- THE TORNADO -
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest t...
5 downloads
14 Views
3MB Size
- THE TORNADO -
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym,łamie prawo.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Dedykacja
Moim czytelnikom… mam nadzieję, że Tornado powali Was na kolana.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Prolog Robię wdech i wydech, próbując powstrzymać się od walnięcia w ścianę za jej głową. Nie wiem co do cholery zrobiłem, że zasłużyłem na to, żeby ta kobieta rozrywała mój świat na kawałki. Zaryzykowałem wszystko, wszystko! Cały trening, cała krew, pot i łzy ostatecznie się nie liczą. Właśnie zrezygnowałem z dwóch milionów nagrody, na miłość boską. Dla mojego małego Dziadka do Orzechów. Nie żałowałem ani jednej sekundy. Żałowałem tylko, że jej nie uratowałem. Wpatruję się w nią, kiedy opierała się o ścianę z dłonią na biodrze, jej ciemne oczy jakoś utrzymały blask pasji, kiedy ich kolor dawał mylne wyobrażenie jakiejkolwiek życzliwości. Jej policzki były zarumienione, a usta zaciśnięte w wąską, surową linię. Miała około 170 cm wzrostu, ale w tym momencie wyglądała na o wiele wyższą, a jej złość i pasja nadawały wysokości jej małej posturze. Kiedy spojrzałem na jej usta, opuściła oczy, żebym nie mógł odczytać wyrazu jej twarzy i delikatnie przesunęła językiem po dolnej wardze, a potem ją przygryzła. Przeniosła oczy ponownie na mnie, cały ten żar natychmiast zniknął i został zastąpiony przez coś innego. Mógłbym przysiąc, że kiedy jej usta delikatnie się rozchyliły, słyszałem jak uciekło z nich zasapane westchnięcie. Kiedy moje ciało na nią odpowiedziało, zacisnąłem dłonie w pięści. Mój oddech przyspieszył i wiedziałem co to oznacza. Nie byłem silny jeśli chodziło o pożądanie. Wiele razy to z nią czułem. Jedyną obcą w tym wszystkim rzeczą było to, że w ogóle nie czułem się, jakbym miał kontrolę. W przeciwieństwie do nocy, które z nią spędziłem, tym razem, nie będę w stanie powstrzymać się od wzięcia jej. Czułem się jak wąż, który ma zamiar się rozwinąć. Mogłem poczuć, jak wije się na dnie mojego żołądka. Moja dłoń poruszyła się do góry z własnej woli, jakby nie była częścią mojego ciała, żeby odgarnąć jej z szyi włosy. Opuściłem głowę, pozwalając moim oczom zamknąć się i wiedząc, że kiedy nasze usta się spotkają, zapłonę w środku i na zewnątrz i na miejscu obrócę się w popiół. Wyobrażałem sobie, że smakowanie jej będzie jak ciepły cukier i wanilia, całkowicie słodkie i aksamitnie miękkie. Wyobrażałem sobie, że bycie z nią w jakikolwiek sposób będzie Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO jak zaszycie się w kokonie. Bezpieczne i duszące, wszystko w tym samym, cholernym czasie. Wiedziałem o tym, ponieważ właśnie wtedy zaczynało się robić ciężej i ciężej. A wszystko zaczęło się, kiedy była tylko chłopcem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 1 ON Trzy miesiące wcześniej…
Obserwuję, jak Loner pośpiesznie wszedł do mojej siłowni, poszedł prosto do worka treningowego i zaczął ćwiczyć. Tak, jak robi to zawsze. Przychodził tu od trzech miesięcy. Każdej nocy. Ani razu nie zawiódł. Zdecydowanie był nieśmiały. Nigdy z nikim nie rozmawiał. Zawsze trzymał opuszczoną głowę, skupiając się tylko na zadaniu i swoich dłoniach. Kiedy kończył, wycierał worek na mokro, ściągał owijki i wychodził tak szybko jak wszedł. Biedny dzieciak. Prawdopodobnie czepiają się go w szkole. Loner nigdy ze mną nie rozmawiał. W zasadzie, wygląda na to, że wychodzi z siebie, żeby nie patrzeć w moją stronę. Nikt tak naprawdę nie wie, jak brzmi prawdziwe imię tego dzieciaka. Po prostu zwracamy się do niego Loner 1. Nie przyglądałem się mocno naszym klientom. Nawet przy super dużym napływie nowych chętnych – dzięki nagłemu i niechętnemu wzrostowi mojej sławy – wszyscy faceci znali się, na takim czy innym poziomie. Zaczynało mi być teraz trochę dziwnie, a niektórym facetom nie podobał się fakt, że ten dzieciak myślał, że był zbyt dobry, żeby z nimi gadać. Coś trzeba było zrobić. To czas przełamać lody. Podszedłem do niego. - Cześć dzieciaku. Chcesz się z kimś poboksować? – zapytałem. – To mogłoby pomóc z… Loner opuścił głowę, odwrócił się do mnie plecami i zaczął się szybko oddalać, zanim w ogóle mogłem skończyć moje cholerne zdanie. Chrząkam. Pomyśleć, że to pierwszy raz kiedy ktoś mnie zlekceważył. Zrozumiałem, że to tak naprawdę nie ma znaczenia, czy dzieciak chciał rozmawiać, czy nie, czy chciał sparingu czy nie. Płacił swoje trzydzieści pięć dolarów miesięcznie, bez 1
Loner to po angielsku samotnik.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO żadnych problemów. Ale moja ciekawość zawsze zwyciężała. Skierowałem się do mojego biura i przeglądnąłem wszystkie zgłoszenia. Wykombinowałem, że tym dzieciakiem musi być Jules Mucciarone. To było jedyne imię, którego nie rozpoznałem i jedyne, do którego nie potrafiłem natychmiast dopasować twarzy. Nie to, że byłbym zdolny to zrobić – zobaczyć twarz tego dzieciaka. Dzieciak, Jules, zawsze przychodzi ubrany w workowatą bluzę z obciętymi ramionami, zarzuconą na za dużą koszulkę z rękawami, które opadają do jego chudych łokci i workowate spodnie dresowe. Duży kaptur bluzy zawsze jest naciągnięty na jego głowę i zawsze wystaje spod niego brzeg czapki z daszkiem, która jest naciągnięta nisko na jego twarz. Tak nisko, że nie rozumiałem jak był w stanie ćwiczyć z workiem. Jak to możliwe, że dzieciak był w stanie ćwiczyć z tak dużą, ciężką warstwą ubrań? Piętnaście minut mojej rozgrzewki i zostaję w niczym poza spodenkami. Poza antyspołecznym zachowaniem tego dzieciaka, był trochę bestyjką przy tym worku. Poruszał się z precyzją, dokładnością i z szybkością błyskawicy. Nie musiałem być stroną przyjmującą ciosy, żeby wiedzieć, że były brutalne. Zauważyłem także, że w swoich ruchach ma pewną rzadką grację. Jak na taką wychudzoną gałązkę, Loner wydaje się mieć jakąś zwierzęcą siłę i umiejętności. Zastanawiałem się, czy w jakiś sposób byłby opłacalny. Planowałem później zapytać go, czy w ogóle rozważał prawdziwy trening i prawdziwe konkurowanie za prawdziwą kasę. Wchodząc do biura, siadam i podnoszę z biurka pocztę. W większości są to rachunki, ale duża, błyszcząca koperta przykuwa moje oko i pomijając fakt, że była adresowana do Blaise’a Coltona, otworzyłem ją i wyciągnąłem ze środka cienki kawałek błyszczącego kartoniku. Bradley Wilcox, twórca Sparty2 będzie gospodarzem kolejnego turnieju. To było zaproszenie na turniej, wagi średniej MMA w Itace3. Moje oczy opadły trochę niżej, przyswajając szczegóły tego turnieju. Odbędzie się w Nowym Jorku za trzy miesiące. Scenariusz tej imprezy będzie polegał na zasadzie „zwycięzca bierze wszystko” – jeśli czujesz, że masz to coś, ducha walki to może to być coś dla ciebie. Zatrzymuję się na końcu ulotki i moje oczy osiadają na najważniejszym szczególe tego całego wydarzenia. „Nagroda, dwa miliony dolarów.” - Pierdolcie mnie – wyszeptałem, a moje oczy się rozszerzyły. Przyglądałem się temu ciągle na nowo, zaciskając usta i marszcząc brwi. Od mojej pierwszej walki pozostałem niepokonany i zarobiłem dobrą kasę. Z każdej strony rzucano we mnie aprobującymi umowami, ale zawsze je odrzucałem. Chłopaki nazywali mnie przez to kurewsko stukniętym. Ale nie interesowało mnie to całe gówno. Nie chciałem sławy. Nie chciałem chwały. Nie zasługiwałem, kurwa, na chwałę.
2 3
Sparta – liga MMA. Itaka – miasto w NY.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO I każdego tygodnia dzwoni do mnie jakiś dziennikarz, żeby przeprowadzić wywiad. Nie wiem nawet skąd połowa tych dupków wzięła mój numer, ale zrobiło się wystarczająco źle, że dwa razy musiałem go zmieniać. Wywiady były po prostu wykluczone. A jeśli Marty White spróbuje zadzwonić do mnie jeszcze raz, wytropię go i odetnę jego cholerne dłonie, żeby nie mógł już tego robić. To był jedyny dziennikarz którego z cholerną wdzięcznością widziałbym dwa metry pod ziemią. Moje oczy ponownie przeskakują do nagrody. Jeśli bym to wygrał, a byłem pewny, że wygrałbym, mógłbym wystarczająco dużo wysłać Bethany, żeby na dobre ustawić ją i dzieciaki. W końcu poczułbym, że dobrze wywiązałem się z obietnicy złożonej Gableowi – niech spoczywa w pokoju. Przysiągłem, że zawsze będę dotrzymywał złożonych mu obietnic. Westchnąłem, oparłem się na krześle, żeby przypiąć zaproszenie do tablicy korkowej na ścianie za mną. Zawsze. Odepchnąłem się od biurka i pokręciłem szyją. Tego dnia wystarczająco długo zajmowałem się sprawami menadżerskimi. Teraz ponownie wpadam w tryb wojownika. Szybko owinąłem dłonie i wyszedłem z biura, wyłączając światło i zamykając za sobą drzwi. Pomachałem na pożegnanie mojemu sparingowemu partnerowi i skierowałem się do worków w rogu, wybieram mój ulubiony i zaczynam działać. Po około piętnastu minutach, kątem oka zauważyłem ruch i zobaczyłem, że szczupła postać wślizgnęła się w obszar z workami. Loner. Prawdopodobnie ma jaja, że przyszedł trenować obok mnie. Zgaduję, że zdecydował, że to nie było warte rezygnowania z ćwiczeń. Dzieciak zdobył jeszcze więcej mojego szacunku. Jeśli chciałem, potrafiłem być przerażającym draniem. Kontynuuję trening i słyszę ostre wydechy przy każdym uderzeniu, kiedy dzieciak zaczyna okładać pięściami worek. Obserwuję go przez chwilę, a potem wracam do swojego treningu. Pomyślałem, że muszę pamiętać, żeby pogadać dzisiaj z tym dzieciakiem o braniu udziału w zawodach, a potem ponownie zacząłem lać mój worek. Kiedy nadszedł czas zamknięcia, stałem przy drzwiach opierając się o framugę z dłońmi w kieszeniach, czekając aż Loner skończy. Dzieciak minął mnie pewnym krokiem z dużymi, białymi słuchawkami nałożonymi na kaptur bluzy. - Hej dzieciaku – zawołałem. – Macaroni! – Źle powiedziałem jego nazwisko, ale nie miałem pojęcia jak się je wymawia. Pomimo tego, wiedział, że go wołam. Ale po prostu poszedł dalej, kierując się mniej więcej w kierunku stacji kolejowej. Pokręciłem głową. To było, kurwa, niegrzeczne.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 2 ONA - JEWEL! Głos Ruby roznosi się z kuchni przesuwając się na tył naszej rodzinnej, włoskiej kawiarni. - Co tam laska? – krzyknęłam przez ramię, podciągając rękawy mojej bluzy z kapturem, a potem spojrzałam na zegarek. – Jest dziesięć minut przed zamknięciem, już nikt więcej dzisiaj nie przyjdzie. - Spieszysz się? – pyta Ruby z lekkim sarkazmem. – Na siłownię, żeby zobaczyć swojego seksownego, sławnego chłopaka – wojownika? Och chwila. Mój błąd, zapomniałam. On nie ma pojęcia, że istniejesz, ponieważ zdecydowałaś się zostać transwestytą. Ruby niestety była moją najlepszą przyjaciółką. Cztery miesiące temu została naszym piekarzem, tylko sześć miesięcy po tym jak ja i moja rodzina przenieśliśmy się z Nowego Jorku do Pittsburgha. Ruby była dziwna i zabawna, miała długie, naturalne blond włosy i jasnoniebieskie oczy. Była zabójczo wspaniała i zawsze miała uśmiech na twarzy. - Hej – ostrzegam, wskazując na nią palcem i odsuwam się. – Pilnuj własnych spraw. - Mam nadzieję, że wkrótce skończysz to konspiracyjne gówno – zawołała za mną Ruby. – To, że nie jesteś w stanie pomalować paznokci jest naprawdę obrzydliwe. - Bardzo prawdopodobne, że ktoś tam mógłby mieć problem z facetem, który ma pomalowane paznokcie – krzyknęłam. – Tak czy siak, muszę szybko wyjść ponieważ muszę poćwiczyć na siłowni przed moją dzisiejszą zmianą w Trinity, a potem muszę wcześnie wstać, żeby poprowadzić moją lekcję baletu w YMCA4 - westchnęłam. Balansowanie trzema pracami było ciężkie. Ale nigdy nie narzekałam. Ostatecznie to będzie tego warte. Każda przepracowana zmiana przybliżała mnie do mojego marzenia o otworzeniu własnej szkoły tańca. Prześladowana przez traumę z przeszłości, nigdy nie zapomniałam jak w zeszłym roku byłam blisko utraty marzeń i wszystkiego innego. Okropne przeżycie którego 4
YMCA – (Young Men's Christian Association – Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej) – międzynarodowa ekumeniczna organizacja propagująca program oparty na wartościach chrześcijańskich. Głównym celem organizacji jest służenie harmonijnemu rozwojowi fizycznemu, umysłowemu i duchowemu. Obecnie YMCA funkcjonuje w 130 krajach i zrzesza prawie 30 milionów członków.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO doświadczyłam, kosztowało mnie każdego rodzaju karierę taneczną, ale nie potrafiłam całkowicie ustąpić pasji, którą miałam do tańca, nie zupełnie, nie kiedykolwiek. - Powinnaś zobaczyć to miejsce Ruby. Nic tylko czysty testosteron. - Och, dużo fantazjowałam – odpowiada, mrugając do mnie. – Nie odmówiłabym kilku rundek z Asherem „Ciasteczkiem” Princem. Cholera facet ma to coś. Założę się, że zna jakieś gładkie ruchy, jeśli wiesz o co mi chodzi. – Ponownie do mnie mruga. - Ruby! – upomniałam ją, czując, że moje policzki się zarumieniły. – Czy z twoim okiem jest coś nie tak? Ciągle drga. – Ruby zmrużyła tylko na mnie oczy, a ja pokręciłam lekko głową. – Tak czy siak, on jest osobiście naprawdę przerażający. Zawsze wydaje się warczeć, czy burczeć na wszystkich. Zawsze wydaje się być naprawdę wkurzony. - Co tylko wzmaga moją ogólną ciekawość co do tego, dlaczego w ogóle chciałaś tam chodzić? Wiem, że nie rozmawiamy o przeszłości, ale do teraz wiem wystarczająco, żeby zauważyć, że w to przez co przeszłaś zamieszany jest mężczyzna. Dlaczego postawiłaś się w takiej sytuacji? Natychmiast zalały mnie wspomnienia. Wspomnienia o przerażeniu i ciemności, strachu i pocie, o dłoniach na mojej skórze, bólu promieniującym z mojego ciała. Miotła którą trzymałam upadła z brzdękiem na podłogę, kiedy lęk zagroził owładnięciem mnie. Ruby pospieszyła w moją stronę, jej twarz natychmiast zaczęła wyrażać przeprosiny. - Usiądź – wyszeptała, prowadząc mnie do krzesła. – Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. – Obserwowała jak mocno zacisnęłam oczy, robiąc głębokie oddechy przez nos, kiedy całe moje ciało napięło się. – Masz swoje lekarstwa? Potaknęłam zdawkowo, owijając wokół siebie ręce. - W mojej torbie. Ruby natychmiast podeszła do mojej wiszącej na wieszaku na płaszcze torby i przetrząsnęła ją, wracając do mnie z buteleczką lekarstw i otwierając wieczko. Robiła to wystarczająco dużo razy, żeby dokładnie wiedzieć gdzie w torbie trzymam leki, ile dokładnie mi ich dać i ile wody potrzebuję, żeby je popić. Teraz było to już automatyczne. Chwyciła dla mnie kubek wody i mi go przyniosła, opuszczając dwie tabletki przeciwlękowe na otwartą dłoń. Szybko popiłam je wodą. - Odpowiadając na twoje pytanie – zaczęłam po długiej przerwie, mój głos był równy, ale cichy. – Zgaduję, że to moja osobista forma terapii. Tak długo jak nikt nie poświęca mi żadnej uwagi, mogę być wokół nich i ciągle robić to co muszę. To pomaga mi się skupić pod presją. – Robię kolejny łyk wody. – Poza tym ten facet, który jest współwłaścicielem i menadżerem siłowni, jest gwiazdą MMA. Nawet jeśli nie miałam z nim sparingu, ani nawet z nim nie rozmawiałam, wciąż mogę go obserwować i uczuć się jego ruchów. Więc zasadniczo wciąż uczę się od najlepszego.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - I jestem pewna, że nie boli również to, że ma idealną, wspaniałą twarz i namiętnie gorące „chodź-i–zjedz–mnie” ciało – dodała sucho Ruby. Nawet jeśli ktoś nie był fanem MMA, Asher „Tornado” Prince z pewnością był miejscową sławą. Każdy wiedział jak wygląda i jaką cieszy się złą sławą. Uhonorowany, były żołnierz marynarki wojennej, który pojawił się niewiadomo skąd, jak tornado i rozrywał na kawałki każdego przeciwnika, który ośmielił się stanąć przed nim na ringu. Każdego faceta na swojej drodze obracał w pył. I był jeszcze cały ten dramat w mediach. Rzekomo miał romans z żoną poległego kolegi. Żołnierza, który najwyraźniej zginął w walce, ratując życie Ashera Princa. Ale nie lubiłam słuchać plotek. A Ruby miała rację. On był najgorętszym facetem, na którym kiedykolwiek położyłam oczy. Taki rodzaj, który natychmiast rozpala twoje ciało. W końcu pozwalam sobie na mały uśmiech. - Nie – przyznaję - to ani trochę nie boli.
Upewniając się, że moje długie, proste, ciemne włosy ciągle były wetknięte pod czapeczkę Jankesów, zerkam zza worka przy którym od godziny trenowałam. Spoglądam spod krawędzi czapki, obserwując najlepszego w tym fachu faceta na ringu. Asher Prince potrząsał dłońmi, walcząc ze swoim sparingowym partnerem. Walczyli co najmniej od godziny. Obserwuję jak uniósł dłonie w gardzie, prawie od niechcenia i intensywnie skupił się na przeciwniku. Przechyliłam głowę i patrzyłam na jego stopy. Poruszał się z niesamowicie szybkimi, pewnymi ruchami. Wymierzył kopnięcie, przeskakując obok swojego zgiętego w pół przeciwnika. Potem, z szybkim przesunięciem stóp zmienił kierunek, swobodnie szarpiąc do góry nogę, kiedy powrócił do swojej gardy. Obserwowanie go w jego okresie świetności, powodowało, że czułam w brzuchu trzepotanie i wrzenie smagające moje ciało. Kręcę głową z lekko otwartymi ustami. Asher Prince był bestią, ale było coś tak zwinnego, tak pewnego, prawie eleganckiego w jego ruchach, co sprawiało, że obserwowanie go zapierało dech. Szczerzył się do swojego partnera, który umieścił właśnie prosty cios na jego szczęce. Było jasne, że Asher cieszy się tą chwilą. Miło było widzieć jego rozświetloną twarz. Normalnie był cholernie kłótliwy i wybuchowy, bez cienia uśmiechu na twarzy. Oglądałam w telewizji jak walczył i wygrał turniej Sparty i przypominam sobie, że zawsze wyglądał cholernie groźnie, nienawiść praktycznie z niego promieniowała, kiedy nacierał na przeciwników, powalał ich, potem wypadał z ringu i z wściekłością, sztywnym krokiem opuszczał arenę. A teraz cały czas uśmiechał się, trochę się śmiał, a jego przystojna twarz wyglądała na spokojną i opanowaną.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Tak naprawdę, to nigdy wcześniej nie patrzyłam mu w twarz, nie osobiście, chociaż okazja nadarzała się za każdym razem, kiedy opuszczałam siłownię po zamknięciu. Zawsze stał w drzwiach, z wykałaczką w ustach i rękami w kieszeniach, cierpliwie czekając aż skończę. Zawsze przechodzę koło niego pewnym krokiem, z opuszczoną głową. Ostatniej nocy, kiedy zakładałam słuchawki myślałam, że słyszałam jak krzyczy moje nazwisko, ale nie miałam zamiaru się demaskować. Więc zignorowałam go, pędząc w strachu na stację kolejową. Ale zżerała mnie ciekawość tego, co on, Asher „Tornado” Prince chciał powiedzieć takiemu nikomu jak ja. Znał mój sekret? Był wkurzony, że zostałam po zamknięciu tym samym zatrzymując także jego? Przeoczyłam jakąś ukrytą opłatę? Przyglądam się Asherowi, kiedy zeskakuje z ringu i kieruje się do swojego biura. Przyswajam symetrię jego twarzy, jego niewiarygodnie pełne wargi, jego stalowo niebieskie oczy i tłumię gorący dreszcz, który przebiega po moim ciele. Wiedziałam, dzięki oglądaniu go w telewizji, że jest bardzo przystojnym facetem. Ale tutaj, widząc go osobiście, chociaż nie z bliska, mogłam stwierdzić, że kamera nie oddała mu sprawiedliwości. Był bogiem. Moje oczy ześlizgnęły się niżej i przez chwilę dogadzam sobie przyswajając całe jego ciało. Jego złoty, mocno umięśniony tułów lśnił od potu. Jego szerokie ramiona i ręce były zaśmiecone różnymi rodzajami czarnych tatuaży. Przyglądałam się krawędzi jego brzucha, jego dobrze rozwiniętym mięśniom klatki piersiowej, silnym mięśniom pleców i jego mocnym, odznaczającym się rękom, zanim w końcu znika w biurze. W mojej głowie nie było wątpliwości, że mógłby wytrzeć podłogę siłowni każdym facetem który tu jest. - Daj sobie spokój dzieciaku – powiedział za mną marudny głos przy akompaniamencie dwóch innych, podśmiewujących się głosów. – Nigdy nie będziesz tak dobry, a ja nigdy nie marnowałbym czasu Princa, żeby zrobił z ciebie w miarę przyzwoitego wojownika. Jedyni mężczyźni, w otoczeniu których czułam się komfortowo, należeli do mojej rodziny. Radzenie sobie z płcią przeciwną na innym poziomie było trudne i dlatego nalegałam na branie obowiązków w kawiarni. To zmuszało mnie do ponownego angażowania się w kontakty z ludźmi – z mężczyznami. I dlatego prawie każdej nocy chodziłam na siłownię Bleise’a. Byłam zdeterminowana, żeby nie leżeć i nie umierać, chciałam zwalczyć ciemność, która nie dawała mi żyć. Chciałam znowu być normalna. Oparłam się instynktownemu pragnieniu odwrócenia głowy przez ramię, w stronę tego głosu. Zamiast tego, delikatnie spojrzałam w bok, w większości wyłapując tylko brzeg mojego kaptura. Ktokolwiek do mnie mówił, musiał zobaczyć ten delikatny ruch, ponieważ kontynuował.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Hej gnojku. Cały czas cię tu widzę przy tych workach, nigdy z nikim nie gadasz, zachowujesz się tak, jakbyś był lepszy od innych, kiedy tak naprawdę jesteś tylko chudym, małym kutasem, który marnuje jego czas. W restauracji to było proste. Panowała tam przyjazna, rodzinna atmosfera. Ludzie chcieli tylko kawę i ciasto, i to wszystko. Większość mężczyzn, którzy przychodzą do kawiarni to stali klienci i przeważnie czułam się komfortowo, jednak ciągle byłam z nimi ostrożna. Na siłowni było całkowicie inaczej. Nie było tu nikogo poza mężczyznami i nie miałam nikogo do obrony, poza samą sobą. Panowała tu atmosfera przemocy, chociaż w oknie widniał znak – i kontrakt wyraźnie oświadczał, że każda walka będzie miała miejsce na ringu – który mówi, że siłownia Blaise’a nie będzie tolerowała żadnego rodzaju przemocy i z żadnego powodu. Ale testosteron był gęsty, cholernie ciężki, tak, że praktycznie mogłam go poczuć i zawsze było tu obecne poczucie niebezpieczeństwa. Nastąpiła przerwa. Musiałam zachować ciszę. Słuchałam, moje ciało napięło się kiedy przyspieszyło mi tętno, a żołądek zacisnął się z niepokoju i strachu. Zbyt blisko. Są zbyt blisko. Mimowolnie zaciskam dłonie w pięści. On jest za blisko. Ci mężczyźni byli nieustępliwi, twardzi i silni. To nie były ugrzecznione cipki, oni byli tu żeby trenować i być trenowani przez najlepszych i mocno się boksują. Nigdy nie widziała ringu bez plam krwi zanim wychodziłam. Zawsze chodziło tu wiele poobijanych facetów z rozciętymi twarzami. Co ja do cholery sobie myślałam przychodząc tutaj? Usłyszałam odgłos uderzającego o podłogę buta z gumową podeszwą, zbliżającego się w moją stronę i to wszystko czego potrzebowałam. Rzuciłam się do przodu, ale jeden z nich złapał mnie za ramiona i mocno pociągnął do tyłu. Serce waliło mi w gardle, kiedy trzymałam się kurczowo, żeby zapobiec dreszczowi lęku zepchnięcia mnie z krawędzi w pełnowymiarowy atak paniki. Zbyt, kurwa, blisko.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 3 ON - Koleś, nie wiem – nalegał Connor. Było późno w nocy, byłem zmęczony sparingiem, moja cierpliwość była na wyczerpaniu, a liczby się nie zgadzały. - Cóż, jest co najmniej dwanaście osób, które nie zapłaciły do piątego, a dzisiaj jest dwudziesty ósmy – powiedziałem, przykładając palce do skroni. Przypominam sobie stare dobre czasy, kiedy po prostu mogłem wybić gówno z worka, albo z twarzy jakiegoś biednego pojeba w ringu i nie musiałem się martwić takim gównem jak to. Potem przypomniałem sobie jak teraz wygląda moja wypłata i zacisnąłem zęby. - Jesteśmy gotowi wystawić rachunki na przyszły miesiąc, a oni jeszcze nie zapłacili. Zaznaczyłeś na liście kto zapłacił, a kto nie? Connor powoli kręci głową. - Po prostu inkasowałem od nich pieniądze – odpowiedział. - Musimy znaleźć lepszy sposób, żeby to robić – wymamrotałem. Westchnąłem i żułem wykałaczkę, marszcząc brwi w stronę przycisku do papieru w kształcie globusa z orłem i kotwicą, który leżał na moim biurku. Moje oczy przesunęły się po napisie „Sempre Fi”5 nabazgranym na podstawie ciężarka. - Więc co chciałbyś żebym zrobił? – Connor kontynuuje. - Chuj wie, tylko… Nagły, głośny krzyk dochodzący z siłowni przenika powietrze. Moja głowa przeskoczyła w stronę drzwi. Co jest kurwa? Pomimo znaku widniejącego na drzwiach byłem przyzwyczajony do wybuchających tu bójek. Z całym tym latającym dookoła testosteronem i z tymi wszystkim facetami, którzy myśleli, że byli więksi, groźniejsi i twardsi niż inni, to musiało się dziać. Przypomniało mi to o czasach, kiedy byłem żołnierzem. Pomiędzy podstawowymi, przypadkowymi rozkazami i rozlokowaniem, to była taka sama rzecz – cały 5
Sempre Fi to łaciński odpowiednik „Always faithful” czyli zawsze wierny. Jest to motto żołnierzy piechoty morskiej.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO ten testosteron w powietrzu doganiał chłopaków i eksplodował. Kurwa, sam byłem zamieszany w kilka burd. Obecnie, prawie zawsze byłem tym, który ich rozdzielał i to zawsze był pierdolony wrzód na dupie. Ale zasady były zasadami, a ja byłem teraz „szefem.” Jeśli chcieli przenieść to na ring, dla mnie było to w porządku. Cokolwiek innego i to gówno musiało się skończyć. - Wymyślisz coś – mówię ostro Connorowi i szarpnięciem otwieram drzwi. – I oczekuję, że znajdziesz lepszy system rejestracji. Nie możesz po prostu przyjmować kasy, człowieku, to tak nie działa. – Kolejny krzyk odbił się echem po siłowni. - Lepiej idź się tym zająć – powiedział Connor, układając jakieś papiery. Zatrzymałem się w pół kroku i gniewnie na niego spojrzałem. - Ty lepiej zajmij się tym – warknąłem, dźgając wykałaczką w jego stronę. Wsadziłem ją ponownie pomiędzy zęby i kiedy wychodziłem z biura na siłownię użyłem języka, żeby przesunąć ją na drugą stronę. Podszedłem do małej grupki osób znajdujących się blisko worków treningowych. Nie mogłem zobaczyć co się działo, ale nie wyglądało na to, że ktokolwiek wykonywał jakieś ciosy, przynajmniej jeszcze nie. Nie chciałem się mieszać, chyba że naprawdę dojdzie do fizycznej przemocy. Jeśli sprowadza się to do słów, to oni wszyscy są dorosłymi facetami – pozwólmy im poradzić sobie z ich zranionymi uczuciami. Wyrażałem stanowisko zero tolerancji dla przemocy poza ringiem. I nienawidziłem pierdolonych tyranów. Grupa facetów stała do mnie tyłem, więc oparłem się niedostrzegalnie o słupek ringu, na środku pomieszczenia. Obracając moją czapkę z daszkiem dookoła tak, że luźno spoczywała na mojej głowie daszkiem z tyłu, założyłem ręce na piersi i wetknąłem dłonie pod bicepsy. Podniosłem głowę próbując usłyszeć o czym mówią. Z tego co mogłem stwierdzić byli to Brody, Jonas i Karl. Nie pamiętałem ich nazwisk, ale każdy z nich przynajmniej raz się ze mną boksował, czasami dwa razy. - Zawsze chodzisz tutaj jakbyś miał mały, pierdolony problem z nastawieniem czy coś. Gnojku! – wrzeszczał Karl, jego mocny akcent brzmiał jak z wschodniego wybrzeża – Myślisz, że jesteś lepszy od nas, czy coś? - Karl, wyluzuj – śmiał się Brody. Jego akcent był wyraźnie bostoński. – Prawdopodobnie kiedy tu jest ma takie nastawienie, ponieważ cała masa ciała zawiera się w jego fiucie i jest on większy niż twój. - Zamknij się, kurwa, Brody – wrzasnął w odpowiedzi Karl, zanim ponownie odwrócił się w stronę obiektu swojego gniewu, który ciągle był ukryty przed moim spojrzeniem. Karl i jego przyjaciele mieli wielkie, przerośnięte sylwetki. – Słuchaj ty mały chuju, panuje tu rodzinna atmosfera i wszyscy mamy się przypuszczalnie dogadywać. Rozrzucasz w powietrzu wszystkie rodzaje negatywnych emocji i gówna i prowokujesz takie rzeczy. A ja osobiście nie lubię sposobu w jaki, kurwa, myślisz że jesteś zbyt dobry, żeby
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO tutaj z kimkolwiek rozmawiać! – Dłonie Karla uniosły się do popchnięcia, a ja wyprostowałem się, kiedy w odpowiedzi usłyszałem małe stęknięcie. - Ten chudy pojeb jest zbyt dobry, żeby teraz z tobą rozmawiać Karl – podśmiewuje się Jonas. I wtedy w końcu, kurwa, do mnie dotarło, na kogo byli wkurzeni. Ten biedny dzieciak. Loner. Zrobiłem krok do przodu, kiedy nagle zobaczyłem małą, silną pięść wylatującą w powietrze i uderzającą Karla prosto w twarz. Jego głowa ostro odskoczyła do tyłu, kiedy krzyknął z bólu. Byłem zdumiony na widok krwi tryskającej z jego nosa. Głowa dzieciaka była opuszczona, broda schowana, pięści przy twarzy w ciasnej gardzie. Jego oczy były osłonięte przez daszek czapki Jankesów. Był napięty, prawdopodobnie czekając kto zrobi kolejny ruch. Ale nikt nie zamierzał wykonać kolejnego ruchu. Nikt poza mną. - To nie było, kurwa, miłe! – ryknął Karl, podchodząc bliżej. Puściłem się biegiem, ale cholera, nie zrobiłem tego wystarczająco szybko. Usłyszałem rozdzierający dźwięk, który przeniknął powietrze i gwałtownie się zatrzymałem. Przez chwilę gapiłem się, nie będąc dokładnie pewnym, co sądzę o tym co widziałem. Karl chwycił przód koszulki tego dzieciaka, bez wątpienia z zamiarem przyciągnięcia go bliżej, żeby powalić go na ziemię, a Loner natychmiast szarpnął się do tyłu. Jego koszulka została rozerwana, przerwała się dokładnie na środku i mój zdezorientowany umysł zaczął wirować, kiedy każdy, wliczając dzieciaka, zamarł. Pod łachmanami rozerwanej koszulki zobaczyłem błysk gładkiej, miękko wyglądającej, naturalnie opalonej skóry. Brzuch był płaski i delikatnie umięśniony, bez mocnych brzegów jak u faceta. Wyglądał jak kobiecy. Moje oczy uniosły się wyżej wyeksponowanego brzucha i zobaczyłem warstwy, ciasno owiniętej taśmy izolacyjnej na czymś, co okazało się czarnym, sportowym stanikiem. Jonas sięgnął do przodu i uderzył od spodu w daszek czapki, spychając ją z głowy dzieciaka, kiedy jego kaptur opadł do tyłu. Czapka spadła na podłogę i długi, ciemnobrązowy kucyk opadł na jego ramiona. Pierdolcie mnie. Opadła mi szczęka. Osoba, która jak zakładałem była chudym, nastoletnim chłopcem, tak naprawdę okazała się szczupłą, młodą kobietą. Naprawdę piękną kobietą. Taką,
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO która miała wysportowane ciało, ale która miała też krągłości – mogłem to zobaczyć, nawet z tą taśmą izolacyjną. Jej koszulka została rozerwana aż po biodro i mogłem zobaczyć, gdzie jej talia zwężała się nad nisko wiszącymi spodniami dresowymi, zanim miękko zakrzywiała się w kształt, który jest wyjątkowo, całkowicie kobiecy. Chryste, była oszałamiająca. - To suka! – krzyknął Jonas. – Pierdolona dziewczyna! Co do kurwy?! - Cholera, ale wygląda dobrze – chichocze Brody. Jej przestraszone, ciepłe, brązowe oczy na chwilę spotkały moje zszokowane, zanim spróbowała zakręcić się dookoła i uciec. Ale dłoń Karla, zakrwawiona od trzymania nosa, wystrzeliła do przodu i chwyciła jej ramię. Ramię, które wcześniej opisałem jako chudą kończynę chłopaka, ale z tego co mogę teraz zobaczyć było to miękko zaokrąglone ramie kobiety, z lekko odznaczającymi się tricepsami i bicepsami. Jej oczy błysnęły jak u zamkniętego w klatce zwierzęcia i szarpała się bezużytecznie w stalowym uścisku Karla. To było wystarczające, żeby wyrwać mnie z szoku. - Dobra, dobra – syczał na nią Karl. – To nie jest za bardzo, kurwa, miłe z twojej strony! Walnęłaś mnie i odchodzisz? Nie sądzę księżniczko… nie teraz. Cholera, naprawdę wyglądasz kurewsko dobrze! Brody nie żartował… Karl wyskoczył kilkanaście centymetrów w powietrze, kiedy moja dłoń ciężko uderzyła w jego ramię. - Pozwól. Jej. Odejść – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Prince człowieku, to pieprzona laska, która się tutaj wkrada! – powiedział Karl, jako wyjaśnienie. - Mam to, kurwa, gdzieś – zagrzmiałem w odpowiedzi i popchnąłem go tak mocno, że upadł na podłogę, a jego uścisk na niej w końcu zniknął. – Powiedziałem ci, żebyś ją, kurwa, puścił. – Dziewczyna zatoczyła się do tyłu, a jej oczy ciągle były szeroko otwarte ze strachu. – Cała wasza trójka, chuje, zabierać wasze gówno i wynocha! – ryknąłem. - Aw, no dalej człowieku – powiedział Jonas, pomagając Karlowi stanąć na nogi. – Nie zamierzaliśmy nic jej zrobić… - Pieprzenie – warknąłem. – Chuj mnie obchodzi czy zamierzaliście wziąć ją na tańce. Wypierdalać stąd i żebym was tu nigdy więcej nie widział! Albo dowalę wam tak mocno, że obiecuję, że wasza trójka będzie wychodziła stąd jako dziewczyny. Rozumiemy się? - Zamierzasz wykopać nas stąd przez dziewczynę? – zakpił Karl. – Wiedziałeś o tym czy coś, Prince?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zrobiłem dwa kroki zanim stanąłem nos w nos z Karlem. Skulił się lekko i mrugnął czując promieniującą ze mnie złość i przemoc, pomimo tego, że był o wiele szerszy ode mnie. - Jeśli jeszcze raz będę musiał powiedzieć wam, pojeby, żebyście spieprzali z mojej siłowni, to kolejnym razem nie poproszę tak uprzejmie – powiedziałem niskim głosem, moje niebieskie oczy, teraz ciemne od groźby wwiercały się w oczy Karla. – Teraz, wypierdalać z mojej cholernej siłowni! Nie trzeba było ponownie im tego powtarzać. Pozbierali swoje gówno i wybiegli z siłowni Blaise’a bez jednego spojrzenia na mnie, czy na tę dziewczynę. Opadła na podłogę i gapiła się za nimi, jej brązowe oczy ciągle były wielkie z szoku i strachu. Była jak jeleń złapany w światła reflektorów. Płochliwa. Przestraszona. Niezręcznie przeniosłem ciężar ciała, spoglądając na nią. Nie miałem, kurwa, pojęcia co zrobić. Po chwili, z wahaniem zrobiłem krok w jej stronę. - Panienko, z tobą w porządku? – zapytałem cicho, nie chcąc jeszcze bardziej jej przestraszyć. Ciągle patrzyła obok mnie, jakbym się nie odezwał. – Panienko? W końcu jej oczy przeskoczyły do moich, ale pomimo tego, że złączyliśmy spojrzenia, mogłem powiedzieć że ciągle patrzyła przeze mnie, jej oczy były szeroko otwarte i lśniące. W takim razie przyswajałem szczegóły jej twarzy. Była młoda. Osiemnaście do dwudziestu jeden lat, tak sądzę. Jej twarz była gładka i miękka, młodzieńcza, ale jej oczy zawierały w sobie basen wiedzy, doświadczenia i życiowych zdarzeń, które widziała, a których nikt nie powinien widzieć. Jej skóra była gładka, kremowa, oliwkowa, z wysokimi, okrągłymi kościami policzkowymi i ze zmysłowymi ustami z kapryśnymi, różowymi wargami jak poduszeczki. Ciemne, gładkie brwi wygięte w łuk nad jej dużymi oczami w kształcie migdałów. Byłaby piękna, gdyby nie miała na twarzy wyrazu tak intensywnego strachu. Powoli kucnąłem, dopóki nie byłem na poziomie jej wzroku. Jej oczy zaczęły się wyostrzać, skupiając się na mnie, kiedy gwałtownie mrugnęła – długie, gęste, ciemne rzęsy zatrzepotały na jej policzkach jak uderzenia skrzydeł motyla. - Panienko? – spróbowałem jeszcze raz, tym samym, cichym głosem. Wyciągnąłem do niej dłoń. Jej oczy opadły na moją dłoń i rozszerzyły się. Zassała oddech i gwałtownie się ode mnie odsunęła. - Nie dotykaj mnie! – powiedziała ochryple, a ja szybko się cofnąłem, unosząc dłonie w powietrzu. - Okej, okej – powiedziałem spokojnie i cicho. – Przepraszam. Z tobą całkowicie w porządku. Cofnąłem się jeszcze o kilka kroków, trzymając ręce w powietrzu kiedy poderwała się na nogi, dysząc i kurczowo trzymając przy ciele podartą koszulkę kiedy szperała, żeby
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO zapiąć bluzę. Odwróciła się, żeby zabrać czapkę z podłogi i złapałem błysk jej oczu wypełnionych łzami kiedy przygryzała wargę, a jej twarz była zmarszczona. Jej wygląd sprawił, że moje serce szarpnęło się, sprawił, że czułem się jak gówno. Było powszechnie wiadome, że kobiety tutaj nie przychodzą, ale nie było żadnych zasad które tego zabraniały. W zasadzie, miałem nadzieję, że na siłownię będzie przychodził każdy, niezależnie czy będzie to mężczyzna czy kobieta i że czegoś się nauczą. Byłem wielkim zwolennikiem tego, żeby kobiety uczyły się jak się bronić. Dorastałem obserwując jak moja mama była bita i raniona przez mojego starego. A teraz jedyna kobieta, która kiedykolwiek przyszła na siłownię, nie tylko czuła konieczność, żeby się przebrać, ale tak czy siak skończyło się tym, że została zaatakowana. Czułem się jak totalny dupek. Dlaczego kiedykolwiek miałaby chcieć tu wrócić? I do kurwy nędzy, teraz mogę mieć do czynienia z glinami, jeśli ta kobieta zdecyduje się wnieść oskarżenie. Zdecydowanie nie potrzebowałem takich problemów. Prasa i Marty White pochłoną, kurwa, to gówno. Przemknęła obok mnie w mgnieniu oka, pomimo tego, że się za nią odwróciłem. - Hej – krzyknąłem. – Naprawdę mi przykro z powodu tego co się stało. Pozwól mi sobie pomóc. Mogę dla ciebie po kogoś zadzwonić? - Możesz iść do diabła! – rzuciła przez ramię, zanim przepchnęła się przez wejście i zniknęła z mojej siłowni. - Co to do cholery było? – zapytał Connor bez tchu, kiedy wybiegł z biura. – Kto to, kurwa, był? - To był ten dzieciak, ten chudy dzieciak – Loner. Macaroni – odpowiedziałem. – Z wyjątkiem tego, że tak naprawdę to ona i została właśnie zaatakowana na naszej posesji przez Karla, Brody’eg i Jonasa. Kurwa. - Co? – zapytał zdezorientowany Connor. – Jak transseksualista? – Kręcę głową w złości. To nie był czas na żarty. – Gdzie oni teraz są? – zapytał, zaczynając brać to na serio. - Wykopałem ich stąd w chuj – warknąłem. – Myślisz, że trzymałbym ich w pobliżu? - A co z nią? – powiedział Connor, wskazując brodą w kierunku gdzie zniknęła dziewczyna – uciekła. – Co jeśli powie glinom, albo coś? - Myślałem o tym – odpowiedziałem. – Bardziej martwi mnie fakt, że jest zbyt przestraszona, żeby kiedykolwiek tu wrócić. Człowieku, czuję się jak pierdolone gówno. To gówno nigdy nie powinno się wydarzyć, nie na mojej warcie. To nie taki rodzaj miejsca chciałem prowadzić. - Myślisz, że jej prawdziwe imię to Jules Macaroni? – zapytał Connor. - Cholera, kto wie? – powiedziałem szorstko. – Czuła potrzebę ubierania się jak koleś. Prawdopodobnie mogła użyć fałszywego nazwiska. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Macaroni – powtórzył na głos Connor i wymamrotał jeszcze raz do mnie. – Macaroni. - Co? – burknąłem. - Nah, po prostu z jakiegoś powodu brzmi to znajomo – dumał Connor, pocierając brodę. Kiedy westchnąłem pstryknął palcami. – To jest to. Kawiarnia Macaroni, na ulicy Liberty Avenue. To miejsce należy do włoskiej rodziny i jest to połączenie kawiarni z piekarnią. - Myślisz, że to jej miejsce? – zapytałem z powątpiewaniem. - Może należy do jej rodziny czy coś. Nie to, żebym wiedział ilu Macaroni jest w Pittsburghu. - Hmm – powiedziałem, zakładając ręce. – Kto wie. – Pokręciłem głową. Nie podobała mi się myśl o tym, że ktokolwiek został zaatakowany w mojej siłowni. Wiedza, że wydarzyło się to na mojej warcie wzburzyła moje wnętrzności. Po prostu nie mogę przeboleć absolutnego strachu w jej oczach, to było widoczne w każdej jej rysie. Przypomniało mi to o mamie… Nikt nie zasługiwał, żeby być w taki sposób zastraszany, zwłaszcza kobieta. Zwłaszcza nie ona, skoro nigdy nikomu nic nie zrobiła. Po prostu pilnowała swoich własnych, cholernych spraw. Żałuję, że byłem taki powściągliwy i opanowany kiedy to się stało. Pokochałbym przemeblowanie pierdolonych twarzy tych trzech dupków. Ale poddanie się mojej wściekłości było pewną drogą do dyskwalifikacji z Ithaki, nawet przed rozpoczęciem. Ona nigdy tu nie wróci. Kto by, kurwa, wrócił? Wiedziałem, że powinienem się w porę wycofać, mając nadzieję, że następnym razem spiszę się lepiej, ale po prostu nie potrafiłem odpuścić. Nie zasnę dopóki tego nie naprawię. Musiałem ją znaleźć.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Byłam w kuchni napełniając pojemniki bitą śmietaną, a Ruby piekła jakieś ciastka. Wydawała się wyczuwać moje humorki oraz potrzebę ciszy i zrozumiała kiedy powiedziałam jej, co wydarzyło się na siłowni kilka tygodni temu. Myślałam o znalezieniu innego miejsca do trenowania, ale ten incydent był jak uderzenie przez pędzący pociąg i nie było mowy, żebym ponownie postawiła się w takiej sytuacji. Nagle zadzwonił dzwonek nad drzwiami. Ruby spojrzała na mnie. Moje dłonie pokryte były bitą śmietaną. - Zajmę się tym – powiedziała, przechodząc przez drzwi. Wzruszyłam ramionami i kontynuowałam pracę, spojrzałam tylko w górę kiedy chwilę potem Ruby ponownie weszła do kuchni, przygryzając dolną wargę i wyglądała jakby chciało jej się śmiać, ale nie zrobiła tego. - Co? – zapytałam unosząc brew. Ruby odchrząknęła, a ja wróciłam do wycierania bitej śmietany. - Klient który przyszedł. Pyta o ciebie. - Och – wymamrotałam. Wycierając dłonie w fartuch, wyszłam z kuchni i wślizgnęłam się za ladę. Pochyliłam się, żeby wstawić bitą śmietanę do lodówki. - Zaraz się tobą zajmę. Jakie będzie zamówienie? – krzyknęłam. Nastąpiła cisza. - Poproszę latte. – odpowiedział chrapliwy, głęboki głos. Upuściłam jeden z pojemników na stopę. - Cholera! - Czy wszystko tam w porządku? – zapytał. Ten głos sprawił, że zamarłam, jego znajomość mnie uderzyła. Powoli wyprostowałam się i znalazłam się w sytuacji, w której patrzyłam w przeszywające, niebieskie oczy. Przełknęłam. Mocno. Zostałam odnaleziona. Przy ladzie siedział Asher Prince.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 4 ON - Jakie będzie zamówienie? – zawołała spod lady. Zerknąłem w górę na menu z napojami napisane kredą na tablicy za barem i wybrałem pierwszą rzecz, którą przeczytałem. - Poproszę latte – odpowiedziałem. Latte? Co do kurwy? Od kiedy piłem latte? Chłopcy z siłowni przez tygodnie kurewsko wyśmiewaliby się ze mnie, gdyby dowiedzieli się, że zamówiłem, kurwa, latte. Nastąpiła długa przerwa i siedziałem cicho do czasu, aż mała dłoń pojawiła się na krawędzi lady. Kilka sekund później, w ślad za dłonią, pojawiła się głowa, a potem wyjrzały zza niej duże, ciepłe, brązowe oczy, zwężone podejrzliwie. Wpatrywałem się w nią. Zdecydowanie wyglądała lepiej niż kiedy widziałem ją ostatnio; z jej oczu zniknął głęboko zakorzeniony strach przeplatany paniką. To, że w jego miejsce pojawił się sceptycyzm i podejrzliwość, nie było wiele lepsze, ale ponownie, wolę to, niż pierwotne przerażenie, które było w nich wcześniej. Jej błyszczące, ciemne włosy były luźno spięte w kok na czubku głowy i miała na sobie tylko odrobinę makijażu. Jaj twarz w kształcie serca z małym i lekko zadartym do góry nosem, była najbardziej seksowaną rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem. Zauważyłem, że miała trochę bitej śmietany blisko kącika jej pełnych, różowych ust, które obecnie były zaciśnięte, kiedy na mnie patrzyła. Odezwała się zanim mogłem jej o tym powiedzieć. - Co ty tu robisz? – syknęła cicho. - Ty… um, masz tu coś – powiedziałem, wskazując na jej usta i powstrzymując uśmieszek. To wtedy zauważyłem jej identyfikator. Było na nim napisane, że ma na imię Juliet. - Och… - Obserwowałem jak jej policzki przybrały ciemniejszy odcień różu i starła śmietanę dłonią, wyglądając zarówno na zawstydzoną jak i wkurzoną. – Dlaczego tu przyszedłeś? – wymamrotała.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Przyszedłem, żeby dostać latte – odpowiedziałem lekko, chcąc zobaczyć czy gryzie. Nie zrobiła tego. - Przyjechałeś okropnie długą drogę, żeby dostać latte – odpowiedziała, zakładając ręce z przodu swojego dopasowanego, czarnego topu z dekoltem w szpic. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że jest coś około siedmiu kawiarni w promieniu trzech przecznic od twojej siłowni. Więc, o co chodzi? Nie wiedziałem dlaczego, ale to, że mi to utrudniała postrzegałem jako niesamowicie gorące. Byłem przyzwyczajony do dziewczyn, które ubóstwiały mnie przez moją sławę. Przyzwyczajony do dziewczyn, które robiły cokolwiek chciałem, pozwalając mi robić co chciałem i nigdy na to nie narzekały. Ale ta dziewczyna – ona sprawia, że muszę na to zapracować. I to było tak kurewsko gorące, że niemal zapomniałem, po co w ogóle tu przyszedłem. - Przyszedłem, żeby cię przeprosić – powiedziałem w końcu, obserwując jak jedna z jej idealnych brwi wygięła się do góry. – Za to co się wydarzyło… kilka tygodni temu. W mojej siłowni. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, zanim spuściła wzrok i pokazała mi plecy, kiedy odwróciła się w stronę jednego z ekspresów do kawy. Zauważyłem duży kwiecisty tatuaż z tyłu jej szyi, wykonany prostym czarnym tuszem, bez cieniowania. Moje oczy prześlizgnęły się niżej i przełknąłem ślinę, kiedy przyswajałem jej kształty. Była niska i szczupła, ale miała krągłości we wszystkich właściwych, kobiecych miejscach. Jak do cholery przeoczyłem to przez trzy miesiące, kiedy przychodziła na siłownię? W jej krągłościach w najmniejszym stopniu nie ma nic chłopięcego, jej ciało jest kształtne i wysportowane. - Było minęło – opowiedziała treściwie. – Jaką chcesz kawę? Średnią? Dużą? - Ty zdecyduj – odpowiedziałem. – Dla mnie nie minęło. Taki rodzaj gówna, jest nie do zaakceptowania, nie w moim miejscu i nie podchodzę uprzejmie to takiego gówna. Odmierzała mielone espresso do mojego napoju, ale przestała. Jej ramiona lekko opadły i przekręciła głowę, żeby na mnie spojrzeć. - Dlaczego w ogóle to dla ciebie takie ważne? – zapytała. – Nie zadzwoniłam po gliny, nie wniosłam zarzutów. Stało się i nic nie możesz zrobić, żeby to zmienić… nigdy nie można tego zmienić… - wydawało się, jakby patrzyła przeze mnie, ale potem nagle się otrząsnęła. – Świat jest pełen dupków. – Ponownie się ode mnie odwróciła. - Masz rację – przyznałem. – Ale ostatecznie, zgaduję, że można powiedzieć, iż jest to sprawa moralności. Nienawidzę tyranów i nienawidzę patrzeć na przemoc wobec kobiet i… - Przerwał mi brzdęk upadającej na podłogę łyżeczki. Pochyliła się, żeby ją podnieść. – Po prostu nie jest to dla mnie w porządku – kontynuowałem – i ktoś był ci winien przynajmniej przeprosiny. To moja siłownia, więc, oto jestem. Mówiąc przepraszam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To nie była twoja wina – odpowiedziała, ciągle stojąc do mnie tyłem. – Nie możesz wszystkich kontrolować. Mleko bez tłuszczu czy dwuprocentowe? - Proszę bez tłuszczu – odpowiedziałem i zapadła cisza. Jeśli nie była zainteresowana moimi przeprosinami, zamierzałem zostawić to i wyjść w cholerę. Nie chciałem żeby myślała, że jest prześladowana przez faceta, który pije latte. Minęło kilka cichych minut, pieniła mleko i wlewała je do kubka, delikatnie je mieszając. Nakryła go wieczkiem, wsunęła do tulejki, odwróciła się i postawiła napój na barze przede mną. Nie spojrzała na mnie, ale ciągle mogłem zobaczyć, że jej policzki były lekko zarumienione. - Dwa i pół dolara – powiedziała miękko. Dałem jej pięć. - Zatrzymaj resztę – dodałem. Potaknęła z wdzięcznością i podziękowała, ale jej oczy ciągle nie spotkały moich. Odwróciłem się żeby wyjść, nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo przeszkadzało mi to, że na mnie nie spojrzała. Nagle odwróciłem się z powrotem. W końcu podniosła oczy, żeby spotkać moje, unosząc pytająco brwi. - Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała wrócić – zacząłem miękko – wiedz, że zawsze jesteś mile widziana. I będziesz miała moją osobistą gwarancję, że nikt nie będzie z tobą, kurwa, zadzierał. Najpierw będą musieli zmierzyć się ze mną. Wypuściła szybki śmiech, kącik jej ust uniósł się w uśmiechu, a potem zniknął. Nie wiedziałem co to oznaczało, ale zdecydowałem że teraz, naprawdę, dam temu spokój. - Dziękuję – powiedziała, jakbym nią wstrząsnął. – To jest naprawdę… słodkie z twojej strony. Opuściłem kawiarnię, łapiąc się na tym, że nagle potrzebowałem świeżego powietrza. Przeklinałem się, kiedy szedłem w stronę metra. Zapomniałem zabrać moją pieprzoną latte. Prawdopodobnie myślała teraz, że jestem kompletnym kretynem. Ale było warto. Mogłem się teraz uspokoić. Wzdrygnąłem się w środku, kiedy niemile widziane obrazy zaczęły zalewać mój mózg. Była tam mama, leżąc na podłodze w salonie i szlochała, kiedy mój dupkowaty ojciec zacisnął na niej jedną z dłoni, wykręcając jej rękę do tyłu. Słyszałem jak pijana, otwarta dłoń mojego ojca uderza w delikatną skórę na twarzy mojej mamy; przyprawiający o mdłości chrzęst żeber, ustępujących pod roboczymi butami ze stalowymi końcówkami. Słyszał moje błagania, żeby przestał, że proszę, żeby przestał bo krzywdził ją tak bardzo… Szybko potrząsnąłem głową i wspomnienia powoli wyblakły. Mój ojciec był kilka metrów pod ziemią. Zmarł przez zawał. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Spoczywaj, kurwa, w pokoju. To był powód dlaczego moje wnętrzności skręciły się, kiedy zobaczyłem Juliet na podłodze, wyglądającą jakby miała umrzeć ze strachu. To dlatego czułem się bezradny, po tym, jak wykopałem tych trzech dupków z siłowni, dlatego zaoferowałem jej, że po kogoś zadzwonię, żeby zrobić coś, żeby jej pomóc. Kiedy byłem dzieckiem, wszystkich gówno obchodziła moja mama. Próbowałem pomóc ulżyć jej cierpieniu, ale nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego. Wtedy byłem tylko dzieckiem. Byłbym przeklęty, jeśli nie zrobiłbym tego samego dla kogoś innego. Ale wydaje się, że ona skończyła z siłownią Blaise’a i z wszystkimi, którzy mają z nią związek. Byłem rozczarowany, ale przynajmniej spróbowałem. Nieważne, że teraz czułem się przez to niewiarygodnie głupio. Wskoczyłem do pociągu i wracałem do mojego świata. Na siłownię. Tam gdzie moje miejsce.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Zrzędziłam na siebie z irytacją, myjąc sprzęt którego użyłam, żeby zrobić latte Asherowi Princowi, której nawet nie wypił, kiedy poczułam, że coś pacnęło w mój tyłek. Odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami i zobaczyłam kręcącą głową Ruby, która obracała w dłoniach ścierką do naczyń. - Klepnęłaś mnie w tyłek! – zbeształam ją. – Co do cholery? - Czy możesz przestać mamrotać do siebie ze złością? – rozkazała Ruby. – To jak praca z wariatką. Rzuciłam mojej przyjaciółce niszczące spojrzenie i wróciłam to pracy. - Rety, sorki że ci przeszkodziłam. – Byłam trochę zażenowana, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak naprawdę mówiłam na głos. - Mam coś dla ciebie – powiedziała nagle Ruby, sięgnęła do tylnej kieszeni i wyciągnęła coś, co wyglądało jak normalny, złożony na pół kawałek papieru. Był zaklejony naklejką Strawberry Shortcake, a z przodu napisane było markerem „JEWEL” z dodatkiem małych bazgrołów serduszek, kwiatków i gwiazdek. Zabrałam kartkę z ironicznym uśmieszkiem. - To twoja robota? – zapytałam, wskazując na bazgroły z przodu. - Tak i dziękuję ci za docenienie artystycznego gówna, kiedy masz je przed twarzą – odpowiedziała Ruby, zakładając ręce na piersi. – Tak czy siak otwórz to! Uśmiechnęłam się tak, że pojawiły się moje dołeczki, przerwałam naklejkę i otworzyłam kartkę. Moje oczy skanowały stronę, szybko zauważając, że to była ulotka. „Pokaz talentów w Pittsburghu” widniało dumnie na samej górze. Moje oczy opadły niżej. To było zaproszenie dla największych i najjaśniejszych talentów w Pittsburghu, żeby przyszli do The Harmony Center w Cultural District, za cztery miesiące od dziś. Pokaz talentów został ogłoszony dla muzyków, piosenkarzy, artystów i … tancerzy. Uniosłam oczy na Ruby, która ciągle się szczerzyła. - Co to jest? – zapytałam miękko, unosząc ulotkę. - Um, nie umiesz czytać? - Nie. Łapię co to jest. Chodziło mi o to, dlaczego mi to dałaś?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Ruby wzruszyła ramionami. - Pomyślałam, że może, no wiesz, mogłabyś stworzyć jakiś układ na pokaz talentów i pokazać wszystkim w Pittsburghu jaką jesteś niesamowitą tancerką. - Poza tą maleńką częścią, że nie występuję już przed ludźmi. – Złożyłam ulotkę i oddałam jej. Ruby nie ruszyła się, żeby ją ode mnie wziąć. - Ty tylko myślisz, że nie możesz – nalegała. – Ale możesz. I powinnaś. Jewel, jesteś cholernie utalentowana. Nie ukrywaj tego! - Doceniam to – odpowiedziałam, ponownie składając ulotkę i wkładając ją do kieszeni skoro Ruby jej nie chciała. – Ale nie mogę tańczyć dla tłumu. Wiem, że chciałaś dobrze i kocham cię za to Ruby, ale przepraszam, nie mogę. - Zrobisz to. - Co? - Zrobisz to – powtórzyła Ruby. – Ponieważ już cię zgłosiłam i wniosłam opłatę. - W takim razie domyślam się, że muszę cię spłacić – powiedziałam spokojnie. - Nie. Nie chcę twoich pieniędzy. Chcę żebyś weszła na scenę i zrobiła na wszystkich kurewskie wrażenie. - Laska – powiedziałam niecierpliwie. – Oddam ci kasę. Nie pozwolę ci tego zrobić, a poza tym, nie wezmę w tym udziału. - Nie wezmę twoich brudnych pieniędzy – powiedziała Ruby, z nutą stanowczości w głosie. – Dostarczysz swój tyłek na scenę i zatańczysz, suko. - Przestań nazywać mnie suką i zamierzam dać te pieniądze twoim szefom i każę im doliczyć je do twojej wypłaty – powiedziałam gniewnie. – Nie wiem czy wiesz, ale wiem gdzie pracujesz. A twoimi szefami są moi rodzice. - A ja dam je twoim rodzicom, żeby oddali tobie – odpowiedziała Ruby. – Możemy robić to cały dzień. Słuchaj, masz całe cztery miesiące. Złóż do kupy coś zajebistego i niech wszystkim wyjdą oczy z orbit! Jewel, jesteś niesamowita, nie wiem dlaczego tego nie rozumiesz. Możesz to zrobić, a ludzie byliby pod wrażeniem. Ruby zaczęła odstawiać kroki Charlstona, szczerząc się od ucha do ucha. Nie mogłam się długo na nią gniewać i niechętnie na moich ustach pojawił się uśmiech. W końcu nie mogłam się powstrzymać i przyłączyłam się do niej i obie tańczyłyśmy Charlstona w kuchni. W końcu, kiedy śmiałyśmy się wystarczająco głośno, żeby odbijało się to echem w jadalni, pokręciłam głową. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Pomyślę o tym – powiedziałam. – To wszystko co mogę ci obiecać. A jeśli nie wezmę udziału w pokazie, to dostaniesz swoje pieniądze z powrotem i jeśli masz coś jeszcze do powiedzenia na ten temat, to możesz to possać. – Ruby natychmiast chciała zaprotestować, ale uniosłam dłoń do góry. – Pomyślę o tym – ostrzegłam. Westchnęła i burknęła: - Dobra. – Kiedy odwróciłam się, żeby wyczyścić blat, słyszałam jak mamrotała do siebie pod nosem. - Co to było? – zapytałam. - Nic! – odpowiedziała podejrzliwie. Potem niższym tonem, niby do siebie, ale tak żebym usłyszała, dodała: - Suka. – Zachichotałam i pokręciłam głową. – Więc, kiedy wracasz na siłownię, żeby potrenować z twoim kochasiem? – zapytała. - Ach, to będzie nigdy – odpowiedziałam. – Z powodu tego drobnego incydentu, który przeżyłam kilka tygodni temu. I on nie jest moim kochasiem. - Pamiętam – powiedziała cierpliwie Ruby. – Ale nie słyszałaś jak mówił, że upewni się, żeby nikt z tobą nie zadzierał? – Stanęła prosto, przybierając męską postawę. – Najpierw będą musieli zmierzyć się ze mną – powiedziała niskim głosem z zamiarem naśladowanie Ashera. Obie się roześmiałyśmy. – Jak jakiś rycerz w lśniącej zbroi. Boże Jewel, to było tak cholernie seksowne, nawet ja chciałam go przelecieć. Był przy tobie takim samcem alfa. To naprawdę, naprawdę gorące. - Taa… - powiedziałam bez tchu, przypominając sobie, jak seksowne to było. – Ale co tak właściwie to dla mnie oznacza? – zapytałam, próbując odgonić kierunek w którym wędrowały moje myśli. – Nie potrzebuję, ani nie chcę ochroniarza. Nie potrzebuję aż tak bardzo trenować w siłowni Blaise’a. - Może nie – odpowiedziała Ruby. – Jestem całkiem pewna, że nie sugerował chęci zostania twoim ochroniarzem. Ale złożył obietnicę zapewnienia ci bezpieczeństwa. To cholernie miłe z jego strony. - Od kiedy obchodzi cię co mówi i robi Asher Prince? - Nie obchodzi – powiedziała. – Obchodzisz mnie ty. A wydawało się, że lubiłaś chodzić na siłownię. Nie wiem… chodzi o to, że odkąd zaczęłaś tam chodzić, miałam wrażenie, że jest z tobą lepiej, po tym, cokolwiek cię zraniło. I nie sądzę, że powinnaś pozwolić złemu doświadczeniu powstrzymać cię od robienia czegoś, co sprawia ci radość, zwłaszcza jeśli właściciel, „Pan Sławny Gorący Mistrz” we własnej osobie, przejechał całą tę drogę do Małych Włoch, żeby osobiście cię przeprosić i powiedzieć, że cię pilnuje. – Przesunęłam się, żeby zacząć mielić świeżą kawę. – Dodatkowo – dodała Ruby – oglądanie go w telewizji jest zupełnie inne od oglądania go na żywo. Ten mężczyzna jest wspaniały. – Rzuciła to ostanie słowo wysokim, śpiewnym tonem. Zachichotałam i pokręciłam głową.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To o to tak naprawdę chodzi. Rozumiem. - Chodzi o niego. No dalej Jewel. Każdy kto ma waginę zauważyłby to. Musisz to przyznać. Jest zupełnie pornograficzny. - Nie muszę robić żadnej cholernej rzeczy – odpowiedziałam, śmiejąc się. Ale jak zwykle miała rację. Asher Prince jest, co najmniej, pięknym okazem mężczyzny. Natychmiast się zarumieniłam, kiedy przypomniałam sobie, że osobiście widziałam u niego coś więcej niż tylko twarz. I z tego co mogę powiedzieć, wszędzie był piękny. – Może ty powinnaś być tą, która będzie ćwiczyła na siłowni. - Nie boję się – odpowiedziała. – Może to zrobię. - Nie jestem pewna, jak będzie się z tym czuł Anthony – zauważyłam z szerokim uśmiechem. - Och taa – powiedziała, brzmiąc na niewzruszoną. – Anthony. Całkowicie o nim zapomniałam. W takim razie zgaduję, że to dobrze, że go dzisiaj rzuciłam. - Och Ruby, przykro mi to słyszeć – powiedziałam, przytulając ją. - Nie, nie jest ci przykro – odpowiedziała, kiedy się odsunęłam. – Nienawidzisz go. - Taa, to prawda. Traktuje cię jak gówno. A ty jesteś najlepsza, więc zasługujesz na to co najlepsze. - Aw, czy mamy teraz lesbijski moment? – zapytała z humorem. - W twoich snach. – Śmiałam się. Wsypałam zmieloną kawę do ekspresu i wtedy sobie przypomniałam. – Och Boże, Ruby, widziałaś, że miałam na twarzy bitą śmietanę? - Taa, niestety widziałam. To było takie niefajne z twojej strony – powiedziała sucho. - Myślałam, że lepiej cię nauczyłam. - Pomyśli, że jestem idiotką. - Jesteś. Ale zaufaj mi, on wcale tak nie myśli. Jeśli już, to on powinien czuć się jak idiota przez to, że zapłacił ci pięć dolców, tylko po to, żeby popatrzeć jak robisz latte. To, moja przyjaciółko, jest idiota. Może byłam trochę ostra dla Ashera. Ale kim on dla mnie był, żebym taka nie była? Był tylko jakąś kłopotliwą, lokalną sławą MMA z bagażem i siłownią. Taa, był dla mnie miły kiedy zostałam zaatakowana i taa, dobrowolnie pozbył się ponad stu dolarów miesięcznie, może więcej, przez wykopanie z siłowni tej trójki pachołków. I taa, to było tak jakby słodkie, że przyjechał taki kawał do kawiarni tylko po to, żeby mnie przeprosić i zachęcić do powrotu, chociaż ciągle nie rozumiałam dlaczego to była dla niego taka wielka sprawa. Nie byłam pewna, czy którakolwiek z tych rzeczy była warta mojego powrotu do miejsca, które ponownie wciągnęło mnie w ciemność od której uciekałam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Przepraszam Asher Prince. Naprawdę. Po prostu nie sądzę, że jestem wystarczająco silna.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Słowo o tej historii: Dziewczyna w chłopięcych ciuchach, która zinfiltrowała siłownię Blaise’a, rozprzestrzeniła się jak niekontrolowany ogień pomimo moich najlepszych starań, żeby na to nie pozwolić. Kurewsko się wkurzam za każdym razem, kiedy ktoś ponownie to wywleka, pomimo tego, że chwalono mnie za to jak postąpiłem. Ale nie zrobiłem tego dla uznania. Zainterweniowałem, ponieważ tak należało postąpić. Minęły dwa tygodnie odkąd poszedłem do kawiarni. Nie było śladu Juliet. Założyłem, że to zamknięta sprawa. Podczas gdy było mi przykro, że czuła, że nie może tu wrócić, wiedziałem, że postąpiłem z nią właściwie i w tej chwili umywam od tego ręce. Ale kiedy prawie każdy o tym gadał, wydawało się, że trudno było zamknąć te drzwi, jeśli nie było to niemożliwe. Ale nigdy nie odgadłem rezultatu. Spoglądając na zegar, przyłożyłem palce do skroni i potarłem je. Prawie nadszedł czas na sparing z Connorem, ale bazując na rozgardiaszu na zewnątrz wiedziałem, że musze tam wyjść i zacząć wykopywać stąd dziewczyny. Connor wpadł do biura. - Cześć szefie! – powiedział radośnie. – Słuchaj, mam zamiar zacząć wysyłać dziewczyny do domu, ale chciałem dać ci znać – jest tam słodka ruda laska, która o ciebie pyta. Kiedy skończymy, zabieram ją i jej koleżankę na kilka drinków. Koleś, musisz z nami iść. To pewna sprawa. – Uniósł wymownie brwi. – Jest gimnastyczką. Kiedy rozeszło się, że w Blaise była dziewczyna, w siłowni zaczęły gromadzić się kobiety. Ale nie żeby trenować. Ubrane w obcisłe ciuchy, z wielkim dekoltem i z za dużą ilością tapety na twarzy, dziewczyny – które trudno od siebie odróżnić – były szczęśliwe proponując mi seksualne korzyści, znajdując każdy głupi powód, żeby dotknąć mojego ciała. To zaczynało mnie wkurzać, naprawdę poważenie wkurzać. Musiałem skoncentrować się na treningach do Itaki. Na niczym innym. - Jesteś dziwką. Wiesz o tym, Connor? – powiedziałem, unosząc brew. Wszystkie dziewczyny, które olałem, a była to każda z nich, Connor i inni chłopcy byli bardziej niż szczęśliwi mogąc je złapać i posprzątać bałagan. - Hej. Jaki facet nie kocha cipki na żądnie? – powiedział, poruszając brwiami w górę i w dół.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Bezsensowny seks. Byłem, robiłem. Nie działa to na mnie. Zamierzałem po prostu trzymać fiuta w spodniach i pilnować swoich własnych, pieprzonych spraw. Rzuciłem mu uśmieszek i pokręciłem głową. - Nah, stary. Masz to. Ja pasuję. - No dalej bracie! – nalegał Connor. – Nie puknąłeś żadnej z nich. Usiądź i zrelaksuj się. Przynajmniej uwolnisz trochę pieprzonego stresu. - Spasuję - powtórzyłem. - Ty i Logan świetnie radzicie sobie beze mnie. Chyba, że twój fiut w końcu się poddaje. Rzuca mi ironiczny uśmieszek. - Nigdy. Jest silniejszy niż stal – wiem co jest nie tak – powiedział dokuczliwym tonem. – Jesteś wkurzony, bo Mała Włoszka nigdy nie pojawiła się tu ponownie po tym, jak czołgałeś się na kolanach, żeby powiedzieć „przepraszam” i kupując pierdoloną latte, jak jakaś cipka – śmiał się. - Hej, człowieku – warknąłem, podnosząc się z krzesła. – Pierdol się. Pilnuj własnych, cholernych spraw. - No weź – naciskał Connor. – Jeśli ją lubisz, to idź ponownie się z nią zobaczyć. Twój fiut nie jest nieśmiały, prawda? Człowieku, jeśli potrzebujesz rady o pszczółkach i kwiatkach to wystarczy, że spytasz. - Connor, nie będę prowadził z tobą tej rozmowy – zagrzmiałem. – A teraz zabierz, kurwa, te dziewczyny z mojej siłowni, żebym mógł wybić z ciebie gówno i zrobić coś produktywnego. - Dobra, dobra - powiedział rozczarowany. – Zrobię to, a później pójdę zrobić coś produktywnego. Może kilka takich rzeczy. – Poruszył sugestywnie brwiami, a ja ponownie pokręciłem głową. - Cokolwiek – burknąłem. - Tylko upewnij się, że założysz gumkę. Nie chcę żebyś przyniósł na siłownie wszy łonowe. I niech mnie chuj, jeśli miałbyś dzieci. Jeden taki jak ty na świecie wystarczy. Kiedy siłownia była w końcu pusta od spragnionych krwi kobiet, skierowałem swoją uwagę na worek treningowy, żeby się rozgrzać. Kiedy w niego uderzałem, myślałem o niej. Nigdy nie brałem pod uwagę tego, żeby ponownie skontaktować się z Juliet, po tym jak jasno postawiła sprawę, że skończyła z siłownią. Ale musiałem przyznać, że może Connor nie był oderwany od rzeczywistości ze swoim komentarzem. Ona jest najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem. I było w niej coś. Coś, co oddziela ją od Barbie – dziwek, od których roi się w moim życiu. Było w niej coś, co nie dawało mi spokoju.