KS. MARIAN MICHALSKI
ANTGLOG lA LITERA-
TURY PATRY~
·s lYCZNEJ TOM I
PRZEDMOWA Książ~a nlilleJsza -~a służyć jedynie jako pomoc naukowa przy nauczaniu elementow patro~ogu "!.naszych u_czelnia~h teologicznych. Potrzebę takiej pomocy odczuwahś~y JUZ dawno, me sądzimy bowiem, że bez zetknir;cia się z samym tekstem plSm patrystycznych studenci potrafią sobie wyrob!ć rzetelny na nie pogląd, poznać ich treść, wartość i rolę, jaką w dziejach Kościola odegrały. Równocześnie zdajemy sobie sprawę, że wobec coraz mniejszej znajomości łaciny i greki, a coraz większego braku czasu i cierpliwości, można dziś dzieła Ojców czytać raczej tylko w polskim przekładzie oraz tvlko w wyjątkach odpowiednio dobranych i łatwo dostępnych. · Sporządzenie jednak polskiej antologii patrystycznej nie jest bynajmniej sprawą prostą. Dotychczas zdołano dopiero część zabytków literatury starochrześcijańskiej przełożyć na język polski. Ponadto, nawet z najlepszych istniejących przekładów nie można korzystać wprost, lecz trzeba je przestylizować zgodnie z wymaganiami współczesnej dydaktyki, tak by odnośne teksty patrystyczne stały się dla odbiorcy naprawdę ,,strawne". Wreszcie dobór zarówno dziel, jak przytaczanych z nich ustępów, jest przedsięwzięciem wręcz ryzykownym, gdyż zależy ostatecznie od oceny i poglądów samego autora antologii, te zaś nie zawsze pokrywają się z oceną i poglądami odbiorców, pozostawiając szerokie pole do krytyki i stały niedosyt. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przygotowana przeze mnie książka ma wiele braków i niedoskonałości. Nie chciałbym jednak, by spotykała się ona z zarzutami pochodzącymi ze zwyczajnego nieporozumienia, w szczególności z doszukiwania się w niej tego, co nie jest jej zamierzeniem, i dlatego już z góry podaję zasady, jakich się przy wyborze i tłumaczeniu wyjątków z pism patrystycznych trzymałem. Zgodnie z wymienionym na początku celem mej książki dobierałem teksty patrystyczne przede wszystkim pod historyczno-literackim kątem widzenia. Chodziło mi o to, by w rezultacie mogły one dać czytelnikowi ogólny obraz rozwoju piśmiennictwa patrystycznego, uwydatniając zarazem, w czym i o ile poszczególni pisarze tego okresu przyczynili się do rozwoju tak teoloaii, jak ustroju, liturgii oraz działalności duszpasterskiej i kulturalnej Kościoła. Książka niniejsza nie jest więc ani zbiorem cytatów patrystycznych do uąt ku dogmatyka, ani zbiorem dokumentów źródłowych do użytku hi.słorlb. Obaj mogą wprawdzie znaletć w niej również coś dla siebie, leci ubocznie. Parniętając o tym, czytelnik uzna tei chyba za zupełniDi~e..::~tJf:; że nie wszystkie wybrane przeze mnie wyjątki z dzieł Ojców m glądy zgodne z obecną interpretacją katolicki!. Ta bowiem włdułe ność" często nie tylko charakteryzuje odnośnego pilarza, lles talltl najlepiej, jak wielki postęp zrobił Ko6cl6ł w ciqu wieków, zumienie, pogłębienie, wyjaśnianie i rozwfjaDie ciQoąłu przekazywanych od czasów apoatollklch.
1
PRZEDMOWA ()puieąłem 1141 wyJ4c:mle do pisarzy najwybitnlejaych i najbardziej typo-.,cll dla daneJo okresu oraz do tych tylko ich dzieł, które uważałem za Dajstosowniejsze do osiągnięcia celu książki. Staralem się natomiast dawać wy~tki stosunkowo obszerne i tak dobrane, by już same przez się, bez dodatkowych objaśnie6 z mej strony, pozwalały czytelnikowi wyrobić sobie ogólne pojęcie o całym dziele, z którego zostały zaczerpnięte. Wyjątki krótkie, choćby nawet liczne, nigdy nie potrafią dać prawdziwego obrazu dzieła, uwydatnić jego charakteru, treści i problematyki, a tym bardziej poglądów autora. Przy tłumaczeniu wybranych ustępów zabiegałem o jak najwierniejsze oddanie myśli odnośnych pisarzy, ale stronę formalno-stylistyczną traktowałem bardzo liberalnie. Długoletnie bowiem doświadczenie nauczyło mię, że jeśli J)isma starochrześcijańskie nie mają nudzić i odstraszać czytelników, lecz ich zaciekawiać i pociągać, muszą być przekładane swobodnie, stylem lekkim, prostym, łatwo zrozumiałym, a przede wszystkim językiem nowoczesnym, takim, jak gdyby pisano je dzisiaj. Wbrew pozorom, ścisłe trzymanie się oryginalnego tekstu często nie tylko utrudnia zrozumienie rzeczywistej myśli pisarza, lecz niejednokrotnie stwarza nawet niebezpieczeństwo jej wypaczenia, jako że z biegiem czasu wiele pojęć i wyrażeń zmieniło znaczenie, wskutek czego również nasze ogólne kategorie myślowe pod wielu względami uległy zmianie. Do wybranych ustępów nie dodawalem specjalnych komentarzy, lecz tylko najkonieczniejsze drobne wyjaśnienia. Nie chciałem powiększać rozmiarów książki, a zarazem liczyłem na to, że jako podręcznik znajdzie ona zawsze potrzebne uzupełnienie w postaci żywego słowa profesorskiego. Zresztą pamiętam także o znanym twierdzeniu, że każdy przekład jest właściwie z konieczności również pewną interpretacją przekładanego tekstu, a więc poniekąd i komentarzem do niego. Poprzedzilem natomiast wyjątki z dziel poszczególnych pisarzy odpowiednimi ~vs.tępa~i, zawierającymi uzasadnienie, dlaczego te właśnie ustępy i z tego ~lasru_e dztel_a wy~ra.łem. Uzasadniając, musialem oczywiście podać warunki l ?kolic~ośc1, w Jakich ów pisarz żył i działał, co swym dziełem zamierzał o.s1ągnąc, oraz jakie znaczenie miała w dziejach Kościola jego działalność literacka.
Autor
Rozdziali PROBLEMY I TRUDNOŚCI PIERWSZYCH GMIN KOŚCIELNYCH
"OJCOWIE APOSTOLSCY" WSTĘP
Zakładanie pierwszych społeczności kościelnych nie zaczynało się od redagowania statutu. Nawrócona prz.ez wędrownego zazwyczaj misjonarza grupa v.-yznawców Jezusa żyła zrazu po prostu tak, jak umiała, według przekazanej jej Ewangelii. Dopiero w miarę wzrostu licz.by neolitów i wyłaniania się coraz to nowych problemów praktycznych starała się regulować także różne szczegóły dotyczące wzajemnego stosunku i jednolitego postępowania wiernych. Odnośne reguły przekazywano najpierw tylko drogą ustnej tradycji lub nawet samym
PJ10BL1D1Y PIERWIZYCB GlllN- "OJCOWIE
AJłOS'1'0LIIC'r
e-. -"7 .....,Uyty
Nowego Testamentu naletą do gatunku literatury populatno-dewoc:yjnej, mającej na względzie przede wszystldm indywidualną pobożnołó wlerDYC:b, to plama Ojc:ów Apoatolskieb są raczeJ dokumentami urzędowymi lub pół ~owyml, dotycz11cyml życia religijnego całeJ społeczności kościelnej. Przegląd pism Ojców Apostolskich wypada zacz11ć od Nauki dwunastu Apostołów •. gdyż z niej motemy się dowiedz.leć najwięcej o problemach i trudnościach pierwszych gmin kościelnych. Pismo to stanowi najstarszy znany nam zbiór ustaw regulujących całokształt społecznego życia religijno-moralnego jakiejś (nie znanej nam bliżej) gminy chrześcijańskiej na Wschodzie, prawdopodobnie w Syrii. Ani autora, ani czasu powstania tego zbioru nie potrafimy dokladnie określić, co najwyżej tylko stwierdzić, że pismo zredagowano w okresie między 70 a 150 rokiem po Chrystusie; tworzone dlugo i powoli, przez łączenie luźnych fragmentów pochodzących z różnego czasu, miejsca i warunków, zawiera partie odzwierciedlające najbardziej pierwotne formy chrześcijańskiego życia kościelnego. Przy lekturze Didache od razu rzuca się w oczy wielka ilość rysów żydochrześci jańskich. Pod \1{Zględem formy przypomina ono ,,Regułę Zrzeszenia" esseńczyków, znalezioną w Qumran, w treści natorrunst zawiera całe obszerne ustępy przejęte wprost z piśmiennictwa ówczesnej żydowskiej diaspory, zmodyfikowane tylko 1 uzupełnione w duchu chrześcijańskim, tam gdzie to było bezwzglę~ie konieczne. Temu wykorzystywaniu dorobku żydowskiego nie można się dziwić. Wszak przy organizowaniu pierwszych samodzielnych społeczności chrześcijru'lskich, tworzonych najcz<:ściej przez nawróconych żydów lub żydowskich prozelitów, musiano przecież na czymś się wzorował:, jako zaś najbliższe wzory narzucały się z natury rzeczy oczywiście formy życia synagogalnego. Już obszerna katecheza moralna, od której zaczyna się Didache (rozdz. 1-6), odtwarza z niewielkimi tylko z.mianami żydowski katechizm dla prozelitów. Przyloc~one zaś w rozdz. 9 i 10 modhtv.·r hturgiczne przy celebrowaniu Eucharystii odpowiadają niemal dosłownie zmodyfikowanym po chrześcijańsku żydowskim berakot/1. Z judaizmu przejęto też bez wątpienia polecenie używania przy chrzcie ,.wody żywej" czyli bie!ącej (rozdz. 7), zwyczaj modlenia się trzy razy dziennie (rozdz. 8) oraz przypisywanie wielkiej roli "prorokom" i ,.nauczycielom" w życiu Kościola (rozdz. 11 i !3). Nie wszystko to oczywiście jest dla nas jasne, nad szeregiem przepisów dyskutuje się do dziś dnia. Nie wiemy na przykład dokładnie, jak umiejscow ić w~pomnianc wyżej modlitwy cucharystyczne w liturgii mszalnej, o k•órcj mowa w rozd1.iale coztcrnastym; jak pojmować stosunek "proroków" i "nauczycieli" zarówno do siebie nawzajem, jak do czlonków wybieranej przez gminę dwustopniowej hierarchii, zleżonej z biskupów i diakonów; dlaczego nie ma żadnej wzmianki o ,.prez.biterach" odgrywających przecież doniosłą rolę w żydowskich synagogach; jak rozumieć polecenia katechezy: "jeśli ci kto weźmie płaszcz, daj mu tak:i.e suknię swoją", ,,jeśli cię ktoś pozbawi majątku nie żądaj zwrotu", "niczego nie nazywaj swoją w łasnością" {rozdz. l i 4) etc. Część tych nicjasności pochodzi stąd, :i.e również dla ówczesnych wiernych nie wszystko bylo jui całkowicie jasne. l lak na przykład niektórzy nie uświadamiali "sobie prawdepodobnie jeszcze dokladnie pozycji wybieranych przez gminę hierarchów l wręcz ich lekceważyli, przeciwstawiając ich natchnionym przez Ducha apokaliptyki, opartej na "gnozie'· czyli wyi.~zej wiedzy o tajemnicach niebios i wyznac:.o~ej w _nich i.uż _z góry całej historii ludzk~ści aż po jej zakończenie "pełnią czascw' (t.o Jest ZJaWleOJem się Chrystusa, załozeniem p1zezeń Kościoła wniebowst~pieniem i wrcs1.cie powtórnym pnyjściem w chwale. Por. J. Danielou 'Theologłe du ,udeo-christianisme, Tournai 195tl, s. 17-65). -• _Jej poln:f--4-i.uL w zachowan)-m rękopisie brzmi: Nauka Pana gloszona J)1'zeZ XIT .4postotów narodom. Tytuł krótszy z.najduje się w indeksie tegoż przekazu rękopiśmiennego. W mowie potocznej określa się pismo zazwyczaj krótko Jako Otdache (gr. ,.nauka").
)
ul
Bote1o ,,prorokom" l ,,nauezyc:lelom" (rozdz. 111). ZbJt lahrowWnlle tlił • • slę widocznie do wędrown:yc:h mlljonan::y W)'I~Wcb w roll ......, 3.... , Jdyi Didache usilnie przestneaa przed na~pc:zaml podaJ~ " ' za ~ "proroków" lub "apostołów" (w szerszym mac:zenlu) l podaje konkreme 1PC*1bJ Ich rozpoznania (rozdz. 11). ~da T6wnlet ellminowania ze apołecmołd ko&delnet wszelkich nierobów i darmozjadów, wykorzystuj._cych dobroczynnołć wspólbraci, przypomina o powszechnym obowiązku pracy zarobkowej wiernych, a nawet czyni całą społeczność odpowiedzialną za dostarczanie bezrobotnym odpowiedniego zatrudnienia (rozdz. 12). O Innym znów problemie dowiadujemy si~ z Listu Klemensa R:vmskleao do Korvntlcw, n raczej z listu rzymskiej gminy kościelnej do taklcjie gminy w Koryncie. Nadnwcq pisma są bowiem wszyscy chrześcijanie rzymscy, w których Imieniu redagował je nicjaki KLEMENS, najprawdopodobniej przewodniczący tamtejszego kolegium prezbiterów-biskupów. Tak przynajmniej głostła stale póf.nlcjaza tradycja; sam list nic podaje ani imienin, ani stanowiska jego rcdolctorn. Okazj~ do napisania listu dał ostry spór powstały z końccm I wieku między chrześcijanami w Koryncie. Część. z nich usunęła ze stanowiska wnystklch c~on k6w tamtejszej hierarchii i na to miejsce wybrała innych, przeciwko cz.emu protestowała gwałtownic reszta wiernych. Wie-j<: o fporz.c rozniosła sl<: szeroko, wywołując złośliwe komentarze .:c f;trony pogan, a zgorszenie w Innych &minach kościelnych. Dotarła również do RJzyrnu do Kościoła rzymsklcllo, którego członko wie uznnll za stosowne Interweniować. Dlaczego usunięto w Koryncie fungujących aktualnie hierarchów? Okolic:ność, li na ich miejsce wybrano nowych, dowo:l:LI, że ,.buntownikom" nie chodtllo o zwalczanie samego ustroju hierarchicznego, Nie l':lieli lei widocznic do usuniętych żadnych pretensji, bo podkreślali, że zdegradowani pełr.ill swe funkcje ,.bez zarzutu". O właściwej przyczynie zmlcny osób list Klemensa wyraźnie nic wspomina, dzisiejsi zaś historycy wysuwają na ten temat szereg przrpuszczefl. Najprawdopodobniejsze wydaje się, że chodziło o problem: czy w odr6inieniu od powolanych przez Ducha Boiego charyzma,yk6w (apostołów, proroków) czlonkowle miejscowej hierarchii wybierani przez ;amą gminę mają pelnić swe funkcje dożywotnio, czy tylko przez pewien okres czasu, jak u żydów lub w pogańskich społecznościach religijnych. Część wiernych l:orynckich obstawała w czasowołclq 1 z.yskawszy w danej chwili przewagę, przeprowadziła zmian~ osób na un~:dz.Ic kościelnym, reszta była przeciwnego zdania l domacała slę Ich reaktywizacji. Podzlclał to zdanie również Rzym i stąd jego ostra reakcja. Za taką hipotuą zdają się przemawiać obszerne wywody Klemensa w 42 i 44 rozdziale listu wląf.ące ścUle z apostolskim następstwem kościelnych hlcrarch6\v rÓ\\"n!ei doiywotnio~ Ich tunkcjL Z treści listu niepodobt:a \\"nloskować, czy Kościół rzymski Interweniował w sporze z własnej inicjatywy, czy na wezwanie Koryntian. Pewne jest tylko, ie interweniując, nie anulował autorytatywnie dokonanej zmiany, lecz ją tylko potępW. wyrażał swe oburzenie oraz usiłował drogą argumentacji przekonać korynddcla ,.buntowników" o popełnionym przez n!ch grzechu i skłonić Ich do poprawy. WIdocznie chrześcijanie rzymscy respektowali wewnętrza' autonomię· XoKiai6W lokalnych, uważając, że mogą najwytej nie przyjąć do wladomołc:l dokml • w Koryncie przewrotu i odmówić nawiązania z nowymi hlerarcbaml kościelnej. Na talią bowiem tylko Ich postawę wskazuje JJ.at plaaD,t' pnil& Dlll!i.... sa; nie znajdujemy w nim jeszcze łladów w:ykonywanla sn- ~ władzy jurysdykcyjnej w s~Unku do Kośdola korynddefO. IDee T . . . . 1J powainym, nawet ostrym, lecz tylko w formie upomaiela l '**W .. Inna sprawa, ie z jeiO Uatu przebija wyndDie .....-.~.:==~ będ' respektowali Ich oplolę. Co w1.-J. Uat lla6cl/r lit el niem: .,Gdyby zał nlektói'Q' nie UlłuciWI łeiO. co B6l --·-111!1!11111!
dllał. Dledl wf~ te dopuszczaj4 się przewinienia, (.•.) my zd woint będziemy od 1e10 ~~UChu". CbrzełcUanie rzyrrucy mieli więc poczucie Jakiejś odpowiedzlalDoki i obowiązku moralnego wobec chrześcijan korynckich. Na czym opierali to poczucie, list Klemensowy nie wyjdnla. O praktycznym rezultacie listu możemy tylko snuć przypuszczenia. W kilkadziesh't lat pófniej biskup koryncki Dionlzy donosił papietowi Soterowi: "(...). Obchodziliśmy dzisiaj święty dzień Pański i czytaliśmy wasz list, a będziemy go ku zbudowaniu naszemu zawsze odczytywali podobnie jak ten, który pisaliście nam dawniej przez Klemensa" •. Wynikałoby z tego, że stosunki ułożyły się pomyślnie, zaś list braci rzym~kich .,pisany przez Klemensa" Koryntlanie przechowywali ze cz.cią. Tylko czy chodziło o ten właśnie list, jaki nam się zachował, i czy to on przywT6ci1 pokój w Koryncie? Prawdopodobnie jc~zcze za pontyfikatu .Klem~nsa jeden z członków rzymskiego Kościoła, niejaki :JE: !J\S, ZAczął pi~ać powoli, częściami, dzieło, które po wielu przeróbkach 1 uzupełnieniach skończył wreszcie około roku 140, nadając mu tytuł Paster:: Utwór, choć mierny z literackiego punktu widzenia, cieszący się w starożytności dużą powagą nawet na Wschodzie, traktowany przez pewien czas niemal na równi z Ewangeliami i Listami apostolskimi. Nas interesuje on specjalnie przez to, że pokazuje, iż także w rzymskiej gminie kościelnej nie brakło wówczas skomplikowanych problemów. Oto na pierwszy plan wysunęła się tu sprawa stosunku Kościola do chrześcijanina, który ciężko zgrzeszył, lecz żałuje i czyni pokutę. Narzucało się pytanie: czy Kościół moze udzielić takiemu człowiekowi rozgrzeszenia i przyjąć go z powrotem do swego grona, z którego się wyłączył łamiąc ,.pieczęć chrzcielną" czyli złożoną podczas chrztu przysięgę tycia w świętości czy leż Kościół ruc może tego uczynić, lecz winien dalszy los grzesznika pozostawić już tylko samemu Bogu? Zagadnienie istniało ,,.·łaściwie od początku i było także niejednakowo rozwią zywane. święty Paweł, choć nazywał ochrzczonych ,.świętymi" (hagioi), nie rozumiał te•(o widocznie w 'ensie ich całkowitej bezgrzeszności, lecz raczej powołaDla do świętości, bo niejednokrotnie wytykał im bardzo poważne wykroczenia moralne i wzywał do pokuty, a o wykluczeniu z Kościola mówil tylko wyjątkowo, w szczególnie drastycznym wypadku wymienionym na przykład w l Kor 5, 1. Natomiast w Liście do Hebrajczyków znajdujemy kategoryczne oświadczenie, że społeczność chrześcijańska nie mozc cierpieć wśród siebie grzeszników, bo "jest rzeczą niemoiIiwą tych, którzy raz zo~tali oświeceni (ochn.czeni) (...) a odpadli, odnowić ltu nawróceniu" (6, 4 n.). W praktyce ta różnica poglądów nie odgrywała zbyt wielkiej roli, dopóki w gminach chrześcijańskich panował pierwotny entuzjazm, wzmagany gorączkowym oczekiwaniem rychłego powrotu Chrystusa. Zaczęła się jednak stawać coraz bardziej palącym problemem, w miarę jak z upływem lat perspektywa paruzji odsu''ała . ię w nieokreśloną przy ,złość, a twarda rzeczywistość doczesna coraz silniej spychała C1.lonk6w rouastających się wspólnot chrześcijańskich na poziom przeciętności i powiększała ilość grzeszników. W czasach Hermasa wyrażnie już ścierały się z sobą na terenie rzymskim (a z pewnością i gdzie indziej) dwa przeciwne kierunki, przybierające coraz skrajniejszą formę· rygor)•styczny, znajdujący zwolenników przede wszystkim wśród chrześcijan nastawionych bard~ie) pryncypialnie, teoretycznie i umiarkowany, którego reprezentantami byli głównie chrześci)anie o nastawieniu raczej reallstycznym, dusz.pasterskim. Pierwsi podkreślali, ze złamanie przysięgi z.loż:onej samemu Bogu moi~! prtebaczyć bezpośrednio tylko On, oraz że uznanie możliwości rozgrzeszania przez Kościół doprowadziloby niebawem do lekceważenia grzechu, za-
mieniając społeczno~ ,.świętrch..
w
społecz:noU grzesmlk6w, Dradą
•
c4tv1 '&
na to, ie rygoryzm czyniłby połolenie chnełcijanina, którr cl4:tko ......... -.. szym od poloteola poganina mog,cego katdej cbwlll pfZ1J~· cbrzftt, te aa dalszą metę zniechęcałby ludzi do przyjmowania tego sakramentu, a trm I8IDJIIl paraliżowal rozrost Kościoła. Ponlewai kaida ze stron miała nlew,tpUwle ~ słuszności, trudno było dojść do porozumienia. Hermas włączył się w dyskusję prawdopodobnie pod v:,Hywem refieksji nad własnym, niezbyt ud::lnYm życiem chrześcijanina. '\':skaeywabby na to charakterystyczne wzmianki, jakie o swych perypetiach życiowych zamieszcu na początku Pasterza. Przybył ze Wschodu jako młody niewolnik zakupiony przez bogatą Rzymiankę. Wyzwolony później przez nią, oienił się, miał dzieci i dorobil się znaczneg~ majątku, który jednak stracił w czasie jakiegoś prześladowania, ocalając zaledwie mały skrawek ziemi w okolicy Rzymu, gdzie uprawlał winnicę. 1 Cierplał bardzo z powodu utraty majątku, lecz o wiele boleśniej dręczyły go wyrzuty sumienia, bo przecież w kłopoty i>rześladowania wplątały go własne dzieci, które dopuściły się apostazji, a "awct 't<~denuncjowaly swych rodziców jako chrześcijan. Zajęty ~z reszty inter..sami i zbijaniem majątku, nie wychował ich więc należycie ~Al chrześcijańsku. $wiadomość zaniedbania tego obowiązku narzucała mu pytanie: kto bardziej zasługuje w oczach Bożych na pozostawanie członkiem społeczności kościelnej - on, czy też ten z jego współwyznawców, który tylko raz ciężko zgrzeszywszy, ściągnął na siebie od razu ekskomunikę kościelną? Z tego punktu widzenia stanowisko rygorystów wydawało mu się niesprawiedliwe. Ale i pogląd umiarkowanych nie zadowalal go, jako zbyt ryzykowny. Próbowal więc w swym Pcuterzu dać coś pośredniego między tymi dwoma kierunkami. Uważał mianowicie, że dopóki trwa jeszcze budowa Kościoła - do chwili paruzji Pańskiej - każdy chrześci janin, który ciężko zgrzeszył, powinien po odpowiedniej pokucie móc otrzymać rozgrzeszenie, lecz tylko raz, nie więcej. Grzesznik nie powinien zatem tracić nadziei, ale też nie może zwlekać z pokutą, bo czas paruzji jest dla nas zakryty. Koncepcję swą przedstawia Hermas jako objawienie udzielane mu przez Boga stopniowo, przez czas dłuższy w rozmaitych okolicznościach i w rozmaity sposób, zawsze jednak w formie wizji, połączonych z odpowiednimi naukami w postaci przypowieści, porównań, przykazań i wyjaśnień, z ró"W-noczesnym nakazem szerzenia jak najdalej tego, co mu zostało objawione. Przemawia do czytelników nie jako "doktor" (teolog), lecz jako prorok, jeden z tych, o których wspomina Nauk4 dwunastu Apostol6w. Przy okazji dowiadujemy się, częściowo wprost, częściowo z wyraźnych aluzji, że w rzymskiej gminie kościelnej nie wszystko było w porządku, że nawet wielu duchownym niejedno można było zarzucić. Oczywiście kompromisowy pogląd Hermasa nie zadowolił ani rygorystów, ani umiarkowanych. Spierano się nadal, nawet coraz ostrzej, w miarę jak zewnętrzne warunki życia Kościola domagały się podjęcia przezeń ostatecznej decyz.jl Równocześnie z Hermasem pracującym w Italii nad swym Pa.stnzem, na WIChodzie (może w Syrii lub Egipcie) jakiś nie znany nam wędrowny kaznodzieja, m.rślący wprawdzie pO żydOChrzeŚCijPĆSkU, }ecz WrOgO nastawiony WObec aame&0 judaizmu, pisał rozprawkę teologiczno-katechetyczną, nadaJile jej szatę l1lłu do wiernych nie określonej bliżej gminy chrześcijańskiej. Pómiej przekazyWIUIA. J• pismo niesłusznie jako List BARNABY, współpracownika .łwlęteio Pawła. TID IIII' komy list roz.trz.ąslil z rozmaitych punktów widzenia, lecz chaMrcznJe l problem stosunku chrześcijaństwa do judaizmu, EwanielU Chrystusowej do . _ Mojżeszowego. Widocznie mimo wysUk6w Apostoła Narodów sprawa ale llrła ,....
"*
rond-
PROBLSMTPl.lliK<>n~;;no; ="_;-;;==::-: :-,--:,..., ~... - .., - "--.... -~ --;ov; -....., --."_ ----
•
..,.aldl 'łPierD7Cb cle* Jama l wd~ nadal fch DfepokoUa.
•
w
CZ7ID
Wiła łftldllo6f7
Wiacłomo.
te cho6 łwf•ł7 Paweł walczył o usamodzielnienie chrzełc:ijaństwa, nie 10 całkowlde od maderzystego podłoża. Ewangelię, jak l Prawo 1\fojteszowe uważał on za autentyczne objawlenie Boże, zaś konkretną religię żydowskłl za 11.1eme wykonywanie wyratonej w przepisach tegot Prawa woli Boga. Tyle tylko, iż owym przepisom przyznawał jedynie przejściową rolę przygotowyWania 1 wychowywania ludzi na przyjęcie Chrystusa. Przygotowywały zaś i wychowywały one nic przez ułatwianie, lecz przeciwnie, przez utrudnianic ludzłom życia reUg!jno-moralnego nadmiarem i drobiazgowością nakazów l zakazów rytualnych, mnożących tylko okazje do grzechu. Bóg chciał w ten sposób pokazać ludziom całą ich bezsiłę - jeśli są pozbawieni Jego wsparcia i zostawieni tylko sobie samym 1 unaocwić im wielkość dzieła Chrystusowego, przywracającego ludziom nadprzyrodzoną pomoc łaski Bożej. • Takie jednak rozwiązanie część wiernych uważała za zbyt liberalne, część za zbyt konserwatywne. Próbowano więc rozwiązań nowych; autorem jednego z nich jest właśnie wzmiankowany już Pseudo-Barnaba. Nie zaprzecza on bynajmniej pochodzenia Prawa Stare~o Testamentu z objawienia Bożego ani jego roli przygotowawczej w odniesieniu do Ewangelii, tylko tę rolę pojmuje zupełnie inaczej nlt Paweł. Odró~nia mianowicie objawione w Starym Testamencle Prawo Boże od konkretnej religii żydowskiej z jej obrzędami, przepisami rytualnymi oraz instytucjami i twierdzi, ie wprawdzie ono samo rzeczywiście pochodziło od Boga, lecz reli~ia rzekomo na nim oparta stanowiła twór czysto ludzki, powstały wskutek zupełnie blędncgo rozumienia przez Żydów objawionego słowa Bożego. Uwiedzeni przez szatana i własną głupotę, Żydzi brali je w sensie literalnym a nle przenośnym, materialnym a nie duchowym. Tymczasem Bóg objawiał przecież w Starym Testamencie jedynie coraz wyraźniej Chrystusa jako przyszłego OdkupiCl«>la ludzkości, przed:.tawiając w rozmaitych obrazach, podobiei1stwach i przenośniach szczegóły dotyczące jego osoby, życia i działalności. Na tym właśnie pole~;ala przygotowawcza rola Starego Testamentu. Jak widać Pseudo-Barnaba poszedł dalej niż Paweł w rozcinaniu związku między ' c,hrześcijaństwem a judaizmem. Według niego objawienic Boskie miało od początk u m. v.ozględzie chrześcijaństwo. Z tego punktu widzenia można nawet w pewnym sens1e nazwać religię chrześcijańską jedynym autentycznym judaizmem. Takie ro ~umlenie s!)rawy określa lako "gnozę", to jest wiedzę zdobytą przez dotarcie do głębszego, właściwego sensu Biblii. Tę "gnozę" pragnie przekazać czytelnikom, b~· ich wiarę podnieść na jeszcze wyiszy poziom. Mimo iż niejednokrotnie zastrzega się, że przemawia do adresatów nie jako nauczyciel, lecz jako jeden z nich, w rzeczywistości wyst~puje w roli wędrownego nauczyciela tego typu, o jakim wspomina Nauka dwunastu Apostołów. Koncepcja rzekomego Barnaby z pewnością nie wyraiala tylko jego osobistego mniem~ia, an\ nie była jedyną oprócz Pawło\vej próbą rozwiązania problemu. Znamy tei inne, na przykład zawartą w Liście do Florv teorię gnostyka Ptolemeusza.1 Najradykalniej zaś rozwi(lzywal problem pochodzący z Małej Azji Marcjon, mniej wi<:cej wspólczesny Pseudo-Barnabie, odrzucaj ąc po prostu cały w ogóle Stary Testament jako nie mający nic wspólnego z rzeczywistym objawieniem Bożym. Z okresu międ zy Klemensem a Pseudo-Barnabą zachowało nam się siedem listów biskupa Antiochii Syryjskiej, IGNACEGO świadcz.ących, że do trudności wewnętrwycb związanych z organizowaniem gmin kościelnych dołączały się trud~
• Por. J. Tixeront Histolre des dopmes dans l'Antiquite chr4!tienne, t. I, Parls
1915, s. 84. 1
Por. niiej s. 156.
ws~
nośct zewnętrme
w postaci prześladowania cbnełcljan Prze& IPOien16tlwa ..,.
~f.Dskie.
Nasuwa się pytanie, dlaczego włdciwie przełladowano ehnełdjaa, *-o . . . . zarówno ówczesna ludnołć Jak władza popAska od dawna Jut prz)'WJIIIJ clo ._. rancji religijnej l nie prześladowały nawet żydów, mlmo te nie cbc:leU ooi lldadiE ofiar bóstwom pogańskim ani oddawać czei boskiej cesarzowi? Oclpowiedt Jat krótka: prześladowano chrześcijan, bo chrzdc.Uwtwa nle uwa!ano za .reli$ię, 111rt ie nie było ono związane z tadnym narodem.~ an1 ~stwem, co wówczaa lak w prawodawstwie jak 1 w opinii publicznej uchodzUo za Istotną cechę reU&U jako takiej. Dopóki widziano w chrześcijanach tylko sektę żydowską, zostawlano chrześcijan w spokoju; ponieważ jednak podkreślalt oni swą odrębność od judaIzmu, zaczęto wkrótce dopatrywać się w nich po prostu ateistów, ludzi bezrelllijnych, a tym samym nihilistów i wywrotowców, uprawiających do tego jeszcze jakieś tajemnicze praktyki, rzekomo niebezpieczne dla otoczenia. Rozdmuchiwała to podejrzenie bajka ludowa: posądzano chrześcijan o urządzanie orgii seksualnych , podczas zebrań, mordowanie dzieci, kanibalizm. _ Władze rzymskie do polowy III wieku nie interesowały slę specjalnie chrześci- Janami. Natomiast często l gwałtownie występowała przeciw nim ludnołć po miastach, urządzając burzllwe demonstracje i domagając się od władz lokalnych tępienia wszystkich podejrzanych o ,.chrześcijański Ulbobon". Władze te nie chcąc dopuścić do zakłócania spokoju publicznego, Ul który ponosiły odpowiedzialność, ulegały na ogół naciskowi wzburzonego tłumu i mocą swych uprawnień skazywały denuncjowanych przeważnie na śmierć. Niekiedy próbowały przeprowadzać śledztwo, szybko jednak przekonywały się o bezpodstawności .,zbrodni" zarzucanych chrześcijanom. Co najwyżej można ich było pociągać do odpowiedzialności za należenie do organizacji nie wymienianej przez prawodawstwo rzymskie, ale przecież patrzono na to zazwyczaj przez palce. Bardziej skrupulatni namiestnicy prowincji próbowali uzyskać jakleś wskazówki od władzy centralnej. Niestety jak wykazuje korespondencja namiestnika Bltynii., Pliniusza, z cesarzem Trajanem - nie mogli się dowiedzieć niczego poza ogólnikowym tylko i nie umotywowanym prawnie potwierdzeniem karygodności chrześcijaństwa, z równoczesnym zakazem wyszukiwania chrześcijan, respektowania donosów anonimowych 1 przeprowadzania śledztwa. Polożenie chrześcijan praktycznie uzależnione więc było od doratnych okoliczności. Dopóki gdzieś ludność nie urządzała na nich nagonki, mogli żyć spokojnie; gdy jednak coś podnieciło przeciwko nim współmieszkańców, zrywala się przelotna burza: denuncjowano ich, więziono, a częściowo nawet tracono. 2yll jak na wulkanie, grożącym każdej chwili wybuchem. Podczas jednego z takich właśnie wybuchów aresztowano w Antiochii około roku 110 grupę chrześcijan wraz z ich biskupem Ignacym, którego skazano na .,walkę ze zwierzętami", stanowiącą, obok walk gladiatorów, największą atrakej~ w cyrkach rzymskich i kończącą się przeważnie śmiercią zapaśnika. Skuailc6w eskortowano drogą lądową przez Małą Azję do portu w Troadzie; stąd mieli zosW przewiezieni do Rzymu. Podczas postoju transportu w Smyrnie, a następnie oczekiwania na statek w Troadzie, przybyli delegaci kilku maloujatyckicb IIDlD koł cielnych, by złożyć Ignacemu wyrazy czci, współczucia, oraz pocieszyć go wllldomośclą, że .,bracia" rzymscy czynią starania o uzyskanie dla nłeao amn•tiL Przybyłym dał Ignacy listy do reprezentowanych przez nich Kokfolów w . . _ Magnezji, Tralles, Flladel!ll l Smyrnie, a ponadto wysto.sował ~aiQJ 1M tlt nieznanych mu jeszcze chrześciJan rzymskich, oraz prywatne pismo do Smyrny, Polikarpa. Nie wiemy, jakie były dalue dzieje IJDUIIIl po w,fllłlll z Troady; półniejsUI tradycja czciła ;o jednak stale Jako ,............ Listy Ignacego pisane w oblJczu IJ'OŻłlcej mu łmlerc:l, parJPIImllaał'mem l bezpołrednfołeł' korespondeDc:Jt Pa~ ....... dD
dadMidllłD wówczu u nłekt61')'ch cbrzełcljan ~ jest pod t)'m względem llat
praplenle męezedstwa. Szezea6lnle do ehruklJan rzymskich, w którym IlDa<:)' zaldlna adresatów, by zaniechali starań o jego uwolnienie, &dyż pra&nle Jat naJI')'chleJ zain'ć pod leJami dzikich zwier~t. by połączyć aię z Chrystusem. Oc::eywikle nie wszyscy ehrzełcijanle wykazywali taką postawę wobec perspektyWy męezeństwa; nawet wśród najgorliwszych wielu traktowało śmierć z rąk prześla dowców tylko jako dopust Boty l starało się na nią nie narażać. Ignacy jednak był mistykiem, widział Ideał łlrzcścijańskicgo tycia w na~!adowaniu Chrystusa cie -piącego i umierającego, by kiedyś wraz z ~im triumfować w wieczności. Ta mistyka nic odrywala go bynajmniej od spraw doczesnych. Z trzetwym realizmem patrzył on na trudnoś-:1 i problemy z jakimi musiał zmagać się zarówno syryjski jak małoazjatycki Kościół. Jego korespondf'ncja pełna była przestróg, wskazówek, uwag, a nawet pot~pień. Dowiadujemy si~ z niej o rozpowszechnianiu przez wędrownych misjonarzy doktryn heretyckich (takich jak judaizanctwo, doketyzm, początki gnostycytmu) i o schizmatyckich tendencjach w gminach. Jako jedyny środek zaradczy przeciwko niebezpieczeństwu rozbijania Kościola zaleca Ignacy jak najściślejsze skupianie się wiernych wokół swego biskupa, którego pojmuje jako najwyższą instancję w gronie miejscowych duchownych, posiadaiiiCli pełnię władzy monarchicznej w gminie, traktującą prezbiterów jako swą radę przyboczną (senat), a diakonów jako swych pomocników. O tak pojętej trzyatopniowej hierarchii nic znajdujemy wzmianki w żadnym innym piśmie Ojców Apostolskich. Nawet pófnicjsze od listów Ignacego zabytki literackie mówią o istnieniu w Kościolach lokalnych dwóch tylko stopni hierarchicznych; oznaczają te ~ame osoby zarówno nazwą .,biskup" (episkopos) jak .,presbyter" i dają niedwuznacznie do zrozumienia, że ci prezbiterzy-biskupi rządzą gminą kościelną kolegialnie. Nagle pojawienie sit: tej wiadomości o episkopacie monarchicznym zaskakuje więc historyków, nasuwa im boWiem szereg pytań nie rozwiązanych dotychczas, mianowicie: kiedy, gdzie l w jaki sposób doszło po raz pierwszy do utworzenia si~ tej formy ustrojowej, oraz Jak się to stało, że przyjęła się ona stosunkowo szybko l bez większych oporów w całym świecie chrześcijańskim? Po adresacie ostatniego listu Ignacego, biskupie Smyrny, POLIKARPIE wielce czczonym i wpływowym naówczas tak na Wschodzie jak na Zachodzie, zachował się ciekawy List do tciern11ch z Filippi. Spełniając mianowicle prośbę Filiplan o przysłanie im odpisu posiadanej przez Kościół smyrneński korespondencji Ignacego, Pol.ikarp zapytuje ich, czy nie wiedzą czegoś o losach Ignacego po opuszczeniu przezeń Malej Azji? Nas zaciekawia ten list przede wszystkim dlatego, że choć pisany przynajmniej w kilkanaście lat po śmierci Ignacego, nie wspomina zupełnie o Jaltirnkol~;ek biskupie Filippi, lecz tylko zaleca tamtejszym wiernym posłuszeń stwo wobec prezbiterów i diakonów. Należ.aloby z tego wnosić, że w Kościele filipilskim jeszcze wtedy istniały rządy kolegialne. •
NAUKA D\-VUNASTU APOSTOŁÓW ="auka Pana przekazana narodom przez dwunastu Apostołów l. _Dwie są. drogi. je:lna iywota, druga śmierci, róźnica zaś wielka między tym1 drogam1. Oto droga żywota: po pierwsze będziesz miłował Boga, który
NAUKA DWUNASTU APOSTOLOW
clę stworzył,
tł
po wtóre będziesz milował bliźniego swego }ak ~ ....... czego zaś nie chcesz, by czyniono tobie, sam także drugiemu nle czyń. W slowach powyższych taka mieści się nauka: Błogosławcie tych, kł6rą was przeklinają, módlcie się za nieprzyjaciół, a nawet pośćcie za prześladow ców waszych. Jakaż to bowiem zasługa, jeśli miłuje··~ tytb, którzy was Jlliłują? Czyż i poganie tego nie czynią? Wy n. •'lsniast ...~sujcie takich, co was nienawidzą, a nie będziecie mieli wroga. Pos..Tamiaj żądze zmysłów i c:ala: jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu dru~l, a będziesz doskonały, jeśli cię kto przymusi do jednego tysiąca kroków, • nim dwa tysią ce; jeśli ci kto weźmie płaszcz, daj mu również suknię " ·,; jeśli cię kto pozbawi majątku, nie żądaj zwrotu, gdyż i tak nie w twol~J leży to mocy. Daj każdemu, kto cię prosi, i nie żądaj zwrotu, chce bowiem Ojciec, by każdy otrzymał część Jego darów. Błogosławiony, kto daje zgodnie z przykazaniem, gdyż jest bez winy, biada natomiast temu, kto bierze. Wprawdzie jeśli biene z niedostatku, winy nie ponosi, jeśli jednak niedostatku ~ie cierpi, będzie musiał zdać sprawę, dlaczego brał i na co; pójdzie do więzienia, gdzie będą badać uczynki jego, i nic wyjdzie stamtąd, dopóki nie odda ostatniego szeląga. Dlatego to powiedziano również: niech się spoci jałmużna w ręku twym. zanim rozeznasz, komu ją masz dać. 2. Drugie zaś pnykazanie nauki jest takie: nie zabijaj, nie cudzołóż, nic uprawiaj pederastii, nie uprawiaj nierządu, nie kradnij, nie czaruj, nie truj, nie zabijaj płodu, nie odbieraj życia niemowlęciu, nie pożądaj własności cudzej, nie popełniaj krzywoprzysięstwa, nie świadcz fałszywie, nie złorzecz, nie pamiętaj krzywdy, nie bądź dwoistej myśli ani dwoistego języka, gdyż dwulicowość to pułapka śmierci. NiPch mowa twoja nie będz.śli nie · !JI~dziewasz. Nie miej rąk wyciągniętych do branJa, a
l-Ant·~·-
• awaaia. JeAJU coj urobił prac:' rlłk awoic:h, daj z tego na odkuplenie za gnec:hy swoje. Nie ocluaj alę z dawaniem, ani daj11c: nie narzekaj, zobaczyaz bowj~m, jak hojnil u to otrzymasz nagrodę. Nie odwracaj się od biedaka, ale podziel się III"SZ)'Itklm z bratem swoim i nie nazywaj niczego swojlł właanoi ~i ą. gdyi jeśli wszyscy raz~m uczestniczycle w nieśmiertelności, o Ileż więcej w rzeczach znikomych. Nie żałuj ręki synowi ani córce twojej, ale ucz ich od mlodości bojaźni Bożej. Niewolnikowi twemu lub niewolnicy, którzy w tym samym Bogu pokładają nadzieję, nie rozkazuj, gdy jesteś rozdrażnio ny. izby nic zatracili bojaźni Boga, wspólnego Pana wszystkich ludzi, powołującego nie podług Rodności osoby, lecz podług tego, jak kogo Duch przysposobił Al~ i wy takze, niewolnicy, bądźcie podlegli panom swoim, w uszanowaniu i bojażni, gdyz są oni dla was wyobrażeniem Boga. :lliej w nienawiści wszelką obłudę i wszystko, co nie jest mile Panu Nie lekceważ sobie przykazań Pańskich, lecz zachowuj wszystkie, które otrzymałeś, nic nie dodając ani ujmując. Na zebraniu wyznawaj grzechy swoje i nie przystępuj do modlitwy z nieczystym sumieniem. Oto droga żywota. 5. .\ oto drogo smierci - droga zła i pełna przekleństwa: zabójstwo, cudzołóstwo, pożądliwość, nierząd, kradzież, bałwochwalstwo, czary, trucicielstwo, grabicz, krzywoprzysi~two, obłuda, dwulicowość, podstęp, pycha, złośliwość, zuchwalstwo, chciwość, sprośna mowa, zazdrość, bezczelność, samochwal~two; to ludzie, którzy prześladują dobrych, nienawidzą prawdy, lubują się w klamstwie, nie znają sprawiedliwego wynagradzania, nie odczuwają skłonności do dobra ani sprawiedliwości, lecz raczej pociąg do zła; to ci, k:órzy nie wiedzą, czym jest łagodność i cierpliwość, ci, którzy ubiegają się o marności doczesne, uganiają za zyskiem, nie znają litości wobec nieszczęśliwego, nie pomagają utrudzonemu, nie liczą się ze Stwórcą, lecz bez skrupulów zabijają niemowlęta i spędzają płód, odwracają się od ubogiego, dręczą uciśnionego, bronią bogaczów, a biednych sądzą niesprawiedliwi<> i w ogóle wstelkie możliwe popełniają grzechy. Wy, dzieci, nie miejcie z tym nic wspólnego. 6. Uważaj, by cię ktoś nic sprowadzi! z drogi powyiszej nauki, bowiem każda inna sprzeciwia się Bogu. Jeśli potrafisz udiwigać całe jarzmo Pańskie, będziesz doskonały, jeśli zaś nie potrafisz, czyń przynajmniej tyle, ile możesz. Przepisy pokarmowe zachowuj w miarę możliwości, stanowczo jednak pow trz.ymuj się od pozywania mięsa ofiarnego, gdyż jest to oddawanie czci bóstwom martwym. 7. Jeśli chodzi o chrzest, tak go udzielajcie: Wymawiając wszystko dokład nie, chrzcijcie w imię Ojca i Syna, i Ducha Swiętego, w wodzie bieżącej. Jeśli nie masz wody bieżącej, chrzcij w innej wodzie, jeśli nie możesz w zimnej, to w cieplej. Gdybyś zaś nie miał ani jednej, ani drugiej, wylej trzykrotnie wodę na głowę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Swiętego. Przed chrztem :zaś niech po~zczą tak chrz.ciciel jak chrześniak, a takie inni, którzy mogą; chrześ niakowi każ pościć dzień lub dwa wcześniej. 8. Posty. wasz.e niech nie przypadają razem z obłudnikami; oni poszczą w · Jn edzialki i czwartki, wy natomiast macie pościć w środy i piątki. Nie moulc~e ~ił: też jak obłudnicy, lecz jak Pan rozkazał w Ewangelii swojej. Tak st~ módlcle .,O)Cze nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje, przyjdz Królestwo Twoje.-". Tę modlitwę powtarzajcie trzy razy dziennie. 9. Co do Dziękczynienia (Eucharystii), następujące odmawiajcie modlitwy dziękczynne: najpierw za Kielich: .,Dziękujemy Ci, Ojcze nasz, za świętą winorośl Da\l.id~, sługi Twego, którą nam poznać dałeś przez Jezusa, sluiJę s-:vego - Tobte chwała na wieki"; następnie za łamany Chleb: ,.Dziękujemy Ct, OJcze nasz, za zyde i wiedzę, którą nam poznać dałeś przez Jezusa, ału1Ję
NAUKA DWUNASTU APOSTOLOW
.,
•
Swego - Tobie chwała na wieki. Jak ten łamany Chleb rozaiaDJ 'bJł po • rach, a zebrany stał się czymś jednym, tak niech się zbierze Ko6cl6ł Tw6) z krańców ziemi w Królestwo Twoje - albowiem Twoja jest chwała J. moc przez Jezusa Chrystusa na wieki". Niech zaś nikt nie pożywa. ani me pije z waszego Dziękczynienia (Eucharystii), jak tylko sami ochrzczeni w imię Pańskie; o tym bowiem właśnie powiedział Pan: ,,Nie dawajcie psom tego, co święte" (Mt 7, 6). • 10. A po nasyceniu się takie odmawiajcie modlitwy dziękczynne: .,Dzięku jemy Ci, Ojcze święty, za święte imię Twoje, któremu zgotowałeś mieszkanie w sercach naszych, i za wiedzę, i za wiarę, i za nieśmiertelność, którą nam poznać dałeś przez Jezusa, sługę Swego - Tobie chwała na wieki. Ty, Panie wszechmocny, stworzyleś wszystko dla imienia Swego, pokarm i napój dałeś ludziom na pożywienie, aby Ci dzięki czynili, nam zaś darowałeś duchowy pokarm i napój i żywot wieczny, przez sługę Swego; przede wszystkim jednak dziękujemy Ci, gdyż jesteś wielmożny - Tobie chwała na wieki. Pomnij, Fanie, na Kościół Twój i wybaw go od wszelJ.tiego zła i doprowadź do doskonałości w miłowaniu Ciebie; zbierz go od czterech wiatrów, pełen świętości, w Królestwo Twoje, które mu zgotowałeś albowiem Twoja jest moc i chwała na wieki. Niech przyjdzie łaska, a przeminie ten świat. Hosanna Bo· gu Dawidowemul Kto święty, niech przystąpi, a kto nie święty, niech czyni pokutę maran atha, amen" . Prorokom jednak pozwólcie odmawiać modlitwy dziękczynne tak, jak sami zechcą. 11. Jeśli ktoś przyjdzie do was i nauczać was będzie tego wszystkiego, co powiedzieliśmy wyżej, przyjmijcie go. Jeśli przewrotny nauczyciel głosić wam będzie inną naukę, zaprzeczającą naszej, nie słuchajcie go. Jeśli natomiast nauczający będzie się starał jeszcz~ pomnożyć w was sprawiedliwość i \\;edzę Pańską, przyjmijcie go jak samego Pana. Zachowujcie się zaś wobec apostołów i proroków zgodnie z nakazem Ewangelii w następujący sposób: każdego apostoła, który do was przybywa, przyjmujcie jak samego Pana, ale niech nie pozostaje u was dłużej niż jeden dzień, w razie potrzeby jeszcze drugi; gdyby pozostawał trzy dni. jest to prorok fałszywy. Odchodząc zaś niech prorok nie zabiera niczego oprócz chleba do następnego postoju; gdyby żl{tiał pieniędzy, jest to prorok fałszywy. Kiedy prorok przemawia w ekstazie, nie krytykujcie go i nie sądżcie, ponieważ każ dy inny grzech będzie odpuszczony, tylko ten odpuszczony nie będzie. Nie każdy jednak, kto przemawia w ekstazie, jest prorokiem, lecz kto zachowuje również obyczaje Pana; po obyczajach odróżnicie proroka fałszywego od prawdziwego (...). 12. Każdego, kto przybywa do was w imię Pańskie, przyjmujcie, później jednak doświadczajcie, starając się rozpoznać, czy jest uczciwy czy nie. Jeśli przybyły jest tylko przechodniem, pomagajcie mu, ile możecie, niech jednak nie zatrzymuje się u was- dłużej niż dwa lub trzy dni, o ile to koniecme. Jeśli chce się u was osiedlić, a zna jakieś rzemiosło, niech się żywi z pracy rąk własnych; gdy nie zna rzemiosła, wówczas już sami według własnego rozeznania starajcie się, by nie było wśród was chrześcijanina żyjącego bft. czynnie. Gdyby się nie chciał do tego zastosować, bądźcie pewni, że chce tylko rflbić interes na Chrystusie; strzeżcie się takich ludzi. 13. Natomiast każdy prawdziwy prorok, który zechce się u was osiedlił, godzien jest otrzymywać od was wyżywienie; podobnie prawdziwy uUCQdel
• IUłupje, jak tałdy PI'ICOWDik, 118 wyżywienie. Totei WDIIkie J!!erwoslu, czy to z wydini~ oUwy, a. WJm:óeonego zboża, czy z oyclla, czy z owiec, wełmij f daj prorokom, ponieważ ·~ oni waszymi arcybpłaJwni. Jełli zd
nie macie proroka, dajcie ubofim. Tak samo gdy napoczynasz dzban wina lub oliwy, daj z nich pierwocinę prorokom. Nie inaczej z pieniędzmi; również z odzieży i z wszelkiego w ogóle dobytku weźmij pierwociny według uznania i daJ zgodnie z przykazaniem. H. W dzień zaś Pańsk.i gromadźcie się, łamcie chleb i dzięki czyńcie, wyznawszy wpierw grzechy swojc, Iżby czysta była ofiara wasza. Ktokolwiek zaś waśni się z bratem swoim, niech nie uczestniczy w waszym zebraniu, dopóki się nie pojedna, aby nic splamił waszej ofiary. Mówi bowiem Pan: ..W każdym miejscu i czasie sk ładajcie mi ofiarę czystą, jako że król wielki jestem, a imię moje przedziwne między narodami"' (MI l, 11 : 14). 15. Xa biskupów tedy i na diakonów wybierajcie sobie mężów godnych Pana, cichych, grosza lli('chc,wych, prawdomównych i doświadczonych, bo\l.'iem oni również sprawują dla was świętą służbę proroków i nauczycieli. Nie pogardzajcie nimi, ~dyż godni .-, waszego szacunku na równi z prorokami i nauczycielami. Upominajcie się zaś wzajemnie nic z gniewem, lecz spokojnie, tak, jak to macie w Ewnngelii. Z takim natomiast, który zawinił wobec bliźniego, niech nikt nie rozmawia ani się w ogóle do niego nie odzywa, dopóki ów nie zacznie czynić pokuty. A w modlitwach, dawaniu jałmuż ny i ws1elkich uczynkach trzymajcie się zawsze wskazań Ewangelii Pana naszego. 16. Cwwajcie nad życiem swoim. Lampy wasze niech nie gasną, a biodra wasze niech będą zawsze przepasane; trwajcie w pogotowiu, gdyż nie znacie godziny, w której przyjdzte nasz Pan. Często się gromadźcie, by zaspokajać potrzeby dusz waszych; na nic się bowiem przyda cały okres wiary waszej, )o
KLEMENS RzyMSKl (zm. ok. 101 r.)
LIST DO
KORYNTłAN
Kościół Boży, który przebywa w Rzymie, Kościołowi Bożemu, który przebywa w Koryncie, powołanym i uświęconym wolą Bożą przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Laska i pokój niech na was spływaJą obficie od Boga wszechmocnego przez Jezusa Chrystusa.
•
KLEMENS RZYMSKI: LIST DO JCOKYNTlAlf
l. Nieprzewidziane a wcląt ponownie spadające na nu n~ lItrapienia przeszkodziły nam niestety-o bracia-wcześniej zabrać głoe wie powstalego wśród was rozłamu, wywołanego niezwyklym, nlegoclnJID wybrańców Bożych, wstrętnym i bezho7nVT buntem, jaki podniosła garit zuchwałych zapaleńców. doprmdzaj· .a11..ego obłędu, że aż hańbl(_Wyla. wasze głośne dotychc1.as i pow• .tnie szanowane imię. Któż bowiem spośród tych, c:o dawniej was odwiedzali, nie doświadczał na sobie tylu pięk nych cnót, jakimi zawsze odznaczaliście się, któż nie podziwiał waszej trzeź wej pobożności opartej na Chrystusie jako na fundamencie, któż nie wychwalał waszej wielkodusznej gościnności i nie podziwiał waszej nigdy nie zawodzącej wiedzy? Nie kierowaliście się względami na osobę, kroczyliście drogą przykazań Pańskich, słuchaliście swych przewodników i nalezną czcią otaczaliście starszyznę; młodzież wychowywaliście w skromności l uczciwości, od niewiast żądaliście, by postępowały zawsze zgodnie z czystym i prawym sumieniem, miłowały swych mężów, były im posłuszne, dobrze zarządzały domem i we wszystkim kierowały się rozumem. (...) 3. Ale cóż, gdy oto doszliście niemal do szczytu chwały i wielkości, spełni ły się na was słowa Pisma: "Kochanek jadł i pil, a gdy utył i stłuścial, stal się krnąbrny'' (Pwt 32, 15). Tak zrodziły się w was zawiść i zazdrość, kłótli wość i buntowniczość, a potem przyszły spory, wichrzenia, walki, wreszcie niewola. Niegodziwcy podnieśli rękę na ludzi czcigodnych, zniesławieni na pełnych sławy, głupcy na mądrych, młodzież na starszyzn~. Przepadła sprawiedliwość, zniknął pokój, a wszystko dlatego, ie zatracono bojaźń Bożą, stłumiono światło wiary, zboczono z drogi przykazań Boskich, zapomniano o godności ucznia Chrystusowego i zaczęto żyć według pożądliwości własnego zepsutego serca; dano się uwieść niesprawiedliwej i bezboznej zazdrości, tej samej, która niegdyś śmierć na świat sprowadzila. (...) 7. Bądźcie przekonani, najmilsi, że przyganiając wam nie przestajemy baczyć również na siebie samych; wszak wszyscy na jednej arenie życia jednakową walkę ze złem toczyć musimy. Wszyscy musimy skończyć ze spieraniem się o bezwartościowe drobiazgi, a nawrócić raczej do wspaniałych i czcigodnych tradycji naszego Zakonu, ubiegając się o to, co piękne, cenne i miłe w oczach Stwórcy naszego. Przywiedźmy sobie na pamięć krew Chrystusa, tak drogą Jego Bogu i Ojcu, tę krew, która przelana dla naszego zbawienia przyniosła całemu światu łaskę pokuty. Jak daleko sięgniemy myślą wstecz, stwierdzimy, że po wszystkie wieki, z pokolenia na pokolenie Pan dawał możność pokutowania każdemu, kto tylko szczerze pragnął się nawrócić. Noe wzywał do pokuty i ocaleli ci, którzy go posłuchali. Jonasz groził zagład' Niniwitom, ale gdy zaczęli pokutować za swe grzechy, zdołali blaganiem przejednać Boga i dostąpić zbawienia, mimo że w oczach Bożych byli przecież obcym narodem. 8. Pokutę głosili także słudzy laski Bożej natchnieni przez Ducha Swiętego. O pokucie mówił wreszcie wprost sam Stwórca wszechrzeczy, przysiua,Mo: "Albowiem żywię ja, mówi Pan, nie chcę śmierci grzesznika, lecz pokutf jego" (Ez 33, 11). "A chociażby grzechy wasze były jako karmazyn, ~ je niby śnieg, i chociażby były jako szkarłat, wybielę je niby weJaę; jl8l zechcecie posłuchać mię, pożywać ~ziecie z dóbr ziemi, je6li zd Dłe ..._. cie, miecz was pożre" (Iz l, 16 nn.). Oto co głosily usta Pańlkie: w.VIIłiiiiiJ użycza On w miłosierdziu swym możliwości pokutowania f łat na duchu wszechmocną wol11 swoją. 9. Bądfmy. tedy i my również posłulzni owej wapufaleJ woli korą błagajmy Go o zmiłowanie i lukę. a ulaJcc w tańmy ugaiWić się za marnoścJamf te1o .łwfała, ...... 1 J a
w..-
110•• •1.
Jeco
•
PROBUCIIY PIBRW8ZYCB OIIJN- .,OICOWU: AP011'1'01.8CY"
wiki4 ku śmferd wiod4e4, bierzmy natomiast przyiład z tych, którzy w sposób doskonały słuiyli majestatowi chwały Jego (...). 14. Swięta to zaiJte l .sprawiedliwa rzecz, bracia, słuchać Boga raczej niż jakichś tam samochwalczych wichrzycieli, przewodzących w ohydnej zawiści. Zdając się na wolę ludzi, którzy namową do zwady i buntu usiłują odwieść nas od tego, co słuszne, wielką sobie wyrządzamy szkodę i na wielkie naratamy się niebezpieczeństwo. Naśladujmy więc raczej miłosiernego, pełnego słodyczy Stwórcę naszego i bądźmy dla drugich wyrozumiali. Wszak Pismo powiada wyraźnie; .,Łaskawi zamieszkają ziemię i nicwinni na niej się ostoją, występni zaś zostaną z niej wyrzuceni" (Prz 2, 21); ,.Widziałem bezbożnika na szczytach wyżyn, wyniosłego niby c.t>dry libańskie, i przyszedłem, a już go nie było, i szukałem miejsca jego, a już go nic znalazłem; strzeż niewinności i zachowaj sprawiedliwość, gdyż ród człowieka spokojnego nie wygaśnie'' (Ps 37, 35-37). • 16. Chrystus należy do pokornych duchem, a nie do tych, którzy wynoszą się ponad trzodę Jego. Ws1.akżc On sam, choć berJem był Majestatu Bożego i Panem, który moc posiadał, nic przyszedł w che łpliwej ani pysznej okazałości. lecz w pokorze ducha. Oto jak powiedział o Nim Duch Swięty: .,Panie, któż uwierzył temu, cośmy opowiadali, a ramię Pańskie komuż się objawiło? Mówiliśmy, że był przed Tobq jako niemowlę, jako latorośl w ziemi spiekłej. Nie ma w Nim ani kształtu ani chwały, i widzieliśmy Go, a nie miał postawy ani krasy, owszem, postać Jego m:dzna, podlejsza od ludzkiej postaci. Czło wiek lo ran i męki pełen, przywykły do cierpień niemocy, przeto odwrócił oblicze swe, zhańbiony i za nic poczytany..." (Iz 53, l nn.). A oto jeszcze On sam powiada: "Jam robak, a nie człowiek, pośmiewisko Judzi i wzgarda pospólstwa ..." 'Ps 21, 7 nn.). Widzicie, mężowie, jaki mamy przykład; jeśli zaś sam Pan tak sio: upokonył, to cóZ. mamy czynić my, których On wprzęgnął w jarzmo łaski swojej? (...) 37. Wałczmy z całą wytrwałością pod znakiem Jego nicskalanych przykazań, biorąc przykład z żołnierzy walczących pod komendą swych wodzów: jakże oni wiernie, jakże 'umiennie i posłusznie wykonują rozkazy. A nie wszyscy są prefektami, trybunami, setnikami, pięćdziesiętnikami itd., lecz każdy pełni wol~ króln i dowódców na takim posterunku, jaki zajmuje. Bo ani wielcy bez małych, ani mali bez wielkich istnieć nie mogą ; wszędzie i we wszystkim istnieje pewna rozmaitość i ona to właśnie decyduje o użyteczności. Przypatrzmy się naszemu ciału: głowa bez nóg nic nie znaczy, tak samo nogi bez głow~·. Każdy najmniejszy nawet członek naszego ciała jest konieczny i spełnia swą rolę, bo wszystkie one ściśle z sobą współdziała ją i dopiero pr ..z to współdziałanie utrzymują przy życiu cale ciało. (...) 40. Ladu przestrzegać winniśmy we wsz)'st:.im, cokolwiekJ:Iam Pan pelnić nakazał;"' zatein-i-ot uy składać, i słu2:bę Bożą sprawować należy według pewnego porządku i w oznaczonym czasie. Gdzie jednak i kto owe funkcje ma pełnić. to już On sam okreslil najwyższym rozkazem, aby wszystko działo się tak jak przystoi rzeczom świętym, według Jego upodobania i zgodnie z Jego wolą. Tylko ci, co w nakazanym czasie składają ofiary, do których składania zostali powołani, są mili Bogu i błogosławieni, gdyż przestrzegając przep1sów Pańsk.ich nie błądzą. Ró•.vnież gdy chodzi o samą służbę Bożą, hpecjalne funkcje zostały powierzone arcykapłanowi, odpowiednie miejsce wyznaczono kapłanom, osobne czynności powierzono lewitom, zwyczajny zaś wierny zwyczajne otrzymał przykazania.
• N~~!fterację psalm6v.• l nuwy ksiąg biblijnych podajemy z&odnle z Biblilii Tylllllcleaa, wydanit drUCie (przyp. red.).
KLEMENS RZYMSKI: LIST DO KORYNTlAK
•
41. Zgodnie z t.ym, bracia, winien każdy z naa dzlt~ld składa~ 11o1u w ~ sób odpowiadający stanowi, do którego należy, zachowuJile cz:pate aumieaie i nie pr~ekrac~ając przepisów swej służby, oluełłonych uświf:c:oDił powBAWszak me gdziekolwiek bądź, lecz tylko w samej Jerozolimie składano nieprzerwanie ofiary, czy to błagalne, czy przebłagalne za grzechy 1 przewinienia, a i w J~rozolimie nawet nie w jakimkolwiek miejscu, lecz naprzeciw przybytku św1ąlynl, przy ołtarzu, po zbadaniu daru ofiarnego przez arcykapłana i innych, wymienionych wyżej, mężów pełniących służbę Bozą. Kto zaś przekroczył wolę Pnńską, ten ściągał na siebie kar<; śmierci. Oto widzicie bracia, że im głębszej wiedzy staliśmy się godnymi, tym w!t;ksze wisi nad nami niebezpieczeństwo. 42. Apostołowie otrzymali dla nas Ewangelię od Jezusa Chrystusa, Jezus Chrystus zaś został posłany przez Boga. Skoro tedy Chrystus od Boga, a apostołowie od Chrystusa, zatem jedno i drugie posłannictwo wzl-:ło ostatecznie początek z tej samej woli Bożej, w odpowiedniej tylko kolejności. Otrzymawszy zaś rozkazy, apostołowie, upewnieni zmartwychwstaniem Pana naszego Jezusa Chrystusa i utwierdzeni wiarą w słowo Boze, wyszli pełni Ducha Swiętego głosić radosn11 wieść o zbliżającym się królestwie Bożym, a nauczając po wsiach i miastach, pierwszych spośród nawróconych poddawali próbie Ducha i ustanawiali biskupami i diakonami dla przyszłych wierzących. Nie było to zrcszt11 niczym nowym, gdyi. dawno już Pismo wspominało o biskupach i diakonach, mówiąc: ,.Ustanowię biskupów ich w sprawiedliwości, a diakonów ich w wierze" (Iz 60, 17). (-.) 44. Ale apostołowie dowiedzieli się także od Fana naszego Jezusa Chrystusa, że kiedyś powstanie spór o godność biskupią. Dlatego przewidując z góry co się stanie, gdy ustanowili wymienionych wyżej biskupów i diakonów, od razu wydali rozporządzenie, ze po ~ierci tychże inni wypróbowani Duchem mężowie mają objąć następstwo na ich urzędzie. Wobec taklego stanu rzeczy uważamy, że nikt nie ma prawa usuwać z tego urzędu łudzi ustanowionych na nim czy to przez samych apostołów, czy też p67.niej. przez innych czcigodnych mężów za zgodą calego Kościoła, jeśli ci ludzie służyli owczarni Chrystusowej bez zarzutu, pokornie, taktownie, umiejętnie i przez długi czas ku zadowoleniu wszystkich. Ktokolwiek ośmiela się pozbawiać stanowiska biskupów, którzy świątobliwie i nienagannie składali ofiary, popełnia wielki grzech. Toteż szczęśliwi prezbiterzy, którzy już chwalebnie zeszli z tego świata i nie lękają się, że ich ktoś ruszy z wyznaczonego im miejsca. Bo oto niestety jesteśmy świadkami, jak ludzi uczciwych pozbawiliście świętego urzędu piastowanego przez nich bez zarzutu, a nawet wręcz chlubnie. (...) 47. Weźcie do ręki list 10 błogosławionego apo5tola Pawła. Cóż wam pisał, gdy zaczynał głosić Ewangelię? Natchniony Duchem pisał wam o sobie, o Ke!asie, o Apollosie, bo już wtedy dzieliliście się na stronnictwa. A przeclił tamto rozbicie znacznic mniejszym było grzechem, gdyż szliście za apostołami. wyróżnionymi chlubnym świadectwem, oraz za mężem, którego oni sami wypróbowali. Teraz natomiast zastanówcie się, jacy to ludzie waa otumaniU, zakłócając waszą miłość braterską, z której znani jestelcle. Doprawdy WlłJd nas ogarnia, bracia, i burzy się w nas poczucie godności ehrzełcijdlldeJ, td7 się dowiadujemy, że w tym tak poważnym i starym Kokiele kol'1JIC)dm cUa jednej czy dwóch osób podnosi się bunt przeciwko prnbiterom. A eo ..... nie tylko do nas wieść o tym dotarła, lecz przenikDęła ona r6WIIłeł innowierców, dając im okazję do blułnierstw przedwa iiiiiiiiia ........ co powiększa jeszcze grożące wam niebezpiecze6ałwo. (",) 11
Pawłowy plerwny Lllt
do KorJntlaD.
.. 54. Kto tedy z wu ulachetny, kto ma bodaj
trochę
uozumlenia, kto nie bylem winlen nawet, doląd zechcecie uczynię wszystko, czego zaząda ode mme w1ękno~, byle tylko w spokoj~ żyła owczarnia Chrystusowa i ustanowieni w niej prezbiterzy. Kto tak postąpi, wielką się chwalą okryje w Chrystusie i wszędzie _znajdzie przyjęcie: .,Pańską bowiem jest ziemia i wszystko, c? Ją wypelrua". (~s 24, 1). Tak zawsze postępowali i postępować będą ludzie, którzy uczc1w1e kroczą drogami Bożymi. (.•.) . . 59. Gdyby zaś ktoś nie posłuchał tego, co Bóg przez nas mów1, mechzc wie iż dopuszcza się grzechu i na wielkie naraża się niebezpieczeństwo; my w k'ażdym razie za jego grzech odpowiadać nie będliemy (...). 65. Wysłanników zaś naszych, Klaudiusza Efeba, Walcriusza Bitona oroz Fortunata odeślijcie jak najrychlej w pokoju i radości, iżby co prędzej przynieśli nam upragnioną wiadomość o przywróceniu u was pokoju i zgody, bvśmy mogli cieszyć się, że wszystko znajduje się juz w nalezytym porządku. L~ska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wami wszystkimi, których Bóg przez Niego powołał: Jemu cześć i chwała, moc i majestat, i panowanie od wieków i no wieki. Amen. zatracił mlloki bUtnieJo, niechże powie: jeśli w czymkolwiek całego tego buntu 1 rozdwojenia, naty~ast ustę~uję, _póJdę
IGNACY ANTIOCHEŃSKI (zm. ok. 110 r.)
LIST DO RZYMIAN Jgnacy zwany równu Teoforem, Kościołowi, który dostąpił milosierdzia z woli majestatu Ojca Najwyższego i Jezusa Chrystusa jedynego Syna Jego, (.. ) Kościołowi zajmującemu pierwsze miejsce w okolicy zamieszkalej przez Hzymian, godnemu Boga, godnemu szacunku, błogosławieństwa, powodzenia l swiętości, przodującemu w miłości, zachowującemu Prawo Chrystusowe, naznaczonemu imieniem Ojca: pozdrawiam go w imię Jezusa Chrystusa, Syna tegoz Ojca. Najserdeczniejsze pozdrowienia i życzenia prawdziwej radości przesyłam wszystkim braciom zjednoczonym widzialnie i duchowo wspólnymi przykazaniami Chrystusowymi, napełnionym trwale laską Boską i wyzwolonym od wszelkich wpływów obcych. l. W~·modlilem sobie u Boga, że pozwolil mi oglądać mile Mu oblicze wasze, o czym tylekroć marzyłem. Choć bowiem w tej chwili jestem więźniem za Jezusa Chrystusa, ufam, ze wkrótce będę mógł was osobiście powitać, jeśli tylko Bóg pozwoli mi dobiec do mety. !\a razie wszystko dobrze się zaczęło, ' chodzi jedynie o to, bym za laską Bożą mógł już bez przeszkody osiągnąć mój ostateczny los Ale właśnie oba\\;am się, że z miłości ku mnie możecie mi pod tym względem raczej zaszkodzić. Wam z pewnością nie będzie trudno nobić, co zamierzacie, ale za to mnie będzie trudno dojść do Boga, jeśli się nade mną, nie zlitujecie. :!. Chciałbym, abyście się podobali nie ludziom, lecz Bogu, któremu dotychczas rzccz~:v-·iście mili jesteście. Przecież jui n igdy nie zdarzy mi się tak doskonała Jak teraz sposobność do osiągnięcia Boga, a i wy także nigdy nie będzlecie mogli spełnić lepszego uczynku, jak to, że dacie sobie spok6j ze
IGNACY ANTI<>C'BERSKI: LIST DO IIZYIIIAif
•
wszystkimi staraniami. Wierzele mi, jeśli przestanlecie or._K w -.j sprawie, stanę się heroldem Boskiej woli, jeśli zaś zb~ mil~ otoc:z,ae ciało moje, pozostanę nadal tym, czym jestem, to jest pustym dłwit;kiem. Wyświadczcież mi więc tę największll przysługę 1 pozwólcie mi złożyć llieble Bogu na ofia rę, skoro ołtarz ofiarny jest jui gotowy; jeśli mię naprawdę kochacie, to raczej chórem zaśpiewajcie na chwałę Ojcu w Jezusie Chrystusie, z wdzięczności, że Bóg raczył wybrać biskupa Syrii i zawezwać go ze wschodu na zach6d. Doprawdy, piękna to rzecz zejść z tego świata, by następnie powstać z martwych już w Bogu. 3.. Dotychczas nigdy nikogo nie łudziliście, przeciwnie, pouczaliście Innych; potwierdźcie więc teraz sami czynem to, czego nauczacie i co przykazujecie. Dla mnie proście co najwyżej o siłę wewnętrzną i zewnętrzną, o to, bym nie tylko potrafił mówić , lecz także wytrwać, bym się okazał chrześcijaninem nie tylko z imienia, lecz także z czynu. Bo tylko wtedy, gdy będę chrześcijani nem z czynu, będę miał również pełne prawo nim się nazywać, a znów tylko wtedy wiary faktycznie dochowam, gdy już dla świata przestanę być 'o'ridzlalny. Dopóki coś jest widzialne, nigdy nie jest jeszcze doskonale; przecież i Bóg nasz Jezus Chrystus większym jaśnieje blaskiem, odkąd powrócił do Ojca. Chrześcijaństwo to nie piękne ~!owa, lecz rzeczywista doskonałość; dla~go właśnie świat go nienawidzL 4. : Piszę w tej chwili do wszystkich Kościołów i wszystkim oświadczam, że chc:tnie umieram dla Boga, a więc nie przeszkadzajcie mi w tym. Błagam was, nie okazujcie mi zbytecznej życzliwości. Pozwólcie mi stać się żerem dzikich zwierząt, bo przez nie dojdę do Boga. Jestem niejako pszenicą Bożą i gdy na mąkę zmielą mię zęby dzikich bestii, stanę się czystym chlebem Chrystusowym. Toteż podniecajcie wy raczej te bestie, by naprawdę okazały się one grobem moim; niechże nie pozostawią nawet szczątka z ciała mego, bym po śmierci nie ciążył nikomu. Gdy zaś świat nawet ciała mego ogh1dać nie bc;dzie, wtedy dopiero stanę się naprawdę uczniem Chrystusowym. Proś cie za mnie Chrystusa, abym właśnie za pośrednictwem tych zwierząt-narzę dzi mógł złożyć z siebie ofiarę Bogu. Oczywiście nie rozkazuję wam tak jak Piotr, czy Paweł; to byli apostołowie, a J& jestem tylko skazaniec; oni już są wolni, a jam jeszcze niewolnik. Dopiero gdy wszystko przecierpię, stanę się wyzwoleńcem Jezusa Chrystusa i zmartwychwstanę z Nim jako człowiek wolny. Na razie w kajdanach uczę się niczego nie pożądać. 5. Oto na przykJad teraz, w drodze z Syrii do Rzymu, muszę juź poniekąd staczać walkę ze zwierzętami i to zarówno na lądzie jak na morzu, zarówno w dzień jak w nocy, bo jestem przykuty do dziesięciu lampartów, to jest do oddziału żołnierzy, którzy bywają tym gorsi, im bardziej jestem dla nich dobry. Ale właśnie ta ich niegodziwość to dla mnie najlepsza szkoła, choć co prawda jeszcze nie taka, by mogła już zrobić ze mnie człowieka całldem sprawiedliwego. Bodajbym wi~;c jak najrychlej malazł się pośr6d owych dnipieżnych zwierząt, które na mnie czekają; bodajby się one jak najprędzej DA mnie rzuciły; będę je sam wabił, byle mię tylko od razu po:l:arły, a nie Jak bywało z innymi, których się ulękły i nie tlmęły. Gdyby się zd wzbranJalr, to gotów jestem nawet użyć siły. Zrozumcie mię; ja wiem, co najbudaleJ wyjdzie mi na korzyść. Właściwie teraz dopiero zaczynam b~ DA........ uczniem Chrystusowym. Niechże więc żadna istota, wldlialna r:ą Uwfddtłr na, nie troszczy się o mnie - abym mógł pod~ JezUIII cu,.a..a. mię palą, krzyżują, rzuc•Jił na pastwę zwlerqtom. n*=b mit rozdzierają, niech mi łamilł Wci, llliażdq człooJd, a DIWWł . . . mi zadają najbardziej uataAalde męczarnłe - Dl . . . , . . . byle posilłść Jezusa Chrystllla.
•
PJłOBLDIY
P.IEilWIIZYCH OIID\I- .,o.JCOWJ:E APOSTOUICY"
6. Za nic mam cały świat, aż po krańce ziemi, za nic wszystkie królestwa ( doczesne. Więcej sobie cenię śmierć w Chrystusie Jezusie, niż największe ziemskie królowanie. Szukam tylko Tego, który za nas umarł; pragnę tylko Tego, który dla nas zmartwychwstał. I oto właśnie nadeszła chwila moich prawdzi\\<-ych narodzin. Zrozumcie mię więc, bracia, i nie zagradzajcie mi drogi do prawdziwego życia, nie chciejcie prawdziwej mej śmierci. Skoro pragnę należeć do Boga, nie wydajcie mię na łup światu, nie zwódźcie mię korzyściami cielesnymi. Pozwólcie mi wchłonąć czystą światłość, bo dopiero wtedy stanę się prawdziwym człowiekiem; pozwólcie mi naśladować Mękę Boga mojego. Kto z was ma Boga w sercu, niechże zrozumie, czego pragn~, a jeśli mi współczuje, to niech współczuje w tym, co mi naprawd~ dolega. 7. Bo książę tego świata wciąż czyha, by mię porwać i zmącić mój umysł zwrócony ku Bogu. Ktokolwiek więc z was rozumie tę jego walkę ze mną, niechże mu nie pomaga, lecz stanie raczej po mojej stronie, a właściwie po stronie Boga. Jeśliby zaś dla was więcej znaczył świat, w takim razie nie wspominajcie mi już więcej ani słowem o Jezusie Chrystusie. Nie dajcie się w błąd wprowadzić. Nawet gdybym znalazłszy się wśród was sam prosil was o coś innego niż obecnie, nie słuchajcie mię, lecz postępujcie tak, jak wam w tej chwili piszę. Piszę zaś wyraźnie, że chociaż jestem w pełni życia, to jednak pożądam śmierci, bo całe moje pożądanie przybiłem do krzyża, a wszelka pożąd liwość cielesna wygasła ju:i: we mnie zupełnie. Jedyne, co we mnie teraz płynie, to "woda żywa", ta zaś mówi mi w głębi serca: "Pójdź do Ojca". Nie znajduję już żadnej przyjemności ani w zniszczalnym pokarmie, ani w rozkoszach tego życia, łaknę tylko Chleba Bożego, to jest Ciała Jezusa Chrystusa - tego Ciała, które wzięło początek z pokolenia Dawidowego - a jako napoju pragnę Krw; Jego, to jest czystej, nieprzemijalnej miłości.
8. Nie chcę już dłużej żyć życiem ludzkim; czy zaś spełni się to życzenie, wszystko zależy tylko od was. Okażcie dobrą wolę, byście sami kiedyś takiej doznali. Raz jeszcze w paru slowach błagam was: uwierzcie mi, a już sam Jezus Chrystus objawi wam, że mówię prawdę; On, który nigdy nie kłamał i przez którego Ojciec zawsze prawdę głosił. Módlcie się za mnie, bym doszedł do celu. Wszystko, co wam napisałem, podyktowało mi nie ciało moje, lecz woła Boska. Jeśli mię poprowadzą na męki, będQ to zawdzięczał tylko waszej dobrej woli, jeśli mię zaś zostawią, będę miał powód sądzić, żeście mi nie zyczyli dobrze. 9. A przy modlitwach pamiętajcie też o Kościele syryjskim, nad którym teraz po mnie jedynie Bóg pasterzuje. Jezus Chrystus sam będzie jego biskupem, no i milość wasza. Wstyd mię ogarnia, gdy pomyślę, że jestem jednym z jego członków, ja najpod;ejszy, ja podrzutek. Ale z milosierdzia Bożego będę coś znaczył, jeśli tylko posiądę Boga. Pozdrawiam was w duchu, pozdrawiają was też miłujące was tutejsze Kościoły, które mię przyjęły w imię Jezusa Chrystusa, i to nie jak zwyczajnego przechodnia. Wierni zaś z tych Kościołów, które leżą przy drodze, jaką obecnie odbywa moje ciało, towarzyszyli mi nawet od miasta do miasta. 10. List \en wysyłam do was ze Smyrny, za pośrednictwem czcigodnych braci z Efezu. Jest tu ze mną, oprócz wielu innych, także ulubieniec mój, Krok11s. Poznaliście już zapewne tych, którzy mię na chwałę Bożą wyprzedzili w drodze z Syrii do Rzymu; powiedzcie im, że jestem niedaleko. Jeśliby czegoś potrzebowali, dopomóżcie im, bo to ludzie godni zarówno Boga, jak was. Piszę dnia 24 sierpnia. Bądźcie zdrowi i trwajcie do końca w Jezusie Chrystusie.
IGNACY ANTIOCIIERSKI: LIST DO J'U.ADm.nAN
•
LIST DO FILADELFIAN Ignacy, zwany również Teoforem, Kościołowi Boga Ojca l Pana nuzego Jezusa Chrystusa, znajdującemu się w Filadelfii Azjatyckiej, obdarzonemu laską i umocnionemu przez jedność z Bogiem, pelnemu niezłomnej wiary w Mąką Pańską, i ze zmiłowania Bożego głęboko przeświadczonemu o zmartwychwstaniu Pańskim. Pozdrawiam go przez Krew Jezusa Chrystusa. Jest on stalą radością moją, zwłaszcza jeśli jego wierni stanowią jedność z biskupem oraz prezbiterami i diakonami, ustanowionymi zgodnie z wolą Jezusa Chrystusa i przez Niego utwierdzonymi mocą Jego Ducha Swiętego. l. Dowiedziałem się, że obecny nasz biskup objął rządy Kościołem nie samowolnie, ani wyłącznie z woli ludzi, ani z próżnej ambicji, lecz ze zotiło wania Boga Ojca i Pana Jezusa Chrystusa. Podziwiam jego dyskrecję; więcej on potrafi zdziałać milczeniem, niż niejeden inny gadatliwością, ponieważ życic jego tak dokladnie odpowiada przykazaniom Boskim, jok lutnia strunom. Szczery też szacunek żywię dla jego umysłu całkowicie zwróconego ku Bogu, bo sam poznałem, jak jest cnotliwy i doskonały. Mam wreszcie pełne uznanie dla stałości jego charakteru, a zarazem jego nicwzruszonego spokoju, do których czerpie silę rozpamiętywując łagodność Boga żywego. 2. Tym bardziej więc, o dzieci zrodzone ze światła prawdy, unikajcie rozdwojenia i nauk fałszywych. Trzymajcie się zawsze swego pasterza i idźcie za nim jak owce. Nie brak wilków, które, wykorzystując tkwiące w nas złe pożądliwości, starają się pozorem prawdy uwieść łudzi dążących do Boga, ale jeśli zachowacie jedność, zdołacie się im oprzeć. 3. Nie dotykajcie trujących roślin, których nie hoduje Jezus Chrystus, jako że nie zasadził ich Jego Ojciec. Na szczęście nie znalazłem wśród was rozdwojenia, owszem stwierdziłem, że od razu zło spośród siebie wyrzucacie. Ci z was, którzy należą do Boga i Jezusa Chrystusa, stoją przy biskupie, inni zaś pokutują i powracają do Kościoła, by kiedyś także do Boga nalezeć oraz żyć życiem Jezusa Chrystusa. Nie dajcie się więc i nadal, bracia moi, sprowadzić na błędne drogi. Kto idzie za sprawcą rozdwojenia, nie jest dziedzicem królestwa niebieskiego; kto żyje według obcej nauki, nie uczestniczy w cierpieniach Chrystusowych. 4. Starajcie się mieć tylko jedną Eucharystię. Jedno tylko jest Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa i jeden tylko kielich, którym jednoczymy się z Krwią Jego, i jeden tylko ołtarz ofiarny, a więc również jeden tylko biskup, otoczony prezbiterami i diakonami, wspólsługami swoimi. Jeśli zachowacie tę jedność, wówczas wszystkie wasze uczynki będą zgodne z wolą Boga. 5. Wprost bezgranicznie miłuję was, bracia, i niezmiernie się cieszę, że mogę was pokrzepić na duchu, a właściwie, że może was pokrzepić Chrystus. Bo to dla Niego jestem teraz okuty w kajdany, choć co prawda coraz większy strach mnie ogarnia, gdyż nie czuję się jeszcze doskonały. Ufam wszakże, że wasza modlitwa dopomoże mi l dojdę do celu. Liczę na miłosierdzie BoUJe, jako że przecież zawsze trzymałem się Ewangelii, traktując ill niby Cliło Chrystusowe, i zawsze uważałem apostołów za kierowników Kojcioła. Co oczywiście nie znaczy, jakobyśmy nie mieli czcić równiei proroków. Wad: i oni poniekąd głosili Ewangelię; l oni w Chrystusie pokładaU nadzleA ..... oczekiwali, w Niego wierzyli l przez Niego tylko d01t11PiU lbawłeDia. l a l zwiqzck z Jezusem Chrystusem czyni owych świętych~ w plllllt·. .~·~ mi naszej milości i naszego podziwu, a przecież do tep julcle pośrednio powołuje się na nich willczaJliC ich Dfejako w łtD łiPIIIIIIPII_. gelię, wspólną nadzieję nuq.
•
PROBLDIY PIERWBZTCH OliliN- .,O.JCOWD: ~
6. Niemniej wszakU, gdyby wam ktoś głosił judaizm, nie słuchajcie go. Lepiej z ust obrzezanego słuchać nauki chrześcijailsklej, niż z ust nieobrzezanego nauki żydowskiej. Jeśli zaś jeszcze do tego ani jeden, ani drugi nie mówi mi o Jezusie Chrystusie, to w oczach moich obaj przedstawiajll sl«: eo najwyżej jak jakieś pos11gi cmentarne czy grobowce, na których tylko wyryto ludzkie napisy. Strzeżcie się forteli i zasadzek księcia tego świata, by nie zamroczył wam umysłu i nie zniszczył w wll.!J miłości; trzymajcie się razem, sercem niepodzielnym. Dzięki Bogu jestem spokojny w sumieniu i ufam, że chyba nikt z was nie będzie się chełpi ł, po cichu czy głośno, iż go przez to wprawiłem w jakiś mniejszy lub większy klopot. A wszystkich was proszę, nie rozumiejcie tego, co piszę, w tym sensie, jakobym komukolwiek z was wystawiał złe świadectwo. 7. Be1.sprzecznie, znalazło się paru takich, którzy próbowali zwieść mię zewnętrznymi pozorami, ale na szczęście zwicsć mowa jedynie ciało, nie ducha, gdyż ten jest z Boga; on wic doskonale, skqd przyszedł i dokąd dąży, oraz przenika rzeczy ukryte. Gdy w obecności tych ludzi wolałem wielkim, Bożym głosem : ,.Trzymajcie się biskupa, prezbiterów i diakonów", oni podejrzewali, że mówię ta k na podstawie donosu o ich odpadnięciu. A jednak świadczę się Tym, za którego dźwigam kajdany, że nie dowiedziałem się tego z ust ludzkich. To Duch mi podszepnął, mówiąc: "Bez biskupa nic nie czyń cie, ciała swego s trzeżcie niby świątyni Bożej, miłujcie jedność, unikajcie rozłamów, naśladujcie J ezusa Chrystusa tak, jak On naśladował swego Ojca." 8. Ja spełniłem tylko SWÓJ obo'ń;ązek, ponieważ doskonale uświadamiam aobie, co to jest jrdność. Gdzie panuje rozdźwięk i roznamiętnienie, tam Bóg nic mieszka. Nicmniej wszakże tym wszystkim, którzy pokutują, Pan przebacza, jcsli wracaj~ do j('dnosci z Bogiem i łączności z biskupem. Wierzę głęboko, że równicz te więzy, które was krępują, rozwiąże łaska Jezusa Chr)"tusa: pamit;tajcie tylko, byście się nigdy nie kierowali tym, co wam podszeptUJe gniew, lecz tym, czego uczy Chrys tus. Słyszałem, jak niektórzy mówili. "Nic uwi~rzt: w Ewangelię, dopóki nie znajdę jej potwierdzenia w starych dokumentach"· a gdy zwracaJem im uwagę, że tak właśnie zostało napisane, odpowiadali mi: ,.To jest właśnie pytanie". Dla mnie jedynymi miarodajnymi dokumentami są: Jezus Chrystus, J ego krzyż, śmierć i zmartwychwstanie oraz winra, którą wzbudzi ł ; w nich - z pomocą waszej modlitwy szukam zbawienia. 9 W łasnie donies:on" mi, że modlitwa wasza, pełna współczucia w Jezusie Chrystusie Lo.,tała wysłuchana 1 Kościół w Antioehii Syryjskiej zażywa już spokoju. Uwatam, f.c jako Kościół Boży powinniście wybrać diakona i wysłać go w charakterze posłańca Bożego do Antiochii, iżby tam na wspólnym zebraniu przekazał wazystkim wyrazy waszej radości, oraz wielbił wraz z innymi imi~: Pańskie. Ten, kogo uznacie za godnego tej posługi, będzie błogosła wiony w Jezusic Chrystusie, a i dla was samych będzie to zaszczyt. Przy dobrej woli łatwo spełnicie na chwalę Bożą tego rodzaju dobry uczynek. Sąsiednie Kościoły już powysyłały swych biskupów, a przynajmniej prezbiterów lub diakonów. (...) 11. Co do Filonn, diakona z Cylicji, człowieka o jak najlepszej reputacji, to pomaga mi on tutaj w głoszeniu Ewangelii razem z Reosem Agatopodem, wybrańccm moim, który wyrzekłszy się wszystkiego w życiu, towarzyszy mi od samej Syrii. Obaj bardzo was chwalą, a ja dziękuję Bogu za przyjęcie, jakieście im zgotowali; Pan was kiedyś przyjmie w podobny sposób. Nad tymi zaś, którzy im okazali pogardę. niech się zlituje laskawy Jezus Chrystus. ?ozdrawiają was bracia z Troady, skąd właśnie przesyłam wam ten list za pokrednictwem Burrosa, przysłanego tu przez E!ezyjczyków i Smyrneńczy-
• 1m za \o Pa ~ Chrystus. w którym ufaj4 ciałem, duali i duchem, wia"' ~ i ~ m)-ślnościll. ~dfcle zdrowi w JeiUSie Chrystusie, wap61nej Dadzlel - t .
k6w, by
mię uhonorował
swym
łOWitzplwem. Odpłaci
LIST PSEUDO·BARNABY (pierwsza pol. II w.) Pokój wam, synowie i e6rki, w im!~ Pana, który was umiłował. 1. Pamlętaj4c, ile zdziałał Bóg dla waszego zbawienia, desu: alę niezmiernie, gdy widzę, jak zaszczepiony w was dar Boskiej laski w:r.c:z.ęśllwlł l uszlachetnił dusze wasze. A lm baczniej śledzę działanie Ducha wylanego na was z obCitości żr6dla Pańsklcgo, tym większa ogarnia mię rado~ 1 tym większej nabieram pewności również włnsnego zbawienia. Zaprawd~ oczarowall!c:le mię swym widokiem, tak dla mnie upragnionym. Poniewaz zaś przemawiając nicgdyś wśród was wiele rzeczy lepiej pojąłem, jako że Pan towarzyszył mi na drodze sprawłcdllwołcl, posyłam wam, peł nym miłości i wiary, i nadzlei żywota Jego, a droższym mi nad własną duszę, niniejsze pisemko, byście wraz :r. wiarą posiedli taktc doskonali! wiedzę tgnozę). Ufam, że kiedyś otrzymam nagrodę za przyalug~ wyświadczanil du· chom tak szlachetnym przez udzielenie im cząstki z tego, c:o urn otrzymałem(_.),
2. Dni
nadeszły złe
i sam wróg nasz
władzę dzierży.
Tym bardzlej
wf~
powinniśmy uważać na siebie l dociekać, czego Pan od nas naprawd~ illda. Pornocnikami zaś naszymi w v.;erze ~ bojafil l wytrwałość, a sojusznikami w walce cierpliwość i opanowanie. Jeśli te cnoty zachowamy nienan~szone przed obliczem Pana, będziemy alę cieszyć także mądrością i rozumem, l ro-
zeznaniem, i wiedzą doskonałą. Ot6z objawił nam Pan przez usta wszystkich proroków, że oni ofiar, ani całopalenia, ani obiat nic pragniu. Wszak powiada wyraźnie: ,.C6i mi po mnóstwie ofiar waszych, do!ć mam całopalenia i nie che<; tłuszczu jagniąt ani krwi byków i kozłów. Któz ządal od wns czegoś takiego, gdy przychodzl· cie jawić się przed obliczem moim? Przestancle jui wydeptywać podwórze domu mego. Nawet gdybyście mi znosili m11kę na)łwlatlcjszą, nic to nie pomoze. Palenie kadzideł przejmuje mię wstrętem, nowiu micai~y waszych i szabatów nie cierpię'' (Iz l, 11 nn.). A wi~ odrzucał to wszyatko, torując drogę nowemu Zakonowi Pana naszego Jezusa Chryatusa, nie znajlłcemu ani jarzma przymusu, ani ofiary przez ludzi składanej. r jeszcze mówi do nich: ,,Czyż kazałem ojcom waaz~m, ady wyc:bodzW z Egiptu, by mi skladali całopalenia l ofiary? Czy nie kazałem lm racaeJ, b)' żaden nic żywił w sercu swoim złej myśli przeciwko bliinlemu awtau l llle dopuszczał się krzywoprzysięstwa?" (Jr 7, 22 n,). Jako 11\oty I'OIUIIIDe pgwłD ni!cie pojąć sens słów Ojca nauego, który w dobroci awej Clitrzep DM ..... tbliżaniem się do Niego w a~b obłędny, jak to oni (ącbi) cąaW. "-* odzywa się do nas: ,.Otiar11 Panu II8I'Ce aluunone, a zapaciMaa ..........__ wielbiące Stworzyciela nreao" (Pa 61, 19). Tek ...,_ bNida, wszelkimisiłami trzyma~ aię di'CIIi zbawłeaia, Dle dajliG ... • • • · • • • podstępnie w bł~ wprowMiza6 l odelaW od fe8D, • jllł 3. Kiedy ludziej mbw ~ lat pocSot.le: ,1:/M tld m6wl Pan, my 11111a4 Iluchat krąk6w ....,.., . . _.,. . . .
.at1-•
• ale mJałlm Da
aJ611
ellowieka umartwiającelO dua~ .-.oj._ Cho6bytcłe . _ l worem się odziewali, l popi6ł aa siebie aypall, nawet wted7 pelitu mlłJm dla mnie nie nazywajcie" (b 58, f D.). Do nu zd tak się odzywa: .,Oto post przeze mnie wybrany, mówi Pan: zerwij wszelkie więzy nieprawości, rozplącz 1idła wymuszonych układów, wypuść uciJnlonych na wolność i podrzyj nluprawledliwe kontrakty. Ułam głodnemu chleba awego, a nagiego przyodziej. Bezdomnych przyjmij w dom swój, na niiszego nie patrz z góry, od krewnych swych się nie odwracaj. Wówczas niby zorza rozbłyśnie światłość twoja l zdrowie twoje szybko rozkwitnie i sprawiedliwoś~ poprzedza~ cię będzie i chwała Boża cię ogarnie" (lz 58, 6 n.). Tak wii!C bracia, ponieważ Bóg w swej wielkoduszności przewidrlał, że czystq wiarę mleć będzie lud, który przygotował przez swego Umiło wanego, zatem już naprzód wszystko nam objawił, byśmy się nie rozbili, Jak prozelici, o Zakon ich (zydów). 4. (-) Proszę was, pko Jeden z grona waszego, mtlujący wszystkich razem i każdego z osobna bardziej niz własną duszę: mieJcie się na bacznosci i nie naśladujcie tych, co dodając grzech do grzechu powiadają, że przecież ich przymierze jest naszym przymierzem. Bez wątpienia jest ono naszym, lecz oni je utracili r az na zawsze, choć ?\Iojżesz miał je już w ręku. Opowiada bowiem Pi•mo: " 1 po~ił Mojżesz na górze czterdzieści dni i czterdrleści nocy, a potem otrzymał tablice kamienne, na których Pan własnoręcznie owo przymierze wypisa ł" (Wj 31, 18; 34, 28). Ale oni zwrócili się do bożków i utracili je. Bo oto dniej rzecze Pnn: ,.Mojżeszu , Mojżeszu, schodź co prędzej, gdyi lud twój, któr~ wywiódł z ziemi egipskiej, sprzeniewierzył ml się" (Wj 32, 7). · zrozumiał Mojżesz, o co chodzi, i cisnął trzymane w ręku tablice, i rozbiło tilę przymh::ne 1ch, aby w naszym sercu nadzieja i wiara wycisnęły pieczęć przymierza umiłowanego Jezusa. (-) 9. Lecz i obrzezanie, w którym złożyli nadzieję, nie ma maczenia. Powiedzlał przecież Pan, te nie na ciele ma się ono dokonywać, tymczasem oni przekroczyli przykazanie otumanieni przez złeao anioła. A jak:iez to było przykazanie? Oto O
w
bbłąlt l8ioalł ltarłd
•
UST PSEUDO-BABNABY
d==
zanla moje" (4, l n.). Nie c:hodzilo bowiem w tym wypadku b)'aajaudaj 0 , _
w":'!
c:z~st!i~ż~~~~e~i;e~!i~~t:,z c:':c~~=zi~w:le z
ludźmi podobnymi do świń, to jest takimi, którzy dopóki opływa~ we
wszystko, zapominają o Panu, a przypominają sobie o Nim dopiero w biedzie. Tak właśnie jak świnia, która póki żre, pana nie widzi, kwiczy, gdy jest głodna , a po otrzymaniu żarcia znów się uspokaja. ,,Ani pożywać będziesz orla, ani jastrzębia, ani sępa, ani kruka." Znac:zv to: nie zbliżaj się ani nie upodabninj do łudzi, którym alę nie chce w tr~drie pracować na chleb, lec:z którzy grabią łx!zprawnic właanoić cudzą; którzy udają niewinnych, a w rzcc:zywistości czyhają tylko l rozglądają się, kogo by w swej chciwości mogli ogołocić. Tak właśnie jak owe ptaki, co to nie zdobywają same pożywienia, lecz sied:zą leniwe, czekając tylko na sposobno~. by się pożywić mięsem upolowanym przc:z inne. Szkaradno zaprawdę st",."Orzenia. ,.Nie będzies:z pożywał - powiada dalej - ani mureny, ani polipa, ani mątwy" (Kpi 11, 10). Znaczy to: nie bc:dzies:z podobny ani się nie t.bliżysz do ludzi, którzy już całkowicie bezbożni, skazani są na zatracenie, podobnie jak owe ryby przeklęte pośród wszystkich, kryjące się na samym dnie morskiej toni i nigdy się z niej nie wynurzające. (...) Jak widać, Mojżesz otrzymał w sprawie pokarmów potrójną naukę i to, co mówi!, rozumiał w sensie duchowym, gdy tymczasem oni (żydzi) wzięli jego słowa w sensie pożądania cielesnego, jak gdyby chodziło rzeczywiście o jedzenie. A przecież tę samą potróJną naukę otrzymał również Dawid, bo mówi podobnie: ,.Błogosławiony mąż, który nie chodził w radzie bczboznych" - jak te ryby nurzające się w mrocznych głębinach; .,który nie zatrzymał się na drodze grzeszników" jak ludzJe świniom podobni, którzy niby to boją się Pana, a jednak grzeszą; ,.i który nie siedział na stolicy zarazy" - jak owe ptaki czyhające na zdobycz (Ps l, 1). Oto mocie właściwe znaczenie przepisów pokarmowych. Innym znów razem powiada Moj:ie~z: ,.Będziesz pożywał wszystko, co ma rozdzielone kopyto i przeżuwa" (Kpi 11, 3; Pwt H. 6). Cóż to znacły? Znaczy, że takie stworzenie zna swego żywiciela: nie tylko wtedy, gdy obrok dostaje, lecz także gdy nie je, łasi się doń. Pięknie wic;c wyraził w ten sposób przykazanie, by przestawać z ludźmi, którzy się boją Pana, nauki Jego dogl~bnie rozważają w sercu swym, zachowują pr.z ykazania PońskJe zarówno w mowie jak w postępowaniu, a każde słowo Pal'iskie roztrząsają l przetrawiają z radością. Dlaczego zaś mówi o rozdzielonym kopycie? Dlatego, te lprawledłl wy nie tylko wiedzie życie na tym świecie, lecz również oczekuje błogosła wionego życia wiecznego. Oto jak doskonałe prawa dal Mojżesz. Ale gdzieżby tam iydzi potrafili je pojąć w odpowiedni sposób. My natomiast dobrze rozumiemy przykazania • Pańskie i tak je wykładamy, jak On sam tego żądał. Obrzezał bowiem waJ l serca nasze, byśmy wszystko pojmowali tak, jak naleiy. (-.) 15. O szabacie zaś tak mówi Pismo w dziesięciu przykazaniach claQIIl Mojżeszowi przez samego Pana na górze Synaj: ,,$wi~6 ~ede ..a.ł Pański rękami czystymi i sercem czystym" (WJ 20, 8). Gdde IDddeJ Ał,... wiada: .,Jeśli synowie mol strzec ~· nabatu, mlłoliadlie . . , . łttll (Jr 17, 24). Zresztą o szabac:Je wspomina jui, IdY opUuJe pc~Cqłat - - · w słowach: ,,1 dokonał Bóg w aekiu dniach cldeła ~ ....... dnia siódmego, i odiJOCZ'ł w nllll, l ~ JO"" (Bdz J, 1). Zważcie, dzieci, eo mac:zr. ,.clokoaał w -*lu ........ dokona wszywtkielo w aeKiu ~eh lat, bowteiD a ...,
• t11f~ Jat, jak II&JII twierdzi, mówi-c: "Oto dzień Pański będzie jako t~c Jat" (PI 90, 4). Tak więc w ,,sześciu dniach", czyli w sześciu tyai-cach Jat, ma się wszystko wypełnić. Natomlat .,odpi)CZ41 dnia siódmego" znaczy, t!! gdy przyjdzie Syn Jego j położy kres panowaniu szatana i odmleni słońce, księżyc l gwiazdy, wówczas chwalebnie odpocznie siódmego dnia. Mówi "-Teszcie: ,.Swięcić go będziesz rękami czystymi i sercem czystym", Gdyby już dził było mozliwe święcenie c:tystym sercem dnia, który Pan uświęcił, znaczyloby to, że pomyl.iliśmy się we wszystkim. Ale to nic jest możliwe. Dopiero wówczas będziemy mogli święcić dzień Pański chwalebnie odpoczywając, gdy zostaniemy usprawiedliwieni i spełni się obietnica Pańska, że nie będzie juz nieprawości, lecz wszystko zostanie odnowione przez Pana. Będziemy mogli go święcić, bo sami będziemy uświęceni. ~a koniec dodaje: ,.Nowiu miesięcy waszych i szabatów nic cierpię". Sły szycie, ro mówi? :-.'ie wasze obecne subatr - powiada - są dla mnie mile, lecz ten, który sam ustanowil('m, w któr)m wS7ystko ukonczę, by rozpocząć dzień ósmy, to jest dać początek nowemu światu. Słusznie tedy z weselem obchodzimy ów dzień ósmy, w którym Jezus zmartwychwstał i ukazllwszy się, wstąpił do nieba. 16. Wspomnę jeszcze tylko o świątyni, jak to nieszczęśnicy (żydzi) błądzili pokładając nadzieję nie w Bogu, który ich stworzył, lecz w budynku, który uważali zn dom Boga i w którym :'\lu, jak poganie w swych świątyniach, czc{;ć oddawali Posłuchnjcic więc, w jakich to słowach Pan odrzuca świąty mę. ,.Kto zmi~r.tył garścią nicbiosa lub dloniq zicmię? Czyż nie ja? Niebiosa tronem mo1m, n ziemia podnózkiem nóg moich. Jakiż mi dom zbudujecie, albo J.oku·.: miejsce odpocznicnia mego?" (lz 40, 12; 66, l). Rozumiecie chyba, fe w takim razie ich (żydów) nadzieja była płonna. Ale to jeszcze nie wszystko; mówi dal<>j: .,Oto, którzy zburzyli tę świątynię, sami budować ją będą" (ll ~9. 17). Rl<'CZYWIŚcic, rozpoczęli wojnę, w następstwie której nieprzyjaciele zburzyli świątyni~ l teraz dopiero, tych właśnie nieprzyjaciół słudzy odbudowywać ją bt;dą ( ... ). Czy wi~;c.' istnirje, czy nie istnieje świątynia Pańska? Oczywiście istnieje, 1ec7. tam gdzie On sam obiecał ją zbudować. Napisano przecież: .,I stanie się po upływ1c tygodni lat, ze zbudowana będzie świątynia Panu wspaniale, w imię Pańskle" (On 9, 2~ nn.). !\.fa więc Pan świątynię, a jak zbudowaną, posłuchajcie. Zllnlm uwierzyliśmy Bogu, serca nasze były podobne do budynków mogących katdcj chwili ulec miszczeniu i rozsypać się w gruzy, podobnie j:Jk świiii)'Tlia ręki! ludzką wzniesiona. Wypełniało je bałwochwalstwo, mieszkali w nich sZ
KEJl)IAS: PASTERZ
Zaklinam wszystkich i zawsze zaldinać będę: ~dtde lObie.....,_...._ prawodawcami i wiemymi doradcami. Zerwijcie z obłuq Nieela 1161. _,. włada światem, udzieli wam llUidrości i rozumu, 1 rozemaDla. 1 wledą (gnozy) o swej woli, i sil do wytrwania. Pozwólcie Mu alę poucza~ adJ ~ kacie, czego faktycznie od was żąda, a potem trzymajcle alę teao w praktyce byśtle w dniu Sądu znaletli ocalenie. ' Zachowując w pamięci wszystko, co dobre, wspominajcle takie o mnie i o tym, co wam powiedziałem, by moja gorliwość i nocne czuwania nie pol:r.· ły na marne. Błagam was, dopóki tkwicie jeszcze w tych pięknych cielesnych naczyniach, starajcie się badać każde przykazanie i zachowywać je, bo napra\\dC: warto. Oto dlaczego tak &kwapliwie zabrałem się do napisania wam tego wszystkiego, w miarę mych możliwości . Pozdrawlam was, dzieci miloś ci i pokoju. Pan chwały i wszelkiej łaski niech pozostaje z duchem waszym.
HERMAS (p1envsza pol. II w.) PASTERZ l \\IZJA
l , Opiekun mój sprzedał mię do Rzymu pewnej pani, imieniem Rode. Po wielu latach znowu ją spotkałem i pokochałem jak siostrę. Pewnego razu UJrzałem, jak kąpała się w Tybrze, podałem jej rękę i pomogłem wyjść z wody. Widząc jej piękność, pomyślalem sobie w głębi serca: jakie byłbym szczęśliwy, gdybym miał hką źonę, tak piękną i dystyngowaną. Tyle tylko sobie pomyślałem, nic więcej. W jakiś czas później szedłem do Kurne 11 i podziwiałem dzieła Boł.e, Ich wielkość, wspaniałość i potęgę. W drodze popadłem w sen, a duch porwal mię i poniósł przez jakieś bezdroża niedostępne dla człowieka, w okolicq pełną urwisk i poszarpaną wodami. Gdy przebywszy rzekę znalazłem się na równinie, padłem na kolana i począłem siq modlić, wyznając Panu grzechy swoje. Nagle podczas modlitwy otwarły się niebiosa l ujrzałem ową niewiastę, której niegdyś pożądałem , jak z nieba pazdrawiała mię, mówiąc: ,.Witaj, Hermasie". Zdumiony zapytałem: .,Co tu robisz, o pani?" Odpowiedziała mi: .,Zostałam wzięta do nieba, by opewiedlleć Panu o twych grzechach" Rzeklem do niej: "A wic:c jesteś oskariyciellr.ll moją?" Odrzelda: .,Nie, ale posłuchaj, co ci powiem: Bóg, który mieszka w niebie l który dla dobra swego świętego Kościola wszystko z niczego atwor:r.yl, rounnoiyl l powic:kszyl, gniewa się na ciebie, gdyż zgrzeszyleś przeciwko mnie". Zapytałem: .,Czy>bym rzeczywiście zgrzeszył przeciwko tobie? W jalr.i 1pos6b? Cą powiedziałem kiedy do ciebie bodaj słowo nieuczciwe, CJJ nie annowałem zawsze niby bóstwo, czy nie odnosiłem się do eiebie stałe jak do Czemu więc kłamiesz, niewiasto, i poqdzasz mię o rauy de l Rzekła do mnie z uśmiechem: .,Wystarczy, że w sercu hnłliD"";;,~ii·-· pożądliwość; czy myślisz, ł.e to Dłc zlqo, FJ w aerca 11 wieka rodzi się zła Ż4dza? ZapewDłam ciC: to ".cb. Ale módl się do Boga, a ultczJ c:l4 z IJ'IUUw uleczy, ale takie cały twój dam l WIQiłldela w
•••r'
11
Kurne -
~-AnloiGIIauo
m1uto w Kampa'IIU
Z. Po lJIIl jeJ o6wiadc:MIIiu zawarły się aieblosa, a IIIIUe pneDilmęła u p i ~ -utek. lbUiem sobie: jejU Aa-t to poc:zytaDo mi u ,neeb, w jaki% tedy spoe6b cłolt4pię zbawienia, a tym bardzieJ, jak zdołam przebła la~ Boga za erzaebJ mprawdę popełllioae? Jatiiiliż słowami będę millł pl'Oiić Go o zmiłowanie? Gdy na wuystlr.le sposoby rozwaiałem tę sprawę w głębi serca, nagle ujrzałem przed sob~t tron wietlr.l i wspaniały, pokryty materi11 z białej jak tnleg wełny. I nadeula niewiasta sędziwa, w olśniewająco pięknych szatach, z książką w ręku, a ~Uiodlszy, pozdrowiła mię słowami: .,Witaj, Hcrmasie". Pogrążony w smutku, odpowiedzialem płacząc: .,Bądź pozdrowiona, o pani". Zapylala mię: .,Czemu jesteś smutny Hcrmasie, ty, kti>ry zawsze bywasz tak cierpliwy. spokojny i uśmiechnięty?" Odpo,,;edzialem ,.z powodu pewnej niewiasty, bardzo zncnej, ponieważ zarzuciła mi, te 1grzcszyłem przeciwko niej". Odparta: "0 nie, czegoś takiego nawet nic przypuszczam u sług Bożych; to tylko pragnienie jej obudziło się w sercu twoiQ'I. choć oczywiście u sług! Bożego nawet sama myśl tego rodzaju jest grzcsznn. Wierzaj mi, u człowieka śv ątobliwcgo i wypróbowanego w duchu kotdy zamysł złego czynu jest juz poiądaniem zł ym i ~tro sznym, I)"ID bardziej zaś u ciebie, powściągliwy Hcrmasie, który dotychczas tłumi leś w sobie wszelkie złe pożądliwości , miałeś ~· rcro czyste i ni<'Winnc. 3. W t!'j chwili \\'Slnkte Pan zagniewany jcst na ciebie z innego powodu: ządn On mia nowicie, byś tawrócil ze złej drogi swe potomstwo, które ciężko zgrzeszyło znrówno przeciwko Bog u, jak przeciwko wam, rodzicom. Był.> zbyt pobl: ż l •wy dla s wych d zieci, nie utrzymywałeś karności w rodzinie i tak dopu5ciles do straszliwego zepsucia; o to właśnie g niewa się na ciebie Pan. Tym nicmniej naprawi On wszelkie zło, 'aklc sl~; stało w domu twoim; wszak sam t!!! z powodu ow;,·ch g r zechów i nieprawości postradałeś caly majątek. Wielkie jest miłos!crdtlc Pana l dlatego ulitował się On nad tobą i całym twym domem: doda d sil l u twierdzi cię w chwale swojej. Tylko 111c Ła l amuj się, h:cz odważnie zabierz się do podiwignięcia swej rodziny. Jak bowiem młot w ręku kowala potrafi wykuć cokolwiek zechce, tak samo dohre słowo codziennie powtarzane potrafi w końcu opanować wszelkie zło. A wi~:c nic przestawaj upominać swych dzieci, wiadomo mi bowiem, ie jeśli tylko z calego sertn będą pokutowały, zostaną wraz ze ,świętymi • wpisane do ksiqg żywota",
11 WIZJA
1. Mniej więcl:!j w rok pótnicj wędrowałem znów do Kurne, a idąc wspomiwidzenie zeszłoroczne. I znów porwał mię duch i poniósł na to samo co wówczas miejsce. Znalazłszy się tam ukląkłem i począłem się modlić do Pana, wielbiąc imię Jego l dziękując ~1u, źe umai mię godAym objawić mi dawne grzechy moje. Gdy po skończonej modlitwie powstałem, ujrzałem przed sobą znaną mi juź z poprz«;clni~o roku matronę, przechadzającą się 1 czyta)ącą małą ksf4łcczkę. Zwróciła Się do mnie z zapytaniem: ,.Czy mógł b)~ ozna)mlć . wybrańcom Bożym • to, co ci po"''icm"? Odpowiedziałem: "Niestety, pam, tak ...,[ci~ rzecz_y ~ue zdołam zapamiętać; daj mi raczej tę ks!ąit;zkę, a pncplszę.J~. "Wemuj- rzekła -ale mi ją oddaj." Wziąłem 'l.ięc 1 ~zedle~ na mac)sce. ustronne, przepisałem dosłownie, litera za Uterą, gdyż me potrafalem odr6źmć zgłosek. Po przepisaniu ostatniej litery Jttoi wyrwał mi nagłe książeczkę z ręki , ale kto, nie widziałem. nałem
•
tn:Jl)IAII: PASTI:JlZ
2. Następnie przez czternaście dni poiciłem i modliłem .aę tarlhrie, pocąa Pan objawił mi znaczenie pisma. Oto co ono zawierało: ,,Dzieci twoje, sie, ciężko zawiniły przeciwko Bogu: billiniły Panu l haDlebDle rdndzib '"''Ych rodziców, mimo łe żadnej z tego nie odruo.ły korzyjcl; co ~j, cSo wymienionych grzechów doł:'czyły jeszcze rozwi.Uo~ l watrę~ rozpustę. do~elniając w ten sposób nuary swej niegodziwości. Powtórz im jednak 10, co ci powiem; powtórz. także małżonce swojeJ (którą winiend już od~d traktować jak siostrę), gdyż l ona cz~to grzeszy, nie lnymaJlic na wodzy swego języka {poskromi go wszakże, słysząc twe słowa l dost11pl miłosierdzia). Jeśli im oznajmisz objawienie, które Pan kazał mi toblo przekazać, zostan11 im odpuszczone \11&7.elkle grzechy, j:tkie dotychczas popełnili, l nie tylko im, lecz również wszystkim spośród •Ś'I'li'=tycbc, którzy kiedykolwiek zgrzeszyli do dnia dzisiejszego, oczywiście o Ile ealym sercem i szczerze bc:dą pokutować. Poprzysi11gl bowiem Pan na chwałę swoją, że jeśliby po upływie omacz.onego dnia któryś z wybrańców Boiych zgrzeszył, nie bc:dzie już mógł dostąpić zbawienia, gdyż moillwość pokuty jest dla ludzi sprawiedliwych ograniczona, a dni pokuty dla wszystkich •świętych• dobiegaj11 właśnie kol)ca; tylko poganie maj11 czas na pokute: az do dnia ostatecznego. Powiedz zatem przełożonym Kościoła, niech sprostują drogi sprawiedliwości, iżby w pełni mogli otrzymać obiecaną im nlezmiern11 chwalę. Wy zaś, sprawiedliwi, bądźcie wytrwali i nie załamujcie się, abyście po odejśc:lu z tego życia znależli się w gronie śwl-:tych aniołów. Błogosławieni będziecle wszyscy, którzy przetrzymacie zbliżające się utraplenie wielkie i nie zaprzepaścicie życia swego; poprzysiągł bowiem Pan na swego Syno, że ktokolwiek się Go zaprze w dniach, które nadchodzą, utraci życic ; jedynie ci, co dawniej ale: Go zaparli, mogą dostąpić zmiłowania z wielkiego milosierdzia Jego". (-) 4. ~astępne objawienie otrzymałem, brach1 mol, we śnic. Ukazał mi sic: piękny młodzian i zapytał· ..Jak sądzisz, kim jest owa matrona, która ci dala książeczkę"? Odpowied1.iał·•m: ,,Sądzę, t.e to Sybilla". ,,.\łyllsz &i~ - rzekł to nie ona". "A więc kto" - zapytałem...To Kościół'' - oznajmiŁ Spytałem: "Czrmuż więc wygląda tak staro'" Odrzekł: "Ponlewat został stworzony przed wszystkim innym; dla niego właśnie Bóg stworzył coły świat". Później miałem widzenie w swym domu. Przyszla matrona l zapytała mi~, czy już wręczyłem książeczkę prezbiterom. Odpowiedziałem, że jeszcze nic. .,Dobrze zrobileś - rzekła - gdyż muszę dodać kilka słów; gdy ją uzupełnię, calość podaj do wiadomości wszystkim wybranym. Zrób mionowicle dwa odpLSy ksiązeczki i jeden z nich prześlij Kl!.'mensowl", a drugi Grapte "· Klemens, zgodnie ze swym obowiązkiem, niech porozsyła plamo po Innych miastach, Grapte niech zwróci się z upomnieniem do wdów l sierot, ty sam zaś odczytaj książeczkę tutaj w mieście, wobec prezbiterów, stoj11cycb na czele Kościoła."
a--
III WIZJA
l. Trzecie widzenie było następujące. Po wielu pollach l IDOli~ w których prosiłem Pana, by mi ucWeUł objawienia pi&)he4ll l F matronę, ukazała mi się wreszcie w nocy ona aama l rullła: ..,_ bardzo pragniesz wszystko wiedziKo icH na pole, Da kt6rJm Ulllrati".•.J• ._
PROBLEMY PIERWSZVCH OIIIJN - .,OJCOWIE APOSTOLSCY••
a objawi~: ci to, co umam dla ciebie za stosowne". Udałem się tedy, bracia, na pole i obliczywszy godziny przybylem na miejsce, które określiłem. Tam ujrzałem ławę z kości słoniowej, a na niej poduszkę i nakrycie z płótna lnianego, poza tym jednak nie było nikogo. Strach mię ogarnął, włosy zjeżyły mi się na głowie i począłem drżeć na całym ciele, gdyż byłem sam. Kiedy po chwili przyszedłem nieco do siebie, wspomniałem na chwałę Bożą i odzyskałem równowagę ducba. Upadłszy na kolana, raz jeszcze, tak jak niegdyś, wyznałem Panu swe grzechy. Wówcza~ zjawiła sit:: ona, w otoczeniu sześciu młodzieńców (... ). 2. (. ) Padlem jej do nóg i zaklinałem przez imit:: Pa1\skie, by mi pokazała widzenie, jakie mi przyrzekła. Ująwszy mnie za r.::kę podniosła mię i kazala mi usiąść na lawie z lewej strony, sama zaś usiadła z prawej. Następnie podniosła w górę błyszc1ącą laskę i zapytała· "Czy widzisz wielką rzecz"? Odpowiedziałem: "Kie, pani". Rzekła· .. A więc patrz dobrze; czy nie widzisz przed sobq potężnej wiciy, jak wznosi się nad wodami, budowana z lśniących, czworobocznych kamieni"? Rzeczywiście w czworobok budowało wieżę sześ ciu młodzieńców, którzy przybyli z matroną, tysiące zaś innych mężczyzn znosiło kamicnie i podawało młodzieńcom, a oni brali je i budowali. Kamieme wydobvte z wody kładli wszystkie bez wyjątku w budowlę, były bowiem dokładnic ociosane i w spojeniach przystawały do drugich tak d11lece, że spojeń nawet znać nie było, a cala wieża sprawiała wrażenie, Jak gdyby została wzniesiona z jednego bloku kamiennego. Natomiast kamienic wydobyte z ziemi tylko w części wstawiali w budowlę, w części zaś odrzucali; niektóre z nich nawet rozbJ)al:i, rzucając daleko od wieży. Ponadto dokola budowli lczało Jeszcze cale mnóstwo kamieni, zupełnie do budowania niezdatnych. gdyż były albo skruszałe, albo popękane, albo pootrącane, albo białe wprawdzie. lecz okrągłe Dostrzegłem też kamienie, które odrzucone daleko od wie7.y padały na drogę 1 toczyły s.ę dalej, na bezdroża, lub też taki?, które padły w ogień i gorzały, takie wreszcie, które dotarły w pobliże wody, ale do niej stoczyć się nie mogły, mimo iż pragnęły się w niej zanurzyć. 3. Pokazawszy mi to wszystko, matrona chciała już odejść, ale zatrzymałem ją. mów1 c· ..Pani, cóż z tego, że w zystko \\idzialcm, skoro nie rozumiem znac~cnia tych rzeczy" Rzekła mi: ,,Roztropny z ciebie człowiek, skoro chcesz zgłębić tajemnicę wiczy". Odpowiedziałem: "Tak, pam, pragnę Jll bowiem odsłonić braciom moim, iżby zaznali więcej radości i usłyszawszy poznali Pana w całej Jego chwale". Odrzekła: "Tak jest, wielu z nich wprawdzie usłyszy, ale tylko niektórzy będą się radować, inni zaś płakać będą, jakkolwiek i ci ostatni, o ile posłuchają i uczynią pokutę, również radości doświad czą. Posłuchaj więc przypowieści o wieży; wyjaśnię ci wszystko, tylko już więceJ n.l proś mię o objawienie, bowiem i objawienia mają swój koniec i teraz właśnie dobiegają kresu (...).Otóż wieża, na której budowani'· patrzysz, to ja, Kościół, który ci się zjawil i teraz, i poprzednio. Jeśli chcesz się czegokolwiek o nim dowiedzieć, pytaj, a otrzymasz odpowiedź, byś się mógł radować wespół ze •świętymi•" (...). Zapytalem więc: "Pani, dlaczego wieża wznosi się nad wodam;?" Odrzekła: .,Już ci to mówilam poprzednio, ale skoro chcesz dokladnie poznać prawdę, powtórzę ci. Wieża wznosi się nad wodJ.mi, paniewaz życie wasze powstało i będzie zbawione przez wodę; podwalinę zaś wiczy stanowi Imię w,zechmocne i pełne chwały, a siłą podtrzymującą wiezę jest niewidzialna moc Pańska 4, ,.Pani - zauważyłem - lo rzecz w~paniała i po:lziwu godna; kimze są jednak owi mlodzicńc)", budujący wież~?'' "To święci aniołowie Boży, &tworu~ni przed wszystkim innym; Pan powierzył im cale stworzenie, by je rozmnażali, utrzymywali w porządku i władali nim, a więc również prowa-
Jłf:R~IAS:
I'ASTERZ
dzlli budowę wieży". ,.A któż Sil cl inni, którzy znosz11 kamienie!" "To r6wnicż śwł~cl aniołowie Boga, nltsl jednak od tamtych szełcłu; gdy budowa dobiegnie końca, wsz~scy"razcm oloc~ą wieżę i r~dując się wielbił: bl:dll Boca 1.0 to, ze dokonali dlll!ła . Pytałem Jeszcze daleJ: ,.Panl, chciałbym znal: loa kamieni i zrozumieć ich moczenie". (... ) 5. "Posłuchaj zatem, jakie znaczenie mają kamienie używane do budowania. Otóż czworoboczne, białe i przystające do siebie w spojeniach, to apostołowie biskupi, nauczyciele i diakoni, którzy świątobliwie żyli, świątobliwic te~ i uczciwic pełnili obowiqzki ~wogo urzędu dla dobra wybrańców Bożych. Jedni z nich zmarli, inni jeszcze żyją, wszyscy zaś zgadzali się zawsze ze ;;obą, zachowywali pokój i szanowali si~ wzajemnie.'' ,.A kamienie wydobyte z wody i włączone w budowlę tak, 1e w spojeniach przystają do innych, już wbudowanych - co oznaczają?'' "To ci, którzy cierpicli dla imienia Pailsklcgo." "Chciałbym jeszcze wiedzieć, pani, co oznaczają kamlenie wydobyte z ziemi?" "Te, które bez ociosywania wchodzq w budowl~ to ci, których Pan znalazł kroczących prosto Jego drogami i uczciw:e zachowujących Jego prz.ykazanla." "A te, które się znosi l wkłada w budowi~; - co oznaczają?" "To świezo nawróceni, ale wierni. aniołowie przysposabiają ich do życia dobrego, jako że są bez grzechu." "A te, które '<•, odrzuca, jakle mają znaczenie?" "To grzesznicy, któn:y wzbraniają się pokutować; odrzucono Ich, jednak nicdaleko od wieży, bo jeśliby kiedyś zdecydowali się na pokut~, bt::dzie ich jc.szcze można użyć do budowy Widzisz więc, że wszyscy gotO\\i do pokuty, jeśli ją uczynią, mogą jeszcze zostać utwierdzeni w wierze. Pod warunkiem jednak, że rozpoczną pokutowanie teraz, dopóki jeszcze trwa budowa wieży; gdy bowiem stanie ona gotowa, nie będzie w niej już dla nich miejsca i zostaną odrzuceni, tyle tylko, i.e będą lezel: w jej pobliżu. 6. A czy chcesz wiedzieć, kogo oznaczają karttienie porozbijane i odrzucone daleko od wieży? Synów nieprawośc:. Przyjęli oni wiar~ obłudnie l nie wyzbyli się zadneJ ze swych nieprawości. Nie ma już dla nich ratunku, paniewaz przewrotność uniemozliwia użycie ich do budowy, stąd też porozbijano ich w kawałki i rzucono daleko, by srożył się nad nimi gniew Pański, jaki sami wywołali (...). 7. Inne zaś kamienic, które widziałeś jak odrzucone upadły na drog~ i potoczyły się na bezdroża, to ci, którzy wprawdzie uwierzyli, lecz w wierze nie wytrwali i zeszli z drogi prawdy; wydawało im się, że bt::dą mogli znaleźć lepszą drogę, a tymczasem błąkają się tylko, znużeni, po bezdrożach . Te znów, które padły w ogień i poczęły gorzeć, to ci, którzy ju:i: raz na zawsze odpadli od Boga żywego i nie myślą nawet o pokucie, usidleni przez nieczyste poZlldliwości i inne zło, jakie popełnili. Chcesz może jeszcze wiedzieć, kogo oznaczają kamienie, które padły w pobliil' wody, ale do niej stoczyć się jui nie mogą? To ci, którzy słuchali słowa Fanskiego i zrazu nawet mieli zamiar ochrzcić się w imię Pana, ale później uświadomili sobie, że prawda wymaJa czystości i zmienili swój zamiar powracając na drogę poiądllwokl." Tak zakończyła objaśnienie dotyczące wiezy. Ośmielilem się jeszcze zapyta!, czyby wszystkie kamienie, odrzucone jako nieprzydatne do budo~, ale mogły pokutować i znaleźć miejsca w wieży. ,,Pokutować mo111- ocl.neklalecz do wieży nie mogą już być wiiiCZOne. Willczy się je gdzie iDdzieJ, w ea6 o wiele mniejszego, a i to dopiero, gdy derpleniem ud~ a ... swych grzechów. Otrzymaj!! one pomleszc:zenłe, gdyi ~ w sprawiedliwości, ale uwolnione od męczarnl ..._... ąlb ze z całego serca bęcfil ftłowH u awe złe aea,DIIf; Je8[~==~ nie znajdll wybawienia, z powodu zatwardliaWcl ~--
• 8. Zap)'tałem J• jeuc:H, czy nadszedJ już czas ostateczay, ou jednak obualt Da to l wykrzykDęła: ,.Człowiecze nierozumny, cay nie widzisz, że wieża jeszcze się buduje? Dopiero gdy w całości zostanie zbudowana, nadejdzie koniec. Budowanie wazakże będzie szybko naprzód postępować. Nie pytaj mię już o nic więcej; niechże tobie i wszystkim •śMętymc to przypomnienie wystarczy do odnowy ducha (...)". 9. ,.Słuchajcie mię, dzieci moje: dzięki milosierdziu Pana wychowałam was w prostocie, niewinności i świętości, abyście były usprawiedliwione i oczyszczone 1 wszelkiej niegodziwości i przewrotności. wy jednak nie chcecie zerwać z grzechami waszymi. Uważajcie tedy, co wam powiem: Niech pokój panuje wśród was, odwiedzajcie się i pomagajcie sobie wzajemnie. Nie zagarniajcie dla siebie wszystkiego, co Bóg stworzył, lecz dzielcie sic: z ubogimi, bo oto jedni z was aż chorują z przejedzenia, a drugim nicdożywione ciało odmawia posłuszeństwa (...). Pamiętajcie, ic sqd się zbliża, a wic:c póki wieża jcslClt' si~ buduje, niechze ci, którzy mają za wiele, szukają tych, co głód cierpią, gdyż po wykończeniu wieży, nawet Jeśli bc:dą chcieli pełnić dobre uczynki, nie znajdą już w niej dla siebie miejsca (...). A teraz do was odzywam sic:. wodzowie Kościoła, i wy, którzy pierwsze dzierżycie miejsca. Nie bądźcie podobni trucicielom; oni swą truciznę noszą zamknic:tą w puszkach, wy zaś macie ją zawartą w pełnym jadu sercu swoim. Zatwardziali, nie ch~ccie oczyścić serc waszych, by zdobyły się na jednomyślność i znalazły milosierdzie u Króla Wielkiego. Baczcie, by panujące wśród was rozdwojenia nic przyprawiły was o utratę wiecznego żywota. Jakże wy macic uczyć karności wybrańców Pa1\skich, skoro sami jej nie znacie? A wic:c ćwiczcie w niej jedni drugich i niech pokój wśród was panuje, bym z radością mogla stanąć przed obliczem Ojca. gdy mi przyjdzie zdać za was sprawę Panu naszemu." 10. Gdy skończyliśmy rozmowc:. zjawiło się owych sześciu młodzieńców budowniczych i odprowadzili ją do wieży, czterej zaś inni wzięli lawę i odnieśli ją równ ież do wiezy (... ). rzyła
V WIZJo\
Gdy modliłem się w domu siedząc na łożu, nagle wszedł jakiś mężczyzna o szlachetnym obliczu, odziany niby pasterz, z narzuconą białą skórą koźlą, z torbą na ramieniu i laską w ręku. Wszedłszy pozdrowił mię, a gdy mu oddałem pozdrowlcnie, usiadł zaraz przy mnie i rzekł: ,.Posłal mię anioł naj,w!ętszy, bym zamieszkał z tobą przez res;dę dni zywota twego". Poniewaz wydało mi sic. ie mię wystawia na próbę, rzekłem doń: ,.A któż ty właściwie jc~tc~?" (..) Rz.:kl do mnie: ,.Xie pomaj •sz mi<:?" ,.Nie'' odpowiedziałem. "Jestem - powiada - ów Pasterz, któremu zostałeś powierzony." Gdy to mówił, zmienił się wygląd jego i poznałem, że to on by!, któremu powierzony zostałem . Zmieszalem sic: wi<:c i zasmuciłem, że taką mu dałem odpowiedź, kąśliwą i niemądrą. On zaś rzekł "Nie lękaj się, lecz czerp siłę z przykazań, które ci dać zamierzam Poslano mię bowiem, abym ci jeszcze raz pokazał wszystko, coś widział dotychClas, zwłaszcza to, co najważniejsze, a dla was pożyteczne. Przede wszystkim jednak zapisz moje przykazania i podobieństwa. Wszystko inne, co ci ukazę, zapiszesz póżniej, w miarę jak ci będę ukazywał, ale przykazania i podobieństwa nakazuje: ci zapisać od razu, byś je mógł natychmiast przeczytać i zachować". Zapisalem więc, co mi nakazał Pasterz- Anioł Pokuty:
•
HEIUlA8: PASTEJIZ
l PRZYKAZANIE ,.Pnede wszystkim wierz, że jeden jest 96t, który wszystko atwonył J 111"14kt6ry wszystko z nicości po9."0lał do bytu, kt6ry wszystko oaarnta aam pozostając ~leogarnionY:· .w Nim pokładaj ufnołć, Jego się b6j, bojąc a\~ uł, bąd~ powśc1ąghwy .. Jes.h zacho"':·aaz to. pr~ykazanie, unikniesz wsz:y~tklego co złe, a przyozdobiSZ su: wszelkimi cnotam1, staniesz się sprawiedliwy 1 bę dziesz zyl dla Bo!(n."
dzlł,
IV PRZYKAZANIU
"NakazuJ'l ci przestrzegać czystości i niech w ~rcu twym nie powstaje nawet myśl o innej niewieście, ani o nierządzJe lub czymś podobnym. Jeilib)'ł się tego dopuścił, popełnisz wielki grzech. Parniętaj zawsze o awej tonie, a nigdy nie zgrzeszysz" (...). "Panie - rzekłem - chciałbym cię jeszcze o coś zapytać." "Mów" odrzekł. ,,Słyszałem z ust pewnych nauczycieli, ze nie ma innej pokuty prócz tej, jaką uczyniliśmy w dniu, gdy~my zstąpiwszy do wody otrzymali odpuszczenie dawniejszych grzechów naszych." Odpowiedział: "Dobrze słyszałeś, tak rzeczywiście jest komu raz grzechy odpuszczono, ten nie powinien już wiqcej grzeszyć, lecz trwać w stanie niewinności. Skoro jednak chcesz wszystko wiedzieć doklndnie, powiem ci jeszcze coś, tylko zastrzegam się, i:i: nic chcę przez to bynaJmniej dawać pretekstu do grzeszenia ani tym, którzy kiedyś uwierzą, ani tym, którzy już uwierzyli w Pana Otóż ci. którzy teraz dopiero, w ostatnich czasach przyjęli wiarę, jak równlez ci, którzy jeszcze ją przyjmą, nie mają motności pokutowania za swe grzechy; dla nich istnieje tylko odpuszczenie grzechów dawniej (przed chrztem) popełnionych Tym jednak, którzy zostali powolani jeszcze przed nsdejśelem obecnych dni, Pan dal możność pokuty. Zna On bowiem tajniki serc ludzkich : jako wszystkowiedzący przewidział ju~ z góry. że człowiek będzie slaby, n chytry diabeł będzie usilowal szkodzić sługom Bożym; ponieważ zaś Pnn jest zarazem miłosierny, ulitował sic: nad swymi ~tworzeniami i ustanowit tę pokute:, mnie zaś zlecił nad nią władze:. Ale pamiętaj - zakończył Pasterz ze tylko jeden jedyny raz moze pokutować skutecznie ten, kto po owym wielkim i świętym wezwaniu (chrzcie) dol sic: diabłu skusić do grzechu: gdyby kiedykolwiek pótniej zgrzeszył ponownie i liczy!, źe raz jeszcze będzie mógł czynić pokutę, nic mu już ~go pokuta nie pomoże, trudno mu będrle odzyskać życie". Rzeklem doń: "Odetchn~lcm po tak dokładnym twoim wyjaśnieniu; teraz już wiem na pewno, ie będę zbawiony, jeśli do grzechów moich nie powrócę". Odrzekł: ,.D(dziesz zbawiony, zarówno ty sam, jak wszyscy podobnie postępujący".
VJJI PODOBIB~STWO
• oddawał;
PROBLEMY PlERWSZYCH Olfolll'l - ••OJCOWIE APOSTOLIICY"
je, przypatrywał im się uważnie. Od niektórych suche l jak gdyby stoczone przez robaka; tym, którzy takie oddawali, kazał stan~f na uboczu. Inni oddawali mu gał4zld suche, lecz rue stoczone przez robaka; tym kazał stanqć osobno. Inni oddawali gał~zki do połowy uschłe i porysowane; ci tez stanęli osobno. Inni oddawali gał~zki zielone. lecz porysowane; i ci stanęli osobno. Inm oddawali gał~zki w polowie zielone a w polowic suche; i ci stanęli osobno. Inni przynosili gałązki w dwóch trzecich zielone, a w Jednej trzeciej suche; i ci stanQli osobno. Inni oddawali gałązki w dwóch trzecich suche, a w jednej trzeciej zielone; i ci stanęli osobno. lnn• oddawali gałązki prawie całkiem zielone, tylko w małeJ cząstce, nn czubku, uschłe i porysowane; 1 ci stanęli osobno. W innych znów gałązkach tylko mała czą~tka była 1.ielona, cała zas reszta uschła; i ci stanęli osobno. Ak· przychodzili i tacy, którzy przynosili gałązki całkiem zielone, takie, jakie otrzymali od anioła; wi.;kszośc nawet spośród 1gromadzonych takie właśnie gałązki oddawała; aniołowi sprawiało to wielką radość i ustawiał ich osobno. •Jeszcze inni zwracali gałązki nie tylko zielone, lecz nawet ze świeżymi ~da mi; z nich równirz r11dowal się anioł i ustawiał ich osobno. Inni wreszcie oddawał! g:~łązk zJclonc i pełne pędów, a na tych pędach nawet coś na ksz1alt zawiązków owocu, CI podchodzili ro1.prom1cnieni na twarzy, anioł zaś nit' posiadał sir; z radości; także Pasterz radowal si~ nimi wielce. 2. Wówczas kazał anioł Pnński przynieść wieńce, uwite jak gdyby z gałązek pahr owych, a uwieńczywszy nimi Judzi, któny oddali gałązki z pędami owoco ,nvnu. k zal im wcj~ć do wieży. Odesłał do niej równiez tych, których gaJąZk1 m1ały pędy, lecz bez ow01 u. a gd\' wchodzili. wyciskał na kazdym z nich pieczęć; wszyscy zaś mieli na sobie szatr; białą )alt śnieg. Wpuścił v:rcszc!e do y,;dy tych, którzy zwrócili mu gałązki zielone, takie, jakie od niego wnęli; lm takie dal szatę i pieczęć. Skończywszy, rzekl do Pastcrza: ,.Ja odchodzr;, ty zaś pozostałych wpu~zczaj do budowli podług tego, jakiego miejsca ·.,. niej knidy z nich jest godzien, tylko wpierw zbadaj starannie galązk~; każdego, zbadaj jak najdokładniej" ( ... ). Po odejściu anioła Pastcrz odezwal się do mnie: .,Odbierzmy wsz ystkie pozostałe gałązki i zasnMmy je, a może nicktóre z nich powrócą jeszcze do życia'". Rzekłem: ..Pnnie, czyz mogą ożyć, skoro jui uschły?" Odpowiedział: "Wierzba to drzewo bardzo żywotne jeśli więc zasadzi się jej gałązki i bodaj trochę dostarczy im wilgoci, wiele z nich b<:dzie mogło jeszcze ożyć" (...). l podchodzili ludzie kolejno. grupami, i oddawali galązki Pasterzowi, a on odbierał i~. sadził (równlez wc-dług grup) i podlewal wodą obficie, tak że ich &pod niej widać nic było. Podlawszy je, rzekł do mnie: ,.Teraz chodźmy, n wrócimy tu po kilku dniach i obejrzymy gałqzk1, Stwórca bowiem tego drzewa pragnie życia dla wszystkich, którzy od Niego otrzymali gałązki. Ja sam również mam nad1.iejr:, że pod wpływem wilgoci i wody większa część gałązek od1yska 7ycie". 3. Zv.-rócilem s!<: do niego: ,.Panie, wyjaśnij mt, co oznacza owo drzewo, nic umiem go bowiem sobie wytłumaczyć" (...) .,Posłuchaj- odrzekł. - To wielkie drzewo oclcninjqce doliny, góry i całą ziemię, to prawo Boże dane całemu światu. Prawem 7.aś JCSt sam Syn Boźr. o którym wieść dotarła aż na krańce z!emi. Ludzie zaś zgrom.1dzeni w cieniu to ci, którzy słuchając owej wieści, U\\-:erzyli. A anioł wiclk; i wspaniały, to Michał, który nad tymi ludźmi ma wlndzę i rządy sprawuje. on to wszczepił prawo w serca wiernych i teraz bada, czy je zachowali. Gałązki bowiem, jakie u każdego z nich widziałeś, to prawo! ~auważyleś też zapewne, że wiele z owych gałązek jest nieprzydatnych, pózmej zaś poznasz samych tych, którzy prawa nie zachowali 1 zobaczysz, gdzie kai:dy z nich ma przebywać." Zapytałem : .,Panie, dlaczego anioł on
zaś odbleraj~c
otrzym)"l''lł gał11z.ki
HF.RMAS; I'ASTP:RZ
•
j~dnych odesłał do wieży.' a innych tobie pozostawił?" Odpowiedział: .,W~ZJ~t-o k1~h, którzy pr~ekroczyh. otrzymane od niego prawo, pozostawił pod op1eką, wszystkich natom1ast, którzy je wypełnili, zachował pod włuną moc~"· Zapytałem: ,.A któż są c!, co otrzymali wieńce i weszli do wieży?" .,To CI -:- o~rze~l . - którzy zwyc1~sko walczyli z diabłem; otrzymali oni wieńce, gdyz c1Crp1eh za prawo. lnm zaś, którzy również oddali gałązki zielone
mo,_
i ~ pędami, ~l.e bez o":'ocu, to ci, co wprawdzie Ul prawo nie cierpieli, ale dla mego ponos1h trudy 1 me zaparli się go. Ci wreszcie, którzy oddali gałązki 1ielone, ale tylko w tym stanic, w jakim je otrzymali, to •święci• i sprawiedliwi, !.udzie .czyst:go serca, którzy zawsze strzegli przykazań Pańs :ich. O reszc1e dow1csz s1ę, gdy zbndnm gałązki zasadzone i podlane." (...) 6. Gdy Pasterz zbadał już w~zystkie gałązki, rzekł do mnie: ":\lówiłem ci, że to drzewo jest żywotne. Widzisz ilu pokutowało i dostąpiło zbawienia?" .,Widzę, panie" odrzekłem. Ciągnął daleJ: ,.Abyś ujrzał, jak wl~lkie i wspaniałe jest milosierdzie Pana, dał On tym, którzy na to zasługują, ducha pokuty". Zapylałem: .,Czemu jednak nic wszyscy pokutowali?" Odpowiedział: ,.Ci, o których Pan wiedział z góry, że zachowają czyste serce i szczerze służyć Mu będą, otrzymali od Niego łaskę pokuty; tym natomiast, u których widział niegodziwą przewrotność i przewidywał, że będą tylko udawać pokutujących, tym laski pokuty nie udzielił, by ponownie nie zbezczeS<:ili imienia Jego". .,Panie - rzekłem - wyjaw mi teraz, kogo oznaczają ludzie. którzy oddali gałązki" (...). .,Posluchaj odpowiedział; ci, których gałązki okazały s!ę suche i stoczone przez robaka, to odstępcy i zdrajcy Kościoła. Do grzechów swych dolączyli oni jeszcze bluźnierstwa przeciwko Panu i wstydzili się imienia Pańskiego, którego wzywano nad nimi (przy chrzcie): wobec Boga zginęli oni na zawsze (...). Ci, którzy oddali gałązki suche, lecz nie stoczone przez robaka, niewiele co prawda różnią się od poprzednich obłudnicy, rozsiewali fałszywe nauki, przewracając w głowach sługom Bożym, zwlas!cza grzesznikom, którym nie pozwalali pokutować, lecz nakłaniali ich do swych głupich poglqdów; mają oni jednak jeszcze nadzieję pokuty, sam zresztą widziałeś, że wielu ich rzeczywiście ją czyniło, gdy im oznajmiłeś moje przykazania (...). Ci, których gałązki były do polowy uschłe, to ludzie chwiejni, lub oszczercy, lub tacy, co z nikim nie żyją w pokoju, lecz wszędzie sieją niezgodę; ale i oni mogą pokutować (... ). Ci, którzy oddali gałązki zielone, lecz porysowane, byli wprawdzie zawsze ludźmi wierzącymi i dobrymi, niestety zazdrośnie ubiegali się o pierwsze miejsca i zaszczyty (...); słysząc jednak moje przykazania, oczyścili się i szybko poczęli czynić pokutę, a że w gruncie rzeczy należeli do dobrych, otrzymali mieszkanie w wieży {...). Ci, którzy oddali gałązki do polowy zielone, a od polowy suche, to ludzie całkowicie pogrążeni w interesach doczesnych i unikający obcowania ze •świętymi•; żyją oni wprawdzie jedną swą połową, druga wszakże jest martwa (...). Ci, którzy oddali gałązki w dwóch trzecich zielone, a w jednej trzeciej uschłe, to tacy, co w rozmaity sposób zaparli się wiary; wielu z nich pokutowało 1 zamieszkali w wieży, ale też wielu odstąpiło od Boga raz na zawsze (...). 9. Ci zaś, którzy oddali gal11zki w dwóch trzecich suche, a w jednej trzeciej zielone, to tacy, co uwierzyli, ale z biegiem czasu wzbojfaclwsą lit i doszedłszy do %naczenia u pogan, stali się zarozumiali, zapomuieU o Jlft• dzie i przestali obcować ze sprawiedliwymi, a zwr6cW się raczej 11:a 11 ....... gdyż to wydawało im się przyjemoJejsze; nie odpadli OD! wprawdlle od pozostall wierqcymi, lecz przeetaU pe~ uCQDki wfarTo jednaNe z nich pokutowało l otrzymało miejlce w wieiJ' (-). 10. Ci mów, którzy oddall pl~ zieloae, Ieca aa IIIUblaa
PJłOBLBMY PIBRWSZYCB OJIIM- ,.o.JCOWIII AI'OS'I'OUICY"
dzie zawae dobrzy, wierqey i mili Sosu, tyle tylko że niekiedy popeJDJU jUU drobay ,nech. pod wpływem czy to małej namięmoki, cz.y teł małej sprzeczki wzajemnej; przeważna większo~ ich słysząc moje słowa uczyniła pokutę i dostała się do wiety (...). Ci wreszcie, którzy oddali gałązki suche,
a tylko w maldldej częki zielone, to tacy, co wiarę wprawdzie wyznaJe, lecz całym swym postępowaniem uwłaczają raczej prawu Bożemu; nie zaparli się oni jednak nigdy Boga, owszem, zawsze chlubili się z tego, że nosze Jego imię i chętnie udzielali w swyrn domu gościny sługom Bożym; to też na wieść o pokucie natychmiast ją podjęli i teraz wszystkie ich uczynki są cnotliwe i sprawiedliwe (...). 11. Ukończywszy objaśnianie sensu gałązek, rzekł Pasterz do mnie: "Idf. i powiedz wszystkim, aby pokutowali, a żyć będą dla Boga. Albowiem Pan zdjęty litością posłał mię, bym wszystkim rozdawal łaskę pokuty; wprawdzie niektórzy ze względu na swe uczynki nie są jej godni, ale Pan jest cierpliwy i pragnie doprowadzić do zbawienia tych wszystkich, których Syn Jego powolał" (...).
Rozd:l4111
LEKTURA PROSTYCH WIERNYCH
APOKRYFY NOWEGO TESTAMENTU WSTĘP
Przez szereg pierwszych lat iródłcm wiadomości o osobie, dziele 1 nauce ChryatuEa była '·a chrześcijan tradycJa ustna, przekazywana przez aposto16w, misjonarzy l katechetów. Z czasem zacz~to Ją spisywać, uazu fra~enUiml, potem mn!ej tub więcej w całości. Pov;staly w ten sposób rozmaite Ev;an&elle pisane, spośród kt6rych cztery Kościół wybrał l złączył z szeregJem Innych pism, przekazanych jako apostolskie, tworząc tak zwany ,.kanon K~ląg Swlflt:rch NoweGo Testamentu". Zadna z tych pierwszych Ewangelii nie obejmowała jednak cale) tradycJi o Chryatusie, nie miały one bowiem być biogro.!iami Chrystusa, lecz tylko katechizmami do n11uczania wiary chrześcijańskiej. Szereg szczcg616w przekazywano sobie na:lal ustnie, autorzy Ewangelii pisanych dbali jedynie o to, by nie pominąć żadnej wlndomo~ci ist• :nej, l:onlecznej d zrozumienia, kim był, czego nauczał l co zdziałał Chrystus. lm większy '1\"Jzalde odst~p czasu dzielił od Siego wiernych, oraz 1m bardzlej wymierali ci, co Go sami widzieli, lub ich bezpośredni ucznlov.ie, a b-we wratenla u1.tępowaly miejsca V."}'lącznie wspomnieniom o Nim, tym bardzlej odczuwano prasnienie znajomości równici drugorzędnych szczegółów z Jego ziemskiego :f.ycła. Opowiadania o Nim zredagowane dla celów· katechetycznych, zndowalające pierwszą generację chrześcijańską, wydawały się następnym &cncroc)om zbyt ubo&ie, p roste, lakoniczne, nic uwydatniające w pełni calcao majestatu Chrystusa. Toteż choć z pojawieniem się Ewangelii Janowej potrzeby katechizacji były już w gruncie rzl!czy całkowicle zaspokojone, proces pisania Ewangelii bynajmniej nie ustal: komponowano je nadal, dopelr.lając tabulę katechetyczną nic wykorzystanymi jeszcze resztkami tradycJI ustnej lub osobistymi domysłami, a nawet \\Tęcz fantazją.
Tak
powstawały
.,Ewangelle'' niejako "drugiego rzutu", s tanowilice w zasadzie tego samego prądu literacldcgo, odcinaJlice alę jednak od poprzednich swym charakterem. Tworzone jut nie dla potrzeb duszpastenldeao nauczania, lecz dla zaspokoJenia clekawośd wiernych oraz wzbogacenia zlemskleco obram C!r71· tusa, przybierały one pottać raczej pobo:f.nych o Nim opowiadań, pism dewocJJno-budujących o posmaku nieco sensacyjnym, łubuJIIcYch się w nadzw)'CD,jn~ l cudownościach. Nie zawne zreszt11 przedttawlały one całokntalt Q-da l dlUłalności Chrystusa; często ograniczały alę tylko do opisu Jeao traameatów, ula NI pominiętych lub nie dość dokładnie opisanych pnez Ew8111elle L1PU kałelf l wel{o. Redaeowano wlęc oaobn11 ,,EwanaeUę" męld PailatleJ, dllecqotwa J•••~~t: go, Maryjną l im podobne. Dla mękueDla zd poW81f l JiQo ~ utworów podsz:rwano je pod autorstwo Plotra, Tomua. Jlkuba l _ . , Nie mnieJ nii ~ 11 Qda C11r7ataM. ud l tidll7 kontynuację
IZCU&ół7 f7cła cblałaiDokf
::Pa:U:Iau:~:;il
Z l za lbowDeJaapeiDI~ $ apoltal6w, liata Łukaszuwdał .-.. A Pruc!leł 11 bieli- CIIU1I ~ l macaale 111 UlaiiW
• szcza ~d poczęJ,y się w Kościele zjawlać pr4d7 doktrynalne o podejrzanej ortodoksJI. których prawowtemość można było ocenić jedynie przez porównanie z przekazywanym przez biskupów depozytem wiary apostolskiej. Wspomlnaj4c, lt Chrystus kazał swej wybranej Dwunastce iłć na cały świat l naucza~ wszystJde narody, pytano: dokądże właściwie dotarli pierwsi apostołowie po opuszczeniu Jerozolimy, jak wyglądała ich dzlalalnoś~ misyjna, gdzie szukoć śladów szerzonej przez nich nauki? Lukasz ograniczył sic: w swych Dziejach dn dokladni<'Jszr.go opisu misJI Pawiowej: o Piolrzc i Janie wspomniał tylko mimochodem, pozostałych zaś apostołów pominął całkowitym milczeniem. A przccict nnlcżało przypuszczać, że działalność Piotra i Jana muslała chyba wychodzić znacznic poza upis Dziej{1w oraz Ż(' także inni apostołowie rozwinęli szeroko swq działalność misyjną. Poczc:to więc sknę tnie zbierać wszelkie wiadomości o nich krąłące miedzy wiernymi l snuć roz.mmte przypu zczcnia, a dopełniając Je fantazją, tworzyć - "II."ZOrem Lukasza - dalsze tzw·. apokryficzne "Dzieje Apostolskie" opisujące losy f prace czy to jednego, czy kilku apostołów. Od tego zaś był już tylko krok do komponowania także fikcyjnych •.Listów" apostolskich oraz relacji z rzekomych objawień, jakie apostołowie odbierali Wychodziły więc spod piór przeważnic nieznanych autorów D:lcjc Piotra. Jana, .4ndr::cja, Tomas.::a, Tadeu.s.::a, nawet Pawła v;")"Cnodziły rzekome listy Pawiowe: trzeci Do Kor11'1tla'l, Do Aleksa'ldrujczuk•~' , Do Seneki: wychodziły wreszcie apokalipsy: J1pokalipsa Piotra, Pau la, a naWl'l wszystkich razem aposto łów (trtk zwany List Apostołów), opisujący objawienia udzielone im przez z.mortwychwstah·.;., Chrystusa . P0\\1arzal slę proces podobny jak w wypadku apokryficznych Ewangelii, z tym, te tutaj pole do fantazjowania było znaczn:e szersze, a swoboda autorów o wiele wic:ksza. Wiadomości zebrone o apos tołach z tradycji ustnej nic mogły sic: nawet mierzyć z tradycją o Chrystusie, same zaś osoby apostołów, mimo wielkiego ,;-zg)c:tfcm nich szacunku, nic kr~wały piszących tak, jak ponadludzka, nimbem boskości otoczona osoba Chrystusa. Totet w-szystkie te po-Łukaszowe apokryficzne D:lcje Apostolskie, jak równici rzekome apost 1lskic Li~tll 1 Apokalipsu miały jui racz(•j charakter powieści fantastycznych lub sensacyjnych, niewątpliwie pobożnych l cll'kawych, nlt- przy tym nie znających umiaru, naiwnych, pełnych anachronizmów. naszpikowanych cudownościami, przedstawianymi niekiedy wrc:cz trywialnic l nicsmacznie. Blc:dcm jednak byłoby sądzić, że nutorami kierowało tylko pogoń za sensacją lub zaspokojeniem prostej ciekawości ludzkiej. Motywy ~klnnlające ich do pisania hyły, zwłaszcza w poczqtkach, znacznie głc:bszc l szlachet~iejsze. Chodziło im o dostarczenic szerokim mnsom prostych wicmych popularnej lektury ,.pobożnej", która by w sposób lntcrcsujqcy, o zara m pla. tycLny, poglqdowy, wskazywała na konkretnych przykładach wzory doskonałego, pcłnc&o poświc:cenia życia chrześci jatisklcgo, budziła corllwość l dodawała sil do walki z przeciwnościami. Tworzyli te ..dzieła" ocH" iście nic mwodO\\.i liter dCl, lcc:z ludzie przeciętni, nic więc dziwn(.'r.o, ze lltały one n-1 dość niskim poZiomie, aczkol\viek tu i ówdzie zdradzały samorodny talent artystyczny oraz r.h:b3zy umysł autorow. Zdawali sobie oni zrc zlą doskonale sprawc: z lego, te koloryzują i fantazjują. Nie widzieli jednak w tym nic złego; chodziło im przt:clei nic o nauczanic współbraci historii, lecz o budowanic ich, a takż,• o dostarczenie im pbm chrześcijańskich, które by im zastąpiły literaturę pogańską. Podobnie postępowali w średniowieczu, a nawet dziś jeszcze post~pują (choć w mniejszej mierze), autorzy popularnych żywotów śwlc:tych.
Inna sprawa, ie oprócz niewątpliwych korzyści, literatura tego rozdaju kryła sobie równici poważne niebezpieczeństwo. Grozlla mianowicie zatarciem w świadomnAci \\iernych granicy między treścią apostolskiego depozytu wiary, o poboin._ legendą. Dołączała się do tego okoliczność, iż ten rodzaj piśmiennictwa w
•
EWANGELIA PIOTRA
dcskonale się nacawal do propagowania rozmaitych doktryn beretJddcb l ,..._ retyckich (zwłaszcza gnostycldch). W apokryfiemych bowiem Dziejach Apolłol.,.. i Apokalipsoch można było czy to dluine p:-zemówienia apostołów, crt tet ud*lane im rzekomo objawienia wykorzystywać na dyskretne pnemycanle my'U i poglądów mniej lub więcej nieortodoksyjnych. Popyt na ukazujące się coraz to nowe pisma tego typu był wielki, podai. icb ogromna. Toteż władze kościelne z wzrastającym niepokojem 1 podejn.llwo&c:iłl od· nosiły się do całej tej produkcji literacklej i starały alę iłl zahamować.s Ponie111.·ai jednak ich wysiłki nie osiągały pożądanych skutków, a do tego jeszcze \\-zrastała wciqi liczba apokryfów produkowanych l kolportowanych przez rozmaite ~ekty he· retyckie, rządcy Kośclol6w poczęli z końcem II wieku coraz dokładniej określać tak :twany kanon Ksiąg Swlętych Nowego Testamentu. lnnyma słowy pli~li ict!le od· graniczać pisma zawierające autentyczny apostolski depozyt wiary od pism pcdszytych tylko pod autorstwo apr -;lołów. Wtedy lo •.•:łaśnie weszło w życie określanic pism nie włączonych w kanon ko~cicłny minnem .,pl~m apokryficznych Nowc;;o Testamentu", ukrywających osoby pruwd7.iwych autorów pod maską wybitnych po~taci biblijnych, przeważnic apostołów. Tylko znikoma część tej łileratury apokryficznej zachowała się do naszych cza~6-.v i to przeważnie we fragmentach, czt:sto !edynk w przclcbdach lub nawet przeróbkach pótnieJ zych. Ustalenie czasu powstania oraz macierzystego języlu i . ozmiaru poszczególnych zabytków, jak również określenie, które z olch wynły z kół ortodoksyjnych, a które z heretyckich, jest niezmiernie trudne l po dziś dzaeń stanowi przedmiot badań . Co do wielu punktów krytycy róinią się bardzo w zapatrywaniach. III!!toryka interesują apokryfy nie tylko jako zabytki literackie, lecz takie jako tródła historyczne. Stara ~ię on wyłowić z masy opowiadari zmyślonych ziarenka prawdy historyczne:, oraz poznać ducha środowi~ka chrzc
EWANGELIA PJOTRA 1. (...) A spośród Zydów nikt rąk nie umył, ani Herod, ani źaden z -.clzfów Jego (Chrystusa). A gdy nie chcieli umyć, powstał Piłat, zaś kr61 Herod q. zał pojmać Pana, mówiąc: "Co wam nakazałem czynić, czyńcie". 2. A był tam także Józef, przyjaciel Piłata i przyjaciel Pana. Tu
P7...,..
1 Wiemy na przykład, te gdy z końcem II w. ujawniono w ll8lej pewnego k:liędza, który redarował Dzieje Pawia, zasuspendowano ID lt usprawiedliwlał się, te piJaJ t7lko z CłYiteiO plet7z~Du ..,..... rodOw.
sui, te maJ4 Pan1 kraytow1ć, przyszedł do Pilatl l pr 01U o cliło, l.tby je Tedy Piłlt pollit do Heroda, 1by wydał cl1ło Pan1. I rzekł Herod: "Bracie Pił1cle, cboclaiby nawet nikt nie prosił, l tak pogrzeb11lbytmy go, bowiem zbliża się 1Ub1t, a napluno w Zakonie, te nie godzi się, by słoń ce ucbodriło n1d ubitym". I wydał Go ludowi w przeddzień Przlłnlków, śwl~tl lc:h. 3. Którzy ująwny Pana, nakazali Mu biegać, mówiąc:: .. Po~tmy Syna Bozego, jako że moc nad nim posiedliśmy". I odziawszy Go w purpurc:. po~adzill na krześle st:dziowskim i rzekli: ,.Sądt sprawiedliwie, królu żydowski''. A jeden z nich przynióslszy koronę z cierni, włożył ją na głowę Pnnn, inni zaś stojąc plwali w twarz Jego, a inni policzkownli, a Inni kluli trzcinq, niektórzy zaś biczami razy Mu zadawali, mówiąc: "Oto, jak czcimy Syna Bopc:11rzeblł.
żego".
~. I przywiedli dwóch złoczyńców i ukrzyżowali ich; a pośrodku Pana. zaś milczał, jakoby całkiem nie cierpiał bólu. A gdy przysposobili krzyż,
On napisali na rum: "Ten jest król żydowski". I złożyli przed nim szoty i dzielili je, losując. A jeden ze tłoczyńców czynił im wyrzuty, mówiąc: ,,My za grzechy nasze cierpimy, On zaś, zbawiciel ludzi, cóż złego wam uczynił?", I rozgniewali sit: i postanowili, ie nie będą łamać Mu kości, aby umarł z męczarni. 5. A było poludnie l ciemności ogarnęły całą Judeę; drżeli, bojąc się, by .n ic zaszło słońce, jako te On żył jeszcze, a przecież nie godzi się, aby słońce zachodziło nad zabitym. I rzekł jeden z ruch: "Dajcie Mu pić żółci i octu" I zmieszawszy, napoili Go. I wypełnili wszystko, i zgromadzili wszystkie grzechy na głowę swoją, A wielu chodziło ze światłem, mniemając jakoby noc była i potykali się. A Pan zawołał, mówiąc: "0 mocy moja, mocy moja, opuściłaś mię". Co rzekłnr skonał. I tejże samej godziny rozdarła się w Jeruzalem zasłona świqtyni na d\\;e części. Tedy wyciągnęli gwoździe z rąk PJ~na i polotyli Go na ziemi. a wszystka ziemia zadri:ała i uczynił się strach wielki I znów zabłysło ,Jońce i znaleziona jest godzina dziewiąta. A Zydzi uradowali się i dali ciało Pana Józefowi, aby je pochował, jako i:e zabieg:·! on wielce, iżby pelnil wszelkie dobro. Wziął tedy Józef Pana i obmył Go, i owinął w prze .cierndło, 1 poniósł do grobu swego, zwanego Ogrodem Józefowym. (...) 'i. I pomali :?:ydzi i tara! kapłani zło, jakie sobie uczynili i poczęli lamentować, mówiąc: . Binda grzechom naszym, przybliżył się sąd i koniec Jeru7.ałcm". Ja zaś (Piotr) i towarzysze moi smuciliśmy się srodze, a bolejąc w sercu swym ukryliSmy się, jako że szukali nas niby złoczyńców i podpalaczy świątyni. l sicdzic my poszcząc i płacząc, i biadając nocą i dniem aż do szabatu 8. A uczcni \\ Piśm e i faryzeusze, i starsi zebrali się razem, słyszeli bowJem, lZ lud szemrz, i bij< się w piersi, mówiąc: "Jeśli przez śmierć Jego tyle wielkich stało się znaków, tedy patrzajcie, jak był sprawiedliwy". I przerazili si<: i przyszli do Piłnta, prosząc go: "Daj nam żołnierzy, abyśmy strzegli ~ro?u Jego p;zez trzy dni, iżby przypadkiem rue przyszli uczniowie Jego 1 rue w~ kradli Go,. a lud nie mniemał, iż powstal z martwych". I dal im Pilat setmka Petroruusza z zołnierzami do strzeżenia grobu; a wraz z nimi przybyh takie d_o _grobu starsi i uczeni w Piśmie. I przyciągnęli wszyscy, którzy by~l z s~tn~k1~m i zo!nierzami, kamień wielki i polożyli u wejścia do grobu 1 nalozyh s1edem p1eczęci, a rozbiwszy namiot trzymali straż. 9. A. o _br~asku dni_a w szabat zbiegł się tłum ludu z Jeruzalem i okolicy, aby WidZleli gró~ opieczętowany. Nocy wszakże poprzedzającej dzień Pańsld, gdy ło!nlerze slo)ą_c ~ dwóch na straży czuwali, głos potęzny d•ł się 1łyueć z niebios. I ujrzeh mebiosa otwarte i dwóch mężów zstępujących w bluku
ZWANOELlA TOIIASZA
wielkim l przychodzących do &robu. A kamie6, połotoaf a _.,.... . . . . . . . sam potoczywszy się, odst4pll; l otwarł się grób 1 mlodzle6ef ,.... dlA. 10. Co gdy ujrzeli :tołnlerze, pobudzili setnika 1 atara,dl. 'bcnrfem 1 - ' byli obecni - strzegąc. A gdy opowiadall lm, co wldzleU, oto W1ldo z p'Cibu trzech mężów, a dwóch z nich podtrzymywało jedaego, a za nimi uedł krzJt· głowy zaś obu sięgały niebios, a głowa tego, lttórego wiedli pod ręce ~ wyższala niebiosa. I dał się słyszeć głos z niebios, m6wl11cy: "Czy przepowiadałeś tym, którzy posnęli?" A odpowiedt poszła od krzyia: "Tak jest". l l. Radzili tedy między sobą, czyli nie pójść 1 nlo donieść Piłatowi. A gdy się naradzali, oto znów otworzyły się niebiosa i m11t pewien utąpił z nich. i wszedł do grobu. Co gdy ujrzeli, którzy byli z setnikiem, podążyli jeszcze owej nocy do Pilata - porzuciwszy grób, którego strzegli - a pon: zeni wielce opowiedzieli wszystko, co widzieli, mówiąc: "Zaprawdę, ten był Sy· nem Bożym". Odpowiedział im Pi!at: ,.Czysty jestem od krwi Syna Bo:tego, wyście postanowili". Tedy przystąpili doń prosąc l namawiaillc. ab~· ultazał setnikowi i i:ołnierzom opowiadać widzenie; mówili bowiem: ,,Lepiej nam najbardziej zawinić przed Bogiem, niżli wpa!ć w r~ ludu zydo\\"Skiego, iż· by nas ukamienował". Tedy Pilnt zakazał setnikowi l i:ołnicrzom mó'll
EWANGELIATOMASZA
•
APOKRYFY NOWJ!:QO TESTAMENTU
rał wo:lę do dołków, które wykopał w ziemi, i słowem swym oczyszczał ją tak, iż stawała się zdatna do picia. I ulepił z mułu mokrej gliny dwanaście wróbli, a był właśnie szabat, gdy to uczynił. Zabawiało się zaś z Jezusem wiele jeszcze innych dzieci. A pewien Zyd, widząc, co Jezus czyni w dzień sobotni, poszedł do ojca Jego i doniósł mu, mówiąc: .,Oto nad potokiem chło piec twój ulepił z gliny dwanaście wróbli, bezczeszcząc szabaf'. Udał się Józef na owo miejsce, a widząc, co robi Jezus, zawołał nań: .,Jak moiesz w dzień sobotni czynić coś, czego czynić nie wolno?" Tedy Jezus klasnął w ręce i rzekł wróblom: .,Uciekajcie co rychlej, a dopóki żyjecie, pamiętaj cie o mnie." I poderwaly si~; wróble z krzykiem i odleciały. A widząc to Zydzi przerazili się, i odszedłszy, donieśli swym przełożonym, mówiąc, iż własnymi oczami oglądali czyn Jezusowy. 3. Stal zaś przy Jezusie syn Annasza, uczonego w Piśmie. Ten wziąwszy galqż wierzbową, począł rozpraszać w~ę. którą zebrał był Jezus. Tedy Jezus rozgniewał się i rzekł doń: "Głupcze niesprawiedliwy i bezbożny, co zawiniły ci dołki pełne wody? Oto sam natychmiast uschniesz niby drzewo nie mające ni korzenia, ni liści, ni owoców. I natychmiast uschnął ów chłopiec, Jezus zaś odszedł i udał sic; do domu Józefowego. A rodzice uschniętego zabrali go i oplakując młodość jego ponieśli go do Józefa. I użalali się przed nim, mówiąc: .,Patrz, oto co robi syn twój". 4. A gdy po niejakim czasie szedł Jezus przez wieś, chłopiec pewien, przebiegając, uderzył go w plecy. Rozgn iewał się Jezus i rzekł doń: .,Nie dojdziesz do końca drogi swojej". I natychmiast padł ów chłopiec i zmarł. Co widząc niektórzy ludzie, mówili: "Skądże jest to dziecię, którego każde słowo staje się czynem". A rodzice zmarłego chłopca poszli do Józefa i mówili: ,.Jeśli takiego masz syna, nic możesz mieszkać z nami w tej wsi; albo też poucz go, że winien raczej błogosławić niż przeklinać, bowiem pozabija on dzieci nasze". l przywolał Józef chłopca swego, a odprowadziwszy go na stronę, przemawiał mu do sumienia: .,Dlaczego czynisz coś, przez co ludzie ból cierpiq i nicnawidzą nas, i grozą nam?" Odpowiedział mu Jezus: "Wiem, że słowa twoje nie są słowami twoimi, ale ze względu na ciebie przemilczę je: oni wszakże zasłużoną poniosą karę·•. I natychmiast oślepli, którzy go oskarżali. A ci, co widzieli, przerazili się wielce i nie wiedząc, co o tym myśleć, mówili: "Oto każde słowo jego, dobre czy złe, w czyn się zamienia i staje się cudem". 5. Ale Józef, widząc, co czynil Jezus, wstał, chwycił go za ucho i wytargał silnie. Tedy dziecię oburzyło się i rzekło doń : "Niech ci wystarczy, że będziesz mię kiedyś szukał, a nie znajdziesz; niezbyt mądrze sobie postąpiłeś, wszak wiesz, że teraz w twojej )Cstem mocy. a skoro w twojej mocy jestem, czemu mu: zasmucasz~" (...) 9. A po niewielu dniach bawił się Jezus na dachu domu. I spadł z dachu chłopiec jeden spośród tych. którzy się bawili z Jezusem, i zmarł. Co gdy ujrzeli inni chłopcy, pouciekali, pozostał tylko sam Jezus. I przyszli rodzice zmarłego i poczęli oskarżać Jezusa, jakoby on zrzucił chłopca. Odrzekł im: .,Nie ja go zrzuciłem" Ale oni nadal nastawali nań, bardzo gwałtownie. Tedy skoczył sam z dachu .na ziemię, a stanąwszy przy zmarłym chłopcu, rzekł d?ń:. "Powst.ań, ~cnome (tak .bowiem zwał się ów chłopiec) i powiedz, czy ja CICbtc zrzuctlem . I natychmiast powstal i odrzekł: .,Nie, Panie, ty nie zrzucileś mię, lecz wskrzesiłeś". A ci, co widzieli, przelękli się bardzo. Rodzice zaś dziecka wielbi!i Boga za cud, który się stal i wysławiali Jezusa. , 10. I zdarz~ło s1ę, pewien młodzieniec rąbał drzewo, a siekiera, wypadłszy z ręk1 jego, uc1ęla mu nogę: że zaś krwawił bardzo, bliski był śmier ci. Tedy powstal g~ałt wielki i zbiegowisko. I przybiegł także chłopiec Je1\15, a przedarłszy s1ę przez Uum, ujął obciętą nogę młodzieńca i natychmlut
z:
•
r.WANGF.LIA TOMASZA
uzdrowił
go. I rzekł do niego: ..R~b dalej drzewo awoje, a pa~) o ..w". Co gdy ujrzeli ludzie, poczqll wysławiać chłopca, m6wi~: ,.Z.llte, Dlacb Boty mieszka w nim". 11. A gdy Jezus miał lat sześt, dała mu matka Jego dzban 1 posłała, aby zaczerpal wody i przyniósł do domu. I potr~cono Go w tłumie i rozbU dzban. Tedy rozpostarłszy szal<: wierzchnią, którą był okryty, napełnił j~ w~ l przyniósł matce swojej. A gdy ujrzała matka znak, jaki sic: stal, ucałowała Go, zachowując w tnjcmnlcy zdarzenie, które widziała. 12. A w czasie siewów wyszło dzleclc: z ojcem swym, aby siać ziarno na polu. A gdy ojciec jego rzucał 7Jarno, sial takte Jezus ziarna pszenicy. I nadszedł czas ~niwa i omłotu, i dostal z jednego ziarna sto ziaren. Tedy zwołał wszystkich biednych, jacy byli we wsi, i obdzielił ich ziarnem, a Józef v:ziął tylko to, co z ziarna pozostało. Mial zaś Jezus lat osiem, gdy znak ten uczynil.(...) 14. Widząc Józef rozu m dziecic:cia, oraz że wzrasta ono w latach, postanowił, by znało ono pismo l powierzył je pe\\'Dcmu nauczycielowi. l rzekł nauczyciel do Józefa: ,,Najpierw nauczę chłopca po grecku, n pómiej po hebrajsku": słyszał bowiem o mądrości jego i obawiał się go. Zaraz tedy wypisał mu al.'abct i przez nicmały czas wykładał mu, Jezus zaś nic nil! odpowi3dal. A gdy nauczyciel skończył, rzekł doń J11zus: "Jclliś j(!st prawdtlwym nauczycielem i Jak przystało znasz litery, pow~t·dz mi, co zn:u:zy A, n ja ci powiem, co znaczy B". Ro1gnicwnl się nauczyciel i uderzył dzi!lcic: po głowie. Tedy chłopiec, dotknięty bólem, przeklął go. I natychmiast stnl się bezwład ny i upadł na ziemię, na twarz; Jezus za,. wrócił do domu J6zcfowcgo. Zasmucił się Józef i rzekł matc!l Jego: ,.Nie wypuszczaj Go poza drzwi, bowiem każdy, kto Go rozgniewa, musi umrzeć". 15. A po niejakim czasie inny nauczyciel, bilski przyjaci!ll Józefa, rzekł doń " Daj mi chłopca swego do szkoły, a moie potraflę nauczyć go liter, przyjaźnie z nim rozmawiając". Odpowied/.1:.ł mu Józef: ,,Jeśli masz odwagę, bracie, weźmij go do siebie'', l wziął go z wielkim strachem l niepokojem, dziecię jednak chętnie poszło za nim. I weszło śmiało do szkoły, a znalazłszy księgę rozłożoną na pulpicie, wzięło ją, ale nie czytało z niej podług liter, lecz przemawiało w Duchu Swiętym i naucznlo Zakonu tych, którzy stall wokół. A zebrało się
przy Nim wielu ludzi i słuchali Go l dziwili się wdziękowi nauki J ego i zręczności słowa J11go, jako że nicletnim będąc dziecięciem, po· trafil tak przemawiać. A Józef usłyszawszy, co zaszło, przeraził się i pobiegł do szkoły, aby widzieć, czy moze takze ów nauczyciel stal się kaleką. Ale nauczyciel rzekł do Józc!a: "Wiesz przecież bracie, ie wzl~lem chłopca twego, aby został uczniem moim; skoro wszakże tyle w nim wdzięku i 1D4droki, proszę cię, zabierz go do domu". Co gdy usłyszał chłopiec, roześmiał sl4 i rzekł: "Skoro prawdę rzekleś l sprawiedliwe dałeś o mnie łwladectwo, mech ze względu na ciebie bc:dzie uzdrowiony ten, którego przeltJ4łem". I natychmiast został uzdrowiony ów pierwszy nauczyciel; Józef zd ~ chłopca i poszedł z nim do domu. 16. Posłał_ J6ze! _s~na sweło Jakuba, aby wl~zał chrust i moaił do cloma. a chłopiec Jezus poszedł z n1m:l gCfy"'Jakub zbierał chrust, łmłja ulr4tlla ., w rękę. A gdy leżał bezwładoy i blilki był łmłercł, aadiMdł J - , a~ czywszy ranę, dmuc:hn_. w n.i~. l aatyc:hmiut UlłVił b6l, l Jakab .,... zdrowy.(...) 18. A po pewnym czułe buclowuao dom. I DOIIII .......... alllillltlll Tedy Jezus, powataway, udał 114 aa owo a IIJIU.IIIiiuiJIIII wieka zablte81), uJ-' 10 aa .,.q l rzekł: ~ .. .~. .
lilie..._.
ł-
AAioiOIPL-
" i
czyń
APOICRYFY' NOWEOO 'l'ESTAMEN'I'U
dalej
pracę
swojq". I natychmiast
powstał
ów
człowiek
i począł Go
wysławiać. Ludzie zaś, którzy się zebrali, dziwili się i mówilJ: "To dziecię z nieba jest, albowiem wielu zmarłych wskrzesza i tak będzie czynić do koń
t'a żywota swego". 19. A gdy miał Jezus lat dwanaście, poszli rodzice Jego podług zwyczaju z innymi pielgrzymami do Jeruzalem, aby obchodzili Paschę. I zakończywszy święto, wybrali się w drogę do domu, ale Jezus zawrócił z drogi i przyszedł z powrotem do Jeruzalem. I mniemali rodzice Jego, że jest z towarzyszami i uszli dzień drogi, a nie znalazłszy Go między krewnymi, zatroskali się wielec i wrócili do miasta, aby Go szukali. I dnia trzeciego znaleźli Go w świąty ni siedzącego pośród doktorów, słuchającego Zakonu i pytającego ich. A wszyscy baczyli nań uważnie i dziwili się, iż małe dziecię wprawia w zdumienie starszych i nauczycieli ludu, wyjaśniając im Prawo i Proroków. Tedy przystąpiła doń matka Jego i rzekła: ,.Czemu uczynileś to, dziecię moje? Oto pełni boleści szukaliśmy cię". Odrzekł jej Jezus: "Dlaczego mię szukacie? Czy nie wiecie, że w sprawach Ojca mego potrzeba, abym był?" A uczeni w Piśmie i faryzeusze mówili: "Czy:ieś ty jest matką dziecięcia?" I odpowiedziała: .,Zaiste, jam jest." Tedy rzekli jej: "Błogosławionaś między niewiastami, Pan poblogosławil owoc ciała twego. Albowiem nigdy jeszcze nie słyszeliśmy ani nie oglądaliśmy takiej wspaniałości, i mocy, i mądrości". A Jezus powstał i poszedł z matką swoją i byl poddany rodzicom swoim; matka zaś Jego zatrzymała w pamięci, co się było stało. I wzrastał Jezus w latach i mądrośc: i wdzięku. Jemu niech będzie chwała na wieki. Amen.
PROTOEWANGELIA JAKUBA B. (...) I przebywała Maryja w świątyni, karmiona niby gołębica, i przyjmowala pokarm z ręki anioła . A gdy doszła lat dwunastu, zebrali się kaplani i mówili: ,.Oto Maryja doszła już lat dwunastu w świątyni Pańskiej, cóż tedy poczniemy z nią, aby nie zostało skalane uświęcenie Pańskie?" I rzekli arcykaplano"'i: .,Oto ty, który stoisz przy ołtarzu Pańskim, wnijdź i proś za nią, a cokolwiek tobie objawi Pan, uczynimy". I wszedł arcykapłan odziany w szatę kapłańską, zdobną w dwanaście dzwonków, do Świętego świętych i modlił się za nią (Maryję). A oto anioł Pański stanął przy nim i rzekł doń: ,.Zachariaszu, Zachariaszu, wynijdź i zwołaj wdowców spośród ludu, a niech każdy przyniesie gałązkę, bowiem któremu z nich objawi Pan, tego żoną będzie". Wyszli tedy zapowiadacze na całą okolicę Judei i rozbrzmiała trąba Pańska i zbiegli się wszyscy. 9. A Józef, odrzuciwszy siekierę, pospieszył, by się do nich dołączyć; i zbiegli się społem do kaplana i pobrali gałązki. On zaś, otrzymawszy gałązki wszystkich, wszedł do świątyni i modlił się. A gdy ukończył modły, wyszedł i zwrócił im gałązki, jakie od nich był wziął i nie było na nich znaku; a ostatnią zaś gałązkę wziął Józef i oto gołębica wyleciała z gałązki i wzleciała nad głowę Józe!ową. I rzekł kapłan do Józefa: ,.Tyś jest wybrany losem, iż byś pelnil opiekę nad dziewicą Pańską". I wzbraniał się Józef, mówiąc: "Synów mam i stary jestem, ona zaś dopiero dzieweczka; boję się bym się nie stal pośmiewiskiem synów Izraelowych". I rzekł kapłan do Jó~efa: ,,Bój się Pana Boga twego i wspomnij, co uczynil Bóg Datanowl, Ablronowi 1 Kore-
PROTO'EWANQIILIA JAKUBA
•
mu, jako ziemia rozstąpiła sl~ i poiaria ich za lun11bmość icb. I \J, l6a6t. strzei si~, by nie zdarzyło się coś taklego domowi twemu". I ulllkł aę a.. i wzią.l ~ą pod opiekc: swoj.ą. I r~ekl do Maryi: "Oto przyjąłem clę ze Ś1ńllt7Dl PańskteJ l teraz pozostawtam ctę w domu moim, a Id~ do budownictwa mego; niech cię strzeże Pan, dopóki nie wrócę do ciebie". 10. Naradzali się zaś kapłani, mówiąc: "Uczyńmy kobierzec do flwilltynl Panskiej". I rzekł kapłan: "Zwołajcie mi dziewice nicskalane z rodu Dawidowcgo". I poszli słudzy, i szukali, i znaleźli siedem dziewic. I wspomniał kapłan na dzieweczkę Maryję, i:e była z rodu Dawidowego i czystość ślubo wala Panu. I odeszli słudzy, i przywiedli ją; i wprowadzili je wszystkie do swiątynl Pańskiej. Wtedy rzekł kapłan: "Wybierzcie mi losem takie, które bv przędły złoto i amiant, i szkarłat, i jedwab, i hiacynt, i wełnę, i prawdziwą purpurę". I dostała się Maryi prawdziwa purpura i wełna, i wziąwszy je udała się do domu swego. A naonczas zaniemówił Zachariasz, a miejsce jego zajął Samuel, póki by Zachariasz z powrotem nie przemówił. Maryja zaś przędła wełnę, którą była przyniosła.
11. I wziąwszy dzban, wyszła czerpać wodę, n oto ozwał się glos mówiący: pozdrowiona laski pełna, Pan z tobą, blogoslawionaś ty między niewiastami". I poglądala na prawo i na lewo, ·:kąd by szedł ów głos, i zaL,."vożona wróciła do domu swego, a postawiwszy d7.ban i wziąwszy purpurę, usiadła i przędła ją. I oto stanął przed nią anioł Pański i rzekł do niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś łaskę u Pana wszechrzeczy i poczniesz na słowo Jego". Co usłyszawszy, zakłopotała się w sobie i rzekła: .,Czyż pocznę od Pana Boga Zywego i porodzę tak, Jak rodzi każda niewiasta?" I rzekł jej anioł Pnński: ..Nie tak, Maryjo; lecz moc Pana zacieni cię; dlatego ! to, co narodzt się z ciebie, święte, nazwane będzie Synem Bożym. I nazwiesz imię Jego Jezus; on bowiem wybawi lud swój z grzechów ich". I rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego". 12. A gdy już uprzędła purpurę i welnę, zaniosła je kapłanowi. I pobło gosławił ją kapłan, i rzekł: "Maryjo, uwielbił Pan Bóg imię twoje i ~ziesz błogosławiona u wszystkich narodów ziemi". Uradowała się Maryja i poszła do Elżbiety, krewnej swej i zapukała do drzwi, co usłyszawszy Elżbieta porzuciła wełnQ i pobiegła do drzwi i otwarła je, a widząc Maryję pobłogosła wiła ją i rzekła: "Skądże mi to, że przybywa do mnie matka Pana mego? Oto bowiem, co we mnie jest, poruszyło się i pobłogosławiło cię". Maryja zaś, niepomna tajemnic, które jej powiedział archanioł Gabriel, spojrzała w niebo mówiąc: "Kimie ja jestem, Panie, aby mi błogosławiły wszystkie narody ziemi?" I pozostała u Elżbiety trzy miesiące. A z dnia na dzień nabrzmiewało jej łono. Tedy przejęta strachem odeszła do domu swego i ukryła sic: przed synami Izraelowymi. Miała zaś Maryja lat szesnaście, g:ły stały się owe tajemnice. 13_ A z nastaniem jej szóstego miesiąca, powrócił Józef z budowy swojej, a wszedłszy w dom swój, ujrzał ją cic:żarną. Tedy bijąc się po twarzy swojej. legł na ziemi, na worze i płakał gorzko mówiąc: ..z jakimże obliczem .taDt przed Panem Bogiem moim? Albo jakie wymienię w modlitwie imf4 tej, którą ze świątyni Pańsklej wziąłem ciziewieli i nie upilnowałem jej? Ia6ł mię podszedł? Któż uczynił ziD w domu moim l zgwałcił dziewiec? Cąi ... powtórzyła się na mnie historia Adama? Jak bowiem naówczu, Id~ Adaa chodził w chwale swojej, przyszedł wili i małazłazy Ewę samołlt4. awl6dł tak i mnie teraz się zdarzyło". I powstał Józef, i zawołał i .-M niej: "Wybranko Boża, czemu to uczyniJaś i upomnlałał Czemu poniżyłaś duszę aw11, ty, która wychowalał a1Q w szym i pokarm przyjmowalU z rąk ulołar' ODa .U plabJa .,Bądź
• wiła:
APOKRYFY NO'Nm()
,.Czysta ja jeJtern i
męża
nie znam".
Rzekł
do niej Józef:
~AM11N'l'U
,.Skądże
tedy
jest to, co muz w łonie swoim?" Odpowiedziała: ,.86g świadkiem, iż nie wiem słt~d mi to przyszło''.
14. 1 %durniał się Józef, i odst~pił od niej, i rozmyślał, co by z nią uczynić. I mówił w sercu ~woim: "Jeśli zataję grzech jej, znajdę się winny wobec Zakonu Pańskicgo, a jeśli go wyjawię synom Izraelowym, boję się, iżby to, co w niej jest, nie bylo od anioła i bym nie wydał na śmierć krwi niewinnej. Cóż tedy z niq uczynię? Fotajemnie oddalę ją". I nadeszła noc. A oto anioł Pański ukazał mu się we śnie, mówiąc: ,.Nie trwóż się z powodu dzieweczki, co bowi!'tn w niej jest, z Ducha Swiętcgo jest; i porodzi ona syna, i nadasz mu imu; .lcluS. bowiem wybawi on lud swój z grzechów ich". I obudził sh: Józef ze sr.u, i błogosławił Bogu Izraelowemu, ze dał mu taką laskę, i strzegł dzieweczki. 15. Przybył zaś doń Annasz, uczony w Piśmie, i rzekł · "Czemu nie byłeś nu 1ebraniu na,,zym'" Odpowiedział mu Józef: .,Znuiony byłem z drogi i odpoczywałem dnia pierwszego". A od\~Tóciwszy si«: Annasz, ujrzał Maryj«: cię żarną. Tedy odszedłszy, pobiegł do kapłana i rzekł mu: "Józef, któremu zawierzyłeś, zgrzeszył wielce". I rzekł kapłan: "Cóż złego uczynił?" I odpo· wiedział: ,,Dziewicę, którą był otrzymał ze świ~tyni Pańskiej, zhańbił, kradnąc małzeń~two jej. a nie powiadomił synów Izraelowych". Odpowia· dając kapłan rzekł: .,Czyli naprawdę Józef to uczynił? " I rzekł skryba ; "Poślij sługi swe, a znajdziesz dziewicę ciężarn q". I poszli słudzy, i znaleźli, jak powiadał, i przywiedli Jll z Józefem na sąd. I spytał kapłan: ,.Maryjo, cóż to uczyni ł aś i czemu poniżyłaś duszę swq, nicpomna Pana Boga swego? Ty, która wychowywałaś się w Miejscu Najświętszym i pokarm przyjmowałaś z rqk anioła, i hymnów słuchałaś, i tańczyłaś przed obliczem Pańskim, czemu to uczyniłaś~" 1\ ona pl~kala gorzko i mówiła: "Poprzysięgam na Pana Boga mego, ze czystą JCSlcm przed :\im i męża nic znam". I rzekł kapłan do Józefa : "Czemu to uczynileś1" Odpowiedzia ł Józef: "Poprzysięga m na Pana. że czysty jestem wobec niej". I rzeki kapłan: .,:\ie mów fałszywego świadectwa, ale wyznaJ prawd~; ukradłc$ małżeństwo jej i nie objawiłeś tego synom Izraclowym, ani nie skłonileś głowy swej przed ręką w~zechmocnego, izby było błogosławione nasienie twoje". Ale Józef milczał. 16. I rzeki kapłan: ,.Oddaj z powrotem dziewicę, którą otrzymałeś ze świą tyni Pań~kiej". A Józef zalał się łzami. I rzekł kapłan "Dam wam pić wodę wypróbowania Pańskiego, a objawi ona grzechy wasze w oczach waszych". 1 I wziąwuy wodę, dał p:ć Józefowi i wysłał go w góry, ale wrócił nienaruszony. Dal tei pić :\tar~i i wysłał ją w góry, ale wróciła nienaruszona. I zdumiał się wszystek lud, że nie okazały się na nich żadne grzechy. I rzekł ~plan: "Jeśli Pan Bóg nie objawił grzechów waszych, tedy i )a was sąddć ntc będę." l odprawił ich. I wziął Józef :Maryję, i odszedł do domu swego, radując się ł wielbiąc Boga Izraela. l? W)-szcd~ zaś rozk~z od cesarza Augusta, aby spisano wszystkich, którzy byh w Betlejem Judz~tm. I rzekł Józef: .,Synów moich zapiszę, ale z tą oto dztew~czk q. cói. uczyn~ę? Jakże zapiszę ją? Czyli )ako żonę moją? Ale wstydZJe. su:_ będt:.. Czy moze Jako có_rkę moją? Ale wiadomo synom Izraelowym, '.z me_ Jest mt .?na c~rką. Nte~hże_ tedy juz sam dzień Pański rozsądzi, jaka JCSl ~'ola Pana • l OSJodlał ośhcę, 1 posadził na nią dzieweczkę, a wiódł oślicę syn )~go, ~ Józef szedł za nimi. I uszli trzy mile drogi. Tedy Józef odwróciwszy stę, Ujrzał J=i imutną i rzekł sam w sobie: Może dręczy ją to, co w niej
11 ~~~
wam pić wodę wypr6bov;ania Pańskiego'' -
aluzja do księgi Liczb 5.
PROTOEWANOELIA JAKUBA
Jest? Ale odwróciwszy się po raz drugi, ujrzał ją rozeimia114 i rzekł jej: .COd jest, Maryjo, że widzę oblicze twe to wesołe, to smutne?'" l rzekła MarJja do Józefa: ,.Ponieważ oglądam oczyma mymi dwa narody, jeden pła~y i lamentujący, a drugi wesoły i rozradowany". A gdy uszli pół drogi, rzelda Maryja: ,.Zdejmij mię z oślicy, albowiem co we mnie jest, nęka mię, iżby się urodziło". I zsadził ją z oślicy i rzekł jej: ,,Dokądże cię poprowadzę, gdzie bym mógł ukryć wstydliwość twoją, skoro wokół pusto jest~" 18. A znalazłszy jaskinię, wprowadził ją i pozostawił pod opieką synów swoich, sam zaś wyszedł i począł szukać położnej w okolicy Betlejemu (_). 19. (...) I rzekła położna do Józefa: ,.Jestże to prawda1" Odpowiedział J(!j Józef: ,.Pójdź i oglądaj . l poszła z nim, i weszli do wnętrza jaskini, a oto obłok świetlany osłonił jaskinię. I rzekła położna: ,.Raduje się dzi>iaj dusza moja, albowiem oczy moje oglądały rzeczy dziwne, jako że narodziło się zbawienie Izraela". l natychmiast znikł obłok z jaskini, a rozbłysła w niej światłość tak wielka, że oczy jej znieść nie mogły; a po chwili zniknęła światłość i ukazało się dziecię i przyjęło pierś matki swojej Maryi. l wykrzyknęła połozna: ,.Oto nadszedł dla mnie dzień wielki. bowiem ogląd•lar:; nowe dziwy". A wyszedłszy z jaskini, spotkała Salome. I rzck!a do ni~j: ,.Salome, Salome, rzecz niesłychaną oznajmię tobie: oto dziewica porodziła wbrew n aturze swojej". Odpowiedziala jej Salome: .,Przebóg. n!e uwierzę, iżby dziewica porodziła, dopóki nic oglądnę ciała jef (... ). 21. A Józef golowal się w drogę do Judei. I stal ~iq rozruch wielki w 13ctlejem Judzkim, albowiem przybyli Magowie, pytając: "Gri;;ie Jest, który ~:c: narodził, król żydowski? Gwiazdę jego widzieliśmy na wschodzie i przybyliśmy pokłonić się jemu". Co gdy usłyszał Herod, zatrwożył się i posłał sługi swoje do Magów. I przyzwawszy najwyższych kapłanów wywiadywal się od nich, mówiąc: ,.Jako napisane jest o Chrystusie, gdzie się narodził?" Powiadają mu: "W Betlejem, albowiem tak jest napisane". l odprawił ich, i pytał Magów mówiąc: ,.Jakiż znak widzieliście króla narodzonego?" l odpowiedzicli Magowie: "Widzieliśmy gwiazdę wielką bardzo, a swiecącą ponad gwiazdami, i zakrywającą je blaskiem swym; tedy poznaliśmy, ze król narodził sic: l;:ra· elowi i przybyliśmy pokłonić mu się··. Rzekł im Herod: ,.Idźcie a rozpytujcie się, a gdy znajdziecie, oznajmijcie mi, abym i ja, przybywszy, pokłonił mu się". I wyszli Magowie, a oto gwiazda, którą widzieli na wschodzie, szla przed nimi, aż przybyła do jaskini i zatrzymała się u wierzchotka jej. I ujrzeli Magowie chłopię z Maryją, matką jego, i dobyli z juków swych złoto, kadzidło i mirę. A otrzymawszy odpowiedź od anioła, by nic wracali do Judei, inną drogą powrócili do krainy swojej. 22. Herod zaś poznawszy, iż został oszukany przez M:~gów. rozgniewał się i posłał siepaczy, którym rzekł: "Zabijajcie chłopców poniżej dwóch lal". A Maryja usłyszawszy, że zabijają chłopców, przerażona wzięła dziecię i zawinąwszy je w chusty, złożyła w żłobie dla wołów. Elżbieta zaś, słysząc, iż poszukują Jana, porwala go i uszła w góry, olląda jąc się, gdzie by go ukryła, ale miejsca nie znalazła. Tedy biadając głosem wielkim wykrzyknęła; "Góro Boża, przyjmij matkę z synem" I natychmiast rozwarła się góra i przyjęła ją. I ukazała im się światłość, albowiem utai Pański był z nimi, strzegąc ich. 23. A poszukując Jana, wysłał Herod sługi swe do Zachariasza, .,Gdzie ukryłeś syna swego?" Który odpowiedział: ,,Jam jest i strzegę świątyni Pańskiej; nie wiem, gdzie jat syn móf'. I i oznajmili wszystko Herodowi. I rozgniewawszy ai4 Herod ma królować w Izraelu". I znów pollał do4, m6wf4c: 11 twój; wszak wiesz, Ił krew twoja w ręku moJm jelł'". l
APOJCRYJ'Y NOwaJO TESTAMENTU
.~nDild•m Boiym ~c. jełll prz•lejesz krew moj,, ducha zał meJO przyjmie Pan, albowiem nlewłnn, krew przeJejen w świ,tynl Paflsklef', A 0 brzasku dnia zabito Zachariasza, ale synowie Izraelscy nie wiedzieli, że został zabity. 24. A w godzinie pozdrowienia przybyli kapłani, ale Zacharlasz nie wyszedł łm naprzeciw z błogosławieństwem, jak było we zwyczaju. I stali kapłani czekając na Zachariasza, aby go pozdrowili modlitwą i błogosławili Panu. A gdy nie mogli się doczekać, zaniepokoili się wszyscy, a je~en z nich odważywszy się, wszedł i ujrzał podle ołtarza krew rozlaną, 1 uśłyszał głos mówiący: "Zach:m3sza zabito, a nie będzie zmazana krew jego, dopóki nie przyjdzie ten, który go pomści". Co gdy usłyszał, zatrwoiył się i wyszedłszy oznajmi! kapłanom. l weszli odważnie, i poznali, co się było stało, i podnieśli lament pod strop ~wiątyni, i rozdarli szaty swe od góry do dołu. Ale ciała nie znaleźli, tylko krew jego uczynioną na kształt kamienia. I wyszli przerażeni i oznajmili ludowi, jako Zachariasz został zabity. I usłyszały wszystkie pokolenia ludu, i plakaly oraz narzekały przez trzy dni i trzy noce. A po trzech dniach uczynili kapłani naradę, kogo by powolali w miejsce jego i los padł na Symcona; ten bowiem przeznaczony był przez Ducha Swiętego iż nle mial u.1rzeć śmierci, dopóki by nie oglądał Chrystusa w ciele. ~5. Ja zaś, Jakub, który spisałem tę historię, skoro tumult uczynił się w Jeruzalem po śmierci Herodowej, uszedłem na pustynię aż do czasu ustania tumultu, wielbiqc Pana Boga, który mi dał zlecenie i mądrość, abym to wszystko napisał. Łaska niech będzie z tymi, którzy boją się Pana naszego Jezusa Chr)o tusa, któremu chwała na wieki wieków Amen
DZIEJI:. PlOTRA CZĘSC
DRt:GA: ROZPRAWA PIOTRA Z SZYMONEM'
4. A po n icwielu dniach (po odjeździe Pawła z Rzymu do Hiszpanii) porozruch wielki w gminie (chrześcijańskiej w Rzymie), jako że niektórzy powiadali, Iż byli świadkami dziwnych rzeczy, jakich dokonał człowiek imieniem Szymon, który przebywa teraz w Arieli •. I mówili jeszcze, że głosi się on być Wielkq Siłą Bożą, a bez Boga niczego nie czyni. Jestże on Chrystus? Ale my wszak wierzymy w Tego, które,:o opowiadał nam Paweł. Widzieliśmy bowiem, jak przez Niego umarli ożywali i wielu opuszczały różnorodne choroby. Ten, któ:y się zwie Wielką Silą, szuka walki; wiemy o tym; wszak aż do teraz nle było najmnieJSzego poruszenia między nami. Ale może on już przybył do Rzymu? OnegdaJ bow:em proszono go wsród głośnych okrzyków, mówiąc: ,,Tyś Bóg Italii, ty.s zbawca Rzymian, pośpieszaj jak najprędzej do Rzymu". On 1.aś przemawiał do ludu podnieconym głosem: "Jutro, około si6dmej go~zi~y ujr_zycie mię przelatującego ponad bramą miejską, w tym ~mym odz:1emu, w )aklm mię teraz widzicie". Dlatego, o bracia, jeśli wydaje 111ę wam stoS~'Ile, pó~y i oczekujmy pilnie końca tej sprawy. I ~atychm1ast pobiegli społem i przybyli do bramy miejskiej. A gdy nadeszla s16dma godzina, oto nagle ukazał się tuman kurzu na niebie w oddaU, na wstał
!
Chodz1 o Szrmona Czarnokslęinlka, znanego z Dziejów Apostolakich. ....,_~da - Jedno z najstarsz7c:h mlut w Lac:.lum położone u stóp Gór Albail........ PfZ>' Vta Appla. '
•
podobieństwo dymu oświetlonego łu~. A gdy d~ł bra..,., ~ ...... 1 zaraz okazał się z powrotem, sto~cy pośród ludu, i zdumieU IM: WIZJIC7
braci
l poznali, te on to jest, którego onegdaj widzie\L l poWitało wk6d zamieszanic wielkie, bowiem nie było w Rzymie ant Pawła, ani Tymoteusza ani Barnaby (jako że ich Paweł posłał był do Macedonii), ani nikogo, kto b; dodawal ducha braciom, nad,, wszystko tym, którzy dopiero niedawno zostali oświeceni w wier~e. A _gd~ powaga Szymona rosła coraz bardziej u tych, pośród których dztalal, 1 ntckt6rzy z nich w codziennych rozmowach zwali Pawła czarodziejem, n inni kuglarzem, stało sic:, ze spośród wielkiej liczby utwierdzonych w wicr?.c wszyscy się odstręczyli, z wyjątkiem prezbitera Narcyza oraz dwóch niewiast z przytułku Bltyńczyków i czterech innych, które nie mogły już ruszyć się z domu, lecz zamknięte we dnie i w nocy, modliły się tylko do Pann, by sprawn, izby co prędzej wrócił Paweł, albo by ktoś inny nawiedził sługi Pnńskie, jako iż szatan odstręczył je swymi niegodziwymi czynanu. 5. A gdy one tak biadały i pości!y , oto już w Jerozolim!e Pan objawił Piotrowi, co ma czynić. Wypełniło się bowiem dwanaście lat, jakie mu był wyznaczył i ukazał mu się Chrystus, i rzekł doń: "Piotrze, oto Szymon, któregoś był wygnał z Judei okazawszy go jako czarnoksiężnika, teraz wyprzedził was w Rzymie. Niechaj ci będzie wiadomo: wszystkich, którzy jui we !\lnic uwierzyli, przebiegłością i ruchliwością jego odstrc;czył ode Mnie szatan, którego moc on na sobie okazuje. Nic zwlekaj tedy, lecz jutro z:traz z rana pospiesz do Cczarei, a znajdziesz tllm okręt gotów do odjazdu do Italii. Albowiem w ciągu niewielu dni pragnę ci dać łaskę, która cię \\"Sławi w obliczu wszystkich". Tym objawieniem upomniany Piotr wyłozył natychmiast wszystko braciom mówiąc: ,,Konieczne jest, abym szedł do Rzymu i zwyci~ł wroga Pana i braci naszych". I udał się do Cezarei, a w ostatniej ch\loili wsindł na okręt, chociaż jui odjęto schody i nie zabrano dlań iywności. Sternik wszak-
ze, imieniem Theon, spojrzawszy na Piotra
rzekł:
.,Wszystko, co posiadamy,
twoje jest. Cóż by to bowiem była za łaska, jeślibyśmy wzięli ciebie, człowie ka równego nam i będącego w strapieniu, a nic dzielili się z tobą wszystkim, co posiadamy? Obyśmy tylko dotarli szczęśliwie". Tedy Piotr podziękował mu za ofiarę, ale będąc na okręcie pościł, to smucąc się w duchu, to nabierając otuchy, jako że wiedział, iż Bóg uznat go godnym służby swojej (...). 6. A gdy przybyli do Puteoli 1 , wyskoczył Theon z okrętu i udał się do gospody, do której zwykł był zachodzić, aby przyaotowaf: wszystko na przyJęcie Piotra. Człowiek zaś, do którego zaszedł Theon, zwał się Ariston. Ten był zawsze pełen bojaźni Pańskiej i Thcon przemawiał doń w imię C~ tusa. Także i tera.: wszedłszy do gospody i ujrzawszy Aristona, rzekł do6: .,Bóg, który ciebie uznał godnym swej posługi, udzielił i mnie laski prlll świątobliwego sługę swego Piotra, który teraz oto przybył ze mn~t z Judei. jako że Pan nasz kazał mu udać się do Italii". Co usłyszawazy Ariston 1'111011 się Theonowi na szyję, a ściskaj~tc go prosił, by 10 powiódł do okrętu l , . kazał mu Piotra. .,Odkąd bowiem Paweł wyjechał był do Hiupanii - lll6włl Ariston- nie ma pośród braci nikogo, kto by nu mótł utwłerda6 Wdarł się zaś do miasta pewien .2yd imieniem Szymon. Ten IWJDd llł'łl' mi i niegodnymi czynami odstrcczYI od wiary waywtldch brHI tlllr, lllłla na wet uszedłem z Rzymu, czelra~e jelzcze tylko na ptqb)CIIe At władał nam o nim Paweł, lllll at DiejedDo ujnat.m w wiJa: 'r• żywię teraz nadzieJo w Panu, te pnywaóc:ł OD twe PGirlallhllllllirll...
w,......,
JIJ-
• Puteoll -
mlaltiO partow w JPemplldł, . . !!.!~f pna lllai:JI ela ............
przed~
• wszelkie mamidła, uwod~ce sługi Pańskie. Wierny jest bowiem Pan nasz Jezus Chrystus i mocen odnowić myśli nasze." Rzekłsll!y to, zapłakał Ańston, Theon zaś jeszcze więcej nabrał ufności i jeszcze bardziej utwierdził się w wierze, bowiem zrozumiał, że uwierzył w Boga żywego. A gdy przybyli do okrętu, Piotr ujrzał ich i napełniony Duchem Swiętym rozradował się, Ariston zaś upadł do nóg jego i rzekł: ,.Bracie i panie, który nam opowiadasz święte tajemnice i wskazujesz drogę prawdy, jaka jest w Jezusie Chrystusie, Bogu naszym, przez ciebie okazał On nam swe przybycie. Bowiem za sprawą szatana wszyscyśmy utracili to, co nam był przekazał Paweł. Teraz wszakże ufam, że Pan, który tobie, słudze swemu, rozkazał przybyć do nas, zaszczyci nas, iż będziemy mogli oglądać twe bohaterskie i cudowne czyny. Dlatego proszę cię, udaj się jak najspieszniej do miasta. Widzialem w nim wielu, którzy dawali zgorszenie i wpadali w sidła szatana, i opuściłem ich, i przybylem tutaj. Odchodząc upominałem ich: •Trwajcie w wierze, bracia, bowiem pewne jest, że nie przeminą dwa miesiące, a miłosierny Pan sprowadzi nam tutaj sługę swego•. Miałem ci ja widzenie, w którym ukazał mi się Paweł i rzekł: •Uciekaj z miasta, Adstonie•. Słysz:jc to, uwierzyłem bez wahania i wyszedłem z miasta, a chociaż ciało moje słabe jest, dotarłem aż tutaj, by stawać co dnia na wybrzeżu i wypytywać żeglarzy: •Czyli nie przybył z wami Piotr? Skoro tedy laska Pańska tak hojnie nas teraz znowu nawiedziła, proszę cię, bracie, udajmy się niezwłocznie do Rzymu, iżby nie rozeszła s:ę jeszcze więcej nauka owego zbrodniczego człowieka". Tak mówił Ariston zalewając się łzami; tedy Piotr podal mu rękę, a podniósłszy go z ziemi. rzekł wśród płaczu i wzdychania: ..Zaiste, uprzedził nas ten, który doŚ\\;adcza okrąg ziemski przez aniołów swoich; skończy się wszakże jego uwodzenie i legnic on u stóp wierzących w Chrystusa, którego opowiadamy i który moc<'n je~t wyrwać sługi swoje z sieci uwodziciela (...)". 7. I obiegła całe miasto i dotarła do uszu braci wieść, iż Piotr przybył do Rzymu z powodu Szymona, aby go ujawnił jako uwodziciela i nieprzyjaciela wszelkiego dobra. I zeszło się ich całe mnóstwo, aby oglądać apostoła Pań l>kiego, Jak bc:
tedy mając przed oczami, bracie Piotrze, uznaliśmy za stosowne powiadomić: cię, że tak wielka dobroczynność onego Il'lęŻa ustąpiła teraz miejsca bluź nierstwu. Gdyby zaś on nie był się odmienil i my nie odeszlibyśmy od świętej wiary w naszego Boga i Pana. Ów MarceHus żałuje teraz dawnej dobroczynności i powiada: •Tyle majątku marnowalem przez czas tak długi, wierząc w swej głupocie, że wydaję go na poznawanie Bogac. W gniewie swym idzie on aż tak daleko, że pielgrzyma pukającego do drzwi domu jego bije, albo ltate bić kijem mówiąc: •0, gdybym nie był wydał tyle pieniędzy na owych
"'
DZIEJE PIOTRA
oszustów!c Ale i gorzej jeszcze bluźni przeciwko Bogu. Jełll tedy muz w_. bie choć trochę milości naszego Pana i choć trochę miłosierdzia, o kt6rym mówią przykazania Jego, przybądź z pomocą błądzącemu; wszak tyle dobrodziejstw wyświadczył on sługom Bożym". Słysząc to Piotr. wzruszył się boleścią wielką i rzekł: ,.Wielorakie są sztuki i pokusy diabelskie ... [tu następu je długa mowa o działaniu szatana - przyp. aut.]. 9. A gdy Piotr tak przemawiał, bolejąc wielce w duszy, liczba braci wierzących w Pana wzrosła znacznie. Prosili zaś bracia Piotra, aby racz_ył zmierzyć się z Szymonem i nie pozwolił mu dłużej niepokoić ludu. Zaraz tedy opuścił Pio1r zeorarue i udał się do domu- Marceliusa;- gditlr przebywał Szymon. Towarzyszyła mu zaś wielka rzesza ludu. A gdy przyszedł do drzwi domu, przywołał odźwiernego i rzekł mu: ,,Idź i powiedz Szymonowi: Oto Piotr, z powodu którego uciekłeś z Judei, czeka cię przed drzwiami". Odpowiedział odźwierny: ,.Czy jesteś Piotr, tego nie wiem, panie, mam wszakże zlecenie: skoro tylko dowiedział się on, iż dnia wczorajszego przybyleś do miasta, rzekł do mnie: •O którejkolwiek godzinie dnia lub nocy przyszedłby, powiedz, że mnie nie ma w domu• ". Rzekł Piotr do młodzieńca: .,Dobrze uczyniłeś powiadamiając mnie o tym, mimo iż nakazał ci nic mi nie mó,·.-ić". I zwrócił się Piotr do ludu postępującego za nim, i rzekł: .,Niebawem ujrzycip znak wielki i cudowny". I spostrzegł Piotr psa wielk1ego, uwiązanego n1 długim łańcuchu, i podszedłszy do niego, spuścił go. A znalazłszy się na wolności pies począł zaraz przemawiać głosem ludzkim i odezwal się do Piotra: .,Co rozkażesz mi czynić, sługo niewypowiedzianego Boga żywego?" I rzekł mu Piotr: ,,Wnijdź do domu i donieś Szymonowi w obecności wszystkich, którzy go otaczają: Oto Piotr kazał ci powit:dzi.eć, wystąp na widok publiczny, z t wego bowiem powodu przybylem do Rzymu, człowieku bezbożny, niepokojący dusze proste". I natychmiast pobiegł pies, i wpadł do domu, a przedarłszy się w środek tych, którzy byli przy Szymonie, i wyciągnąwszy przednie lapy, odezwał się głosem wielkim: "Szymonie, Piotr, sługa Boży, który oto stoi przede drzwiami, rozkazał ci powiedzieć: Wystąp na widok publiczny, albowiem z twojego powodu przybylem do Rzymu, bezbożniku, uwodzący ludzi prostych". Usłyszawszy to Szymon i ujrzawszy niewiarygodne zjawisko, począł wyrzucać z ust swoich słowa, którymi zwykł był zwodzić otaczających; ale oni wszyscy byli ogłuszeni. 10. MarceHus zaś wybiegł do drzwi i przypadł do nóg Piotra mówiąc: ,.Piotrze, obejmuję twe nogi, święty sługo Boga żywego; wiele zgrzeszyłem, ale nie karz grzechów moich, jeśli wierzysz w Chrystusa, którego głosisz; pomnij na Jego przykazania, że nikogo nie należy nienawidzić i na nikogo się gniewać, jak tego nauczał twój współapostoł Paweł, i nie wypominaj mi tego, co zgrzeszyłem, lecz raczej jak dobry włodarz Boży wstaw się za mną, abym nie został wraz z Szymonem skazany na ogień wieczny. On to bowiem swymi namowami doprowadził mię do tego, że nawet posąg mu ufundowałem, z napisem: Szymonowi, młodemu Bogu. Gdybym wiedział, Plotrze, że mogę cię pozyskać p1eniędzmi, oddalbym cały mój majątek; wzgardziłbym mm i ofiarował ci go, byle tylko okupić duszę moją" (...). Tedy rzekł Piotr, p podniósłszy: ,.Tobie, o Panie nasz, niech będzie chwała i dziękczynienłlł, J!lfDie wszechmogący, Ojcze Pana naszego Jezusa Chrystusa; Tobie Dfecb ....... sława i cześć na wieki wieków. Amen. Ty, święty Panie, który Dal tuM umocniłeś i wsparłeś na oczach wszystkich tu obecnych, tego oto Marceliusa l jeszcze dzjj ześlij pokój Twój na Ty jeden bowiem tylko potrafisz odpowiednio nęli lub jeszcze bł4kajll się po manowcach. owiec niegdyś rozproszonych, a łel'll& 8JNI'01nclaą6
••MI•
• AHWIII JIICJWmo ~
d_.
tle; Pr17JmiJ f Yarcelluu jako Jed~ z twych owieczek f Dfe poczytuJ mu. lt pnez ezu dłusi a.a.1ra1 lfę po bezdro.tach głupoty f Dfewfecby, Jeez go do owczanaf swojej. PrzyjmiJ go, o Panie, JdJi on aam pro.~ o to w bólu l we łzach". (...) 12. W domu zał Szymon rzekł do psa: ,,Powiedz Piotrowf, te mnie tutaj Dfe ma". Odpowiedział mu pies w obecnołcl Marcellu.sa: ,.0 bezbożny l bezwstydny wrogu wszystkich !yjących l wlerzllcych w Chrystusa Jezusa: posłano do ciebie nieme zwierz~, dajqc mu glos ludzie!, aby clt: przekonało i dowiodło ci, ltcś kuglarzem i oszustem. Przez tyle godzin rozważałeś, by wreszcie rzec: powiedz, że mnie tutaj nic ma. Nic wstydzileś sl~ podnieść swego lichego l bczu!ytecznego głosu przeciwko Piotrowi, słudze i apostołowi Chrystusa, mnicmajljc, jakobyś zdołał ukryć sir: przed tym, kt6ry mi kazał pr::emów!ć przed obliczem twoim. 1\ pncm6wić nfc tyle przez wzglqd na ciebie, ile rac1cj przez wzglqd na tych, kt6rych uwodziłeś i prowadzileś na zatracenie. Dlatego przckJ~ty br:dzlcsz, w rogu i niszczycielu dr6g prawdy Chrystusowej, On sam twe łotrostwa ukarze ogniem wiecznym l wrzuci cię w ciemności :r:ewnętrzne". To pov.ofedzfawszy, wybiegł pies, n 1:11 nim wszyscy obecni, Szymon :-ał pozostal s:1m jeden. I podqtył pies do Plotra siedzącego pośrodku tłumu, który si~ by! zgromadził, aby oglądać oblicze jego, i opowiedział mu o rotmowil' 1 S1ymoncm. l rzekł do apostoła Boga prawdziwego: "Zaiste, clę7kq będziesz mial Piotrzc rozpraw-: :r. Szymonem, wrogiem Chrystusowym f zwolt•nnikami jego; wielu wszakto spośr6d uwiedzionych przezeń nawrócisz no prawdziwą wiarc: i otrzymasz nagrod~ od Boga". To powiedziawszy, padł u n6g Piotrn i wyzionllł ducha. Gdy uś tłum zdumiewając się widział psa m6wlqccgo, z:arnz jedni :r.c zgromadzonych poczęli rzucać się Piotrowi do stóp, inni zaś m6\vill: ,,Pokot nam jeszcze jakiś inny cud, byśmy ci mogli uwierzyć jako ałudte Boga tyv.ego; bowiem Szymon wiele cud6w czynił wobec nas i dlatego szllśmy za nim", 13. Tedy obr6cił się Piotr i ujrzawszy rybę wędzoną, w oknie wi:.ząc.! u3qł jq l rzekł do ludu: ..Czy jeśli ujrzycie oną rybę pływającą żywą, uwier~ycl t• w Tl'go, którego opowiadam?'' Na co oni odrzekli jednogłośnie : "Zaprnwtlo:, uwierzymy tobie". I podszedł Piotr do pobliskiej sadzawki, i rzekł; ..w Imię Twoje, Jcwsic Chr)'Stusie, w którego oni jeszcze nic wierzą, niechaj rybn 111 w obecności wszystkich iyje i pływa, jak każda inna". I wrzucił rybę do 5adznwki, i ozyla, l poczęła pł~wać.. A gdy tłum ujrzał ją pływajqcą (...), wielu z nich poszło za Jliotrem i uwierzyło w Pana; i zbierali się społem za dnia i nocy w domu prezbitera Narcyza. Piotr zaś opowiadał im o pismach prorok6w i o tym, ro nasz Pon Jezus Chrystus zdziałał w slowach i czyn1ch. 14. Mnrccllus zaś utwierdzał się z dnia na dzień coraz bardz:cj w wierze, z powodu :r.r. k6w, jak c r:a jego oczach czynił Piotr przez laskę Jezusa Chrystusa. Nou.adł też r
a.
ja, Szymon: zejdź na dół, Piotrze, a dowiodę ci, to uwlerz,tll w IPIIJ lrłtll Zyda, ayna cieśli". 15. A gdy doniesiono Piotrowi, co powiedzlał Szymon, posłał Plotr do aMco niewiastę z niemowlęciem, przykazując jej: ,,Wynljdi jak najrychleJ, a uJrzysz człowieka, który mię szuka. Nie rozmawiaj z nim wazalde, lecz słuchaj, co powie doń dziecię, które trzymasz na ręku". Zeszła tedy niewiasta, dziecię .zaś, które piersią karmiła, miało zoledwie siedem miesięcy. I poczęło ono przemawiał: głosem mężczyzny l rzekło do Szymona: .,Człowieku straszliwy wobec Boga l ludzi, burzycielu prawdy, najgorsze naslenie zepsucia, bezpłodny owocu natury. Krótki tylko l nędzny jest czas twego żywota, o po nim czeka cię kara wieczna. Synu bezwstydnego ojca, zapuszczający korzenie nic na ziemi dobrej, lecz na truclfnie, plemię niewierne, pozbawione wszelklej nadziei; gdy oskartal cię pies, nic ugiąłeś się, a nawet teru 1cszcze, gdy mnie, niemowlę, Bóg zmusił, bym przemawiało do ciebie, nie rumlenisz slę wstydem. Ale mimo twej woli, w nafbłitszy szabat, ktoś Inny powiedzie clę na Forum Julijskie 1 l oknie tam nn tobie samym, kim rzeczywiście jesteś. Precz od tych drzwi, których dotyka obuwic człowieka śwh:tcgo. Nic będziesz. .,\;ęcej psuł dusz niewinnych, odwodlllc je od Chrystusa. Twoja do gruntu zepsuta natura zostanie odkryta, a twoje Intrygi b~ą zniweczone. Teru zaś przyjmij ode mnie słowo ostateczne, które Jezus Chrystus katc ci oznajmi~: Zamilknij, zmuszony Jego imieniem, wynijdź z Rzymu l nic okazuj się, oz do najbliźszego szabatu". I natychmiast zamilkł, f zmuszony opuścił lłzym, a!: do szabatu, i zamieszkał w stajni. Niewiasta zaś wróciła z dziecięciem do Piotra l opowiedziała mu, oraz Innym braciom, co dziecię rzekło Szymonowl A cni \\;cJbUi Pana, który takie rzeczy okazał ludziom. (-.) 23. Zeszli się tedy bracia i wszyscy, którzy byli w Rzymie, l każdy zaj.:jł miejsce swe za pieniądz zloty, jaki otrzymał. Zeszli się tnldc senatorowie i prefekci, i urzędnicy. Piotr zaś stanął pośrodku nich. I wykrzyknr:ll apolem: ,.Okaż nam, Piotrzc, kto jest twój Bóg, albo co to za majestat, który clę zaufaniem obdarzył. Nie bądź niechętny Rzymianom: wsznk oni bogów mflują. Znamy już próby Szymona, pragniemy poznać l twoje; pokażcie nom tedy obaj, któremu z was mamy dać wiarę". A gdy oni to mówili, nadszedł Szymon i zatrwożony stan01ł po stronie, gdzie był Piotr, l przyglądał mu się. A po długim milczeniu odezwal się Piotr: ,,Mężowie rzymscy, wy macic być prawdziwymi sędziami naszymi. Co do mnie, wyznaję, że wierzę w Boga żywego i prawdziwego i Jego to mocą obiecuję wam pokazać próby dobrze mi wiadome, o których takie wielu spośród was potraU już dać świadectwo. WJdzicie zaś. że ten oto człowiek mUczy, bo~.-lem niegdyś pokonałem go l wygnałem z Judei z. powodu oszustw, jakich tam &Wyroi utuczkarni czarodziejskimi dokonywał na Euboli, niewieścle wiclec dostojnej, lecz. naiwnej. Wypę dzony przybył tutaj w nadziel, źe potrafi się zataić między wami, ale pat.rzde, jak stoi tu teraz w obecności mojej. Powiedz, Szymonie, czyli w JerozollDUe nie padałeś do nóg mnie i Pawłowi, gdy ogl4dałeś uzdrowienia, jakle dokonywały przez ręce nasze, l czy nie mówiłeś: Wełcie, proafł, ode IIIDie, Ile chcecle pieniędzy, bym l ja móg.l kłUć rękę l taldch czynów. A gdyśmy to usłyszeli, przeklęliśmy cię, m6wi4c: pragniemy pieniędzy? I ty aię jeszcze nie boisz? Imił moje Pan Chryatus raczył mię tak nazwa~ libym b)'ł •u ...,.uro . . ...._ rzę bowiem w Bop prawcbhr810 i Jep JDOC:4 ......_. hN dz.lejalde. A teru oww cbiW7. jakle dot,dlau-:.::~: w obliczu wayatJdcb tutaJ ~ Cąi Ide •
m.
APOKR\TY NOWEOO TESTAMI:.vnt
powiedziałem?" Na co Szymon odrzekł: ,.Bezczelny jesteś, m6wiąc o Nazarejczyku Jezusie, który wszak był synem cieśli i sam cieślą i którego rodzł na z Judei pochodzi. Posłuchaj mię, Piotrze: Rzymianie mają rozum, nie są głupcami". I :zwrócił się do ludu, i rzekł: "Mężowie rzymscy, powiedzcie sami. czyli Bóg może się rodzić? Czy może dać się ukrzyżować? Wszak kto ma pana nad sobą, nic jest Bogiem". A gdy on to mówił, wielu przytakiwało: . .Słusznie powiadasz, Szymonie". (...) 25. Ale prefekt pragnął być pobłażliwy dla obu, iżby si~ nie zdawało, że niesprawiedliwie postępuje. Przywala] tedy jednego ze swych niewolników i rzeki Szymonowi: "Weźmij go i zabij". Do Piotra zaś powicdzial: "Ty natomiast wskrześ go". A potem zwróci! się do ludu, mówiąc: "Wam teraz przypada rozsądzić, który z nich miłym jest Bogu: ten, który zabija, czy ten, który ożywia". I natychmiast Szymon szepnął coś chlopcu do ucha i nie podnosząc glosu sprawil, iż chłopiec zamilkł i umarł (... ). I rzekł prefekt do Piotra: "Co powiesz na to Piotrze? Patrz, oto chłopiec mój leży nieżywy; nawet cesarzowi by! on miły, a ja go nie oszczędzi!em. Znprawdę, miałem tnkże wielu innych młodzieńców, ale zaufałem tobie i Panu twemu, którego głosisz, że jesteście pewni i prawdomówni. Dlatego postanowiłem, aby ten winśnic umarł". Odrzekł mu Piotr: "Boga nie doświadcza się ani poniża ; wszelako On, którego nade wszystko miłujemy i całym sercem wielbimy, zawsze wysłuchuje tych, którr.y są godni. Skoro tedy doświadczacie teraz Bogo mojego, i Pana Jezu~a Chrystusa. aczkolwiek tyle już znaków i cudów zdziałał przeze mnie dlatego, abyście się nawrócili z grzechów waszych, wskrześ, o Panie, głosem swoim i mocą swoją na oczach wszystkich tego oto, którego Szymon uśmiercił dotknięciem swym·•. I rzekł Piotr panu chłopca: .Idź, weźmij go za rękę prawą. a będziesz go miał żywym i nadal będzie przestawał z tobą". Tedy prefekt Agl')·ppa zbliżył się do chłopca, ujął jego t~kę i obudził go. Co gdy ujrzał lud zgromadzony, wykrzyknął: "Otc Bóg, Bóg jedyny, Bóg Piotra".
CZĘSC
:n. Przynosili
TRZECIA: MĘCZEŃSTWO PIOTRA
też do niego w szabat chorych i prosili, aby uzdra,viał ich. uzdrowi! wielu chromych i cierpiących na podagrę i dotkniętych czterodniową gorączką. i leczył wszystkie choroby u tych, którzy uwierzyli w imię Je?.Usa, a każdego dnia zdobywał wielu dla wiary w Pana A po kilku dniach Szymon czarnoksi~żnik przyobiecał dowieść ludowi, iż Piotr nie wierzy w Boga prawdziwego, lecz fałszywego. Ponieważ wszakże czynił tylko wiele sztuczek magicznych, zaśmiewali się zeń młodzieńcy, którzy byli juz utrwalcm w \\"!erze (...) Piolr zaś dotrzymy-wał mu we wszystkim kroku i pokonywał go w obliczu tych, którzy to widzieli. A gdy tak ustawicznie wystawiał su: na pośmiewisko i drwiny ludu rzymskiego i nie dawano mu wiary, jako że najpierw prz~·rzekal cos uczynić, a później zdziałać nie potrafił, doszło wreszcie do tego, ie oświadczył im: ,,Mężowie rzymscy, wydaje się wam, jakoby Piotr górowal nade mną i mocniejszy był ode mnie, i bardziej na niego zwracacie uwagę. Błądzicie wszakże. Jutro bowiem opuszczę was, bezboinych i wyst~pnych, a znajdę ucieczkę w górze u Boga mego, którego Silą J~sle~, mtmo tz osłabłem. Jeśli tedy macie ochotę, patrzcie; stanę tutaj na ztemt, a oto wzlec-: w górt: do Ojca mego i powiem Mu: •Ci tutaj chcieli nawet mnte, syna Twego, przyprawić o zgubę, ale nie zadawalem się z nimi, lecz powróciłem do Ciebie•".
DZIEJE PIOTRJ\
32. l zaraz nazajutrz większy jeszcze tłum ludu pobiegł na Via Sacra, i6f ujrzeli go wzlatującego w górę. Udał się także Plotr na ono miejsce, aby oglądać widowisko i nawet pod tym względem go pokonać. Szymon przybywszy do Rzymu, takim właśnie wzlatywaniem najbardziej uwodził lud. Nie było wszakże jeszcze wówczas w Rzymie Piotra, który by ujawnił, że czarnoksiężruk wprowadza ludzi w błąd i oszukuje ich, przyprawiając !Uektórych nawet o utratc: rozumu. Stanął tedy Szymon na wzniesieniu, a ujrzawszy Piolra, zaczął mówić: .,Piotrze, teraz nade wszystko, gdy wstępuję w górę w obliczu tych, którzy to oglądają, powiadam ci: Jeśli potężny jest twój Bóg, którego Zydzi zabili i któregoście nawet wy sami, przez Niego wybrani, obrzucili kamieniami, niechże okaże, iż nauka Jego rzeczywiście z Boga jest. Niechże niniejsze zjawisko powie wam, czy jest On godny Boga. Oto teraz wznoszę się w górę, by calemu ludowi okazać, kim jestem". l wzleciał w górę, i ujrzeli go wszyscy wysoko ponad Rzymem i świątynia mi jego, i pagórkami. A wierni spoglądali na Piotra. On zaś, patrząc na owo dziwne widowisko, zawołał do Pana Jezusa Chrystusa: ,.Jeśli dozwolisz mu uczynić, co przedsięwziął, wszyscy, którzy w Ciebie uwierzyli, zgorszą się i przestaną wierzyć w znaki i cuda, jakieś im przeze mnie okazał. Objaw tedy, Panie, łaskę swą i spraw, aby on spadł z góry na ziemit:, ale nie umarł, jeno omdlał i stal się nieszkodliwy, i złamał sobie goL•ń w trzech miejscach". I rzeczywiście spadł w dół i złamai sobie golet'! w trzech miejscach. A wtedy oni poczqli nucać nań kamieniami i rozchodzić się do domów swych, dając wiarę Piotrowi. 33. Piotr zaś przebywał w Rzymie i radowal ~i<: w Panu, i dzięki Mu czynił we dnie i w nocy, iż laska Pańska przywodzil:t co dnia rzesze ludu do świętego Imierua. Przyszły też do Piotra cztery nałożnice prefekta Agryppy: Agryppina, Nikaria, Eufemia i Doris. Słyszały one kazanie Piotrowe o czystości, oraz wszystkie wypowiedzi Pańskie. i wszedłszy '" sit•bie ura· dzily społem, iżby żyły wstrzemięźliwie i trzymały się z dala od loża Agryppy, jakkolwiek by siQ im naprzykrzał. Zakłopotany i zasmucony tym Agryppa - jako i:~ wielce je milowal - wysłał za nimi potajemnie męzów, iżby je podglądali i poznali, dokąd zdążają; i dowiedział się, że szły do Piotra. Gdy tedy powróciły, rzekł im: "Ten to chrześcijanin pouczał was, byście nie miały wspólnoty ze mną, wiedzcie tedy, że i was wytracę, i jego żywcem spalę". One atoli wolały wycierpieć zło od Agryppy, aniżeli pozwolić mu używać siebie do zaspokajania namiętności: wspierała je zaś moc Jezusowa. 34. A z innymi matronami przyszla do Piotra niewiasta, nader piękna, imieniem Ksantypa, małżonka przyjaciela ccsarskieg:>, Albinusa, która też poczęła unikać męża swego. ów zaś, wielce miłując Ksantyp«:, szalal i dziwowal się, że nie chce nawet dzielić z nim loża. A szalejąc niby zwien, umyślił położyć rękę na Piotrze, poznał bowiem, że on lo był, który sprawił ich oddzielenie od loża. Także wielu innym niewiastom podobało lit: kazanie Piotrowe o czystości i odłączyły się od m«:żów swych, a mężowie oddalili łoża żon swoich, jako że pragnęły one służyć Bogu w nlewłnnołcf i czystości. Gdy tedy wiałki rozruch wszczął się w Rzymie, Alblnua WJIUł Agryppie, co mu się było przydarzyło, mówiąc: .,Albo pomścij mJę na PJo.. trze, który odstręczył ode mnie żonę moją, albo ja sam pomsaczQ się aa nim". Odpowiedział mu Agryppa, że l on sam to cierpł od Płotn; kMą odstręczył odeń nałożnice jego. Rzekł tedy Albinua: ,.Czemu zw~ po? Pochwyćmy i zabijmy onego człowieka wśdblldeio, ab;r*D7 a odzyskali niewiasty • - l pomkill tych, którzy takie 1dradJł sty, ale zabić go nie mog4". 35. A gdy się oni tak naradzali, KAntypa
bowiem.,
APOKftYFY NOWEOO TII8TAKBN'I't1
Agryppie, powiadomiła Piotra namawiajQc ao, aby Rzym opuiDDi brada, wespół z .Marcellusem, naklaniaU go do opuszczenia miasta. Piotr wszakże rzekł do nich: ,.Czyliż nam przystało uciekać, o bracia?·' Odrzekli mu: ,,Nie, ale ty sam tylko masz odejść, jako że możesz jeszcze służyć Panu". I posłuchał braci, i opuścił sam jeden miasto, mówiQc: ..Niechże nikt z was ze mną nie uchodzi, tylko ja sam, zmieniwszy wprzód odzienie". I wyszedł ku bramie miejskiej, ale oto ujrzał Fana, powracają cego do Rzymu. A ujrzawszy Go, zapytał: .,Fanie, dokądże idziesz w tej postaci?" A Pan odpowiedział: ,.Idę do Rzymu, aby miq tam ukrzyżowano". I rzeki do niego Fiotr: .,Czyli chcesz być powtórnie ukrzyżowany, Panie?" Odpowiedział mu: ,.Tak, Piotrze, będę powtórnie ukrzyżowany". Tedy Fiotr wszedł w siebie i ujrzał Fana unoszącego się ku niebu; i zawrócił do Rzymu weseląc się i wtelbiąc Fana, iż On sam rzekł: .,Będę ukrzyżowany". To miało su: dokonać na Piotrze. Jej
ucUielał
kił. Także
DZIEJE PAWLA l. (...) Gdy Paweł uszedłszy z Antiochii przybył do Ikonium, towarzysze drogi jego, Dernas i Hermogenes, przyłączyli się doń udając, jakoby mu wielce sprzyjali. On zaś mając zawsze przed oczyma tylko dobroć Chrystusową, nie spodziewal się od nich niczego złego, lecz miłowal ich całym sercem swym i zabiegał ze wszystkich sił swoich, by im uczynić słodkimi sło wa nauki Pana oraz wykład Ewangelii o Jego narodzeniu i zmartwychwstaniu; opowiadał im też po porządku wielkie czyny Chrystusowe, przekazując wszystko, cokolwiek sam był otrzymał w objawieniu. 2. A czlowiek pewien imieniem Onesifor, usłyszawszy iż Paweł przybqdzie do lkonium, wyszedł naprzeciw niego z dziećmi swymi Simias i Zenonem oraz małżonką swą Lektrą, jako że pragnął go ugościć w domu swoim. O tym, jak Paweł wygląda, opowiadał mu Tytus, sam zaś nie oglądał go nigdy oczami swymi, lecz tylko w duchu. 3. Wyszedłszy tedy na drogę królewską, która wiedzie do Lystry, przyglą dał się bacznie nadchodzącym, podług opisu T ytusowego. I dostrzegł Pawła nadchodzącego, człowieka malej postaci, z łysą głową i krzywymi nogami, z brwiami zrośniętymi na czole i nieco zakrzywionym nosem, promienieją cego wszakże taką życzliwością na obliczu swym, że raz wydawał się być człowiekiem, a innym razem aniołem. 4. Ujrzał też i Paweł Onesifora i uśmiechnął się, a Onesifor rzekł: ,.Bądź pozdrowion, sługo Boga Najwyższego". Odpowiedział mu: "Łaska niech bę dzie z tobą i z domem twoim". A Dernas i Hermogcncs porwani zazdrością jeszcze bardziej utwierdzili się w obłudzie swojej. l rzekł •D emas: ,.Czyliż i my nie należymy do Najwyższego, a nie pozdra.wiasz nas w taki sposób?" Odrzekł mu Onesi!or: .,Nie widzę ja na was owoców sprawiedliwości; jeśli wszakże czymś jesteście, wstąpcie i wy w dom mój i wypocznijcie". 5. A gdy Paweł wszedł do domu Onesifora, zapanowała radość wielka i zaczęło się klękanie, i lamanie chleba, i słowo Boże o wstrzemiężliwości i zmartwychwstaniu, Jako ze Paweł mówił: ..Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą; błogosławieni, którzy zachowali w czystości ciało swoje, albowiem staną się świątynią Boga; błogosławieni wstrzemięiliwi, albow:em sam Bóg do nich przemawiać będzie; błogosławieni, któ-
ozn:n: PAWLA
•
rzy wzgardzili światem, albowiem ~~ podobać się Bop· blotolławleld. kt?rzy_ małżon~ swe maj~ tak,_ jak gdyby Ich nie mieli, albowiem ~ dz1edztctwo Boze; błogoalawiem, kt6rzy boJ~ aię Boga albowiem ata~ 114: aniołami Bożymi (...). ' 7. A gdy Paweł to m6wił, pośrodku zgromadzonych w domu Oneaifo~ ~m,. dziewic~ pe~a ~mieni~ T~kla, c6rka Teoklll, zan:czona mężowi lmlemem Ta!Dlrys, s1edztala druem 1 nocą w oknie pobliskiego domu 1 aluchała słowa Pawła o życiu dziewiczym i o modlitwie (...). Nie widziała ona oblicza Pawła, lecz słuchała tylko sł6w jego. 8. A gdy nie chci~ła odstąpić od okna, posłała matka jej po Tamlrysa, który też przybył w1elce wzruszony, jak gdyby już miał ją prowadzić na gody. I rzekł do Teoklii: .,Gdzież jest Tekla ma, iżbym ją oglądał?" Ale Teoklia odrzekła: .,Pragnę ci, Tamirysie, oznajmić rzecz niesłychaną: oto Tekla już trzy dni i trzy noce nie wstaje od okna, aby jeść i pić, lecz jak gdyby porwana jakąś radością wielką, przylgnęła do pewnego obcego czło wieka, kt6ry przewrotnie a błyskotliwie przemawiając, głosi takle słowa, że dziwię się, jak może wystawiać się na podobne naprzykrzanic dziewica tak lękliwa, jak ona. 9. Tamirysie, człowiek ten wprawia w wieliCe zamieszanie mieszkańców Ikonium, a wraz z nimi i twoją Teklę. Zbiegają się bo\\;em doń wszystkie niewiasty i młodzieńcy, iżby słuchali jego nauki; on zaś głosi, że naleiy bać się tylko Boga jedynego i żyć we wstrzemięźliwości. Tak tedy l córka moja, która niby pająk przywarła do okna, została przez słowa jego porwana niesłychanym jakimś pragnieniem i dziwną namiętnością. Ta dzlcv.-czyna nastawia tylko uszy na mowę jego i urzeczona jest nią. Idź wszakic do niej i porozmawiaj z nią, twoją bowiem narzeczoną jest". 10. I poszedł Tamirys, zakochany i zarazem przerażony, a widząc jej wzruszenie, rzekł: "Teklo, oblubienico moja. co dzieje się z tobą? Jakaż to namiętność opanowała cię i poruszyła? Wróć do twego Tamirysa i zawstydź siQ". Podobnie i matka jej mówiła: ,.Dziecko moje, czemu tak siedtin :z oczyma spuszczonymi i nic nie odpowiadasz, niby cnłkiem osłupiała?" I pła kali rzewnie wszyscy, którzy byli w domu: Tamirys, że utracił obiubienicę, Teoklia, że straciła córkę, służebne zaś, że postradały panią. I powstało zamieszanie wielkie i biadanie. Tekla zaś, gdy si~ to działo, nie odwracała się, lecz chłonęła słowa Pawła . 11. A Tamirys wybiegłszy na ulicę podpatrywal wszystkich wchodzących 1 wychodzących od Pawła. I ujrzał dw6ch ludzi ostro spierających się z sobq, i rzekł do nich: "Kto jesteście, ludzie, powiedzcie mi, oraz pouczcie mię, kto jest ów błędnowierca, który przebywa wewnątrz i uwodzi dusze mło dzieńców i dziewic, odstręczając ich od małżeństwa, a namawiając do pozostawania w bezżeństwie? Przyrzekam wam \\;eJe pieniędzy, jeśli mi o nim opowiecie, bowiem jestem pierwszym w tym mieście". . 12. Odrzekli mu Dernas i Hermogenes: ,,Kto on jest, nie WJemy; to jedDcJ wiemy, że odstr~cza on młodzieńców od niewiast, a dziewice od ~ mówiąc im: Jeśli nie pozostaniecie czystymi i ciała swego nie zachowacle od zmazy, nie zmartwychwstaniecie". 13. Rzekł im Tamirys: ,,Wstąpcie do domu mego, mężowie, i polilcde rllfl. I poszli doń na ucztę wspaniałą, z obfitością willa i bogactwem wtea:la. i stołem suto nakrytym.. l dał im Tamirys pić, Jako .te miłował gnql ją zdobyć. W czasie uczty rzekł: .,Opowfedzcle mi, .....,._, owa nauka, abym i ja Ją po1iadł; Diemało bowiem łrcllblll III o tak umiłowała onego cudzoziemca i przepaclło moje ••!tst łW a 14. Odrzekli mu Dernas l Hermogeaee: ,,AJJiftiWI!dł '*t
..
APOKRYFY NOWEGO TESTAMENTU
nita Kastellusza i powiedz, te Paweł nawraca rzesze na wiarę chrześcijan, • natychmiast ukarze go, ty zaś dostaniesz swą Teklę w małżeństwo. O z~artwych\'l.:stanlu zaś my s~mi pouczymy ciebie, jako że on głosi, iż ono doptero nastąpi. a my wiemy, ze dokonuje się już teraz w dzieciach naszych i w poznaniu Boga prawdziwego". J5. Co gdy usłyszał Tamlrys, wstał wcześnie z rana, pełen zazdrości 1 gniewu, i ud:~l się do domu Onesiforowego, wziąwszy z sobą urzędników miasta, i sługi, i stosowną rzeszę ludu z kijami. I rzekł do Pawła: .,Uwiodłeś cale miasto !kończyków, a nade wszystko oblubienicę moją, iż mię teraz nie chce; powstań pncto, a pójdziemy do namiestnika Kasteliusza". Wtedv wykrzyknął cały dom: .,Precz z czarodziejem, bowiem uwiódł on wszystki~ niewiasty nasze'". A rzesze dały się pociągnąć wrnz z innymi. 16. I wystąpił Tamirys przl'd trybunnl. i wśród wielkiej wrzawy rzekł: .,Prokonsulu, tl'n oto człowiek. o którym nie wiemy skąd by był, wzbrania młodym dzicwc7t;lom małżeństwa: nicehajże tedy wyzna tobie, dlaczego tak naucza.'" A Dernas i Hcrmogenes doradzali Tamirysowi: .,Powiedz, że on jest chrześcijanin. a natychmiast zabiją go." Ale namiestnik sam już postanowi! i przywoławszy Pawła. rzekł doń: ,.Kto jestes i czego nauczasz? Wszak nie o małą rzecz obwiniają cię". 17. Tedy Paweł z:tbrnl glos i tak począł mówić : "Jeśli dziś mam opowiadać, czego nauczam, posłuchaj prokonsulu. Bóg zywy, Bóg pomsty, Bóg dzialający, który niczego nte potrzebuje, posłał mię jako że pragnie On zbawienia ludzi - izbym wyrwał ich z marności świata tego i z wszelkiej nieczy~tości, i wszelkiej chuci. i od śmierci. aby już więcej nie grzeszyli. Ten tez Bóg zesłał Syna .swego. o którym też opowiadam Ewangelię i nauczam, że w Nim winni ludzie złożyć swą nadzieje;, jako że On jeden tylko ulitownl się nad zbłąkanym światem. iżby rodzaj ludzki nic był już więcej pod sądem, ale wierzył i bal się Boga. i poznał cnotę, i umiłował prawdę. Jeśli zaś nauczam tego. com w objawieniu od Boga otrzymał, cóż niegodziwego czynię, o prokonsulu?'". Usłyszawszy to, namiestnik rozkazał związać Pawła i powieść go do wic;zirnia, aby w czasie sposobniejszym mógł go lepiej wybadać.
18. A nocq Tekla zdjęła naramiennik i ofiarowała odźwiernemu, a gdy jej otwor· .ył bramę, podążyła do więzienia. I znowu strażnikowi więzienia ofiarowala zwierciadło srebrne, iżby mogla wejść do Pawła; a wszedłszy, usiadła u nog jego i słuchała o wielkich dziełach Bożych. Paweł zaś nie trwożył się. ll'cz pełen urności obcowal z Bogiem. I wezbrała w niej wiara, gdy ucalow.tla więzy jego. 19. Spostrzegłszy nieobecność Tekli, domownicy i Tamirys przebiegali wszystkie ulice. poszukując jej niby zagubionej, a jeden spośród współnie wolników ocliwiernego wyznał, jako wychodziła z domu. I poczęli wywiadywać się u odżwiCmcgo, i powiedział im: .,Poszła do więzienia, do obcego człowieka ... I udali się, gdzie im powiedział, i znaleźli ją, niby wspóruwię zioną przez miłość. Wyszli tedy, a pociągnqwszy za sobą tłum ludu, donieśli namiestnikowi, co si~ b~·lo stało. 20. l rozkazał prowadzić Pawła przed trybunał sądowy, Tekla zaś tarzała się po ziemi. w miejscu gdzie nauczaJ Paweł. I ją też kazał namiestnik poprowadzić przed sąd, ona zaś poszła pdna radości i wesela. A gdy powtórnie wiedziono Pawła, tłum wykrzykiwal ponad miarę: ,.Oto czarodziej, precz z nim". Ale namiestnik słuchał skwapliwie, co mu Paweł opowiadał o świę tych dziełach Chrystusowych. A uczyniv;szy naradę, przyzwał Teklę i rzekł: "Dlaczego nie chcesz poślubić Tamirysa podług prawa Ikończyków?" Ale ona stała niewzrusrona patrząc na Pawła . A gdy nic nie odpowiadała, wy-
"ZIEJE PAWLA
•
krzyknęła
Teoklia, matka jej: ,.Spal bezwstydną, spal nieszc:zęs114 oblublealcę w teatrze, iżby padł strach na wszystkie niewiasty kt6re słuchaM uuld tego człowieka". ' :!l. I nicmało muslał wycierpieć namiestnik, 1 kazał Pawła ublczowa~. i wygnał go z miasta, a Teklę skazał na spalenie. Zaraz tez powstal namiestnik i udał się do teatru. I wyległ też cały tłum )udu na okrutne widowisko. Tekla zaś, niby jagnię błąkające się po pustyni 7a pas~erzem, szukala Pawła. A przebiegając oczami ponad tłumem, ujrzała }>ana stcdząccgo w postaci Pawiowej, i rzekła: .,Oto Paweł przybył, aby zo. baczyć, czy jestem wytrwała". l patrzyła nań z wiclką uwagą, On wszakż:: zniknął w niebiosach. 22. A młodzieńcy i dziewcz~a przynosili drzewo i słomę, aby spalić Teklę. A gdy ją wiedziono nagą, płakał namiestnik i dziwowal się mocy, jaka w niej była. l ułożyli słudzy katowscy stos, i rozkazali jej wstąpić nsń. I wstąpiła na drzewo, mając postać niby krzyża. Oni zaś podłożyli ogień od spodu. I buchnął plomień potęzny, ale jej samej ogień nic tknął. Bóg bowiem ulitował się nad nią i sprawił, że zatrzęsła się wewnątrz 7.lcmiu, a chmura pełna wody i gradu zakryła z g6ry teatr, a powloka chmury roz· lała się tak, że wielu znalazło się w nicbezpieczeństwie i unarło, a ogień zgasł i Tekla uszła ca ło. 23. Paweł zaś wraz z Onesiforem i toną jego, i dz.iećmi jego, poszcu1c przebywał w otwartym grobowcu przy drodze wiodącej z Ikonfum do Da· fne. A po niewielu dniach, gdy oni pościli, rzekły dzieci do Pawła: ,.Głód cierpimy. Ale nie mieli za co kupić chleba, bowiem Onesi!or porzucił ziemski dobytek i z całą rodziną pos1.edł za Pawłem. Tedy Paweł zdjął wierzchnie odzienic i rzekł: "Idź, dzieci~ rr.oje, a sprzedawszy to, zakup wiele chlebów i przynieś tutaj". A gdy chłopiec czynił zakupy, ujrzał Teklę, sąslndk~ swą, i zdumiony rzekł: "Dokąd idziesz, Teklo?" Odrzekła mu. "Szukam Pawln, odkąd tylko zostałam ocalona z ognia". Rzekł jej chłopiec: .,Pójdź, poprowadzę cię doń, bowiem martwi ~·ię o ciebie i od sześciu już dni modli się się i pości". 24. A gdy przyszla do grobowca, molazła Pawła klęczącego i modląc::-go się: "Ojcze Chrystusa, spraw, iiby ogień nie tknął Tekli, lec-t dopomói jej, Twoją bowiem jest". Tedy ona stojąc za nim wykrzyknęła: .,Ojcze, który uczyniłeś niebo i ziemię, Ojcze świętego sługi Twego Jezusa Chrystusa, wici· bię Cię, iżeś mię ocalił z ognia, abym mogła oglądać Pawła". l natychmiast powstał Paweł, a ujrzawszy ją rzekł: "Boże, znawco serc, Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, wiC!lbię Ciebie, iżeś uczynił, o co Cię prosiłem, i wysłuchałeś mię".
