? Powiedziała jasno i wyraźnie… - Nie mogę nic zrobić ani powiedzieć, ponieważ już to zrobiłam… wczoraj. Jeśli znowu to poruszę, wyjdę na zbyt zazdrosną, a nie zamierzam pozwolić jej w ten sposób wygrać.
ROZDZIAŁ 25 Pozwalałam jej wygrać.
154
Jej słowa jątrzyły się w mojej głowie i nie potrafiłam znaleźć na to lekarstwa. W niedzielę wieczorem leżałam w łóżku, choć było jeszcze wcześnie, ale znalezienie chęci, aby cokolwiek zrobić było praktycznie niemożliwe. Przystojna twarz Leo pojawiła się przed moimi oczami i pojedyncza łza spłynęła po mojej skroni. Mogłam albo ukryć swoje myśli o tym, jak zdołam poradzić sobie z moimi emocjami, kiedy przyjdzie czas pożegnania, albo mogłam złapać byka za rogi i cieszyć się czasem, jaki mi pozostał. Decydując się, aby coś zrobić, przebrałam się w prostą sukienkę i nałożyłam odrobinę błyszczyku na usta. Mieszkam zaledwie dwadzieścia minut od restauracji, ale czułam, jakby minęły godziny, zanim tam dotarłam. Leo pewnie pracował, ale miałam nadzieję, że znajdzie dla mnie chwilę. Może mogłabym jakoś pomóc, zrobić coś pożytecznego. Wchodząc do środka, zostałam powitana przez olśniewającą Natashę, która miała na sobie elegancką, czerwoną sukienkę i nieskazitelny makijaż. Ona naprawdę była powalająca, ale była również najskromniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałam. - Josie. – Pocałowała mnie w oba policzki i poczułam względem niej prawdziwą życzliwość. Zawsze była miła i co lepsze, wspierała mój związek z Leo. – Jak się masz? - Świetnie, dziękuję. A ty? - Nie mogłoby być lepiej, kochanie. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Jest na tyłach. Zostawiając ją, aby mogła powitać i posadzić przybywających gości, pomachałam do niej i skierowałam się do kuchni. To były godziny, kiedy restaurację odwiedzała największa liczba gości, jednak szef kuchni wyglądał, jakby wszystko działało jak w zegarku. Pracownicy poruszali się szybko i sprawnie, więc łatwo było zauważyć, dlaczego tak dobrze szedł ten interes. Leo był silnym liderem i zdobył ich respekt.
155
Widząc, że był zajęty, wyszłam, aby zabić czas przy barze. Ben powitał mnie mrugnięciem oraz gratisowym kieliszkiem wina. Usiadłam i obserwowałam jak przyrządzał zamówione drinki. - Jak się masz, kochanie? – zapytał w typowym dla siebie stylu. Był flirciarzem, ale takim niegroźnym. Zawsze stał po stronie Leo i samo to powodowało, że szanowałam go jeszcze bardziej. - W porządku. Pracowity wieczór? - To miejsce? Tu zawsze jest pracowicie. Mówi się, że przyrządzamy najlepsze koktajle w mieście. - Naprawdę? – Złapałam przynętę ze śmiechem. - Kobiety gromadzą się tutaj wyłącznie z tego powodu. Sącząc swoje wino, przyjrzałam mu się z udawanym zaskoczeniem. - Jest tu, prawda? Jak na zawołanie, mój dobry humor sięgnął dna. Holly spacerkiem weszła do restauracji, prowadzona przez Natashę do stolika dla dwojga. Była ze znajomą, obie ubrane tak, aby zaimponować i obie wyglądały nieskazitelnie. Podążając za moim wzrokiem, Ben spojrzał między mną a moim celem. - Kto? Holly? – zapytał, niemal w niedowierzaniu. - Kto? – Udawałam obojętność, wiedząc, że uszczypliwość była niesamowicie nieatrakcyjną cechą. - Nie udawaj przede mną, młoda damo. Pokłóciłyście się? - Nie. - Kłamczucha! Ponownie na nią spojrzał i tym razem, kiedy wrócił do mnie spojrzeniem, patrzył na mnie, jak na dziecko złapane z ręką w słoiku na ciasteczka. - Ona z pewnością jest z tobą skłócona, patrząc na sposób, w jaki mierzy cię wzrokiem. Biorąc łyk wina, ostrożnie zerknęłam przez ramię. Patrzyła na mnie, spoglądając mi prosto w oczy, jednocześnie rozmawiając ze swoją znajomą. 156
- Kręci się wokół Leo – przyznałam się ostatecznie. Ben wyglądał na zdezorientowanego. - To mnie nie dziwi. Kochanie, ona zawsze kręciła się przy nim. Odkąd tutaj pracuję, widziałem, jak próbowała dotrzeć do pierwszej bazy. Ale pozwól, że coś ci powiem. – Rzucając ręcznik na blat, pochylił się do przodu, opierając się na łokciach – Leo nie jest głupi. Może być najbardziej rozchwytywanym kawalerem w mieście, ale z pewnością nie zachęca ich do okazywania mu uwagi. Nie tutaj. Jest tu mnóstwo sztucznych kobiet z równie sztucznymi cyckami, a to nie jest typ Leo. Nie musisz zawzięcie przyglądać się sobie w lustrze, aby zobaczyć, dlaczego jest tobą tak zafascynowany. - Naprawdę? - Nie zauważyłaś tego? - Zauważyłam, znaczy się… nie dał mi powodu, abym w to wątpiła. - W takim razie nie wątp. - Ona jest po prostu taka… uparta – westchnęłam ciężko. - To niech będzie. To jedynie sprawia, że to ona źle wygląda. A ty dalej bądź aniołem, jakim jesteś. Właśnie, gdy myślałam, jak niesamowicie słodki był barman Ben, podszedł do nas mężczyzna. Miał ciemniejszą niż Ben karnację, taki sam wzrost, ale nosił okulary w grubych, czarnych oprawkach. - Czy w czymś przeszkadzam? – zapytał, spoglądając między nami z nieśmiałym uśmiechem. Zanim zdołałam odpowiedzieć, Ben mnie wyprzedził: - Zawsze możesz mi przeszkadzać, kochanie. – Patrzyłam, zaintrygowana na to, co się działo. Dwóch mężczyzn pochyliło się nad barem i pocałowali się w usta, ich miłość nie była powierzchowna. Odwracając się do mnie, Ben zobaczył mój osłupiony wyraz twarzy i puścił oczko. - Widzisz, kochanie, nie wszystko zawsze jest takie, na jakie wygląda. 157
*** Tej nocy, kiedy Leo kochał się ze mną, już dłużej nie wątpiłam w więź, która utworzyła się między nami. Kiedy jego usta podróżowały w dół mojego policzka, całując mnie po szyi, nie poświęciłam myśli kobiecie, która planowała swój atak. Kiedy poruszał się we mnie, wysyłając mój orgazm ku drodze bez powrotu, zablokowałam wszelkie myśli wiążące się z pożegnaniem oraz zatopiłam obawy o spędzeniu dwóch lat z dala od mężczyzny, którego kochałam. Wszystko, co miałam, to on. Oddychałam Leo Santiago. Wiedziałam, że jedyną kobietą, na której trzymał oczy, byłam ja.
*** Następne kilka tygodni minęło w spektakularnym stylu. W ciągu dnia byłam zaabsorbowana swoimi obrazami, zdeterminowana, aby skończyć kolekcję na uniwersytecką wystawę. Podczas godzin spędzonych w studiu, odpowiadałam na wątpliwe komentarze i sarkastyczne opinie profesor Lindsay, niczym zawodowy footballista. Wiedziałam, że Szkoła w Lafayette oczekuje rekomendacji, co oznacza, że pomimo wrogości, musi napisać list polecający. Wieczory i noce spędzałam z Leo: w jego restauracji, na jego zajęciach, na prywatnych lekcjach Bachaty oraz w moim ulubionym miejscu… w jego łóżku. Im więcej czasu spędzaliśmy ze sobą, tym bardziej tego łaknęliśmy. Wiedziałam, że miało to coś wspólnego z faktem, że wyjeżdżam i korzystaliśmy z każdej sekundy, jaką mieliśmy, ale ubóstwiał mnie, jakbym była jego boginią. A ja? Widziałam Leo jako mojego alfę, mojego najlepszego przyjaciela oraz jako moją miłość. 158
Byłam oczarowana tak samo, jak on. To było niebezpiecznie i oboje o tym wiedzieliśmy. Znajdowaliśmy się na drodze krzywdy, jednak mimo to nie mogliśmy się zatrzymać.
ROZDZIAŁ 26 - Pij kobieto i nie przestawaj, dopóki się nie skończysz – poinstruowała mnie Nicole swoim najbardziej zdecydowanym głosem. - Nie mogę, źle się czuję.
159
- Josie Marks, nie udawaj, bo wiem, że masz dziurę zamiast żołądka, jeśli chodzi o picie. Wypij to wino. Odrobinę pochylona nad umywalką, wzięłam duży wdech i powoli go wypuściłam, moje nerwy machały do mnie i kpiły ze mnie. Dzisiejszego wieczoru odbywała się wystawa, na dwa dni przed pożegnaniem z Leo. Wszystko wydawało się być poza moją kontrolą, jakbym była całkowicie bezbronna. - Kochanie, nie masz o co się martwić. Nie pozwalaj tym strzępkom wątpliwości, aby mieszały Ci w tej twojej ślicznej główce. Wypij wino i skończ się szykować. - Okej – wyszeptałam, czując lekkie zawroty. - To moja dziewczynka. – Podała mi kieliszek, a potem stanęła z rękoma na biodrach niczym matka obserwująca swoje dziecko, przyjmujące lekarstwa. – Do dna!
*** Wieczór rozkręcił się na całego, ale kiedy schowałam się za ścianką działową, wypiłam resztę szampana, chcąc pozbyć się swoich nerwów. Leo jeszcze nie przyjechał, a tłum miłośników sztuki, studentów, profesorów oraz krytyków wypełnił galerię, a ich głosy zlały się w biały szum5. - Josie. – Zaniepokojony głos Marge przerwał moje myśli. – Wszyscy cię szukają. Dlaczego się ukrywasz? - Nie ukrywam się – skłamałam. – Po prostu staram się złapać oddech. - Cóż, zostaw to na później. Chcą poznać, tę szczęśliwą studentkę, która dostała się do Lafayette.
Biały szum, zwany także białym dźwiękiem, to kombinacja częstotliwości dźwiękowych o równych proporcjach. Podobnie jak na białe światło składają się wszystkie barwy, tak i biały szum tworzą wszystkie częstotliwości dźwiękowe. 5
160
Samo to spowodowało, że mój żołądek zacisnął się, a kiedy sięgnęłam po kieliszek Marge, usłyszałam, jak profesor Lindsay wykrzykuje moje imię. - Josie Marks! – Spojrzała na mnie zaniepokojona. – Proszę wyjdź z tego ciemnego kąta i poudzielaj się. – Kiedy się nie ruszyłam, kontynuowała: – Czy zdajesz sobie sprawę, kto przybył zobaczyć twoje prace? Szczerze mówiąc, wyglądasz, jakbyś uważała te wszystkie okazje za pewnik. - Idę – powiedziałam, starając się jak najlepiej zignorować gulę w gardle. Obrażając się, odwróciła się na pięcie i odeszła. - Wydaje się dzisiaj naprawdę zestresowana – zauważyła Marge, wyglądając na wstrząśniętą całą tą sytuacją. - Chodźmy – oznajmiłam, chwytając ją pod ramie. Wychodząc z ukrycia zauważyłam, że pomieszczenie było już całkowicie wypełnione. Ludzie różnej budowy i wzrostu, jedni ubrani formalnie, inni we własną artystyczną interpretację ubioru. Ogromne szóste piętro, które trzy lata służyło nam za studio, zostało całkowicie przekształcone. Z wysokim sufitem i białymi ścianami idealnie się do tego nadawało. Ustawiono tymczasowe ściany, aby rozwiesić prace studentów. Moje zostały powieszone w centrum i bez wątpienia poddane każdemu krytycznemu spojrzeniu w tym pomieszczeniu: oceniano wszystko od tematu, techniki po kompozycję. Znalazłyby się osoby, które nie zgodziłyby się z tym, że to ja zostałam wybrana, ale wiedziałam, że muszę być gruboskórna. - Panno Marks. – Profesor Lindsay pojawiła się za mną, objęła dłonią moje nagie ramię, wbijając mi paznokcie w skórę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że stała z pompatycznie wyglądającym mężczyzną, który naprawdę się starał wyglądać oryginalnie, bo okulary w grubych oprawkach założył chyba jedynie na pokaz. - To jest Deidrick Peterson. – Przyglądała mi się, oczekując jakieś reakcji, jakbym powinna wiedzieć, kim on był. Prawdą było, że nie wiedziałam. – Och, na litość boską. Każdego dnia tracę coraz więcej nadziei co do ciebie – powiedziała lekceważąco ze sfrustrowanym burknięciem. 161
Ignorując jej zniewagę, uśmiechnęłam się fałszywie do mężczyzny, który przyglądał mi się zwężonymi oczami. - Dobry wieczór, panie Peterson. - Josie – zwrócił się do mnie wysokim głosem. – Proszę, mów mi Deidrick. - Deidrick wyraził chęć zakupu całej twojej kolekcji, jednakże ma jedną prośbę. - Tak, to prawda – przerwał, oczyszczając gardło. – Chciałbym zobaczyć postacie w bardziej entuzjastycznej wersji, przyjmujące bardziej… szczęśliwą postawę. - Przykro mi, panie Paterson… Deidrick. Jeśli jesteś zainteresowany kupnem kolekcji, to weźmiesz je takimi, jakie są. Spojrzał na mnie, jakbym właśnie uderzyła go w twarz. - Jesteś tak utalentowana, że szybko naniesiesz zmiany, ale mogę obiecać, że wartość tej pracy jedynie wzrośnie, przy lekkiej zmianie nastroju. - Po zmianach nie miałaby dla mnie żadnej wartości, panie Paterson. - Deidrick – poprawił mnie, teraz już zirytowany. – Jestem skłonny zapłacić więcej, aby zobaczyć te zmiany. - Zmiany? Znajomy głos za mną, wysłał dreszcze przyjemności wzdłuż mojego ciała i uspokoił wściekłość, która zaczynała się we mnie gotować. Twarz stojącej przede mną profesor Lindsay rozświetliła się niczym choinka bożonarodzeniowa, zanim zmieniła to w coś, co, jak zgaduję, było jej własną interpretacją uwodzicielskiego wydymania warg. - I Deidrick, i profesor Lindsay zasugerowali, abym zmieniła nastrój obrazów na coś bardziej… dekoracyjnego. - Nie powiedziałem… - spuścił z tonu Peterson. - Dla mnie ich ekspresje opowiadają historię o lęku i stracie – powiedział Leo, jakby był w tym obeznany. – Samo to sprawia, że jestem bardziej ciekaw historii między postaciami, czego nie byłoby, gdyby były zwyczajnie szczęśliwe. 162
Peterson potarł podbródek swoimi pulchnymi palcami, kiedy rozważał jego słowa. Myślę, że ma pan rację, panie…? - Santiago. - Cóż, dziękuję za twoje spostrzeżenie, panie Santiago. Proszę się nie martwić, Josie, wciąż mam zamiar złożyć ofertę. - Dziękuję. – Ledwie zdołałam to powiedzieć, nawet jeśli nie byłam szczególnie podekscytowana, że moje prace będę wisieć na jego ścianach. - Więc, Leo – odezwała się profesor Lindsay po raz pierwszy, odkąd go zobaczyła. Brzmiała, jakby była pozbawiona tchu… w potrzebie. – Co tutaj robisz? Jeśli znowu chciałbyś dla nas pozować, wystarczyło zapytać. Z uprzejmym uśmiechem, Leo odpowiedział grzecznie: - Moje pozowanie nago było epizodem, ale dziękuję. Właściwie, to jestem tu dla Josie. Profesor Lindsay nie mogła wyglądać na bardziej przybitą, nawet jeśli by próbowała. W żałosnej próbie ukrycia swojego zniesmaczenia, rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy, nim się uspokoiła. - Dla Josie? – zapytała, mimo iż znała odpowiedź. - Tak, jesteśmy z Josie razem i przyszedłem, aby ją wesprzeć. - Ale ona wyjeżdża! Czy każda kobieta na świecie musi wyciągać to na wierzch? - Tak – zachichotał Leo, mimo że nie uważał tej sytuacji za zabawną. – Jesteśmy w pełni świadomi, że wyjeżdża i jest to coś, z czym zgadzamy się bez mrugnięcia okiem. - W takim razie w porządku. – Wydawała się podminowana i to mnie za to winiła. – Niestety, panno Marks, uniwersytecki budżet nie wystarczy, aby zakupić w tym roku prace studentów. Więc musisz liczyć wyłącznie na hojności dzisiejszych gości.