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Nigdy więcej jej nie zobaczysz, mówiłem sobie, ciskając pięściami w worek z większą siłą niż było to konieczne. Pół godziny później, nie marnowałem czasu wskakując na ring, żeby powalczyć z Connorem. Był tu Leon, tak jak dziesięciu innych facetów i wszyscy byli podekscytowani, żeby zobaczyć jak rozegra się ta walka. Z majaczącym coraz bliżej i bliżej turniejem, musiałem podnieść poprzeczkę. Connor był zdecydowanie najlepszym partnerem do sparingu w siłowni. Doświadczenie tego faceta z pewnością robiło z niego wartościowego przeciwnika i koncentrowałem się mocniej, niż robię to zazwyczaj z innymi. Nigdy nie zostałem znokautowany. Ale Connor wiedział, że miał cień szansy. Krążę koło niego w ringu. Naskoczył na mnie z szybkimi jak błyskawica ciosami, które odparłem tylko po to, żeby zarobić ostre kopnięcie w żebra. Zatoczyłem się do tyłu, ale szybko odzyskałem równowagę, a potem ruszyłem na Connora z łokciem, za którym podążył lewy hak, następnie padłem na ziemię i podciąłem mu nogi. Przetoczyłem się do tyłu i szybko podniosłem do góry, zanim Connor mógłby rzucić się na mnie ze swojej leżącej pozycji. - Pieprzony, szybki sukinsyn! – wychrypiał Connor. Zaśmiałem się z niego zza mojego ochraniacza na zęby, przeskakując lekko z nogi na nogę i skupiając się na linii jego ramion. Po sposobie w jaki delikatnie się napiął i odchylił natychmiast wiedziałem, że prawdopodobnie wyprowadzi cios z lewego ramienia. Wyciągnąłem przed siebie przedramię, żeby go zablokować, kiedy pierwsza pięść Connora pofrunęła w moim kierunku, a potem wyprowadziłem mocne kopnięcie lewą stopą w jego brzuch. Z jego płuc głośno uciekło powietrze, kiedy zatoczył się do tyłu, odbijając się od lin. Uniósł w górę dłoń. - W porządku, ty pół-angielski pojebie! – dyszał. – Daj mi minutę. Wyciągnąłem ochraniacz z uśmieszkiem na twarzy. - Pewnie, staruszku – powiedziałem sarkastycznie. – Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. Chciałbyś może krzesło, żeby sobie usiąść? – Bez tchu, Connor pokazał mi środkowy palec, zanim oparł dłonie na kolanach i zassał głęboki oddech. Wtedy pomieszczenie wypełnił nagle zimny pęd powietrza. Ktoś wszedł na siłownię. Spojrzałem przez ramię, żeby zobaczyć kto to. Kurwa. Musiałem spojrzeć dwa razy, kiedy wyłapałem mignięcie błyszczących, długich, ciemnych włosów, związanych w niedbały, wysoki kucyk. Ciepłe, brązowe oczy przelotnie spotkały moje i zacisnąłem szczękę, żeby nie rąbnęła o ziemię. To ostania osoba na ziemi, którą spodziewałem się zobaczyć, spacerująca swobodnie obok ringu w stronę ciężkich worków treningowych. Juliet wróciła. I wtedy wiedziałem, że zmierzałem w stronę mojego pierwszego nokautu.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 5 ON Jestem martwym facetem. Myślałem, że miałem Itakę w kieszeni, ale jak do cholery miałem skupić się na treningu, kiedy ona tak wyglądała? Wydawało się, że teraz kiedy straciła swoją przykrywkę, postawiła wszystko na jedną kartę. Kiedy moje oczy przesuwają się po jej ciele, wiem, że będzie dla mnie problemem. Nie mówię tu o wydekoltowanych koszulkach i spodenkach, które odsłaniają pośladki, takich, jakie noszą fanki. To na mnie nie działa. Więc czemu do cholery, dziewczyna, która jest zakryta na tyle na ile się da porusza mojego fiuta? Ma na sobie opinające sylwetkę, czarne spodnie do jogi i szarą koszulkę, która wygląda jakby oderwano z niej rękawy i pokazuje jej szczupłe, opalone ręce. Przez duże dziury, w miejscach, gdzie kiedyś były rękawy wyłapałem przebłysk jasnoróżowego, sportowego biustonosza. Wkłada do uszu słuchawki i zerka na mnie przez ramię. Uśmiecham się do niej – uśmiechem, który był szerszy niż chciałem – i kiwam głową w uznaniu, zanim ponownie odwracam się do Connora. - Och cholera – krzyknął cicho Connor. – Wygląda na to, że twoja dziewczyna jednak wróciła. Cholera, kto wiedział, że Loner miał to wszystko pod tymi workowatymi ciuchami? Zmrużyłem oczy. - Ma na imię Juliet, a ty nie chcesz ponownie tego powiedzieć – ostrzegłem twardym głosem, celując w niego palcem. Spojrzałem na innych facetów, którzy ciągle tłoczyli się przy ringu, ale wszystkie głowy obróciły się w jej kierunku, kiedy mocno waliła w worek. Śmiali się i rzucali chamskie komentarze na temat jej kształtów, jej ubrań. Pstryknąłem palcami, żeby przyciągnąć ich uwagę i zmarszczyłem brwi, kiedy w końcu na mnie spojrzeli. - Nie patrzcie na nią – ostrzegłem z nutą ostrości w głosie. – Nie rozmawiajcie z nią, nie oddychajcie w jej kierunku, nie marzcie o niej – nie myślcie o niej. Zostawcie ją, kurwa, w spokoju. Jeśli zobaczę, że któryś z was, kurwa, z nią zadziera to wasze tyłki będą moje. Kapujecie?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Nastąpiła rundka zdawkowych, rozczarowanych kiwnięć głową i po raz kolejny odwróciłem się w stronę Connora, zakładając ochraniacz na zęby. Mój sparingowy partner otwarcie, ironicznie się do mnie uśmiecha i unosi głowę. - Czy to w taki sposób ją ochraniasz? – zapytał, potrząsając po bokach rękami, zanim przyjął postawę do walki. – Czy… zaznaczasz swoje terytorium? Spojrzałem na niego gniewnie i uniosłem pięści, wykonując gest „no dawaj”. - Ponieważ równie dobrze mogłeś tam podejść, unieść nogę i na nią nasikać, jeśli to jest to, co chciałeś zrobić. Connor ruszył do przodu, a ten głupi uśmieszek nie opuścił jego twarzy. Ciągle mówił, kiedy na niego natarłem. Wiedziałem, że to nie było z mojej strony posunięcie godne sportowca, ale chciałem zamknąć jego pieprzone usta, zanim Juliet go usłyszy. Nie chciałem, żeby czuła się tu niekomfortowo. Connor załapał aluzję – tak samo jak mocny, ostry łokieć w splot słoneczny – zamknął jadaczkę i kontynuowaliśmy nasz sparing. Odkąd odstraszyłem od Juliet innych kolesi, zastosowali się do moich poleceń i żaden z nich ani razu jej nie przeszkodził. Przez cały wieczór zajmowali się własnymi sprawami do czasu, aż zdałem sobie sprawę, że czas zamykać. Powoli ulatniali się z siłowni i Connor sprawdził, czy chciałem żeby jeszcze coś zrobił, ale zbyłem go tylko machnięciem ręki, wiedząc jak chętny był, żeby spiknąć się z gimnastyczką i jej koleżanką. Poszedłem do biura, wytarłem się ręcznikiem i założyłem czystą koszulkę, którą trzymałem w torbie zanim wyłączyłem światło i zamknąłem za sobą drzwi. Do moich uszu dotarł samotny dźwięk uderzających o worek pięści i podążyłem za nim dookoła ringu, tam, gdzie Juliet ciągle dobrze się trzymała, kontynuując trening. Jej skóra błyszczała lekko od potu i podczas okładania worka pięściami porzuciła swoją szarą, podartą koszulkę. Jej słuchawki ciągle były na swoim miejscu i zwinęła swojego kucyka na czubku głowy, luźne kosmyki przykleiły się z tyłu jej szyi. Z każdym wyprowadzonym ciosem słyszałem ostre wydechy i widziałem jak jej żebra kurczyły się mocno, wypychając powietrze. Moje oczy przesuwają się po długości jej pleców zauważając wgłębienie jej kręgosłupa, które ciągnie się do dobrze rozwiniętych mięśni, które napinają się i poruszają z każdym jej silnym uderzeniem. Było jasne, że całkowicie straciła poczucie czasu i nie zauważyła, że stałem w pełnej szacunku odległości od niej. Sięgnąłem, żeby poklepać ją w ramię, tak lekko i szybko, jak to możliwe. Wzdrygnęła się, odsuwając ode mnie, a ramię którego dotknąłem opadło nisko pod moją rękę, kiedy daleko odskoczyła. Jej zszokowane, przestraszone, szeroko otwarte, brązowe oczy spotkały moje, kiedy kontynuowała cofanie się, szybko poruszając stopami. Uniosłem brew i powoli podniosłem do góry dłonie, żeby pokazać, że nie byłem zagrożeniem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Hej – powiedziałem, kiedy szamotała się, żeby wyciągnąć z uszu słuchawki. – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Przyszedłem tylko powiedzieć ci, że jestem gotowy zamykać. Oddychała ciężko przez nos i słysząc moje słowa wyraźnie zaczęła się relaksować, rozluźniając pięści. Lekko zmarszczyłem brwi, wiedząc, że jej reakcja wychodziła daleko poza bycie zaskoczoną. Tak właściwie, przez chwilę była sparaliżowana ze strachu. - Taa, przepraszam – wyszeptała, przechodząc obok mnie i chwytając ręcznik. – Pozwól mi zabrać rzeczy i będziesz miał mnie z głowy. Odwróciłem wzrok, kiedy zaczęła ścierać pot z rąk i tułowia, nagle świadomy, że ma na sobie tylko sportowy biustonosz i spodnie do jogi i że wygląda niesamowicie. Bardziej niż niesamowicie. A potem nagle wydała się skrępowana, kiedy zdała sobie sprawę z tego samego i szybko przeciągnęła przez głowę koszulkę. Odchrząknąłem i zrobiłem kolejny krok w tył, dając jej więcej przestrzeni. - Więc, zdecydowałaś się wrócić – powiedziałem. Skinęła, zapinając swoją dopasowaną, skórzaną kurtkę i chwytając torbę. - Tak – powiedziała w końcu. – Stwierdziłam, że skoro sam właściciel przejechał tyle drogi do Bloomfield, żeby przeprosić i zapłacił pięć dolców za napój, którego nie chciał… - Taa, jeśli o to chodzi. Tak właściwie to nie piję latte. – Z jakiegoś powodu chciałem żeby o tym wiedziała. - Domyśliłam się tego – powiedziała z półuśmiechem. Jestem takim debilem. - Tak czy inaczej, mogę przynajmniej dać temu miejscu jeszcze jedną szansę, prawda? - Oboje się uśmiechnęliśmy i poszła za mną w stronę drzwi. - Cóż, cieszę się że wróciłaś – odpowiedziałem. – Masz za duży talent, żeby go marnować. Myślałaś kiedykolwiek o sparingu? O wzięciu udziału w zawodach? Wyglądała na zszokowaną. - Ja? – powiedziała, wskazując na siebie. – Och nie. To nie dla mnie. - Nie? – powiedziałem. – Szkoda. Naprawdę mogłabyś zrobić zamieszanie w żeńskiej lidze MMA. Na jej twarzy pojawia się uśmieszek i kręci głową. - Dzięki, ale nie, dzięki. Robię to tylko, żeby być w formie. - Mogę stwierdzić, że trenowałaś już wcześniej – powiedziałem, opierając się o drzwi i zakładając ręce na piersi. – Brałaś kiedyś lekcje czy coś? Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Miałam trenera – powiedziała bardziej miękkim głosem. Odwróciła spojrzenie. – W Nowym Jorku… skąd pochodzę… ale przeniosłam się tu z rodziną w zeszłym roku. Więc odkąd tu jestem nie miałam treningu. - Będę twoim sparingowym partnerem – zaoferowałem, wzruszając ramionami. – Jeśli chcesz. Myślę o rozpoczęciu kursu samoobrony dla kobiet. Mogłabyś być moim królikiem doświadczalnym. Może nawet moją asystentką. - To miłe z twojej strony, że chcesz zrobić coś takiego dla kobiet – powiedziała. – Ale, um… nie, dzięki. Nie naciskałem, ale zauważyłem, że nie mogła spojrzeć mi w oczy i to, że prawie mamrotała. Coś zdecydowanie się z nią działo, ale teraz nie był to czas ani miejsce, żeby do tego dochodzić. Otworzyłem dla niej drzwi, wyszedłem za nią w zimną noc i zamknąłem za sobą drzwi na klucz oraz zasunąłem bramę. Spojrzałem na nią przez ramię i zauważając, że wydaje się na mnie czekać. Skończyłem zamykać bramę i odwróciłem się do niej. - Jak dostaniesz się do domu? – zapytałem. Planowałem pojechać metrem i już miałem zaproponować, że odprowadzę ją do domu. Moja mam przewróciłaby się w grobie, gdyby wiedziała, że pozwoliłem młodej kobiecie tak późno w nocy samej wracać do domu. Wskazała przez ramię w stronę samochodu stojącego po drugiej stronie ulicy z włączonymi światłami. - To Ruby – powiedziała. – Zabierze mnie do domu. Uniosłem lekko dłoń w stronę samochodu. Było zbyt ciemno, żeby tak naprawdę coś zauważyć, ale wtedy zobaczyłem, opuszczone okno i machającą do nas rękę. Kiwnąłem do Juliet gotowy, żeby się odwrócić, ale coś w jej twarzy zatrzymało mnie. - Chcę ci podziękować – powiedziała w pośpiechu. – Za… za wstawienie się za mną, kiedy ci faceci na mnie naskoczyli. Za próbę pomocy mi. Przepraszam, że tak cię olałam. I… i że wysiliłeś się, żeby przyjść do kawiarni. Wszystko to było… było naprawdę słodkie z twojej strony. I chciałam po prostu podziękować. Byłem zaskoczony i trochę zawstydzony. Czułem się niekomfortowo słysząc o moich czynach przedstawionych na głos w ten sposób, kiedy nie zrobiłem nic z innego powodu, niż chęć postąpienia przyzwoicie. - Naprawdę, żaden kłopot – powiedziałem, teraz moja kolej na odwrócenie wzroku i obniżenie głosu. – Po prostu nie lubię takiego gówna, to wszystko. Spojrzała na mnie, a na jej ustach rozciągnął się pełny uśmiech. - Cóż… to było naprawdę bardzo słodkie w twojej strony – powtórzyła. Przytaknąłem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jedźcie bezpiecznie – powiedziałem. – Twoja przyjaciółka na ciebie czeka. Do zobaczenia . - Dobranoc – powiedziała. Kiedy ruszyła przed siebie, obserwowałem ją, aż przeszła przez ulicę i była bezpieczna w samochodzie przyjaciółki. Mój umysł wirował, kiedy wskoczyłem do pociągu. Nie mogłem jej rozgryźć. Większość kobiet mogę rozszyfrować całkiem łatwo w ciągu pierwszych kilku minut rozmowy, ale ona była dla mnie całkowitą zagadką. Byłem szczerze zaskoczony, że mi podziękowała kiedy założyłem, że wszystko co udało mi się zrobić, to wkurzyć ją. Jestem również ciągle zdezorientowany jej reakcją, kiedy klepnąłem ją w ramię, jej niechęcią do sparingu ze mną… Pokręciłem głową. Prawdopodobnie za bardzo to analizowałem. Może ona z natury jest nerwowa i może, może była onieśmielona myślą o sparingu z facetem. Tak czy siak, chciałem się dowiedzieć.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 6 ON Sprawdzałem ciężarki niedaleko worków treningowych i spojrzałem w górę, kiedy podeszła Juliet. Rzuciła mi krótki uśmiech, opuściła torbę na ziemię i rozciągnęła ręce. Skinąłem głową w odpowiedzi i wróciłem do mojej listy inwentaryzacyjnej, kiedy ustawiła się, żeby zacząć ćwiczyć. Po kilku minutach w końcu poddałem się mojemu wewnętrznemu głosowi, który krzyczy na mnie, żebym ją obserwował. Spojrzałem w tamtą stronę, przyglądając się przez chwilę jej kształtom, upewniając się cholernie dobrze, że nie wyglądałem jak przeklęty, frajerowaty zboczeniec. Teraz, kiedy nie tonie w za dużych ciuchach, mogłem lepiej się jej przyglądnąć i krytycznie ocenić jej figurę. Było oczywiste, że kiedyś trenowała, ale było również oczywiste, że przez jakiś czas nie miała z tym styczności. Nie była tak ostra jak powinna, ale jej ciosy były tak mocne jak zawsze. W końcu odłożyłem podkładkę do pisania i do niej podszedłem. Ostrożnie. Upewniłem się, żeby zostać w obrębie jej widzenia obwodowego, nie chciałem wystraszyć jej tak, jak zrobiłem to w zeszłym tygodniu. Jej oczy automatycznie przesunęły się do mnie i pokazałem jej, żeby ściągnęła słuchawki. Zrobiła to, unosząc na mnie brew. - Hej – powiedziałem. – Nie chciałem przeszkadzać. Po prostu coś zauważyłem. Kiedy wyprowadzasz hak, upewnij się, że opuszczasz trochę ramiona i uderzasz z biodra. Przekręć się trochę. – Stanąłem obok niej, delikatnie przesuwając się dookoła, na tył, instynkt mówi mi, żebym trzymał dłonie tak, żeby je widziała. – Mogę ci pokazać? Zauważalnie napięła się, ale potaknęła z wahaniem. Stanąłem za nią, ustawiając się lekko pod kątem, więc byłem bliżej jej prawej strony. - Kiedy uderzasz prawą – zaczynam, delikatnie naciskając na jej prawe ramię. – Opuść trochę tę stronę. – Przesunąłem lekko jej ramię. – Obróć razem z nim biodro i unieś piety z podłogi. – Wiem, że może naciskam, ale pozwalam moim dłonią opaść zaraz nad jej biodrami, lekko sterując ruchem, który chciałem żeby wykonywały. Trąciłem czubkami butów o jej pięty, przypominając jej, żeby je uniosła, kiedy obracała biodra. – Cała siła powinna pochodzić stąd. – Poklepałem lekko jej prawe biodro, a potem się odsunąłem. Była zarumieniona i pokiwała głową bez patrzenia na mnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Dzięki… ja, um, zapamiętam to. - Żaden problem – odpowiedziałem. – Poza tym jesteś idealna. – Natychmiast zdałem sobie sprawę co powiedziałem i jak mogło to zabrzmieć. Odchrząknąłem i odwróciłem się, żeby wrócić do mojej cholernej podkładki do pisania. Kiedy skończyłem inwentaryzację, ściągnąłem moją czystą koszulkę i zastąpiłem ją zdezelowaną, rozpadającą się, która była przeznaczona do ćwiczeń. Skierowałem się ponownie w stronę worków treningowych, spoglądając przelotnie na Juliet. Byłem zadowolony, że stosuje technikę, którą jej pokazałem. Rozciągnąłem szyję, ręce i zacząłem uderzać w worek, który wisiał przede mną. Byłem tak pochłonięty tym co robiłem, że czas szybko minął. Po jakimś czasie poczułem klepnięcie na ramieniu i ostro się odwróciłem. - Kończysz na dzisiaj? – zapytałem, lekko bez tchu. Użyłem ręcznika, żeby wytrzeć twarz. - Taa- odpowiedziała. – Muszę wrócić do domu i przygotować się do pracy. Uniosłem głowę. Była 21:00 w piątkowy wieczór. - W kawiarni? – zapytałem, ściągając brwi. Pokręciła głową, a jej kucyk zakołysał się. - Nie. Jestem barmanką w Trinity’s Lounge przez kilka nocy w tygodniu. Zwykle w weekendy. Nie byłem zaskoczony słysząc, że Juliet załapała się na pracę w Trinity’s. Trinity’s Lounge było popisowym miejscem w Strip District. Nigdy tam nie byłem, ale niektórzy kolesie tak, i zawsze wracali z opowieściami o kelnerkach. Biorąc pod uwagę klientów z wyższej półki, właściciel zatrudnia podobno tylko najpiękniejsze kobiety, żeby zapewnić wysoką jakość interesu. Założę się, że Juliet była tam najładniejszą dziewczyną. - Dwie prace, huh? – zapytałem. – Musisz być bardzo zajęta. - Właściwie to trzy – odpowiedziała, ku mojemu zaskoczeniu. Uśmiechnęła się. – Uczę również tańca w środowe wieczory i sobotnie poranki. Byłem pod wrażeniem. - Taniec? – powtórzyłem. – Jaki rodzaj tańca? - Balet – odpowiedziała. – Uczę dzieciaki w przedziale wiekowym od dwunastu do szesnastu lat. - Nic dziwnego, że masz taką dobrą postawę. – powiedziałem, zauważając jej proste plecy i pociągłą szyję. To miało sens; w jej ruchach była gracja, wszystko, od sposobu w jaki
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO chodziła, do tego jak wyprowadzała ciosy. Gracja z pewnością nie była czymś, czego mogli nauczyć się profesjonalni wojownicy. - Więc masz jutro pracowity dzień? - Tak – odpowiedziała z westchnieniem. – Tak właściwie, to jutro będę pracowała we wszystkich moich trzech pracach. Gwizdnąłem cicho, kręcąc głową. - Brzmi wykańczająco. - Jest, ale spoko – odpowiedziała. – Jednak muszę przyznać, że kocham moje niedziele. Jedyny dzień w którym nie mam absolutnie nic do roboty. Chyba, że liczyć niedzielny obiad z moją rodziną. Przechyliłem głowę, a kącik moich ust wygiął się do góry. - Jeśli mówilibyśmy o mojej rodzinie – powiedziałem – to zdecydowanie zaliczyłbym to do wyczerpujących czynności. – Uśmiechnąłem się kiedy cicho zachichotała. Spojrzała w dół, na swoje tenisówki, a potem ponownie na mnie. Wtedy zauważyłem, że byłem od niej wyższy przynajmniej o trzydzieści centymetrów. - Cóż – powiedziała – lepiej będę się zbierała. Chciałam tylko powiedzieć dobranoc. - Dobranoc – powtórzyłem, obserwując jak odchodziła. Zastanawiałem się czy wróci jutro i złapałem się na tym, że samolubnie miałem nadzieję, że to zrobi i będę w stanie ją zobaczyć i ponownie z nią porozmawiać. Co do kurwy było ze mną nie tak? Powinienem koncentrować się na Itace i treningu. Nienawidziłem tego przyznać, ale Juliet Mucciarone przejmowała mój cały, cholerny świat. Wiedziałem, że miałem problem. W ciągu następnego miesiąca, Juliet przychodziła każdej nocy, tak jak zawsze. Różnica polegała na tym, że szukałem jej w czasie kiedy zazwyczaj się pojawiała. A kiedy ją widziałem, mój żołądek robił dziwne rzeczy i zaciskał się w naprawdę popierdolony sposób. To nie było nic z czym byłem zaznajomiony i nie byłem pewny, co to oznaczało i jak się z tym czułem. Wszystko co wiedziałem to to, że kiedy ją widziałem reagowałem fizycznie i nie podobała mi się ani jedna cholerna część tego. Nie podobała mi się wiedza, że coś lub ktoś jest w stanie sprawić, że odruchowo reaguję w taki sposób. Zawsze byłem dumny z mojej całkowitej kontroli. Teraz, ktoś kogo ledwo znałem sprawia, że szukam jej każdego dnia. Sprawiała, że mój cholerny żołądek pulsował, a serce biło trochę mocniej niż zazwyczaj za każdym razem, kiedy ją widziałem. Byłem wkurzony – to gówno było dla cip. Próbowałem zostawić ją do cholery w spokoju, pozwalając jej przychodzić i ćwiczyć, nieprzerwanie, ale nie mogłem tego zrobić. Musiałem jej szukać. Musiałem
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO nawiązywać rozmowę, mówić cześć i do widzenia. Musiałem być blisko niej. Byłem jak ćma lecąca do cholernego ognia. Był piątek; byłem z Connorem przy recepcji, patrząc w mały telewizor zamontowany za biurkiem. Leciała relacja ESPN na temat Itaki i była to oficjalna zapowiedź wszystkich zawodników. Na kilka imion i twarzy wzruszyłem ramionami. Wiedziałem kim byli; mieli reputacje twardzieli. Nie byłem nimi zaniepokojony. Dwóch nazwisk absolutnie nie rozpoznałem i oznaczało to, że bardziej niż prawdopodobne byli amatorami, którym przydarzyło się być naprawdę, naprawdę dobrymi – podobnie jak ja, kiedy zaczynałem. Potem byłem ja, moja twarz zajęła cały ekran. Wszyscy klienci którzy byli akurat w zasięgu słuchu telewizora wybuchli okrzykami radości i wiwatami, a potem Connor chwycił moje ramię i powiedział: - Wyglądasz gorąco ty groźny sukinsynu. – Nie uśmiechnąłem się, pokręciłem tylko głową. - Och wow. Spójrz na to. Jesteś w telewizji. – Entuzjastyczny głos przyciągnął moją uwagę i spojrzałem przez ramię, uśmiechając się, kiedy zobaczyłem opierającą się o ladę Juliet. Nie wiedziałem jak długo tu była, ale wyglądała na niewzruszoną, nawet jeśli znajdujący się w pobliżu faceci i Connor ciągle kontynuowali okrzyki. - Taa – odpowiedziałem, przedrzeźniając jej ton. – I co w związku z tym? - Hej, nie bądź hejterem Macaroni – powiedział Connor, wskazując na nią palcem. – Poczekaj tylko, aż wróci z tą dwumilionową nagrodą. Wtedy będziesz chciała zostać jego najlepszą przyjaciółką. Stała z niewzruszoną miną, słuchając Connora. Kiedy skończył przechyliła głowę. - Wiesz… - urwała. – Connor, tak? Przytaknął. - Możesz nazywać mnie w skrócie Con, ko… - Kopnąłem go w goleń z gniewnym spojrzeniem i słowo „kochanie” nigdy nie opuściło jego ust. - Jak słodko w twojej strony – powiedziała gładko. – Wiesz Connor, jeśli zamierzasz naciskać na nazywanie mnie moim nazwiskiem, to przynajmniej powinieneś poprawnie je wymawiać. Connor zrobił minę. - Macaroni – powiedział. – Co w tym trudnego? - Macaroni to rodzaj makaronu. Mówi się Mooch-ee-ron – powiedziała, rozciągając „r” i gwałtownie wymachując rękami. – Wymów całość. Jestem włoszką. No dalej, teraz – Macha lekceważąco dłonią i przechodzi obok biurka w stronę swojego zwykłego miejsca. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, kiedy każdy koleś w siłownie przyłączył się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Chryste, uwielbiałem to jej sarkastyczne, suche poczucie humoru. A to był prawdziwy strzał. Rzadko się uśmiechałem, a co dopiero słyszałem własny śmiech. Po tym całym bólu z zeszłego roku – patrzeniu jak mój najlepszy przyjaciel umiera w Afganistanie, a potem, to całe prasowe gówno które insynuowało, że posuwałem jego żonę… Kurwa, nawet teraz to sprawia, że moja krew wrze – nie byłem nawet pewien, czy w ogóle pamiętam jak się śmiać. A mimo to, nawet bez specjalnych starań Juliet potrafiła sprawić, że wybuchałem śmiechem, kiedy opowiadała historie o jakimś absurdalnym kliencie, czy to w kawiarni, czy w barze, albo o czymś szalonym, co powiedział ktoś z jej rodziny. - Mój błąd – krzyknął za nią Connor. – Nie bądź na mnie zła Moochi-roochi – ach, pieprzyć to. Nie potrafię tego powiedzieć. Nie mogłem przestać się śmiać z powodu zmieszania Connora. - Następnym razem zrób to dobrze – powiedziałem, uderzając go w ramię. – Sprawiasz, że siłownia wygląda głupio. Connor chwycił swoją rękę i mrugnął. - Ow. Hej, pierdol się człowieku. Ty też nie wymawiasz tego poprawnie. - Od jakiegoś czasu nie musiałem – odpowiedziałem, ciesząc się robieniem sobie z niego jaj. – Jesteśmy teraz na etapie zwracania się do siebie po imieniu. - I to by było na tyle – zakończył Connor, a potem zrobił unik kiedy znowu się zamachnąłem. Później tej nocy poszedłem do biura, żeby zająć się papierkową robotą, a Juliet wpadła tam po drodze do wyjścia. Stukała knykciami o framugę pomimo tego, że widziałem, że miała już wychodzić. - Idziesz do Trinity’s? – zapytałem. - Wierz, albo nie, ale mam wolną noc – odpowiedziała. – Inna dziewczyna chciała dodatkową zmianę, więc pomimo tego, że było mi ciężko, to poświęciłam się. - To wielki gest z twojej strony – powiedziałem, tłumiąc uśmieszek. - Naprawdę wielki. Tak czy siak, Ruby i ja zamierzamy zacząć przygotowywać wypieki na jutro. Wiec, tak naprawdę ciągle będę w pracy. - Mam nadzieję, że znajdziesz jakiś czas na sen – powiedziałem, wkładając do ust wykałaczkę i układając dokumenty. - Tak. Więc, w każdym razie, jutro pracuję w Trinity’s i skoro Piraci i Jankesi grają jutro na PNC6, a my nie jesteśmy barem sportowym, to powinno być stosunkowo spokojnie. – Przytaknąłem i czekałem w ciszy, aż dojdzie do sedna i uniosłem brew. – W każdym razie – 6
PNC – stadion bejsbolowy w Pittsburghu.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO powiedziała ponownie – jeśli ty i twoi chłopcy chcecie wpaść na kilka drinków, to prawdopodobnie mogłabym pomóc z kilkoma kolejkami na koszt firmy. Tak tylko mówię. Zostałem zbity z tropu przez to zaproszenie. To było takie przypadkowe i nie byłem pewny co z tym zrobić. Chciała zobaczyć się ze mną poza siłownią? Zdałem sobie sprawę, że czekała na jakiś rodzaj odpowiedzi, więc odchrząknąłem: - Uh, pewnie. Brzmi dobrze. Pogadam z Connorem i Leonem. Może dla odmiany wyciągnę też tyłek mojego brata. – Postanowiłem nie wspominać o tym, że nie piję. Nigdy nie chciałem stwarzać szansy, żeby stać się takim samym obelżywym alkoholikiem jak mój ojciec. Dodatkowo, dzięki temu moje ciało jest silniejsze i wytrzymalsze niż u większość facetów. Juliet wyglądała na zadowoloną. Dobrze było widzieć, że była szczęśliwa. Było w niej coś, co przyciągnęło moją uwagę jeszcze bardziej, niż jej wygląd i inteligencja. Była tam przytłaczająca ciężkość, która do niej przylgnęła. Gdzieś w czeluściach jej brązowych oczu krył się smutek, prawie desperacja. Widziałem to, ale nie rozumiałem. I Chryste, chciałem zrozumieć. Cokolwiek to było, cokolwiek wywołało ten ból, który utrzymuje się w jej oczach, ona nigdy o tym nie mówi. Nigdy nie wychodzi z niczym innym poza wyluzowaniem, z wyjątkiem chwil, kiedy ją zaskakuję. Ciągle się odsuwa i wzdryga, kiedy nie widzi jak się zbliżam, jakbym próbował napiętnować ją gorącym żelazem. Smutek opuszcza jej oczy i zostaje zastąpiony przez czyste, niezmącone przerażenie. Nigdy tego nie zrozumiem. Czy to ponownie strach przed atakiem w siłowni? Chciałem ją zapytać, tak cholernie bardzo, ale wiedziałem, że będzie to bardzo nie na miejscu. Więc trzymam się podstawowej rozmowy. Poza tym i tak byłem bardzo elastyczny. W zasadzie wszystko co zrobiłem od tej nocy, kiedy została zaatakowana, było dla mnie wielką elastycznością. Nie mogłem znaleźć w t ym sensu i to mnie irytowało. - Ok. Cóż, bez presji. Po prostu pomyślałam, że skoro będzie tam całkiem spokojnie, to nikt nie będzie ci przeszkadzał, tak jak dzieje się to tutaj, przez te wszystkie dziewczyny – chodzi mi o to, um, ludzie cały czas do ciebie podchodzą. I, tak jak powiedziałam, prawdopodobnie będę mogła zdobyć dla was, chłopcy kilka darmowych piw, czy coś. Uśmiechnąłem się. - To miłe z twoje strony. Dzięki. Odchrząknęła i lekko wzruszyła ramionami. - W takim razie w porządku. Miłej nocy. – Odwróciła się i odeszła zanim mogłem odpowiedzieć. Ponownie wzrosła we mnie irytacja, kiedy poczułem ekscytację z powodu możliwości zobaczenia jej jutrzejszego wieczoru, nawet pomimo tego, że będzie pracowała.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO To był po prostu miły gest jednej istoty ludzkiej względem drugiej. Nic więcej, nic mniej. Nawet pomimo tego… - Connor – krzyknąłem, kierując się w stronę drzwi i nienawidząc się za to. Jak pożal się Boże, pierdolony nastolatek. – Co robisz jutro wieczorem?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Przeklinałam się z każdym krokiem, kiedy szłam do samochodu Ruby, zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Co było ze mną nie tak? Ze wszystkich ludzi, zaprosiłam do Trinity’s na drinki Ashera Princa? Co więcej, na darmowe drinki? Prawdopodobnie myślał teraz, że jestem jakąś zdesperowaną fanką. W ciągu zeszłego miesiąca, czy coś koło tego, odbyliśmy ze sobą wiele błahych pogawędek i zaczęłam z niecierpliwością wyczekiwać spotkania z nim każdego dnia. Był bardzo cichy, ale spostrzegawczy i podobało mi się to, że skupiał się na moich codziennych, małych historyjkach. Udało mi się nawet kilka razy doprowadzić go do śmiechu. Chociaż ciągle był bardzo onieśmielający, był słodki, o wiele słodszy niż kiedykolwiek mogłabym oczekiwać że będzie i na swój własny sposób był uważny. Ciągle był porywczy i zrzędliwy w stosunku do innych facetów w siłowni – burczał i wrzeszczał. Słyszałam nawet jak na jednego z nich warczał jak pantera. Ale ze mną, cóż, był jak pluszowy miś. Oczywiście słyszałam o nim, tak jak cały Pittsburgh, przez wydarzenia związane ze Spartą i wszystkie te relacje na temat jego i żony poległego żołnierza. Zaproszenie go do Trinity’s było całkowicie impulsywne i nie miałam pojęcia dlaczego w ogóle kiedykolwiek pomyślałam, że to będzie dobry pomysł. Sądzę, że poczułam pragnienie zrobienia dla niego czegoś miłego, tak, jak on zrobił coś miłego dla mnie. To była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Był facetem, prawda? I z mojego doświadczenia faceci lubią pić z innymi facetami. Doszłam do tego, że był bardziej zwolennikiem cichego, komfortowego baru, niż zatłoczonej, głośnej, sportowej knajpy, gdzie każdy facet i prawdopodobnie dziewczyna, która tam będzie rozpozna go i będzie na niego polować przez całą noc. Trinity’s notorycznie było puste w noce, kiedy odbywały się mecze, skoro tutejsza atmosfera nie sprzyjała wspieraniu sportowych wydarzeń. Wszystko to zawirowało w moim małym umyśle, szybciej niż moja logika mogła dojść do głosu i wystrzeliło z moich ust zanim mogłam je powstrzymać. Wzdrygnęłam się, uderzając dłonią w czoło. Nie ma mowy, żeby zamierzał przyjść, a potem będę musiała ponownie zobaczyć się z nim w poniedziałek i słuchać jego kiepskich wymówek odnośnie tego, dlaczego nie przyjął mojej jeszcze bardziej kiepskiej oferty. Kiedy dochodzę do samochodu Ruby, kręcę głową. Czasami naprawdę potrafię być kretynką.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 7 ON Szedłem za Connorem, Leonem i moim bratem, kiedy kierowaliśmy się w stronę Trinity’s. Zgodnie z obietnicą Juliet, to miejsce o 23:00, w sobotnią noc było całkiem spokojne. Nieopodal był stolik, przy którym siedziały kobiety w wieku czterdziestu lat, czy coś koło tego. Naprzeciwko nich, przy stoliku w rogu, siedzieli młodzi faceci, w typie przedsiębiorców i byli tu najgłośniejszą grupą. Prawdopodobnie był to początek wieczoru kawalerskiego. Dwudziestolatkowie z wystylizowanymi włosami, dizajnerskimi ciuchami, którzy pożerali wzrokiem kelnerki. Zajęliśmy wysoki stolik z wysokimi krzesłami w połowie drogi, pomiędzy drzwiami i barem. Zdecydowałem się chwilę postać, opierając łokcie na stole, kiedy przyglądałem się pomieszczeniu. Connor zaczął właśnie rzucać dowcipami na temat muzyki, kiedy kątem oka zauważyłem kształtną brunetkę, poruszającą się w stronę naszego stolika. Spojrzałem na podchodzącą do nas postać, a potem spojrzałem jeszcze raz. Ledwo rozpoznałem Juliet. Moje oczy przesunęły się w dół jej kobiecego ciała, kiedy Connor cicho gwizdnął. Kopnąłem go pod stolikiem. Mocno. - Hej chłopaki – przywitała nas Juliet, stając obok mnie, w jej głosie dało się usłyszeć lekko przepraszający ton. – Przepraszam, że musieliście czekać – wieczór kawalerski jest trochę wymagający. Ale od teraz będę przyjmowała wasze zamówienia. Nie mogłem otrząsnąć się z tego jak inaczej wyglądała niż wtedy, kiedy przychodzi na siłownię, albo nawet od tego, jak wygląda w kawiarni; dziś wieczorem jest całkowicie „zrobiona”, nawet wytworna. Miała na sobie cekinowy, czarny top z dekoltem w łódkę, który ujawniał obfitą część jej krągłości i był oprószony jakimś rodzajem migoczącego proszku i krótkie, czarne spodenki. Miała rozpuszczone i zmierzwione włosy, które błyszczały w przyćmionym świetle, a na twarzy mocny makijaż. Zdecydowanie bardziej preferowałem jej naturalny wygląd, ale nie mogłem zaprzeczyć, że wyglądała niesamowicie seksownie. Było w niej coś jeszcze, czego nie potrafiłem wskazać, ale było to coś innego. - Wow, Mac, wyglądasz… - Ponownie kopnąłem Connora pod stołem. Jeszcze mocniej. Jęknął z bólu, a ja zmrużyłem na niego oczy. – Wyglądasz ok, tak sądzę… Skrzywił się. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Odkąd Juliet poprawiła go odnośnie jej włoskiego nazwiska, Connor zdecydował nazywać ją Mac. Wiedza, że nie miała nic przeciwko, sprawiła, że była jeszcze bardziej wyjątkowa. Mimo tego Connor zasłużył na porządne lanie. - Connor, to najlepszy komplement jaki dzisiaj dostałam. Dzięki – powiedziała, powstrzymując szeroki uśmiech. – To strój wymagany w tym miejscu. – Jej oczy przesunęły się do mojego brata, jedynej osoby, której nie rozpoznała i uśmiechnęła się nieśmiało. Tak mocno się w nią wpatrywałem, że nie zdawałem sobie sprawy, że czekali aż ich przedstawię, do czasu, aż mój brat głośno odchrząknął. Otrząsnąłem się. - Przepraszam – powiedziałem szybko. – Juliet, to mój starszy brat Bailey. Bailey, to jest Juliet. Ona jest… - Przez chwilę się zawahałem. Kim ona była? Miałem na końcu języka, żeby powiedzieć klientką, albo coś w tym stylu, ale to nie wydawało się w porządku. - Przyjaciółką – skończyła szybko. – Miło cię poznać, Bailey. I proszę, mów do mnie Jewel. Mówiłam to już twojemu bratu z milion razy. – Zaśmiała się miękko. Bailey przytaknął i uśmiechnął się, dyskretnie rzucając mi szybki, aprobujący uśmiech. - Miło cię poznać, Jewel. - Cóż – powiedziała z rękami na biodrach. – Obiecałam rundkę darmowych drinków. Na co macie ochotę? - Macie Tank Seven?7 – zapytał Connor. - Tak. Powiem kelnerce, żeby przyniosła wam kolejkę. – Rozejrzała się dookoła, jej spojrzenie osiadło na mnie i uśmiechnęła się, zanim odeszła. Kiedy to zrobiła zdałem sobie sprawę co było w niej innego. Miała na sobie czarne, nabijane ćwiekami buty na wysokiej szpilce, które sięgały jej do łydki. Byłem przyzwyczajony do tego, że była ode mnie o wiele niższa, ale dzisiaj sięgała mi prawie do ramienia. - Dobra robota. - Usłyszałem jak powiedział Bailey i odwróciłem się dokładnie wtedy, kiedy dłoń mojego starszego brata uderzyła mnie w ramię. Spojrzałem na niego, marszcząc w dezorientacji brwi. - Dobra robota z czym – syknąłem. Bailey uniósł głowę z ciekowości. Kiwnął głową w kierunku, w którym zniknęła Juliet. – Czy ona nie jest twoja? – odpowiedział. - Nie – powiedziałem, odwracając wzrok. – Ledwo ją znam. Tak naprawdę nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Ona przychodzi po prostu na siłownię.
7
Piwo, które ma 8,5% alk.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Taa, on wcale nie spędza wielu godzin tygodniowo gadając z nią, ani nic takiego – powiedział głośno Connor, sprawiając, że Bailey zachichotał, a ja spojrzałem na niego z mordem w oczach. – Nie spędza również reszty czasu gadając o niej. - Zamknij się, kurwa – warknąłem. – On jest głupi – dodałem Baileyemu. – To nawet nie jest tak. - Dlaczego nie? – zapytał szczerze mój brat. – Jest piękną dziewczyną. W czym problem? - W niczym – burknąłem. – Kto powiedział, że mam jakiś cholerny problem? - Och Jezu – powiedział Leon, przesuwając dłonią w dół twarzy. – No to zaczynamy. - Koleś, nie masz problemu – powiedział uspokajająco Connor, machając w powietrzu ręką. – Jesteś tylko wielką, pieprzoną cipką, która pije latte. To wszystko. - Pierdol się – warknąłem, podnosząc się ze stołka, na którym dopiero co usiadłem. W tej chwili, Juliet wróciła do stolika, niosąc tacę z czterema szklankami wypełnionymi piwem. - Hej, jesteś też naszą własną, osobistą kelnerką? – zapytał Connor z szerokim uśmiechem. – A ja myślałem, że jesteś tylko barmanką. Rzuciła mu spojrzenie, ale uśmiechnęła się. - Chłopcy z bractwa, którzy siedzą w rogu są naprawdę obrzydliwi, więc sądzę, że utknęliście ze mną na jakiś czas. Tylko nie każcie mi za dużo chodzić. Te buty ranią moje stopy. – Postawiła przed nami szklanki, a ja przesunąłem się niezręcznie, kiedy postawiła przede mną moją. Nie umknął jej wyraz mojej twarzy i zmarszczyła brwi. - Co jest? – zapytała. – Chciałbyś coś innego? Żaden problem. Wolisz coś mocniejszego? Nachyliłem się, żebym nie musiał przekrzykiwać muzyki. Duży błąd. Byłem wystarczająco blisko, żeby poczuć jej perfumy i zobaczyć w tym przyćmionym świetle kilka piegów na jej nosie. Poczułem jak mój fiut drgnął, jakbym znowu miał trzynaście lat.– Tak właściwie, to czy mógłbym dostać wodę z limonką? Spojrzała na mnie z zaskoczeniem. - Oczywiście. Przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy… - Jej dłoń zawisła w powietrzu nad szklanką. - Hej, hej, hej – powiedział Connor, sięgając, żeby ją zatrzymać. – Zostaw to. Trenuje – nie dostaje drinka.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Och – powiedziała, jej twarz widocznie się zrelaksowała i przez chwilę zastanawiałem się czy pomyślała, że byłem alkoholikiem, czy coś w tym stylu. Uśmiechnęła się i popchnęła moją szklankę na środek stołu. – Pozwolę waszej trójce o to zawalczyć. Woda z limonką zaraz będzie. Potaknąłem w podziękowaniu i obserwowałem jak mój brat i przyjaciele zaczęli pożądliwie żłopać piwo. Juliet przyniosła mi moją wodę w rekordowym tempie i wróciła do baru po tym, jak upewniła się, że mamy wszystko. Kiedy nasza czwórka wymieniała się wojennymi historyjkami MMA, albo chłopaki rzucali komentarze o kelnerkach – cholernie się upewniając, że nie były skierowane do Juliet, chyba, że chcieli pogadać z moją pięścią – moje oczy ciągle błądziły w jej stronę. Wyglądała uroczo, tańcząc podczas pracy do jakiejkolwiek piosenki, która leciała i radziła sobie z pijanymi facetami z gracją i łatwością. Ale jeśli zrobiliby jeden, pieprzony ruch w jej stronę, to biłbym ich dopóki nie mogliby już dłużej chodzić czy mówić. W końcu, Connor i Leon postanowili zakończyć tę noc. Następnego dnia oboje musieli być na siłowni i to dość wcześnie rano, żeby otworzyć. Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się godzina zamknięcia. Podszedłem w stronę baru i zauważyłem, że Juliet wydawała się stosunkowo wolna i wycierała ladę. - Hej – powiedziałem, opierając się o bar. Spojrzała na mnie i założyła kosmyk włosów za ucho. - Hej – odpowiedziała. Kiwnęła w stronę naszego pustego stolika. – Twoi dwaj przyjaciele nie wytrzymali? Uśmiechnąłem się. - Nah. Muszą po prostu rano pracować i wiedzieli, że ich szef pobije ich jeśli się spóźnią. Uśmiechnęła się na to i potaknęła. - Ich szef z pewnością, jeśli tego chce, może być przerażającym facetem. Uśmiechnąłem się na to. - Więc, niedługo wychodzisz? – zapytałem. – Jest prawie godzina zamknięcia. - Taa – westchnęła. – Nie muszę dzisiaj zostać do zamknięcia, inne dziewczyny się tym zajmą. Ale chciałam poczekać, aż te dupki sobie pójdą. – Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem, że kolesie z wieczoru kawalerskiego powoli zaczynają zbierać się do wyjścia. - Odwiozę cię z bratem do domu – powiedziałem. – Przyjechaliśmy razem i wygląda na to, że i tak będę musiał go odwieźć. To kategoria lekka jeśli chodzi o picie. - Jest dobrze. Złapię autobus.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Pokręciłem głową. - Nie. Nie ma za cholerę mowy, że pozwolę ci jechać autobusem. Zabieram cię do domu i nie biorę nie za odpowiedź. – Spojrzałem ponownie do tyłu, kiedy bar nagle zrobił się cichszy. Grupa tamtych kolesi zniknęła. Dobrze. Odwróciłem się do Juliet. - Dlaczego nie weźmiesz swoich rzeczy i nie wyjdziesz na zewnątrz. Bailey i ja pójdziemy po samochód. - Jeśli jesteś pewny – powiedziała niepewnie. – Bloomfield nie jest jakoś super blisko. Nienawidzę się narzucać. - Nie masz wyjścia – odpowiedziałem. – Spotkamy się na zewnątrz. – Odwróciłem się i odszedłem zabrać Baileya, zanim mogła bardziej zaprotestować. Mój brat siedział zgarbiony, pisząc na telefonie, ledwo zauważając kiedy podszedłem. - Dalej bracie – powiedziałem. – Chodźmy do samochodu. Daj mi klucze. Zabieram do domu również Juliet. - Jak szarmancko z twojej strony – powiedział z uśmieszkiem. – I nazywa się JewelJewel. Tylko dlatego, że nie wymawiasz poprawnie jej imienia nie znaczy, że na nią nie lecisz, bracie. - Cokolwiek – powiedziałem, potrząsając głową. – Po prostu nie chcę, żeby sama jechała w nocy tak daleko autobusem. - Hej, popieram to – powiedział Bailey. – Nowa szwagierka? Cholera, tak. Nie mogłem nie roześmiać się po tym na głos. - Chyba się troszkę zapędzasz. – Zarzuciłem rękę na ramię mojego brata i pociągnąłem jego pijany tyłek w stronę drzwi. – Teraz chodźmy. Otworzyłem drzwi i zauważyłem, że kilku pijanych kolesi ciągle jest na zewnątrz. Nie poświęciłem im kolejnego spojrzenia, przepychając się ostentacyjnie obok nich, ale przyciągnąłem ich spojrzenia. - Hej, to tak miał na imię! – wrzasnął jeden z nich, ale nie odwróciłem się. Palanci. – Tornado! Koleś z MMA. Ten, który skopał każdy tyłek w Sparcie! Jasna cholera, bracie, mogę dostać twój autograf? – Wybuchł pomiędzy nimi chór śmiechów, ale zignorowałem ich. – Dupek! Wciąż pieprzysz żonę zmarłego kolegi? – Jeden z nich krzyknął za mną, bełkocząc słowa. Zacisnąłem szczękę, a moje dłonie odruchowo zwinęły się w pięści. - Uspokój się stary. Nie zmieniaj mi się tu teraz w Hulka. Oni nie są warci wykopania z Itaki – przypomniał mi cicho Bailey. – Chodźmy po auto. Podał mi klucze, kiedy dotarliśmy do jego białego Range Rovera i wskoczyłem na miejsce kierowcy. Bailey wspiął się na tylne siedzenie i spojrzałem na niego z ciekawością.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Co ty, kurwa, robisz? – syknąłem. Mój brat wyszczerzył się do mnie. - Dama powinna usiąść z przodu – powiedział. – Jeśli chcesz, mogę udawać, że odpłynąłem, żebyście mogli mówić do siebie, to wasze słodkie nic. Wkurzony pokręciłem głową. - Zamknij się stary. – Wycofałem i wjechałem na ulicę. Kiedy podjechałem bliżej baru, w moich kościach zapanowała wściekłość. Juliet stała przed wejściem, a ta banda dupków ją otaczała. - Cholera – wymamrotał Bailey z tyłu. Zamarła w miejscu, jej oczy były wielkie z powodu tego samego strachu, który widziałem w noc ataku w siłowni. Wpatrywała się w osłupieniu, jak dwoje z tych dupków nachyliło się bliżej, otaczając ją z dwóch stron. Wrzuciłem bieg na tryb parkowania i wyskoczyłem z auta. Do czasu kiedy z nimi skończę, będą żałować, że nie są, kurwa, martwi.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 8 ONA Podeszłam do drzwi, czując chłodny powiew wiatru, kiedy przez nie przeszłam. Mój żołądek natychmiast zacisnął się. Na zewnątrz wciąż stało kilku kolesi, paląc i pijacko balując przed barem. Żeby dostać się na drugą stronę ulicy musiałam przejść obok nich. - Cholera, jest – powiedział jeden z nich i wszystkie oczy obróciły się w moją stronę. – To ta, która mi się spodobała. Czekałem na ciebie całą noc, seksowna. - Jasna cholera, masz rację, Shane. Ona była najgorętsza z nich wszystkich – zawołał z drugiej strony kolejny z nich. – Hej, maleńka, wciąż jest wcześnie. Dlaczego nie przejdziesz się z nami na drinka przed snem? Wszyscy na raz zaczęli do mnie mówić. Ich głosy były bezładną mieszaniną w mojej głowie i przesuwałam oczy z jednej strony na drugą, przytulając torbę do piersi. Ich twarze stały się niewyraźną plamą, ich głosy odległe, a panika zagroziła pochłonięciem mnie. Moje serce dziwnie szarpnęło się w piersi, bijąc szybko, potem wolno, kiedy niepokój wypełnił mnie od palców u stóp, po koniuszki uszu. Czułam gorąco, potem zimno. Oddech zaczął mi więznąć w gardle i zaatakowały mnie wspomnienia, brutalne wspomnienia. Wpatrywałam się przed siebie, nic nie widząc, kiedy poczułam ciepło ich ciał; otoczyli mnie. Przerażenie sparaliżowało mnie i nie mogłam się poruszyć, kiedy poczułam dłoń na ramieniu, potem kolejną na plecach, ześlizgującą się do mojego biodra. Wiedziałam, że się trzęsłam i czułam podchodzącą mi do gardła żółć. Rusz się ty durna cipo! Krzyczał na mnie mój mózg. Wrzeszcz! Odepchnij ich! Rzuć się do ucieczki! Zrób coś! A jednak moje ciało ciągle nie słuchało, trzymając mnie wrośniętą w ziemię. Poczułam gorący oddech przy uchu, usłyszałam niski, mrukliwy głos i mocno zacisnęłam oczy, pragnąc mieć zdolność albo do poruszenia się, albo do tego, żeby umrzeć, właśnie teraz. - Jewel. Jego głos był zimny i twardy, ale nie był na mnie zły. Siła tego jednego słowa sprawiła, że otworzyłam oczy i poczułam się… bezpiecznie. Nie potrafiłam tego wyjaśnić. Ale tak było. Czułam się bezpieczna. Wszystkie głowy odwróciły się w stronę tego głosu.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kilka metrów dalej, na chodniku, stał Asher. Jego twarz wyrażała coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam; to była najgłębsza, najcichsza złość jaką kiedykolwiek u kogoś widziałam. Nie wpatrywał się w nikogo poza mną. Nazwał mnie Jewel, pomyślałam w roztargnieniu. Nie Juliet. Jewel. Zawsze nazywał mnie Juliet. - Chodź tutaj. Słowa ciągle były twarde, ale była w nich również delikatność. Przełknęłam i poziom mojej paniki delikatnie zmalał. Z wahaniem, zrobiłam krok w stronę Ashera, patrząc tylko na niego. Obserwowałam jak jego oczy nagle i ostro przesunęły się w prawo i uniósł dłoń, wskazując na kogoś palcem obok mojego ramienia. - Nawet, kurwa, o tym nie myśl – powiedział cicho, jego głos był niebezpieczny i pełen ostrzeżenia. Nie chciałam znać powodu jego groźby. Wszystko co wiedziałam, to to, że cała ulica zrobiła się całkowicie cicha. Asher ponownie na mnie spojrzał i wyciągnął do mnie dłoń. - Chodź tutaj – powtórzył i jego głos ponownie przybrał tę ostrą i delikatną nutę. – No dalej. Moje oczy spoczywały na jego dłoni, moje łomoczące serce biło nierówno w piersi, kiedy z czystą ochotą szurając stopami poruszyłam się do przodu. Kiedy byłam wystarczająco blisko, sztywno sięgnęłam do przodu i chwyciłam jego wielką dłoń, a potem przesunął mnie szybko przed siebie, obracając nas tak, że byłam przed nim, a on stał plecami do pijanej grupy. Dłoń, którą trzymałam ścisnęła moją, a jego druga dłoń wylądowała na moich plecach. Spojrzałam na niego. Patrzył przez ramię z mordem w oczach, ale prowadził mnie na ulice, w stronę samochodu. Otworzył dla mnie drzwi. - Wsiadaj – powiedział, wpatrując się we mnie, jego oczy ciągle były twarde, ale pełne pytań, na które nie chciałam zdradzać odpowiedzi. Bez słowa wspięłam się na siedzenie pasażera, położyłam torbę na kolanach i mocno się objęłam, starając się uspokoić moje drżące ciało. Nie patrzyłam na niego, ale nie przegapiłam również spojrzenia, które wymienił z Baileyem, który siedział z tyłu. Kiedy Asher uruchomił samochód i odjechał, zaczęłam szperać w mojej torbie, szukając lekarstw. Zlokalizowałam bursztynową buteleczkę, ale nie wyciągnęłam jej i w cudowny sposób zdołałam otworzyć wieczko i bez większych problemów wysypać na dłoń dwie tabletki, ciągle trzymając ręce ukryte w torbie. Wiedziałam, że Asher to zauważy, ale szybko przysunęłam trzęsące się dłonie do ust i wrzuciłam do nich tabletki, popijając wodą. - Co to? – zapytał natychmiast, w jego głosie słyszalne było podejrzenie. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Aspiryna – skłamałam szybko i wiedziałam, że on wiedział, że kłamałam, ale zostawił to. Jechaliśmy w ciszy w stronę Bloomfield, a ja czekałam, aż moje nerwy się uspokoją. Kiedy poczułam, że mam nad sobą jakąś kontrolę spojrzałam na niego. - Nazwałeś mnie Jewel – powiedziałam chropowatym głosem. Nie odwrócił oczu od drogi, ale zobaczyłam, że ze zmieszaniem zmarszczył brwi. - Taa? – odpowiedział. - Nigdy nie nazywasz mnie Jewel – mówię, powtarzając moje wcześniejsze myśli. – Zawsze nazywasz mnie Juliet. Jasne było, że nie wiedział do czego zmierzam. Pomyślałam, że najlepiej będzie jeśli pierwsza się odezwę, żeby nie mógł zadać mi pytań, które wiedziałam, że miał. - Myślałem, że tak się nazywasz – powiedział z lekkim sarkazmem. – Wolisz, żebym następnym razem nazwał cię Juliet? Pozwoliłam sobie na mały uśmiech. - Nie. Tak właściwie to nienawidzę, kiedy ludzie nazywają mnie Juliet. Prychnął cicho. - Upewnię się, żeby o tym pamiętać. Gdzie mam jechać? Pokierowałam go przez okolicę w stronę mojego mieszkania, które znajdowało się około półtora kilometra od kawiarni. Sięgnęłam do klamki i odwróciłam się do niego, chcąc podziękować za podwiezienie, ale zobaczyłam, że odpina pas i otwiera drzwi. - Odprowadzę cię do drzwi – powiedział tonem, który nie zostawiał miejsca na odmowę. Spojrzałam przez ramię na Baileya, który był cicho przez całą podróż i którego głowa leżała oparta o siedzenie i miał zamknięte oczy. - Dobranoc – powiedziałam miękko. – Miło było cię poznać. – Nie oczekiwałam odpowiedzi, zakładając, że odpłynął i podskoczyłam lekko, kiedy usłyszałam jego głos, kiedy odpowiedział całkowicie obudzony i brzmiąc na trzeźwego. - Branoc i również miło było cię poznać – powiedział w odpowiedzi. – Mam nadzieję, że wkrótce znowu cię zobaczę. Nie byłam pewna co odpowiedzieć, więc jedynie przytaknęłam i wyskoczyłam z auta, Asher trzymał otwarte drzwi. Zamknął je i poszedł za mną, kiedy szłam w stronę budynku i do mojego mieszkania na trzecim piętrze.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Mój żołądek zacisnął się. Teraz Asher wiedział gdzie mieszkałam. Nie byłam pewna jak się z tym czułam. Nigdy nie chciałam, żeby ktoś poza Ruby wiedział gdzie mieszkałam. Moja rodzina oczywiście wiedziała, moi rodzice byli właścicielami budynku, ale poza nimi byłam niesamowicie ostrożna z tym, żeby ktokolwiek wiedział. Co jeśli Asher był jakimś psycholem, i miał zamiar wejść za mną do środka, i zrobić mi niewypowiedziane okropne rzeczy? Tak jak w Nowym Jorku… Moje serce ponownie się zacisnęło. Ale kiedy dotarłam do drzwi i odwróciłam się, zauważyłam, że był co najmniej trzy kroki za mną i wpatrywał się w wykładzinę. Kiedy zorientował się, że się zatrzymałam, spojrzał w górę, jego oczy spotkały się z moimi i wiedziałam, że były szeroko otwarte przez mieszankę strachu, oczekiwania i niepewności. Zrobił kilka spokojnych kroków w moją stronę, z rękami w kieszeniach i kiedy się mu przyglądałam, po raz pierwszy zauważyłam jak dobrze wyglądał. Byłam przyzwyczajona do oglądania go w dresie, sportowych ciuchach, w zwykłej czapce albo czapce z daszkiem na głowie, albo z wilgotnymi i poplątanymi od potu włosami. Ale dziś wieczorem miał na sobie czarny sweter z długimi rękawami, który wyglądał lekko i miękko i w sam raz opinał jego ciało, ładne dżinsy i ciemne buty. Nawet wtarł trochę czegoś w swoje normalnie zmierzwione włosy i teraz, kiedy był wystarczająco blisko mnie poczułam jego korzenną wodę po goleniu. Zassałam oddech, głośniej niż chciałam, kiedy jego spojrzenie złączyło się z moim. Studiowaliśmy swoje twarze przez czas, który wydawał się wiecznością i moje serce przeskoczyło na kolejny poziom nieregularnego bicia, kiedy jego oczy opadły do moich ust, jego język wysunął spomiędzy warg i zwilżył je. Och cholera. Och kurwa. Pocałuj mnie, nie całuj mnie. Pocałuj mnie, nie całuj mnie. Pocałuj mnie, nie… Uniosłam mimowolnie ręce i przytuliłam torbę do piersi, przyciskając plecy do drzwi. Moje czyny były zupełnie niezależne od moich świadomych myśli i nie przeoczył tego, jego oczy szybko mnie omiotły. - Lepiej wejdź do środka – powiedział w końcu, opuszczając wzrok. Nigdy nie wyciągnął rąk z kieszeni i zrobił subtelny krok w tył. Przełknęłam ślinę, czując przepływającą przeze mnie ulgę pomieszaną z dziwnym ukłuciem rozczarowania. - Dzięki za podwózkę – pisnęłam, odwracając się i chwytając za klamkę. - Pewnie – odpowiedział. – W każdej chwili. Słodkich snów, Jewel. - Słodkich snów, Asher – odpowiedziałam, nie patrząc na niego i szybko weszłam do środka. Zatrzasnęłam i zamknęłam trzy zamki, które mam w drzwiach, a potem runęłam na nie. Poczułam jak ponownie zaczął mną lekko targać niepokój, ale tym razem, nie było to spowodowane paraliżującym strachem. Powód tego był całkowicie inny. I ten powód odchodził właśnie korytarzem i wychodził z mojego budynku.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 9 ON - Czas zamykać, szefie – ogłosił Connor. – Zdezynfekowałem cały sprzęt, większość klientów wyszła. Wszyscy poza Mac. Zacząłem słuchać z ożywieniem. - Przyszła dzisiaj? Connor wzruszył ramionami. - Jak zawsze. Jesteś zaskoczony? – Zmrużył oczy, kiedy przyglądał się mojej twarzy. – Czy po Trinity’s wszystko spoko? On i Leon wyszli wcześniej, więc nie byli świadkami sceny przed barem. Odwróciłem wzrok, wstałem od biurka i zabrałem moją skórzaną kurtkę, torbę na siłownię, klucze i butelkę wody. Wzruszyłem ramionami. - W porządku. - No dalej, człowieku – powiedział, przesuwając się na bok, żebym mógł przejść przez drzwi. – Co się stało? Mogę stwierdzić, że coś jest na rzeczy. Zawahałem się. Nie chciałem powiedzieć mu za dużo; cokolwiek dzieje się z Jewel nie było niczyją sprawą poza jej. Dodatkowo, nie chciałem dawać mojemu aroganckiemu przyjacielowi żadnej pożywki, którą mógłby potencjalnie ją torturować. Chciał dobrze, ale Connor miał nawyk myślenia, że był zabawny, kiedy nikt inny tak nie sądził. - Jacyś pijani kolesie dali jej popalić, to wszystko – powiedziałem. – Ale nic jej nie jest. - Och, uratowałeś sytuację, prawda? Wielkoludzie. – Rechotał, kiedy wchodziliśmy do siłowni. - Nie – burknąłem. – Tak czy inaczej, będąc przy niej lepiej trzymaj na ten temat gębę na kłódkę. Connor pokręcił tylko głową i roześmiał się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Czy wszystko wygląda dobrze, człowieku? – zapytał, omiatając ręką obszar siłowni. Wiedziałem jak spragniony był tego, żeby iść do domu. Miał dzisiaj randkę. Z gimnastyczką. Rozejrzałem się dookoła. - Nie jestem pewien – powiedziałem, obserwując jak jego zmarszczone brwi zmieniają się w jego zwyczajną twarz szczeniaczka. – Taa. Idź do domu – powiedziałem, machając mu na pożegnanie. – I pamiętaj – załóż gumkę. Kiedy wyszedł, przeszedłem przez siłownię, okrążając stojący na środku pomieszczenia ring. Mogłem usłyszeć równe uderzenia pięści Jewel w worek. Nie było dnia, żebym o niej nie myślał. Wiedziałem, że w przeszłości coś jej się przydarzyło. Świadomość, że ktoś ją zranił sprawiała, że krew w moich żyłach mocno pędziła. Wiedziałem, że przed barem miała jakiś rodzaj napadu lękowego. To nie było dla mnie nic nowego. Przypomniało mi to o mamie i o niektórych żołnierzach. Jak dla mnie, wszystkie objawy wskazują na to, że cierpi na zespół stresu pourazowego. Ale czego rezultatem mogło to być – nie miałem pojęcia. Chciałem wiedzieć, ale wiedziałem również jak to było, kiedy ludzie nie pilnowali swoich cholernych spraw. Jeśli Jewel chciałaby żebym wiedział – dałaby mi znać. Kiedy do niej podszedłem, zauważyłem, że waliła w worek z nową intensywnością, a jej ręce drżały ze zmęczenia. Jej ostre wydechy zamieniły się w dyszenie. Przesadzała z tym i ryzykowała kontuzję. Nachyliłem się w obręb jej wzroku, tak jak zawsze, żeby za bardzo jej nie przestraszyć. Jej oczy natychmiast przesunęły się do mnie i zobaczyłem trzaskający ogień i złość w tych czekoladowo brązowych głębinach. Opuściła ręce, wciąż wpatrując się w moje oczy i stała prosto, jej pierś falowała. Przełknąłem ślinę, nie będąc pewnym co powiedzieć. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałem. W końcu odchrząknąłem: - W porządku? Zerwała gwałtownie z głowy słuchawki i rzuciła swoje rękawiczki bez palców na podłogę. - Świetnie. Nie posiadałem całej wiedzy na temat kobiet, ale to co wiedziałem, mówiło mi, że tak właściwie była całkowitym przeciwieństwem „świetnie.” Przeczuwałem, że obalanie jej stwierdzenia, czy głębsze dociekanie, prawdopodobnie pogorszyłoby wszystko, więc zostawiłem to w spokoju. - Hej – powiedziałem, zmieniając temat. Spojrzała na mnie z uniesioną pytająco brwią. Ciekawość wypchnęła z jej oczu ogień i byłem zadowolony widząc to. – Potrzebuję twojej pomocy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Mojej pomocy? – powtórzyła, druga brew dołączyła do pierwszej. – Do czego ty miałbyś potrzebować mojej pomocy? - Cóż, to coś co już odrzuciłaś – powiedziałem, zakładając ręce na piersi. – W końcu mam opracowany plan kursu samoobrony dla kobiet. Teraz, kiedy wiesz, że nie jestem całkowitym kawałkiem gówna, to może miałabyś ochotę pomóc mi opracować ruchy? Wzruszyłam ramionami. - Dlaczego nie możesz do tego wykorzystać Connora, Leona lub kogoś innego? - Potrzebuję kobiecego ciała – powiedziałem otwarcie. Sekundę później słyszę w głowie jak musiało to zabrzmieć i kręcę głową, kiedy Jewel ukrywa szeroki uśmiech. – Nie w ten sposób, mądralo. Kurs jest przeznaczony dla kobiet; muszę się upewnić, że współgra to z kobiecym ciałem, które ruchu są za bardzo zaawansowane dla początkujących, a które nie. – Zobaczyłem jej wahanie. – Co jest? - Cóż, brałam już wcześniej udział w sparingu – zaczęła – z moim trenerem w Nowym Jorku. Ale to były bokserskie rzeczy i nie robiliśmy tego często. Nie jestem pewna, jak dobrze poradzę sobie z samoobroną. - To podobne go boksu – powiedziałem, wzruszając ramionami. – Są tam też po prostu inne elementy. – Przerwałem, przyglądając się jej twarzy, kiedy wpatrywała się w swoje dłonie. – Naprawdę byś mi pomogła. W końcu westchnęła, uniosła głowę i potaknęła. - W porządku. Przypuszczam, że i tak jestem ci winna przysługę za sobotnią noc. Dla jej wygody, nie planowałem wracać do tego, co wydarzyło się przed Trinity’s i spodziewałem się, że ona również tego nie zrobi. Ale wygląda na to, że była odważniejsza niż inni. Cieszyłem się. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie, jakby nie była pewna, jak odbiorę jej komentarz. Pomachałem dłonią. - To nic wielkiego – powiedziałem. – Chodźmy na ring. Wskoczyłem do środka i odciągnąłem delikatnie liny, żeby mogła wskoczyć obok mnie. Stała plecami do lin i obejmowała się, kiedy przesunąłem się na środek ringu. - W porządku – powiedziałem – chodź tu, zamierzam ci pokazać, jak atakuje się pod kątem. – Jewel z wahaniem przesunęła się w moją stronę, ciągle się przytulając. Uśmiechnąłem się i sięgnąłem do przodu, delikatnie pociągając za jedną z jej rąk. – Musisz spuścić ręce w dół. Stań tak. – Pokazuję jej odpowiednią, podstawową postawę do walki, a ona mnie naśladuje. - Teraz. Chcę, żebyś podeszła do mojego ramienia. Kiedy tam będziesz, użyjesz swoich dłoni i odepchniesz mnie na bok. To jest bardzo skuteczne, kiedy napastnik podchodzi bezpośrednio do ciebie. Ustawiasz się pod kątem, odpychasz go i uciekasz. Rozumiesz? – Zademonstrowałem to powoli na niej, odwracając od niej lekko ciało, Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO podchodząc do jej boku i popychając dłońmi jej ramię, powodując, że zatoczyła się kilka kroków do tyłu, kiedy ja się oddalałem. Przytaknęła, a ja ponownie zająłem miejsce na środku ringu, stając zwrócony do niej bezpośrednio twarzą. – W porządku. Zamierzam stać spokojnie. Zaatakuj pod kątem z obu stron. – Jewel zademonstrowała, a ja potaknąłem w aprobacie. – To było dobre. Proste? - Tak – odpowiedziała. – Proste. Przećwiczyliśmy to jeszcze kilka razy zanim pokazałem jej jak przenieść to na następny poziom, kiedy walka były jedyną opcją. Pokazałem jej jak sięgnąć i złapać napastnika za tył głowy i pociągnąć ją w dół, żeby uderzyć z kolana. Przyniosłem kask ochronny z przednią osłoną i powiedziałem, żeby dała z siebie wszystko. - Naprawdę, nie powstrzymuj się – powiedziałem. - Nie skrzywdzisz mnie. - To rozczarowujące. – Rzuciła mi uśmieszek. Jewel ustawiła się pod kątem, a potem okręciła się w bok, chwytając tył mojej głowy i szarpiąc ją w dół, przyciągając kolano do przodu mojego kasku. Byłem zadowolony że tak szybko załapała. Kazałem jej robić to w kółko od nowa, potem ćwiczyliśmy oba ruchy razem do czasu, aż byłem usatysfakcjonowany jej postępem. Następnie, zapoznałem ją z niektórymi manewrami, żeby pokazać jej jak blokować ciosy, jak ważne było, żeby obserwować ramiona przeciwnika, a nie jego oczy, żeby być w stanie ocenić, z której strony wyprowadzić kolejny cios. - Teraz, chcę ci pokazać, jak wydostać się z uścisku – powiedziałem trochę później. Zaczynałem się pocić, a Jewel w końcu zaczęła się rozluźniać. Wydawała się być szczerze z siebie zadowolona i mogłem stwierdzić, że z każdym nowym manewrem którego jej nauczyłem, stawała się coraz bardziej władna. Co było dokładnie moim celem, jeśli chodziło o ten kurs – żeby wzmocnić kobiety, żeby były w stanie zadbać o siebie w trudnych sytuacjach. Czułem się dobrze. Mój kurs może okazać się sukcesem. - Jest kilka sposobów w jakie możesz to zrobić – dodałem. Przesunąłem się przed Jewel i stanąłem do niej plecami. – W porządku. Chwyć mnie. – Stałem i czekałem, ale po długiej ciszy zerknąłem przez ramię. Jewel lekko się rumieniła, kiedy patrzyła na mo je plecy. – W czym problem? – zapytałem. - Huh? – Jej głowa skoczyła w górę, spotykając się z moim spojrzeniem. - W czym problem? Chwyć mnie. - Uch, taa – wymamrotała. – Dobra. – Jej ręce ostrożnie prześlizgnęły się wokół mnie. Powstrzymałem uśmiech i pokręciłem głową. - Jewel. Chwyć mnie jakbyś chciała to zrobić. W innym wypadku to nie zadziała. Nie złamię się. To ciało zbudowane jest twardego materiału.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Usłyszałem jak westchnęła i wymamrotała coś zanim jej ręce w końcu zacisnęły się wokół mnie. Pokręciłem się delikatnie, testując siłę chwytu i byłem usatysfakcjonowany, że uda mi się zademonstrować jej ten ruch. - W porządku – powiedziałem przez ramię. – Powiedzmy, że ktoś podchodzi za ciebie i przyszpila ci ręce do boków i nie możesz się wydostać. To co powinnaś zrobić, to zamachnąć się jedną nogą, robiąc wielki krok i stawiając stopę za wami. Umieścić ją dokładnie za jego nogą i wypchnąć biodro, żeby pozbawić go równowagi. Potem możesz zacząć uderzać łokciami, przerywając uścisk i uciec. Czasami może to wymagać trochę więcej walki, jeśli nie będzie chciał cię puścić. Możesz spróbować wykręcić się z jego uchwytu w ten sposób. – Pokazałem jej, a ona przytaknęła. – Spróbujmy jeszcze raz. Nastawiła ręce, a ja wykonałem ruch. A potem, nie mogłem się powstrzymać i w przebłysku figlarności chwyciłem ją w pasie i kiedy straciła równowagę, uniosłem ją i rzuciłem plecami na matę. Nachyliłem się nad nią z szerokim uśmiechem, kiedy otworzyła szeroko oczy i powietrze uciekło z jej płuc na skutek siły uderzenia w postaci zdyszanego śmiechu. - Sorki – powiedziałem. – Nie mogłem się oprzeć. – Skoczyłem na nogi i wyciągnąłem dłoń, żeby pomóc jej wstać. Zignorowała ją, przeturlała się i wstała. - Wiesz, że zamierzam znaleźć sposób, żeby się za to na tobie odegrać – zagroziła żartobliwie. – Nie wiem jak, ani kiedy. Ale przysięgam ci, że będziesz leżał i będziesz płakał. Zaoferowałem jej rzadki uśmiech, który odsłaniał wszystkie moje zęby. - Nie mogę się doczekać tego dnia, Jewel. Jeśli to się stanie, zjem mojego buta. – Dałem jej znak, żeby stanęła na środku ringu. – W porządku. Teraz ty mi pokaż. – Stanąłem za nią i natychmiast zostałem rozproszony przez jej zapach; była to mieszanka jej szamponu, perfum, które utrzymywały się na jej skórze i jej potu. Był odurzający i mocny i kiedy zrobiłem duży wdech, zdałem sobie sprawę jak bardzo mi się podobał. Powoli prześlizgnąłem ręce wokół niej, zacieśniając chwyt. Mocno przełknąłem ślinę. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że była przyciśnięta do mojego ciała. Było inaczej kiedy byłem w trybie nauczyciela. Teraz, byłem za bardzo świadomy jej skóry przy mojej, jakie to uczucie mieć w ramionach jej małe ciało, uczucia jej okrągłych, kształtnych pośladków przyciskających się do górnej części moich ud. Kurwa. Wypchnąłem te myśli z mojej głowy, kiedy mój fiut zaczął twardnieć. Tryb nauczyciela. Zabezpiecz to gówno, Prince. Myśl o gołym tyłku Connora. Myśl o jego owłosionym, spoconym tyłku… Kiedy Jewel poczuła moje zaciskające się wokół niej ręce, zarzuciła za mnie nogę, tak jak jej pokazałem i mocno poruszyła biodrami. Natychmiast straciłem równowagę. Poczułem ostry, wbijający się w moje żebra łokieć i powietrze uciekło z moich płuc. Następną rzeczą, którą wiedziałem było to, że upadłem na tyłek, po mocnym pchnięciu w moją klatkę piersiową.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Jewel skakała wokół ringu, otwarcie się ze mnie śmiejąc. - Czy właśnie powaliłam Tornado? Czy właśnie sprawiłam, że ten osławiony, niepokonany mistrz Tornado płacze? – powiedziała, odstawiając taniec zwycięstwa. Rzuciłem jej przedrzeźniające, gniewne spojrzenie, kiedy podnosiłem się na nogi, ale nie mogłem zwalczyć kolejnego uśmieszku. - W porządku – powiedziałem, pocierając tors, w który dobrze przywaliła mi łokciem. – Czy ktoś powiedział ci kiedykolwiek, jak powściągać emocje? – Zaśmiałem się. - Nope. Więc, który to będzie? Prawy czy lewy? - Huh? – zapytałem, zdezorientowany. - Twój but. Zjesz lewy czy prawy but? Przechyliłem głowę na bok i żartobliwie zmrużyłem na nią oczy. – Zjem twoje buty jeśli nie będziesz cicho. - Cokolwiek. Nie mogę się doczekać, żeby powiedzieć o tym Connorowi. – Uśmiechnęła się ironicznie. - Taa, taa. Jesteśmy kwita. Dobra robota. – Jewel uśmiechnęła się do mnie i skromnie wzruszyła ramionami. – Zrobimy to jeszcze raz, ale tym razem, chcę, żeby było to tak realistyczne, jak to możliwe. Więc, nie będziesz wiedziała kiedy cię chwycę, a zamierzam chwycić cię naprawdę mocno. Musimy sprawić, żeby było to tak bardzo prawdziwe, jak to możliwe. Ok? Jewel skinęła krótko i ponownie się odwróciła, stając do mnie plecami. Stałem kilka kroków za nią i czekałem. Obserwowałem, jak jej ciało napinało się z każdą mijającą sekundą, zobaczyłem, że odruchowo przesunęła głowę, jakby próbowała spojrzeć przez ramię, ale powstrzymała się. Pozwoliłem jej stać tak jeszcze kilka minut, a potem cicho i szybko rzuciłem się do przodu, chwytając ją. Usłyszałem jak głośno sapnęła, a jej ciało natychmiast napięło się i zaczęła się miotać. Nie powiedziałem ani słowa, ale czekałem, mentalnie nakłaniając ją, żeby zaczęła działać. Nagle poczułem, że jej ciało stało się wiotkie w moich rękach i dźwięk jej szybkiego oddechu wypełnił tę małą przestrzeń wokół nas. Jedno z moich przedramion spoczywało na jej piersi i mogłem poczuć jak jej tętno przyspiesza do gwałtownego tempa. Cholera. - Jewel! – krzyknąłem. Gdybym jej nie trzymał, upadłaby na podłogę. Jej oddech sprawiał, że zacząłem świrować, więc obniżyłem nas oboje na ring. Opadłem na kolana, kiedy leżała przede mną rozciągnięta z plecami ciągle przyciśniętymi do mnie. Przesunąłem dłoń do jej twarzy, chwytając policzek i obracając jej głowę twarzą do mnie. Zassałem oddech, kiedy