25. I była wlc.>lkn radość w grobowcu, i weselił się Paweł, i Onesifor, l wszyscy. Mieli zaś pięć chlebów i jarzyny, i wodę, i radowali się ze świętych dzieł Chrystusowych. A Tekla rzekła do Pawła: "Postrzygę się i p6jdę wszę dy za tobą". Ale on odrzekł jej: .,Czns zły jest, n ty jesteś piękna; oby nJe osaczyła cię inna pokusa, gorsza nitll pierwsza, i obyś nic uległa jej l nie poczęła szaleć za mężczyzną". Odpowiedziała mu Tekla: ,,Daj mJ ,Plecqł w Chrystusie, a pokusa nigdy do mnie nic dostąpi". Rzekł Paweł: ..... ciC!rpliwa, Teklo, a otrzymasz wodę". 26. I odprawił Paweł Oneslfora wraz z całą rodziną jeJO do a Teklę wziął z sobą i przybył do AntiocbiJ. Wszaide skoro Syryjczyk pewien Imieniem Alekaander, pierwszy ~ ...,".._ ujrzawszy Teklę rozmiłował się w niej i zabłetał o i podarkami. Ale Paweł rzełd mu: ,,Nie Da1ełJ do powiadasz". Tedy on, jako te wielce był maJłCD.t"1 Mlilti11111
• otwartej uliey. NJe przeadlcula ce,o, lecz ocrl4daJ•c alę a Pawłem wyknylmęla ostro: ,,Nie czyJ\ pałtu obcej Diewle6cle, DJe czyJ\ pałtu słu tebnlcy Bołej. PJerwsq jeJtern poć'6d !kończyków, a łe wzbraDiałam Jię połlubit Tamirysa, wygnano mię z miasta". I pochwyciła Aleksandra, i rozdarła płaszcz: jego, i zerwała wienl:c z: głowy jego, l triumfując porzuciła ~0.
•
On zaś, po części rozmiłowany w niej, a po częśCI przejęty wstydem, r. powodu tego, co mu się było przydarzyło, poprowadził ją przed namiestnika, który -gdy mu wyznało, że to istotnic uczyniła - skazał jq na walkę 1.c zwierzętami, jako ic wiośnic Alcks:mder urządzol igrzyska. Nicwiu~ty miasta wszakże wykrzykiwały przed trybunałem: "Niesprawiedliwy S!ld, bc•zbozny sąd". A Tekla prosila tylko namiestnika, aby ją pozostawił nicskalaną, póki by nic musiola walczyć ze zwierzętami. A pewna niewiasta bardzo :zomo7na, imieniem Trytena, której c-órka :zmarła, wllęla ją pod opiekę ~wą, znajdując w niej ukojenie. 28. A gdy oprowadzono 2.\\1erz~;ta, przywiązano Teklę do okrutnej lwicy; królowo Trylcna post~powola za nią. L\\ica lizała nogi Tekli na niej sicd7J}Ct'j, n wszystek lud sz.olal. Jako winę jej zaś wypisano: ,.zbrodnia religiJna". Niewiasty ws1.akżc i dzieci wykrzykiwsly z góry, wołając: ,.Przebóg, strcszliwe rzeczy dzieją się w tym mieście". A gdy ukończono oprowadzanic 1wlerzqt, Tryrcnklę, izby moclliln się za mnie, abym była przeniesiona do miejsca !prawir.dliwych". !!9. Gdy tedy 'l'ryfenn po ukończonym pochodtie wzięła ją do siebie, troslulln się nie tylko o Teklę, która mlnln nazajutrz walczyć ze zwierzętami. ale toktc o córkę S\\-ą, Falkonił!ę. I rz.ekla: ,.Teklo, drugie dziecię moje, módl się, ii.by dziecko me żyło no wieki; to bowiem oglądalam we śnie··. Onn zaś natychmiast podniosln glos swój, mówiąc: ,.Boże niebios, Synu Noj\\')'ł.szego, dnj według jej woli, iżby córka jej Falkonilis żyła na wieki". A edy 'l'ckla tok m6\\'!ln, Tryfcna zasmuciła się jeszcze więcej, bowiem wspumnia.la, że lnkn plęknośt ma być :-zucona zwie:-zętom. l. l nastal poranek, i przybył Aleksander, aby ją odprowadzić, jako że on nm urządznl walk! ze zwierzętami. I rzekł: ,.Xamiestnik już usiadł i lud v.rznwę czyni, wolaj~c o nas; dajcie ~cd..- zapaśniczkę, abym ją popro.\·adzll''. Ale Tryfena poczęła krzyczeć tak,· że uciekł. I wolała: ,.Oto żałoba po Falkonilli znowu nawiedz.o dom mój i nie ma, kto by mię wspomógł; ani dziecka, bo\\;em zmarło, ani krewnego, bowiem jestem wdową. Boże T kił, dllccięcia mego, przybądź jej z pomocą". 31. A nomfestnik posiał żołnierzy, aby przywiedli Teklę. Trylcna wszakże nlc odstąpiła jej, lecz ująwszy za rękę, prowadUla ją mówiąc: ,.Oto córkę mą, Falkonlllę, prowadzilam do grobu, c!eb!e zaś Teklo prowadzę na walkę r.c zwien~;taml". A Tekla płakało go:-z.ko i wzdychała do Pana: ,.Panie Bote, w którym zlożylnm nadlleJę i w którym szukam ucieczki, Ty, który~ mię wyrwal z ognln, nagródź Tryfenę, że okazała współczucie słudze Twojej l ochroniła niewinność jej". 32. Ale już podniósł się z.glelk, i ryk zw.ierząt, i okrzyki ludu j kobiet, z których ]:dne wołały: .,Wyprowadfcie hańblcielkę religii'', inni:! zaś: ,.Zatrata na m1asto, które czyni tnką zbrodnię; zabij nas wszystkie namiestniku; iałosnf:! włdo\\;sko, haniebny sąd". ' 33. A Teki~ wy~·nno z. rqk Tr~'fcny i rozebrano ją, a nałożywszy jej przep~kę, rzuC(l~o. l!ł na arenę. I wypuszczono na nią lwy 1 niedźwiedzie. l podb1egla do n:eJ jedna l\\1ca okrutna, i legła u nóg j(!j. A tłum niewiast ::1.
L
DZJEJE PAWLA
•
podniósł
krzyk \\ielkl. I rzuciła się na ni' niedłwiedzica, ale lwica poclalrenaprzeciw niej i rozerwała niedtwledz:kę. I mów nucił aię u ~ lew, specjalnie przyuczony na ludzi, a ~~~cy własności' Aleksandra. Ale lwica pogryzła sit: ze lwem i z.ablła go. Niewiasty z.aś jeszcze glołnlej luzyczaly, jako łe lwica, broniąc Tekli, takie padła nieiywa. 34. Tedy wypuszczono wiele innych zwierząt, ona wszakże stała tylko pośrilrl nich, n rozłożywszy rt:ec modliła się. A gdy ukończyła modlitwę, odwróciła się l ujrzała dół wielki, pełen wody, i rzekła: .,Oto teraz przyszedł cza~, abym się obmyła". I rzuciła się sama, ze słowami: .,W imię Jezusa Chry·.tu•;a chrzczę się w ten mój ostnteczny dzień". A niewiasty i cały lud widz:JC to płakali i mówili: .,Nie rzucaj się w wodę"; nawet namiestnik wyl e wał łzy, widząc, ile piękności majrt pożreć foki. Ona wszakże skoczyła w wodę w Imię Jezusa Chrystusa; i natychmiast ujrzały loki błysk gromu i wypłynęły nieżywe na powierzchnię wody. Jq zaś okryła chmura ognia tak, iż zwierzęta ani tknąć jej, ani widzieć jej nagości nic mogły. 35. Niewiasty zaś biadały, jako że wypuszczono jeszcze inne, straszliwsze zwierz(Jta; i rzucały w dół zieleń i kwinty, tak że utworzył się z nich jakby kobierzec. Ale wszystkie zwierzęta były jakby uśpione i nic tykały jej. Rzekł tedy Aleksander do namiestnika: .,Mam ja dzikie byki, przywiążmy do nich zapnśniczkę". Niechętnie przyzwolil namiestnik: .,Czyń, jako chcesz". I przywiązano ją za nogi między byki, i podłożono rozpalone żelazo pod genitalia ich, iżby jeszcze bardziej rozjuszywszy się, zabiły jq. I odskoczyły, ale oto płomień, który powstal nagle, przepalił powrozy i była, jak gdyby jej nic przywiązano. 36. Tryfcna zaś, stojąc u bramy areny, omdlała tak, ii siutebnice jej mówi ły: .,Zmarła królowa Tryfena". I przerwał namiestnik widowisko, i na cale miasto padł strach. Aleksander zaś padł do nóg namiestnikowi wołając: .,Miej litość nade mną i nad miastem, i puść wolno zapaśniczkę, aby wrnz z nią również miasto nie zostało zgubione. Bowiem jeśli to eesnrz usłys2y, może wraz z nami zatracić także mias to, jako że krewnil jego, królow11 Tryfena, zmarła u bramy cyrku". 37. I rozkazał namiestnik odwołać Teklę spośród zwierząt, i rzekł do niej: "Kim jesteś i co jest w tobie, że nie tknęło cię żadne zwierzę?'' Odpowiedziała mu: .,Służebnicą Boga żywego jestem, co zaś jest we mnie to to, że :.:wierzyłam w umiłowanego Syna Jego. Przez Niego nic tknęło młę żadne zwierzę. On bowiem sam jeden daje zbll\'lrienie l żywot nieśmiertelny. Ucieczką jest dla strwożonych, pokrzepleniem dla strapionych, a kto weń nie wierz;•. nie będzie żył, lecz pozostanic umarły na wieki". ?8. Co gdy prokonsul usłyszał, rozkazał przynieść szaty i rzekł: ,,Przyodziej się". Odpowiedziała mu: "Ten, który mlę przyodział, gdy byłam naga posród zwierząt, także w dzień Sqdu odzieje mię świętośclq". I wzięła szaty, czyła
i przyodziała się.
39. A prokonsul wydal natychmiast rozkazy tej treści: ,.Uwalniam clę, Teklo, służebnico Boża, bojąca się Boga". Zaś wszystkie niewiasty wykrzykiwały i wielbiły Boga niby jednym głosem: ..Oto Bóg, który uratował ~ a miasto cale drżało od krzyków ich. A Tryfena polłyszawszy w..ollt _. winę, wyszła naprzeciw Tekli, a uścisnąwszy ją, rzekła: ,.Teru - - . . umarli zmartwychwstają; teraz wierzę, źe dziecko moje tyje. P6JcMi ..__ do mego domu, a pozostawię cl w spadku cały mój .1118jlttek"• .,.._ Tekla do domu jej l wypoczywała w nim osiem dDJ, .,.......... Boże tak, że i spośród ałużebaic wiele uwierzyło 1 ndoM .....~ la w domu. 40. Ale Tekli tęskDo było u Pawt... 1 p _ , 'alll
••
• wszystkie strony. I doniesiono jej, że przebywa w .Myrze. Tedy wzięła siusłużebnice, a przepasawszy się l przerobiwszy suknie swe na kształt wierzchniego odzienia męskiego, przybyła do Myry. I znalazła Pawła, jak opowiadał słowo Boże, l przystąpiła doń. On zaś ujrzawszy ją i gromadę wokół niej, przeraził się, jako że pomyślał, czy aby nic naszła ją jakaś inna pokusa. I spostrzegła to, i rzekła doń: "Zanurzyłam się w wodzie, Pawle; bowiem Ten, który tobie dopomagał przy Ewangelii, dopomógł i mnie, abym
li i
się ochrzciła".
41. Tedy Paweł ujął ją za rękę i poprowadził do domu Hcrmiasza, i ka-
za ł jej powiadać o sobie wszystko, i dziwował się wielec a ci, co jej s!uchali, umocnili się w wierze i modlili się za Tryfem:. I powstała Tekla, i rzekła do Pawln: "Chcę udać się do Ikonium". Odpowiedział jej Paweł: ,,Idź i nauczaj ~!owa Bożego". Przysłała zaś Tryfena Tekli wiele szat i zło ta, tak że mogła z tego część dać Pawłowi na biednych. 42. Sama zaś wyruszyła do Ikonlum. a gdy przybyła, weszła w dom Onesiforewy i upadłszy na zkmię, w miejscu, gdzie siadywał był Paweł naucznjqc słowa Bożego, płakała i mówiła: "Boże mój, Boże domu tego, w którym otrzymałam światło, Chrystusie Jezusie Synu Boży, wspomożycielu mój w wiqzicniu, wspomo7yciclu przed nnmicstnikiem, wspomożycielu w ogniu, wspomożycielu pośród zwierząt, Ty sam tylko jesteś Bogiem, Tobie chwała niech b~dzic na wieki". 43. I znalazł a Tamirysn zmarłego. ale matkę swą jeszcze żyjącą. Tedy przywołała ją i rzekła do niej: ..Teoklio. matko moja, czyli zdołasz już uwierzyć, że w niebie żyje Pan? Bowiem jeśli pożądasz pieniędzy i wszelakiego dobra, Pan udzieli ci przez" mnie, a jeśli pragniesz dziecka, patrz, oto doję przy tobie". A gdy zło~yła to wiadectwo, udała się do Seleucji i oświecała wielu sło w<>m Do7ym, ~ 7 \HC' ze ic zasnt:ła ~nem spokojnym.
APOKAUPSA PIOTRA l. A gdy sicdział na G{)rzc Oliwnej. przystąpili doń uczniowie Jego. I padliśmy przed Nim na oblicze, i błagaliśmy Go wszyscy po porządku, pro~zqc: "Objaw nam znaki powtórnego przyjścia Twego i końca świata, abyśmy poznawszy C7as Twego powrotu mogli go dostrzec, a także pouczyć tych, co po nas przyjdą, którym głosimy słowo Ewangelii Twojej i których postawimy na czele Kościoła, aby i oni - posłyszawszy - uważali i rozpoznali c;~a$
powrotu Twcsro". A odpowiadając Pan, rzekł: ,.Baczcie, iżby was kto nie uwiódł. abyście nie zwątpili i nie poszli w służbę bogów obcych. Bowiem wielu przyjdzie w imię moje i będzie mów ić: Jam jest Chrystus. Nie wierzcie im i nie trzymajcie z nimi, jako że powrót Syna Bożego nie będzie z zewnętrznym przygotowaniem, ale jako błyskawica świeci od wschodu aż do .zachodu, tak ~ ja ~rzyjd<: na obłokach niebieskich z licznymi zastępami WOJSk, we wspama_lośct mojej ..A .gd~ przyjdę we wspaniałości, będzie przede mną szedł. krzy~. I b<:~ę ŚWlCClł. stedemkroć jaśniej niż słońce, gdy przyjd~ we wspama~ośct ~ojeJ ze wszystkimi mymi świ~tymi i z aniołami mymi. Tedy .OJCiec moJ ."·łozy koronę na głowę moją i będt: sądzić żywych i umarłych, 1 odpłacę kazdemu według uczynków jego.
APOKALIPSA PIOTRA
•
2. '!łY zaś uczcie się na przypowieści o drzewie figowym. Gdy zrodzi 0110 ~ 1 wypuści gałęzie, naówczas przyjdzie koniec świata". Tedy przemówiłem ja, Piotr. i rzekłem doń: ,.Wyjaśnij mi podobieństwo o drzewie figowym i po czym je poznamy. Bowiem zawsze drzewo figowe rodzi P«:dy i przynosi owoc panom swym. Co oznacza tedy owo podobień stwo o drzl!wic figowym? Nic pojmujemy go"'. A !\Tistrz odpowiedzia ł i r7Ckł mi; .,Czyli nic pojmujesz, że drzewo figowe to dom Izrnclowy? Podobnc jest ono człowiekowi, który posadził drzewo figowe w ogrodzie swym, ale nic przynosiło owocu. I szukał na nim owocu przez lat wiele, a gdy nie znalazł, rzekł stróżowi ogrodu: ··Wytnij ono drzewo figowe, iżby nie wadziło na posiadłości naszl'j•. Odpowiedział ogrodnik Bogu: •My, słudzy Twoi, chcemy uwolnić je od zielska i przekopać pod nim ziemię, i napoić je wodą, a jeśli nadal nic bt:dzie przynosić owocu, wyrwiemy je natychmiast z ogrodu wraz z korzeniami i posadzimy inne drzewo na miejscu jego . Czyli nie pojmujesz, że drzewo figowe to dom Izraelowy? Zaprawdę powiadam ci, wypuści ono gah:zic przy koncu świata, gdy przyjdą fałszywi Chrystusawic i wzbudzą nadzieję wielu, mówiąc: .Jam jest ów Chrystus, który ongiś przyszedł na świah". A ludzie, chociaż złość uczynków fałszywego Chrystusa oglądać będą, pójda za nim i zapriJ się Tego, którego czcili ojcowie nasi. pierwszego Chrystu.' '• którego oni ukr?yżo wah ciężko grzesząc. Wszelako kłamca ów nie jest owym Chrystusem. A tych, którzy nim wzgardzą, będzie on zabijał mieczem i wielu ich stanic się mę czennikami. Tedy dopiero gałęzie drzewa figowego, to jest demu Izraelowcgo, zrodzą pędy. A takich, którzy z rc;ki jego staną sit: m<:czennik.lmi i umrą w męczenstwie, będzie wielu. Henoch i Eliasz posłani b<;dq, aby ich pouczyli, że uwodziciel ma przyjść na świat i czynić cuda i znaki na uwodzenie ich. Dlatego wszyscy, którzy pomrą z ręki jego, staną się m<:czcnniknmi i b<:dą policzeni między dobrych i sprawiedliwych; spodobali się oni Bogu życiem swym. 3. I pokazał mi w prawicy swej dusze wszystkich ludzi, a na swej prawej dłoni wizerunek tego, co wypełni się w ostateczny dzień: jak sprawiedliwi będą oddzieleni od grzeszników i jak będzie się działo z tymi, co są prawego serca, i jak źli wyplenieni będą Ita wieki. Tedy ujrzeliśmy grzeszników płaczących w utrapieniu i smutku wielkim, który wyciskal lzy z oczów wszystkich spoglądających: sprawiedliwych, i aniołów, i samego Chrystusa. I zapytałem Go, i rzekłem: ,.Panie, pozwól powiedzieć słowo o owych grzesznikach~ wszak byłoby im lepiej, gdyby nie byli zostali stworzeni". Odpowiedział mi Zbawiciel: ,.Piotrze, czemu mówisz: byłoby im lepiej, gdy· by nic zostali stworzeni? Sprzcc:wiasz sit: Bogu. Ty sam zaprawdę nie miał byś więcej milosierdzia niźli On wobec stworze1! swoich: wszakże On uczy· nil je i z nicości do bytu powołał. Usłyszaleś lamenty grzeszników w dzle6 ostateczny i wzruszyło się smutkiem serce twe. Ale ja pokażę ci ich uczynki haniebne, jakimi zgrzeszyli przeciwko Najwyższemu. 4. Patrzajże tedy, co im się przydarzy na końcu dni, gdy nadejdzie dzJe4 Pańslci. Oto w owym dniu rozstrzygnięcia, które będzie sądem Palbldm, zgromadzą się przed obliczem Ojca mego, wiecznie żyjące1o, wszyscy ,,_... wie ludzcy, od wschodu aż do zachodu. I rozkaże On pfeklu, aby ołwldo stalowe rygle swe i oddało z powrotem wszystko, cokolwiek w . . . I rozkaże także dzikiemu zwierzowi oddać wszelkie ciało, jalde 1»J1 bowiem pragnie, aby z powrotem zjawili się pned nim Nic bowiem nie ginie dla Pana, nic teł nie ma d!all6~=::: stko jest w mocy Jego i wszystko stanie się w cble6 fi Sądu, tak jak On rozkaże. Wszyatko atanie m., jak lłł
• hiat l to, co na Dim jest. •lbeld i stało sięc; tak ~e teł na koileu dDI, bowiem u Bop 1VSZ1ftko moillwe. Dlatego mówi On w Piśmie: ..Synu czło. wtec:zy, prorokuj o kokiach l rzecz: kości do kości, a członki do członków• (Ez 3i, 4 nn.), a na to muskuły, ne~y, ciało, skóra l włosy. Zaś wielki anioł Urael na rozkaz Boży doł,czy jeszcze duszę i ducha. Jego to bowiem wy-
znaczył Bóg na zmartwych\\'Stanie umarłych w dzień S~tdu (...): A ziemia w dzień rozstrzygni~ia odda wszystko, jako że i ona wespół sądzona bę dzie, a z nią niebiosa otaczające ją. 5. I stanie si~ w dzień Sądu nad ludżmi, którzy odpadli od wiary w Pana i grzechy popełnili: wytrysną strumienie ognia i przyjdzie ciemność, a mrok pokryje riemię i zasłoni świat caly; wody zmieni~t się w węgiel tarzący, a wSZ\"Stko spłonie w żarze. Także morze stanie się ogniem. I b~ dzie wszystko, "cokolwiek jest pod niebem, ogniem straszliwym, k tóry nigdy nie zagaśnie, lecz bezustannie płonąć b~ie, aby dopełnić sądu gniewu, I stopią się w żarze ognia nawet gwiazdy, jakby nigdy nie były stworzone, ! zniknie z braku wody firmament niebieski, jakby nigdy stworzony nie był (...). A gdy tak cale stworzenie roztapiać się będzie, synowie ludzcy poczną uciekać od wschodu na zachód i od zachodu na wschód, od południa na pólnoc i od północy na południe, ale wszędzie napotkają gniew ognia straszliwego; żar zaś niegasnący pędzić ich będzie b ezustannie ku strumic· niowi n!egasnqccgo ognia. A gdy ich dotknie żar jego i fale jego rozdzielą się w j~zyki liżące, naówczas synowie ludzcy poczną straszliwie zgrzytać zę. baml. 6. Tedy ujrzą mię wszyscy przychodzącego na obłoku wspaniałym i niczniszczalnym, w gronie aniołów Pańskich. I zasiądę na tronie wspaniałości mojej po prawicy Ojca mego niebieskiego. I włoży On koronę na głowę moją. A na ten widok wszystkie ludy &łośno płakać pocznq, kaidy z osobna; On zaś weźmie je, abr 5zły w strumień ognia. A przed obliczem Jego stać będ~t dzieła każdego z Judzi, kaidy też otrzyma zapłatę według uczynków swoich. A wybrani, którzy pełnili dobro, przyjdą do mnie i nie UJrzą ś~ier ci ani ognia pożerającego, źli natomiast, grzesznicy i obłudnicy, legną w ciemnej otchłani śmierci. Karą ich będzie ogień. Aniołowic przyniosą grzechy ich i zgotują im miejsce kary wiccmej, kaidemu WQdlug uczynków jego (...)". I ujrzałem po drugiej stronie miejsce ciemne, miejsce kary. A karani i ci, którzy ich karali, aniołowie, od:r.iani byli w szaty ciemne, podobne powie~rzu mieJsca onego. i . A z tych, co tam byli, niektórzy wisicli zaczepieni za języki swe To ci, co blutnili przeciwko drodze spra"';cdliwości. A pod nimi leżał ogień p!onqcy l dręczył ich. I było też jezioro wielkie, pełne wrzątku kipiącego szlamu, a w nim nurzali sl~ ci, co odwracali prawdę. A aniołowie dorzucali następnych. I byli tam także inni~ nirwin&ty uwieszone za włosy nad owym szlaTern kipiącym. To le, co upiększały się, aby pełniły cudzołóstwo. A mężowie którzy sit: z ~imi .łączyli w nieczystości cudzołóstwo, wisieli zaczepieni za' nogi, n głow~ ~ch su:gały szlamu. I mówili: "Nie wierzyliśmy, że przybędziemy na lo mJe)sCC". Ogłqdułem też ~orderców i wspólników ich, rzuconych w rozpadlinę peł ną .robactwa zloś~wego, które kąsało ich, a oni wili się w tej męczarni. l ctSnęlo się na n1ch robactwo niby chmura ciemna. A dusze pomordowanych stały przy tym i patrzyły na karę morderców swych i mówiły· Zaiste, sprawiedliwy jest sąd Twój, Boic". ' · " 8.. A nie ?Podał oglądałem inną rozpadlin~, do której spływała krew l nseczystośc& tych, którzy byli karani, i powstawało niby jezioro wielkie.
APOKALIPSA PIOTRA
"
A w jeziorze tym siedziały niewiasty, a krew siflłała po gardła Ich. A .,.. przeciwko nich siedziało wiele dzieci zrodzonych przed czasem l płakało. I padały od nich błyskawice ognia, i biły w oczy niewiast. To byly te, co poza małżeństwem począwszy, spędziły płód swój. 9. A inni mężowie i niewiasty płonęli do połowy ciała swego. I rzucano. ich w miejsce ciemne, a złe duchy biczami smagały ich, a robactwo bezustannie pożerało ich wnętrzności. To byli ci, co prześladowali sprawiedliwych i zdradzali ich. A nie opodal znów niewiasty i mężowie rozgryzający wargi swe, a w oczy ich wlewano żelazo roztopione. To byli ci, co blułnili przeciwko drodze sprawiedliwości i zaparli się jej. A po drugiej stronie jeszcze inni mężowie i niewiasty, przygryzający ję zyki swoje, a w ustach ich płonął ogień. To byli ci. co świadczyli fałszy wie. A inne miejsce było pełne krzemieni, ostrzejszych niźli miecze i bardziej spiczastych niźli włócznie. A niewiasty i mężowie obl"czeni w brudne łach many tarzali się po nich w mt:;czarniach. To byli ci, co ufność swą złożyli w bogactwie, a nie mieli litości nad wdowami i sierotami, lecz za nic sob:e poczytywali przykazanie Pańskie. 10. A opodal mężowie i niewiasty nurzali się do kolan w innym jeszcze jeziorze wielkim, pełnym ropy i krwi, i kipiącego szlamu. To byli ci, co pożyc7ali pieniądze i uprawiali lichwę. Innych zaś mt:;żów i niewiasty strącano ze st:omizny górskiej. a gdy spJdali, tedy ci, którzy ich karali, pędzili ich z powrotem na stromiznę. l znów strącano ich, i nie zaznawali spokoju w męczarni swej. To byli ci, co skalali cia ło swoje oddając się niby niewiasty; i to były te, co sypiały z innymi niewiastami niby mężczyźni. A nie opodal stromizny było miejsce potężnego ognia, a w nim stojący mężowie, którzy własnymi rękami czynili bJłwuny, zamiast oddawać czdć Bogu (...). 15. A potem począł Pan mówić dalej, i rzekł: "Wsl:!ńmy i pójdźmy na górę modlić się". A gdyśmy szli razem z Nim, prosiliśmy Go. my, dwunastu uczniów, iżby nam pokazał kogoś spośród sprawiedliwych braci naszych, którzy zeszli z tego świata, iżbyśmy widząc, jak wyglądają, nab:-ali odwagi, a także mogli podnieść na duchu tych, co nas słuchają. I gdyśmy Go jeszcze prosili, oto nagle zjawili się - stojąc przed Panem - dwaj mężowie, których wszakże n:e mogliśmy widzieć ciokładn!e, bowiem z oblicza ich wychodziły prore!enle niby ze słońca, a szaty ich jaśniały blaskiem, jakiego nie oglądało oko ludzkie. A wspaniałości, jaką byli odziani, i piękności oblicza ich nie zdołają wypowiedzieć iadne usta, ani pojąć żadne serce. Ujrzawszy ich zdumieliśmy się niemało, bowiem ciała ich bielsze były niż śnieg i czerwieńsze niż róże, a czerwoność była na nidl zmieszana z białością, a piękność ich ponad wszelkie opisy. Włosy ich skrccaly się w loki i lśniły, i okalały oblicza ich, i wiły sic: na Ich karkach mby wieniec kwiatów wielobarwnych, albo tęcza mieniąca się w powietrm. A aa widok ich piękności stanęliśmy osłupieni, bowiem nagle ukazaU nam ~ 16. I przystąpiłem do Pana, i spytałem: "Któż to jest?" Odpowiedllał mi: "To są sprawiedliwi bracia nul, których oglądać prii6Dtłeś". I netJem dail: ,.A wszyscy sprawiedliwi gdzie są? Albo jaki jest Rriat, w nosząc na sobie taką chwałę?" Tedy Pan pokazał mi przestrzeli nlezmieJ"ZODC poza łwłateaa micnlejącą bluklem niewypowiedzianym. Powietrze mienie slońca, cała zaś kraina zasiana była kwiatami alttWI..IIll
•
APOKRYI'Y NOWEGO TESTAMENTU
zapachów i roWn wspaniale kwitn,cych, zawsze zielonych i daj,cych wyborne owoce. A kwiatów było tak wiele, że zapach ich unosząc się dochodził do nas. A mieszkańcy miejsca onego przybrani byli w szaty aniołów .światlości, n szaty ich były równic piękne jak kraina ich. A aniołowie mieszali się w gromadc: ich, wszyscy zaś, którzy tam mieszkali, nosili jednakową glorię i jednym głosem wielbili Pana, radując się na owym miejscu. I rzekł Pan do mnie: "Oto miejsce sprawiedliwych, którzy was wyprzedzili". Tedy rozradowałem się i uwierzyłem, a ufność wstąpiła w serce moje i pojąłem słowa zapisane w księdze Pana mojego Jezusa Chrystusa. I rzekłem doń: "Panie, czyli chcesz, bym zbudował tu trzy przybytki: Tobie jeden, :\lo.v·szowi jeden i Eliaszowi jeden?" Ale On odpowiedział mi z gniewem. ,.S::1tan wojUJe' przeciwko tobie. Miesza on myśli twoje, a dobra świata tego zwyciężają ctę. Otwórzźe oczy i uszy swe, a pomnij, że jeden jest tylko przyb)1ek, który uczyniła nic ręka ludzka, lecz Ojciec mój niebieski, dla na~lie i dla wybrańców moich". I radowaliśmy się wil'lcc. l i. Ale oto glos z me bios, mówiący: "Ten jest Syn mój miły, którego sobie upodobałem ... ". A ponad głowy nasze nadszedł obłok wielki i błyszczący ł zabrał Pana naszego, i Mojżesza, i Eliasza. Ja zaś zadrżalem i przeraziłem się. A gdy podnieśliśmy wzrok w górę. oto rozwarły się niebiosa i ujrzeliśmy ludzi w ciele przychodzących i pozdrav.-iających Pana M. ;·ego, i Mojżesza, l Eliasza, a potem wsU:pujących do drugiego nieba. I wypełniło się słowo Pisma: .,Rodzaj ten szuka Go, szuka oblicza Boga Jakubowego" (Ps 24, 6). l radość wiclkn, i zdumienie powstało w niebiosach. Anioło·.\·te gromadzili się razem, aby s!ę wypełniło słowo Pisma. mówiące: ,.Otwórzcie bramy książęta" {tamże i. 9). A potem mów zamk-:ły się niebiosa. My zaś modląc się zeszliś my z góry i wielbiliśmy Boga, ~ t.>ry in:iona sprawiedliwych zapisał w niebiosach w ksi<:dze żywota.
Rozdział/li
NAJSTARSZE HOMILIE WSTĘP
Opisując
w
swej
Apologii chrześcijaństwa obrzędy
kultu
chrześcijańskiego,
św. Justyn 1 tak przedstawia nabożeństwo niedzielne: ,.W dniu zaś zwanym dniem słońca, odbywa się zebranie wszystkich nas (...). Czyta się wtedy pamiętniki apos-
tolskie lub pisma prorockie jak
długo
czas na to pozwala gdy
zaś
lektor
skończ''
przełożony żywym słowem upomina i zachęca nas do n~śladowania tych wzni~~ ~ łych nauk. Następnie powstajemy z miejsc i modlimy się, po modlltwie zaś (... ) przynosi się chleb oraz wino z wodą (...)". Jak widać, życie duchowe społeczności chrześcijańskich, przejawiające się za czasów Pawła apostoła w entuzjastycznych porywach indywidualnej glosolalii lub prorokowania, około polowy II wieku pły nęło już znacznie spokojniej, ujęte w ramy ściśle uregulowanej służby Bożej. Zaczynano więc liturgię niedzielną, podobnie jak w synagogach, odczytaniem przez wyznaczonego w tym celu lektora pewnych tekstów Pisma świętego, po ukoń czeniu zaś czytań "przełożony" przewodniczący zebraniu - a więc biskup lub prezbiter - komentował przeczytane u stępy, wyciągając z nich odpowied~.:e w. : >ki w postaci napomnień i wskazań religijno-moralnych. Tak zrodzlla się i!turg!c:::11.1 homilia chrześcijańska. Określenie to, wzięte z języka greckiego, a mające swój odpowiednik w łaciń skim słowie sermo, oznacza po prostu przyjacielską rozmowę w zaufanym gronie. Takie homilie wygłaszał z pewnością niejednokrotnie Klemens Rzymski, Ignacy Antiocheński, Polikarp, biskup Smyrny, niestety żadna nie przechowała się nam na piśmie; może były one zresztą tylko impro\\-izowane. Pewne pojęcie o nich możemy sobie wyrobić jedynie na podstawie posiadanych przez nas listów wymienionych biskupów. Jeśli jednak chcemy się dowiedzieć, jak w ogóle wyglądała homilio chrześcijańska w czasach apologety Justyna, nie jesteśmy bynajmniej skazani na czyste domysły, mamy bowiem zredagowane .na piśmie dwa okazy homilii różnegc typu, pochodzące właśnie z drugiej połowy II wieku. Pierwszym jest niewielkie pismo, publikowane już od dawna wśród pism lllk zwanych "Ojców Apostolskich" pod nazwą Drugiego Listu Klemensa do KOTJI!Uima. nie będące jednak na pewno żadnym listem, lecz - jak zgodnie stwierdzają historycy literatury - starochrześcijańską homilią, WYgłoszoną (lub może tylko odcz.rtaną) przez jakiegoś nie znanego nam kaznodzieję po lekturze Pisma iwi-:tełO podczas niedzielnego nabożeństwa. Swladczy o tym ton, w jakim autor zwraca slfl do słuchaczy, a przede wszystkim zaś niedwuznaczne zwroty, jakich uiywa w 11. 17 l 19 rozdziale swego pisma. Choć zarówno pod względem formy jak i treści homilia ta stoi na do66 , . . poziomie - jest chaotyczna, rozwlekła, ogólnikowa ł nie zawiera łacfn1da ..,._ nalnych myśli, a niekiedy zdradza nawet DieporadnoU lcUnodlfel w tego, co chce powiedzieć - to jednak jest ona clla nu nlumlerllle najstarszy znany nam zabytek chrzdcijańskiego kamodzleJst\\1&
• O św. Justynie l Jeco ApoloQfl por. rozdział Jl.UłGIV.
Autol'tm homWi z pewnołdą nie był Klemens Rzymski. Kto nim był, nie wiadomo. Nie potrafimy nawet okrdlfć, gdzJe została napisana. Biorąc pod uwagę okoliczność, że pótnlej przekazywano ją jako Drugi List Klemensa do Korunttan, historycy literatury próbują jej powstanie wiązać ze środowiskiem rzymskim lub korynckim. Wszystkie jednak te przypuszczenia '11.-iszą właściwie w powietrzu. Innym okazem starechrześcijańskiej homilii jest odnaleziona dopiero w roku 19-10 przez amerykanina Campbella Bonnera homilia O męce Pańsklcj, pióra biskupa Sardes, ;.\IEUTONA, jednego z najczcigodniejszych hierarchów Kościoła mało azJatyckiego w drugiej polowie II wieku. Wiąże się ona ściśle z liturgią chrztu, udzielanego - jak wiadomo - w tym czasie w wigilię święta Wielkiej Nocy. Poniewai to święto chrześcijanie małoazjatyccy obchodzili w sam dzień Paschy żydowskiej, czyli 14-tcgo dnia miesiąca nisan, a nie w najbliższą po nim niedzielę, dlateco Bonner, publikując homilię Melitona, nazwal ją ,.homilią wielkopiątkową", jako że była przeznaczona do wygłoszenia w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.
Chcąc oznaczyć miejsce, jakie zajmowała ona w całokształcie liturgii chrzcielnej, mus1my uprzytomnić sobie przynajmniej najogólniej kolejność poszczególnych czynności i obrzędów. Zaczynala się oczywiście od przygotowania kandydatów, i to przygotowania o ellarakter :<; najpierw dydaktyczno-pedagogicznym, a następnie liturgicznym. Pierwsze polegało na wyjaśnianiu kandydatom zasad wiary i moralności chrześcijat'tskiej oraz poddawaniu ich próbie życia drugie dokonywało się w trzech zasadniczych aktach, które Justyn w swej Apologii (rozdz. 61) wymienia krótko w słow;;ch. "NaSl~"Pnie tych, co doszli do wiary i złożyli ślubowanie, że będą według niej żyć, uczymy modlić się, poscić i prosić Boga o odpuszczenie grzech6~\', przy czym sami też modlimy się i pościmy razem z nimi". ,.Modlić się" ... to znac .. y odrr.•ndać ze ·rozumieniem 1\lodlhwę Pańską, która w liturgii chrzcielnej od&rywala donio~lą rolę, ponie\\'ai uważano, że dopiero chrzest daje człowiekowi prawo zwracania się do Boga słowami "Ojcze nasz". Stąd to właśnie w literaturze starochrześcijańskiej tyle pism na temat Modlitwy Pańskiej. Post w fazie duchowego przygotowywania się do chrztu miał prawdopodobnie charakter egzorcyzmu, w myśl słów Chrystusa w .t.wanselH Mao:cuszowej (17, 21): "Tego rodzaju szatanów nie można wypędzić inaczej, jak przez modlitwę i post". Wpierw jednak musiał sic kandydat urocz)·sctc wyr ec szatana (apota~is), a przyznać do Chrystusa ($11nta:rls); było to jak gdyby uwieńczenie przedchrzcielnej katechezy moralnej o d"6cn drogach, z,:cia i śmierci, znaneJ nam już z l\'auki dwunastu ApostoLów. Czt;ść przygotowawcza obeJmowala nicwątpliwie także i wkładanie rąk. :::.am obrzęd chrzcidny od .ywal się z..sadniczo przez trzykrotne zanurze:1ie kandydata w wodzie bieżącej, 1. równoczesnym wezwaniem trzech Osób Boskich. Okr~;~h: ie "wcda żywa" V udor .on), często spotykane w pismach starochrześci jań,kich, gdy mowa o wodzie chrzcielnej, oznacza nie tylko wodę bieżącą, lecz także ,,wodę życia", czyli wodc dajqcą życic nadprzyrodzone. Obmytego tą wodą namaszczano następnie poświęconym olejem, czyniąc na jego czole znak krlyża. Była lo owa słynna sfragis, pieczęć chrzci~lna, na którą powoływano się stale w Kościele pierwomym, ilekroć dy:;kutowano sprawę możliwości odpuszczania grzechów cięż kich, po chrzcie popełnionych. Obrzęd namas:tczania krzyimcm uważano za tak doniosły, że jui do niego samego stosowano niekiedy nazwę "chrzest". J. DanhHou przypus:tc:ta, ie znak roblony na czole ochn.czonego miał 2.ra1.u ks2.tałt hebrajskiej litery Tau, stanowiącej symbol imienia Bożego; o takiej to "pieczęci" mówi święty Jan w Apokalipsie {7, 2 n.), nawiązuJąc do księgi Ezechiela {9, 4). Po namaszc2.eniu wręc2.ano ochrzewnemu białą szatę, symbolizując w ten sposób wyzbycie się starego, a przyobleczenie >ię w nowego człowieka. Wreszcie podawano neofitom mleko 1 miód. l wtedy to właśnie biskup wysiaszal homilię paschalną, zwaną takie ,,katech~
TAK ZWANY DRUGI LIST KLEMENSA RZYMS1aECO
•
wielkanocną".
W chneśclja6sldeJ llturcU wielkanocneJ l jednoczdlde cłlr~Clie~Dod. ujmowala ona niejako mle)sce łydowsklej .,haggady" paschalneJ, to ~ l*&fraz.J opowiadania biblijnego o wyprowadzeniu t)'d6w z nlewoll ecipskieJ t V.'Pf'Owadzenlu lch do Ziemi Obiecanej, .,mlekiem l miodem płynącej". Tą hauadą. wy&luzaną przez najstarszego z uczestników, rozpoczynała się tydowska wteaena paschalna. Czytając homilię Melitona stwierdzamy, te równlei t JeJ zasadniczYm tematem jest historia wyprowadzenia narodu wybranego z Egiptu, tylko Interpretowana w duchu chrześcijańskim, jako figuralna zapowiedź wyzwolenia ludzi z niewoli grzechu l śmierci przez odkupieńczą o!iarę Chrystusa na krzyiu. Homilia nawią zuje lei zaraz na początu wyratnie do odczytanego bezpośrednio przed nią odnoś nego ustępu z biblijnej księgi Wyjścia. Nie dość na tym: podobnie jak żydowska haggada rozpoezynala wieczerzę paschalną, tak rówuleż po chrześcijańskiej homUil wielkanocnej (a więc i homilii Melitona) następowała agapa (dokąd jeszcze się utrzymywała), połączona z Eucharystią, w której po raz pierwszy uczesL'"liczyll równici nowo ochrzczeni. Tym eucharystycznym nabożeństwem kończyła się chrześcijańska wigilia wielkanocna i zarazem liturgia chrzcielna.
TAK ZWANY DRUGI LIST KLEMENSA RZYMSKIEGO (druga pol. n w.) l. Bracia, na Chrystusa musimy patrzeć jak no Boga, jak na Sc:dziego i umarłych, a wtedy także zbawienie bc:dziemy pojmować jako coś,
żywych
co nie jest tylko jakąś tam błahostką. Oczywiście, jeśli ktoś nie docenia wielkości Chrystusa, to i spodziewać się od Niego niczego wielkiego nie może. Ale też grzechem jest wszelkie uleganie podszeptom umniejszającym ·wielkość Chrystusa i doniosłość dzieła Jego; bowiem nie zdając sobie jasno sprawy skąd, przez kogo i do czego zostaliśmy powołani, nie uświadamiamy sobie również dostatecznie, jak wielką winniśmy Mu wdzięczność i w jaki sposób mamy starać się odpłacić Mu prawdziwie godnie za lo, czego nam użyczy!. A przecież jakże wielkie zawdzięczamy Mu dobrodziejstwo! Wszak On nas oświecił, synami nas swymi nazwał jak prawdziwy ojciec, uratował nas, gdy byliśmy już niemal całkiem stroceni. O jakże za to wszystko powinniśmy Go wielbić, jak winniśmy Mu się odwdzi«:ezyć! Byliśmy ślepi na umyśle; czciliśmy kamienie, drzewo, złoto, srebro, spiż dzieła rąk ludzkich; życie nasze było właściwie jednq wielką śmiercią; zewsz ąd otaczała nas bezsiła, a wzrok nasz błądził w całkowitym mroku. I oto pr~ejrzeliśmy; z woli Jego rozwiała się chmura, jaką byliśmy spowic! Zmiłował się nad nami i litością zdjęty wybawił nas, wiedząc, że z jedDej strony grzęźniemy coraz bordziej w całkowitym obłędzie i idziemy na zatra· cenie, a z drugiej strony nie ma dla nas żadnej nadziei zbawienia, jet1l OD sam nam ręki pomocnej nie poda. I wezwał nas, których włakiwie jak Jd1bt nie było, i wolą swą z nicości do bytu nas powołał. (.••) 3. Tak więc wprost niezmierzone okazał nam miłosierdzie - a olraił Jl przede wszystkim w tym, że przywróceni do żyda nie ... ofiar bóstwom martwym, lecz dzięki Niemu .znamy prawddW81D Na czymże jednak polega owo poznanie prowadqee au do na wymawaniu Tego, za kt6re10 połrednictwem poiDllWIID:lt sam powiada: .,Kto mnie wyma przed lucltmi. teao l ja tnaillillil
moim" (Mt 10, 32;
swego Zbawiciela.
Łt
12, 8). Oto, co
dostają
w
nagrodę
el, którzy
W7ZDają
Ale cóż znaczy: ,.wyznawać Go"? Znaczy po prostu wykonywać wszystko to, co mówi, być posłusznym Jego przykazaniom, czcić Go nie wargami tylko, lecz całym sercem i umysłem. Wszak On sam skarży się przez usta proroka: .,Lud ten czci mię wargami, ale serce jego dalekle jest ode mnie" (Iz 29, 13). 4. Samo nazywanic Go ,,panem'' z pewnością nas nic zbawi. Wyraźnic powinda: .,Nic kazdy, kto mi mówi panll', panie, bc;dzie zbawiony, lecz tylko ten, kto pełni sprawiedliwość" (Mt 7, 21). Tak wic;c, bracia, czynami mamy Go wvm:~wać; miłując sic: wzajl'mnie, unikając l'udwl&.twa, obmowy, zazdrośc.i, ·zachowujljc wstrzemic;źliwość, świadcząc miłosierdZie, czyniąc dobrze. Tak tylko post(,'pujqc, nigdy zaś przeciwnie, wyznajemy Go. Nie wolno nam b!!ć si~ ludzi wh;cej niż Boga. Winśnic dlatego rzeki Pan: .,Gdybyście wszyscy razem spoczywali na piersi mojej, a nie zachowywali przykazań moich, odrzucę was i nl'knc: wam: odejdźcle ode mnie, nic znam was, nie wiem skąd j('steście wy, którzy pelnicie nieprawość'' •. 5. Toteż przestańmy, brncia, liczyć się z jakimikolwiek względami tego świa ta, w którym odbywamy doczesną pielgrzymkę; nic lękajmy się wyobcowania zl'ń, lecz pełnijmy wol~ Tego, który nas powołał. Wszak Pan zapowiedljaJ nam: ,.Bc;dziccic jak owce pośród wilków"; gdy zaś Piotr zauważył: ,.A jeśli wilki porozdzierają owce';'" .Jezus odrzekł mu: "Owce, które już nie iyjq, n ie mają powodu lękać sic: wilków; i wy zatem nic lękajcie się tych, którzy was 1abijają, ale pon:~d to nic wi<,:cej zrobić wam nic mogą, lecz Tego sic: l<,:kajcic, który po \\'aszej śmierci mocen jest i dusze:, i ciało wasze wtrącić w otchłań ognia" •. Pami<,:tnjcic, bracia, . e cielesny pobyt na tym świecie jest krótki, że trwa zaledwie znikomy okres czasu, natomiast Chrystusowa obietnica odpoczywania w przyszłym królestwie i zycia na wieki jest wielka i wspaniała. Tylko, aby jej dostąpić, trzeba prowadzić życie święte i sprawiedliwe, a za obce uważać wszclk!c si)rawy tego świata i nie pożądać ich. To bowiem winśnic poządanie sprowadza nas z drogi sprawiedliwości. t). Mówi Pan: "7.aclom sługa nic moz·· dwom panom służyć" (Łk 16, 13; Mt 6, :!4}..Jeśli chcemy równocześnic służyć Bogu i mamonie, nic nie osiągniemy. .. ~a cói bowiem pr!ydn się, jeśliby ktoś pozyskal nawet świat cały, a na duszy sweJ szkodc poniósł?" (l\lt 6, 26; :\1k 8, 36; Łk 9, 25). Otóż ten tutaj świni i swiat pr"y,zly to dwaj wrogowie: ten tutaj wychwala cudzołóstwo, 7cpsucie, chctwosć, oszustwo - tamten zaś tego właśnie wszystkiego się wyncka. :\ie moicmy być przyjaciółmi obu; tego musimy się wyrzec, a tamtego trzymać (...). i. Stańmy zatem do walki, bracia moi; nie ma czasu do stracenia. Parnię tajmy przy tym, że nawet gdy c-hodzi o zwyczajne zapasy, to choć wielu zapaśników .zwożą okr!;ty nie wszyscy jednak osiągnją wieniec zwycięstwa, lecz tylko CI, którzy potrnfiq zdobyć się na najwyższy wysiłek i walczyć do upadłego. Zdobqdżmy się nań i my, abyśmy wszyscy posiedli wieńce. Biegnijmy. prosi~ ?rogq i . wal.czmy ~a śmierć i życie, a ok n: ty niech nas zwożą w )ak n~)WI«:kszCJ .hczb1e. Mus1my walczyć i musimy zwyci«:zyć. Jeśli zaś nie wszy~tk1c~ . nas mo~e stać na lo, by osiągnąć wieniec, to przynajmniej starajmy sl«: zbh.zyć do mego. Ale i o ty~ ~ic zapominajmy, że do jakiejkolwiek 5tajc się walki. trzeba walczyć uczc1w1e; w _Przccj:-'·nym razie zbiera się baty, zostaje się wykluczonym z. grona zapaśmków 1 wyrzuconym z boiska. Czy myślicie, że inaczej • Cytat nieznany. Cytat nieznany.
1
TAK ZWANY DRUGI LIST ICLEliDN8A llZYiiiSKDIIIO
•
z takim, który nieuc:ttlwie stanie do walki o nlełmlertelaolt! l ar wiecle j:~ką on karę poniesie? Ot6t o tych, co nie zachowali piec:~. PGWiada Pismo: ,.Robak ich nic umrze l ogień ich nie zgaśnie, i będą widowiskiem dla wszelkiego ciała" (lz 66, 2-ł; por. Mk 9, 4-1-48). 6. Dlatego , póki żyjemy tu na zicmi,_J.>racujcmy nad własną doskonaloic:ill. W tej chwili jeszcze podobni icsicstriy do giTny w ręltu mistrza:-GQy garncarz dopiero lepi nnczynle, to chociaż glina ile skrqcl mu się w ręku, lub nnwct ro1kruszy, 1awszc jeszcze zdoła on z niej lepić na nowo; lecz k!cdy jut. raz zby l po~;picsznle w piec ją wlozy, wtedy więcej jej poprawić nie może. Tak s:~mo i rny: póki w ciele żyjemy na tym świecie, mołcmy żałować l pokutować z calego serca za wszelkie zło, jakicśmy popełnili, l otrzymać od Pana zbawienie, zawsze bowiem jeszcze mamy czas na poprawę; gdy jednak opuścimy ten świat, wtedy już ani pokuta, ani poprawa nic będzie v.ic:c:cJ możliwa. Tak, bracia moi, tylko pełniąc wole: Ojca, zachowując ciało w czystości, strzegąc przykazari Pańskieh, otrzymamy żywot wieczny (...). !l A niech przypadkiem nikt z. was nie próbuje twierdzić, że ciało nauc nie będzie sądzone ani tc7. nic powstanir z martwych. !'osłuchajcie: Czy?. zbawienia i oświecenia n ic dostąpiliście wła' nic teraz, gcly żyjecie w ciele! A wi<:c powinniście też strzec trgo ciała niby świątyni Boicj; tak samo l••J· wiem jak w nim zostaliście do zbawienia powołani, tak lei w nim do zbawie· nia dojdziecie. Jeśli sam Zbawiciel nasz, Chrystus Pan, mimo że przede wszystkim był duchem, stał sic: cialcm, i dopiero wcicHwszy się powolał nas do siebie, to i my także nic inacz.~j jak w ciele zaplntę otrzymamy (..). 11. Służmy tedy Bogu sercem czystym, a dostąpimy sprawiedliwości. Biada nam, jeśliby nas od tej służby powstrzymywał brak wiary w obietnicę Bożą (...). Nie dajmy się, bracia moi. opanować zwątpieniu, lecz ufajmy silnie, a na pewno otrzymamy nagrodę. Wszakże wierny jest Ten, który przyobiccal dać każdemu zapłatę za uczynki jego. Nie ulega żadnej wątpliwości, że jeśli tylko będziemy pełnić sprawiedliwość przed Bogiem, dostaniemy się do królestwa Jego i otrzymamy obietnice, "o jakich ucho nie słyszało, jakich oko nie widziało, jakich serce ludzkie nie przeczuło" (l Kor 2, 9). 12. Oczekujemy zaś tego królestwa Bożego w milości i sprawiedliwości, z godziny na godzinę, bowiem nie znamy dnia objawienia Pańskiego. Gdy ktoś zapytał Pana, kiedy nadejdzie królestwo Jego, On odpowiedział: ,.Gdy dwoje będzie jedno, gdy wierzch będzie jak wnętrze, a męskie zostanie pomieszane z żeńskim tak, że nie będzie już ani męskiego, ani żeńskiego" '· .,Gdy dwoje będzie jedno...'' znaczy, gdy będziemy mówić sobie wzajemnie tylko prawdę, gdy nastanie wspólnota dusz mieszkających w różnych elałach i zniknie wszelka obłuda; "Gdy wierzch będzie jak wnętrze" znaczy: gdy dusza będzie jak ciało, to jest, gdy będzie widoczna w dobrych uczynkach, jak widoczne jest nasze ciało; wreszcie "Gdy nie będzie już ani męskiego ani żeńskiego" znaczy: gdy brat patrząc na siostrę nawet nie pomytii o pki ~eńskiej ani siostra patrząc na brata nie pomyśli o płci męsłdej. IDDJIIII słowy powiada Pan: Gdy tak postępować będziecie, wówczu przyjdzie JaO. lestwo Boże. 13. Zacznijmy zatem, bracia, jui teraz pokutować l bilclimy Da by czynić tylko dobro. Pełno w nas wszelkiej głupoty l zło6cL. Po:lblllllłl.. dawnych grzechów i szczerze pracujmy nad nauym gajmy się o względy ludzkie, ale też nie popnałajmy Da sobie samym, lecz. starajmy slę, abyśmy 1prawtec1U.,.. dobalisię także innym, obcym. l nie dawali lm oJruJidD ..........
będzie
=======
• Cytat nleznan)'.
. . imieDiu PaiWdemu. Mówi Pan: ,.Nieustannie Imię moje blutnientwem bryquae jeR między poganami; biada tym, z winy których jest ono blufDierstwem bryzgane" •. A dlac:zegót jest bryzgane blutnieratwem? Właśnie dlatego, że nie czynimy tego, czego Pan od nas i4da. SłysZll poganie z ust naszvch słowa Boże l podziwiają ich piękno, i zachwycają się nimi; ale potem dowiadują się o uczynkach naszych i przekonując się, że nie odpowiadają one słowom, jakie głosimy, poczynają blumić i twierdzą, że to tylko bajki i obłęd . Słys 7 q na przykład, że Bóg mówi: ,.Nic macic zasługi, jeśli milujecie tylko tych, którzy was miłują, ale zasługujecie sobie, jeśli miłujecie nieprzyjnciól oraz tych, którzy was nienawidzą" (por. Łk 6, 32 nn.). Gdy to słyszą, podziwiajll nadmiar dobroci. Ale oto widzą póinicj, że n ie milujemy nic tylk,• tvC'h, którzy nas nienawidzą. ale nawet tych. któr zy nas miłują. Wobec tego ś~lejq się oczywiście z nas i bluźniq imieniu Pańskiemu. 14. Tylko wtedy, gdy br;dziemy pełnić wolę Boga Oj"R naszego, należymy do prawdziwego, pierwotnego Kościoła, stworzonego jeszcze przed słońcem 1 ksi~;iycem. Gdy natomiast nic będziemy pelnić woli Pańskiej, na!eżymy d0 t<:>go Kościoła, o którym mówi Pismo: ,.Dom mój stał sir; jaskinią zbójców" (Mt :!1, 13). Starajmyż się wir;c należeć raczej do żywego Kościoła, bo tylko wtedy zostanie my zbawieni. Wiecie przecież dobrze, że żywy Kościół to Ciab Chryotusowc. Gdy Pismo mówi: ,,Uczynił Bóg człowieka, mężczyznę i niewiastę" (Rdz l, 27), to przez m(.żczyznę rozumie Chrystusa, a przez niewiastę Kościół. Wszak zarówno ksh;gi prorockie jak apostołowie powiadają wyraź nic, że Kotciól nic od dzisiaj dopiero i~tnieje, lecz istniał od samego początku. Tylko że tak jak na~z JC'r.us b<;dący zrazu duchem dopiero w ostatnich czasach objawił sir:, h)' nas :rbawlć, tak samo i Kościół zrazu by! tylko Kościołem duchowym, a dopiero póblicj objawił się w ciele Chrystusa, abyśmy wiedzieli, t.e ki > Go w ciele zarhowa i nic zbezcześci, ten otrzyma Go również w Duchu Swif:tym. Ciało jest podobizną ducha; kto bezcześci podobiznę, nie jest godny otrzymać pierwowzoru. Innymi słowy, bracia, musicie zachować ciało, Je§li thcecle miet ud!bl r6wruei w duchu. Skoro bo•.\'iem K, lciól jest cialen1, a duchem Chrystus, to ktokolwiek znieważa ciało, znieważa również Kościół, a wtedy nie moie otrzymać ducha, czyli Chrystusa. Zycie zaś i nieśmiertel ność ciała możliwe są jedynie pod warunkiem, że połączy się z nim Duch Swil,ty. (...) 16. Tak ''ięc, bracia, horzy,;tajmy , •ego, że mamy jeszcze 1.posobność do pokuty; póki CZLS, nawróćmy się do Boga. który nas powol::ł i w tej chwili jc:z c gotów jest nas przyjąć. Za p: ..wdę, jeśli się wyrzekniemy docze::nych rozkoszy l na tyle się przezwyciężymy. że nic pójdziemy za złymi skłonnoś ciami duszy naszej, to Jezus okaże r.am miłor!erdzie. A pamiętajcie, że b:1ski jest .dzic.\ Sądu, podobny do pieca gorejącego, w którym stopi się część nicbtos (por. MI 3, l!l; Iz 34, 4) i cala ziemia rozpłynie sic n!by ołów w ogniu, a wsz)·stkic. uczynki łuc!zkie, zarówno tajne jak jawne :o· taną wydobyte na widok publiczny. Jeś.\i 1aś chodzi o sposób pokutownnia, to doskonalą rzecza je. t jałmużna; post lepszy jest od modlitwy. ale ja!mużna przewyższa zarów~ no i dno, jak drugie. 1\lilość pokrywa mnóstwo grz. chów (l p 4 8) modlitwa 7aś. jeśli płynie z gl_r;bi s1.czercgo serca, wybawia od śmier~i. Szczęś:iwy 3~d?ak, kto praktykuJe to, co doskonale, bowiem jałmużna zdejmuje także c1~zar grzechu. 17. Całym ted): serccm ~kulujmy, aby nikt z nas nie zginął. Jeśli n:uro prz)·kazano ~rug1ch odwodZić od bożyszcz i nauczać ich, to o ileż wi!:k,zy mamy obow1ązek starać się, by nasza własn a dusza, znająca już Boga, nic • Cytat nieznany,
'!'AK ZWANY DRUGI LIST KL1r.IIIENIIA 1\ZYMSKIBOO
zginęła. Pomagajmy sobie przy tym wzajemnie, staraj~ llę llabe~Jicb , . ciągać 'W dobrym, iżbyśmy wazysc:y zbawienia dostąpili. Nleeb jedeD dtugiego nawraca, jeden drugiego upomina, aby dać dowód, ie nie tylko wtedy, gdy nas prezbiterzy pouczają, wierzymy i pilnujemy się, ale r6wniei i po
powrocie do domu pamiętamy o przykazaniach Pańskich. Bądźmy wszy;cy Jednej myśli i wspólnymi silami zabiegajmy o życie. Powiedział Pan: ,.Idę zgromadzić wszystkie narody, pokolenia i języki" (Iz 66, 18). Hozumiał przez to dzień swej paruzji, w którym przyjdZie cli.ć kaidePlu z nas zbawienie stosownie do uczynków jego. I ujrzą wówczas niewierni chwałę Jego i z przerazeni<·m patrzyć będą, jak Jezus w ręku swym dzierży władzę nad świah'm, l będą mówić: "Binda nam, że to Ty jesteś, a my nic wicdzieliśmy i nie wierzyliśmy, i nic słuchaliśmy prezbiterów, gdy nam głosili wieść o zbawieniu naszym''. I nic zgi:lic robak ich, i ol(ieil ich nie zgaśnie, lecz staną się widowiskiem dla wszelkiego ciała (..~. Sprawiedliwi zas, którzy pełnili dobre uczynki i 7nosill cicrp:cnia, r w nienawitci mieli złe iądzc duszy swej, widząc straszliwe męki, jakie w ogniu nicugaszonym cierpią ci, co błądzili i znpterali się Jezusa s!owcm i czynem, bi;dą wielbić Boga swego, mówiąc: ,.Istotnie, nic zawlodla nadzieja tego, który służy! Bogu serccm całym". IB. Obyśmy i my także należeli do owych dzi~kuJitcych slug Boiych, n me do bezbożnych i potępionych. Wyznaj(: szczerze, że Ju sam najwi(lkszy ze wszystkich grzesznik, który nic umiem jeszcze całkowici" uciec przed pokusą, lecz dotychczas borykam się pośród zasndzek diabuJ.kich, znb:egam jednak, ile tylko mogę, o sprawiedliwo5ć i staram się przynajmniej zblilyć do niej, poniewal boję się owego dnia przys?Jego Sądu. 19. Dlatego i wam też, bracia i siostry, odczytuję po słowach prawdy Boiej niniejsze upomnienie. Chcę zwrócić was7ą uw;~gę na lo, co napisane, abyście zarówno siebie samych zbawili, jak c!opol'!logli do zbawienia terna, k~cry wam czyta. Jako zapłatę c!ajc!c mi, proszę, szczerą poku~ waszą l wasze usilne staranie o zbawienie i żywot wieczny. Będzie to zarazem dobrym przykładem dla młodzieży naszej, która n!e szczt;dzl trudu, by dojść do pobożności i przypodobać się dobremu Bogu. Nie bierzmy za z!e i nie oburzajmy się, my niemądrzy, jeśli nas ktoś upomina i zawraca ze zlej drogi na drogę sprawicdli\;osci. Niej::-dnokrotnie bowiem zdarza się, że po prostu nic uświadamiamy sobie, iż tle postępujemy, ponieważ i wiara nasza nie j. s t do.:ć silna, i rozum nasz przyćmiewah n:arne ~:t;dzc. Pelnijmy sprawiedliwość, byśmy na końcu dostąpili zbawienia. Szcr.~;:iliwi, którzy słuchają przykazań, bo chociaż na razie przez krótiię borykać ze z:cm tc&o świata, to jednak kiedyś będą pożywa~ nicśmiertelny owoc zmartwychwstania. Cz!owie:C bogobojny nie powinien sit zrażać, jeśli mu się na razie ile wiedzie; czeka go bowiem w przyszłości czas Slczęśliwy, gdy do nowego powstanie życia i wraz z praojcami swymi radować się będzie przez całą wiec~ność, nic znając smutku. 20. Ale i to także nie powinno mącić naszvgo umysłu, że wldzJmy aie,jedoo nokrotnie, jak ludzie nicspraw!edliwi opływają w bogactwa, a słuday ...., biedę cierpią. Musimy wierzyć, bracia i siostry, że to sam 861 Jywy ._.." wia nas w ten sposób na próbę i me nam w obecnym tyciu aprawllł abyśmy w przyszłym mogli zdobyć wieniec chwały. NJkt :re nie zerwał od razu owocu swych WJSiłk6w, lecz kaidJ muli nań. Gdyby nam Bóg natychmiast dawał zapJaf4, bJ~ to rac ej hanC::el niż życie bogobojne; na pozór dliwi, a w gruncie rzeczy DJe o bo(robojDGM cbcldllllal!r:<• •lll
•••,..llltllllllll
...,......._lit.
•
NA.JIITAKSZI: ROIIIJLQI!
o czysty zysk. Wszak dlatego to widnie na sądzie Bożym duch niesprawiedliwy ponosi karę l zostanie zakuty w kajdany. Bogu jedynemu, niewldzialnemu, Ojcu prawdy, który nam zesłał Zbawiciela i Przewodnika na drodze ku nieśmiertelności, przez którego objawił nam prawdę i życic niebiańskie, niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.
MfLITON Z SARDES (druga pol. Il w.) HOMILIA PASCHALNA 1. Słyszeliście odczytane wam właśnie z Pisma świętego opowiadanie
o
wvjściu
Hebrajczyków (z Egiptu):
wyjaśniono
wam
też
literalny sen;; tej
taje~nicy: jak to ofiarowano baranka i jak uratował się lud (izraelski). Otóż widzicie, ukochani moi, taka to jest tajemnica Wielkiejnocy· równocześ nie nowa i stara, wicezna 1 doczesna, zniszczalna i niezniszc1.ałna, śmiertelna i nlc:;micrtelna. Stara, gdy na nią patrzymy od strony Prawa (Mojżeszowego),
nowa, gdy ją oglądamy od strony Słowa (Ewangelii); doczesna z punktu widzenia świata, wieczna z punktu widzenia łaski; zniszczalna ze względu na zabhego w ofierze baranka. niczniszczalna ze względu na wciąż żyjącego Chrys:usa, śmiertelna, gdyż Pana pogrzebano, nieśmiertelna zaś, ponieważ zmartwychwstał. Przeminc;lo to, co było tylko figurą, pozostało to, co jest juź rzeczywistością. :\fiejscc baranka zajął Syn Boży, miejsce owczarni ludzie, w kt.Jrych żyje Chrystus. Chrystus wszystko obejmujący, ten, na którym ~pełniło się i ofiarowanic baranka, i wzięcie go z owczarru, i spisanie Prawa, ten, który dokonał wszystkiego razem: i tego, co zawierało się w starym Prawic, i tego, co zawicr1 się w Słowie nowym. W Nim bowiem Prawo stało się Słowem, stare Prawo Słowem nowym, (...) przykozanie stało się laską, figuro rzyczywistością, baranek Synem (Bożym), człowiek- Bogiem. W rzeczy samej: poprowadzony na zabicie jak owca, ofiarowany jako baranrk, pogrzebany jako człowiek, powstał On z martwych jako Bóg, bowiem 1. natury swej był Bogiem i człowiekiem zarazem. On, który jest wszystkim: prawem jako sędzin, słowem jako nauczyciel, łaską jako zbawiciel, ojcem jako rodzący, synem jako zrodzony, barankiem jako umęczony, człowiekiem jako pogrzebany, Bogiem wreszcie jako zmartwychwstały. Tym wszystkim jest Jezus Chrystus; Jemu chwała na wieki wieków. Amen. I to stanowi właśnie tajemnicę Wielkiejnocy, o której wam co dopiero przeczytano z księ gi Prawa (Mojżeszowego). 2. A teraz wyłożę wam słowa Pisma, jak to Bóg nakazał Mojżeszowi w Egipcie batem ugiąć faraona, by wyzwolić od bata lud izraelski. Oto co w?\\'Czas powiedział do niego: "Weźmiesz baranka bez skazy i ofiarujesz go w1eczorem w gronie synów izraelskich, i będziecie go pożywać w nocy pospiesznie. Nie złamiesz w nim żadnej kości. Tak zrobisz w ciągu jednej nocy. A knzda. rodzina i każde pokolenie będzie go spożywać mając biodra przepasane 1 laskę w ręku. Jest to bowiem pascha (przejście) Pana wieczna pam:ątka dla synów izraelowych. Wziąwszy zaś krew baranka ~amażecie nią drzwi domów waszych, aby ze względu na tę krew ominął je anioł (por. Wj 12, l nn.). O tajemnico nowa i niewypowiedziana: ofiara z baranka stała się zba'Nic-
MELrroN Z SARDES: HOMILIA PASCHALNA
81
śmierć baranka ocaliła życie ludu, a krew baranka ocktaliła ani~la. Powiedzże mi, o ani~le, co naprawdq sprawiło, że się cof~ei? Czy oflarowam~ baranka, czy tez raczej życie Pana; śmierć baranka, czy też to, ze był on f1gurą Pana; krew baranka, czy raczej Duch Pana? Pokaż, co cię cofnęło. Niewątpliwie ujrzałeś, że w tajemnicy baranka kryje się w grun-
niem dla Izraela,
cie rzeczy taje_mni~a Pańska, że śmierć baranka jest figurą śmierci Pańskiej. Dl~tego właśme ':ue ugo~z1łcś Izrae.la, lecz tylko wytraciłeś dzieci nędznego Eg1ptu. Cóz za mesamow1ta tajemmca, której potęgą faraon został zniszczony, n Izrael wybawiony! 3. Wyjaśnię wam to, co mówię, na przykładzie. Otóż rzecz ma się lak samo jak z dziełem sztuki. Czyż pierwowzoru dzieła nie sponądza się tylko po to. by pokazać, jakie będzie ono w przyszłości? Czy nic taki właśnie j~st cel każdej makiety, każdego ogólnego szkicu, z góry juź przeznaczonego nt zniszczenie, gdy to, co przedstawia, zostanie wykonane w większych rozmiarach, piękniej i z cenniejszego materiału? Kiedy projektowany posąg stoi już gotowy, makieta jego jest już niepotrzebna; niszczy się ją zatem, bowiem Jej miejsce zajmuje już teraz sam rzeczywisty posqg. Tak przedmiot czci staje się nagle przedmiotem pogardy, skoro tylko zjawiło się to, co na pr:n..-dziwq cześć zasługuje. Każda rzecz ma swą warlosć w odpowiednim cz:tsie. Jest czas pierwowzoru, dopóki trwa obróbka materiału. Gdy sporz:Jdzasz pierwowzór, kochasz go, gdyż dostrzegasz w nim wyobrażenie tego, co ma zaistnieć, gdyż widzisz, że dzięki niemu material nabiera cornz doskonniszych kształtów; właściwie nie jego samego kochasz, lecz raczej w nim kochasz to, co ma powstać za jego pośrednictwem. Gdy zaś juz wykonałeś projektowane dzieło, odtąd kochasz tylko je samo, kontemplując w nim zarówno projekt, jak zrealizowaną rzeczywistość. Otóż podobnie jak z rzeczami zniszczalnymi jest z rzeczami niezniszczalnymi, podobnie jak z rzeczami ziemskimi jest z rzeczami niebiańskimi. \\'yzwolenie ludu izraelskiego było figuralną zapowiedzią rzeczywistego zbawi:m:a Pańskiego. Prawo Mojżeszowe zapowiedzią Ewangelii. Lud slllnowił niej3ko makietę przyszłego Kościoła, a Prawo jak gdyby szkle przyszłego Pisma. W Ewangelii Prawo zostało jasno wyrażone i uzupełnione, w Kościele llJstą pila pełna realizacja prawdy. Figura cieszyła się szacunkiem lak długo, dopóki nie została urzeczywistniona, przenośnia wyglądała wspaniale tak długo, dopóki nie została wyjaśniona. Innymi słowy: czcigodny był lud izraelski, dopóki nie zjawił się Kościół, podziwu godne było Prawo l-Iojżeszowe, dopóki nie zabłysło światło Ewangelii. Z chwilą wszakże zjawienia się Koś ciola i oświecenia ludzi światłem Ewangelii figura straciła znaczenie, ustępu jąc miejsca rzeczywistości, jaką wyobrażała, przenośnie straciły sens, otrzymując jasne wytłumaczenie. 4. Tak więc Prawo nie odgrywa już żadnej roli, odkąd zaświtała Ewangelia, lud wybrany zeszedł już z widowni, odkąd zjawił się na niej Kościół. Rzeczy niegdyś czcigodne dziś już na cześć nie zasł~~&.JW U..iCh...mlejsce'Ziiift r'Zeczywistość naprawdę goanl":,UKUliJr.u. Czcigodna była niegdfśOtiira"i"b& ranka, ale teraz, wobec żywego Pana, nie jest już taka; czcigodna b7ła niegdyś śmierć baranka, ale teraz, wobec dzieła odkupienia Pal\lldego. Dłe ma już wartości; czcigodny był niegdyś baranek bez zmazy, ale teraz. wobelł niepokalanego Syna Bożego, nie jest już taki; czcigodna była Die&dJł z....świątynia, ale teraz, wobec królującego w niebie Cbrystua, Die Jll& J11 czcigodna; czcigodne było niegdyś ziemskie Jeruzalem. ale ...... Jeruzalem niebiańskiego, nie ma już mac:zenia; ~ bJ1a Dlllmilllll·ll• należność do ludu posiadającego obietnice Bołe, ale ..._ łaski, nie jest już czcigodna. Teraz jui bowiem Dle w jldiiJID 1 - Anto&ocla...
8lli w jedaeJ ł7IJDo ....._., formie, WZDOił lię chwała Bota. ale łub Bota rodewa .114 ai po kn6ee liemf i ~· tam, Idzie jest Jezus a.r,.tua.
mJHZb .B6e wueduDoaw. któremu chwała na wieki. Amen. 5. Wyjdnilem wam !laury w opowiadaniu o pladze (egi~ldej); poełuc::haj de teraz, jak stosuj" sle one do samej tajemnicy. Cóż właściwie znaczy .,pascha·'? Nazwa pochodzi istotnie od tego, co sle naówczas stało. Pa1chełn znaczy cierpieć. Ale któt to cierpiał f kto współcierplal z clerpl"cyml? Otóż sprawa ~rzcdstawia sic: nostc:pująco: Bóg dozwolił Adamowi spożywać z katdego drzewa rajskiego, jedynie z drzewa wiadomości dobrego l złego jeść r:u zakazał, pr7Cltrzegając, te którego dnia zjadłby z niego, śmiercią umrze. CzlO\\iek z natury swej zdolny zarówno do dobrego jak do %lego, niby rol2 zdo!.na przyjąć w s!eble jedno i drugie nasienie, poszedł jednak Ul rad=ł chciwego wroga swet:o i wyciągnął rc:kc: swą po owoc z zakazanego drzewa, g\\alcąc przyktu:anie i dopuszczając: sic: nieposłuszeństwa wobec Boga. Za to został wygnany na ten świat i zamknlc:ty w nim niby przcstc:pca w wi~ zlcniu. Długo żyj;:c na ziemi i pozostawiwszy po sobie liczne potomstwo, przekazał swym dllrciom w 5padku nie nlc,\innoSć, lecz pożądliwość, nic niezniszczalność, lecz zniszl·znlnośt:, nic ehwal~. lecz hatibt:, nie wolność, lecz niewolę, nie królowanie, IN:?. tyronlc;, nic źycic, lecz śmierć, nic zbawienie, lecz zatracenie. Niesłychany w swe-j gro•ie był ów stan pot~picnia, w jakim ludzkość tylo na ziemi. Trzymani pod tyranią grzechu, wydani na pastwę namiętno ści. szarpani nigdy nie zaspokojoną żądzą rozkoszy, ludzie grzęźli w wiarołomstwie, cudzołóstwie, chciwości, ~kąpstwie, zabójstwach, okrucieństwie. A grzech rt:dowoł si~ z tego wszystkiego I jako współpracownik śmierci torował j('j drog~ w dusuch ludzkich oraz przygotowywal żer w postaci śmiertelnego ciała. Wszyscy ludzie mus!eli umlcrnć. Wszelkie zatem ciało ule ało grzechowi l wpadało w objęcia śmierci, każda zaś dusza musiała opuszczać swe c:lclcsne mieszkanie. Ono, jako że \\'7J~lo początek z ziemi, w Iem! z powrotem sl~ ro kłodało, ona zaś, ponieważ pochodziła od Doga, szla do wt~rienla Hadesu, zamiast ph:kncj harmonii, nastąpił rozdział ciala od du..zy. Smiertelny cilowiek majdowal się faktycznie w stanie rozkładu. On, który mial być obrazem Ducha, był w rzeczywistości n!eszcz~śliwym niewolniklem. 6. l z tet;o to \•,lamie powodu dokcma!o sit: w ciele Pano misterium paschalne. Jui na długo przedtem zapoczątkoY.Cił Pan w osobach patriarchów i prorokćw oraz calego ludu lzra~!dc:;o dzieło swej .Męki, a pieczt:(: jej wycisn..l w Pra\ne i proroctwach. To bowiem, co kiedyś miało się dokonać w sposób wn;cz nicpojęty i wspar.!ały, jui z góry było przewidzlane l z dawna zapoczątkow:mc w dzielach w!ary. :\tęka Pańska , która dziś stanowi {akt dokonnny, od początku już została postanowiona i na długo przedtem zapowiedziana w !!gurach. Chcesz Y.'1dzieć śmierć Pana? Patrz na Abla podobnie zabitego, patrz nn Izaaka podobnie związnneg:>, patrz na Józefa podobnie SJ:I'tl'danl'go, patrz na :.tojzesza poeobnle opuszczonego, patrz na Daniela podob:tie śC:.ganego, patrz na proroków podobnie cicrpiącyc.'t za imię Chryslu· sov.e, patrz wreszcie na b:~rnnka %łożonego na ofiarc: w Egipcie. Wiele j:!szcze po:ladto innych ncczy przepowiedzieli proro::y odnośnic tajemnicy wielkanocnej. jaką t~anov.i Chrystus, kt6remu chwała na wieki. Amen. 7. To_ ?n zwycl~yl ś~ier~. morderce ludzkości. On, wiedziony jako owca na za~tc1e, 1:lo-o~~· w o~1crze jako bnranek, W}'baw1ł nas od zatrnly świata t.ego mby z 1lem1 eglpsk1ej: wyswobodził nas z nicwoli diabelskiej niby spod władzy .ra~aono; nunnczył dusze nasze Duchem swo!m niby pieczqci,., a członki Ciała naszego pomazał Krwią swoją. Jak Mojżesz faraona, tak On
MELITONZ SAROES: HOMILIA PASCHALNA
•
OD Dietonu_ z m.. woli na wolność, z ciemnoki na światło, ze śmierci do tycia, spod tyranil do królestwa 'llriecznego. Stwonył z nas raz na zawsze nowy stan kapłański l nowy lud wybrany. On stal się naszą zbawczą Paschą. On z Dziewicy przy. brał ciało, w którym nie połamano kości, gdy wisiał na drzewie krzyża. On został pogrzebany w ziemi nie ulegając jednak rozkładowi. On powstał z martwych i On tei wskrzesił człowieka, wynosząc go z ziemskiego grobu na wyżyny niebiańskie (...). Zmarlwychwstaly wola do nas: .,Któż może równać sit: ze mną? Jeśli ma odwagę, niechaj stanie naprzeciwko mnie. Ja wyzwoliłem grzesznika. ja zmarłego przywróciłem do życia, ja wskrzesiłem pogrzebanego. Czy ktoś odważy się współzawodniczyć ze mną? Ja jestem Chrystusem. Zwyciężylem śmierć, zatriumfowałem nad wrogiem, zdeptałem Hades, związałem mocarza, wprowadziłem człowieka do nieba" . .,Jestem - powiada - Chrystusem. A więc przybywajcle do mnie ludzie wszystkich ras, zmazani grzechem, a otrzymacie przebaczenie win. Jam jest bowiem tym, który przebacza, jestem waszą Paschą wyzwalającą, Barankiem za was ofiarowanym. Jam jest waszym okupem i światłem, i zbawieniem, i zmartwychwstaniem, i królem. Wyniosę was na wyżyny nlcbianskie, pokaię wam Ojca przedwiecznego, wskrzeszę was prawicą moją." Tak tei jest rzeczywiście: On to odnowił niebo i ziemię, On, który niegdyś na początku ukształtował był człowieka; Jego to zapowiadało Prawo i przepowiadali prorocy; On wcielił się w lonie Dziewicy; On zawisł na drzewie, został pogrzebany, zmartwychwstał i wstąpił na niebiosa. Jemu chwała na wieki. Amen. śmierć okrył hańbą i diabła obezwładnił. Jak Mojiesz EtJipt, tak dziwość pogłębił, a nieprawość pozbawił jeJ dzieci. Wyprowadził
Ro:d:ia/JV
NAJDOSKONALSZA FILOZOFIA ŻYCIA
APOLOGECI CHRZEŚCIJANSTWA WSTĘP
Gdy od polowy II wieku
chrze:ścijaństwo poczęło zyskiwać
coraz
więcej
wyznaw-
ców wśród w:l;,ztałconych s!cr ówczesnego spolcczt'ństwa, a równocześnic w piś
coraz częściej pojawiać ataki na samą chrześci wkrótce apologie w!ary chrześcijaliskiej, i to od razu tnk ma~ ·wo, że swą ilością pn:e.!'łc n iły aż do początków III stulecia całą resztę dorobku p.smienr.ictwa chrześcijańskiego, Redago" ane zrazu tylko po grecku, póź niej również po łacinie, różniły ~ię od siebie objętcścią, poziomem, formą literacką, a częściowo nawet samą treściq. Jedne miały postać memoriałów adresowanych do cesarzy i namiestników prowincji, inne postać manifestów zwracających się do cnl~so spoleczeń twa pogańskiego, jeszcze inne formę mów obrończych wzorowanych na przemówieniach adwokató\•.· w sądzie, inne wreszcie postać dialogów lub korespondencji między chrzc amr:em a poganinem. Zasadnic·:a 1ch tematyka była praw•e jed!:aka: żądano równouprav.-nienia z innymi religiami i filozofiami, wykaz:"•·aao niedcrzeczność złośliwych opinii rozp.)wszechnianych o chrześcijanach, dowodzono prawdziwości i wzniosłości chrześci jańskich wierzeń, kultu i obyczajów, zapewniano o lojalności względem państwa. Nirjcdnako wsz:1kżc podchodzono do tej tematyki. Jcdm apologeci ujmowali rzecz od ~ rony !ilozo!iczncj, Inni od strony prawniczej; jedni starali się przerzucić pomost mi<:dzy chrzcścijtll'lstwem a pogaństwem, wykazując, że w Chrystusie objnwila się pełnia lej samej prawdy, której cząstki głosili już wielcy myśliciele pogańscy, inni przeciwnie, usilowali radykalnie odciąć chrześcijaństwo od pogań ~twa, dowodząc, że dzieli je przepaść nie do przebycia, taka, jak czystą prawdę mlcnnlca•.;e
pogańskim zaczęły się
jańską do!
otl
zjawi!;•
się też
całkowitego błędu
Nie wszystkie z tych apologii zachowały ię do naszych czasów. z greckich posiadamy w całości Apologię nieznane&o nam bliżej ARYSTYDESA; dwie Apologie (lub może dwie części jednej) oraz Dialog z Z11dem Tr11/onem JUSTYNA zwanego ~~ęczer:nikiem , wędrowne• filozofa ze szkoły cyników, nawróconego na chrześci jaństwo: Pr::emowę do Gn:kow Syryjczyka TAC.· ANA, ucm1a Justynowego; ProJbę :a chr;cścijanami nie znane!:o nam bliżej ATENACORASA, trzy pisma (listy?) Do Auroll!kosa, pióra biskupa antiochcńskiego TEOFILA, nieznanego autora List do IJ1<111r.eta; wreszcie Sat11rę na filozofów pogańskich jakiegoś HERMIASZA, z łaciń skich posiadamy: dialog pt. Oktawiusz, adwokata rzymskiego MINICJUSZA FELIKSA, oraz adwokata kartagińskiego TERTULI.fu'iA Apologetllk • , Do Skapult (prokonsula Afryki), Swiadectwo dus::11, Do pogan, Przeciwko Z11dom. Chociaż te apologie pisano bez wątpienia z zamiarem przc:konania społeczeństwa pogaflskiego o fałszywości jego opinii o chrześcijanach, jak również skłonlenia tak szlachetnych cesarzy jak Hadrian, Antonin Pius i Marek Aureliusz do odgórnego zahamowania ataków ludności pogańskiej na wyznawców Chrystusa, to jednak wydale się, te motyw samoobrony nic odgrywał u apologetów roll ani jedynej, anl na• Fragmenty tego dzieła podaję w rozdz. VIII na s. 212 (przyp. aut.).
ws~ najważniejszej. Historycy wyrażają dziś coraz częściej opinlę, cijańskie miały przede wszystkim cel propagandowo-misyjny,
wet
usiłowano
• te apol0&1e ~ te za Ich pom~
kulturalne i wyks1.tałcone sfery pogańskie zainteresować chrześcijań stwem pnynajmniej jako najdoskonalszą filozofią życia/Miały więc one w gruncie rzeczy ten sam charakter, co znane z historii filozo!ii starożytnej protrep!yki czyli pisma, w których już przedchrześcijańscy myśliciele greccy (mi~dzy innymi Arystoteles, Epikur, Kleantes, Chryzyp, Posydoniusz) propagowali swe systemy rilozo!iczne. Znamienne jest w każdym razie, że w lll wieku Klemens Aleksandryjski nadal swej apologii chrześcijallslwa właśnie tytuł ProtrepUkos logos. Działalność apologetów chrześcijańskich była więc od początku zakrojona znacznie szerzej: miała na celu nie tylko obronę przed prześladowaniem, lecz także zdobywanie dla Chrystusa całego ówczesnego społeczeństwa, nie \1.-yłączając jego elity umysłowej. Jako tak~ stanowiJa bez wątpienia przedsięwzięcie śmiałe, lecz bynajmnh:; nic utopijne. '{vszak właśnie w tym ok re .ie cała inte:igencja pogańska gorączkowo poszukiwała jakiegoś zadowalającego światopoglądu, chciwie chwytając wszelkie nadarzające się nowości filozoficzne i religijne. Istniały więc w tych kołach dla propagandy chrześcijańskiej szanse poważne, a nawet bardziej uzasadnione niż nadzieja pozyskania pogańskich władz rzymskich i stłumlenia wrogich chrzcścijan stwu nastrojów w dolach społecznych. Działala jednak prawdopodobnie jeszcze trzecia pobudka do pisanin apologii, chcć mo:Ge ich autorzy nie uświadamiali jej sobie dokładnie. \\"~kazuje na nią oltoliczność, że działalność apologetyewa chrześcijan bynajmniej nic skońcąła się z ustaniem prześladowań, ani nawet z zanikiem ówczesnego po~:uistwa w ogóle. Wszak jeszcze po roku 313, a więc już po daniu chrześcijaństwu przez Konstantyna Wielkicgo prawnej podstawy do istnienia w państwie rzym,kim, biskup Cezarei Pałe:;tyń skiej, Euzebiusz, pisał wielką, dwuczęściową, obejmującą az 35 ksiąg apologię wiary chrześcijańskiej. Nawet w średniowieczu Tomasz z Akwinu tworzył swą Summam contra gerttlles. Co więcej, po dziś dziell publikuje się coraz to nowe dzieła apologetyczne rozmaitego rodzaju, mimo iż znamy już na tyle psychologię religii, że nikt z nas nie sądzi, iżby tą drogą można było nawrócić człowieka niewierzącego lub uniemożliwić wynajdywanie nowych zarzutów pod adresem chrześcijaństwa. Tą trzecią pobudką była niewątpliwie już w 11 wieku ta sama potrzeba wewnętrzna, która i dziś skłania chrześcijan do tworzenia dziel typu apologetycznego. Wiadomo, że wierzy się w to, co ani z natury swej nie jest oczywiste, ani nie da się oczywistym uczynić drogą badań naukowych lub refleksji filozoficznych. Ale wiadomo również, że człowiek, zwłaszcza inteligentny, nie zadowala się na ogól wiarą ślepą, lecz gromadzi rozumowe motywy wiarogodności przC
....... blene ........ Dle . , .
dcłar l narda
llf: ...
m-a.
~.
Tl'aclDo
jut r. g(lry ~ J do teso atopnia cnmtownle ~ wnystide pro l COIIłnJ, liby nic jut nie ~wało do dodania lub u,kcla. Było~ to psycholO&Icmll nlemotllwokł-. r.włancza te przedet taden konwertyta nJe lr.olował się po chrzde od otoczenia, lecz lllldal ~J w Arodowisku ludzi, r. lttór7cb przn.-atna częU nie tylko odnoslJa alę do c:hrzekJjaAstwa oboJctnie, lecz Je takie zwalczała, zarówno w rozmo\11.-acb l dyskusjach, jak w specjalnie redagowanych pismach. Jak znł ostre l powatne były nickiedy te antychrześcijańskie polemiki, motemy $lę pru:konał czytając w dlalogu Oktawlus:: Minucjusza Feliksa przemówlenie po.:anlna Cec:yllusza powtarzające - zdaje sic - argumenty zawarte w zaginionym dziś antychrześcljnfl~klm d:dele Frontona z Cyrty, lub przeglądając zachowane do naszych czasów niemal w całołcl dzieło platoflczyka Celsusa pt. Mou'a PTawdy. Nie je!t mC'i llwe, by argumentacja Cceylluszo\\-a, prz.ec:lwstawfnjqca wieru: chr~teł cljań!ldcj z pobłaźllwll Ironią cnlko\\it~· agnostycyz:n i sceptycyzm, nie WY\lloicrala na chrześcijańskim czytelniku sflncł:o \\Tafcnfa, Celsusowe wywody, wrc:cz imponU)IICC wszechstronną erudycJi!. doskonałą znajomo~clą atako\\·ancgo przedmiotu, wnlkllwośdQ l wybitnym talentem polemicznym autora, polrafią jeszcze dziś zafascyno\\·a~ nicjednego inteligen tnego chrześcijanina cóż \\i~c dopiero mówić o chrześdjarisklm konwertycie w II wieku. Stanowczo zbyt lekko ocenlamy zar.wyczaJ t~ antychrześclj:tńską polcmlkt: owych czasów, redukując ją tylko do naIwnych opowlndań op:~rtych na prostym nieporozumieniu lub zlośliwych onczer6t wach. Tnk \\iCC motna śmiało znryzykowa~ twierdzcDic, że gdyby nawet w ogóle nie przc.ślndowano chn:dcljan ani tci gdyby nic :r.amierznli oni rozwija~ specjalnie dllnłalnołcl propacandowcj na rzecz swej rclig!i, to i tak, wcześniej lub p6:tniej, 7.8et~ii1Jy plo;a~ apoloJ:lc w obronie włacej \'l.i ary i to zarówno przeciw poganom, jak przeciw tydom, którzy wprawdzie nie atakował: wp:ost chrześcijaństwa, lecz w katdym razie zwalczali je jako sekt<: scllbmatycką w lonie własne} religii, ruJnującą Ich wyob·a:tcnlc o Mesjaszu i Z\\iązanc z nim Ich nadzieje narodowo-polit)·rwc. Cbrzc!c!Janlc pisaliby apologie po p rostu na wiosny użytek, z samej wewm;tnnej potn:cby podtrzymywania, u gruntowywania l odświeżania pr~ez nic wiary u..równo osobiste} jnk wierzących wEpólbracl. Roblqc osta!C'cmy bilans praktycznrch osiągni<:ć chrześcijańskiego piśmiennictwa npolocctyczncgo II wieku, trzeba 't wlerdzić: ll I'rzc!ladowaniu chrzc!c!jan apCJioglc nie zdołały zapobiec. Do szerokich mas p rostej ludności pogań•klej najprnwd '.lpodobnlcj wcale nie docieraly, a jeśli na\',ct docierały, to nic oslą&a ły potądanego s:,ut ku nie tylko dlatego, że przeważnie cechowal Je l'.byt wysoki poziom Intelektual ny, ale j eszcze bardzlej dlatego, że ludność po ańska dz:lałala raczeJ z palmdek irracjonalnych, emocjonalnych, wobec których wszelkie logiczno rozumowanic bywa be~i!nc. Jeśli zaś chodzi o rzymskie sfery nqdz.ącc, to lc patrzyły na 1prawc: p n ede wszystkim pod kątem ówczcsne~o 11;a\\ dawstwa, w którym chrzc!cljaństwa nic polrafily zmieścić, ora:z kierowały l lt: w plc~rwsz)m rz.~dzic wz!;l~nm! politycznymi i racją stanu opartą na niewzruno:~ych zalotenlach tradycyjnych, n wl<:c motywami, wobec których wszelkie wywody pi
Jeduk paqpu6clt, ~ pned ebntem
Idolał
w
2) J11ko środek propagandy w odnlc$ieniu do warstw oświeconych pogariskiego
EP•lłcnl'fl•twa apologie nlewqtpllwle odnosił)· jakiś skutek, ale stosunkowo bardzo niewielki. Dla elity. umysłowej były zbyt prym!ly\l."ne, bo mimo nicwątpliwych wa-
lorów apologcel nn1 pod wzo:ledcm erudycJi, ani pod wzglt:dem zdolności llterac· kich nic dorównywali swym przeciv;nlkom takim jak Lucjan :z Samosaly, Celsus, City Marek Aurtllusz. Przeclc:tnych znł lntellgcnl6w apolo&le raczej nudzl)y i drainfły. Nudzlly, bo włałcl\\1c tylko po'\\"larzaJy dobrze lm znane argumenty scepty-
•
ARYSTYDES: APOLOOIA
ków przeciwko fllozo!ll, a epikureJczyków l atolk6w przedwko luclow7m ~ niom politeistycznym. Drat.niły zaś, bo apoloaect uniesieni aorllwo6c~ nie zawae zachowywali dość umiaru l krytycyzmu w przedstawianiu pop6aklch wltrzdl (taden przecież inteligentny poganin nie oddawal czci boskieJ samemu poauowl b61twa), zbyt łatwo lei i powierzchownie przechodzili nad problemem stosunku wiary do wiedzy, zbyt gwałtownic wreszcie i zbyt bczwzaiędnle atakowali pogańsk" religię 1 filozofii:, nie biorąc pod uwagę, ic chociai wykształcony poganin uświada miał sobie Ich słabe strony i broki, to jednak cenił i kochal zarówno jedną jak drugą, bo widział w nich ideologlewą pod~tawę cole~to dotychczasowego dCJrobku kullurolnego, którym się szczycił jako czymś odróżniającym go od bnrbr.rzy!"lców. 3) Nic 1.nnczy lo w~zak.żc bynajmniej, jakoby apologetyka chrtcśclja6ska II \\ieku nic miała żadnych poważnych oslągnlęt; znaczy tylko, te leżał)• one na zupeł nie Innej p!a~zczyi:.le niż bezpośrednie, dorainc zamierzenia apologetów. O pierv:szym z tych osią~lęć Y:spomnlcllśmy jut wytej. Apo!cgccl mla!!owlcie doswczylrwzrastającym liczebnie inteligentnym l wyksztnleonym konwertytom chrześcijańskim dzieł odgrywających dla nich rolę podobną Jak dla nas dzisiejsze piśmiennictwo apologetyczne, a zat•m ułatwiających lm gruntowne prumyłlenie w >pokoju, trzeiwo i na z!mno, podstaw wyznawaneJ jut przez nich wiary, utwierdzenie •Ie: w niej oraz obronę przed ewcntuair.yml trudnołc:loml l wątplawośelaml, jakie je.;zcze mogłyby im się nasunąć. Drugim doniosłym osiągnięciem było to, że w osobach apologetów chrześciJanie zrywali 110 1112 pierwszy świadomie z separatyzmem w stosunku do ut<~CUIJqc:cgo ich Ś\\iata i poczynali odważnic włączać sl(l w powszech:ly nurt ówczcjncgo !.)·do kulturalnego, starając się wejść swymi pismami w literaturę światową. Oczywlkic nie od razu im się to udawało, wytrwale jednak szli tq drogą naprzód, przez co stworzyli warunki i przesłanki umoiliwla.jącc w kilkadziesiąt lat póf.;.!ej pojawlenie się wśród pisarzy starożytnych my~liclcla tej miary co Ory&cnC3 - apologeta i zarazem systematyk doktryny chrzcścl)ańsklej, w niczym nie ustępujący poziomem umysłowym nawet samemu twórcy neoplatonizmu, Plotynowl, a zarazem uosabiający nojwy:t! ze wyk .ztałcenie swego czasu. Trzecle wrc.zcle osiąg~.lc:cie pole~;a!o na podjc:ciu przez opologet6w pierwszej próby "WykOrzystania wartościowych elementów religii l lllozoCil hcllcnlstycz~? -rzymsltlcj do wyjaśnienia (w ramach moi.llwości) prawd wlnry c:hrzl'ŚCijnńsl:icj w sposób odpowiadający poziomowi myślenia ówczesnego czlowlekn Inteligentnego i wykształconego, innymi słowy na zharmonizowaniu wiary z wiedzą l wbudowaniu wierzeń religijnych w całokształt światopoglądu. Mówi się nickiedy o "zhellenizowaniu chrześcijaństwa" przez apologetów; należałoby jednak raczej powledZleć odwrotnie, te rozpoczęli oni proces uchrzcścijan!ania kultury bcllcnlstycznej. W ten sposób przy&otowali zarazem grunt pod rozwój chrześcijańskiej teologii w ścisłym tego słowa znaczeniu, a nawet w pewnej mierze dali temu impuls.
ARYSTYDES (pillrwsza pol. II w.)
APOLOGIA Imperatorowi, Cezarowi Tytusowi HadriaDowl ADeaouaa.owl Poboinemu 1 , Makriano. Arl.stldM, filcnof z At8l. l. Przyazedłem Da teD łwlat, władco, z woli Opałn811M. . _ 1
Antonin Pbu -
cel8ft rąllllld ~
przyJl~am się niebu, ziemi l morzu, słońcu, księżycowi l innym tworom, tym bardziej podziwiam, jak doskonale wszystko jest urz~tdzone l tym lepiej sobie uświadamiam, że cały ów wszechświat, ze wszystkim, co w nim istnieje, porusza swą moc11 ktoś inny, mianowicie ukryty w nim niewidzialny Bóg. O tym, że poruszający silniejszy jest od poruszanego, nikt nie wątpi. Za zb«:dnc natomiast uważam zbyt głębokie dociekania na tem:~.t natury Tego, który wszystko porusza, gdyż i tak pozostanic ona dla nas niepojęta; za zbędne również wszystkie spory na temat siły Jego władzy, gdyż i tak nikt z nas jej w pełni nie zrozumie. Jedno tylko moim zdaniem wiedzieć konicc:lnie trzeba, mianowicie, że najwyższym motorem świata jest Bóg oraz te wszystko uczynil On dla człowieka; z tego bowiem wynika, że Boga nalcżv czcić, człowieka zaś nie wolno krzywdzie. ieśli coś więcej mogę powiedzieć o samym Bogu, to tylko to, że jest On niczrodzony i nieuczyniony, wieczny, bez początku 1 końca, nieprzemijają cy, nieśmiertelny, doskonały i niepojęty. "Doskonały'' to znaczy, że niczego w Xim nie br:J.k. że niczego nie potrzebuje, owszem sam jest wszystkiemu potrzebny; "bez początku'', ponieważ wszystko, co ma początek, ma równici: koniec, jest przemijające. Nie ma On też żadnej nazwy, gdyż tę posiadajq jedynie stworzenia; nie ma żadnego kształtu ani członków, bo i te posiadają tylko stworzenia. l"ie jest mężczyzną ani niewiastą, ponieważ plee łączy się z namiętnościami. 1\ie ogarniają Go niebiosa, natomiast On ogarntn niebo i wszystko, co widzialne i niewidzialne. Nie ma żadnego wroga, gdyz nikt nie jest od Niego silniejszy; nie unosi się gniewem ani oburzenit.>m, gdyż nikt nie może :\1u się sprzeciwić. W niczym nie błądzi ani o nic7ym nie zapomina, gdyż jest samą mądrością i rozumem, dzięki którym wszystko istnieje. Nic żąda widzialnych ofiar ani z knvi, ani z napojów, ani z czegokolwiek innego; o nic też nikogo nie prosi, przeciwnie, wszystko co żyje, zwraca się do Niego z prośbami. 2. Powiedziawszy już o Bogu wszystko, co rozum zdolny jest o Nim powiedzieć, pnejdżmy ter::z do rodzaju ludzkiego i zapyt:~.jmy, którzy z ludzi uznają wyluszczonq przez nas powyżej prawdę, a którzy od niej zbaczają. Wiadomo ci, władco, ze na świecie istnieją cztery rodzaje ludzi: barbarzyńcy, Grecy, Żydzi i chrześcijanie. Barbarzyńcy wywodzą swą religię od Kronosa, Rei i innych bóstw; Grecy od Hellcna, rzekomego potomka Zeusa, a ojca Ajolosa i Ksutosa (...): Żydzi od Abrahama, ojca Izaak:~., od którcro pochodzi
ARYSTYDES: APOLOGIA
błąd popełnili barbarzyńcy, oddając boską cześć martwym 1 bezw~ wym posągom.. Zaiste, .dzi~ bierz~, jak mogli ich filozofowie ai tak pobq-
dzić, by nazwac bogami w1zerunk1 sporządzone na cześć żywiołów 1 nie zda-
wać sobie sprawy, że przecież nawet same żywioły są zniszczalne 1 przemijające. Wszak jeśli bodaj cząstka czegoś może ulec zepsuciu lub zniszczeniu, to tym samym również całość jest zniszczalna. Skoro zaś same żywioły są zniszczalne i skoro dadzą się zmusić do poddania się komuś silniejszemu, a więc nie posiadają natury boskiej, to chyba tym bardziej obrazów na ich cześć sporządzonych nie można uważać za bogów, Błąd, w jaki swych zwolenników wprowadzili filozofowie barbarzyńscy, jest w rzeczy samej olbrzymi. (...) 8. Zwróćmy się teraz do Greków i przypatrzmy ~ię, co oni myślą o Bogu. Otóż jakkolwiek Grecy uważają się za mądrzejszych od barbarzyńców, to jednak pod tym względem jeszcze bardziej od nich pobłądzili, gdyz wprowadzili bogów własnego już tylko pomysłu. Co wi<:cej, jednych z nich przedstawiają jako mężczyzn, innych jako niewiasty, niektórych jako cudzołoż ników, morderców, obłąkańców, zazdrośn.ików, złośników, szaleńców, ojcobójców, bratobójców, złodziei, a nawet rozbójników: pow!adają, że jedni z nich są chromi i kalecy, inni niemi, inni wariaci, że jedni grali na cytrach, inni błądzili po górach, że jedni zmarli śmicrciq naturalną, inni zginęli od pioruna, że jedni ludziom służyli, inni uciekali na pustkowi,~. :i:e jednych ludzie !
cbaNktena ich obrqd6w ł praktyk religijnych, takich jak szabaty, nowie kslętyea, chleby przame, święcenie Wielkiego Dnia, poaty, obrzezania, koszerne potrawy, kt6rych to praktyk przestrzegają niezmiernie skrupulatnie. 15. Dopiero chrześcijanie, o władco, po usilnym poszukiwaniu znaleźli pra\\·dę i, jak wynika z Ich pism, bardzlej się do niej zbllźyll l głębiej ją poznali niż inne ludy. Znają oni bowiem prawdziwego Boga i wierzlł weń jako w Stwórcę wszechrzeczy, którego mo<:ą wszystko istnieje i od którego wszystko zależy, a który nie ma obok siebie żadnego innego Boga. Otrzymali też oni od Niego przykazania, które 7apisali głęboko w sercach swych i wykonują je, spodziewając si<: zmartwychwstania i żywota wiecznego. Dlatego ' nie cudzolożą ani nie popełniają innych uczynków nieczystych, nie świad , czą fałszywie, nie przywłaszczają sobie rzeczy powierzonej, nie pragną cul dzego, czczą ojca i matk<;, miłują bliźniego, jeśli zaś są sędziami, sądzą sprawiedliwie. Nie modlą si<: do bałwanów w ludzkiej postaci ani nie spożywa ją potraw im ofiarowanych. Tych, co ich krzywdzą, upominają odnosząc się do nich jak do przyjaciół i nakłaniając ich, by również czynili dobrze nieprzyjaciołom swoim. Niewiasty ich zachowują czystość i nie ulegają ciału, mę:·:czyźni powstrzymują się od nieprawego obcowania i wszelkiej nieczystości, żywiąc nadziej<: przyszlej za to nagrody. Niewolników i niewolnice, a także ich dzieci, o ile je mają, starają się skłonić do przyjęcia chrześci jaństwa, gdyż dobrze im życzą; jeśli zaś ci zostali chrześcijanami, nazywają ich już bez różnicy swymi braćmi. Obcym bogom nie oddają czci religijnej. Są skromni, uprzejmi, prawdomówni i miłują si<: wzajemnie. Nie pogardzają wdowami i opiekują si<: sierotami. Majętniejszy chętnie wspomaga biednego. Obc2go przybysza przyjmują pod swój dach i cieszą się nim jak rod~o~nym bratem· słowo ,.brat'' oznacza bowiem u nich nie braterstwo podług ciała, lecz braterstwo podług ducha, w Bogu. Gdy dowiedzą się, że 1marł ktoś ubogi spośród nich, troszczą się o jego pogrzeb w miarę swych możliwości; gdy uslys?ą, że ktoś z nich został uwięziony lub cierpi prześladowanic cila imit nia Ch:·;;stusowego, posyłają mu ze składek, czego potrzebuje, a jeśli możliwe, nawet wykupują go. Jeśli biedakowi znajdujące mu sic: w ciężkiej potrzebie nie mogą od razu dopomóc, gdyż sami są biedni, \\'6wcza1 poszczą dwa lub trzy dni i z tego co zaoszczędzili wspierają go. Przykazania Chrystusowe zachowują z calą skrupulatnością, żyjąc świąto bliwie i sprawiedliwie, jak im nakazał ich Pan i Bóg. Każdego rana i o każ dej godzinie wielbią Boga za doz11ane od Niego dobrodziejstwa i dziękują Mu za pokarm i napój. Jeśli ktoś sprawiedliwy spośrćd nich zejdzie z tego świata, radują się, dzięki składają Bogu i odprowadzają zmarłego, jak gdyby prz.cnosil się tylko w inne miej; ce. Dziękują też Bogu, gdy im się dziecię narodzi, dnękują Mu nawet, gdy zemrze ono przedwcześnie, gdyż są spokojni, ic odeszlo bez grzechu. Natomiast grzesznika zmarłego opłakują, ża łując, że idrie na zatracenie. 16. Oto są - władco - wierzenia, przykazania i życie chrześcijan. Jako ludzie, którzy znają Boga, proszą Go oni tylko o to, co sam uzna za stosowo~> dla nich i co może im wyjść na dobre. Tak wypełniają czas swego życia. Ponieważ zaś są świadomi wielkości dobrodziejstw Bożych, starają się błogosławieństwo Boże rozsiewać również po całym świecie. Bo też rzeczywiście po usilnym poszukiwaniu znaleźli wreszcie prawdę; jak zaś wymka z tego, co powiedzieliśmy wyżej, są jedynymi spośród wszystkich ludów, którzy się zbliżyli do prawdy. Nie rozgłaszają jednak publicznie wobec tłumu swych dobrych uczynków, pr~e~iw~ie, pełnią je po cichu, strzegąc swego daru tak, jak gdyby ukrywah Jaluś skarb przez siebie znaleziony. Staraj, się być sprawiedliwi,
JUSTYN~:
•
APOLOOlt\
tak przystoi ludzłom ŻYMCYJil nadzłeM ujnnla ldedJł ..... a.wieleła w chwale i otrzymania od Niego tego, co pr&)obłeał. Dehlaflllł szych wiadomości o nauce i przykazaniach c:brzekijul, jak r6walet 0 lda wspaniałych nabożeństwach oraz o oczeldwanej przez nich na clrucbn iwiecle nagrodzie stosownie do wartości uczynków każdeao z nich, możea władco zaczerpnąć z ich pism. Nam wystarczy, żeśmy cię w kr6tldcb ~łowach pouczyli o tym, jakie jest naprawdę ich życie 1 Ich wiara. Każdy bowiem, kto się tylko głębiej zastanowi i zrozumie Ich naukę musi przytnal:, że jest ona rzeczywiście wielka i podziwu godna, oni sami zaś stanowią rzeczywiście nowy lud, mający w sobie przymieszkę boską. Czytając ich pisma przekonasz się, władco, że tego, co powiedziałem, ani sam nie wymyśłilem, ani nie wyidealizowałem niby obrońca sądowy, lecz tylko przedstawiłem wiernie faktyczny stan rzeczy. Bowiem i ja takie na podstawie owych pism doszedłem do przekonania. że q to spraw'Y c:~lko wicie pewne, zarówno gdy chodzi o teraźniejszość, jak o przyszl~. Czułem się zaś zobowiązany przedstawić je tym wszystkim, którzy poszukują prawdy i interesują się życiem przyszłym, ponieważ nie mnm żadnej wątpli wości, że jeśli świat jeszcze istnieje, to zawdzięcza to tylko modlitwie chrze-, ścijan. Pozostale bowiem ludy błądzą i drugich w błąd wprowadzaj:j; unli:ają się przed żywiołami tego świata, a nie są zdolne wznieść się ponad nie. Kroczą po omacku, jak w ciemności, nie chcą poznać prawdy, tylko chwieją się na różne strony niby pijani, a popychając się wzajemnie, wszyscy razem w końcu upadają
ponieważ
JUSTYN MĘCZENNIK (zm. ok. 165 r.) APOLOGIA l. Do Imperatora Tytusa Aeliusa Hadriana Antonina Pobo!ncgo, Augusta , Cezara; jak również do syna jego Werissimusa, filozofa, oraz do Lucjusza, filozofa, naturalnego syna Cezarowego a przybranego syna Poboż ncgo, przyjaciela nauk; wreszcie do Prześwietnego Senatu i calego Ludu Rzymskiego, w sprawie ludzi ze wszystkich plemion niesprawiedliwie krzywdzonych, nienawidzonych i potwarzanych, ja, jeden z nich, Justyn, syn Priskusa, a wnuk Bakchejosa, rodem z Flavia Neapolis z Syrii Palestyńskiej, z niniejszą zwracam się przemową i prośbą. 2. Prosty rozum powiada, że kto jest rzeczywiście pobożny, a do teiO jeszcze uważa się za filozofa, ten kocha i ceni tylko prawdę, nigdy zd Ale kicruje się zapatrywaniami powszechnie utartymi, jeśli je sam uwiła a bl<;dnc. Co wi~ccj, tenże zdrowy rozum nie tylko zakazuje iść u taldml • źle mówią i czynią, lecz także żąda, by przyjaciel prawdy wszęcble l słowem i czynem dawał świadectwo sprawiedliwości, choclaiby mu ..,.,... za to śmierć groziła. Słyszycie, jak was wszyscy nazywają pobożnymi, sprawiedliwości, przyjaciółmi nauk; okażcie, że nlml pismem nic zamierzamy jednak schleblać wam anl ---•·· • dy, domagamy aię tylko, b)'łc:le o naa qd. ~=~:.:::.:. l sumiennym zbadaniu sprawy, bez jakicbkol~
a-...
podobuła się ludziom przeqclD)'m - a nie wyraltowali pod wpływem łle pydl namiętDoścl czy krąących na nasz temat pogłosek, sami sobie w ten sposób złe wystawiając świadectwo. Osobiście jesteśmy pewni, że nikt nam nic złego zrobi~ nie może, jeśli nam nie dowiedzie, że faktycmie dopuszcumy sit: jakichś przestępstw, lub nic wykaże, że j::!stcśmy ludł.mi z gruntu nicgodziv:ymi. Oczywiście możecie nas mordować, ale samo to jeszcze żadnej nam
nie przynosi ujmy. 3. By nic poprzestawać na ogólnikach: żądamy po prostu dokładnego badania oskarżeń wnos?.onych przeciwko obwinionym. Jeśli się okaże, iż są one uzasadnione, to owszem, ukarzcie winnych, jak na to zasługują. Jeśli im jL'dnak nikt niczego dowieść nic potrafi, miejcie na tyle zdrowego rozsądku, byście Judzi nie mających niczego na sumieniu nic krzywdzili dla jakichś tylko nicgodziwych oszczcr&lw, a i samym sobie nic uwłaczali, załatwiając ~prawy nie pod wpływem .spokojnej rozwagi, lecz wzburzonego uczucia. Każdy człowiek rozsądny uzna przecież za słuszne, by poddani mieli możność dowiedzenia niewinności swego życia i swej nauki, władcy zaś, by opierali swe wyroki nie na gwałcie i tyranii, lecz na pobożności i umiłowaniu prawdy; tylko wtedy bowiem może się dobrze powodzić zarówno jednym jak drugim. Wyrażnie powied1iał gdzieś jeden z dawnych mędrców: "Jeśli władca i )JOddani nie kierujq się zasadami filozofii, pa1\stwa nic mogą być szczę śliwe".
To mając na względzie, uważamy za swoJ obowiązek wyłożyć publicznie, na czym polrga na. :c 1ycic i nasza nauka, byśmy przypadkiem sami, zaminst tych, którzy błądzą z nieświadomości, nie zostali ukarani za to, że nie daliśmy sit: poznać. Waszą zaś jui: rzeczą będzie wysłuchać naszych wywodów i na ich podstawie, zgodnie z rozumem, sprawiedliwie nas osądzić. O ile po takim wyświetleniu sprawy nadoi jeszcze nie bE;dziecie się kierować spr:lwiedliwością, nic was już nic uniewinni w oczach Boga. (...) 5..lnkże wytlumaczyć t~ dzlwn~ sytuację, że z jednej strony my ślubuje my (J>rzy chrzcie) nie czynić nic złego ani żywić jakichkolwiek bezboznych myśli, a z drugiej strony wy, bez wsze:kiego sądu, bez wyroku i bez zastanowienia, kar ·cie nas w ślepym rozciraż:tieniu, jak gdyby was ukłuły swym ?ądlcm jakieś złe demony? Powiedzmy sobie otwarcie całą prawdę. Hzeczywiście, nicgdyś w z.am:erzchłej przeszłości złe demony zjawiały się na ziemi ,,. \\idzlalnej postaci: gwalcily niewiasty, sromocily dzieci i ukazywały ludziom rozmaite straszliwe wid:ziad!a, tak że ci ai: truchleli z przerażenia. !:l:icstcty, ludzie nic badali w sposób trzeźwy i rozumny, o co właści w!e chodzi, lecz. zastraszeni, nic zdając sobie sprawy, że mają do czynienia ze złymi demonami, sprawców \\·.>zystkich tych rzeczy od razu uznali za bogów i poczęli ich wz~ wać Imionami, jakie sobie każdy z nich sam przybrał. W czasach póiniejszych Sokrates, r:a podstawie zdrowego rozsądku i sumienn~·ch badań, poznał całq prawdę l starał się od,,;cść ludzi od czci demonów. Wówczas jednak one z.n pośrednictwem pewnych niegodziwców doprowadziły do tego, że raczej jego samego skazano na śmierć jnko bezbożnego ateusza, pod pretekstem, że to on właśnie wprowadza nowe bóstwa. Otói tak samo postępuj!\ teraz demony również z nami. Bo nie tylko Grekom Logos Boż~: o~slonil. przez Sok,ate.>a całą o nich prawd~. lecz równie.! lud?m ~arbarz:y'_lSk~m obJav;il ją tenże Logos, przybierając widzialną postać, ~JI\C s1ę ~złow1ek1em ! występując jako Jezus Chrystus. W Niego to wła śmc my WJ~r:tym~· ~ dlatego twierdzimy, że duchy, które coś podobnego czynią, me~ l':ll~nynu bogami, lecz ~ylko zl)·mi i nicgodziwymi demonami, nie dor6\\-nu)ąc?:rm swym post~·amcm nawet zwyczajnym cnotliwym ludziom. 6. OczywLSC!c, wskutek tego także nas nazy\\·a si~ ateistami. Bez wątpie-
•
.JUSTYN IIR;C:r.ENNlK: APOLOOIA
nimi, nic tylko w stosunku do o~h fabzywych boa6w, llllł7 z:aś w stosunku do Boga prawdziwego, Ojca sprawledllwołcl, czysto6d 1 mnych cnót, w którym nic ma bdnej przymieszki zła. Zarówno Jemu samemu jak Jego Syno,,;, którego do nas posłał, by nas o tym wezyatklm pouczył: n tnkfc zastępom otncznjqcych C'.o i podobnych doń Innych dobryl'h aniołów, wreszcie Duchowi prorocz•mm, składamy uwielbienie i pokłon, oddając im cześć zgodnq z rozumem i prawdą. Naukę zaś, jaką nnm oni przekazali opr,· windamy chqtnie oraz ściśle ~ tak jak ją otrzymaliśmy - katdemu, kto tylko gotów jej słuchać. (...) 9. Nic ~klad~my jednak żadnych ofiar ani wicliców b:1łwonom, jakie so· bie ludzie utworzyli i poustawiawszy w Ś\\;qtyniach nazwali ,.bogami", po· nicważ wiemy, że to tylko bczdcsznc l martwe przedmioty, kształtem swym do Boga niepodobne. 13óg - zdaniem niUzym - jest zupełnie Inny nlz wszystkie owe wizerunki, w jakich się Go przedstawia dla celów kultu religijnego; te wizerunki, raz<'m z Ich nozwami, to raczej wyobratcnia O\II)'Ch złych demonów, jakie się nicgdyś ludziom ukazywały. Sami przcrir! dobrzr y,·Jecic, jak artyści material nn nic obrabiają, jak je wygładz:ajq, przycln11jq topiq l kują, jak nieraz nawet po prostu przerabiają je ze zwyczajnych naczyń, zmieniając tylko ich wygląd l odpowiednio ksztaltujqc, by je p6fnicj móc nazwać bogami. Według na5 już samo nadawanic nnzwy ,.boga" przedmiotom podlegającym zepsuciu i wymagającym starannej opiekł jest rzeczą nic tylko nierozumną, ale wr~;cz ublltającq prawdziwemu Bogu, którego wspa· nialości nikt przecież wysłowić nic zdoła. Cói zaś dopiero mówić o tym co róv;nież n.ie jest dla was tajemnicą - ze artyści, którzy owe baJ~~o·nny tworzq, to przeważnic rozpustnicy, mający na sumleniu wszelkiego rodzaju niegodziwości, o jakich chyba nic potrzeba mówić, ludzie, którzy uwodzą nawet młode niewolnice pomagające im w pracy. Zaiste, szczyt zaślepienia: b ~zwstydne łotry twor1.ą i kształtują bóstwa, przed którymi wy na twarz padacie; co więcej, powierzacie nawet tym łotrom strzdenic 6wlątyn, w ktUrych owe l::ćstwa poustawialiście, nic zdając sobie sprn1vy, jaka to bczboż no~c myśleć i mówić, i:e ludzie sq strói.ami bogów. (...) 11. Słyszycie, ie oczekujemy jakiegoś królestwn i nic 7.11Stannwiajqc si~; głębiej od razu przypuszczacie, że mamy na myśli królestwo ludzkie, gdy tymczasem my mówimy o królestwie Bożym. Czy nic r.nuwntoclc, jak podczas .śledztwa wyznajemy otwarcie, te jesteśmy chrześclj:maml, mimo, iż nom za to śmierć grozi? Gdybyśmy ludzldego spodzlewali sl~: królestwa, z pewnością zapieralibyśmy się raczej wiary, by ocalić życic, lub lei staralibyśmy się ukryć, by doczekać tego, czego si~; spodziewamy. Ale my nadziel na.ucj nie pokładamy w doczesności i dlatego nic boimy sl~: też knt6w, bo zresztą i tak raz kiedyś umrzeć trzeba. 12. Nicmniej wszakże n:~wct jui na tym świecie nic masz lepszych od nu pomocników i sprzymierzeńców w utrzymywaniu porządku, ponieważ WSZ4dzie głosimy, że przed Bogiem nie ukryje siq zarówno żaden zbrodDian, chciwiec, czy w:iarolomca, jak taden czlowlck cnotliwy, oraz ie każdy 1 ludll stosownie do swych uczynków albo pójdzie na wieczne zatracenie, albo otrą ma wieczne zba\\;enie. Z pewnokfą, gdyby ludzie podzielaU to _ . . konanie, nikt by jui nic zechclał przez krótki czas rozkouowK ...... wiedząc, łc kiedyś musi za ni~ wiec%D4 poni~ karę. o--. pomdągalby siebie całym wysilkłem l zdobiłby awe łJale CDIMal-. . . .. kać przyrzeczoną przez Boaa na&fOdę, a kary ~ Bo przcst~pcy starają się ukrywa~ awe zbrodDie, to u petriiO z azacunku dla wuzyc:h praw l Alllu:JI, Ieca 170. ........ jeJteście zwyczajDymi łucUIDJ, przed tt6rJIIII P• • • •
nia,
jesteśmy
Pl'l--
• jMłiby wpojono w nich przekonanie, ie przed Bogiem i tak nie ukryje się żaden czyn ani nawet zamiar, to chyba sami przyznacie, że wtedy z obawy przed Jego kar' najuczciwsze wiedliby życie. Zaprawdę, nieraz sprawiacie wrażenie, jak gdybyście się obawiali, by przypadkiem wszyscy ludzie bez wyj,tku nie stali się uczciwymi, bo nic mielibyście już wówczas kogo karać. Ale przecież gdyby tak istotnie było, to wasze postępowanie równaloby się postępowaniu katów, nie zaś dobrych władców. Toteż my uważamy raczej, że to sprawka wspomnianych już wyżej złych demonów, które ludziom bezmyślnym każą składać sobie ofiary i oddawać cześć boską . Tylko że nigdy nie przypuszczaliśmy, byście wy, którzy tak dbacie o poboż ność i cenicie [ilozofię, mieli w czymkolwiek postępować nierozumnie. No, ale skoro na równi z bezmyślnym motlochem przenosicie utarty zwyczaj ponad r.r:~wdę, to już rządźcie się dalej siłą swej potęgi, tylko przy tym pamiętajcie, :e potęga władców, którzy przesąd cenią wyżej niż prawdę, niczym się nie :-óźr.i od przemocy rozbójników na pustyni. Ze zaś takie postępowanie na pewno szczęścia wam nie wróży, stwierdza to sam Boski Logos, a wiemy, źe po Bogu, który Go zrodził, żaden władca takim jak On nie jaśnieje blaskiem królewskiego majestatu, ani też taką nie odznacza się sprawiedliwoś cią(..). ~2. ów Syn Bof.y, zwany przez nas Jezusem, gdyby nawet był tylko zwyczajnym człowiekiem, to i tak już ze wzglQdu na swą mąd•l'OŚĆ zasługiwałby na miano Syna Bo.lego;. wszak najwyższego Boga wszyscy pisarze nazywają ,,ojcem Bogów i ludzi". Jeśli zaś my nie poprzestajemy na tym, lecz twierdzimy jeszcze więcej, mianowicie, że Jezus to sam Boski Logos zrodzony z BoPa w spo:;ób swoisty i przeciwny prawu zwykłych narodzin, to i w tym ,,·yp:~dku nie głosimy właściwic nic nowego, lecz tylko to, co wy, gdy mówicie o Herme5ie jako o Logosie, którego Bóg posyła. Możecie wprawdzie zarzucić, że Jezusa przecież ukrzyżowano. Ale i pod tym względem nie ma zasadniczej różnicy między Nim a synami Zeusowymi, którzy - jak sami 'osicie - również męki cierpieli. Prawda, że o nich opowiada się, i.i: o śmierć przyprawiło ich nie jedno tylko cierpien.ie, lecz wiele rozmaitych męczarni; gdy się jednak zważy nadzwyczajność cierpienia Jezusa, la two dojść do wniosku, że nie jest On bynajmniej od nich gorszy. Owszem, nawet wykażemy w dalszym ciągu, jak przyrzekliśmy, że On tamtych jeszcze pod wieloma względami przewyższa. Zresztą, czy właściwie potrzeba to wykazywać? Wszak wielkosć osoby stwierdzają już same jej czyny. Gdy zaś mówimy, ic Jezus narodził się z dziewicy, musicie przyznać, iż chodzi tu o to samo, co przypisujecie Perseuszowi. Twierdzimy wreszcie o Nim, że uzdrawiał chromych. paralityków, chorych od urodzenia: i tutaj możecie się dopatrywać podobieństwa z waszym Asklepiosem, o którym podobne opowiadacie dziwy. 30. Lecz mógłby ktoś wysunąć zarzut, że przecież ten, którego nazywamy Chrystusem, jest człowiekiem z człowieka zrodzonym, że więc zapewne tylko sztuką czarod2.iejską działał On cuda, jakie Mu przypisujemy i na podstawie których uznajemy Go za Syna Bożego. Odpowiemy na to, że opieramy siQ nie na zdaniu t~·ch, co tylko gołos!ownie tak o Nim nauczają, lecz na wypowiedziach ludzi, którzy Go jui z góry przepowiedzieli, zanim jeszcze przyszedł, n~ świat .i który~ be7względnie ~vier~ć musimy, gdyż na własne oczy WldZlmy! J~k spelmly su;, a takze Jak s1ę obecnie spełniają, ich proroctwa. Ulamy, ze 1 wy ten dowód uznacie za stanowczy i przekonywający. 31. ?tóż wśród Zydów żyło wielu, którzy występowali jako prorocy samego Boga 1.przez których Duch proroczy przepowiadał z góry to, co się dopiero stać. m1ało. Ich proroctwa, t.ak jak. je sami dosłownie spisywali w swym rodzmnym Języku hebrn]Sklm, kazdorazowo królowie żydowscy zbiereli
Datomiast
l
•
.JUSTYN Ml;Cn:NNIK: APOLOOIA
i przechowywali nader pieczołowicie. Gdy p6tniej król eglpsld P\olemeulz założył bibliotekę • i począł gromadzić w niej dzieła wszystkich piJarzy łwia ta, dowiedział się również o istnieniu owych proroctw, wobec czego zwr6cU się do ówczesnego króla żydowskiego, Heroda, z prośbą, by mu przysłał wspomniane księgi prorockie. Król Herod posłał mu je tak, jak były napisane, w języku hebrajskim. Ponieważ jednak Egipcjanie odczytać Ich nie umieli, więc Ptolemeusz powtórnie prosil Heroda o przysłanie mu ludzi, którzy by je przełożyli na język grecki. Tak się toż stało i kaięgi pozostały u Egipcjan po dzień dzisiejszy. Mają je również wszędzie Zydzi, ale choda!: je czytają, nie pojmują jednak ich treści. Nas uwaiajq oni za swych przeciwników i wrogów, oraz tak jak wy prześladują ile mogą. Łatwo się wam o tym przekonać, gdyż niedawno podczas wojny żydowskiej, przywódca ży dowskiego powstania, Barkochebas, samych tylko chrześcijan kazał poddawać okrutnym męczarniom, gdy nie chcieli zaprzeć się Chrystusa i bluźnić ~lu. W tych wi~c księgach proroczych znajdujemy przepowiednie, że Jezus. nasz Chrystus, zjawi się na ziemi, że zrodzi się z dziewicy, wyrośnie na mężczyznę. będzie leczył wszelką chorobę i niemoc oraz wskrzeszał zmarłych, te zostanie zlekceważony i ukrzyżowany, że umrze, zmartwychwstanie i wstąpi do nieba, że jest l zwie się Synem Bo~ym, że wreszcie wyśle do w zystkich ludów swych posla1\ców, którzy o tych sprawach będą opowiadać, oraz i:e przede wszystkim poganie w Niego uwierzą. Proroctwa takie pojawiły się już na trzy tysiące, dwa tysiące, tysiąc i na osiemset lat przed Jego przyjściem: w każdym bowiem pokoleniu występowali coraz to nowi prorocy. (...) 46. Niektórzy będą zapewne starali się podważyć naszą naukę następują cym rozumowaniem: ponieważ Chrystus narodził si«: dopiero przed 150 l:lty. za Kwirynusa •, a jeszcze później, bo dopiero za Poncjusza Pilata wystąpił z nauką, jaką Mu przypisujemy, wynikałoby z tego, ze w tnkim razie wszyscy ludzie jacy pr:z:ed Nim żyli wolni są od ~powicdz.ialności. uprzedzając tego rodzaju zarzut, odpowiemy nan od razul Zaznaczyliśmy już poprzednio, że według tego, jak nam przekazano, Chrystus jest pierworodnym Synem Boga a zarazem Logosem, w którym uczestniczy cały rodzaj ludzki. Skoro tak jest, zatem ci wszyscy ludzie, którzy wiedli :Zycie zgodne z Logosem, czyli naprawdę rozumne, zawsze byli w gruncie rzeczy chrześcija~ami, chociażby nawet uchodzili za ateuszów, jak na przykład spośród Greków Sokrates, Heraklit, czy im podobni, spośród barbarzyńców zaś Abraham, Ananiasz, Azariasz, Mizael, Eliasz, oraz wielu innych, których czynów i imion wyliczać nie mam teraz czasu. Jak zaś chrześcijanami, niezłomnymi i niewrruszonymi, byli i są wszyscy, którzy żyją zgodnie z Logosem-rozumem, tok też na odwrót, ci wszyscy, którzy kiedykolwiek lekceważyli sobie Logos nicrozumnie żyjąc, zawsze byli ludżmi złymi, wrogami Chrystusa i mordercami zwolenników Logosu. (...) 59. Dowied:z:cie się również, że to od naszych nauczycieli, a właściwie od Logosu, który przemawiał przez proroków, Platon przyjął swą naukę, iż 861 uczynił świat przetwarzając bezkształtną materię. Posluchajcie bowiem, co mówi Mojżesz, pierwszy nasz prorok a, jak już stwierdziliśmy wytej, staną od wszystkich pisarzy greckich. Oto Duch proroczy, objawiaMC przad. Jlk i z czego Bóg na początku świat stworzył, mówi dosłownie: ,,Na pa-h stworzył Bóg niebo i ziemię, ziemia zaś była jeszcze nfewłdzialDa l ..... kształtna, a ciemności leżały nad przepaścią i Duch Boł7 WICIIII lit ... 1 Chodzi o słynną Bibliotekę Alekaandr)'Jaką, ulldoa' Sotera. 1 Kwlrynus Publlus Sulplclua, lept Snil. od kł6reJ Palestyna. Za Jego leptUI')' uaroclzlł lł4ł Jems ~
I
w,....,..
wodami. I rzekł Bóf: niech się stanie światłość. I tak się stało" (Rdz 1, 1-3). A zatem cały świat powstał za sprawą Logosu Bożego z tej materii, o której Mojżesz mówi powyżej. Tego właśnie nauczył się Platon oraz ci wszyscy, co tak samo głoszą, a do których należymy również my, o czym możecie się przekonać. Nawet wzmiankę o ,,Erebie"', o jakim mówią wasi poeci, znajdujemy po raz pierwszy u Mojżesza. 60. Platon, dając w swym Tirnajosie wyjaśnienie świata, mówi o Synu Bożym: ,.Rozpostarł go w całym świecie (jako jego duszę) na ksztaJt litery Chi"'; i tutaj oparł się on na Mojżeszu. Czytamy bowiem w pismach Mojże szowych. że gdy Izraelitów po wyjściu z Egiptu opadły na pustyni jadowite gady - żmije, aspidy' i węże wszelkiego rodzaju - niosące śmierć ludowi, wówczas .Mojżesz z natchnienia i rozkazu Bożego sporządził krzyż miedziany i umieściwszy go ponad świętym namiotem, rzekł do ludu: .,Jeśli na to wyob:aienie z wiarą patrzyć będziecie, znajdziecie ocalenie"'. I zaraz, jak się w dalszym ciągu dowiadujemy, wygmęly węże, a lud uszedł śrnie~ci. Oto, co Platon czytał. "!c czego nie rozumiał dokładnie. Biorąc krzyż za literę Clti orzekł, :.c druga po Bogu najwyzsza Potęga rozpostarła się po całym świec ie na kształt owej litery. Mówił też Platon jeszcze o trzeciej jakiejś istocie, ponieważ wyczytał u Mojżesza przytoczone przez nas powyżej zdanie, że ..Duch Boży unosi się nad wodami..." Tak więc to nic my powtarzamy cudze twierdzenia, lecz przeciwnie, wszyscy inni nas naśladują. U nas można słyszeć i nauczyć się o tych rzeczach nawet od takich ludzi, którzy czytać nie umieją; chociaż bowiem w mowie wydają się oni prostakami i barbarzyńcami, to jcdn. k w duchu sq naprawdę mądrzy i pełni wiary. Nicktórzy z nich to wręcz kaleki i ślepcy. W!d te, że przez nich przemawia nie mądrość ludzka, lecz moc Boska. 61. Przedstawimy wam teraz, w jaki sposób my, odrodzeni przez Chrystusa do nowc~o życia, poświęcilbmy się Bogu; pominięcie tej sprawy mogłoby na was sprawić wrażenie, że wywody nasze są nierzetclnc. Otóż przede wszystkim ci, którzy uwierzyli w prawdziwość naszej nauki l n11~zych wypowiedzi, ślubują, że zgodnie z nimi wieść będą życie. Wówczas UCZ)'Tll~' ich, jak mają się modlić, jak pościć, jak prosić Boga o odpuszczenie dawniej popełnionych grzechów - przy czym sami także modlimy się i poś cimy wraz z nimi. 1'\astępnie prowadzimy ich do miejsca, gdzie znajduje się woda i tam dostr;pują oni odrodzen:a w taki sam sposób, w jaki myśmy go doHąpili. mianowicie zostają skąpani w wodz:e w imię Boga Ojca i Pana wszechrzeczy, w imię Jezusa Chrvstusa, Zbawiciela naszego, oraz w imię Ducha Swiętego Powiedzinł bowiem Chrystus "Jeśli się nie odrodzicie, nie wnijdzieci<.; do króle,twa Bozego'' (J 3, 3). Nazywa się zaś owa kąpiel .,oświe ceniem", ponieważ tych, którzy jej dostępują, oświeca Duch Swięty (...). li5. Gdy JUŻ udzielimy kqpieli temu, który uwierzył i do nas się przyłączył, prowadzimy go na zebranic tak zwanych "braci" i tam wszyscy wspólnie modlimy się gorąco za siebie samych, za nowo oświeconego oraz za wszystkich, gdziekolwiek sic: znajdują; pro,.imy, by wraz z poznaniem prawdy otrzymali oni łaskę pełnienia w iyciu dobrych uczynków i przestrzegania przyka< ;,ń. a w końcu dostąpili zbaw:ema wiecznego. Po ukończeniu modlitw daJemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei przynoszą przelożonemu braci chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem. Przełożony bierz:! je, wielbi Ojca wszechrzeczy przez imię Syna i Ducha Swiętego oraz odmawia długą modlitwę dziękczynną za dary, jakich nam Bóg udzielić raczył. Modlitwy oraz dziękczynienie przeJozonego kończy cały lud radosnym okrzy-
' Aspida - rodzaj Wt:ża lub jaszczurki jadowitej,
JUSTYN
~ZENNlK:
APOLOGIA
kiem "amen", które to słowo hebrajskie znaczy: ,,niech tak bl:dzłe". G4J al już przełożony odprawił obrzęd eucharystyczny i cały lud przyta~, wtecly tak zw~ni u nas diakoni rozdzielają między obecnych Chleb, nad którym odpraw1ono modły dziękczynne, oraz Wino z wodą - nieobecnym zaś zanoszą je do domów. 66. Pokarm ów nazywa się u nas Eucharystią (Dziękczynieniem), może go zaś spożywać jedynie ten, kto wierzy w prawdziwość naszej nauki, ponadto został obmyty z grzechów i odrodzony, oraz żyje według prcykazań Chrystusowych. W naszym bowiem przekonaniu nie jest to zwyczajny chleb i napój, lecz utrzymujemy, zgodnie z tym czego nas nauczono, że jak niegdyś Zbawiciel nasz Jezus Chrystus, wcielony Logos Boży, przybrał swą mocą dla naszego zbawienia ciało i krew, tak teraz znów tenże Logos, zesłany na skutek naszej modlitwy, przemienia - po odprawionym przez nas dziękczynieniu pokarm odżywiający nasze ciało i naszą krew w Ciało i Krew samego wcielonego Jezusa. Opieramy się w tym wypadku na nauce apostołów, którzy w swych pamiętnikach zwanych Ewangeliami wyraźnie podają, że otrzymali następujące przykazanie: Jezus wziął chleb i dzięki składając rzekł: "To czyńcie na moją pamiątkę, to jest ciało moje"; podobnie wziął kielich i dzięki czyniąc rzekł: "To jest krew moja"; następnie rozdawał tylko im samym. Nawiasem mówiąc, złe demony nauczyły swych zwolenników nawet ten nasz obrzęd naśladować w misteriach Mitry •, w których wtajemniczonemu podaje się chleb i kielich z wodą, oraz wymawia przy tym słowa, jakie dobrze znacie lub też o nich dowiedzieć się możecie. 67. To, co wyżej opisałem, zawsze sobie później nawzajem przypominamy; zamożniejsi spośród nas wspierają biednych i trzymamy się stale razem. Przy każdym też posiłku wielbimy Stwórcę świata przez Syna Jego, Jezusa Chrystusa, i przez Ducha Swiętego. W dniu zaś zwanym dniem Słońca odbywa się w oznaczonym miejscu zebranie wszystkich nas, zarówno z miast, jak ze wsi. Czyta się wtedy pamiętniki apostolskie lub pisma prorockie, jak długo na to czas pozwala, gdy zaś lektor skończy, przełożony żywym słowem upomina i zachęca do naśla dowania tych wzniosłych nauk. Następnie powstajemy z miejsc i modlimy się, po modlitwie zaś następują opisane już poprzednio ceremonie, mlanowicH• przynosi się chleb oraz wino z wodą, nad którymi przełożony odprawia modły i dziękczynienia, ile tylko może, lud zaś odpowiada mu radosnym .,amen" wreszcie następuje rozdawanie każdemu cząstki pokarmu eucharystycznego; nieobecnym zanoszą go diakoni. Kogo stać na to, a ma dobrą wolę, ofiarowuje datki, jakie chce i może, po czym całą zbiórkę składa się na ręce przełożonego. Ten roztacza opiekę nad sierotami, wdowami, chorymi, lub taż z innego powodu cierpiącymi niedostatek, a także nad więźniami oraz _obcymi goszczącymi w gminie; jednym słowem spieszy z pomocą wszystkim potrzebującym. Zgromadzenia zaś nasze odbywają się w dniu Słońca dlatego, że jest to pierwszy dzień, w którym Bóg, przetworzywszy ciemności oraz pramaterię, uczynil świat, a także, ponieważ w tym właśnie dniu zmartwychwstał Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel. Ukrzyżowano Go bowiem w pneddlfeA dnia Saturna, zaś nazajutrz po owym dniu, czyli w dzień Sło6ca, ublał się On apostołom i przekazał im tę właśnie naukę, jaką niniejszym przedłGąJII. my wam do rozważenia. 68. Jeśli uważacie, że jest rozumna i prawdziwa, przyjmijcie J4 1 . . - . kiem, jeśli zaś wydaje się wam niedorzeczna, możecle J• ~bie uwet
a
~ jak ka~ Dfeclonec:mołć, tylko nie tarajcie biercilł, niby jaldchś wq6w, ludzi zupełnie niewinnych. Przestrzegamy wu bowiem, że o Ile nadal będziecie postępować niesprawiedliwie, nie ujdziecie qdu Bożego, który kiedyś na~pl (...).
DODATEK DO APOLOGII
10. Rzecz jasna, 7-e nasza nauka przewyższa wszelką wiedzę ludzką, poniew Chrystusie objawił się w pełni cały Logos wcielony, z ciałem i duszą. Jeśli kiedykolwiek przedtem filozofowie lub prawodawcy coś trafnego powiedzieli lub odkryli, zawdzięczali to tylko temu, że usilnie badając i rozmyśla jąc, 1.dolali odnależć i dostrzec w sobie samych cząsteczkę owego Logosu. ~ic znając go jednak w pełni, tak jak istniał on w Chrystusie, wpadali cz~tokroć w sprzeczności. Ale też niejednokrotnie tych spośród nicb, którzy w przedchrystusowych czasach usilowali ludzkim rozumem badać i zgłębiać prawdę, wleczono przed sądy jako bezbożników i nowinkarzy. Sokratesa, najbardziej pod tym względem zdecydowanego, oskarżono o to samo co i nas, mianowicie, ; c wprowadza nowe bóstwa, a odrzuca bogów państwowych. Tymczasem on wprawdzie wykluczył ze swej koncepcji Rzeczypospolitej zJe demony oraz bóstwa, o których bajdurzą poeci, tłumaczył nawet ludziom. że Homera i innych poetów powinni wręcz odrzucić, ale zarazem nauczał ich, ic zgodnie z trzeżwym ruzumem muszą szukać jakiegoś nieznanego prawdziwe~o Boga. Zwykł by! przy t)·m powtarzać, iż ,.Ojca i twórcę wszechrzec?y niełatwo znalcżć. a nawet gdy się go znajdzie, niebezpiecznie opowiadać o nim publicznie" To jcdn:1k urzeczywistnił własną mocą nasz Chrystus. Sokratesowi nikt nic uwierzył tak bezwzględnie , by aż śmierć ponieść za jego naukę, Chrystusowi natomiast (...) uw1erzyli nie tylko Iilo~orowl'' i ucl ni, lecz nawet rzemieś:nicy i Z\\-J'C7.ajni prostacy, gardząc sławą, st•·:~ chem i śmierc1ą. Ale bo też był On Mocą niewysłowionego Ojca, nie za$ zwycl.ajnym naczyniem ludzkiej mądrości. (.••) 13. Ja sam. gdy doszedłem do przekonania, że to tylko złe demony zakryły Boską naukę chrześcijan zasłoną nikczemnych oszczerstw celem odstra:;zenia innych ludzi, wyśmiałem zarówno autorów owych kłamstw, jak całą tę ich zasłonę, oraz wszystkie wierzenia tłumu . Wyznaję otwarcie: jestem chrześci Janlnem i szczycę się z tego ! gotów jestem o to walczyć wszelkimi siłami. A nie dlatego nim je;,tem, iibym uważał, że nauka Platona całkowicie różni się od nauki Chrystusa, lecz dlatego, że u Platona, tak jak i u innych mąd rych ludzi, czy to spośród stoików. czy poetów lub dziejopisarzy, znajduję tylko część tego, co z'lwiera nauka Chrystusa. Kaldy z nich bowiem do~trze gał ~ rozsianego w całym świecie Boskiego Logosu tylko cząstkę - tę, która w mm samym kiełkowała - i tyle też tylko mówił prawdy. że zaś taden z nich nie zdobył wiedzy dogłębnej i bezwzględnie pewnej, tego n::jlepiej dow~zi okoliczno·i.ć, .z nawet w sprawach zasadniczych sprzeczne wyglas :a li zda ma. Tak "ięc. ~vszy~tlto, co u nich dobrego, jc~t w grunci.? rzeczy własno~cią n~s. chrześciJa~, l.ako ze ~Y po Bogu czcimy i milujemy pochodzący z tegoz n~ezrodzoncgo 1 n_1ewy,low1onego Boga Logos, który dla nas stal się czlowiek:em, by uc~e~tmczyć w na~zych cierpicniach i przynie~ć nam uzdrowienie. Jego to wlas~uc zarodek, złożony w naturze wymienionych pisarzy, pozwala im poznawac prawd~, choć tylko bardzo nlewyra~nic; co innego bowiem waż
JUSTYN
~Z'ENNTK:
DlALOO Z ZYDUI TRYrOKIDI
•
zarodek jakiejś rzeczy i jej odbicie w nas na miar-: D.&SZJCb IIIOłlł'"*'- a • innego rzecz sama, w której sic: uc:zettnlezy l lńbr' się nałladuje w IDilnl w jaklej ona nam siebie łaskawie utyc:za. '
DIALOG Z ŻYDEM TRYFONEM l. Podczas rannej przechadzki w krużgankach boiska podszedł do mnie jakiś mąż
w gronie towarzyszów i zagadnqł: - Witaj, filozofie. - To powiedziawszy zawrócił wraz ze mną; podobnie uczynili jego towarzysze. Oddawszy powitanie, zapytałem go: - Czym ci mogę służ.yć? - Odrzekł : - Mówił mi w Argos sokratyk Koryntios, że ludzi w płaszczu filozofa nie powinno się omijać obojętnie, lecz należy raczej szukać Ich towarzystwa, gdyż obu stronom wychodzi to na pożytek. chociażby tylko jedna z nich realnq odniosła korzyść (...). Ale kimże ty właściwie jesteś, najzacniejszy ze śmiertelników·· - Nazywam się Tryton, a jestem Hebrajczyklem 1. obrzezania; uchodząc przed obecną wojną bawię przeważnie w Grecji, w Koryncie. - Czy jednak ta korzyść, jakiej 91ę spodzlewasz od filozofii, dorówna tej, jakq ci daje twój Zakonodawca i twoi Prorocy? - Cóż za pytanie? Czyz Cilozofowie nic rozprawiają stale o Bogu, Jego jedności i Opatrzności? Czy głównym celem filozofii nie jest b:ldanlc rzeczy boskich? - Bez wątpienia, tylko niestety !ilozoCowic przewatnic nie troszczą się nawet o to, czy istnieje jeden Bóg, czy jest ich więcej, czy opiekują się oni nami, czy o nas nie dbają - jak gdyby to nie miało nic wspólnego z naszym szczęściem. Gorzej, próbują w nas wmówić, i.e Bóg troszczy się wprawdzie o całość wszechświata, może jeszcze o poszczególne rodzaje i gatunki stworzeń, ale nie o każde stworzenie z osobna, gdyż w takim razie nic modlillbysmy się do Niego we dnie i w nocy. Oczywiście wiadomo, do czego to prowadzi (...). - A ty sam, co o tym myślisz? Jak pojmujesz Boga? Jaka twoja filozofia? 2. - Powiem ci, co myślę. Filozofia jest czymś bardzo cennym, ma tei wielkle znaczenie w oczach Boga i stanowi jedyną do Niego drogc:, filozofowie zaś to ludzie prawdziwie świąiDbliwi. Tylko wielu z nich nie wie, na czym n11nrawdę polega filozofia l jaki jest jej cel; gdyby wiedzieli, nie dziellUby s1ę na platoników, stoików, perypatetyków, teoretyków czy pitagorejc:zylt6w. Skąd zaś wzięło się tyle. rodzajów filozofów, zaraz wam wytłumaczę. 0W pierwsi myśliciele neczywiścle samodzielnie poszukiwali prawdy l to dalii im sławę. Uczniowie ich jednak zamiast samodzielnie badać, woleli pocllhrłaf: moc ducha, powściągliwość i ·oryginalność myśli mistrzów, oru powtana6 tylko swym następcom to, co słyszeli od swego nauczyciela. Tak potw•ąiJ się rozmaite szkoły, nuywane imionami praojców odnoeycb ~. Niegdyś ja sam próbowałem przyłączyć się do ltt6reJoł 1 łakleb Zacząłem od stoika, trzymałem się go nawet przez czas wa..: nic mi nowego Die mógł powiedzieć o Boau. ld1ł '\\iedzlal i twierdzil. że to Diepotrzebne, ponudłem perypatetyka, człowieka- jak .ad lit w,dawało Znosił on mnie cierpliwie pnez kl1b dal, lecz •wna••
Ue mu będę płaclł za naukę, inaczej bowiem nic z niej nie skorzystam. Wlflqc:, te to peeudo-filozof, opuściłem go. Ponieważ jednak nadal gorąc.> pr&gn4łem nauczyć się filozofii, udałem się do jednego z najznakomitszych pitagorejczyków, mającego o swej mądrości wielkie wyobrażenie. Gdy mu się przedstawiłem jako kandydat na ucznia, zapytał mię: ,,A czy uczyłeś się już muzyki, geometńi i astronomii? Chyba nie sądzisz, że pojmiesz coś z tego, co daje szczęście, jeśli wpierw nie poznasz nauk, które duszę odrywają od :zmysłów i uzdalniają do poznawania rzeczy duchowych, do oglądania dobra i piękna w samej ich istocie?" Bardzo mi tedy owe nauki zalecał, jako bezwzględnie konieczne, a gdy wyznałem, że ich nie znam, odprawił mię. Było to dla mnie przykre tym bardziej, że uważałem go za rzetelnego uczonego, ale obliczywszy, ile czasu musiałbym poświęcić owym naukom, doszedłem do wniosku, że nie mogę sobie na nie pozwolić. Bezradny postanowiłem szukać jeszcze szczęścia u platoników, którzy również wielkim się cieszyli rozgłosem. Przebywał właśnie od niedawna w mieście jeden z najlepszych znawców nauki Platona, do niego więc począłem uczęszczać i rzeczywiście znaczne czyniłem postępy, z dnia na dzień wzrastając w doskonałości. Rozmyślanie o rzeczach bezcielesnych pochłaniało mię zupełnie, a kontemplacja idei uskrzydlała mego ducha tak, że w naiwności swej wierzyłem, .jż już wkrótce stanę się mędrcem i lada chwila dostąpię bezpośredniego oglądu Boga; to jest bowiem celem filozofii Platona. 3. Pod wrażeniem tej myśli zapragnąłem żyć samotnie, z dala od ludzi i w tym celu udałem się do pewnej miejscowości nadmorskiej. Bylem już niedaleko od niej, gdy zauważyłem, że idzie za mną jakiś starzec o ujmującej powierzchowności, zdradzającej łagodność i powagę. Odwrócilem się, a przystanąwszy, przyjrzałem mu się. Wówczas zapyta! mię: - Znasz mnie? - Odpowiedziałem, że nie. - Dlaczego więc- rzeki- przyglądasz mi się tak badawczo? - D;r.iwię się - odrzekłem - że spotykam cię tu właśnie, gdzie nie spodziewałem się znależć człowieka.
- Niepokoję się o szedłem zobaczyć, czy
krewnych, którzy wybrali się w podróż, więc przynie powracają. Ale co ty tutaj robisz? Lubię takie przechadzki, gdyż mogę sobie podczas nich spokojnie rozmyślać , to zaś miejsce specjalnie się do tego nadaje. - A więc przenosisz rozmyślanie nad działanie i rzeczywistość; czy jednak nie lepiej być człowiekiem czynu niż sofistą? - Cóż może być lcp~zego od uświadamiania sobie, że wszystkim rządzi myśl? Gdy na jej skrzydłach wznosimy się w górę, dochodzimy do wniosku, że wlaściv.'ie cale nasze otoczenie błądzi i chociaż tyle działa, nie czyni tego, co naprawdę dobre i mile Bogu. Toteż każdy człowiek winien uważać filozofowanie za swe najważniejsze i najszczytniejsze zajęcie, wszystkim zaś innym zajmować się dopiero na dalszym miejscu, gdyż wszystko tylko o tyle posiada wartość i godne jest uwagi, o ile wynika z filozofii (...). - A więc filozofia daj.e szczęście? - Tak, i tylko ona. - A co to jest filozofia i co to jest szczęście? - Filozofia to wiedza o tym, co istnieje, i poznanie prawdy, a szczęście to nagroda za owo poznanie i płynąca zeń mądrość. - A co nazywasz Bogiem? - Istotę niezmienną, która jest przyczyną wszelkiego bytu (...). . - Czy je~ak filozo!owie . mog~ w ogóle coś pewnego wiedzieć 0 Bogu 1 ~ pr~w~Zlwego o N~ tWlerdZlć, skoro żaden z nich nigdy Boga nie widZlal am me słyszał o Ntm od kogoś, kto Go oglądał?
JUSTYN
~ZENNIX:
DIALOG Z 2YDIDI TRYJ'ONIDI
•
Rzecz jasna, że Bóstwa nie można zobaczyć oczami, jak lJme ..._, lecz można Je poznać rozumem; tak przynajmniej twierdzi Platoe, a ja mu wierzę. 4. - Czyżby rozum istotnic mial tak wielką sUę, itby potrafił poznawać bez pośrednictwa zmysłów? I czy człowiek będzie rzeczywiście oglądał ldedyi Boga mocą samego tylko światła rozumu, bez oświecenia przez Ducha -
żyjące,
Świętego?
Tak, Platon przypisuje taką zdolność rozumowi; twierdzi nawet, że po to winśnie otrzymaliśmy go, byśmy mogli już za pomocą samego jego światła oglądać ów Byt, który jest przyczynq wszystkiego, co poznawalne, sam zaś nic ma barwy ani kształtu, ani wymiarów, ani niczego, co widzi nasze oko, lecz przewyższa wszelkie istoty i wszelkie nazwy, n zawiera w sobie jedynie dobro i piękno. Oczywikic tylko dobre dusze mogą Go tak bezpośrednio poznawać, a to dlatego, że są Mu pokrewne i odczuwają niepohamowane pragnienie talciego poznania. - Jakież jednak pokrewieństwo łączy nas z Bogiem? Czy motc dusza jest również czymś boskim i nieśmiertelnym? Czy może stanowi ona cząstkę owego Absolutnego Rozumu, który wszystkim winda? W takim razie każdy z nas zdolny jest własnym rozumem pojąć Boga i osiągnąć szczę~cie. Oczywiście, że jest zdolny. A czy wszystkie żywe istoty posiadają taką samq dus~, czy też inna jest duszo człowieka, a inna konia lub osła? - Wszystkie są jednakie. - Więc konie i osły też ujrzą Boga, albo nawet może Go już kiedyś oglądały?
- Skądże; nawet nie wszyscy ludzie dostępują widzenia Boga, lecz tylko ci, którzy oczyścili się przez sprawiedliwość i inne cnoty, oraz tyją uczciwie. - Wobec tego nie pokrewieństwo duszy z Bogiem ani rozum uzdalniają
do
oglądania
Boga,
Oczywiście, że
lec~
cnota i
sprawiedliwość.
one, ale i tamto jest konieczne. A czy kozy i owce mogą czynić coś niesprawiedliwego? Z pewnością nie mogą. Zatem będą również oglądać Boga? Nie, gdyż przeszkadza im w tym rodzaj ich ciała. Czyżby? Wierz mi, że gdyby one mogły mówić, same •miałyby się z nas i to słuszniej, niż my z nich się śmiejemy. Mniejsza jednak o to; powiedz: mi raczej, czy dusza ogląda Boga przebywając w ciele, czy dopiero po opuszczeniu ciała? - Już za swego życia w ludzkiej postaci może rozumem poznać Boga, sle pełnię poznania, o jakiej marzy, zdobędzie dopiero po wyz:wolenłu się z ciała (...). - A co się dzieje z duszami, które uznano za nlegodDe widzenia Bos_aT - Zostają uwięzione w cialach zwierzęcych; na tym wlajnłe pole1a Ich kara. - Czy wiedzą one, że przebywają w tych cialach za swe JIUCII71 - Myślę, że nie. - Cóż to więc za kara, jeśli z niej nie ma pożytku; a uwał w flll/łl.. kara, skoro sobie jej nie uświadamiaM. - Niewątpliwie. - A więc posłuchaj: dusze aai Die otr~M w Inne dała; gdyby tak bylo, ~.te unikałyby grzechu, nawet p~ Plrl.,.dJl'l·iJI~ -
AI'OU'CII'cJ CCR-ra!ICCUIIAftln'WA
6JtDJeDia Bo,p jest w
zuadzłe możliwe
i
że
cDOta l
sprawledllwołl:
to
rzecz~·
~
- SIUsmle mówisz. 5. _ Tyllto że stlld płynie wniosek, iż filozofowie nic właściwie o tych sprawach nie wiedz4: nie potrafią nawet określić, czym naprawdę jest dusza. - Wydaje się, że latotnie nie potrafią. - Nie można nawet twierdzić, że dusza jest nieśmiertelna, gdyż wtedy musiałaby być również niezrodzona. - Zdaniem nicktórych !ilozofów, platoników, taką jest faktycznie. -- A czy może l cały świat uważasz za niczrodzony? - Sq tacy, co tak twierdzą, ale nie podzielam ich zdania. - J slu5znie (...). Jeśli zaś świat został uczyniony, zatem musiały zosta6 uczvnionc również dusze; nic mogą one posiadać bytu same przez się (. ..) ty~ samym zaś nie mogą być nieśmiertelne. - Oczywiście nic mogą, skoro świat został uczyniony. - Nie twierdzę jednak. 7.c wszystkie one umierają; byłoby to czystym zvskiem dla ludzi złych. Dusze pobożnych żyją nadal w jakimś lepszym, d~~7e niesprawiedliwe w jakimś gorszym miejscu, oczekując dnia Sądu; te, które okazały się godne Boga nie umrą już więcej, inne zaś będą istnie(; i cierpieć knn: tnk długo, jak Bóg zechce. - . Masz zaprwnc na myśli twierdzenie Platona w Timajosie, że świat, choć ~a m pr1.e1. się zniszczalny, z woli Bożej jednak nic ulegnie nigdy całkowitej znalodzie i ten pogląd rozciągasz również na dusze: (... ). 6. - Nic nic obchodzi mię wa5z Platon, Pitagoras i inni podobni. Ze jednak mówi~ prawd~. mozC''Z się łatwo sam przekonać, Dusza albo jest życiem, albo uczestniczy w życ:u. Gdyby była życiem, mogłaby ożywiać inne istoty. tak jak ruch może wywołać inny ruch. Jeśli jednak żyje mimo, że nie jest życiem, widocznie uczestniczy w życiu (. .. ). Uczestniczy zaś w nim z woli Boskiej i przestanic uczestniczyć, gdy Bóg już n ie zechce jej życia; życie bowiem nie pr?.yslugujc jej z natury, tak jak Bogu Człowiek przestaje istnieć, gdy zrywa się związek lego ciała z duszą i dusza opuszcza ciało ; tak samo też dusza pr7
'i. - Do j: kiego więc j~szczc mam udać się mistrza - spytałem - skoro nawet P!atol' i Pitagoras nie mówią prawdy?- Odrzekł: - Dawnymi czasy, jeszcze przed owymi pseudofilozofami, żyli błogo~ła \\-leni, sprawiedliwi i mili Bogu mężowie, którzy przemawiali z natchnienia Bozcgo i przepowiadali rzeczy przyszłe, jakie się teraz spełniają. zowią ich prorokami. Oni jedni prawdę poznali i ludziom ją oznajmili (...). Pisma ich istnieją po dziś dzień, ku wielkiej korzyści czytelników, gdyż mówią 0 początku i końcu wszcchrtcczy, oraz o wszystkim, co filozof wiedzieć powinien. Choć prorocy nic starali się swej nauki uzasadniać żadnymi dowodami tym niemniej są oni całkowicle w iarygodnymi świadk'lmi prawdy Ręk~jmię pr.a w~zi.",:o~ci ich słów stanowi historia oraz !o, co się obecnie dzieje. Stano\\'lą )ą rowmez cuda, jakie :tdzia!ali \1.-lclbiąc Boga, Stwórcę i Ojca wszechrzeczy, . oraz zwiastując Syna .Tego. J~>zu~a Chrystu5a; takich czynów nic dokonuJ;'! ?ro:oc~· fa!s~ywl (".). ~•iódl · :ę więc, by i przed tobą otwarły się bram? swJatł?ścl, ~dyz nik; n.:c~ego wiedzieć ani zrozumieć nie może, jeśli mu me udzieli lask1 zrozum1ema Bóg i Chrystus Jego. 8, Wiele jeszc1e podobnych opowiadał mi rzeczy, których w tej chwili nie sposób P:Owtarzać:. potem, wezwawszy mię, bym się do nich zastosował, od· szedł l JUŻ go wu;cej nie widziałem. Natomiast dusza moja poc~a odtąd
JUSTYN MJ;CZENNIK: DIALOO Z ZYDEM TRYFONCI
pałać
•
większą miłością ku owym prorokom i przyjaciołom ~ się zaś głębiej zastanowił nad słowami stan:a, doszedłem do WD1ollaa, że to właśnie jest ta jedynie pewna i pożyteczna filozofia. Oto jak i d!ac:zeao stałem się filozofem (...). -Także ty, Tryfonie, jeśli pragniesz własnego dobra, jdU d'*yu do zbawlenia i w Bogu nadzleję pokładasz, powinieneś (...) poznać Chrystusa Bożego; wówczas staniesz się doskonałym l dostąpisz szczęścia. Na te słowa towarzysze Tryfonowi głośnym wybuchnęli śmiechem, a nawet on snm uśmiechnął się l rzekł:
coraz
Gdym
Na ogól zgadzam się z tobą i podziwiam twą gorliwość w sprawach jednak zrobiłbyś, gdybyś sobie nadal uprawiał dawnq !Hoczy inną, oraz ćwiczył się w stałości, powściągliwo!ci i umiarkowaniu, a nie dal się uwodzic': kłamliwym słowom iudri niepoważnych. Dopóki bowiem trzymaleś się tamtej filozofii i porządnie tyle~. miałeś zawsze jeszcze nadzleję na lepszą przyszlośc':; teraz natomiast, gdy odwracasz się od Boga, a nadzieję swq pokładasz w człowieku, nie możesz już li<'zyć :~a zbawienie. Toteż radzę ci po przyjacielsku: każ się przede wszystkim obrzezać, a potem, zgodnie 7C zwyczajem, przestrzegaj szabatu, llwiqt Pańskich i nowi księżyca; po prostu trzymaj się Zakonu Mojżeszowego, wówcz.:s Bóg na pewno okaże ci miłosierdzie. Chrystus (Mesjasz) MŚ, chociażby nawet rzeczywiście gdzieś się już narodził, i tnk na razie nic nic znaczy, gdyi: nie tylko nikt Go jeszcze nic zna i sam nie jest .~wiadom swej misji, a!e przede wszystkim nie posiada jeszcze żadnej mocy, dopóki nie przyjdzie F.linsz, nie namaści Go i nie ukaże całemu światu. Uwierzylitcie w jakieś bzdury, uroiliście sobie jakiegoś Chrystusa i teraz lekkomyśln ic za niego giniecie. 9. - Oby ci •o zost<~!o odpuszczono:, człowiecze. Wszak ty sam nic wiesz, co mówisz, i tylko bezmyślnie powtarzasz twierdzenia swych nauczycieli, którzy zupełnie nie rozu.~1ieją Pisma, i rzucasz słowa na wiatr. Zapewniam cię, le nie jesteśmy w błędzie l będziemy wyznawali Chrystus3, chociażby nie wiedzieć jak ludzie nas lżyli i nie wiedzieć jaki t)Tan zmuszał na.~ do zaprzaństwa. Ze zaś wierzymy nie w jakleś bajki lub teorie bez pokrycia, lecz w naukę głoszoną przez mężów oświeconych Duchem Bożym l obdarzonych mocą Boską, to podejmuję sic: wykazać ci już 7arnz tutaj. :\a te słowa towarzysze Tryfona ponownie wybuchnqll śmiechem, ordynarnie przy tym wykrzykując. Wobec tego podnlo!lcm się i chelałem odej~ć. lecz on sam pochwycił mię za płaszcz:, mówiąc, że mnie nie puści, dopóki nle spełniq danej obietnicy (...). Gdy więc umilkli, ciągnąłem dniej· 10. - Czy jedynie to nam zarzucaCie, iż nic żyjemy według Zakonu i nie święcimy szabatu, czy też macie również zastrzeżenia natury moralnej l wierzycie, że naprawdę jadamy ludzkie mięso, pod koniec zaś uczty gasimy światło 1 oddajemy się pijaństwu oraz: najgorszej rozpuście? A może ty.lło za to nas potępiacie, że trzymamy się naszej nauki, nie zaś tej, którą wy uważacie za jedynie słuszną? - Tak - odrzekł - to ostatnie nas gorszy. Bajek bowiem krąillcyrh ...... dzy pospólstwem nie bierzemy poważnie, jako że przypisują wam rnoą sprzeczne z naturą ludzką. Zresztą sam czytałem z zalnteresowaDłem ,...,.... zania waszej tak zwanej Ewangelll i wiem, że są one naw•t s"" • • • by ktoś potrafił je w calości zachować. Nie możemy jedulr iNi ' f i:! wy, którzy uważacie się za pobożnych, a na-t d~ 011 ludzi, nic trzymacie się z dala od JIOiaD, lecz pn:ec:lWDW, uad gańsku, nie zachowu.Mc świąt anJ aabatu, aai ..,_jla ~pij·· więcej, że pokładacie oadzie,M w jaldmł UI'ZJ,.Rifla t. .IIN cześnie spodziewacle się clobl'ocbiejlhr ocl 8olt,: ----~~-• -
Bożych, Lepiej zofię, platońską
• pnybzaDia (...). Przekonujecie nas, że znacie Boga, a jednak Dłe praktyku· jecie teBO. co wszyscy ludzłe bogobojni. Jeśli masz coś na sw, obronę ( . ) po>Aiedz, to chętnie clę posłuchamy, by następnie przejść do dalazych kwestii. 11. Odpowiedzialem mu na to: - Nigdy, Tryfonie, nie będzie ani nie było innego Boga oprócz tego, który stworzył i urządził świat. Nie twierdzimy też bynajmniej, jakoby inny był nasz, a inny wasz Bóg, owszem, wierzymy w tego samego Boga, który ojców waszych wywiódł z Egiptu ,.ręką potężną i ramieniem wyniosłym" (Pwt 5, 15), oraz w tym samym co wy ,.Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba" pokładamy nadziej~;, jako że nie ma ponad Nim innego Boga. Różnimy się jednak od was tym, że nadziei naszej nie opieramy, jak wy, na Zakonie Mojżeszowym. Czytałem, że kiedyś zostanie dany nowy Zakon i zawarte nowe Przymierze, znacmie doskonalsze. Otóż ten właśnie nowy Zakon obowiązuje teraz wszystkich Judzi. Zakon z góry Horeb, będący waszym tylko Zakonem, należy już do przeszłości; obecnie istnieje Zakon nowy, przeznaczony dla całej ludzkości. Każde zaś prawo wydane przeciwko innemu prawu znosi to, które dawnieJ istniało, i każdy testament późniejszy unieważnia testament wcześniejszy. Tym nowym Prawem, wieczystym i doskonałym, oraz nowym Testamentem, ważnym raz na zawsze, jest według nas właśnie Jezus Chrystus, po którego przyjściu nie ma już innego prawa, innego nakazu, innego przykazania. Pamiętasz przecież chyba, co przepowiedział Izajasz, mówiąc: ,.Posłuchaj mię ludu mój i wy królowie nakłońcie uszy swoje, bowiem Zakon wyjdzie ode mnie i sąd mój złożę na oświecenie pogan" (51, 4 n.). (...) Jeremiasz zaś tak prorokował o nowym Zakonie: .,Oto idę, mówi Pan, i zrobię testament na rzecz domu Izraelowego i domu Judy, testament nowy, nie ten, który zrobiłem na rzecz ojców waszych w dniu, gdy ich wziąłem za ręce, by ich wywieść z ziemi egipskiej" (31, 31 n.). Skoro zatem nicgdyś Bóg zapowiedział, że da nowy Testament na oświecenie pogan, a obecnie na własne oczy widzimy, jak na imię UkT7.yżowanego - Jezusa Chrystusa - ludzie odwracają się od pogańskich bożków, a zwracają się ku prawdziwemu Bogu wyznając i czcząc Go wytrwale aż do śmierci, to chyba fakt ten oraz uwidaczniająca się w nim cudowna moc wystarcza, by każdy mógł stwierdzić, że to Jezus jest nowym Zakonem i nowym Testamentem, oczekiwanym przez wszystkie narody tęskniące za zbawieniem. Co więcej, wynika z tego, że dopiero my. pojednani z Bogiem przez ukrzyżowanego Chrystusa (...) jesteśmy prawdziwym Izraelem, duchow}"'lll potomstwem Judy, Jakuba i Izaaka, a przede wszystkim potomstwem Abrahama, który za swą wiarę otrzymał od Boga jeszcze przed obrzezaniem błogosławieństwo, jako przyszły "ojciec wielu narodów".( ...) 38. - Zdaje się, przyjacielu - rzeki Tryfon - iż lepiej byłoby, gdybyś my idąc za radą naszych nauczycieli nie wdawali się z tobą w dyskusję na temat tych spraw. Ws:także ty wciąż bluźnisz, wmawiając w nas, że ten w.asz ukrzyżowany istniał już w czasach Mojżesza i Aarona, że to on do mch przemawinl w słupie obłoku, a później stał się człowiekiem, umarł na krzyżu, wstąpił do nieba i kiedyś znów przyjdzie na ziemię, oraz że mu należy oddawać cześć boską. - Odpowiedziałem: - Słusznie głosił Logos Boży, że przed wami zakryta jest mądrość Stwórcy wszechrzecz!, Boga wszechmocnego. Toteż współczuję wam tylko i do~adam wszelkich starań, byście zro:tumieli tę naszą naukę, która wydaje s1_ę wam ta~ paradoksalna, gdyż nie chcę za waszą niewiedzę odpowiadać lti~dyś w d~eń Sądu. To, co w dalszym ciągu ode mnie usłyszycie, z pewnoŚCią wyda su: wam jeszcze bardziej nieprawdopodobne, ale nie przerażajcle
JUSTYN NI;CZENNIK: DIALOG
z
:tYDEM TRYFONDC
się, lec~ z odV.:a~ą wysłuchajcie mię cierpliwie, gdyż warto się nad tym wsz~st~1m gł~bleJ zastanowić. Nie zważajcie zaś na tradycję waszych nauczyc~eh,. boWiem dowiedziono, Ze nie są oni zdolni pojąć słów Bożych wypow!eduanych za pośrednictwem Ducha proroczego, lecz wolą głosić swe własne wymysły ( ...}. 45. Na to Tryfon: . -;- Może pr~erywam wywody, nad którymi, jak mówis7., należy się glę blCJ zastanowić, ale pozwól, że wpierw zapytam cię o coś, czego koniecznie muszę się dowiedzieć.
- Pytaj o co chcesz, a już ja sam postaram się nawiązać do przerwanej sprawy i dokończyć ją. - Powiedz mi, czy ci, co żyli według Zakonu Mojżeszowego, odżyją w dniu zmartwychwstania tak samo, jak Jakub, Henoch i Noe? - Niewątpliwie; sam to już zresztą wyraziłem implicite, gdy poprzednio przytoczyłem słowa Ezechiela (14, 20). (...) Otóż Prawo Mojżeszowe nakazuje pełnić wszystko, co z natury swej jest dobre i sprawiedliwe, a tylko ponad to zawiera jeszcze specjalne przepisy dla tych, których Pismo nazywa "ludem twardego serca", to jest dla Judzi podległych niegdyś Zakonowi. Skoro więc ci ludzie pełnili wszystko, co wszędzie i zawsze jest dobre i sprawiedliwe, na pewno są oni mili Bogu i dostąpią zbawienia przez Chrystusa, na równi ze swymi praojcami: Noem, Henochem, Jakubem oraz innymi podobnymi do nich. Będą zbawieni razem z tymi, którzy wierzą, iż Chrystus to Syn Boży istniejący jeszcze "przed jutrzenką i księżycem", a następnie wcielony i zrodzony z dziewicy z rodu Dawidowego, celem zwyciężenia ,,niegodziwego od początku" węża-szatana oraz jego aniołów. To bowicrr. zwycię stwo rozgromiło również raz na zawsze śmierć tak, by nie mogla ona już dotknąć ani samego Chrystusa, gdy przyjdzie powtórnie, ani nikogo spośród wierzących w Niego i żyjących podług Jego nauki (... ). 48. Na to rzekł Tryfon: - Wiemy już zatem, co myślisz o tych sprawach. Wróć jednak jeszcze do wywodów, które przerwałeś, i dokończ je, gdyż uważam je za niedorzeczne i nieuzasadnione. Utrzymywałeś mianowicie, że ów Chrystus istniał od wieków jako Bóg, zanim zechciał stać się i narodzić człowiekiem, że więc nie jest to zwyczajny człowiek z ludzi pochodzący. Takie twierdzenie wydaje mi się nie tylko niepojęte, ale wręcz głupie. - Owszem - odpowiedziałem - zdaję sobie sprawę, że to, co mówię, może się wydawać niedorzeczne, zwłaszcza ludziom waszej narodowości, którzy nigdy nie chcieliście odpowiednio zrozumieć i wykonywać zarządzeń Boskich, lecz woleliście iść za swymi nauczycielami, co zresztą przyganiał wam już sam Bóg. Zgodzisz się jednak chyba ze mną Trytonic, że nawet gdybym nie potrafił wykazać, iż Jezus jest Synem Stwórcy wszechświata i że istniał już jako Bóg, zanim jako człowiek zrodził się z dziewicy, to i tak nie znaczyloby to jeszcze wcale, że nie jest On Chrys!usem Bożym - Mesjaszem - na co są zresztą niezbite dowody. Cói bowiem wynikaloby z mej niemożności wykazania Jego preegzystencji, zanim z woli Ojca zrodził się cielesnym i cierpiętliwym człowiekiem? Wynikaloby tylko to, ze w tym jednym punkcie nie mam racji, natomiast nie wynikaloby bynajmniej, łe Die jest On Chrystusem, przynajmniej Chrystusem w tym sensie, ił bęc!~ l 111'0dzenia zwyczajnym człowiekiem, ma jednak z wyboru Boiego g~ ...,. sjańską; wszak wśród ludzi z waszego narodu istniej" Jezusa za Chrystusa, mimo że przypisują Mu tyJJro, Oczywiście ani ja, ani moi współwyznawcy takiep z: dzielamy, gdyż nasz Pan przykazywał nam wyrdDie.
:::::..::.a:::::
w to. czego naueują zwyczajni ludzie, lecz w to, co głosili błogosławleni prorocy i c~o On sam nauczał. _ A mnie się właśnie wydaje, że nawet ci, co uważają Jezusa tylko za człowieka wybranego przez Boga i namaszc;.onego na Mesjasza, bardzlej zasługują na wla~ nit. ty i twoi współwyznawcy. My bowiem wszyscy takiego wygiądamy Ch: y~tusa, który się z ludzi narodzi i którego dopiero Eliasz namaści. Chociażby więc wasz Jezus był istotnie tym wybrańcem, to na razie i tak jest On tylko człowiekiem, niczym więcej, ponieważ Ellan jeszcze się nie zjawll. - Czy jednak Logos Boży nie wyraża się przez usta proroka Zacharinsw, że Eliasz przyjdzie "przed wielkim i straszliwym dniem Pańskim"? - Rzeczywiście, tak się wyraża. - Widzisz więc, jeśli zestawimy to z faktem, iż tenże sam Logos kni::! nam (...) uzr.awać podwójne przyjście Chrystusa: jedno w cierpieniu, poniżeniu i niepozornej postaci, drugie zaś w chwale i w charakterze Sędziego wszystkich ludzi, to czyż nie narzuca się wniosek, że zjawienie się Eliasza przed owym ,.wielkim i straszliW}"lll dniem" należy rozumieć raczej jako jego zjawienie się dopiero przed powtórnym przyjściem Chrystusa? - Niewątpliwie, narzuca slę. - I rzeczywiście tak przekazał nam w swej nauce Pan nasz, gdy mówił o nadejściu Eliasza. Toteż dla nas nie ulega wątpliwości, że zjawienic się owego proroka na stąpi dopiero przed chwalebnym zstąpieniem Fana z niebios, podobnie jak pierwsze Jego zstąpienie na ziemię poprzedziło ZJawienie się Jana, ostatniego waszego proroka, w którym działał ten sam Duch, co w Elias?.U (..). 55. - Zapamiętamy sobie to twoje wyjaśnienie, a spodziewam się, że poprzesz je jeszcze innymi dowodami. Na razie jednak wróć do właściwej sprawy i wykaż nam, że istotnie Duch proroczy uznaje oprócz Stwórcy świata jeszcze jakiegoś innego Boga. Tylko nie powołuj się na słowa Pisma, iż Bóg dopuścił, by narody kłaniały się słońcu i księżycowi jako bogom (Pwt 4, 19), wiadomo bowiem, ze choć prorocy niejednokrotnie wyrażają się na przykład, ii "Bóg jest Bogiem bogów 1 Fanem panów", nie rozumieją jednak przez to bogów prawdziwych (...). - Daleki jestem, Tryfon:e, od sięgania po argumenty, które nie mają nic wspólnego z naszą kwestią, lecz tylko potępiają bałwochwalstwo. Dowody, które zamierzam przytoczyć, są tego rodzaju, że nikt im nic zarzucić nie może (...). Po prostu chcę wam przypomnieć z Ksiąg Swiętycb pewne ustępy, zrozumiale przez się dla każde~o bezstronnego słuchac.za. 66. Tak więc błogosławiony i wierny sługa Bo.i:y Mojżesz powiada (Rdz 18, 1), źe na równinie Mamrc, w pobliżu dębu zjawił się Abrahamowi Bóg w towarzystwie dwóch aniołów, następnie zaś, w dalszym ciągu opowiadania podaje, że owych aniołów posłał do Sodomy - celem dokonania sądu n3d miastem - równiei Bóg, lecz inny, ten mianowicie. który przebywa stale ponad nieł;>ios:tmi, który nigdy się nikomu nie ukazywal ani z nikim wprost nie rozmaw1ał, a którego uważamy za Stwórcę i Ojca wszechświata (...). Powtórzywszy raz jeszcze powyżs1.e słowa, zapytałem Tryiona: - Czy przyznajesz, że pod dębem w Mamre zjawił się Abrahamowi Bóg? - Przyznaję - odrzekł. - Czy ~ym Bogiem b~ł .ieden z owych trzech mężów, o których Duch proroczy pow1ada, ze Z)a\\ih s1ę Abrahamowi? -.Ni~, jes~em innego zdania. Bóg obja\\dl się Abrahamowi jeszcze przed zjaw1emem s1ę owych trzech mężów, oni zaś wszyscy trzeJ byli tylko :aniołami, Jak zresztą wyratnie nazywa ich sam Logos. Dwóch z nich otrzymało
JUSTYN
MĘC?.P:NNTK '
D!ALOC Z 7.VOr.M TRVfONOt
polecenie zniszczenia Gomory, a tnecl został posłany do Sary, by jeJ zwtai:e urodzi dziecko; po spełnieniu swej misji oddalił sl~. - Jeśliby tak istotnie było, to jak w takim razie wytłumaczysz, te ot:owiadając w dalszym ciągu o powrocie po roku tego z trzech m~zów, kt6ry niegdyś w namiocie przepowiedzinl Snrze urodzenie syna, J.ogos proroczy zaznacza, że ów mąż to Bóg? (...). Na to bowiem przecież wskazują wyratnie słowa: ,.Rzekl Bóg do Al;rahamn: Niech ci nic sprawia przykrośd, co powiedziano o dziecku niewolnicy" (Rdz 21. 12). - Pr?.yznaj<;, iż wykazałeś, że byliśmy w bl«:d•~'e uw:.ż3jąc za aniołów wszystkich trzech mc;żów, którzy gościli w nan:iocir Abrahnma, ale nie dowiodłeś jeszcze przez to bynajmniej, że oprócz Boga, kt6ry ukazał się Abrahamowi, a także uka?.ywał si~ pozostałym patriarchom i prorokom, istnieje inny Bóg (...). - Powracam więc do Pisrna i b~dę się starał przekonać was, że ten, o którym ono powiada, iż zjawił sic; Abrahamowi, Jakubo·.\"i i Mojżeszowi, n którego nazywa Bogiem, jest inny :~niżeli Bóg-Stwórca wszechrzeczy. Ir.ny oczywJście co do liczby, nie zaś co do my.· , gdyi nigdy nic czynil ani nic mówił nic poza tym, co czynił i mówił Stwórca wszechrzeczy, nie mają cy ponad sobą innego Boga. (...) 61. (...) O lóż na początku, przed wszelkim stworzeniem, Bóg zrodził z siebie Moc Rozumną (!ogiken dynamin), którą Duch Swic;ty nazywa też Chwalą Pnńską, Synem, Mądro~cią, Aniołem, niekiedy Panem lub Słowem (logos), sama zaś owa Moc nazwała siebie ,.wodzem", gdy w ludzkiej po~taci zjawiła się Jezusowi, synowi Nawego. Rzeczywiście przysługują jej wszystkie te nazwy, jako że pełni Ona zawsze wolę Ojca, z której się zrodziła. Czy nic stwierdzamy czegoś podobnego w nas samych? Wszak gdy wymawiamy słowo (logon) także rodzimy je z siebie, choć nic ponosimy przez to żadnego uszczerbku; rozum nasz pozostaje nadal nieuszczuplony, tak samo, jak nicuszczuplon y pozostaje ogień, od którego inny ogień zapalono, mimo że ów drugi ogień jest całkowicie równy pierwszemu. O tym z.1ś, że w podobny sposób nastąpiło zrodzenie z Boga Mocy Rozumnej, świadczy sam Logos Boży, który właśnie jako ów drugi Bóg zrodził się z Ojca wszechrzeczy. On to będąc zarazem Moc:t, Mądrością i Chwalą swego Rodziciela, przez usta Salomona mówi wyraźnie o sobie jako o Mądrości: ,.Pan stworzy ł mię jako początek dróg swoich dla dziel swoich; przed wszelkim czasem, na początku, zanim jeszcze świat stworzył i przepaści uczynił, zanim wytrysru:ly źródła wód i wzniosły się góry, polożył mię jako fundament, przed wszelkim wzniesieniem stworzył mię" (Prz 8, 21 n.). 62. To samo stwierdza Logos Boży również, gdy opowiado przez usta Mojżesza, jak Bóg-Stwórca którego On jest objawicielem - powołując do bytu pierwszych Ludzi, rzekł: ,.Uczyńmy człowieka na obraz l podobień stwo nasze, a niech panują nad rybami morskimi i ptactwem niebieskim. i zwierzętami, i całą ziemią" (Rdz l, 26 n.). Sensu tych słów nie próbujcle przekręcać, tłumacząc wzorem waszych nauczycieli, jakoby tylko do siebie mówił wówczas Bóg, podobnie jak my niekiedy zaczynaJ4c pracę mówfiliJ do siebie: .,zróbmy to" - lub też jakoby Bóg przemawiał do iywioł6w, • jest ziemi czy innych rzeczy, z łctórych, jak wiadomo, powstał człowiek. . . wam wykazać, że taka interpretacja byłaby bl~na, pr~ z W) l nego opowiadania Mojżesza jeszcz,e dalsze zdaDie, z ktdreiD ..,... zbicie, iż Bóg przemawiał wtedy do jakiejś istoty I'OZUIIID8J, od merycznie różnej. ,.l rzekł ~ - powiada Mojłelz - oto jako jeden z nas, maj11cy dobro i zło" (Rdz 3, 11). ,.jako jeden z nas", to chyba ~ jamo ZUIIAaJł. .. stować,
'*
przy stworzeniu człowieka była pewna ilo~, a więc: przynajiiUliej dw6ch. Ponieważ zaś nie ma tadnej podstawy do dopatrywania alę w owych współ działających aniołów (jak podaje jedna z waszych tak zwanych herezji, której głosiciele przypisujlł aniołom utworzenie ciała ludzkiego), pozostaje jedynie uznać, iż tym, z którym Ojciec rozmawiał, mógł być tylko ów zrodzony z Niego i już wówczas istniejący wraz z Nim pierworodny Jego Syn, ten sam, o którym Logos mówi również przez usta Salomonowe jako o Mą drości Bożej, zrodzonej przez Boga jeszcze przed wszelkim stworzeniem (... ). 63. Na to Tryfon: - Przyznaję, że w.iele silnych dowodów przytaczasz, przyjacielu. Powinieneś jednak również wykazać, że On zgodził się na to, by według woli Ojca narodz.ić się z dziewicy, zostać ukrzyżowanym i umrzeć, oraz że po tym wszystkim zma rtwychwstał i wstąpił do nieba (...). 116. Muszę wam jeszcze bliżej wyjaśnić sens objawienia owego świętego Jezusa Chrystusa. Nawiążę w tym celu do przytoczonych wyżej słów Zachariasza (2, 10 - 3, 2) i wykażę wam, że jego proroctwo zostało wypowiedz.lane właśnie o nas, którzy wierzymy w ukrzyżowanego arcykapłana Chrystusa. Grzęźliśmy niegdyś w różnorodnych brudach grzechowych, ale z woli Ojca i z laski Jezusa zrzuciliśmy z siebie wszystkie te okrywające nas brudne łachma ny. Wprawdzie szatan wciąż jeszcze czyha na nas i chce nas z powrotem przyciągnąć k u sobie, ale anioł Boży, czyli Boska moc udzielona nam przez Jezusa Chrystusa, odpędza go od nas. Oczyszczeni z dawnych grzechów zostaliśmy niejako wyrwani z ognia, a choci aż szatan i jego słu dzy wciąż jeszcze nadal ów ogień podsycają zsyłając na nas rozmaite utrapienia, to jednak równocześnie wciąż nadal wyrywa nas z niego Jezus, Syn Boży. Przyobiecał nam bowiem, że jeśli tylko nakazy Jego pełnić będziemy, przyodz.ieje nas w odpowiednie szaty, jakie nam przygotował i wprowadzi nas do wiekuistego królestwa. Otóż tak samo jak niegdyś Jezus, syn Jo1;edeka, którego prorok nazwał kapłanem, w brudnych wprawdzie zjawił się szatach, jako że cudzoziemkę pojął był za żonę, lecz niby głownia został z ognia wyrwany to znaczy rozgrzeszony i uwolniony od ataków wroga szatana, tak też i my, których imię Jezusowe złączyło jak gdyby w jednego wielkiego człowieka wierzącego w jednego Boga-Stwórcę świata, zrzuciliśmy z siebie mocą tegoż imienia pierworodnego Syna Bożego brudne szaty gr ·echów naszych, a rozżarzeni słowem Jego wezwania staliśmy się prawd zł wie arcykapłańskim ludem Bożym. Ze tak rzeczywiście jest, świadczy o tym najlepiej sam B6g, •dy mÓ\\ prz• z us.a :\1alachiasza (1, 11), iż wśród pogan na każdym miejscu wznoszą się na Jego cześć ofiary mile i czyste. Od nikogo bowiem przccie7 Bóg nie przyjmuje ofiar, tylko od swych kapłanów. l l 'i. Tak \\iE;c w~zelkie ofiary składane przez nas, chrześcijan, na każd ym miejscu w imię Jezusa ora1. z. Jego nakazu, to jest ofiary eucharystyczne chleba i kielicha, Bóg uznał jui z g6ry za miłe sobie, jak tego dowodzi Jego własne świadectwo. Nic przyjmuje On natomi:~st ofiar składanych przez was i waszych kapłanów, jak wyrażnie oświadczył przez proroka, mówiąc: ,.I oliar waszych nie przyjmuję z rąk waszych, albowiem od wschodu do zachodu słońca imiq moje zostało uwielbione przez pogan, a wyście je zbezc· c~cili" (:\11 l, 10 nn.). Tymczasem wy wciąż jeszcze nadal upieracie się i tłumaczycie owo pror~ctwo w tym ~en~ie, i~ B6g wpra:'·dzie nie przyjmuje już ofiar takich, jakle Mu sk!adah mcgdys w Jerozol:m;e ;ej m:eszk::ńcy, Izraelici, ale uznaje -za ofiary te modlitw~, jnkie obecnie wznoszą wasi ziomkowie żyjący w diasporze. Bez wątp!ema, jedynymi ofiarami doskonałymi i miłymi Bogu są
TACJAN IIYJilYJCZYK: PRZEMOWA DO OllllKOW
-
modlitwy l dziękczynienia (euchGriltloł) wmoaoue przez ladzl aou-. lAla przeciel takie właśnie ofiary składaj, w myłl nvej tradycji cbne6djude gdy .podczas. posiłku wspominaj, przy pokarmie i napoju clerplenla, ~ za mch pomósł Syn Bozy. Imię Jego ualłowaU wprawdzie mlesławić po całej ziemi wasi arcykapłani .l nauczyciele, Bóg jednak sam zd"ł z nu \e brudne szaty, jakie narzucilikle na nas, wyznawców Jezusa Chrystusa. Najlepiej okaże się to, gdy kiedyś wzbudzi On z martwych wszystkich łud%1, by jednych obdarzyć nicśmiertelnością l nlccierplętliwokill oraz przenieść do królestwa wiecznego, drugich znA skazać na męki wieczne. Doprawdy, wy wszyscy, razem z waszymi nauczycielami, sami się ostu· kujecie, twierdząc, że to o członkach waszego narodu żyjących w diasporze Logos powiada, iż na każdym miejscu znnoszą czyste i mile modlitwy i o[iary. Po pierwsze bowiem do dziś dnia lud wasz nic rozpościera się jeszcze od wschodu do zachodu, owszem są narody, w których nie uświadczysz nawet jednego 2:.yda, gdy tymczasem obcenic już wszędzie, czy to wśród barbarzyńców. c1y wi;r6d Greków, czy nawet wśród bezdomnych koczowników lub pasterzy mieszkających pod namiotami, znajdują się tacy, którzy przex imię ukrzyżowanego Jezusa \\'Znoszą modły i dziękczynienia do Ojca i Stwórcy w;.zechrzcczy. Po wtóre, Pismo Ś\\iadczy wyraźnie, że w czasie gdy Malachiasz wygłaszał swe proroctwo, diaspora wasza jeszcze w ogólo nie istniała.
llB. Skończcie więc lepiej z waszym uporem i nawróćcie sic:, zanim nadejdzie "wielki dzień Sądu", w którym - jak powiada Pismo - będq bić się w piersi z żalem ci wszyscy wasi ziomkowie, którzy zamordowali Chrystusa ( .).
TACJAN SYRYJCzyK (druga pol. II w.)
PRZEMOWA DO GREKÓW l. Nic powinniście, Grecy, zywić nienawiści do ,.barbarzyńców", ani nic-
chętnie odnosić się do tego, co glosą Któryż bowiem z w:~szych obyczajów nic wziął od nich początku? Wszak sztukę wykładania snów wynaleal s!awni Telmiscjczycy •, umiejętność wróżenia z gwiazd Karyjczycy, wróibc: z lotu ptaków Frygijczycy i najstarsi Irauryjczycy, przepowiadanie z wnętrzności zwierząt Cypryjczycy, astronomię Babilończycy, magię Persowie, geometrię Egipcjanie, pismo Fenicjanie. Przestańcie więc już wreszcie nazywa~ waszymi wynalazkami to, co w rzeczywistości jest tylko naśladownictwem. Poezji i śpiewu nauczył was Orfeusz, on również zapoznlł was ze sposobem
wtajemniczania w misteria religijne; sztuk plastycznych nauczyli wu TuskaJ\czycy, a dziejopisarstwa kronikarze egipscy; gry na flecie nauczylfłcle siq od Marsjasza i Olimposa, J.'rygijczyk6w z pochodzenia, którzy - cW zwyczajni chłopi - pi<>rwsi wpndli na pomyli wydobywania z piszczałki; trąbę wynaleźli Tyrredczycy, sposób obrabiaola spiłu listy l!nś zaczęła jako pierwsza pisać niewiasta, niejaka Atoaa, .110111011• władczyni perska, jak podaje Hellanikos '· Wyz~dicie się wlęc pJChl l Tt.!lmlsej,..vcy - mieszkali.... mlalt& T e l - W KarU. _..., ' Hdlanlk~;' z Mlt:rleo:r na LesbOI - blało1'711, ..... opoa' s s (prawdopodobnie clrvP połowa V w.). 1
.cle raa a p~~te&JaD:ymł fraJJeSami. Czy nie zdajecle sobie sprawy, że wauemu samochwalstwu pnytaku~ właściwie sami tylko wasi rodacy, zaś kałdy rozumny człowiek uwaia za stosowne cz.ekać, at przytoczycle mu również innyeh łwiadk6w no i przede wszystkim at uzgodnicie wreszcie własny sposób wypowiadania się? Bo też wy jedyni nawet w potocznej mowic nie używacie tego samego języka, lecz inaczej mówią Dorowie, a inaczej Attycy, inaczej Eolowie, a inaczej Jonowie. Skoro zaś w tym, w czym najmniej należałoby oczekiwać, taka między wami istnieje różnica, to już sam nic wiem doprawdy, kogo właściwie mam nazwać Grekiem. Co zaś najbardrJej absurdalne to to, że specjalnie sobie cenicie wyrażenia nie mające nic wspólnego z greczyzną i nierzadko używacie w zupełnie fałszywym sensie słów barbarzyńskich, czyniąc z waszego języka jakiś dziwny żargon. Toteż pożegnałem się już z całą waszą mądrością, choć niegdyś sam uchodziłem w niej za nic byle jaką znakomitość. Do waszych to bowiem nauczycieli odnoszą się słowa komediopisarza: ,,Oto resztki winogron i puste bajanie. oto gaje jaskólcze, niszczyciele sztuki".' Istotnie, krzyczą oni na całe gardło udając wielkich mówców. a szczerze powiedziawszy, mowa ich nie różni się niczym od krakania kruków.• Bo i cóż zrobiliście z waszej retoryki? Sprzedając za pieniądze swobodę przemawiania, przekształciliście krasomówstwo w przewrotną i oszczerczą sofistykę, która często to samo, co raz nazywa słusznym, innym razem piętnuJe jako niesprawiedliwość. A cóż zrobiliście z poetyki? Zredukowaliście ją do opisywania samych tylko walk, rr.iłostek bóstw i upadków duszy ludzkiej 2. Cóż wreszcie wielkiego wyfilozofowaliście? Któryż z waszych sławnych filozofów nie był tylko nadętym pyszałkiem? Diogenes z d~ pokazywał swą beczkę, chwaląc się, jak skromne ma wymagania, a zmarł z nieumiarkowania, zachorowawszy na skręt kiszek po obżarciu się surowym krabem. Arystyp purpurowym płaszczem przysłaniał największe łajdactwa. Płatona z całą jego filozofią sprzedał Dionizjusz za smakoszostwo. Arystotel-:!s, który bez namysłu zakreslil granice na\vet samej Opatrzności, a szczęście zredukował do tych tylko rzeczy, w których osobiście się lubował, wbrew wszelkiej pedagogice podlizywał sill Aleksandrowi zapominając, ze to przecież jeszcze głupi młodzieniaszek. Co prawda ów mlodzieniaszek w iście arystotelesowski sposób zamknął w klatce jednego ze swych przyjaciół za to, że nie chciał oddawać mu czci boskiej, i obwoził go niby nied~wiedzia lub panterę. W ogóle trzymał się on zresztą wskazań swego mistrza, dzielność i odwagę oka;lUJąC przy bankietach do tego stopnia, że raz nawet przebil włócznią w czasie uczty swego najserdeczniejszego przyjaciela i towarzysza; potem oczywtscte płakał i udawal wielką boleść umartwiając się postami, gdyż bal się zemsty ze strony domowników. Smiać mi się chce doprawdy, gdy widzę, jak jeszcze dziś niektórzy ludzie wprowadzają w życic teorie Arystotelesowe; jak zaprzeczając rządów Opat!7ności w sferach podksiężycowych sami "vysilają się. aby ją w ;akiś sposób zastąpić w tym, co ona rzekomo ~nied buje, .choć -:. bi:dacy_ ~ bli7.si są ziemi niż księżyca i daleko im do jego kręg~,. ale coz su:. dZtwtć, wszak Arystoteles powiedział, że nie może być szczęshwym, kto me jest piękny. bogaty, silny ciałem i szlachetnie urodzony. Oto, jacy ludzie filozofują. (...) 4. Dla~ego,_ Grec~, naciągacie na naszą szkodę ustawy państwowe, traktując nas mby Jakichs za'folachowców? Dlaczego, jeśli nie chcę trzymać się niektó_rych. obcych zw~:czaJ6w, uważacie mi~; od razu za największego łotra? Kaze IlU cesarz płactć podatki - gotów jestem je płacić; każe mi pan uslu-
• Por. Arystofanes: Zabv, 5, 29 n.
TAaAN SYRY.lCZYK: PaaiiOWA DO OII&KOW
III
giwać i ~yć mu posłunnym - mam. obowi.uf pocldaiMIO. CdDwleQ jlł.. nak nalezy sunować tak, jak pn.yltcn et.łowiekowi natoliilut W 111ę łnllll tylko Boga, którego ani oko ludUie dostruc:, ani s~tuka w pełDl wyrazit Die potrafi. Jeśli "';ęc ktoś nakuuje mi upnee się Go, to w tym jedynym 'WYpadku nic będę nigdy posłuszny l raczej umrę, nii bym miał 51ę okazać kłamcą l niewdzięcznikiem. Nasz Bóg nie zaistniał w czasie; nic ma On w ogóle początku przeciwnie sam jest początkiem wszystkiego. Jest duchem, ale nie tym d~chem któn: prz~nika mat~rię.' lecz .twórcą duchów i form materialnych. Jest ojce~ WSZ)~ stklcgo, co w1dz1alne 1 dotykalne, sam nicdotykalny 1 nlcwidzlalny. Pomajcmy Go z rze~zy, ~tórc stwo~ył, a o Jego nlcwldzlnlncj mocy wnioskuJemy z Jego dZlałama w świecie stworzonym. Oddawać czci religijnej Jego dziełom i to dziełom, które uczynil dla nas, absolutnic nie mam zamiaru. Wszak słońce i księżyc stworzył On dla nas: jakie więc mogę je adorować, skoro mają mi służyć? Jakie mogę uważać za bogów kawalki drzewa lub kamienia? Duch zaś, który przenika materię, jest nic tylko o wiele nltszy od Ducha Bożego, lecz również poziomem dostosowany do materii: jakie więc mogę mu oddawać tokq snmq cześć, jak doskonalemu Bogu? Ale i darów składać Bogu nic mogę, gdyż Tego, któremu niczego nic brakuj~. nic godzi mi się traktować jako jakiegoś biedaka. Postnram się naszą naukę o Bogu przedsta\\·ić wam jeszcze dokładniej. 5. Otóż według tego, co nam przekazano, Bóg był no początku - począ tek zaś stanowiJa sila Jego Logosu. Pan wszechrzeczy l podloże wszelkiego bytu istniał zrazu sam jeden w tym sensie, że jeszcze niczego nic stworzy!; ponieważ jednak posiadał pełną moc udziclonlo bytu wszystkiemu, co widzialne 1 niewidzialnc, zatem w tym znów sensie istniało wraz z Nim już wtedy wszystko, a to w postaci Jego Logosu twórczego. Ow Logos v•yłonił sic: następnie z Niego prostym aktem Jego woli, ale nic jako puste słowo, lecz jako pierworodne dzieło Ojca; On to właśnie dał - jak wiemy - początek świattL Zrodził sic: zaś przez podział, a nic przez odcięcie; co bowiem bywa odcięte, zostaje całkowicie oderwane od plcrwn.ego, natomiast co bywa tylko oddzielone, przejmuje wprawdzie na siebie samodzielną funkcję, lecz bynajmniej nie czyni ubozszym tego, od którego się oddzieliło. Jak zapalenie od jednej pochodni innych ogni w niczym nie umniejsza - przez wielość zapalonych pochodni - światła pierwszej z nich, tak róv.'lllci: wyłonienie się Logosu z mocy Ojca bynajmniej nie pozbawiło Logosu samego Rodziciela. Gdy przemav.;nm do was, a wy mię słuchacie, wcale nie trace mej mowy przez to, ze wam J• przekazuję, lecz tylko głosem mym kn.tałtu ję w was odpowiednio materię jeszcze nieukształtowaną. Jak Logos zrodzony na początku zrodzil z kolei nasz świat z ukształtowanej przez siebie samego materii, tak i ja, powtórnie zrodzony na podobicilstwo Logosu i przeznaczony do poznawania prawdy, kształtuję przyrodzon• mi materię. Bowiem materia nie jest, tak jak Bóg, bez poC%11tkU - wałtutek cze10 nie ma także mocy równej Bogu - lecz jest zrodzona i to nie przez koJO iJuMIO, jak tylko przez samego Twórcę wszechrzeczy. (...) 7. Logos niebiański, duch uodzony z Ojca l urazem Je10 m1łl "'*-t uczynił człowieka nieśmiertelnym na obraz l podobieilltwo .,..., la - iżby tak jak nieśmiertelnym jest Ból. tak r6wnieł ..,..., ",.. częściowe uczestniczenie w Bogu, poliadał niełmierte~ Przed stworzeniem jedDak człowieka Lops atworąl .......... duje stworzeń uczynił litotami wolnJml, to jllt taldllll. daj4 dobra z natury awej, jat 861, lecz m--. Je nej decyzji, ab7 zł7 IłuliDie otrąmai b.nł. ...... •
a
---lll
l
F
l
się takim, sprawiedUwy zał słusznie otrzymał DałfOdę za ponieważ dobrowolDie nie uchybił woli Boskiej. Tak oto
dobre ucZJD]d, przedatawia się
sprawa aniołów l ludzi. Posiadaj-c wszakże zdolność przewidywania, co się stanie w przyszłości (oczywiście nie z konieczności losu, lecz wskutek wolności woli), Logos przestrzegał już z góry tak jednych, jak drugich przed grożącym im nlebezpieczeń~twem, oraz specjalnymi zakazami zapobiegał niegodziwości, pochwała mi 1.aś zachęcał do wytrwania w dobrym. Niestety, ludzie przyłączyli się do tych spośród aniołów, którzy poszli za swym pierworodnym, jako że pl"U!wyższal on innych rozumem, i poczęli uważać go za Boga, mimo iż zbunto'wał się przeciwko prawu Bożemu. Wówczas Logos mocą swą wykluczył ze wspólnoty z sobą zarówno samego inicjatora zuchwalstwa, jak jego zwolenników. W rezultacie człowiek stworzony na obraz Boży stał się śmier telny, gdy tylko opuścił go potężniejszy Duch; natomiast pierworodny z aniołów za swe przestępstwo i głupotę zmienił się w demona, ci zaś aniołowie, którzy dali się przez niego omamić, stali się jego wojskiem. A wszystko to z wolnej woli. (...) 9. Oto, czym są demony. Ich dziełem jest również fatum, za podstawę którego obrały świat zwierzęcy. Te mianowicie zwierzęta, z którymi obcowały po wypędzeniu z niebios (zarówno pelzające po ziemi jak pływające w wodzie, jak wreszcie czworonogi górskie), demony zaszczyciły honorami niebiańskimi, by wywołać mniemanie, że naprawdę przebywają one jeszcze w niebie i by wmówić w ludzi, że nawet najbardziej nierozumne życie ziemskie może być rzekomo zgodne z rozumem, jeśli tylko stosuje się do konstelacji gwiezdnych. Zarówno to. że ktoś jest porywczy jak to, że jest spokojny. zarówno to, że jest biedny jak to, że jest bogaty - wszystko pochodzi rzekomo stąd, iż takim go uczynili owi rządcy wszystkich urodzin. Krąg Zodiaku bowiem to dzieło bogów. Ilekroć któreś z bóstw gwiezdnych - powiadają przewyższy swą światło~cia
inne wówclas pozbawia je mocy,
zwycię:i:ają zaś
one nn pr1.emian kolejno, raz j"dno, raz drugie, tak że każde bywa co pewien czas zwycięzcą. W ten sposób bowiem zabawia się nimi siedem planet (gwiazd błędnych), uprawiaJąC n: b~· jakąś grę w szachy. ~ty, chrześcijanie, wyżsi jednak jesteśmy od wszelkiego fatum i zamiast \\;elu błędnych demonów uznajemy tylko jednego, nie błąkającego się Boga; skoro zaś fatum nie ma nad nami żadnej mocy, lekceważymy sobie również jego p~aw ldawców. Ale bo też wytłumacz mi- na Boga jak to być może: Triptolemosa •. ficwc<: zbóż. Demeter posłała laskawie do Ateńczyków dopiero wtedy. gdy spadło na n.ą nieszczęście; dlaczego nie świadczyła ona dobrodziejstw ludziom przed utratą swej córki? Pok 1zuje się na niebie psa E~igony i Skorpiona ••, pomocnika Artemidy, centaura Chirona i przepoło \ITlonego Argo~a oraz niedtwied7icę Kallisto: czyżby przedtem zanim zajęli oni wymienione miejsca na niebiosach, niebo nie było w ogÓle ozdobione? A czy nie je•t warte śmiechu twierdzenie, iż Deltot tylko dlatego został z'lHczony w poczet gwiazd bo5k!ch, że przez swój ksztalt trójkątny podobny icst rio S~cy:ii, .lub - jak .twierdzą inni - że przypomina kształtem pierwszą li ter .. 1m1ema Zeusa (Dws)? Dla<:7.egoż w takim razie nie otrzymały swych boskich odpowiedników w niebie również Sardynin i Cypr? Albo dlaczego "lic \Jmi(!szczono na n:ebio~ 1ch również monogramów bruci Zeusa, z którymi podziel l on swą włndz ? ''a jakiejże wn:szcie podstawie uważa się za rządcę • Trlptolemos -
roll. 10
postać mitologiczna: D(·metcr rzekomo nauczvia go uprawy
r:r!go~c {Panna), Skorpir:.n ... -
lt'ol.1atdozblOTY.
' nazwy mitologiczne którvmi Grecy oznaczali '
•
TACJAN SYRYJCZYK: PRZ&MOWA PO OR'I!:KOW
fatum Kronosa, który przecież został uwięziony i pozbawlony władzy? eą ten, który sam już nie króluje? Odrzućcie więc już raz podobne brednie i przestańcie gwałcić sprawiedliwość prułlado waniem nas. Wiemy, że duch jest dwojakiego rodzaju: jeden nazywa się duszą, drugi zaś- wyższy od dusz;y -obrazem i podobieństwem Boskim. Jednego i c!rugiego posiadali pierwsi ludzie, wskutek czego byli oni istotami częściowo materialnymi, częściowo zaś doskonalszymi od materii. Sprawa przedstawia się następująco: wszechświat wraz z całym swym urządzeniem został jak możemy stwierdzić - zbudowany z materii, samą zaś materię stworzył Bóg. Zrazu, przed rozdzieleniem elementów, wyglądała ona jak bezkształtny chaos, dopiero po wprowadzeniu rozdziału stała się piękna i uporządkowana. Tak więc i niebo jest z materii, i gwiazdy na nim, podobnie ziemia i wszystko, co się na niej znajduje, gdyz wszystko jednakowe ma pochodzenie. Ale między tworami materialnymi istnieJe różnica: jedne z nich są piękniejsze, inne mniej piękne. Podobnie jak ciało ludzkie, chociaż jeden stanowi organizm, składa się z części o rozmaitym przeznaczeniu bo przecież czym innym są oczy lub uszy, a czym innym włosy, wnętrzności, szpik kostny lub nerwy, tyle tylko, :ic wszystkie owe częśc i mimo ich różnicy współdziałajq z sobą w największej harmonii tak również świat został mocą swego Twórcy zbudowany z elementów wspanialszych i mniej wspaniałych oraz otrzymał z woli Tego, który go ukształtował, ducha materialnego. Również demony (jak je nazywacie) z materii zostały uczynione i z niej zaczerpnęły swego ducha. Dlatego to właśnie stały się one wyuzdane i zachłanne, z tym tylko, że jedne z nich ciążą raczej ku materii bardziej subtelnej, inne zaś ku bardziej ordynarnej i na jej podobieństwo wiodą życie. Im to wy, Grecy, oddajecie cześć boską - istotom materialnym i daleko odbiegającym od prawidłowego porządku. Ja;. bowiem ju:~: wspominałem, pozwoliły się one w swej głupocie unieść żądzy próznej chwały i zerwawszy cugle zapragnęły przywłaszczyć sobie bóstwo; Pan zaś wszechrzeczy dopuścil, by Go znieważały tak długo, dopóki świat nie dojdzie do swego kresu i nie rozpadnie się, oraz dopóki nie zjawi się Sędzia, który wszystkim ludziom zabiegającym, mimo ataków demonów, o poznanie doskonalego Boga wyda pomyślne świadectwo ich bojowania. Tak więc choć jeden i ten sam duch jest w gwiazdach i aniołach, w roślinach i wodach, w ludziach i zwierzętach, to jednak istnieją w nim różnice. Twierdząc to, nie rzucamy tylko pustych słów ani nic wyrażamy czystych przypuszczeń lub teorii filozoficznych, lecz opieramy się na objawieniu Boskim; jeśli więc chcecie się naprawdę czegoś nauczyć, spieszcie do nas co prę dzej. Skoro nie odsyłacie do diabła Scytyjczyka Anacharslsa 11, n:e oburzajcie się również na to, co g!oszą wyznawcy religii barbarzyńskieJ. Przyjmujcie nasze twierdzenia przynaJmniej tak, jak przyjmu;ecie wrózby Babiloń czyków, słuchając tego, co mówimy, przynajmniej z tym samym nastawieniem, z jakim słuchacie szumu prorokującego dębu. Tamto wszystko uesztli, to - jak już zaznaczyłem - tylko mamidla zaślepionych w swej wściekJokf demonów, nasza natomiast nauka nie pochodzi z tego świata. Dusza sama przez się nic jest nieśmiertelna, o Grecy, lecz śmJertelDL ~ że jednak nie umrzeć. Jeśli nic zna prawdy, wówczas umiera i roźkiala 114 wraz z ciałem, a chociaż nawet kiedyś zmartwychwstanie wraz z Dha końcu świata, to tylko po to, by przez cierpienia nadal do.łwfadCia6 możliwe, by rozdzielał królestwa
u Anacharsis Scyta - z królewsldeao rodu {VI w. brał dalekie podróże, rozpowszechniał obce kult,y opowiadania mial być przyjac:Jelem Solona, Jedneao :II:.IIUIIIIIIIIM 8 - AntoJosta .••
APOLOCECr CRRZI:SClJAJ'łSTWA
w nieśmiertelnoścl Jeśll natomiast zdobyła poznanie prawdziwego Boga, nie umiera ona, lecz tytko na pewien czas ulega rozkladowl. Sama przez się bowiem dusza jest tylko ciemnością i nie ma w sobie nic świetlanego, powiedziano zaś, że ,,ciemności światła nie ogarniają" (J l, 5). Swlatlo jednak ogarnia ciemności i dlatego to dusza, choć nie zachowała ducha, nie przestaje istnieć, gdyż on nadal zachowuje ją w bycie. Swiatłem jest nie kto inny, tylko sam Logos Boży, ciemnościami zaś dusza nie posiadająca znajomości prawd7iwego Boga. Zdana na własne tylko siły ciąży ona w dół, ku materii. i umiera wraz z ciałem. Zlączona natomiast z Duchem Bożym, przy Jego pomocy, wstępuje tam gdzie ją wiedzie Duch: Ducha zaś siedzibą są sfery górne, gdy !ymczasem dusza wzięła początek z dolnych sfer. Na początku duch był w łączności z duszą, ponieważ jednak nie chciała iść za nim, opuścił ją. Wprawdzie zachowała ona w sobie z Jego mocy jak gdyby jakąś iskierkę , ale oddzielona od Niego sama nie jest już zdolna do poznawania rzeczy wyższych, wskutek czego poszukując Boga zeszła na błędne drogi i omamiona przez demony uroiła sobie wielu bogów. Duch Boży nic istnieje wprawdzie już teraz we wszystkich ludziach, w niektórych wszakże, wiodących prawe życie, wstąpił On z powrotem i złączyw szy się z ich duszą objawi1 przez nich duszom innych ludzi rzeczy ukryte. Te dusze, które przyj!;ły mądrość, ściągnęły do siebie pokrewnego im ducha, te zaś, które mądrości nie przyjęły, lecz odrzuciły posłańca Boga cierpiącego; uznane zostały raczej za wrogów Boga niż za Jego czcicieli. Nie pozostaje nam wi!;C nic innego jak starać się odzyskać z powrotem to, co mieliśmy niegdyś, a później utraciliśmy: złączyć naszą., duszę z Duchem .SwiQlym i zjednoczyć się z Nim w Boskim pokrewieństwie. Dusza ludzka nie jest pojedyncza, lecz posiada wiele elementów, iżby mogła przejawiać się w całym ciele; nie potrafi ona bowiem okazywać się na zewnątrz bez ciała, tak, jak i ciało bez niej nie może zmartwychwstać. Człowiek jednak jest czymś więcej niż tylko zwierzęciem rozumnym, ?dolnym do myślenia i posiadania wiedzy - jak go określają ci, co krac1ą niby kruki (według nich bowiem nawet zwierzęta potrafią myśleć i posiadać wiedzę): czlowiek je. t ró,o,Jiież obrazem i podobieństwem Boga. Toteż jeśli ktoś zyje tylko jako zwierzę, nie może się właściwie nazywać człowiekiem; może się nim nazywać jedynie ten, kto wzniósł się ponad czysto ludzką naturę i dosięgnął samego Boga. Dokladniej omówiłem już tę sprawę w mej książce O zwierzętach, obecnie pragnę więc raczej poruszyć zagadnienie najważniej sze. mianowicie co to jest ów obraz Boży i podobieństwo Boże w człowieku. Tego, kto jest samym bytem, z niczym oczywiście porównać nie można; porównywać można bowiem tylko to, co należy do tego samego gatunku. Prawda, że cioskonały Bóg jest bezcielesny, człowiek zaś jest istotą cielesną. Jednakże ciało ludzkie spaja w jeden organizm dusza, której znów ono samo słu7y za podłoże. O ile tego rodzaju istota (cielesno-duchowa) uczyni z siebie jak gdyby jakąś świątynię, wówczas Bóg od razu gotów jest w niej zamieszkać 1a pośrednictwem zesłanego przez siebie Ducha. Jeśli natomiast człowiek nie przysposobi się na świątynię Bożą, jeśli życie jego pozostaje na poziomie zwierząt, tak że różni się od nich tylko artykułowaną mową , wówczas nie ma w nim także żadnego podobieństwa do Boga (...) 20. Swiat przyciąga nas ku sobie, a słabość nasza każe nam szukać oparcia w materii. Odkąd bowiem nasza dusza przez grzech utraciła skrzydła, to jest doskonalego Ducha, trzepocze się ona tylko trwożliwie niby pisklę i wciąż z powrotem opada w dół. Precz wyrzucono demony, na wygnanie akazano pierwszych ludzi: tamtych strącono z niebios, tych wypędzono z ziemi. Oczywiście nie z tej ziemi, na której obecnie żyjemy, lecz z innej, leplej
TACJAN S\'RY.JC:i'-YK: PRZEMOWA DO OREKOW
niż obecna urządzonej. Toteż jeśli tętkniąc za pierwotnym stanem pragniemy doń powrćcić, musimy odrzucić wszystko, cokolwiek stoi temu na przeszko-
dzie. Niebo - człowieku - nic jest czymś nieskończonym, lecz jest skoń~one i ograniczone Ponad nim zaś istnieją światy
ftł
APOLOOECt CIIRZESCU~A
.......
cbieli JUZ nasi prorocy, oraz że odbyła się ona w okresie znacznie pó!niejszym od czasów Mojżesza, mianowicie dopiero na 70 lat przed powstaniem państwa perskiego. Zaznaczyć wypada, iż Berosos to pisarz bardzo uczony, jak tego dowodzi okoliczność, że Juba, autor historii Asyryjczyków, wyratnie przyznaje, iż wiadomości swe zaczerpnął od Berososa. 37. Od Chaldejczyków przejdźmy do Fenicjan. Było u nich trzech pisarzy: Teodot, Hypsikrates i Mochus, których księgi przełożył na język grecki Letus, autor dziejów filozofów. W dziełach historycznych tych pisarzy znajdujemy najpierw opowiadanic o porwaniu Europy za jednego z królów, następnie opis przybycia Menelaosa " do Egiptu, wreszcie dzieje króla Hirama 11, który swą córkę dal za żonę Salomonowi, królowi żydowskiemu, oraz dostarczył mu na budowę świątyni drzewa wszelkiego rodzaju. To samo podaje również pergameńczyk Menander u. Otóż rządy Hirama przypadały mniej więcej na okres wojny trojańskiej, a przecież współczesny Hiramowi Salomon żył o wiele, wiele później niż Mojzesz. 38. Wreszcie dzieje Egipcjan opisał niejaki Ptolemeusz u - nie król tego imienia, lecz kapłan mendezyjski. On to, przedstawiając historię królów egipskich, podaje, że Żydzi pod wodzą Mojżesza wyruszyli z Egiptu na zdobycie Ziemi Obiecanej za rządów króla egipskiego Amosisa, współczesnego jak twierdzi - królowi Argiwów, lnachasowi (...). Otóż od czasu rządów lnachosa do zburzenia Troi upłynął okres obejmujący dwadzieścia generacji. 40. Z powyższego widuć jasno, że Mojżesz był starszy od wszystkich staro1ytnych herosów, wojen i demonów. Jeśli zaś przewyższał on ich starożytnoś cią, to chyba jemu raczej wierzyć należy niż niewdzięcznym Grekom, którzy, niby ze źródła czerpiąc, przejmowali jego poglądy. Wielu bowiem filozofów greckich, staranniejszych od innych w swych badaniach, pościągało cudzołoinie (bezprawni'·) swe nauki czy "!O z samego Mojżesza, czy z jego naśla dowców, przy czym jedne z twierdzeń Mojżeszowych podawali oni po prostu ~n wlasnc oryginalne zapatrywania, inne zaś, których sensu dobrze nie rozumieli, przedstawiali w formie bajecznych opowiadań, przybranych w szatę uczonych komentarzy. Ilu było takich. którzy to byli, oraz co mówili czerpiąc z nas7ych nauk i z historii naszych praw, wyłuszczę konkretnie w mej ksiqzce o ludziach rozprawiających na temat rzeczy Boskich. (...) 42. Oto wszystko, co poslano\"\'i!em wyłożyć wam, o Grecy, ja Tacjan, filozof barLarzyński. urodzony na ziemi Asyryjczyków, wykształcony zrazu w waszych naukach. a następnic w tej. któn t~raz właśnie głoszę. Ponieważ już wiem, kim jest Bóg i na czym polega Jego dzieło, gotów jestem każdej chwili stanąć do dysputy z wami na temat moich dogmatów, z tym wszakże, i.c ~ góry wam Os\\ .adczam, iż nigdy nie zaprę się mego trybu życia, gdyż uważam go za Jedynie zgodny z wolą Bosi<.ą.
" Mc"claos - wedlur mitu syn Atreusa, króla Myken, brat Agamemnona, glówne~~:o wodza pod Troją. Po zdobyciu Troi w ośmioletniej wędrówce tułaczej dotarł do l!:g1ptu. " Hiram - syn Abibnala, kroi Tyru, współczesny Dawidowi i Salomonowi, :· kti-rymi utrzymywał przyjazne stosunki. 11 l.\!enandcr z E!ezu Uli w. przed Chrystusem) jego dzieło: Tlistoria Cvpru ornz prawdop,ldobnic: D:fcjc królów greckich i barbar:vńskfcll. n Ptolcmeu,z - syn Lagosa, króla E;iptu, jednego z glównych wodzów Aleksandro Wielkiego.
TACSAN SYJIVSCZYK: UST DO DIOONftA
..
LIST DO DIOONET A (koniec II w.) l. Gdy widz~, czcigodny Diognecie, jak chrześcijan oraz ile starań dokładasz, by
bardzo ci zależy na poznaniu religii wreszcie wiedzieć jasno, w jakiego oni Boga wierzą i w jaki sposób Go chwalą; co sprawia, że gardzą światem i lekceważą sobie śmierć; czemu nie tylko greckie bóstwa, lecz i zabobon żydowski za nic mają; skąd ta wielka milo§ć, jaką ku sobie nawzajem ży'l!.'ill; dlaczego "oA.'l'eszcie teraz dopiero, nie wcześniej, zjawił si~ na świecie ów nowy lud, nowym żyjący rodzajem życia - nic mogę pozostać obojętny na tw~ wysiłki. Proszę tylko Boga, od którego zarówno mow~ jak słuch otrzymaliśmy, by mi udzielił daru takiego przemawiania, iżby cię ono naprawdę lepszym uczyniło, n zarazem by tak otwarł uszy twoje na glos mój, iżbym nie musiał smucić się z bezowocności słów moich. 2. Jeśli rzeczywiście na tyle wyzwolileś się już od wszelkich upncdzcń i zastarzałych nawyków, byś mó~l niby nowy człowiek wyrobie sobie, jak twierdzisz, bezstronny pogląd na tę nową naukę, tedy patrz, ale nic samymi tylko oczami, lecz tnkże umysłem. Czymże właściwie są ci, których wy zwiecie bogami, czym są zarówno w swej istocie, jak pod względem zewn~:trznej swej rormy? Nic jcstżc to w gruncie rzeczy taki sam kamień jak ten, po którym 'tqpamy? Nie jestżc to taka sama miedź jak ta, z której sponądzono nnszc naczynia? Nic jcstże to takie samo jak każde inne drzewo, może jut. nawet spróchniałe, takio samo srebro, wymagające ochrony przed złodziejami, takie samo żelazo rdzą zgryzione, taka sama glina, do najpodlejszych uźywana wyrobów? Czyź wszystkich owych bóstw nie wytworzono ze zniszczalnej matr.rii, przy pomocy ogrua i żelaza? Czy rue wytworzył ich rzeźbiarz, miedziorytnik, złotnik , lub nawet tylko zwykły garncarz? Czy zanim przybrały one ostateczne kształty, nie obrabiali ich wpierw na wszystkie strony i rozmnitj'mi sposobami artyści? Czy nie można by ich każdej chwili przerobić na najtwyczajniejsze naczynia. gdyby je tylko Y."Zi~li w swe r~e odpowiedni rzemieślnicy i na odwrót, czy każdego z nich odpowiedni artysta nic potrafiłby ukształto wać z prostego garnka? Czy nic są owe wszystkie boiki i głuche, i ślepe, i bezduszne. i pozbawione zmysłów, i bezwładne, i ulegające zepsuciu? A wy mimo to nazywacie ich bogami i służycie im, i cześć im oddajecie, l staracle się do nich upodobnić. Nienawidzicie chrześcijan za to, że nic chcą ich zn bogów uważać, ale czy sami nie pogardzacie nimi w gruncie rzeczy bardziej jeszcze niż chrześcija nie? Wszak to wierutne kpiny i raź4ca niesprawiedliwość, gdy jednych bogów, kamiennych lub glinianych, pozostawiacie na los szczęścia w otwartych świątyniach, innych zaś, srebrnych lub złotych, lnymacie nocą pod kluczem, za drua zaś powierzacie opiece specjalnych stróżów, w obawie pned złodzie jami (...). Wiele mógłbym przytaczać powodów, dla których chneScljanie me chcq si~ waszym bóstwom zaprzedawać w niewolę, po cói jednak szerollo się nad tym rozwodzić? Albo wystarczy to, co powiedziałem, albo ........, każdego słowa wi~ej.
3. Wiem natomiast, że ciekaw jesteł, dlaczego c:brzekijalaie również rcligi~ żydowską. Otóż widzisz: żydzi wprawdzie
nlają się czcić wasze bóstwa i gł01q się wymawcami Bop jllllp..~ wszechrzeczy, błądq jednakże, ponieważ apoa6b, w jald . . nie różni się w zasadzie niczym od kultu wuzeco. Szaleństwo Greków Da tym widnie polep. te Ullldl.....ł.fiJ
• of1ary, mimo li wiedz~. :.e ci bogowie pozbawleni s~ zmysłów i głusi. Bardzlej w ~c chyba jeszcze żydzi powinni sobie zdaw:~ć sprawę, że składanie ofiar ogu, który przecie± niczego nic potrzebuje, jest raczej głupotą niż kultem Boi:ym. Wszak nic ulega wątpliwości, że Ten, kto stworzył niebo, ziemie: 1 wszystko, co się na nich znajduje, kto nam użycza wszystkiego, czego nam pctr7cbz, posl:lda k:~żrlą z tych rzeczy, jakie Mu oni niby ze swego, a w rzeczywistości z tego, oo sam im dał, ofiarowują. 1\toim zdaniem kazdy, kto sqdzl, że przez skladanie ofiar z krwi, tłuszczu czy calopalenia oddaje cześć Bogu, nicwiele ró7.ni się od tych, co w podobny j;posób czczą twory zmysłów pt)zbawione, a wi~c do zrozumlenia owej C7 Ci niezdolnc. -1. Zb>•tccznc wydaje mi się dokładniejsze pouczanic cię o tym, z jakim to ~lrachem 7.ydzi przcstnegnją przepisów pokarmowych, jak zabobonnic ~wl~c:~ szab11t, jak ~ię puszq ze swego obrzezania, jak udają posty i obchodzq nowic księżyca; wszystkie te tmicsznostki nic warte są nawet wzmianki. Bo czyż goc!zi się rzeczy stwor:r.one przez Boga na użytek ludzki dzielić na takie, które zostały cobrze i takie, ktke zostały źle stworzone, oraz zgodnie z tym j~dne z nich przyjmo"'oć, n Inne odrzuca(:? Czy nie jest wręcz bez· boinym k!amstw
TACJAN SYRYJCZYK: LIST DO DIOONETA
..
a. oni cieszą s~ę, jak gdyby dopiero wtedy iy~ zaczynali. 2ydzl od~ 11ę do mch wrogo ruby do pogan, poganie równiei ich prześladuj,, a nikt włakiwie nie potrafi uzasadnić, dlaczego. • 6. Krótko mówiąc: czym dusza w ciele, tym y,· świecie chrzełcljanie. Dusza przenikn wszystkie członki dala, chrześcijanie wszystkie m:uta świata. Dusza 7.y;e w ciele, ale nie należy do ciała, chrześcijanie żyj• w św!ecie, ale nie należą do świata. Duszę więzi widzialne ciało, ale sama pozostaje niew:dzialna, chrześcijan dostrzegają wszyscy, ale nikt nic widzi ich religii. Dusza ma w ciele wroga, chociaż mu nic złego nie zrobiła, lecz tylko wzbrania się dzielić jego rozkosze; chrześcijan wrogiem jest świat, choć w niczym go nic skrzywdzili, lecz tylko unikajq jego uciech. Dusza zamknięta w więzieniu ciała spaja wszystkie jego członki w jeden organizm, chrześcijanie uwięzieni w świecie chronią go przed rozpadcm. Dusza przebywa w śmiertelnym mieszkaniu sama nieśmiertelna , chrześcijanie żyją w doczesności, licząc na życie wiec:me. Dusza wzrasta w doskonaloś~i pod wpływem umartwienia przez posty i czuwanie nocne, chrześcijanie z dnia na dzień wzrastają w lict· b~ pod wpływem prześladowania. Oto rola, którą im Bóg wyznaczył i z której nic wolno im rezygnować. 7. Alo bo też religia chrześcija n to nie jakiś ziemski wymysł; nie doczesną tylko powierzono im naukę i nie ludzkich tylko strzegą oni tajemnic. Niewidzialny a wszechmocny Stwórca wszechrzeczy 7eslal z nieba na ziemi11 sa mą Prawdę, sam swój święty i nicpojęty Logos, by zamieszka! tutaj On na stale w sercach ludzkich. Tak jest: Bóg posłał do ludzi nic któregoś ?e swych s ług, jakiegoś aniola czy księcia, czy kogoś z tych, co w niebie rządy sprawują, lecz Tego, który był Jego pośrednikiem w stworzeniu i urządzeniu śwh:ta: Tego, który zbudował niebios sklepienie i morzu zakreślił granice, i ciałom niebieskim dal tajemnicze prawa, który słońcu wyznaczył drogę dzienną, a ksi(/i:ycowi i krll· zącym po jego torach gwiazdom kazał świecić w nocy, który we wszystko wprowadził ład i porządek, który włada niebem, ziemią i morzem oraz wsrystkim, cokolwiek w nich i na nich się znajduje, który rządzi ogniem, powie· trzem i otchłanią - jednym słowem panuje nad wszystkim, co w górze jest i w dole, i pośrodku. Tego właśnie posiał Bóg ludziom. Foslal Go zaś nie z władzą grotncgo i straszliwego tyrana, Jecl z łagod nością i słodyczą tak, jak król zwykł posyłać swego syna; posłał Go jak~> Boga, ale równocześnie na sposób ludzki. jako człowieka między Judzi; posłał Go po to, by ich zbawił, przekonywał, a nie prlymu!zal, z miłością, a nie z sądem - aczkolwiek kiedyś przyjdzie On również na Sąd l wtedy .,któż ostanie się przed Jego obliczem?" (MI 3. 2). Czy nie widzisz, jak chrześcijan rzuca się na pastwę dzikich zy.ierząt, qdając, by się zaparli Fana, a jednak oni nie ulegają? Czy nie widzisz, jak w miarę mordowania ich coraz więcej ich przybywa? Oto masl niezbity dowód, że nie chodzi tu o dzieło ludzkie, lecz o moc Bosk4; oto masz wyrał ne świadectwo obecności samego Boga. 8. Któż z ludzi wiedział przed Jego przyjściem, kim wlałdwie jelt lWI? Chyba nie bierzesz na serio owych płytkich i dziecinnych wyjUDle6 ...,._ wanych przez rzekomo ,.nieomylnych" filozofów, uwała~cyeh a BGIIl 11 ogień (do którego zresztą sami się kledył dostan4), to wodę. lo m6w . . tanego spośród rzeczy stworzonych; wszak w takim razie kdde w rzenie można by równie dobrze nazwa~ Bogiem. WSQR~ro lo bzdurą i oszustwem szarlatanów. Bota ładeD cdowlelc ani w inny sposób nie poznał, clop61d OD sam ... ....._ w akcie wiary, ll:t6ra jed)'Die Uldalnła au do ........ Git
Bo 6w Ból. Paa i Stwórca wszechrzeczy, ltt6ry wszystko do bytu powolał urqcWI, jelł zarówno życzliwy ludziom, jak cierpliwy. Taki byl :rawsz~. taki jest l taki będzie: łagodny, dobrotliwy, przebaczaj11cy, prawdomówny - słowem w dobroci swej niezrównany. Zrazu przekazał On swoj11 wleJkil l niepojęłll m~l zbawlenia ludzkości wył11cznie własnemu Synowi, nikomu więcej; 5t11d nic dziwnego, że dopóki to pełne ~drości posłanowie nie tr:r:ymał w tajemnicy, wydawało się nam, że Go zupełnie nie obchodzimy, że jest wobec nas całkowicle obojętny. Dopiero gdy plan podjęty na początku zdecydował się za pośrednictwem tegoż umiłowanego Syna urzeczywistnić, odsłonił przed nami całą prawdę; ale wtedy już dał nam wraz z objawieniem od razu wszystko; i uczestnictwo w Jego dobrodziejstwach, i wiedzę, i zdolność działania. Czy ktokolwiek z nas mógł się czegoś podobnego spodziewać? P. A jednak On to ze swym Synem już dawno ułozył. Tymczasem zaś pozwalał nam be1.karnic ulegać złym popędom, namiętnościom i pożądaniom. X1c cleszył się oczywiścle z naszych grzechów. ale cierpliwie je znosił; nie patrzył obojętnie na tak długi stan naszej nieprawości, ale pragnął nas przezen do obecnego stanu usprawiedliwienia przygotować. Mieliśmy wówczas doświadczyć, że sami przez się nie jesteśmy godni życia, byśmy teraz tym jaśniej uświadamiali sobie, iż tylko łaska Boska uczyniła nas jego godnymi: mieliśmy wówczas przekonać się naocznie, ze o własnych silach nie potrafimy wejść do królestwa Bożego. byśmy teraz tym lepiej zdawali sobie sprawę, iż tylko Boska moc zdolna jest nas do niego wprowadzić. Wreszcie w•ypelnila się miara naszych niegodziwości: stało się pewne, że r.asluguj(·my jed~'Tlic· na karę i śmierć, a wraz z tym nadeszła chwila wyznaczona przez Boga na objawienic zarówno Jego dobroci, jak Jego mocy. I oto On, w niezmierzonej milości swojej. nie tylko nie rozgniewał się na nas, nie odtrącił od bicbie, nie wypomniał nam złości naszej, lecz przeciwnie, odniósł się do nas z takq pobłażliwością i wyrozumiałością, że w miłosferdziu swym sam grzechy nasze na siebie przyjął, a jako okup za nas oddał włnsne go Syna: świętego zn nieprawych, niewinnego za grzes: ników, sprawiedliwego za niesprawiedliwych, nieśmiertelnego za śmiertelnych. Cóż bowiem innego mogło zakryć grzechy nasze, jak nic Jego sprawiedliwość? W kimże innym mogliśmy zostać usprnwiedliwieni, jnk nic w jedynym Synu Bożym? O, rót za słodka przemiana, co za niczbadane wyroki, co za nieoczekiwane dobrodziejstwo: jeden sprawiedliwy pokrywa mnóstwo nieprawości, sprawiedliwość j•dncgo usprawiedliwia masy grzeszników. Gdy tylko przekonał nns, że nasza natura sama nic jest zdolna do życia, zara okazał nam również Zbawiciela, który nawet bezsilnych !=Otrafi zachować od śmierci. A wszystko po to, byśmy uwierzyli, że nie kto inny tylko On jest naszym ojcem, żywi cielem, nauczycielem, doradcą, lekarzem, mądrością, światłem, sławą, siłą, życ1 m, i ,.nie troszczyli sic: o to, czym byśmy się od7iewali, ani co byśmy jedli''. 10••lc~li wic:c t:~kźc w lobif', Diognecie, obud lo ic: może pragnienie tnkiej wlnry, popntu; nn Bogu przede wszystkim jako na OJCa. Wszak On miluje ludzi din nich )lrzccicż świat stworzył, pod ich władzę poddal wszystko, co tu na ziemi i tnicje, obdarzył ich mową i rozumem, umożliwił im spogląda nic w górę, ku NI mu, ukszt::.ltował ich na podobi~ństwo swoj~. zesłał im awego pkrworodnc-go S)'Jla, przyobiecał im wreszc:e królcstv·o niebieskie, · Go tylko m.low ć ~dą. Nie przypuszczasz nawet, jak wie:k:~ rado~ cię o&amic, gdy Go pozna z, oraz jak wielką mi!ością zapalasz ku Niemu, gdy dojdziesz do pr~ekonrmla, że On pier...:szy ciebie umiłował. Kiedy zaś Go pokochasz, będz1csz sir; od razu >tarał również dobroć Jego naśladować. Spytasz z:1pewne, czy może człowiek naśladować Boga? Tak, może; On sam i
~o
HEIUIIASZ: SATYRA NA P'ILOZOFOW POOAftliXJc:R
•
nawet tego żąda. Tylko trzeba pamiętać, te s~e ludzkie Ble J1a1e1a .a na rządzeniu drugimi, ani na gnębleniu słabszych, ani na bopc:eala lic. eDi na pomiataniu nlisz:;mi od siebie; niczym też taldm nle naśladuje m.·Bop, bowiem zupełnie co innego stanowi istotę Jego Majestatu. Czy wiesz, kto jelit prawdziwym naśladowcą Boga? Ten, kto brzemię drugiego bierze na swe barki, kto pomaga słabszemu w tym, w czym go przewytsza, kto biedne,o wspiera 7. dostatku, jaki sam od Boga otrzymał; taki człowiek jest Boga naśladowcą, gdyz jak gdyby jakiś drugi Bóg występuje on wobec tych, którym świadczy dobro. Gdy tego rodzaju życie prowadzić poczniesz, wtedy już tutaj na ziemi ujrzysz, jak to Bóg z niebios rządzi całym światem, niby władca państwem. I będziesz opowiadał tajemnice Boże i zachwycał się tymi, którzy no śmierć idą nie chcąc zaprzeć się Boga, i gardził będziesz złudnymi manowcami tego świata, ponieważ zrozumiesz, że dopiero w niebie jest prawdziwe życie; że nic nie znaczy śmierć doczesna; że tylko tej prawdziwej, wiecznej śmierci lękać się trzeba, która czeka skazanych na nic kończące się cierpienie w ogniu. Zarazem będziesz podziwiać tych, którzy dla sprawiedliwości cierpią ogień ziemski, i szczęśliwymi ich nazywać będziesz (...).
HERMlASZ (prawdopodobnie II/III w.) SATYRA NA FILOZOFÓW POGAriiSKfCH
l. Błogosławiony apostoł Paweł wyrazil się w liście do Koryntian, że "mądrość tego świata głupstwem jest u Boga'' {l Kor 3, 19). Nic bez racji Doprawdy, wydaje się, iż cała owa mądrość wzięła chyba początek z buntu aniołów, tyle między filozofami panuje rozbieżności, gdy wykładają swe poglądy. Jedni z nich twierdzą, że dusza jest ogniem, inni, że jest powietrzem,
jedni utożsamiają ją z rozumem, inni z ruchem, jedni pojmują ją jako parę, inni jako siłę z gwiazd wypływającą (...). Ileż tu zdań, ile argumentów, Ilu wreszcie wykrętnych sofistów, myślących nie o znalezieniu prawdy, lecz raczej o zwalczeniu przeciwnika. 2. Ale niechby się już nawet spierali o istotę duszy, byle przynajmniej w kwestii jej właściwości byli zgodni. Gdzież tam! Jeden uważa, ie rozkosz jest dla duszy czymś dobrym, drugi, że jest czymś z1ym, trzeci, że jest CZJIIIł pośrednim między dobrym a złym. Jedni twie~, te dusza jest z aatarJ swej nieśmiertelna, inni, że jest śmiertelna, jeszcze Inni, te ł7Je wprawdlfe po śmierci, lecz tylko przez krótki czas. Niektórzy opowiadaM, łe praecballll ona w ciała zwierząt, inni, że rozsypuje się w atomy, jeszcze iDDJ, te -.., się z jakimś nowym ciałem; 54 nawet tacy, co ku. jej oc1bJwa6 w::adahtq pośmiertną przez trzy tysiące lat; mimo, że ami nie ~ doalei..... stu lat wieku, obiecują drugim aż łrz1 tJii'ce lat ł7eia pa:; ' p Jak to wszystko nazwać? Wedłut mDfe awantunalclłwaa . . . albo szaleństwem, albo najleplej wa,.tldm ruem. O. • Jlll.elllill przeświadczony o swej ni~ l cJeae ... • się, te właściwie jntem ~. wi4C poaąiWD rozsypuję się rzekomo w ałiiiiii.J: ...Jt lllę .....
W.,
z teJO, py po pewn)'Dl czasie dochodzi mię wieś~ że w rzeczywistości nie r-etem ani powietrzem. ani ogniem, lecz zwierzęciem czy ryb~t. Tak więc mam teraz dla odmlany delfiny za braci. Spoglądam na swe ciało i strach mię ogarnia, bo nie wiem właściwie, jak ostatecznie mam siebie nazwa~ : człowiekiem ery wilkiem, psem czy wołem, ptakiem czy wężem, smokiem czy jakąś chimerą? Bowiem ci w~zyscy filozofowie zmieniają mię we wszystkie zwicrz~:ta po kolei: ziemne, powietrzne, wodne, skrzydlate, nawet wielopostaciowe, dzikie lub oswojone, nieme lub obdarzone głosem, głupie lub mądre: pływam, latam, pełzam, biegam, siedzę (...). Aż tu nagle zjawia się Empcdokl~ q i tłumaczy mi, że to wnzystko nieprawda, że faktycznie jestem tylko krzakiem. 3 (...) Có:' w tym ;cdnak dziwnego, skoro nawet gdy chodzi o określenie umy<'h pirrwiastków, z jakich utworzone są rzeczy w przyrodzie, jedni filo· zofowir sprzeciwiają się drugim. Oto Anaksagoras, odprowadzając mię n:~ bok, poucza mię: .,Podstawowym pierwiastkiem wszechrzeczy jest rozum; en stanowi przyczynę wszystkiego i wszystkim rządzi, on porządkuje, co bezładne, po•uszn, co nicruchomc, dzieli, co pol:;czo:te, ks7.tałtuje, co bezkształtne··. Podoba mi się ten Anoksagoras i wierzę, że tak jest jak mówi. .\Jt' wystr,pują przer•iwko niemu M .. "ssos i Parm~nides, z których drugi gl<•si i to nawet wierszem - ic i. ~ot~ wszcchr·:eczy stanowi jedność or!wi!•c··nn, niPor,raniczonn, niczmicnn:1, Przc 1•.onuje mię to twierdzenie, choć sam ~11 w •m dlaczego, i Parmenides wyg:~nia ~ 11 ego serca Anaksagorasa. Skoro tyl ko jednak n:tbrnlcm prz konania, ic w:Pszcic wiem już na pewno, jsk sio: rzc;:•y rnnjq, nagle zja\\ In s!~ Anaksymenes i wykrzykuje coś wręcz prZPdwncgo. "Zapewniam ch~ - powiada - ż~ wsz~·stko, co istniej:-, to tylko powif'trz<:'' ono gdy zg~ści sl~ l skropli, staje sl~ wodą. a gdy się rozrzedzi l rozwieje, przekształca sit; w eter i ogień; w miarę jak powraca do swej pxcrwotnej 11ntury, mów przybiera postać płynnego powietrza, w miarę jak się zgęszcza, 2micnia swą natu~." I :znów przytakuję Anaksymene50'.':i i poczynam go kochać. ·'· Ale oto występuje j-•go przeciwn!k, groźny Empcdokles, i grzmiącym głosem wola spod Etny: "PocZ4tldem wszechrzeczy jest miłoś~ 1 nienawiść; jedno łr.czy, dnxr.n rozłącza, a z walki .:ch powstaje wszystko, co istnieje; wszystkie zaś rzeczy dzielę na podobne i n!epodobne, ograniczone i nieogrankzone, wieczne i przcmijaj~ce". ,.Brawo. Empedoklesie, idę za tobą, chociozby do samego kroteru \\"Ulkanu." Cóż z tt:'go, kicd~· po drugiej stror.:c stoi Protagoras i także ciągnic mię ku sobie, mówiąc: •.Granicą l miarą wszystkiego jest człowiek; co podpada pod ego zmysły- istnieje, co nic podpada - tego w ogóle nie ma" Pochlebla mi to t\\;t•rdzt:'nie Protagorasa, prz:,"Pisującego wszystko, lub prawie wszystko. czlowickowi. Tylko ze trudne mi takze o:lmówić racji Talesowi, który twie:-dzi, że podstawowy picrwia.,tek wszechrzeczy stanowi woda, że wszystko powstaje z wilgoci i w wilgoć >ię obrnca, 7.e cała ziemia pływa po wodzie. Bo niby dlaczego minłb)'m powątpiewać " ' wiedzę Talesa. skoro to przecież najstarszy spośród filozofów jońskich? Co prawda ziomek jego, Anak.ymander, utrzymuje, iz wcześniejszy od \\;Jgoci jest ruch, który spra\\;a, że rzeczy w przy:-odzie powstają i giną. Chyba więc nalci:ałoby raczej wierzyć Anaksymandrowi. 5. Czy jednak nie taka sama słav.·a otacza A:-chelaosa, dopatrującego się zasady w.;:zystkiego w ciep!c i zimnic? Niestety, z nim znów nie chce się 'Zlodzić gadatliwy Platon, wywodzący wszystkie rzeczy z Boga, materii i idei wzorcowej. Przyznaję, że przekonuje mię, lecz jakże mam wierzyć filozofowi, kt6ry wymyślił również "wóz Zeusa"? Zwłaszcza, że spoza pleców Platona
HERMIASZ : SATYRA NA FILOZOFOW POO,\~SKICil
III
wysuwa się jego uczeń Arystoteles, toczący z mistrzem nieuata*' wo)Dę o budowę owego .. wozu". Ten znów wymienia inne pierwtutki wszechrzeczy: ele~ent czynny i element bierny. Czynny nie ulega rozwojowi, bieny zaś po~•ada cztery właściwości: suszę, wilgot, gorąco i zimno; przez ich wzajemnil wym•am: wszystko powstaje i ginie. - Ponieważ zmęczyło mię już takle ustawiczne bujanie na rau różnych poglądów w górę l w dół, pozostanę więc ostatecznie przy zdaniu Arystotelesa i zadne argumenty nie zmienią mego stanowiska. 6. Latwiej to wszakże powiedzieć, niż wykonać, skoro także starsi od tamtych Cilozo!owie szarpią mi nerwy. Taki na przykład Ferecydes uważa za prapierwiastki wszechrzeczy: Zeusa. Gaję i Kronosa, to jest eter, ziemię i •·zas; eter produkuje, ziemia podtrzymuje, a wszystko dzieje się w czasie. Oczywiście i u tych staruszków nic brak zazdrości, Leuklppos określa poglą dy Fcrecydesa wprost jako brednie, sam za§ głosi, te podstawowymi pierwiastkami wszystkiego są nieograniczone, wiecznie się poruszające, najmniejsze cząsteczki - atomy - z których delikatniejsze wzlatują w górę stając 5lę ogniem i powietrzem, mniej delikatne zaś pozostają w dolo tworząc wodę i
ziemię.
Dokądże wreszcie, u licha, będę badał to wszystko i kiedyż ostatecznie dowiem się prawdy? Może uratuje mię przynajmniej Demokryt, dowodzący. ie wszystko bie rze początek z tego, co jest, i z tego, cZl'go nic ma, czyli z pełni i próżni : pełnia kręcąc się w próżni przybiera ksr.talty poszczególnych rzeczy. Niewiele brakuje, bym przyklasnął Demokrytowi, gdyby nie to, że odwodzi mię od niego Heraklit, mówiąc płaczliwym głosem: "Podstawą wszystkiego jest ogień, posiadający dwie właściwości: rz:•dkość i g~stość, z których pierwsza ma charakter czynny, druga bierny, pierwsza łączy. druga dzieli". Mam już dość; jestem prav.ie pijany od tych wszystkich teorii. Lect oto jeszcze Epikur wzywa mię do siebie, a czyż mogę przejść obojętnie nad jego piękną teorią o atomach i próżni, przez kombinacj~ których ws1.ystko zarówno powstaje, jak ginie? Przyznalbym ci niewątpliwie racje;, przczacn; Epi· kurze, lecz widzisz przecież, że Kleantes, wystawiwszy glow<: ze studni, śmieje się z twych poglądów, przeciwstawiając im swoje - o Bogu i materii. o tym, że ziemia przechodzi w wodę. woda w powietr7c, powietrze unosi się w górę, a w dole. przy ziemi pozostaje ogień. że świat caly przenika dusza rozumna, której jakaś cząstka i nas oż>-wia. Chociaż już takie mnóstwo prapierwiastków naliczyłem, widocznie jeszcze ich za mało. gdyż właśnie od strony Libii zjawia się nowa falanga filozofów pod wodzą Kameadesa i Klitomncha. Od r:~zu obracnj-1 oni w proch wszystkie dotychczasowe zapatrywania, sami głosząc, że właściwio nie ma nic pewnego. gdyż u podstaw każdej prawdy leży fałszywe wyobrażenie. Więc tyle czasu straciłem na darmo? A ponadto, jakże potrafię wyrzucić z mej głowy lo, czego się dotychczas dowiedziałem? Bo jeśli rzeczywiłcle niczego ,IIOIIlM m. można, to wniosek, że dla człowieka żadna prawda nie iatnleje, cała zd IIIIIII okrzyczana Cilozofia raczej goni za majakami, niż zdobywa wiedzę o ,...,.. wistości.