163
Było to kłamstwo, ale mój licznik zmartwienia wynosił zero. Wzrokiem rzucała mi wyzwanie, kiedy subtelnie spojrzała na mnie, ale nie chciało mi się tego odwzajemniać. - W porządku, pani profesor. Jestem pewna, że rozumiesz, iż mam bardziej naglące sprawy, jakimi muszę się zająć, nim wyjadę. Na przykład upewnić się, aby spędzić jak najwięcej czasu z moim przystojnym chłopakiem. Jej twarz wykrzywiła się w niezadowoleniu, do którego zdążyłam przywyknąć w ciągu tych wszystkich lat. I teraz nic się nie zmieniło. Kiedy jej spojrzenie przemknęło na coś za mną, jej grymas zmienił się we wściekłość. Odwróciłam się, aby spojrzeć tam gdzie ona i zobaczyłam jednego z pomocników, ubranego na czarno, nakładającego okrągłą, czerwoną naklejkę na każdy z obrazów. Sięgnęłam do tyłu i ścisnęłam dłoń Leo, kiedy moje serce zaczęło galopować. Pomocnik wciąż się przesuwał, aż nas minął. Każdy obraz z mojej kolekcji dumnie nosił czerwoną naklejkę oznaczającą, że został sprzedany. - Co, do cholery, właśnie się stało? – zapytał Deidrick Paterson, jego oczy były rozszerzone z szoku. Profesor Linday zaniemówiła. - Sprzedaż się jeszcze nie zaczęła – wypluł ze złością. – Dlaczego nie powiadomiono mnie o wcześniejszym otwarciu? – Wyglądało na to, że cała ta jego stanowczość, iż nie jest w stu procentach zadowolony z moich prac, najwyraźniej była blefem. - Ja… ja… - jąkała się profesor Lindsay. - Jeśli to nie problem, profesor Lindsay, panie Peterson – przerwał Leo. – Zamierzam teraz zabrać Josie, abyśmy mogli uczcić tę sprzedaż. Z dłonią na dolnej części moich pleców, Leo poprowadził mnie do kelnerki niosącej tacę z szampanem. Wziął dwa kieliszki i podał mi jeden. - Możesz uwierzyć, że ktoś właśnie kupił całą moją kolekcję? – Byłam w szoku, niezdolna do pojęcia tego, co się właśnie stało, przecież wieczór dopiero się zaczął. 164
Promienny uśmiech wykwitł na twarzy Leo. - Tak, mogę. Twoje prace są niesamowicie dobre, Josie. Nie jestem w ogóle zdziwiony. – Pochylił się, jego usta złączyły się z moimi, a ja się rozpłynęłam. Mieszanka jego wody kolońskiej oraz delikatnego aczkolwiek zaborczego dotyku, spowodowała u mnie zawroty głowy. – Jestem tak bardzo dumny ze wszystkiego, czego dokonałaś – oznajmił, odsuwając się i unosząc kieliszek. – Gratuluję, moja piękna dziewczyno. - Dziękuję – powiedziałam po wzięciu łyka. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Chciałabym wiedzieć, kto kupił je, abym mogła im podziękować. - Jestem pewien, że wszystkie trafią w dobre ręce. - Jestem tak szczęśliwa, że żaden z pozostałych dwóch nabywców… - ucięłam zdanie, skupiając uwagę na scenie, która rozgrywała się za Leo. - Co się dzieje? – zapytał, podążając za moim wzrokiem. - Wybaczysz mi na moment? – Nie czekałam na odpowiedź, moje spojrzenie skupione było na celu. W rogu pomieszczenia stała Marge, ocierając łzy z policzków, kiedy Laney coś do niej mówiła. Zbliżając się powoli, wyłapałam jedynie ostatnie słowa. - Naprawdę nie wiem, jakim cudem dotarłaś tak daleko, Margery. Bardzo dobrze wiedziała, że nie tak brzmiało jej imię. - Najwyraźniej nie szanujesz uczelni i czuję, że przepuszczenie cię zrodzi jedynie jeszcze więcej prac kiepskiej jakości. - Przepraszam – przerwałam im, mój srogi głos nagrodzono wrogim spojrzeniem. – Marge, mogłabyś dać nam chwilę? – Niepewna tego, co się działo, jej oczy rozszerzyły się i zauważyłam, że była zaniepokojona całą tą sytuacją. Kiwając delikatnie głową, skierowała się do głównego wyjścia, nie będąc w stanie stawić czoła tłumowi. - Czy jest powód dla którego zawsze mi przeszkadzasz, kiedy z kimś rozmawiam, panno Marks. - Daruj sobie tę “pannę Marks”, Laney. Jesteśmy w tym samym wieku. 165
- Czego chcesz? – zapytała, mrużąc oczy w irytacji. - Chcę wiedzieć, dlaczego wzięłaś Marge na celownik. Czy dlatego, że reaguje na to tak, jak tego oczekujesz? Łzy, czujesz satysfakcję z ośmieszenia kogoś? - Jej prace nie osiągają standardów uczelni, to proste. - Gówno prawda, Laney, i dobrze o tym wiesz. Ja, z drugiej strony, przejrzałam jej prace i tak, może nie są wysokiej jakości, ale z pewnością się nadają. Spełnia wszelkie kryteria i nie masz prawa jej oblać na jej ostatnim roku, czy nawet rozmawiać z nią w sposób, w jaki przed chwilą to zrobiłaś. - Uważaj, co mówisz, studentko. Nie jesteś upoważniona, aby wydawać takie opinie. A ja jestem. - Mówisz poważnie? Ponieważ jestem stuprocentowo pewna, że ty i ja mamy takie same oceny, kończymy z wysokim wyróżnieniem, co jak sądzę sprawia, że jesteśmy równe. Och, nie, poczekaj… - przerywając dla efektu, patrzyłam, jak jej oczy zwęziły się, kiedy czekała na to, co powiem. – Myślę, że masz pewną przewagę, jakiej ja nigdy nie chciałabym mieć. Stałyśmy, wpatrując się w siebie. Powoli dotarło do niej, co powiedziałam. - To byłaś ty, tak? – Jej usta ledwie się poruszały, kiedy wyszeptała te słowa. - To zależy od tego, co sugerujesz. - Ta, która późną nocą czaiła się w korytarzach. - Raczej nie czaiłam się. Ale nawet jeśli, to nic w porównaniu z twoim naruszeniem polityki uniwersytetu. Widzisz, nie masz prawa mówić Marge, że przynosi wstyd ani odrzucać słabszych prac. Co powiedzieliby ludzie, gdyby dowiedzieli się o tobie? - Nie masz pojęcia, co wyrabiasz, panno Marks. - Nie uważaj się za lepszą ode mnie, Laney. Nie masz żadnych argumentów. Sądzę, że profesor Jolly nie będzie szczęśliwy, kiedy odkryje, że całego tego
166
upokorzenia i ryzyka utraty pracy można było uniknąć, gdybyś tylko nauczyła się odrobiny manier i skończyła z dręczeniem innych studentów. - Nikt nie uwierzy w twoje słowa. Tylko dlatego, że zostałaś wybrana do Lafayette nie oznacza, że profesorów zacznie obchodzić to, co powiesz. - Uwierzą, kiedy pokażę im dowód. Laney prychnęła szyderczo, ale w jej oczach było widać strach. - Nic na mnie nie masz. - Nie wątp we mnie. Wyjeżdżam za kilka dni, ale chcę widzieć, że ocena Marge jest taka, na jaką zasługuje. Rozumiemy się? - Grozisz mi? - Nie. W żadnym razie. To ty wykopałaś sobie tę dziurę. Od ciebie zależy, jak z niej wyjdziesz. Odwracając się na pięcie, skierowałam się z powrotem do Leo. Obserwował całe zajście i chociaż mój żołądek zaciskał się na tę sytuację, on miał jedynie figlarny błysk w swoich pięknych oczach. - Jesteś niesamowicie seksowna, kiedy się nakręcisz, Josie. Prawie chcę wpaść w tarapaty, tylko po to, aby ponownie to zobaczyć. Pomimo że moje ciało wciąż się trzęsło po konfrontacji z Laney, wybuchłam śmiechem. - W sumie – powiedział, skanując pomieszczenie – co ty na to, aby się stąd wydostać i świętować twój sukces w sposób, w jaki to robimy najlepiej? Moje ciało rozgrzało się od wewnątrz, a z ograniczonym czasem, jaki nam pozostał, nie mogłam wyobrazić sobie niczego lepszego.
167
ROZDZIAŁ 27 - Jesteś gotowa? - Co? – brzmiałam niczym zranione zwierzę. – Dlaczego, na litość boską, namówiłeś mnie na to? Nawet nie jestem bliska byciu gotową. - Tak, jesteś, Bella. – Leo próbował ukoić moje nerwy, ale to jedynie sprawiało, że było gorzej. 168
- Leo – powiedziałam – gdybyś nie zauważył, ty jesteś niczym… - szukałam odpowiedniego określenia – pełen wdzięku łabędź, a ja wyglądam jak pijana, jednonoga gazela. Leo przygryzł wargę, aby powstrzymać śmiech. - To mi o czymś przypomniało – powiedział, opuszczając pokój. Wzdychając, zirytowana odwróciłam się do lustra i przyjrzałam się własnemu odbiciu. Wyglądałam pięknie. Leo i Natasha świetnie sobie poradzili z wybraniem odpowiedniej sukienki do tańca, była olśniewająca. Był sobotni wieczór. Dzień Sądu Ostatecznego. Sądny dzień. Za moment znajdziemy się na scenie, gdzie wszyscy będą na nas patrzeć, oceniając każdy nasz ruch. Wracając niecałą minutę później, Leo wszedł z tacą, na której znajdowały się cztery shoty tequili. - Dodatkowe nerwy wymagają dodatkowej tequili – powiedział, kładąc tacę na stół i podając mi kieliszek. Westchnęłam ciężko, kiedy trzymał swój kieliszek, patrząc w moje oczy. Był w nich błysk emocji, które na moment pozwolił mi zobaczyć. Nie była to dla nas łatwa noc. Następnego dnia wyjeżdżam. - Bella – przełknął – podarowałaś mi trzy najlepsze miesiące w moim życiu. Ten taniec jest nasz. To nasza historia. Moje oczy wypełniły palące łzy, i kiedy jedna spłynęła po moim policzku, użył kciuka, aby ją zetrzeć. Delikatnie kiwnęłam głową, niezdolna, aby wyrazić swoje prawdziwe uczucia. Gdybym zrobiła to wtedy, nie byłoby szans, że wyszłabym na scenę. - Zdrówko, Bella. – Jego palce delikatnie uniosły mój podbródek, więc moje spojrzenie ponownie spotkało się z jego. – Za nas.
***
169
Nasze wieczory z tequilą dobiegły końca. To mógł być ostatni raz, kiedy razem z Leo świętujemy spędzony razem czas. Jednak, kiedy czekałam w tłumie, aż zostaniemy z Leo wywołani, poczułam, jak dwa shoty tequili zaczynają swoją magię. Poczułam się lżejsza, a gorzko-słodka melancholia zastąpiła smutek, który czułam wcześniej. Było tutaj kilkaset ludzi, większość spocona po swoim tańcu. Noc była upalna, powietrze było suche. Olejek przeciw owadom wypełniał rozległą przestrzeń, mieszając się z delikatną, morską bryzą. Muzykę wyciszono i wciągnęłam powietrze wiedząc, że teraz będzie moja kolej. Głos z wyraźnym akcentem rozbrzmiał z głośników, jego entuzjazm pobudzał widownię. Kiedy skończył nas przedstawiać, rozbrzmiały oklaski, jednak muzyka szybko to zagłuszyła. Natychmiast rozpoznałam melodię. To była ta, która naprawdę mi się podoba, ale to nie do niej ćwiczyliśmy. Była surowa, pełna emocji i za każdym razem mnie oczarowywała. Weszłam na scenę, twarze wszystkich ludzi w tłumie przysłoniło światło błyskające w moje oczy, zatrzymałam się na środku parkietu. Rytm mógł być taki sam, ale tempo było inne. Odrobinę wolniejsze i bardziej intymne. Pomimo tequili krążącej w moich żyłach, moje ciało zaczęło lekko drżeć. Tak było, aż poczułam jego wodę kolońską oraz jego klatkę piersiową przyciśniętą do moich pleców, wtedy zaczęłam się relaksować. - Bella, wyglądasz olśniewająco – powiedział przy moim uchu, dreszcz przebiegł w dół mojego kręgosłupa. Mogłam poczuć setki spojrzeń, obserwujące, czekające. Kiedy jego prawa dłoń sięgnęła przez mój brzuch, aby objąć moją lewą dłoń, wiedziałam, że nadszedł czas. Biodra Leo zaczęły delikatnie się poruszać, wybijając dla mnie rytm. Kiedy lekko popchnął wolną dłonią moje plecy, okręciłam się, aż stanęliśmy twarzą w twarz. Mimo że był to szybki ruch, stworzony, 170
abyśmy ustawili się w pozycji i tak skorzystałam z chwili, aby podziwiać, jak niesamowicie przystojny był Leo Santiago. Jego usta wykręciły się w uśmieszku i mrugnął do mnie, nim przyciągnął mnie blisko do swojej twardej piersi. Kiedy byliśmy już ustawieni w pozycji, wsunął udo między moje nogi i z łatwością oraz gracją, o jaką nie podejrzewałam żadnego mężczyzny, poprowadził mnie po parkiecie. Nasze biodra poruszały się, moje w sposób stworzony, aby podkreślić, że kobiece ciało jest świątynią zmysłów. Dłoń Leo opuściła moją talię i objęła mój policzek, przyciągając mnie bliżej, aż nasze usta się o siebie otarły. Poruszaliśmy się tak przez co najmniej szesnaście taktów, nim w końcu mnie pocałował. Tłum zaczął klaskać, ale stało się to białym szumem w świecie, w którym byliśmy tylko Leo i ja. - Dlaczego ta piosenka? – wyszeptałam. Ponownie mnie całując, okręcił mną, nim znowu przyciągnął moje plecy do swojej klatki piersiowej. - Pokażę ci dziś wieczorem. Po prostu poczuj to. Niespełna minutę później piosenka skończyła się i kiedy widownia wiwatowała i klaskała z uznaniem, Leo zakończył taniec sunąc dłońmi do mojego karku, nasze czoła stykały się. Wysunął język, aby zwilżyć wargi, nieskrywany smutek w jego oczach łamał mi serce.
*** Później w nocy Leo wykapał mnie. Mogłam zająć się tym sama, ale jak powiedział, chciał cieszyć się każdą częścią mnie. Nie mogłam się z tym kłócić i kiedy jego dłonie sunęły po moim ciele, pokrywając mnie mydlinami, rozkoszowałam się jego dotykiem. Zanim całkowicie się osuszyliśmy, leżałam na łóżku z Leo wiszącym nade mną, jego usta wędrowały po mojej szyi, by następnie zębami delikatnie skubać 171
moje piersi. Przez kolejne dwadzieścia minut Leo Santiago rozpieszczał mnie. Wziął w posiadanie moje ciało i sprowadził mnie na szczyt orgazmu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Był bezinteresowny. Był spokojny i oszalały jednocześnie. Zanim oboje zaczęliśmy krzyczeć, nasze jęki mieszały się chóralnie, pot pokrył każdą część naszych ciała. Byłam wrażliwa, zarumieniona i opuchnięta. Wykorzystana, wypieszczona oraz wielbiona. I nigdy wcześniej nie czułam się bardziej żywa.
ROZDZIAŁ 28 Następnego ranka Leo podrzucił mnie do domu. Chciałam spędzić trochę czasu z Nicole, zanim wyjadę i mimo że obie jesteśmy teraz ciągle zajęte, musiałam upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Wchodząc po dwa stopnie naraz, na drugie piętro, skierowałam się prosto do jej pokoju i zobaczyłam coś, czego nigdy nie widziałam w ciągu naszej piętnastoletniej przyjaźni. - Chryste! Co się dzieje? 172
Uniosła wzrok, spoglądając na mnie spod długich rzęs, uśmiechając się znacząco. - Zwykłe porządki. W szoku przyglądałam się, jak ostrożnie wsunęła pościel pod poduszki, a następnie wygładziła zagniecenia. - Nigdy wcześniej nie pościeliłaś łóżka… nigdy. Wyprostowała się i powiedziała: - Wiem. Każdy wokół mnie się zmienia, więc myślę, że wpasuję się, jeśli zrobię to samo. - Zaczynając od zasłania łóżka? - Po prostu dorastając. – Jej uśmiech stał się zawstydzony. – Ponadto, Jase jest super schludny i nie chcę, by myślał, że u mnie jest odwrotnie. - Ach i prawda wyszła na jaw. Zrobiłaś świetną robotę jak na twoją pierwszą taką próbę. - Też tak sądzę. Patrzyłam, jak humor opuścił jej piękne rysy twarzy, zastępując je smutkiem. - Josie. – Jej dolna warga zaczęła drżeć, z jej oczu zaczęły płynąć łzy. – Nie chcę zaczynać kolejnego etapu w swoim życiu bez ciebie. Z roztrzaskanym sercem szybko podeszłam do mojej wrażliwej przyjaciółki. - Hej, chodź tutaj – zagruchałam, ciasno owijając wokół niej ramiona. – Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma. - Zamknij się – wyszeptała przy moim ramieniu, a następnie wykonała, niegodnie damy, pociągnięcie nosem. Roniąc własne łzy, pocierałam ją po długich włosach. - To taka wspaniała szansa dla ciebie – wykrztusiła – i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwa. - Wiem. – Zdołałam powiedzieć. 173
- Ale nic już nie będzie takie same. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i siostrą, której zawsze pragnęłam, a dwa lata wydają się takie długie. - Pamiętasz, jak miałaś rozmowę o pracę i jakieś dwa dni chodziłyśmy na zakupy tylko po to, by kupić jedną sukienkę? A potem pięć minut przed wywołaniem ciebie, potknęłaś się na schodach i wylałaś na nią swoją latte? - To o twoją stopę się potknęłam. Delikatnie kiwając głową, aby potwierdzić swoją winę, mówiłam dalej: - Stopień był wyższy od pozostałych. Badania wykazały, że zaledwie milimetry wystarczą, aby oszukać umysł oraz koordynację ruchową. Ale – wyjaśniłam, odciągając ją na długość ramienia – było to dwa lata temu. Jednak pamiętamy o tym tak, jakby to było wczoraj. Przygryzając policzek w kontemplacji, otarła łzy. - Chyba masz rację. - Bo mam. Zresztą, Jase i Mimi tak cię zajmą, że nie będziesz mieć czasu na nic innego... – Zanim dokończyłam zdanie, wszystko do mnie dotarło. – Wprowadzasz się do niego! To dlatego ćwiczysz ścielenie łóżka, no i przed chwilą powiedziałaś „kolejny etap w moim życiu”. - Zapytał mnie w zeszłym tygodniu, ale jeszcze nie dałam mu odpowiedzi. Chwytając ją za rękę, usiadłyśmy na krawędzi łóżka. - On nie jest taki jak Vince, kochanie. Jeśli to jest powód, dla którego to kwestionujesz, to przestań. Zrozum, że Jase jest opiekunem i żywicielem w rodzinie. Jeśli poprosił cię, abyś była częścią jego życia, to dlatego, bo cię kocha i ufa ci w kwestii Mimi. - Myślisz, że powinnam się zgodzić? - Tak, jakiś tydzień temu. Zarobiłam tym uśmiech oraz kolejne pociągnięcie nosem. - Okej. Zgodzę się.
174
- Ale… pod jednym warunkiem – powiedziałam radośnie, wiedząc, że jeśli działali się tak szybko, to nic ich nie zatrzyma. – Żadnego ślubu lub dzieci, dopóki nie wrócę do domu.
*** Pogoda zmieniła się całkowicie. Wcześniej piękne, błękitne niebo było teraz okropnie przygnębiające, szare. Ciężkie krople deszczu sporadycznie opadały, jak miniaturowa fala pływowa na przedniej szybie. Leo miał mnie odebrać, aby zawieźć na lotnisko, ale napisałam mu, że Nicole podrzuci mnie do niego. Potrzebowałam dodatkowego czasu z nią, aby upewnić się, że była stabilna emocjonalnie, zanim wyjechałam. Na szczęście wydawało się, że nasza mała rozmowa i trwające tydzień rewelacje załatwiły sprawę. Wyglądała na pewną siebie i była przekonana o swojej świetlanej przyszłości. Trzymała mnie za rękę, kiedy jechałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, aby uniknąć łez. Kiedy wyjęłyśmy torby z malutkiego samochodu, łzy zaczęły same płynąć. - Chcę słyszeć o każdej nowince, rozmowa obowiązkowo chociaż raz w tygodniu i mnóstwo zdjęć. - Zgoda, oczekuję tego samego. Nicole przyciągnęła mnie do siebie i tuliłyśmy się mocno do siebie. - Tak bardzo cię kocham, kochanie – wyszeptałam przez zaciśnięte gardło. - Ponad słowami – odpowiedziała, nim odsunęła mnie na długość ramienia. – Teraz idź zobaczyć się ze swoim mężczyzną. Napisz do mnie, kiedy wylądujesz, okej? - Okej.