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO zobaczyłem jej szeroko otwarte oczy, które mnie nie widziały; wypełniał je straszny, głęboko zakorzeniony strach. Delikatnie nią potrząsnąłem. - Jewel – powiedziałem głośniej, bardziej szorstko. Tak jak przed barem, wypowiedzenie jej imienia w ten sposób przyciągnęło jej uwagę i przesunęła do mnie oczy, mrugając powoli. Jej oddech ciągle był ciężki i przyspieszony, prawie jakby miała atak astmy. - Lekarstwa – wychrypiała. – Torba. Delikatnie ją puściłem, a potem wygramoliłem się z ringu i pobiegłem do jej torby, która ciągle leżała na podłodze obok jej ulubionego worka treningowego. Chwyciłem całą torbę i popędziłem z powrotem na ring. Rzuciłem torbę w jej stronę, zanim sam wskoczyłem i przysunąłem się do niej. Jej dłonie drżały tak bardzo, że nie mogła złapać zamka. Wziąłem to od niej i odpiąłem. - Gdzie? – zapytałem cicho. - Wewnętrzna kieszeń – wyszeptała, teraz już całe jej ciało się trzęsło. Znalazłem kieszeń i odpiąłem ją, natychmiast zauważając małą, bursztynową buteleczkę która wyglądała dla mnie zbyt znajomo. Podałem jej, zdając sobie sprawę z mojego głupiego błędu, kiedy jej dłonie drżały na wieczku. Ponownie zabrałem jej buteleczkę i spojrzałem na etykietkę. Pokręciłem wewnętrznie głową, kiedy rozpoznałem ją jako lekarstwa przeciwlękowe. Przeczytałem sposoby dawkowania, wysypałem na dłoń dwie tabletki i podałem jej razem z butelką wody. Nie patrzyłem kiedy przełykała tabletki i wodę. Wiem, że wcześniej byłem temu przeciwny, ale chęć poproszenia o odpowiedzi była silna i miałem to na końcu języka. Przygryzłem wnętrze policzka, żeby powstrzymać się od zaatakowania jej pytaniami. Siedzieliśmy w ciszy i słyszałem jak jej oddech sam zwalnia i reguluje się. Spojrzałem na nią kątem oka i zobaczyłem, że jej drżące dłonie prawie całkiem się uspokoiły. Usiadła, przytulając kolana do piersi, kiedy próbowała oddać mi moją butelkę wody. Zauważyłem, że upiła tylko tyle, żeby przełknąć tabletki, pokręciłem głową i powstrzymałem ją machnięciem ręki. - Wypij – powiedziałem. – Powinnaś wypić więcej niż to. Nie spojrzała mi w oczy, kiedy opróżniała resztę butelki, chociaż czułem, że wiedziała, że ją obserwowałem. Na jej twarzy panował wyraz prawie przypominający winę, jakby wiedziała, że miałem milion pytań i nie chciała odpowiedzieć na żadne z nich. - Jewel… - zacząłem w końcu, a jej głowa podskoczyła do góry. Jej oczy spotkały moje i zobaczyłem, że w jej panowały nagie emocje.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Proszę – powiedziała miękko. – Proszę, nie pytaj mnie o nic. Nie teraz. – Przełknęła ciężko. – Ja… ja wiem, że jestem ci winna wyjaśnienia. Ale nie mogę teraz. Po prostu nie mogę. Przyglądałem się jej twarzy. - Jewel, nie jesteś mi nic winna, ale chcę żebyś mnie wpuściła – powiedziałem powoli. – Kiedy weszłaś do mojego życia, nie wiedziałem co to było. Wahałem się. Nie miałem pojęcia. Potem nazwałaś mnie przyjacielem. Teraz to rozumiem. Jesteś przyjacielem, który sprawia, że śmieję się trochę głośniej, uśmiecham trochę szerzej i sprawiasz, że chcę żyć trochę lepiej. Więc cokolwiek sprawia, że milczysz przede mną, zaczekam. Ponieważ myślę, że jesteś wystarczająco silna, żeby to pokonać. Ja tylko – jeśli przez coś przechodzisz, mogę ci pomóc. A jeśli nie mogę, to zrobię wszystko co trzeba, żeby stać się kimś, kto będzie mógł. Właśnie taki jestem popieprzony – dodałem lekko i byłem zadowolony, widząc mały uśmiech przecinający jej twarz. - Wydaje się, że zawsze wiesz co powiedzieć, żeby sprawić, żebym poczuła się trochę lepiej – wyszeptała to tak miękko, że nie byłem pewien czy chciała, żebym ją usłyszał. Ciągle przytulała kolana, ale jej ciało przestało się trząść. Wstałem i ponownie wyciągnąłem do niej dłoń. Spojrzała na nią, a potem na mnie. Sięgnęła z wahaniem i chwyciła ją. Podciągnąłem ją z łatwością na nogi i spojrzałem w jej twarz. - Jesteś głodna? – Zapytałem. Wyglądała na lekko zbitą z tropu, a potem spojrzała na swój zegarek. Ponownie uniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się niepewnie. - Asher, jest prawie północ – powiedziała. Wzruszyłem ramionami. - No i co z tego? Chyba że jesteś Kopciuszkiem i planujesz się zmienić, kiedy zegar wybije dwunastą. – To wywołało u niej śmiech, nawet jeśli był on krótki. – Jesteś głodna? Jej uśmiech lekko się powiększył i wzruszyła ramionami. - Pewnie. - Na końcu ulicy jest miejsce w którym robią najlepsze kanapki ze stekiem i stopionym serem jakie kiedykolwiek jadłaś – powiedziałem. – Ja stawiam. Przyglądała się mojej twarzy chwilę dłużej, a potem przytaknęła. - Okej. Pozwól mi pójść i zabrać moje rzeczy. Czekałem przy drzwiach, kiedy pojawiła się chwilę później z zarzuconą na ramię torbą. Szliśmy w dół ulicy w komfortowej ciszy, chociaż mój umysł ciągle wirował wokół jej „epizodu” na ringu. Było jasne, że ucierpiała z ręki jakiegoś potwora. To było dla mnie jasne
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO od nocy, w której byłem świadkiem ataku na nią na siłowni. Jestem całkiem pewny tego co jej się stało, ale miałem szczerą nadzieję, że się myliłem. Ponieważ jeśli miałem rację, będę musiał kogoś wytropić i sprawić, że będzie cierpiał. Spojrzałem na nią kątem oka i nie mogłem nie zauważyć, jak inaczej wygląda, niż kiedy jest w Trinity’s. Tam, wyglądała jak gwiazda, modelka, czy coś. Teraz, wróciła do swojej normalnej siebie. Była dla mnie nawet jeszcze piękniejsza kiedy wyglądała tak prosto jak teraz. Czułem jakbym naprawdę ją widział. - To tutaj – powiedziałem, wskazując na małą restaurację na rogu. – Zawsze mają otwarte do późna. – Przytrzymałem dla niej otwarte drzwi i przeszła obok mnie, kiwając w podziękowaniu głową. - Czy to nie jest przeciwko twojej treningowej diecie? – zapytała, zakładając ręce na piersi, kiedy przebiegała wzrokiem po menu zawieszonym na ścianie za ladą. - Nie powiem, jeśli ty nie powiesz – odpowiedziałem. – Wiesz na co masz ochotę? - Wezmę to co ty – odpowiedziała. Podszedłem do lady. - Poproszę dwie z dipem serowym - powiedziałem szybko, a kucharz przytaknął i zabrał się do przygotowania naszych kanapek. - Czy to tak naprawdę się liczy skoro jesteśmy w Pittsburghu? – zapytała Jewel z uśmieszkiem na twarzy. - Oczywiście – odpowiedziałem. – Każdy w Pittsburghu traktuje swoje kanapki ze stekiem i serem poważnie. Każdy. Kiedy nasze zamówienie było gotowe, podałem Jewel jedną z tekturowych tacek i ruszyłem w stronę rzędu blatów przy oknie. Usiedliśmy na wysokich stołkach, spojrzałem na nią i zobaczyłem, że przyglądała się swojej kanapce, która była wypchana cieniutkimi plasterkami antrykotu, dipem serowym i grillowaną cebulą. Spojrzała na mnie z uśmiechem. - Wygląda dobrze – powiedziała. – Wygląda na to, że dobrze wybrałeś. – Podniosła kanapkę i wzięła wielkiego gryza, kiedy spojrzałem na nią żartobliwie gniewnym wzrokiem. - Dobrze wybrałem? – powtórzyłem. - Chciałam się tylko upewnić, że wiedziałeś co robisz – powiedziała Jewel biorąc kolejnego dużego kęsa. - Myślę, że to ja jestem tutejszy – rzucam w odpowiedzi. Wzruszyła ramionami i przeżuwała. – Pieprzeni Nowojorczycy – drażniłem się, biorąc własnego gryza. Cieszyłem się widząc, że ceni swoją kanapkę. Zawsze podobał mi się u kobiet zdrowy apetyt. – Dobre? – zapytałem, po kilku kolejnych kęsach. Jewel przytaknęła entuzjastycznie niezdolna do mówienie przez ogromny kawałek kanapki, który właśnie miała w ustach.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Przełknęła. - Prawdopodobnie jest to najlepsza rzecz jaką tu jadłam, poza kuchnią mojej mamy. - Twoja mama jest dobrym kucharzem? – zapytałem. - Najlepszym – odpowiedziała Jewel, odrywając ze swojej kanapki kawałek chleba i maczając go w serowym dipie. – A co z twoją mamą? Wyjrzałem przez okno. - Moja mama umarła dziewięć lat temu, kiedy miałem szesnaście lat. - Och, przykro mi to słyszeć. - Dziękuję. – Odwróciłem spojrzenie ponownie do Jewel. – Zanim umarła na raka zdecydowała, że chce pójść w gotowanie. – Uśmiecham się, przypominając to sobie. – Jadłem wtedy tak wiele okropnych posiłków, udając, że mi smakowały. Nie mogłem zranić jej uczuć. - Ty naprawdę jesteś słodkim facetem – powiedziała z uśmiechem. Przez krótką chwilę pozostaliśmy cicho, oboje jedząc nasze kanapki. – Moja mama dorastała na kuchni mojej babci – powiedziała w końcu. – Niedzielne obiady są podstawą naszej rodziny i zawsze gotuje tyle, że spokojnie wystarczyłoby dla całej armii. Chociaż, prawie tyle ludzi znajduje się co niedziele w domu moich rodziców. - Masz dużą rodzinę? – zapytałem. - Całkiem dużą – odpowiedziała Jewel. – Mam dwie starsze siostry. Obie mają mężów i po dwoje dzieci. No i jest jeszcze wujek Gino. Więc jest tam całkiem tłoczno. – Uśmiechnęła się. – Ale to właśnie sprawia, że jest tak zabawnie. - Jesteś blisko z siostrami? Przytaknęła. - Bardzo blisko. Obie są trochę po trzydziestce. Ja jestem dwudziesto trzy letnim dzieckiem, ale zawsze byłyśmy blisko. Dużo się kłóciłyśmy dorastając – dodała – ale zawsze byłyśmy blisko. - Więc cała twoja rodzina mieszka teraz w Pittsburghu? – zapytałem. - Taa – odpowiedziała. – Wszystkie urodziłyśmy się i wychowałyśmy w Nowym Jorku. Rachael jako pierwsza przyjechała tu ze swoim mężem. Reszta z nas została w Nowym Jorku. Potem, kiedy się tu przenieśliśmy, Alexis dołączyła do firmy prawniczej, a jej mąż jest lekarzem. Więc stosunkowo łatwo byli w stanie znaleźć pracę. Moi rodzice zainwestowali w kompleks budynków i w piekarnię. Zawsze chcieli prowadzić kilka rodzinnych interesów. - A co z tobą?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Ze mną? – odpowiedziała. – Cóż. Już ci powiedziałam, że byłam tancerką. Pewnego dnia chciałabym otworzyć własną szkołę tańca. Zbliżam się do tego. Pomaga to, że mieszkając w rodzinnym budynku nie muszę płacić czynszu. Po prostu oszczędzam pieniądze. W centrum miasta jest takie miejsce, stare studio, które jeszcze nie zostało zajęte. To tego naprawdę chcę. Oszczędzam pieniądze, do czasu aż bank przyzna mi pożyczkę na kupno tego miejsca. Nie dadzą mi pełnej sumy, więc muszę uzbierać tyle, żeby starczyło na zaliczkę. Boję się tylko, że ktoś zwinie mi to miejsce sprzed nosa. - Mam nadzieję, że je zdobędziesz – powiedziałem szczerze. – Znudziło ci się uczenie tańca w organizacji? - Dzięki – odpowiedziała cicho Jewel i lekko się do mnie uśmiechnęła. – Kocham uczyć w organizacji. Chciałabym tylko, żeby odbywało się to w moim miejscu. Ale przynajmniej w ten sposób mam dla siebie miejsce na próby, które jest lepsze niż mój salon. - Miejsce na próby? – powtórzyłem. Jewel przewróciła oczami i pokręciła głową, ale cięgle się uśmiechała. - Moja przyjaciółka Ruby, zmusiła mnie do wzięcia udziału w pokazie talentów. To sprawa społeczna; chcą artystów każdego rodzaju, muzyków, tancerzy. Nie tańczyłam przed publicznością od ponad roku. Ale pokaz odbędzie się za kilka miesięcy, więc używam miejsca w studio w organizacji, żeby nad tym pracować. Jednak Ruby jeszcze o tym nie wie, nie chcę żeby zaczęła się ekscytować. Mogę się wycofać. - Nie rób tego – powiedziałem automatycznie. – Nie wycofuj się. Powinnaś to zrobić. Tak czy siak muszę to zobaczyć. Jewel gapiła się na mnie z rozdziawionymi ustami. - Chcesz zobaczyć jak tańczę? - Taa. Dlaczego nie? Jesteś utalentowana. Zostałaś obdarzona gracją, z którą poruszasz się na treningach. A ludzie bez talentu zazwyczaj nie dorastają z chęcią posiadania własnej szkoły tańca. Więc nie bądź samolubna i nie trzymaj tego tylko dla siebie. Pozwól mi się zobaczyć. Jewel uśmiechnęła się do swojej kanapki. -Ty naprawdę dobrze sobie radzisz ze słowami, prawda? Na mojej twarzy rozciągnął się pewny siebie uśmieszek. - Tak, to prawda. Więc, co sprawiło, że twoja rodzina zapragnęła przeprowadzić się z Nowego Jorku? – zapytałem i natychmiast zobaczyłem, że jej rozświetlona twarz pociemniała. Nie odpowiedziała od razu. – Jewel?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Odsunęła resztki kanapki, jakby straciła apetyt. Od razu wiedziałem, że miało to coś wspólnego z jej obecnym stanem i wstrzymałem oddech, zastanawiając się czy w końcu mi to wyjaśni. Wypuściła ciężkie westchnienie i wyjrzała przez okno. Wciągnęła dolną wargę między zęby i zaczęła ją przygryzać. Siedziałem cierpliwie, odsuwając własną kanapkę i czekając aż się odezwie. W końcu się odwróciła, jej oczy spotkały moje i zobaczyłem na jej twarzy, że rozumiała, że wiedziałem już, że te dwie sprawy były połączone i że wiedziałem, że działo się z nią coś bardzo złego. - Coś… przytrafiło mi się – zaczęła miękko, opuszczając oczy – w Nowym Jorku. Coś złego. I podczas gdy doszłam do siebie fizycznie, przeżywałam przez to naprawdę ciężkie chwile… emocjonalnie. Chodziłam na terapię, żeby pomóc mojemu umysłowi, tak jak chodziłam na terapię dla mojego ciała, ale poczyniła postępy z jednym, ale nie z drugim. Moi rodzice zdecydowali, że musiałam zmienić otoczenie i podjęli decyzję o przeniesieniu się tutaj z Rachael i jej mężem. A ponieważ jesteśmy ze sobą tak blisko jak jesteśmy, Alexis i jej mąż również tu przyjechali, żebyśmy znowu mogli być wszyscy razem. - To się nazywa cholerna rodzina, Jewel – powiedziałem spokojnie. Patrzyłem na nią w ciszy przez długą chwilę zanim się odezwałem: - Nie miałem w moim życiu ostatnio wielu rzeczy, które sprawiłyby, że pragnąłbym czegoś tak bardzo jak pragnę, żebyś powiedziała mi co się stało – żebym mógł zrobić wszystko co trzeba, żeby cię naprawić, naprawić smutek, który widzę w twoich oczach. Ale tu nie chodzi o to czego ja chcę. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że czekam. Kiedy będziesz gotowa, będę tam. Sięgnęła szybko po nasze śmieci i podniosła je, ześlizgując się ze stołka. - Robi się późno – powiedziała, wrzucając resztki do kosza na śmieci. Wiedziałem, że moje słowa były intensywne. Ale taki byłem. Nie mogłem zmienić tego kim byłem, tak jak ona nie mogła zmienić tego kim była. – Lepiej pójdę zanim autobusy przestaną jeździć. Postanowiłem nie zwracać jej uwagi na to, że minie jeszcze sporo godzin zanim to się stanie, przytaknąłem tylko, wstałem ze stołka i otworzyłem dla niej drzwi. Odprowadzam ją na przystanek i czekam z nią. Milczeliśmy, ale czułem że ciągle patrzyła na mnie z niepokojem. W końcu spojrzałem na nią i dałem jej półuśmiech. Kiedy przyjechał autobus była zaskoczona kiedy wszedłem za nią i opadłem na siedzenie obok niej. - Jedziesz tym autobusem? – zapytała, prawie nerwowo. Pokręciłem głową. - Nah. Wezmę kolejny. Chcę się tylko upewnić, że dotrzesz do domu bez problemów. Nie prześladuję cie, obiecuję. Wydała się być szczerze zdumiona.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie jestem pewna gdzie mieszkasz, ale zajmie ci prawie dwie godziny żeby wrócić do domu przy rozkładzie jazdy tych autobusów… nie musisz tego robić. Powinieneś jechać do domu. Jest późno i jestem pewna, że miałeś długi dzień. - Sorki Jewel. Ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Jestem jaki jestem. Możesz nazywać mnie swoim oficerem „upewniam-się-że-bezpiecznie-dotrzesz-do-domu-każdejnocy.” Z żołnierzem marynarki wojennej nie ma dyskusji – odpowiedziałem po prostu, kończąc efektownie jej protesty. W czasie jazdy patrzyłem przed siebie, podczas gdy ona wybrała patrzenie przez okno, ale zobaczyłem w wielkim, wstecznym lusterku z przodu autobusu, że obróciła się kilka razy, żeby na mnie spojrzeć. Kiedy w końcu dotarliśmy w jej okolicę, szedłem w ciszy obok niej, wzdłuż ulicy do jej budynku. Ulice były spokojne i ciche, ale wiedziałem, że nie było szczególnie bezpiecznie dla kobiety, żeby chodzić samej tak późno w nocy. Poszedłem za nią do wejścia budynku, bez słowa nalegając, żeby ponownie odprowadzić ją pod drzwi. Kiedy tam dotarliśmy, odwróciła się do mnie. - Cóż – zaczęła, bawiąc się kluczami. – Um. Dziękuję oficerze „upewniam-się-żebezpiecznie-dotrzesz-do-domu-każdej-nocy” – powiedziała tonem, który oznaczał, że się ze mnie nabijała. - To niby miałem być ja? – zapytałem, a moje brwi uniosły się w górę. – Ponieważ jestem całkiem pewny, że mój głos jest o wiele bardziej męski i seksowny niż to. Pokręciła psotnie głową. - Nie, nie jest. – Wtedy oboje się roześmialiśmy. – A tak naprawdę… dziękuję za kolację, za odprowadzenie do domu i za to… że mi pomogłeś. Za to, że nie naciskasz. Spojrzałem na nią i poczułem, że moje wnętrzności dziwnie pracują. Poczułem mrowiące ciepło w klatce piersiowej i pełznącą przeze mnie adrenalinę. To wszystko było bardzo obcym uczuciem, ale karmiłem się nim. To było prawie jak ekstaza. Uczucie, które chciałem czuć aż do dnia mojej śmierci. - Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Jewel – odpowiedziałem. Wsadziłem dłonie do kieszeni i zrobiłem krok w tył, przygotowując się na to, żeby życzyć jej dobrej nocy i wycofać się. Ale zacząłem od zaskoczenia, kiedy poczułem małą dłoń, która sięgnęła i chwyciła moje przedramię. Moje oczy pofrunęły do jej twarzy kiedy przysunęła się bliżej i zamarłem, kiedy poczułem jak jej ręce powoli owijają się wokół mojego torsu. Byłem w szoku, zwłaszcza dlatego, że zorientowałem się, że ona miała jakiś problem z przestrzenią osobistą, ale przytulała mnie. Nie przytulałem się. To nie było coś co robiłem, jeśli kiedykolwiek było. Ostatnią kobietą, którą przytulałem była moja mama. Ale to uczucie było… właściwe. Otrząsnąłem się i owinął wokół niej ręce, oddając uścisk. Czułem, jak jej policzek przyciska się do mojej klatki piersiowej, a moje serce wściekle biło. Mój umysł wirował w zmieszaniu kiedy
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO poczułem, że lekko mnie ścisnęła, a potem zrobiła krok w tył. Jej oczy spotkały moje, jej były odważne, ale nieśmiałe. Opuściła ręce, a moje dłonie ponownie odnalazły drogę do kieszeni kiedy odchrząknąłem i lekko się zarumieniłem. - Słodkich snów – powiedziała miękko. Przytaknąłem, nie będąc w stanie uformować słów, ale czekałem w korytarzu dopóki nie usłyszałem jak zamek jej drzwi wskakuje na swoje miejsce. Ruszyłem w stronę schodów i wyszedłem z budynku, zmierzając z powrotem na przystanek. Oparłem się o budkę i głęboko westchnąłem, czując dziwne, obce emocje pełznące przeze mnie. To było dezorientujące. Rozbrajające. Kiedy wciągnąłem powietrze, a jej słodki zapach utrzymywał się w moim nosie zdałem sobie sprawę, że było to również coś bez czego nie mogłem żyć. Będę przeklęty jeśli kiedykolwiek pozwolę jej odejść.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 10 ON Następnego dnia, wcześniej rano przyjechałem na siłownię. Zawsze tak robiłem, żeby zaliczyć trening przed otwarciem. Okrążyłem ring i zauważyłem leżący na środku mały przedmiot. Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, że były to lekarstwa Jewel. Wszedłem na ring i nachyliłem się, żeby je podnieść. - Cholera – wymamrotałem. W jaki sposób przegapiliśmy to zeszłej nocy? Co jeśli w ciągu dnia coś jej się stanie i będzie potrzebowała lekarstw? Spojrzałem na zegarek. Była 6:30. Pomyślałem, że może już być na nogach, ale nie byłem pewny. Powlokłem się z powrotem do mojego biura i wyciągnąłem akta. Zadzwoniłem na numer który zapisała, ale otrzymałem automatyczną odpowiedź, że numer na który dzwoniłem nie był już używany. - Cóż, cholera – burczałem do siebie i rzuciłem telefon na biurko. Jak w ciągu minionych dwóch miesięcy mogło mi to umknąć i nie poprosiłem jej o numer telefonu? Będę musiał spróbować podrzucić je do niej później. Miałem tylko nadzieję, że do tego czasu nie będzie ich potrzebowała. Dzień okazał się być pracowity i mój pierwotny plan, żeby podrzucić Jewel lekarstwa w porze lunchu wyleciał przez okno. Przynajmniej nie dzwoniła w ich sprawie, więc zgaduję, że póki co miała się dobrze. W końcu wyszedłem z siłowni około 18:00 i udałem się do Bloomfield. Wymyśliłem, że najpierw powinienem wstąpić do kawiarni. Kiedy przyjechałem na miejsce i wszedłem do środka, kelnerka imieniem Ruby wyszła z zaplecza. - Och, cześć – powiedziała. – Przepraszam. Powinnam była zamknąć drzwi na klucz. Mamy już nieczynne, skarbie. – Wskazała za siebie na rozmontowany ekspres do kawy. – Nie mogę zrobić ci… latte. – Zachichotała na ostatnim słowie. Nie byłem głupi i wiedziałem dlaczego. - Nie, jest ok – powiedziałem szybko. – Jest tu Jewel? - Wyciągnąłem z kieszeni buteleczkę i podniosłem ją. – Zostawiła to ostatniej nocy na siłowni. Chciałem oddać jej to wcześniej, ale mieliśmy dzisiaj szalony dzień. - Och… - odpowiedziała Ruby, przesuwając spojrzenie do buteleczki. Jej oczy spotkały się z moimi i przeszło pomiędzy nami spojrzenie pełne zrozumienia. – Cóż. Nie, nie
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO ma jej tu. Wyszła trochę wcześniej, żeby zawieść utarg do banku i powiedziała, że potem jedzie do organizacji. - Nie uczy dzisiaj – powiedziałem, ale wyszło to jak pytanie. – Myślałem, że uczy w środy. - Tak, zgadza się. To prawda – Ruby potwierdziła z uśmiechem. – Pojechała poćwiczyć swój układ na pokaz. Wiem, że myśli, że nie wiem, że nad czymś pracuje, ale wiem. Wydaje się, że coś się w niej zmieniło w ciągu zeszłego miesiąca czy dwóch. Tak czy inaczej wydawała się być dzisiaj trochę zestresowana i powiedziała, że prosto z banku jedzie do organizacji. Prawdopodobnie możesz ją tam znaleźć. Zadzwoń tylko i powiedz jej, że przyjedziesz. - Nie mam jej numeru – odpowiedziałem. - Czy do tej pory nie eskortowałeś jej do domu z jakieś milion razy? Ona jest na twojej siłowni każdej nocy. – Ruby oparła się o ladę. - „Oficerze Bezpieczeństwo” – powiedziała znacząco z ironicznym uśmieszkiem. Kobiety. Czy jest cokolwiek o czym nie dyskutują? - Hej, kocham to co robisz. Ona zasługuje na taki rodzaj traktowania – kontynuowała. – To najwyższy czas. Wzruszyłem ramionami. Ruby pokręciła głową i wyciągnęła kawałek papieru z notatnika, zapisała na nim numer, a potem przesunęła ten świstek po ladzie w moją stronę. - Nie będzie miała nic przeciwko, że rozdajesz jej numer? – zapytałem, zabierając świstek i wsadzając go do kieszeni. Ruby wzruszyła ramionami. - To nie tak, że jesteś całkiem obcy – powiedziała. – I szczerze, mam gdzieś czego ona chce. Chcę, żebyś miał jej numer. – Uśmiechnęła się miło. Uśmiechnąłem się i potaknąłem. Odwróciłem się, żeby odejść, ale zatrzymałem się i spojrzałem na Ruby. - Powiedziała dlaczego jest zestresowana? Miałem cholerną nadzieję, że to nie przeze mnie. Ruby przyglądała mi się rozmyślnie. Miałem przeczucie, że wiedziała wszystko o Jewel i o mnie. - Cóż, jestem pewna że z wielu powodów. Rozumiem, że miała wczoraj trochę długą noc. – Uniosła na mnie brew, zanim kontynuowała: - Dostała jakiś list z którego niespecjalnie się ucieszyła, ale nie powiedziała mi co w nim było. I jest zmartwiona, bo jej ulubiony balet przyjeżdża do miasta, a ona nie może pójść go zobaczyć. - Jaki balet? – zapytałem. – Dlaczego nie może iść? Pracuje?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Bilety są naprawdę drogie i nie może sobie na to pozwolić – powiedziała Ruby. – Byłabym zachwycona gdybym mogła zdobyć dla niej bilet, ale jestem tylko spłukaną studentką. - Tak w ogóle to powiedziała, że zapłaciłaś za nią wpisowe na to taneczne coś – powiedziałem. – Dobra robota. Uśmiechnęła się. - Tak, cóż, jestem najlepsza. Wiedziałam, że nigdy by tego nie zrobiła, gdyby nie ja. Ale to była większość moich wolnych pieniędzy, więc teraz jestem zmuszona ponownie jeść Ramen.8 – Wzruszyła ramionami, ale mogłem stwierdzić, że nie była poważna. - Cóż. Zgaduję, że w takim razie pójdę poszukać jej w organizacji. – Odwróciłem się i ruszyłem w stronę drzwi, a potem z dłonią na klamce jeszcze raz się odwróciłem. – Jak się nazywa ten balet? Ruby spojrzała na mnie gwałtownie i uśmiechnęła się z czymś, co wyglądało na aprobatę. - Nazywa się Giselle – odpowiedziała. – Wystąpi za dwa tygodnie. Przedstawią „Szklany Pantofelek.” O 20:00. Och i jej ulubioną restauracją jest Elemenst, która znajduje się tylko jakieś pięć minut jazdy taksówką od teatru. – Uśmiechnęła się tak niewinnie, że nie mogłem powstrzymać własnego uśmiechu. - Zanotowano.
8
Ramen - japońskie danie składające się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury. Obecnie stanowi jeden z najczęściej spotykanych fastfoodów. Ramen został wykorzystany do stworzenia pierwowzoru tzw. zup błyskawicznych.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Ciężko oddychałam, pociłam się i wpatrywałam gniewnie w moje odbicie w długim lustrze, które zakrywało całą ścianę studia. W końcu zostałam wezwana. Żeby to zakończyć. Ale nie ma zakończenia. Nie dla mnie. To nigdy nie odejdzie. Wszystko co chciałam zrobić, to nie myśleć o liście który dostałam dziś rano. Uwierzyć, że to nie istniało. Może wtedy wyblaknie to z mojej pamięci. Powtarzałam sobie, że nie było listu w moim mieszkaniu, ukrytego pod poduszką sofy. Czekającego na mnie. Przywołującego mnie. Listu, który mógłby ponownie zaciągnąć mnie do piekła, rozpaczy, tortury i niekończącej się ciemności. Podeszłam do sprzętu stereo i włączyłam od nowa moją piosenkę. Pracowałam nad tym tańcem od godziny, pozwalając po prostu mojemu ciału i treningowi przejąć kontrolę. Początek melodii przesączył się z odtwarzacza, a ja stałam nieruchomo z zamkniętymi oczami. Kiedy zapadający w pamięć, melodyjny głos piosenkarki rozbrzmiał wokół mnie, zaczęłam się poruszać, ciągle w ciemności. Pozwoliłam nutom, głosowi i melodii kontrolować moje ruchy i rozmyć ciemne myśli, kiedy sunęłam wokół pomieszczenia. Moje mięśnie były nadwyrężone z przemęczenia, ale nie pozwoliłam sobie być zmęczoną. Mocno stawałam na palcach, mięśnie moich ud bolały, kiedy zmuszałam nogi do kontrolowanych, wielkich wymachów, moje łydki napinały się kiedy podnosiłam się na pointach, kiedy kręciłam piruety i Fouetté9. Emocjonalne słowa przepływały przez moje ciało; ta piosenka była melancholijna, piosenkarka prosiła ukochanego, żeby jej nie zostawiał, kiedy szukała własnej wolności na otwartej drodze. Kiedy muzyka i słowa osiągnęły punkt kulminacyjny, wyskoczyłam w powietrze, każda noga wyciągnięta ostro z przodu i z tyłu. Przez chwilę mój świadomy umysł opuścił mnie i otwarłam oczy, tylko po to żeby obserwować się w lustrze. Czułam się silna. Nie tańczyłam w taki sposób od bardzo dawna i obserwowałam jak moje własne ciało straciło kontrolę nad mięśniami, emocjami i treningiem, poruszając się do piosenki, która wywoływała we mnie wielkie emocje. To nie
9
Fouetté - to wirtuozerskie obroty na palcach.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO było podobne do niczego co ćwiczyłam czy wykonywałam, aż do tej chwili. Po prostu poruszałam się, ale to miało sens. Opowiadałam historię swoim ciałem. Moją historię. Kiedy piosenka się skończyła stopniowo się zatrzymałam i zorientowałam się, że płakałam. Przyglądałam się mojemu odbiciu w lustrze, widząc, że moje oczy błyszczą od łez. Jedna z nich spłynęła po moim policzku kiedy uważnie się sobie przyglądałam, a moja klatka piersiowa falowała z powodu wysiłku. Ale nie czułam już dłużej zmęczenia. Ruch za oknem, kiedy ktoś zaglądnął do studia odbił się w lustrze. Obróciłam się dookoła. Asher. Stał w oknie i obserwował mnie z czymś, co wyglądało jak podziw. Szybko starłam łzy, przesunęłam się do drzwi i otworzyłam je. Byłam zażenowana. Nigdy nie tańczyłam dla nikogo poza moim uczniami. A nawet wtedy było to tylko po to, żeby pokazać im technikę. Nikt kogo znam od bardzo dawna nie widział jak tańczyłam z prawdziwymi emocjami i pasją tak jak teraz i sprawiło to, że czuję się… żywa. - Hej – powiedziałam niepewnie, modląc się, żeby na mojej twarzy nie było już żadnych śladów łez. – Co ty tu robisz? - Przyszedłem oddać ci lekarstwa – odpowiedział, wyciągając buteleczkę z kieszeni i unosząc ją w górę. – Zostawiłaś ją ostatniej nocy na siłowni. Moje oczy rozszerzyły nieodpowiedzialna? Potaknęłam.
się
kiedy
ją
wzięłam.
Jak
mogłam
być
tak
- Dzięki – powiedziałam miękko. – Przyjechałeś całą tę drogę tylko po to, żeby podrzucić mi lekarstwa? - Nie wiedziałem czy ich potrzebujesz czy nie – odpowiedział, pocierając kark. Byłam poruszona i po raz kolejny poczułam się zdumiona przez to, jaki potrafi być troskliwy i słodki. - Słuchaj – zaczął, wpatrując się w studio – nie wiem nic o balecie. To nie jest coś co mnie wcześniej interesowało, ani nawet nie miałem powodu, żeby poświęcać temu uwagę. Ale to, co właśnie tam zrobiłaś – to było imponujące. Naprawdę kurewsko imponujące. – Jego chmurne, niebieskie oczy spotkały moje i kiedy się uśmiechnął, były wypełnione szczerym uznaniem. – Ale właśnie mnie do tego przekonałaś. Uśmiechnęłam się do niego, jego komplement sprawił, że czuję się pokorna i poruszona. - Dzięki – odpowiedziałam cicho. – To naprawdę wiele dla mnie znaczy. – Uniosłam buteleczkę z lekarstwami. – I to. Nie mogę uwierzyć, że przyjechałeś tu po to, żeby mi ją oddać. – Asher wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To nic takiego – powiedział. – Wszystko, pamiętasz? Jego słowa sprawiły, że moje serce zgubiło rytm. - Czy… czy wracasz na siłownię? – zapytałam, zmieniając temat. - Taa – odpowiedział Asher. – W końcu wrócę. Czuję jakbym praktycznie tam mieszkał. Miło jest stamtąd wyjść raz na jakiś czas. - Cóż – powiedziałam – jeśli się bardzo nie spieszysz, to może chciałbyś skoczyć ze mną na mrożony jogurt? Jestem ci winna za kanapki, a teraz jeszcze za przyniesienie lekarstw. Moja siostra ma mnie odebrać za godzinę, więc, może mógłbyś ze mną poczekać? Spojrzał na mnie. - Nigdy nie będziesz mi nic winna – powiedział szczerze. – Ale taa, moim obowiązkiem jest czekanie z tobą. – Zrobił krok w tył i błysnął do mnie uśmiechem. - Ok, uch, pozwól, że wezmę swoje rzeczy. – Odwróciłam się i wróciłam do studia. Szybko przemierzyłam podłogę w stronę systemu nagłaśniającego i odłączyłam mój telefon. Podbiegłam do moich rzeczy, zmieniłam buty i szybko założyłam moją skórzaną kurtkę. Zarzuciłam na ramię torbę i wyszłam ze studia, wyłączając światła i pozwoliłam żeby zatrzasnęły się za mną drzwi. Asher wyszedł za mną z organizacji w dżdżysty wieczór. Owinęłam szalik wokół szyi i ruszyłam chodnikiem. Moje ulubione miejsce z mrożonym jogurtem znajdowało się na końcu przecznicy. Asher szedł za mną spacerkiem, jego czapka z daszkiem była naciągnięta nisko na twarz i miał na nią nasunięty kaptur bluzy. Miałam przeczucie, że wiązało się to bardziej z wieloma rozpoznającymi go spojrzeniami które przyciągał, a mniej z pogodą. - Lubisz mrożony jogurt? – zapytałam, wchodząc do małego, jasno oświetlonego sklepu. Było tu tylko dwóch innych klientów i zapach słodkiego jogurty wypełnił mój nos. - Pewnie – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Czego tu nie lubić? Poszedł za moim przykładem, chwycił tekturową miseczkę i przesunął się w stronę maszyny serwującej jogurt. Zdecydował się na prosty, niskotłuszczowy waniliowy jogurt i dodał do niego trochę musli i różne rodzaje świeżych owoców. - Naprawdę wiesz jak żyć – powiedziałam sucho. Wypełniłam miseczkę moim ulubionym smakiem. Czekoladowe masło orzechowe z pokruszonymi ciasteczkami Oreo. Potem posypałam to kruchymi czekoladowymi ciasteczkami i skropiłam trzema czekoladowymi syropami. Asher patrzył na mnie z obrzydzeniem. Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie i powiedziałam: - Hej, nie oceniaj mnie. Zasłużyłam sobie dzisiaj na to. – Asher nie mógł powstrzymać chichotu. Wzięłam mu z ręki jego miseczkę i postawiłam razem z moją na wadzę, żeby obliczyć cenę i wyciągnęłam portfel.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Asher wyciągnął dłoń. - Co do cholery myślisz, że robisz? – zaczął. - Cicho – rzuciłam w odpowiedzi i podałam kasjerowi pieniądze, odebrałam resztę i schowałam portfel. Podałam Asherowi jego miseczkę. – Oto twój nudny jogurt, proszę pana. Powiedziałam, że ja stawiam. Więc bądź facetem i pogódź się z tym. Uśmiechną się i obrócił swoją łyżeczkę. - Dobra. Dzięki. Gdybym nie trenował to prawdopodobnie mój jogurt wyglądałby tak jak twój – przypomniał. – Zaufaj mi, jeśli chodzi o jedzenie to ostatnio nienawidzę mojego życia. - Nie winię cię – odpowiedziałam. – Mój zdecydowanie będzie o wiele lepszy od twojego. – Popchnęłam drzwi, wyszliśmy i usiedliśmy pod markizą na drewnianej ławce zaraz przed sklepem. Spojrzałam na Ashera, który nachylał się do przodu z łokciami na kolanach, garbiąc się nad swoim jogurtem. – Czy to jest ok? – zapytałam, zdając sobie sprawę, że może nie chce być na zewnątrz. – Sorki, myślałam po prostu o tym jak bardzo kocham deszcz i jego zapach. Jeśli chcesz, to możemy wrócić do środka. - Nie, jest dobrze – powiedział, zjadając pełną łyżkę jogurtu. – Ja też lubię deszcz. Oboje znaleźliśmy się w jogurtowym niebie i cieszyłam się chłodnym deszczem i ziemistym zapachem wiatru. - Więc, jak to się stało, że nazwałeś swoją siłownię Blaise? A nie od swojego imienia? - Nie jestem pełnoprawnym właścicielem. Po zeszłorocznej Sparcie, cóż, nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale poniekąd stałem się gwiazdą MMA. - Myślę, że ta przerażająca horda kobiet zwróciła na to moją uwagę – powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem. - Taa… - Wypuścił głęboki oddech, jakby to było dla niego brzemię, że kobiety przez cały tydzień całują go po stopach. – Więc, Blaise, mój menadżer, zdał sobie sprawę, że miał za dużo chętnych do trenowania na siłowni. Jego mała brudna spelunka zmieniła się nagle w kopalnię złota. Po tym jak zobaczyli co zrobił dla mnie, faceci potykali się o siebie, żeby został ich menadżerem. Wszyscy chcieli kawałek. - Założę się, że chcieli – powiedziałam, zjadając kolejną łyżeczkę jogurtu. Tym razem upewniłam się, że nic nie zwisało mi z ust. - To wtedy Blaise zdecydował, że chciał być menadżerem na pełny etat. Zarabia teraz pieniądze w szybkim tempie. Kiedy zajął się tym w pełnym wymiarze zrobił ze mnie swojego partnera i menadżera siłowni. Kto by pomyślał, że były żołnierz, taki zły sukinsyn, jak ja zostanie właścicielem przedsiębiorstwa?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - I to na dodatek odnoszącego sukcesy? – dodałam, zauważając jego skromną reakcję. Przez kilka minut jedliśmy w komfortowej ciszy zanim Asher ponownie się odezwał: - Jesteś osobą, którą ciężko wyśledzić – powiedział lekko. Spojrzałam na niego. - Co masz na myśli? - Próbowałem do ciebie zadzwonić, w sprawie lekarstw. Numer który wpisałaś w zgłoszeniu na siłowni jest nieaktywny. – Asher obrócił jagodę w swoim jogurcie zanim wsunął łyżkę do ust. - Och… taa… - powiedziałam niezręcznie. – To. Cóż. Już od kilku miesięcy nie mam tego numeru. - Tyle to sam się domyśliłem – powiedział i sięgnął do kieszeni. – Twoja dziewczyna z kawiarni dała mi to. – Zabrałam świstek z jego dłoni i zobaczyłam, że to mój własny numer telefonu, zapisany dużym i pełnym życia charakterem pisma Ruby. Na końcu narysowała kilka serduszek i całusków. Zabiję ją. Oddałam mu to. - Powinieneś do mnie napisać, czy coś, żebym także miała twój numer. – Czułam się niezręcznie mówiąc to; od bardzo dawna nie dyskutowałam z kolesiem o wymianie numerów telefonu. - Twoja przyjaciółka wspomniała także o tym, że miałaś ciężki dzień – dodał, zjadając więcej jogurtu. Nie patrzył na mnie. – Chcesz o tym pogadać? Westchnęłam i zanim odpowiedziałam, wsunęłam do ust wielką łyżkę mojej mieszanki. Nie, naprawdę nie chciałam o tym gadać. Nie chciałam mówić o oficjalnym liście, który przyszedł dziś rano pocztą. Ten, który prosił mnie żebym wróciła do piekielnych czeluści. Ale wiedziałam, że moja słaba historyjka, którą kiedyś mu zaserwowałam tak naprawdę nie zapewniła mu solidnych odpowiedzi. Odpowiedzi, na które wiem, że Asher tak jakby zasługuje. Ale nie mogłam tego zrobić. To doprowadziłoby tylko do całej rundy pytań, z którymi nie chciałam sobie radzić. Ściągnęłoby to również ciemność na tę uroczą noc, którą dzieliłam z Asherem. Nie chciałam zrujnować mojego czasu z nim. Nie chciałam rzucać cienia na mój czas z nim. Dobrze się przy nim czułam. Kiedy był w pobliży, czułam się… prawie wolna od moich demonów. Czułam się z nim bezpieczna. - Po prostu życie mnie stresuje – odpowiedziałam w końcu, po tym jak przełknęłam. Poczułam wtedy na sobie jego oczy i wiedziałam, że tego nie kupował. – A poza tym, mój ulubiony balet wszechczasów przyjeżdża do miasta, a ja nawet nie mogę pójść i go obejrzeć.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Och tak? – zapytał, bawiąc się swoją łyżeczką. – Co to za balet? I czemu nie możesz iść go zobaczyć? Westchnęłam. Wiem jak trywialnie musi to dla niego brzmieć, ale to, że nie mogłam pójść zobaczyć Giselle naprawę mnie zżerało. - Nazywa się Giselle. Początkowo nie mogłam iść, ponieważ bilety są cholernie drogie i nie mogłam usprawiedliwić kupowania czegoś, co nie było konieczne. Dobrze sobie radziłam z nie wydawaniem dodatkowych pieniędzy na rzeczy, których nie potrzebuję, żebym mogła kupić sobie studio. Potem, kiedy w końcu, godzinę temu, zdecydowałam „do diabła z tym, idę na balet” zadzwoniłam do kasy biletowej i powiedzieli mi, że ta cholerna rzecz jest już wyprzedana. - Wyprzedana? Naprawdę? – zapytał Asher, spoglądając na mnie. – Bilety na balet? W jeden dzień? – Zauważył wyraz mojej twarzy i powstrzymał szeroki uśmiech. Przepłynęło przeze mnie rozczarowanie. - W tym mieście ludzie kochają sztukę widowiskową – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - Cóż, przykro mi to słyszeć – powiedział. – Nie mogę tak naprawdę wczuć się w twoją sytuację, ale to jest dla ciebie ważne i to jest do dupy. Jego próby pocieszenia mnie wywołały u mnie półuśmiech. - To nie jest koniec świata – powiedziałam. – Przynajmniej w ten sposób nie zamoczyłam palców w moich funduszach na studio. Dąż do celu i takie tam. - Prawda – powiedział. – Więc to wszystko? Balet? – Uniósł dłoń. – Nie żebym twierdził, że to nie jest ważne. Zastanawiam się tylko czy coś jeszcze chodzi ci po głowie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Tak bardzo starał się być słodki i zrozumieć moje rozczarowanie z powodu baletu. Nie przeoczyłam również sposobu w jaki węszył głębiej w moje problemy, tak jakby wiedział, że jeszcze coś się dzieje. - Juliet! Do moich uszu, ponad odległymi dźwiękami ruchu ulicznego, dotarł niecierpliwy, kobiecy głos. Uniosłam z irytacją głowę, widząc moją starszą siostrę Alexis za kierownicą BMW zatrzymującą się przy krawężniku. Marszczyła brwi, jej oczy przeskakiwały tam i z powrotem pomiędzy mną i Asherem, kiedy pędziła w naszą stronę. Asher uśmiechnął się słysząc to imię i spojrzał na mnie. - Jesteś pewna, że to nie jest twoje prawdziwe imię? - Tak – stwierdziłam uparcie. – Ona robi to po prostu żeby być irytującą i kiedy jest źle do czegoś nastawiona.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Juliet! – krzyknęła Alexis stając w końcu przed nami. – Kim do cholery jest ten bałwan? – Spojrzała na Ashera z grymasem. – Czy on zawraca ci głowę? Ponieważ jeśli to robisz, Panie Ważniaku, będziesz musiał poradzić sobie ze mną, a to nie będzie przyjemne… - Uderzyła dłonią w czoło. Duże, brązowe oczy Alexis zmrużyły się kiedy przypatrywała się Asherowi i kiedy dobrze przyglądnęła się jego twarzy, w jej oczach zaświeciło rozpoznanie. – Och. Mój. Boże. Tornado! Co…? Co do cholery Asher Prince robi z moją małą siostrą? – Jej twarz wykrzywiła się w grymasie, kiedy zwróciła się do mnie jakby myślała, że Asher był zbyt dobry na moje towarzystwo. - Jejku, dzięki siostra – powiedziałam, przewracając oczami. – Ja też cię kocham. - Nie o to mi chodziło, Juliet – powiedziała, szczerząc się do Ashera, jak kot, który dostał śmietankę. - Nie jestem pewna, co innego mogłaś mieć na myśli – wymamrotałam. Usłyszałam jak Asher śmiał się z nas. - Och mój Boże. Mój mąż jest wielkim fanem – powiedziała do niego. – Wielkim, wielkim fanem. - Alexis – powiedziałam z zaciśniętymi ustami. – Naprawdę mnie zawstydzasz. - Uch, dzięki – odpowiedział Asher. Jęknęłam z zażenowania. Mój szwagier był wielkim fanem MMA i gadał na temat Ashera jakby znali się w prawdziwym życiu. - Nie wiedziałam, że moja młodsza siostra cię zna – kontynuowała Alexis, przysuwając się do niego bliżej. – Nigdy nie wspominała, że ma sławnych przyjaciół. - Alexis! – syknęła i popatrzyłam na nią gniewnie. – Proszę! Przestań już. Mój Boże. - Cóż, w takim razie widzimy się z tobą w niedzielę? – mówiła dalej beztrosko, a ja byłam prawdziwie przerażona. Asher wyglądał na zmieszanego. - Co jest w niedzielę? Alexis w końcu zwróciła na mnie uwagę, przesuwając na mnie oczy w gniewnym spojrzeniu. - Nie zaprosiłaś go na niedzielny obiad? Co jest z tobą nie tak? Czy mama i tata nie nauczyli cię manier? - Alexis, na miłość boską, co jest z tobą nie tak? – syknęłam, dotykając palcami skroni. Prawie wyskoczyłam ze skóry, kiedy poczułam jak łokieć Ashera wbił się lekko w moje żebra. Kochał tę sytuację. Ja zdecydowanie nie czułam teraz miłości. - Co, nie jestem zaproszony? – zapytał mnie poważnie, chociaż oczy zdradziły jego udawaną urazę. Jego niebieskie oczy migotały psotnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Gapiłam się na niego z rozdziawionymi ustami. - Ch-chcesz przyjść? – zapytałam zaskoczona. Wzruszył ramionami. - Pewnie. Czemu nie? Najwyraźniej, w przeciwieństwie do ciebie, mnie nauczono manier. I twoja siostra spodziewa się mnie. - Cała rodzina – poprawiła go Alexis. – Albo będą oczekiwać, kiedy im o tym powiem. – Pomachała palcem. – Żaden przypadkowy koleś z ulicy, nie będzie się kręcił koło naszej małej siostrzyczki bez poznania rodziny. Bez obrazy. Nawet jeśli mój mąż kocha cię bardziej niż mnie. - I tak powinno być – odpowiedział Asher. – Mam na myśli siebie, poznającego rodzinę. Nie twojego kochającego mnie męża… Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu widząc dyskomfort Ashera, nawet pomimo tego, że ciągle byłam zła na siostrę za to, że mnie przy nim zawstydziła. - Dobrze. W takim razie widzimy się w niedzielę – powtórzyła Alexis jakbym tam nie siedziała. – Pozwolę jej podzielić się później z tobą szczegółami. - Och, dziękuję – powiedziałam sarkastycznie. – Nawet nie używa już mojego imienia. Dzięki Asherze Prince. Sprawiałeś, że moja rodzina o mnie zapomniała. - Och, przestań być dzieckiem. Wsiadaj do samochodu – rozkazała Alexis. – Nie kupiłaś mi jogurtu? Jezu – powiedziała, kręcąc w rozczarowaniu głową. – Miło było cię poznać Asherze Prince – dodała, rzucając mu wielki uśmiech, kiedy ruszyła w stronę auta. - Miło było cię poznać – odpowiedział Asher. Podniósł się kiedy wstałam. Wyglądałam na upokorzoną. - Przepraszam – powiedziałam niskim głosem. – Jestem dzieckiem w tej rodzinie – oni tak robią. Naprawdę nie musisz przychodzić w niedzielę. Po prostu zignoruj Alexis. - Anulujesz moje zaproszenie na niedzielny obiad? – zapytał. - Nie – nie! Chodzi mi o to, że oczywiście możesz przyjść jeśli chcesz, ale nie chcę żebyś czuł się zobligowany czy coś… - Za nic w świecie bym tego nie przegapił – powiedział z uśmiechem. Wpatrywałam się w niego z powątpiewaniem. - Pamiętasz, że jestem Włoszką, prawda? – powiedziałam, ciągle upokorzona. – Z wielką, szaloną, głośną rodziną? Obróciliśmy kopanie w jaja w formę sztuki. I, powtarzam, jestem dzieckiem w tej rodzinie i dziewczyną. Nie wiesz co ci zrobią…
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Przestań – powiedział z chichotem Asher. – Poradzę sobie. I jeśli nie przyjdę, to postawi cię to tylko w złym świetle. Twoja siostra dopiero co powiedziała, że zamierza przekazać całej rodzinie, że widziała nas razem. I najwyraźniej twój szwagier jest we mnie zakochany. Złamałbym jego serce, Juliet. - Nie nazywaj mnie tak, albo będę szczęśliwa mogąc właśnie tu i teraz zaprezentować ci formę sztuki, którą jest kopanie w jaja – powiedziałam z uśmieszkiem. - Ok, ok, ale nie mów, że cię nie ostrzegałam – powiedziałam bardziej do siebie. Brzmiałam na lekko spanikowaną, kiedy spojrzałam na moją zniecierpliwioną siostrę. - W takim razie w porządku. Powiedz mi tylko gdzie i kiedy – powiedział. Kiwnął głową w stronę samochodu. – Lepiej idź zanim cię zabije. Westchnęłam. - W porządku – powiedziałam. Rzuciłam mu kolejne powątpiewające spojrzenie. – Ja- pogadamy później. – Wrzuciłam moją pustą miseczkę po jogurcie do pobliskiego kosza na śmieci i wsiadłam do samochodu. Wyszczerzył się do siebie, kiedy Alexis poruszyła palcami, machając na pożegnanie, a ja dałam mu całkowicie skonsternowane spojrzenie zanim odjechałyśmy. Nie mogę uwierzyć że to się wydarzyło. Asher Prince, facet który wierzyłam, że był wybuchowym, i przerażającym właścicielem siłowni Blaise’a… pozna moją rodzinę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
kłótliwym
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 11 ONA - Ruby, wezmę utarg również dzisiaj – powiedziałam, zmywając naczynia. Ruby zmierzyła mnie chłodno wzrokiem ze swojego miejsca przy blacie, gdzie robiła ciasteczka. - Dlaczego tak bardzo się dzisiaj spieszymy? – zapytała. – Nie uczysz aż do 19:00. A jest dopiero 17:00. - Wiem, ale, tak jakby, um… - Wykonałam okrężne ruchy palcami wskazującymi, obmyślając odpowiednie kłamstwo. – Mam po prostu parę spraw do załatwienia i spieszę się. - Jak praca nad twoim tańcem na pokaz? – powiedziała, nakładając pastę cytrynową do ciasteczek. Westchnęłam. Powinnam była wiedzieć lepiej. Ruby była najbliższą mi osobą i miała tę niesamowitą zdolność i po prostu wiedziała o różnych rzeczach. - Dobra! – fuknęłam. – Po prostu nie chciałam ci powiedzieć, ponieważ nie chciałam, żebyś myślała, że to oznacza, że zgodziłam się wziąć udział w pokazie. Powiedziałam ci, że to przemyślę. - Ale pracujesz nad układem – zripostowała Ruby. - Tak – przyznałam niechętnie. – Powinnam być przygotowana, w przypadku gdybym zdecydowała się to zrobić, ale to nie oznacza, że to jest nieodwołalne. - Zrobisz to – powiedziała. – Wiec naprawdę nie wiem o czym tu więcej dyskutować. Ale dla mnie spoko. Nie mam nic przeciwko, żebyś wyszła wcześniej i pracowała nad układem. Albo, żebyś spędzała trochę więcej czasu z gorącym samcem alfa Asherem. Wszystko jedno. - Och, cicho bądź – powiedziałam, przewracając oczami, kiedy zaczęłam opłukiwać naczynia. – To nie tak. On jest moim przyjacielem. - Który przychodzi na włoski, niedzielny obiad, żeby poznać całą twoją rodzinę – przypomniała Ruby. – Wiem co to oznacza.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Taa, to oznacza, że dał się w to wkręcić, kiedy przytoczyła się Alexis, zachowując się jakby była panem sytuacji – powiedziałam. – Jest miłym facetem. Co miał zrobić, miał powiedzieć nie? - Uch, tak – powiedziała cierpliwie Ruby. – Nie zna twojej rodziny i nie jest im nic winien. Oboje jesteście dorośli, nie potrzebuje pozwolenia twoich rodziców, żeby się z tobą umawiać, czy spędzać z tobą czas, czy cokolwiek wasza dwójka robi. Zgodził się przyjść, ponieważ tego chce. Ponieważ jest jawnie tobą oczarowany. - Był po prostu miły i nie chciał, żebym wyszła na głupka przed moją siostrą – nalegałam. – Wiesz jaka jest Alexis. - Cóż, z pewnością nie znam go tak, jak ty – powiedziała, dekorując ciasteczka lukrem. – Albo, cóż, w ogóle, jeśli o to chodzi. Ale nie sądzę, że to jest wielka filozofia, skarbie. Ten mężczyzna cię lubi. Więc pozwól mu cię lubić. - Mówię ci, że to nie tak. – Szorowałam miskę, którą podała mi Ruby. – Tylko przyjaciele. To wszystko. Jak ty i ja. Ruby przewróciła swoimi niebieskimi oczami i pokręciła głową. - Możesz pomarzyć, żebym patrzyła na ciebie takim rozmarzonym wzrokiem, jak robi to Asher. Wiesz, jak na dwudziestotrzylatkę jesteś irytująco naiwna. - Twoja… twarz jest naiwna – wypaliłam słabo. Ruby się roześmiała. - Genialne. Widzę, że miłość cię ogłupia. Czuję, że telefon wibruje mi w kieszeni, szybko go wyciągam i uśmiecham się kiedy widzę od kogo pochodzi wiadomość. Odkąd Ruby dała mu mój numer, Asher i ja bez przerwy smsowaliśmy. - Pozwól, że zgadnę – Oficer Bezpieczeństwo upewnia się, że masz na dzisiejszy wieczór zapewniony bezpieczny powrót do domu. – Przytaknęłam w odpowiedzi, ciągle czytając jego wiadomość. - To niesamowite Ruby. Każdego dnia upewnia się, że ze mną wszystko w porządku. Spędza niezliczoną ilość godzin jeżdżąc ze mną autobusami tylko po to, żeby odprowadzić mnie pod drzwi. - Żaden facet nigdy nie robił dla mnie czegoś takiego, Jewel. Boże, jestem teraz taka zazdrosna. Ten chłopak jest wyjątkowy. Asher zdecydowanie jest wyjątkowy. Sprawiał, że czułam się komfortowo w sposób, w jaki nie czułam się od jakiegoś czasu, w pobliżu płci przeciwnej. Po zeszłorocznym koszmarze, stałam się skorupą dawnej siebie. Asher jest pierwszym facetem spoza mojej rodziny, któremu jestem w stanie patrzeć w twarz, rozmawiać, otwierać się przy nim trochę
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO bardziej. Miałam nadzieję, że nie byłam naiwna, jak wspomniała Ruby, ale w całkowicie inny sposób. Mój instynkt podpowiadał mi, że byłam bezpieczna, ale nie byłam pewna, czy mogę mu całkowicie zaufać. - Jest… ale… - Ale co? - Nie jestem pewna czy mogę mu ufać. Chcę tego. Naprawdę chcę… Chodzi mi o to, że uratował mój tyłek przy kilku okazjach i nawet jeśli to dla niego nic wielkiego, dla mnie, znaczyło to więcej niż mogę wyrazić słowami. - Wiem kochanie – powiedziała ze zrozumieniem Ruby. – Nie wiem co cię spotkało, ale wiem, że to było coś złego. Zasługujesz na to, żeby być traktowana jak księżniczka. To było bardziej niż złe. Ale wiedziałam również, że Asher miał swoje własne problemy. Oglądałam go w telewizji i zawsze wyglądał na cholernie złego – sposób w jaki pędził z ringu kiedy wygrywał walkę za walką, nigdy nie udzielał wywiadów, nigdy nie wychodził na walkę przy muzyce. Nigdy nie patrzył w kamerę, kiedy była skierowana na jego twarz. Ciągle ma w sobie tę niebezpieczną ostrość, którą wtedy w nim zauważyłam, ale wydaje się, że zniknęła ta głęboko zakorzeniona złość. Zastanawiałam się, co w ogóle spowodowało w nim ten gniew. I zastanawiałam się jak go pokonał. - Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć, Jewel – powiedziała Ruby, wyciągając mnie z moich myśli. – Może musisz go trochę do siebie dopuścić. Dać mu szansę. - Jak? – zapytałam. - Proszę, daj mi swój telefon. - Dlaczego? – Zmrużyłam podejrzliwie oczy. - Po prostu zaufaj swojej najlepszej przyjaciółce, ok? – powiedziała, unosząc brew. Niechętnie podałam jej telefon tylko po to, żeby patrzeć jak szybko coś pisze i oddaje mi go. Patrzę na ekran i czytam wiadomość którą napisała.
Chciałbyś przyjść jutro na kolację? Może obejrzeć jakiś film? Buziaczki.
- Wyślij mu to – powiedziała. Byłam wystarczająco samoświadoma, żeby zdawać sobie sprawę, że strach przed nieznanym i moja niezdolność, żeby tak naprawdę komuś zaufać były prawdopodobnie moimi dwoma największymi problemami. Nie wiedziałam jak poradzić sobie z tym pierwszym. Jednak to drugie, wymagało aktu wiary. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie mogę, słuchaj, muszę iść do banku. To fajny pomysł, Ruby, ale nie jestem gotowa. Jeszcze nie. - Rozumiem – odpowiedziała szczerze. – Uciekaj. Idź popracować nad czymś zajebistym i spraw, żebym była dumna. Żegnam się z nią, biorę torbę z utargiem i wychodzę z kawiarni. Może byłam tchórzem. Może Ruby miałam rację. Musiałam dać Asherowi szansę. Czułam, jakbym była mu coś winna. Musiałam gdzieś zacząć, prawda? Prawie poczułam atak paniki z powodu tego pomysł, ale otrząsnęłam się z tego. Akt wiary. Wyciągam telefon, moje palce drżą kiedy kasuję buziaki, które wpisała Ruby, a potem naciskam przycisk, żeby wysłać wiadomość. Natychmiast wrzuciłam telefon z powrotem do kieszeni i przyłożyłam palce do skroni, mocno zaciskając oczy. - Co ty właśnie zrobiłaś? – mamroczę. Wiedziałam, że dla większości osób to była prosta, powszechna, zwykła czynność. Ludzie cały czas piszą do swoich przyjaciół, zapraszając ich na kolację. To było zupełnie normalne… Ale w moim własnym domu?! krzyczała przerażona, racjonalna część mojego mózgu. Co jest nie tak z restauracją? Mój puls przyspieszył i poczułam jak niepokój podchodzi mi do gardła. Akt wiary, przypomina mi cichy, silny głos i biorę kilka głębokich oddechów. Kończąc tę myśl, irracjonalnie zastanawiałam się, dlaczego do cholery odpowiedź zajmuje mu tyle czasu. Kilka chwil później, kilka długich chwil później mój telefon zawibrował. I chociaż nienawidziłam się za to, to poderwałam się, żeby szybko go złapać i przeczytać odpowiedź Ashera.
Najwyższy czas, Dziadku do orzechów.
Wypuściłam oddech, choć nie byłam świadoma, że go wstrzymywałam i poczułam dezorientację pomieszaną z podekscytowaniem, oczekiwaniem i czystą, całkowitą paniką. Moje dłonie powędrowały do torby, gdzie schowane były moje lekarstwa, ale odsunęłam dłoń zanim sięgnęłam do zamka. - Nie – wymamrotałam. I włożyłam lekarstwa z powrotem do torby. Akt, kurwa, wiary.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO ***
- Ruby, nie mogę tego zrobić – powiedziałam rozpaczliwie następnego wieczoru. Zamykałyśmy kawiarnię i miałam dokładnie półtorej godziny zanim Asher miał przyjechać do mojego mieszkania. – Myślę, że muszę to odwołać. - Cóż, oczywiście tego nie zrobisz – powiedziała spokojnie Ruby. – Po prostu zrelaksuj się! Jestem z ciebie dumna. - Nie wiem jak to zrobić! – Panikowałam. – Nigdy wcześniej nie miałam u siebie faceta. Chodzi mi o to, że nie wydarzyło się to odkąd mieszkałam w Nowym Jorku i zanim stałam się psychicznym wrakiem. Co jeśli jest psycholem? Co jeśli mnie okradnie? - Trzeba przyznać, że może być psycholem – zaczęła Ruby. – Ale wysoce wątpię, że chce cię okraść. Twoje gówno i tak nie jest aż takie dobre. A on był już wcześniej przed twoim mieszkaniem, o wiele później niż o 19:30 i miał cię samą w swojej siłowni. Jeśli chciałby ci coś zrobić, to jestem całkiem pewna, że już do tej pory by to zrobił. – Sięga i chwyta mnie za ramię, lekko mną potrząsając. – Bądź mężczyzną! To jest randka, powinnaś być przygotowana na … - Rzucam jej mordercze spojrzenie, a ona szczerzy się do mnie w odpowiedzi – zabawę. – Kończy niewinnie. – Baw się dobrze. - Czuję się jakbym miała zwymiotować – ogłosiłam. – Wszędzie. Na przykład, co mam ubrać? Mam się pomalować? Powinnam ogolić nogi? Dosłownie nie wiem co mam robić. Mam dwadzieścia trzy lata. Jestem taka żałosna. - Zawsze powinnaś mieć ogolone nogi – powiedziała Ruby, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem. – I myślę, że ten makijaż który masz na sobie jest w porządku. Jest subtelny. Naturalny. Ale powinnaś rozpuścić włosy. – Jej oczy przesunęły się po mnie krytycznie. – Jeśli chodzi o to, co powinnaś ubrać, to twój dom. Ubierz co tylko zechcesz, żeby czuć się komfortowo. – Wzruszyła ramionami. – Ubierz majtki. - Ruby! – besztam ją, kładąc dłonie na biodrach. – Nie pomagasz. - Ok, ok – powiedziała, śmiejąc się. – Za każdym razem kiedy go widziałam, miał na sobie ciuchy do ćwiczeń, prawda? Do ciebie prawdopodobnie ubierze się w tym stylu, więc załóż jakieś spodnie do jogi i uroczy, luźny top czy coś takiego. Bądź po prostu swobodna. Tak naprawdę nie ma znaczenia co ubierzesz, ok? A teraz wyluzuj, synu. Westchnęłam i przycisnęłam palce do skroni. - A co z jedzeniem? – zapytałam. – Myślisz, że to co zrobiłam będzie ok? - Jest idealne – powiedziała krzepiąco, przeganiając mnie w stronę drzwi. – Przestań świrować.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Potrzebuję, tak jakby, środka uspokajającego – powiedziałam. – Albo Metakwalonu11. - Metakwalonu? – powtórzyła Ruby, zatrzymując się w pół kroku. – Czy ty w ogóle wiesz co to jest? - Oczywiście nie mówię poważnie – odpowiedziałam, marszcząc brwi. – Ale nie potrafię się zrelaksować, a naprawdę nie chcę brać moich lekarstw. - Naprawdę? – powiedziała Ruby, chwilowo zdekoncentrowana. – Dobrze dla ciebie. – Pomachała przede mną ręką. – To czego potrzebujesz, to dobra, mocna whiskey i będzie z tobą dobrze. - Jasne, upiję się – powiedziałam sarkastycznie. – Idealny sposób na zabawę. Roześmiała się, biorąc z mojej ręki torbę z utargiem, wypchnęła mnie za drzwi i zamknęła je na klucz. - Po prostu idź. Przygotuj się, zrelaksuj i baw się dobrze. I rano oczekuję pełnego raportu, dzięki. Pomachałam jej i mozolnie ruszyłam w stronę mojego mieszkania. To był tylko spacer o długości trzech przecznic i miałam ponad godzinę, żeby się przygotować. Pognałam po schodach do mieszkania i skierowałam się prosto do mojej sypialni. Wyciągnęłam czarne spodnie do jogi z aplikacją w cętki z obniżonym stanem i moją ulubioną, starą bluzę z kapturem z Uniwersytetu Nowego Jorku. Była ciemnoszara z czerwonymi literami, a dekolt obcięłam tak, żeby zwisał mi z ramienia. Wyciągnęłam wsuwki z włosów i pozwoliłam im luźno opaść. Poszłam do kuchni, wyciągnęłam z szafki talerze i rozłożyłam je schludnie na blacie. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Asher będzie tu za piętnaście minut. Będzie tu mężczyzna, w moim mieszkaniu, sam ze mną, w przeciągu piętnastu minut. Wzrósł we mnie niepokój i ścisnęłam krawędź blatu. Mój żołądek zacisnął się w supeł. - Weź się w garść – wymamrotałam. Zacisnęłam mocno oczy, kiedy panika zagroziła pochłonięciem mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam moją buteleczkę na receptę tylko kilkanaście centymetrów ode mnie i przesunęłam się wzdłuż blatu w jej stronę. Sięgnęłam po nią, a potem zatrzymałam się i cofnęłam rękę. Zaczęłam za bardzo polegać na tych lekarstwach. Moja terapeutka z Nowego Jorku podała mi wiele sposobów na uspokojenie się. Jakoś w ciągu ostatniego roku, pominęłam te techniki i przeszłam prosto do lekarstw. Zdałam sobie sprawę, że już dłużej nie chcę być od nich zależna i nie chcę, żeby mnie „ratowały.”