8. Na szczęście inni filozofowie, ~rcy starego pokroju, jak PU:HIIilllllll i jego zwolennicy, ludzie powdni l małomówni, zdradzaM IIII - ftll--'i..... ta'cmni<"• - innv pogl4d: "On powiedziaf', :te )IOCZlllkWID WIIUI.ellllilli
jedność; z jej stosunku do IDDycb liczb~,;:':.W~=-·=r~:~==r.. I tak: ogień składa się z 24 tr6jqtów P cach 4 trójkątów rówDoboe&DJdl. z prostokątnych... Powietrze lkiHa li' z
.. równobocznymi... Woda składa się ze 120 trójkątów równobocznych... Eter z 12 równobocznych pięciokątów... Ziemia z 48 trójkiltów ograniczonych sześcioma kwadratami, z których każdy dzieli się na 8 trójkątów prostokąt nvch · 9. Tak to Pitagoras wymierza świat. Gdy się o tym dowiaduję, odczuwam w sobie poryw jakiegoś boskiego natchnienia, wobec czego porzucam dom, ojczyznę, żonę, dzieci, zdaję je na los szczęścia, a sam wznoszę się w sfery eteru i lokciem wypożyczonym od Pitagorasa poczynam mierzyć ogień. To bowiem, że już go zmierzył Zeus, absolutnie nie wystarcza; ja sam, ta wielka, potężna ciałem i duchem istota, muszę się dostać do niebios i osobiście przemierzyć eter; inaczej biada władzy Zeusowej. Skończylem wreszcie mierzenie; teraz już Zeus na pewno wie, ile kątów posiada ogień. Wobec czego opuszczam niebo i wracam na ziemię, po czym przekąsiwszy naprędce nieco oliwek, fig i kapusty - skaczę natychmiast do wody, by zmierzyć z kolei ten płynny pierwiastek- na łokcie, cale i pól cala, oraz obliczyć jego głębokość. Musze: bowiem także Posejdona pouczyć, jak wielkie jest morze, którym włada. Ka obejście samej ziemi i obliczenie jej wymiarów, ciężaru i innych stosunków, wystarcza mi w zupełności jeden dzień. Nie wątpię zaś ani przez chwilę, że będąc tak wielką oraz tak wspa niałą istotą, dokonam tych pomiarów jak najdokładniej i nie pominę nawet ćwierci całego wszechświata. Znam już liczbę gwiazd i ryb, i dzikich zwierząt; muszę jeszcze tylko położyć świat na wadze, a dowiem się bez trudności nawet tego, jaki jest jego ciężar. Cóż mi wreszcie pozostanie? Chyba rościć sobie prawo do władzy nad światem.
10. Lecz oto nagle podchodzi do mnie Epikur i pochylając się, szepcze mi: "Przyjacielu, zmierzyleś dopiero jeden świat, a przecież jest ich wiele, bardzo wiele, cały bezmiar". No cóż, nie ma rady, trzeba będzie jeszcze pomierzyć te wszystkie nowe niebiosa i nowe etery. Zresztą nic w tym znowu strasznego; muszę tylko zabrać z sobą żywności na pewien czas, a przelecę szybko owe światy Epikura. Bez trudu przebywam granice: Tetydę i Okeanosa. Przybywam do nowego świata, niby do nowego miasta i wymierzam tam wszystko w paru dniach. Następnie przenoszę się kolejno do coraz to innych światów: trzeciego, czwartego, piątego, dziesiątego, setnego, tysiącznego. Ale co dalej? Dalej panuje już mrok: całkowita niewiedza, groźna zasadzka, nieograniczony błąd, nie kończące się urojenia, niepojęta głupota. Bo przecież jeślibym chciał naprawdę niczego nie pominąć, musiałbym jeszcze policzyć atomy, z których tyle światów powstało, jako że dokładne zbadanie wszystkich tych rzeczy jest dla naszego życia sprawą wręcz konieczną , od której zależy szczęście rodziny i państwa. To, co opowiedziałem, wystarcza chyba, by pokazać, ile sprzeczności kryje się w teoriach pogańskich filozofów, jak wszystkie ich wysiłki badawcze gubią się ostatecznie w nieskonczoności, natrafiając w rezultacie na nierozwiązalną zagadkę, jak wreszcie Sil one bezcelowe i bezużyteczne skoro nie można ich potwierdzić żadnym jasnym i bezwzględnie przeko~ywającym dowodem.
MINUCJUSZ FELIKS: OKTAWIUSZ
1.11
MINUCJUSZ FELIKS (ll/lll w.) OKTAWIUSZ l. Ilekroć w cichości serca rozmyślałem i wspomnieniami goniłem za Oktawiuszem, dobrym i wiernym przyjacielem z lat dawnych, ogarniało mię tak tkliwe względem niego uczucie, że miałem poniekąd wrażenie, jakobym nie pamięcią wywoływał z przeszłości dawno minione czasy, lecz żywy do nich wracał, tak przecież jego obraz, o ile usunął się z przed moich oczów, o tyle wrył się w serce moje i w głąb mej duszy( ... ). Kiedy więc myślą przebiegałem wszystkie chwile naszego współżycia i serdecznej przyjaźni, zatrzymałem się przede wszystkim przy wspomnieniu rozmowy, w której on Cecyliusza, jeszcze wtedy w pusty zabobon usidlonego, przez pełne argumentów wywody na prawdziwą nawrócił drogę. 2. Dla załatwienia sprawy i zobaczenia się ze mną przybył Oktawiusz do Rzymu, porzuciwszy dom, małżonkę i dzieci będące w wieku najrozkoszniejszym, bo w latach niewinności, kiedy to pólsłówkami chwytają się mowy, dając jej tym słodszy powab przez niedomówione zgłoski niewyrobionego języka. Nie mogę słów znaleźć, by wyrazić, jak wielka i bezgraniczna ogarnęła mię z jego przybycia radość; tym większa. że zjawienie się najdroższego przyjaciela było całkiem niespodziewane. W kilka dni później, gdy już gorą cą tęsknotę ukoiła ciągła jego obecność i kiedyśmy sobie nawzajem opowiedzieli wszystko, czegośmy wskutek obopólnej rozłąki o sobie nie wiedzieli, postanowiliśmy zrobić wycieczkę do rozkosznego miasta Ostii, tym chętniej, że dla mego zdrowia kąpiele morskie były przyjemną i wslulzaną kuracją. Poza tym i wakacje winne zwolniły mię od zajęć sądowych, był to bowiem czas, gdy po gorących dniach letnich lagodna nadchodziła jesień. Kiedyśmy więc rankiem zdążali brzegiero rzeki w stronę morza i lagodny wietrzyk orzeźwiał nas, a delikatny piasek usuwając się lekko spod nóg rozkosz sprawiał nam idącym, Cecyliusz ujrzał posąg Serapisa i naśladując tłum zabobonny podniósł rękę do ust, kładąc na niej pocałunek. 3. Wówczas Oktawiusz rzekł: .,Nie zgadza się to z obowiązkiem przyjaciela, bracie Marku, by człowieka, który w domu i poza domem nic oddziela się od twego boku, zostawiać w takiej ślePo.cie prostej nieświadomości i pozwolić mu w biały dzień czcić kamienie - przerobione co prawda na posągi skropione olejkami i w wieńce przybrane - wiedząc dobrze, że z tego zaślepie nia jednaka hańba spływa na ciebie i na niego". W trakcie rozmowy przeszliśmy przez miasto i ma leźliśmy się na otwartym wybrzeżu( ...). Przybywszy do miejsca, gdzie wyciągnięte na brzeg łodzie spoczywały na dębowych Idodach, chronione w ten sposób przed wilgocią ziemi, ujrzeliśmy chłopców bawiących się z zapałem rzucaniem kamyków w morze (... ). 4. Kiedyśmy z zajęciem przypatrywali się ich zabawie, Cecyliusz nie zwracał wcale na nią uwagi l nie śmiał się z zawodów, lecz milczący i smutny odsunął się na bok, a w twarzy jego widać było bolesne wuuszenle. Wtedy ja odezwałem się do niego: ,.Cóż to, Cecyliuszu? Gdzie poddała ~ twoJa zwykła ochoczość, gdzie twoje wesołe spojrzenie, które miewasz aawet Wlll6l poważnych okoliczności?" Na to on: ,,Mocno mię niepolroM l JrJq słowa szego Oktawiusza, w których zarzucił ci bl'ak troaki o przyjadela, 11f sposób pośrednio tym cif:iej oskarżyć mię o zabobon. Dlafelo all!iit dalej i zuadniczą &toczyć z Oktawtuszem walkę. Jełli aoble jestem na dysputę z nim jako zwolenuik tej umej co 01.1 zobaczy, ie o wymianę zdaA mi~ atronnlbmf ~
JOltCZM problemy; JJ4dłmy tylko na tej tam kamiennej grobli wysuniętej w mone dla ochrony łazienek, byśmy mogli i z drogi odpocZ4ć, i uwałniej dyskuto111..ć". Po jego słowach usiedliśmy; ja w środku, oni dwaj po bokach. Ucz\'llili to nie z uprzejmości lub ze względu na mój stan czy urząd, gdyż do kola przyjaźni wcbodz4 albo równi sobie, albo przez przyjaźń zrównani, lecz bym jako sędzia sledZ4C przy obydwóch mógł ich jednako słuchać, a w razie sprzeczki jako bezstronny oddzielać. 5. Wtedy tak zaczął Cecyllusz: ,,Aczkolwiek, bracie Marku, doskonale znasz sprawę, o którt'j mowa, gdyż poznawszy dokladnic obydwa sposoby życia jt'dcn odrzuciłeś, a drugi wybrałeś, to jednak teraz tak musisz się nastroić , byś j:~ko zupełnie bezstronny sędzia wagę trzymał i nie sk łaniał się ku jednej ze stron, aby wydany przez ciebie wyrok nie zdawal się być wyrazem twoich zapatrywan, lecz był raczej wynikiem naszej dysputy (...). 8. Wobec tego, że mir:dzy wszystkimi narodami panuj:! zgoda co do istnienia bogów nieśmiertelnych, choć niepewne bywają poglądy na ich istotę i początki, trudno mi wprost przypuścić, by znalazł się ktoś na tyle śmiały, zuchwały i przemądrzały, by religię tak starą, pożyteczną i zdrową podważy~ i osłabić usiłował Prawda, byli tacy jak Teodor z Cyreny 11, jeszcze przed nim Dingoras z Mclos 17 , nazywany przez starożytnych • bezbożnym•, k tórzy twierdząc. iż bogów nic ma, całkowicie usunęli wszelki strach trzymający ludzkośt w karbach oraz wszelką pobożność; ale też ich bezbożne mędrko wanie nigdy n!c będzie m!ało wpłyv.-u i znaczenia. Jeśli jednak obywatele ateńscy nawet Protagorasa Abderytę 15, który raczej filozoficznie niż bezbożnie o bogach rozprawiał. nie tylko wypędzlli ze swych granic, ale również pisma jego na rynku publicznie spalili, to czyż nie trzeba ubolewać, że ludzie (...) należący do zakazanej przez państwo sekty straceńców zawiedzionych w swych nadziejach rzucają się na bogów? Wszak oni, .z ebrawszy z najniższych mętów społecznych jednostki mniej uświadomione oraz łatwowierne niewiasty skłonne jui. z natury swej do upadku, tworzą gromady pospolitych ~piskowców, którzy na nocnych zgromadzeniach, wśród uroczystych postów i nieludzkich uczt, nic przy świętej ofierze, ale przy zbrodni, przymierze zawierają. W zaułkach się kryje i światła unika ten tłum, na ulicach niemy, a po kątach gadatliwy. Na świątynie patrzą z pogardą jak na stosy ofiarne, wstręt czują do bogów, wyśmiewają się z ofiar, litują się nad kapłanami sanll litości godni (o ile w ogóle mozna się nad nimi litować) - lekceważą znnczyty i purpurę, sami na pół nadzy. Co za dziwna głupota i trudne do uwierzenia zuchwalstwo! Za nic sobie mają męczarnie doczesne, boją się tylko niepewnych i przyszłych; lękają się śmierci po śmierci, a nie boją się umierać, tak bowiem dalece zwodnicza nadzir Ja osbdza im wszelką obawę pociechą nowego ż:·cia. 9. Wszystko co złe prędzej i bujniej się krzew:, dlatego przy wzrastaiiicym z dnia na dzień zepsuciu obyczajów szerzą się po całym świecie wstr~;tne obrzljdki tego bezecnego towarzystwa, Z korzeniami powinno się wyrwać i precz wyrzucić ową sektę. Poznają się między sobą po tajemnych znakach _1 _odzn:~koch, o miłują się jeszcze przed poznaniem. Wszędzie panuje wśród. ~Jen J31t gdyby kult rozkoszy zmysłowej: bez różnicy nazywają się braćmi 1 siostrami, by nawet na1zwyczajniejszy nierząd stal się katirodztwcm
u Teodor z Cynony (III w. przed Cbrys:uscm) za swe ateistyczne po&llldY wycnany z Aten. " Dia~~as z Melos - poeta liryczny, wygr.any z Aten za "-'J.'śm!ewanie misterłów ele~ayjuJc:b W w. przw Chrystusem). u Protagcras z Abdcry - przyjaciel Peryklesa r6\\ieśnlk S.:lkratesa. wyg.'lan)' l A•en ta szene:-le bezb tnctd. '
MINUC.JCS?. FEUKS: OKTJIWIUS7.
121
przez wprowadzenie świętego Imienia. Tak oto ich próżny 1 głupi zabobon s~uka sławy w \\'Ystępkach. Gdyby nie było w tym prawdy, to bystra fama me przekazywałaby o nich tak okropnych szczegółów, których bez obrazy uszu ~łuchaczy nawet powtarzać nie można. Dochodzą mię na przykład wieści że 0~1 za św!ętą uważają głowę najpospolitszego zwierzęcia, osła, i cześć jeJ oddaJą - . me wiem c~ za głupią ~ntencję mając: ot, religia rzeczywiście godna tak1ch obrzędów 1 obyczaJÓW 1 najzupełniej im odpowiadająca. Twierd~i się także, że czczą też genitalia swego przewodnika i kapłana, modląc s1ę do nich, jak gdyby do ojcowskiej siły rozrodczej. Nic wiem, czy to prawda, w każdym jednak razie odpowiada to w zupełności owym tajemniczym nocnym rytuałom. A dalej: kto do swych świętości zalicza człowieka, co za swój występek najcięższą poniósł karę, oraz drzewo, na którym został ukrz,·żowany, ten rzeczywiście godne straceńców i zbrodniarzy postawił oltar~e. aby czcili to, na co zasługują. Równie potworne zaś jak i powszechnie znane jest opowiadanie o sposobie przyjmowania nowych członków. Temu, kto ma być wtajemniczony w świętości. podają małe dziecko mąką pokryte. by oszukać niebacznych. Kandydat. widząc tylko mąkę i sądząc, że uderzenia będą niewinne, ślepymi i niewidocznymi ciosami zabija niemowlę. Oni zaś krew tego dziecka - co za okropność! - lakomie liżą i wśród bójki rozdzierają jego członki. Przy takiej ofierze przymierzem się łączą, a świadomość zbrodni jest im rękojmią wzajemnego milczenia. Tego rodzaju świ~te obrzędy szpetniejsze są od wszelkiego świ<:tokrad:ztwa. Znane są tnkżc ich uczty; wszyscy o nich mówią. Potwierdzcnicm tego wywody naszego współobywa tela z Cyrty. W dzień uroczysty schodzą się na uczt<: wszyscy be?. względu na rodzaj i wiek, z dziećmi, siostrami i matkami. Po licznych dnniach, gdy uczestnicy rozgr7.ali się, a pod wpływem trunków rozpalił się w nich żar nieczystej namiętności, pies przywiązany do świecznika pocqnn za rzuconym kęsem skakać i szarpać się na sznurku. W ten sposób świecznik przewraca się i gaśnie zdradliwe światło. a wówczas wśród bezwstydnych ciemności sploty ciał tarzają się w niewypowiedzianych namiętnościach, jak kogo 1->to dopadł; tak więc choć nie w~zyscy czynem, to jednak przez współświa:lomość wszyscy na równi wszeteczni, gdyż cokolwiek zrobił jeden lub drugi, było pragnieniem wszystkich. (...) 12. Gdzież zatem jest ten Bóg, który zmartwychwstającym może pomóc, a tylko żyjącym nie może? Czyż Rzymianie bez waszego Boga nie rozkazują, nie królują nie władają całym okręgiem ziemskim, nic panuj:j nad wami samymi? wv' zaś pełni trwożliwego oczekiwania i troski wstrzymujecie się od godziwych przyjemności~ nie uczęszc7acie na przedstawienia, nie uczestniczycie w procesjach, stronicie od uczt publicznych i uroczyst.ych zapasów, wzdrygacie się przed pokarmami i napojami. z których nalezną część bogom już ofiarowano, jak gdybyście się obawiali tych bogów, których Istnienia zaprzeczacie. Kwiatami nic wieńczycie głowy, ciała wonnościami nie upiększacie; balsamy chowacie na zwłoki, ale na groby nawet wieńców nie dajecie, ciągle bladzi, drżący, godni litości - ale litości ze strony naszych bogów. Tak, nieszczęśni, ani po śmierci nie zmartwychwstaniecie, ani przed śmiercią życia nie użyjecie. Toteż jeśli choć trochę macie rozumu i z.uta.Dowienia, skończcie z badaniem przestworzy niebieskich oraz losów l tajemDłe świata; wystarczy patrzeć na to, co leży pod ncgami, wystarczy zwłulaa dla ludzi bez nauki i kultury, prostych i nieokrzesanych, którym ale duo zdolności zrozumienia stosunków politycznych, a tym bardzlej roąn~-o rzeczach boskich". (...) 14. Tak mówił Cecyllusz, a uśmiechając się, jako ie potok dał upust jego wzburzeniu, dodał: ,,Może zaryzykuje na ło
WIUSZ, członek bractwa plautyjskiego, jak między młynarzami pierwszy, tak ostatni między filozofami'' (...). 16. Wtedy tak zacz4ł Oktawiusz: "Oczywiście będę mówił, jak potrafię: \\"t'dług moit'h sił; ale i ty musisz się starać wraz ze mną, byśmy potokiem prawdy zmyli brud nad wyraz przykrych oszczerstw. Zaraz na pocz4tku otwarcie powiem, ie wywody mego kochanego Natalisa tak były niepewne. rozwlekle i śliskie, oraz tak chwiały się na prawo i na lewo, że powstaje wątpliwość, czy mowa jego celowo i chytrze została pozbawiona dyspozyeji, czv też kulała przez swój wadliwy uklad (...). A ponieważ mój kochany Cecy.liusz oświadczył ze miota nim wstręt i gniew, oburzenie i ból, gdy widzi, jak ludzie bez wykształcenia. biedni i niedoświadczeni rozprawiają o sprnwach niebieskich, to nlechze wie, co następuje: wszyscy ludzie, bez różnicy wieku, rodzaju i slanu, przyszli na świat z prawem do świadomości płyną cej z rozumu i zdolnością do jego używania. jak również, ze mądrość nie jest darem losu, lecz pierwotnym darem natury (...) Nie ma więc powodu do oburzenia czy boleści, jeśli ktokolwiek bada sprawy boskie i zdanie swe wypowiada, ponieważ chodzi tu nie o imię mówcy, lecz o prawdziwość tego. co mówi Co więcej, im sposób mów:enia prostszy, tym myśl jaśniejsza, gdyż nie zaciemnia jej ozdoba pięknie brzmiących frazesów, lecz w swej treści opiera się ona na prawdzie (...). 18. Gdybyś wszedł do czyjegoś domu i zobaczył tam wszystko czyste, zdobne, ulożone, tobyś uwierzył, że tu gospodarzy pan, i to daleko okazalszy, od tych pięknych rzeczy. To samo jest w domu świata. Skoro patrząc na niebo i ziemię \\.;dzi~~ wszędzie przezorność, porządek i prawa, to miej odwagę uwierzyć, że istnieje Pan i Stwórca wszechrzeczy od samych gwiazd i całego świata wspanialszy. Ponieważ co do istnienia Opatrzności nie ma dwóch zdań, więc moi.e ~ dziesz uważał za konieczne zbadać, czy rządy w państwie niebieskim odbywają się według rozkazu jednego władcy, czy według woli wielu, zresztą kwestię tę nietrudno wyjaśnić temu, kto z zastanowieniem obserwuje formy rządów na ziemi, wzorujące się przecież na rządach w niebie. Kiedyż to bowiem zbiorowe rzqdy zaczęły się w atmosferze wzajemnego zau1ania, a skoń czyły bez rozlewu krwi? Pomijam Persów, którzy o pierwszeństwie prawa do władzy wrózyll z rzenia koni, nie mówię też o braciach tebańskich, bo to ~tara bajka. Ale powszechnie mane jest podanie, jak to brat zabił brata, aby stać się panem pasterzy i chaty pasterskiej. Wojny między zięciem a teściem cały świat zalały i nawet tak wielkiemu państwu jak wasze los nie użyczył dość miejsca dla dwóch władców. Popatrz dalej: jedną królowę mają pszczoły, jednego wodza trzody, jednego przewodnika stada. A ty mógłbyś uwierzyć, ze na niebie najwyższa godność jest podzielona, ze cały majestat owej prawdziwej i Boskiej władzy jest rozerw~ny? Przecież. to jasne, że Bóg, Ojciec wszechświata, ani początku me ma, ~m ~~ńca - On, który wszystkim daje życie doczesne, który wszY.: stko, co 1Slnte)e, słowem stwarza, rozumem układa, mocą doskonali. (...) ~0. Jeś~ więc . Opatn:nosć rządzi światem i wola jednego Boga nim kieru]e, to me powmna nas ciemna starożytność, znajdująca upodobanie w bajka~ lub im ~ddana, pociągać do swych błędnych przekonań, zwłaszcza, ze llł ~al~Ją poglądy własnych jej Cilozo[ów, poparte powagą tak rozumu )ak Wiek~ . :rzodkowie nasi bowiem tak łatwo wierzyli klamstwu, te bez zastanowtema uznawali za prawdę także inne potworne i fantastyczne wprost dztwy, _na przykład Scyllę wielopostaciową, Chimerę wielok.sztaltn~. Hydrę. ze imter~elnych ran odrodzoną, Centaury jako konie zrośn.lcte z jetd.tca!Dl; cokolwtek tylko pogłoska wymyślić mogła, tego oni chetnie
JIINUC1USZ FELIKS: OKTAWlUSZ
słuchali. A co powiedzieć o tych babskich bajkach, że ludzie prulllieaiau si~ w pta~i i dzikie zwierz~ta,. to znów w _drzewa łub kwiaty? Gdyby lię \o kiedyś działo, zdarzałoby su: 1 teraz; pomeważ je4nak nic takiego aię nie dzieje, więc nie działo się i dawniej. Podobnie i w kwestii bogów bł'dzili na~i przodkowie: wierzyli bez zastanowienia, naiwnie, z pierwotną azcz.erością Królów swych za życia czcili w świętej bojatni, zmarłych zaś pragnęli widzieć na obrazie, pamięć o nich starali się uwiecznłe w posągach; uazu to. co wprowadzano jako pociechę, z czasem stało się przedmiotem religijnego kultu. Ostatecznie zanim jeszcze świat stanął otworem dla handlu i ludy pomieszały nawzajem swe zwyczaje i obrzędy, każdy naród czcił swego założyciela lub sławnego wodza, czy też królowę wstydliwą, dzielnością przewyższającą inne niewiasty, albo wynalazcę jakiegoś pozytecznego urządze nia czy sztuki, traktując ich jako obywateli błogosławionej pamięci; w ten sposób i tym, co odeszli, płacono uzn~niem, i tym, co mieli nadejs~. piękny dawano przykład.( ...) 28. Jakże zaś wielką niesprawiedliwością jest wydawanie sądu o sprawach, których się nie poznało i nie zbadało - jak to wy właśnie czynicie. Nam raczej powinniście wierzyć, zwłaszcza, że sami dziś żałujemy, żeśmy niegdyś podobnie jak wy myśleli. Bo i my podobne zajmowaliśmy slanov.risko i wraz z wami sądziliśmy dawniej w swym zaślepieniu i głupocie, że chrześcijanie czczą potwory, dzieci zjadają, uczty bezwstydne urządzają: nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, że to właśnie demony ustawicznie takie bajki wynajdują i rozpuszczaJ<~; że nigdy nie badano ich h6dła i nie sprawdzano treści, oraz że przez tak długi czas nie znalazł się wśród chrześcijan zdrajca, liczący nie tyle na przebaczenie za swą dotychczasową wiarę, ile raczej na nagrodę za donos; że wreszcie chrześcijaństwo nie jest żadnym przestępstwem, a oskarżony chrześcijanin nie potrzebowal się ani wstydzi~. ani lękać, owszem, tego raczej żałował, iż wcześnieJ nim nie był. ?odejmowaliśmy się obrony i zastępowania w sądzie świętokradców i wszeteczników, nawet jawnych zbrodniarzy, chrześcijan jednak nie uważaliśmy za w~kazane w ogóle wysłuchiwać, a to w tym celu, by wyznawców Chrystusa m~zarniami skłonić do zaparcia się wiary (...). Czy więc nie przyznajecie, że nasze myśli i czyny były niegdyś takie same, jak wasze dzisiaj? Gdyby zdrowy rozum, a nie podszept demona. sąd wydawał, należałoby chrześcijan nękać nie w tym celu, by wyrzekli się chrześcijaństwa, lecz raczej aby zło żyli zeznanie o kazirodczych gwałtach. o haniebnych obrzędach ofiarnych, o ofiarach z dzieci. Tymi bowiem i podobnymi bajkami wspomniane demony napełniły uszy niedoświadczonych, na postrach i odrazę przed nami. Tu źródło pogłoski, o której mówisz, jakobyśmy jako świętość czcili głowę osła. Któż jest tak głupi, iżby coś podobnego czcił? Gdzie jest jeszcze głupszy, aby uwierzył, że coś talciego czczą w ogóle? Tylko wy jedni, razem z waszą Eponą, nawet cale osły w stajniach uważacie za świętości, a następnie - razem z Izydą, podług religijnych przepisów - zjadacie; wy gło wy wołów i baranów składacie w ofierze oraz czcią otaczacie; wy nawet taicie twory jak pól kozła a pół człowieka, lub też z twarq lwa czy ... za bogów uważacie. A czyż bykowi Apisowi nie oddajecie wraz z Bci.PCJanami czci boslciej - no i jedzenia? Wszak nie potępiacle ich łwi4łYda ollatdów ustanowionych na cześć wężów, krokodyli i innych potworów, z6wldll ptaków i ryb. Gdy ktoś takiego boga zabiJ, bywał naftł ~ cbocia.ż ci sami Egipcjanie, przeważnie tak jak wy, Dle wł.-J boA dy niż zapachu cebuli, a przed Serapisem nie wlcceJ maJI ....... .-~...- .. grzmotem z wstydliwej części ciała. Także ten, co rozpuszcza bajki, jakobyśmy CldU ClilioDM t - AnloiOCia•••
próbuje zwali~ na nas to, co sam robi. Takie bowiem bezwstydne obrzędy u ty.:h chyba istnieć mog~. u których każda płeć, ze wszystkimi członkami jest sprzedajna, u których wszeteczność w ogóle nazywa się miejską ogładą, którzy zazdroszczą swobody nierządnicom - ludzi złego języka nawet wtedy gdy milczą, którym nieczystość prędzej zbrzydnie, niż wyciśnie rumieniec wstydu na licach'' (...). 39. Oktawiusz skończył. Nic nie mówiąc popatrzyliśmy na siebie jakiś czas w milczeniu. Co się tyczy mnie, to unosiłem się podziwem: wszak on kwestie, które latwiej jest odczuć niż wypowiedzieć, oświetlił logicznymi dowodami, przykładami , cytatami z literatury, przeciwników zaś naszych odparł bronią filozofów, którą oni właśnie wojują, wreszcie dowiódł, że i prawda jest nie tylko łatwa do zdobycia, lecz nawet zajmująca. 40. Kiedy to w milczeniu rozważałem, Cecyliusz odezwał się nagle w te słowa: "Oktawiuszowi mojemu gratuluję z całego serca, ale i sobie również; na wyrok sędziego nie czekam. Zwycięstwo jest nasze wspólne, bo chociaż może niesłusznie, jednak i ja roszczę sobie pretensje do zwycięstwa. Oktawiusz odniósł zwycięstwo nade mną , ale ja zatriumfowałem nad błędem. Co się tyczy głównych punktów tutaj omawianych, to Opatrzność uznaję, o istnieniu Boga jestem przekonany, a w sprawie niewinności sekty chrześ cijańskiej, którą już odtąd uważam za własną, oświadczam zgodę. Pozostają atoli jeszcze pewne niejasności, które, choć nie sprzeciwiają się prawdzie, domagają się jednak koniecznie wyjaśnienia, jeśli mam być całkowicie pouczony. Wobec tego, że słońce ma się już ku zachodowi, omówimy te kwestie jutro. Przyjdzie nam to o tyle łatwiej, że w zasadzie już jesteśmy zgodni". "Ale moja radość - rzekłem - jest jeszcze większa , bo obejmuje wszystkich nas trzech. Wszak Oktawiusz i za mnie zwyciężył, zwolnił mnie bowiem od tak przykrego zadania jak wydawanie wyroku. By jednak zasługę jego należycie oce nić i podkreślić, słowa moje są za słabe. świadectwo czło wieka, i to jednego, to w tym wypadku za mało: Oktawiusz posiada szczególną łaskę Boga, który duchem swoim w czasie mowy go napełniał i do zwycięstwa dopomógł."
Po tym wszystkim rozstaliśmy się z radością i weselem: Cecyliusz że się
nawrócił, Oktawiusz, że odniósł zwycięstwo, ja zaś, że jeden się n~wrócił a drugi zwyciężył.
'
Rozdział
V
ŚWIADKOWIE WIARY
AKTA MĘCZENNIKÓW WSTĘP
Najlepszą wszakże apologią chrześcijaństwa w okresie jego prześladowania była niezłomna
postawa chrześcijan, w szczególności ich gotowość na męczeństwo .,martys" (martvr) znaczyło tyle co ,,świadek", świadek prawdziwości chrześcijaństwa. Choć ze wstępu Justyna do Dialogu z 2vdem Trutonem mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, że do wiary chrześcijańskiej doprowadziło go poszukiwanie prawdy drogą filozofowania, to jednak z innych jego wynurzel'l czynionych mimochodem wynika jasno, !:i: pierwszy motyw, który go skłonił do zainteresowania się chrześcijaństwem, miał charakter emocjonalny, a był nim właśnie podziw wobec męczenników chrześcijańskich. Nic należy jednak sądzić, że ci męczennicy liczyli się od razu, zwłaszcza w pierwszej fazie prześladowań, to jest do 250 roku, na tysiące. Liczba faktycznie straconych za wiarę, a nawet tylko więzionych i torturowanych, była w stosunku do ogólnej liczby chrześcijan niezbyt wielka. Gdy w jakimś mieście urządzono nagonkę na wyznawców Chrystusa, w rezultacie aresztowano najwyżej kilkunastu lub kilkudziesięciu z nich, zwykle wybitniejszych, a i z tych nie zawsze wszystkich karano śmiercią. Bez wątpienia na przestrzeni dwustu lat musiała się z takich grup zebrać spora liczba męczenników, ale przecie:i: dwa stulecia to spory szmat czasu. #ięcej niż konkretne egzekucje znaczyła i większe wywoływała wrażenie sama ogólna postawą społeczności chrześcijańskiej wobec perspektyw eterpień i śmierci za wiarę. Oczywiście ta postawa nie u wszystkich chrześcijan bywała jednaka. Zdarzały się wypadki, że niektórzy, podobnie jak Ignacy Antiocheński, wprost pragnęli śmier ci męczeńskiej; ci czasem nawet ją prowokowali, drażniąc słowami lub postępowa niem pogańskie otoczenie. Z biegiem lat władze kościelne musiały wręcz zakazywać takich ekscesów i zwracać uwagę, że tego rodzaju gorliwcy szkodU~ tylko całej gminie chrześcijańskiej, niepotrzebnie narażając swych współbraci, oraz przypominać, :i:e Chrystus nie po to przyszedł, by za Niego umierano, lecz by Jego królestwo szerzono na ziemi. Toteż większość wiernych, przy całej swej bohaterskiej postawie zasadniczej, starała się raczej nie ryzykować lekkomyłlnie tycia i wolności. Typowym tego przykładem był biskup Smyrny Pollkarp 1; dopóki llt tylko dało, uciekał; dopiero gdy widział, że to daremne, przyjął odwdn.le łm.lm jako zrządzenie Opatrzności. Inni, zwłuszcza zamożniejsi, szukali jeszcze prolłaąch sposobów uniknięcia śmierci, najczęściej przez przekupienie przełladowc:ów. Pra..,.. dopodobnie w taki sposób chcieli uratować świętego Ignacego chrzdcfjan!e I'QIDlV; tak, być może, ocalił życie również Hermas, autor Pałtena, praypłacaJ• to rał(lj za
wiarę. Słowo
majątkową.
Rzecz jasna, nie brakło także l apostatów: cbrzełcfjllll, kt6rą w obilap i śmierci załamywali się, wypłerall wiary l składali O zdaje się wspominać namiestnik Plłnluaz w IWJm ldcłe cłO ceAna
oaaz.
..
• Opis jego
męczeństwa
podajemy na s. 188.
-
AKTA~OW
WIQIC'7 chrzddjanie pra&Ddl m~twa, err nawet na nie, Y~SqłCJ uwaialt męczeństwo za szerrt dOikoaałokl chrzekljaMkleJ. Wienono pownec:hnle, ie tylko m~ik zaraz po łmlercl dostaje się do nJeba, gdy tymczasem wuyscy Jnnl, nawet najbardzlej sprawiedliwi, musut czeka~ ai do powtórnego przyjścia Chrystusa. Cielesne szcuatld męczennika stanowUy nie tylko przedmiot powszechnej czci, ale również kultu religijnego. Na jego grobie sprawowano Eucharystię, uroczyście obchodząc rocz.nicę jego "narodzin dla nieba" (dics natalls). Nawet tacy chrześcijanie, którzy z niezależnych od siebie przyczyn nle zostali faktycznie straceni, lecz byli tylko więzieni i torturowani, cieszyli s ię wyjątkowym szacunkiem w gminach kościelnych, jako szczególnie umiłowani przez Boga, zdolni w:
T)m
DieamleJ, cW ale
deądowali dę
ml~zy v.-spólbraćmi .
Drugą grupę stanowią relacje naocmycb świadków lub ludzi współczesnych 0 m~1
Por. wyżej listy h:. Icnacego Anllocheńskiego, s. 2ł i 27.
MJ;CZEI'łSTWO SW. POLIKARPA
118
czeństwle jednego lub kilku chrzełcl,lan. Noa~ one nazwę J)GUłonea albo ~ Redagowane bywały najczęściej w formie llst6w do gmin cbrzdcl,la6tldch. Niekiedy w swobodne opowiadanie o przebleau męczeństwa wtr,cano wyj,t.ek z protokołów sądowych, lub nawet z dz.lennika prowadzonego przez męczennika w okresie mi~dzy aresztowaniem a straceniem. Trzeela wreszcie grupa to legendy o męczennikach, układane ku zbudowaniu wiernych zazwyczaj dopiero w długi czas po opisywanych wypadkach. Jedne z nich stanowią mieszaninę szczcaólów historycznych z fantazją autora, Inne czystą fikcję, bez jakiejkolwiek podstawy historycznej. Podobnle jak apokryfy biblijne należą one raczej do gatunku meratury popularno-religijneJ. Uprawlanie piśmiennictwa martyrologicznego clągn~lo sic: niemal do końca lV wieku, a więc jeszcze długo po uzyskaniu już przez chrześcljań11lwo prawa do swobodnego Istnienia i rozwoju; posiadamy na przykład sporządzony przez nicznanego nutora zbiór akt męczenni ków straconych w Syrii w~chodnlcj, w Edcssle, za rządów króla perskiego Sapara II, w latach 339-379. Ponltej przytaczamy najstarsze nutcntyctnc Akta Męczeńskie, naletące do dwóch pierwszych grup.
M~CZEŃSTWO ŚW. POLIKARPA Kościół Boży w Smyrnie, Kościołowi Bożemu w Filomelion oraz wszystkim gminom świętego katolickiego Kościoła, gdziekolwiek się znajdują. Miłosier dzie, pokój i miłość Boga Ojca oraz Pana naszego Jezusa Chrystusa niech was napełnia.
1. Piszemy wam, bracia, jak to było z męczenrukami, a zwłaszcza z bło
gosławionym Polikarpem, prześladowanie i położył
który swym męczeństwem niejako przypieczętował mu koniec. Niemal wszystko, co poprzedziło owo męczeństwo, stało się dlatego, że Pan chciał stawie nam przed oczy wzór śmierci męczeńskiej, odpowiadającej nauce Ewangelii. Tak więc Pollkarp czekał, aż dopiero zostanie pojmany, podobnie jak Pan, którego i my mamy naśładowai::, zabiegając nie o własne tylko dobro, lecz również o dobro bliź nich. Wszak tym właśnie dajemy dowód prawdziwej i silnej miłości, że nie tylko siebie pragniemy ratować, lecz także wszystkich braci. (...) 4. Pewien Frygijczyk, niejaki Kwintus, właśnie pnybyły z Frygii, przeraził się i załamał na widok dzikich bestii, mimo ;że sam dobrowolnie stawił się przed sądem, a nawet skłonił do tego jeszcze kilku innych chrzekijaD. Po długich namowach prokonsula, zdecydował się złożyć prz)'llęgę i ofiarę. Toteż, bracia, wcale nie pochwalamy takich, co sami się ujawniają; nie qda te7. tego od nas Ewangelia. 5. Podziwu godny Polikarp, dowiedziawszy się, że go poszuk~, bJUJmnicj się nie przestraszył i zrazu chciał pozostać w mieście. W~Jrnoło' jiP nak współbraci namawiała go do ucieczki. Uszedł więc na pobUaq .W l .._ przebywał wraz z kilku Innymi, spędzając swym zwyezajem całe claie ł..., na modlitwie za wszystkich ludzi i wszystkie Kościoły łwiata. Na --IJ:~IIrl przed ujęciem miał podczas modlitwy widzenie: w,daw8ło 11111 się jego poduszka. W natcbJlienlu proroezym zwr6cił liiJ .._., 4ll cych i rzekł: .,Zostanę żywcem ąalony''. 6. Pooiewai go bu pneJ'W7 poau.ldwaDO, w tejże wsi i dobrze DObił, ldJi uraz polem z)IWII
l*._.
... malazłszy go, poeh~ili
dw6eh młodycli niewolników, z któryeh jeden, na tortury, zdradził miejsce jego pobytu. Rzec:zywijcie, trudno mu było się ukrywać, akoro zdradzali go nawet właśni domownicy. Także irenarcha' Herod (,_) dokładał wazełkich starań, by go co prędzej posłać na arenę, iżby osiągnął awe przeznaczenie i stał się towarzyszem (męki) Chrystusa, a jego zdrajcy by ponieśli Judas:z;ową karę. i. W piątek, w godzinie wieczerzy, łapacze, wziąwszy z sobą młodego nie· wolnika, ruszyli z uzbrojonym oddziałem konnych przeciwko niemu, niby przeciwko zbójcy.• Przybywszy późnym wieczorem, znaleźli go na poddaszu maiego domku. Mógł wprawdzie uciec jeszc:z;e gdzie indziej, ale nie chciał; pov:iedział tylko: ,"'lliech si~ dzieje wola Boża''. Gdy usłyszał, że oprawcy są JUŻ ~· domu, zszedł na dół i począł z nimi ro:z;mawiać. Byli zaskoczeni jego sędziwym wyglądem i spokojem oraz zd:z;iwieni, :z;e tyle trudu kosztowało ich wytropienie takiego s tarca. On zaś nakazał, by im podano do woli jedzenia i picia, prosząc ich tylko, by mu pozosta·wili bodaj godzinę na spokojną mod litw~. Zgodzili si~, począł więc modlić się, stojąc, pełny łaski Bożej. Tak trwał na modlitwie dwie godziny i nie mógł jej skończyć; oni zaś zdumiewali się tym, a niektórzy z nich nawet żałowali, ze zgodzili się wyrus:z;yć prz<'Ciwko tak świqtobliwemu starcowi. 8. Skończył modlitwę dopiero, gdy polecił już Bogu wszystkich znajomych. małych i wielkich, dostojnych i prostych, jak również cały Kościół katolicki na szerokim świecie. Kiedy nadeszła ch'lviła odjazdu, wsadzono go na osła i poprowadzono ku miastu; była właśnie sobota. Irenareba Herod wyruszył wraz ze swym ojcem l"iketasem na jego spotkanie. Wzięli go do powozu, posadzili pośrodku i poc:z;~li pnekonywać, mówiąc: ,.Cói w tym złego, że ktoś oświltdcz:), ' cesarz jest panem, a potem składa ofiarę, by ratować swe życie?'' Z początku nic nic odpowiadał, dopiero gdy coraz bardziej nalegali, rzekł: "Nic zrobię tl'go, co mt radzicie" Zrozumiawszy, że tracą tylko czas, przeszli do gróźb i obelg, n przy wysiadaniu z pojazdu pchnęli go tak gwałtownie, że upadł, kalecząc si~ w nog~. Nie zwraca ł wszakze nn to uwagi, lecz spokojnie ruszył szybkim krokiem dalej, drogą do stadionu. Tutaj panował już niezmierny hałas. do tego stopnia, że nawet słowa nie bylo można zrozumieć. 9. Kiedy wchodził na aren~, dał się słyszeć głos z nieba: "Odwagi, Polikarpie. bądź mężny". Słyszeli to wszyscy nasi, choć nikt mówiącego nie widział. Hałas na stadionie wzrósł, gdy dowiedziano się, że to właśnie Folikarpa schwytano. Stawiony przed prokonsula i zapytany, czy jest rzeczywiście Polikarpem. potwierdził Wówczas prokonsul starał się ze swej strony nakłonić go do odstępstwa mówiąc: ,,Miejże wzgląd na swą starość" - i dodając, jak nvyklc: .,Przysięgnij na pomyślność cesarza, zmień usposobienie i zawołaj: precz z bezbożnikami" Folikarp jednak spoglądał tylko ponuro na zebrane na stadionie tłumy, potem westchnął, popatrzył w niebo i rzekł: ,.Precz z bezboznikami". Gdy prokonsul nalegał dalej: ,.Przysięgnij, a puszczę cię wolno, złorzecz Chryslu~owi" - odpowiedział: "Slu.żę Mu już osiemdziesiąt sześć lat, a nic mi złego nic uczynił; jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy?" 10. Na ponowne nalegania prokonsula: ,.Przysięgnij na geniusza cesarskie· go" - .odr~ekl .,Jeśli. są~zisz,. że przysięgnę na to, co nazywasz geniuszem ccsars~ l udaJesz, ze me w1esz, kim jestem, powi!'m ci otwarcie: jestem ch~z~SCIJarun~m; gdybyś. z~ś cliciał pornać naukę chrześcijańską, wyznacz dzten.: a dowt'7z s!ę o m~j . Na to prokonsul: ,,Pnemów raczej do tych oto ludzi • Odpov.,edzlal Pohkarp: .,Tłumaczyć się mogę tylko przed to~. powzięty
: Irenareba - komendant miejscowej policji. Por. Mt 28, 55.
~ZENSTWO
SW. POLIKARPA
nieważ uczono nas, że do wszelkiej władzy i zwierzchności uataDOwionej przez Boga należy się odnosić z szacunkiem, o Ile to nie eprzeclwia sU: naszemu sumieniu; natomiast przed tymi tutaj nie warto się bronić". 11. Rzekł prokonsul: ,,Mam dzikie zwierzęta i każę clę rzucić im na pożar cie, o ile nic zmienisz swego przekonania". Odpowiedział Pollkarp: "Owszem, każ je sprowadz-ić, bowiem nie mogę zmienić tego, co lepsze, na to, co gors:te; zaszczyt pnynosi jedynie :tamiana złego na sprawiedliwe", Prokonsul ciągnął jednak dalej: "Skoro więc nie boisz się zwierząt, każę cię spalić na stosie, o ile nic porzucisz swego przekonania". Poliknrp na to: ,.Grozisz mi ogniem, który plonic przez chwilę, a potem gaśnic, gdyż nic znasz ognia przyszłego sądu i kary wiecznej, która czeka bezbożników: czemu zwlekasz? Rób ze mną co chcesz". 12. Gdy wygłaszał te i tym podobne zdania, by! pełen odwagi i radości, a obllc:te jego jaśniało takim blaskiem, jak gdyby go nie obchod:tily żadne grożby. Natomiast prokonsul straci! panowanie nad sobq i posła! herolda, by na środku stadionu ogłosił trzy razy publicznie: "Polikarp wyzna!, że jest chrześcijaninem". Na te słowa cały tlum, złożony zarówno z pogan jak i z ży dów smyrneńskich, wykrzyknął z wściekłością na całe gardło: "Oto nauczyciel Azji, oto ojciec chrześcijan, niszczyciel naszych bóstw, który już tylu łu dzi odwiódł od ofiar i modlitw". Tak wołając, domagall się od azjnrchy' Filipa, by kazał na Folikarpa wypuścić lwa. Filip wyjaśnił jednak, że mu tego nie wolno, ponieważ minął już okres walk zwierzęcych. Wówczas zażądali jednogłośnie, aby Folikarpa spalono żywcem. Tak to miało się spełnić widzenie prorocze, jakie miał niegdyś podczas modlitwy, gdy ujrzał palącą się poduszkę i rzekł do braci: "Zostanę żywcem spalony". 13. Wykonano to szybciej, niż się da opowiedzieć. Tłumy ludzi znosiły z warsztatów i łaźni drzewo i chrust, przy czym- jak zwykle- żydzi odzna-
czali
się największą gorliwością.
Gdy ukladano stos, Polikarp zd.i
wszystkie szaty, potem rozwiązał przepaskę i usilowal zdjąć r6wnic7. sandały, czego dotychczas nigdy sam nie robił, gdy--l wierni ubiegali się ZIIWSZC o to, kto z nich pierwszy dotknie jego ciała ; tak wielki bowiem szacunek budził on u wszystkich swym cnotliwym życiem, zanim jeszcze zmarł jako męczennik. Zaraz też złożono wokół niego wszystko, co potrzebne do spalenia na stosie. Gdy chciano go przygwoździć, rzekl: ,.Zostawcie mię, bowiem Ten, który żą da ode mnie, bym spokojnie zniósł śmierć w ogniu, da mi także i bez waszych gwoździ siłę, bym nieruchomo wytrwał na stosie". 14. Nie przybili go zatem, tylko silnie związali. On zaś mając ręce 'skrępo wane z tyłu, podobny do baranka wybranego spośród wielkiej trzody na oliarę calopalną dla Boga, spoglądał w niebo i modlił się: ,.Boże wszechmocny, Ojcze swego umiłowanego i błogosławionego Syna, Jezusa Chrystusa, d.zięld któremu możemy Ciebie poznać; Boże Aniołów, Mocy i calego stworzeJda, w szczególności całej rzeszy sprawiedliwych, którzy żyją przed obliczem Twoim, błogosławię Cif: za to, że uznałeś mię godnym, bym tego dnia i o tej 10dzinie uczestniczył wraz z męczennikami Twymi w Kielichu Chrystusa TWego, na zmartwychwstanie i żywot wieczny, z dusq i ciałem, w Dieskadtelllości Ducha Swiętego. Obym wśród nich dziś stanął przed obliczem Twoim ofiara piękna i przyjemna, do której Ty sam, prawdomówny Boie. gotowałeś; którą mi przepowiedziałeś, a obecnie urzeczywiatniW. Za wszystko, chwałę Cię, błogosławię i uwielbiam, pnez wleJwiAI8o, • • •
ma.
sitleJO arcykapłana Jerusa Chrystusa, umiłowanego Syna Twego, przez ktd· rego Tobie wraz z Nim l Duchem Swiętym cześć, teraz f na wfeld wieków, amen". 15. Gdy wymówił ,.amen" i skoilczyl modlitwę, palacze rozniecili wielki ogieil. Buchn4ł w górę potężny plomieil i oto my, którzy otrzymaliśmy specjalną łaskę i zostaliśmy zachowani, by innym o tym opowiedzieć, ujrzeliśmy cud: płomienie otoczyły męczennika niby żagiel wichrem wzdęty, on zaś stal pośrodku, podobny nie do palącego się ciała, lecz raczej do rumieniącego się w piecu chleba lub do wypróbowywanego w ogniu złota i srebra. Równocze~nie rozchodził się wszędzie przemiły zapach, niby kadzidła czy innych wonności
16. Niebawem sami bezbożnicy spostrzegli, że ogień nie potrafi strawić jego ciała, więc posłali dobijacza, by go przebił sztyletem. Kiedy to zrobił, z zabitego wypłynęło tyle krwi, że całkiem zalała ogień. Zdumiewali się obecni, stwierdzając, jak bardzo różnią się niewierni od wybranych. Do tych wybrnnych należał przede wszystkim prz_edziwny męczennik Polikarp, bisk~p KClleiola katolickiego w Smyrnie; człow1ek, który przez swą naukę stał s1ę apostołem i prorokiem naszych czasów, jako że każde słowo, które wyszło 1 ust jego, zawsze się spełniało i w przyszłości spe łniać się będzie. 17. Oczywiście jego niegodzi wy rywal i oszczerca, wróg wszystkich sprawiedliwych (szatan), nic mógl znieść wielkości jego męczeństwa, podobnie jak i całego nicskalanego jego zycia, dlatego widząc go teraz uwieńczonym niC'smiert<>lnościq, otrzymującym nagrodę, której stracić niepodobna, czynił Whzelkic wysiłki, byśmy nawet jego zwłok zabrać nie mogli, choć wielu z nas pragnęło posią~ć święte członki. Podmówił Niketasa, ojca Heroda, a brata Alki, by prokonsulowi odradził wydania ciała męczennika, gdyż rzekomo moglib~śmy porzucić Ukrzyżowanego, a oddawać cześć boską Polikarpowi. Porlszepnęli mu to oczywiście żydzi. którzy od początku na nas czatowali, gdybysmy chcieli ciało jego wydobyć z ognia. 18. Wobec sprzeciwu żydów, setnik kazał według zwyczaju wystawić naJpierw zwłoki Folikarpa na widok publiczny, a następnie je spalić. Tak więc dopiero później mogliśmy zebrać jego kości, cenniejsze od złota i drogich kamieni, oraz złoiyć je w odpowiednim miejscu. Za łaską Bożą będziemy się tam w miarę możności stale gromadzić w dzień jego męczeńskich narodzin (dla nieba) i z radością obcho:lzić je uroczyście, wspominając tych, co już zwyciężyli w walce, a przygotowując do niej tych, co jej jeszcze nie zaznali. 19. Tyle o błogosławionym Polikarpie, który po jedenastu Filadelfijczykach był dwunastym z kolei męczennikiem w Smyrnie, spośród wszystkich jednak największej zażywa czci. tak że nawet poganie go wspominają. Wsła wił się bowiem nie tylko jako doskonały nauczyciel, lecz także jako człowiek, co własną krwią najwspanialsze dał świadectwo (wierze) i którego męczeń stwo wszyscy starają się naśladować, jako że dokonało się ściśle według wzoru Ewangelii Chrystusowej. Niezłomnością swą zwyciężył on niesprawiedliwego namiestnika i osiągnął w ten sposób koronę nieśmiertelności. Teraz jui wraz z apostołami i wszystkimi sprawiedliwymi śpiewa chwałę Bogu, Ojcu wszechrzeczy, oraz wielbi Pana naszego Jezusa Chrystusa, Zbawcę dusz naszych, Władcę ciał l Pasterza całego katolickiego Kościoła na ziemi. 20.. Prosiliście ? dokładne sprawozdanie z wypadków. W niniejszym piśmie poda]e~y wam Jednak tylko najważniejsze szczegóły, zredagowane na nasze pole~eme przez. b_rata n_aszego Markiona. Gdy przeczytacie ten nasz list, prześliJcle go r6wmez braciom dalej mieszkającym, by i oni wielbili Boga, kt6ry sam wybiera spośród sług swoich. Jemu, który mocen jest SWl& łasq doprowadzić nas wszystkich do królestwa przez jednorodzonego Syna sweJO Jezusa
AKTA li&t;CZENXIKOW SCYLLITARSKJCR
Chryst~sa: chwała i cześć, i uwielbienie na wieki wieków. Pozdrówae WIZ)'s~klch swu:tych. Pozdrawiają was wszyscy tutejsi oraz Ewaryst, pisarz tego hslu, wraz z całym swym domem.
AKT A MĘCZENNIKÓW SCYLLITAŃSKICH l Za powtórnego konsulatu Presensa. a pierwszego konsulatu Kinudiana •, dma 17 lipca doprowadzono do s:tli sądowrj w Kartaginie: Speratusa, ::-iar>alusa, Cittinusa, Donatc:, Sekund!~ i Westię. Prokonsul Saturnin rzekł: .,Możecie
•
AKTA
~ZJ:NNIKOW
Prokonsul Saturnin odczytał z tabliczki wyrok: "Speratua, Narsalus, Cittinus, Donata, Westia, Sekunda i inni, którzy zeznali, że żyją na sposób chrześcijański, zostaj4 skazani na ścięcie, ponieważ odrzucili przyznaną im ~ożność powrotu do obyczajów rzymskich i uparcie trwali na swym stanowisku". Speratus rzekł: ,.Bogu niech będą dzięki". . Narsalus rzekł: ,.Jeszcze dziś będziemy w niebie, jako męczenmcy; Bogu dzi~ki".
Prokonsul Saturnin polecił woźnemu ogłosić: "Nakazałem odprowadzić Speratusa, Narsalusa, Cittinusa, Weturiusza, Feliksa, Akwilinusa, Letancjusza, Januarię, Generozę, Westię, Donatę i Sekundę". Wszyscy oni rzekli; "Bogu niech będą dzięki". I zaraz zostali ścięci za imię Chrystusa.
MĘCZEŃSTWO ŚWIĘTYCH PERPETUY I FELICYTY
2. (...) Pojmano młodych katechumenów: Rewokata, z jego towarzyszką , niewolnicą Felicytą, Saturnina i Sekundulusa; wraz z nimi ujęto Wibię Perpetuę, niewiastę szlachetnego rodu, starannie wychowaną, mającą oprócz ojca i matki jeszcze dwóch braci, z których jeden był również katechumenem, oraz jej niemowlę przy piersi. Perpetua miała przypuszczalnie 22 lata. Przebieg swego męczeństwa przedstawiła sama, własnoręcznie je opisując. Oto co opowiada: 3. ,.Gdyśmy jeszcze byli na śledztwie, a ojciec mój nie przestawał mię przekonywać i odwodzić od mego postanowienia, rzekłam: »Ojcze, czy widzisz leżące tam oto naczynie, garnuszek czy coś podobnego?• Odpowiedział: oWidzę•. Ciągnęłam więc dalej: • Czy można go nazwać czym innym niż jest?• Odrzekł: »Nie•. •A więc i ja nie mogę się nazwać czym innym, niż jestem, to znaczy chrześcijanką•. Wówczas ojciec, oburzony tymi słowami, rzucił się na mnie, jak gdyby mi chciał wydrzeć oczy; ale drażnił mię tylko i ostatecznie odszedł zwyciężony, razem ze swymi diabelskimi argumentami. Tak pozbyłam się ojca na kilka dni; podziękowałam za to Panu i ochłonęłam zostawszy sama. · W tym czasie udzielono nam chrztu; mnie natchnął Duch Swięty, abym będąc w wodzie prosila nie o co innego, jak o wytrzymałość mego ciała. Po kilku dniach wtrącono nas do więzienia; przeraziłam się, gdyż nigdy dotychczas nie znajdowalam się w takich ciemnościach. Cóż to był za okropny dzień! Zaduch panował straszliwy z powodu nalloku ludzi, żołnierze zachowywali się brutalnie, a do tego jeszcze gnębila mię troska o dziecko. Na szczęście, d?brzy diakoni, Tercjusz i Pomponiusz, którzy się nami opiekowali, przekupl\vszy dozorców wystarali się, że na parę godzin przeniesiono nas do lepsze~o ~~~eszcze~ia, gdzie mogliśmy trochę odetchnąć. Wyszliśmy z więzienia 1 posthliśmy s1ę. Ja nakarmiłam dziecko osłabione już głodem a zatroskana o_ nie,. rozma_wialam z matką, pocieszałam brata, polecałam s~a. Martwiłam stę, "?dząc, ~e smucą się moim położeniem. Te troski gnębiły mię przez wiele dm; gdy Jednak wymogłam, że pozostawiono mi w więzieniu dziecko natychmiast ustąpiły wszelkie zmartwienia, zagłuszone pracą i staraniem 0 ' niemowlę, a wi_ęzienie wydało mi się pałacem, w którym pragnęłam pozosta~
Salt najdłuże].
4. Pewnego razu brat mój rzekł do mnie: •Masz już, siostro, wielkie wzgllt'
~STWO SW. PERPETUY I FELICYTY
dy u Pana, poproś ~ więc: aby. ci _pok~zał w widzeniu, czy nas czeka mę czeństwo czy wolnosć•. Pomewaz w1edz1ałam, że mogę razinawiać z Panem który mię obsypał tylu dobrodziejstwami, odpowiedzlałam z ufnością: »Jutr~ ci oznajmię•. Poczęlam się tedy modlić l oto, co mi zostało ukazane: Ujrzałam wysoką złotą drabinę sięgającą niebios. ale tak wąską, że tylko pojedynczo można było na nią wstępować. Po bokach drabiny znajdowały sil: przytwierdzo.ne roz~aite mordercze_ narzędzia: miecze, dzidy, haki, topory, o które muslałby s1ę rozszarpać kazdy, kto by \\"Stępował opieszale lub nie mając oczów zwróconych w górę. U podnóża zaś drabiny leżał ogromny smok, czyhający na wstępujących i odstraszający ich od w~tępowania. Pierwszy począł wchodzić Saturus, który nic był wprawdzie obecny w chwili naszego aresztowania, ale później dobrowolnic oddał się za nas w ręce władz. Wspią wszy się na szczyt drabiny, zwrócił się ku mnie i rzekł: »Perpetuo, czekam na ciebie, tylko uważaj, by cię smok nie pogryzł•. Odpowiedziałam: »1\ie zaszkodzi mi, w imię Jezusa Chrystusa•·. Rzeczywiście, jak gdyby bojąc się mnie, podniósł tylko z wolna głowę, ja zaś przydeptałam mu ją i niby po pierwszym stopniu poczęłam wchodzić na drabinę. Wszedłszy na jej szczyt, ujrzałam niezmiernie rozległy ogród, w którego środku siedział siwy człowiek okazalej postawy, w odzieniu pasterskim, i doił owce. Wokół niego stały tysiące ludzi w bieli. Gdy mnie ujrzał. odezwał się: »Dobrze, że przybyłaś córko•, i przywolał mię, i podal mi odrobinę sera, który z mleka przyrządzał, a ja przyjęłam ów pokarm ze złazonymi rękami i spożyłam, wszyscy zaś stojący wokoło powiedzieli »amen•. Na ten glos obudzilam się, czując, że jem jeszcze coś słodkiego. Zaraz doniosłam o tym memu bratu i zrozumleliśmy oboje, że czeka nas męczeństwo; odtąd nie żywiliśmy JUŻ żadnej nadziel na tym świecie. 5. Wkrótce potem rozeszła się wieść, że będą nas przesłuchiwać. Przybył też z miasta mój ojciec, trawiony niepokojem, i starał się ponownie skłonić mię do zmiany postanowienia, mówiąc: •Ulitujże się nade mną starym, córko, u.lituj się nad twym ojcem, jeśli jestem godzien, byś mię ojcem nazywała; wychowałem cię tymi oto rękami na dojrzałą niewiastę, milowałem cię wię cej niźli twoich braci, nie wydaj mię ludziom na hańbę; miej wzgląd na rodzeństwo, na matkę, na ciotkę, na dziecko twoje, które nie będzie mogło żyć bez ciebie; poniechaj swego zamiaru, nie gub nas wszystkich, zrozum, że jeśli zostaniesz stracona, nikt z nami szczerze rozmawiać nie będzie•. Tak mówił mój ojciec całując mię po rękach, rzucając mi się do nóg, nazywając mię z płaczem już nie córką, lecz panią. Ja zaś bolalam bardzo, że on jeden z całej rodziny nie może się radować z mego męczeństwa, l pocieszałam go, mó· wiąc; •Będzie, co Bóg zechce, wszak przyszlość nic w naszej jest mocy, lec:z w ręku Boga•. Zasmucony opuścił mię. 6. Nazajutrz podczas posilku porwano nas nagle na przesłuchanie. Prlfbyliśmy na rynek. Wieść o tym rozeszła się natychmiast po sąsiednich daleJnicach miasta i zbiegł się niezmierny tłum ludzi. Weszliśmy na podwyiueale. Towarzysze moi zapytywani, wyznali wiarę. Gdy przyszła kolej na ...._, niespodzianie zjawił się ojciec z mym synkiem, śclunął mię ze lfOPIIa i odezwał się: »Błagam cię, zlituj się nad dzlec:klem•. Hilarlaa. zmarłym konsulu Minucjuszu Timanianie przejął władl4 qdo~ od siebie: »Miejże wzgląd na siwego ojca, miej ~ Da 111M za pomyślność cesarza•. Odpowiedziałam: »Nie zrobił łe~De· BillarJIIpa »Jesteś chrześcijaok4?• Odrzekłam: •JesteiJIC. Ojciec cbdaJ Hilarian kazał go wyrzucić i wychbtać. Bolałam . . . . . stuego ojca, czuJliC ai4 jak Jdyb)'lll aama ZOiłala obłta. nas wyrok, skazuJ~tc)' WIZJ8łkfch Da . . . . . • --~~--
..
AKTA loD;CZENNJKO W
powr6ciliśmy do więzienia. Ponieważ przywykłam do .karmienia dziecka, które dotychczas miałam przy sobie w więzieniu, posłałam zaraz diakona Pomponiusza do ojca, qdaj11c zwrotu niemowlęcia. Ojciec jednak nie chciał go oddać; Bóg zaś sprawił, że odtąd ani ono nie pragnęło więcej mej piersi, ani mnie nie dokuczał nadmiar pokarmu. Tak więc nie załamałam się ani pod wpływem troski o dziecko, ani pod wpływem bólu piersi (...) 10. W przeddzień męczeń~twa miałam widzenie. Oto do drzwi więzienia począł się gwałtownie dobijać diakon Pomponiusz. Otworzyłam mu. Był ubrany w luźną białą sza tę, suto zdobioną u dołu. Rzekł d o mnie: »Pójdź, Perpetuo, czekamy na ciebie·•. l wziął mię za rękę, i poprowadził wyboistymi, krętymi u!ic?.kami. Zdyszani, doszliśmy do amfiteatru; tam zawiódł mię na środek areny i powiedział : "Nic się nic bój, ja tu będę z tobą«. Po tych sło wach odszedł . Ujrzałam wielki tłum ludzi, siedzących w skupieniu, a ponieważ wiedziałam, ze jestem skazana na walkę ze zwierzętami, dziwiłam się, dlaczego żadnego zwierz~cia na mnie nie wypuszczono. Wyszedł natomiast walczyć ze mną jakiś w~tr~tnie wyglądający Egipcjanin, z pomocnikami; podeszli również do mnie jako pomocnicy i opiekunowie piękni młodzieńcy. I rozebrałam siQ, i stnłnm si~ m~żczyzną, oni zaś poczęli mię nacierać oliwą, jak zwykle przed zapasami, gdy tymczasem mój przeciwnik tarzał się w piasku. Następnie zjawił siq jakiś mąż, tak wysoki, że wzrostem przewyższał sam nmfileotr; miał na sobie luźną tunikę, bramowaną purpurą, a u dołu haftowamt w rozmaite wzory zlotem i srebrem, w ręku zaś dzierżył laskę, niby lanista 7 , oraz zi!!lOntl gałąź, na której wisiały złote jabłka. Nakazawszy ciszę, odC'zwnł się: •Jeśli ów Egipcjanin zwycięży, zabije ją mieczem, a jeśli ona zwycięży, otrzyma tę gałąź•. I odszedł. My zaś starliśmy się ze sobą i poczę liśmy walczyć; on usilowal chwycić mię za nogi, ja kopałam go w twarz. !\agle uniosłam się w powietrze i poczęłam go tak kopać, jak gdybym w ogóle nic stąpała po ziemi; w odpowiedniej chwili chwyciłam go i powaliłam, a gdy upad! na twarz, zdeptałam mu głowę. Wówczas ludzie poczęli krzyczeć, moi opi!!kunowie śpiewać, ja zaś podc,złam do lanisty i otrzymałam gałąź. Wrę czając mi ją, pocałował mię i rzekł: .Pokój z tobą, córko•. Triumfalnie poczę łam iść w ki!!runku Bramy Sanawiwaryjskiej. Nagle obudziłam się i zrozumiałam. że właściwic nil. •e zwierzętami mam walczyć, lecz z diabłem; wicdziałam jednak, że zwyciężę. Tyle napisałam do dnia poprzedzającego mą ofiarę. Co się stało dalej niech już opisze, kto zechce". (-.) ' 16. .,Ponieważ Duch Swięty zezwolił, a nawet kazał, opisać przebieg mę czc~skiej ofi_ary !\w. Perpctur, dlatego, choć nie czuję się godny opowiadać w )akt sposob ostqgnęła ona ostall,cznie swą wielką chwalę, podejmu ję to jl'dnak. wykonując niejako jej własne polecenie, a nawet wręcz testament. Ufam, ze w tl'n sposób dostarczę jednego więcej dowodu jej niezłomności i wielkości ducha: Gdy . trybun, nastraszony przez pewnych płytkich ludzi, że skazańcy mogą mu zmknąć z. więzienia przy użyciu jakichś zaklęć magicznych, począł stosować wobec ruc~. spe71alnc rygory, Perpetua rzekła doń wprost: »Czemu nie pozwalasz. posth.c stę tr~chę nam, najznamienitszym spośród wszystkich przestę~cow, maJ~cym po~1sywać się walką w święto urodzin samego cesarza? Cz~z me na ctebte spadme zaszczyt, jeśli wystąpimy na arenę lepiej wyglą daJąc?· .zaskoczony trybun zawstydził się i kazał ich traktować bardziej względme; ~d~ąd jej b~acia i .. inni zna.jo~ mogli ich swobodnie odwiedzać l jadać z mmt. Przy te) okazJt nawrócił stę ró1.1.'11ież strażnik więzienny.
' Lanista - kierownik walk gladiatorów.
:~n;cz~STWO
w
SW, PERPit'I'UY I FELlCYT't
Slll.''
17. \\' przeddzień stracenia, gdy spożywali ostatni' wlecze~ populamie z~aną •wieczerzą wolną•, a dla nich stanowl•c• ,.ucztę mlloki•, cgape, z właśc1w~ sobie niezłomnością przemawiali do zebranych ludzi, groląc lm sądem Bozym, wyrażając radość z własnych cierpień, karcąc clekawość gromadzących się gapiów. Saturus zwrócił się do nich wprost ze słowami: ·Czy mało wam będzie dnia jutrzt>jszcgo, żo już teraz z taką rozkoszą przyglądacie l;if; tym, których nienawidzicie? Dziś przyjaciele, jutro wrogowie. Zapamiętaj cie sobie jednak dobrze nasze twarze, żebyście nas w dniu Sądu mogli łatwo rozpoznać•. Słysząc to, odchodzili poruszcni do głębi, n wielu z nich nawet uwierzyło.
18. Zaświtał wreszcie dzień ich zwycięstwa: z więzienia do am{,tcatru szli mby do nieba, weseli, z pogodnym obliczem, drtqc raczej z radości niż ze strachu Perpetua kroczyła wolno, jak prawdziwa oblubienica Chrystusowa i sługa Boża, jasnym spojrzeniem zmuszając widzów do spuszcz:~nia oczu w zicmiQ. Szła również Felicyta (!ej niewolnica) uradowana, te szczęśliwie porodziła w więzieniu i będzit" ui ·. raz mogła spokojnie walczyć ze zwierzę tami, przechodząc niejako od jednego rozlewu krwi w drugi, od roli położnicy do roli gladiatora, by się obmyć po porodzie jak gdyby drugim chrztem Gdy wszystkich podprowadzono do bramy i poczc:to zmusznć do przebraniu się w symboliczne szaty: męiczyzn w suty kapłanów Snturnn, n niewiasty w szaty kapłanek Cerery, Perpetua trwając w nie1łomncj po$1nwic aż do końca, stanowczo zaprotestowała. Przecież powiedzlała nic po to zdecydowaliśmy się dobrowolnie przyjść tutaj, by tracić wolność; przecież nic 4łlatego poświęciliśmy swe życic, by czynić to, czego od nas żądacie; zawarliś my poniekąd umowę z wami•. I prześladowcy, mimo elllej swej niesprawiedliwości, przyznali jej w tym wypadku racje:: trybun zgodził się, by ich poprowadzono na arenę tak, jak przyszli. Pcrpetua, kt6ra jui Egipcjaninowi (diabłu) zdeptała niegdyś głowę, idąc śpiewała psalm. Rewokat, Saturnin i Saturus grozili przypatrującym się widzom sądem Bożym; gdy zaś podeszli przed Hilariana, gestami i mimiką poczęli mu pokazywać: •Ty nas osądziłeś, a ciebie osądzi Bógc. Oburzona na to ludnoSć domagała sic: przeprowadzenia ich pod kijami. Obito ich, ale oni cieszyli się tylko, że mogą w ten sposób współcierpieć z Panem. (...J 20. Dla niewiast diabeł przygotował, wbrew przyj~tcmu zwyczajo·.,·i, szczególnie dziką krowę, aby nawet zwierzę było tej samej płci, co one. Rozebrano więc niewiasty, owinięto w sieci i podprowadzono. Ponieważ Jed· nak ludzie poczęli sarkać, widząc delikatne dziewczę oraz młodą matkę z kapiącymi jeszcze mlekiem piersiami, odwołano je i przyodziano w Juble tuniki. Pierwszą rzucono Pcrpetuę; upadla na bok, lecz zaraz usiadła l podciągnęła rozerwaną tunikę, by zasłonić nią udo, obojętna na ból, wrdllwa jedynie na naruszenie skromnoścL Potem szpilką spięła włosy w w..-1, uważając, że nie godzi się, by męczenniczka cierpiała z rozwlchrzon)'DIJ wiolami. sprawiając wrażenie, iż smuci się swą chwa}4. PoWJtawtzy, ujrzała ....,_. Felicytę; podeszła więc do niej, podała jej rękę l pomo1ła ~ 1141 Tak stanęły obok siebie, 'łlllzrusza,Mc swym W1114clem włdz6w, odprowadzono je z powrotem do Bramy SanawlwarJjlldeJ. półprzytomna, osunęła się w ~ nieja)Ueso Rudfkula, llllllala• katechumena, i jak Jdyby ~ • au - •UI8W...I.... w atanie ekstazy - )IOC%4ła • ~ ....... D.ltiMia.;J wuystkicb, kiedy wrazde ~ I'ZUCIIDe • . . . . .
14.
~e. ile to się jui atało, nie chciała wierzyć, dopóki nJe ujrzała na swym ciele i swej odzieży śladów przebytych cierpień. Przyzwała tedy swego brata oraz wspomnianego katechumena i mówiła do nich: •Trwajcie silnie w wierze, miłujc:ie się wzajemnie, a nie zrażajcie się naszymi cierpieniami•. 21. W tym samym czasie przy innej bramie, Saturus, rozmawiając z żoł nierzem Pudensem, rzekł do niego: •Dotychczas, zgodnie z tym, co przeczuwałem i przepowiadałem, nie miałem jeszcze do czynienia z żadnym zwierzę ciem; wierz mi jednak, że teraz, skoro tylko wyjdę na arenę, zginę od pierwszego ukąszenia lamparta•. Rzeczywiście, już na samym końcu widowiska, gdy tylko wypuszczono lamparta, ten od razu rzucił się na Saturusa i szarpnął go tak silnie, że cały zalał się krwią. Gdy powracał, widzowie krzyczeli: •Dobrze ci zrobi ta kąpiel, dobrze ci zrobi ta kąpiele - mimowoli dając świadectwo, że został niejako powtórnie ochrzczony. Bo też istotnie, po takim obmyciu z pewnością dostąpił w pełni zbawienia. On tymczasem odezwał się jeszcze do żołnierza Pudensa: •Bądż zdrów, pamiętaj o wierze i o mnie; to, co widziałeś, niech cię nie zraża, lecz raczej umocni•. Potem poprosił go o pierścień, który mial na palcu, a zanurzywszy go w swej ranie, oddal mu, niby spuściznę i pamiątkę po swej krwi. Gdy już całkiem zesłabł, rzucono go wraz z innymi na zwycza jne miejsce, by go dobić. Ponieważ ludzie domagali się oglądania wszystkich skazańców, iżby mogli napaść swój wzrok widokiem ich śmierci, kiedy miecz będzie przeszywał ich ciała, oni sami powstali i podeszli na arenę, ucałowawszy się wpierw nawzajem, by tym uroczystym pocałunkiem pokoju zakończyć niejako swe męczeń stwo. Pchnięcie mieczem przyjmowali bez poruszenia i w milczeniu. Pierwszy oddał ducha Saturus, który niegdyś w widzeniu pierwszy wstąpił na drabinę; on tez i teraz oczekiwał na Perpetuę. Ona zaś, by przynajmniej raz mogła naprawdę doświadczyć cierpienia, krzyknęła, gdy ugodzono ją między żebra, potem jednak sama podsunęła pod swą krtań wahającą się rękę niewprawnego jeszcze gladiatora. Prawdopodobnie w ogóle nie byłoby możliwe zabicie takiej niewiasty, gdyby sama tego nie chciała, ponieważ zbyt się jej obawiał duch nieczysly."
AKTAPROKONSULARNEŚW.CYP~A l Za czwartego konsulatu Cesarza Waleriana, a trzeciego Galiena •, dnia 3 września w Kartaginie, w sali sądowej, prokonsul Paternus rzekł do biskupa Cypriana: ,,Najświątobliwsi cesarze Walerian i Gallen raczyli przysłać pismo z nakazem, by wszyscy, którzy nie zachowują religii rzymskiej, natychmiast uznali rzymskie obrzędy; pytam więc, kim jesteś; co mi odpowiesz?" Biskup Cyprian rzekł: .,Jestem chrześcijaninem i biskupem. Nie znam żad nych innych bogów oprócz jednego prawdziwego Boga, Stwórcy nieba, ziemi, mo:za i wszystkiego, co się na nich znajduje. Temu Bogu my, chrześcijanie, sluzymy oraz modlimy si<: do Niego we dnie i w nocy, za nas i za wszystkich ludzi, nawet za pomyślność samych cesarzy". P:okonsul P~ternus rze~l: ...Trwasz więc nadal w swym postanowieniu?" . Btskup C~rtan odpowtedztal: ,,Dobrego postanowienia dotyczącego Boga rue mozna znueruć". Pro~ons~ Pa.ternu:s rzekł: .,Decydujesz się więc, stosownie do rozkazu Walenana 1 Gahena, tść na wygnanie do miasta Kurubis?" • To jest w r. 267.
l.
AKTA PROKONSULARNE SW. CYPRIANA
Biskup Cyprian rzekł: .,Idę". Prokonsul Paternus rzekł : .,Nie tylko jednak o blakupach raczyU mi napisać ~ces~rze), l~cz także o prezbiterach; powiedz mi zatem, jacy są tutaj w m1eŚC1e prezb1terzy". Biskup Cyprian odpowiedział: .,Sami wydaliście nader słu.zną ustawę zakazującą donosicielstwa, a więc i ja nic mogę ich zdradzić; znajdziesz jednak każdego z nich w odpowiednieJ miejscowości". Prokonsul Paternus rzekł: .,Jeszcze dziś zarządzę poszukiwanie". Cyprian rzekł: .,Karność zabrania nam wydawać się dobrowolnie, a i ty byś sobie zapewne tego nie życzył; nie mogą się wię<: sami ujawniać". Prokonsul Paternus rzekł: .,Już ja ich znajdę". - I dodał: "Zakazali tez (cesarze) odbywania zebrań w określonych miejscach oraz wchodzenia na cmentarze; kto nie będzie przestrzegał tego zbawiennego zakazu, zostanie ukarany śmiercią". Biskup Cyprian odpowiedział: ,.Czyń, co ci kazano". 2. Kazał tedy prokonsul Paternus odstawić błogosławionego Cypriana na miejsce wygnania. Podczas jego długiego tamże pobytu stanowisko prokonsula zajął po Aspazjuszu Paternusie Galeriusz Maksym. Ten odwołał świętego biskupa Cyprinna z wygnania i zawezwał go przed swój trybunał. Gdy wybrany przez Boga święty męczennik powrócił z Kurubis, dokąd został zesłany z rozkazu prokonsula Aspazjusza Paternusa, przebywał - zgodnie ze świętym nakazem - w swej posiadłości wiejskiej, oczekując z dnia na dzień, że przyjdą po niego, jak mu to zostało objawione. Nagle 13 września, za konsulatu Tuskusa i Bassusa, zjawiło się u niego dwóch oficerów, mianov.icle strator' pełniący służbę przy prokonsulu Galeriuszu Maksymie, oraz pozostający w tejże służbie ekwistrator 11• Wsadzili go na w6z i odeskortowali do Sextl, gdzie wymieniony Galeriusz Maksym odbywał kurację zdrowotną. Ten kazał Cypriana zatrzymać do następnego dnia. Tymczasem zamicnkał błogosławio ny Cyprian w domu stratora przy najjaśniejszym Galeriuszu Maksymie, w miejscowości zwanej Wsią Saturna, między Wenereą a Salutarią. Wkrótce zbiegli się tu zewsząd bracia. Dowiedziawszy się o tym Cyprian, polecił przede wszystkim uważać na dziewczęta, ponieważ wszystkie stały na dworze, przed bramą domu oficera. 3. Następnego dnia, 14 września rano, zebrał się w Scxti z rozkazu prokonsula Galeriusza tłum ludzi. Wówczas tenże Galeriusz Maksym, zasiadł.szy w sali przesłuchań kryminalnych, kazał przywieść Cypriana. Gdy to uczyniono, rzekł do biskupa: .,Czy ty jesteś Tascjusz Cyprian?" Biskup Cyprian odpowiedział: ,.Ja jestem". Prokonsul Galeriusz Maksym rzekł: ,.Czy to ty podaleś się za papieża ludzi o poglądach świętokradzkich?" Biskup Cyprian odpowiedział: "Ja". Prokonsul Galeriusz Maksym rzekł: ,,Najświątobliwsi cesarze natauU, byt złożył bogom ofiarę". Biskup Cyprian odpowiedział: "Nie zrobię tego". Galeriusz Maksym rzekł: "Zastanów się". Biskup Cyprian odpowiedział: .,Czyń, co ci kazano; nad rzeeq tak ..._.. nie ma się co zastanawiać''. 4. Po naradzie z trybunałem, Galeriusz Maltaym omajmił ~ głosem następujący wyrok: ,,Długi czas iyłd po ~tokradztll, willa wciągnąłeś w niecJ14 konsplrac:ję, wrogo oclDosfJe6 do bl1mlr . . . . . . .
ai•
i ułwlęeon~ praw; pcmfeważ pobożni, najśwflltobUWił cesane Walerian
i Galieu, oraz najszlacbetnfejszy ich współrządca Walerian, nie mogli clę skiD-
D.ić, byj powrócił do wyznawanego przez nich kultu, dlate,o, jako podłegacz najniegodziwszych przestępców i zarazem ich przewodnik, staniesz afę odstruzaj.cym przyliladero dla tych, których wokół siebie skupiłeś; krwi• twoj• zostanie uświęcona praworządność". - To powiedziawszy, odczytał z tabliczki: ,,Postanowiono, że Tascjusz Cyprian ma zostać ścięty". Biskup Cyprian rzekł: "Bogu niech będą dzięki". 5. Na wie~ o wyroku, bracia tłumnie wołali: "Pójdziemy i my z nim na ścięcie". Powstała tedy wśród nich wrzawa wielka i całą gromadą ruszyli za nim. Cypriana zaś wyprowadzono na pole, poza Sexti. Tam zrzucił z siebie wierzchnie odzienie i uklęknąwszy, modlił się pokornie do Pana. Potem zdjął dalmatykę, oddal ją diakonom, a sam w koszuli stanął na rusztowaniu, czekając na kata. Gdy ten przybył, kazał braciom dać mu 25 sztuk złota. Tymczasem bracia rzucali przed niego swe płócienne okrycia i ręczniki. Następnie błogosławiony Cyprian zasłonił sobie oczy, ręce zaś, których sobie związać nie mógł, związali mu prezbiter Julian oraz tegoż imienia subdiakon. Tak poniósł śmierć męczeńską błogosławiony Cyprian. Ciało jego, ze względu na ciekawość pogan, złożono zrazu w pobliżu. Nocą jednak zabrano je stamtąd i przy blasku świec i pochodni przeniesiono triumfalnie, z wielką radością, do posiadłości prokuratora Makrablusza Kandydjana i tam pogrzebano przy drodze Mapalijskiej, w pobliżu sadzawek. W kilka dni później zmarł prokonsul Galeriusz Maksym. Przebłogosławiony męczennik Cyprian został stracony dnia 14 września za rządów cesarzy Waleriana i Gallena 11 , a królowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu cze~ i chwała na wieki wieków. Amen. 11
To jest w r. 2.58.
Ro:d:ial VI NIEBEZPIECZE~STWO FAŁSzyWEJ GNOZY
IRENEUSZ Z LUGDUNU M (zm. ok. 202 r.) WSTĘP
Jeśli dziś samo unowocześnienie tradycyjnego systemu teoloall katolicklej ulccane przez II Sobór Watykański na~tręcza lak poważne trudności, ie podnoszą się glosy ostrzegające przed niebezpieczeństwem mimowolnego wypaczenia lstrJlnt'j treści Ewangelii Chrystusowej, łatwo sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami musieli się borykać i na jakie niebezpieczeństwa naratać myślleicle chrześcijańscy n wieku, gdy po raz pierwszy usilowali stworzyć taki system. Chodziło przeclct nie tylko o ścisłe sformułowanie i uzasadnienie poszczególnych prawd wiary chrzc.ścl jańsklej oraz zharmonizowanie ich z danymi ówczesnej wiedzy, lecz takie o powiązanie wszyslklcb w jedną całość, przedstawialiiCli w ~posób zwarty l kon· 5ekwentny ekonomię Bożą względem świata i człowieka. CI pierwsi teologowie nie tylko nie mieli jeszcze pod tym względem żadnego doświadczenia ani też ole mogli zbytnio liczyć na pomoc Kościola jako instytucJI kształtującej dopiero w szczegółach swe formy organizacyjne, lecz ponadto zaczynali pracę w nader skomplikowanych warunkach, mianowicie w okresie rozwijającego się widnie coraz silniej ogólnego prądu kulturowego, zwanego ,.synkretyzmem". Synkretyzm ów, będący następ~twem podboju Wschodu przez Aleksandra Wielkiego, polegal na mieszaniu się i stapianiu kultury cretko-rzymsklej z róinorodnymi kulturami ludów wschodnich. Obejmowal niemal wszyslk!e dzleddny tycia, w zakresie zaś życia umysłowego l religijnego przeja"'iał alę w postaci mlenanla się i stapiania nawzajem nie tylko rói.nych wierzeń l kultów religijnych oru rói.nycb poglądów filozoficznych, lecz nawet samej filozofii z religią. Wprawdzie oble te dziedziny faktycznie nigdy właściwie, mimo licznych prób, nie potrallły się całkowicie od siebie oddzielić, lecz zawsze mniej lub więcej nawzajem się wspierały i uzupełniały; teraz jednak chodziło o coś zupełnie innego, o wznleslenle się zarówno ponad wiarę religijną jak poznanie filozo!lczne l osiągnięcie jaldejł wytszej wiedzy, "gnozy'', która by calkow!cie zaspokajała wrodzony człowiekowi pęd poznawczy i zarazem umożliwiała mu wyzwolenie się od wnelltiego zJa, zdobycie szczęścia. Dwie były przyczyny zrodzenia alę taldej tendeJ~cjL Nepl)'Wn4 ataliowił kr7ąl zarówno filozom greckiej trac~ej coru bardzlej zaufaDie w •U. naturllD• ~ zumu jak i grecko-rzymskiej relllil przeluzta.lcaj~J lit coru W7f~DleJ w ,_. tą formalistykę. Pozytywna przyCZ)'IIa polepła na coru ~ . . II wieku przed Chrystusem zalewie ~ lfCCto-J'I1IIllldiiD " _ ry orientalne, zwłuzcza przez wteraDla l obntd.r relllijDe lud6w kowlcle różne od zachodaich, a atwlrlaJ.- penpeld;J*' l pr-.nleń nurtuj~ c:zJDwlelra Zacbodu w cbłecb:łnle rdigljnej. Wprawdzie w clrodA Da Zlcb6d ' - oriaa.lbaa c:za.l~cy 10 z nutek bUIIU.,.._ l "".........,...,.,
rej teł
sam przeJmOWill ,_... .._.tr reiiiQDe ł
co z Diej
czerptlł. wclllaDiał
w ..._
ll1lllłloWIIł.
NIEBEZPIZCZEASTWO FALSZVWEJ GNOZV
i charakter całośd, w któreJ na plan pierwszy wysuwała się, Jako czynnik nadr*ny i przewodzący, nie filozofia, lecz religia, ściślej mówiąc mieszanina wybranych elementów ze wszystkich ówczesnych, zwłaszcza wschodnich, religii. Różniły się zaś te wschodnie religie od grecko-rzymsklej już przez same zało żenia światopoglądowe, na jakich się opierały. Toteż pod ich wpływem człowiek zachodu zmieniał coraz bardzlej swój dotychczasowy sposób patrzenia na świat. Dotychczas uważał on na ogół za jedyną obiektywną rzeczywistość naturę (przyrodę), wyobrażając sobie, że jej częścią i produktem są nawet bogowie, podlegający mimo swej doskonalości jej niezmiennym prawom; teraz począł rozróżniać dwie całkowicie odrębne sfery rzeczywistości: naturalną sferę świata i nadnaturalną, transcendentną sferę Boską. Dotychczas był przekonany, że wszystko co istnieje, jes~ w zasadzie poznawalne dla jego zmysłów i rozumu; teraz począł ograniczać zdolność naturalnych władz poznawczych do samej tylko rzeczywistości naturalnej, nadnaturalną zaś uważać za absolutnie niepoznawalną silami natury, za tajemnicę w ścisłym słowa znaczeniu. Dotychczas pojmował ducha i materię tylko jako dwa różne stany bytu; teraz począł je przeciwstawiać sobie nawzajem jako dwa odrębne byty: nadnaturalny, z istoty swej dobry, oraz naturalny, z Istoty swej zły. Ten dualistyczny światopogląd rzutowal zarazem na praktyczną postawę człowie ka Zachodu wobec otaczającego go świata przyrody. Dotychczas odnosil się on do mej z całym optymizmem, nie tylko ją podziwiając, lecz także uważając, że im bardziej się do niej zbliża, tym bardziej wchodzi w kontakt z bóstwem. Teraz starał się raczej jak najbardziej od niej oderwać, w przekonaniu, że jako materialna, a więc z istoty swej zła, oddala go od bóstwa, wobec czego począł kontaktu z nim szukać w sobie samym, w głębi własnej jafni, w swych wewnętrznych przeżyciach. Krótko mó\viąc: filokosmiczne i ekstrawersyjne nastawienie człowieka zmieniało się w antykosmiczne i intrawersyjne.t Orientalizm nie pogrążał jednak człowieka bynajmniej w życiowym pesymizmie, zawierał bowiem w swym obrazie świata również element uchylający takowe niebezpieczeństwo. Elementem tym była wymieniona wyżej koncepcja "gnozy". Wychodzono z założenia, że choć transcendentna rzeczywistość niebiańska, Boska, nie jest poznawalna siłami naturalnymi, to jednak człowiek może ją poznać sposobem nadnaturalnym, w stanie mistycznej ekstazy, w której duch ludzki, stanowiący iskrę Bożą pochodzącą ze świata nadnaturalnego, wyzwala się z więzów materialnego ciała, wzlatuje w swą niebiańską ojczyznę i stykając się z nią. poznaje ją aktem bezpośredniego oglądu intelektualnego. t Osiągnięcie stanu mistycznej ekstazy uważano za niezmiernie trudne dla człowie ka w tym życiu, wymagające odpowiednich dyspozycji wewnętrznych oraz specjalnych ćwiczeń umysłowych i praktyk ascetycznych, połączonych niekiedy ze specjalnymi obrzędami religijnymi (wtajemniczeniami). Toteż twierdzono, że tylko bardzo nieliczne jednostki faktycznie osiągają "gnozę", z tym wszakże, że jeśli ją osiągnęły, mogą ją przekazać drugim, których uważają za godnych i odpowiednio przygotowanych. Oczywiście oglądanej we wzlocie mistycznym transcendentnej rzeczywistości Boskiej nicpodobna jednocześnie określić ludzkimi pojęciami ani wyrazić ludzkim językiem. Wizjoner przekazuje więc treść swej gnozy z reguły tylko w formie obrazowych przypowieści, podobieństw, przenośni 1 symboli, słowem w formie ,.mitów". Mity bywały różne, 1.11\eżnie od tego, z jakich potocznych wierzeń religijnych poglądów llio:zolicznych zapożyczano material do ich konstruowania. Na ogół jednak opierały się one na podobnym zasadniczym schemacie, streszczającym się Po~. B.A.G.. Fuller Historia filozofii, t. I, Warszawa 1966, s. 21-28. Op1~rano s1ę w. tym wypad~u .na przekonaniu ogółu myśllcieli atarotytnych, ił warunkiem wszelkiego poznama Jest bez.pośredni kontakt podmiotu poznającelO z poznawanym przedmiotem. 1 1
WSTĘI'
lłr
w czterech punktach. l) Pn.edstawlały plastycmle poszczególne etapy skomplikowanego procesu emanowania z. boskiej pełni bytu, czyli ,.pleromy.., całej plejady istot duchowych, ,,eonów" 1 , rodzących się jedne z drugich, a w miarę tego coraz mnieJ boskich i doskonałych. 2) Na tym Ue opisywały, jak w toku owego procesu ,.rozradzania się bóstwa" doszło na pc~'Tlym etapie do jakiegoś zaburzenia wśród duchów niebiańskich, zakończonego ugrz~nlęclem duchowej cząstki boskiej w materii l powstaniem naszego widzialnego świata, a w nim człowieka, który właśnie dlatego, źe jest istotą złożoną z dwóch heterogenicznych elementów, doświadcza na sobie dramatycznej między nimi walki, nie mogąc nigdy osil"nąć stanu trwałego szczęścia. 3) Odpowiedzialność za taki stan rzeczy składały na jednego z eonów, który sam lub wespół z. Innymi był autorem tego dziwnego, a zarazem t~agicmego tworu, jakim jest ziemsld świat. Dlaczego zaś l w jaki sposób ów demiurg to uczynil, przedstawiały rozmaicie, niekiedy \~Tęcz. prz.eciwnle. 4l Dodawały jednak za'ń·sz.e, że ,.Najwyższy Ojciec wszechrzeczy", b~;dący pełnią dobroci, postanowił ;dikv.idować dokonane wbrew Jego woli nieszcz~;sne dzieło demiurga i w tym celu za pośred nictwem innego (lub innych) spośród duchów niebiańskich objay.ił ludziom prawdę o ziemskim świecie i o nich samych, wskazując im zarazem drog~; powrotu do stanu pierwotnego, wolnego od zła i szczęśliwego. Droga ta polega na wydobyciu się ducha ludzkiego z więzów materialncao ciała, by mógł powrócić do swej właści wej ojczyzny, do boskiej, niebiańskiej pleromy. Zadaniem gnozy było więc nie tylko zaspokojenie pędu poznawczego człowieka, lecz także wybawienie go od zła Gnoza miała charakter wiedzy zbawczej, soterycznej. Ta jej zbawcza funkcja polegała na uświadomieniu czlowickowi, ie dopóki będz.ie szukał rozwiązan.ia zagadki iycla l sposobu wyzwolenia się od zła w samym świecie natury, dopóty nie tylko nie osiągnie stanu trwałej szcz~liwoSci, lecz przeciwnie, powiększy raczej swe cierpienia. Zwracała mu uwag~; na konieczność zmiany całej postawy życiowej, tłumaczyła mu, że zamiast 1bliiać się do świata natury, powinien odrywać się od niego, bo to jest jedyna droga do Wlłwlenia.
bardzo wcześnie nastąpiJo zetknięcie się gnostycyzujących z judaizmem i wzajemne oddziaływanie na siebie obu stron. Infiltracja dokonywała się prawdopodobnie różnymi sposobami, znajdując szczególnie podatny grunt w żydowskich sektach powstających coraz liczniej na peryferiach oficjalnej synagogi, zarówno w Palestynle jak poza nią, w miarę pogarszania się politycznej sytuacji narodu żydowskiego. W nutroju bowiem wuastającego rozgoryczenia l depresji z powodu nicspełniania się nadziei mesjańskich, coraz częściej zadawano sobie pytanie, jak pogodzić doskonałość i wszechmoc Boga z istnieniem zła i cierpienia w stworzonym przez Niego świecie. Po odpowiedź sięgano oczywiście przede wszystkim do Biblii, zwłaszcza do jeJ opisu stworzenia świata l człowieka. Im uważniej się jednak w ten opis wczytywano, tym bardzlej dochodzono do wniosku, te wypowiedzi Swlętej Kslęli nie we wszystkich szczeaółach są zrozumiale. Co bowiem na przykład znacz~ słowa: .,Uczyńmy człowieka na obraz 1 podobieństwo nasze" (Rdz l, 26)? Sk~ tu UCiba mnoaa? Co należy rozumleć przez .,obraz", a co przez ,,podobfe6stwo"? DłaCUID Biblia podaje dwa opisy stworzenia człowieka (Rdz l, 26 l 2, 7)? Co włMalwle Wydaje
się, że
już
prądów pogańskich
1..
NIEaCZPillCZI:lll8"l WO I'AZBZVWI:J OMOZV W)'dan,yło się w raju? WJele z ł1dl wytłumaczenie w 6włetle toneepcjf
l podobnyc:b nfejasno6c:l zdawało slę znajdować postyc:Jdc:b odrótnlaj,c:yc:b ,.Najwyższego Ojca wszechnttzy" od stwórcy widzialnego świata (demiurga), koncepcji przec:fwstawlaJiłCYCh ducha - clału, opowladaJiłC7ch o ja.kirnś zaburzeniu w sferze niebiańskiej, którego wynikiem było uwięfnięcle duchowej cząstki Botej w materii, etc. Wykorzystanie tych gnostyckich my6U do wyjaśnienia zagadkowych twierdzeń Biblii wprost się narzucało. Wszak ona sama podkreślała transcendencję i niepoznawalność Boga jako tródła wszelkiego bytu; wspominała niejednokrotnie o istnieniu przed i ponad naszym światem świata aniołów, a nawet sugerowała w dalnych partiach opowiadania, że niektórzy z nich zbuntowali sic: przeciw Bogu; mówiła o ożywieniu ciała ludzkiego tchnieniem samego Boga; wywodziła wreszcie zło l cierplenie w świecie ziemskim ostatecznie z grzechu aniołów, którego dalsz~m następstwem był grzech rajski, unieszczęśliwiając~· człowieka. Wszystkie te analogie same się niejako dopraszały o połączenie w jeden światopogląd starotestamentalnej relacji biblijnej z teozoficznymi koncepcjami gnostyków. Oczywiścle wymagało to pewnej modyfikacji z obu stron. Nie wydawała się ona wszakże zbyt trudna wobec praktykowanej od dawna przez żydów alegorycznej egzegezy tekstu biblijnego. Cóż bowiem prostszego, jak zaliczyć demiurga w poczet zbuntowanych aniołów i utożsamić go z Jahwe? Cóż łatwiejszego, jak stopić w jednq calość grzech rajski z bunl<'m anielskim i przenieść tę całość w okres niebiań skieJ preegzystencji ducha ludzkiego, pojmując wszystko jako wielką katastrofę konmlczną, w ltlórej człowiek ~tanowi tylko bierną ofiar<: mocy wyższych? Zespalaole biblijnego obrazu z obrazem kreślonym przez P,nostycyzujące prądy pogań,kic zaczęło się leż rzeczywiście jeszcze przed pojawieniem się chrześcijaństwa, dając w rezultacie mniej lub wh:cej rozwinięte systemy v.nozy żydowskiej.
Na Ich podloiu wyrósł z czasem i chrześcija!iski gno~tycyzm. Najpierw oczywiś cie wśród żydochrze.ścijan, rekrutujących się w r\użej części z członków heterodok~~·jnych sekl żydowskich, pófnicj takie wśród chrześcijańskich konwertytów z pogaił~ ·wa, przede w... ) ;tkim takich, którzy jeszcze przed nawróceniem zetknęli się z Ideologią gnostycltą i ulcRli jej, n niekiedy nawet właśnie dlatego przyjęli chrześ cljnństwo, ic wydawało im się jej uzupełnieniem. Do znalezienia miejsca dla potael Chr~· :tusa 5p-?ro punktów zaczepi. nia dostarczały !!asne Ewangelie. Czyi bowiem Chrystus nie !Uoslł, że przyszedł obja\;·ić ludziom OJca, którego .,nikt nie zna jeno Syn i ci, którym On opowiedział"? Czy tego Ojca nic przedstawiał w sposób \nny, nii sobie wyobrniano Jc.hwc Slare~o Testamentu'! Czy a cel swej działalno ści nie podawał wybawlenia ludzi z niewoli . ,księC:a tego ·wiata"? Czy nie podkreślał, że tylko niektórym dane jest pojąć tajemnice królestwa niebieskiego, a innym poznać je tylko przC'z podobieństwa? Czy na mi: •narzy swej Ewangelii nie wybrał tylko ogranicz.. ne) liczby słuchaczy, a nawet z tych jedynie dwunastu dopuścił do całkowitej poufałości i wta3emniczył w naj[!.ł~bszc misteria zbawienia? Zbi(';:no .t tych myśli z P• ~ 1 . m !;!'1· tyckimi 'była wprost uderzająca. Proces przejścia od :i.ydow~kic
..
Dopiero na początku 11 wieku obraz. cbndc:ijańsklej gnoz.,. PGCtJDa 114 ..,.._ wywać wyratnlej, uwydalnlaJ•c dwa rótne JeJ typ7: orientalnr 1 beUeoia&JCIIQ', oraz wymieniając konkretnie Ich naJwybllnlejszych prz.edstawlclell. Typ orientalny, charakterystyczny przez :r.decydowaną pr:r.ewaaę elemeaUlw starotestamentalnych, silne :r.abarwlenle fantastyczne l obfite konyJtanle ze staropogańskich mitologii wschodnich, był wcteśniejs:r.y. Pojawił sh: prawdopodobnie jeszcze z końcem I wleku - gloszony równocześnie w MaleJ A:r.JI, przez nie :r.nanego nam bliżej Cttynta, oraz w zachodnieJ Ssrll, przez Samarytanina Menandra {podobno ucznia S:r.ymona Czarnoksl~a). Właściwym jednak plonierem orientalnego gnostycyzmu był Syryjczyk SatornU (Saturnln), dzlała}IICY w Antlocbil mledey rokiem 100 a 130. Wydaje &i~, te z koła jeso uczniów wyszło najstarsze spałród znanych nam oryginalnych dziel gnostycklch pochodzenia chrześcijańskiego, Apokryfon JaruJ. Wkrótce jednak, bo jui w początkach II wieku gnostycyzm chrześci jaJ'!ski znalazł drogę do Egiptu, gdzie przeszczepU so z AzJI Cerynt, a z S~Til uczeń Mcnandra, Bazylldcs. Tutaj w Aleksandrii, gł6·~rnym o!rodku synkretyzmu, za~! :si ę szybko rozprzestrzeniać, dochodzqc do szczytu rozwoju, lecz zarazem zmieniając :sw6j charakter. Gnoza orlentnlna przekształciła się w gnoz~ hellenistyczną, r61nlą cą się od poprzedniej nie tylko v.')'iszym poziomem Intelektualnym 1 łącunlcm mitologii ze spekulacją filozoficzną, lecz przede wszystkim zdecydowanie negatywnym stosunkiem do Storego Testamentu, natomiast silnym (lpnrclcm o Ewangelię 1 tradycję kościelną, tylko inaczej łnterprctownną. Inicjatorem l propagatorem tej hellenistycznej gnozy był na terenie aleksandryjskim w latach około 120-130 w!'pomntany ju! wyleJ Bazylides. Pogłądy jego znamy wprawdzie tylko pośrednio, z relacji p6tniejszych pisarzy chrześcijańskich (przedstawiających je przy tym nlejednakowo) i z cytowanych przez Klemensa .Aleksandryjskiego drobnych fragmentów jego obszernego Komenrar:a do Ewangelii; tym niemniej możemy sobie wyrobić pojęcie, na czym polegała spec:T..ika zapoczątkowanego przezeń typu gnostycyzmu l co s1anov.ilo jego 1!111: przyciąga Jącą.
Otóż
w przeciwień~·twie do dotychczasowych koncepcji chrzclcljańskicj gnozy
oplerających sic: przede wszystkim na Biblii Starego Testamentu, w azczcg6Inołcl
no pierwszych rozdziałach księgi Rodzaju komentowanych oczywiścle w sposób s woisty, Bazylides opierał sic: niemal wyłącznie na pisanej Ewangelii, pojmując jq jaJco Ksif:g~ Swiętą, równą Księgom Starotestamentalnym l wymagajqcq, tak jak one. interpretacji aleaorycznej. Czy brał za podstawę któr-.1 z naszych czterech Ewangel;1, c:.:y ~ż jakąś harmonit: e"'1lll8cllczną sporządzon11 mate przez .siebie samego, nic wiemy. Ważny jest jednak sam fakt potraktowania po raz pierwszy Ewangelii jako chrześcijańskiej Biblii (kanon Kslu Noweso Testamentu powoli dopiero się kształtowal) oraz jej systematyane komentowanie, c:u&o dotychczas jeszcze nikt w Kołciele nic podjął. 4 Wobec takiego stanu rzeczy łatwo sobie wyobrazić, jak suiatywale IDUiiall doktryna Bazylidesa oddziaływać .n a lnteliaenlnycb i wykształconyCh eziDDir6w Kościoła. O żadn:tm dualizmie nie było w niej mowy, synkrel)'c:zne pop6Uie podloże zostało głęboko ukryte, natomiast z cał11 wyraz!Jto6ci11 WJitoował na caolo Chrystus jako pierworodny Syn Boty l Zbawiciel, nie narunaJw w mc.Jm ~ go monoteizmu. Jedyne, co mogło aor~ i draiDU c:hnełciJ&IlłDa, 10 GIIIDI'I l ", 1 it Bazylides ole uznawal StareiO 'lWtameału w JeiD ...mlrsztllcM , ..... pruczal, Jakoby lud izrae1lld b11 W7t1nD7 pna B01L Leca 1 tik --.. a e 1 IZZL anltell azere1 opowlada6 ~ trudDo ~ a . . . . . . . . . • Paplauowe O~ pt. . . . . . "....... a Teofila Ant!~ &• ~ do • • 111r .ok.
r. 180.
• Z proroetw utrąm7Weł Dlewttle, a Prawa w-~-- 4MI•
NIEBEZPlllCZIIfl81 WO FALIIZVWKJ ONOZY ~eJ moralDotd,. C%7 nawet samo starotestamentalne poJcele Boa Natomiast podriJDY DJmb otaczał teraz Ewan&dlę Jako Ksle&e Swfę~. stoJ~c~ ..,. samym centrum cbrzekJJańskfeJ nauki. Bazylidesowa gnoza znajdowała widu zwolenników. Nie wszyscy z nich zrywaU r. Kościołem l !~czyli się w osobn~ sektę. Znaczna większość trwała nadal w społeeznokl kośclclnt'J uważaj-c, że potraflą nową doktryn~ pogodzić ze starą. CI byll jednak najbardziej niebezplcctnl. Niebezpieczeństwo wzrosło zał Jeszcze znacznie, gdy w drugiej połowic II wieku bellenistyczny typ gnostycyzmu doprowadził do szczytu rozwoju l powodzl'nia nlejald Walentyn, pncwyuzaj~cy wszystkich dotychczasowych gnostyków pod wzgl~em umysłowym. EgipcJanin z pochodzenia, po pewnym czasie sWCJ działal ności w ojczytnic prtenió~ł sl~ do Rzymu, gdz:ie założył drugą po egipskiej szkole:. z Jego uczniów najbardziej znanymi stali sl~: na w~cbodzie niejaki Tcodot i Marek, zwany Magiem, na Zacbodzie - Ptolcmeusz i Herakleon. Czy t bogatej spuścizny piśmienniczej tak mistrza Jak jego najstarszych uczniów coś sic: zachowało do naszych czasów w oryginale, jest sprawą sporną; możliwe, ic trzy pisma gno., tyckic spośród znalezionych w Nag-Hammadi wyszły rzeczywlś· cic ze szkoły Walentyna, JOk lwicrdzą niektórzy powatnl krytycy. W kaidym razie lloA~ fragmentów z dziel wolcnlynlnn oraz relacji przckuznnych o nich przez herezjologów jest znacznie wh:k,zn, nit gdy chodzi o pisma Innych gnostyków. Wiele przemawia za tym, Żl' p1erwil walentynianie głosili swe poglądy w formie o wiele prru tnej i bard1.iej Tbllżonl'j do nauki Kościoła, nii Ich p6tnleJsi kontynuatorzy •. co J)!)ważnie zwiększało skuteczność ich propagandy w łonie gmin kościelnych. Podobno zarzucano walentyntanom operowanie tymi samymi pojęciami i stosowanic tej samej terminologii, jaką stosowała hierarchia kościelna w swych kazaniach. Oni natomiast narzekali, te traktuje się ich jako heretyków, ch~ przcclci nic ~przeclwlają się bynajmniej powszechnej wierze Kościoła, lecz tylko usiłują l~ wiar~; pogłębić i wznieść na poziom wyższy, dostosowany do wymagań coraz llc:mie)sn~i chrzcśc\jońsklci elity umysłowej. Może i mieli walentynianie najlepsze chęcl, lecz nic mieli racji. Gnostycyzm bo\\iem hellenistyczny od samego początku, a tym bardziej pómłcj, gdy jego wyznawcy, podzielcni nn liczne rozgałęzienia, poa.~ll stosunkowo prostq nauk~ :.wych mistrzów przekształcać w zawiłe spekulacJe :CUozoficzno-tcozo!iezne, :nie a~o.l się pogod~ć z chrześcijaństwem i wszelkie nadzieje walentynlon na :.hormonizowanie ich doktryny z wiarą Kościola okazały łiC: złudzeniem.
Wladte kościelne doskonale zdawały sobie z tego &prawę, totei poczęły ostro reagować pncciwko wnclldm próbom kompromisu. l słusznie, bowiem różnice dutyayły najistotniejszych punktów Ewangelii Chrystusowej. Gnostyckie na przykład poj~c; Bo. . mlalo w gruncie· rzecz) charakter panteistyczny; Logo:; Boty
różnil si~ od innych eonów tylko .topniem doskonałości, a nie Istotą; pojęcie materii i jej o;to unku do Bogn pozostawało wcl11ż niejasne. Przede wszystkim zaj podstawowe założenie, ii. materia je~- t czymś 1. istoty swej złym, prowadziło do \\'lliosku, ie !akt)·cznc zjednoczcme Boga z cielc'nll naturą ludzką nie jest możliwe, te wic:c całą nauk~ o Wcieleniu naleiy tłumaczrć albo w sensie tylko pnejśctowego zamieszkania eona Chrystusa w człowieku Jezusic (adopc)anizm), albo w sensie czysto pozornego człowieczeństwa Jezusa (doketyzm). Wobec tego nie było rówolei neczy\\istej mt:ki, łmlerc1 ani zmartwychwstania Zbawiclcla, a cała zbawcza dt.lałalno&ć Chrystusa o;ranlczała sit: do udzielenia ludziom ..&nozy" 0 koniecmoki l sposobie "'Yzwolenla ducha 1. więzów materii, Rzeczywistym zbawicielem był właiciwic każdy człowiek sam dla siebie, Chryatus zai tylko jego pomocnlJdem
• Ireneusz w pierwaze) księdze awego dzieła antyanoatyckie&o najwięcej miejsca pojwlęca walentynlanb.mowl, relacjonuje jednak po&}~dy nie aame&o Walentyna lecz Je&o pótnle)azych uct.nlów.
'
•
WST~
więcej, nawet ta pomoc stanowiła w sruncie necą Die lecz konieczne dz.ialanle Boga na włas~ korz)it, iako że przecież nie człowiek spowodował - przez srzech - uwięzienie boaklej ~ w materii, czyli ducha w ciele, lecz zrobU to demiurg, powodując w ten spos6b w samej boskiej "pełni" - pleromie - uszcurbek, który wcześniej lub p6miej musiał zostać zlikwidowany. Dzieło zbawienia było więc raczej wybawieniem się Boga z więzów materii, przy pomocy człowieka. Reakcja kierowniczych sfer Kościoła ograniczała się na razie tylko do sporadycznych wystąpień przeciwko poszczególnym lwierdzeniom lub koncepcjom gnoslycldm. w miarę jednak jak szerzyły się one coraz bardziej 1 zdobywały coraz więcej zwolenników, walka z ,,fałszywą gnozą", to jest nieudaną teologią, poczęła w Koś ciele przybierać charakter zdecydowanej, konsekwentnej i skoordynowanej akcji zbiorowej. Rozgrywała się ona równocześnie na dwóch płaszczyznach: płaszczytnie duszpasterskiej, w formie autorytatywnych wystąpień władz kościelnych i wzmożonej katechizacji, oraz na płaszczyźnie teologi~ei, w postaci coraz liczniejszych pism polemicznych. W obu jednak wypadkach miała zadanie tylko obronne. Kościół nie potrafił jeszcze przeciwstawić nieortodoksyjnym sy;;temom gnostyckim własnego ortodoksyjnego systemu "prawdziwej gnozy•·, czyli teologii katolickiej, bo go nie posiadał, opracowanie go zaś wymagało dłuższego czasu. Kościół mógł jedynie uświadamiać wiernym błędy popełniane przez gnostyków przy interpretacji nauki Chrystusa, przekazywanej drogą tradycji, oraz wykładać w sposób obszerniejszy i bardziej nii dotychczas usystematyzowany prawdy wiary chrześci jańskiej zawarte w Symbolu Chrzcielnym, podkreślając nauczycielski autorytet katolickiego episkopatu jako jedynego kompetentnego stróża i komentatora tej tradycji. Szczegółów duszpasterskiej akcji władz kościelnych nie znamy dokładnie, wiemy tylko, że prowadzono ją energicznie. W lepszym polcieniu jesteśmy, gdy chodzi o antygnostyckie piśmiennictwo polemiczne. Wprawdzie l z niego spora część zaginęła w ciągu wieków, ale zachowały się dzieła przynajmniej trzech najwybitniejszych pisarzy, mianowicie: l) Ireneusza, biskupa Lugdunum Zdemaskowanie i odparcie falszuwej gnozv (w przekładzie łacińskim: Przeciwko herezjom), oraz Wilklad nauki apostolskiej (po prostu obszerny katechizm). 2) Tertullana 7, prezbitera kartagińskiego tral..-taty: Przeciwko walentunianom, Przeciwko Hermogenesowi, Przeciwko Marcjonowi (niezbyt słusznie uwdanemu za gnostyka) oraz dzieło ogólne o charakterze raczej syntetycznym zatytułowane
w samowybawianiu
się.
Co
dzieło miłosierdzia Bożego,
Preskrypcja przeciwko heret11kom.
3) Hipolita a, prezbitera rzymskiego Odparcie WSZI/Stkich herezji okrełlane krótko jako Filozofumena. Do połowy XIX wieku znaliśmy pisma gnostyckie wyłącznie z relacji polemistów kościelnych, przede wszystkim wymienionych wyżej. Wciął jednak nasuwały się wątpliwości, czy owe relacje są wierne, wiadomo bowiem, że katda polemika bywa mniej lub więcej jednostronna w przedstawianiu poilądów przeciwnika, z ttórych wybiera tylko pewne, specjalnie drastyczne szcze&óły, a l te nawet c:zęefO przejaskrawia lub podaje nleśclśle. Począwszy od roku 1850 zacZQto odnaJd7Wal coraz więcej oryginalnych dziel gnostycklch, przynajmniej w obszerll7Cb ~ tach, co prawda tylko w przeldadzle koptyjskim. Znaleziono wl4łC trz1 bł.al la Pistis Sofia (rozmowy Chrystusa zmartw)'cbwstałe&o z uc:mlaml, nem 1 Marią Magdalenll), dwle kałU! dzfeła Tcs;emraka Ulfelldego l.oGallł te Identycznego ze wspomnian-a w poprzednim dziele Kiltlą J•), hiiiii.W.
zw••'-'-
' Por. nitej rozdz. VIII. • Por. nfteJ 1'0idz. VII.
l!i1
NZEBEZP~ITWO J'Al.SZYWE.J
AJJMrJ/!011 (CZ!IIi
GNOZY
tajtmnlc} Joflll, wreszcie pismo zatytułowane Sofia Jezrua jednak zdoby~ naukową - jak jut wzmiankowaliśmy było malezlenle w roku 1946, w Egipcie, w miejscowości Nag-Hammadl koło Luksoru, bogatego zbioru pism gnostyckicb, dotychczas przeważnie nie znanych. Pisma te - w Uczbie około pll:tdzleslęclu - tłumaczy się obecnie z języka koptyjskiego na języki nowoczesne l zarówno w samym tekście koptyjskim jak w przekładach ogłasza się drukiem. Niektóre z nich pochodzą z okresu bardzo wczesnego, bo już z li \\~eku po Chry~tusie, ellatego stanowią dla historyków bezcenny >karb, jako sprawdziany relacji polemistów kościelnych o sektach gnostyckich, a je~zcze bardziej jako źródła do poznania rozwoju myśli chrześcijańskiej w ogóle na tym odcinku.
Cltryltna.
księQł
Największ4
l. PISMA GNOSTYCKIE l. O NATURZE
PŁANETNIKÓW9
O istocie Mocy (ciemności) w duchu Ojca prawdy. J. Wielki apostoł Paweł tak powiedział o Mocach (ciemności): .,Walkę toczymy nie przeciw ciału i krwi, lecz przeciw Mocom tego świata i Duchom zła" (Ef 6, 12). Ponieważ pytasz o naturę tych Mocy, dlatego zredagowałem niniejsze pismo. 2. Przywódca ich jest ślepy. Swiadom własnej siły, lecz głupi i zarozumiały, oświadczy!, mówiqc swym językiem: .,Jam jest Bogiem, nie ma innego oprócz mnie" (Iz 46, 9). Rzekłszy to, zgrzeszył przeciwko Nieśmiertelnemu, a słowa jego dotarły wzwyż, aż do wieczności. I oto rozległ się głos z niej płynący: "Mylisz się, Samaelu" - co znaczy boże ślepych. Slepe bowiem były myśli )ego. Natychmiast też utracił swą silę, jako że wypowiedział blużnier stwo. Pistis Sofia zaś sprawiła, iż spadł na niziny Chaosu, w przepaść swej matki. I zrodziła z nim dzieci, każde równie silne jak on, podług wzoru eona znajdującego się w górze; bowiem to, co wieczne, odtworzyli z tego, co zakryte. 3. Odwieczny spoglądał z góry na obszar wód. I obraz jego odbijał się w nich, a Moce (ciemności) zakochały się w tym odbiciu. Nie potrafiły jednak dosięgnąć widzianego w wodzie obrazu, bowiem psychicy są za słabi, by dotrzeć do tego, co duchowe, jako że sami pochodzą z dołu, ono zaś z góry. Dlatego wieczność spoglądała na dolne rejony, gdyż zgodnie z wolą Ojca miała złączyć wszechrzeczy ze światłością. Tymcz.asem Płanetnicy powzięli postanowienie, mówiąc; "Pójdźcie, utworzymy sobie człowieka z prochu ziemi" (Rdz l, 26; 2, 7). Ukształtowali tedy jego ciało jako twór całkowicie ziemski. P!anetnicy zaś mają ciała męsko-żeń skie, a twarze zwierzęce. Swego człowieka ukształtowali z prochu ziemi na podobieństwo własnego ciała oraz obrazu Bożego, jaki im się w wodzie ukazał. Potem rzekli: "Niechże twór nasz będzie tak dalece podobny do obrazu, iżby ów obraz widząc w, przyszedł doń i na stałe w nim pozostał". Nie uświa damiali sobie własnej bezsiły w porównaniu z siłą Bożą. Bo choć Bóg tchnął w twarz człowieka (Rdz 2, 7) i ożywił go duszą na długie dni jego istnienia na ziemi, nie byli jednak zdolni go wyprostować. Niby jakieś wichry krążyli uparcie i czatowali na obraz widziany w wodzie, nie zdając sobie sprawy, jak wielka była jego siła. Wnystko w działo się zgodnie z wolą Ojca wszechneczy. 1
Płanetnicy
(archonci) -
duchy rządzące poszczególnymi sferami planetarnymi-
PISMA OlfO!ITVCKIE: O lfATURU PI.AifaTIQXOW
..
4. Ujrzawszy żywego człowieka na ziemi, Duch (-) zat4plł z pry i Olia4ł w nim. I stał się człowiek ów duszą żyjącą (Rdz 2, 7). l nazwał go Adamem, bowiem znaleziono go, jak się po ziemi poruszał. 5. A na pomoc Adamowi przyszedł głos z wieczności. I zgromadzili Planetnicy wszystkie zwierzęta ziemskie i wszelkie ptactwo niebieskie, 1 przywiedli je do Adama, by zobaczyć, jakim imieniem nazwie każde z nich. Umieścili też Adama w raju, by go uprawiał i pilnował. l przykazali mu Płanetnicy: ,.Z każdego drzewa rajskiego moźesz jeść, tylko z drzewa wiadomości dobrego i złego nic jedz, a nawet nie dotykaj go, bowiem w dniu, w którym z niego jeść będziecie, pomrzecie". Powiedzieli zaś tak nie zdając sobie sprawy, co powiedzieli. Ale powiedzieli to z woli Ojca wszechrzeczy, aby Adam jadł, i widział ich, i uznał za materialnych. 6. Następnie naradzali się Planetnicy, mówiąc: ,.Ze§lijmy zapomnienie na Adama". I zasnął. Bo zapomnienie, to pozbawienie świadomości, powodujące sen. Wówczas wydobyli z jego wnętrza żebro, utworzyli z niego żywą niewiastę, a w miejscu żebra zatkali jego bok ciałem. I stał się Adam z powrotem istotą ożywioną duszą. Podeszła też zaraz do niego z powrotem duchowa niawiasta (to jest Duch Swięty) i rzekła: .,Powstań Adamie". Ujrzawszy ją powiedział: ,.Tyś jest tym, który mi dał życie, ty będziesz zwany Matką ży jących". Znaczy to: tyś matką moją i lekarzem, i małżonką, i tą, która rodzi. 7. Gdy zaś Moce (to jest Płanetnicy) przyszły do swego Adama i UJrzały jego podobiznę (to jest duchową niewiastę, czyli Ducha Swio;tego) z nim ro: mawiającą, wzruszyły się wielce i zakochały się w nieJ. l uma\\iały się między sobą: ,,Pójdimy, rzucimy na nią nasienie nasze". Poczęly tedy na nią napierać, lecz ona śmiała się z nich . głupich i ślepych. Spędt.ila wprawcWe u nich jedną noc, ale podłożyła pod nimi tylko swój cień, swoją podobiznę, (to jest niewiastę cielesną, Ewę). One :taś splamiły w ten sposób zarówno siebie, jak odcisk jej postaci, skazując się na potępienie tak przez nią samą. jak przez jej podobiznę. 8. A niewiasta duchowa (to jest Duch Swięty) przyszla w wężu-nauczycielu i rzekła: "Cóz to powiedział wam: z każdego drzewa rajskiego możesz Jeść, tylko nie z drzewa poznania dobrego i złego?" Odpowiedzlala niewiasta cielesna (Ewa): "Powiedział nic tylko: nie jedz, lecz także: nie dotykaj, bowiem w dniu, w którym zjecie, pomrzecie''. Ale wąż-nauczyciel odrzekł: ,,Nie pomrzecie; on (Płanetnik) powiedział tak jedynie z zazdrości; raczej bowiem otworzą się oczy wasze i staniecie się jak bogowie, bo poznacie zło i dobro". 9. Potem zabrano z w~:ża nauczycielkę (niewiastę duchową) i pozostała tylko sama niewiasta cielesna (Ewa), jako z ziemi zrodzona. I wzięła owoc z drzewa, i jadła, i dala tez swemu małżonkowi. I jedli oboje psychicy. A zło objawiło im się jako niewiedza. I uświadomili sobie, że są ogoloceni z tego co duchowe. Wzięli tedy liście figowe i obwiązali nimi biodra swe. lO. Wówczas nadszedł Wielki Płanetnik i spytał: .,Gdzie jesteś, Adamie?"nie wiedział bowiem, co się stało. Odpowiedział Adam: .,Usłyszałem lłos tw6j i przerażony skryłem się za drzewo, bo bylem nagi". Rzekł Płanetnik: ,.C&y nie dlatego skryleś się, że zjadłeś z drzewa, z którego ci jeść zakuałeiD7 Powiedziałem ci przecież: z tego jednego nie jedz, a jednak zjadW". ~ Adam: "Niewiasta, którą mi dałeś, dała mi i zjadłem". Prze~ wilac ._., Planetnik niewiastę. Ona za6 rzekła: ,.W'* mit~ oszukał 1 jadłam•• . _ . . się tedy do węża i przeklęli jego cień tak, li atał aifł balllD7, IICIIdlllll. .lt zdawali sobie sprawy, czym on jest neczywiicle. 11. Odtąd wąż był przeklt:tJ praz Moce (cfe""'*'. d JIIIIIJII. .,. . . ..., człowiek (to jest Zbawiciel). Pnekle6atwo bowiem ta. Moce zaś zwr6ciły alł pneclwlro aweaua Aclll
JN
z
ŻOJI4
NIEBEZPux:zDI'STWO FA.I.Szywz,J GNOZY
wyrzuciJy z raju, bo nie ma u nich błoJosławieństwa, jako że także pod klętwę. Ludzi zaś wtrąciły w wielkie kłopoty i cierpienia ży CIOWe, aby oddawali się rozkoszom życia, a nie starali się pozostawać w łącz ności z Duchem Swiętym. 12. Potem Ewa (cielesna niewiasta) zrodziła syna Kaina. Ten uprawiał rolę. l mow poznal (Adam) swą żonę, i jeszcze raz zaszła w ciążę, i zrodziła Abla. Kain składał w ofierze płody swego pola, Abel swe owce. Bóg patrzył życzli wie na dary Abla, nie przyjmował natomiast darów Kaina. I prześladował cielesny Kain swego brata Abla. I rzekł Bóg do Kaina: ,.Gdzie jest twój brat?". Odpowiedział: ,.Czyż Jestem stróżem brata mego?" Na to Bóg: ,.Oto glos krwi brata twego wola do mnie. Okłamałeś mię. Twe słowa zwrócą się przeciwko tobie. Kazdy, kto zabije Kaina, wykona akt pomsty. Ty zaś (Kainie) będziesz biadał i drzał na ziemi". 13. Potem mów poznał Adam swą żonę Ewę (...). I zrodziła mu syna, i rzekła . .,Oto Bóg obdarzył mię chłopcem, za Abla". I ponownie stała się cięzarna, 1 zrodziła córkę, i rzekła: ,.Oto Bóg stworzył mi pomocnicę". W tej dztcwczynic zaś, nie skalanej przez żadne złe siły, tkwiły wszystkie pokolenia ludzkie. Wówczas zacz~;li si<: ludzie rozmnażać i poprawiać. Ale Płanetnicy naradzali się mówiąc: .,Zróbmy potop, który by zniszczył wszelkie ciało, od człowieka do zwierzęcia". Dowiedział się jednak o ich postanowieniu Pan Mocy i rzekł do Noego: .,Zbuduj sobie arkę z drzewa, które by nie gniło, i zamknij się w niej, razem z dziećmi i zwierzętami i ptactwem niebieskim, od najmniejszego do największego, i ustaw arkę na górze Sir". H. ,\adeszła Norea (córka Ewy), by wejść do arki, ale jej nie pozwolił. Tedy tchnęła w tamtym kierunku i ogień spalił arkę. Noe zbudował ją powtórnie. };oreę zas spotkah Płanetnicy i chcieli uwieść. NaJwyższy z nich rzekł do nieJ: ,.Przyszła do nas megdyś twoja matka Ewa". Ale odpowiedziała zwracając się do nich: ,.Jesteście Płanetnikami ciemności, jesteście przeklęci; a matlu mojej rue poznaliscle ~ameJ, tylko posiadany przez was jej obraz. Ja bowiem nie od was pochodzę, lecz przybyłam z wysokości". Słysząc to dumny Planctnik, zawierzył swym silom, a twarz jego stała się niby czarny og1cń. l począł ją napastować, mówiąc: ,.Musisz nam służyć tak jak matka twa Ewa, bowiem (rodzice twoi) czcili mię". Ale Norea zaulała w silę Bożą i zawołała na cały glos do świ~tego Boga wszechrzeczy: ,.Wspomóż mię przeciwko niegodziwym Płanetnikom i wybaw mię z rąk ich". ~5. Na te słowa zstąp1ł aruol z niebios i rzekł do niej: ,.Czemu wołasz do Boga na wysokości i niepokoisz Ducha Swiętego?" Zapytała Norea: "A ty kto 1e~tes? Odpowiedział, gdy odeszli Ptanetnicy nieprawości: .,Jestem Eleleth, Mądrość, Wielki Anioł, ten, który stoi przed Duchem Swiętym. Wysłano mię, bym z tobą porozmawiał i wyratował cię z rąk tych anarchistów; pouczę cię więc o tym, co was dotyczy". 16. Siły Jednak tego anioła nie potrafię opisać. Postać jego była jak gdyby szczerozłota, a suknie jego białe niby śnieg. Ale na opisywanie jego siły i wyglądu jego oblicza słowa moje są za słabe. Ten Wielki Anioł, Eleleth, rzekł do mnie: ,.Jestem Mądrością, jestem jednym z czterech świateł stojących prwd Wielkim Niewidzialnym Duchem. Czy sądzisz, że Płanetnicy mogą ci zrobić coś złego? Zaden z nich nie może w niczym zaszkodzić temu, co jest korzeniem prawdy. Właśnie ze względu na nich objawiła się ona w ostatnich czasach. Wy macie panować nad tymi Mocami, one zaś nie będą zdolne splamić ani ciebie, ani twego pokolenia. Bo waszym mieszkaniem jest wieczność, miejace, w którym przebywa dziewiczy Duch, a które znalduje się ponad Mocami ciemności i ich światem". 1'1. Powiedziałem jednak: .,Panie, poucz mię o sile owych Mocy: jak one po~taję
PISMA ONOSTYCKIE: O NATURZE Pt.ANETNIKOW
powstały, co stanowi Ich Istotę, z jaklej są utworzone materii i kto je stworzył oraz udzielił im siły, jaką posiadają". Odpowiedzlal mi Wielki Anioł, Eleleth, Mądrość: .,Tam w górze, w bezkresnych eonach (przestrzeniach) istnieje Wieczność. Sofia, zwana Pistis, chciała sama spłodzić jakiś twór, bez udziału partnera. Jej dzieło stało się obrazem niebios, tak że między eonami górnymi, a tymi, co są poniżej, istnieje jak gdyby zasłona. Poniżej tej 1.asłony
powstał cień,
który przekształcił się w materię. Padł on na pewien ograniczotam w twór materialny, podobny do poronionego płodu. Piętno owego cienia zaciążyło na nim; stał się samolubnym Z\\;erzę ciem o kształcie lwa, oraz dwupłciowym - Jak powiedzieliśmy wyżej bowiem powstal z materii. Otwarłszy oczy swe i ujrzawszy wielką, bezbrzezną materię, uniósł się pychą i rzekł: -Jam jest Bogiem, nie ma innego Boga oprócz mnie•. 18. Mówiąc tak, zgrzeszył przeciwko Ojcu wszechrzeczy. I rozległ się głos z góry, od Samowładnego, który rzekł: •Mylisz się, Samaelu• - co znaczy boże ślepych. Odpowiedział: "Jeśli istnieje ktoś przede mną, niech mi się objawi". Tedy Sofia natychmiast wyciągnęła palec, wprowadziła światło w mat€rię i zeszła na dół w sferę Chaosu. Potem wróciła na górę do swego światła i znów z materią związała się ciemność. Flanelnik zaś, ponieważ by! męsko-żeński, stworzył sobie wielki Eon, bezbrzeżną przestrzeń. Umyślił też stworzyć sobie synów i stworzył ich siedmiu, męsko-żeńskich, jak ich ojciec. I rzekł do nich: »Jam jest Bóg wszechrzeczy•. Lecz Zoe, córka Pistis-Sofii, zawołała doń: >~Mylisz się Saklasie« - które to imię znaczy Jaldabaoth. Zaraz też tchnęła w twarz jego, a tchnienie jej stało się Ognistym Aniołem. Ten spętał Jaldabaotha i rzucił go na samo dno Tartaru. 19. Gdy jednak syn jego Sabaoth ujrzał silę tego Anioła, począł czynić pokutę: potępiał swego ojca i swą matkę materię, odrzekł się ich, natomiast wysła wiał Sofię i jej córkę, Zoe. Tedy Sofia i Zoe uniosły go w górę ponad siódme niebo, ale poniżej zasłony oddzielającej rejony górne od dolnych. I nazwały go •Bogi'e m sil, Sabaoth• , bowiem włada siłami Chaosu, jako że Sofia nad nimi go ustanowiła. 20. Wobec tego stworzył sobie z Cherubinów wielki wóz czterotwarzowy i niezliczoną rzeszę Aniołów, by mu służyli, a także harfy i cytry. Sofia zaś posadziła swą córkę Zoe po jego prawicy, by go pouczała, co się znajduje w ósmym niebie, po lewicy zaś postawiła Ognistego Anioła. Odtąd zaczęto nazywać jego prawicę Zoe (życiem), a lewica stała się symbolem niesprawiedliwości i samowoli, które istniały przed nimi. 21. Ujrzawszy syna w takiej wspaniałości i na takiej wyżynie, Jaldabaoth pozazdrościł mu. Zazdrość ta stała się tworem męsko-żeńskim, który dal początek zawiści, ona zaś z kolei zrodziła śmierć, a śmierć spłodziła swych synów, każdego ponad jego własnym niebem. W ten sposób wypełniły się nimi wszystkie niebiosa. Ale stało się to zgodnie z wolą Ojca wszechrzeczy i według wzoru wszystkich górnych niebios, aby się objawiła liczba Chaosu. Oto, pouczyłem cię, kim są Płanetnicy, czym materia, z której się zrodzW, kto ich ojcem i jaki jest ich świat". 22. Zapytałem: "Panie, czy i ja należę do tej materii?" Odrzekł: .,Ty z dziećmi swymi należysz do Ojca istniejącego od poc:qtku. WUA pochodzą l góry, l odwiecznej światłości. Dlatego Moce nie ~ do was lbliżać, bowiem Duch prawdy mieszka w wu. Ci poznali, są nieśmiertelni pośród śmiertelnych. lucUi. Ale UJ101I.l!IJ sienie (to jest Zbawiciel) nie teraz aię objaWI, lecz leniach i wtedy uwolni wu z wi~ bł-:du Zapytałem: ,.Panie, Ue jeucze czuu poll08iłajlt11"1" ny obszar i
ukształtował się
'f«Q;=•=-m.=
151
gdy si~ objawi sam prawdziwy człowiek. Duch prawdy zesłany przez Ojca pouczy was o wszystkim f namdci olejem żywo~a _wiec;znego, u:tyczonym mu prre:r: ród nie mający króla. Wówczas pozbędziecle s1ę ślepoty w myślach waszych. podepłacie Moce śmierci i ws tąpicie w bezbrzeżną światłość, w której przebywa owo Nasienie (Zbawiciel). Skończy się czas Mocy, a Aniołowic ich b«:dą oplakiwać ich zagładę. Wszystkie zaś dzieci światła prawdy poznają swój korzeń, to jest Ojca wszechrzeczy i Ducha Swiętego, po czym wszystkie jednvm głosem mówić będq: "Słuszna jest prawda Ojca (o Ojcu), a Syn jest ponad wszystkim i przez wszystkie wieki wieków, święty, święty, święty. Amen··.
1. LIST PTOLEMEUSZA DO FLORYIO 1. Sądzę, droga siostro Floro, ze łatwiej zrozumiesz, dlaczego jeszcze dzi.s tylu ludzi nic wie, jaka jest właściwie rola Prawa Mojżeszowego, kto jego a~torem 1 co warte jego nakazy, jeśli sobie uświadomisz sprzeczne o mm opinie. Oto jedni uważają, że ustanowił je Bóg, Ojciec wszechrzeczy, inni przeciwnie, że wydał je wróg Boga, diabeł, rzekomo stwórca naszego świata. Tymczasem oba poglądy są równie błędne, zbijają się nawzajem i nie oddają prawdziwego stanu rzeczy. Trudno bowiem przypisać owo Prawo doskonałemu Bogu Ojcu, skoro samo jest niedoskonałe, pod niejednym wzgl«:dem wymaga uzupełnienia, a nawet zawiera nakazy nie dające się pogodzić ani z naturą, ani z wolą Bożą. Trudno jednak także uważać je za dzieło niecnego wroga Boga, skoro samo potępia niegodziwość, bo przecież Zbawiciel wy rJź nie powiedział, że "ani dom, ani miasto rozdarte niezgodą ostać się nie mogą" (Mt 12, 25). Zresztą pseudomądrość tych kłamców wyklucza ewangelista pnedstawiając jako stwórcę świata Zbawiciela "przez którego wszystko się talo, n bez niego nic się nie stało" (J l , 3), czyli twierdzi, że stworzenie jest dziełem nie jakiegoś boga niszczyciela. lecz Boga sprawiedliwego, brzydzącego się wszelktm złem. Inaczej mogą mniemać tylko ludzie ograniczeni, nie dostrzegający Opatrzności Stwórcy, ślepi zarówno pod wzgl«:dem duchowym jak cielesnym. Ju;Z z powyl!szego widać wyrażnie, że nie zdołano dotychczas odkryć prawdy. ::'\ie udało się to przedstawicielom ani jednej, ani drugieJ strony, a każdej z innego powodu Pierwsi nic uwzgl«:dnili dostatecznie !aktu, że Bóg je3t ~prawicdliwy, drudzy zaś nie wzięli pod uwagę, że przecież Ten Jedyny, któr~· zna Boga, objawił nnm Go jako Ojca wszechrzeczy. Nam laska Boza pozwoliła dostrzec tę prawdę, uważamy więc za swój obowiązek wyłożyć ci wszystko o charakterze Prawa (starotestamentalnego) i osobie prawodawcy, który _je promulgował. Argumenty zaś na poparcie tego, co powiemy, z3czcrpmemy wyłlicznie ze słów Zbawiciela. tylko ta bowiem droga prowa:lzi do bezbl«:dnego poznania rzeczvwistości 2. Przede wszystkim więc m"usisz wiedzieć, że Prawo zawarte w Pięcioksię gu P:'ojżesz_a n~e pochodzi w calości od Boga jako jedynego prawodawcy, lecz za~~o..era rowmez nakazy pochodzenia ludzkiego. Przecież sam Zbawic:eł • 'Nie wiemy, kim była owa Flora; zapewne chrześcljankll.
PIS~łA GNOST\'CK!E: LIST PTOL.ł:MEUSZA DO FLORY
11'7
wyodrębnia w nim trzy części. Autorem pierwszej jest Bóg jako najwyższy
władca; druga pochodzi od Mojżesza i to nie jako pośrednika przekazującego wolę Bożą, lecz jako samodzielnego ustawodawcy; trzecia wreszcie stanowi dzieło starszych ludu (prezbiterów), którzy po raz pierwszy odważyli się wydać także od siebie pewne zarządzenia. Posłuchaj własnych słów Zbawiciela.
Oto w dyskusji na temat dozwolonego przez Prawo listu rozwodowego, tak się odzywa do swych przeciwników: ,.Ze względu na zatwardziałość serc waszych Mojżesz pozwolił wam opuszczać żony wasze, lecz z początku tak nie było" (Mt 19, 8). Bóg bowiem - powiada - złączył parę małżeńską. a "co Bóg złączył, tego człowiek nie może rozłączać" (Mt 19, 6). Tak więc zaznacza wyraźnie, że inne jest Prawo Boźe, które zabrania odłączać żonę od męża, inne zaś Prawo Mojżeszowe, które ze względu na zatwardziałość ~'!rca pozwala na zrywanie małżeńskiej jedności. Jak widać, Mojżesz wydal nawet rozporządzenie przeciwne Bożemu, bo przecież rozłączanie stanowi przeciwieństwo łączenia. Oczyv..iście, biorąc pod uwagę intencję, jaka go skłoniła do wydania takiego prawa, trzeba przyznać, że nie zrobił tego dla własnego widzimisię, lecz zmuszony slabością ludzi. dla których owo prawo było przeznaczone. Ponieważ nie wszyscy potrafili trzymać się Boskiego zakazu porzucania żon, lecz wielu pod wpływem pnykrości wzajemnego współżycia załamywało się i wpadało w coraz cięższe grzechy wiodące na zatracenie, Mojżesz, by ich przed tym uchronić, zdecydował się wybrać mniejsze zło. Z własnej inicjatywy wydal drugie prawo. dopuszczające rozwód, by przynajmniej tego się trzymali, skoro nie potrafią zachować pierwszego, a nie uciekali się do niegodziwych sposobów, grożą cych całkowitą ruiną moralną. Oto, co skłoniło Mojżesza do po~tanowienia czegoś przeciwnego postanowieniu Boga, ten zaś przykład już sam dowodzi bezapelacyjnie istnienia Prawa Mojżeszowego odrębnego od Prawa Bożego. Fakt, że ponadto jeszcze stars1 ludu włączali w Prawo pewne tradycje, stwierdza również Zbawiciel w słowach: ,.Rzekł Bóg: czcij ojca swego i matkę swoją, a będzie ci się dobrze powodziło; wy zaś - dodaje pod adresem starszych - powiadacie, że każde udzielone im wsparcie jest ofiarą Bogu złożoną, a więc przenosicie własną tradycję nad Prawo Boże" (Mt 15, ~). Zresztą już przez usta Izajasza skarżył się Bóg, mówiąc: .,Ten lud czci mię wargami, lecz jego serce daleko jest ode mnie; jakże mi więc cześć oddają, skoro głoszą ludzkie nauki i nakazy?" (Iz 29, 13). Nie ulega zatem wątpliwości, że cale Prawo (starotestamentalne) składa się z trzech części, że są w nim nakazy zarówno Mojżesza i starszyzny, jak samego Boga. Ten podział wyjaśnia od razu jego prawdziwy charakter. 3. Ale nawet część Prawa pochodząca od samego Boga dzieli się takie na trzy części. Pierwszą stanowi prawodawstwo czyste, bez żadnej domieszki zła, czyli Prawo Boże w ścisłym słowa znaczeniu, które Zbawiciel przyszedł tylko dopełnić, a nie znosić. Drugą prawodawstwo będące mieszaniną dobrep ze złem i niesprawiedliwością, całkiem zniesione przez Zbawiciela jato niezgodne z Jego naturą. Trzecią wreszcie prawodawstwo zwane typfCZDJłD lub symbolicznym, zapowiadające rzeczy wyższe w formie figur i obru6w. przez Zbawiciela przekutnieone ze zmysłowego i zewnętrznego w ~ i wewnętrzne. Czyste, nie zmieszane ze złem, prawodawstwo Boże pokrywa sl• 1 Jogiem, czyli z owymi dziesięcioma przykazaniami, jakle WS'trl~~ na dwóch tablicach, z których jedna zawiera zakazy, a wprawdzie, lecz niedoskonałe l dlate1o wymagajr&ce dOJilltłldaillłll clela. Prawodawstwo zawierające domieszkę niespnwledii...W
HJE81iZPI&CZIUUl WO FJU.IIZYWEI ONOZV
play dotycZ4« poDlity na krzywdziclelach za doznane krzywdy, na przykład "Oko za oko, qb za qb, śmierć za śmierć" (Kpł 24, 20). Wcale bowiem nie je.t mniej winny od krzywdziciela, kto następnie jemu samemu wyrz4dza krzywdę: przeciet w obu wypadkach czyn jest taki sam, Inna tylko kolejność działania Co prawda tego rodzaju nakazowi, choć niezgodnemu z natur4 dobrego Ojca wszechrzeczy, trudno całkiem odmówić słuszności, zważywszy slabość tych, dla których został wydany, miał bowiem zapobiegać łamaniu przez nich czystego prawodawstwa Bożego. Był on po prostu wymuszony koniecznością dostosowania się do realnych warunków. Wszak nicpodobna przypuścić, by Tt•n, który w przykazaniu "l'ie zabijaf' zakazywał w ogóle zabójstwa, bez absolutnej koniccmości nakazywał z kolei zabijanie samego zabójcy, powodując w tr•n sposób mimo woli popelnianic zamiast jednego, zakazanego, dwóch zabójstw. Toteż gdy przyszedł Syn Boży, unieważnił tę czf;Y: Prawa, choć zaznaczał, że i ona pochodzi od Boga, mówiąc: "Rzekł Bóg: kto by złorzeczył ojcu swemu lub matce swojej, smiercią niech zginie'' (Mt 15, oł; por. Wj 21, 17). Prawodawstwo wreszcie, które nuywamy typicznym, zawiera obrazowe zapowiedzi neczywiatości duchowych i transcendentnych, a więc przepisy w sprawi!· ofinr, obrzezania, nab:ttu, postu, paschy, chlebów przaśnych i inne. Ponieważ te obm;dy minły charakter jedynie obruów i symboli, otrzymały z chwilą obJaWlenia su: Prawdy zupełnie inne znaczenie. Zostały zniesione w swej lonnic widzialneJ i zastosowaniu cielesnym, U\\'ydatnione natomiast ponownie w swym znaczeniu duchowym. przez nadanie starym nazwom nowr.j trcki Zbawiciel kazał wit:e wprawdzie nadal składni: ofiary, ale nie ze zwierząt ana ~ wonnych kadzideł, lecz z hymnów pochwalnych i dziękczyn nyl'l oruz 1. nktów milości bllfnlcgo i miłosierdzia, Ządał też wprawdzie obr11 znnin, ale nir ciała, lecz serca i umysłu: żądał swięccnia szabatu, lecz w po.;taci unikania złych uczynków, żąda! postu. lecz nie cielesnego tylko dud1owcgo, polegającego na \\'Strt)'ID~·wan •.; ·u: od wszystkiego, co poniża i hnńb1. Bez wątpienia l my pościmy odmaw:ając sobie cielesnego pokarmu, lecz czynimy t:ak w przekonaniu, że przynosi to pożytek naszemu życiu dudlO\\'t•mu - Z.'ltem z rozsądku, a nic z chęci naśladowania drugich lub ze zwyczaju, czy z prz.~·wią7.Dnia do pc9.•ncgo określonego dnia. Pościmy także i dlate):lo, by nie zapomin:tl: o obo\1.-iqzku prawdziwego postu, by zwłaszcza ci, co go JrSzczc praktykować nic mogą, przynajmniej pamiętali o nim, zachowujqc po;t :wwn~:trzny. Jeśli ZliŚ chodti o paschę i chleby przaśne, to obra· zowe ich znaczenie podkreśla apostoł Paweł, ".l.' słowach: ,,Albow1em naszym barankiem paschalnym jest sam Chrystus, który się ofiarował, izbyście byli przaśni, to znaczy nlc wkwaszcnl zlem, lecz stanowili ciasto nowe" (l Kor 5, i)
4. Z trzech tl'
t przys1~:gama w .ogóle: drugą zniósł, zastępując zmieszane z niesprawiedliwo~ctq prz~·kaznnt~ "Oko za oko, ząb za ząb" przykazaniem zupełnie prze· ciwnym, m1anow1cle: "Ja wam powiadam, nie reagu jcie na z.ło, lecz jeśli cię ktoś. uderzy w Jed_en ~liczek, nadstaw mu drugi'' C.ft 5, 39), przeciwieństwa bol!.'lem wykluc~Ją stę nawzajem; trzec!ą wreszcie, symboliczną, obejmującą obrazy. ~zeezyw1~to~1 transcendentnych, zmienił, nakazując symbole interprcto~~o ac w senste me Cielesnym, lecz duchowym, jako że były one uzasadnione lłop6ty, dop6ki nic zjawiła się Prawda, natomiast po jej zjawieniu się Daliły jut czynić to, co wyraża ona sama. a nie co wyraża jej obraz.
PISMA GNOSTYCKIE: LIST PTOLt:MEUSZA DO FLORY
-
Roz.różniali już takie trzy kategorie zarówno ucmiowie Jezusowi, jak Paweł apostoł. Zdanie Pawła o przepisach symbolicznych pnytoczyllśmy wyźej, mówiąc o ofiarowanym za nas baranku paschalnym i o chlebie nlekwaszonym: co si~ tyczy przepisów zmieszanych z niesprawiedliwością, stwierdza on, 1.e "nowa nauka unieważniła przykazania Prawa" (Ef 2, 15); jeśli zaś chodzi o przepisy trzeciej kategorii, wolne od wszelkiego zła, powiada wyraźnie: ,.Prnwo jest święte i przykazania są święte, sprawiedliwe i dobre" (Rz 7, 12).
!i. Przypuszczam, że w ramach możliwości wyjaśnih•m ci już dostatecznie, choć zwi~źle, wciśnięcie się w Prawo (starotestamentalne) przepisów pocho-
dzenia ludzkiego, oraz podział na trzy kategorie przykazań wydanych bezpo· śrl'dnio przez Boga. Fezostaje wl<;c JCSzcze tylko określić, jaki właściwie Bóg wydał te przykazania? Ale i to także powinno chyba być dla ciebie jasne po dotychczasowych wywodach, o ile dobrze uważałaś. Skoro bowiem - jak z:11naczyliśmy wyżej nie wydał owych przykazan ani Bóg doskonały, ani tym bnrdziej diabeł, zatem prawodawcą mógł tu być tylko ktoś trzeci, pośredni mi~zy pierwszym a drugim. Był nim demiurg, twórca naszego świata i wszystkiego, co się na nim znajduje. On bowiem od obu tamtych różni si~ naturą, stanowiąc coś pośredniego mi~zy niml, wobec czego można go też słusznie nazywać pośrednikiem (mesotcs). Ponieważ zaś doskonały Róg jest 1. natury swej dobry, co stwierdził nasz Zbawiciel mówiąc, iż dobry jest tylko Bóg, jego Ojciec, którego nam objawił (Mt 19 17) - natomiast przeciwnik tego Boga jest z natury swej zły i nikczemny, a przede wszystkim m!·>prawiedliwyzatem tego, który między doskonałym Bogiem a diabłem pasrednic zajmuje miejsce i nie jest ani całkiem dobry, ani całkiem zły i niesprawiedliwy, można po prostu nazwać sprawiedliwym, jako że orzeka, co jest, a co nic jest sprawiedliwe. Ten Bóg jest niższy od Boga doskonałego i nie dorównuje Mu nawet w sprawiedliwości, bo nie jest niezrodzony, lecz zrodzony; niezrodzony jest tylko sam Ojciec wszechrzeczy, od którego wszystko pochodzi i na swój sposób zależy. Przewyższa jednak przeciwnika Ojca i większą od niego moc posiada. Różni się więc od obu tak pod względem istoty (oU8ia), jak pod względem natury (fysis). Istotę przeciwnika stanowi zniszczalność i ciemność, jako że jest materialny i z wielu części złożony; natomiast istotę niezrodzonego Ojca wszechrzeczy stanowi niezniszczalność i światłość, pojedyncz~. niezłożoność czyli jednolitość. Demiurg zaś, choć dał istnienie dwojakiej mocy, sam jest tylko obrazem Najwyższego. Nie kłopocz się na razie pytaniem, czy możliwe, by z jednego Pryncypium wszechrzeczy, które - jak wierzymy - jest niezłożone, nieuodzone, niemlazczalne i dobre, wzięły początek dwie różne od Niego natury, zniszczalDa i pośrednia, skoro przecież w naturze dobra leży, iż powołuje do bytu tylko rzeczy do niego podobne i z nim współistotne. Później, jeśli Bóg pozwolł, otrzymasz dokładniejsze wyjaśnienie sprawy zarówno samego PryuąPUIIł, jak sposobu pochodzenia od Niego, gdy zostaniesz uznana za godq ~ nlczenia w tradycję apostoillką, jaka i do nas dotarła drog~ kolejDefO ."... kazywania. Wówczas równiet uzuadnimy nasze pogl4dy 1łowaml Zbawiciela. Starałem ci się, najdroższa Floro, przedatawit ąra-. o De ..._ ~IIJ!fl~.· Mimo jednak swej zwięzło6ci wywody moje powlaDy wyjaśnić cały problem. Ufam, t.e w odpowfecbaUa przydadzą, o ile tylko otdea lię łJ;Iq ....... • kt6lt - - · wydawać plon obfity.
IRENEUSZ Z LUODUNUM ZDEMASKOWANIE l ODPARCfE FALSlYWEJ GNOZV KSIĘGA
I
Wstęp. Są
ludzi<', którzy wyzej od prawdy stawiają puste gadulstwo i wyfantastycmych rodowodów, z czego - jak mówi Paweł apostoł "więcej bywa sporów niż zbudowania w wierze" (l Tm l, 4). Chytrze spreparowaną, na pozór poprawną argumentacją przewracają oni w głowach rozmaitym półintt>łigentom, łowiąc ich na przynętę słusznych w zasadzie, Jcrz poprzekręcanych lub fałszywie interpretowanych słów Pań skich. Pod pretekstem zdobywania niby to wyższej wiedzy sprowadzają wielu na bezdroża. odwodzqc ich od Boga, który stworzył niebo i ziemię ze wszystkim, co się na nich znajduj-·, a obit>cując im pokazać coś znacznie wyższego i doskonalszego. Pięknymi, sprytnie dobranymi słówkami podniecają naiwnych do zapuszczania się w gąszcz rozmaitych problemów, a kiedy ich już całkiem oszołomią, tak że nie sq zdolni odróżnić prawdy od błędu, wiodą bezradnych wprost na 7atracenic, doprowadzając ich w końcu do bezbożnych i wr4cz bluźnierczych twierdzeń o Stwórcy wszechrzeczy (...). Nie chcę ponosić odpowiedzialności za tych spośród braci, którzy mimo prwstrog. Pana dają się niby owce porywać wilkom . nie rozpoznając ich z powodu przywdzianej skóry owczej, to jest z powodu uzywania przez nich tych samych co my wyrazeń, lecz w zupełme mnym sensie. Dlatego postanowiłem wyloiyć ci, mój drogi, ich przedziwne tajemnic<', rzekomo tak głę bokie, że aż nie dla wszystkich zrozumiałe; bo też istotnie, nie wszyscy jeszcze zwariowali. Dowiedziałem się o nich częścią 7: komentarzy uczniów niejakiego Walentyna, c:~;ęścią zaś z rozmowy z pewnymi walentynianami, z którymi osobiście się zetknąłem. Mam nadzieję. że po moim wykładzie będziesz i ty takie starał się otwierać oczy swym znajomym i przestrzegał ich przed wpadaniem w tę otchłań głupoty i bluźnierstw pod adresem Chrystusa (...). Xic mam co prawda wprawy w p1saniu ani nie uczyłem się retoryki, ale miłosć bliźniego nakazuje mi spróbować przedstawić tobie, i twym bliskim, na czym polegają te berbozne nauki, dotychczas skrzętnie ukrywane, teraz jednak już za łaską Bozą wydobyte na światło dzienne, w myśl slów: ..Nic nie jest tak ukryte, aby nie zostało objawione, ani tak tajne, aby się o tym nie dowiedziano" (Mt 10, 26) Zyj~ wśród Gallów 11 i przewaznie w barbarz.yńskim nauczam J~:zyku, trudno wit:<: wymagać ode mnie czy to krasomówstwa, którego - jak powiadam - nie studiowałem. czy piękneJ formy literackiej, o którą nigdy nic dbałem. czy wreszcie poprawnej dialektyki, na kt6:,·l się zupełnie nic znam. B~dę pisał po prostu i popularnie, ty zaś to, co piszę, przyjmij z tą samą życzliwością, z jaką ci przekazuję. Jesteś bardziej wykształcony, więc posiane przeze mnie ziarno rozwiń w swym głębokim umyśle, a potem to, co tutaj krótko tylko i nieudolnie kreślę, wyłóż obszernie l dobitnie swym bliskim. :1'\ie poprze,tań na tym wykładzie, lecz tak jak ja tobie, tak i ty drugim staraj się również wskazać sposób wykrywania falszu w nauce gnostyków. T- drogą, w miarę udzielonej ci przez Boga laski, najmyślani<' jakichś
11
P'-
Ireneusz po męczeńskiej Amierei biskupa Fotyna
w Lu&dunum (Lyonie). Idzie też napisał
8110111·
(w 177 r.) ob)~ atoll~ bl.lkuZcUn1a1kowanle i odPQTclc lll#lfJI'Ml
ZDEMASKOWANIE l ODPARCIE FALSZYWBJ GNOZY
-
lepiej uchronisz ludzi przed chwytaniem się na lep błędnowlerczycb pseudoargumentó\v. (.-) 23. Lukasz, uczeń i towarzysz apostołów, tak opowiada o niejakim Szymonie z Samarii, czarnoksil:zniku: .,Był człowiek pewien imieniem Szymon, który przedtem czynil w onym mieście sztuki czarnoksięskie, a uwodząc: lud samarytański głosił si~ być czymś wielkim. l słuchali go wszyscy, od na)mniej~zcgo do najwi~kszego, mówiąc: zaprawd~. ten jest Silą Boską, która zwie si~ wielka. I szli za nim, albowiem przez czas długi mamli ich czarami swymi"' (Dz 8. 9-12) (...). Podobno nawet sam cesarz Klaudil!Sz, w którego czasach żył, otaczał go wielką czcią i wystawił mu posąg. Wielu uważało go wn;cz za Boga. Bo leż istotnie głosił o sobie, że wprawdde pośród Żydów zjawia się jako Bóg Ojciec, w Samarii zstąpił z nieba jako Syn Boiy, do Innych zaś ludów przybył jako Duch Święty, ale w rzeczywistości jest tylko jedną i tą samą Najwyższą Potęgą, Ojcc;m wszechrzeczy, ponad którym nic ma już nic wyższego i którego można nazywać każdym dowoln~'lii imieniem. Otóż od tego to Szymona Samarytanina wzięły początek wszystkie herezje; jego zaś nauka sekciarska była nnstępująca. Szymon kupił sob!e niegdyś w Tyrze, w Fenicji, prostytutkę imieniem Helena. Wędrując z nią wszęddc głosił, że jest to wcielona pierwsza idea jego urnysiu (ennoia), a zarazem matka wszechrzeczy. Dzięki niej rzekomo postanowił on niegdyś, na początku, stworzyć anioły i archanioły, za jej też pośrednictwem postano\\ienlc swe wykonał. Ona bowiem wyłoniwszy się z niego na zewnątrz zstąplin w nliszc regiony i tam zrodziła owe anioły i moce niebiańskie; te zaś z kole! utworzyJy nasz świat widz!alny. Ponieważ jcdll!lk nie znały Najwyższego Ojca, a nie chciały uchodzić za potomstwo byle kogo, silą zatrzymały swą rodz!cielkę pośród siebie i uwięziły ją w świecie materialnym, nie poz.walając Jej wrócll: tam, skąd pochodziła. Co więcej, tak ją znienawidziły, te znieważały ją wszelkimi sposobami, zmuszając do przechodzenia z jednego niewieściego ciała w drugie, niby z naczynia w naczynie. Między innymi przebywała przez pewien czas równiez w ciele owej Heleny, o którą wybuchła wojna trojań :;ka (...). Tak wędrowała przez cale w ..cki wśród coraz gorszych zniewag. ni wreszcie, jlko ewangeliczna "zgubiona owieczka"' wyl!jdowala w cic~e p:octy· tutki z domu publicznego. Wtedy on sam (Najwyższy Ojciec) zstąpił na świat. Zstqpll przede wszystkim po to, by ją wyzwolić z więzów ci:~h i wziąć do 5iebie, oprócz tego. by wszystkim ludziom dać się poznać i w ten sposób umożliwi(: im zbawienie. Aniołowic źle rządzili światem, poniewaź każdy z nich usilowal zagarnąć władzę naczelną; musiał więc osobiście wkroczyć i wprowadzić wszystko na właściwe tory. Na świecie przybierał rozmaite postacie: mocy, siły, anioła, w końcu zjawił ~ię między ludźmi w postaci człowieka. Oczywiście tylko z wyglądu, gdyż nie był rzeczywistym człowiekiem; stąd też i męka jego, Da jakl! go skazano w Judei, była tylko pozorno, faktycznie nic nie cierpiaŁ Prorocy Starego Zakonu przemawiali z natchnienia aniołów, twórców jwiata. Nie trzeba więc zwracać uwagi na ich słowa; wystarczy wler:zyl: w nleao, Szymona, i w Helenę, a poza tym można postępować, jak się komu podallal Zbawienie nie zależy bynajmniej od sprawiedliwych uczynków, lecz jelt rem jego laski. Zaden uczynek nie jest dobry sam przez aię, liCI o dobroci stanowią wyłącznie okoliczności. Oczyw!kie inaczej aauerall lowie, twórcy świata; nauczali tak jednak dlatego, że w liiD ap. .lr'.AIIi ludzi przy pomocy rozmaitych przykazań trzymał: w swej Dlll1r1-4 dcjdzie koniec świata, wszyscy ludzie, którzy tylko wJ8fł4 W zostaną już całkowicie wyzwoleni spod władl7 mil*•. Zgodnie z takimi zaudami, wtajeDualcatDi w . . . . . . . .. 11 - AnloiOCJa••
NIEBEZPJ~Sl WO FALSZTWEJ GNOZY
rozpustne, w miarę zaś swych możliwości uprawiają magię; zaklinapoje milome lub środki odurzające, wywołują duchy, tłumaczą sny i w ogóle wszelkim kuglarstwom oddają się z całą pasją. Modlą się też do posągu Szymona przedstawionego w postaci Zeusa l do posągu Heleny przedstawionej w postaci Minerwy. Od imienia swego nłożyciela zwą się szymonianami. O tym, że oni to właśnie zapoczątkowali rzekomą gnozę, każdy może się przekonać na podstawie ich własnych twierdzeń. Następcą Szymona był Samarytanin Menander, również mistrz w sztuce czarodziejskiej. Ten znów, w odróżnieniu od swego poprzednika, twierdził, ie najwyższej potęgi nikt w ogóle nie zna, jego zaś samego zeslały niewidzialne moce niebiańskie jako zbawiciela Judzi. Z Szymonem zgadzał się on w tym, 7.c świat utworzyli aniołowie, zrodzeni z Ennoi. Dodawal jednak, że sztuka czarnoksięska, jakiej naucza, daje człowiekowi moc nad owymi aniołami, twórcami świata. Kto mianowicie z jego uczniów przyjmuje chrzest przezeń udzielany, ten rzekomo zmart'W-ychwstaje, to znaczy nie podlega jui odtąd śmierci i %niszczeniu. lecz pozostaje \\;ecznie młody, nieśmiertelny. 24. Zachęceni przez obu wymienionych, wystąpili z dwiema róinymi doktrynami· Saturnin, z Antiochii kolo Dafne, oraz Bazylides. Pierwszy szerzył swq naukę w Syrii, drugi w Aleksandrii. Saturnin głosił podobnie jak i\1enander, że jakiś nikomu nie znany Ojciec wszechrzeczy stworzył aniołów, archaniołów i inne moce niebiańskie. Siedmiu spośród aniołów utworzyło swiat, ze wszystkim, co się na nim znajduje. Ich dziełem był również człowiek. Gdy mianowicie ujrzeli raz swietlany obraz Xajwyższej Pot~R: (Ojca wszechrzeczy) ukazany im z wysokości, z tym jednak 1.1 natychmiast zniknął z powrotem, oni. nie mogąc go zatrzymać, uradzili wspólnie: uczyńmy na podobieństwo tego obrazu człowieka (por. Rdz l, 26). Niestety byli istotami zbyt słabymi, więc twór powolany przez nich do bytu nie potrafił się wyprostować, lecz pełzał tylko po ziemi niby robak. Litując .ię nad nim, Najwyższa Potęga !chnęła \\' niego ze swych wyżyn iskrę życia, która człowieka wyprostowała, ukształtowała jego członki i ożywiła go. Gdy człowiek umiera, owa boska i~kra wraca z powrotem w regiony, z jakich ,«bod.: i, pozostale zaś częici człowieka ulegają rozkładowi. O Zbawicielu twierdził Snturnin, że nie zrodził się On sposobem ludzkim, lecz by\ istotą bezcielesną i br·zksztaltną, a tylko z pozoru wydawał się czło wiekiem; Boga czczonego przez Zyd6w uważał tylko za jednego z aniołów. Chrystus przybył, ponieważ wszystkie moce niebiańskie zbuntowały się przeciwko jego Ojcu i chciały Go pozbawić władzy; przybył zaś po to, by zniszczyć Boga żydowskiego, a zbawić tych, którzy w niego samego uwierzą, czyli tych. którzy posiadają w sobie iskrę jego życia. Dwa bowiem rodzaje ludzi stworzyli aniołowie: dobrych i złych; złych wspomagają demony. Zbawiciel przybył znisz,·zyć zarówno złych ludzi jak demony, a uratować ludzi dobrych. Małżeństwo i rodzenie dzieci uważają zwolennicy Saturnina za dzieło szatana; \\;elu z nich wstrzymuje się także od jedzenia mięsa, uwodząc ludzi tą udaną wstrzcmięZliwośdą. Proroctwa pochodzą według nich albo od aniołów twórców świata, albo od szatana, to jest aniola bc;dącego wrogiem tamtych, przede wszy,tldm zas wrogiem Boga Zydów. ~azylides chciał sprawić wrażenie. że odkrył coś je5zcze większego i bardz:eJ prawdopodobnego; dlatego rozwlekał swe poglądy niemal w nieskoń aoność. Olo, czego nauczał: Nienodzony Ojciec wszechrzeczy wyłonił najpierw z siebie własny Rozum (Notn); z nie~o ~r~nta się Myśl twórcza (Logos), z niej Idea (Fronesis), z Idei Mllcirośl: (Sof•n) 1 S1ła (Dynamta), z nich zaś Moce i Władza i Aniołowie zwani pierwszymi. CI utworzyli pierwsze niebo, a następnie zrod'zm innych a~ioł6w, dq
nają
życie
i
zamawiają
ZDEMASKOWANIE l ODPARCII!: FAI.SZYWJ:l ONOZY
..
którzy utworzyli drugie niebo, podobne pierwszemu, po czym zn6w dali poczQtck innym aniołom, twórcom trzeciego nlcu l zarazem rodzicielom twórców nieba czwartego. Tak szlo coraz dalej i dalej; jedne z drugich rodziły sic: coraz to nowe r.ash;py anielskie i powstawały coraz to nowe n!cblou, aż osiągnc:ły lqcznie liczbc: 365, to jest liczbc: dni w roku. Aniołowic zapcłniajqcy ostutnie n~ebo, to, które widzimy, stworzyli świat widzialny, ze wszystkim, co sl': nn tllm znajduje, oraz podzielili mic:dzy siebie zicm11; l ludy ją zamieszkujące. Przywódca jednak owych aniołów, ten z nich, którego Zydzi uważają Ul swego Boga, usiłował własnemu ludowi, czyli Żydom, poddać pod władze: wszystkie inne ludy. Wówcu.. pocinieśli się przeciwko niemu pozostali niebienic l oparli mu się - za czym poszło, ie również !ch ludr zajęły wrogie stanowisko \\'Obce jego ludu. Widząc powslale stąd gro!nc zamieszanie. niczrodzony i nicwypowiedzlany Ojciec v.rszechrzcczy zesłał na świat sv.:cgo Pierworodnego, to jest zrodzony z siebie Rozum (!\'ous), aby ludzi, którzy w Niego uwierzą, wyzwolił spod władzy aniołów twórców świata. On to właśnie zjawił się tutaj na ziemi w przybranej postaci ludzkiej, jako Chrystus, i czyn!l wiele cudów. .Między innymi sprawił, że gdy go usiłowano zamt:;czyć, nic sam cierpiał, lecz zomlast niego nicjaki Szymon Cyrenejczyk, którego zmuslono, by Mu pomagał nieść krzyż. Zmienił mianowicie wyglqd Szymona tak, że wydawoJ się być Jezusem, sam zaś przybrał jego postać. W rezultacie oprawcy przez pomyłkę ukrzyżo wali Szymona, gdy tymcz:ucm Jezus stal na uboczu l śmiał s!ę z nich wszystkich. Będąc bo\1,-iem - jako Rozum niezrodzonego Ojca - bezcielesną tylko siłą, mógł się dowolnie zmieniać, w co chciał, a nastt:pnle wrócić do swego Rodziciela, który go posłał, l kp!ć sobie ze v.;szystklch prób zatrzymania go. jako że w istocie swej pozostawał dla wszystkich niewidzlołny. Ludzie, którzy o tym wiedzą, wyzwoleni są spod władzy aniołów t~·órc6w świata, rozumieją bowiem, że nic tego należy wyznawnć, l:tóry faktycznie został ukrzyżowany, lecz tego, który miał tylko wygłqd człowieka l o którym blc;dnie mniemano, że umarł na krzyżu. On to bowiem był rzeczywistym .Jezusem, zesłanym przez Ojca, by zgodnie z jego zleceniem zniszczyć dzieło twórców świata. Kto wierzy w faktycznie ukrzyżowanego, ten jest nadal niewolnikiem aniołów, którzy utworzyli świat materialny, i pozostaje w ich mocy; notomiast wolny jest od nich, kto sic; ukrzyżowanego wyrzeka, zdając sobie sprawę, jak naprawdę wszystko urządził Ojciec. Oczywiścle tylko dusza dostępujr zbawienia, ciało zgodnie ze swq naturą ulcgn rozkładowi. Od oniołów twórców świata pochodzq - zdaniem B17.ylldcsa - takie proroctwa Starego Zakonu; przede wszystkim zaś Prawo Mojżeszowe jest dziełem ich przywódcy, on to bowiem wyprowadził lud Izraelski z nicwoli egipskieJ. Ofiary składane bożkom można sobie zupełnie lekcewatyć i poczytywać za nic, n tym samym bez skrupulów z nich spotywać. ZrcsztQ wszystkie w ogóle uczynki, łącznic z utywanicm rozkoszy cielesnych, Sil pod wzgl~em moralnym obojc:tnc. Podobnie jak uczniowie Saturnlna, tak i bazylidianic gorliwie uprawfaJII magię: wywołują duchy, zaklinają i zamawiają oraz wszelkie Inne praktyi!Q kuglarstwa. Wymyślają przy tym rozmaite imiona anlol6w, umie~ jednych w pierwszym, a innych w drugim niebie. Co wi~J. ~ Dlt .,_ poelać nozwy wszystkich 365 niebios, ale nawet okre~ Ich ~ wyznaczyć, które anioły należą do kaidego z nich. Zbawiciela, kt6ą ....... świat l z niego odszedł, określają mianem ,,Kaulalcau". Kto się tego wszystkiego wyucaył, kto ma WIQiłldGil niebiańskie, ten dla nich wszystłdch jest lliftridllaiD7 l • • • • dobnie jak ,.Kaulakau". Co wi~J. jak Sya (Boą) bJł
u•
lM
NJDiiZPl&CZEfiS'l WO J'ALSZTWIU ONOZV
wszystkich niepomawalDy, tak i oni powinni się starać, by ich nikt nie poznał: dla wszystkich niewidziałDymi i niepomawalnymi, natomiast sami poznawać wszystkich l wszystkich przenikać. ,.Znaj wszystkich powiadają a sam bądź dla wszystkich nieznany." Rzecz jasna, iż ludzie tego rodzaju gotowi ~~~ wszystkiemu zaprzeczyć; nie mogą tez nawet cierpleć za wiar<:, gdyż niczym nic różnią się od otoczenia. Jednakże do takiej wiedzy dochodzi rzekomo tylko znikoma garstka; najwyżej jeden człowiek na tysiąc, a dwóch być
na
dziesięć tysięcy.
Bazylidianie podkrcślajq, że wprawdzie nie są już żydami, ale nic sq tc7. jeszcze chrześcijanami. Tajemnic swych nie tylko nie rozgłaszają , lecz przeciwnie, skrupulatnie je ukrywają. Topografię rzekomych 365 niebios wyobrażają sobie podobnie jak ma tematycy (pitagoreJczycy), od których przeważnic :aczerpnęli swe poglądy, dostosowując je tylko do specjalnego charakteru swej nauki. Księcia wszystkich niebios określają imieniem .,Abraxas", suma bowiem wartości liczbowej poszczególnych liter tego słowa wynosi właśnie
365. 26. W A. ji
szerzył swą naukę niejaki Cerynt. Głosił on, że świat jest dziełem nic najwyższego Boga, lecz jakiejś Mocy zupełnie odrębnej i o całą przcpusć niżs1ej od Picrwszt:j Przyczyny wszechrzeczy, a przy tym w ogóle
nic znającej transcendentnego Boga. Jezus nie zrodził się według nich z dziewicy - gdyż to rzecz niemożliwa - lecz był synem Józefa i Maryi, poczę :ym tak samo jak wszyscy ludzie, przewyższającym ich tylko sprawiedliwcś cią, roztropnością i mądrością. Po chrzcie zstąpił na Niego w postaci gołębicy Chrystus, pochodzący od Pierwszej Przyczyny wszechrzeczy; pod ;ego w!)ły wcm Jezu~ począł opowiadać o nieznanym Ojcu i czynic cuda. W końcu jednak ów Chrystus opu~cil Jezusa, a wówczas Jezus zostnł umęczony i zmartwychwstał: sarn Chry~tus, j ."lko istota duchowa, nie podlegal cierpieniu. Tnk zwani ebionici 1' przyznają wprawdzie, że świat jest dziełem Bo6a, lecz co do osoby Pano podzielają poglądy Cerynta i Karpokratesa. Posłu!T,Uj.:j się wyłącznie Ewa n, :clią według Mateusza, odrzucają zaś Listy apostoła Pawła. uważajliC go za odstępct: od Zakonu. Proroctwa wykładają wręcz dziwacznie. Poddają
Ebionlc! - chrzclcilanle pochodzenia żydowskiego, którzy już za czasów aposChrystus ~dqc prawdziwym Mesjaszem nie jest Jednak Bogiem, gdyz jeden ]est ty!l:o Bóg - Jahwe. u Ma~_cJon nie był gnostykiem w łcisłym znaczeniu. W jego nauce nie ma śladu mitologu ani spekulacji !ilozofic:mych; wspólae z gnostykami ma jednak wyodrębnienie Boga Nowego Testamentu, objawionego przez Chrystusa od Boga Starego Testamentu.
tols~lch glo~!ll, że
ZDEMASKOWANIE I ODPARCIB
FAŁSZYWEJ
GNOZY
jest On sprawcą wszelkiego zła, inspiratorem wszelkich wojen, niestałym w swych postanowieniach, a często nawet zaprzeczającym sobie saii'em10. Jezus zdaniem Marcjona pochodzi od Ojca stojącego wysoko ponad Bogiem, Stwórcą świata; za rządów Pilata Ponckiego, namiestnika cesarza Tybeńusza, przyby~ On do Judei i zjawił się Judejczykom w postaci ludzkiej, aby obalić Zakon 1 Proroków oraz zniszczyć wszystkie dzieła Boga, który stworzył ś·.viat, i włada nim niby tyran. Okroiwszy Ewangelię Łukasza, a mianowicie usunąwszy z niej wszystko co dotyczy narodzin Pana oraz skreśliwszy z nauki Pańskiej ustępy, w !:t6rych P an, zgodnie z Pismem świętym (Starego Zakonu) najwyraźniej nazywa Stwórcę ~wiata swym Ojcem, Marcjon wmawiał w uczniów, że podając i:::1 takie tylko szczątki Ewangelii zamiast jej całej, bardziej zasługuje na wiart: niż sami apostołowie, którzy nam Ewangelię przekazali. Podobni~ tei pookrawał on Listy apostoła Pawła, wyrzuciwszy z nich wszystkie zdania, w !dć rych aposto ł przedstawia Boga Stwórcę świata jako Ojca Pana naszego Je~usa Chrystusa, oraz wszystkie proroctwa uważane przez apostoła za zapowiP:lż przyjścia Pana. Możliwość zbawienia przyznawal Marcjon tylko samej du~zy ludzkiej, przy czym za warunek zbawienia uważał przyj(lcic jego nauki; ciało jako wzięte z ziemi, wykluczał od współudziału w zbawieniu. Nie poprzestawał jednak na samym bluźnieniu przeciwko Bogu, lecz szedł znac7ni" -lalej. )/iby jakiś rzecznik szatana, kpiąc sobie ze wszelkiej prawdy twierdził, że zarówno Kain i jego naśladowcy, jak Sodomici, Egipcjanie i im podobni, a nawe~ wszyscy w ogóle poganie, bez względu na bagno zła, w jakim się nurzali, zostali przez Pana wybawieni i wprowadzeni do Jego królestwa, poniew~7. gdy zs tąpił do piekieł wyszli naprzeciwko Niego; natomiast Abel, Henoch, Noe i inni sprawiedliwi, łącznie z patriarchami wywodzącymi si~ od Abrahama, prorokami i innymi ludźmi miłymi Bogu, nie dostąpili zba·.vienia. Ta~ mial rzekomo oświadczyć wąż siedzący w Marcjonie, uzasadniając to okolicznością, że ci ostatni, przyzwyczajcni do tego, iż B6g zsyła na nich różnorodne pokusy, podejrzewali, że również w tym wypadku wod:~1 On ich tylko na pokuszenie i nie biorąc za prawdę tego, co im głosił Jezus, nic wyszli Mu naprzeciw, wobec czego dusze ich pozostały nadal w piekle. Kiedyś postaram się napisać, z pomocą Bożą, osobną rozprawę przeciwko temu Marcjonowi, jedynemu spośród heretyków, który odważył się okrawać pisma apostolskie i bezwstydnie poniżać majestat Boży. Pokonam go wtedy argumentami z jego własnych pism oraz z tych wypowiedzi Pana i apostołów, na które sam się powołuje. Niemniej wszakże już teraz uważałem za konieczne wspomnieć o nim, abys mógł osobiście stwierdzić, że w gruncie rzeczy wszyscy fałszerze prawdy i wrogowie nauki Kościoła, bez względu na różnice panujące między nimi, są właściwie tylko uczniami i następcami Szymona Samarytanina. Choć przemilczają oni dyskretnie imię swego mistrza, aby drugich w błąd wprowadzić, to jednak to, co głoszą, jest w rzeczywistołcl niczym innym, jak jego nauką. Jeśli przy tym mówią jeszcze o Chrystulfe Jezusie, to czynią to tylko dla zamydlenia oczów ludzkich. Przemycając IM bezbożną naukę Szymona pod postacią różnorodnych systemów, tym .łlclldlfo szych dokonują morderstw, gdyż wzniosłymi hasłami sklero~ ludll lll!ł zgubną drogę fałszu, a słodkim imieniem Jezusa przysłaniają podaWIIIIł łl gorzką i zabójczą truciznę węża, tego księcia wszystkich apol&atów.
..
NIEBEZP.IECZI:I'IIITWO ł'ALSZ'rWEJ ONOZV KSIĘGA
nr
\\'stey. tyczyłeś sobie, mój drogi, bym ci wyłożył rzekomo tajne nauki walentynian, wyjaśnił ich różnorodność oraz wykazał tkwiące w nich błędy. Uczynilem to, biorąc za punkt wyjścia naukę ojca wszystkich heretyków, Szymona, i przedstawiając powstające kolejno systemy, a następnie poddając je krytycznej ocenie. Ponieważ zaś opis i krytyka tylu rozmaitych szczegółów splatają się z sobą w jedną całość, posłałem ci od razu dwie księgi, z których pierwsza kreśli obraz poglądów, zwyczajów i trybu życia owych heretyków, a druga wykazuje i zbija ich błędne twierdzenia, demaskując ich i odsłaniając właściwą ich i~totę. W niniejszej trzeciej księdze chcę dowieść ich blędnowierstwa na podstawie pism apostolskich W ten sposób nie tylko spełnię już do końca twe ży czenie. ale ponadto jeszcze dostarczę ci materiału, przy pomocy którego będziesz mógł pokonać wszystkich, którzy by w jakiejkolwiek formie fałszy wie nauczali. Miłość Boża jest tak bogata, że bez wszelkiej zazdrości daje każdemu więcej, niż sam prosi. Przypomnij sobie więc, co napisalem w dwóch poprzednich księgach, i dolqcz do tego to, co teraz piszę, a będziesz mial możli wie najpełniejszy zasób argumentów przeciwko heretykom, pozwalający ci z calq ufnością i mocą bronić wobec n ich jedynej prawdziwej i zbawiennej wiary, jaką Kościół otrzymał od apostołów i rozdziela między swe dzieci. l. Bowiem nie komu innemu tylko apostołom zlecił Pan gloszenie Ewan· gelii i oni tylko przekazali nam prawdę, to jest naukę objawioną przez Syna Bożego. Do nich też tylko rzeki Pan: "Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, gardzi mną i Tym, który mię posiał" (Łk 10, 16). Tyle więc jedynie możemy wiedzieć o Boskiej ekonomii naszego zbawienia, ile nam o niej powiedzieli ci, za pośrednictwem których dotarła do nas Ewangelia, gloszona zrazu ustnie, n następnie utrwalona na piśmie, iżby stanowiła podstawę i podporę naszej wiary. Konsensem zaś byłoby posądzać apostołów, że rozpoczęli gloszenie Ew:m~elii zanim ją jeszcze dokladnic poznali jak ośmielają się twierdzić ci, co się przechwalają rzekomym ich poprawianiem. Wszak apostołowie nie pierwej rozeszli się po krańcach ziemi, by opowiadać ludziom Dobrą Nowinę i zwiastować im pokój, aż po zmartwychwstaniu Pańskim zstąpi ł na nich Duch Swięty i przyoblókłszy ich mocą z wysokości użyczył im wszystkim swych darów; również daru doskonale) wiedzy. Wtedy to dopiero, gdy już wszyscy razem i każdy z osobna posiedli w pełni znajomość Ewangelii, Mateusz począł ją głosić wśród 2ydów i spis~! w ich własnym języku; wtedy też dopiero Piotr i Paweł ewangelizowali i zakładali Kościół w Rzymie, po ich zaś śmierci nauczanie Piotra utrwalił na piśmie jego uczeń i tłumacz Marek a ewangelię Pawła zawarł w księdze jego towarzysz Łukasz; wtedy wr~szcie sam nawet Jan, ten z uczniów Pana, który spoczywał na Jego piersi, wydał podczas pobytu w Efezie, w Azji, swą Ewangelię. A jednak oni wszyscy przekazali nam wiarę w jednego tylko Boga Stwórc~ nieba i ziemi, identycznego z Bogiem głoszonym przez Prawo i Proroków, oraz w jednego tylko Chry:;tusa, Syna Bożego. Ktokolwiek zatem twierdzi inaczeJ, ten !ek~ew<~zy ~obie uczniów Pańskich, czyli po prostu samego C~ry~tusa Pana 1 _Jego 0)ca, przez co zamyka sobie już z góry drogę do zbaWJC:nta 1 skaZUJ•· su: na poto:pienie (...) 2. Tak . wlaśn.ie czynią heretycy. Gdy bowiem powolujemy się na pisma apos~łskte,' o";! podnoszą przeciwko nim rozmaite zastrzeżenia. Powiadają albo ze teltęp mozna rozmaicie rozumieć, albo
zor.~ASKOWANIF.
l ODPARClE FAt.SZYWEJ ONOZY
wreszcie, że tylko ten potrafi pisanym, kto oprócz tego zna
odgadnąć prawdziwą myśl zawa~ w słowie niepisaną tradycję. Jako uzasadnienie przyta-
czają słowa Pawła: .,Mądrość głosimy między doskonałymi, ale nie mądrość świata" (l Kor 2, 6), słowa niewątpliwie słuszne, tylko że przez ową ,.mądrość" każdy z nich rozumie co innego, mianowicie to, co sam wymyślił, lub raczej sobie uroił. Stąd też raz znajdują prawdę u Walentyna, innym
tego
razem u Marcjona, kiedy indziej u Cerynta, a jeszcze kiedy indziej u Bazylidesa lub nawet u jego adwersarza, oczywiście także heretyka. Każdy z nich bowiem jest tak bezczelny, że nie wstydzi się uważać siebie za jedyną normę prawdy. Kiedy zaś odwołujemy się do tradycji ustnej, przekazanej nam przez apostołów, a przechowującej się w Kościolach pod strażą kolejno po sobie nastę pujących prezbiterów, wzruszają pogardliwie ramionami twierdlllc, że sam! są mqdrzejsi niż wszyscy prezbiterzy razem wzięci, ba, nawet niz apostołowie, ponieważ wykryli rzekomo czystą, niesfałszowaną prawdę. Według nich bowiem apostołowie domieszali do autentycznych słów Pańskich szereg elementów przejętych z Prawa Starego Zakonu, co więcej, n:e tylko apostołowie dostosowywali się do poziomu, wierzeń i upodobań swych słuchaczy, lecz nawet sam Pan przemawiał raz z pozycji czcicieli demiurga. innym razem z pozycji zwyczajnego, szarego człowieka, a tylko od czasu do czasu z pozycji tych wyjątkowych jednostek, które zdolne są wznieść się na szczyty doskonalej wiedzy. Oczywiście jest to bezwstydne blużnierstwo: dowodzące, że nasi przeciwnicy nie zgadzają się z nami nie tylko gdy chodzi o Pismo Ś\\'ięte, lecz także gdy chodzi o tradycję. Jak widzisz, mój drogi, musimy walczyć z ludźmi, którzy niby wc:żc wyśliz gują się, z jakiejkolwiek strony do nich podchodzimy. Totei w polemice z nimi nic wolno nam pomija<: żadnego aspektu, jeśli silą argumentacji chcemy bodaj niektórych z nich ~prowadzi(: na drogę prawdy. Przyznaję, że nlelatwo wydobyć duszę ludzką z sideł błędu, gdy już w nie Y."Padła: z pewnościq wszakże można niejedną przynajmniej uchronić przed zbłądzeniem, pokazując jej, jak wygląda prawda. 3. Dostrzec zaś prawdę zdoła każdy człowiek dobrej woli, o ile tylko dobrze zapozna się z tradycją apostolską, gloszoną publicznie i jawnie we wszystkich gminach kościelnych na całym świecie. Otóż choć potrafimy wymienić biskupów, których w rozmaitych Kościolach mianowali jeszcze sami apostołowie, choć potrafimy również wyliczyć ich następców, aż po nasze czasy, to jednak w żadnym wypadku nie stwierdzamy, by któryś z nich nie tylko nauczał. lecz nawet w ogóle słyszał kiedykolwiek coś z tego. o czym bredzą nasi heretycy. A przecież gdyby apostołowie znali jakieś ukryte tajemnice, zdradzane tylko po cichu i na osobności wybranym jednostkom, to chyba w pierwszym rzędzie przekazaliby je ludziom, których ustanawiali rllldcami gmin kościelnych. Wiadomo bowiem, jak usilnie zabiegali oni o to, by ich następcami, a zarazem dziedzicami ich urzędu nauczycielskiego, byli ludzie możliwie najdoskonalsi, jako że od ich sprawowania się zależała albo wielta korzyść, albo wielka szkoda dla calego Kościoła. Oczywiście zbyt wiele miejsca zajęłoby w niniejszej ksl~ze wyUCJUfe następujących po sobie hierarchów we wszystkich Kościołach; olfUJclt • wic:c tylko do przedstawienia tradycji apostolskiej oraz nauld wiarJ, drogq kolejnego następstwa biskupów dotarła do nas w 0:~~~:::=.~: starszym, powszechnie manym Kościele rzymskim, zalloi4~~J'IJ'ID nym przez dwóch najznakomitszych apostołów: Piotra l to zupełnie do skompromitowania tych wszystldch, kt6rą lub przez próżność, czy w zaślepleniu lub ze lłej woli
eekclarsą.
Z wymienJoaym bowiem Kościołem (rzymskim), jako przewyższa dostojnośclą swego apostolskiego pochodzenia, zgadza się na pewoo cały Kokiól, to jest wszyscy wierni na całym 6wiecle, w sprawie przechowania tradycji odziedziczonej po apostołach. Tak więc zakładając l organizując Kościół w Rzymie, apostołowie powierzyli w nim władzę biskupią Linusowi, temu samemu, o którym wspomina Paweł w listach do Tymoteusza. Po Linusie nastąpił Anaklet, po nim zaś jako trzeci z kolei, objął biskupstwo Klemens, który jeszcze osobiście znal apostołów, utrzymywał z nim stosunki i na własne uszy słuchał ich nauk, a więc był bezpośrednim świadkiem przekazywanej przez nich tradycji; nie on zresztą jedyny, bowiem wówczas żyło także wielu innych uczniów apostolskich. Gdy za tegoż Klemensa wybuchł w Koryncie ostry spór między braćmi, Kościół rzymski wysłał do nich nader poważny list, w którym usilnie nakłaniał ich do przywrócenia pokoju, a zarazem umacniał w wierze. List ten wyjaśniał między innymi również naukę świeżo właśnie przyjętą od apostołów, mianowicie, że jeden tylko jest Bóg wszechmogący, Stwórca nieba i ziemi, i człowieka, że On to zesłał potop i powolał Abrahama, wyprowadził lud wybrany z Egiptu i przemawiał do Mojżesza, dal Prawo i powoływał proroków, a także zgotował ogień wieczny diabłu i aniołom jego; że tego właśnie Boga uważają członkowie Kościołów za Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. To wszystko może każdy człowiek dobrej woli wyczytać z listu Klemensowego, a tym samym poznać treść autentycznej tradycji apostolskiej, przechowującej się naówczas w Kościele (rzymskim), bowiem ów list jest starszy od wszystkich sekciarzy, którzy obecnie wymyślają ponad demiurgiem, czyli stwórcą wszcchr1.eczy, j..",zcze jakiegoś innego Boga. Po Klemensie nastą pil Ewaryst, po Ewaryścic Aleksander, po nim, jako szósty z kolei, objął stanowisko Sykstus, po nim sławny męczennik Telesfor, a dalej Hygin, Pius, Anicet, wreszcil- Seter, obecnie zaś, jako dwunast y po apostołach jest bisku)lt!m E!eutcr. W takim to porządku, drogą nieprzerwanego następstwa dotarła do nas tradycja apostolska, z czego wynika wyraźnie, że dzisiaj wyznajemy t~ samq zbawienną wiarę, jaką Kościół przejął od apostołów i pieczołowicie ją przechowując przcl;azal nam w nieskalan e j postaci. Przy tej okazji nie mogG nie ws pomnieć również o Polikarpie, człowieku, który nie tylko był uczniem apostołów i bezpośrednio obcował z ludźmi, którzy na własne oczy widzicli Pana, ale co więcej, przez tychże apostołów został U'l?nowiony biskupem Smyrny. w Azji. Znalem go sam, gdy bylem chłopcem, gdyż żył długo i dopiero jako podeszły w l:~tach starzec zmarł chwalebną śmiercią mt:czcfuką. Otóż ćw Polika:"? również zawsze głosił i przekazał Kościołowi tę naukę, którą przejął od apostołów i którą uważał za jedynie prawdziwą; jaka za!. on; była , świadczą o tym wszystkie Kościoły azjatyckie oraz nast~pcy Po!ikarpa na biskupstwie. Podczas pobytu w Rzyrr.;e za papieża Anicela, Polikarp skłonił wielu spośród wymienionych wyżej heretyków do powrotu na łono Kościola zapewniając ich, że absolutnie nic \\t·:cej nie słyszał od a postołów ponad to, czego sam w Kościcle naucza. Wiele te. ·.bb pamięta jak opowiadał o Janie, uczniu Pańskim, że gdy ten wszedł pewnego razu do lażni publiczne j i zobaczył tam Cerynta, uciekł natychmiast tłu "'ac. :c, że boi się, by się łaźnia nie zawaliła, skoro przebywa w niej taki wró!l p:uwdy, jak Cerynt. Innym znów razem samego Folikarpa spotkał Marcjon i zapytał go, czy go poznaje; na to biskup odpowiedział mu wprost: ,.Owszem. :>oznajt; cię, ty pierworodny synu szatana". Oto, jak apostołowie l ich uczni:~wie wzbraniali się nawet parę słów zamienić z którymkolwiek z błędno:":e~c6w (•.). Przechował nam. się zre:;ztą po Polikarpie wspaniały \ił\ do F1ltp1an, z którego kazdy czlowtek dobrej woli, dbały o własne zba-
*ym wszystkie inDe
ZDEMASKOWANIE l ODPARCIIl FALSZYWZJ GNOZY
wlenie, może som, bezpośrednio stwierdzić, w co ten biskup osobilcle wierzył l jakie prawdy wiary głosił. Nie mniej wiarygodnym świadkiem tradycji apostolskiej jest zalotony Przft Pawła Kościół w Efezie, w którym, aż do czasów cesarza Trajana, przebywał Jan. 4. Wobec tylu dowodów nie potrzebujemy już chyba szukać prawdy u kogoś innego, skoro tok łatwo możemy ją znaleźć w naszym Kościele w którym apostołowie wszystko, co prawdziwe, zebrali niby w jakimś ogrom~ nym zbiorniku, aby każdy mógł z niego czerpać napój życia. Tu tylko jest brama wiodąco do żywota, wszyscy zaś inni to złodzieje i bandyci. Dlatego trzeba ich za wszelką cen<: unikać, natomiast do tego, co pochodzi od Kościoła, odnosić si<: z jak najwi<:kszą miłością, uświadamiając sobie wiarygodność jego tradycji. Czy już sam prosty rozwn nic dyktuje, że w kaźd~j. nawet najdrobniejszej sprawie spornej należy szukać ostatecznego ro:utrzygnięcia u najstarszych Ko~ciolów, tych, w których działali sami apostołowie? A gdyby tak na przykład nie byli oni zredagowali żadnych w ogóle pism, cóż wtedy? Czy jako jedyna droga wyjścia nie pozostawałoby nam kierowanie się wyłącznie tradycją, jaką przekazali oni tym, którym powierzyli Kościoły? Wszak i dziś jeszcze wiele ludów barbarzynskich wierzy w Chrystusa i dąży do zbawienia wyłącznic nn podstawie tego, co Duch Swięty, bez użycia papieru i atramentu, wypisał w ich sercach, oraz tego, co przechowują one w swej prastarej tradycji (...). Do czasu Walentyna nie było walenlynian, do czasu Mnrcjona marcjonltów i innych; słowem dopóki nie zjawił się wynalazca i inicjator którejkolwiek z wymienionych herezji, nie było i wyznających ją heretyków. A przecie% taki Walentyn przybył do Rzymu dopiero za papieia Hygina, wypłynął za Piusa, zmarł zaś za Aniceta. Cerdon, poprzednik Marcjona, za czasów tcgoż Hygina, ósmego już z kolei biskupa rzymskiego, ilekroć przybywał do tamtejszego Kościoła, składał jeszcze za każdym razem wyznanie wiary, co oczywiście nic przeszkadzało mu potajemnie szerzyć wiosną naukę, aż wreszcie niektórzy z braci, przypat·łszy go do muru, zdemaskowali go jako heretyka i spowodowali jego wykluczenie ze społeczności wiernych. Sam J\.farcjon zjawi! się w Rzymie dopiero za Aniceta, dziesiątego biskupa rzymskiego. Inni zaś, tak zwani gnostycy, którzy podawali się za ojców i przedstawicieli wyznawanej przez siebie nauki, przejęli wprawdzie swe poglądy - jak wykazywaliśmy od Menandra, ucznia Szymona, ale apostazjowali laktycznie dopiero znacznie później, po dłuższym już okresie istnienia Kościoła. 5. Tak oto przedstawia się sprawa apostolskiej tradycji w Kościele l jej trwałego utrzymywania się wśród nas. Powróćmy teraz do pism tych apostołów, którzy zredagowali Ewangelię, i postarajmy się wykazać, że jeśU chodzi o zawartą w nich nauk<: o Bogu, Pan nasz Jezus Chrystus nie kłamał, lecz mówił prawd<: zgodnie z tym, co o Nim prorokowal Dawid, gdy zapowiadając Jego zrodzenie z Dziewicy i zmartwychwstanie wyraził się, że ,,Prawda wyszła z ziemi" (Ps 85, 12). Będzie to od razu dowodem, ~e równleł apoatoo łów, jako uczniów Prawdy wcielonej, nie można posądzać o kłaDlltwo. Prawda i kłamstwo nigdy nic wspólistnie~ z sobą: gdzie jest nie ma kłamstwa, tak jak nic ma ciemności tam, gdzie jest wyklucza po prostu drugie. Skoro więc Pan nuz był wciel0114 mógł kłamać, a tym samym nie mógł teł kogoś, o kim wiedział, owocem upadku aniołów, przedstawlać jako Boaa, l to Boja Najwyższego Pana; nie m6ał r6wnleł nuywu SWJDl 01-11.·.~-. istoty nledoakonalej; On, cąsty dudl, lli&oty, uc:zestnik .,pleromy'', lńoł:y nie naleqcej do ,.;
::=:==
Hl
w
o Dołu Die kłamał, zatem i Jego uczniowie z pewnością nie nazywali Bogiem i Panem tego, kto Nim naprawdę nie był. Wprawdzie płytcy sofiści tłumaczą (rzekomo) hipokryzję apostołów okolicznością, że dostosowywali się oni w nauczaniu do zdolności umysłowej słucha czy i na zadawane im pytania odpowiadali zgodnie z wyobrażeniami lub nawet przesądami pytających; że naiwnym opowiadali naiwne bzdury, tępym przedstawiali rzeczy w sposób prymitywny i uproszczony, błądzącym pozwalali nada! trwać w błędzie - że także tym, którzy demiurga uważali za jedynego Boga, przedstawiali go jako takiego, a dopiero wybranym, których oceniali jako zdolnych do pojmowania niewypowiedzianego Ojca wszechrzeczy, przekazywali w przypowieściach i podobieństwach Jego niewysłowione tajemnice. Fostępowali zaś tak, ponieważ rzekomo już sam Fan tak nauczał, to jest głosił nie obiektywną prawdę, lecz niby jakiś komediant opowiadał tylko to, co potrafili pojąć Jego słuchacze. Tłumaczenie tego rodzaju jest jednak wręcz ubliżające. Wszak takiej metody nic stosuje nigdy żaden nauczyciel, który rzeczywiście pragnie drugich leczyć i ożywiać; stosują ją tylko ludzie, którym właśnie zależy raczej na utwierdzaniu drugich w błędzie i powiększaniu ich niewiedzy. Nawet Prawo (starotestamentalne) nie odważało się na coś podobnego, gdyż wyraźnie przeklinało wszystkich, którzy by ślepego sprowadzali na manowce (Pwt 27, 18). A przecież apostołowie zostali rozesłani przede wszystkim po to, by wyszukiwać błądzących, ślepym wzrok przywracać, chorych uzdrawiać. Z pewnością więc przemawiali do nich nic w ten sposób, że tylko potwierdzali ich subiektywne zapatrywania, lecz w ten sposób, że ukazywali im obiektywną prawdę. Czv człowiek uczciwy zachęcałby ślepców stojących nad przepaścią, by dalej kroczyli obraną drogą, bo na pewno dojdą nią bezpiecznic do celu? Czy lekarz szczerze chcący uzdrowić chorego lekceważyłby wskazania medyczne, a stosowal się raczej do zachcianek pacjenta? Fan przyszedł do chorych wlasnie jako lekarz, co sam stwierdza wyraźnie, gdy mówi: "Nie zdrowi potrzcbujq lekarza, lecz ile siQ mający; przyszedłem wzywać do pokuty nie sprawiedliwych, lecz grzeszników" (Łk 5, 31 n.). Jakimi jednak .;posob;:rr mogą chorzy odzyskiwać s:Jy, a grzesznicy czynić pokutę' Chyba nie przez trwanie nadal w dotychczasowym położeniu, lecz raczej przeciwnie, przez wie!ką przemianę wew:1ęt~zną oraz zerwanie ze stanem, w którym trwali dotychczas i który ściągnął na nich poważną chorobę oraz mnóstwo grzechów. Czy zaś niewiedzę ludzką, z której rodzi się wszelkie zło, można usunąć inaczej, jak przez pokazanie ludziom prawdy? Na pewno nie. A wiqc trzeba uważać za rzecz niewątpliwą, że Pan tylko czystą prawdę głosił swym uczniom i w ten sposób uzdrawiał chorych, grzeszników zaś odwodził od grzechów, gdy przemawiając do nich nie dostosowywał się bynajmniej do ich dav.-nych pojęć i wyobrażeń, ani nie udzielał im odpowiedzi po myśli ich osobistych przesądów i pragnień, lecz zawsze szczerze bez jakiejkolwiek hipokryzji i jakichkolwiek wzglqdów na osobę głosił im n'aukę zbaw.<>nia.
WYKŁAD
NAUKI APOSTOLSKIEJ
1. Wiem, ~rog~ Marcjon.ie, że szczerze pragniesz służyć Bogu, co przecież Cieszę się z tego bardzo, ale równocześnie modlę się. byś swemu Stwór<:y stuał się przypodobać przede wszystkim przez
leat warunk1em zywota Wlecznego.
WYKŁAD
NAUKI APOSTOLSKIV
l 'n
czystość swej ~ary. _Szkoda, że nie możemy przebywać stale razem i budująq rozmową wsp1erać s1ę
wzajemnie w trudach
życia
ziemskiego. Niestety los
zechci~ł ~ozdzielić ciała nasze; dlatego niech mi wolno będzie chociai p~m zastąpić zywe słowo i dla utwierdzenia cię w wierze przesłać ci ten krótki
wyklad prawd, jakie głosimy. Ograniczę się do przypomnienia samych rzeczy zasadniczych, ale tak zacieś niony m~terial będę się st.aral !'odać w sposób jak najbardziej gruntowny, to jest me tylko przedstawtć zw1ęźle zrąb naszej prawdziwej nauki lecz także zwięźle uzasadnić jej Boskie pochodzenie. Wyjdzie ci to z pc\~nością na zbawienny pożytek, a zarazem pozwoli odeprzeć twierdzenia wszystkich blęd nowicrców, każdemu zaś człowiekowi, który by chciał poznać czystą i jedynie autentyczną Ewangelię, wyłożyć ją z całą stanowczością. Jedną bowiem tylko drogę mają przed sobą ci, "którzy widzą", lecz drogę wiodącą wzwyż i rozświetloną światłem niebiańskim; ..ślepcy'' natomiast mogą wprawdzie chodzić wielu drogami, lecz drogami zasnutymi mglą i rozbiegającymi się w różnych kierunkach. Droga "widzących" prowadzi do królestwa niebieskiego, ponieważ zbliża człowieka do Boga; drogi "ślepców" zaś prowadzą na zatracenie, ponieważ oddalają człowieka od Boga. I ty zatem i wszyscy dbający o swe zbawienie powinniście się w wierze trzymać pierwszej drogi oraz kroczyć nią odważnie, śmiało, bez żadnego wahania. W pneciwnym razie zejdziecie na manowce, uwikłacie się w poiqdliwo:\ciach świa towych i nie dotrzecie do zamierzonego celu. 2. ( ...) Mówi Duch Swięty przez usta Dawida: ,,Błogosławiony mąż, który nie poszedł za radą bezbożnych i nic wszedł na drogi grzeszników, i nie zasiadł na stolicy siewców zarazy" (Ps l, 1). ,.Bezbożni" to ludzie mający fałszywe pojęcie o Bogu (...); .,grzesznicy'' to ci, co wprawdzie wiedzą, kim jest Bóg, ale lekceważą i znieważają Go, przekraczając Jego przykazania; ,,siewcy zarazy" to ci, co nie tylko siebie samych, lecz i drugich pojq trucimą fałszywej nauki; "stolica" wreszcie to szkoły heretyckie, zasiadają zaś na niej, ku swej zgubie, wszyscy, którzy przyjmują zatrutą naukę podawnnq im przez heretyków. 3. Byśmy czemuś takiemu nic ulegli, musimy twardo trzymać sic: reguły wiary i zgodnie z nią - wierząc Bogu - wypelniać Jego wolę, zarówno z bojaźni przed Nim jako Fanem, jak z milości ku Niemu jako Ojcu. Czyn rodzi się z wiary (...) a znów wiara rodzi się z prawdy, gdyż opiera się na neczywistości faktycznie istniejącej; wszak dlatego właśnie trwamy w wierze niczlomnie, że jesteśmy przeświadczeni, iż wierzymy w rzeczywistość. Skoro więc w gruncie rzeczy od wiary zależy nasze zbawienie, mamy ścisły obowiązek zabiegać o taką wiarę, która nam daje prawdziwe poznanie rzeczywistości. Warunek ten spełnia jednak tylko wiara przekazana nam przez prezbiterów - uczniów apostolskich. Ona zaś głosi po pierwsze: że chrzest, jaki otrzymaliśmy na odpuszczenie grzechów, został nam udzielony w lmlt Boga Ojca i w imię Jezusa Chrystusa, Syna Bożego wcielonego oraz zmartwychwstałego, i w imię Swiętcgo Ducha Bożego; po wtól1!: że ów c:brzelł stanowi dla nas rękojmię życia wiecznego i odrodzenia w Bol\1, aprawia D wiem, że odtąd jesteśmy już nie tylko dziećmi śmiertelnych ludzi, lee& dllt6o mi nicśmiertelnego Boga; po trzecie: że ten Bóg jest Istotą odwłecm., ..... jącą mocą swej natury, przewyższaJ4C4 wszystko, co stworal8, a ••• ,~-. wszechmocnym Stwórcą wszechrzeczy i stąd również Panem or.- ,..._,..,. Iem wszystkiego. (_.) 8. Boga Ojca nazywa Duch Swięty ,,N~ .,Władcą nad mocami". Wyrau w ten apoaób, że Die Ido nie stworzył niebo, zJemię f w Of6le eał7 ,..ł wru
1'12
N1&B&ZPUICZiiRatWO FAl.SZYW&J GNOZY
żywi miłosierny, łaskawy, wyrozuminty, dobry i sprawiedliwy; że On jest Bogiem zarówno dla żydów i pogan j k rl:l wien:ących, aczkolwiek w różny sposób. Dla wierzących mianowicie jak~ Ojciec, ponieważ z nadejściem pełni czasu otwarł testament, mocą którego uczynil ich swymi synami; dla żydów natomiast jako Pan i Prawodawca, bo gdy o Xim zapomnieli, odstąpili od Niego i sprzeniewierzyli Mu się, musiał Ich ~a pomocą Prawa przywoływać z powrotem do posłuszeństwa i przypominat im, że mają nad sobą władzę w osobie swego Stwórcy i Ożywiciela, któremu winni służyć we dnie i w nocy; dla pogan wreszcie jako wszechmocny Stwórca i Władca. Dla wszystkich zaś razem jako Żywiciel, Król i S(dzia. Bowiem nikt nic ujdzie przed sądem Jego - ani żyd, ani pogan..l , ani wierzący grzesznik, ani nawet anioł - choć z drugiej strony także każdy, kto by w tym życiu powątpiewał o dobroci Jego, doświadczy w dniu Sądu Jego potęgi, w myśl słów błogosławionego Apostoła: "Czyż nie 11ic , że dobroć Boża wzywa cię do pokuty, a ty w zatwardziałości swojej i obojętnosci serca swego zbierasz sobie gniew na dzień gniewu, gdy się ob~. w i sprawiedliwy sąd Boży, który odda każdemu według uczynków jego?" (R • ' , 4-6). Tak więc nic ma różnicy między Tym, którego Prawo Mojże r •.o I'C nazywa Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, a Bogiem, którego transccr~encja i wielkość jest niewypowiedziana . . Swiat zaś otoczony jest siedmioma niebiosami, zamieszkałymi przez Moce, Aniołów i Archaniołów, oddających cześć wszechmocnemu Stwórcy wszechl ..:~zy, Bogu, oczywiście nie dlatego, iżby jej potrzebował, lecz aby sami n ic l.,, a li w bezczynności i jako bezużyteczni nie zostali przeklęci. Stąd to u·lomie pochodzi ta wielka różnorodność darów Ducha Bożego, o jakiej wspomina prorok Izajasz, gdy wylicza siedem rodzajów Jego działania w Synu Bożym, to jest w Logosie, przybywającym na ziemię jako człowiek. ,.I spocznie na Nim - powiada Izajasz - Duch Boży, Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch wiedzy i pobożności , i napełni Go Duch bojaźni Bożej'' (ll, 2). Bowiem pierwsze od góry niebo, otaczające wszystkie inne, to niebo mądrości ; drugie niebo, pod nim, to niebo rozumu, trzecie to niebo rady, czwarte niebo mocy, piąte wiedzy, szóste pobożności, siódme zaś, które jako firmament rozciąga się nad nami, wypełnia bojaźń Ducha oświecającego niebiosa. Z tych właśnie siedmiu niebios wziął Mojżesz wzór do siedmioramiennego ~wiecznika płonącego stałe w świątyni ; kult Boży bowiem miał być odbiciem nieba, zgodnie z nakazem, jaki dał Mojżeszowi sam Logos, mówiąc: ,.Uczyń te:ly wszystko dokładnie na podobieństwo tego, co ujrzałeś na górze"
ie On \\'SZfStkim Ideruje i wszyatko
(\\'j 25, 40).
11. (...) Człowieka ukształtował Bóg własnoręcznie, z najczystszych i najdelikatniejszych cząstek ziemi, z którymi złączył własną moc, nadając swemu tworowi taką postać, że juz na zewnątrz zdradzała w sobie coś z Boga; mial bowiem człowiek. spełniać rolę wizerunku Boga na ziemi. By zaś to podobteństwo było jeszcze bardziej wyraźne, ożywił go Bóg, tchnąc w twarz jego dech i.ycia. Odtąd posiadał człowiek wolną wolę i zdolność samodzielnej decyzji, pozwalającą mu sprawować władzę nad wszystkim, oo się na ziemi znajduje, jako że po to właśnie został powołany do istnienia. Na mieszkanie oddal Bóg człowiekowi cały wielki gmach świata stworzonego, w którym przygotował wszystko, zanim jeszcze człowieka ukształtował. A znajdowali się tutaj i pe~li swe funkcje r6wniei słudzy Stwórcy wszechrzeczy, przy czym jeden z ruch, ustanowiony naczelnikiem innych, utrzymywał jako dozorca po~k we wsz)'Stkich częściach gmachu. Sługami byli Aniołowie dozorcą ~~~~' a. Jako pana ziemi, i wazyatltlego co na niej istnieje, uczynił Bóg człowie-
WYKLAD NAUKI APOSTOLSK!EJ
na
ka również zwierzchnikiem nad swymi ziemskimi sługami. Były to je4nalt istoty już w. pełni dojrzale, ądy t~m~zasem sam człowiek, chociaż ich pan, majdowal su: jeszcze w stame dzleCIC:Ctwa i mial dopiero powoli wzrastać i rozwijać :;i~ do stanu pełnej dojrzałości, By mu w tym położeniu jak naj. bardziej uprzyjemnić odżywianic sic:, a przez to także ułatwić wz.rosl, przygotował mu J3óg specjalne miejsce pobytu, lepsze od reszty świata: piębiej ~zc, j.1śniejsze, odznnczające sic: łagodnym klimatem, obfitujące w pokarm roślinno•1ć, owoce, wod<: i w ogóle wszystko, cokolwiek potrzebne jest do ży~ cia. 1'\nzywalo sic:: to miejsce rajem. Wspaniałość ow·~go raju powlc:kszała jeszcze okoliczność, że przechadzał si11 po nim sam Boski Logos, obcując z człowiekiem i rozmawiając z nim o sprawach jego przyszłości: o tym, że pragnie pozostać jego nicodstępnym towarzyszem i :'tle przebywać wśrbd ludzi, by ich nauczać sprawi1·dHwości. Niestety, jako dziecko, człowiek nie miał j
174
NlEBEZPII:CZERSTWO FAI.SZVWEJ GNOZY
Y.iek ziemię, ona uś rodziła mu ciernie i osty (kara za srzechy). Wówczas też nastv>ilo to, o czym mówi .Pismo: "Poznał Adam tonę swoją i poczęła, i wydala na świat Kaina, a nutępnie Abla" (Rdz 3, 1). Nie dość jednak było zbuntowanemu aniołowi, że skłonll człowieka do grzechu nieposłuszeństwa wobec Boga i spowodował wygnanie człowieka z raju. Do pierwszego nico;zw;ścia dodał on wkrótce drugie, tym razem ściągając je na braci: tchnął swego ducha w Kaina i uczynił zeń bratobójcę. Zamordowany przez brata Abel zginął jak gdyby na znak, że odtąd sprawiedliwi b<;dą cierpieć prześla dowanic i ucisk, n niesprawiedliwi będą mordować l prześladować sprawiedliwych. Wzmogło to oczywiście jeszcze gniew Boży i przeklął Bóg Kaina, wszyscy zaś jego potomkowie stali się podobni do swego praojca. Adamowi natomiast dal Bóg w miejsce zabitego Abla innego syna. 18. Odtąd zło poczęło się gwałtownie rozlewać po świecie i wkrótce zawladnęło calym rodzajem ludzkim do tego stopnia, że zaledwie gdzieniegdzie ostały się znikome ziarna sprawiedliwości. Ka ziemi aniołowie utrzymywali nieprawe stosunki z córkami ludzkimi, które z tych związków rodziły im d1ieci. zwane dla swej olbrzymiej wieikości "gigantami". Anielscy małżon kowic obdarowywali przy tym swe żony rozmaitymi przewrotnymi naukami: o mocy korzeni i ziół, o używaniu barwników i szminek, o sposobie wyszukiwania drogocennych materiałów, o czarodziejskich napojach upiększają cych lub też pobudzających do nhmawiści, miłości lub pożądania, o rzucaniu uroków i wszelkiego rodzaju magii, przede wszystkim zaś o znienawidzonym przez Boga bałwochw;,tl•twie. Wszystko to razem przyczyniało się jeszcze niepomiernie do zwiększenia liczby grzechów, a zmniejszenia liczby uczynków sprawiedliwych. (...) 30. Posyłal tedy B611 proroków natchnionych Duchem Swiętym, którzy upominali ludzi i starali się przywieść ich z powrotem do Ojca wszechmocnego, przepowiadając im zjawienic się Pana naszego Jezusa Chrystusa. Zaznaczali przy tym, że \\'prawd7je ciało Jego wyrośnie z nasienia Dawida, aby podług ciała mógł się zaliczać do potomków Dawidowych i wywodzić ostatecznie >Oprzez długi szereg pokoleń od Abrahama, ale podług ducha będzie On prawdziwym Synem Bożym, zrodzonym z Ojca jeszcze przed stworzeniem .wiata, a tylko w ludzkiej postaci ukazującym się światu dopiero pod koniec czasów, celem zjednoczenia w sobie z powrotem, jako w Boskim Logosie, W&Z\'S~kiego, co jest na niebie i ziemi. 31. Rzeczywiście też zjednoczył On człowieka z Bogiem oraz pojednał Boga z człowiekiem. Gdyby zaś nie był przybył do nas, w żaden inny sposób nie bylibyśmy mogli odzy,kać uczestnictwa w niezniszczalności. Cóż by nam bowiem przyszlo z niezniszczalności, jeśliby nie stała się ona widzialną? Jeśli w całej rozciągłości mieliśmy w niej uczestniczyć, musiola się ona uwidocznić. W osobie pierwszego człowieka, Adama, zostaliśmy skrępowani więumi śmierci za jego nieposłusze!Utwo, godziło się więc, aby Ten, który dla nas stał się człowiekiem, zerwał owe więzy swym posłuszeństwem; śmierć trzymała n~s w więzach za pośrednictwem ciała, godziło się więc, by również przez c1ało Z{)Slała zwyciężona i zmuszona do wypuszczenia nas z więzów; w ciele naszym zagnietdziły się i rozpanoszyły grzechy, w ciele zatem musiały one zostać zniszczone, )eśli mieliśmy być z nich oczys:tczeni. Oto dlaczego Słowo stało się ciałem. Przybrał zaś Pan ciało identyczne z ciałem' Adamowym, ponieważ w imieniu wszystkich naszych praojców miał stoczyć walkę z grzechem. a zwyciężyć guech sprowadzony na wszystkich przez Adama mógł również tyllto Adam. 3'2. Skądże wziął się pierwszy człowiek? Wolą i mądrością Bożą został ubztałtowany z dziewiczej ziemi. Wyratnie m6wi Piamo: "Jak długo c:dowiek
WYKLAD :-.IAVKI .\POSTOLSKIEJ
lW
nie istniał, Bóg nie spuszczał dżdżu na ziemię człowieka zaś który by zieoW: uprawiał, nie .b~ło" (Rdz 2, 5). A zatem dzi~wiczą jeszcze 'była ziemia, gdy Bóg brał z rueJ proch do ukształtowania praojca rodzaju ludzkiego. Taki sam też. sposób ~wego wciele?ia obrał Pan, gdy przywracał człowieka do stan~ P.•erwot~eJ doskona.łośct: akt~m woli i mądrości Bożej zrodził się z dzieWICy. Mtał ~Y~ bowtem człow1ck!cm nie tylko cieleśnie podobnym do Adama, lecz rówmez ukształtowanym na obraz i podobieństwo Boże takim jaki według Pisma istniał na początku. ' . .33.. Ni~posl~szna dziewica przywiodla nicgdyś człowieka do upadku 1 smu~rc1. Dztew1ca tc:t, lecz tym razem posłuszna, zwróciła człowiekowi życie. Człowiek był ową "owcq zgubioną", dla której odszukania przybył Pan na ziemię, dlatego przybył On nie w postac1 jakiegoś innego stworzenia lecz tego samego, które wywodzi się od Adama. Ale jak z jednej strony Adam musiał w Chrystusie zostać przywrócony do stanu pierwotnej doskonałości, iżby śmierć mogla być pochłonięta przez nieśmiertelność, tak z drugiej strony również Ewa musiała w Maryi znaleźć orędowniczkę, bowiem tylko dziewiczym posłuszeństwem mogło zostać zmazane nicposłuszeństwo popełnione przez dziewicę. 34. Drzewo było przyczyną grzechów, zatem i odpuszczenie ich dokonało się za pośrednictwem drzewa, tego mianowicie drzewa, do którego przybity gwoździami Syn Człowieczy przez swe posłuszeństwo Bogu zniwec1ył znajomość zła, a zapoczątkował znajomość dobra, sam jej udzielając. Zło polega na nieposłuszeństwie wobąc Boga, dobro natomia~t na posłuszeństwie wobec Niego (...). Dlatego właśnie Ten, który zawisł na drzewie ,.posłuszny ai do śmierci", zmazał dawny grzech nieposłuszeństwa polegający na przekroczeniu zakazu dotyczącego drzewa. Ponieważ zaś nic kto inny zawisł na drzewic jeno sam Logos Boga wszechmocnego, rozpościerający się, jako Boski rządca wszechrzeczy, po całym świecie - w~dlul. i wszerz, w górę i w dół - stąd drzewo dźwigaJące Syna Bożego miało kształt krzyża, jako że w formie krzyża przenika On świat cały. Skoro już bowiem zdecydował się ~tac ·.\idz!alnym, godziło się, a nawet było wręcz konieczne, by uwidocznił równiez swe wszechstronne przenikanic wszystkiego i działanie we wszystkim, to jest, okazał naocznie, że to On rozświeca niebiosa w górze i wypełnia podziemne głębiny, łączy wschód z zachodem i.rządzi od północy aż po południe, a zarazem wszystko, co gdziekolwiek istnieje rozproszone, wzywa do poznania Ojca. 42. (...) Wszystko to przepowiedział już z góry Duch Boży przez proroków, aby umocnić w wierze czcicieli Boga prawdziwego. Wiedział bowiem Bóg, że nam ludziom niełatwo przyjdzie kiedyś uwierzyć w rzeczy, które z naturalnego punktu widzenia wydają s'ię niemożliwe, i 7e dopiero wtedy, gdy naocznie stwierdzimy spełnienie się starych proroctw, nabędziemy silnego przeświadczenia, iż nie kto inny tylko On sam przyobiecał nam zbawienie. 43. Bogu zaś chyba godzi się wierzyć bez zastrzeżeń, gdyż mówi On zawsze tylko prawdę. Jeśli zaś jest prawdomówny we wszystkim, więc r6wnleł w tym, że zrodzi! Syna oraz że zrodził Go nie dopiero przed Jego zjawieniem się w świecie, lecz jeszcze przed stworzeniem samego świata. A przecież to właśnie oznajmił nam Bóg najpierw przez usta Mo~ który w języku hebrajskim głosił: Bertszle boro Blohłm boaaft bmuaa thares, co w przekładzie znaczy: "Na pocz-tku był Syn, a potem B6ł ..,'"'l'fvt niebo i ziemię" (por. Rdz l, l). To samo oznajmił nam DUłępDJe .,..-.,_"" roka Jeremiasza, mówiącego: ,,Narodziny Twoje przed Twoje przed słońcem" (Pa 110, 3; 72, 17), co macą świata", jako że gwiazdy wraz ze łwlatem ZOital7 m1101~-~;J
NfEBEZPII:CZdSTWO FAŁSZYWE.1 ONOZV
omajmll nam to przez te1ot proroka w słowach: "Błogosławiony, który istniał zanim uczyniony został człowiek" u. Bowiem dla Boga Syn począł istnieć v.·czclnicj niż śv1:iat, a tylko dla nas dopiero z chwilą, gdy nam się objawił; zanim Go poznaliśmy, nie Istniał On dla nas jeszcze w ogóle. Dokładniej wyjaśnia tę sprawę apostoł Jan, gdy opowiada, kim włakiwie był ów Syn Boży istniejący przed światem u Ojca jako pośrednik przy stwarzanh1 ws1ystkiego. Oto co pisze: "Na początku był Logos, a Logos był u Boga, a Bogiem był Logos; pr1.cz Niego wszystko siQ stało, a bez Niego nic się nic stało'' (J l, J-3). Ze słów powyższych wynika jasno, że owym Synem, który istniał na początku u Ojca i uczynił wszystko, był nic kto inny jeno sam Boski Logos. (...) 46. T":: to Boski Logos przemawiał później z krzaka gorejącego do Majzesza mówiąc: "Widziałem ucisk ludu mego w Egipcie, więc zstąpiłem, aby go wybawić" (\\'j 3, 7 n.). I rze~zywiście, odtąd niejednokrotnie spieszył On na ratunek uciśnionym, aż wreszcie wywiódł nas ostatecznie z niewoli egipskiej to Jest z bałwochwalstwa i bezbożności, oraz uchronił przed zatonięciem w Morzu Czerwonym, to znaczy w śmiercionośnym chaosie bluźnierstw poY~Ji~ltich ze w:>zystki ~i ich pułapkami Tamte bowiem poprzednie dzieła zbawcr.e stanowiły przygotowanic do naszego zbawienia. Co niegdyś Boski Logos zapowiadał w figurach, obecnie naprawdq zrealizował: wyzwolił nas od ci<:7kiej służby u pogan, wylał na nas zbłąkanych w pustyni całą rzekę wody wydobytej ze skały, czyli z siebie samego, otwarł nam dwanaście źródeł w postaci nauki dwunastu apostołów, a wreszcie pozostawiając no. wymarcie w pustyni niedowiarków i opornych - wprowadził wierzących wen w d.:iedzictwo przodków, rozdzielane ich spadkobiercom juź nie przez Mojtcsza, lecz przez Jozuego (Jezusa), który swymi wyciągniętymi rękami uwalnia nas od Amalekn i wiedzie w górę do królestwa Ojca. 47. Tak to Syn jest Panem n:~ równi z Ojcem i Bogiem na równi z Ojcem, gdyi Boga zrodzony musi być sam także Bogiem. Oczywiście jeśli chodzi o istotę substancji i mocy, jeden jest tylko Bóg; a\e gdy chodzi o ekonomie: naszego zbawienia, istnieje zarówno Ojciec jak Syn. Tylko i'e Ojciec wszechrzeczy jest niewidzialny i niedostępny dla stworzeń; dlatego ktokolwiek chciałby zbliżyć się do Niego, może to uczynić jedynie za pośrednictwem i mocq Syna. Wyraźnic mówi o tym stpsunku Syna do Ojca Dawid, gdy powiada "Tron Twój, Boże, po wszystkie wieki; umilowaleś sprawiedliwość, a nienawidzileś nieprawości, dlatego namaścił Cię Bóg olejem sprawiedliwości więcej niż współuczestników Twoich" (Ps 45, 7-8). Znaczy to, ii. Syn jlko Bóg otrzymał od Ojca tron w'ekuistego królestwa oraz namaszczenie w takieJ mierze, w jakiej nie otrzymuje go żaden z jego współuczestników. Olejem sprawiedliwości, który!':'! został namaszczony Syn Boźy, jest w tym wypadku Duch Swięty, współuczestnikami zaś Syna są prorocy i ludzie sprawiedli\vi, i apostoło,vie, i wszyser dopuszczeni do udziału w Jego królestwie, to jest wszyscy Jego uczniowie. (...) 86. Wobec tego, że zjawienie się na ziemi S yna Boiego z góry jui przepowiedzieli prorocy, dokladnie określając gdz:e, kiedy i jak się zjawi, a Pan wszystkie te proroctwa na sobie wypełnił, dostatecznie chyba jest uzasadniona nasza wiara w Niego i naprawdq godna zaufania tr~dycja, jaką nam 0 :>:im prz.eltazali a?Ostołowie, którzy rozesłani po całym świecie nauczali, że przyszedł On zlll.Szczyt swym cierpieniem śmierć i przywrócić ciału i.)'cie, iźbyś my jui. odtąd nie zajmowali wobec Boga niegodnej po~tawy buntowników, 1ec:z żyli z Nim w zgodzie, pełniąc Jego wolę. Bo także rozejście się aposto~~~\n\emanJ.
W'I'Kt.AD NAUKI APOSTOLSKIEJ
1ft
łów było wiadome prorokom i o nim właśnie myśleli oni, gdy wołali: 0,Jakże drogo.ccnne sq nogi oznaj~iających pokój, głoszących dobro" (lz 52, 7). Co wu;ccj, Izajasz zapow~edz1al wyr~źnie, że apostołowie wyjdą z Judei 1 Jero?.ohmy oraz z~ gloszon~. p~ zez m ch słowo Boże będzie dla nas nowym Zakonem; .,Z Sy)o~u ~vym]dZIC Zakon, a słowo Pańskic z .Jeruzalem" (2, 3). Daw1d zaś uzupclml, ze ten nowy Zakon będą głosić po całym świecie: ,.Po wszystkich krajach rozbrzmiewa glos ich, a słowa Ich aio: po krańce ziemi" (Ps 18, 5). 117. Równocześnic jednak podkre~lat Izajasz, ze nic mnóstwo wl:'rbalnych przepisów przyniesie. lu~ziom. zbawienie, lecz prosta wi:ua i miłość. Oto jak prorokował: "Sprawledhwośclą słowo obcięte i skrócone, albowiem ob< i~te słowo u~zyni P~n na ziemi:' (10, .28).• ~godnie z tym twirrdzil późnieJ apostoł Paweł, ze ,.pclmą Zakonu )est m1losć (Rz 13, 10), to jest, że kto miluje Boga, ten już wyp.•łnia cały Zakon. W tym samym sensic równici Pan nn pytanie: jakie jest pierwsze ze wszystkich przykazań, odpowiedział: ..B~dtic., milowal Pana Boga twego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkich 'li
99. Cói natomiast głoszą heretycy? Oto odr6inJają Boa• Ojca od naszego; gardzą Bogiem, który jelt najwyiazym b,tem. a " przyjmują jakiegoś nie istniejącego botka, qdqc, te alloi'Oodlllłllponad Stwórcę jeszcze wyższego .,Ojca ~. 11 - AlltoiOIIa-
1ft
NIEBEZPIECZElQ'STWO
FAŁSZYWJ:.J
GNOZY
naluego od prawdy. Tę jednak ich rzekomą gnozę zdemaskowałem już i odparłem w osobnym dziele, w którym wykazałem, że w ten sposób bluźnią tylko bezbożnie swemu Stwórcy i Ojcu. Inni znów zaprzeczają rzeczywistemu zstąpieniu na ziemię Syna Bożego choć przecież jak dowiodłem zwięźle powy- nauczali o niej apostołowie i przepowiadali ją prorocy, widząc w niej rekapitulacji: całej ludzkości. Inni wreszcie nie uznają darów Ducha i odrzucają łaskę prorocką, zapład niającą człowieka, by życie Boże mogło w nim owocować. Do tych odnoszą się :;łowa Iz.:1jasza: ,.Niech będą jako dąb pozbawiony liści i jako ogród nie nawodniony" (l, 30); są oni bowiem zupełnie bezużyteczni w oczach Bożych, jako że nie przynoszą owocu. 100. W wymienionych trzech punktach naszego Symbolu Chrzcielnego blędnowiercy najdalej odbiegają od prawdy: albo gardzą Ojcem, albo nie uznają Syna i ekonomii Jego wcielenia, albo wreszcie nic przyjmują Ducha, lekceważąc sobie proroctwo. Strzeżmy się takich ludzi i unikajmy ich oby~'Zajów, jeśli naprawdę chcemy się podobać Bogu i dostąpić zbawienia.
i tajemnicy Jego wcielenia,
żej
Rozdział
MIĘDZY
VII
INTEGRYZMEM A PROGRESIZMEM
HIPOLIT (zm. ok. 235 r.) WSTĘP
Seleranie się dwóch przeciwnych orientacji, zwanych powszechnie integryzmem i . progresizmem, należało od początku do normalnych zjawisk w Kościele, rrniemala się tylko problematyka, forma i natężenie ~tarcia. Błędem jednak byłoby uważać integryzm po prostu za wyraz zacofania i ciasnoty umysłowej, a progresizm za objaw postępowości i szerokości umysłu. ~ródło różnicy tkwi raczej w odmlennym sposobie przeżywania chrześcijaństwa. Integrysta przeżywa je jako powierzony ludziom przez Chrystusa bezcenny skarb i stąd widzi swe główne zadanie w jego slrzeżeaiu, zachowywaniu w stanie nienaruszonym 1 nleuszczuplonym. Progre,ista natomiast przeżywa chrześcijaflstwo jako Boskie ziarno za>iane przer Chrystusa w duszy ludzkiej, by się rozrastało w potężne drzl'wo, i dlatego uważa za swój l!łówny obowiązek dopomaganie mu wszelkimi silami do tego wzrostu. Na toklm właśnie Ue rozegrał się w Kościele rzymskim pierwszej polowy III wieku słynny spór między dwoma odłamami chrześcijan, których necmikami byli: z jednej strony wybitny prezbiter rzymski znany pod imieniem Hipolita, z drugiej strony papież Kalikst l. Starcie uwydatniło wyratolej nii kiedykolwiek przedtem trzetwą l realistyczną, a zarazem odważną, lecz roztropną posln\\'ę Stolicy Apostolskiej w przelornowych chwilach dziejów chrześcijaństwa. Nas interesuje przede wszystkim postać Hipolita jako najwybitniejszego w tym okresie, obok Tertuliana. przedstawiciela literatury chrześcijańskiej na Zachodzie, a zarazem ostatniego z pls:m:y zachodnich, używających języka greckiego. Do połowy XIX wieku Hipolit ów stanowił dla historyków postać zagadkową. Wiedziano wprawdzie, że był wybitnym pisarzem chrześcijańskim, wymieniano też jego bogatą i różnorodną spuściznę literacką, nie potrafiono jednak po~1edzieć nic pewnego o jego osobie, bo tradycja podawala o niej wiadomołcl wrtez: sprzecme. Problem osoby Hipolita zdawal sie wyjaśniać, gdy w roku 18511 bbtorycy po długiej dyskusji uznali go za autora obszernego dzieła pt. Odparcie wszvJtkich herezji określanego krótko jako Filozo/umena, a prrypbywanego dotychczas niesłusznie - Orygenesowl. Z Filozo/umcnów wynikało bowiem, te Hipolit był ksitdzem rzymskim, przywódCli rzymskiego ugrupowania lntelf)'stów, zacięcie walcqcych z tamtejszymi progresistami, popieranymi przez paplety Zefiryna (188-21'1) i jego diakona, a potem następce, Kallkata (217-222). Na podJtawie inD1ch łr6cleł dodawano, że integryści wysunell Hipolita jako antypapieta przeciwko XallUIIOWf. wywołując tym formalną schizmę. Trwała ona podobno jeszcze za dw6cb ...._.. nych papieży, Urbana l Poncjana, skończyła się zaś dopiero, tak papld Jlll; antypaplei padli ofiarą prześladowania chrzricljan za cesarza lbkQIDial Tlitli (235). Hipolit, skazany na clętlde roboty w kopalni na Sard1D1I. mili . ., a•~J nakazać swym stronnikom powrót do Jedności kołclelnej. Taki poglłld podważył Jednak w roku lH'l UCZOD7 fraDcalld PIDir Pulłlc z twierdzeniem, ił wal~C1 1 s-Piełaml Zeflr7oem l Kłl•• zotumenów nie miał nic wspólneJo 1 pisarUm ko6clelD7m · - · · · dobnie jakimś bbltupem Kołdola ~ 11)...... 11t w.~--
w
••.,.lllllr
-
~.yw,
dystuaJc ~ do dzU dnia. JeJ ostateczn7 rezultat trudno przewidzieć. Na razie wic~ z nich broni dawnego stanowiska. MaJ'c to na uwadze, bcchlemy równie! prezbitera rzymskle1o, od którego poc:bodz' Fłlozofumeno, nazywać nadal Hipolitem, z tym tylko, te to polemiczne dl.ieło omówimy obszernieJ ni! Inne, przypisywane Hipolitowi przez tradycję, by na jego podstawie ukazać sp6c auto.•·a z papidem Kallkstcrn. Według danych tradycji działalność naukowo-literacka Hipolita dotyczy ła przede wszysU:lm egzegezy biblijnej. Spod jego pióra wyszły najstarsze znane nam pełne komentarze do nicktórych ksliUl PJ$ma śwłc:tego. Niestety tylko znikoma czc:ść z nich zachowała ale: do naszych czasów l to przewatole w przekładach z greckiego or)'l>lnalu na Jc:zykl orientalne (l)'ryjski, koptyjski, etiopski, armeński, gruziński J starosłowinńskl). Trzy z nich zasługują r.n f;pecjalną uwasc:: Komentarz do księgi Daniela, Komentarz do PicJni nad picłniami, oraz rozprawa egzegetyczna O blogoalatcień.rtc:ach l::aaka, Jakuba l Moj:Csza. Interpretacja tekstu biblijnego ma tu charakter raczej typologiczny ni! nlcgoryc:zny, zupełnie rótny od aleksandryjskiej, zbllż:my raczej do tydochrzcścljańskiej, z charakterystycznymi zainteresowaniami csc:hatologlczno-apokal!ptycznyml. Z Innych dziel przypisywanych Hlpol!hwi poza Filo::o!umcnami szczególnie doniOllle maczenie posiada pism:~ zatytułowane Traducia Apostolsko • , stanowiące nieJako kontynuacje: Nauki dwunastu Apostol6tc, zatem bc:dąc:e tak jak ona zbiorem reguł i wskazań normujqcych tycie członków &miny kościelnej, oczywiście w sposób bardzleJ szczegółowy, dowodzący znacznego już rozwoju. Omówimy to pismo ncxcg61owo, w rozdl.inlc dl.icsiąlym naszej książki. Ft1ozojvmena są dziełem pglemlcznyn:, antyheretyckim. Autor stara się wykaza~. te wszyscy heretycy dlatego błąd~li, te cze.--pali swe poglądy raczej z pogańskich •~ alcmów 1Uozoflcz.nych ł \\icrz.eó rcligjjnycb. niż z objawienia chrześcijańskiego. W tym celu w pierwszych czterech ksl~gach kreśli oa;;óloy obraz pogańskiej filozofii l religii, w nastc:pnych zaś pięciu opisuje kolcjn poszczególne herezje, uwydatniając 7.wlązek kożdej 7. nich z jakąś konkretną doktryną pogańską. Prz.ewaino czc:ść tych herezJI to systemy gnostyckie, ale oprócz nich także nauki sekt tydowskich (!arrzcunów, saduceuszów, ~;seńczyków), oraz nie związane z gnostycytmem chrześcijańskie koncepcje teologiczne i religijno·moralne potępiane przez Kościół jako heretyckie lub przynajmniej uważane za nieortodoksyjne przez sameco autora (jak na prr)'klad: quartodccymianizm, enkratyzm, montanizm, adopcjanlzm. monarc:blanlzm). One to właśnie stały się okazj' do zaatakowania niezmiernie ostro, wrc:cz brutalnie, papidy Ze!iryna i Kalikst.a. Stawia im Hipolit dwa znrzuty: popieranie lak~y:mu moralnego przez oficjalne ła&odzenie karności koś cielnej oraz. &Joszcnie, lub przynajmniej tolerowanie, bl~dnycb doktryn cbrystologicznych (zwlaneza monn:-ehianlzmu). Kalikst jest przedmiotem szczególnie gwaltov."nyc:b ataków: Hipolit uwaia go za człowieka przewrotnego, czyniącego wszystko dla tdllbycla popularności, który omotał poczciwego, lecz naiwnego papieia Ze!ir)'llB, a po jego śmierci wcisnął si~ na opr6inioną stolicę biskupią, by kontynuować swe per(idne dzieło. Zarzuty pov.-y:!sze brzmią nlew,tpli~ie bardzo powain!e, jednak jut sam podniecony i złośllv.'Y ton, w Sakim zostały sformułowane, kaie je traktować z wielką rez.erwą. Zwaiywszy ponadto, ic o obu papiezacb tradycja przechowała jak najlepsze Włpomnienle iako o hierarchach wybitnych, v.ielc:e zasłuionych dla rozwoju Koł dola, naldałoby wnosić, ie Pilozojumena są relacj,, w której obiektywne fakty z.ostaly jednostronnie ujęte, przejukrawłone lub nawet łwiadomie prulutc<>De. Narzuca sic więc pytanie, iak Przedstuv.iala si~ neczywljcle cała sprawa? Isto~ 1 pnebłea sporu motna zrozumieć tylko na uersz.ym Ue ówe:zeaD1ch • Teb\ TNdvelł ApoatołiJdeJ BlpaUta zamieszczam na a.
aoa
(przyp. aul).
stosunków w społeczeństwie chrzełcljańaklm. Niemal do końca II \\1eku r.a)bardzlcj dynamicznymi ośrodkami tycia chrzełcl)ańsldego były kościoły Małej Az}L Ich wpływ sięgał daleko zwłaszcza na słabo )eszcze schrystianizowany Zachód, do Galii, Italii l rzymskiej A!rykl, gdzie w &minach kościelnych przewaiała ludność napływowa pochodzenia orientalnego. Chrześcijanie małoazjatyccy uważali alę za elitę, za piastunów najczystszej tradycji apostolskiej. Wśród nich powiadali najwcześniej l najsilniej rozwinęło slc: chrześcijaństwo; wśród nich ml&)onarzowall apostołowie l?awcł i Filip, działali bezpośredni uczniowie apo~tolscy Pupiasz 1 Pcllkarp, ltr!\żyły listy męczennika Ignacego, przede wszystkim za~ nauczał, plsal l zmnrl (w F:Cczle) sam Jan apostoł. Minio jednak to małoazjatyckie chrześcijaństwo, oparte na trOIIycJl Janowc), swoisty charakter: choć nic było żydochrześcljnt\stwem w ścisłym znaczeniu, posiadało silne zabarwlenie żydowskie. Cechowało je przewrażliwlenie na punkcie monotcl%mu, żywe oczekiwanie powrotu Chrystusa 1 Jego mesjańskiego królestwa, wrogość wobec świata doczesnego i Jego kultury, pojmowanic ł.ycln chrześcijań skiego jako stałej walki z mocami ciemności uosobionymi w spoleczcństv.ie i państwie pogańskim, rygoryzm moralny, posunięty do apoteozowania męcz.cńslwa l dziewictwa, wreszcie silne podkreślanic roll Ducha Swiętcgo - Paraklcln - )ako kontynuatora dzieła Chryst owego oraz u: tawicznc wypatrywanie oznnlt Jego charyzmotycznej działalności (zwłaszcza proroctw) w KoAclek. Oczywiścle również między chrzc~cljanami Małej At.jl 1-:lnlaly różnice w interpretacji nauki św. Jana, a na .ym tle rozm:tltc prqdy l kierunki, z których naJskrajniejszym był w drugiej p:>łowie II wieku montanlzm. Ten gwałtowny chillaslyc7.no· mis yczny zryw wstrząsnął poważnie całym Kościołem, r6tnit się bov.;em od poprzednich większą żywiołowością i zasięgiem, oraz szerszq podbudową ideologiczną. Montaniści nie tylko prorokowali rychł:.- pt.wrót Chrystusa l nawoływali do przygotowania się nań przez surową ascezę, lecz co więceJ, robili lo pod hasłem ratowania pierwotnego ducha Chrystusowej reli.gil przed wzrastajqcym z.dwlccaeniem, rzekomo przekształcajllcym Kościół ze ,.społccmoścl świętych", kierowane] bezpośrednio przez Ducha Swlętcgo (Parakleta) i Jego natchnienia, w instytucję ziemską, rządzoną ludzkimi motywami i rachubami. Po ostatecznym bankructwie palestyńskiego żydochrześcljaństwa i zdyskredytowaniu się z końccm II wieku syroegipskiego gnostycyzmu, wpływ c.hr~ścl}an małoazjatyckich na Zachód jeszcze wzrósł. Równocześnie jednak poczęli oni natrafiać tam na coraz silniejszą opozycję ze strony tak hlerarchU Jak wiernych. Wzrastająca stale na Zacbodzie liczba konwertytów pochodzenia romańskiego lub przynajmniej wychowanych w duchu trzefwe], reallstycmeJ kultury rzymskieJ, uświadamiała sobie coraz bardzlej swą odrębność ducbow~ l coraz silniej odczuwała potrzebę samodzielnego, dostosowanego do własnej mentalnołcl Interpretowania l przeżywania Ewangelii Chrystusowej. Powołującym 1lę na tradycję Jan~ Ibloazjatam przeciwstawiano jeszcze c:zcigodnleJS%4 tradycję Plotrową. reprezeDłowaDił przez Kościół rzymski. w tym stanie rzeczy musiało wcześniej r::zy pótnlej dojłć do starcia ałę obu I'1W8" lizujących tradycji, a nawet Ich walki o hegemonię w łwłede ~ Zaczęła się też ona faktycznie, gdy w latach 189-198 na stolicy Plo~ ........ energiczny papież Wiktor; plerws~ run~ był słynn)o spór o tenDla ...... kanocy. Wprawdzie Interwencja innYch W7bitnych b1skup6w dale godziła scysję, ale ów pleJ'WIZ1 krok w ldenmla1 ~ zacbodnich spod wpb'wów u.JaDlzmu ~łał jai zrobia7• .....,._ ucz7Dlł krok drugl. V_
::.::=11
Okuję outqczył~
1ńr6d
~===
uutrojów cbW.aat7c:zD1dl, wzrc»t w t7m CD81edlrl'llleijaa ...._...- ·• zw~uzcza rzJDll)dm. Po lmlercl 11.ub AanTb • • . . . .IIII
Hl p~'Wało '1\•c
JoiiiSDZV JNTEIGRYZMDI A PROGRESIZIQ'M
wszystltkb dzJedzinach powaiDy kryzys. Prznnlatana nim ludnolć
szukala poc:Iec:by i podpory w religii, wskutek czego nie tylko wschodnie kulty i misteria pogańskie. lecz takie l chrzdcljaństwo zyskiwało coraz więcej wyznaw-
ców w wyt.~z.ych warstwach społeaefutwa rzymskiego. Ci nowi konwertyci, zajmuj11cy często powatne stanowiska w urzędach, sądownictwie i wojsku, szczególnie liczni w Kościele rzymskim, musleli jak najstaranniej unikać wszystkiego, co mogłoby drażnić pogańskie otoczenie lub utrudniać podjęte przez cesarza Septyrolusza Sewcra próby przezwych:±cnln kry1.ysu drogą odpowiednich reform (lata 193-211). Władze kościelne dokładały starań, by im ułatwić życie łagodząc wymagania karności kościelnej oraz hamując wszelkie pojawiające się wśród wiernych prądy monce spowodować napłęcie w stosunkach ze społeczeństwem pogańskim. Do takich prądów należał właśnie wzmagający się chilializm, gdyż razem z nim odży wały także skrajne formy azjatyckiej religijności z jej nadziejami mesjańskimi, wrogością wobec świata l rygory~tyczną, bezkompromisową ascezą. Walka z azjanizmem wysunęła się tct od razu na czoło całej działalności duszpasterskiej władz kościelnych, ponieważ zaś szczególnie był w niej zainteresowany Kościół rzymski, na jego terenie musiało przede wszystkim dojść do rozgrywki między broniącyml azjanizmu integrystami, a zwalczającymi go progresistami. Hipolit, choć potępiał montanizm, odrzucany zresztą również w samej Malej Azji przez większość chrześcijan, był jednak obrońcą azjatyckiego typu religijności. Przyby~z ze Wschodu, \Viclkl erudyta, lecz nic oryginalny myśliciel, skłonny już z racji ~wej struktury umysłowej do tradycjonalizmu l pryncypializmu, trzymał ~~~~ kurczowo starej azjatyckiej koncepcji Kościola mesjańskiego i heroicznego, ograniczonego do clily świętych biedaków, toczących nieustanny bój ze światem, skazanym rzekomo wcześniej czy pótniej na zagładę Ponieważ wś zgodnie z tym był również rzecznikiem starego prezbiterialnego ustroju kościelnego, w przeciwieitsh\ic do rozwijającego się coraz silniej monarchicznego eplskopalizmu, nic dzlwncr.c że całą swą wro1 :ość wobec progresistów wyładował przede wszystkim na ich duchowych przywódcach, papieżach, w szczególności na energicznym i samodzil•lnle: rządzqcym papleżu Kalikście. Kallk5 · bowiem, w odróżnieniu od Hipolita, patrzył na sprawy Kościoła z duszpasterskiego raczej nit teologicznego punktu widzenia. $wiadom swej odpowiedzialności za dusze wiernych, a z:~:-azem eksponowanego stanowiska rzymskiej gminy kościelnej, zv.7acał on swój wzrok nie wstecz, ale w przód, w przyszłość, wczuwając się w DO\\'C warunki i potrzeby chrześcijańskiego społeczeństwa. Zdawał sobie ~prawę, jak bardzo się ono rozwinęło i jak głęboko weszło w ś\J.iat w ostatnim dziesięcioleciu. Przewidywał te!, że jego rozwój pójdzie jeszcze dalej i pod tym kątem oceniając sytuację dochodził do wniosku, że małoazjatycka koncepcja Koleiola nie wytrzymuje jut próby tycia, że wzrastającej liczbie chrześcijan nie wystarcza jui forma Kościoła-sekty, lecz wymaga ona Kościoła-instytucji, silnie zo:ganlzowanej, lecz zarazem otwartej na świat i z konieczności mniej rygorystyczneJ w swych wymaganiach moralno-dyscyplinarnych. Wprawdzie poprzednicy Kalik >la tct dostrzegali zmiany zachodzące w społe czeńs twie chrześcl)ańsklm l uświadamiali sobie potrzebę dostosowania do nlcb 1unkc)onalnej strony organizmu kościelnego, lecz posunięcia ich miały charakter półśrodków. Rygoryzm moralny łagodzono w miarę "Wttostu Uczby wlernyc:h ale zbyt powoli, dyskretnie: Dopiero Ka.likat ujrzał problem w całej jego wyrazl;tołcl l z. wl~ciwą ~obie odwagą t.abral się do rozwiązania go w praktyce, proklamuj,c otwarc1e, z urzędu, prawo biskupa do roz&rzest.anla nawet największych grzeszników i przyjmowania Ich z powrotem do Kościoła, oczywiścle po odpowledDJeJ pokucie. Trafnie pisze H. Lietzmann: ,,Kallkst stal wobec pytania czy naleł7 lneiZnlków łagodnością sprowadzać z powrotem do Koicloła, by lc:h n'adal ~~ pod ople~ duazpu~ czy tet aurowoki' ~zać lcb z powrotem w po-
111 gaństwo. Wybrał pierwszą
wyjść
drog-: (.-)
ponieważ
tylko w ten sposób K.okl6l
ID6Ił
•tra-
zaścianka (...) na podbój świata (-). Hipolit uwatał łwlat u chciał ratować tylko garstkę wybranych: Kallkst chelał ratować łwlat
z ciasnego
cony i i dlatego postanowił go wychowywać (...). O jedno tylko zabiegał, by na teJ nowej drodze kierował Kościołem nie kto inny, tylko biskup".' Krótko mówiąc, w przeciwieństwie do integrysty Hipolita, Kalikst był pned· st.awicielem chrześcijańskiego progresizmu, który główne zadanic nakreślone Kościo łowi przez Chrystusa widział nic w zwalczaniu "zlega" świata, lecz w jego nawracaniu; nie w biernym oczekiwaniu na chwilę, w której królestwo Chrystusowe samo spadnie z nieba, lecz w czynnym budowaniu tegoż królestwa na ziemi, z pomocą wprawdzie Boską, ale ludzkimi silami i według trzetwych zasad ludzkiego rozumu. Najlepszy przykład trzeźwego realizmu dał Kalikst w wyszydzanym przez Hipolita dekrecie o małżeństwach : Rozumiał on przecict doskonale, ie chrześci jance z rodu ~enatorskiego niełatwo było znaleźć mi:Ż8: małicństwo z wyzwoleń cem było jej zabronione, z niewolnikiem wprost n!ewatnc z praweego p::~nktu widzenia, a przecież właśnie w tych sferach mogła na}łatwlej spotkać ę:odnego towarzysza życia i zarazem współwyznawc<:. Toteż w praktyce zdarzały sl<: wypadki związków potajemnych, opartych tylko na odpowiedzialności w sumieniu. Killiitst postanowił takie związki uznać równlei: na forum kościelnym za ważne mał żeństwa.