175
Po ostatnim uścisku i całusie, obserwowałam, jak Nicole robiła dzielną minę, przygryzając dolną wargę. Okrążając samochód, rzuciła mi smutne spojrzenie i pomachała do mnie lekko, zanim wsiadła do samochodu i odjechała. Stałam w tym samym miejscu, aż zniknęła mi z pola widzenia. Zapach deszczu był silny, krople opadały w stałym tempie. Ciągnąc walizki do frontowych drzwi, znalazłam je otwarte na oścież. Odkładając bagaże w progu mieszkania, zawołałam Leo, ale nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Dom był pusty. Idąc prosto przez czarne drzwi, zauważyłam go przy brzegu. Był odpływ, więc nawet jeśli bym go zawołała, nie usłyszałby mnie. Ściągając buty, zeszłam po schodach i brnęłam po piasku, na którym były teraz malutkie dziurki po deszczu. Zatrzymując się, obserwowałam mężczyznę, który stał plecami do mnie, z dłońmi w kieszeniach, wpatrując się w ocean. Poczułam, jak się rozpadam, moja determinacja poszła się pieprzyć, zamazanym wzrokiem patrzyłam na mężczyznę, którego tak bardzo kochałam. Przełykając ciężką, bolącą gulę, szłam dalej, a deszcz padał w miarowym tempie. Zanim do niego dotarłam, moje ubrania miałem przemoczone, a włosy przyklejały mi się do mojej twarzy. - Leo – wyszeptałam, mój napięty głos brzmiał jak chrapliwy szept. Jego głowa opadła lekko na dźwięk mojego głosu. Kiedy się nie odwrócił, łzy spłynęły po moich policzkach, mieszając się z kroplami deszczu. Zbliżając się o krok, stanęłam przy jego boku. Oboje spoglądaliśmy na rozległy, szary ocean, jego kolor pasował do dzisiejszego dnia. Fale burzyły się niczym w czarnym kotle z nadciągającym za horyzontem sztormem, chłód nas otoczył. W milczeniu chwycił mnie za rękę, splótł ze sobą nasze palce, między nami osiadł głęboki smutek. Mrugając szybko oczami, aby strząsnąć deszcz i łzy z rzęs, odwróciłam się do niego. Powoli, uniósł na mnie wzrok, a moje serce rozbiło się na milion kawałków. Jego oczy były przekrwione, zaczerwienione i zmęczone.
176
- Josie – wyszeptał. I tak po prostu byłam pokonana. Tracąc całą kontrolę, płacz wydostał się z mojego drżącego ciała. Nie mogłam mówić. Ledwie mogłam oddychać. Wszystko stało się zamazane. Przyciągając mnie do swoich ramion, trzymał mnie mocno, owijając mnie swoją miłością. Czułam jego szaleńczo bijące serce, dłoń przesunął na mój kark, trzymając mnie blisko. Z czołami zetkniętymi ze sobą, Leo czule pocałował moje drżące usta. To było długie, zwlekające, wypełnione smutkiem oraz pożegnaniem. Odsuwając się, wziął głęboki wdech, uspokajając się. - To nigdy nie miało być łatwe – wyjąkałam, nawet dla mnie te słowa nie miały sensu. – Wiedzieliśmy o tym, a mimo to, dalej w to brnęliśmy. – Deszcz całkowicie nas przemoczył, jednak ledwie to czułam. - Nie mógłbym tego nie zrobić, Bella, nie po tym, gdy cię po raz pierwszy zobaczyłem. Przygryzłam dolną wargę, aż do bólu, jednak był on niczym w porównaniu z moim sercem, które tak bardzo bolało. - W innym czasie i, w innym miejscu, Josie, znowu będziemy razem.
*** W świeżych, suchych ubraniach wsiedliśmy do ogrzanego samochodu Leo i skierowaliśmy się na lotnisko. Deszcz ustąpił, ale niebo wciąż było złowieszczo czarne, gęste chmury rozciągające się nad górami Hinterland groziły ulewą. Lato się skończyło. Lato pełne słonecznego światła, rozbijających się fal, ciepłych wieczorów salsy spędzonych z Leo oraz słodki smak tequili i miłości, były teraz niczym więcej jak wspomnieniem.
177
ROZDZIAŁ 29 - Proszę pani. – Srogi głos stewardessy wystarczał, aby moje serce zaczęło szaleć. – Jest pani spóźniona i tylko pani bilet pozostał do sprawdzenia.
178
- Wiem – wydukałam sfrustrowana, ponieważ Leo wciąż parkował samochód, a mnie kazano przejść przez odprawę, gdzie on nie mógł pójść. – Deszcz spowodował korki na autostradzie. Spojrzała na mnie z mieszanką oziębłości i irytacji. Jej ciemnoniebieski cień do powiek był nierówno nałożony i miałam problem ze skupieniem się. Gdzie się podziewał Leo? - Ma pani zaledwie pięć minut, aby przejść przez ochronę. Sugeruję, aby pani już teraz się tam skierowała. - Rozumiem. – Nerwy mnie wykańczały. Nie mogłam tak po prostu odejść. – Tylko czekam, aby się pożegnać… - Idź na swój lot, albo pożegnaj się z nim. Twój wybór. – I znowu to samo, oziębłość. Nie powinnam była oczekiwać, że będzie ją to obchodzić. To nie jej życie ulegało zmianie. Poza tym, po co ten pośpiech? Kiedy już przejdę przez ochronę i tak będę musiała czekać kolejną godzinę. Biorąc paszport z kontuaru, wygięła brwi i osądzająco zacisnęła usta. Wracając do wejścia lotniska, zobaczyłam nową falę samochodów tam, gdzie Leo mnie podrzucił, nim pojechał szukać miejsca parkingowego. Nie było go nigdzie w zasięgu wzroku. - Dalej, dalej, dalej – błagałam, mając nadzieję, że jego twarz nagle się pojawi. - Panno Marks, proszę przejść przez ochronę – zabrzmiało z głośników. Kurwa! Wybrałam jego numer, ale przełączyło mnie prosto na pocztę głosową. Rozłączyłam się, nie pozostawiając wiadomości i ruszyłam do wejścia, wiedząc, że moje szanse malały. - Wezwanie dla pasażera lecącego samolotem Qantas945 do Paryża, panny Marks. Proszę koniecznie skierować się do odprawy. - Josie! – Głos Leo spowodował, że moje serce podskoczyło z radości. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak biegnie przez lotnisko. Ruszając w jego kierunku, 179
spotkałam się z nim po drodze, jego ramiona owinęły się ciasno wokół mnie. Nasze serca uderzały w identycznym, oszalałym tempie. - Przepraszam. Nie mogłem znaleźć nigdzie miejsca parkingowego. - Wywołują mnie. - Słyszałem. Chodź. – Chwycił moją dłoń i szybko podeszliśmy do windy, która zawiedzie mnie na dół do odprawy. – Josie – wyszeptał, obejmując dłońmi moje policzki. Smutek jakiego byłam świadkiem na plaży, wciąż znajdował się na jego twarzy. Jego brązowe tęczówki były teraz czarne, a opalona skóra wilgotna od deszczu. – To była najlepsza przygoda, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem. - To prawda. – Zaciskając powieki, odepchnęłam na bok falę łez. – Leo… nie chcę nigdzie wyjeżdżać – wykrztusiłam. – Chcę być tylko z tobą. - Bella. – Jego oczy błyszczały. – To nie jest na zawsze, obiecuję. – Kciukiem delikatnie otarł łzy z moich policzków. - To zbyt długo. Nie chcę być bez ciebie. - Musisz to zrobić. Pamiętaj, dlaczego tam jesteś. Aby ponownie malować świat pięknym. – Pamiętając stratę, jaką czułam, kiedy zginęła moja mama i ten ból spowodowany utratą Leo… to było zbyt wiele. - Ostatnie wezwanie pasażera Josie Marks. Proszę skierować się do ochrony. - Musisz iść. Przygryzając dolną wargę, aby powstrzymać jej drżenie, kiwnęłam głową. - Żegnaj, moja piękna Josie. – Leo pochylił się, czule całując moje czoło, nos i oba policzki, zanim dwa razy pocałował mnie w usta. Wycofał się, po raz ostatni zabierając ode mnie swoje ręce, opuścił głowę, chcąc ukryć swoje własne, złamane serce. Cztery słowa i byłam złamana. Sześć pocałunków i Leo wyszeptał swoje pożegnanie.
180
*** Odrętwiała. Nic nie czułam i nie byłam pewna, czy to świadczyło o mnie dobrze czy źle. Siedziałam w samolocie, mając jeszcze trochę czasu po przejściu przez odprawę. Nie odwróciłam się i nie spojrzałam na platformę widokową, kiedy szłam przez terminal. Nie mogłam się zmusić, aby ponownie zobaczyć twarz Leo. Zamiast tego, kiedy silnik samolotu zaryczał, a mroźne powietrze leciało od luku bagażowego, ja siedziałam w swoim małym fotelu, odrętwiała. Nie obyło się bez zaciekawionych spojrzeń pasażerów, kiedy szłam przejściem do swojego miejsca. Moja opuchnięta twarz i niekończące się fale łez, wywołały niechcianą uwagę. Ledwie słyszałam pilota witającego pasażerów na pokładzie i nie skupiałam się na słuchaniu procedury awaryjnej, którą przedstawiali stewardzi. Byłam uwięziona między mężczyzną z obwodem tak szerokim, że wdzierał się w moją przestrzeń, a kobietą, która głośno żuła swoją gumę, nieświadoma otaczających ją ludzi. Nie mogąc włączyć muzyki, znosiłam dźwięk śliny kłębiącej się w jej ustach, ale głębokie oddychanie odrobinę pomagało w uśmierzeniu mojej irytacji. Mimo że lot miał trwać ponad dwadzieścia cztery godziny, z przerwą w podróży, jedyne co chciałam, to zwinąć się w kulkę i płakać. - Podróżujesz sama? – Uśmiechnął się do mnie siedzący obok mnie masywny mężczyzna. Zerknął na moją twarz i jego uśmiech osłabł. Czy podróżowałam sama? Czy nie było to oczywiste? - Tak – odpowiedziałam z kamienną twarzą. - Ja też. Świetnie. Wciągając ostro powietrze, zamknęłam oczy, ignorując mężczyznę, który starał się być miły. Byłam świadoma, że zachowywałam się jak suka, ale szczerze 181
mówiąc, gówno mnie to obchodziło. Gdybym mogła nosić napis: “Krucha. Obchodź się ze mną ostrożnie.” to bym go nałożyła. Po chwili moje ciało zostało przyciśnięte do fotela, kiedy samolot ruszył pędem po pasie startowym. To było to. To się naprawdę działo. Opuszczałam mój dom, moją miłość, moje życie. Kiedy samolot wzniósł się i leciał już prosto, stewardessa przeszła wzdłuż siedzeń, rozdając karty z napojami. Prosząc o dwie mini butelki wina, które można było porównać do plastikowych kubeczków, włożyłam słuchawki do uszu i zamknęłam oczy, słuchając rytmicznych uderzeń mojej ulubionej muzyki do salsy oraz Bachaty. Nie otwierając oczu, sączyłam wino z plastikowego kubeczka, kiedy wspomnienia niesamowitych trzech miesięcy tańczyły przed moimi oczami.
ROZDZIAŁ 30 Nie zważając na bezpieczeństwo podczas jazdy, taksówkarz poruszał się po ulicach niczym kierowca Formuły 1. Jeśli byłam półśpiąca, brnąc przez lotnisko De Gaulle z dwoma ciężkimi walizkami, to teraz w pełni się rozbudziłam. Było późno, co najmniej druga w nocy według paryskiego czasu, a ja desperacko potrzebowałam prysznica. Mimo przebiegających przed moimi oczami wspomnień, opuściłam szybę w samochodzie i chętnie obserwowałam nocne miasto, 182
które mijaliśmy z niesamowitą prędkością. Wiatr rozwiewał moje długie włosy, co było orzeźwiające po tak długim czasie spędzonym w samolocie. Byłam pod wrażeniem Paryża i tego, co dotychczas widziałam. Oczywiście nie było tego wiele, ale z pewnością było to piękne miejsce, aby spędzić w nim kolejne dwa lata swojego życia. Moje serce krwawiło, wciąż zranione po pożegnaniu z Leo. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia, kiedy nie będzie boleć . Nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia, bez kwestionowania swojej decyzji.
*** Zaraz po tym, jak zapukałam do drzwi swojego mieszkania, napotkałam równie zmęczoną twarz. Moja nowa współlokatorka uśmiechnęła się do mnie niewyraźnie, piżamę miała przekrzywioną, a włosy w niesamowitym bałaganie. - Wejdź – powiedziała z amerykańskim akcentem. Wzięła ode mnie jedną walizkę i przeszła z nią przez drzwi, a ja podążyłam za nią. Słowo ”małe” nie określało mojego nowego mieszkania. To była jedna czwarta tego, co dzieliłam z Nicole. Małe okno w tylnej części pomieszczenia było jedynym połączeniem ze światem zewnętrznym, do tego z lewej stony korytarz, prowadzący do dwóch sypialni. - Jestem Cassie. – Pomachała do mnie moja współlokatorka. - Josie – odpowiedziałam, odrobinę zdenerwowana, niechętna, by się tu zadomowić. - Najlepiej, jak rozpakujesz się rano – zasugerowała. – Twój pokój jest tam. – Wskazała na swoje lewo. - Dobry pomysł, dziękuję. Jestem wykończona.
183
- Przyleciałam wczoraj, a wciąż próbuję się przystosować. Mogę sobie wyobrazić, że tobie jest gorzej. Dobranoc. – Cassie uśmiechnęła się do mnie ze zmęczeniem i zamykając za sobą drzwi, zniknęła w swojej sypialni Pozostawiona sama sobie w nieznanym mieszkaniu, zerknęłam szybko na swoje otoczenie. Miejsce było schludne i czyste, jednak wciąż wyglądało na niezamieszkałe. Umeblowanie było minimalne, niekomfortowe, ale pomyślałam, że z naszym planem i tak nie będziemy mieć wiele czasu, aby tutaj przebywać. Ciągnąc walizki do pokoju, zobaczyłam, że był on praktycznie taki sam, jak salon. Minimalny i niekomfortowy. Wyjęłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki pod prysznic. Zdjęłam ubrania i pozwoliłam, aby strumień gorącej wody zmył brud z ostatnich dwudziestu czterech godzin. Uczucie to trwało krótko, gdyż woda zaraz zrobiła się lodowata. Jak tylko się osuszyłam, rzuciłam się na obce łóżko z telefonem w dłoni. Włączyłam go, a wyświetlacz oświetlił ciemny pokój. Zaledwie kilka sekund później zawibrował i pojawiło się imię wyjątkowej osoby. Leo: Już za tobą tęsknię, Bella. Rozpakuj się i zadzwoń do mnie, kiedy będziesz mogła. Kocham cię. Kiedy gula uformowała się w moim gardle, a zmęczone oczy zapłonęły od słonych łez, pozwoliłam, aby słowa Leo utuliły mnie do snu. Moje serce łamało się ciemną nocą w obcym kraju.
*** - Dzień dobry, słoneczko – powitała mnie Cassie, kompletnie inna osoba niż ta zeszłej nocy. Była pogodna i pełna życia, kiedy ja czułam się i wyglądałam gorzej.
184
- Dobry – wymamrotałam, biorąc miskę płatków śniadaniowych, którą mi podała. - Możemy iść razem na rozpoczęcie, zorientujemy się co i jak. - Okej. - Zajęcia mają zacząć się za dwa dni, więc to najlepszy czas, abyś się rozpakowała i odpoczęła. Wyglądasz jak gówno. - Mogę ci przyrzec, że dokładnie tak się czuję. Przez chwilę przyglądała mi się, przerywając żucie i mrużąc oczy. Tak bardzo przypominała mi Nicole. - Zostawiłaś mężczyznę, prawda? Wiem, że nie miała takiego zamiaru, ale jej słowa zabolały. Nie tylko byłam rozemocjonowana, ale obudziłam się z szalejącymi hormonami, co w moim stanie nie było mile widziane. Poczułam, jak płatki zatrzymały się w moim gardle i delikatnie zakaszlałam w nadziei, że nie plunę wszędzie jedzeniem. - Tak, zostawiłam. Kiwając głową w empatii, poklepała moją dłoń. - Najlepiej, jeśli zbudujesz swoje życie tutaj, aby dzięki temu zapomnieć o przeszłości. Nie pozwól, aby miała ona wpływ na szansę, jaką otrzymałaś. Miała rację i przez to poczułam się jak dupek. Byłam tak zapatrzona w siebie, że wzięłam tą okazję za coś oczywistego. - Chodź, mamy jedynie pięć minut, aby stąd wyjść.
*** Desperacko chciałam zadzwonić do Leo, ale już byłam pod presją czasu, wstając za późno, ponieważ byłam zmęczona po podróży. Miasto w ciągu dnia wyglądało zupełnie inaczej niż nocą. Kiedy autobus zabrał nas z naszej ulicy do
185
Lafayette, podziwiałam wspaniałość starych budynków i zwyczajnie odbierało mi dech w piersiach. Mimo że Cassie była tutaj tylko dzień dłużej niż ja, wydawała się czuć pewniej w tym otoczeniu i zachowywałam się raczej jak tubylec a nie obcokrajowiec. - Chodźmy – powiedziała, zarzucając torbę na ramie, kiedy autobus się zatrzymał. Podążyłam za nią, zanim stanęłyśmy w bezruchu przed okazałym budynkiem. Był stary pod względem architektury z gargulcami ustawionymi wokół dachu. Budynek był typowo francuski i uwielbiałam to. - Oto jesteśmy – powiedziała Cassie, biorąc głęboki wdech. Pomimo zewnętrznej części sięgającej wieków, rozsuwane szklane drzwi powitały nasze zmarznięte twarze gorącym powietrzem. Uczucie było niebiańskie, porównywalne do lata, które właśnie opuściłam. skierowałyśmy się na szerokie schody i poszłyśmy na drugie piętro, gdzie zostałyśmy przywitane przez super chudą, elegancką recepcjonistkę. - Jesteście studentkami? – zapytała, mocno zaakcentowanym głosem. Obie kiwnęłyśmy głową. – Paszporty, merci. Podałyśmy jej dokumenty i czekałyśmy, aż sprawdzi nas obie. - Proszę – powiedziała, oddając nam paszporty. – Przyjechałyście ostatnie. Idzie szybko w dół korytarza, bo już rozpoczęło się wprowadzenie. Władczo wskazała nam kierunek i podążyłyśmy wzdłuż długiego korytarza, w kolorze ciemnej zieleni z renesansowymi pracami zdobiącymi ściany. Czując, jak moje serce przyśpieszyło, a dłonie zwilgotniały, zdałam sobie sprawę, że byłam zdenerwowana. Cassie bez pukania weszła przez drzwi na końcu korytarza, a ja najchętniej bym zawróciła. Dziesięć par oczu spojrzało na nas, niewzruszonych faktem, że już pierwszego dnia zdążyłyśmy się spóźnić. Grupa studentów siedziała w kręgu na wysokich stołkach, takich, jakich używa się przy sztaludze, a mężczyzna, wyglądający na późną trzydziestkę, stał między nimi.