11
Metakwalon (INN) – organiczny związek chemiczny, pochodna chinazolinonu. Stosowany jako sedatywny, hipnotyczny lek o działaniu zbliżonym do barbituranów. Powoduje spowolnienie akcji serca. W Polsce został wykreślony ze spisu leków, w niektórych krajach Europy jest wciąż używany.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Wróciłam pamięcią do tego czego mnie nauczyła, ponownie zamknęłam oczy i zaczęłam robić głębokie oddechy. Wstrzymywałam oddech na kilka sekund w szczytowym momencie i powoli wydmuchiwałam go pomiędzy wargami. W tym samym czasie zaczęłam liczyć od dziesięciu w tył. Powtórzyłam ten proces jeszcze dwa razy i kiedy w końcu otworzyłam oczy, odkryłam, że przez chwilę czułam się trochę mniej szalona. A potem obok moich drzwi zadzwonił domofon. Ktoś był przy głównym wejściu, żeby się ze mną zobaczyć. Mój żołądek ponownie zacisnął się, tętno przyspieszyło, a panika zaczęła wspinać się w górę mojej klatki piersiowej. - Kurwa – wyszeptałam, potem podeszłam do małego pudełka wiszącego na ścianie obok drzwi. Wcisnęłam przycisk. – Kto tam? – zapytałam, walcząc, żeby utrzymać opanowany głos. Wiedziałam kto to był. - To ja, Asher. – Nadeszła odpowiedź i zacisnęłam oczy. - Ok – zawołałam w odpowiedzi, a potem zdałam sobie sprawę, że nie nacisnęłam guzika. Warknęłam z irytacji, ale potem uświadomiłam sobie, że już przycisnęłam do niego palec – znaczyło to, że usłyszał moje warkniecie. Świetnie. Naprawdę gładko poszło. - Ok – powtórzyłam nerwowo i nacisnęła guzik, który otwierał główne drzwi. Usłyszałam jak ustąpił elektryczny zamek i wiedziałam, że za chwilę będzie na górze. Gorączkowo, ponownie próbowałam moich technik, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to zawroty głowy, kiedy nie mogłam kontrolować szybkości z jaką oddychałam. Usłyszałam lekkie stukanie do drzwi i zagryzłam wargę. - Ogarnij się – wyszeptałam, a potem drżącą dłonią sięgnęłam do klamki. Pozwoliłam jej przez chwilę tam spocząć, uspakajając się, a potem powoli otworzyłam drzwi, praktycznie kuląc się za nimi. Kiedy go zobaczyłam mój żołądek opadł. Wyglądał wystarczająco dobrze, żeby go schrupać. Strzępek strachu rozprzestrzenił się w moim rdzeniu, kiedy moje uda stały się galaretką. Wyglądał oszałamiająco w swoich dżinsach, które dobrze na nim leżały i w błękitnej koszulce z długim rękawem, która uwydatniała jego oczy i sprawiała, że migotały. Ubrał lśniące, czarne buty i mogłam poczuć czysty zapach jego korzennej wody po goleniu. Czułam się obok niego jak flejtuch. Przyglądał mi się badawczo, wydymając wargi. - Cześć – powiedział. Otrząsnęłam się, zdając sobie sprawę że gapiłam się jak idiotka. - Cześć – odpowiedziałam, czując się okropnie nieodpowiednio i nieśmiało. Cofnęłam się, ciągle w większości stojąc za drzwiami i wpuściłam go do środka.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zatrzasnęłam je za nim i przez chwilę opierałam o nie czoło zanim automatycznie przekręciłam trzy zamki. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Stał na środku mojego salonu z rękami w kieszeniach i rozglądał się dookoła. - Masz ładne mieszkanie – powiedział w końcu, zanim spojrzał na oprawione zdjęcia mojej rodziny. – Oni wszyscy są twoją rodziną? - Yep, wszyscy – odpowiedziałam, owijając wokół siebie ręce. – Poznasz ich niedługo – dodałam cierpko. Spojrzał na mnie przez ramię i rzucił mi półuśmiech. - Więc, który z nich jest we mnie zakochany? – zapytał żartobliwe. - Nie wiesz w co się wpakowałeś – powiedziałam, kręcąc głową i również zaczęłam się śmiać. Zdałam sobie wtedy sprawę, że oboje ciągle staliśmy i wskazałam na moją kremową kanapę. - Usiądź – zaoferowałam i podeszłam, żeby do niego dołączyć. Usadowił się w rogu, a ja upewniłam się, żeby usiąść kilkanaście centymetrów dalej, przytulając poduszkę. - Ładnie wyglądasz – skomentowałam. – Myślałam, że będziesz w swoich zwykłych, sportowych ciuchach. Czuję się jak totalny flejtuch. - Myślałem o tym samym – odpowiedział żartobliwie. – Szczerze mówiąc, nie musisz się przebierać. Jesteś najlepiej wyglądającym flejtuchem jakiego kiedykolwiek widziałem. Zanim miał okazję zauważyć mój rumieniec, mój szary kot wszedł spacerkiem do pokoju, potem zrobił w kuchni przystanek w swojej podróży przy misce z wodą, żeby spojrzeć z ciekawością na naszego gościa. - Nie wiedziałem, że masz jakiegoś zwierzaka – powiedział Asher. Obrócił głowę w stronę kota. – Jakie jest jego imię? Jej imię? - Jego imię to Rocky – odpowiedziałam, a potem obniżyłam dłoń, żeby zachęcić Rocky’ego do podejścia bliżej. Natychmiast podszedł do mnie i potarł głową o moją dłoń, w niemym błaganiu o podrapanie za uszkiem i głośno mrucząc. - Rocky, huh? – powiedział Asher. – Jak Balboa? Roześmiałam się. - Nie. Chociaż myśli, że jest twardy kiedy staje do walki z ulicznymi kotami… przez okno, oczywiście. – Przesunęłam dłonią po grzebiecie Rocky’ego, kiedy wygiął go w łuk i podrapałam miejsce w którym ogon spotyka się z kuperkiem. Mruczenie przybrało na sile. –
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Nazwałam go Rocky z powodu tych ciemnoszarych pierścieni, tworzących kręgi na jego ogonie. Skojarzyło mi się to z ogonem szopa. Rocky wskoczył zwinnie na kanapę, przechodząc po moich nogach, kiedy kierował się najkrótszą drogą w stronę Ashera. Nie poruszył się, ale jego oczy śledziły ruchy mojego kota, kiedy się do niego zbliżał. W końcu, Asher powoli wyciągnął dłoń, a Rocky delikatnie ją powąchał. Najwyraźniej aprobując jego zapach, Rocky oparł łepek o jego dłoń i zaczął pocierać. - Czy to jest ok? – zapytałam. – Nie masz nic przeciwko kotom, a może masz alergię, czy coś? Asher pokręcił głową, jego oczy ciągle skupione były na Rocky’m. - Nie mam alergii. Tylko nigdy nie przepadałem za kotami, ale ten wydaje się wystarczająco spoko. – Rocky podkradł się bliżej, trącając policzkiem o przedramię Ashera, zanim delikatnie uderzył łebkiem o jego biceps. - Aw – zanuciłam delikatnie. – Lubi cię. Asher spojrzał na mnie, a potem ponownie na mojego głośno mruczącego kota. - Dlaczego tak twierdzisz? - Uderzył o ciebie – powiedziałam, a potem uśmiechnęłam się widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy. – Uderzenie jest wtedy, kiedy koty stukają o ciebie lekko łebkiem. To forma sympatii wobec ludzi. Uderza o mnie cały czas. Zwykle w moją klatkę piersiową. – Pokręciłam lekko głową i roześmiałam się. - Huh – powiedział w roztargnieniu Asher. – Nie mogę powiedzieć, że go za to winię. Poderwałam do góry głowę, ale Asher na mnie nie spojrzał. W końcu uniósł dłoń i podrapał go za uchem tak, jak ja to zrobiłam. Oczy Rocky’ego zwęziły się w szparki, kiedy pochylił się euforycznie w stronę drapiących go palców Ashera. Moje oczy przeskakiwały pomiędzy nim, a moim zwierzakiem i zagryzłam szeroki uśmiech, kiedy w końcu na twarzy Asher pojawił się półuśmiech. - Myślę, że jesteś w porządku, kolego – wyszeptał do Rocky’ego, przesuwając palce, żeby podrapać go pod brodą. Po kilku chwilach pieszczot Ashera, Rocky nagle zdecydował, że miał dość i ponownie ruszył w moją stronę. Wczołgał się na moje nogi, uniósł na tylnych łapach, mocno oparł przednie o moją klatkę piersiową i nachylił się do mojej twarzy. - O co chodzi? – zapytał Asher, lekko chichocząc, kiedy zobaczył, że próbowałam zepchnąć Rocky’ego, ale nie chciał się ruszyć. - Jest głodny, to wszystko. – Westchnęłam. – To czas kolacji.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Nagle przypomniałam sobie cel wizyty Ashera i spojrzałam na niego ponad głową mojego kota. - Jesteś głodny? - Pewnie – powiedział, nachylając się do przodu i opierając łokcie na kolanach. - Ok. Zrobiłam sałatkę z grillowanym kurczakiem i fetą i grillowane podpłomyki. Czy to jest ok? Starałam się przygotować coś lekkiego, bo wiem że trenujesz. Asher skinął życzliwie głową. - Brzmi dobrze. Dzięki. Kolacja przebiegła lepiej niż planowałam. Rozmowa płynęła i głównie śmialiśmy się tak, jak robimy to zawsze. Siedzieliśmy teraz ponownie na kanapie, jedząc jogurtowy, mrożony deser owocowy z bitą śmietaną. Asher wydawał się być przy mnie całkowicie wyluzowany, co było kompletnym przeciwieństwem tego, jak sfrustrowana czułam się wewnątrz. Nie czułam nic zbliżonego do niepokoju, który opanował mnie wcześniej, ale im bardziej mu się przyglądałam, tym bardziej rosła moja frustracja. Zawsze wiedziałam, że jest przystojnym facetem, ale teraz, za każdym razem kiedy na niego patrzyłam, czułam szarpnięcie. Jego usta były kusząco pełne, zwłaszcza jak na faceta, a jego twarz pokrywał lekki, niechlujny, świeży zarost. Złapałam się na tym, że byłam zauroczona, zastanawiając się jak byłoby poczuć go pod palcami. Jakby mógł poczuć ciepło mojego spojrzenia, jego oczy nagle powoli uniosły się z jego deseru na mnie. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na nabieraniu na łyżeczkę chłodnego jogurtu, czując, że moja twarz się rozgrzewa. Usłyszałam jak jego łyżeczka brzdęknęła o szklane naczynie i spojrzałam w górę, widząc, że skończył. Podniosłam się szybko tak jak on i sięgnęłam po naczynia. - Mogę wziąć… - zaczęłam, ale słowa umarły mi w gardle kiedy podszedł do mnie bliżej, wyciągnął rękę i delikatnie zabrał z ode mnie miseczki. Kiedy jego palce delikatnie otarły się o moje, byłam boleśnie świadoma tego, jak wielki jest w porównaniu do mnie. Poczułam przechodzący przez moje mrowiące ciało prąd, ale w tym samym czasie mój żołądek zacisnął się. - Mam to – powiedział miękko, patrząc na mnie. Jego zapierające dech w piersi, intensywne oczy ożyły, tak jak robią moje kiedy go widzę. A one mnie przyswajały. Całą mnie. Poczułam się ospała, zapamiętywana przez niekończący się błękit. Mocno przełknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że praktycznie opierałam się o niego… Ale potem Rocky uratował sytuację.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Wskoczył na stolik do kawy, wpatrując się nas, poszedł dalej i od niechcenia zrzucił pchnięciem łapki wodę ze stolika. Butelka przewróciła się, rozlewając wodę na dywan, a Rocky, niewzruszony, lizał swoją łapkę i pocierał nią swoje uszko. Wyprostowałam się gwałtownie, a Asher powoli zrobił to samo. - Rocky! – krzyknęłam, próbując pacnąć mojego niesfornego kota, ale z łatwością uniknął mojej dłoni. Zeskoczył z gracją ze stolika i ruszył w stronę mojej sypialni. - Ty mały smarkaczu! Asher zachichotał i podniósł butelkę, kiedy pobiegłam do kuchni po ścierkę. Szybko wróciłam i opadłam na kolana, odsączając nadmiar wilgoci z dywanu. - To był jego sposób na powiedzenie „Pierdol się, skup na mnie uwagę” – wyjaśniłam, wycierając wodę. – Czasami potrafi być taką dziwką łaknącą uwagi. - Właściwie to było zajebiste. – Szczerzył się Asher. Uniósł w górę dłoń kiedy zobaczył gniewne spojrzenie, które mu rzuciłam. - Poza tym rozlaniem wody. To był zły kiciuś. Wybuchłam śmiechem. - Usłyszenie jak słowo „kiciuś” wychodzi z twoich ust nie wydaje się właściwe… Nagle poczułam jak jego dłoń opadała na moje przedramię, żeby mnie zatrzymać i zamarłam, spoglądając na niego. Wpatrywał się ze zmarszczonymi brwiami w moją nogę. - Co to? – zapytał cicho. Spojrzałam w dół i wypełniło mnie przerażenie. Kiedy uklęknęłam, krawędź nogawki podwinęła się do góry odsłaniając wnętrze mojej kostki… i kilkanaście surowych, czerwonych, wykonanych z premedytacją cięć na mojej skórze.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 12 ON Obserwowałem ją ze spokojem którego nie czułem, kiedy pociągnęła nogawkę w dół. Ale było za późno; widziałem rany. Najwyraźniej rany, które sama sobie zadała. Raniło to moje serce. Jewel była tak cholernie piękna, mądra, utalentowana, że bolała mnie wiedza, że z jakimikolwiek demonami walczyła, zmusiło ją to do wyładowania tego na samej sobie. Przyglądałem się jej twarzy, obserwowałem jak jej policzki zrobiły się czerwone, a oczy wypełniły się wstydem i łzami. - Jewel – powiedziałem cichym tonem. – Proszę, mów do mnie. Dlaczego to sobie robisz? Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale jakiekolwiek słowa chciała wymówić, umarły na jej języku. Przycisnęła dłoń do czoła, kiedy walczyła, żeby powstrzymać łzy spływające po jej twarzy. Nie naciskałem na nią. Założyłem po prostu ręce na piersi i cierpliwie czekałem. - W porządku – dodałem delikatnie po chwili. – Mów do mnie. Jewel zassała drżący oddech i przesunęła dłonią po policzkach. Kiedy zebrałem do kupy rzeczy, które powiedziała mi w ciągu ostatnich tygodni i połączyłem je z jej dziwnym zachowaniem, dało mi przybliżone wyobrażenie tego, co zamierza mi powiedzieć. Chociaż byłem całkiem pewny jaka będzie puenta jej historii, miałem szczerą nadzieję, że tego nie powie. Że tak naprawdę nie potwierdzi się to. Wydawało się, że ponownie walczy o słowa, więc odchrząknąłem i nachyliłem się do przodu, opierając łokcie na kolanach. Może byłoby jej łatwiej, gdybym tak się na nią nie gapił. - Powiedziałaś mi, że w Nowym Jorku przydarzyło ci się coś złego – powiedziałem ze spuszczonymi oczami. – Coś wystarczająco złego, że zmusiło cię to do wyjazdu. Co się stało? – Na chwilę uniosłem na nią oczy, a ona ciągle wpatrywała się w swoje nogi. Nastąpiła dłuższa przerwa, mieszkanie było tak ciche i spokojne, że mogłem usłyszeć kota, drapiącego o coś w sypialni. Prawie straciłem nadzieję, że otrzymam odpowiedzi, kiedy w końcu się odezwała: Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To… to przydarzyło mi się w zeszłym roku – wyszeptała drżącym głosem. – Miałam główną rolę w takim małym balecie, który występował dwa razy w tygodniu… to było wtedy, kiedy mieszkałam w Harlemie… - Wzruszyła ramionami. – Musiałam opuścić Brooklyn i spróbować przez jakiś czas żyć na własną rękę. Miałam w Harlemie przyjaciół. Podobało mi się tam… Pewnej nocy wracałam autobusem do domu z Queens 11 i jechał nim również mężczyzna. Wysiadłam na moim przystanku w Harlemie. Zaczynałam się denerwować, ponieważ myślałam, że mnie śledzi… i śledził, do budynku w którym mieszkałam. Poczułem ucisk w żołądku, zwinąłem dłonie w pięści i z zaciśniętymi zębami dalej wpatrywałem się w podłogę. - Ale rozmawiałam przez telefon z przyjacielem i powiedziałam mu, że byłam w drodze do domu. Kiedy weszłam do środka, poszłam innym korytarzem. Zatrzymałam się, żeby sprawdzić pocztę i ruszyłam w stronę mojego mieszkania… nigdy nie zapomnę, co stało się później… Mogłem usłyszeć, że ciężej oddychała. Po długiej przerwie, kontynuowała: - Kiedy dotarłam do drzwi, poczułam, że coś przyciska się do moich pleców, poczułam gorący oddech przy uchu i męski głos mówiący mi, żebym była cicho i wpuściła go do środka, albo mnie zastrzeli. Byłam przerażona, więc wpuściłam go i tak szybko jak byłam w środku i zatrzasnęły się drzwi, uderzył mnie pistoletem. Upadłam na podłogę i pamiętam, że jedną ręką przewrócił mój stolik do kawy, jakby nic nie ważył, tylko po to, żeby odsunąć go z drogi. Rozejrzał się dookoła i myślałam, że był tam, żeby mnie okraść… ale… patrzyłam jak podszedł, stanął nade mną i wpatrywał się we mnie przez długą chwilę… i w tamtym momencie zdałam sobie sprawę… że nie był tam, żeby mnie okraść. Słuchając, wciągnąłem głęboki, cichy oddech, zamknąłem na chwilę oczy, a potem ponownie spojrzałem na dywan. Zasłoniłem ukradkiem usta, kiedy kontynuowała, a jej głos zaczął drżeć. Zignorowałem wrzącą w moich żyłach furię. Jewel nie potrzebowała, żebym zmienił się w Hulka. Potrzebowała przyjaciela. - Ukląkł obok mnie, chwycił mnie za włosy i uderzył moją głową o podłogę. Myślę, że byłam za bardzo przestraszona, żeby się poruszyć, walczyć – cokolwiek. Przycisnął pistolet do mojej głowy i powiedział, że widział jak tańczyłam na scenie, że uważał mnie za najsłodszą osobę jaką kiedykolwiek widział i że mnie kocha. Potem powiedział, żebym zdjęła ubrania i lepiej żebym była cicho, bo inaczej mnie zastrzeli… Nie chciał, żeby kochał mnie inny mężczyzna, powiedział… więc zrobiłam to. Zdjęłam je. – Usłyszałem lekki odgłos uderzenia, szybko spojrzałem w górę i zobaczyłem, że ponownie przycisnęła dłoń do czoła. Nie miałem czasu, żeby spojrzeć gdzieś indziej, ponieważ jej oczy otworzyły się i spojrzały prosto w moje. Zobaczyłem w nich wstyd i całkowite upokorzenie, i to spojrzenie było prawie wystarczające, żebym poprosił ją, żeby przestała, że nie musiała kontynuować. Ale wydawało 11
Harlem, Brooklyn, Queens to dzielnice Nowego Jorku,
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO się, że chciała, że potrzebowała tego. A to co powiedziała mi potem sprawiło, że moja szczęka zacisnęła się tak mocno, że myślałem, że złamię sobie zęby. Wypowiedziała te słowa nie odwracając ode mnie wzroku, jej głos był monotonny i prawie płaski. - Zaciągnął mnie przez podłogę w stronę mojej sypialni. Ciągle powtarzał „nie możesz teraz powiedzieć nie. Nie będziesz w stanie teraz powiedzieć nie.” Popchnął mnie na łóżko, pociągnął za włosy i powiedział „zamierzam sprawić, że będziesz krzyczała… i będziesz to, kurwa, kochała.” Był taki zły. Jego twarz była zła. Było prawie tak, jakby był bardziej zwierzęciem niż człowiekiem. Zamknęłam oczy, nie chciałam na niego patrzeć, ale powiedział, że jeśli ich nie otworzę, to potnie mnie tak bardzo… że nie będę w stanie rozpoznać własnej twarzy. Myślałam, że zamierza to zrobić i wyjść. Ale nie wyszedł. Spędził cały weekend gwałcąc mnie. Ciągle i ciągle i ciągle. Zmusił mnie żebym zadzwoniła do przyjaciół i rodziny, żebym ich okłamała, powiedziała, że wyjechałam na weekend… Kiedy… kiedy mnie nie gwałcił trzymał mnie przywiązaną do drzwi łazienki i ubierał mnie jakbym była jego lalką. Nawet zrobił dla nas kolację, jakbyśmy byli małżeństwem i zmusił mnie, żebym zjadła z nim przy stole. Odwróciłem wzrok, a potem zasłoniłem twarz dłońmi. Potarłem nimi skórę, moje gardło zacisnęło się. - Jezu Chryste – powiedziałem ochryple. - Kazał mi leżeć koło siebie kiedy spał, upewniając się, że przywiązał mnie do łóżka… zmusił mnie, żebym go trzymała. – Z jej gardła mimowolnie wyrwał się szloch i zasłoniła usta dłonią. Minęła długa chwila zanim ponownie mogła mówić. - Kiedy weekend się skończył… on… on pobił mnie tak mocno, że pomyślałam, że to tyle. Że zamierza mnie zabić, że po tym wszystkim umrę. Złamał mi sześć żeber. Połamał dłoń. Miałam wstrząs mózgu. Wybił mi nawet trzy zęby, które później musieli mi wymienić. – Wpatrywała się w przestrzeń, jakby widziała siebie w następstwie tego co się stało. – Czułam jakby moje ciało było rozerwane, całe pulsowało. Stał nade mną i powiedział „krwawisz, Juliet? Krwawisz? Jeśli nie odpowiesz to odstrzelę twoją pieprzoną głowę.” Nie poruszyłam się, nie odpowiedziałam mu… A on szturchnął mnie stopą… a potem… po prostu kopnął. Ciągle i ciągle i ciągle – czułam jakby nigdy nie miał przestać. Kiedy w końcu skończył z kopaniem, kucnął przy mojej głowie, uniósł kucyka, żeby podnieść moją głowę z podłogi… - Usłyszałem, że mocno przełknęła. – I zbliżył się naprawdę bardzo blisko mojej twarzy, wyciągnął pistolet i przycisnął go do niej tak cholernie mocno, że przysięgam, że mogłam poczuć wydobywające się z niego ciepło. Pamiętam, że widziałam jego wpatrujące się we mnie oczy… Nie wyszedł dopóki nie straciłam przytomności, ale nie przed… Ponownie spojrzałem w jej twarz czując nudności i czekając. Wiedziałem, że to będzie mnie nawiedzać, ale czekałem na to. Przesunęła oczy ponownie w moją stronę i wpatrywała się prosto przeze mnie. - Zgwałcił mnie swoim pistoletem – wyszeptała.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Podniosłem się gwałtownie z sofy i położyłem dłonie na głowie. Nie wiedziałem co robiłem; po prostu musiałem się ruszyć. Żółć podeszła mi do gardła i wyrzuty sumienia i żal, z jej powodu, uderzyły we mnie jak pociąg towarowy. Teraz to wszystko miało sens – jej strach, jej niechęć do bycia dotykaną, czy do bycia blisko ludzi, jej niepokój i panika… Rany, które sama sobie zadawała. Odwróciłem się w jej stronę. Nie patrzyła na mnie. Wciąż wpatrywała się w przestrzeń, ale jej twarzy wyglądała dziwnie spokojnie. - Jewel – wychrypiałem. Powoli odwróciła głowę i jej oczy spotkały się z moimi. – Nie radzę sobie dobrze ze słowami – mówiłem dalej, odchrząkując i borykając się ze znalezieniem odpowiednich słów. Wiedziałem, że nigdy ich nie znajdę. – Przykro mi. Tak kurewsko mi przykro, że cię to spotkało. Żałuję… chcę ci pomóc. Jakoś. - J-ja nie mogę mieć dzieci – przerwała mi cicho, ostatecznym wyznaniem. – Nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Odebrał mi to. – Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, ale ten dziwny spokój na jej twarzy ani drgnął. Zorientowałem się, że nie byłem w stanie odwrócić wzroku od jej twarzy. Nie miałem żadnych słów; nawet gdybym miał, nie było nic odpowiedniego co mógłbym jej powiedzieć. Nic, co opisałoby jak okropnie było mi przykro. Powoli przesunąłem się w stronę kanapy i usiadłem obok niej. Ciągle mnie obserwowała, jej powieki były ciężkie od smutku, którego nigdy bym się nie domyślił, przyglądając mi się w niezwykle obojętny sposób. Powoli sięgnąłem do przodu i chwyciłem jej małą, chłodną, drżącą dłoń, zamykając ją pomiędzy moimi i delikatnie ściskając. Nie wiedziałem co jeszcze zrobić. I jakby na dowód tego, że ten jeden, prosty gest to było zbyt wiele, twarz Jewel wykrzywiła się i wybuchła płaczem. Schowała twarz w drugiej dłoni, a ja siedziałem cicho obok niej, wpatrując się w nogi, ściskając jej dłoń moimi, kiedy dźwięki jej osobistego piekła – jej kompletnej udręki, która ją rozdzierała – wdzierały się we mnie burząc mury. Ciągle trzymałem jej dłoń, kiedy jej szloch uspokajał się i w końcu ucichł. Cisza w mieszkaniu była tylko od czasu do czasu przerywana odgłosami jej miękkiego pociągania nosem. - Pozwól, że przyniosę ci chusteczkę – powiedziałem, przypominając sobie, że widziałem je wcześniej w łazience. Wziąłem kilka i przyniosłem jej. Nie spojrzała mi w oczy kiedy je brała, ale widziałem, że jej twarz była czerwona, jej oczy i usta spuchnięte od łez, więc podszedłem do okna, stając do niej plecami i dając jej trochę prywatności, żeby doprowadziła się do porządku. Słyszałem jak wydmuchuje nos i cicho odchrząkuje. - Złapali go? – zapytałem cicho, odwracając się do niej. Patrzyła na mnie przez długą chwilę. - Tak… zajęło to około trzech miesięcy. Byłam nieprzytomna przez pobicie i utratę krwi do czasu, aż opuścił moje mieszkanie. Kiedy odzyskałam przytomność zadzwoniłam
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO na 911 i w szpitalu przeprowadzili na mnie niezbędne przy gwałcie badania. W końcu znaleźli pasujące do niego DNA i go złapali. Złapali… Jacksona Jamesa. Wtedy przebiegł przeze mnie dreszcz i miałem ciarki. Dokładnie pamiętałem kiedy usłyszałem o Jacksonie James. Cholera, każdy słyszał o seryjnym mordercy, który w zeszłym roku w Nowym Jorku brutalnie zgwałcił i zabił sześć kobiet. Pamiętałem również, że była tylko jedna ocalała. I właśnie na nią patrzyłem. - Okazuje się, że zrobił to sześciu kobietom na obszarze trzech stanów – kontynuowała, drżącym głosem. – Innym tancerkom i piosenkarkom. Byłam po prostu jedyną, która przeżyła i mogła opowiedzieć tę historię. – Westchnąłem i zamknąłem oczy. – Przepraszam – wyszeptała ochryple. Wiedziałem, że na mojej twarzy wypisana była złość, kiedy zapłonęła we mnie furia, ale nie było to skierowane na nią. Jej nabiegłe krwią, brązowe oczy ze spuchniętymi powiekami rozszerzyły się ze strachu i skuliła się lekko przy poduszkach. - Ty przepraszasz? – warknąłem. – Niby dlaczego, kurwa, powinnaś przepraszać? Nie prosiłaś się o żadną z tych rzeczy, które ci się przytrafiły. Nie zrobiłaś nic złego, Jewel. Ani jednej cholernej rzeczy. Więc nie waż się nigdy, kurwa, za to przepraszać. - Przep… - zaczęła, a potem przygryzła wargę, powstrzymując się. Pokręciłem głową i przeszedłem przez pokój, wracając na kanapę. Usiadłem mocno i odwróciłem się w jej stronę. - Nie chciałem zabrzmieć, jakbym był na ciebie wkurzony – powiedziałem ciszej. – Jestem po prostu zły. Naprawdę, kurwa, zły z powodu tego, co ten sukinsyn ci zrobił. Nie chcę żebyś za cokolwiek przepraszała. Rozumiesz? – Jewel spuściła wzrok, ale poruszyła głową w górę i w dół. Położyłem dłoń na jej kostce, a ona szarpnęła się jakby chciała się ode mnie odsunąć, ale trzymałem dłoń tam, gdzie była. - Wiem, że jestem psychicznym wrakiem. Nie winiłabym cię gdybyś już dłużej nie chciał mieć ze mną nic wspólnego… - Jewel – powiedziałem, robiąc co w mojej mocy, żeby kontrolować złość, która ciągle się we mnie gotowała. – Od kiedy mój najlepszy przyjaciel umarł, ratując mnie, nie miałem w moim życiu nic o co warto byłoby walczyć, co warto byłoby ratować. I spędziłem całe życie walcząc na ringu, ponieważ – myślałem, że byłem zbyt twardy, żeby mnie pokonać, zbyt twardy, żeby czuć. A potem ten dzieciak, ten mały dzieciak, przychodzi znikąd i jest pierwszym, który może znokautować mnie na moim ringu. W moim życiu. Ty, Jewel, ty jesteś warta walki, warta ratunku – więc to gówno musi się teraz skończyć. Mówię poważnie. – Jewel nie odpowiedziała, więc bardzo nieznacznie zacieśniłem uchwyt na jej kostce. Nie wystarczająco, żeby wywołać ból, ale wystarczająco, żeby przyciągnąć jej uwagę i dać jej do zrozumienia, jak bardzo byłem poważny. – Ja, kurwa, nie żartuję, Jewel. Obiecaj mi.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zmarszczyła brwi, więc sięgnąłem i odchyliłem jej brodę palcem wskazującym, zmuszając ją, żeby na mnie spojrzała. Uniosłem brwi w niemym powtórzeniu mojego pytania, a moje oczy zmrużyły się lekko żeby dać jej znać, że byłem śmiertelnie poważny. Zrobiła głęboki wdech i spojrzała mi w oczy. - Obiecuję – powiedziała na wydechu i uwierzyłem w podziękowaniu i przesunąłem dłoń, żeby odsunąć jej z twarzy włosy.
jej.
Przytaknąłem
- Dobrze – odpowiedziałem, ponownie opuszczając oczy na dywan i zacisnąłem pięści. – Tak długo jak będę żył, nie pozwolę ci się krzywdzić. Nie na mojej warcie. Przygryzłem wargę, kiedy poczułem moje emocje, gniew i smutek mieszające się na tę myśl i sprawiło to, że mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło mocniej bić. - Chodź tu – nakazałem delikatnie, usuwając spomiędzy nas poduszki. Jej oczy, jej smutne, kurewsko piękne oczy spotkały moje, kiedy pociągnąłem ją delikatnie w moją stronę i odchyliłem się do tyłu tak, że mogła zwinąć się przy moim boku. To było właściwe uczucie. Naturalne. Żadnej niezręczności. Żadnego krytykowania. Jakbyśmy robili to wcześniej milion razy. Moja dłoń opadła do jej włosów, przesuwając palcami przez kosmyki. Czułem jak wycieka z niej napięcie, kiedy się przy mnie zrelaksowała. Po kolejnej długiej chwili, zdałem sobie sprawę, że przy mnie zasnęła, jej oddech był głęboki i równy. Nie chciałem się ruszać. Nigdy. Nigdy nie zamierzam jej opuścić. Udało mi się wcisnąć dłoń w tylną kieszeń i bez przeszkadzania jej wyciągnąć telefon. Jedną ręką szybko napisałem wiadomość do Connora.
Nie wracam dzisiaj. Zamknij za mnie. Klucze są w górnej szufladzie. Jeśli je zgubisz, to cię zabiję.
Wcisnąłem „wyślij” i wyciszyłem telefon, rzucając go na poduszkę obok i rozsiadłem się. Poprawiłem się, żeby zapewnić Jewel więcej komfortu, a potem sięgnąłem za głowę, chwytając narzutę udrapowaną na oparciu kanapy. Przy minimum wiercenia się, udało mi się ją wyciągnąć i na nią zarzucić. Kiedy była już przykryta, owinąłem wokół niej rękę, sam zamknąłem oczy i mocno westchnąłem. Kiedy nadejdzie właściwy czas, kiedy będę oficjalnym mistrzem Itaki, mam zamiar wytropić tego skurwiela i zabić go.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 13 ONA - BAAARMAN! – krzyknęła Ruby, przywołując mnie ręką. - Dziewucho! – krzyknęła Alexis i przewróciłam oczami, wślizgując się za bar. Dzisiaj była moja ostatnia zmiana w Trinity’s. Zaharowywałam się w trzech pracach. Domyślam się, że odkąd poznałam Ashera, zdałam sobie sprawę, że żyłam tylko dla przyszłości, a nie teraźniejszością i że musiałam poświęcać więcej czasu przyjaciołom i mojej pasji – tańcowi. Nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego tamtej nocy powiedziałam o wszystkim Asherowi. Ale nie żałowałam tego. Odkąd mu powiedziałam, czuję się w jakiś sposób inaczej. Po raz pierwszy od dawna przytłaczający ciężar mojego małego, brudnego sekretu zelżał. Jest coś w Asherze Prince, co sprawia, że mu ufam. I to było tak, jakbym musiała uwolnić się od tej choroby. Zgaduję, że zdałam sobie w tamtej chwili sprawę, że nie mogłam zostać uleczona jeśli pozwalałam temu we mnie gnić. - Taa, taa – powiedziałam, zbywając je machnięciem ręki. – Pozwólcie, że zgadnę – malinowa Margarita, krawędź kieliszka obtoczona w cukrze dla Ruby, Cosmo dla Alexis, ponieważ nie może zapomnieć „Sex and the City” i Chardonnay dla Rachael. – Uniosłam na nie brwi, otrzymałam kolejną rundkę szerokich uśmiechów i wiedziałam, że dobrze je znałam. - Ale najpierw – powiedziała dramatycznie Alexis, unosząc dłoń – rundka szotów, wliczając jeden dla naszej atrakcyjnej, barowej dziewuchy. Patrona, jeśli łaska. - Aw, człowieku – jęknęłam. – Nie! Cokolwiek innego! Whiskey? Wódka? - Nie – powiedziała uparcie Alexis. – Tequila! Westchnęłam ciężko, nalałam cztery kieliszki tequili i przesunęłam je w ich stronę. Dziewczyny posypały dłonie solą i uniosły swoje kieliszki w powietrze. - Za Jewel – powiedziała Alexis, uśmiechając się do mnie. – Za zrobienie milowego kroku i za to, że tak bardzo zbliża się ze swoim życiem do osiągnięcia marzeń. - Racja, dobrze gada! – wykrzyknęła Rachael. - Zgoda – dodała Ruby i potaknęła. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Uśmiechnęłam się i machnęłam lekceważąco dłonią. - Do dna. Wypiłam swój kieliszek, pokręciłam szybko głową, żeby się skupić i zabrałam się za robienie ich drinków. Ruby rzuciła mi uśmieszek. - Jewel, kiedy ma się tu zjawić twój mężczyzna? Lepiej, żeby przyprowadził swoich przyjaciół. Długo czekałam, żeby położyć dłonie na jakimś dużym, napakowanym wojowniku. - Cóż, jeśli czekasz na „mojego mężczyznę” – rzuciłam w odpowiedzi, robiąc palcami znak cudzysłowia – to będziesz długo czekała, skoro żadnego nie mam. – Postawiłam przed nimi ich drinki. - I znowu zaczynasz z tym gównem – powiedziała Ruby, przewracając oczami. - Och, masz na myśli Ashera? – drażniła się Alexis, szturchając Ruby łokciem. – Taa. Cała rodzina bardzo pragnie jutro go poznać. Ciągle nie rozumiałam dlaczego Asher nie uciekł gdzie pieprz rośnie. Dlaczego do cholery miałby obarczać się szaloną, uszkodzoną skorupą dziewczyny, kiedy mógłby znaleźć kogoś, kto naprawdę trzyma swoje gówno razem? - Taa, dzisiejszy wieczór się nie liczy – wtrąciła się Rachael. – Będę miła kiedy tu dotrze, ale jutro go dopadnę. - Och, daj spokój Rachael – biadolę. – Wydaje się, że zapominacie, że nie mam już trzynastu lat! - Zawsze będziesz dzieckiem – powiedziała spokojnie Alexis. – I jako twoje starsze siostry jesteśmy zobligowane, żeby torturować i męczyć każdego faceta, który miał wystarczającego pecha, żeby się w tobie zakochiwać. - Och, zakochał się porządnie – powiedziała pewnie Ruby. - Co? – wyrzuciła z siebie Rachael. – Co to znaczy? Czy oni ze sobą śpią? – Spojrzała na mnie gniewnie. – Śpicie ze sobą? - Co? – wtrąciła Alexis. Ona również gniewnie na mnie spojrzała. – Kiedy do tego doszło? - Nie! – stwierdziłam uparcie, machając w powietrzu rekami. – Ludzie, luz! Nie śpimy ze sobą, na litość boską. Nawet się nie całowaliśmy. - Dlaczego nie? – krzyknęła Ruby. – Widziałaś te usta? To, że wypatrzyłaś go pierwsza łamie moje pieprzone serce. Jego usta są zajebiste. Spróbowałabym ich.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Ruby! – krzyknęłam, śmiejąc się ze skandalicznego zachowania mojej przyjaciółki. - Muszę się z tym zgodzić – dodała Alexis. – Naprawdę ma niesamowite usta. - Och, jestem pewna, że Vinnie byłby zachwycony słysząc to – powiedziałam sarkastycznie. - Och, myślę, że byłby. Wiesz jaką ma obsesję na punkcie MMA. A Torndo jest jego ulubieńcem. Nie uważasz, że zostawi mnie dla Ashera, prawda? – Roześmiała się. - Nie lubi Red Sox, prawda? – dodała podejrzliwie Rachael. – Wiesz, że tatusiowi by się to nie spodobało. - Nie wiem – powiedziałam zdziwiona. – Jakie to ma znaczenie? - Jakie to ma znaczenie? – powtórzyła zdumiona Alexis. – Żartujesz sobie? - Nie dorastałaś w domu Macciarone? – dodała Rachael. Pomachałam niecierpliwie dłonią. - Wiem, że tata kocha Jankesów – powiedziałam: - ale po prostu nie sądzę, żeby miało to wpłynąć na jego opinię o jakimś facecie… - Pamiętasz Davida Morelli? – przerwała mi Alexis. Mgliście przypomniałam sobie licealnego chłopaka mojej siostry. - Tak sądzę – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – Co to do cholery ma… - Zerwaliśmy zaraz przed balem – powiedziała Alexis – ponieważ tatuś odkrył, że był fanem Red Sox. Ok? Jest bardzo poważny jeśli o to chodzi. - Cóż, upewnię się, żeby pouczyć go o akceptowalnych drużynach sportowych w naszej rodzinie – odcięłam się. - Zrób to – powiedziała spokojnie Alexis, sącząc z entuzjazmem swoje Cosmo. - Do tego czasu, jestem pewna, że pora na kolejną rundkę szotów! – krzyknęła Ruby, patrząc na mnie znacząco. Jęknęłam, kiedy moje siostry podjęły śpiewkę i niechętnie odnalazłam na półce butelkę tequili. - Nalej pięć – krzyknęła Ruby. – Ty pijesz dwa! Jeden po drugim. - Co wy mi robicie? – zapytałam, nalewając pięć kieliszków. Zatrzymałam dwa, a pozostałe trzy przesunęłam w stronę moich sióstr i Ruby. Westchnęłam i szybko wypiłam oba kieliszki, unikając soli i limonki kiedy łykałam ognistą ciecz. Przełknęłam ciężko, starając się zachować niewzruszoną twarz.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Hej Mac! – usłyszałam wołający głos i spojrzałam w górę. Poczułam jak na mojej twarzy rozciąga się powolny uśmiech, kiedy zobaczyłam opierającego się o bar Connora, który się do mnie szczerzył. Za nim zobaczyłam Leona, Bailey’a i Ashera. Kiedy nasze oczy się spotkały, jego pełne usta powoli uniosły się w półuśmiechu. - Co to jest? – zapytał Connor. – Picie w pracy? - Obwiniaj tych barbarzyńców – powiedziałam, wskazując w stronę moich sióstr i Ruby. – I mojego szefa. Nalegał na to, żebym skończyła z jego barem z hukiem. - Wierzę, że się nie znamy – powiedział gładko Connor, odwracając się do pozostałych dziewczyn. – Connor. Drugi po szefie, którym jest Asher. – Usłyszałam, że Ruby chichocze. - Miło cię poznać – odpowiedziała Rachael. – Jestem starszą siostrą. - Jestem najstarszą siostrą – dodała Alexis, podając Connorowi rękę i delikatnie nią potrząsając. - A ja jestem najlepszą przyjaciółką – powiedziała Ruby, chwytając jako następna wyciągniętą dłoń Connora. - Mm – powiedział, uśmiechając się pobłażliwie do Ruby. – Takie piękne panie. Ciągnie swój do swego. – Nie odwrócił wzroku od mojej najlepszej przyjaciółki. – Jak się masz? – powiedział głębokim, chrapliwym głosem. - Poważnie? – powiedziała Ruby z ręką na biodrze. – Myślisz, że ten tandetny tekst podziała na taką dziewczynę z klasą jak ja? Ta sytuacja aż prosiła się o wypadek, pomyślałam, i prawie zacisnęłam oczy. To było tak bolesne do oglądania. - Nie martw się maleńka. Mam wiele ruchów, które jestem pewny, że na ciebie podziałają… - Zostaw tę dziewczynę w spokoju – powiedział głęboki, donośny głos. - Bohater wieczoru – powiedziała Ruby, patrząc na mnie z uśmieszkiem. Słysząc swój sygnał, Asher przeszedł obok Leona i swojego brata i stanął pomiędzy nią a moimi siostrami. - Jeśli on ci przeszkadza – powiedział do niej, chwytając Connora za ramię, sprawiając, że się skrzywił – będę bardziej niż szczęśliwy mogąc go stąd wywalić. - Jesteś takim słodziakiem – odpowiedziała mu Ruby, posyłając w moją stronę szelmowski uśmiech – ale mogę toczyć swoje własne bitwy, kochanie. Jestem całkiem pewna, że mogłabym go pożreć żywcem. - Och, proszę kochanie. Proszę, zrób to – błagał jowialnie Connor. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Ruby przewróciła oczami, ale widziałam, że pociągała ją jego budowa ciała i rysy twarzy ślicznego chłopca. - Zakładam, że jesteś tym sławnym Asherem, o którym wszyscy mówią – powiedziała Rachael. Asher wyciągnął do niej rękę. - Cześć, jestem Asher. - Taa, taa, jestem tego świadoma – odpowiedziała, a jej oczy przesunęły się po nim oceniająco. – Miło cię poznać, w końcu. - Ty musisz być Rachael – powiedział uprzejmie. - To ja – powiedziała, sącząc skromnie swoje wino. – Mogłabym cię teraz przemaglować, ale mogę poczekać do jutra. Nie chcę cię odstraszyć zanim do nas przyjdziesz. - Um… dziękuję – powiedział Asher, kiwając z wdzięcznością głową i szybko puszczając do mnie oczko. - Ok, ok Rachael – powiedziała Alexis, naciskając na rękę naszej siostry. Uśmiechnęła się czarująco do Ashera. – Dobrze cię znowu widzieć – powiedziała uprzejmie. - Dzięki, ciebie również – odpowiedział. – Więc, ty również zamierzasz poczekać, żeby na mnie naskoczyć? - Oczywiście – powiedziała. – Wolę, żeby moje ofiary się zwijały. Uśmiechnęła się niewinnie, a Asher się roześmiał. - Hej, rozumiem – powiedział, unosząc w górę dłoń. – Lubię nadopiekuńcze rodzeństwo. - Mówiąc o rodzeństwie – odezwał się Bailey. – Zamierzasz nas sobie przedstawić, bracie? - Och, sorki – powiedział pospiesznie Asher, sięgając za siebie do ramienia swojego brata. - Co jest z tobą i z tym, że cały czas o mnie zapominasz? – zapytał, a potem uśmiechnął się do moich sióstr, sięgając, żeby uścisnąć ich dłonie, a potem Ruby. – Najwyraźniej tak się dzieje w otoczeniu pięknych kobiet. Jego komplement został dobrze przyjęty i szybko rozpoczęła się rozmowa. Przyłączałam się do ich pogawędki i odchodziłam, kiedy tłum przy barze przybierał na sile. Pomiędzy moimi siostrami, Ruby i klientami, którzy dowiedzieli się, że była to moja ostatnia noc, byłam raczona różnymi szotami i drinkami. Zdecydowanie zaczynałam odczuwać ich działanie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy nalewałam kieliszek wina dla klienta, moje oczy błądziły w stronę Ashera, który opierał się o bar, słuchając dowcipnej historyjki, którą opowiadał Bailey. Wyglądał niesamowicie dobrze, ubrany w ciemno grafitową, zapinaną na guziki koszulę, rękawy miał podciągnięte do swoich mocnych, silnych przedramion i ciemne dżinsy. Nagle poczułam wilgoć na dłoniach. Przelałam wino i ściekało ono po brzegach. - Cholera! – syknęłam i zatrzymałam się. Chwyciłam czysty kieliszek i odpowiednio go napełniłam, serwując go z przepraszającym uśmiechem. Spojrzałam ponownie w stronę Ashera i zobaczyłam, że podczas gdy jego twarz wciąż była odwrócona w stronę baru, to jego oczy uniosły się na mnie i wyłapał mój mały wypadek. Błysnął do mnie szybkim, pełnym uśmiechem, dając mi znać że wszystko widział, a potem odwrócił wzrok. Reszta wieczoru minęła jak we mgle, kiedy pracowałam za barem i wypiłam jeszcze więcej szotów od klientów. Godzinę przed zamknięciem przyszedł mój szef, żeby zastąpić mnie za barem i powiedział mi, żebym poszła i dobrze się bawiła. DJ zaczął puszczać moje ulubione piosenki i uderzyłam na parkiet z Ruby i moimi siostrami. Kiedy tańczyłam, czułam się całkowicie pełna energii, odchyliłam do tyłu głowę i roześmiałam się, kręcąc się, kiedy pomieszczenie wirowało. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem tak dobrze się bawiłam. Kiedy skończyłam obrót, moje oczy ponownie opadły na Ashera. Oblizałam wargi, a moje ciało pulsowało. Znałam tylko jeden sposób, żeby odpowiednio zakończyć ten wieczór.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Opierałem się o bar i sączyłem moją wodę z limonką, a moje oczy przyklejone były do Jewel, która tańczyła z siostrami i przyjaciółką. Wiedziałem, że chłopaki rozmawiali obok mnie, ale nie mogłem skupić się na niczym co mówili. Nie mogłem skupić się na niczym poza tym, jak wyglądała Jewel kiedy tańczyła. Widziałem już wcześniej jak tańczyła, w studio, ale to był taniec na pokaz talentów. Taniec, który wykonywała teraz był całkowicie dla zabawy i był o wiele bardziej seksowny. Każdy ruch, który wykonywało jej ciało był rytmiczny, pełen wdzięku i płynny. To było kurewsko gorące. Wtedy wszystkie dziewczyny zaczęły przesuwać się ponownie w naszą stronę. Zmrużyłem oczy. Po sposobie w jaki Jewel kołysała się na swoich wysokich obcasach mogłem stwierdzić, że była nieźle pijana. - My spadamy – mówiła swojej siostrze Alexis. – Mamy dzieci i w ogóle. - Aw, jesteście takimi cieniasami – powiedziała Jewel, wydymając wargi. Potem uśmiechnęła się i objęła je. - Jak się dostaniesz do domu? – zapytała Rachael. - Z Ruby czy coś – powiedziała wymijająco Jewel. Spojrzałem na Ruby, która obecnie była czule ściskana przez Connora. Z tego jak to wyglądało nie będzie za bardzo chętna, żeby ponownie robić za szofera. Jewel ponownie objęła siostry, a potem Alexis odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnęła się. - Dobrze było cię znowu zobaczyć – powiedziała. – Do zobaczenia jutro na obiedzie. - Taa, śpij dobrze – wtrąciła się Rachael. – Będziesz tego potrzebował. – Obie się uśmiechnęły i wyszły w ciemną noc. Poczułem jak dłoń Bailey’a klepnęła mnie w ramię. - Te laski są przerażające – powiedział. - Powodzenia jutro. Ja będę się zbierał. - Dasz mi minutę? – burknąłem. – No wiesz, skoro ja prowadzę i w ogóle. Bailey się roześmiał.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Miałem na myśli to, że biorę taksówkę, zrzędo. Gapiłem się na niego. - Po jaką cholerę miałbyś to robić? Bailey spojrzał na Jewel, która przytulała jakąś kelnerkę i szarpnął głową w jej stronę. - Zabierz damę do domu, człowieku – powiedział, a potem zanim wyszedł klepnął mnie w ramię. Stałem niepewnie, a potem złapałem spojrzenie Ruby i kiwnąłem w jej stronę głową. Podeszła do mnie. - Hej, zamierzam zabrać Jewel do domu – powiedziałem. Ruby zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem. - Jest nieźle pijana. Powinnam się upewnić, że dotrze bezpiecznie do domu, ok. - Mam to – powiedziałem. – To nie problem. - Kochanie, pozwól mężczyźnie zabrać ją do domu, żebym ja mógł zabrać ciebie do domu i pokazać ci te ruchy o których wcześniej wspomniałem – powiedział Connor, pojawiając się obok niej, ściskając jej ramiona i nachylając się do jej szyi. Uśmiechnąłem się złośliwie. Connor poznał swój odpowiednik. Miałem przeczucie, że Ruby naprawdę mogłaby go pożreć żywcem. Spojrzała na niego spod opadających powiek, a potem odwróciła się w moją stronę. - Jeśli jesteś pewny… - powiedziała, ciągle będąc nieco niepewną. Przytaknąłem. Ruby wzruszyła ramionami i podeszła do Jewel, żeby powiedzieć jej coś na ucho. Jej oczy przesunęły się do mnie, kiedy słuchała tego co jej mówiła, a potem przytaknęła i przytuliła swoją przyjaciółkę, jej oczy ciągle spoczywały na mnie. Jeśli się nie myliłem, kiedy na mnie patrzyła jej ciemne oczy pociemniały jeszcze bardziej. Po tym jak Ruby i Connor wyszli, Jewel podeszła do mnie. Odchyliła do tyłu głowę i lekko nią pokręciła, a włosy spłynęły jej kaskadą na plecy. Byłem tym zahipnotyzowany, a jej usta zwinęły się w uśmiech, kiedy podążyła za moimi oczami. - Więc, Oficerze Bezpieczeństwo, jesteś moim szoferem – powiedziała, chwiejąc się lekko na swoich butach. – Mam nadzieję, że twój brat nie ma nic przeciwko temu, że jego samochód znowu przemierzy całą tę drogę do Małych Włoch. Rzuciłem jej uśmieszek i wetknąłem do ust wykałaczkę. - To nie jego samochód pojedzie do Małych Włoch. Tylko mój. A on pojechał do domu taksówką. Obserwowała jak żułem wykałaczkę, a jej oczy lekko się rozszerzyły. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Masz samochód? – powtórzyła. – Od kiedy? - Od zawsze – odpowiedziałem. - Cóż… w takim razie dlaczego zawsze jeździsz autobusem albo pociągiem? - Oszczędzam paliwo i pieniądze – odpowiedziałem. – Dodatkowo, zaparkowanie gdziekolwiek w tym mieście jest chujowe. – Kiwnąłem głową w stronę drzwi, kiedy zobaczyłem, że jej oczy straciły trochę ostrości. – Weź swoje rzeczy i zabiorę cię do domu. Ty, um… dałaś dzisiaj nieźle czadu. Uśmiechnęła się, a potem zachichotała. - Dałam, prawda? – przyznała. – Zaraz wracam. – Obserwowałem jak zataczała się w stronę zaplecza, chwiejąc się na obcasach. Wiedziałem co stało się ostatnim razem, kiedy zostawiłem ją, żeby pójść po samochód i nie chciałem ryzykować narażania jej na to ponownie. Czekałem cierpliwie przy drzwiach, żując wykałaczkę zanim wróciła z zaplecza, owijając wokół siebie długi, czarny sweter i z przewieszoną przez ramię torbą. Przeszła przez salę w moją stronę. - Możemy iść – powiedziała mocno. – Nie zniosę już ani jednego pożegnania więcej. Zachichotałem i podałem jej przedramię dla utrzymania równowagi kiedy wychodziliśmy w noc. - Nie wiedziałem, że to wszystko było dla ciebie takie emocjonalne. - Ja również – powiedziała. – Nie jestem pewna dlaczego jest mi teraz tak ciężko. - Może cała ta tequila ma z tym coś wspólnego – zażartowałem, odsuwając się, kiedy poczułem jak mocno wbiła łokieć w moje żebra. Zaprowadziłem ją przez ulicę w stronę miejsca, gdzie był zaparkowany mój czarny Dodge Charger. - Jak przewidywalnie – drażniła się. Uśmiechnąłem się i otworzyłem jej drzwi, robiąc udawany ukłon kiedy mnie mijała, żeby wsiąść. – Dzięki, Oficerze Bezpieczeństwo. Kiedy prowadziłem, czułem na sobie jej oczy. Spojrzałem na nią przelotnie i zobaczyłem jej przydymione, brązowe oczy przytwierdzone do mnie i podróżujące powoli w dół mojego ciała. Przełknąłem ślinę. - Co jest? – zapytałem. - Nic – odpowiedziała, jej głos stał się nagle niski i aksamitny. Ten ton sprawił, że moje uszy zaczęły mrowić… mój fiut także. Ciepło mojego ciała wzrosło, a mięśnie napięły się więc przez resztę drogi patrzyłem przed siebie. Ale ona ciągle mnie obserwowała.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zatrzymałem się przed jej budynkiem, wyszedłem i obszedłem auto dookoła, żeby otworzyć jej drzwi. Byłem w połowie drogi, kiedy otworzyła drzwi i wyszła, ciągnąc za sobą torbę. - Odprowadzisz mnie do drzwi? – zapytała tym samym niskim głosem. Byłem zdezorientowany. Oczywiście, że odprowadziłbym ją do drzwi. Czy nie zawsze tak robię? - Oczywiście – odpowiedziałem. Jej dłoń wślizgnęła się ponownie wokół mojego łokcia i ruszyliśmy po schodach w stronę jej piętra. Odchrząknąłem, żeby coś powiedzieć, a potem nagle chwyciłem ją za rękę, kiedy lekko się poślizgnęła. - W porządku? – zapytałem, a ona się roześmiała. - Tak, Oficerze Bezpieczeństwo – odpowiedziała. – Domyślam się, że jestem lekko wstawiona. Nieznaczenie bełkotała i zacieśniłem mój uchwyt, upewniając się, że bezpiecznie przejdzie resztę schodów. Ruszyliśmy w dół korytarza do jej drzwi i kiedy tam dotarliśmy, odwróciła się, oparła o nie plecami i wydęła do mnie swoje słodkie wargi. Ponownie odchrząknąłem i z wahaniem odwzajemniłem jej uśmiech prawie podskakując, kiedy poczułem jak jej dłonie nagle prześlizgnęły się w górę mojej klatki piersiowej. Natychmiast poczułem napływ krwi do mojego fiuta. - C-co ty robisz? – zapytałem, moja dłoń zamknęła się na jej, zatrzymując ruch. - Nic – wyszeptała, jej druga dłoń prześlizgnęła się wyżej i owinęła wokół mojej szyi. Poczułem jak pociągnęła i złapałem się na tym, że nachyliłem się do niej, kiedy przysunęła twarz do mojej, a jej pełne, różowe usta nieznaczenie się rozchyliły. Poczułem, jakbym miał umrzeć jeśli jej nie pocałuję. Nie interesował mnie nikt i nic, poza tą oszałamiająco wspaniałą kobietą przede mną. Kiedy zobaczyłem w jej oczach pragnienie, moje ciało stanęło w ogniu. Część mnie napięła się, pulsowała i pompowała, ale inne części rozrywały się i szarpały – części, które wiedziały że to jest złe. Prawie to zrobiłem. Ale o ostatniej sekundzie, z każdą uncją silnej woli jaką miałem, odwróciłem głowę i jej wilgotne wargi wylądowały na moim policzku. Zdałem sobie sprawę, że ściskałem framugę i zacieśniłem uchwyt, słysząc jej mały pomruk frustracji i pragnienia. - Asher – wyszeptała jękliwie, jej dłoń dotknęła mojego policzka, próbując odwrócić moją głowę w jej stronę. Poczułem na ustach szept jej oddechu kiedy spróbowała ponownie. I ponownie wymagało to całej mojej siły, żeby delikatnie się odsunąć, a nie przycisnąć ją mocno do drzwi i posmakować. Tym razem sięgnąłem do góry i chwyciłem w dłoń jej nadgarstek. - Jewel – wysapałem. – Daj spokój. Jesteś pijana.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Być może – odpowiedziała. – Ale nie jestem na tyle pijana, żeby nie wiedzieć, że tego pragnę. – Wyrwała nadgarstek z mojego uchwytu, moja dłoń zbyt ochoczo i entuzjastycznie ją puściła i tym razem owinęła dłoń wokół mojej szyi i przyciągnęła swoją twarz bliżej. Jej usta otarły się o moje zanim zrobiłem krok w tył, zrywając jej chwyt. - Przestań – wychrypiałem. – Nie w taki sposób. - Nie chcesz mnie pocałować? – zapytała, opierając głowę o drzwi. - Nie, jeśli oznacza to wykorzystywanie sytuacji, kiedy jesteś pijana – odpowiedziałem szorstko. – Wejdźmy do środka. Odwróciła się bez słowa i zaczęła kopać w torebce, zanim wyciągnęła klucze. Na chwilę zacisnąłem oczy i zastanawiałem się czy byłem szalony. Olśniewająca, seksowna dziewczyna – którą jestem całkowicie zauroczony – rzuciła się na mnie, mówiąc, że mnie pragnie, a ja powiedziałem nie? W końcu odblokowała drzwi i kiedy się otworzyły, prawie przez nie wpadła. Chwyciłem tył jej swetra, żeby uchronić ją przed upadkiem i pociągnąłem, żeby złapać ją w pasie. - W porządku, czas do łóżka – wyszeptałem. – Cześć Rocky – powiedziałem, zauważając kota, zwiniętego w kłębek na kocach. – Kładę tylko twoją pijaną mamę do łóżka – dodałem i pokierowałem Jewel do jej sypialni. - Mówisz do mojego kota? – wymamrotała przez ramię. - Tak – potwierdziłem, a potem oparłem ją o ścianę jej pokoju. Odwróciłem się w stronę jej łóżka, żeby odsunąć stosy poduszek i rzuciłem je na podłogę, a potem odsunąłem kołdrę. Odwróciłem się w jej stronę i opadła mi szczęka. Jewel ściągnęła sweter, skopała szpilki i była w trakcie odpinania skórzanego topu bez ramiączek. Powoli ściągnęła go ze swojego ciała, jej oczy mnie nie opuściły, i odrzuciła go na podłogę. Miała pod spodem czarny, koronkowy biustonosz bez ramiączek. Jej dłonie przesunęły się do paska spodenek, odpięła guzik, a potem rozpięła zamek. Zamarłem, nie będąc w stanie oprzeć się mojej cielesnej części i zrobić coś więcej poza patrzeniem. Wtedy prawie na nowo to przemyślałem, prawie ją chwyciłem, nie pragnąc niczego więcej poza przyparciem jej do drzwi. Ale potem obraz jej pociętej kostki i obraz jej łez przeszedł przez mój umysł i pokręciłem głową. Kiedy zaczęła powoli zsuwać spodenki z bioder i kiedy wyłapałem przebłysk pasujących do stanika, czarnych, koronkowych stringów w końcu się z tego otrząsnąłem. - Jewel – wychrypiałem, odwracając wzrok. – Przestań. – Serce mi waliło, a mój oddech był ciężki od niekontrolowanego pożądania. - Asher, staram się dać ci do zrozumienia, że możesz to mieć - powiedziała aksamitnie miękko, pozwalając spodenkom opaść na podłogę. Wyszła z nich i zaczęła
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO przechadzać się w moją stronę. Tak szybko, jak jej dłonie na mnie wylądowały, moje ciało natychmiast pobudziło się do życia. Przesunąłem się niezręcznie kiedy mój fiut zaczął robić się jeszcze twardszy. - Wiem, że tego chcesz – wyszeptała gardłowym głosem i przycisnęła się do mnie. Wzięła moją dłoń i owinęła ją wokół swoich pleców, pozwalając jej spocząć na biodrze. Moje palce chwyciły koronkę jej bielizny i gładką, miękką skórę na szczycie jej tyłka. Pod wpływem tego dotyku mój fiut szarpnął się gwałtownie i odsunąłem się od niej, ciągle na nią nie patrząc. Mój cholerny kutas nigdy wcześniej nie był tak kurewsko twardy dla żadnej kobiety; to zaczynało być bolesne. Jeśli spojrzałbym na nią, byłbym martwy. Kurwa, surowa, pierwotna bestia we mnie wzięłaby ją. I wzięłaby ją mocno i szybko. Bez względu na konsekwencje. Jest pijana, powiedziałem sobie stanowczo. Jest, kurwa, warta czegoś więcej niż to. - Jewel, idź to łóżka – powiedziałem, mój głos był boleśnie zachrypnięty. – No dalej. Jesteś schlana. Nie wiesz nawet co mówisz. Jej dłonie ześlizgnęły się do mojej koszuli i zaczęła powoli ją rozpinać. Z każdym odpiętym guzikiem moja determinacja stopniowo słabła i poczułem wilgoć na czubku mojego fiuta. - Pewnie, że wiem – wyszeptała w moją szyję, a ja naprawdę zadrżałem. Kurwa, zadrżałem! Powstrzymałem przekleństwo które cisnęło mi się na usta i westchnąłem. Mocno. - Chcesz, żebym zabrał cie do łóżka? – wychrypiałem. – Zabiorę cię do łóżka. – Zamknąłem dłonie na jej talii, uniosłem ją i rzuciłem na łóżko. Jej mgliste, lekko przekrwione oczy rozszerzyły się trochę i zaczęła się uśmiechać. Uśmiech szybko zniknął, kiedy zebrałem moją silną wolę i naciągnąłem na nią kołdrę, ciągle nie pozwalając sobie porządnie spojrzeć na jej ciało. Owinąłem ją ciasno, robiąc cholera co w mojej mocy, żeby nie zmienić mojego cholernego zdania. Czułem się, jakbym właśnie przez to całe gówno odbył dziesięć rund na ringu. - Ty tak poważnie? – wyrzuciła z siebie, wpatrując się we mnie. – Czy ty sobie, kurwa, ze mnie żartujesz? - Jewel, nie zamierzam tego z tobą robić kiedy jesteś pijana – powiedziałem, ciężko oddychając i patrząc na nią. Musiałem powstrzymać uśmiech na widok pijackiej wściekłości na jej twarzy, przykrycie gwałtownie przesunęło się kiedy poderwała się do góry. - Co? Nie jestem wystarczająco dobra, czy coś? – domagała się odpowiedzi. – Ponieważ nie jestem jedną z tych plastikowych suk z twojego fanklubu? - Właściwie to jesteś idealna – odpowiedziałem, bardziej spokojnie. – Mam po prostu do ciebie o wiele więcej szacunku, żeby to zrobić kiedy jesteś zalana. Zaufaj mi, Jewel, zabrałaś mnie dzisiaj, kurwa, na krawędź i poważnie rozważam przyciśnięcie cię
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO mocno do łóżka i wzięcie cię tak, jak mnie o to błagasz – ale ty nie potrzebujesz kogoś do pieprzenia. Potrzebujesz przyjaciela. I zamierzam być tym przyjacielem, nawet jeśli mnie to, kurwa, zabija. Nawet jeśli musiałbym odciąć mojego cholernego fiuta. - Taa? – wypaliła, oczywiście tak naprawdę mnie nie słysząc. – Cóż, pieprz się! Pokręciłem głową, powstrzymując szeroki uśmiech. - Nie będzie dzisiaj żadnego pieprzenia mnie. Zaufaj mi, jestem tak samo wkurzony z tego powodu jak ty. Ale zapamiętaj moje słowa – idę po ciebie Jewel. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, przybędę. Do zobaczenia jutro. – Odwróciłem się w stronę drzwi. - Nie jesteś już zaproszony! – Prawie za mną warknęła, a jej budzik przeleciał nad moim ramieniem, wyrażając jej wściekłość. Rocky usłyszał hałas, przemknął koło moich nóg i wskoczył na łóżko. Spojrzałem na nią, przyswajając kurczowo przyciśniętą do jej piersi kołdrę i jej dzikie włosy. Moja dłoń spoczęła na klamce i dałem jej smutny półuśmiech. - Taa, jestem – powiedziałem, moje usta wygięły się w górę. Jej pierś falowała z wściekłości. – Słodkich snów, Dziadku do orzechów. Ciągle mogłem słyszeć jak na mnie bluzgała kiedy zatrzasnąłem za sobą drzwi i opuściłem jej mieszkanie. Kiedy byłem na zewnątrz i wsiadłem za kierownicę mojego auta wypuściłem przez wargi ciężki oddech. Starałem się nie patrzeć, ale nie mogłem pozbyć się z mózgu jej obrazu w tym czarnym, koronkowym staniku i stringach, z rozmazanym makijażem i dzikimi włosami, które wyglądały jakby dopiero wstała z łóżka. I mój po królewsku wkurwiony fiut, również nie pozwalał mi o tym zapomnieć. Ciągle byłem twardy jak, kurwa, stalowa rura. Byłem w strefie wojny. Byłem pobity na ringu prawie na śmierć. Ale nic – nic! – nie może równać się z powstrzymaniem się przed pieprzeniem najpiękniejszej i cholernie najseksowniejszej dziewczyny na tym kurewskim świecie. - Zasługuję na medal za to gówno – wymamrotałem, a potem odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę domu, żebym mógł sobie ulżyć pod cholernym prysznicem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 14 ONA Dzisiaj był ten dzień. Asher pozna moją rodzinę. Moje tętno przyspieszyło i poczułam chwytające mnie za gardło szpony niepokoju. Westchnęłam kiedy wsiadłam do jego samochodu, który był zaparkowany zaraz przed moim budynkiem. Moi rodzice mieszkali na drugim końcu dziedzińca, na który mieszkałam ja. Nie poruszyliśmy również tematu poprzedniej nocy. Mgliście przypomniałam sobie jak próbowałam go pocałować przed moim mieszkaniem, a potem to, że się przed nim rozebrałam, błagając go żeby się ze mną przespał. Wspomnienia tego znowu błysnęły w moim umyśle i mój żołądek napiął się. Spojrzałam na niego, zauważając jak dobrze wyglądał w dżinsach, butach na motor i lekkim, robionym na drutach swetrze w niebieskografitowym kolorze, który idealnie pasował do jego oczu. - Gotowy? – zapytałam. Przytaknął. - Jak tam kac? Moja twarz zapłonęła ze wstydu i nienawiści do samej siebie. Co on musi sobie o mnie myśleć? Czy uważał mnie za szaloną kobietę czy nie, to ciągle chciał spotkać się z moją rodziną. Jestem mu winna wielkie przeprosiny. - Co do ostatniej nocy… um… jest mi całkowicie za siebie wstyd i jestem zażenowana – odpowiedziałam zjadliwie, wyglądając przez okno w stronę bloków mieszkalnych. Usłyszałam jak chichocze. – To tak właściwie nie jest zabawne – powiedziałam, odwracając się w jego stronę. Pokręcił głową, ciągle lekko się uśmiechając. - Przepraszam. Nie śmieję się z ciebie. - Tak. Śmiejesz. I nie winię cię – zaczęłam, czując że wyciekło ze mnie trochę napięcia skoro wydawało się, że on uważał tę całą sytuację za zabawną. – Przekroczyłamzdecydowanie przekroczyłam granicę zeszłej nocy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Taa, wywieranie na mnie presji, żebym się z tobą przespał, zanim w ogóle byliśmy na randce, było całkiem słabe – powiedział, szczerząc się. – Gówniane rzeczy się zdarzają. - Gówniane rzeczy się zdarzają – zgodziłam się – ale to było więcej niż gówniane. To było gówno na całkiem innym poziomie. To nie było… nie zachowuję się… Nie jestem… - Zapomnij o tym – przerwał mi i jego oczy spotkały moje, a na twarzy miał półuśmiech. – Poważnie. Nawet o tym, że rzuciłaś we mnie budzikiem, ponieważ nie chciałem się z tobą przespać i o tym, że anulowałaś moje zaproszenie na obiad. Kiedy obrazy tego, że rzucam w niego budzikiem zbombardowały mój umysł, moja twarz ponownie zapłonęła. Wzdrygnęłam się i na chwilę mocno zacisnęłam oczy. - Taa. Przepraszam za to wszystko. Znowu się roześmiał. - Robię sobie z ciebie jaja. Poważnie. Ciężko było mi trzymać ręce z dala od ciebie. Przełknęłam i spojrzałam na niego. Byłam niesamowicie wdzięczna, że Asher zdecydował się nie robić wielkiej sprawy z mojego upicia się poprzedniej nocy. Poczułam do niego przypływ zachwytu, wdzięczności, a nawet uczucia. Ciężko było myśleć, że ktoś taki jak ja mógł podniecić takiego faceta jak Asher. Ale wiedząc o tym, czułam się również niesamowicie. - Prawdopodobnie myślisz, że jestem dziwadłem, po tym jak byłam przy tobie taka emocjonalna, a teraz… ostania noc… - Nie rób tego – powiedział cicho, nagle robiąc się poważny. Pokręcił głową. – Nigdy nie żałuj tego, że podzieliłaś się ze mną twoją przeszłością. I nie myślę, że jesteś cholernym dziwadłem. Myślę, że jesteś kimś wyjątkowym. – Nastąpiła przerwa. – Kimś, kto przeszedł przez okropne rzeczy i próbuje dowiedzieć się jak pozbierać kawałki. – Westchnął ciężko. – Mogę to zrozumieć. Spojrzałam na niego zaskoczona, zastanawiając się czy wejdzie w szczegóły. - Możesz? - Tak. Kiedy byłem mały, mój ojczulek bił mojego brata, mamę i mnie. Był alkoholikiem. Naprawdę popierdolonym. To dlatego nie piję. W ogóle. – Wiedziałam, że to musi być dla niego bolesny temat. Ale dzielił się tym ze mną. I robił to, żeby odnaleźć ze mną wspólny język. – Najpierw moje dzieciństwo, a potem utrata w Afganistanie najlepszego przyjaciela – zaufaj mi, wiem jak to jest być uszkodzonym – kontynuował tym samym cichym tonem. Mój umysł przeskoczył do tego całego medialnego szumu i rzekomego romansu Ashera z żoną poległego żołnierza. Najlepszego przyjaciela, o którym kiedyś mi wspomniał; tego, który umarł ratując go. Ale zaczynałam widzieć Ashera, naprawdę go widzieć i nie
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO potrafiłam uwierzyć, że to prawda. Ani przez jedną sekundę. Nic nie powiedziałam. Nie musiałam. Wiedziałam, że to było kłamstwo. - Myślę, że to miało wiele wspólnego z tym, dlaczego dołączyłem do armii – szukałem braterstwa którego nigdy nie miałem w domu. Przytaknęłam życzliwie. - Przykro mi – powiedziałam w końcu – z powodu tego przez co przeszedłeś. I że straciłeś przyjaciela. Przytaknął w podziękowaniu, wyglądając przez boczne okno po swojej stronie. - Dzięki – odpowiedział, odwracając głowę w moją stronę. – To nic takiego jak to, z czym ty się zmagasz, ale mam swoje własne bitwy. Potrafię cię zrozumieć. I zdecydowanie mogę potwierdzić fakt, że życie po tym toczy się dalej. - Możesz mieć rację – powiedziałam cicho. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś taki jak Asher może być tak introspektywny jak jest teraz. Myślę, że to dlatego zdecydowałam się podzielić z nim czymś więcej. - Jackson James… - powiedziałam, słowa utknęły mi w gardle. Nie potrafiłam wypowiedzieć jego imienia bez żółci grożącej podejściem mi do gardła. – Ja-ja myślałam, że moja rola w tym wszystkim dobiegła końca. – Powoli wyciągnęłam z torby kopertę i podałam mu ją. – A potem, w zeszły wtorek, dostałam to pocztą… to dlatego byłam tamtej nocy w takim złym humorze, wtedy kiedy przyniosłeś mi lekarstwa. Asher wziął certyfikowaną kopertę, sięgnął do środka i wyciągnął złożoną kartkę. Prześledził ją szybko wzrokiem, czytając moje wezwanie do sądu pod groźbą kary w przyszłym miesiącu, na jeden z procesów Jacksona Jamesa. Spojrzał na mnie. - Nie mogą cię aresztować, ani nic innego jeśli nie będziesz zeznawała – powiedział, składając kartkę i wsuwając ją do koperty. – Nie mogą cię zmusić. – Oddał mi ją. - Wiem – wymamrotałam, biorąc kopertę i wkładając ją z powrotem do torby. – Mój prawnik powiedział mi to samo, skoro byłam ofiarą napaści. Ale powiedział również, że dlatego, że jestem jedyną ocalałą, to moje zeznanie potencjalnie mogłoby wysłać go za kratki na o wiele dłuższy czas, niż może dostać bez tego. Oskarżyciel będzie wnosił o karę śmierci. Asher ostrożnie na mnie spojrzał. - I co o tym myślisz? – zapytał. Westchnęłam. - Nie chcę tego robić – przyznałam cicho. – Nie chce siedzieć z nim w sali rozpraw, w tym samym pomieszczeniu co on, tam gdzie będzie mógł na mnie patrzeć, myśleć o mnie