Hipolit jednak zarzucał Kali.kstowi nic tylko :-ouuinianie karności kościelnej, lecz ró\\>"'liei błędne poglądy chrystolog.iczne. W czym je dostrzegał? Wiadomo, że podejmowane przez chrześcijan od początku różnorodne próby zharmonizowania wiary w bóstwo i synostwo Boże Chrystusa ze ścisłym monotelzzr.em, skrystalizowały się z końcem II wieku ostatecznie w trzy zasadnicze koncepcje: adopcjanlzm, uważający Chrystusa za człowieka obdarzonego Boską mocą i w ten &posób ubóstwionego (adoptowanego przez Boga); subordynacjan!zm, pojmujący Chrystus:~ jako wcielony Logos Boży, który Bóg wyłonił z siebie (zrodtił jako Syna), by za jego pośrednictwem stworzyć świat, wreszcie monarchianlzm (modaHzm) dopatrujący się w Chrystusie jednej z form (modus), w jaklej przejawU się l działał w świecie sam Bóg-Stwórca, nazywający siebie z racji przybranej natury lu!!~cj "Synem Bożym". Z tych trzech koncepcji dwie pierwsze nie miały zbytn!cg 1 powodzenia wśród chrześcijan małoazjatycki ch. Adopcjanizm zanadto przypumir. Jł skrajną żydachrześcijańską sektę ebionitów, subordynacjanizm, jako zbyt "naukowy", znajdowa ł zwolenników tylko wśród nielicznej elity umysłowej; wielkim natomiast wzięciem cieszył się monarchianizm modalistyczny, który najlepiej odpowiadał psychice religijnej Małoazjatów nastawionych raczej mistycznie niż racjonalistycznie, bo w swej pierwotnej formie i przez długi czas nie był właśclwle jakimś określonym teoretycznie poglądem teologicznym, lecz tylko swoistą postaw' religij ną ludzi przejętych do głębi myślą o niepojętej tajemnicy Boga, który atal się człowiekiem, by człowieka wynieść na wyżyny życia Boskiego. a Ta wł:Unlo okoliczność tłumaczy nam dlaczego władze kościelne niemal do koflea U witlal pozostawiały w spokoju monarchian, natomiast zdecydowanie prz.eclwstawlał7 U. adopcjanom, a do subordynacjan odnoslJy się nieufnie i podejrzliwie. Zastrzetenia poczęła koncepcja monarchiańska budzić dopiero wted7, ld7 Gllld6rzy jej wyznawcy podjęli próbę ujęcia jej w formę mozofiemle podbudo..... teorii teologicznej. Kiedy to nastąplJo po raz pierwszy, nie wiemy, - . . , 1 Geschichte der altm Kirche, Berlin 1838, s. 253. a Por. Filozotume11G, IX, 12. • w tym niejako przedteololicm1JD atadlum~~~r:=r dzialejazego pobotne1o chrzełcijanlna, kt61'7 łJ W tej Hostii jest Bóg .tvwr. nie ID1łU prą Q'ID I'Milllat1• Swl-:tej.
*
~
lWIWIZii&W A
PIIOCJWM
W
te oli:olo rotu 110 predlłlen)' Ka6c:lola n~ poll~w chr7JłOiołlcznnb
IID7l'Deńsldeło zakwfttloaowaU prawowtwDleJakleco Noetosa, uwataneco p61DJ~ za mlstna
teoret)-k6w modallzmu. Modalitm ,,popularnY" W)'ZIIawano przez długi czas równleł na Zaebodzle, nawet w Koki~le rzymskim, nie natraflajlłC na taden sprzedw, dopóki doktryny Noetoaa nie ZICZiłł tu propagować jego uczeń Eplgones, a rozwijać jlł najwybitniejszy teorel1k tego kierunku, Sabdlusz. Przedwko tym ,.patrypasjanom", nazywanym rówolei ,,sabeJJanaml", podniosła się wkrótce gwałtowna reakc;Ja w kołach bardzlej wykształconych chrzddJan mmsldcb, dr6d ktllrych pru\\-atall aubordynacjanle. NaJetal do nlcb równici autor FilozoJumenótD l stąd podnoszony przezeń przeciwko papletom Zefirynowi 1 Kalllutowi zarzut błędnowlcrstwa odnośnic do chrystologii. WydaJe Eię jednak, te łlusznlc zauw'll!a J. Danlelou •. li znnut ten był tylko manewrem taktycznym, mnjqcym na celu wvnotcnlc slly &16\\'llcgo ataku, którego przedmiotem było rzekome rozlutnlanle karności kołc:lclnc;J przez obu papiety. Jllpollt - Jak jut zaznaczyliśmy - nic należał do teologów oryginalnych l jego aubordynacjanizm nic wyrastał z v.·łamych samoc!zlclnych przemyśleń. Sposób w jaki rozwija v.• FUozo/umenach swe poglądy chrystolo&Jcznc zdradza, te nlo przctra\l."lł h:b grunto\\-nlc. Jego cbrystolo&Ję można nllZ\\'IIć po prostu karykatura subordynncjanlzmu, r. pneudr.ym uwydatnianiem jego istotnych rysów. W wyodrębnlnniu Boskiego Logosu od Bogn Ojcn posuwał się on znacznic dalej niż wszyscy Jego w t~·m względzie ptprzcdnlcy. Nic tylko wpadał w wyrntn)" dytcizm, lecz taktc do kgo stopnia podporządkowywał Syna Bożego Ojcu, że niemal całkowicle mlżal Go do poziomu nojd monalsU!go st\'."Oncnia Boże&o. Okoliczności, lt w polEmlec z Kallkstcrn \\')'SUwał na czoło zarzuty chrystologlezne łatwo wytłumaczyt: zdawal sobie bowiem spra-..-ę, ic w rozgrywce o kamołć ko~ ctelnll Jego przedwnlk będzie mln! zawsze nad ~:im - rygorystil - przewagę, jako nccznik postawy uminrkowancj. Z F(lo:ofumenótD wyratnie przebija nurtujqca go zudrość, li KotikU zyakujc znacznie wi~cj zwolenników niż on, że wierni masowo garną zl~; w papieskie 11eregl. Usilowal więc przynnjmnlcj zmniejszy~ ten napływ, odstrnsr.ajqc wspólbrncl IlOmawianlem Kalik~ta o herezję. Częściowo nawet osiun~ł cel: ltallkst zdecydował sio: ostatecznie na oficjalne potęplenie modallvnu, przynajmniej w jego formie skrajnej, sabcllań
ODPARCIL \\SZVSTKTCH HEREZJI (flLOZOFUMENA) KSIĘGA
l
Tr~ść pierv."SZC~ ksi~i niniejszego dzieła, pośv.ięconego zdemaskowaniu WIZ)Stk!ch herezji, jest następujllca: poglądy i osoby fllor.of6w przyrody moralllt6w l dialektyków. ' • Por. Gnc:hlchle dft' Klrche, t. I l:lnałeldea 1803 1 t•J n. l TllftiM, •• 111'1. ' • • V
"n •.;, HIPOLITI FILOZOFUMENA
,.. III
Filozofię przyrody uprawiali: Tales, Pitagoras, Empedokles, Heraklit, ADa· ksymandcr, Anaksyml'nes, Anaksagoras, Archelaos, Parmenides, Leuldpp, Juenofanes, Ele!antos i Hippon. Etyką zajmowali się: Sokrates, uczeń !ilozofa przyrody Archelaosa, oraz Platon, uczeń Sokratesa; Platon łączył wszystkie trzy dziedziny filozofii. Dinlektykiem był Arystoteles, uc1eń Platonn i twórca systemu dialektyki. Stoikami byli: Chryzyp i Zenon. Epikur stworzył system naukowy pozosta· jqcy w przeciwieństwie do poglądu niemal wszystkich innych !llozo!ów. Aka• dcmikiem był Pyrron, który głosił nicpoznawalność rzeczy. Do wymienionych należy jeszcze dodać: bramanów u lndów, druidów u Celtów, oraz IIczjoda. .Zadn<'go z poglądów cenionych przez Greków nic mo!nn lekccwaiy~. f!dyi nawet najbardziej niesamowite wydają sl~ i tnk prawdopodobniejsic od bezdennych bzdur heretyków, którzy tylko dlatego zachowują jeszcze opinię Judzi bogobojnych, że osłaniają się śclsł11 tajemnic11. Nauki heretyckie przedstawiłem już dawniej, ale rozprawiłem się z nimi wówczas jedynie ogólnie, nic wchodząc w szczegóły. Nie uważałem jeszcze wtedy za stosowne wyciągać ich M światło dzienne w całej rozciągłości, gdyż mlnlcrn nadziej~, że ich autorzy już po samym powierzchownym opisie zawstydzą siq l porzucą swe brednie oraz zmienią swój sposób postc:powania. Niestety nie doceninią oni mej delikatności ani nic starają się zrozumieć, że Bóg tylko dlatego znosi na razie cierpliwie ich bluźnierstwa, by im dać dostatccznq sposobność albo do zawstydzenia się i nawrócenia, albo do zacięcia sic: w uporze i zasłużenia sobie na sprawiedliwą karę (...). Zmuszony koniecznością do gruntownego rozpatrzenia sprawy, będę się jut teraz starał niczego nic przemilczeć, lecz jak najdokładniej przedstawię wszystkie bez wyjątku heretyckie nauki, chociaiby to nawet miało mi zabrać nie wiedzieć ile czasu . .Zywię bowiem nadzieję, że dokładne poznanic wszystkich taieronic heretyków, strzeżonych przez nich niby skarb i objawianych tylko wtajemniczonym, w dużej mierze uchroni ludzi pr7.ed wpadaniem w blędnowierstwo. Nikt za.;. chyba lepiej nic zdoła wykazać herctykom bl~u, niż dzialajqcy w Kościele Duch S1.1 ,•,b odpłacić Bogu, dobroczyńcy nc.szemu. Nic możemy ZliŚ leplej Mu slq odwdl!ęczyć, jak pełniąc bez przerwy powierzone nam zadanie, wykor~ystu jqc skrupulatnie czas życia, który nam wyznaczył, oraz bez zazdrości przekazu jąc wszystkim dary Ducha Swiętcgo. W obe:-nym wypa~:ku chodzić będzie nie tylko o wykazanie błędów heretyckich, lecz również o jasny pozytywny wyklad oraz U7.11&adnienie Płsmem świ~tym tego, co sama Prawda (Wcielona) z las!:awoścl Ojca otrzymała i lu.dzlom objawiła. Odnośnie do heretyków postaram się dowieść ich bezboiDCIHI w poglądach, charakterze i postępowaniu, a ponadto jeszcze poelać z jakich zaczerpnęli oni swe pomysły. Zobaczymy, że nie wydobyli Ich mniej z Pisma świętego ani nic przejęli od kogokolwiek łwJIIti. lecz zapożyczyli je z mądrości Greków, z Ich systemów fllciiO:Uc!l!l! teriów l manowców astrologii. Rozpocznę tedy od W'l•łmala glądów filozofów greckich, aby alę przekonali, te nauk heretyckich, lecz nawet lłOIUDkowo lepleJ od.IIIOII"--IIIM Boga; nutępnie porównam z tymi PGI~ i pokażę, jak to ich twórcy pocaJD&Il101U • m..-~
wali ~J zasady dla włamego intcnsu, oraz jak coraz głębiej zapadaj~c sit; klecili z nich s11-e 11·łasne nauki (.-). !>)'tanie, jakie musimy sobie przede wszystkim posta~~. brzmi: kto wśród Grek611· pierwszy zajmował się lilozoCią przyrody; od f1lozof6w przyrody bo\\iem twórcy sekt pokradli swe pomysły i - jak się okaże w dalszym cią gu - dzlcla. Jeśli zatem każdemu filozofowi zwrócimy to, co w rzeczywistości było jego własnością, to już tym samym pod pręgierzem postawimy herezjuchów w całej ich bezwstydnej nagości. 1, TaJe.- z Miletu, jeden z siedmiu mędrców, podobno pierwszy zajmował się !ilozo!•ą
przyrody. Twierdził on, że początkiem i końcem wszystkiego jest woda; z wody bowiem, czy to w jej stanie stałym czy ciekłym, składa się wszechświat i po wodzie pływa . Stąd pochodzą rzekomo trzęsienia ziemi, zmian\' \\iatrów oraz ruchy gwia7d. Wszystko bowiem jest w ruchu, wszystko płynie: zgodnie z naturą swej pierwszej przyczyny. Bogiem zaś jest to, co nie ma ani początku, ani końca. Tnie' ?ojmował się także badaniem i opisywaniem gwiazd; w ten sposób :tapocząlkownł owq dzied:tinę wiedzy wśród Greków. Podobno pewnego razu, gdy szed ł wpntrzony w niebo, by -- jak twierdził - dokladniej móc obserwować ciała niebieskie, wpadł do studni. Widząc to dziewka, imieniem Tratta, rzekła śmiejąc się z niego: .,Oto chce widzieć, co jest na niebie, a nic widzi, co ma pod nogami". Tales żył za czasów Krezusa •. ::!. Mniej więcej w tym samym czasie założył inną szkolę filozoficzną Pitagor::s, zwany przez niektórych Sa·nijczykiem. Określano tę szkolę jako italską, gd)'Ż Pitagorru. uciekając z Sarnos przed tamtejszym tyranem Polikratcsem 1 • osiedlił s!ę
w jednym z miast Italii i tam i:ycie
zakończył.
Ucznio\\ic jego
trzymali się nadal je~o nauk!. Prowadził on również badania przyrodnicze, pny czym łączył w jedną calość astronomię, muzykę i matematykę. Boga określał jako monadę' i twierdził, na podstawie dociekań nad istotą liczby, te wncchświat emanuje z siebie dźwięki tworząc jedną wielkn h armonii;' Pierwszy też przypisał ruchy siedmiu gwiazd rytmowi i muzyce. Od uczniów swych żądał, by :· .
też nugię
i
fizjonomikę.
u'll"lliając licz}x: za początek wszystkiego, twierdził, że podstawowe pryncypium ary·.metyki zawiera w &obie syntezę całej filozofii. Tym podstawo-
wym pryncypium j~>st "pra-liczba'', nieograniczona i niepojęta, mieszcząca '"' sobie pełnię liczb, które mogą się clqgnqć w nieskończoność. Pierwsza z nich, .liczba "je:l~m", jest z. istoty s~ej początkiem wszystkich innych; jest onn rooznju m~sku.!go 1 pelm rolt; Ojca, płodzącego wszystkie dalsze liczby. • Krt'Zus - (zm. w r. 510 vrz.cd Chry \tacm) O$lalni król Lidii slyn'ł z: o&romnrcb bopt\W, na d'I\'One IWym toścli licznych m~rców, filozofów, ~tóW. v,; r. 50 zosl.ał pckollll!ly prz~ Crruu ł paflsl\11'0 !eco weszło w skład ,_., ~ft"'stwa penlclego. • Potllrrates - tyran na wyspie Samos w latach 637-522· oplekun poetów artyl\ów, doskonały w&lz ! polityk, • • • Monada - {Cr. moruu, lednołć) w Iilozoru ataroiytnej: Indywidualna prosta IAI'-'ancja; elementarny składnik neceywłslOści. '
JłlPOLlT: F!LOZOFUMF.NĄ
Następna idzie liczba n~zwano Ją parzy?tą.
"dwa"; jest ona rodzaju żefwkiego i z tego też powo4u Po niej. następuje liczba "trzy", znów rodzaju :męskiego, rueparzysta. Do mch wszystk•ch zaś dołącza się liczba ,.cztery'', znów rodzaju żeńskiego, parzysta. Z powyższych czterech liczb zasadniczych (.,praliczba" bowiem jest poza wszelkim rodzajem) powstaje liczba doskonała" mianowicie "dziesięć", jako że jeden plus dwa plus trzy plus" cztery daj~ w sumie dziesięć (... ). Jest to liczba świ<:ta, stanowiąca - jak si<: wyraża Pllagoras "źródło zawierające w sobie korzenie odwiecznej natury", W rzeczy samej dziesiątka jest punktem wyjścia dla wszystkich liczb, gdyi; wszystkie dalsze (11, 12 i inne) zawdzięczają swe istnienie liczbie "dziesięć"... Nauczał też Pitagoras o nieśmiertelności duszy i o wędrówce dU3z. Zgodnie z tym twierdził, że on sam przed wojną trojańską istniał już Jako Etal:des •, podczas wojny trojańskiej jako Euiorbos, później jako Hermotirnos z Samos, następnie jako PyTros z Delos, a dopiero za piątym razem narodził się jako Pitagoras (...). Zmarł Pitagoras w Kroton, w Italii, spłonąwszy podczas pożaru. razem ze swymi uczniami (...). Od śmierci uratowali się tylko dwaj jego uczniowie: Lysis i Archippos, oraz sługa Zamolksis, który podobno nauczał Iilo::o!ii pitagorejskiej celtyckich druidów 10• Wiedzę o liczbach i miarach przejął Pitagoras rzekomo od Egipcjan; mądrość egipskich kapłanów, dobrze uzasadniona, a przy tym olśniewająca i trudna do przyswojenia, zrobiła na nim tak silne wrażenie, że za ich przykładem wprowadził wśród swych uczniów zwyczaj milczenia oraz kazał im wieść życie w odosobnieniu, w podzie!Dnych pieczarach.
KSIĘGA V
Trość piątej księgi dzieła poświ<:conego zdemaskowaniu wszystkich he;-ezji jest następująca: Nauka naseńczyków 11, nazywających siebie ,,gnostykami"; n!e różni się ona w gruncie rzeczy od nauki !iJozofów greckich oraz głosicieli wiedzy taje!Dnej, gdyz na nich to naseńczycy oparli swą herezj~. Poglądy peratów 1' , zaczerpni<:te nie z Pisma świętego, lecz z astrologii. Nauka setian u, skradziona mędrcom greckim: :\IuzajOSO\\i, Linosowi i Orfeuszowi oraz z ich twierdzeń ze~tawiona. Poglądy Justyna, zaczerpnięte nie z Pisma .Ś\\iętego, lecz z cudownych opowiadań historyka Herodota.
23. Justyn postępuje wręcz na przekór wskazaniom Pisma świętego i Ewangelii. Podczas gdy Logos wyraźnie nakazywał swym uczniom, aby ,,nie wchodzili na drogi pogan" (Mt 10, 5), to znaczy nie słuchali nędznych nauk pogańskich, Justyn stara się właśnie zapoznać swych słuchaczy z cudoWJl11Di opowiadaniami i teoriami pogańskimi; własnymi słowami wyklada im JNCide • Etalides Euforbos - postacie mitologiczne. 10 DruidoWie- kasta kapłanów rz~dz~ca w Galii i Br1taDU, pelaDJ dwaliinil wieszczków. 11 Naseńczycy (hebr. fl4hal, w~) gnostycy utoisamiaj~ ,.... a 11 Peracl {gr. peTan, po drugiej stronic) gnostycy uwUaJ.,, przez świat skazany na zagładę, sam! jednak nie ulellj' .."....._ 11 Setlanie gnostycy upatruj~ey w Secie praojca l Ablu prarodziców b)'llków l paychlków.
.. bajki, eo prawda Die
'ftl'ełD.iej odkrywaj~c
przed nimi to, co mu
się
wydaje
najgł~bszą tajemnic~. at dopiero przysi~ga zwiąże uwiedzionych. 24. ( ) By ~nak nie rozwodzić się zbytnio, przedstawię tę jego wi~zę tajemną na podstawie jednej z jego książek, którą uważam za prawdziwe arcydzieło, a która nosi tytuł Boruch. Wśród wielu opowieści znajduje się w niej pewna bajka, która, jak wykażemy, pochodzi od Herodota. Przerobiwszy ją, Justyn podaje ją czytelnikom jako coś nowego i bierze za podstawę
calego swego systemu. . !!5. Otóż Herodot opowiada ••, że gdy Herakles, pędząc woły Genonesa 11 z Erytrel przybył do Scytii i znalazł się w jakiejś odludnej okolicy, zmęczony podróżą zamął. W czasie snu zginął mu gdzieś koń, nn którym odbywał drogę. Zbudziwszy się, począł go szukać, ale choć długo błąkał się po pustkowiu, nie mógł go odnalefć. Spotkał natomiast młodą dziewc1.ynę, która na zapytanie, czy nie widziała konia, odrzekła, ze wie, gdzie się znajduje, lecz nie powie mu, dopóki nie zgodzi się na stosunek z nią. Zaznacza przy tym Herodot, że dziewczyna była dziwną i~totą: do bioder włącznie miała ciało ludzkie, ponifej bioder ·aś ciało żmii. Bardzo pragnąc odzyskać konia, Herakles zgodził glę n.1 propozycję tego dziwnego tworu. Folączyi się z dziewczyną , a potem oświadczył jej, żo z tego związku wyda ona na świat trojaczki, mianowicie trzech chłopców, którzy kiedyś staną się sławni. Przykazał ponadto przyszlej !ch matce. by im nadała imiona: Agalyrsos, Gelonos i Skyte. W nagrodę odzyskał konia i popęd7.'l dalej swe woły. Opowiadanie Herodota cicrn'" się jeszcze, na r:tzie jednak wystarczy nam ustęp, który przytoczyliśmy. Zajmiemy się raczej poglqdnmi samego Justyna, bowiem na tle owej bajki osnuwa on całą historię powstania wszechświata 26. Istnieją - powłada - trzy niezrodzone pryncypia wszechrzeczy: dwa m~skle i jedno żeńskie. Z mc:skich jedno nazywa się "Dobry"; ono samo tylko ma prawo do tej nazw~ ort:7 posiada wszechwiedz~. Drugie pryncypium natywn sic: .,Ojcem wszclk!eqo :worzenia"; jest ono nicwidzialne, ale nic jl.';t wazystkO\\;edzące. Zcńskie pryncypium nie tylko nic jest wszystkowicdzqcc, ale ponadto łatwo unosi się gniewem; posiada ono dwie dusze i dwa ciała, podobnie jak dziewczyna ;o: bajki Herodota, nazywa się zaś .,Edem" albo ,.Izrael". Z tych trzech p:·yncypi6w, i tylko z nich, niby z trzech korzeni czy tr6dcł wzięło poezljtek wszystko, cokolwiek istnieje. Nie znający przyszłości Ojciec wszelkiego stworzenia, zwany również .,Elohim", ujrzawszy półdziewicę Edem począł jej pożądać. Także Edem pożądała Elohlma, to ;:aś obustronne pożądanic zjednoczyło ich w akcie miłosnym, z którego zrodziło się dwa razy po dwunastu aniołów. Aniołowie ojcowscy narywają się: Michał, Amen, Baruch, Gabriel, Esaddai i inni; aniołowie m:~ clcrzyńscy: Babel, Achamot, Naas, Bel, Belias, Szatan, Sael, Adonai, Kauitan, Fnract, Karkarnenos i Laten. Pierwsi trzymają z ojcem i we wszystkim pcłniq jego wole:, drudzy stoj;, po stronic Edem; zespól zaś wszystkich aniołów to raj, o którym Mojżesz powiada: "l znsadzil Bóg raj w Edem, na wschód słońca" CR?z .Z· 8), co z.nac':y od strony oblicza Edem, iżby ona na ów raj, c1yli nn amołow. ustaw1czntc spor,Iądala. Aniołów raju nazwał Mojżesz przenośnie jego drzewami, pny czym drzewo życia oznacza trzeciego z aniołów ojcowskich~ Barucho, drzewo zaś wiadomości dobrego l złego trzeciego z aniołów mao~rzyńskich, Naasa. Tak właśnie należy według Justyna rozumieć alow.a MoJżesza; ueył zaś Mojżesz przenośni dlatego, że nic chciał, by wszyscy znah prawdę. w Por. Dzieje, 4, B-10. u Oerloncs - tr6Jpostaelowy olbrzym, kr61 na zachodzie Europy Jemu to wedłul .S&u Herakles skradł woły. '
IIIPOLIT! FILOZOFUMENA
Ponieważ raj wziął pocz4tek z wzajemnej milości Elohima l Edem, anioło wic Elohimowi odziedziczyli nieco z piękniejszej części ziemi, to jest z luchkicj, szlachetnej części Edem (ponadbiodrowcj, Die zwierzęcej). Z tego to tworzywa przejętego z Edem, czyli z ziemi, ukształtowali człowieka; z dolnej zaś części Edem uczynili zwierzęta i Inne żywe istoty. Tak więc człowiek był tworem zarówno Elohima jak Edem, uczynionym na podobieństwo ich wzajemnej jedności i miłości. Oboje też przekazali mu własne siły: Edem tchnęła w niego duszę (psyche), Elohim zaś ducha (pneuma). W ten sposób picrws1y z ludzi, Adam, stał się niejako piecz~ch1 l pomnikiem milości Edem i Elohima, wiecznotrwałym obrazem ich małżeństwa. Podobnic Ewa stała się odzwierciedleniem i niezniszczalną pieczęcią Edem- jak to zaznaczył Mojżesz (Rdz l, 26) - i od niej otrzymała duszę, ducha zaś od Elohima. I dano im polecenie: ,.Rośnijcie, mnóżcie się i napełniajcie ziemie:'' (Rdz l, 28) to znaczy Edem (...). Gdy już wszystko zostało stworzone tak, jak to opisał Mojżesz, a więc: niebo, ziemia, oraz cokolwiek sic: na nich znnjduje, 7.Cspół aniolów macierzyń skich został podzielony na cztery grupy. Mojżesz określi! je jako cztery rzeki rajskie: Fcison, Geon, Tiger i Eufrat (Rdz 2, 10-1~). Te cztery oddziały anielskie poczęły odtąd przebiegać caly świat i dręczyć go w rozmaity sposób, niby jacyś satrapowie działający z ramienia Edem. W powlarznJących się cyklach przcwędrowują oni wyznaczone rejony, przenosząc się z micjs,.a na miejsce, podług ściśle odmierzonych odstępów i ol:rcsów czasu. G:ly nad jakimś rejonem panuje na przykład Feison, powstaje w tej części ziemi głód, nędzo i bieda (... ). Podobnie każdy z czterech oddziałów onlelsk!ch sprowadza takie czy inne katastrofy lub epidemie, zależnie od natury i siły działających w danym okresie aniołów. Tak z woli Edem płynie wokół świata bezustannie jak gdyby jedna wielka rzeka złośliwych utrapień. A oto jaka była przyczyna tego wszystkiego: Stworzywszy świat w akcie obustronnej miłości, Elohim zapragnął wznieść się w najwyższe s[ery niebiańskie, by stamtąd popatrzyć na swe dzieło i zbadać, czy w nim jeszcze czego nic brakuje. Wzlatując w górę wziął ze sobą swych aniołów, natomiast Edem pozostawił na dole, jako że będąc ziemią nie chciała ona towarzyszyć mężowi. Dotarłszy jednak do szczytu niebios, ujrzał Elohlm śwhtłość nieporównanie jaśniejszą od tej, jakq stworzył, i rzekł: "Otwórzcie mi bramy, abym wszedł i wyznał Panu ze skruchą, że mniemałem, iż to ja sam jestem panem". Odpowiedziano mu z gł«:bi światłości: "Ta jest brama Pańska, przez którą wchodzą sprawiedliwi" (por. Ps 117, 19 n.); i natychmiast otwarla się brama i Ojciec (Eiohim) wszedł do siedziby Dobrego i ujrzał tam " ...czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce ludzkie nic wstąpiło-" (l Kor 2, 9). I rzekł Dobry do niego: ,.Zasiądź po prawicy mojej" (Ps 109, l). Ale Ojciec (Elohim) odrzekł: "Pozwól mi, o Panic, zniszczyć świat, który stworzyłem, i odebrać z powrotem ducha mego uwięzlonego w ludziach''. Ocłpowiedzia! mu Dobry: ,.Skoro jesteś przy mnie, nic złego czynić nic moie.u; stworzylUcie ten świat wspólnie z Edem, w wyniku waszej miłości, pozwól wl~, niech oaa posiada go jak długo zechce, ty zaś pozostań przy mnie na stałe". Zrozumiała Edem, że Elohim 14 porzucił; pogrążona w smutku kazała aniołom stanąć przy sobie, sama za3 poczęła się upiększać, nle ~ zrazu nadziei, że może małżonek, porwany żądzą, powróci do on, zatrzymany przez Dobrego, nie wracał, poledla z Afrodytą) podżegać rodzaj ludzki do cudzołóstwa by mieszkający w ludziach duch Elohlmowy do.liWlillclcsał cierpienia i smutku, jakich ona onmotnlona ~=~=~·~ ze swych aniołów, Naasowi dała wlelk11 moc,
-
n yl ducha ludzld.o, a tym samym chłosta! pośrednio samego Elohlma, brz•c go za opuszczenie swej małżonki wbrew zawartemu z nią zwi.zkowi. Widząc wszystko z góry, Ojciec (Elohim) postanowił przyjść z pomocą swemu duchowi mieszkającemu w ludziach i w tym celu wysłał do nich trzeciego spośród swych aniołów, Barucha. Przybywszy, stanął Baruch pośrodku aniołów Edem, to j<'St pośrodku raju i ob"'-ieścll człowiekowi: ,.Ze wszystkich drzew :ajskich jcśt będziesz, ale z drzewa wiadomości dobrego 1 złego nic będziesz pożywał " (Rdz 2, 17). Drzewem tym byl, Jak wiadomo, Naas, znaczyło to wic:c, te z wyjątkiem Naasa naleźy słuchać każdego innego spośród jedenastu aniołów Edem; choć bowiem mają oni swe namiętności. to jednak nic ma w nich wad, których pełny jest Naas. Ten to bowiem Naas podszedłszy do Ewy uwiódł ją i popełnił z nią cudzołóstwo; zbliżył się takie do Adama i niby z chlopac1.kit•rn popełniJ z nim akt pederastii - a zatem w obu wypadkach czyn na w~.kroś nieprawy, z którego zrodziło się wsród ludz: wiarołomstwo i homosck:;ualizm. Zło owładnęło człowiekiem równie si:nic jak dobro, ostateczną Zh przyczyną tak jednego, jak drugiego, był w gruncie rzl!c:zy nic kto inny, tylko sam Elohim. On to bowiem wprawdzie przez swe wzniesienic się wzwyż, ku Dobremu, wskazał ludziom drogę do nieba, zarazem jednak przct. opuszczenie Edem naraził znajdującego się w ludziach ducha na zło i c:icrpfcnie. Daruch rozpoczął ~wą misję od 1\foj:iesza i przez niego począł najpierw przemawiać do synów Izraelowych, tłumacząc im, iz powimti nawrócić się ku Dobremu. 1\le trzeci z aniołów Edem (Xaas) przy pomocy duszy (psyche) biorącej początek z Edem i micszkając•.:j zarówno w Mojżeszu, jak we wszystkich ludziach, przeslonil całkowicie przykazania Baruchowe, a w ich mieJsce podsuną! swoje wlo!:nc. Od tego czasu w każdym cdowicku, zarówno w męż czy7.nic, jak w nicwi ~śc1c, dusza i duch pozostają wc wrogim do siebie stosunku, podobnie jak Edcm i Elohim, od których wzięły początek. Po raz drugi wit:c posłano Barucha, tym razem z poleceniem, by przez proroków (izraelskich) starał : ię ,kłonić ducha mieszkającego w Judziach do opuszczenia Edem oraz j~j nic:..:danego tworu, i wl.leccnia jak Elohim ku wyżyno:n niebiańskim. Atoli równ!eż proroków zdołał Xaas, za pośrednictwem Ich ludzkiej duszy, przeciągnąć na swą stronę, tak że zlekcewaźyli wskazania łJohimowc, przekazane im przez Barucha. Wobec takiego stanu rzeczy E!ohim postanowił rozgromić dwunastu aniołów Edem i w tym celu wybrał nieobrzezanego poganina Heraklesa, polecając mu, b;,· wrcszc:!c uwolnił Ojca od tych zepsutych aniołów stworzenia. To właś nie m!:~ło na celu owych dwanaście prac wykonanych przez Heraklesa: zwyci!:zenle lwa, hydry, dzika, i !onych, aż do ostatniego jego wyczynu. Już wydawało sh;, ic Herakles spełnił powierzone mu zadanie, lecz oto wpadł on w r~e Omfa!c, czyli Babel, albo inaczej Afrodyty, która odebrała mu całą jego silę, to znaczy przykazania dane mu przez Elohima za po~rednlctwem Barucha, a włoiyła nań ~wą własną szatę, to jest siłę ziemską . Tak wlc:c zarówno sama misja jak wszystkie czyny Heraklesa poszły na marne. Wreszcie dopiero .,za dni Heroda króla" (Łk l, 5) powiodło się Baruehowi; ~-)-sł:ln~· ;>rzez Elohlma przybył do !\az:.rctu : znalu! tam Jezusa, syna Józe!a 1 .Maryl, lct6ry jako dwunilStoletni chłoplec p!!nował ow!ec. Opowiedziawszy mu od początku ~ałą historię Edcm i Elohima oraz wszystkie dalsze wypadki, Baru~h nckl don: ~,Wnysc~ prorocy, którzy byli przed tobą, dali si~ uwieść; ty wu;c prz!najmmc) Jczus1c, .synu człowieczy, nic dopuść, by cię omamiono, lecz pr~knz tę oto naukę ~UdZiom i opowiedz im o Ojcu i 0 Dobrym, a następ m. wzmeA się aam do 01cba, do Dobrego, i zajmij miejsce obok Elohlma,
lt1
HIPOLIT: FII..07.0FUMT.NA
ojca nas wszystkich". Odpowiedńał mu Jezus: "Panle, uczynię czego qdasz''. I poszedł za aniołem, ! nauczał. Oczywiście Naas usiłował i jego sprowadzić na manowce, lecz nic potrafił: Jezus pozostał wierny Baruchowi. Widząc swą bezsił~ Naas wpadł w gniew i spowodował, że Jezusa ukrzyżowano. On wszakże pozostawił na krzyżu swe ciało wzięte z Edem, sam zaś uleciał w górę, ku Dobremu. Rzekł tylko wpierw do Edem: "Niewiasto, oto masz twego syna" (J 19, 26-27), to znaczy człowickn materialnego obdar:r.oncgo duszą; po czym oddał ducha swego w r~ ce Ojca l wstąpił tam, gdzie mieszka Dobry (...). 27. W pierwszej Księdze Barucha znajduje się tck~l przysięgi, jakq muszą składać ci, co chcą poznać powyż,ze misteria i dostai· ~ię do Dobrego. Taką właśnie przysięgę złożył nicgdyś - zdaniem JtL•tyna Ojciec Elohlm, przybywszy do Dobrego; rzekomo mówi o tym Pismo święte, w słowach: ,.Pan poprzysiqgł i nie będzie żałować:" (Ps 110, 4). Oto jak brzmiała owa przysięga: "Poprzysięgam na Dobrego, który wyższy jest ponad wszystko, że dochowam niniejszych tajemnic i nikomu ich nie przekażę ornz nigdy nic odwrócę się od Dobrego, by powrócić ku stworzeniu...". Zaprawdę, wiele już poznnłem herezji, ale nigdy jeszcze nie spotkałem czegoś tak złego jak niniejsza. Trzeba by istotnie naśladować Heraklesa i raz wreszcie wyczyścić tę Augiaszową 11 stajnię, albo raczej kloakę, do której ci, co idq za Justj.'Ilem, wpadają tak głęboko, że nie tylko nie potrafią otrząsnąć: się z jej brudu, lecz nawet głowy z niej wystawie. 28. Wyłożywszy poglądy pseudognostyka Justyna, będę się starał w następnych księgach przedstawić treść pokrewnych mu herezji. Oczywiście nie omieszkam przy tym przeprowadzić także ich krytyki. Przytoczę jednak tylko nauki najbardziej charakterystyczne, starając się wydobyć na jaw przede wszystkim to, co heretycy ukrywają i przemilczają, a co głupich ludzi najbardziej ku nim pociąga, mimo trudności i przykrości, na jakle narażają się przy wtajemniczaniu. Zacznijmy tedy od rozpatrzenia systemu niejakiego Szymona.
KSIĘGA
IX
Treść dziewiątej księgi poś.,.,i~onej zdcmas~owaniu wszystkich herezji jest następująca: Bluźniercze bzdury Noctosa 17, który zamiast trzymać się nauki Chrystusa, uczepił się poglądów ciemnego Heraklita. Założenie nowej sekty przez Kałiksta "• który sporządził mieszanin~ z poglądów ucznia Noetosa, Klcomenesa "• oraz z doktryny Teodota tt; życiorys Kałiks ta. Najnowsze zjawienic się osobliwego demona Ełchasaia, pokrywając:&JO swe błędy pozorną prawowiernością, ale w rzeczywistości podzielającelo poJJtdl gnostyków, astrologów i magów. Zwyc;:ajc żydowskie i ich różnorodność.
,. ,\ugla•:t - postać mityczna, syn Heliosa, ltróla ElldJ', Jedeu z IICI~Iilll!~ prawy Arl:onautów, posiadał olbrzymie stada bydła l konL ~ llle od 30 lat Herakles wyczyścił w jednym dniu. " Noetos - rnodalłsta; około r. UIO przekaz,ywał swe _ . . , • . . . . . . 11 1t
Kalllut - biskup Rzymu (217-222).
Kleornenes - uczeń Noetosa, modalbta. • Teodot - gnostyk ze !!zkoły Walenł)'na.
JalfDZV
JNTEOJłYZIU:II
A
PJłOGRESTZMEN
6. Gdy już uporalUmy się ze wszystkimi dawniejszymi herezjami, żadnej z nich nie pozostawiając bez należytej odprawy, czeka nas jeszcze największe udanie, mianowicle przedstawlenie i odparcie herezji nam współczesnych, jako że znalazło się kilku zuchwałych nieuków, którzy podjęli próbę rozbicia Kościoła, wywołując wśród wiernych na całym świecie ogromne zamieszanie. Przede wszystkim przypatrzmy się nauce stanowilJCej główną przyczynę tego !la oraz zbadajmy jej korzeń, a z pewnością również jej latorośle, dobrze wszystkim znane, wzbudzą w nas pogardę. 7. Tok więc niejaki Noetos, Smyrne1kzyk z pochodzenia, zapoczątkował herezję wzorowaną na poglądach I!eraklita. Jego sługą i uczniem był Epigonos, który przybył do Rzymu i tam począł rozszerzać swą bezbożną naukę. On znów miał ucznia Klcomenrsn, człowieka pozbawionego zupeł nie ducha kościelnego zarówno w życiu jak w sposobie myślenia, który ugruntował jeszcze teorie swego mistrza. Kościołem (rzymskim) rzqdzil naówczas - p rzynajmniej według swego mniemania - Zefiryn. Ten prostak bez żadnego wykształcenia, a zarazem zachłanny na grosz, dal się łatwo pozyskiwać datkami pieniężnymi, za które każdemu, kto tylko się do niego zwrócił, zezwalał być uczniem Kleomeneso\\'! m Co więocj, sam nawet z biegiem czasu upodobał sobie naukę Kłl'omencsa i począł się nią bliżej intet·csować. Rolę jego doradcy i poplecznika odgrywaJ przy tym K alikst, którego iycie i poglądy zaraz wyłożę. Rzecz jasna, i:.i w takich warunkach szkoła Kleomenosa nie tylko się utrzymywała, ak nawet umacniała i rozrastała. Ja oczywiści~ nigd y nic szedłem na :.iadnl' ustępstwa wob. c jej c1.ionków, przeciwnie, częstokroć wprost im się przcciwstawinlem, bez milosierdzia ich zwalczając i mimo oporu zmuszaj:;c do szacunku wzglt:dem prawdy. Przez pewien czas dawali za wygranq, bowiem i \'' 'yd ich og:Jrni:., i sama prawda do tego zmuszała, później jeda:.k :1. powrott•m p ,cz•:li się staczać w dawne bagno. (...) 11. Utwierdzał ich jeszcze w tym błędnowierstwie Ka!ilcst, człowiek dos'',, de; ony ju. w złem. a przy tym sprytny oszust, który polowal na katedr~ biskupią. Zcfirynem, niewykształconym prostakiem, nie mającym pojęcia o prawodawsn··' kościelnym, a prz:· tym p rzek ... pnym i chciwym na pienią d7.c, kręcił on jak tylko chciał, to pozyskując go podarkami, to znów terroryzujqc wygórowanymi żądaniami. Między innymi podżegał go często do wzniecania sporów między braćmi, gdy tymczasem sam chytrymi frazesami stara\ się zyskiwać sobie p!zychylność obu stron, prawowiernych zapewniając, te osobiście podziela w pełni ich 7.apatrywania, a znów zwolenników SabeliuS2a u przekonując, ie całkowicie stoi po ich tronie. Temu Sabeliuszowi on się właściwic przede wszystkim przysłużył, gdyż można go było jeszcze na c·as z· wrócić z bll;dnej drogi. I!e!troć przecież przywoływałem go do porządku. bynajmniej nie upierał siE: on p:zy swym zdaniu, dopiero kiedy pó?.niel porozmawiał z Knlikstem w cztery oczy, poczynał się od r azu pod jeg -' wpływem przechyl: ć •nowu na stronę KI• ~mcncsa, którego poglądy były zresztą w gruncie rzec?)' pogl:,.-;l<:mi samego Kaliksta. W łotrostwach Kalikstowych Sabcliusz nie orientowal się jeszcze wówczas; poznał się na nich do;>iero późnieJ, o czym zarnz opowiem. Na Zefiryna zaś wywierał Kalikst nacisk do tego stopnia, że ten oświadczył z urzędu: "Znam jednego lylko Boga, Jezusa Chrystusa, a poza Nim żadnego innego, który by się narodził i cierpiał''; co następnic sam Kalikst wyjaśniał, zaznaczając: "Nie Ojciec umarł, jeno Syn". W ten sposób podsyca! on stale waśnie wśród ludzi. Ponieważ gruntownie pneniknqlem jego poglądy, nie uległem mu. lecz w imię prawdy stawiłem op6r. Wtedy zaczął s aleć: za to, że n!e przyłączy• Sabeliusz -
kapłan
libiJski (zm. ok. r. 260), modalista.
łiJPOUT:
FILOZ.OriJMI'.NA
Iem się jak inni do obłudnika, nazwał mię bez skrupulów dytell'-• zlej4c: w ten sposób na mnie jadem, jaki nosll w swym sercu. Nie od rzeczy będzie, gdy dokladniej podnm jego życiorys, jako te przec:iei był moim rówieśnlldem. Odkrycie kolei jego życia pozwoli kaidcmu, kto tylko ma zdrowy rozum, łatwo poją~. czym była z.alotona przez niego sekta l natychmiast ją potępi~. Za rządów prefekta Rzymu Fuselanusa był Kaliitst rzekomo mc;ezony; oto jak wyglądało to jego męczeństwo. 12. Należał on do grona niewolników niejakiego Karpofora, chrześcijanina, członka dworu cesarskiego. Ponieważ zaś i sam wyznawal wiarę chrześcijań5ką, Karpofor powierzył mu spory kapitał, aby w jego imieniu prowadził interesy bankowe Wzl11wszy pieniqdre, otworzył rzec:z.ywiścic w łatnl tak zwanej ludowej kantor, do którego z blcRicm cz.asu niemało Rrona złożyli w depozyt i wdowy, i bracia, opierając się na zaufaniu do Karpofora. Ale cóż, Kalikst wkrótce wszystko przepuścił i znala:d się w rozpaczliwym polozeniu. Ktoś doniósł o tym Karpoforowi i ten zażądał rozliczenia Dowiedziawszy się o grożącym mu ze strony pana niebezpieczeństwie, Knlikst zostawiŁ wszystko i umknął w kicrunku morza. W porcie spotkał właśnie okręt gotujący 6lę do odjazdu, wsiadł więc zaraz z postanowieniem wrjcchania gdziekolwiek bądź. Jednak nic zdołał ujś~ nie zauważony, gdyż równicź tym razem znalazł się człowiek, który powiadomił o tym Karpofora. Ten przybył natychmiast do portu i próbowal dosta~ sir; na okręt wskazany mu przez donosiciela, ale okręt stal z dala od brzegu. Ponieważ przewoźnik 1.wlekal, Kalikst, znajdujący sic: już na okręcie, dojrzał z daleka swego pnnn i zrozumiał, że go złapano. Fostanowił tedy popełni~ samobójstwo; w przekonaniu że to już koniec, rzucił się w morze. Zaraz jednak marynarze wskoczyli w łódki i mimo ]ego oporu wyciągnęli go przemocą z wody, wśród okrzyków stojących na brzegu Judzi. Zwrócono go panu, ten zaś zabrał go z sobą do Rzymu, a później odesłał do młyna. by lam obraeał kamień. Po upływie pewnego czasu bracia poczęli nalega~ na Karpofora, by zbiegowi darowal karę, gdyz - jak twierdzili - wyznał on. ii ma u pewnych ludzi zdeponowane pieniądze. Karpofor, człowiek p~bożny, odpowiedział, fe nie chodzi mu o własne należności, Jec:z mart\\ią go depozyty złożone przez innych (...) i wzruszony prośbami kazał Kałiksta zwolni~. Ten jednak nie mial w rzeczywistości nic, z czego by mógł długi pooddawać. Ponieważ zaś o powtórnej ucieczce nic śmiał juz nawet marzyć, jako że go pilnowano, wymyślił sztuczny sposób pozbawienia 5ię życia. Pod pozorem, że udaje się do swy{'h wierzycieli, popędzlł w szabat do synagogi, w której właśnie zebrali się zyd:u. i wzniecił wśród nich wielkie zamieszanie. Napadnięci obrzucili go obelgami i pobili, a następnie powlekli przed prefekta miasta Fusc:lanun. Tam wytoczyli przeciwko niemu oskarżenie tej mniej więcej treści: Rzymianie udzielili nam pozwolenia na publiczne recytowanie naszego ojczystego Prawa, ten jednak napadł na nas i starał się nam przeszkodzi~. powołu~c się na to, i'e jest chr:cścijanlnem. Gdy Fuscianus wyładowal na Kalikście swój gniew o to, co mu zarzucali :żydzi. ktoś tymczasem doniósł o wszystkim Karpoforowi. Pobległ on . . co prędzej przed trybunał prefekta i zwrócił się doń ze ałowamJ: cię, szlachetny Fusdanusie, nie wierz temu, co on mówi; to ale iadiD cljanin; on tylko szuka łmlerd, gdyż przepukił moje ple~, co udowodnię". Ale żydzi uważali takie tłumaczenie tylko :ra Karpofor usiłował ratować oskarżonego, więc jeszeze poałecnr.lf, nalegać na prefokta. Ostatecznie przekonali go, KaUbł pierw na karę chłosty, a następnie na z.eałanłe do Po łmiercl Wiktora Zeflryn przyJ•! KaUbta u -~----
JOJSI)zy JNTilORl'ZIIEII A PROG,.ESrzM!'M
kleru, co więcej, ua swe nieszczęście wyróiillł go spośród innych duchownych: sprowadził go z Ancjum i powierzył mu zarząd cmentarza. Przebywając stale z Zefirynem, oraz - jak już wspomnieliśmy - udając względem niego wielki szacunek, Kalikst wywierał nader zgubny wpływ na tego człowieka, niezdolnego ani krytycznie osądzić jego podszeptów, ani też przejrzeć jego intryg, pokrywanych przymilnymi słówkami. Gdy zaś Zefiryn zeszedł z tego świata. osiągnął wreszcie Kalikst przynajmniej w swym mniemaniu - to, na co polował. Zaraz też ekskomunikowal Sabeliusza pod zarzutem nicprawowiernych poglądów, a to częścią ze strachu przede mną, częścią zaś w nadziei, że w ten sposób oczyści się wobec Kościołów z zarzutu, iż sam nicprawowiernie myśli. Bo też to był wyrafinowany krętacz i wierutny kłamca, umiejący z biegiem czasu omamić wielu. Serce mial pełne jadu, a poglądy z gruntu fałszywe, tylko bal się je otwarcie wyznawać. Mnie pomawiał publicznie o dyteizm, a z drugiej strony jemu sarnemu Sabeliusz wytykał zdradę pierwotnej wiary Wobec tego wymyśli! herezję twierdząc, że Logos jest zarazem Synem i Ojcem, że oba te imiona oznaczają w rzeczywistości jednego niepodzielnego Boga, ze nie kimś innym jL'St Ojciec, a kimś innym Syn, lecz że obaj są kimś jednym i tym samym; cały mianowicie wszechświat, zarówno nadziemny jak i podziemny wypełnia Duch Boży i ten to właśnie Duch, identyczny z Ojcem, przybrał ciało z dziewicy. W tym sensie należy rzekomo rozumieć słowa (Chrystusa do Filipa): "Czy nie wierzysz, żem ja w Ojcu, a Ojciec we mnie jest?" (J 14, 10). To, co widzialne, mianowicie człowiek, jest Synem, natomiast Duch, który na Syna zstąpił, jest Ojcem. "Nie będę po\\;adal - nigdy uznawać dwóch Bogów, Ojca i Syna, lecz tylko jednego. Ojciec, gdy w Synu przybrał ciało, ubósh\;ł je i zjednoczył z sobą tak, że Ojciec i Syn stanowią jednego Boga; ponieważ zaś jedna osoba nie może być dwiema osobami, nie pozostaje nic innego jak uznać, że Ojciec współcierpiał z Synem." Nic chciał bowiem Kalikst twierdzić, jakoby Ojciec cierpiał, ani też Jakoby istniała w ogóle tylko jedna osoba; pragnąc uniknąć wyraźnego bluźnierstwa przeciwko Ojcu oraz zachować bodaj pozór poprawnego nauczania, nie wstydził się ten chytry głupiec, który i tak na wszystkie strony szerzył bluinicrstwn, wpadać raz w naukę Sabeliusza, innym razem znów w naukę Teodota. Tak zuchwalc sobie poczynając, założył jeszcze ten oszust na przekór Koś ciołowi szkolę, celem propagowania powyższej nauki; co więcej, pierwszy ośmielił się pozwolić ludziom bezkarnie zaspokajać swe pożądliwości zapewniając, źe sam wszystkim odpuszcza grzechy. Jeśli ktoś ochrzczony w jakiejkolwiek spoicezoości kościelnej zgrzeszył, to grzech ten nie będzie mu policzon)', jeśli tylko wstąpi do szkoły Kaliksta; tak przynajmniej twierdzą jego zwolennicy. Oczywiście dekret tego rodzaju przyjęło z aplauzem wielu ludzi dręczonych wyrzutami sumienia, lub też powyrzucanych z rozmaitych sekt, a nawet przez nas wykluczonych za karę ze społeczności kościelnej; wszyscy oni przeszli zaraz na stronę Kaliksta i zapełnili jego szkołę. On zaś wydal rozporządzenie , że nie wolno usuwać ze stanowiska biskupa, który by zgrzeszył, chociażby zgrzeszył nawet śmiertelnie. Od tego czasu poczęto dopuszczać do święceń episkopatu, prezbiteratu i diakonatu bigamistów lub nawet trygamislów. Co więcej, nawet takiego, który JUZ po wyświęc~niu zawarł małżeństw~, po_zostawiano nadal wśród kleru, jak gdyby żadnego grzechu ~-~e J?Opeln~l M1ało to rzcko~o odpO\\iadać słowom Apostoła: "Któż jesteś ty, 1zbys sąd.zlł sługę cudzego~ ' {~z 14, 4), jak również znaczeniu przypowieści o kąkolu...Pozwólc1e kąkolow1 róść razem z pszenicą" (Mt 13 29 n .) czyli grzesznika~ razem ze sprawiedliwymi w Kościele. Utrzymyw~ł naw~t Kalikst, ze jut urna arka Noego wyobrażała Kościół i tak jak w niej znajdowały
HIPOLITI KOMENTARZ DO DANIELA
III
~ię ra.zem psy, wilki, kruki i w ogóle wszelkie stworznle, zarówno czyste Jak meczyste. tak też powinno być w Kościele. W ten sposób Interpretował wsz~stko: c?kohviek tylko mógł tutaj przytoczy~. Jego zaś słuchacze, oczarowam tak1m1 poglądami, żartują sobie nadal z siebie i z drugich, któ~ych całe masy napływają do owej szkoły. Ale cóz się dziwić, że stale wzrasta ich liczba, z .której_ są niezmiernie dumni; wszak w gruncie rzeczy nie co innego ich przyc1ąga, Jeno perspektywa rozkoszy zmysłowych zakazanych przez Chrystusa, którego raz zlekceważywszy, nie czują się już skr<:powani żadnym grzechem, twierdząc, iż jeśli tylko ktoś ma dobrą wolę, Chrystus mu wszystko przebaczy. Bo na tej właśnie podstawie również niewiastom niezamężnym, a pałającym miłością, lecz za młodym na legalne małżeństwo lub też nic chcącym tracić przez nie swej pozycji społecznej, dozwolił Kalikst, by wybrały sobie jakiego chcą partnera, czy to spośród niewolników czy spośród wolnych, i uważały go za swego męża, mimo że nic jest on im prawnie zaślubiony. Oczywiście wobec tego wiele tak zwanych ,.chrześcijanek" poczęło zaraz swobodnie używać środków antykoncepcyjnych i sznurować się, celem spc:dzcnia płodu, jeśli tylko ze względu na honor rodziny, czy leż z uwagi na wielki majątek nie chcą mieć dziecka z niewolnikiem względnie człowiekiem niższego stanu. Oto do jakiej bezbożności doprowadził ów niegodziwiec, zalecający cudzołóstwo i morderstwo. A jednak pomimo lego mają ci bezwstydnicy jeszcze odwagę nazywać siebie Kościołem katolickim; a jednak mimo tego zbiegajq się do nich ludzie w przekonaniu, że dobrze czynią. Wówczas też po raz pierwszy ośmielili się powtanać chrzest. I pomyśleć, że tego wszystkiego narobił ów "przedziwny" Kalikst, którego szkoła wciąż jeszcze się utrzymuje i przestrzega swych obyczajów i swych tradycji, nie rozróżniając, z kim godzi się nawiązywać łączność, a z kim nie, lecz wszystkich bez różnicy dopuszczając do swej wspólnoty. Nie bez podstawy jej członkowie od niego wzięli przydomek, nazywając się od imienia swego założyciela ,.kalikstianami".
KOMENTARZ DO DANIELA KSIĘGA
l
l. Chcąc wiernie opowiedzieć dzieje niewoli synów izraelskich, uważam za wskazane opisać także wizje prorocze błogosławionego Daniela oraz jego wychowanie od dziecka w Babilonie, by i ze swej strony dać świadectwo temu świątobliwemu i sprawiedliwemu mężowi, powolanemu na wieacza i świadka Chrystusa. Naówczas bowiem nie tylko wyjaśnił on sen Nabucbodonozorowi ••, lecz równiei: jako nauczyciel podobnych sobie młodzidc6w przysporzył światu męczenników za wiarę. Ten to Daniel, w czasach gdy błogosławiony Jeremiasz głosił S1lre PI'IJ"' roctwa, a król Joakim ", syn J?zjasza, sprawo~al ~dy, został wru z~ jeńcami uprowadzony do Babilonu. Tam, JD.Jmo chłoplęce,o jaZelit • Nabuchodonozor - król pafllłwa nowobabUo6aldełO (~
• Joaldm - król Judei
(ł08-Wl).
• potrafił on zdemutować lifegodziwość starszych lzraelaldch, ludzi dojrzałych wprawdzie, lecz opaDOWaDych przez złą potądllwość; w ten sposób stał się obrazem samego nlebial\sldego Sędziego, który w przyszłości, rówolei jako dwunastolellli chłopiec, mial w świątyni jerozolimsklej wykazać starszym sprzeniewierzanie się Zakonowi. Wspomniana historia Daniela zdarzyła się dawno przedtem w Babilonie, chodziło zaś w niej o dwóch bezecnych starszych, sprawujących funkcję sędziów. Niepamiętni Prawa Bożego, a zaprzedani w niewolę pożądliwości cielesnej, wystąpili oni wrogo przeciwko zupełnie nicwinnej kobiecie, pragnąc przelać jej krew sprawiedliwą. Tak się jednak stać musiało: po pierwsze, aby wszyscy dowiedzieli się jak sprawiedliwe jest potomstwo wybranych, po v.1óre, aby publicznie ujawniła się czystość błogosławionej Zuzanny, po trzecie wre.,.cde, by sprawiedliwy Daniel objawił się ludowi jako nowy prorok. 5. (...) Chociaż wypadek z Zuzanną był późniejszy od innych (wypadków z zycia Daniela), to jednak w tej księdze (biblijnej) został opisany wcześniej. Takie opisywanie rzeczy późniejszych przed wcześniejszymi należało do zwyczaju pisarzy (biblijnych). Podobnie u proroków znajdujemy jedne proroctwa opisane dopiero później, gdy już się spełniły, inne zaś opisane juz wcześnieJ, zanim się jeszcze spełniły. Czynili oni tak z natchnienia Ducha Swiętego, iżby diabeł nie rozumiał tego, co mówili w podobieństwach, gdyż inaczeJ mógłby on po raz drugi usidlić człowieka i przywieść go na zatracenie. 12. Oto, co mówi Pismo: ,.Mieszka ł zaś w Babilonie mąż imieniem Joakim, który pojął był za żonę niewiastę imieniem Zuzanna, córkę Chelkiasza, wielce piękną i bogobojną". Wspominaliśmy już o nim. Ten tedy Joakim, po przesiedleniu do Babilonu, ożenił się z niewiastą Zuzanną. Była to córka kaplana Chelkiasza, tego samego, który nicgdyś odnalazł w Przybytku Pańskim księgę Prawa (Mojżeszowe go), gdy na rozkaz króla Jozjasza porządkował miejsce zwane Swięte Swię tych. Jej bratem był Jeremiasz, który wraz z innymi jeńcami uprowadzony do Egiptu, osiedlił się tamzc w Dafne, gdzie mieszkając i prorokując został ukamienowany. Tak więc Zuzanna, pochodząc sama z rodu kapłańskiego, z pokolenia Lewi, złączyła się przez małżeństwo z członkiem pokolenia Judy. Z takiego związku dwojga pokoleń sprawiedliwych mial się kiedyś zrodzić (podług ciała) Chrystus i nie bez podstawy wystąpić jako kapJan Boży. Stqd to Mateusz, przedstawiając czysty i nieskalany rodowód cielesny Pana, aż po Józe{a, gdy dochodzi do Jozjasza pomija pięciu jego synów, a wymienia od razu Jechaniasza (jego wnuka) zrodzonego w Babilonie z Zuzanny; chce w ten sposób podkreślić przejście nasienia z jednego sprawiedliwego, do drugiego. Jakie bowiem mówi? "Jozjasz zrodził Jechaniasza i braci jego na wygnaniu w Babilonie." Czy to możliwe? Przecież Jozjasz rządził 31 lat krajem Judy i tamże umarł; nie mógł więc zrodzić Jechaniasza w Babilonie. Trzeba jednak pamiętać, ic Mateusz cały ród Joakima i Zuzanny, rodziców Jechoniasza, rachuje jako syna Jozjaszowego, by uzasad nić, dlaczego właśnie Pismo zamieszcza opowiadanie o Joakimie, który "pojął był za żonę niewiastę imieniem Zuzanna, córkę Chclkiasza, wielce piękną i bogobojną". Z nich to bowiem zrodził się Jechoniasz, z niego znów Salathicl, z Salathiela zaś Zorobabel, który wraz z Ezdraszem, uczonym w Piśmie, oraz z Jezusem, synem Josedeka, powc:drował do Jeruzalem, w myśl zarządz.enia Cyrusa króla perskiego. Tak więc aż do narodzenia Jezusa Chrystusa nieskalany ~został ród patriarchów.(...) 13. ,,Rodzice jej zaś - powiada Pismo - byli sprawiedliwi i wychowywali córkę SWll w Zakonie Mojżeszowym."
Jakie ·drzewo, takie owoce. Toteż l ci ludzie, pobożni i gorliwie praktyku•
HIPOLrTI KOMENTARZ DO DANIELA
j~cy
.zakon, zrodzili dzieci mile ~gu: proroka, który wieścli Chrystuaa, oraz której roztropność 1 wierność okazała się w Babilonie cz~ zał objawiła w Danielu proroku. ' ,.A był Jonkim - mówi Pismo - człowiekiem wielce bogatym i miał ogród w pobliżu domu; i schodzili się do niego Zydzi, jako że dostojeństwem wszystkich przewyższał. Wybrano zaś spośród ludu dwóch starszych jako sędziów na ów rok, o których Pan rzek!, iż nieprawość wyszła z Babilonu od starszych i sędziów, którzy wydawali się sprawować władzt: nad ludem. Ci tedy starsi gościli w domu Jonkimowym i przybywali do nich wszyscy waś mewJastł),
niący się mił)dzy sobą."
Na tym miejscu godzi siE: wytłumaczyć, jak mogli ci, którzy przecież byli i niewolnikami, urządzać zgromadzenia niby ludzie wolni. Otóż trzeba pami(ltać, że Nabuchodonozor osiedliwszy ich tutaj, traktowal ich łaskawie i sam polecił im zbierać się, by mogli wszelkie sprawy załatwiać według przepisów Zakonu. Otrzymawszy taki przywilej, ustonowili oni dwóch naczelników, którzy .,zdawali si(l sprawować rządy nad ludem". Gościli zaś w domu Joaklma, gdyż ten, jako pochodzący z rodu królewskiego, był ,.bogaty i dostojeństwem wszystkich przewyższał", a ponadto posiadał ,.ogród w pobliżu domu". 14. .,Gdy zaś w południe lud rozchodził si(l, Zuzanna wchodziła do ogrodu i przechadzała si(l po nim. I widywali jq obaj starsi co dnia przechadzającą siE: po ogrodzie i pożądali jej wielce." Ustęp powyższy chcą jeszcze dziś wykreślić z Pisma przywódcy żydowscy, twierdząc, że nic podobnego nie zaszło w Babilonie; wstydzą si(l tego, co wówczas uczynili ich starsi, a nie rozumieją, że było to zrządzenie Boże. Pismo święte zawsze szczerze i otwarcie opowiada o wszystkim - zarówno o czynach sprawiedliwych, które ludziom przyniosły zbawienie, jak o zgorszeniach, jakie niektórzy dawali, gotując sobie zatracenie; chodzi o to, byśmy my, którzy boimy się Boga, naśladowali owych sprawiedliwych i tak jak oni byli zbawieni, z drugiej zaś strony, by ci, którzy pełnią nleprawo~ć. mieli .stale przed oczyma groźbę Boskiego potępienia. Tak bowiem jak wówczas postępowali starsi wobec Zuzanny, tak samo i obecnie postępują władcy tego świata. Zuzanna była figurą (typem) Koś cioła, Jej mąż Joakim, figurą (typem) Chrystusa, ogród zaś przy domu Joakima figurą (typem) zespołu świętych, zasadzonych w Kościcle niby owocodajne drzewa. Babilon to świat. Obaj starsi to dwa ludy czyhające na iycie Koś cioła: jeden to lud składający się z obrzezanych, a drugi składający się z pogan To zaś, co mówi Pismo, iż owi starsi .,byli wybrani na sędziów ludu" oznacza, że właśnie wymienione dwa ludy, dzierżąc na tym świecie moc i rządy, sądzą sprawiedliwych w sposób przewrotny. 15. Wreszcie okoliczność, iż _starsi ,.~o d.nl~ podpatry"':ali gorliwie" Zuza11114 przechadzającą się po ogrodz1e wy raza, zr/ i teraz także zarówno obrzezaDJ, jak poganie podpatrujq, co się dzieje w Kościele, byłe tylko malcU jatJI6 fałszywe oskarżenie przeciwko nam, podobnie jak to mówi Apostoł o ",.._ szywych braciach, którzy wkradli się pomiędzy nas, by szpleaować woiii!JN naszą, jaką mamy w Jezusie ChrystUBie" (Ga 2, 4). Szpiegując zaś Zuzann(l kaideao dnia l katdej &odzilly, atull zmysły swe, a oczy spuszczali ku ziemi, by nie widzleć nieile l o sądzie sprawiedliwym". Jakie bowiem mo1r. wroaowłe l cioła sądzić sprawiedliwie lub z cay.tym sumleniem pa~ są niewolnikami księcia teao łwiała? ,,I poż11dall jej, ale nie mówłU o tJm mJ~ Jllłl&11• jeńcami
.a.
Jle znawać sobie ludy. chociaż
MD'fDZV INTEGRYZMEM A PROGRESIZJIDI
nawzajem swą poż~dliwość." Szczera prawda; rzeczywiście oba podniecone przez działającego w nich szatana na równi prześla dują i uciskają Kościół, myśląc,' jak by go zniszczyć, same jednak nie żyją z sobą w zgodzie. ,.l mówili jeden do drugiego: idźmy do domu, pora już na posiłek; i C'il; i śpiewając pieśni Bogu. Następnie posłała obie służebnice, by jej przyniosły do kąpieli, co im kazała, one zaś zamknęły bramę ogrodu. Wyszły bowtem ,,przez tylną furtkę", przepowiadając w ten sposób że ktokolwiek pragnie pić z wody znajdującej się w ogrodzie, musi zrezygn~wać z szerokiej bramy, a wejść przez furtkę "wąską i pełną utrapień". "Nie wiedziały jednak, ze w Ollirodzte ukr.yli się btarsi." Jak bowiem niegdyś diabeł ukrył się w wężu, tak teraz ukrył s11: on w starszych, by zrobić sobie przyjemność uwiedzenia Ewy po raz wtOry. 19. A gdy dziewcu;ta wyszl~·. powstali obaj starsi (...) i rzekli: Oto brama ogr~u za~knięta_ i nikt. nie widz~, że !>?żądamy ciebie, spółk~j z nami. J~ih zaś me będztesz chctala, Oskarzymy ctę, że był z tobą pewien młodzie nlec l dlatego o:lcs!alaś służebnice".
IUPOLIT: KOMENTARZ DO DANIELA
O bezecni książęta i przełożeni, w których działa sam diabeł! Czyż nie o was to o~owiadał Mojżesz? Czyż tak nauczacie innych, gdy odczytujecle im przep1sy Zakonu? Ty, który nauczasz, by nie cudzołożyć, sam to czynisz; ty, który nauczasz, że nie wolno zabijać, sam poczynasz mordować: ty, który nauczasz, by nie pożądać, sam chcesz znieprawić żonę bliźniego? Powiedzcie mi, przełożeni Izraela, czy sądzicie, że was nie widzi Bóg Stwórca wszechrzeczy? Ze nie jest świadkiem waszego czynu słoneczne światle dnia? Ze nie zakrzyknie splamiona przez was ziemia? Czemu, bezecni, uwodzicie kłamli wymi slowami duszę roztropną i sprawiedliwą, byle tylko własną chuć zaspokoić? Podobnie zdarzyło się Nabotowi Izraelicie, który nie chciał Achabawi odstąpić swej winnicy na warzywnik: oczerniono go, mimo iż był niewinny, i zamordowano go (por. 3 Krl l-14). Oto są zuchwalstwa dokonywane przez was za namową kusiciela, który od początku w was zamieszkał. Jeśli bow!em o nią, Zuzannę, chodzi, to istotnie, przebywał z nią młodzieniec, l~cz młodzie niec niebiański, ale nie obcowal z nią, tylko wspólnie z nią się modlił. 20. Usłyszawszy te słowa błogosławiona Zuzanna zatrwozyla się w se~cu swym i oblała rumieńcem, gdyż nic chciała zostać skalaną przez bezecnych starszych. To, co się zdarzyło Zuzannie, dzieje się również dzisiaj w Kościele. Ilekroć bowiem oba ludy chcą zniszczyć kogoś spośród świętych, czekają na czas sposobny, a wtedy wpadłszy do domu Bożego podczas wspólnej modlitwy i śpiewów nabożnych, porywają niektórych z grona zebranych, wywlekają ich i mówią do nich: "Nuże, pójdźcie z nami i oddajcie cześć naszym bogom; jeśli zaś tego nie uczynicie, oskarżymy was". Gdy zaś ci się wzbraniają, prowadzeni są przed sądy i oskarżani, jakoby sprzeciwiali się rozporządzeniu cesarskiemu, po czym zostają skazani na śmierć. :!l. "A westchnąwszy Zuzanna rzekła: »Oto osaczona jestem z obu stron; jeśli to bowiem uczynię, śmierć mi grozi, jeśli zaś nie uczynię, nie UJdę z rąk waszych. Lepiej mi jednak nie uczynić i wpaść w ręce wasze, niż zgrzeszyć przeciwko Boguc." Czy słyszycie słowa czystej i milej Bogu niewiasty? "Jestem- powiada osaczona z obu stron." Tak samo Kościół nie tylko ze strony żydów doznaje utrapienia i ucisku, lecz takie ze strony pogan, oraz tych, którzy kłamliwie nazywają siebie chrześcijanami. Drażni ich, gdy widzą jego czystość i niezłomność, dlatego przygotowują mu zagładę. "Jeśli to (...) uczynię mówi dalej Zuzanna - śmierć mi grozi." Nie słuchać bowiem Boga, lecz ludzi, znaczy narazić się na śmierć i karę wieczną. "Jeśli zaś nie uczynię, nie ujdę z rąk waszych." To także jest zgodne z prawdą. Ci bowiem, którzy od imienia Chrystusa nazywają się chrześcijanami, zarazem jednak spełniają nakazy ludzkie, żyją wprawdzie dla świata, ale umarli dla Boga; ci znów, którzy rozkazów ludzkich nie spełniają, dostają się w ręce sędziów i zostają przez nich skazani na śmierć. "Lepiej mi jednak nie uczynić i wpaść w ręce wasze, niż zgrzeszyć przeciwko Bogu." Rzeczywiście, lepiej ponieść śmierć z rąk ludzi przewrotnych, a zachować życie u Boga, niż sprzymierzyć się,} ludźmi, którzy tak czy tak kiedyś nas opuszczą, i "wpaść w ręce Boże". Cif 23. Dalej mówi Pismo: "I zawołała Zuzanna głośno, a obaj starsi odkrąk nęli przeciwko niej". Do kogóż zawołała Zuzanna, jeśli nie do Boga, zgodnie ze slowami "Tedy wołać będziesz, a usłyszy cię Pan, i gdy jeszcze będziesz ,edpowie ci: •Oto jestem•" (Iz 58, 9). .,Ob~j starsi odkrzyknęli DI"'IMI_.D.IIIII Bezecni bowiem nie przestają wykrzykiwać prz~~ · z powierzchni ziemi, gdyż nie ma}ą prawa do życiii){..A JIOiilbllelir.f starszych, otworzył bramę ogrodu" - pokazując nam
-
dqę, wiod~C4
na zatraeenle tyeh, którzy ich słuchaj~. Siutebnice natomlaat
pobzaly nam w~kll furtkę, przez któr~ same wyszły. (...) 25. ,,A nazajutrz z rana zgromadził się lud u Joaklma, męża jej. Przyszli
tei obaj starsi, pełni niegodziwych .zamysłów przeciwko Zuzannie, jako że chcieli Jll zgładzić. I rzekli do ludu: »Poślijcie po Zuzannę córkę Chelkiasza, tonę Joakima•. I poszli po nią, i przybyła, a wraz z nią jej rodzice i dzieci, i wszyscy krewni." To samo dzieje si<; i teraz. Gdy tylko ktoś spośród świętych bywa pochwyC'Ony i wiedziony przed trybunał sądowy, wszyscy zbiegają się tam, by widzieć, co się z nim stanie. ,.Zuzanna zaś wyglądała pięknie i młodo." Była pi~;kna, ale nie cielesną pit;knością zalotnicy, jak Jczabcl, nie miała też policzków uróżowionych barwikami; zdobiła ją pięknolić wiary, roztropności i świętości. ,.Oni jednak bezecni nakazali jej odsłonić si~; - była bowiem osłonięta - iżby mogli na~ycić wzrok pięknością jej." My, bracia, doskonale rozumiemy, komu właś civ.'ie należy przypisać ów bezecny czyn; wszak Apostoł wyrażnie powiedział: .,Niewiasta winna mleć głowę osłoniętą ze wzgl~;du na aniołów" (l Kor 11, 10), oni natomiast uczynili coś wr<;cz przeciwnego nakazując jej zdjąć zasłonę i nie wstydząc sit; tego nawet przed ludem. A stanąwszy wobec ludu polożyli ręce na głowie jej" - aby przynajmniej 11 przez dotknięcie nasycić się j~j pi<;knością. Ona zaś, .,płacząc, wzniosła tylko oczy ku niebu, gdyi ufała Bogu w sercu swym". Łzami swymi przyzywała na pomoc niebiański Logos Boży, ten sam, który kiedyś, również wśród łez, miał wskrzesić Łazarza.
:!6. ,.1 rzekli starsi: 'Gdy obaj chodziliśmy po ogrodzie, ta oto weszła doń z dwiema służebnicami. 11 zamknąwszy bramę ogrodu, odprawiła służebnice. l przyszedł do niej młodzieniec, który tam był ukryty, i legł z nią. Tedy my, stojąc w kącie ogrodu i widząc ową bezecność, pobiegliśmy i ujrzeliśmy ich umizgających się do siebie; jego wprawdzie pochwycić nie zdołaliśmy, jako z, silniejszy był od obu nas i, gdy otworzyliśmy bramę, uciekł. J~ jednak uję liśmy i pytaliśmy, kim by był ów młodzieniec, ale nie powiedziała nam. Tego je teśmy świadkami . I uwierzyła im gmina, jako że byli starszymi i sędzia mi ludu, a oni ~kazali ją na śmierć.'' fy także ,". każdej sprawie musimy trzymać się twardo i nie dawać posłu ćhu słowom kłamliwym ; nawet wzgląd na osoby władców nie powinien nas zbyt łatwo ~kłaniać do posłuszeństwa, jako że świadomi jesteśmy naszej odpowiedzialności wobec Boga winniśmy czynić tylko to, co sprawiedliwe i czyste, by podobać się Bogu. Synowie izraelscy skazując Zuzannę, stali się ws~ółwinni niespr::awicdłiwego wyroku śmierci właśnie dlatego, że zbyt łatwo uw1 ~zyli swym władcom, nic zbadawszy wpierw sami prawdy. "Ona jednak wzywając niebiańskiego mściciela, zawołała: »Odwieczny Boże, który znasz rzeczy ukryte i wiesz o wszystkim, zanim jeszcze się stało, Ty wiesz także, że oni kłamią przeciwko mnie i oto umieram, chciaż nie uczyniła~ nic z tego, o co mi~; oskarżają«. l wysłuchał Pan głosu jej." Każdego bo.: w1cm, kto z czystym sercem modli się do Boga, Bóg wysłuchuje; od tych natomiast, którzy chytrze i obłudnie się modlą, odwraca oblicze swoje. ~7. ,,A g~y ~ą prowa.dzono na śmierć, Bóg wzbudził Ducha Swiętego w mło dzieńcu lm1eruem Damel; i zawołał on głosem wielkim: »Czysty ja jestem od kr"'-1 jej•." C6~ znaczy. to .zdarzenie, na}milsi? Przypatrzmy się, dlaczego owo nawieclzerue Pańskie rue dokonało s1ę przed skazaniem Zuzanny lecz dopiero gdy k prowad~ono na śmierć. Oto dlatego, aby l w tym okazała 'się wieikoić 1 moc Bota. Jeśli bowiem chce On ratować kogoś ze sług swoich, ratuje ich wtedy,
HIPOLJT: KOan:NTARZ DO DANIELA
kiedy sam chce i tak jak sam chce. JdU zaś iyc:zy sobie, by ktoł ~ czeka cierpliwie, iżby go, niby dobrego atletę, mógł ozdobić wieńcem ehwałj swojej. Modlitwy Zuzanny Pan wysłuchał i zesłał anioła, mściciela i wspomożyciela, aby zniszczył wrogów jej, Widział jego nadejście błogosławlony Daniel, a ze był prorokiem mającym w sobie Ducha Swh:tcgo, zawołał: .,Czysty ja jestem od krwi jej''. Nie chciał się bowiem sam stać współwinny jej śmierci l dlatego postąpił tak, jak później Pilat, który, gdy chodziło o sprawę Pana, umył ręce swe, mówiąc: ,.Nie jestem ja winien krwi tego sprawiedliwego•·. 28. Mógłby jednak ktoś zauważyć: nic jest napisane, a więc nic wiemy na pewno, czy rzeczywiście Daniel dlatego tak zawołał, ponlewai ujrz.nl anioła. Micjzc trochę cierpliwości człowiecze, a sam Daniel powie ci, jak było naprawdę. Oto, gdy lud usłyszał jego głos, l zatrwożył się, Daniel powiedział: .,Czyz tak głupimi jesteście, syno1.1.ie izraclsc~·? }o;ie zbadawszy sprawy i nic poznawszy prawdy skazuj~cic na śmierć córkę izraelskq? Wróćcie na plac sądowy, gdyz oni kłamliwie ją oskarżyli". I natychmiast zawrócił lud, ,,zło rzecząc starszym", do Daniela zaś- chociaż był mlodzieńccm i nikt nic wiedział o istniejącej w nim mocy Logosu Bożego rzekli: .,Sindaj pośrodku nas i powiedz, jak jest, Bóg bowiem dał lobie godność stnrszogo··. Odpowiedział: "Rozłączcie ich daleko od siebie, a wybadam ich". Gdy znś ich rozdzielono, wówczas .,przywoławszy jednego z nich, odezwał się doń: •Ty, który 70slałeś starszym w złe dni, oto teraz dosięgly cię grzechy twe, jakle popeł niałeś sądząc niesprawiedliwie, obwiniając niewinnych, a winnych uwalniając, mimo iż Pan mówi: Nie będziesz przyprawiał o zgubę bezgrzesznych i czystych. Jeśli ją tedy rzeczywiście widziałeś, powiedz, pod jakim drzewem widziałeś ich razem?« A on rzekł: •Pod morwąc. Odrzekł Daniel: • Zaiste, skła małeś na głowę swą i oto już wyszedł anioł Boży z rozkazem, by cię przeciąć na poły .. ". A zatem Daniel wiedział dobrze, co mówił; słowa jego ,.już wyszedł anioł Boży z rozkazem, by cię przeciąć na poły'' wskaz.ują przecież wyraźnie, że gdy Zuzanna poczęła się modlić, Bóg, wysłuchawszy J=l, rzeczywiś cie posłał jej aniola swego na pomoc (...). Zresztą dawno przedtem Pismo głosiło przez proroka Amosa: ,.Nic nic czyni Pan, jeśli wpierw nie objawi tego sługom swoim, prorokom" (Am 3, 7); nicwątpliwie także i Daniel otrzymał objawienie i z natchnienia Ducha Bożego przeprowadził owo badanie, które aniołowi dało podstawę do ukarania falszywych świadków. 29. Powiedzieliśmy jednak na początku, ze obaj starsi byli obrazem dwóch ludów, obrzezanego i pogańskiego, stale występujących wrogo przeciwko Kościołowi. Zwróćmy więc teraz uwagę na dalsze słowa samego Daniela, a przekonamy się, że równiez Pismo nie o jednym tylko kłamstwie mówL Do pierwszego ze starszych rzekł Daniel: .,Ty, który zostałeś starszym w złe dni, oto teraz dosięgły cię grzechy twe, jakle popełniałeś 54d14c nle.!prawiedUwie, obwiniając niewinnych, a winnych uwalniając, mimo iż Pan mówi: •Nfe będziesz przyprawiał o zgubę bezgrzesznych i Clystych•". A więc zwr6cił aft do niego jako do kogoś znającego Zakon. Do drugiego natomiast przem6w0 zupełnie inaczej: ,.Nasienie Chananowe, a nie Judy". Nazywajqc 10 ~ nejczykiem, wskazuje na niego jako na poganina, zwraca slq do ~~.:~ do nie obrzezanego: ,.Czy aż tak ciq uwiodła poqdliwoU: twoja, a popsuła zmysły twe? W ten sposób mOilijcle po1tępowa6 z i znosiły to, bojąc się wu; w11elako córka Jud:y Dfe waszej. Jeśli! widział ich ruem, powiedz, pod jakim A on rzekł: oPod wiqzem•. Odpowiedzlal DaDiel: •ZaUłe, 11111111... swą i oto czeka już anioł Boł:y z mleczem, ab)' cif& was•".
""·-olal• dn.-.•
MIJP)ZV JNTEORVZMEM A PROORESIZMEII
30. ,.Wówczu całe qromadzenie wykrzyknęło głosem wielkim l sławiło Pana, który ratuje tych, co w Nim ufają. I powstali przeciwko obu starszym, jako że Daniel z ich własnych ust dowiódł, iż fałszywie świadczyli (...)".
KSIĘGA
TV
1. ,.Pierwszego roku rządów Baltazara u, króla chaldejskiego, Daniel miał sen, a co widzial we śnie, gdy spoczywał w łożu swym, opisał". Wszvstko. cokolwiek Duch obja\..ił we śnie błogosławionemu Danielowi, opow1~dzial on drugim bez wszelkiej zazdrości, by się nie zdawało, że jest wie>zczem przyszłości tylko dla siebie samego, lecz by także inni, którzy z wiarą zechcą czytać Pismo Ś\\ięte, uznawali w rum proroka. :Mówi tedy: ,.Ja, Daniel, widziałem, a oto cztery w1atry z niebios spadły w morze wielkie, a cztery wielkie zwierzęta wyszły z morza, jedno różne od drugiego. Pierwsze było podobne do lwicy, mającej skrzydla orle. I patrz~·łem, aż wyrwano skrzydla jej i podniosła się z ziemi, i stanęła na nogach niby człowiek, i dano jej serce ludzk-ie. A oto drugie zwierzę, podobne do niedźwiedzia, stanęło opodal, a trzy żebra były w paszczęce jego między zębami jego; i powiedziano doń: powstań, a najedz się mięsem do syta. Patrzyłem dalej, a oto znów inne zwierzę, podobne do pantery; cztery skrzydla miało na grzbiecie, niby ptak, i miało cztery głowy, dano mu zaś siłę wielką. I jeszcze dalej patrzyłem, a oto czwarte zwierzę, straszliwe i dziwne, i potężne; zęby miało żelazne, pazury spiżowe, pożerało zaś i kruszyło wszystko, a resztę deptało nogami. I było całkowicie odmienne od wszystkich poprzednich, i miało na sobie dziesięć rogów. Przyglądalem się owym rogom, a oto pośrodku nich wyrastal jeszcze jeden róg mały i wyłamanc zostały trzy rogi, które były przed nim. Mial zaś ów róg dwoje oczów ludzkich i usta mówiące rzeczy wielkie. I patrzyłem, aż ustawiono trony, a Starowieczny usiadł, mając na sobie szatę białą niby śnieg, a na głowie włosy niby czysta wełna. Tron jego był płomieniem ognia; wóz jego ogniem płonącym; rzeka zaś ognia plyn~ła przed nim. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięćkroć tysiąc tysięcy stało prz~:d Nim. I zasiadł sąd, 1 otworzono księgi. I słuchałem głosu słów wielkich, jakie wypowiadał ów róg, aż zabito zwierzę, a ciało jego rzucono w ogień ku spaleniu. Także pozostałym zwierzętom odjęto władzę, ale pozostawiono im iycie aż do czasu·•. 2. Chociaż błogosławionemu Danielowi ukazało się kilka różnych zwierząt, musimy jednak zrozumieć, że w niniejszym opowiadaruu nie chodzi prorokowi o same zwierzęta, lecz o obrazowe przedstawienie państw, jakie powstały na tym świecie, ~zerząc niby zwierzyna spustoszenie wśród ludzkości. Wielkim morzem nazywa cały świat, zaś przez cztery wiatry z niebios rozumie czter)' rodzaje stworzeń. Wyrażenie, iż cztery zwierzęta ,.wyszły z morza" oznacza, ze owe państwa wzięły początek z tego świata. Pierwsze zwierzę było .,podobne do lwicy, mającej skrzydła orle". Lwicą nazywa Daniel państwo babilońskie, którym władał Nabuchodonozor. Miała ona ,.skrzydła orle", ponieważ król wynosił się ponad Boga nadęty w sercu swym, jako ze był potężny i powszechnie czczony. Ale potem - powiada wyr~ano skrzydla jej 1 podniosła się z ziemi, i stanęła na nogach niby czł~~iek, 1 dano JeJ serce ludzkie". Tak bowiem rzeczywiście stało się z NabuchodoB u Baltazar - potomek po matce króla babiłońskiego Nabuchodonozora bronU abllonu oblęi?nego przez Persów l Medów (VI w. przed Chrystusem). czasie
IIC%ty pil ze iwu:tych
naczyń
zrabowanych w
świątyni
jerozolimskiej.
w
Jłii'OI.ITl
KOMENTARZ DO DANIELA
nozorem (...): wygnano go z państwa oraz pozbawiono całej wapanlalołci szacunku i potęgi, które posiadał. Jak zaś każdy ptak, gdy utraci skrzydła,' staje sic: bezsilny i daje się schwytać, tak również ów król: gdy go opuściły wojska, na których opierał swą sławę i wielkość, przerażony zbiegł na pustynię, bojqc się, by go nie zabito. Dalej jednak mówi prorok, ze zwierze: stanęło "na nogach niby człowiek i dano mu serce ludzkie". Znaczy to, że Nabuchodonozor upokorzywszy się i zrozumiawszy, że jest tylko człowiekiem podległym władzy Boskiej, począł błagać Boga o łaskę i rzeczywiście dostąpił jej, odzyskujqc swe państwo i swq władzę. Sam to zresztą wyznał, mówiqc: .,A po skończeniu onych dni, ja, Nabuchodonozor, podniosłem w mebo oczy moje i odzyskałem rozum mój, i błogosławiłem Najwyższcmu, a ZyjąC('~O na wieki chwaliłem i wysławiałem, bowiem władza Jego wieczna, a królowanie Jego z pokolenia na pokolenie, wszyscy zaś mieszkańcy ziemi za nic poczytani są" (por. Dn 4, 34). 3. Tak więc ów sen proroczy Daniela spełnił się na Nabuchodonozorze, ale wkrótce władza jego dobiegła kresu; gdy jego następcę Baltazara zamordowano w nocy za niecne postępowanie, wtedy królestwo jego przeszło pod panowanic Dariusza" Medyjczyka. Słusznie więc mówi prorok o wychodzącym z morza drugim zwierzęciu, niedźwiedziu, oznaczającym to właśnie państwo perskie. .,Trzy żebra ~ powiada - były w paszczęce jego", co oznacza, że władało ono trzema narodami: Medami, Asyryjczykami i Babilońcor:ykami. ,.I powiedziano doń: powstań, a najedor: się mięsa do syta ·• Naówczas bowiem Persowie podniósłszy się, spustoszyli całą ziemię i wielu Judzi wzięli w niewolę. Było zaś ich państwo podobn(' do niedŻ\viedzia, ponieważ to brudne zwierzę także żywi się mic:scm, które rozr)·wa pazurami i zębami; istniało zaś ono przez Jat dwieście, lub nawet, jak twierdzą niektórzy historycy, przez dwieście czterdzieści pięć, aż do Dariusza"· Kiedy Dariusza po siedmiu latach jcg~ rządów pokonał AJe~,a:~de: :\Llcedoński, państwo perskie ustąpiło z kolei miejsca Helladzie, co Daniel \\~aża w słowach: "Patrzyłem dalej, a oto znów inne zwierzę podobne do pantery; cztery skrzydla miało na grzbiecie, niby ptak, i miało cztery głowy, dano mu zaś sile: wielką". Przez panterę rozumie państwo greckie, którym władał Aleksander Macedoński; porównał je zaś z panterą, ponieważ Grecy mieli bystry i twórczy umysł, ale serce okrutne - podobnie jak to zwierzę, które wprawdzie pięknie i barwnie wygląda, ale rzuca się od razu na człowieka, by pić jego krew. "Cztery skrzydla miało na grzbiecie, niby ptak, i miało cztery głowy." Gdy bowiem państwo Aleksandra doszło do szczytu potc:gi i rozrosło się oraz zostało rozsławione po całym świecie, rozpadło się ono na cztery odrębne władztwa, jako że Aleksander podzielił je w końcu między czterech współtowarzyszy wywodzących się z jego rodu, mianowicie: Seleukosa 11 , Demetriosa '', Ptolemeusza., i Filipa ••, wszyscy zaś oni powkładali korony na głowy swoje, jak to przepowiedział Daniel, a opisuje pierwsza księga Ma,chabejska. 4. Po trzystu latach rządów helleńskich znów zmienia się obraz; prorok " Dariusz - król Persji (522--'185), po śmierci Kambyzesa zreor11anbowal narchif! perską. tt Dariusz III Kodoman - ostatni król Persji, który w bitwie pod liilOS ~ został przez Aleksandra Wlelkle11o. • ., Seleukos Nikator (312-280) - zalotyciel państwa Seleueyclów w AaJł IIMniDIIPJIJrt•• a Demelrios - król macedoński (295--287), mistrz w sztuce łiJf!!l'ł stąd przydomek Poliorketes. " Plolemeusz I Soter - syn La11osa, wlad1.41 króla przyjął w r. 306 przed Chrystusem. M Filip V - syn Demetriosa (238-1711).
obi.....
MIĘDZY
INTEGRYZMEM A PROORESXZMEII
kreśli go w następuj,cyc:h słowach: ,.1 jeszcze dalej patrzyłem, a oto czwarte Z\\;crzę straszliwe i dziwne, i potężne; zęby miało żelazne, pazury spiżowe, pożerało zaś i kruszyło wszystko, a resztę deptało nogami. 1 było całkowicie
odmienne od wszystkich poprzednich, i miało na sobie dziesięć rogów. Przyowym rogom, a oto pośrodku nich wyrastał jeszcze jeden róg mały i wyłamane zostały trzy z rogów, które były przed nim. Mial zaś ów róg dwoje oczów ludzkich i usta mówiące rzeczy wielkie. I patrzyłem aż ustawiono trony, a Starowieczny usiadł, mając na sobie szatę bialą niby śnieg, a na głowie włosy niby czysta wełna. Tron jego był plomieniem ognia; wóz jego ogniem płonącym, rzeka ognia płynęła przed nim. I zasiadł sąd, i otworzono księgi. I słuchałem głosu słów wielkich, jakie wypowiadał ów róg. aż zabito zwierzę, a ciało jego rzucono w ogień ku spaleniu. Także pozostałym zw1erzętom odjęto władzę, ale pozostawiono im życie aż do czasu". 5. O tym, że po państwie HelJenów nie powstało już żadne inne państwo, oprócz tego, które obecnie istnieje, wszyscy dobrze wiedzą. Ma zaś ono zęby żekzne, gdyż wszystko lamie i kruszy swą żelazną silą. "Resztę zaś depcze nogami", ponieważ nie dopuszcza, by poza nim istniało jeszcze jakieś inne pnństwo, i nie będzie dopuszczać tak długo, dopólti mu nie wyrośnie dziesięć rogów, a wśród nich jeszcze jeden mały, który wyłamie trzy z poprzednich. Słowa proroka mówiącego o panterze, która miała cztery głowy rzeczywiście spełni ły si(1, gdyż państwo Aleksandra rozpadło się na cztery królestwa; zatem i teraz musimy czekać na wyrośnięcie owych dziesięciu rogów, gdy dobiegnie końca czas istnienia zwierzr;cia. Wśród nich zaś zjawi się nagle "mały róg", to j.;sl antychryst, a wówczas zniknie z ziemi wszelka sprawiedliwość i nastąpi koniec świata. Bądźmyż tedy, w myśl wskazania Bożego, cierpliwi; módlmy się, byśmy nie trafili na te właśnie czasy, ale zarazem ufajmy, że one rzeczywiście nadejdą . Gdyby się nie były spr::wdzily poprzednie przepowiednie proroków, moglibyśmy może wątpić, że i niniejsza się sprawdzi; jednakże skoro tamte su: ;prawdzily, to i ta sprawdzić się musi. Jeśli niektórzy powiadają: "Kiedyż siq to wreszcie stanie?", dowodzą tylko, że widocznie nie wierzą, lecz wątpią. Szczęśliwy jednak mąż, który przewiduje przyszłość i wierzy, że tak będzie, wiedząc zaś milczy, by przez zbytnią gadatliwość nie narazić się na niebczpieczeńst wo. (...) 8. Ponieważ Bóg w laskawości swej nie skąpi pouczenia tym, którzy w Nim ufają. a światem gardzą, zatem i ja nie omieszkam wyjaśnić wam, dlaczego błogosławiony Daniel wszystkie poprzednie państwa przyrównał do pewnych określonych zwierząt, natomiast o obecnie istniejącym nie powiedział, jakiemu odpowiadałoby ono zwierzęciu. Będę się starał wytłumaczyć to wyraźnie, by5cte lepiej zrozumieli opowiadanie Danielowe. Otóż, jak wiemy, państwo babilońskie nazwał on lwicą, perskie niedźwie dziem, a helleńskie panterą, natomiast państwa rzymskiego nie przyrównał do żadnego znanego zwierzęcia, lecz powiedział tylko, że owo czwarte zwierzę było "straszliwe i dziwne, i potężne; zęby miało żelazne, pazury spiżowe"; dlaczego tak tylko je określił? Zrozumie człowieku i dziękuj Bogu. Babilończycy byli jednym narodem, który naówczas wydawał się nad wszystkimi panować, dlatego nazwał ich słusznie lwicą, jako że jest to zwierzę jednokształtne. Także Persowie byli jednym narodem, brudnym co prawda ale mówiącym jednym językiem, dlalego przyrównał ich do niedźwiedzia. N~wet Hellenów nazwał panterą, gdyz wszyscy oni byli Hellcnami. Natomiast obecnie władające zwierzę nie stanowi bynajmniej jakiegoś jednego narodu, lecz tylko spędzoną zewsząd i zorganizowaną w jeden wielki hufiec bojowy zbieraninę ludzi rozmaitych narodowości i rozmaitych języków, którzy wprawdzie glądałem się
HTPOLIT: KOMENTARZ DO DANIELA nazywają się
-
Rzymianami, ale pochodzą z ró:tnych lr.raj6w. Taki właśnie stan rzeczy przewidując już wtedy, gdy przepowiadał przyszloić, prorok slu~znie . nie o~eślił rodzaju. czw_artego zwierzęcia, lecz wyraził tylko swe zdz1w1eme mów1ąc: "I zatrwozyl s1ę duch mój, a widzenie, które ogląda łem, zmieszało się. Tedy przystąpiłem do jednego z tych, którzy tam stali i wywiadywałem się prawdy o nich wszystkich. I powiedział mi prawd~ i znaczenie słów wyjaśnił mi". Kimże zaś byli ci, "którzy tam stali", jak nie aniołami stojącymi przed Panem Majestatu i stale Mu usługującymi oraz wypełniającymi Jego rozkazy. (...) 10. By jednak nie odbiegać zbytnio od tematu, lecz raczej upewnić się, że prawdziwa była wizja proroka i że jest dokladnie tak, jak to za łaską Bożą stwierdziliśmy i przedstawiliśmy, zbadajmy teraz, czy słowa nasze potwierdu ów anioł, który wyjaśnił widzenie Danielowi. Otóż mówi on: "Cztery zwierzęta to cztery państwa, jakie powstaną na ziemi, a później znikną z niej, władzę zaś obejmą święci Boiy i będą panować po wieki wieków". Szczera prawda. Pokazaliśmy poprzednio, jak kolejno po sobie przechodziły i odchodziły poszczególne zwierzęta. W tej chwili pozostaje jeszcze jedno z nich, ale i ono odejdzie, a wówczas skończy się wszystko, co ziemskie, rozpocznie zaś to, co niebiańskie, a zlltem wieczne, niezniszczalne królestwo świętych. Nie będzie ono widzialne tak jak oglądane na Synaju, ani nic objawi się na szczycie góry w slupie obłoku, lecz zjawi się jako zstę pujący z niebios z mocą wielką i w otoczeniu wojsk aniebkich Wcielony Bóg - Syn Boży i Syn Czlowicc7.y, przybywający celem dokonania sądu nad światem. Wywróci On wszystkie państwa tego świata, '-"')'llllóci je, przepuści przez wicjadło i wymiecie niby plewy z klepiska, królowanie zaś odda w ręce świętych Najwyższego, ,,zbierając pszenicę do spichrza swego, a plewy paląc ogniem wiecznym". Lekcewazą Go sobie wprawdzie na razie bezbożni i występni, bluźnią przeciwko Niemu niewierzący; nie rozumieją oni bowiem Pisma i dlatego nie liczą się z Tym, komu naprawdę powierzona została najwyższa władza sądzenia. To nic, że tymczasem zwleka On jeszcze - zgodnie z wolą Ojca - z dokonaniem sądu nad światem; wcześniej czy później jednak przyjdzie na pewno, ze wszystkimi swymi ranami, i wówczas "odda każdemu według uczynków jego".(...) 12. Poświadczają to jednogłośnie prorocy i apostolo\1.-ie. Nie szkodzi, że bezecni lekceważą ich słowa i bluźnią Mu, że prześladują Jego sługi i wszystko poczytują za bajki. My, którzy wierzymy Logosowi prawdy i przez sam ów Logos zostaliśmy doprowadzeni do życia wiecznego, za pośrednictwem zaś proroków otrzymaliśmy mądrość i światło Ducha Swiętego, tym bardziej musimy się starać zrozumieć, o co chodzi, byśmy z laski Jego dowiedziawszy się o tym, mieli ustawicznie w pamięci dawne przepowiednie o rzeczach, które się spełniły lub spelnią w odpowiednim czasie, a pomni na sąd Boży strzegli się wszelkiego zła i uniknęli ognia wiecznego oraz cierpień bez koóca. Obecnie wprawdzie nie dzieje się jeszcze nic z tego, gdyż czasy jeszcze lit DJe wypełniły; tym niemniej musimy prosić Boga, byśmy raczej nie doczekali li• ich, gdyż niejeden z nas mógłby się załamać pod wpływem strlllli_,. ucisków, jakie na świat przyjdą, i utracić życie wieczne (...). Ponieważ zaś poprzednio zaznaczyłem, że czwartym pailstwem jllt lit, ldto re istnieje obecnie, nie ulega wątpliwości, że opr6c:z DI8IO Dle ~ , . • ziemi innego państwa, na którym by "wyrosło cłzl~ ftll6w". O. więc zostanie podzielone ua dziesięć lr.r6lestw, pojr6cl DJch _, ............... eze jeden "mały róg" - antychryst, który wyłamie trą ....... • rogów, to jest zniszczy lr.ról6w EJiptu, IJbll l EUopłJ, . ,:===~ kim. Zwyciężywszy nutępule siedem łDD:ych 1'C116w l -. wszyscy
-
~ozy
INTEGRYZMEM A PROGRESIZMEII[
mocą złego ducha mieszkającego w nim, rozpęta 6w mały świętym i lllcznie ich wszędzie prześladować, żądając,
ciwko
cześć Boską
róg wojnę przeby mu oddawali
(...). 16. Zapyta jednak może ktoś: kiedyż to się stanie, kiedyż zjawi się ów uwodziciel i w którym dniu nastąpi powtórne przyjście Pana? Tak właśnie pytali Chrystusa uczniowie, lecz On zataił przed nimi ów dzień, aby czujnie oczekiwali przyszłości i stale się pilnowali, wyglądając niebiańskiego Oblubieńca, a nie zgnuśnieli, jeśli dni Jego nadejścia będą się przedłużać, i nie posnęli zlekceważywszy sobie dotyczące Go przepowiednie, gdyż mogliby utracić żywot wieczny (... ). Przed tym przestrzegał Pan wyraźnie swych uczniów już wówczas, gdy głosił Ewangelię. Także i po zmartwychwstaniu, gdy Go zapytali: ,,Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraelowi?" odpowiedział: "Ńie wasz11 rzeczą jest znać lata i czasy, które Ojciec wyznaczyi, lecz otrzymacie moc Ducha Świętego, (...) i będziecie mi świadkami w Jeruzalem i po calej Judei i aż po krańce ziemi". 17. Skoro tedy Pan zataił przed nimi sam dzień, a powiedział tylko o znakach, po których każdy człowiek będzie mógł łatwo poznać jego zbliżanie się. zatem trzeba nam wszystkim pilnic obserwować, co kiedy się dzieje, i starać siq to zrozumieć, ale nie zvlicrzać się od razu przed drugimi. Czy chcemy, czy nie chcemy, stać się musi; Ten, który jest samą Prawdą, nigdy nie kłamie. Jeśli przepowiedziana przezeń zagłada Jerozolimy nastąpiła, (... ) zatem i teraz trzeba nam oczekiwać tego, co zapowiedziane. A mówi przecież: "Gdy ujrzycie okropność spustoszenia stojącą na miejscu świętym (...) tedy ci, co będą w z1emi Judzkiej, niech uciekają w góry, a kto na dachu, niech nie zstępuje, by co wziął z domu swego, a kto na roli, niech się nie wraca, by wziął szaty swoje; a biada ciężarnym i karmiąc;,--m w one dni; albowiem naonczas będzie ucisk wielki, jaki nie był od początku świata, i gdyby nie zostały skrócone one dni. nie zostałoby uratowane żadne ciało". Tak więc powiadomi! nas dokładnie, by na przyszłość nic nie zdołało nas w błąd wprowadzić. Ponieważ zaś mówi wyraźnie: "Gdy ujrzycie okropność spustoszenia stojącą na miejscu świętym" oraz: "Gdy ujrzycie drzewo figowe wypuszezające liście, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach", nie ulega wątpli wości, że na razie jeszcze nic możemy się spodziewać powtórnego przyjścia Pana, gdyż nie nadeszla jeszcze "okropność spustoszenia"; dopiero czwarte państwo samo sprawuje władzę. Powie jednak może ktoś: ale przecież napisane jest: "Gdy ujrzycie wojny i zami~?Szki, wiedzcie, że (...)". Xiewątpliwie, lecz napisane jest również, że .,powstanie naród przeciwko narodowi, a król przeciwko królowi i będą w niektórych miejscach trzęsienia ziemi i głody, i mory" (jakie zresztą już nieJednokrotnie bywały), "ale to jeszcze nie koniec, lecz dopiero początek cierpień" (Mk 13, 7 n.). Najpierw bowiem po całym świecie "ma być głoszona Ewangelia na świadectwo wszystkim narodom" (Mk 13, 10) i wtedy dopiero nadejdzie koniec, gdyi wtedy dopiero wypełnią się czasy. 18. Przy tej okazji opowiem, co się niedawno zdarzyło w Syrii. Otóż biskup jednego z tamtejszych Kościołów, nic dość dokladnie czytający Pismo święte i niepomny na słowa Pana, sam uległ złudzeniu i drugich w błąd wprowadził. Pan powiedział wyraźnie: "(...) powstanie wielu fałszywych proroków i będą czynić cuda i zn~ki, iżby uwiedli nawet wybranych. Jeśliby wam tedy ktoś r.zekł: •O~ tu Jest .C:hrystus, albo tam• nie wierzcie; »oto na pustyni )CSt• - m~ wych?dzc1e; o~o w komorach jest. - nie patrzcie" (Mt 24, 24~6). Ow b1skup Jednak, me znając powyższych słów, omamil wielu braci 1 wyprowadził 1ch. w~az z żonami i dziećmi na pustynię, rzekomo na spotkanie Chrystusa. Oczyw1Śc1e na darmo; w rezultacie zabłądzili w górach i niewiele
}łlPOLIT:
KOMI;:NTARZ 00 OANIELA
brakowało,
by zostali wymordowani przez Strategosa, który ich
wziął
za ban-
dę błąkających się rozbójników. Na szczęście żona j(!go, chrześcijanka, uła godziła gniew Strategoso, gdyż mogło dojść nawet do prześladowania wszyat-
Oto, jak wielka była głupota i niewiedza tych ludzi, Chrystusa na pustyni - podobnie jak niegdyś Eliasza, po jego wniebowzięciu, poszukiwali w górach przez trzy dni jego synowie. Pan przecież. zaznaczył, :!:e "jak błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się na zachodzie, tak będzie też. z przyjściem Syna Człowieczego" (Mt 24, 27); inaczej mówiąc, przyjdzie On "z mocą wielką i w majestacie Ojca Niebieskiego". Tymczasem oni szukali Go w górach i na pustyni, zapomniawszy o tym, że drugie Jego przyjście będzie zupełnie inne niż pierwsze. Pierwszy raz zjawił się jako skromny człowiek, teraz zaś przyjdzie jako Sędzia calego świata; pierwszy raz przybył, by ludzi ratować , teraz zaś przyjdzie, by ukarać tych, którzy Go znieważają. O tym wszystkim opowiadam wam. bracia, by was przestrzec przed uprzedzaniem wyroków Bożych, i przypomnieć wam, że właściwie każdy z was już w tej samel godzinie, w której zejdzie z tego świata, "od razu będzie osądzony" (J 3, 18). 19. Inny znów biskup, z Pontu, człowiek pobożny wprawdzie i pokorny ale nie studiujący dostatecznie Pisma świętego, natomiast wierzący w sny pod wpływem tego, co mu się trzykrotnie śniło, począł braciom głosić niby jakiś prorok: "Widziałem to a to, a więc z pewnością to nastąpi". Pewnego razu, ulegając złudzeniu oświadczył wprost: ,.Czy wiecie bracia, że w najbliższym roku nadejdzie Sąd Ostateczny?" Ci, gdy to usłyszeli, poczęli biadać, płacząc i lamentując; tak wielki zaś strach ich ogarnął, że zostawiali odłogiem role i pola oraz niszczyli cały swój dobytek. On zaś utwierdzał ich jeszcze w tym, mówiąc: .,Jeśli się nie stanie jak powiedziałem, możecie przestać wierzyć Pismu świętemu i robić sobie, co się wam podoba". Gdy po roku oczekiwania nic sprawdziła się jego przepowiednia, zawstydził się wielce i zrozumiał, że to on sam skłamał, natomiast Pismo święte mówi prawdę. Cóż. z tego jednak, kiedy wśród braci zapanowało już takie zgorszenie, że niektórzy mężowie poczęli spółkować z dziewicami, a żony porzucały mężów; ci zaś, co lekkomyślnie zmarnowali swe majętności, musieli żebrać o kawalek chleba.
kich
chrześcijan.
szukających
Rozdział
VIII
EWANGELIA W ŁACIŃSKIEJ SZACIE
TERTULJAN (7.m. po r. 220) WSTĘP
Niemal przez dwa pierwsze stulecia religię chrześcijańską szczepiono na Zachodzie w formie grecko-orientalnej zarówno z języka jak z ducha. Dlatego szerzyła się ona tam bardzo słabo, opornic, zdobywając wyznawców przeważnie tylko wśród ludności napływowej pochodzenia w~chodniego: Małoazjatów, Greków, Syryjczyków, Egipcjan. Liczba konwertytów ,pośród ludności romańskiej lub zromanizowanej była wręcz znikomo Zachód nie mógł się równać ze Wschodem pod względem czy to ilości gmin kościelnych, czy ogólnej liczby wiernych, czy wreszcie sukcesów misyjnych. 1 nic dziwnego, wlnrn chrześcijańska szerzona w mistyczno-spekulatywnym ujęciu w~chodnlm, nic odpowiadała mentalności człowieka wychowanego w rt>oll ~tycln o-praktyczncj kultunc romań skiej, nie była dla niego ani dość zrozumiała, ani dość atrakcyjna. Odbijało ~h: to oczywiścle takte l w dziedzinie chrześcijańskiego piśmiennictwa. Plsano \\)' ł ącznic po grecku. Z v:yjątkicm dość nieudolnych łacińskich przekładów Biblii (ScptuarJnty), sporządzonych doratnie i fragmentarycznie dla nielicznych prostych wiernych nie znojących języka greckiego, w jakim celebrowano liturgię nnw<'t w :ornym Rzymie, mamy tylko Akta ··.ęc.zennikót.u scullitońskich, suche, nnpl~nnc po łacinie, sprawozdanie z przesłuchania w roku 180 przed kartagińskim t• ybunalcm 5ądowym &rUPY oskartonych o chrześcijaństwo mieszkańców jakie&oś afrykańskiego (numidyjaklego) mlastecz.ka, Scillum. Sytuacja zachodniego chrześcijaństwa zacz~a się zmieniać dopiero od czasu, gdy gmina kościelna w Kartaginie poz}'$kala około r oku 193 wyjątkowo wybitnego neofitt: w osobie nicjaklego Tertuliana, syna o!;cera kohorty rzymskiej przy prokonsulu Afryki. Cz.ło\\ick ten, po dłuższym pobycte w Rzymie, &dzie zrobil karierę adwokacką. powrócił jut jako dojrzały mężczyzna l chrześcijanin do ojczyzny, ujmując wkrótce w Kośclcle kartagińsklm jakieś duchowne s tanowisko (prezbitera lub może tylko katech' ty), a urazem rozwijając szeroką działalność pisarską na tematy związ.ane z ch · .teścl}ańskim życiem religijno-moralnym. Pisał zrazu w obu J~:zykach, greckim i łacińskim, potem juź wyłącznic po łacinie, borykając się z nie lada trudnościami, by w tym j~zyku \\')Tazić treść chrześcijańskiej wiary, dotychczas wyrauanej na piśmie tylko po grecku. Jest zatem Tertullon nic tylko ojcem łacińskiej literatury chrześcijańskiej, lecz co wainlejsze - takie ojcem łacińskiego typu chrześcijaństwa. Różnica bowiem j~zykowa to nie tylko rótnica wyrazów, lecz mentalności; między sposobem wyrażania s!~ a 1posobem myślenia, odczuwania i wartościowania Istnieje ścisły wzajemny zwi\Zek. Totei zaczynając po łacinie pisać, Tertulłan zaczął takie po łacinie myileć, adaptować religi~ chrześcijańską do ducha kultury łacińs.klej, ujmuJile Ewangelię Chrystusową od strony odpo\\;adającej mentalnołcl, zainteresowaniu l uplracjom człowieka wychowanego w tej kulturze. W rezultacie dopiero od tełO CIUU c:bn.dcijańst\\'0 poczęło naprawdę zdobywać Zac:h6d, szerzyć sl4: coraz sZ7bdeJ l lllnle} włr6d ludnołcl miejscowej, romańskiej lub zromanizowaneJ.
-
WSTI;P
Oczywiście }eden człowiek, nawet na)genlalnlejszy, nie potrallł takleJ ~i chrzdcljailstwa do ducha łaclilsklelo dokonać w całołci, wymaaała ona zbiorowego wysiłku l dłuższego czasu. Ktoś wszaide muslał ją zapoczątkować, odecrać rol41 pioniera, dającego pier\\'SZY Impuls, przezwyclętając:ego pierwsze trudności, V.')'tyczającego pierwsze ściel.kl. To właśnie zrobił TertuliBn i na tym polega jego nieśmiertelna zasługa oraz epokowe znaczenie. Jak zaś bardzo róinl sic: łaclń~kl typ chrześcijaństwa od typu grecko-orientalnego, możemy sami stwierdzić, biorąc w rc:k~ pierwszą lepszą książkc: teologiczną napisaną przez autora należącego do Kościola wschodniego, chociażby Evdokimova Prawosławie •. Gdy czytamy ten zwlc:zly i raczej popularny zarys teologii prawosławnego w~chodu, wydaje nam się, jakbyśmy wchodzili w jakli zupełnie obcy dla nas świat. Prawdy wiary chrześ cijańskiej są tam ujęte zupełnie Inaczej nlz do tego przywykliśmy. Rozumiemy poszczególne zdania, lecz trudno nam złożyć je w całość, wiyć sic: w Ich treść, zrozumleć Ich właściwy, pełny sens; wszystko przelatuje nam nicjako przez palec, rozpływa się we mgle jakichś abstrakcyjnych, nieuchwytnych elukubracji filozoliczno-mi~tycznych. Nic w tym zrentą dziwnego: my, ludzie Zachodu, wyrośllAmy w krc:llu Innej kultury - kultury lacir\sklej; Inna jest nasza mentalność, Inny równici sposób przeżywania religii, a te: różnice: zwic:kszyla je..;zcze schizma, uniemożli wiająca wzajemne dopełnianie sic: duchowe obu czc:ścl Chrystusowego Kościoła. U Tertullana łacińskie myślenie l odczuwanie kształtowały trzy (!16wne cechy, właściwe w mniejszym lub wlc:kszym stopniu w,,zy•tkim ludziom wychowanym w kullurze romańskiej: trzetwy, praktyczny realizm, sympatia dla Cllozotll stoickiej oraz prawnicze podchodzenie do wszystkich, nawet ściśle religijnych zagadnień. W przeclwień~twlc do chrześcijan wschodnich Tertulian nie mln! w sobie nic z mistyka ani !i\ozofa. Nie pociągała go kontemplacja, filozofii zaś nic lubił ani nie cenił, choć posiadał z niej spory zasób wiadomości. ZwlasLciA filozofowanic na temat spraw Bożych uwaiu za szkodliwe dla człowieka, a Bogu wprost ubliża jące. Rolę rozumu w dziedz.inie rello::jnej ograniczał wyłącznic do jasnego, pełnego l ścisłego wyrażania prawd wiary. O nic tei przede wszystkim zabiegał, a pornagała mu w tym po części wrodzona, po części wyrobiona mentalno~ jurysty, wzbogacona jeszcze dłuższą praktyką adwokacką; jej to zawdzięczał umiejętność nic tylko subtelnego rozróżniania i precyzowania pojęć, lecz: talde nader swobodnego wyrażania własnych myśli przez śmiałe naginanie języka, tworzenic nowych wyrazów, zwrotów, a nawet definicji. Nacisk kładł przy tym w pierwszym rzędz.ie na to, co wiązało się z tyciem i praktycznym działaniem człowieka. Od tej Lei strony podchodził rówolei do trekl ~;ary chrześcijańskiej, patrząc na nią ~ zupełnie przeciwnym kątem widzenia niż jego współwymawcy grecko-orientaln' Dla nich punktem wyjkla w rozwaianiach religijnych był Bóg, dla niego ś at; oni patrzyli na człowieka od strony Boga, on na Boga od strony człowieka; Ich interesowały przede wsz.ysUtlm zapdnienla metafizyczne, jego głównie zagadnienia etyczne. Mimo całej swej niechęci do lilozofowania, Tertulłan dla jedneao systemu mozoficznego robił wyjątek, mianowicie dla stoicyzmu, ku któremu tywU ~ sympatię l pod którego wpływem nawet pozostawaŁ Choć bowiem 1ylłem • opierał się w zasadzie na metafizyce monlstyczno-materl.aliltycznej, to JedDak W D' wieku po Chrystusie przekształcił si41 jui raczej w mozofl• i)'cia, z awbudo. . . szeroko etyk\, a zredukowaną do minimum metaflz,Ją 2e &a stolca eąka. niewątpliwie wiele punktów stycznych z m~ chrzełc:Ua6*t., necz zrozumiała. 1 Charakter')'lłyczne Jest natomiast. ie U oddtwięki stoickiej materiallst7c:meJ mełafiJ;Jid. Tak na JI2Płld . . . byt realny za delemy, pojmqJ_.: aaWił Baca 1 ~ Jalro -.:---.
•cluJeiD7
Pra.,.,... a. o ....
a P. Evdoldmov (tlaaL 1. Sam ołwiadc::za w traktaele (rOid&. 11):
l
nr
'211
EWANGELIA. W LACIASKIEJ SZACJZ
swoistego rodzaju. Równlet stolekle pojęcle "natura" odgrywa w jego rozumowaniu doniosłą rolę, stanowiąc klucz do zrozumlenia wielu jego poglądów teologicznych. Na tym właśnie pojęciu opiera przecież Tertulian swój słynny dowód na Istnienie u wszystkich ludzi ,.naturalnego" poznania Boga, dziedziczonego drogą traducjanizmu przez duszę ludzką w akcie jej rodzenia się z duszy rodziców (testlmonium animae naturaliter christianae). Echo tego pojęcia dźwięczy pośrednio nawet w jego nauce o Trójcy Swiętej.' Trzeba wszaide pamiętać, że ów WJ>łYw stoickiej metafizyki był u Tertullana wynikiem nie tyle osobistych przemyśleń, ile raczej wrogiego nastawienia wobec platonizmu, na którym opierali się między innymi zwalczani przez niego gnostycy, deprecjonujący ciało, a ducha redukujący do czyste; idei. Co więcej, nigdy nie ulegal on stoicyzmowi niewolniczo i bezkrytycznie, lecz potraiił zawsze odrzucać stanowczo te jego tezy, które uważał za sprzeczne z wiarą chrześcijańską.
Najważniejszą cechą mentalności
Tertullana było prawnicze pojmowanie przezeń do Boga, a w związku z tym również wyrażanie w kategoriach prawniczych. Zadecydowały o tym nie tylko wpajana mu od dziecka starorzymska religijność, którą mamionowało podejście prawnicze, lecz także okoliczność, że sam był jak to już wiemy prawnikiem z wykształcenia i zawodu. Stąd też, w odróżnieniu od chrześcijan pochodzenia grecko-orientalnego, pojmujących Boga przede wszystkim jako Najwyż ~zy Byt, widz.iał on w Bogu przede wszystkim Najwyższą Osobę. Zgodnie z tym, stosunek człowieka do Boga wyobraża! sobie na sposób regulowanego zasadą sprawiedliwości stosunku między dwiema pełnoprawnymi osobami. Oczywiście osobami róinej rangi: Bóg jest najwyższym panem, prawodawcą i sędzią człowieka, człowiek zaś poddanym i sługą Boga, lecz sługą wolnym, nie niewolnikiem. Jako poddany, ma obowiązek wypełniać prawo Boże (legem divinam) i na tym właśnie polega Istota religii. Wypełniając jednak wolę Boskiego prawodawcy, zasługuje sobie (merel} na sprawiedliwe wynagrodzenie ze strony Boga (praemium), nie wypełniając zaś jej, zaclqga wobec Boga winę (culpam, reatum), staje się jego dłużnikiem (deb1tor), obowiązanym pod grozą kary (poena) do wyrównania długu, do zadośću czynienia (satisfactio, compensatio) w postaci pokuty, stanowiącej cenę (praetium), za którą otrzymuje przebaczenie (remisstanem). Nam, ludziom Zachodu, takie pojmowanie stosunku między człowiekiem a Bogiem nie wydaje się oczywiście niczym nadzwyczajnym, ale chrześcijan wschodnich, ludzi o nastawieniu mistycznym, raziło ono i nawet jeszcze dziś razi, bo wydaje im się zbyt prawniczo-handlowe. Teodycea Tertuliana rzutowała od razu na całą jego koncepcję chrześcijaństwa. Choć uznawał bez zastrzeżeń wszystkie prawdy chrześcijańskiej religii, to jednak w dwóch zasadniczych kwestiach przesuwał na Inne miejsce jej punkt ciężkości: w kwestii roli nauki objawionej przez Chrystusa oraz w kwestii charakteru Cbrystuso\\'ego dzieła Odkupienia. Naukę Chrystusa pojmowano dotychczas przede wszystkim jako nowe, nadnaturalne oświecenie człowieka, poszerzajqce jego horyzont myślowy i pobudzające jego rozum do dalszych dociekań (kontemplacji). W tym też sensie chrystianizm nazywano ,.najdoskonalszą filozofią życia". Tertulian natomiast pojmował go przede W$Z)'stkim jako obiawlony ludziom nowy kodeks prawa Bożego (novum instrumentum), róiny od kodeksu starego (instrumentum vetus), główne zaś zadanie chrześcijanina widzlał w uznawaniu i wykonywaniu zawartych w owym kodeksie przykazań Chr)·stusowych. Chrystusowe. dzieło ~dkuplenla pojmowano dotychczas w sposób 11zyczno-mistyczny jako ZJednoczenie z powrotem natury ludzkiej z utraconym przez grzech raiski Boskim pneu'lllQ, zaszczepiającym w człowieku :tycie nadprzyrodzone, upo• Por. rozprawę Przeciwko Ptakaecuzouń. człowieka treści wierzeń chrześcijańskich
religijnego stosunku
2n.
WSTI;P
dabnlającym człowieka do Boga i czyniącym go istot11 nieśmiertelną. To w przywrócenie człowiekowi możliwości życia nadprzyrodzonego przypisywano jut samemu zrodzeniu się w cielesne) naturze ludzkiej Boskiego Logosu, którego całą dalszą ziemską działalność wyobrażano sobie tylko jako kontynuację l dopełnienie dzieła Wcielenia (Chrystus drugim Adamem). Tertulłan natomiast pojmował Odkupienie przede wszystkim w sposób prawno-moralny, jako likwidację nie tyle skutków grzechu rajskiego, ile raczej stanu winy zaciągniętej wobec Boga przez całą ludzkość w osobie jej praojca, Adama. Wina może zostać zmazana tylko przez pokutę l zadośćuczynienie i tego właśnie w imieniu całej ludzkości dokonał, umierając na krzyżu, Chrystus. Gdy porównamy nawzajem obie koncepcje, dochodzimy do nastę!)Uj'lcego wniosku: koncepcja grecko-orientalna otwierała szeroko bramy do dalszej spekulacji teologicznej na temat prawd wiary chrześcijańskiej, a zarazem podniecala wiernych do głębszego osobistego przeżywania tych prawd. Koncepcja Tertulisnowa przeciwnie, raczej zamykała te bramy, redukując funkcję teologii niemal wyłącznie do rejestrowania i dokładnego wyrażania treści wierzeń chrześcijańskich, zaś osobiste ich przeżywanie zacieśniała do robienia w sumleniu bilansu własnych win l zasług wobec Boga jako prawodawcy i sędziego. Znany katolicki historyk dogmatów J. Tlxeront nie waha sic: twierdzić, że pogląd Tertullana .,nie pozostawiał w religii miejsca na żadną intuicję mistyczną, na beZPośrednie wewnętrzne doznanie religijne, na wylew uczucia, na całkowite oddanie się Bogu, że więc teologia łacińska byłaby całkiem wyschła, gdyby nie oddziałały na nią w IV i V wieku inne wpływy, za pośrednielwem zwłaszcza Augustyna". • Ale bo też Tertulian, mimo nieprzeciętnego v.-ykształcenia i bystrego umysłu, nie był właściwie teologiem w pełnym tego słowa znaczeniu. W żadnym istotnym punkcie nie pogłębił on, ani nie rozwinął dostatecznie chrześcijańskiej doktryny wiary przekazywanej przez KościóŁ Cytatami biblijnymi sypał wprawdzie jak z rękawa, ale nigdy nie zapuszczał się w głębszą, poważną ich egzegezę, przeciwnie, niekiedy naginał je nawet sztucznie do przyjętych z góry założeń doktrpalnych. Do systematycznego wnikania w treść wierzeń chrześcijańskich i całą Ich bos:atą problematykę nie miał ani chęci, ani zdolności. Jego zapalczywej, niecierpliwej i zadzierzystej naturze, a także praktycznej łacińskiej mentalności, odpowiadaly jedynie apologetyka i polemika. W spuścitnie piśmienniczej Tertullana WYOdrębnia się zazwyczaj trzy grupy; a) pisma apologetyczne, b) dogmatyczno-polemiczne i c) praktyczno-ascetyczne. z apologetycznych najlepszym, najstaranniej WYkończonym i najoryginalniejszym jest Apo!ooctvk, broniący chrześcijaństwa argumentami z dziedziny prawniczej. Na uwagę zasługują jednak również pisma: Do narodów (ostry atak na pogaństwo), Do Skapuli (prokonsula Afryki, szczególnie wrogiego wobec chrześcijan), O świa dectwie duszv oraz. Przeciwko Zvdom (autentyczne tylko rozdziały 1-8). z pism dogmatyczno-polemicznych (antyheretyckich), zwalczających przewainle gnostycyzm, wysuwają się na czoło dzieła: Przeciwko walentvnianom, Przeciwleo Hermogencsowi, Przeciwko Atarejonowi (zaliczanemu wówczas także do gnostykóW)· oraz najciekawsze, noszące tytuł Prcskrypcja pr.;:eciw heretykom, wykorzystujące prawniczą zasadę przedawnienia jako podstawę do odrzucenia z góry w~ herezji bez wchodzenia w jej specyficzną treść. Jedynym dziełem polelllfa.. nym, maJącym na względzie nie gnostyków, jest pismo Przeciwleo ~ przedstawicielowi tak zwanego .,modallzmu", pojmUJileego Trójcę jako trzy różne sposoby objawlania się i działania w świecie jedJDelo JIGII. • Najliczniejszą grupę stanowill pisma praktyc:zno-ascetyc:me. o bud&o .~DII'..lfllllilllll
S..._ .,..
• J. Tlxeront Histoire des dogmes cłaras l'AntfquiU clar.".._, s.
2
a ~~r.
lł0
Fllozofumena,
księga
IX: polernUta Hipolita • lh11Jr*m,
211
EWANGELIA W LACINSKIEJ SZACD:
tematyce. Płsał wi~ Tertullan: O modlitwie (Pańsldej), O pokucie, O męczeń&t1Die, O strojach niewielctch, O tDidowiskach {zakaz uczęszczania do cyrku i teatru, bo przedstawienia wiątą się zawsze z: kultem pogańskim), O ;ednożef&stwte (przeciw powtórnemu małteństwu owdowiałych), O wieńcu żolnierskim (przeciwko słutbie wojskowej), O ucieczce przed przdladowaniem, O balwochwalstwie (zakaz: uprawiania zajęć zawodowych związanych choćby pośrednio z: religią pogańską), O poicie pr::edwko PSI/Chikom (to jest tym, którzy nie poszczą przez 40 dni przed Wielkanocą). O C::I/Stoścl piciowej (Kościół nie może odpuszczać występków seksualnych, tak samo jak morderstwa lub apostazji), O duszy (jej istocie, powstawaniu i losie po śmierci; najstarsza chrześcijańska psychologia, w formie polemiki przeciwko mozofom jako ojcom wszystkich herezji). Ten trzyczęściowy podział dorobku literackiego Tertullana dotyczy jednak tylko treści jego dziel, nie zaś ich !ormy literackiej. W gruncie rzeczy bowiem wszystkie są dziełami polemicznymi, nawet apologetyka przekształca się w polemikę. Każde z nich zostalo wywołane jakąś konkretną, aktualną okazją i było skierowane przeciwko jakiemuś konkretnemu przeciwnikowi jednostkowemu lub zbiorowemu. Przez cale dwadzieścia lat swej chrześcijańskiej działalności literackiej toczył Tertulian nicprzerwaną walkę to z poganami, to z żydami, to z władzami świeckimi, to z heretykami, mieszając się we wszystkie kontrowersje doktrynalne, zabierając glos we wszystkich zagadnieniach moralnych i dyscyplinarnych. Robił to zaś w sposób bezkompromisowy, wręcz brutalny. Zawsze bojowy, zawsze rozgniewany, zawsze niezadowolony, skol'tczył ostatecznie na tym, ic nie majdując już przeciwników poza Kościołem, począł walczyć z własnymi współwyznawcami, nie podzielając~·mi jeGo rygorystycznych zapatrywań, które od samego początku stanowiły cechę jego charakteru, a tylko nasilaly się coraz bardziej z upływem czasu l w ogniu walki. Doszedł wreszcie do tego, że po czternastu latach dzlnlalności w slużbie Kościoła, zerwał z nim formalnie, oskarżając go o laksyzm, l przeszedł do sekty montanist6w, rzekomo jedynych przedstawicieli pierwotnego, autentycznego, nie zeświecczalego chrześcijaństwa. Pozostawal w schizmie do końca życia, to jest około jedenaście lat, w ciągu których kontynuował swą działalność pisarską. Znamienne jest przy tym, że z właści wą sobie zjadliwością atakował wówczas nawet niektóre z tych zwyczojów koś cielnych, jakie przedtem aprobowal (na przykład powtórne małżeństwo owdowiałych niegdyś tylko odradzał, teraz stawiał na równi z cudzołóstwem; biskupom zaprzeczał kategorycznie władzy odpuszczania trzech tak zwanych peccata capitalia, przyznając ją jedynie charyozrnalykom). Jego nienawiść wobec ctlonków społecz ności kościelnej, piętnowanych teraz mianem ,.psychików" w przeciwieństwie do uducbov."ianych montanistycznych ,,pneumatyków", łączyła się z wyratnym lekceważeniem hierarchii na rzecz wolnych charyzmatyków (homines spirituales). Występuje \o szczególnie jaskrawo w dzielach praktycmo-ascetycznych począwszy od trak:atu O tctdowiskach, oraz w rozprawie Przeciwko Prakseaszowi; osiąga zaś szczyt w dziele O czvstości (De pudicitia), skierowanym be-z.pośrednio przeciw biskupowi kartagińskiemu (Agrypinowi'?), a pośrednio może również przeciw papieżowi Kalikstowi. Mimo, iż zmarł poza Kościołem katolickim, nie przestał jednak - jako pisarz cieszyć się w nim nadal dużym wz.ięciem i powagą. W dwadzieścia lat po nim \\.'lelki biskup Kartaginy Cyprian pozostawać będzie pod czarem jego geniuszu. Póf· niejsi teologowie Zachodu ganili go wprawdzie i ubolewali nad nim ale 1 oni równ\ei ulegali )ego wpływowi w sposobie ujmowania chrześcijaństwa. ' Bo \ei r-zeczywiście Koiciół zachodni zawdzięcza Tertulianowi dwie nlez:miernle cenne rzeczy, którymi żyje do dzlsia1. Po pierwsze, łacińską terminologię teologlcmlł, pozwalającą na jasne sformułowanie sz.eregu punktów chrześcijańskiej doktryny oraz łatwe l szybkle odr6i.nlenle prawowierności od herezji. Po wtóre, zapocz,tkowanle
w s~
tli
stałego odtąd
sposobu ujmowania l wyrażania treści wierzeń chrtekl)ailsklch w ka· tegorlach prawniczych, spełniających rolę )ak gdyby barier zapobiegających schodzeniu pracy teologicznej na manowce subiektywizmu. Co prawda tak jedno jak drugie miało oprócz niewątpliwoych zalet również pewne wady. Przede wszystkim tę, że niejednokrotnie dawało teologom zachodnim złudzenie, )ak gdyby ro7.wlązali )ui WliZCikle trudności i problemy filozoficzne kryjące się w odnośnej prawdzie wiary. • Pod wpływem tego złudzenia zbyt często uważali oni dalsze zgłęblanie treści dogmatów za zbyteczne l dziwili się swym' kolegom wschodnim, że domagają się jeszcze dokładniejszego wyjaśniania sprawy, skoro rzekomo w5zystko już. je--t proste l jasne. W toku wielkich sporów trynitarnych l chrystologicznych w IV 1 v wieku doprowadzało to do licznych i ostrych starć auędzy wschodnią a zachodnią częścią JCościoła.
Pod jednym względem pozostawił Tertulian swą łacińską koncepcję ch.'""Ześci nie wykończoną, mianowicie gdy chodzi o eklezjologię. Naleiałoby się spodziewać, że zgodnie ze swym prawniczym kątem \VIdzenia zwT6cl on uwagę przede wRzystklm na element instytucjonalno-hierarchiczny w Kościcle 1 bc:dzie się 6 tarał wykazać ścisłą współzależność między nim a elementem charyzmatyczno-duchowym. Tymczasem poglądy Tertullana na istotę oraz funkcję kapłańską Kościoła (jako szatarza życia nadprzyrodzonego) szły po linii eklezjologii grecko-orientalnej, spirytualistyczno-mistycznej, wysuwającej w Kościele na czoło właśnie element charyzmatyczny, a instytucjonalny traktującej tylko jako wtórny. Co gorsze, ten orientalny typ eklezjologii rozwinął on je. zc:ze do rozmiarów tak .skrajnych, że doprowadził do całko'l\itego zdeprecjonowania KośCiola jako instytucji. Tertullan uważał, że "JCościół" to tylko pojęcie ogólne na oznaczenie wszystkich ludzi, w których z racji chrztu mieszka i działa Duch S'l\ięty. Mieszka zał On l działa w każdym z osobna, dając Kościołowi oprócz samego życia nadprzyrodzonego również moc szafowania nim, czyli pełnienia wszystkich funkcji kapłafls:tlch, łącznie z Eucharystią. Tak więc, biorąc ściśle, każdy chrześcijanin jest sam dla siebie l kapłanem, i Kościołem zarazem. Mogą chrześcijanie być zorganizowani w ln:~tylucję pod kierownictwem hierarchii, ale to już nie należy do istoty Kościoła l jest tworem czysto ludzkim. Oczywiście w tak pojętej instytucji funkcje kapłań skie pełnią w zasadzie, ze względów organizacyjno-porządkowych, tylko administrujący nią hierarchowie. Faktycznie jednak może je pełnić każdy, nawet laik. i nieraz rzeczywiście je pełni z natchnienia Ducha Sv.;ętego. Jedność Kokiola ma charakter czysto mistyczny l to nawet nie w sensie wspólnego posiadania przez wszystkich wiernych Ducha Swiętego, lecz tylko w sensie posiadanta przez każdego z nich z osobna tego samego Ducha Swiętego. Czy właśnie takie pojmowanie Kościoła doprowadziło Tertullana do montanlzmu, czy też odwrotnie, montanizm skłonił go do takiego pojmowania Kościoła? Prawdopodobnie obie linie rozwojowe splatały się tutaj z sobą na\11-zajem. Główną w przyczynę stanowiła okoliczność, ii Tertulian od początku pozostawał pod lilnym 1 Tak na przykład w dziele Przeciwko Praksea.szowi Tertulłan wprowadza kapitalne wprawdzie określenie Trójcy Swiętej, stosując termlny uno nbłło11dra div!na tres personae lecz przez to nie tylko nie pogłębia zrozumienia trftci tełO dogmatu, ale - co gorsze - stwarza mimo woli nlebezpleczeilstwo, :le termJD.J -. przejęte ze słownictwa prawniczego i rozumiane w sensie prawnl~m. bill gruntownego ich pogłębienia filozoficznego i zmodyfikowanta~l~ch~~r::;~~:! wadzić do zupełnie fałszywej interpretacji kołcielnej ,a Bo przecież dla prawnika wyra:tenie uno nbstantla omacza tylko majątek posiadany niepodzielnie przez trzy odrębne l c:alkowi.dde~==~; prawne (personae), co w zestawleniu z umawan, nadal o Boskim Logosie, który dopiero po zrodzeniu z Ojca atał ... ,.. łatwo nasunąć rozumlenie Trójcy Swlętej w senale zarzucał papld Kalllut). W kałd.nD~===~~ii;i pomagała Hipolitowi ani do całkowitego przezwyclęienla lenta się z więzów suborclynac:Jaolzmu - Jak jaństwa
Da• •
IH wrateniem stosunkowo blfakle10 powrotu Chrystuaa J patrzył na całe c:hrzdclja6stwo pod esc:hatologic:z.nym kiltem widzenia, nie dopusz.c:zaJIIC: nawet myłll o zakładaniu na z.leml jakiegoś trwałego królestwa Bożego w postaci widzialnego Kościoła, Faktycznie istnlejqc11 społeczność kościelną uważał zawsze tylko za coś przejłclowego, tymcr.asowcgo, dlatego też nigdy nie doceniał w pełni potrzeby stalej organizacji kościelnej
i
kościelnego urzędu. 7
APOLOGETYK 4. (...) Po t~j jak gdyby prz~dmowie, piętnującej nicsprawiedliwość waszej ku nam nienawiści, przystąpię teraz do obrony naszej niewinności. ~ę siQ starał podnoszone przeciwko nam zarzuty nic tylko odeprzeć, ale również skierować je przeciw samym zarzucającym, iżby powszechnie było wiadomo, że u chrześcijan takie rzeczy się nic zdarzają, natomiast zdarzają sit: u ich przeciwników, o czym zresztą sami dobrze wiedzą. Może J&ko nie ze wszystkim źli zawstydz:t się przynajmniej. iż osknrzają ludzi jeśli nie lepszych od siebie, to w każdym razie nie gorszych. Odpowiem kolejno na wszystko, czego się rzekomo dopuszczamy. czy to w skrytości czy jawnie, i dlaczego uwa7a sit; nas za zbrodniarzy, głupców, godnych napit:tnowania i pośmie wiska. Przede wszystkim jednak, ponieważ naszej prawdzie, niczego się nie obawiając~j. przeciwstawia sit: powagę praw, (...) o te właśnie prawa stanę do rozprawy z wami, ich obrońcami. Tak więc po pierwsze, gdy wydajecie surowy wyrok, orzekając: ,.Takim ja:,;, wy nie wolno istnieć" - co więcej, wydajecie go bez oglqdnnin si~ na iakiekolwiek względy ludzkie, to sami przymajecie się do przemocy i nicgodneJ tyranii, jako że tylko dlatego odmawiacie nam prawa do istnienia, ponieważ taka jest wasza wola, nie zaś dlatego, 7.e n. kazujc wam go odmówić poczucie obowiązku. Bo j&śh poczucie obowiązku kicruje v:aszą wolą, to obowiązkiem jest zabraniać rzeczy łych, a tym samym zezwalać na rzeczy dobre. Gdy więc stwierdzę, że prawo twoje zakazało czego~ dobrego, to czy zgodnie z powyższym zalozcnjem może mit: ów znk1z obowiązywać, mimo że słusznie obowiązywałby, gdyby chodziło o coś złego? Twoje prawo zbłądziło, a zbłądziło, bo jest dziełem ludzkim; z nieba przecież nie spadło. Dziwi was może, że cz.łowick zdolny był zblądzic przy wydawaniu prawa, lub też że mógł dojść do wniosku. iż należy je odrzucić. A czyż Lacedemoń czycy nic poprawili praw samego Likurga •. chociaż taki tym ból spraw1ll 1ch twórcy, ii. na dobrowo1nym wygnan,u skaza! si~; na śmierć głodową? Czyż i wy sami, w miarę jak doświadczen:a życia t<>dzjcnncgo rozpraszają mroki da\\·nych czasów, nic karczuj~ic i nie trzebicie nowymi sickierami cesarskich reskryptów • 1 edyktów" starego wybujałego lasu praw? Czy Sewer 11, najbardziej stanowczy z cesarzy, nie zniósł niedawno nicdorzecznych praw papiJskich "· kt6re choć JUŻ wiele lat przetrwały i wielkim cieszyły się poważawyraźnej
: Por. K. Adam Der Kirchlmbcoriff Tertulians, Padcrborn 1907, s. 22. • l.ikurg - le;cndnrny prawodawca spartański. ' Rc•krypt - pisemna odpowicdt cesarza, udzielona na zapytanie do niego skierowane. 11 Edykt - :-ozporządz.e~lc c:es!lr:;kie pows"Zechnic obowiązujące, wydawane na podstawie ~prav.-owancj zwterzchntt'J władzy jurysdykcyjnej. " Scptymil!sz Scwcr (193-212) nic zniósł praw papijsklch ale tylko usunął włród nich mczgodności. ' 11 Prawa papljskic - (lcpes Pappiac Poppeae z r. 9 po Chrystusie) postanawiał)', te ldll jedno z malionków umierało bezdzietnie, to drugie mogło dziedziczyć cały maj,\ek tylko wówczas, idY iona miała mniej niż 20, a mąż mniej nii 25 laL
TERTULJAN: APOLOOETYK
niem, nakazywały jednak rodzenie dzieci wcześniej, nii juliiskie prawa u dozwalały na zawieranie małieństwa? Przecież niegdyś istniały prawa dozwalające wierzycielom krajać skazańców na części, a jednak za powszechną zgodą ~niesiono to okrucieńsl\.vo i karę gardłową zamieniono na karę hańby, jako ze przymusowa sprzedaz dóbr ma na celu raczej napędzić krew do ludzkiego oblic1.a, niż ją przelewać. Ileż to jeszcze dziś istnieje takich praw, które powinnibyście poprawić, bo przecież trzeba je oceniać nic podług liczby lat ich istnienia, ani podług godności ich twórców, lecz wyłącznie podług sprawiedliwości? Totci. skoro okazują się one niesprawiedliwe, słusznie je potępiamy, mimo że to właściwie one powinny potępiać. Czy jednak godzi się mówić, że są nie&prawiedliwe? Owszem, nawet głupie, jeśli kar.zą za samo tylko imię. Jeśli znś karzą za czyny, to dlaczego w naszym wypadku wnioskują o tych czynach z samego tylko imienia, choć w innych wypadkach zastrzegają karanic dopiero po stwierdzeniu rzeczywistego popełnienia przestępstwa? Jeśli jestem rozpustnikiem, dlaczego mię nie wyśledzą? Jeśli dzieciobójcą, dlaczego nie zmuszą do zeznań? Jeśli dopuściłem się czegoś przeciwko bogom lub cesarzom, dlaczego nie wysłuchają, co mam na swą obronę? Zadne prawo nie zakazuje badania tego, czego zabrania dokonywać, i żaden sędzia nie karze, jeśli się nie przekonał o popełnieniu przestępstwa, ani żaden obywatel nic jest całkowicie posłuszny prawu, jeśli nie wie, co właściwie to prawo uważa :za karalne. Poczucie sprawiedliwości rodzi się nie z tego, ze prawo ~amo uważa siebie za sprawiedliwe, lecz z tego, że za sprawiedliwe uznn jq je ci, od których oczekuje ono posłuszeństwa. Zresztą zawsze budzi podejrzenie takie prawo, które wzbrania się przed poddaniem go próbie życia; jeśli zaś bez próby zmusza do posłuszeństwa, jest nieuczciwe. (...) 7. Nazywają nas zdecydowanymi zbrodniarzami, co kultem tajemnym zwią zani dzieci mordują, co uczty wyprawiają wśród lubieżnych i kazirodczych orgii, do których psy dopomagają przewracając świeczniki, by ciemności choć trochę ukryły bezecne chuci. A choć wciąż o nas powtarza się tego rodzaju wieści, wy nie zadajecie sobie nawet trudu W)•śledzić to, o co nas tak długo pomawiają. Albo więc wyśledźcie, jeśli w pogłoski wierzycie, albo przestańcie wierzyć, jeśli nie wyśledziliście. Ta wasza opieszałość już sama nasuwa wniosek, że w ogóle nie istnieje przestępstwo, którego nie macie odwagi dochodzić i jasno określić. Jakżeż inaczej każecie postępować oprawcy względem chrześcijan, żądając, by w zeznaniach swoich nie mówili, co czynią, lecz zaprzeczali, czym są. Początek naszej nauki sięga - jak już zaznaczyliśmy - czasów Tyberiusza 14• W atmosferze nienawiści poczęła się ta prawda; skoro tylko się pojawiła, już miała nieprzyjaciół. Ktokolwiek duchem był jej obcy, ten od razu był jej wrogiem, a więc przede wszystkim żydzi, wiedzeni zazdrością, następnie żołnierze, dla wyłudzania pieniędzy. wreszcie - z natury rzeczy- domoWDl· cy i to nawet nasi właśni. Codziennie się nas osacza, co dzień zdradza, nawet napada na nas podczas zebrań. Kto jednak natrafił kiedy w jakfj sposób III kwilące dziecko? Kto przedstawU sędziemu znalezione przez slabie skrwaw!Dne usta CykJopów" i Syren? u Czy są tacy, którzy u swoich ioa . . ślady rozpusty? Czy zechciałby ktoś, kto takie zdrożne czyny atwlu ,., 11
Prawa julljskie -
(lege• Jultae z r. 18 po Chmtuale) dD.IDII_,, ••
małteństwa od mężczyzny przed 25, a od kobiet •• Tyberiusz - cesarz ~ w 1. lł-ł'l.
przed 20 ro1deiD
Cyklop Polifem - wedłul mJtu pojarł • Jalldal ....... " Syreny - weclł1q mJtu łplewem prowadzll7 ....., rybdy. 11
ukrywat je lub też taić za opłatą, samych tylko ludzi przed sąd stawiając? zdradzone nuze czyny, jeśli zawsze pozostajemy w ukryciu? A dalej, kto je mógł zdradzit? Z pewnością nie sami winowajcy, gdyż nawet zwykly porządek wszyatkich misteriów zobowiązuje uczestników do ścisłego milczenia. Jeśli samotrackie 17 i eleuzyjskie misteria 11 bywają trzymanc w tajemnicy, to tym bardziej te, których zdradzenie ściągnęłoby natychmiast karę ludzką, a w przyszłości również Bożą. Skoro więc nie sami członkowie są zdrajcami, to chyba tylko ludzie nie należący do związku. Ale w takim razie skąd mają oni wiadomości, bo przecież nawet przy religijnych obrzędach nie wtajemniczonych trzyma się zawsze z dala, a przed szpiegami każdy się pilnuje? Chyba że bezbożnicy mniej się obawiają . Wszystkim dobrze wiadomo, co to jest pogłoska. Sami przecież mówicie, że .,pogłoska jest złem, ponad które nie ma nic szybszego". Czemuż jest ona złem? Czy dlatego, że jest szybka, czy że jest zdradziecka, czy też raczej dlatego, że jest przeważnie kłamliwa? W rzeczy samej, nawet wtedy nie jest ona wolna od błędu kłamstwa, gdy przekazuje wiadomość prawdziwą, bo albo nie podaje całej prawdy, albo coś do niej dodaje, albo ją zn iekształca. A co na to powiedzieć, że taka już jest jej natura, iż wtedy tylko istnieje, gdy kła mie, i tak długo tylko żyje, jak długo się nie sprawdzi? Bo skoro tylko się sprawdziła. przestaje być pogłoską (... ). I odtąd już istnieje fakt, mówi się o fakcie. Nikt już nie wyraża się: ,,powiadają, że to a to stało się w Rzymie", lub: .,podobno ten a ten wylosował prowincję" - lecz: ,.ten wylosował prowincję", .,to stało się w Rzymie"( ...). Dobrze, że - jak głoszą wasze przysłowia i sentencje - czas wszys tko ostatecznie wyświetla, zgodnie z naturą, która tak już zrządziła, że nic zbyt długo nie pozostaje w ukryciu, chociażby nawet pogłoska tego nie rozniosła. A przecież przez tak długi czas jedynie pogłoska coś wie o zbrodniach chrześ cijan. Ją jedynie stawiacie przeciwko nam jako świadka, ją, która chociaż przez długotrwale utrzymywanie się zdołała już swe z.arzuty urobić na opinię, nic potrafiła ich jednak do dziś dnia udowodnić, co właśnie pozwala mi apelować do świadectwa samej n atur y przeciwko tym, którzy twierdzą, iż w takie rzeczy trzeba wierzyć. (...) 9. Celem skuteczniejszego odparcia owy~h zarzutów wykażę, że wy sami podobne rzeczy popełniacie, czy to jawnie czy w ukryciu, co może właśnie jest przyczyną, i:e uwierzyliście, iż podobne wypadki u nas się zdarzają. W Afryce publicznie składano Saturnowi" na ofiarę dzieci aż do czasu prokonsulatu Tyberiusza ••, który mających z tym związek kapłanów kazał powywieszać, niby na wotywnych krzyżach, na tych samych drzewach świętego gaju, co swym cieniem z.akrywały zbrodnie. Swiadczą o tym nasi żołnierze, którzy ten właśnie obowiązek z rozkazu owego prokonsula spełnili. Lecz i dziś jeszcze wykonuje się tę przeklętą zbrodniczą praktykę, tylko w ukryciu. Nie sami chrześcijanie gardzą wami. Zadna zbrodnia nie da się raz na zawsze wykorzenić; nie zmienia swych przyzwyczajeń jakiś tam bożek. Skoro Saturn własnych nie oszczędził synów, to cóż dziwnego, że chciał, by i obcych nie oszcz(!dzai:, tym więcej, że przecież to sami rodzice swe dzieci składali w ofierzl!. l nie tylko się na to chętnie godzili, ale nawet pieścili dzieci, by w czasie Kiedyż zostały
11 Samotrackie misteria Kabir6w odbywaly się na wyspie Samotrace. Czczono tu Wenus i Pothos, MUoić i Z11dzę. " Eleuzyjskle misteria - obchodzono w Eleusis kolo Aten na cześć Demeter, bogini uroduj6w. • ' " Boga fenickiego Molocha, znanego w Afryce pod imieniem Saturna, czczono oflarll z ty?a niemowlljl; por. Minucjun Feliks Oktawiu.sz, 30, 3. • Tybenusz- prokonsul w Afryce, blliej nle znany.
TERTULlAN:APOLOGETYK
ofiary nic płakały. A przecież wielka istnieje rótnica mit:dzy zabl)aniem obcych, a mordowaniem własnych dziatek (...). Chociaż w dzieciobójstwie nie odgrywa roli, czy się go dokonuje w ofierze, czy rozmyślnie, i chociaż morderstwo nie różni się od zwykł<'go zabójstwa, zwrócę się do ludu i zapytam: Ilu z was stojących tutaj naokoło i czyhają eych na krew chrześcijańską, a nawet z was, wielce sprawiedliwi i surowi sędziowie, chce, bym ich ugodził w sumienie jako takich, którzy mordują własne dzieci? Jeśli jednak może i co do rodzaju zabójstwa jest różnica, to trzeba wyznać, że w sposób więcej niż okrutny odbieracie im życic topiąc je w wodzie, albo wyrzucając na mróz, na śmierć głodową czy na pożarcie przez psy, bo przecież nawet starszy człowiek wolałby zginąć od żelaza. Nam natomiast, którzy zabójstwo raz na zawsze wykluczamy, nie wolno niszczyć nawet płodu w łonie matki, kiedy to jeszcze krew formuje człowieka. Powstrzymanie porodu to tylko przyspieszenie zabójotwa i nie ma różnicy, czy ktoś już zrodzone, czy też dopiero rodzące się życie niszczy. Człowiekiem j~st nawet ten, kto dopiero ma być człowiekiem; przecież i owoc istnieje już w nasieniu(...). 10. Stawia się nam zarzut: "Bogów nie czcicie i za cesarzy ofiar nic skła dacie". W rzeczy samej, zerwawszy raz na zawsze ze czcią bóstw, nie składa my ofiar nawet za siebie, a tym snmym również i za innych. Dlatego właśnie pomawia się nas o obrazę religii i maje.s ta tu cesarskiego. Zasadnicza to sprawa, można nawet powiedzieć cała historia i naprawdę warto by ją gruntownie zbadać, gdyby nie to, że w sądach urzędują uprzedzenie lub nienawiść, z których pierwsze w prawdę wątpi, a drugie nią gardzi. Przestajemy czcić wasze bóstwa, gdy dochodzimy do przekonania że ich nie ma. Tego więc tylko powinniście się co najwyżej domagać, byśmy udowodnili, że to nie są bogowie, że zatem nie należy im się cześć boska, gdyż prawo do takiej czci ma wyłącznie Bóg. Tak samo tylko wtedy powinniście karać chrześcijan, gdy się okaże na pewno, że ci, którym oni zaprzeczają bóstwa i odmawiają czci, są właśnie bogami. Ale powiecie: "Dla nas są oni bogami". Jesteśmy innego zdania i odwołujemy się w tym wzglt:dzie do waszego sumienia; niechże ono nas sądzi i skazuje, jeśli tylko potrafi zaprzeczyć, że wszyscy ci wasi bogowie byli kiedyś w rzeczywistości ludźmi. A gdyby nawet ono zaprzeczyło, to udowodnimy wam to na podstawie dokumentów waszej starożytności, z których o bogach dowiedzieliście się i które po dziś dzień znajdują potwierdzenie w mias tach, gdzie się ci bogowie urodzili, oraz w okolicach, gdzie ślady swej działalności pozostawili i gdzie pokazują nawet ich groby (...). 13. "Ale dla nas są bogami" - powiadasz. Wręcz przeciwnie, bo też j:~kimi wy okazujecie się względem waszych bogów? Bezbożnikami, drwiącymi ze świętości i z religii. Wierzycie w ich istnienie, a nie dbacie o nich; boicie się ich, a obalacie ich; bronicie ich nawet, a szydzicie z nich. Zbadajcie, czy kłamię. Najpierw więc, czcząc jednych, a nie czcząc innych bogów, obrażacie w każdym razie tych, których nie czcicie. Wyniesienie jednego bez obraą drugiego jest niemożliwe tak samo, jak wszelkie wybieranie nie jest IDCiiJhN bez pomijania. Ale gorzej jeszcze: tymi, których bez obawy obraienł1 pominęliście, gardzicie. Jak bowiem wyżej zauważyliśmy, stanowfako ~ boga zależało od aprobaty senatu: nie mógł zostać bogiem ten, kolO aPIJłiitit o to człowiek nie chciał mieć bogiem. Bogów domowych zwanych Larami 11 traktujecie tak, j1k Qtcfe panami - a więc zastawiacie, sprzedajecie, czasami robleJe .... a Lary - (Larel) dusze zmarłych, podnlealone do raDłl b6dW;
pozoatałyml
przy tyciu członkami rodzl.ay.
EWANOJCI.IA W Z.ACUCłSKIEJ' SZACilC
garnuszek, a z Minerwy chochlę, zależnie od tego, jak który z nich na skutek zbyt długiej czci zniszczył się lub rozbił oraz jak ktoś za ważniejszy jeszcze od tamtych bóstw uznał pożytek domowy. Publicznych znów bogów w publiczny sposób poniżacie, wystawiając ich na sprzedaż w hali licytacyjnej"· W jednakowy sposób idą oni na Kapitol i na rynek. Ten sam głos licytatora, ta sama włócznia, ten sam napis kwestora przydziela i sprzedaje bóstwo. Pola, z których się pobiera daninę bywają tańsze; ludzie, od których ściąga się pogłówne, należą do niższej klasy (bo to jest cechą niewoli); bogowie zaś odwrotnie: im większe przynoszą zyski, tym bardziej są święci, albo raczej im bardziej święci, tym wyżej opodatkowani. Boski majestat schodzi do roli sprzedaJnej dziewki, a religia włóczy się po szynkach i żebrze Ządacie przeciez zapłaty za miejsce w świątyni, za wstęp do niej, za darmo nie pozwolicie nawet oglądać bogów; są oni do nabycia jedynie za pieniądze (...). Słusznie zmarłym władcom przyznajecie cześć boską, tak samo zresztą, jak im ją już za życia świadczycie. Z przyjemnością przyjmują to wasi bogowie, a nawet gratulują sobie, że ich dawni panowie są JDI teraz równi. Ale że Larentinie ~~. publicznej nierządnicy (...) boską cześć oddajecie, stawiając ją między wasze Junony, Cerery i Diany 24 że Szymonowi Magowi wznosicie posąg z napisem "świętemu bóstwu'' 2" że jakiegoś chłopca z instytutu wychowawczego 26 dla nadwornych paziów do zgromadzenia bogów przyjmujecie - to już z pewnością poczytają wam za obelgę starzy bogowie wasi, bo choć sami nie lepsi, jednak z pewnością czują się dotknięci przyznawaniem teraz byle komu przywilejów, jakie im wyłącznie i przed innymi starożytność, jako wyróżnienie, przyznawała. (...) 42. Ale o inne jeszcze przestępstwa nas oskarżają; twierdzą mianowicie, że j1·5teśmy nieużyteczni w zyciu społecznym. Jak to? Czy możliwe, by takimi byli ludzie wspólnie z wami żyjący, prowadzący ten sam tryb życia, tak samo się ubierający, używający tych samych sprzętów i mający te same potrzeby zyciowe? \\szak nie jesteśmy braminami czy indyjskimi gymnosofistami n , nie kryjemy si(l po pustelniach leśnych. Pamiętamy, żeśmy Bogu, Panu i Stwórcy, winni wdzi(lczność, i nie gardzimy żadnym z jego dziel; przestrzegamy tylko, by ich ponad miarę lub fałszywie nie używać. Tote:t. mieszkamy tu na świecie razem, chodzimy na forum i na targowisko, zażywamy kąpieli, odwiedzamy wasze magazyny, warsztaty, hotele, oglądamy wasze targi i uczestniczymy w obrocie handlowym. Spotykamy się z wami na okrętach, odbywamy wspólnie służbę wojskową, wspólnie uprawiamy rolę i prowadzimy interesy. Wzajemnie wymieniamy sobie dobra, oddając wam na użytek naszą sztukę i pracę. Dlatego nie pojmuję, jak możemy uchodzić za bezuży tecznych społecznie my, którzy żyjemy pośród was i z was? Nawet jeśli nie praktykuj~ twoich obrzędów, to i tik przecież jestem czło wiekiem. Nie kąpię się wprawdzie po nocy w czasie Saturnaliów n, ale dlaten W hali licytacyjnej, przy wbitej w ziemię włóczni, zarządca skarbu państwo wego oddawal publikanom - drogą licytacji - prawo ściągania podatków. u Lar~ntina - nierządnica z czasów czwartego legendarnego króla R-zymu Ancusa MartJusa, która zebrawszy wielki majątek, ofiarowała go ludowi rzymskiemu. " Junona, Cerera, Diana - na)wll:ksze bóstwa Rzymu. u Szymon Mag - znany z Dó'.iej6w Apostolskich (l, 26 l 56) zostal przez Justyna błędnie utożsamiony ~ b61>twem sabińskim Semo Sanctus Deus Fidlus· tę wersję przyjął Tertulian. ' • In!ttytut wychowawczy w Rzymie, gdz.ie kształcono niewolników na nadwornych paozi6w. ~er~ulian ma lu na myśli Antinousa, ulubieńca Hadriana. n Gy~~osohśc1 - kaplani indyjscy (bramini), mieszkający w jaskiniach leśnych, prowadzth surov.-y tryb ~ycla. Nazywano ich gymnoso!islaml tj. mędrcami chodoz.llc:ymi nago. • Saturnalia - uroczystości na czet{: saturna, obchod7one od 17-23 grudniL
TERTULIAN: PRESKRYPCJA PRZECIWKO HER!:TYKOM
go, bo nie chcę tracić i nocy, i dnia. Kąpię się jednak w porze pneplsanej i odpowiedniej dla zdrowia, by zachować ciepło i rumieńce; sztywno i blado wyglądać po kąpieli wystarczy mi, gdy bf:dę nieboszczykiem. W czasie L1'berali6w" nie leżę wprawdzlc przy stole na widoku publicznym, bo tak czyni~ podczas ostatniej swej uczty skazańcy, przeznaczeni do walki z dzikimi zwierzętami, ale gdziekolwiek jestem, spożywam to samo, co i ty. Nie kupuję wprawdzie wieńca na głowę, ole c6t clę obchodzi, do czego używam kwiatów, jeśli je tylko kupuję? Uwaiam, ze przyjemniej jest mieć wokół siebie kv;iaty nie związane, swobodnie zwisające. A choć czasem nawet i my w \\ieniec je wiążemy, to ów wieniec oceniamy za pomocą nosa, Innym juź. pozostawiając rozkoszowanie się wonlq kwiatów przy pomocy włosów. Na wido\\iska nie chodzimy; ieśli mi potrzeba czegoś, co tam całymi masami sprzedają przekupnie, to mogę to sobie swobodniej kupić w miejscu odpowiednim. Kadzideł nie kupujemy wcale; gdyby się zaś o to użalały Arabie 11, to niechże wiedut SabeJczycy u, że znacznic więcej, i droższych, ich towarów rozrzucają chrześ cijanie szczodrą ręktt podczas pogrzebów, anlieli bogowie otrzymują wśród dymów ofiarny ·h. Ale powiadacie: ,.Jakkolwiek by było, podatki na świątynie co dnia się zmniejsz.ają, a daninę ledwic kto płaci". Być może; bo nic stać nas na niesienie pomocy równocześnic ludziom i waszym bogom tebrzącym, a uważamy, że tylko tym trzeba dawać, którzy proszą. Zresztą, niechże Jowisz wyciągnie rękę, to i on coś dostanie, bo nasze miłosierdzie więcej rozdaje na ulicach, niz wasza religia w świątyniach. Za inne natomiast podatki chrześcijanie otrzymają chyba specjalną podziękę, bo płacą je tak, jak gdyby spłacali dług, z sumiennością, która zabrania nam przywłaszczania sobie przez oszustwo tego, co ni~ nasze. Gdybyśmy zbadali, ile skarb publiczny traci przez wasze oszukańcze i kłamliwe zeznania, to łatwo można by obliczyć, że ten jedyny ubytek, nad którym tak biadacie, jest sowicie wyrównany przez stały dochód z innych danin.
PRESKRYPCJA32 PRZECIWKO HERETYKOM 1. Warunki, w jakich niśmy się dziwić
żyjemy, nakazują
nam
przypomnieć, iż
nie powin-
że istnieją herezje, bo przecież z dawna je przepowieże podwaźają one wiarę nicktórych ludzi, bo przecież po to
temu,
dziano, ani temu, właśnie istnieją, by wiarę naszą wypróbowywać, a wypróbowując utwierdzać. Ktokolwiek gorszy się wielką siłą żywotną herezji, czyni to bezpodstawnie i bez zastanowienia. Raczej należałoby się dziwić, gdyby herezji w ogóle nie było Wszystko, co istnieje, ma swój cel, i ten cel jest zarazem przyczyną Jeto istnienia. (...) 4. Zastanówmy się głębiej nad słowami samego Pana i pismami apostoł6w, którzy już z góry przepowiedzieli herezje i nakazali nam ich unikać, a pne-
lłanieuay lię goriZ1f fch utnieniem i dziwić się ich szkodliwym skutkom, z powodu których mulimy się trzymać od nich z dala. Powiedział Pan, że przyjdzie kiedyś wiele wilków drapieżnych, przyodzianych w owczą skórę (por. Mt 7, 15). Cóż to jest ta .,owcza skóra", jak nie zewnętrzna tylko nazwa chrześcijanina? Cóż to są te .,wilki drapieżne", jak nie przewrotne myśli i usposobienia, skrzętnie ukrywane wewnątrz, by tym bardziej niepokoić trzodę Chrystusową? Albo na przykład, sięgając do innych określeń, kimże są owi ,.fałszywi prorocy" (Mt 24, 11; 24) lub .,fałszywi apostołowie" (2 Kor 11, 13), jak nie pseudokaznodziejami i samozwańczymi głosicielami Ewangelii? Kim wreszcie owi .,antychryści", obecni i przyszli (por. l J 2, 18), jak nie buntownikami, którzy powstali przeciwko Chrystusowi? Otóż tym wszystkim miały kiedyś stać się herezje, nic mniej groźne dla Kościoła przez swe przewrotne nauki, niż antychryst przez swe prześladowania, z tą tylko różnicą, że prześladowanie może rodzić również męczenników, herezja natomiast rodzi wyłącznie apostatów. Ale tt>ż dlatego właśnie herezje musiały zaistnieć; miały one mianowicie wykazać, kto z nas zdoła przetrwać próbę, czyli tak samo jak potrgfi wytrwać w prześladowaniu, tak również potraCi ustrzec się błędno wierstwa. Nie ulega bowiem wątpliwości, że o takiej tylko próbie myśli Apostoł -gdy w l Kor 11, 19 twierdzi, iż "muszą być herezje, aby wszyscy zostali wypróbowani" - nie zaś o zamianie wiary na nauki heretyckie, jak to tłumaczą nasi przeciwnicy, powołując się na wypowiedziane gdzie indziej przez tegoz Apostoła zdanie: ,.Wszystko wypróbowujcie, zatrzymując, co dobre" (l Tes 5, 21). Wszak może się zdarzyć, że ktoś ile próbuje i przez pomyłkę wybiera zło. (... ) 6. Nie będę się jednak dłużej nad tym rozwodził, skoro tenże Paweł również na innym miejscu, mianowicie w Liście do Galatów (5, 20), zalicza herezje do grzechów cielesnych, Tytusowi zaś poleca (Tt 3, 10 n.) wyrzucać precz heretyka już po pierwszym upomnieniu, jako że to człowiek przewrotnl' i grzeszny, wydający niejako sam na siebie wyrok potępienia. Zresztą niemal w każdym ze swych listów, przestrzegając przed fałszywymi naukami, Paweł ma na myśli nie co innego tylko herezje, polegające właśnie na fałszywym nauczaniu. Słowo "herezja" pochodzi z języka greckiego i oznacza samowolne wybieranie, co przede wszystkim czyni każdy twórca lub zwolennik herezji. Dlalego Apostoł twierdzi o heretyku, że sam siebie potępił; sam mianowicie wybrał to, przez co zasługuje na potępienie. Nam bowiem niczego nie wolno wybierać według własnego ~;podobania ani też wprowadzać tego, co ktoś inny według własnego upodobania wybrał. Dla nas jedynymi nauczycielami są apostołowie Pańscy, którzy nawet sami nie wybierali tego, co wprowadzili, lecz tylko wiernie przekazali narodom nauke otrzymaną od Chrystusa. Toteż gdyby nawet anioł z nieba głosił nam jakąś inną Ewangelię, wyklelibyśmy go, zgodnie z poleceniem Apostoła (Ga l, 8). Już bowiem wtedy Duch Swięty pnewidział, że kiedyś w pewnej dziewicy, nicjakiej Filumenie, zamieszka anioł-uwodziciel, który przybrawszy postać aniola światłości uwiedzie swymi sztuczkami Apellcsa ", twórcę szerzącej się właśnie teraz herezji. 7. Nauki heretyckie lo wymysły ludzi i demonów, obliczone na łechtanie uszów słuchaczy; to płody mądrości światowej, tej mądrości, którą Pan nazwał głupotą, sam wybierając to, co świat za głupie uważa, i zawstydzając w ten sposób nawet filozofię. Ona to bowiem, ta lekkomyślna tłumaczka natury i postanowień Boskich, stanowi główną treść mądrości światowej. z niej
u•
• Apelles - &nostyk z II w., początkowo uczeń Marcjona, pó:tnlej odłllc:zył o4 nleao, t;>Y zal<~tyć własną sektę. Pod koniec swego życia ulepł atopniowo objawlenlom ruejakieJ Filumeny dziewicy.
TERTULIAN: PRESKBYPC1A PRZECIWKO HERETYKOM
czerpi11
również wszystkie herezje. Z niej platonik Walentyn •• przes-l 11ą o eonach, o n:esltończone) Ilości rożnorodnych form i o trycbotomli z niej zwolennik stoicyzmu, Marcjon, wzi11ł swe pojęcle Boga dobrego, to znaczy pozostającego stale w całkov.itym spokoju. Nie lnac~j reszta heretyków: ci zatem, którzy twierdzą, że dusza ludzka jest śmiertelna, powtarzają tylko naukę Epikura; ci, którzy zaprzeczają zmartwychwstaniu ciał, odtwarzają tylko pogllld wspólny wszystkim szkołom filozoficznym; ci, którzy materię równają Bogu, naśladują tylko Zenona; ci wreszcie, którzy wyobrazajq sobie Boga na kształt ognia, odtwarzaJll tylko pogląd llcraklita. Jak widać, te same u heretyków co u filozofów problemy, te same u jednych i drugich wywody: skąd bierze się zło i po co IstnieJe, skąd wziął sh: człowiek l jak powstał, a nawet skąd się wziął Bóg; pytanie, które w ostatnich czasach postawił Walentyn by odpowiedzieć, że Bóg począł się :z: Entymesis i Ektroma. O nędmy Arystotelesie, to ty nauczyleś ich v:szystklch dialektyki, tej mistrzyni zarówno w budowaniu jak w burzeniu, wykrętnej w twicrdzemach, zdolnej wymusić kazdy wniosek, apodyktycznej w argumentacji, lubuJącej się w klótniach, uciążliwej nawet dla samej siebie, mówiącej o wszystkim, ale tak, by ostatecznie nic o niczym nic powiedzieć. Ona stanowi ~ródlo wszystkich owych bajek i nie kończących się wywodów genealogicznych, owych problemów całkowicie bezpłodnych i całej tej pustej gadaniny, szcrzqccJ si«: niby rak, przed którą przestrzega nas Apostoł, kładqc specjalny nacisk na unikanic filozofowania. Wyraźnie pisze przecież w Liście do Kolosan (2, 8): "Baczcie, by was ktoś nie zwiódł filozofią i pustym oszukaństwem, opartym na tradycji ludzkiej, a nie na natchnieniu Ducha Swlęlcgo", Bawiąc przez pewien czas w Atenach i obcując z tamtejszymi ludźmi, poznał on dobrze ealq tę mądrość ludzką, naśladowczynię prawdy i zarazem jej !ałszerk«:, która sama rozpada się na szereg różnorodnych sekt, zwalczających się nawzajem. Ale bo też cóż mają wspólnego Ateny z Jerozolimą, Akademia z Kościołem, heretycy z chrześcijanami? Nasza nauka zrodziła się w portyku Salomona, który twierdził, że Boga należy szukać .,w prostocie serca" (:\fdr l, 1). ~icchże o tym pamiętają ci wszyscy, którzy głoszą jakieś platońskie, stoickie, czy dialektyczne chrześcijaństwo. Po Chrystusie Jezusie - nic potrzebujemy już żadnych dociekań, po Ewangelii żadnych badań . Kto z nas uwierzył, niczego więcej nie pragnie. Jest bowiem naczeiną zasadą naszej wiary, źe ponad to, w co uwierzyliśmy, nie ma już nic więcej, w co byśmy wierzyć musieli. (...) 13. Nasza wiara zaś została uj«:tn w pewnq regułę i jej to właśnie zamierzamy na tym miejscu bronić. Wyznajemy mianowicie, że jeden jest tylko Bóg, Stwórca świata, który wszystko z nicości do bytu powolał za pośrednictwem Słowa, które najpierw z siebie wyłonił; że to Słowo, nazwane Synem Bożym, w rozmaity sposób ukazywało się jako Bóg patriarchom i przemawiało stale przez proroków, w końcu zaś z Ducha i Mocy Boga Ojca zstąpiło na Dziewic:~~ Maryję, w Jej lonie stało si«: ciałem i zrodziło się z Niej jako Jezus Chryńul; Ze następnie ów Chrystus głosił nowe Prawo i nową obietni~ luóleatwa niebieskiego, czynił cuda, został ukrzyźowany, zmartwychwstał dnia go, wstąpił do niebios i zasiadł po prawicy Ojca, zaś w swoim za~ zesłał Moc - Ducha Swiętcgo - jako przewodnika wierz,cycb; te kiedyś sam przyjdzie w chwale, aby świętych przy~ć do uCUIUU~
naukę
człowieka;
&ne._
-
EWANGELIA W l.ACmSKIE.J SZACIE
ciu wiecznym i obietnicach niebiańskich, złych zaś skazać na karę ognia wit>cmego - po wskrzeszeniu tak jednych, jak drugich, w ich dawnym ciele. Ta reguła wiary, ustanowiona - jak wykażemy - przez samego Chrystusa, nie podlega dla nas żadnej dyskusji, chyba tylko tej, jaką wzniecają heretycy i z jakiej rodzą się herezje. 14. Dopiero gdy się owej reguły trzymasz wiernie i dosłownie tak, jak została nam przekazana, możesz sobie już dale j badać i dociekać, ile tylko chcesz, zaspokajając swą ciekawość odnośnie do wszystkiego, co ci się wydaje nie dość dokladnie lub jasno wyrażone. Znajdziesz przy tym zawsze (do pomocy) któregoś z współbraci , który albo jest nauczycielem obdarzonym laską wiedzy, albo przestaje z ludźmi bardziej w tych kwestiach biegłymi, albo wreszcie bada tak jak ty, tylko bardziej skrupulatnie. A chociażbyś nawet nie znalazł, to ostatecznie może i lepiej, że pozostaniesz nieukiem, niż gdybyś mial nauczyć się czegoś niest<>sownego; przecież to, co koniecznie musisz wiedzieć, i tak już wiesz. Powiedziane jest: "Wiara twoja ciebie uzdrowiła" a więc nie znajomość Pisma świętego. Wiara zawiera się w regule i ma charakter prawa, którego wykonywanie daje nam zbawienie. Natomiast wertowanie Pisma świętego pochodzi z prostej ciekawości i nie przynosi nic więcej oprócz sławy uczonego. Niechże tedy ciekawość ustąpi raczej mieJsca wierze, a słowa - zbawieniu, w każdym zaś razie niech sobie wzajemnie nie przeszkadzają, lecz pozostają z sobą w zgodzie (... ). Zresztą przypuśćmy nawet, że heretycy nie są wrogami prawdy, których mamy unikać. I tak przecież na nic przyda się nam obcowanie z nimi, skoro sami otwarcie wyznają, że prawdy dopiero poszukują. Jeśli rzeczywiście jej szukają, t<> widocznie dotychczas jeszcze nic pewnego nie znaleźli, a w takim razie dopóki trwa ich praca poszukiwawcza wszystko, co na razie za pewne uważają, jest w gruncie rzeczy wątpliwe. Gdy więc zwracasz się do nich ty, szukający tak samo jak oni, wątpiący do wą tpiących, niepewny do niepe wnych, z konieczności musisz wpaść w przepaść, niby ślepiec wiedziony przez ślepców. Gorzej jednaki oni udają tylko poszukiwanie, by nas uwieść i pod płaszczykiem troski o prawdę podsunąć nam własną naukę. Bowiem skoro tylko do kogoś z nas uzyskają dostęp, wówczas od razu tego wszystkiego, co przedtem podawali jako wymagające dopiero zbadania, poczynają bronić jako pewnika. Toteż musimy ich zwalczać w taki sposób, by im wyraźnie dać do poznania, że nie zaprzeczamy bynajmniej Chrystusowi, tylko im samym; że dopóki szukają - nie posiadają jeszcze prawdy, dopóki zaś jej nie posiadają nie wierzą, jeśli zaś nie wierzą - nie są właściwie chneścijanami. Wprawdzie utrzymują oni, że posiedli prawdę i wierzą, badanie zaś tego, w co wierzą, tylko dlatego uważają za konieczne, by mogli wiary bronić. Cóż z tego jednak, skoro zanim jeszcze zaczną obronę, już zaprzeczają temu, w co - jak twierdzą - na razie jeszcze nie uwierzyli, ponieważ dopiero to badają. A więc nawet we własnej opinii nie są oni jeszcze chrześcijanami; tym bardnej nie mogą być nimi w naszych oczach. O jakiejże to wierze pytam - mogą rozprawiać ludzie, którzy zaczynają od oszustwa? Jakąż prawdę mogą reprezentować ci, którzy ją usiłują drugim narzucić za pomocą kłamstwa? A do tego wszystkiego odważają się jeszcze rozprawiać na temat Pisma świętego i na nie powoływać. No cóż, trudno sobie rzeczywiście wyobrazić rozprawianie o rzeczach wiary bez opierania się na źródle wiary, jakim jest Pismo święte. 15. Doszliśmy do sedna rzeczy. Dotychczasowe wywody miały na celu tylko prz~gotow~nie_ materiału do walki o to, na co przede wszystkim powołują się nas1 pr~ec~wmcy. Zasłaniają się oni, jak wspomnieliśmy, Pismem świętym i oczywiŚcle tak bezczelnym postępowaniem czynią na wielu ludziach silne
TERTULIAN: PRESKRYPCJA PRZECIWKO HERrrYKOM
wra~enie. W rezultacie odp~miejszyeh doprowadzają do całkowitego wyezersłabszych uwodzą, m1ernoty zaś narażają na rozmaitego rodzaju skrupuły. Jakże temu skutecznie zapobiec? Po prostu nie dopuścić Ich w ogóle do dyskusji na tematy biblijne. Skoro w niej tkwi ich siła (o ile rzeczywiście
pama,
tkwi), to w pierwszym rzędzie należy rozstrzygnąć, kto właściwie jest prawowitym właścicielem Pisma świętego, by z miejsca zamknąć don dostęp temu, kto nic ma pod tym wzglc:dem żadnych uprawnien. 16. Na pozór mogłoby się wydawać, że stanowisko takie zajmuję dlatego. iż nie mam zaufania we wlasne siły lub też pragnę przerzucić walkę na inny teren. Faktycznie jednak nakazuje mi to po prostu nasza wiara, żądaJąCa posłuszeństwa wobec Apostoła, który zabrania nie tylko wszelkich polemik, ale nawet wszelkiego interesowania się nowinkami, a heretyka każe unikać już po samym tylko jednorazowym przywołaniu go do porządku, nie dopiero po stoczeniu z nim dysputy. Zabrania zaś dysputowania i za wystarczające do zerwania z heretykiem uważa jednorazowe napomnienie go dlatego, że - po pierwsze, heretyk nie jest w gruncie rzeczy chrześcijaninem, wobec czego nie stosuje się doń chrześcijański zwyczaj kilkakrotnego karcenia przy dwóch łub trzech świadkach (podkreślam: karcenia, nie dysputowania) a - po wtóre, ponieważ polemika na tematy biblijne i tak nie doprowadzi do niczego (...). Heretycy bowiem, o których nam chodzi, albo nie uznajq pewnych ksiąg biblijnych, albo - jeśli uznają - zniekształcają je samowolnymi dodatkami i opuszczeniami po myśli z góry przyjętych założeil doktrynalnych, albo znów nie uznają ich w ich całokształcie, albo wreszcie - jeśli je nawet uznają w calości - interpretują ich tekst w najrozmaitszy sposób. Wypaczenie sensu tak samo uniemożliwia poznanie prawdy, jak pióro fałszerza. Ludzie, którzy sobie coś bezpodstawnie uroili, z natury rzeczy opierają się wszystkiemu, cokolwiek im się sprzeciwia, uporczywie obstając przy tym, co sobie raz z góry ukartowali, lub co udało im się wyłov.;ć z \\;eloznacznych wyraicn. Czyż wobec tego rzeczywiście osiągniesz coś drogą dy~puty nawet najwytrawniejszy biblisto, jeśli twoi przeciwnicy wprost zaprzeczą temu. czego bronisz, a bronić będą tego właśnie, czemu zaprzeczasz? Prawda, że dyskutując nie stracisz właściwie nic więcej poza głosem zużytym przy rozprawianiu, ale tez i nie zyskasz nic oprócz sposobności do wyładowania własnego oburzenia na blużnierstwa. (... ) 18. Sam zaś ów osobnik - obojętne, kim on jest - w którego interesie podejmujesz szermierkę biblijną, chcąc go uwolnić od wątpliwości i utwierdzić w wierze, czy na pewno zawróci potem na drogę prawdy, czy też może raczej zbliży się do herezJ:? Wszak nie jest wykluczone, że widząc bezskuteczność całej twej dyskusji jako że strona przeciwna znajdowala sic: w położeniu nie gorszym od twojego, to jest w równym jak ty stopniu jednemu zaprzeczając a drugiego broniąc - wstrząśnięty tą okolicznością odejdzie po walce jeszcze bardziej niepewny niż przed nią, sam już nic wiedząc, kogo właściwie posądzać o herezję. Bo przecież w gruncie rzeczy wszystko mogą heretycy obrócić również przeciwko nam. Mogą twierdzić, że to my właśnie zniekształcamy Pismo święte i fałszywie je interpretujemy, oni natomiast bronią tylko prawdy. 19. Tak więc nie na Biblię należy się powoływać, ani też nie o nią apiuał, bo na tym terenie zwycięstwo albo w ogóle nie jest moillwe, albo lipa tylko połowiczne, w każdym zaś razie bardzo niepewne. Zresz~ dloelalł1 nawet szermierka na teksty biblijne nie zakoAczyla sic atwle~ Ił właściwie obie strony walczące w jednakowym znajd~ sił paillłl* • i tak logika wymaga przede wazystklm odpowiedzi Da pJłUIIe, o Mili U teraz wyłącznie chodzi, mianowicie: kto w oPJe lUlułaje M tlllll'ł.
..
EWANGELIA W LACmBKIEJ SZACIE
własno6ci• jest Pilmo łwfete, kto, przez kogo, kiedy i komu przekazał naukę, moc• Jr:tórej ludzie staM się chrześcijanami? Tam bowiem, gdzie okate się, że istnieje prawdziwa nauka i wiara chrześcijańska, tam będzie istniało równiet prawdziwe Pismo święte, prawdziwy jego wykład, i w ogóle cała prawdziwa tradycja chrześcijańska. 20. Otóż Chrystus Jezus Pan nasz (...) sam podczas swego pobytu na ziemi określił, kim faktycznie jest, kim niegdyś był, jaką wolę Ojca pełni 1 czego domaga się od człowieka; określił to zaś zarówno publicznie, wobec całego ludu, jak poufnie, wobec swych uczniów, spośród których dwunastu najwybitniejszych skupił wokół siebie i przeznaczył na mistrzów narodów. Gdy zaś po zmartwychwstaniu odchodził do Ojca, polecił jedenastu z nich - jako że jeden odpadł - iść i nauczać owe narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Swiętego. Zaraz tedy apostołowie (co znaczy: posłańcy), opie-ając się na powadze proroctwa z psalmu Dawidowego, dobrali sobie - drogą losowania, w miejsce Judasza - Macieja, jako dwunastego, a otrzymawszy przyrzeczoną im moc Ducha Swiętego uzdalniającą do czynienia cudów i przemawiania, poczęli najpierw w Judei dawać świadectwo wierze w Jezusa Chrystusa oraz organizować społeczności kościelne, następnie zaś wyruszyli w szeroki świat i tę samą naukę wiary rozpowszechnili między narodami. Pr:r.y tej okazji pozakładali również Kościoły w poszczególnych miastach, od których to Kościołów wszystkie inne przejęły pierwociny wiary oraz ziarna nauki i przejmują je wciąż nadal, aż po dziś dzień - iżby mogły być Kościołami. Stąd też one, jako latorośle apostolskich społeczności koś<:ielnych, mają charakter Kościołów apostolskich. Każdą rzecz trzeba oceniać podług jej pochodzenia. Chociaż więc istnieje wiele rozmaitych Kościołów, to jednak w gruncie rzeczy jeden Jest tylko Kościół, który założyli apos tołowie, mianowicie ów Kościół pierwotny, z którego wszystkie inne biorą początek. Tym samym wszystkie Kościoły są również i pierwotne, i apostolskie, jako że wszystkie razem stanowią jeden tylko Kościół. O tej jedności świadczą wyraźnie: wzajemne współżycie w pokoju, nazywanie ~ię nawzajem braćmi, pr zestrzeganie wzajemnej gościnności trzy cechy, mające swą podstawę nie w czym innym, jak tylko w tej samej nauce wiary przekazywanej tą sa mą tradycją. 21 . I oto na tym właśnie polega nasze zastrzeżenie prawne : jeśli Pan Chrystus J ezus zlecił nauczanie apostołom, to nie wolno słuchać innych naucz:·c1e>li poza ustanowionymi przez Chrystusa, gdyż - z jednej strony nikt nie zna OJca, jeno Syn oraz ten, komu ::>yn ob)awli - z drugiej zaś strony - nic nie wskazuje, by Syn udzielił objawienia komuś innemu poza apostołami, których rozesłał celem głoszenia nauki objawionej. Czego zaś nauczali apostołow ie, inaczej mówiąc, jaka była treść udzielonego im objawienia, tego znów można dowieść nie inaczej, jak tylko za pośrednictwem Kościołów, które apostołowie sami pozakładali i w których osobiście nauczali czy to żywym słowem, czy też - jak póiniej bywało - za pomocą listów. To również należy do naszego zastrzeżenia. Jeśli zaś tak się rzeczy mają, zatem nie ulega żadnej wątpliwości, że za prawdziwą należy uważać każdą naukę zgodną z nauką Kościołów apostolskich, będących macierzą i źródłem wiary, jako że zawiera się w nich to, co otrzymały od apostołów, ci zaś od Chrystusa, a Chrystus od Boga; i na odwrót, z góry należy potępić jako kłamstwo wszelką naukę sprzeciwiającą się prawdzie wyznawanej przez te Kościoły oraz przez apostołów Chrystusa i Boga. Pozostaje więc tylko wykaza!:, ze to nasza doktryna, której regułę przytoczyliśmy powyżej, rzeczywiAcie Dalet}' c!o tradycji apostolskiej, a tym samym, że wszystkie inne doktryny .,
TERTULtAN; PRESKRYPCJ'A PRZECIWKO HERETYKOli
wynikiem kłamstwa. Pozostajemy w ścisłej lącmości z Kościołami apoctollldmi; oto, co świadczy, że posiadamy prawdę. (...) 32. Jeśli zaś jakieś (herezje) ośmielają się wciskać w czuy apostolakie, li.by się wydawało, że skoro istniały już za życia apostołów, zatem również apostolską przekazują tradycję, to możemy im pow1edzieć: niechże wskai.ą początki swych Kościołów; niech rozwiną szeregi swych biskupów i dowiodą, że ci biskupi drogą nieprzerwanego następstwa sięgają samych początków, tak, by pierwszego z nich mianowal oraz poprzedzał któryś z apostołów lub mężów apostolskich stale obcujących z apostołami. Bowiem w taki właśnie sposób bronią swej powagi Kościoły apostolskie, na przykład Kościół smyrneński, stwierdzający mianowanie Folikarpa przez Jana, czy też Kościół rzymski, powołujący się na ustanowienie Klemensa przez Piotra, czy wreszcie którykolwiek inny Kościół. Każdy z nich wymienia konkretną o~obę powolaną na biskupstwo przez samego apostoła, a tym samym pośredniczącą w przekazywaniu ziarna nauki apostolskiej. Niechże coś podobnego wymyślą heretycy, bo przecież chyba nic im już nie jest wzbronione, skoro odważają się na bluźnierstwa. Ale chociażby nawet wymyślili, to i tak niczego nie osiągną. Sama bowiem ich nauka, porównana z apostolską, zdradzi swą róż narodnością i sprzecznością, że nie pochodzi ona ani od żadnego z apostołów, ani od żadnego z mężów apostolskich. Apostołowie przecież nie różnili się między sobą w nauczaniu, a mężowie apostolscy nie nauczali czegoś przeciwnego niż apostołowie. Chyba, żeby któryś z uczniów apostołów ~przenie wierzył się temu, czego się od nich nauczył. Na tę to właśnie zgodność nauki będą się powoływać zawsze Kościoły, które nie mogą wprawdzie rościć sobie pretensji do bezpośredniego założenia przez apostoła czy męża apostolskiego - jako że powstały znacznie później oraz wciąż jeszcze powstają - ale które wyznając jedną i tę samą wiarę, mocą pokrewieństwa doktr;"Dalnego nie mniej od tamtych uważają się za apostolskie. Niechże więc wszystkie herezje próbują jakimś sposobem wykazać zarówno z jednego, jak z drugiego punktu widzenia swój apostolski charakter. Nie mają go - a tego, czego nie mają, wykazać nie potrafią. Toteż nie przyjmują ich do wspólnoty pokoju i łączności z sobą Kościoły będące z jednej czy drugiej racji apastolskimi, nie przyjmują zaś z powodu odmienności nauki, nie mogącej żadną miarą uchodzić za naukę apostołów. (...) 37. Wobec tego, że prawda jest przy nas - którzy się trzymamy tej samej reguły wiary, jaką Kościołowi przekazali apostołowie, im zaś Chrystus, a Chrystusowi Bóg - nie ma chyba żadnej wątpliwości, iż słuszną postawiliśmy powyżej zasadę iądając, by nie dopuszczać heretyków do powoływania się na Pismo święte, jako że i bez tego można dowieść ich niekompetencji w sprawach biblijnych. Skoro są heretykami, zatem nie mogą być chrześcija nami, ponieważ nie od Chrystusa przejęli wszystkie swoje wymysły, z racji których noszą miano heretyków. Nie będąc zaś chrześcijanami, nie mają też żadnego prawa do pism chrześcijańskich. Smiało możemy ich zapytać: )timje wy właściwie jesteście? Od kiedy istniejecie i skąd się wzięliście? Dlaczep wchodzicie na nasz teren, choć do nas nie należycie? Jakim prawem, Marcjonie, trzebisz mój las? Kto ci pozwolił, Walentynie, zmieniać bieg moich strDo mieni? Kto cię upoważnił, Apelłesie, do przesuwania moich granic? Ja ~ właścicielem gruntu, jak więc możecie wy, obcy, na nim siać 1 puaćP Do.... należy posiadłość, od początku ją mam, pierwszy wszedłem w jej po~dllll!tltllt. albowiem formalnie przekazali mi ją jej pierwotni włdcfclela. spadkobiercą apostołów. Jestem nim, bo tak sobie tak rozporządzili, tak zaprzyslę~ll. Was z pewnok~ ~~~~~~ l wyrzekli się, jako obcych, Jako swych wrog6w. C6ł uł 11- AntoJ.,.ta ...
-
wy, heret,.:y, jelte6ele w atownku do apostołów obcymi i wrogami, jak nie odmienno6ć nauki, którą każdy z was samowolnie i wbrew apostołom sobie stworzył lub teł od Innych przejął?
PRZECIWKO MARCJONOWI KSIĘGA
I
pisałem przeciwko Marcjonowi, uwidoczni się w niniejszym dziele, gdyż jest ono nowym opracowaniem starego materiału. Pierwsze dziełko zredagowałem nieco za pospiesznie. Przerobiłem je wit:c później, sporządzając nową, pełniejszą jego redakcję. Niestety, to drugie zepsuł mi pewien podstępny człowiek, naówczas brat (w Chrystusie), n później apostata: zanim jeszcze zdołałem je całkowicit> wykończyć, on ukradkiem powypisywał z niego pewne ustępy, porobiwszy przy tym mnóstwo blc;dów, l tak je opublikował. Trzeba było koniecznie wszystko poprawiać, ale przy tej okazji po. tanowiłem dorzucić trochę nowego materiału. Niechże się więc nikt z czytelników nie dziwi, że w niniejszej pracy, będącej jakby trzecią z kolei przeróbki\ drugiej redakcji, a w rzeczywistości redakcją pierwszą, znajd1ic pewne odchylenia od tego, co dawniej pisałem. Pont u nazwano ,.gośdnnym" (euxinus), ale chyba tylko na urągowisko, bo przeczy temu sama jego natura. Już chociażby ze względu na położenie trudno go nazwać gościnnym, gdyż jest tak odcięty od wszystkich bardziej przez ludzi uczęszczanych mórz, jak gdyby się wstydził swego barbarzyństwa. Okolice tamtejsze zamieszkuje (o ile n~ ruchomych wozach można mieszkać) ludnost jak najbardziej okrutna, nie mająca stałego miejsca pobytu, wiodąca życie półdzikie, nic przebierająca w zaspokajaniu namiętności, które nawet ukrywane ·dradza kolczan wiszący u jarzma, na wypadek, gdyby się zbliżał ktos niepowołany Podczas uczt Pontyjczycy zjadają, razem z mięsem bydląt, poćwiartowane trupy swych rodziców, klnąc przy tym na wszelkie sposoby, jeśli r.:i~so nieb1szczyka okazuje się niezdatne do jedzenia. Bezwstydne niewiasty pontyjskie obnażają całkowicie piersi, przy zajc:ciach codziennych posługują się siekierą i wolą raczej wojować, niż wychodzić za mąż. W Poncie nawet niebo je·.t stale pochmurne, słońca niemal n\e widać, powietrze to jedna wielka mgła, przez cały rok panuje zima, a jedyny wiatr, to ostry, przejmujący akwilo ... Wody mają Pontyjczycy tylko tyle, ile jej zdołają wytopie z rozgrzanego ogniem lodu, rzeki ich bowiem są zawsze zamarznięte, a góry zawsze pokryte śniegiem. Wszystko martwe i suche, wszystko dzicz, podobna do tej, jaką opisują bajki, opowiadające czy to o ofiarach Taurów 11, czy o milosciach Kolchów n, czy o cierpieniach Kaukazów. Ale cale to barbarzyństwo i cały ów smutek Pontu jest i tak jeszcze niczym wobee najbardziej barbarzyńskiego i smutnego faktu, że w tym właśnie Pon-
l. Cokolwiek dotychczas
również
10
Pont - g6rzysty kra! w
wybnety Moru Czarnego.
p6łnocno-wschodnlej
Azji Mniejszej u
południowych
• Akwllo- wiatr północny. n Taurowic - dziki lud sarmackl • Kolchowie- miest.kańcy Kolchldy, kraju mlędzy Mor:tem Czarnym a Kauka·
urn.
-
TUTULJAN: PRZECIWKO MAJliClONOWI
cle urodził alę Marcjon - warchol 1orazy od Scyty "• w16częga włębzy od Hamakaoba ••, dzikośdą pn.ewyiszaj~y Masageta u, a zuchwałością Amazonkę ••, clemniejszy niż chmura, przykrzejszy niż zima, więcej zwodniczy niż Istr ••, bardziej przepaścisty niż Kaukaz. I cóż się potem dziwić, że taki człowiek w blutnierczy sposób wypruwa wn<:trznoścł samemu prawd7.lwemu Prometeuszowi .., to jest Bogu wszechmocnemu, okazując się dzikszym od dzikich bestii swego barbarzyńskiego kroju -- bo niby jakiś bóbr kastruje ciało ludzkie, pot<:piając molteństwo, bo niby żorJoezna mysz pontyjska gryzie na strzępy Ewangelie;. Może byś, Pontyjczyku, znalazł uznanie u !ilozofów, ale nigdy nie znajdziesz go u chrześci jan. Niby biedna psina chodził niegdyś Diogenes w poludnie ze świecą, starając się znaleźć człowieka; ty, Marcjonic, znalezionego już przez siehle Boga utraciłeś, gdyś zgasił świaUo swej wiary. Nawet sami uczniowie Marcjona nie zaprzeczają, że zrazu wyznawał on wiarę taką jak my. Dowodzą tego również jego li.~ty, pisane jak gdyby w tym właśnie celu, by go już bez zastrzeżeń można było uznać za heretyka, skoro wyrzekł się tego, czym wszak niegdyś był, a obrał to, czym dawniej nie był. Bowiem nic ulega wątpliwości, że herezją jest ws?ystko, co później zostało wprowadzone, natomiast prawdą wszystko, co jako prawda przekn7.ywane było od początku. Omówilem to już zresztą dokladniej w spccj:llnej rozprawie przeciwko heretykom, w której bez wchodzenia w szczegóły ich nauki wykazałem im przy pomocy samego tylko argumentu z "preskrypcji", ie sq heretykami. Wartości tego argumentu nic umniejsza bynnjmniej okoliczność, źe teraz podejmuję szczegółowe zbadanie nauki naszego przeciwnika; czynię to tylko dlatego, aby nie uszło czyjejś uwagi, w czym tkwi główne zagadnienie sporne. 2. Przyjmuje mianowicie nasz Pontyjczyk istnienie dw6ch Bogów, nic zdając
sobie sprawy,
że
w ten sposób
wpływa
niejako
między
dwie Syropie-
gady .., które muszą spowodować jego katastrofę. Jeden z tych Bogów to nasz Bóg-Stwórca, którego istnienia nie mógł zaprzeczyć - drugi ZliŚ to już jego własny bóg, którego istnienia nie potrafił udowodnić. Natchnienic do tego rodzaju pomysłu zaczerpnął z fragmentu zupełnie jasnej wypowiedzi Pań skiej (Mt 7, 18) o drzewie dobrym i drzewie złym, która to wypowiedt odnosi się przecież nie do bogów, lecz do ludzi, i stwierdza tylko tyle, że dobre drzewo nie rodzi złych owoców ani złe drzewo dobrych, to znaczy, że kto dobrze myśli i wierzy, nie czyni tle, kto zaś żle myśli l wierzy, nie czyni dobrze. Gdy już zmęczył się bezustannym walkowan!em kwestii pochodzenia :rla, a do tego jeszcze stępił swój umysł chorobliwą ciekawością, nagle posłyszał, jak sam Stwórca oświadcza: "Jam jest, który stwarzam zło" (por. Iz 45, 7). Raz tedy uczepiwszy się myśli, iż Stwórca jest sprawc4 zła, oraz rozważa~ • Scytowie - ludy niegdyś zamieszkuJące obszar mf~dzy Karpt~taml a DaneiDo znani z rozbójniczego trybu tycia. .. Hamaksobowie koczujące plemiona scytyjslde lub sarm1dde. Polłull..a się specjalnym wozem zwanym bamaksa. •s Masagecl - wojownicze plemię koczownicze w A&JJ, na wsch6d od . . . . Kaspijskiego. ., Amazonki - mityczny ród walecznych kobiet zamfenkałycla D8d 'IIT-•a~~~MIJIIll(l. rzeką wpadaliiCił do Mona KupiJsldeco. 61
lstr- Dunaj.
.. Prometeusz - legendaru,y dobrCJC:Z7{lea 1adlko6c:L B)' moc:11 ...-ykradł Zeusowi ogłei'l, za co IOitał pniJiiUclliD codziennie przylat)'Wał orzeł l rouurp,..ał mu • Symplepd)o - chrle slrałllte ~ D8
TrackleJO.
-
EWANGELIA W LACJJ98KDC.J 8ZACll:
inne jeszcze argumenty, które może nawet zdolne s' przekonać kogoś, kto ma przewrócone w głowie, coraz bardziej począł się utwierdzać w przekonaniu, że owo złe drzewo, rodzące złe owoce- czyli zło -to nikt inny, tylko Bóg-stwórca a skoro tak, to musi istnieć jeszcze jakiś inny Bóg, który by odpowiadał drzewu dobremu, rodzącemu dobre owoce. Ponieważ zaś u Chrystusa stwierdził rzekomo postawę duchową zupełnie odmienną od postawy Stwórcy, polegającą mianowicie na samej tylko czystej ~ob;oci,. łatwo już z tego wyciągnął ostateczny wniosek, iż w Chrystusie obJaw1ło s1ę zupełnie nowe, nie znane dotychczas Bóstwo. W ten sposób za pomocą zaledwie odrobiny kwasu zaprawił heretyckim posmakiem całe ciasto wiary. Pornocnikiem zaś jego przy tym był niejaki Cerdon 46, właściwy twórca owego skandalicznego pomysłu. Wydawało się obu ślepcom, że we dwójkę łatwiej wypatrzą swoich dwóch Bogów, ale cóż się dziwić, że nie potrafili dostrzec, iż w rzeczywistości jest tylko Jeden Bóg? Wszak ludziom o chorym wzroku jedno światło zawsze dwoi się łub troi w oczach. Tak tedy Marcjon najpierw jednego Boga, którego istnieniu nie mógł zaprzeczyć, zniszczył oszczerstwem, twierdząc, że jest sprawcą zła, drugiego zaś wymyślił, każąc mu być sprawcą dobra. Jak zaś podzielił między nich obu naturę boską, wyjaśnimy to w toku polemiki. 3. Oto podstawowe w całej problematyce wielości Bogów zagadnienie: czy w ogóle można przyjąć istnienie ich dwóch? Pytanie to, o ile nie dotyczy ono tylko przenośni poetyckiej lub wyobraźni malarskiej, zdolny jest postawić tylko heretyk. Dla prawowiernego bowiem chrześcijanina sprawa jest jasna: albo Bóg jest jeden, albo Go nie ma. Łatwiej uwierzyć w to, iż Bóg nie istnieje, niż że jest taki, jakim być nie może. Stwierdzić zaś, że musi On być tylko jeden, nie jest bynajmniej trudno, wystarczy dobrze zastanowić się nad tym, kto to jest właściwie Bóg? Jeśli czło\viek może w ogóle coś orzekać o Bogu, to twierdzę, o czym zresztą wszyscy są wewnętrznie przeświadczeni , że Bóg, jako istota odwieczna czyli niezrodzona i niestworzona, bez początku i bez końca, jest pełnią bytu, największą wielkością (su.mmu.m magnu.m). Wieczność bowiem, będąc sama w sobie su.mmu.m magnu.m, sprawia, że takie jest również wszystko inne, a więc i sposób istnienia, i rozum, i moc, i władza. Ponieważ w tym wszyscy się zgadzają (zaprzeczyć bowiem może jedynie ten, kto stojąc na przeciw~ nym stanowisku, a więc uważając Boga za najmniejszą małość, czyli nicość - po prostu twierdzi, że Go w ogóle nie ma), zatem pytam: pod jakim warunkiem su.mmu.m magnum może istnieć? Odpowiedź jest tylko jedna: pod war~nkiem, że nie znajduje nic sobie równego, inaczej mówiąc, że nie ma d~ug1ego su.mmum magnum. Gdyby bowiem było, musiałoby być równe pierwszemu, a wówczas znów to pierwsze nie byłoby już samo summum n:agnum, jako że mając. co~ so~ie r~wnego, nie spełnialoby już owego zasad· m_czego warunku, pod Jakim Jedyme ma- że tak powiem- prawo istnieć. N1~ ~ogąc z~ś mie_ć nic sobie rów~ego, su.mmum magnum musi być z koniecz~ nosc1 t~lko Jedno Jedyne; gdyby me było jedyne, nie mogłoby w ogóle istnieć. Słuszme tedy naucza nas prawdziwa wiara, gdy głosi: Bóg, czyli owo sum· mum ~~nu~, albo Jest J~e~, albo wcale Go nie ma. Słowa te rozumiemy oczywiScle rue ~ t~ sens1e, Jakobyśmy powątpiewali w istnienie Boga, lecz w. tym ~naczem~, ze Ten, w którego istnienie wierzymy, jest taki, że gdyby rue by~ )ed_en,_ me bylb~ B~giem, j~ko że nie byłby już summum magnum ( ...). Tak Więc, )alóegokolw1ek tnnego Jeszcze boga usiłowałbyś wprowadzić, oprócZ • Cerdon - nauczyciel Matciona.
TERTULlAN:
PRZEC~KO
MARCJONOWI
-
~ego Jed!lleio, nie potrafiłbyś obronić jego bóstwa inaczej, jak tylko przyma-
Jąc .m~ 1stotną cechę boskości, mianowicie wieczność, a wraz z nh' również ~o, ze J_e~t _summum ma_gnum. ~le c~hy nie mógłbyś mu przypisać, skoro JStotą JeJ Jest to właśiiJe, by rue rmeć ruczego sobie równego i przysługiwać
U:j
tylko jednemu, nigdy dwom. 4. Odpowie może ktoś: wsza~ mogą istnieć dwa oddzielne summa magna, wyodrębnione w swych gramcach; przykładem tego są liczne królestwa ziemskie, z których każde - w swoich granicach - stanowi niejako osobne summum magnum, a przecież rzeczy ziemskie należy pojmować na podobieństwo rzeczy Boskich. Jeślibyśmy taką argumentację uznali za słuszną, nic nam już nie przeszkadza iść dalej i przyjąć nie tylko trzeciego i czwartego boga, lecz nawet tylu bogów, ilu jest królów ziemskich. Ale przecież chodzi nam w tym wypadku o Boga, którego najistotniejszą cechę stanowi właśnie to, że jest z niczym nieporównywalny, jak stwierdza to nie tylko Izajasz, względnie sam Bóg przez Izajasza, gdy mówi: "Do kogóż mię przyrównacie?" (40, 18), lecz również sama natura. Niewątpliwie sprawy ludzkie mogą być podobne do spraw boskich, ale absolutnie nie mogą one być podobne do samego Boga jako takiego; co innego bowiem to, co boskie, a co innego sam Bóg. A już najmniej wolno poda wać za przykład summi mag ni króla zieitJSkiego. Król bowiem co prawda jest na swym terenie pewnego rodzaju summum magnum, jednakże chociażby nie wiedzieć jak zbliżał się pod tym względem do Boga, zawsze stoi niżej od Niego, wskutek czego przy jakimkolwiek zestawieniu z Bogiem traci od razu na Jego korzyść całą swą summam magnitudinem. Toteż podawanie za przykład czegoś, co w zestawieniu z Bogiem samorzutnie już przestaje istnieć, nie ma najmniejszego sensu. Zresztą, czy nawet gdy chodzi o samych tylko królów ziemskich, można w ogóle mówić o wielu równych sobie summa magna? Zawsze przeciez będzie wśród nich jakieś jedno summum magnum, to jest jakiś największy i najpotężniejszy ze wszystkich, król królów, górujący nad innymi swą wladzq i przez to stanowiący jak gdyby najwyższy szczyt wszelkiego królowania. Jeślibyśmy zaś nawet wyobrazili sobie królów innego rodzaju, mianowicie takich, którzy wspólnie rządzą jakimś zjednoczonym państwem, to i w tym wypadku musielibyśmy ostatecznie dojść do wniosku, że właściwie wszyscy oru stanowią tylko jedno zbiorowe summum magnum, gdyż żaden z nich, brany z osobna i zestawiany z inn,ymi pod względem czy to stanu posiadania, czy mocy, nie wyrasta sam tak ponad drugich, by można go uznać za summum magnum. Tak więc summum magnum brane w oderwaniu wydaje się być rozliczne,
brane jednak in concreto jest w gruncie rzeczy tylko jedyne, zarówno z punktu widzenia swych zdolności (viribus), jak swej natury i swego bytu (stacu). Konsekwentnie jeśli ktoś zestawia z sobą nawzajem dwóch Bogów, niby dwóch królów dwa summa magna, to w wyniku tego zestawienia mote tylko jednemu z nich przyznać charakter summi magni, gdyż summum magnum <>znacza nie co innego jak zwycięstwo nad współzawodnikiem będ4CJID wprawdzie magnus, ale nie summus, każdy zaś zwycięzca po wyelimiDowallill współzawodnika pozostaje na placu zawsze sam tylko jeden. jako wJfllitiiJIY posiadacz swej przewagi. Cały powyższy łańcuch rozumowania prowadzi zatem do Dieunłlm 1 11. . wniosku, że pozostaje tylko albo zaprzeczyć, iż Bóg jest ntmnlltD lll$01111 ~ na co się nikt rozumny nie zgodzi - albo nie uważa~ juł llfllllr8G a _.... Bogu summum magnum.
i
-
KSIĘGA
D
S. A teraz, o psy W)'laniane precz przez Apostoła (por. Ap 22, 15), azczekaj•ce _na. Boga prawdziwego - przejd~y kolejno ~szystkie wasze zarzuty. Oto. Jakie Sll te ogryzane przez was kośc1 argumentacji: Jeśli .B6g jest dobry powiadacie, jeśli zna rzeczy przyszłe i może uchylić zło, to dlaczego dopuścił, że człowiek, którego stworzył na obraz i podobień stwo swoje, a nawet udzielił mu, wraz z dusz4, czegoś ze swej natury - dlaczego dopuścił, że ten człowiek usidlony przez diabła sprzeniewierzył się Prawu i skazał sam siebie na śmierć? Gdyby ów Bóg był dobry i rzeczywiście nie chciał, by się coś takiego stało, gdyby był wszecbwiedt"'CY i przewidywał, co się zdarzy. gdyby był wszechmocny i potrafił to, co ;,i~ zda rzyło, uchylić, to w żaden sposób nie mogłoby dojść do tego, gdyż przy wymienionych trzech przymiotach Boskich byłoby to niemożliwe. Skoro jednak faktycznie doszło, to dowód, że nie można wierzyć an1 w dobroć, ani we wszechwiedzę, ani we wszechmoc Boga. Jeśli bowiem nic zdarzyloby się tak, gdyby Bóg był dobr y, wszechwiedzący i wszechmocny, to chyba tylko dlatego się zdarzyło. że On takim nie jest. W odpowiedzi wypada mi oczywiście przede wszystkim udowodnić istnienie w Bogu zakwestionowanych przymiotów: dobroci, wszechwiedzy i wszechmocy Xie b~ę się jednak długo nad tym rozwodził, ja ko że już stwierdził to sam Chrystus. Powołam się więc tylko na same dzieła S twórcy. Wszystkie one świadczą w każdym razie o dwóch Jego przymiotach: o dobroci, jako że same są dobre - cośmy już poprzedmo wykazali - oraz o wsz. chmocy, jako że choć ich tak w iele, zostały wszystkie powołane do bytu z nicości. Bo chociażby nawet - jak t-wierdzą niektórzy - zostały uczynione z jakiejś pramaterii, to i tak właściwie powstały z nicości, gdyż nie były od razu tym, czym są teraz. Wre~ ·cie, przynajmniej dlalego są one tak wielkie, że są dobre, i przynajmniej dlatego Bóg jest wszechmocny, że jest Panem wszy,;tkiego. Co zaś do wszechwiedzy Bożej, to czy trzeba jej jeszcze osobno dowodzić, skoro tylu jest jej świadków, ilu było proroków? Zresztą u Stwórcy wszechwiedza jest tylko prostq koniecznością tego, że jest On właśnie Stwórcq, bo przecież Stwórca musi chyba wiedzieć o wszystkim, co stworzył, a stwarza to, co jako z góry sobie znane postanowił stworzyć. Z pewnością więc przewidział pierwszy grzech, bo gdyby go był nie przewidział , nie byłby ustanowił tań już z góry specjalnej s:~nkcji w postaci śmierci. Je~li natomiast, mimo ii Bóg posiadał taką moc, wobec której nie mogło i nie pow!nno było , potkać człowieka nic złe~o. faktycznie zaś spotkało go nieszczęście, to przyczyna tego )..zaJa widocznic tylko po stronic człowieka. Zbadajmy zatem, co takiego było w położeniu czlowlekn, co ~powodowało rzecz, której spra wcą nic jest Bóg. Otóż stwierdzam, ze Bóg obdarzył człowieka wolną wolą oraz zdolności~ ro7porządzan la ·.amym sobq i w tym właśnie widzę przede wszystkim obraz Bozy i podobień5lwo Boze w człowieku Nie w wyglądzie bowiem oblicza, ani w kształtach ciała ludzkiego, odmiennych u poszczególnych ludzi, wyraża się owo podobieństwo, lecz w tej substallcji, k tórą czlow1ek zaczerpnął z samego Boga, mionowicie w duszy ludzkiej, posiadającej tak jak Bóg wolną wo1~ i zdolność rozporządzania sobą. Taki stan człowieka znajduje potwierdzenie również w fakcie nada nia człowiekowi przez Boga przykazania rajsldego (p!erv;szego Prawa). Nie dawałby go bowiem Bóg temu, kto by nie b,t zdolny sam decydować o jego wykonaniu, ani też Bóg nie groziłby za i810 przekroczenie śmiercią temu, kto by nie posiadał na tyle wolnej woli, by je móc przekroczyć. Ale także wszelkie późniejsze prawa Boże zaldadały z górJ, te Bóg dał człowiekowi do wyboru dobro lub zło, życie lub śmierć. Te 1aD14
TERTITLIAN: PRZECIWKO MARCJONOWI
Dl
wolność woli, dał cały w
zdolnej zarówno do posłuszeństwa, jak nieposłuszcń•twa. Zakła ogóle porządek karnoki moralnej, oparty na przykannlach Boskich, którymi Bóg i nawołuje człowieka, i grozi mu, i napomina go.
KSIJ;GA lV
l. Rozpatrzmy teraz wszystkie poglądy i całą argumentację bezbożnego Marcjona w świetle samej j!!go ,.Ewangelii", to jest tej spośród naszych Ewangelii, którą przerobiwszy i sf•łszowawszy uznał za swoją. Celem pouczenia, w co i jak należy wierzyć, >porządził on do niej pewnego rodzaJU dodatek w postaci dzieła, któremu, lmytezy. Mógłbym wprawdzie uporać się z owymi Antytezami w otwartej walce wręcz, atakując poszczególne twierdzenia Pontyjczyka, lecz uważam, że korzystniej będzie wykazać ich bezsens w świetle samej Ewangelii i wraz z Ewangelią, dla której są przeznaczone. Zresztą jakże łatwo unieszkodliwić je przy pomocy preskrypcji, to znaczy najpierw uznając je, godząc się na nie, przyznając im słuszność, by następnie już jako nasze - same tym bardziej zwróciły się przeciwko Marcjonowi, wstydząc się ślepoty swego autora. Tak więc przyznaję bez zastrzeżeń, że o inny porządek chodzi w ekonomii Stwórcy w Starym Testamencie, a o inny w ekonomii Chrystusowej w Nowym Testamencie. Nie zaprzec;:am bynajmniej, że w każdej z nich odmienna jest treść nauki, odmienne wskazania moralne, odmienne przepisy prawno-dyscyplinarne. Tylko że przy tym wuystkim twierdzę, iż cala ta różnica pochodzi od jednego i tego samego Boga, który ją zarówno świadomie wprowadził, jak wyraźnie o niej nauczał. Niegdyś już przepowiedzlał Izajasz, że ,.z Syjonu wyjdzie prawo Pańskie a z Jeruzalem nauka Pańska" (2, 3 n.) - oczywiście jakieś inne prawo i jakaś inna nauka. ,.I będzie on - mówi dalej prorok - rozsądzał między narodami i pociuał do odpowiedzialności lud rozliczny'' - co maczy, ze v.-szyscy, którzykolwiek uwierzyli, nie tylko spośród narodu żydowskiego, lecz również spoiród narodów pogańskich, będą w surniemu sqdzeni i pociągani do odpowiedzialności za dawny błąd przez nowe prawo Ewangelii oraz nową nauk~ apostols~ tak, że ,.przekują miecze na lemiesze, a dzidy to jest pewien rodzaj oszezep6w - na sierpy''; inaczej mówiąc, dusze dzikie i nieokrzesane zmie~ u dusze prawe i czyniące dobro. I powiada jeszcze Izajasz: "Słuchajcie, słuchaj cie, ludu mój i królowie, nastawcie uszu na głos mój, bo prawo wynJjcbde ode mnie, a sąd mój na światło narodów" (51, 4) - ten mianowicie qd. ~ rym osądził i postanowił, że również narody pogańskie należ)o ohrleal6 .... wem i nauką Ewangelii. Prawem - o którym mówi również Dawid (PIIł, 1), nazywając je ,.nienagannym i doskonałym, i nawracaMcym dullt", aąll zwracającym ją od bałwanów ku Bogu; naukę zaś o Izajasz powiada: ,.Albowiem obcięt4 mowę uczyni Pau -ii;iiii.~·ilill!!' też rzeczywiście Nowy Testament został skr6caay pna 111 Prawa, utrudniających postępowanie człowieka. świętokradcy
-
Ale po cóż IIIDOżyć cytaty, skoro tenże Izajasz zupełnie wyratnie zapowiada odnowienie, jakiego kiedyś dokona Stwórca. "Nie wspominajcie - mówi on - rzeczy pierwszych i nie zwracajcie uwagi na dawne, albowiem to, co stare, przeminęło, a rodzi się nowe: oto czynię nowe rzeczy, które się niebawem objawią" (43, 18 n.). To samo głosi Jeremiasz, w słowach: "Uprawiajcie od nowa ugór nowy, a nie siejcie na cierniu i obrzezajcie obrzezaniem serca wasze" (4, 3 n.). Na innym zaś miejscu mówi: "Oto przyjdą dni, mówi Pan, a uczynię z domem Jakubowym i domem Judy testament nowy, nie taki testament, jaki uczyniłem z ojcami ich w on dzień, w którym ich wywiodłem z ziemi egipskiej" (31, 31 n.). A zatem (Stwórca) stwierdza wyraźnie, że Stary Testament jest tylko czymś czasowym i zmiennym, wieczny zaś testament przyrzeka dać dopiero później. Mówi bowiem przez usta Izajasza (55, 3): ,Słu chajcie mię, a żyć będziecie; i ustanowię wam testament wieczny" - przy czym dodaje: ,.Wylewając na was, co święte i wierne jest Dawida", aby za. znaczyć, że ów testament rozpocznie się z Chrystusem, którego pochodzenie od Dawida przez Maryję przepowiedział już wcześniej, mówiąc w podobień stwie, iż wynijdzie różdżka z korzenia Jessego (11, l n.). Tak więc według proroka sam Stwórca miał dać kiedyś inne prawa i inne nauki, i nowe postanowienia testamentu; nawet same obrzędy ofiarne miał ustanowić inne, skuteczniejsze i, jak powiada Malachiasz (1, 10 nn.), przeznaczone również dla pogan (...). Gdzie zaś następuje odnowienie, tam z konieczności następuje i zmiana, zmiana zaś pociąga za sobą różnicę między tym, co było, a tym, co jest; następstwem zaś różnicy bywa przeciwieństwo. Nic nie może się zmienić, by zarazem nie stało się inne, niż było poprzednio, a znów nic nie może stać się inne, niż było poprzednio, by nie znalazło się w pewnym przeciwieństwie do lego, czym poprzednio było. Do tej samej więc przyczyny należy odnieść zarówn'J orzeciwieństwo jak i różnicę, do tej samej przyczyny zmianę jak i odncwę. Ten sam, kto zadecydował o zmianie, wprowadził również przeciwieńst·.vo; ten sam, kto zapowiedział odnowę, przepowiedział także różnicę. Na jakiejże tedy podstawie z różnicy między rzeczami wnioskujesz od razu o odrębr.ości mocy? Po cóż przykłady antytez wykorzystujesz przeciwko Stwórcy, skoro możesz je dostrzec już. w samych Jego zamiarach i postanowieniach? Powiada on: "Ja zabiję i uzdrowię", "stwarzając zło i czyniąc pokój" (Pwt 32, 39; l z 45, 7). Zwykłeś przyganiać Mu te słowa, dopatrując się w nich dowodu Jego zmienności i niezdecydowania, jako że zakazuje tego, co sam nakazał, a znów nakazuje to, czego sam zakazał. Dlaczegóż wobec tego róo,~,-niei wszystkich innych twoich antytez nie zaliczyleś konsekwentnie do rzędu naturalnych właściwości Stwórcy, który według ciebie zawszę się samemu sobie sprzeciwia? Co prawda bez tego rzekomego sprzeciwiania się nie można by przecież nawet wyobrazić sobie świata , który o ile się nie mylę - także w Poncie zbudowany jest z rozmaitych substancji, nawzajem się sobie sprzeciwiających. Toteż chcąc być konsekwentny, powinieneś był właś ciwie najpierw przyjąć odrębnego Boga światła i odrębnego Boga ciemności, a dopiero później na tej samej podstawie twierdzić, że inny jest Bóg Prawa starozakonnego, a inny Bóg Ewangelii. Bo przecież chyba zbyt jasne jest by trzeba było tego dowodzić - że ten, którego dzieła i zamiary składają się z antytez, również w swych tajemnicach musi zawierać antytezy.
TERTOI.IAN: O Duszy
O DUSZY l. Z Hermogenesem 47 polemizowałem wyłącznie na temat pochodzenia duszy, którą on wywodził z materii, a nic z tchnienia Bożego. Obecnie chcę poruszyć dalsze problemy związane z duszą i dlatego będę polemizował przede wszystkim :t filozofami (...). 3. Gdyby nas nie musiały wypróbowywać herezje, to i r, filozofami, praoj?ami ws:tystkich heretyków, nie potrzebowalibyśmy się spierać o duszę. N1estety ju:i; Apostoł pr:tewidywał, że !ilozofia zacznie kiedyś podważać prawdę; dlatego gdy tylko pomał z bliska Ateny, miasto słynne z gadatliwości, oraz pokosztował w nim osobiście ze wszystkich kramików wiedzy i wymowy. zaraz wygłosił swą znaną przestrogę (Kol 2, 8). Bo też stamtąd właśnie wzięły początek wszystkie ludzkie spekulacje na temat duszy, których autorzy mieszają wino z wodą. Jedni przeczą jakoby dusza była nieśmiertclna, inni przymają jej więcej niż nieśmiertelność; jedni spierają się o jej substancję, inni o jej formę, a jeszcze inni o poszczególne jej właściwości: jedni twierdzą, że skądś tutaj przybywa, inni że dokądś stąd odchod:ti - cała zaś rozbieżność ich poglądów zależy od tego, czy opierają się na powadze Platona. czy na przebojowości Zenona, czy na pedanterii Arystotelesa, czy na odczuciach Epikura, czy na marzeniach Heraklita, czy na wariactwach Empedoklesa Zaiste mogłoby się wydawać, że to tylko przez pomyłkę naukn Boska przyszła na świat w Judei, a nie w Grecji, lub też że Chrystus popełnił błąd, wysyhjąc na głoszenie swej nauki rybaków, a nie sofistów. Skoro jednak filozofia zatruwa swymi oparami czyste powietrze prawdy. zatem obowiązkiem nas, chrześcijan, jest usuwać te opary, zwalczając stare filozoficzne doktryny i przeciwstawiając im doktrynę niebiańską, to jest naukę Pana. by miszczyć zarówno sidła, w które filozofowie chwytają pogan. jak pułapki, które heretycy zastawiają na wierzących. Ponieważ zaś już w polemice z Hermogenesem wykazałem, że dusza wzięła początek z tchnienia Bożego, a nie z materii o czym wyrażnie świadczą słowa Objawienia: "I tchnął Bóg w twarz człowieka tchnienie żywota, i stał się człowiek duszą żywą" (Rdz 2, 7) nie będę więcej wracał do tej kwestii mającej już swój tytuł i swego heretyka, lecz przejdę raczej do innych zagadnień. 4. Określiwszy pochodzenie duszy, trzeba z kolei zbadać jej istotę. Stwierdziliśmy uprzednio ••, że dusza pochodzi z Bożego tchnienia; wynika z tego, że miała ona początek. Wpra\vdzie Platon temu zaprzecza i utrzymuje, że dusza jest niezrodzona i nieuczyniona, my jednak uważamy, że skoro miała początek, musiała zostać zrodzona i uczyniona. Swiadomie podkreślam: uodzona i uczyniona, gdyż czym innym jest być zrodzonym, a czym innym uczynionym; zrodzone bywają tylko istoty żywe. Oczywiście, jeśli okolicmości nie wymagają rozróżnienia, można czuem używać na przemian obu określeń i coś uczynionego nazywać zrodzonym, jako że ostatecmie wszystko, co zostaje powołane do bytu, w pewien sposób się rodzi; tak samo twórcę moGla w pewnym sensie nazywać ojcem, jak to czyni Platon. Gdy jednak chodzi o wyrażenie naszej wiary, uważam, że należy koniecznie zaznaczyć, j j du.ua jest zarówno uczyniona jak zrodzona, gdyż pod jednym i drugim wzgl~llll pogląd naszego filozofa rozbija się o autorytet proroków.
" Hermogenes - kartagiński lJlozof, IDOSb'lr. Tertullan pisze ok. 200 r. specjalny traktat do~~Dat1CIDo-polemJC~DT. • W zaginionym traktaele Pradvllu> H~*""'-
.. 5. Nie~tpiJwie powoła się on na jakJegoś Eubulusa u, Kritolaosa ", Ksenokratesa •• lub zgadzaj~eeJo aię z nim w tym punkcle Arystotelesa. Może nawet przytoczy jeszce innych świadków, by od razu zaprzeczyć również cielesności duszy; niechże jednak pamięta, że więcej jest takich, którzy duszę uważają za coś cielesnego. Mam na myśli nie tylko skrajnych materialistów, a więc: Hipparcha i Heraklita 62 , uważających duszę za ogień, Empedoklesa 11 i Krytjasza u, utożsamiających ją ze krwią, Epikura n, wyobrażającego ją sobie jako zespół atomów dających w połączeniu ważkie i wymierne ciało, wreszcie perypatetyków, dopatrujących się w niej jakiejś nieznanej piątej substancji. Zaliczam tu także stoików, pojmujących duszę jako ducha - czyli niemal tak jak my, bo duch i tchnienie to to samo - a jednak nie zaprzeczających bynajmniej jej cielesności (...). 6. Platonicy starają się podważyć takie stanowisko argumentem nie tyle silnym co sprytnie ułożonym. Powiadają: wszelkie ciało jest albo ożywione, albo nieożywione; nieożywione bywa porusza.n e od zewnątrz, ożywione od wewnątrz; dusza jednak nie może być poruszana ani od zewnątrz, bo żyje, an1 od wewnątrz, bo jej zadanie polega na poruszaniu obcego organizmu cielesnego, a nie siebie samej; z pewnością więc nie jest ona ciałem. Przede wszystkim dziwię się, jak można opierać argumentację na założeniu, które zupełnie nie stosuje się do duszy. Wszak dusza nie należy ani do ciał ożywionych, ani do nieożywionych, gdyż to ona właśnie ożywia inne ciała, jeśli w nich istnieje, lub nie ożywia, jeśli nie istnieje. Nie mogąc być równocześnie podmiotem i przedmiotem swego działania, nie może też być ożywioną ani nieoi.ywioną. Kiedy mówimy .,dusza", rozumiemy przez to samą substancję ożywiającą. Skoro zaś ta substancja nie należy do kategorii ciał ożywionych lub nieożywionych, nic można też do niej stosować alternatywy o poruszaniu z zewnątrz lub z wewnątrz. Ponadto, jeśli nawet przyjmiemy z Platonem, że właśdwością ciała jest być poruszanym od zewnątrz, to tym bardziej trzeba duszę uważać za substancję cielesną, ponieważ, jak wykazaliśmy wyżej, bywa ona w chwilach natchnienia proroczego lub opętania poruszana przez coś istniejącego poza nią, czyli od zewnątrz, co więcej, jeśli tylko ciało może być poruszane przez coś poza sobą, to tym bardziej tym, co porusza, może być tylko substancja cielesna. Wiemy jednak. że właśnie dusza porusza wszystkie członki naszego organizmu cielesnego, że właśnie jej akty woli uzewnętrznia ją się w naszych czynnościach cielesnych; ona pobudza nogi do chodzenia, ręce do dotykania, język do mówienia, niby jakiś osobliwy motor wewnątrz na' działający. Czy mogłaby to robić. gdyby sama nie była czymś cielesnym? C;:y mogłaby pobudzać do działania rzeczywistość realną (rem solidam), gdyby sama była czymś nicrealnym (res vacua)? Ale - zauważają - w człowieku istnieją dwa odrębne organy poznawcze: zmysły i intelekt; jakości rzeczy cielesnych, takich jak ziemia czy ogień, poznajemy zmysłami: dotykiem lub wzrokiem, natomiast jakości rzeczy bezu Eubulu~ Chr~•tusem.
z Milelu -
filozof ze
szkoły
megarejskiej
działający
w v w. przed
" Kritolaos - filozof grecki z Fasolis w Llkli, perypatetyk. " Kscnokra\es z Cball.cdonu (396-314) - wybitny filozof drugi po Platonle ' Soeu<'ppn,\e ,cholaracha Akndemii. ' " Ileraklit z Efezu - !ilozof grecki VIN w. przed Chrystusem głosU bezustanny ruch \ ~ią1:,le >tawanle sic: rzecz~'istości, oraz tezc:, źe u podstaw wszystkich zjawisk !czy sprzeczność atanowląca istotę bytu. Do jego kręgów naletal prawdopodobnie niejaki Hipparch. u Empedokles z Agrygentu Cna Sycylii) - filozof grecki. .. Krytiasz - sonata, polityk. u Epikur ::- tUozof grecki {Ml--211 przed Chrystusem), wyznawca atomistyezneJ \eOrll ma\eru.
TERTtlt.IAN: O DUB?.Y
-
cielesnych, takich jak dobro czy zło, poznajemy Intelektem; ponieważ. jako6c:l duszy Sfl przedmiotem poznania intelektualnego, a nie zmysłowego zatem duaza jest bez Wfltpienia czymś bezcielesnym. To wnioskowanie oplera się również, podobnie jak poprzednie, na fałszywym załoteniu. Doświadczenie wyknzuje, że zmysły są zdolne poznawać takie jakości bezcielesne; wszak słuchem poznajemy glos, wzrokiem barwę, węchem zapach. Powoływanie się no okol!czność, Iż owe jakości wiążą się ściśle z rzeczami cielesnymi, nic w tym wypndku nie zmienia, gdyż i duszo jest ściśle związano z naszym organizmem cielesnym. Skoro zaś cielesne zmysły zdolne są poznawnć przedmioty bezcielesne, dlaczegóż by i na odwrót, bezcielesny intelekt nie mól() pomawać cielesnej duszy? Tak więc przytoczony argument upada. 7. innych poważniejszych argumentów mógłby wchodzić w grę chyba jeszcze tylko ten, że wszelkie ciało żywi się pokarmem cielesnym, gdy tymczasem dusza odżywia się pokarmem bezcielesnym, mianowicie nabywając mądrości. Jednakże i to twierdzenic nie da się utrzymać, bowiem najwybitniejszy autorytet w zakresie medycyny metodycznej, lekarz Soranus 11, zwraca uwagę, że duszo żywi się również pokarmem cielesnym, czego dowodem, ie c1ęsto czło wiek psychicznie wyczerpany odzyskuje po najedzeniu się dawnt~ energię psychiczną. I nic dziwnego; wszak gdybyśmy w ogóle przestall jeść, przestalibyśmy żyć. Toteż tenże Soranus autor najbardzieJ wyczcrpujqcego, czterotomowego dzieła o duszy, doskonale przy tym obeznany z Cilozo!iq - uważa duszę za substancje: cielesną. Co prawda zaprzecza jej nieśmiertelności, ale przecież nie wszyscy potrafią wierzyć tak jak my, chrześcijanie. Jeśli jednak Soranus dowiódł, że dusza żywi się pokarmem cielesnym, to nicchte i nasz filozof dowiedzie, że jest ona zdolna utrzymać się przy życiu za pomocą samych tylko pokarmów duchowych. Dotychczas bowiem nikt jeszcze nie usilowal ra tować człowieka umierającego, karmiąc jego duszę miodopłynną wymoPlatona lub okruchami zawiłych spekulacji Arystotelesa (_.). Cóż, kiedy filozofowie wolą bujać gdzieś w obłokach, niż patrzeć na to, co mają pod nogami. Nic dziwnego potem, że taki Tales 11 wpadł do studni. Kiedy zaś nie potralią sami wyjaśnić tego, co głoszą, wymawlaj:t si~ chorobq. Chryzyp 61 na przykład wymawiał się katarem i myślę, że musiał go chyba mieć rzeczywiście, gdy zaprzeczał możliwości zespolenia dwóch ciał w jedną całość, bo nie dostrzegał, że przecież ciqżarne niewiasty całymi dniami noszą w swym łonie nie tylko jedno, lecz niekiedy nawet dwa lub trzy ciała. Prawo cywilne wspomina o pewnej Greczynce, która urodziła plęcioracrki; była w:ęc od razu · jedną matką wszystkich, jednego płodu wielokrotną rodzicielką, noszącą w swym łonie równocześnie aż pięć ciał - sama stanowiąc szóste. Cale w ogóle stworzenie dowodzi, że ciała pochodzące z Innych ciał juź przed swym pochodzeniem istnieją w nich jako coś od nich odrębnego, drugiego; pochodzenie zaś ciala z ciała dokonuje się nie inaczej jak przez rodzenie; zatem każdy akt rodzenia zakłada współistnienie dwóch ciał w jednym. 7. Tyle, jeśli chodzi o filozofów; jeśli zaś chodzi o nas, to nawet za wiele powiedzieliśmy, poniewa.ż dla nas fakt cielesności duszy wynika jasno jat z samej Ewangelii. Wszak opowiada ona, jak dusza pewnego człowieka, kt617 dostał się do piekła, doznaje tam bólu, cierpi karę ognia, usycha z p. . . . . . . i błaga duszę znajdującą si~ w nczęśliwszym położeniu, by bodaj ~
''il
-
w wodzie palcem dotknęła jej języka (Łit 16, 23 nn.). Uważasz może to opowiadanie o azcsęjliwym losie biedaka a męczarniach bogacza tylko za przelloćnię? Cóż w takim razie oznacza imię Łazarz, jeśli nie chodzi tu o rzeczywistość? Ale nawet gdyby to była tylko przenośnia , to i tak przedstawia ona obraz rzeczywistości. Gdyby bowiem dusza sama nie była czym! cielesnym, nie można by jej losów zilustrować na obrazie ciała, i Pismo święte nie mówiłoby kłamliwie o jej członkach, gdyby ich naprawdę nie miała. Poza tym cóż by w takim razie szło do piekła po śmierci? Cóż by w nim przebywało aż do dnia Sądu? Po cóż by Chrystus wstępował do piekieł (mam na myśli dusze patriarchów)? l w jakimże wła ściwie celu dusza szłaby do piekła, gdyby nie była czymś realnym? Bo przeciez co nie jest ciałem, nic jest realną rzeczywistością. Czegoś nicrealnego zaś niepodobna zamknąć w więzieniu ani karać, ani orzeźwiać; karać lub orzeźwiać można tylko to, co cielesne. Obszerniej omówię to zresztą w innym miejscu. Jeśli tedy duszJ w piekle lub otchłani, w ogniu lub na łonie Abrahamowym, w jakiś sposób cierpi lub doznaje orz,.żwienia, jest to chyba wystarczającym dowodem jej cielesności. Istota bezcielrsna niczego nic odczuwa, bo nie ma czym odczuwać. Jedynie to, co cielesne, zdolne jest czegoś domawać; cokolwiek zatem czegoś doznaje, jest substan cją cielesną. 8. Bezpodstawnym i bezsensownym byłoby odmawiać jakiejś rzeczy cielesnoścl tylko dlatego, że nie jest ona podobna do innych znanych nam ciał. Wszak wielkość Stwórcy wyraża się właśnie w ogromnej różnorodności Jego dzieł , sprawiaJąceJ, że bywaJą one i odmienne od siebie i jednakie, i zgodne z sobą i !'obie wrogie. Przecież sami filozofowie przyznają , iż wszechświat składa się z przeciwnych sobie elementów, określanych przez Empedoklesa jako ..przyciągnjące" i "odpychające". Jakkolwiek więc byty cielesne przeciwstawiaj(\ si<: bezcielesnym, to jednak i wśród samych cielesnych istnieje rozmaitość, oczywiście nie pod względem gatunku, bo wszystkie są cielesne, lecz pod względem rodzaju. Wielorakość ta głosi chwał<: Bożą przede wszystkim przez to, że poszczególne byty różnią się od siebie w taki właśnie, a nie inny sposób, że przeciwstawia ją się sobie tak właśnie, a nie inaczej, że jedne są poznawało<.' za pomocą takich, a inne za pomocą innych organów poznawczych, że jedne potrzebują takiego, a drugie innego pożywienia, że jedne s~ widzialne, a drugie nicwidzialne, że jedne są ciężkie, a drugie lekkie. Niektórzy na dowód bezcielesności duszy przytaczają fakt, iż po jej odejściu ciało zmarłego bywa cięższe, choć przecież powinno by być raczej lżejsze, gdyby sama była czymś cielesnym. Takich zapytuje Soranus, czy i cielesności morza zaprzeczą dlatego, że wyciągnięty z niego okręt staje się cięższy i trudnicjs:-y do poruszania? Wzrost zatem wagi martwego ciała nie tylko nie sprzeciwia sit: cielesnośc1 dusz~y, lecz przeciwnie, dowodzi, że posiada ona widocznic me lada siłę. skoro z łatwością porusza cielesnym organizmem, który póżniej, po jej odejściu, aż tyle przybiera na wadze. Okoliczność, 1ż dusza jest niewidzialna, także o niczym nie świadczy. Pochodzi to z jednej strony z rodzaju jej cielesności oraz właściwości jej substancJI, a z drugiej strony z natury istot, dla których jest niewidzialna. Sowy nie mają blasku słońca. gdy.t nie mogą go znieść ich oczy, natomiast orły !>?trafią tak śmiało patrzyć w słońce, że podług śmiałości tego spojrzenia ocemaJ:t . w~rto~ć swego pot~mstwa gdy któreś z ich młodych wzdryga się przed promten~am1 słoneczn~1, przestają je wychowywać, traktując jako degenerata .. A Wl«:C to samo ~łonce ~yw~ dla jednego niewidzialne, dla drugiego widzialne, z, czego ~m~sek, ze me można zaraz uważać za bezcielesne tego, c~ego ktos sa~ ?IC :test. zdolny zobaczyć. Słońce jest bez wątpienia czymj Cielesnym, gdyz Jest ogmem; orzeł przy1.na to od razu, sowa mogłaby temu
TERTULIAN: O D118%Y
-
osta_tecznie zaprzec~ć, ale nie m_ogłaby twierdzić, że właśnie ona ma rację_ a me orzeł. Podobme gdy chodzi o duszę: jest ona wprawdzie niewidzialna dla naszych oczów cielesnych, ale widzialna dla oczów naszego ducha. Tak na przykład Janowi dane było w porywie ducha Boiego oglądać dusze męczen ników. (...) 22. O naturalnych właściwościach duszy mówiłem juz cz~ściowo w dziele Przeciwko llrrmogenesowi, starając się zarazem odeprzeć jego zarzuty i przytoczyć własne argumenty. Właściwości te pokazały nam, że dusza jest bliższa Bogu niż materii. Tutaj przypomnę je tylko, by si~ nic wydawało, że je pomijam. Otóż przyznałem wówczas duszy po pierwsze wolną wolę, po drugie władzę nad rzeczami, po trzecie zdolność przeczuwaOla niekiedy przyszłości, niczależnie od udzielanego przez łaskawość Bożą daru prorokow:min. Nad tymi dyspozycjami nie b~ę się już powtórnie zastanawiał, lecz raczej dopeł nię obrazu, wyliczając wszystkie właściwości duszy do końca . Tak wi~c uwazam duszę za zrodzoną z tchnienia Bożego, nieśmiertelną, posiadającą określo ny kształt, pojedynczą w swej substancji, świadomą siebie, ró7.norako działa jącą, zdolną dokonywać wyboru, podatną na modyfikacje zewnętrzni' i przemiany wewnqtrzne, rozumną, władającą, wyczuwającą przyszłość, pochodzą CQ od jednej tylko duszy. Ostatnie twierdzenic musimy rozwaiyć dokładniej, badając, skąd się dusza bierze, oraz kiedy i jak to następuje 23. Niektórzy uważają, że przybyli tu na ziemię z nieba; qłoszq to z taką snmq pewnością, z jaką zapowiadają, że tam znów kiedyś powr6cq. Tak na przykład Saturnin ", uczeń Menandra 11, utrzymuje, że człowiek został stworzony przez aniołów, źe zrazu był tworem słabym i wątłym, niczdolnym stanąć o własnych siłach; że dopiero Najwyższa Istota, na której obraz został nic dość dokładnie uczyniony przez zbyt pośpiesznie działających twórców, zlitowała się nad nim i tchnęła w niego iskrę życia, która go podniosła, wyprostowała oraz silniej ożywiła; że wreszcie owa iskra powraca z chwilą śmierci człowieka do swej macierzy. Posiadanie wyższego elementu przypisuje sobie również Karpokrates łl. Uczniowie jego uwaiają swe dusze ta równe duszy Chrystusa, nie mówiąc już o duszach apostołów, a nawet za zdolne wznieść się jeszcze wyżej, jako źe pochodzą one rzekomo wprost od Najwyż szej Potęgi, która nie podlega mocom tego świata. Apelles głosi, że to jakiś ognisty anioł, którego tak Izraelici, jak my sami uważamy za Boga, wywabił przy pomocy ziemskich pokarmów nasze dusze z ich siedzib niebiańskich, a następnie pozamykał i uwięził w grzesznych ciałach. Według walentynjan w każdej duszy tkwi nasienie boskiej Sofii (Mądrości). \\.'Skutek czego potrafią one poznawać w transparencie rzeczy widzialnych świat niebiańskich eonów. ze wszystkimi ich historiami i przygodami miłosnymi. Szkoda, że to właśne Platon stal się mimo woli żródłem dla tych wszystkich heretyków. On to bowiem pierwszy głosił w swym Fedonie 11, że dusze wędru ją z ziemi do nieba, a z nieba na ziemię, w Tirnajosie" zaś twierdził, że zarodki, które Bóg przeznaczył na rodzenie istot śmiertelnych, przyoblekły nieśmiertelną zrazu duszę w śmiertelną powłokę lodową ciała, oraz że DUZ świat stanowi tylko odbicie jakiegoś innego świata. Wymyślił przy tym nowy argument na dowód, Iż dusza przebywała niegdyś z Bogiem w wyższych rejoet s.~turnin (Satornil) - gnostyk z czasów Hadriana; w swojej nauce na.._..a do Szymona Maga. H Menander gnostyk z II w. •• Karpokratel - anost7k z D w; Q-11 działał w AleksandrU. n Fedon - uczeń Sokratesa, przyjaciel Platona, postac! t7tUłowa to•isklch dialogów. •....... " Tlmajoa z Lokrów- tllozol pltaaorejsld, poatac! t1tUioWII J. . . • dialogów.
J..._, •....
Dleb i obcowala tam z łdeaml, a dopiero półniej zst4plła na ten świat l tutaj robi tylko przeJl~d tego, eo niegdyś poznała. Utrzymywał mlanowlele, że wszelkie nabywanie wiedzy (mathesil) jest wła6clwie tylko przypominaniem sobie (aMrrmeril): ac:hodqe bowiem na niziny ziemskle, dusze rzekomo zapominają, czym były niegdyś, i dopiero gdy się stykają tutaj z rzeczami widzialnymi, przypominają to sobie powoli. Ponieważ ten właśnie argument stanowi podstawę poglądów zapożyczonych od Platona przez heretyków, uważam, że do ich odparcia wystarczy, jeśli wykażę błędy w rozumowaniu platońskim. 24. Przede wszystkim więc nie mogę się zgodzić, by dusza potrafiła o czymkolwiek zapominać, jeśli - jak głosi Platon - posiada boskość w stopniu niemal równym samemu Bogu. Ze zaś Platon przyznaje jej rzeczywiście peł nię bóstwa, V.'Yflika to już chociażby z faktu, że uważa ją za niezrodzoną. Ale on idzie jeszcze dalej: przypisuje duszy szereg przymiotów, które sam uważa za boskie. Mówi, że jest nieśmiertelna, niezniszczalna, bezcielesna, niewidzialna, niewyobrażalna, pojedyncza, rozumna, obdarzona zdolnością poznawania. Czy trzeba jeszcze coś dodawać, by ją nazwać wprost Bogiem? Inaczej oczywiście rzecz się przedstawia w świetle naszego pojmowania duszy. My, którzy wierzymy w Boga nieskończenie doskonałego, stawiamy dus1ę już przez to samo znacznie niżej od Boga, ponieważ uważamy ją za zrodzoną, a stąd przypisujemy jej także niższy stopień doskonalości i szczęśli wości, pojmujemy ją jako tchnienie, a nie jako ducha. Twierdzimy co prawda, że jest nieśmiertelna, co stanowi przymiot niewątpliwie boski; utrzymujemy jednak również, że jest cierpiętliwa (passibilis), jak wszystko, co zrodzone. Skoro zaś j<·st cierpiętliwa, to znaczy, że może zawsze tracić coś z tego, co posiada, a więc również zapominać (...). Tak więc zapominanie lub przypominanie daloby ~ię wprawdzie pogodzić z naszym pojęciem duszy, nigdy jednak nie da sit; pogod: ić z j ·j pojęciem platońskim. ?.hm ;ednak jeszcze drugi zorzu .. Pytam: czy dusza uczestniczyła w owych ideach mocą swej natury, czy nie mocą swej natury? Platon odpowiada na to: rzec; jb~na, iż mocą swej natury. Ale przecież w takim razie nikt nie zgodzi si!l z tym, by 1. wiedzy przyJ ługującej komuś mocą jego natury i dotyczącej ~praw tejże natury mogły ubyć jakieś wiadomości. Można owszem utracić wiadomości zdobyte drog~ studiów, nauki lub ćwiczenia, można nawet utrr.cić pewne zdolności lub zamiłowania, które, jak wykazaliśmy powyżej, wyd::ją się wprawdzie pozornie czymś naturalnym, ale w rzeczywistości st~now;:> tylko przygodny doda~ek, zv.iązany z charakterem, nawykami, sprawnol;Cią fizycznq, stan('m zdrowia, dominującymi silami, czy wolnym wyborem; jednak prawdziwie naturalna wiedza nie zmniejsza się nigdy, nawet u zwierząt. Lew o,wojony może zapomnieć o swej dzikości i mimo wspanialej grzywy stać sit: zabawką jakiejś tam królowej, na przykład Beren;,.;i (...) traci wszakże w tym wypadku ty!ko swe nawyki zwierzęce, natomiast wiedz<; o tym, co nal,zy do jego natury, zachowuje nadal. Nigdy nie zapomina, co stanowi jego naturalne pożywienie lub naturalne lekarstwo ani leż co w nim budzi naturalny strach. Dlatego gdyby mu królowa p~dała do zjedzenia ryb~:, zawsze lx:dzie się domagał mic;sa, gdyby mu przyrządziła napar ~ :.iół, będzie 7.ądał małpy, na widok zaś koguta ucieknie natychmiast przerazony, chociaż nie boi się oszczepu. Podobnie człowiek. mimo że jest istotą najbardziej skłonną do zapominania, nigdy nie potrafi zapomnieć o tym, co mu J-s~ :_oaturaln!': uwszc będzie pamiętał o jedzeniu, gdy głodny, o piciu, gdy s~r~gruony, o tym, ie oczami się widzi, uszami słyszy, nosem wącha, ustami )e, a ręk11 ~?tyka. Tak_gdy chodzi o same tylko zmysły, uważane prze łUozofię za coś rutszego od Intelektu. Jeśli jednak w dziedzinie zmyslowej
TI!RTULlAN: O DUIIZY
-
nie traci człowiek nic ze swej wiedzy naturalnej, czy można przypuicll:, by tracił z niej coś w dziedzinie wyŹSzej, umysłowej? A dalej: co wpływa na to, że dusza zapomina, zanim znów z powrotem pocznie sobie przypominać? Platon powiada: czas. Odpowiedź zgoła lekkomyślna. Wszak czas nie może odgrywać ładnej roli u tego, co nienodzone, a więc i wieczne. Tego, co wieczne, nic da się zmierzyć czasem, gdyz jako niezrodzone nic dopuszcza ono ani początku, oni końcn w c1n~ic: jeśli zaś nic do się mierzyć czasem i w ogóle nic mieści się w kategorii zmian cznsowych, nic może też ulegać jakiemukolwiek wpływowi czasu ( ... ). Ale oto Platon zmienia zdanie i jako przyczynę zapominania wymienia ciało. Czy można jednak uwierzyć, by substancja zrodzona była zdolna pozbawić mocy substancję niezrodzoną? Zresztą poszczególne ciała bardzo różnią się od siebie, stosownie do pochodzenia. wymiarów, właściwości, wicku, stanu zdrowia. Czy więc należy przypuszczać, że l zapominanie bywa różne u różnych ludzi? Ale przecież wszyscy jednakowo zapominają (o życiu przedcielesnym); zatem widocznie nic ich różnorodne ciała bywaJ~zy mędrców przypomniał sobie o ideach, o których niegdyś zapomniał. Jak widać, zaden z głównych argumentów Platona nie wytrzymuje krytyki; wobec tego trzeba odrzucić takie calą jego teorię o nieuodzonoścl dusz, o ich zamieszkiwaniu niegdyś w sferach niebiańskich i oglądaniu tam Boga, o !eh zstępowaniu stamtąd na ziemię i przypominaniu sobie przez nie tego, co przedte:n poznały; wszystko to chyba tylko w tym celu zostało wymyślone, by dać okazję do powstawania rozmaitych herezji. 25. Po tej dygresji wracam do właściwego zagadnienia l bt:dę się starał wyłożyć, w jaki sposób wszystkie dusze biorą ostatecznie początek z jednej, czyli k!edy, gdzie i jak z niej się rodzą. Obojętne mi przy tym, czy 6w problem stawia filozof. czy heretyk, czy prosty człowiek. Wyznawcom prawdy nie zależy na rodzaju przeciwników, zwłaszcza tak zuchwałych jak ci, co twierdzą, że dusza nie zostaje poczęta w łonie matki i nie kształtuJe się tam wraz z organizmem cielesnym ani nie bywa wraz z nim uodzona, lecz dopiero po wydaniu płodu na świat zostaje wprowadzona z zewnątrz w nlełyMce jeszcze dziecko. Według nich nasienie przejęte w akcie sp6łkowania pniZ organa niewieście kondensuje się rzekomo pod wpływem naturalnego ruchu w samą tylko substancję organizmu cielesnego; dopiero gdy ten ~ łono macierzyńskie parując jeszcze jego żarem, zostaje nagle owiany ~ powietrzem, niby rozżarzone żelazo rzucone w wodę, l pod • gwałtownego \\."Strząsu nabiera od razu ałł żywotnych oraz głos. Tak stawiają sprawę stoicy z EDesydeiDOielll N, a nilrldtdJ' Platon. gdy głosi, że właśnie z tym pierwszym oddeebem am•...,o!l w jego organizm wprowacbona z zeWJ14łrz, spoza małafllfł~
EWANOI:LIA W LAC!JiłaJaZI BZA<:m
która znów półnlej wraz z ostatnim oddechem uchodzi z człowieka. Przekonamy się w dalszym ci4gu, czy jest to rzeczywiścle pogląd Platona. Nawet wśród lekarzy znajdujemy w osobie niejakiego Hikezjusza przedstawiciela podobnej teorii, aczkolwiek sprawa wykracza poza zasięg nauk przyrodniczych, a więc i jego kompetencji. Przypuszczam, że tylko wstyd nie pozwalał tym ludziom dostrzec tego, o czym doskonale wiedzą wszystkie niewiasty, a przecież chyba bardziej pD\\inniśmy się wstydzić, gdy nas niewiasty pokonują, niż gdy potwierdzają słuszność naszego poglądu. Bo któż może być w tym wypadku bardziej kompetentnym nauczycielem, sędzią i świadkiem, niż rodzaj niewieści? Powiedzcie matki, wy, które chodzicie w ciąży i rodzicie - bo ani kobiety nieplod.ne, ani mężczyźni nie mają tu głosu - powiedzcie, co wam naprawdę mówi wasza własna natura, gdyż tylko waszym doznaniom można wierzyć: czy nie zauważacie już w swym płodzie oznak życia, różnego od waszego własnego? Czy nie odczuwacie pod jego wpływem wstrząsu waszych wnętrzności, drże nia bioder, pulsowania calego brzucha, zmiany strony ciążenia? Czy nie cieszą was tego rodzaju poruszenia i nie upewniają , że wasze dziecię żyje? Czy natomiast nie ogarnia was lęk, gdy zauważacie, że przestaje się ono w was poruszać? Czy jeśli drga ono w was za każdym nowym dźwiękiem, nie uważacie tego za dowód, że już coś słyszy? Czy wasz organizm nie domaga się dla niego specjalnie pewnych pokarmów, a przed innymi broni? Czy nie dzielide z nim stanów chorobowych do tego stopnia, że każdy uraz, jakiego doznajecie, odbija się od razu również wewnątrz was na odpowiednich człon kach waszego dziecka? Skoro bladość lub rumieniec zależy od krwi, zatem gdzie jest krew, tam musi być i dusza; skoro zdrowie polega na przybywaniu energii witalnej, zatem gdzie jest zdrowie, tam musi być i dusza; skoro głód lub brak apetytu, wzrastanie lub zmniejszanie się, strach, ruch są objawami funkcji duszy, zatem niewątpliwie to, co owe funkcje wykonuje, żyje, bowiem kto je przestaje wykonywać, przestaje też żyć. Wreszcie zdarza się, że niekiedy przychodzą na świat dzieci martwe; czy byłoby to do pomyślenia. gdyby nie rodziły się dzieci żywe? Bo co znaczy .,zmarłe", jak nie to, że przedtem żyły? Powiem więcej: niekiedy nawet sami zabijamy dziecko w lonie matki, rzecz niewątpliwie okrutna, ale konieczna, gdy poprzeczne położenie płodu uniemożliwia poród; jeśliby wówczas nie pozbawiono dziecka życia , staloby się ono zabójcą swej rodzicielki. Toteż wśród narzędzi lekarskich znajduje się nie tylko instrument do otwierania siłą, przy pomocy ruchu obrotowego, części rodnych, nie tylko okrągły nói do ostrożnego poodcinania w ich wnętrzu członków, nie tylko tępy hak do dokonania gwałtownego porodu i wyciągnięcia niebezpiecznego płodu, lecz także lancet z brązu do zabicia płodu, do popełnienia na ślepo morderstwa ra?unkowego; zwie się ów lancet embriosfastes, jako że nim zabija się żywe duecu:. Fosługiwali się tymi narzędziami i Asklepiades •• i Erasistratos" i Herofil 17 (który przeprowadzał również sekcje na dorosłych) i nawet znany ~ ~agodności Soranus - a wszyscy w przeświadczeniu, :i:e poczęty płód żyje 1 ze tylko z litości z~bija się to nieszczęsne niemowlę, nie chcąc go żywcem rozszarpywać. O komeczności takiego mordu nie wątpił nawet wzmiankowany :"'yiej Rikezjus~, ~im? że uważał, iż dusza wstępuje w zrodzony płód dop1ero przy zetkmęclU s1ę go z zimnym powietrzem {...). Nie mówię już " Asklepiades z Prusy w Bitynii - lekarz chorób serca. " Era~lstralos z Keos (III w. przed Chrystusem) - wybitny lekarz, znakomit7 chirurg 1 kardiolog. 11 Herofllo• z Chalitedonu (IV w. przed Chrystusem) - jeden z najsłynniejszych lekarzy starotytnoścl, wybitny praktyk l teoretyk.