186
- Bonjour Mademoiselles. – Jego twarz pozbawiona była ekspresji, wzrokiem wwiercał się w nas obie. Z małym uśmiechem kiwnęłam głową w przywitaniu i usiadłam na jednym z wolnych stołków. - Skąd jesteś? – Usłyszałam, jak zapytał, kiedy grzebałam w torebce, szukając notatnika i długopisu. Kiedy nikt nie odpowiedział, uniosłam głowę. - Ja? – zapytałam, spotykając jego spojrzenie. - Skąd… jesteś? – zapytał ponownie, tym razem zatrzymując się przy kolejnych słowach. - Z Australii. Jego usta wydymały się, jakby się zamyślił. - Powiedz mi. Czy w Australii to normalne, aby niewerbalnie odpowiadać na powitanie? - Słucham? Biorąc ostry wdech, spojrzał na mnie zirytowany. - Mademoiselle, jeśli tak często będziesz nalegać, abym powtórzył swoje pytania, to możemy mieć problem. Przełykając ciężko, kiwnęłam głową, czując, że moje policzki zrobiły się czerwone z zażenowania. Nie chciałam być niegrzeczna. Tylko starałam się jak najmniej przeszkadzać. Przebiegając twardym wzrokiem po grupie, wyglądał, jakbyśmy byli jedynie problemem w jego życiu. - Kontynuujmy. Jako od uczni Lafayette wymagamy od was, byście wybrali godziny pracy i ich przestrzegali. Jeśli żyjesz i oddychasz czasem z pracowni, to wciąż robisz za mało. W swoim portfolio musicie mieć gotowe wstępne rysunki waszych prac, zanim naniesiecie je na płótno. Kolejna rzecz to uzyskanie mojej aprobaty. Co pół roku odbywa się wystawa. Każda wasza praca musi być odpowiadać standardom, a jeśli tak nie jest, rozważcie powrotny lot do domu. Mam wymagania. Członkowie naszej komisji mają wymagania i przede wszystkim wy 187
powinniście mieć względem siebie wysokie wymagania. Ograniczcie swoje życie towarzyskie i nie pozwólcie, aby jakiś romans zajął wasze głowy. Czy wyraziłem się jasno? Wszyscy równocześnie się zgodziliśmy, pospiesznie wyrażając nasze zrozumienie. Po otrzymaniu planów zajęć, które składały się z wielu długich godzin, wszyscy wstaliśmy, bo kolejnym punktem w programie było oprowadzenie. - Nie wiem, czy jesteś wschodzącym mistrzem sztuki, ale z pewnością jesteś mistrzem w robieniu pierwszego wrażenia – wyszeptała Cassie, kiedy jednocześnie dotarłyśmy do drzwi. - Próbowałam być cicho. Nie chciałam więcej przeszkadzać, skoro przyszłyśmy spóźnione. - Cóż, powiedzmy, że Monsieur Bordeaux jest staromodny. - Chyba tak. – Nienawidziłam tego, że zrobiłam tak kiepskie pierwsze wrażenie, tym bardziej, że będę tu mieszkać przez dwa lata. Następna godzina minęła szybko, kiedy zwiedzaliśmy studia na drugim piętrze. Pierwsza część budynku przeznaczona była na rzeźby, środkowa na szkice, a koniec na obrazy. Każdy wydział miał niesamowity widok na Sekwanę i po prostu wiedziałam, że będzie miał on wpływ na większość z nas. Weszłam do pracowni malarskich, włóczyłam się po nich, aż doszłam do sztalugi ze swoim imieniem. Wyznaczona dla mnie przestrzeń była znacznie większa niż ta w mieszkaniu, co w praktyce dawało mi więcej miejsca, aby mogła rozbudować swoje aktualne prace. Dopiero za dwa dni mieliśmy zacząć w Lafayette. To wystarczająco dużo czasu, aby się zadomowić i przygotować do zajęć. Podejrzewałam, że będziemy się obserwować niczym jastrzębie i miałam ochotę zmienić moje mizerne pierwsze wrażenie, jakie zrobiłam na całej grupie. - Świetnie, co nie? – Weszła Cassie, wyglądając na zadowoloną ze swojego nowego miejsca w gmachu. - Tu jest pięknie. 188
- Co ty na to, abyśmy poszły gdzieś wieczorem, poświętujemy i wiesz, poznamy się bliżej. Mimo nieodpartej chęci, aby wypłakać się przed snem, zgodziłam się.
ROZDZIAŁ 31 - Dokąd idziemy? – zapytałam Cassie, gdy trzymając mnie za rękę, prowadziła nas wzdłuż głównej ulicy. Droga była brukowana i moje obcasy nie dogadywały się z niepewnym podłożem oraz z prędkością, z jaką się poruszałyśmy. - Znalazłam to miejsce, kiedy byłam tutaj ostatnim razem, kilka lat temu, jednak nie jestem pewna, czy wciąż istnieje.
189
Po drodze minęłyśmy kilka zamkniętych sklepów, zanim kolejny raz skręciłyśmy w lewo. Gdy tylko to zrobiłyśmy, stłumiony dźwięk muzyki wypełnił ulicę. Była to muzyka typu house, muzyka, która nie ma określonych słów i nosi nieustające, przyprawiające o ból głowy, bębnienie. Dwóch postawnych, ubranych w garnitury ochroniarzy stało przy drzwiach, ich twarze pozbawione były wyrazu. Dopiero, gdy pojawiłyśmy się przed nimi, porzucili swoje maski statuy. - Bonsoir – powitał nas mężczyzna po lewej, głębokim, barytonowym głosem. Robiąc tak jak Cassie, pokazałam im swój dowód i czekałam, aż go przeskanują. Oddali nam je i odsunęli się na bok, dając nam pozwolenie na wejście. - Jak, u licha, udało ci się znaleźć to miejsce? – zapytałam Cassie. Drzwi otworzyły się dla nas automatycznie, a stłumiony dźwięk z dworu nagle zaatakował nasze kości mocnym basem. Wchodząc na zniszczone, zabrudzone schody, patrzyłam pod nogi, kiedy oświetlenie stroboskopowe zaatakowało moje oczy. - To nie jest miejsce, jakie się promuje – krzyknęła ponad muzykę. - Właśnie widzę dlaczego. - Co? - Nic. Na górze, z jedną ręką uniesioną w powietrzu, poruszając nią do rytmu, Cassie ruszyła w stronę baru, a jej malutkie ciało zniknęło w tłumie. Wymijając tancerzy, podążyłam za nią. Obserwowałam, jak przywitała się z dwoma innymi kobietami, nim nas sobie przedstawiła. Nie udało mi się usłyszeć ich imion ponad muzyką, ale uśmiechnęłam się i przywitałam. Zostawiając Cassie, aby porozmawiała ze swoimi znajomymi, zamówiłam wódkę z limonką i niezręcznie stałam, słuchając muzyki, która nie nosiła w sobie żadnego rytmu. Zabijając czas, wyjęłam telefon i zobaczyłam nieodebrane połączenie od Leo. Natychmiast i bez powodu, moje oczy wypełniły się łzami, a w 190
piersi poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Wcześniej, kiedy się szykowałam do wyjścia, dzwoniłam do niego trzy razy, ale za każdym razem kończyło się na poczcie głosowej. Wyglądało na to, że ciągle się mijamy. Wydawało się, że minęły wieki, odkąd ostatni raz rozmawialiśmy, a tęskniłam za nim okropnie. Odkładając drinka na ladę, już niezainteresowana wypiciem go, ruszyłam przez tłum do schodów. Zimne powietrze uderzyło w moją skórę, kiedy wyminęłam ochroniarzy. Potrzebowałam spokoju i ciszy i desperacko potrzebowałam usłyszeć głos Leo. Odpowiadając na nieodebrane połączenia, z bolącym sercem słuchałam, jak po czasie włącza się poczta głosowa. - Cholera – wymamrotałam, rozłączając się. Spróbowałam ponownie, ale rezultat był ten sam. Oddychając głęboko, aby powstrzymać ból swojego serca, zdałam sobie sprawę, jak byłam stęskniona za domem. Tęskniłam za Nicole. Tęskniłam za zajęciami z Marge, ale najbardziej tęskniłam za wszystkim, co związane z Leo. Chcąc być gdziekolwiek indziej, z dala od muzyki techno, ruszyłam brukowaną drogą, odczuwając żadnego chłodu. Byłam odrętwiała w środku i na zewnątrz. Tak było, aż okropny dźwięk house’u, który wypełnił moje uszy, zmieszał się z rytmicznymi uderzeniami, które zdążyłam pokochać. Wiedziona ciekawością przyspieszyłam, a muzyka stawała się głośniejsza z każdym moim krokiem. Na przeciwległym końcu ulicy stał inny klub. Taki, który wypełnił moją duszę odrobiną nadziei. Salsa. Nie namyślając się dwa razy, otworzyłam drzwi, przed którymi nie było ochroniarzy i ruszyłam po drewnianych schodach. Na drugim piętrze powitali mnie ludzie poruszający się do rytmu muzyki. Kobiety prowadzone przez swoich partnerów, którzy bez problemu poruszali się z nimi po parkiecie. - Bonsoir, Mademoiselle. – Pojawił się mężczyzna, wyczuwając, iż nie znam tego miejsca. 191
- Bonsoir – odpowiedziałam. Był przystojnym mężczyzną, odrobinę starszym od Leo, wysportowanym i opalonym. Nim mogłam go powstrzymać, Francuz zaczął szybko mówić w swoim języku, przez co nie mogłam go zrozumieć. - Przepraszam – powiedziałam, unosząc ręce. – Mój francuski jest ograniczony i nie mam zielonego pojęcia, co powiedziałeś. Uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy, kiedy mnie słuchał, a jego oczy oceniały mnie z jawnym zaciekawieniem. - Jesteś z Australii? – zapytał w końcu, po oczach widziałam, że był rozbawiony. - Tak, przyjechałam wczoraj, późną nocą. - Cóż, w takim razie witamy we Francji! Nazywam się François i to jest mój klub. - Josie – powiedziałam, oddając uśmiech. - Proszę wejdź, odnieś torebkę do szatni i dołącz do nas na parkiecie. Nie wpadłabym na nic lepszego. Część mnie czuła, jakby to należało do Leo, mojego nauczyciela i miłości mojego życia. Jednak pozostała część mnie kłóciła się, że taniec jest sposobem na wypełnienie tej pustki. Zanim oddałam swoją torebkę, która była kompletnie nieprzydatna w latynoskim tańcu, napisałam do Cassie, aby dać jej znać, gdzie jestem i czy wszystko w porządku. Był to kobiecy kodeks, aby nigdy nie zostawiać jednej samej, ale była w klubie ze znajomymi, a ja byłam zaledwie na końcu ulicy. Poczekałam minutę i dostałam od niej wiadomości, że spotkamy się o 2:00 i weźmiemy taksówkę na powrót. Zadowolona z tego, jaki obrót przyjął mój wieczór, wzięłam numerek z szatni i włożyłam go do stanika. Wcześniejsze światła stroboskopowe zostały zastąpione masywnym żyrandolem, który wisiał pośrodku sufitu. Światło było przydymione i odbijało kolorowe wiązki, które rozmieszczone były po całym pomieszczeniu.
192
- Zatańczymy? – zapytał młody mężczyzna, który pojawił się u mojego boku. Chwyciłam go za rękę, a on zaprowadził mnie na parkiet, gdzie od razu poprowadził mnie w serii ruchów. Nie prowadził tak dobrze jak Leo, a jego styl był inny. Gdy minęła mniej więcej połowa piosenki, wpadliśmy w jeden rytm i nasze ruchy nie były już tak niezręczne. Noc mijała i gdy spojrzałam na zegarek, na którym wyświetlała się godzina 1:45, byłam już naprawdę padnięta. Wciąż zmęczona po długiej podróży samolotem, a teraz z obolałymi stopami po całonocnym tańcu w nieodpowiednich butach, mogłam usłyszeć wołanie swojego niewygodnego, akademickiego łóżka. Poznałam kilku niesamowitych ludzi, którzy starali się, jak najwięcej mówić po angielsku i sporo tańczyłam z Françoisem. Jego poczucie humoru było ulgą, jakiej desperacko potrzebowałam i gdy nie miewał napadów śmiechu, przedstawiał mnie kobietom w moim wieku. Był typowym Francuzem, z tymi wszystkimi uśmiechami i flirtami względem każdego, jednak to wszystko było niegroźne. Tradycyjnym pocałunkiem w oba policzki, pożegnałam swoich nowych znajomych, zabrałam torebkę i wróciłam do klubu, w którym była Cassie. Znalazłam ją przed wejściem bełkoczącą coś do bramkarzy. Moja krew zamarzła, ale nie tylko od nocnego powietrza. Zwalniając oceniłam to, co się działo. Ochroniarz, który nie mógł bardziej nas olać, gdy byłyśmy trzeźwe, wchodząc, teraz wydawał się przyglądać Cassie, jakby była małym, bezbronnym zwierzątkiem, a on drapieżnym ptakiem. Trzymał ją za nadgarstki i próbował przyciągnąć do siebie. Była pijana. On nie. Próbowała go odepchnąć. On się nie dawał. Protestowała bełkotliwie. 193
Jego słowa były napastliwe i ordynarne. Cassie odwróciła głowę, jej opór słabł, wymykając się jej z kontroli, jednak zanim to się stało, zdążyła nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Nawet w swoim nietrzeźwym stanie błagała o pomoc, zauważając, że nie była bezpieczna. Przyspieszając tempa, moje obcasy wyginały się na bruku, aż do nich dotarłam. Bez jakiejkolwiek znajomości sztuk walk lub samoobrony, chwyciłam Cassie za ramie i próbowałam odepchnąć ją od bramkarza. Nie ruszyła się nawet o milimetr i jedyne czego dokonałam, to wkurzyłam faceta wielkości goryla, który napastował moją nową współlokatorkę. - Puść ją! – zażądałam swoim najbardziej zdecydowanym, poważnym głosem. Zirytowany moją ingerencją, wysunął swoje lewe ramię spod mojego, odpychając mnie od Cassie. Tracąc równowagę, cofnęłam się, a mój obcas utknął pomiędzy dwoma pieprzonymi kostkami brukowymi. Nie będąc w stanie się uratować, mocno upadłam na prawą dłoń. Natychmiast poczułam szarpnięcie bólu, który nieprzerwanie pulsował. Moje jęki bólu były głośne, jednak nikt wokół mnie ich nie usłyszał. Pośród tego wszystkiego usłyszałam krzyk Cassie, który jednak się urwał. Zaalarmowana uniosłam wzrok i zobaczyłam, że znajdowała się w opiekuńczych ramionach przyjaciół, z którymi była w klubie. Połowa to byli mężczyźni, których opanował gen ochronny, a druga połowa to kobiety, które krzycząc, groziły zadzwonieniem po policję. Ochroniarz w końcu przedostał się przez tłum, wycofał się i pozwolił innym na przejście. Czyjeś ręce wsunęły się pod moje ramiona, i nim mogłam zobaczyć kto to, zostałam podniesiona z zimnej, wilgotnej ulicy. - Ulica nie jest czymś, na czym powinna leżeć kobieta – powiedział znajomy głos, który powodował, że uśmiechałam się całą noc.
194
Odwróciłam się do François’a i podziękowałam mu, wdzięczna za jego rycerskość. Mój uśmiech jednak szybko zniknął, kiedy moja dłoń opadła, jakby miała nagle eksplodować. - Zraniłaś się? – Jego brwi złączyły się w trosce. - Tak. Upadłam na dłoń i myślę, że ją zwichnęłam. Podążając za jego spojrzeniem ponad moim ramieniem, patrzyliśmy, jak Cassie była wyprowadzana z tego dramatu, otoczona przyjaciółmi. - Muszę iść – powiedziałam, schylając się, aby podnieść swoją kopertówkę. - Oni upewnią się, że bezpiecznie wróci do domu. Ty idziesz ze mną. - Słucham? - Nie musisz się nią zajmować, kiedy masz kontuzjowany nadgarstek. Chodź, potrzebujesz lodu oraz bandażu. - W porządku, nie musisz tego robić. To nie jest twój problem, z którym musisz sobie poradzić o drugiej w nocy. – Prawdą było, że był on niegroźny i naprawdę uprzejmy, ale wciąż czułam się niekomfortowo, tak się narzucając. - Josie… - Sposób, w jaki wymawiał moje imię, z tym swoim cienkim, francuskim akcentem, zawsze mnie rozśmieszał. – Jedynie oddział ratunkowy jest otwarty i będzie cię to kosztować twoje lewe płuco, więc proszę, pozwól, że ci pomogę. Spoglądając ponownie na grupę znikającą za rogiem, kiwnęłam głową. Musiałam się tym zająć. Chciałam być twarda przy Françoisie, ale moje oczy płonęły od niewylanych łez. Z ręką na moim ramieniu, zaprowadził mnie z powrotem do klubu, w którym nie było już ochroniarzy. Posadził mnie na stołku przy barze i obserwowałam, jak owijał lód w ściereczkę. Delikatnie unosząc moją dłoń, przycisnął zimny okład od dołu, a następnie powtórzył proces, przykładając kolejny okład na wierzch dłoni. - Nie mam żadnych tabletek przeciwbólowych, ale to co mam, działa lepiej – powiedział, kładąc na blat butelkę tequili. 195
Moje serce natychmiast przyspieszyło, powodując uścisk bólu w mojej klatce piersiowej. Etykieta na butelce szybko stała się zamazana, gardło miałam mocno ściśnięte. - Josie? Przygryzłam wargę i opanowałam drżenie, zanim straciłabym nad tym kontrolę. - Josie? - Tak? – Udało mi się wykrztusić. - Wszystko w porządku? - Tak. - Nie lubisz tequili? - Tylko wtedy, gdy piję ją z pewną osobą. - Złe wspomnienia? Spojrzałam na niego wilgotnymi oczami. - Nie. – Uśmiechnęłam się słabo, pomimo bólu. – Ani trochę. Zostawiłam w Australii miłość swojego życia. Również jest latynoskim nauczycielem i zawsze dawał mi shota tequili, żeby ukoić moje nerwy. - Dzisiaj nie potrzebujesz tequili. - Nie. Mogłabym wmieszać się w tłum. Zostać niezauważona. - Daleko ci do bycia niezauważoną. Mogę cię zapewnić, że skupiasz na sobie wzrok każdego w tym pomieszczeniu. - Nie mów tak – jęknęłam żartobliwie. – Sama myśl sprawia, że jest mi niedobrze. - Dlaczego go opuściłaś? - Leo? - Jeśli to jest jego imię. - Ponieważ wierzyłam, że jest to jedyna taka okazja w życiu. Taka, która była ważna dla mojej zmarłej matki oraz dla mnie. - A nie sądzisz, że ten Leo również może być jedyną taką okazją w życiu? 196
Słuszna uwaga. - Wydaje mi się, że nie pomyślałam o tym w ten sposób. Znaczy, wiedziałam, że to co dzielimy, jest wyjątkowe i na zawsze, ale nigdy nie myślałam o możliwości wybrania opcji spoza swojego planu. Możliwe, że za bardzo byłam skupiona na tym, co uważałam za słuszne. - Jak długo tutaj będziesz? - Dwa lata. François zagwizdał nisko. - To długo. Skoro jesteś w obcym kraju, może powinnaś rozważniej dokonywać doboru znajomych. Mimo wszystko, wygląda na to, że… - Cassie. - Wygląda na to, że Cassie ma grupę znajomych, którzy zatroszczą się o nią. Ale ty? Jeśli ona będzie taka za każdym razem, gdy z tobą wyjdzie, nie polegałbym na niej. - Wiem. – To, co powiedział było prawdziwe i mądre. Musiałam być ostrożniejsza i otoczyć się ludźmi, którym zależałoby na mnie równie mocno jak mnie na nich. - Zwłaszcza teraz, kiedy twoja dłoń będzie niesprawna przez dobry tydzień. Tym razem oddech uwiązł mi w gardle. - Tydzień? Pojutrze muszę zacząć swoją kolekcję. - Nic nie zaczniesz. No dobra, unieś tę dłoń. Zrobiłam, jak powiedział, próbując zdusić rosnącą panikę. Usuwając lód zobaczyłam, że moja skóra była czerwona, a prawy nadgarstek teraz był znacznie grubszy od lewego. Obserwowałam, jak François ciasno owinął bandaż wokół mojej dłoni. Unosząc ją do ust, pocałował ją delikatnie. - Josie, zaufaj sobie i swoim decyzjom. Niczego nie żałuj.