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO i przypominać sobie co mi zrobił. – Przygryzłam wargę. – Ale potem myślę o tych kobietach, o tych które nie wstały i nie odeszły i czuję, jakbym musiała zrobić to dla nich i dla ich rodzin. – Ponownie zamilkłam, wpatrując się w punkt na desce rozdzielczej. – Chciałabym, żeby dla mnie zrobiono to samo. Asher powoli przytaknął. - Myślę, że jesteś wystarczająco dzielna, żeby sobie z tym poradzić – powiedział. Zadrwiłam: - Żartujesz? – zapytałam, moje brwi złączyły się. – Gdzie byłeś przez ostatnie dwa miesiące? Asher wzruszył ramionami. - Widziałem jak zostałaś zaatakowana w mojej siłowni, ale i tak niedługo po tym wróciłaś – powiedział. – Widziałem jak walczysz ze swoimi problemami z lękiem, stanęłaś twarzą w twarz z tłumem pijanych dupków i przeszłaś pomiędzy nimi pomimo tego, że się bałaś. Widziałem jak sama dobrze się o siebie troszczysz, biorąc sprawy w swoje ręce i przychodząc na siłownię, żeby zająć się boksem. Mieszkasz sama, troszczysz się o siebie i wciąż pracujesz na swoje marzenia. – Uniósł na mnie brwi. – Moim zdaniem to wymaga jaj. Możesz zmagać się emocjonalnie, ale zaczęłaś od nowa. Staraj się myśleć o jego procesie jako o ostatnim „pierdol się, nie złamałeś mnie.” - Ale może to zrobił – odpowiedziałam cicho. Asher pokręcił głową. - Nie ma mowy – powiedział stanowczo. – Widzę cię – dodał: - poznaję jaja kiedy je widzę. To stwierdzenie było tak zabawne i zabrzmiało tak źle dla nas obojga, że wybuchliśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiłam, rozważyłam jego słowa i zarumieniłam się od jego pochwał. - Zobaczymy – powiedziałam. – Ciągle mam trochę czasu na decyzję. Przytaknął. Skrycie wygięłam wargi i przyglądałam mu się. Chciałam powiedzieć więcej, ale zdecydowałam, że najlepiej będzie na razie tak to zastawić. – Ok, zróbmy to. Wysiedliśmy z samochodu i przeszliśmy przez dziedziniec znajdujący się pośrodku kompleksu budynków i po schodach w stronę mieszkania moich rodziców. - Mam nadzieję, że jesteś głodny – powiedziałam ostrzegawczym głosem. – Moja mama odbierze to jako osobistą obrazę, jeśli nie zjesz dużo. - Bez obawy – powiedział na luzie. – Jestem daleki od obrażania szefa kuchni. Nie mogłam już tego dłużej znieść. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Dlaczego jesteś taki spokojny? - Dlaczego jesteś taka nakręcona? – Natychmiast odpowiedział, unosząc na mnie swoją brew z blizną. - Ponieważ ich znam – powiedziałam. – Wiem do czego są zdolni, widziałam co mogą zrobić mężczyźnie… Asher ponownie się roześmiał i pokręcił głową. - Sorki. Nie śmieję się z ciebie. Po prostu mówisz o swojej rodzinie, jakby byli agresywnymi buntownikami, albo przestępcami czy coś w tym stylu. Przelotnie rozważyłam jego słowa i stwierdziłam, że z tym komentarzem, może nie być całkiem oderwany od rzeczywistości. - Wiedziałam co musiała przejść każda z moich sióstr. Uczestniczyłam w tym przez co przechodziły, a teraz moja kolej. Są gotowe na zemstę. - Po prostu się zrelaksuj, Jewel – powiedział, szturchając mnie lekko łokciem. – Po prostu dobrze się bawmy. Nie mogę się tego doczekać. Spojrzałam na niego powątpiewająco, ale zostawiłam ten problem w spokoju. Zapukałam do drzwi i już mogłam usłyszeć głośne głosy mojego wujka i taty, które dominowały w jakiejkolwiek rozmowie, którą prowadzili. W końcu otworzyły się drzwi i w progu stanęła moja mama. - Juliet! – Pocałowała mnie w policzek. – Skarbie. Spóźniłaś się! - Pięć minut, mamusiu – powiedziałam. - Tak, tak – powiedziała, popychając mnie za ramię do środka. Uśmiechnęła się promiennie do Ashera i wyciągnęła ręce. – A ty musisz być Asher. – Wyciągnął do niej dłoń, ale zignorowała ją i zamiast tego, delikatnie chwyciła w dłonie jego twarz, dotykając policzkiem obu jego. Ukryłam uśmiech na widok lekkiego zaskoczenia na jego twarzy. – Wejdź, wejdź. Zaprowadziła nas do salonu, gdzie mój tata i wujek siedzieli na sofie z moimi szwagrami i dyskutowali o jakimś sportowym wydarzeniu. Mój tata spojrzał w górę, kiedy Asher wszedł za mną do pokoju. Odchrząknęłam nerwowo. - Tatusiu – powiedziałam, podchodząc do niego i pochylając się, żeby pocałować go w policzek. - Jak się miewasz, babeczko? – zapytał łagodnie, ale jego opanowane spojrzenie spoczywało na Asherze. Nie przegapiłam tego i ponownie odchrząknęłam. - Tatusiu, to jest Asher. Asher, to jest mój tata.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Tata spojrzał na niego beznamiętnie, kiedy Asher podszedł bliżej i wyciągnął rękę. - Miło mi pana poznać – powiedział. – Dziękuję za zaproszenie. Twarz ojca pozostała niewzruszona, ale zobaczyłam w jego oczach przebłysk uznania i szacunku, i poczułam olbrzymią ulgę. Wstał, sięgnął i uścisnął dłoń Ashera z solidnym potrząśnięciem i zauważyłam formujący się na jego twarzy mały uśmiech. To był dobry znak; to znaczyło, że uścisk dłoni Ashera był równie solidny. - W każdej chwili, Asher – powiedział tata. – Chciałbym żebyś poznał mojego brata, Gino. Asher przesunął spojrzenie na wujka, który zwyczajnie skinął do niego głową i chwycił jego wyciągniętą dłoń. - Pana również miło poznać. - A ci dwaj wałkonie – kontynuował mój tata – to moi zięciowie. - Ryan – powiedział mąż Rachael, wstając, ściskając dłoń Ashera i oferując mu szeroki uśmiech. - Vinnie – powiedział mąż Alexis, robiąc to samo. – Jestem wielkim fanem, człowieku. Wow, na żywo jesteś o wiele większy. – Przewróciłam oczami. - Och, dzięki – powiedział Asher ze skromnym skinieniem, ale wiedziałam, że czuł się niekomfortowo na jakiekolwiek wspomnienie o jego statusie gwiazdy MMA. - Fanem czego? – domagał się zrzędliwie wujek Gino. - Gino, nie znasz tego dzieciaka? – powiedział tata, zaskakując mnie. Sięgnął i klepnął Ashera w ramię. – W zeszłym roku był we wszystkich gazetach. Wielki facet z MMA. Wygrał Spartę. Były żołnierz marynarki wojennej. - O matko, tato – powiedziałam. – Nie wiedziałam, że znasz całą jego biografię. - Co, źle zrozumiałem? – domagał się odpowiedzi. Spojrzał na Ashera. – Mylę się, dzieciaku? - Nie, proszę pana – odpowiedział spokojnie Asher. - Widzisz? – kontynuował tata, sięgając żeby uszczypnąć mnie w policzek. – Twój staruszek wie o czym mówi. - Jest lokalną sławą – dodał Vinnie. – Nah, zapomnij o tym. Jest narodową sławą! – Przewróciłam oczami. Wiedziałam, że Vinnie nieuchronnie poprosi go o autograf w pewnym momencie tego wieczoru. Asher stał przyjaźnie, ale znałam go już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, jak bardzo czuł się z tym niekomfortowo. - Ok, ok – powiedziałam. – Dajcie mu spokój, dopiero wszedł.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Co tam masz? – zapytał tata, wskazując na torbę w jego ręce. Asher spojrzał w dół, jakby zapomniał, że ją trzyma. - Wino, proszę pana. Pomyślałem, że pan i pańska rodzina będziecie zadowoleni. - Pozwól mi je zobaczyć – powiedział marzycielsko tata, wyciągając butelkę z torby. Przyglądał się etykietce i przytaknął. – To ulubione wino twojej matki, Jewel – powiedział z szerokim uśmiechem. – Spójrz Gino. – Uniósł do góry butelkę, żeby wujek mógł przeczytać etykietkę i przytaknął z aprobatą. - Bardzo dobrze – skomentował wujek. - Dzięki Asher – powiedział tata, a potem podał mi butelkę. – Zabierz to do kuchni. Idź pomóc mamie i siostrom. – Chwycił w dłonie moją twarz i pocałował mnie w oba policzki. – Idź. Pozwól nam, mężczyznom, porozmawiać. Hej Asher, chcesz piwo? - Nie, proszę pana, ale dziękuję – powiedział. – Nie piję. Ale woda byłby świetna. Dziękuję. - Jewel idź po napój dla tego mężczyzny, możesz? – powiedział tata, machając mi na pożegnanie. Uśmiechał się i wiedziałam, że doceniał cały szacunek, który okazywał mu Asher. Pospieszyłam do kuchni i zobaczyłam, że mama miesza coś w wielkim, stalowym garnku na piecu. Alexis i Rachael stały przy zlewie, rozmawiając i śmiejąc się. - Hej, oto i ona – powiedziała Rachael z szerokim uśmiechem. – Królowa disco. - Ugh, nienawidzę waszej dwójki – wymamrotałam. – Nigdy więcej nie pójcie mnie tequilą. - Zła noc? – zapytała Alexis, unosząc brew. - Coś w tym stylu. Spójrz mamusiu – powiedziałam, zmieniając temat. – Wino. Twoje ulubione. Asher je dla ciebie przyniósł. Tatuś przetrzymuje go w salonie jako zakładnika, inaczej sam by ci je dał. - Och, pozwól mi je zobaczyć – powiedziała mama, odwracając się w moją stronę. Wzięła butelkę i zerknęła na nią ponad krawędzią swoich okularów. – Och, to naprawdę moje ulubione! Co za słodki, troskliwy chłopak. I do tego bardzo przystojny. - Tak, jest i nie zapomnij o tych ustach. – Szczerzyła się Alexis. - Jesteś tak samo zła jak Vinnie – drwiłam. – On praktycznie się tam ślini. - Och Boże. Jak źle jest? – zapytała z grymasem. - Źle. Zdążył już zwrócić uwagę na to, jak duży jest Asher – powiedziałam, kręcąc głową.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - W takim razie naprawdę powinnyśmy iść i powiedzieć cześć – powiedziała Alexis, uśmiechając się niewinnie. – Uratować go od mojego mężulka. Uniosłam dłoń. - Zostaw go w spokoju. Ma pełne ręce roboty z twoim mężem-fanem i wujkiem Gino. – Wyciągnęłam butelkę wody i nalałam do szklanki. - Ok dziewczynki, obiad gotowy – ogłosiła mama. Alexis i Rachael uśmiechały się do mnie, a Rachael zaczęła pocierać o siebie dłonie. - Bądź miła – wyszeptałam. Chciałam żeby to wyszło jak żądanie, ale wyszło jak błaganie. Moje siostry wymieniły spojrzenia, a potem Alexis przeciągnęła palec przez gardło. Westchnęłam, zamykając oczy i odmówiłam niemą modlitwę. Wszyscy natychmiast usiedli przy stole w jadalni, czekając aż mama przyniesie obiad. - Potrzebujesz pomocy, mamusiu? – krzyknęłam. - Nie, nie – odpowiedziała z kuchni. – Panuję nad tym! - Więc, Asher – zaczęła Alexis, a ja mocno westchnęłam, rzucając jej rozdrażnione spojrzenie. – Wino. Miły akcent. Asher przytaknął obok mnie. - Mam nadzieję, że lubisz. - Tak właściwie, to wolimy białe – powiedziała niegrzecznie Rachael. – Gdzie Pinot Grigio? - Jest tam gdzie je zostawiłaś – wtrąciłam. – Och, czekaj. Nie przyniosłaś go. Ponieważ jesteś samolubną suką. – Zrobiłam głupią minę, żeby złagodzić moje słowa. - Hej, słownictwo przy stole, dzieciaki – ostrzegł tata. – Wino było miłym gestem, dzięki Asher. Dziewczynki jeśli chcecie czegoś innego, to kupcie i przestańcie narzekać na prezenty. - Naprawdę się wczoraj nawaliłaś, siostrzyczko – powiedziała słodko Rachael ignorując moją uszczypliwość i żarliwe spojrzenia. - Co to znaczy? – gderał tata. Spojrzał na mnie. – Piłaś zeszłej nocy? - Była wściekle pijana – powiedziała otwarcie Alexis. - Tylko dlatego, że mnie zmusiłyście! – stwierdziłam gwałtownie. – Zamawiałyście te wszystkie drinki i kazałyście mi je pić.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie przypominam sobie, żebym wlewała ci cokolwiek do gardła – zauważyła Rachael. - Jak dotarłaś do domu? – zapytał tata, ignorując nas. – Nie jechałaś pijana autobusem, prawda? - Kto był pijany? – Pojawiła się mama i postawiła przed tatą kopiaty talerz makaronu z mięsnym sosem, a potem kolejny przed wujkiem Gino. - Twoja córka – poinformowała ją Rachael. - Juliet! – krzyknęła mama, uderzając mnie w ramię, zanim wróciła do kuchni. - Nie, nie jechałam autobusem, tatusiu – powiedziałam, oferując Asherowi chleb, dla rozproszenia uwagi. - Cóż, Ruby zabrała cię do domu? – zapytał tata, ostrym głosem. - Uh, nie… - wymamrotałam. Tata był jak posokowiec. Zawsze potrafił wywęszyć, jeśli coś mu nie pasowało. Wrzuciłam do ust dużą pieczarkę i spojrzałam na Ashera, który siedział w ciszy. – Uch, Asher zabrał mnie do domu – powiedziałam, żując pieczarkę i zasłaniając usta mając nadzieję, że tata nie dosłyszy moich zniekształconych słów. - On zabrał cię do domu? – powtórzył tata, spoglądając na Ashera. – Do twojego mieszkania? Późno w nocy. Kiedy byłaś pijana? - Tylko po to, żeby upewnić się, że bezpiecznie dotrze do domu, proszę pana – powiedział uspokajająco Asher. – Nie pozwoliłbym, żeby coś jej się stało. – Ojciec przytaknął na jego słowa, ale ciągle patrzył na mnie gniewnie. - To i tak wina twoich córek – dodałam. – Cięgle kupowały mi szoty i kazały je pić. - Związały cię? – zapytał retorycznie tata. – Pompowały ci tequile do gardła? - Nie tatusiu. – Westchnęłam, patrząc z mordem w oczach na moje siostry. Suki. Alexis mrugnęła do mnie, a Rachael posłała mi całusa. Asher zachichotał, ale zamaskował to kaszlem, kiedy przeniosłam moje gniewne spojrzenie na niego. Wtedy z kolei zaczęli się śmiać Vinnie i Ryan. Rozejrzałam się wokół stołu ze zmrużonymi oczami. Żałuję, że nie mogłam obrzucić ich marynowanymi karczochami i grzybami. Na szczęście pojawiła się mama z większą ilością jedzenia. Kiedy wszyscy zostali obsłużeni, zatracili się w pełnych smaku potrawach. - To jest pyszne, proszę pani – powiedział do mamy Asher. – Naprawdę. Jeden z najlepszych posiłków jakie kiedykolwiek jadłem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Uśmiechnęłam się do niego promiennie znad mojej szklanki z wodą, kiedy mamusia uśmiechnęła się skromnie i pomachała lekceważąco dłonią w powietrzu. - Och dziękuję – powiedziała. A potem wskazała na niego. – Upewnij się, że zjesz wszystko – ostrzegła. - Wiem, że jesteś jakiegoś rodzaju sportowcem, więc musisz dobrze się odżywiać. - Tak proszę pani – powiedział posłusznie Asher. - Więc Asher, interesujesz się beseballem? – zapytał tata, sącząc wino. - Tak, proszę pana – odpowiedział. - Taa? Kogo widzisz w playoffach? - Cóż, to że urodziłem się i praktycznie wychowałem w Pittsburghu, automatycznie robi ze mnie fana Piratów – powiedział i uśmiechnął się kiedy tata wydał dźwięk wyrażający jego niesmak i zbył go machnięciem ręki. – Ale jeśli chodzi o playoffy… to zawsze powiem Jankesi. Wstrzymywałam oddech, zdając sobie sprawę, że zaniedbałam pouczenie Ashera na temat właściwych baseballowych zespołów. Na szczęście wybrał ten właściwy. - Cholerna racja, zawsze Jankesi – powiedział tata, potakując stanowczo głową. – Co myślisz o Red Sox? To był test. Kopnęłam i przydeptałam pod stołem stopę Ashera, mocniej niż było to konieczne, a on na mnie spojrzał. Patrzyłam w talerz, ale szybko pokręciłam głową i odchrząknęłam. Asher natychmiast to wychwycił. - Nah, nie jestem ich fanem, proszę pana – powiedział. - Ja również nie, a to dlatego, że są do dupy – powiedział otwarcie tata. – Są bandą degeneratów. - Tatusiu, degeneratów? – zapytałam, unosząc brew. – Serio? - Hej Asher – powiedział Vinnie. – Widziałem cię na ESPN w sprawie turnieju Itaka. Jesteś na to gotowy? Asher skinął głową. - Tak myślę – odpowiedział. – Ciężko pracowałem, dużo trenowałem. - Co to? – zapytał wujek Gino. – Ta cała Itaka? - Turniej, wujku Gino – odpowiedział Vinnie. – Wielki turniej MMA.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - A czym do cholery jest to gówno MMA? – zapytał wujek. - To jak walka, wujku – wtrącił Ryan. – Jak mieszane sztuki walki i boks w jednym. Faceci wybijają z siebie gówno w klatkach. To lepsze niż wrestling! - Och, walka – powiedział wujek. Spojrzał na Asher i skinął. Nie byłam pewna czy wiązało się to z aprobatą, czy jedynie z podziękowaniem. Wujek zawsze był wielkim fanem boksu. To był powód dla którego zaczęłam się tego uczyć w Nowym Jorku. - Kiedy jest ten turniej? – zapytał tata. Asher spojrzał na niego. - W przyszłym miesiącu – odpowiedział. – W Buffalo. - Będę musiał kiedyś to obejrzeć – powiedział marzycielsko tata. – Puszczą to w telewizji. Asher ponownie przytaknął. - Tak proszę pana. Będzie transmisja w ESPN. - Będę musiał ustawić tę stację, może obejrzę twoją walkę – powiedział tata. – Sam zawsze lubiłem walki. Rozmowa toczyła się przyjemnie, a ja stopniowo zaczęłam się relaksować. Asher wydawał się czuć całkowicie komfortowo. Miał wiele wspólnych zainteresowań z Ryanem i Vinnie i nawet obiecał popracować z nimi na siłowni, jeśli kiedyś wpadną. Tata coraz bardziej ocieplał swoje nastawienie do niego i nawet moje siostry poniekąd odpowiednio się zachowywały. Od czasu do czasu drażniły mnie i nabijały się ze mnie, ale wiedziałam, że zachowywały się po prostu jak starsze siostry. Wiedziałam, że obie polubiły Ashera. Mama zmusiła go do zjedzenia drugiego talerza, co sprawiło, że w moim pełnym żołądku zakotłowało się, ale Asher ledwie mrugnął okiem. Kiedy wszyscy skończyli jeść i lamentowali jacy są najedzeni, mama zaczęła sprzątać ze stołu. - Pomogę mamusiu – powiedziałam, wstając od stołu. Pozbierałam naczynia i poszłam za nią do kuchni. - Wiesz, skarbie – powiedziała mama, przyciągając moją uwagę – naprawdę lubię tego chłopaka. Jest taki uprzejmy. Wydaje się taki spokojny i pełen szacunku. Jest dla ciebie dobry? Uśmiechnęłam się. - Tak, mamusiu – odpowiedziałam. – Jest. - Czy on… - Przerwała i przełknęła ślinę. – Czy on wie? Westchnęłam cicho.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Wie – powiedziałam miękko. – Powiedziałam mu. - Och kochanie – powiedziała z przejęciem. - Jest ok mamusiu – powiedziałam łagodnie. – Był naprawdę wyrozumiały i naprawdę porządnie się w związku z tym zachował. I był dla mnie bardzo dobry. Mam przytaknęła i ponownie mnie poklepała, w jej oczach błyszczały łzy. Wiedziałam, że ten atak na mnie dogłębnie zranił oboje rodziców, prawdopodobnie bardziej, niż zranił mnie, jeśli to w ogóle możliwe. Zdałam sobie sprawę, że dla rodzica bycie świadkiem jak ich dziecko było potraktowane w tak brutalny sposób i to, że byli w związku z tym bezsilni musiało być nieznośnie bolesne. Wiedziałam, że ogromnie zmagali się, obserwując jak doszłam do siebie fizycznie, ale nie emocjonalnie. Tata był tym, który dał sobie spokój z Nowym Jorkiem. Powiedział „potrzebuję zmiany otoczenia.” I cała rodzina znalazła się w Pittsburghu. Rodzice byli zachwyceni, kiedy wydawało się, że po przeprowadzce dochodziłam do siebie, ożyłam i zaczęłam wracać do życia. Ale wiedziałam, że ciągle mieli swoje momenty, zazwyczaj na osobności, a nie przy mnie. Na tym etapie, patrzenie jak moja mama ciągle cierpi i smuci się przez to co mi się stało raniło mnie bardziej, niż samo myślenie o ataku. Wzięłam kilka talerzyków na deser i nachyliłam się, żeby pocałować ją w policzek zanim wróciłam do jadalni. Siedzieliśmy razem przez kolejną godzinę, rozmawiając, śmiejąc się i pijąc wino, które przyniósł Asher do czasu, aż nadeszła pora, żeby się zbierać. Po tym, jak pomogłam mamie spakować jedzenie dla Ashera, weszłam do salonu. Nigdzie nie było widać ani jego, ani moich sióstr. Natychmiast stałam się podejrzliwa i rozważałam pójście za nimi, kiedy się pojawili. Nie byłam pewna co się wydarzyło, ale kiedy wrócili, Alexis i Rachael uśmiechały się niewinnie, a Asher wyglądał na rozbawionego. Zmrużyłam oczy, ale nic nie powiedziałam. Zamiast tego, podałam mu dużą torbę wypchaną jedzeniem. Jego oczy rozszerzyły się. - To wszystko dla ciebie – powiedziałam z uśmiechem. – Makaron, sos, włoskie przystawki, sałatka Capri, wędliny, pół bochenka włoskiego chleba. Wystarczająco dużo jedzenia na tydzień. - Wow – powiedział, biorąc torbę. – Dzięki. Wzięłam moje jedzenie i stanęłam za siostrami obok drzwi. - O co chodziło? – zapytałam je cicho, mrużąc oczy. - Nic, czym musiałabyś się martwić – powiedziała Alexis, uśmiechając się do mnie. - Odbyłyśmy tylko małą pogawędkę z twoim chłopakiem – dodała Rachael. – No wiesz, taka przyjacielska rozmowa. - On nie jest moim chłopakiem – odpowiedziałam automatycznie. – Co mu powiedziałyście? Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Juliet, przestań się martwić na miłość boską – powiedziała Alexis, całując mnie w czoło. – To dobry facet. Lubimy go. - Naprawdę? – zapytałam chociaż już o tym wiedziałam. Spojrzałam na Rachael. - Tak, siostrzyczko – powiedziała, całując mnie w policzek. – Lubimy go. Po prostu dbamy o ciebie, dzieciaku. Kochamy cię, ok? Miałam nadzieję, że Asher nie stał za mną i nie słuchał tej rozmowy. Spojrzałam przez ramie i zobaczyłam, że nie było go w pobliżu, odwróciłam się i zobaczyłam że rozmawia w jadalni z tatą. Ruszyłam w ich stronę, wyłapując końcówkę rozmowy. - … dobrym mężczyzną. Lubię cię. Zawsze jesteś mile widziany w moim domu. - Dziękuję panu – mówił Asher, potrząsając dłonią mojego taty. Ojciec nachylił się, trzymając jego dłoń w swoich. - Ale jeśli kiedykolwiek skrzywdzisz moją córkę, w jakikolwiek sposób, to wiedz, że mam karabin i szuflę. Nikt nie będzie aż tak za tobą tęsknił. Rozumiemy się? - Tak, proszę pana – odpowiedział natychmiast Asher, niewzruszony. – Jasno i przejrzyście, proszę pana. - Dobrze. - Klepnął Ashera w ramię i zauważył mnie zaraz za drzwiami. – Ach, moja słodka dziewczynka. Właśnie mówiłem Asherowi jak bardzo go lubię i że zawsze jest tu mile widziany. - W każdą niedzielę – krzyknęła z kuchni mama. Roześmiałam się i sięgnęłam, żeby przytulić i pocałować tatę. - Dobrze wiedzieć. Miejmy nadzieję, że żadne z was go nie odstraszyło. Miejmy nadzieję, że my go nie odstraszyliśmy – poprawiłam się. - W najmniejszym stopniu nie – powiedział Asher, uśmiechając się do mnie. - Do widzenia Asher – krzyknęła przez ramię Alexis. – Nie zapomnij o tym co ci powiedziałyśmy! - Nigdy nie zapomnę – odkrzyknął. – Miło było was ponownie zobaczyć. - Dbaj o siebie – powiedziała promiennie Rachael. – Wkrótce się zobaczymy! - Słowa są przyjazne, ale zawsze brzmią jak groźba – dumałam. - Dobrze było cię poznać, człowieku – powiedział Vinnie, wyciągając do Ashera rękę. – Skorzystam z twojej oferty jeśli chodzi o siłownię. Chciałbym być taki duży jak ty. – Ponownie przewróciłam oczami na mojego szwagra i westchnęłam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Koniecznie, w każdej chwili – odpowiedziała Asher. Uścisnął rękę Ryana, a potem wyciągnął dłoń do wujka Gino. – Miło było pana poznać. - Tak – powiedział wujek, ściskając jego dłoń. – Zadbaj o moją bratanicę. Albo to będzie twój tyłek. – Ściskał mocno jego dłoń przez długi czas, a potem puścił i skinął głową. - Tak proszę pana – odpowiedział Asher. - Ok, pa wujku Gino – powiedziałam pospiesznie, zanim padło jeszcze więcej gróźb przeciwko życiu Ashera. – Pa tatusiu. Pa mamusiu. Dzięki za obiad. Zobaczymy się jutro. – Dałam wujkowi i rodzicom szybkie całusy na pożegnanie, a potem odwróciłam się do Ashera. - Gotowy? – zapytałam. - Jeśli ty jesteś – odpowiedział. Wyszedł ze mną przez drzwi i przez dziedziniec. Wypuściłam wielkie westchnienie ulgi, szczęśliwa, że pierwsze spotkanie dobiegło końca. Następnym razem będzie mniej napięcia i więcej luzu. Jeśli będzie następny raz, pomyślałam, ponownie przypominając sobie moje zachowanie z poprzedniej nocy. - Dobrze ci poszło – powiedziałam z uśmiechem. - Masz świetną rodzinę – powiedział. – Lubię ich wszystkich. Twoja mama bardzo przypomina mi moją. - Co powiedziały ci moje siostry? – zapytałam, a on ponownie się roześmiał. - Wepchnęły mnie do łazienki i powiedziały, że jeśli kiedykolwiek cię zranię to odetną mi jaja. – Uśmiechnął się ironicznie. – Twój tata zagroził mi karabinem i szuflą. – Szturchnął mnie w żebra. – Musisz być całkiem wyjątkowa, skoro cała twoja rodzina grozi, że zakończy moje życie. - Oni tacy po prostu są – powiedziałam. – Ale chcieli dobrze. - Och, wiem o tym – powiedział ze skinieniem. – To było oczywiste. Asher odprowadził mnie do mieszkania. Spojrzałam na niego. Naprawdę wydawał się całkowicie zrelaksowany i miałam wrażenie, że naprawdę podobało mu się spotkanie z moją rodziną, pomijając groźby śmierci. Kiedy dotarliśmy do drzwi, odwróciłam się w jego stronę. - Słuchaj, jeśli chodzi o ostatnią noc – zaczęłam niezręcznie i zbyłam go machnięciem ręki, kiedy zaczął protestować. – Naprawdę chcę, żebyś wiedział jak bardzo jest mi przykro, że tak się zachowałam i jak bardzo doceniam… cóż… - Zamilkłam. – Wielu facetów, jeśli byliby na twoim miejscu, mogliby nie być tacy… mili i… i… nie zachowaliby się jak dżentelmeni tak, jak ty. I chociaż może na to nie wyglądało, z powodu rzucania budzikiem i w ogóle, ale dziękuję ci za to. Asher wzruszył ramionami. - To po prostu nie byłoby w porządku – powiedział zwyczajnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Czułam jak moje policzki się rozgrzewają. - J-ja po prostu nie chcę, żebyś myślał, że… - Westchnęłam z frustracją - … że jestem takim typem dziewczyny, która… Nachylił się i spojrzał mi prosto w oczy. - Wiem dokładnie jakim typem dziewczyny jesteś – powiedział cicho. - Nigdy nie musisz martwić się tym, jak cię postrzegam. – Uśmiechnął się trochę. – I teraz wiem. Nigdy, przenigdy nie mogę pozwolić ci pić mocnego alkoholu. – Jego oczy migotały. – Cóż, może nie nigdy… - Jęknęłam i popchnęłam jego ramię. – Uważaj ze mną – ostrzegł. – Jestem pełny aż po brzegi i mógłbym na ciebie eksplodować. - To byłoby obrzydliwe – powiedziałam z uśmiechem. - Bardzo obrzydliwe. – Przytrzymał przez chwilę mój wzrok. – Cóż – powiedział lekko – lepiej wrócę do domu. Muszę strawić to jedzenie zanim pójdę spać, a jutro muszę wstać wcześnie rano. - Trening? - Oczywiście. A potem praca. - Dźwignął torbę z jedzeniem. – Podziękuj ode mnie jeszcze raz twojej mamie. I dziękuję, że zaprosiłaś mnie na obiad. - Nie zrobiłam tego – przypomniałam mu z szerokim uśmiechem. – Moja siostra to zrobiła. I to nie było o tyle zaproszenie co groźba. - Masz rację, głupek ze mnie – powiedział, chichocząc. Nasze oczy ponownie się spotkały i uśmiechnął się. - Słodkich snów, Dziadku do orzechów. - Słodkich snów. Owinęłam ręce wokół jego pasa i lekko go przytuliłam, czując, że jego wolna rękę wślizgnęła się wokół mnie, a jego dłoń osiadła na moim krzyżu i przytrzymał mnie przy sobie. A potem uniosłam głowę, żeby pocałować go w policzek. Wyczuwając, że moja twarz się do niego zbliża, szybko odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie, a moje usta lekko trąciły kącik jego dolnej wargi. Odchyliłam nieco głowę, a moje policzki zrobiły się czerwone. - Przepraszam – wymamrotałam. Gówno, kurwa, cholera. Jego głowa ciągle była odwrócona w moją stronę i nie odsunął się. Nasze oczy spotkały się na długą chwilę, jego grafitowo-niebieskie oczy zwęziły się lekko, kiedy omiatały moją twarz. Mocno przełknęłam, zastanawiając się czy przez przypadek nie
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO popełniłam ogromnego błędu. Ale potem Asher nieco się nachylił, jego oczy opadły do moich ust i iskra podniecenia uderzyła w moje podbrzusze. Podskoczyłam kiedy poczułam, że jego nos ociera się o bok mojego, a potem przeniósł wargi w pobliże moich ust, zadając mi nieme pytanie, kiedy jego oczy po raz kolejny spotkały moje. Niepokój zagroził rozerwaniem mnie na kawałki, ale zwalczyłam go i odchyliłam lekko głowę, ocierając się wargami o jego. To nie był pocałunek, ale była to moja forma udzielenia mu pozwolenia. Utrzymał moje spojrzenie. - Chciałem cię pocałować od chwili, kiedy cię zobaczyłem, Jewel. – Usłyszałam jak wciągnął oddech, zanim poczułam wstrząsające ciepło i uczucie jego warg, przyciskających się do moich ust. Zaatakował mnie nagły wzrost zdenerwowania i chciałam zastygnąć w bezruchu, ale zamiast tego niezobowiązująco oddałam pocałunek, pozwalając sobie zamknąć oczy. To była cała zachęta jakiej potrzebował. Przesunął dłoń w górę mojej ręki, wślizgnął ją pod włosy i delikatnie ścisnął tył mojej szyi. Czułam jakbym miała stanąć w płomieniach. Jego usta były niewiarygodnie miękkie, a ich pełność dodawała całkowicie innego uczucia, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Stałam spokojnie i moczyłam się w gorących dreszczach, które mnie omywały, a potem ogarnęło mnie gładkie, satynowe uczucie jego warg. Uczucie jego szorstkiej i zrogowaciałej dłoni i kciuka, który lekko głaskał gładką skórę z tyłu mojej szyi, policzek i szczękę, na przemian z delikatnym ściskaniem sprawiło, że natychmiast straciłam oddech. Ciepły oddech płynący z jego nosa, delikatnie łaskotał mój policzek. Jak kiedykolwiek mogłam czuć pazury paniki z powodu czegoś tak pięknego? Zmarszczki niepokoju i niepewności, które przecięły moje brwi wygładziły się, kiedy całkowicie się przy nim zrelaksowałam. Zdałam sobie sprawę, że moja ręka ciągle była owinięta wokół jego pasa, i że nieświadomie zaczęłam głaskać jego plecy. Bardzo nieznacznie rozchyliłam wargi i naśladowałam jego ruchy czując go w słodki, niewinny i ciekawy sposób i pozwalając jego ustom zrobić większość roboty. To był mój pierwszy pocałunek od ponad roku i pierwszy pocałunek od strasznie długiego czasu, którego naprawdę pragnęłam. Czułam, że nie mam wprawy, byłam zdenerwowana… ale podekscytowana. Jego usta poruszały się na moich powoli, słodko, jakby miał nieskończoną ilość czasu. Podobało mi się to, że nie wsadził mi od razu języka do ust; był o wiele bardziej zmysłowy niż to. Ani razu nie odbiegł od swojego powolnego, spokojnego tempa i złapałam się na tym, że zaczęła porywać mnie fala uniesienia. Zorientowałam się, że moje usta zaczęły odwzajemniać jego pocałunki trochę zbyt szybko, zbyt gorliwie, tak jakby nieświadomie chciały dotrzymać tempa mojemu pędzącemu pulsowi. Ale nie pozwolił mi. Jego usta utrzymywały pocałunek powolnym i słodkim, i przycisnął moje plecy do drzwi, a jego kciuk zaczął delikatnie głaskać moją szczękę. Zaczynałam być ciekawa jego języka, zastanawiałam się, czy zamierza spróbować go użyć i zdecydowałam, że jeśli to zrobi to nie będzie mi to przeszkadzało. Zastanawiałam Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO się, jak smakuje; czy byłby gładki, czy szorstki i myślałam, że może mogłabym pozwolić wysunąć się mojemu, tylko koniuszek, żeby przesunąć nim po jego wardze i zobaczyć, czy zachęci go to do posunięcia się dalej. Ale potem odsunął się ode mnie powoli z delikatnym cmoknięciem jego ust. Jego palce ześlizgnęły się do mojej brody, a jego kciuk pogładził ją, kiedy jego oczy przesuwały się po mojej twarzy. Zorientowałam się, że nie potrafię oderwać oczu od jego ust i miałam gdzieś, czy moja twarz wyrażała pragnienie. Czułam wyraźną pewność, że mogłabym stać tutaj z nim, przy moich drzwiach, przez resztę życia, rozkoszując się uczuciem jego warg, poruszających się powoli po moich ustach. - Chcesz wejść do środka? – zapytałam z nierównym oddechem. Wtedy mocno zacisnął oczy i westchnął. Czy powiedziałam coś złego? Kiedy ponownie otworzył oczy, nasze spojrzenia złączyły się. Widziałam w jego oczach wrzące pożądanie, wymieszane z bólem i frustracją. Wzdłuż mojego kręgosłupa strzelił dreszcz, kiedy wraz z idealnym uśmiechem pojawiły się jego dołeczki. - Jewel, jeśli błagasz mnie tak, jak robiłaś to ostatniej nocy, to obiecuję, że sprawię, że nigdy nie zapomnisz tej nocy. Ale nie chcę z tobą niczego przyspieszać. Nie chcę żebyś czegokolwiek żałowała. Jego kciuk przesunął się, żeby delikatnie pogłaskać mój dołeczek zanim opuścił dłoń. Sięgnął do kieszeni, wyciągnął moje klucze i podał mi je. - Słodkich snów – powiedział ochryple. Wzięłam je i pozwoliłam palcom przez chwilę dotykać jego. - Słodkich snów – powtórzyłam miękko, a potem odwróciłam się, żeby otworzyć drzwi. Kiedy je zamknęłam i usłyszałam, jak jego kroki oddalają się korytarzem, coś sobie uświadomiłam. Nie pragnęłam niczego poza ponownym błaganiem go.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 15 ONA Rozciągałam się na drewnianej podłodze w studio. Kochałam tu być nocą, kiedy mogłam widzieć światła miasta. To właśnie w takich chwilach tęskniłam za Nowym Jorkiem. Podczołgałam się do okna, żeby kontynuować moje rozciąganie, nogi miałam szeroko rozłożone, kiedy pochylałam się do przodu, moja gibkość pozwalała mi położyć brzuch na podłodze. Oparłam łokcie przy oknie i wyglądałam na zewnątrz. Obserwowałam i słuchałam dźwięków gwałtownej ulewy z szalejącymi w górze piorunami i grzmotami. Zastanawiałam się, czy miałam wystarczająco dużo siły, żeby wrócić do Nowego Jorku na proces. Nienawidziłam czuć się jak ofiara; nienawidziłam mojego lęku i depresji. Nienawidziłam tego, że zmusiło mnie to do okaleczania samej siebie i poczucia, że w ogóle nie potrafiłam radzić sobie z życiem. Nienawidziłam tego, że zmusiło mnie to do wycofania się i schowania w skorupie dawnej, dynamicznej mnie. Nienawidziłam, że nie wiedziałam jak w pełni ruszyć do przodu. Jaki był właściwy czas, żeby dojść do siebie po tym, jak zostało się brutalnie zgwałconym i prawie zabitym? Jak dużo czasu powinno zająć, aż otrząsnę się z głębokiego, strasznego bólu, który odczuwam wiedząc, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci? Sięgnęłam leniwie i przeciągnęłam palcami po kostce, po ciasno zawiązanej wstążce moich point. To była ta kostka, którą czasami wykorzystywałam, żeby pozbyć się mojego wewnętrznego maltretowania się, ta którą widział Asher. Od tamtej nocy, dobrze spisywałam się dotrzymując obietnicy i więcej się nie raniłam. Kiedy moje palce pogładziły satynową wstążkę, zdałam sobie sprawę, że minęło tak dużo czasu, ponieważ po prostu nie czułam potrzeby żeby to robić. To, że Asher zobaczył niektóre moje cięcia i blizny, było szczęściem w nieszczęściu. Wcześniej był to mój sekretny wstyd, który nosiłam w sobie przez cały dzień, każdego dnia. Wiedziałam, że nawet jeśli doszłam do siebie emocjonalnie, to część mnie zawsze będzie chciała, żebym się krzywdziła, kiedy moje emocje przejdą na „ciemną stronę.” Ale wiedziałam, że rozwinęłam w sobie siłę, żeby zostawić to za sobą. Asher sprawił, że poczułam, że przynajmniej mam na to szansę. Dlatego sprawianie zawodu ludziom, których nigdy nie chciałam zawieźć byłoby o wiele, o wiele gorsze, niż emocjonalna trauma, którą bym odczuwała. Pozwoliłam moim myślom błądzić i zapomniałam dlaczego tu byłam tak późno w nocy. Żołądek skręcił mi się ze strachu, na myśl, o występie przed Bóg wie jaką ilością ludzi.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Przećwiczyłam cały taniec, tym samym powtarzając choreografię i składając ją w całość. Kiedy wyeliminowałam błędy, jeszcze raz powtórzyłam taniec, wyobrażając sobie ruchy w myślach, tak samo jak oglądałam je w lustrzanym odbiciu. Następnie wykonałam cały taniec w baletkach, a potem ponownie w stopkach do tańca. Po tym zawahałam się, byłam rozdarta. Kochałam tańczyć na pointach, zawsze to kochałam. W zasadzie, już od najmłodszych lat przejawiałam oddanie i umiejętności jako tancerka, i zaczęłam trening na pointach w wieku dziewięciu lat, w przeciwieństwie do wielu dziewczynek, które zaczynają kiedy mają dwanaście. Ale w jakiś sposób, taniec staje się bardziej emocjonalnie naturalny, bardziej intensywny, kiedy tańczy się w zwykłych stopkach. Były dla moich stóp, jak rękawiczki w kolorze skóry. Sprawiały wrażenie, że tańczę boso i dla wyrażenia emocji, przez moje ruchy, wiedziałam, że będę musiała użyć stopek na mój występ. Kiedy łapałam oddech, spocona i z rękami na biodrach, zaczęłam się zastanawiać, co tak właściwie jeszcze założę na mój występ. Nie występowałam od niewiarygodnie długiego czasu. Ostatni raz wykonałam taniec i wyszedł idealnie. Taniec był dobry; byłam z niego dumna. Byłam wielką dłużniczką Ruby, za to, że mnie do tego zmusiła. To była najlepsza choreografia jaką kiedykolwiek wymyśliłam, i ta nagła wiedza i przeświadczenie zalały mnie i wypełniły dumą. Wtedy zaczęłam płakać. Niekontrolowanie. Obnażałam swoją duszę, uwalniałam mój chaos. Odkrywałam rany. Patrzyłam na w siebie w lustrze, wpatrywałam się we własne, ciemne oczy. Obserwowałam jak marszczę brwi, a łzy spływają po mojej twarzy. Moje oczy prześlizgnęły się w dół mojego odbicia, zatrzymując się na wszystkich „gorących miejscach” na moim ciele, które były naznaczone bliznami. Mój umysł zdominował wtedy pomył na kostium i zdałam sobie sprawę, że był tylko jeden kostium, który mogłam założyć do tego tańca i do tej piosenki. Moje serce pominęło uderzenie, kiedy na zewnątrz błysnął piorun i kątem oka zobaczyłam ruch. W lustrze pojawiło się czyjeś odbicie. Asher. Stał na zewnątrz, w burzy. Był przemoczony. Ale nie wydawał się tym przejmować. Po prostu mnie obserwował. Tak, jak robił to wcześniej. Odwróciłam się gwałtownie i patrzyłam jak wchodzi do studia. Był kompletnie mokry. Słyszałam, jak ściekające z niego krople deszczu uderzają o podłogę. Nic nie powiedział. Po prostu szedł w moją stronę z determinacją w oczach.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy do mnie dotarł, pachniał rześko i świeżo. Uniosłam oczy do jego i zobaczyłam, że uważnie przygląda się mojej twarzy. Przełknęłam ślinę. Mocno. Był tak blisko mnie, kiedy wyszeptał ochryple: - Minęły trzy dni odkąd cię posmakowałem, i nie mogę już dłużej czekać, Jewel. Jesteś tak kurewsko piękna kiedy tańczysz. – Moje serce już waliło, ale kiedy usta Ashera wylądowały na moich, wskoczyło na najwyższy bieg. Dla równowagi musiałam chwycić się jego szyi, to było tak intensywne. Owinął moją dłoń wokół swoich pleców, a jego ręka prześlizgnęła się po moim biodrze na krzyż, przyciskając mnie do niego bliżej. Poczułam jak rozchylił nieznaczenie usta i zamknął je lekko wokół mojej dolnej wargi, skubiąc ją. Przesunęłam dłonią w górę jego mocno umięśnionych pleców i owinęłam ją wokół jego szyi. Pozwoliłam jego językowi przesunąć się po moich ustach, kiedy otarł nim o moją dolną wargę. Poczułam jak zacisnął obie dłonie na mojej talii kiedy wysunęłam język i pogłaskałam jego. Wypuścił niski jęk, a moje synapsy eksplodowały na ten dźwięk, i doznania które czułam. Wystarczył jego lekki dotyk i kręciło mi się w głowie. Chwyciłam go za włosy na karku i przyciągnęłam niesamowicie blisko, nie pragnąc niczego innego, jak ponownie poczuć jego język na moim. Wsunął dłoń pod moje włosy i chwycił podstawę czaszki. Odczuwałam to tak, jakby ją masował i to było rozkoszne uczucie. Otworzyłam lekko usta, zapraszając jego język do środka. Chwilę później poczułam niesamowicie miękkie, wilgotne ciepło jego języka, kiedy przesunął nim po moim, tym razem trochę głębiej niż poprzednio. Przeszło przeze mnie dziwne, ciepłe i kłujące gorąco. Prawie wyskoczyłam ze skóry, kiedy poczułam jak jego usta zamknęły się delikatnie wokół mojego języka i pociągnęły. Byłam tak zaskoczona intensywnością buchającej przyjemności, którą przez to poczułam, że miękko sapnęłam. Nie byłam pewna jak długo, powoli i spokojnie ucztowaliśmy na swoich ustach. Obok wspaniałych rzeczy, które robił ustami i językiem jego dłonie głaskały i ściskały mnie, jedna dłoń w moich włosach, druga na moim krzyżu. Pogłaskał moje plecy uspokajająco i powoli, zanim delikatnie ścisnął mnie w talii, a potem zaczął od nowa. Dłoń w moich włosach masowała i pociągała mój wrażliwy skalp, który mrowił od jego dotyku. Powoli i stopniowo jeszcze raz zamknął usta na moim języku i delikatnie possał, uczucie pociągnięcia było dziwne, ale przyjemne. Jego usta zsunęły się w dół mojego języka i uwolniły go na samym koniuszku, zanim natychmiast zamknęły się na mojej dolnej wardze. Dał mi kolejny powolny, wilgotny, pocierający, nacierający, pociągający pocałunek, zanim delikatnie uszczypnął zębami moją wargę i odsunął się. - Ufasz mi? – wydyszał. - Tak, moim życiem. – Usłyszałam moje słowa, wypowiedziane bez żadnej kontroli. Ufałam. Ufałam Asherowi, z całego serca.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Więc niepokój mnie – powiedział schrypniętym głosem. – Uczyń swoje brzemię moim brzemieniem. Chcę je z tobą dźwigać – powiedział to tak, jakby sam czuł ból panujący w moim wnętrzu. Tak jakby widział, że obnażam w tańcu moją duszę i rany. To uczucie było niemożliwe. To uczucie było prawdziwe. To było dla mnie zbyt wiele i w tamtej chwili straciłam głos, ale on kontynuował, jakby wiedział, że zmagam się z burzą emocji. - Chcę być mężczyzną, który kładzie cię do snu z uczuciem bezpieczeństwa i bycia kochaną, Jewel. Żebyś budziła się bezpieczna i kochana. Ale nie mogę tego zrobić, chyba że pozwolisz mi zobaczyć twój ból – powiedział, pocierając dłonią bok mojej twarzy. – Tak, żebym mógł cię naprawić. - Nie można mnie naprawić – powiedziałam bez tchu. Pokręcił głową, a jego oczy błysnęły do mnie. - Nazywają mnie Tornado. Ale dla ciebie Jewel, chcę być schronieniem dla twojej burzy. Całe moje ciało zadrżało. Ze strachu. Mogłam zobaczyć w jego oczach, czego ode mnie chciał. Czego ode mnie potrzebował. To było pierwotne. Surowe. Wstrząsnęło mnie to do szpiku kości. Nie dlatego, że się go bałam, ale dlatego, że bałam się poczuć to samo. I wiedziałam, że nie ma odwrotu. - Kiedy tańczyłaś zobaczyłem cię, naprawdę cię zobaczyłem. Teraz twoja kolej, żeby zobaczyć mnie – powiedział chrapliwie. Obniżył mnie ostrożnie na podłogę, kładąc na boku, twarzą do lustra. Położył się za mną i owinął rękę wokół mojej talii. - Obserwuj mnie w lustrze, Jewel – rozkazał delikatnie. Kiedy obserwowałam nasze odbicia, poczułam ciepło, które zaczęło mnie obmywać, małe ukłucia gorąca, które zaczynały się w podbrzuszu i rozkwitały na zewnątrz. Od samego początku zdawałam sobie sprawę z tego, że Asher mnie podnieca, że budzi moje ciało, kiedy czułam jego ciało, jego ciepło przyciśnięte do mnie. I kiedy zdałam sobie sprawę, że on również był podniecony, spowodowało to, że ukłucia ciepła strzeliły w dół, pomiędzy moje nogi, sprawiając, że moje ciało szarpnęło się i mrowiło. Mogłam poczuć jego podniecenie, zobaczyć ogień w jego oczach, wywołany zwykłym dotykiem nagiej skóry moich nóg i przestraszyło mnie to, onieśmieliło – ale podnieciło jeszcze bardziej. Chciałam uciec. Zamiast tego, poddałam się. Usłyszałam jak uciekł mu niski, gardłowy jęk i obrócił moją głowę w swoją stronę, żeby mógł mnie jeszcze raz pocałować. Poruszał swoimi ustami przy moich w niesamowicie wolny, zmysłowy sposób, o którym nie wydaje się żebym kiedykolwiek była w stanie przestać myśleć i robiłam głębokie oddechy, żeby przyswoić jego przepyszny, korzenny, czysty zapach, którego nigdy nie mam dość. Kiedy poczułam jak koniuszek jego języka
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO prześlizguje się po złączeniu moich warg, obmyło mnie nowe pożądanie. Zaczęłam odwzajemniać pocałunek, moje ciało przejęło kontrolę nad umysłem, i zmusiło mnie do pospiesznego całowania go. Ale chwycił delikatnie w dłoń moją twarz i ucztował ustami na moich. Nie pamiętałam kiedy ostatnio czułam takie pragnienie, tłukące się w moich żyłach, krew napływającą do wrażliwych miejsc, które przez długi czas były lekceważone, jako przyjemne części ciała. Teraz wracały do życia w powolny, wspaniały sposób. Byłam zdenerwowana. Byłam nieco zaniepokojona. Ale płonęłam. Asherowi Prince udało się osiągnąć coś niemożliwego. Podniecił mnie. Sprawił, że poczułam się jak prawdziwa kobieta. Przerwał pocałunek i ponownie kazał mi obserwować się w lustrze. Patrzyłam, jak jego dłoń śledziła szlak w dół mojego policzka, szyi, przez obojczyk i w dół mostka. Zwykła myśl o tym, jakie byłoby uczucie gdyby dotknął moich piersi sprawiła, że moja płeć zaczęła pulsować, a na majtkach pojawiła się ciepła wilgoć. Czułam, jakbym była w pozytywny sposób obolała, od podniecenia pulsującego pomiędzy moimi udami. Jego dłoń spoczęła lekko na moim brzuchu, ale zaczęła go delikatnie i zmysłowo głaskać, kiedy jego usta i język pieściły moją szyję. Kręciło mi się w głowie i pomiędzy tym co robiły mi jego usta, a tymi niewinnymi miejscami, w których dotykała mnie jego dłoń, czułam jakbym miała wybuchnąć. Zassałam głośny oddech, kiedy jego usta powoli przesunęły się w dół i zatrzymały się na pulsie, na mojej szyi. Wiedziałam, że czuł jak szybko i mocno wali i widziałam, jak jego usta zwinęły się w uśmiech przy mojej skórze, kiedy obserwował moje odbicie w lustrze. Przesunął usta na środek mojego gardła i przeciągnął je w dół, tworząc linię mocnych, powolnych i lekko wilgotnych pocałunków, do czasu, aż dotarł do wgłębienia u podstawy mojej szyi. Nie mogłam powstrzymać małego westchnienia przyjemności, kiedy poczułam jak powoli zakręcił w tym miejscu językiem. Jego usta powolnie kontynuowały swoją drogę w dół, ocierając się o wrażliwą skórę na moim obojczyku, zanim przesunęły się na moje piersi. Zatrzymał się na krawędzi nisko wyciętego topu i podążył wzdłuż krawędzi tam i z powrotem, przesuwając ustami po szczytach moich piersi. Wrócił na środek i przesunął wargi do mojego obojczyka, i nawet przez materiał mogłam poczuć płonący dotyk jego ust. Nagle zobaczyłam i poczułam jak jego dłoń zsunęła się niżej, dotykając moich ud. Zamarłam, czując jeszcze silniejszą falę dezorientującej mieszanki paniki, strachu i surowego pragnienia. - Asher – wyszeptałam do jego odbicia, a w odpowiedzi delikatnie pogłaskał skórę moich ud, przesuwając palce od środka mojego mięśnia czworogłowego, w dół, prawie do kolana i z powrotem w górę. Otarł palcami skórę, od zewnętrznej części mojego uda do wewnątrz i delikatnie przycisnął tam palce, pociągając moją nogę, która była na górze, w swoją stronę. Otworzyło mnie to nieznacznie i pozwoliło na to, żeby jeszcze bardziej poczuć jego podniecenie. Przełknęłam. Nie mogłam za wiele powiedzieć przez materiał jego spodni, ale jeśli się nie myliłam, to był duży. Przerażająco duży. W ogóle nie byłam pewna, czy byłam na to gotowa. Albo raczej, moje ciało było gotowe, a mój umysł, wahał się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Podskoczyłam, kiedy jego palce przesunęły się po wnętrzu mojego uda i panika spowodowała, że w mojej głowie wybuchły dzwonki alarmowe. - Asher – wyszeptałam ponownie, chwytając jego dłoń. Ścisnął delikatnie moje palce, zanim chwycił moje wargi swoimi. Kiedy poczułam jego usta i język, panika w moim umyśle roztopiła się. - Nigdy cię nie skrzywdzę – wyszeptał przy moich ustach – chcę cię tylko dotknąć. To wszystko. Leżałam bardzo spokojnie, oddech rwał mi się w piersi, kiedy moje serce wskoczyło na niesamowicie wysoki bieg, po chwili ponownie przesunął palce do wnętrza mojego uda i pogłaskał moje ciało. Zacisnęłam oczy, kiedy ciepło pomiędzy moimi nogami zmieniło się w łaskoczące gorąco, i pulsujące, bolesne uczucie, które czułam wcześniej powróciło w zemście. - Nie, Jewel. Otwórz oczy. Patrz na mnie – powiedział ochrypłym głosem. Powstrzymałam sapnięcie, kiedy opuszki jego palców otarły się przez majtki o mój rdzeń i fala przyjemności zmusiła mnie do otwarcia oczu. Kontynuował głaskanie mnie przez majtki, lekkimi, miękkimi pociągnięciami, które sprawiały, że szarpałam się za każdym razem, kiedy je poczułam i widziałam jak jego oczy płoną z pożądania, kiedy obserwował moją reakcję na jego dotyk. Jego opuszki palców otarły się o górną krawędź moich majtek, wsuwając się w nie lekko i zatrzymując tam. - Zaufaj mi – powiedział, jego spojrzenie ciągle było złączone z moim odbiciem, a jego głos sprawiał, że drżałam z pragnienia. Zawahałam się przez chwilę, moje myśli wirowały i kusiło mnie, żeby się odsunąć i powiedzieć nie, że to nie było dla mnie w porządku. Zamiast tego, moje ciało szybko wygrało bitwę i po sekundzie przytaknęłam w pozwoleniu. Jego palce ponownie przesunęły się powoli pod krawędź moich majtek, tym razem głębiej, do czasu, aż otarł się o mnie czubkami palców. Poczułam jak jego palce prześlizgują się po mojej wilgoci i nie mogłam powstrzymać sapnięcia, które wyrwało mi się z gardła. Bardzo nieznacznie wsunął we mnie koniuszek palca, a potem uderzył nim w górę, do mojego gorącego, małego wnętrza, moja wilgoć wciągnęła go do środka. - Chryste, tak dobrze cię czuć – wyszeptał, niskim, gardłowym tonem, jego oczy paliły mnie przez nasze odbicie. Powoli kreślił lekkie kółka na twardym, małym guziczku na szczycie mojego rdzenia, ciągle i ciągle, do czasu, aż poczułam powolne, ostre ciepło w dolnych częściach ciała, które zaczęło wirować jeszcze mocniej i mocniej i opanowało mnie bardzo dziwne uczucie, którego nie czułam od bardzo dawna. Próbowałam powiedzieć mu oczami, że dzieje się ze mną coś bardzo dziwnego, próbowałam powiedzieć mu, jakie dobre jest to uczucie, kiedy zacisnęłam się trochę za bardzo i z ostatnim przesunięciem palca, pękłam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Łaskoczące ciepło, gorące ciepło wybuchło głęboko i nisko we mnie, i doszłam gwałtownie, drżąc i dysząc, moje oczy nigdy nie opuściły Ashera – który wyglądał na tak podnieconego moim orgazmem, że wydawało się, jakby również miał dojść – kiedy uderzyły we mnie fale przyjemności i drżałam w konwulsjach w jego ramiona, sapiąc: - Ash… - skomlałam, z otwartymi ustami. Po chwili delikatnego dotyku, żeby uspokoić moje wstrząsy po orgazmie, powoli odsunął dłoń, poprawiając moje majtki i obciągając spódnicę w dół. Jego palce wróciły na moje udo, a usta na szyję. Przesunął powoli dłonią w górę mojego brzucha, zatrzymując się na mostku i lekko na niego przyciskając, kiedy jego usta przesunęły się do pulsu na mojej szyi. Ciągle bił szybko i mocno, ale zaczął zwalniać kiedy spowiła mnie głęboka, satysfakcjonująca senność. Ciągle mogłam poczuć jego twardość przyciskającą się do moich ud. Jeśli było to możliwe, to czułam, jakby był jeszcze twardszy niż przedtem. Zastanawiałam się nieśmiało, czy powinnam się odwzajemnić, pragnąc żeby doświadczył chociaż przedsmaku przyjemności, którą właśnie miałam. Moje oczy spotkały jego, przełknęłam ślinę i przygryzłam dolną wargę. Jego przydymione oczy przesunęły się po mojej twarzy i mały uśmieszek zamajaczył w kąciku jego ust, prawie jakby wiedział o czym myślałam. Przechylił głowę, mocno i zmysłowo przyciskając usta do moich i nie robiąc nic, żeby pomóc mi spowolnić bicie mojego serca, czy ugasić wolno płonące pragnienie pomiędzy moimi nogami. Otarł lekko językiem o koniuszek mojego, a potem niewinnie przycisnął usta do mojej skroni i mocno owinął wokół mnie ramiona, przyciągając mnie do piersi. Spojrzał na mnie w lustrze. - Jesteś moją dziewczyną. – To było obwieszczenie, jakby dochodził swojej własności. Ale było to powiedziane prawie jak pytanie, a jego oczy mówiły mi, że ode mnie zależało co się dalej stanie. Nie rozważałam dwa razy mojego wyboru. - Jestem twoją dziewczyną.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 16 ON Wyglądała pięknie. Co było przyczyną moich nagłych problemów z wysłowieniem się. Nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej – w miękkiej, słodkiej sukience, z włosami ułożonymi w aksamitne fale, których pragnąłem dotknąć. Widziałem jak uroczo wyglądała w stroju do ćwiczeń, czy w stroju do tańca, ładnie w zwykłych ubraniach, gorąco w stroju, w którym pracowała w Trinity’s i cholernie seksowanie kiedy tydzień temu, w jej tanecznym studio sprawiłem, że doszła. I wszystko to było zajebiste, ponieważ zawsze myślałem o niej, jako o pięknej dziewczynie. Ale przed dzisiejszym wieczorem, nigdy nie widziałem jej wyglądającej tak… oszałamiająco. I to skradło mój oddech. Ciągle mówiła, kiedy opuściliśmy restaurację Elemensts. Połowicznie słuchałem, ale ciężko było mi skupić się na czymś innym, poza jej nogami. Jak dla mnie, miała idealną parę nóg. Były kształtne i zgrabne, tak, jak powinny być kobiece nogi, z zarysowanymi, gładkimi mięśniami, wyrobionymi dzięki latom udoskonalania jej profesji. A w tej krótkiej sukience, były idealnie podkreślone. Pierwszej nocy w Trinty’s zauważyłem, że miała świetne nogi, ale dzisiaj doprowadzały mnie do szaleństwa. Idąc w dół ulicy, zobaczyliśmy kilka grup ludzi mających na sobie eleganckie ubrania. Usłyszałem westchnienie i spojrzałem na Jewel. - Prawdopodobnie idą na Giselle – poinformowała mnie z małym uśmiechem. – To dlatego są tacy wystrojeni. - Albo może idą po prostu na elegancką kolację, tak jak my to zrobiliśmy – odpowiedziałem. Dała mi półuśmiech i wzruszyła ramionami. - Może – zgodziła się. - Przejdźmy się. – Ignorowałem jawne spojrzenia, które dostawałem od niektórych przechodniów, ale kiedy kilku młodych mężczyzn praktycznie zatrzymało się, żeby gapić się na moją dziewczynę, a ich głowy obróciły się za nami, spojrzałem na nich stanowczo i zmarszczyłem brwi. Otrzymali niemą wiadomość – groźbę – i ruszyli dalej. - Chcę ci coś pokazać – powiedziała nagle Jewel i pociągnęła mnie za róg przecznicy i w dół ulicy. Zatrzymała się przed małym magazynem, który miał w oknie szyld „do wynajęcia.” Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To moje studio – powiedziała. – Cóż, moje wymarzone studio. Z nowym zainteresowaniem oceniłem budynek, a potem przyłożyłem dłonie do twarzy i zajrzałem do środka przez okno. Było dość mocno wywrócone do góry nogami i wymagało wiele pracy, ale znajdowało się w dobrej lokalizacji. - Rozmawiałam z bankiem i wiedzą, że jestem zainteresowana – kontynuowała. – Ale do czasu, aż nie wpłacę zaliczki, to miejsce ciągle będzie uważane za dostępne. Poniekąd ścigam się z czasem, żeby zebrać moje gówno do kupy. Ale jestem blisko. Jestem naprawdę blisko. - Miła, mała miejscówka – skomentowałem. – Zdecydowanie mógłbym oglądać, jak tu tańczysz… i inne rzeczy. – Mrugnąłem do niej. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, jej policzki przybrały ciemny odcień różu i skierowała swoją uwagę ponownie na okno. - Pracuję nad tym – powiedziała. Stuknęła knykciami o szkło. – Pewnego dnia, to będzie moje. Jestem zdeterminowana, żeby do tego doprowadzić. – Westchnęła i pozwoliła palcom przesunąć się w dół okna, zanim ponownie zajęły swoje miejsce na mojej ręce. Poprowadziłem ją dalej w dół ulicy. - Ja, uch, chciałam ci powiedzieć, że zdecydowałam się zeznawać. Pozwoliłem, żeby na mojej twarzy pojawił się mały, dumny uśmiech. - Cieszę się, że to słyszę – powiedziałem. – Jestem z ciebie dumny. - Moja rodzina zamierza tam ze mną być – powiedziałam. – I Ruby. W końcu powiedziałam jej co się wydarzyło… Ale nie będzie ich ze mną na sali, tylko w budynku sądu. Byłoby niezręcznie wracać przy nich do tego, co się stało i cóż, nie chciałabym ponownie narażać na to mojej rodziny. Uch, tak czy inaczej. To, uch, to wiele by dla mnie znaczyło, jeśli również byś przyjechał. Mrugnąłem zaskoczony. - Chcesz, żebym tam był? – zapytałem cicho. - To będzie w poniedziałek, zaraz po weekendzie, w którym w mieście obywa się turniej Itaka – powiedziała szybko. – Więc wiem, że będziesz naprawdę zmęczony i to około siedem godzin jazdy z Buffalo, co jest naprawdę sporą odległością, jak na przysługę. Więc jeśli nie dasz rady, albo jeśli nie chcesz to ja całkowicie… - Jewel – powiedziałem, unosząc w górę dłoń. – Przestań. Chcesz, żebym tam był, będę. I tyle. Złapała oddech po swoim werbalnym potoku słów i przygryzła wargę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Dziękuję – powiedziała. – Mam nadzieję, że to nie jest dziwne, że cię proszę. Po prostu – cóż, poza moją rodziną jesteś pierwszą osobą której powiedziałam, co mi się stało. I cóż… - Zarumieniła się i ponownie opuściła wzrok. Znowu to robiła, więc żeby zwrócić jej uwagę sięgnąłem i wsunąłem dwa palce w małą piąstkę, którą nie wiedziała, że zrobiła. Jej wzrok przeskoczył do naszych dłoni, a potem do mojej twarzy. Celowo patrzyłem jej w oczy. - Powiedziałaś wystarczająco dużo – powiedziałem cicho. – Miałaś mnie przy „to wiele by dla mnie znaczyło, jeśli byś przyjechał.” I teraz jestem twój, Dziadku do orzechów. Twój. A to oznacza, że możesz mnie pytać o cokolwiek, cholera, chcesz. – Uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła uśmiech. – Tylko nie pytaj o coś, no wiesz, zdecydowanie za bardzo perwersyjnego. - Ok – powiedziała, śmiejąc się miękko. - Skoro jesteśmy przy temacie przysług – zacząłem – to co myślisz o pojechaniu ze mną na turniej? Jewel spojrzała na mnie z zaskoczeniem. - Um, naprawdę? Chciałbyś żebym pojechała? Wiesz, że nic o tym nie wiem. - Chciałbym żebyś tam była – powiedziałem. – Będą Bailey i jego żona Tess. Byłoby świetnie mieć tam również ciebie. Mam gdzieś, że nie wiesz zbyt wiele o MMA. - Nic – poprawiła mnie z uśmiechem. – Nie wiem nic. – Przerwała i spojrzała na mnie. – Czy mogłabym… miałbyś coś przeciwko jeśli o tym pomyślę? – Przygryzła wargę. – Wiem, że przez to brzmię jak suka, ponieważ poprosiłam cię, żebyś przyszedł do sądu, a ty od razu się zgodziłeś, a teraz prosisz mnie, żebym pojechała na turniej, a ja odpowiadam, że muszę pomyśleć… - Jewel, jest ok – powiedziałem. – Masz tyle czasu na przemyślenie tego, ile chcesz. – Przerwałem. – Cóż, nie tyle ile chcesz – poprawiłem się. – Wyjeżdżam za kilka tygodni. W czwartek rano. Więc muszę wiedzieć wcześniej, żeby zarezerwować dla ciebie pokój w hotelu. - Ok – powiedziała. – Wkrótce dam ci znać. - Dobrze – powiedziałem. Ponownie spojrzałem na zegarek i byłem zaskoczony widząc, że minęło pół godziny. – Prawdopodobnie powinniśmy iść – dodałem. Ruszyliśmy w kierunku kina i Jewel zaczęła iść w jego stronę, ale poprowadziłem nas dalej. - Asher – powiedziała zmieszana. – Kino jest tutaj. - Ufasz mi? – zapytałem spokojnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Tak. Bardziej niż komukolwiek. Pozwoliła mi się poprowadzić. Rozejrzałem się w obie strony, zanim przeszliśmy przez drogę. The Harmony była po naszej lewej, a grupy ludzi podchodziły i wchodziły do środka. Jewel spojrzała na mnie, jakbym stracił rozum. - Co my robimy? – zapytała kompletnie zmieszana. Stanąłem na chodniku i spojrzałem na jasno oświetloną markizę z wypisanymi na niej dużymi, czarnymi literami „Giselle.” Odwróciłem się i uśmiechnąłem do Jewel, kiedy w jej oczach zaczęło pojawiać się zrozumienie. - Czy ja powiedziałem film? – zapytałem zwyczajnie. Pokręciłem głową. – Sorki, miałem na myśli balet. Jej usta otworzyły się w zaskoczeniu i zwróciła na mnie oczy, jej ciepłe, czekoladowo-brązowe głębiny wypełnione były zdumieniem i wdzięcznością. Westchnęła, zanim powolny, słodki uśmiech rozciągnął się na jej twarzy, a na jej policzkach pojawiły się mocne cienie, kiedy jej dołeczki w pełni się uwydatniły. Nie mogłem się powstrzymać. Nachyliłem się i przesunąłem po jednym ustami. Odsunąłem się i spojrzałem w jej ciągle uśmiechniętą twarz. Lekko kręciła głową i wydawało się, że nie była w stanie wymyślić nic co mogłaby powiedzieć, ale wyraz jej twarzy mówił wystarczająco dużo. Chwyciłem jej dłoń, czując, że mocno mnie ściska i wprowadziłem ją do teatru. - Czas na pokaz – wyszeptałem jej do ucha. Jęknąłem mentalnie i musiałem się z siebie zaśmiać, kiedy pomyślałem o Bailey’u, Connorze, Leon’ie, nawet o Gable’u, albo którymkolwiek z moich kolegów żołnierzy i o tym, co powiedzieliby jeśli wiedzieliby, że poszedłem na balet. Nigdy nie usłyszałbym końca docinek, ale pieprzyć to. Podobało mi się patrzenie, jak Jewel się tym cieszy. Patrzenie, jak cieszy się widowiskiem, było jak oglądanie samego widowiska. Prywatny pokaz. Tylko dla mnie. Czasami jej oczy rozszerzały się, czasami patrzyła spod przymkniętych powiek; jej pełne usta były rozchylone, kąciki od czasu do czasu unosiły się w uśmiechu. Przygryzała dolną wargę, potem zaciskała usta, a potem wzdychała z zadowoleniem i zaczynała od początku. Chociaż w teatrze było ciemno, widziałem światła ze sceny odbijające się w jej dużych, błyszczących z uznania i zadowolenia oczach. Patrzenie na nią w stanie szczęścia, którego nigdy wcześniej nie widziałem, sprawiło, że moje serce ukłuło w mały, zabawny sposób. Chociaż już wcześniej byłem oczarowany przez to, jak myślałem, że pięknie wyglądała, nie miało to jednak porównania z tym, jak wyglądała teraz. Nigdy nie była dla mnie tak piękna, jak w tej chwili.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO I nie miało to nic wspólnego z jej wyglądem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Po balecie, wróciliśmy prosto do mojego mieszkania. Tak naprawdę, nie trzeba było wiele namów z mojej strony, żeby przekonać Ashera do położenia się ze mną w łóżku. Zatrzymałam się na chwilę, kiedy zobaczyłam go stojącego przed moim łóżkiem, plecami do mnie. Ściągał koszulę i zapomniałam o wszystkim, kiedy patrzyłam na mięśnie jego pleców, jego dobrze zarysowane mięśnie czworoboczne i krzywizny jego ramion. Odwrócił się, przyłapał mnie na patrzeniu i uśmiechnął się ironicznie, widząc wyraz mojej twarzy. Przeszedł obok mnie i nie mogłam się powstrzymać żeby przyjrzeć się jego klatce piersiowej i brzuchowi. Podeszłam do łóżka, po chwili wahania rozpięłam sukienkę i pozwoliłam jej opaść na podłogę. To był niezwykle śmiały ruch, ale czułam się spokojnie. Położyłam się i naciągnęłam na siebie przykrycie. W ciemności, Asher podszedł w stronę łóżka. Wślizgnął się obok mnie i zamarłam kiedy otarł się stopą o moje gołe nogi. Przygarnął mnie i przyciągnął do piersi. - Dobrze się bawiłaś? – zapytał. - Nawet nie wiem jak opisać, jak cudownie się bawiłam – odpowiedziałam szczerze. – To była prawdopodobnie najmilsza rzecz jaką ktokolwiek, kiedykolwiek dla mnie zrobił. Ale nie rozumiem. Musiałeś kupić te bilety w ten sam dzień, w który pojawiły się w sprzedaży. Przed naszą rozmową. Ponieważ do czasu, kiedy się spotkaliśmy były już wyprzedane. Skąd wiedziałeś? - Chciałbym przypisać sobie wszystkie zasługi – przyznał – ale twoja dziewczyna, Ruby, rzuciła aluzję, że to twój ulubiony balet, i że byłaś dość smutna kiedy myślałaś, że nie będziesz mogła pójść. - Ach, Ruby – powiedziałam z chichotem. – Ale i tak nie musiałeś nic z tym robić, tak czy siak zrobiłeś to, tylko po to, żebym była szczęśliwa. - Stawiłbym czoła całemu światu, tylko po to, żeby cię uszczęśliwić, Jewel. Zazwyczaj nie lubię wykorzystywać mojej sławy, żeby pociągać za sznurki – ale dla ciebie, zrobiłbym wszystko – powiedział, głaszcząc końcówki moich włosów. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, moje palce drgały, kiedy zwalczałam chęć przesunięcia nimi po jego ciepłej skórze. Już dłużej nie czułam się senna. Czułam ciepło. Potem gorąco. A potem podniecenie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Tak jakby mógł to wyczuć, Asher zaczął ocierać ustami o moje czoło, skroń, w dół policzka, do czasu, aż znalazł w ciemności moje usta. Natychmiast zamknęłam usta na jego, chwytając go i decydując się pozwolić dłoniom przesuwać się po nim tak, jak tego pragnęły. Jego ciało było niesamowite, a twarz jeszcze lepsza. Byłam w niebie. Miał na sobie tylko spodnie dresowe i po raz kolejny mogłam poczuć przy udzie jego budzącą się do życia twardość, kiedy jego dłoń ześlizgnęła się dotykając mojej gładkiej skóry i pociągając moją nogę wokół jego pasa. W tym samym czasie, nakłaniał swoim językiem mój, do spotkania się z nim w powolnym, wilgotnym tangu i mogłam poczuć ostry, miętowy smak jego ust. Prześlizgnął palce w górę mojego uda i otarł nimi o przód, kierując się do ciepłego schronienia, które odnalazły wcześniej pomiędzy moimi nogami. Zawahał się nad moimi majtkami i wiedziałam, że ponownie upewniał się, że ze mną wszystko w porządku. Biorąc pod uwagę to, że od tamtej pory ledwo byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym, wyszeptałam: - Boże, tak. Jego palce powoli i lekko otarły się o mnie przez materiał moich majtek i zadrżałam, czując, że moja płeć stała się wilgotna. Kontynuował drażnienie się ze mną przez majtki i poczułam ten sam, znajomy kłąb ciepła napinający się w mojej miednicy. W końcu, po kilku chwilach bolesnego drażnienia, wsunął palce pod materiał i dotknął mnie. Kiedy głaskał moją ekstremalnie po trzech, bolesnych dniach myślenia o nim w jego usta, kiedy wbiłam palce w jego błyskawicznym orgazmem. Przesunął place wilgocią.