TKftTULtAN: O DUSzy
o tym, ie znamy dzieci, które po rozcięciu brzucha matki wydobyto żywe; tak było na przykład w wypadku Libera •• lub Scypiona • . Jeśli zał ktoś wzorem Platona uważa za niemożliwe pohtczenle w jedJl4 calość dwóch dusz, podobnie jak dwóch ciał, to ja mu zwrócę uwagę na wypadki zjednoczenia nie tylko dwóch dusz ludUr.ich i dwóch ludzkich ciał w czasie ciąży, lecz również duszy ludzkiej z wielu Innymi duchami, na przykład z demonem, i to nie jednym, jak u Sokratesa, nawet nie z siedmioma, jak u Magdaleny, lecz z całym legionem demonów. Skoro połączenie ludzk iej duszy ze złym duchem, po~iadającym inną niż ona natur~. jest możli we, to chyba tym bardziej możliwe jest połączenie dwóch dusz o jednakowej substancji. Tenże Platon w szóstej księdze Praw każe uważać, b:,· przez nieodpowiednie spółkowanie nie uszkodzić nasienia, bo mogłoby się to odbić ujemnie zarówno na ciele, jak na duszy dziecka. Teraz już doprawdy nie wiem, któremu z dwóch poglądów Platona mam wierzyć, skoro przecież w tym ostatnim daje on wyrażnie do poznania, że dusza nie bywa v.-prowadzana w noworodka dopiero wr.az z pierwszym jego oddechem, lecz zostaje mu przekazaM ju• razem z nasieniem, na które dlatego właśnie trzeba uważać. I słusznie, bo jeśliby nasze dusze nie wywodziły się z nasienia duszy naszych rodziców, to skądże byśmy w takim razie byli do nich podobni pod względem dyspozycji psychicznych, jak to zauważył Kleantes 71 ? Na jakiej też podstawie liczyliby starożytni astrologowic C7-BS narodzin człowieka od momentu jego poczęcia, gdyby nie od tego momentu poczynała istnieć jego dusza, jako ie przecież jej właśnie losy 7:11Ci'l rzekomo od położenia gwiazd? (...) 27 W jakiż jednak sposób na~t~pu)e pocz~ie isto~- żywej7 Czy równocześ nie powstaje ,·ubstancja jej ciała i substancja jej duszy. czy też jedna wcześ niej, a druga później? Według nas obie sub~tancje zostają równocześnie poC7.ęte, utworzone i ukształtowane. tak samo jak póiniej obit> równocześnie bywajq wydawane na świat; nie ma żadnej kolejności w C7asie ich poczęcia Wnioskujemy w tym wypadku po prostu z końca o początku. Jeśli śmierć pojmujemy jako odłączenie duszy od ciała , to i przeciwieństwo śmierci, czyli ?.ycic. musimy chyba nie inaczej pojmować, jak jako połączenie duszy z ciałem. Skoro zaś przy śmierci rozłączenie obu substancji nast~puje równocześ nie, zatem i przy ożywianiu połączenie ich musi się dokonywać wedłu!( tej samej za~ady, to jest równocześnie. Właśnie dlatego życie każdej istoty zwykliśmy liczyć od momentu jej poczęcia, ponieważ od tego momentu przyznajemy jej duszę; odtąd bowiem istnieje dusza, odkąd i życie. Rozłączenie powodujące śmierć następuje tak samo jak połączenie dające tycie. Jeślibyśmy natomiast poczęcie ciała uważali za wcześniejsze od pocz~i11 du~zy, to według tej samej kolejności musielibyśmy odróżniać i czas ich zapładniania. Ale w takim razie kiedy właściwie następuje zapłodnienie ciała, :1 kiedy zapłodnienie duszy? Nie dość na tym: odróżniając czas zapłodnienia, musielibyśmy przyjąć także dwie różne materie zapładniające. Bez wątpienia, przyjmujemy i my dwa rodzaje nasienia: cielesne i duchowe, ale zarazem podkreślamy. że są one od siebie nleoddzielne, wskutek czego współistnieją zawsze razem, w tym samym czasie. 11 Llber przydomek nadawany Dionizosowi, bogu ~~ od ...._ ft chodzi prawdopodobole nie o bóstwo n1f11skle, lecz o kocoł z bUieJ ......... rodziny IJber6w. • Sclplo Publlus Comellus Afrlcanus- znakomity w6dz rąllllltla . _ , . . . . punlcldch. Urod&ll się za pomoc' l'ceaanldeso c:IP". __._ " Kleantes z Assos w TroaGDe (Sil-at) - fi10IIDf • •••~·'IJIIIIłl Zenona l Jeto następca Jako aebolardla. Ił-
ADIOIOIIO ...
-
EWANGELIA W LACIASKDU SZA<=m
Nie wstydźmy .dt juno mówić o takich spr awach, gdy tego wymaga kom~. Naturt tneba czcić, a nie wstydzić się jej; spółkowarne jest wstydliwe nie samo w sobie, Jecz ze względu na łączącą się z rum rozkoaz zmysło wą; nie sama necz jest rueczysta, lecz jej nadużywanie, bo samą rzecz Bóg pobłogosławił, mówiąc: ,,Rośnijcie i rozmnażajcie się", przeklął zaś tylko jej wypaczenie w formie cudzołóstwa, gwałtu, czy domów rozpusty. Otóż w samym akcie spółkowania, w którym mężczyzna łączy się z niewiastą, współ działa, jak wiadomo, i dusza, i ciało: dusza pożądając, ciało działając, dusza ;nstynktownie, ciało aktywnie. Gdy zatem następuje równoczesne zespolenie dwojga ludzi, z których każdy doznaje wstrząsu, wówczas fermentuje od ra~u nasienie calego człowieka, przejmując z substancji jego ciala wilgoć, a z substancji jego duszy ciepło (...). By uzasadnić me twierdzenie, pytam, ryzykując nieco wstydliwość: czy w momencie, gdy żar rozkoszy zmysłowej dochodzi do szczytu, nie czujemy sami, że równocześnic coś uchodzi także z naszej duszy? Przecież dlatego wlaśnie ogarnia nas wówczas oszołomienie i bezwlad, tak że aż ciemno robi nam się przed oczami, ponieważ wtedy nasza dusza wydycha z siebie nasienie duchowe, podobnie jak nasze. ciało wysącza w postaci cieczy nasienie cielesne. Po prostu powtarza się za każdym razem to, co stało się niegdyś na samym początku. Z mulu pochodziło ciało Adama; a czymże by! mul, jak nie żyzną lepką cieczą? Oto pierwociny nasienia cielesnego. Z tchnienia Bożego pochodziła dusza Adama; a czymże było owo tchnienie, jak nie oddechem? Oto pierwociny nasienia duchowego, które wraz z cielesnym wydychamy. Już więc na samym początku dwie różne substancje, muł i oddech , zlały się z sobą w jednego człowieka, mieszając w nim zarazem swe zarodki, a przez to okr!'ślajoc także na całą przyszłość sposób rozmnażania się rodzaju ludzkiego. Dlatego i teraz obie, choć tak odmienne, razem z człowieka wypływają, b y równocześnie posiane na odpowiedniej glebie, wspólnie wydać plon w postaci .Owlj osoby ludzkiej, zawierającej w sobie znów dwa rodzaje zarodków, •tosownie do płci, wyznaczone j z góry każdemu stworzeniu zdolnemu do rodzenia. Tak to od jednego Adama pochodzą wszystkie w ogóle dusze ludzkie, jako że natura słucha rozkazu Bożego: .,Rośnijcie i rozmnażajcie się" . Zresztą już w poprzednich słowach: "uczyńmy człowieka" zapowiedział Bóg właściwic także powolanie do bytu calego rodzaju ludzkiego, gdyż mówi dalej w liczbie mnogie j: ,,i niech panują nad rybami morskimi" (Rdz l. 26 n .) Nic dziwnego, upo'll.iadając siejbę, :lapov.;edzial t ym samym również żniwo.
O WIDOWISKACH l. Wy, słudzy Boi:y, którzy dopiero dochodzicie do prawdziwego Boga, posłuchajcie , wy zaś, którzy już sw~m wyznaniem zaświadczyliście żeście do
Niego doszli, pozwólcie sobie przypomnieć, jakie to prawdy nas~ej wiary, jakie racje rozumowe, jakie wreszcie przepisy karności moralnej zabraniają n~m, ?próc_~ inn?'ch błędów światowych, również przyjemności oglądania wJdoWISk, u?y~e w przyszłości nie grzeszyli pod tym względem czy to z powodu lllew1edzy, czy z przeoczenia. Żądza bowiem przyjemności jest w człowieku ~ak silna. że przy pierwszej nadarzającej się okazji potrafi ona nawet zupełnie z~mr~yć jego rozum i całkowicie zagłuszyć jego sumienie. Do ~go uś 1 drug1ego dopomagają jeszcze perswazje ze strony pogan,
TEftTULlAN: O WIDOWUIKACH
którzy nam tłumaczą, że przecież nie może być obrazą Boga, jetell alę czło wiek nlekied~ poweseli, ani _też nie może w oczach Bożych uchodzić za p~ stępstwo, jeśli ktoś, zachowując bojatń Bożą i szacunek względem Boga nieco się zabawi w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. Otóż to ~laśnie mając na w:tględzie, pragnę wam przede wszystkim wyjaśnić, dlaczego jednak niepodobna oglądania widowisk pogodzić ani z prawdziwą religijnością, ani z posłuszeństwem Bogu. Istnieją ludzie, którzy widząc, jak my chrześcijanie jesteśmy każdej chwili gotowi na śmierć, sądzą, że tę naszą nicwzrus~oną postawę wyrabia w nas właśnie owa rezygnacja z przyjemności życia, gdyż latwiej przychodzi nam nim gardzić, jeśli to, co nas do niego przywiązywało, poprzecinaliśmy tak, że wydaje nam się ono już zupełnie niepotrzebne i nicwarte zachodu. W związku z tym przypuszczają, że zakazując uciech 'wiatowycb, kierujemy się w rzeczywistości nie jakimś przykazaniem Boskim, lecz po prostu tylko zimnym wyrachowaniem. No cóż, trudno się dziwić, że tych, co stale nurzają się w uciechach, gniewa umieranie, zwłaszcza dla Boga; przyhwszy j~dnak nawet, że istotnie jest, jak sądzą, to i w tym wypadku noleż.ałoby być posłusznym postanowieniu podyktowanemu względami surowej karności. (...) 4. By się nikomu nie wydawa!o, że zapuszczam się w zbyt subtelne dociekania, powołam się na najwyższy autorytet, jakim jest dla nas plecz~ć chrztu. Gdy wchodząc do wody chrzcielnej, składamy wyznanie wiary l prz;·~~kamy żyć według jej przykazań, oświadczamy zarazem własnymi ustami, że wyrzekamy się szatana i przepychu jego i aniolów jego. W czymże jednak bariziej wyrażnie i z większą silą przejawia się szatan, ;ego przepych i jego aniołowie, jak w bałwochwalstwie? Wszak z niego bierze początek wsze ki ów duch nieczysty i n!egodziwy, na temat którego nie bf:(ię sic: obecnie obszerniej rozwodził. Ponieważ zaś nic ulega wątpliwosc1, ze wszystkie skladnli•i widowisk zrodziły się z bałwochwalstwa, zatem r.arzuca się nieuchronny
wniosek,
że
akt wyrzeczenia, jaki
składamy
na chrzc:e, dotye1.y m!«:dzy inny-
mi również widowisk, jako rzeczy zaprzedanych szatanowi i przepychowi jego i aniołom jego -zaprzedanych właśnie przez bałwochwalstwo. Przechodząc do szczegółów, będę się teraz starał przypomnieć wam, w jakiej to kolebce zrodzily się i wzrosły z biegiem czasu widowiska; jakie niektórym z nich nadawano tytuły i jakimi określano je natwarni; z jakimi aktami bałwochwalczymi ma związek cały ich ceremoniał; co to są za miejsca, w których się widowiska odbywają, oraz jakim bóstv.om owe miejsca są poświęcone, wreszcie kto jest właściwym autorem samych sztuk. Gdyby bodaj jedna z tych rzeczy nie wiązała się ściśle z bałwanem, to przynajmniej ona nic mialaby charakteru bałwochwalstwa, a stąd i nie byłaby obJ~ta naszym wyrzeczeniem chrzcielnym. (...) 7. Oba rodzaje widowisk ( zarówno cyrkowe jak i teatralne) moją wspólne pochodzenie, a że z tych samych powstały pobudek, mają tez i wspólną nazwę. Konsekwentnie również cały aparat, jakim się posługują, muszą mieć wsp61· ny, bo wszak z jednego i tego samego grzechu swej rodziclelki się zrodziły, mianowicie z bałwochwalstwa. Tyle tylko, że przy widowiskach cyrkoWJI!h ceremoniał wstępny, czyli tak zwana "pompa", jest nieco bardziej wyata~ Jaki zas owa "pompa" ma charakter, wskazują długie szerełf ~ bałwanów, cala masa wizerunków przodków, pojazdy wszelldeło ........ lektyki, wieńce, oręż. A ile przy tym 1.1.'5Zystkim obrz4dów ~...,.,." to na początku, czy w trakcie, czy na zakoAczenie wldowiaka- o . . . ł:P . . najleplej mieszkańcy tego apośród rnlut, w którym rez,duJe ,.._ dzenle wszelkich możliwych clemon6w. JeAU po pro~ Odbywają się, z powodu uboższych łrodk6w, 1 ~
-
EWANOELlA W LACINSKIJ:J SZACIS
to nie zmienia to faktu, że wszędzie wszystkie widowiska cyrkowe mają ten sam charakter co ich wspólny początek, że są tak samo nieczyate, jak nieczyste jest ir6dło, z którego wypłynęły. Wszak najmniejszy nawet strumyk bywa taki, jakie jest jego iródło, i najlichszy nawet pęd taki, jaka jest ga!ąż, z której wyrasta. Czy widowiska cyrkowe są bogatsze, czy uboższe, to rzecz obojętna, gdyż każda w ogóle ich wystawność już sama w sobie jest obrazą Boską. Chociażby więc kilka tylko wizerunków bałwanów obnoszono w pochodzie, już jeden z nich sam wystarczy za bałwochwalstwo; chociażby jeden tylko święty rydwan prowadzono, zawsze jest on wozem Jowisza każdy bowiem akt bałwochwalstwa, czy to prymitywny czy średniowystaw ny pod względem zewnętrznym, jest w gruncie rzeczy zawsze aktem uroczystym, gdy się go mierzy miarą jego zbrodniczości. (...) 10. Przejdżmy z kolei do przedstawień teatralnych, które, jak już wspomnieliśmy, mają ten sam co cyrk początek oraz taką samą nazwę, jako że od pierwszej chwili nazywano je "ludi" - a nawet taką samą inscenizację, połączoną z jazdą na koniach i wozach. Częściowo również aparat sceniczny jest w teatrze podobny do cyrkowego, bowiem i tutaj są świątynie i ołtarze ze swymi niecnymi ofiarami kadzielnymi i krwawymi, po złożeniu których r usza na scenę, wśród dźwięku fletów i trąb, pochód, w którym nie brak nawet owych dwóch tak obmierzłych osobistości, jak desygnator i haruspeks, pełniących rolę mistrzów ceremonii, zarówno pogrzebowych, jak sakralnych. Istotę widowisk cyrkowych staraliśmy się poprzednio wyjaśnić wychodząc od sprawy początku "''idowisk w ogóle; istotę teatru wyjaśnimy najlepiej, biorąc za punkt wyjścia sprawę miejsca, w jakim odbywają się widowiska teatralne. Teatr to właściwie nic innego jak sanktuarium Wenery, dzięki niej bowiem tylko len rodzaj widowisk zdobył sobie w świecie prawo obywatelstwa. Rzecz miała się tak, że zrazu ilekroć próbowano urządzać przedstawienia teatralne, za każdym ra1.em cenzorowie, w imię ochrony dobrych obyczajów, natychmiast wkraczali z całą surowości ą i kazali niszczyć wszelkie potrzebne urządzenia. Przewidywali bowiem, jak wielkie niebezpieczeń stwo moie stanowić teatr, ze względu na swój rozwiązły charakter. Nawiasem mówiąc, dowodzi to, że już wśród pogan panowała opinia o teatrze podobna do naszej oraz że nawet sama czysto ludzka karność moralna przemawia za slusmością naszego stanowiska. Gdy w tych warunkach Pompejusz Wielki (mniejszy jedynie od swego teatru) zbudował ów pałac wszelkiej możliwej rozpusty, wówczas w obawie, by kiedyś także na jego pamięć nie spadła nagana cenzorów, wystawił ponad teatrem sanktuarium Wenery i w edykcie, wzywającym ludność do uczestniczenia w jego poświęceniu, nazwał całość budowli nie teatrem, lecz świątynią wymienionej bogini, dolączając tylko krótką uwagę· ..Poniżej zaś zbudowaliśmy siedzenia amfiteatralne". Tak to tytułem świątyni przysłonił swe przeklęte dzieło i za pomocą zabobonu oszukał policję obyczajową.
Od Wenery jednak nieodłączny jest Bakchus 71: oba te demony - rozkoszy i pijaństwa - wiąże wzajemna zmowa i sprzysiężenie. Teatr Wenery jest więc zarazem domem Bakchusa, zwanego inaczej Liber. W rzeczy samej, nie tylko zabawy sceniczne urządzane na cześć Libera lub jak Dionizje w Grecji - przez niego ustanowione, ale również inne widowiska teatralne nazwano Liberalia. Oboje też, Liber i Wenus, są patronami sztuki scenicznej, a .to ze względu na m.iękk~ść i płynność ruchów ciała aktorów. Tym to boWlem bóstwom sklada]ą om ową płynność swych ruchów na ofiarę: Wenerze n Wenera, Bakchus lub Dionizos - starotytnl większość bóstw czcili zabawami l widowiskaml w teatrze. Nalwlęlul tragicy wystawlali swoje tragedie w czasie D\onlz)l ez,U łwlęta na czdć Dionizosa.
..
TERTULlANI O WIDOWISKACH
ze względu na płeć, Liberowi zaś ze względu na huluzczośl:. Natomlut wszystko, co dot~czy .głosu, rn~lodii, instrumentu czy pisma, pozostaje pod patronatern A~!~. 1 Muz, Mmerwy i Merkurego. Czyż więc nie d<>U: c1 j~sz~, chrzeŚCIJanmte, byś odczuwał wstręt do tego, czego twórcy nie mog, cu: rue przejmować wstrętem? Z kolei chcę wspomnieć od razu o samych sztukach i rzeczach, których aut?rów w!rz~kamy się już wprost, imiennie. Wiemy co prawda, że niczym ~ą .1mlon.a .1 wtzerun.ki osó.b z~arłych. Ale wiemy i to także, że pod owymi 1m1onaml 1 wystawtonyrot WIZerunkami działa, raduje się i udaje bóstwo nie kto inny, t!lko ni~godz~we duchy, demony. Widzimy więc, że w gruncie rzeczy wszystkie sztuk1 maJą na celu ostatecmie uczczenie tych, którzy podszywają się pod imiona ich autorów, a tym samym, że nic może byl: wolne od bałwochwalstwa to, czego twórcy właśnie z tej racji uchodzą za bogów. Co więcej, jeśli chodzi o sztuki, możemy nawet iśl: jeszcze dalej i twierdzić, że owe demony od początku zsyłały również artystyczne natchnienie twórcze, s tarając się obok innych nieczystych aktów bałwochwalczych - wykorzystać również widowiska na odwrócenie człowieka od Boga i sitlonienie go do oddawania czci im samym. Bowiem z jednej strony z pewnością nikt inny oprócz nich nie zabiegałby o to, co jedynie na ich korzyść wyjść mogło, a z drugiej strony nikt inny nie mógł pośredniczyć w przekazywaniu znajomości owych sztuk, jak tylko ci właśnie ludzie, których wizerunki, imiona i historie demony otoczyły nimbem fałszywej boskości, mając na względzie swój własny interes. (...) 15. Stwierdziliśmy zatem, że głównym zarzutem, jaki moi.na postawić widowiskcm, jest ich bałwochwalczy charakter. Obecnie wykażemy, :Le również inne ich właściwości moralne sprzeciwiają się przykazaniom Boskim. I tak: Bóg przykazał, byśmy z Duchem Swiętym, którego naturalnym przymiotem jest delikatność i wrażliwość, obcowali w spokoju, łagodności i ciszy, byśmy Go nie niepokoili namiętnością, goryczą, gniewem łub bólem. Jakże to jednak można pogodzić z widowiskami? Wszak żadne widowisko nic moze się obejść bez silnego podniecenia duchowego. Gdzie jest przyjemność, tam jest i upodobanie, które dopiero nadaje cały smak przyjemności, gdzie zaś jest upodobanie, tam jest i współzawodnictwo, które stanowi główną silę pociągającą upodobania; gdzie zaś istnieje współzawodnictwo, tam nie może się obejść bez gniewu i bólu i wszystkich tym podobnych emocji, niemoi.Jiwych do pogodzenia z dyscypliną morałru1. Chociażby bowiem nawet ktoś uczestniczył w widowiskach z jak najwi~kszym umiarem i powagą, czy to z racji piastowaneJ godności, czy z powodu wieku, czy z wrodzonych mu właściwości natury, to i tak nie potrafi pozostać na tyle obojętny duchowo, by nie poruszały go przynajmniej ukryte namiętności. Nikt przecież nie przychodzi szukać przyjemności, jeśli się nie spodziewa emocji, nikt zaś się nie emocjonuje, jeśli się nie dzieje coś emocjonującego, gdyż właśnie owo coś wywołuje emocję. Z chwilą gdy ustaje emocja, kończy się i przyjemność, totei człowie ka, który by się wybierał tam, gdzie nic się emocjonującego nie dzieje, tneba by chyba posądzić o całkowitą bezmyślność. Sądzę jednak, że pnecieł Jlllt z nas nie postępuje zupełnie bemlyślnie. A cóż powiedzieć o tym, il - U siebie wydaje wyrok, kto zasiada pomiędzy takimi ludimi, kt6rJm ale .,.. nie chce byl: równy, ale którymi nawet wręcz pogardza? Nam Ale 4 l , _ nie czynić tego, co oni czynią, lecz uważamy, że nie wolDo DUD wal: z nimi. "Widzisz złodzieja i bieżysz z nim" - powiada piiiiiiiiiiiiU~-·~ Oczywiście najlepiej byłoby, adybyłmy w ogóle .nie na tym świecie; ale skoro to Diemoilł-, starajmJi ... pa"..
aa•
-
o d aicb w sprawach ftrlatowyeh, bo ~ wprawd%ie sam świat jest Boży, to jedDat sprawy taco ftrlata q diabelskie. 16. Skoro więc: jaJdeltolwielt gwałtowne poruszenia są nam zakazane, trzymamy się z dala od wszelkich widowisk, nawet cyrkowych, w których właś nie roznamiętnienie w pełni dochodzi do głosu. Popatrz tylko na ludzi, jak już roznamiętnicni schodzą się na widowisko, jak halaśliwie się zachowują, jak jui są zaślepieni, w jakim podnieceniu robią zakłady. Pretor porusza się, według nich, zbyt powoli, wzrok wlepiają co chwila w jego urnę z losami, niespokojnie oczekują znaku rozpoczęcia igrzysk; wszędzie rozlega się jeden tylko glos jednego i tego samego obłędu . .Ze to zaś istotnie obłęd, widać od razu po bezmyślnym ich zachowaniu się. "Już rzucił, już rzucił" powtarzają w kółko i jeden drugiemu podaje wiadomość o tym, co przecież wszyscy sami doskonale '~>-idzieli. Chociaż czy naprawdę widzieli? Wydaje mi się, że właści wie mimo wszystko byli ~lepi, że w gruncie rzeczy nie widzieli, co faktycznie rzucono: wydaje im się, że to była zwyczajna chustka, a przecież to był symbol strąconego z wyżyn szatana. Od owego momentu rozpoczyna się szal, hałas, kłótnie i wszystko, co zakazane kapłanom pokoju. Za tym idą przekleń s twa, niesłuszne obelgi, za wiści, oceny pozbawione zupełnie miłości bliźniego. Ale bo czyż ci ludzie, którzy siedząc tutaj właściwie do siebie nie należą, starają się w ogóle zyskać coś dla siebie samych? Chyba tylko to, przez co właśnie do siebie n ic należą, mianowicie by móc smucić się cudzym niepowodzeniem i radować cudzym powodz ·niem. Wszak ani to, czego pragną, ani to, C7ego sobie nie 1ycz;" ich samych nie dotyczy, totez zarówno miłość jest u nich tylko pozorna, jak i nienawiść nieuzasadniona. Lecz może wolno kochać bez przyczyny i bez przyczyny nienawidzić? Z pewnością nie; Bóg, który kaze kochać nieprzyjaciół, zakazuje nienawiści, nawet gdy istnieje do nie j przyczyna; Bóg, któ:y każe błogosławić tych, co nas przeklinają, zakazuje przeklinania, nawet gdy istnieje do tego powód. Cóż zaś jest pod tym wzglę dem bardziej przykre od cyrku. gdzie nic oszczc:dza się ani władzy, ani włas nych współobpvateli. Jcs1; którekolwiek z tych szaleństw, jakie stwierdzamy vodcza. widowisk cyrk0\1 vch, przystoi ludziom świętym również poza nimi, to nicwątpliwie musimy powiedzieć, że dozwolone są one również w cyrku. AlE' jesli żadn' z nich nigdy i nigdzie i m nie przystoi, to wniosek, że żadne nie j~sl dozwolone również w cyrku. 17 Podobnie nak zano nam unikać wszelkiej n:eprzyzwoitości. Znaczy to z·~azem ~c nie wolno nam ue .t.czać również do teatru, gdyż jest on zwyczajnym punktem •bornym tego, co nieprzyzwoite, miejscem, w którym tylko to właśnie znajduje poklask, co gdzie indziej n ie znajduje go. Dlatego tei najwlt:kszym wzi( ,'iem cieszą stę przeważnie sprośności , jakie pokazuje czy to lłktor atellańsk . "· c y "lttor rnim:czny, przebrany za kobietę i do tego topnia gorszący bardziej wstydliwą pleć, że więcej jeszcze rumieni się ona '~ domu, niż w t eatrze, czy wreszcie baletmistrz, od dziecka znoszący męczar me cte1esne. byle tylko zostać artystą. Nawet dziewki publiczne, ofiary powszcchP"i rozwia,z\oi;ci, pokazuje się na scenie - i to, co gorsza, w obecności nie~·iast, które jedyni~ ich nie znają przy czym prezentuje się je przed obhczem WSZ)'stk;ch wtdz6w, bez względu na ich wiek i godność, wymieniając nawet wobec tyc~ , którym najmniej wypada o tym wiedzieć, miejsce postoju ~wych dztewek: tch cenę oraz zalety, jakimi się odznaczają. Przemilczam już tnn~ rzecey: ktore dla przyzwoitości powinny by na zawsze pozostać ukryte w ctemnosctoch spelunek występku, by nie kalały światla dziennego. Wstydzić • Aktor atellaiuki -
A\eDa w ltampanll.
aktor farsy ludowej która przyjęła '
&WD
.,
nazwę od miaSta
nRTUUAN: O UCm<:?.CE PODCZAS PRZE8LADOWAMIA
się Ich powinien senat, wstydzić się powinny WSZJStkie stany. Wszak uwet same owe morderczynie własnej czystoAci zdradzaj11 swymi ruchami obawę przed światłem dnia i publicznośclll oraz wstydzą się swego zawodu prz)'U8jmniej raz w roku. Jeśli mamy nakaz wyrze~nia się wszelkiej nleskromnokl, to jakie mote nam być dozwolone słuchame tego, o czym nawet wspominać nam nie wolno? Wiemy przecież, że Bóg ~dzie nas sądził z każdego nieskromnego żartu i każdego pustego słowa. Jeśli człowieka zanieczyszcza to, co z ust jego wychodzi, czyż może go nie zanlecz}-szczać to, co wchodzi doń przez oczy i uszy, które sq przecie!: sługami ducha? WsUlk trudno uważać za czystego tego, kogo słudzy są brudasami. Tak oto zakaz uczęszczania do teatru płynie samorzutnie z zakazu nieskromności. Jeśli do tego dodamy jeszcze okoliczność, że przecież gardzimy wszelką uczoną literaturą świecką jako głupstwem w oczach Bożych, to chyba już dość jasno jest określony równic!: nasz stosunek do tych rodzajów widowisk, które w literaturze świeckiej dzielą się na komiczne l tragiczne. Skoro bowiem już same utwory tragiczne l komiczne budzą w nas popęd do zbrodni i wyuzdania, skoro są one w swej treści okrutne, rozwiązłe, nikczemne i rozpasane, to z pewnością nic lepsze jest ich wystnwianie na scenie, bez względu na to, czy chodzi o rzeczy poważne, czy płytkie. Co zasługuje nn potc;pienie jako fakt, jest godne potępienia również w mowie.
O UCIECZCE PODCZAS PRZEŚLADOWANIA l. Niedawno zwróciłe.ś się do mnie, bracie Fabianie 11, zapytując, czy w czasie prześladowania należy uciekać, czy nie należy. Nie wiem, co ci dotychczas na ten temat mówiono. Sam wypowiadałem się juz częściowo w tej materii przy rozmaitych okazjach, w związku ze sprawą miejsca czy czasu, czy tnJdnoścl wysuwanych przez niektóre osoby. Tym razem jednak, zarówno pod wpływem twego zapytania, jak ze wzgl~du na warunki, w jakich tyjemy, postanowiłem rzecz omówić gruntowniej i bardziej systematycznie. Im częś ciej bowiem zagraża nam prześladowanie, tym jaśniej musimy sobie uświada miać, jakiej postawy wobec niego wymaga od nas wiara. Zwłaszcza wy, którzy nic uznajecie Parakleta " za przewodnika na drodze prawdy, powinniAcie się poważnie zastanowić, czy również w innych kwestiach nie błądzicie. Nawiązując do porządku twych pytań, uważam, że przede WIZystldm trzeba określić, czym właściwie jest prześladowanie: czy jest ODO dziełem Boaa, f%1 dziełem szatana? Łatwiej nam będzie wtedy określić, jak się wzalędem aleao mamy zachować; wszak wszystkie w ogóle rzeczy staJII aię dla Dal bardaleJ zrozumlale z chwilą, gdy poznajemy ich sprawcę. W zasadzłe na postawione wyżej pytanie wystarczyłoby odpowi~ JQ prostu krótko, że nic nie dzieje się bez woli Botej. Nie będę jedDU na początku przytaczał tej prawdy fdył taka oaólnlkowa odpowiedł nas odwieść od właściwego tematu, n~JIIc uru nowe przykład: czy w takim razie róWDiet zło pochodzi od już nie pochodzi od diabła, nawet nie w nas aamJCbt
-
'ftłO zaJadnlenla, które nas w tej ehwili interesuje, mlallowide od zagadnieDla prześladowania, i bedę llię starał na razie tylko wykazać, te ono - tak jak wszystko - pocbodzf z woli Bożej, bo przede wszystkim odpowiada godnoki Boga oraz jest, że tak powiem, konieczne do wypróbowania Jego sług, czy godni Sll oni uznania. czy też zasługuM na potępienie.
Jaklt Inny bywa ostatl't'z.ny rezultat prześladowania, jak nie stwierdzenie przez Pana. kto z Jego wy1.nawców pozostaje Mu wierny, a kto jest gotów Go zdradzić? Pr?cśladowonlc to pewien rodzaj sądu, na którym rozstrzyga 1dę, kto 1.asługujc na uznanie, o kto na odrzucenie - przy czym prawo sądze nia ma tylko Bóg. Prześladowanic ~pełnia rolę owego wiejadla ewangelicznego, u pomocą któr('go wciąż jeszcze oczyszcza się winnicę Pańską, Kościół, ocldtielając w masie wierzących ctyste ziarno w postaci męczenników, od plew, w postaci odstępców. JcOwiększcnia chwały Boga, brz względu na to, czy On nagradza c1y potępia. wywyż~za czy poniża. Co zaś przyczynia się do chwał y Bożej. może pochodzie tylko z Bożej woli. 7.waż i to również: kiedyi sllnie)~zą bywa nasza wiara, jak nie w czasie prześladowania, kiedy ogarnia nM f-t rach? Gdy nad Kościołem rozszaleje się burza, wówczas silniej wierzymy, bardziej skrupulatnic znchowujemy posty, odwiedzamy świątynie, modlimy f;ię. praktykujemy pokorę, 7.yczliwoM~ i milo~ wzajemną. staramy si~ by~ świętymi i trzeźwymi. Ale bo też nic nam \\1Cdy innego nie pozostaje, jak tylko bojaźń i nadzieja. Tak wi~ i z tego również punktu widzenia trzeba stwierd zić że prześladowanie nie może by~ dziełem szatana. bowiem z Jl(!wno~cią nie czyniłoby ono wtedy ludzi lepszymi. 4. Skoro ....;emy, kto jest właściwym sprawcą prześladowania, możemy już teraz odpowiecl7jeć wprost na twe pytanie. oświadczając na podstawie dotych=owych wywodów, że przed prześladowaniem absolutnie uciekać nie naleh'. Wszak jego sprawcą j~ Bćg, tego zaś, co pochodzi z woli Bożej, ani nie wolno unikać, ani uniknąć nic można. Nir wolno unikać, gdyż Je$t czymś dobrym Musi być dobrym to. co Bóg uzru:l za obre. CZ)1amy w księdze Rodzaju (1, 11): .,l ujrzał Bóg, że jest dob1 (to, ~ ~czy~ilr': .,ujrzał" ocz~·wiście nir w tym sensie, jakoby dotychcza~ n'". W1dz1ał, ze JCSt dobre. lecz tylko w tym znaczeniu, że wyraźnie s twH~rdlll dobroć tego, co zaw ze za ~obre uważał. Prawda, że wiele neczy J>O(hodzqcych oc1 Boga mrktórym Judz10m wychodzi na złe. W rzeczywistości jcdnok i one ~~~. dobre, pon~cważ są wynikiem rozumnej woli Boskiej. Czy mó~ł~y Bóg cheleć czegoś medobrego? .Nfe mógłby - tak samo, jak nic jest mozhwe. by co~ co dobre. me pochodz1lo od Boga. Jeśli zaś czyimś zmysłom W)'tlajl· ',, to zk to t>rzcdcz nie zmysły człowieka przesądzają o faktycznym stanie rzeczy, lecz przeciwnie, Caktyczny stan rzeczy przesądza 0 poznaniu zmyslo"-ym; Tylko ów !a~yczny stan rzeczy jest bezwzględnie pewny l według Diego zmyały po\l!lnny poznawać prawdę. O ile zaś niekiedy bywa lftlezej i zmysłom wydaje lńę zł~ coś, co jako dzieło Boże faktycznie dobrym bJt musi, to dowodzi to tylko, ze zmysły błądzą, nie zaś że rzeczywlato6t
"J'':RTULIAN: O UCIECZC'IC PODCZAa PRZdLADOWANIA
..
jest taka, jaka im się wydaje. Na pewno czymś najlepszym ._: ~. prawda, sprawiedliwość, a jednak wielu ludziom nie podobali\ się one. Czyż z tego należy wnosić, Iż rzeczywistość jest zależna od poznania zmysłowego? Tak samo ma się sprawa z prześladowaniem. Jako wynik rozumnej decyzji Bożej jest ono faktycznie czymś dobrym, a tylko dla zmysłów tych ludzi, którym wychodzi na złe, przedstawia się jako coś złego. Widzieliśmy jednak, że nawet to, iż komuś ono na złe wychodzi, przyprawiając go o utratę zbawienia, ma swe rozumne uzasadnienie u Boga tak samo, jak to, że komuś innemu wychodzi na dobre, przybliżając mu zbawienie. Nawet więc i z tego punktu widzenia nie można prześladowania nazwać złem. Chyba, żeby ktoś przypuszczał, iż zbawienie czy potępienie człowieka przez Boga zaleiy tylko od jakiegoś irracjonalnego kaprysu. Jeśli zaś prześladowanic jest czymś obiektywnie dobrym, to rzecz jasna, iż nie należy go unikać, gdyż wszelkie uchylanie się od dobra jest grzechem, zwłaszcza, gdy owo dobro zostało przez Boga z góry przewidziane. Ale nie tylko nie wolno go unikać, lecz również nie można go uniknąć. jako że czło wiek nigdy nie zdoła ujść przed wolą Boską. Ktokolwiek unikanie prześlado wania uważa za dozwolone, ten przez to samo albo posądza Boga, iż jest twórcą zła, albo też uważa się za silniejszego od Boga, za zdolnego do uchylenia się przed Boskim przeznaczeniem. 5. Lecz może powiesz: moim obowiązkiem jest uciekać, bym w razie ewentualnego załamania się w wierze nie naraził się na utratę zbawienia, do Boga zaś już należy zawrócić mię z drogi ucieczki, o ile sobie tego życzy. Odpowiedz mi przede wszystkim na pytanie: czy jesteś pewny, że zaparłbyś się wiary, gdybyś nie uciekl, czy nie jesteś tego pewny? Jeśli jesteś pewny, to właściwie już w tej chwili jesteś apostatą, zakładając bowiem z góry swą apostazję w wypadku pozostania, tym samym już ją niejako oświadczyłeś; tak więc daremnie chroniłbyś się ucieczką przed upadkiem, gdyż on już nastąpił. Jeśli zaś swego upadku rue jesteś pewny, dlaczego spośród dwóch jednakowo niepewnych ewentualności nie wybierasz raczej tej, że jeśli pozostaniesz, możesz wytrwać w wierze i być zbawiony, lecz tę, że w razie pozostania mógł byś zaprzeć się wiary? Weź także pod rozwagę: albo jedna i druga możliwość zależy od nas, albo wszystko zależy od Boga. Jeśli od nas zależy wyznanie wiary lub zaparcie się jej, to dlaczego nie mamy przypuścić, że zrobimy raczej to co lepsze, to jest wytrwamy w wierze? Wiem, chciałbyś być wyznawcą, tylko boisz się cierpień; bo nie chcieć być wyznawcą, to to samo, co być apostatą. Jeśli zaś wszystko zależy od Boga, dlaczego nie mamy zdać się całkowicie na Jego wolę? Przecież skoro przyznajemy, że jest On tak doskonały i pot~ż.ny, iż potrafi nas uciekających sprowadzić z powrotem, to musimy uznać, ie zdolny jest również pozostających na miejscu uchronić od zlego. Dziwię się, że gdy chodzi o usprawiedliwianie ucieczki, z taką czcią wyrażasz się o Bogu, twierdząc, że nawet gdybyś uciekał, potrafi cię zawrócić z drogi, natomiast gdy chocbl o możliwość wytrwania w wierze, uwłaczasz Jego czci, Wl\tpiąc w Jego doskonałość i wszechmoc. Dlaczego nie podchodzisz do sprawy raczej od sbOą swej wytrwałości i ufności w Bogu i nie mówisz sobie: robi~, co do JDDJe Dależy, a więc pozostaję, jeśli Bóg chce, ruech już sam czuwa nade 111114. . _ nie upadł. Wszak naszym obowiązkiem jest raczej zdać się na wolo .... i pozostać, niż kierować własnymi obliczeniami i uciekać. Święty męczennik Rutiliua" kilkakrotnie uchocbfł pned pa~- F przenosząc się z miejsca na miejsce, a nawet (jak nmlemaJ) .....,... • RuW!UI - mcc:zenuUt airJkdlld.
-
lllędzmi. :Sagle, gdy qdził, ie jest już zupełnie bezpieczny, ujęto JO, stawiono przed u.miestnikiem, torturowano (prawdopodobnie za to właśnie, ie uciekał),
wreszcie 5kazano na spalenie na stosie. I oto z milosierdzia Botego zdołał przetrwać te cierpienia, których przedtem tak się obawiał. Bóg zadokume~to wał niejako w ten sposób, że nie powinno się uciekać przed prze.śladowamem, Jdyż i tak na nic się zda ucieczka, jeśli inna jest Jego wola. 6. Może mi na to odpowiesz, że właśnie dlatego Bóg dopomógł Rutiliusowi do przetrwania, ponieważ wpierw spełnił on nakaz ewangeliczny, uciekając z miasta do miasta. Rzeczywiście, tak próbował argumentować pewien uciekinier, a za nim próbują i inni, starając się własną bojaźliwo~ć oslonić a utorytetem wypowiedzi Pa1!skiej. Nie rozumieją oni jednak zupełnie jej sensu. Gdy Pan mówił : .,Jeśli was przc~!adować będą, uciekajcie z miasta do miasta" {Mt 10, 23), mial na wzglę dzie :ylko pewne osoby oraz 'pccjalne warunki i przyczyny. Nakaz uciekania dotyczył mianowicie samych tylko apos tołów, odnosił się tylko do ich czasów, był podyktowany tylko względami na specJalne zadanie, jakie mieli spełnić. Wskazuje na to wyratnie kontekst poprzedzający: ,.Nie wchodźcie - mówi Pan - na drogi pogan ani nie wstępujcie do miast samarytańskich, lecz szukajCie raczeJ owiec, które zginęly z domu izraelowego" (Mt 10, 5 n.). T e slowa mogły się odnosić tylko do apostołów, gdyż dla nas drogi pogan stoją otworem. kroczymy nimi i zawsze kroczyć będziemy; przed nami nie jest zamknięte żadne miasto, lecz głosimy Ewangelię po całym świecie; nam nikt nie z:ccil specjalnej troski o Izraela, owszem, mamy go nauczać tak samo, jak nauczamy wszystkie narody; nas wreszcie, w razie pojmania, nic ciągnie się przed rady zydowskic ani nie biczuje w synagogach, lecz stawia się przed władzami i trybunałami rzym~ ki mi. Skoro zaś tylko apostołów dotyczył nakaz ograniczania działalności do Izraela, zatem również ich tylko dotyczył nakaz ucieczki, paniewaz wiqnl się on ściśle z powierzonym im zadaniem głoszenia
EwangeliJ "najpierw oweom zaginionym
2
domu izraelowego". By mogli oni
lo zadanie skutec::me w~'J)ełnić, by rzeczywiście mogli .,obdzielić chlebem najpierw synów, zanim po.;,;ną go dawać psom", Pan kazał im przez pewien czns chronić się i uciekać. Xie chodziło :M:u przy tym bynajmniej o chronienie ich samych przed nicbezpieczeństwem prześladowania (wyraźnie je bowiem przepowiedział i polecił znosić), !et-z tylko o zapewnienie powodzenia dziełu ewangelizacji, a zapobieżenie temu, by siejba ewangeliczna nie została zaraz na samym poc1ątku przerwana przez zgładzenie siewców. Nie rozumiał tel Pan pn.er uc~ekanie jakiego; potajemnego przekradania się z miasta do miasta, IPcz raczej nawiedzanie kole no wszystkich poszc1ególnych miast i otwarte w n.ch nauczanie - m1mo prześladowania - tak długo, aż w każdym mieście dostatecznie rozpowszechnią Ewangelię. W końcu dodał Pan jeszcze: ,.Nie o~jd:z.iecie wszystkich miast izraelskich" (~1t 10, 33). A wic:c nakaz ucieczki obowiązywał tylko podczas nauczania w gra~cach samej Judei. Nasze zaś nauczanie nie jest zacieśnione do granic JUÓCJSktcb, gdyz Duch Swięty zstąpił już na wszystkich ludzi. Dlalego tak Paweł, jak sami npostolowie, pomni nakazu Pańs kicgo, oświadczają ludowi izra~lsk1emu, gd~ już zaszczepili w nim Ewangelię: .,Wam nale żało najpierw głos1ć słowo Boze;. ponieważ ~nak odrzuciliście je l nie uznaliście się za godnych _zy:':ota Wiecznego, oto zwracamy się do pogan". Powiedziawszy to, wkro~yh, )ak 1ch ~przcd01cy, z:godnic na d rogę pogan i do miast samarytansktch, "aby glos 1ch rozlegał się po całej ziemi, a wołanie ich słychać było a•: 1,~ ,krańce śv.riata" {Ps 19~ 5)_. S~oro za~ przestal ich już obowiązywać zakaz wchouzeDJa n~ drog1 pogansltie 1 do nuast samarytańskich, to niewątpliwie przestał obow1ązywa~ r6wnlez nakaz uciekania. Rzeczywiście, widzimy, te od
'J'ERTULlAN: O UCIECZE PODCZ.o\S PRZESLADOWA.NI.o\
chwili spełnienia misji wśród Izraela i przejścia do ewangelizacji pogan, apostołowie już nie uchodzą z miasta do miasta i nie wzbraniaj11 się cierpieć. Ten sam Paweł, który w okresie obowiązywania nakazu ucieczki pozwolił spuk~ się przez mur, aby ujść przed prześladowaniem, po wygaśnięC:u owego naka7.u nie tylko pozostaje głuchy na perswazje swych uczniów proszących go, aby nie wyruszal do Jerozolimy, gdyż tam czeka go męczeństwo przepowiedziane przez Agaba", lecz wprost oświadcza im: .,Czemu płaczecie i niepokoicie serce moje? Wszak pragnę nie tylko zostać uwięziony, lecz nawet umrzeć w Jerozolimie za imię Pana mego Jezusa Chrystusa. Na co wszyscy odrzekli: •Niech się dzieje wola Pana•" (Dz 21, 13). Cóż zaś rozumieli oni przez wolę Pańską? Z pewnością teraz jui: nie uciekanie przed prześladowa niem; gdyby bowiem pragnęli uchronić Pawła od przesladowania. byliby się powoływali raczej na dawniej wydany przez Pana nakaz ucieczki. Tak wi•;c, skoro nawet samych apostołów tylko do czasu obowiązywał nakaz uciekania (podobnie zresztą jak wiele innych nakazów), to tym bardziej nas nie może obowiązywać to, co przestało już wiązać samych nauczycieli. Chyba, żebyśmy przypuścili, iż apostołowie zaprzestając ucieczki sprzcnie\ł•ierzyli się woli Pańskiej, nakazującej ucieczkę raz na zawsze. 14. Pytasz: jak moglibyśmy, nie stosując przekupstwa, gromadzić się w czas!c prześladowa1'1 na wspólne zebrania i odprawiać nabożeństwa niedzielne? Odpowiem na to: w ten sam sposób, w jaki czynili to apostołowie, ubezpie::zeni wiarą, a nie pieniędzmi. Jeśli wiara zdolna jest przenieść górę, to chyba tym bardziej żołnierza. Owszem, zachowuj ostroi.ność, ale przez mądre postę powanie, nie zaś przez przekupstwo. Przekupienie wladz wojskowych nie zabezpiecza cię jeszcze bynajmniej przed atakatni samej ludności pogailshiej. Jedyne, co cię może uratować, to silna wiara i mądry sposób postępowania; jeśli ich nie masz, tracisz tylko darmo pieniądze, a jeśli je masz, nie potrzebujesz uciekać się do przekupstwa. Gdy nie możesz urządzić zgromadzeń za dnia, pozost:lje ci na nie przecież jeszcze noc, rozjaśniona światJem Chrystusowym, rozpraszającym ws!elkie ciemności. Gdy nie możesz zgromadzić wszystkich wiernych, co do jednego, wystarczy, jeśli was się zbierze troje, a już będziecie stanowić Kościół. Lepiej nawet, że niekiedy nie będziesz widział calego tłumu swych współwyznawców, niż gdybyś ich miał narazić na niebezpieczeństwo śmierci. Niechże Kościół pozostanie zawsze dziewiczą oblubienicą Chrystusową, niech nikt na nim nie robi interesu. Może to, co tutaj piszę, wyda ci się, bracie, zbyt twarde i niemożliwe do zastosowania. Czytaj jednak, co mówi Bóg: ,,Kto może pojąć. niech pojmuje" (Mt 19, 12); to znaczy: kto nie jest zdolny pojąć, niech odejdzie. Człowiek, który boi się cierpieć, nie może być uczniem Tego, który został umęczony. Kto 1.aś nie obawia się cierpienia, dojdzie do doskonalości w miłowaniu BogL Bowiem "doskonała milość odrzuca precz od siebie strach" (l J 4, 18). Dlatego to "wielu wezwanych, ale mało wybranych'' (Mt 22, 14). Panu nie zależy Da takich, którzy gotowi są iść drogą szeroką, lecz na tych, którzy gotowf .q kroczyć drogą wąską. Do tego jednak konieczna jest nam pomoc ParUIIła (Ducha Swiętego), który by nas prowadził drogą wszelkiej prawdy ! doda'łiMł nam otuchy do znoszenia wszelkich przeciwności. Ci wszyscy, którzy Gp.,..,. jęli, już nawet nie myślą o ucieczce ani o przekupstwie, pył ~ .. Git im zawsze podsunie odpowiedt, gdy ich będą pytać, i wapomołe Jeb, • • przyjdzie cierpieć. ,. Agabua -
dwukrotnie WIJ)OIIInfan7 w Dziejach ApDIIIMiWI"P"fll-~
charnmatyk, prorok.
•
o
CZ\'STOŚCI
1. Czystość to kwiat życia moralnego: zaszczyt dla ciała, ozdoba płci, zdrowie krwi, gwarancja przynależności do rodu, podstawa świętości, n1ezblty dowód prawości charakteru. Prawda, że spotyka się Jll rzadko, niełatwo ill o.siągnąć w pełni, a już tylko wyj11tkowo zachowuje się Jll na stałe. Tym niemniej w pewnych choćby granicach można jll zachować w tym życiu, jeśli nic dzięki odpowiedniej strukturze własnej natury, to przynajmniej przez staranne wychowanie, lub też pod wpływem dostatecznie silnych więzów karności. Wszak każda wartość duchowa jest albo wrodzona człowiekowi, albo w nim wyrobiona przez wychowanie, albo wreszcie wymuszona na nim siłą.
Niewątpliwie, czasy ża zło: zepsuta aż do
ostateczne to mają do siebie, że w nich częściej zwycię samego korzenia natura nie potrafi już prawie rodzić dobra, zaniedbane wychowanie nie potrafi go wyrobić, bezsilne prawa nie potrafią do niego zmusić. Totez nie dziw, że również gdy chodzi o cnotę czystości o której przede wszystkim chcę mówić - doszło obecnie do tego, że za czystość uważa si~ już nic wyzbycie s ię namiętności, lecz samo tylko ich ograniczenie, że czystym nazywa się już tego, kto przynajmniej nie przebiera miary w nieczystości Mniejsza jedn ak o czystość czysto świecką. Tak jak nie obchodzi nas świat, tak również nie obchodzi nas ona, bez względu na to, czy jako wrodzona 1.awdzięcza swe istnienic naturalnemu podłożu, czy jako wychowana została zdobyta własnym wysilkicm, czy wreszcie w celach użytkowych została wymu' oona. Nawet gdyby istniała w pełni, to i tak nie dawałaby nam ona s1.c·,~S<:ia, a mozc nawet czyniłu nas bardziej nieszczęśli wymi, jako że nie czerpląc swej wartości z Boga, nie przynosiłaby żadnych owoców. W gruncie
mm•
bowi~m
lepsze
żadne
dobro,
niż bezpłodne:
na
przyda to, co
cóż się
się
na nic nie przydaje• Gorzej, ze zagrożony jest nasz własny stan posiadania. Nasza chrześcija•iska cnota czystości wali się w s wych podstawach - ta cnota czy~tości, która wszystko czerpie z nieba, która wyrasta w nas na podłożu natury odrodzonej pr1.cz chrzest, która kształtowana bywa przez ewangeli•ację, obowiązuje mocą naka::u obu Testamentów, a utrzymuje się trwale pod wpl)"vem obawy ognia wiecznego i pragnienia wiecznej szczęśliwości. Czyż los lej chrześcijańskiej cnoty czyrym się zazwyczaj grzeszy , tam chyba każdy czyta najskrupulatniej wieść o przebaczeniu, dokąd wchodzi już z nadzieją jego uzyskania. Niestety, o zgrozo, czyta się to w kościele, głosi w kościele - w tym Kościele, który przecici uwnia siebie za dziewicę. Precz z tego rodzaju wieścią od Oblubienicy Chrystuso":ej! Ona, która jest prawdą, czystością i świętością, nie może nawet slucharuem czegoś podobnego kalać swych uszów. Nic ma w niej takich, którym mogłaby coś podobnego obiecywać, a gdyby nawet byli, niczego podobnego im nic obiecuje. Przecież gdy chodziło o samą nawet tylko ziemslt4 n Najwyiszy kapłan- papiet Kallitst (217-222) lub Aceypin metropaUta Karta-
~.
'
T&lłTULJAN:
O CZYSTOSet
śwllttynię,
-
Pan nazwał ją wprawdzie jaskinią zb6jców, ale nlsdy nie IlUWił i cudzołomików. Przymaję, że to, co tutaj piszę przeciwko psychikom, zwraca się również przeciwko memu własnemu stanowisku, jakie niesdyś zajmowałem, sdy jeszcze do nich należałem. Nic omieszkają mi teso z pewnością wytknąć na dow6d, jak lekkomyślnie zmieniam poslądy. Czy jednak zerwanie z jakąś społecznością zawsze jest czymś złym, i czy nie o wiele latwiej trzymać się błądzącej większości, nit. stać po stronie garalki milośnikbw prawdy? Zresztą gdybym był .nawet lekkomyślny, to i tak nic bardziej mit: zniesławi lekkomyślność zbawienna, niż by mię wsławila lekkomyślność szkodliwa. Wcale się nie wstydzę tego, że zerwałem z błędem, przeciwnie, ciesz<: si<:. iż wyzwoliłem się z niego, gdyż teraz czuję się lepszym i czystszym. Post~pu nikt się nie wstydzi; a przecież również mądrość, jaką zdobywamy w Chrystusie, ma swe stopnie rozwoju, przez które przechodził nawet sam Apostoł Narodów. ,.Gdy bylem dzieckiem - powiada - mówiłem jak dziecko, myslalem jak dziecko; gdy jednak stałem si~; m~żc:eyzną, wyzbylem się tego, co było we mnie z dziecka" {l Kor 13, 11). A więc nie znajdowal on nic złego w tym, zerwal z dawnymi poglądami, że dawną gorliwość wobec tradycji ojczystej zamienił na gorliwość wobec tradycji chrześcijańskiej. Jak za§ dalece ją zamienił widać z tego, że żądał wręcz wykastrowania takich, którzy by się upierali przy konieczności obrzezania. Zaiste, warto by tak samo wykastrować ludzi, którzy naruszają rzetelną i prawdziwą nieskazitelność ciała, okaleczając jego w.,tydliwość już nie powierzchownie tylko, lecz w samej istocie; tych, którzy obiecują przebaczenie cudzołóżcom, wbrew naczelnym zasadom moralności chrześcijańskiej, znanej nawet poganom, jak tego dowodzi okoliczność, że wybierajq oni jako kar«! dla naszych niewiast raczej gwałcenie niż męczarnie, by pozbawić je tego, co im jest droższe nad życie. Niestety, ta chwalebna postawa wobec cnoty C1ystości dziś coraz więcej zanika. Zanika zaś właśnie z winy ludzi. którzy tym bardziej stanowczo powinni odmawiać przebaczania za grzechy nicczyste, im bardziej wchodzi w zwyczaj, że wierni, pod pozorem unikania tych grzechów, zawierają małżeństwo dowolną ilość razy, powołując si~ na słowa Apostoła, iż .,lepiej zawrzeć małżeństwo, niźli gorzeć" (l Kor 7, 9). Dziwne doprawdy mniemanie, jakoby koniecznym warunkiem wstrzemięźliwości była .niewstrzemięźliwość, jakoby ogień należało gasić ogniem. Przypuśćmy jednak nawet, że legalizując wielokrotne małżeństwo rzeczywi~ cie znaleziono skuteczny środek na zapobieżenie grzechom nieczystym - tym bardziej zdumiewa, dlaczego w takim razie jeszcze ponadto przyrzeka się pokutującym łaskę rozgrzeszenia? Wszak jeśli skutkują środki zapobiegawcze, zbyteczne jest rozgrzeszenie, a jeśli zaś możliwe jest rozgrzeszenie, zbyteczne są środki zapobiegawcze. Wszystko to sprawia wrażenie jakiegoś flirtu prowadzonego dwustronnie, jakiegoś kokietowania równocześnie troskliwo6ci i beztroski. Niby to stosuje się jakieś lekarstwo na grzech, ale widocznie beZskuteczne, skoro zarazem udziela się rozgrzeszenia; niby rozgrzesza się, ar. widocznie na próżno, skoro zarazem poleca się stosowanie przeciw Jl'zeellalń lekarstwa. Pierwsze sprawia wrażenie, jak gdyby rzeczywYcie lllfłowuca grzechom (w naszym wypadku grzechom nieczystym) zapobiec, aJe nasuwa znów podejrzenie, czy przypadkiem w głQbl serca nie pn~~. . raczej, by owe grzechy popełniano. Bo przecież JeśiJ drugiego uchronić przed grzechem. nie oblecuje mu jut & jeśli zaś gotów jest przebaczyć grzech, nie zaleca ItaliOliiraDia mu środków zapoblegawczyCib. Czyżby moł.e eudZCIIII kc t łiii. .H równocześnie do lekkich i clctkich grzecbów, tU Jłb7 ••~•IIP!l•
jej
jaskinią nierządnic
ze
;::::;;5
.. wobec nich równoezdnie dwie przedwne postawy, to jest łrouczJć .tę o zapobietenle łm i równocześnie beztrosko obiecywać ich odp~czenie7 Wszak wszyscy przymają, ie •Ił to zawsze i wyłącznie grzechy najciężue. W takim zaś razie równoczesne odpuszczenie ich,· niby lekkich przewinień, 1 chronienie przed nimi, w uznaniu ich cięzkości, jest nonsrnsem. Dla nu nie ulega żadnej wątpliwości, że grzet>hy nieczyste są ze wnystklch najwi(ksze l najci(ższc, że ~~,;(C należy im zapobiegać. Jednakże zapobiegamy im w ten sposób, iż wierzącemu stanowczo zabraniamy zawierania powtórnego Z\\iąl.ku malfeńsklego, gdyż wychodzimy z założenia, że takie małżeństwo nJe różni si( właściwie niczym więcej od cudzołóstwa, jak tylko kontraktem :ślubnym l umową o posag. Dbając zaś o jak najwyzszy poziom karności moralnej, bezwzgl(dnie wykluczamy z naszej społeczności tych, którzy powtórnie 1wiązek małżeński zawarli, Jako bezczeszczących Ducha Swiętego. Stosujemy do nich t<· same rygory, co do cudzolóżc6w i nier1qdnik6w, którzy chociuby nie wiedzleć jak oplakiwali 6WC: winy, oplakują je daremnie, bez wszelkiej n~dzleJ na pojedn:~nic z Kościo!cm i otrzymanie od niego czegoś wi~cej oprócz publicznego st"'icnbenla Ich hańby. 2. Ale przeell'Z - powJadają nam - Bóg jest dobry, 3 nawet najlepszy, jest litościwy l pełen miloalerdzła, które wyżej ceni od w~zelkiej oCiary. Jako Zbawidcl wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących, nie pragnie on śmierci grzesznika, lecz tylko jego pokuty. Zatem równici my, dzieci Bo ·e, powinniś.'Tlr być mlloslcrnł i lagoc!n: powinniśmy wybaczać sobie nawzajem tak, jak przebaczył nom Chrystus, n nie wydawać o innych sądu, by l nu kiedyś nie sądzono. ,.Każdy stoi lub upada w obliczu Pana, ty zaś kimże jesteś, iibyś sądził ~ług~ cudzego?" (Rz H, 4). "Odpuść, a również tobie zostanic odpuszczone" (Lk 6, 37). Takie to są rotliczne wymówki naszych przeci11 ników, którymi i Bogu się przymilają, i sobie ~amym schlebiają, osłabiając przez to raczej nii w7macniając karność moralną. llcż 'cdnak moglibyśmy również my przytoczyć argu· mentÓ\\', dowodzących czegoś wręcz przeciwnego, mianowicie surowości Bozej f 113Slt'go obowiązku wytrwałości. ~przccznle, Bóg jest dobry, ale jest także sprawiedliwy. Od puszczasz, a by l tobie Bóg odplbcił. Zgoóa, ale przecież odpuszczat mozna tylko grzechy popelnione przeclwko bratu, a nie przeciwko Bogu Wszak i w Modlitwie Pańskfej 11ry:r:najemy tylko to, ł.e odpuszczamy naszym winowajcom. Zresztą nic go:lzl sic: toczyć tuu.j pojedynku na cytaty biblijne, bo mogłoby sl~ wydnu·ać, łe ani ten, który ściąga cugle karności moralnej, ani ten, który je popuszcza, nie jest całkowicie pewny swego st:.nul•.rifka - lub tei, i e jeden usiluje przez ła&odno5ć ocalić wartość pokuty, a drugi przez s~rowość pozbawić jot wartości. Autilrytet Pisma świc;tego, które nigdy sobie me 7aprzcczn, J~St nlewątpli11Y: niewątpliwa j t takie, pod odpowi~dnimi warunkami, wartoSć po~uty. Chodzi tylko o to, by Mjpierw wprowadzić pewne roz~zmcnła odno. nu! do przcd!motu pokut;,' i nic mieszać z sob:; rzeczy zupc'me Ol. r~bnych Prz~dmiot pokuty sta nowią grzechy; te ]OŚ dzielimy na dwie kategorie, ~.leime : ;c!-. n:"~~J.!·.tw Jedne ~>ą odpuszczalne, drugie nieodpuszczalne. 1\!kt bow;cm me WlllPl w to, ze Jedne zaslugujq na chłostę, drugie na potę pienie.. \\ sznk każde w og6!e przest~wo zostaje albo przebac1 one, albo ukarane· przeba~zone po chlołele, ukarane po wyroku potęp!enla. Juź dawniej prz~·taczałe:m ~otycz'ce tc:ao rozrómicnla rozmaite c_l"taty z P 1sma świę tego•. zaró~·no t:Jit1e, któ~e mówią o zatrzymaniu grzechów, jak takie, które m6w111 o 1ch odpuszczemu. Odpowiedni ust(p znajdujemy także u 6w. Jana (l J fi, 16); najpwrw naucza on: "Jeśliby kto widział brata swego grzeszlicego
TERTULlAN: O CZYSTOSC!
-
grzechem nic na śmierć, niechże prosi za nim, a dany mu ~e tywot, ld7ż nie na 'mierć zgrzeszył" - a więc mówi o grzechu odpuszczalnym; następilit zaś ??,daje: .,J~st jednak grzech n~ śmierć i nie zalecam, by ktoś za nim pros1l - a w1ęc tym razem mbw1 o grzechu nicodpuszczaln)"lll. Gdzie bowiem istnieje możliwość proszenia, tam islnieje także możliwośt odpuszczenia, gdzie zaś prośba jest nicmożliwa, tam nicmożliwe jelit również rozgrzeszenie. Zależnie od tej różnicy mic:dzy grzechami, różnie sit: też przedstawia sprawa pokuty. Istnieje pokuta zdolna osiągnąć rozgrzeszenie, mianowicie pokuta za gncch odpuszczamy; istnieje równici pokuta niezdolna do osiągnięcia rozgrzeszenia, mianowicie pokuta za grzech nieodpuszczalny. Wotcc tego pozostaje nam teraz tylko rozważyć w szczególności grLech cudzo165twa i nierządu. przede wszystkim zaś odpowiedzieć na pytanie, do jakiej kategorii grzechów należy ów grzech zaliczyć? 3. Zanim jednak do tego przejdziemy, chciałbym odpowiedzieć na zarzut, jaki przeciwnicy nasi podnoszą odnośnie do tej pokuty, o której wyrażnie powiedziałem, że nie osiąga rozgrzeszenia. Mówią oni: skoro jakas pokuta nie osiąga rozgrzeszenia, to w takim razie nie ma sensu jej odbywać, bo przecież nikt niczego nie podejmuje na darmo; daremnic zaś pokutowałby ten, kto by nie miał żadnych widoków na przebaczenie. A jednak z drugiej strony Jesteś my przecież obowiązani do pokutowania na wszelki 'posób. widocznie więc każda pokuta przynosi w rezultacie przebaczenie, żadna nie je5t daremna, w przeciwnym bowiem razie nie Inielibyśmy obowiązku pełnienia jej. Zarzut jest niewątpliwie słuszny, ale tylko w wypadku, gdy ktoś, tak jak nasi przeciwnicy, uzurpuje sobie moc decydowania o owocu pokuty, to jest o przebaczeniu. Wtedy bowiem pokuta, która nie osiąga pojednania kościelne go przedstawia się rzeczywiście jako coś daremnego i bezcelowego. Jeśli si<: jednak uznaje tak jak my, że przebaczać grzech (w każdym razie grzech cięz ki) może tylko Bóg, wówczas o pokucie nie osiągającej przebaczenia na ludzkim forum kościelnym nie można mówić jako o daremnej i bezcelowej Zdając się bowiem całkowicie na łaskę i niełaskę Pann i korzqc sic: wobec Niego, pokutnik tym większą ma nadzieję na przebaczenie, że prosi o nic wyłącznie Boga, że nie wierzy, iżby do zmazania jego grzechu wystarczyło ludzkie pojednanie, że wreszcie swój wstyd wobec Kościola przenosi ponad wspólnotę z nim. Wystaje przed bramą świątyni, dając swoją upokarzającą postawą odstraszający przykład innym i prosi współbraci, by wespół z nim winę jego opłakiwali. Do domu zaś wraca z nie byle jakim zarobkiem: nic cieszy się jeszcze wprawdzie wspólnotą z Kościołem, ale cieszy się współczuciem ze strony drugich. Choć tutaj na ziemi nie zbiera jeszcze żniwa pokoju, to ~d nak sieje nań już ziarno u Pana. Jego wysiłki pokutne nic są bynajmniej bezowocne; one owoc przygotowują. Kiedyś otrzyma za nie zapłatę, jeśli tylko będzie wypełniał wiernie swe obowiązki. Tak więc nawet tego rodzaju pokuty nie można uważać za bezcelową, a jej przepisów za zbyt surowe. Obie sławią Boga, z tym tylko, że jedna, nie schlebiajójC sobie uzyskuje przebaczenie łatwiej, druga 1.aś, niczego sobie nie uzurpując, w pełniejszej mierze dopomaga do jego uzyskania. 21. Im bardziej apostołowie uświadamiali sobie nleodpuszczalność grzeclaów cielesnych, tym ściślej jej przestrzegali. Od innej wszakże strony chcłalbJID jeszcze tę sprawę oświetlić, mianowicle rozróżniając mlędzy apostolalr4 • • a apostolską władzą. Apostolska nauka rządzi postępowaniem m~====: wieka, zaś apostolska władza wyciska na człowieku ZDaiDJt '11 go spośród inDycb ludzi. C6ż to jest Jednak owa władur duch uś - to Bóg. Czego nauczał Duch Swięty? %e Df• w dziełach ciemnoAc:i. Tnymajie się ~ tąo - - - . ••.".. . .
-
wlMlzę
odpuszczenia gnech6w? Tylko Ten, o którym napisano: ,,Kt6i moie
Gdpuszeuć gneełay, jak nie um .Bóg1" (Mk 2, 7). Oczywijde gruchy .łmier telne, czyli popełnione wobec Boga, oraz wobec wszyst~ego, co stano~! Jego P.i4tyni~;
bowit'm grzechy, które
ktoś popełnił
wobec c:teble samego n1e tylko
moźcsz, ale wr~;Cz powinieneś odpuszczać, i to aż siedemdziesiąt siedem razy, jak powiedziano Plotrowi. Jeśliby tedy nawet apostołowie odpuszczali kicdylcolwiek jakiś grzech, który tylko Bóg może odpuścić, to czynili to nie mocą
przekazanej im nauki karności moralnej, lecz mocq władzy otrzymanej od Boga. Tej samej władzy, którą i zmarłych wskrzeszali, co potrafi tylko Bóg i chorych uzdrawiali, do czego nikt nie był zdolny poza Chrystusem - i rozmaite nic,zcu:scia 7.,yłali za karc;, czego Chrystus wprawdzie nic czynił. jako te nie godziło Mu .~ifi sroźyć, skoro przyszedł cierpleć za ludzi, lt'C:t c~ równiez mógłby był c:eynić, gdyby chciał, jak tc>go dowodzi fakt porozema (przez apo,tołów) Annniaszo śmiercią, o Elimaso ślepotq. Nn ll•j samej podstawie juz duwnieJ prorocy odpuszczali pokutującym mord i cudzołóstwo, okazując równocześnit innymi akt:~mi, mianowicie akt:~mi surowosci, ze posiadają do jednego i drugiego odpowiednią władzt:. I ty wi~;C, m~;w apo~tolski, okaz mi najpierw na przekonywających przykładach, i:c w tobie. tnk Jhk w prorokach. działa Bóg, a dopiero później przyplHuj sobic władz~ odpuszczania grzechów śmiertelnych. Cóż, kiedy powierzono ci tylko obowiqzck stróża karności moralnej i pelnisz funkcję nie władcy !cez sługi; z jakiegaz wi.;c tytułu i mocą czego rościsz sobie prawo do rozgrzeznnia, ty, który nie mn}ąc w sobie nic z proroka ani apostoła, nie masz również władzy, którą byś mógł grzt'Chy odpuszczać. Odpowiesz na to: ale Koklól ma władzę odpuszczania grzechów. Słusznie, ja także mu ją przyznaje: i to nawet w wyższym jeszcze stopniu, gdyż sam Paraklct oświadczył mi przez usta jednego z nowych proroków: ,,Może Koś cit'>ł odpuszcza\: grzechy, lecz nic bfidę tego czynił, aby i inni nie grzeszyli". l'owics:e może, ?.c tak mówił duch pscudoprorocki? O nie, gdyby to by! duch zJy, z pcwnotclą postc:powałby chytrzej, pochlebiając raC7ej wyrozumiałością i zachęcając do gr:ee:,zcnia; jeśliby zaś chciał tylko naśladować Ducha Swię tcgo, to swiadczyłoby to tym bardtiej, że właśnie ów Duch Swięty, chociaż J>O$iada moc przebaczania c:tJdzoło!nikom, nie chce im jednak faktycznie przebacza~. b>· nic zn!ilkodzić przez. to większosci. l.l•cz teraz pytam ciebie: na czym właściwie opierasz się przypisując Kościo lowi prawo odpuszczania grzechów? Czy może wnioskujesz to ze słów wypow cd;ianych przPz Pana do Piotra~ ,.Na tej opoce zbuduję Kościół mój, tobie dam klucze królestwa niebieskiego'', albo też: ,.Cokolwiek zwiążesz lub roz\\,ązcsz na ńe,...;, bc:dzfc zwiqumc albo ro:rniązanc '" niebie"? Jeśli z tych słów wni~kuJe~z. ic równit'7. na ciebi , to jest na cały Kościół spokrewniony z Piotrem, przeszla władza rozwiązywama i wiązania, to bezczelnie wywraca5z i przekręcasz wyratną intencję Pana, który ową władzę przekazał tylko o.•obiście PiotrowL Ws:eak powicdtiał On wyraźni•· "Na tobie zbuduję mój Kosciól", .,tobie· . a wic:-: nie Kościołowi, dam klucze; .,Cokolwiek zwiążesz lub ro1.wiązesz", nie zaś ,.cokolwiek zwiążą lub rozwiążą". Swiadcz~· o tym również dalszy bieg wypadków. W Piolrze, czyli przez Piotra za:. lał rze, zywiśc1e zbudow3ny Kościół, gdyż on pierwszy użył klucza. Ale ~,·,~sz Jakiego klu~za_? Oto ów klucz: ,.Męzowie izraelscy, słuchajcle co mówu~: Jezusa Nazarensk1ego, m~zo zesłanego wam przez Boga ..." (por. Dz 2, 22). Piotr tei pl~n~szy otworzył ludriom bram~; do królestwa niebieskiego przez chrzest w 1m1;: Chrystusa, rozwiązuJący Jedne z grzechów dotychczas zwl11zanych, a wl11zący inne, których nie rozwiązało prawchiwe zbawienie: ,,Kalekę bowiem uwolnił od niemocy, a Ananlaszowi nałożył pęta śmierci".
TERTULIAN: O CZYSTOSCI
Piotr wreszcie w znanym sporze, o obowiązywanie przepisów Zakonu pierwszy stanął, z natchnienia Ducha Swiętego, w obronie powołania pogan, mówiąc: "Teraz zaś czemu kusicle Pana i chcecie nałożyć na braci jarzmo, kt6regośmy ani my sami, ani ojcowie nosi udźwignąć nie potrafili; wszak wierzymy, że z laski Jewsa dostąpimy zbawienia tak samo jak oni". Zdanie powyższe rozwiązało to, co z przepisów Zakonu zostało już $kreślone, a zwią znlo to, co z nich jes1cze nadal obowiązywało. Tak więc władza rozwiązy wania i wiązania udzielona Piotrowi nie dotyczyła zupełnie grzechów śmier telnych popełnianych przez ludzi wierzących. Jeśli Pan kazał Piotrowi aż siedemdziesiąt siedem razy przebaczać bratu, który by zgrz.cszyt względem niego samego, to późniejsze polecenie wiązania, czyli zatrzymywania, mogłoby dotyczyć chyba tylko grzechów popełnianych nie wzgl<:dem brata, lecz wzglę dem Boga. Ale mów do nich nie mogłoby się odnosić polecenie rozwiązywa nia, gdyż już z samego nakazu przebaczania grzechów popełnianych wzglę dem ludzi można było mniemać, że grzechów popełnianych wzgl~'
strzeżone
odpuszczać
ktllr::oa;::~iEi ~'
jest samemu Bogu; 6rzeehy, potęplł, których nie ważyli się odpi.IIZC%8ć nawet ADd jak wiadomo - byli męczennikamf? Taki Da przykład 17- AnCOI.,.Sa...
-
u zagładę bziJ'Odeę włda.le wtedy, gdy sam walczył Jle zwierzętami w cyrku efeskim. l)ojć męezennl.ltowł, jdli się przez męeze6stwo z własnych grzec:h6w oczyści; tylko niewdzięemik lub zarozumialec może się odważyć obdarzać drugich tym, co um jedynie wielkim kosztem zdobył. Nikt poza Synem Bożym nie wybawił drugich od śmierci wlasn11 śmierci11, a i On nawet wybawił łotra dopiero wtedy, gdy już wisiał na krzyżu. Ale bo też po to właśnie przyszedł na świat, by nieskalany osobiście żadnym grzechem, całkowicie święty, poniósł śmierć u grzeszników. Ty, co usiłujesz Go naśladować darowujliC grzechy, cierp tak jok On za mnie - proszę bardzo - lecz tylko o ile sam także nie skalaleś się żadnym grzechom. Jeśli wszakże jesteś grzesznikiem, to jakże potrafisz udzielić mi z własnej lampki oleju, którego zaledwie tobie samemu wystarcza?..
PR7CCJWKO PRAKSEASZOWJn l. Rozmaicie dinbel zwalczał prawdę. Czasem starał się ją zniszczyć udając, że
jej broni. I teraz też rzekomo broni jedności Boga, wszechmocnego Stwórświata , aby nawet z tej jedności ukuć herezję. Twierdzi, że to sam Ojciec zstąpił w dziewicę, sam się z niej narodził, sam cierpiał, że sam jest Jezusem Chrystusem. Zapomniał widocznie ten wąż, że niegdyś, po chrzcie Janowym, kusząc Jezusa Chrystusa, przystąpił do Xiego jako do Syna Bożego, pewny chociażby na pod taw1c P1sma swiętego, na które się powoływał w toku kuszenia - że Bóg ma syna. ,.Jeśliś jest Synem Bożym, rzecz, aby te kamienie stały się chlebem": i dalej: ,.Jeśliś jest Synem Bożym, spuść się na dół, albowiem napisane jest. iż aniołom swoim rozkazał o tobie - oczywiście Ojciec - aby cię na rękach swych nosili, iżbys nie obraził o kamień nogi swojej". Czyżby może on kusiciel kłamstwo zarzucał Ewangeliom i mówił· .,Co mnie obchodzą .Mateusz i Łukasz: ja w każdym razie przystępowałem do samego Boga, by go kusić. Właśnie dlatego doń przystąpiłem i dlatego go kusiłem; gdyby to był Syn Boży nigdy bym może tego nie uczynił". Nie, to raczej on sam, diabeł, jest kłamcą; takim był od początku i takim tez bywa każdy człowiek, ilekroć z.dola go opętać, tak, jak opętał Prakseasza. Ten bowiem pierwszy przywlókł z Azji do Rzymu ową przewrotną naukę - duch niespokojny. nadęty swym męczeństwem, choć tylko w zwyczajnym więzie niu i przez krótki cza~ siedział. Ale gdyby nawet ciało swoje wydał był na spalenic i tak by mu nic nie pomogło, jako że brak mu było milości Boga, którego charyzmoty niszczył. On to niegdyś biskupa rzymskiego, uznającego JUz proroctwa Montanusa, Pryski i Maksymilli, a tym samym wprowadzają cego pokój w Kościolach Azji i Frygii, skłonił do odwołania wysłanych listów pokoju oraz do porzua!Dia zamiaru uznania charyzmatów, naopowiadawszy mu rozmaitych bajek o prorokach i ich kOściołach, jak również wystąpiwszy w obronie autorytetu jego popn;edników. Tak dwóch równocześnie diabeł sicich dziel dokonał Prak.,easz w Rzymie: wyrugował proroctwo i wprowadził herezję, wygnał Parskleta i ukrzyżował Ojca. Tutaj też zrazu posiane, krzewiło się zielsko prakscańskie, gdy wielu złudzonych prostotą doktryny spało sobie spokojnie~ póżnie) z woli Bożej ktoś je zdemaskował i odparł, cy
" Praltseuz - modaliJta, pocbod%U z Azji MnltjazeJ. W Rzymie malazl alę około
r. 180.
TElł'J'ULIAN: P~o PRAKB'EASZOWJ
-
tak że zdawało się nawet, iż zostało wyrwane z korzeniem. Doezlo bowieal do tego, że "'! końcu sam mistrz wrócił do dawnej nauki, co potwierdził dokumentem piSemnym, majduj4cym się jeszcze dotychczas w posiadaniu piJ· chików, przed którymi wówczas sprawa się toczyła; odtąd słuch o nim zaginął. Ja zaś zerwałem później z psychikami, jako że urnawałem i broniłem Parakleta. Tymczasem zielsko wszędzie się rozsiało. Przez pewien okres krylo się, żyjąc życiem hipokryty, ostatnio wszakże wyszło z powrotem na jaw. Ale jeśli tylko Bóg pozwoli, zostanie ono ponownie miszezone jeszcze w tym doczesnym życiu; jeśli zaś nie, to w każdym razie w dniu ostatecznym zostaną zebrane wszelkie owoce cudzołóstwa i wraz z innymi zgorszeniami wrzucone w ogień, który nie gaśnie. 2. Tak więc głoszą (prakseanie), że w określonym czasie sam Ojciec, Bóg i Pan wszechmocny, zrodził się i cierpiał jako Jezus Chrystus. My jednak zawsze wierzyliśmy, a teraz, jako bardziej oświeceni przez Parakleta, nauczyciela wszelkiej prawdy, jeszcze silniej wierzymy w jednego wprawdzie tylko Boga, ale z zastrzeżeniem tak zwanej "ekonomii", polegającej na tym, że ów jedyny Bóg ma również Syna, Słowo z Boga pochodzące, przez które wszystko uczynił, a bez którego niczego nie uczynił. Ono to zesłane w dziewicę i z niej zrodzone jako człowiek i Bóg, syn człowieczy i Syn Boiy, nazywa się Jezusem Chrystusem; ono cierpiało, um:~rlo i było pogrzebane według Pisma, ono zmartwychwstało mocą Ojca i zostało z powrotem wzięte do nieba, by zasiąść po prawicy Ojcowskiej, a kiedyś przyjść sądzić żywych i umarłych, ono wreszcie zesłało cd Ojca, zgodnie ze swym przyrzeczeniem Ducha Święte go- Parakleta, uświęciciela tych, którzy wierzą w Ojca i Syna i Ducha Świę tego. Ze przytoczona reguła wiary istniala od samego początku Ewangelii, przed wszystkimi, nawet najstarszymi heretykami, nie mówiąc już o wczorajszym dopiero Prakseaszu, dowodzi tego pózniejsześć wszystkich heretyków, a całkowita nowoczesność Prakseasza. Jak zas przy wszystkich w ogóle herezjach, tak i tutaj należy z góry przyjąć założenie, że prawdziwe jest to, co pierwsze, sfałszowane zaś to, co późniejsze. Niczależnie jednak od tej preskrypcji trzeba także, celem pouczenia i umocnienia niektórych braci, rozwai:yć gruntownie samo zagadnienie, by się nie zdawało, że potępiamy każdq przewrotność osądzając ją już z góry, bez uprzedniego zbadania. Dotyczy to w szczególności tej przewrotnej nauki, która uważając się za rzeczniczkę czystej prawdy, utrzymuje, iż nie można wierzyć w jednego Boga inaczej, jak tylko przyjmując, że jeden i ten sam jest Ojcem, Synem i Duchem Swiętym. Jak gdyby to nie w taki również sposób jeden był wszystkim, iż z jednego wszystko pochodzi, to znaczy przez jedność substancji, z równoczesnym wszakże zachowaniem .,ekonomii" rozkładającej ową jedność na trójcę: Ojca, Syna i Ducha Świętego - trzech wprawdzie, ale nie pod względem stanu, lecz stopnia, nie pod względem substancji lecz formy, nie pod względem mocy lecz rodzaju, przeciwnie, posiadających jedną tylko substancję i jeden stan, i jedną moc, bo jeden tylko jest Bóg, z którego biorą początek owe stopnie i formy, i rodzaje. W jaki zaś sposób liczba możliwa jest bez podziału, ukdlmy to w poniższych wywodach. (...) 5. Ponieważ wszakże heretycy obstają przy twierdzeniu, li obaj, Ojdeo i Syn, są kimś jednym, czyli że ten sam jest zarazem Ojcem l ullłr zagadnienie Syna zbadać w jego całokształcie, mianowicie czy jest, kim jest i jak istnieje; w ten ~wie~ ~posób "'!Qwli..t.dł faktycznie wygląda w świetle Pisma św1ętego 1 Jego inte11~retae:JL c niektórzy, że nawet księga Rodzaju w teltkie hebnljddm Bóg uczynJł.able Syna". Mnie się jedDak ..,-daJe. te sposób, w jaki od stanu, w ltt6eym majcłował li4 . .
-
świata
doszło do zrodzenia Syna Bołego. Przed stworzeniem wszechrr.eczy' Bóg był sam; sam dla siebie i światem! .l m!ejscem, l wszystkim w ogóle. Sam w tym sensie, że poza Nim n ic rue istruało. Ale l wówczas nawet nie byl On właściwie sam, jako że mial z sobą i w sobie swój własny rozum. Bóg jest Istotą rozumną i rozum istniał w Nim, zanim jeszcze wszystko Inne wzięło z Niego początek. Rozum, to znaczy myśl Boża. Grecy zwą ją logosem. U nas wyrażenie powyższe oznacza zarazem słowo; stąd też na~l zwykli się wyrażać po prostu: na początku bylo u Boga Słowo, aczkolwłoK za wcześniejszą od s łowa naleiy uważać myśl, ponieważ Bóg nic od początku mówił, natomiast myślni nawet jeszcze przed początkiem, oraz ponicwaz sama mowa, jako wyraz myśli, suponuje myślenie jako swe podłoże. W grun· cle rzeczy jednak nic ma różnicy mlf:(łzy oboma określeniami. Zanim bowiem jeszcze Bóg coś wypowiedział, gdy dopiero w milczeniu rozmyślał i układni co miał wypowiedzieć, jut. w rozumie Jego istniało Słowo, jako że rozmyślanic l układanie polegalo właśnie na kształtowaniu Słowa, umoiliwiającego wypowiedzenie myśli. Byś to łatwiej pojqł, zastanów się nad sobą samym; wszak jestd obrazem i podobieństwem Boga, masz więc rozum, je!>teś stworzeniem rozumnym, które rozumny Stwórca nie tylko powołał do bytu, lecz także z substancji swej duchem oiywił. Popatrz. w tobie dzieje się to samo, ilekroć coś w milczeniu rozważasz rozumem; każdemu poruszeniu twej myśli , każde mu aktowi poznania umysłowego towarzysz~· mowa. Wszelkie myślenie jest mową, każde polmanie umysłowe fun;.cją rozumu. Cokolwiek myślisz, musisz nra.em wypowiedzi~ w umyśle, gdy zaś wypowiadasz, czynisz to za pomocą ~lowa kryjlicego znów w .sobie • "l sam rozum, którym myśląc mówisz, a mówiąc myślisz. Tak wit:e słowo jest w tob e właściwic czymś drugim, je.>t tym, za pomocą czego mówisz mysląc. a myślisz mówiąc; jest ono czymś odrt;bnym od ciebie. O wiele pelniej Istnieje to w Bogu, którego obraz i pod<>bier'lstwo stanowisz. B6g również, nawet wtedy gdy milczy, posiada rozum, a w rozum ~ słowo. Toteż nlc bez podstaw powiedziałem wyżej, że i przed stworzeniem wszechrzeczy Bóg nie był sam; miał bowiem w sobie rozum, a w rozumit' Słowo, któr~J przez proces wewnętrznego myślenia czynił czymś drupian w porównaniu z sobą. ti. 'J\: moc ! odrt;bność myśli Bożej Pismo święte przedst
l
TEftTULlAN: PRZECIWKO PRAKSEASZOWI
jako Mądrość (,.Pan począł mię jako początek dr6g swoich"), zostalo ODO następnie zrodzone celem działania (.,Gdy przygotowywał niebiosa, byłam z nim") przez co uczyniło Go sobie Ojcem, a samo stało się jego Synem - Synem pierworodnym, jako że przed wszystkim zostało zrodzone, a zarazem jednorodzonym, ponieważ samo tylko zrodziło się z Boga, z łona Jego własne go serca, jnk to snm Ojciec zaświadczył, mówiąc: ,.Wydało serce moje słowo najlepsze" (Ps 45, 2) (...). Ale powlesz mi może: zatl•m uważasz, Żl' Słowo, produkt ducha l mądrości, jest jakąś substnncjq?- Oczywiście. Ty wprawdzie nic godzisz się na lo, by Słowo było z istoty swej czymś substancjalnym. tak iżby je było możno. uważać za rzecz i osobę, a tym samym, by uczynióne przez Boga czymś drugim, mogło st:mowić dwóch: Ojca i Syna, Boga i Sło wo. Bo powindnsz: c1.ymże jest słowo, jak nie głosem tylko i diwlękiem wydanym przez usta, względnie używnjqc określenia gramatyków, poruszeniem powietrza, uchwytnym wprawdzie dla słuchu, ale poza tym czymś pustym, lotnym i bezcielesnym? Ale ja twierdz~. że z Boga nic mogło wyjść nic pustego, jako że On sam nic jest pusty i próżny, jak równici że nie mogło być pozbawione substancjalności to, co z takiej substancji pochodzi i tylu substancjom dało początek; bo wszak Bóg tworzył ws1.ystko za pośrednictwem Słowu. Czyi można przypuścić, by Ten, bez którego nic nie zostało uczynione, sam był niczym, albo by coś lotnego mogło być twórcą ciał stnlych, c·os pustego lwórcq rzeczy polnych treści, coś bezcielesnego twórcą bytów cielesnych? Prawda, że nickiedy rzecz może różnić si~ od swego twórcy, jednakic z pustki nic jeszcze nigdy nie powstało. Czyibys istotnie za coś pustego i beztreścio wego uważał Słowo Boże, które nazwan<' zostało Synem Bożym, n n11wct samym Bogiem? "A Słowo było u Boga, a Uogiem było Słowo." Naplsnnc jest: ,.Nic b~dziesz brał imienia Bożego nadaremno'' (Wj 20, 7). Nic kto inny lecz Słowo, będąc w postaci Boga, uważało za · to::ownc czynić sl~; równym Bogu. W jakicjzc postaci? Oczywiście w jakiejś określonej, n nie w żadnej Któż bowiem zaprzeczy, że Bó;: ;•$ l ciałem , chociaż jest duchem? Bo duch jest cia!cm swojego rodzaju, posindajqcym własną określoną postać. Jeśli nawet nicwidzialne rzeczy, jakiekolwiek one są, mają u Boga swe ciało l swq formę, mocą których są dla Boga choć tylko dla Niego widzialne, zatem tym bardziej chyba nie jest pozbawione substancji to, co wyłoniło się z samej Bo;:ej substancji. Jakakolwiek zaś byłaby ta substancja Słowa, nazywam Jlł Osobą i przyznaję jej miano Syna; a skoro uznaję syna, musz~ uwaiać go za kogoś drugiego po ojcu. (...) 8. Gdyby mi ktoś zarzucił, ic w ten sposób wprowadzam pojęcle emanacji (probole), to jest wypływu jednej rzeczy z drugiej, jak to głosił Walentyn, gdy wywodził jedne z drugich coraz to nowe eony, to przede wszystkim odpowiem, że prawdziwa nauka nic musi bynajmniej rezygnować ani z owego poJęcia, ani z wyrażanej przez nic rzeczy, dlatego tylko, że głosi je równift herezja; raczej to bowiem właśnie herezja przejęła je od prawdy, by na nim zbudować swe kłamstwo. Wypowiedział Bóg na zewnątrz swe Słowo, czy nief Oto zagadnienie istotne. Jeśli wypowiedział, musisz uznać emanacje za fakt. n już niech się sami heretycy martwią, w jakiej mierze ndladują w łJID wypadku prawdę (...). Emanacja prawdziwa, zabezpleczaj~ca jed~ Jłollt, polega według nas na tym, że Syn został wydany z Ojca, ale nJe oddlleJMr od Niego. Jak nas poucza Paraklet, B6g wydał z siebie Słowo na podobł łzl• ko:zenia wyłaniającego z siebie Pf:d, iródła wyłanlaJIIC88o potok, ...._ łaniającego promień. I to bowiem również q emaaacje aw.taDojl, • kiiiiJIIW' pochodzą. Sądzę, że bez obawy mogę przyrówua! Syaa clo ,.... ..,• •,., cego z korzenia, czy też potoku wypływaMcelo ze &6dła. lllb • wychodzącego ze słońca; skoro wuelld poeqtek jeR palfr'lll
••1
-
IIWAI'łOELIA
W LACDIISKJZ,J IZACII:
a WSZ15łko co się z teao poeqtku wywodzi ponlek4Cf jego płodem, zatem tym berdziej dotyczy to Słowa Bożego, które ponadto jeszcze wyramie zostało nazwane Synem. Ale z drugiej strony ani p:d nie jest oddzielony od korzenia. ani potok od tródla, ani promień od słońca - tak jak Słowo Boże nie je.t oddzielone od samego Boga. I wlalinie w sensie tych przykładów wyznaję dwóch: Boga i jego Słowo, Ojca l Syna. Bo również korzeń i pęd stanowill dwie rzeczy lecz połączone, także ~ródło i potok dwa rodzaje lecz nierozdzlelne, słońce wreszcie i promień dwie formy, lecz ściśle z sobą związane. Wszystko, co z czegoś pochodzi, musi być czymś drugim w porównaniu z tym, od czego pochodzi. choć przy tym nie musi być odeń oddzielone. Jak zaś tam gdzie jest drugi, są dwaj, tak znów tam gdzie jest trzeci, są trzej. Trzecim w naszym wypadku JCst Duch. pochodzący od Boga i Syna, będący niejako trzecim w kolejności owocem pc:du wyrastającego z korzenia, trzecią w kolejno~ci rzeką z potoku wypływającego ze źródła, trzecim w kolejności blaskiem promienia wychodzącego ze słońca. I On nie jest oddzielony od swej macierzy, z której bierze początek. W ten sposób trójca spływająca z Ojca stopniami spojonymi i złączonymi z sobą, nie narusza w niczym monarchii Bożej, a ubezpiecza stan Boskiej ekonomii. (...) 27. Lecz po cóż ja się tyle rozwodzę nad sprawami oczywistymi, skoro raczej wimenem się zająć tym, co (heretycy) usiłują - choć to oczywiste - zaciemnić. Otóż, gdy im )UŻ ze wszystkich punktów widzenia wykazaliśmy, że Ojciec i Syn, mimo całego ich połączenia, różnią się od siebie numerycznie, podobnie jak słońce i promień, źródło i potok, oni zgodnie ze swym podstawowym poglądem usiłują tę różnicę interpretować inaczej, mianowicie w ten sposób, iż w jednej osobie rozróżniają zarazem obu, Ojca i Syna, twierdząc, że Syn to ciało względnie człowiek, Jezus, Ojciec zaś to duch, czyli Bóg, Chrystus (..). Taki pogląd na monarchię (Bożą), wyodrębniający Jezusa od Chrystusa, przeJęli prawdopodobmc od Walentyna. W gruncie rzeczy został on już odparty przez to, że - jak mówiliśmy wyżej - Ten, którego oni określają jako Ojca (Chrystusa) bywa (w Piśmie świętym) nazywany Słowem, względnie Duchem Boga, oraz Mocq Najwyższego - a wiQC nic samym Bogiem Najwyższym, lecz czymś, co 7. Niego pochodzi i do Niego należy. W niniejszym jednak rozdziale jeszcze inaczej podważymy ich stanowisko. Oto - powiadają - anioł oznajmił: "Dlatego, co się z ciebie narodzi, święte, nazwane będzie Synem Bożym" (Łk l, 35); narodziło się ciało, zatem ciało należy uważać za Syna Bożc,llo. A jednak nieprawda; mowa jest w tym wypadku właśnie o Duchu Bożym. Przecież Dziewica poczęła z Ducha Swiętego, co zaś poczęła, to porodziła; a więc to miało także przyjść na świat, co zostało poczęte i porodzone, czyli Duch, ten sam Duch, którego należało nazywać Emanuelem, czyli Bogiem z nami. Ciało nie jest Bogiem, nie do niego zatem odnosiły się słowa; .,Nazwane będzie Synem Bożym". Bogiem jest Ten, co się narodził w owym ciele, o którym też psalm głosi: "Ponieważ Bóg narodził się w nim l ukształtował je wolą Ojca" (Ps 87, 5). A jakiż to Bóg w nim się narodził? Słowo i Duch zrodzony wraz ze Słowem z woli Ojca. Chodzi tedy 0 wcielone Słowo, przy czym i lu wyłania się pytanie, w jaki sposób to Słowo stało się ciałem, czy przekntalcilo się Ono w ciało, czy też tylko ciałem odziało? Rzecz jasna, ze .się. tylko odziało. Wszak trzeba wierzyć, że odwieczny Bóg jest niezuuenny 1 meprzekszta!calny. P.rze?llana o~acza przerwanie stanu dawnego. Ws:tystko, cokolw1ek su: przermema w coś mnego, przestaje być tym, czym było, a zac~a by~ tym, ~zym nie. było. Bóg zaś nie może ani przestać być tym, .CZ'J.m )est, am stać 11ę czym mnym. Słowo jest Bogiem, a zatem trwa na W1ek1 zacho~j'c stale IWII wla.sn11 formę. Skoro więc jest nieprzekntał c:alne, z tego WD.IOiek, ze tylko w tym sensie stało się ciałem, iż przejawia się
TERTliLIAN: PRZECIWKO PRAKBEAIIZOWI
-
za pośrednictwem ciała, da się widzieć, dotykać, bo i wszystko Inne tak roaumlel: należy (...). Widzimy podwójny stan, nie zmieszany, lecz poqew~~y w jednej Osobie, Boga l człowieka Jezusa. Mówię w tym wypadku o Chry.. tusie. Tak dalece zaś pozostaje nadal właściwość jednej i drugiej substancji, że zarówno duch wykonuje w nim swe funkcje, rozwijaj'c sw' moc i działa nie, jak i ciało przejawia swe doznania (passłones), lakn'c podczas kuszenia przez diabla, pragn,c przy spotkaniu z Samarytanką, płacząc za Łazarzem, trwożąc się w obliczu własnej śmierci, wreszcie umieraj,c. Gdyby Chrystus był czymś trzecim, zmieszanym z obu, na podobieństwo stopu złota i srebra, nie przejawiałyby się w Nim tak oddzielnie właściwości jednej i druaiej substancji (...).
Ro:dzia/IX NARODZINY KATOLICKIEJ EKLEZJOLOGU
ŚWIĘTY CYPR IAN (zm. w 258 r.)
WSTE; P Lukę, jaką pozost0\\11 Tcrtulian w swym nowym, łacińskim UJęCIU chrześcijań stwa, zachowujqc starą, !!recko-vrientalną eklezjologię, upełnił dopiero w kilkadz.ie~iąt lat po nim wielki biskup Kartaginy, Cyprian, a to przez wprowadzenie w pojęcie Kościoła równowagi mi~dz.~· elementem duchowo-mistycmym a prawno- instytucjonalnym. Cyprian nie dorównywał wprawdzie Tertulianowi erudycją, różnorodnością zainteresowań, oryginalnością myśli ani ciętością Języka, lecz przewytszał go konsekwencją, obiektywizmem i trzeźwością poglądów, oraz jasnym i szlachetnym P• •sobem wyrażania swych myśli. Chrześcijaninem został w wieku dojrzałym. Jakie wtedy zajmował stanowisko, czy profesora retoryki, czy wyiszego urzędnika pań stwowego, jest dziś neczą sporną. Choć bowiem zdradu staranne wykształcenie retoryC?."e, to jednak w sposobie podchodzenia do zagadnień dotyczących Kościola jakn in$!ytucji okazuje także duże obycie ze prawami prawno-administracyjnymi. Dodajmy, ie pochodził z rodziny zamożnej i dostojnej (może nawet senatorskiej), a więc ze środowiska, z którego przeważnie rekrutowala się ówczesna wyisu kadra
urzędnicza.'
Klmkoh\ick jednak był, nic należał do ludzi przeciętnych. Z głęboką pobożnością zalety urodzonego mc:ża stanu· opanowanie, zdolności dyplomatyczne, poczuCi<' odpowiedzialności za każde słowo i poczynanie, a równocześnie energię i stanowczość, pcsunlętą niekiedy do nieustępliwości. Wobec takich walorów osobistych, nic dz.iwnego, te jui w dwa lata po przyjęciu cbutu znalazł się na szczycie drabiny hierarchicz!'lcj, obrany - ku ZD7.drości niektórych prezbiterów - biskupem naJ· większej po R~·m!c gminy kościelnej Zachodu, gminy kartagińskiej. Ta godnaść biskupla znwaiyłn w dużej mierze na sposobie jego teologicznego myś!enia. Skierowala bo\\icm jego główną uwag~ na problematykę eklezjologiczną, przez k:órej pryzmnt patrzył na cale chrześcijaństwo, oceniając, interpretując i p~zeżywając (>l)Szczcgólne prawdy chrześcijańskiej v..;ary. Nie bez racji nazywa ~ię go .,ojcem eklezjologii katohckiej'', w szczególności rzymskokatolickiej, bowiem on jako pierwszy z chrześcijańskich myślicieli podJął teoretyczne opracowanie jej podstawowych ugadnicr'l oraz nakreślił usadnicze linie dalszego jej rozwoju w duchu ogólnych założeń Tertulianowych. Zanuca ~ię nicraz Cypnanowi jako teologowi i pisarzowi chaotyczność wywodóv.·, a nawet wyratnc w nich niekonsekwencje. Trzeba jednak pamiętać, że swe poglądy kształtowal on l \lryrażal na piśmie nie w zaciszu pracowni naukowej, lecz w zgiełh:u praktycznej l ożyv.·ionej dtlałalności duszpastersltiej, prowadzonej w trudnym okresie prześladowania cbrześcl}an, a ponadto zakłócanej trzema kolejnymi wstrząsami w łonie samej społeczności c:hrzdcljańskiej, mianowicle schizmą Jąc1yl
1
Por. Reallerikon lur Anlike und Christentum, t. II, 1956, s. 463-466.
WST~
-
Fellclsslmusa, schizmą Nowacjana oraz własnym zatargiem z papidem Stefanem na temat ważności chrztu udzielanego przez heretyków. Ale właśnie na Ue owych trzech wstrząsów l w ścWym związku z nimi powstała przeważna część !'puścizny piśmiennicze) Cypriana, przede wszystkim dwa gló\\-ne jego traktaty: O upadliich (lo jest apostawch) l O jednofel KoJdoła, oraz spora cz-:ść jego niezmiernie oblitej korespondencJI, nieocenionego dla nas tr6dła do poznania problemów 1 stosunków w Kościele, zwłaszcza afrykańskim, w III wieku. Co wl-:cej, wstrząsy te odegrały także dominującą rolę przy krystalizowaniu się Jeeo eklczjoloRII, każdy z nich bowiem uŚ\\iadamiał mu coraz to Inne wchodzące w jej zakres wętłowe zagadnienia, wskazując nawet poniekąd apos6b ich rozwlqzania. Schizma Felicisslmusa zwróciła uwagę Cyprlana na konleczn~ wi-:kszcgo niż dotychczasowe powiązania elementu mistycznego z lnstytucjonaln:,n w Kościele, przez dokładniejsze określenie spos· •bu działania w nim Ducha Swit:lego, a przez to również roli hierarchii kościelnej 1 jej stosunku do charyzmatyków. Schizma Nowacjana ukazała mu w całej jaskrawości niewy>tarctalność dotychczasowej więzi łączącej lokalne gminy ko~cielne w jeden powszechny Kościół i skło niła do poszukiwania jakiejś jeszcze ~ilnlcjszej i trwalszej obręczy organizacyjnej. Sp6r wreszcie z papleżem Stefanem pozwolił Cyprianowi stwierdzić doświadczalnie. że proponowana przez niego obręcz prawno-organizacyjna, wiążąca w jedno cały Kościół wymaga jeszcze uzupełnienia, jeśll ma wytrzymać prób~ iycla. Hozpnlnmy teraz dokladniej kaidy z tych trzech !aktów. Schizma, biorąca nazwę od diakona kartagińskiego Felicl,,imusa, powstała w Kościcle kartagińskim na tle różnicy zdnil co do rnożliw •ści i sposobu rozgrzeszania chrześcijan .,upadłych" (lapsi), czyli tych, którzy s;~; załamali podczas tak zwanego ,.prześladowania Decjuszowego" t. ,.Tak zwanego prześladowania", bo ściś le biorąc, cesarz Decjusz nigdy wprost chrześcijan nic atakoo,\'ał. Jego edykt z roku 249, nakazujący składanie wobec specjalnej rządowej komisji ofiary kadzielnej l udział w libacji przed wizerunkiero ,.geniusza opiekunczego" rzymskiego pa!tstwa i jego władcy (czego potwierdzenie wydawano na ptśmle}, dotyczył nie tylko v:yznawC6w chrześcijaństwa, lec~: wszystkich w ogóle obywateli bez: wzgl~u na religię, i mial na celu jedynie publiczne twierdzenie ich politycznej lojalności, nic zawsze pewnej w okresie częstych konspiracji l zamachów stanu. Ogółowi mieszkańców wykonanie zarządzenia nic sprawiało trudności, komplikowało jednak powatole położenie chrześcijan, bo stawlało ich wobec pytania: czy składając przepbaną ofiarę popełniają akt apostazji, czy nie? Wydaje się, że zrazu zdania były podzle-
-
NAKODZIMY XATOLICIIaE.J I:ICLDJOLOCIU
lODe, llfebawem jednak przewatyło zap.~trywanle surowsze, co w apołec:zno6ei c:bndeljaflskltj wywołało popłoch l zam~:t. TraktuJ~ bowiem ,.upadłych" Jako apostatów, naldało Ich uwahć za elukomunlkowanyc:h, to zd wobec: załamywania lłę o~romneJ liczby wiernych ~roziło znacznym uszczupleniem stanu llczebneao Kościoła, nie mówiliC jut o osobistej wewnętrzneJ traaedll wiernych. Poczęto więc szukać jakichł dról wyjłcla z Impasu. Jedni przekupstwem lub protekcJI! zdobywali poświadczenie zloteola ofiary, choć takowej nie składali, inni spodzlewali ftlę ma.Jetć ratunek w ułwlęconym starą tradycJI! wstawiennictwie ,.wyznawców" (COfljesiOTCI ), to jest w&półbracl uwięzionych za odmówlenie aktu o!iarneao, a czczonych pownec:hnle na równi z faktycznymi męczennikami. Dotąd bowiem listy polecaJlice męczennlkó\\', ollaruJ ącycb swe cierpienia jako zadołćuczynlenle ta nieodpuszculnll na forum kołcielnym winę apostaty, bywały zawsze respektowane pnu hierarchię. Poezęto więc teraz Uumnie c!sn11ć się do więzień l od zamknię tych tam ,,wyz.nawc6t~.•", nie zawsze zresztą autentycznych, wyłudzać upragnione .,listy pokoju". Wkrótce jednnk sposób ten okazał się nader nlebezpieany. Zwyczaj stosowany niegdyś tylko wyJIItkowo, przerodził się w masówkę, za nią zaś postły coraz większe nadużycia. Zarówno ,.upadli", jak "wyznawcy" coraz częściej traktowali sprawę jak gdyby chodziło nie o nadzwyczajny dar łaski, lecz o normalne ich uprawnienie. Pierwsi, ole okazuJlic nawet zamiaru pokuty, zgłaszali się do władz kościelnych po rozgrzeszenie jakby po swą nałeiność, drudzy redagowali listy polecające w formie kategorycznej, v.-prost żądając natychmiastowego i bezwarunkoweao rozrrzeszania polecanych, przy czym polecali często całe &ruPY osób zupełnie sobie nic znanych, nie wymieniając icb nawet Imiennie. Cyprian, który od początku prześladowania" ukrywał się poza Kartalinil l tylko listownie Itierował swą gminą kościelną, dowiedzlaw zy s.ę, że jego duchowni niejednokrotnie terroryzowani przez wiernych respektują oa ogół iądanla "wyznawców", zaprotestował ostro; podkreślił, Iż ostateczna decyzja o rozgucszeniu należy do bi~kupa i 7lł7.ądał wstrzymania wszelkich dalszych kroków do czasu 'wcgo powrotu l rozpatrzeola sprawy na specjalnym synodzie. Nie posłuchano ao jednak; "wy~nnwcy" odpowiedzieli mu gwałtownymi protestami, zaś popierająca Ich część kleru l wiernych, z Felicissimusem na czele, otwartym buntem. Gdy buntownikom zagroził k. ~am1 kościeln}'Tlli, ci wypowiedzieli mu wprost posluneń stwo i wybrali własnego biskupa. Kościół kartagiński rozdarła schizma, a wraz z nią zaczęła się walka międz~ obu frakcjami. Wygrał jq ostatecznie Cyprian poparty przez papieża Korneliusza, któremu z kolei sam dopomógł do przezwyciężenia na terenie rzymskim jeszcze ruotniejncj schizmy, wywołanej tam przez prezbitera No\\-acjana również z poparciem "wyznawców", leet pod hasłem skrajnie przeciwnym do teao, jakie głosili schizmat)'cy kartagińscy, mianowicle żądającym raczej zaostrzenia nit złagodzenia rygor)·zmu w postępowaniu Kościoła wobec ciężkich rrzcszników. To równoczesne zwycięstwo odniesione v.~p6lnymi silami przez biskupów dw6eh najy,;ęknych Kołdołów lokalnych, przewodzących na całym chrześcijańskim zachodzie, oznaczało zarazem zwycięstwo hierarchii nad wolnymi charyzmatykaml, a tym samym przewagę Instytucjonalnej koncepcji Kościoła nad koncepcJI! spirytualistyczni!. Bo .,wyznawcy'' byli w gruncie rzeczy kontynuatorami ideologii dawnych charyzmatyk6w, reprezentowanych przez ,,proroków·• okresu poapostolsklcao, oraz eitstatyków z sekty montanist6w. Podobnie jak tamci uwaiall steble za szcze&6lnych .wybraflców Botych i narzędzia działania Ducha Swi~tego, przyznając •obłe z le) racji decyduJlitY głos w sprawach dotyczących nadnaturalnego stosunku między ludtml a Bogiem. Wlałnie dla zaakcentowania tej swojej pozycji w Koł delt, nie wahali się oni popierać rzeczników nawet dlametralnie różnych poll-d6w: w Kartallnie frakcji Fellcln\musa - tądająccj rozruzeszanla nawet apo1ta-
waT~
tów,
zał
w Rzymie frakcji NowacJana - zakazuJ-.cel w o&6le odpuuezanla grzechów clętklch. Schizma rzymska różniła się Jednak cd afrykansklej nie tylko pogl-.dem na karność kościelną, lecz takie charakterem c.raz siłą i zasięgiem ekspansji, Nowacjan uzyskał ważną sakrę biskupią, a więc )ei:'' stronnictwo przeciwstawlało go Korneliuszowi jako równego równemu. Co więcej, nowacjanlzm został wprawdzie pr:e.ezwycl~:i:ony na terenie rzymskim, jednak poza nim zdobywał nadal wielu Z\\'olennlków, zwłaszcza na Wschodzie, przybierając formę ruchu ogólnokołclelnego, rozbijającego niemal przez trzy stulecia cały świat chrzełcljański. Te właśnie jego cechy zwróciły uwagę Cypriana na problem więzi łączącej trwale Kościół Chrystusowy w jeden organizm. O tym, te rozsiane po świecie gminy kościelne stanowią razem duchową całość, zlączoną jedną wiarą i jednym życiem nadprzyrodzonym, nikt z chrześcijan nigdy nie wąlpiJ. Co więcej, walka z .,fałszywą gnozą" w drugiej P•·lowle II wieku uwydatniła ponadto szereg elementów, spajających również widzialnq obręczą wszystkie Kościoły lokalne w jeden Kościół powszechny. Takimi elementami były: Symbol Chrzcielny jako reguła wiary apostolskiej, zbiór określonych Ksiąg świę tych jako kanon biblijny, apostolskie następstwo biskupów jako podstawa ich funkcji l władzy w Kościele, wreszcie Eucharystia. Z jednoczącej roli tych czynników Cyprian zdawal sobie dobrze sprawę. Palrząc jedml·k przez pryzmat schizmy nowacjańskiej, dostrzegol brak jeszcze jednego, nojwatnlejszego, mianowicie jednej, wspólnej dla wszystkich Kościołów lokalnych nojwytszej władzy centralnej, koordynującej autorytatywnie ich funkcje i ograniczającej w pewnym stopniu ich autonomię. Bez tego elementu Kościół powszechny nigdy - zdaniem Cypriana - nic zarysuje się w świadomości wiernych jako jeden zwarty organizm, lecz zawsze tylko jako konglomerat odrębnych gmin kościel:lych. wyrotnie umiejscowionych, ściśle zorganizowanych pcd monarchlaną władzą biskupią, tyjących każda własnym iyciem i uważających sh: za samowystarczalne. A przecież w gruncie rzeczy centralna władza istniała w Kościele od samego początku, tylko dotychczas ani nie uwydatniono jej dość wyraź.nie, an1 dokladnie nio.? określano. Stanowi ją zespól biskupów wszystkich Kościołów lokalnych, czyli cały episkopat jednomyślnie współdziałający w sprawach dotyczących wszystkich chrześ cijan jako członków jednego Kościoła powszechnego. Problem tlrni wyłącznie w tym, jak ową jednomyślność zabezpieczyć prawnie, by nie tylko zależała od samej dobrej woli poszczególnych bi1kupów, lecz była prz:cz nich uważana u ścisły obowiązek, którego niedopł'łnlenle groziłoby odpowiednimi sankcjami. Sposób tego zabezpieczenia wyobra!ał sobie Cyprian dość prosto. Chrys1us podkreślał - zbudował swój Kośdół na fundamencie dwunutoosobowego Kolegium Apostolskiego. Całą tę dwuna~tkę apostołów osadził na jednej l tej samej stolicy (katedrze), czyli szczycie władzy kościelnej, rozpoczynając umieszczanie ich na niej od apostoła Piotra. Pierwszeństwo w kolejności nie dawało Piotro\\i bynajlllDiej wyższej godności lub władzy nii i• otrzymała reszta apostołów, wyra!aJo tylko symbolicznie jedność stolicy apostolskiej zajmowanej przez wszystkich wsp6lnle. a więc również z obowiązkiem zgodnego .."•spółdziałania w kierowaniu Kołciołem. Kontynuatorami Kolegium Apostolskiego są ws~·scy na całej ziemi biskupL 0111 wi~ zajmują wspólnie (in solidum) tylko jedną stolicę apostols~ i 1~ ~;JUro pod warunkiem jednolitego, zgodnego współdziałania (in unUate ~ - posiadają prawo i moc wykonywania funkcJI l władzy apostobklej, cąll ....,...... W razie wyłamania się które&oś z: nich z: owej wsp6lnoty, spada OD ~ z apostolskiej .,katedry", traci apostolskie następstwo, przestaJe b14 .....,... Jftdynego autentycznego Kościoła Chrystusowe&<~, amina IM Wlłda• • - . : nadal za swego pasteru wył-.c:za sl' 1 całoki tepi Kołc:loll, ~ lit ~ matyck• l heretycką zarazem. chrześcijanom
.. C)oprłanowa koncepcJa mlala wszakże jedną zasadnie:~ wadę: wzorowała się na archaicznym kolegialnym ustroju pierwszych gmin kołc:lelnyc:h, byla tylko po~kszonll kopili w1pólrz11dów dawnego kolegium prc:zblter6w-bllkup6w w katdym Kościele lokalnym. Nie uwzględniała mianowicle okollc:znoAcl, te skoro ta kolegialna forma nawrt w skali jednej tylko gminy kościelnej nie wytrzymała nlegdył próby tycia i muslala ust11plć formie monarchicznej, tym bardzlej nic wytrzyma jej w skali calego Kościoła powszechnego. Choć bowiem określała w kategoriach prawnych (nadrzędnośc:l l podrzędności} stosunek między całym Koścłolem l całym episkopatem, to jednak nie określała w tych samych kategoriach wzajemnego stosunku między poszczególnymi biskupami. Wh:t łącząca ich w jedno rządzące ciało opierała się wprawdzie na obiekty~'tlym fakcie zajmowania wspólnie jednej $tolicy apo~tolskiej, ale sama w sobie miała charakter wyłliCZnic religijno-moralny. Sankcja prawna, jaką opatrzony był obowi11zek jednomyślności postępowania wszystkich biskupów, nie wystarczała do wyegzekwowania go w każdym poszczególnym wypadku. Bez wątpienia, jeśli biskup nie chcący się zgodzić z resztą kolegów tracił automatycznie godność i władzę następcy apostolskiego, narażał się on tym 5amym na bojkot ze strony zarówno reszty episkopatu, jak wiernych Ale perspektywa taklego bojk~tu zabezpieczała jednomyślność współdziałania tylko w wypadku wyłamania alę jednego lub co najwyżej kilku biskupów; była natomiast fikcją, w razie gdyby cały episkopat rozpadł się na dwie wielkie frakcje o przeciwnych poglądach, z których każda przyznawałaby sobie wyłączne prawo zasiadania na apostol~klej .,katedrze" - jak to pótniej rzeczywiście miało miejsce podc1as porów doJ,1matycznych w lV i V wieku. Gdyby Cyprian llc::ył sl~ z tym niebezpieczeństwem, pomyślałby niewątpliwie o uchyleniu 11• już z r,óry przez wysunięcie ponad cały episkopat jeszcze jakiejś instytucji nadrzędnej. Zwłaszcza, ie tego rodzaju instytucja wręcz się narzucała w osobie biskupa tej gminy ko&clelnej, która już od dawna cieszyła się w społecz nosci chrześcijańskiej wyjątkową czcią, wpływem i autorytetem moralnym z racji me tylko ~wcj potentior prlncipalitas, podkreślanej przez Ireneusza, lecz także :L tego powodu, te - jak zaznaczał sam Cyprian - była ona matTtx et Tadix całego powszechnego Kościoła (List 48, 3}, że stanoY.ila ccclesiam principalem, unde unltas sacerdotalis exorta est (I.Ist 59, H), oczywiścte w sen~ie wymienionym powy!cj. Dwie okolicmości wstrzymywały prawdopodobnie Cypriana od posunięcia się o ten krok dalej Po pierwsze, wydawało mu ię, te stawianie człowieka na czele całej ~polcczności ko&clelnej uwłaczaloby powszechnemu przekonaniu, ie sam tylko Chrystus jest jej głową w niebie i na ziemi. Po drugie, obawiał się, że przyznanie najwyiszej władzy tylko jednemu z biskupów zredukowałoby innych do roli tylko jegl> pomocników, a tym samym zdeprecjonowałoby ich stanowisko jako następców apostolskich, wspólnie za siadających na jednej apostolskiej stolicy. Cyprian uznawal be:z:. wątplenia prymat Kc~cioła rzrmskiego i jego biskupa, lecz ograniczał go tylko do pierwszeństwa hon orowego. Trzei.\\iej patnyll na $prawę 5ami biskupi rzymscy. Nie wdając się w dociekania teoretyczne jut od dłuiszcc czasu, mimo silnej opozycji, dążyli po prostu cierpliwie, krok za krokiem, do zdobycia prymatu jurysdykcyjnego w całym Kośclcll•. Wyrninie zmierzał ku temu niegdyś papiei Wiktor w słynnym sporze o termln Wielkanoc~·. p6inlcj paple}. Kalikst w głośnej walce o złagodzenie karności koś cielnej, wre~zcie pod koniec życia Cypriana, papież Stefan w ostrym starciu na temat ważności chrztu udzieinnego przez heretyków. Ten ost~\n.l spór, w którym Cyprian stał na czele opozycji przeciwko Stefanowi, był wlaśclv.'le dalszym clągu~m rywalizacji mic:dzy maloazjatycltim a rzymskim typem chrzcłclJaństwa 1, z tą wszakże r6inicą, te tym razem z głównym zagadnie1
Por. wytej
wstęp
do rozdt. VII.
-
niem ~pornym dotyczącym sposobu działania obrzędu c:hrzclelneco ~ .aę od początku zagadnienie stosunku calego episkopatu do bilkupa rzymskiego. JeciDa strona walczyła pod hasłem: ,,Kolegium Apostolskie z Plotrem", druga pod hasłem: ,.Piotr z Kolegium Apostol~kim". .'cśli chodzi o sam problem chrzcielny, zdaniem Cypriana, bronlącego starej tradycji Kościola afrykańskiego wyrosłej pod wpływem maloazjatyckim, chrust udzielony w lonie sekty heretyckiej nie mial żadnej watnołci i katdego przechodzącego z herezji do Kościola należało chrzcić ponownie. Zdaniem Ste!ana, bronili· cego tradycji rzymskiej, ważność takiego chrztu nie ulegala tadncj wątpllwołcl i konwertytę z herezji powinno .się przyjmować do 11połccznołci kościelnej bez powtarzania chrztu. Najgłębsze tródło takiej różnicy poglądów tkwiło po prostu w odmlennej eklczjo· Jogll. Obaj biskupi zgadzali się wprawdzie co do tego, że tylko Koścl61 katolicki 1..dolny jest przekazywać tycie nadprzyrodzone - Ducha Swlętc~J(o - !cel róinill się w ~nmym pojmowaniu Kościoła. Cyprian, który starał ~lę wypracować pojęcle Kościola od strony empirycznej, rozumlał przez Kościół przede wszystkim zespól ludzi posiadających dzięki Chrystusowi tycie nadprzyrodzone l dlatego właśnie stanowiących również instytucję, zdolną tym życiem szafować. Stefan natomiast, który tworzył pojęcle Kościoła od strony !ormalno-prawncj, rozumiał przez Kościół przede wszystkim Instytucję, której Chrystus powierzył szafowanie tyciem nadprzyrodzonym l która właśnie dlatego jest również zespołem ludzi posiadających to tycie. Rótnicn pozornie niewielka, zmieniająca jednak z gruntu pojmowanie sposobu działanta obrzędu chrzcielnego l zarazem roli chrzciciela. Cyprian wyobrażał ~obie, że przez obrzęd chrzcielny chrzciciel przelewa na chrzczonego samo życic nadprzyrodzone, które osobiście posiada i którym może szafować jako członek Kościoła katolickiego, jedynego Kościoła ożywianego Duchem Swlętym. Z tego wnosił, że heretyk, nie będący członkiem tegoż Kościoła, a więc nie posiadający życia nadprzyrodzonego, nie może go też udzielać drugim. Stefan natomiast uwatnl, że przez obrzt::d chrzcielny Kościół katolicki, jako instytucja wyłącznie uprawniona do szafowania życiem nadprz}Todzonym, daje człowiekowi jedynie tytuł p rawny do otrzymania tegoż życia, ~amo zaś życie wlewa w chrzczonego na tej podstawie już bezpośrednio Duch $\\.ięty. Wyciągał stąd wniosek, ie o Ue tylko sam obrzęd nic budzi pod względem formalnym zastrzeżeń, osoba chrzciciela jest obojętna, bo jego rola ogranicza się do czysto fizycznej czynności rytuatnej, będącej w kaźdym wypadku aktem urzędowym Kościola katolickiego. • Przebieg sporu znamy bardzo niedokładnie i jednostronnie, z samej korespondencji Cypriana. Ton jej wskazuje, iż starcie musiało być bardzo gwałtowne. Rozpęta lo je prawdopodobnie zwrócerun •ię niektórych biskupów numidyjskich do Rzymu z prośbą o "''YJa$numie przyczyn róinicy w traktowaniu tu l tam chrztu udzielanego przez heretyków. Papiei Stefan odpowiedział widocmie apodyktycznie, autor7tatywnie, gdyt Cyprian zareagował natychmiast z całą siłą, zarzucając papiełowi bezprawne narzucanie przemocą innym Kościołom tradycji rzymskiej. Nastamie ::.,rganizował w Kartaginie synod plenarny biskupów wszystkich trzech prowiDdl afrykańskich (Numidii, Mauretanii i A!ryki Prokonsularnej), na któr1JD ll'tdaiDwano pisemny protest przeciwko poglądom i postępowaniu biskupa rz)'IUidllo. .,niesłusznie uważającego się za biskupa biskupów". Ponłewai Afr71w\cąiii)W poparł od razu episkopat matoazjatycki na czele z biskupem Cezarei ~ Firmilianem, Stefan zaś odpo111.iedzlał zerwaniem łącznoki Kołdola IQ F 5._, z wszystkim! oponentami, widmo rozszerzenia się trzeciej z kolei ....._, . . . . . poważnie nad całym światem cłlrzekijańsłdm..
.
Nie doało jedDalr do oJeJ. x.,ae pnetlactowaale cllnilklju, ~ w roku . , po raz plerwRJ' odiÓI'Ille przn sameso ceurza, Walertaaa, zwr6c:Uo uwq• apleraj~ lłę stron w inn7JD Iderunku i ochłodziło podnJecone u~. Wkrótc:e zmarli tet obaj biskupi: Cyprian jako męczennik, Stefan mate r6wnlei, nut~ leli Id powoU zlllnvfdowalJ zatar& co prawda tylko w sensie nawl~nia z powro~m wzajemnych sto~unków, nie zd uzgodnienia po!llqdów. Na to trzeba było czeka~ jeszcze długo l przejść jeszc~e jeden wielki kryzys w postaci schizmy donacjańsklej. Na razie w traktowaniu chr1.tu udzielanego przez heretyków zachowano całkowitą swobodę.
Rea~umując, dochodzimy do wniosku, że ploncuka działalność Cypriana w zakresie eklezjologii dotyczyła trzech głównych punktów: l) On pierwszy zwrócił uwag~ na konieczność widzialnej władzy centralnej w Kościele dla utrzymania Jego Jedności jako Instytucji, przy czym starał si~ tę władzę konkretnie określić l uzasadnić. Jego pogląd, li stanowi ją cały episkopat wspólnie zajmu)qcy jednq stolic~ apostolską, a wl~c te! \\'Spólnle rzqdzący Kościo łem powszechnym, nie był błędny, lecz tylko niezupelny; wymagał jeszcze głębszej analizy i dokładniejszego sprecyzowania roli Piolra w Kolegium Apostolskim. 2) On pierwszy zmienił dotychczasowy sposób pojmowania atosunku między Kościołem pow~zechnym a Kościołami lokalnymi. Wychodził z założenia, że nie poszczególne gminy kościelne ~kladają się na jeden pownecboy Kościół, lecz ten Kościół dzieli ~ię na szereg lokalnych gmin kościelnych. Skoro bowiem pełnię władzy kościelnej posiada wspólnie cały episkopat, zatem poszczególny biskup tylko uczestniczy w lej pełni i jedynie mocą tego uczestnictwa może sprawować lunkeje biskupie. Zgodnie z tym również rządzona przez niego gmina nie jest peł nym, samowystarczalnym Kościołem Chrntu.·ow·ym, lecz tylko jego częścią i s~d w razie oderwania się od calości traci charakter Chrystusowego Kościoła oraz zdolność pełnienia nadprzyrodzonegc ~ •s łannictwa 3) On pien\'$ZY wreszcie w sporze z papieżem Stefanem o ważność chrztu udzielanego przez heretyków poruszył sprawę sposobu działania sakramentów, stawtając ją jako problem teoretyczny, przez co dal podnietę do dalszego opracowywania jej w związku z caloksztnltem katolickiej sakramentologU.
O UPADLYCII l. Najmilsi br:~clo. Oto Kościół odzyskał spokój', oto z woli Opatrzności Boskiej minE:}o grożące nam niebezpieczeństwo, choć niedo\Viarkom i odszczepicncom jeszcze nicdawno wydawało si~: to niemożliwe (...) Nadszedł dzień upragniony przez wszystkich, po straszliwej ciemności długiej nocy nastal iwit, oprom1rmonv blaskiem Pana. 2. Z radośną patrzymy na wyznawców wsławionych męstwem i wiarą, chod.zących w chwale dobrego imienia, świętymi pocałunkami obsypujemy lud:tl tak gorąco upragnionych. Podziwiamy wspaniały oddział żołnierzy Chrystusowych, lttórzy w nieustępliwym starciu złamali oszalałą wściekłość nacier~jącego na nas prześladowcy, gotowi na więzienie, nieustraszeni nawet w obhczu gr~żącc.j im śmierci. Zaiste, mężnie oparliście się światu, godnie przedsta.w~hsCie .su: w .oc1ach Bożych, przykład daliście braciom idącym w.anynu slada~'· Pobo1.~y glos. wasz wymawiał imię Chrystusa wyznając mewzruszoną wtarę w N1cgo; śWtęte ręce wasze, przywykłe do Boskich tylko czynności, cofnęły się przed świętokradzkimi ofiarami; uświęcone niebiańskim • Po pnełladowanlu za ~una (w r. 250).
111
SW. CYPRJAN: O UPADLYCR
pokarmem usta wasze wzgardziły - po Ciele i Krwi PaJ\akiej - akóooyml resztkami pokarmów ofiarowanych bałwanom; wolna wuza gło wa uniknc:Ja bezecnej zbrodniczej zasłony, jaką zakrywano niewolnicze głowy ofiarujqcych; naznacz<>ne znamieniem Bożym czyste czoło wasze nie było zdolnr nosić wieńca diabelskiego, zachowując się dla wieńca Pańsklego. z jaklrn?.c rndosnym sercem przyjmuje was teraz Matka-Kościół, gdy powracacie z bOJU. Jakże szczęśliwy i wesół otwiera on swe bramy, byścle zwartym szeregiem weszli doń po pokonaniu wroga, dzierżąc zwycięskie trofea. A w tym triumfalnym pochodzie kroczą obok mężczyzn równici niewiasty, które nic tylko świat lecz i pleć zwyciężyły; kroczą dziewice, opromienione podwójną chwałą bojowania; kroczą i dzieci, cnotami ponad swój wiek wyrastające; kroczy wreszcie mnóstwo innych współuczestników chwały waszej, którzy postępowali waszymi sławnymi śladami Ta sama u nich szczerość !'Crca, ta sama nieskazitelność wiary i mocy. Silnie tkwili kon.eniami w niebiańskich przykazaniach, umocnieni jeszcze tradycją Ewangelii, toteż nie zastraszyły ich dekrety wygnania, ani określone tortury, ani konfiskata majątku, ani kary cielesne. Wyznaczono dni na ""'YPróbowanie wiary; kto jednak wyrzekł się świata, ten nie zna dnia światowego, kto od Boga spodziewa się wieczności, ten nie liczy się z terminarot doczesnymi. 3. I niechże, o bracia, nikt owej chwały nie umniejsza, niech nikt złośli wymi docinkami nie osłabia bohaterstwa tych, co wytrwali w wierze. Kto choćby tylko nie stawił się w czasie wyznaczonym na zaparcie się wiary, ten już tym samym wyznał, że jest chrześcijaninem. Pierwszy tytuł do zwycięstwa to wyraźne wyznawanie Pana, jeśli się ktoś już dostał w ręce pogan; drugi stopień do chwały to przezorne uchodzenie z drogi ludziom, aby się zachować dla Boga. Pierwsze jest wyznaniem publicznym. drugie wyznaniem prywatnym; pierwszy zwycięża sędziego świeckiego, drugi poprzestaje na sądzie Boga, strzegąc w nieskazitelności serca czystości swego sumienia; w pierwszym wypadku chodzi o zdecydowane zwycięstwo, w drugim raczej o przezorne zabezpieczenie się; pierwszy, gdy się zbliżyła godzina, był znaleziony już gotowym, drugi został być może zachowany na później, bo wprawdzie opuścił ojcowiznę i uszedł, by nie zaprzeć się wiary, ale z pewnością wyznałby wiarę, gdyby od razu został pochwycony. 4. Jeden wszakże smutek przesłania nam wszystkie te niebiańskie korony m.,:zenników, wszystkie tryumfy duchowe wyznawców, wszystkie wielkie i znakomite cnoty wytrwałych braci: to mianowicie, że zawzięty wróg zdołał mimo wszystko wyrwać część naszych wnętrzności i rzucić na pastwę swego spustoszenia. Cóż mi w tym miejscu wypada czynić, bracia najmilsi, albo cóż powiedzieć w gorączce, jaka trawi mój umysł? Łez tu raczej niż słów potrzeba na wyrażenie bólu, z jakim opłakujemy cios zadany nanemu ciału (Kościoło wi) i smucimy się tą ogromną stratą, jaką poniosła nasza liczna niegdyś społeczność. Któż bowiem jest tak twardy i niewzruszony, lub tak niepomny miłości braterskiej, by stojąc wśród ruin wszelkiego rodzaju oraz żałobnych, haniebnie zniekształconych szczątków, zdołał zachować suche oczy l nie WJ• buchnql gwałtownym płaczem, łzami wpierw niż głosem dobywaJ•c: waAchnienie. Boleję ja, o bracia, boleję wespół z wami, a clerple6 mych D1e łap d;d ani to, że sam uszedłem cało, ani to, ie ocalały jednoatld, bo jako _ , . bardziej jeszcze zostałem zraniony nii trzoda. Z kaidym z OIObna uli&.... współczuję, z każdym dzielę żałobę i dtwitam opłakany cl.at dam z biadającymi, płaczę z płaczącymi, upadam upadaJw~lld.~===~~ nlei członki poraziły strzały piJ.łłOSqceJO nleprąjaa&ell, wnętrmołc:l przeszyły sroqc:e aię miecze. Nie Olłal • . . . . pogaństwem
z
•••·.J.,.
-
d owanfa mój umysł: wstrqs, jaklego doznali bracia, był wstrząsem również mojego uczucia. 5. Ttz~ba jednak, bracia, powiedzieć sobie prawdę w oczy: gęsta mgła prtykrego prtcśladowania nie powinna ai: tak dalece zaślepiać naszego umysłu 1 serca. by brakło nam już całkiem światła na dostrzeżenie przykazań Bo&kich. Wuak znaJąC przyczynę klęski, można l na rany znaleźć lekarstwo. Pan zechciał wypróbować swą rodzinę, a że wpojoną nam przez Boga karność dłuei zepsuł pokój, dlatego dopust Boży poderwał leżącą i niemal uśpioną wiarę; choć grzechami swymi na więcej jeszcze zasłużyliśmy, Pan w laskawości swoJej tak wszystkim pokierował, iżby to, co nas spotkało, wydawało nam się raczej próbą niż prześladowaniem. G. Zabiegali niektórzy o pomnożenie majątku, nie pamiętając o tym, jak niegdys postępowali wierm w czasach apostolskich oraz jak postępować zaV.'Sze powinni; z nienasyconą żądzą oddawali się bez reszty sprawie powięk uania mienia. Kapłanom nic dostawało pobozności; w posługiwaniu brakowalo im gorącej wiary, w uczynkach miłosierdzia, w obyczajach karności. Męż czyźni trefili brody, a niewiasty szminkowały się, poprawiały oczy - choć to przecież dzieło rąk Bożych - sztucznie farbowały włosy; chytre fałszerstwa, celem oszukania serc prostych, podstępne zamiary, celem uwodzenia braci. Malzenstwa zawierano z niewiernymi, na sprzedaż wystawiano swych braci w Chrystusie. Przysięgano nie tylko lekkomyślnie, lecz i fałszywie; w nad~tej pysze gardzono przelozonymi; zatrutym językiem złorzeczono sobie nawzajem, z nieustępliwq zawiścią toczono wzajemne spory. Wielu biskupów, zamiast być dla drugich upomnieniem i przykładem, gardziło włodarstwem Bozym, a stawało się włodarzami panów świeckich; niektórzy nawet porzucając stolicę biskupią, opuszczali swe owieczki i walęsali się po obcych pro\\incjach, handlując po jarmarkach, byle tylko zbić jak najwięcej grosza, gdy tymczasem w Kościele wielu braci przymierało głodem; byli i tacy, co fałszem i pod.stc:pem rabowali włości, lub też podwyżsmjąc procenty uprawiali l '<:hwę. 1\a jakież \\ięc kary zasłużyliśmy sobie tego rodzaju grzechami, s .... ·•o przecież już dawno przedtem Bóg upominał i groził: "Jeśli opuszczą Zakon mój a w sądach moich chodzić nie będą, jeśli pogwałcą sprawiedli wość mojq n nie będą strzec przykazar\ moich, rózgą nawiedzę pn:estępstwa ich, a grzechy ich biczami" (Ps 89, 31 n.). i . Przepowiadano nam już z góry, czym się to wszystko skończy, ale my niepomni na dane nam prawo i jego przestrzeganie, grzechami naszymi sprawiliśmy, że za pogardę przykazań Pańskich spotkała nas kara i doświadczenie wiary n:.,zej surow~'llli środkami, przy czym, co gorsza, nawet wtedy nie powróciliśmy na tyle do bojaźni Pana, by przynajmniej owo karanie i ową próbę Bożą cierp"wie i mt;:żnie znosić. Zaraz na pierwsze wezwanie grożącego nieprzyjaciela zdradzila wiarę ogromna liczba braci, powalonych nie samą silą ataku prześladowczego, lecz dobrowolnym upadkiem A przecież cóż 7.nowu - pro"zr; was - tak niel;lychanego i nowego zaszło, by niby pod wpływem zaskakujących i nieoczekiwanych wydarzeń, z rozbrajającą wprost lckkomj'Stnością zrywać związek z Chrystusem? Czyż prześladowari nie przepowiada!: już wcześniej prorocy, a po nich apostołowie? (...). Czy również sam Pan B6g w. Ewangelii (...) nie zapowiedział tego, co się dzieje obecnie i co się dz:ać b{,.-dzre w przyszłoścr? Czy nie groził już z góry wiecznymi mękami odst~:pcom od wiary. a wyznawcom czy nie przyrzekał nagród zbawiennych? 8 Niestety, o tym wszystkim niektórzy całkowicie zapomnieli. Nie czekali nawet, by ich schw?'tano, dopiero wtedy zaprzeć się wiary, gdy będą pytani. Jeszcze P;ted b•twą. wre\u zostało ~konanych, jeszcze przed starciem powa\onyc:h. Nte stworzyli nawet pozoru, )akoby wbrew swej woli składali ofia-
?Y
IW. CYI'RlANI O UPADLYCH
rę,
ale co rychlej biegli na rynek, dobrowolnie spleaeyll na śmierć ducbowlł, jak gdyby jej już od dawna pragnęli, teraz zał tylko korzystali z wymarzoue) do tego sposobności. A iluż to było takich, co z powodu zapadającego wieczoru odstawleni przez urzędników do dnia następnego. sami dopraszali slę, b)' n!c odkładano ich zguby duchowej? (..). 9. Mało lego: wielu nie zadowolało się zgubą własną, lecz ponadto zachęta mi popychali drugich ku zagładzie, niejako śmierć pr7.cpijając do nich zabójczym kubkiem. By zaś dopełnić miary zbrodni, nawet d?.ieci niesione na ręku, lub prowadzone za rękę, przyprawiano o utratę tego, co zaraz po urodzeniu zyskały. Kiedyś, w dniu Sqdu, powiedzą one z pewnością: ,.Nic myśmy to uczyniły, nie myśmy spieszyły dobrowolnie do świętokradzkiej ;:arazy, porzuc1wszy pokarm i napój Pana: cudza nas zgub•la wiarolomno!ć, rodzice byli naszymi zabójcami; oni to w naszym imieniu zaparli się Motki-Koścloh i Ojca-Boga, skądże więc my, mali, niedoświadczenl, nie zd&jiiC:Y fObie nawet sprawy z tak wielkiej zbrodni, mamy pono;ić winę za cudze oszukaństwo, jeśli z cudzej winy do grona przestępców należymy?''. 10. Zaprawdę, nie ma żadnej słusznej : poważne.i racji, ktt'>n b~· "~p:a\vi~ dliwiala tak wielką zbrodnię. Bez wątpienia. trzeba bvln opu' n "•yznę i stracić majqtek. Bo też któż z nas ~mirrtclników nie musi kicdvs wr•·szci'! opuścić ojczyzny i utracić majątku? To Chrystusa nie wolno nnm pod żadnym warunkiem opuszczać, to utraty wiecznego zbawienia i postradnnia wiecznej ojczyzny trzeba nam się obawiać. Wol:~ Duch Swięty przez usta proroka: "Odstąpcie, wynijdźcie stamtąd, nieczystego nie tykajcie; wynijdzcie spaśrod ku niego (Babilonu) wy, którzy nosicie naczynia Pańskic" {Iz 52, 11). Czyi nie widzimy jak ci, którzy są naczyniami Panskimi i świątynią Boga ,.wychodzą spośrodka" i uciekają, by ich nie zmuszano do dotykania rzeczy nieczys!ycłt lub kalania sil: zgubnymi pokarmami? A oto jeszcze inne upomnienie niebios wyjaśninjqce, co mają czynić słudzy Boży: "W~'Ilijdź z niego (Babilonu} ludu mój, abyś nie był uczestnikiem grzechów jego i żebyś nie doznał plag ;ego'' (Ap 18, 4). Kto wychodzi i ucieka, nie staje się uczestnikiem grzechu; tylko len. kto bywa współuczestnikiem zbrodni, odbiera plagi. Przecież nawet sam Pan polecił uchodzić i uciekać w czasie prześladowania, przy czym nic tylko tak nauczał, ale również tak czynił. Bo nikt nie może podejmować wieńca chwały darowywanego z laski Bożej, jeśli nie nadeszła jeszcze godzina brania. Kto trwa przy Chrystusie, ten, mimo że uchodzi. nie zapiera się wiary. !ecz wyczekuje jedynie odpowiedniego czasu; kto natomiast upadł dlatego, że nie uszedł, ten po to pozostał, by się wiary zaprzeć. 11. Nie wolno nam, bracia, przemilczać prawdy ani ukrywać podloża i przyczyny naszej rany. Wielu uwiodła ślepa miłoSć majątku, bo też rzeczywiście trudno się zdecydować na ucieczkę ludziom, których mamona krępuje niby kajdanami. To te właśnie wil:z~· wstrzymały pozostających, te lańcuehy sparaliżowały ich męstwo, osłabiły wiarę, zakuły umysł, skurczyły ducha, doprowadzając do tego, że przywiązani do rzeczy ziemskich stali się łupem i pokarmem węża, ziemię pożerającego z Bożego wyroku. Nie darmo Pau, DasZ Mistrz w dążeniu do dobrego, przestrzega mówiąc: ,,Jeśli chcesz by~ doslaonały, sprzedaj wszystko co masz i daj ubogim, a będzlesz miał akarb w llfełlle; tedy przyjdź i pójdż za mną" (Mt 19, 21). Gdyby tak postępowaU bapd, ginęliby przez bogactwa; mając skarb w niebie, nie mieliby teru 'fi ~ wroga i rabusia. Bowiem wraz ze swym skarbem tkwlUby w Dłellit ....... swym sercem i rozumem, i uczuciem, nie ma;l4c zd na łJID ...._.. ....." go, czemu by mogli ulec:, nie mogliby też zoatać zw~ Każdy szedłby za Panem wolny i ni~wany jak apii'IM
*
r'*
11- Anlolocta...
:::=
.. lu, wf~ ilmJCII, Jrt6rzy wzorem apostołów porzuc:ili maMtek i rodziców, a przylgnęli raz n.1 uwsze do Chrystusa. (.-) 13. Alr pnPcfeż - t1umacZ4 się niektórzy - greniły nam u opór ~ortury i srogie męc11rnie. Bez Wllłpienia, może się żalić na tortury ten, kto Istotnie torturami został pokonany; może się ~aslaninć bólem, kto bólem został zwyciężony. Taki może się wypraszać, mówiąc: ,.Chciałem wprawdzie dzielni
1~. Jakież j('dnak rany, jakie razy w otwartych wnętrznościach, jakież storturowane członki mogą pokazać ci zwyciężeni, u których nie wiara zała mała się w walec, lecz wiarołomność walkę przegrała? Nie może swego prze~tępstwa usprawiedliwiać przymusem, kto przestępstwo popełnił z dobrej woli. ~!ówię to nie dlatego, by obwiniać braci, lecz raczej by ich zachęcić do modlitwy o przebaczenie i do pokuty. Napisano: ,.Którzy was szczęśliwymi zowiq, zwodzą was, a drogę ścietc:- waszych ukrywają'' (lz 3, 12). Kto grzeszącego głaszcze przymilnymi pochlebstwami , ten tylko podsyca zarzewie grzeszenia l nie tłumi występków, lecz je raczej podtrzymuje. Kto natomiast otwarcie i bez ogródek karci brata, pouczając go przy tym, ten mu pomaga do zbawienia. Mówi Pan: .,Których miłuj~. st rofuję l karzę" (Ap 3, 19). Obowiązkiem kaplano Pafiskiego jest nie zwodzenie oszukańczą wyrozumiałością , ale zapobieganie grzeszeniu, przez stosowanie środków zbawiennych. NiedoŚIIiadczony to lekarz, który tylko delikatnie dotyka miejsc nabrzmiałych ranami, bo oszczędzając gangren~ glębod:o we wnętrznościach zawartą. jeszcze ją powic:ksz.,,, Ranę trzeba otworzyć i ciąć, a po wycięciu części ropiejących silniejsze stosować lekarstwo. Nic to. że niecierpliwy chory krzyczy wniebocło~y i narzeka, i ioli si~ na ból; później, gdy poczuje się zdrowym, będzif' dziękował.
15. Jest to tym bardziej konieczne, że wyłonil sic: nowy rodzaj choroby, hracio naJmilsi. Jak gdyby jeszcze za nulo srożyła sic: burza prześladowania, dołączyło sic: do niej drugie zło w postaci perfidnego oszustwa, milosierdziem przysłoniętego. Wbrew powadze Ewangeli:, wbrew prav.'U Pana i Boga, z jakąś dziwną lekkomyślnością dopuszcza sic: upadłych do łączności z Kościołem, udziełojąc im pozornego i !alsZ)·wego pokoju, nicbezpiecznego dla dających, a bez\\'llrtościowego dla otrzymujących. ~ie szuka sic: cierpliwie zdrowia ani prawdziwego lekarstwa w zadośćuczynieniu; z serc wypędzono pokutę, z paml~ci wymazano najcięi.~zy i najgorszy występek. Przysłania się tylko rany umu.•raJących ,_ udaną litością zakrywa się śmiertelny cios, głęboko we wnętrzu udany. Lu~n~ powracaj:jcy od ołtarzy diabelskich. natychmiast przystępują do stołu Panslucgo; _przyjmują Ciało Pańsklc mając r~o-ce zbrukane i cuchnące :leszcze tłuszczem oharnym, wymiotując nieomal zatrutymi pokarmami bałwa nów, zl~jąc z gardzieli popełnioną zbrodnią i trącąc ohydną zarazą. A przecież wola P1s~o: .,Tyl~o cz~ty będzie pożywał z mięsa ofiary (...), dusza zaś, która by )adla z m1c:s~ ?hary zbawiennej, która jest Pańską, a miała na sobie nieczysto~ sw~ją, z~m1e owa dusza z ludu swego" (Pwt 7, 19 n.). Apostoł W móWI: ,,N1e mozecie pić z kielicha Pańsklego i kielicha czartowskiego,
SW.
CYPiłiAN:
O UPADLYCH
nie możecie być uczestnikami stołu Pańskicgo i stołu czartowskiego" (l Kor 10, 21 n.); ~n .też .gr~zi krnąb~ny'? i upartym, mówiąc: .,Ktokolwiek by jadł ten chleb 1 pał kaehch Pańsk1 megodnic, będzie winien Ciała i Krwi Pań skicj" (l Kor 11, 27). 16. Ale oni lckce:-vaż.ą sobie to wszystko i nic odpokutowawszy grzechu, nie wyznawszy zbrodm, nac oczyścawszy sumienia ofiarą i dotknięciem ręki ka· pla~kicj, nic napr~wiwszy obr~zy zagniewanego i grozącego Pana, juz gwałt zadaJą ~lalu .1 Kr~a Jeg_o, b~rdz1eJ tenz rękami i ustami grzesząc, nlz niegdyś grzeszyli zap1eramem s1ę waary. Za pokój uważają to, co im niektóny o!iarują z:vodnlczymi .słowy. Nie jest to jednak pokój, lecz wojna; nie htc::y s!~ z Koścaołcm, kto s1ę odłącza ·od Ewangelii (...). Tego rodzaju łatwizna nic daje pokoju, lecz go raczej burzy, nie nawiązuje łączności, lecz raczej przeszkadza zbawieniu. Stoimy tu wobec nowego rodzaJu przcślndow:anin i nowej pokusy, którymi wyrafinowany nicprzyjaciel (szatan) do reszty stara się zniszczyć upadłych, iżby przestali płakać, przestali boleć, przestali pamiętać o wyst~p ku, stłumili wzdychanie serca, osuszyli łzy, jednym s!owcm, by 7hnicchali przepraszania ciężko obrażonego Pana, pokutując długo i l(runtownie, choć napisane jest: .,Pamiętaj przez co upadłeś i czyń pokutę" (Ap 2. 5). 17. Niechże nikt nikogo nie oszukuje i nic zwodzi. Tylko sam P3n 1.0. ' .t zlitować; tylko On może darować winy przeciwko Niemu popełn:onc. ponieważ grzechy nasze na sobie dźwigał, ponieważ za nas cierpiał, ponieważ Bóg wydał Go za grzechy nasze. Człowiek nic może być większy od Boga, sługa nie może własną mocą odpuszczać ciężkiego przewinienia przedwko Panu. a jeśli to czyni, stwarza tylko okazję, by upadły do j·.,dnego swego grzechu dodał drugi grzech, polegający na zlekceważeniu sobie słów proroka Przeklęty człowiek, który ufa w człowieku" (Jr 17, 5) (.•). Wierzymy wprawdzie, że wobec Najwyższego SQdzicgo wiele znaczą zasługi męczenników oraz uczynki ludzi sprawiedliwych, ale dopiero wówczas, gdy nadejdzie dzień Sądu. gdy po końcu świata stanic przed trybunałem Chrystusa lud Jego. (...) 22. Czy można zresztą spodziewać się czegoś dobrego, czy można oczekiwać bojażni Bożej i wiary u człowieka, którego ani strach nie zdołał poprawić, ani prześladowanie nie zmieniło? Wszak jego wyprostowany kark nie ugiął sit:, mimo że upadł; jego nadęty pychą umysł nie załamał się, mimo że został pokonany. Leży on powalony i ranny, a jeszcze odgraża się stojącym zdrowym; jest świętokradcą, a jeszcze oburza się na kapłanów, że mu nie podaj11 natych· miast do zbezczeszczonych rąk Ciała Pańskiego i nie pozwalają pić skalanymi ustami Krwi Pańskiej. Bezdenny głupcze: gniewasz się na tego, który stara sit: odwrócić od ciebie gniew Boży? Grozisz temu, który dla ciebie prosi o miło sierdzie Pańskie, który odczuwa twą ranę. jakiej sam nic odczuwasz, który za ciebie wylewa łzy, jakich sam nie \lrylewasz. Przeciei ty w ten sposób powiększasz tylko jeszcze i pogarszasz swą zbrodnaę. Czy Slldzłsz, że moina Pana za ciebie przebłagać, jeśli sam jesteś nicubłagany wobec przełożonych i kapłanów Bożych? (...) 27. Ale i ci, którzy nie pokalali wprawdzie swych rąk haniebnymi ofiarami, lecz tylko samym uzyskaniem pisemnego zaświadczenia obciążyli swe 1umf.. nie, niech sobie nie pochlebiajq, że nic są obowiązani do pokuty. Załwladcn nie, że się było kiedyś chrześcijaninem, jest mimo wszyalko także zemuf• człowieka zapierającego się wiary. Wszak taki słownie •twierdził, Ił ~ uczynil to, czego inny rzeczywiście się dopuklł - a przec:lei ~·~=--== możecie dwom panom służyć" (Mt 6, 24). Faktem jut, że t:! panu, że uległ edyktowi, że usłuchał raczej ludzldeJo Dił Obojętne, czy za to, co popełnił, ZDDiejlz' w oczach ludzkich hańbę lub winę, Boga-Sędziego nle bcdzle m6ił 1IDfkDI6 li•
NARODZIMY KATOt.rcxm.J DCLIZJ'OLOOR
Duch S••lęty mówi w psalmach: .,Niedoskonałoki moje widziały oczy Twoje, a w ks1(<1Zt' Twojej wszystkie zapisane ~11" (Ps 139, 16) (...). :!8. Wrt'szc1c, choć bcz porównania wyżcj stoJII pod względem wiary i bojatni Bożej ci, którzy nnł raktycznic nie orinrownlt, oni nie postarali sic: o zaiwiadczcnie, to Jednak i oni, jeśli bodaj o czymś podobnym pomyśleli, muszą wobcc kapłanów Bożych sprawę z źołem i szczerze wyznać, otworzyć im .swe .swnlenl~. złOZ)'Ć z duwy-m dać zadośćuczynienie, niech zlozy w Nim całą swą ufność. Wszak sam powiada, jak Go prosić mamy: "Nawróć cie się do mnie - mówi - z calego serca waszego, w poście, płaczu i żalu, rozdzierając &l'rca wasze, a nie szaty wasze" (JI 2, 12 n .). Wracajmyz. tedy do Pana tak jak nakazuje, to jest całym sercem, gniew Jego łagod1.qc postami, i )Jiaczem l ialem. 30. Cly !ądzimy, iż rzeczywiście z cale ~o serca, w postach, ploczu i ~m utku żaluje oraz ze ~kruchą przeprasza Pann ten, kto znroz od pierwszego dnia, w którym zgrn~szyl, codziennie chodzi do łaźni lub na wystawnych ucztach tak się obiera, że nazajutrz aż wymiotuje z przelodowania żolądko , zomiast podztelić się pokarmem i napo jem z ubogimi' Czy rzeczywiście oplakuje swoją limlcrć duchową ten, kto jakby nigdy nic chodzi sobie wesół i pogodny, kto brodę przystrzyga i twarz pielęl(nuje, choć powi.·dziano: ,.Nie będziecie psuć ll'yglądu brody waszej" (Kpl 19, 27)? Ale bo też cóoe takiego obchodzi, że nie podoba się Bogu: bylc tylko ludziom się podobali Niejedna niewiasta wzdycha l blada, ioe nie m:t kosztownej sukni. a nie myśli o tym, że utraciło szatę ChrystUS0\\11: marzy o blźuterii, o drogocennych naszyjnikach. a nie oplakuje utraty Boskil'j, nieb!ańskiej ozdoby. Kobieto! Chociażbyś się nawet wystroiła w jedwabne zagraniczne suknie. naga jesteś; chOt"inżbyś ponawieszaln na sobie nie \\icdzieć ile złota i pereł, i klejnotów, beT. ozdoby Chrystusowej wstr~:tno jesteś. Jeśli farbujesz swe włosy, zaprzestań tego przynajmniej teraz, gdy pokutujesz; jeśli podmalowuje"z
•!t:
aw.
..,
CYPRIAN: O JEDNOSet KOSCIOLA KATOLICKIEOO
płomieni
l żaru rozpalonego pieca nie pr~tawall spowiadać się Bogu. Cboć mieli c.zyste sumienie. i posłuszeństwem, wiarą, bogobojnością niejedną zaalucę zdobyh u Pana, to jednak nowel w chwiloch swego chwalebnego i bohaterskiego mączeńsiwa z pokorą starali się zadośćuczynić Bogu (por. Dn 3, 25) (...). Także Daniel, którego wiara i niewinność nicjednokrotnie znajdowała la~kę u Pana, uz~ającego c~ęstokroć nawet wyraźnie jego zasługi i cnoty, usilowal postami Zjednać sobie zyczhwość ze strony Boga; w odzieniu z worka i w popiele tarzał się po ziemi, z żalem wyznając grzechy swoje (...). 32. Tak postępowali ludzie cisi, prości i niewinni, by zdobyć zasługę u Boga. Teraz natomiast wzbraniajq się :i:ałować i przepraszać ci, co zaparli się Pana. Proszę was, bracia, nie zaniedbujcie środków zbawiennych; słuchajcie dobrych rad; z naszymi łzami swoje łączcie, do naszych westchnień swoje dodajcie. Do was zwracamy się z prośbą, sprawcie, abyśmy za wami Pana prosić mogli. Tak samo jak błagamy Boga, by się nad wami ulitował, błagamy i was: czyńcie prawdziwą pokutę, czynem okażcie, że dusza wasza cierpi i żałuje.
O JEDNOŚCI KOŚCTOŁA KATOLICKIEGO l. Gdy Pan powiada: .,Jesteście solą ziemi" (Mt 5, 13) i każe nam być prostymi w niewinności, ale zarazem roztropnymi w prostocie 10, 16), cóż innego ma na myśli - bracia najdrożsi jak nie to. że musimy bacznie uważać i czuwać, by nas chytry wróg (szatan) nie wciągnął w swe zasadzki? Wszak jeśli przyoblekliśmy się w Chrystusa, czyli w samą Mądrosć Boga Ojca, powinniśmy chyba okazać się mądrymi również w trosce o własne zbawienie. Niewątpliwie, groźne jest otwarte prześladowanie i jawna napaść na sługi Boże, tam jednak gdzie niebezpieczeństwo widoczne, a duch z góry pnygotowany do walki, można stosunkowo łatwo oprzeć się natarciu wroga. Znacznic gorzej natomiast, gdy nieprzyjaciel skrada się podstępnie, gdr ludzqc pozorami pokoju wślizguje się skrycie niby wąż, którym też rzrc.-zywiście został nazwany; w takich wypadkach konieczna jest jak najdalej posunięta obawa i ostrożność (...). 3. Tak bracia, nie tylko tego strzec się nam trzeba co otwarte i ja'-"'De, lecz także tego, co uwodzi liUbtelnym i chytrym oszustwem. Cóż zaś bardziej chytrego, cóż bardziej wyrafinowanego nad postępowanie owego wroga, którego Chrystus zdemaskował i powalił, (._) a który teraz widząc porzucone bałwany i opustoszałe - z powodu dużej liczby nas, "";ernych - swe siedziby i świątynie, nowy wymyślił podstc:p, by pod płaszczem chrześcijaństwa uwodzić nieostroż.nych? Oto wynalazł herezje i schizmy rujnujące wiarę, wypaczające prawdę, rozrywające jedność. Kogo nie może utrzymać w mrokach starej drogi życia, tego uwodzi blc:dami drogi nowej. Z samego Kościoła "'7rywa ludzi: gdy im się wydaje, że wreszcie wydobyli się z nocy tego łwfata i zbliiyli ku światłości, nicpostrzeżenie w nowych pogrlłża ich cieiDII06alaola Wmawia w nich, że Sił chrześcijanami, choć nie trzymaj• li• EwUIIIti Chrystusa i nie zachowują Jego przykazań; ludzi ich, że poliadaje twiatiDM. choć błądzą w mroku; schlebia lm, choć jest ich wrogiem - teD __., ~ jący, jak powiada Apostoł, aniola światloki (2 Kor 11, 14 D.). ............ przy tym pomocnikami, nazywającymi noc dniem, 24P~bę ~ nadzieją, wiarołomstwo wiarą, a antychrysta ChQ'Itusem. bJ Ie• mającym pozory prawdopodobieństwa znlazczyć prawdę. l
r..n
zba---.»!
UCiil. a ....
.. wyniJr.l, o Ile ludzie nie alqaJ4 do urnego iródla prawdy, nie pytaj4 o )el pochodzenie, nie trzymaj4 aię nauki przekazanej im z nieba. <1 ,\ przecież gdy się tylko dobrze zastanowimy, moiemy bez długich wywodów i .";elu argumentów łatwo przekonać się, gdzie jest prawda. Mówi Pan do Piotra: "Ja tobie powiadam, iieś jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kokiół mój, a bramy piekielne nie zwyciężą go. Tobie dam klucze królestwa niebieskiego. a rokolwiek zwi•łt''zuklwać braci ani fałszować prawdzt\\'ej wiary zdradliwym przenicwil'rstwem. Jeden tylko istnieje urząd biskupi, w któQm katdy z nas niepodziclruc ucze$tnie~y. i }eden tylko Koś ciół, który w miarę rozrastania się ogarnia coraz większq liczbę ludzi. Wiele jest promieni slonec1nych. ale jedno tylko światło; wiele bywn gałęzi na drzewic, ale jeden tylko pień silni!' w ziemi zakorzeniony; wiele wypływa strumieni ze źródła, ale wszystkie stanowią jedność, przez swój wspólny początek. Spróbuj oderwać promień od słońca: jedno światło nie da się podzielić; odłam gałąź od drzewa: odłamona liści nie wypuści; oddziel strumień od 7.r6dla: oddzielony wyschnie. Tak samo i Kościół: choć wiele promieni świat lośd Pańskiej wysyła na świat cały, jedno tylko stanowi światło, wszędzie wprawdzie docierające, lecz w jedności swego ciała niepodzielne; choć wiele bujnych galt:zi rozciąga po całej ziemi i wiele na wszystkie strony rozlewa 6lrumieni, wszystkie one z jednego tylko wyrastają pma, wszystkie z jednego wypływają źródła, niby jednej matki liczne potomstwo: z niej się rodzimy, jej mlekiem karmimy, jej duchem zyjcm}·. G. Oblubienica Chrystu owa' nie pozwala się znieważać, lecz pozostaje zawsze czysta i nieskalana. Jeden zna ona tylko dom i jednej tylko łeznicy strzełc w 5wi~:toki l niewinno~cl. Dla Boga nas zachowuje, na królowanie l Kim przeznacza dzi~ci, kt6rc zrodziła. Kto odłącza "i<: od Kościoła, łączy się z cud.ołożn,c ·' i ;oozbnu·ln w~zystkiego, co mu ów Kościół dać obiecuje; zrywając z Kosciolem Ch: Y•tusowym, rezygnuje na zaws~c z Chrystusowej nogrody. Bo ~taj~ si<:. kim~ obcym, b•!zboznikiem, wrogil•m, Nie mając Kościo la za Matkę, me mozc t•·' mieć Boga za Ojca. Jak nic mógł ujść cało, kto ' Oblubienica Chrystusowa tt)'ll Kołcl61. ' Cudzolotnica omacza tu a<:hlmu:, herezje.
SW. CYPRIAN: O JEDNOSet KOSetOLA ICATOLJCKDJGO
znajdo~ał się
..
poza. arką Noego, tak również nie może ujś(: cało, kto majduje s1ę poza Kośc1ołcm. Pan upomina i mówi: .,Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, kto nic gromadzi ze mną, rozprasza" (Mt 12, 30). A więc kto lamie pokój i zgodę w Chrystusie, ten działa przeciwko Chrystusowi; kto zbiera gdzieś poza Kościołem, ten rozprasza Kościół Chrystu5<>wy. Powiada Pan jeszcze: .,Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10, 30); gdzie indziej zaś napisano: .,...A ci trzej jedno są" (l J 5, 7). Tymczasem niektórym się zdaje, ż.c ową jedność, z Boskiej woli pochodzącą i Boskimi sakramentami spojoną, można w Kościele rozrywać na strzępy rozdźwiękiem skłóconych zapatrywań. Przenigdy: kto nie zachowuje jedności, ten nic zachowuje również woli Bożej, nie wyznaje wiary w Ojca i Syna (...). 10. Przewrotny, niespokojny umysł i przekorny duch niezgody niejednokrotnie doprowadzały i zawsze będą doprowadzać do herezji. Pan to dopuszcza i cierpliwie znosi, bo pozostawia nam wolną wolę, byśmy sercem i umysłem swobodnie wybierając między prawdą a błędem, okazali jasno i wyraźnie, czy rzeczywiście mamy niewzruszoną wiarę. Powiada Duch Swięty przez usta Apostoła: "Muszą być herezje, aby doświadczeni stali się jawni między wami" (l Kor ll. 19). Tak wypróbowuje się wiernych, tak odkrywa wiarołomnych. Tak również jeszcze przed nadejściem dnia Sądu oddziela się już tutaj sprawiedliwych od niesprawiedliwych, odłącza plewy od ziarna. Te zaś plewy to przede wszystkim ci, co samotnie, bez upoważnienia Bożego, stają na czele jakichś tam lekkomyślnych przybłędów, co bez prawomocnych święceń czynią się przełożonymi, co przywłaszczają sobie tytuł biskupa, choć im godności biskupiej nie udzielił.' Na nich Duch Swięty wskazuje jako na ludzi zasiadających na stolicy zarazy (por. Ps l, 1), jako na gangrenę wiary, na oszustów o ustach węża, mistrzów w przekręcaniu prawdy, którzy językiem swym wypluwają śmiercionośną truciznę, których mowa żre niby rak. a pisma wsączają zabójczy jad w piersi i serca bliźnich. Nie pozwólcie im się oszukiwać, gdy powołują się na słowa Pańsk.ie: "Gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w imię moje, tam i ja jestem z nimi" (Mt 18, 20); takie tłumaczenie jest wierutnym fałszem. Ci niszczyciele Ewangelii i przewrotni jej egzegeci pokazują wam to, co powiedziano na końcu, a zakrywają to, o czym była mowa na początku; jedną część podkreślają, a drugą podstępnie przemilczają. Jak sami oderwali sic: od Kościoła, tak też rozrywają jednolity sens calego ustępu. Bo przecież tymi slowami Pan właśnie zaleca swym uczniom zachowanie przede wszystkim jednomyślności i pokoju. Mówi do nich: "Zaprawdę powiadam wam, iż o cokolwiek by dwaj z was zgodnie prosili na ziemi, otrzymają od Ojca mego. który jest w niebiesiech, bowiem gdzie dwaj lub trzej zgromadzeni są w imię moje, tam i ja jestem z nimi" (Mt 18, 19 n.), co znaczy, że skutek prośby zależy nic od wielości, lecz od jednomyślności proszących. A więc zaczyna od słów: "0 cokolwiek by dwaj z was zgodnie prosili"; a więc najpierw wymienia jednomyślność, najpierw podkreśla jasno i stanowczo konieczność zgody i pokoju. Czy jednak może się zgadzać z drugim ten, kto pozostaje w niezgodzie z samym elałam Kościoła, z całą społecznością braci? Czy może w Imię Chrystusowe zgroma-o dzać się dwóch łub trzech takich, o których wiadomo, że odłączyli ~ od Chrystusa i Jego Ewangelii? Bo jasne jest, że nie myśmy od nich odealf, Iear oni od nas; wszak herezje i schizmy powstały dopiero z biegiem czua. a . . . to oni porzucili siedzibę l źródło prawdy, tworząc sobie osobne, wlasae _,... ły. Pan natomiast nie komu innemu, tylko swemu Kokfolowi l Jt10 ' ' n przyrzeka, że je§li żyć będą w zgodzie i jednomyślDfe li' mocUI6 - • jiiD
im
przykazał,
NARODZINY ICATOLICKJEJ :aa.a.JOLOOII
'1111edy nawet dwóch lub trzech z nich zdoła u majestatu Boieao
wyjednać ~-szystko, czego zapragną (-). Gdy zatem oświadcza: "Gdzie dwaj
lub trzej zebrani Slł w im!~: moje, tam i ja jestem z nimi", nie zamierza bynajmniej oddtfclać ludzi od Kościoła, który sam założył, lecz przeciwnie, wytyka przeniewiercom rozdwojenie, wiernym zaś zaleca zachowanie pokoju, zamaczaJąc, ii przebywa rnczej z dwoma lub trzema jednomyślnie się mod l ą cymi, nii z całą gromodą różnowierców i że więcej może uzyskać zgodn:t prośba kilku niż skłócona modlitwa wielu. ( ... ) H. Ci ostlltni nawet ~dyuy śmierć ponieśli ~a wiarę Chrystusową, plamy S'l\"t'J krwią nie :unaiq. Nawet męczeństwo nic potrafi oczyścić człowieka z nieodpuszczalncgo, ciężkiego grzechu niezgody. Nic może zostać męczen nikiem, kto nic jest cllonkicm Kościoła; nic może osiągnąć królestwa niebieskiego, kto opuścił społeczność przeznaczoną do królowania Chrystus przyni6sl nam pokój, w zgodzie i jednomyślności żyć nam przykazał, n..rfqzków wzajemnej miłości strzec polccil: nie może wi~ uchodzić za męczennika. kto nie dochowuje braterstwa (...). Niezgoda nigdy nic doprowadzi do królestwa mebieskicgo, kto milość Chrystusową wiarołomnym odstępstwem znicwniył, nie osiągnic nagrody Chrystusa, który przecie;: wyraźnie oświad czył: ,.To jest przykazanie moje, abyście siQ w~:ajcmnic milownli, jako ja was umiłowałem" (J 15. 12). Kto nic ma miłości, nic mn llogn stwierdza bło gosławiony Jan "Bóg jest miłością; kto pozostaJe w miłości, w Bogu pozostaje a B6~ w n:m'' (l J 4, 16) Nic mogą pozostawne w Bogu ci, co nie chcieli pozostawać w Jednomyślności z Ko~ iołem Bożym . Choćby zgorzeli w ogniu, wydani na pastwę płomieni, choćby zgmęli rzuceni na pozarcie dzikim zwierzętom, nie będzie to dla nich wieńcem zwycięstwa za wiarę, lecz rnczej karą za wiarołomstwo, nic będzie chwnlcbnym zakończeniem cnotliwego i pobożne go zycia. lecz rac1.ej tragicznym kresem ro:-,:~czy. ~loże taki człowiek zostać 7.ablly, ale nic mo.lc r.ostuć ukoronowany, bo udaje on chrześciJaninn tak samo kłamliwie, jak kłamliwie diabeł udaje nickiedy Chrystusa. Przed tego rodzaju kłamcami przestrzegał nas Pan gdy mówił: "Wielu przyJdZie w imię moje, po\\iadając: Jam jest Chrystus, i wielu uwiodą" (Mk 13, 6). Jak diabeł nic jest Chrystusem, choć sic: za niego podaje, tak i chrześcija nlnem nie jest, kto nie trzyma się Ewangelii Chrystusowej i prawdziwej wiary. (... ) li. Kie przerażajmy się jednak zbytnio, ani nic traćmy głowy, widząc, że tylu braci nagle sprzeniewierza się Kościołowi; przeciwnie, niech ten fakt rnncj umacnia nas w wicr.7e, bo przecież dowodzi on tylko, że spełnia się to, co :z góry już zostało przepowiedziane. Z drugiej wszakże strony tak samo jak na tych przeniewiercach spełnia się jedna część przepowiedni, tak tez na rcszc braci niechże się spełnia jej część druga, mianowicie przestroga Pańs ka: ~iiCJcie sit: tedy na bac7.ności, oto wnm wszystko przepowiedziałem" IMk 1.-s, 23). Stro1\cle \\ięc br .•cia. pro: zę was, od tego rodzaju ludzi i jak śmiertelnej zarazy unikajcie wszelkich nicbezpiecznych rozmów z nimi. Napisane ~t:. "Ogr6dt. cierniem uszy twe. a ·:r.yka złego nie słuchaj" (Syr 28, 28); ~d1.1e m~r.te) t.aś: ,.Złe ro1.mowy psują dobre obyczaje" (l Kor 15, 33). Pan kaze tok1ch unikać, powiadając: "Siepi ~ą 1 wodzowie ślepych, a jeśliby ślc~y ślepego prowad7.1l, obnJ w dół wpadnq" (Mt 15, 14). W rzeczy samej, od tak1cgo, co z!!rwal łąC1JlO~c 1. Ko5ciołem, trzeba się odwracać i jak najprędzej uciekać, bo .to czło.wlck przewrotny, grzeszny, przez snmego siebie potępiony. Czy m:~ze Slę uwa:z.ać za zlączonego z Chrystusem, kto wypowiada posłuszeń st~o k,apłanom Chry&t~ 0\\")'1_1'. kto ~ię odhtcza. od C.hrystusowego kleru i ludu. W s~k on podnosi bron przecawko Kośc1ołow1, buntuje się przeciwko w~ll BozeJ .. A c6t dop!c~o mów.ić, jeśli taki wróg ołtarza, taki przeciwnik Ohary Chr~stusowcj, taka przemewierca, świętokradca, krnąbrny sługa, wy-
.-w.
••
CVPRIAN: O JEDNOSCI KOSCIOLA KATOLICKIEOO
rodny syn i nienawistny brat, wzgardziwszy bł.skupami i lekcewaź'c sobie kapłanów Bożych, ośmiela się jeszcze budować inny ołtarz, wznosić niedozwolonymi słowy inne modlitwy, bezcześcić fałszywym~ ofiarami prawdziwą OCiarc: Pańską, jak gdyby nie wiedział, że każdego. kto się sprzeciwia rozporządzeniu Bożemu, musi wcześniej lub póżniei spotkać kara Boia za jego zuchwalstwo? 18. A przecież już nicgdyś Kore, Datan l Abiron, którzy wbrew :Mojżeszowi l kapłanowi Aaronowi usiłowali przywłaszczyć sobie prawo składania ofiar, natychmiast zostali ukarani za swe poczynania (Lb 10, 1-3; 31-32): ziemia sic: pod nimi rozstąpiła, głęboka otwarła się przepaść. n osuwający się grunt pogrążył ich żywcem w otchłani. I nie tylko samych sprawców dotknął gniew oburzonego Boga, lecz także dwustu pięćdziesięciu uczestników l towarz~·szv owego szaleństwa, którzy odwazyli się do nich przyłączyć, spalił wybuchaJąc;· z ziemi ogień Pański na znak i przestrogę, że Bóg nic znosi, by ludz.ic przewrotni próbowali według swego widzimisię wywracać ustanowiony przez Niego porządek. Tak samo król Ozjasz, który wbrew prawu Bożemu, gwałtem usiłował złożyć ofiarę kadzielną, lekceważąc sobie protest podnoszony prU!ciwko temu przez kaplana Azariasza, ściągnął na siebie gniew Boży i został trądem napiętnowany na czole, to jest w miejscu, gdzie namaszcza się sługi Pańskie (2 Krn 26, 16-19). Również synowie Aaronowi, którzy wbrew zakazowi Pańskiemu obcy ogieti na ołtarzu zapalili, zginęli na oczach karzącego Pana. 19. Teraz w ich ślady wstępują ci wszyscy, co zlekceważywszy sobie Boską tradycję, garną się ku nowinkarstwu i wprowadzają jakieś nowe urzędy nauczycielskie, przez ludzi wymyślone. Takich już Pan karci w swej Ewangelii, mówiqc· "Odrzucacie przykazania Boskie, abyście waszą ustawę zachowali" (Mk 7, 9) Gorsza to jeszcze zbrodn:a nii zbrodnia tych, co załamali się w wierze (lapsi). Tamci bowiem przynajmniej pokutują za swe przestępstwo, przepraszają Boga; starają się dal: Mu, jakie tylko mogą, zadośćuczynienie, szuka· ją Kościola i proszą go, by ich przyjął z powrotem; ci natomiast przeciwstawiają się Kościołowi; tamci zgrzeszyli może tylko pod przymusem, ci dobrowolnic trwają w odstępstwie; tamci upadając sobie tylko zaszkodzili, ci uwodzą wielu, tworząc herezję łub schizmy; tamci narazili na zgubę własną tylko dusze:, ci prowadzą do zguby cale masy ludzi: tamci rozumieją, że zgrzeszyli, płaczą i biadają, ci nadęci pychą znajdują raczej upodobanie w S\o.tym grzechu i bez skrupulów oddzielają dzieci od Matki-Kościoła, buntują owce przeciwko pasterzowi, rujnują Boskie sakramenty. Grzech upadłych był jednoraZO\\J', ci grzeszą co dzień. Dlatego też jeśli upadły ponosi później śmierć męczeńską, może dostąpić obietnic królestwa Bożego, natomiast człowiek stojący poza Kościołem, nawet gdy zostaje zabity, nie osiąga nigdy nagrody przyrzeczonej Kościołowi.
20. Nie dziwcie się zaś, najmilsi bracia, że na ten cif:żki grzech odstępstwa od Kościola odważają się nickiedy nawet wyznawcy (confessores). Wymaaje wiary bynajmniej nie zabezpiecza człowieka przed zasadzkami diabelskimi. ani go nie chroni przed pokusami i niebezpieczeństwami, przed ponęMmi i sidłami tego świata, dopóki na mm żyje (...). 21. Wyznanie stanowi dopiero wstęp do chwały, a nie 1amą Juł ~ niebieską; nie jest ono równoznaczne z osiągnięciem godne*!, Jeca A cloPifo zapowiada. Napisano: ,.Kto wytrwa do końca, ten zbawłon ~· (11& III; cokolwiek więc nie jest jeszcze zakończeniem, mołe by6 tyJb lllp M 4e zbawienia, nigdy zaś samym jego uczyłem. Dobrze, łe ktoł ale musi przy tym pamiętać, ie teraz, po wymaDJu Jrozi mu niebezpieezeilstwo, Jdyi jeszcze banblej IICMirllliii..~WIIiillll.l!l!k
l-
-
Dobrze, że jest wymawc-. ale właśnie dlatego tym bardziej powinien trzymać
aię Ewangelii Pańskiej, bo przecież przez nią dostąpił chwały u Pana. Wszak
Pan powiada: .,Od każdego, komu wiele dano, wiele żądać będą: a im komu przyznano godność, tym więcej się od niego wymaga uległoAci" (U 12, 48). Niechże tedy zły przykład wyznawcy nikogo z was nie popycha do zguby, niech nikogo nie uczy niesubordynacji i wiarołomności. Prawdziwy wyznawca Chrystusowy zawsze będzie pokorny i zrównoważony, zawsze karny i uczciwy w postępowaniu, bo przecież chce on naśladować Chrystusa, którego wyznaje. Chrystus zaś mówi wyraźnie: "Kto się podwyższa będzie uniżony, a kto się uniża podwyższon będzie" (Łk 18, 14). Dlatego to właśnie przez Boga, swego Ojca, podwyższony został, bo chociaż był Jego Słowem, i Mocą, i Mądrością , zniżył się jednak na ziemię. Jeśli więc nie tylko nam pokorę nakazał, lecz 1 sam za swą pokorę otrzymał w nagrodę najwspanialsze imię, to chyba nie może milować takich, co się wywyższają. Wyznawcą Chrystusowym jest się tylko pod warunkiem, że po złożeniu wymania nie wystawia się już na bl użnierstwa majestatu i godności Chrystusa Język, który Chrystusa wymai, nie może złorzeczyć am czynić zam1eszania, ani wywoływać kłótni 1 sporów nie może po s łowach, którymi chwalił Boga, obrzucać braci i kapłanów jadem wężowej trucizny. Kto po wyznaniu wiary grzeszy i staje się godnym pogardy, kto złym postępowaniem zdradza to, co fa m wyznał, kto plami s we życie różnego rodzaju występkami, kto wreszcie porzuca Kościół, w którym został wyznawcą i zrywając zgodną z nim jedność zamienia wiarę w wiarołomstwo, ten nie może sobie pochlebiać, iż dzięki poprzedniemu v.')•znaniu przeznaczony jest do nagrody, lecz przeciwnie, musi sobie uśv.;adomić, że na większą jeszcze zasługuje karę. ( ...) :!3. Judasza również wybrał Pan i włączył w grono apostołów, a mimo l~ zdradził on póżniej Pana Jak jednak przez odstępstwo zdrajcy Judasza nie doznała bynajmniej uszczerbku wiara i wierność reszty apostołów, tak i obecnie, świątobliwość i godność ogółu wyznawców nie doznaje żadnego uszczerbku przez to, że niektórzy spośród nich się sprzeniewierzyli ( ...). Więks1.3 l lepsza ich część trwa nadal niezłomnie w wierze, 7.UChowuje karnie przykazania Pańskic i pozostaje w zgodzie z Kościołem, pamiętając, że w nim dostąpiła łaski zmiłowania Bożego. Zerwali oni z wiarołomnymi współtowarzy ~7lmi, uniknęli skalania zbrodnią, a przez to zwiększyli jeszcze sł awę sweJ nicz.lomnej wiary. O wi( et:ni prawdziwym światłem Ewangelii, opromienieni przeczystym blaskiem Pana, tak samo chwalebnie zachowują teraz pokój Chrystusowy, jak niegdyS chwalebnie zwyciężyli diabla. ( ...) 25. l.ycz«; wam zatem brac:a najdrożsi, a równocześnie przestrzegam was i proszę- staraJCie się. ile t)·lko moze<:ie, by nikt z wa!l nie zginął, by nasza ~~~tka-Kościół z radością piastowała w swym łonie tylko jedno ciało zgodnie zyJącego .ludu. Jeśli zaś niektórych przywódców schizmy i s prawców niezgody, trwaJących w ślepym i upartym zapamiętaniu, nawet moja zdrowa rada nie będzie zdoln~ przywieść z powrotem na drogę zbawienia, to przynajmniej wy wszyscy mm, których tylko naiwność zaślepiła lub błąd usidlil, czy też chytry podstęp uw iódł, wyzwólcie się z więzów oszustwa zawróćcie z bezdroży i wejdżcie na prostą drogę wiodącą do nieba. Oto sa~ Apostoł upomina was; !,Pr~kaZUJemy. wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Cbrystusa, abysct~. stę odłączyli od wsz~~tkich braci chodzących luzem a nie podług tradycJI, którą od nas prze)ęh ' (2 Tes 3, 6); ,,Niechaj nikt was nie zwodzi próiny~i słowy •. ~lbo~iem dlatego przychodzi gniew Boży na synów niewierno~!; me stawaJCle su: t~y uczestnikami ich" (Ef 5, 6 n.) (...). Nie można rozdzielać tego, co stanowi Jedną całość; nie można rozrywać na sztuki jednego ~
SW. CYPRIAN: LISTY
ciała, gwałtem przecinając ścięgna
i rozszarpując wnętrzności. Pł6d oddzielony od łona macierzyńskiego nie jest zdolny samodzielnie żyć i oddychać, traci bowiem samą podstawę swego istnienia. ·
LIST 29 Cyprian pozdrawia brata Eukracjusza 10• Milość twoja i obopólny nasz szacunek skłoniły cię, bracie najdroższy, do zapytania mię o radę, co robić z pewnym aktorem, którego macie u siebie, ale który wciqż jeszcze nadal uprawia swe bezecne rzemiosło, tym razem jako nauczyciel wpajający w młodzież własne umiejętności, naturalnie nie ku jej pożytkowi, lecz zgubie. Chodzi ci o to, czy taki człowiek może 2: nami pozostawać we wspólnocie kościelnej, czy nie. Otóż uważam, że plugawienic skromności i czci Kościola tak ohydną i bezwstydną zarazą nie da się pogodzić ani z majestatem Boga, ani z nauką Ewangelii. Skoro bowiem Prawo (Pwt 22, 5) zakazuje mężczyźnie pod karą klątwy wdziewać suknie niewieście, to chyba jeszcze ciężej grzeszy, kto nie tylkl'l przebiera się za niewiastę, ale ponadto, celem nauczania nieprzyzwoitej sztuki, naśladuje bezwstydne i lubieżne gesty kobiece. Nikogo nic usprawiedliwia okoliczność, że sam już przestał występować na scenie, jeśli tego drugich naucza. Nie zerwał bowiem w gruncie rzeczy z teatrem, kto właściwie tylko zn!.t~puje się drugimi i do tego jeszcze po sobie jednym przygotowuje wielu następców, ćwicząc ich i ucząc wbrew przykazaniu Boskiemu, w jaki sposób mc:zczyma ma się poniżać do roli słabej niewiasty, udawać zmianę płci i na!iladować grzeszną rozpustę bezsilnego ciała, ku uciesze diabla, tego skazicieh tworu Bożego. Gdyby nawet taki człowiek zasłaniał się biedą i koniecznośclą zdobycia środków do życia, mozna przecież i temu zaradzić, wspierając go tak jak wielu innych, utrzymywanych i żywionych na koszt Kościoła. Oczywiście, musi się przy tym zadowolić prostym i skromnym utrzymaniem; nic może sobie wyobrażać, że mu się należy po prostu odszkodowanie za rezygnację z dotychczasowych grzechów, bo przecież nie nasz w tym Interes, lecz jego samego. Zresztą, choćby nawet ciągnął nie wiedzieć jakie dochody ze swego zawodu, cóż wart dochód, który pozbawia człowieka nadr.iei współuczestni czenia w uczcie niebiańskiej wraz z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem l~lt 8, 11) oraz - na jego nieszczęście - tuczy go w tym tyciu, by w życiu przyszłym doprowadzić do wiecznych męczarni z głodu i pragnienia. Dlatego, bracie, staraj się wszelkimi siłami odwieść tego człowieka od niecnego i ubliżającego postępowania i zawróć go na drogę niewinności, rokUM~ nadzieję szczęścia wiecznego: nakłaniaj go do zadowolenia się skromniejszym wprawdzie, lecz zbawiennym wsparciem ze strony Kościoła. Jeśli zaś wua Kościół nie może zaspokoić wszystkich potrzebujących, to niechże ów cało wiek zwróci się do nas, a otrzyma czego mu potrzeba z żywności i odpfenie Wówczas zamiast poza Kościołem nauczać drugich rzeczy prowaclz4cJela • wieczne zatracenie, sam się raczej nauczy w Kościele rzeczy ~ • zbawienia. Niech ci się zawsze dobrze wiedzie, najdroższy synu. • Napisany prawdopodobnie w r. 248 s• Prawdopodobnie ldentyc:my z Eukracjuuem z TbeDJ. blllalplm sulamej, wymienionym włród ucze~tnllr6w ąnoda . . . , , . . , . . . . _ - -
Alrl.!f........
..
NARODZINY KATOLICKIEJ II:XI&Z.JOLOOD
LIST Sil Cyprian pozdrawia najdroższych braci, prezbiterów i diakonów. l. Pozdra"iam was, najdrotsl bracia. zapewniając, że za łaską Bożq jestem cały i cieszę się z wiadomości, ie również wy pod każdym względem cali jesteście. Ponieważ jednak warunki nie pozwalają mi " na razie przebywać wśród wa~. proszę, byście ?.godnie z wiarą i pobożnością waszą pełnili zarówno wasze. jak moje funkcj,•, iżby nic cierpiała w niczym 11ni karność, ani gorliwość. Co do wsparcia udzielonego zarówno tym, którzy chlubnie wyznając Pona dostali się do więzienia, jak tym, którzy pracując w biedzie i nicdostotku mimo tego trwajq w Panu, proszę, aby im niczego nic brukowalo, jako że wszystko co na len cel zebrano, zostało porozdzielane między członków kleru. by w tl'n sposób mogli oni sprawniej zaspokajać potrzeby poszczególnych biednych i uciśnionych. !!. Proszę również, byście dołożyli wszelkich możliwych starań, aby zachowano spokój. Chociaż bowiem z pcwnokią nie co innego jak tylko gorąca milo.'ć sklnnia braci do spotykania i odwiedzania dzielnych wyznawców, których Dóg w swej łaskawości rnczył już uświetnić chwalebnym początkiem, uważam jrdnnk, ic należy to czy nić ostrożnie, nic ?.biorowo, a tym bardziej nic cnłq ~l'omadą na raz, by nie budzić zawiści (pogan) i nie narażać się na zakazanie odwiedzin, a w ten sposób utratę wszystkiego, skoro nicnasyceni rhcemy za wi<>le. Starajcle si~; zatem dopatrzyć, by wszystko odbywało si~ z umiarem i bezpieczni!', \\' zcz<>•·.ólności, by prezbiterzy, którzy wyznawcom don;c ają do więzień ofiary, czynili to na przemian z diakonami, jako że zarówno podział osób, jak zminna odwiedzających zm.niejsza nicnawiść (pogan). Prz<·cil'7. naszrm obowiązkiem jr>st z całą pokorą i łagodnością, jaka przystoi ~ługom BOZ)'m, zarówno dostosowywać się do istniejących warunków, jak dbnć
bysc; kon "
o ;pokój i
pomagać
ludziom.
Zyczę wam, najdrożsi i
upragnieni bracia,
:zawsze dobrze mieli i o mnie pamiętali Pozdrawia was mój dia1 wszyscy, kt6ny są ze mną. Bądfcie zdrowi.
LIST 1514 Cyprian pozdrawia najdroższych braci, męczenników i wyznawców 1. Poerucic odpow!codzi3lności stanO\\ .
między
kwietniem l lipccm 250 r.
SW, CYPRIAN: LISTY
-
unartwieniu dowiaduję się, że teraz nie tylko nie przypomina się tam przykazań Boskich, lecz przeciwnie, raczej przeszkadza się Ich wypełnianiu; że zdarza się, iż nicktórzy prezbiterzy wręcz niweczą wasze poczynania, podejmowane z całym respektem wobec Boga i szacunkiem względem Jego kaplana (biskupa). Podczas gdy wy skierowaliście do mnie pismo z prośbą o rozwazcnie w?szych pragnień i udzielenie pokoju kościelnego pewnym ludziom, którzy s1ę załamali w wierze - gdy będziemy mogli kiedyś, po ustaniu prześladowania, zebrać się wraz z całym klerem i wspólnie rozważyć sprawę oni za nic sobie mając bojaźń Bożą i godność biskupią, wbrew nakuom Ewangelii oraz waszej czcigodnej prośbje odważają się profanować Ciało Pańskie: już teraz sprawują w ich intencji Swiętą Ofiarę i udzielają im Eucharystii, choć jeszcze nie odbyli pokuty, choć jeszcze nie wyznali publicznic tego najcięższego i najpaskudniejszego grzechu, choć jeszcze biskup wraz z klerem nie włożył na nich rąk na znak przyjęcia uczynków pokutnych. A przecież powiedziano: ,.Ktokolwiek by pożywał chleb lub pil z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie Ciała i Krwi Pańskiej" (l Kor 11, 27). 2. Niewątpliwie, można upadłym udzielać przebaczenia. Któż z umarłych (duchowo) nie pragnąłby jak najszybciej ożyć z powrotem? Któż nic pragnąłby jak najrychlej osiągnąć zbawienia? Ale przecież przełożeni winni pny tym zachowywać pewne przepisy i odpowiednio pouczać zbyt niecierpliwych lub nieuświadomionych, bo w przeciwnym razie zamiast być pasterzami owiec. staną się ich rzeźnikami. Wszak zgadzać się na coś, co drugiemu zgubę przynosi, to tyle samo, co go uwodzić; takie postępowanie bynajmniej nie dzw:ga upadłego, lecz przeciwnie, przez obrazę Boską w większą Jeszcze wtrąca go przepaść. Niechze więc przynaJmniej od was się nauczą tego, czego powinni byli sami nauczać. Niech wasze prośby i życzenia pozostawią do decyzji biskupa; niech z udzielaniem pokoju, o który dla upadłych prosicie, poczeknjq do nadejścia stosownego, spokoJnego czasu. Niech najpierw Pan sam=1 Matkę -Kościół pokojem obdarzy, a dopiero potem b~;dzlcmr mówić jak tego pragniecie - o pokoju jej synów 3. Ponieważ zaś słyszę, o ruezłomni i najdrożsi bracia, i.e niektóre bezczelne jednostki dręczą was, starając się silą przełamać waszą ostrożność, proszl;' najusilniej, byście pomni na Ewangelię oraz na sposób, w jaki niegdyś rozdzielali swe laski wasi poprzednicy w męczeństwie, zawsze tak samo troskliwie rozważali najpierw skrupulatnie i ostrożnie iyczenla proszqcych. Jako szczególni przyjaciele Boga, którzy kiedyś wraz z Nim sąd sprawować będą , badajcie jak najdokładniej życie. czyny i zasługi kaidego z osobna proszącego, biorąc przy tym pod uwagę takze rodzaj i wielkość jego przewinienia, aby Kościół nasz nie musiał się wobec pogan wstydzić zbytniego poSpiechu l lekkomyślności, zarówno w waszym przyrzekaniu, jak w naszym postępowaniu. Pan często nawiedza nas i karci. upominając, byśmy ściśle przestrzegali Jego przykazań. Podobno nawet tam u was rózga Boża nie przestaje ćwiczyć wielu braci w karności kościelnej. Ale ta karność może się ostać tylko pod wanmkiem, że wasze prośby będziecie miarkować religijną rozwagą, trzeiwo oceniając i powściągając tych, którzy przez wzgląd na osoby zbyt hojnie aafuJe waszymi laskami, albo nawet, co gorsza, odważają się nimi w nieci~ sposób handlować. 4. Wysłałem już w tej sprawie odpowiednie listy 11 do całego d.......,. stwa i wszystkich wiernych, polecając, by również wam oba ~ 8D wy sami tei. musicie jeszcze poprawić swe postępowanie i pllnie i*~~ wyraźnego określania imion osób, którym pragniecie udzielił ~ " Listy 16 l 17.
-
duję 1ię ml•nowfde, te niektórzy z upadłych ~ee tej trrid: "Odd1weę naleiy wraz z jego kościelnej". Dotychczu m41ezennicy nigdy si«:
otrzymali od wa• lilty poleeabliskimi dopuści~ do wspólnoty tak nie wyra:talf, zdaj11c sobie spr1wę, że tego rodzaju ogólnikowa l nieokreślona prośba mo:te łatwo stal' się okuJ11 do rozmaitych nieporozumień. Wyrdenie: "z jego bliskimi" jest wfelozn•czne i me dziwiłbym się, gdyby ktoś, kto podobne pismo otrzymał, przyprowadził nom od razu dwudziestu, trzydziestu, lub nawet wi«:eej ludzi, podając ich wszystkich za swych krewnych, powinowatych, wyzwoleńców czy domowników. Toteż proszę was. określajcle w swych listach umennie tych. których polecacie, polecajcie zaś tylko takich, których sami widzicie, których znacie i o których wiecie. że są naprawdę zdolni odpokutować w jak najkrótszym czasie za swą winę. Tak zredagowane wasze pisma będą budzić w nas pełne zaufanie i zarazem odpowiadać karności koscielnej. Miejcie się zawsze dobrze - w Panu niezłomni i najdroisi bracia, a o na~ pamiętajcie. Zegnam was.
UST 4816 Cyprian pozdrawia brata Korneliusza "· l. Z listu, jaki mi przl ;fał, bracie najdroiszy, za pośrednictwem prezbitera Primitivusa, dowiedziałem się, że jesteś wielce oburzony, iż gmina kościelna z Hadrumetum, która w imieniu Polikarpa 16 (swego biskupa) wysyłała zrazu korespondenci~ pod twoim adresem, poczęła nagle, od chwili gdy wraz z Libcrnliscm do niej przybyłem , skierowywać swe pisma na ręce waszych prezbit!!rów i diakonów. 2. Otóż oświ adczam ci l znpcwn!am, że nic uczyniono tego lekkomyślnie ani w zamiarze lekceważenia clę. Po prostu na zebraniu większości tutejszych biskupów postanO\\iliśmy wysłać do was dwóch naszych kolegów, Kaidoniusza i Fortunata, n tymc~as"m pozonawić wszystko w zawieszeniu, dopóki by nasi wysłannicy nie powrot l i nie doniesli nam albo o zlikwidowaniu już was7ych sporów, albo przynajmniej o prawdziwym stanie rzeczy. Ponieważ biskup Folikarp był w tym C7.asie nieobecny w Hadrumetum, tamtejsi prezbiterzy i diakon nic jeszcze nie wiedzieli o naszym postanowieniu. Dopiero kiedyśmy tam osobiscie przybyli, powiadomiliśmy ich o powziętej uchwale ł odtąd zajęli oni stanowisko talue samo jak inni, by nie wprowadzać rozd!'-'ic:ku w Ko.~!ele.. 3. Oczyw1S<:ie nu:k·:ór ludzie ynią zamie.~zanie i niepokoją umysły, rozsiewając rozmaite plotki przedsta\\.-iające sprawę zupełnie fałszywie. W rzeczywisto~ici każdemu wyjezdża)qcemu za morze udzielaliśmy zawsze koniecznych wyjaśnień, by nic wyjezdzał zgorszony, oraz upominaliśmy go, by trwał ~lc~zlomnic przy macierzy i korzeniu katolickiego Kościoła. Prowincja nasza Jest Jednak bardzo rozległa, gdyż obejmuJe również Numidię i Mauretanię; dlatego nie chc11c, by istniejąca w Rzymie schizma " nastręczais nieobecnym ~akieś wątpliwoś<:i, postanowiliśmy trzymać się prawdy i w tym celu zdobyć JCSZczc powaznU!Jsze dowody na potwierdzenie prawomocności twego wyboru. '" Napisany w :SI r. " Korneliusz. paplei (Ul-W). 11 Pollltarp, biskup Hadrumetum w Af-ryce Prokonsularne}. • Sc:blzma Nowacjana.
-
SW, CYPRIAN: LISTY
Dopiero_ po ostatecznym usunięciu wazelldcb aluupułów, miał błdy z tutejszych biSkupów wystosować w powytszej sprawie odpowiednie plamo - co się też faktycznie stało aby i wszyscy nasi koledzy uznali bez zutrzełeń wspólnotę z tobą, w imię jedności katolickiego Kościoła 1 wzajemnej mlło6ci. Bóg sprawił, że to istotnie nastąpiło; Jego Opatrzność pozwoliła naszej uchwale odnieść skutek, z czego się niezmiernie cieszymy. 4. Teraz, po listownej odpowiedzi, jaką otrzymaliśmy od naszych kolegów, oraz po osobistej relacji i wyjaśnieniach złożonych nam przez biskupów: Pompejusza ••, Stefana 11, Kaidaniusza i Fortunata, prawomocność i powaga twej godności biskupiej na rzymskiej stolicy stała sic: już rzeczą tak jasną i bezsporną, że nikt nie może kwestionować ani samego faktu twego wyboru, ani jego legalności, ani twej osobistej, zaszczytnej niewinności. Będziemy więc odtąd wraz z resztą naszych kolegów uznawać je za laskil Boską, niewzruszenie ufając, że Pan, który sam raczy wybierać i ustanawiać biskupów w swym Kościele, otacza też wybranych swą opieką i wspomaga ich swym natchnieniem, udzielając im sił do poskramiania opornych nikczemników, a łagodności do kierowania pokutą grzeszników. Miej się zawsze dobrze, bracie najdroższy.
LIST 5522 Cyprian pozdrawia swego brata Antoniusza 11• jakimś czasem otrzymałem od ciebie, najdroższy bracie, list, w którym oświadczałeś, że zgadzasz się całkowicie z twymi kolegami biskupami i katolickim Kościołem. Pisaleś, że nie utrzymujesz łączności z Nowacjanem u , lecz zgodnie z moją radą stoisz zdecydowanie po stronie naszego współbrata biskupa Korneliusza. Prosileś mię nawet o przesłanie mu kopii twego listu, by go upewnić, że pozostajesz we wspólnocie z nim, to jest z Koś ciołem katolickim. 2. Później jednak nadszedł od ciebie drugi list, przekazany mi przez prezbitera Kwintusa; czytając go stwierdziłem. że pod wpływem piJm, jakie porozsyłał Nowacjan, poczynasz się wahać. Gdy bowiem w pierwszym liście okreś laleś swe stanowisko bez wszelkich zastrzeżeń, w drugim zwracasz slę do mnie z prośbą o wyjaśnienie ci, jaką to właściwie herezję wprowadził Nowacja.n. oraz dlaczego Korneliuu utrzymuje lącmość z biskupem Trofimem u i innymi odstępcami, którzy .złożyli ofiarę kadzielną (rhuńficati). Oczywljele, jeśli kieruje tobą tylko troska o czystość wiary i pragnienie wyjwietlenia prawdy, co do któcej źywisz pewne wątpliwości, nie mogę ci bra~ za złlt podniecenia umysłu przejętego bojaźnią Bożą. 3. Widzę tu jednak, najdroższy bracie, coś więcej, mianowicie, że tobą wstrząsnęła treść pism Nowacjana, jakie otrzymałeś już po twJm P.,.. szym liście; dlatego pozwól, że najpierw ogólnie zwrócę d Uwaft: lulllll l. Przed
po.-..
• Pompejun, biskup Sabraty w Trypolltanii a Stefan, biskup z Afryki ProkonaularDeJ. u Napisany w 251 r. a Antoniusz biskup z NumldłL __.. ,. Nowacjan-kapłan rz)'IDiki. p6łnłej aD..,_ a Nie wiadomo. kim był Troftm. ~ PfZ1IIUACIII. te ..... sekTatorów Nowacjana.
NARODZINY KATOLICKIEJ EKLEZJOLOOI!
z t'Jlarakterem. którzy raz stanęli na twardym gruncie, nle załamuJ'ł się nawet pod wpływem gwałtownych wichrów i burz, a tym bardziej pod wpływem zwyczajnego powiewu, bo wiedzą, że gdyby się chcieli kierować zmieniający mi się ~!piniami. ich niezdecydowany umysł musiałby, niby wiatr, co chwila zmirniać kicrunek l\ie chcę, by do takiego stanu doprowadziły zarówno ciebie. bracie, jak innych, pi•ma Nowacjana; dlatego zgodnie z twym życzeniem, wvłożę ci krótko, jak siQ naprawdę sprawy przedstawiają. Zacznę zaś od oc~yszczenia z podejrzeń mej własnej osoby i postawy, bo mi się wydaje, że to one przede wszystkim tobą zachwiały. Otóż myliłby się, kto by sądził, że lekkomyślnie zmieniłem pierwotne zdanie, że bez zastanowienia i dostatecznych motywów zrezygnowałem z surowości ewangelicznej, której zrazu broniłem, i począłem głosić, iż należy ułatwiać odzyskanie pokoju kościelnego ludziom, którzy się skalali zdobyciem poświadczenia o rzekomym ofiarowaniu (!ibellatici) lub nawet rzeczywiście złożyli ofiarę (sacrificati). Zapewniam cię. •c zarówno moja pierwsza, jak i druga postawa była wynikiem długiego i gruntownego namysłu. 4. Dopóki trwała regularna walka i trzeba było staczać chwalebne boje z prześladowcami, uważa łem, że obowiązkiem moim jest jak najenergiczniej pod niecać walczących, zwłaszcza tych, którzy się załamują , i niby głosem trą by nawoływać ich, by pokutowali nie tylko modlitwą i lamentami, lecz także gorliwym wyznaniem wiary i szukaniem korony męczeńskiej, jako że nastrę czała się okazja do odzyskania utraconego zbawienia przez podjęcie z powrotem walki. Toteż gdy mi prezbiterzy i diakoni poczęli donosić , że niektórzy z upadłych niecierpliwią się i żądają, by ich co prędzej dopuszczali z powrotem do wspólnoty kościelnej, tak im odpisalem w liście", który jeszcze istnieje: ,.Jeśli się komuś zbytnio spieszy, może w obecnych warunkach sam zdobyć nie tylko to. czego pragnie, lecz nawet jeszcze więcej; oto bój jeszcze trwa, codr.iennie zdarzają się potyczki; kto naprawdę żałuje, że się załamał i nadal żarliwie wierzy, a nie chce odwlekać, może od razu oczyścić się z grzechu, zdobywając wieniec męczeński". Z rozstrzygnięciem zaś sprawy rozgrzeszenia kościelnego kazałem na razie czekać, póki czasy siQ nic uspokoją i laska Bo~ka nie pozwoli nam, biskupom, zebrać się ra zem, byśmy wspólnie rozważyli sprawę od podstaw i naradzili się, co należy czynić. Jeśliby natomiast przed podjęciem przez nas odpowiedniej uchwały ktoś odważył się lekkomyślnie przyjmować upadłych do wspólnoty kościel nej, ma być sam z niej wykluczony. (...) 6. Zgodnie z obietnicą, sltoro tylko prześladowanie się skończyło i zaistniała możliwość urzą:izenia synodu", zebrała się znaczna liczba biskupów, uratowanych silą \\;ary i Boską opieką. Po dłuższym rozważaniu "za·• i "przeciw" odnośnych tekstów Pisma świętego, zdecydowaliśmy się obrać drogę pośred nią. Xie chcąc upadłych pozbawiać całkowicie nadziei powrotu do wspólnoty i pokoju, aby nie wpadli w rozpacz i nie wrócili do zycia pogańskiego gdyby Kościół zamknął przed nimi swe bramy - z drugiej jednak strony nie maJąC też zamiaru rozlu~niać karności ewangelicznej przez zbytnie watwianie powrotu do Kościoła, postanowiliśmy przedłużyć o ile możności jak najbardziej okres pokuty, następnic żądać wypraszania przebaczenia ojcowskiego we łzach i bólu, wreszcie badal: w każdym poszczególnym wypadku rodzaj grzechu, usposobienie grzesznika i okoliczności łagodzące. Wszystko to masz wyłus~zone w piśmie, które jak sądzę dotarło do twych rąk, a które zawiera zestaWione po porządku główne punkty naszej uchwały Na wypadek, gdyby • List 19.
"
Wlc>sną
151 r.
IIW. CYPJUAN: LISTY
-
komuś liczba samych afrykańskich biakupów wydawala się niewystarczaMc:a. napiaaliśmy 11 w tej sprawie również do Rzymu, do naszego kolegi Korneliusza, który równocześnie zwołał na synod więluzość tamtejszych biskupów l tak samo uznając za pożądane wypośrodkowanie między surowością a ła godnością, wyraził pełną aprobatę
dla naszego stanowiska. chodzi o samą osobc: Korneliusza, chelałbym najdroższy bracie, byś go oceniał tak, jak rzeczywiście na to zasługuje, zatem nie w świetle klamstw, rozpowszechnianych o nim przez złośliwych oszczerców, lecz w świetle sądu samego Boga, który go uczynił biskupem oraz zgodnego świa dectwa wszystkich współbiskupów całego świata. Jeślibyś zaś pytał, przez co najdroższy nasz Korneliusz stał się tak miły Bogu i Chrystusowi oraz czym zdobył takie zaufanie całego Kościola i wszystkich kapłanów, to odpowiem: przede wszystkim przez lo, że nie od razu osiągnął godność biskupią, lecz wzniósł się na ten chwall'bny szczyt kapłaństwa stopniowo, poprzez wszystkie niższe urzędy kościelne, niejedną przy tym zdobywając sobie w służbie Bożej zasługę u Pana. Ponadto o biskupstwo ani się nie ubiegał, ani go sobie nawet nic życzył, ani tym bardziej nie dobijał się o nie siłą, na podobieństwo niektórych zarozumiałych zuchwalców, lecz przyjął godność biskupią cicho i skromnie, jak to bywa u tych, których Bóg sobie na owo stanowisko wybiera, co więcej, przyjął J
Jeśli
• Nic znamy tego listu. Znal 110 Jeszcze Euzebluu z Cezarei UIOZ'· B",.,. ..... cielna, VI, 43, 3).
• Fabian zmarł polowie marca. 1t-
Ant.olotł a ...
-
W7J*1ku u lllłCJIIłWO, aJe łJłko zmuaony koDJee&Dolk:l4, by cm,Hać atraecJil1dl brac:L PODJewd wraz z Trofimem odpadła od Ko6c:ioła przewaiua ~ wienayeb, dlafelO IdY zapragqł on wrócić do spoleemości ltośclelDej daJ4C zad~uczynleDie, pokutu,Mc i wymajliC IWII wiru:. a zarazem z cabl pokorą l żalem wzywając do powrotu r6wnleż braci, kt6ryeh od Kościoła oderwał, Korneliusz zdecydował się wysłuchać jego prośby, bo to otwierało urazem możliwość przyjęcia z powrotem całej masy łudzi stojących po jego stronie, którzy bez niego z pewnością nie powróciliby do Kośeioła. Zebrał tedy w Rzymie znaczną Jlczbę kolegów na naradę, l dopiero po niej dopuszczono Trofima ponownie do wspólnoty kościelnej, ocalajqc w ten sposób dla zbawienia rzeszę powracających braci. Trofim wszakże powrócił do Kościola tylko w charakterze 1aikn, nie zaś w charakterze biskupa, jak ci donosili w pi~mie niektórzy złośliwcy. 12. Bajki zaś, jakoby Korneliusz utrzymywał lqczność kościelnq ze wszystkimi bez różnicy apostatami, którzy złożyli ofiarę, rozpuszczają oni sami. Czy jednak moicmy się spodziewać od nich pochwały albo czy mozemy liczyć na sympatię tych, którzy nam samym się nie podobają, którzy podnoszą bunt przeciwko Kościołowi i starają się gwałtem odstręczyć od niego braci? Nie blerzżc więc poważnie, najdroższy bracie, niczego co ci opowiadają, czy to o Korneliuszu czy o nas. 13. Oczywiście, gdy ktoś ciężko zachoruje, spieszymy mu z pomocą w ni~ bezpieczcńslwic , jak to zostało postanowione. Ale przecież ludzi, którym w obliczu nicbczpieczcristwa smierci ra~ udzieliliśmy pokoju, nie możemy ani dusić, ani mordować, ani w mny sposób silą zmuszać do umierania. Oko~icz nosć, że pokoju uddela się tylko umierającym, nic oznacza bynajmniej, 7. każdy kto go otrzymał, musi bczwzg:ędnie umrzeć; owszem, jeśli jakiś chory po otrzymaniu wraz z pokojem kościelnym Wiatyku wraca potem do zdrowia trzeba w tym dop:llrywać się raczej o:n!ki ojcowskiej dobroci i wyrozumhlości
Boga. Skoro
czynić
uś
sam Bóg takim ludziom
przedłuża życie,
trudno z tego
zarzut nam, b:skuporn, bo jeśli chodz1 o na5, uchwaliliśmy raz na zawsze ogólnie, że w niebezpieczeństwie śmierci tr7ebn przychodzić braciom z pomocą. Bl~dem te! byłoby mniemać, jak się to niektórym wydaje, że takich, co si~ tylko postarnli o świadectwo rzekomego ofiarowaDia (libellatyków) należy stawioć na równi z tymi, którzy faktycznie złożyli ofiarę (tacrificati); wszak nawet ci prawdziwi ofiarnicy nie w jednakich okolicznosciach i nie z jednego powodu upadli. Każdy przyzna, że istnieje wielka różni en między takim, co od razu sam dobrowolnic pospieszył, b y spełnić niegodny obrzt;d, a takim, co zo~tal do niego dopiero zmuszony po długim oporle 1 walce; między takim, który wydal nie tylko siebie, lecz także wszystkich swych bliskich, a takim, który się za drugich poświęcił, sam narażając się nn niebezpieczeństwo, by uchronić żonę, dzieci i cały dom; między takim, który swych domowników lub przyJaCiół nakłaniał do zbrodni, a takim, co domowników l dzierz:~wców oszczę:izil oraz wielu braciom, wygnanym lub ~mu~:ony.m do ucieczki. u7yczyl w swym mieszkaniu gościnnego schronieni:! 1 .mo7c su: wykazać przed Panem, że o~alil wiele dusz, które wszystkie 7.3 n1ego ,•·dncgo lranion~ga modlić się będą . . 14. Skoro .wic;c nawet mi~dzy tymi, któny naprawdę ofiarowali takie rslnlc)ą róz?1cc, to c.hyba jeszcze bardziej różnią się od nich ci, którz~ tylko I_'Ostarali. s1ę o śwJIIdcctwo rzekomego ofiarowania; stawianie na równi )ednych l dr~glch .l~l postępowaruem nieludzkim i okrutnym_ Przecież taki co postar~l su: o fikcyjne .JlOŚ'Iriad~nie, powie od razu: .,Właśnie dlatego, że c:z~lcm lllłyszalcm.od biSkupów, 12 sludz:e Bożemu nie wolno składać ofiary bożkom, ani czcić Wizerunków t6stw, nie chcąc pnckraczać zakazu postano-
SW. CYPRIAN: LISTY
wiłem skorzys~ć z nadarzającej się okazji, bez której nigdy bym nie zdobył potrzebnego śWiadectwa, i poszedłem sam lub kogoś posłałem do odpowiedni~h władz z oświadczeniem: jestem chrześcijaninem, nie mogę składać ofiary, a~1. ~taw~ć przed ołtarzami diabelskimi, ale gotów jestem zapłacić za zwolmeme rruę od ~ego, c~e~o czynić nie mogę". Słysząc zaś od nas, że nawet w ten ~pos.ób me powmten był postąpić - bo wprawdzie nie skalał swych rąk, ~m me po~al~l ust śmiercionośnym pokarmem, ale w każdym razie splamtł swe sumteme -:- c~low~ek ów płacze teraz i lamentuje, 1 świadom już
~wcg? gr.zechu zapewma, ze me popełnił go ze zlej woli lecz tylko z niewiedzy; ze me powtórzy go już więcej, lecz będzie walczył. 15. Jeślibyśmy takim ludziom, szczerze przekonanym o nicwielkich rozmiarach s.wej. winy, odmówili przyjęcia ich pokuty, to za podszeptem diabelskim gotowt ont zaraz, wraz z żoną i dziećmi, które ocalili, wpaść w herezję lub schizmę. A wtedy na sądzie Bożym spotka nas zarzut, że nie tylko nie pielęgnow.a~~y ow_cy zranionej, lecz co więcej, z powodu jednej chorej zaprzepasclhsmy wtele zdrowych. Pan zostawił 99 owiec, a poszedł szukać jednej zbłąkanej i wyczerpanej; gdy zaś ją znalazł, przyniósł na własnych ramionach (Łk 15, 4 n.); czyż my mamy nie tylko zaniedbywać szukania zbłąka nych owiec lecz nawet wracające odpychać od siebie? Czy zwlnszcza teraz, gdy pseudoprorocy nie przestają pustoszyć i szarpać owczarni Chrystusowej, możemy naszą nieludzką srogością dawać okazję psom i wilkom, by porywały to, czego jeszcze nie porwało nieszczęsne prześladowanie? Gdzież w takim razie słowa Apostoła: ,.Wszystkim podobam się we wszystkim, nie szukają.: co d'a mnie pożyteczne, lecz dla wielu, aby byli zbawieni; bądźcie naśladow cami moimi, jakom ja Chrystusa"; "Stałem się słaby dla słabych, abym sła bych pozyskał"; ,.Jeśli jed·!n członek cierpi, współcierpią i inne, a jeśli jeden się raduje, radują się z nim i inne członki". 16. Wprawdzie filozofowie i stoicy 11 tY..ierdzą, że wszystkie grzechy są równe i że poważny mąż nie powinien się łatwo uginać, jednakże między chrześcijanami a filozofami istnieje wielka różnica. Apostoł uczy: .,Baczcie, by was ktoś nie uwiódł filozofią i próżnym oszustwem·• (Kol 2. 8); znaczy to, 7.e mamy unikać wszystkiego, co bierze początek nie od pobłażliwego w swej laskawości Boga, lecz z bezwzględnej w swych uroszczeniach filozofii. Czytamy w Piśmie świętym o Mojżeszu, że był ,.człowiekiem nader łagodnym" (Lb 12, 3); Pan zaś mówi w swej Ewangelii: ,.Bądźcie miłosierni, jako i Ojciec wasz dla was miłosierny jest" (Łk 6, 36), a gdzie indziej: ,.Nie zdrowi potrzebują lekarza, lecz chorzy" (Mt 9, 12). Czy może uchodzić za lekarza, kto mówi: ,..Ja troszczę się tylko o zdrowych, którzy nie potrzebują leczenia"? Naszym zadaniem jest nieść pomoc i opiekę zranionym (na duszy), błędem zaś byłoby uważać za całkiem już umarlych tych, których ugodziło śmiercionośne prześladowanie: są oni raczej tylko półżywi: jeśliby byli całkiem umarli, nigdy by już później nie zdołali zostać wyznawcami lub męczennikami. 17. A przecież żyje w nich jeszcze coś, co pozwała im przez pokutę odzyakać siły do wyznawania wiary i odwagę do podjęcia bohaterskiej walki. TeD powrót do sil uniemożliwilibyśmy, gdybyśmy dopuścili do tego, by wpadl! w rozpacz, by brutalnie i twardo odtrąceni od Kościola zeszli na mano~ pogaństwa i oddali się sprawom światowym, lub też, by odrzuceni Kościół, przeszli do heretyków czy schizmatyków, wśród których już nie mogli uzyskać korony męczeńskiej, nawet jeśliby zosłaJf alllilllllfoll!~· wiarę, jako że znajdowali się poza Kościołem, odcięci od Dlatego właśnie postanowiliśmy, najdroższy bracie, by po' niu każdego poszczególnego wypadku, libellatyków zaru ci
:::::c:=:;
• Stoiklem był Nowacjan.
-
NAJIODZINY KATOLIClalU II:KIAZlOLOGII
lecznoki kościelnej, tym zd, którzy złożyli ofiarę przychodzić z pomoą w nicbezpieczeństwie śmierci. Zważywszy bowiem, że na drugim świecie spowiedł. jest niemotllwa, prótne byłoby nasze nawoływanie do pokuty, bez umożliwlenia zarazem pokutnikowi osiągnic:cia jej skutków. Jeśli prześlado wanic wybuchnie jeszcze 7.4 tycia takiego człowieka, będzie on w każdym razie umocniony do walki, jeśli zaś zmożony chorobą umrze przed walką, zejdzie z tego świata pociest.ony świadomością. iz umiera w pokoju i wspólnocie z K~eiołem. (...) 20. ~ir Ic:kajcie się, najdrozszy bracit•, ze ułatwienie upadłym pokuty i otwnrcit• pokutnikom nadziei odzyskanin pokoju osłabi sile: odporności braci i zmniejszy ich gotowość do mc:c.zeństwn . Ci, którzy naprawdc: wierzą, pozostaną za w .. ze niczłomni w wi('rzc; ci, którzy Boga się bojq i całym sercem Go milujq, bc;dą zawsze wytrwale i usilnic zabiegać o czystość sumienia. Wszak cud zołożnikom dajemy możność pokuty i odzyskania pokoju, a jednak nic na tym nie cierpi dticwictwo w Kościele: okoliczność, że bywają tacy, co popełniaJą grzechy nieczystc, wcale nie zniechc:ca innych do podejmowania chwalebnych ·1lub6w czyrz••d wszelkim nl
SW. CYPRIAN: LISTY
,.apostołów",
-
by kładli jakieś nowe podwaliny pod jego nauk~: człowieka wreszcie, który mimo istnienia jul: od dawna po miastach wszystkich prowincji legalnic wybranych biskupów, ludzi podeszłych wiekiem, nieskalanej wiary, wypróbowanych w utrapieniu, wyganianych podczas prześladowania, odważa się ponad ich głowami mianować jakichś nowych pscudobiskupów, jak gdyby to sama nowatorska zawzi~tość wystarczała, by przemierzyć świat cały i rozrywać prze?. sianie nie1gody wi~zadła ciała Kościoła. Czyż ten człowiek nie zdaje •obie sprawy, że schizmatycy wprawdzie na początku ciesz~ się zwykle powodzeniem, ale trwałych rezultatów nigdy osiągnąć nie potrafią; że to, co bezprawnie rozpoczęli, nic jest zdolne wzrastać i rozwijać się, lecz szybko ginie pochlonil:tc przez niegodziwą za7drość. Nawet gdyby przedtem rzeczywiście był biskupem, to i tak nie mógłby nim pozostać, skoro oderwał się od kolegium wspólbiskupów i odłą czył od jednego Kościoła. Apostoł upomina nas wyraźnie, byśmy się wzajem wspierali i zabiegali o to, by nikt nic naruszał jedności ustanowionej przez Boga: ,.Podtrzymujcie się - powiada nawzajem w miłości, zabieiJając skrzętnie o zachowanie jedności ducha przez więzy pokoju" (Ef 4, 2-3). Kto zatem nie zachowuje jedności ducha ani więzów pokoju, lec: oddziela się od kościelnej wspólnoty i kolegium kapłańskiego, ten nie może posiadać ani wła dzy, ani godności biskupiej, ponieważ lekceważy sobie jedność biskupstwa i pokój. 25. Doprawdy trzeba być wręcz bezczelnym, wyzutym z wszelkiej pokory i delikatności, nadętym nie lada pychą, by ośmielać się choćby tylko próbować robić to, czego Pan nie zlecił nawet apostołom: by przypisywać sobie prawo wyrywania kąkolu z pszenicy, misję oczyszczania klepiska, oddzielania plew od ziarna. Apostoł powiada: ,.W wielkim domu są naczynia r.:e tylko złote i srebrne, lecz takie drewniane i gliniane" (2 Tm 2, 20), a takiemu pyszałkowi się wydaje, że trzeba wybierać same tylko złote i srebrne, dn·wniane zaś i gliniane wyrzucać precz, z pogardą, choć przecież dopiero w d7ień Pański zostaną drewniane spalone w wiecznym ogniu, natomiast glimane porozbijane przez Tego, któremu wręczono rózgę żelazną. (...) 27. Niechże sobie nowi heretycy nie pochlebiają, że nie utrzymują łącz ności z bałwochwalcami, bo przecież sami mają wśród siebie cudzołożników i oszustów, a więc w gruncie rzeczy również bałwochwalców. Wszak Apostoł uczy: ,.Oto macie wiedzieć i rozumieć, że żaden rozpustnik, albo nieczysty, albo oszust - jako że jest bałwochwalcą - nie ma dziedzictwa w król()stwie Chrystusowym i Bożym" (Ef 5, 5); "Umartwiajcie tedy członki wasze, które są ziemskie, zaprzestając rozpusty, nieczystości, lubieżności, zlej pożądli wości, chciwości co wszystko jest służeniem bałwanom - bo dla tych rzeczy przychodzi gniew Boży" (Kol 3, 5 n.). Skoro nasze ciała są członkami Chrystusowymi, a każdy z nas jest świątynią Boga, zatem ktokolwiek cudzołóstwem bezcześci tę Bożą świątynię, bezcześci samego Boga, i ktokolwiek popełnia grzech, czyni wolę diabla, służy demonom i bałwanom ( ...). 28. Czyż to nie kpiny z braci, czy nie zwyczajne oszukiwanie lamentują cych biedaków, C'l.y nie próżna gadanina heretycka, gdy się zachęca drulfch do czynienia pokuty, a równocześnie odmawia się im możliwości zad~ nienia; gdy się powiada braciom: "Płacz, wylewaj łzy, biadaj dniami l _ . mi, spełniaj hojnie i często dobre uczynki na obmycie się l UCZ)~ z grzechu, ale pami~taj, że po tym wszystkim i tak umrzesz poza Ko6ef:lrm; rób wszystko, co służy do osiągnięcia pokoju, ale wiedz, że i tak poiiDja, tiOrego szukasz, nie otrzymasz". Któż słysząc takie słowa nie ma~ ad I'UII ręką na wszystko, któż nie wpadłby w rozpacz i nie WJ1tu11 ł . , . . _ , któż nie zrezygnowałby całkiem z zamiaru czynienia pokuąt 0., jllł • • nuastach swych
.. ~. by jakU rolllik ubierał się do pney w polu, jeśU mu powiesz: "Uprawiaj rolę z całym nakładem twego wysiłku l doh>ladc:zenia, pielęgnuj starannie wnystko eo ~iałeł J posadziłeś, ale pamiętaj, ie l tak nigdy nie będziesz zbierał plonów, ie nie doczekasz się ani jednej oliwki czy innego owocu z drzewa". Albo czy %dołasz namówić kogoś do budowania sobie okrę tu, jeśli mu po\\.'iesz: ,,Kup, bracie, najlepszego drzewa, sporządt kil z twardego, wyborowego dębu, wyposaż twój okręt w wiosła, ster, żagle, ale wiedz, ie gdy już będziesz miał wszystko gotowe i tak ci się to na nic 1da, i tak nigdzie nie popłyniesz"". {...) 30. Oto, najdroź.szy bracie, omówiłem na razie jak moglem najkrócej najwazniejszc spośród mnóstwa rzeczy, by zadośćuczynić twt'mu pragnit'niu l urazem związać clę silniej z całym naszym kolt'gialnym ciałem biskupim. O i!e będzlt'!Z mial okazję i mozność przybycia do nas, wspólnie przedyskutuje.'ny więcej jesuze problemów i omówimy dokladniej wszystko, co może po!luiyć do utrzymania zba\\icnnej zgody. Zyczę ci, bracie, byś się mial u wsze dobrze.
UST 7411 CypriBn pozdr'l ,. in brata, PompeJ..t~za *'. l. Jakkolwiek wszystko, co dotyczy chrztu udzielanego przez heretyków, zawarłem już w Hcic, ktćrl •o odpis prze~lalem ci, kochany bracie, to jednak - ponu~waz chciałeś, by ci donieść, co mi na mój list odpisał nasz brat, St('fan u, posyłam ci kopię jego odpowiedzi, którą przeczytawszy, dostrzeżesz tym lepiej jak dalece blqdzi on, usiłując bronić wobec chrześcijan i wob:!c Ko~cloln Boiego sprawy heretyków. Pomijając już bowiem inne zarozum1ale lub też nic należące do tematu a nawet sprzeczne jego uwagi, jakie od rzeczy i nieopatrznie czyni, mówi on między innymi: .,Gdyby więc ktoś przybył do was z jakiejkolwif.'k herezji, nie podejmujcie nic wi~cej ponad to, co nam prz~kn7.nno, mianowicie udzielcie mu jedynie włożenia rąk ku pokucie, bo przelici i na odwrót, sami hPretycy nie chrzczą tych, którzy do nich przychodzą, lecz tylko po prostu pr7.yjmują ich do swej społeczności". u 2. A więc zabroni! rhrzcić w Kościele przychodzących z jakiejkolwiek sekty, to jest uznał za "'nżny i legalny chrzest udzielany przez wszystkich heretyków. Pan w zaś każda herezja ma inny sposób chrzczenia i inne na sumieniu grzechy, zatem uznając za ważny wszelki w ogóle chrzest heretycki, bit'rzc on równicz na swe sumienie i gromadzi na nim grzechy wszystkich heretyckich sekt. Nakazał ponadto nie wprowadzać nic nowego oprócz tego, eo zostało przekazane tradycją: jak gdyby to ten wprowadzał jakąś innowację, kto broni.1<= j.,dno, ci uznaje za ważny tylko jeden chrzest w jednym Kościele, nie 7.aś ten, kto zapominając o jedności, przywłaszcza sobie kłamli we i nieczyste świeckie obmycie Nie wprowadzajcie - powiada - nic nowego ponad to, co zostało przekazane tradycją. Ale skądże pochodzi owa tradyc:ja? C_zy bierze o~ poc7.ątek z autorytetu Pana i Ewangelii? Czy została zaczcrpnu~t .. z nauk1 1 hstów apostołów" O tym, że należy się trzymać tego, •• Napisany latem 256 r. • Prawdopodobnie biskupa Sabraty w Trypolitanll.
• Stefan 11
papieł, m~cnn!k t25ł-257l.
Por. Euteblusz liliiorla Kokfelna, Vtl, 3.
aw.
CYPRIAN: LIIIT1'
-
co jest napisane, świadczy sam Bóg, gdy mówi do Jozuego: ,.Nie wyjdzle księga Prawa z ust twoich i będziesz. rozmyślał nad nią we dnie i w nocy, iżbyś zachował W3zystko co w niej napisane" (Joz l, 8). Podobnie. rozsyłaj-c apo~tołów, Pan nakazuje im chrzcić WSzylitkle narody i nauczać je zachowywać wszystko, co im przykazał. Jeśliby więc Ewangelie nakazywały lub też Listy i Dzieje Apostolskie stwierdzały, że człowieka przychedzącego z jaklejkolwiek herezji nie należy chrzcić, lecz tylko udzielać mu włożenia rąk ku pokucie, to oczywiście trzeba by było zachowywać tę Boską i świętą tradycję. Skoro jednak w tych pismach heretycy bywają stale nazywani wrogami i antychrystami, skoro poleca się ich unikać, skoro określa sit; ich jako ludzi przewrotnych i przez siebie potępionych, to dlaczego stwarzać pozór, że my bynajmniej nie potępiamy ludzi, których za potępionych już pr7ez siebie samych uważa tradycja apostolska? Niepodobna podejrzewać apostołów, o to, że uznawali oni chrzest udzielony przez heretyków, lub tez ~e bez chrztu kościelnego dopuszczali kogokolwiek do wspólnoty z sobq, skoro ci apostoło wie takie wypisywali rzeczy o heretykach i to wypisywali je, zanim jeszcze powstały naprawdę groźne zarazy heretyckie, zanim jeszcze wyłonil się Marcjon Pontyjczyk 10, uczeń Cerdona, przybyłego do R~ymu za dziewiątego biskupa tegoż miasta, Hygina .. ; ten Marcjon, który powit;:kszając jeszcze zbrodnię swego mistrza, odważył się bezwstydniej i bezwzględniej niż wszyscy inni bluźnić przeciwko Bogu, Ojcu i Stwórcy, wyposni:ając w t<'n sposób szal heretycki, podnoszący świętokradzką broń przeciwko Kościołowi, w broń jeszcze bardziej zbrodniczą i ostrą. 3. Skoro zaś wiadomo, że z biegiem czasu jeszcze wh:ccj i jeszcze gorszych powstało herezji, skoro przedtem nikt nigdy nie polecał ani nie przepisywał, by he-retykowi wkładać jedynie ręce ku pokucie i w ten spo~ób już dopuszczać go do wspólnoty, skoro, dalej, jeden tylko jedyny istnieje chrzest - ten, którego my w łonie naszej społeczności udzielamy 1 do którego prawo zostało z łaski Bożej przyznane jedynie Kościołowi - to jakąz zatwardziałością i zarozumiało€cią jest przenoszenie tradycji ludzkiej ponad rozporządzenia Boskie, bez zwracania uwagi na to, że wszelkie przekraczan!e przy;:a::ania Bosidego przez ludzką tradycję oburza i gniewa Boga wołającego przez proroka Izaj:tsza: "Lud ten czci mię wargami, ale serce jego dalekie jest ode mnie. Próżno mię chwalą, skoro nauczaj!\ przykazań i nauk ludzkich" (29, 13). Potępia to również i gani Pan w Ewangelii, gdy mówi: ,.Porzucacie przykazania Bo;:.ie, a w ich miejsce wprowadzacie wasze tradycj~" (:lik 7, 13). Parniętając zaś o tym przykazaniu błogosławiony Paweł sam również napomina i poleca: ,.Jeśli ktoś inaczej naucza i nie trz:yma się zdrowych słów Pana naszego, Jezusa Chrystusa, oraz Jego nauki, uniesiony pychą i niewiedzą, takiego unikaj" (l Tm 6, 3 n.). 4. Zai:.te, wspanialej i nader prawomocnej tradycji trzyma się w swym nauczaniu brat nasz, Stefan; tradycji, stanowiącej naprawdę miarodajny dJa nas autorytet 17• Dodaje on przecież w tymże samym ustępie swego listu: "Ponieważ i na -:odwrót, heretycy tych, którzy do nich przychodzą, nie c~ lecz po prostu tylko dopuszczają do wspólnoty z sobą". A wlęc do taldi!JO Jał poniżenia doszedł Kościół Boży, Oblubienica Chrystusowa, że bierze prąldld z heretyków; że przepisy dotyczące sprawowania świętych sakramentów liiilenia niby światło w ciemności, nakazując chrze.ścijanom czynló to, CO ...... synowie antychrysta. Cóż za zaślepienie umysłu, co za prze~ D • Zwalczał go Tertulłan (zob. rozdz. poprzedni). • Hygin -- paplei (l»-142). n
Jawna ironia.
..
NARODZINY KATOLICKIEJ II:KLEZ.JOLOOtt
chcieć uświadomić eobl~ jedności wiary biorącej początek od Boga Ojca i z tradycji Chrystusa, Pana naszego. Bo przecież skoro u heretyków dlatego właśnie nic ma Kościoła, że Kościół jest tylko jeden i niepodzielny, skoro dlatego właśnie nie ma u nich Ducha Świętego, że Duch Swięty jest tylko jeden i nic może przebywać w ludziach nieświętych i stojących poza Kościołem, to i chrzest opierający siQ na tej jedności nie może istnieć u heretyków, gdyż nie da się on odłączyć ani od Kościoła, ani od Ducha ŚwiQtego. 5. Jeśli zaś skutek chrztu przypisują (zwolennicy Stefana) samemu majestatowi imienia Chrystusowego, twierdząc, że o ile tylko ktoś w jakikolwiek sposób i gdziekolwiek został ochrzczony w imię Jezusa Chrystusa, to już przez to samo jest odrodzony i uświę-cony, zatem dlaczego w herezji nie udziela się ochrzczonemu również włożenia rąk w imię Chrystusa, celem otrzymania Ducha Świętego? Dlaczego ten sam majestat tego samego imienia, który -jak twierdzą - zdolny jest własną mocą uświęcić ochrzczonego, nie wystarcza do włożenia rąk' Przecież jeśli poza Kościołem człowiek może stać się świątynią Boga, dinczegóż by na tę świątynię nie mógł również zstąpić Duch Swięty? Wszak ten, kto otrzymawszy przez chrzest odpuszczenie grzechów zo.sU!I uświęcony i przemieniony duchowo w nowego człowieka, powinien by być również zdolny do pr7.yjęcia Ducha Świętego, skoro Apostoł mówi: "Którzykolwiek zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa" (Ga 3, 27). Jeśli człowiek mocą chrztu heretyckiego może rzekomo być obleczony w Chrystusa, to chyba tym bardziej powinien on móc otrzymać (z rąk heretyków) również Ducha Świętego, którego tenże Chrystus zesłał. Przyjąwszy założenie, iż człowiek ochrzczony poza Kościołem może wprawdzie pr7.yoblec się w Chrystusa, ale nie może przyjąć Ducha Świętego, należałoby wnosić, że posyłany większy jest od posyłającego, że możliwe jest przyoblekanie się w Chrystusa ~z Ducha Swiętego, że możliwe jest w ogóle oddzielanie Ducha Świętego od Chrystusa. Ponadto nie ulega wątpliwości, że
nasze drugie narodziny
mocą
obmycia
odradzającego
w Chrystusie,
są
naro-
dz;nami duchowymi; czy jednak wolno twierdzić, że ktoś jest zdolny narodzić się duchowo w lonie sekty heretyckiej, skoro wpr1.ecza się jej posiadania w ogóle Ducha Świętego? Pr1.ecież woda nie ma mocy oczyszczania z grzechów i uświęcania c1łowieka, o ile z nią nie jest zlączony Duch święty. Tak więc trzeba albo tam. gdzie się uznaje za ważny chrzest, uznać również istnienie Ducha Świętego, albo tez zaprzeczając istnienia tegoż Ducha, zaprzeczyć również ważności chr tu, jako że bez Ducha Swiętego prawdziwy chrzest nie jest możliwy. 6. Wobec takiego sta nu rzec1.y czy wolno również utrzymywać i zapewniać, że luizie nie odrodzeni w Kościele mogą si~ stać synami Bożymi? Wszak śmierć starego człowieka a narodziny nowego nie gdzie indziej się dokonują, jeno w chrzcie, jak o tym wyra~nie mówi błogosławiony Apostoł w słowach: .,Zachował nas przez obmycie odrodzenia" (Tt 3, 5). Skoro zaś przez obmycie, czyli przez chrzest zostajemy odrodzeni, to jak może herezja rodzić (przez swój chrzest) synów Bogu, skoro nie jest ona oblubienicą Chrystusową? Apostoł zapewnia stanowczo, że sam tylko Kościół rodzi synów Bogu jako że sam tylko jest zlączony i zjednoczony z Chrystusem. "Chrystus - po~iada on - umilow~l Kościół i siebie samego wydal zań, by go uświę-cić, oczyszczaJliC go obmycte~ wody" (Ef 5, 25 n.). Jeśli więc tylko Kościół jest ową umiło waną Oblu~temcą, k~óra została uświę-cona przez Chrystusa i oczyszczona Jego obmyc:t~m, lo me ulega v:ątpliwaś<:i, że herezJa, nie będąc oblubienicą Chrystusa, me oczyszczona Jego obmyciem ani uświęcona, nie może rodzić synów Bogu. '1. l dalej: przecież człowiek odradza się nie przez włożenie nań rąk i udzie-
!IW. CVPRIAN: LISTY
lenie mu Ducha Świętego, lecz przez chrzest; na)pterw zostaje odrodzony, a dopiero później, odrodziwszy się, otrzymuje Ducha świętego - podobnie jak pierwszy czlowiek, Adam, którego Bóg najpierw ukształtował, a dopiero pMniej obdarzył tchnieniem 7.ywota. Nie można bowiem udzielać Ducha Świ<:tego zanim jeszcze zaistnieje ten, który ma Go otrzymać (człowiek odrcr dzony). Skoro jednak chrześcijaninem rodzi się człowiek przez chrzest, te zaś jego chrzcielne narodziny i uświ<:eenie możliwe są wyłącznie w lonie Oblubienicy Chrystusowej (Kościoła), która sama tylko zdolna jest do duchowego poczęcia i zrodzenia synów Bogu, to pytam: gdzie, w kim i komu rodzi się duchowo ten, kto nie jest dzieckiem Kościoła? By mieć Boga swym ojcem, trzeba mieć Kościół swą matką. Tymczasem mimo iż żadna herezja czy schizma pozakościelna nie jest zdolna uświęcić człowieka zbawiennym chrztem, twardy upór. naszego brata Stefana posuwa się aż tak daleko, że usiłuje on w nas wmówić, iż nawet chrzest Marcjona, Walentyna, Apellesa i innych bluźnierców rodzi synów Bogu; że nawet tam, gdzie miota się bluź nierstwa przeciwko Ojcu i Panu, Bogu i Chrystusowi, otrzymuje się odpuszczenie grzechów. 6. Na tym miejscu, bracie najdroższy, trzeba nam, wiernym i gorliwym piastunom godności biskupiej, rozważyć, czy kapłan Boży może w obliczu dnia Sądu brać na siebie odpowiedzialność za głoszenie, bronienie oraz nakazywanie uznawania ważności chrztu udzielanego przez heretyków, skoro przecież Pan grozi i mówi: ,,A oto, kapłani, polecenie dla was: jeśli go nie będziecie słuchać i nie polożycie go w sercu waszym, iżbyście oddawali cześć imieniowi memu, mówi Pan Wszechmocny, rzucę na was przekleństwo i przeklnę błogosławieństwo wasze" (Ml 2, l n.). Czy ten, kto utrzymuje łączność ze chrztem Marcjona, oddaje cześć Bogu? Czy oddaje cześć Bogu, kto sqdzi, że można otrzymać odpuszczenie grzechów u ludzi, co Bogu bluż niq? Czy oddaje cześć Bogu, kto twierdzi, że stojąca poza Kościołem \\;arcr łomna nierządnica rodzi synów Bogu? Czy oddaje cześć Bogu ten, kto nie zachowuje jedności i prawdy nakazanej prawem Bożym, kto bierze w obronę herezje przeciwko Kościołowi? Czy oddaje cześć Bogu, kto sam ~dqc przyjacielem heretyków a nieprzyjacielem chrześcijan, grozi zerwaniem łączności z kapłanami Bożymi, broniącymi prawdy Chrystusowej i jedności Kościoła? Jeśli się w ten sposób Bogu cześć oddaje, jeśli czciciele i kaplani Boga tak zachowują bojaźń Bożą i karność, to odrzućmy broń, poddajmy się dobrowolnie, oddajmy na pastwę diabłu nakazy Ewangelii. rozporządrenia Chrystusa, majestat Boży, rozerwtjmy złożoną Bogu przysięgę wierności, wydajmy na łup sztandary obozu niebiańskiego. Niechże KoSciól ulegnie i ustąpi heretykom: światłość ciemnościom. wicmość przeniewierstwu, nadzieja zwątpieniu, racja błędowi, nieśmiertelno:ić śmierci. milość nienawiści, prawda kłamstwu, Chrystus antychrystowi. Zrozumiale jest, że z dnia na dzień powstają coraz to nowe schizmy i herezje, że rozrastają się one coraz silniej i coraz wspanialej, ze coraz głębiej wsączają, niby żądła żmijowe, zarodek swych trucizn w Kościół Boży, skoro istnieją ludzie, co swą opieką zwiększają ich powagę i siłę, broniąc ich chrztu, zdradzając wiarę i prawd<:, przyjmując za wame w swym Kościele to, czego poza Kościołem dokonuje się przeciw Kościołowi. 9. Jeśli jednak, bracie najdroższy, mamy w sobie bojaźń Boią, jełl1 w l'llll1lą pozostaje trwałość naszej wiary, jeśli zachowujemy przykazania ~ jeśli strzeżemy niezepsutej i nieskalanej świętości Jego Oblubfeuią, jiiU w umysłach i sercach naszych tkwią słowa Pana, mó~ceao: "Cą ....,..... wiarę na ziemi Syn Człowieczy, gdy przyjdzie?" (Łk 18, 8), to jlb wllnll żołnierze Boży walczący za Boga brońmyż ze szoer• ~ l .........._ wierzonych nam przez Boga pozycji. Nawet zw,oaj, j~ .S. Gid l U
fa
-
wkradł, nie powiafeD pneukodzić, by górę wzięła l 1wyc.ięłyła prawda. Zwyczaj bez prawdy jnt tylko IUtarzałym bł-:dem. Dlatego teł porzuciwszy bł~ poztępujmy drog- prawdy, hrladoml, że i u Ezdruu prawda zwyc:lężyła, jak jest napisane: .,Prawda pozostaje l umacnia się na wleld l ~je i utwierdza się na wieki wieków. I nie ma w niej względu na osobę, am na stanowisko, lecz co czyni sprawiedliwe jest l nle masz w jej s-dzle nieprawości, lecz męstwo. królowanie i majestat i władza po wszyatkle wieki. BłogosławJony Bóg prawdy". Jeśli rzeczywiście w Chrystusie ;i:yjemy i Chrystusa w sobie posiadamy, oraz j~śli pozostajemy w prawdzie n prnwda w nas, to trzymajmyż się tego, eo prawdziwe. 10. Jest to tylko dowodem zarozumiałości i zatwardziałości, gdy ktoś broni ucrej swego wła~nego przewrotnego i fałszywego zdania, zamiast uznać za słuszne i prawdziwe zdanie cudze. Przewidując to błogosławiony apostoł Paweł pisał do Tymateusza przypominając mu, że biskup nie powinien być zwadliwy, ani kłótliwy, lecz łagodny i wyrozumiały (por. l Tm 3, 2, n., 2 Tm 2, 24). Wyrozumlały zaś jest ten, kto jest na tyle Ingodny i cichy, że potrafi cierpliwie się uczyć. Bo i biskupi powinni nie tylko nauczać, ale również ut'zyć się, jako że lepiej naucza ten, kto sam z dnia na d:tień wzrasta i doskonali się w wiedzy. O tym także mówi Paweł apostoł, gdy upomina, by zamilknąć, jeśli drugiemu, obok siedzącemu, coś zostało lepiej objawione (por. l Kor 14, 30). Umysły prawdziwie religijne i proste potrafią szybko wyrzec się błędu, a znnleić i zro1.umicć prawdę. Jeśli zwrócimy się do źródła i początku Boskiej tradycji, od ruu znika błąd ludzki i to, co kryło się we mgle. i chmurze ciemności, wyłanin się na światło prnwdy. Gdy wodociąg, który zrazu obficie wody dostarczał, nagle zacznie nle dopisywać, czyż nie staramy się dotrzeć do żródla, by tam poznać przyczynę błędu, badajqc, czy przypadkiem żyły wodne nie wyschły JUŻ w samym źródle, lub też może woda wprawdzie dobrze i w pełni wypływa ze źródła, ale w toku drogi stanęła? Jeśli zaś pr7ycz~'llą braku stalego i pełnego przepływu wody jest przerwanie lub zanieczyszczenie przewodu. czyi nie spajamy go z powrotem i nie oczyszczamy go, by woda mająca służyć potrzebom miasta oraz jako napój dla jego mieszkańców, dostarczana była z powrotem w tej ~amej nie zmniejszonej ilości, w jakiej wypływa 7e źródła? Tak też powinniśmy czynić i my, kapłani Boga, zachowujący przykazania Boskie; ilekroć mianowicie prawda poczyna się w jakimś punkcie chwiać i wahać, trzeba nam zwracać się do Boskiego i ewangelicznego źródła oraz do apostolskiej tradycji, stamtąd czerpiąc motywy naszego postępowania, skąd w:tięło początek rozporządzenie. 11. Przekazano nam uś, ie jest jeden tylko Bóg, jeden Chrystus, jedna wiara • nadneja, jeden Kościół oraz jeden chrzest, ustanowiony wyłącmie w tym Jedn~·m Ko.l;ciele; to•et każdy, kto odchyla się od owej jedności, musi su: zahczać do h.-n·tyków, ponieważ biorąc ich w obronę narusza sakrament świt;lej tradycji. Jedność tego sakramentu wyraża już Pieśń nad pieśniami, k~ór~ gło~i w imiemu Chrystusa· .,Ogrodem zamkniętym siostra moja, oblubtemca, zródło zapieczętowane, studnia wody żywej, raj pełen drzew owo~owych" (4, 12 n.). Jeśli Kościół Chrystusowy jest ogrodem zamkniętym l źródle~ uptecz~:towanym, lo Jak może do tego ogrodu wejśt lub też z tego i~6d\a p:l: ten, kto ~Le trwa w Ko5ciele? Apostoł P1otr wyjaśniając i uusad'_lla)IIC jedno~ r6wtllcź zwraca uwagę i napomina, że tylko przez jeden chrzest ~ego _Kośc1?la moi:na być zbawionym. "W arce Noego- powiada _ tylko k.illt~, llUliDOWI~(c osie~. dusz ludzkich z.ostało ocalonych przez wodę, podobnie Jak l nas oeah chrzest ll P 3, 20 n.). W sensie duchowym Apostoł wyraża tu w kr6tkokl jednołć sakramentu. Bo jak podcua owego chrztu świata
SW. CYPRIAN: LISTY
(potopu) 11, w którym została zmyta prastara niegodziwość, żaden, kto nie był w arce Noego nie mógł być zbawiony przez wodę, tak i teraz nie mote się uważać za zbawionego przez chrzest, kto nie jest ochrzczony w Kościele u.atanowionym w jedności Pańsk.iej jako sakrament jednej arki. 12. Toteż i my, zbadawszy i pomawszy prawdę, pilnujemy i przestrzegamy, bracie najdroższy, tego, by wszystkich, którzy z jakiejkolwiek herezji nawracają się do Kościoła, chrzcić jednym prawomocnym chrztem, wyjąwszy tylko takich, co już po przyjęciu chrztu w Kościele przeszli do heretyków. Tych bowiem ostatnich wystarcza w razie powrotu przyjąć jedynie po odbytej pokucie przez włożenie rąk, iżby zostali z powrotem wpuszczeni przez pasterza do owczarni, z której- zbłądziwszy- wyszli. Miej się dobrze, bracie najdroższy. •a Porównanie przyjęte prawdopodobnie z De baptismo Tertullana.