197
ROZDZIAŁ 32 Zamknęłam drzwi od taksówki i weszłam po schodach na górę. Zatrzymałam się w lokalnym całodobowym sklepie spożywczym i kupiłam jakieś tabletki przeciwbólowe. Wątpiłam, aby dało to radę zatrzymać ciągłe pulsowanie w moim nadgarstku, ale musiałam spróbować. Za późno o tym pomyślałam, bo mogłam przecież wypić kilka shotów tequili, aby poczuć otępienie. 198
Gdy w końcu weszłam do środka, otworzyłam okno i otworzyłam butelkę wody. Biorąc o dwie tabletki za dużo, modliłam się, aby ból zaczął słabnąć. Sprawdzając co u Cassie, znalazłam ją leżącą na brzuchu, z otwartymi ustami, a cały pokój śmierdział alkoholem. Wdzięczna na widok swojego łóżka, opadłam na nie z ciężkim westchnięciem. Podpierając jedną dłoń na poduszkach, drugą sprawdziłam swój telefon. Kolejne dwa nieodebrane połączenia od Leo. Tym razem, nie mając nikogo obok, pozwoliłam sobie na płacz; dusiłam się, a moja pierś bolała, gdy łapałam powietrze. Tak bardzo tęskniłam za Leo, a z każdą mijającą sekundą kwestionowałam, czy aby na pewno jestem w odpowiednim miejscu. Otworzyłam wiadomość, którą wysłał i ciągle ją czytałam, przyswajając słowa, gdy moje oczy pieściły każdą literę. Moja piękna Bella. Kocham cię. Śpij dobrze. Mam nadzieję, że jesteś bezpieczna. Niedługo porozmawiamy. Kiedy noc zaczynała przybierać kolory szarości, moje opuchnięte oczy zamknęły się, a idealna twarz Leo dotrzymywała mi towarzystwa we śnie.
*** Obudziłam się z płaczem, tym razem z innego powodu. Ból pulsujący w moim nadgarstku był obezwładniający. Albo spałam bardzo krótko, choć wydawało się wiecznością, albo przespałam cały dzień. Niebo było czarne, a mnie bolało całe ciało. Stopy miałam obolałe od tańca, głowa mnie bolała, od długiego trwania w jednej pozycji, a moje leki przeciwbólowe już dawno przestały działać. Ociągając się do kuchni, gdzie słyszałam kroki, zobaczyłam Cassie całą rozpromienioną i radosną, ale z okropną fryzurą. - Obudziłaś się – oznajmiła, jakbym cały dzień była otępiała od wcześniejszego picia. – Co ci się stało w rękę?
199
- Upadłam. A raczej zostałam popchnięta przed ochroniarza, który cię obmacywał. Zdezorientowanie przebiegło przez jej twarz. - Żaden ochroniarz mnie nie obmacywał. Jestem pewna, że coś takiego bym pamiętała. - Byłaś zbyt pijana, aby się zorientować. Podeszłam, aby cię od niego oderwać i on mnie odepchnął. - Pff! – Machnęła na mnie lekceważąco. – Nie musisz się o mnie martwić. Ciągle gdzieś wychodzę. Mimo że ciągle obchodziło mnie jej bezpieczeństwo, byłam bardziej zaniepokojona brakiem zrozumienia czy empatii z powodu mojego zwichniętego nadgarstka. Jej spojrzenie opadło na moją zabandażowaną dłoń. - Monsieur Bordeaux będzie mega zły, kiedy to zobaczy.
ROZDZIAŁ 33 Monsieur Bordeaux był mega wkurzony, kiedy przerażony przyglądał się mojemu urazowi. - Jesteś prawo czy leworęczna? - Praworęczna.
200
Pociągnęło to za sobą ciąg wymamrotanych przekleństw, gdy dłonią przebiegał po swoich włosach. Według mnie, nie żeby to było istotne w tej chwili, jego reakcja była trochę… melodramatyczna. - W ciągu tygodnia lub mniej uraz zniknie i będę zostawać po nocach, aby wszystko nadrobić. Nie będzie to żaden problem. - Oczekiwałem, że i bez tego będziesz zawsze zostawać po nocach – burknął, jakbym była głupia. - Okej, cóż, pomyślę nad innym sposobem, aby nie zostać w tyle. – Za nim widziałam Cassie, która ustawiała swoją sztalugę, nie zerkając nawet przez ramię. Wiedziałam, że nie było to racjonalne, aby się tym przejmować, ale część mnie czuła, że ponosi ona jakąś odpowiedzialność za to, co się stało, niezależnie od tego, czy to pamięta czy nie. - Ty – wskazał na mnie palcem – nie zaczęłaś dobrze. Weź się do roboty, Australijko – wypowiedział “Australijka”, jakby było to coś wstrętnego. Wysyłając ciche modlitwy, obserwowałam, wdzięczna bogom, że w końcu odszedł, zostawiając mnie samą sobie. - Mówiłam – Dotarł do mnie protekcjonalny ton Cassie, zwróconej do mnie plecami, przez co nie mogłam zobaczyć jej twarzy. Zanim rzuciłam w nią czymś twardym i ciężkim, odwróciłam się i skierowałam się do mojej części studio. Było to zadanie, które zabrało trzy razy więcej czasu niż powinno. Miałam wizje inspiracji, także tych, które wykorzystam do nadchodzących projektów, jakie zostaną wywieszone na trzech ścianach. Moje szafki musiały być wypełnione płótnami, pędzlami, słoikami oraz szpachelkami. Musiałam także ułożyć płótna na kolekcję pod względem rozmiarów. Do czasu gdy skończyłam, byłam wykończona i tylko jedno chodziło mi po głowie. Leo.
201
Znalazłam spokojne miejsce, z dala od ciekawskich uszu, wybrałam jego numer i czekałam niecierpliwie z sercem walącym w mojej piersi. Odebrał po drugim dzwonku i ponownie, bez powodu, moje oczy wypełniły się łzami. - Bella? Usłyszenie jego głosu pociągnęło mnie za krawędź. - Leo, tak bardzo za tobą tęsknię! – Słowa były kompletnym nieładem i sama ledwo je zrozumiałam. - Josie, moja piękna, uspokój się. - Okej. - Weź głęboki wdech. Robiąc, jak kazał, nie poczułam się ani trochę lepiej. Było za późno, aby utrzymać nad tym kontrolę. - Jak się trzymasz? – zapytał czule. - Niedobrze. - Mów do mnie. - Tęsknię za tobą, Leo. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam delikatny chichot i część mojego serca, ta, która nie była złamana, nabrzmiała. - Ja też za tobą tęsknię, Bella. Ale powiedz mi, co jeszcze się wydarzyło? - Moja współlokatorka jest nieodpowiedzialna. Mój nauczyciel już wierzy, że nie zasługuję, aby tutaj być i wykorzystuje każdą okazję, aby mi to powiedzieć. I zwichnęłam nadgarstek, przez co nie mogę zacząć malować przez co najmniej tydzień. - Co ci się stało w nadgarstek? Przez kolejne dziesięć minut opowiadałam mu o ostatniej nocy i o tym, jak się zakończyła. Słuchał mnie uważnie i pytał o moje bezpieczeństwo. Kiedy dotarłam do wniosku, że raczej już nigdy nie wyjdę z Cassie, Leo wydawał się spo-
202
kojniejszy. Rozmowa szybko przeszła na klub latynoski i wspaniałych ludzi, których poznałam, łącznie z Françoisem. Wydawał się zadowolony, a nawet zachęcał mnie, przez co poczułam ulgę. - Josie. – Jego ton nagle stał się poważny. – Kobieta, którą znam, nie pozwoliłaby, aby ktoś zrównał ją z gównem. Widziałem, jak skonfrontowałaś się z kochanką swojego nauczyciela. Widziałem, jak twardo stałaś przy kobiecie, która rzekomo ze mną flirtowała. - Żadne rzekomo, tak było. - Chodzi mi o to, że potrafisz wygrać z niesprawiedliwością. Nie pozwól, aby to z tobą wygrało, teraz, gdy jesteś w innym kraju. Niech to nie będzie twoja suka. - Moja suka? – powtórzyłam ze śmiechem. - Tak. - Dobrze, panie Santiago. - Żadne panie Santiago. Nie, gdy jesteś tak daleko i nie mogę ci pokazać , co te słowa, wychodzące z twoich ust, mi robią. - Ach tak? Chciałabym usłyszeć więcej na temat tego, jaki mam na ciebie wpływ. - Zadzwonię do ciebie dziś wieczorem; o dwudziestej twojego czasu. W jego głosie słyszałam obietnicę, która wysłała rozkoszne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Zerknęłam na swój zegarek. Zostało zaledwie pięć godzin. - To randka.
*** - O… mój. – Ledwo mogłam oddychać. – Leo, ja… - To jest to, Josie – zachęcał mnie, nie to, żebym tego potrzebowałam, aby skończyć robotę. – Dojdź dla mnie, Bella. Brzmisz tak cholernie pięknie. 203
Nim mógł dokończyć zdanie, mnie już dawno nie było. Wijąc się przy swoim wibratorze ukrytym pod pościelą, słuchałam erotycznych słów wychodzących z ust Leo. Opowiadał mi historię, która obejmowała jego robiącego ze mną niegodziwe rzeczy, w mojej ulubionej pozycji, w sposób w, jaki lubiłam być dotykana. Jego hiszpański akcent był dodatkową wisienką na torcie. Starając się opanować, aby Cassie nie myślała, że ktoś mnie morduje lub… że odbywam seks telefon, wydawałam gardłowe jęki, zaprawione pasją dla mężczyzny, za którym tak głęboko tęskniłam. Kiedy w końcu skończyłam, mój oddech był ciężki i pomimo mroźnej francuskiej nocy, pod plecami miałam wilgotną pościel. - Och, jak ja tęsknie za tym dźwiękiem, Josie. - A ja tęsknię za wszystkim, co jest z tobą związane. - Jeszcze trochę, Bella. Ale póki co, musisz się skupić na swojej dłoni, aby szybko wyzdrowiała i dokończyć swój kurs. - A co z tobą? – zapytałam, wiedząc, że wciąż nie został w pełni usatysfakcjonowany. - Dzisiejsza noc była tylko dla ciebie, moja dziewczyno. - Tęsknię za tobą. - Jeszcze trochę, obiecuję.
ROZDZIAŁ 34 Minął tydzień, a mój nadgarstek całkiem wydobrzał. Zaliczyłam mały progres w studio; ponieważ nie byłam w stanie malować, zaczęłam rysować wstępne
204
szkice w swoim notatniku. Były bardziej toporne niż normalnie, ponieważ męczyłam się, by odpowiednio wykręcić nadgarstek, ale nie posiadałam się z radości na relację jaka mogła się odegrać na płótnach. Umówiłam się na spotkanie z Monsieur Bordeaux, aby pokazać mu swoje pomysły, bo najpierw on musi je zaakceptować, nim zacznę je malować. Pozostali w tej małej grupie byli znacznie do przodu, a gdy weszłam do jego biura i napotkałam jego kamienne spojrzenie, wiedziałam, że muszę przygotować się na bitwę. Dlaczego czułam się, jakbym miała przed sobą męską wersję profesor Lindsay? Czyżby była z nim w zmowie, aby upewnić się, że mój pobyt tutaj to strata czasu? - Panno Marks. Jasna cholera! On nawet zwraca się do mnie jak ona. - Monsieur Bordeaux, mam ze sobą swoje szkice, jeśli chciałaby pan na nie zerknąć. Bez słowa, palcem wskazującym postukał mahoniowe biurko. Położyłam szkicownik na blat, usiadłam twarzą do niego i patrzyłam, jak przegląda każdą stronę. Ciężko było odczytać, co sądzi o pracach. Wyraz jego twarzy nie zmienił się, odkąd weszłam do środka. - Wyjaśnij. – Tylko tyle powiedział. Przez kolejne pięć minut mówiłam o historii, którą powinny przedstawiać szkice. Oparte były na zauroczeniu, bólu po stracie oraz na nadziei na odzyskanie tego, co straciliśmy. Na wszystkim, czego Leo nauczył mnie o Bachacie. Stwierdzenie, że Monsieur Bordeaux wyglądał, jakby był pod wrażeniem moich prac, było przesadą. Skrępowana przyglądałam się, jak jego usta wykrzywiały się z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem. Kiedy skończyłam zapanowała cisza. To nie była najgorsza część. Oczy Monsieur Bordeaux były skupione na mnie, nawet nimi nie mrugnął, był pozbawiony jakichkolwiek emocji. 205
Poruszyłam się niezręcznie na fotelu, motywujące słowa Leo powróciły do mojej głowy. Prostując ramiona, delikatnie odchrząknęłam, co złamało jego skupienie na mojej osobie. Mrugnął i zmienił pozycję w fotelu, przesuwając w moją stronę szkicownik. - Możesz zacząć malować. - Naprawdę? - Oczekiwałaś czegoś więcej? Cóż… tak. - Nie, dziękuję za poświęcony czas – powiedziałam, podnosząc się z fotela i zbierając swoje szkice. - To była dla mnie przyjemność – powiedział to z taką powagą, że niemal mogłam dostrzec sarkazm.
*** Kolejny tydzień minął i miałam prawie nałożoną bazę. Pozwoliłam pewnym obszarom schnąć przez kilka dni, a teraz wróciłam do nich i odnowiłam je. Byłam dobrze tydzień do tyłu względem reszty grupy, ale wiedziałam, że gdy skończę nakładać podstawę, dam radę ich dogonić. Moje dni były długie i wyczerpujące. Moje nocy były samotne i łamiące serce. Leo i ja próbowaliśmy rozmawiać każdego dnia, czasami mijając się przez zobowiązanie w pracy. W studio Monsieur Bordeaux stawał za mną i przyglądał się. Sądziłam, że analizuje wtedy moją technikę, ale czułam na jego oczy na sobie. Nigdy nie odwracałam się, aby go przywitać, czy pokazać, że zauważyłam jego obecność. Poznawałam, że to on, po zapachu jego wody kolońskiej. Moje pociągnięcia pędzlem usztywniały się, a mięśnie napinały w obawie, gdy tylko się pojawiał. Gdy w końcu odchodził, robił to, nie mówiąc ani jednego słowa.
206
Wtedy wzdychałam z ulgi, mogąc wrócić do tego, co tworzyłam i do wyobrażania sobie twarzy Leo, opowiadającego mi historie ukryte w ulubionych piosenkach, których zwykliśmy słuchać. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że było coraz łatwiej. Wciąż nie wiedziałam, czy dam radę żyć dwa lata bez Leo, ale aktualnie starałam się być silna. Nie rozmawialiśmy o spotykaniu się z kimś innym i wiedziałam, że sama myśl była nieprzyjemna. Ale takie były realia. Dla mnie? Ja byłam zbyt pochłonięta szaleńczo wysokimi oczekiwaniami w Lafayette. Jednak dla Leo ten temat był czymś, co musiał przemyśleć. Sama myśl mnie wyniszczała. Płakałam w poduszkę i błagałam cały świat, abym mogła go dotknąć lub poczuć ten ostatni raz. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że czułam się blisko Leo tyle tysięcy kilometrów dalej, były środowe wieczory w klubie salsa. Nie byłam tam dwa tygodnie przez mój zwichnięty nadgarstek oraz zapełniony kalendarz, ale byłam naprawdę podekscytowana powrotem. François napisał mi, że nie może się doczekać, aż przyjadę i naprawdę schlebiało mi, że tak mnie polubił. - Bonsoir – powitał mnie buziakiem w policzki, a następnie poprowadził przez tłum. Parkiet pełen był ludzi i, jak nigdzie w tym obcym kraju, czułam się, jakbym była w miejscu, do którego należałam. Podał mi wysoką szklankę z mojito, które z wdzięcznością przyjęłam i pozwoliłam, aby pierwsze kilka łyków osiadło we mnie, relaksując mnie. - Josie – powiedział François – Chciałbym, abyś kogoś poznała. Biorąc mnie za rękę, poprowadził do zachwycającej kobiety, która dosłownie powalała na kolana swoją urodą. Odwróciła się, gdy zobaczyła, jak się do niej zbliżamy, a zachwycająco biały uśmiech błyszczał w otaczających nas światłach. Powitała go po francusku, owinęła ramiona wokół jego szyi i czule pocałowała w usta. - To jest Rebecca – przedstawił nas, a ona pochyliła się, aby pocałować moje policzki. 207
- Słyszałam, że tańczyłaś taniec latynoski u siebie – oznajmiła, jej spojrzenie było ciepłe i przyjazne. - Tak, ale nie za długo. - Kilka lat temu byłam w Australii i to tam zaczęłam swoją karierę taneczną. – Wyglądała, jakby wspominała jakieś miłe chwile. – Właściwie to byłam w miejscu, z którego pochodzisz. Leo Santiago był moim nauczycielem. Serce podskoczyło mi do gardła. - Znasz Leo? – zapytałam głupio. Jej oczy rozświetliły się. - Oczywiście! Jest niesamowitym nauczycielem. Kiwnęłam głową w zgodzie i słuchałam, jak pokrótce opowiadała mi o swojej podróży do Australii i o tym, jak pokochała taniec, dzięki lekcjom w restauracji Leo. Zastanawiałam się, czy intymne szczegóły zostawiła dla siebie, czy ona i Leo byli ze sobą w tamtym czasie. Jeśli tak było, to miło z jej strony, że tak zrobiła. - W każdym razie, wróciłam do domu, do Paryża; odnalazłam ten klub i tutaj poznałam Françoisa. A za miesiąc bierzemy ślub. Złożyłam im najszczersze gratulacje, z obojgiem wymieniając się buziakami i uściskami, kiedy podszedł do mnie mężczyzna, grzecznie prosząc do tańca. Zgodziłam się, zachęcona przez Françoisa i Rebeccę. Nie za bardzo skupiałam na ruchach, zadowolona, że zwyczajnie jestem prowadzona po parkiecie. Mój umysł wędrował do Leo i do życia, jakie mogliśmy mieć, gdyby nie było mnie w Paryżu. Tamtej nocy, kiedy kładłam się do łóżka z myślą, że mam przed sobą długi tydzień, samotna łza spłynęła po moim policzku. Wieczorna wiadomość od Leo i jego „Kocham Cię” słodko kołysały mnie do snu.