czułą łechtaczkę, naładowaną pożądaniem i pragnieniu go, wybuchłam natychmiast, sapiąc ciało. Zachichotał miękko, rozbawiony moim niżej, drażniąc moje wejście i ciesząc się moją
Leżałam bardzo spokojnie, ciężko oddychając i zastanawiając się, czy pozwolić mu wsunąć we mnie palce. I ledwo miałam czas, żeby przeprowadzić z sobą walkę na ten temat, kiedy poczułam jak wślizgnął we mnie jeden palec i powoli, ale stanowczo uderzył w moje wewnętrzne ścianki. Ponownie sapnęłam na to gorące doznanie, które po tym całym czasie było dla mnie obce. Ale byłam tak nakręcona, że pragnęłam więcej. Tęskniłam za czymś więcej. Nieświadomie rozszerzyłam uda i kiedy moja wilgoć ponownie wytrysnęła, dodał drugi palec. Wydawało się, że oddychał tak nierówno jak ja, i poczułam, jak napręża się przy moim udzie. Byłam kuszona, cholernie kuszona, moje ciało krzyczało o to, ale wiedziałam, że jeśli pozwolę ciału dojść do głosu, to ucierpi na tym mój umysł. - Asher – wyszeptałam – ja-ja nie jestem pewna… - Ciii – wyszeptał w moją skórę. – Powiedziałem ci. Chcę cię tylko dotykać.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Jego palce znalazły swój rytm i kiedy pracowały we mnie, zakopał twarz w mojej szyi, słuchając mojego oddechu i miękkich jęków. Ledwo mogłam uwierzyć, że tego doświadczam, że pozwalałam, żeby to się działo, ale… to było takie dobre uczucie. W zasadzie było tak dobre, że poczułam znajome ciepło ponownie skręcające się w moim brzuchu, ale tym razem poczułam to głębiej, zakopane w moim rdzeniu, bardziej intensywne. - Ash… - skomlałam, kiedy jego palce zachęcały to uczucie w moim wnętrzu do wyjścia na powierzchnię, mocniej i mocniej do czasu, aż moje oczy ponownie się otworzyły. Moje ciało trzęsło się i drżało, a usta Ashera ponownie opadły na moje, kiedy znowu doszłam – tak mocno, że dosłownie odebrało mi to na sekundę dech. Poczekał, aż się trochę uspokoiłam, zanim pogłaskał mnie delikatnie jeszcze kilka razy, a potem odsunął palce. Nagle ogarnęło mnie pragnienie, żeby dać mu coś w zamian. Czułam się z tego powodu nieśmiało, bo od jakiegoś czasu wyszłam z praktyki. Pomimo tego, moje palce dotknęły skóry nad gumką jego bokserek, zanim ją chwyciłam i pociągnęłam w dół. Jego dłoń natychmiast znalazła się na mojej, odciągając ją. - Nie – jęknął chrapliwie, jego oddech ogrzewał moją szyję. - Ale… - powiedziałam nieśmiało - … chcę tego. - A ja to doceniam – odpowiedział, uśmiechając się przy mojej skórze. – Ale ze mną będzie ok. Chciałem cię dotknąć. To wszystko. Pamiętasz? - Ale… - Nie – wychrypiał, całując mnie. – Jeszcze nie. – Przyciągnął mnie do siebie ponownie, owijając mnie rękami. – Nie, dopóki na ciebie nie zasłużę. Kiedy wtuliłam się w jego ramiona czułam się trochę źle, że nie dałam mu nic w zamian. Ale miał rację. To mogłoby być zbyt wiele, zbyt szybko. Zaśmiałam się mentalnie na mój własny, powściągliwy egoizm i szybko przycisnęłam usta do jego ramienia, zastanawiając się, jak do cholery miałam takie szczęście, żeby znaleźć kogoś takiego jak Asher Prince. Nazywają go Tornado. Ale udowadnia, że jest schronieniem dla mojej burzy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON To małe zawiniątko ciepła, które spędziło całą noc przyciśnięte do mojej piersi, nagle zniknęło. Natychmiast otworzyłem oczy w ciemności, sięgając, szukając tego, kiedy poczułem jak chwyta mnie mała dłoń. - Hej – wyszeptał w ciemności anielski głos. – Zostań tu i pośpij trochę. Muszę przygotować się do wyjścia do kawiarni. Lata wojskowego treningu nauczyły mnie, żeby natychmiast się obudzić, więc byłem już w pełni rozbudzony. - Jest 4:30 – odpowiedziałem, mój głos był głęboki i schrypnięty od snu. – Wracaj tutaj, Dziadku do orzechów. – Mała postać usiadła obok mnie i poczułem parę pulchnych warg przyciskających się do mojego policzka, a potem do szyi. - Wyszłam wczoraj wcześniej, więc muszę dzisiaj wcześniej tam dotrzeć, żeby wynagrodzić to Ruby – wyszeptała. – Czuję, jakbym ostatnio cały czas wymykała się wcześniej. W innym wypadku, ciągle leżałabym z tobą, obiecuję. – Przeciągnęła palcem w dół mojego policzka i szczęki. – Po prostu poleż tu sobie jeszcze trochę, zanim będę gotowa. Jest zbyt wcześnie, żeby ktoś przy zdrowych zmysłach był na nogach. Nagle, mały cień wskoczył na łóżko obok mnie, przy akompaniamencie cichego mruczenia. - Hej kolego – wyszeptałem do kota, wyciągając dłoń, a Rocky oparł o nią głowę. Szturchnął o nią policzkiem, a potem podszedł bliżej i „uderzył” mnie w klatkę piersiową, zanim naciągnął się, żeby otrzeć o mnie ogonem. - Wygląda na to, że Rocky właśnie rości sobie do ciebie prawo, jako do swojej własność – podśmiewała się Jewel, wstając z łóżka. - Co masz na myśli? – pytam. - Oznacza cię – odpowiedziała. Spojrzałem na nią, unosząc brew. - Chryste, nie zamierza na mnie nasikać czy coś, prawda? – burknąłem. Jewel roześmiała się. - Nie – zapewniała mnie. – To znaczy… nie sądzę. Może. Nigdy wcześniej nie był w pobliżu chłopaka. - Świetnie – powiedziałem oschle zanim Rocky zeskoczył i spacerkiem wyszedł z sypialni.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Leżałem cicho, kiedy Jewel zniknęła w łazience. Kiedy usłyszałem wodę pod prysznicem odchyliłem się i zacisnąłem oczy. Ale wiedziałem, że już nie zasnę. Myślałem o mojej dziewczynie pod prysznicem i natychmiast stałem się twardy jak skała i głęboko w pachwinie poczułem ból z powodu tego, że zeszłej nocy nie byłem w stanie sobie ulżyć. Pomimo tego ciągle odczuwałem satysfakcję, że sprawiłem Jewel jedną przyjemność po drugiej. Moją intencją nigdy nie było to, żeby mi się zrewanżowała i nawet gdyby bardzo się starała, to i tak bym jej na to nie pozwolił. Wiedziałem, że w kwestiach intymności muszę posuwać się z nią powoli. Nigdy nie będzie żałowała bycia ze mną. Pomyślałem o tym niesamowitym uczuciu, kiedy wcześniej z jej słodkiej cipki wytrysnęły na mnie jej soki. O sposobie, w jaki jej ciało napinało się zaraz przed tym, jak dochodziła, o wstrząsach które ją ogarnęły, o sposobie w jaki jej usta rozchyliły się i jak wysapała coś, co brzmiało jak moje imię – wszystko to było cholernie satysfakcjonujące. Nie mogłem przypomnieć sobie innego razu w moim życiu, kiedy byłem tak kurewsko napalony. Oczywiście, że chciałem się z nią przespać, zakopać głęboko fiuta w jej słodkiej cipce. Jestem gorącokrwistym mężczyzną i również mam swoje potrzeby, ale coś mi mówiło, że postępowanie z Jewel tak powoli jak to możliwe, opłaci się później nam obojgu. I szanuję ją zdecydowanie za bardzo, żeby być nietaktownym w stosunku do jej potrzeb i granic. Kiedy wyłoniła się z łazienki, jej ciemne włosy były zwinięte w koka z boku głowy, miała na sobie obcisłe dżinsy, buty i czarny sweter, który zsuwał się jej z ramienia. Uśmiechnęła się nieśmiało i spojrzała na stopy, unosząc dłoń żeby podrapać się w głowę. Wiem, że po ostatniej nocy czuła się nieśmiało, ale chciałem żeby czuła się z tym dobrze, a nie niezręcznie. Podniosłem się i trochę rozciągnąłem, kości moich pleców strzeliły satysfakcjonująco, a potem podszedłem do niej. Przesunąłem dłonią po jej nagim ramieniu, zanim obniżyłem twarz do jej szyi, wdychając jej czysty, świeży zapach, a potem przycisnąłem usta to jej skóry. Byłem zadowolony kiedy lekko zadrżała. - Będzie w porządku, jeśli skorzystam z twojej łazienki? – zapytałem. Uśmiechnęła się do mnie. - Nie. Musisz sikać z balkonu. Wzruszyłem ramionami. - Jestem całkiem pewny, że robiłem gorsze rzeczy. Chodzi mi o to, że to twoi sąsiedzi. Roześmiała się i popchnęła mnie w stronę łazienki. Po tym jak skończyłem się myć, spojrzałem na zegarek, zauważając, że jest dopiero po piątej. Będę musiał niedługo wyjść, pojechać do domu, żeby się przebrać i udać się na siłownię. Niedługo wyjeżdżam na Itakę i musze sprawić, żeby te ostatnie treningi i sesje naprawdę się liczyły.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Mówiąc o Itace… zastanawiałem się, co Jewel ostatecznie zdecyduje. Chciałbym myśleć, że pojedzie ze mną, ponieważ tak bardzo mnie lubi, ale jeśli odmówi, nie będę na nią zły, zrozumiem to również. Będę rozczarowany, ale zrozumiem. Ostatecznie, turniej Itaka odbywa się bezpośrednio przed procesem. Podróżowałaby z ludźmi, których ledwo zna. Chociaż jej problemy lękowe wydają się być o wiele mniejsze, niż kiedy pierwszy raz ją spotkałem, to nie wiedziałem jak poradzi sobie w tej pełnej testosteronu atmosferze, jaka panuje na turnieju MMA. Spoliczkowałem się mentalnie. Co ja sobie myślałem zapraszając ją? Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do małego korytarza, który wychodził na salon i kuchnię. Jewel pochylała się nad oparciem jednego z krzeseł. Poświęciłem chwilę, żeby docenić widok jej tyłka i ud wyeksponowanych w jej ciasnych dżinsach. Po całej nocy powstrzymywania się, mojej jaja były teraz spuchnięte i wiedziałem, że kiedy wrócę do domu, będę musiał ulżyć sobie raz, albo dwa razy pod prysznicem, myśląc tylko o niej. Podszedłem do niej i delikatnie oparłem dłoń na jej plecach. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, a potem wyprostowała się, żeby móc mnie odpowiednio przytulić. - Wiesz – zacząłem – myślałem o tym, jak zaprosiłem cię na Itakę. - Mm hmm – wymruczała, przyciskając policzek do mojej piersi. - Tak sobie myślałem, że może to nie był dobry pomysł. Podniosła głowę i przechyliła ją z ciekowością. - Dlaczego tak mówisz? Wzruszyłem ramionami. - Po prostu przyszło mi do głowy, że może to nie jest dla ciebie najlepsze otoczenie – głośne. Pełne przemocy. Kolesie chodzą wokoło, jakby mieli każdemu coś do udowodnienia. - I to są niektóre z rzeczy, o których myślałam – powiedziała wzdychając, jakby ulżyło jej, że powiedziałem to pierwszy. – Decyduję czy poradzę sobie z tym czy nie. Ale ty nie możesz wycofać mojego zaproszenia. – Zmarszczyła na mnie brwi. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. - Nie bój się, nie zamierzam rzucać w ciebie budzikiem. – Zmrużył żartobliwie oczy. – W porządku. Cóż… myśl dalej. Tak czy siak, nie będę zły. - Nie będziesz? – wyszeptała, stając na palcach. – Nie będziesz zły jeśli nie… przyjdę … dla ciebie? – Otarła ustami o moje, a mój fiut poruszył się na ten lekki dotyk. - Kochanie, ty zawsze… - Przesunąłem powoli ustami o jej, rozbawiony tym, że jej dłonie nagle zacisnęły się wokół mnie – …dojdziesz12… dla mnie.
12
gra słów, „come” oznacza zarówno przychodzić jak i dochodzić, mieć orgazm.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Próbowała przycisnąć swoje ciało do mojego, a mój fiut jeszcze bardziej spuchł od jej dotyku. Ostrożnie złapałem ją w pasie i delikatnie od siebie odsunąłem. Prawie, kurwa, eksplodowałem, właśnie tu i teraz. Jak mówiłem, mocno, jak, kurwa, nastolatek. - Myślałem, że mówiłaś, że miałaś iść do pracy – jęknąłem gardłowo. Wydała małe jęki frustracji i opuściła ręce. - Tak. – Westchnęła. – Jestem wykończona. - Och, a to czemu? – zapytałem z pewnym siebie uśmieszkiem. - Asher… wiesz czemu – wyszeptała, opuszczając spojrzenie. Rumieniła się. - To pewnie przez to całe chrapanie zeszłej nocy – drażniłem się. - Słucham? – powiedziała, lekko bijąc mnie w klatkę piersiową. – Ja nie chrapię. - Prawda, oczywiście – powiedziałem. – Mój błąd. Oczywiście, że nie chrapiesz. To musiał być Rocky. - Rocky chrapie – nalegała. – Więc, taa. To prawdopodobnie on. Uśmiechnąłem się i przytaknąłem. - Pewnie. Wiń kota. Biedny koleś. - Ja nie chrapię! – powiedziała z uśmiechem. – Głupek. Podeszła do kuchennego blatu i podała mi parujący kubek kawy. Przyjąłem go z wahaniem. - Nie musiałaś tego dla mnie robić – powiedziałem. – Nie dam rady wypić tego wszystkiego zanim wyjdziesz. - Zabierz kubek ze sobą – powiedziała. Uśmiechnęła się do mnie z psotnym spojrzeniem. – Wiem gdzie pracujesz. Nie wiem gdzie mieszkasz – ale gdzie pracujesz. Znajdę cię. Przyszło mi do głowy, że Jewel nigdy nie była u mnie w domu. - Zgaduję, że w takim razie nie mogę się przed tobą ukryć – powiedziałem, szczerząc się do niej. – Odwiozę cię do pracy. - Oficerze Bezpieczeństwo, to tylko trzy przecznice stąd – zaprotestowała Jewel. Pokręciłem głową. - Jest również piąta rano. – Zwróciłem uwagę, naśladując jej ton. – Na zewnątrz jest ciemno. Daj spokój. Nie kłóć się ze mną. Nigdy nie wygrasz.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Niosłem ostrożnie kubek po schodach kiedy nakarmiła Rocky’ego i zablokowała za sobą drzwi. Jej buty uderzały głucho o schody, kiedy kierowaliśmy się do mojego auta. Tak jak robię zwykle, sięgnąłem do klamki i otworzyłem jej drzwi. - Więc, co zamierzasz tam robić tak wcześnie? – zapytałem, kiedy byliśmy już w środku. – Nie otwieracie jeszcze przez kilka godzin. - Och, mam dużo do zrobienia z przodu, muszę poskładać maszyny, a potem musze wystawić ciasta w witrynie cukierniczej, tego typu rzeczy – powiedziała, rozciągając się na siedzeniu. – A co z tobą? Napiłem się kawy. Była idealna. - Lecę na siłownię. Otwieram ją. Robię papierkową robotę. Trenuję. Potem sparing. To co zwykle… - Przyjrzałem jej się uważnie. Nie chciałem jej zostawiać, nie chciałem być bez niej. – Dzień jak co dzień – powiedziałem. - Dzień jak co dzień – powtórzyła. Kiedy dotarliśmy do kawiarni, nalegałem, żeby odprowadzić ją pod drzwi wejściowe i zaczekałem, aż odblokuje kratę, odsunie ją na bok i otworzy drzwi. Wcisnęła stopę pomiędzy ciężkie szklane drzwi, a futrynę i spojrzała na mnie. Miałem przeczucie, że nagle znowu stała się nieśmiała. Spotkałem jej spojrzenie i sięgnąłem, żeby odsunąć za ucho zabłąkany kosmyk włosów który wysunął się z jej koka. - Dbaj o mój kubek – powiedziała w końcu. - Będę chronił go własnym życiem – powiedziałem. Ale nie mówiłem o kubku.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 17 ONA Z biegiem dnia, łapałam się na tym, że nie byłam w stanie myśleć o niczym z wyjątkiem poprzedniej nocy. Była cholernie idealna i to był rodzaj rzeczy, które nigdy nie wierzyłam, że istnieją w prawdziwym życiu, dla ofiar takich jak ja. Ale, zdarzyło się. I to nie był sen. Ciągle mogłam poczuć, jak sunęły po mnie jego palce, kokietując mnie, dotykając tak idealnie, i dokładnie w taki sposób, w jaki nigdy nie myślałam, że lubię być dotykana, do czasu, aż osiągnęłam szczyt i nie pamiętam, żebym kiedykolwiek doświadczyła tak mocnego orgazmu. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatni raz miałam orgazm. To musiało być na długo przed atakiem, chociaż atak przypieczętował to, że ta część mojego ciała wyszła z użytku. Nigdy nie sądziłam, że ponownie poczuję podniecenie, czy pożądanie. Założyłam, że do końca życia nigdy więcej nie będę uprawiała seksu. Że nigdy nie będę tego pragnęła. Wyleczyłam się fizycznie, chociaż zajęło to miesiące. Musiałam poddać się serii kilku operacji. Uszkodzenia, które spowodował jego pistolet były przyczyną improwizowanej operacji usunięcia macicy, w moim dojrzałym wieku dwudziestu dwóch lat. Mentalnie założyłam, że nigdy więcej nie zbliżę się do nikogo w intymny sposób. I wtedy, Asher całkowicie wprawił mnie w osłupienie. Myślałam o uprawianiu z nim seksu. Myśl o przekroczeniu tego poziomu sprawiała, że chciałam z krzykiem uciekać gdzie pieprz rośnie. Nie przez niego – przerażała mnie ogólna myśl o pozwoleniu, żeby cokolwiek ponownie mnie penetrowało. Ale kiedy zmusiłam się do wyobrażenia sobie tego, pamiętając uczucie z poprzedniej nocy, zastanawiałam się, czy nie byłoby to tak niesamowite, jak ludzie utrzymują że jest. Moje ciało natychmiast zalała fala ciepła, kiedy wyobraziłam sobie jego grubą, twardą skórę ocierającą się o moją, jego szorstkie palce czyniące magię, do której zdałam sobie sprawę, że są zdolne, jego usta, poruszające się na moich w sposób, który kochałam. Poczułam, że przez tę fantazję, moja skóra rumieni się i napina. Potem wyobraziłam sobie, jak delikatnie rozsuwa moje nogi, układa się pomiędzy nimi i to wielkie, twarde wybrzuszenie, które zeszłej nocy czułam przez jego spodnie, porusza się przy moim rdzeniu. Mój żołądek zacisnął się i poczułam mrowienie, a mój oddech trochę przyspieszył. Potem wyobraziłam sobie, że porusza się we mnie, najeżdżając na moje najbardziej czułe
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO i zmaltretowane rejony, i jak fala, ogarnęła mnie panika. Otworzyłam oczy, kiedy moje serce zaczęło nierówno bić, a strach sprawił, że wirowało mi przed oczami. Wzięłam głęboki oddech i mocno wydmuchałam go przez usta, automatycznie przechodząc do technik relaksacyjnych, nad którymi ostatnio pracowałam, zamiast sięgać po lekarstwa. Położyłam dłonie na biodrach i patrząc w podłogę, zmarszczyłam brwi. Moje ciało odpowiadało pozytywnie do czasu, aż mój zniechęcający umysł wszedł mu w drogę. Wiedziałem, że na fizycznym poziomie, chciałam być w ten sposób z Asherem. Po prostu nie wiedziałam, jak dostosować do tego umysł. Przynajmniej Asher nie zrobił nic poza dotykaniem mnie, tak jak obiecał i wyraził się jasno, że nie oczekiwał również żadnego rodzaju wzajemności. Kiedy zaczęłam nalewać smakowe syropy, stojąc przy blacie, zastanawiałam się, kiedy znowu dotknie mnie w taki sposób, i na tę myśl, głęboko w sobie zaczęłam odczuwać lekkie dreszcze i moja płeć nagle zamrowiła. Przygryzłam wargę, zatracając się w tym uczuciu. Nagle wyciągnęłam z kieszeni telefon.
Zajmujesz się moim kubkiem? Dzięki, że pytasz jak się mam. Tak. Z kubkiem wszystko w porządku. Tak sądzę. Nie jestem tak naprawdę pewny. Zostawiłem go samego w domu. CO?! Sorki. Musiałem iść do pracy. Będziesz musiał mi go oddać, tak szybko jak to możliwe. Najwyraźniej nie można ci ufać, jeśli chodzi o ładne rzeczy. Widziałem tysiąc kubków do kawy pomiędzy twoim zlewem, a szafką. To nie ma nic do rzeczy. Chcę właśnie TEN. Jesteś mile widziana, żeby przyjść później i go ode mnie odebrać. Myślę, że tak zrobię. Kiedy skończę pracę. Jeśli tego trzeba, żebyś mnie odwiedziła… to myślę, że zachowam twój kubek na zawsze. Mało prawdopodobne. I nie jedz obiadu. Pogadamy wkrótce.
Uśmiechałam się. Wiedziałam, że nie wytrzymam całego dnia, żeby ponownie zobaczyć Ashera. Cholera, nie mogłam wytrzymać nawet dwanaście godzin, żeby ponownie go zobaczyć. Chciałam go zobaczyć. Chciałam być z nim, sam na sam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Chciałam dać mu każdą cząstkę siebie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Kiedy usłyszałem stukanie o framugę, spojrzałem w górę zza biurka. Uśmiechnąłem się, kiedy Jewel weszła do mojego biura. Właśnie pół godziny temu skończyłem sparing z Connorem i Leonem, i wziąłem prysznic, w samą porę na jej wizytę. Wstałem, obszedłem biurko i sięgnąłem po nią w chwili, kiedy odstawiła brązową, papierową torbę. Przysiadłem na krawędzi biurka i wziąłem jej dłoń, przyciągając ją, żeby stanęła pomiędzy moimi nogami. Owinąłem ręce wokół jej talii i przycisnąłem twarz do boku jej szyi, sięgając, żeby pogłaskać jej plecy. Zaśmiała się nieco bez tchu, nieprzywykła do mojego swobodnego okazywania uczuć. Intymne chwile które dzieliliśmy, teraz wydają się łamać bariery. W każdym razie, miałem gdzieś czy posuwałem się zbyt szybko, ponieważ odpowiadało mi jakiekolwiek tempo, które nie sprawiało, że czuła się przez to niekomfortowo. Kurwa, tęskniłem za nią cały dzień i jej widok, oraz to, że mogę ją dotknąć sprawiło, że czuję się spokojny. Pocałowałem bok jej szyi i puściłem ją, patrząc spokojnie w jej twarz, kiedy lekko się zarumieniła i uśmiechnęła się do mnie pokazując dołeczki. - Tak właśnie traktujesz dziewczynę – drażniła się. - Robię co mogę. – Uśmiechnąłem się. Spojrzałem na opakowanie, kiedy nagle poczułem, jak zaczęły atakować mnie z głodu skurcze żołądka. Przed sparingiem z chłopakami przebiegłem kilkanaście kilometrów, a potem odbyłem trening z ciężarami i z workiem. Nie zrobiłem sobie przerwy i nie jadłem nic od śniadania. Umierałem z głodu. - Co mi przyniosłaś, Dziadku do orzechów? - Wielką, wieloziarnistą tortillę z kurczakiem, awokado, sałatą i kiełkami i z jakimś nudnym, niskokalorycznym sosem – odpowiedziała. - Tak właśnie traktujesz faceta – dokuczałem. Wyszczerzyła się do mnie. - Przypuszczam, że przynajmniej tyle mogę zrobić po tym najlepszym rodzaju traktowania, jaki dostałam zeszłej nocy. – Przez sposób w jaki odwróciła wzrok i lekko się zarumieniła wiedziałem, że nie odnosiła się tylko do kolacji i baletu. Odchrząknęła i sięgnęła po torbę z jedzeniem. Kiedy nachyliła się obok mnie, złapałem jej brodę dłonią i przyciągnąłem jej twarz do mojej, żeby pocałować ją w jej ulubiony sposób. - Muszę się do czegoś przyznać – wyszeptałem, kiedy lekko się odsunąłem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Jej oczy ciągle były zamknięte. - Hmm? – zapytała w roztargnieniu, kiedy przesunąłem palcem po jej dolnej wardze. – Co to takiego? - Cały dzień myślałem o pocałowaniu cię. – Zarumieniła się jeszcze bardziej. Ponownie się nachyliłem i delikatnie chwyciłem jej szczękę w dłoń. – Nie każ mi czekać, Jewel – wyjęczałem przy jej wargach, przed tym, jak ponownie głęboko ją pocałowałem. Chwyciła przód mojej zapinanej na zamek bluzy, odwzajemniła pocałunek i po chwili całkowicie zapomniałem o moim posiłku, o biurze, o siłowni. Jedyną rzeczą, która się teraz liczyła, była przyciśnięta do mnie Jewel i to, że w końcu smakowałem te pełne usta, o których myślałem przez cały cholerny dzień. Ulżenie sobie dzisiaj rano, kurwa, nic nie dało. Potrzebowałem czegoś prawdziwego. Wtedy drzwi stanęły otworem i wpychając się do mojego biura wszedł Connor. Jewel oderwała ode mnie usta i podskoczyła w moich ramionach. W połowie się za mną skryła. Przypomniałem sobie gdzie byłem, unosząc tylko oczy na Connora i gniewnie na niego patrząc. - Och, przepraszam człowieku! – krzyknął, brzmiąc zupełnie jakby nie było mu przykro. Chciałem wybić mu z twarzy ten zadowolony z siebie uśmieszek. - Następnym razem, kiedy wejdziesz tu bez pukania zostaniesz zdegradowany do ludzkiego worka treningowego – ostrzegłem opryskliwie. – Czego do cholery chcesz? Kiedy podawał mi płaską, tekturową kopertę, na jego twarzy ciągle panował lekko zadowolony uśmieszek - Proszę – powiedział. – Właśnie przyniósł to dla ciebie kurier. – Oddał kopertę i cofnął się, obdarzając Jewel jeszcze szerszym uśmiechem. - Niezły rumieniec, Mac. – Uśmiechnął się ironicznie. - Connor, wynoś się stąd w cholerę zanim rozbijesz się o ścianę – warknąłem. Chichocząc, wycofał się z biura i zrobił przedstawienie delikatnie zamykając za sobą drzwi. Pokręciłem ze nim głową i spojrzałem na Jewel. Popatrzyła na mnie spod rzęs i uśmiechnęła się pokazując dołeczki. - Przez chwilę zapomniałam gdzie jesteśmy – drażniła się. Uśmiechnąłem się znacząco. - Ja również. – Spojrzałem w dół, na dużą kopertę którą miałem w dłoni i rozerwałem perforowany pasek, rzucając go na biurko. Sięgnąłem do środka, wyciągnąłem kilka kartek papieru i obejrzałem je.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Jewel założyła ręce na piersi i przeniosła ciężar ciała, kiedy obserwowała jak cicho przerzucałem kartki. Mogłem praktycznie poczuć promieniującą z niej niecierpliwość i spojrzałem na nią. - Wszystko z tobą w porządku? – zapytałem. - Co to? – zapytała. Uśmiechnąłem się na jej wścibstwo. - Nie twoja cholerna sprawa – drażniłem się z nią. Zmrużyła żartobliwie oczy i wzruszyła ramionami. - Prawdopodobnie masz rację – odpowiedziała. – Jestem okropnie wścibska. - Nie, jest w porządku - zapewniłem ją. Uniosłem papiery. – To jest mój potwierdzony przez notariusza kontrakt na turniej, mój plan walki i harmonogram innych związanych z nim wydarzeń. - Och, więc już wszystko ustalone? – zapytała. - Tak jakby – odpowiedziałem. Założyłem ręce na piersi i spojrzałem na nią. – Zastanawiam się tylko, czy będę miał towarzystwo czy nie. – Mój ton był żartobliwy, ale oczy prześlizgnęły się po niej sprawiając, że zadrżała. - Jeśli o to chodzi… - powiedziała, a ja uniosłem na nią brew - … um. Cóż, chcę z tobą jechać. Po prostu muszę trochę przemyśleć to i owo. Jeśli o mnie chodzi, to czasami nie potrafię podjąć decyzji tak, jak zrobiłaby to normalna osoba. Muszę wszystko przemyśleć – mam na myśli, wszystko. - Rozumiem to – odpowiedziałem. - I dla twojej wiadomości, nie postrzegam cię jako nienormalną. Postrzegam cię jako… wyjątkową. Uśmiechnęła się. - Dzięki… - powiedziała i patrzyłem jak drgają jej powieki - … tak czy inaczej, oto w czym rzecz. Tata przywiąże mnie łańcuchami do krzesła w ich domu, żeby zatrzymać mnie w Pittsburghu, jeśli najpierw z tobą nie porozmawia. – Przewróciła oczami. – Wiem, wiem. Mam dwadzieścia trzy lata. Ale nie rozumiesz. Jestem dzieckiem w tej rodzinie. Mó j tata jest Sycylijczykiem. Jest niezwykle nadopiekuńczy. Nie sądzę, że to kiedykolwiek się zmieni, nawet jeśli wyjdę za mąż czy coś. On… Uniosłem dłoń. - Jewel, jest w porządku – odpowiedziałem. – I tak planowałem porozmawiać z twoim ojcem. Była zaskoczona. - Planowałeś? Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Uniosłem brew i przytaknąłem. - Taa, oczywiście. Myślisz, że zabrałbym czyjąś córkę z miasta bez wyjaśnienia tego najpierw z jej rodzicami? Jeśli miałbym córkę, domagałbym się tego samego. W zasadzie, prawdopodobnie nie pozwoliłbym jej, kurwa, wyjechać. – Wzruszyłem ramionami. Zatkało ją. - Wow. Cóż, ok. – Uśmiechnęła się do mnie promiennie. – W takim razie sądzę, że to mamy ustalone. Spojrzałem na nią uważnie. - Jewel – powiedziałem tonem który był prawie srogi. – Dlaczego mam przeczucie, że nie jesteś ze mną całkowicie szczera? - W związku z czym? – zapytała, ale nie była w stanie spojrzeć mi w oczy. - W związku z wyjazdem ze mną do Buffalo – odpowiedziałem. – Nie wiem czy wiesz, ale jestem całkiem dobry w odczytywaniu ludzi. I mogę stwierdzić, że ciągle nie jesteś pewna. Dlaczego po prostu o tym ze mną nie porozmawiasz i nie powiesz mi co cię dręczy? Ciężko westchnęła. - Ok – zaczęła. – Boże, jesteś gorszy niż Ruby bawiąc się w detektywa i dręcząc mój tyłek. - Jewel. - Dobra… nie zrozum mnie źle. Chcę pojechać i cię wspierać. Naprawdę chcę. Chodzi po prostu o to, że nie byłam w Nowym Jorku od przeprowadzki i nie podróżuję nigdzie bez rodziny. Więc, domyślam się, że jestem poniekąd przestraszona pomysłem, że będę coś robiła całkiem sama… bez nich. Wiem, że brzmi to bardzo dziecinnie. - Nie – odpowiedziałem cicho. – Nie brzmi. Rozumiem dlaczego możesz być onieśmielona. – Wstałem z biurka i podszedłem do niej. Wiedziałem jak imponujący mogłem być. Byłem wysoki z górą mięśni i brutalnością wyciekającą z każdego mojego pora. Powiedziała mi, że niezliczoną ilość razy widziała mnie na ringu, widziała w telewizji tę pełną przemocy część mnie i wiedziała, jak przerażający mogłem być. Ale nie bała się mnie. Już nie. Powoli zyskałem jej zaufanie. Nigdy go nie zniszczę, nie zniszczę jej. Wziąłem jej dłoń. - Jeśli nie wierzysz w nic innego co mówię, uwierz kiedy powiem, że jesteś ze mną bezpieczna – powiedziałem cicho. – Tak długo jak będę żył, nie pozwolę żeby stało ci się coś złego. Ok? – Uniosłem jej brodę i przyjrzałem się jej twarzy, tak jakbym musiał się upewnić, że dotarła do niej moja wiadomość. Uśmiechnęła się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Przyjęłam – powiedziała, a ja odwzajemniłem uśmiech. - Czy teraz pozwolisz mi w spokoju zjeść? – zażartowałem. Sięgnąłem po torbę, ale chwyciła ją i spojrzała na mnie surowo. - Chcę mój kubek – nalegała. – Zabierz mnie do mojego kubka, a będziesz mógł zjeść. Westchnąłem. - Twój kubek jest w domu. Bezpieczny. Powiedziałem ci to. Uśmiechnęła się figlarnie, ukazując jeden dołeczek w policzku. - W takim razie, myślę, że lepiej będzie jeśli zabierzesz mnie do domu – powiedziała żartobliwie, wyglądając na zaskoczoną swoją śmiałością. Spojrzała na moje schludne i czyste biurko. – Myślę, że i tak już skończyłeś pracę. Prawda? Rozejrzałem się i roześmiałem. - Ona nigdy nie jest skończona. Ale nie mam żadnych wieczornych spotkań, jeśli o to ci chodziło. – Westchnąłem. – Zaczynasz źle wpływać na moją etykę pracy – powiedziałem. Jewel westchnęła i puściła torbę. - Ok – powiedziała spokojnie. – W takim razie schodzę ci z oczu. Zaczęła przechodzić obok mnie w stronę drzwi, ale roześmiałem się z niej i chwyciłem ją za rękę, kiedy mnie mijała. Przycisnąłem ją do mojego ciała i mocno chwyciłem w pasie. - Nie, nie schodzisz – rozkazałem. – Nie, dopóki nie powiem. - Nie jesteś moim szefem, oficerze – odpowiedziała dziecinnie, unosząc do mnie twarz. Opuściłem głowę, żeby mocno wziąć jej usta, a potem się odsunąłem. – Ani jednego więcej dopóki nie dostanę mojego kubka – wysapała. - Do diabła z kubkiem – wymamrotałem, uśmiechając się do niej. Odwróciła twarz, a ja westchnąłem i ją puściłem. – Dobra. Chodźmy. Uważaj na moje jedzenie, inaczej odpowie za to kubek. Jewel chwyciła torbę z biurka i wyszła za mną z biura. Zamknąłem drzwi i przeszedłem przez siłownię. Jak na piątkowy wieczór było zaskakująco tłoczno, wokół ringu było sporo facetów, i tak jak zwykle było tu wiele wkurzonych fanek. Zobaczyłem, że Jewel zauważyła nieprzyzwoite spojrzenia, które otrzymywała, kiedy szła za mną przez siłownię. Wydawało się, że nie zwracała na to uwagi, co wywołało mój uśmiech. - Czemu się uśmiechasz? – zapytał Connor, kiedy go mijaliśmy. - Pilnuj swoich cholernych spraw – warknąłem, ukrywając uśmiech.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Wychodzisz, szefie? Przytaknąłem. - Upewnij się, że razem z Leonem wszystko dobrze pozamykacie – poleciłem. – Pewnego ranka, kiedy przyszedłem zauważyłem, że pominąłeś jeden zamek. - Mój błąd, to się więcej nie powtórzy – odpowiedział Connor. Skupił się ponownie na ESPN zanim Jewel i ja w ogóle wyszliśmy na zewnątrz. - Widzę, że coraz więcej wozisz się po okolicy – powiedziała, zauważając mój zaparkowany w dole ulicy samochód. – To by było na tyle jeśli chodzi o oszczędzanie pieniędzy na paliwo. Roześmiałem się. - To tylko dzisiaj – rzuciłem w odpowiedzi. – Zeszłej nocy, taka jedna szalona kocica nie chciała wypuścić mnie ze swojego mieszkania. Prawie doprowadziła do tego, że spóźniłem się do pracy. Musiałem podrzucić ją do pracy i w ogóle. - Brzmi, jakby była zdecydowanie dla ciebie za dobra– skomentowała Jewel, kiedy otworzyłem jej drzwi. - Jest – odpowiedziałem, kiedy była już w środku. Uśmiechnęła się, a ja się nachyliłem, żeby dać jej szybkiego całusa przed tym, jak zatrzasnąłem drzwi, podbiegłem na drugą stronę i wsiadłem na swoje miejsce. Nie minęło dużo czasu, aż zatrzymałem się przed budynkiem w którym mieszkałem, w części miasta, która była w większości przeznaczona dla średnio zamożnych obywateli. Blok mieszkalny sam w sobie był bardzo czysty i pachniał jak mieszanka trocin i wanilii. Nie był bardzo dobrze oświetlony, bo kilka żarówek w kinkietach było spalonych, ale poprowadziłem ją do mojego mieszkania na pierwszym piętrze. Użyłem małego, metalowego, skomputeryzowanego klucza do otwarcia drzwi i po elektronicznym kliknięciu nacisnąłem klamkę i odsunąłem się, żeby ją przepuścić. Kiedy sięgnąłem obok niej, i uśmiechnęła.
żeby włączyć światło,
rozejrzała się dookoła
- Spodziewasz sie towarzystwa? – zapytała. – Tak tu czysto. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. - Nah, po prostu lubię kiedy jest schludnie. Chcesz coś do picia? – zapytałem, kierując się do kuchni. - Tylko wodę – odpowiedziała. – Dzięki.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Usiadła na ciemnoszarej kanapie i kiedy wróciłem wyciągnęła przed siebie nogi. W jednej dłoni trzymałem plastikową butelkę Gatorade,13 a w drugiej jej kubek. Uśmiechnąłem się i postawiłem go przed nią. Zobaczyła, że był wypełniony wodą z lodem. Zachichotała. - Dwie pieczenie na jednym ogniu i tak dalej – powiedziałem, robiąc łyk mojego napoju. - Czy to jest twój sposób na to, żeby podstępnie zatrzymać tu mój kubek? Podajesz mi w nim napój, żebyś musiał go zatrzymać do umycia? - Za dużo myślisz – powiedziałem, wycierając usta wierzchem dłoni. Jewel podniosła kubek i skromnie z niego wypiła. Odstawiła go i obróciła się do mnie twarzą. - Naprawdę mam gdzieś kubek – powiedziała. – To wszystko było sztuczką, żeby zobaczyć gdzie mieszkasz. Żeby zobaczyć jak brudny naprawdę jesteś. - Ach – odpowiedziałem. – Dobra robota. – Rzuciłem jej ironiczny uśmieszek. – Jestem całkiem pewny, że pokazałem ci, jak bardzo brudny mogę być. – Zarumieniła się. – Wszystko w porządku? – zapytałem. - Nie - odpowiedziała, wstając z kanapy. - Nie? – zapytałem. - Co się dzieje Jewel? - Asher… - Przygryzła wargę i spojrzała na mnie spod przymkniętych powiek. – Zabierz mnie do łóżka.
13
Gatorade - napój izotoniczny produkowany przez PepsiCo, służy do uzupełniania poziomu płynów w organizmie i dostarczania energii do mięśni.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Zassałam oddech, kiedy podniósł mnie z podłogi i wziął w ramiona. Zaniósł mnie do swojej sypialni, ponownie przyciągnął moją twarz do swojej i głęboko mnie pocałował. Owinęłam wokół niego nogi i ręce, i przeszła przeze mnie fala podekscytowanego oczekiwania. Znajome uderzenie pożądania wkradło się pomiędzy moje nogi, kiedy wszedł do swojej wielkiej sypialni. Rzucił mnie na królewskich rozmiarów łóżko i wczołgał się na mnie, jak pantera, szybko ściągając mi z ramion top i popychając mnie na plecy. Podtrzymywał swoją wagę na rękach, kiedy wsunął mi do ust język i mocno zacisnęłam dłonie na jego koszulce kiedy w szalonym tempie oddawałam pocałunek, czując się ogarnięta pożądaniem. Wyplątał palce z moich włosów i przesunął nimi w dół mojego boku, aż do biodra. Odsunął się ode mnie na wystarczająco długo, żeby otrzeć palcami o guzik i zamek moich spodenek, spotykając moje spojrzenie na zmysłową chwilę. Nie mogłam przytaknąć, nie mogłam mówić, nie mogłam robić nic poza wpatrywaniem się w niego z nierównym oddechem. Wziął moje milczenie jako potwierdzenie i powoli odpiął spodenki i rozpiął zamek. Ponownie się zatrzymał, oceniając moją reakcję i nie przegapił sposobu w jaki przygryzałam wargę. Zaczepił palce o brzeg spodenek i ściągnął je z moich bioder, a następnie w dół nóg. Pomogłam mu trochę, przyciągając kolana do klatki piersiowej i wyciągając je z nogawek. Moje serce waliło z mieszanki nerwowości i podekscytowania, tak jak ostatnio zawsze się dzieje. Asher dwa razy dotykał mnie pomiędzy nogami, ale nigdy wcześniej nie ściągnął ze mnie ubrań i w jakiś sposób sprawiło to, że cała ta sytuacja stała się bardziej… niebezpieczna. Odrzucił spodenki na bok i ponownie nachylił się nade mną, drażniąc językiem moje usta i kusił mój język, żeby wyszedł na spotkanie z jego. Wyświadczyłam mu przysługę i uniosłam się na rękach, żeby się z nim spotkać i spróbować oddać mu pocałunek, tak głęboki, jak byłam w stanie. Jego oczy pociemniały i stały się zdeterminowane, utrzymywał wagę na jednej dłoni, a druga wślizgnęła się pod moją koszulkę i przesunęła się po moim drżącym ciele. Jego dłoń otarła się o miseczkę mojego stanika, a usta przesunęły się do mojej szyi. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, dziwiąc się, jak moje podniecenie nasiliło się jeszcze bardziej przez uczucie jego przesuwających się po moim gardle pełnych, stanowczych ust. Uciekł mi podniecony jęk, kiedy stopniowo stawałam się świadoma jego przesuwających się coraz niżej ust, które zatrzymały się we wgłębieniu mojego gardła, a potem zeszły niżej, do szczytów moich piersi. Pochłaniał całe moje ciało, kiedy zsunął moją Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO koszulkę do żeber i przesunął usta muskając skórę brzucha. Wycałował miękko linię wzdłuż każdej strony żeber, a potem przesunął się niżej, do pępka. Zamarłam, pewna że nie zamierza zrobić tego co wydaje się, że zamierza zrobić. Ciągle byłam podparta na łokciach i obserwowałam go, kiedy uniósł głowę, jego oczy ponownie spotkały moje. Było to jak uderzenie pioruna, kiedy zobaczyłam, że jego oczy kipią z pożądania. Zaczepił palce po bokach moich koronkowych majtek, a ja wstrzymałam oddech. Nagle serce zaczęło mi walić w piersi tak mocno, że myślałam, że może eksplodować. Poczułam, że moje oczy rozszerzają się, kiedy zsuwał majtki w dół bioder. Byłam tak zbita z tropu, a moje ciało zamieniło się w galaretkę, że tym razem nie mogłam mu pomóc, więc przesunął moje nogi, żeby ściągnąć majtki, a potem powoli rozsunął moje uda. Byłam oniemiała i zabrakło mi słów, kiedy delikatnie przycisnął dłoń do mojej klatki piersiowej, zmuszając mnie, żebym leżała płasko na plecach. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w ciemności w sufit, drżąc kiedy poczułam jego ciepły oddech przy moim rdzeniu. Część mnie chciała wstać z łóżka i uciec, a inna część nie chciała ruszać się z jego łóżka przez resztę mojego życia, tak długo, jak on będzie w nim ze mną. Cześć mnie chciała powiedzieć mu, żeby przestał, żeby nie robił tego, co jest jasne, że planuje zrobić, a inna część bolała z pragnienia uniesienia bioder, żeby jako pierwsze spotkały jego usta. Właśnie miałam otworzyć usta i powiedzieć mu, że nie byłam tego pewna, że może powinien przestać, kiedy poczułam jak jego usta otarły się o wnętrze mojego uda, a potem o drugie, wyznaczając ustami ścieżkę przez moją płeć, w sposób, w jaki robi to kiedy mnie całuje. - Pachniesz tak cholernie dobrze – wyjęczał chrapliwie. Przez chwilę nie czułam nic poza jego ciepłym oddechem, a potem z uczuciem które sprawiło, że prawie spadłam z łóżka koniuszek jego języka przesunął się powoli w górę złączenia moich warg, aksamitnie miękko rozsuwając moje fałdki, zanim wciągnął mały guziczek do ust i possał. Pochłonęła mnie surowa potrzeba, sapnęłam głośniej niż zamierzałam i kurczowo chwyciłam pościel, kiedy znowu się zatrzymał. Poczułam jak ociera nosem o wnętrze mojego uda, prawie jakby przechylał głowę, żeby pocałować moją płeć, tak jak robi to z moimi ustami. Potem poczułam ciepło i wilgoć jego ust i języka kiedy zakopał go w moim ciele. Moje oczy mimowolnie uciekły do tyłu głowy, kiedy obezwładniająco przyjemne uczucie, zapaliło się w moich zakończeniach nerwowych. Mój rdzeń drżał i mrowił od uczucia, które wywoływały we mnie jego usta. Kontynuował pożeranie moich ciepłych, mokrych fałdek tak, jakby rozkoszował się dekadenckim, soczystym, słodkim deserem. Wypuściłam stłumione sapnięcie, kiedy wsunął we mnie język, poruszając nim delikatnie, kiedy smakował mnie od środka. To było dziwne uczucie, ale niewiarygodnie przyjemne. Nie byłam świadoma tego, że wiłam się przy jego ustach do czasu, aż usłyszałam
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO niski chichot wydobywający się z jego gardła. Chwycił mnie za biodra, trzymając je mocno w miejscu, przy swoich ustach. - Przestań się wiercić – wyszeptał szorstko w ciemności, ciepło jego oddechu wysłało przez moje ciało fale przyjemności, kiedy moja łechtaczka zaczęła intensywnie mrowić z przyjemności. Zastawił ją na jakiś czas kiedy badał swoim językiem moje wewnętrzne ścianki, ale teraz, kiedy robiłam się coraz bardziej podniecona zaczęła boleć z braku stymulacji. Wiedziałam, że jak tylko jego usta wrócą do niej, to nie potrwa to długo. Nie mogłam już dłużej leżeć płasko, więc podparłam się na łokciach, żeby na niego patrzeć. Kochałam na niego patrzeć. Jakby czytał w moich myślach wyciągnął ze mnie język, a potem okrążył nim płasko w górę i wzdłuż moich warg sromowych. Poruszał nim na moim guziczku zanim zamknął na mnie usta, spowiło mnie ogniste ciepło i wypuściłam podniecony jęk. Jego usta zamknęły się na mojej łechtaczce kiedy ssał, wirował po niej swoim ciepłym, wilgotnym językiem, przesuwając nim tam i z powrotem. Po krótkiej chwili poczułam gorące, mrowiące ciepło, powoli pełznące po moim rdzeniu i zaczął ogarniać mnie orgazm. Był wspaniale powolny i niespieszny i czułam każdy pojedynczy dreszcz i wybuch, który mną targał. Moja głowa opadła do tyłu, a dłonie najpierw oparły się płasko o pościel, a potem chwyciłam ją w pięści. - Chooolera – wysyczałam cicho, przerywając przekleństwo jękiem, kiedy całe moje ciało drżało i trzęsło się. Zacisnęłam oczy i nie mogłam się powstrzymać przez zakręceniem biodrami, przyciskając się do jego ust, kiedy kontynuował powolne lizanie mnie. Moja teraz wrażliwa łechtaczka szarpała się i drgała od nadmiernej stymulacji i próbowałam się odsunąć, ale ponownie chwycił mnie za biodra i wsunął we mnie język. Zajęczałam na to uczucie, chcąc żeby się skończyło, ale również żeby trwało wiecznie, moje piersi falowały. W końcu Asher odciągnął usta od mojej drżącej płci i przesunął się w górę mojego ciała, jego klatka piersiowa prześlizgnęła się po moim spoconym brzuchu, kiedy podciągnął się na mnie. Oddychał szorstko, kiedy jego wargi zawisły kusząco nad moim ustami. Przez chwilę wpatrywałam się w nie. Potem przystąpiłam do ataku. Chwycił się, opierając swój ciężar na przedramionach, kiedy brutalnie zaatakowałam jego usta i pospieszył żeby dotrzymać mi tempa, kiedy łapczywie zawładnęłam jego ustami. Mogłam poczuć siebie na jego pełnych, pulchnych wargach i na języku i byłam zaskoczona, kiedy odkryłam jak słodko smakowałam. Possałam jego język, kiedy nieświadomie zakręcił biodrami przy moich, moje kobiece ego i próżność zostały uderzone, kiedy poczułam jego przyciskającą się do mnie twardość. Spróbował mnie. I pokochał to. Kiedy kontynuowałam ucztowanie na jego ustach, sięgnęłam do jego koszulki i uniosłam ją na tyle, żeby chwycić za pasek. Nie ruszał się, całując mnie prawie w roztargnieniu, kiedy byliśmy rozproszeni tym co robiłam. Szybko odpięłam jego pasek i przesunęłam dłonie na guzik spodni.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jewel – wyszeptał szorstko przy moich ustach, kiedy poczuł jak odpięłam guzik i zaczęłam rozpinać zamek. – Nie musisz… - Zamknij się - wyszeptałam w odpowiedzi. Wsunęłam język do jego ust, żeby go uciszyć, kiedy w tym samym czasie kończyłam z zamkiem, podciągnęłam do góry nogi, zaczepiłam palce u stóp o jego spodnie i pociągnęłam je trochę w dół. Moja dłoń sięgnęła do elastycznej gumki bokserek. - Jewel – powiedział ponownie, tym razem trochę bardziej ostro. - Ty… Tym razem go ugryzłam. I z lekkim jękiem bólu zamilkł. Natychmiast polizałam to miejsce na jego wardze, w które lekko go zraniłam, żeby złagodzić ból. Potem użyłam dłoni, żeby odsunąć bokserki. Drugą uniosłam mój top w górę, do żeber, eksponując brzuch, zanim ześlizgnęłam ją w dół jego umięśnionego brzucha – napiętego z wysiłku spowodowanego utrzymywaniem się nade mną – zanim wślizgnęłam się do jego bokserek i chwyciłam go. Usłyszałam, jak zassał oddech przez nos, kiedy otoczyła go moja dłoń. Wypuściłam mimowolny, miękki jęk, kiedy oceniłam jego wielkość; jego obwód musiał liczyć co najmniej pięć centymetrów i kiedy moja dłoń przesuwała się wygodnie w dół, wydawał się nieskończenie długi. Przesunęłam pieść ponownie na samą górę, okrążając kciukiem jego koniuszek i poczułam, że już był wilgotny od mojego dotyku. Zdałam sobie sprawę, że teraz trzymaliśmy po prostu przy sobie usta zamiast naprawdę się całować, oboje skupieni na tym co robiłam. Kontynuowałam głaskanie go, masując w górę i w dół jego długości otaczając go lekko dłonią. Poczułam przy skórze jego drżący oddech, kiedy odsunął ode mnie usta i zakopał je w mojej szyi. Moja dłoń złapała rytm, kiedy przesuwała się po nim, czując jego długość i twardość, która niesamowicie się zwiększyła. Podskoczyłam kiedy nagle poczułam pomiędzy nogami jego palce. Ponownie zsunęłam dłoń w dół jego długości, kiedy wsunął we mnie dwa palce, to był łatwy ruch, ponieważ moja płeć ociekała wilgocią. Wsuwał i wysuwał ze mnie palce w rytm pociągnięć mojej dłoni. To doświadczenie było niesamowicie erotyczne, kiedy zatraciłam się w uczuciu, które wywoływało trzymanie go w dłoni i jego palce w moim mokrym wnętrzu; to było tak jakbyśmy uprawiali seks, tak naprawdę go nie uprawiając. Część mnie chciała ustawić jego fiuta przy moim wejściu i pozwolić mu wślizgnąć się do środka. Ale to co robiliśmy teraz było wspaniałą torturą. Sprawiało, że tęskniłam za prawdziwym aktem, nawet po tym, jak oboje znaleźliśmy uwolnienie. Poczułam jak jego twardość spuchła, nadając nowego znaczeniu określeniu „twardy jak skała”, a oddech rwał się w jego piersi. Próbował odsunąć się od mojej dłoni, ale nie puściłam go. - Jewel – wydyszał nierówno w moje ucho. – Dochodzę… - Po prostu to zrób – wyjęczałam szeptem. – Chcę cię na sobie poczuć.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Chwilę później usłyszałam jak wypuścił krótki, gardłowy jęk, jego ciało lekko drżało, ten dźwięk zadudnił głęboko w mojej piersi i nagle poczułam na brzuchu kałużę ciepła. To uczucie i wiedza, że ja doprowadziłam Ashera do orgazmu, w połączeniu ze staraniami jego dużych palców ciągle pracujących we mnie, sprawiło, że spadłam z krawędzi zaraz za nim. Doszłam, mocno, sapiąc przy jego ustach kiedy poczułam moją własną wilgoć wyciekającą na jego dłoń, moje ciało trzęsło się a mięśnie kurczyły. Ciągle podpierał się na przedramionach i delikatnie przesunął się ze mnie, przetoczył się na plecy, kiedy łapał oddech. Spojrzał na mnie, jego oczy przeskoczyły do mojego brzucha. - To było… - Jego głos był niski i głęboki, kiedy zabrzmiał przy moim uchu. - Taa… - odpowiedziałam bez tchu, moje dłonie przeszukiwały łóżko. Znalazłam koronkowy materiał i użyłam go, żeby wytrzeć z brzucha nasienie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że uważnie mnie obserwuje. Na mojej twarzy pojawił się nieśmiały półuśmiech. – Co? – zapytałam. - Chodzi tylko o to – prawdopodobnie nie powinienem uważać tego za tak gorące, jak uważam. - Co? – zapytałam. – Którą część? - Wszystko, skoro pytasz – powiedział. Przesunął palcami po moim, teraz suchym, brzuchu. – Ale widok jak używasz swoich majek, żeby się wyczyścić… sprawia, że mój fiut robi się twardy. Zanim mogłam wymyślić coś w odpowiedzi, cokolwiek, nachylił się i owinął dłoń z tyłu mojej szyi, przyciągając mnie bliżej, żeby pocałować powoli i zmysłowo. Zamknęłam usta na jego dolnej wardze i possałam, przypominając sobie lekkie ugryzienie, które mu zaserwowałam. - Przepraszam – powiedziałam, odsuwając się. Przesunęłam po jego wargach opuszkami palców. – Dałam się lekko ponieść. Chciałam po prostu, żebyś choć raz się zamknął i pozwolił mi zrobić to co chciałam. Roześmiał się. - W takim razie musisz częściej mówić mi, żebym się zamknął – odpowiedział, pocierając wargę. - Dlaczego wydaje się, że zawsze zaczynasz walczyć, kiedy chcę cię dotknąć? – zapytałam cicho, moje policzki płonęły. Asher westchnął. - Po prostu nie chcę, żebyś myślała, że robię cokolwiek tylko po to, żebyś się odwdzięczyła – odpowiedział. – Chcę sprawić, żebyś dobrze się czuła. Żebyś wiedziała, że może tak być. Domyślam się, że jestem pierwszą osobą z którą jesteś od… ataku. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Natychmiast zawładnął mną niepokój, ale zamknęłam na chwilę oczy i zepchnęłam w głąb umysłu wspomnienia, które zagroziły ogarnięciem mnie. Zaczerpnęłam głęboki oddech i wypuściłam go, zanim odpowiedziałam: - Tak, jesteś – powiedziałam miękko. – I… zrobiłeś świetną robotę sprawiając, żebym poczuła się dobrze. – Moja dłoń powoli prześlizgnęła się przez łóżko do jego. – Tak świetną, że sprawiło to, że zapragnęłam żebyś ty również poczuł się dobrze. I… chcę wiedzieć, że chcesz, żebym sprawiała żebyś poczuł się dobrze. – Roześmiałam się na moje niezręczne wyrażanie się, kiedy splotłam palce z jego. – To może okazać się szokiem, ale kiedyś tak jakby cieszyłam się seksem. Po prostu ta część mnie stała się otępiała po tym… po tym co się stało. - Tak jakby cieszyłaś się seksem? – powtórzył Asher, pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni. - Cóż – powiedziałam, ponownie czując się zażenowana. – Chodziło mi o to. Było ok. Nie byłam z dużą ilością mężczyzn, więc domyślam się że mój zasięg doświadczenia jest ograniczony. Jesteś pierwszą osobą która sprawiła… - Moje policzki zapłonęły i odchrząknęłam: - Chodzi o to, że nie byłam z nikim kto… - Zaczęłam odczuwać frustrację. Asher lekko się ze mnie zaśmiał i pociągnął mnie za rękę, przyciągając do siebie. - Oficer Bezpieczeństwo do twoich usług – powiedział mi do ucha, jego wargi ocierały się o moją szczękę. Zamknęłam oczy czując na skórze wybuchające iskry. - Cieszę się, że w końcu pozwoliłeś mi się dotknąć. Wtulił się w moją szyję i zacisnął wokół mnie ręce. Kiedy poczułam jego ogrzewający skórę oddech, jak ciepły koc ogarnęło mnie uczucie całkowitej satysfakcji i pomyślałam, że byłam gotowa, bardziej niż kiedykolwiek, na cokolwiek co może przynieść mi Asher. - Tak naprawdę nie miałem wyjścia – odpowiedział: - jeśli chciałem zachować wargę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 18 ONA Kiedy kilka godzin później nagle zerwałam się ze snu i siadłam prosto na łóżku, wiedziałam, że byłam martwa. Moje nagłe, ostre ruchy sprawiły, że Asher natychmiast obudził się obok mnie i także usiadł. Obserwował jak uderzyłam ręką w jego budzik i uniosłam go do twarzy, a potem z trzaskiem odstawiłam na szafkę nocną. - Jakiś problem? – zapytał. – Nie zamierzasz nim rzucać, prawda? - Jasna cholera! – wydyszałam, ignorując jego mały przytyk. – Kurwa mać! Mam cholernie duże kłopoty. Była 7:37. Miałam być w kawiarni o 6:30. Raz w miesiącu rodzice przeprowadzają inwentaryzację, przygotowując się do złożenia wielkiego, miesięcznego zamówienia, uzupełniającego zaopatrzenie. Tłumaczyłam to wszystko szybko Asherowi, kiedy wyskoczyłam z łóżka, żeby założyć ubrania. Zwinęłam włosy w kok i ciągle gadając popędziłam do łazienki, przerwałam tylko po to, żeby chlapnąć wodą w twarz i przepłukać płynem usta. Słuchał w ciszy mojej tyrady, kiedy podnosił z ziemi swoje ubrania i zakładał je, a potem wszedł za mną do łazienki. Uśmiechnął się do mnie z szeroko otwartymi oczami. - Spokojnie – powiedział do mojego obicia. – Podwiozę cię tam. Ok? Daj mi minutę. Wyszłam z łazienki, żeby mógł jej użyć i umyć zęby, i zaczęłam nerwowo poruszać się po pokoju. Wyciągnęłam telefon z torebki i jęknęłam na głos kiedy zobaczyłam trzynaście nieodebranych połączeń z kawiarni i kilka smsów od Ruby, pytającej gdzie jestem. Kiedy kilka minut później Asher wyłonił się z łazienki, wyciągnęła do niego telefon. - Martwa – powtórzyłam. – Martwa. - No więc jesteś trochę spóźniona – powiedział, podnosząc torbę na siłownię. – Zrozumieją. Chodźmy. Wypadliśmy z jego mieszkania i ruszyliśmy do samochodu, ciągle trajkotałam wyglądając przez okno.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Moi rodzice nie bawią się w gówno ze spóźnianiem się – powiedziałam. – Zwłaszcza nie dzisiaj. Czy ty mnie słuchałeś? Dziś jest, tak jakby najważniejszy dzień miesiąca. - Słuchałem – odpowiedział z odrobiną rozbawienia w głosie. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że przygryza usta, żeby ukryć uśmiech. - To nie jest śmieszne! – krzyknęłam, kiedy przyspieszył. – Oni będą… są… cholernie teraz wkurzeni. Na jego korzyść działało to, że był dobrym kierowcą i dotarliśmy do Bloomfield w rekordowym czasie. Nagle cała groza mojej sytuacji, uderzyła we mnie jak cegła i nie mogłam uwierzyć, że to przeoczyłam. - Musisz wysadzić mnie na rogu! – sapnęłam. – Nie mogą widzieć, że mnie podwozisz. Och mój Boże. Mój ojciec cię zabije. I jestem w tych samych ciuchach co wczoraj? Och mój Boże. Musisz wysadzić mnie przecznicę dalej. - Jewel – powiedział z dezaprobatą Asher. – Nie zamierzam ukrywać faktu, że cię podwiozłem. Daj spokój. Jesteśmy dorośli. - Mojego ojca gówno to obchodzi, że prawo technicznie rzecz biorąc, uznaje mnie za dorosłą – powiedziałam żałośnie. Zaparkował dokładnie przed kawiarnią. - Poza tym on i ja i tak musimy porozmawiać. No dalej. Wysiadaj. Kawiarnia nie będzie otwarta aż do 8:00, więc drzwi ciągle były zamknięte na klucz, chociaż wewnątrz paliło się światło. Zapukałam z wahaniem i natychmiast pojawiła się Ruby. Wysłałam jej smsa, dając znać, że jestem w drodze. Wyszczerzyła się od ucha do ucha, kiedy rzucając jedno spojrzenie zauważyła, że Asher i ja byliśmy razem o tak wczesnej porze, i że miałam na sobie ciuchy z wczoraj. - Jak bardzo źle? – zapytałam bez tchu, kiedy otworzyła drzwi. - Źle – odpowiedziała. Skinęłam do Ashera. – Tak źle, że zamierzam wyjść i pójść po herbatę. - Uch… - Wskazałam na ladę dla baristy, gdzie w pojemniczkach, schludnie ustawione były różne rodzaje herbaty. - Słowem kluczem było tutaj wyjść – powiedziała, zakładając kurtkę. Spojrzała na Ashera i na mnie, i smutno pokręciła głową. – Miło było cię znać, Asher. Niech moc będzie z wami ludziska. – Wyszła z kawiarni i pozwoliła, żeby zatrzasnęły się za nią drzwi. - Juliet, przyprowadź tu swój tyłek! – zawołał tata z zaplecza. – Bierz się do roboty!
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Mozolnie ruszyłam w stronę kuchni, a Asher poszedł za mną. Wyjrzałam zza rogu i zobaczyłam, że rodzice trzymają podkładki do pisania i uważnie przyglądają się szafkom. - Masz coś przeciwko, żeby powiedzieć mi czemu do cholery spóźniłaś się dziewięćdziesiąt minut? – zapytał z roztargnieniem tata. Spojrzał na mnie, a potem jeszcze raz, kiedy zobaczył, że koło mnie stoi Asher. - Dzień dobry proszę pana – powiedział spokojnie Asher. – Proszę pani. - Dzień dobry Asher – dopowiedziała mama, ale w jej głosie była ciekawość i zaskoczenie. – Co, uch… - Pytanie zamarło na jej ustach. - Podwiozłem Jewel do pracy, proszę pani – odpowiedział. - Podrzuciłeś moją córkę – powiedział tata i to nie było pytanie. - Tak, proszę pana. - Podrzuciłeś moją córkę, która mieszka trzy przecznice stąd – dodał tata. - Tak, proszę pana. Tata przesunął oczy na mnie i zauważył, że byłam w tych samych ubraniach, w jakich widział mnie wczoraj. Uniósł brwi. Westchnęłam. - Co, tatusiu? – zapytałam rozdrażniona. – Zeszłej nocy poszłam do Ashera. Oglądaliśmy film i zasnęłam. - W takim razie to był czas, żebyś ją obudził i zabrał do domu – powiedział do Ashera tata i mrugnął. - Zrobiłbym to proszę pana – odpowiedział: - tyle, że sam zasnąłem. Biorę pełną odpowiedzialność za to, że nie pojawiła się dziś na czas. Spojrzałam na niego i otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale uciszył mnie dyskretnie dotykając moich pleców. Tata otwarcie mierzył go wzrokiem. - I lepiej żebyś nigdy nie dopuścił do tego, żeby wydarzyło się to ponownie – powiedział i była to zawoalowana groźba. Trzeba oddać Asherowi, że kiedy przytaknął wyglądał na całkowicie niewzruszonego. - Tak, proszę pana – odpowiedział. Tata ponownie przesunął na mnie oczy i poczułam, że moje wnętrzności zadrżały. - W takim razie w porządku – powiedział i przygotowałam się, na kolejny punkt jego ataku. – Co z tym, że słyszałem, że planujesz zabrać moją córkę poza miasto?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zauważyłam, że Asher stał z prawie wojskową sztywnością, siła nawyku po latach służby w korpusie ciągle była w nim mocno widoczna. - Tak, proszę pana. Miałem zamiar z panem dzisiaj o tym porozmawiać. Zapytałem Jewel, czy byłaby zainteresowana wyjazdem na turniej do Buffalo. Chciałbym również prosić o pozwolenie, o ile chce do mnie dołączyć. - Oddzielne pokoje? – domagał się tata. - Tak, proszę pana. - Tato – powiedziałam znacząco. Nienawidziłam jak rozmawiano o mnie tak, jakby mnie tu nie było i jakbym nie była dorosła. Tata zawsze taki był, nawet w stosunku do moich starszych sióstr, przez całe moje życie, ale od ataku stało się to o wiele gorsze. - Po prostu staram się upewnić, że wszystko będzie z tobą ok, cukiereczku – powiedział tata. Uniósł palec. – Lepiej żeby moja córka była z tobą bezpieczna. - Tak, proszę pana – odpowiedział Asher. – Jest i będzie. Całkowicie. - Będzie tam tylu agresywnych facetów, a ty nie możesz mieć na nią oka kiedy będziesz walczył – kontynuował tata. – Nie podoba mi się pomysł, że będzie sama. Wiem jacy mogą być tacy faceci, zwłaszcza jeśli stoi pomiędzy nimi ładna dziewczyna. - Nie będzie sama, proszę pana – powiedział Asher. - Moja rodzina również ze mną jedzie. Mój starszy brat i jego żona. Będzie w dobrych rękach, kiedy będę na ringu. - Lepiej żeby tak było – powiedział tata. – Mówiłem ci wcześniej, że mam karabin i szuflę i całe mnóstwo kontaktów. Usta Ashera zadrgały i wiedziałam, że chciał się roześmiać. - Tak, proszę pana. Przyjąłem. Tata przytaknął, a potem podszedł i wyciągnął rękę. Asher natychmiast ją chwycił i uścisnął. Czułam się zarówno poruszona i zażenowana. Kochałam patrzeć jak tata i Asher się dogadują, ale nienawidziłam tego, że czułam się w tej chwili jak bezradne niemowlę. Wiedziałam, że tata taki po prostu był, i że zawsze taki będzie, ale to nigdy nie przestawało mnie irytować. - Ok – powiedziałam. – Asher musi już iść. – Spojrzałam na niego. – Prawda? Musisz pojechać na siłownię. Albo w jakieś inne miejsce które znajduje się gdzieś indziej niż tu. Uśmiechnął się do mnie. - Muszę iść. Proszę pana. Proszę pani. – Ponownie odwrócił się do moich rodziców i uścisnął im obojgu dłoń. Musiałam przewrócić oczami, kiedy zobaczyłam, że oczy mamy
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO rozszerzyły się i dłonie lekko drżały, kiedy Asher odwrócił się w jej stronę. – To jak zawsze była przyjemność. - Do widzenia Asher – powiedziała z szerokim uśmiechem. Ojciec jedynie do niego skinął. Chwyciłam jego rękę i wypchnęłam go z kuchni i w stronę drzwi. - Widzisz? Nie było tak źle – powiedział mi. – I twój tata jest w porządku z tym, żebyś pojechała. Teraz zależy to tylko od ciebie, Dziadku do orzechów. - No dobra – powiedziałam. – Domyślam się, że było to tak bezbolesne jak mogło. - Teraz musisz sobie tylko poradzić z tym, jak wkurzony jest z powodu tego, że się spóźniłaś – dodał Asher. Uśmiechnął się niewinnie. - To przez ciebie się spóźniłam! – syknęłam, popychając go lekko w rękę. - Miałeś mnie obudzić i zawieźć do domu. Jego uśmiech zmienił się w figlarny, kiedy otworzył drzwi. Zerknął nad moim ramieniem, a potem pochylił się, przechylając głowę do czasu, aż jego usta były tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech. - Po prostu wydawało mi się, że nagle śpisz tak spokojnie – wyszeptał żartobliwie. – Chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Nie chciałem cię budzić. - Wiesz dlaczego – wyszeptałam w odpowiedzi, zapomniałam o rozdrażnieniu, kiedy zalały mnie wspomnienia i moja twarz rozgrzała się. Roześmiał się, nachylił i pocałował mnie niewinnie. - Co planujesz robić przez resztę dnia, kiedy już tu skończysz? - Będę pracowała nad moim tańcem – powiedziała. – Naprawdę muszę odnieść sukces na pokazie. A ty? - Sparing – dopowiedział. Zdałam sobie sprawę, że z powodu naszych zajęć, prawdopodobnie nie zobaczymy się dziś wieczorem. - Jewel! – krzyknął ojciec. – Chodź. - Chcę pojechać – powiedziałam nagle. – Na Itakę. – Wtedy zdałam sobie sprawę, że bycie z Asherem było właściwe. – Chcę tam dla ciebie być, Asher. Chociaż raz cię wesprzeć. Jego oczy zaświeciły się i zmarszczyły w kącikach. Jego usta wygięły się w górę, w szczerym uśmiechu. Patrzenie, jak się tak uśmiecha, naprawdę uśmiecha, całymi ustami, było tak rzadkie, że tak naprawdę nigdy wcześniej tego nie zauważyłam. Zawsze wiedziałam, że jego uśmiech będzie ładny. Ostatecznie był pięknym mężczyzną. To miało sens. Ale widząc to, naprawdę to widząc, czując ciepło i grzejąc się w blasku tego uśmiechu, widząc, że całkowicie zmienia jego twarz i wiedząc, że to ja go tam umieściłam – prawie odebrało mi to dech.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO W odpowiedzi, Asher ponownie nachylił się i otarł ustami o moje. To było przypomnienie naszego pierwszego pocałunku; słodki, prawie kochający, ale była tam też ta nieznaczna ostrość piorunującej, gorącej namiętności, którą udało nam się rozwinąć pomiędzy nami. Chciałam pogłębić pocałunek, ale nagle odsunął się. - Miłego dnia, proszę pani – krzyknął, spoglądając ponad moim ramieniem. Ścisnął moją dłoń. – Zapewnię ci bezpieczeństwo, Jewel. Teraz masz mnie; nie musisz się więcej bać – dodał. Z ostatnim machnięciem do mojej mamy, wyszedł i podbiegł w stronę samochodu. Uśmiech, który dopiero co otrzymałam pozostał w moim sercu. A właściciel tego uśmiechu, tej twarzy, nigdy przenigdy nie zrobi nic, żeby mnie skrzywdzić. Tego byłam pewna. Byłam z nim bezpieczna. Westchnęłam i odwróciłam się widząc, że mama stoi przy blacie z założonymi na piersi rękami. Uśmiechałam się szeroko. - Mamusiu – powiedziałam, ale nie mogłam przestać się uśmiechać. – Proszę. - Lubię tego chłopaka – powiedziała. – Jest taki słodki. Taki dżentelmen. I bardzo dobrze wygląda. - To prawda – powiedziałam po prostu. – Wszystko co powiedziałaś i więcej. - Twój ojciec również go lubi – dodała, kiedy weszłyśmy do kuchni. – Nie pozwól, żeby cię nabrał. - Lubię go – stwierdził uparcie tata. – Ale jeśli spierdoli, to będzie martwy. Capisci?