Rozdział
ZALĄŻKI PRAWA
X
KANONICZNEGO
WSTĘP
Fakt, li na jednollty kodeks prawa kanonicznego zdobył się Kościół katolicki dopiero po pierwszym Sobone Watykańskim, czyli wtedy, gdy budowa u~troju kościelnego w zasadniczym zrębie została ostatecznie zakończona przez scentralizowanie w monarchicznym papiestwie, wskazuje, jak ściśle rozwój ustawodawstwa kościelnego był uzależniony od postępu w procesie organizowania się życia kościel nej społeczności. Proces ten odbywał się wprawdzie w oparciu o przekazane t radycją apostolską ogólne wytyczne Ewangelii Chrystusowej, ale drogą faktów dokonanych, wymu~znnych l regulowanych przez konkretne warunki l potrzeby złem skicliO bytowania. Fostępowal zaś oddolnie, to jest poczynając od kształtowania s!~ elementów l struktur organizacyjnych najprostszych, do coraz bardziej zlożo nych. Najpierwotniejszą l zarazem najprostszą komórkę ustrojową Kościola stanowila lokalna gmina kościelna, zrazu całkowicle autonomiczna, zdana na własne tylko siły, co najwytej wspierana dorywczo od czasu do czasu przez wędrownych misjonarzy, powołujących się czy to na kontakty z samymi apostołami lub Ich bezpośrednimi uczniami, czy też na specjalne oświecenie przez Ducha Bożego. Jak wyglądała organizacja życia kościelnego w takiej właśnie gminle w pierwszej połowie II v,ek\., widzieliśmy powyżej, czytając Naukę dwunastu Apostołów (Didache). Lektura ta ujawniła nam, Jak prymitywną postać posiadała jeszcze wtedy organi:acja kościelna, Ile jeszcze za\\ierala w sobie elementów płynnych, dopiero &lę kondensujących, oraz na jak wielkie jeszcze napotykano trudności przy rozwiązywaniu chociażby tylko samych najistolnlejsz,ych problemów życia kościelnego. Dal! z: rt. .wój form organizacyjnych, mniej więcej do połowy 111 wieku, możemy poznać dwóch, niemal o sto lat pótniejszych zabytków piśmienniczych podobnego typu c' D1dachc, tylko znacznie obszerniejszych, tym bardziej zaś dla nas cennych, ie cho pi:.anc po grecku, pow:;tały niezależnie od siebie na dwóch pneciwnych krancach starożytnego świata, w Italii i w Syrii. Jednym jest d7.1eło Hipolita Rz m• k ' prz~'kazane nam pod tytułem Traducia Apostolska (Apostohkc paradofis), drugim- d1Jcło nicznaneg, autora prawdopodobnie jakiegoś biskupa syryjskiego, nn zące tytuł Didaskalia, czuli katolicka 114uka dwu114stu Apostołów i jwiętuch uanióto Zbawlttcta nas:teoo. Tak samo jak Didache, oba te dzieła były pracami prywatnymi, prz.e-znaczonymi na użytek tych gmin kościelnych, w których powstały. Tytuły Ich mialy wyrażać, że zawarte w nich normy społecznego tycia religijnego, których członkowie odnośnych gmln winni się tn.ymać, odpowiadają duchowi 1 intencj m lradyc~. apostolsk•cj. Materiał czerpali autorzy po prostu z bieżącego ży cia - z rzeczyWistego sposobu postępowania ogółu cdonków gminy, na tyle już utrwalonego z biegiem lat, li stalo się ono prawem zwyczajowym. Oczywiścle ole mamy ;:warnncjl, li tego materiału pisarze nie uzupełniali tu lub ówdzie także własn>·ml pomysłami, podając jako wskazania l zalecenia tradycji r6wnlet coś, co tylko saml &obie ·wysnuli w marunlach i praglllcniach jako ideał, do którego uea-
WST~
llzowanla należałoby d~ć. chc,c w pełni uczynić zado6f woli apost.olów. Wrelale się jednak, te tego rodzaju retusz.e były chrba trlll:o bardzo nieliczne i nle dotyczrły spraw Istotnych, te więc możemy łmiało załotyć, li oba dzieła odzwierciedla}, rzeczywiste stosunki panu},c:e naówczas w odnośnych lokalnych Kościołach, a tym samym pozwalają okrełllć pod jakim v."Z3lędem l w jaklej mierze organizacja tycia kościelnego rozwinęła się w okresie od połowy II do połowy m stulecia. Szczegóły tego rozwoju uwydatni najl~iej lektura zamieszczonych ponlie} wyjątków z obu omawianych przez nas pism. Celem wszakle jej ulatv.ienia spróbujmy najpierw odpowiedtieć na pytanie, co rozumiano w tym czasie przez "lokalną gminę koAcielną", względnie: ,.Kościół lokalny"? Sprawa nie jest bowiem tak prosta, jakby się na pozór wydawało. Najogólniej biorąc, Kołc:lół lokalny stanowiła większa lub mniejsza grupa chrześ cijan irjących na pewnym określonym terytorium, ma}llcych poczucie, te są nie tylko CZ~Il całej ,.rodziny chrześcijańskiej", to jest zespołu wszystkich wyznawcó-a.· Chrystusa rozproszonych po świecie, lecz także sami dla slc:b!e tv."Ol"Zą pewną całość, jeden organizm iy}'cy własnym życiem. Oczyv,;iśc:le Istnienie taklej grupy chrześcijan nie oznac:zalo bynajmniej stalego skupienia Ich wszysUdch na jednym miejscu; mogli oni mieszkać l niewątpliwie często rzeczywUclc: mlc:s:z.kall rozrzuceni nawet daleko od siebie, niemniej jednak w granicach tylko pewnego okrdloncgo obszaru, w przeciwnym razie nie mieliby podstaw do tTnktowania niektórych swych wsp61wyznawc6w jako ,.przybyszów". Gdzie jednak zaczyna! się, a gdzie kończył ten obs:znr? Nn jakich zasadach opieralo się określenie jego zakresu i jego granic? Oto pytania zasadnicze. Najcz~cłej zasięg Kościoła lokalnego pokrywał się z zasięgiem odnośnego terytorium miejskiego, czyli miasta wraz z należącym do niego administracyjnic okręg.lem. niekiedy barcho rozległym. Tej zasady starano się też na ogół trzymać stale, prustnegając jej skrupulatnie aż do końca okresu starożytnego, zwłaszcza w Kołc:lcle wschod!lim. Nie stanowiła ona jednak, ~zczególnie w pierwszych trzech wiekach, niewzruszonej reguły. Chrześcijanie Vienny (Vienne) byli, jak się zda)e, przez długi czas złączeni w jedno 1. chrześcijanami Lugdunum (Lyonu). W Hiszpanii, w poło\\'ie III Y."icku jeden tylko biskup rządził wiemymi Lconu (Legio) l Astorgi (Asturica); ta unia personalna utTzymywała się jeszcze długo potem. Państwowa prowincja Scytia, mimo, że obejmowala znacznq Ilość mia~t. miała zawsze jednego biskupa, rezydującego w Tom! W części rozchvcającej się wzdłuż wybrzeża Bosforu, atano\\ią~j za Dloklecjana osobną prowincję zwaną Europlł, było jeszcze w roku .f31 tylko czterech biskupów, z tym, że każdemu z nich podlegala ludność chrzcśc:ljańska dwóch miast. W Egipcie at do POC:Zlllku III wieku istniało tylko jedno biskupstwo w Aleksandrii, wiele zaj 61ad6w wskazuje, ie podobną rolę odgrywał Rzym w stosunku do Italii, a Lyon w atosunlru do Galii celtyckiej. Oczywlście nle maczy to jakoby wszyscy chrześcijanie c:elpscy, italscy czy galijscy skuplali się w Aleksandrii, Rzymie czy Lyonie, nawet wliczając w to administracyjne okręgi tych miast; niewątpliwie żyli oni w grupach rozn:uconych po całym obs:z.ane odno6nyc:h krllJów, kt6rc to grupy dopiero stopniowo, z biegiem czasu, uzyskiwały kościelDił autonoml• i własną organizację hic:rarchlcwą. Niekiedy bowiem biskup kościoła maclerzyateJo, z którego nowa fundacja wzięła poctątek, rządził nową gmlnlł ko6ciel~ J~ za pośrednielwem delegowanego przez siebie prezbitera, lub nawet trlko clfabDL Nn synodzłe w Elwirzc, z końcem wieku III, byli obecni oprócz c:złonk6w _ . . palu prezbiterzy kościołów miejskich, któro, Jak się zdaje, ni&cb' nie m1ałJ d J') biskupów. W greckich synodach IV wieku ucz.estnJc:zyU blerarcbowłe a .,.. l wschodnieJ Malej Azji, naz.ywanl chorepilicopoi lub epfllcopol COił .."_ łt' JL mi wiejskimi?), których charakteru dotycbczaa nie ~ aa ....,_. olllllll. Nawet Jednak biskupi Kołdołów z ~ orpnizacj' blel•alll •11 w b iM&» nie zawsze byli samodzielni; choć w zasadzłe odpowfadaU a awe nW łiiiiD . .
-
ZAU\ZK' PRAWA KAKONICZNAIO
au
Boctem ~e pociJcrślał to w swych Ustach łw. Cyprian), faktyc:młe poIOitawalf zwykle w mniejszeJ lub większej zalemołc:ł od biskupa kokfola maclenystego. Tli właśnie drogq wytworzył się powoli pótnlejszy ustróJ metropolitalny. Na razie Jednsk, w pierwszej połowie III wieku, znajdował się on jeucze w atanie ~brlonalnym.
Patrz11c z najogólniejszego punktu widzenia na wewnętrzne stosunki w Kościele lokalnym, zauważamy przede wszystkim trzy zasadnicze różnice między obrazem żyela kokiclnego kreślonym przez Dldache, a obrazem, jaki nam przedstawia Hipolitowa Trod11cia Apostolsko i syryjska Didaskalia. Pierwszą z nich jest wyratny wz:ro~t trzl'twego realizmu w podejściu do spraw życi o Kościoła. Didache, mim·. calego Jej krytycyzmu w ocenie ludzi i ich po:;tępowanlo, owiewa jeszcze w dużej mierze egzaltowana atmosfera niecierpliwego oczekiwania na bliski powrót Chrystusa, a w związku z tym lekcewożenia doczesności. Tego nastroju w obu lntercsuJIIcych nas pi~mach już ~lę nic wyczuwa, przeciwnie, przenika je raczej duch stabilizacji, liczenia się z doczesnq rzeczywistościq jako z czymś, w co należy raczej zapuścić korzenie, co trzeba opanowywać, w czym trzeba się ,.urządzić", nie tracąc oczywiście z oczu perspektywy niebiańskiej i właściwego celu życia. Druga różnica polega na zmianie wzorca, według którego reguluje się i organizuje życie kościelne. W Didaclie decydujqcą rolę w kształtowaniu form organizacyjnych tego życia odgrywało jc~zcze żydochrześcijań~lwo, czerpiące wzory z synagogi. Teraz wpływ iydochrześcijaństwa ustępuje zdecydowanie miejsca wzrastającemu oddziaływaniu środowi~ka .-:recko-rzym~kiego. Wprawdzie pierwotny żydachrześcijański zrąb organlzac~·Jny pozostaje nadal nilmaru~zony jako podstawa, ale to, co się teraz na nim wznosi, nawiązuje już nie do modelu żydov.•skiego, lecz raczej do wzorów hel.lenistyc.:l'o · 'mskich. W rezultacie wytwarza się mieszanina elementów organizacyjnych dwojeitiego typu, którą zresztą obsen'v"Ujemy w Kościele po dziś dzień . Trzecią wreszcie różnice: stanowi zmiana tonu, w jakim są podawane przepisy l wskazania. W Didaclte był to jeszcze ton braterski lub ojcowski; pismo dawało raczej wskazówki, zlecenia, przestrogi. Teraz są to już wprost instrukcje, nakazy, wydawane w tonie kalef'·•rycznym, autorytatywnym, władczym. Są to już !ormalne przepisy, wyratane niekie1y w formie v.Tęcz prawniczej. Dowodzą one, że gmina kościelna przekształciła się )ui W)Tainle z religijnej wspólnoty .,braci w Chrystusie" w ściśle zorganizowaną reli ~ljną in: tytucję. Zmi~nom w ogólnym stylu iycia kościelnego odpowiadają z.miany w elementach orgam 1cvjny~~ Kose!. •la. Zn>Kają już postacie wędrownych lub osiadłych .,prorok6w i nauczycieli", Duchem natchnionych (charyzmatyków), którzy tak doniosłą rolę odgrywali w Didacllc, że oi deprecjonowali w oczach wiernych wybieralnych hierarch6w 1. Ter3.2. hierarchia występuje jako jedyny autorytet w Kościele i to autorytet pełniący swe funkcje kierownicze nie kolegialnie lecz pod zwier~chni ctwcm mol' orchicznego biskupa, kupłającego w swym re: ku pełnię kościelnej wła d7.y, zar-ówn > cha ·yzmatycznej, jak admu:istracyjneJ, i odpowiedzjaJnego wyłącznie przed Bog1cm. Prezbiterzy sla::~owią tylko przyb• •czną radę biskupią, o prerogatrwach i funkcjach nic określonych dokładnie. Bezpośrednimi natomiast pomocnikami biskupa w rzą dach, Jego m~iaml zaufaola oraz wyrazicielami i wykonawcami jego woli są diakoni, zarówno płci męskiej, jak ienskiej (diakonisy). Diakonat wysuwa się zdecydowanie przed prezbiterat, co w Didaskalii znajduje wyr3.2. zarówno teoretyczny, w porównamu diakonów z Chrystusem wykonuji\CYtn wolę Ojca Niebieskieao, prezbiterów uś tylko z Kolegium Apostolskim - jak i praktyczny w sposobie ich uposaiania. Kler wyodrębnia się ostro iako osobny stan od ,,laików", odgrywających w Kaś elele rolę coru bard%iej bierną. Ale i ci ,,laicy~ poczynajq się obecnie różnicować. a Por. DłdGA:ne, 111.
-
Ponad neregi Z.\IIIYCZA)nych wicmych wybiJaJ• tlę "WJZD&WC)'" (COllie....,_ t1t Jlll cnrzełd)anle, kt6n.y kiedyś w taki lub Inny sposób derpieli u ~ oru "\\'llrz.emlętliwl" (contfnenles), cz.,yll wierni uchowu)JtCY całkowtt• cz.~ Mklanlnq Znróv:no we własnym przekonaniu, )ak w opinii powszechne) maJ, oni bctrporny tytuł do uprzywilejowaneJ pozycji w społecz.nołcl kościelnej: do olnylD)'wanln specjalnych zapomóg, pierwszeństwa w obejmowaniu stano\\'isk 1 funkcJI kościelnych, a nawet zaliczania się wprost do grona kleru, przede wszystkim w do ~zczcg61nego szacunku l respektu. Z biegiem c1.a~u okatą się ~mutne tego kon~~·kwencje. Ludzie d wyrosną do rzędu jakiejś kołcielnej arystokracJI, pewnej steblr, wy~oko się noszące), mle~za)qcc) się niejednokrolnic wręc:t autorytatywnie w ,;prawy Kościoła, dla którego stanq się ciętarem l powodem spięć wewnętrznych Zlicznie to uwydatniać ~ię coraz bardtlej w drugieJ polowic III wieku, a w \\iekach następnych potęgować się, prz.yblera)lłc rozmaite formy, Na raJ:le tylko pada cd teJ warstwy niepożądany cleń na sposób pojmowania małłeństwa, które ustawicznie porównywane z dziewlctwl'Til, a zawsze na korz.yłć tego ostatniego, ulega deprecjacji w oczach ogółu wiernych. W pane ze wuostem roll l powagi duchowieństwa Idzie usUowanle zapewnienia mu stałych środków utrzymania, z.walnla)lłCYch od zarabiania na tycie wykonywaniem zawodu świeckiego. Zasadnicw kler iyje nadal z. ofiar wiernych •, teraz: jednak reguluje się jut dokładnie podzlał tych ofiar. Ze wspólnego aknrbca koś cielnego wydziela się z góry określoną część na uposatenle członków kleru, stosownie do piastowanej przez nich godności i rodzaju pcłnlonych funkcji. Ualłuje się w ten sposób uniezależnić duchownych od oliarodawców oraz usunqć zbyt wielkie różnice w ich stanie posiadania. Niestety, te zasady nie z.aws.c stosu.c alę w praktyce, zwłaszcza w gminach kołclelnych nie posladallłt>'Ch wyltarc:z.nJIIcyC:b środków na zapewnienie swym duszpasterzom utnymanla z.e wspólnej kasy. Totct :zdarzali\ sl4: wypadki, że duchowni, nawet biskupi, muszą dorabiać niekiedy włas nym przemysłem lub korzyslać bezpośrednio z 1ndywfdualnej ofiarności bogatszych członków cmlny. Stąd oczywiłcle wiele okazji do ulegania rozmaitym pokusom. o czym niedwuznacUlie wspominalit oba nasze zbiory ustaw kołclclnych, a potwierdzenia dostarczają wzmianki w Innych ówczesnych piJmach chrz:c!cijadsklc:h, zwłaszcza w listach św. Cypriana. ' Sprawa uposażenia duchowieństwa l~tczyła się śclłlc z całokształtem akcji cha· rytatywnej Kościoła. stanowiła nawet część tej akcjl Tutaj :zd dokonał alę tak:ł.c niemały post~ w porównaniu :ze s tosunkami przedstawionymi w Dldachr, przy czym pewne punkty szczególnie zwracają na siebie uwagę. Przede wny1tklm więc kładtlono ogromny nacisk na moralne z.obowt~nle ka:ł.dego chrzdc:łjanlna do praktykowania dzieł mlloslerdz.ia, stawłaJąc Je niemal na równi z obowiązkiem modlitwy l uważając u czynność nie tyle nawet w stosunku do ludzi, De raczej w stosunku do same'o Bo&a. Róv.'Doc:z.ełnle jednak usDowano całą dzlałalnołć charytatywnlł wiernych skoord)'DOWać i skupić ostatecz.nle w reku biskupa. Indywidualnego wspieraola biednych wprawdr.le nie ubraniano wpcost, ale l nie WecaDO, przeciwnie, nawet je poniekąd odradzano. Wydaje się, ie odlr)'Wały tu rolę r6&ae motywy: chęć bronienia wiernych przed ewentualnym! nacigaczami (tak Jd w Didache), '.llprowadz.enie większeJ bezlnteresownołcl w pomapnlu drullm. ...... nie czynom miłosierdzia charakteru bardzlej rełJJljDeJO, wrende pwWIIOS. . I godności osobistej biednych 1 osz.cz.ędzenle lm prz7krąo poc:zuda IIDsunku do za motniejszych wsp6łw)'Znawców. BiedD1 miał teru ~ • . . . . m uje pomoc nie od ludzi, lecz. od BoP u połredDietwem lfł,O . . . . . , • ....." biskupa - dający z.aj składał oOU. W pnelron•nlu, ie ale OD . . . . . . i Ci • lrF lukę, lecz. sam dostępuje Z8SZCZ7łU, JDOAC w t . IPOI6b ...,... , .. • • •
n....., •
r
1
Por. Dld4dlc, 11.
.. ~ do
ZALĄtKI
PRAWA KANONICZNEGO
toKtelneJ społecmo6d. Bo też nJe wszyscy wfernł mieli prawo uezestniczyf w oficjalnej akcJI charytatywnej. Biskupowi nie godziło się przyjmo'WK ofiar od wiernych, których .tycie moralne pozostawfalo cokolwiek do życzenia: od publiczn)·cb grzeszników, ludzi uciskających wdowy i sieroty, kupców oszukuJIIcycb klientów i tym podobnych. Co prawda i w tej dziedzinie nie zawsze panowaJy idealne stosunki; zdarzały się wypadki niezadowolenia l podejrzewania ze strony "iernych, a nadutycia ze strony kierowników kasy kościelnej. Omawiane pisma dają temu nicjednokrotnie wyraz między wierszami. Ale akcja charytatywna polegała nie tylko na wspomaganiu biednych; podobnie Jak według Di4ache, należało do niej także wyszukiwanie biednemu pracy zarobkowej, a w razie konieczności uczenie go jakiegoś zawodu. Żebractwo było w gminie kościelnej tle widzlanc i tępione. Roztaczano też w imię miłosierdzia chrześcijań skiego opiekę nad młodzieżą, zwłaszcza dorastającą, dopomagając jej nawet do zawarcia odpowiedniego małżcristwa . .Majątek gminy kościelnej stanowiły nie tylko dorażne o!iary (zbierane przeważ nic podczas nabożeństwa, zarówno w pieniądzach, jak w naturze). Od najdawniejszych czasów zdarzało się, że bogatsi konwertyci przekazywali na rzecz Kościoła część lub niekiedy nawet ca.łość swych majętności. Toteż Kościoły lokalne, zwłasz cza większe, rozporządzały nieraz sporymi dobrami, zarówno ruchomymi, jak nieruchomymi. Wierny skądinąd, że bywały gminy kościelne, które z własnych zasobów potraiiły rozwijać akcję charytatywną nawet daleko poza swymi granicami, wspomagając wiernych gmin uboższych. Z takiej szerokiej działalności charytatywnej znany byl przede wszystkim Kościół rzymski. Od jaklego czasu Kościoły rozporządzały nieruchomościami w postaci domów, cmentarzy, pól, winnic trudno określić. W m wieku posiadały je już na pewno, aczkolwiek po dziś dzień nie wiemy, w jaki sposób było to naówczas możliwe z prawnego punktu widzenia. Każda gmina kościelna posiadała przynajmniej jeden cmentarz i jeden budynek, który ogólnie można nazwać ,.domem kościelnym". Dom ów służył za rezydencję biskupa, pomieszczenie dla kościelnej administracji oraz przytułek dla starców, chorych i podróżnych. W tym też domu, w obszernej sali poprzedzonej podwórzem z portykami, odbyv.;ano - w okresie, który nas interesuje - wszelkie zebrania, przede wszystkim zebranlll liturgiczne. Okres ten cechuje szczególny rozwój liturgii. Porównując wskazania liturgiczne Didache z odpowiednimi instrukcjami Tradycji Apostolskiej i Dldaskalii, mamy wrażenie, jakbyśmy zestawiali pobieżny szkic z dobrze jui podmalowanym obrazem. Wyeliminowano już wszelką Improwizację w modlitwach liturgicznych. W liturgii chrzcielnej nie tylko same ceremonie chrztu opracowano w szczegółach, lecz także zorganizowano dokladnie instytucję katechumenatu, określając warunki pod jakimi kandydaci mogą być do nieJ dopusu:zeni (między innymi zrzeczenie się wykonywania pewnych zawodów) l w jaki sposób ma się odbywać Ich przygotowanie. W liturgii mszalnej wyodrębniono wyraźnie poszczególne części, roz.winięto teksty modlitw, podzielono mlc:dzy członków gminy poszczególne funkcje, a nawet powyznaczano im dokladnie miejsca w świątyni i określono sposób zachowania się podczas nabożeństwa. Skrupulatnie opracowano lei ceremoniał wyświęcania kandydatów na poszcz.ególne stopnic w hierarchii kościelnej, u.łożywszy z podziwu godną logiką teksty odpowiednich modlitw. Poważny problem stanowi dla nas sposób ujęcia w obu omawianych pismach sprawy karności kościelnej, w S7.Cz.eg6lności sprawy odpuszczania chrześcijaninowi grzechów cic:żkich. Ani w )ednym, ani w drugim piśmie nie znajdujemy śladów rygoty7.mu, przeciwnie, zalecają one (zwłaszcut Didaska.Hc) biskupowi wyrozumiałość i łagodność wobec gn;esmik6w. Z wYJątkiem grzechów "przeciwko Duchowi Swlę tcmu", wsz.ysUtie inne przewinienia mogą być odpusz.czanc, nawet apostazja 1 cucb.ol6stwo, co więcej, nawet hercz.ja. W Didcskolii znajdujemy obszerne wskazania
-
TRADYC.JA APOSTOLSKA
dotyczące
liturgii pokutnej; w Tradvc11 Apostol.tkiej piękną modlitwę przy obrzę dzie święceń biskupich, przekazujlitą wyświęcanemu władzę ,.rozwhp:ywanla wtulkich więzów niegodziwości". Nic tet nie wskazuje, by rozgrzeszenie mógł chn.dcljanin otrzymywać tylko jeden ru. A przeclet w tym właśnie czasie zjawiły się w Kościele z jednej strony silne prądy rygorystyczne: w Kartaginie Tertullen •, w Cezarei Orygenes • wyratnie gloslll nieodpuszczalność pewnych grzechów, w Rzymie Hipolit oskarżał papieta Kallksta o laksyzm, bo zapewniał wszystkim grzesznikom moiliwość otrzymania roz• grzeszenia kościelnego po odpowiedniej pokucie, zaś wkrótce potem Nowacjan wywołał formalną schizmę przeciw papieżowi Korneliuszowi. z drugiej znów trony poziom moralny ogółu chrześcijan wyratnie się obniżał: Cyprian piętnował biskupów biorących w dzierżawę majątki ziemskie, chodzących po jarmarkach i uprawiających lichwę (czyli pożyczających na procent), zaś synod w Elwirze potępiał zwyczaj wypożyczania przez chrześcijanki swych sukien na procesje poganskie, oraz przyjmowanie przez niektórych chrześcijan godności ,,flaminów" czyli po prostu pogańskich kapłanów - wypadki, które raczej domagały się zaostrzenia niż złagodzenia karności kościelnej .
I oto wyłania się problem: wszak ten sam Hipolit, głosuter w Filo:ofumencch rygoryzm, był przecież takie autorem TradJICJ& Apostolskiej z zawartą v.· niej modlitwą dającą biskupowi władzę odpuszczania wszystkich grzechów. Jak to wytłu maczyć? Czy moie zmienU on z czasem btanowisko? Czy zarzucając Kalikstowi szerzenie laksyzmu moralnego rozumiał może przez to nie samo otwieranie bramy ciężkim grzesznikom, lecz tylko zbyt pochopne l łatwe wpusuzanic ich przez ową bramę z powrotem do Kościoła? A moie Traducia Apostolska nic wyszła naprawd~ spod pióra autora FilozoJumenów, lub tei jej oryginalny tekst został z czasem przerobiony względnie interpolowany? Na powyższe pytania rounalcie odpowiadajq historycy, co dowodzi, że nie potrafią całkowicie rozwląza~ zagadnienia.
TRADYCJA APOSTOLSKA WSTĘP
Powiedzi eliśmy, co należało, o charyzmatach, jakich Bóg od początku lnł ludziom według swej woli, zwracając im niejako podobieństwo do
ud7.icNiego,
które utracili. Od tych świadectw miłości Bożej okazywanl'j ludziom świę tym, przejdziemy teraz do najważniejszych punktów tradycji kościelnej, aby po dostatecznym pouczeniu przestrzegano już odtąd, zgodnie z naszym wykła dem, wszystkiego, co w tejże tradycji przechowuje się po dziś dzień. Dokładne jej poznanic zabezpieczy przed popełnianiem omyłek i blędów, jakie ostatnio stwierdziliśmy, a których przyczyną jest nieznajomość rzeczy. Prawowiemym Duch Swięty z pewnością udzieli dostatecznej łnsk.J zrozumienia, że obowiązkiem przełożonych Kościoła jest nauczać i przestrzegać tego wszystlde,o. • Por. De pudicitia, 2. • Por. De oratione, 28.
20- AntOiocla ...
-
ROZDZIAł.
l
tylko tego, koJo wybierze cały lud. Po wierni zbiorą się Biskupi włożą na kandydata ręce, natomiast kolegium prezbiterów będzie przy tym jedynie asystować biernie. Wszyscy zebrani zachowają milczenie modląc się w głębi serca, by na wyświęconego zstąpił Duch Swięty, zaś jeden z biskupów, specjalnie o to uproszony, odmówi podczas wkładarus rąk następującą mod1. Na biskupa
mołna wyświęcić
otłoszeniu jego imienia i wyrażeniu powszechnej zgody w niedzielę wraz z prezbiterami i obecnymi biskupami.
litwę:
..Boże, Ojcze Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojcze milosierdzia i wszelkiej pociechy, który mieszkasz na wysokościach a spoglądasz na niskości ziemskie, który znasz wszystko zanim jeszcze istnieje, który słowem laski Swojej wytyczyłeś granice Kościola swego, który od wieków wybrałeś plemię sprawiedliwych pochodzących od Abrahama, k-tóry ustanowiłeś przełożonych i starszyznę i nigdy nie pozostawileś bez sług świątyni swojej, który od początku świata chciałeś być wielbiony przez wybrańców swoich, ześlij teraz pochodzącą od Ciebie Moc, Najwyższego Ducha, jakiego dałeś umiłowanemu Synowi swemu, a przez !l:iego przekazaleś świętym apostołom, iżby budowali Kościół Twój w miejsce świątyru Twojej na nieustanną cześć i chwałę imienia Twego. Spraw Ojcze, mawco serc ludzkich, by ten oto sługa Twój, którego wybrałeś na godność biskupią, nienagannie pasterzowal trzodzie Twojej i pelnil dla Ciebie służbę arcykapłańską we drue i w nocy; by nieustannie przejednywał oblicze TwoJe i ofiarował Ci dary świętego Kościoła Twego; by mocą Ducha arcykapłańskiego posiadał władzę odpuszczania grzechów zgodnie z rozporządzeniem Twoim; by rozdzielał godności podług woli Twojej i rozwiązy·wał wszelkie wię.:y mocą władzy udzielonej przez Ciebie apostołom Twoim; by Ci był miły przez łagodność i czystość serca swego składając Ci w ofierze woń cnót, przez Syna Twego Jezusa Chrystusa, przez którego Tobie chwala i moc i cześć, Ojcu i Synowi wraz z Duchem Swiętym, w świętym Kościele Twoim, teraz i n~ wieki wieków, amen"'· Wyświęconemu biskupowi dadzą następnie wszyscy pocałunek pokoju, winszując mu, iż stal się godny zaszczytu, jakiego dostąpił. Gdy zaś diakoni przyniosą dary ofiarne, on włoży na nle, wespół z prezbiterami, ręce i odmówi mstępującą modlitwę dziękczynną (eucharystyczną):
..Pan z wami" - na co wszyscy odpowiedzą: "1 z duchem twoim"; .,W górę serca" - a w~zyscy: ":Mamy je wzniesione ku Bogu"; ,.Dzięki składajmy Panu'' a wszyscy: "Zaiste, jest to godne słuszne". Dalej już sam: .Dziękujemy Ci, Boże, przez umiłowanego Syna Twego Jezusa Chrystusa, którego w tych czasach <~.statecznych zesłałeś nam jako zbawiciela, odkupiciela i oznajmiciela woli Twojej, nieodłączny Logos Twój, przez który wszystko uczynileś ku swemu zadowoleniu, który zesłałeś z niebios w łono Dziewicy, iżby przez nią noszony stał się ciałem i okazał się Synem Twoim zrodzonym z Ducha Swiętego oraz tejże Dziewicy; On to wypełniając Twą wolę zgromadził Ci lud święty, a rozciągnąwszy ramiona swe cierpieniem swym wyzwolił od cierpień tych, którzy w Ciebie wierzą; gdy zaś dobrowolnie wydał się na mękę, by zniszczyć śmierć, zerwać więzy szatańskie, podeptać ' W~ikliwe i krytyCUie studium te) modlitwy pneprowadzU N. A!anassleft. W śwteUc jego analuy poc:hodz.enie pewnych ulafl tejże modlitwy od mpolita wydaje si~ bardzo wątpliwe (zob. na ten temat art. A!anasslef!a: Queląuea ,.efU!ziona "'" !es pTiłTes d'OTdination de t'eułąue et du presbvtTe dana ta T7'adition ApostoUąue" w: "La Pensec Orthodoxe" Xll, Słrie Fran~alse 1, Paria ta'66, s. 5--20).
..,
TRADYCJ'A APOSTOL8KA
piekło, oświecić sprawiedliwych, ustanowić Nowy Testament oraz oznajmić
~art~chwstanie, wziął chleb, dzięki czynil i mówił: Bierzcle i jedzcie, t.o )est. C1ało moJe, które za wa~ jest łamane; podobnie wzil'ł kielich, mówiąc: To J~st Krew moJa, która za was jest wylana: ilekroć to czynicie, czyńcle na ~anuątkę mo)ą. Wspominając tedy Jego smierć i ~martwychwstanie. ofiaru-
jemy C1 ten oto chleb i ten oto kielich, dzięki Ci sldada)ąe, iżci nas uznał za godnych, byśmy stali przed Tobą i siużyli Tobie. Zarazem prosimy Cię, ześlij Ducha Twego Swiętego na ten dar ofiarny świQtego Kościoła; użycz zebranym ~rzez Cic~ic.wszystkim świ«:tym, któuy z tego daru pożywać bQdą, iżby zostah napelmem Duchem Swiętym na utwierdzenie wiary w prawdzie, aby~my Cię chwalili i wysławiali przez Syna Twojego Jezusa Chrystusa, pr?ez którego Tobie chwała i cześć, Ojcu i Synowi wraz z Duchem Swic:tym, w świętym Kościcle Twoim, teraz i na wieki wieków, amen". Jeśli ktoś ofiaruje olej, należy dliQki czynić jak puy chlebie i winie, innymi co prawda słowami, lecz w podobny sposób: .,Uświęcając ten olej, jakim namaszczaleś królów, kapłanów i proroków. uświęć o Boże również tych, którzy go stosują i używają, aby im tak sa~o przyMsil umocnienie i udrowienie". Jeśli zaś ktoś ofiaruje ser i oliwki, należy mówić: .,Uśvrięć to mleko stężone, aby i w nas powodowało ono stężenie miłości ku Tobie; spraw, aby nie tracił słodyczy także ten owoc oliwny. będący symbolem obfitości, jaką wylałeś z drzewa na żywot tym, którzy Tobie ufaj•\". Każde zaś błogosła wieństwo należy kończyć słowami: ,.Chwała Tobie, Ojcu i Synowi wraz z Duchem Swiętym, w świc:tym Kościele, teraz i zawsze i po wszystkie wieki, amen". (Następują teksty modlitw przed l po Komunii nie autentycme - przyp. aut.).
świętej,
prawdopodobnie jednak
2. Wyświęcając prezbitera biskup położy rękę na jego głowie, a gdy dotkną go również inni prezbiterzy, odmówi nad nim - podobnie jak przy opisanych wyżej święceniach biskupich -następującą modlitwę: ,.Boże i Ojcze Pana naszego Jezusa Chrystusa, wejrzyj na tego oto sługę Twego i użycz mu Ducha laski i rady, aby współpracował z prezbiterami w kierowaniu ludem Twoim z sercem czystym, tak, jak Ty kierowoleś ludem przez siebie wybranym, nakazując Mojżeszowi wyznaczyć starszych, napeł niając ich Duchem Twoim, tym samym, którego użyczyłeś również słudze Twemu. Spraw też o Panie, abyśmy Ducha laski Twojej nieustannie w nas zachowywali i uczyń nas godnymi, abyśmy wierząc, służyli Ci w prostocie serca naszego i chwalili Ciebie przez Syna Twego Jezusa Chrystusa, przez którego Tobie Ojcu i S:,.-nowi wraz z Duchem SwiQtym chwała i moc, w świę tym Kościele, teraz i na wieki wieków, amen". 3. Wyświęcając diakono biskup włoży nań ręce podobnie jak przy innych święceniach, ale tylko sam. Dlatego zaś powiadam: sam. ponieważ diakoDa wyświęca się nie do kapłaństwa, lecz do posługiwania biskupowi, by wykonywał jedynie jego polecenia. Nie bierze on udziału w radzie kleru, tylko pełni funkcje administracyjne. Nie otrzymuje też Ducha, w którym uezestnic:q wszyscy członkowie kolegitńn prezbiterów, lecz tylko czyni to, eo mu IIIaeii swej władzy powierzył biskup. Stąd właśnie sam biskup wystarcza do .",. święcenia diakona. Natomiast na prezbitera wkładają ręce r6wnfll4 fimf pl8biterzy, ponieważ ma on otrzymać wspólnego im wszystkim Ducha ł ICa6 ... równy im pod względem rangi. Jednakże prezbiter moie tylko!~E~i dzę, nie zaś udzielać jej drugim; dlaleJO nie wyświęca OD ~ lecz tylko zaznacza swój współudział przy uddelaDJu pr-. prezbitera tu.
...c
..
-
ZALĄ%Kr PRAWA KAHONICZNSQ()
A oto modlitwa, jak' ma odmawiać biskup nad wyświ~anym diakonem: ,,Boże, który przez swój Log08 wszystko stworzyłeś i .urządziłeś, Ojcze Pana naszego JeZU$& Chrystusa, którego posłałeś, by wypełnił Twą wolę i objawił nam zamiary Twoje, użycz świętego Ducha łaski, gorliwości i pilności temu oto słudze Twemu, którego wybrałeś na posługiwanie Kościołowi Twemu oraz na donoszenie do miejsca najświętszego darów ofiarowanych Ci przez a~y ltapłana ustanowionego przez Ciebje na chwalę imienia Twego; spraw, aby służąc Ci nienagannie i w czystości serca stal się godnym jeśli taka bc:dzie wola Twoja - osiągnąć stopień wyższy (w hierarchii), sławiąc Cię przez Syna Twego Jezusa Chrystusa, Pana naszego, przez którego Tobie chwała, moc, władza i cześt: wraz z Duchem Swiętym, teraz i zawsze i po wszystkie wieki, amen". 4. Na wyznawcę wtrąconego do więzienia i zakutego w kajdany dla imienia Bożego, nie wkłada się rąk celem udzielenia mu diakonatu lub prezbiteratu, gdyż mocą samego faktu wyznania wiary posiada on już godność taką jak prezbiter. Wkłada się nan ręce dopiero, jeśli ma otrzymać godność biskupią. O ile jest to wyznawca, którego nie pociągnięto przed władzę i nie skazano na kajdany, wic:zienic czy le;r; inną karę, lecz tylko przygodnie wyszydzono za wyznawanie imienia Pońsk.iego, on zaś odważnie dał świadectwo wierze, należy nań wiożyć ręce jeśli mu się udziela jakichkolwiek święceń, których okaże się godny. Biskup odmówi przy tym modlitwę dziękczynną jak wyżej. Nie jest wszakże konieczne, by wymawiał dokladnie te same słowa, jakie przytoczyliśmy, lecz może modlitwę improwizować według osobistych zdolności; jeśli potrafi w odpowiedni sposób modlić się długo i z polotem, to dobrze; jeśli nie potrafi, wystarczy modlitwa skromniejsza, byle tylko poprawnie wyrażała, o co chodzi i pozostawała w zgodzie z ortodoksją 5. Wdowy nie wyświęca się, lecz tylko mianuje ją taką. Można ją zaś mianować dopiero wtedy, gdy upłynął już długi czas od śmierci jej męża; nie nalciy natomiast przyznawać jej tej godności, o ile mąż z.marł dopiero niedawno. )lawet starszą wiekiem wdowę trzeba przez pewien okres poddać próbie, gdyż namiętności trwają niekiedy długo, jeśli człowiek pozostawia na nie w sobie miejsce. 1\fianowanie wdowy następuje przez somo słowne stwierdzenie tego faktu i włączenie jej do grona wdów. Nie wyświ~a się jej zaś dlatego, że nie składu ona ofiary, ani nie pełni funkcji liturgicznych; świ~e nia otrzymują tylko członkowie kleru, ze względu na swe posługi liturgicme, gdy tymczasem obowiqzkiem wdowy jest wyłącznie modlitwa, obowiązująca zresztą WSZ)'Stkich. 6. Nie wyś\\ięca się takZe lektora, lecz tylko mianuje go aktem wręczenia mu przez biskupa księgi z pismami apostolskimi. 7. Nie wyświęca się dziewicy (Bogu poświ~onej), lecz staje się ona tak\ przez sam wybór. 8. Nie wkłada sit; rąk na subdiakona, lecz tylko mionuje go celem posługi warun diakonowi. 9. Jeśli ktoś twierdzi, że otrzymał przez objawienie dar uzdrawiania chorych, nie trzeba na niego wkladać rlłk; rzecz okaże się sama.
ROZDZIAL
n
l. ~owo przybyl~ch zgla~zaj~cyeh się na katechizacJę należy zaraz poprowadZić do nau~zy_c1ela, z~m Jeszcze lud się zbierze. Nauczyciel zapyta ich o motywy, jakie 1ch skloruly do szukania wiary, ci zaś, którzy ich przypro-
TRADYC.JA APOSTOLSKA
-
wadzili złożą oświadczenie o ich zdolności do słuchania nauk. Trzeba tet wybadać warunki ich życia: czy żyją w małżeństwie, czy są niewolnikami crt wolnymi. Jeśli kk>ś jest niewolnikiem u chrześcijanina i posiada zezwolenie swego pana, należy przyjąć go na katechizację; jeśli pan nie wydaje mu dobrego świadectwa, należy go odesłać z powrotem. Jeśli ktoś jest niewolnikiem u pog~nina, należy mu wyjaśnić, że powinien starać się przypodobać panu, by uruknqć bluźnierstw. Jeśli ktoś żyje w związku małżeńskim, należy go pouczyć, że mąż powinien 1.adowolić się własną żoną, a żona własnym m<:żem. Jeśli kk>ś nie jest żonaty należy go przestrzec, że nie wolno mu popełniać cudzołóstwa, lecz musi albo zawrzeć prawne małżeństwo, albo zachc>wać wstrzemlęiliwość. Jeśli kk>ś jest opętany przez demona, może być dc>puszczony na katechizację dopiero po uprzednim oczyszczeniu. 2. Należy ponadk> zbadać, jakie rzemiosło lub zawód upra•Ariają przyprowadzeni na katechizację. Jeśli kwś prowadzi dom publiczny i utrzymuje prostytutki, musi z tego zrezygnować albo odejść. Jeśli jest malarzem lub rzeźbia rzem należy mu zwrócić uwagę, 7.e nie wolno mu sporządzać wizerunków bóstw, a gdyby nie zechciał tego zaprzestać, trzeba go odprawić. Jeśli jest aktorem lub występuje w teatrze, ma tego zaprzestać lub odejść. Jeśli jest nauczycielem kształcącym dzieci w naukach świeckich, byłoby lepiej, gdyby z tego zajęcia zrezygnował; o ile jednak nie ma innego zawodu, niech ostatecznie pozostanie. Woźnica cyrkowy, zawodnik publiczny, gladiak>r, lapacz zwierząt w cyrku, posługacz publiczny przy walkach gladiaoorów, muszą aJbo porzucić zawód, albo odejść. Jeśli ktoś jest kapłanem lub stróżem b6stw pogańskich, musi zrezygnować albo odejść. Zołnierzowi w służbie gubernaoorskiej należy zwrócić uwagę, że nie wolno mu zabijać ludzi (wykonywać wyroków śmierci), nawet gdyby otrzymał taki rozkaz; o ile nie chciałby się na to zgodzić, trzeba go odesłać z powrotem. Dostojnik posiadający ,.prawo miecza" lub wysoki urzędnik miejski uprawniony do noszenia purpury, mają albo zrezygnować z godności, albo odejść. Zarówno katechumena jak wiernego, który by chciał wstąpić do wojska, należy wyrzucić, gdyż byłoby to lekceważeniem Boga. Nie wolno przyjmować prostytutki, pederasty, dobrc>wolnego kastrata i każdego, kto by popełnił grzech, o jakim nic godzi się mówić. Magów nie można dopuszczać do egzaminu. Guślarz, astrolog, wróżbi ta, wykładacz snów, kuglarz, wytwórca amuletów, muszą albo zaprzestać swych zajęć, albo odejść. Konkubina, jeśli jest czyjąś niewolnicą i wychowała mu dzieci oraz z nim tylko żyje, może zostać przyjęta - w przeciwnym razie należy ją odprawić. Mężczyzna, który dotychczas miał konkubinę, winien legalnie ożenić się z nią, w przeciwnym razie nie może być przyjęty. Jeśli coś jeszcze pominęliśmy, decydujcie już o tym sarni, gdyż wszysey mamy Ducha Bożego. 3. Kntechumen winien uczęszczat na naukę trzy lata. Jeśli jednak uczył się pilnie i z zamiłowaniem, o długości jego katechumenatu ma decydować raczej jego prowadzenie się niz czas. Po ukończeniu lekcji katechumeni będą się modlić jeszcze nie razem z wii!J'o nymi, a oddzielnie - przy czym, tak jak wśród wiernych, osobno niewfllt7 i osobno mężczyźni. Skończywszy modlitwę, katechumeni nie daj, sobie ~ całunku pokoju, jako że ich pocałunek nie jest jeszcze czysty; jedynie wiaal mogą sobie dawać pocałunek pokoju i to mężczyźni mężczymOIII, ......_. niewiastom, nigdy zaś mężczytni niewiaswm. Niewiasty maM mle6 ~ modlitwy głowę zakrytą l to płaszczem, a nie tylko chustlr4 ~ Fo _. dlitwie nauczyciel, bez względu na to, czy jest członkiem Jderu .., ........ włoży na katechumenów ręce z odpowl~ lnwoka~ i oclaii&WIM . . . mu. Jeśli któryś z katechumenów został uwięziony za wl8llłi -
•• pozostawia~ w nie~wnojei c:o do wartości jeJo wyznania; mimo bowiem że nie otrzymał jeszcze odpuszczenia grzechów, już samo prześladowanie l skazanie na śmiere przyniesie mu usprawiedliwienie jako ochrzezonemu własną krwi4. 4. Wybra'~''"SZY tych, którzy mogą być dopuszczeni do chrztu, należy jeszcze stwierdtić. jak prowad1Jii się oni w okresie katechumenatu: czy żyli bogoboJnie. czy szanowali wdowy, odwiedzali chorych, pełnili dobre uczynki? Jeśli poświadczq to ci, którzy ich przyprowadzili, można ich dopuścić do słuchania Ewangelii. PocZ!Iwszy od dnia wybrania należy na nich codziennie wkładać ręce, egzorcy:mując ich; gdy zaś zbliża się już termin chrztu, niech każdego z nich egzorcyzmuje biskup, by stwierdził, czy są czyści. Nieczystego należy wykluczyć, gdyż widoczn:e nie słuchał z wiarą słów nauki i dlatego wciąż jeszcze mic>~ka w nim zły duch. Wyznaczonym do chrztu trzeba zwrócić uwagę, by w piątym dniu tygodnia (w Wielk1 Czwartek) wzięli kąpieL O ile niewiasta przechodzi wtedy okres, n.1łe7y Jlł odłączyć 1 udzielić jej chrztu kiedy indziej Kandydaci mają pościć w piątek i sobotę. W sobott; biskup zgromndti wszystkich w jednym miejscu, zalecając im, by się modlił: i klękali. Następnic włoży na nich ręce, zaklinając wszelkie złe duchy, by ich opuściły raz na znws1.e. Po skończonym egzorcyzmie tchnie w twarz kazdeeo kandydata, uczyni znak krzyża na j~go czole, uszach i nosie i każe mu powstać. Wszyscy kandydaci będą czuwać przel całą noc. słuchając lektury 1 nauk biskupa. Do chrztu nie wolno przynosić le sob~ adnego nnego naczynia prócz tego, jakie każdy przynosi na Eucharystię; jest bowiem rzeczą wskazaną, by ten, kto stał się godny, składał także od razu Ofiarę. 5. O pianiu koguta wszy•;cy podejdą do wody, która ma być bieżąca i czysta (w razie nagłej koniccznoS1:1 jakakolwiek). Gdy się rozbiorą, należy rozpocząć od chrztu dzieci. .Jeśli potra.Cią one odpowiadać same, niech odpowiadają, jeśh nie, mają za DJ(' odpowiadać rodzice lub ktoś z rodziny. Następnie przystąpią do chrztu dorośli mężczyźni, 1 na końcu niewiasty, które winny rozpuścić włosy i pozdejmować biżuterię. Nie wolno zstępować do wody mając przy sobie jakąkolwiek rzecz cudzą. O godzinie wyznaczonej na chrzest biskup odmówi modlitwę dziękczynn(l nad olejem i napełni nim naczynie; będzie to olej dziękczynienia (eucharistia). :1\astępnie nad innym olejem odmówi egzorcyzmy: będzie to olej egzorcyzmu. Z kolei jeden z diakonów weżmie olej egzorcyzmu i stanie po lewej stronie prezbitera. drugi zaś diakon weżmie olej dziękczynienia i stanie po prawej .tronie prezbite:a. Prezbiter, odprowadzając na bok każdego z osobna kandydata, poleci mu zwrócić się ku zachodowi i wymawiać następujące słowa ,Wyrzekam się ciebie szatanic i 'lvszelkiego przepychu twego i wszelkich dzieł twoich"; po tym \\")'rzeczeniu namaści go olejem egzorcyzmu, mówiąc: ,.Niech odejdzie od cicb1e wszelki zly duch". Następnic przekaże go biskupowi lub prezbiterowi stojącemu w pobliżu wody, diakon zaś będzie wstępującemu do niej towarzys7.yl. Gdy kandydat znajdzie się już w wodzie, chrzciciel połozy rękę na 1ego J:!łowie, pytając go .,Wierzysz w Boga Ojca wszechmogącego?" Sk"ro odpowie: ,.Wierzę··, ochrzci go po raz pierwszy, nie zdejmując ręki z jego głowy. l 7npyln go znowu: ,.Wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Boże go, narodzonego .z Ducha Świętego i Dziewicy Maryi, który umarł, 2.IIlartwych'~''S.tał dni~ t_rzeclei:O: wstąpił na niebiosa, siedzi po praw1cy Ojca, skąd przy)dzle ~ądz1ć zy":'ych 1 umarłych?" Skoro odpowie: ,.Wierzę", ochrzci go po raz drug1. Wreszc1c zap~ta: ..Wierzysz. w Ducha Świętego, święty Kościół l w unartwychwstame ciała?" Skoro odpowie: .,Wierzę", ochrzci go po raz
lll
nv.DY'CJA APOSTOLIIKA
trzeci. Po wyjściu z wody prezbiter namaiel olejem dz.lękczynienia kołe)Do kaidego ochrzczonego, wypowiadając słowa: .,Ja clę namaszczam olejem iwi.ę tym w imic: Jetuaa Chrystusa". Następnje uZdy wytrze się, ubierze i we~ do koieioła. Tam biskup włoży na nich rę<:e l będz.le się modlll: ,,Panie l Boże, kt6ry tych oto uczynileś godnymi, iżby dostąpili odpuszczenia grzechó~· przez obmycie odrodzenia Duchem Swic:tym, udziel im laski swojej, aby Ci służyli 7.godnie z wolą TwoJą, poniewa;r. chwała Tobie, Ojcu l Synowi wraz z Duchem Swic:tym, w świętym Kościele, teraz i na wieki w1eków, amen". Następnie wziąwszy poświę<:onego oleju na dłoń l polożywszy ją na głowie ochrzczonego, powie: "Ja cię nama,~c1am olejem sw1-;tym w Panu, Ojcu wszechmogącym, i w Chrystusie Jezusie, 1 Duchu Swic:tym··. Z kolei uczyni na jego czole znak krzyża i da mu pocałunek pokoju. mówiąc: "Pan niech będ:tle z tobą"; namaszczony zaś odpowie : "I z duchem twoim". Tak będzie biskup postępowal z każdym z osobna. Od lej chwili mogą już modlić się wspólnie z wszystkimi, czego im dotychczas nie było wolno; mogą też już po modlltwie dawać pocałunek pokoju 6. Teraz diakoni podadzą biskupowi dary ofiarne, nad którymi odmówi modlitwy d.riękczynnc, mianowicie: nad chlebem, iżby był odbiciem, czyli jak mówią Grecy "antytypem" Ciała Chrystusowego, nastc:pme nad kielichem ze zmieszanym winem, iżby był odbiciem, czyli z grecka .,antytypem" Krwi Chrystusa wylane) za tych, którzy w Niego uwierzyli; dalej nad mieszaniną mleka i miodu, izby się wypełniła obietnica dana praojcom pod nazwą ,,zienu mlekiem i miodem płynącej", a uneczy'-'>istniona pnez Chrystusa. gdy Ciało Swoje dal On na pokarm wierzącym, łagodnym słowem 03ładzając im, niby małym dzieciom, zgorzkniałe serca~ wreszcie nad wodą, ofiarowaną na znak obmycia człowieka wewnętrznego, czyli duszy ludzkiej, podobnie, jak zostało obmyte ludzkie ciało. Wszystko lo biskup wyjaśni tym, którzy mają pożywać, a następnic łamiąc Chleb poda z niego kazdemu kawałek, mówiąc: "Chleb niebiański w Jezusic Chl'yslusie" - na co przyjmujący odpowie: ,.Amen". Równocześnie 1.aś prezbiterzy lub - gdy ich n!e ma w dostatecznej 1łości - diakoni niech trzymają kielichy i powoli, w odpowiedniej kolejności nirch podają do ~kosztowania: najpierw kielich z wodą, p6żnirj z mlekiem, w końcu z winem. trzykrotnie przy kaźdym z nich mówiąc: "W Bogu, Ojcu wszechmogącym" - na co przyjmujący odpowie: ,.Amen"; "1 w Panu Jezusic Chrystusie, i w Duchu Swiętym, l w świętym Kościele" - a przyjmujący znów powie: ..Amen". Po skończeniu obrzędu, niech katdy z uczestnik6w spieszy pelnić dobre uczynki, by pnypodobal się Bogu uczciwym życiem, przywiązaniem do Kościola i stosowaniem w praktyce tego, czego on naucza, oraz postępowaniem naprzód w służbie Bożej. Porlaliśmy wam tutaj krótko instrukcje dotyczące chrztu i świętej Ofiary. ( .). Jeśliby trzeba było jeszcze coś wi~cej powiedzieć, to już biskup wyjdol pod sekretem tym, którzy komunikowali. Jest to bowiem ów ,.biały kamyk", o którym Jan powiada, że "wypisane jest na nim imię nowe, nie znane Dltomu oprócz tego, kto ów kamyk przyjmuje'' (Ap 2, 17).
ROZDZIAL III
l. W niedzielę biskup ~zie, o ile IDOŻD
ZALĄZKl PRAWA KANO!aCZNllQO
zaś będzie brał l wręczał ludziom. O rozdawaniu chleba w Inne dni zadecyduje biskup. 2. Wdov.'Y i dziewice (Bogu poświęcone) będą możliwie jak najczęściej pościć i modlić się za Kościół. Prezbiterzy, a także laicy, będą pościć, kiedy zechcą. Biskup natomiast może pościć tylko wówczas, gdy pości cały lud; gdyby się bowiem zdarzyło, że ktoś przyniósłby coś z żywności na ofiarę, nie wolno biskupowi odmówić przyjęcia, owszem, musi on ze wszystkiego nieco skosztować. 3. Gdy biskup uczestniczy we wspólnym posiłku wiernych, niech da każde mu z nich własnoręcznie kawałek chleba, zanim zaczną łamać swój własny; jest to eulogia, nie zaś Eucharystia czyli Ciało Pańskie. Przed rozpoczęciem picia każdy z uczestników weźmie najpierw kielich i odmówi modlitwę dzięk czynną, a dopiero później może jeść i pić (...). Katechumenom należy dać chleb egzorcyzmowany, każdy z nich ma też ofiarować kielich; nie wolno jednak katechumenowi siedzieć przy uczcie Pańskiej razem z wiernymi. Przy ofiarowaniu winien ofiarujący wspomnieć o gospodarzu, gdyż po to właśnie zaprosił on go pod swój dach. W czasie jedzenia i picia trzeba zachowywać się przyzwoicie, uważając, by się nie upić i nie narazić na pośmiewisko, a także gospodarzowi nie sprawić przykrości zbytnią hałaśliwością; owszem, gospodarz ma raczej życzyć sobie dostąpienia również w przyszłości zaszczytu goszczenia u siebie świętych. Wszak powiedziano: "Jesteście solą ziemi" (Mt 5, 13). Jeśli (na zakończenie przyjęcia) gospodarz ofiaruje wszystkim jeszcze to, co Grecy nazywają apoforeta (czyli łakocie, celem zabrania do domu), można je brać bez skrupułów; o ile wszakże podaje tylko celem skosztowania w dowolnej ilości na miejscu, należy czerpać z umiarem, lak, by mu jeszcze pozostała część, którą by mógł, ku swej radości, przesłać komu by zechciał jako pozostalość po uczcie świę tych. Zaproszeni będą spożywać posiłek w milczeniu, nie dyskutując z sobą, lecz słuchając pouczeń biskupa. Jeśli on o coś zapyta, można odpowiedzieć, lecz gdy zabiera głos trzeba zamilknąć i słuchać pokornie, dopóki nie zada nowego pytania. Takie samo przyzwoite zachowanie się obowiązuje wiernych, nawet gdy w wieczerzy nie uczestniczy biskup, lecz tylko prezbiter łub diakon. Każdy winien się starać otrzymać z ręki jednego lub drugiego euJogię, katechumeni zaś chleb egzorcyzmowany. O ile w zebraniu uczestniczą sami tylko laicy, posiłek ma się odbywać w sposób zwyczajny, gdyż laik nie może błogosławić chleba. Spożywać nalezy zaw,;ze w imię Pańskie, ponieważ Bóg życzy sobie, byśmy wszyscy jednakowo imponowali swym umiarkowaniem nawet poganom Jeśli zbliża się wieczór a biskup jest obecny przy wieczerzy, diakon wniesie \amp(l, biskup zaś stanąwszy pośrodku wiernych będzie dzięki czynił, zaczynając od pozdrowienia wiernych słowami: .,Pan z wami" - na co lud odpowie: .,I z duchem twoim"; "Dzięki czyńmy Panu" - na co lud: "Słuszne to jest l sprawiedliwe, Jemu majestat, i wywyższenie, i chwała". Nic mówi się natomiast słów: "W górę serca", gdyż te wymawia się tylko przy składaniu Ofiary (eucharystycznej}. !'\astępnie biskup odmówi modlitwę: ,.Dziękujemy Ci, Boże, prz.ez Syna Twego Jezusa Chrystusa Pana naszego, że nas oświecileś objawiając nam światłość nieprzemijalną. Oto zakończyliśmy dzień. a zaczynam~ noc, nasyceni światlem dziennym, jakie stworzyleś ku naszemu zadowoleniU. Teraz gdy nie brakuje nam światła w 1eczornego, wiel-
TJlAl)YCJA APOSTOLSXA
..
bimy Cię i sławimy przez Twego jedynego Syna, Pana naazego Jezusa ~ tusa, przez którego Tobie i Jemu chwała, moc i czeić, wraz z Duchem Swictym, teraz i po wszystkie wieki". Na co wszyscy odpowiedą: .,Amen". Po skończonym posiłku, gdy dzieci i dziewice (Bogu poświ~ne) odmó~rl, m~ IItwę,. z~brani ~wstawszy poczną recytować psalmy. Następole dlakoli wczm1e k1ehch z m1eszanlną przeznaczoną do ofiarowania i będzie odmawlał psalmy opatrzone tytułem ,.Alleluja", przed każdym zaś nowym psalmem prezbiter będzie go wzywał słowami: .,Ponownie z tychże psalmów". z kolei biskup będzie ofiarowal kielich, odmawiając psalm najbardzlej odpowiedni przy tej czynności, a \I.U)'ICY wierni będą w odpowiednim miejscu doda\\"llli sł.owo ,.Alleluja", co znaczy: ,.Wielbimy Boga najwyższego, niech będzie ~ chwalony i uwielbiony Ten, który słowem swym stworzył świat". Po ukończe niu psalmu odmówi biskup modlitwę dziękczynną nad ch{()bem i rozda z niego po kawałku wszystkim wiernym. 4. Jeśli ktoś zaprasza do aiebic na posiłek wdowy podeszłe w latach, winien JC odesłać do domu jeszcze przed wieczorem. Jeśli nie moie ze względu na sprawowaną funkcję kościelną, niech je obdaruje potrawami l v.inem, by się pożywiły u siebie. 5. Rozpoczynając zbiór owoców, niech każdy spieszy zaraz ofiarować z nich pierwocinę biskupowi, który przyjmując ją, wymieni imię oliaroda\\·cy i pobłogosławi dar, słowami : .,Dziękujemy Ci Boze i ofiarujemy Ci te plcrv.uc owoce, jakie nam dałeś do spożywania, dopr!lwadziwszy je do stanu dojrzałości słowem swoim - Ty, który nakazaleś ziemi rodzić wszelki owoc na poŻ)'\\icnlc zarówno ludzi, jak zwierząt Chwalimy Cię, Boże, u to oraz za wszystkie dobrodziejstwa, jakich nam uzyczyłeś zdobl'c dla nas tylu różnorodnymi owocami całe stworzenie. Pobłogosław też tego oto slugę za jego gorliwość l miłość ku Tobie, przez Syna swego Jezusa Chrystusa, Pana naszego, przez którego Tobie chwała na wieki wieków, amen" Błogosławi się zaś takie owoce: winogrona, figi, granaty, oliwki, gruszki, jabłka, brzoskwinie, owoc morwy, wiśnie, migdały, śliwki; nie błogosławi się natomiast: kawonu, melonu, ogórków, grzybów, czosnku ani indnej jarzyny. Z kwiatów można ofiarować różę lub lilię, ale nie inne. Przy spożywaniu zaś wszystkiego należy dzięki czynić świętemu Bogu i spoiywać na Jego chwalę. 6. W święto Paschy nic należy nic jeść dopóki nic zostanie odprawiona święta Ofiara, w przeciwnym razie post nie 1.ostanlc zaliczony. :\ie\\ia&ty cięzarne oraz osoby chore, nie mogące pościć przez dwa dni, niech poszczą koniecznie przynajmniej w sobotę, zadowalając się chlebem l wodą. O ile ktoś ze względu na odbywaną podrói morską lub lnnq clężkq sytuację zapomniał o przypadających właśnie dniach poatu l spostrzegł się dopiero później, niech zachowa post po Zielonych Swiętach. W typach starego Testamentu mieliśmy już taki przykład odłożenia postu do następnego mieaJ,ca (2 Krn 30, 2 ns.): dlatego zorientowawszy się, należy wtedy właśnie pojcl6. 7 Każdy diakon i jego subdiakoni niech się starajq być usłutni wobec bW. kupa: niech go powiadamiają o chorych, aby, jeśli zechce, mógł ich odwiedll6, wielką bowiem radość sprawia choremu, gdy widzi, że arcykapłan o DłiD pamięta.
8. W czasie zarazy diakon winien szczególnie akrupulablłe doDCIIIe o . . . rych. Jeśli nie ma prezbitera, który by przyjmowali rozdzielał olfal7•~ wy i osoby chore, niech to czyni diakon, bac:mle IWI'~C . , . . . . • co roznoszą dary, izby sumlennie wypełniali awq lunileM 1 ......_. ........ Jeśli istnieją specjalni roznoałclele, niech oni romouq, JM11 Jala roznosi ten, kto ma pieczę nad ko6ciołem. O Ile Dla adała ................
*-. .....
.. 10 dnia, niech to zrobi zaraz nazajutrz, dodaj~c przy tym coś ze swego: co mu bowiem pozostało, jest chlebem biednych. 9. Wszyscy wierni powinni przed zjedzeniem czegokolwl&k z rana starać się przyjąć Eucharystię; temu kto ją pożywa z wiarą, nie zaszkodzi pótni&j nawet truc.izna. Wszyscy też powinni uważać, by nic kosztowal z Eucharystii ktoś niewierzący. oraz by jej nie tknęła mysz czy jakieś inne zwierzę, lub nie upadla na zjemię jej cząstka i nie zginęła; jest to bowiem Ciało Chrystusowe, które mogą spożywać tylko wierzący. Również kiclich po to błogosławiłeś w Imię Boże, by go przyjąć jako antytyp Krwi Chrystusowej; uważaj więc, by z niego nic nic rozlać, gdyż mógłby to zlizać zły duch, sądząc, że pogardzileś, a wtedy byłbyś winny Krwi Pańskiej podobnie jak ten, kto zk!kcewaiylby sobie cenę, za jaką został \\")'kupiony. 10. Diakoni i prezbiterzy będą co dnia zbierać sic: razem w miejscu wyznaczonym przez biskupa. Diakoni niech nie opuszczają tych zebrań, chyba w razie choroby Zebrawszy się niech pouczają znajdujących się w kościele; po modlitwie zaś niech każdy uda się do swych zajęć. 11. Nie trzeba zbyt utrudniać grzebania na cmentarzach, gdyż sprawa t.a dotyczy przede wszystkim biednych. Niemniej jednak każdy powinien opłacić ~rabarza oraz koszt płyty nagrobnej. Opiekujących się owym miejscem bę dzie utrzymywać biskup, by nie obciążać przybywających. 12. Ws1.yscy wierni, tak męzczyżni jak niewiasty, powinni zaraz po przebudzeniu się z rana, zanim sic: do czegokolwiek zabiorą, umyć n;ce i pomodlić się, a dopiero później iść do swych zajęć. Jeśli na dany dzień przypada katechL:acja, należy jej dać pierwszeństwo przed wszystkim innym, uświadamia jąc sobie, że chodzi przecież o słuchanie słów samego Boga, przemawiającego przez usta nauczyciela. Ponadto wspólna modlitwa chroni człowieka przed 1.łem w ciągu dnia Niechże każdy wierny, zwłaszcza taki, który urnie czytać. za ;t.:lnowi się, jak wielkq ponosi stratę nie uczęszczajqc na naukę. Nie należy sic: tez spóźniać na miejsce, gdzie odbywa się wspólna nauka, jeśli już przybył nauczyciel: i j1·mu b~ i c wtedy latwu~j mówić o tym, co dla wszystkich pożył ~cznr., i ty usłyszysz co', o czym może nawet nie pomyślałeś, a cze~-10 przez usta mówcy nauczy cię sam Duch Swięty, ku wielkiej twojej korzyści. :'\ie tylko utwierdzisz się w wierze. ale również dowiesz sic:, jak masz po~t~· pować w domu. Starajcież sic: tedy wszyscy pilnie uczęszczać na zebrania gminy kościelnej, gdyż tam właśnie działanie Ducha Swic:tego osiąga naj w!~ksze rezultaty. J;)!li w danym dniu n:e ma katechizacji, niech kazdy weżm1e pobozn ~ książkę i odczytuje z n!l'l tyle. ile uważa i to, co uważa za pożyteczne dl:a skbie. O ile majdujesz się we własnym domu, módl się i chwal Boga o godzinie trzeciej: jeśli w tym czasie przebywasz poza domem, pomódl się przynajmniej w gl~bi serca, ponieważ jest to godzina, w której Chrystus został ukrzyżo wany. Dlatego to właśnie w Starym Testamencie Prawo nakazywało ofiarować o tej godzin,e chleb pokladny, jako symbol Ciała i Krwi Chrystusa oraz zabijać baranka bez zmazy, będącego symbolem doskonalego Baranka. rzcrzy samej, Chrystus jest pasterzem i chlebem, który z nieba zstąpił. Módl się również o godzinic szóstej, gdyż wtedy podczas ukrzyżowania dzień aię podzielił i zapanowały ciemności wielkie. O tej godzinie modlimy się najskutecznieJ, naśladuJąc glo:; Tego, który modlił się wówczas, gdy cała przyroda okryła się cicmnościll z powodu niewiary Zydów. O godzinie dziewliilej módl się i chwal Boga dluzej, na wzór dusz sprawiedliwyc?• wyslawlajljcych Jego prawdomówność, jako że pamiętał On o swych S'o\'lętych l ze.sla! im swój Logos, aby ich oświecił. O tej bowiem
W
IIJ
TRADYCJA APOSTOL.'IKA
godzinie Chrystus wylał 1: przebitego boku wodę l krew, a rozjaśniajile pozo. stałą część dnia, doprowadził go tak aż do wlee1:ora. To poi\Qwne rozpoczęcie dnia z chwilą uśnięcia Chrystusa, miało być dla nas obrazt'm Jego zmartwychwstania. Módl się również, zanim ciało swe złożysz na spoczynek nocny. O pólnocy zaś powstań, obmyj ręce i znów pomódl się. Jeśli obecna JCSt twa żona, módlcie się razem; o ile nie jest ona jencze chrześcijanką, wyjdź do innej izby i tam pomodliws1:y się, powróć. Nie ociągaj się z tą modlitwą. Okoliczność, iż jesteś związany stosunkiem małżeńskim, nic tu nie przeszkadza; nie jest bynajmniej skalany, kto żyje w małżeństwie; raz obmyci nie potrzebują ponownego oczyszczenia kąpielą. Wystarczy, jeśli dłonią ~moczoną wilgotnym oddechem zrobisz na sobie znak krzyża, a już cale ciało twoje, od stóp do głów, zostanie oczyszczone. Dar Ducha bowiem oraz oharowane sercem wu~ rzącym obmycie wodą (chrzcielną) uświęcają raz na zawsze tego, który uwierzył. Tak więc powinieneś się modlić również o północy, czyli o tej godzinie, w której - jak nam przekazała tradycja Ojców - cala przyroda wstrzymuje na chwilę swój bieg, by chwalić Pana. Skoro gwiazdy, drzewa i wody stają nagle, a cale wojsko anieiside przybiera postawę służebną. by wraz z duszami sprawiedliwych wielbić Boga, zatPm i wierni powinni starać się wtedy modlić. To właśnie mial na myśli Pan, gdy mówił: "0 północy zaś podniósł się krzyk: Oto oblubieniec nadchodzi, wynijdźcie mu naprzeciw·· i dalej: "Czuwajcie tedy, bo nie wiecie, której godziny przybędzie" {:M! 25, 6. 13). Również o pianiu koguta wstań i módl się, gdyż o tej właśnie godzinie, o której kogut zapiał, synowie izraelscy zaparli się Chrystusa, w przeciwień stwie do nas, którzyśmy Go poznali przez wiarę i stąd pełni nadziei oczekujemy dnia zmartwychwstania, kiedy to zabłyśnie nam Ś\\iatłość wiekuista. Trzymajcie się tego wiernie i pamiętajcie o tym, wzajemnie się zachęcając 1 dając przykład katechumenom; jeśli zaś w ten sposób będziec!e każdego dnia wspominać Chrystusa, z pewnością unikniecie pokus i zatracenia wiecznego. 13. Staraj się zawsze pobożnie znaczyć krzyżem swe e1:0ło; ten widomy i wypróbowany znak Męki Pańskiej zabezpieczy cic: przeciwko diabłu, jeśli tylko czynić go będziesz nie dla pokazania się ludziom, lecz z wiarą, stosując go świadomie jako tarczę obronną. Gdy bowiem okazujesz zewnętrznym znaIdem swe duchowe podobieństwo (do Chrys!u,a). w:óg, widząc moc p!ynęcą z twego serca, ucieka - i to ucieka nie dlatego, ze splunąłeś, lecz że owionął cię Duch Boży. To właśnie starał się wyobrazić Mojżesz, gdy krwią ofiarowanego baranka kropił próg i pomazywał odrzwia; była to zapoll'il"dź naszej ob~cnej wiary w doskonałego Baranka. Robiąc znak krzyża na czole i oczach, odpychamy tego, który stara się nas zgubić. ZAKOŃCZENIE
Jeśli trwając w łasce Boskiej i w prawdziwej wierze zachowamy wsz,.u:ie powyższe wskazania, przyczynimy się do zbudowania całej spolecmofcl JID.
ścielnej i osiągnięcia życia wiecznego przez wszystkich wiernych. To. Clił .... wię, dotye1:y przede wszystkim tych, którzy innych przewyżazaJ4 qlt ll'lllo. Jeśli będą oni trzymać się tradycji apostolskiej, żaden beretJk l ' ..., w błąd wprowadzić. Diatel!" właśnie tak rozszerzyły al4 rownicy Kościoła nie znają dostatecznie zarqdaeA •JIO"'"i-millldlllallldllla.łft·lll!l· samowolnie, według SWI!IO widzilllWę, a nie jak naJiłT.
*
..
O Ile utoc:haDI, coł opukillłmy, to już sam Bóg objawi to tym, którzy q ~; On bowiem rqdzl jwiętym Ko6ciołem i Ideruje nim, Iżby ~ piyn4ł do przystani pokoju.
teao
,DJDASJ
Winnico zasadzona przez: Boga, Kościele Jego katolicki; wybrani, którzy w reliRl~ prawdziwą i bezbłędną, a przez tę wiarę stali się dziedzicami wiecznego Królestwa Boiego; którzy otrzymaliście moc i uczestnictwo w Jego Swi~tym Duchu, zo~ltlli u1.brojeni i przepasani bojaźnią Jego, doznali pokropienia niewinnq Krw:ą Chrystusową oraz dostąpili zaszczytu nazywania Boga wszechmocnego ~:wym Ojcem, jako współdziedzice i ·współtowarzysze umiłowanego Synn ,Jpgo posłuchajcie przyobiecanej wam świętej nauki, spi.,uneJ na rozkor. naszego Zbawiciela, dokladnic podług chwalebnych słów Jego. Starnjcic sf!:, dzieci Boże, we wszystkim być posłuszni Panu Bogu naszemu i pod kużclym wzglc;dem podobać Mu się. Kto bowiem kroczy drogą niegodziwości f postc;puje wbrt'w woli Bożej, tego Bóg potraktuje jako poganina uwierzyliście
i
przl'slępcę.
Przede wszystkim więc unikajcie skąpstwa, złości i pożądania własności cud7cj. Napisono w Prawie (Mojżeszowym): ,.Nie będziesz pożąda! żony bliźnie go twt'go, ani roli jego, ani syna lub córki, ani wolu, ani osła, ani niczego, co jego jest" (Wj 20, 17). Wszelkie pożądanie jest czymś złym. Kto pożądałby t.ony bliinlcgo lub jego syna ery córki, ten jui: przez to samo uchodziłby za cudzolożnika, złodzieja łub homoseksuałis~ w oczach Pana i Nauczyciela na· szego .Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki, amen. Powiada bowiem w Ewangelii: ,.Kaidy, kto patrzy na cudzą niewiastę, aby jej pożądać, ten już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 27 n.). Oto jak sama poiqdliwość wystarcza, by być uznanym za cudzołożnika. A czy ten, kto po!qda cudzego osin nic zamyśla o ukradzeniu go? Albo kto pożąda roli bliź niego swego, czy nie myśli o tym, by uszczuplić jego posiadłość, nic za to nie płacąc? Stąd później morderstwa i śmierć, i potępienie przez Boga. Dla ludzi aluchających Boga jedno tylko istnieje prawo, proste i prawdziwe, a niewątpliwie obowiązujące także ch rześcijan, mianowicie: ,.Czego nie chcesz, by tobie czyniono, i ty drugiemu nie czyń". :o\ie chcesz, by ktoś lubieznie spoglą dał no tWOJą żont:, marząc o jej zgwałceniu, to również sam nie spoglądaj lubicżn!e na tonę bliżn!ego. Nie chcesz, by ci ktoś zabrał płaszcz, i ty cudzego nic biHz. :-;ie chcesz. by cic; ktoś zranił, skrz:rwdził lub oczernił, sam także niczego takiego nie czyń. Owszem, jeśli ci ktoś złorzeczy, błogosław go; wszak czytamy w ksi«;dzc Lic1.b~ .Kto błogosławi, będzie błogosławiony, a kto zło rzeczy, b~1.ic pnekl~ty·• (24 9): w Ewangelii zaś: .,Biogoslnwcie tych, co wam złorzeczą" (Mt 5, H). Jeśli wam ktoś szkodę wyrządza, nie odpłacajcie mu w taki sam ~posób, lecz zachowajcie spokój, bo mówi Pismo: .,Nie powiadaj: będę szkod7.JI WTogowi memu, gdyż mi szkodę wyrządził, lecz znoś cierpliwie, a Pan ci<; wesprze i sam pomści się na tym, kto tobie szkodził" (Prz 20, 22). W Ewangelii ZliŚ CZ)"tamy: ,.Miłujcie tych, którzy was nienawidzą módlcie liię za złorzec7.ących wam, a nie będziecie mieli wroga" (Mt 5 -14· 6 27· por. Didat'he, l, 3). Talr. 'ol.ięc, najdrożsi, zachowujmy powyższ~ p~yka~: iibyimy słusznie mogli się nazywać ,,synami światłości''.
Lk
DIDASKALIA. CZYLI KATOLICKA NAUKA APOSTOLOW ROZDZIAŁ
111
D
:2:yjcie w zgodzie, sługi i dzieci Boże. Mąż niech się w swej zarozumiałoicl nie W?nos~ na~ ż~ę. swoją i nie tr_aktuje jej z góry, lecz będzie wobec niej uprzeJmy 1 ho)ny; )eJ tylko samej mech się stara podobać ją tylko zadowolić o jej tylko, a nie innej niewiasty, milość niech zabiega.' Nic strój się (męi.~ cz_yz~o) i nie upiększaj, a~yś nie budził pożądania w obcej niewieście (...). Jeśli c1 zolczy nn tym, by s1ę podobać Bogu a nie ludziom, jeśli naprawdę pragniesz żywota i odpoczywania wiecznego, nie staraj się sztucznie powiększać naturalnego piękna, jakim cię Bóg obdarzył, lecz w pokorze ducha ukrrwaj je raczej przed ludimi. Nie zapuszczaj włosów, lecz przystrzygaj je; nie zaczesuj ich i nie namaszczaj, aby nie wabiły ku tobie niewiast, które mogą albo w tobie obudzić pożądliwość, albo same jej łatwo ulec. Nie noś zbyt pięk nych szat ani trzewików, jakich zwykli używać głupi modnisie, nie wkladaj na palce złotych pierścieni, bo cokolwiek dodajesz do swej nntury stanowi tylko zalotne oszustwo. Jako człowiekowi, który wierzy w Boga, nie wolno ci ani zapuszczać, ani trefić, ani gładzić włosów, bo lo dowodzi próżności; ani układać ich we fryzurę, ani czymkolwiek zdobić, dla upiększenia. Nie przycinaj też brody i nic zmieniaj dla przypodobania się ludziom kształtów twarzy, którą ci dał Bóg przy stworzeniu. Podobnc rzeczy groią utratą życia duszy i odrzuceniem przez Boga. Jeśli więc chcesz się podobać Bogu, unikaj wszystkiego, czego Bóg nienawidzi. Nie spaceruj i nie włócz się bezczynnie po ulicach, by gapić się na ludzi złych obyczajów, lecz zajmuj się gorliwie swą pracą zawodową, starając się robić to, co miłe Bogu, a zarazem stale rozważając ;;łowa Pańskie. Nawet jeśli jesteś na tyle bogaty, że nie musisz zarabiać na chleb, to i wtedy nie spaceruj bez celu, lecz raczej odwiedzaj swych współwyznawców, by wraz 2 nimi rozważać Słowa Zbawienia i uczyć się ich. Ewentualnie pozostań w domu i czytaj Swięte Księgi - czy to Prawo czy ksi~gi Krókwskie. czy pisma proroków oraz Ewangelię, stanowiącą ziszczenie się tego, co zostało przepowiedziane. Nie bierz natomiast do ręki książek pogańskich. Co cię obchodzą jakieś tam obce twierdzenia, czy prawa, czy pseudo-proroctwa, które zwłaszcza w młodych ludziach mogą tylko podważyć wiarę? Czyz nie wystarcza ci Sło wo Boże, żebyś aż musiał sięgać do bajek pogańskich? Chcesz się dowiedzieć czegoś z historii? Masz księgę Królewską. Pragniesz !ilozolil? Masz proroków, u których znajdziesz więcej wiedzy i mądrości, niż u wszystkich razem uczonych i filozofów, bowiem są oni głosem jedynego, wszechwiedzącego Boga. Potrzebujesz czegoś do śpiewu? Masz psalmy. Interesuje cię początek wszechświata? Masz księgę Rodzaju, napisaną przez wielkiego Mojżesza. Chodzi ci wreszcie o wiadomości dotyczące praw i przepisów? Masz chwalebne Prawo Pańskie. A więc za wszelką cenę unikaj jakichkolwiek pism obcych l diabelskich (...). Gdy zaś jesteś na rynku, wstępuj tylko do łaźni przeznaczonej dla m.._ czym, a nigdy do łaźni przeznaczonej dla kobiet, bo po roze_braniu sJę twoje nagie ciało mogłoby spowodować, żeś albo sam wpadł w Sidła, albo UllcWł jakąś niewiastę. Strzeź się tego, a _będ~esz się podobal Boau. (...). Nie chcemy zbyt przedłużać nmieJszych upomnień. Jeśh więc CIM liśmy, wyszukajcie to sobie sami, jako ludzie mądrzy, w uluach tego i w Ewangelii Bożej, które dodadzą w~m sil do unikgl.,cła 1 odlrlll•łlll wszystkiego co złe, byście kiedyś w stanie ruewl!lllOkl weaU do łl* nego w Bogu.
..
z.u.Ą2lCl
PJIA WA KANONICZNEGO
ROZDZIAL III
,.Nie'A-iasta zaś niech będzie poddana swemu m~wi. bowiem mąż jest gło wą żony. głową zaś męża sprawiedliwego Jezus Chrystus" (Ef 5, 22 n.) (...). Miej tedy respekt przed własnym mężem, niewiasto, i szanuj go; jemu tylko $taraj się podobać i bąd~ gotowa zawsze mu służyć. Ręce twe niech będą za· jęte wełną. a myśl twoja wrzecionem, zgodnie z tym, co czytamy w księdze Mądrości: .,Któż
znajdzie
niewiastę stateczną?
Nad
perły wyższa
jest cena
jej: bowiem serce męża ufa jej, zaopatrzenia jej nie braknie; wspomaga bo-
wit'm we wszystkim męża swego i dba o to, by nic cierpiał niedostatku w ży ciu swoim. Wełnę i len piqknie przerabia rękami swymi. Rządzi wszystkim doskonale, ściągając z dala, niby okręt kupiecki, bogactwa swoje (...). Łokcie swe wyciąga do kądzieli, a ręce swe do wrzeciona (...)" (31, lD-31). Oto jak bardzo chwali Pan Bóg niew-iastę skromną, kochają cą męża, wierną i starającą się podobać Bogu. Nic strój się niewiasto, by się podobać obcym mqżczyznom; nie upinaj sobie fryzury niby jakaś koki ~tka, nic noś sukien, jakie zwykly nosić zalotnice, ani sandałów, jakie on' noszq, byś nie wabila ku sobie takich, co się łatwo dajq złapać na podobne rzeczy. Chociażbyś bowiem swym postępowaniem nie doprowadziła do popełn ienia grzechu nieczystego, to jednak grzeszyłabyś prowoltOwaniem w mężczyźnie pożądania ciebie. Jeślibyś zaś już g rzech popeł niła, to nie tylko sama utraciłabyś życie w oczach Bożych , lecz także stałabyś się współwinna śmierci duchowej owego mężczyzny. Co więcej, raz zgrzeszywszy z jednym. n:e powstrzymałabyś się z pe\vnością w przyszłości przed grzeszeniem również z innymi. Wszak czytamy w ksu~dze Mądrości: "Gdy n!e~odziwiec zabrnie głęboko w przestępstwa, lekce je sobie waży, aż ściągnie na siebie hańbę i sromotę" (18, 3). (... ) Jeśli tedy jesteś prawdziwą chrześcijanką, staraj si ę podobać tylko swemu mężowi. w tym celu. gdy wychodzisz na ulicę, zasłoń sobie twarz szatą, bj' w :en sposób ukryć piękno ;ć swoją. I nie maluj twarzy, jaką ci z natury dał Bóg idąc zas. miej wzrok spuszczony h."""U ziemi, suknia zaś niech zakrywa culą twą postać.
Nic chodż do łaźni, gdzie kąpiq się mężczyżni; gdy w mieście lub na wsi je•.t osobna łaźnia dla kobiet. niewiasta wierząca nigdy nie kąpie się wspólnie z mężczyznami. Wszak skoro przed obcym mężczyzną :r-akrywasz twarz, to jakże moglabyś wraz z nim przebywać w kąpieli? Jeśli zaś nie ma osobnej łażm la .-obiet i zmuszona steś kąpać się we wspólnej łaźni z mężczyzna mi - co właściwie pncciwia się naturze - to przynajmniej rób to przyzwoicie. skromnie i z umiarem I nie często, ani nie u długo, a przede wszy· stkim nie w pomd iE; r.ajlc!- i• j wieczor.. m, koło godziny dziesiątej, bo przecie:c jako niewiasta wicrz:tca powinnaś za wszelką cenę unikać oczu ciekawych i głupich gapiów, których nigdy nie br.ak w łaźniach W stosunkach z ludźmi, zwłaszcza z mężem, nie bądź kłótliwa. Jako chrześ cijank~ musisz r~z na zawsze pozbyć się tej przywary, bo jeśli twój mąż jest pogamnem,. będne gorszy! się z ciebie i bluźni! przeciwko Bogu, a wtedy ty sama zasluzysz na potc:pienie ze strony Boga, w myśl słów Pisma: "Biada wmu,_ przez kogo poganie bluźnią imicniowi Boźemu" (Iz 52, 5); jeśli zaś twój mąz Jest tak Jak ty chnei;cijaninem, będzie musiał powtarzać slowa Pisma: ..Lepiej ~esz~ać _na pustyni, niż z niewiastą gadatliwą i kłótliwą" (Prz 21, 19). A wu~c mev.'lasty, wyznawajcie swą religię przez sw<> skromno·· · 1 • odnść bśc' . .. SCl a g o • a Y Ie pociągały do wiary i utwierdzały w niej cale swe otoczenie zat6wno mężczyzn, jak kobiety. '
J)IDASKALIA. CZYLI KATOLICKA NAUKA APOSTOLOW
...
Jeśli
poza tymi kilkoma wskazaniami i upomnieniami chcecle slę ;teaeae siostry, córki i członkinie nasze, to jako kobiety mądre, szukajcie i wybierajcie sobie już same z tego, co dob~e l godne pochwały znajdujecie w życiu na _tym świecie; praktykując to, możecle się dostać do królestwa Boga naszego 1 spocząć w Nim spokojnie.
czegoś więcej dowiedzieć,
ROZDZIAŁ
IV
A oto wskazania dotyczące biskupów. Duszpasterz wybrany na stanowisko biskupn, a zatem naczelnika kolegium prezbiterów w jakiejkolwiek gminie kościelnej, ma być człowiekiem pod każdym względem prawym i nieposzlakowanym, co najmniej 50-letnim, wolnym już od lekkomyślnych wybryków wieku młodzieńczego i pokus szatańskich, łatwo narażających na obmowy ze strony fałszywych braci, którzy zapominają, że Pan przestrzegał w Ewangelii: .,Powindnm wam, iż w dzień Sądu zda człowiek rachunek przed Bogiem z każdego próżnego słowa, jakie wypowiedział" (Mt 12, 36).•Jeśli to mozliwe, powinien biskup mieć dostateczne wykształcenie ogólne, aby potrafił nauczać, o ile zaś jest człowiekiem prostym. musi przynajmniej znać dobrze Pismo święte. Powinien też mieć odpowiedni \\"lek. Gdyby jednak w jakiejś małej gminie kościelnej nie było nikogo wśród starszych, kto by posiadał \\ iedzę i zalety wymagane od piastuna urzędu biskupiego. a był natomiast człowiek młody wprawdzie, lecz według powszechnej opinii godny episkopatu, bo choć nie latami, ale łagodnością i równowagą charakteru dorównuje starym, wówczas można bez skrupułów urządzić głosowanie i jeśli tylko wszyscy się zgodzą, wyświęcić go na biskupa. Wszak i Salomon został królem izraelskim w dwunastym roku życia, i Jozjasza obrano królem, gdy miał lat osiem, i Joas objął rządy licząc siedem !at (...). Tak więc wkładając na kogoś ręce celem udzielenia mu święceń biskupich. należy (wpierw) zbadać, czy ten człowiek prowadzi się przyzwoicie pod wzglę dem obyczajów, czy ma przyzwoitą i wierzącą żon<;, czy dzieci wychowuje i kształci w bojaźni Bożej, czy wreszcie wszystkich swych domowników tn;yma w karbach, budząc w nich szacunek i respek4 ;ośli bowiem nie może so· bie poradzić z własną familią i zmusić jej do posłuszeństwa, to jakże r.-:ożna się spodziewać, że będą mu podlegli i posłuszni ludzie, nie należący do jego domu? Trzeba też stwierdzić, czy nie skalał się czymś w sprawach świeckich oraz czy nie ma jakiejś ułomności fizycznej, bowiem napisano: "Baczcie, iżby bez zmazy był ten, kogo macie uczynić kapłanem'' (Kpł 21, 17); a dalej, czy nie unosi się zbyt łatwo gniewem, bowiem powiada Pan, że ,.gniew nawet roztropnych przyprawia o zgubę" (Prz 15, l); czy wreszcie jest litościwy, uczynny, pełen miłości względem drugich, bowiem mówi Pan: .,miłość pokrywa mnóstwo grzechów" (l P 4, 8). W rzeczy samej, biskup powinien mf~ rękę zawsze skorą do dawania, odnosić się ze współczuciem do sierot i wd6w, do biedaków i obcych przybyszów, służbę swą zaś pełnić dzielnie, gorUWS.. z całym poświęceniem i odważnie, uważając przy tym, komu bardzłej pDilgać należy ( ...). Nie wolno mu kierować się względami na oaob;v: abJł Iiwie i uniżenie traktować bogatych, a pogardliwie, lekcewaqoo I.:W:illilllle odnosić się do ubogich. Ma też zachowywać prostotę i po,włoJ.td..j!t:.!f,»" dzeniu i piciu, aby mógł od razu i bez skrupułów upOIIlW..Ił co sobie za wiele pozwalają. Nie moie być człow>ield81D śwl:~towym, ani wygodnisaem, ani próżnym, ani &111ta~!lle-~-
-
p owinien to czynić spokojnie, a nie zaraz unosić się gniewem. Nauczać powinien z cał4 gorllwołclą, zwłaszcza Pismo święte czytać wytrwale i pllnJe, doklsdnie je interpretując l wyjaśniaj4c. Prawo i Proroków ma porównywać z Ewangelią, aby pokazać, jak się ze sobą zgadzają (...).
ROZDZIALVI S4dź.
biskupie, surowo jak Bóg wszechmocny, ale tak samo jak Bóg odnoś pokutujących, karcąc ich, napominając i pouczając. Wszakże Pan poprzysiągł przebacz.1ć grzesznikom, jak to oświadczył przez proroka: ....~ie chcę śmierei grresznlka, lecz aby bezbożny zawrócił z drogi swej złej i żył; czyńcie tedy pokutę i zawróćcie ze złych dróg swoich" (Ez 33, 11). •"\ więc sam Pan zrobił nadzieję pokutującym grzesznikom, że polruta przyniesie im zbawienie - iżby zrozpaczeni nie trwali w grzechach swych i nie dodawali do nich nowych, lecz żałowali za nie, oplakiwali je i nawrócili się sercem całym. Oczywiście ci, co dotychczas jeszcze nie zgrzeszyli, mają się także nadal wystrzegać grzechu, by nic potrzebowali póź.niej płakać i lamentować, żałować i prosić o przebaczenie. Skądże bowiem możesz mieć pewność, grzeszniku, że pozostanie ci jeszcze tyle dni życia na tym świecie, iż zdołasz się nawrócić? Przecież nie wiesz, kiedy zejdziesz z tego świata, a więc możesz umrzeć w grzechach swoich nie odpokutowawszy ich; powiada zaś Dawid: "Któż zdoła się Tobie wyspowiadać w piekle?" (Ps 6, 6). Toteż tylko ten nie jest narażony na niebezpieczeństwo, kto strzeże duszy swojej przed grzechem 1 zachowuje stan sprawiedliwości, jaki niegdyś uzyskał. Tak więc, biskupie, osądzaj każdego zrazu surowo, ale potem tego, który okazuje gotowość pokuty, przyjmuj z miłością i wspólczuciem. Karć go, dręcz, lecz w końcu pozwól się przebłagać i przyjmij jego prośbę, w myśl słów Dawida: .,Nie podasz na zatracenie duszy spowiadającej się Tobie" (Ps 74, 19) lub też wypowiedzi Jeremiasza, który o pokucie gr1esznika mówi: ,,Czyż nic powstarue ten, kto upadł, czy nie nawróci się ten, kto się odwrócił?" (8, 4 n .). Przylmij pokutnika bez żadnego wahania, nie daj się zastraszyć ludziom, którzy całkowicie \\'YZUCi 1 uczucia litości, głoszą, iż nie godzi się kalać przez stykanie się z grzesznikiem (...). się
z milością do
ROZDZIAŁ
IX
posłuchajcie takie wy, laicy, wybrany Kościele Boży. Wprawdzie zwal się juz popru>dni lud (wybrany), ale wy stanowicie Kościół katolicki. Ś\1.-i~ty i doskonały, ,.królewskie kapłaństwo, święte zgrolTUldzenie, lud usynowiony" (przez Boga), wielki Kościół, ,.strojną oblubienicę Bożą" (l P
Z kolei
Kościołem
2, 9 i Ap 21, 2). Posluchaj tedy, Kościele, jak odnosi się także do ciebie to co niegdyś powiedziano: delibacje i dziesięciny, i pierwociny masz składaĆ Chrystusowi. prawdziwemu arcykapłanowi, oraz sługom Jego - dziesięciny zbawienia, jako że początkiem imienia Jego jest dziesiąta litera alfabetu. Dowiedz się też, święty Koście!<' katolicki, ty, co uniknąłeś dziesięciu plag, otrzymaleś dziesięć przykazań, posiadleś majomość Prawa, zachowaleś wiarę, zrozumiałeś że Imię (Zbawiciela) zaczyna się od litery ,.jota" i w doskonałości chwały Jego umocniony zostałeś: oto czym niegdyś (w Starym Testamencie) były obrzędy ofiarne, tym są teraz modlitwy błagalne i dziękczynne; czym
DIDASKALIA. CZVLI KATOLICKA NAUKĄ APOSTOL()W niegdyś były pierwociny i dzJeslęclny, i delibaeje, i dary, tym s~ tera:r. ofiary na odpuszczenie grzechów składane Panu Bogu przez biskupów, waszych arcykapłanów. Dawnym bowiem bplanom i lewitom dziA odpowiadają d1akoni, prezbiterzy, wdowy i sieroty, funkcje zaś lewity i arcykapłana zarazem pełni dla was biskup. On głosi wam 11lowo Boże, on pośredniczy między wami a Bogiem, on jest waszym nauczycielem i - po Bogu - waszym ojcem, jako ie powtórnie rodzi was przez wodę (chrzcielną), on wreszcie, niby naczelnik l wódz, l król potężny, rządzi wami w imieniu Boga wszechmocnego i jako Jego zastępca na ziemi godny jest równej Mu czci. Diakon natomiast zajmuje miejsce Chrystusa i zasługuje na milość waszą. diakonisa zaś wyobraża Ducha Swiętego, a więc takie odpowiedniego wymaga szacunku. Prezbiterów trzeba traktować na równi z apostołami, a wdowy i aleroty otaczać nie mnlejnym pietyzmem niź ołtarz. Niegdyś (w Starym Testamencie) obcemu, to jest nic nalclącemu do lewitów, nic było wolno nie tylko składać ofiary. ale nawet zbllbć się do ołta rza - bez arcykapłana; tak samo l wam nie wolno niczego (podobnego) czynić bez biskupa. Czynność wykonana bez aprobaty biskupa nie ma żadnej wartości; jako pozbawiona współudziału kapłana jest nieważna. Wszystkie zatem datki składane na ofiarę przekazujcie bezpośrednio, lub za pośrednictwem diakonów, biskupowi, on zaś, przyjąwszy je, porozdziela jui: sprawiedliwie. Biskup bowiem zna najlepiej tych, co cierpią niedostatek, l kaidemu da tyle, ile mu naprawdę potrzeba, by się nic zdarzyło, że jeden dostanie w tym samym dniu lub tygodniu kilka razy, a drugi wcale. Jeśli biskup się dowie, :~:e komuś specjalnie dokucza bieda, zatroszczy ale: o nieso, jako szafarz Boży, więcej niż o innych, stosownie do okoliczności. Tam gdzie na agapy zwykło sic: zapraszać wdowy, częściej pośle tę, która znajduje się w !IZCzególn!e ciężkim położeniu; podobnie dar złożony przez kogoś na wspieranie wdów doręczy przede wszystkim najbiedniejszej. Zgodnie jednak ze zwyczajem należy też ze składek wydzielić ezc:ść należn~ (każdemu) duszpasterzowi i przekazać mu ją, chociażby nawet nie był obecny podczas agapy lub przy rozdziale zapomóg. chodzi tu bo·111iem o chwalę Bożą . Diakon ma na cześć Chrystusa otrzymywać dwa razy tyle co wdowa (kanoniczn::), :~ jego przełożony (bilkup) cztery rary tyle, na cześć Boga Wszechmocnego. O ile ktoś zechce uhonorować takie prezbiterów, niech im da jak diakonom - podwójnie; wszak zasługują oni na szacunek równy apostcr łom, jako doradcy biskupa l korona Kościoła, w którym stanowią niby senat czy kurię. Jeśli nadto gmina posiada lektora, niech go wynagradza razem z prezbiterami. Tak więc piastunowi kaidej godności kościelnej powinni laicy przez okreś loną daninę, jak również przez odpowiednią postawę l wyrazy uszanowania przyjęte w stosunkach świeckich, okazywać powatanie odpowladaj~c:e jego stanowisku. Powinni też z pełnym zaufaniem odnosić się do diakonów l za ich pośrednictwem, jako sług biskupich, przekazywać swe tyczenia biskupowi, a nie dręczyć go wdąi osobiście; wszak i do Boga Wszechmocnero ale inaczej dociera człowiek, tylko przez Chrystusa. Gdy (wleml) zamierzaM d przedsiębrać, niech najpierw przez diakonów powiadomi~ o tym biltiQIIt. a dopiero później działają. I dawniej w świątyni Pańsltlej (Słal'eiO .,..._ mentu) niczego nie ofiarowywano, ani nie czyniono bez kapłua. .......... ten zwyczaj po dziś dz.leń nawet poganie w sanktuariach nrych lla66lr .... czystych, wstrętnych, pogardy godnych. OczywUcle Ich dom6w III J l M nie moi:na nawet porównywać z domem świętoki, faktem jllt jldallr. .. całej absurdalności swych obrzcc16w nie składaM OAJ podejmują :żadnej czynno6c:l bez wsp61udziału • ..._..
*•.•. . . . .::::•:;...,.
11- AalOIOjJIL..
-
lecz przekonam, te ów kapłan jelt niejako ustami kamleDDych bałwanów, c:aeka.M zawsze na jego słowo i czynili, co rozkate, lub przynajmniej zasięgaM jego rady, gdy zamierzaM coś czynić. Ponieważ zaś jego zdaniu przypisują akuł«zDDśc! swych przedsięwzięć, świadczą mu wszelkie honory i nawet na twarz przed nim padają, czcząc w ten sposób rzekomo owe nieme kamienie umieszczone na ścianach oraz wyrażając swą podległość nieczystym, złym i okrutnym demonom. Jeśli tedy ludzie nierozumni, trzymający się fałszy wych zwyczajów i pozbawieni wszelkiej nadziei - bowiem próżna jest nadzieja oparta na błędzie - usilują naśladować zwyczaje istniejące w świątyni Pańskiej otaczając wszelkimi honorami osoby służące ich niedorzecznym bał wanom, to czyż tym bardziej wy, którzy macie niezbitą pewność, iż prawdą jest to. w co wierzycie, którzy żywicie niezawodną nadzieję, którzy oczekujecie v.'iecmego i niezwyciężonego Króla chwały, nie powinniście czcić Pana Boga w osobach waszych przełożonych? Pamiętajcie, że przez usta biskupa przemawia sam Bóg. Skoro Aarona, który faraonowi tłumaczył słowa Mojzesza, nazwał Pan "prorokiem", oświadczając Mojżeszowi : "Oto uczyniłem cię jakby Bogiem dla faraona, Aaron zaś brat twój będzie prorokiem twoim" (Wj 7, 1), to dlaczegoż wy nie uważacie za proroków tych, co przekazują wam słowa (Boże) i nie czcicie ich jak samego Boga? Wszak przecież Aaronem JCSl dla \\':l~ diakon, a Mojżeszem biskup. Jeśli więc Mojżesza nazwał Pan "Bogiem", to i wy powinniście biskupa czcić niby Boga, a diakona niby proroka Bożego. Takq znś cześć będziecie oddawali biskupowi, o ile będziecie go powiadamiali o wszystkim, co czynicie, i nie podejmowali niczego bez jego pośrednictwa. Gdy zatem wiesz., że ktoś majduje się w wielkiej biedzie, a biskup tego nie wie, powinieneś mu zaraz o tym donieść i nic nie przedsiębrać bez porozumienia z nim, gdyz mógłbyś go w ten sposób zdyskredytować i ściągnąć na niego podejrzenie, jakoby zaniedbywał ubogich. Kto jednak słowem lub postępowaniem przyczynia się do zniesławienia biskupa, grzeszy przeciwko samemu Bogu wszechmocnemu; kto zaś słowem lub postępowaniem uwłacza diakonowi, obraża Chrystusa (... ). Szanujcież tedy biskupów, wszak oni uwolnili was od grzechów, odrodzili przez wodę, napełnili Duchem Swiętym, nakarmili słowem (Bożym) niby mlekiem, umocnili nauką, utwierdzili napominaniem, dopuścili do uczestnictwa w świętej Eucharystii Boga i uczynili współdziedzicami Bożej obietnicy. Otaczajcie ich najwyższą czcią i szacunkiem, bowiem Bóg dał im władzę nad życiem i śmierciq; oczywiście nie w tym sensie, jakoby na grzeszników, których zdecydowali się wyłączyć ze społeczności kościelnej, wydawali wyrok śmierci w ogniu (wiecznym) co oby się nigdy nie zdarzało - lecz tylko w znaczeniu, ze przyjmują (z powrotem) i ratują potępionych, o ile nawracają się oni i czynią pokutę. Traktujcie ich jako swych władców i królów; podobnie też jak królom składaJCie im daniny poddańcze, bo przecież musicie utrzymywać zarówno ich samych, jak i domowników. W księdze Królewskiej czytamy: "I przekazał Samuel wszystkie słowa Pańskie ludowi, który go prosił o króla. I mówił; •To będzie prawo królewskie: synów waszych weźmie i obsadzi nimi wozy swoje i uczyni ich gońcami i będą biegać przed wozem jego (...). Córki też ~asze pobierze, by gotowały rzeczy wonne i były kucharkami i piekarkam!. Pola tez wasz.e i winnice, i sady wasze oliwne co najlepsze pobierze, a ~ozda. slu_gom sv.:oim. Z zasiewów waszych i winnic waszych będzie brał dnes1ęemy_ 1 rozda )e komorUikom swoim i sługom swoim. Także sługi i dziewki. w~, 1 woły was_z.e pobierze i obróci do roboty swojej. z bydła waszeao dzies1ęemę brać będz1e, a wy będziecie niewolnikami jego•" (l Sm B, lG-17). Otóż podob111e Jest z biskupem. Jak niegdyi król panuj"cy nad całym licznym
DWASKALIA, CZYLI KATOLICKA NAUKA APOSTOLOW
ludem
zwykł był
stosownie do
liczebności
poddanych
domagać się od
ni<:h
świadczeń służebnych jakich potrzebował, tak teraz biskup wybiera sobie spośród swego ludu osoby, które uważa za odpowiednie, i ustanawia je czy to
prezbiterami, to jest swymi doradcami i asesorami, czy diakonami lub subdiakonami, w liczbie potrzebnej do obsługi domu. Cóż można by rzec wię cej? Król, noszący diadem, ma władzę tylko nad ciałem, wiążąc i rozwiązu jąc tylko tutaj na ziemi; biskup natomiast włada zarówno duszą jak ciałem, wiążąc i rozwiązując na ziemi mocą władzy niebiańskiej jako że wielką otrzymał moc: niebiańską, Boską. Miłujeleż tedy biskupa jak ojca, a bójcie się go jak króla, czcijcie go zaś jak Boga. Przynoście mu owoce wasze i dzieła rąk waszych, aby je pobło gosławił; składajcie mu pierwociny i datki, i dary, gdyż z nich zarówno sam musi się utrzymywać, jak wspier.ać wszystkich biedaków, stosownie do potrzeb każdego z nich (...). Nie żądaj od biskupa, by się tłumaczył z tego, co czyni, ani nie podpatruj go, jak rządzi i gospodaruje, lub też kiedy daje, komu daje i gdzie daje, oraz czy daje dobrze czy źle, lub czy w ·odpowiedni sposób; rachunku bowiem z tego zażąda od niego kiedyś sam Bóg, który w ręce jego złożył cały zarząd i uznał go za godnego kapłaństwa na tak wysokim stanowisku. A zatem nie kontroluj postępowania biskupa, ani nie pytaj go o racje, a tym bardziej nie obmawiaj go, bowiem w ten sposób powstawałbyś przeciwko samemu Bogu i obrażałbyś Pana. Miejże w pamięci słowa proroka: "Izali glina rzecze garncarzowi: »Cóż czynisz? Zaprawdę robota twoja nikczemna jestc. Biada temu, kto mówi ojcu lub matce: »Jakże Inię zrodziliście?•" (lz 45, 9 n.). Raczej z prostotą spełniaj swe obowiązki i pracuj w domu Bożym. Niech w sercu twoim będzie zawsze wypisane, a w pamięci twej zawsze żywe, słowo zbawienia o odnowieniu Prawa, jak powiedział Pan: "Będziesz miłował Pana Boga z całej duszy twojej i z całej siły twojej" (Mk 12, 30; Łk 10, 17). (...} Tak postępuj, a nie wydawaj sądu ani o swym biskupie, ani o swym bracie (w Chrystusie), bowiem wam, laikom, powiedziano: "Nie sądźcie, abyś cie nie byli sądzeni" (Mt 7, l: Łk 6, 37). Bo jeśli brata swego sądzisz i potę piasz, to znaczy, że go uważasz za winnego; tym samym jednak potępiasz i siebie, bowiem razem z winnym będziesz sądzony. Biskupi natomiast mają władzę sprawowania sądów, bowiem powiedziano im: "Bądźcie dobrymi bankierami " •. W rzeczy samej, biskup powinien niby bankier, sprawdzający autentyczność monet, oddzielać złych od dobrych; tych, co są już do gruntu źli wyrzucać i pędzić precz (z Kościoła), tych zaś, co są tylko oporni lub z jakiegoś powodu niedoskonali, zostawiać jako coś małowartościowego. Natomiast laikowi nie wolno osądzać bliźniego i brać na siebie ciężar, którego nie ma obowiązku dźwigać; ten ciężki obowiązek spoczywa na barkach nie laików, lecz biskupów. Skoro zatem jesteś laikiem, nie wikłaj się w sprawy, które do ciebie nie należą, lecz pozostaw sąd (nad bliźnimi) tym, którzy z niego mają kiedyś zdać rachunek przed Bogiem, sam zaś staraj się ,,żyć ze wszystkimi w zgodzie" (Rz 12, 18) i miłuj swe członki, to jest swych braci (w Chrystusie), bowiem Pan uczy: ,,Kochaj bliźniego jak siebie samego" (Mt 19, 19). • Cytat nieznany.
ZALĄ%JCI
ROZDZIAŁ
PRAWA KANONICZNEOO
X
Jeśli znajdują się gdzieś fałszywi
bracia, którzy czy to pod wp~m zalub zazdrości wobec przeciwnika, czy też za podnietą szatana fałszywie albo nawet słusznie oskarżają kogoś spośród swych współbraci, to niechże pamiętają, że kto znajduje upodobanie w rzucaniu podejrzeń na drugich, jest "synem gniewu", a gd1..ie istnieje gniew, tam nie ma Boga, bo gniew jest dziełem szatana, który właśni~ takimi złymi braćmi się posługując, nie dopuszcza do panowania zgody w Kościele. Gdy tedy spotkacie tego rodzaju głupców, to przede wszystkim nie dajcie im wiary; następnie wy, biskupi i diakoni, strzeżcie się ich, jeśli zaś już usły szycie, że coś (złego) rozpowiadają o którymś z braci, zwróćcie baczną uwagę na obmawianego, a doszedłszy - po przeprowadzeniu dyskretnego o nim wywiadu i obserwacji jego postępowania - do wniosku, że jest istotnie godny nagany, róbcie tak, jak Pan nauczał w Ewangelii: .,Upomnij go w cztery oczy i ratuj o ile odpokutuje i nawróci się; jeśli cię nie posłucha, upomnij go wobec dwóch lub trzech świadków (...); gdyby to nie pomogło, skarć go wobec calego Kościoła; jeśli zaś nawet Kościoła słuchać nie zechce, niech ci bę dzie jako poganin i celnik" (Mt 18, 15-17). Pan bowiem zlecił wam, biskupi, abyście odtąd nie przyjmowali takiego człowieka do Kościoła jako chrześci janina, ani nie utrzymywali z nim łącmości; wszak pogan lub złych celników nie przyjmujesz do Kościoła, ani nie dopuszczasz do wspólnoty z sobą, chyba, że się nawrócą i przyrzekną, że będą wyznawać wiarę (chrześcijańską) oraz unik.ać w przyszłości złych uczynków. Bowiem w tym ~lu nasz Pan i Zbawiciel dał możność pokutowania grzesznikom. Ja sam, Mateusz, jeden z dwunastu apostołów, przemawiających do was w niniejszej didaskalii, byłem niegdyś celnikiem, a jednak gdy uwierzyłem, dostąpiłem miłosierdzia i po odpokutowaniu za dawne (złe) uczynki, zostałem nawet uznany za godnego stanowiska apostoła i głosiciela słowa Bożego. Do celników zwracał się również . jak wiemy z Ewangelii, prorok Jan, bynajmniej nie odbierając im nadziei (na odpuszczenie grzechów), lecz tylko pouczając ich, jak mają postępować ( ...) sam zaś Pan przyjął do swej łaski pokutującego Zacheusza, gdy Go o to prosił. Nawet pogan nie pozbawiamy możności osiągnic:cia życia (wiecznego), jeśli się tylko nawra cają, wyrzekają swych błędów i potępiają je. Bez wątpienia więc tego, komu dowiedziono złych uczynków i kłamstwa, trzeba traktować ,.jak poganina i celnika", ale też jeśli p6żniej okaże gotowość pokuty, należy z nim postępować nie inaczej, jak z poganami okazują cymi wolę nawTócenia się i wyznającymi wiarę (w Chrystusa). Skoro ich dopuszczamy na nasze zebrania, by mogli słuchać słowa (Bożego), chociaż z nimi nie utrzymujemy łączności, dopóki przez chrzest nie staną się pełnymi ch rześcijanami, dlatego i grzesznikom - chociaż ich nie uważamy za człon ków kościelnej wspólnoty, dopóki nie okażą owoców pokuty - nie możemy zakazy"''ać przychodzenia na zebrania kościelne, jeśli chcą słuchać słowa (Bożego), bo narażalibyśmy ich w ten sposób na całkowitą zgubę. Jedynie we wspólnej modlitwie nie wolno im brać udziału, lecz muszą opuścić świątynię. To zarówno im samym lepiej uświadamia, że znajdują się poza Kościołem i dodaje bodźca do pracy nad sobą, pokutowania oraz zabiegania 0 dopuszczenie z .powro~m d~ ucze3tnictwa w modlitwach kościelnych - jak też innym: kt~rz~ ~dząc 1 s~ys~ąc wypraszanie tamtych, niby pogan i celników, przeJ';'~Ją. s1ę .1 przypo~ma)ą sob.i:, że mają .się st~zec przed grzechem, by nie znalezli s1ę k1edyś takze w grorue grzeszmków 1 kłamców wyłączonych ze wiści
społeczności kościelnej
Nie powinieneś im jednak, biskupie, całkowicie zabraniać wstępu do śwlą-
DIDASKALIA, CZVLl KATOLlCK.A NAUKA APOSTOLOW
tyni i Ałuchania kaznń. Wszak i Pan nasz, Zbawiciel, nie odtrącał ani nie odrzucał celników i grz~zników, lecz przeciwnie, nawet siadał z nimi do stołu. Gdy 1.aś faryzeusze oburzali się na to, ie "jada z celnikami i grzesznikami", odpoWledział: .,Nu~ zdro\\i potrzebują lekarza, lecz chorzy'' (Mt 9, 11-12). I wy zatem (biskupi) obcujcie z nimi i starajcle się ich pozyskać, otaczajcie ich opieką, rozmawiajcie z nimi, pocieszajcie ich. podnoście na duchu, nawracajcie. Gdy zaś któryś później nawróci się i okaże owoce pokuty. dopuśćcie go również do (wspólnej) modlitwy, tnk, jak to czynicie z poganinem. Jak poganina najpierw chrzcisz, a następnie przyjmujesz (do społeczności kościel nej), tak samo i na pokutnika włóż najpierw rękę, wtedy gdy wszyscy się modlq za niego, a potem wprowadź go do Kościola i przyjmij w poczet jego członków. To włożenie rąk będzie dla niego niejako powtórnym chrztem, bowiem uczestnictwo w Duchu Swiętym otr1.ymuje się albo przez włożenie rąk. albo przez chrzest. Opiekuj się zatem wszystkimi grzesznikami niby lekarz pełen współczucia 1 dokładaj wszelkich starań, byle tylko uleczyć ich i zachować przy życiu. Nie odcinaj zbyt pochopnie członków Kościob, lecz raczej stosuj V.'Pierw bandaże perswazji słownej, zastrzyki karcenia, plastry napominania. Jeśli jednak wrzód sięga tak głęboko, że już zaczyna niszczyć ciało, staraj się ~wstrzymać ten niszczycielski proces i wvrównać ubytek (ciała) za pomocą odpowiednich lekarstw; jeśli zaś do tego doląc.zy się brud, czyść go środkami ostrym: c•yli słowami nagany; jeśli ponadto jeszcze ciało puchnie, drap je i wyrównuj ostrym narzędziem, mianowicie gro~bą sądu (Bożego); jeśli wreszcie pojawia siQ gangrena, wypal ją rozpalonym żelazem, to jest nakazując liczne posty. aby usunąć juz gruntownie ten gnijący wrzód. Dopiero gdy mimo tych wszystkich zabiegów gangrena się rozrasta i nawet wypalić się nie daje, dopiero wtedy, doszedłszy do wniosku, że dany członek już cuchnie, przeprowadi naradę z innymi lekarzami (dusz) i po gruntownym a spokojnym roz~ ważeniu sprawy odetnij ów cuchnący członek, aby nie zniszczył całego ciała. Nie bądż jednak zbyt pochopny do cięcia, nie chwytaj zbyt pospiesznie a tym bardziej od razu, zębatej piły, lecz najpierw tylko skalpelem przetnij wrzód, by mozna było naocznie stwierdzić, jaka jest właściwie przyczyna ukrytej choroby, i o ile to tylko możliwe, zachować całe ciało w stanie niezranionym. Dopiero gdy widzisz, że ktoś nie ma wcale zamiaru pokutować i nie daje żadnej nadziei na poprawę, wówczas ze smutkiem i talem odetnij go i wyrzuć z Kościoła. Jeśli jednak kogoś fałszywie oczerniono, a wy, pasterze, razem z diakonami uznajecie kłamstwo za prawdę - czy to dlatego, że chcecie się jakiejś osobistości przypodobać, czy też ujęci podarunkami, jakie otrzymujecie i pod wpływem których zmieniacie swój sqd zgodnie z wolą oszczercy, natomiast człowieka oczerruonego, mimo że laktycznie jest niewinny, wyłączacle i wyrzucacie z Kościoła - pamiętajcie, że odpowiecie za to w dniu Pańskim.
ROZDZIAL XII
=
Nie bądźcie, biskupi, bezwzględni wobec powierzonego wam ludu BotiiO. ani podobni do tyranów, ani popędliwi, ani opryskliwi. Nie rujDujale doma Pana i nie rozpraszajcie ludu Jego; przeciwnie, atarajcie się l'ae'l8j ,...,..... każdego człowieka, jak przystoi prawdziwym Wlp6łpNecnf111118'1* Wiernych zbierajcle na naukę f modUtwę z ea~ ł~ WJi l b
-
i cierp1Jw«*:f4, Dfe U~~CJeqC wietuil1ego ;te.tekfe.
.te
llJady gnłewem, bowiem eługaml królestwa
Grom.dz4c afę zd w ~tynlaeb, baczcie, by zebrania wu~~e odbywały al,
pod tażdym wzg~em wzorowo i wymaczajcle starannie miejsca braciom.
Osobn~ mi~jsc:e
we w~~ehodnlej częki budynku ma być wydzielone dla prezbi-
terów; pośrodku nleeh atol tron biskupa, prezbiterzy niech zasiadają wokół
niego. W innej znów części domu, również od strony wschodniej, niech siedzą mężezytni laicy, godzi się bowiem, by prezbiterzy siedzieli razem z biskupem, a dopiero po nich zajmowali miejsce świeccy, najpierw męźczyini, następnie niewiasty, jako ie takie przy wstawaniu do modlitwy pierwsi mają się podnosić przełożeni, potem mężczyźni świeccy, na końcu zaś niewiasty. Odmawiając modlitwę, trzeba się zwracać w stronę '11\.'SChodu, gdyż jak wiecie napisane jeSt: ,.Chwalcie Pana wstępującego na szczyty niebios, na wschodzie" (Ps 68, 34). Spośród diakonów jeden niech stale asystuje przy Ofierze Euchalj·stycznej, a drugi stoi przy bramie na zewnątrz i uważa na wchodz.qcych: dopiero gdy rozpoczniecie składanie Ofiary, niech obaj razem posługują w kościele. Jeśliby ktoś siedział na miejscu nie przeznaczonym dla niego, niech go zgani diakon pełniący służbę wewnątrz, niech mu każe wstać i usiąść tam, gdzie powinien. Wszak Pan nasz przyrównał Kościół do zagrody; skoro zaś widzimy, że w zagrodzie bydlęta nierozurnne: krowy, owce czy kozy zwartymi stadami razem się układają, podnoszą, pasą i przeżuwają, co więcej, że nawet dzikie zwierzęta tylko z pokrewnymi sobie uganiają po górach, zatem i w świątyni należy przestrzegać, by osobno siedziała, lub w braku miejsca stała, młodzież. osobno siedzieli starsi, a jeszcze osobno stały dzieci, o ile nie zatrzymują ich przy sobie ojcowie lub matki: osobno tez powinny za doJrzałymi nicwinstaro iedz.eć lub stać dziewczęta, osobno stać młode m~ żatki z d1Jećmi, osobno wr~szc.e siedzieć staruszki i wdowy. Diakon zaś ma pllnown~. by każdy z wchodzących udawał się na swoje miejsce, a nie zajmował miejsca, które mu nie przysługuje. Ma również uwazać, by nikt nie szeptał, nie spal, nie śmiał sic: nni nie kręcił. bowiem w świątyni należy się zachowywać przyzwoicie, mieć skupioną uwazę i uszy otwarte na słuchanie słowa Bożego.
Gdyby przyllzedl ktoś z innej gminy kościelnej, brat lub siostra, niech diakon zapyta, czy nirwlasla m:l męża, czy jest wdową oraz czy należy do Koś cioła, a nic do !iekty heretyckiej; stosov.'llie do tego niech ją zaprowadzi na odpowiednie miejsce siedzące. Gdyby przyszedł obcy prezbiter, wy, prezbiterzy, przyjmijc e go i posadfele między sobą, a gdyby przyszedł (obcy) biskup niech siqdzie obok biskupa i takie same jak on odbiera honory. Poproś go tez, biskupie, by przemówił do ludu twego, bowiem !owa obcych bywają bardziej skuteczne, zgodnie z twierd?.eniem Pisma· .,Żaden prorok nie znajduje uznania w OJCZyźnie swojej" (Łk 4, 24). Również przy sprawowaniu Eucharystii niech on odmawin modlitwy eucharystyczne; o ile by zaś przez grzeczność wzbraniał się i tobie pozostawiał ów zaszczyt, niech przynajmniej modli się nad ki_cli~hcm. Natomiast jeśliby w c1.asic kiedy już siedzisz (celebrując), nadszedi.JOklś. obcy lub miejscowy dostojnik świecki, mężczyzna albo niewiasta, ty, b1skup1e, b_ez względu na to czy wtedy głosisz słowo Boże, czy słuchasz, czy cz~.sz, me . przerywaj swej funkcji przez wzgląd na takie osoby i nie wskazuJ 1m, gdz1e mają usiąś~, lecz zachowaj spokój, a niech już bracia zatroszczą s~ę o ich przyję~ie. W razie braku wolnego rruejsca siedzącego z. pewności~ . któryś _z br~c_~, wyrómiający się miłością bliźniego i uprzejmo6Clą, odstąpi 1m SWOJe mieJsce, a sam będzie stać. Oczywiście, gdyby miejsca ustąpił starzec lub staruszka, a młodzież siedziała, wtedy ty, diakonie, zbadaj kto spoiród młodzieńców lub dziewcząt jest wiekiem najmłodazy i każ mu
1A!n, co ofiarowal awe miejsce, teao w c:o Dle kwapostaw na końcu :r.a wszystkimi, aby l inni nauczyU się usU:pować godniejszym od alebie. JełUby wszedł jaldś mlejacowy lub obe7 biedak, czy to męiczyma czy niewiasta, zwłaszcz.a podeszli wiekiem, a ole mieli gdzie usiąść, wówczas juz ty, biskupie, osobiście zatroszcz się z calego serca o miejsce dla nich, chociażbyś sam miał siedzieć na ziemi; dasz w ten aposób dowód, że nie kierujesz się wzgl~ami ludzkimi, lecz dbasz tylko o to, by 6ię podobała Bogu służba twoja. powstać,
pil
się
:r.
a niech
us~dzle
ustąpleniem
ROZDZlAL Xlll Nauczając zaś wzywaj i upominaj lud, by zawsze pilnie uczc:szczał na zebrania kościelne; niech nikt przez swą nieobecność na zebraniach nie uszczupla Kościoła, nie pozbawia Ciała Chry~tusowego jego członków. Niech ,!owa Chrystusa: .,Kto nie zbiera ze mną, rozprasza" (Mt 10, 30) knzdy stosuje przede wszystkim do siebie ,;amego, a nie do drugich. Skoro stanowlci" człon ki Chrystusowe, nie możecie rozpraszać siq poza Kościołem, opuazczajqc zebrania; wszak Chrystus jest głową waszą i jako taki przebywa zgodnie ze swym przyrzeczeniem, stale pośród was, abyście mogli wszyscy wespół w Nim uczestniczyć. Nic poniżajcie więc sami siebie ani nie odt•jmujcie członków Zbawicielowi naszemu; nic ćwiartujcie Jego Ciała i nic ro?rzucajcic Jego części. Nie przekładajcie potrzeb życia doczesnego nad słowo Boże, lecz w dzień Pański odłóżcie wszystko i spieszcie do kościoła, bo on jest chłubq waszą. Jakże usprawiedliwi się kiedyś przed Bogiem, kto w owym dniu nic uczestniczył we wspólnym zebraniu, by słuchać słowa zbawienia i pożywać pokarm Boski, dający życie wieczne? Zabiegacie o sprawy doczesne, trwające dzień lub godzinę, a Iekcewazycie sprawy wieczne; troszczycie się o k-pie!, pokarm, napój i inne rzeczy potrzebne waszemu ciału, a zaniedbujecie dusze was7e, 'lllc UCZf:SZCzając pilnie do kościoła, by słuchać słowa Bożego i przyjmować je. Porównajcle siebie z tymi, co żyją w błędzie (poganami) i powiedzcie, czy moglibyścle coś przytoczyć na swe usprawiedliwienie? Wszak poganie co dnia, skoro tylko rano zbudzą się ze snu, spieszą pokłonić się swym bałwanom, a ilekroć zamierzają coś przedsięwziąć lub wykonać, modlą się do nich. W świętach i obchodach urzą dzanych na ich cześć zawsze pilnie uczestniczą i to nie tylko miejscowi, lecz nawet przybysze z daleka; takie na widowiska teatralne schodzą się wszyscy bez wyjątku. Podobnie ci, których bezpodstawnie nazywa się Judejczykami, świętują co siódmy dzień i gromadzą się w synagodze nigdy nie opuszczając ani nie lekceważąc swych zebrań świątecznych, choć przecież pozbawili się mocy Słowa, nie uwierzywszy w nie, a tym samym utracili też prawo do nazwy "Judejczycy". Nazwa ta bowiem oznacza wyznawanie, gdy tymculeJD oni wcale nie są wyznawcami, jako ie nie przyznają się, iż bezprawnie ublll Chrystusa i nie czynią za to zbawiennej pokuty. Jeśli tedy nawet ludale JIO" zbawieni możliwości zbawienia zawsze gorliwie pełnią to, co im ani połJtkll, ani pomocy nie przynosi, jakież wytłumaczenie przed Panem Boilem aajd• chrześcijanin opuszczający zebrania kościelne? ( ...). Cóż zaś dopiero powie ten, kto opuszcza zebranie K<*łoła BoiiiOa lir 111116 się na zebranie pogańskie? Jakżeż w dniu s.ctu usprawildliWI lit .... Bogiem z tego, że opuścił święty Koaei61 i życiodajne -~mające moc zbawiania, uwalDlaDia od oJDia (pieJdelDfiO) łł szedł na zgromadzenie pogan, bo chclał toniecmie ~16 11
====:is••
.aon
-
Dl r6wnf ze wuyetldmł lDnJID.I bywelc•ml te1tru, bo tak nmo J•k oni był ~dny wyełuchlwanla i Oil,danla bajek pochod,.cych od Judzi martwych l z ducha az•tańsldeJO, 1 ~d przynos,.cycb tylko mu~ odwodz,cych od wfery l prow• dz,cych w OJier\
D e? Nfew,tpUwfe -tanie on potrektoweny
wlenny C-l·
ROZDZIAł..
XVII
Jeśli wśród chnl'kijan znajduje się jakaś sierota, chiopiec lub dziewczynka, dobrze jest, gdy ktoś z braci pozbawlony ~kiego potomka przybierze chłop a u syna, uś inny, który już ma syna, wc!mie r.a swoją dziewczynk~. z którą by Jego syn, doszedłszy do odpowiedniego wieku, mógł się o!enlć; w ten sposób spełni czyn doskonały w służbie Boga. Ci, którzy się przed tym wzbraniają, ponieważ ltfcrując się wzl.,Jaml ludzkimi wstydU! się jako ludzie bogaci mieć sieroty wśród członków rodziny, wc:reśnicj lub później natrafią na tokich, co roztrwonią cały uciułany przez nich majątek - w myśl słów: .,Czego nie zjedli ś"';~. zjedzą Asyryjczycy" 1 , oraz: .,Królestwo wosze w oczarb woszych po!rą obcy'' (Iz l, 7). A ulem. biskupi, dopatrujcie troskliwie wychowania .~ierot, aby im niczego nic brakowało. Dziewt'zynę, gdy będzie t'hciała wyjść za mąz, wydajcie za ktflrcgoś z bnci (w Chrystusie); chłopiec: zaś, gdy zac:mle podrastać, niech się ucty jakiegoś rzemiosła, by doszedłszy do \\ieku dojrzałego mógł już zarabiać tyle, by sobie kupić wł.llsne narzędzia potrzebne do wykonywania zawodu, a nie był ciężarem din braci, którzy mu okaznli tak wiele szczerej i bezintercsownl'j miłości. Zaprawdę szc~liwy ten, kto ~am daje sobie radę i nie obciąża własną O!IObq przytulków dla sierot, wdów ! obcych przybyszów. Biada natomiast takim, I'O maj!!. a jednak wyłudzają jałmużnę lub tez korz~tając z niej, mimo, iż "o mi mogliby -obie radzi~'. Bowiem każdy, kto bierze, będzie musiał w dzień Sqdu zdać przed Pnnem Bogiem rachunek, dlaczego brał. Oczywiście, jeśli brnl w~parcie, bu był małoletnim sierotą albo niedołężnym staruszkiem, albo człowiekiem wyczerpanym chornbą lub obarczonym licznym potomstwem, to z~ lupuje nawet na szacunt'k stanowi on bowiem jak gdyby ołtarz, na którym składa się ofiary Bogu, l jako taki ~zJe k1edyś pr.zez Boga uhonorowany. Nic za darmo zresztą brał, lecz modlfłc: się gorliwie na intencję o!iarodawc611'; płacił im po pros:U za jałmużnę swymi modlitwami, ile tylko mógł. Takich ludzi Bóg obdarzy szczęściem w tyciu wiekuistym. Notomiast oszuści, którzy mimo że maJą, jednak biorą , albo leniuchy, którzy zamiast pracować na własne utrzymanie i wspomaganie bliźnich wolą raczej żyć z zapomogi, zdadzą kiedyś rachunek ze swego postępowania, gdyż przez nie usrczuplali zasoby przeznaczone dla wiernych naprawdę potrzebu· j~cyeh. Kto bowirm ma pieniądze, ale ani drugim z nich nie udziela, ani sam nie korzysta, lecz gromadzi sobie zniszczalne bogactwa na ziemi ten podobny jest do węia śpiqc:ego oa skarbach, i niechybnie też ZO!'lanie 'na równi z. nim potraktowany. Bo skoro podstępnic bierze, chociai ma, znaczy to, i ż n1e uf~ ac;»gu. lecz raczej niegodziwej mamonie; że więc: widocznie imię c:hn~1ja~ull nosi obłudnie, li tylko din zysku, natomiast w głębi duny jest zupełme ruewier~cy. Z niewierzącymi też najprawdopodobniej zostanie ltiedył os~dzony (...).
' Crtat nl~y.
-
Dtt>A!!KAUA, CZ\"U KAT()LJCKA NAUKA APOSTOI.OW
ROZDZIAL XVIII
A zatem, biskupi ł dinkoni, alulc:le zawsze z calą gorliwośdq ołtarzowi Chrystusowemu, jakim są wdowy i sieroty, zwrncając przy tym jak najskrupul:tlnlej uwagę nie tylko na lo, co ktoś daje, alr również na to, kim je5t sam dojący lub dajqca. Wszak wciqt. powtarzamy, że na oltorzu powinno się skla· doć tylko to, co siQ zdobyło rzetelną pracą; wdowy zatem jedynie wtedy, gdy się utrzymuj' z godziwych onar, pełnią akut••cznin ,,,·ą świ<:t~t l wd::i-:cmą ~luzbę wobec Boga wszechmocnego, prze:: umiłowanego Syna i Ducha Swi<:tego, któremu chwała i c::cść na wieki wieków. Starajcie sl-: tedy usilnie, nbyście posługę wobec wdów pełnili z aumicniem pod każdym względem c::ystym, by to, o co proszą i blngajq otrzymywały szybko, równocześnie ze swymi modlllwami. Biskupi opleszali ! zaniedbujący się pod tym względem - c:;y to dlatego, źe boją sit: popnłć w zatarg z pewnymi osobistościami, czy z chęci brudnego zysku, czy wreszcie dlotcgo, te nie ~hce im się po prostu wglądać dokladniej w takle sprawy zd:~dz.ą kiedyś z tego rachunek, a nie będzie on łatwy Bo zdarza się, ie przyjmują oni niekiedy ofiary na dożywianic sierot i wdów od bogaczy, którzy bllł.nich zamykają w więzieniu, źle troktujq niewolników, tyranię sto~u ją w swych miastach, gnębią biedaków; od nikctemnlków l ludzi, co ciał:~ swego hanlrbnic n:~duży wajq; od przestępców wreszcie. od fałszerzy, od nieuczciwych ntlwokatów, kłamliwych oskarżycieli, stronmczych sędz.iów, malarzy l rzefblnrzy botków pogańskich, złodziejskich jubilerów, nicsumiennych ~clników, jasnowidzów, falszerzy wag l miar, szynkarz)' dolewających wody, tołnieny wywołujących burdy, morderców, oprawców sądowych, a takie wszystkich urZ~;dników rzymskich, splamionych wojnami i przelewających bez sqdu krew nlewinnq; (...) od bałwochwalców, od nieczyatych, od takich, co wymu.unją opiaty i uprawiają lichwę. Kto ofiary takich ludz.i obraca na utrzymanic wdów, ten odpo-
wie za to w dniu łości
Sądu Pańsltiego,
bowiem Plsmo
śwlc:te
mówi: ,.Lepi!!) w mi-
i przyjdni jadać jarzyny, niż w nienawiści bić tuczne woły" (Prz 15, 17) Chociazby wdowa dostawała sam tylko chleb, ale za ·to uczciwq pracą zdo· byty, wyjdzie jej to na pożytek: jeśliby natomiast otrzymywała Bóg wie co, ale pochodzącego z rąk nieuczciwych, pnyniesle jej to z pcwności11 azkodę. Zresztq jakże mogłaby ona z ~zystym sercem oflarowa~ Bogu swe po5ługi i modlitwy, gdyby środki na utrzymanie otrzymywała z nieuc::clwego źródła? Albo chociażby sama była Jlk najbardriej świqtobliwa, c::y zdał:lby się na co jej modlitwa wznoszoM na intenc~ ludzi nieuczciwych? Bóg policzy jej modlitwę co najwyżej na jej własną korzyść, gdyi mając tajnikł serc ludzkich, bardzo krytycznie rozpatruje On przedkładane 10bie prośby ( ...). A więc tylko z uczciwych zarobków wiernych macie żywić i ubierać potrzebujących, a także Jllk wyżej powiedriano - wykupywać wiernych, wyzwalając niewolników, jeńców l więtni6w, uwalniajliC uprowadzonych przemocą, prześladowanych przez pospólstwo, skazanych na wałkę ze zwierzęta mi lub roboty w kopalni, lub wygnanie, lub igrzyska cyrkowe oraz w jaJdkolwiek inny sposób uciskanych. Diakoni powinni ich odwiedzać l zaopatrywać w to, czego potr7.ebujq. Jeśliby sic: zaś 1darzyło, fe zostaliście wbrew swej woli zmuueDi ~ pieniądze od jakiegoś niegodziwca, zuiyjcie je na zakup dreWDI .,......,.. dla was l dla wdów, aby przypadidem którał z nich, pnyoc:JjD.I.......... ale zakupiła za nle żywności. W ten 1posób bc:dą mogły, Dl•kalue t' ' 'r'lllll ci'- uzyskiwać od Boga swymi modlitwami - zarówoo WU)IIIdl . . . . . łtll każda z osobna - wszelkie dobro. o jakie p~ W7 ... wm l . . . . w tego rodzaju grzechy.
-
ROZDZIAŁ
XIX
.Jełli J•kU chrukljlnln zostlnie :u Imię Boże oru :u wiarę l miło6ć skazany cey to Dl lgrzyskl cyrkowe lub walkę ze zwierzętami, ery na clętk.le ~ boty w kop1lnl, nie zapominajcie o nim, lecz z teao, co włunymi rękami w pocie czoła urabiacie, posyłajcle mu nieco na datywlanie nę i łapówki dla ltrUDJtów, 1by błogosławiony brat waaz mógł za to uzyskiwać pewne ulgi l jak4 tik' opiekę, a nie był już calk:i.em zadręczony. Każdego bowiem skaunego za Imię Boże powinniście uważać za święteao męczennika, za aniola Bożego lub nawet wprost za samego Boga na ziemi, jako że zosta ł on wewnętrznie przyobleczony Duchem Swiętym. W nim odzwierciedla się nasz Pan Zb1wiciel, jako w człowieku, który stal się godny nieznisu:ulnej korony (n.iebiailskiej) i zlożyl je~zcze jedno więcej świadectwo Jego MękJ. Dlatego tez obowi4wem was wszystkich wiernych jest za pośrednictwem biskupa d()pomag•ć z majętności wuzycb i ulgę przynosić tym, którzy stall się męczen nikami Kto sam n.iczego nie posi1da, niech przynajmniej pości, i co tym sposobem w odnośnym dniu zaos~zil, niech przeUliczy dla braci. O ile nat()miast jesteś bogaty, powinieneś pomagać (męczennikom) stosownie do stlnu twej zamożnoki, poświęcając nawet w razie potrzeby cały swój majątek na ratowanie ich z więzienia; są oni bowiem szczególnie Bogu mili - dzieci pełniące Jego wolę, o których Pan powiedział: ,,Kto mię wyzna przed ludźmi, tego i ja wyznam przed Ojcem moim" (Mt 10, 32). Nic wstydźcie się tei odwiedzać ich w więzieniu; otrzymacie za to kiedyś zycic wieczne, jako że staliście się w ten sposób poniehd współuczestnikami ich męczeństwa. Wszak uczymy się, źe Pan nasz powiedział w swej Ewanaeli•: ,.Pójdźcie do mnie wszyscy błogosławieni Ojca mego, weźcie w posiadanie królestwo zgotowane wam od stworzenia świata. Bo bylem głodny a daliście mi jeść, bylem spraaniony a daliście mi pić, (...) bylem w więzieniu a przyszliście do mnie. Wówcus zapytają Go sprawiedliwi· Fanie, kiedyż to widzieliśmy cię głodnego a nakarmiliśmy cię, lub spragnionego a napoiliśmy cię, (...) lub w Więzieniu a odwiedzmśmy cię? • On zaś odpowie im: oWszystko, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszycb, Mnieście uc:z.ynil!c. I pójdą do żywota wiecznego" (Mt 25, 34-40). Jeśliby wszakże ktoś podający się za chrześcijanina upadł, skuszony przez szatana, i przyłapany na jakimś przestępstwie został skaz.any za krndzież lub ubójstwo, wówczas trzymajcie się z dala od niego; mogliby bowiem ci, co ~o aresztowali, wpędzić was w nader trudną sytuację. Gdyby na przyklad zapytano cię, czy jesteś również, tak jak ów człowiek chrześcijaninem, nie mógłbyś temu zaprzl'czyć, lecz musiałby~ się przyznać; a jednak nic zostałbyś okazany i umęczony jako chrześcijanin, lecz jako prosty złoczyńca, bowiem pytaJącemu wcale nie chodziloby o twą wiarę, lecz tylko o związek z areszt()wanym. Z drugieJ znów strony gdybyś na zapytanie odpowiedział przecząco, równaloby się to zaparciu się Pana. Tak więc lepiej unikajcie w ogóle tego rodzaju ludzi, byście się nic narazili na przykrości. Takim natomiast, co z racji swej wiary zostali przemocą bezprawnie aresztowum, uwięzieni, lub nawet zakuci w kajdany niby jacyś przestępcy, spie~zcie na pomoc z całą gorliwością i cierpliwością, jak gdyby chodziło o wasze własne członki, starajliC się ich wyrwać z rąk niegodziwców. Gdyby przy tej okazji ktoś z was po zblizeniu się do nich został wraz z nimi ujęty i bez żadnej winy, tylko z powodu brata swego znałazi się w niebezpieczeń ltwie życia, będzie błogosławiony za to, ze przyznal się do chrześcijaństwa l wyznał Pana. Bóg policey mu to z pewnością na życie Wieczne; będzie bl(),pławiony, bo akoro nie wahał się zblllyć do uwięzionych za Imię Pańllt.le
DlOASKAl..lA, t'?.Yl..l KATOLJCKA NAUKA
APOSTOł.OW
został wraz z nimi pochwycony, maczy to, że okazał sl~ godny :ch towarzystwa. Tych zaś, którzy prześladowani za wiar~ uchodzą, zgodnie z przykazaniem Pańsklm, z miasta do miasta, przyjmujcie i udzielajcie im gościny, radujliC się, że chociaż w ten sposób możecie ucrestniczyć w ich prześladowaniu. O nich bowiem powiedział Pan nasz w Ewangelii: "Błogosławieni jesteście , gdy was prześladować będą i złoneczyć wam będą z powodu imienia mego" (Mt 5, 11). Wszak prześladowany, umęczony i stracony chrześcijanin nalezy już do Boga; nikt go już więcej prześladować nie może, jako że Pan przyjął go do siebie. Kto natomiast zapiera się wiary oświadczając, iż nie jest chrześcijaninem, ten popełnia prawdziwy skandal Ludzie go wprawdzie nie prześladują, ale Bóg, którego się zaparł, wyrzeka się go. Nie będzie on uczestniczył ze święty mi w przyobiecanym przez Pana wiecznym królestwie, lecz podzieli los wszystkich niegodziwców. Rzekł bowiem Zbawiciel: ,,Każdego, kto zapiera się przed ludtmi słów moich, albo Mnie się wstydzi, Ja też wstydzić się będę i zaprę się przed Ojcem moim w niebiesiech, kiedy przyjdę z mocą i majestatem sądzić żywych i umarłych (...)" (por. Mt 10, 33; Łk 9, 26).
i
Rozdział
XI
PIERWSZA AKADEMIA TEOLOGII KATOLICKIEJ
KLEMENS ALEKSANDRYJSKI- ORYGENES - GRZEGORZ CUDOTWÓRCA WSTĘP
Tertulianem, który ukształto na język prawniczy, najbardziej zrozumiały dla człowieka Zachodu - tak Kościoły wschodnie żyją po dziś dzlefl Orygenesem, który ukształtował typ chrześcijaństwa grecko-orientalnego, przekładając Ewangelię na język mistyczny, najbardzlej odpowiadający człowie kowi Wschodu. Geniusz Orygenesa znalazł szczególnie sprzyjające warunki rozwoju w specyficznym środowisku, jakie stanowiła ówczesna stolica Egiptu - Aleksandria, jedno z największych miast starożytnego Wschodu, wieikośclą i bogactwem przerastające Rzym, ~lynne swą Biblioteką l swym Muzeum, czyli po prostu akademią nauk. Tu, w Aleksandrii, najsilniej stykały się i miesza ły z kulturą grecką stare kultury or ientalne, dając w wyniku oryginalny stop kulturowy promieniujący na wszystkie kraje ~ródtiemnomor~klc zjednoczone pod władzą rzymskich cesarzy. Tu żyli i działali najwybitniejsi przedstawiciele tej synkretystycznej kultury: Filon Żydowin l Ammoniusz Sakkas. Tu studiował twórca neoplatonizmu, wielki Plotyn. Tu również powstał na przełomie II i In wieku pierwszy wielki ośrodek chrześcijańskiej pracy naukowej, pierwsza akademia teologii katolicklej s, znana pod na1.wą alek~andryjsklej szkoły katechetycznej. Choć nie sam Orygenes ją założył, to jednak on ją rozbudował, ?.Organizował i opromienił sławą. Pracował w niej blisko 28 lat (203-231), pófniej przenió •l się na podobną placówkę do Cezarei Pałestyń sklej, gdzie nauczał jeszcze przez następne dwudziestolecie. Nie z Cezareą wszakic paml~ o nim związała trwale historia, lecz z Aleksandrią. Czym dla chrześcijań skiego Zachodu była w &tarożytnoścl rzymska Afryka, która po Tertulianie wydala Cypria:ta i Aur:ustyna, tym dla chneścijańskiego Wschodu był Egipt, który po Orycenesie v:ydał Ataoazego i Cyryla Aleksand!"yjskiego. Dzieje Kośc.oła )gipskiego a.emal przez całe dwa pierwsze wieki toną w zupeł nym mroku. Wprawdzie półniejsza tradycja związała jego paczątks z działalnością św. ~tarka ewangelisty, n1e wartość tej tradycji ;est bardzo wątpliwa. w pismach chneśc!jań5kich pierwszych dwóch stuleci nie znajdujemy o Kościele egipskim iadnrj wzmianki. Dowiadujemy się z nich v.1)rawdzie o ź)iących i działających naówcza~ w E!!ipclc konkretnych chrzescijanach. ale rzecz znamienna - są to jedynie hc:etycy, sclślej móv.1ąc chrześcijańscy gnostycy. Czytamy na przykład, że w czasach Hadrsana rozpoczął w Aleksandrii swą działalność Bazylidcs, nieco p6tnl• '\\alenlyn, wokół zat tych '"';elkich mi ·trzów skupiała ,ię cała plejada Ich u ·nióv: s zwolenników. Przelotnie spotykamy tu również ucznia Marcjona, Apellcsa. Co więcej, nnwet gdy już gdzie indzlej Kościół ?.dolał zahamować propagandę gnostyck&. w Egipcie gnostycyzm był jeszcze nadal żywy, jak świadczą odJak
wał
Kościół
typ
nymskokatolicki
żyje
po
dziś dtień
chrześcijaństwa łacińskiego przekładając Ewangelię
1 Aleksandryjski! szkole: .katechetyczną można nazwać akademią teologU katollckwj ~ tr,C'.:h IJOwo~ów: l) nie była to zwykła s1.koła katechetyczna, lecz wytsza, o stopnsu akademlck•_m; 2) uprawlano w niej ~:notę czyli teologię; 3) 1. założenia chodziło o gnozę urtooyksyjną czyli katolicką.
ws~
-
krywane na tym terenie po dziA dz.leA coraz to nowe zabytki gnostycldego pijmiennlctwa. Wyratnie gnostyckl charakter miała tei tak zwana Ewangelio (tDedh&") Egipcjan, to jest używana wyłącznie przez chrzełcijan egipskich. Wszystko to razem skłania historyków do przypuszczenia, te chrześcijaństwo przyjęło alę w Egipcie najpierw tylko w kręgach elity intelektualnej, zarażonej jut gnostycyzmem, a dopiero pod koniec li wieku misjonarze przysłani z Rzymu zorganizowali w Alekl!andrll pierwszą i przez dłuższy czas może jedyną gminę kościelną. Przemawiałaby za tym okoliczność, iż biskupi aleksandryjscy, w odróżnieniu od reszty episkopatu wschodniego, pozostawali do połowy V-go wieku w tak ścisłych stosunkach ze Stolicą Apostolską, że sprawia to wrażenie, jak gdyby byli od niej w jakiś sposób uzaletnieni, a nawet uważani przez nią za mężów zaufania i przedstawicieli na Wschodzie.t Cokolwiek byśmy jednak sądzili o początkach Kościola egipskiego, faktem jest, że na przełomie II i III wieku Istniala w tym tak rozległym kraju tylko jedna stolica biskupia, w Aleksandrii, zajmowana naówczas przez biskupa Demetriosa. On dopiero erygował na terenie Egiptu jeszcze trzy inne biskupstwa, jego zaś następcy powiększali szybko ich liczbę, tak, że z końcem III wieku było jui co najmniej osiemdziesiąt biskupstw. Ten dziwny proces pozostawał prawdopodobnie w związku z okolic7Jlośclą, że Egipt przez długi czas nie mial w ogóle organizacji miejskiej, a która w okresie starożytnym stanowiła podstawę terytorialnego podziału Kościoła. Kraj dzielił się - jak za panowania faraonów - na okręgi wlehkie, .,nomy", dopiero w roku 202 cesarz Septymiusz Sewer podniósł miejscowości będące ośrodka mi tych okręgów do godności miast, z czego od razu skorzystali metropolici aleksandryjscy, mianując w nich swych sufraganów. Równocześnie z pierwszymi wiadomościami o Kościele alek.sandryj;kim pojav.iają się w żródłach historycznych także pierwsze wunian.ki " aleksandryjskiej szkole katechetycznej (dokładniej: szkole chrześcijańskiej katechezy). Założył ją podobno około roku 180 niejaki Pantajnos nieznany nam bliżej Grek sycylijski, stoik nawrócony na chrześcijaństwo - prowadz!l zaś dalej, po jego śmierci (około roku 200), jego uczeń Tytus Flawlusz Klemens, Ateńczyk z pochodzenia, po którym zachowało się kilka dzieł, rzucających jaśniejsze światło na r.pecyficzny charakter uczelni. Na zewnątrz nie różniła się ona właściwie od istniejących jut przedtem w Aleksandrii szkół gnostyckich, była tak jak one tworem czysto prywatnym, nie Instytucją kościelną. W gruncie rzeczy jednak reprezentowała zupełnie nowy kicrunek nauczania: stawiała sobie za ceł przekazywanie .,gnozy" w postaci ortodoksyjnej, to jest całkowicie zgodnej z kościelną nauką wiary. W zachow1mym fragmencie jednego z dzieł Klemens opowiada, jak to po wielu podrotach w poszukiwaniu mądrości, to, czego szukał, znalau dopiero u Pantajnosa, .,za pojrcdnlctwem którego dotarła doń gnoza, jakleJ Pan po zmartwychwstaniu udzielił Jakubowi Sprawiedliwemu, Janowi i Piotrowi, ci przekazali ją innym apostołom, oni Źaś siedemdziesięciu mężom, wśród których znajdował się Bamaba".• Nie nauczał jednak Klemens długo. Po edykcie cesarza Septyrolusza Sewera z roku 202, zakazującym wszelltiej propagandy religijnej, muslał zamknl\ć SWll szkołę, a nnwet wyjechać z Aleksandrii. Dalszych losów Klemensa nic znamy. Wlem1 natomiast, ie wkrótce po WYieżdzie grupa jego uczniów zorganizowała tajne naUCUDJe, angatując w tym celu jako wykładowcę 17-letniego studenta llłololil, DleJald.., Orysencsn 1• 1 Może tu tkwilo także iródło tradycji o zaloieniu Kokiola ale!rer4JJ•..., przez św. Marka, wiadomo bowiem. te uchodz.lł on zawsze za UCZlila ł& .....
apostoła. • Aleksandrię tytułowano
jako mfuto ..pny E&ipcie". Por. Euzebiusz Historia KoldełiiQ, U, l, ł. a To greckie Imię z.naczJio po prostu ,,110 Boru.sa•, ....._ ......_ 1
••illliiJIJ,;.
.. B7ł on tJpem .,c:udowoe1o dziecka", najstarszym synem wielodzietnej I'Od%lnJ' ehrzełdjailłldej, lnteUJentDej l d~ zamożnej. ojdec Leonidu, który w KoAdele aleksandryjakim pełnO prawdopodobnie funkcję katechłsty •, został po wspo-
Jeco
mnianym wytej edykcie cesarza Sewera uwięziony, a półniej stracony. Cała zresz~ rodzina naletala widocznie do "bojowych" chrześcijan, bo młody Orygenes odwiedzaJ ojca w więzieniu l zachęcal go do wytrwania, a nawet sam marzył o męczeń stwie za wiarę. Stracenie Leonidasa pociągnęło za sobą oczywiścle konfiskatę rodzinnego majątku, a tym samym ciężkle położenie materialne wdowy l dzieci. Or71enesow! niE; pozostało nic innego, jak zarabiać udzielaniem lekcji gramatyki. Zaopiekowała się nim też pewna dostojna i zamożna niewiasta, w domu której panowala atmosfera typowa dla ówczesnego środowiska intelektualistów aleksandryjskich, przejętych do głębi synkretyzmem rellgljno-.!llozoficznym. Adoptowany syn owej pani. Paweł, należał do wybitniejszych przedstawicieli gnostycyzmu, stąd wielu gości z. kół zarówno sekciarskich, jak katolickich, częste zebrania l gorące dyskusje. Pobyt w takim otoczeniu wywierał niewątpliwie duży wpływ na wychowanego w duchu ściśle kołcielnym Orygenesa. Gdy mu zaproponowano tajne kontynuowanie działalności Klemensowej, zgodzU się bez wahania, choć nie było to bezpieczne. Zrazu próbowal łączyć tę funkcję z zarobkową pracą gramatyka, jednak szybko muslał zrezygnować z nauczania aramatykl wobec wuastająccj liczby słuchaczy na tajnych kursach katechetycznych. Sprzedał więc odziedziczoną po ojcu bibliotekę za stalą rentę w kwocie czterech oboli dziennie (kwotę wręcz głodową) i począł wieść życie ascety. Co prawda posunął swój zapal ascetyczny nieco za daleko, dokonując samokastracji, ale takie wypadki nie były w tym czasie na Wschodzie odosobnione, choć Kościół patrzył na nie z dezaprobatą. Działalność dydaktyczną młodego nauczyciela od początku bacznie obserwowal biskup aleksandryjski Demetrlos i gdy tylko warunki na to pozwoliły, połączył w jedną całość prowadzone przez niego kursy katechetyczne z reaktywowanym po czasowej przerwie aleksandryjskim katechumenatem. W ten sposób prywatna dotychczas szkoła katechetyczna ?.ID.i.enila się w pierwszą w okresie starożytnym koś cielną uczelnię teologiczną, nie tylko nadzorowaną, lecz i kierowaną odgórnie przez biskupa. Szcz.cgóly pracy nauczycielsklej Orygenesa w Aleksandrii są dla nas bardzo nicjasne; zwłaszcza chr onologiczne uporządkowanie konkretnych zdarzeń związanych z tą pracą nastręcza wprost niepokonalne trudności. Wiemy, ie już jako nauczyciel starał się Orygenes uzupełnić swą wiedzę filozoficzną i w tym celu uczęszczal na wyklady najbardziej wtedy renomowanego mistrza, Ammoniusz.a Sakkasa, z którego nkoly wyszedł póiniej Plotyn; nie potrafimy jednak dokład.nie określić czasu tych atudl6w. Wiemy także, te jako pomocnika w nauczaniu przybral sobie Orygenes dawneao kolegę ze szkoły Sakkasowej, niejakiego Heraklesa, powierz.ając mu jak pisze Euzebiusz - "prowadzenie tych, którzy pierwsze nauk początki pobierali, sam zaś zachował kształcenie uczniów dalej posuniętych"'; nie wiemy jedna'k, czy przez owe "pierwsze nauk początki" naleźy rozumleć po prostu elementarną katechizację, czy tet nauczanie przedmiotów wchodzących w zakres ogólnego wykształ cenia średniego (dialektykę, (lzykę, geometrię i inne), których majomość uważał za P< •dstawowy warunek studiów właściwej teologii. Wiemy wreszcie, że po około możn.a wnioskować, te Oryaenes był rodowitym Egipcjaninem, w odróżnie niu od Panta)nosa l Klemensa. • Inaczej trudno byłoby wytłumaczyć jego aresztowanie. Wiemy natomiast o konkretnych faktach więzienia osób prowadzących katechumenaty wbrew edyktowi Septymlusza Sewera. Nie jest wykluczone, że Leonidu należał nawet do kleru Kokiola aleksandryJskiego.
z czego
' lfłltoriA Kok«elno,
vn,
15.
-
dwudlleatu siedmiu latach nauCUlllla (20~230), przerywaneco od czuu do czua wyjazdami czy to na zaproszenie wybitnych osobistołcł świeckich 1 ducbownrcb, c::y w poszukiwaniu rękopisów biblijnych, które go jako filologa az.cz.eg61nle interP.sowały, musiał Orygenes opuścić Aleksandrię, pozbawiony stanowiska przez biskupa Demetrlosa, a nawet wyłączony z jego Kościoła. Nie wiemy jednak dokładnie, co właściwic było tego przyczyną. Rzekomo Demetrios uważał za cl~żkle narunenie kanonów kościelnych okoliczność, że Orygencs, podczas dwukrotnego pobytu w Cezarel Palestyńsklej, zgodził się na prośbę tamtejszego metropolity, Teoktysta, wygłosić konferencje biblijne do wiernych w kościele, a nawet za drugim razem, przyjąć z rąk tegoż metropolity święcenia prezblteratu; lalkowi bowiem nic było wolno głosić kazań w świątyni, a kastrata wyświęcać na księdza. Wydaje się jednak, lt odgrywały tu rolę motywy znacznie głębsze, być może r6inica poglądów na sprawę nauczycielskiego urzędu w Kościele. Jakkolwiek by było, Orygenes przeniósł się w roku 231 do Cezarei Palestyflskiej, gdzie metropolita Teoktyst stworzył mu odpowiednie warunki do otwarcia nowej szkoły l kontynuowania działalności naukowej.• Sława wielkiego uczonego bynajmniej nie zmalała. Na okres cezarejski przypadają najwybitniejsze prace Orygenesa, przeważnie z dzie
z
dorobku
piśmienniczego
KLEMENSA posiadamy w
calości,
oprócz niewielkiego
dziełka
Jaki bogacz może się zbawić, tylko trzy obszerne dzieła, które razem tworzą najprawdopodobniej jedną calość (trylogię), a których spolszczone tytuły greckie brzmią: Apel do pogan (Logos protTepti/ros pros Hellenał), Pcdagog (Paidagogos} 1 Rozmaitości (Stromateis; dosłownie: .,dywaniki''). ,,Protreptykami" nazywali starożytni filozofowie dzieła reklamujące i propagujące ich poglądy. Dzieło Klemensa jest po prostu apologią chrześcijaństwa, z tym tylko, że nacisk kładzie on nie na Je-
go
a
obronę
w
przed zarzutami, lecz na uwydatnienie wielkich pozytywnych wartoKl
Aleksandrii kierownictwo uczelni
objął
Herakles, .który po Demetrloale
zo-
stał biskupem. Także wszyscy następni jeJ kierownicy byb duchownymi, przewałDJe
biskupami. _..._._ t Wśród papirusów znalezionych w roku 1941 w Turze, koło Kairu, aa-w..., się sprawozdanie z publicznej dysputy Orygenesa z jednym z bllkupów ~ : Jok!m He
-
j ako ~doMoaiii...,J wledz7 o łwlede l człowlelal. PedGgoga moiDa DaZWał: plerw1111b cJuujdja6sldm ~em teoiOill moralDeJ. ~e Jeco struktura wewnetrzna jest inna aJi uuąeb podręcmlków; Klemens przechodzi kolejno poazc:ze&ólne sytuacje, w Jakich zwyczaJole znajduje lit: człowiek w i)-ciu codxlennym (~Q.·sz.r od rannego "oA.'Itawanla ai do wleczornego uloteola sle do snu), l opi-
auje w sposób niezmiernie p1astycz.ny, Jak w kałdej z ł)'C:h sytuacji winlen zacbowywat ~~~ chrz.eAcijanin, by mógł 1odnle reprezentować Ideał szlachetneco humanizmu, gloszony przez Ewan~tcllc:. Stromotli wreszcie to lutny wiór esejów na rozmaite tematy (biblijne, !llozoficz.ne, moralne, ascetyc:tne) pozornie z sobą nic zwlą z.ane, w gruncie rzeczy jednak poląc:tone przewijającą sl~ przez nie wyratnie jedną wspólni! myślą przewodnią l jednym celem, do którego autor zmierza.•• Ta prz.ewodnia myśl streszcza 51 !; w zdaniu, te prawd dotyczących zagadnień najwy:tszych l najbardzlej żywotnych (a wlc:c takie prawd wiary chrześcijańskiej) nic można por.nać drogą czysto teoretycznego rozumowania, lecz tylko w akcie egzystencjalnym, w calościowym osobistym pn.clyciu. Muszą się one same "objawić'' człowie kowi. Troretycz.ne nauczanic motc jedynie skłonić człowieka do szukania ich oraz ułatwić mu osobiste ,.Jpotkanie sic: z nimi" 11 • Celem zaś Stromatów jest nakreślenie wizerunku prawdz.lwego gnostyka, na który skladają się trzy elementy. Po pierwsze, zrozumll'nle, 1i znajomość filozofii (pogańskiej) nie tylko me naraia na nlebczph~C7.cJistwo wiary chrzl'Ścijnnina, lecz owszem, wielec mu pomaga do jej poglę blrnla. Po druMle, wysoki poz.Iom życia moralnego, lecz nie egocentrycznego i oderwanego ud świnin Po trzecie v>rc•.r.cle, przeświadczenie, że Biblia Starego Testamt•ntu wwicra naprawd~ 5łowo Boże, źe była źródłem natchnienia dla wielkich myślleicli po~arl ·~ich, ora1. T.c \\ ymaca wprawdzie interpretacji alegorycznej, lecz zgcdnLj 1. doktrynq Kościo ła.
Sputclzny piśmienniczej Klemensa nie moina jednak nawet porównywać ze spu&clznq ORYGf:NESA, zdumiewająco wielką, Uczącą rzekomo kilka tysięcl dtieł u. Nl~tcty zachowały nnm sic: z nieJ tylko rcn.tki, a i te przeważnie w łacińskim przekładzie z &r('cklcgo oryłllnnlu - smutne nastt:pstwo długotrwałych i zadętych sporów, jakie p 1l ś.mlcrd nleksnndryJskleco mist:-za roZ&orzały na Wschodzie na temat jego prawowierności. Orygcnes Interesowal sic: przede wszystkim biblistyką. Pociągała ao ona nie tylko 'ako fUologn, lecz takie jako chncścłjanina, ponieważ stanowiła podstawę jego teologii. Prace biblijne dlltycz.yly w pierwszym rzędtie krytyki samego tekstu Biblll (próba rekonstrukcji autentycznej wel"Sji Septuaginty, przez sporządzenie tak zwanej Heksnp!i 11). nastc:pnlc Jego interpre:.acji w formie zarówno ciągłych komentarzy nnukov.oych (tomm), Jak bemilU lub scholiów, czyli zwięzłych obJaśnie6 trudn!cjnyctl ustc:pó\\' biblijnych. Cboclat z tej racji słusznie nadaje sic: On.~enesowi tytuł ,,ojca r.nukowej biblistyki cltrttołc:ijańskiej•, to jednak nic studia b!blijne stanowiły najoryginalniejszą pozycje: w jego twórnoścl literackie}, lecz dwa dzieła nie Z\\iąz.ane bezpośrednio %. biblistyką, mlnnowlc:lc: O poezqtku tDS::echrzeczv (Peri archon), oraz Przeciwko C.{'lllUotcf (Kaca J\clru). Pierwszym \\ieńczył swą dz.lalalność naukową w AJeksanPodobną. formc: literacką stosowali nieraz ówcześni pisarze nadając swym utworom talue tytuły, jnk: Lqka duchowna Pla:tcr miodu Tkanin" Haltli Noce GUJICkic itp. ' ' "' ' 11 Klemens idzie tu wyratnie za Sokratesem i Platonem u Tak utrzymują l.)lUanlusz l Hieronim ' u Heksapla polepta na zestawieniu ~ sześciu kolumnach· tekstu hebrajskleao (literami hebrajskim! l literami l:recldmi) oraz greckich p::zeidact6w BiblU: Akwlaua, Symmactlosa. Te:ldocjona ozu S~tuaglnty. 11
WSTCP
drll, daj-c: w nim nieja.k o szkic: własnego systemu c:brześc:ijańsklej teologU d~ tycznej (,.gnozy" ortodoksyjnej), coraz bardz.lej rozwijany, precyzowany 1 uzupeł niany w pracach egzeget~c:zno-biblijnych. Drugim zamykał niejako, Jui pod koniec: !yc:la, w Cezarcl, s~ działalno6ć naukoW., konfrontując światopoiląd chrześcijań ski ze światopoglądem kształtującego się winśnic naówczas neoplatonizmu. Ponieważ oba te dzieła stanowią jak gdyby dwie czt:śc:l klamry spinającej cały dorobek naukowy Orygcnesa, wypada je scharakteryzować obszerniej. zacznijmy jednak od ostatniego. Dzieło Przeciwko Celsusowi uważa się nic bez podstawy za najlepszą apologię chrzcścljnllstwn, jaką napisano w okresie starożytnym. Ale bo też 1 Celsus był najwybitniejszym i najgroźniejszym ze znanych nam pi~any pogańskich, atakujących religię chrześcijańską .. Erudyta w każdej niemal dziedzinie ówczesnej wiedzy, oczytany we współczesneJ mu literaturze chrześcijańskiej, człowiek o umyśle wnikliwym, ścisłym l krytycznym, a zarazem bystry i obrotny polemista, z poglądów platonizujący eklektyk - jak wszyscy filozofowie tego okresu - wytoczył on w swym dziele Slowo prawdv (Alethes logos), opublikowanym około roku ti8, niemal wszystkie zarzuty przeciwko chrześcijaństwu, jakie tylko można było wysunqć. p 0 dziś dzień nie dodano do nich właściwie nic istotnie nowego. Nie dziw tt·dy, że przez ponad pól wielw nikt z chrześcijan nie zdobył się na replikt:; do tego lrtcba było mieć umysł Orygenesa. I rzeczywiście, czytając jego apologię dochodzimy do wniosku, że ten chrześcijański myśliciel, mimo iż niekiedy przesuwał się po powierzchni poruszanych problemów, bynajmniej nie ustępował silą umysłu swemu przeciwnikowi. W odróżnieniu od rozprawy Przeciwko Celsusowi, która budzi podziw, dzieło PeTi archon u raczej zaciekawia, na~uwając szereg problemów. Niejednokrotnie przeciwstawia się je jako systematyczny wykład teologii chrze§c!jańsklcJ chaotycznym rzekomo Stromatom Klemensa. Nie jest to w pełni uzasadnione. Nnlcty pamiętać o dwu rzeczach: bez wątpienia między oboma dz.lełami Istnieje róinlca, polega ona jednak tylko na ujmowaniu tego ,amego przedmiotu z r6źnych stron. Obaj autorzy starają się przedstawić, na czym polega prawdziwa, to jest ortodoksyjna ,,gnoza". Przez "gnozę" rozumiano jednak naówczas nie tylko samą doktrynę, lecz takie pewną postawę życiową człowieka, uważając, że wiedza wpływa na jego po~t4;powtmie, ono zaś umożliwia mu zdobycie wiedzy. Przeciwstawić więc .,gnozę prnwdLiwą" ,.gnozie fałszywej" można było zarówno z jednego, jak z drugiego punktu widzenia. Rzeczywiście też Klemens uczynil to biorąc pod uwagę w pierwszym rzc:dzie samą osobę chrześcijar\skiego gnostyka, Orygenes zaś rozpatrując przede wszystkim chrześ cijańską doktrynę gnostycką. Co więcej: jak nie można przc~adnle akcentować chaotyczności treści Stromatów, tak też nie można przesadnic podkreślać systematyczności jej układu w Peri archonie. Bez wątpienia dają się w tym ostatnim wydz.lelić cztery główne kręgi tematyczne: Bóg, świat, człowiek, objawienie, według których póiniej podzielono dzieło na cztery ksit:81, lecz jest to podział sztuczny. Sam Orygenes przesuwał w rzeczywistości przed oczami czytelnika czterokrotnie cały dramat wszechświata, oglądany tylko za każdym razem z innej struny. Niestety, Peri archon nie zachował nam się w oryginale greckim, tylko w prukładzie łacińskim sporządzonym w V wieku przez Rulina z Akwllel, który WYI'dnie zaznacza, że popoprawiał ustępy dzieła zawierające twierdzenia niezgodne 1 kościelną ortodoksją. Autentyczne pogllldY Orygencsa w tych partlach usUuje 1ft wftc odtworzyć za pomocą bardzo nielicznych i krótk!ch fragmentów pozostałl'cJI • ,.... komo dosłownego przekładu dokonanego pó!nlej przez św. HleroDJIU. ..,. Jlltków tekstu greckiego zawartych w .Anatematyzmach, w kt6r7cb 'l 8allc1r Kait-
22 - Antolocta ...
-
w roku NJ szeret r.da6 aleaanclryjaldeco m!Jtrza. Teza r8CRJ RuftD był bilbzy prawdziwej myW OrycenesoweJ, Dle
s taDQ'Dopobld poiG8
R.
croum... Jdob>'
maJazła
powaeclmeto umanla.
Mimo •'SZ;1Stko, postarajmy sle naszki~ przynajmnieJ naJocólnlej trać tej
pierwszeJ c:hndd,JaflJJdeJ syntezy teologiczneJ, tworzonej ze szczerym zamiarem pozostawania na crunc:le nauki Kokloła. za punkt wyjłc:la bierze Orygenes pojęcie Boga jako monady duchowej, odwieczneJ, niepodzielneJ, nlc:tmiennej, w pełni doskonalej, transcendentnej w stosunku do qzystkiego, co istnieje (epelccino tu onto1), zarazem jednak będącej plerws~ przy. czyną wszechrzeczy. Ponlewa.t do doskonalości nalety również dobroć, ta w polega na udzielaniu sl~ drugim, Bóg z. konieanołci swej natury odwlecznie udziela Jv.iatu Istnienia, stwarza ~;on. Jeśli Biblia i tradycja kościelna mówią o ~tlru l końcu Ś\\1ata, mają na wz.gl~zie świat, w kt.6rym aktualnie żyjemy, stanowiący tylko jedno z ogniw nleskońc:r.onego lańcucha światów. Jako calkowicie pojedynczy, Bóg nie może jednak być bezpośrednim stwórcą wielorakiego świata. Tote.t stwarza go za pośrednictwem swego Logosu, który rod%1 z. siebie od wieków jako odrębną Osobę, współlstotną wprawdzie z Nim, lecz. od Niego ni7-~zą, zarówno dlatego, że z Niego pochodzi, jak dlatego, że nie jest jak On pojedynczo, lecz zawiera w sobie archetypy poszczególnych stworzeń. Orygenes wymaje więc subordynncjanlzm, tylko nieco złagodzony. Zakładając odwieczność stwórczej !unkcjl Logosu Bożego, nie rozróżnia on, jak apologeci II wieku, dwóch jego stanów: bezo.;obowcgo 1 osobowego (endiothetot l proJorikos), lecz przyjmuje Od\\.'iecme Jego l~tnlcnle już jako Syna Bożego. Logos powołuje do bytu niezmierną choć o&ranlczoną llcz.bę całkowicie jednakich Istot duchowych, które przenika wą Boską mocą, wskutek czego, mimo calego dystansu do Stwórcy, uczestniczą one w pewien sposób realnie w Jego BoskieJ naturze, posiadllją w sobie ..islm: Boią", czyniącą je Istotami rozumnymi, wolnymi i nieśmiertelnymi. Ale ta wla .nic wolność sprawia takie, iż z wyjqtklem jednej, nic zachowują one trwale swego piel wotneao związku ze St\v6reą, lecz roz.lutnlają go mniej lub wl~ c:ej. 1m bard
PMVT!'I4
n:·
stworzony, ezy tet tylko :ako ~yfic:my stan ducha atworzoncao (Jeao zmaterializowanie), zna)du)emy bowiem wyTaienla przemawiające tak za jedną jak u drUgą hlpote~ (tamte, U l, -t: B, 3; IJI 6, ~). Trudno nawet odpowied~leć na pytanie, czy wedlult Oryaenesa duchy stworzone byly przed ,.ugrz.ętnlęc:lem" w dalach <::r.y&tyml duchami, czy tet, w odróżnieniu od Osób Boskich posiadały zawsze jaklet - przynajmnle) eteryczne - ciała, jak twierdzi mlęd~y Innymi J. Tlxeront (w swe) Rutołre dea dogmea ... , t, I, Parls 1815, s. 810) oraz H. Crouzel (w Orlo~ .c lo phaoaophft, Parła 1882, s. 33 n.).
-
osl~gaj~ doskonałość aniołów, Inni spadają do rzędu demonów; nawet demouy nie pozostają nimi trwale, lecz jedne z nich stają się ludiml Inne nawet aniołamitr
Między niebem a ziemią Istnieje przy tym stałe wzajemne odd:tlaływanie na siebie. Duchy wyższe starają się podciągnąć w górę niższe i na odwrót, niższe usiłu j~ łclągnąć w dół wyższe, kUSZI\C je do grzechu. Z naszego ludzkiego punktu widzenia cały ten proces wydaje siQ chaosem, w rzeczywistości jednak kleruje nim Opatrzność Boża, nie gwałcąc oczywiście wolności woli duchów stworzonych, lecz tylko skłaniając je za pośrednictwem Logosu przez odpowiednie pouczanie 1 wychowywanie (niekiedy bolesne) do :z.mlany postawy, by kiedyś w przyszłości mogły wszystkie bez wyjątku wrócić do swego stanu pierwotnego." Zbawczą działalność Logosu rozciąga Orygenes na cały świat duchów stworzonych, dokładniej jednak omawia ją tylko w stosunku do ludzi, wśród których ów Syn Boży działał od samego pocz.ątku zarówno przez patriarchów i proroków izraelskich, jak przez wielkich mędrców pogańskich, a wreszcie sam się zjawił na ziemi w ciele ludzkim.1' Oczywiście powstawał od razu problem: czy Bóg mógł się złączyć z materią, nie będącą wprawdzie z istoty swej złą .., ale w każdym razie związaną w pewien sposób z grzechem? Ortodoksja nie pozwalała Orygenesowi uciekać się do popularnego wśród gnostyków doketyzmu, wysunął więc własną koncepcje:, według której ów jedyny duch stworzony, który wytrwał w pierwotnym ścisłym związku z Logosem, przybrał rzeczywiste materialne ciało, rodząc się jako prawdziwy człowiek, Jezus z Nazaretu. Ponieważ zaś związek tego ducha i Logosu był tak silny, że równał się wprost ich zjednoczeniu, słusznie twierdzimy, 1.t zbawił nas sam wcielony Syn Boży, oraz że Jezus był Synem Bożym.tl Rzuca się jednak w oczy sztuczność takiego rozwiązania i trudność pogodzenia go z resztą poglądów Orygenesa, zwłaszcza z jego pojęciem duszy. Nie uwzględnia on także skomplikowanej problematyki dotyczącej sposobu zjednoczenia obu natur w Chrystusie. W Peri archonie używa wyrażeń stosowanych pótniej tak przez nestorian, jak przez monofizytów: podkreśla konieczność wyratne&o oddl.ielania w osobie Chrystusa jednej natury od drugiej, a równocześnie mówi o ich całkowitym zmieszaniu (krasis, svnkrasis). Soterlologia odpowiada w Peri arc/1onie dokładnie opisowi upadku duchów stworzonych. Jak upadek, tak i wybawienie przedstawia Orygenes w kategoriach nie prawno-moralnych, lecz mistycznych, w postaci nie zadośćuczynienia i zmazania winy, lecz powrotu do Boga, odzyskania duchowego podobieństwa do Niego i zjednoczenia się z Nim. Co więcej, jak upadek tak i wybawienie pojmuje nie jako jednorazowy akt obiektywny, zmieniający od razu zasadniczo stan wszystkich duchów upadłych, lecz jako zespół ich osobistych wysiłków, uwieńczonych w końcu odzyskaniem przez każdego oddzielnie l w innym czasie pierwotnej doskonałości. 11 Idea grzechu dziedzicznego jest Orygenesowi całkowicle obca. Opowiadanie BIblii o grzechu rajskim uważa on raczej za wielką alegorię, przedstawiającą upadek każdej z osobna duszy ludzkiej w okresie jej preegzystencji niebiańskiej (por. J. Kelly Initiation d la doctrine de1 Peres de l'Eglise, Parls 1968, s. 190). 11 Pogląd ten, określany grecką nazwlł apokatastcuis panton najbardziej atakowa· U pótniej przeciwnicy Orygenesa. 1t Potępiając na V Soborze Konstantynopolskim (543) n!ekt6re poglądy Orneaesa twierdzono że według niego Zbawiciel, zstępując na z1emię, przechodził poprze& wszystkie ~fery duchów, za każdym razem przybieraJile odpowiednie ciało, J~~ miał przecież zbawić wszystkie stworzenia rozumne. Frzybranie natur7"1_,a......... _ ... _ było więc tylko jednym z rodzajów wcielenia. Czy rozumiano przez to, li Ollr. explicite wyrażał taki pogląd w ustępie Peri Clf'Chonu opuszezoD111l Jnl!l! (jak twierdził Hieronim), czy tylko wyciąllano takie wnJosJd z rulł)- pDII.... 01!7genesowych - trudno orzec. 1t Por. Przeciw Cel81Uowl, n, 42; IV, 65 n. -·----~_._.._ • 11 Por Peri archon, n 6, 3. Ory1enes plUWSZ7 Z plaarz7 ~.iolll. sno uwydatnia communfcatfonem fdlomatum, która tak do.DIOIIII .._ ;;;;:::: w sporach chrystelogicznych V wieku.
+
.. Złodnie z t,ym role Zbllwłclela wyobraia upadłycb 1tworzeń do podJecła pracy nad
sobie Or)'lenu tylko Jako pobudzanie ,,samowybawlanlem 1lę", wskazywanJe 1m do tego oclpowłedn.lch łrodk6w l udzielanie pomocy. Tak- dydaktycmo-pedasolic:zn- funkcję zbaw~ pelnil Losos Boży od ~tltu rounaltyml sposobami• f pelnit Jll bedzle tak długo, dopóki wszystltle stworzenia rozumne nie staną alę z powrotem takimi, Jakimi Je powolał do bytu. O specjalnym znaczeniu w procesJe.- zbawczym wcielenia Syna Bożego, jego śmierci krzyżowej l zmartwychwstania, nie znajdujemy na kartach Pert archonu wyrażnej wzmlankl.11 Można to Uumaczyt okolicznością, że a11pckt, pod jakim auwr rozpatruje tutaj dramat świata duchów stworzonych nf(' tylko tego nie wymagał, lecz nawet nic pozostawlal na to miejsca. Być mote z tej samej przyczyny nie ma też w Peri archonie dokładnego opisu wskazanych pncz Zbawleiela sposobów dźwigania si~ ducha stworzonego ze stanu upadku do stanu pierwotnej doskonałości. Orygenes ogranicza się pod tym wzgl~ dcm jl.'dynie do o~tólników, takich na przykład, że droga do zbawienia jest długa ; trudna, że odbywa ,1ę etapami, że po •lega przede wszys tkim na przywracaniu zakłóconego porządku przez wyrażanie czynem podległości Bogu, że ma być po prostu naśl adowan iem "posłus znego aż do śmierci" Chrystusa, że podległość Bogu równa SI«: podległości Chry lusuwl l wykonywaniu Jego przykazań, przez co stworzenic staJe się czlonkll.'lll Jego k rólestwa, które kiedyś przekaże On swemu Ojcu, Iżby .,Bóg był wszy~l kl m we wszy~tkim". Te ogólniki możemy jednak rozwinąć l uzupclnit', wyclą ując odpowiednie wnioski ze zdań Pert archonu dotyczących eschatologii, lub tet. 1. wYpowil'dzi na tema t doskonałości chrześcijańskiej, zawartych w koml•n tannch l homiliach biblijnych Orygenesa. F. •chntoloGia ~tanowi w Pt!ri arcl1onie niejako klamrę spinającą początek i koniec jednego ogniwo w laricuchu światów. Cielesnej bowiem śmierci jednostki nie uwab Orygenes za ostateczny kres jej duch wcgo rozwoju (status termini), lecz tylko za przejście do następnego etapu tego r ozwoju. W życiu pozagrobowym każda poszczególna dusza nadal się oczys zc;:a l uduchawia, dopóki nie wróci do stanu pierwotnej doskonałości. Po)ęde potępienia wiecznego (piekła) jc~.t Grygenesowi zupełni(. obce, uznaje on tylko czyściec. Oczyszczanie zaś duszy dokonuje się wedJug niego zarówno pr..e C\Hpicnic doznawane pod wpływem wyrzutów sumienia, jak przez dokształcanie pod klerunkiem samego Boskiego Logosu, wyj aśniającego struktur~:, s ens l cel '' ~ecł> ~wlata oraz miejsce w nim istot tworzonych. Oświecana pn l'Z Logos dusza dos trzega nnjpierv..· ścis..)y związek między zjawiskami ziemsklmi, które dot)chczas wydawały jej się tyl:Co przypadkowe, wobec czego uświada mia sobie talde doniosłość Boskiego Prawa, zł ość grzechu 1 jego żródJa, łącznie :r. pokusami demonów. Nnst~nie v."'ZZlos: wzrok nad ziemię, poznaje naturę konstelacji gwiezdnych, Ich zagadkowe drogi oraz cudowną mi~zy nimi harmonię; rouóinio .· t p ·~ czcg6lne chóry anielskie i dowiaduje się o ich funkcjach. Wreszcie dochodz.i do szczytu poznania moiliwego dla i ;lot stworzonych, do bezpośred nil'l wizji samego . o~o ,u - najdc konalszego obrazu niepoznawal nego Ojca wszechrzccq - n oczarowano Nim lgnie do Niego coraz sUnlcj l wyłączniej, o niczym więcej nic myśląc, niC7.l'l!O wi~ccj nie widząc, nic czując ani nie pragnąc. Zjednoczyw~zy się znś ze swym Stwórc ą w akcie kontemplacji, :.taje się sama niejako pokrewnym Mu c~ ystym duchem (nous) t osiąga stan pełnego ~zczęścia. J edn.y m 1.e ~posobbv. było według Grygenella jut .. twortcnie materii, mającej me za narzęduc kary, lecz za środek wychowawczy, przywodzący upadłe ducby do upamięlaf?la się. Srodklcm wychowawczym było również wcielenie ste Syna Boźego, umoihv.~aJ,c:e Mu pok~e duszom upadłym - na własnym przJkładrlc - moillwołci 1 sposobu odzyskiwania stanu pierwotnego 11 W i W)'C:b pismach epegetyc:znych przedstawia wprawdzie śmierć k:rzyio~ Cbrntusa iako ofiarę przebłagal~ zadośćuc:zynlenle :r.asu:pcze względnie okup dany natanowl, zmartwychwstanie w okreila Jako zwycięstwo' nad ttemonaml. 11 .
słuiyc
w s~ Zaznaczyć
Mt jednak trzeba, te tego zjednoczenia nie pojmuje Orygenes b)'naJmoleJ
w seru~le panteistycznym; myśl o rozpłynięCiu się stworzenia w Bogu uwat. za
równie absurdalni\, lak pogllłd o emanacji świata z Boga. N Rozumuje on jak typowy platończyk, ląCZI\CY Zwilłzkiem wzajemnej zaletnoścl wiedzę 1 tycie moralne, szczęście zaś wyobratnJI\CY sobie jako zaspokojenie w pełni naturalnego pędu poznawczego, wlałciwego katdej Istocie rozumnej . . Tak przedstawia się według PeTi archonu ostateczny koniec katdego ze światów, me będący jednak nigdy ostatecznym dla samych duchów stworzonych. Choć bOwiem jeden świat skończy się ich powrotem do Boga l odzyskaniem pierwotnej doskonałości, to wkrótce zaczną one znów upadać oddalajqc się mniej lub więcej od Bosldego tródla, grzęznqc w materii i różnicujqc się. Tak wlałnic dokona się przejście od jednego do drugiego świata. Dość i tożsamość nieśmiertelnych duchów nie ulegnie zmianie, z.mieni się tylko ich wzajemny stosunek, zależnie od stopnia upadku katdcgo :~: nich. Duchy, które w jednym świecie spadły tylko do po:r.iomu aniołów, mogą w świecie następnym spaść do rzędu demonów, lub na odwrót. Swej splrytualistyc:r.nej eschatologii, opartej na :talożeniu wy:~:walania się ducha z więzów materii, nie potrafił jednak Orygenes do końca pogodzić z nauką Kościola o zmartwychwstaniu ciał, głoszącą identyczność ciała zmartwychwstałego ze zmarłym. Ten lei punkt jego systemu teologicznego :taczęto najwcześniej krytykować. Tym niemniej właśnie eschatologia Orygenesa wywarła największy wpływ na dal· sze życie społeczności chr:~:eścijańskiej. Ponieważ wychodzll on z założenia, że dłu gość i ostrość czyśćca zależy od stanu duszy człowieka po jego śmierci cielesnej, starał się dopomó<: mu do wzniesienia się już tu na ziemi jak najwyżej w doskonałości. Kreślll więc w swych komentarzach l homiliach biblijnych konkretny obraz postępu duchowego jednostki ludzkiej w ramach jej ziemsitich moillwości, przenosząc po prostu na płaszczyznę życia doczesnego fragmenty przedstawlonego w Peri archonie procesu pośmiertnego oczyszczania l uduchawiania się człowieka. Odnoś ne jego myśli, rozwinięte w znaną teorię o trzech etapach drogi do doskonałolei {oczyszczeniu, oświeceniu i zjednoczeniu z Bogiem) dały z cz.asem natchnienic do powstania monastycyz.mu, który niebawem począł odgrywać doniosłą rolę w dziejach Kościoła. Postęp duchowy zaczyna się według Orygenesa od wykonywania przykazań Chrystusowych i walki z pokusami. Nie daje to jeszcze żadnej zasługi, jest tylko pełnieniem przez stworzenie swego obowiązku wobec Stwórcy. Zasługa możliwa jest dopiero po przejściu do drugiego etapu drogi: praktykowania ascezy, czyli umartwiania ciała at do sUumienia wszelkich jego pożądań i osiągnięcia całkowi tej apatheia wobec spraw świata materialnego. Wtedy następuje etap trzeci l ostatni .,wejście na górę Tabor" (przemienienia Pańskiego) l ,,zdlubiny duchowe" z wcielonym w Chrystusie Boskim Logosem, polegające na wzrastającej tęsknocie za Nim, kończącej się czysto intelektualną Jego kontemplacją. Orygenes określa niejednokrotnie te: drogę do doskonałości krótko Jako ,,naślado wanie Chrystusa", Jego życia, męki, śmierci krzyżowej l wniebOwstąpienia. NaJpełniej oczywiście naśladuje Go męczennik :ta wiarę. Nie kaidemu jednak dane jest zostać męczennikiem w dosłownym znaczeniu; wtedy motna męczeństwo dtlesne zastąpić męczeństwem duchowym, to jest surową ascezą, at do całkowiteJ abnegacji. Przełomowym zaś momentem w życiu ascety Jest coraz wiQks:ze znikł• nie z jego pola widzenia całej ziemsko-ludzkiej strony osoby Chrystusa, a poiOiłll wanie wyłącznie jej strony Bosltiej, kontemplowanie Chrystusa Jako truiCIIII'-ł nego, niewyobrażalnego Syna Bożego. To przesunięcie akcentu z bl.t&clr)'CIIMIJ ,..... c1 Jezusa na transcendentny Logos Boty stanowiło najwlęluzą nowoł6 W O»,... sowej koncepcji chrzełcljańsklej rellaJJno6cl. Tak silnelo uauwaala " allil . . . aa Por. wytej przyp. 15.
wiec:ae6Jtwa Zbawleiela celem lepneco UW7datnlellla Jeco B61twa ale maJduJ•I'07 pnect OQ-ceaetem aawet u Jpaceco AnUocheósJdeco. Miało ono w wiekach na .. ~b ofezmlernle donłolłe autępstwa. zwłuzaa na Wachodz.le, nadaJ'e kultowi Bop..człowfeka cherakter wprawdz.le berdz.leJ duchowy, ale z.erezem berdziej abstrakcyjny.• Jak widać, wyłotony w Pni archonie aystem teologiczny Orygenesa mimo swej oryginalności stanowił w gruncie rzeczy Jeden z wielu ówczesnych systemów chrze6cljańskJej ,.II!ozy". Choć tej gnozy nie przeciwatawiał on, jak Inni gnostycy, wlerr.e 1 uwaiał ją w zasadzie za motllwą do oslqgnlęcla przez katdeso wierzącego, tym niemniej przyz.nawał jej, tak jak wszyscy gnostycy, charakter nadbudowy wzniesionej na bazie wiary nic drogą naturalnej spekulacJI filozoflcz.ncj, lecz mocą nowego nadnaturalnego objawlenia Boskiego, niesprzecznego wprawdzie z tradycją apostolską &łoszooą przez Kołclół, tym niemnieJ jednak wychodzqcego ponad nią l udtlelane.:o alowlcko\\i indywidualnie. OkazJę do utyskania takiego objawienia stanov.i.ła, wedłu& Orygenesa, lektura Biblii. Pruclęlny "'ierny przesuwa się tylko mniej lub więcej po jej powierzchni, ascecie natomiast, majdujqcemu się na takim poziomie życia doskonałego, jaki Duch Sv•ięty utnaje za wystarczający, Bóg objawia przy czytaniu Swlł:tej Księgi właściwy, &łębsty sens pisaneao pod Jego natchnieniem tek5tu.• Tezc: tę rozwija Orygenes w o~tatnlej ctęści Pen archonu, przedstawiaJ~tc i uzasadniaJąc slynoq alegorrczn~t metodę egtegezy Pisma świętego, znamienn~t dla całej teologii aleksandryjskiej. RozróiLia on w świętym tekłcle Jak edyby trzy warstwy. Pierwsza, wierzchnia, dla kaideco czytelnika zrotumiała, to opis faktów historyctnych dotyct~tcych ekonomii Botej w~ędem atv.·orzeń, zwłaszcza względem ludu wybraneco. Druga, głęb su, uchv.:ytna dla wiemych posuniętych już w doskonałości, to wnlosld religijno-moralne, płynące -: opisanych wypadków dz!ejov.oych. Trzecia wreszcie, naJcłębsta, stanowiąca ruejako ·amo J11drv Biblii. dostrzegalne jedynie dla charyzmatyków oświeconych specjalną łaską Ducha Swięte&o, to właściwe objawienie nadprzyrodzone, dające prawdziwił ,.gnozc:'' czyli poznanie ukrytych pod szalą symboli, porównań l przenośni tajemnic dotyczących Istoty, początków, biegu i końca wszechświata. Na posiadaniu tej właAnio gnozy polega dopiero, według Orygenesa, właści wa wiedza teologic:tnn, bc:dąca tawsze ostatecznie nadprzyrodzonym darem Bożym. Nie znaczy to oczywiłcle, jakoby Ory~tenes lekceważył wartość dla teologii również \\iedzy naukowej l &pekulec)i !llozoficznej; jeao praca nad Heksaplą oraz studia w szkole Ammoniusza Sakkasa wyratnie dowodZił, te naukę cenił i uwaia.ł za potrzebni!. Przyptywal jej jednak tylko role: przygotowawczą do lektury świętej K~ięgi, a następnie zadanie ponądkowania, wiązania, harmonizowania ze światopo glądem mozoficznym, oraz wyratania w po)c:ciacb i slowach treści ,.gnozy'', otrzymywanej w objawieniu pod postacią wizji. Ch ~ w teorii piękna i wznl. •sła, ta Orygenesowa koncepcja teologii kryła w sobie w praktyce poważne niebezpieczeństwo, otwierajqc szerokie pole do :zludzełl l subiektywizmu. Doświadczył 1ch na sobie zresztą jui sam Orygenes. Był szczerze przekonany, że wnika tylko głębiej w treść Biblii, gdy tymczasem faktycznie wnoslł w nią pewne po)c:cia, myłll i poglądy ówczesnego platonizmu..,, który ujmował 11 Na Zachodzie pcwnil równowagę pod tym względem wprowadził ruch franclszkal'lski, przypominający społeczności chrześcijaflskiej o Chrystusie jako człowie ku (dro&a knyż.owa, misteria pasyjne, jasełka itp.). Widocznie jednak było to jeucze za mało, skoro ~ w nauyc:h czasach II Sobór Watykański przypomniał nam byimy łrwie) pamh:tali o człowlecnństwie Chrystusowym. ' • Ory&enes wychodz.U z zalotenla, te w treicł przekazywanej przez Kołdół tradycll11apoatolaklej nie ma nic wl~j ponad to co zawiera tre6~ Biblii WJatarC1y wymieni~ choćby: przeJaskrawlanie transcendencji Bosa 1 poJmo·
wnyatkle sprawy z zupełnie przeciwnego nii Biblia punktu widzenia, bo 1aoc:Qt nle jak ona od rzeczywistości empirycmej do metafizyki, lea od metafizyki do rzeczywistości empirycznej. Włuinle zacieranie tej rótnlcy spowodowało niedostateczne uwzględnianie przez Orygenesa historycznej części wierzeń chruieijańakich. W rezultacie cały jego system teoloslczny przedstawiony w Pm archonłe przypominał raczej teogoniczno-kosmogonlczny mit snostyckl, nii zamlerZODil teologiczną syntezę dogmatycznej nauki Kościoła. Wkrótce tet zaczęto wytykać Orygenesowi twierdzenia nie dające się pogodzić z chrześcijańską prawowiernością. Krytykowano jego pogląd o wieczności świata, o preegzystencji dusz ludzkich i ich upadku w tym okresie, o możliwości zbawlenia sl~ wszystkich bez wyjątku duchów upadłych, o całkowitym uduchowieniu ciał zmartwychwsta.łycb, wreszcie o niiszoścl Syna Bożego w stosunku do Boga Ojca, a Ducha Swlętego w stosunku do nich obu. Najgrotniejsze wszakże na dalszą metę było pojmowanie przez Orygenesa samej istoty teologii, utożsamlanie teologa z charyzmatyklem docierającym pod wpływem nadnaturalnego oświecenia przez Ducha Swlętego do najgłębszej warstwy tekstu biblijnego, kryjącej w sobie jedyny autentyczny sens objawionego słowa Bożego. Tak bowiem pojmowany teolog stawał przecież ponad nauczycielskim urzędem Kościoła, reprezentowanym przez episkopat, osraniczając jego rolę jedynie do przechowywania i przekazywania tradycji apostolskiej, bez prawa jej ostatecznej, autorytatywnej interpretacji. Co więcej, jako przemawiaJący w imieniu Ducha świętego, mógł on przypisywać sobie również najwytszą władzę duszpasterską, prawo kierowania całym praktycznym religijno-moralnym życiem wiernych i wychowywania ich w nim. Prowadziło to oczywiście do powtórzenia się sytuacji potępianej już w II wieku przez Didache, a usiłującej się odrodzić w wieku następnym w montanizmie. Stąd też wczdniej lub później muslało dojść do zderzenia, które rzeczywiście nastąpUo być może już w słynnym konflikcie między Orygenesem a biskupem aleksandryjskim Demetriosem, wyratnie zaś wstrząsnęło Kościołem podczas sporów chrystologicznych V i VI wieku, przybierając formę burzliwej opozycji mnichów wschodnich przeciwko niektórym uchwałom synodalnym katolickiego episkopatu. Mimo jednak tych wszystkich niedociągnięć działalność teologiczna Orygenesa posładała epokowe znaczenie. Nie tylko dlatego, że podjął on pierwszą ortodoksyjną w swym założeniu próbę chrześcijańskiej syntezy teologicznej, lecz także dlateso, ie dotychczasowe poglądy chrześcijańskich gnostyków przepllkiJ przez gęsty !iltr tekstu biblijnego i skonfrontowal z kościelnym ujęciem chrześcijaństwa, a przy tej sposobności oczyścił z szeregu twierdzeń wyratnie wypaczających Ewangelię w jej najistotniejszych punktach. Choć tej pioniersicJej pracy nie wykonał całkiem bez zarzutu, to w każdym razie sprowadził chrześcijańską myśl teologicznq z manowców "fałszywej gnozy" na właściwą drogę, któr11 tet poszła w pnyszlołd. Bo rzeczywiście, między poglądami Orygenesa a poSilldaml twórców dotychczasowych systemów gnostycklch istniała zasadnicza różnica. W przeciwlet'lstwie do nich Orygenes głosU, że nasz ziemski świat jest dziełem tego samego Boga co łwfat niebiański, nie zaś tworem jakiegoś demiurga; ie materia została tak samo Jat duch stworzona przez Boga; że walka duszy z ciałem stanowi rezultat nle procesu kosmicznego, lecz moralnego upadku duchów stworzonych; te wuystkie stworzenia rozumne są jednakowo zdolne do zbawienia się - nie ma wb6cl oklt naturalnego podziału na somatyk6w, psychików l pneumatyków; te ludzb aatara wanie Go jako wiecmie promlenluJIIceJ łwłatłołd; ..,-ldac:zaDJe IDilAUwati fllrłiOa średniego kontaktu Boga ze łwlatem, prz7jmowanłe ldałej ullbCIIII ~ dalaniem się ducha stwononelo od Boga, a Jeco ~em w mae.l;, ducba słowem notU (rozum), a nie pMUma (tcbnienle); poJIDOWililie u t III neso Jako calkowiteso zupokoJenia * u pomaWCZIIIO.
if,..U:.
... Cbr)'stusa b7ła necz)'WIJta. a ole pozorna tylko; te dlawieole poili& wprawdzie na zjednoc:zeołu ałę z Boilem ducha stworzon~. lecz ole w sensie rozllł7nlęeta się w BoJU saml.'j Jeco Jatnl. Program nauczania Or71enesa w szkole cezarejsldej, a więc prawdopodobnie 1 w aleksandryjskiej, pnedstawił jego uczeń, p6tnlejszy biskup Neocezarei w Poncie, GRZEGORZ, ZWANY CUDOTWORCĄ (Thaumaturgo•), gdy jako pnedstawlciel
swrch kolegów przemawiał podczas u.roczystego zakończenia pięcioletniego kursu ttudiów. Pnemówicnle to, utrwalone na piśmie, zachowało się do naszych czaSów. Charakterystycwe JC$t, że sławląc w nim Orygenesa jako "największego z teologów", Gnegorz podkrt-ślał nie tyle jego erudycję, genialny umysl czy zdolności dydaktyczne, ile raczej nadzwyczajną świątobliwość i dar mądrości udzielony mu przt'z Ducha Swiętego.
KLEMENS ALEKSANDRYJSKI (zm. ok. 212 r.)
PEDAGOG KSIĘGA
I,
ROZDZIAł:.
l
W człowieku rozróżniamy d1.-eyzje, czyny i afekty. Decyzje kształtuje ,.Logos nawracający" (protrcptikos), przewodzący ludziom w całym życiu religijnym i utrzymujqc:v w równowadze niby kil okrętowy gmach ich wiary. Pod jego wpływem wyrzekamy si«: dobrowolnie starych błędów i z mło dzieńczą werwą poczynamy dążyć do zbawienia, śpiewając z. prorokiem: .,0 jakże dobry jest Bóg dla Izraela, dla ludzi czystego serca" (Ps 73, 1). Czynami kieru '! "Logos nakazujący", afekty zaś leczy ,.Logos uśmierzający". Sciśle mówiąc, jeden tylko w rzeczywistości istnieje Logos i on to zarówno wyzwala czlowieko z nawyków światowych, w których wyrósł, jak też przez wiar.-: w Boga wiedr.ie go ku prawdziwemu zbawieniu. W poprzednim dziele u tego jednego Logosa, niebiańskiego przewodnika, nazwałem - biorąc partem pro toto - Logosem "nawracającym .., albo inaczej "pobud:tającym", ponieważ miałem na względr.ie \\'ylącmie jego funkcję nawracania, czyli pobudz.anla ludzi do ubiegania się o zbawienie ::-śnie lekarz, żądający posłuszeństwa od tych, których poprzednio nawr6<:il, i zarazem starajqcy się uzdrowić ich afekty Okreslam go tym razem jedną wspólną nazwą: wychowawca, pedagog. Jalto taki 1>\;dzic on pelnil funkcję praktyczną, nie teoretyczną, będzie duszę naszą nic pouczał, lecz poprawiał, nie napełniał wiedzą, lecz zaprawiał w cnocie. Bez wątpienia jest Logos równiez nauczycielem, ale jego funkcja nauczycielska, zasadzająca się na wyjaśnianiu i odsłanianiu tajemnic wiary, na raz.ie nns me interesuje. Obecnie chodzi nam tylko o jego działanie praktycz.n~. ja:to wychowawcy, polegające na nakłanianiu nas byśmy czynem realizowali decyzję upor.ządkowama naszego życia moraln~go, podjętą pod wpływem Jego nawracama, oraz na dodawaniu nam do tego siły przez udzie• W I'Totrepfllku (I'Tolrep!llcol).
Kl.lEMDIS ALEKSANDRYJSKI: PF.DAOOC
lanie z jednej strony wyramych przykazań, a z drugiej przez przytaezaD!e konkretnych przykladów ludzi błądzących. Oba powyisze środki wychowawcze są bardzo skuteczne, bowiem przykazania wdratają do posłusze6stwa, przykłady zaś skłaniają do wybierania i naśladowania tego, co dobre, a odrzucania i unikania tego, co złe. Co więcej, przykłady, przez właściwą 110bie specjalną zdolność przekonywania, posiadają równocześnie moc leczenia afektów. Łagodząc nakazy wychowawcy, działają one na duszę niby uśmierzające lekarstwo, pod wpływem którego odzyskuje ona stopniowo swe siły, wraca do zdrowia i tak staje się coraz bardziej zdolna do pełnego poznawania prawdy - do gnozy. Oczywiście zdrowie nie jest jeszcze tym samym co poznanie (gnoza). Poznanie zdobywa się przez naukę, zdrowie przez leczenie. Chorego trzeba najpierw całkiem przywrócić do zdrowia, a dopiero potem moż.na go uczyć. O czym innym też mówi się pouczanemu, a o czym innym choremu: pierwszemu o tym, co dotyczy poznania, drugiemu o tym, co dotyczy zdrowia, Tak jednak jak do uzdrowienia chorego ciała trzeba lekarza, tak znów do uzdrowicniJ chorej duszy trzeba wychowawcy, aby uleczył nasze afekty. Dopiero gdy Jekarz spełni swe zadanie, nauczyciel może wprowadzać oczyszczonq duszę w tajniki gnozy, jako że jest już dostatecznie przygotowana i uzdolniona do przyjmowania objawień Logosu. Oto jak wspaniałą metodę stosuje przyjaciel człowieka, łaskawy Logos, prowadząc nas kolejno, stopień po stopniu, coraz wyżej ku pełni doskonałości: najpierw napomina, następnie wychowuje, a wreszcie naucza.
KSIĘGA
Jak
należy używać
II,
ROZDZIAł.
2
napojów
Gdy Tymoteuszowi, który pijał tylko wodę, radzi Apostoł: "Używaj po trosze wina dla żołądka twego" (l Tm 5, 23), niewątpliwie doskonale stosuje lekarstwo na wzmocnienie chorego i osłabionego ciała. Dodaje jednak zaraz, że tego lekarstwa trzeba używać jedynie "po trosze", pamiętając, iż stosowane w nadmiarze, wymagałoby z kolei nowego leku. Tak więc dla ugasz~ nia pragnienia wystarcza zupełnie woda, napój naturalny i prosty. Ją leż dal Pan do picia starożytnym Hebrajczykom, wydobywając ją ze skały, gdyż uważał, że jako zbłąkani wędrowcy muszą być ludźmi trzeźwymi (...). Pochwalam i podziwiam tych, którzy surowe obrali życie i poprzcstallł na wodzie, lekarstwie wstrzemięźliwych, przed .,.,'inem zaś uciekają jak najdalej, niby przed groźbą pożaru. Przede wszystkim chłopcy i dziewczęta powinni jak najdłużej wstrzymywać się od wina. Nie można przecież w młody organizm wlewać najgon:tszego ze wszystkich płynów; byłoby to dorzucaniem ognia do ognia. Wszak od niego zapalają się wszystkie gwałtowne naon.~ ści, gorące żądze, ogniste obyczaje; młodzież rozgrzana od weWIUłtrz aa.Jt się latwiej podatna na poruszenia zmysłowe, co zaraz odbija a.lę azkDciJhdf już na samym jej ciele, powodując przedwczesne dojrzewanie orgaa6tr plalooo wych. Podniecane winem nabrzmiewają piersi i części watycWw., a w braźni zarysowuje się obraz ewentualnego cudzołóstwa. Od cłała Id ją się rany duszy, wzmagają nieczyste pragnienia, kojoego skądinąd człowieka do czynów niegodziwyeh; o:::-::~~~ na tym, źe burzliwa krew młodzie6cza przerywa wuellde
Jalt ujusiiDJej wfęe tneba sfę starać g~ ogfe6 mlodzłel\czycb popędów, odsuwa~c 1 jed.Dej strony płon~ żagiew bakchuaowego napoju, a z drugiej stosuj4c środki, które by chłodziły rozpalo11.1 duszę, kurczyły nabrzmiewające erlonki, uśmierzały budzącą się pożądliwość. Ale nawet ludzie dojrzali, jeśli mają zwyczaj jadać obiad w ciuu dnia, po11dnni si~ przy tym wstrzymywać całkowicie od picia i zadowalać raczej samym chlebem, aby suchy pokarm wyciągnął z nich, niby gąbka, nadmiar wilgoci. Braku umiarkowania w używaniu płynów zbyt obficie wlewanych w ciało dowodzi ten, kto ustawicznie pluje i nos wyciera czy też biega na 1tronę. Gdy zaś już kogoś gwałtownie dręczy pragnienie, niech je zaspokoi odrobmą wody; odrobiną, bo i jej nawet nic należy pić aż tak wiele, by wypłukała pokarm, lecz tylko tyle, by go rozrzedziła i ułatwiła trawienie, czyli wchłanianie przez organizm przeważnej części pożywienia, a wydalanie jedynie skąpych jego resztek. Nie wspominam już o tym, jak może człowiek ociężały od wina rozmyślać o rzeczach Bożych. Wszak nawet poeta mówi, że "nadmiar wina uniemożli wia myślenie" tt - oczywiście o ile nie pozbawia w ogóle przytomności umysłu. Wino możemy więc pijać dopiero wieczorem, gdy już nie oddajemy się poważniejszej lekturze, wymagającej skupienia myśli. Wtedy też i powietrze bywa zazwyczaj chłodniejsze, toteż nawet dobrze jest uzupełnić niedostatek naturalnej ciepłoty ciała rozgrzewającym trunkiem. Rzecz jasna, że w ża dnym wypadku nie możemy sobie pozwalać na zbyt wielkie ilości wina, na wychylanie całych jego pucharów. Dopiero ludziom starym wolno nieco swobodniej używać trunku, jako że muszą oni swój wyziębły jUt i wiekiem osłabiony organizm podniecać lekarstwem wmnego grona. Nie przynosi im to zresztą zazwyczaj większej szkody, bowiem w tym okresie życia pożądliwości nie bywają już tak silne, by podchmielenie sobie groziło od razu katastrofą. Zarówno rozum, jak wiek same trzymają starców na uwięzi, niby kotwice okręt w porcie i ułatwiają im opieranie się burzom namiętności, wzniecanym przez nadmiar napitku. Toteż nikt rue b1erze im za złe, gdy sobie nawet podczas uczty pozwalają na żarty i dowcipy, oczywiście byle tylko zachowywali przy piciu odpowiednie granice, to jesr utrzymywali niezamroczony umysł. pamięć oraz panowanie nad ruchami ciała (...). W każdym razie powinni raczej wcześniej przerwać picie, by nie narazić się na niebezpieczeństwo upadku. O ile sobie przypominam, niejaki Artoriusz 11 twierdzi w swym dziele O długim życiu, że kto chce dożyć p61nej starośd, powmien pić tylko tyle, ile potrzeba do zwilienia potraw. Tak \dęc wina godzi s1ę uzywać tylko albo jako lekarstwa na poratowanie zdrowia albo jako środka na odświeżeme sił i rozweselenie się. Nie należy wszakie przy tym zapom.nać, że choć zrazu czyni ono pijącego rzeczywiście bardziej beztroskim, życzliwszym dla wspólbiesiadnik6w, łagodniejszym dia służby 1 milszym dla przyjaciół. to jednak skoro się go nadużyje, natychmiast odpłaca ono pijącemu pięknym za nadobne (... ). Dlatego najlepiej jest zawsze dom1eszać do niego jak najwięcej wody celem złagodzenia jego oszałamiające go działan1a. nie zaś po pijacku chłeptać je samo, niby wodę. Oba te napoje stworzy~ Bóg - i .dopiero połączone z sobą stanowią one napój zdrowy. Ze Ul~ zyc1~ składa su: z tego, co konieczne i tego, co pożyteczne, zatem przy m1es7amu lneba wody, jako koniec:mej, stosować przeważną ilość, wina zaś,
• Cylat z zaginionej komedii Menandra • M. Artorlusz A•kleplades - lekar~ przyjaciel Oktawiana ucz.e6 Askleploaa ~; pisał o hydrofobii. Do jego Perl makTobloUa• odwołuJe al~ tu autor Pe-
K.LEMENS ALEKSANDRYJSKI: PF.r>ACOC
Hl
jako tylko pożytecznego, dodawać niewiele. Gdy jego miara zbyt wielka, wówczas człowiekowi język się pll,cze, wargi wiotczeją, oczy błądzą na wszystkie strony, jako że wskutek nadmiaru płynu wzrok pływa niby po sadzawce, dając z konieczności złudzenie, jakoby wszystko wokół wirowało, a dalsze przedmioty były podwójne. "Dalibóg, widzę dwa słońca" 11 - powtarzał pijany Tebańczyk (u Eurypidesa). Bo też faktycznie, rozbiegany pod wpływem gorącego trunku wzrok widzi każdą rzecz wielokrotnie, obojętne zaś czy biegają same oczy, czy też rzecz przez nie spostrzegana, skoro w obu wypadkach kończy się ostatecznie na tym samym, mianowicie na uniemożli wieniu przez ruch dokładnego oglądania przedmiotu. Dodajmy jeszcze do tego, że człowiek kroczy niepewnie, jak gdyby go unosiły jakieś fale, że nie moze ustać w miejscu, dostaje czkawki, poczyna wymiotować (...). C7At5to głosi się zasadę, że podczas wieczornego ucztowania należy jedynie wypoczywać, wszystkie zaś poważne sprawy odkładać do dnia następnego. Uważam to za niesłuszne; moim zdaniem właśnie podczas wieczerzy trzeba rozum najbardziej mieć w porządku, iżby odgrywał rolę pedagoga, powścią gającego nasze picie i nie dopuścił do zamieniania, przez naszą własną lekkomyślność, posiłku wieczornego w jedno wielkie pijaństwo. Zaden normalny człowiek nie uważa za stosowne zamykać oczu, zanim pójdzie spać; tak samo też nie powinien uważać za wskazane pozbywać się rozumu na czas wieczerzy i usypiać go przed ukończeniem wszystkich swych czynności. Zresztą nawet podczas snu rozum nie może przestać pełnić swych funkcji, lecz musi być w pogotowiu. Jeśli bowiem doskonała mądrość, czyli wiedza o rzeczach Boskich i ludzkich, wiedza wszystko obejmująca, ma być naprawdę sztuką życia, to winna ona rzeczywiście sprawować funkcję pasterza trzody ludzkiej, a więc towarzyszyć nam bez przerwy w ciągu całego życia, by nad nim roztaczać opiekę. Zaiste, biedni to ludzie, dla których ucztowanie jest równoznaczne z wyzbyciem się wszelkich hamulców moralnych, a pijaństwo z największym szczęściem. Cóż się jednak dziwić, skoro całe ich życie ogranicza się jedynie do uczt, oszołomienia, kąpieli, trunków, wypoczynku, picia - i na tym koniec. Toteż jednych z nich widz·i my półżywych, zataczających się, noszących wieńce na szyi zamiast na głowie, podobnych do amfor pełnych wina, opluwających się nawzajem trunkiem, niby to w imię przyjaźni, innych znów całkiem bezprzytomnych, brudnych, bladych, a nawet wręcz sinych na twarzy, przechodzących z jednego pijaństwa w drugie, i to już od wczesnego rana. Dobrze jest, moi drodzy, przypatrzyć się z dalszej perspektywy temu komicznemu a zarazem tragicznemu obrazowi, bo jest on dla nas przestrogą, byśmy przypadkiem sami kiedyś nie stali się podobnym widowiskiem dla drugich i nie narazili się na pośmiewisko (...). Toteż Logos-Wychowawca w trosce o nasze zbawienie zakazuje kategorycznie: ,,Nie używajcie wina aż do upicia się" (Prz 23, 33). Dlaczego? ,,Bo powiada - wówczas usta łlwoje ~ą mówić przewrotnie, ty zaś sam znajdziesz się w głębinach morskich niby sternik pochłonil:ty przez fale" (tamie 34) (...). Zaiste, niebezpieczeństwo jest w tym wypadku podobne jak w czaaJe nawałnicy morskiej. Serce pijaka pływa w masie napoju niby po wz~ nym morzu, a okręt jego ciała zanurza się coraz głębiej w od1Jl4ty aromoł7 i hańby w miarę tego, jak zalewają go wciąż nowe fale wina. Tymcz_.. sternik tego okrętu, rozum, oszołomiony trunkiem, bezradnie ~ sit .,a;o wokół, pośrodku morza, to tu, to tam, błąkając się w cwmaofclaeb IIQnl,f, gdyż zgubił drogę do portu. Wreszcie rozbija się wraz z ~- o Ntl poda Wieraz 1118 Ba1cchafttcJc Eu17Pld11L
.. morskie i ginie Nm w nw-taeh rozkoszy. .Jakże więc słusznie upomina naa "Nie upijajcie się winem, gdyż to prowadzi do rozpusty" (Ef 5, 18), Prawda, że Pan podczu godów weselnych przemienił wodę w wino, ale nie znaczy to bynajmniej, iż pozwolił nam się upijać. Omacza tylko, że ożywił rozwodnionego ducha Zakonu, napełniając cały świat pochodzący od Adama winem swej Krwi, napojem prawdy, i gdy nadszedł czas pojednania z Bogiem, podał nam mieszaninę powstałą z połączenia starego Prawa z nową Apostoł:
nauką
(...).
ROZDZIAŁ
7
Oprzystojnym :aclzowani11 się w to war:yst»ie z drugich, gdyż z tego wynikawreszcie walki i zawiści wzajemne; powirdzieliśrny 1..aś już wyżej, ze szczególnie łatwo obrażają się ludzie podpici. Człowieka ocenia si~ nic tylko podług tego, co czyni, lecz także podług tego, co mówi (.. ). Toteż pod:>:iwiam Apostoła, który i w tej sprawie daje nam odpowiednie nupomnicnic, przestrzegając nas, byśmy unikali lekkomyślnych żartów i niestosownych s łów (Ef 5, 4). Przychodzimy na przyjęcie proszone, by wyrazić nas?.q życzliwość wzgll;dem gospodar:z.a, urządzamy zaś sami przyjc;cia, by wyrn7ić naszą życzliwość wobec gości; jedzenie i picie stanowi przy tym tylko dru~orzc,-dny dodatek. Czyż więc sam rozum nie nakazuje, byśmy si~ podczas przyjc;cia odpowiednio zachowywali i właśnie w imię wzajemnej życzliwości unikali okazji do zwady' Tymczasem niejednokrotnie drwinkami swymi sprawiamy, że ebrania mające na celu wzmocnienie przyjaźni, stają się źródłem wzajemnych znviści. Toteż lepiej zupełnie milczeć, niż spr?.e(:zać sh:, zwłaszcza, jeśli do sprzeczki dołącza się jeszcze grzech niewiedzy Zaprawdę, ,,szczęśliwy mąż, który nie zgrzeszył ustami swymi i którego nie dręczy przewinienic jego'' (Syr 14, l>; nie dręczy czy to dlatego, że już odpokutował za to, co po\\iedrlal, czy też że w ogóle nikogo mową nie uraził. Młodzicrky i dziewczęta z zasady nie po·winni brać udziału w przyjęciach pros7.onych, ze względu na niebezpie :zeństwo zgorszenia. Słuchanie rozmów, do których nlc przp\'ykli, czy teź patrzenie na niezbyt przystojne rzeczy, mote im, nic utwierdzonym jeszcze dostatecznie w wierze, łatwo zawrlx:ić w gło wie, zwłaszcza, te chwiejność charakteru właściwa młodzieńczemu wiekowi wielce sprzyja złym pożądliwościom. Niekiedy i sami młodzi bywają dla stars :ych okazją do występku przez niebezpieczny czar swej młodości. Słusznie upomina Mądrość: "!'\ie siadaJ do stołu z cudzą żoną, ani nie ukła d;,J s1e; przy n1cj na ;o{ie (Syr 9, 12), to znaczy nie ucztuj z nią, ani nie spożywaj zbyl C7.\lsto posiłku w jej towarzystwie. I dodaje: .,Nie spotykaj się z n1ą przy winie, by :;erce twe do niej nie przylgnęło i krew twoja nie naraziła się na zgub<:" (tamże, 13). Rzeczywiście swobodny naslrój, jaki stwarza wino, bywa wielce niebezpieczny, zdolny całkowicie oszołomić człowieka. Dlatl'go zaś Mqdrość mówi o niewieście zamężnej, bo pragnie podkreślić że niebezpieczeństwo wzrasta jeszcze tam, gdzie w grę wchodzi możliwoŚć rozerwania związkl~ małżeńskiego. Toteż jeśli już jest konieczne, by kobiety zamęmc uc1.estmczyly w przyjęciu, niechajże przyjdą na nic starannie okryte: z zewnątrz .szalem, wewnątrz skromnością. Każda zaś kobieta niezamęina traci całkowiCle dobrą optnlę, gdy się zjawia na przy~u. w którym ucze.tniezą sami męiczytnl, zwłaszcza jeśli są nieco podpici. ją
Przede wszystkim nie należy najpierw obrazy, następnie
nasmiewać się kłótnic,
KLEMENS ALF.K!IANDRYJSKl: PEDAOOO
Mlod~i lu~zie nie powinni podczas przyjęcia kręcić się na wszystkie
strooy, su: to tu, to tam, lecz oparci na łokciu winni utkwić wzrok w stole i raczej samym tylko słuchem uczestniczyć w biesiadzie. Siedząc zaś niech ~~ ~kładają nogi. na nogę, ani opierają ręki na ramieniu sąsiada, ani podpieraJą brody dłomą; brzydko jest, gdy ktoś nie umie się utrzymać o własnych siłach, a już dla młodzieńca jest to wprost ubliżające. Także ustawiczne zmienianie postawy stanowi oznakę trzpiotowatości. Natomiast dowodii opanowania, jeśli człowie~ pod~zas picia i jedzenia wybiera porcje mniejsze, jeśli de: porusza wolno, nu~ sp1esząc się, ani na początku, ani w przerwach, a także jeśli pierwszy kończy jedzenie i nie okazuje łakomstwa. Powiedziano: "Jedz jak człowiek to, co przed tobą postawiono, a kończ pierwszy na dowód, że jesteś dobrze wychowany: jeśli zaś siedzisz pośr6d wielu, n.ie wyciągaj ręki bardziej niżli oni" {Syr 31, 19 n.). Nie wolno tedy dać się ponosić obżarstwu i przed innymi rzucać się na jedzenie, :mi też długo w nim wybierać, chociażby nawet miało się na coś specjalnie apetyt, gdyż byłoby to oznaką nieumiarkowania. Także podczas samego spożywania nic można się zachłannie opychać potrawami na podobieństwo zwierząt, ani jeść zbyt wiele mięsa, ponieważ człowiek jest z natury istotą nie mięsożerną, lecz %WraCaJąc
rośli noże rną.
Ludzie dobrze wychowani wstają od stołu przed innymi i dyskretnie opuNapisano bowiem: "Gdy czas już powstać, nie bądi ostatni ze wszystkich i spiesz się wracać do domu twego" (Syr 32, 15). Niegdyś dwunastu apostołów rzekło do zgromadzenia uczniów: "Nie godzi się, byśmy opuśc'ili słowo Boże, a oddawali się posługiwaniu przy stole" (Dz 6, 2). Jeśli posługiwanie przy stole uważali oni za niewskazane, to chyba tym bardziej obżarstwo (... ). Ale i pijaństwa należy unikać niby trucizny, bowiem zarÓ\vno jedno, jak i drugie naraża człowieka na śmierć. Trzeba też wystrzegać si~: zbyt głośnego śmiechu i zbyt łatwego płaczu; pijani niejednokrotnie po gwał townym wybuchu histerycznego śmiechu, nagle, pod wpływem trunku, poczynają bez żadnego powodu rzewnie płakać. Ale bo też tak jedno, jak drugie, tak zbytnia czułość jak nadmierna radość sprzeciwiają się rozumowi. Starsi powinni odnosić się do młodych jak do swych synów i mogą od czasu do czasu z nimi pożartować, rzucając pod ich adresem jakąś dowcipną uwagę, zwłaszcza taką, która by ich pouczała o odpowiednim zachowaniu się. Mogą na przykład, zwracając się do kogoś, kto siedzi nieśmiały i milczą cy, powiedzieć: "że też ty, synu, nie dajesz nikomu dojść do słowa". Tuki żart utwierdzi jeszcze młodzieńca w skromności, uwydatniając w delikatny sposób, przez wypominanie mu rzekomej wady, posiadaną przezeń zaletę. Jest to jedna z doskonałych form nauczania. Coś podobnego stosuje się nieraz, gdy człowieka znanego ze wstrzemiętliwości i nie pijącego nic prócz Wtr dy, nazywa się żartobliwic nałogowym pijakiem. Jeśli jednak w towarzystwie znajduje się już więcej tego rod1.aju żartownisiów, należy samemu raczej milczeć, by niepotrzebfUl gadaniną nie przelewać pełnego już kielicha. Przesada bowiem w żartowaniu jest zawsze niebezpieczna: "Usta głuplego bliskie upadku" (Prz 10, 14); "Nie przyjmuj opowieści kłamliwej, nie zada• waj się z bezbożnym, iżbyś nie musiał być świadkiem fałszywym" (Wj 23, 1). Słowa te dotyczą nie tylko oszczerstwa czy obmowy, ale nawet jut 181DJCb złośliwych uwag. _ Uwai.am, że ludzie dobrze wychowani, jeśli wypada im m6wi6, jOwJW miarkować swój głos zaletnie od tego, do kogo mówi,. MilczeJde jllt _.,.. niewiast, a zawsze pożyteczną zaletą młodzieńców; ludzJDm lłUIQID uiDmiast przystoi raczej rozmowność. ,,Mów starcze podczaa uaą, ale nie i tylko o tym, co wiesz; ty zaś młodzieńcze (..•) mów, jeiU jlll lal!łll.ll:.:.
szczają biesiadę.
-
a le dopiero wtecf7, p, dę dwukrotnie zapytaJ~. oru tylko luótko i zwiętie" (S)'r 32, f. 10). JH!i za.ł dwócb ludzi rozmawia z aob4, niechże kałdy z nich zaehowuje odpowi~ aiJę głOIJ\1. Krzyczenie przy rozmowie jest najwięlt ''-' głupoł4, ale nierozumne jest również, gdy ktoś mówi za cieho, tak, że nawet najbliżsi sąsiedzi nie mog~ zrozumieć, o co mu chodzi, i przestają go wreazcie słuchać. UnJkać też należy w rozmowie wszelkiej gwałtownej szermierki słownej, byle za wszelką cenę adnJeść nad przeciwnikiem zwycięstwo: wszak naszym ideałem jest spokój ducha. Dlatego przeciez mówimy: .,Pokój z tobą" . .,Nie mów ani słowa, zanim nie wysłuchałeś drugiego" (Syr ll, B), ale znów zbyt slaby, zall1mujący się glos dowodzi zniewieściałości mówiącego. Człowiek stateczny i roztropny zachowuje umiarkowaną silę głosu, unika pokrzykiwania i rozwlekłego gadulstwa, nic mówi zbyt szybko ani też nie zalewa słu chaczy potokiem slów (...). .,Straszny jest w zepsuciu swym człowiek gaduła" (Syr 9, 25), bo i rzeczywiście przypomina on stare buty, w których wszystko już ~ię zdarło z wyjątkiem samego języka, zachowanego na utrapienie drugich. Toteż nader życiową radę daje Mądrość: ,.Nie bądź gadatliwy, gdy znajdziesz się w gronie starców" (Syr 7, 15). Aby zaś z gruntu wyplenić gadulstwo podkreśla, że należy zachować umiar poczynając już od przemawiania do samego Boga: "Nie powtarzaj - powiada - po dwakroć ani jednego słowa w czasie modlitwy" (tamże). Mlaskanie, gwizdanie czy też prztykanie palcami celem przywołania służby absolutnie nie przystoi ludziom rozumnym. Unikać też trzeba częstego plucia, głośnego chrząkania i ustawicznego wycierania nosa podczas picia. Należy przecież mieć wzgląd na współbiesiadników, którzy doznają obrzydzenia na widok tak ordynarnego zachowania się człowieka nieopanowanego. Gdy każdy spośród wielu biesiadników równocześnie je, charka i smarka, ma się wraże nic, jak gdyby się przebywało wśród wołów i osłów, które w jednym pomieszczeniu mają żlób i gnojowisko. Jeśli zaś już ktoś musi kichnąć, lub też jeśli się komuś
odbija, niechże tego przynajmniej nie czyni na cały glos,
drażniąc uszy sąsiadów i dając dowód braku wychowania. Odbijanie należy powstrzymać tak, by następowało równocześnie z wydychaniem powietrza, no i 2achować przy tym oczywiście jakiś przyzwoity wyraz twarzy, a nie wydymać ją na podobieństwo tragicznej maski. Głośnego zaś Idehania unika 1ię najłatwiej, pow,trzymując lekko oddech; w ten bowiem sposób zapobiega
'iC: nagłemu wybuchowi wic:kszej masy powietrza i reguluje jego wydychanie tak, ie drudzy nie zauważaJą nawet odrobiny śluzu, jaki wydychane powietrze pociąga za sobą. Xatomiast jl'st to już szczyt grubiaństwa i nieokrzesania, ~li ktcś zamiast zmniejszać naturalne odgłosy, jeszcze je umyślnie powię ks~. Ci znów, którzy mają zwyczaj dłubać w zębach raniąc sobie nieraz dz1ąsła aż do krwi, nie tylko sami sobie tym ból zadają, ale i w sąsiadach budzą obrzydzenie. ~ie mówię już o łechtaniu drugich po uszach lub o sztucznym wywoływaniu kichania. bo to są wręcz świńskie igraszki, stanowiące zazwyczaj wstęp do poczynań bezwstydnych. Rozu.m\e się samo przez się, że należy także unikać spojrzeń nieskromnych ora1. meskromny_ch rozmów. Spojrzenie podczas ro7.mawiania ma być spokojne, obr~ty. zaś 1 ~ruszanie szyi oraz rąk poważne i opanowane. W ogóle chrze.CI)arun powimen we ....·szystkim odznaczać się spokojem powagą l umiarem '
..
KLEMENS A.t.EKSANDRYJSKI: PEDAOOO KSlĘGA
m, ROZDZlAL 3
Przeciwko strojnisiom
i
ł
i
. Pretens~onalno~ rozpows~chn~a się już tak dalece, ze nie tylko niewiasty Jej u~e~a)~, ale .nawet męzczyź~u na nią chorują. Powiadam "chorują", bo prze~•?z. rue mozna. chyba. uw~za~ z~ ludzi zdrowych tych mizdrzących się strOJniSIÓW, zgnuśmałych 1 zmewleśClałych, co to sobie włosy strzygą niby niewolnicy lub prostytutki, wykwintnie się ubierają, żują balsamiczną żywicę, namaszczają pachnidłamL Wszak już z samej ich twarzy można wyczytać że ci wrogowie owłosienia, salni włosów pozbawieni, wstydzący się męskiej ozdoby, a ufryzowani nie gorzej od niewiast, to cudzołożnicy, niewieściuchy, całkowicie oddani milostkom zarówno z kobietami, jak z chłopcami (...). Dla ich to wygody miasta nasze przepełnione są specjalistami, którzy owych niewieściuchów smarują smolą i golą, i włosy im farbują. Niemal co krok spotyka się fryzjernie, przynoszące niez.le dochody wykonawcom tego nieskromnego zawodu ( ...). Właśnie do jednego z ich klientów Diogenes 11, wystawiony na sprzedaż jako niewolnik, zwrócił się ze słowalni: ,.Pójdź, chłopaczku, i kup sobie mężczyznę" - określając najlepiej tym dwuznacznym a złośliwym powiedzeniem ich zdeprawowany charakter. Bo czyż istotnie nie jest to dowodem pewnego rodzaju zdegenerowania, gdy mężczyźni się golą aż do gładkiej skóry? Albo gdy sobie włosy farbują, czy też po~iwiałe smarują rozmaitylni maściami, by wyglądać na blondynów? Zaiste, są to wszystko zabiegi ludzi zniewieściałych, zwłaszcza, że i czeszą się oni zupełnie podobnie jak niewiasty. Wydaje im się, że jak wąż potrafi zmieniać skórę, tak oni potrafią przefarbowywaniem i odmładzaniem zlnieniać swą starczą głowę. Nie uświadalniają sobie, że choć sfałszują własne owłosie nie i tak nie zdołają uniknąć zmarszczek, a tym mniej oszukać czas i uniknąć śmierci. Czemuż to ma się człowiek wstydzić starosci? Wszak im bardziej zbliża się do końca życia, tym jest czcigodniejszy, bo wiekiem przewyższa go chyba tylko sam Bóg, ów odwieczny Starzec, starszy od calego świata (...). Czytamy w Piśmie świl:tym: ,.Koroną starości bogactwo doświadczenia" (Syr 25, 6); tego właśnie doświadczenia oznaką bywa siwizna. A oni tymczasem ów siwy włos, główny tytuł do należnego im szacunku, bezczeszczą. Czy zaś możliwe, by człowiek, który sfałszował swą głowę, zachował niesfałszowaną duszę? Mówi Apostoł: "Lecz wy nie tak nauczyliście się od Chrystusa. Wyście Go słyszeli i w Nim zostaliście nauczeni według prawdy, która jest w Jezusie, abyście wraz z dawniejszym życiem zwlekli z siebie starego człowieka" ale nie tego osiwiałego, lecz "niszczonego przez żądze zwodnicze" i ,.odnowili się" - ale nie za pomocą farb i kosmetyków, lecz "duchem umysłu waszego, przyoblekając się w nowego człowieka stworzonego na obraz Boży w sprawiedliwości i świętości prawdziwej" (El 4, 20 n.). Jakże inaczej oazwać jak nie przerabianiem się na kobietę, gdy mężczyzna każe sobie trefić włosy i dla upiększenia podstrzygać je oraz układać przed lustrem w kunsztowną fryzurę, co więcej, nie tylko policzltl golić, ale eale w ogóle owłosienie z ciała usuwać? Wszak gdyby takiego ktoś nagim nie widział, łatwo mógłby go wziąć za niewiastę. Prawda, nle od~aiłl •• OD jeszcze nosić damskiej biżuterii, ale - niezdolny wyzbyć się zamiłOwd Jde. wieścich - przynajmniej pas, lub brzegi swej szaty, zdobi lłot11ni bl_......,, oraz wokół kostek u nóg l na szyi zawiesza sobie z.łote kulld (-). • Diogenes z Synopy (41s-s2S) anegdot.
filozof CJDfc:tf, o tt6I7ID
ł::lllłifiP ~
-
PIERWSZA AKADEMIA TEOLOGII KATOLICKIEJ'
Wszelkie tego rodzaju przewrotne zabiegi są wręcz nieprzyzwoite i bezboż ne. Bóg zechciał, by niewiasta miała cerę gładką i szczyciła się tylko włosami głowy jako naturalną ozdobą, niby koń grzywą; ale tak samo było wolą Bosk.ą, by mężczyznę, niby lwa, zdobiła broda, oraz by na znak swej męskości mial piersi owłosione. Jest to oznaka jego siły i prawa do panowania. W podobnym celu rów.nież koguty, walczące w obronie kur, obdarzył Bóg grzebieniami niby hełmami. Jak zaś ceni On włosy, świadczy najlepiej okoliczność, że sprawił, iż pojawiają się one na ciele mężczyzny dopiero w miarę dojrzewania jego rozumu, oraz że radość swą z całkowitej dojrzałości umysło wej człowieka wyraził nie inaczej, jak koronując powagę jego wyglądu czcigodną siwizną (...). Żal mi tych młodych niewolników wystawianych na sprzedaż, którym handlarze każą się bezwstydnie upiększać; ale bezwstyd owych nieszczęś liwców nie jest przynajmniej dobrowolny, lecz wymuszony przez chciwych niecnego zarobku właścicieli. Nie mogę jednak nie pogardzać ludźmi, którzy sami zdecydowali się na to, do czego przymuszenie powinni by uwauć za równe śmierci - gdyby byli prawdziwymi mężczyznami. Niestety, w naszych czasach rozwiązłość życia posunęła się już tak daleko, że się lekceważy wszelką nieprawość, wszelki zaś bezwstyd tak szeroko się rozpowszechnił po miastach, że stal się niemal prawnie usa.nkcjo.nowany. W burdelach wyczekują n iewiasty sprzedające swe cialtl na występne rozkosze, a chłopaczki, specjalnie przyuczone do zapierania się swej płci, udają dziewczęta. Zbytek wszystko poprzekręcal na opak; zhańbił człowieka. W pogoni za użyciem ludzi~ chwytają, co tylko możliwe, ważą się na wszystko, burzą nawet porządek natury; mężczyźni pozwalają siebie nadużywać w roli niewiast, a niewiasty wbrew naturze występują jako mężczyźni , uprawiając nierząd z niewiastami. Nie pomija się ani jednej formy grzechów nieczystych. Głosi się całkowitą swobodę stosunków miłosnych, uważając je za nieodłącznych towarzyszów zbytku.
Zaiste, widok godny politowania (...). I na to wszystko pozwalają prawa, które się nazywa .,mądrymi". Bez naruszania ich moźna do woli grzeszyć, gdyż najwstrętniejszą rozpustę poczytują one za rzecz obojętną. Ludzie popełniający występki przeciwko naturze uważają się za niewinnnych, jeśli tylko nie popełnili cudzołóstwa; nie baczą na to, że za ich zwyrodniałymi uczynkami idzie krok w krok mścicielka-sprawiedli wość, że nieubłaganym zrządzeniem losu za m arny grosz rozkoszy zmysłowej śmierć sobie kupują (... ). Podziwiam dawnych prawodawców r zymskich, którzy nienawid7ili i pogardzali wszelką zniewieściałością obyczajów i uważa li za nakaz sprawiedliwości karać strąceniem ze skały każdego, kttl wbrew natur?.e obcowal cieleśnie z kobietą (...).
ROZDZIAL9
W,iakim celu należy zażywać kąpieli
Co się tyczy kąpieli, cztery motywy skłaniają zazwyczaj ludzi do kąpania albo 1.abieganie o czystość, albo chęć rozgrzania organizmu, albo względy zdrowotne, albo wreszcie pragnienie związanej z kąpielą rozkoszy. Kąpanie się dla rozkoszy należy z góry wykluczyć, nieczysta to bowiem rozkosz, potępienia godna. Natomiast jeśli chodzi o pozostałe motywy, to niewiasty winny używać kąpieli zarówno ze względu na czystoś~. jak na zdrowie, męż czyini za~ wyłącznie ze względu na zdrowie. Kąpiel tylko dla rozgrzania się
się:
-
KLEMENS ALEKSANDRYJSKI: KOBII'!RCJJ:
rzeczą ciało. Zbyt
nieu7.asndniofUI, gdyż l w Inny sposób można rozgrzać zziębnl~ cz<:sta kąpiel osłabia człowieka i pozbawia go naturalnej rześkoicl , niekiedy nawet prowadzi do wyczerpania i opadnięcia z sil. Podobnie bowiem jak chłoną wilgoć drzewa, tak i my: pijemy nie tylko ustami, lecz również wszystkimi porami naszego ciała, te zaś otwierają się pod wpływem kąpieli. Dowodzi tego okoliczność, że nickiedy ludzie spragnieni już po samym z.:~nu rzeniu się w wodzie pr1.estają odczuwać pragnienie. Choć więc nie można z.:~ przeczyć kąpieli jej walorów, nie wolno jednak dopusu:zać do tego, by czyniła nas ona ospałymi i ślamazarnymi. Starzy nazywali lainie .,warsztatami do walkowania ludzi", ponieważ zbyt często kąpane ciało wiotczeje i przedwcześ nie starzeje się, jako że gorąco zmiqkcza je podobnie jak ogień żelazo. Stąd to zwykliśmy dla równowagi z~nurzać się także w zimnej wodzie. Nie zawsze też kąpiel bywli wskazana. Nie należy się kąpać, gdy się ma pusty lub zbyt pełny żołądek; trzeba również brać pod uwagę własny wiek oraz porę roku, bowiem nie wszyscy i nie zawsze jednaki odnoszą z kąpieli pożytek jak twierdzą znawcy w tej dziedzinie. I tutaj tak jak ws~ędzie godzi się zachować odpowiedni umiar. Nie można pozostawać w kąpieli az tak długo, by dopiero ktoś drugi musia ł nas, osłabionych, wyprowadzać z niej za rękę. Nie można kąpać sir. kilka razy na dzień, podobnie ja't kilka razy na dzień wybiega się na rynek. Bardzo zaś już niestosowne jest żądać od większej ilości domowników, by !UIS przy kąpieli polewab; zarozurniałoAcl i lekceważenia bliźnich dowodzi ten, kto się nimi wysługuje jedynie dla własnej przyjemności, nic bacząc, iż każdy ma jednakie prawo do kąpania jest
się.
Najczęściej należy kąpać swą duszę w oczyszczającym Logosie. również swe ciało, jeśli jest zbrukane. Wyjątkowo jednak stosować kąpiel celem orzeźwienia się. "Biada wam doktorowie
czasu
hipokryci -
mówi Pnn -
.z wierzchu tnki grób
Od czasu do tylko możnn i faryzcusu:, gdyż podobni jesteście do g:-obów pobielanych;
wygląda pięknie,
ale weW114trz jest
pełen kości
i wszela-
klej zgnilizny" (Mt 23, 27). A kiedy indziej mówi znów do nich: ,,Biada wam, bowiem obmywacie kubki i misy z wierzchu, a wewnątrz pozostawiacle pełno brudu; oczyść najpierw wnqtrzc kubka, a dopiero później dbaj o jego czystość zcwn~:trzną" (Mt 23, 25). Najlepszą jest ta kąpiel, która duszę oczyszcza z brudu - kąpiel duchowa. O niej to mówi prorok: .,Oczyści Pan brud z synów i córek izraelskich i wymiecie krew z pośrodka ich" (Iz 4, 4): wymiecie mianowicle krew nicgod:·iwości oraz mordów dokonywanych nn prorokach. W dalszym ciqgu zaś Logos okrc~ln sposób oczyszczenia, zapowiadając, że dokona się ono "duchem sqdu i duchem spalenia" (tamże). Bo do oczyszczenia brudnego ciala wystarcza troch<: wody, jak to bywa po wsiach, gdzie nic ma łaźni.
KOBIERCE KSIJ;GA l,
ROZDZIAŁ
2
Na obronę niniejszego dzieła, w lllóre \vplotlem, gdzie było kODJecllle, równlc:i: poglądy myślicieli greckich, tyle tylko odpowieJll ludziom lub~ siq w szuknniu dziury w całym.• Po pierwsze: gdybyśmy nawał a lOaiOfil :i::l.dncgo innego nic mieli J>o!ytku poza tym, że możemy wykua6 ~ .....,_ teczność, to już snmo to wystarczyloby do uznania ją za ~ fb . . . gic: nikomu nic wolno potęplać Greków, jeśli ich &M . , . _
pog*
.. wiadania, a nie zbadał ich osobiście gruntownie i szczegółowo. Zwalczanie czegoś tylko wtedy budzi zaufarue, gdy się opiera na dokładnej bezpośredniej majomości tego, co się zwalcza. Dogłębna znajomość odrzucanych poglJidów stanowi zawsze najlepszą rękojmię słuszności ich odrzucenia. Po trzecie: istnieje wiele czynności, które choć nie są konieczne do osiągnięcia celu. zwiększają jednak efekt czynności celowych: nauczyciel, podający elementarne wiadomości z użyciem obszernego aparatu naukowej erudycji, budzi podziw w słuchaczach, n tym samym zwi~ksza ich zaufanie ku sobie i w rezultacie latwieJ ich skłania do przyjc:cia prawdy. Tego rodzaju metodę psychologiczną. przybliżającą nawet gorzką prawd~ ludziom żądnym wiedzy, możemy stosować zupełnie bezpiecznie. Przekonają się oni, że filozofia wcale nic rujnuje życia jak to twierdzą niektórzy, dopatrujący się w niej jedynie źródła błędów i występków - lecz przeciwnie, jest odzwierciedleniem prawdy i darem udzielonym Grekom przez samego Boga. Przekonają się również, ze filozofując, nie musimy bynajmniej zrywać z wiarą, niby z .jakimś zwodniczym mamidłem, lecz ows!ern, możemy przf'z to raczej umocnić jcszc1.e naszą wiarę, ćwicząc się w uzasadnianiu jej pra\'.'dziwości. Powiem wic:cej: prawda najlepiej występuje na jaw przez zestawienie i porównanic t wierdzeń przeciwnych; dopiero w ten sposób zdobyw~ my rzeczywistą wiedzę (gnoz<;). Wówczas bowiem filozofujemy nic po to tylko, by filozofować, lec<~ po to, by zdobyć owoc gnozy w postaci dogłębnego rozumienia ukrytych myśli, a tym samym utwierdzić siQ w przeświadczeniu, że posiedliśmy prawdę.
Niniejsze Kobierct• dlatego właśnie są tak naszpikowane erudycją, ze ziarna oweJ gnozy misternie ukryć w gąszczu wielorakiej i różnorod nej tematyki naukowej. ~Iyśliwy musi najpierw starannie wypatrywać zwierzyn<;. śledzić ją, tropić, poszczuwać psami, zanim ją upoluje; tak samo je•t z prawdą: trzeba jej naJpierw długo i cierpliwie szukać oraz mozolnie wyłuskiwać, zanim się ją odnajdzie i ujrzy w całej jej okazałości. Czemu zaś taką, a nie inną formc: nadałem niniejszemu dziełu? Odpowiem krótko: ponieważ jest rzeczą wielce niebezpieczną odsłaniać wprost tajniki prawdziwej filozofii ludziom, którzy mimo całkowitego braku kompetencji zwykli w sposób nicpoważny lub nowel wręcz obraźliwy wszystkiemu z góry zaprzeczać , nie bacząc, że w ten sposób i siebie oszukują i ogłupiają drugich. pral'ną
ROZOZIAŁ9
Nicktórzy chrześcijanie uważają siQ za tak genialnych, iż zabraniają wszelkiego zajmowania się filozofią, dialektyką, lub nawet naukami przyrodniczymi, żądając poprzestawania jedynie na czystej wierze. Jest to coś podobnego, juk gdyby ktoś z zupełnie nie pielęgnowanej winorośli chciał mieć od razu piękne grona. A przecież właśnie winoroślą nazwał Pan przenośnie siebie samego, nauczając nas w ten sposób, że jeśli chcemy 1bierać z Niego owoce, musimy 01> w sobie starannie piclc:gnować: obcinać dzikie pędy, spulchniać gle))(:, podwiązywać itp., używając do tego noża, łopaty, wiązadeł i innych nanędzi.
Jak jednak w rolnictwie lub w medycynie ten tylko jest dobrze wyszkDlony, kto zdobył .w!adomo~ci z rozmaitych dziedzin wiedzy i im więcej ich zdobył, tym lepteJ wykonuje .swój zawód, tak również w naszym wypadku: dobrze W)'Szkolony jest - według mnie - tylko człowiek, który ze wszyst-
-
KLEMENS At.I:KSANDRY.TSKl: K081t:RC'I!
kich dziedzin wiedzy, zarów110 z geometrii jak muzyki, zarówno z gramatyki jak z. samej filozofii czerpie wiadomości mogące mu w jakikolwiek sposób posluzyć do poznania prawdy, on bowiem jedynie jest zdolny swą wiarę uchronić przed rozmaitymi zasadzkami. Gardzimy zapaśnikiem niedostatecznie wytrenowanym do walki; cenimy natomiast doświadcwnego sternika, który objechał wiele obcych miast, lub doświadczonego lekarza, który posiada długoletnią, wszechstronną praktykę. Toteż i od rzetelnego poszukiwacza prawdy powinniśmy wymagać, by ka~dą najdrobniejszą okazję wykorzystywał do zdobycia wiadomości o porządnym życiu, czerpiąc przykłady zarówno od Greków, jak od barbarzyńców. Taki bowiem dopiero wszechstronnic doświadczony gnostyk potrafi - niby kamień lidyjski używany do wypróbowywania złota odrół.nić sofistykę od filowfii, zabawę od gimnastyki, gotowanie od przyrządzania leków, pustą retorykę od dialektyki, a co najważniejsze: thrześcijaństwo heretyckie od prn wdzi wego. Czy można się obejść bez filozofowania o rzeczach duchowych, jeśli się marzy o uczestniczeniu kiedyś w mocy Boskiej? Albo czy nic powinno się umieć rozróżniać i wyjaśniać znaczenia słów używanych w Piśmie świętym obu Testamentów w sensic wieloznacznym lub wyrażajqcych co innego w jednym, a co innego w drugim miejscu? Wszak właśnie odwołaniem się do takiej dwuznaczności słów Pisma przechytrzył Pan i pokonał diabla podczas kuszenia na pustyni (nawiasem mówiąc, nie wiem, jak mógłby tego dokonać, gdyby to rzeczywiście ów diabeł był wynalazcą filozo[jj i dialektyki - jak twierdzą niektórzy). Bez wątpienia, prorocy i apostołowie nie byli wykształce ni w naukach filozoficznych; nie wynika z tego jednak, że również inni ludzie potrafią od razu łatwo zrozumieć tajemniczy sens wypowiedzi ducha prorockiego czy apostolskiego, skoro przecież z natury nikt nie ma do tego zdolności. Jeśli prorocy i inni uczniowie Ducha znali ów sens dokładnie, to dintego, że wiarą swą chwytali bezpośrednio to, co im podsuwał sam Duch; dla innych wszakże jest to niemożliwe bez nauki. Powiedziano: "Przykazania zapisz podwójnie: w woli i w rozumie, abyś umia ł według prawdy odpowiadać tym, którzy cię pytać bc;dq" (Prz 22, 20 n.). Czymże jest jednak umiejętność odpowiadania i oczywiście pytania, jak nic dialektyką? A czyż mowa i czyny nie wiążą się ściśle z sobą? Wszak mowa jest również pewnego rodzaju czynnością, postępowanie natomiast wyniltiem mowy i myśli, jako że przeciez czyn nieprzemyślany jest czynem nierozumnym. Każdy jednak czy.n rozumny dokonuje się zgodnie z wolą Bożą. Czytamy: "Bez Niego nic się nie stało" (J l, 3); ,,Niego", to znaczy Logosu Bożego. A wi~c nawet sam Pan uczynił wszystko za pośrednictwem swego Logosu. Działać potrafią również zwierzęta, ale działają one bezmyślnie, przymuszane strachem. Czyżby zatem i nasi tak zwani ultraortodoksl pełnili dobre uczynki, nie wiedząc właściwie sami, co czynią?