208
ROZDZIAŁ 35 - Co ty, kurwa, robisz? – zabrzmiał za mną głos z ciężkim akcentem, należący do największego nauczyciela-dupka. Jego skradanie się i werbalny atak spowodowały, że podskoczyłam i upuściłam pędzel. Upadł z małym stuknięciem na podłogę, ale wcześniej brudząc szarą farbą wszystko co napotkał, łącznie z moją spódniczką.
209
Odwróciłam się i napotkałam jego chłodne spojrzenie, odzwierciedlające moje własne, przyjrzałam się jego zaintrygowaniu. - Czy mógłbyś ostrzec mnie, że tutaj stoisz, zamiast straszyć mnie w ten sposób? Uniósł brwi, zaskoczony moją reakcją. - Pomyślałbym o tym, gdybym nie był tak zdezorientowany twoją metodą malowania. Oparł ręcę na biodrach w geście przekory. Spoglądając na swoją pracę, a potem znowu na niego, zapytałam: - O czym ty mówisz? - Możliwe, że z powodu swojej wieczornej nieobecności odczuwasz potrzebę, aby się spieszyć. - Nie spieszę się. - W takim razie, dlaczego pominęłaś warstwę? - Nie pominęłam, wolę dodać cienie później, przy końcu. – Szczerze mówiąc, miałam dosyć jego i jego wiecznie zgorzkniałego zachowania. – Czy masz problem z tym, że tutaj jestem? Za Monsieur Bordeaux dojrzałam zszokowaną twarz Cassie. Reszta studia zamarła w ciszy, muzyka i rozmowy całkowicie ucichły. Skrzyżował ramiona na piersi, a jego twarz, którą kiedyś uważałam za przystojną, miała wyraz, jakbym była jakimś irytującym przeciwnikiem, którego nie może znieść. - Twoja postawa jest raczej osobliwa. Może chodzi tu o twoją australijską krew? - Cóż, przykro mi, ale nie mogę tego zmienić. - Nie, niestety – wymamrotał, ale w taki sposób, że nie mogłam tego nie usłyszeć. – Jestem raczej zaskoczony, że Rada Lafayette przyznała stypendium tobie. Muszą widzieć coś, czego ja nie widzę i przez to będę musiał poczekać na twój minimalny, aczkolwiek niekonwencjonalny, postęp. 210
- Monsieur Bordeaux, dogoniłam resztę studentów, a nawet mam więcej od niektórych. A odnośnie mojej techniki; większość wielkich artystów ma własne sposoby nakładania farby, które odróżniają ich od innych, więc raczej nie nazwę tego czymś nowym. Efekt końcowy powie sam za siebie. - Twoja pewność siebie nie jest atrakcyjna, panno Marks. Może powinnaś być skromniejsza, skoro pozwalasz, aby twój efekt końcowy mówił za siebie. Odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając mnie z ochotą rzucenia w jego głowę słoikiem z rozpuszczalnikiem. - Co jest kurwa? – Podeszła oszołomiona Cassie. – Opętało cię czy coś? - Cassie, nie słyszałam, aby rozmawiał z kimś innym w ten sposób. A ja mam dosyć bycia kozłem ofiarnym. - Słuchaj, rozumiem. – Uniosła dłonie w obronnym geście. – Nic co powiedział, nie jest prawdą. Jesteś tutaj najlepszą artystką, a twoja technika jest po prostu twoja. Ale z jakiegoś powodu wziął cię na celownik. Więc na Boga, przestań drażnić niedźwiedzia.
*** Choć dzień się już kończył, wybrałam się do domu okrężną drogą. Idąc pieszo, po raz pierwszy walcząc z chłodem, byłam w stanie uwolnić się z napięcia spowodowanego pobytem w Lafayette. Ledwie zauważyłam znaki; mój umysł krążył wokół błędów, jakie popełniłam, a właśnie to było największym błędem. Kochałam to, że otrzymałam szansę, ale nic nie było tak, jak to sobie wyobrażałam. Dotarłam do domu z butelką wina w ręce, zrzuciłam z siebie buty i poszłam po kieliszek, zanim włączyłam laptopa. Trochę minęło, odkąd ostatni raz byłam online. Byłam zbyt zajęta pilnowaniem się, by nie wpakować się w kłopoty. Nie rozmawiałam często z Nicole i naprawdę za nią tęskniłam. Zalogowałam się na Facebooku, wyszukałam jej profil i napisałam do niej wiadomość. 211
Ja: Hej, piękna, mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku. Jestem ciekawa jak tam sprawy między tobą, a Jase’em. Dźwięk odpowiedzi nadszedł natychmiast.
Nicole: JOSIE! Nicole: Czekałam, aż będziesz online. Wiem, że jesteś zajęta. Nicole: Zanim cokolwiek powiesz, ostrzegłam Leo, że mogło to źle wyglądać. To wzbudziło moją ciekawość. O czym ona mówiła? Widziałam poruszające się trzy kropki na ekranie wiadomości, więc wiedziałam, że wciąż pisze. Nicole: Wiem, że nie może nic z tym zrobić, no i powiedział, że zrozumiesz. Nicole: Mimo to… zignoruj to. Nicole: Ona nawet nie jest warta dodatkowych nerwów. Nicole: Jase powiedział jej, aby się nie mieszała między was. Nie odpowiadając, przejrzałam profil Leo. Cztery posty niżej zobaczyłam, że został oznaczony na zdjęciu Holly. Mój żołądek opadł, a oczy wypełniły się łzami. Takie zachowanie nie było racjonalne, ale miałam gówniany dzień, a to jedynie było wisienką na torcie. Wzięłam trzy wielkie łyki wina, odłożyłam kieliszek na stolik nocny i zamazanym wzrokiem przyglądałam się zdjęciu. Nicole: Josie, jesteś tam? Mogła zobaczyć, że wyświetliłam wiadomość i pewnie zastanawia się, dlaczego nie odpowiadam. Co mogłam powiedzieć? Zdjęcie przedstawiało Leo i 212
Holly. Wyglądała ślicznie i gdy sprawdziłam datę dodania, zobaczyłam, że to były jej urodziny. Przypomniałam sobie, jak nietaktownie wspomniała o tym na przyjęciu dla Mimi. Siedzieli lub stali, nie byłam pewna. Ale byli blisko, ciała mocno dociśnięte do siebie, jej ramię otaczało jego barki. Wolną dłonią dotykała jego policzka, a jej usta znajdowały się milimetry od jego.
Nicole: Josie! Ja: Jestem. Nicole: Powiedz coś. Przełknęłam gulę w gardle i napisałam najtrudniejsze słowa w całym swoim życiu. Ja: Jestem setki tysięcy kilometrów od nich, Nicole. Wiedziałam, że to mogło się wydarzyć. Tyle że oczekiwałam, iż Leo sam mi o tym powie. Nicole: Co masz na myśli? Ja: O co ci chodzi z tym: Co masz na myśli? Rozmawialiśmy długo na ten temat i przysięgał, że nie jest nią zainteresowany, a teraz wychodzi na to, że są ze sobą blisko. Chciałabym tylko, aby był na tyle mężczyzną, aby mi o tym powiedzieć. Jak długo to się ciągnie? Nagle poczułam się zażenowania, gdy odtworzyłam w głowie wczorajszą noc. Nasze rozmowy oraz seks przez telefon. Nicole: Ty głupia suko! Nic się nie dzieje. Mówiłam ci, że dziwka szuka problemów, a to jest jej sposób, by je zacząć. Leo nie jest taki sam, odkąd wyjechałaś. Jej impreza była jedynym spotkaniem towarzyskim, na jakim się pojawił,
213
i to tylko dlatego, że Mimi i Jase go do tego zmusili. Cholernie za tobą tęskni i pracuje jak wół, żeby tylko być czymś zajęty. Ja: W takim razie, o co chodzi z tym zdjęciem? Nicole: Będąc wyrachowaną dziewuchą, przyciągnęła jego twarz do siebie, dokładnie w momencie, gdy było robione zdjęcie. Wszystko widziałam. Kiedy to zrobiła, odsunął ją od siebie i powiedział, że nie jest nią zainteresowany. Moje serce nabrzmiało, a poczucie winy przepłynęło przeze mnie. Od razu posądziłam Leo o najgorsze. Nicole: Czy te łzy są teraz ze szczęścia? Ja: Tak! Za dobrze mnie znała. Ja: Więc rozumiem, że twoja relacja z Holly nie kwitnie! Nicole: Żartujesz sobie teraz ze mnie? Nie musiała wchodzić w szczegóły. Jej uczucia były głośne i wyraźne. Nicole: Kochanie, wszyscy tutaj za tobą tęsknią. Mimi ciągle o ciebie pyta, ale ponieważ nie rozmawiałyśmy, wymyśliłam kilka zabawnych historii. Ja: Proszę, ucałuj ją ode mnie. I dziękuję… za wszystko. Nicole: Kocham cię, kochanie. Ja: Kocham cię! Dokładnie w chwili, gdy się wylogowałam, zdałam sobie sprawę, że tak zatraciłam się we własnym dramacie, że nawet nie zapytałam Nicole, jak się mają sprawy z Jase’em. 214
Wybrałam numer Leo, ale nie odebrał. Rozłączyłam się, dopiłam wino i otarłam łzy, które stały się moim nocnym nawykiem. Mój telefon zaczął wibrować i przygryzłam wargę, aby powstrzymać ją od drżenia. - Leo! - Bonsoir, moja piękna dziewczyno – powitał mnie z ciepłym śmiechem. - Chciałam ci tylko powiedzieć, jak bardzo cię kocham, zanim położę się spać. Po drugiej stronie słuchawki mogłam usłyszeć ciężkie westchnie, wypełnione smutkiem i żalem. - Wiem, Bella. Czuję to każdego dnia.
ROZDZIAŁ 36 Tygodnie mijały i zdawały się zlewać w jedno i to samo. Prócz tego, że nocami zaglądałam w kalendarz i z obolałym sercem patrzyłam, jak dużo jeszcze zostało. Pracowałam niesamowicie ciężko. Już miałam w całości skończone trzy obrazy, a pozostałe były bliskie końca. Byłam znacznie dalej od pozostałych. Po naszej ostatniej sprzeczce, Monsieur Bordeaux trzymał dystans, wciąż stając za mną i obserwując, jednak tym razem w ciszy. Nie miałam pojęcia, czy akceptował moje prace, ale zbliżała się co semestralna ocena i nie było szans, aby przeszedł tak po prostu, bez żadnej krytyki. 215
Każdy z nas miał wyznaczony czas pracy. Ja byłam ostatnia, późnym wieczorem. Kiedy kończysz swoje zajęcia, jesteś zobligowany do opuszczenia budynku. Chodzi o to, aby pozwolić artyście skupić się na tym, co chce przekazać i nanieść potrzebne zmiany. - W porządku. – W ten sposób się ze mną przywitał po wejściu do studia. – Panna Josie Marks – ogłosił, patrząc na podkładkę do pisania, jakby nie znał mojego nazwiska. – Od czego zaczynamy? – zapytał z ciężkim westchnieniem, jakby miał lepsze rzeczy do roboty. Jestem pewna, że tak właśnie było. Było późno, niebo już zdążyło się ściemnić, jednak mimo wszystko mógł okazać choć trochę entuzjazmu. – Czy to początek twojej serii? - Monsieur Bordeaux wskazał na trzy skończone obrazy na ścianie. Przyglądał się im uważnie, palcem pocierając podbródek w zastanowieniu. Po dłuższym czasie w końcu się odezwał: - Muszę powiedzieć, Josie, że z pewnością potrafisz pokazać taniec między jasnością i ciemnością. Co? Czy to był komplement? Na pewno nie! - Dziękuję – odpowiedziałam ostrożnie, oczekując na naganę. - Postacie, które namalowałaś z pewnością niosą ze sobą wiele emocji. Udowadniasz tutaj swoją wartość. - Czy coś przeoczyłam? – zapytałam, zdezorientowana biegiem wydarzeń. - Co proszę? - Nie chciałabym zabrzmieć niegrzecznie, ale od mojego przyjazdu nie powiedziałeś do mnie miłego słowa, a teraz, gdy myślałam, że skorzystasz z okazji i zrzucisz na mnie więcej nienawiści, ty jedynie sypiesz komplementami. Odwrócił się z kompletnie inną miną od tej, którą zwykle przy mnie przybierał. Jego spojrzenie powędrowało wzdłuż mojego ciała, w sposób dla mnie niekomfortowy. 216
- Nie mam wątpliwości, że twoja kolekcja bardzo zadowoli komisję. Przełykając ciężko, kiwnęłam głową, nagle czując, jakbyśmy stali zbyt blisko siebie. Cofając się o krok uderzyłam o krzesło i straciłam równowagę. Przechylając się w lewo, Monsieur Bordeaux chwycił mój nadgarstek i ustabilizował mnie. Wyprostowałam się i próbowałam wyrwać z jego uścisku, ale nie chciał mnie puścić. - Proszę, puść mnie – powiedziałam, napotykając jego zamglone spojrzenie. Zbliżył się o krok; nasze ciała połączyły się, a jego erekcja przycisnęła się do mojego brzucha. - Co ty robisz? - Josie. – Jego akcent był mocniejszy, kiedy zawierał w sobie pożądanie. – To nie tak, że cię nie lubiłem przez ten cały czas. Wręcz przeciwnie. Raczej czuję do ciebie pociąg, ale widzisz, w tym jest problem. Zważywszy na regulamin, nie mogę cię mieć. Serce waliło mi w piersi, a przed oczami pojawił mi się obraz profesora Jolly i Laney. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo, a co gorsza, byliśmy sami. Budynek był pusty, nie licząc mnie i Monsieur Bordeaux'a. - Musisz mnie wypuścić – zażądałam drżącym głosem, kiedy popychał mnie, aż uderzyłam plecami o ścianę. - To proste, naprawdę. – Diaboliczny uśmiech wykrzywił jego twarz. – Daj mi to, czego chcę i zachowaj to między nami, albo upewnię się, że komisja nawet nie zerknie na twoje prace. - To śmieszne, nie możesz tego zrobić. Jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, który wciąż był wrażliwy po niedawnym zwichnięciu. - Czy wyraziłem się jasno? – W jego tonie nie było żadnego zwodzenia. Był śmiertelnie poważny, a jego ulimatum postawiło mnie w najmniej korzystnej sytuacji. 217
Nim zdołałam odpowiedzieć, jego usta połączyły się z moimi, puścił moje nadgarstki, by objąć policzki. Trzymając mnie w miejscu, Monsieur Bordeaux wsunął język w moje usta i zawładnął nimi. Jęcząc z obrzydzenia, wbiłam paznokcie w jego ramiona, a następnie w twarz. Oderwał się ze stęknięciem, jego wcześniej idealna skóra teraz naznaczona była idealnymi pręgami. - Pieprzona dziwka – wypluł. – Pomyśl lepiej o swojej karierze, Josie. – Sięgnął po mnie i kiedy próbowałam go wyminąć, potknęłam się o krzesło i upadłam na twardą, betonową podłogę. Monsieur Bordeaux był szybki, jego ciało przykryło moje tuż po tym, jak brutalnie odwrócił mnie twarzą do siebie. Siadając na mnie okrakiem, jedną dłonią przyszpilił mi ręce nad głową, podczas gdy drugą pracował nad rozerwaniem mojej bluzki. Krzycząc, zaczęłam szukać czegoś, czego mogłam użyć do obrony. Poczułam jego ohydny dotyk, kiedy ściskał moje piersi. Nie było nic w zasięgu mojej ręki, co by mi się przydało. Więc kiedy jego usta krążyły wokół mojego sutka, zrobiłam jedyną rzecz, jaką byłam w stanie. Wzięłam głęboki wdech i z ogromną prędkością uniosłam udo, aż trafiłam go w jaja. Natychmiast obrócił się na bok, puszczając mnie, by chwycić się za krocze. Jego wcześniej opalona skóra, teraz pozbawiona była kolorów, a oczy były niczym spodki. Podnosząc się na nogi, próbowałam dosięgnąć swojej torebki. Jednak zanim postawiłam na podłodze obie stopy, jego dłoń zacisnęła się wokół mojej kostki, pociągając mnie w dół. Ponownie upadłam, uderzając w obrazy odstawione do wyschnięcia. Czułam farbę olejną moczącą moją skórę, gdy próbowałam się podnieść. Kątem oka widziałam Monsieur Bordeaux, który zdążył dojść do siebie, wlepiając we mnie spojrzenie obiecujące zemstę. Rozciągnęłam się i sięgnęłam do szafki po słoik mętno zielonego rozpuszczalnika, brązowy pigment ze starej farby oblepiał szkło. Używając ściany aby się podeprzeć, w obróciłam się na pięcie, na tyle wystarczająco, aby wylać terpentynę ze słoika.
218
Widział, co nadchodzi, ale było za późno. Jego krzyki i płacz spowodowany bólem rozbrzmiały w pomieszczeniu, kiedy żrąca substancja chemiczna połączyła się z jego oczami, i kiedy pocierał je histerycznie. Korzystając z okazji, ruszyłam pędem, unikając jego miotającego się ciała. Kiedy biegłam wzdłuż korytarza i po schodach do wyjścia, ciągle słyszałam jego agonię. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, iż mój czas w Lafayette się skończył.