***
Pomijając fakt, że nie widziałam Ashera tak często jak tego chciałam, kolejne dwa tygodnie jakimś sposobem zdołały szybko minąć. On był zajęty treningami na turniej, a ja byłam zajęta tańcem na pokaz. Widziałam go, kiedy boksowałam w jego siłowni kilka nocy w tygodniu i nawet poznałam żonę Bailey’a, Tess, jedząc kilka razy kolację w ich domu. To, jak Asher potrafił być troskliwy zawsze wywoływało u mnie uśmiechu. Chciał, żebym poznała Tess, żebym czuła się mniej zaniepokojona podróżowaniem z ludźmi, których tak naprawdę nie znałam. Poznanie Tess trochę pomogło. Z miejsca świetnie się dogadałyśmy. Asher miał rację, kiedy powiedział, że dzielimy to samo inteligentne poczucie humoru. Ciągle odczuwałam sporą dawkę niepokoju, z powodu nieuchronnie zbliżającej się poroży do Bufallo, która przypadała na jutro. Ale wtedy zdałam sobie z czegoś sprawę. Przez jakiś czas nie myślałam o procesie. Nie byłam pewna co to oznaczało. Czy już dłużej mi nie zależało? Czy byłam tak przestraszona, że wyparłam to z umysłu?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Wszystko co wiedziałam to to, że otrzymałam oficjalne wezwanie, mówiące, że mam się stawić w sądzie karnym w Nowym Jorku, w ten poniedziałek, o 9:00 rano. Chociaż wiedziałam, że musiałam spakować się na ten weekend, leżałam na kanapie – Rocky zwinął się w kłębek na moim brzuchu – wpatrując się w sufit, długo i intensywnie myśląc o procesie. Zmusiłam się do zastanowienia z czym się to wiązało, wyobraziłam sobie, jak siedzę na mahoniowym krześle dla świadków, które stoi koło sędziego i opowiadam ławie przysięgłych co, prawie rok temu zrobił mi Jackson James. Szczegółowo. A on tam będzie. Będzie siedział naprzeciwko mnie, z tymi swoimi okropnymi, prawie demonicznie wyglądającymi oczami, słuchając mnie i będzie sobie przypominał co zrobił. Zastanawiałam się, czy to w ogóle jakoś na niego wpłynie. Ale potem, z obrzydzeniem zdałam sobie sprawę, że była szansa, że go to podnieci. Jego obrona weźmie mnie w krzyżowy ogień pytań, starając się szukać słabych punktów w mojej historii. Albo może zdadzą sobie sprawę, że nie ma słabych punktów i będą nalegali, że postradał zmysły, że nie wiedział co robił. Wiedział. Postradał zmysły; tego byłam pewna i z całego serca zgadzałam się z tym. Doskonale wiedział co robił, spędzając cały weekend gwałcąc mnie, brutalnie mnie traktując, bijąc, sprawiając żebym prosiła o litość i błagała o życie, rozrywając moje delikatne ciało zębami, dłońmi i pistoletem. Ogarnęły mnie wspomnienia o tym całkowicie agonalnym bólu, który czułam, bólu którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam, i modliłam się do Boga, żebym więcej nie poczuła. Mogłam to poczuć tak, jak czułam wtedy, rozrywający skórę, szarpiący kości sprawiający, że pragnęłam umrzeć tylko po to, żeby to ustało i żebym uwolniła się od jego tortur. Zmusiłam się do myślenia o tych wszystkich rzeczach w obiektywny sposób, ciekawa moich fizycznych i emocjonalnych reakcji. To było tak, jakbym się analizowała i myślałam długo i mocno o sposobie w jaki zacisnął się mój żołądek i zalało mnie uczucie niesamowitego strachu. Moje tętno przyspieszyło i mogłam je poczuć wszędzie, gdzie miałam w ciele puls. Nagle Rocky ze mnie zeskoczył, kiedy mój oddech przyspieszył i łzy zakłuły mnie w oczy, a całe ciało napięło się i zadrżało. Pomyślałam o mojej buteleczce lekarstw antylękowych, która leżała nietknięta na blacie w kuchni od dnia, w którym przestałam je zażywać – od nocy, w którą Asher dowiedział się o moim strasznym sekrecie. Wydaje się, że było to tak dawno temu. Chciałam jedną. Chciałam całą buteleczkę. Cokolwiek, co sprawiłoby, że to uczucie czystej paniki i lęku odeszłoby i zostawiło mnie w spokoju. Cokolwiek, co sprawiłoby, że
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO przestanę czuć jakbym w każdej chwili miała stracić moje życie; że każda obca osoba, na którą patrzę, knuła przeciwko mnie, planując rozerwać moje ciało na kawałki i zostawić mnie, żeby odnalazła mnie rodzina. Kiedy łzy wypłynęły spod moich mocno zaciśniętych powiek, walczyłam żeby brać głębokie oddechy, robiąc głośne wdechy i wydechy kiedy powietrze wylatywało spomiędzy moich drżących warg. Poczułam ból w knykciach i zdałam sobie sprawę, że zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając w nie paznokcie. W zasadzie zdałam sobie sprawę, że całe moje ciało napięło się i bolało ze stresu. Zmusiłam się do zrelaksowania, mocno koncentrując się na rozluźnieniu każdego mięśnia, jednego po drugim. To ćwiczenie zabierało bardzo dużo czasu, ale kiedy skończyłam, poczułam się troszkę spokojniej. Obok wyjścia ze szpitala i bycia na widoku publicznym, wśród ludzi – wrogów, tak mój zszargany umysł ich postrzegał – po raz pierwszy od ataku wiedziałam, że proces będzie najtrudniejszą rzeczą, którą do tej pory musiałam zrobić. Ale byłam zdeterminowana żeby to zrobić. Nawet jeśli miałoby mnie to zabić, nawet jeśli załamię się zeznając, nawet jeśli zemdleję, albo zwariuję – zrobię to. Nigdy nie zapomnę tego, co Jackson James mi zrobił. Utrzymujące się zniszczenia które spowodował, będą prześladowały mnie prawdopodobnie do końca życia, będą przypomnieniem, kiedy moje siostry będę rodziły kolejne dzieci i ich dzieci będą rodziły dzieci, że nigdy nie będę w stanie zrobić tego samego, ponieważ on mi to odebrał. Będę przeklęta i nie lepsza od niego jeśli nie będę zeznawała tylko dlatego, że się boję i w rezultacie on wyjdzie na wolność i zrobi to komuś innemu. Muszę to zakończyć. Zakończę to.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 19 ON - Zdajesz sobie sprawę, że to jest tylko jeden weekend? – zapytałem, spoglądając na torby, które zabrała. – Nie wyjeżdżamy na tydzień. Spojrzała na mnie dziwnie. - Jestem tego świadoma – odpowiedziała. – Nie wiesz? Zabrałabym o wiele więcej, gdyby to było więcej niż trzy dni. – Jej twarz lekko się zachmurzyła. – Cóż, cztery, tak sądzę. Pomyślałem o procesie, zobaczyłem odbijający się na jej twarzy stres i nachyliłem się, żeby go zcałować. Jej brwi natychmiast się wygładziły, kiedy całkowicie się na mnie skupiła, tak, jak tego chciałem i miałem nadzieję, że tak będzie. - Chodź – powiedziałem. Zeszła za mną po schodach i wyszliśmy z budynku. Pomogła mi załadować jej torby do auta, a potem otworzyłem jej drzwi. Jej twarz pojaśniała, na widok parującego kubka wsadzonego w uchwyt. - To dla mnie? – zapytała, kiedy wsiadłem za kierownicę. - To dla ciebie – odpowiedziałem, włączając silnik i wycofując. – Kto będzie zajmował się Rocky’m? Skoro w poniedziałek twoja rodzina jedzie do Nowego Jorku. - Cóż, mama będzie codziennie przychodziła go karmić, aż do poniedziałku – odpowiedziała. – Ponieważ tata nie lubi kotów i nie pozwolił mi go do nich przynieść. A potem, w poniedziałek, zanim wyjadą, zaopatrzy go w jedzenie. Nic mu nie będzie, jeśli przez jeden dzień zostanie sam. – Oparła głowę o zagłówek i uśmiechnęła się do mnie. – Dlaczego pytasz, martwisz się o niego? Wzruszyłem ramionami, udając nonszalancję. - Nie. Za cholerę nie. Chciałem się tylko upewnić, że będziesz miała swojego małego koleżkę kiedy wrócisz do domu. To wszystko, Dziadku do orzechów. Zaśmiała się i zrobiła łyk napoju. - Pewnie. Jest ok, Asher. Możesz go kochać.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Chrząknąłem w odpowiedzi, niezdolny do starcia z twarzy uśmieszku. Dotarłem na autostradę międzystanową w stosownym czasie i dostosowałem się do ruchu. Do Buffalo zostało nam około dwie i pół godziny drogi. Jewel rozciągnęła się na siedzeniu i przesunęła dłonią po swoich gęstych, ciemnych włosach, przerzucając je przez ramię. Patrzyłem na drogę, ale zobaczyłem kątem oka, że mnie obserwuje. - Wydajesz się taki skupiony – skomentowała, pijąc swoją latte. – Czujesz się całkiem dobrze w związku z turniejem? Jesteś chociaż trochę zdenerwowany? - Nie denerwuję się – odpowiedziałem. – Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, żeby było już po wszystkim. - Naprawdę? – zapytała. – Nie cieszy cię to? - Cieszy – powiedziałem. – Ponieważ jestem dobry w walce. To jest to co robię; tak zarabiam na życie. Ale cała otoczka tych turniejów, wywiady, prasa, zdjęcia, transmisje telewizyjne – po prostu poniekąd sprawia to, że wszystko wydaje się takie… sztuczne i okropne. W końcu jesteśmy facetami, którzy chcą po prostu dać z siebie wszystko, zarobić pieniądze i wrócić do domu. - Chociaż tylko jeden z was zgarnie pieniądze – zwróciła uwagę Jewel. – Prawda? - Cóż, tylko jeden z nas wygra nagrodę – przyznałem. – Czasami menadżerowie potrafią tak to załatwić, że zawodnik dostaje jakiś procent ze sprzedaży biletów. - Twój to robi? Pokręciłem głową. - Nie robię nic z tych rzeczy – odpowiedziałem. – Zarabiam wystarczająco na tym, czym zajmuję się na co dzień i rozważam jakieś adnotacje warunków umowy. - Jeśli wygrasz nagrodę pieniężną, to co z nią zrobisz? – zapytała Jewel. Rzuciłem jej z ukosa żartobliwe, chytre spojrzenie. - Dlaczego pytasz? Planujesz mi ją ukraść czy coś? - Zaufaj mi, przystojniaku – odcięła się – nie chcę twoich pieniędzy. - A co, jeśli mógłby spełnić wszystkie twoje marzenia? – drażniłem się. - Wtedy spłaciłabym ci każdego centa – odpowiedziała, rzucając mi surowe spojrzenie. – Koniec o tym. Odpowiedz na pytanie. - Cóż – dumałem: - część oddam żonie i dzieciom mojego najlepszego przyjaciela. Nastąpiła cisza.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Żołnierza, który uratował ci życie – powiedziała cicho Jewel. Jewel nie pytała mnie o ten rzekomy romans. Ten, który utknął we wszystkich, kurwa, mediach, ten, który wywołał we mnie w zeszłym roku wściekłość i sprawił, że prawie wywalili mnie ze Sparty za grożenie, że zabiję tego reportera-sukinsyna, Marty Dupka Jones, który rozpoczął te kurewskie plotki. Dupek. - Nigdy mnie nie zapytałaś, czy to, co mówili to prawda – powiedziałem, patrząc przed siebie. Nastąpiła kolejna chwila ciszy. - Nie muszę, Asher. Wiem, że jeśli byłoby coś pomiędzy wami, to zrobiłbyś to po bożemu. – Uśmiechnęła się do mnie. – Jeśli chcesz o tym porozmawiać… to wiesz, że ja również jestem tu dla ciebie. Westchnąłem. Naprawdę nie chciałem w to wchodzić, ale moja dziewczyna ofiarowała mi tak dużo siebie, więc jedyną słuszną rzeczą, było odwdzięczenie się tym samym. - Nie… nie pogodziłem się ze stratą Gable’a. Nie zasłużyłem na to, żeby mnie uratował. Był lepszym człowiekiem niż ja. Miał dzieci, żonę… - odpowiedziałem cicho. - Asher… - powiedziała, jej głos był czuły - … nie możesz tak myśleć. Uratował cię, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem. Ponieważ najwyraźniej widział coś w tobie, czego ty nie potrafisz zobaczyć. Coś, co widzę ja. Nie poznałam go, ale nie sądzę, że chciałby żebyś czuł się winny przez to, co postanowił zrobić. I jestem pewna, że jest dumy ze sposobu, w jaki dbasz o jego rodzinę. Przełknąłem, kiedy poczułem zalewające moją pierś ciepło. Nastąpiła długa przerwa zanim się odezwałem: - Pracuję nad tym. – Rzuciłem jej półuśmiech i odchrząknąłem: - Wysłałem Bethany, jego żonie, jak dotąd wystarczająco dużo pieniędzy, żeby założyć fundusz powierniczy dla ich dzieci. Gable chciałby, żeby poszły na studia. Mam nadzieję, że wygram tę nagrodę, żeby założyć dla nich pełny fundusz; dać Beth coś, co zapewni im komfortowe życie. A potem, myślę, że część zainwestuję. Może włożę coś w siłownię. - Jesteś dobrym człowiekiem – powiedziała Jewel. Spojrzałem na nią, przesunąłem dłoń z przekładni biegów na której leżała i chwyciłem jej dłoń. Jechaliśmy przez chwilę w ciszy, zanim o czymś pomyślałem. - Ciągle bierzesz swoje lekarstwa? – zapytałem, a potem pokręciłem głową. – Przepraszam jeśli to było bezpośrednie pytanie. Po prostu myślałem o różnych rzeczach.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jest ok – powiedziała. – I nie, już ich nie biorę. Chociaż czasami chcę. Ale nie chcę być lekomanką. Nie chcę już dłużej być ofiarą. - Co sprawiło, że przestałaś? – zapytałem. – Wiem, że ciągle masz ataki paniki i stajesz się niespokojna. - To prawda, ale nawet w przybliżeniu nie tak często jak wcześniej. – Odchrząknęła i wyjrzała przez okno. – Właściwie, to masz z tym wiele wspólnego. Spojrzałem na nią z zaskoczeniem. - Jak do tego doszłaś? Przygryzła wargę, ale zobaczyłem, że nagle w jej policzku pojawił się dołeczek. - Nie wiem – powiedziała asekuracyjnie. – Po prostu… sprawiasz, że czuję się inaczej. Jakbym ponownie mogła spojrzeć ludziom w twarz, że nie muszę się bać, że zostanę zgwałcona albo zamordowana za każdym razem, kiedy opuszczam dom. Sprawiłeś, że czuję się komfortowo będąc sobą i… żyjąc. – Jej oczy szybko spotkały moje, a jej policzki były bardziej różowe niż zwykle. – Ufam ci. Czy wiesz, jak miło jest móc ponownie zaufać innemu człowiekowi? - Cieszę się – odpowiedziałem cicho i szczerze. – Ja też ci ufam. Jeszcze raz odchrząknęła, ale spojrzała na mnie, ponownie opierając głowę o zagłówek. – Minął tylko rok odkąd to się wydarzyło… ale czuję prawdziwe szczęście, Asher. Dzięki tobie. Ścisnąłem jej dłoń. - Ja również jestem szczęśliwy – powiedziałem nadal cichym głosem. – Nie sądzę, żebym kiedykolwiek tak naprawdę był szczęśliwy. Ale czuję to teraz. – Uśmiechnęła się. – Mam tylko nadzieję, że nie wykorzystujesz mnie dla mojego uroku i gorącego ciała. – Rzuciłem jej złośliwy uśmieszek. Zmrużyła psotnie oczy. - Nie. Tylko dla twoich rąk. - Zatem nie dla ust? – Wyszczerzyłem się do niej, a potem przyciągnąłem ją bliżej do pocałunku. Przytrafiła nam się kolejna komfortowa cisza, zanim Jewel ponownie się odezwała: - Masz piosenkę na wyjście? Jeśli dobrze pamiętam, nie miałeś nic na Sparcie – powiedziała. Wzruszyłem ramionami.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie – odpowiedziałem. – Nie jestem rodzajem bajeranckiego kolesia. Po prostu wchodzę na ring, robię swoje i żyję dalej. To już jest duża elastyczność z mojej strony, że zgodziłem się na zdjęcia, ale podpisałem porozumienie. Na Sparcie nie przyjęli tego dobrze, kiedy opuściłem całe to gówno. - Rozumiem – odpowiedziała. – Sesja zdjęciowa, huh? – Poruszyła żartobliwie brwiami. Przewróciłem oczami i pokręciłem głową. - Tylko jeśli zrobisz sobie zdjęcia w stroju baletowym. Jakaś szansa na to, że zobaczę je pierwszy? - Absolutnie nie – odpowiedziała z uśmiechem. – Będziesz musiał czekać, jak na szpilkach. – Chciała, żeby to ostatnie zdanie zabrzmiało sarkastycznie, ale przyciągnąłem jej dłoń do ust. - Zrobię wszystko o co mnie poprosisz, Dziadku do orzechów. Wszystko.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Moje oczy rozszerzyły się, kiedy weszłam za Asherem do holu, w hotelu HyattRegency, w centrum Buffalo. Zebrał się już tam tłum ludzi, trzymających transparenty, aparaty i zdjęcia. Asher wskazał mi kilku innych zawodników, których rozpoznał, a oni podpisywali autografy entuzjastycznym fanom MMA. Asher zignorował wołających go ludzi, zarzucił na ramiona moje torby i jego własną, i podszedł prosto do recepcji. Fanów, stanowiła mieszanka różnego rodzaju ludzi. Ale było tu wiele kobiet. Nie były także nieśmiałe; były bardziej w stylu kobiet z siłowni, wymalowane i ubrane w obcisłe, odsłaniające ciało ciuchy. Były piękne, mocno opalone, sztuczne i najwyraźniej napalone. Desperacko próbowały przyciągnąć uwagę Ashera, krzycząc „Tornado!” i patrzyły na mnie jakbym była psim gównem, które przykleiło im się do podeszwy. Czułam, widziałam i słyszałam ich śmiech, wytykanie palcami i szepty. Ich oczy prześlizgiwały się od mojej podartej, punkowej koszulki, do dżinsów, a później do trampek. Górowały nade mną wzrostem w swoich wysokich obcasach i wyprzedzających modę, klubowych ciuchach. - To jego suka? - Jest bałaganem. Mam nadzieję, że nie. - Może jest tylko jego kumpelą do pieprzenia na weekend, ale nie jest dla nas zagrożeniem. Słuchałam tej wymiany zdań pomiędzy kilkoma znawczyniami, które stały niedaleko, zatrzymałam się w pół kroku i otwarcie, gniewnie na nie patrzyłam. A one po prostu patrzyły na mnie, jedna spojrzała niewinnie, druga całkowicie mnie zignorowała, żeby jeszcze raz zawołać Ashera, a kolejna śmiała się ze mnie. - Jewel – zawołał przez ramię Asher. Odwróciłam się i dołączyłam do niego przy blacie. Spojrzał na mnie. – Ignoruj je – poinstruował mnie cicho. – Ok? Nic na ciebie nie mają, Dziadku do orzechów. - Taa, wszystko jedno – wymamrotałam, ponownie patrząc na nie wilkiem przez ramię. - Panie Prince, mam jeden apartament i jeden luksusowy pokój – powiedziała recepcjonistka. – Rezerwacje zostały złożone przez pana Blaise’a Coltona. Ufam, że zakwaterowanie będzie dla pana satysfakcjonujące.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jak blisko są te pokoje? – zapytał Asher. - Oba znajdują się na szóstym piętrze i dzieli je jeden pokój. – Podała nam nasze klucze i uśmiechnęła się. – Mogę załatwić kogoś, kto zaniesie państwa torby do pokojów, jeśli chcieliby państwo odświeżyć się przy barze. - Nie, poradzimy sobie, dziękuję – odpowiedział Asher. Zabrał klucze, ponownie przerzucił torby przez ramię i ruszył w stronę wind. Poszłam za nim, przechodząc obok tłumu fanów stłoczonych w holu. Kiedy byliśmy w windzie, odwróciłam się do niego. - Nie zamierzasz rozdawać autografów i tym podobnych rzeczy? – zapytałam. – Nie chcesz zyskać reputacji nadętego. Wielu z nich jest tutaj, żeby cię zobaczyć. - Nie mam nic przeciwko podpisywaniu rzeczy dzieciakom, innym facetom i rodzinom – powiedział: - ale nie lubię zdjęć z fankami. Nie postawiłbym mojej dziewczyny w takiej sytuacji. One mają skłonności do bycia bardzo… dotyklaskimi. - Och – odpowiedziałam, ponownie marszcząc brwi. Zaśmiał się ze mnie, pochylił i pocałował w policzek. - Jesteś moją dziewczyną, Jewel, - Ze mną w porządku – wyszeptałam. Uśmiechnął się znacząco. - Ok. Zaniósł moją torbę do pokoju i po tym, jak odblokowałam zamek weszłam do środka. To był ładny pokój, przestronny, modny. Łóżko wyglądało na bardziej niż wygodne i miałam masę miejsca. Asher położył mój worek marynarski na łóżku i spojrzał na zegarek. - Za pół godziny muszę być w Niagara Center - powiedział. – To nie jest daleko. Chcesz pójść ze mną, czy zostać tutaj? Może to trochę potrwać. Muszę się oficjalnie zameldować, zrobić kilka zdjęć. Powinno pójść szybciej skoro nie udzielam wywiadów, ale Blaise zajmie się tym dla mnie. Do czasu, aż skończymy Bailey i Tess powinni już tu być. - W porządku – odpowiedziałam. – Zostanę tu. Nie za dużo spałam ostatniej nocy, a poza tym, chcę zmyć z siebie brud po podróży samochodem. A jeśli dasz wszystkim znać, że tu jestem, to mogę spotkać się z nimi w holu. - Jesteś pewna? – zapytał. – Nie chcę zostawiać cię samej. Zanudzisz się. - Będę w moim pokoju – zapewniłam go. – Będzie w porządku.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Dobrze – powiedział, a potem przyciągnął mnie do swojego ciała i pocałował na pożegnanie. Jak zwykle, moja skóra zawrzała od jego dotyku, a pocałunek trwał dłużej niż zwykły pocałunek na pożegnanie. W końcu lekko popchnęłam jego klatkę piersiową i uśmiechnęłam się do niego. - Idź – powiedziałam cicho. – Nie spóźnij się. Pogłaskał mnie po głowie i jeszcze raz przyciągnął usta do moich, zanim wycofał się i wyszedł z pokoju. Westchnęłam, skopałam buty i ściągnęłam dżinsy. Wpełzłam do ogromnie dużego łóżka, upewniając się że nastawiłam alarm w telefonie na rozsądną ilość czasu. Czułam jakby minęła tylko chwila, kiedy mój alarm zadzwonił o 15:30. Poszukałam dookoła telefonu i wyciszyłam go, a potem jęknęła, ziewnęłam i przeciągnęłam się. Jeszcze raz spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że mam wiadomość od Ashera, która mówi, że skontaktował się z Bailey’em. Pojawią się przed 17:00, a Asher planował wrócić krótko potem. Kiedy stopniowo stawałam się bardziej świadoma mojego otoczenia, zaczęłam słyszeć głośne hałasy dobiegające z zewnątrz. Wyszłam z łóżka, podeszłam do okna i byłam w szoku, widząc na zewnątrz chmarę ludzi. Byli powstrzymywani przez kilku wysokich, krzepkich ochroniarzy, kiedy rząd młodych mężczyzn, umięśnionych i wytatuowanych, ubranych w modne, sportowe ciuchy wchodził do hotelu. Przez sposób w jaki zatrzymywali się, podpisywali autografy i robili zdjęcia z fanami, założyłam, że byli to inny zawodnicy turnieju. I nie tak daleko od nich, znajdowało się kilka grup kuso ubranych kobiet, uśmiechających się i wołających do nich. Przechyliłam z zainteresowaniem głowę, kiedy obserwowałam jak reagowali zawodnicy. Kiedy przyglądałam się dziewczynom i uwadze jaką otrzymywały, zastanawiałam się co Asher o nich myślał. Często odnosi się do nich „fanki” i mówi, żebym się nimi nie przejmowała. Wiem, że zależy mu na mnie, tak naturalnie, że nie chciałby, żebym w jakikolwiek sposób czuła się niekomfortowo. Ale ciągle był również mężczyzną, a jaki mężczyzna nie zareagowałby na wciskane mu w twarz cycki i tyłki, i to przy każdej okazji? Moja ręka opadła z zasłony, kiedy odwróciłam się w stronę pokoju i zdecydowałam, że czas na prysznic. Mój umysł przeskoczył do problemu seksu pomiędzy nami, albo raczej, jego braku. Asher z pewnością na mnie nie naciska. W zasadzie, bazując na naszych ostatnich kontaktach czułam, jakbym to ja była tą, która naciska na niego. Zasadniczo rozluźniłam się jeśli chodzi o seks – to znaczy, o seks z Asherem. Ogólna myśl o seksie, ciągle trochę przyprawia mnie o dreszcze, ale kiedy fantazjuję o seksie z Asherem czuję ciepło, a moje podbrzusze i płeć napinają się i mrowią. Kiedy brałam prysznic, trzy dziewczyny, które otwarcie śmiały się ze mnie dziś rano, zaczęły nękać mój umysł. Były wymalowane i wystrojone, idealnie ogarnięte i wyglądały, jak prestiżowe modelki z czasopism dla mężczyzn. Pokręciłam głową, w większości na samą siebie. A ja myślałam, że dobrym pomysłem będzie, jeśli będę maszerowała wkoło za kimś takim jak Asher, w podartej koszulce z lat osiemdziesiątych, dżinsach i w conversach….
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy wyszłam spod prysznica, podjęłam decyzję i mocno wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Musiałam odłożyć na bok cały mój niepokój. Musiałam „stać się facetem”, jak ujęła to Ruby. Miałam dwadzieścia trzy lata, na miłość boską i to był czas, żebym założyła majtki dużej dziewczynki i pokazała Asherowi czego mu brakowało, i dlaczego byłam najlepszą i jedyną kandydatką. Trochę zardzewiałam jeśli chodzi o seks, ale stwierdziłam, że będzie dobrze. W końcu byłam tancerką. Wiedziałam jak poruszać ciałem w odpowiedni sposób, żeby go zadowolić, jeśli nie samą siebie. Kiedy przetrząsałam torbę i przesunęłam koronkowe stringi, podjęłam decyzję. Dziś będzie ta noc.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Kiedy po powrocie z areny zatrzymałem się przed hotelem, byłem wkurzony widząc zmieszanie, które tu panowało. Większość zawodników była całkowitymi dupkami, przystojniaczkami z żelem na włosach, wypielęgnowani, mający na sobie ozdobione kryształkami koszulki z dekoltem w serek, które pokazywały ich włosy na klacie. Chłonęli uwagę, którą otrzymywali od dziewczyn i wiedziałem, że gdybym wszedł pomiędzy nie, to prawdopodobnie byłbym napastowany seksualnie. Pojechałem na tył hotelu, w pobliże garażu, w którym boy hotelowy trzyma samochody i poczekałem do czasu, aż zobaczyłem jednego. Pomachałem do niego, żeby podszedł, widząc, że jego oczy rozszerzyły się w rozpoznaniu. - Hej – powiedział z szerokim uśmiechem młody mężczyzna. – Tornado. - Właściwie to po prostu Asher – powiedziałem stanowczo. – Słuchaj. Próbuję uniknąć radzenia sobie z tym gównem z przodu, człowieku. Możesz mnie wpuści przez wejście dla służby? Chcę tylko dostać się do mojego pokoju. Moja rodzina tam jest. - Pewnie – powiedział przytakując energicznie. Wskazał na mojego Chargera. – Chcesz, żebym się nim zajął? - Byłoby świetnie – odpowiedziałem i pozwoliłem mu zaparkować samochód. Wrócił, żeby otworzyć dla mnie drzwi wejściowe, a ja wsunąłem mu do ręki niezły napiwek, zanim zniknąłem w środku i użyłem windy towarowej, żeby dostać się na moje piętro, będąc w stanie całkowicie ominąć to gówno na zewnątrz. Po wzięciu prysznica i zmianie ubrań, czułem się jak nowy mężczyzna, po irytującym i wyczerpującym popołudniu, radzenia sobie z gównianą prasą, robieniu zdjęć i słuchaniu informacji o tym, jak będzie wyglądał ten weekend. Otrzymałem kilka wiadomości od Jewel, która dawała mi znać, że przyjechała moja rodzina, i że dotrzymuje im towarzystwa w hotelowym barze. Teraz, zostałem zmuszony, żeby ponownie wejść do holu, zauważając, że kłębiła się tam spora liczba ludzi. Wiele z nich stanowiły młode kobiety, bardziej pochlebne i chociaż należą do niektórych zawodników, których ignorowałem, to otwarcie pieprzyły mnie wzrokiem. Przeskanowałem pomieszczenie szukając mojej rodziny, żeby tak szybko jak to możliwe, zabrać ich stąd w cholerę. Pierwszą rzeczą którą zobaczyłem, była blond głowa Tess, która stała przy barze dokładnie przed moim bratem. A potem zobaczyłem Jewel i moje oczy rozszerzyły się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Nie wiem dlaczego oczekiwałam, że zobaczę ją ciągle ubraną w poszarpaną koszulkę i conversy, ale pierwszym miejscem, do którego powędrowały moje oczy był jej tyłek. Był do perfekcji podkreślony obcisłymi, podartymi dżinsami. Do spodni wsadzony miała prążkowany, obcisły czarny top bez ramiączek, który opinał jej szczupły brzuch. Wokół szyi owinęła apaszkę w lamparcie cętki, która wyglądała kurewsko gorąco. Kiedy podszedłem bliżej, moje oczy ześlizgnęły się do jej stóp, widząc że są zakryte czarnymi butami na wysokim obcasie. Jej długie, ciemne włosy były ułożone w fale i opadały na plecy. Chciałem położyć na niej ręce, zaciągnąć ją do mojego pokoju i pieprzyć, aż nie opadłbym z sił. Wszyscy spojrzeli w górę kiedy podszedłem, ale moje oczy były przyklejone do Jewel. Nagle na jej policzkach pokazały się dołeczki, a oczy pojaśniały na mój widok. Napełniło mnie to tym dziwnym, ale przyjemny uczuciem, tym które sprawia, że czuję jakby zawsze była podekscytowana widząc mnie. Moje dłonie okrążyły jej talię, przyciągając ją bliżej i dając znać każdemu facetowi który tu był, że ona jest moja i przywitałem się z rodziną. Zostaliśmy i piliśmy przez jakiś czas, rozmawiając i śmiejąc się cicho w swoim gronie. W pewnej chwili, spotkałem oczy Jewel ponad krawędzią jej kieliszka z winem i poczułem, jak z powodu ich wyrazu pędzi we mnie krew. Były ciemne przez jakiś rodzaj potrzeby, pełne obietnic. W końcu Tess i Bailey byli gotowi, żeby zakończyć wieczór i podnieśli się ze swoich miejsc. Jewel i ja zaoferowaliśmy im nasze pożegnanie i patrzyliśmy jak zmierzają do wind, które były za rogiem. Spojrzałem na Jewel, oblizując wargi. - Ty też jesteś gotowa? – zapytałem, starając się mocno wyeliminować z mojego tonu nutę pragnienia. - Nie skończyłam jeszcze wina – odpowiedziała, jej głos był nieco niski. – Usiądź. Usiadłem i obserwowałem jak dopijała resztę wina, jej dłoń spoczywała na moim kolanie. Moje brwi strzeliły do góry, kiedy zastanawiałem się, co tak właściwie w nią wstąpiło. Nie mogła być pijana; w przeciągu kilku godzin wypiła tylko trzy kieliszki wina. Nie miałem dużo czasu, żeby myśleć o czymkolwiek, ponieważ tak szybko jak odstawiła kieliszek sięgnęła po mnie, przyciągając moją twarz do swojej i zdobywając moje usta swoimi, naciskając, popychając i omiatając moje wargi swoimi. Odsunęła się, ale bardzo nieznaczenie. - Zabierz mnie na górę – wyszeptała zanim ponownie przycisnęła usta do moich. – Teraz. Odsunąłem się trochę i spojrzałem jej w oczy, czując, że moje się zwężają. Przeszukiwałem jej twarz wiedząc, że coś było z nią nie tak. Moje pragnienie, żeby przegadać jej do rozumu walczyło z moim pragnieniem jej. W ciszy wstałem z krzesła, chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem za sobą. Trzymałem jej rękę kiedy czekaliśmy na windę. Minęły wieki, aż
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO w końcu światełko nad windą zapaliło się i powoli otworzyły się drzwi. Wszedłem do środka i pociągnąłem ją za sobą. Tak szybko, jak się zamknęły, postanowiłem poddać się moim własnym pragnieniom i także zmusić ją do odkrycia kart. Szybko popchnąłem ją na ścianę windy i chwyciłem jej twarz w dłonie, atakując jej usta moim i przyciskając do niej moje ciało. Ściągnąłem z jej szyi apaszkę i uniosłem jej twarz do góry, żeby zakopać usta w skórze jej szyi, kiedy jej dłonie chwyciły mnie w pasie. Wróciłem do jej ust i zassałem wargę czując, jakbym nie miał dość. Kiedy dotarliśmy na szóste piętro, wyprowadziła mnie z windy, apaszka ciągnęła się za nami w jej dłoni. Pociągnęła mnie obok mojego pokoju i skierowała się do swojego. Potem popchnęła mnie na drzwi, a jej usta ponownie zdobyły moje, kiedy grzebała w kieszeni szukając klucza. W końcu odsunąłem się i chwyciłem jej twarz. Obniżyłem głowę, żeby spojrzeć jej w oczy, czując że moje ponownie się zwężają z lekką podejrzliwością. - Jewel, co się dzieje? – zapytałem, dysząc. – Co w ciebie wstąpiło? Spojrzała na mnie niewinnie. - O czym ty mówisz? - Mówię o tym, że zachowujesz się teraz całkowicie śmiało – powiedziałem otwarcie. – I proszę, na miłość boską, zrozum, że nie narzekam, ale nie sądzę, że wystarczająco mnie doceniasz, żeby wiedzieć, że jestem w stanie stwierdzić kiedy coś jest nie do końca w porządku. - To problem? – zapytała niecierpliwie, unosząc brew. - Jest, jeśli czuję że robisz to, próbując coś udowodnić. - Może po prostu cię pragnę – mruknęła z głębi gardła, przysuwając się do mnie ponownie. - I jeśli wierzyłbym, że chodzi tylko o to, to nigdy nie otworzyłbym ust – wychrypiałem przy jej wargach. – Ale oboje wiemy, że chodzi o coś więcej, co się dzieje? Jewel zatrzymała się blisko mojej twarzy i praktycznie mogłem zobaczyć obracające się w jej głowie trybiki. W końcu westchnęła i lekko się odsunęła. - W porządku. Po pierwsze, wiedz, że naprawdę cię pragnę. Ale ja po prostu… widzę te wszystkie piękne kobiety, które wydają się ogarnięte i sprawia to, że zastanawiam się, dlaczego marnujesz ze mną swój czas? Pracuję w kawiarni i uczę baletu w organizacji. Mam bardziej niż niż trochę pojebane w głowie… - Zamknij się – powiedziałem szorstko. – Nie masz pojebane w głowie. Przestań mówić takie gówno. A jeśli chodzi o te wszystkie kobiety – Jewel, mówisz o kobietach, które nadają sobie ważności, przez wskakiwanie do łóżka każdemu facetowi, o którym myślą, że
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO może być ich biletem na wyrwanie się z ich rzeczywistości. Czy ty jesteś teraz, kurwa, poważna? Nazwałaś to byciem ogarniętym? – Moje dłonie przesunęły się do jej ramion i chwyciłem za nie, lekko nią potrząsając. – Jestem tu z tobą, ponieważ tego chcę. Kropka. Nie chcę nikogo innego. Nigdy nie chcę nikogo innego. Jesteś tym dla mnie, cholera. – Pokręciłem głową. – To dlatego próbujesz teraz uprawiać ze mną seks? Jewel zarumieniła się, westchnęła i odwróciła wzrok. - Częściowo dlatego, że chcę… a częściowo dlatego, że czuję, że jeśli tego nie zrobię, to znudzisz się mną i poszukasz kogoś innego, kto tak bardzo nie walczy z… tym. - Chcę cię tylko wtedy, kiedy ty chcesz tylko mnie, nie z jakiegoś innego powodu. Poczekam tak długo, jak będzie trzeba – odpowiedziałem prosto. – Nawet, jeśli nastąpi to, kiedy będę miał siedemdziesiąt lat i kiedy nie będzie mi stawał. Łapiesz? Nawet jeśli pieprzona viagra nie będzie działała. – Kąciki jej ust wygięły się w malutki uśmiech. Zauważyłem, że nie pokazała dołeczków, ale było to lepsze niż nic. – Więc skończyliśmy już z tym głupim gównem? – kontynuowałem cicho, uśmiechając się trochę, żeby złagodzić uszczypliwość moich słów. Jedna strona jej ust rozciągnęła się trochę bardziej i zobaczyłem pojawiające się na jej policzkach wgłębienia. - Tak – odpowiedziała. – Przestanę być głupkiem. Uśmiechnąłem się do niej znacząco i wślizgnąłem dłoń pod jej włosy, lekko za nie chwytając. Przyciągnąłem usta do jej. - Ale nie każ mi czekać do czasu, aż mój sprzęt nie będzie działał – drażniłem się. Przewróciła oczami, ale przycisnęła usta do moich, ssąc lekko moją dolną wargę. Musiałem mocniej ją chwycić, żeby ucztować na jej ustach głębiej, kiedy usłyszałem głos: - Yo Prince. Przepraszam, że przeszkadzam… Spojrzałem w górę i warknąłem z irytacji z głębi gardła, kiedy zobaczyłem, że korytarzem zamaszystym krokiem zmierza do nas Blaise. Nie podobał mi się, kurwa, sposób w jaki patrzył na moją dziewczynę. Mierzył ją wzrokiem w górę i w dół. Mój menadżer był jednym z najlepszych, ale nie posiadał za dużo szacunku do kobiet. Laski urodziły się po to, żeby ssać fiuty i po nic więcej, to jest to, co mówił. To było wszystko. - Czego chcesz człowieku? – burknąłem. Chwyciłem Jewel w pasie, kiedy chciała się trochę ode mnie odsunąć. - Chcę, żebyś poszedł się przespać – odpowiedział Blaise, zakładając ręce na piersi. – Jutro masz wielki dzień. No dalej. Człowieku, skup się na walce, a nie na zanurzaniu fiuta w cipce.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nigdy więcej tak, kurwa, przy niej nie mów – ostrzegłem niskim głosem. Zmrużyłem oczy. Nie podobało mi się, że mówił w taki sposób przed Jewel. I wiedziałem co powinienem robić tak dobrze, jak każdy inny. Blaise skierował swój mały uśmiech do Jewel. - Przepraszam cukiereczku, ale nasz chłopak potrzebuje odpoczynku. Ma jutro sporo walk. Jewel przygryzła wargę, jej twarz zarumieniła się przez to, że została przyłapana. - Prawda… rozumiem. Oczy Blaise’a utrzymywały się na niej, dopóki nie warknąłem: - Mogę mieć minutę? – powiedziałem opryskliwie. Blaise przewrócił oczami, odwrócił się plecami i oddalił o kilka kroków. Wiedziałem, że zostałby tu całą noc, żeby upewnić się, że w końcu pójdę do mojego pokoju. Westchnąłem i spojrzałem na Jewel. - Przepraszam za tego dupka – wyszeptałem. – Zostanie tu całą noc, jeśli nie… Jewel dała mi półuśmiech i położyła dłoń na mojej piersi. - W porządku. Idź. Potrzebujesz odpoczynku. – Nie zostało dużo więcej do powiedzenia, tak czy inaczej nic, co chciałbym żeby usłyszał Blaise, więc tylko na nią spojrzałem i uśmiechnąłem się, przesuwając powoli dłonią przez jej włosy. – Idź – powiedziała bardziej uporczywie. – Prześpij się. Zobaczymy się rano. Nachyliłem się, żeby dać jej ostatni pocałunek, pocałunek na dobranoc, a potem się odsunąłem. Moje ciało krzyczało z rozdrażnienia, ale wiedziałem, że nie miałem za bardzo wyboru. I szczerze mówiąc, potrzebowałem odpoczynku. - Słodkich snów – powiedziałem. Uśmiechnęła się i weszła do pokoju, zatrzymując się, żeby posłać mi całusa zanim zamknęła drzwi. Odwróciłem się i ruszyłem prosto do pokoju. Blaise spojrzał przez ramię, szczerząc się. - Ufam, że możesz utrzymać dzisiaj swojego fiuta w spodniach? – zapytał, kpiąc stanowczo. Wtedy nagle poczułem, że moje ciało wypełnia się wściekłością. - Pieprz się Blaise. - Wezmę to za tak.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ONA Kiedy obudziłam się następnego ranka, mój żołądek był bezładną mieszaniną nerwów. Nie byłam pewna dlaczego, ale przez cały poranek czułam niesamowity niepokój, na myśl, o pojechaniu do First Niagara Center na pierwszy dzień turnieju. Asher pojechał na arenę, żeby przygotować się na swoją pierwszą rundę walk. Zapukał rano do drzwi, dając znać, że wyjeżdża. Chciałam powiedzieć coś dopingującego, podzielić się jakimiś słowami mądrości, czymś naprawdę głębokim i przenikliwym, żeby mógł o tym myśleć, kiedy będzie się przygotowywał, ale wszystko co udało mi się powiedzieć, to żałosne „Powodzenia.” Teraz, później tego popołudnia, byłam wykąpana, ubrana i znajdowałam się w hotelowym holu, zbyt zdenerwowana, żeby zjeść późny lunch w dostępnej tu restauracji. Tess jadła sałatkę Cezar z kurczakiem i owoce, a Bailey entuzjastycznie atakował wielkiego cheeseburgera z bekonem i frytkami. Sączyłam moją herbatę i skubałam trochę sałatkę owocową, którą zamówiłam. - Wydajesz się zdenerwowana – skomentowała Tess. – Nic mu nie będzie. Chciałam jej powiedzieć, że to nie tylko z powodu perspektywy oglądania walk. Podczas gdy ja nieszczególnie zachwycałam się tym, że Asher stanie do walki z nazbyt agresywnym mężczyzną, który chciał rozwalić mu twarz dla pieniędzy, byłam pewna, że Asher sobie poradzi. Bardziej martwiło mnie to, że nie wiedziałam czego oczekiwać, ani jak na to zareaguję. - Będzie dobrze – mówił Bailey. – Rozumiesz tego typu turnieje? Pokręciłam głową. - Nie za bardzo. Asher próbował mi to kiedyś wytłumaczyć, ale to tak jakby przepłynęło przez moją głowę. – Bailey wszystko mi powtórzył, ale to nie było nic, czego tak naprawdę nie powiedział mi już Asher. Moje oczy zaczęły robić się szkliste, ale pokręciłam głową. – Dobra. Łapię. Wiele walk. Bailey wyszczerzył się do mnie. - Wiele walk, a Asher wygra wszystkie. To wszystko o co powinnaś się martwić. Tess spojrzała na zegarek.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Prawdopodobnie powinniśmy się zbierać. Nie wiemy na której karcie walk zostanie umieszczony Asher, a nie chcemy niczego przegapić. Przytaknęłam i sięgnęłam po portfel, zamierzając zapłacić za w większości nietknięty lunch. Bailey powstrzymał mnie wyciągnięciem dłoni i krzywym spojrzeniem i pokręcił głową. Rzucił na stolik pieniądze za wszystkie nasze posiłki i wstał. - Dziękuję – powiedziałam szczerze. Rodzina Ashera zawsze sprawia, że czuję się mile widziana. – Wiszę ci piwo czy coś. – Uśmiechnęłam się do niego. - Niech będą dwa – powiedział. – Chodźmy moje drogie. Zauważyłam, że Bailey przyciągał prawie tyle samo uwagi co Asher dzień wcześniej. Kilka lat temu był wielką gwiazdą MMA, zanim kontuzja zmusiła go do przejścia na wcześniejszą emeryturę. Od czasu do czasu ludzie wołali do niego, albo zatrzymywali go po autograf, na co zawsze uprzejmie się zgadzał. Zauważyłam również, że fanki mierzą go flirciarskim wzrokiem. Westchnęłam, przyglądając im się; nawet o trzeciej popołudniu były w obcisłych, krótkich sukienkach koktajlowych i dwunastocentymetrowych szpilkach. Zajęło mi chwilę, żeby postanowić co na siebie włożyć, ale w końcu zdecydowałam się na obcisłe dżinsy w kolorze fuksji i dołożyłam do tego białą, krótką bluzeczkę na ramiączkach. Byłam rozdarta pomiędzy butami na płaskiej podeszwie, a obcasami i w końcu wybrałam srebrne, wężowe buty na obcasie z odkrytymi palcami, które dodają mi trochę wzrostu. Z moimi 170 centymetrami często łatwo gubię się w tłumie. - Hej przystojniaczku. Jeśli chcesz miło spędzić czas, po prostu powiedz. – Ruda suka zawołała do Bailey’a kiedy przechodziliśmy. Tess pokręciła tylko głową i roześmiała się, ale ja zatrzymałam się w pół kroku. - Poważnie? – powiedziałam, patrząc gniewnie tam, gdzie siedziała ruda z kilkoma swoimi zdzirowatymi przyjaciółkami. – Nie widzisz, że jest tu ze swoją żoną? Poważnie? - A to sprawia, że jesteś kim? – zapytała ruda z ironicznym uśmieszkiem. – Niańką? - To ta suka, która wczoraj była z naszym Asherem Prince – odezwała się inna dziewczyna, mierząc mnie ostro z góry na dół. – Cieszę się, że pozbyłaś się tej zniszczonej koszulki i brudnych trampek, skarbie. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko dzieleniu się – powiedziała trzecia, siedząca przy stole dziewczyna. Była najładniejsza z całej trójki i uśmiechała się do mnie protekcjonalnie. – Ponieważ zamierzam wyrwać tego chłopaka prosto spod ciebie i pieprzyć go tak, jak tego potrzebuje. - Jewel, chodźmy – przerwała głośno Tess, zauważając sposób, w jaki moje oczy pociemniały ze złości, a moja twarz zaczęła robić się czerwona. – Miłego dnia, dziwki – powiedziała Tess z poważną miną. – Och i spróbujcie nie rozsiewać rzeżączki po całej arenie jeśli możecie, proszę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Pieprz się suko! – zawołała za nami trzecia dziewczyna, kiedy Tess mnie od nich odciągała. - Ugh! – warknęłam, kiedy dogoniłyśmy Bailey’a. – Jak ty to znosisz? Tess wzruszyła ramionami. - Na początku było naprawdę ciężko. Ale przyzwyczajasz się do tego. Szczerze. Nie pozwól im wyprowadzić się z równowagi, Jewel. - Dzięki za radę godną trzecioklasisty – powiedziałam. – Jakoś wątpię, że to na nie działa. Sądzę, że wybicie im zębów i wepchnięcie do gardła byłoby o wiele bardziej efektywne. Tess uśmiechnęła się i lekko mnie ścisnęła. - Bardzo zazdrosna? – Prychnęłam, ale nie zaprzeczyłam. – Jewel. Słuchaj. Asher miał ciężką przeszłość i teraz, kiedy jest poniekąd „sławny” nie cierpi na brak uwagi. Tak długo jak go znam, nigdy z nikim się nie umawiał, ani z jedną kobietą, ponieważ sądzę, że miał problemy z zaufaniem. I nie winię go. Te trzy zdziry są jednymi z wielu, długi rząd kobiet tylko czeka… - Czy to ma niby sprawić, że poczuję się lepiej? – zapytałam oschle i westchnęłam. - … żeby go wykorzystać. Ma niezłą twarz i ciało, znaczek dolara i sławę. Kochanie, to co próbuję powiedzieć, to to, że Asher nigdy wcześniej nie przyprowadził nikogo do naszego domu i nigdy nie widziałam go takiego, jaki jest z tobą. Dla każdego jest oczywiste, że on widzi tylko ciebie. Na te słowa moja krew zaczęła stygnąć, ale wciąż byłam wkurzona, że nie dałam tym dziwkom znać co dokładnie o nich myślę. Ale Tess miała rację. Jestem dziewczyną Ashera. Kimś, kim te dziwkowate fanki nigdy nie będą. Uśmiechnęłam się na tę myśl i poczułam się znacznie spokojniejsza. - Dziękuję – powiedziałam miękko do Tess. - Ach, fanki – powiedział Bailey, wzdychając z udawaną zadumą, zanim Tess uderzyła go lekko w biceps. – To były czasy. – Roześmiał się i zrobił unik przed jej kolejnym zamachem, a potem złapał ją za ramię i przyciągnął do swojego boku, umieszczając na jej ustach głośny pocałunek. – Tylko żartowałem maleńka. Wiesz, że jesteś oczkiem w mojej głowie. - Oczkiem w twojej głowie? – powtórzyła cierpko Tess, niezdolna do ukrycia uśmiechu. – Nic dziwnego, że nigdy nie potrafiłeś zdobyć dziewczyn, mówiąc tego typu gówno. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się z nich śmiać, podążając za nimi lekko z tyłu, kiedy Bailey nalegał, żeby iść z obiema rękami owiniętymi wokół talii Tess.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy dotarliśmy na zewnątrz, przywitała nas przedłużona limuzyna Hummer. - Co to do cholery jest? – zapytała Tess. - Hej, ludzie! – zawołał głośny głos i Blaise Colton wychylił się z otwartych drzwi. – Dalej. Jedźmy zobaczyć, jak nasz chłopak daje czadu! Przyglądałam się ekstrawaganckiemu pojazdowi, a potem złapałam rozdrażniony wyraz twarzy Bailey’a. Wiedziałam, że jeśli byłby tu Asher, wyrzuciłby ręce do góry i nalegał na to, żebyśmy szli pieszo, niż jechali tym przesadnie luksusowym środkiem transportu. Wydawało się, że Bailey miał podobne nastawienie. - Hotelowy samochód byłby wystarczająco dobry – odkrzyknął Bailey z lekką ostrością w głosie. Blaise radośnie wzruszył ramionami. - W taki sposób robią to sławni ludzie, bracie. Wsiadajcie! Bailey westchnął i pociągną za sobą Tess, a ja mozolnie ruszyłam za nimi. Pozwoliłam Blaise’owi pomóc mi wsiąść do środka, ignorując ten mały uśmieszek, który mi rzucił, kiedy patrzył na rowek pomiędzy moimi piersiami. - Dobrze spałaś? – zapytał mnie ostentacyjnie. - Nie wystarczająco dobrze – rzuciłam w odpowiedzi. Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Nie ja ustalam zasady – powiedział łagodnie. – Z pewnością nasz chłopak da ci wkrótce to, czego potrzebujesz, skarbie. – Sposób, w jaki wypowiedział te słowa, przyprawiły mnie o dreszcze. Mogłam poczuć, że moje serce lekko pędzi i zmusiłam się do brania głębokich oddechów. Muszę oddalić się od Blaise’a tak szybko, jak to możliwe. Nie lubiłam go. Nie ufałam mu. - Więc, jak on się ma? – zapytał Blaise’a Bailey. - Dobrze. Wiesz jaki jest. Silny, cichy typ. Bardziej humorzasty. Tak czy siak. Ma się dobrze. Podróż do Niagara Center była krótka i sądziłam, że limuzyna zatrzyma się z przodu, przy głównym wejściu, gdzie zebrała się bardzo duża ilość osób, ale podjechała na tył. Zaczęłam się trochę relaksować; cieszyłam się, bo wyglądało na to, że uda nam się ominąć prawdziwy tłum. Moja ulga nie trwała długo i wypełnił mnie niepokój, kiedy zobaczyłam, że przy tylnym wejściu był tłum ludzi.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Wejście dla prasy – poinformował nas Blaise. – Cóż, dla prasy i fanów. Technicznie, ochrona nie może trzymać ich z dala; mogą tylko próbować ich powstrzymać. Lachociągi wiedzą, że warto tu być, ponieważ zawodnicy będą tędy wracać. - Dlaczego wolno nam tędy przejść? – zapytała Tess. Blaise wzruszył ramionami. - To również główne wejście dla rodziny i przyjaciół – odpowiedział. – Możesz w ten sposób o wiele łatwiej dostać się do przebieralni i do wejść na piętro z miejscami siedzącymi przy ringu. – Limuzyna zatrzymała się, a Blaise sięgnął do drzwi. Spojrzał na mnie. – Przygotuj się kochanie. Bailey i Tess wysiedli jako pierwsi. Potem Blaise skinął do mnie, żebym wyszła jako następna, ale kiedy to zrobiłam, poczułam jego dłoń na moim pośladku. Rzuciłam mu wkurzone spojrzenie, ale zanim mogłam bardziej zareagować zostałam przytłoczona krzykami, pragnącymi naszej uwagi. Bailey natychmiast został rozpoznany i ochrona podeszła do przodu, żeby pomóc naszej małej grupie przejść przez niewielki, ale kotłujący się tłum. Wtedy, w jakiś sposób, w przeciągu sekund, zostałam odseparowana od reszty. Trzech dziennikarzy zbliżyło się do mnie, wpychając mi w twarz megafony i mikrofony. - Kim jesteś? – krzyknął jeden z nich. – Jesteś z Blaise’m Coltonem? - Co? – powiedziałam. – Nie! Jest menadżerem mojego chło… - Ashera Prince – przerwał kolejny. – Jest menadżerem Ashera Prince. Jesteś gościem Ashera? - Coś w tym stylu – odpowiedziałam, próbując się od nich odsunąć i dołączyć do mojej grupy. Ale nie mogłam ich już zobaczyć. Widziałam tylko kilku wysokich facetów z ochrony. - Jesteś jego dziewczyną? – domagał się trzeci dziennikarz. – Asher „Tornado” Prince ma dziewczynę? A co z Bethany Done? Asher już się nią znudził? - Jewel! – Słabo usłyszałam krzyk Bailey’a. Uchyliłam się od dziennikarzy i próbowałam przecisnąć się przez tłum. - Gdzie do cholery myślisz że idziesz, suko? – powiedział wkurzony, kobiecy głos. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam kolejną grupę kobiet. – Jeśli my nie możemy tam wejść, to ty z cholerną pewnością też tego nie zrobisz! - Jesteś tak zdesperowana żeby zdobyć fiuta? – zapytała mnie kolejna kobieta, rechocząc. Spojrzałam na nią gniewnie i odwróciłam się. Złączyłam spojrzenie ze strażnikiem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Proszę – błagałam. – Mam być w środku. - Każda to mówi – odpowiedział. – Ale niezła próba. Następnym razem możesz spróbować ze mną tej sztuczki w ciasnej sukience. - Proszę iść dalej panie Colton! – Usłyszałam. Próbowałam wyjrzeć zza ochroniarzy. - Blaise! – krzyknęłam. Blaise spojrzał na mnie, rzucił mi uśmieszek i odwrócił się. Obserwowałam z przerażeniem, jak woła do długonogiej blondynki i podbiega do niej truchtem. – Blaise! – krzyknęłam jeszcze raz. - Och, teraz udaje, że zna ludzi – powiedziała kolejna fanka, kilka osób roześmiało się ze mnie. Poczułam, że zaczyna się we mnie budować dezorientująca mieszanka wściekłości i niepokoju. Czułam teraz na plecach dłonie, które popychały mnie, ciskające na strażnika, który odwrócił się, żeby gniewnie na mnie spojrzeć. Nie widzieli, że wysiadłam z innymi z limuzyny? Dlaczego mnie nie przepuszczą? - Jestem z nimi! – nalegałam, wskazując ogólnikowo w kierunku, w którym zniknęli Blaise, Bailey i Tess. – Prawdopodobnie ciągle tam są i czekają na mnie. Może pan sprawdzić, proszę? - Ochrona wprowadziła ich do środka – odpowiedział strażnik. – Przykro mi panienko. Nie możemy cię tam przepuścić. - Przyjechałam tu z nimi! – powiedziałam gniewnie. - Nie widziałem cię wcześniej – powiedział sceptycznie. - Jestem tu z Asherem Prince – powiedziałam, nienawidząc tego, że musiałam uciec się do użycia jego nazwiska. – Walczy w turnieju. - Taa, wiem kim jest Prince – powiedział strażnik, przewracając oczami. – Wszystkie te poszukiwaczki fiutów są tu dla niego. Nigdy nie słyszałem nic o tym, że będzie miał gościa. - Jestem gościem – błagałam. – Przyjechałam z jego bratem i jego żoną. I z jego menadżerem! Po prostu mnie przepuść, proszę. - Skąd go znasz? – powiedział strażnik, zakładając ręce na piersi i patrząc na mnie powątpiewająco. – Nie możesz być jego dziewczyną. Nigdy nie podano mi twojego nazwiska. - Po prostu zapytaj Blaise’a – powiedziałam, stając się bardziej wzburzona, kiedy wzmogła się za mną fala szyderczych głosów. – Miał mnie umieścić na jakiejś liście, czy coś w tym stylu!
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Cóż, Blaise’a Coltona już dawno tu nie ma – powiedział strażnik. – Poprowadziliśmy Bailey’a Prince i jego żonę w tę stronę. Colton poszedł w drugą. – Wskazał przez ramię na arenę. Uderzyłam dłonią w czoło, próbując się uspokoić zanim dostanę ataku paniki. Jak do cholery, w ciągu kilku sekund, sytuacja obróciła się w takie gówno? Ktoś musiał widzieć, że wysiadałam z limuzyny. Dlaczego nikt się nie odzywa? Nagle straciłam oparcie i prawie się przewróciłam, kiedy jakaś stopa ostro podcięła mi nogi. Zachwiałam się gwałtownie, aż strażnik nie chwycił mnie za rękę. - Zabieraj swój tyłek tam gdzie jego miejsce, ty głupia suko! – krzyknęła do mnie jedna z kobiet. Przechyliłam się do przodu, kiedy nagle zostałam uderzona niezwykle twardym przedmiotem. Zmrożona butelka wody została brutalnie rzucona w moje plecy z krótkiego zasięgu, zanim uderzyła o twardą ziemię. Byłam zszokowana zarówno tym gestem jak i natychmiastowym bólem, który wywołało to na mojej delikatnej skórze. Poczułam jakbym została uderzona kijem bejsbolowym. Odwróciłam się, żeby zobaczyć kto rzucił, mając zamiar cisnąć tą osobą o ziemię, kiedy strażnik chwycił moją rękę i odciągnął mnie. - Hej, skończcie z tym gównem! – Strażnik ryknął na kobiety. – Spróbujcie tego gówna jeszcze raz, a sprawię, że wasze rozwiązłe cipki zostaną aresztowane! Wtedy żadna z was nie dostanie dzisiaj fiuta! Moja pierś falowała z wściekłości kiedy strażnik odwrócił się w moją stronę. - Słuchaj, ani przez sekundę nie uwierzyłem w twoją historyjkę, ale czy wszystko w porządku? - Po prostu zadzwoń do Blaise’a Coltona! – krzyknęłam, wyrywając rękę z jego uchwytu. – Zadzwoń do Ashera! Mówię ci, że jestem z nimi! To jakieś bzdury! - Mam teraz Coltona na telefonie – powiedział kolejny ochroniarz ze słuchawką w uchu i westchnął. – Czekaj. – Słuchał przez chwilę. – Idzie tu z Princem. Obmyła mnie ulga, ale była krótkotrwała, ponieważ kobiety niedaleko mnie ponownie na mnie wrzeszczały. Czułam się rozedrgana i wkurzona; nie mogłam uwierzyć, że przez to przechodzę. Jeśli to była jakakolwiek wskazówka co do tego, jak będzie wyglądała reszta turnieju, to nie było to dobry początek. - Nie wiem kim ta suka myśli że jest – krzyknęła jedna z kobiet. – Przyciągnęła swój tyłek na początek kolejki jakby była gównianie najważniejsza. - Ona jest gówniana – powiedziała ze śmiechem kolejna. - Przyprowadź tu z powrotem swój tyłek, kochanie – krzyknął trzeci głos. – Mam dla ciebie coś o wiele gorszego niż butelkę wody.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Zamknijcie się, kurwa! – ryknął na nie strażnik. – Każda z was. Macie kurewskie szczęście, że nie powiedziałem policji, która tu jest, żeby aresztowała wasze tyłki. Ktoś powie coś jeszcze, a potraktuję wszystkie gazem łzawiącym, od razu, tylko dlatego, że mnie wkurwiacie! - Jewel! Usłyszałam jego głos i szybko się odwróciłam. Asher stał zaraz za barykadą, ubrany w turniejowe spodenki i prążkowaną koszulkę na ramiączkach. Wyglądał na wściekłego. Wyglądał jakby chciał rozerwać na kawałeczki każdego w zasięgu wzroku. Popędziłam do niego, ignorując podnoszący się szum wśród reporterów i fanek, którzy natychmiast zaczęli do niego wołać, domagając się dowiedzenia kim byłam i czy byłam jego dziewczyną. Każdy dźwięk groził tym, że puszczą mi nerwy, ale skupiałam się na jego wkurzonej twarzy i pobiegłam do niego. - Prince, ona jest twoja? – zapytał strażnik, łapiąc mnie za ramię, zanim dotarłam do Ashera. Pociągnął mnie do tyłu. - Tak. A teraz zabieraj z niej swoje pieprzone łapy, zanim rozpocznę tu z tobą turniej – warknął, sięgając, żeby złapać mnie za łokieć. Strażnik szybko zastosował się do jego rozkazu, unosząc w górę dłonie i cofając się. Bardzo się cofając. Zanim wymyśliłam jak pokonać sięgającą bioder barykadę w moich obcisłych dżinsach i obcasach uciekł mi z płuc ostry oddech zaskoczenia i zaatakowały mnie zawroty głowy. Asher chwycił mnie w pasie i podniósł, przenosząc przez barykadę jakbym ważyła nie więcej niż piórko. Moje stopy ledwo dotknęły ziemi, kiedy natychmiast pociągną ł mnie w dół długiego, betonowego korytarza. Blaise sunął powoli za nami. Wściekłość Ashera była wyczuwalna dla każdego. Był cichy, ale sposób w jaki jego dłoń trzymała moją talię i to jak mocno miał zaciśniętą szczękę, dawało mi znać, że był bardziej niż rozwścieczony. Wzdrygnęłam się trochę, kiedy jego dłoń nacisnęła nieświadomie na mojego rozwijającego się siniaka, powstałego przez cios butelką. Spojrzał na mnie, zauważając to, a jego oczy zmrużyły się. Przełknęłam ślinę, czując się trochę onieśmielona. Pokierował mnie ostro za róg i prawie ponownie się potknęłam, ale pociągnął mnie do przodu, mocno mnie trzymając, aż dotarł do długiego korytarza z rzędem drzwi. Zatrzymał się przed jednymi z przyklejonym do nich kawałkiem papieru, na którym wypisane było jego imię i przekręcił gałkę. Popchnął drzwi i zauważyłam, że była to mała przebieralnia. Wprowadził mnie do środka i wszedł za mną. Miałam wystarczająco dużo czasu, żeby zauważyć że w pokoju była Tess i Bailey, oboje wyglądali na wzburzonych i zmartwionych. Ich twarze rozluźniły się, kiedy mnie zobaczyli, ale odwróciłam się, żeby spojrzeć na Ashera, którego twarz wyrażała wszystko poza rozluźnieniem. Jego brwi były zmarszczone z wściekłości, a szczękę ciągle miał mocno zaciśniętą, kiedy odwrócił się chwytając drzwi. Blaise próbował wejść za nim, ale Asher cisnął mu je w twarz i zablokował wejście.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Daj spokój, człowieku – powiedział Blaise pochlebnym tonem. – To był wypadek. Asher otworzył usta i zamknął je z powrotem, patrząc gniewnie. W końcu się odezwał: - Miałeś jedno pierdolone zadanie! – powiedział przez zaciśnięte zęby, jego głos był zabójczo niski. – Jedno. Miałeś pilnować mojej rodziny. - Człowieku, to był błąd – kontynuował Blaise. – Zgubiliśmy ją w tłumie, myślałem, że była z Bailey’em i Tess, ja nie… - Miałeś to, kurwa, gdzieś! – ryknął Asher. – Zostawiłeś ją, żeby radziła sobie z tymi pieprzonymi dupkami, żeby gonić za kawałkiem tyłka na dzisiejszy wieczór. Wiesz co się mogło stać? - Asher, słuchaj, przepraszam – powiedział Blaise. – Ja- między nami spoko, prawda? - Ona dostaje to co najlepsze, prawda? – zapytał Asher, jego głos był cichy i niebezpieczny. - Asher… - Jesteś zwolniony – odgryzł się Asher. – Wypierdalaj stąd. – Zatrzasnął drzwi przed jego twarzą i zaczął krążyć po pokoju. - Jewel, wszystko w porządku? – zapytała Tess. – Próbowaliśmy po ciebie wrócić, ale ochrona nie przestawała prowadzić nas w tę stronę. Dopiero co tu dotarliśmy i natychmiast powiedzieliśmy Asherowi, że zostałaś w tyle. - Blaise nawet cię nie szukał! – zagrzmiał Asher. - Asher, uspokój się, człowieku – powiedział Bailey. - Kiedy wyszedłem, on właśnie wracał z przeciwnej strony gadając z jakąś laską – warknął Asher, ignorując brata. Pokręcił głową i spojrzał na mnie. - Z tobą dobrze? – Ciężko oddychał. - J-jest ok – powiedziałam, nie chcąc mówić inaczej. Moje nerwy były rozedrgane, a ciśnienie krwi wzrosło. Bolały mnie plecy od zaczynającego się tworzyć siniaka, po tym jak rzucono we mnie butelką z niedalekiej odległości. Ale nic z tego nie pomogłoby Asherowi uspokoić się i skupić na walce, więc zmusiłam się do uśmiechnięcia. Nie odwzajemnił go, a zamiast tego jego oczy zmrużyły się. - Asher, jesteś pewny, że to było mądre? – zapytał Bailey. – On jest dobrym menadżerem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Pieprzyć Blaise’a – warknął Asher. – Poprosiłem go, żeby zrobił jedną rzecz – jedną rzecz! Którą było – zajęcie się moją rodziną. Jeśli nie potrafi tego zrobić, to znaczy że nie leży mu na sercu moje dobro, więc pieprzyć go. Bailey przytaknął, przyglądając się bratu, a potem spojrzał na mnie. - Z tobą ok, Jewel? - Yep – powiedziałam pogodnie. – W porządku. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. – Asher otwarcie patrzył teraz na mnie gniewnie, więc przesunęłam się niekomfortowo. - W porządku. Widzisz Asher? Z nią dobrze. Nic jej nie jest. Dlaczego obie nie pójdziecie zająć swoich miejsc – powiedział Bailey do Tess i do mnie. – Kupcie sobie drinka czy coś, a ja popracuję nad naszym bokserem… - Chcę porozmawiać z Jewel na osobności – powiedział spokojnie Asher. – Poczekajcie na zewnątrz. Kiedy byliśmy sami, Asher zatrzasnął za nimi drzwi i odwrócił się do mnie. Poczułam się głupio, jakbym miała kłopoty. - Co się wydarzyło? – zapytał. - Która… cześć? – zapytałam z wahaniem. - Wszystko. Jak to się stało, że zostałaś od nich oddzielona? - Szłam za Blaise’m i zostaliśmy rozdzieleni w tłumie. Potem okrążyli mnie dziennikarze i zajęło mi chwilę, żeby się od nich wyrwać. Do czasu, aż przedarłam się przez tłum na sam przód, zgubiłam wszystkich. Potem ochroniarze traktowali mnie jakbym była po prostu kolejną fanką, a potem one próbowały zacząć ze mną jakieś gówno… - Przerwałam i pokręciłam głową, biorąc głęboki oddech. – Ale jest ok. Prawda? Przyszedłeś po mnie. - Ktoś cię dotknął? – zapytał szorstko. - Myślę, że te dziewczyny trochę mnie popychały. Chociaż nie próbowałam wmieszać się w walkę i sprawić, że postawi cię to w złym świetle. - Popychały cię? – Widziałam, że żyły na jego rękach zaczynają pulsować z gniewu. - Nic wielkiego – powtórzyłam. – Jedyną rzeczą, jakiej żałuję jest to, że nie połamałam im wszystkim nosów. - Dlaczego wcześniej zachowywałaś się jakbym cię zranił? Mrugnęłam. - Huh?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Kiedy położyłem na tobie dłoń. Wzdrygnęłaś się. - Och… - powiedziałam. – Nie przejmuj się tym. - Nie przejmować się czym? – wycedził przez zęby. Westchnęłam. - Po prostu trochę mnie tam boli. - Dlaczego cię boli? – warknął nisko. Ponownie westchnęłam. Nie chciałam mu mówić, ale mogłam wyczuć, że kończyła mu się cierpliwość. Wzruszyłam ramionami. - Jakaś dziewczyna, która stała zaraz za mną rzuciła w moje plecy butelką. Była w większości pełna i zmrożona i to był bliski dystans. Sięgnął i zamknął dłoń na pasku moich dżinsów, pociągnął mnie do przodu i obrócił. - Pozwól mi zobaczyć. Moja talia była w większości odsłonięta w mojej krótkiej bluzeczce i łatwo było mu znaleźć to miejsce. - Jezu. - Co? – zapytałam, starając się przekręcić i zobaczyć. Ponownie się wzdrygnęłam, kiedy lekko przesunął opuszkami palców w tamtym miejscu. Nawet lekki dotyk był bardzo bolesny, wrażliwa skóra krzyczała z bólu. Mocno przygryzłam wargę, a jemu to nie umknęło. Zmarszczył brwi, a potem pokierował mnie do lustra wiszącego na ścianie. Lekko odwrócił mnie dookoła. Sapnęłam zszokowana, widząc, że to miejsce było już spuchnięte i czerwone, w niektórych miejscach przybierając odcień ciemnego fioletu. Odchrząknęłam i spotkałam jego oczy w lustrze. Roześmiałam się słabo. - Jestem podatna na siniaki - powiedziałam. – Nie jest tak źle jak wygląda. - Och, naprawdę? – burknął Asher i ponownie otarł palcami o obolałe miejsce, trochę bardziej stanowczo niż wcześniej, ale nawet nie w przybliżeniu mocno. Krzyknęłam z bólu i odskoczyłam, instynktownie próbując odsunąć się od jego dotyku. Zabrał dłoń z siniaka i położył ją na mojej talii, przyciągając mnie bliżej. - Chodź tu – powiedział ostro. Spojrzał mi w oczy, a potem pokręcił głową i westchnął. – Obiecałem ci, że będziesz ze mną bezpieczna, obiecałem twojemu tacie, że będzie z tobą dobrze. Nawet jeszcze nie zaczęliśmy turnieju, a ty już wplątałaś się w jakieś gówno. Położyłam dłonie na jego ramionach i delikatnie nim potrząsnęłam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -Asher, jest dobrze. To nic takiego, tylko jakieś wredne, nienawistne dziewczyny, które są zazdrosne. – Uśmiechnęłam się do niego, a on na mnie spojrzał. – Myślę, że większość z nich była tu, żeby cię zobaczyć. Naprawdę zamieniły się w kałużę, kiedy po mnie przyszedłeś. – Mój uśmiech poszerzył się. Asher uniósł brew. - Zamieniły się w kałużę? – powtórzył. – Skąd ty pochodzisz? Roześmiałam się i nachyliłam, żeby lekko pocałować jego usta. - Słuchaj, przyślę tu z powrotem twojego brata. Zamierzam skoczyć po jakieś piwo i usiąść z Tess. Ok? Jestem gotowa, żeby zobaczyć jakieś kopanie tyłków. Pokręcił głową i parsknął ze śmiechu. - Piwo i kopanie tyłków. W takim razie w porządku. – Zacieśnił ręce wokół mojej talii i przyciągnął mnie bliżej, żeby dostać prawdziwy pocałunek. – Wynocha stąd. Pogadamy później. Wysłałam Bailey’a z powrotem do środka i podążyłam za Tess, przez pozorny labirynt betonowych korytarzy w stronę areny. Skoro byłyśmy gośćmi jednego z zawodników, mogłyśmy usiąść blisko ringu. Zauważyłam, że była to tak naprawdę bardziej okrągła, wysoka, zrobiona z czarnej siatki klatka. Właśnie usiadłyśmy, kiedy dziennikarz, spokojnym krokiem zaczął zmierzać w naszą stronę, mając na szyi przepustkę z napisem „prasa” i trzymając smartfona. Kiedy się nachylił jego oczy były do mnie przyklejone. - A kogóż tu mamy? – zapytał, sięgając po moją dłoń. – Urocza dama. Nie byłam pewna czy powinnam odpowiedzieć. Pamiętałam go z zewnątrz, to był ten, który pytał mnie czy jestem dziewczyną Ashera. Instynktownie byłam podejrzliwa co do tego mężczyzny, ale nie chciałam popadać w paranoję. Niezobowiązująco uścisnęłam jego dłoń. - Jestem Jewel Mucc… – Zaczęłam mówić, kiedy Tess gwałtownie nachyliła się do przodu i owinęła dłoń wokół mojego nadgarstka, delikatnie odciągając moją rękę od dłoni mężczyzny. - Jest z nami – powiedziała krótko. – A teraz odwal się, Marty White. Dziennikarz uniósł na nią brwi i wyglądał na rozbawionego. - W takim razie w porządku. Cóż, tajemnicza damo. Miło było cię poznać. Tess. Miło było cię ponownie zobaczyć. Dobrego wieczoru. – Rzucił mi długie spojrzenie zanim w końcu odwrócił się i odszedł. - O co mu chodziło? – zapytałam Tess.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Pokręciła z rozdrażnieniem głową. - To Marty White. Nie rozmawiaj z nim. Jest hieną. To on rozpuścił plotkę o tym, że Asher ma brudny romans z Bethany Done. Wiesz, z żoną jego najlepszego przyjaciela. Ta cała gehenna prawie zniszczyła Ashera. Nigdy, w całym moim życiu, nie widziałam go tak złego. Prawie zakazano mu walczyć… Marty White po prostu goni za czym może i gówno go obchodzi czyje życie po drodze zniszczy. Przytaknęłam i spojrzałam w zamyśleniu za Marty White’m. Miałam silne przeczucie, że muszę na niego uważać.