KSIĘGA
IV, ROZDZIAL 22
Zdolność rozumienia i dogłębnego przenikania myśli - oto, oo ~ prawdziwego gnostyka. Nie wystarcza mu samo unikanie zła, 'IIPIDk to 4Dpiero wstęp do doskonałości; nle wystarcza również pełnienie dobra • ałra chu wszak wyraźnie napisano: ,,Któż zdoła ujść i ~ lf4 pi'IICI ~ Tw~im?" (Ps 139, 7); nle wystarcza nawet pełnienie dobra w llollldll; C tłl canej nagrody, bowiem napisano: .,Pan nagrod4, eby odpiMil....._
-
uczyall:ów jego" (lz 40, 10; 62, ll). Gnostyk pełni dobro z miłości, ze względu na sarnę jego wewnętrznę wartość. Rzek! Bóg do Pana: ..Proś mię, a uczynię narody dziedzicami Twymi" (Ps 2, 8). Znaczy to, że powinniśmy się do Niego zwracać z prośbą najbardziej królewską: z prośbą jedynie o zbawienie, o to, byśmy się stali dziedzicami Pana i posiedli Go samego. Jeśli zatem gnostyk dąży do zdobycia wiedzy o rze:zach Bożych, to nie czyni tego bynajmniej z myślą o jakiejkolwiek winMej korzyści, na przykład by coś osiągną! lub czegoś uniknął, lecz jedynym celem jego zabiegów jest gnoza jako t:>ka. Odważę się nawet powiedzieć, że gnostyk stara się o gno:ę nic dlatego, by być zbawionym, lecz wyłącznie dlatego, by posiadać s~mą wiedzę o Bogu. Gdy bowiem C?łowiek ćwiczy swą myśl wracając niq ustawicznie do tf'go snmcgo przedmiotu, myślenie jego o owym przedmiocie zmienia się z cnsem w stan trwały. należący już niejako do jego istoty: przekształea się w nicp~zerw.::ny ogląd p:-zedmiotu, w jego wieczną kontemplacji:, podobną do żywej substancji. Dlatego gdyby ktoś, powiedzmy, dał gnostykowi do wyboru poznanie (gnozę) Boga lub wieczne zbawienie - oczywiście w :ałoźcniu. iż są to rzeczy różne, choć w rzeczywistości stanowią one nierozc!ziclną całość to gnostyk nic z~ :anawiałby się nawet przez mom(!lt, lecz od razu \\'ybralby ponanic ( Tlozę) Boga, świadom, ""'" stan w którym czlowiek wznosi się po:1::d ~·:iarę p!·zez milość aż do gno7y, posiada już sam przez si~ najwyższą wartość (...).
KSif,GA \1, ROZDZLAL 9 Istotną cechą
gnostyka jest to.
że
podlega on jedynie tym
namiętnościom.
są konieczne do utrzym:::nia życia, a więc glodowi, pragnieniu itp Oczywiście u ZbawiC:ela nawet takich namiętności nie możemy podejrzewać, gdyz Jego ciało samo w sobie nie wymagało do utrzymania przy życiu i::td-
kt6rc
nych posług. Jeśli jadał, CZ""q to b. n~jmniej nie dlatego, iżby pożywienie> potrzebne było Jc>go ciału, podtrzymywanemu świ<:tą mocą, lecz dlalego tylko, by Jego otoczenie nic tmażalo Go za czyst:j zjawę, jak to później rzeczywiście nicktćrzy fałszywie mnien.nli. Był On też całkowicie wolny od wszelkich w ogó.c a!ekt.bw; nie doznawał ani rozkoszy, ani bólu. Apostolow:e natomiast potrafili drl~ki naukom Pana dojśl: wla~nym wysiłkiem do tego, że wn:cz ;'o cnostycku panowali nad gniewem, stracht·m czy po.i:r,daniem. Co więce j, nic dopuszczali nawet do tych odruchów namiE:tności, które na ogól uważa się ;:a dobre, a wi~;-c czy to odwagi, czy zapału. czy radośc czy przyjemności. Byli oni- przynajmnieJ w okresie ~o 7ma:-twychwstan u Pan::t -stale niewzr·•szcni pod wzgl<:dem emocjonalnrm, zaws:o:e jeonacy, zawsze tak samo opanowani Choć bowiem tego rodzaju poruszenia, o ile pozostają pod kierownictwem rozumu, o~eni:tmy jako coś dobrego, to jcdnlk u człowieka doskonałego są one mimo W6Z)'t.tko niedopu~zczalne. Nie ma on potrzeby wykazania się swą od"'·agą, gdyl: właściwie nigdy nic znajduje się w niebezpieczeństwie, jako ze z jednej strony nic z t~go, co go w życiu może spotkać nie uważa za groźne dla siebie. a z drugiej .'trony. nic nie potrafi go odwi,eść od milości Bog:~; nie ma powodu do gn!cwu, bo i cóż mogłoby go zgniewać sk(}ro zawsze miłując Boga i będqc Mu cnłkowiclc poddany, wprost nie pot;afi żywić nienz.wiści ku zadnemu s~wor~cniu _Bożemu, jakiekol·w!ck by ono było; nie ma ~wodu do ~palu, gdyz ~lada JUŻ wsz.~·stłto, co moźe go upodobnić do dobra 1 pl~kna; me ma WTCSZCie powodu do zwyczajnej ludzkiej miłości, bowiem
KLEIIENS AL!!KSANDRYJSKI; KOBIERCE
jego miłośl: kieruje si~ poprzez stworzenia zawsze ostatecznie ku urnemu Ich Stwórcy. ~o~c~ ni_c pozą~a on ani nic ~ragnie. a~i nie potrzebuje niczego, przynajmm~J )eśh chodz1 o duszę,_ gdy-~ _przez ITU!ość jest już zjednoczony ze swym Um1!ow~nyrn, z którym z_w1~zał s1ę _raz na zawsze przez zdecydowane oświad czcme su: po Jego strome _1 do ktorego zblii:a się coraz bardziej przez swą nscctycznq ~sta~~· szcz~śhw): z powodu boga-::twa dóbr, pod wzgl~dern kt6rych s~ara su: us:lni~ u~odobml: do swego ~Hstrza w wolności od naml!;tnoścl. Bow1em Logos Bezy )est rozumem, a stąd obrazowe odbicie rozumu widzimy tylko \~" c~łowicku, jako .i.e ~obry czlowiek. jest w duszy swej podobny Bogu lak, Jak 1 na odwrót, Bog J~St podobny człowiekowi. Wszak rozum stanowi istot~ k~żdcgo z na~ i on t~ż wyciska na nas swoiste piętno. Dlatego kto grzeszy przcc1wko człow:ckowl, popełnia zarazem zbrodnię b~zbożności. Nicdorzc;:zne jest twicrdtcnic, iż gnostyk. c1.łowiek doskonały, nie powinien tłumić w sobie gniewu i odwagi, gdyż bez ich pomocy nie potrafi stawi{: czoła przeciwnościom i nicbczpicczcń~twom; tak samo n!e powinien tlumll: radości, gdyż wówczas zmartwienia mogą go tak przytłoczyć, że gotowe są doprowadzić go nawet do s"mob6jstwa; je~li zaś zabije w sobie wszelkie poiądnnla, to nie będzie zdolny również pragnąć dobra i pięknn, bo przecież do nici~ moina dążyć tylko wtedy, gdy sit.; ich pożąda. Kto tak sądzi, nic zdaje sobie sprawy, na czym polega Boski char.1kter miłości. Ta milość to już nic pożądanie trawiące miłującego, lec: serdeczne zbliżenie, jednoczące pno~ :yka z Bogiem przez wiarę, nie związane ani z czasem, ani z przestrzenią. Docieraj~c zaś aktem milv~i już teraz tam, gdzie się kiedyś znajdzie, i niejako uprzedzając przez gnozę to, czego się spodziewa w przyszłości, gnostyk nic jest po prostu zdolny niczego pożądać. gdyż już aktualnie posiada - w ramr.ch możliwości - wszystko, co może stano\\ić przedmiot jego pożądnnin Nie dziw tedy. że miłując po gnostycku, zachowuje on stale niezmienną postawc;. że nawet nie zabiega gorliwie o upodobnienie si~ do pi~knn, bowiem przez miłość uczestniczy już w s:~mym pięknie. Nic potrzebuje też być odważnym ani pożądać czegokolwiek, bo przez milo!ć wszedł już w obcowanie z wolnym od wszelkiej namiętności Bogiem, wpisany do grona .Jego przyjaciół. Tak wi~c musimy gnostyka, człowieka doskonałego, pojmować jako wolnego od wszel'.ich wzruszeń psychicmych. Gnoza lr;czy się z ascczq, asceza wytwarza stan równowagi wewnętrznej, równowaga zaś wywołuje całkowi!)' zanik wszelkich namiętności - zanik, a nie tylko zmniejszenie si~: kto bowiem niczego nie pożąda, jest całkowicie beznamiętny. Gnostyk nic doświadcza nawet zachwalanych powszechnie dobrych pop~ dów, inaczej mówiąc zbliżonych do namiętności szlachetnych uczuć. Nic doświadcza radości, zbliżonej do rozkoszy, ani smutku, zbli~oncgo do cierpienia, ani bojaźni zbliżonej do strachu, ani odwagi zbliżonej do gniewu, mimo, że na ogól nie widzi się w nich nic złego, owszem, ceni się je. Bo przeclet niemożliwe, by ten, kto udoskonalil si~ przez m:Iość oraz zazywa już wiecznej i pełnej radości oglądania (Boga), potrafii się jeszcze cleszyć małymi, prą• ziemnymi neczami. Jakiż rozumny powód wracania do dóbr tego 6wfała mógłby mieć ten, kto przebił s!~ już do .,niedostępnej światłości", oo prawda jeszcze nic w czasie i przestrzeni, ale w każdym razie w akcie swej .....,.. kiej miłości, czyniącej go jui: uczestnikiem owej światłości l jedDDclltO'łJ z nią z J>OWrotcm. jako że Nagradzający na pewno wykona to, 00 mocą swej gnostyckiej decyzji wybrał już uprzednio pnez llliiD& w~druje on już do Fana, mimo że jego widzialna powłoka na ziemi? Wprawdzie nic odebrał sobie życia, bo mu ..,....
*
-
przynajmD.Iej uczynił to, co mu wolno, mianowicie duszę swą wyzwolił od tak. że ch~ nadal żyje w ciele, nie jest już od niego uzależniony, pozwala mu używać tego, co jest bezwzględnie konieczne, iżby nie ponosil odpowiedzialności za jego śmierć (...).
nami~tności co .najwyżej
KSIĘGA
VU,
ROZDZIAŁ
10
Gnoza to po prostu uzupełnienie doskonalości człowieka jako człowieka przez wiedzę o rzeczach Bożych, rzutującą na całe jego nastawienie, postępo wanic i mysienie tak, że pozostają one w zgodnej harmonii zarówno z tym co ludzkte, jak z tym co boskie Gnoza dopełnia wiarę: przez gnozę człowiek wierzący staje się człowiekiem doskonałym. Bez wątpienia, wiara stanowi cenne dobro w duszy człowieka kto wierzy, ten niezależnie od wszelkich poszukiwań uznaje istnienie Boga i wielbi Go jako realną rzeczywistość. Toteż od wiary należy zacu}ć. Wzrastając w niej jednak, trzeba potem starać się za łaską Bożą w:r.nieść jeszcze wyżej - do gnozy. Gnoza różni się od mądrości wyuczoneJ. Wprawdzie gnoza jest zawsze również m:tdrością, nic mądt·ość nie zawsze jest od razu gnozą. Do nabycia mqdrości wystarczą słowa nauczyciela, gnoza natomj,ast opiera się na fundamencie wiary w Boga; kto w Boga wątpi, ten nie może osiągnąć gnozy. Zarówno zaś fundamentem, jak budowlą na nim wzniesioną jest Chrystus: od Niego się zaczyna i na Nim kończy. 2adnego z tych krańców, to jest ani \\' ry. stanowiącej poczqtck, ani miłości, stanowiącej zakończenie, nie mo na sir, wyuczyć. Gnoza wszakże bywa niby depozyt przekazywana za łaską Bożą coraz dalej tym, którzy się okazali godni nauki, i wznieca w nich plomień miłości, niby światło zapalone od światła. Powiedziano: "Kto ma, temu będzie dodane" (Łk 19, 26); znaczy lo, że wierze będzie dodana gnoza, gnozie miłość, a milości dziedzict \'O niebieskie. To zaś dopiero wtedy, gdy ktoś wilfą, gno ·•1 ' milością zjednoczy się całkowicie z Fanem, wraz z Nim wznil'sic sit: tam, gdzie przebywa Bóg, Stróż naszej wiary i miłości, n zarazem najgl~bsze Zródło gnozy. przekazywanej odpowiednio uzdolnionym wybrańcom - trzeba bowiem specjalnego przygotowania i ćwiczenia, by móc ze zrozumieniem słu chać słów Bożych, trzeba odpowiednio żyć i postępować w sprawiedliwości, bardziej, niż tego wymaga samo Prawo. W!'Xiąc w ten sposób do ostatecznego zakończenia - do kresu bez kresu gnoza umożliwi3 nam już teraz poznanie owego życia, jakie z woli Boga czeka nas kiPdyś w przyszłości, gdy zostaniemy uwolnient od kar i cierpień, które za grzechy obecme znosić musimy dla zba\\·iennej poprawy. Pokazuje nam ona, jakich to honorów i zaszczytów dostąpią doskonali, gdy wraz z oczyszczeniem ,,kończy się dla nich wszelka służba Boża, nawet najbardziej święta i pośród świętych pełniona, a pozostanie im tylko sama wymarzona kontemplacja Boga w bcr.pośrcdnim pobliżu Pana (...). Przyspiesza też gnoza oczyszczenie człowieka i jego c:1lkowitą przemianę na lepsze, przez co wprowadza go już łatwo w pokrewny jego duszy boski stan świętości i mocą jakiegoś ~obie tylko właśclw<'go światła wiedzie go poprzez coraz wyższe stopnie mistyczne aż do punktu szczytowego. mianov.·icie do stanu całkowitego uspoko· jcnia wewnc;trznego, zaprawiając go w ten sposób do oglądania Boga twarz.ą w twarz. z pełną świadomością i całkowitym zrozumieniem. Na tym bowiem. wlaśni_e polega doskonałość duszy gnostyka, że przeszedłszy przez wszystkte stadta oczyszczenia i służby Bożej, jednoczy się ona całkowicie z Panem, bezpośrednio Mu już podległa.
KLEMENS ALEKSANDRYJSKI: KOBIERCE
-
~lar~ za~~ to jak gdyby zarodek gnozy, zawleraj,cy tylko w1adomo6d na~komecz.m.eJsze - ~oza z~ś to nadbudowa ponad wiarą, przy pomocy na-
PańskleJ, uzasadmona w1edza o tym, w co się wierzy, dająca niewzruszoną pewność, całkowitą oczywistość i dogłębne zrozumlenie rzeczy.
uki
Według mnie, pierwsza zbawienna przemiana w człowieku dokonuje się wtedy, gdy od pogaństwa przechodzi on do wiary; druga, gdy od wiary przech.odzi do gn~zy; gnoza zaś z kolei przekształca się w miłość, zadzierzgającą mt~dzy poznaJącym a poznawanym ścisłą więź przyjaźni. Kto do tego doszedl. ten - zdaje się - już tu na ziemi zaczął być "podobny aniołom". W każdvm razie osiągnął on najwyższą doskonałość, jaq można osiągnąć w tym życlu cielesnym, i zdąża teraz tylko prostą drogą ku przemianie wyższego rzędu, spiesząc poprzez "święty tydzień" do domu Ojca, do właściwego mieszkania Boga, by tam stać się raz na zawsze niejako pełną i niezmienną światlościa. Oto pierwszy sposób działania mocy Pańskiej, będący zarazem zapowiedzią nagrody przyrzeczonej pobożnym. Wiele można by na to przytoczyć dowodów, ograniczę się wszakże tylko do jednego, mianowicie do zwięzłych słów proroka Dawida, który mówi: ,,Któż wstąpi na górę Pana, albo stanie na świętym miejscu Jego? Człowiek rąk niewinnych i czystego serca, który nic skłania ku marnościom duszy swojej, ani przysięga zdradliwie. Ten weźmie błogosławieństwo od Pana i miłosierdzie od Boga zbawiciela swego. Ten ci jest ród szukających Go, szukających oblicza Boga Jakubowego'' (Ps 2-1, 3 n.). Moim zdaniem, w slowach powyższych prorok kreśli po prostu sylwetk~ gnostyka (...). Wszak ów "ród szukających Boga" to nikt inny, jak zespół ludzi wybranych dążących do osiągnięcia gnozy. Dlatego również Apostoł powiada: ,,Jakąż wam korzyść przyniosę, jeśli nie będę mówił podług objawienia, albo gnozy, albo proroctwa, albo nauki?" (l Kor H, 6). Wprawdzie i niegnostycy czynią nieraz coś, co samo w sobie jest dobre, ale nic czy.nią tego pod wpływem świadomej, rozumnej decyzji. Tak na przykład gdy chod>:i o męstwo: bywają ludzie z natury swej odważni, którzy w bezmyślnym podnieceniu porywają się na najtrudniejsze rzeczy i dokonują ich podobnie jak ludzie męż.ni, a nawet z takim samym heroizmem, nie wyłącza jqc znoszenia tortur. Jednakże chociażby nawet "ciało swe wydali na zatracenie", działanie ich różni się zasadniczo od działania gnostyka, zarówno pod względem przyczyny jak celu, ponieważ "nie mają miłości" (l Kor 13, 3), którą rodzi tylko gnoza. Dlatego teź każdy czyn wykonany przez człowieka działającego rozumnie posiada zawsze wartość moralną, taki sam natomiast czyn wykonany przez człowieka działającego bezmyślnie nie przedstawia żad nej wartości moralnej, chociażby nawet na zewnątrz mial wszelkie cechy męstwa, bowiem nie został podjęty z motywów rozumnych, ani nie zmierza do celu wychodzącego na pożytek cnocie. To, co powiedzieliśmy o męstwie, dotyczy również wszystkich innych cnót, przede wszystkim oczywiście ~noty rcligi~ności. Powt~rzaz:t: w~zystkich cn6t: by się komuś nie wydawało, ze gnostyk Jest gnostyktern Jedynie, gdy chodzi 0 stosunek do Boga. Tak jak cala jego religia opiera się na wiedzy o Bogu, tak samo na tejże wiedzy opiera si~ również całe jego postępowanie we wszystkich innych dziedzinach życia. Nad tym właśnie życiem gnostyka mamy aię teraz zastanowić, odkładając do sposobniejszej chwili rozpatryw&Die i uzasadniarue jego nauk.
-
ORYGENES (zm. 253/54 r.)
O PJERWSZVCH ZASADACH PRZEDMOWA
l. Kto głęboko wierzy, że Chrystus jest jedynym źródłem łaski i prawdy, n nawet wrc:cz Prawdą, jak to osobiście oświadczył (J 14, 6), ten znikądinąd tylko r. Jego nauki czerpie wiedzę o życiu dobrym i szczęśliwym. Ale nauka Chrystusa nie ogranicza się bynajmniej do tego, co głosił On jako człowiek podczas swego pobytu na ziemi, lecz obejmuje także to, czego nauczał już przedtem, gdy jako Boski Logos przemawiał przez Mojżesza i proroków (...) oraz potem, gdy po swym wniebowstąpieniu mówił do nas za pośrednictwem swych apo: tolów - jak wyra7.nie zaznacza Paweł, pytając: ,.Czy chcecie doświadczyć mówiącego we mnie Chrystusa"" (2 Kor 13, 3). 2. Niestety, wielu chrześcija n róini się w poglądach na pewne punkty nauki ChrystusoweJ i to w kwestiach nic tylko drobnych, mało ważnych, lecz nawet zasadniczych takich, jnk nauka o Bogu, o Panu Jezusie Chrystusie, o Duchu $wu.-tym, lub też o stworzonych \1ocach i Potęgnch niebiańskich. Dlatego liWażam. Ż<' pr1cd wszystkimi dock' 1niami trzcbn najpierw dokladnie ustalii\ jakie wytyczne dnje nnm w t~·m wzglc:dzie nasza reguła wiary. Jak bowiem niegdyś wiele poglqdów myślicieli greckich i barbarzyńskich, zapewniaJących nas o posiadaniu prawdy, odn.uciliśmy j:~ko fałsz, ponieważ nie zgadzały się z naukq Chrystusa, którego uznaliśmy za Syna Bożego i jedynego nnuczydela prawdy, tak samo teraz. gdy wielu chr1eśc ijan zapewnia nas. że choć różnią si«: w poglqdach od swych poprzedników, głoszą je
-1. Praw ly wyrażnie Jll'?.cka7.ane nam tradycją nposiolską są nastqpujące: Po pien•. ~~ ·c jc...t tylko jeden Bóg, który z nico~ci wszystko stworzył i urzqdził; że l()n Bóg był od pierwszego aktu stwórczego D()gi
ORYOENES: O PIEBWSZVC'B ZASADACH
Z~kon. i księ~i proroc_kie, lecz także Ewangelia i apostołowie - krótko mOWląc, ze On ~est Bog1em zarówno Starego, jak Nowego Testamentu . . Po w~óre, ze ten sa~ Jezus Chr~stus, który zjawił się na ziemi, narodził SIC: z. OJca przed wszelkim stworzcmem; że to On, pomocnik Ojca przy stwar~amu wszechrzeczy, On, przez którego "wszystko się stało" (J 1, 3), w astatme~ .cza~ach ... wy~ul się z ~iebi~ samego" (Flp 2, 7), stał si~ człowiekiem, wetclił Slę, m1mo 1z był Bog~em, 1 zarazem nic przestal być Bogiem mimo iż stał sic: czlowie~iem.; że ~ialo, które przybrał, nic różniło się od nns;cgo ciała, z tym ~ylko wyJ~t~1em, z~ zrodzon~ zostało z Dziewicy i Ducha Swięlcgo; że wreszc1e prawdZI\Vle, a me pozorme tylko, zrodził się i cierpiał ornz rzcczvwiście umarł, tak jak umierają wszyscy lud:ie, pótniej zaś prawdziwie zma-rtwychwstał i, po krótkim obcowaniu z uczniami, wstąpił do nieba. Po tl"'lecie, że z Ojcem i Synem łączy się ściśle pod względem godności i dostojeństwa Duch Swięty. Czy jednak jest On s tworzeniem czy istotą niestworzoną, może nawet identyczną z Synem Bożym, to już nic zostało nam wyraźnie przekazane tradycją apostolską; musimy tego w mlnrę sił sami dochodzić, opierając się na danych Pisma świętego i wła snym rotumownniu. Jedno tylko głosi jasno nauka Kościoła, mianowicie, źc ów Duch Swięt;,· zsyłał natchnienie wszystkim ludziom świętym, zarówno prorokom jnk apostołom, że więc nie inny Duch działał przed, a inny po przyjściu Chrystusa. 5. Dalej przekazano nam, że dusza jako substancja samoistna, żyjąca wła snym życiem, otrzymuje po zejściu z tego świata odpłatQ stosownie do swych zasług, a więc albo wieczne życie i szczęście, jeśli pełniła uczynki dobre, albo wieczny ogień i męczarnie, jeśli pełniŁa ucz:r'llki zle; że jednak .nadejdzie kiedyś chwila zmartwychwstania i wówczas również ciało ,.wsiewane obcenic jako zniszczalne, powstanie niezniszczalne, wsiewane jako haniebne, powstanie chwalebne" (l Kor 15, 42). Wyrażnie też naucza Kościół, że każda dusza rozumna posiada wolną wolę; musi ona wprawdzie toczyć walkę z diabłem, jego aniol:lmi l innymi wrogimi mocami, ponieważ starają się ją uwiklać w grzechy, jeśli jednak żyje my zgodnie z rozumem, zdolni jesteśmy oprzeć się tym pokusom. Nic podlegamy więc żadnej konieczności, która by nas wbrew naszej woli zmuszała do dobrego lub złego. Mogą wprawdzie pewne moce kusić nas do grzechu, inne zaś dopomagać nam do zbawienia, skoro jednak ostateczny wybór zależy od nas samych, nikt z nas nie jest z góry przeznaczony, by być dobrym lub złym, jak mniemają ci, którzy w ruchach i położeniu gwiazd dopatrują się sprężyny wszelkiego ludzkiego działania, zarówno spontanicznego jak dowolnego. Czy zaś dusza bywa przekazywana wraz z nasieniem rodziców, zawarta w nim przyczynowo lub nawet substancjalnie, czy też ma inny jakiś począ tek, a jeśli inny, to kiedy i jak zaistniała, czy wreszcie zostaje wprowadzana w ciało z zewnątrz, czy nie - tego wszystkiego nie określa jasno nauka Kościoła.
6. Jeśll chodzi o diabła i jego aniołów oraz wrogie moce, to tradycja kościelna stwierdza wprawdzie ich istnienie, nie wyjaśnia jednak dokJadniej ani ich natury, ani ich pochodzenia. Przeważnie wszakże utrzymuje 11ft opinia że ów diabeł był zrazu aniołem, lecz później zbuntował aię, pociuaJ4P
za ~obą wielu innych aniołów, których też odtąd nazywa się ,,JeJO &DłołaDal".. 7. Naucza również Kościół, że nasz świat został stworzony, Ie zac".J w czasie, oraz że po pewnym okresie utnienia ulegD:ie sa.moraułDJe i rozpadowi. Co jednak było przed zadtnieniem śWJata 1 co ...... stanie on istnieć, tego już ogół ludzi nie wie dokładDie, łdJi ,...-41!111._111!11 nic o tym wyraźnie nie mówi.
•••*
-
8. Prukazaoo nam wrMECie w tradycji kośaielnej, te księgi Pisma świętego i te zawiera ooo nie tylko sens uchwytny dla wszyatk.lcn, lecz ponadto jeszcze Inny sens, ukryty dla przeważnej części ludzi. Choć cały Kościół zgadza się jednomyślnie w tym, że Prawo Boże należy ro%\lmieć w sensie duchowym, to jednak tego duchowego sen$U Prawa nie znają wszyscy członkowie Kościoła, lecz tylko ci. którym Duch Swięty udzielił specjalnej łaski mądrości i wiedzy (...). JO. Na koniec i to również znajdujemy w nauce Kościoła, że istnieją pewne anioły i moce dobre, które służą Bogu w dziele zbawienia ludzi. Nie znajdujemy ws7.akże jasnego określenia, kiedy zostały one ~tworzooo ani też jakie 54 i w jaki sposób J.
KSIĘGA
l , ROZDZIAL l
O Bogu l Wit"Dl, :re niektórzy ludzie będą mnie przekonywać nawet argumentami z Pisma świętego, że Bóg jest istotą cielesną, bo przecież czytamy u Mojże :zo: "Bóg nasz ogniem trawiącym jest" (Pwt 4, 24), a w Ewangelii Janowej: "Bóg jest duchem" (4, 2-1) - ogień zaś tak samo jak duch, czyli oddech są czymś materialnym. Ciekaw jestem jednak, co powiedzą, gdy im przypomnę, że Jan w swym Liście wyraża się również: "Bóg jest światłością i ciemności \\ Nim nic masz'' (l J l, 5)? Bez wątpienia , Bóg jest światłem, ale takim, które oświeca każdy umysł, by mógł poznać prawdę. Powiada psalm 36, 10: "W światłości Twej ujrzymy światłość"; cóż to jest owa ,.Boża światłość", w k1órcj człowiek widzi światłość, jak nie działanie mocy Bożej "oświecają ce) człowieka", czyli pozwalającej mu dostrzec we wszystkim to, co prawdziwe, a nawet poznać samą Najwyższ.ą Prawdę - Boga? Zdanie: "W światłości Twej U)rZ)"ITIY światłość" wyraża \\rięc po prostu tyle, co: "w Twoim Logosie i Twej Mąd rości, czyli w Synu Twoim, ujrzymy Ciebie samego, to jest Ojca". Czyz wobec tego z faktu. iż Bóg nazwany jest "światłem" trzeba od razu wnosić, że jest to światło podobne do światła słonecznego? Bynajmniej; wszak chyba nikt nic przypu5zcza, jakoby pod wpływem materialnego światła można było uzyskać wiedz~;
i
poznać prawdę.
2 Jeśli zllS nasi przeciwnicy zgadzają się na to, co o naturze światła mówi nam prosty rozum, i przyznają, że Boga jako światłości nie można pojmować na sposób światla materialnego, to niechże w takim razie zastosują to również do •.ogni_a trawiąeego". Bo i. cóż by Bóg jako ogień mógł trawić? Przecie:t chyb::: me p_rz.edrmoty matcnalne jak drzewo, trawę czy słomę? A gdyby te rzeczy trawtl, to _cóz b?' w tym było nadzwyczajnego i specjalnie godnego pochwały? OczyW1ic:le, ze Bóg niby ogień trawi i niszczy, ale złe myśli, pnewrotne uceynld, grzeszne pragnienia. Trawi je zaś w tym senaie, że przeol-
ORYOENES: O PIERWSZVCH ZASADACli
kajqc umysły wierzących i wraz z Synem swoim zamieszkując w duszach p~zysposobi<>;n?'ch na przyjęcie Jego Logosu i Mądrości, niszczy w nich wszel~~c wystc:p~l 1 ~rzeszne pożądania, przez co owe dusze stają się Jego czystą 1 godną św1ątymą. Jeśli zaś _cho:;zi o tych,. którzy cielesności Boga dowodzą ze słów: ,.Bóg jcs_t tchniemerr: , to ~dpow1ell'_l. po prostu: właśnie ilekroć Pismo święte pragme coś przec1wstaw1ć matem, ma zwyczaj określać to słowem tchnienie" " ożywia"' czyl.l ..d ueh". T a k na przykład w zdaniu: "Litera zabija, duch zaś (2 Kor 3, 6) .~łowo .,Jit~ra" oznacza rzeczywistość uchwytni\ dla zmysłów, zaś słowo .,duch rzeczyw1stość ponadzmysłową, zwaną przez nas także ,duchową". W tym też sensie twierdzi Apostoł: "Po dziś dzień przy czytaniu Mojżesza zasłona leży na sercu ich, jeśli się jednak ktoś z nich nawróci do Pana. zasłona zdjęta będzie, bowiem Pan jest duchem, gdzie zaś duch Panski. tam i woln~" (2 Kor 3, 15 n.). Znaczy to, że dopóki ktoś nie zacznie szukać w Piśmie świętym sensu duchowego, serce jego będzie przysłonięte literalnym sensem świętego tekstu, nie pozwalającym mu dostrzec właściwego słowa Bożego ( ... ). Dopiero gdy zwróci się do Pana, a Logos Baży i Duch Boży otworzy przed nim duchowy sens Pisma, wtedy zasłona spadnie z oblicza jego i dostrzeże on w świętym tekście całą wspaniałość Pańską. 3. Także z faktu, iż wielu świętych uczestniczy w Duchu Świętym, nie można wnosić, jakoby ów Duch był istotą cielesną, z której każdy święty otrzymuje jedną tylko cząstkę materia lną. Nic podobnego; Duch święty to moc uświęcająca, w której każdy, kto sobie na laskę uświęcenia zasłużył, uczestniczy w całości. Weźmy przykład z życia codziennego, choć oczywiście, jak każdy przykład, będzie on tylko w przybliżeniu oddawal to, o co nam chodzi. Otóż wielu ludzi uczestniczy między innymi w wiedzy medycznej, a przecież nikt z nas nie pojmuje tej wiedzy jako czegoś materialnego, czego poszczególne cząstki dostają się poszczególnym uczestnikom. Raczej rozumiemy to uczestnictwo jako przyswojenie sobie umysłem, przez gorliwe studium, cało kształtu wiedzy medycznej. Rzecz jasna, iż Ducha Świętego nie można bez zastrzeżeń porównywać z medycyną; można jednak na przykładzie medycyny dowieść przynajmniej tyle, że to, w czym wielu ludzi uczestniczy, nie musi być koniecznie ciałem. Różnica zaś między Duchem Swiętym a wiedzą medyczną polega przede wszystkim na tym, że Duch Święty, choć niematerialny, jest jednak istotą samoistną, czego o medycynie powiedzieć nic można. (...) 5. Wykazawszy w miarę sil brak wszelkich podstaw do przypisywania Bogu ciała, uważam za konieczne podkreślić także i to, że właściwie Bóg jest dla nas całkowicie niepojęty i że nic z tego, cokolwiek moglibyśmy sobie o Nim pomyśleć lub wyobrazić, nie dorównuje pod względem doskonalości nawet w małej części temu, czym On rzeczywiście jest. Jeśli ktoś ma wzrok tak słaby, iż nie potrafi dostrzec więcej niż tylko żarzącą się iskierkę lub co najwyżej mały płomyczek, temu oczywiście niepodobna wytłumaczyć jasności i siły światła słonecznego inaczej, jak tylko powiadając, że przewyższa ono w sposób nieporównany i niewypowiedziany wszelkie znane nam 'wiatło. Otóż podobnie przedstawia się sprawa, gdy chodzi o nasz umysł. Wprawdzie sam przez się przewyższa on naturę cielemą; ponieważ jednak pozosUje w wic:zach ciała i uczestniczy w materii, jest tak dalece osłabioD7 i Jlll1łę piony, że gdy stara się wzlecieć w górę ku rzeczywistości bezciełemeJ, bT Jlł poznać, nie jest zdolny dostrzec więcej po~ m~łą tylko jej łskłerq. Włńd całej zaś bezcielesnej rzeczywistości stanoWiące~ ~rzedmłot IIUIIID J1G1D11D1a umysłowego, najdoskonalszą chyba l najbard.ZleJ transce.adalllot jllt J161. Toteż nie można się dziwić, że Jego natury me potrafi pomH do .... _. wet najczystszy i najbystrzejszy umysł ludzki (...).
O
ROZDZIAL2
Clrrystusi~
J. W Chrystusie trzeba przede wszystkim odróżnić Boską naturę jednorodtonego Synn Ojca Nicbieskiego od natury ludzkit•j, przybranej przez Niego w crasach ostatecznych zgodnie z ekonomią zbawi<'nia. Rozważmy najpierw, co znaczy .,jednorodzony Syn Boży". Określa sic; Go również wielu innymi nazwami: Salomon nazywa Go ,,Mądrością Bożq" i wkłada w jej usta słowa: ,,Pan stworzył mię jako początek dróg !:\\'Oich din dzieł swoich, zanim cokolwiek uczynił, przed wiekami, zrodził mit;" (Prz. 8, 28), apostoł Paweł zaś z.wic Go .,Pierworodnym z całego stworzenia" (Kol l, 5), nie uważa Go jednak za kogoś różnego od .,Mądrości'', gdyż w innym miejscu mówi o Chrystusie jako o "Mocy i Mądrości llotej" (l Kor l, 2-1). 2. P: zez "Mądrość" nie nnleiy oczywiście ro:umieć w naszym wypadku czegoś niesubstancjalnego, n wi<,'C tylko pewneJ właściwości umysłu przysłu ~ującej tym, którzy są do tego odpowiednio uzdolnicni i czyniącej ich ll'lądry mi, lecz istotę mądrą . .TL•dnorodzony Syn Boży jest substancjalnie samoistną Mądro~ci:1 Bożą. Skot·o zuś jest On !'Orną substn ncjnlną Mądrością, to chyba nikt nie przypuszc;-n, 7c tu .amoistnn substancja ma w sobie cokolwiek cieksncgo, \.\ ,wk w ,zystko, co cielesne, ma jakiś kształt, barwę, wymiary, a przecież żad~>n c lowiek zdrowo mvślący nie doszukuje się tych cech w mą drości jako tnkiL•j, Nikt też chyba nie sądzi, o ile tylko bierze poważnie poję cie Boga, iż Bóg bodaj przez moment istniał nic zrodziwszy swej Mądrości. Takie mniemanic zakładaloby bowtcm, żl; albo nie był On zrazu zdolny jej zrodzić, albo by! wprawdzie zdolny, lecz na razie nic chciał; oba te założenia są zarówno bczbotne jnk absurdalne. gdyż w Bogu am żadnego postępu od niczdolności do zdolnoSci, ani żadnego wahania się c<.y zwlekania być nie moz•·. Tak samo wi~c, jak \\;erzymy, że Bóg zawsze był Ojcem swego Jednorodlonego Syn'l, który wprawdzie z Xiego pochodzi i bierze l?we istnienie, 'Ile bez w:;zdkicgo początku zarowno czasowego, jak myślowego, tak też musim}· wierzyć, że i i\Iądrość swą zrodził Bóg z siebie bez wszelkiego początku, jaki dalby i~ określić czy nawet tylko pomyśleć. Jeśli zaś owa Mądrość mówi prz(: u ·ta Salomonowe, że ..została stworzona jako początek dróg Botych" to rozumie to jedyn!c w tym sensie. że w jej samoistnej substancji tkwiła nie tylko cala moc twórcza, lecz także prototypy wszystkich stworzeń. tak tych, które od początku zostały powołane do bytu, jak tych, które dopiero w przyszłości mialy się wyłonić. przewid<.iane i postanowione z góry prze<. Boga: innymi słowy, że caly świat stworzony, ze \vszystkimi swymi gatunkami i !or:naml, zawierał się w Xiej już niejako zapoczątkowany w zarodku. 3. \\' P_odob.ny :.posób, jak w~ja~n~li~my rolę Mądrości Bożej jako "początku dróg BoLych . oraz sens wyrazcma, ze została Ona "stworzona" (...), trzeba rozumieć takż_e jej funk~j«: jako Logosu Bożego. Otóż jest Ona Logosem Boga przez to, ze w:,zystktcmu. co poza Xią istnieje, czyli całemu stworzeniu, o?Jnwia :"llwa~te w sobie najgłębsze tajemnice Boże i w ten sposób pełni n:ejako zadame tiumacza ukrytych myśli Bożych. Słusznie więc - moim :zd.anie~ - n~p~ano ":' D:icjach Pau;l.a· ..Oto Logos. istota żywa", aczkol\\'lek rnewątpliwte gl~btcj ujął rzecz Jan, gdy we wstępie do swej Ewangelii naz.wał Logos ~~·prost ~.gicm móv.iljc: .,A Bogiem był Logos, a On był na pocz.ątku u Boga (l,~). Ntc znaczy to oczywiście, jakoby Logos Boży czy Mildrość Boi~ same mtaly początek; kto by tak sądził, god<.iłby w niezrodzonego Ojca. bowiem zaprzeczalb)· w ten spo!'ićb, że zawsze był On Ojcem, że zrodził
ORYOENE8: O
Plł:RWSZYCH
-
ZASADACH
Logos i posiadał Mądrość jeszcze przed wszelkim czasem, przed wuystklmi wiekami, czy jak by to jeszcze inaczej można określić. (...) 6. Celem lepszego zrozumienia w jakim sensie Bóg naprawdę jest ojcem swego Syna, rozważmy co znaczy twierdzenic Apostoła, że Syn Bozy ~~ "nicwidzialnym obrazem Ojca" (Kol l, 15). Przede wszystkim wi~c zastanówmy sit;, co lud:z.ie zwykli określać słowem: obraz. Ot.ói nickiedy ,,obrazem·· nazywa si<: coś namalowanego na jakiejś materii, na przykład desce czy kamieniu, lub tez z tej materii wyrzeźbionego. l\iekiedy jednak także o dziecku c:lłkowicie podobnym do swego rodziciela mówi si~, że jest ono jego ,.obrazem". Uważam, że pierwszy z tych przykładów można zastoso\\'aĆ do faktu utworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boże - jak to dokladniej wyjaśnię poniżej, interpretując odnośny ust~p z księgi Rodzaju. Natomiast gdy idzie o obrazowość Syna Bożego, w gr~ może wchodzić jedynie drugi przykład: Syn Boży jest wprawdzie ,.niewidzialnym obrazem nicwidzialnego Boga", ale jest rum w podobnym sens!e, w jakim ro~umiemy dotyczące faktu historycznego twierdzenie Pisma, że obrazem Adama był jego syn Set (Rdz 5, 3). Tego rodzDJU obra7.owość oznacza zarazem jedność natury i substancji Ojca i Syna. Czyniąc bowiem \\ "'-YStko, co Ojciec i tak jak Ojciec, Syn odzwierciedla w sobie, niby w obrazi<•, Ojca, z którego si~; zrodził. Zrodził się zaś na sposób aktu woli pochodzącego z umysłu. Wszak Ojcu wystarczy tylko chcieć, by od razu również zaistniało to, czego chce; oprócz decyzji woli nie potrzebuje On żadnego środka do zrealizowaniu swych zamiarów. Tak też zrodził i swego Syna. O tym muszą pamiętać zwłaszcza ci, co uznają, że sam tylko Bóg-Ojciec nie pochodzi od nikogo. Inaczej mogą łatwo dać się uwieść absurdalnym bredniom pewnych nauczycieli, którzy uroili sobie jakieś emanacje cząstek natury Bożej, wprowadzając podział w samym Bogu Ojcu - co oczywiście jest nie tylko bezbożne, ale wrc:cz głu pie, bo przecież nawet pomyśleć się nie da. jak mogłaby się dzielić bezcielesna natura. Raczej więc należy rzecz pojmować w ten spo~ób, ze tak jak wola pochodzi z umysłu nie odcinając się bynajmniej od niego jako część, ani nie oddzielając, tak samo mniej więceJ Syn Boży zrodził si~ z Boga jako Jego obraz. Obraz równie nicwidzialny jak niewidzialną jest nntura Rodziciela; będąc bowiem Logosem Bożym, Syn nie może być w żaden sposób uchwytny dla zmysłów; będąc Mądrością Bożą, nie może On zawierać w sobie nic cielesnego. Wprawdzie jest On również ,.światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego" (J l, 9), ale ta światłość nie ma nic wspólnego ze światłem słonecznym. Jako "niewidzialny obraz" Boga, Syn Boży nie jest wi«:e w zestawieniu z Ojcem samą Prawdą; jest On jednak prawdą w stosunku do nas, bowiem odbija w sobie Prawdę absolutną, której wspaniałości i blasku nie potrafimy, ze względu na naszą znikomość, poznać inaczej, jak tylko w Nim i to jedynie w ograniczonej mierze. Dlatego właśnie powiedział: ,,Nikt nie zna Ojca jeno Syn i ten, komu Syn zechciał objawić". Objawia Go zaś, dając nam się sam pojąć; pojmując Go, pojmujemy tym samym również Ojca, co zamaczył wyraźnie w słowach: "Kto mnie widzi, widzi Ojca mego" (J 14, 9).
KSIĘGA
n,
ROZDZIAL l
O .fwil!cie 1. Wprawdz.ie już w poprzedniej księdze mówiliśmy oa6IDie O . . . . . . i go urządzeniu, uważam jednak, że trzeba raz jeaae , . .. . Jl!lllll•ll
-
PIERWSZA AKADDUA TEOLOGII KATOLICKD:.J
gadnienia dotycz,ce IJ)eejalnle tego
świata,
i
w
więc sprawę jego początku jego trwania, wreszcie stanu, jaki prawdopodobnie Istniał przed nim i istnieć będzie po nltm. Pierwsze, co nam się rzuca w oczy, to wielka różnorodność świata, na który składają się nie tylko istoty rozumne o naturze zbliżonej do Boskiej oraz rozmaite ciała, lecz także istoty nierozumne, jak zwierzęta drapieżne, bydło, ptaki, ryby, ponadto rozmaite miejsca, jak niebo, ziemia, woda, następnic istniejące między nimi powietrze zwane niekiedy eterem, wreszcie wszelkie płody ziemi. W czymże mamy szukać przyczyny tej różnorodności, panującej przede wszystkim wśród istot rozumnych, a w związku z tym także we wszystkich innych d7ied:r.inach: w czymże jej szukać, zwłaszcza wobec tego, co w poprzedniej księdze powiedzieliśmy o powrocie kiedyś wszystkich rzeczy do ich stanu pierwotnego, jak nie w rozmaitości grzesznych pożądań i upadków istot rozumnych, które zerwały pierwotną jedność i harmonię, w jakiej zostały stworzone przez Bol{a? Odkąd tylko wybiły się one ze stanu tej pierwotnej doskonało~ci, poczęły je ro:-d?.ierać różnego rodzaju pożądania, za czym poszło. ~e jednolita zrazu i niezróinicowana w swej dobroci ich natura uległa. zależnie od kierunku ich woli. zróżnicowaniu pod względem duchowym. 2. Bóg jednak, który w niewypowiedzianej mądrości swojej potrafi wszystkim, cokolwiek się dzieje, tak ki e rować, że ostatecznie wychodzi to na dobre calemu stwor?eniu, uzgadnia również w przedziwny sposób w9Zelkie, nawet najbardziej rozbieżne poczynania i:;tot rozumnych do tego stopnia, że mimo rnl<'j różnicy ich dążeń współdziałają one razem w doprowadzaniu świata do jednego ostatecznego celu: pełni doskonałości. Bowiem jedna tylko moc trzyma w karbach ten r67norodny świat i wszystkie jego poruszenia ześrodkowu jl' wokół jednego dzieła; w przeciwnym razie rozpadłby się on w gruzy wskutek rozdźwięku między duchami. Przed podobnym losem Ojciec wszechrzeczy pragnie uchronić swe stworzenia; dlatego właśnie - jak mniemam - porozdzielał On niesłychanie mądrze funkcje poszczególnych duchów stworzonych, m; c· ej mó\\;ąc istot rozumnych. w taki sposób, że choć działają one zawsze dobrowolnie i be7 przymusu (by nie uległa zmianie ich natura), to jednak te dobrowolne a zara1em różnorakie ich działania uzupełniają się nawzajem i sp'atają w jeden hamnonijny bieg świata, gdyż jedne z nich potrzebują pomocy. inne zdolne są jej udzielić, a jeszcze inne stwarzają postępującym napr>ód przes1.kody i trudności, na których by mogły wypróbowywać swą gorEwość i utwierdzać si~ w dobrym. 3 Tak więc mimo odmiennych funkcji stworzeń świat nie stanowi bynajmniej jakiegoś chaosu, pełnego zakłóceń i sprzeczności. Jest on raczej po-dobny do organizmu ludzkiego, złożonego wprawdzie z wielu rozmaitych czŁonków, ale spojonych i kierowanych jedną duszą; przypomina jak gdyby jakąś ogromną żywą istotę, w której rolę duszy spełnia moc i mądrość Bo7a ( .). Gtiy Paweł opowiadał Ateńczykom o Bogu, wyraził się: "W Nim zyi•'my, poruszamy się, istniejemy" (Dz 17, 28). Cóż znaczą powyższe słowa, jeśli nie lo, że Bóg tnymn w karbach i spaja w jedno cały świat? W podobnym sensie również Zbawiciel twierdził, że "niebiosa są tronem Boga, a ziemia podnóżkiem nóg Jego·· (Mt 5, 34 n.), podkreślając w ten sposób, iż moc Boza ~\"~t>elnia wszystko, cokolwiek istnieje na niebie i na ziemi, zgodnie ze słowami sa~ego ~ga: "Czyż niebios i ziemi ja nie wypełniam?" (Jr 23, 24). Wobec tak1ch śwtadcctw nikt chyba nie może wątpić, że Bóg, Ojciec wszechrz~;~·· naprawdę przenika i spaja cały świat pełnią mocy swojej. Oczy\\,SCie przedstawione w dotychczasov.·ych wywodach tłumaczenie róż norodności naszego świata rozmaitością kierunków woli istot rozumnych nasuwa nam zaraz dalsze pytanie: czy koniec tego świata będzie może podobny końca, działania Opatrzności Bożej
ciągu
a
ORYCENDI: O PIERWSZVCH ZASADACH
jego początkowi? Nic ulega wątpliwości, że nasz świat pozostanie do ostat.niej chwili zróżnicowany pod wielu względami i że właśnie to stanie się powodem różnic także w następnym świecie, który zjawi się po naszym. 4. Zanim wszakże przejdziemy do omawiania tej sprawy, musimy najpierw, ze względu na nicmożliwość istnienia różnorodności, tam gdzie nie ma ciał, zastanowić się dokladniej nad istotą rzeczywistości cielesnej. Wiemy z doświadczenia, iż natura ciał podlega zmianom i to tak dalece, że właściwic wszystko potrafi zmieniać się we wszystko. Drzewo na pnykład zmienia się w ogień, ogień w dym, dym zaś w powietrze. Również oliwa moze zmieniać się w ogień. Możliwości przemiany dowodzi następnie pokarm, którym odżywiają się ludzie i zwierzęta, bowiem cokolwiek one spożywają, przekszta łca się w substancję ich ciał. Nietrudno wreszcie wykazać, jak woda przechodzi w ziemię lub powietrze. powietrze w ogień, a ogień znów w powietrze. Na tym możemy jednak na razie poprzestać i przejść do omówienia raczej samej materii cielesnej. Otóż przez materię rozumiemy najgłębsze podłoże wszelkich ciał, inaczej mówiąc coś, z czego przez dołączenie odpowiednich jakości powstają ciała. Cztery zaś są jakości: ciepło, zimno, sucho i mokro. Te cztery jakości połączone z materią, która sama w sobie jest bezjakościowa, dają w rezultacie rozmaite rodzaje ciał. Trzeba jednak przy tym zaznaczyć, że chociaż materia z istoty swej nie posiada żadnych jakości, to jednak realnie nigdy nie Istnieje inaczej, jak tylko zlączona z takimi lub innymi jakościami. W ten sposób pojmując materię, nie rozumiem doprawdy, jak o niej, wystarczającej na wszystkie ciała, które Bóg zechciał stworzyć w świecie oraz zdolnej do przyjęcia w siebie wszelkich jakości, a tym samym do przybrania wszelkich postaci, jakie j"j nadał Stwórca, może twierdzić tylu i tak J)Oważnych mężów, że jest nie zrodzona, to znaczy nie uczyniona przez Boga..Stwórcę wszechrzeczy, lecz istnieje sama przez się? Bardziej zaś jeszcze dziwię się, jak mogą ci ludzie zarzucać bezbożność takim, co nie uznają w ogóle Boga ani Jego Opatrzności, oraz przekonywać ich o konieczności istnienia twórcy i rządcy tak ogromnego dzieła, jakim jest świat, skoro przecież sami grzeszą nie mniejszą od nich bezbożnością, uważając materię zn coś nie stworzonego, wspólwiecznego z Bogiem? Wszak przyjmując ich r.ałożenie, że z niczego nie mógł Bóg nic uczynić, należałoby wnosić, ic gdyby materii w ogóle nie było, pozostawałby On zupełnie bezczynny, nie majqc z czego tworzyć i zarazem nie będąc zdolny sam się o tworzywo postarać. Ponadto, czyż można przypuścić, by samorzutnie tyle właśnie zaistniało materii, że mogło jej wy· tarczyć ma ogromną budowlę, jaką jest świat i to - co więcej, świat ukształtowany przez moc Boż..1 ściśle według planu, Jllki Mądrość Boża z góry nakreśliła? Takie przypuszczenie wydaje mi się wręcz nicdorzeczne i pokazuje tylko, że ci ludzie nie mają najmniejszego pojęcia o tym, co to wła ściwie jest natura nie stworzona (...).
ROZDZIAŁ
6
O wcieleniu Chrystusa 1. Po tym, co powiedzieliśmy, wróćmy jeszcze do sprawy wdeleafa Pul i Zbawiciela naszego, mianowicle zastanówmy si4ł, w jaki ąal6b .W GID
człowiekiem i przebywał wśród ludzi. Omówiliśmy jld poWJ64 •
lfl•lll!'l!t'
Boga przejawia~C4 się w Jego dzłe rówDiet o stworzeniach Bożych, zarówno. t~, które widzimy, jak tych, w które tylko wierzymy (...); przypatruny s1ę wtęc:. teraz owej Istocie pośredniej między Bogiem a wszystkimi Jego stw·orzentami, temu "Pośrednikowi'', którego Paweł określa jako .,Pierworodnego ze wszelkiego stworzenia" (Kol l, 15). By uwydatnić cały Jego majestat, Pismo święte nazywa Go ..obrazem nic\\idzialncgo Bogn", tym, "przez którego i w którym stworzone zostało wszystko cokolwiek istnieje na niebie i ziemi, widzialne i niewidzinlne" (Kol l, 15 n.), który jest ,.głową wszystkiego", a sam mn za głowę tylko Ojca (l Kor J l, 3); podkreśla równici Pismo, że ,.nikt nie zna Ojca jeno Syn, ani Syna nikt nie zn::~ jeno Ojciec" (Mt 11, 2'i) (...). Wobec t:tkich wypowiedzi nicpodobna chyba wątpić, ic właściwic sam tylko Ojciec wie dokładnie, kim jest naprawdę ów Logos, owa Mądrość, owa Prawda; toteż słusznie napisano, że nawet roły świat nic pomieściłby ksiąg. usiłujących przedstawić w pełni wsp:mla!ość i wielkość Syna Boiego (J 21, ~5). Ale też w świetle tego tym bardziej zdumiewa nas fakt, iż ta przewyższa jąca wszystko doskonało~ią Istota wyzbyła się całego swego majestatu. stała się człowiekiem i obcowała z ludźmi o czym nam sama oznajmiła, a potwierdził Ojciec Niebieski oraz jej własne cuda, znaki i cnoty. 2. Całkiem zaś juz jest nicpojęte dla ułomnego rozumu ludzkiego, jak mógł ten Boski Logos, ta Boska 1\ląd:-osć. ten Stwórca wszystkiego, co widzialne i niewidz.ialne, zamknqć się w jednej ogranic·•.onej osobie zwyczajnego czło wieka, który zjawił się w Judei: jak mógł On zstąpić w !ono Dziewicy i zrodzić się z niej jako dziecię płaczące niby normalne ludzkie niemowlę; jak m6gł się bać śmierci (...). jak v.Teszcie mógł umrzeć w sposób najhaniebniejszy w ocr.ach ludzkich, co prawda po trzech dniach zmartwychwstając. Gdy z jednej strony widzimy w Xim właściwosci ludzkie, nic różniące Go od innych śmiertelników, a z drugieJ strony dostrzegamy równocleśnie atrybuty Boskie, przrslugujqcc wyłącznie niewypowiedzianej naturze Boga Najwyż szego, nasz lud k1 umysł st Jl"' zaskoczony do tego stopnia, że wprost nie wie w którym kicrunku 1, zwrócić, czego się trzymać i jak z tego wybrnąć. Kiedy bowiem szukn Boga, znajduje zwyczajnego człowieka, a znów gdy sądzi, że ma przed sobą człowieka, nagle widzi zmartwychwstałego Zwycięzcę 'lmierci. Toteż ilekroć o Nim myślimy lub mówimy, winniśmy starać się z całą bojaźnią i szacunkiem tnk uwydatniać w Jednej Osobie prawdziwość obu natur, by ani godność niewypowiedzianej natury Boskiej nie poniosła uszczerbku, ani fakty historyczne nic wydały się być tylko jakimś złudzeniem. OczyWlscie dokładne określenie i wyJaśnienie sprawy przekracza już nasze możliwości; sądzę, że nie potrafiliby Jej wyjaśnić sami święci Apostołowie, a nawet, że i dla najwyższych Mocy niebiańskich pozostaje ona niezgłębioną tajemnicq Jeśli zaś na tym miejscu odważam się coś na jej temat powiedzieć, to czynię to nic z zuchwalstwa, lecz tylko z konieczności, aby w całokształ c!c mych wywodów nie pominąć żadnego istotnego punktu. Zresztą postaram s1ę uporać z tym jak najkrócej, opicrajqc się raczej na danych wiary niż rozumu, wszystkie zaś swe wnioski rozumowe traktując jedynie jako czyste przypuszczenia. 3:. A. więc ju~ w po.przednich rozważaniach stwierdziliśmy, że według relaCJI P1sma ŚWlętego Jednorodzony Syn Boży, za pośrednictwem którego zostało stwononc wszystko, co widzialne i niewidzialnc, nie tylko powołał stworzeola do bytu, lecz. je ta.kie miłuje. Dlatego to właśnie sam będąc niewł· clzialn)'ID obrazem mewldz1alnego Ojca, dopuścił stworzone przez siebie latot)' DUZych
uc:su~b mołlfwojci, naturę
łat'h; mówUUmy
ORYOENES: O PIERWSZVCH ZASADACH
-
rozumne do uczestniczenia w sobie w sposób niewidzialny, z tym tylko, że stopień tego uczestnictwa uzależnił od miary, w jakiej katda istota będzie Mu si~ odwzajemniać własną miłością. Duchy rozumne posiadały jednak ,,,·o!ną wol~, wobec czego miara ich miłości ku swemu Stwórcy była różna ; źadna zaś spośród dusz, które zstąpiły w ciała ludr.kic, nie dorównała w miłości swemu Pierwowzorowi, 7. wyjqtkiem jednej tylko duszy, tej, 0 której rzekł Zbawiciel: "Nikt nic odejmie duszy mojej ode mnie'' (J 10, 18). Ona jedyna od pierwszej chwili stworzenia tak silnie i trwale przylgnc;la do Niego, jako do Boskiego Logosu, Boskiej Mądrości i Prawdy oraz swiatłości prawdziwej, ze całkiem wchłonęła Go w siebie, a zarazem sama zatraciła sic: w Jego blasku, stając się jednym duchem z Nim - podobnie jak to Apostoł obiecuje również wszystkim jCJ naśladowcom, gdy mówi: .,Ktokolwiek lqczy się z Pan••m, staje się jednym z Nim duchem'' (l l.or {,, 17). Ona też pótniej orlegrała rolę ogniwa, za pośrednictwem którego Bóg złączył się z ciałem i zrodził jako Bóg-Człowiek (theanthropos). Bez jej pośr•·dnictwa takie połączenie nigdy by nie doszło do skutku, gdyż nicmożliwe jest bezpośrednie mieszanic się natury Boskiej z naturą cielesną; ona sama natomiast, jako istota stworzona, mogła przybrać ciało, a jako istota rozumna była zdolna przyjąć w siebie Boga, po całkowitym zatopieniu się w Boskim Logosie, Mądrości i Prawdzie. To mając na względzie, nic wahamy się owej dttszy nazywać wprost Synem Bożym, Mocą Bożą, Chrystusem, Mądrością Bożą l nn odwrót, o Synu Bożym, tym, przez którego wszystko zostało stworzone, wyrn1.ać się po prostu: Jezus lub Syn Człowieczy; nie wahamy się twierdzić, że Syn Boży umarł Eoczywiście pod względem tej natury która mogb umrzeć) l na odwrót, że Syn Człowieczy przyjdzie kiedyś w chwale Boga 0jca ze świętymi aniołami . Trzymamy się zresztą w tym wypadku Pisma świ.:tego, które bez skrupulów orzeka o naturze Boskiej cechy ludzkie. a o naturze ludzkiej cechy Boskie. I słusznie, gdyż tutaj bardziej niż gdziekolwiek ;ndzicj stosują się słowa: ,.Bqdą dwoje w jednym ciele" (Rdz 2, 24). Wszak żaden mqż nic jest ze swoją żoną tak ściśle zlączony "w jednym ciele", jak ściśle jest zlączony Boski Logos ze swą duszą - i nikt tak dalece nie stanowi "jednego Ducha" z Bogiem, jak owa dusza, która przez swą miłość całkowicie się z Nim zjednoczyła. 4. Że zaś to nierozerwalne zjednoczenie dokonało się rzeczywiście w wyniku jej doskonałej miłości ku Bogu, że nie z przypadku czy kaprysu, lecz za jej cnoty Bóg wybrał właśnie ją, a nie inną duszę, na pośredniczkę swego wcielenia, o tym wyraźnie świadczy prorok, mówiąc: "Umiłowałeś sprawiedliwość i znienawidziłeś nieprawość, dlatego pomazał cię Bóg twój olejem wesela więcej, niż współuczestników twoich" (Ps 45, 8). A więc w nagrodę za swą miłość została ona "pomazana olejem wesela" to jest napełniona Boskim Logosem i wraz z Nim podniesiona do godności Chrystusa. Bowiem ,.pomazanie olejem wesela" oznacza w tym wypadku nie co Innego, jak tylko napełnienie Duchem Swiętym. Została zaś pomazana "więcej niż jej współu czestnicy", ponieważ nie dostąpiła tylko łaski Ducha Swiętego, tak jak prorocy, lecz sam Boski Logos wypełnił ją cały substancjalnie - co Apoetol '111'"' raził w słowach: "Albowiem w Nim mieszka pełnia Bóstwa cielełDie" (Kol 2, 9). Dlatego też Pismo podkreśla z naciskiem, że nie tylko umiłowała ona sprawiedliwość, lecz ponadto ,,znienawidzi.la nieprawość". RoZI.IIIde te) VI samym sensie, w jakim powiedziano o Zbawicielu: "NJe ucz)'DU dlPIIWI*I. ani zdrada znaleziona jest w ustach jego" (lz 53, 9); .~ we wszystkim na podobieństwo nasze, z wn.wem ~ Clili' a także w sensie, w jakim sam Zbawiciel stwierdza o R z was dowiedzie na IIUlie grzechu?" (J 8, 46) i ~ IIIIW'lllf·l ....
•* ",.,........
.. kshtż( świata
tego l nic we mnie nie znalazł" (J 14, 30); oto wyrażenia, które
wskazują, iż nie odczuwał On nawet skłonności do grzechu (...).
Twierdzenie powyższe mogłoby się komuś wydawat trudne do przyjęcia, ponic"'-aż z jednej strony mówHem o istnieniu w Chrystusie duszy rozumnej, a z drugiej strony niejednokrotnie podkreślałem w ciągu mych wywodów, że każda du~1a
rozumna jest z natury swej zdolna zarówno do dobra, jak do
zła: b~ę ~:~: wi~;c stn rał r1ecz wyjaśnić.
O identyczności natury duszy Chrystusowej z nnturą wszystk ich innych nie można chyba wątpić: wszak w przeciwnym razie nic byłaby to prawdziwa dusz.a. Jednakże choć wszystkie dusze rozumne posiadają zdolność wyboru między dobrem a zlem. dusza. którą przybrał Chrystus, od razu tak zdecydowanie wybrała .,miloM~ sprawiedliwo5ci", że przylgnęła do niej odtqd już trwale i nierozerwalnie, niszcząc w sobie żarem be:z:micrnego uczucia nawet wszelką mysi o odwrocie i zmianie. W ten sposób to, co w zasadzie zależało od jcj woli, stało się wskutek długiego nawyku jej naturą. Musimy zatem wierzyć w istnienie w Chrystu..«ie duszy rozumnej i równocześnie uznaw-a~ jej wolnosć od jakiejkolwiek sk1onno5ci do grzechu, n nawet wręcz możliwości grzeszenia. (...) li. By to je~zczc lepiej wytłumaczyć, posłużę się porównaniem, aczkol wiek nirlatwo znaleźć przykład na coś tak głębokiego i skomplikowanego. Otóż na przykład żelazo mozc byc w zasadzie zarówno zimne, jak gorące Jeśli J('(!nak kawalek żelaza bez przerwy trzymamy w ogniu tak, iż żar ognia przeniknie je do tego stopnia. ze samo stanie się ogniem, to czyż (przez cały ten czas copóki ogieri plonic i zelazo w nim pozostaje) będziemy mogli powiedzieć, że ów ~taJe J.:dnako żarzący się kawalek żelaza zdolny jest być 1irnn~·? Raczej prncciwn;c, powiemy. że zmienił si~ on już sam w ogień jak lo stwierdramy w piecach hutniczych, w których nic już więcej oprócz ognia nie widzimy, n gdybyśmy spróbowali je dotknąć, nawet wtedy nie odczulibyśmy nic prócz zan1 Podobnie nccz się ma z duszą Chrystusową. 1'Y.wiqc bez pr1en~'Y w Logo~ie, w Mądrości, w Bogu, była ona również sama Bo.k:J w całym swym d1ialaniu, a stąd, choć teoretycznie posładala zdolność do zmiany, faktycznie jednak, wskutek stałego zjednoczenia z Boskim Logosrm i nieustannego żarzenia się w Jego ogniu, pozostawała niezmienna. :->icwątpliwie trzeba przypuszczać, że pewien żar Logosu dotarł także do wszystkich innych dusz ludzi świętycb. Dotarł on jednak nic skądinąd, ~ak właśnie z owej dus y Cl-aryst~ ow"j ponieważ ją tylko prz{'nikal substancjalnic sam Boski op cń . du~t
ROZDZIAŁ
S
O dus:y l . 7. kolei rozważmy 7agadmenie duszy w O!'lóle, poczynajqc od rzeczy n ajprostszych, by nostc;pnie przejść do bardziej skomplikowanych. Otóz nikt chyba nie wątpi, ze w·:zystk:e żywe istoty, nawet te, które żyją w wodach, posiadają duszę. Takie jest przekonanic pow~zechnc, potwierd7or.e powagą Pisma świętego. ,l uczynił Bóg - powiada ono - wieloryby wielkie ~ w~ze.lką dusz~: żywą. jaką wydały wody według rodzaju ich" (Rdz l , 21). W s~azuJ7 na to również sama definicja duszy, określanej jako substancja pozna~ąca l poruszająca, bowiem obie w~"mienione funkcje stwierdzamy u wszystkich ~· ogóle Istot i~-v.--ych, z rybami i ptakami włącznie. Ale Plsmo łwiete mówi JCSZ.Cze: ,,Nie b4:dzies:t pożywał krwi, bowiem duną wszelkiCłO
ORYCENES: O PIERWSZYCH
ZASA.OACił
m
ciała jest krew, duszy 7.aŚ nie będziesz pożywał wraz z ciałem" (Kpł 17, 14). Wynika z tego, że w istotach żywych duszę stanowi krew. Gdyby ktoś miał pod tym względem wątpliwości i powoływał się na pszczoły, osy, mrówki czy ostrygi lub małże twierdząc, że przecież nie posiadają one krwi a jednak żyjq, odpowiem na to: tym, czym u innych istot jest krew czerwona, u nich jest płyn wypełniający ich ciała; barwa nic odgrywa roli, jeśli tylko owa substancja posiada moc oź.ywiającą. Sprawa duszy w zwierzętach domowych nie nastręcza ź.adnej trudności; Pismo święte mówi wyrafnic: "1 rzekł Bóg, niech wyda ziemia duszę żywą, bydło i płazy, i zwierzęta ziemne według rodzaju swego" (Rdz l, 24). Tak samo, gdy chodzi o człowieka, czytamy w Piśmie: "1 tchnął Bóg w twarz jego dech żywota i stał się człowiek duszq żywą" (Rdz 2, 27). Co do aniołów powstaje pytanie, czy one mają duszę, czy też same są duszami? Podobne pytanie nasuwa się odnośnie do innych duchowych mocy niebiańskich oraz mocy wrogich. Przeważnie zalicza się je do istot ożywio nych duszą, chociaż Pismo święte nie daje pod tym wzgl~dem żadnych wyjaśnień. Znajdujemy natomiast w Biblii zdania przyznające duszę nnwct samemu Bogu. Tak na przykład Bóg powiada o sobie: "Polożll duszę moją na duszę pożywającą krew i wygładzę ją spośród ludu mego" (Kpi 17, 10); albo gdzie indziej: "Nowiów w-aszych i szabatów waszych nienawidzi dusza moja" (Iz l, 14). Mówi też Pismo o duszy Chrystusa wcielonego. W psalmie 22, 21 autor woła nicjako w imieniu Chrystusa: "Wyrwij o Pnnie z pod miecza duszę moją, a z mocy psów jedynaczkę moją". Podobnych ustępów możno by przytoczyć więcej.
2. Ze Chrystus posiadał duszę, to rzecz zrozumiała, zważ'f\W'l.y fakt wcielenia: skoro mial prawdziwe ciało, musiał mieć i prawdziwą duszę. Znacznic trudniej wytłumaczyć słowa Pisma o "duszy Boga"; z jednej bowiem strony nie ulega wątpliwości, że Bóg posiada naturę pojedynczą i wolną od wszelkiej przymieszki, z drugiej zaś strony nie można też zaprzeczyć, że Pismo święte rzeczywiście mówi o "duszy w Bogu", bez względu na to, co przez nią rozumie. Pozostawmy jednak tymczasem tę sprawę; pewne jest w każdym razie istnienie duszy w Chrystusie. A skoro tak, to nie wydaje mi się absurdem twlerdzeni.e, że również aniołowie i inne moce niebiańskie mają duszę - przynaJmniej duszę w tym znaczeniu, jak to określiliśmy w przytoczonej powyżej definicji. Wszak każdy przyzna, że te rozumne istoty poznają i poruszają się; jeśli zaś wykonują one funkcje właściwe duszy, zatem muSU! również posiadać samą jej substancję. Znajdujemy atoli u Pawła wzmiankę o jakimś .,człowieku zmysłowym" (psychiku), który nie potrafi ,.pojąć tego, co z Ducha Bożego jest", a niezdolny do zrozumienia nauki Ducha .Swiętego w sposób duchowy, uważa ją za głupstwo {l Kor 2, 14). Nieco dalej powiada tenże Paweł, że .,bywa wsiewane ciało zmysłowe, aby powstało ciało duchowe" (l Kor 15, 44), co znaczy, iż po zmartwychwstaniu sprawiedliwi, którzy sobie zasłużyli na życie szcu:śliwe, nie bc:dą już mieć w sobie nic zmysłowego (psychicznego). Nasuwa si• pytanie: czy może dusza jest substancją niedoskonałą? A jeśli tak, to czy jUł ona niedoskonała dlatego, że utraciła doskonałość, czy też dlatego, u takt już została stworzona przez Boga? Na powyższe pytania będę się atarał odpowiedzieć po kolei. Tak więc skoro "człowiek zmysłowy" (psychik), choć ożywiony duq, ale potrafi pojąć "tego, co z Ducha Bożego jest", czyli poznać natury dosliiDIIałeJ, Boskiej, zatem widocznie Paweł dlatego nie duszę lecz roiWD {fłDIIłJ a.Dą i zestawia z Duchem .Swiętym, by podkreślić, że On dopiero uadaiDia- llo poznawania rzeczy duchowych. Potwierdzałyby to Iłowa Pawia: . . . . . . .
modlił duchem będę śpiewał i rozumem" (l Kor 14, 15); nie mówi: "będę się
modlił duszą", 'lecz: "duchem i rozumem"; nie mówi: "będę śpiewał duszą", lecz: ,.duchem i rozumem". Ale zapewne ktoś postawi mi pytanie: jeśli tylko rozum (notLS) jest zdolny modlić się i śpiewać wraz z Duchem, jeśli tylko on .może osiągnąć doskonałość i zbawienie. to dlaczego Piotr głosi, że "zakończeniem wiary naszej będzie zbawienie dusz naszych" (l P l, 9)? Skoro dusza nie modli się ani nie śpiewa wespół z Duchem, na jakiej podstawie ma się spodziewać zbnwien~a? Czyżby należało przypuszczać, że osiągnąwszy zbawienie dusza przestarue już być duszą?
Sprawa jest niezmiernie delikatna; spróbujmy ją wyjaśnić w następujący sposób. Wiadomo, ze Zbawiciel przybył, aby "szukać i zbawiać, co było zginęło" {Łk 19, 10) Ale przecież wszystko, co zgubione, przestaje już - z chwilą odnalezienia być zgubionym. Widocznie więc i dusza, będąca ,,czymś zgubionym", z chwilą gdy zostanie .,odnaleziona" przez Zbawiciela, czyli o.•iągnie zbawienie, przestanie już być duszą. Można to ująć także od innej ~trony: podobnie jak istniał czas, gdy zguba nie była jeszcze zgubą, i nadejdzie kiedyś czas, gdy znaleziona znowu zgubą już nie będzie, tak też istniał czas, gdy dusza nie była jeszcze duszą, i przyjdzie kiedyś czas, gdy z powrotem duszą już nie będzie. Przemawia zresztą za tym już sama nazwa: dusza, psyche, jeśli się tylko g łębiej nad nią zastanowimy. Otóż Pismo święte nazywa Boga ogniem; "Bóg nasz - mówi ono - ogniem pożerającym jest" {Pwt 4, 24). Także o aniołach mówi: .,Aniołów swych uczynil duchami, a sługi swe ogniem płonącym" (Hbr l, 7). Gdzie indziej zaś: "Ukazał się anioł Pański w krzaku, w płomieniu ognia" (Wj 3, 2). Co więcej, otrzymaliśmy przykazanie, byśmy "gorzeli duchem" (Rz 12, 11). Wreszcie Jeremiaszowi mówi Pan: "Oto włożyłem słowa moje niby ogień w usta twe" (Jr l, 9). Skoro Bóg jest ogniem, a aniołowie płomieniami ognia, święci zaś "goreją duchem", to wynika z tego, że ci, co oderwali się od Boga, oziębli także w miłości ku Niemu, stali się zimni. I rzeczywiście, Pan wyraża się: ,.Ponieważ rozmnożyła się niegodziwość, wielu oziębnie w miłości" (Mt 24, 12). Rzuca się też w oczy, że wszystko to, z czym Pismo święte kiedykolwiek porównuje złe moce, zawsze bywa zimne. Diabła nazywa ono ,.wężem'' i .,smokiem", a czyż może być coś od nich zimniejsze? O smoku'', przez którego rozumie niewątpliwie jednego ze złych duchów, mów1. że ,.panuje on w wodach", albo jak się wyraża prorok: "w morzu" (...). Tak więc wszystko, co śv.'ięte, bywa określane jako ogień, płomień, żar, natomiast wszystko, co przeciv..'lle świętemu, bywa zestawione z czymś zimnym: o grzesznik3ch zaś powiedziane jest wyraźnie, że "ziębną w miłości". Cóż jednak oznacza słowo: dusza, psyche? Wszak pochodzi ono od psychestai, ziębnąć; widocznie więc oznacza nie co innego jak to, że dusza jest czymś, co .,oziębło'' - oczyw1scie w swym zapale ku dobru; czymś, co przestało uczestniczyć w Boskim ogniu, utraciło swój naturalny Boski żar i teraz znajduje się w stanie odpowiadającym swej nazwie. Zaprawdę, nie potrafię w Piśmie świętym wska1:ać ustępu, w którym by o duszy powiedziano coś godnego pochwały, natomiast znajduję wiele ustępów, w których bywa ona ganiona (...). Trzeba wszakże dodać, że dusza może, jeśli się poprawi wrócić do sta,n u swej pierwot~ej żarliwości. O tym, zdaje się myśli właśnie psalmista, gdy wola: "Powroć ~? wy~czynku s~ego, duszo moja" (Ps 116, 7). Zbierając wszystko w calo~c, nale~aloby sob1e sprawę wyobrażać w ten sposób: rozum ~nous, duch) wybiwszy Się ze stanu swej pierwotnej godności, stal się duszą1 na odwrót, dusza nabywszy odpowiednich cnót, stanie się kiedyś z powrotem rozumem (duchem, noua). Jeśli tak rzecz pojmiemy, wyjaśni nam się od
m
ORYOENES: O PIERWSZVCH ZASADACH
razu takie problem duszy Ezawa: w swym ziemskim ~yciu został on ukarany za grzechy popełnione w życiu poprzednim. To, co powiedzieliśmy, dotyczy również istot niebiańskich. ~a przykład dusza słońca, czy jakbyśmy ją inaczej nazwali, nie zaczc,:ła istnieć dopiero z chwilą stv.orzenia świata widzialnego, lecz istniała już przedtem, zanim zstąpil:t w ogniste, śY..iecące ciało. W podobnej sytuacji znajdują się ks!ężyc i gwiazdy: dawniejsze przyczyny sprawiły, że zostały one, acz niechętnie, "poddane znikomości" (Rz 8, 20), aby pełniąc służb~. jaką im wyznaczyła wola Stwórcy, zasłużyły sobie na nagrodę w przyszłości. (...) 4. Sądzę jednak, że nie wszystkie duchy opadły i oziębły w tym samym stopniu, lecz jedne więcej, inne mniej. Niektóre dusze bow!em mają w sobie jeszcze coś z dawnego żaru, inne zaś nie mają go zupełnie, lub prawie zupeł nie. Stąd to jedni ludzie wykazują już od urodzen:.a wybitne zdolności umysłowe, inni małe, a j..:szcze inni są zupełnie tępi. Oczywiście cały przedstawiony powyżej pogląd na temat przemiany ducha w duszę oraz wszystkie płynqcc z tego wnioski traktuję tylko jako hipotezę, a nie jako niewzruszony pewnik. Niechże już czytelnik sam sobie sprawę dokladniej rozważy i przemyśli. Dodam tylko, że musi przy tym zwrócić uwagę również na okoliczność, iż Ewangelie wyraźnic odróżniają to, co dotyczy duszy Zbawiciela, od tego, co dotyczy Jego ducha. T ,k na przykład gdy mówi On o cierpieniu czy strachu, odnosi to zawsze do swej duszy; mówi. .,Teraz dusza moja zatrwożona jest" (J 12, 27); "Smutna jest dusza moja aż do śmierc i" (Mt 6, 38); ..Nikt nie weźmie ode mnie duszy mojej, lecz ja sam od siebie daję ją " (J 10, 18). Natomiast w ręce Ojca oddaje nie duszę swoją, lecz swego ducha (Łk 23, 46); mdłemu ciału przeciwstawia nie ochoczą duszę, lecz ochoczego ducha (Mt 26, 41); dusza wydaje się stanowJe coś pośredniego między mdłym ciałem a ochoczym duchem 5 W tym miejscu z pewnością ktoś postawi mi pytanie· jak w świetle mych wywodów na temat duszy należy rozumieć słowa Pisma o ,.duszy Boga"? Odpowiem krótko: niejednokrotnie czytamy w Piśmie o rękach Bożych, palcach Bożych, oczach lub nogach Bożych, a przecież nikt z nas nie rozumie tego dosłownie, w sensie cielesnych członków Boga na podobieństwo członków ciała ludzkiego, lecz przeciwnie, rozumiemy przez to tylko rozmaite rodzaje mocy Bożej. Otóż tak samo przenośnie nalezy rozumieć i wyrażenie ..dusza Boża". Nie chciałbym tu wygłaszać zdań zbyt śmiałych, ale wydaje mi się, że można przypuścić, iż wyrażenie to oznacza jednorodzonego Syna Bożego, który jako Logos Boży i Mądrość Boża przenika wszystko mocą Boską podobnie, jak dusza przenika ciało, i stanowi motor wszystkich jego działań. Nie jest wykluczone, że właśnie w związku z t<1 tajemnicą Pismo święte mówi też niekiedy o ciele Boga. A może po prostu jednorodzony Syn Boży został nazwany "duszą Boga" z racji swego zstąpienia na ten świat, będący "miejscem nędzy", "padołem płaczu", "miejscem poniżenia", jak to powiedziane jest w psalmie: "Ponieważ poniżyłeś nas w miejscu nędzy" (44, 20) (...).
KSIĘGA
lU, ROZDZIAL 6
O ko1icu świata 1. O końcu wszechrzeczy mówiłem wprawdzie - w miarę ID - lfJł iej, opierając się na powadze Pisma świętego. ZaaaciJIJao bloqo ,... . ..
PIERWSZA AKADDIIA TEOLOGU KATOLICKm.J
by to wystarczyć; dla uzupełnien ia jednak dotychczasowych wywodów pragnę jeszcze na tym miejscu dorzucić nieco szczegółów. Otóż zdaniem przeważnej części filozofów najwyższe dobro, ku któremu zdążają wszystkie rstoty rozumne i które zarazem stanowi ostateczny cel wszechrzeczy, polega na upodobnieniu się - o ile to możliwe - do Boga. Oczywiście filozofowie ci sami takiego poglądu nie wymyślili, lecz przejęli go z Pisma świętego. Już bowiem Mojżesz, w swym opowiadan-iu o pierwszym stworzeniu czlowieka, n·apisal: ,.I rzekł Bóg, uczyńmy człowieka na obraz i podobieństwo nasze'' - a dalej: ,l uczynił Bóg człowieka na obraz swój, mężczyzną i niewiastą uczynil ich, i pobłogosławił im" (Rdz l, 26 n.). Znamienne jest przy tym, że w drugim z przytoczonych zdań zamilcza! zupełnie o "podobieństwie", a wyraził się tylko: ,,na obraz swój uczynił ich"; wynika bowiem z tego, że przy pierwszym stworzeniu człowiek otrzymał wprawdzie godność ,.obrazu Bożego'', ale nie otrzymał jeszcze bynajmniej doskonalego ,.podobieństwa" z Bogiem~ to doskonałe podobieńs two ma on osiągnąć dopiero na końcu, zdobywając je w!nsnym wysiłkiem przez naśladowanie Boga dobr:ymi uczynkami, do czego uzdalniało go stworzenie "na obraz" Boży. 2e tak jest istotnie, stwierdza to jeszcze wyraźniej Jan apostoł, f:łdy mówi: "Synaczkowie, na razie jeszcze nie wiemy, czym będziemy, ale gdy się nam zjawi Zbawiciel, stan.iemy Mu się podobni" (l J 3, 2). Słowa przytoczone nie pozostawiają już żadnej wątpliwości, iż tak końca wszechrzeczy (na razie nicwiadomego) jak podobieństwa z Bogiem mamy się spodziewać podług miary doskonałości naszych zasług. To sarno zapowiedział już sam Pan, dodając, że nastąpi to za Jego pośrednictwem. Oto bo\viem prosił On za uczniami: "Ojcze, chcę. aby tam gdzie ja jestero i oni byli ze mną"; "aby tak jak ja i Ty jedno jesteśmy, tak samo i oni byli w nas jedno" (J 17, 21 i 24). Zauważmy, że w ustach Pana "podobieństwo" przekształca się nawet w coś jeszcze wyższe go, doskonalszego, mianowicie w jedność z Bogiem - jedność niewątpliwie w tym sensie, iż na końcu Bóg będzie już "wszystkim we wszystkim" (l Kor 15, 18) (...).
2. Skoro jednak będzie On na końcu "wszystkim we wszystkim", to oczynie można przypuścić, by do owego "końca" doszły także istoty nierozumne, jak bydło czy inne zwierzęta, gdyż w takim razie trzeba by również przyjąć, że i w nich będzie Bóg. Podobnie należy sądzić o drzewach czy kamieniach. Tym bardziej zaś nie można sobie wyobrazić, by doszło do końca cokolwiek złego. Wprawdzie mówimy, że już teraz wszędzie i "we wszystkim'' jest Bóg, ale rozumiemy przez to tylko, że przenika On wszystko, nie zaś, że w tym, co przenika , jest On .,wszystkim". Zrozumiemy rzecz lepiej, gdy dokladniej rozważymy, na czym będzie polegać ów doskonały stan szczęśliwości, jaki zaistnieje z nastaniem końca wszechrzeczy, stan, w którym Bóg będzie już nie tylko "we wszystkim", ale również "wszystkim we wszystkim''. Cóż to jest to "wszystko", czym "we wszystkim" będzie Bóg? 3. Moim zdaniem słowa: "Bóg będzie wszystkim we wszystkim" znaczą, że dla każdej istoty rozumnej będzie On stanowił wszystko, czyli że wszystkie uczucia, myśli i pragnienia duszy rozumnej, która całkowicie oczyściła się z grzechu nie pozostawiając w sobie nawet cienia zła, będą się obracały tylko wokół Boga, że niczego już poza Bogiem nie będzie ona kochać, o niczym myśleć, niczego widzieć, niczego pragnąć krótko mówiąc, że Bóg będzie jedyną miarą wszystkich jej poruszeń. Oto w jaki sposób stanie się On dla nici "wszystkim". Dlatego też odtąd nie będzie ona już także rozróżniać ~iędzy do~rem .a złem, bowi~ zło zniknie na zawsze z pola jej widzenia ()llko ze rue mozc ono współistnieć z Bogiem); nie będzie również pragnęła wiście
ORYO'ENU: O PJE:RWSzyCR ZASADACH
"pożywać z obrał dobro,
drzewa wiadomości dobrego i złego", bowiem kto raz na zawsze Bogiem tylko jest zajęty. Ale ten stan doskonałości i szczęśliwości utrzyma się jedynie tak długo, dopóki istoty rozumne z powrotem nie ugrzęzną w materii. Nie ulega zaś wątpliwości, że po pewnym czasie materia wów zaistnieje i powstaną ciała i świat ulegnie z powrotem zróżnicowaniu wskutek rozmaitości kierunku woli stworzeń rozumnych, ponieważ niebawem poczną one tracić swą doskonalość i powoli staczać się coraz niżej, aż do takiego stopnia niegodziwości, że przy następnym końcu wszechrzeczy zmienią się już w coś wręcz przeciwnego, niż były na początku, gdy posiadały naturę nieskażoną, której jednak zachować nie chciały. Oczywiście nie ze wszystkimi tak się stanie; wiele spośród stw~ rzeń rozumnych zachowa swój stan pierwotny i nawet w drugim, trzecim czy czwartym świecie nie ulegnie zmianie. Inne znów stracą tylko bardzo niewiele ze swej pierwotnej doskonałości, tak że będzie się \\'Ydawać, iż nic właści wie nie straciły. Będą jednak i takie, które stoczą się aż na samo dno przepaści zła. Zgodnie z tym Bóg, rządca wszechrzeczy, przy stwarzaniu nowego świata wywaczy też każdemu stworzeniu inną rolę, zależnie od jego wartości morplnej oraz od warunków i przyczyn, jakie przy rządzeniu światem bierze zawsze pod uwagę. Kto innych przewyższył nieprawością i całkiem zrównał się z ziemią, będzie w następnym świecie diabłem (... ) a przeciwnie, demon będue mógł w nowym świecie stnłć się nawet aniołem lub człowiekiem. Mówiłem zresztą o tym dokładniej już powyżej, przy innej okazji. 4. Zastanówmy się więc teraz raczej, jak wobec tego, co dotychczas powiedzieliśmy, należy rozumieć słowa apostoła Pawła o .,ciele duchowym"? Otóż według mnie "ciało duchowe" to ciało o jakiejś takiej właściwości, że mogą w nim mieszkać dusze nie tylko doskonale i święte, ale ponadto należące do stworzeń "wyzwolonych już z niewoli zepsucia" (Rz 8, 21). Apostoł mówi o nim: "Mamy dom nie rękami uczyniony, lecz wieczny, w niebie' (2 Kor 5, 1), to znaczy tarm, gdzie przebywają błogosławieni. O ileż wi~c doskonalsze musi być ono nawet w porównaniu z istniejącymi obecnie cialami niebieskimi, też wprawdzie wspaniałymi, ale mimo wszystko , uczynionymi rękami" i widzialnymi, a tym samym nie wiecznymi. Wszak to, co mew1d:-ial· ne, co "nic uczynione rękami", wieczne, przewyższa nieskończenie to, co widzialne, .,uczynione rękami", nie wieczne. Stąd też słusznie napisano, że "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce ludzkie nie przeclulo, co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują" (l Kor 2, 9). Nie ulega zaś wątpliwości, że Stwórca potrafi ciało, które obcenic z Jego woli posiadamy, tak przekształcić i poprzez rozmaite stopnie, stosownie do et-apów stwarzania świata oru moralnej wartości istot rozumnych, do takiego doprowadzić stanu, że będzie ono już ciałem całkowicie jednolitym, najczystszym i najwspani.alszym, przechodzącym wszelkie nasze wyobrażenia. Bo rozumie się samo przez się, że tak jak niegdyś, gdy świat wymagał zróż nicowania, materia posłusznie poddał:~ się swemu Panu i Stwórcy, by z niej ukształtował rozmaite rzeczy niebiańslcie i ziemskie, tak też w przyszłodci, gdy wszystkie te rzeczy poc7.ną zdążać ostatecznie ku temu, by stać się czym.ł jednym, tak jednym jak jednym są Ojciec i Syn, znikną już całkowicie wszelkie między nimi różnice. 5. Zarazem zostanie zniszczony - według Apostoła - również ,.osłałDI nieprzyjaciel", zwany także "śmiercią" (l Kor 15, 26), aby już nie było Udaego smutku ani żadnej przeciwności. Będzie on zaś zniszczony nie w ąm sensie, iżby sama jego substancja, którą przecież Bóg atwonył, ulelła uaAcestwieniu, lecz tylko w tym, że skońezc .się jego wrop UJICCIJ. Nie ".... stanie on wprawdzie latn~. lecz przestanie być ,.Dieprąja....,. J ~
.. ~ ... WszecluDoc'Dy Ból wszystko potrafi; skoro 10 zatem stworeył, potrafi go takie uleczyć. Cokolwiek bowiem Bóg stworzył, stworzył po to, by istniało, jeśli :r:aś tak, to żadne stworzenic nie może obrócić się w nicość. Może się wprawdzie :r:micnić tak czy inaczej i stosownie do swych zasług znaleźć w lepszym lub gorszym położeniu, ale nie może zginąć w samej swej sub3lancji st\\·orzonej przez Bo~a po to, by istniała. Jeśli w mowie potocznej używa się niekiedy wyrateol a, że coś ,.zgin~lo", nic trzeba tego rozumieć w sensie ścisłym. Równicz w odniesieniu do n:w:cgo ciała, tylko ludzie nierozumni lub niewierZ.fley mogą twierdzić, że ginie ono po śm!erci tak, iz nawet z jego substancJi nic nie pozosUlnic. My jednak, którzy wierzymy w zmartwychwstanie, uwarnmy, że ciało nasze umlcrając ulega wprawdzie przemianie, ale w swej substancji nadal istnieje ł kiedyś w oznaczonym czasie wolą Stwórcy zostanie przywrócone do życia, aby jeszcze raz się zmienić, tym razem w ten sposób, źc o ile przedtem było ono ciałem ,.ziemskim", z ziemi wziętym i jako takie po tmierci rozsypało się .,w proch ziemi", to teraz powstanie ono, zgodnie z zasługami zamieszkującej je duszy, jako ciało ..chwalebne" i ,.duchowe". 6. Oto, jak nalcty sobie wyobrazić stan, do którego doJdzie nasza cielesna sub..~tanC'Ja, gdy wszystko zostanie z powrotem sprowadzone do jedności i Bóp ~z c ,,wszystkim we wszy;tkim". Nie nastąpi to ws?akże od razu, lecz powoli, stopniowo, po niezmierzonej ilości wieków, w clqgu których będzie się dokonywać doskonalenie poszczególnych istot Jedne istoty wyprzedzą przy tym pozostale i pierwsze wmiosą się ku szc~ytom doskonałosci, inne dojdą do niej nicdługo po tamtych, u jeszC7e inne dopiero znacznie, znacznie póżniej. Gdy :aś w ten sposób pojcx!nają się z powrotem z Bogiem niczliczone szeregi Jego nieprzyjaciół, przyjdzie wreszcie kolej na .,ostatniego nieprzyjaciela", sprawcę śmierci i nawet on przcsl.anic ju7. być nieprzyjnc:elcm. Wówczas też dopiero, po przywróceniu już wszystkich dusz rozumnych do stanu pierwotnego, zmieni się równiez naturo nns7cgo ciał .. · st nic się ono ciałem chwalebnym, duchowym (...) l takim pozostanic z wou Bożej na zawsze. bez zmiany, jak nas zapewnia apostoł Pnwcl w przytoczonych pov.')·żej słowach; "Mamy dom nie rękami uczyniony, lecz wiec:my, w niebie'' (2 Kor 5, l).
KSIĘGA
IV, ROZDZIAł. 2
O ., 14) lub tez: ,.Jam. jest Pan ~ twój zazdrMny w milości, odpłacaj4ey &ruchy oJców synom az do tnec~ego i czwartego pokolenia" (Wj 20, 5) (.-) oraz wiele Innych podobnych zdań, choć nie ośmielili się zaprzeczyć BosldeJO
ORYOIDNES: O PIERWSzyCH ZASADACH
pochodzenia Ksiąg Swiętych, uważali je jednak tylko za dzieło Boga Zyd6w, Demiurga, wyłącznie sprawiedliwego, pozbawionego wszelkiej dobroci i twierdzili, że dopiero Zbawiciel przybył objawić nam Boga doskonałego, rzekomo odrębnego od Stwórcy świata (...). Wreszcie nawet niektórzy prawowierni, lecz prości członkowie Kosciola, choć na ogół zdrowe wyznają poglądy i nie uznają żadnego Boga ponad Stwórcę wszechrzeczy, takie niekiedy o tym Stwórcy mają wyobrażenie, jakiego nie godzi się mieć nawet o nojprymltywnicjszym i najokrutniejszym człowieku. 2. Otóż wszystkie powyższe fałszywe i bezbożne 7.apatrywania majq swe żr6dlo w tym, że ich rzecznicy interpretują Pismo święte nie podług sensu duchowego, lecz podług sensu literalnego. Dlatego będę się starał każdego, kto wierzy, że Księgi Swięte zostały zredagowane nie w sposób czysto ludzki, lecz pod natchnieniem Ducha Swiętego, oraz z woli Boga Ojca przekazane nam przez Jezusa Chrystusa, pouczyć, jaka droga wydaje mi się odpowiednia do zrozumienia Pisma świętego, jeśli chcemy się lnymać ·wskazań niebiań ~kiego Kościoła, zjednoczonego z Chrystusem za pośrednictwem następców apostołów. Ze w Piśmie świętym zostały
nam objawione pewne tajemnice Boże, co do tego sądzę, zgadzają się wszyscy, nawet prości wierni. Ktokolwiek jednak zdrowo myśli, a przy tym nie grzeszy zarozumiałością, musi przyzn11ć, że właściwie nie wic, na czym te tajemnice polegają. Gdy nas na przykład kto' zapyta, co sądzić o córkach Lota, które miały niecny stosunek ze swym ojcem (Rdz 19, 39), albo o dwóch żonach Abrahama (Rdz 16), albo o dwóch siostr11ch zamężnych z Jakubem (Rdz 29, 21), czy też o służebnicach pomn11i.ających synów Jakubowi (Rdz 30), cóż innego możemy odpowiedzieć jak tylko, że mamy tu do czynienia z niepojętymi dla nas tajemnicami Gdy znów chodzi o opis budowy świętego namiotu (Wj 25 n.), niektórzy, wychodząc z założeni11, ~e jest to zbiór symbolów, usiłują w ten sposób tłumaczyć poszczególne fragmenty opisu, iż do każdego z nich starają się znaleźć stosowny odpoY.icdnik. Niewątpliwie, święty namiot jest symbolem, względnie typem czegoś ukrytego; doszukiwanie się jednak s}-mboliki w każdym z osobna jego szczególe do niczego nie prowadzi. W ten sam symboliczny sposób starają si~ zrcsztq wyjaśniać również wszystkie inne opowiadania, czy ~o o małżeństwach i rodzeniu dzieci, czy o wojnach lub zwyczajnych wydarzeniach z życia codziennego. Właściwy jednak przedmiot wyrażany w symbolach pozostaje dla nich ukryty, częścią dlatego, że szukają go zbyt pospiesznie, ale częścią t11kże dlatego, ;1;e nilwet c7łowiekowi o najbystrzejszym i najwnikliwszym umyśle niełatwo jest znal<>źć odpowiedni antytyp. 3 1\ic potrzebuję chyb:~ mówić o proroctwach, bowiem w.>zyJcy wiemy, że są one pełne zagadek i niejasności. Jeśli zaś zwrócimy się do EwnnreliJ, to i tut; j ·ozurr!en'e prawdziwego ich sensu. czyli innymi słowy zrozumienie samego Chrystusa, wymag11 pomocy laski Boskiej, tej laski, o jakiej mówi Apostoł, gdy wyznaje: "My zaś posiadamy rozumienie Chrystusowe, iibyśmy wiedzieli, co nam Bóg darował, co też i głosimy nic słowami, jakich uczy mądrość ludzka, lecz których naucza Duch Swięty" (1 Kor 2, 4 n. 12 n. 111). A któż czytając Objawienie Janowe nie ulumiewa si~. ile w nim c.kwl u• krytych, niewypowiedzianych tajemnic? Wszak rzuca si«: to od razu w oczy nawet temu, kto nic jest obyty z Pismem świętym. Nawet Listy apolłoł6'1r, choć na pozór wydajq siEl bardziej zrozumiale, pelne są nader ...boJdełl my~li i sprawiają wrażenie, jak gdyby przez ich szczeliAy pof4De Jaki" przeświecało światło. Skoro więc tak sprawa się przedstawia f staro łl'fu błądzi, nie uważam, by można było twierdzić, iż kddy po&rall Jatwo i zrozumieć to. do czego przecież trzeba mieć IYw ,,kluea wfeclą". •
.. wspommał
...
Zbalwicfel dodaj,c, te
posiadają
go .,uczeni w
Piśmie" (Łk
11, 52)
( ).
4 Drog( do zrozumienia Pisma świętego j wydobycła z niego właściwego sensu wska:r:uje nam ono samo. W księdze Przypowieści Salomonowych (22, 20) znajdujemy nast-:pującą wzmiankę dotyczącą pisanego słowa Bożego: ,.A ty r.apisz sobie potrójnic w pamięci i rozumie, iźbyś mógł prawdziwie odpowicd1.1eć tym, któn:y cię pytać będą". Potrójnie wic:c trzeba zapisywać w swej duszy rozumienic Pisma: zwyczajny, prosty człowiek winien cze-rpać :zbudowanie już z samego jego .,ciała", czyli z sensu literalnego; ten, kto nieco postąp:! w wiedzy, winien budować się jego ,.duszą"; wreszcie człowiek doskonały. taki, jakiego mn na myśli Apostoł, gdy mówi: .. Mądrość głosimy mi~y do5konałymi, ale mądrość nie z tego świata (... ) lecz Bożą. ukrytq w tajemnicy" (l Kor 2, 6 n.), winien ku swemu :zbudowaniu poszuklwnć w Pi~mie .,prawa duchowego". stanowiącego .. cień dóbr czekających nas w przyszłości". Tak bowiem jak każdy z nas składa si~ z ciała, duszy i duchn, tak też z ciała, duszy i ducha składa się również Pismo święte, które Bóg w swej szczodrobliwości dał nam ku zbawieniu 5. Istnieją wszakże ustt:PY Pisma świętego nie zawierające w sobie nic z sensu ciclcsnt'go - jak to wykażę poniżej: wtedy t.rzeba się w nich doszukiwać tylko tego, co nazwaliśmy duszą i duchem Pismn. Być może to właśnie oznaczały wymienione w Ewangelii Janowej żydowskie dzbany z wodą oczyszcz.1 lną, z których jedne mieściły w sobie dwa, a inne trzy wiadra (J 2, 6) ( ...). 6. Ze już w samym dosłownym sensie :ekstu Pisma moina znale~ rzeczy pożyteczne i budujące, tego wystarczająco dowodzą szerokie masy prostych, a zarazem szczerze wierzacych chr-ześcijan. Przyklad sensu psychicznego mamy w I ·n• zym Lb de a o .oryntian · , Xapisane jest. me pO\\ ·ciagnic ,z w o!· 1 młócącego . Apo~lol tnk to wyjaśnia: .,Czyż Bóg troszczy się o woły? Czyi nic ma na myśli raclej nl samych? D!n nas to bowiem napisano, że kto orze winien orać: z nadzicjq, n kto młóci winien się spodziewać korzystania" (l Kor 9, 9 n.). Podobny charakter ma również wiele innych objaśnień, zrozumiałych dla przt \\ 1?.nej c.:~ści ludzi i działających budująco nawet na tych, którzy me są t.dolm pojął: rzeczy wyższych Sens pneumatyczny (duchowy) natomiast znajduje tvlko ten, kto potrafi wskazać, jakich to rzeczy niebi:u1skich cie 1"snym obraz ~m byli 7.yd7j, oraz jakich dóbr przyszłych cieniem był Zakon Mojżeszowy Bowiem według nauki apostolskiej należy we wszystkim doszukiwać się owej ,.osłoniętej tajemnicą mądrości, którą Bóg od wiekć..w przewidział ku chwale sprawiedliwych", a której ,.nie zna żaden z książąt te&(o świ:~ta" (l Kor :!, 7) (...).
IIOMII.IA NA TEMAT JEREMIASZA 2, 21 n. ,.7.a~ dzile:n cię jako winorośl wyborną, ze zdrowego .rnia, jJ.koż tedy odmieniła~ mi się w winorośl gorz· ką i obcą? Chociaibyś się obmywała saletrą i korzeniem mydl:~nym, zbrukana jesteś w oczach moich nieprawoś
n.t
ciami swymi, mówi Pan''. l. ...B6g śmierci nie uczynił- głosi księga Mądrości- i nie lubuj~ się w zatraoe tego, co iywc, bowiem wszystko stworzył po to, by istniało i zdrowe
powołał
do bytu pokolenia świata; nie masz ani w nich samych )adu śmierci, ani na ziemi królestwa piekieł" (1, 13 n.). Nieco zaś dalej wyjaśnia, sqd wzięła się śmierć: "Bowiem pruz nienawiść diabelską - powiada - śmierć weszła na świat" (Mdr 2, 24). A więc Bóg stworzył nas pod każdym względem dobrymi; zło i grzech sami ściągnęliśmy na siebie. Jak gdyby jednak o tym nie wiedział, zapytuje Bóg w niniejszej lekcji przez usta proroka, jak się to stało, ż.e dusza, którą prrecież stworzył . .słod ką", w niektórych ludziach "zgorzkniała"? Mówi niejako: przecież wszystkim śmiertelnikom dałem takie nogi, aby mogli dobrze chodzić. dlaczegóż wifl(: wielu z nich kuleje; przecież wszystkie członki ich ciała stworzyłem zdrowe, dlaczegóż więc u wielu widzę członki chore i zmarniałe? R1eczywiście, nie tylko dusza pierwszego człowieka, ale dusze wszystkich w ogóle ludzi zostały stworzone na obraz i podobieństwo Boże. Był to obraz znacznie starszy od obrazu diabła, jaki później przybraliśmy prrez grzech. Toteż obowiązkiem naszym jest zabiegać wszelkimi siłami, byśmy ów demski obraz, według którego grzech nas ukształtował, zamienili z powrotem przez nawrócenie i pokutę w obraz niebiański, według którego zostało pierwotnie ukształtowane całe stworrenie. Gdy Logos Boży odzyw.a się do duszy grzesznika: ,.Jakoż tedy odmieniłaś siq w winorośl gorzką i obcą'', skoro "zasadziłem cię jako winorośl wybornq z czystego nasienia", ma na myśli niewątpli wJe tę właśnie zmianę obrazu dobrego na zły. Powtarzam raz jeszcze, co powiedziałem, byście lepiej zrozumieli. Bóg "zasadził" duszę człowieka niby winorośl dobrą, a tylko ona
WSS&lAX*._•
......,...~
qrzeuył,
ie ł)'Jb ,..... splamlony brudem llaecbowyiii, Pan zmyje z efebie brud, podobiile jak z 1)'116w 1 córek Syjonu; jeśli jedaak jesteł skalany .luwl~ to jest grr.«hem lmlertelnym, to jut nie możesz ~ z niego oczyszczony ani .sale~ J mydłem", lecz dopiero "duchem qdu, spalenia l kary". 3. W tym prawdopodobnie sensie należy też rozumieć, te Jezus "chrzci Duchem Swir;tym l ogniem" (Lk 3, 16). Nie znaczy to, te jednym J drugim chrzci tego samego człowieka, lecz te tego, kto zdołał zachowa~ świętość chrri Duchem tego za§, kto po wyznaniu wiary i otrzymaniu pouczenia Botego po~·rócfł do dawnych zbrodni, ch!'Zci, czyli oczyszcza, męczarniami ognia. Błogosławiony ten, l:omu wystarcza obmycie Duchem Swlętym i nic potrzebuje obmycia ogniowego; nics=ęsny natomiast i pożałowania godzien ten, kto musl b~ obmyty jeszcze ogniem. Tak wit;c podwójny je~t chrzest Jezusowy: "Wyszła rózga z korzenia Jcsscgo i kv.i:.t z korzenia jego wychodzi'' (lz 11, l); rózga na grzeszników, kwiat dla sprawiedliwych. D niego Pismo świ~tc nazywa Boga zarówno "ogniem poterającym" (Pwt 4, 24), jak i "światłośclq" (lłbr 12. 29). Dlatego też mówi ono "Błogoslawlony kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu" (Ap 20, 6\ Bowiem \\ pierwszym zmartwychwstaniu uczestniczy, kto wytrwał w obmyciu Duchem Swll:tym, uś do drugiego dopiero zmartwychwstania pozostaWlony jest grze mik potrzebujący chrztu ogniowego, czyli oczyszczenia przez .spalenie - oby ogień .strawił to, co w n im jest z drewna, trawy, cty słomy. Jełh tedy wczytując si~ w Pismo świc;tc stwierdzamy. iż coś taklego mogło by i r:.ns samych spotka~ po śmierci, zac:.~owajmy przeczytane slowa gl~boko w sercach naszych l starajmy się żyć według wskazań tegoż Pisma, abyśmy, zanim nad~jdzl śmierć, oczyścili st~, jeśli to rr.ozliwe, z br..:du grzechowego l :r;o tali :zalicz ni w poczet świĘtych w Ch:-_, tusie J =sie, któremu chwała 1 panowanic na \\leki wi k6w. Amen.
KOMI.!l\'TARZ DO EWANGI LU MATEUSZA TOMX
16. .,l stało s·~. gdy Jezus zakończył owe przypo\\·ieści, odszedł stamtąd do OJCZ)my 1\\'0jcj" (Mt 13, 53 n.). Powyzcj znstannwh1~i my sil:. czy Je~us :-zec:zywiście przemawiał do rzesz w przypowieściach, a do uczniów w podob!eńst\\'8ch; przy tej okazjJ poczy· n~liśmy d~śl': watnc lr trzcźenia. :uoze się jednak komuś wydać, że przeCiwko taktemu rouóir.icnlu p:rzemawia okoliczno*. iż Mateusz nie zaraz po przypowieściach, lecz dop:cro po po~bicństwach dodaje: "1 stało się, gdy Je;:us zakończył owe przypowie~ci. odszedł stamtqd". Dlotego pytamy: czy w t--kim razie cale to rozr6żnienie należy zarzucić, czy też mimo wszystko moz:a naeal podtrzym~wać istnienie dwoJakiego rodzaju przypowieści, mia· no~ic e p:rzcziUczonych dla rzesz ! przeznaczonych dla uczniów, zaś słowa: , Gdy Jezus zakończył ov. c przypow!eści ' tłumaczyć w ten sposób, że Ewangelista ~ył tutaj wyra~nla r.P:rzypowie!ć" w sensie szerszym. ogólnym, albo u zdaruc przytoaonc c~llOSlł tylk" do przypo\l.ieści wymienionych przed podobieństwaro ? Jełli blenemy pod uwag~. iż Jezus niemal bezpośrednio przedtem powie-
i
przybył
ORVOL"'ItS: KOMENTARZ DO ZWANOELli MATEUSZA
••
ddał do uc:miów: .,Wam darn- jest poznat tajemnice królestwa nieb aldeao. a Innym przez przypowiclci" (Mt 13, li) musimy wnosi~. ze Zbawiciel nic posługiwał sl~ przypowieściami wobec swych uczniów, gdyż wyratnie wyklucza Ich z liczby owych .,innych". Jeśli si~ zaś przypowieściami nic posługiwał, ni.. pozostaje nic innego jak przyjq~. te albo zdanic o Zllkończ.cnlu przypowidei przez .Jezusa odnosi sit: tylko do pn.ypowieści wymienionych przed podobiclislwaml, albo słowo ,.przypowieść'' mo tutaj sens szerszy l oznacza urówno przypo\\1e&cl, jak i podobici1stwa, albo podobieństwa BtJnowlą po prostu jeden z rodt:Jj~ow pr:zypowleści - albo wreszcie, te przypowlc~ r6tnl alt; w sposób Istotny od JJOdoble~\stwa. Zauwatmy też, że przypowieści wyglasuJ Zbawiciel vou swą ojczyznq. Mateusz mówi \\')Taźnic, że Jezus zakończywszy pNypo\\1cści "odszed ł stamtąd n przyb)'\vszy do ojczyzny swojej nauczał w synagogach ic:h" (13, 53 n): Marek uś powiada, że .,odszedł do ojczyzny swojej i podqżyll zn nim uczniowic jego" (6, 1). Przytoczone teksty nasuwają nam jednak z kolei nowe pytanie: o t.~klej właściwic ojczyźnie Jezusowej myślcli tutaj Ewangeliści: o Nn~arcoc c•y o Betlejem? Za Nazaretem p•zcmawialoby proroctwo, lż , bi;d •ie On zwal slę Naznrejczykicm" (1\lt 2, 23), natomiast za Betlej m okoll~znoś~, te tam s!ę urodził. Otóż zastanawin mnie, dlaczego żaden z Ewan ellstów nic powiedział jasno: "przybywszy do Naznretu", lub: ,.przybyws y do Bctlejcn", lecz użyli oni tylko ogólnego wyra~enin: ,.ojczyzna". Widoc7nlc chodziło lm w tym wypadku raczej o mistyczn:t ojczyznę Jezusa, jakq była c:~la Judc::1, w której ~im wzgardzono zgodnie Jego własnymi słowami: .,N;c jest prorok )){' czci, jeno w ojczyźnie swojej" (Mt 13, 57). W rzeczy samej bow:ocm Jezus był ,,zgorszeniem dla żydów" (l Kor 1, 23), którzy jem: e po drlś dzień Go ,pne'.1· dujlj, gdy tymczase:n wśród pogan \\icść o Nim mała la szybko 'lloiarę l ,.Ol calq ziemię rozeszll się mOWil Jego". Tak wl~ ht tnie, nie czc. :ono Go w o}czyźnie, natomiast czcili Go pogonie, ludzie .,obcy umowo:n Prz)micrza~ (EC 2, 12). O czym zd nauczał w synogod:z:c ojczystej, tego Ju! Ewangeliści nic podal: zaznaczyli tylko, że było to coś nadzwyczajnego l wielkiego, oraz budziło powszechny podziw. Prawdopodobnie przemawiał On na temat Plsma ni~ tego. Nnucznjąc jednak w synagodze, bynajmnieJ nic odstr~zał od niej luchaczy ani jej nie potępiał. l7. "I mówili: skądże Mu l3 mqdrość?'' (Mt 13, 54), Widać, że przemówienia Jezusowe odznnculy się waclltą i przedziwną rną dro§ciq do tego stopnia, !c można było wprost zawoła~: Oto tutaj je t coś wl~cj niż Sn!omon, nawet cuda większe czyni nli EUao;z i Ellzcwz, lub Ich poprzednicy Mojżesz i J-.zus syn Nowego. Oez~,. śclc cl, co Go podziwiali, nic wicddcU, iż jest On syr. m dziewicy, w co zrcsz~ l tak n!c uwlcrzy!.by, gdyby lm nawet o tym powiedziano; dlatego pytali: "Czyż nie j~st to syn rzcmlcśln!ka?'' (1\'It 13, 55). Ponieważ zaś odnosili slr: z pogardą do wszystkich, których uważali za członków Jego rodziny, dodawali: ,.Czyż matka Jego nic nazywa sl~ Mari3, n brncln Jego Jakub l Józef, l Szymon, l Jada. n siostry .Jego czyż nie są wszystkie pośród nos?" (tam7c, 56). Tak wlco tawatono Jczusn po prostu za syna Józefa l Maryl. Co do braci Jezusowych nicktórzy twierdzą, że byli to sJDOW)e ~ z jego pierwszej żony, jakq mial przed Maryją; opleraJ4 sl4 w .,. ..... dlle na tradycji przekazanej nam przez Ewangelię ~ .... tra, oraz przez księgę Jakuba. Bronią jednakie dziewictwa mego końca Jej życia, uważając za nlepodobidatwo, b)' WJIIIIII~IIItJIIIll.ł miało siutyć Logosowi Bożemu l do kt6rqo OD- . . ., . . . . . .
-
z s'-'pl na cię, a .Moc Najwyilzego 2acieni cię" - by to ciało w ogóle htczyło sf~ kiedykołwiek z męiczyzną od chwili zs"'pienla na nie Ducha Swlętego 1 zaclenlenia mocą Najwybzcgo. Moim zdaniem jest całkowicie 7.godne z rozumem pojmowanie Jezusa jako prototypu m~skiej, a Maryi żeńskiej C7.ystokJ płciowej. Przypisywanie pierwocin dziewictwa komu innemu niż Jezusowi byłoby wprost bezbożnością. Jakuba (brntn Jezusowego) należy utożsamiać z Jakubem, o którym wspomina Paweł w Liście do Gnlatów, mówiąc: ,,A lipośród innych apostołów żad nego nie \\id7.1ałem oprócz Jakuba, brata Pańskiego" (l, 19), Ow Jakub z powodu swej prawości takim cieszył się wśród 7.ydów szacunkiem, t.c Józcl Flawlusz opisujqc w swych Starożytnościach żydowskich cierpienia, jakle dotknr;ły naród zydowski, któremu zburzono nawet świqtynh:, zaznacza, że wszystko to dopuścił Bóg zagniewany na lyrlów z powodu zbrodni dokonanej na Jakubie, bracie J ezusa zwanego Chrystusem. Aż dziw bierze, że pisarz, który sam nie umawa ł naszego Jezusa za Chrystusa, wystawił tak pochlebne świadectwo sprawied li wości Jakubowej. Dodaje on przy tym, że i sam lud zydowsl;i był pncl:onany, że \\"Seystk.ie nieszcz~ścln spadają nań z powodu J altuba. Po Judzic pozos tał nam list, krótki wprawdzie, niemniej pełen słów natchn ionych lnskq nieb ia ńską; zaczyna się on od 7.danin: ,.Juda, sługa Jezusa Chrystusa, n brnt J a kuba ...''. O Józefie i Szymonie nic mamy żadnych bliż szych wiado mości. ?..danie: ,,A siostry J ego czyż. n ie są wszystkie pośród nas?'' tr:eba - wydaje mi ~i~ - rozumieć raczej w sensie: , .myślą one tak jak my, a nie tak jak Jcz.us", to znaczy nie mają w sobie r.ic z owej nadzwyczajnej i oryginalnej inteligencji, właściwej Jezusowi. Być moic Ulcz~to juz trochę domyślać si~, iz Jezus nic jt>st zwyczajnym czło••iekiem, lecz jakąś istotą Boską, skoro bf:dqc synem Józefa i l\taryi, bratem zaś innych czterech braci i tylui sióstr, nie wyka2ywo ł żadnego podobieństwa do swych krewnych, nie otrzymał też wychowania l wykształceniu, które by tł u ma czyło a l. tak wysoki poziom jego mqdrości i cnoty. 7..gadzałab)' sl~ z tym okoliczność, że mówiono: "Skądże Mu ta wujomość Pisma, skoro si~ nic uczył ?" (J 7, 15). Ale z drugiej strony trzeba pami~tać, że ci sami ludzie, któ:-zy te •slowa wypowiadali, mimo calego swego rdumicnia i zaskoczenia bynajmnie j nie wykazywali skłonności do wiary, lecz przech..-nie, ,.gorszyli s i~ z N .ego" (M t 13, 57) Ich myśli i wzrok były całkowicie opanowane przez złe moce, nad którymi miał On kiedyś, podczas swej ~mlcrci krzyżowej, zn tri umfować.
T OM Xl1
9, .,Przybył zn ś Jezus w okolicę Cezarei Filipowej i pytał uczniów swoich" (l\t l l li, \ 3).
P}:tnl _uczniów, :n kogo uwait.Jq Go ludzie, chciał bowiem, byśmy si<: z odpow!cdzt apostołów dowicd:deli, jakte o naszym Zbawicielu krążyły naówczas '~·śród Żyd~w mniemania: być może pr.agnqł również swym uczniom zw:-6c1ć uwogc:. z~ powinni skrupulatnie śledzić ludzkie o Nim opinie, gdyż "tedy b~ !l. mogh prostował: je - gdyby mówiono coś zlcgo i uzupełniać gdyby m6w1ono ~oś dobrego. Zdania zaś o Jezusic były ró!ne. Niektórzy pod wplywem jakichs chorobliwych urojeń twierdzili, że jest On po prostu Janem Chrttlcielem; tak sądził mic:dzy innymi tetrarcha Herod, mówiąc do ałua swoich: "Ten ci Jest Jan Chrzciciel, on to zmartwychwstał i dlatego
ORYOENES: KOMENTARZ DO EWANOELII MATEUSZA
381
cuda dzieją się przez niego" (Mt 14, 2). Inni znów uważali, te pod mianem Jezusa kryje się Eliasz, czy to odrodzony z powrotem, czy też wciąż jeszcze żyjący l teraz tylko ponownie występujący na widownię publiczną. Nie brakło również takich, co utrzymywali, że Jezus to Jeremiasz; że Jeremiasz nie był tylko ty}X!m Jezusa, lecz jest Nim samym. Do takiego przeświadczenia sldanioły ich prawdopodobnie słowa o Pomazańcu Pańskim wypowiedziane na poczqlku proroctwa Jeremiaszowcgo, a nie spełnione na samym Jeremiaszu. l<'cz dopiero na Jezusie, mianowicie, iż ..Bóg ustanowit go ponad narodami i królestwami, aby wykorzeniał i niszczył, wytracał i obalał, budowal i szczepił" (.Jr l, 10), czyli prorokowal między poganami. Istnieli wreszcie i tacy, którzy dopatrywali się w Jezusic jakiegoś innego z proroków, również powołując się na to, że na Nim spełniło się, e<> owi prorocy twierdzili niby o sobie samych. Jednakże żadna z tych opinii o Jezusie nie odpowiadała prawdzie, bowiem serca ludzi 'Okrywała zasłona. Dopiero Piotr, ponieważ nie był ,.uczniem ciała i krwi", lecz człowiekiem zdolnym zrozumieć objawienic Ojca Niebieskiego, wyznał, że Jezus jest Chrystusem. Zważywszy, że nikt z Zydów nic dopatrywał się w Jezusie Chrystusa, słowa: .,Tyś jest Chrystus", wypowiedziane przez Piotra do Jezusa, były rzeczywiście czymś zdumiewajqcym. Bardzlej jednak jeszcze zdumiewało, że Piotr nie poprzestał nn tym, lecz dodal, że uznaje w Jezusie również "Syna Boga żywego" - tego Doga, który nicgdyś mówH o sobie przez proroków: .. żywię ja"; "Opuścili mię, źródło wody ży wej" (Jr 22, 24; 2, 13). 10...Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jony, bowiem nic ciało i krew objawiły tobie, lecz Ojciec mój, który jest w niebiesiech. A ja ci powiadom, iżeś ty jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, n bramy piekielne nie zwyciężą go'' (Mt 16, 17 n.). Jeśli wzorem Piotra my również mówimy: .,Tyś jest Chrystus Syn Boga żywego", a czynimy to wyznanie nie pod wpływem ,,objaw:Pnia nam przez ciało i krew", lecz pod wpływem oświecenia nas przez Ojcn Ni!'bit'skiego światłem zapalonym w sercach naszych, należy przypuszczać, że stajemy się wówczas iym, czym stal się Piotr, to jest błogosławionymi. Stajemy się zaś nimi dlatego, że dotarło do nas to, co było przyczyną uznania Piotrn za bło gosławionego, mianowicie objawienie samego Ojca Niebic~kiego. z nieba pochodzące i do nieba prowadzące tych, co zrzucili zasłonę z serc swoich, a przyjęli "Ducha mądrości Bożej i objawienia" (EI l, 17). I wówczas takie do nas, jako do ludzi, którzy sami stali się Piotrami wyznawszy objawioną im przez Boga wiarę w synostwo Boże Chrystusa, Logos Boży wypowiada słowa: ,.Tyś jest opoka ..''. Opoką bowiem jest każdy uczeń Chrystusa, tego Chrystusa, z którego czerpali ci, co "pili z idącej za nimi opoki" (l Kor 10, 4); na każdej zaś takiej opoce buduje się wszelkie nauczanie kościelne j odpowiadające mu zasady życia, jako że w każdym doskonałym chrześcijaninie, łączącym w sobie zbawienną naukę z takimiż czynami i myślami, tkwi Kościół Chrystusowy. 11. Gdyby się zaś komuś wydawało, że Bóg cały Kościół buduje na jednym tylko owym Piotrze, to cóź w takim razie powie o Janie "Synu gromu" łub też o którymkolwiek innym z apostołów? I czy ośmieli się twierd&lć, łe tylko tego jednego Piotra nie miały zwyciężyć bramy plełdelDe, aaliciiDfał miały zwyciężyć innych - czy to apostołów, czy doskonałyc:b cbnefcfjuaf A więc nie ulega wątpliwości, że zarówno zdanie: ,.Bramy pieldeble me_,.. ciężą go", jak zdanie: ,,Na tej opoce zbuduję Kośclół móJ" _.." w.Jl)8111edziane pod adresem ich wszy6tltich razem l kaźdeso z oeobaa. nie przypuszcza, że klucze królestwa niebieskieso dal Pua •lllllllllf.
\
.. P!otrowi l Dlkomu wl~j spo6rócl błogosławionych. Skoro zaś słowa: ,.Tobie dam klucze królestwa nJebiesJdego" (Mt 16, 19) dotyczą również pozostałych innych, zatem i do nich odnosi się także to, co przedtem lub potem zostało wyrzeczone niby do samego Plotra. Zresztą i zdanie: ,.Cokolwiek zwiążesz na ziemi b~dzie związane w niebie... " (Mt 16, 19) wydaje si~ dotyczyć tylko Piotra, a przecie! Jan mówi wyraźnie w swej Ewangelii, że Zbawiciel na wnystkicb uczniów tchnął Ducha Swiętego: ,.Weźmijcie Ducha Swi~tego ..." (J
l
20, :?2).
Tak wi~ wielu ludzi o.~wiadcza Zbawicielowi: "Tyś jest Chrystus Syn Boga ż ywego". choć nie wszyscy ~kładają to wyznanie w duchu Bożym, to jest poni('waż sam 0JC.c>c Niebieski u~uną1 zasłonę z !'erc jch i pozwolił im .,z odkr)1ym obliczem oglądnc chwale: Pańską" (2 Kor 3. 18); n1ejeden czyni je z pobudek .,ciała i krw:i". Ktokolwiek jednak wyznaje w Zbawicielu Chrystusa, Syna Bożego, pobudzony do tego ..nic ciałem i krwuł", lecz objawicniem udzielonym mu przez Ojcn :\'iebieskiego, ten osiąga to, co wprawdzJc według litery Ewangelii zostnlo W)Tzeczone tylko do Piotra, ale według ducha Ewangelii do kaidego człowieka, 1.-tóry staje się podobny Piotrowi. Od opoki bowiem biorą swe imic: wsz~-scy naśladowcy Chrystusa będącego opokq duchową, idącą za tymi, którzy dążą do zbawienia, aby z niej czerpali napój duehOW)" (por. l Kor 10,4). Biorą oru imię od opoki, podobnie jak Chrystus, i stąd nazywają si~ ,,Piotrcmi''; ponieważ jednak stanowią zarazem cz łonki Chrystusowe, noszą takie nazw.: "chrześcija n". Zresztą ludziom świętym można nadawać i inne nazwy przysługujące Chrystusowi; można Ich od sprav:icdliwości Chrystusa nazywać ,.spra\\·ie.:łliwymi ", od mądrości Chrystusa .,mądrymi'' itd. Do \\"Szys~kicb zaś odnoszą się słowa Zbawiciela: ,,'fyś jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nic zwyclc: q go". Kogóż jednak wlaści\\-!e nie zwyciężą bramy piekielne: opoki, na której Chrystus buduje Kościół , czy też samego l{ościola? Zbawiciel nie wyrnzll się jasno. u A może miał On na myśli zarówno opok~, jnk i Kościół brane j.1lto całość? Tak m! sic: rzeczywiście wydaje. Skoro w ksil;dze Przypowieści czytomy, iż ,,na opoce niepodobnn znaleźć drogi wc;żowcj" (30, 19), zatem widocznie ani samej opoki, oni ){ościoła zbudowanego na ruej pr ez Zbawiciela nic miały być ułolne zwyciężyć bramy piekielne. Kogo zaś one ~w yciężają, ten na pewno nic jest ani opoką, na której Chrystus wznosi Kościół, ani Kościołem wzniesionym na tej opoce. Do opoki bowiem wąż-grzech rue ma dostępu, potrafi się ona oprz~ć bramom piekielnym; także Kościół wzniesiony przez Chrystusa niby ,.dom na skale'' (Mt 7, 24), odporny jest na ataki picklei, które wprawdzie zdolne są przemóc tego, kto znajduje się poza opokq i poza Kościolcm, nic wobec czlonków Kościola są bezsilne. (...) 14. Rozważmy z kolei słowa: , Tobie dam klu ze królestwa niebieskiego", wypowiedzi:mc do Piotra i do kaidego człowieka, który stal się ,.Piotrem". Prrede wszystkim więc uważam że zost'lły one nader stosownie dołączone do słów .,bramy piekielne nic zwyc1ężą go"; kto bowiem jest tak odporny, ie nawet bnmy piekła nie potrafią go zwyciężyć, len godzien jest również otrz~·mać od Logosu klucze królestwa ruebieskicgo. Godzien jest otrzymać je w nagrodę za swq niezłomność wobec piekła, aby mógł otworzyć sobie nimi bramy 1-..:-ólestwn niebieskiego, zamknięte din tyt'h, których bramy piekielne zwyciężajq. Będqc czystym, wchodzi on do tego k rólestwa przez bramę czylito ci, otworzywszy 1ll sobie kluczem czystości; b~dąc sprawiedliwym, wcho· 11 W tekście &recklm bowiem zarówno ~!owo ckklerfa jak słowo petra są rodzaJU ~~l
ORYOF.NF.S: KOMF.:"'TARZ DO E\V,\NGELII MATEUSZA
dzi przez bramę sprawiedliwości, otwartą kluczem sprawiedliwości; podobnie jest z innymi cnotami. Sądzę bowiem, iż temu, kto żyje cnotliwie, odsłaniają si~ wraz z każdą praktykowaną przezeń cnotą pewne tajemnice mądrości, odpowiadające rodzajowi cnoty, jako że Zbawiciel daje wszystkim, którzy się oparli bramom piekielnym tyle kluczy, ile praktykują cnót, aby mogli sobie otworzyć odpowiednią ilość bram zgodnie z objawionymi im tajemnicami. Możliwe. że zarówno kaida z tych cnót, jak wszystkie razem stanowią wła śnie królestwo niebieskie i ktokolwiek żyje cnotliwie jest już w nim; ie zatem słowa "Czyńcie pokute:. albowiem przybliżyło się królestwo niebios" (;\lt 3, 2; 4, 17) dotyczą nie czasu, lecz czynów i afektów człowie~a. Znaczyłyby one w takim razie: Chrystus, uosobienie wszelkich cnót, jest jtU obecny i naucza, a więc także królestwo niebieskle istnieje już w d,uszach Jego uczniów, a nie dopiero zjawi się tu lub tam. Jak wielką zaś moc posiada opoka, na której Chrystus buduje Kośc!ól, oraz każdy człowiek wyznający· ,,Tyś jest Chrystus, Syn Boży", wirlać z tego, że nawet wyroki wydawane przez lakiego człowieka posiadają wartość wyroków samego Boga, ponieważ przy sądzeniu nie przemagają go bramy p:ekielne. Kogo bowiem one przemagają, ten nie sądzi sprawiedliwie, to je3t :mi nie związuje, ani nie rozwiązuje zgodnie z wolą Bożą. Tylko ten, kogo one nic przemagają, sądzi sprnwiedliwie i dlatego tylko on posiaca klucze królt::rtwa niebieskiego, c~yli jest zdolny otwierać je tym, których rozwiązał na ziemi, aby byli roz·.viązani i wolni w niebie, a zamykać przed tymi, których sprawiedliwym wyrokiem związał na ziemi, aby byli związani i osądzeni w niebie. Ponieważ biskupi interpretują omawiane przez nas słowa tak jak Piotr, nauczając, że mocą otrzymanych od Zbawiciela kluczy królestwa nicbieskiego to, co sami związali, czy potępili, jest Z\'iązane również w niebi". a to co sami rozwiązali, jest i w niebie rozwiązane, trzeba dodać jedną uwag~. Niewątpliwie, można to słusznie do nich odnosić, ale o ile mają także ów tytuł, na podstawie którego rzeczono tamtemu Piotrow:: ..Tys jest opoka", oraz o ile są tacy, że Chrystus może na nich budować Kościół. Tego bowiem, kto chce związywać i rozwiązywać, nie mogą zwyciężać bramy piekielne; jeśli jest skr~powany więzami grzechu, daremnie związuje i rozwiązuje (... ). Gdy tedy ktoś, kto sam nie jest "Piotrcm" i nie posiada tego, co przyrzeczone zostało Piotrowi, m.n iema, iż może podobnie jak Piotr związywać i rozwiązy wać na ziemi tak, aby było związane lub rozwiązane w niebie, trzeba powiedzieć, że taki człowiek jest po prostu zarozumialcem, nie znającym sensu Pisma świętego, a z:~rozumialość to "grzech diabelski" (l Tm 3, 6).
TOMXVI
20. "Tedy wszedł Jezus do świątyni Bożej i wygnał wszystkich sprzedają cych i kupujących w świątyni, a stoły tych, co wymieniali pieniądze, i kramy handlarzy gołębi poprzewracał. I rzekł im: ,.Napisano: Dom mój domem modlitwy nazwany będzie, a wyście go uczynili jaskinią zbójców··· (Mt 21, 12 n.). O tym samym opowindajq także trzej inni Ewangeliści. Różnicy między ich opowiadaniami nic będc: w tej chwili wyjaśniał, ograniczę się do wyłożellia w miarę sil tego, co mówi niniejsza Ewangelia. Ze zaś WSzYSCY czterej EwaageJiści piszą w gruncie rzeczy to samo, wykazałem już obszernie, lf)y lllłel' pretowałem Ewangelię podług Jana; powiedziałem wtedy wszystko, co W 016le na ten temat możn:~ powiedzieć. I znalazł w świątyni takich, co sprzedawali woły i owce, J ~Je, J .,. :aa-Ant.ologla...
-
pał WIZ)'d.kida. Oto jlaae jedea więceJ dowód nadzwyczajnej moq Jew. sa. OD, któreao uwałaao za S1J11 prostego rzemłdlnika, potrafił na oczach zebranych rzesz tak odwałDłe i autorytatywnie powyganiać ze świ•tyni ludzi, o .których mowa w Ewangelii, że nawet władca narodu, przy całej awej władzy. nie zdołałby dokonać czegoś podobnego. Objdnlaj•c Ewangelię Jano"-. tłumaczyłem jego myśl tropologicznie, o ile możności zgodnie z liter• kontekstu. T('raz jednak gdy mam z kolei omawiać to samo według relacji Mateuszowt!J, pragn~; - z pomocą Ojca wszelkiej mąd~ci - ustanowić się przede wszystkim, czy mozcmy wskazać Jakiś naprawdc: godny motyw tak śmiałego wystąpienln Jc:usa? Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, o jakiej to świątyni rzekł Bóg przez proroka: "Dom !l)ój domem modlitwy jest" (lz 56, i). Otóż według cielesnego obrtezania oraz przepisanych świąt i ofiar Zakonu, uważano za świątynię budowlę z martwych kamieni, wznie~loną najpierw przez Salomona, następ nie odnowioną przer. Ezdrasza, wreszcie. ju:: po przyjściu Jezusa, zburzon11 przez Rzymian. Ta budowla uchodził:~ w oczach Zydów za dom modlitwy. Ponlewd jednak 70Slala zburzona, tr.z:cbn powiedzieć, że Zydzi nic moj11c już domu modlitwy, nic mieli też p:zywl!eju na\\;cdzania ich przez Boga, który to przywilej posładali rzekomo z tej racji, iż modlili się w domu modlitwy po spełnieniu przepisanych Prawem obrz~ów .kultu. Z takiej właśnie Ś\vią tyni Zbav:icicl nasz, wyrażający zazwyczaj swą duchową działalność w zewnę tr7.nych symbolach. w materialny sposób powyganiał sprzedających i kupujących, przy czym poprzewracawszy stoły bankierów i kramy handlarzy golt:bl, wypowiedział ałowa przekazane nam przez Ewangelistę. Uczynił to zaś, by \\'Sti'ZijSnJić sumleniem zebranego naówczas przygodnie ludu, który zamiast po notemu obchodzić uroczyste święto, handlował w Ś\\'iątyni, miejscu najmnieJ do tego 5tosou~ym i z domu, do którego scbodz.ił się przecież na modlitw~. robił niby jakiś bazar, sprzedając, kupując, wymieniając pieniądze. prowndząc kromy 1. gołębiami. '!'ak wif;-c naówczas Jezus od razu przerwał wstn:tne postępowanie Żydów, skoro tylko przylopnl ich na prowadtenlu interesów i oddawaniu się przyjemnościom materialnym w chwili, gdy według przepisów Prawa powinni byli celebrować ~wlęto. 21. Uważam, że obcenic świqtynią Bożą jest Kościół - świątynia wzniesiona z zywych kamieni. Niestety i w nim znajdują sic: ludzie, którzy zachowują slę tak. jak gdyby nie bylf jego ctłonkomi, lecz "bojowali według ciała" (2 Kor 10, 3). Oni to ten żyu•y dom modlitwy czynili jaskinią zbójców. Bo czyż nic ,,. zbójeckq jaskini~ zamicniajq swymi wyst(:pkami wielkie Misterium Ko~ciola ci, co pobożność drug!ch uwożają za źródło ,.,,.łasnego zarobku? Co nic ladowalają sic: czerpaniem z głoszenia Ewangcll! środków do życia. lecz ponadto starają się na niej wzbogadć, zrobić nic byle jaki majątek? Zuiste, Chr~'litus widząc grzechy popełniane w owej zywoj świątyni, którą sam zbudownł. mot.c hłusznie zawołać słowami psalmu: "I cói za pożytek ze krwi mojej, skoro zstępuje w zepsucie?" (Ps 30, 10); zaiste, może On, oburzony życiom tych, co, mimo i1. grzeszą. uwazają się za członków Kościoła, odezwać Slę slowami - o ile 5lę nie mylę - Ozeasza: "Binda mi, żem się stal jako zblcrajqcy źdźbła po żniwie i grona po winobraniu, a pierwocin z kłosu ku jedzeniu nic znajduj~; blada mi duszo moja, że pobożny z ziemi ginie i nie mnsz kto by to naprawił""· O ile zaś kogoś w tej modlilwie Jezusowej razi wyrażenie: "Biada duszy mojej'', to niech porówna z nim słowa Ewangelii: "Ujrzawszy Jezus Jeruulem, płakał nad nim" (Łk 19, 41). Jeśli słusznie pła11
Jat to C)'tat z kah:&l Mlcheasza 7. 1.
ORYGENES: KOMENTARZ DO EWANGELII MATEUSZA
kał
nad Jerozolimą, o ileż słuszniej może płakać nad Kośdołem przemac:zo.. nym na dom modlitwy, a zamienionym w jaskinill zbójecką przez osobD1k6w usiłujących w brudny sposób zrobić na nim majątek, co gorsu, osobników, wśród których znajduj11 się niestety nawet sami "rządcy ludu". Tylko że gdy naówczas Jezus wszedł do świ11tyni Bożej i oczyścił ją, powyganiawszy z niej wszystkich handlujących i powywracawszy stoły bankicrów i kramy gołębiarzy, lo obcenic nic zjawia sic: On jeszcze tym, którzy w społeczności zebranej w imlc: Jego sprzedają, kupują i inne podobne rzeczy czynią, nic wygania ich ani nic wstrząsa ich sumieniem, by się opamiętali. Dopiero gdy przyjdzie, by zbada/: nasze grzechy i wychłosta/: nas niby synów marnotrawnych, wtedy z całą mocą wejdzie mi<:dzy zebranych w Duchu Swiętym i powygania ze swej świątyni wszystkich kupczących w niej handlarzy, sprzedających w domu Bożym to, co może mają w sobie dobrego, a w zamian za sprzedane dobro kupujących ~obie zło. Oby także i w tę świątynię Ojca swego, w ten dom modlitwy wkroczył Jezus i poodpędzal od stołów różnych bankierów i dusigroszów, którzy oszukują swych braci wymieniając im dobry pieniądz na bezwartościową monetę, a sami wzbraniają się wydać cokolwiek nawet na rzeczy konieczne. Oby powywracał także kramy tych, co w Jego świątyni handlujq goh:biami, to jest na pastwę przełożonych wydają w sposób niegodny ludzi ,,prostych niby gołębie" takich, którzy modlą się słowami: "Któż mi dn skt•zydła niby gołębicy, a wzlecę i odpoczn<;'' (Ps 55, 7) i których pro.·by zos
••
-
PIERWSZA AKADEMIA TEOLOOll KATOLICKII:J
których istnieje przede wszystkim interes, a modlitwa lub dobre uczynki, Jakich wymaga od nas Boski Logos, należą do rzadkości. Bankierzy znów, prowadzący kantory wymiany, to diakoni, którzy nieodpowiednio adminlst:-ują dochodami kościelnymi, którzy wprawdzie wciąż obracają pieniędzmi Kościoła, lecz nie rozporządzają nimi uczciwie, którzy gromadzą majętności i zasoby pieniężne, ale po to, by ze składek zbieranych na biednych sami raczej zbili majątek. Wreszcie sprzedawcy gołębi, którym kramy powywracał Jezus, to biskupi i prezbiterzy, którzy zajmują pierwsze miejsca wśród ludu Bożego. ale równocześnie cale Kościoły potrafią powierzać ludziom niegodnym, ustanawiając nieodpowiednich przełożonych. ::\icchże więc ci wszyscy, co zasiadają na katedrze Kościoła , którzy "lubią pierwsze miejsca w synagodze'' (Lk 11, 43), dobrze się zastanowią, czy przypadkiem nie siedzą na swej katedrze tak, że gdyby nadszedł Jezus, uznałby ją za godną wywrócenia. Podobnie i ten, kto zbija pieniądze niegodnie pełniąc funkcję diakona, niech sobie dobrze zapamięta przeczytany ustęp Pisma i zamknie wreszcie swój kantorek, by mu go nie zrujnował Jezus. Wreszcie ci spośród wiernych, którzy zbytnio troszczą się i zabiegają o interesy doczesne, niech się strzegą, by Jezus zjawiwszy się, nie wygnał ich ze świątyni, bowiem kogo z niej raz wygnano, ten nie ma już nadziei powrotu. Im bardziej rozważam niniejszy ustęp Pisma, tym bardziej strach mnie ogarnia, jak to naprawdę będzie, gdy Jezus powtórnie przyjdzie na zapowiedziany sąd Boży. Bo jeśli wówczas zacznie robić porządek w całej świą tyni. a zatem w całym Kościele, który przecież w imię Chrystusowe ma trwać aż do końca wieków, to znalazłszy w niej sprzedających i kupujących, na pewno ich powygania; znalazłszy bankierów pochłoniętych transakcjami finansowymi. na pewno powywraca ich stoły i publicznie zdemaskuje ich pieniężne oszustwa; znalazłszy handlarzy gołębi, na pewno poburzy ich katedry Tylko ci ostaną się w swej ufności, którzy nie należą do żadnej z trzech wymienionych kategorii. Tych Jezus z pewnością ani nie wyrzuci ze świątyni, ani nie zburzy nic z tego, co do nich należy, ani nie zgani ich za to, że czynią z domu modlilwy jaskinię zbójców. Ktokolwiek jednak swymi niegodziwymi postępkami doprowadzi do tego, że dom modlitwy stanie siq jaskinią zbójecką, nieuchronnie poniesie karę. 23. Wyłożywszy ustęp o oczyszczeniu ś'viątyni, tak jak go rozumiem, oraz zastosowawszy go w podwójnym sensie do Kościoła, spróbuję wyjaśnić go .~szcze w inny sposób. Otóż tak s;.mo jak Kościół, tak i cala w ogóle natura rozumna stanowi z istoty swej świątynię Boga, gdyż została stworzona po to, by być niejako widzialnym naczyniem chwały Bożej, podobnie jak według drugiej księgi Kronik i pierwszej księgi Królewskiej napełniona była chwalą Bożą świąt)' nia żydowska. Tymczasem my, grzesząc, wypełniamy tę żywą świątynię Boga rozmaitymi sprzedajnymi myślami, obracającymi się około interesów pieni~ żnych czy innych występnych poczynań, przehandlowując często nawet to, co jeszcze, niby gołąb, pozostaJo świętego w duszy naszej. Do takich wła śnie Judzi oddanych grzechowi i pełnych łotrowskich myśli, zwraca się Jezus: "Dom mój domem modlitwy jest, a wyście go uczynili jaski•nią zbójców". W rzeczy samej prawdziwymi zbójcami byli ludzie, których Jezus wygnał nicgdyś ze świątyni, ponieważ sobie zrobili jaskinię z domu Bożego. Dlatego też póżniej potraktowali oni Jezusa jak zbóje, żądając ukrzyżowania Go. a wypuszczenia im zbó)a Barabasza. W rezultacie paniewaz nie uwierzyli, że Jezus J~t Synem Bożym, Zydzi nie mają Go po dziś dzień u siebie ale za to mają zbója Barabasza - ducha niegodziwości , schwy~ancgo zra;u i za-
ORYOI!:NES: DYSKUSJA Z HERAKLIDESDI
-
mkniętego w więzieniu, później zaA wypuszczonego na wolność na ich wł&Jili! żądanie, choć co prawda ku wielkiej ich szkodzie. W ten sposób nad nlewle-
rr.ącymi Zydami dzierży władu: zbójca Barabasz.
DYSKUSJA Z IIHRAKLIDF.SI!M (...) skupi
Roztrząsając sprawę prawowierności
biskupa lleraklidesa, zebrani b:by publicznie złożył on wyznanie wiary. Wobec tego po wyprzez kotdego z nich własnych uwag l zastrzeżeń, biskup Hera-
zażądali,
lu~zczeniu
khdes rzekł: Ja również wierzę w to, co Pismo święte głosi w słowach: ,,Na początku był Logos, a Logos był u Boga, a Bogiem był Logos; wszystko się przez Niego stało, a bez Niego nic się nie stało" (J l, 1-3). W tym punkcle zatem \\'szyscy się zgadzamy; wierzymy r6wnlez, że Chrystus przybrał ciało, że narodził się i wstąpił do nieba w tym samym ciele, w którym zmartwychwstał, oraz zasiada po prawicy Ojca, skąd kiedyś przyjdzie sądzić źywych l unurłych - Bóg i człowiek zarazem. Orygenes: Skoro już rozpoczęto dyskusję, której celem j~t v.·ypowlcdzcnie się na temat poruszonej sprawy, zabiorę głos. Słucha nns zebrany tutaj cały Kościół, a przecież ten Kościół nie moi.e się różnić doktryną od Innych Kościołów; wszak nie jesteście Kościołem kłamstwa. Dlatego pr~ clę, ojcze Heraklidesie, powiedz nam, czy uznajesz, że jest tylko jeden Bóg wszechmogący, nic mający początku, najwyższy Stwórco wszechrzeczy? Heraklidcs: Uznaję; tak właśnie i ja wierzę. Orygenes: A czy Chrystus Jezus istniejący "w postaci Boi.ej" (Fip 2, 6), zatem odrębny od tego Boga, ,.w którego postaci istniał, był sam Bogiem, zanim się wcielił, czy nie był? Ileraklides: Był przedtem Bogiem. Orygenes: Więc był Bogiem jeszcze przed wcieleniem: tak, czy nie? I-Ieraklides: Tak. Orygcnes: Czy był On innym Bogiem niż ten Bóg, w ,.którego postaci" istniał?
H•:raklides: Oczywiście, że innym: muslal być kimś odr.-:bnym od Stwórcy wszechrzeczy, skoro istniał ,,w jego postaci". On:genes: Czy więc nie jest prawdą, że istniał Bóg będący Synem Boga jednorodzonym, ,,pierworodnym ze wszelkiego stworzenia" (Kol l, 15} f że wobec tego bez obawy blużnierstwil możemy m6Y.'ić bądź o d'l\-óch Bogach, bądź o jednym Bogu7 Heraklides: Bez wątpienia, słuszne jest to, oo hderdzi.sz, tym niemniej ~ śli o nas chodz..i, wolimy mówić, te istnieje Bóg wszecbmol'ey, nie ma~y początku ani końca, wszystko ogarniający n 111lczym nieogarniony, oru je istnieje Jego Logos, Syn Boga żywego, D6g i czlowiek, za pośredDietweiD którego wszystko zostało stworzone, Dóg podług ducha, a c:zlowiet pociJIC zrodzenia z Maryi. Orygencs: Wydaje mi się jednak, ie nic odpowiedzialeś dotładDfe u _,. pytanie. Wytłumacz jaśniej, bo może c:!ę dobrze nie zrozumlaleDL A a--= czy Ojciec jest Bogiem? Heraklides: Oczywiście. Orygcncs:'Czy Syn jest odrębny od Ojca?
-
Herakłlder: Naturalnie; jakie mógłby ktoś być synem i zarazem swoim ojcem? Orygenes: A r:zy Syn, będąc odrębnym od Ojca, jest sam równlet Bogiem? Heraklides: Jest również sam Bogiem. Orygenes: I ci dwaj Bogowie stanowią jedno? Heraklides: Tak. Orygenes: Zatem uznajemy dwóch Bogów? Heraklides: Tak; lecz jest to jedna moc. Orygenes: Ponieważ nasi bracia są zaskoczeni twierdzeniem, że istnieje dwóch Bogów, trzeba sprawę dokłaciniej rozważyć i wyjaśnić, podług czego jest ich dwóch, a podług czego ci dwaj są tylko jednym Bogiem. Otóż: Pismo święte przytacza wiele wypadków, w których dwie rzeczy są czymś jednym; i nie tylko dwie, ale niekiedy nawet znacznie więcej rzeczy stanowi według Pisma numeryczną jedność. Nasze obecne zadanie polega jednak na czymś więcej niż na samym wysunięciu problemu i prześliźni<:ciu się kolo niego lekko i szybko· chodzi nam o rozgryzienie go aż do końca, powoli, krok za krokiem tak, by jego rozwiązanie zrozumieli nawet ci słuchacze, którzy się jeszcze nnd nim głębiej nie zastanawiali (...). Tak więc mamy wiele ustępów Pisma, w których o dwóch iqotach jest powiedziane, że stanowią jedność. Cóż to za ustępy? O Adamie i niewieście, dwóch odrębnych istotach, mówi księga Rodzaju, że oboje są czymś jednym: "I będą powiada - dwoje w jednym ciele" (2,24). A zatem dwie istoty mogą stanowić jedno ciało. Zwróćmy wsznk:że uwagę, że o Adamie i Ewie nie powiedziano, iż będą jednym duchrm ani jedną duszą. lecz tylko "jednym ciałem". Natomiast o czło \\ieku .prawiedliwym, odrębnym od Chrystusa, powiada Apostoł, że jest on "jednym duchem z ::\im" (l Kor 6, 17). Mimo, iż człowiek ma naturę niż szą, podlejs7.1\, mniej doskoMI'~· a Chrystus bardziej boską, chwalebniejszą, szczęśliw zą, to jednak nic ą oni już dwojgiem. Ale podczas gdy mężczyzna i niewiasta "nie są już dwojgiem lecz jednym ciałem", to człowiek sprawiedliwy i Chrystus "są jednym duchem". Podobnie więc i nasz Zbawiciel stanowi jedno z Ojcem, Bogiem wszechrzeczy, tylko że stanowi z Nim nie jedno ciało, ani nawet nie jednego ducha, lecz coś jeszcze od nich wyższego, mianowicie jednego Boga. Bo istotnie, jeśli chodzi o ludzi złączonych z sobą nawzajem, mo.-na mówić tylko o ciele; jeśli chodzi o człowieka sprawiedliwego zlączonego z Chrystusem. można już użyć określenia .,duch"; gdy jednak chodzi o Chrystusa zjednoc~onego z Ojcem, nie godzi się mówić ani o ciele, ani o duchu, lecz trzeba użyć nazwy czcigodniejszej, mianowicie nazwy "Bóg". Tak też rozumiemy slow1 Chrystusa: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10, 30). W modlitwach zaś nas/ych uwzględniamy zarówno dwoistość, którą specjalnie podkreślają jedni, jak jedność, na którą kładą nacisk inni. W ten sposób nie wpadamy w doktr~'Tlę tych, co złudzeni monarchią Bożą, odłączywszy się od Kościoła rabują Synn Ojcu, a przez to niszczą przemocą również samego Ojca, ani w przeciwną bezbożną naukę, negującą bóstwo Chrystusa. ~óż wobl!c tego pragnie wyrazić Pismo święte w zdaniach takich, jak: "N1e było przede mną żadnego Boga ani nie będzie po mnie" (Iz 43, 10), lub: ,.Jam jest sam i nie masz innego Boga oprócz mnie" (Pwt 32, 39)? Otóż nie chodzi tu bynajmniej o jedność Boga wszechrzeczy w oddzieleniu od Chrystusa, ani o oddzielanie Chrystusa od Boga, lecz o jedność Boga w takim sensie, w jakim ją pojmował Jezus, gdy mówił: ,,Ja i Ojciec jedno jesteśmy''
{J 10, 30).
Niektórzy oburzają się, jak mogę przypisywać Jezusowi Chrystusowi bóstwo substancjalne, skoro przecież przed całym Kościołem wyznałem wiarę w zmartwychwstanie ciała naprawd~ n\eżywego. Zbadajmy więc, jakie było
ORYOENES: DYSKUSJA Z HERAKLmESEM
to ciało, które przybrał nasz Zbawiciel i Pan. W przeciwieństwie do wszystkich herezji .zaprzeczających zmartwychwstaniu, tylko Kościół wyznaje wiarę V: ~wstante z ~r~wych c!ała będącego rzeczywiście trupem, gdyi wnioskuJe, z~ wszyscy 1nn1 umarli zmartwychwstaną tak samo, jak zmartwych\~stał plCrwszy. Zmartwychwstał~. Tym pierwszym był Chrystus 1 dlatego c~ało Jego mus1ało. u.mru;ć w ściSłym tego słowa znaczeniu. Zresztą gdyby me umarło prawdziWie, me mogłoby zostać owini«:te w całun, ani narnaszaone wonn~ściam_i ja~ wszyst~ie inne martwe ciała, ani zlotone w groble tego ~w1em me zmosłoby zadne duchowe ciało, jako :i:e nie je~t ono zdolne s~ć s1ę trupem całk~wicie nieczułym na wrażenia. Jeślibyśmy zaś przy·puścl :1, ze nawet ono pos1ada tę zdolność, to wówczas musielibyśmy się obawiac, ze nawet po zmartwychwstaniu, gdy ciało nasze ..wsiane jako zmysłowe powstanie duchowe" (l Kor 15, 44), będziemy mogli kiedyś znów z powrotem umrzeć. A przecież powiedziano wyramie, ze "Chrystus powstawszy z martwych, więcej nie umiera" (Rz 6, 9) - i nie tylko Chrystus, ale 1 ci, co wraz z Nim zmartwychwstali (...). Czy to wystarczy? Jeśli tak, to wczwa\\'SZY na świadków zgromadzonych tu wiernych, musimy i te punkty włączyć do obowiązujących jako ostatecznie ustalone. A może jeszcze jest coś niejasnego w sprawach wiary? Jak sqdzlsz, :\laksymie? Maksym: Oby cały świat myślał tak jak ja; wobec Boga i Kościola oświad czam, że wszystko co należy uznaję, i wszystko co trzeba potępiam. By jednak nie mieć już żadneJ wątpliwości lub niejasności, chciałbym jeszcze o jedno zapytać, o czym zresztą wiedzą bracia moi, gdyż nieraz mówiłem, te mój brat musi mi pomóc i pouczyć mię w tej sprawie. Chodzi mi mianowicie o to, że jeśli zgodnie ze słowami: ,.Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego'' (Łk 23, 46) Chrystus oddał ducha Ojcu i w grobie spoczy•..,.nlo samo tylko martwe ciało, w jaki $posób ów grób mógł zostać otwarty, 11 wl~ równici w jaki sposób powstaną z martwych i inni zmarli? Orygenes: Wiemy z Pisma świętego, że człowiek jest istotą złoiooą; wszak Apostoł mówi wyramie: .,Bóg pokoju niech was uświęci całkowicie. ab~· wszystek wasz duch, i dusza, i ciało zostały nienagannic zachowane na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa" (l Tes 5, :!3). Duch, o którym W!pomi· na, to nie Duch Swięty, lecz tylko jeden z elementów tworzących człowieka; powiada bowiem na innym miejscu: nA sam Duch daje świadectwo duchowi naszemu" (Rz 8, 16), z czego v.'Ynika, że rozróżnia mi~zy Duchem Swlętym: a duchem ludzkim. Podejmując tedy zbawienie czło·.neka w sposób, w j.lk1 postanowił Zbawiciel nasz i Pan zgodnie :ze swym postanowieniem zechciał zbawić nie' tylko ciało człowieka, nie tylko jego duszę, lecz równici l tę jego część, która pozostała, mianowicie ducha. ~ie zbav.iłby jednak całego czło wieka, gdyby go całego nie był na się przybrał. Toteż ktokolwiek pojmuje ciało Zbawiciela jako ciało duchowe, ten zaprzocza tym samym zbawieniu ludzkiego ciała. Zaprzecza również zbawienia ludzkiego ducha, tego, o kt6rym mówi Apostoł: ,.Nikt nic zna, co jest w człowieku, jeno duch, ktllry joli w nim" (l Kor 2, 11), a którego Zbawiciel także na się przybrał, by JO lilawić. Te trzy elementy zostały podczas męki rozłączone, a przy Zlllalłwflb wstaniu złączone z powrotem. Jakże rozłqczone7 Tak, łe daiD JD•IIalł w grobie, dusza zstąpiła do otchłani, duch za6 został odduJ' W l!llllł - . Dusza zstąpiła do otchłani zgodnie z tym, co napiJano: ,.Nie .. szy mej w piekle" (Ps 16, 10), duch natomiut 1011tał CICiclaą W tylko jak gdyby w depozyt. Czym innym jednak jelł oddlił . . ru, czym innym oddać w formie zwrotu. a cąm łDa,a . " , .
-
K to oddaje w depozyt, czyni to z zamiarem odebrania kiedyś tego depozytu. Czcmuz jednak musiał oddać swego ducha Ojcu w depozyt? Odpowiedt na to pytanic przerasta już moje siły, moją kompetencję i moje zdolności umysłowe. Przypuszczam tylko, że tak jak ciało Jezusowe nic mogło zstąpić do otchłani (choć tak utrzymują ci, co mu przypisują ciało duchowe), tak samo nie mógl do niej zstąpić .Jego duch, a więc oddał go w depozyt Ojcu na czas, dopóki cic powsl:lnie z martwych (... ).Później odebrał go. Kiedy? Nie w chwili zmartwychwstania, lecz dopiero pó:fn!ej. Ewangelia opowiada, że gdy zaraz po zmartwychwstaniu Pana .Jezusa Chrystusa Maria podeszła do Niego, rzekł do niej: .,Nie dotykaj mil;" (J 20. li}; chciał bowiem, by każdy kto by Go dotknął, dotknął Go całego, iżby Jego dobroczynne działanie odczul zarówno na swym ciele od Jego ciała, jak na sw<'j duszy od Jego duszy, jak wreszcie na swym duchu od Jego ducha. Toteż dodał zaraz wyjaśruienie: .,Nie wstąpiłem bowiem Jeszcze do Ojca" (tamże). Najpierw więc wstąpił do Ojca, a dopiero polem udał się do uczniów swoich. Po cóż wstąpi! do Ojca? Oczywiście nie po co innego, jak tylko, by odebrać swój depozyt: swego ducha. Tak więc omów'liśmy wszystkie wysunięte dotychczas problemy dotyczące wiary. Musimy jednak pami<;tać, że na sądzie Bożym będziemy odpowiadać nie za samq tylko wiarę, ale też za postępowanie; i nie za samo tylko postępowanie, nie również za wian:. Tylko wtedy gdy jedno i drugie będzie poprawne. 7.0slanicmy usprawiedliwieni, w przeciwnym razie za jedno i drugie poniesiemy kur~ {...). Jeśli jest din was jeszcze coś niejasnego w regule wiary, przypomnijcie, a będziem y się starali to wyjaśnić \\' oparciu o Pismo święte. Dionizy: Czy dusza jest ident~·czna - kn,ią? Orygencs· Dos1lo rzec7~'\,iście do mych uszu, że zarówno tutaj, jak gdzie indziej w okolicy są t 1cy, co u waż .ją, iż po śmierci człowieka dusza jego, pozbawiona w~rclkiego uczucia, spoczywa wraz z ciałem w grobie. Przypominam >'Obie, 7.e na ten temat starłem się gwałtownie z innym - nie tutaj obecnym- IIeraklidesem oraz jego poprzednikiem, Ceterem, tak gwałtownie, że rzuciłem wszystko i chciałem sobie pójść precz. Z kurtuazji jednak, a takze ze względu nn doniosłość problemu przyzwal mię z powrotem. Zgodziliśmy się podjąć dalej debatę i skończyło się lP tym, że złożył on ortodoksyjne wyznRnie winry, oczyuczając się wobt:c nas 1 wobec Boga. Rozumiem więc doskonale, ze to zagadnienie interesuje także na: zego kochanego Dionizego. By niczego nie pominąć, zacznę od przytoczenia ustępów Pisma, które łudzą nicktórych ludzi, i, jeśli Bóg pozwoli, wyjaśnię każdy z nich według waszego życzenia. Otóż )~dnym z takich ustępów, który tym, co go nie zrozum•cli, najbardziej zawrócił w głowie, jest zdanie: .,Duszą wszelkiego ciała jest krew" lKpl 17, 11). Drugim podobnym ustępem jest zdanie: .,Nie poży wajcie duszy wraz z ciałem; miej się wielce na baczności, abyś nie pożywał krwi; nic poŻ)'\\'ajcic duszy wraz z ciałem" (Pwt 12, 23). Te dwa ustępy najwit,occj wywołują zamieszania; inne, choć także mogą sprowadzić na manowce, nic są już tak wyraźne (...). Ot6z \\iadomo, że wszystkie nazwy, jakimi określa się rzeczywistość cielesnq, sto.;,--ujc się również na określenie rzeczywistości bezcielesnej; że więc takie takimi samymi nazwami, jakimi określa się to, co dotycz)· człowieka zewn~trzncgo, określa się równ!ct., choć w innym sensie to, co dotyczy czlo~'leka wcwn~trznego. O istnieniu zaś dwóch ludzi w człowieku mówi wyraź nie .Pismo. Apostoł naucza: .,A chociaż nasz człowiek zew.nętrzny niszczeje, lo )ednak wcwn~trzny odnawia się z dnia na dzień" {2 Kor 4, 16); gdzie indzlej zol! powtada: .,Według człowieka wewnętrznego mam upodobanie
ORYOI:NU: DYBKt!S.TA Z HERAKLmESEM
w Prawie Bożym" (Rz 7, 22). ~h dw6ch ludzi wyodrębnia on stale; nie wymyślił tego jednak sam, lecz raczej przejął z Piama świętego, jainiej tylko wypowiadając (..•). Tak więc w każdym z nas jest dw6ch Judzi. Z tego właśnie punktu widzenia należy rozumieć słowa: ,.Duszą wszelkiego ciała jest krew". Jak lo rozumieć'' Oto doniosły problem. A wi~ tak jak człowiek zewn'-:trzny ma w czło wieku wewnętrznym swój odpowiednik tej samej nazwy (człowiek), tak gdy chodzi również o poszczególne członki; każdy członek człowieka zewnętrznego możno pod tą samą nazwą wsknznć w człowieku wewn~;trznym. Człowiek zewnętrzny ma oczy. Ma je również człowiek wewnc;trzny, bowiem powiedziano: "Rozjaśnił oczy me, bym nie zasn~l w śmierci" (Ps 13, -!). W zdaniu tym nie chodzi bynajmniej o nasze zwyczajne oczy nni o zmysłowy sen, ani o śmierć w potocznym znaczeniu. Chodzi o oczy, do których odnoszą się słowa: "Rozkaz Pański promienisty rozjaśnia me oczy". Gdy z~chowujemy rozkazania Pańskie, stajemy się bardziej by,trzy nic pod wzgl~dcm cielesnym, lecz pod względem umysłowym. Oczy człowieka wrwnr,lrznego są bnrdzicj przenikliwe od naszych oczów zmysłowych. O nich to powicd1.inno: "Odsłoń oczy moje, a przenikną cuda Prawa Twego" (p.. r. Ps ll!l, 18). C"Y mamy przysłonięte oczy cielesne? Bynajmniej. Ale w tym wypadku chodzi o oczy naszego umysłu i tylko Jezus może usunąć z nich zasłonę, byśmy byli zdolni kontemplować Pismo i rozumieć to, co zostało powiedziane pod osłonq zwyczajnych słów. Człowiek zewnętrzny ma uszy. Ma je również człowiek wewn~;trzny, bowiem powiedziano: "Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słuchu" (Mt 11, 15). Uszy jako narząd zmysłowy mają wszyscy, ale nie wszyscy potrafili zachować w stanie zdolnym do słuchania >we uszy wewnętrzne. Tamte bowiem od nas nie zależą, ale te drugie zależą tylko od nas. I dlatego włośnic. że od nas zależą, prorok mógł powiedzieć: "Siuchajci" głusi l ślepcy, podnidcic oczy ku widzeniu; któż zaś jest głuchy, jeśli nie słudzy moi i któż jest ślepy, jeśli nie ich panowie? I oślepli pracownicy Boży" (Iz 42, 18) (...). Właśnie dlatego, że od nas zależy, czy staniemy się głusi pod względem tych uszów wewnętrz nych, posłuchajcie słów proroka: ,.Zeszli na złe drogi grzesznicy zaraz po urodzeniu i zbłądzili, skoro tylko wyszli z łona matki swojej, mówiąc kłam stwo; jad mają w sobie niby jad węża, niby jad żmii głuchej, która zatula uszy swe, iżby nie słyszal.a głosu zaklinacza ani czarownika w cznrach biegłe go" (Ps 58, 4--6). Także wy w~zyscy, którzy macie nieczyste 6Umicnic, jeśll wprawdzie uszami zewnętrznymi słuchacie słów i .. zaklęć bieglego zaklinacza", jeśli słuchacie słów ..czarowników" usiluj~cych zniweczyć wasz jad i złość, ale równocześnie zatykacie swe uszy wewnętrzne, zamiast je jak naj• bardziej otworzyć na przyjęcie tych wskazań, pamiętajcie, że do was odnOSZII się słowa: "Jad mają w sobie niby jad węża, niby jad tmll głuchej, która zatula uszy swe, iżby nie słyszała głosu zaklinacza ani czarownikA w czarach biegłego" (...). Człowiek zewnętrzny ma zmysł dotyku, ma go równiez człowiek wewnętrz. ny. Jest nim ów dotyk, którym niewiasta na krwotok cierpiąca dotknQła Ikra• ju płaszcza Jezusowego. Rzeczywiście dotknęła, gdyz Jezus zapytał: ,,Kto JDJo dotknął?" Na co Piotr odpowiedzlał Mu zaraz: .,Całe Uumy nadlkaJł u ciebie, a ty pytasz: Kto mię dotknął?". Uważał bowiem, że clotkqe llllllłlaa jedynie przez kontakt cielesny, a nie duchowy. Jednakże cl, lttórq llwaDfe 11M pierali na Jezusa, w gruncie rzeczy n.ie dotykali Go,gdJi me clołrUI1• ..... Tylko ona jedna, mająca tę boak4 zdolność clotylwlJa, ~ afll l została uzdrowiona, jako te ~n.kułek boU:ieso ............... &41• . ,
-
moc. 'IOtel
netł On: ,,Któł mię dotbl4ł, bowiem poczułem, Ił moc wyszła ze mnie... O takim właśnie boskim dotyku mówi Jan: ..... i dotykały ręce nasze, stwierdzaJ4c Słowo żywota'' (l J l, 1). Bo mamy również Inne ręce - te, o których powiedziano: ,.Wzniesienie r4k moich jest ofiarą wieczorną" (Ps 141, 2). Chociażbym cielesne ręce nie wiedzieć jak wznosił w górę, jeśli opadają w dół ręce duszy mojej czyli jeśli nic wznoszę ich przez czyny zbożne i dobre - wówczas nie jest .,wzniesienie rąk moich ofiarą wieczorną" (...). Człowiek wewnętrzny ma równiez serce. O nim to napisano: ,.Słuchajcie mnie, którzy zatraciliście serce" (Iz 46, 12). Każdy człowiek, dopóki żyje na ziemi, ma ser::e cielesne i tego serca nigdy nie traci. Kto jednak zaniedbał swój rozwój intelektualny i w swej opieszałości zatracił poczucie, co jest rozumne, a co nic jest, ten ,.stracił serce··. Do takiego właśnie odnoszą się sł ...wa: ..Słuchajcie mnie, którzy zatraciliście serce". "Nawet ,~·losy na głowach waszych sq policzone" (Mt 10, 30). O jakież wło sy tu cho: ·j? O te, mianowicie dzięki którym stali się nazirejczykaml pod względem duchowym. Skoro tedy wszystkie elementy ciała materialnego odnajdujesz w człowieku wewnętrznym, to chyba już nie będziesz miał wątpliwości, że istnieje w nim również i to, co w sferze materialnej nazywamy krwią . Ta to właśnie krew upływa z duszy grzesznika. O niej to powiedziano: "Zaiste poszukam ja krwi dusz waszych" (Rdz 9, 5). A więc nie ,.krwi waszej", lecz ,.krwi dusz waszych". Albo gdzie indziej: ,.Zażąda Bóg krwi z ręki stróża onego" (Ez 33, 6). Jakiejże to krwi zażąda Bóg z ręki stróża, jeśli nic tej, która wyciekła z grzesznika? \\' tym samym scn~ie, w jakim człowiek nicrozumny traci serce, w takim też z duszy grzesznikn upływa krew i siła witalna. Jeśli się rozumie, co to jest dusza, jeśli się ją pojmuje w aspekcie człowieka wewnętrznego l jeśli się bierze pod uwagę, że to w niej tkw1 "obraz Boży", w6wc1.ns staje się jasne, że ma rację Paweł gdy mówi: "Lepiej jest rozstać się z życiem i być z Chrystusem'' (Flp l, 23). Człowiek sprawiedliwy jeszcze przed zmartwychwstaniem jest zlączony z Chrystusem, żyje Nim w swej duszy. Dlatego rzeczywiście lepiej je! mu rozstać sic: z życiem i być razem z Chrys.usem. Oczywiście, że wedłu ~ was, którzy twierdzicie, iż dusza spoczywa w grobie wraz z ciałem, dusza me opuściła ciała, nie zazywa wytchnienia, nie znajduje się w raju Bożym, nic spoczywa na łonie Abrahama. Toteż nie dziw, że nie uwazacie wcale za lepsze "rozstać się z życiem i być z Chrystusem". Skoro bowiem dusza jest krwią, jakże może po ro1.staniu się z życiem być razem · Chrystusem? Skoro spoczywa w grob1e, jakże może być tam, gdzie Chrystu.;? Według mnie ;ednak i według tego, co głosi Słowo Boże, dusza, która wyzwoliła się już od cierpień, wyzbyła się trosk i kłopotów, uwolniła się już od ciała, może słusznie powiedzieć: "Oto puszczasz Panie sługę twego w pokoju" (Łk 2, 29), gdyż faktycznie odchodzi w pokoju, by spocząć z Chrystusem (...). I o;łusznic też napisano w księdze Eklezjastesa o człowieku sprawiedliwym, który po 7.wyci~skiej walce opuścił już swe więzienie cielesne, że ,.wynijdzie z mleszkanin więżniów, aby królować" (4, 14). Dlatego pragnę n:nrzeć za wiarę, dbtego lekceważę sobie to, co się zwykło nazywać śmiercią, dlatego gotów jestem na dzikie zwierzęta i krzyże, i płomienie, i tortury. Wtem, że skoro tylko umrę, wyzwolę się z ciała i odpocznę z Chrystusem. Nie po to walczymy, nie po to się trudzimy i jęczymy będąc w ciele, by zaraz znaleźć się znów z powrotem w tymże ciele w grobie, lecz po to, by wyzwoU6 ll41 z tego dała i przejść w stan bardziej duchowy.
ORYOENES: DYSKUSJA Z HERAKLIDUDI
Wszedł
-
biskup Filip, a wówczas inny biskup, Demetriusz, odezwał się: Oto właśnie brat nasz, Orygenes, wyjaśnia, że dusza jest nieśmlertelna. Orygenes rzekł: To, co powiada ojciec Demetriusz, stanowi jut właściwie nowe zagadnienie. Sugeruje on, jakobym twierdził, że dusza jest nieśmlertelna. Odpowiem jednak na to: pod pewnym wzgl~dem jest ona nieśmicrtelna, a pod innym względem śmiertelna. Zacznijmy od dokładnego określenia, co znaczy słowo: śmierć. Będę się starał zestawić wszystkie jego znaczenia, jednak nie u pisarzy greckich, lecz w Piśmie świętym. Być może erudyta wybltniejscy niż ja doszuka się jeszcze większej ilości znaczeń, ale ja znnm na razie tylko trzy rodzaje śmierci. Jakleź to trzy rodzaje? Pierwszy z nich wskazuje Apostoł, gdy mówi, że ktoś "umiera grzechowi, a żyje Bogu" (Rz 6, 2. 10). Ta śmierć jest błogosławioną; nie umarł Pan, ,.bowiem um:~rlszy, umarł grzechowi" (tamże 6, 10). Drugi rodzaj śmierci polega na tym, ze si~ ,.umiera Bogu''; do niej stosują si~ słowa: .,Dusza, Która znzeszyla, sama umrze" (Ez 18, 4). Trzeci rodzaj, to śmierć w potocznym tegu słowa znaczeniu: opuszczenie ciała przez duszę; w tym tez sen k powiedziano: .,1 żył Adnrn 930 lal, a potem umarł" (Rdz 5, 5). Skoro tedy są trzy rodzaje śmierci, zbadajmy, czy dusza ludzka jest nieśmiertelna w stosunku do wszystkich trzech, czy też tylko do niektórych. Smierć w sensie potocznym, kt6rą umierają wszyscy ludzie i kt6rą okreś lamy jako rozłączenie, nie dotyczy duszy; taką ~mlcrcią żadna dusza nie umiera. Gdyby umierała, nie mogłaby być po śmierci karana. Napisano: "Ludzie szukać będą śmierci, a nie znajdą jej" (Ap 9, 6). Zaiste, dusze skazane na karę "będą szukać śmierci", będą wolały być raczej unicestwione, niż cierpieć karę. Ale "nie znajdą jej". W tym wi~ sensie każda dusza ludzka jest nieśmiertelna. Co do innych dw6ch rodzajów śmierci, to według pierwszego z nich dusza jest śmiertelna i właśnie tylko wted)' jest szczęśliwa, gdy umarła grzechowi. O tę to śmierć prorok Balaam natchniony duchem Bozym modlił się, mówiąc: "Niech umrze dusza moja pośród dusz sprawiedliwych" (Lb 23, 10). Była to najpiękniejsza modlitwa, poddana mu przez sam Logos Boży, prosił bowiem, by umarł grzechowi, iżby mógł żyć Bogu. Stąd jego słowa: "Niech umrze dusza moja pośród dusz sprawiedliwych i potomstwo moje niech będzie jako potomstwo ich'' (tamie). Istnieje jednak jeszcze śmierć trzeciego rodzaju. W stosunku do niej nie jesteśmy wprawdzie nieśmiertelni, ale możemy jej uniknąć, jeśli się jej strzec będziemy. A wi~c to, oo w duszy jest śmiertelne, nie zawsze bywa śmiertelne. O ile dusza daje do siebie dostęp grzechowi, który czyni ją "duszą grzeszną", taką, która ,,sama umrze", jest śmiertelna i rzeczywiście umiera. Lecz jeśli utwierdzi się w dobrym tak, że stanie się niedostępna śmierci, to posiadłszy życie wieczne nie jest już śmiertelna, czyli innymi słowy jest nieśmiertelna. Jakże oo jednak da się pogodzić ze słowami Apostoła, który mówi o Bogu, że "On sam tylko posiada nieśmiertelność" (l Tm 6, 16)7 .Myś)ę, że odpowiedł na to dają słowa tegoż Apostoła: "Chrystus Jezus umarł za wszystklch, z wyjątkiem Boga" (2 Kor 5, 15). Oto, w jakim seDJJle B6g ,,sam tyJko pollada nieśmiertelność".
Zabiegajmy tedy o życie wieczne, zabiegajmy, ile tylko mołemy. Błl go nie podarował, lecz tyJko zaproponował: "Oto - powlada - ........... przed obliczem twoim życie" (Pwt 30, 15). Od nu zaktiy, po nie ręce, pełniąc dobre uczynki, i czy je poclejmfeiDJ l dDJIJIII'I dUBzy. Tym życiem jeat Chrystus, który sam mówi o IObJe: (J 11, 25). Obecnie to jyckt jat dla nu pn,ałoDI4te jednak zobaczymy je twarq w twarz C->· Dlat.eJO ~
-
PIERWSZA AKADI:MIA TICOLOOn KATOLICKD:.r
i biadając że jeszcze tkwimy w mieszkaniu ciała. ,.Jak długo w ciele jesteś mv. oddal~y się od Pana" (2 Kor 5, 6). P ragniemy więc op~cić to ciało i umieszkać w Panu, byśmy trwając w Nim stali się jedno z Bog1em wszechświata oraz: Jego Synem jedynym i znaleźli pełne zbawienie i szczęście w Jezusie Chrystusie, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
PRZECIWKO CELSUSOWI WSTĘP
Zbawiciel i Pan nasz Jezus Chrystus zbywał milczeniem fałszywe świa dectwa i nie odpowiadał na stawiane mu zarzuty, ponieważ wiedział , że całym swym życiem i działalnością wśród Zydów lepiej zaprzecza wszystkim oskarżeniom, niż gdyby bronił się słownie. Dla tego nie rozumiem, kochany Ambroży, czemu właściwie żądasz ode mnie, bym polemizował z oszczerstwami, jakie przeciwko chrześc i janom i wierze Kościola wytacza w swym d ziele Cclsus, skoro przecież już same fakty wykazują ich fałszywość, a sama nauka, przewyższająca wszystko, co kiedykohviek napisano, pozbawia je w szelkiego prawdopodobienstwa i wszelkiej siły dowodowej (...). Bezsprzecznie, nawet średnio inteligentnym ludziom musiało się wydawać rzeczą zdumiewającą. iż Ten, który tak łatwo potrafiłby odeprzeć oszczerstwa i wykazać swą niewinność - gdyby tylko powołał się na swe życie bez skazy i dzieła mocą Bożą dokonane - nie tylko nic nie czyni celem ułatwienia ~ędziemu wydania sprawiedliwego wrrok-u, lecz przeciwnie, dumnie lekceważy swych oskarżycieli. Wszak nie ulega wątpliwuści, że gdyby Jezus bodaj słowo rzekł na swą obronę, zostałby natychmiast przez sędziego uniewinniony, jak tego dowodzi pytanie Piłata: ,.Kogo z dwóch chcecie, abym wam wypuścił: Barabasza czy Jezusa zwanego Chrystusem?" które to pytanie Ewangelista uzupelnia: ..Wiedział bowiem Pilat, że tylko przez zawiść wydali Go" (Mt 27, 17). Ale postawa Jezusa nie była skrojona na miarę ludzką i taką tci: pozostała ona po dziś dzien. Dziś również wysuwa się przeciwko Jezusowi fałszywe świadectwa i podnosi rozmaite zarzuty, jako że złośliwość stanowi nieodłączną cechę ludzi; On wszakże tak samo jak niegdyś odpowiada na wszystko jedynie milczeniem, broni Go zaś życie Jego wiernych uczniów, które .przemawia za Nim silniej niż wszyscy fałszywi świadkowie i druzgocze kłamliwych oskarżycieli bardziej niż wszelkie argumenty słowne. . Mając to na względzie, obawiam się, mój Ambroży, czy apologia, której s1ę do~agasz, nie osłabi raczej argumentów, jakich na korzyść Jezusa dostarczaJą .ra.kly historyczne, i nie zaciemni blasku mocy Jezusowej, którą prze~lez po~ruen chyba dostrzec każdy, kto nie jest już calkiem głupi. Aby jednak me st~arzać pozorów, iż wzbraniam się spełnić twe polecenie, dlatego . - ch~ ]est:m przekonany, że pismo Celsusowe nie może poważnie za~•eP?~Otc lud~1 s:czerze wierzących postaram się, jak tylko potrafię naJlepieJ, odpow1edzteć kolejno na zarzuty Celsusa.
OIIYGt:SES: PRZECIWKO C"r:l.SUSOWI
KSI ĘGA
l, ROZDZIAt.. 28
Niby ~zicciak przemawiający na lekcji retoryki w imieniu zmyślonej przez nauczrc•cla osoby, Ce~sus występuje. najpierw w roli dyskutującego z Jezusem f1kcyjne~o .Zyda 1 w. jego 1mlemu stawia Mu szereg zarzutów, co prawda "':'ręcz .dzJccmnych, me licujących z powagą starego !iłozofa. Zbadajmy w mtar<: stł ~c zarzut~, n przekonamy się, ile ów zmyślony Zyd popełnia nielconsc~we~cj•. Tak w1ęc z~rzucn on Jezusowi, że kłamliwie podaje się za syna dz•cwtcy, gdy przecloz w rzeczywistości zrodził się w jakiej!; zapadlej wiosce żydowskiej jako nicślubne dziecko biednej wyrobnicy, wygnanej przez męża r7.emieśłnika po dowiedzeniu jej cudzołóstwa; dorósłszy, najął się z biedy do pracy w Egipcie, gdzie po:mal rozmaite sztuczki czarodziejskie jakimi chlubią się Egipcjanie, i po powrocie do ojczyzny taką tymi sztuczka~i zdobył powagę i sławę, że począł się publicznie głosić Bogiem. Przyznam się, że im dokladniej i gruntowniej rozpalruję przytoczone zarzuty w ich całokształcie, tym bardziej utwierdzam się raczej w przekonaniu, że Jezus w pełni zasługiwal na nazwę ,.Syna Bożego", nadawaną Mu przez proroctwa.
ROZOZI \1 29
Bez
wątpienia,
szlachetne pochodzenie,
godność
i stanowisko rodziców
posiadających szerokie możliwości wychowania i wykształcenia dziecka, jak również wielka i sławna ojczyzna przysparzają ludziom niemało splendoru,
chwały i rozgłosu. Ale przecież chyba bardziej jeszcze nalezy podziwiać czło wieka, który nic z tego wszystkiego nie posiadał, przeciwnie, z \\ielkimi musiał się borykać trudnościami, a jednak samą mocą osobistych zdolności potrafił z niesłychanq pewnościq siebie porwać się na rzeczy wielkie i zdobyć tnkie uznanie i rozgłos, takq powagę i znaczenie oraz tak rozsławić swe imit: po całym świecie, że opowiadano o nim dziwy. Od razu boY.;em nasuwa się wtedy pytanie: Jak mógł len czlowiek, wychowany w skromnych warunkach i w biedzie, nie majqcy żadnego, nawet podstawowego wykształcenia, a tym bardziej wykształcenia w retoryce i filozofii - które uczą pięknego i sugestywnego przemawiania - porywać za sobą całe rzesze słuchaczy, co wię cej, zdobyć się na głoszenie ludziom zgoła nov.1ych poglądów, obalających zarówno cale rytualne ustawodawstwo żydowskie - z zachowaniem jedynie powagi proroków - jak całe religijne prawodav.;-stwo greckie? Jak mógł ten czl.owiek, J..-tóry - zdaniem samych oszczerców - nie kształcił się w żadnej dziedzinie poważnej wiedzy ludzkiej, nauczać w tak głęboki i oryginalny sposób o sądzje Boskim, karze za grzechy, o nagrodzie za cnotę, że przekonywał nie tylko prostych i nieuczonych, ale często nawet bardzo inteligentD,.:h i wykształconych słuchaczy, umiejących pod szatą pozornie z:wyczajD;,eh wyrażeń doszukiwać się ukrytych wielkich myśli? Gdy pewien mlealcaDfec malej wysepki Serifos wymawiał sławnemu wodzowi Temistok1110wl, ie zawdzięcza on swą sławę nic osobistym zaletom, lecz pochodzeniu a ujaDIIkomitszego miasta Grecji, ten, nie zaprzeczając bynajmniej, Ie i ojcąma przyczyniła się do jego chwały, odrzekł: .,Bezsprzecznie, Dle bJibrm talt sławnym, gdybym się urodził w Serłfos, ale i ty nie byłb)'ł
'J'em'**'
• Temistokles -
Ch~tusem).
ateński mąt stanu, z\\'7dę.lea
IPOd ~ -
•,
r. 1dlll
-
chociażbyś nawet poc:hocłził z Aten". A przecież nasz się pochodzenie ze wsi f to nie greckiej ani nalei4cej
Jezus, któremu zarzuca do jakiegoś poważniej szego ludu, któremu wytyka się, że był synem biednej wyrobnicy, oraz że przyciśnięty biedą utrzymywał się z pracy rąk w Egipcie - ten Jezus, którego trzeba by przyrównać już nie do Seryfijczyka w ogóle, ale do najnędzniej szego z Seryfijczyków, potrafił poruszyć cały świat nie tylko bardziej niż Ateńczyk Temistokles, ale nawet bardziej niż Platon, Pitagoras czy jakikolwiek mędrzec, król lub wódz na ziemi.
ROZDZIAŁ32
Powróćmy jednak do twierdzenia fikcyjnego Zyda, że mat ka J ezusowa została wygnana przez mt;żn, gdy znalazł ją ci~żarną po cudzołożnym związku z żolnierzem, niejakim Pant<'rą. Zapytajmy, czy twórcy owej bajki nie wymy-
śl. !i JCJ po prostu na chybił-tram. bel. głębszego zastanowien ia si ę, byłe tylko uniknąć konieczności przyjęci:~ faktu cudownego poczęcia Jezusa z Ducł.a
Swi(,'tego? Przecież mogli oni to nad1.wyczajne zdarzenie podać w wątpli wość równie dobrze w inny sposób, bez mimowolnego przyznawania, że Jezus zrodził się nie ze zwyk łego aktu małżeńskiego. Rozu miem, iż ludzie nie wie rzący w cudo wne poczęcie Jezusa musieli w to miejsce wymyśli ć jakieś kłamstwo. Ale powinni byli przynajmniej zrobić to sprytniej, wymyśla j ąc coś bardziej prawdopodobnego i zara1em nie zdradzającego mimo woli faktu zrodzenia się Jezusa poza związkiem małżeńskim ::.\laryi z Józefem. Bo przecież w takim tłumaczeniu, jakie podają, każdy, kto tylko umie odróżnić fikcję od rzeCZ'ffii•tości, od razu łatwo do~trzega krętactwo. Czyż można przypuścić, by Ten. który tyle ogromnych wysiłków podjął dla dobra rodzaju ludzkiego. który zrobił wszystko, co mógł, aby Greków i barbarzyńców odwieść groźbą so.du Bożego od grzechu i skłonić do pełnienia we wszystkim woli St wórcy, sam zrodził si~ w sposób nie tylko nie nadzwyczajny, lecz pr zeciwnie, najbardziej grzeszny i sromotny? Pytam wszystkich Greków, w pierwszym rzę dzie Cclsusa, który się uważa za platończyka, a przyna jmniej powołuje na P!atona: czy jest możliwe, by Bóg, wlewający dusze w ciała ludzkie, obrał właśnie drogę najsromotniejszych cudzołożnych narodzin do wprowadv nia w sferę życia ludzkiego Istoty, którą czekało tak wielkie zada nie, która miała się stac nauczycielem tylu ludzi i tylu z nich wydobyć z bagna grzecł' u? Wszak jeśli prawdą jest to, co mó\\ią Platon, Pitagora s, Empedokles. c· • • cytowani przez Celsusa, że każda dusza, złączona mocą tajemnych w yrok<'w z ciałem, takie otrzymuje ciało, na jakie sobie uprzednio zasłużyła, to chyba należy przyjąć, że tym bardziej owa dusza, która rodzajowi ludzk iemu mi ała się przysłużyć więcej niż dusze wielu innych {że nie powiem wszystk ich) ludzi, musiała otrzymać ciało nie tylko doskonalsze od innych, ale wręcz najdoskonalsze ze wszystkich.
ROZDZIAL 68
Swiadom, iż wcześniej czy później będzie musiał dotknąć sprawy cudów
zdziałanycll ~rzez Jezusa {...) Celsus z.aklada już z góry prawdziwość opisywanych Z~WlSlr. cudownych, takich ialr. uzdrowienia, zmartwychwstanie czy I'OIIIIDOłeme chleba, z ld6rego po nakarmieniu całej rzeszy ludzi pozostało
-
ORYOENES: PRZECIWKO CELSUSOWI
jeszcze wiele ułomków - jednym słowem wszya\kich w o&óle cudów, Mwet tych, które według jego mniemania sfabrykowali, przynajmniej czcklowo, sami apostołowie. "Przypuśćmy - powiada - że istotnie dokonałeś tego wszystkiego; czyż jednak jest w tym coś więcej ponad to, czego dokonuj!\ kuglarze, obiecujący pokazać jeszcze większe dziwy, lub też co czynią czarodzieje egipscy, którzy za kilka oboli sprzedają na rynku swe umiejętności, wypędzając z ludzi demony, zamawiając choroby, wywołując duchy bohaterów, pokazując stoły pełne najdroższych potraw i łakoci, które w rzeczywistości nie istnieją, lub wprawiając w ruch rozmaite przedmioty tak, że wydają się być istotami żywymi, choć to tylko złudzenie?" W końcu zapytuje: ,.Czy ludzi dokonujących takich rzeczy trzeba dlatego od razu uważać za .ynów Bożych, czy też raczej należy ich traktować po prostu jako popisują cych się sztuczkami magicznymi bezbożnych nicponiów?" Jak widać, Celsus nie zaprzecza w tym wypadku nawet możliwosci c~aro d7iejstwa, aczkolwiek, jeśli się nie mylę, on to przecież sam napisnl nicgdyś szereg rozpraw przeciwko czarom. Mniejsza jednak o to; w każdym rnzic, ponieważ takie tłumaczenie jest dla niego wygodne, porównuje on fnkty opowiadane o Jezusie ze sztuczkami magicznymL I rzeczywiście, byłyby onP może do nich podobne, gdyby Jezus tak jak czarodzieje czynil cudn jedynie dla tego, by pokazać, co potrafi. Przecież żadnemu czarodziejowi nic przychodzi nawet na myśl, aby przez swe wyczyny pobudzać ludzi do poprawy obyczajów lub też przez wywoływanie zdumienia wzniecnć w nich bojaż1i Bożą, a przy tym jeszcze przypominać im, że w całym swym życiu i postępowaniu powinni się liczyć z przyszłym sądem Bożym. Czarodzieje nie czyniq nic pcdobnego, gdyż albo nie potrafią, albo nie mają zamiaru, albo po prostu nic chcą zabiegać o poprawę ludzi, jako że sami m~ją na sumieniu najw.qtrętnl~j sze i najbardziej poniżające grzechy. Natomiast Jezus czynil cuda wla:inie w tym tylko celu, by skłonić widzów do poprawy moralnej. Dnwal przy tym również nn sobie samym przykład doskonałego żyria i to nie tvlro swym bezpośrednim uczniom, lecz wszystkim w ogóle ludziom. Uczniom, by ich zachęcić do głoszenia drugim woli Bożej, innym ludziom zaś, by ich słowami i postępowaniem, a także cudami nauczyć, jak Dl.lją przypodob3ć sifl Bogu swymi uczynkami. Skoro zaś taki był cel calego życia Jezusa, jlklm więc prawem ośmiela się ktoś porównywać Go z kuglarzami? Czy nic powinien raczej uwierzyć, że to istotnie zapowiedziany Bóg zjawił się nn ziemi w ciele ludzkim, by przyjść z pomocą rodzajowi ludzkiemu?
KSIĘGA
II, ROZDZIAt. 9
W dalszym ciągu .Zyd (zwracając się niby do tych spośród swych ziomków, którzy uwierzyli w Chrystusa) zapytuje: "Jak można uważać za Boga top, kto właściwie nie spełnił nic z tego co przyrzekł; kto zdemaskowany, połłJI!oo ny i skazany na karę śmierci, próbował slę ukrywać l aromobrle ucleb.4, d dopiero zdradzony przez rzekomych uczniów został ostatecznie poJJDłlł1'ł Wszak jeśliby był naprawdę Bogiem, nle powinien by anl ratowa6 .U. ucrJIGito ką, ani dać się pojmać l uwięzić, a zwłaszcza pozwoUć •Ił Jdnlbd6 ..,. najbliższym towarzyazom, których wtajemniczał w najbardafaj ~ ,.... wy l którzy uważali Go za Mistrza, Zbawłoiela oru 87J1& i ...... Bctta najwyższego".
Odpowiadam na to: za Boga uważamy Die dało "_...,.. . . , _ G zmyał6w, nawet Die duszę Jezuso.-., o kł6rej m6wfł M . . - . . . . . . . .
-
PIERWSZA AKADJ:MIA TEOLOOll KATOLICKIEJ
muerci" (Mt 26, 38). Tak samo jak żydzi wierzą, że słowa: "Jam jest Pan, Bóg wszelkiego ciała" (Jr 32, 27), lub: "Zaden Bóg nic był ukształtowany przede mną, ani będzie po mnie" (Iz 43, 10) wyrzekł rzeczywiście sam Bóg, posługując się tylko jako narzędziem ciałem i duszą proroka tak samo jak Grecy wierzą, iż słowa: "Znam ilość piasku i wielkość morza, rozumiem głuchego i słyszę niemowlę" 11 wypowiedział sam Bóg, posługując się tylko głosem i ustami Pitii - tak też i my jesteśmy przekonani, ze to sam Logos i Syn Boga wszechmocnego mówił w Jezusie: "Jam jest droga, prawda i ży wot"' (J 14, 6}, .,Jam jest brama" (J 10, 7), "Jam jest chleb żywy, który z nieba zstąpił" (J 6, 50) etc. Na to zaś, że powyższe słowa wypowiadała przez usta Jezusowe nie jakaś istota ograniczona, istniejąca tylko tam, gdzie znajdowały się ciało i dusza Jezusa, można przytoczyć wiele dowodów z Ewangelii. Wspomnę tu tylko niektóre z nich. I tak: Jan Chrzciciel głosząc rychłe nadejście Syna Bożego, mówił: "Pośrodku was stanął ten, którego nie znacie, który przyjdzie po mnie'' (J l, 26). A więc miał na myśli istotę nie 2acieśnioną do konkretnego ciała i duszy, lecz wszędzie obecną; gdyby bowiem uważał, że Syn Boży istnieje tylko tam, gdzie znajduje się \\ id:>:ialne ciało Jezusowe, nie mó11lby si~ wyrazić: .,Pośrodku was stanął Ten, którego nie znacie". Rówmeż .am Jezus starał się w swych uczniów wpoić powyżs7e pojęcie o Synu Bożym, gdy mówił: "Gdzie dwóch lub trzech zbierze się w imię moje, tam i ja jestem pośrodku nich" (Mt 18, 20), albo: "Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do końca świata'' (Mt 28, 20). Oczywiście nie znaczy to bynajmniej, jakoby Syn Boży był kimś różnym od Jezusa; w akcie wcielenia bowiem dusza i ciało Jezusowe zostały z Boskim Logosem jak nuJ:.Ciś.eJ zJe .... noczonc (...).
ROZDZIAŁ
15
dodaje Celsus - uczniowie Jezusa nie mogli przemilczeć faktów z Jego życia, gdyż były one zbyt dobrze wszystkim chwycili się wybiegu twierdząc, że On właściwie wszystko już
,,Rzecz Jasna -
kompromitujących
znane. toteż z góry przewidział." :\iestety Celsus nic bierze, czy może nie chce brać, pod uwagę okoliczności, że c1 sam1 ptsarze z rozbrajającą szczerością opowiadają o spełnieniu się takich przepowiedni Jezusowych, jak zawarta w słowach wyrzeczonych do uczniów· "Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy" (Mt 26, 31}, lub też wypowiedziana pod adresem Piotra: ."Pierwej nim kur trzykroć zapieje, ty si<: mnie lnykroć zaprzesz" (Mt 26, 34). Przecież gdyby nie mieli zamiaru podawania szczerej prawdy, lecz chcieli chwytać się wybiegów, po prostu nie wspominaliby w ogóle ani o tym, że Piotr zaparł się Jezusa, ani o tym, że uczniowie zgorszyli się z Niego. Z jednej bowiem strony faktów tak intymnych z pewnością nikt by im udowodnić nie potrafił, a z drugiej strony wspominani~ o nich mogło łatwo osłabić ich powagę u czytelników, którym tłu maczyli, ze chrześcijaństwo należy wyznawać odważnie, nawet z narażeniem własnego życia. Lecz oni nie liczyli się z tym i opowiadali wszystko tak, jak było naprawdę, wied7.ąc, że moc prawdy ostatecznie musi zwyciężyć. I r~cz. dziwna -- jakoś nie zaszkodziło to w niczym czytelnikom Ewangelii, &lU me wywołało v. ich strony żadnych protestów. • Herodot
Dzłe~e.
I, 47.
OF.YGENES: PRZECIWKO CELSUSOWI ROZDZIAŁ
S4
Nnstc:pnc pytanie jakie Zyd Celsusowy skierowuje niby to do tych swych ziomków, którzy uwierzyli w Chrystusa, stawia właściwie nam, bo nie ulega wątpliwości, że od samego początku mial on w gruncie rzeczy nie kogo innego, tylko nas na względzie. Zapytuje więc: ,.Jakiż to argument. ostatecznie przekonał was do Niego? Cr.y może ten, że przepowiedział On, iż po swej śmierci zmartwychwstanie?" Ale przecież ten sam zarzut można by postawie także Zydom odnośnie do ich wiary w Mojżesza. Można by ich zapytać: .,Jakiż to argument przekonał was do Niego? Czy może ten, że sam napisał o swej śmierci; ,.I zmarł tam Mojżesz, sługa Pański, w ziemi Moab, według słowa Pańskiego; i pogrzebano go w dolinie Moab, w pobliżu domu Fegor i nie dowiedział sic: nikt o grobie jego aż do tego dnia" (Pwt 34, 5 n.)? Bo jeśli Zyd na tej podstawie rzuca oszczerstwa na Jezusa, 1z powiedział On, że po swej śmierc1 z:tutwychwstanie, to również Mojżeszowi można zarzucić, iż dlatego w księdze Powtórzonego r rawa (której sam jest autorem) napisał, że nikt nie zna jego grobu aż do tego dnia, aby przez to uczynić go w oczach ludzi tym czcigodniejszym i sławniejszym.
ROZDZIAł.
55
Z kolei tak odzywa się Żyd do swych ziomków. którzy poszli za Jezusem: nawet, że to Jego zmartwychwstanie zo.;tało istotnie przepowiedziane. Iluż jednak ludzi nadużywało już podobnych sztuczek ce:em uwodzenia głupich słuchaczy i ciągnięcia zysku z ich naiwności? Przecież tak samo C'llynił niegdyś u Scytów niewolnik Pitagorasa Zamolksis 21 • a w Ita'ii ·· sam Pit.agoras 11; tak czynił w Egipcie Rampsinit 40 , który według podania grał rzekomo w podziemiu w kości z samą Cererą u i otrzymał od niej na pamiątkę zloty ręcznik; tak czynil Orfeusz u Odrysów u, Protcsilaos" w Tesalii, Herkules na Tenaron 44 , Tezeusz 45 • Rzecz jednak w tym, czy któryś z nich kiedyś naprawdę umarł i póżniej w tym samym ciele naprawdę zmartwychwstał. Jeśli tamte opowiadania uważacie - i nic bez racji - za bajki, to na jakiejże podstawie żądacie, byśmy za fakty wiarygodne uważali wasze opowiadania o tym, jak to On wolał z krzyża, gdy wydawał ducha, jak ziemia się zatrzęsła i nastały ciemności, albo o tym, ze ten sam człowiek, któ"Przypuśćmy
n Zamolksis - Scyta albo Trale, miał żyt ok. 540 r. przed Chrystusem. Po powrocie z Grecji szerzył w kraju naukę o nieśmiertelności duszy; por. Herodot Dzie;e, ~~ 38
l
Por. Diogenes Laertlos z Cyllcjl, Vill, l, 41. " Pltagoras z Sarnos - słynny mędrzec, uczeń lilozofów przyrody, matemat1k (twierdzenie Pitagorasa). Za młodu przesiedlił się do Krotonu (w Bruttium nad Morzem Jońskim), gdzie zaloty! szkolę czy rodzaj tajemnego zakonu o ścisłej regule. 40 Rampsinit bogaty mityczny król Egiptu. •• Cerera (Demeter) - bogini zboża i urodzajów. u Odrysowie - pot~ny lud Tracji, który zamieszkiwał dolinę Hebru. " ProtesUaos - mitologiczny syn IlUkosa i .Ast,yoche, kr6l FJJ.Ib w 'lWIWó pierwszy z Greków zginął pod TroJ•· u Tenaron (Tajnaron) - przyliidek Peloponezu WJSUDf4t7 a~ • ~ łudnie. Tu miało się znajdować jedno z: weJU do Badelu, kt6r7Jia ...sł .. liiNIziemia Herkules. • Tezeusz - mitologlc:my tersklch czynów.
-
PIERWSZA AKADDIIA TEOLOOn KATOLlCKJU
ry za życia nie był zdolny sobie pomóc, po śmierci wstał z grobu żywy, po. kazuj4c na swym ciele maki poniesionej kary, a na rękach swych ślady gwotdzi? I któż to wszystko widział? Niewiasta pół-wariatka, jak sami przy. znajecie, i może jeszcze ta lub owa osoba z tej samej bandy oszustów, mają. ca czy to naturalną skłonność do ulegania złudzeniom, czy też chorobliwą wyobraźnię, przedstawiającą jej własne pragnienia jako rzeczywiste fakty, jak to się nader często zdarza - albo, co mi się wydaje najbardziej prawdopodobne, usilująca po prostu w oszukańczy sposób wywołać podziw otoczenia i kłamstwem swym otworzyć drzwi innym oszustom". Ponieważ są to rzekomo słowa Żyda, dlatego będę bronił naszego Jezusa tak, jak gdybym istotnie z Żydem dyskutował, to znaczy wszystkie jego zarzuty obrócę po prostu przeciwko Mojżeszowi. A więc pi1Zede wszystkim pytam: czy rzeczy podobnych do cudów Mojżeszowych nie dokonywało również wielu oszustów uwodzących głupich słuchaczy i żerujących na ich naiwności? Następnie: jeśli chodzi o rzekome cuda Zamolksisa lub Pitagorasa, to powoływanie si<: na nie mogłoby wprawdzie być uzasadnione w ustach kogoś, kto nic wierzy w Mojżesza, ale w ustach Żyda, który nie chce nawet 5l)'S7.eć o baśniach Greków, wydaje mi się co najmniej dziwne. Co do Rampslnita wreszcie, to śmiem twierdzić, że Egipcjanin nie uznający cudów Mojże szowych, upierałby sic; nawet, że zasługuje on znacznie bardziej na wiarę niż Mojżesz, bo przecież na dowód swego pobytu w podziemiu i grania tam w kości z Cererą przyniósł po powrocie jej złocisty ręcznik, gdy tymczasem l\Ioj~csz pisał tylko o sobie, że .,wstąpił w mrok, w którym przebywał Bóg" l .. ~ilm jeden zetknął się z Bogiem, nikt więcej" (Wj 24, 2). Biorąc to wszystko pod uwagę, sądzę, że na zarzuty Żyda wystarczy odpowiedzieć: ty, który atakujesz naszą wiarę w Jezusa, broń najpierw swojej; odpowiesz najpierw sam Egipcjaninowi i Grekom, bo przecież to wszystko, co wytoczyleś przeciwko Jezusowi, mogą oni równie łatwo obrócić na niekorzyść twego Mojie. za. Jeśli zaś Mojżesza potrafisz obronić - a potrafisz na pewno i gruntowmt - wówczas te same argumenty, jakie wytoczyłeś na jego ob nę, wykażą ci od razu, że w Jezusie działała jeszcze większa moc Boska m-. w Mojżeszu.
ROZDZIA.L 56 Idźmy
jednak dalej. Opowiadania o Orfeuszu u Odrysów, Protesilaosie
w Tesalli, Herkulesie na Tenaron, Tezeuszu, Żyd Celsusowy przytacza niewątpliwie
jako przykład no. to, iż rzekome zstępowanie owych bobaterów do podziemia i pov..raconie ich stamtąd było właściwie jednym wielkim oszust· wem: po prostu oddalali się oni tylko na pewien czas potajemnie sprzed oczów ludzkich, a później, w dowolnie obranej chwili zjawiali się znowu z powrotem, udając, że niby to wracają z podziemia. Zastanówmy się wobec tego, czy z podobnymi bajkami można w ogóle porównywać opowiadanie o zmartwychv.'Staniu Jezusa. Ot6~ wszyscy wymienieni bohaterzy, gdziekolwiek żyli, :znajdowali się w t~kich warunkach, ze kiedy tylko chcieli, potrafili łatwo usunąć się ludziom z w1doku oraz w dowolnym czasie powrócić do tych, któryćb opuścili. Tymczasem Jezusa ultrzyiowano przecież publicznie, na oczach wszystkich :2:yd6W l w obecnoxl wszyst.kich zdjęto Go również z krzyża. Czy w tego rodzaju sytuacji m6tll On na podoble6atwo owych bohaterów udawać tylko achodle-
-
ORYGENES: PRZECIWKO CELSUSOWI
nie do J:odziemia i powracanie stamt4d? Zaiste, mimo woli nasuwa aię pytanie, czy nie dlatego właśnie Jezus obrał śmierć na krzyżu, by Go nie moma było zestawiać z legendarnymi bohaterami zstępującymi rzekomo do podiiemia? Przypuśćmy bowiem, że zmarł On gdzieś w ukryciu, a nie na oeu&ch całego ludui ozyz wtedy, nawet gdyby po pewnym czasie rzeczywiście zmań wychwstal, nie budziłby takiego samego podejrzenia jak owi bohaterzy? Jeśli natomiast został publicznie ukrzyżowany, nikt już nie mógł powiedzieć, że nie umarł On naprawdę, lecz tylko udawal zmarłego, że usunął sic: tylko w pewnej chwili sprzed oczów ludzkich, by później, również w dowolnie obranej chwili powrócić i udawać kłamliwie, jakoby powstał z martwych. Zresztą najlepszym dowodem rzeczywistości zmańwychwstania Jezusa jest moim zdaniem fakt, że Jego uczniowie całą duszą przylgnęli do Jego nauki, mimó, iż wyznawanie jej groziło wówczas niebezpieczeństwem utraty zycia. Gdyby bowiem sami wymyślili opowiadanie o zmartwychwstaniu Jezusowym, z pewnością nie wyznawaliby Jego nauki aż tak odwainie, że nie tylko innych zdołali natchnąć pogardą śmierci, ale również sami tę śmierć pierwsi ponieśli.
KSIĘGA
III, ROZDZI.\L l
W pierwszej księdze niniejszej rozprawy mającej doć odpowiedź na skiero"ane przeciwko nam dzieło Celsusa noszące szumny tytuł Slou:o prawdy, stara.em się, czcigodny Amb roży, zgodnie z twym życzeniem odeprzeć w miarę sil wszystkie zarzuty, jakie autor wysuwa zarówno w przedmowie, jak w dalszej cz~.;ci swego dzieła aż do miejsca, w którym 2myślony przez niego Zyd Ironczy swÓJ atak no osobc: samego Jezusa. W księdze drugiej usilowalem rozprawić się, jak moglem, z zarzutami podnoszonymi przez tegoż Zyda przeciwko nam, którzy wierzymy w Boga za pośrednictwem Chry~tusa. Obecnie w niniejszej, trzeciej księdze, zamierzam zająć się zarzutami, jakie Celsus stawia już we własnym imieniu. Tak więc najpierw powiada on: .,Cała walka między żydami a chrześcija nami nic ma właściwie żadnego sensui ich spory na temat Chrystusa są wręcz niepoważne, można je przyrównać do przysłowiowej •kłótni o cień osła•. Jedni i drudzy przyznają, że Duch Boży przepowiedział rzekomo zjawienie się Zbawleiela ludzkości, a spierają się tylko o to, czy ów zapowiedzlany Zbawiciel już przyszedł, czy jeszcze nie przyszedł". W rzeczy samej, my chrześcijanie wierzymy, że Jezus jest tym, który przyszedł zgodnie z zapowiedzią proroków - żydzi natomiast w przeważnej swej części zwalczają tę naszą wiarę w Jezusa i to do tego stopnia, że ci z nich, którzy żyli w Jego czasach, targnęli się wprost na Jego życie, dzisiejsi natomiast bez zastrzeżeń przyznają słuszność postępowaniu swych poprzedników 1 przedstawiają Go jako oszusta usiłującego przy pomocy różnych sztucr.ek magicznych wmówić w ludzi, że jest przepowiedzlanym przez proroków Mesjaszem. ROZDZIAŁ4
..
PIERWSZA AKADEMIA TEOLOGII KATOLICKD:.J
ny Zbawiciel już nadszedł, czy też należy Go oczekiwać dopiero w przyszłości? nawet zgodzili się z Celsusem, że Jezus nie był tym, którego przepowiadali prorocy, to i tak nie można by twierdzić, że tylko "za cieniem osła" uganiają się ludzie badający pisma prorockie w tym celu, by jasno określić, jaki ma być ów Mesjasz przepowiedziany przez proroków, co On ma zdziałać, oraz - jeśli to możliwe - kiedy ma ostatecznie nadejść. Ze zaś nie do kogo innego tylko do Jezusa Chrystusa odnoszą się naprawdę proroctwa, to udowodniłem już wyżej, przytaczając na poparcie niniejszego twierdzenia niektóre z wielu przepowiedni. Choć zatem ani żydzi, ani chrześcijanie nie błądzą, gdy wierzą, że prorocy przemawiali z natchnienia Bożego, to jednak na pewno błądzą ci wszyscy, którzy mimo swej wiary w prawdziwość słów prorockich i mimo wyraźnego okreslenia przez proroków, jaki będzie. Ten, który przyjdzie i gdzit> się narodzi - wypowiadają o przepowiedzianym Chrystusie sądy na wskroś fałszywe. Gdybyśmy
ROZDZIAŁ44
W dalszym ciągu swych wywodów Celsus, powołując się na sprzeczne nauką Jezusa brednie pewnych jednostek, podających się wprawdzie za chrześcijan, ale w rzec-zywistości nie tylko rnie należących do "bardziej uświa domionych" (jak mu się wydaje), lecz wprost przeciwnie, mających bardzo słabe pojęcie o chrześcijaństwie, powiada: "Oto, co głoszą chrześcijanie: nie przyjmujemy do naszego grona ludzi wykształconych, mądrych, trzeźwo myślących, bowiem te właściwości uważamy za szkodliwe, natomiast chętnie widzimy nieuków, prostaków, głupców. Skoro zaś sami określają z góry, że tylko tacy ludzie są godni ich Boga, jasne jest, że widocznie ani nie chcą, ani nie potrafią przekonywać do siebie nikogo poza tępymi, naiwnynti prostakami, poza niewolnikami, kobietami czy dziećmi". Odpowiem krótko: Jezus głosił między innymi także przykazanie czystości; "Ktokolwiek - powiadał On - patrzy na niewiastQ, iżby jej pożądał, ten już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim" (Mt 5, 28). Otóż wyobraźmy sobie, że wśród całej masy chrześcijan znajdujemy kilka jednostek, które nazywają się wprawdz.ie chrześcijanami, ale prowadzą życie nieskromne; jakiż z tego wyciągniemy wniosek? Po prostu tylko, że ci ludzie sprzeniewierzają się nauce Jezusa. Absurdem natomiast byłoby, gdybyśmy na tej podstawie twierdzili, że sama nauka Jezusowa propaguje nieczystość. Podobnie w naszym wypadku. Chrześcijaństwo, jako takie, bynajmniej nie potępia mądrości, przeciwnie, nawołuje do niej; to tylko niektórzy niemądrzy chrześcijanie p<>niżają jej wartość, starając się w ten sposób usprawiedliwić własną głupotę. Ich więc jedynie ganić należy - i słusznie. Choć bowiem nie wyrażają tego co prawda słowami, jakie im przypisuje Celsus (jako że przy całej swej naiwności i swym nieuctwie nic są aż tak bezczelni), to jednak rzeczywiście godni są nagany, gdyż sami gardząc mądrością, skłaniają również innych do jej lekceważenia. z
ROZDZlAL48 Możliwe, że fałszywe mniemanie, jakobyśmy do swego grona nie przyjmowali ludzi wyksrtalconych, mądrych, trzeźwo myślących, zrodziło się u pewnych chrześcijan pod wpływem słów Pawia, który mówi: "A przypawcie się,
-
ORYGENES: PRZi:ClWKO CELSUSOWI
b.racia, ~ov.:olaniu ~aszemu, jako ruewielu jest między wami mądrych podług Ciała •. ruew1elu moznych, niewielu szlachetnego rodu; bowiem co głupie jest u śWiata, wybrał Bóg, aby zawstydził mądre; i co słabe u świata, wybrał Bóg, ~by zawstydził mocne; i co podłego rodu u świata, i wzgardzone, i co niczym JeSt, wybrał Bóg, aby zniszczył te, które są czymś, iżby się nie chlubiło żadnt ciało przed obliO'Zem Jego" {l Kor l, 26 n.). Ale przecież Paweł nie twierdzi bynajmniej, że "nikt rue jest mądry podrug ciała", lecz tylko, że ,.niewielu jest mądrych". Co więcej, wymieniając zalety jalómi winien być obdarzonv ten, którego nazywa biskupem, wyraźnie nakaz.uje, by to był człowiek ,zdol:.. ny do nauczarua drugich", który by ,.potrafił nauczać i odpierać twierdzenia przeciwników" i .,mądrością swą zmuszać do milczenia pustych gadulów i uwodzicieli'' (por. Tt l, 9-11). Zupełnie więc tak samo jak zaleca wybierać na biskupa -raczej "męża jednej żony" niż tego, który zawarł powtórne mał żeństwo, raczej .,rueposzlakowanego" niż takiego, któremu można by coś zarzucić, raczej .,trzeźwego" niż nieumiarkowanego, raczej ,,skromnego" niż nieskromnego, raczej .,łagodnego" niż porywczego - tak tez żąda, by kandydat na biskupa "potrafił nauczać i odpierać twierdzenia przeciwników". Niesłusznie tedy Celsus pomawia nas, jakobyśmy wykluczali z naszego grona ludzi wyks-ztałconych, mądrych i roztropnych. Przeciwnie, chętn.ie każdego z nich przyjmujemy, jeśli tylko zechce się do nas zgłosić. Tylko że nie zamykamy przy tym dostępu również prostakom, nieukom czy dzieciom ponieważ im także nauka nasza przyrzeka uzdrowienie, jako że wszystkich ludzi uważa ona za godnych Boga
ROZDZIAŁ
55
Widocznie jednak obrzucanie nas obelgami sprawia Celsusowi specjalną bo do powyższych dorzuca on jeszcze inne oszczerstwa. Przypatrzmy się im bliżej, by się przekonać, komu właściwic bardziej one ubliżają: nam, chrześcijanom, czy jemu samemu. Powiada więc: "Widzimy..'nk w domach prywatnych rozmaici tkacze, szewcy, folusznicy i inni naiwn' prostacy, którzy w obecności poważniejszych i mądrzejszych członków rodziny nie odważają się nawet ust otworzyć, skoro tylko znajdą się sami z dziećmi czy kobietami, równie jak oni naiwnymi, stają się przedziwnie wymowni i poczynają im tłumaczyć, ze nie powinne słuchać ani ojca, ani nauczycieli. lecz raczej im tylko wierzyć; że wszystko, co tamci bredzą, nie ma w ogóle sensu, gdyż nie są oni zdolni ani dostrzec, ani czyn.ić tego, co naprawdę '1\;elkie i dobre, bowiem mają umysł całkowicie zajęty przyziemnymi drobiazgami; że dopiero ten, kto im uw.ierzy, osiągnie prawdziwe szczęście zarówno dla siebie, jak dla całej rodziny. Gdy zaś widzą, że w toku ich .-o:zerr.owy wchodzi któryś z nauczycieli lub w ogóle ktoś poważ.ny, może nawet sam ojciec rodziny, wówczas mniej odważni natychmiast milkną zatrwożeni, ci zaś, którzy mają więcej odwagi i zapału, podburzają dzieci do buntu, tłuma cząc im szeptem, że wprawdzie w obecności ojca czy pedagoga nie J11114R i nie chcą im wyjaśniać tych wszystkich pięknych rzeczy, adyi po prcltu czują wstręt do tyci) ludzi głupich i nieokrzesanych, a Pf17 tym ł tak jat straconych, bo nurzających się w bagnie grzechu, kt6rzy by łeb s~ nośclą ukarali - ale jeśli chcą się czegoś ~j dowieclzie6, . - ~ wraz z kobietami i kolegami do części domu prze:maczoaeJ dJa . . . . . . . . też do warsztatu szewsldelfo czy folUDDicz.ego, a tam poiUj4 JIIIDił .....-, I rzeczywiście wielu w ten sposób przeltonywujl&"· przyjemność,
zr-.
-
ROZDZIAŁ 56
Oto, jak Celsus azltaluje naszych nauczycieli, ludzi, .którzy prRclet tylko staraJ4 się wszelltJmi sposobami wmieść duszę człowieka ku Stwórcy wszechneczy, tłumacząc, że powinniśmy gardzić tym, co zmysłowe, doczeme, widzialne, a d4żyć do takiego zjednoczenia z Bogiem, iżbyśmy mogli kontemplować umysłem rzeczywistość ponadzmysłową i zażywać szczęścia w Bogu wespół z przyjaciółmi Jego. Dla Celsusa są to tylko zwyczajni tkacze, szewcy, folusznicy czy inni prostacy, podjudzający do złego nieletnie dzieci l kobiety, odstr~;Czający ich od ojca i nauczycieli, a przyciągający ku sobie. Ale proszę, niechte mi Celsus wskaże konkretnic bodaj jednego mądrego ojca lub jednego szlachetnego nauczyciela, od którego bysmy odwodzili dzieci i kobiety. Niech udowodni przez porównanie naszej nauki z nauką uprzednio przez nich pobieraną, że odwiedliśmy ich kiedykolwiek od tego, co naprawdę dobre i uczciwe, by ich przywieść do tego, co gorsze. Z pewnością nic podobnego nic zdoła nom wykazać. Owszem, okaże się raczej, że kobiety odwodzimy od rozpusty, cudzołóstwa, nieskromnych widowisk i tańców, od zabobonówmłod?.icq ?.aś dojr?.ewajqccj, w której poczynają się już budzić pożądania zmysłowe, nakłudamy hamulce, wyjaśniając jej niegodziwość nadużywania pop<;du oraz przedstawiając niebezpieczeństwa płynące stąd dla duszy ludzkiej i dotkliwe kory, jakie kiedyś za to człowieka czekają.
ROZDZIAŁ
58
Uodaj~ Cclsus, te owi ludzie stojący na poziomie tkaczy, szewców, foluszników i innych naiwnych prostaków nie chcą, albo też nie potrafią dzieciom niczego wyjaśniać w obecności ojca i nauczycieli. W odpowiedzi na ten zarzut pytam: jakiegoż to ojca lub nauczyciela masz w t~·m wypadku na myśli, mój kochany? Jeśli takiego, który nade wszystko ceni cnof.«:, czuje w~tręt do wszelkiej nieprawości, szczerze dąży do dobrego, to wiedz, 71! wobec niego śmiało wyjaśniamy dzieciom naszą naukę, bo jesteśmy pewni, że tego rodzaju sędzia zawsze przyzna nam rację. Milczymy jedynie w obecności ojca, który jest wrogiem prawdy i uczciwości, oraz wobec nauczycieli, którzy wygłaszają poglądy sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Tego taś nie możesz nam absolutnie brać za złe. Wszak sam z pewnością nie wtajemniczałbyś młodych ludzi w arkana filozofii w obecności ojców wrogo do ciebie nastawionych, uważających twą wiedzę filozoficzną za bezsensowną bzdurę, lecz star3łbyś się wpierw ich synów, jeśli mają ochotę i decydują się na studin filozoficzne, oderwać raczej od niegodziwych rodzicieli; wykorzystywałbyś też niewątpliwie wszelką nadarzającą się okazję, by rozsiewać ziarno filozofii no delikatnej glebie młodych umysłów. Podobnie zachowywał byś się wobec nauczycieli. Co do nas, to nie wstydzimy się wcale przyznać do tego, że istotnie odwodzimy młodzież od pedagogów, którzy nauczają be.rr wstydnych komedii lub nieskromnych w.ierszy czy też innych podobnych rzeczy, które ani samego uczącego nie uszlachetniają, ani uczniom nie pr~ szą pożytku, jako że ci ostatni nie są jeszcze zdolni doszukiwać się w owych wierszach głębszego mozoficznego sensu, uczący zaś nie potrali wyci~ z nich żadnych pożytecznych dla młodzieży wniosków praktycmych. Natomiast jeśli c~odzi .~ nauczY:cieli, którzy rzeczywiście k.sztalą 1 zaprawiaM mlodziet w f1lozofu, to ośw1adcz.am, że od takich nigdy żadneso mlodde4cla nie odwiodę, lecz co najwytej będę aię so starał, po uprzednim anmłowDJIIl
ORYGENES: PRZECIWKO CELSUSOWI
zaznajomieniu ze wszystkimi gałęziami wiedzy oraz przygotowaniu filoloficzn~, .pod~iągnąć jeszcze dalej na wytyny czcigodnej 1 wzniosłej, choć przewazrue n.1e znanej nauki chrześcijańskiej, mówi-cej o rzeczach najwył szych i najbardziej koniecznych, a stanowiącej filozofię proroków Bożych i apostołów Jezusowych.
ROZDZIAŁ
59
Czując, że przebrał miarę w naigrawaniu się z się usprawiedliwić, tak dalej ciągnie; .,Z~! nie
nas Celsus, jnk gdyby chcąc przesadzam - powiada w mych zarzutach, lecz po prostu tylko stwierdzam fakty, o tym można się przekonać choćby z następującej okoliczności. Ilekroć do wszelkich innych misteriów przyzywa się uczestników, przewodniczący oznajmia donośnym gło sem: •Niech przystąpi ten, kogo ręce są czyste a mowa rozumna", lub też: »Niech przystąpi ten, kto wolny jest od winy, kto ma czyste sumienie, kto żyje uczciwie i sprawiedliwie•. Tak więc mówi on, że przecież misteria przyrzekają wtajemniczonym oczyszczenie z grzechów. A tymczasem cóż mówią chrześcijanie? Posluchajmy: »Każdy grzesznik - powiadnjq oni - każdy głupiec, każde dziecko, jednym słowem każdy człowiek nicszczęśliwy moźe wejść do królestwa Bożego• . Kogóż jednak wy, chrze~ijanic, nazywacie grzesznikami? Czyż nie oszusta, złodzieja, bandytę, truciciela, świętokradct;, obdzieracza nieboszczyków? Doprawdy, już gorszych kandydatów nic móglby przyzwać do siebie nawet organizator bandy rozbójników". Odpowiadam na to: Czym innym jest przyzywanie dusz chorych celem leczenia ich, a ceym innym przyeywanie dusz zdrowych celem umożliwienia lm głębszego poznania rzeczy Boskich. My, chrześcijanie. dokladnic ro;:różniamy między jednym a drugim i dlatego najpierw wzywt~my Judzi, by zechcieli się leczyć. Upom~namy grzeszników, by słuchali nauczycieli odstraszających ich od grzeszenia; upominamy niemądrych, by otwierali swe uszy na słowa tych, którzy im dopomagajq do poznania prawdy; upominamy dzieci. b.Y wzrastały i dojrzewały duchowo; podnosimy wreszcie na duchu nie~ zczęś h wych, roztaczając przed nimi perspektywę przyszłego prawdziwego szczęścia, albo mówiąc dokładniej: zbawienia wiecznego. Dopiero wówczas gdy upomnicni uczynili już pewien postęp na drodze cnoty i oczy•zczeni przez wiar~ widoczną wykazują poprawę, wtajemniczamy ich w nasze misteńa, ,.mądrość bowiem głosimy między doskonałymi" (l Kor 2, 6).
KSIĘGA
IV,
ROZDZIAŁ
14
-
PIERWSZA AKADKMIA TllOLOOD KATOLICKlEI
«~ z natury jest śmiertelne; co nieśmiertelne pozostaje zawsze również niezmienne. A więc zmiana w Bogu jest n.iemożliwa." Sąd~. że na powyższy zarzut dałem już właściwie d06tateczną odpowiedź, gdy ~")·jaśniłem, w jakim sensie głosi Pismo święte zstąpienie Boga na niz.iny ludzkie. W tym znaczeniu zstępowanie Boga nie wymaga żadnej w Nim zmiany, a tym bardziej zmiany z lepszego na gorsze, z pięknego na brzydkie, ze szcz~śliwego na nieszczęśliwe, z doskonalego na niedoskonale - jnk to twierdz! Celsus. Pod wzgh:dem natury Bóg pozostaje niezmicnny, a tylko przez swą Opatrmość i troskę o sprawy ludzkie zstępuje On między ludzi. O niezmienności Boga świadczą wyraźnie ~!owa Pisma świętego: ,.Ty zaś pozostajesz zawsze ten sam" (Ps 102, 28), albo gd:!ie indziej: .,Ja się nic zmieniam" (MI 3, G). Oczywiście inaczej będzie sobie rzecz przedstawiał ten, kto pojmuje Doga bk, jak Go pojmował Epikur. Według Epikura bóstwa to zespoły atomów, a wi«;c tym samym mogą one ulec ro1:kładowi i uległyby mu też rzeczywiście, gdyby wszelkimi siłami nie odpychały od siebie tych atomów, które im (Hoi:q rozbiciem. Także w pojęciu stoików Bóg, jako istota cielesna, pod'cga zminnom: raz jest On pełnią bytu - gdy następuje pożar świata innym ra ''m znów - !!dY świat odradza się z popiołów i kształtuje z powrotem - jest tylko bytem cz~sciowym. Ale bo też filozofowie nic potrafili natur•• nymi lam rozu nu wytworzyć sobie pojęcia Boga jako Istoty nieznim· ul n<' j, pojedynczej, niczłożonej i niepodzielnej.
ROZDZIAŁ36
Przytot,zając nasl~pnic za s\\ :eck:imi pisarzami dzieje ludów rywalizują cych z sobą o wi«;k5ZII staroiytnosc (Ateńczyków, Egipcjan, Arkadyjczyków, Frygijczyk6w), z których każdy dowodził istnienia wśród siebie ludzi zrodzonych jeszcze z ziemi, Celsus tak dalej ciągnie: "Zapchani w jakiś tam kąt palestyński Żydzi. naród ciemny, nie znający zupełnie natchnionych poematów llezjoda czy innych pisarzy, powymyślali niewiarygodne, naiwne bajki o tym, jak to niegdyś Bóg własnoręcznie ulepił pierwszego człowieka, potem w nit'go nadmuchał, następnie wyjął z jego boku niewiastę, obojgu zaś dal jakieś przykazania , przeciwko którym jednak zbuntował się wąż i odniósł nad Bogiem zwycięstwo. Bajki dla starych bab, przedstawiające Boga jnloo kogo.~, kto od ~amego początku był bezsilny i nawet jednego człowieka, któreP.o sam ukształtował, nie potrafił zmusić do posłuszeństwa". Słowa powyż:;zc dowodzą chyba dostatecznie, że ten tak niby uczony i oczytan)· Celsus, w)1ykający ciemnotę żydom i chrześcijanom, sam nie ma w rzeczywistości poj1,>cin o chronologij życia poszczególnych pisarzy greckich i barbar7)'ńskich, skoro Hezjoda i innych poetów, rzekomo bóstwem natchnionych, uważa za starSZ)'Ch od Mojżesza i jego pism. Wszak wiadomo, że Mojżesz żył jeszcze przed wojną trojańską. A więc nie żydzi "wymyślili sobie naiwne i nic~maczne bajki o człowieku zrodzonym z ziemi"; to właśnie Hezjod i inni pisarze .,natchnieni" -zdaniem Celsusa - przez bóstwo, nie znając wzniosłych i czci~odnych opowiadań, jakie już na długi czas przed nimi krążyły po Pa\cstynie, sklecili niezgrabnie jakieś bzdury o początku wszechrzeczy, jakieś teogonie, podające rodowody poszczególnych bóstw i setki innych fantastycmych szczegółów. Zaprawdę mądry był Platon, gdy w swej Republice zabronił lektury tego rodzaju poematów, z dz.iełami Homera na czele, uważa liiC ich autorów za deprawatorów młodzieży, a tym samym zaprzeczając pu· bllcznle, lakoby ludzie, którzy takie utwory pozostawili po sobie potoOlllOłcl.
-
ORYOEN'ES: PRZECIWKO CELSUSOWI
natchnieniem Bożym. Ale oczywiście epikurejczyk Cebua (jeśli to on rzeczywiście jest autorem także dwóch innych dzieł pncclwko chrześcijanom) uważa, że ma na tA: sprawę bardziej zdrowy pogl'd nit Platon. Lub mote tylko z przekory, by nam dokuczyć, nar.ywa owych pisarzy natchnionymi przez. Bóstwo, choć w głębi l!ICrca sam w to nic wierzy?
mogli
pisać pod
ROZOZI Ał.
37
Posądza n:~s też, jakobyśmy
twierdzili, iż "Bóg własnymi rękami ulepił A przecież księga Rodzaju, opowiadajliC o stworzeniu pierwszego rodzica, nic wspomina ani słowem o "rękach Bozyc:h". Dopiero Job i Dawid wyrażają się: "Ręce Twoje uczynlly mię i ukształtowały" (Job 10, 8; Ps 119, 73). Szeroko musieliśmy się rozwodzll: chcąc wyjaśnić, jak rozumieli owe sło wa ci, co je wypowiedzieli, oraz wykazać, jaka jest różnica mlt:(:che:z, uśmiał się do syta ze słów: "Tchnął w jego twnrz dech żywota". ,\Ie pn:cclcż słowa re zostały wypowiedz.inne tylko przenośnic i znaczą nic co innego jak to, że Bóg udzielił człowiekowi coś re swego niezniszczalnego duchn - tego ducha, o którym napisano: "Niezniszczalny zaś jest Twój duch we wszystkim" (Mdr człowieka".
12, 1).
ROZDZIAL41 Następny zarzut Celsusa brzmi: "Opowiadają nam wresz.c:lc o jakimś potopie i jakiejś śmieswej skrzyni, w której rzekomo wszystko zostało pozam:rkanc, jak również o golc:biu i wronie pełniących rolę gońców. Ot, po proiłU przerobiona i popnekręcana historia Dcukaliona ... Przypuszczam, że te Dłeu doinic sklecone bajeczki opowiadano zrazu tylko dzieciom, nie apodzlewa~ :.ię, że ujrzą one kiecyś światło ddenne". Doprawdy nicgodna filozofa jest ta ślepa nieoawl6ć do na~J ..... żydowskiej. Bo przecież Celsus nie przytacza włakłwle ani jedJIIID ......_. nego argumentu przeciwko historii potopu; nie podnOII aawe& IMI l ' C przeciwko samej arce i jej wymiarom, a więc na przykład t27 ......... "l
• Deukalion -
mltolo&ic:zny czJonelt wyprawy Arcoaaat6w
(III .....-. - .
-
p ny 50 lotdada clłurc*i a 30 łokciach wysokolłci - jak się powuecluUe mniema - zmłe*iła ona w sobie po 7 par wszystkich zwierząt czystych, jakie ty,M na ziemi, i po 2 pary nieczystych? Wystarczy mu gołosłowne stwierdzenie ie była absurdem, ponieważ mieściła w sobie wszystko. A jednak czy rzec:y~ikie stanowiła ona twór aż tak niedorzeczny, skoro jej budowa, pocz,·naj~c od sporządzenia podstawy 300 łokci długiej a 50 łokci sz~oldej, do w~niesienia ścian 30 łokci wysokich i zakończenia ich oknem o wymiarze jednego metra kwadratowego, w tak wolnym tempie posuwała się naprzód, że trzeba było na nią aż 100 lat? Raczej więc należy podziwiać ten kolosalny gmach, rozmiarami równający się sporemu miastu. Bowiem nie chodzi tu 0 proste wyliczanic ilości łokci, lecz o określenie wymiarów tak, jak się oblicza nośność masy: a wic:c podstawa arki wynosiła w rzeczywistości 300x300, czyli 90 000 łokci dłul(ości, oraz 50x50, czyli 2500 łokci szerokości. Zdumiewa przy tym sama konstrukcja budowli, tak silnie spojonej, :i:e nie uszkodziły jej nawet wszystkie burzl' poprzedzające potop. Ale też nie smołą ani żad nym innym podobnym materiałem była ona powleczona, lecz grubą warstwą żywicy. Na koniec i to nale ży podziwiać, że Opatrzność Boska zatroskała się o wprowadzenie do arki wszystkich zwierząt po parze, aby mogły się one rozpłodzić i by żadnego z nich nie zabraklo kiedyś znów na ziemi. Nie mówię już o tym, że właśnie najsprawiedliwszego człowieka wybrał Bóg na prarodzica łudzi, którzy mieli sil zrodzić po potopie.
KSlf G\ VII,
ROZDZIAŁ
42
Po tym wszystkim odsyła ny Celsus do rzekomo mądrzejszego od nas !colo&• mianowicie Platona i jego Tima;osa przytacza zdanie: ,.)He!atwo znależć Budowniczego i Ojca wszechświata, a chociaż się Go znajdzie, niepodobna wiedzy o Nim wszystkim przekazać"Y Nawiązując do tych słów, zauważa od siebie: ,,A więc widzicie, że nawet natchnieni !ilozofowie musieli si«: dobrze natrudzić, zanim weszli na drogę prawdy, i że taki Flaton doskonale zdawal sobie sprawę z niemożliwości kroczenia tą drogą przez wszystklch ludzi bez wyjątku. Xo, ale skoro ci mędrcy po to właśnie się trudzili, byśmy mogli posiadać bodaj jakieś wyobrażenie o Najwyższej Istocie to }est mogli przynajmniej wiedzieć. w czym jest Ona podobna do innych ;·zeczy, w czym zaś różni sic: od nich lub tylko częściowo do nich :bliża - więc chociaż jest to Istota nieW)•slov.iona, spróbuję wam, chrześcijanom, coś o Niej powiedzieć, acz.kol\\iek wątp!f:, czy jako luc.zie usidleni jeszcze w cielesności i niczdolni do czystego oglądu prawdy, będziecie mogli 'COŚ z tego zrozumieć".
Przyznaję, że przytoczone twierdzenie Fiatona jest głc:bokie i godne podziwu. Czy;: jednak nle bardziej owiane milością ku człowiekowi są słowa Pisma, ii. sam ~gos, na początku istniejący u Boga, stal się ciałem, by do wszystkich ludzi bez wyjątku mogła dotrzeć owa wiedza, jakiej - według Fiatona - nie potrafi rzekomo p:zekazać wszystkim nawet ten kto ją zdołał zdobyć? Niechfc więc sobie Flaton głosi, że Twórcę i Ojca ~szechświata ,.trudno" wprawdzie znaleźć. ale zasadniczo nie jest to niemożliwe dla natury lu~ej, jeśl! już ni?. w stop_niu, w jakim stała sic: tego godna, to przynajmnieJ w wyzszym mz szerokie masy ludzi. Co prawda, gdyby tak było rze-
łU
ORYOENES: PRZECIWKO CELSUSOWI
ezywiśeie, to chyba taki Platon ezy inni spośród GTelt6w "znalazłlzy Boga", nikomu oprócz Niego nie oddawaliby ezei Boskiej, nikogo innego nie nazywaliby Bogiem, do nikogo innego się nie modlili, a tym bardziej nie przypisywaliby Bogu właściwości niezgodnych z Jego majestatem. W każdym jednak razie my obstajemy przy tym, że natura ludzka nie jest zdolna Boga ani szukać, ani znaleźć, jeśli jej nic wspomaga sam Poszukiwany. On zaś pozwala się znaleźć tylko tym, którzy najpierw czynią wszystko co w ich mocy, a następnie wyznają, że Go potrzebują; objawia się tylko tym, których uważa za godnych, by Go oglądali, oczywiście w granicach, w jakich człowiek zdolny jest do poznania Boga, czyli w granicach możliwości poznawczych ludzkiej duszy związanej jeszcze z ciałem.
KSfĘGA VID, ROZDZIAŁ SS
Dalej mówi Celsus: "Prosty rozum domaga się jednego z dwojga. Jeśli chrześcija,nie gardzą przyjętym powszechnie sposobem oddawania czci Bogu i lekceważą sobie tych, którzy z urzędu służbę Bożą sprawują, to niechże zrezygnują z małżeństwa, z płodzenia dzieci oraz z innych funkcji życiowych, i idą sobie precz, gdzie im się żywnie podoba, nie pozostawiając nam tutaj
po sobie żadnego potomstwa, bo tacy ludzie nie mają prawa do zajmowania miejsca na tej ziemi. Jeśli zaś chcą zawierać związki małżeńskie l rodzić dzieci, i korzystać z dóbr tego świata, i uczestniczyć w radościach oraz cierpieniach życia ziemskiego (gdyż i cierpienia są nieodłącznym następstwem natury ludzkiej, jak długo tutaj żyje), to niech bodaj z prostej wdzięczności szanują tych, którzy kierują sprawami tego Ś\viata i niech wypełniają swe obowiązki, dopóki na nim żyją, bowiem niesprawiedliwością jest korzystać z czyichś dóbr, nie świadcząc w zamian za to nic ich włnścicielo"l!.;" Odpowiadam: Naszym zdaniem, dopóki ci, których powszechnie uważa się za naszych sędziów i panów, stawiają nas wobec alternatywy: albo życie wbrew przykazaniom Jezusowym, albo śmierć za trzymanie się Jego przykazań, dotąd mamy właściwie tylko jedno rozumne wyjście: umierać za wiarę i cnotę. Co zaś do zawierania małżeństw, to zezwolił nam na nie sam Bóg wiedząc, że nie wszyscy ludzie są zdolni do życia doskonalego w całkowitej czystości. On też nakazał małżonkom wychowywać wszystkie bez wyjątku dzieci, jakimi obdarzyła ich Opatrzność, i żadnemu z nich nic pozwolil odbierać życia. Nie ma to jednak nic wspólnego z posłuszeństwem czy nieposłuszeństwem wobec demonów zamieszkujących ziemię i dlatego też ,.odziani w ::broję Chrystusową" (Ef 6, 11, 13} odważnie stawiamy im wszystkim czoło.
ROZDZIAł. 51
....
PIERWSZA AKADDOA TI:OLOOD KATOLICKI&!
żąda też od nu C~lsus wdzięczności wobec zamieszkujących ziemię demonów i twierdzi, że mamy wprost obowiązek składania im ofiar dziękczyn nych. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, co to jest wdzięczność, ale nic czujemy się do niej bynajmniej zobowiązani wobec istot, ktOrc nie tylko nic świadczą nam żadnych dobrodziejstw, lecz wprost przeciwnie, wrogo na na~ na~tajq; toteż im rzeczywiście nic składamy ofiar ani czci niC' oddajemy. Natomiast wszystkimi silami staramy się okazywać wdzlęcz.ność Bogu, ponieważ On naprawdę obsypuje nas dobrodziejstwami, jest naszym Stwórcą, Jego Opatrzność czuwa nad każdym r. nas w jakimkolwiek znajdowalibyśmy się stanic, a więcej jeszcze przyrzekł nam dać po naszym zejściu z tego świata . Widzialną oz.naką tej naszej wdzięczności wobec Boga jest Chleb, który nazywamy .,Eucharystią". Czyż więc możn a powiedzieć, że postępujemy niesprawiedliwie, gdy korzystamy z d óbr stworzonych nie składając za nic ohar demonom? Wszak to, z czego korzysta my, nic jes t bynajmniej ich własnością. Co innego. jeśli chodzi o Dniołów sprawujących pieczę nad płodami ziemi i zwierzętarni. Tych czcimy l wysła wia my, bowiem sam Bóg zloiyl w ich ręce opiekę nad tym co przyno~i poźyt"k rodz:~jowi ludzkiemu. Ale n a we t im nie oddajemy czci Boskic.i· tego sobie ani B óg n ic t yczy, ani one same nic pragną, owszem bardziej są zadowolol" • n ic otrzymując ofiar, n iż gdyby je otrzymywały Zresztą, czy potrzebuja one dymu ofiarnego wznoszącego się z ziemi?
ROZDZiAł.
69
,,Chyba nie będzie< .. ~ twicrdz:li - dodaje Celsus - że gdyby tak na przyRzymianie uwierzyli wam i rzeczywiścle przestali czcić dotychczasowym sposobem swych bogów i ludzi, a zwr óciL się ku waszemu Najwyższe mu, czy jak Go tam nazywacie, i poczęli modlić się do Niego, to wówczas On ?.stqJ>ilby z nicbios i sam walczyłby za nich ta k, że już znikąd więcej nie potrzebowaliby pomocy. Wszak widz.i cie, co w gruncie rzeczy ten wasz Bóg, x•Óry - jak utrzymujecie - tyle niegdyś na przyrzekał swym wyznawcom, zrobił dotychczas zarówno dla Żydów, jak dla was. Żydzi, którzy niby to mieli zostać panami całej ziemi, dziś nie posiada ją nawet piędzi własnego kraju, ba, nawet jednego włamego domu ; w y zaś, jeśli niektórzy jeszcze wałęsają się potajemnie tu lub tam, wcześniej czy później zostaniecie pochwyceni i wytraceni." Ponieważ Celsus zapytuj•, co by było, gdyby R zymianie przyjęli wiarę chrześcijańską i zlekceważywszy wszelkie prawa dotyczące obowiązków wobec ich bogów, pocu:li czcić naszego, Xajwyższego, n iechże usłyszy naszą na to odpov.;edż. Po,,iedz:iano: .,Jeśliby dwóch spośród w as wszystkich na ziemi zgodziło się wspólnie pros:ć o co;.olwiek, wszystko im da Ojciec sprawiedliwy, który jest w niebiesiech" (:\U 18, 19). Bowiem Bóg raduje się ilekroć widzi zgodę wśród istot rozumnych, a gniewa się, ilekroć widzi niezgodę. Ileż tedy mogliby;my ,:ię spodziewać od Boga. gdyby jednomyślność panowała już nie t ylko wśród ga rstki ludzi lecz wśród całej ludności państwa rzymskiego. Wówczas wszyscy modE!iby 'się wspólnie do tego samego Logosu Bożego, który nicgdyś do Hebrajczyków prześladowanych przez Egipcjan ~ckł: "Oto, Pan będzie walczył za was, v.-y zaś milczeć będziecie'' (Wj 14, l~); zjednoczeru zaś w ten sposób wspólną modlitwą, pokonaliby z pewnośclll mac.zrue więcej nicprzyjaciół i p:zciladowców, niż ich pokonała modUtwa Mojzesza i Jego ludu. Nie zaprzeczam wcale, źc z tego co niegdyś Bóg przy• kład
4lł
OIIYOY.NES: PRZECIWKO CELSUSOWI
rzekł wyznawcom Zakonu, nie wszystko się spełniło; ale nie &pełniło aię nie dlatego, iż Bóg nie był prawdomówny, lecz dlatego, że spełnienie swych przyrzeczeń uzależnił On od zachowania w życiu przepisów Zakonu. Jeśli dziś Zydzi "nie posiadają nawet piędzi własnego kraju, ba, nawet jednego wła snego domu", to stało się tak z winy ich samych, ponieważ nie spełnili postawionego im warunku, dopuszczając się czynów nikczemnych, a zwłaszcza popełniając zbrodnię na Jezusie.
ROZDZIAŁ 70
(...). Jeśli znów o nas, chrześcija·n, chodzi, to to, że cierpimy prześladowa nie, dzieje się z woli samego Boga, który dozwala prześladowcom, by nas trapili. Kiedy jednak Bóg zechce uwolnić nas od prześladowań, wtedy nawet chociażby cały otaczający świat nas nienawidził, będziemy w cudowny sposób zażywali spokoju pod opieką Tego, który rzekł: "Ufajcie, jam zwyciężył świat" (J 16, 33). Bo też On rzec1ywiście świat zwyciężył i dlatego ten świat tylko tak długo ma moc nad nami, jak długo podoba się jego Zwycięzcy, który swą władzę nad nim otrzymał od Ojca swego. W to zwycięstwo my wierzymy głęboko i jeśli nam znów kiedyś przyjdzie walczyć za wiarę, powiemy naszym prześladowcom: "Wszystko mogę w Tym, który mię umacnia, w Jezusie Chrystusie, Panu naszym'' {Flp 4, 13 i l Tm l. 12). Skoro, jak mówi Pismo, "z dwóch wróbli wartych po jednym asi• zarll n nie wpada w sidła bez woli Ojca niebieskiego" (Mt 10, 29), to chyba i włosy nas wszystkich policzyła wszechogarniająca Opatrzność Boska (por Mt 10, 30).
ROZDZIAŁ 73
W końcu Celsus wzywa nas, byśmy raczej .,wszelkimi ,jJami pomagali cesarzowi, współpracując z nim nad tym co sprawiedliwe, chwytając w jego obronie za oręż, a nawet w razie konieczności wyruszając w pole do walki pod jego sztandarami". Na to możemy odpowiedzieć, że w stosownym czasie zawsze wspomagamy władców, ale wspomagamy ich po Bożemu, ,.przyodziani w zbroję Bożą'' (Ef 6, 11); trzymamy się bowiem słów Apostoła: ,,Po!ecam wam tedy prosić i modlić się, błagać i dzięki czynić za wszystkich ludzi, za królów i wszelkie wła dze" (l Tm 2, l n.). Im zaś ktoś jest pobożniejszy, tym skuteczniej wspomaga władców; bardziej nawet skutecznie, niż żołnierze wyruszający do bitwy i wytracający tylu wrogów, ilu tylko mogą. Jeśli jednak nasi przeciwnicy, nie znając zupełnie naszej \\iary, namawiają nas, abyśmy dJa dobra publicznego chwytali za broai l mordowali ludzi, to odpowiemy im kcótko: Przecież waszym własnym kapłanom, których zadaniem jest opieka nad wizerunkami bóstw i obsługiwanie świl&lyń, .oJe wolno się plamić krwią lud?.kq, aby mogli .czystymi rękami skladać bo.aom ofiary; dlalego o11awct w razie wybuchu wojny nie zaciągacie ich do alużby woj1r.kowej. Skoro takie postępowanie uważacie za słuszne l uzasaclllfoM, to tym bardziej powinniście uznać za słuszne postępowanie chrajcJJaD, Jtt6rzy - w czasie kiedy inni ruszają do wallti zbrojnej - uc:zutDfcl4 W 'fl'l• prawie jedynie jako kaplani i słudzy Boży, nie kalaJ4C awyda lltk lirwit wrogów, lecz tylko walcząc modlilwaznJ wmoszonymi do Bota M troił. ld6rzy si~ sprawiedliwie biją l tych, którty sprawiecUiwie ~ -
sprawfedllwoścl. Także przez to, że modlitwami naszymi pokonujemy zle demony wzniecające wojny, nakJaniające do łamania przymierzy, zakłócaJlice pokój między ludtmi, bardziej wspomagamy władców niż żołnie. rze walczący orężem. Wreszcie włączamy się we wspólną pracę dla dobra całej Rzeczypospolitej, dołączając do naszych obowiązkowych modlitw również ćwiczenia ascetyczne i rozmyślania, uczące nas gardzić rozkoszami zmysłowymi i nie ulegać im. Czyż więc nic walczymy za cesarza? Owszem, walczymy za niego nawet więcej niż inni, tylko nie jako zwyczajni żołnierze wjruszający pod jego dowództwem na wojnę, gdy zajdzie potrzeba, lecz jako specjalny oddział pomocniczy, wspierający go modlitwami sta~e wznoszooymi do Boga.
tyli wro16w
ROZDZIAŁ 75
Radzi nam też Celsus .. przyjmować urzędy publiczne w miastach ojczystych, jeśliby to było konteczne do obrony praworządności i religijności". Wiemy jednak, że oprócz mier.;k.iej organizacji społecznej istnieje w poszczególnych miastach jeszcze inna ojczysta społeczność, założona słowem Bożym. Dlatego tych spośród nas, których dar wymowy i prawość chnrakteru uzdalniają do sprawowania rządów, nakłaniamy, by raczej podejmowali się kierowania owymi kościelnymi społecznościami. Oczywiście tego rodzaju funkcji nie powierzamy nigdy ludziom żądnym władzy, natomiast pokornych, wzbraniających się podj11ć obowiązek troski o Kościół Boży, przymuszamy nawet do jego przyj-:cia (...). Nie dlatego więc chrześcijanie odmawiają przyjmowania urzędów publicznych, że uchylaj!\ się od ~połecznego życia obywatelskiego, lecz dlatego, że pragną siebie zachować dla służby bardziej wzniosłej i koniecznej, mianowicie służby Kościołowi, sprawowanej również din dobra ludzkoścL Ta służba jest nie mniej od tnmlej potrzebna i uzasadniona. Felnią ją zaś chrześcijanie wobec wszystkich bliźnich bez wyjątku: zarówno tych, co należą do Kościo ła, jak tych, co pozostają poza nim; pierwszych zneh<;cają do prowadzenia z dnia na dzień życia doskonalszego, drugich usiłują zdobywać dla wiary i moralności chrześcijańskie j (...).