*** - Co ci się stało, do cholery? – zapytała Cassie z rozszerzonymi oczami, kiedy przeszłam przez drzwi wejściowe. Widelec z nałożonym, parującym makaronem zawisnął przy jej ustach, kiedy czekała na moją odpowiedź. Spoglądając w dół na siebie, zobaczyłam, co ją tak zaalarmowało. Wyglądałam, jakbym walczyła i przegrała z bronią do paintballa, podczas gdy moja bluzka była rozdarta na przodzie. Przez moje pragnienie opuszczenia szkoły, zapomniałam zabrać kurtkę. Przełknęłam ciężko, kiedy adrenalina zaczęła mnie opuszczać, a teraźniejszość uderzyła prosto w twarz. Nim się zorientowałam, łzy popłynęły po moich policzkach, trochę jak sos spływający z makaronu Cassie, i kolana się pode mną ugięły. Odsunęłam krzesło w kuchni i opadłam na nie ciężko. - Monsieur Bordeaux zaatakował mnie. - Co? - Zaatakował mnie. - Co ty, kurwa, masz na myśli mówiąc, że cię zaatakował? - Dał mi ultimatum. Albo dam mu to, czego chce albo narazi na szwank moje prace, przez co komisja ich nie kupi. - Co zrobiłaś? 219
- Nie miałam nawet szansy, żeby okazać swoje zniesmaczenie, kiedy mnie zaatakował. - Dlaczego z nim walczyłaś? - Co? - Dlaczego nie poszłaś na to? Jest gorącym facetem. Mógł ci przecież pomóc. Z pewnością seks z Monsieur Bordeaux nie jest złym pomysłem. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy ona mnie w ogóle słuchała? - Cassie, on mnie zaatakował, zanim w ogóle mogłam powiedzieć tak lub nie. Nie, żebym planowałam na to pójść, a poza tym, dupek użył wobec mnie siły. Nie dał mi zbytniego wyboru pomiędzy zażyłością, a gwałtem. Zapełniając usta makaronem, obserwowała mnie z ciekawością, jakbym była zagadką, której nie może zrozumieć. - Mówię tylko, że mogłaś znacznie ułatwić sobie życie, ale teraz nie jestem tego tak pewna. - Czy my żyjemy na tej samej planecie? - Co się tak wkurzasz? To nie ja zniszczyłam swoją szansę. - Cóż, masz teraz szansę, jest cały twój! – Mając dosyć tej durnej rozmowy, cała obolała po walce, weszłam pod gorący strumień wody i zostałam tam, aż poczułam zimno. Bez terpentyny ciężko było zmyć farby olejne, a pozostałe ślady były przypomnieniem tego, co się stało. Wycierając się, delikatnie dotykałam wciąż pulsujących miejsc, kiedy niebieskawe siniaki zaczynały formować się na moim biodrze i udzie. Ponieważ telewizor w salonie głośno grał, włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam łagodnej muzyki Bachaty. Kiedy na telefonie wyświetlił mi się numer Leo, oświetlając ciemne pomieszczenie, zignorowałam go. Nie miałam siły na rozmowę, nawet z nim. Wiedziałby, że coś jest nie tak, a ja nie byłam w stanie opowiedzieć mu o wszystkim, ani kłamać na ten temat, jedynemu mężczyźnie jakiego kocham.
*** 220
Do końca tygodnia nie chodziłam na zajęcia oraz unikałam rozmów i wiadomości od Leo. Robił się zdesperowany, a nie mając ode mnie wieści, myślał o najgorszym. Przez to ciążyło mi poczucie winy. Następnie troska ogarnęła też Nicole, która również próbowała się ze mną skontaktować. Co istotne, bardzo chciałam z nimi porozmawiać, ale nie czułam się na siłach, aby odpowiadać na wszystkie pytania. Ledwo widywałam się z Cassie. Unikała mnie niczym plagi i cieszyło mnie to. Poza nocą, gdy stanęła przy moich drzwiach, kiedy ja się szykowałam. - Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna. Jej ton nie mógłby bardziej przypominać uderzenia w twarz, nawet jeśli by chciała. Sądziłam, że miałyśmy coś w rodzaju “kodeksu dziewczyńskiego”, ale najwyraźniej się myliłam. - Co tym razem? – Chwyciłam przynętę z nonszalancją. - Monsieur Bordeaux nie wrócił do Lafayette. Okazało się, że został tak brutalnie zraniony, że prawdopodobnie stracił częściowo wzrok. W żaden sposób, nie jest to powiązane z tobą, prawda? - A nawet jeśli, to co? Może to powstrzyma go przed atakowaniem kobiet. - Tak, tak, a ty wciąż o tym. Prawda jest taka, że widziałam jak nie umiecie się dogadać i przykro mi, że to mówię, ale on cię nienawidził. Każdy to widział i słyszał. Więc wszystko wskazuje na to, że tak naprawdę cię nie zaatakował, a po prostu zmyśliłaś to, aby go skrzywdzić. - Mówisz poważnie? - Wygląda, jakbym żartowała? Gdybym była tobą, byłabym ostrożna, Josie. Plotki się roznoszą i żadne nie są na twoją korzyść. - Wynoś się! – powiedziałam tak spokojnie, jak potrafiłam, mimo że chciałam trzasnąć jej drzwiami w twarz. - Z przyjemnością – wypluła, jakby była mną zniesmaczona.
221
Cała ta sytuacja była nierealna. Nie mogłam zrozumieć, jak Cassie mogła olać zachowanie Monsieur Bordeaux. Wypuszczając ciężkie westchnienie, spryskałam się perfumami, wzięłam torebkę i skierowałam się na dół, gdzie czekała na mnie taksówka. Teraz, gdy wszystko się zmieniło, miałam kilka ważnych spraw do załatwienia.
ROZDZIAŁ 37 Sącząc wino pozwoliłam, aby rytmiczne dźwięki muzyki odprężyły mnie. Stojąc przy barze, rozmyślałam nad swoją przeszłością, w zamyśleniu obserwując barmana robiącego mojito. Opróżniłam kieliszek, kiedy dostrzegłam François’a wychodzącego zza rogu. Spojrzał na mnie, a później na pusty kieliszek. - Dolać wina, chéri? Zaciskając usta w zamyśleniu, zerknęłam na bar. - Poproszę tequilę. 222
Uniósł na mnie brwi, wiedząc, że tequila jest zarezerwowana tylko dla Leo. - Jesteś pewna? - François, to był jeden z tych tygodni. Potrzebuję tego. Nie odpowiadając, położył przede mną kieliszek i wypełnił go po brzeg. Gdy tylko skończyła się jedna piosenka, rozpoczęła się nowa. Od razu ją rozpoznałam i gdy ze zbolałym sercem zamknęłam oczy, zagubiłam się we wspomnieniach tak słodkich, że niemal mogłam je posmakować. Słuchałam tekstu świadoma historii pełnej niepokoju, a następnie zjednoczenia. Była to piosenka, którą Leo wybrał, gdy tańczyliśmy Bachatę w noc przed moim wyjazdem. To była nasza piosenka. Zostałam wyrwana z pięknych wspomnień, gdy silne ramiona otoczyły mnie od tyłu i przyciągnęły do czyjegoś ciała. Zamarłam ze strachu, ale tylko na chwilę. Oczy, stojącego przede mną, François’a rozszerzyły się w szoku, a następnie jego usta uniosły się w uśmiechu. Moje zdradzieckie gardło zacisnęło się jeszcze bardziej, blokując dostęp powietrza do moich płuc. Przygryzłam wargę, ale nie udało mi się opanować własnego ciała. Łzy zaczęły kaskadą spływać po mojej twarzy. Czując jego znajomą wodę kolońską, moje ciało wybuchło szlochem, który desperacko potrzebowałam uwolnić. Szloch, którego już dłużej nie mogłam przetrzymywać. - Cii, Bella – wyszeptał Leo do mojego ucha. Przyciskając policzek do jego, rozpłynęłam się w jego cieple, w jego dotyku, w jego zapachu. Łaknęłam jego całego. To się nie zmieniło, gdy wyjechałam, a jedynie pogłębiło. Odwróciłam się powoli i stanęłam twarzą w twarz z mężczyzną, którego kochałam. Po sześćdziesięciu długich dniach ani trochę się nie zmienił, prócz ciemnych kręgów pod jego oczami. Był równie przystojny jak wcześniej i był tutaj. W Paryżu. Stojąc przede mną. - Jesteś tutaj! - Jestem. 223
Kciukami otarł łzy z moich policzków, nim przyciągnął mnie do siebie, całując mnie wpierw delikatnie, aż nie wytrzymaliśmy. Wpadłam w jego ramiona, owinęłam ramiona wokół jego szyi, a on pogłębił pocałunek i nasze języki połączyły się w powolnym tańcu. Smakował tak, jak to zapamiętałam, a jego usta były tak samo zaborcze. Odsunęłam się i dotknęłam jego twarzy. Ciężko było uwierzyć, że to się naprawdę działo, że naprawdę był tutaj ze mną. - Co ty tutaj robisz? - Martwiłem się o ciebie, Josie. Nie byłaś sobą. Unikałaś moich telefonów. To do ciebie niepodobne i wiedziałem, że coś jest nie tak. – Przyglądał mi się uważnie. – Teraz, gdy jestem tutaj widzę, że dobrze przeczuwałem. Gdzie jest Josie, jaką pamiętam? Co się stało? Zakrywając usta, szloch zatrząsnął moim ciałem. - Tak wiele. Tak wiele się wydarzyło. - W porządku. Zostanę tutaj dwa tygodnie. Mamy czas, jeśli nie chcesz teraz o tym rozmawiać. Tylko powiedz mi, czy wszystko w porządku? - Odchodzę. - Odchodzisz? Wyjeżdżasz z Paryża? - Tak. Wyglądał na zdezorientowanego i miał do tego pełne prawo. Ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy, byłam podekscytowana efektami swojej pracy. Teraz było całkiem odwrotnie. - Zrezygnowałam z Lafayette dwa dni temu. - Dlaczego? - Nie mogę powiedzieć ci tego tutaj, ale powiem. Muszę wydostać się z Paryża. Kiwnął głową, próbując złożyć moje enigmatyczne puzzle. - Okej, załatwimy to, Bella.
224
Kiwnęłam głową, wiedząc, że zawsze mnie wspierał i to się nie zmieniło. Spoglądając za mnie, Leo krzyknął do François: Nalej dwa shoty. Biorąc mnie za rękę, poprowadził do baru i unieśliśmy nasze kieliszki w toaście. - Za nas, Bella. Za to, że ponownie się odnaleźliśmy. *** Usiadłam w taksówce z lekko przekrzywioną głową, przyglądając się idealnemu profilowi Leo. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że tutaj był, w Paryżu, siedząc obok mnie. Światła uliczne co jakiś czas ujawniały jego oliwkową skórę i kruczoczarne włosy. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam i mimo to, był cały mój. Przyjechaliśmy do hotelu w samym sercu miasta, w którym zatrzymał się Leo, i kiedy prowadził mnie do windy, poczułam, iż ostatnie wydarzenia, pomimo że były okropne, nie zadziały się bez powodu. Ale aby sprowadzić mnie do miejsca, do którego należałam. Z Leo. Wykąpaliśmy się w ciszy, nie chcąc zrujnować naszego wspólnego czasu prawdą, która na nas czyhała. Delektowałam się jego dotykiem, kiedy jego dłonie poruszały się po moim ciele, namydlając je oraz gdy usiedliśmy na łóżku, gdzie ręcznikiem osuszył moje włosy. - Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć? – zapytałam, moje plecy oparte były o jego pierś, gdy wpatrywałam się w połyskujące światła uliczne. Wciągnął gwałtownie powietrze. - François mi powiedział. - François?
225
- Znamy się od dawna. Tak jak z jego żoną Rebeccą. Kiedy się poznaliście, powiedziałaś mu o lekcjach salsy i o mężczyźnie, którego zostawiłaś. Skontaktował się ze mną i zapytał, czy cię znam. - Nigdy mi nie powiedział, że z tobą rozmawiał. - Myślę, że nie chciał, byś czuła się dziwnie – Jego głos zwolnił, uśmiech zmienił się w powagę. – Dlaczego opuściłaś Lafayette, Josie? Odwróciłam się do niego, jednak w ciemności ledwo mogłam zobaczyć jego twarz. - Mój nauczyciel nienawidził mnie. Tygodniami przychodził i mówił, że nie wkładam serca w swoje prace, że nie rozumie mojej techniki. Potrafił zrobić scenę, zażenować mnie przed klasą. A na początku tego tygodnia… Twarz Leo okazywała zmartwienie. Jego przystojne rysy reagowały na każde moje słowo. - Co się stało? - Powiedział mi, że jeśli nie zrobię tego, czego chce, to upewni się, że komisja nie zakupi żadnego mojego obrazu. A później rzucił się na mnie. - On co? – Leo usiadł prosto, jego głos pasował do złości, jaką odczuwałam. - Próbował mnie zgwałcić w studio, ale udało mi się uciec po wylaniu rozpuszczalnika na jego twarz. - Czy to od tego masz te siniaki na prawym udzie i biodrze? Kiwnęłam głową, bo tylko na tyle mogłam sobie pozwolić. Przesuwając się na krawędź łóżka, Leo oparł głowę na dłoniach. Zostałam na miejscu, nie wiedząc, co zrobić lub powiedzieć. Był zły i próbował przyjąć słowa, która właśnie wypowiedziałam. Minuta minęła, nim poruszył się szybko, przyciągając mnie w swoje bezpieczne ramiona. - Tak bardzo przepraszam, Bella. Przepraszam, że nie byłem przy tobie. Ciasno owinęłam ramiona wokół niego, wypłakując łzy spowodowane poczuciem winy. Łzy, których według Cassie i reszty grupy, nie powinnam
226
wylewać. Dłoń Leo głaskała moje włosy, uspokajając mnie w jedyny sposób, jaki znał. - Przepraszam, Josie. Naprawdę. Za wszystko. - Proszę, nie przepraszaj. To było coś, czego się nie spodziewałam. Myślałam, że ten facet mnie nienawidził. Nigdy nie przypuszczałam, że mógłby spróbować czegoś takiego. Ale zrobił mi przysługę. Leo ponownie usiadł, czekając na dalsze wyjaśnienia. - Od samego początku zmagałam się z decyzją o przyjeździe do Paryża. Byłam rozdarta między mężczyzną, którego właśnie poznałam i irracjonalnym zachowaniem, napędzanym słowami mojej matki. Na koniec wybrałam źle. Wiedziałam o tym, gdy podjęłam decyzję. Wiedziałam o tym, gdy się żegnałam, i wiedziałam o tym, gdy usiadłam w samolocie. Każdego ranka, aż do pójścia spać, moje serce bolało w taki sposób, że nawet nie wiedziałam, iż jest możliwy. Tęskniłam za tobą, nim w ogóle wyjechałam. Nigdy nie powinnam była wyjeżdżać. Monsieur Bordeaux jedynie zatwierdził to, że nie była to moja jedyna życiowa okazja. Ty nią jesteś. - Więc, co zmierzasz? - Wracam do domu i chcę nadrobić stracony czas, zacząć z tobą nowe życie, o którym marzyłam od sześćdziesięciu dni. Piękny uśmiech zagościł na jego przystojnej twarzy. - Wracasz do domu? – zapytał, jego słowa zabrzmiały, jakby w to nie wierzył. - Tam gdzie ty, tam ja. *** Tamtej nocy leżeliśmy przytuleni do siebie, wpatrując się w połyskującą dal. Leo przerzucił przeze mnie ramię, palcami muskając moją dłoń. Pomimo chęci, by poczuć go sposób, za którym tęskniłam, Leo zachowywał się jak 227
dżentelmen. Świadomi ostatniego ataku na mnie, starając się dojść do siebie, postanowiliśmy po prostu cieszyć się wzajemnym towarzystwem. Rozmawiając tuż przy sobie, a nie przez telefon, i śmiejąc się z historii, które wspólnie przeżyliśmy i tych, które przeżyliśmy osobno. - Przepraszam, że wyjechałam, Leo – powiedziałam, gdy otoczyła nas cisza. - Nie przepraszaj. Musiałaś to zrobić. Inaczej zawsze to by cię dręczyło. - Jesteś dla mnie najważniejszy i ja, ja… nigdy nie powinnam była akceptować tego stypendium. - Nie zrozum mnie źle, ale część mnie o tym marzy, zwłaszcza po tym, co się stało. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak musisz się czuć po tym, co ten dupek ci zrobił, ale wiem, jak ja się z tym czuję. Kiedy mi to powiedziałaś, z oczami wypełnionymi strachem i smutkiem, myślałem, że wybuchnę z wściekłości. Jestem naprawdę dumny z tego, jak sobie z nim poradziłaś, Josie. - Co, jeśli złoży oskarżenie? Myślę, że mogłam poważnie uszkodzić mu wzrok. - Josie, zabieram cię następnym lotem do domu, do miejsca, do którego należysz. Może robić, co chce, ale cokolwiek to będzie, nie będzie miało na ciebie wpływu, obiecuję ci to. Czując się bezpiecznie w ramionach Leo, moje oczy zaczęły się zamykać, ciepło jego ciało kołysało mnie do snu, na który tak długo czekałam. - Kocham cię, Leo – wyszeptałam. - Cii… ja ciebie też, Bella. Nawet, gdy ciemność zaczynała mnie pochłaniać, czułam, że Leo był rozbudzony, jego serce uderzało we wściekłym rytmie, z pewnością przeżywając to, co mogło mi się przytrafić.
228
ROZDZIAŁ 38 Jakby minutę później słońce zaczęło świecić za oknem i usłyszałam, jak Leo rozmawia z kimś w pokoju po hiszpańsku. Było to tak hipnotyzujące, że niemal znowu utuliło mnie do snu, ale ciekawość wygrała. Przekręcając się na bok, patrzyłam, jak Leo krąży po pokoju ze spuszczoną głową, zaabsorbowany rozmową z osobą po drugiej stronie. Był bez koszulki, a jego idealnie opalone, oliwkowe ciało było z samego rana ulgą dla obolałych oczu.
229
Czując moje spojrzenie, uniósł wzrok w trakcie rozmowy i mrugnął do mnie, wysyłając motyki do mojego brzucha. Chwilę później zakończył rozmowę i skupił na mnie całą uwagę. - Jak się czujesz z tym, żeby dzisiaj wrócić do domu? – zapytał, figlarny błysk pojawił się w jego oczach. - Gdziekolwiek jedziesz, tam ja jadę. - Dobrze. Wyjeżdżamy za godzinę. *** Mimo mojego ogromnego zaintrygowania, nie wypytywałam Leo, co się dzieje i dlaczego to się dzieje tak szybko. Opuściliśmy hotel i pojechaliśmy do mojego mieszkania, abym mogła zebrać swoje rzeczy. Cassie na szczęście była w Lafayette, więc mogłam się pakować bez jej oskarżycielskiego spojrzenia mówiącego mi, jak bardzo gardziła moją osobą. - Masz w studio jakieś ukończone obrazy? – zapytał Leo, kiedy pakował moje przybory toaletowe. - Tak, trzy. Jeśli wciąż tam są. - Bez nich nie wyjeżdżamy. Pójdę po nie. Ty zostaniesz w taksówce. Nie chciałam się kłócić, bo autentycznie byłam wdzięczna. Zastanawiałam się, jak mam zabrać swoje najlepsze praca bez wywoływania kłótni, więc byłam wdzięczna, że Leo sam to zaproponował. Nie zostawiając żadnej notki dla Cassie, zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania, bez jakiejkolwiek chęci na powrót. Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przed Lafayette, zostało nam niewiele czasu, by dotrzeć na lotnisko. Dałam mu ogólnikowe instrukcje, jak dotrzeć do mojej części studia i Leo zniknął za drzwiami, podczas gdy moje serce gwałtownie uderzało o żebra. Pomimo chłodu, zaczęłam się pocić, a lęk spowodowany byciem blisko tego miejsca, brał nade mną górę. Kolejna taksówka zatrzymała się na moment 230
przed nami, zostawiając jedynego mężczyznę, któremu życzyłabym śmierci, na chodniku przed uniwersytetem. Jego lewe oko było zakryte, a ramiona nie były już wyprostowane w arogancji. Patrząc, jak podążył drogą, którą szedł Leo, mój lęk zmienił się w panikę. Kiedy taksówkarz stukał palcami o kierownicę, ja zerknęłam na zegarek. Nie było go już od dziesięciu minut, a Monsieur Bordeaux był tuż za nim. Wyjęłam telefon z torby i wybrałam jego numer, kiedy rozsunęły się drzwi i wyszedł przez nie, niosąc moje trzy obrazy. Kierowca widząc, że ma pełne ręce, wyszedł, aby pomóc. Gdy obaj wrócili do auta, wpuszczając zimny powiew wiatru, spojrzałam pobladła na Leo. Jego knykcie na prawej dłoni były zaczerwienione i odrobinę obdarte. - Widziałeś Monsieur Bordeaux? – spytałam ostrożnie. - Tak, nie wydawał się zbyt zadowolony, że zabieram twoje prace. - Uderzyłeś go? - Może raz lub dwa razy, ale nie z twoimi pracami. Odwaliłaś niezłą robotę z jego oczami. Przygryzłam dolną wargę, aby powstrzymać uśmiech. Delikatnie chwytając mój podbródek, przyciągnął mnie do siebie, aż nasze usta się połączyły. - Za nowe początki. *** W przeciwieństwie do chwili, w której opuszczałam Australię, nie wykazywałam żadnych emocji, gdy wyjeżdżałam z Paryża. Jednak teraz, stojąc przed lustrem w łazience Leo, układając włosy i nakładając makijaż, nie mogłam być szczęśliwsza.
231
Kątem oka obserwowałam, jak miłość mojego życia zakłada marynarkę i prostuje kołnierz. Odłożyłam eyeliner na blat i weszłam do pokoju, w którym się znajdował. Owinęłam ramiona wokół jego szyi, a on ułożył dłonie na moich biodrach. - Ja… Nie mam słów, aby opisać, jak szczęśliwa jestem, że znowu jestem z tobą. - Widziałabyś siebie przy moim boku do końca swojego życia? Prychnęłam. - Bez wątpienia! - Miałem nadzieję, że to powiesz. – Pochylił się i pocałował mnie czule, nim się odsunął. – Jesteś pewna, że nie jesteś zmęczona? - Cokolwiek zaplanowałeś, jestem gotowa. Spałam w samolocie jak dziecko dzięki tym niesamowitym siedzeniom. Figlarny błysk ponownie pojawił się w jego oczach. - Dobrze, wyjeżdżamy za pięć minut.
ROZDZIAŁ 39 Czując się pewnie z lokami i w sukience do połowy łydki, chwyciłam rękę Leo, gdy pomagał mi wysiąść z auta. Znaleźliśmy się przed jego restauracją, a przez szybę widziałam, że odbywało się tam jakieś przyjęcie. W środku byli obcy ludzie w formalnych strojach. - Co się dzieje? – zagadnęłam Leo, który wciąż nie chciał nic powiedzieć. - Zobaczysz.
232
Poprowadził mnie do wejścia, a tam natychmiast zostaliśmy powitani przez kelnerkę niosącą tacę z szampanem. Wzięliśmy po kieliszku i Leo położył dłoń na dolnej części moich pleców, gdy dołączyliśmy do grupy. Wszyscy wyglądali jak profesjonaliści zaabsorbowani rozmową, kiedy skierowaliśmy się do jednego konkretnego mężczyzny. Dałam mu późną czterdziestkę, ubrany był w szyty na miarę garnitur, który pomógł ukryć jego całkiem krągły brzuch. - Panie Santiago, miło pana znowu widzieć – powiedział z zarumienionymi policzkami. – A to musi być panna Josie Marks. - Tak, proszę, mów mi Josie. – Uśmiechnął się szeroko, gdy potrząsnął moją dłonią. - Muszę przyznać, że jestem wielkim fanem twoich prac. - Słucham? - Twoje obrazy. – Wskazał na otaczające nas ściany restauracji. – Są naprawdę niesamowite! Cofając się o krok z oczami rozszerzonymi w szoku, rozejrzałam się wokół i zobaczyłam całą swoją kolekcję z wystawy, która odbyła się dwa miesiące temu. Odwróciłam się do Leo, który zauważył moje zdezorientowanie i dla uspokojenia chwycił mnie za rękę. - Kupiłeś moje obrazy? - Tak. Wiem, że nie jestem właścicielem galerii, ale jestem twoim fanem numer jeden. - Kupiłeś moje obrazy? – zapytałam jeszcze raz z całkowitym niedowierzaniem. Leo zaśmiał się łagodnie. - Tak. I kiedy podziwiałem je na swoich ścianach, pan Jeffries zjawił się u mnie prywatnie w sprawie spółki i zobaczył twoje prace. Widzisz, on i ci ludzie wokół nas przybyli tutaj z Galerii Państwowej z powodu chęci zakupu twojej kolekcji. - To prawda? – zapytałam głupio odwróciwszy się do pana Jeffies’a. 233
- Tak, Josie. Masz rzadki talent, jakiego nie widuje się często i chcemy, by twoje obrazy zostały wywieszone w głównej hali, ale również chcielibyśmy cię zatrudnić jako konserwatora sztuki przy obrazach renesansowych. - Naprawdę? - Jeśli oczywiście chciałabyś z nami pracować. - Jakim cudem to się dzieje? – Zwróciłam się po wsparcie do Leo. Jego rozbawione spojrzenie rozproszyło moje niedowierzanie. - Co ty na to? – zapytał z nadzieją pan Jeffries. - Tak. Odnośnie obu pytań, znaczy, jeśli Leo zgodzi się sprzedać obrazy, to tak! Pan Jefferies jeszcze raz potrząsnął moją ręką. - Josie, to będzie zaszczyt mieć cię w drużynie. – I po tym odszedł do znajomych, by podzielić się wieściami. - Kupiłeś moje obrazy? – zapytałam ponownie Leo. - Josie, wiedziałem, że pan Jeffries często tutaj jada i wiedziałem też, że wystarczy zerknięcie na te ściany wypełnione twoimi obrazami, aby natychmiast je docenił. Więc – patrzyłam, jak sięgnął do kieszeni i wyjął czek – miałem to podrzeć, jeśli byś powiedziała nie, ale skoro tak się nie stało, to wszystko jest twoje. Chwyciłam kawałek papieru i zerknęłam na nazwisko na czeku. Josie Marks. - Leo, to nie właściwe! To ty je zakupiłeś. Pieniądze ze sprzedaży należą do ciebie. - Bella, kupiłem je, bo wiedziałem, że pan Jefferies je kupi. Widziałem potencjalnych kupców na tamtej wystawie i pomyślałem, że zasługujesz na więcej niż powieszenie twoich prac gdzieś z boku, na brudnej ścianie. – Położył dłoń na mojej. – To twoje. Byłam oniemiała. Leo przyciągnął mnie w swoje ramiona. - Zawsze w ciebie wierzyłem, Bella. Zawsze wierzyłem w nas. 234
*** Przyjęcie opuściliśmy wcześnie, ale nie przed dokonaniem transakcji. Pracę jako konserwator miałam zacząć w następnym tygodniu, a czek za moją kolekcję leżał w torebce, dzięki hojności i przezorności Leo. Chwycił mnie za rękę i poprowadził przez słabo oświetlony dom, balkon, aż do plaży. Zamarłam, gdy zobaczyłam zapalone pochodnie, tworzące ścieżkę w stronę oceanu. - Co się dzieje? – Poczułam, jak zaciska mi się gardło, gdy słone łzy paliły mi oczy w oczekiwaniu. Leo nic nie powiedział, tylko pocałował mnie i poprowadził nas dalej. Noc była tak piękna, jak zapamiętałam, tyle że z nieznacznie chłodnieszym powietrzem zwiastującym jesień. Na końcu ścieżki rozłożony był koc piknikowy oraz wiaderko z lodem i szampanem. Leo puścił moją dłoń i nadał nam po kieliszku. Był niezwykle cicho, a moje ciało drżało od nietypowej, nerwowej energii. Przyciągnął mnie do swojej piersi, ramionami otoczył od tyłu, gdy obserwowaliśmy, jak księżyc połyskiwał na falach oceanu. Tak bardzo za tym tęskniłam. Czując, jak napięcie zaczyna ustępować, sączyliśmy szampana i cieszyliśmy się z energii, która przepływała między nami. - Część mnie wyjechała z tobą, Josie. – Leo w końcu przerwał ciszę. – Ale odkąd znowu jestem z tobą, czuję się kompletny. - Wiem dokładnie, co masz na myśli. – Mój głos był zaledwie szeptem. - Planowałem to zrobić w Paryżu, zanim dowiedziałem się o wszystkim, co się stało. – Wziął mój kieliszek, odłożył go na piasek i odwrócił mnie twarzą do siebie. Kiedy uklęknął na jedno kolano, moje serce zatrzymało się, a płuca domagały się powietrza.
235
- Josie, moja piękna kobieto. – Tylko tyle musiał powiedzieć, żebym płakała jak dziecko. – Od pierwszej chwili, gdy cię poznałem, wiedziałem, że jesteś dla mnie stworzona. Wystarczył jeden zakład, cztery rytmiczne bity oraz Tequila 47 i moje serce było sprzedane. Los nas sprawdził, ale zdałem sobie sprawę, że nawet z dala od ciebie, nadal byłem z tobą. Josie Marks, czy spędzisz ze mną resztę swojego życia, jedząc, pijąc, tańcząc, śmiejąc się i robiąc wszystkie te rzeczy, w których jesteśmy najlepsi? Pospiesznie wycierając łzy, które zamazywały mój obraz, kiwnęłam głową, nie będąc w stanie nabrać tyle powietrza, aby wydusić jakiekolwiek słowa. Wyjął z kurtki małe, aksamitne pudełko i otworzył je, a kamień połyskiwał niesamowicie w świetle księżyca. - Leo – zakrztusiłam się, tracąc całe opanowanie. – Tak bardzo cię kocham. Wsunął pierścionek na mój palce, wstał, objął dłońmi moje policzki i pocałował mnie z taką pasją, że od razu poczułam, jak miękną mi kolana. Mogłam poczuć na ustach smak swoich słonych łez, gdy Leo pochłaniał mnie w sposób, jaki kochałam i jakiego łaknęłam. Owijając ramiona wokół jego szyi, przyciągnęłam go do siebie, czując nasze serce galopujące w jednym tempie. - Dziękuję, że mnie odnalazłeś. - Utrata ciebie nie była żadną opcją, Bella. Myliłam się od samego początku. Nie potrzebowałam Paryża. Byłam w domu. Byłam tam, gdzie chciałam. Z Leo u swojego boku mogłam malować świat pięknym.
236
ROZDZIAŁ 40 Leo Szkoła w Lafayette - Kim ty, kurwa, jesteś? – Mocny francuski akcent zabrzmiał za moimi placami. Brzmiał na wkurzonego, gotowego na walkę. Niestety dla niego, ja już wiedziałem, kim on jest, co znaczyło, że byłem o krok przed nim. 237
Odwróciłem się i napotkałem twardniejące spojrzenie pasujące do mojego. Ostrożnie odkładając prace Josie, wyprostowałem ramiona, kiedy zobaczyłem zszokowaną młodą kobietę stojącą za moim celem. Nie miałem wątpliwości, że to była Cassie. - Monsieur Bordeaux? - Tak! – powiedział, wyglądając na wkurzonego moim zwykłym pytaniem. Kąciki ust zaczęły mi się unosić, niemal tworząc uśmiech, gdy zobaczyłem jego oczy. Jedno oko miał zakryte, a drugie całkowicie nabiegłe krwią. Josie odwaliła kawał dobrej roboty i serce napuchło mi z dumy. - Czego chcesz? – burknął. - Wyglądasz, jakby ktoś nieźle dał ci popalić – powiedziałem, wskazując na jego twarz. Skrzywił jeszcze bardziej już wykrzywione rysy twarzy. - Jedna suka mi się sprzeciwiła. Przełknąłem mocno. - Mm… niektóre suki nigdy się nie nauczą, prawda? Powoli zaczęło do niego docierać to, co powiedziałem. Jego, to lepiej funkcjonujące, oko zmrużyło się w pytaniu. - Nie wiem, kim jesteś, ale te obrazy należą do Lafayette. Artysta jest nam to winien za zmarnowanie naszego czasu. Ignorując jego ostrzegawczy ton, wsunąłem dwa obrazy pod ramię, a jedno trzymałem w drugiej ręce. - Jest tutaj, prawda? – Jego ton uległ zmianie. Teraz miał jaja, by szydzić. – Wysłała cię, byś za nią posprzątał? Nie martw się – powiedział, zbliżając się i zniżając głos. – Te zadziorne zawsze są lepsze w… Przerwałem mu, zanim mógł dokończyć, uderzając go z pięści w twarz. Dziewczyna za nim krzyknęła, upuszczając pędzel. Cipka przede mną opadła na podłogę, jedną dłoń unosząc w obronie, a drugą zaciskając na szczęce.
238
- Po prostu weź te pieprzone obrazy – powiedział; gdy był przerażony, jego akcent był jeszcze lepiej słyszalny. Ruszyłem, żeby zebrać małe torby z farbami, a mój nagły ruch spowodował, że Bordeaux wzdrygnął się tchórzliwie. - I Bordeaux. Za każdym razem, kiedy spojrzysz w lustro i zobaczysz to gówno, jakim jest teraz twoja twarzy, będziesz pamiętać Josie Marks jako sukę, która skopała ci dupę. Przeszedłem nad jego żałosnym i przegranym ciałem i ruszyłem w stronę wyjścia, wracając do kobiety, którą kochałem. Widząc przez szybę jej spanikowaną twarz, poczułem że jeszcze bardziej się w niej zakochałem. Moja niezdarna, utalentowana artystka z pięknymi nogami tancerki. Była ideałem. Pokolorowała mój świat i wprowadziła życie we wszystko, czego dotknęła. Jeszcze tego nie wiedziała, ale niedługo Josie zostanie panią Santiago i tym razem, niezależnie od tego, co los na nas zarzuci, nigdy jej nie opuszczę.
EPILOG - Masz… Zdecydowanie ten kolor. Posłałam jej sceptyczne spojrzenie. - Nicole, kiedy ostatnio kupiłaś mi pomadkę, to po miesiącu powiedziałaś, że jest ohydna.
239
- Przysięgam, że tym razem byłam trzeźwa. Gdy tylko ją zobaczyłam, to pomyślałam o tobie. Podziwiając kolor, musiałam przyznać jej rację. - Kolor jest śliczny. Dziękuję. – Pochyliłam się do lustra i nałożyłam resztę makijażu, kiedy zobaczyłam uroczą twarz zerkającą zza rogu. - Ciociu, Josie – zabrzmiał słodki głos Mimi. – Mogłabyś zawiązać mi wstążkę? – Obróciła się, aby pokazać zwisające przy talii wstążki. Podeszłam do niej w wielkiej sukience, uklękłam i przytuliłam ją od tyłu. - Wyglądasz jak mały aniołek – wyszeptałam jej do ucha. I tak było. W swojej dziewczęcej sukience w kwiaty i włosami sięgającymi do uszu wyglądała zbyt ślicznie, by to opisać. Miękkie, blond włosy Mimi odrosły szybko, po jej ostatnim leczeniu. Jej dobry stan zdrowia zadziwił każdego, łącznie z lekarzami. - Wyglądasz jak księżniczka – odszepnęła, a ja poczułam, jak oczy wypełniają mi się łzami, gdy przypomniałam sobie jej słowa sprzed roku. Chciała żyć, jeśli, a raczej kiedy, nadejdzie dzień ślubu. A teraz była tutaj, zdrowsza niż kiedykolwiek. W remisji, ale coraz silniejsza. Zawiązałam wstążkę wokół jej miniaturowego ciała i pocałowałam ją w czubek głowy. - Mam coś dla ciebie – powiedziała, podając mi zapakowany gruby papier. Wzięłam go od niej i ostrożnie rozwinęłam papier, kiedy moje serce zatrzymało się. Patrząc między zdjęciem a uśmiechniętą twarzą Mimi, wiedziałam, że to dziecko miało dar przewidywania. Chociaż nie byłam w ciąży, jeszcze, zdecydowanie coś było na rzeczy, tak jak wtedy, gdy powiedziała mi, że Leo po mnie przyjdzie i że weźmiemy ślub. - Niedługo będę mieć bratanicę lub bratanka i brata lub siostrę, z którymi będę mogła się bawić – powiedziała z podekscytowaniem. Obie spojrzałyśmy na Nicole, która w piątym miesiącu ciąży wyglądała promiennie ze swoim maleńkim brzuszkiem. Mimi podbiegła do niej i wskoczyła jej na kolana, a uczucie, jakie wzajemnie ze sobą dzieliły, było równie dojrzałe 240
jak i radujące serce. Jase miał teraz dwie kobiety, na których punkcie miał bzika i radził sobie bardzo dobrze. Nicole była zupełnie nową kobietą. To tak, jakby świeży podmuch wiatru podniósł ją i postawił w miejscu, w którym było jej pisane być. Rozbrzmiało delikatne pukanie, wyrywając mnie z myśli. - Wszyscy są gotowi – oznajmił celebrant, zerkając zza drzwi. Przeciwnie do większości pań młodych nie byłam zdenerwowana. Czekałam na ten dzień, odkąd Leo mi się oświadczył, a teraz desperacko chciałam się stąd wydostać i być przy jego boku. Podeszła do mnie Nicole, trzymając Mimi za rękę, a w drugiej niosąc mój bukiet. - Jesteś gotowa? – zapytała z promiennym uśmiechem. - Bardziej niż kiedykolwiek. Pochyliła się i pocałowała mnie w policzek. - Jestem z ciebie dumna. - Ja z ciebie również. Wzięłam kwiaty i poczekałam, aż dziewczynka sypiąca kwiatami oraz moja druhna odeszły, by rozpocząć uroczystość. Mniej niż minutę później, podążyłam za nimi. Kiedy minęłam róg, zobaczyłam mężczyznę moich marzeń stojącego na balkonie z pięknym, niebieskim oceanem za nim. Zobaczył mnie i nasze spojrzenia się złączyły. Uśmiech rozjaśnił jego przystojną twarz, a ja na nowo się w nim zakochałam. Po spędzeniu oddzielnie sześćdziesięciu długich dni, bierzemy ślub dokładnie trzysta sześćdziesiąt pięć dni po tym, jak mnie odnalazł. To, czego jeszcze nie wiedziałam, gdy stałam przed Leo, składając mu przysięgę
małżeńską
oraz
powstrzymując
się
przed
wcześniejszym
pocałowaniem go to to, że w nocy, gdy już sami świętowaliśmy nasz związek, sprawiliśmy, że Mimi po raz kolejny mogła mieć rację. 241
Jeśli los się sprawi, to mieliśmy zaledwie dziewięć miesięcy i trzy dni, aż do naszej dwójki dołączy trzecia osoba. Jej imię? Isabella Santiago. Numery. Mogą być równie okrutne jak i miłe. Równie gorzkie jak i słodkie. Póki co, korzystałam z ich słodyczy.
242