ROZDZIAŁ. 76
Ka tym, kochany Ambro~y. zamykam moją prncę, podjętą na twe iądanie, a wykonaną w miarę mych sił. W niniejszych ośmiu księgach zawarłem wszystko, co uważałem za stosowne wytoczyć jako odpowiedź na Celsusowe Sło wo prawdy. Teraz niech już sam czytelnik osądzi, porównując jego dzieło z mOJą odpowiedzią, które z tych dwóch pism jest bardziej zgodne z poję ciem Boga prawdziwego i prawdziwej religijności, oraz silniej przemawia do rozsądku człowieka l skuteczruej go skłania do życia doskonałego. l'odobno jednak Cclsu~ zapowiedział wydanie nowego dzieła, w którym obiecuje podać obszernie zasady życia dla tych, którzy by chcieli i potrafili i~ jego śladami. Dotychczas wprawdzie nie spełnił jeszcze swej zapowiedzi, w1ęc na raZie wystarczy nam osiem niniejszych ksiąg. Gdyby jednak ukazało •Ie: to drugie jego dzieło, bądź łaskaw zdobyć je i przysłać mi, bowiem l na nie chc:ial~ym odpowiedzieć po myśli Ojca wszelkiej prawdy, spokojnie i rzeC:IOWO odpierając fałszywi! poglądy autora, a uznając to, co głosi on słusznego.
ORU:GORZ CUOOTW0RCA: MOWA NA CZESC ORYOENZBA
łlt
GRZEGORZ CUDOTWÓRCA (zm. ok. 270 r.) MOWA NA CZEŚĆ ORYGENESA . l. ~ilczenie, .r~z ws~aniala, ?rzystałoby nieJednemu, najbardzlej \\'Szakze mme w chwtli obecneJ, gdy mtmo woE zamykają mi się usta, a słowa wl~ zną w gardle. Ani b~wi.em _wykszta~cenia retorycznego nle posiadam, ani na tyle wpra~ w m:ówteruu ptęknym 1 ozdobnym, bym potrafii słowa czy zwroty staranrue dob1erać, gładko składać i płynnie wypowiadać. Brak mi też. naturalnych zdolności do uprawironia tej wdzl~l!j, prawdziwie greckiej sztuki, jaką jest przemawianie(...). 2. Więcej jednak niż WS7j'Stko inne odbiera mi chęć do mówienia sam temat, jaki zamierzam poruszyć. Wprawdzie to on właśnie obudzi! zrazu we mnie chęć. przemawian ta, ale !.on też tera~ odbiera mi do tego ochotę i odwagę. ChCiałbym bow1cm mów1ć o człowieku n:t pozór nie różniącym się od innych, a w gruncie rzeczy przerastającym wszystkich .>wym charaklerem zdobnym w Boskie niemal przymioty (...). Gdy sobie uświadamiam, że muszę dotknąć tych tak wielkich jeśli nie wprost Boskich to przynajmniej do Boskich zbmonych - jego zalet, zamkniętych wprawdzie w widzialnej, śmiertelnej owbie, ale promieniujących z niej na zewnątrz z calq silą i czyniących go Bogu podobnym, gdy ponadto myślę, że również temu Bogu muszę godnie podziękować za to, iż pozwolił mi zetknąć się z owym człowie kiem w sposób przez nikogo, nawet przez<~ mnie samego nieoczekiwany, wówczas doprawdy taki lęk mnie ogarnia, że wolałbym raczej milczeć (...). Chętnie bym też to uczynił. Skoro jedn:~k już odważyłem sic: publicznic wystąpić, niech mi wolno będzie na początku poda(: przynajmniej motyw, który mnie do te~o skłoni!: może on bodaj w czt;-ści usprav.;edli'"''i mój krok, zgoła lekkomyślny.
4. (...). Niniejsze przemówienie ma być przede wszystkim podziękowaniem temu oto obecnemu świętemu człowiekowi, nie mającemu sobie równego pośr6d wszystkich śmiertelników. Chcąc jednak o nim mówić, muszę sic:gnąć wyżeJ, do sfery niewidzialnych duchów niebiańskich opiekujących się ludźmi i wyrazić wdzięczność temu ze świętych Aniołów Bożych, który wolą ~aj wyższego został wyznaczony do opiekowania się mną od dzieciństwa, który żywił mtę od młodości mojej - jak się wyrażał nasz mfły Bogu czlo\\iek, mówiąc o własnym Aniele. Bo i on również otrzymał takiego specjalnego opiekuna, n był nim, ze względu na wielką jego doskonałość, z pewnościq jakiś .największy ze wszy>lkich duchów, może nawet snm .,Anioł Wielkiej Rady" (lz 9, 5), wspólny zbawca wszystkich ludzi. Nic chcę zresztą tego przesądzać; w każdym razie faktem jest, że uwaiał on zawsze swego Ducha opiekuńczego za kogoś be :'dco wielkiego i jako takiego go sławił. Sławię też i ja, oprócz wspólnego Rządcy wszystkich Judzi, mego osobistego niebiańskiego Pedagoga (wszak wszyscy dziećmi jesteśmy), kimkolwiek OD jest. Sławię go za to, że od poczqtku mego życia czuwał nade DlD~ awae i we wszystkim (...) oraz po dziś dzień nie pnestaje mię ,,żywi(:", ~ l JIIO'" wadz.ić za rękę. Nade wszystko jednak sławię go za to, te kieruJile liiilit od młodości w przedziwny, pełen Boskiej mądrości, iście opatnno*:loW)' ....... doprowadził do mego zbawiellilego spotkania l obcowania a łJIIl kiem, mimo, iż. nas przedtem nic z sobla Die ~ło; aDl ,POkMw:lalll.... al pochodzenie, ani znajom()jć, ani nie podobllego, owaem, . " . _ ..... .., pełnie obcy i .nieanani, a nawet oddzleleDi od 8łeble . . . _
GID....,...
411
PIERWSZA AKADEMIA TEOLOOII KATOLICKir.J
w jaki sposób to uczynll, długo trzeba by opowiadać, nawet pomijając wnet. kie szczegóły. Ograniczę się więc na tym miejscu tylko do rzeczy najistot· niejszych. s. Od pierws.zych chwil życia wychowywalem się pod okiem rodziców, ale w środowisku skażonym błędem. Tego, że kiedyś z nim zerwę, nikt się nie spodziewał, a już najmniej j~ sam, ~cmądry chłopiec~ s~n poganina .. Rychło straciłem ojca i wtedy wlaśm c nastąpił zwrot w mym zyc1u: myśl moJa zwróciła się po raz pierwszy ku Boskiemu Logosowi, Zbawicielowi i Nauczycielowi prawdy. Jak się to stało - nic wiem; raczej pod wpływem jakiegoś wewnętrznego przymusu niż z dobrej woli, bo i cóż mógł jeszcze rozumieć rr.ternastoletni młodzieniec? Jedno wszakże nic ulega wątpliwości: od tej chwili ów święty Logos począł mię coraz bardziej pociągać ku sobie, niby jakaś pełnia rozumu powszechnego działającego w całej ludzkości. Ze dokonało się to właśnie w tym okresie mego życia, zawdzięczam z pewnością przedziwnej Opatrzno~ci Boskiej nade mną czuwającej. W ten bowiem sposób wszystkie moje dotychczasowe błędy mogły iść na karb dziecięcej głupoty, ~am zaś Boski Logos nic został dany duszy mej na darmo, zanim jcszc~e doszła do używania rozumu, lecz dopiero wtedy, gdy była zdolna, jeśli nic przyjąć Go w pełni, to w każdym razie żywić ku Niemu głęboki szacunek i w ten sposób łączyć w sobie rozum Boski z ludzkim - pierws1y, by ją wspomagał właściwą sobie n lewypowiedzianą pomocą, drugi, by tę pomoc przyjmował. Ilekroć się nad tym zastanawiam, czuję równocześnic radość 1 bojaźń: radość z tego, że kk ruje mną Logos Boży, bojaźń, bym się tej Jego wielkiej lasce nie sprzeniewierzył. J\iimo woli zatrzymałem się dłużej nad tym szczegółem, choć przecież mam raczej tylko krótko opowiedzieć o przedziwnej d~odze, jaką dotarłem tutaj, do tego oto człowieka. Zatrzymalem się nic w zamiarze wygłaszania w tej chwiL tymnów pochwalnych czy dziękczynnych na cześć Tego, który to sprawił, lecz po prostu by z calą pokorą wyspowiadać si~ nic jako z mego zycin. Spodobało sit: matce mojej, wdowie. jedynej opiekunce naszeJ, by:;my obaj t bratem moim po ukończeniu zwyczajnych studiów, jakie odbywają synowie znamienitszych rodzin, specjalizowali się jeszcze w retoryce, kszta łcili n
GRZEGORZ CUDOTWORCA: łł!OWA NA CZE9C ORYOENESA
łl'l
duję. Okazją
do tego stało się miasto Berytos .., położone niedaleko mego ówczesnego miejsca pobytu, a posiadające nie tylko rzymski charakter, lecz także słynną uczelnię prawniczą. Mniej więcej w tym samym czasie również
naszego obecnego mistrza inne sprawy ściągnęły z Egi!>tu, z jego rodzinnego miasta Aleksandrii, tutaj, do Cezarei, jak gdyby miał wyjść na nasze spotkanie. Wiem, co go skłoniło do przeniesienia si.ę, nie chcę jednak o tym teraz opowiadać. Jeśli o mnie chodzi, nic mię jeszcze wówczas nie zmuszało do przybycia tutaj i spotkania się z nim, owszem, róWlnie dobrze- moglem jechać na studia prawnicze do Rzymu. Ale oto, jak doszło do tego, że tu się spotkaliśmy. Owczesny namiestnik Palestyny niespodzianie wezwał do siebie mego szwagra. Nie bacząc na to, że odrywa go od żony, mianowal go, jako prawnika z zawodu, swym pomocnikiem, a tym samym współuczestnikiem wszystkich kłopotów związanych z administracją owym krajem. Szwagier wyjechal uazu sam, ponieważ jednak rozłąka z żoną była dlań pr~ykra, mial zamiar niebawem sprowadzić ją do siebie, a wraz z nią ściągnąć również mnie i brata mego.. Planowaliśmy co prawda obaj jakiś wyjazd, owszem, ale zupełnie gdzie indziej, na pewno nie do Cezarei. Tymczasem nagle któregoś dnia przybył żołnierz z poleceniem odstawienia siostry zdrowo i cało do męża, a równocześnie zabra·nia z nią nas; powiadał, że i szwagier bardzo się ucieszy, i siootrze zrobimy przyjemność, i podróż będzie wyglądać przyzwoiciej. Doradzali nam wyjazd również krewni i znajomi, przedstawiając wielkie z niego korzyści, zwłaszcza, gdybyśmy mogli przy okazji udać się później do Berytos na dalsze studia prawnicze. Wl>Półdziałało więc kilka motywów: i obowiązek względem siostry i perspektywa dalszego studiowania, i wreszcie okoliczność, że przysłany żołnierz mial możno5ć uzyskania większej ilości miejsc w poja'Zdach poczty .p ublicznej. Były to jednak tylko widzialne sprężyny naszej podróży. Ważniejszą od nich, a nie mniej realną, była sprężyna niewidzialna, mianowicie nie:~~nane na·m jeszcze wówczas przeznaczenie, byśmy się kiedyś zetknęli z tym oto tu obecnym człowiekiem i za jego pośrednictwem uzyskali prawdziwe poznanie Logosu, ku zbawiennemu pożytkowi dusz naszych. Nie żołnierz zatem krzyżował nasze dotychczasowe ph1111y podróżnicze - łącznie z wymarzonym Berytos - lecz niewidzialny niebiański towarzysz naszej podróży, dobry nasz Anioł przewodnik i stróż, ten sam, który czuwał i czuwa .nad nami w ciągu całej długiej pielgrzymki naszego życia. On przywiódł nas tutaj i tu umieścił, dokładając wszelkich starań, by nas w przedziwny sposób związać z człowiekiem mającym się stać dla nas prawdziwym błogosławień stwem. Gdy zaś już dopiął swego ów Anioł niebiański, wówczas spoczął na pewien czas. Nie ze zmęczenia oczywiście, niebianie bowiem się nie męczą, lecz dlatego, że wiedział, iż powierza nas w pewne ręce mistrza, który z całą oroztropnością i staraniem będzie się nami w dalszym ciągu opiekował. 6. Ten zaś mistrz, skoro tylko przyjął nas do grona swych uczniów, poc:zął od pierwszego dnia czynić wszelkie wysiłki, by nas jak najbardziej ;zbliiyć ku sobie, poniew~ czuliśmy się zrazu niby dzikie zwierzęta, czy też ryby lub ptaki w sieci lub sidła złapane, szukając tylko okazji, by mu się ~ i uciec czy to do Berytos, czy z po'IW"otem do domu. Oswajał nas zd przeróżnymi sposobami, używając wszelkich rodzajów perswazji i porusza,kc, ie tak powiem, wszystkie struny naszej duszy. Wychwalał, jak mógł, filolol.lł i jej miłośników. Tłumaczył, że tylko ten żyje w pełnym tego słowa maczeniu, kto wiedzie życie •godne istot rozumnych, a przede wszystkim atara • poznać siebie samego oraz uświadomić sobie, co dobrego w.inJ.en ca;vDf6, a ue• Berytos- dziś Bejrut. fi -
ADioloJia•••
-
1 0 złego unJb~. Pi•taował Dieuetwo l nieuków, przedstawiając, jak wielu
jest wśród ludzi ślepców umysłowych, którzy nie zdają sobie nawet sprawy z tego, czym są, i postępują jak głupcy nie tylko nie wiedząc, ale nawet nie starając się dowiedzieć, co naprawdę dobre a co złe, którzy za jedyną wartość uważają bogactwo, sławę, stanowisko, zdrowie cielesne i o nie tylko się ubiegają, a stąd także tylko te zdolności i zawody cenią, którymi owe rzeczy zdobyć można - a więc zawód żołnierza, urzędnika, sędziego czy adwokata . .,Oto - podkreślał - do czego i wy dojdziecie, jeśli zaniedbacie kształcenie umyslu, który przecież winien w nas panować nad wszystkim." Nie potrafię już dziś powtórzyć wszystkiego, co mówił, zachęcając nas do studium filozofij, gdyż przemawiał na ten temat nie tylko w pierwszym dniu naszego u niego pobytu. lecz jeszcze przez dłuższy czas w początkowym okresie naszych studiów. Parniętam tylko, że słowa jego trafiały w nas n iby jakieś pociski, gdyż miały w sobie i ujmującą słodycz i zdolność przekonywania, i sugestywną śilę. Wprawdzie na razie jeszcze wahaliśmy się niezdecydowani: filozofia nam się podobała, niewątpliwie. ale specjalnie nas nie pociągała ani przejmowała. Tym niemniej mimo wahania nic byliśmy jakoś zdolni porzucić mistrza, którego wyklady tak nas przykuwały, że ulegaliśmy im niby jakiejś nicodpartej sile wyższej. Zwłaszcza porywał nas, gdy dowodził i słusznie - że bez filozofii niepodobna na wet Boga czcić w odpowiedni sposób, a wiqc korzystać z przywileju, jaki wśród wszystkich istot ziemskich jedynie człowiek otrzymał, i to każdy człowiek, tak wykształcony jak prosty, jeśli tylko ma :·drowc . mysły. Na wszystko, co twierdził, przytaczai mnóstwo argun:Pntów. W koricu do tego stopnia nas oczarowal i tal:ą jakąś dziwnq mocą, moż~ nadprzyrodzon:,, prz~lama ł w nas ostateczne locly wahrnia, że postanowiliśmy już na stale przy nim po7ostać. Ale bo też oprócz tego jeszcze innym k luł nas żądłem, niełatwym do usu ni!;cla, ostrym a niezmiernie skutecznym - żą dłem przyjaźni, dobrotliwotc• i życzliwości, co si~ przejawiało już w samym sposobie przemawiania do nas i dyskutowania z nami. Nic usiłował nas bynajmniej zwyciężać siłą swej wymowy, lec-l tylko starał się z calą roztropnością , życzliwością i ludzką wyrozumiałością chronić nas od zguby i umożliwiać nam korzystanie z dóbr zarówno tych, jakie daje filozofia. jak przede wszystkim tych, których Bóg jemu ~ame:nu ut.yczył w mierze większej niż innym, lub może nawet wszystkim w ogóle ludziom współczesnym. J!am tu na myśli zwłaszcza ów zbawczy Logos, Mistrza wszelkiej pobożności, 1.-tóry się wprawdzie wielu ludziom udziela i każdego, kto się z Nim z<>tkną! , ujarzmia niby jakiś wsze chwładny król nad lcrażniejszością i przyszłością, ale który zarazem jest czymś ta jemniczym i dla przewatnej części łudzi nie tylko trudnym, lecz wręcz niemożli wym do po nania na tyle, by o Niego zapytani potrafili udzielić jasnej odpo'' iedzi. Nic dziwnego. że w takich warunkach mus1ała od razu niby jakaś iskra wpt~ć w serce rr.OJC i rozniedć w nim płomień milości nie tylko ku wspomnianemu świętemu Logoo;owi. pięknością swą pociągającemu wszystkich z nieodpartą mocą, ale taitże ku cdowiekowi, bt;dącemu tegoż Logosu przyjacie.em i heroldem zarazem. Ta to wła śnie miłość skłoniła mię ostatecznie do zrezygnowania ze wszystkich planowanych dotychczas studiów i zajęć, do porzucenia mego sławetnego prawa, ba, nawet do opuszczenia ojczyzny i krewnych. zarówno tych, wśród których naówczas zył!!m, jak tych, z którymi się rozstalt'm podt>jmując podroż. Jedno t ylko• było mi odtąd drogie i jedno tylko cenne: filozofia o:-az mój w niej mistrz, człowiek prawdziwie z nieba zesłany. Tak to "dusut Jonatana przylgnęła cał kowicie do duszY Dawida" \1 Sm 18, l). Słowa te wyczytałem później w Piśmie świętym, już
GRZEGORZ CUDOTWORCA: MOWA NA CZESC ORYOENJ:SA
wcześniej jednak do!iwiadczylem ich ~a sobie z nie mniejszą sil' i wyrazi8. to~cią niż zostały napisane ( ...). Odtąd też ów Dawid trzyma nas już stale w swych więzach. Trzyma tak silnie, że choćbyśmy chcieli, nic potrafilibyś
my si~ z nich wyzwolić. Nawet gdy wyjedziemy do innego kraju i tak dusze nas1.c pozostaną nadał "skle jonc z jego duszą". 7. Powróćmy jednak do początku. Skoro tylko w ten sposób schwytani i zewsząd osaczcni zdecydowaliśmy się pozostać, mistrz nasz od razu zabrał si<: do nas tak, jak dobry rolnik zabiera si<: do kawałka ziemi leżącej odło giem - słonej, spalonej, pclncj kornicni i piasku-· lub też żyznej wprawdzie, lecz za:niedbancj, zuro~ni~lcj cierniami i ostami. Trafniej jeszcze można by powiedzieć, że począł z nami postępować jak dobry ogrodnik post<:puje z dziczką, którą, Jeśli ma przynieść pożytek, musi wpierw zaszczepić, robiąc nacięcie pośrodku pnia, następnie wkładając w nie szlachetnq gałązkę. a wreszcie obwiązuJąc oboje na tak długo, aż się razem zrosną (...) - lub jak tenże ogrodnik robi z drzewem szlachetnym wprawdzie, lecz dotąd nie kultywowanym, nie przycinanym, nie oczyszczanym, nni podlewanym, peł nym dzikich narośli hamujących jego rozwój i owocowanie. Ponieważ byli my czymś podobnym, rozpocz~ł od doklRrlncgo badonia naszego wnętrza. ni poprzestając na tym, co w naszym zewnct: .:nym zachowaniu mogło k:lżdc mn wpa~ć w oczy, lecz także szukając głębiej, si<;gając do samego dna. Czynil to z właściwym sobie znawstwem przez zadawanie nnm ro?.maitych pytań i wysłuchiwanie na.zych r.a nie odpowiedzi. Jeśli tylko znalazł w nas bodaj , co mogło rokawuć nadzie)e na wydanic owocu lub w inny sposób okazać ·i. ,rożytecme, za :oaz poc7.ynal to oborywać, podlewać i spulchniać z całym nakładem swej umiejętności oraz całą st<:rannościq i wytrwałością. Wszelkie natomiast ciernie, osty i chwasty, jakie wybujały na glebie naszej nieuporządkowanej dotychczas duszy, wyrywał z korzeniami l precz odrzuca! za p<. r.ocą różnych J.oontr'lrt'.tmentów i z;,kazów: to sokratcsowskq metodą zapędzał 111as w ślepą ulicę, to znów gdy widział, ic niby dzikie konie, które zerwały wędzidło, zeszliśmy z drogi i poczynamy biegać w kółko na ślepo, natychmiast jakimś trafnym powiedzeniem powalał nas nirjako na ziemię, nz wreszcie przypartych do muru całkowicie ujarzmiał siłą swej argumentacji. Zrazu takie postępowanie drażniło nas wielce, a nawet doprowadzało do pasji, nie przywykli.9my bowiem jeszcze do ulegnnin potc;dze ~cislego myślenia. Z czasem jednak zrozuncieliśmy donio5Jo,~ całej tej pracy oczyszczającej, która uzdalniała nas i przyzwyczajała do patrzenia n~giej prawdzie w oczy. Dopiero na tak przygotownny, spulchniony i upr01wiony grunt począł we w!~ściwym czasie rzucać ziarno i w odpowiedni sposób pielt,>gnować zasiew. Cokolwiek w naszej duszy było stępione łeb wypaczone, czy to z natury, czy po,.> wpływem zbyt odżywionego dała. zaostrz:tł i uczuło! subtelnymi, pe!n:rmi ~yciowej mądrości wywodami, rozwijanym! konsekwentnie z najprostszych założeń, a zaTazcm tak ściśle z sobą sp!ecionymi, że przypominały tkaninę nic dającą się rozedrzeć. Pod ich wpływem budziliśmy się niby ze snu 1 zoo zumieliśmy coraz lepiej, że zawsze należy prostą drogą zmierzać do~ tC'go celu, nie dając się zwieść r:a manowce ani długością, anl subtelno6oł4 czyj~goś rozumowania. lickroć zrobiliftmy jakiś krok lekkomyśllife lab lllrt pospiesznie- a więc albo przytaknęliśmy jakiemuś zdaniu nie zułaDinllhlllrr si~ wpierw, czy ono słuszne czy niesłuszne, lub teł zbyt rychJo atJIIIIł _. przeczyliśmy nie wziąwszy pod uwagę, czy przypadkiem nie ma w .... biny prawdy - od razu ganił nas l poprawiał, p!OIItuj4c to, 00 ..,.. . . . ...,. oraz motywując swój pog)4d. Przyzwyczajał nu w eea mu nie przytakiwali zbyt pochopnie i aa ślepo, unłaJte --~..~~~~~~
-
PIERWSZA AKAnDIIA TBOLOQO KATOLICKW
odwoływlłlil tego pótnlej, lecz umawall coś za prawdę dopiero, gdy to wpierw dokładnie zbadamy z zewnątrz i wewnątrz. Pokazywało się przy tej okazji. jak wiele słynnych l błyskotliwych twierdzeń wcisnęło się w nasze uszy i znalazło u nas aprobatę tylko dlatego, że były przybrane w efektowną szatę słowną, choć w gruncie rzeczy, jak się później okazywało, zawierały wierutny fałsz, a tylko nieudolnie prawdę imitowały tak, aż śmiech nas brał, it mogliśmy się tak łatwo dać uwieść pozorom i beznadziejnie upierać przy tym, czego bronić wcale nie należało; na odWII'ót, jak wilele twierdzeń najbardziej słusznych, tyl.ko sformułowanych w sposób lnie dość efektowny i przekonywający od!IZucaliśmy jako niewiarygodne, paradoksalne, fałszywe, choć po dokładniejszym ich zbadaniu musieliśmy przyznać, że zawierają one właściwie najczystszą prawdę. Przestrzegał nas więc, byśmy wszystko najpierw gruntownie badali, nie zadowalając się zwodniczą lub na zwiedzenie obliczoną szatą zewnętrzną, lecz sięgając do samego jądrn, do samej istotnej treści; byśmy wszystko oglądnęli najpierw z każdej strony, wypatrując czy przypadkiem nie kryje gdzieś w sobie jakiejś luki lub sprzeczności; byśmy sami bezpośrednio upewnili się wpierw o każdym z osobna szczególe, zanim zawyrokujemy, czy i o ile zewnę trzny pozór odpowiada w poszczególnych punktach rzeczywistości. W ten sposób zaprawiał nasze dusze w ocenianiu słów i sądów pod kątem praw logicznego myślenia, .nie zaś pod kątem poprawnej greczyzny lub ilości barbaryzmów, jak to czynią najwięksi nawet retorzy. "Ta druga wiedza - powiadał - nie ma większego znaczenia, a w każdym razie nie jest konieczna, pierwsza natomiast jest wręcz nieodz.owna wszystkim ludziom, tak Grekom jak barbarzyńcom, tak uczonym jak prostaczkom, gdyż człowiek przynajmniej o to jedno zabiega w życiu jak najusilniej, by w rozmowie z drugimi nie dać się oszukać." 8. Dialektyka rozwijała wyższą - że tak powiem - stronę naszej duszy; mistrz 1nasz dbał jednak również o rozwój jej strony niższeJ, bardziej przyziemnej. Zawsze zdumiewała nas wspaniałość i różnorodność tego przedziwnie i mądrze urządzonego świata . Choć jednak patrzyliśmy nań z podziwem i pełnym bojaźni szacunkiem, czyniliśmy to dotychczas llliemal bezmyślnie, jak zwierzęta, najmniejszej nawet a-zeczy w przyrodzie nie potrafiąc sobie wyjaśnić. Dopiero on począł w nas budzić zajnteresowanie rozmaitymi dziedzinami wiedzy przyrodniczej, tłumacząc i segregując poszczególne rzeczy w przyrodzie oraz nader przejrzyście rozkładając je na elementy pierwsze, wyjaśniając naturę wszystkich rzeczy, zarówno razem wziętych, jak każdej z osobna, wreszcie opisując różnorodne zmiany i przemiany, jakie się we wszechświecie dokonują. Pod wpływem jego jasnej .nauki i przekonywającej argumentacji, opartej częściowo na gruntownych studiach, częściowo na samodzielnych rozważaniach , nasze dotychczasowe bezmyślne dziwowanie się przechodziło coraz bardziej w rozwnny podziw dla świętego porządku w świecie oraz doskonałego urządzenia całej natury. Tyle o tej wspaniałej, iście boskiej i przez wszystkich wielce cenionej nauce, zwanej ,.fizjologią." Cóż dopiero mówić o świętych naukach matematycznych - o geometrii, najjaśniejszej z nich wszystkich, lub o astronomii obracającej się w sierach ponadziemskich. Bo także z tymi gałęziami wiedzy starał się nas zapo2111ać czy to przez wykład, czy przez wydobywanie z naszej własnej pamięci lego, co w niej tkwiło, czy też jakąś inną jeszcze metodą, której określić nie potrafię. Geometria miała stanowić dla nas niewzruszony i pewny fundament wszelkiej wiedzy, astrooomia zaś wieść nas wzwyż, niby po jakiejś drabinie, na najwyższe szczyty aż do samych niebios. I rzeczywiJ-
OftZEGORZ CUDOTWORCA: IYIOWA NA CZit!IC ORYOENESA
cle, studiując obie te nauki odnosiliśmy wrażenie, jakobyśmy już teraz w niebo wstępowali. 9. Najwyższą jednak ze wszystkich była nauka moraLności - nauka Boskich cnót. Wsza·k one to stanowią główną sprężynę wysiłków filozofów, a zarazem właściwy owoc wszelkich studiów naukowych razem wziętych, oraz długiego filozofowania, jako ile one dopiero dają człowiekowi spokój wewnętrzny i równowagę ducha. Dlatego taicie nasz mistrz dokładał wszelkich starań, by w nas wyrobić nieczułość na cierpienie i obojętność na nieszczęś cia, powściągliwość i opanowanie, a przez to uczynić nas naprawdę podobnymi do Boga i szczęśliwymi. Sta!l'ał się to zaś osiągnąć nie tylko drogą porywających, uczonych i niewątpliwie koniecznych wyklodów teoretycznych na temat naszego charakteru i postępowania, lecz także drogą działalności praktyczneJ, przez kierowanie niejako naszymi popędami, obserwując i roztrząsając nasze poruszenia i niepokoje duchowe, doprowadzając je ze stanu chaosu do stanu ładu i równowagi. Chodziło mu o to, byśmy się sobie przyglądając niby w lustrze, sięgali do samych korzeni i nerwów zła, byśmy badali z jednej strony, co w nas jest nierozumne, a tym samym stanowi żródło wszelkich namiętności i zaburzeń wewnętrznych z drugiej zaś strony, co jest zgodne z rozumem, podległe mu, a stąd utrzymuje się w stanie nienaruszonym, wolnym od zakłóceń. Poznawszy zaś w ten sposób dokladnie naszą duszę, byśmy wszystko, co się pleni na jej gorszej części i powoduje nicopanowanie czy depresję, a więc wszelkie pożądania zmysłowe, namiętności, smutki, obawy oraz tym podobne chwasty, powyrywali i zniszczyli, jeśliby się zaś próbowały odrodzić, nie dopuścili do ich wzrostu - natomiast wszystko, co wyrasta na jej części lepszej, co jest dobre, wydobyli na wierzch, odkopali, a potem w mian: wzro,tu starannie pieh;gnowali i strzegli, aby w pełni rozkwitło. Pod tym bowiem tylko warunkiem mogą się w duszy .naszej rozwinąć z czasem Boskie cnoty. Może się rozwinąć rozbropność, czyli zdolność rozróżniania wymienionych wewnętrz nych poruszeń i na tej podstawie ooeniania co z tego, co poza nami istnieje, jest dobre a co złe; może się rozwinąć umiarkowanie, czyli zdolność dokonywania od razu odpowiedniego wyboru; może się rozwinąć sprawiedliwo§ć oddająca każdemu to, co mu się należy; może się wreszcie rozwinąć męstwo, czyli zdo1ność trwałego utrzymywania się w posiadanych cnotach. ,.Bo roztropność powtarza! nam stale - to nie sama wiedza o tym co dobre, a co złe, lub co należy, a czego nic należy czynić; z samej takiej wiedzy, bez stosowania jej równocześnie w praktyce, nic nikomu nie przyjdzie; dlatego dopóki ktoś swych wiadomości o tym, co trzeba czynić, a czego unikać, nie potrafi realizować w życiu, dotąd nie można go jeszcze bynajmniej nazywać roztropnym. Podobnie umiarkowanie nie jest tylko wiedz11 o tym, co wybierać, a czego unikać. Wielu filozofów, zwłaszcza spośród młodszych rozprawia szeroko i z wielką pewnością siebie o umiarkowaniu (...), ale podobnie jak w wypadku a-oztropności, samym naucZ'aniem słownym nie czynią jeszcze Dikogo umiarkowanym czyli zdolnym do dokonywania w praktyce wyboru podług tego, jak nauczają. Nie inaczej ma się sprawa ze sprawledllwolcfą i męstwem." Dlatego właśnie mistrz nasz - jak powiedziałem - Die poprzestawał na rozprawianiu o cnotach, lecz także pobuduJ l zaprawfał DIS praktycznie do życia cnotliwego; pobudza! Z'aŚ przede wuystldm ......,_ przykładem, sam cnoty praktykując. 11. To wiązanie przez niego teorii z własnym życiem mora!DJm..,..włlto że był on też pierwszym i jedynym człowiekiem, który mit UJaalł cłD wan.ia filozofii greckiej, w s~zeg6lnokl zuad etyki. Dot)o hanr • Jl'lll!lllj!ll,., dz.ilo mi to nawet na myśl, owszem, iywiłem ~ u~---•
PUI:RWSZA AKADEMIA TSOLOOII KATOLICKUI:J
filozofów - oczywiście nlesłUSZDie, a nawet ze szkodą dla siebie. Co prawda z nicwielu tylko się stykałem, ci jednak, których miałem sposobność poznać, zr::zali mię do siebie, bo chociaż podawali się za specjalistów w swej dziedzinie. p'oprzestawali niestety wyłącznie na pustym rozprawianiu o filozofii. Dopiero gd~· on pccząl mię wprowadzać w studium filozofii, zmieniłem zdanic, porucwaz byly to nie tylko wyspekulowane wywody, lecz rady i wskazówki poparte osobistym postępowaniem, jako że za niegodne siebie uważał mówiooie o czymś, czego sam nie czynił, a wi~;e i opisywanie słowami ideału człowiek~ dobrego bez wysiłku urzeczywistnienia w sobie samym tego ideału. I\ajchctniej powiedzia łbym· uk;;zania nam w sobie samym ideału męd rca. Ponieważ jednak przyr;·cklcm. ic w m• im prlCmówieniu b~;dę unikał słów nupubzonyrh, n podawał tylko suchą prawdę, ella lego nic n azwę go ideałem w c .słym n::czeniu - choć " pewnością był nim nt>czywiście - lecz określę go sKromnic jako czlo\\iCka, k!óry do takit>go ideału starał się jak n ajbardziej zbliżyć, dqżąc do niego wprost przemocą, z całą powagą i wysiłkiem przerastającym niemal siły lud::kic; co wi~;cej. i nas również usilowal według niego ukształtować abyśmy o naszych poru~zeniach wewnętrznych nie tylko wiedzit'li, ale Je f:tkże rozumieli i nad nimi panow:di (...). Rzecz jnsna, ii: w tak krótkim czasie nie potrafił nas, tępych i rozleni wionych, uczynić już sprawiedliwymi, ani roztropnymi, am umiat'kowanymi, ani m~'Żnymi ; daleko n!im jes::cz.c do !!.'go i może dopiero kiedyś w przyszłości posiądzicmy którąś z owych cnót ludzkich czy Boskich. Są one przecież czymś tal· wielkim i wzniosłym, ie bez .pecjalnej pomocy Bożej nikt ich ani wyrobić w sobie, .1ni posiąść nie moi:c. my zaś nie tylko z natury takiej zdolności nie mamy, ale nawet ot:-zym&:lia jej 7. góry nic staliśmy się jeszcze godni. Jako źc przez gnuśność i słnbość nie uc.~yniliśmy dotąd wszystkiego, co winien uczynić człowiek, który doskonalośc , ragnie i do niej dą:i.y. Tym ni~mnicj, choć posiadanie prawiedliwosci, umiarkowania i innych cnót i"sl dla nas dopiero sprawą przyszłości, to jednak w każdym razie przynajmniej milość ku nim i to milość n~jgorętsza plonie już od dawna w sercach naszych dtl~i:ki naszcm•1 wspaniałemu mistrzowi, temu prawdziwemu przyjacielowi i rzecznikowi wszelkiej cnoty. On nas bowiem po prostu zaraził własnymi cnotami, rozmilO\' uj:jc nas czy to w przepięknej cnocie sprawiedliwości, której złote oblicz., n:.m odsłonił, czy uprago :onej przez wszystkich ror.tropności, która prawdziw!) mądrość ~tanowi, czy umiarkowaniu, które daj(' czlowickowi równowagę ducha i spokój wewnętrzny, czy w męstwie, któr też r ..cc-zywiśc-:e pobożność stanowi początek a zarazem ostateczny cel c&lego życia cnotliwego. Jeśl! od niej zaczniemy, łatwo możemy zdobyć i inne cnoty. Wszak zabiegaJąc o przyjafń z Bogiem i go~Jiwie Mu cześć oddając co pr1.ccież winien robić każdy czlowi~ k. o ile tylko nie jest bezbożnikiem i niewolnlldem pożądliwości zmysłowych zabiegamy także już niejako samor;utnic o posiadanic ws?ystkich innych cnót, aby nie okazać się wobec Boga nicgodnymi i splamionymi lecz móc stanąć przed Nim jako istoty w j>Clni cnotliwe i mądre. Tak wi<;c pobożność prowadzi nas tutaj niejako za rękę, niby dobry pr7.<>wodnik i nnjmądrzejs?y kapłan. Ale jest ona zarazem i ostatecznym celem, bowiem wydaje mi się, że chyba nic na czym innym ów cel polega jak na tym, by upodobniwszy się do Boga, dojść do Niego z czystym serccm i przy Nim jui stale pozostać. 13. Clyi. jednak polrafię wyczerpująco i dokladnie opisać całą skrupulat,. i ogromny wysiłek, jakie niezależnie od innych trudów 1 starań m'strz.
11*
GRZEGORZ CODOTWORCA: MOWA :'JA CZESC OR\'GENE!IA
-
nasz wkładał w nauczanic nas teologii i budzenie w nas ku niej szacunku jakiego nastawienia duchowego i przygotowania żądał od nas, gdy przystępo wał do wykładania nam o Bogu i rzeczach Bożych! jak wreszcie bard2JO troszczył się o to, by nic pozostawić w nas jakiejś nicjasności lub trudności w tej najpotrzebniejszej nam dziedzinie wiedzy, jaką jest wiedza o ostatccz.. nej Przyczynie wszechrzeczy? Przede wszystkim wiflC namawiał nas usilnie, byśmy w miarę sil studiowali dzieła wszystkich filozofów i poetów, żadnego nie lekceważąc, ani pomijając, jako że przecież nie jesteśmy jeszcze zdolni z góry ich ocenić. Wyłączał jedynie dzieła ateistów, zaprzeczających wbrew pow~zechnrmu zdrowemu rozsądkowi istnienia Boga i Boskiej Opatrzności, uwa<:ał bowiem, że skoro mamy wyrabiać w sobie pobożność, nie powiniśmy narażać swego umysłu na skażenie go lekturą wywodów uwłaczających czci Bożej. Wszak nawet poganie, gdy udają sifl do świątyń, by bóstwom czesi: s kładać, unikają stykania się w dcodze z czymkolwiek nicczystym. Poza dziełami wszakże propagujący mi ateizm kazał nam czytać bezwzględnie wszystko w zakresie powa.:nego piśmiennictwa, bez wzgh:du na rodzaj literacki. tematykt: oraz. osobę autora, nie bacząc, czy to Grek czy barbarzyńca. Zarządzenie było rzec!ywi~cie roztwpne i celowe. Miało ono zapobiegać, by poglqd jakiegoś outora oceniany w oderwaniu od innych, nie uwiódł nas; by przypndlszy nam do gustu nie zniewolił naszego umysłu do tego stopnia, iżby';my mimo jl'go falszywo.4ci obstawali przy nim jako przy jedynie prawdziwym, niezdolni wyzwoł c 11: spod jego wpływu tak, jak nie można wybielić z powrotem wełny raz z:~ barwionej. Bo też istotnie, mowa ludzka jes\. rzeczą wielce niebezpieczną: giętką, pełnq sor· matów i pułapek. Gdy tylko raz wiargnie w rzyjeś uszy, od razu podsuwa umysłowi, co tylko sama zechce, i wyciska to nn nim niby pieczc:ć. Kogo zaś raz wzięła w swe posiadan:e tego tak urzeka, że choćby wierutny fałsz głosiła, włada nim całkowicie niby czarodziej, który z uwiedzionego potrafi zrobić swego protektc~n i obrońc~. Ale t.,kże i sam umysł daje się zbyt łatwo uwieść czarowi mo\\'y: zanim jeszcze to, co do niego dotarło za posPd· niclwem słów, zbada dokindnic ze wszystkich stron, już p1da w objęcia za· słyszanych twierdzeń i czy to pr•ez słabość czy wsku ·ek wyrafinowanej formy slow.nej oddaje siQ im bez reszty, nic bnczqc, ie mogą one być błędntJ, lub też nawet mogą go w b ląd v:prowad. ić. Nawet wówczas, jeśli ktoś inny usiluje błąd wykazać i sprowadzić umysł z falszywcj drogi, nic dopuszcza go do głosu, tak dalece opętany t)·m, co pien.vsze doń dotarło, jak gdyby pozosta· wal w mocy jakiegoś bezwzglc;dncgo tyrana. 14. Niemało na to dowodów przytaczał nasz mistrz, wykazując, jak róinc poglądy filozoficzne sprzeczaj~ się i p;zeciwstnwiaj~ nawzajem, a ich rzecznicy toczą między sobą formalne boje; jak jedni zwalczają twierdzenia drugich, jedni z uporem bronią takiego, inni innego poglądu, jedni przyłączają slę do tego, inni do innego kierunku. Jak wszyscy wprawdzie zapewniają, że chclł uprawlać tylko czystą filo7ofię, że tego chcieli zawsze od początku, a uawet bardziej jeszcze o to zabicg:~ją, gdy są już zaawansowani w lilozofowanlu, niż gdy stawiali dopiero pierwsze nicudolne kroki równocześnle jedDal: mimo tych zapewnień zamykają uszy na wszelkie twH!rdzenla nie ąadaJIIft się z ich własnymi zapatrywaniami. Dlatego właAnle bden ze sta,.,U fUoiD. fów nie zdołał pociągnąć za sobą kogokolwiek z młodszych, JWiulaa _,.,. patctyków, lub na odwrót - ani w ogóle żaden żadnefO. Bo allllałwo ~ nić drugiego człowieka do rezygnacji z wismych PGC1111cł6w, at ~=~~ dzych, nawet takich, które by z pewnością uznał za - - . , ,. z nimi zapoznał, zanim jeszcze sam zaczął filololowat.
PU:RWSU AKADEMIA TEOLOGU KATOLlCKl&r
W ten oto sposób uprawiali filozofię nasi sławni, zdolni i niezmordowani Grecy. Cokolwiek któryś z nich wymyślił pod wpływem pierwszego impulsu, od razu uważał to za jedyną prawdę, wszystko zaś poza tym oce-niał jako {als:z: i bzdurę. Choć na uzasadnienie swego stanowiska nie potrafił przytoczyć ruc lepszego od innych, bronił go jednak wszelkimi sposobami w obawie, by go ktoś nie przekonał o konie-cz.cości zmiany stanowiska. Jedyną sprężyną Jego upocu było irracjonalne, niegodne filozofa przywiązanie do umiłowa nych przez siebie poglądów, a jedyną przyczyną tego przywiązania ślepy przypadek. Bo każdy kocha pierworodne dziecię swego umysłu; raz zaś urzeczony tą miłością nie dba już o nic więcej, nawet o to, że być moze rzeczywiście posiada konkretne racje przemawiające za słusznością jego, a niesłuszno5cią prze-ciwnego stanowiska, lecz już z góry, nie wchodząc w żadne dowodzema, uwaza wymyślony przez siebie pogląd za bezwzględny pewnik, spodziewaJąC się po .nim nie wiedzieć czego, z powodu jego nowości i oryginalności.
Takimi właśnie rzekomymi .,pewnikami" owi filozofowie najczc:śc.iej chwyw sidła swych zwolenników; chwytają w każdej dziedzinie, a więc także w dziedzinie dla wszystkich najważniejszej i najkonieczniejszej, mia.now.icie poznania Boga i czci Bozej. Schwytanych zaś wikłają tak silnie, że niełatwo ich potem z tych sideł wyzwolić. Są bowiem podobni do wędrowców, którzy, gdy raz weszli na rozległe bagnisko, grzęzną w nim coraz głębiej, niczdolni ani wstecz się cofnąć, ani naprzód posunąć, aż wreszcie zapadają się całko wicie l giną; albo do podróżnych zbłąkanych w wysokim, gęstym i głębokim lesie, którzy nie mogąc odnaleźć ścieżki prowadzącej na otwarte pole, wyczerpani do ostatka rezygnują z dalszych poszukiwań i z rozpaczy decydują się osiąść na stale w borze; albo wreszcie do kogoś, kto urzeczony pięknem budowli wszedł beztrosko przez jedyną bramę do labiryntu, ale późnieJ zgubił się w nim całkowicie wsród nie kończących się wejść i wyjść tak, że w ża den sposób nie pot.raii się z niego wydostać. Co mówię - żaden nawet najbardziej powikłany labirynt, żaden najgęstszy las, żadne bagno nie są zdolne tak uwi~;zić człowieka, który do nich wszedł lub wpadł, jak twierdzenia wymienionych filozofów. Toteż by nam się nie przytrafilo to, co zdarza się mnóstwu łudzi niedoświadczonych, mistrz nasz nie pozwalał nam poprzestać na zajmowaniu się jednym tylko kierunkiem filozoficznym, a tym bardzieJ zapatrzyć się weń, lecz przeprowadzał nas kolejno poprzez wszystkie systemy filozofii greckiej, żadnego nie pomijając ani nie zbywając powierzchownie Sam przy tym kroczył na czele, niby wiodąc nas drogą za rękę i gdy tylko groziło nam ugrzężnięcie w jakimś bagnisku, podawal nam dłoń i wyciągał grz~;znących, jak doświadczony długim filozofowaniem przewodnik, dla którego nic nie jest ani dziv,me, ani nowe. Z każdego zaś przerabianego z nami systemu wybierał i podawal nam to, co pożyteczne i prawdziwe, a odrzucał to, co fałszywe, zwłaszcza jeśli chodziło o twierdzenia dotyczące !I'eligii. 15. Przestrzegał nas zarazem usilnie, byśmy się w tych sprawach nie dal1 niczym zasugerować, nawet powszechnie sławioną mądrością autorów; ,.Wierzyć - powiadał można i należy jedynie Bogu i Jego prorokom". Sam przy tym spełniał rolę interpretatora pism prorockich, wyjaśniając nam wszystko, co w nich było zagadkowe lub niejasne. A takich zagadek i niejasności jest w Piśmie świętym wiele, czy to dlatego, że Bóg nie życzył sobie, by Jego słowo docierało w nieprzysłoniętej postaci do dusz niegodnych (licznych niestety), czy też po prostu dlatego, że my sami, odpadłszy niegdyś na dłużny czas od Boga, oduczyliśmy się przez ten okres rozumieć Go nawet &dy niejednokrotnie przemawiał do nas w sposób zupełnie prosty jasny. J•kkolwiek by było, mistrz wyjaśniał nam zarówno je
i
GRZEGORZ CUDOTWORCA: MOWA NA CZESC ORYOEN'ESA
-
ność bowiem słuchania i rozumienia słów Boi.ych posiadał w stopniu najwyż.. szym. W każdym razie spamiędzy wszystkich ludzi, jakich znałem lub o jakich ~lyszałem, nie potrafię wskazać: nikogo, kto by tak jak on }asno i wnikliwic potram ujmować treść wypowiedzi Boskich oraz drugim ją przekazywać Ale bo też tej zaszczytnej zdolności udzielił mu l ustanowił go swym tłumaczem nic kto inny, jak sam Autor owych wypowiedzi, Ten, który miłym swym proroko.m udziela wszelkich natchnień proroczych i podsuwa im mistyczne Boskie słowa. On lo te same myśli, jakie za pośrednictwem innych wieszczów przekazywał w nicjasnych tylko zarysach, w jego ustach ukształ tował w formalną naukę, obdarzając go umiejętnością dociekania i odnajdywania głębszego sensu usl(lpów Pisma, zawierających ozy to nakazy cey prawdy objawione ludziom prze?. Najwyzszy Autorytet w zakresie wiary. Udzielił mu go zaś po to, by każdy człowiek, zarówno człowiek twardego serca i niewierzący, jak człowiek żądny wiedzy. czuł się niejako przymuszony Jego nauczaniem rozumieć wezwanie Boże, wierzyć w nie i iść za nim. Zaprawdę, jestem głęboko przekonany, że mistrz nasz pelnil swą funkcję natchniony przez Ducha Bożego. Wszak interpretatorzy proroków potrzebują tej samej mocy, co sami prorocy; nikt nie potrafi zrozumieć słów proroka, jeśli mu daru zrozumienia nie udzieli ten sam Duch, który prorokował Pismo święte powiada wyrażnie, że "tego, co zamknięte, nikt otworzyć nie zdoła, jeno ten kto za,mknąl" (lz 22, 22; Ap 3, 7), Otwarcie zaś nast!;puje, gdy Logos Boży wyjaśnia tajemnice. Otóż ten właśnie dar rozumienia tajemnic posiadał nasz mistrz, powolany przez same niebiosa do pełnienia szczytnej funkcji interpretatora słów Bożych wobec Judzi, interpretatora rozumiejącego to co wypowiedział Bóg w swym Boskim języku i potrafiącego przekładać mowę Bożą na zrozumiałą dla ludzi mowę ludzką. Toteż dla nas nic nie było wzbronionego, ani zakrytego, ani nfedostępnego. Mogliśmy zdobywać wszelką wiedzę grecką i barbarzyńską, mistyczną i zwyczajną, Boską i ludzką. Mogliśmy z całą swobodą interesować się wszystkim i wszystkiego dociekać, abyśmy wszystkiego byli pełni i do syta używaJi dóbr duchowych. On zaś stanowił dla nas prawdziwy zbiór i wybór wszystkiego, co najpiękniejsze - czy to gdy chodziło o prastare dokumenty prawdy, czy o cokolwiek innego. Jednym słowem żyliśmy w prawd1Jwym ogrodzie rozkoszy, podobnym do Boskiego raju, tylko że nic musieliśmy w nim uprawiać zwyczajnej ziemi ani spożywać pokarmu cielesnego, lecz mogliśmy z całą radością pielęgnować i mnożyć same tylko płody ducha, niby wspaniale drzewa zasadzone w nas, czy to przez siebie samych, czy prze;r; Stwórcę wszechrzeczy.
Rozdział
X/1
PROBLEM DZIEWICIWA I MAŁŻEŃSTWA
METODY Z OLIMPU (zm. lU/IV w.) WSTĘP
Od pewnego czasu jesteśmy świadkami wzrastającego zainteresowania teologii katolicklej sprawą malżeństwa i rodziny, Okoliczność to bardzo pocieszająca, ponieważ dotychcza~ problem maiżelistwa traktowano niemal wyłącznie z punktu '1\"idzcnia prawa kościelnego oraz moralnych wykroczeń na tym tle się zdarzających Jedną z przyczyn nicdoceniania w problematyce teologicznej zagadnienia rodziny było mcwątpliwlc zbyt jednostronne zwracanie uwag[ na pOQkreślaną od początku pnez chrześcijaństwo wyższość ~tanu dziewictwa w porównaniu ze stanem małżeń skim, którą to \n-ższość akcentowano niekiedy tak silnie, że przesłaniała ona w dużym stopniu sprawy małżeństwa i rodziny. Już św. Paweł przedstawiał rezygnncję z życia seksualnego l rodzinnego w !mię milości Bożej jako coś bardziej wzniosłego i wartościowego od życla w małżeństwie. RO •·nocze.śnie jednak z całą wyrazistością starał slf: uwydatnić także wzniosłość małżeństwa, a r 'lWCI je11o rei, ljny charakter jako obrazu ,,wielkiego sakramentu''. :nla:~owlclc mhtycz.nego związku między Chrystusem a Kosciołem. Obok podobnie t;zeź'l'.·ych i zrównoważonych \\Tpowiedzl na temat związku mał żeńskiego, spotykamy w najstarszych pismach chrześcijańskich nicJednokrotnic równil'i zdania nic tylko wynoszące stan dziewiczy wysoko ponad stan małżeński, lect. co więcej, przeciwstawiające nawzajem radykalnie oba stany, jako zły i dobry, niezgodny l zgodny z duchem chrześcijaństwa, oraz wprost domagające się, jeśli nie od każdego, to pr;:ynajmniej od noskonałego chrzcścljnnlna całkowitej czys tości seksualr e wz.vlędnie re z> nacji z dał•zcgo pożycia mnlżc1~~kiego, traktowania żony raczej jak siostry. A nic był)' to tylko zdania odcr\\ane, opinie jednostek, lecz często porlądy całych prądów l kierunków, które z mnil'jszą lub większą siłą poV.'litawały co pcwlen czas to tu, to tam w Kościele, zyskując niekiedy ·wielu zwolenników i stajrtc się zarzewiem przykrych fermentów w łonie kościelnej społecz ności.
!r6dla tych prądów rygorystyczno-enkratycznych były rozmaite i nie zawsze jednakie, niekiedy wsp6łdział ~ tu równocześnie motywy płynące z zupełnie róż nych tr6dcł. Ograniczymy ię do pobieżnego tylko i raczej schematycznego ich przeglądu. Najwcześniej oddziaływal zdaje się - motyw eschatologiczno-chiliastyczny; oc:r.ekiwanie bliskiego powrotu na .. iemię Chrystusa i konca świata. Oczywiście przy tego rodu)u na1taw1eniu wiernych wszystkie sprawy doczesne, a więc i tworz.cnic, wzgl~;dnie powh:k,·zanie rod:r.iny W)'dawały się rzeczą zbyteczną, przywiąza nie ?Oś wzajem:tc dwóch osób różnej płci nawet wręcz nlcwskazaną, poniekąd uwłaczającą niebiańskiemu Oblubieńcowi, którego się , podziewano i na którego Osoblc naleiało &kupić całą uwa11ę Dodajmy do tego, że pn.yszłc królestwo me· sjańsklc, owo .,niebiańskie Jeruuh·m", wyobrażano sobie czę&lo jako coi zupełnie ponadziemskiego, gch.ie ludzlc będą wieść życie aniołów. Do wymienionego nastawlenia eschatologicznego dOiliCZai się, jako drugi motyw,
WSTJijP
ostry antagonizm wobec świata pogańskiego l całe) 3ego kultury, której je 111 z cech najbardzlej drainlącl\ kaidego chrześcijanina było nrzlu!nlenle v.nelk b wlc:zów moralnych w dtledzlnlc sckst:ahej, oraz Idące za tym rozbicie rodz!Gy, Choćbyśmy nawet uwntall za przesadnl: pcv.:ne y:zmlankl pisarzy pogańskich, traktujqcych nader lekko l 1. przymrużeniem oka najgorsze nawet w te) dtledzlnlc zboczenia l występki, a czarny obraz stosunków moralnych kreślony przcz iw. Pawła w Liście do Rzymian (l, 24-32), Uumaczyll Jako wyraz przeczulenia lub tylko chwyt pedagogiczny - to l tak pozostanie dość symptomów zepsucia moralne~o. jakle zwłaszcza w dziedzinie ~eksualnej zżerało ównesne spol~czeflstwo pogańskie, by jego stan można było określić jako odrażający l trnglnny. Wystarny nentą przejłć ulicami odcrzebanej Pcmpei i przyjrzeć się nielttćrym freskom oraz bezwstydnym napisom i symbolom na murach; jui. one same łwiadną, Jak sUne p~,U1o wycisnęła bezgraniczna swoboda seksual.n a na cale) wyobratoi l sposobie myłlenta starotyteego C?.lewleka. Niewątpliwie istniał:: w kolach !Uozo!ów g;ecld:h pc;wne prqdy ascetyczne, usiłujące przek•ma. ludzi o konieczności wyzwolenia ducha z ·wl~z6w ciała, nawołujące Ich do pracy nad sobą w tym kierunku, n nawet wskazujące konkretne praktyki celem opanowania pożądliwości cielesnych. Ale pom!lnjqc już okoliczność, te były lo raczej zjawiska wyjątkowe l nic znajdujące od· diwlęku w szerokich ma~ach, tym bardziej znamlenne wydaJe się, jak znikome miejsce nawet w tych ascetycznych programach zajmujl' asceza seksual:1n. Czyt w lakich warunkach możnn się dziwić pcwnemu przcwruiliwlcnlu staroi.ytn:;ch chneścljnn na punkcie życia cksualnego 1 uto:L1mleniu przez nich niekiedy nawet ~amcgo nawrócenia się na chrześcijaństwo ze ślubem cał~owłtej czystości plc:lo"'-e)' Wodą na młyn pesymizmu w ocenie przez wielu starotylnych chrzdcijan ~praw życia płctowe~o w o ~61e l pow~tawama w Kościele ~krajr:.ie rygorystycznych prqd6w na tym Ue, była W<~rn~lnjąca w miarę naporu na Zachód kultur oricntnlnych infiltracja w społecze1'1slwo chrześcijańskie pewnych teorii me~a!izycznych o charakterze dualistycznym, tłumaczących świat i czło\\iek,, od'ol.ieczną wzajemną wnlką dwoch przeciwnych, wrogich sobie pryncypiów: dobrego i złego. Te dualistyczne teorie, które najdobitniejszy wyraz znalazly w manicheizmie, nie za\VSZC wprmt·d~lc posiadały formę pci:'lą i skrajną. Cechą jednak wspólną ich 'I'.'Szystklch było to, że pojmowały caało jako więzienie ducha, wobec czego tycie seksualne, stanowiąco funkcje: cielesną, uważały za domenę zła i jako takie potępiały. W) daje się, t" ·c teorie duali'- tyczne bardzo wcześnie znalaz.ły żywy oddf.wlc:k w pewnych kołach chrześcljaflskicb, ślady ich bowiem dostrzegamy jut w pierwszym Liście św Pawła do Tymoteusza (~. 3). \V pełni rozwinęli Je chrzcldjańsey gnostycy, na nich przede wszystl:im oplerając S'I\'C tco:o!lcznc koncepcje. Odradzanie sic: !ch od czasu do czasu .stwierdzamy nawct jeszC7.C długo po przezwyciężeniu kry;,:y•;u gnoslycklcgo przez Kościół, bo ai. po wiek lV. Znamlenne dla tych tcortl było również nic tylko to, te potępiały w zasadzie malteństwo l uwaiały czyst.lł~ seksualną wprost zn warunek zbawienia, lecz co wic:ccj, te szukając dla swych poglądów podbudowy tkrypturyslycznej, :1!ejednokrotnle dopalrywały sic: nawet Istoty grzechu rajskiego w stosunku płciowym między Adamem a Ew"- Zapatrywanie takie podzielali cnkratycy 1, znajdujemy je takie w niektórych p6inleJn;rdJ pismach chrześcijańskich, w szczególności w apokryfach biblijnych, zwłaszeu epokrylicznych Dziejach ApostoiJkleh; apokryficzne Odll Salomono'" o~' mallldstwo wyratnie jako ,,cierpki owoc raju". Rzecz jasna, te ogólna postawa Kościola wobec zagadnienia małłeAsłwll l . , . seksualnego nic szla nigdy tak daleko, ie była liiiCliile bardzłej tne1wa l ....,_ kowana. Tym niemniej sam fakt pojawiania się w Kokiele stOIUlikowo . . . . polllądów skrajnych l radykalnych łwladczy o pewneJ Jeszcze piJDDcJiel . - , ,._ 1 Enkratycy ••ceu:.
watrzemJęłllwl; cbnełc:ijaóska
sekta 1
-
PROBr.Ell DZiEWIClWA l KALD:RaTWA
orientacji w tej dzfedziDle l braku jasnego obrazu sprawy, a nawet o pewn)'m na punkcle niektórych szczegółów za&adnlenia. Na Jedno charakterystyczne zjawisko wypada przy okazji zwrócić uwagę: gdy mianowicie początkowo mówiono o wstrzemiętllwości seksualnej w odniesieniu na równi do obu płci, po pewnym czasie sprawa bezżeństwa mężczyzn usuwa się jak gdyby w cień, na plan pierwszy natomiast występuje zagadnienie dziewictwa niewiast chrześcijańskich, coraz silniej podkreślane i coraz częściej omawiane. Na przełomie n i JJI wieku spotykamy w gminach kościelnych zorganizowane grupy ..dziev.ic Bogu poświęconych" orn "wdów kanonicznych'', w piśmieniclwie chrześ cijańskim wzrasta liczba traktatów o dziewictwie oraz pism skierowanych do dziewic (Terlulion, Cyprian). Dopiero w drugiej połowie III stulecia, po Orygenesle i pod wpływem jego spuścizny llterackiej dotyczącej życia ascetycznego, bezżeństwo mężcznn staje się znów przedmiotem żywego zainteresowania, doprowadzając na przełomie 111 i IV wieku do powstania monastycyzmu w rozmaitych jego formach. Jak wytłumaczyć to zwrócenie ~zczególnej uwagi społeczeństwa chrześcijańskiego, przynajmniej przez pewien okres czasu, na dziewictwo nie,,iast? Wydaje się, że !!łówną przyczyną tego była okoliczność, iż kobieta, ze względu na swq specyficzną pozycję w starożytnym społeczeństwie, natrafiała na znacz.nie powazniejsze niż mężczyzna trudności chcąc zachować czystość seksualną i naraiona było no wl<:ksze niż on n!ebezpieczel1stwo jej utraty. Greczynka lub Rzymianka, nawet jeśli nolcźnla do stanu wolnego, pozostawała cale życie pod władzą męż czyzny; najpierw pod władzą (In manu) ojca, pótniej męża, wreszcie, o ile została wdową, pod władzą najstarszego syna. Co więcej: pełną rację swego istnienia miała właściwic tylko jako rodzicielka, na małżeństwo bowiem patrzono wyłącznie w aspekcie progenitury: liberorum procreandorum causa, oraz zaspokojenia naturalnego popędu płciowego. Wyraźnie bez. obsłonek gloszono jako zasadę, że od kobiety wymalta się dzieci lub rozko~zy zmysłowej. Jeśli zaś los wolnej niewiasty był pod tym wz~l~dcm ciężki, to ilei cięższy musiał być los niewolnicy traktowanej przez pana Jako wlnsność prawna; łatwo sobie wyobrazić, do jakich nadużyć seksualnych muslała prowadzić pełnio władzy pańskiej nad niewiastą niewolną. w tego rodzaju sytuacji trudności każdej chrześcijanki w zakresie życia płciowego były rzeczywiście olbrzymie. A cóż dopiero, 11dy jako chrześcijanka została ujęta i stawiona przed trybunałem sądowym? Tacyt, Swetoniusz i Dio Cassius opowiadają dostatecznie o tym, na co sobie pon\alali urzędnicy rzymscy w stosunku do oskarżonych chrześ cijanek, by można zrozumieć ich tragedię, chociażby ograniczała się tylko do samych propozycji wysuwanych c·zy to przez sędziów, czy wcześniej jeszcze przez denuncjatorów, jako warunek un!kni!lCia donosu, wzgl~dnie samej kary. A przecież nie kończyło się tylko na propozycjach. Toteż nu! dziw, że Akta Męczenników sławią w szczególny sposób zachowanie się w obliczu mc:czcń~lwa chrze~cija1\skich niewiast, nvłaszcza młodych dziewic, twardo odnucających wszelkie brudne ugestie i powołujących się na to, że są już "poprzewrałllwfenlu
ślubione Chry~tusO\\i".
Wcześniej jednak czy później, musiał się w społeczności chrześcijańskiej wyłonić problem stoRunku stanu dziewiczego do stanu małżeńskiego, a wraz z tym świado mość konieczności ustalenia lulaj jakiegoś jednolitego i trzeźwego poglądu nie czyniącego uszczerbku wielkości dziewictwa, ale zarazem nie deprecjonuj~cego maliet\stwa. Ze _problem d?strzegano coraz wyraźniej i coraz silniej odczuwano potrzebę jego rozw1ązanla, św1adczy o tym przechowane do naszych czasów nader ciekawe dzieło ~ dru~h~j polowy lll wieku, noszące tytuł Uczta dziesięciu dziewic. Autorem jego )est n1ejaki Metody, biskup prawdopodobnie Olimpu, w Lycji, zmarły śmierdli męc:zeńsk' 'POdczas prześladowania Dioklecjanowcgo. Zapalony entuzjasta Platona. k\6rego plama nie tylko czytał, lecz nawet pragn~tl naśladować (co prawda do~
METODY Z
OLU•łPU:
UCZTA DZ.lESIJ<(:IU DZIKWIC
nl~dolnle), był
-
zarattm plerv.•szym myłllcielem ehnekijallsJdm ~ .... ble na krytykc: pe·Q;nyeh pogl-d6w Or:rcenesa, kt6rego ues~ na 0161 WJMo c:enlł. Uloty! on mic:dzy Innymi. na wzór platollskiego Svmpozjoftu, obsume dzlelo pośv:ł~c:one specjalnie problemowi dziewictwa. W U~C'fc dziesięciu d:ictcfc dziesięć nlezamęinyeh kobiet, ubranych na zapro,:r.enle jednej z nich w nd:r.lc z okazJI owocobrania, dyskutuje - podczas urządzo ne} po zakończeniu pracy bieslady - o dziewictwie, podchodząc: do 1pra~~~o7 z. r6inyeh punktów widzenia. Nic ~dzlemy na tym miejscu omawlać w uezegółaeh treści Ich dyskusji; pcv.1en pogląd na nią dadz.ą zamieszczone ponlfe.l wyjątki z dzieła. Na }eden wszakie aspekt godzi sic: zwrócić uwagę, W podrt:ez.nlkach patrologil kv.1tujc sic: zat.\\'Ycza.l relację o Uczcie Metodego lakonicz.nym, ogólnikowym stwicrdz.enlem, li ubrane na biesladzie dziewice wysławiaj- kol('jno stan dziewiczy, jako najidealniejszy dla chrześcijańskiej niewiasty. Taka relacja nic Jest jednak id<ła ani pełna. Rozmowa bowiem uczestniczek bieslady nic ogranlcu ale: bynajmniej do sławlenia dzie\loictwa, lecz ma charakter prowdz.łw('j dyakusjl ~ w rczultacle dochodzą ws:pólnle do wniosku, że dz.lcwictwo Jest stanem idealnym, wytszym od małicflstwa, lo jednak w toku rozmowy wyratnie usiłują ten pogl-d Jako! :u6\•:nowaiyć 1 %.harmonizować z poglądem o świc:tośc:l i wz.nlosłołci r6wniei stanu małteńsklego. Wypowiadajll w tym celu rozmaite sądy, $pierają się nawet nickiedy ~ sobą i próbują uzgodnić wzajemne zapatrywania, co dowodd, ic w didcwlctwlc włdt.ą nic tylko Ideał, ale również nicłatwy do rozwiązania problem. Nic pomylimy się chyba przypus:tczając, te ich ustami Metody wypowiada raczej swe własne myśli. Jdll zaś lak, to dz.lelo jego dowodr.l wyraf.nlc, lt zagadnienie stosunku dziewietwa do małieństv.'a powainle jut znczynalo w tym cmslc nurtować r;poleczeństwo c:hnekijańskie, a przede wszystkim umyeły jego du zpnstcny l klerownik6w.
UCZTA DZIESIĘCIU DZIEWIC WSTĘP
Eubulia: W samą porę przychodzisz Gregorio; właśnie czekałam na ciebie, by się dowiedzieć, co tam podczas przyjęcia rozprawiało na temat dziewictwa cale to grono, do którego należy Marcela, Teopatra i inne. Podobno dyskutowały tak wspaniale i wyczerpująco, że nie pominęły żadnego zasadniellego problemu. Jeśli przyszłaś z jakąś inną sprawą, odłóż ją na razie na pótniej, a teraz opowiedz nam dokładnie wszystko po kolei. Gregoria: Widzę, że się zawiodłam; prawdopodobnie już mię ktoś upnedzll A myślałam, ze jeszcze nic nie wiecie, i cieszylam się, ie pierwsza opowiem wam nowinę; umyślnie się nawet spieszyłam, by zd!lŻyć przed innymi. Eubulia: Uspokój się, kochana, bo właściwie niczego jeszcze nie zdołał1*DJ' się dowiedzieć. Ten, kto nam o tym doniósł, mbwU tylko ogólnie, te roapN• wiano; o czym jednak l w jaki sposób - tego w szezeJ6łaeh Dlt potrafli określić.
WIIDI....,.._
Gregoria: No dobrze, skoro już tu przyszłam. podzieJe ał4 l kim, c:o wiem; powiedzcie mi tylko, ezy mam opowfadM: po Jll ..... tik Jldl było, czy też ogranicz~ się do rzeczy uajwainlejnydl? Eubulia: Cóż znowu. Opowiadaj, Gre10rio, ~ od Jl ,,. . . · · - - •
. gdzie
PROBLEM DZO:WIC'l'WA l MALZERSTWA
$ię
to
odbywało,
co podawano do
stołu,
nawet jak
nalewałaś
wino, bo
podobno ty posługiwałaś.
Gregoria: Nie od razu
bądt złośliwa; Cly
zawsze musisz
robić
takie uwagi i
każdego
peszyć?
Eubulia :\ie obrażaj się. kochana, szkoda czasu, raczej zrób to, o co ci<: pro..
:YIYTODY Z OI,.IMPU: UCZTA OZIESII';CIU OZIEWIC
Eubulia: Wydaje mi się, kochana, że po prostu opisujesz nam jak1ł DOWJ raj z całym jego czarem. Gregoria: Masz słuszność; jeśli jeszcze dodam wspaniałe potrawy, jakimiło my się raczyły, i przemiły nastrój, w jakim się wszystko odbywało, to już rzeozywiście niczego chyba nie brakło do rajskich rozkoszy, zwłaszcza, ie 1araz weszła Areta i tak się do wszystkich odezwała: "0 najdroższe dziewcz(;ta, chlubo moja największa, o ogrodniczki Boże jaśniejąee dziewiczą pięk nością i nieskalanymi r~kami uprawiające łąkę Chrystusową: macie wprawdzie do syta jadła i napoju, uraczylam was bowiem wszystkim, co posiadam, niczego nie żałując, ale czegoś tu jeszcze brakuje. Na cóż czekam? Na to, by każda z was wygłosiła uaraz przemówienia na pochwalę dziewictwa. Niechże tedy rozpocznie Marcela, jako że pierwsze miejsce zajmuje przy stole i jest najstarsza wiekiem. Jeśli w tych zawodach oratorskich otrzyma ode mnie laurowy wieniec mądrości, z pewnością będę się ją starała gorliwie naśla dować".
PRZEMÓWIENIE! MARCELI
wielka to rzecz dziewictwo, godna podziwu i chwały. Pismo najidealniejszy rodzaj życia wprost za glebę macierzystą zarazem jej kwiat i pierwszy owoc Pan zaś, rozróżniając w swej Ewangelii .rozmaite rodzaje eunuchów, mówi wyraźnie, że do królestwa niebieskiego wejdą przede wszystkim ci, którzy dla niego sami siebie wyti'ZCbili (Mt 19, 12). Bez wątpienia, ludzi żyjących w czystości spotykamy na ogól rz.1dko. ale bo też jest ona trudna do zachowania: im doskonalsza i wyższa, tym bardziej naraiona na niebezpieczeństwo. Tyllto szlachetne i silne charaktery :1olne są wytrwale stawiać czoło porywającemu je prądowi rozkoszy zmysłowej 1 nic zbaczając od celu skierowywać pojazd swej duszy stale wzwyż. dopók: lekkim skokiem ducha nie wzniosą się naprawdę w niebiańską sferę i nie poczną tam kontemplować już wprost samej nieśmiertelności, tryskającej z niepokalanego łona Wszechmocnego. Ze ziemia nie jest zdolna wydać z -siebie tego nektaru, lecz żródlem jego może być tylko niebo - to nie ulega chyba żadnej wątpliwości. Dlatego dziewictwo trzeba pojmować jako coś, co wprawdzie po ziemi kroczy, ale wierzchołkiem swym sięga niebios. I nie należy się dziwić, ie choć wielu o nim marzy, to jednak prz.eważnie poprzestają oni na samym spoglądaniu na jego szczyt, a jeśli nawet poczynają zdążać ku niemu, to zdążają brudnymi nogami, nie oczyściwszy wpierw swych myśli, w;skutek czego zatrzymują się wpół drogi i nie mają odwagi podjąć decyzji odpowiednio wzniosłej do zamierzonego celu. Bo mało jest strzec ciała prz.ed z.epsuciem; ważniejsze jeszcze, by tkwiąca w ciele dusza błyszczała sprawiedliwością: wszak więksq wartość niż świątynia ma posąg znajdującego się w niej bóstwa. Blask .U duszy zależy od tego, czy wsłuchuje się ona bez przerwy z niMmlenn11 gorUwością w słowo Boże, dopóki nie stanie u bram mądrości i nie dOligale prawdy. Jak sól wyciąga z ciała wszelkie nieczyste ciecze, wszeJkił qaiHIDł i zarodki rozkładu, tak samo nauka Boża wysyn z dziewicy -Jłdell'nllli'IO nalne pożądliwości cielesne. Toteż dusza nie zaprawiona niby - . ..,... Chrystusa, mUISi w końcu nieuchronnie ulec zepsuciu l zosła6 lnlliAU-robactwo. Tak właśnie stało się z królem Dawidem, kt6ry ......... W wołał ze łzami: ..Rozjątrzyły się l pogniły rany moje" ~ l.
Zaprawdę
święte uważa ten nieśmiertelności, a
ae. ....
-
wiaj.ąc się
bowiem sol11 poboinydl
rozmyślań,
rozleniwiony
uległ Ż4dzom
cie-
zbutwiał w zgniliźnie cudzołóstwa. Niecdyś księga Kapłańska zakazywała składać Bogu ofiary bez poso~nia wpierw daru ofiarnego. Dla nas zaś taką solą chroniącą przez swe gryzące właściwości od zepsucia jest stałe
lesnym i
rozważanie słów złożyć świadomie
Pisma świętego; kto ·tego nie czyni, ten nie jest zdolny swej duszy w ofierze Bogu, Stwórcy wszechTZeczy. "Jesteś cie solą ziemi" - powiedział Pan apostołom (Mt 5, 13). Dziewica powinna zatem stale pałać pragnieniem tego, co najszlachetniejsze, i zajmować pierwsze miejsce wśród mistrzyń mądrości. Musi unikać wszelkiego le-nistwa i wygodnictwa; musi się wybijać ponad otoczenie, wszystkie zaś swe myśli skierowywać tylko ku temu, co godne jest wysakiego ideału dziewictwa, ścierając zarazem nieustannie przy pomocy nauki Pańskiej najlżejszą nawet pleśń żądzy cielesnej, by przypadkiem z drobnej, na pozór niedostrzegalnej plamy nie zrodziło się z czasem robactwo niepowściągliwości. Pisze apostoł Paweł: "Niezamężna myśli o tym co Pańskie jest, jak by się przypodobać Panu, iżby była święta i ciałem, i duchem" (l Kor 7, 34). Tymczasem ileż to jest takich, które nabywanie wiedzy traktują jako sprawę zupełnie podrzędną i uważają, że już cudów dokonały, gdy jakąś krótką chwilkę poświęciły nauce. Precz z takimi; nie ma dla nich miejsca wśród nas. Takim ciasnym, płytkim albo dyletanckim duszom szkoda w ogóle mówić o Boskiej nauce. Doprawdy, śmiech bierze, gdy się widzi, jak rozprawiają one nieraz długo i szeroko o nieistotnych drobiazgach, wysilając całą swą pomysłowość na to, by jak najlepiej wykonać, co sobie umyślily, a zbywają byle jak rzeczy naprawdę ważne i konieczne, którym właśnie należałoby poświę cić naj\\ięcej starania. 2. Szczyt hojności okazały ludziom niebiosa zsyłając im kwiat dziewictwa; nic dziwnego, że nie znały jeszcze tego kwiatu pierwsze pokolenia ludzkie. Nieliczny zrazu rodzaj ludzki musiał przecież najpierw zwracać cały swój wysiłek w kierunku jak największego rozmnażania się i doskonalenia. Bez skrupulów więc brali starożytni swe siostry za żony, nie widząc w tym nic nieczystego ni zdrożnego, dopóki nie zjawiło się Prawo i uczynku uchodzące go dotychczas za niewinny nie zakazało pod grzechem. Odtąd każdy, kto mial stosunek z własną siostrą, był wyklęty. Tak w odpowiednim czasie Bóg dopomógł rodzajowi ludzkiemu do prowadzenia życia odpowiadającego jego godności. Zrobił to zaś z taką samą roztropnością, z jaką rodzice postępują w stosunku do swych dzieci. Wszak nikt dziecka zaraz po urodzeniu nie powierza wychowawcy, lecz najpierw przez pewien czas pozwala mu, niby cielątku, wybawić się i wyhasać swobodnie, a dopiero później oddaje je pod opiekę nauczyciela, który poczynając od elementarza wpajanego prostym językiem, wiedzie młode stworzenie w miarę jego rozwoju i postępu w latach na coraz wyzsze stopnie wiedzy i stawia je wobec coraz trudniejszych zagadnteń. Swiat również znajdowal się zrazu w stanie dziecięctwa i dopiero w miarę jak się zaludniał, dochodz11 coraz bardziej do stanu młodzieńczej dojrzaloścL Toteż. Bóg, Ojciec wszechrzeczy, pozwalał z początku naszym praojcom używa/: całkowitej swobody. Gdy jednak świat już dojrzał, gdy od krańca do krańca zalało go morze ludzkiego potomstwa, wówczas zabronił Bóg ludziom trzymania się dotychczasowych obyczajów i kazał im wznosić się na ooraz wyższe, coraz bliższe nieba stopnie doskonałości, aż wreszcie doprowadził ich do najwyższego stopnia, do stanu dziewictwa. Przede wszystkim więc musieli oni zaprzestać zawierania małżeństw między rodzeństwem, a szukać sobie małżonków poza nim; następnie musieli zerwać z wielożeń atwem, upodabniającym ich do zwierząt i zmierzającym wyłącznie do rorr mnt.i&nia gatunku; potem musieli zrezygnować z cudzołóstwa, a zathowal:
METODY Z OLIMPU: UCZTA DZIESI!;CIU DZI!:WIC powści11gliwość małżeńSki\;
-
wreszcie musieli sobie uświadomić, że najwytlzJID do jakiego trzeba d11żyć, jest właściwie całkowita czystość, zupełna pogarda dla ciała, pozwalająca bez wszelkiej obawy dotrzeć do bezpiecznego portu niezniszczalności. 3. By mi ktoś nie zarzucił, że twierdzenie moje nie ma oparcia w Piśmie świętym, przytoczę ustępy z pism prorockich, potwierdzające prawdz!wość tego, co powiedziałam. Przypatrzmy się więc najpierw Abrahamo"ll.i, który pierwszy otrzymał nakaz obrzezania na znak przymierza. Nie ulega wątpli wości, że to jego samookaleczenie oznaczało, iż odtąd nie wolno już rodzić dzieci z tej samej k.rwi, innymi słowy, że jak on zrezygnował z cząstki włas nego ciała, to każdy winien zrezygnować z obcowania cielesnego z własną siostrą. Toteż od czasu Abrahama ustaje już faktycznie zwyczaj zawierania małżeństw między rodzeństwem. Nie dość na tym: również wiełożeń ,two znoszą prorocy. Powiada Pismo: .,Nie idź za namiętnościami swymi, a pożądliwości swe zwalczaj, bowiem wino i kobiety potrafią nawet m<;drc6w przywieść do upadku" (Syr 18, 30; 19, 2). Na innym zaś miejscu: "Twoją własnością niech będzie źródło wody, raduj się żoną, którą posiadasz od n:ło dości twojej" (Prz 5, 18). Czyz nie mieści się w tym zakaz wielożeństwa? Jeremiasz nazywa wręcz ,.ogierami tuczonymi" takich, co poządają wielu niewiast (por. 5, 8). W księdze Mądrości wreszcie czytamy: ,.Niezmierzona jest liczba bezbożników, ale nie będzie z nich pożytku, bowiem cudzolo~nc pędy nigdy nic zapuszczają w gląb korzeni" (4, 3). Po cóż nam jednak Tozwodzić się szeroko nad wypowiedziami proroków? Wolę raczej zwrócić uwagę, jak to dozwolony stosunek z jedną kobietą zmieniał się w coraz większą wstrzemięźliwość cielesną, aż wreszcie doprowadził do dobrowolne j całkowitej czystości płciowej, do zupełnego zaniku popędu płciowego, a pożądliwość cielesną zredukował do minimum. Oto najpierw słowa człowieka, który wyraźnie usiłuje się bronić przed pokusą, modląc si~: "Panie, Ojcze i Władco zycia mego, nie wydaj mię na pastwę ich, odejmij ode mnie pych~ oczów moich, niech pożądanie stosunku nie porywa serca mego" (Syr 23, 4. 6). Natomiast w księdze Mądrości podającej nam przykłady wszelkich cnót, Duch Swięty już wyrażnie i bez ogr6de~ nawołuje słuchaczy do całkowitej wstrzemięźliwości i czystosci, mówiąc: ,.Lepsza od posiadania dzieci jest cnota; nieśmiertelna pamięć jej, jako że i Bogu znana jest i łu dzńom; gdy istnieje, S'Zanują ją, gdy jej nie ma, tęsknią za nią, na wieki wije wieniec chwały, nicpokalanego bojowania zapłatę wygrywaj;jc" (:\fdr 4, l n.). 4. Widzimy tedy, że rodzaj ludzki rozwijał się stopniowo od stanu, w ktc>rym bracia żenili się z siostrami, do stanu całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej. Pozos
ideałem,
• - Antoloala ...
..
PROSLEli DZII:WICTWA l
MAl.2EI'łSTWA
w DISZ)'IIl łudzldm postępowaniu rysy i znamiona Boslde, podług objawioneJ nam pnez Boga drogi życia? Przyodział się więc Bóg-Logos Clialem ludzkim, byśmy na Nim, niby na obrazie mogli naocznie oglądać Boski wzór życia i potem kopiować na sobie ów oryginał. Bo z pewnością nie inaczej czynił On, niż myślał, nie co innego przedstawiał jako dobro niż to, co sam za dobre uważał, lecz zawsze gło.sil i czynil to, co rzeczywiście uznawal za cenne i szlachetne. 5. A cóż takiego czynil Pan, On, który był samą prawdą i światłością? Oto ciało swe zachowywał w stanie niezepsutym, w stanie dziewictwa. Jeśli wi~c chcemy być podobni Chrystusowi, Bogu naszemu, musimy także starać się w1ełkodusznie o zachowanie dz.iewictwa. Nie na czym innym przecież polega podobieństwo do Boga, jak na schronieniu się przed zniszczeniem. O tym zaś, że Logos wcielony, Książę duszpasterzy i proroków stał się dla Kościola również Księciem dziewic. mówi wyraźnie w swej Apokalipsie uczeń Chrystusowy, natchniony Jan: ,.I widzialem - powiada - a oto Baranek stal na górze Syjonu, a z nim sto czterdzieści cztery tysiące mająoe imię Ojca wyrisane na czołach swo1ch. 1 słyszalem głos z nieba jako głos wielu wód i jako glos ga-omu wielkiego; i słyszalem glos cytrzystów grających na cytruch swych. A śpiewali jakoby pieśń nową przed stolicą i przed onym czworgiem zwierząt i p!"Zed starcami, a żaden nie mógł się onej picśn.i nauczyć, oprócz tych stu czterdziestu czterech tysięcy, które z ziemi wykupione zostały. Ci są, którzy się nie pokalali z niewiastami, dziewicami bowiem są. Ci naśladują Baranka gdziekolwiek idzie'' {Ap H, 1-4). Oto, jak pokazuje Pana jako przewodnika w chórze dziewic Nie dość na tym: Jan przedstawia ponadto dziewictwo jako najwyższą godnosć w oczach Bożych. Powiada bowiem dalej: .,Ci wykupieni są spośród ludzi, aby byli pierwocinami dla Boga i dla Baranka. A w ustach ich nie mas; zdrady, bowiem bez zmazy są przed stolicą Bożą" (Ap 14, 5). Tak więc według Jana .,naśladują Baranka, gdziekolwiek idzie". Przy czym podkreśla on, że w przeciwieństwie do nieskończonej ilości innych świętych, liczba dziewic została od początku ograniczona do stu czterdziestu czterech tysięcy. Do owych pierwszych bowiem odnoszą się słowa: "Potem widziałem, a oto lud wielki, którego nikt zliczyć nie mógł, z każdego narodu i pokolenia, i ludu, i j~zyka·· (Ap 7, 9). "ie ulega zatem wątpliwości, że jak wspomniałam Jan uważa liczbę świętych za niewspółmiern1e większą od liczby dziewic, ktbre wo~ nieskońc7onej liczby tamtych stanowią zaledwie małą garstkę. !'>a tym końcozę, Areto, me przemówienie o dziewictwie. Jeśli w nim coś pomin~łam, niechże mill uzupełni Teoiila, której teraz przekazuję pochodnię wymowy.
PRZEMÓWIENJE TEOFIU
l. W neczy samej, wydaje mi się konieczne uzupełnić przemówienie Marceli, bo choć trafnie rozpoc7~;ła, wiele jeszcze brakuje do pełnego naświetle nia sprawy. Nie ulega wątpliwości. że ludzkosć musiała wznosić się krok po kroku ku dziewictwu i że sam Bóg dawał jej do tego co pewien czas nowy impuls. Przy tym wszystkim jednak nie zgadzam się, jakoby z tego wynikało, że w obecnym stanie nie nalety już zabiegać o rodzenie dzieci. Według mnie Pismo święte wcale nie wskazuje na to, by Logos Boży, przyniósłszy na świat claMwietwo, chelal całkowicie znieść małżeństwo i płodzenie potomstwa.
:METODY Z OLJMPU: UCZTA DZII!:SIIICIU DZrEWIC
-
Wszak i księżyc większy jest od gwiazd, a jednak wcale nie aasi przez to ich światła.
Zacznijmy od księgi Rodzaju, jako że najstarsza jest ona pośród wszystkich ksiąg Pisma świętego. Czyi zawarte w niej przyka1.anie Boże: .,Rośnijclę
i rozmnażajcie się" (1, 28) przestało już być aktuJ!nc? Przecież wciąż jeszcze nadal Bóg stwarza człowieka, przecież wciąż jeszcze nadal doskonali On Ś\\"iat, niby malarz malujący obraz - co zresztą stwierdził wyrnznie sam Pan. mówiąc: ,.Ojciec mój dotąd działa" (J 5, 17). O zaprzestaniu rodzenia dzieci można będzie. mówić dopiero wówczns, gdy rzeki przestaną kiedyś płynąć, morza wyschną, światło oddzieli się całkowicie od ci<•mnoilci (teraz bowiem dopiero się oddziela), ziemia n•ie będzie już płodzić owoców, płazów i zwierząt, a liczba ludzi wyznaczona przez Stwórcę osi:rJln.c ewą p..tnię. Obecnie jednak człowiek musi wspótrodzić na obraz Boą, paniewaz świat je zczc istnieje, gmach Boży dopiero się buduje. :\ic rr.oina więc lekceważyć na~a:c.u. ,,Rośnijcie i rozmnażajcie .;u; , mocą. kt.6re~o wszyscy istniejemy. F~zecież rozmnazanie Się Judzi zac . :yn" się nie od czego innego jak od zaplodnie:\L łona matki nasieniem rodnym, z którego niewidzialna sila tworzy kość z koś ci, ciało z ciała, kształtując wolą Stwórcy r.owego c~łowieka. Tylko w ten sposób mogą się spełniać słowa Adama ,.Oto kość z ko~ri mojej i · a lo z c:ala mego" (Rdz 2, 23). 2. To prawdopodobnie miul oznaczać ów sen zesłany na pierwszego cliowieka; wyobrażał on przyszle oszołomienie m~:żczyzny w uściskach niewie~ cich, gdy porwany pragnieniem potomstwa t-raci niejako przytomno.śc i zostaje zmożony niby snem rozkoszą rodzenia, aby w tym st.anie oddzieliła si~ cz<;sć j 2go kości i ciała i pcwstal nowy człowiek Pouczają nas bowiem znawcy fizjologii małżel1slwa, że gdy w czasie stosunku zostaje zakłócona harmonia cia ł, zbiera się ze wszystkich członków czo;sc krwi posiadająca wla$ności zapładniające i w postaci skondensowanego płynu przechodzi naturalnymi kanałami w żywą glebc; ciała niewie:iciego. Dlat•·go to prawdopodobnie powiedziano w Piśmie o mężczyźnie, że opuści ojca i matkę swoją; zlączony bowiem uściskiem miłosnym z niewiastą, zostaje opanowany taką żądzą rodzenia, że już całkiem biernie poddaje się Stwórcy, iżby wyjął z niego kość i odtworzył w synu powtórnie samego ojca. Skoro tedy Bóg wciąż jeszcze z dnia na dzień tworzy człowieka drogą tego rodzaju stosunku malieJ1skicgo, to czyż nie byłoby zuchw-alstwem potępiać rodzenie dzieci, prny którym sam Stwórca nie wstydzi się współdzialać wla>nymi nieskalanymi rękami? Wszak powiedział On do Jeremiasza: .,Zanim cię w łonie uks~tałtowałem, znałem cię" (Jr l, 5): a do Joba: ,,Czy ty uczyniłeś z mułu ziemi istotę żywą i sprawiłeś, aby mówila?" - na co Job zapła:.ał li. padając na ziemię zawołał: ,.Ręce twoje uczyniły mię i ukształtowały" (Job 10, 8). Czyż nie byłoby absurdem zabraniac stosunków małżeńskich, skoro po nas ma jeszcze przyjść wielu mc;czenników i bojowników ze złem, z powodu których Pan przyrzekł .,skrócić one dni"? Jeśliby - jak pawiedziaJaj Bóg uważał już obecnie rodzenie dzieci za coś złego, iakże tedy przepowiedziani przez Chrysotusa przyszli męczennicy i święci mogliby b~ miJymf Bogu, skoro przychodzą na świat wbrew woli Bożej? Nie mówię juł o tym. że gdybyśmy przypuścili, iż nowo narodzone dziecko nie rodzi sił Juł daM przy wspóldz.iałaniu Boga, lecz wprost przeciwnie, prz~ U łwfal wbrew myśli i woli Stwórcy niby jakiś sztucznie ~ ....",...", muaielibyśmy z tego wnosić, że człowiek sam posiada moc powr.łJ ,..... da bytu innych Judzi. 3. W tym mlejscu Marcela przerwała jej, lliÓW'i~ - Teolllo, popełniuz bł~d l wpadasz w ~ a
...
•••1-IIIM•
-
PROBLJ:M .DZIEWICTWA l MAl.ZERSTWA
czego nie przesłoni nawet ta gęsta chmura, jak~t wokół siebie tworzysz. Przemimo całej twej genialnej wymowy każdy może cię zapytać: ,,A cóż powiesz o dzieciach zrockonyoh z cudzołóstwa?" Twierdziłaś, że nie można przyjŚĆ na świat bez woli NaJwyższego, ba, nawet bez współd.Zlialania Bożego przy tworzeniu ciała noworodka. Może się będziesz powoływać na słowa Pisma: "Dzieci cudzołóstwa dojrzałości nie osiągną" (Mdr 3, 16), ale kazdy odpoWie d na to, że jednak widzimy w wielu wypadkach, iż płód cudzołożny nie tylko Sfl.częśliwie się rozwija, ale i wzrasta do wjeku dojrzałego. Jeślibyś si~; zaś broniła tym, ze przez dojrzałość należy tutaj rozumieć sprawiedliwość chrzescijańską, i przyznawala niemożliwość osiągnięcia takiej dojrzałości przez dzieci zrodzone z cudzołóstwa, to rozmówca twój ~ecze oi na to od razu: ,.Mylisz się, bowiem niejeden człowiek zrodzony cudzolożnie nie tylko stal się członkiem społeczności wiernych, ale nawet osiągnął w niej kierownicze stanowisko. Skoro zaś powszechnie stwierdz:~my na podstawie faktów, że nawet dzieci nieprawego łoza tak pod jednym, jak pod drugim względem zdolne są osiągnąć dojrzałość, zatem przytoczony cytat z księgi Mądrości dotyczy \~idocznie nie cielesnego cudzołóstwa, lecz tylko .cudzołóstwa względem prawdy: chodzi w nim o to, że ci, którzy rozmaitymi sofizmatami psują Pismo swięte, płodzą cudzolożną mądrość, mieszając prawdę z błędem. Tak więc niczym nie możen się zasłornć, a wobec tego odpowiedz teraz na pytanie: czy uważasz, że również płody cudzołożne odpowiadają Boskiej woli rodzenia? Wszak powiedziałaś, że płód ludzki nie mógłby się rozwinąć, gdyby sam Bóg nie ukształtował jego ciała i nie ożywił go duszą". 4. Słowa te, niby cios w głowę, zamroczyły na moment Teofilę; zaraz jednak głęboko odetc.R.nąwszy rzekła: - Na twe pytanie, kochana, odpowiem przykładem, który najlepiej wyjaś ni, w jaki sposób twórcza moc Boża, która wszystko przenika, działa również przy narodzinach kazdego bez wyjątku człowieka jako pierwszorzędny czynnik sprawczy, powodując wzrost nasienia rzuconego na macierzyńską glebę. Zrozumiesz wtedy, że w wypadku cudzołóstwa nie należy winić samego nasienia jako takiego, lecz tylko osobnika, który w nieprawym stosunku, za cenę krótkiej rez.koszy zmysłowej, bezwstydnie sieje własne ziarno na cudzej roli. Wyobraź sobie budowlę, do której wejście znajduje się gdzieś wysoko na poziomie potężnej góry, ale która aż do samego dołu posiada ze wszystkich stron długi rząd okien. Wyobraź sobie dalej, że wewnątrz owej budowli przebywa niewidzialny dla nikogo artysta, lepiący figurki bóstw z gliny podawanej mu z zewnątrz przez wielu ludzi. Cały dom otacza gęsta mgła, poprzez którą nie widać nic oprócz okien, a każde okno przydzielono innemu z dostawców gliny, zabraniając mu surowo, pod grozą kary ognia i chłosty, podawać ją przez okno cudze. Teraz uv.rażaj: artysta chodzi od jednego okna do drugiego, bierze kazdą glinę, jaką w nim znajdzie, lepi z niej przez kilka miesięcy figurkę i gotową zwraca przez to samo okno, przez które otrzymywał materiał; postanowit bowiem lepić z każdej bez wyjątku gliny, niezależnie od tego, czy mu ją podano dobrze czy fałszywie, jako że ona sama nie ponosi za to żadnej winy, lecz ponosi ją tylko ten, kto ją fałszywie podal. Jego tez karze artysta przy oddawaniu figurki, jako przestępcę i grzesznika, za to, że poniesiony grzeszną żądzą zlekceważył zakaz Boży i ukradkiem -podal materiał przez cudze okno. 5. Zastosuj przedstawione tu podobieństwo do naszej sprawy. Budowla to tajemniczy sposób naszego rozmnażania się. Ma ona wejście wysoko w górze, ponU!waż z wyżyn niebiańskich zstępują w ciała nasze dusze. Okna to organa rodne kobiet, artysta zaś to Bóg Stwórca, kształtujący swą mocą wewnątrz budowli i pod osłoną gęstej mgły widzialną powłokę cielesną dusz, z matecież
METODY Z OLIMPU: UCZTA DZIESlf;CIU OZUlWIC
rialu wziętego z naszej natury. Dostawcy gliny wreszcie \o mężczyźni wiUlkiego rodzaju, którzy pobudzeni pragnieniem potomatwa podają przez okna naturalnych organów kobiecych swe nasienie niby materiał do przetworzenia. Raz zaś pnekazane twórczej mocy Bożej i przez nią uświęcone nasienie stanowi odtąd już tylko jej tworzywo, przedmiot działania Boskiej woli, nie ponoszący żadnej odpowiedzialności za swe ewentualne pochodzenie z rozpustnej pożądliwości. Toteż Boski Artysta traktuje je wyłącznie jako materiał twórczy i pełni tylko swą funkcję rzeźbiarza; bowiem żadna rzecz sama w sobie i sama przez się nie jest zła, lecz staje się taką dopiero przez sposób jej użycia: dobrze użyta jest dobrą, źle użyta jest złą. Czy można winić żelazo za to, że zamiast używać go jako narzędzia do uprawy roli lub jako materiału do wyrobu przedmiotów artystycznych, używa się go jako srodka do mordowania ludzi? Czy można winić złoto, srebro, miedź lub inny kruszec za to, że znajdują się ludzie, którzy potworzyli z niego posągi rozmaitych bóstw, niewdzięczni wobec swego prawdziwego Stwórcy? Gdy tkacz dostaje wełnę, nie interesuje go, czy owa welna nie pochodzi przypadkiem z kradzieży , lecz patrzy tylko, czy nadaje się ona do przerobienia, bowiem wełna sama w sobie nie może ponosić żadnej winy, jako że nie ma du~zy. Bez wzgl~ du na to, czy jest ona kradz,iona czy nie, tak samo musi być utkana; karać można tylko złodzieja, który ją ukradł. I w naszym więc wypadku tylko ci zasługują na karę, którzy bezczeszcząc małżeństwo zrywają struny harmonijnego współżycia ludzi i ponoszeni żądzą zmyslową popełniają cudzołóstwo. Oni bowiem ciężko zgrzeszyli, l<;radnąc z cudzego ogrodu miłosne uściski, natomiast nasienie ich jest - podobnie jak owa wełna niewinne i nie ma żad nej podstawy, by Boski Artysta nie ukształtował go w ludzkie ciało i nie obdarzył duszą. 6. Po cóż jednak
nam przedłużać me przemówienie obszernymi przykła dami? Wszak jasne jest, że bez pomocy Bożej sama natura nie byłaby zdolna dokonać w tak krótkim czasie tak wielkiego dzieła jak zrodzenie człowieka Przecież nikt inny oprócz Boga nie potrafiłby z nieskondensowanej materii utworzyć twardych kości ani związać w jedno poszczególnych członków ścię gnami i mięśniami tak, by mogły się naciągać i kurczyć, zginać i rozginać, ani utworzyć naczyń krwionośnych i narządów oddechowych, ani spowodować fermentowania płynów i zamieniania się ich w czerwoną krew, lub przekształcania się
-
PROBLEM DZIEWICTWA J MAUERSTWA
dzit, że raz posiana przez człowieka powloka cielesna sama już potem automatycznie kształtuje się, niezależnie od woli Boga. Jeśli jednak rozumieją przez to, iż wraz ze śmiertelnym ciałem człowiek sieje równocześnie nieśmier telną duszę, z pewnościlł nikt im nie da wiary. Co bowiem nieśmiertelne i ?.awsze młode, to może pochodził: tylko od Wszechmocnego, jako że tylko On sam jest Stwórcą rzeczy niewidzialnych i niezniszczalnych. Napisano: "I tchnął Bóg w twarz c:lowieka dech żywota i stał się on duszą żywą" (Rdz 2, 7). (...) Wszystkich bez wyjątku ludzi twórcą jest Bóg i dlatego Apostoł powiada, że ten Bóg chce również, "by wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy" (l Tm 2, 4). Tak więc wyczerpaliśmy już prawie nasz temat; wróćmy teraz do tego, co zaczęlysmy omawiać powyżej Ktokolwiek bowiem gruntownie i trzeżwo zasU!n~..wi się nad naturalnymi sprawami ludzkimi, ten musi dojśl: do przekonania. że chol: czystość jest niewątpliwie bardziej chwalebna i czcigodna, to jednak nie można tym samym pogardzać maLeństwem i rod-r.eoiem dzieci Wsza!: dlateao, że miód jest słodszy i smaczniejszy niż cokolwiek innego, nikt nie uważa jeszcze przez to za gorzkie wszystkich innych rzeczy, łącznic z owocami, nie pozbawionymi przecież także naturalnej słodyczy. Doskonale
Gdy Teofila skończyła. dziewice wielce się ożywiły, przytakując jej sło wom. Fotem nt.stała dłuższa chwila ciszy, aż wreszcie wystąpiła Talia, której wśród mówczyń trzecie z kole1 wyznaczono miejsce. (...).
ZAKOŃCZENIE
Eubu!..:a: Kochana Gregorio, czy Tekla słusznie otrzymała pierwszą nagrad•, G:egoria: Z pewnością tak. E·~bulia: Ale )ak sądzis7., którvch godzi się nazwać doskonalszymi: tych, co nie doświadcza)ą żadnych w ogÓle pożądliwości, lecz całkowicie nad nimi panu111. czy też tych, którzy mimo pożądliwości trwają w dziewictwie? Greaońa: Oczywiście tych pierwszych, bo u nich nawet myśli i uczucia 54
NETODY Z OLIMPU: UCZTA DZ11:8lliClt1 DZIEWIC
•
nieskalane, pozostają oni całkowicle wolni od wszelkiego zepsucia, nie 11\ zmazani najmniejszym nawet grzechem. Eubulia: Oczywiście, Gregorio, bardzo cenię czystość myśli. Pozwól jednak, że dokladniej przeanalizujemy to wszystko, co powiedziałaś, by jui nikt nie mógł nas zaskoczyć żadnym argumentem. Gregoria: Owszem, nie krępuj się; potrafię jeszcze wiele racji przytoczyć na obronę mego twierdzenia, że człowiek całkowicie wolny od pożądań lepszy jest od człowieka doświadczającego pożądliwości; potem już z pewnością nikt nie zachwieje cię w przekonaniu o słuszności takiego stanowiska. Eubulia: Wspaniale. Cieszy mię taka pewna siebie odpowiedz; od razu widać, że nie byle jaki postęp uczyniłaś w mądrości. Gregoria: Pokpiwasz sobie ze mnie. Eubulia: Ale gdzieżby ... Naprawdę podziwiam twój rozum, po\\;edziałam zaś tak dlatego, że przecież na temat poruszonego przeze mnie zagadnienia spierają się po dziś dzień naJwięksi mędrcy, a tymczasem ty oświadczasz spokojnie, że nie tylko wszystko rozumiesz, lecz i drugim potrafisz to wytłuma czyć.
Gregoria: Czyżby ci się rzeczywiście wydawało, że ludzie, którzy potrafią tylko przezwyciężać swe .pożądliwości, stoją wyżej od ludzi, którzy ich w ogóle nie doświadczają, czy też tylko mówisz tak żartem? Eubulia: Wyznam ci szczerze, że sprawa nie jest dla mnie wcale taka prosta. Bo i powiedz mi, kochana filozofko, dlaczego by właściwic ci. którzy żadnych pożądliwości nie doświadC'Zają, mieli być lepsi od tych, co mimo pożądliwości zachowują czystość?
Grcgoria: Przede wszystkim dlatego, że wtedy równici sama ich dusza jest czysta i Duch Święty stale w niej mieszka; nie ciągną jej to w t~. to w inną stronę rozmaite nieczyste myśli i wyobrażenia, wskutek czego nie ma ona na sobie najmniejszej nawet plamy. W człowieku, którego zarówno ciało, jak dusza są niedostępne dla pożądliwości, panuje zawsze niczym niczmącony spokój, podobny do ciszy morskiej; czyj zaś wzrok nęcą nieskromne wyobrażenia, zakłócające umysł i w serce wsączające strumyki pożądań, len mimo wszystko musi siq od c1.asu do czasu skalać, bo chociatby nawet nie wiedzieć jak walczył i bronił się, zawsze ponosi na duszy jakąś porażkę. Eubulia: A więc twierdzisz, że czystymi można nazywać właściwie tylko t ych, co zażywają całkowitego spokoju, nigdy nic zakłóconego żadnymi po.lądliwościami?
Gregoria: Oczywiście; oni też w Błogosławieństwach są nazwani ..Bogami". Bóg, który ich tak nazywa, przyrzeka im otwarcie, że jeśli będą mieć niezachwianą wiarę, będą Go kiedyś oglądać, ponieważ niczego ze sobą nie wniosą, co by mogło zaćmić oko ich duszy, jako że są całkowicie wolni od ziemskich pożądań, to jest nic tylko ciało zachowali nictknięte stosunkiem płciowym, lecz i do serca swego nie dopuścili żadnej nieczystej myśli. W takich sercach w s«ezególny sposób zamieszkuje Duch Swięty. Eubulia: Poczekaj: spróbujmy podejść do sprawy od innej skony. Powiada mi, czy mówisz kiedy o dobrym sterniku? Gregoria: Oczywiście. Eubulia: Ale kogo takim nazywasz? Czy tego, kto potrafi pnepra'łlł'IICidł ~zczqśliwie okręt przez rwjwjększe i najgwałtowniejsze bur.Je, cayłeł-. łi:ło .żegluje spokojnie po pogodnym morzu? Grcgoria: Oczywiście tego, co płynie wśród burz. Eubulia: A wi~ musisz też przyznać, że duszę, .tt6r, mfotQI no4ci, a która mimo tego n• tracl odwagi i nie poddaje ... M
-
PROBLDI Ż>ZU:WlClWA I MAZ.h:l'łSTWA
cłoprowadu okręt swego dała do portu, trzeba uważać za doskonalszą, bardziej wypróbowaną od duszy, która żegluje w spokoju. Gregoria: Tak. Eubulia: Nie ulega zatem wątpliwości, że na większą pochwałę zasługuje ten, kto mimo nacierającycłl nań pokus złego ducha nie ucieka, ani nie poddaje si~, lecz ufając Chrystusowi walczy odważnie z pożądliwościami - niż ten, kto łatwo i bez żadnych wstrząsów zachowuje swe dziewictwo. Grcgoria: Oczywiście. Eubulia: A czyż sam Pan nie daje pierwszeństwa takiemu ~łowiekowi, który przezwycięża pożądliwości przed innym, który pozbawiony wszelkich pokus chlubi się dziewictwem? Gregoria: Gdzie tak czyni? Eubulia: Tam, gdzie porównuje człowieka roztropnego z domem wybudowanym na twardym gruncie i nazywa go niewzruszonym, ponieważ nie potr:~fią go zmóc ani wichry, ani deszcze, ani powodzie. Burze, wiatry i powodzie oznaczają w tym wypadku pożądania, skalisty zaś grunt niezłomne trwanie w postanowieniu zachowania czystości. Gregoria: W rzeczy samej. Eubulia: A cóż powiesz o lekarzu? Czy nie tego nazwiesz doskonałym lekarzem, kto potrafi przywrócić zdrowie człowiekowi złożonemu ciężką chorobą i skazanemu już niemal na śmierć? Gregoria: Oczywiście. Eubulia: Na pewno zaś nikomu nie polecisz lekarza, który nigdy nie pokazał, co potrafi, i żadnemu choremu jeszcze nie pomógł. Gregoria: Z pewnością. Eubulia· Czy więc duszy, która w słabym przebywa ciele, a jednak przy pomocy lekarstw mądrej dyscypliny potrafi leczyć i uśmierzać swe chorobliwe zachcianki cjelesnc, nie nazwiesz le.pszym lekarzem od duszy, której przypadło w udziale mieszkać w ciele zdrowym, wolnym od pożądliwości? Gregoria: Trudno temu zaprzeczyć. Eubulia: A jakże si<: ma sprawa z walkami zapaśników? Który zapaśnik jest silniejszy: czy ten, co ma przed sobą wielu groźnych przeciwników, a jednak w;.'irwale walczy i nigdy nic ulega, czy też ten, co żadnego nie ma przeciwnika? Gregoria: Ocz~"\viście pierwszy. Eubulia: A zatem podobnie: silniejsza jest ta dusza, która walczy przeciwko napierającym na nią żądzom cielesnym i nie daje się zwyciężyć - lecz sama zwalcza je wytrwale - niż dusza, której w ogóle nie atakują żądze cielesne. Gregoria: Masz słuszność. Eubulia: Czy więc przyzna jesz, Gregorio, że trzeba być bardziej dzielnym, by móc się opierać zlym pożqdliwościom? Gregoria: Przyznaję. Eubulia: A cóż lo jesl dzielność, jeśli nie po prostu cnota męstwa? Gregoria: W rzeczy samej. Eubulia: Skoro tak, lo chyba jasne, że dusza stawiająca opór grzesznym pożądliwościom jest mężniejsza, niż dusza nie doświadczająca pożądliwości. Gregoria: Tak jest. Eubulia: A jeśli jest mężniejsza, to i lepsza. Gregoria: Oczywiście. Eubulia: A więc z tego wynika, że lepszym i doskonalszym jest człowiek, 'kt6ey zachowuje watrzemU:zliwoić stawiając czoło pożądliwościom, niż czło-
METODY Z OLlMPU: UCZTA DZIESif;ClU DZIEWIC
wiek w ogóle nie doświadczający pożądliwości, lecz ukryty bezpiecznie w twierdzy czystości. Gregoria: Słusznie mówisz. Lecz o tym podyskutujemy już chyba innym razem. Jeśli pozwolisz, odwiedzę cię jutro, by wit:eej od ciebie usłyszeć. Teraz już najwyższy czas pomyśleć trochę i o człowieku ,.zewnętrznym".
Rozdział
X/11
NA PRZEł.OMIE CZASÓW
LAKTANCJUSZ (zm. ok. 330 r.) WSTĘP
P.Jdczas gdy w Kościele prawo~ławn~·m można wymienić długi szereg l to wybitnych teologów-laików, uprawiających teologię nawet zawodowo 1, w Kościele nymskoka~ •lickim teologią zajmują się przeważnie tylko księża diecezjalni lub z.:.:
BleTcllajew, Evdoklmov, Ch<.m\a'kow, p~ długi cza~ Buł&akow:
..
WSTt;P
wymowy" - takim komplementem scharakteryz.owal Jego styl łw. Hlffanlm, kt6ry, jak wiadomo, wcale nic był skory do prawienia komuł 1lodldcb t16wek. Humaniści okresu Odrodzenia nadali Laktancjuszowt zaszct,ytny przydc;mek ,.c:hrzridjańsklego Cycerona". Dodajmy, ieby takim uznaniem cieszyć się u wyraflnov.'8llyCb smakoszy kultury antycznej, trzeba było sobie na to rzeczywiłcle z.aslut7ć. Nie tyle wszakic zadziwia nas !akt, że na przełomie lll l IV wieku znnlnrl dę wśr6d chrześcijan człowiek mogący si~ mierzyć z !amym Cyceronem (a wiad'mlo przecież, jak starożytnym imponownla doskonalość formy lheracldej); bardziej zasumawla rac;:ej okoliczność , że skromny nauczyciel retoryki i do tego zwyldy laik, zostawszy chrześcijaninem, miał odwagę podjąć gigantyczne, Jak na owe czasy, zadanie: pokusić si~ o napisan!e dzieła, zawierającego obszerną syntez~ całej d?ktryny chrześcijańskiej, a przeznaczonego dla szerokich kół wykszhlc:onej i..'ltt'ligencji. Laktancjuszowe Divinarum lnstztutionum libri Vll było pierwną w Ję"7ku łacińskim próbą ujęcia, rozwinięcia i uzasadnienia w spo!t.b systcmntycz.'ly calokształtu wierzel'1 chrześcijańskich pierwszą niejako summą teoiog!ezną, tanowiącą P-'d pe,.,·nym względem łaciński oópowied.'lik .nieco weteśniejszego &"rcklcgo dzieła wielkiego Orygencsn, Pcri archon. Odpowiednik .,pod pewnym względem", gd~-2 przy całej ldcntyc:znośd og61nego zalozenia, rzuca się od razu w oczy takie zasadnicza r6i.nico w sposobie ujmowania rzeczy przez ol)u p1 arzy. Już same tytuły ich dzieł wyratają l~ r6inlcę. Bez wLgl,du na to, jak bqdziemy tłumaczyć tytuł Peri arcJwn, zawsze oz.:1ocza on, że treściq dzieła Orygcncsowego są zagadnienia dotyczące najgł,\)szych metafizycznych podtnw wszelkiej rcli~il. w ~zczególności religii chrześcijańskiej, kt6rc] najdos":onalSUl po!ltać widzi Ory~l nes w gnozie: wiedzy o najgł~bszych tajcm.'licach ś\ńata transcendentnego, Dosklego, uclzielancj człcwickowl przel. samego Boga w stn;ac:h mistycznych, przygotowywanych przez praktyki o_cetycmc, wyzwalające ducha z więzów m'llerli. Rzeczywistość empiryczna jest dla Orygent'sa jedynie rzeczywislnśclą wtórną, jak gdyby refleksem rzeczyv.istośc:l duchowej i transcendentnej. Aiblla stanowi przy tym dla niego jedyne ź:-6dlo zarówno wiary, jak W')'iszcj v.;edzy religijnej, a takźe pul kt wyjścia wszclk!cgo rozurnnwanła. które w tym u·ypadku skłania si~ przede '" •zystkim ku platonizmom w jego ówezesnej synkretycznej postaci. Zupełnie inaczej u Laktancjusza. Tytul swego dzieła Dh:fnac lnSiitutioncs przejął on .~e słownictwa prawniczego i za;;tosowal w sensic nnalo icznym do Ulpiano ::. h I ;s:itutiones lu1'is civilis, ;:tanońiących podręcz.nik do nauczanta prawa rzymskic~o. Bo też Laktancjusz pojrr:ov.-ał religię w duchu łac:lń'!kim, to maczy nie jako mistyczne przeżywanie przez czlov.ieka transcendentnej rzcc::.ywls~ości Boskiej, lecz raczej jako prawny stosunek czlov.icka do Boga. Ewan clla JcJt w<:dlug niego przede wszystkim prawem Boiym objawionym w pełni i wyratnie przez Chrystusa, inaczej m6wiąc zbiorem ustaw określających obov.iązki czluwicka w~ględem Doga. Zgodnie z tym na czoło za:nteresown.i Laktancjusza wysuwa si~ rzeczywistość empiryczna, rzutująca dopiero na rzeczywistość metafizyczną jako na swoje tło i podstawę. Zagadnienia życia moralnego stanowią dlań gł6wną trać teg\), co określa jako ,.prawdziwą religię" oraz ,.prawdziwą mądrołć" l pneclwsta• wia ,.fałszywej religii" oraz ,,fałszywej mądrości"'. Całe jc&o nastawlenie je.t pr1l1 tym raczej apologetyczne niż spekul:~tywno-teologic:me; nie wiłębla.nle sltt w &1Jemnicc objawionych prawd Bożych, Ue raczej obrona Boaklej prawcb', kt4r• podal ludzłom Chrystus, stanowi główny przedmiot jego wywodów. Ba wWIIDil ta apologia różni si~ od dawniejszych apologii chrzełc:l.lańslwa. Zamiuł lllłQI6 JOsxczcg6lne zarzuty, Laktancjusz stara się za jednym zamachem UIOdll6 we ._.. slkich wrogów chrzełcijańst~~~o-a, tak przeszłych, jak obecD)'Cb i ....,...,.... was n iąe pozytywnie, ie jedynym rozumnym l prawdzlWJJD tOpogląd ehrześcijańskL
lwlat,._,_. ........
Apoloaetycznemu celowi mlaJa słuiy~ nawet sama forma
U...sra .....
NA PRZELOMIE CZASOW
rej doskonal~ Lalttancjusz łwiadomle i jak najusUniej zabiegał. Chelał on mianowicle łacln~"ID i gładkim stylem pozyskać wykształconych pogan i zdobyć Ich uznanie dla treści s..·oich wywodów. Boleśnie go dotykało, :te pogańscy pisarze pokpiwali sobie niekiedy nawet z Cypriana z powodu niedociągni~ć stylistycznych w jego pismach i urągliwie przekr~call jego nazwisko na .,Coprlanus". Dlatego właśnie starał si~ sam pisać j~zyklem naprawdę godnym wspaniałej doktryny, do której chelal przekonać swych czytelników. Być może w związku z tym pozostawała takie okoliczność, że na ogół unikał cytatów biblijnych, wiedząc, że poganie już z góry pogardzają Biblią ze wzgl~du na jej "prostacki" język. Pótnlej, gdy dokonał na uiytek samych chrześcijan streszczenia swego dtieła w formie Epitome DiviMrum Institutionum, więcej miejsca poświęcił w nim Plsmu świętemu. Nie~tety umiejętność władania świetnie piórem była jedynym atutem Laktancjusza, gdy przystępował do pisania Wykładu prawodawstwa Boskiego. Aby podjąć się dzieła, mającego być zebraniem i systematycznym rozwinięciem całości doktryny chrześcijańskiej, trzeba było rozporządzać czymś więcej niż tylko wybitnymi zdolnościami stylistycznymi. Laktancjusz zwalczał "fałszywe !llozofie", ale sam prawdziwym (ilozofem nie był; budował zręby pod system teologiczny, ale sam nie posiadał dostatecznego wykształcenia teologicmego. Nie był prawdziwym lilozo!em, bo nie był samodzielnym myślicielem. Był raczej encyklopedystą, kompilatorem, tak jak Cyceron, którego naśladował nie tylko w stylu. ale i w sposobie myślenia. Jako samouk mial dar łatwego przyswajania sobie obcych poglądów, niestety, bez głębszego ich przemyślenia i stopienia w jedną, organiczną całość. Chociaż popisywał się rozległą erudycją filozoficzną, wyksz.lałcenle jego w tej dziedzinie było powierzchowne, tym bardziej, że ogranicza ło się wyłącznie do filozofów łacińskich, przede wszystkim do Cycerona i Seneki. Jeszcze słabszym był Laktancjusz teologiem. Niektórzy nazywają go po prostu .,leologicmym beletrystą". św. Hieronim, który przeczytał jego dzieło, z ubolewaniem napisał: ,,Oby Laktancjusz potrafił tak uzasadniać nasze poglądy, jak łatwo obalal obce" 2• Wspomnieliśmy już wyżej, że mając mental n ość typowo rzymską, kładł nacisk w pierwszym rzędzie na zagadnienia moralne. Dla niego chrześcijań stwo było przede wszystkim objawioną przez Boga nauką moralności. Główny argument apologet~·czny, którym bronił prawdziwości wiary chrześcijańskiej, polegal na wykaumiu, że wywiera ona nader skuteczny wpływ moralny na swych wyznawców - ze uczy ludzi dobrze i szlachetnie żyć. Tak samo gdy w drugiej części swego dzieła starał się pozytywnie Y.')'łożyć treść chrześcijańskiej doktryny, akcentował przede wszystkim zagadnienia moralne. Ilekroć natomiast wkraczał na teren wymagający spekulacji, nigdy nie czuł się pewnie, gubił się i błąka!. Nie tylko nie wnosił sam nic nowego do teologii, lecz co gorsza zupełnie ignorował dorobek teologiczny swoich poprzedników, zwłaszcza Tertullana. Własne wywody teologiczne opierał raczej na myślowym materiale pogańskim, próbując go niejako przemocą "uchn.eścijanić". W rezuHacie zamierzony przez niego system teologiczny wypadł ostatecznie jako zlepek różnorodnych, często nie przystających do siebie poglądów, )ako luina mieszanina platońskiego dualizmu ze stoickim monizmem, EwangelU z filozofią, Apokalipsy Janowej z wyroczniami sybillińskimi. Jedynym czynnikiem łączącym i pozQrnie harmonizującym te heterogeniczne elementy był potok słów uwsze p~>prawnej i wykwintne} cycerońskiej łaciny. Nie miejsce lU przedstawiać obszernie i szczegółowo teologiczną doktrynę Laktancjusza. Ograniczymy si~: ledynie do wymienienia najistotniejszych charakterystycz· nych jej punktów. Przed stworzeniem świata Bóg wyłonil z siebie najpierw jednego ,.podobneło sobie Ducha"' - jako swego Syna, następnie drugiego, który, początkowo dobr1, l
Lb\ 58, 10.
wsTzy
pót.n\e!, z.a'Ldros1.C7.1\C Synowi, 1.wróc\ł &\f: ku złu l stał si.-: na\anem, tr6dlem wu.elkiego zła, nieprzyjacielem Boga, "anty-Bogiem''. Ten duallun zaci~ył na dalsz7ch l05&Ch wszechświata. Gdy Bóg z.a poflrednictwem Syna stworzył iwiat z nicości, zaznac7.yły się również sfery wpływów obu duchów, dobrego i złego. Dobro istnieje tam, gdzie panuje B6g i Jego Syn, a więc w niebie; na ziemi istnieje zło, bo zawładnął nią szatan. Człowiek łączy w sobie oba wrogie elementy, J~o dusza pochodzi z nieba i n!ll.eży do Boga; jego ciało jest utworzone z mułu ziemi i należy do szatana. Stąd nieustanne napięcie i nieustanna walka wewnętrzna w czlowielru. Zaleinie od tego, czy 1.wycięży w nim ostatecznie ciało czy duch, przy końcu życia otrzyma on albo nieśmiertelność, albo potępienie wieczne. W tej walce wev.'l!ętrmej człowieka widzi Laktancjus1. podstawę wszelkiej moralności. Jak nie może być światła bez mroku, tak nie może być za,;lugi moralnej bez walki, bez pokusy, Jakie mogłoby okazać się dobro, jeśli nie byłoby zła? Jak można by mówić o cnocie, jeśli nie byłoby jej przeciwieństw, to jest wad i nałogów., Stąd zanim człowiek otrzyma nagrodę, musi przeiść przez próbę życia. Ale Bóg, jako dobry Ojciec, w swej Opatrzności nie pozostawił człowieka samotnym i bezradnym. Zesłał na świat swego Syna, który narodził się ponownie, tym razem w ciele i postaci ludzkiej. Chrystus, Bóg i człowiek zarazem, przyszedł jako "Nauczyciel prawdziwej religii l cnoty''. Na przykładzie swego życia nauczył ludzi, że grzech da się przezwyciężyć i że można być cnotliw)"m, oraz że tylko len, kto wstąpi na drogę cnoty, u kresu osiągnie najwyis'l:e dobro - nieśmiertelność. Naczelną zaś cnotą jest sprawiedliwość (iustitta), która 'l: jednej strony polega na oddawaniu właściwego kultu Bogu, z drugiej na odpowiednim stosunku do blitn1ch. Ten stosunek określa Laktancjusz po prostu jako "ludzkość" (humanttas), 'l:aś konkretny jej wyraz widzi w gościnności, w wykupie niewolników, we wspomaganiu wdów i sierot, w pielę'!nowaniu chorych, w udz.lelaniu jałmużny, w grzebaniu zmarłych. Wobec świata postawa ctiowieka cnotliwego powinna być, według Laktancjusza, negatyv.ma, polegac na lekceważeniu spraw doczesnych, a oczekiwaniu życia wiecznego, na pogardzie ciała, a dbaniu o dus'l:ę, na radosnej rezygnacji z dóbr ziemskich, które tylko obciążają serce Z własnego doświadczenia wie Laktancjusz, że ubóstwo l niedostatek hartują czło wieka i czynią go bardziej podatnym na cnotę. Takie wymagania nie powinny nlkogo odstraszać; w gruncie rzeczy jest zupełnie łatwo być dobrym czło\\oiekiem l osiągnąć sprawiedliwość - trzeba tylko tego naprawdę chcieć. Na końcu, w siódmej księdze Wukladu prawodawstwa Boskiego roztacza Laktancjusz przed czytelnikiem apokaliptyczną wizję ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Bóg stwarzał świat przez sześć dni, w siódmym dniu odpoc;,;ął. Proporcjonalnie do czasu stwarzania należy więc, według Laktancjusza, obliczać czas trwania świata. "U Boga mów! psalmista - tysiąc lat jest jako jeden dzień" •; stąd sześć dni stwarzania świata przez Boga odpowiada sześciu tysiącom lat zmagania się dobra ze złem na świecie. Przy końcu tego okresu szatan zdobędzie wprawdzie przewagę, rlo się spotęguje, wzrośnie prześladowanie i ucisk sprawiedliwych. Wkrótce jednak zacznie się siódmy dzień w dziejach świata. Jeszcze raz zstąpi z nieba S7D Boży, Chrystus, obali rlo i jego szerzycieli, a księcia demonów, sprawcę nieszez~ść szatana - zakuje w ognl~te kajdany i odda pod jclsłą strat, aby ziemia. przez tyle wieków dręczona, odetchnęła l wypoczęła. Sprawiedliwi, jako lud Boty, zamieszkają w "świętym mieście", którego królem będz:le sam Bóa, Nastanie mesjańskie "millenium'', era szczęśliwości, wieszczona przez: proroków l SybW'- Ziemia rodzić będzie owoce bez pracy ludzi. Miód sączyć się będzie ze skał, a *6dła '117trysną strumieniem mleka f wina. Zwierzęta, zatraciwszy s~ dzik~, ~ wllk z owcą, lew z wołem, jastrząb z gołębiem będ11 odł4d ty~ w prąjallll • J-. 110, ...
NA PRZEI.OMIE CZASOW 111!Z..V5CY zał poganie l grzesznicy zostaną zebrani w osobnym miejscu na ziemi, by ale mogli szkodzit ,.mlutu h:iętcmu" ani sprawiedliwym. Dopiero przy końcu tego zlotego wieku szatan zostanie uwolniony z "'ięzów l rozpęta straszliwą kampanię przeciw ludowi Bożemu. Wespół ze swymi poplecmikami uderzą na miasto święte. Tym razem wszakże zostaną już delinitywr.ie <'dparci i pokonani przez moc Bożą. Nastanie raz na zawsze zupełny spokój i całkowita odnowa wszystkiego, która bę dzie zarazem najwyżs1.ym objawieniem sprawiedliwości Bożej.· Pokonanl zostonq skazani na karę wieczną, a sprnwicdliwi, podobni do aniołów, bQdq królować wiceznic w niebie. Dane do takiej eschatalog!l czerpał Laktanejusl pełną gnrścią znrówno ~ ApoknJip,y św. Jana i proroctw Danicln, jak z wyroczni J:ybillill>kich i Hermesa Tri,rncgic a O w~zystkich zaś tych .,rzeczach ostatec~nych" opowiada swym wsp61cze:.nym jako o sprawach całkowicie pewnych, o l:tórych wiedza została jednak zare::crwowana samy:n tylko chrześcijanom. Na jej potwierd .:cnie odwoJuje się do historii, \nkazując, że właśnie t('rnz nie!'p:-a',•.ieclliwo ść i ~ łdć dochodzą do szczytu. Oblicza też, że z ol:resu poprzcdzające;;o szc.:QŚ}iwt> "millenium" poz"stało rzekomo już tylko m"lej wi~(·j 200 lat. Moralny upadek ludzkości pol'uwając się coraz dall'j, osiqgnie wtedy :-zczyt, n pcl1stwo r:y!nside zniknie z powierzchni ziemi. W jego miejsce tyran azjat~·ck i rozciągnie z barbarzyt1skim okrucieństwem swą władzę ze w~chodu na zachód . Ópróc7. główner.o dzit'lłl, Dlr•i11ae lrtstitut;ones, i jego streszczenia, Epitome, napisał jeszcze Laltlancjusz ltilha mniej s :ych traktatów, z których na szczególną uwagQ zadugujc: De mortibus peraecutor "" Jat· u m · c ' pr ·eślo 'owcy). Jest to pierwsza w lt:zyku łaci~kim historia Kościoła, UJ~•a od strony oziejów jego przes!:tdowan. Sclślej m6,dąc, raczej historlo::o!ia: histo:!a stanowi tu jedynie pretekst, ilustracje: po(ilądową. środek pc.mocnlczy do przepr owadzenia tezy glosz:mej już przez Tertullana, te tylko człowiek niegodziwy może prześladownć chrze~cijan Laktarlcjusz na pod tawie mniej lub ,·:l~ccj khlych danych hi~ torycz:"tych, oc;..ywwcie odpowiedmo wyselekcjonowanych, próbuje '' ykau:ć, że ws1.yscy ce:;ar z'\ którzy prześladowali chrześcijan, byli nie tylko 2.lymi ludźmi, ale i złymi rządc~mi państwa, umierali znś bez wyjqtku śmiercią slrosznq i hanieb: 'l· Z punktu widzenia wnrlości histc.ryczncj trzeba w tym dziele wyodrębnić dwie czc;ki: t~. w klón•j za tło mym apologetycznej służl) autorowi zaarzenia historyc~ nc dawne - oraz, w której Ho s~anowiq zdarzenia autorowi współczesne, znane mu z autopsji lub z relacji bezpośrednich świadków. Pierwsza, potraktowana zresztą przez autora tylko szl:lcowo. nie ma wa.tcści fror.iłowej, natomiast druga, znacznie obst.crniejsza i dokładniejsza pod względem historycznym, jest cennym źródłem do badań nad dziclr.ml cł'rzt'Ścljaństwa i Kościoła ,,. owej epoce. Zawiera ona mi~dzy innymi pełn~· teht cdy1:tu tolerancyjnego ce>a:-za Galeriusz.a z r-.ku 311, oraz tak zwanego ..reskryptu med!olan
LAKTANCJUSZ: SKROT WYKLADU PRAWODAWSTWA BOISKIBOO
jesteśmy
Jakte daleko
starań
nym rzymskim ccgo z.a grzech
od czasów Ignacego
o jego
ułB!kaw\enle,
ucieczkę chnełcijanlna
pned
AnUoc:heńskleao, zakazując:eao
czy tei od epoki Tertuliana,
-
wler·
uwał.ają
prześladowaniem.
SKRÓT WYKŁADU PRAWODAWSTWA BOSKIEGO PRZEDMOWA Choć Wyklad prau·odawstwa
Boskiego jaki nicgdyś opublikowałem, staratak napisać, by zbytnią rozwlekłością stylu nie zanudzać cr.ytclnika, a nicpotrzebnymi wiadomościami nic obciążać jego umysłu, to jednak prosisz mię, bracie Pentadiuszu, bym ci ?. rrego dzieła ~porządził jakiś zwięzły skrót. Spróbuje to zrobić ku up:m::•·tnieniu 1\vego imienia, ale już z góry przewiduję, żC' nic b(,' zi. · mi łatwo sci..~nąć w j~d··n tom "...,z~·stkiego, co wyłoży łem w siedmiu grubych tomach. Przez skrócenie tak obszernego materialu całość stanie się nie tylko mniej pełna, lecz także z powodu zwięzłości wykładu mniej jasna, zwłaszcza, ze będę musiał opuścić mnóstwo cytatów i pr!.ykładów, w świetle których dopH:ro wyraźnic wysl.;-powaln cała sila mr :·.o dowodzenia, a których jest tak wiele, że same rr.oglyby stanowii: osobnq książkę. Wątpu~. czy po usunięciU ich dużo się dowiesz i zrozumiesz z h·:!O, co pozostanie. No, ale do1ożę w~;zclkich starań, by o ile moźności ująć wszystko zwięźlej, oczywiście bez u.>zc ~b.:u dla istotnej treści oraz zrozuminlcści dzieła, które przecież nic co mncgo ma na celu, jak \\'yśwlctlenie prawdy.
łem się
l. OPA TRZNOŚĆ BOSKA
Przede wszystkim nasuwa się pytanie, czy w ogóle istnieje jakaś Opatrzność, która stworzyła świat i nim rządzi? Ze istnieje - w to chyba nikt nie wątpi; wszak z wyjątkiem szkoły Epikura • nicroni wszyscy filozo!ow[e twierdzą jednogłośnie, że bez boskiej Mocy Twórczej świat nie mógłby powstać, a bez boskiego kierownictwa istnieć. I~c?. nie tylko najuczeńsi mężowie sprzeciwiają się Epikurowi; sprzeciwia mu się również powszechne przekonanie wszy~ stkich ludzi, oparte na tym, co widzą . Któż bowiem mógłby wątpić w Opatrzność, gdy patrzy na ten wspaniały ład i porządek. jaki panuje zarówno na niebie, jak na ziemi, łącząc wszystko w tak zgraną całość, że trudno sobie wyobrazić coś piękniejszego a :r:arazcm pożyteczniejszego l przyjemniejszeJO czy to dla ludzi, czy dla innych istot żywych. Co jest rozumnie skon!truOWI• ne, nie mogło powstać bez udziału rozumu, a więc istnienie Opatnnolc:i jelt rzeczą pewną.
• Epikur był wyznawcą teorii Demokryta z Abelery (f80-..,S70) W7blblełD JlldiiAt greckiego, materialisty. Epikurejezyc1 przrjmuj,c ałomJiącm, bucknrlt ...... p sili tezę o mechanicznym działaniu przyczyn.
...
NA PRZELONIE CZASOW
2. JEDNOśĆ BOGA
Powstaje dalsze pytanie, czy istnieje tylko jeden Bóg, czy też wielu Bogów• Sprawa nie jest prosta, gdyż stwierdzamy pod tym względem różnicę zdań nie tylko u poszczególnych ludzi, ale nawet u całych ludów i narodów. Wystarczy jednak kierować się rozumem, by dojść do wniosku, że tak ojciec, Jak pan może być tylko jeden. Skoro zatem Bóg, który wszystko stworzył j~st zarazem panem i ojcem wszystkiego, to może On być tylko jeden, w przeciwnym razie nie byłby ani głową, ani źródłem wszechrzeczy. Warunkiem wszelkiej całości jest, by jej części ześrodkowały się w jednym. o~ ;: den wszystkiemu przewodził, jeden wszystkim kierował, niby wspólny rozum. Jeśli w roju pszczół będzie wiele królowych, zmarnieje on lub rozpadnie się; (...) jeśli w trzodzie będzie wielu przewodników, nie ustaną w niej walki, dopóki jeden nie zw:,.-ci~ży; jeśli w armii będzie wielu głównych dowódców, nie utrzymają w karności wojska, bo ich rozkazy będą często kolidowały z sobą, oni .zaś sarni nie zdobędą się nigdy na wspóldzidanie, jako że każdy będzie chciał postawić na swoim. Tak samo gdy chodzi o .całość wszechświata: gdyby nic kierował nim ktoś jeden, będący zarazem jego twórcą, cały gmach już dawno rozpadłby się, o ile w ogóle mógłby powstać. Ponadto: jeśliby było wielu Bogów, żaden nie mógłby posiadać wszystkiego, lecz kaidy musialby pelnić inną funkcję i inny posiadać zakres władzy. Tym samym żadnego z nich nic można by było uważać za wszechmocnego - co przecież stanowi istotny przymiot Boga - gdyż każdy miałby moc tylko nad tym, co należy do sfery jego działania, i nie śmiałby wkraczać w kompetencje drugiego. Rzeczywiście, taki na przykład Wulkan nie rości sobie pretensji do panowania nad wodą, a Neptun nad ogniem; Cerera nad sztukami, a Minerwa nad zbożem; ~lcrkury nad bronią, a ~Iars nad lirą, Jowisz nad medycyną a Eskulap nad piorunem, którym raczej sam mógłby zostać ugodzony. Jeśli zaden z tych rzekomych bogów nie może czynić wszystkiego, zatem moc ich jest ograniczona.
3. ŚWIADECTWA POETÓW
Jeden
więc
tylko istnieje Bóg, wszechmocny, wieczny, niezmienny, nieod nikogo niezależny, nikomu nie podlegający, który wszystko posiada, wszystkim kieruje, którego żaden człowiek pojąć ani określić nie potrafi, gdyż wjelkością i mocą przerasta On wszelki lud"Lki umysł i wszelló ludzki język. Pomijając już świadectwa proroków o tym jedynym Bogu, świadczą o Nim również poeci, filozofowie i wieszcze, Orfeusz śpiewa o "naczelnym Bogu", który dal początek niebu, słońcu i gwiazdom, Zliern.i i morzu. Nasz rodak, poeta Maro (Wergmusz), opowiada o "Bogu najwyż.s"Lym",' którego nazywa "tchnieniem" lub "duszą świata", a pojmuje jako coś ponad~ światowego, co rozlane po wszystkich członkach ożywia ciało świata; tenże Maro wyraża si~ ponadto, ż.e ów Bóg "przebiega pnestworza niebios, głębiny morza, przestrzenie lądów, oraz że od niego otrzymuje życie wszystko, oo żyje"''· Również Owidiuszowi było wiadomo, iż Bóg stworzył świat; dlatego nazywa go raz "Konstruktorem wszechrzeczy", innym razem "Twórcą wszech~
cierpiętliwy,
świata".'
' Eneida, VI, ?24. • Georgiki, IV, 211.
' Metomorfozv, I, '70, 11?.
LAKTANCJUSZ: SKROT WYKLAOU PRAWODAWSTWA BOSKII:CO
..
4. ŚWIADECTWA FILOZOFÓW
Przejdimy do filozofów, których świadectwo jest jeucze ważniejsze. Plawn opowiada się za monarchią; według niego istnieje tylko jeden Bóg, który świat stworzył i w doskonały sposób urządził. Uczeń Platona, Arystoteles, przyjmuje jednego, jedynego Ducha, rządzącego calym wszechświatem. Antistenes 1 powiada: ,,istnieje tylko jeden prawdziwy Bóg, który wszystkim kieruje". Długo trzeba by wyliczać, co o najwyższym Bogu mówią Tales i Pitagoras, przed nimi zaś Anaksymenes •, a po nich stoicy, tacy, jak K.leantes, Chryzyp, czy Zenon 11, z naszych zas zwolenników stoicyzmu Seneka oraz sam Tuliusz (Cyceron); wszyscy oni starają się określić istotę Boga i zapewniają, że On sam tylko rządzi światem, od nikogo niezalci:ny, jako że sam jest twórcą wszystkiego. Hermes 11 , który dla swej osobistej doskonalości oraz znajomości wszelkich sztuk zyskał sobie miano ,.Trzykroć Wielkiego", który uczonością i starożytnością przewyższał wszystkich filozofów, a u Egipcjan odbierał cześć boską, sławi bez miary majestat jedynego Boga. Według niego Bóg jest panem i ojcem wszechrzeczy; nie ma On imienia, bo jako jedyny nie potrzebuje specjalnej nazwy; nie ma też rodziców, bo istnieje sam z siebie i sam przez się. Jedno z pism- wystosowane do swego syna- zaczyna Hermes w ten sposób: ,.Poznać Boga jest ciężko, a określić Go j<>st niemożliwo ścią nawet dla tego, kto Go potrafi poznać, bowiem to, co niedoskonale nie może pojąć tego, co doskonale, ani to, co widzialne tego, co nicwidzialne".
6. UBÓSTWIANIE LUDZI
Te liczne i cenne świadectwa pouczają nas w sposób zupełnie jasny, że istnieje jedna tylko władza rządząca całym światem i jedna tylko moc, której ani początku pojąć, ani istoty określić nikt nie potrafi. Dlatego głupotą jest wierzyć, iż poszc-zególni bogowie powstali drogą narodzin. Istotom śmiertel nym dał Bóg różną pleć oraz umożliwił im lączenie się celem utrzymania całego ich gatunku drogą następującego po sobie potomstwn: nieśmiertelni jednak, którzy ani rozkoszy nie doznają, ani nie giną, nie potrzebują różnicy płci ani płodzenia dzieci. Rzekomi bogowie, którym przypisuje się zrodzenie i rodzenie sposobem ludzkim, byli niewątpliwie śmiertelnikami; poczęto ich jednak uważać za bogów, ponieważ piastując niegdyś godność wielkich kr~ łów, zasłużyli sobie dobrodziejstwami, jakie ludziom wyświadczali, aby im po śmierci oddawano cześć boską oraz uwieczniano ich pamięć, niby nieśmier telnych, przez stawianie im świątyń i posągów. 21. ELEMENTY l GWIAZDY Przejdźmy teraz do odparcia poglądów tych, którzy ubóstwiają elemen· ty składowe świata, to jest niebo, słońce czy księżyc - którzy nie IIIIJiłc
s Antistcnes (436--366) - uczeń Sokratesa, załot)odel sztoł7 eynlcldtj. • Anak5ymenes z Miletu (VI w. przed Chmtusem)- filozof, pueclltaw1tlll..,._ ły JońskieJ.
"Zenon z Kitlon na Cyprze cm w. przed ~-mmot" IIIDQdll. . . stoic:dej. u Hermes Trlsmeeistol C..TrzJrluOł! Wlelld") - bóatwoo ~:r.:=~~C.tł.: neJ rellell belleńskieJ, powstale Willtutek utołsamłeaJa 1 Egiptu - Tbotbem.
-
NA PRZELOIOE CZASOW
stwórcy, podziwiaj4 l czczą stworzenia. Błąd ten popełniają nie tylko niewykształcone masy prostycli ludzi, ale nawet filozofowie. Tak na przykład stoicy zaliczają do rzędu bogów wszystkie gwiazdy na niebie, uzasadniając to tym, ie wykonują one określone, rozumne ruchy, przez co odmie-rzają z bezwzględną regularnością zmiany i następstwo okresów czasu. Jednakże ruchy gwiazd wcale nie zależą od ich własnej woli; dokonują się one według z góry określonych praw, ustanowionych nie przez same gwiazdy, lecz wolą najwyższego Stwórcy, który te ciała niebieskie tak już skonstruował, by przebiegały ściśle określone przestrzenie stale po tych samych torach i w ten sposób powodowały przeplatanie się dnia z nocą , a lata z zimą. Jeśli tedy stoicy zachwycają się ich działaniem, jeśli podziwiają ich drogi, jasność, stalość i piękno, to powinni raczej z tego wnosić, że o wiele piękniejszy, wspanialszy i potężniejszy musi być sam Stwórca i konstruktor świata. Cóż, kiedy oni mierzą Bóstwo miarą ludzką, me uświadamiając sobie, że to co widzialne nie może być odwieczne, a znów tego co odwieczne niepodobna zobaczyć śmierteln ymi oczami.
22. O RAJU
Pozostaje jeszc7.e ostatnie p~·tanie. Czytamy w dzielach historycznych o wielu wypadkach, w których bogowie oJ..."l!zywa li swój majestat przez wróż by, sny, wyroc· nic, a także przez kary zsyłane na świętokradców; te właśnie zjawi~ka chciałbym wyjaśn ić, by uchronić dzisiejszego człowieka przed sidła mi, w jakie wpada h sl<1rzy Otóż gd~- już wszechmocny Bóg stworzył z niczego świat, gdy już niebo przyozdobił swiatlami, a ziemię i morza napełnił rozmaitymi żywymi i~ to ta mi wówczas z gliny ukształtował człowieka na obraz podobieństwa swego, tchnqł w niego dech żywota i umieścił go w raju, w którym zasadził wiele dr •ew rodzących wszelkiego r odzaju owoce. Z jedne go wszakże drzewa, dajqcego poznanie dobra i zła , zaka zał człowiekowi pożywać, zapowiadając mu, że j··śh przekroczy zakaz, utraci życie, jeśli natomiast bę dzie go przestrzegać, zachowa nieśmie rtelność. Wąż jednak, którym był jeden .e sług Bożych - pozndrościł człowiekowi n ieśmiertelności, skusił go podsl<;pem do pr7ckroczema zakazu i złamania przykazania Bożego. W rezultacie człowiek uzyskał wprawdzie znajomość zła i dobra, ale utracił życie, dane mu kiedyś przez Boga na 1.awsze. Grzesmika wygn~ł Bóg z miej":a śwcętcgo i odesial na ziemię, by tu w trudzie zdobywał pożywienie - wśród przeszkód i cierpień , stosownie do tego, na co sobie
LAKTANCJUSZ: SKROT WYKLADU PRAWODAWSTWA BOSKI&GO
-
Widząc to Bóg, posłał swych aniołów, by pomagali ludnom naprawić tycie i strzegli ich przed wszelkim złem. Zakazał im jednak pny tym atykania się ze wszystkim, co ziemskie, aby sic: nic zanieczyścili i nie utracili doskonalości anielskie}. Ale i ich, podczas pobytu wśród ludzi. zdołał pod,IA;pny oszc:rerea skusić do szukania zmysłowych rozkoszy i splamienia się z niewiastami. Wobec tego rówiD:ei na nich wydol Bbg wyrok: strącił ich z wyżyn anielskich. Od tąd przestali su: zwać aniołami i postradali właściwości anielskie, a stali się Ratelitami diabla. Jedyną ich pociechą było to, że mogli pn.ywodzić na zatracenie ludzi, do których strzC'i.cnia b)•li przeznncreni.
2~.
DEMO!'< Y
To są właśnie owe demony, o których śpiewają w pleśniach poeci, a których Hezjod nazywa ,.stróżami ludzi". Potrafiły one bowiem swymi pokusanu i asrustwami tak omamić ludzi, że pocu~li je uwniać za bogów Tnlt na przykład Sokrates chlubił się, ie od najwcześniejszego dziecińgtwa opiekuje się nim i kieruje jego życiem demon, bez którego zezwolenia i nakazu nic czynić nic może. Ale nie tylko poszczególnych ludzi czepiają sit: demony, lecz także pod nazwą geniuszy i pcnnt biorą w posiadanic całe domy; im buduje się domowe kaplice, im jako bogom opiekuńczym składa się codziennie ofiary, ich się czci jako tych, co uchylają nieszcu;:ścia. Od początku wprowadziły one nowe religie i obrzędy. byle tylko przeszkodzić ludziom w poznaniu Boga prawdziwego: nauczyły ludzi boską czcią otacznc pami.;ć zmarłych królów, budować na ich cześć świątynie i stawiać im posągi. Uczyniły to zaś nie tyle w zamiarze umniejszenia czci Bożej lub zwiększenia chwały własnej, jaką utraciły przez grzech, ile raczej po to, by ludzi pozbawić iycia, odl'brać im nadzieję osiągnięcia prawdziwej owiatlości i uniemożliwić osiągnięcie ni~ śmierl'E!lności jako nagrody niebiańskiej, której same posiąść nic mogły. Od nich również wyszedł pomysł uprawiania astrologii, wróżenia (z lotu ptaków) i wieszczenia (z wnętrzności zwierzęcych) rzcc1y b~dąc.vch wprawdzie jednym wielkim oszustwem, ale pr?.e7. tych sprawców zła tnk wykorzystywanych i stosowanych, że czynią wrażenic prawdy. One wynalazły rozmlitc sztuki czarodziejskie, przeznaczone dla wlepiania Judzi, iżby im się wydawało, że nie ma tego, co jest, li jest to, czego nie ma. One wreszcie wymyslily nekromancję, wiarę w los, wyrocznie, aby przez dwuznaczne przepowiednie drwić sobie z rozumu ludzkiego. W ś""-iątyniach są obecne przy każdej ofierze, a przez fałszywe cuda, którymi W)">\"Oiują zdurruenie, potrafili ludzi tak omamić, że ci wierzą w faktyczne zamieszkiwanie bóstw w poaqgach i obrazach. W postaci delikatnego tchnienia wślizgują się nawet w samo ciało ludzkie, uszkadzając jego członki i wywołując chorobę, dopóki nie ubłaga się ich ofiarami i ślubami. Zsyłają też sny; nicktóre tylko na postrach, by skło nić czło\1\.'ieka do zwracania się do nich z prośbami, Inne sprawdzaJ4oe Ido w rzeczywistości, by zwl~:kszyć własną powagę. Niekledy dla przykładu karq profanujących świątynie, by innych od podobnego zamiaru odlh'~ Wszystkimi tymi oszustwami pogrążyły ostatecznie rodzaj lucllkl w &UJcrla ciemnościach, że stał się już niezdolny do poznania prawdy l zapcniUiłał O ,._ dynym najwyższ:ym Bogu.
...
NA PRZELO:IUE CZASOW
24. DOBRO I zt.O
Moit' jedook ktoś powie: dlaczegóż ów prawdziwy Bóg dopuszcza do tego wszystkiego? Czemu raczej nie usuwa lub nie niszczy złych. Przede wszystkim zaś dlaczego na samym początku stworzył najwyższego demona, a więc kogoś, kto miał wszystko rujnować i niszczyć? Wyjaśnię krótko, dlaczego właśnie Bóg zechciał, by istniał taki demon. Pytam: czy cnota jest czymś dobrym, czy czymś złym? Oczywiście, jest czymś dobrym. Jeśli jednak cnota jest czymś dobrym, to jej przeciwieństwo, grzech, jest czymś złym. Skoro zaś grzech dlatego jest czymś złym, :i:e przeciwstawia się cnocie, a cnota dlatego czymś dobrym, że przeciwstawia się grzechowi, zatem cnota nie mogła by istnieć, gdyby nie istniał grzech; eliminując grzech, wyeliminowalibyśmy równocześnie zasługę cnoty, gdyż nie ma zwycięstwa tam, gdzie nie ma przeciwnika. A więc dobro nie moie istnieć bez zła. Zrozumiał to bystry Chryzyp i dlatego w jednym ze swych dzieł " nazywa wprost głupcami takich, którzy Boga uważają wprawdzie za twórcę dobra, ale nie za twórcę zła. Geliusz 11 w Nocach attyckich wykłada poglądy Chryzypa w następujących słowach: ,.Ci, którzy zaprzeczają, jakoby Bóg stworzył świat dla ludzi oraz jakoby sprawami ludzkimi kierowała Boska Opatrzność, sądzą, że dostatecznie uzasadniają swe stanowisko, gdy mówią: Jeśliby istniała Opatrzność, nie byłoby zła, bowiem nic bardziej nie sprzeciwia się Opatrzności, jak okoliczność, że w świecie stworzonym rzekomo dla człowieka jest takie mnóstwo cierpień i strapień. Trafnie jednak odpowiada na to Chryzyp w czwartej księdze swej rozprawy O Opatrzności, powiadając, że mniemanie, iż mogłoby istnieć dobro bez równoczesnego istnienia zła jest szczytem bezbożności. Dobro bo\\.iem i zło przeciv.-stawiają się sobie, .a pojęcia przeciwstawne muszą zawsze występować razem, jako że jedno zaklada już z istoty swej drugie. Czy można by pojąć, co to jest sprawiedliwość, gdyby nie było niesprawiedliwości? Czy można by zrozumieć, czym jest odwaga, samoopanowanie lub roztropność, nie przeciwstawia jąc im równocześnie tchórzostwa, nieopanowania, nieroztropności? Zaiste - woła Chryzyp - tylko głupcy mogą żądać, by islnialn prawda bez istnienia kłamstwa: tak samo więc dobro i zło, szczęście i nieszczęście, przyjemność i ból istnieją zawsze razem, stykając się niejako wspólnym wierzchołkiem jak powiada Platon: usuwając jPdno, usuwasz oba. A więc - jak to już podkreśliłem - dobro i zło są nierozłącznie z sobą związane. jedno bez drugiego nie może istnieć. Dlatego właśnie Bóg w najwyższej mądrości swojej całą treść cnoty owinął niejako w zło. Stworzył je po to, by nam dać sposobność do walki, w której zwycięzca otrzymuje wieniec nieśmiertelności.
29. SP RAWlEDLlWOŚĆ PRZEZNACZENIEM CZŁOWIEKA Rozważmy teraz, n.a czym polega najwyższe dobro, którego zdobycie jest zadaniem człowieka mądrego. że ludzie rodzą się do sprawiedliwości, o tym poucza nas nie tylko Pismo święte, ale niekiedy nawet filozofowie. Tak na przykład Cyceron mówi: "Ze wszystkich rozważań uczonych najważniejsze są te, które prowadzą do jasnego uświadomienia sobie, że zostaliśmy zro-
u W Peri pronoloa. 11 Aulua Gelllua - plaan rzymski z
n w.
pned Chr;yatuaem.
L,\KTANCJUSZ: SKROT WVKI.ADU PRAWODAWSTWA BOSKJEOO
dzeni do sprawiedliwości""· Jest to szczera prawda. Wszak chyba nie rodzi· my się do popełniania zbrodni, skoro jesteśmy istotami gromadnymi i społecznymi. Dzikie zwierzęta mają w swej naturze krwiożerczość, bo nie potrafią żyć Inaczej, jak z mordu i krwi: a jednak i one, nawet gdy są najbardziej zgłodniałe, oszczędzają osobniki tego samego gatunku. Podobnie czynią ptaki, żywiące się innymi ptakami. O ileż tedy bardziej człowiek, związany z innymi ludźmi wspólnotą języka, myśli i uczuć, winien swych bliźnich oszczędzać i miłować? Na tym właśnie polega sprawiedliwość. Ponieważ jednak tylko człowiekowi został dany także rozum, by mógł poznać Boga, oraz ponieważ na tym właśnie polega jedyna różnica między człowiekiem a zwierzęciem, dlatego sprawiedliwość ludzka mieści w sobie dwa rodzaje obowiązków: obowiązki wobec Boga jako Ojca i obowiązki wobec bliźniego jako brata: wszyscy bowiem pochodzimy od jednego Boga. Nic słuszniejszego nad powiedzenie, że mądrość polega na wiedzy o rzeczach Boskich i ludzkich. Powinniśmy wiedzieć, co winnismy Bogu, a co bliźnie mu - mianowicie, że Boga winniśmy cz.cić, a bliźniego miłować. Cześć Boża należy do dziedziny mądrości, miłość bliźniego do dziedziny cnoty, jedno zaś i drugie razem stanowi treść sprawiedliwości. Jeśli tedy jest rzeczą pewną. że człowiek rodzi si<: do sprawiedliwości, zatem sprawiedliwy musi z koniecznoś ci być wystawiony na działanie zła, w przeciwnym bowiem razie nie miałby okazji do praktykowania cnoty. Cnota bowiem polega na cierpliwym znoszeniu naporu zła. Unika więc człowiek sprawiedliwy rozkoszy jako czegoś złego; gardzi bogactwem, jako czymś co przemija: jeśl.i jest zamożny, rozdaje swe majętności na wspiera.nie biednych: nie ubiega się o zaszczyty, bo wie, że bywają krótkie i znikome; wobec nikog~ nie postępuje ni~sprawiedliwic, a jeśli sam nicsprawiedliwości doświadcza, nie mśc.i się: nie prześladuje tego, kto mu cos zrabował, bowiem za niedozwolone uważa szkodzenie bliźniemu na ciele; sam natomiast gotów jest na męczeństwo, a nawet śmierć, jeśli go ktoś chce zmusić do odstępstwa od Boga. Krótko mówiąc: człowiek sprawiedliwy musi być zawsze ubogi, pokorny, pogardzany, a nawet gotowy na męczeństwo.
30. NIEŚMIERTELNOŚĆ NAJWY:ZSZVM DOBREM Jakaż jest korzyść ze sprawiedliw.ości i cnoty, skoro w tym życiu spotyka ją samo tylko zło? Nie jest możliwe, by za cnotę nie było żadnej n3grody; ponieważ jednak gardzi ona wszelkimi dobrami ziemskimi, znosi wszelkie nie-
powodzenia z
największą cierpliwością,
a nawet
śmierć
traktuje jako obo-
wiąz~k, cóż innego może stanowić dla niej nagrodę, jak nie sama tylko szcz~ śliwa nieśmiertelność? Jeśli jak twierdzą filozofowie, w tym jednym wypadku całkowicie zgodni - człowiek przemaczony jest do życia szczęm
wego, to chyba tym samym przeznaczony jest on .również do nieśmiertelnokJ. Tylko to bowiem daje szczęście, co jest nieznlszczalne, niezniszculDe III jest tylko to, co wieczne. Nieśmiertelność stanowi zatem najwyiue dobro, ponieważ przysługuje jedynie człowiekowi, duchowi, cnocie. Do DJ~ ności jesteśmy przeZl!aczeni: po to istniejemy na ziemi, by ją 11J111rU, J)Jatllo właśnie Bóg stawia nam przed oczami cnotę l .tprawłedliwo'6, b , _ a _. sze trudy zdobyli ow4 wleczn4 na6J"odę. O nmej ~ ...._, powiem na innym miejscu (...). •• De leglbiU I, 10, 28.
..
NA
PRZEŁOMIE
CZASOW
3$. ZAJCO~C2ENIE WYWODÓW O FAtsZVWEJ MĄDROŚCI
Niezliczone są zarówno wypowiedzi, jak poczynania filozofów świadczące o ich niewiedzy. Trudno byłoby wyliczyć wszystkie: wystarczy przytoczyć kilka, by wykazać, że filozofowie nie mogą być ani nauczycielami sprawiedliwości, bo jej nie znają, ani nauczycielami cnoty, choć sobie ją fałszywie przypisują. Zresztą czy w ogóle mogą oni czegoś nauczyć, skoro sami niejednok.rotnie wyznają własną niewiedzę? Pomijam już Sokratesa, którego wypowiedź jest powszechnie znana, ale na przykład taki Anaksagoras " mówi otwarcie, że wszystko jest osłonięte ciemnościami, Empedokles twierdzi, że bardzo wąskie są ściC?żki zmysłów, prowadzące do poznania prawdy, według zaś Demokryta prawda znajduje się niby w głębokim szybie. Nie mogąc sami znalctć prawdy, powiadają, że dotychczas jeszcze nie było właściwie mędr ca. Tak więc "znikoma jest mądrość ludzka·· - jak się według relacji Platona wyraził Sokrates; toteż nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać s ię mądroś ci Bożej oraz dziękować Bogu, że nam ją objawił i przekazał. Wielkie to bowiem szczęście, że z łaski nicbios możemy poznać prawdę i posiąść mądrość, której tylu genialnych ludzi przez tyle wieków, mimo gorliwych poszukiwań, znaleźć nie potrafiło.
36. PRAWDZIWA MĄDROŚĆ
religii polegającej na służbie bożkom, oraz fałszy przez filozofów, przejdźmy teraz do omówienia prawdziwej religii i prawdziwej mądrości. :\fusimy zaś obie omawiać łącznie, gdyż między nimi istnieje ścisły wewnętrzny związek. Nie na czym innym przecież polega prawdziwa mądrość, jak na prawdziwej czci Bożej. Ow najwy'lszy Bóg, Stwórca wszechrzeczy, który człowieka uczynil na obraz swój, wyróżni! go spośród wszystkich stworzeń i obdarzył rozumem po to, by Mu oddawał cześć jako Ojcu, oraz bał się Go jako Pana, a za ten szacunek i uleglość otrzymaJ w nagrodę nieśmiertelność. Oto prawdziwa Boska tajemnica. W pogaństwie natomiast brak tego powiązania religii z mądrością. Filozofia abstrahuje całkowicie od obrzędów ofiarnych, przy obrzędach ofiarnych nie bierze sic: pod uwagę filozofii. Stąd i religia jest fałszywa, bo nie ma w niej mądrości. i mądrość fałszywa. bo nie ma w niej religii. Prawda może istnieć tylko tam, gdzie religia i mądrość łączą się z sobą. Jeśli pytamy, na czym polega istota prawdy. to jedyna słuszna odpowiedź brzmi: Prawda to mądra rt>ligia lub reli~ijna mądrasć. Wykazawszy
wo~(!
mądrości
fałszywość głoszonej
37. JEZUS CHRYSTUS
O t<>j wlaśnie mądre j religii albo religijnej mądrości chciałbym teraz obszerniej i dokladniej powiedzieć. Na początku, przed stworzeniem świata, B6g. czerpiąc ze źródła wł asnej wieczności i z własnego niespożytego ducha Boski~go, zrodził_ sobie sam Syna - nieśmiertelnego, wiernego, odbijającego w sob1e dokladnie całą potęgę i majestat Ojca. Był ów Syn mocą i rozumem Boga. Jego słowem i mądrością. Hermes (Trismegistos) określa Go jako wy• AAallu&oru ~ KliUOmenaj (ok. 500-424) -
fllozof Krecli:L
LAKTANCJUSZ: SKROT WYKLADU PRAWODAWST'III'A BOSKIEOO
-
konawcę, Sybilla zaś jako doradcę, którym Bóg posłużył się przy ko~ waniu przedziwn.ego i wspaniałego gmachu tego świata. Spoiród wszystkich aniołów ukształtowanych z tchnienia Bożego, tylko On jeden został dopuszczony do uczestnictwa w Najwyższej Mocy, tylko On jeden został nazwany Bogiem. "Przez Niego bowiem wszystko się stało, a bez Niego nic się nie stało" (J l, 3). O tym pierwszym i drugim Bogu mówił jui Platon, nie tyle jako filozof, ile raczej jako wizjoner; być może nawiązywał do Hermesa "Trzykroć Wielkiego". Oto słowa Platona w przekladzie z języka greckiego: "Pan i stwórca wszechrzeczy, którego zwykliśmy nazywać Bogiem, stworzył drugiego Boga , widzialnego i poznawalnego. Nazywam Go poznawalnym (sensibilis) nie w tym sensie, iż sam poznaje, lecz w tym, że można Go poznać i oglądać. Był On pierwszym, jedynym i wyłącznym, którego Bóg stworzył bezpośrednio, i dlatego wydał Mu się nnjdoskonalszym, pełnym wszelkiego dobra". Również Sybilla erytrejska nazywa Go "Bogiem, lrtórego Bóg ustanowił przodownikiem wszystkiego"; inna zaś Sybilla mówi: "Trzeba uznać istnienie Boga, Syna Bożego"; odnośne cytaty przytoczyłem obszernie w moim Wykladzie prau:odawstwa Boskiego (IV, 6, 4). O synu Bożym wieszczyli natchnieni duchem Bożym prorocy. Przede wszystkim Salomon w księdze Mądrości oraz jego ojciec, autor psalmów - obaj czcigodni królowie, żyjący mniej więcej na 180 lat przed wojną trojańską: jeden i drugi stwierdza, że Syn Boży został zrodzony z Boga. Jan za ś powiada: "Imienia Jego nikt nie zna, oprócz niego samego" (Ap 19, 12) oraz Jego Ojca. To samo mówi o Nim Hermes: ,.Imienia jego nie potrafi wypowiedzieć żaden śmiertelnik". Ludzie jednak nadają Mu dwie nazwy: "Jezus", to znaczy Zbawiciel, oraz "Chrystus", to znaczy Król. Nazywają Go Zbawicielem, poniewaz przywraca do stanu pierwotnego i zbawia wszystkich, którzy za Jego pośrednictwem wierzą w Boga; nazywają Go Chrystusem (Pomazańccm), ponieważ na końcu świata zstąpi z nieba, by sądzić świat i po zmartwychwstaniu umarłych założyć sobie wieczne królestwo.
38. WCIELENIE Byś jednak nie mial żadnych wątpliwoścl, dlaczego Tego, który przed początkiem Ś\wata zrodził się z Boga, utożsamiamy z Jezusem Chrystusem, zro-
dzonym przed 300 laty z człowieka, postaram się wyja~nić ci krótko stosunek jednego do drugiego. Otóż Chrystus jest równocześnic Synem Bożym i synem ludzkim. Zrodz.il s1ę bowiem dwukrotnie: najpierw z Boga, duchowo, przed stworzeniem świa ta: następnie z człowieka cieleśnie, w cz.asach cesarza Augusta. To Jego wcielenie stanowi głęboką i zarazem wspanialą tajemnicę, na której opiera Sf: zbawienie świata, religia najwyższego Boga, oraz cała prawda. Odk4d bowiem wskutek podstępnych sztuczek demonów zalaadł się zbrodni~ i ba· boimy kult bożków, jedyni Hebrajczycy zachowali cześć prawdziwasa .Boia· Zrazu wyznawali oni tę religię nie na mocy jakiesoś otrzymaneso prawa, lecz po prostu jako dziedzictwo po przodkach, p.rzekazywaoe lm tradycJ4. Tak było aż do czasu, gdy pod przewodnictwem Mojieaza, plerwueao proroka, wyszli z Egiptu; wówczas Bóg nadał im Prawo. PełniJI odł4d .tłldbt Bałt slaępowani więzami Prawa. Z czasem jednak zbJ4dzill: prąJeU o1JJC111Je św1atowe i otworzyli wstęp bogom obcym; porzucili kult oje6w ł J10C1111 lłla dać ofiary martwym posqom. Posyłał więc Ból do ofdl prvroll6tr, ......... nych Duchem swoim, aby fm uśwladamialłlch IJ'ZCichy ora..,... • •
•
NA PaZBLOliiiE CZASOW
pokuty i poprawy; JD.ielJ im grozić ewentualną pomstą Boią i zapowiadać, że jeśli będą trwać w aW)'dl błędach, Bóg ześle nowego prawodawcę, który odbierze dziedzictwo niewdzięcznemu ludowi i spośród innyc'b niN"'dów zgromadzi sobie lud który Mu będzie wiemy. Ale :l:ydzi mimo to nie tylko nadal
sprzeniewierzali' się Bogu, lecz co więcej, mordowali Boskich wysłanników. Wobec tego Bóg potępił krnąbrny lud za popełniane przestępstwa i przestał posyłać do niego proroków. Zesłał natomiast swego Syna, by wszyst~e narody wezwał do korzystania z laski Bożej. Brzy tym jednak i :l:ydów me pozbav..jl -mimo nieposłuszeństwa i nicwdzięczności - nadziei zbawienia, przeciwnie, najjierw do nich posłał swego Syna. Jeśliby okazali się posłuszni, mieli nie utracić ofiarowanego im daru, jeśliby wszakże nie przyjęli swego Boga, zostaliby całkowicie pozbawieni d2liedzictwa, a do synostwa Bożego powołani byliby poganie. Rozkazał tedy Najwyższy Ojciec swemu Synowi zstąpić na ziemię i przybrać ciało lud7.kie, aby w tym cierpiętliwym ciele nauczał Judzi cnoty i cierpliwości nie tylko słowem, lecz także czynem. Zrodził się więc ów Syn Boży powtórnie jako człowiek, tym razem bez ojca, z. dziewicy; jak przy pierws;·ych swych narodzinach, duchowych, zrodził się z samego tylko Boga i stał się Duchem Świętym, tak przy drugich narodzinach, cielesnych, zrod7.ił się z samej tylko matki i stał się świętym ciałem, aby uratować od zagłady ciało, ktOre uległo grzechowi.
4S. NAUKA l PRZYKLA.D CHRYSTUSA
Pozo>taje jeszcze odpowiedzieć tym, którym się wydaje, jakoby nie godziło a nawet było spn<'czne z istotą Bożą, by Bóg przywdział na się cierpiętli we ciało ludzkie, podporządkował się ludziom, znosił ich zniewagi, a nawet poniósł śmierć. Powiem, co myślę, ujmując możliwie jak najkrócej całą tę niezmiernie obszerną kwestię. Otóż ktokolwiek czegoś naucza, musi również czynić to, czego naucza, bo tylko w ten sposób może skłonić Judzi do posłu szeństwa. Gdyby tego, co głosi, sam nie uczynił, nie budziłby zaufania do swych nakazów. Do nadania nauce odpowiedniej siły pociągającej potrzeba dobrego przykładu, by nauczyciel mógł każdemu opornemu pokazać na samym sobie, iż nic ma słuszności, gdy twierdzi, że wskazań nauki niepodobna wypełniać. Nauczanie, ograniczające się do samych tylko słów, nie jest peł nym nauczaniem: jest ono takim dopiero wtedy, gdy słowom towa.rzyszą czyny. Ponieważ Chrystus został posłany do ludzi jako nauczyciel cnoty, zatem jeśli J.ego nauka miała być skuteczna, musiał On ze słowami łączyć odpo":ledme po~tępow~nic. Tego zaś nie mógłby był robić, gdyby nie przybrał c1ala ludzk1ego; me mógłby na przykład pokazywać czynem że nie należy się gniewać, pożądać bogactwa, bać się bólu, że trzeba lekdeważyć śmierć. 1)'ch niewąt.pliwic cnotliwych czynów nie można dokonywać bez udziału c1ala. Ta~ w1ęc dlatego Chrystus przybrał ciało, by swą naukę o konieczności p~zezwyc1~ania p~i:ądliwości najpierw wypełnić na sobie samym, .iżby nikt me mógł su: zasłan1ać ułomnością ciała.
się,
46. TAJEMNICA KRzy2:A
Chcl~l?Yll_l ~eraz powk!dzieć o tajemnicy krzyża, aby uprzedzić następujący zarzut. Jeśh JUZ Chrystus musiał umrzeć, to dlaczego umarł właśnie taką
LAI.TANl'JUSZ.: liKROT WVKLADU PRAWOO,\WSTWA BOSKIEGO
haniebną
Wiem, t.e ~ taą, • o krzyżu i dlatego właśnie strom. od prawdy; a przecież w tym krzyżu kryje się głęboki sens i wielka moe. Ponieważ Chrystus po to został posłany, by nawet najmniejszym z ludzi otworzyć drogę do zbawienia, dlatego, aby l tych małych zbawić, sam się uniżył. Stąd także wybrał ten rodzaj śmierci, którą zwykło się stosować do najniż szych; chciał bowiem, by ~ wszyscy mogli naśladować. Ponadto, poniewaz mial jeszcze zmartwychwstać, dlatego nie godziło się, by przy zabijaniu Go odciqto Mu jakąś cz<:ść ciała lub tez połamano kości, jak to bywa przy straceniu przez ścięcie. KTZyż mial wi<:c i tę dodatnią stron<:, ic .Jego ciało i koś ci zachowywał nie uszkodzone na przyszłe zmartwyC'hwstanie. Dołączała się do tego jeszcze jedna okolic;:nośi:, mianowicie, źe Chrystus miał po dobrowolnym przyjqciu cierpienia i śmierci zostać wywyższony. I rzeczywiście, krzyż wywyższył Go w sposób jakże oczywisty: wraz z Jego męką uwydatnił również calemu światu Jego majestat i moc. Rozciągając bowiem na nim swe ręce, rozpostarł On równocześnic w stronę wschodu i zachodu swe opieku.ńcze skrzydła, aby pod nimi zgromadzić w pokoju wszystkie narody obu czqści świata. Jak wielkie zaś jest działanic i jak wielka moc znaku krzyża, wskazuje na to wyraźni" okoliczność, t" piencha przed nim w poplochu cała czereda demonów. Jak Chrystus przed swą m,·ką wypędzał demony wszechmocnym słowem, tak teraz nicczyste duchy, które wślizgnęły się w ciało ludzkie, bywają z niego wyganiane przez 1mię i znak męki Chrystusowej; niby pod wpływem tortur wyznają one, że są rzeczywiś cie demonami, i uchodzą co prędzej przed karzącą r~Ką Bożq. Czegóż tedy mogą się spodziewać Grecy od swych praktyk religijnych i swej mądrości, jeśli w.idzą, że ludzie potrafią jednym znakiem krzyża odnosić chwalebne zwycięstwo nad ich bogami, których przecież sami za demony uważają? i
wstrętną,
wzdrygają się
na
a nic
jakąś honorową śmiercią?
samą wzmiankę
54. DWIE DROGI :2:YCIA
O tym, że istnieją dwie drogi życia ludzkiego, wicdzieli już zarówno filozofowie, jak poeci, ale jedni i drudzy pojmowali je odmiennie. 1-'ilozofowie rozróżniali drogę działania i drogę bezczynności; błądzili przy tym, gdyż mierzyLi je tylko korzyściami życia doczesnego. Lepiej już rozróżniali poeci, mówiąc o drodze sprawiedliwych i arodze bezbożnych, lecz i oni wszakże popełniali błąd, gdyż obie drogi odnosili nie do życia doczesnego, lecz wylącmie do życia pozagrobowego. My rozróżniamy - niewQtpliwie slunnlej - drogę życia i drogę śmierci; za widownię zaś obu dróg uważamy ten świat. Twierdzimy jednak, że droga idąca w prawo prowadzi nie do jakiegoś tylko Elizjum 11, lecz do nieba, to znaczy :i~ sprawiedliwi osiągaJ4 nie,mienelność, dro,ga zaś idąca w lewo wiedzie do Tartaru, gdzie niesprawiedlfwi der.f!ł Wiecztle męki. Trzeba D 3m tedy kroczyć drogą sprawledllwolci, wi~ życia. Pierwszym zaś obowiązkil!m, jaki nakłada na nu sprawiedli'W06c\ jlsł uznawać Boga Stwórcę oraz bać się go jako Pana, a lcochat! jako Ojea. iWa bowiem, kto nas stworzył, kto nu ożywił swym życiodajnym tnf · kto nu utrzymuje i zbawia, ma nie tylko - jako ojciec: - pnwo .._,. nas, lecz także - jako pan - eaJkowitc władze Dld JIIIIIIPI - i śmiercią. St4d ludzie wiDDi Go c:zcl6 w podw6jDJ 1PQ11611c J1111a1111t U. jdnlą. Dru&!im obo\Yi4Zkiem sprawledllwoki jat uzu,... lllljlltit_.,,.. . .
ao
-
NA PIIZI!Z.OIIQE CZASOW
brata. Skoro ten sam Bóg wszystkich nas stworzył i wszystkich jednakowo do sprawiedliwości i życia wiecznego, zatem wszyscy jestejmy zł4('Zt'Di więzami braterstwa; kto ich nie uznaje, nie może uchodzić za sprawiedliwego. Tylko nieznajomość prawdziwego Boga sprawiła, że owe więzy braterskie, łączące wszystkich ludzi, rozłufnily się z biegiem czasu; i nic dziwnego, kto bowiem nie zna źródła dobra nie może sam być dobry. Dlatego też odkąd ludzie poczęli czcić wielu bogów, zniknęła z ziemi - jak powiadają poeci sprawiedliwość, zerwała się wszelka wspólnota ludzka, skończyła się równość ludzi wobec prawa. Każdy począł dbać tylko o siebie, siła stała się prawem; pocz~to szkodzić sobie wzajemnie, stosować podstęp i zdradę, wzrastać kosztem drugich, nie oszczędzając przy tym ani krewnych, ani dzieci, an.i rodziców; pozbywano się drugich za pomocą trucizny, na drogach uprawiano rozboje, na morzach korsarstwo; puszczano wodze nawet najbardziej zbrodniczym namiętnościom. bezbożna żądza nie wstrzymywała się nawet przed przezuczył
największymi świętościami.
Wobec takiego stanu r·:eczy, by ratować jakoś dobro powszechne i zabezprzed gwałtem. ludzie ustanowili prawa. Niestety, nawet strach przed prawami nie by! zdolny zapobiec zbrodniom, ogll8niczył jedynie swobodę ich popelniania. Pr
moc~·.
SS. MILOSII!ROZIE BOŻE WZGLĘDEM LUDZI
Wreszcie Bóg zlitował się nad nami i objawił nam się w widzialnej postaci, na jego własnym przykładzie nauczyli się prawdziwej religii i wiary, czystości i miłości bliźniego. Usunąwszy błąd, w jakim żyliśmy dotychczas, umożliwił nam nie tylko prawdziwe poznanie Boga, lecz także poznanie siebie samych, skłóconych wskutek bezbożności; co wJęcej, własnymi ustami ogłosił nam Boskie prawo, zespalające sprawy ludzkie z niebiańskimi i pozwalające nam wydobyć się ze wszystkich błędów, w jakie wraz z nikczemnym i bezbożnym bałwochwal..twem byliśmy uwikłani. Określa ono mianowicie, co winniśmy naszemu bliźniemu oraz wy)asma, że cokolwiek wyświadczamy drugiemu człowiekowi, wyświadczamy zarazem Bogu. Jako zaś korzeń spr.awiedliwości i podstawę równości wymienia zasadę, że nie wolno czynić drugiemu tego, co nam samym jest nicmile, lecz należy drugiego mierzyć tą samą mia.rą, jaką mierzymy siebie. Jeśli tobie jest przykro, gdy cię ktoś krzywdzi i uważ.asz takiego za niesprawiedliwego, wyobraź sobie, że drugi odczuwa lo samo co ty, a potem osądź siebie tak, jak osądzasz drugiego: zrozumiesz wówczas od razu. że szkodząc bliźniemu wyrządzasz mu taką samą niesprawiedliwość jak on tobie, gdy ci szkod7Ji. O ile powyższą zasadę dobrze rozwazymy w sercu ~woim, będziemy się niewątpliwie starać by pod tym względem być bez winy. Tym samym osiągniemy pierwszy stopień sprawiedliwości; pierwszą bowiem rzeczą jest nie szkodzić, a dopiero następną pomagać. Zanim na ugorze rozpocznie się siejbę, trzeba najpierw
abyśmy
LAKTANCJUSZ: SKROT W's'KLADU PRAWODAWSTWA BOSKIEGO
-
wykarczować ciernie i po~yrywać z korzeniami chweaty, by przyaotować
glebę. Tak s~mo gdy cho~z1 o nasze dusze: najpierw należy z nich wypiellic
wady, a dop1ero potem Słać cnoty; inaczej nasienie słowa Boteao nie wyda w nas owocu nieśmiertelności.
S6. AFEKTY
Trzy afekty, albo raczej trzy żądze wywołują w człowieku tak wielkie zaO:ieszanie i z taką .siłą ciągną go do grzechu, że często nie potrafi go przed mm wstrzym~ć ant wzgląd na opinię, ani groza niebezpieczeństwa. Te trzy afekty to: gmew, czyli żądza zemsty, chciwość, czyli żądza bogactw, chu~ czyli żądza rozkoszy cielesnej. W tych trz.cch dziedzinach przede wszvstkim trzeba się bronić przed upadkiem i od razu wyrywać wszelkie pojaWtające się chwasty, jeśli chcemy kultywować cno~. Stoicy twierdzą, ze powini.śmy owe afekty tłumić; perypatetycy, że powinniśmy je miarkować. Ani pierwsi wszakże, ani drudzy nie mają słusmoścl. Całkowite wykorzenienie tych popędów jest niemożliwe, gdyż są one wszczepione w samą naturę ludzką, w której mają ściśle określone i ważne zadania do spełnienia. Miarkowanie ich zaś do niczego nie prowadzi, bo jeśli są czymś złym, to nawet miarkowanych należałoby się pozbyć, a jeśli sq czymś dobrym, trzeba z nich korzystać w całej rozciągłości. Dlatego też my nie iądamy ani ich tłumienia, ani ich miarkowania. Uważamy, że skoro wszczepił je człowiekowi Bóg dla rozumnych celów, nie mogą one być same w sobie złe: skoro zaś S=! z natury swej dobre, jako że dane nom zostały do utrzymania tycia, mogq stać sic: czymś złym dopiero .j tylko przez ich złe używanie. Jak wic:c jedno l to samo męstwo je~t czymś dobrym, gdy się je stosuje w obronie ojczymy, 11 złym, gdy się je wykorzystuje przeciwko niej, tak i wymienione nfekty; jeśli bywajq skierowane w dobrym celu ~tnją się cnotami, a jeśli w złym, wadami. Popęd do gniewu wszczepił Bóg człowiekowi po to, by powściągał wykroczenia swych podwładnych i utrzymywał ich w karności, bowiem strach ogranicza samowolę i hamuje zuchwałość. Kto jednak nie znn w gniewic granic, kto gniewa się na równych sobie lub nawet wyższych od sirble. ten gotów jest porywać się na czyny wręcz nieludzkle, doprowadzające do zabójstw i wojen. Tak samo poilidanie bogactw dane zostało człowiekowi jako podnieta do zabiegania o środki konieczne do zycia. I tutaj jednak, kto nic zachowuje odpowiednich granic, kto bywa nienasycony w gromadz('niu majętności, ten nie waha się nawet przed trucicielstwem, rabunkiem, fałszowa niem testamentu czy innymi oszustwami. PoP~;d zmysłowy wreszcie, został wszczepiony w naturę ludzkq celem rodzenia potomstwa, Kto go jednak nie ogranicza, kto nadużywa go dla samej rozkoszy cielesnej, ten łatwo waty się na niedozwolone miłostki, na cudzołóstwo, wyuzdanie l wazelkiego irmeJO rodzaju zepsucie. Trzeba więc tylko sterać się opanowywać owe afek17 i skierowywać je na właściwą drogc:. a wówczas nawet w najwiękazym BWJ1D natężeniu nigdy nie doprowadzą nas one do grzechu.
S7. OPANOWYWANIE ZMYSl.ÓW
Gniew należy po~ać, gdy domajemy krzyWdy; w6wCIH łatwo ....... my zJa, jaldm zawsze grozi aprzec:zka, l zarazem 1lla~ 4wlll
...
NA PltZII:Z.OMIE CZASOW
większe
cnoty: niewinnośt i cierpliwość. Chciwość należy łamać, gdy zauwamamy tyle, ile nam potrzeba do życia; sza leństwem jest trud gromadzenia rzeczy, które wcześniej lub pómiej dostaną się innym, jeśli już nie drogą rabunku czy konfiskaty, to w każdym razie drogą spadku po n aszej śmierci. Chuć nie powinna sięgać poza łoże małżeńskie, gdyż przeznaczona jest tylko do rodzenia dzieci; zbytnie uganianie się za rozkoszą zmysłową naraża nas na niebezpieczeństwa, zniesławia nas, a co najgorsze, gotuje nam śmierć wieczną. Nic nic jest Bogu tak wstrętne jak nieskTomne myśli i nieczyste serce. Blędem jednak byłoby sądzić, że wystarczy tylko wstrzymywanie się od rozkoszy związanej z cielesnym stosunkiem dwojga płci; trzeba un·ikać wszelkiej w ogóle rozkoszy zmysłowej, ponieważ każda Jest grzeszna i każdą gardzić nakazuje nam cnota. Oczy znajdują rozkosz w oglądaniu pięknych rzeczy, uszy w słuchani u pięknych głosów, powonienie w łowieniu miłych zapachów, smak w koszto waniu słodkich pokarmów. Wszystkim tym rozkoszom człowiek cnotliwy winien się dzielnie opierać, bo wikłają one duszę swymi ponętami i odci ągają ją od spraw niebiańskich k u r zeczom ziemskim, od tego, co wieczne, l·u temu, co doczesne, od :i:j·cia w nicśmiertelności ku śmierci wiecznej. Rozkosze dla naszych podniebień i powonienia są jeszcze dla tego niebezpieczne, że łatwo prowadzą do marnotrawstwa; człowiek, który za nimi ugania, nigdy nie dorobi się mają tku, a jeśli go ma, szybko go st raci i wpadnie w nędzę. Kogo znów poci ąga ją rozkosze dla ucha (pomijam już nawet śpiew , który częstokroć tak dalece osza łamia człowieka, że doprowadza go niema l do szaleństwa), ten pod urokiem czy to pięknej wymowy, czy wzruszającej poezji, czy wyrafinowanych dyspu t, może łatwo zostać wciągnięty w bezboine kulty religijne. Tym się tłumaczy, dlaczego ludzie wymowni lub rozczytujący się w literaturze pięknej niełatwo wierzą Pismu świętemu, zrażen i jego niewyszukaną formą literacką. Szukają oni nie prawdy, lecz przyjemności: co milsze dla ucha, to wyda je im się również prawdziwsze; oczarowani gładką mową, lekceważą prawdę. Wreszcie rozkosz dla oczu. Ta może być wieloraka. Może ją budzić pi ękno r zeczy drogocennych, a wówczas wywołuje ona chciwość , od której człow iek mądry i sprawiedliwy powinien jak na jbardziej stronić; może ją jednak budzić równ•i eż piękno ciała kobiecego, a wówczas od razu pociąga ona za sobą inn ą rozkosz zmysłową tę, o której żymy, źe
mów iliśmy powyżej.
59. ZAKAzy
Jedynym przedmiotem naszego upodobania ma być cnota, która za zwynad rozkoszą otrzymuje w nagrodę nieśmiertelność. Po opanowaniu bowiem a[ektów i ujarzmieruiu pożądań zmysłowych, nietrudno już człowieko wi zwalczyć także wszystkie inne pokusy, o ile lylko szczerze szuka Boga i dąży do prawdy. Kto zabiega o blogosławieńslwo Boże, ten nigdy nie bę dzie złorzeczył, ani przysięgał fałszywie, ani nawet w ogóle przysięgał, bojąc się, by przypadkiem z konieczności lub przyzwyczajenia nie popełnił krzywoprz;-sięstwa. Mowa jego nie będzie nigdy podstępna lub dwuznaczna. Nie b~e się wypierał tego, co komuś przyrzekł, ani przyrzekał czegoś, czego nie może dotrzymać. Nie będzie mkomu zazdrościł, zadowolony ze swego losu i z tego co posiada. Nie będzie szkodził ani źle życzył drugiemu dlatego, :te &o Bóg hojniej obdarował. Nie będzie kradł ani nawet pożądał cudzej wlu -
cięstwo
LAKTANCJUSZ: SKROT WYKLADO PRAWODAWSTWA BO!IKIIIOO
..
ności. :-iie będzie uprawlal lichwy l zarabiał na cudzym nleszcz.ęściu, cboć :nie odmówi poiyczki bliźniemu, przyciśnlc:temu biedą. Nie będde się szorstko odnosił do syna lub sługi, lecz - pomny na to, że ma równ ież nad sob~t Ojca i Pana - będzie ich traktowal tak, jak chciałby być sam traktowany. Od uboższego nie będzie przyjmował zbyt cennych podarków, ~iadom, że nie byłoby sprawiedliwe, gdyby bogaty po\\1ększal swój majątek kosnem bied· niejszego. Prastare przykazanie głosi, że nie wolno zabijać. 1\b należy tego jcdc.ak rozumieć wyłącznie w sensie zakazu mężobójstwa, którego zresztą zakazują również prawa państwowe. Chodzi o coś więcej: nie wolno nawet slowami narażać drugiego na nicbezpieczeństwo życia, ani zabijać lub \\oystawiać na zgubę dzieci, ani popełniać samobójstwa. Inne znów przy:-azanie zabrania cudzołóstwa. I jego wszakże nie nalezy ograniczać do samego tylko zakazu rozbijania cudzego małżeństwo, czego za~:~zuje również prawodawstwo wszystkich narodów; zakaz dotyczy wszelkiego w ogóle nierządu. Ponad pra· wem ludzkim bowiem istnieje jeszcze prawo Boskie, zabran iające pewnych rzeczy - nawet dozwolonych przez ludzi - iżby sprawiedliwość nasza była pełna. Tak samo ma się sprawa z przykazaniem: ,.Nie mów fałszywego świa dectwa". Ono również ma sens szerszy.. leśli bowiem fałszywe świadectwo nie przez co innego, tylko przez zawarte w sobie f:łarnstwo szkodzi temu, przeciwko komu bywa składane, a oszukuje tego, wobec którego bywa skła dane, to oznacza t.o po prostu, że nie wolno w ogóle kłamać, gdyż każde kłamstwo albo oszukuje, albo szkodzi. Człowiek sprawiedliwy unika nawet nieszkodliwego klam.• twa; nie pochlebia tez n1komu, bo w pochlebs:·-":·_• widzi zawsze niebezpieczeństwo oszustwa Jednym słowem człowiek «p::nwicdliwy kroczy stale tylko drogą prawdy. Bezsprzeeznie, prawda bywa w pierwszej chwili niemiła; wcześniej jednak lub pó .niej wydaje ona owoce i przynosi pożytek, a wówczas jak powiada poeta .nie nienawiść rodzi, lecz wdzięczność". 11
60. PRZYKAZANIA Powiedziałem,
czego nie wolno czynić, teraz powiem krótko, co czynić trzejest miłosierdzie. Niewinność polega na tym, ie się drugiemu nic szkodzi, miłosierdzi" na trm. że się drugiego wspomaga. Niewinność stanowi początek sprawiedliwości, miłosierdzie jeJ zakończenie i wypełnienie . Człowiek posiada naturę słabszą niż inne żywe stworzenia, które sam Bóg opatrzył w broń odporną i zaczepną, by mogły ciosy odpierać 1 zadawać. Nam. ludziom, wszczepił jednak za to uczucie miłosierdzia, byśmy wspomagając się wzajemnie, mogli wspólnymi siłami chronić nasze życie. Jeden Bóg stworzył nas wszystkich; od jednego człowieka wszyscy pochodzimy. Skoro jesteśmy związani węzłami pokrewieństwa, musimy kocbd wszystkich ludzi bez wyjątku. Nie wystarcza więc tylko nie czynić bUiJl.IIIJilU krzywdy, ale trzeba również rezygnować z zemsty za krzywdę nam wyrz'• dzoną; dopiero wtedy możemy mówić, że jesteśmy w pełn.i niewiDDJ. Dlltep też każe nam Bóg modlić się również za naszyeh nieprzyjaei6l. Mllllm7 b,t istotami społecznymi i towarzyskimi, bowiem tylko wujelllilie lObie JIDIDII'" gając, możemy się jako tako zabezpi~ pned IDD6stwem Diebel:ph l 1 ptw i trudności, jakle stale na nas ułomnych eayhaJ~t- Pamlę.._, Ie OD . . . ba.
11
Najbliższe niewinności
Terencjuu: Alldrla, l , l, ł!.
-
NA PRZELOMlE CZASOW
muże spotkać nas samych. Takie wstawienie się w pobJitniego, błagającego nas w nieszczęściu o ratunek, najlepiej pobuchi nu do spieszenia mu z pomocą. Po"inniśmy :r:atem głodnych karmi~. nagich przyodziewa~. niesłusznie uciskanych broni~ przed przemocą; mieszkanie nasze ma sta~ otworem dla pielgrzymów i bezdomnych; sierotom nie moze zabraknąć naszej obrony, a wdowom na~U'j opieki. Wielkim dziełem miłosierdzia jest wykupywanie jeńców oraz odwiedzanie i pokrzepianie chorych i potrzebujących. Zmarłych na obczytnic lub w n«:dzy nic wolno nam pozostawiać bez pogrzebu. Oto są obowiązki miłosierdzia; kto je wykonuje, składa Bogu prawdziwą i godną ofiarę. Tylko taka ofiara zdolna jest przebłagać Boga i przejedna~ Go, nie zaś krew 1al:ijanych zwierząt ofiarnych. Bowiem sprawiedliwy Bóg tak postępuje z ludźmi, jak oni sami postępują ze swymi bliźnimi; jest miłosierny dla miłosiernych, a nicubłagany dla nieubłaganych. Byśmy jednak takie miłe Bogu uczynki pełnić mogli, musimy przede wszystkim gardzić pieniędzmi i skladać je raczej w skarbcu niebiańskim. gdzie ich ani zlod1.iej nie znajdzie, ani rdza nie zgryzie, ani żaden tyran nie zrabuJe, lecz sam Bóg strzec będzie na wieczny nasz majątek.
spotyka drugiqo, jutro łoit!nie
63. POKUTA
R1ecz jasna, że wszystko to nie jest dla człowieka łatwe; nasza ułomna natura nie pozwala nikomu całkowicie ustrzec się przed grzechem. Toteż O>taleczną ucieczką i pomocą musi być dla nas pokuta, która pośród cnót niepoślednie zajn:uje miejsce. Polega ona nie na czym innym, jak na poprawie siebie samego, na natychmiastowym podźwignięciu su:. skoro.~my tylko up:~dli grzesząc e2~· to słowem czy uczynk.I!!m, oraz na wyznaniU naszego grzechu i błaganiu Boga o przebaczenie, którego On nigdy nic odmaw1a, chyba ze ktoś uparcie trwa w gr •echu. Wielką zaprawdę pomocą i wiclk ~ pociechą jest dla nas pokuta. Leczy ona nasze rany, napełnia nas nadzieją. stanowi dla nas przystań zbawienia Kto by jej nie uznawał, zamykałby sobie z góry drog<: do życia, gdyż nikt nie potrafi być do tego stopnia sprawiedliwym, by nie musiał pokutować. Zresztą nawet gdybyśmy nie popełnili żadne go konkretnego przewinienia, powinniśmy i tak kajać si<: przed Bogiem l uznawać się grzesznikami, wciąż przepraszając za nasze nicdociqgnięcia l dzic:kując, nawet gdy nam się źle powodzi. W ten sposób bowiem okazuJemy Bogu nasza podległość, On zaś zawsze ceni i przyjmuje pokorę Jeśli woli On grzesznika pokornie wyznającego swe winy niż sprawiedliwego, nadętego pychą, to chyba jeszcze milej widzi sprawiedliwego, który korzy się przed Nim. Za l<: jego pokorę z pewnością wywyższy go w swym Królestwie. Oto ofiara - ofiara przebłagalna, jaką winien składać Bogu Jego czciciel. Bo na tym polega prawdziwa cześć Boża, że człowiek zanosi na ołtarz Boży dary •.wcgo ducha. Z takiego dopiero czciciela raduje siq Najwyższy Majestat, takiego przyjmuje za syna i obdarza nieśmiertelnością. O tej nicśmiertelności musimy teraz pomówić obszerniej, ponicwaz są ludz:c, którzy uważają, że dusze giną wraz z ciałami. Cóż na to odpowiedzieć? Oczywiście, skoro nie poznali oni Boga, ani nie potrafili zgłębić tajników 'wiata, nic byli także 1.dolni zrozumieć celu człowieka ani przeznaczenia jego duuy. Czyż bowiem mozna poznać ciąg dalszy, jeśli siq nie zna początku? Zaprzeczając Opatrzności w ogóle, a więc i istnienia Boga, tródla i poczlltku wauchncc:zy, nie mieli po prostu innego wyjścia, jak przyjąć, że wszystko,
LI\KTANCJUSZ: SKROT WYKLI\DU PRAWODAWSTWA BOSKII!:GO
-
co istnieje, albo istnieje odwiecznie, albo zaistniało kiedyś samo z 1lebie, albo wreszcie rozwinęło się z jakichś nikłych pierwotnych zalążków. Tłumaczenie bezsensowne. Niepodobna przypuścić, by rzeczy widzialne Istniały odwiecz... nie, bo wszystko co widzialne musi mieć jakiś początek. Samorzutnie nic powstać nie może, bo nic w naturze nie istnieje bez rodziciela. Skądże by się wreszcie wzięły jakieś pierwotne zalążki, skoro przecież nasiona powstają z rzeczy i na odwrót: rzeczy rozwijają się z nasion, a więc wszelki zarodek musi mieć swój początek. Pogląd, iż świat powstał bez jakiegokolwiek udziału Opatrzności, musiał oczywiście doprowadzić z kolei do zapatrywania, że i powstanie człowieka dokonało się bez jakiegoś określonego celu: jeśli zaś przy powstaniu człowie ka nie działała żadna wyższa myśl, to i dusza jego nic moze być nieśmier telna. Nie wszyscy wprawdzie posunęli się aż tak daleko. Jednakże nawet ci, którzy przyjmowali istnienie Boga jedynego Stwórcy świata i uznawali. że ten świat został stworzony dla człowieka, oraz ze dusze ludzk:e są nieśmiertelne, nie byli zdolni zrozumieć ani dlaczego, ani jak, ani po co Bóg tak właśnie postanowił i uczynił: krótko mówiąc, nie potrafili wyjaśnić w pełni całej tajemnicy kryjącej się w owej prawdzie. Otóż właśnie to, czego oni nie potrafili, bo nie zdecydowali się do końca kroczyć drogą prawdy, mamy uczynić my, którzyś~y ową prawdę poznali z objawienia Bożego. 6S. NIEŚMIERTELNOŚĆ DUSZY
Wiele dowodów można przytoczyć na nieśmiertelność duszy. Platon powia· da: .,Co zawsze samo siebie porusza, a więc nie ma początku ruchu, rie ma także jego końca". Ponieważ duch ludzki, tak szybki w myśleniu, :ak bystry w wynajdywaniu, tak łatwo wszystko chwytający i przyswajający sobie. pamiętnjąey co było, pojmujący co jest, przewidujący co będzie, zdolny do posiadania wiedzy o tylu rzeczach i sztukach jednocześnie. porusza zawsze sam siebie, zatem musi być nieśmiertelny, jako że nie ma w sobie nic z ciężkiej, ziemskiej materii. Do wniosku o nieśmiertelności duszy prowadzi nas również zestawienie rozkoszy zmysłowej z cnotą. Rozkosz jest wspólna wszystkim istotom żywym, cnota właściwa tylko człowiekowi; rozkosz jest grzeszna. enot.a chwalebna. Jeśli jednak dusza nie jest nieśmiertelna, to podczas gdy rozkosz jest zgodna z naturą, cnota jest z naturą sprzeczna. Człowieka cnotliwego nie wstrzymuje przed wiernością lub spra'l"lo'iedliwością ani obawa nę dzy, ani strach przed wygnaniem czy więzieniem, ani groza cierpień, ani nawet perspektywa śmierci, chociaż są to rzeczy przeciwne naturze. Cnota więc jest albo głupstwem - skoro rezygnuje z tego, co dla życia korzystne, a wy. biera to, co dla niego szkodliwe - albo jeśli nie jest głupstwem, dusza ludz· ka jest nieśmiertelna i dlatego właśnie gardzi dobrami doczesnymi, że lstaleJ.!I dobra wyższe, których osiągniącis spodziewa się po zniszczeniu ciała. Dalszym silnym dowodem na nieśmiertelność duszy jest fakt, że sam tylko człowiek uznaje Boga. Zwierzęta nie mają nawet wyobrażenia o religii; z zleml poehodzą, ku ziemi są przygięte. Człowiek natomiast trzyma się prosto, by mógł patrzeć w górę i szukać Boga. Skoro zaś tęskni za NieśmiertelDym, Aie JDide sam być śmiertelny; skoro z oblicu l z ducha ma coj wsp6blego a ....... nie może ulegać rozkładowi. Wreszcie tylko człowiek poałupje 1ft ........, tem niebiańskim: ogniem. Z oJnia powataje światło, a ze Mrf.aUI .,_, De zatem utywa ognia, nie moie b~ M11ertelny, bowiem obcąt 11 zP'•łlj
-
NA PRZEl.OMIE CZASOW
z tym, bez I!Zf!IIO nie ma ani światła, ani życia. Lecz po cóż gromadzić rozumowe argumenty na udowodnienie nieśmiertelności duszy, skoro przecież mamy świadectwa samego Boga? Wszak pouczają nas o tym wyrdnie i Pismo święte i wypowiedzi proroków. Jeśli zaś komu nawet tego jeszcze za mało, niechże sobie przeczyta przepowiednie rozmaitych Sybllli, lub rozważy odpo\\'iedzi Apollina milezyjskiego "· Wówczas przekona się, że taki Demokryt, czy Epikur, czy Dicearch ", pletli bzdury zaprzeczając - sami tylko pośród wszy$tk.ich ludzi - tak oczywistego faktu. Przytoczywszy dowody na nieśmiertelność, trzeba teraz wyjaśnić kto, komu, w jaki sposób i kiedy tej nieśmiertelności udzieli. Otóż gdy zacznie dobiegać swego kol1ca czas wyznaczony przez Boga, wtedy nastąpi zagłada i koniec wszystkich rzeczy, by Bóg mógł odnowić świat. Chwila ta jest już bliska. o ile możemy wnioskować z liczby lat oraz znaków przepowiedzianych przez pro!'oków. Ponieważ jednak wypowiedzi dotyczące końca świata i kresu czasów są wprost niezliczone, musimy się ograniczyć do ogólnego tylko przytoczenia ich treści, bo przytaczanie poszczególnych cytatów ciągnęłoby się bez Końca. Kto się ich domaga i nie chce mi wierzyć na słowo, niechże sam sięgnie do skarbca Pisma świętego. Ono najlepiej pouczy go i przekona, jak błądzili filozofowie, kiedy mówili albo o odwieczności tego świata, albo o niczliczonej ilości lat od jego powstania, bowiem nie upłynęło od jego początku nawet jeszcze sześć tysięcy lat. Gdy jednak one upłyną, wówczas zniknie wszelkie zło, a zapanuje wyłącznie sprawiedliwość. W jaki zaś sposób lo się stanie, będę si<: starał krótko wyjaśnić.
67. TYS[ĄCLETNIE KRÓLESTWO
Oto pewnej cicl,ej nocy otworzą się niebiosa i Chrystus zstąpi z nich z mopoprzedzony blaskiem ognistym i niezliczonymi zastępami aniołów. l zniszczy cale masy bezbożników, a krew popłynie strumieniami. Ujdzie wprawdzie na razie ich przywódca, który odnowiwszy wojska swe stoczy czwarty bój, ale wraz z innymi tyranami zosta nie pojmany i spalony w ogniu. Sam zaś książę demonów, autor i sprawca wszelkiego zła zostanie zakuty w lańcuchy i zamknięty w więzieniu, by na świecie zapanował spokój, a ziemia, dręczona przez tyle wieków, odpoczęła. Gdy zaś już pokój nastanie i zgniecione zostanie wszelkie zło, wówczas sprawiedliwy Król-Zwycięzca odprawi na ziemi sąd wielki nad żywymi i zmarłymi. Zyjącym sprawiedliwym odda w służbę ws;:ystkie ludy pogańskie, a zmarłych wskrzesi do żywota wiecznego. l będzie z nimi panowal na ziemi i założy na niej miasto święte; takie królestwo sprawiedliwych trwać będzie tysiąc lal. Przez ten czas gwiazdy będą jaśniej błyszc2eć, słońce intensywniej świecić, księżyc zaś pozostanie zawsze w pełni. Rano i wieczorem Bóg zsyłać będzie "deszcz błogosła wieństwa", a ziemia wydawać plony bez pracy człowieka. Skały ~dą sączyć miód, a zródla tryskać mlekiem i winem. Zwierzęta leśne stracą dzikość i staną się łagodne; wilk będzie - nie czyniąc szkody - krążył wśród owiec, jagnię pasać się będzie razem z lwem, a gołąb latać wespół z jastrzębiem; wąż nie będzie mial jadu, krwią nie będzie się żywić żadne stworzenie, bowiem Bóg da wszystkim do syta łagodnego pokarmu.
cą wielką,
11 Nazwany tak od iwi11tyni z wyrocmill, zna}dUliiCe} się w miejscowołc:i PYd1• 11111 w poblitu Miletu. • D\\tajarcb z Sycylil - (IV w. pn:ed Chrystusem) uczeń Arystotelesa.
-/
LAKTANCJUSZ: JAK UMIERALI PRZULADOWCY
Po upływie tysiąca lat, książę demonów zostanie z powrotem wypuaZCIOily na wolność. Wówczas ludy (pogańskie) podniosą się przeciwko sprawiedliwym i nieprzejrzanym tłumem uderzą na święte miasto, aby je zdobyć. Ale teraz Bóg dokona ostatecznego sądu nad ludami. Wstrzdnie ziemią u samych podstaw, tak że wszystkie miasta na niej legną w gruzach, a na bezbożnych sp~ści .ognisty ~eszcz siarki i grad. I spłoną w nim bezbożnicy, albo wymorduJą s1ę nawzaJem. Tymczasem sprawiedliwi ukryją się pod ziemią, czekając aż dokona się zniszczenie pogan; gdy zaś po trzech dniach wyjdą ;r; powrotem, ujrzą pola zasłane trupami. Wtedy nastąpi wielkie trzęsienie ziemi, pod wpływem którego. powalą się góry, a doliny pozapadają głęboko, tworząc bezdenne przepaście, które pochłoną ciała zmarłych. Będzie się to nazywać potiandrion, grób masowy. A potem Bóg odnowi świat i sprawiedliwych przekształci w aniołów, by odziani szatą meśmiertelności służyli Mu na wieki. Powstaruj z martwych również bezbożnicy, jednakże nie do życia (wiecznego), lecz na karę. Bóg wskrzesi ich w tym drugim zmartwychwstaniu tylko po to, by ich skazać na męki wieczne, iżby w ogniu niegasnącym otrzymali zasłużoną odpłatę za swe przestępstwa.
JAK UMIERALI PRZEŚLADOWCY
Oto
wysłuchał
codziennie
Pan
modłów
zanosiłeś, i modłów
twoich,
najdroższy
Donacie, jakie do Niego
braci naszych, którzy chwalebnym wyzna-
waniem wiary na wiekuistą koronę zasłużyli. Zginęli wszyscy wrogowie, pokój panuje z powrotem na ziemi. Odżywa gnębiony do niedawna Kościół, powstaje z gruzów świątynia Boża, wspanialsza jeszcze niż przedtem, dzięki milosierdziu Pańskiemu. Wzbudził bowiem Bóg władców, którzy polożyli kres niecnym rządom krwawych tyranów i rozwiali ciemną mgłę czasów minionych, by odtąd serca nasze radowały się już miłym, pełnym słońca spokojem. Po gwałtownych wstrząsach straszliwej burzy rozpogodziło się niebo i zabłysło upragnione światło. Teraz Bóg, ubłagany prośbami, dźwiga tylko powalone i zgnębione sługi swoje, udzielając im pomocy i ocierajile łzy z ich zasmuconych twarzy, jako że stłumił całkowicie spisek bezbożników. Ci, co z Nim walczyli, leżą powaleni; co zrujnowali Jego Swilltynię, w większą jeszcze ruinę popadli; co niegdyś mordowali sprawiedliwych, pod ciosami Jego karzącej ręki wyzionęli swe dusze w większych jeszcze ~zarniach. Póino wprawdzie dotknęła ich pomsta Boża, ale za to ciężko l stosownie do wiliJ. Bóg odwlekał ich karę po to, by na nich, jako na wstrząaającym przykłacllie pokazać potomnym, że On sam tylko jest najwyższym Sęd~. daJ4cJIIł uleżytą odpłatę bezbożnym prześladowcom. Mieli oni unaocznić SWII mdercl4 zarówno tym, którzy wtedy :żyli z dala od widowni wypadt61r, J1k ąm, którzy później przyjdą na świat, w jakl sposób najwyiszy &e ~ .._ moc i swój majestat, tępf4c l niSZCZliC Wf'OIÓW swego tlił uważam, że będzie rzec%11 po!ytecz114, jejJj przed.ttawlł. Jaą początku prześladowali Kołc:łół, oraz jakie kary -'al DA Dich a Dl-•lll•ki Sędzia.
fmf.,._
-
NA P.RZJ!:z.OIIOE CZASOW
rządów Nerona " przybył do Rzymu Piotr 11 i zdziaławszy mocą Bowiele cudów, nawrócił wielu ludzi na drogę sprawiedliwości, wznosząc Bogu w ten sposób godną i trwałą świątynię. .Kiedy Neron dowied-ział się o tym i stwierdził, że Istotnie nie tylko w samym Rzymie, lecz także wszędzie całe tlumy odwr.acają się od bożków, a przyjmują nową religię, zapałał wściekłością właściwą temu nikczemnemu tyranowi i rzucił się na ową niebiańską ~wiątynię, usiłując ją zburzyć i w ten sposób wykorzenić sprawied-
(...). Za
żą
liwość.
Nic uszło mu to jednak bezkarnie, bowiem Bóg wejrzał na ucisk swego ludu. Pozbawiony tronu rozpasany tyran został nie tylko strącony ze szczytu władzy, lecz co więcej, przepadł bez śladu tak, że nawet grobu tego potwora nie można było odnaleźć. Stąd to niektórzy bredzą, że właściwie porwano go żywcem i ukryto, aby się spełniła przepowiednia Sybilli, według której zbiegły z kraju matkobójca ma rzekomo powrócić, by tak jak rozpoczął niegdyś prześladowanie chrześcijan, był kiedyś ich ostatnim prześladowcą, poprzedzającym zjawienie się antychrysta. Obrońcy tej pogłoski powołują się na przytaczany przez świętych pisarzy fakt porwania żywcem dwóch proroków (Henocha i Eliasza), celem zachowania ich na czasy ostateczne - gdy Chrystus ze swymi świętymi zstąpi powtórnie na ziemię, by rozpocząć wiekuiste panowanic - i twierdzą, że podobnie Neron zjawi się jako herold diabla, kiedy ten przybędzie spustoszyć ziemię i zniszczyć rodzaj ludzki.
4
Po wielu latach inny wstrętny potwór, Decjusz u, znów począł nękać Kobowiem jeśli nie łotr może prześladować sprawiedliwość? Ale chyba tylko po to wzniósł się ten człowiek na najwyższy szczebel godności, by spaść z niego równie nagle, jak nagle targnął się na Boga. Gdy bowiem wyorawił się przeciwko Karpom, którzy naówczas zajęli Dację i Mezję, natychmiast został przez barbarzyńców otoczony i poległ wraz z wielką częścią swego wojska. Nawet pochować go nie było można odpowiednio, ponieważ obrabowany ze wszystkiego do naga - jak przystało wrogowi. Boga - sta ł się żerem dzikich zwierząt i ptaków drapieżnych.
ściół. Któż
5 Niedługo potem •• rówmez Walerian u w ataku podobnego szału podniósł przeciw Bogu swe nikczemne ręce i w krótkim czasie przelał wiele krwi sprawiedliwej. Jego znów ukarał Bóg w szczególny sposób, aby przestrzec przyszłe pokolenia, że swym przeciwnikom zawsze godnie odpłaca za występki. Wzięty do niewoli przez Persów, cesarz utracił nie tylko władzę, której bezczelnie nadużywa!, lecz także wolność, której innych pozbawiaŁ Jako jeniec musiał wieść sromotny żywot; ilekroć król perski Sapor, który go pojmał,
• Lata 54--68. 11
W neczywlstoścl pnybyl
.. Rok 250--253. • W 257 roku. • Panował w l. 25S-260.
wcze~niej,
jes=e za Klaudiusza.
LAKTANCJUSZ: JAK UMIJI:RAL.l PRZE9L.AOOWCY
wsiadał
do pojazdu lub na konia, ro:r.kazywał mu -
Rzymianinowi -
nad-
stawiać karku i stawiając M nim nogę zauwatał szyderczo, że ten wlałnie
obraz odpowiada rzeczywistości, a nie ten, jaki Rzymianie malowali na ścia nach czy deskach. Zył tak do późnej starości, wystawiony na pośmiewisko zwycic:zcy, aby tym dłużej imię rzymskie stanowito igraszkę dla barbarzyń ców. Karę zaś jego powiększała jeszcze okoliczność, że choć miał syna cesarzem ts, nie znalazł jednak nikogo, kto by pomścił jego niewolę i pohańbienie; nie podjęto nawet starań, by go wykupić. Gdy wreszcie zakończył swe podłe życie, barbarzyńcy zdarli zeń skórę i pomalowawszy na czerwono złożyli w świątyni własnych bóstw, jako pamiątkę najwspanialszego triumfu. Widok jej miał stanowić dla naszych posłów stałe ostrzeżenie. Patrząc na skórę pojmanego władcy złożoną w ofierze bogom perskim, mieli oni za każdym razem przypominać sobie, że Rzym nie powinien zbytnio ufać swej potędze. Skoro Bóg aż takie kary zsyłał na świętokradców, trzeba się zaprawdę dziwić, że po tym wszystkim ośmielił się jeszcze ktoś porwać przeciwko majestatowi jedynego Stwórcy i Rządcy wszechświata, któremu nic tylko czynem, ale nawet myślą uwłaczać nie można. 7
Diaklecjan ", mistrz w planowaniu zbrodni i sianiu nieszczęść, nie pona zrujnowaniu wszystkiego, co się dało, lecz rozpoczął także walkę z Bogiem. Dwie przede wszystkim cechy jego charakteru doprowadziły świat do ruiny: chciwość i tchórzostwo. Cale państwo podzielił na cztery części i dobrał sobie trzech współrządców ••. Poronożono ilość wojska, przy czym każdy z władców usiłował stworzyć sobie armię większą, niż miewali kiedykolwiek poprzedni cesarze w okresie jedynowładztwa. Liczba biorących w stosunku do dających wzrosła przez to tak dalece, że rolnicy wyczerpani nadmiarem podatków opuszczali swe gospodarstwa, a ziemia leząca odłogiem porastała lasami. By móc łatwiej terrorem utrzymać ludność w karbach, podzielono na kawałki również prowincje, na każdym zaś kawałku i niemal w każdym mieście sprawowali dr.1końskie rządy namiestnicy z całą zgraJą niższych urzędników. Dolączaly się do tego jeszcze tłumy rozmaitych funkcjonariuszy, czy to skarbowych, czy administracyjnych, oraz ich zastępców, z którymi nader rzadko można było się porozumieć w sprawach uprawnień obywatelskich, bo przeważnie tylko skazywali i konfiskowali. Rekwizycje najrozmaitszych rzeczy powtarzały się nieustannie, a przy ich egzekwowaniu dochodziło do rażących nadużyć. Ostatecznie można by to było jeszcze przeboleć, gdyby chodziło jedynie o świadczenia na potrzeby wojska. Odgrywała jednak przy tym znacz1111 rolę także nicnasycona chciwość samego Dioklecjana, który u nic w świe cie rue chcąc uszczuplać skarbu państw.1 ustawicznie zagarniał drog" nadzwyczajną, jakie tylko mógł majątki i dary, byle nie naruszyć tego, co od· łożył jako żelazny kapitał. Kiedy zaś wszystkimi tymi bezprawnymi JICIIU" nięciam.i spowodował nieopisaną drożyznę, wydal urzędową taryf' allą malną, normującą ceny poszczególnych towarów. f7:zy tej okuji apo!O tnrJ się polało i to przeważnie z powodu błahych drobiazgów. W todca ~ przestał
NA PRZELOJOE CZASOW
no ze strachu w ogóle wystawlać na rynek towary, wskutek cz.ego drożyzna jeszcze wzrosła. Ostatecznie sama konieczność zmusila władze do zarzucenia w praktyce całej tej ustawy, z powodu której zniszczono niestety tylu ludzi. Przy całym swym sknerstwie pałał Diaklecjan bezgranlewą żądzą budowania, za czym szlo równie bezgraniczne plądrowanie wszystkich prowincji w poszukiwaniu rzemieślników, artystów, wozów ciężarowych i w ogóle wszystkiego, co potrzebne do budowy. W przeciągu krótkiego czasu wyburzono wielką część miasta; Nikornedla wyglądała jak po walce z nieprzyjacielem; tłumy bezdomnych mieszkańców wędrowały z żonami i dziećmi. Tu, gdzie kiedyś stały ich domy, zbudowano hale sądowe (bazyliki), stadion, mennicę. warsztaty broni, pałac dla żony oraz pałac dla córki imperatora. Gdy .as już - kosztem zrujnowanych prowincji - stanęły budowle, mówiono: .. ~ie wypadły dobrze, trzeba je przebudować"; zaczęto je więc burzyć i zmieniać, często po to tylko, by nowo zbudowane z powrotem skazać na zagładę. Bezsens oczywisty - ale Diaklecjan uparł się, by z Nikomedii zrobić drugi Rzym. Kic wspominam o tym, jak wielu ludzi straciło życie tylko dlatego, że posiadało jakiś majątek. Zdarz:llo się to wprawdzie i przedtem, weszło nawet poniekąd w zwyczaj. Nikt jednak nie dorównał pod tym względem Dioklecjanowi. Ilekroć zauważył on jakiś lepiej zagospodarowany kawalek gruntu, lub jakiś okazalszy budynek, natychmiast wymyślał oskarżenie przeciwko ich właścicielowi, które kończyło się wyrokiem śmierci. SprawiaJ po prostu wrażenie, jak gdyby nie potrafił bez rozlewu krwi rabować cudzego dobra.
9
Galeriusz ", którego Diaklecjan wybrał na swego zięcia (i współrządcę wschodniej części cesarstwa), przewyższał jeszcze złością nie tylko tego ostatniego, lecz najgorszych nawet ludzi, jacy kiedykolwiek żyli. Barbarzyństwo i dzikość, obce krwi rzymskiej, były wrodzone temu potworowi. Nic dziwnego zresztą. bowiem jego matka pochodziła spoza Dunaju, skąd uciekła przed najazdem Karpów i przywędrowała do Dacji. Obyczajom odpowiadał jego zewn~trzny wygląd: kolos pod względem wzrostu, przypominał ogromną gór<: mięsa. rozdętą do potwornych rozmiaTów. Zarówno tym wyglądem, jak mową i sposobem bycia budził u wszystkich przerażenie i grozę. Bal się go nawet jego własny teść, Dioklecjan, a podstawa tego strachu była następu jąca. Król perski Narses, idąc za przykładem swego dziadka, Sapora, wybrał się z ogromną armią na zdobycie naszych wschodnich prowincji. Ponieważ Diaklecjana wszelkie zamieszki wojenne wprawiały w panikę, jako że drżał na wspomnienie losu Waleriana, zlecił Galeriuszowi, by przez Armenię ruszył na ?\arsesa, sam zaś zatrzymał się w jednym z miast wschodnich i czekał na rozstrzygnięcie kampanii. Persowie zwykli byli ruszać w pole całą siłą, jaką rozporządzali. Galeriusz urządził na nich zasadzkę i bez większych trudności zdołał pokonać zbitych w ciasną gromadę barbarzyńców, którym do tego jeszcze przeszkadzały tabory. Zmusiwszy Narsesa do ucieczki, po· wrócił z wielkim łupem jako zwycięzca, dumny z sukcesu, a zarazem groźny dla Dioklecjana. Zwycięstwo bowiem tak mu uderzyło do g'lowy, że odtąd tytuł .,Cezara" uważał za zbyt skromny; gdy go ktoś w ten sposób tytułowal w liście, wykrzykiwal z prożną miną przeraźliwym głosem: "Dokądże je• Fanowal w l. 211~11.
LAKTANCJUSZ: JAK UMIERALI PRZESLADOWCY
-
szcze będzie tylko Cezar?" Rozzuchwalił się też do najwyższego atopnia. Niby drugi Romulus, chciał uchodzić za syna Marsa; na~t własnej matki nie wahał się oskarżać o rzekome popełnienie niegdyś cudzołóstwa, byle tylko mógł występować jako potomek bogów. Nie chcę na razie opowiadać 0 1ego wyczynach, by nie uprzedzać wypadków. Powiem tylko, że prawdziwym okrutnikiem, nie znającym żadnych granic, okazał się w całej peloi dopiero później, gdy otrzymał tytuł .,Imperatora" (Augusta) oraz usunął od władzy swego teścia. Diokles · · tak bowiem nazywał się Diokłecjan przed wyniesieniem na tron - rujnował wprawdzie państwo swymi zarz~dzeniami i przez swych pomocników w rządach, przez co bezsprzeczni!' zasłużył na wszelkiego· rodzaju kary, memniej jednak długi czas rządził z wielkim powodzeniem, a to dopóki swych rąk nie splamił krwią sprawiedliwych. Co go zaś skłoniło do prześladowania chrześcijan, 1.araz opowiem.
li Otóż matka Galeriusza, Romula, była czcicielką bóstw górskich (Bakchusa, Kybele" i innych). Jako kobieta niezmiernie zabobonna urządzała ona prawie codziennie uczty ofiarne, na które ściągała mieszktu\ców z całej wsi. Oczywiście chrześcijanie nie chcieli w tych ucztach brać udziału, lecz w czasie gdy ludność pogańska się raczyła, pościli i odprawiali swe modły. Znienawidziwszy ich za to, Romula, jak to zwykle kobieta. poczt:ła użalać się na nich przed swym równie zabobonnym synem i podżegać go do ich wytępienia. Przez całą zimę obaj cesarze (Dloklecjan i Galeriusz) naradzali się tajemnie; powszechnie mniemano, że omawiają jakieś ważne sprawy pań stwowe. Stary cesarz długo się opierał szalonym planom Galeriusza. Uwaial, że byłoby rzeczą zbyt niebezpieczną drażnić cały świat rozlewaniem krwi takiej masy ludzi, i to ludzi idących zazwyczaj z ochot~ na śmierć; twierdził, że wystarczy trzymać z dala od naszej religii urzędników p.~lacowych i wojsko. Nie potrafił jedn-ak przekonać głupiego szaleńca. Post.anowiono więc zasięgnąć rady przyjaciół. Metodę tę stosowal Diaklecjon zawsze: jeśli zamierzał zrobić coś dobrego, nie radzi! się nikogo, by tylko sam mógł zbierać pochwały. Natomiast jeśli planowal coś złego, o czym wicdziol, że nie bę dzie mile widziane, wszystkich wypytywał o zdanie, by później na nich złożyć winę. I teraz więc zasiqgano opinii to sędziów, to wojskowych, kolejno według stopnia ich godności. Jedni, z osob:steJ nienav.-iści ku chrześci janom, uważali, że trzeba ich wygładzić jako wrogów bóstw f religii pań stwowej, inni mieli wprawdzie odmienne zdanie, ale bojąc się Ga!criuaza lub też chcąc mu się przypochlebić, przytakiwali poprzednim. I to jednak jeszcze nie przekonało imperatora; postano\\·i! poradzić się wyroczni. WysłaJ jednego z wieszczków do świątyni Apollina w Milecie, a bóg odpowiedział naturalnie, jak przystało na wroga prawdziwej religii. Nic mogąc się opiera~ zgodnemu poglądowi zarówno przyjaciół, jak cezara i Apollina, Dioklecjall ustąpił, próbował tylko zachować odpowiednią miarę: zastrzegł się, te eaJ8 akcja prześladowcza ma być prowadzona bez rozlewu krwi, wbrew qdlalu Galeriusza, by palić żywcem tych, którzy by odmawiali 1kład&llla boJOm o!i ary.
• Kybele - bogini fr,.IIJska. C2CZOII8 na tereałe caleJ ~ ka Maeterz natury. W Rz7m!e odda- jeJ ~ od JOl &.
12
Szuklj4c odpowiedniego i zarazem pomyślnego dnia na rozpoczęcie przewybrano ostatecznie święto "Terminaliów" (bog.a granic), przypadające 23 lutego, by w ten sposób niejako zaznaczyć, że nadszedł kres naszej religii. Rzeczywiścle ów dzień ,.stał się początkiem śmierci l zniszczenia'' - jak mówi poeta", ale raczej dla obu cesarzy i całej ziemi. O świcie, a było to za ósmego konsulatu Dioklecjana, siódmego zaś Galeriusza " zjawił się pod naszą świątynią u prefekt, w towarzystwie trybunów, oficerów 'i funkcjonariuszy skarbowych. Wyłamano drzwi świątyni i poczęto szukać wizerunku Boga. Potem spalono znalezione Księgi Swi<:te i rozpoczęto ogólne plądrowanie, biegając, wywracając, rabując. Obaj cesarze przypatrywali się temu wszystkiemu ze swego pałacu - kościół bowiem, wzniesiony na wzgórzu, był stamtąd widoczny - i przez długi czas spierali się, czy nie lepiej od razu podłożyć ogień pod świątynię. Przeważyło jednak zdanie Dioklecjana, który obawiał się, że powstały w ten sposób pożar mógłby zniszczyć dutą częsć miasta, gdyż wokół świątyni stało wiele okazalycb budynków. Ruszyli wu:c tylko w zwartym szyku pretorianie z toporami i innymi narzę dziami do burzenia, a uderzywszy ze wszystkich stron na świątynię, mimo jej wyniosłości zrównali ją z ziemią w przeciągu kilku godzin. śladowania,
13 Następnego dnia rozwieszono w Xikomedii edykt cesarski, pozbawiający wyznawców naszej relip.ii wszelkich zaszczytów i godności Bez względu na rangę lub stan mo:Zna ich było poddawać torturom, każde oskarżenie wniesione przeciwko nim naleU.ło przyjmować, natomiast im samym nie było wolno wnosić ~kan~ ani o skrzywdzenie, ani o cudzołóstwo, ani o rabunek - jednym ,;ło\\em odebrano im całkowicie i wolność i głos. Jakiś gorliwi~c. niczdyscyplinowany co prawda, lecz niesłychanie odważny, zerwał ogloszenie l podarł w ko.walki, wyśmiewając je przy tym jako rzekome doni<'si(•nlc o 7.\vyci(istw!e nad Gotami i Sarmatami. Oczywiście natychmiast go pochwycono i poddano okrutnym torturom, które nader mężnie znosił, w koń cu spalono go.
14
G:.icriuszn n:e <~aowolala jcdn... K treść edyktu, starał się więc w inny sposób podjudać Dioklecjana. By go skłonić do jeszcze okrutniejszych repro 1, namówił potajemnie l;tóregoś z domowników do podpalenia pałacu. Sp•. Lla si~: rzeczywiście jakaś jego czę5ć. Wino; zrzucono na chrześcijan, aby w o~niu nicnr.wiści spłonęło również i ich miano; rozpuszczono pogłoskę, że to oni w zmowie z dworzanami próbowali zgładzić obu władców, których lyl' o szczc:śliwy traf uratował przed zgorzeniem żywcem we własnym domu. D.ot:cc;:m choć ;:awsze chciał uchodzić za człowieka przebiegłego, uudt:C"O r'o " 7U) .:r.!a tym razem nie pociej:-zewa~ pods~pu. Toteż w pierw.. W<•rgiliusz: Eneida IV, 169. "W 3'3 r .
.. W Nik medil, Ftollcy wschodniej cześcl cesarstwa.
LAKTANCJUSZ: .TAK 'OKIBllALI PRUSLADOWCY
torturom całą swą alużbę 1 osonawet najniewinniejszych ludzi przyszli wszyscy sędziowie i nie sędzio\\;e, bowiem każdy z urzt:dnlków administracyjnych otrzymał specjalne pełno mocmctwa. Prześcigano się w wyMjdywaniu winnych, faktycznie jednak nic nie wykryto, jako że nie odważono się torturować nikogo spośród domowników Galeriusza. On sam zresztą czuwał nad wszystkim i ustawicznie podiegal lekkomyślnego starca (Dioklccjana), byle tylko nie ochłonął z gniewu. Próbowal nawet po piętnastu dniach jeszcze raz wzniecić pożar, ale szybko zauważono ogień i stłumiono, nie schwytawszy podpalacza. Wówczas mimo srogiej zimy postanowił wyjechać z Nikomedii i jeszcze tego samego dnia ruszył w drogę, motywując ucieczkę tym, że nie ma zamiaru
szym ataku furii
kazał
natychmiast
poddać
biście prowadził śledztwo, polecając piekać ogniem. Za jego przykładem
dać się żywcem spalić.
15
Imperator (Dioklecjan) tymczasem szalal w dalszym ciągu, zwracając się nie tylko przeciwko domownikom, ale przeciwko wszy
rzących.
20
liczył, iż Konstancjusz wkrótce się przeciuało, potrafi go bez trudu pozbawić
umrze; gdyby zaś życie jego purpury - inaczej przeciet nie oprze się naciskowi trzech współcesarzy. Mial zaś Galeriusz przyjaciela, niejakiego Licyniusza, starego towarzysza broni, całkowicie mu oddanego od pierwszych lat służby wojskowej i służącego mu zawsze radą w sprawach publicznych. Nie chciał go mianować "Cezarem", gdyż wówczas musialby go również tytułować swym synem; raczej zamierzał go wysunąć kiedyś po Kanstanejuszu jako "Augusta", bo wtedy będzie go mógł nazywać swym bratem. Sarn zajmie oczywiście naczelne stanowisko (pośród wszystkich czterech władców), a kiedy już nasroży się po całej ziemi do syta i odprawi uroczysty jubileusz dwudziestolecia swych rządów, zamianuje ,.Cezarem" swego syna Kandydjana, na razie dopiero dziewięcioletniego chłopca, i złoży władzę. Licyniusz i Scwer obejmą rządy jako "Augustowie", czyli najwyżsi rządcy państwa, natomiast Maksymin (Dajn) i Kandydjan zostaną ich współrządcami z tytułem "Cezarów''. W ten sposób otoczy się sam niby meprzebytym murem obronnym i będzie dożywal starości w niezmąconej niczym beztrosce. Takie mial plany na przyszłość; Bóg jednak, którego był wrogiem, przekreślił wszystkie te rachuby. miejscu. Galeriusz
24 Zbliżał się sąd Bozy nad rum, nadchodził czas załamywania się jego powodzenia i obracania wniwecz jego planów. Na razie zbyt zajęty sprawami, o których mówtłem powyżej, nie myślał jeszcze o obaleniu lub usunięciu Konstan• iusza (Chlorusa): wyczekiwał tylko jego śmierci. Nie spodziewal się jednak, że nastąpi ona tak szybko. l'\agle bowiem Konstancjusz ciężko o•achorowal i przysłał do niego list z prośbą o odesłanie mu syna Konstantyna, by go jeszcze raz mógł za życia zobaczyć. Nie w smak to było Galeriu.~7owi, który niejednokrolnie próbowal potajemnie pozbyć się młodzieńca . .Jawnie nie odważ~·! się go zgładzić, bojąc się rozruchów, zwłaszcza wśród wojska, ale pod pozorem ćwiczenia lub zabawy zmusza ł go nieraz do niet zpiecznej walki z dzikimi zwierzętami. Na szczęście Opatrzność Boża chroniła zawsze młodego wojownika. l teraz również wyrwal go Bóg z rąk nieprzyjaciela w chwili najgroźniej 'ego niebezpiecz• ·ństwa. Galeriusz mianowicie, nie mogąc już dłużej odmaw.ac natarczywym prośbom, zdecydował się wreszcie wieczorem dać mu pr" pustkę, z warunkiem jednak, że wyjedzie dopiero następnego dnia rano i 'o nie wcześniej, jak po otrzymaniu odpowiednich poleceń. Zamierzał nan albo go osob,;.cic zatrzymać pod jakimkolwiek pozorem, albo napisać do Sewera (swego współrządcy), by go w drodze zatrzymał. Konstantyn pr~cwidział tę możliwość. Doczekawszy więc końca wiec:.:erzy, zaraz po udaniu 'ię Galeriusza na spoczynek, wymknął siq pospiesznie i puścił w podraz co więcej, ze wszystkich stacji wzdłuż traktu, którym przejeżdżał, poUib1er· l konie. Na drugi d1icń imperator umyślnie przeciągnąwszy sen aż do polndnia, wezwał go do siebie. Powiedziano mu, że młodzieniec po wieccrzy wyjechał. Galeriusz wpadł we wściekłość i zarządził natychmiastoWI! pogoń, by Konstantyna zawrócić z drogi. Wyjaśniono mu, że wszystkie stacje przydrożne ogołocono z koni. Galeriusz omal nie płakał. Tymczasem Konstantyn, pędz11c niesłychanie szybko, przybył do umierającego już ojca. Ten poleci\ syna opiece żołnierzy l w jego ręce przekazał SWII władzę, po czym
1
LAKTANC"JUSZ! JAK
UMiltliALI
Plll!.ULADOWCY
-
spokojnie już dokonał żywota. On natomiast, skoro tylko łOital ,,AIJIUftlal", rozpoczqł swe rządy od uddełenla chrześcijanom swobody w 'ollo'ymawaniu religii, uważał to bowiem za pierwszy 1 najważniejszy obo~zek.
2S
W kilka dni poz.meJ nadesłano Galeriuszowi v.izcrunck Konstantyna, o7.dobiony wieńcem laurowym. Imperator długo się zastanawiał, czy go przyjqć. Mało brakowało, a byłby go kazał spalić razem z dor~;Czyclelcm, dopiero przyjaciele wyperswadowali mu ten szalony pomylił, wskazując na nlebezpiec7Ciistwo podobnego kroku. Doprowadziłoby to - Ich zdaniem - do zbrojnej rozprawy, a wówczas c11łe wojsko, któremu narzucono jako "Cezarów" zupdnie nie znanych ludzi, stan~oby nicwątpliwie po stronie Konstantyna, jake swego ulubieńca . Ostatecznie wic:c Galeriusz przyjął, choć nicchętnie, wizerunek i posłał Kon~tantynowi purpurę, udajqc, jakoby aam dobrowolnie powoływał go do Whpółrzqdów. Z tą chwilą jcdnnk run~ły wszystkie dotychczasowe jego plany, bowiem ponad ustnioną lic1.b~ nie mógł już mianować nikogo więcej spośród tych, których zamicr1.nł. 'l'yle więc tylko uczynił, że do godnosci "Augusta'' podniósł Sewera jako starszego współ rządcę, natomiast Konstantynowi przyznał jedynie godność ,.Cezara", obok Maksymina (Daji), a nic stanO\\isko imperatora, na jakie go faktycznie obrano. Z drugiego miejsca przesunął go na czwarte
33
Rzqd7.il już Galeriusz osiemnaście lat, gdy nagłe Bóg dotknął go n!culecznlnq chorobą. Zrobił mu się nn genitaliach złośliwy wrzócl, który wzbierał coraz bardziej. Lekarze próbują go wycinać, le~zyć - wszystko nadaremnic Gdy tylko cięcie poczyna się zabliźniać, zaraz rana otwll'ra się na nowo, a z żyły leje się krew, grożąc niebezpieczenstwem zyciu. Z trudem tamuj11 krwotok i ponownie rozpoczynają leczenie. Znów znbl!tnia się rana. lecz tylko powierzchownie; wystarcza lekkle poruszenie, by się otworzy_!_a, powodUJliC JeSZcze większy niż poprzednio upływ krwi. Chory blednie, sła bnie z wycieńczenia, chudnie, wreszcie po długich wyallkach lekarzy krwotok ustaje. Cóż, kiedy lekarstwa powoli przestają działać. Gangrena obejmuje cor-az to dalsze partie ciała; !m dalej tną, tym więcej się rozszerza, lm staranniej leczą, tym inten~ywnicj wzrasta (...). Zjeżdżają się 1ławy lekarskie sprowadzone ze wszystkich stron, lecz wszelkie wysiłki ludzkie okazu~ ał41 daremne. Powstaje tylko ucieczka do bogów. Wzywa się wh;c pomocy ApolUna i Eskulapa, błagając usilnie o wskazanie odpowiedniego lekantwa. Apollo podaje sposób leczenia, ubiegi jednak nie odnosq akutku; 1ta11 cboreiO pogarsza się nawet znacmlc. Coraz wyratolej wicia~. łe l1adcbochl lrolllla. Zgnilizna przerzuca się z zewnątrz do wnętrza, obejmuje tnew1a, ,.q , . śladek wprost się rozpada. Mimo ugo nieszczęjlli Jakarze IIJe . . _ w .".. allkach. Choć właściwie stracili jui wazelq udziejł, ~ . . . . _ , . lipolObów leczenia. Nieltety, choroba Wilb&)IWIIa W ~ ........ , . . . . rzuca alę w inne, drążąc coraz aicblej. W deJe cboreao ......,.... lit a_... robak!, a wstrętny odór rozebodzJ alę Ju* llie łflko po ....... lala .111111 mJełcle, bo kał i mocz młeuaJII lit razem. RobMłwo łalą -
NA PRZELOMIE CZABOW
DieszoęśDika,
:ramlenWIJ4c jego ciało, wśród straszliwych bołe6ci, w kupę .JWDilimy (...). Do cie~cego pośladka przykładaj11 gotowane, gorące jeszcze mi~ zwie~. by ciepłem wywabić robaki. Chory przestaje być podobny do człowieka: górna część jego ciała aż po ranę skurczyła się i wychudła tak, że poźólkła skóra pozapadała się głęboko między kości, natomiast część dolna stracHa już całkiem kształt nóg, które rozeszły się na boki, roz:ciA:te spuchlizną niby konwie. Taki stan rzeczy trwał cały rok. Wreszcie złamany cierpieniami imperator, nie widząc innego wyjścia, zwrócił się do prawdziwego Boga. Coraz częściej, między jednym a drugim atakiem bólu wykrzykiwal głośno, że odbuduje zburzoną Swiątynię Bożą i uczyni zadość za swe zbrodnie. Gdy zaś już zbliżał się nieuchronnie ;ego koniec, wydal następujący edykt:
34 "Za rządzenia nasze, jakie dla dobra powszechnego kiedykolwiek dotychczas wydaliśmy , miały na względzie nie co innego, jak uporządkowanie wszystkiego zgodnie ze starymi prawami i ustrojem państwowym Rzymian, a wraz z tym również usilowanie przyprowadzenia z powrotem do rozumu chrzdci jan, którzy porzucili religię swych praojców. Z jakiegoś bowiem powodu wymienieni chrześcijanie doszli do takiej samowoli i głupoty, że przestali się trzymać starych zwyczajów wprowadzonych być może nawet przez ich własnych przodków, a w to miejsce ustanowili sobie według własnego wid: :imisię i upodobania jakieś własne prawa oraz zorganizowali własną społeczność. do której wciągali ludzi ze wszystkich okolic. Kiedy nakazalism,· im powrócić do dawnych obyczajów, wielu z nich uwikłało się w rozmaite przestępstwa narażając swe życie, wielu również porzuciło w popło chu swe domy i ogniska rodzinne. Ponieważ jednak przeważna ich część trwała mimo tego uparcie w swym postanowieniu, dlatego widząc, że ani naszym bogom nie oddają oni czci należnej, ani nie czczą własnego chrześci jańskiego Boga, postanowiliśmy, zgodnie z naszą największą wyrozumiałością, jak również naszym stałym zwyczajem przebaczania wszystkim ludziQm, rozciągnąć gotowość pobłażania także na owych chrześcijan i pozwolić im odtąd na wyznawanie ich religii oraz odbudowanie z powrotem miejsc ich zebrań, pod warunkiem, że nie będą podejmowali nic-zego, co by naruszało porządek publiczny. W osobnym piśmie przekażemy funkcjonariuszom sądo wym instrukcje, określające dokładniej, jak mają postępować. Spodziewamy się, i:e chrześcijanie odpowiednio ocenią tę naszą pobłażliwość i będą modlić sic: do swego Boga o powodzenie dla nas, dla państwa i dla siebie samych, aby społeczeństwo pod żadnym względem nie poniosło szkody, zaś każdy człowiek mógł wieść spokojny żywot w miejscu swego zamieszkania".
35
Edykt ten wywieszono w Nikomedii 30 kwietnia, za ósmego konsulatu Galeriusza, a drugiego Maksymina (Daji) ••. Zaraz też otworzyły się więzie nia, wyszli na wolność wyznawcy, wśród nich równici ty, Donacie, po szeł-
• w au roku.
l
LAKTANCJUSZ: JAK UMIERALI PRZt:SI.ADOWCY
cialetniej rozłące .z ~omem .. Samemu jednak Galeriuszowi Bóg nic przeba~zyl. Zmarł. po mew1clu dmach, powierzywszy opiece Licyniusza swą ż.onę 1 syna; zgmhzna tak. JUz przeżarła wszystkie jego członki, że doprowadziła Je .do .całkowitego mem~l rozpadu. W Nikomcdii dowiedziano sl~; o jego śnuerc1 około polowy maJa, Dwudziestolecia rządów, przypadającego 1 marca następnego roku, nie doczekał.
4S
Tymczasem Konstantyn, zaprowadziwszy porz11dek w Rzymie (po zwvcię stwie nad .,uzurpatorem" Maksencjuszem), udał si~; z nastaniem zim~ do Mediolanu, dokąd przybył równicz Licyniusz, by pojąć zn zonę przyrodnią siostrę Konstantyna. Maksymin {Daja) dowi· dziaw,zy si<;, że obaj władcy zajęci są uroczystościami weselnymi, mimo najgorszej pory zimowej ruszył z wojskiem z Syrii i zdwojonym marszem przybył do Bitynil, nic zwracając zupełnie uwagi na doszczętne wyczerpanie swych żołnierzy. Bez zatrzymywania się w granicach swych terytoriów dotarł następnic do ci<'~niny, przeprawił się przez nią i stanął z wojskiem u bram Bizancjum. Znłog.; pozostnwioną tam na ws-zelki wypadek przez Licyniusza, starał sit; najpierw przl'kupić, potem zastraszyć, ale bezskutecznie. Opierała się przez jedenaście dni, które wystarczyły jej na przesłanie odpowiedniego pisma Licyniuszowi, wreszcie poddala się sama, nie z braku wierności, lecz z powodu zbyt szczuplej liczby. Pociągnąl więc Maksymin dalej, ale znów musiał się kilka dni zatrzymać pod Herakleą. Posunąl się jeszcze 18 mH" i na tym z.akończył pochód, bowiem w odległości następnych 18 mil stał jui. Licyniusz, który z niewielkimi sila mi szybko maszerując dotarł do Adrianopola, a ściągnąwszy z okolicy ile sit: dało posiłków, ruszył przeciwko niemu, nie tyle w zamiarze stoczenia walnej bitwy, ile raczej by go powstrzymać. Armia Licyniusz.:1 nie przekraczała 30 tysięcy ludzi (reszta bowiem jego wojska była szeroko rozrzucona po kraju, czas 1.aś na jej ściągnięcie zbyt krótki), gdy tymczasem armia Maksymina liczyła az 70 tysięcy. 46
Oba wojska zbliżały się ku sobie. W przededniu starcia Maksymin ślubowal Jowiszowi, że w raz•e zwycięstwa zniszczy chrześcijan l wymaże ich !mi«: z powierzchni ziemi. Licyniusz natomiast ujrzał następnej nocy we śnie Aniola Bożego, wzywającego go, by zaraz wstał l z całym wojskiem modlił się do najwyższego Boga, a zwycięży. Nauczył go nawet ów Anioł słów modlitwy, którą on też od razu po przebudzeniu się podyktował swemu pisarzowi. Oto jej treść: ,.Prosimy Cię Boże najwyższy, Boże święty, i w naJsprawiedliwsze ręce Twoje powierzamy zarówno nasze powodzenie, jat clle państwo. Tobie zawdzięczamy życie, niechże więc przez Ciebie takie zwyciężymy szczęśliwie. Wysłuchaj prośby naszej święty, najwyższy Bote, do Ciebie wyciągamy ręce nasze, wysłuchaj nas". Słowa te kazał pruplub ł porozdawać wszystkim oficerom oraz doręczyć trybunom, aby kałd1 uuoąl ich swych żołnierzy. Podnioslo to od razu nlezmiemie odwlłf• wojlta, ponieważ od tej chwili poczęło ono ulać, że samo niebo zapowledllalo mu ..",.. cięsiwo (... ) . .. To jest
około
27 km.
-
NA PRZJ:ŁOMJI: CZASOW
47
Armie stanęły naprzeciw siebie; zabrzmiały tr11by, wysun~ się naprzód sztandary. Licynluaz rozpo<:ZIIl atak i z taką siłll uderzył na wrogów, :te ci od razu stracili głowę, niezdolni ani chwytać za mlecze, ani rzuoeć włócz niami. Maksymin próbował obietnicami podarków przecillgnąć iołnłerzy Licyniusza na swą stronę. Nikt go jednak nie słuchał; przeciwnie, jeszcze silniej natarto na niego, zmuszając do ucieczki. Tymczasem jego wojsko zostało rozgromione niemal bez walki. Niewielka drużyna zniszczyła całą jego silę zbrojną, złożoną z tylu legionów, z takiej masy żołnierzy. Nikt nie pomniał na ich imiona, ani męstwo, ani dawne odznaczenia. Jak gdyby po to tylko tu przybyli, by złożyć siebie bogom na krwawą ofiarę. Tak wydał ich Bóg najwyższy pod miecz wrogów. Maksymin nie czekał nawet końca walki Gdy tylko ujrzał dokonującą się masakrę, zrozumiał, że sprawy inny wzięły obrót, niż przypuszczał. Zrzucił więc purpurowe odzienie, przebrał się za niewolnika i uszedł w stronę morza. Z jego wojska połowa poddała się lub rzuciła do ucieczki, czego się nikt nie wstydził, skoro uciekł sam wódz naczelny. On zaś pędząc bez przerwy przez całą noc i cały dzień, dotarł l maja do cieśniny, stąd zaś przez następną noc do Nikomcdii, mimo, iż pole walki oddalone było od miasta o 160 mil 35 • Stąd porwał tylko dzieci i żonę oraz kilkoro służby pałacowej i pospieszył dalej ku wschodowi. Zatrzymał się dopiero w Kappadocji, gdzie zabrawszy częśe uciekinierów i trochę wojska przybyłego ze wschodu, z powrotem przywdział purpurę.
48
Licyniusz tymczasem wcielił tę część jego żołnierzy, która mu się poddału, w swoją armię, a następnie ruszył przez Bitynię do Nikomedii. Wkroczywszy do stolicy, złoży ł należną podziękę Bogu, za którego przyczyną zwyciężył , później zaś, 13 czerwca (313 roku), za trzeciego konsulatu zarówno własnego jak Konstantyna kazał porozwieszać ku wiadomości publicznej następujący edykt do namiestników o restytucji Kościoła: "Gdysmy się szczęśliwie spotkali w Mediolanie ja cesarz Konstantyn oraz ja eesarz Licyniusz i omawialiśmy wszystko, co dotyczy dobra i bezpieczeń stwa publicznego, doszliśmy do przekonania, że wśród różnych spraw poży tecznych cła ogółu ludności musimy w pierwszym rzędzie załatwić sprawę czci Bożej, przyznając zarówno chrześcijanom, jak wszystkim innym całko witą swobodę wyznawania dowolnie wybranej religii, by zapewnić sobie oraz naszym poddanym względy i laskę wszelkiego Bóstwa królującego w niebiańskiej siedzibie. Kierując się tedy prostym zdrowym rozsądkiem, postanowiliśmy nie wchodzić zupełnie w to, czy ktoś oświadcza się za wyznaniem chrześcijań skim, czy za jakąś inną religią, którą uważa za odpowiednią dla siebie, bowiem ufamy, że Najwyższe Bóstwo czczone z dobrej i nieprzymuszonej woli będzie nam nadal, jak dotychczas okazywać we wszystkim swą przychylność i życzliwość. Niechże więc Twa Dostojność przyjmie do wiadomości, że znosimy niniejszym wszelkie nie licujące z naszą wyrozumiałością zastrzeżenia, jakie kiedykolwiek przedtem czyniono na szkodę chrześcijan w pilmach •
Około
240 lan.
LAKTANCJUIIZ: JAK UMIERALI PRZULADOWCY
skierowywanych do Twego Urzędu i zezwalamy, by od~d każdy, kto tylko pragnie wyznawać religię chrześcijańską, m6gl ją praktykować otwarcie, Die natrafiając na żadne przcnkody lub trudności. Uważamy zaś z.a konieczne polecić tę naszą decyzję jak najdobitniej Twej trosce, byś nie mial tadnych wątpliwości, że wymienionym chrześcijanom udzieliliśmy pełnej 1 bezwzglc:dnej swobody wyznawania własnej religii, Oczywiścle rozumie chyba Dostojność Twoja, te skoro im jej udzieliliśmy, \o takie wszystkim innym przyznajemy nicograniczoną i pełną wolność wyboru religii lub wyznania, aby całkowilli swoboda w oddawaniu czci Bóstwu dowolnie przez każdego wybranemu przyczyniła się do osiągnięcia pokoju, tak koniecznego w naszych czasach. Powtarzamy raz Je~zczc: żadnemu kultowi ani żadnej religii nie chcemy czynić jakiejkolwiek ujmy. Co do samych chrześcijan uznaliśmy za stosowne wydać ponadto następu jące 1.arządzenie: ktokolwiek kupił, czy to od Skarbu Państwa, czy od kogoś innego teren, na którym wspomniani chrześcijanie zt1.-yk1i byli się gromadzić (,_) ma niezwłocznie i bez wahania oddać go tymże chrześcijanom, nie illdając zwrotu ceny kupna ani :iadnych odszkodowań, tak samo, jcłll kto§ podobny teren w darze otrzymał. Zarówno jednak ci, co ów teren ukupili, Jak ci, co go w darowiżnie otrzymali, mogą, o ile zechcą, skorzystać z nasz~j łaskawości, odnieść się do naszego zarządcy diecezji (państwowej), n my im już w dobroci swojej stratę wyrównamy. Wymienione teren)' winny zostać jak najpn;dzej przekazane za Twoim pośrednictwem korporacji chrześcijan. Wiadomo wszakże, że chrześcijanie posiadali nie tylko miejsca zebrań (kultycznych), lecz i inne jeszcze nicruchomości należące do całej ich korporacj!., to jest Kościołów, a nie do poszczególnych jednostek. Obejmujemy je także naszym rozporządzeniem; dlatego nakaz, by je bez wszelkich wahafl czy zastrzezeń :twrócono wymienionym chrz.ckijanom, to jest Ich korporacji i zrzeszeniom - naturalnie z utrzymaniem w mocy zapewnienia, że ci, co je zwrócą bezplalnie, mogą się spodziewać od naszej dobroci odpowiedniego odszkodowania. W całej powyższej akcji restytucyjnej winieneś sam udzielać wspomnianej korporacji chrześcijan jak najskuteczniejszej pomocy, gdyż im szybciej zarządzenie nasze zostanie wykonane, w tym większym stopniu laskawość nasza przyczyni się do osiągnięcia spokoju publicznego. Boska z.::ś apteka, której w tylu wielkich sprawach na sobie doświadczyliśmy, będzie niewątpliwie 1 nadal czuwać po wszystkie czasy nad pomyślnością naszych przedsięwzięć, ku powszechnemu szczęściu. Celem umożliwienia wszystkim poznania treści niniejszego loskawego rozporządzenia naszego, każesz kopię tego oto pisma wszc:dzie porozwieszać oraz podać do publicznej wiadomości, iżby akt naszej laski niczyjej nic uszedł uwagi". Po opublikowaniu przytoczonego dokumentu, wydal Licyniusz jeszcze ustne Instrukcje, w których polecał, by miejsca zebrań kultycznych zwrócono chr1eścijanom w pierwotnym, nie:taruszonym stanie. Tak więc od zrujnowania Kościoła do jego ponownego odbudowania upłynęło dziesięć lat t około czterech miesięcy. 11 .. Od 1 marca 303 do 13 czerwca 313 r.