***
Odbyło się już kilka walk, a ja byłam rozradowana. Nie miałam pojęcia, że tak bardzo będzie mi się podobało oglądanie walk MMA. Pracowałam nad moim trzecim, dużym, tanim piwem; podejrzewałam, że mogło to mieć coś z tym wspólnego. Nie byłam pewna kiedy miał walczyć Asher, ale jak do tej pory odbyło się pięć walk. Loża prasowa, gdzie działało dwóch komentatorów stała dokładnie przed nami. Mogłam usłyszeć wszystko co mówili i od czasu do czasu musiałam przewrócić oczami. Wszystko co robili, to kłócili się między sobą na temat swoich opinii o zawodnikach. Nagle światła ponownie przygasły i zaczęła grać jakaś heavy metalowa muzyka, kiedy spiker zaczął wywoływać pierwszego z kolejnych zawodników. Mocno słuchałam, ale nie mogłam zrozumieć jego nazwiska. Wyglądający na punka, solidny, młody mężczyzna zaczął tanecznym krokiem zmierzać w dół przejścia. Miał irokeza, a obie jego ręce pokryte były rękawami z tatuaży. Wydawał się być niesamowicie nabuzowany, kiedy w czasie swojej wędrówki na ring przybijał piątki z fanami. Światła ponownie lekko przygasły i tym razem byłam w stanie usłyszeć imię, które zostało wywołane, ponieważ nie grała żadna muzyka. Mój żołądek zacisnął się z podekscytowania, kiedy usłyszałam „Asher Tornado Prince!” Pełna napięcia, wypatrywałam Ashera. W końcu go dojrzałam, miał na sobie czarną bluzę, duży kaptur był nisko naciągnięty na jego głowę, kiedy kierował się w stronę ringu. Fani, mężczyźni i kobiety, krzyczeli i nagłe poruszenie przykuło moje oczy, kiedy w powietrze uniosły się transparenty z jego imieniem, a na niektórych znajdowały się serduszka. Ale nie zwrócił uwagi na nic z tego, skupiając się wyłącznie na dotarciu na ring i do „pracy,” jak lubi mówić. Był teraz wystarczająco blisko, żebym mogła go zobaczyć, może sześć metrów od naszych miejsc. Szybko ściągnął bluzę i podał ją Bailey’owi, który szedł za nim. Kiedy wszedł na ring wstrzymałam oddech i dałam sobie chwilę, żeby
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO podziwiać jego gładką skórę i naprężone mięśnie. Założył ochraniacz na zęby i intensywnie skupił się na przeciwniku. Kiedy walka się zaczęła, wstrzymał się, czekając, żeby zobaczyć co zrobi jego przeciwnik. Młody mężczyzna rzucił się na niego z serią szybkich kopnięć i ciosów. Asher odparł je i uniknął jego uderzeń, nie zaniepokojony, nie zmartwiony, po prostu skupiony w ten zdeterminowany sposób. Trwało to jeszcze kilka chwil. Wiedziałam, że Asher studiował tego młodego mężczyznę, wyczuwając jego styl zanim zakończy to w stylu „Tornado.” Mężczyzna wyprowadził kolejne kopnięcie w stronę głowy Ashera. Asher naskoczył na niego, owijając rękę wokół jego nogi i ciągnąc go za udo w swoją stronę. Zablokował niespodziewane, młócące uderzenie od tamtego, a potem wysłał swoją pięść prosto w środek jego twarzy. Głowa jego przeciwnika odskoczyła do tyłu, padł na matę, wyślizgując się w uchwytu Ashera. - Tak się to robi! – Usłyszałam krzyk Bailey’a, który wyrzucił pięści w powietrze. – Właśnie tak! Głośno dopingowałam, przyciągając uwagę jednego z komentatorów, który siedział w loży przede mną. To nie był pierwszy raz kiedy mi się przyglądali. Zawsze się uśmiechali, zawsze machali, albo okazywali mi uprzejme uznanie. Kiedy Asher poruszał się po ringu usłyszałam ich. - Siedzi dokładnie za nami, Bryan, to rodzina Ashera Prince – mówił jeden z komentatorów. – Mamy jego brata, osławionego Bailey’a „Crusher” Prince, który mu pomaga, ale jest tu bardzo urocza, młoda dama, która aż do teraz była małą zagadką. Domyślam się, że Asher skończył z żoną martwego żołnierza i przerzucił się na lepszy i znacznie młodszy kąsek. Usłyszałam jak Tess sapie i moja głowa podskoczyła do góry. Nawet Asher zatrzymał się w pobliżu wyjścia z klatki, przyszpilając dwóch, nieświadomych komentatorów morderczym spojrzeniem. - Doniesiono nam, że ta młoda kobieta to dziewczyna Ashera Prince, która wcześniej wdała się w jakieś przepychanki z fanami i ochroną; powiedziano nam, że została uderzona w plecy zanim Tornado przybył jej na ratunek. – Nie sądzę, że mogło być jeszcze gorzej. Ale było. To przekroczyło moje najdziksze lęki. - A trochę wcześniej otrzymaliśmy potwierdzenie, że nazywa się Juliet Mucciarone i jest z Pittsburgha. Pochodzi z Nowego Jorku, potwierdziło się, że była ofiarą, zamieszaną w najbardziej ohydne gwałty i usiłowanie morderstwa w ciągu ostatnich kilku lat. Była ofiarą seryjnego mordercy Jacksona Jamesa i doszły nas słuchy, że będzie zeznawała w jego procesie w nadchodzącym tygodniu, ponieważ pozostaje jego jedyną ocalałą ofiarą.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Poczułam, że krew odpłynęła mi z twarzy, kiedy ogarnęło mnie dziwne, oszałamiające uczucie. Moje serce zacinało się i dziwnie szarpało, kiedy poczułam, że wszystkie pary oczy odwróciły się w moją stronę. Ale obchodziła mnie tylko jedna para oczu. Moje smutne spojrzenie szukało oczu Ashera i nigdy wcześniej nie widziałam na jego twarzy takiego wyrazy wściekłości. Myślałam, że dzisiejszego ranka był najwścieklejszy jakiego go kiedykolwiek widziałam; w porównaniu do teraz, wtedy wydawał się prawie szczęśliwy. Wszystko potoczyło się jak w zwolnionym tempie. Asher wypadł z klatki i puścił się sprintem w stronę ich stanowiska. Bailey skoczył do przodu i złapał jego rękę. Tess krzyczała i nagle nie mogłam znieść tego, że patrzyli na mnie inni ludzi, wytykali mnie palcami, szeptali. Byłam rozdarta, chcąc pójść do Ashera. Ale jego brat i dwóch ochroniarzy powstrzymywali go, próbując nie pozwolić mu zbliżyć się ani trochę bliżej stanowiska i zabić obu komentatorów. Ale trzej, wielcy faceci to najwyraźniej nie było wystarczająco dużo i kolejny ochroniarz, o wiele większy, również musiał pomóc przytrzymać Ashera. Obaj komentatorzy skoczyli na nogi i cofnęli się, a jeden z nich odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. Wyraz jego twarzy rozjuszył mnie. Nie wyglądał na skruszonego. Wyglądał na rozbawionego. Kiedy się odwróciłam, w połowie pełny kubek piwa wypadł mi z ręki. Wpatrywałam się w oczy wysokiego mężczyzny i jego przyjaciela, którzy byli za mną. Obaj ironicznie się do mnie uśmiechali. Ich usta były otwarte. Mówili do mnie. Szydzili ze mnie. Nabijali się z mojego bólu. Próbowałam się pomiędzy nimi przecisnąć, odejść od nich, wydostać się z areny zanim przytłoczył mnie lęk. Jeden z mężczyzn śmierdział alkoholem, chwycił moją rękę i próbował mnie zatrzymać, wciskając mnie pomiędzy nich. Wzrosła we mnie ogromna furia i przypomniałam sobie wszystko, czego nauczył mnie Asher, a moje pięści poruszyły się w swoim własnym rytmie. Uderzyłam w nos tego, który mnie dotknął, czując pod moimi małymi knykciami chrzęst kości. Siła mojego ciosu spowodowała że jego głowa odskoczyła do tyłu i przewrócił się do tyłu, potrącając krzesła i ludzi. Usłyszałam krzyki konsternacji, ale zamachnęłam się na drugiego mężczyznę, który uniósł dłoń, żeby chwycić moją rękę. Pchnęłam mocno kolanem w jego krocze, zakopując rzepkę głęboko w jego pachwinie. I kiedy głośno wypuścił powietrze cisnęłam łokieć w jego twarz sprawiając, że rozciągnął się na ziemi po drugiej stronie. Stałam się świadoma tego, że ktoś krzyczy moje imię, ale wybiegłam z areny na korytarz. Obróciłam się na pięcie i pobiegłam, szybko, w dół betonowego korytarza do czasu, aż dotarłam do tylnego wejścia, którym weszłam.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Po prostu ciągle biegłam. Nie odwracając się za siebie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 20 ON - Asher – powiedziała cicho. Odsunęła się, żeby wpuścić mnie do pokoju, a potem zatrzasnęła i zablokowała za mną drzwi. - Z tobą ok? – zapytałem. Spojrzała na swoje stopy. – Jewel. Powiedz mi. - Za mną ok… Robiłem wdechy i wydechy, próbując powstrzymać się od walnięcia w ścianę za jej głową. Miałem zamiar zabić tych skurwieli, którzy ujawnili tożsamość Jewel. Nie wiedziałem co do cholery zrobiłem, żeby zasłużyć na to, żeby ta kobieta rozrywała mój świat na kawałki. Właśnie zaryzykowałem wszystko – wszystko! Cały trening, cała krew, pot i łzy ostatecznie nie mają znaczenia. Właśnie poświęciłem nagrodę wartą dwa miliony, na miłość boską. Dla mojego małego Dziadka do orzechów. Nie żałowałem ani sekundy tego. Żałowałem tylko tego, że jej nie uratowałem. - Przestań kłamać. Wiem, że nie jest ok – zagrzmiałem. - Nie mów mi co czuję – wychrypiała. Wpatrywałem się w nią, kiedy opierała się o ścianę z dłonią na biodrze, jej ciemne oczy jakoś utrzymały blask pasji, kiedy ich kolor dawał mylne wyobrażenie jakiejkolwiek życzliwości. Jej policzki były zarumienione, a usta zaciśnięte w wąską, surową linię. Miała około 170 cm wzrostu, ale w tym momencie wyglądała na o wiele wyższą, a jej złość i pasja nadawały wysokości jej małej posturze. Mocno przełknąłem. Miała na sobie różową, krótką koszulkę, która odsłaniała jej gładki brzuch. Ubrała krótkie, białe bokserki, a jej długie, ciemne włosy splecione były w luźny, potargany warkocz i przerzucone przez ramię. - Powinnaś być na mnie zła. Masz wszelkie prawo być. - Nie jestem na ciebie zła – wyszeptała. Kiedy spojrzałem na jej usta, opuściła oczy, żebym nie mógł odczytać wyrazu jej twarzy i delikatnie przesunęła językiem po dolnej wardze, a potem ją przygryzła.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Zaryzykowałeś dla mnie wszystko Asher. Zaryzykowałeś turniej… dla mnie. – Przesunęła oczy z powrotem na mnie, cały ten żar zniknął i został nagle zastąpiony czymś innym. Czymś, co sprawia, że tracę kontrolę. - Zrobiłbym wszystko, żeby cię chronić – wszystko. Uśmiechnęła się, ale nie sięgnęło to jej oczu. - Nie zależy mi na nich wszystkich – kontynuowała, chwytając moją dłoń i prowadząc mnie do łóżka. – Nie zależy mi. Zależy mi tylko na tobie, Asher. Jesteś moim całym światem. Pragnę cię. Pragnę cię całego. Bądź ze mną tej nocy. - Jewel – powiedziałem nisko. - Nie, Asher. Nie rób tego. Nie walcz ze mną w tej kwestii. Muszę być z tobą. Powiedziałeś kiedyś, że już dłużej nie muszę się bać, nie teraz kiedy mam ciebie. Pokaż mi. Ponieważ się boję. – Powoli wyciągnęła do mnie dłoń. – Jesteś jedyną osobą, która może mnie naprawić. Chwyciła zamek mojej granatowej bluzy. Moje brwi strzeliły do góry i spojrzałem w dół, obserwując jak jej dłoń powoli pociągnęła go w dół, aż dotarła do końca. Z lekkim pociągnięciem i ruchem nadgarstka, zamek otworzył się i bluza opadła po obu stronach mojej talii. Ponownie na nią spojrzałem, a ona wpatrywała się we mnie. Lekko zmarszczyłem brwi. - Jewel – powiedziałem cicho. – Co ty robisz? – Bazując na traumie, której wcześniej doświadczyła, nie chciałem żeby ponownie czuła, że musi mi coś udowodnić. W odpowiedzi, ponownie sięgnęła do przodu, tym razem obiema dłońmi i nachyliła się do mojej klatki piersiowej, pociągając w dół mojej reki najpierw jeden koniec bluzy, potem drugi. Chwyciłem jej dłoń i przyciągnąłem ją bliżej. - Co ty robisz? – wychrypiałem. – Nie… - Cicho – powiedziała w końcu. Mrugnąłem. - Cicho? Nagle nachyliła się do przodu, jej twarz znalazła się kilka centymetrów od mojej, jej ciepły oddech omiatał moje usta. - Powiedziałam cicho – wyszeptała. – Ok? Przypatrywałem się jej twarzy nagle zdając sobie sprawę, że ciężko było mi odwrócić wzrok od jej ust i powoli przytaknąłem. Odchyliła się do tyłu i zaczęła wyciągać moje ręce z rękawów bluzy. Kiedy były już wolne, ściągnęła ją ze mnie i rzuciła na podłogę zanim ponownie odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Podskoczyłem nieznacznie, kiedy jej dłonie przesunęły się do rąbka mojej prążkowanej koszulki na ramiączkach i pociągnęła ją w górę. Pozwoliłem jej unieść ją w górę mojego brzucha i pomogłem jej przeciągnąć ją przez głowę. Jej oczy przypatrywały mi się przez długą chwilę, kiedy siedziała nieruchomo. Zaczynałem się czuć lekko niekomfortowo pod jej intensywnym spojrzeniem, kiedy wyszeptała: - Jesteś piękny. Nie byłem pewny jak na to odpowiedzieć, ale jakiekolwiek kulawe słowa wyciągnąłem z zakamarków mojego mózgu, umarły w moich ustach, kiedy jej dłonie ponownie powoli sięgnęły do przodu i spoczęły delikatnie na moich mięśniach piersiowych. Moja skóra zamrowiła od jej dotyku, ciało zalało ciepło, a krew napłynęła do wrażliwego miejsca na szycie mojego krocza. Jej małe, delikatne dłonie nacisnęły na moją klatkę piersiową i przesunęły się w dół, do mojego brzucha. Koniuszki jej palców nieznacznie wbijały się w moją skórę. Przesuwała palcami po grzbietach mojego brzucha, śledząc każdą wypukłość mięśni, każdy kontur żeber. Potem jej palce przesunęły się wyżej, do mojej klatki piersiowej i rąk, i śledziła nimi moje tatuaże. Jej palce muskały moją skórę i to było tak relaksujące, że mógłbym zamknąć oczy i odpłynąć w sen. Ponownie stałem się czujny, kiedy jej dłonie opadły i spojrzała mi w oczy. - Asher – wyszeptała. Jąkała się i przygryzła wargę. - Co? – odszepnąłem. - Czy chcesz… mnie zobaczyć? – Jej palce bawiły się przy rąbku bluzeczki. Mocno przełknąłem. - Jewel – powiedziałem ponownie. – Nie musisz… - Czy chcesz mnie zobaczyć? Przeszukiwałem jej oczy, szukając jakiegoś rodzaju oznak, że nie wiedziała co robi, ale zobaczyłem w nich tylko pragnienie i spokój. Więc przytaknąłem powoli i przełknąłem ślinę. Chwyciła miedzy palce rąbek koszulki i powoli podciągnęła ją do góry, przez głowę i odrzuciła na bok. Opuściła ręce i obserwowała jak moje oczy bezsilnie przesuwają się po jej ciele. Odsunęła się, dopóki nie podniosła się z łóżka i położyła dłonie na biodrach i na krawędzi swoich małych bokserek. Moje oczy nieco się rozszerzyły, kiedy nachyliła się do przodu i zaczęła stopniowo zsuwać je z bioder, aż ześlizgnęły się w dół jej nóg. Nadopiekuńcza część mojego mózgu sprawiała, że czułem, że powinienem powiedzieć jej, żeby przestała, żeby założyła z powrotem ubrania, ale nie potrafiłem znaleźć słów. Była piękna. Jej piersi były dziarskie i okrągłe, obfite jak na jej posturę, ale nie za duże, po prostu idealnie proporcjonalne. Jej talia zwężała się, zanim wyginała się w smukłe, piękne krągłości Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO jej bioder. Jej uda, smukłe i kształtne w tym samym czasie, z zarysowanymi mięśniami, wołały o moje dłonie i usta. Oprócz białego, koronkowego stanika ubrała pasujące stringi z siateczki. Kiedy nachyliła się, żeby wspiąć się na łóżko prawie straciłem kontrolę, kiedy zobaczyłem jak jej bielizna znika pomiędzy krągłymi, wysokimi wzgórkami miękkiej skóry na jej tyłku. Zassałem oddech, kiedy podczołgała się do mnie, przerzuciła nogę przez moje biodra i siadła na mnie okrakiem. Chwyciłem w pięści kołdrę, kiedy przechyliła głowę i rozplotła warkocz, pozwalając jej ciemnym, gęstym włosom luźno spływać na plecy. Spojrzała mi w oczy. - Co myślisz? – wyszeptała. Moje oczy mimowolnie omiotły jej ciało. - Myślę, że jesteś kurewsko piękna – odpowiedziałem. - Chcesz zobaczyć więcej? – zapytała prawie nieśmiało, jej głos był cichy. Pragnienie, żeby zaprotestować ponownie uderzyło w mój język, spowodowane tylko troską o nią, obawą że nie wiedziała co robi, ale umarło na moim języku, kiedy zobaczyłem wyraz jej oczu. Ponownie przytaknąłem. Przesunęła dłoń do ramienia i powoli pociągnęła w dół jedno ramiączko i użyła drugiej dłonie, żeby podtrzymać miseczkę na miejscu, kiedy wyciągała rękę z ramiączka. Przeszła do drugiej ręki i powtórzyła czynność. Zakryła piersi przedramieniem i powoli ściągnęła z siebie stanik. - Chcesz mnie teraz dotknąć? – wyszeptała. Byłem oniemiały, więc tylko przytaknąłem. Jewel powoli odsunęła ręce od klatki piersiowej i ponownie zassałem oddech, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem jej piersi. Były jędrne, w kształcie łez, a jej sutki były kusząco twarde i różowe, praktycznie błagające o moje usta. Sięgnęła w dół, żeby chwycić moją dłoń i powoli przyciągnęła ją do swoich piersi. Zamknąłem ją delikatnie wokół niej i przesunąłem lekko kciukiem po jej sutku, zaciskając szczękę na uczucie jej miękkiego ciała i małych naprężonych szczytów, które wydawały się jeszcze bardziej stwardnieć pod moim dotykiem. Poczułem jak mój fiut urósł i napiął się w spodniach, a Jewel siedziała dokładnie na nim i mogłem poczuć jej gorącą cipkę przez cienki materiał moich spodni dresowych. Zassała miękki, słyszalny oddech, kiedy poczuła jak mój fiut poruszał się przy niej. Nakryła dłonią moją dłoń przy swoich piersiach i ścisnęła, kusząc mnie, żebym zrobił to samo.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Puściłem kołdrę, którą trzymałem ściśniętą w drugiej dłoni i przesunąłem nią w dół jej gładkich pleców, moje palce śledziły wgłębienie jej kręgosłupa, aż chwyciłem miękką skórę na jej tyłku. Jej druga dłoń spotkała się tam z moją i również ścisnęła. - Nie złamiesz mnie – powiedziała, mały uśmiech majaczył na jej ustach. Nachyliła się blisko mojej twarzy, ale zatrzymała się zanim mogła mnie pocałować. Opierała czoło na moim, a jej usta ocierały się o moje. Czułem, że jej oddech jest lekko zasapany, gdy moje dłonie wędrowały i ściskały jej ciało. Kiedy obie moje dłonie chwyciły jej piersi w tym samym czasie, westchnęła i obserwowałem jak przygryza wargę. Zdecydowałem, że chcę spróbować czegoś, co zarówno pozwoli mi ocenić jej reakcję, jak i zaspokoi moje pożądanie, więc delikatnie odepchnąłem ją za ramiona i spojrzałem w jej twarz, widząc, że jej oczy były ciemne od czegoś, co miałem nadzieję było podnieceniem. Przycisnąłem jedną dłoń do jej pleców, przysunąłem twarz do jej piersi i polizałem sutek, zanim wciągnąłem go do ust. Jej ciało było słodkie tak jak zawsze; skóra gładka i jędrna, a moje usta pożerały ją. Sapnęła na początkowe uczucie mojego języka, wirującego wokół jej wrażliwego wzgórka i wypuściła krótki, miękki jęk, kiedy ssałem sutek. Odsunąłem się powoli i spojrzałem na nią zanim powtórzyłem to samo z jej drugą piersią. Chwyciła moje ramiona i poczułem słodkie ukłucie jej paznokci, kiedy wbiły się w moją skórę, dając mi znać bez użycia słów, jak bardzo jej się to podoba. Sięgnąłem, żeby pociągnąć jej głowę w dół i naciągnąłem nieco szyję, żeby zawładnąć jej ustami w sposób, jaki oboje kochamy. Była spragniona moich ust i języka. Zazwyczaj przywiązuję wagę do tego, żeby nasze pocałunki były powolne, ale kiedy gorąco mojego podniecenia zaostrzyło się, a moja potrzeba jej wzrosła do poziomu desperacji, nie potrafiłem zwolnić poczynań moich własnych ust, byłem zbyt niecierpliwy, żeby chłonąć tak wiele jej jak tylko mogłem. - Asher – dyszała, kiedy odsunęła głowę do tyłu. Chwyciła moją twarz, żebym na nią spojrzał. – Możesz mnie mieć na jakikolwiek sposób chcesz. Jej słowa uderzyły we mnie jak kubeł zimnej wody. Nie chciałem rujnować tej chwili, pytając czy była pewna. Ale obiecałem jej, że będzie ze mną bezpieczna, że ją ochronię. Zawsze. Nawet przede mną. Wolałbym umrzeć, niż skrzywdzić moją dziewczynę. Wahanie musiało odbić się na mojej twarzy, ponieważ ponownie się nachyliła i pocałowała mnie czule. - Jestem pewna – wyszeptała w odpowiedzi na moje niezadane pytanie. – Chcę, żebyś mnie miał. Ufam ci moim sercem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Na te słowa mocno ją chwyciłem, przesunąłem się na kolana i przewróciłem ją na plecy. Jej oczy wypełniło zaskoczenie, tak jakby nie spodziewała się tego nagłego ruchu, ale intensywnie się we mnie wpatrywała, jej piękne cycki poruszały się szybko przez jej przyspieszony oddech. Szeroko otwartymi oczami obserwowała jak ściągam spodnie i skarpetki, i zostaję tylko w bokserkach. Zawisłem nad nią i pomyślałem o tym, na jak bardzo małą wygląda pode mną i jak duży muszę się jej wydawać, kiedy tak się nad nią unoszę. Nachyliłem się, żeby porwać jej usta, naciskając na nią moim twardym jak stal fiutem, wciskając się dokładnie między jej nogi, ona zaskomlała w moje usta, mocno mnie trzymając i wbijając w moje ramiona paznokcie. Podciągnęła kolana do żeber, a potem owinęła je wokół mojej tali, trzymając mnie ciasno przy sobie. Zostaliśmy w tej pozycji przez długi czas, nasze usta stopione ze sobą, kiedy przyciskałem moją rosnącą twardość do jej gorącej cipki. W końcu delikatnie przerwałem uścisk jej nóg i odsunąłem usta. Mocno dyszała, a ja sięgnąłem do gumki jej stringów i ściągnąłem je z jej bioder i w dół nóg. Rozchyliłem je ponownie, trzymając za kostki i wycałowałem moją drogę do góry, na przemian zajmując się każdą nogą do czasu, aż znalazłem się pomiędzy jej udami. Wiedziała co nadchodzi, ale i tak oddychała nierówno, wyczekując i obserwując mnie ciemnymi, szeroko otwartymi oczami. Całowałem i ssałem skórę wewnątrz każdego uda, liżąc linię zgięcia, w którym jej udo łączy się z miednicą, sprawiając że podskoczyła, aż w końcu mój język otarł się lekko o jej cipkę i jęknęła głośno. Zatrzymałem się, wdychając wilgoć, którą właśnie wywołałem, dając jej chwilę, żeby się pozbierała, a potem opadłem na nią, zagarniając jej cipkę do ust, jakbym jadł najsłodszy na świecie owoc. Skomlała i jęczała, kiedy mój język poruszał się po jej cipce, wchodził w nią, smakując jej wilgoć, skubiąc jej ciało, jakby był to mój ostatni posiłek. Już wcześniej cieszyłem się jej smakiem, ale dzisiaj był nieco inny. Był bardziej głęboki, słodszy. Był mocny i upajający. I chociaż cieszyłem się powolnym smakowaniem jej orgazmu, jej smak był zbyt słodki, zbyt dla mnie pyszny, żeby ograniczyć moją żądzę, kiedy moje usta brały ją, raz za razem. Wróciłem do rzeczywistości i zdałem sobie sprawę, że zbudował się w niej intensywny orgazm i oceniając po tym, jak jej twarda, mała łechtaczka stała się jeszcze bardziej nabrzmiała i jak spuchła pod moim językiem, miała wybuchnąć w każdej chwili. A potem tak się stało, do moich ust wytrysnęła słodka ciecz, smakując jak silny syrop z puszki brzoskwiń. Lamentowała, z jej ust wydobywały się ochrypłe, drżące jęki, a jej biodra szarpały się. Przytrzymałem je w miejscu, kiedy spiłem słodki syrop z jej aksamitnych fałdek, z wnętrza jej ud, upewniając się, że nie zmarnuje się ani kropelka, a jej ciało skręcało się we wstrząsach po orgazmie. Kiedy skończyłem, przesunąłem się w górę jej ciała i zawiesiłem usta nad jej wargami, a ona odchyliła głowę do góry, żeby się ze mną spotkać. Natychmiast wepchnąłem język głęboko w jej usta, w ten sam sposób, w jaki był zakopany w jej ociekającej, wilgotnej cipce tylko kilka chwil wcześniej.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Mój fiut był naprężony i czułem, że jest twardszy niż kiedykolwiek wcześniej w całym moim życiu. To trochę bolało i wiedziałem, że nie wytrzymam zbyt długo. Jakby czytała w moich myślach, poczułem że zaczepiła palce u stóp o gumkę moich bokserek i zsunęła je z moich bioder do czasu, aż mogłem strząsnąć je z nóg. Sięgnąłem w dół, żeby jej dotknąć i poczułem, że mógłbym dojść tylko wiedząc i czując, jak niesamowicie była teraz mokra. Chwyciłem fiuta w dłoń i prześlizgnąłem jego czubkiem po jej fałdkach, naciskając nieznacznie to tu, to tam, żeby znaleźć najsłodsze ze słodkich miejsce, któremu ulegnę, które pozwoli mi przebić się i osiąść w jej jeszcze słodszym wnętrzu. Poczułem jak całe jej ciało napięło się i spojrzałem jej w oczy, natychmiast zatrzymując moje ruchy, chociaż mój fiut drgał przy jej śliskiej cipce. - Jewel – wyszeptałem, widząc, że jej oczy były mocno zaciśnięte. – Nie rób tego. Otwórz oczy i patrz na mnie. Zrobiła to i spotkała moje spojrzenie. - To ja – wyszeptałem i pochyliłem się, żeby ją pocałować. Jej usta zaakceptowały pocałunek, ale nie poruszyły się z moimi. – Jesteś ze mną. Po prostu mnie pocałuj. – Uparcie poruszałem ustami przy jej, aż zaczęła odwzajemniać moje pocałunki i ponownie zbudowała się pomiędzy nami namiętność. - Z tobą ok? – zapytałem pomiędzy pocałunkami. - Taa – wyszeptała w odpowiedzi. – Proszę, Asher. Teraz. – Jej szept był przepleciony potrzebą, pragnieniem, więc ponownie wziąłem fiuta w dłoń, odnalazłem słodkie wejście i ustawiłem się przy nim. Rozchyliłem jej wargi językiem, zanim wsunąłem go głęboko do jej ust, żeby odnaleźć nagrodę, którą był jej język, owijając i pociągając go moim. W tym samym czasie pokryłem główkę mojego fiuta jej sokami i powoli się w nią wsunąłem. Zostałem obdarzony hojnym rozmiarem z lekkim wygięciem, a ona była bardzo ciasna; wszystko to wymagało tak powolnego i delikatnego wchodzenia w nią, jak tylko było to możliwe. Wsunąłem się kilka centymetrów i poczułem, że jej całe ciało ponownie się napina. - Asher – wydyszała, teraz wypływały z niej wątpliwości. - Rozluźnij się – wyszeptałem w jej szyję i po wzięciu głębokiego oddechu zrobiła to, a ja wcisnąłem się jeszcze kilka centymetrów. Jej wilgoć wspaniale mnie otaczała i poczułem, jak jej nadzwyczajnie ciasne ścianki rozciągają się, żeby mnie wpuścić, a potem natychmiast zamykają się wokół mnie, otulając mnie jak rękawiczka. Spojrzałem na jej na wpół przymknięte oczy i wepchnąłem się na te ostatnie kilka centymetrów, całkowicie ją wypełniając, a ona sapnęła. Przeszukiwałem jej twarz, żeby upewnić się, że nic ją nie boli. Jej oczy szeroko się otworzyły, a potem powoli zamknęły się, kiedy przygryzła dolną wargę. Otarłem nosem o jej puls na szyi.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Mów do mnie – wyszeptałem. – Wszystko ok? - Tylko… poczekaj na chwilę – wyszeptała. Bardzo prawdopodobne, że była to najtrudniejsza prośba, jaką kiedykolwiek do mnie wypowiedziała, ponieważ każdy centymetr mojej skóry płonął z pożądania i potrzeby, żeby zacząć pchać biodrami w jej. Ale wziąłem głęboki, cichy oddech przez nos i czekałem, aż przyzwyczai się do uczucia mnie w sobie. Ponownie spojrzałem jej w twarz i zobaczyłem, że jej oczy znowu są mocno zaciśnięte. Już miałem zapytać, czy chciała żebym przestał, kiedy nagle poczułem jak jej noga oplata tył mojego uda, a druga prześlizguję się wokół mojego pasa. Potem poczułem pod sobą małe, ale silne pchnięcie jej bioder do przodu i powstrzymałem stęknięcie przyjemności, wywołane uczuciem jej mokrych, ciasnych ścianek prześlizgujących się po mnie. To było niewątpliwie pozwolenie na poruszenie się. Wsunąłem dłoń w jej włosy, drugą ręką podtrzymując mój ciężar, kiedy się nad nią nachyliłem. Ponownie zawładnąłem jej ustami i zacząłem się ruszać, powoli kręcąc biodrami przy jej. Nie wciskałem się głęboko w nią i nie wysuwałem się całkowicie, czekając, aż da mi znać czego pragnie i co jej się podoba. Sapała miękko w moje usta i musiałem użyć całej mojej samokontroli i silnej woli, żeby nie zwiększyć tempa. Mógłbym uwolnić ten moment, całkowicie ją wypełniając, jej ścianki dawały kurewsko niesamowite uczucie, kiedy się wokół mnie zaciskały. Ale to, tak jak wszystko inne, dotyczyło Jewel. Cholernie się upewnię, że jej pierwszy raz ze mną będzie całkowicie intymny, nie będzie dla niej mniej niż fenomenalny. Nie uszło mojej uwadze, że był to jej pierwszy raz od ataku… jestem pierwszym mężczyzną, z którym jest od tamtej pory. Chciałem i musiałem jej pokazać, przypomnieć jej, jaki może być seks z kimś komu ufa i na kim jej zależy i kto ufa jej i dba o nią. Jej usta nieznacznie się ode mnie odsunęły, kiedy zaczęło pochłaniać ją uczucie, wywołane tym, że się w niej poruszałem. Ciągle ostrożnie kontrolowałem ruchy moic h bioder, starając się myśleć o innych rzeczach niż to, jak cudownie wygląda pode mną, jak satynowo gładka jest jej skóra, jak jest kurewsko ciasna, kiedy poczułem jak jej dłonie przesunęły się z moich boków na plecy i w dół, zatrzymując się, kiedy trzymała w dłoniach moje pośladki. Poczułem jak wbija w nie paznokcie i uczucie maleńkich iskierek bólu w tak wrażliwym miejscu wstrząsnęło mną i nie zrobiło nic, żeby pomóc mi wytrzymać tak długo jak bym mógł. Zacisnąłem szczękę, powstrzymując kolejny jęk, tylko po to, żeby dać sobie spokój z powstrzymywania ich, kiedy kolejny wyskoczył z mojego gardła, kiedy poczułem jak jej dłonie naciskają na mój tyłek. Głębiej. Postanowiłem przestać dwa razy sprawdzać każdą jej prośbę i po prostu podporządkować się, wiec pchnąłem w nią, sycząc lekko kiedy poczułem jak mój koniuszek prześlizgnął się głębiej w jeszcze bardziej mokre i ciepłe rejony. Jej dłonie naciskały na mnie uparcie, i wyszeptała coś tak miękko, że prawie tego nie usłyszałem. Prawie… ale jednak usłyszałem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Tak. Chciałem przekląć, chciałem zatopić zęby w jej szyi, ale powstrzymałem się, skupiając się na powolnych, głębokich pchnięciach, które wydawało się że lubi. Uniosłem głowę i spojrzałem na nią. To był kurowsko zły pomysł. Patrzyłem w twarz kobiety, która unosiła się na wysokiej fali podniecenia i przyjemności, i prawie przepadłem. Szybko obniżyłem głowę do jej szyi, ale obraz jej ciężkich powiek, zmrużonych w szparki przez fale przyjemności, które czuła, jej pełnych, pulchnych, kapryśnych ust, które rozchyliły się pozwalając bez ograniczeń uciekać westchnieniom i cichutkim, miękkim jękom, jej zarumienionych policzków i ciemnych włosów, które były rozrzucone wokół niej jak jedwabista, falująca aureola, wyrył się w moim mózgu, jakby był tam umieszczony za pomocą żelaza do piętnowania. Poczułem, jak moja moszna szarpnęła się, a jaja napięły, przygotowując się na zbliżające się uwolnienie. Nie rób tego, kurwa, ostrzegłem się, mocno zaciskając oczy i zmuszając oddech do wyrównania. Kurwa, nie rób tego. - Asher – wyszeptała, a ja się wzdrygnąłem. Usłyszenie, jak wypowiada moje imię, kiedy była w takim stanie podniecenia, nie pomagało. Ponownie uniosłem głowę i użyłem dłoni, którą trzymałem w jej włosach, żeby przechylić jej głowę w moją stronę, abym mógł pochłonąć jej usta i uciszyć każde inne nieznośnie seksowne słowa, które wyślizgiwały się z jej ust. Po kilku chwilach odsunęła lekko usta i wyszeptała: - Mocniej – tchnęła w moje usta. Och, kurwa. Ponownie zacisnąłem szczękę, kiedy moje biodra zaczęły poruszać się w swoim tempie, jakby również usłyszały tę prośbę i były bardziej niż szczęśliwe spełniając ją. Ona zamierzała mnie zabić. Ale byłem zdeterminowany, żeby nie dojść, dopóki Jewel nie osiągnie spełnienia, nawet jeśli miałbym umrzeć w trakcie. Ale jeśli ciągle będzie wydawała tego typu prośby, nie mogłem zagwarantować, że przetrwam, żeby zobaczyć końcowy rezultat. Kiedy się poruszałem, obniżyłem usta to jej piersi, mój język prześlizgnął się po twardym, różowym sutku, sprawiając, że ostro sapnęła i wplątała palce jednej dłoni w moje włosy. Wciągnąłem go do ust, próbując skupić się wyłącznie na tym, a nie na sposobie w jaki jej ścianki zaciskały się wokół mnie i na tym, że wydawała się coraz bardziej mokra. Skubnąłem lekko zębami jej sutek, uśmiechając się kiedy zaskomlała, zajęczałem, kiedy zaczęła unosić biodra z łóżka na spotkanie z każdym moim pchnięciem. Odsunąłem się od jej piersi i przeniosłem się ponownie do jej ust. Miałem zamiar powiedzieć jej, że nie mogła tego robić, że w ten sposób skończy się to zbyt szybko, ale widok jej otwartych ust, jej pulchnych, wilgotnych i zachęcających warg sprawił, że zapomniałem co chciałem powiedzieć i zamiast użyć ust i języka, żeby się odezwać, użyłem ich żeby posmakować jej
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO ust. Równoczesne uczucie jej języka, który prześlizgiwał się i owijał wokół mojego, w połączeniu z jej biodrami, które pchały w moją stronę, pogłębiło penetrację tak bardzo, że spowodowało, iż zdałem sobie sprawę, że walczyłem w przegranej bitwie przeciwko sobie samemu. Ciepły nacisk, który kłębił się w mojej pachwinie zaczął robić się mocniejszy i mocniejszy. Poczułem, jakby każda cholerna kropla krwi w moim ciele odpłynęła, żeby zacząć działać w moim fiucie. Dochodziłem. Dochodziłem naprawdę kurewsko mocno i to szybciej niż chciałem. Ale straciłem całą kontrolę. Sprawiła, że mój fiut czuł się kurewsko fantastycznie. Wyjąłem z jej włosów dłoń i przesunąłem ją w dół, pomiędzy nasze ciała, pomiędzy jej nogi i zacząłem pocierać ją palcami w sposób, w który bardzo dobrze wiedziałem, że lubiła. Jej oczy otworzyły się i spojrzała na mnie, pozwalając żeby kolejny miękki jęk opuścił jej usta, kiedy jej ciało odpowiadało na nowy rodzaj doznań, które jej zapewniałem. Jej głowa odchyliła się na poduszce, a oddech przyspieszył. Polizałem linię jej gardła, spoglądając w dół i widząc, że mięśnie jej brzuch skurczyły się. Moje usta rozbiły obóz we wgłębieniu jej gardła, kiedy ją pocierałem i niedługo potem poczułem, że jej łechtaczka zaczynała robić się twarda i puchnąć pod moim palcami. Moje biodra nigdy nie przestały się poruszać, choć jej, na szczęście, usadowiły się ponownie na łóżku, nieruchomiejąc przy pierwszym dotknięciu moich palców. Nagle jej oddech przyspieszył, budując się na szczycie każdego kolejnego, a jej jęki dołączyły do niego stając się głośniejsze i dłuższe. Zaczęły się jak miękkie, małe sapnięcia do czasu, aż prawdziwe, chropowate jęki wydostały się z jej gardła, przejmując całe jej ciało. Jej nogi zacisnęły się wokół mnie i delikatny ciąg niezrozumiałych przekleństw wypadł z jej ust. To była, bez dwóch zdań, najbardziej erotyczna rzecz jaką kiedykolwiek widziałem i chociaż wiedziałem, że nie powinienem się jej przyglądać, ponieważ nasilało to moją własną potrzebę dojścia, to nie mogłem oderwać od niej oczu. - Ash! – wydyszała w uniesieniu, otwierając w końcu oczy i patrząc na mnie. Zanurzyłem zęby w jej dolnej wardze, kiedy spotkałem jej spojrzenie, cicho błagając moje ciało, żeby dało mi jeszcze trochę czasu. Jej dłonie ześlizgnęły się po moich plecach do bioder i mocno je chwyciła. - Szybciej – rozkazała szeptem, a ja naprawdę jęknąłem, nie tylko z przyjemności, ale również dlatego, że była to ostateczna prośba, którą bałem się spełnić. Głęboko, mocno i szybko – to się skończy, zanim którekolwiek z nas zda sobie z tego sprawę. - Jewel. – W końcu udało mi się wykrztusić, mój głos był głęboki i szorstki z pożądania. – Jeśli to zrobię, to skończy się to zbyt sz… - Chcę tego – wyszeptała. – Jestem tak blisko. Daj mi to. Ach, kurwa. Pozwoliłem, żeby jej dłonie prowadziły moje biodra, żebym mógł zobaczyć co lubi. Kiedy osiągnąłem konkretną mieszankę szybkości, głębokości i siły, jęknęła, a ja poczułem, że odsuwa ode mnie nogi i zdumiony zobaczyłem, że podciągnęła kolana, jej uda szeroko się Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO rozchyliły, palce u nóg skierowane były w górę i napięte, od lat tanecznej dyscypliny. Moje oczy prześledziły linię jej nogi od biodra do palców i to było za bardzo podniecające. Ponownie obniżyłem twarz do jej szyi, zakopując ją w miękkim wgięciu, gdzie szczęka łączy się z gardłem i poprowadziłem nas oboje do domu. Moje biodra poruszały się w błyskawicznie ostrych pchnięciach, główka mojego fiuta ciągle i ciągle prześlizgiwała się po miękkim, mokrym wnętrzu, w swojej drodze, żeby na nowo zagłębiać się w jej głębinach. I właśnie wtedy, kiedy zdałem sobie sprawę, że zostało mi od pięciu do siedmiu porządnych pchnięć, zanim moje ciało skończy, stało się coś kurewsko niesamowitego. Jej ścianki gwałtownie zadrżały i mocno zacisnęły się wokół mnie, ciaśniej niż przez ten cały czas kiedy w niej byłem. Poczułem jak jej skóra rozgrzewa się przy mnie, czułem jak jej serce wali w klatce piersiowej, puls uderza w jej szyi, poczułem, że jej sutki zrobiły się twardsze i bardziej sterczące przy mojej klatce piersiowej i jak jej miednica drga gwałtownie i kurczy się pode mną. Poczułem, jak jej szczeka przyciska się do boku mojej twarzy, a usta otworzyły się i uniosłem głowę w samą porę, żeby zobaczyć jak jej oczy szeroko się otwierają, tak jak dzieje się to zawsze kiedy dochodzi. Kiedy uderzył w nią orgazm, zdławiony, schrypnięty jęk zawibrował w jej gardle, a oczy mocno się zacisnęły. Jej całe ciepłe, małe ciało skręcało się pode mną i przy mnie, kiedy przebiegały przez nią dreszcze przyjemności. Wewnętrznie, czułem jak jej ścianki i mięśnie miednicy mocno drgały i gwałtownie zaciskały się wokół mojego fiuta, który prawie eksplodował. I nawet przed tym, jak skończył się jej orgazm, mój uderzył we mnie jak pociąg towarowy. Tym razem to ja ją ugryzłem. Nie mogłem powstrzymać głębokiego stęknięcia ostatecznej, wstrząsającej ciałem, poruszającej duszę, intensywnej przyjemności, które zostało stłumione przy jej ciele. Moje ciało zwolniło ruchy, chociaż moje biodra ciągle pchały, płycej, delikatniej, kiedy nasienie wyciekało z mojego ciała do jej i poczułem jak jej ścianki zaciskają się we wstrząsach po orgazmie. Jej dłonie głaskały moje plecy, a oczy miała zamknięte. - Z tobą dobrze? – Udało mi się powiedzieć, a wycieńczenie i satysfakcja jakiej nigdy wcześniej nie zaznałem osiadła głęboko w moich kościach. - Ze mną… cholernie dobrze – wyszeptała, mały uśmiech wykrzywiał jej wargi. Obserwując to, nagle poczułem, jakbym poznał sekret Mona Lisy. Zacząłem z niej wychodzić, ale jej dłonie nacisnęły na moje plecy. – Nie… jeszcze nie. Obniżyłem do niej twarz i powoli pocałowałem jej spuchnięte wargi, czując jak wysuwa język, żeby odnaleźć mój. Przez kilka chwil całowaliśmy się powoli i głęboko do czasu, aż poczułem zalążek budującego się ponownie w moim podbrzuszu podniecenia. Po chwili wysunąłem się z niej i położyłem na plecach, ciesząc się uczuciem chłodnej pościeli przy mojej gorącej skórze. Jewel przewróciła się na bok, twarzą do mnie, a jej usta rozchyliły
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO się żeby coś powiedzieć, ale tak jak wcześniej, wydawało się, że nie może znaleźć słów. Zamiast tego przygryzła dolną wargę, a potem szeroko się do mnie uśmiechnęła, jej oczy obniżyły się. Zawsze rajcuje mnie fakt, że nigdy nie jest w stanie spojrzeć mi w oczy po tym, jak zbliżamy się do siebie w intymny sposób, ale nie może również pozbyć się z twarzy wymownego uśmiechu, który daje mi znać, że była niewątpliwie i stanowczo usatysfakcjonowana. Pozwoliłem, żeby pół uśmiech wykrzywił kącik moich ust, zanim sięgnąłem, chwytając w palce jej brodę i przyciągając do niej usta. - Chodź tu – wyszeptałem i przewróciłem ją na drugi bok, tak, że była do mnie skierowana plecami. Otuliłem ją prześcieradłem, a potem przyciągnąłem ciasno do piersi. Opuściłem usta na jej szyję, kiedy westchnęła zadowolona i wtuliła się w moje objęcia. Głaskałem każdy kawałek jej skóry, który mogłem dotknąć i słuchałem jej oddechu. Wcisnąłem nogę pomiędzy jej, żeby przyciągnąć ją bliżej i zakopać usta i nos w jej włosach, zamykając oczy i pozwalając mojemu ciału w pełni się rozluźnić po raz pierwszy od tak długiego czasu, że nawet nie pamiętam. - Już tak bardzo się nie boję – wyszeptała. - Jesteś moją dziewczyną – wyszeptałem w odpowiedzi. - Jestem twoją dziewczyną.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 21 ONA - Jewel – wymamrotał. – Co się dzieje? Dokąd idziesz? - Muszę tylko skoczyć do łazienki – wyszeptałam, pochylając się, żeby pocałować go w skroń. – Zaraz wracam. Stęknął w odpowiedzi, a jego dłoń rozluźniła się, pozwalając mi wyślizgnąć się z łóżka. Kiedy moje bose stopy dotknęły dywanu, spojrzałam na zegar, stojący na stoliku nocnym. Była 4:00 rano. Byłam naga, więc szarpnęłam z ziemi jego bluzę, owinęłam ją wokół siebie i zapięłam zamek. Weszłam cicho do łazienki, płytki ziębiły moje bose stopy. Zamknęłam drzwi, ale cisza w pomieszczeniu była zbyt trudna do zniesienia, więc żeby słyszeć jakiś dźwięk, odkręciłam wodę. Ochlapałam nią twarz i oparłam się o blat, żeby przyjrzeć się swojemu odbiciu w lustrze. Wrażliwe ciało pomiędzy moimi nogami pulsowało lekko z bólu, mięśnie w tamtym miejscu nie były przyzwyczajone do rozciągania, ani do dopasowywania się do czegoś, tak jak robiły to zeszłej nocy. Przypomniało mi to o bólu, który czułam kilka dni po ataku, okropnym bólu, który nawet po tym, jak opuścił moje ciało fizycznie, ciągle nawiedzał mnie przez tygodnie, miesiące po tym. Zwalczyłam wspomnienia, które wydrapywały swoją drogę na powierzchnię mojego umysłu, starając się skupić na przyjemności poprzedniej nocy. Myślałam o cieple, o delikatnych, ale szorstkich dłoniach na moim ciele. Pełnych, słodkich ustach na moich i o falach przyjemności – pięknej, niesamowitej przyjemności – która przepływała przeze mnie bez przerwy przez prawie godzinę. Miałam trzy orgazmy, każdy jeden lepszy niż poprzedni, a to wszystko dzięki Asherowi Prince’owi. Myślałam o jego ustach na moim ciele, o magicznych rzeczach, które robił językiem i o wspaniałym uczuciu bycia przez niego całkowicie wypełnioną. Jego długość i grubość wypełniły mnie tak, jak nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił, sunąc w moim wnętrzu, uderzając o jakiegoś rodzaju ukrytą ściankę, głęboko we mnie. Nigdy nie sądziłam, że moje ciało było zdolne do takiego podniecenia, takiego podekscytowania, ale zostałam pochłonięta z rozkoszy. Poczułam, że mały uśmiech wykrzywia kącik moich ust, które ciągle były trochę spuchnięte, a moja płeć zamrowiła i szarpnęła się.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Mógł właśnie stworzyć potwora. Zmysłowego, głodnego, obolałego, nienasyconego, małego potwora. Wypuściłam drżące, mimowolne westchnienie i otworzyłam oczy, zaskoczona, że dotykam dłonią ust, podczas gdy druga opadła pomiędzy moje nogi. Moje oczy były jasne, a policzki natychmiast się zaróżowiły. Wczoraj był dzień z piekła rodem. Od brutalności, której doświadczyłam z ręki dziewczyny przy wejściu, do mojego strasznego sekretu, który został ujawiony przed innymi – mój stan umysłu był kruchy i uszkodzony. Kiedy dotarłam do pokoju hotelowego, dosłownie schowałam się pod kołdrą i szlochałam niekontrolowanie, moje ciało było spustoszone, kiedy wykrzykiwałam w poduszki moją złość i cierpienie. Chciałam do kogoś zadzwonić – do mojej rodziny. Nawet sięgnęłam po telefon. Ale cofnęłam dłoń, kiedy wrócił mi rozum. Nie było potrzeby, żeby niepokoić rodziców. Wiedziałam, że gdybym do nich zadzwoniła w tym stanie, to sprawiłabym tylko, że zaczęliby panikować. Chciałam zadzwonić do Ruby, ale czułam, że wszystko co ostatnio robiłam, to obciążałam problemami moją najlepszą przyjaciółkę. Więc zamiast tego owinęłam się w kołdrę i napisałam do jedynego mężczyzny, który mógł odegnać demony z mojej głowy. I zrobił to. Seks z Asherem sprawił, że moja krew zapłonęła, sprawił, że poczułam się żywa. Całkowicie odciągnął mój umysł od tego horroru, zmuszając mnie, żebym skoncentrowała się wyłącznie na nim, na naszych ciałach i naszej przyjemności. Wszystko inne zostało wymazane z mojego umysłu, podczas naszego wspólnego czasu. Wszystko na czym mogłam się skupić to Asher. Ale teraz… moje myśli powracają do obecnej sytuacji. Wczoraj zostałam ośmieszona, ale teraz wściekłość zaczęła kotłować się w moim żołądku. Jak oni się o mnie dowiedzieli? Kto im powiedział? Kto mógł zrobić coś tak nieczułego i okrutnego? Wszystkie te myśli uciskały mój mózg, sprawiając że mój żołądek napiął się. Bailey dzwonił zeszłej nocy do Ashera. Jego brat jakoś zdołał przekonać sędziów, żeby pozwolili Asherwi wrócić na ring. Obiecałam mu, że będę tam dla niego przez cały turniej i zamierzałam mu to udowodnić. Chciałam udowodnić, że nie ważne co się stało, zawsze będę przy nim, wspierając go tak, jak on robi to dla mnie. Ale kiedy myśl o tym, z czym się to wiązało – powrót na arenę pełną ludzi, po zaszufladkowaniu mnie jako ofiarę gwałtu – ogarnęła mnie, natychmiast pożałowałam mojej obietnicy. Przejdę przez to, muszę, ale żałuję, że nie posłuchałam Ashera, kiedy mówił, że uważał, iż może to być zbyt wiele. Wróciłam myślami do dziennikarza, który próbował ze mną rozmawiać. Marty White. Był śliski, obrzydliwy i całkowicie podstępny. No i był jeszcze Blaise Colton. Odsuwając na bok to, że macał mnie po tyłku i zostawił mnie w tłumie, nie przegapiłam wyrazu zimnej wściekłości na jego twarzy, kiedy Asher go zwolnił. Ale Asher zrobił to dla mnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Zaryzykował dla mnie turniej. Zaryzykował wszystko… dla mnie. Zadrżałam, kiedy obmyła mnie fala niepokoju. Nie mogłam powstrzymać uczucia, że jestem odpowiedzialna za ten paskudny obrót wydarzeń. Wiedziałam, że to było głupie, że bezpośrednio nic nie zrobiłam. Ale jeśli nigdy nie przebrałabym się za faceta i nie poszła na siłownię, Asher nigdy nie zacząłby się ze mną zadawać i żadna z tych rzeczy nigdy by się nie wydarzyła. Ciche pukanie do drzwi przeszkodziło moim myślom, szybko zakręciłam wodę i podeszłam otworzyć drzwi. W progu stał Asher, wciągnął na siebie przypadkowe spodnie dresowe, pocierając dłonią zmęczoną twarz. - Z tobą ok? – zapytał, jego głos był niski od snu. – Byłaś tu przez jakiś czas. - Ze mną… ok – odpowiedziałam, decydując, że to było jedyne słowo jakiego mogłam użyć. Myślenie o sytuacji, w której się znaleźliśmy znacząco ostudziło mój nastrój. Ale jego widok bez koszulki, w nisko wiszących spodniach od dresu i w niczym innym rozpraszał mnie i sprawił, że znowu poczułam się napalona. Oblizałam wargi. - Czujesz się… w porządku? – zapytał, zakładając ramiona na piersi. – Nie jesteś obolała ani nic w tym stylu? Zraniłem cię? Uśmiechnęłam się i sięgnęłam w górę, niezdolna, żeby powstrzymać się od dotknięcia jego imponującego ośmiopaka. - Nie w zły sposób. Wyglądał na zakłopotanego, jego oczy podążyły za ruchem mojej dłoni, kiedy głaskałam jego napiętą, jędrną skórę. Nie umknął mi lekki szarpiący ruch pod materiałem spodni. Nie trzeba było dużo, żeby Asher był dla mnie twardy. - A czy jest dobry sposób, żeby być obolałym? Spojrzałam na niego, kiedy pozwoliłam moim palcom otrzeć się nieznacznie o przód jego spodni. Jego duży członek był nabrzmiały i gotowy na mnie w sposób jakiego łaknęłam, moja płeć natychmiast zrobiła się dla niego mokra. Wypchnęłam go z łazienki i wyłączyłam światło. - Zdecydowanie jest dobry sposób, żeby być obolałym – wyszeptałam i sięgnęłam, żeby odpiąć zamek bluzy, która otulała moje ciało, pozwalając jej opaść na ziemię u moich stóp. Przesunął językiem po wardze, a jego oczy omiotły moje nagie ciało. Pchnęłam go jeszcze raz i usiadł na brzegu łóżka, jego dłonie sięgnęły po moje biodra i przesunął nimi w górę moich boków. – Pozwól, że ci pokażę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON - Co jest? – zapytałem cicho Bailey’a. Mój brat westchnął i wskazał, żebym podszedł bliżej. - Poszedłem poszukać dziś rano Blaise’a. – Jak błyskawica, uderzyła we mnie fala złości. Spojrzałem na Jewel, która stała kilka kroków dalej, ciągle rozmawiając z Tess. Byliśmy na zewnątrz, na hotelowym tarasie. - Co zrobiłeś? – syknąłem, walcząc o utrzymanie niskiego tonu, żeby Jewel nas nie usłyszała. – Co do kurwy, Bailey? Uniósł dłoń. - Słuchaj, wkurzaj się na mnie ile chcesz, ale ja po prostu zachowałem się jak starszy brat. Nie pasuje mi nic z tego, co się wczoraj wydarzyło. Asher, Blaise pracował z Martym, żeby ujawnić te informacje komentatorom. Powiedział, że podał Marty’emy imię Jewel, a tamten zrobił resztę. Pokręciłem głową, a moja twarz wykrzywiła się w grymasie. - Zamierzam go, kurwa, zabić. Marty White przyczepił się do mnie od kiedy powiedziałem mu, żeby poszedł wpierdalać gówno, kiedy próbował przeprowadzić ze mną wywiad na Sparcie. Kurwa, zniszczył Bethany, kiedy ta gówniana burza – którą wywołał – rozpętała się. Bailey przytaknął. - Taa, pamiętam. A Marty odegrał również w tym sporą rolę. Nie wiem co można z tym zrobić legalnie, ale obiecuję, że nie pozwolę mu się z tego wywinąć. – Przerwał z zakłopotaniem. – Ee… jest więcej. – Spojrzałem na niego gniewnie. – Blaise cię zwolnił i rozmawiał ze swoim prawnikiem, żeby rozwiązać z tobą współpracę. Mówi, że podpisałeś kontrakt, pozwalający zachować mu prawo do prowadzenia biznesu, jeśli z jakiegoś powodu odejdziesz. – Sięgnął i chwycił moje ramię. – Asher – jesteś bez pracy, człowieku. Przykro mi. Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową, potarłem się po zaroście, przesuwając palcem wskazującym tam i z powrotem po dolnej wardze. Wzruszyłem ramionami. - Tak prawdopodobnie będzie najlepiej. I tak zawsze był niemoralnym draniem. – Spojrzałem na Bailey’a i autoironiczny uśmiech wykrzywił moje usta. – Domyślam się, że muszę przestać się wywyższać i ostatecznie zatwierdzić te turniejowe umowy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Upadek giganta – drażnił się Bailey. Wtedy nasze twarze stały się poważne. – Asher, będzie z tobą ok – dodał pocieszająco. – Masz inne opcje, masz oszczędności. Jest dobrze. - Taa, będzie ze mną dobrze – powiedziałem. Ponownie wzruszyłem ramionami. – Myślę po prostu o Bethany i dzieciakach. - Pomogę w czymkolwiek będzie trzeba – powiedział stanowczo Bailey. – Poważnie. Pokręciłem głową. - Nie, człowieku – powiedziałem pewnie. – Oni są moją odpowiedzialnością. Nie twoją. Coś wymyślę. – Ponownie pokręciłem głową i popatrzyłem w przestrzeń. – Pierdolony drań, Colton. Sukinsyn. - Ty! Głośny, opryskliwy krzyk przeszył ciszę na tarasie, a moja głowa strzeliła w tamtym kierunku. - Kurwa mać – mruknąłem pod nosem. - Tato? – krzyknęła w tym samym czasie Jewel, brzmiąc na zszokowaną. - Kochanie, z tobą w porządku? – domagał się odpowiedzi jej ojciec, chwytając w dłonie jej twarz i patrząc na mnie gniewnie. – Ty! Podszedłem w jego stronę. - Proszę pana… - Żadne proszę pana! – ryknął. – Nie rzucaj mi tu takim gównem! Powiedziałem ci – zapewnij mojej córce bezpieczeństwo i trzymaj ją z dala od tych bzdur i co się stało…? Otrzymałem wiadomość, że jej tożsamość została ujawniona, kurwa, publicznie, na dwa dni przed tym, jak ma zeznawać. Jak, kurwa, do tego doszło? - Proszę pana, biorę na siebie winę – powiedziałem cicho. – Powinienem był… - Powinieneś był, ale tego nie zrobiłeś! – Pan Mucciarone pociągnął do siebie Jewel za rękę, jej oczy były szeroko otwarte. - Tato, co… - Jedziesz ze mną i z twoją matką. TERAZ – krzyknął. – Nie zostawię cię z tym mężczyzną ani sekundy dłużej. - To co się wczoraj wydarzyło było błędem – wtrącił się mój brat, unosząc obie dłonie. – Asher nie miał z tym nic wspólnego. To dziennikarz, który od samego początku uwziął się na niego…
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Wydawało się, że pan Mucciarone po raz pierwszy zauważył Bailey’a. - Nie obchodzi mnie, jakie sprawy ma z tym dziennikarzem. Obchodzi mnie, kiedy moja mała dziewczynka dostaje się na celownik! – Pociągnął za sobą Jewel, kiedy protestowała, całkowicie zdezorientowana i wzburzona. – Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojej córki! – wrzasnął na mnie. – Nie w Nowym Jorku i za cholerę nie w Pittsburghu. Koniec z tym! - Tato, chcę żeby tam był! – krzyknęła Jewel. – Nie możesz tego robić! - Kochanie, to dla twojego własnego dobra – powiedział ostro jej ojciec. – J-ja nie mogłem cię wtedy ochronić… - Wtedy moje serce opadło do żołądka. Odnosił się do ataku na Jewel. – Jesteś moją małą dziewczynką i nie potrafiłem cię ochronić… ale nie pozwolę, żeby cokolwiek złego ponownie ci się przytrafiło… - Jego głos był zdławiony i przez chwilę nie mówił nic, mrugał tylko gwałtownie, patrząc w twarz córki. Poczułem nagły przypływ empatii dla tego mężczyzny. Stałem w ciszy; wiedząc, że powiedzenie czegoś więcej byłoby równe powiedzeniu za dużo. Nie mogłem zrobić nic, poza patrzeniem jak zabiera ode mnie Jewel. - Chodźmy – powiedział w końcu. – Zabierz swoje rzeczy. Wyjeżdżasz teraz z miasta. – Pociągnął Jewel w stronę szklanych drzwi prowadzących do hotelu. Wyswobodziła się z jego uścisku i podbiegła do mnie, mocno owijając ręce wokół mojego pasa. Po jej twarzy spływały łzy. - Nie chcę cię zostawiać – powiedziała, jej słowa były niszczące. Spojrzałem ponad jej ramieniem i wpatrywałem się w pana Mucciarone, który stał tylko kilka kroków dalej. Jego oczy wyrażały złość, ale było w nich również skierowane do mnie błaganie. Zamknąłem oczy i ciężko westchnąłem. Miał rację. Musiała iść z ojcem. Przełknąłem ślinę, wiedząc jak trudne będą moje następne słowa. Odsuwam się nieznacznie i patrzę w jej piękne, wilgotne, brązowe oczy. - Nie będę mężczyzną, który oddziela cię od rodziny, Jewel. Nie będę tym mężczyzną. Idź ze swoim ojcem. - Ty… po prostu pozwalasz mi odejść? Tak po prostu? – Spojrzenie, które potem mi rzuciła zraniło mnie dogłębnie. - Nie, kochanie. Nie rezygnuję z ciebie, ok – nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Jesteś moją dziewczyną. Wiesz o tym. Ale to nie jest czas na kłótnie. – Widziałem, że od czasu ataku jej rodzina, jej ojciec, byli dla niej ostoją, jej kręgosłupem. Musiałem utrzymać ten spokój, dla jej dobra. – Jesteś wszystkim co się liczy, Jewel. Nie chcę, żebyś się bała – po prostu skup się na procesie, słyszysz? Naprawię to.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy na mnie spojrzała, jej oczy wypełniły się łzami. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wypowiedziała ani słowa. Dzieliliśmy długie spojrzenie, zanim w ciszy kiwnąłem do niej głową, mówiąc, żeby szła. Uciekł jej zdławiony szloch i pozwoliła ojcu pociągnąć się do hotelu, szklane drzwi tarasu zatrzasnęły się za nimi. Będę o nią walczył, nawet jeśli oznaczało to zrezygnowanie ze wszystkiego.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 22 ON Byłem ponownie w mojej przebieralni, w First Niagara Center. Leżałem na ziemi, z nogami opartymi o ścianę. To był mój ulubiony sposób na rozciąganie, relaks i na to, żeby skupić się na tym, co nadchodziło. Pomagało mi to uspokoić myśli i przyjąć nastawienie, którego potrzebowałem, żeby odnieść sukces. Problemem było to, że żadna z tych rzeczy teraz się nie wydarzyła. Moje myśli wirowały i czułem wszystko, poza relaksem czy spokojem. Nienawidziłem faktu, że Jewel wyjechała. Nienawidziłem faktu, że rozczarowałem jej ojca i naprawdę nienawidziłem faktu, że w pewnym stopniu zgodziłem się z rzeczami, które o mnie powiedziano. Tak jak powiedziałem Blaise’owi, ja też miałem jedno zadanie, a było nim zapewnienie bezpieczeństwa mojej dziewczynie. Kurewsko zawiodłem. Zawiodłem… Tess i Bailey wyczuli mój nastrój i rozsądnie zostawili mnie samego. Mój brat niedługo wróci, żeby owinąć moje dłonie. Poza tym, chciałem być sam. Zdecydowałem, że otworzę własną siłownię, a Blaise Colton może iść ssać fiuta. To ja zrobiłem z tej siłowni to, czym jest teraz. Mogłem zrobić to ponownie, ale tym razem, posiadając pełną własność. I cholernie upewnię się, żeby pociągnąć za sobą tyłki Connora i Leona. W tej kwestii nie mają, kurwa, wyboru. Usłyszałem pukanie do drzwi i pomyślałem, że to prawdopodobnie mój brat. Otworzyłem je i kiedy Bailey wszedł do pokoju, od razu poczułem gówno. Za nim ciągnął się Duet Kretynów komentatorów. Poczułem tę samą wściekłość, kotłującą się w moim żołądku co dzień wcześniej, kiedy po nich ruszyłem. - Nie. Asher – ostrzegł cichym głosem brat i odepchnął mnie do tyłu. – Te dwa pojeby są tu, żeby przeprosić. Nie krzywdź ich, ok? Udałem, że rzucam się na tego bliżej mnie, a on wyglądał jakby właśnie zesrał się w gacie. - S-słuchaj – zaczął nerwowo Jeff Goldstein. – Przyszedłem przeprosić. Dostałem informacje o twojej dziewczynie i nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To kurewsko zabawne – powiedziałem lodowato. - Poważnie – wtrącił się Bryan Reid. – Marty White miał dać nam sensacyjne informacje na temat twojego życia seksualnego. Został z góry opłacony przez Network, żeby przeprowadzić ten wywiad. Więc kiedy tego nie dostał, zdobył coś innego. Wpatrywałem się w niego płasko. - I pierdolić to, kogo po drodze zranicie, prawda? Bryan westchnął i pokręcił głową. - Nie, oczywiście, że nie – powiedział. - Słuchaj, czy ona gdzieś tu jest? Przeprosimy ją. - Już wyjechała – syknąłem. – Więc zachowajcie te swoje bzdury na czas, kiedy z wami skończę. To znaczy, jeśli ciągle będziecie mogli używać ust. - Słuchaj, człowieku, słuchaj. My tylko przekazujemy informacje – powiedział Jeff, w taki sposób, że chciałem złamać mu kark. – Ludzie widzieli was razem, widzieli, że przyszedłeś po nią i wyniosłeś ją z tłumu. Ludzie są ciekawi. I wszyscy znają sprawę Jacksona Jamesa. Jednak nikt nie wiedział, że ona była jego ofiarą. - Taa – powiedziałem złowieszczo. – Ten drobny szczegół nazywa się ochroną tożsamości ofiary. Niezły sposób na spierdolenie tego. - Słuchaj, przyszliśmy z tobą pogadać i przeprosić – kontynuował Jeff. – Dać ci znać, że nie chcieliśmy być złośliwi, po prostu przekazaliśmy informacje, które nam dostarczono. Kropka. - A gdzie te przeprosiny, jełopie? – rzuciłem w odpowiedzi. – Jak dla mnie, wszystko to brzmi jak kupa, kurwa, wymówek dla bandy cip. Wypierdalać mi sprzed oczu, a jeśli jeszcze kiedykolwiek podacie jakieś informacje dotyczące mojego życia osobistego, to wytropię was i rozpierdolę. Obu. Kiedy nie będzie nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać. Łapiecie? Jeff spojrzał na mnie płasko. - Musisz kontrolować temperament, Prince – ostrzegł. – Pewnego dnia wpędzi cię on w głębokie gówno. - Chcesz, żeby stało się to dzisiaj? – zapytałem otwarcie. Zacisnąłem dłonie w pieści. - Asher – powiedział ostrzegawczo Bailey. - Wypad stąd – powiedziałem ponownie, mój głos był spokojnie niebezpieczny. Duet Kretynów przełknął ślinę, przytaknęli, a potem odwrócili się i wyszli. – Niech zgadnę – kontynuowałem, wpatrując się w ich wychodzące plecy i kierując to pytanie do brata. – Szef kazał im tu przyjść i przeprosić, inaczej stracą, kurwa, pracę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Coś w tym stylu – powiedział cierpko Bailey. – Asher, musisz przestać grozić ludziom i, kurwa, uspokoić się. - Mam to, kurwa, gdzieś – zripostowałem. – Pierdolą się z moim życiem. A to, jak daleko posunął się Marty… - Tej szuji nigdzie nie można znaleźć – powiedział Bailey. – Szukałem. Zawsze jest na turniejach, ale musi wiedzieć, że spierdolił, bo go tu nie ma. Zapytałem nawet niektórych zawodników czy go widzieli i wszyscy zaprzeczyli. – Mój brat pokręcił głową w dezorientacji. – Jak w ogóle udało mu się zdobyć informacje na jej temat? Wzruszyłem ramionami. - Jest gównianie dobrym reporterem – powiedziałem. – Posiada kontakty i to nie tak, że ma jakiekolwiek zasady moralne. Jestem pewny, że kilka czeków to tu to tam, dla kogoś w administracji sądu zapewniło mu wszelkie informacje, jakich potrzebował. Albo wyszukał jej imienia w jakiejś bazie danych. – Pokręciłem głową. – To i tak nigdy nie chodziło o nią. Zrobił to tylko po to, żeby mi przypierdolić. Prawdopodobnie miał nadzieję, że znajdzie w jej szafie jakieś trupy, coś co zawstydziłoby mnie gdyby się tym podzielił. Prawdopodobnie kiedy to znalazł, poczuł jakby trafił na żyłę złota – wyrzuciłem te słowa z obrzydzeniem. Pieprzyć komentatorów. Marty White był kawałkiem gówna z marginesu społecznego. Był tym, którego chciałem dorwać w swoje ręce. - Przykro mi z powodu Jewel i jej ojca – powiedział Bailey. – Wiem, jak bardzo chciałeś, żeby tu była. Mój żołądek skręcił się i zbyłem to, wzruszając ramionami. - Jest dobrze – powiedziałem spokojnie. – Rodzina jej potrzebowała. Więc poszła. – odwróciłem się do niego plecami, mając nadzieję, że złapie aluzję i przestanie mówić o Jewel. Wiedziałem, że nie mogłem sobie pozwolić na myślenie o niczym poza turniejem, kiedy przede mną były trzy pojedynki, ale nie potrafiłem przestać. Czułem, jakby mój pieprzony świat rozpadł się bez niej.
***
Od tej port dzień stawał się tylko gorszy. Duet Kretynów miał teraz misję, żeby skrytykować moje wejście na ring tak bardzo, jak się dało. Najwyraźniej myśleli, że jestem głuchy. Zmagałem się z moim pierwszym przeciwnikiem tego dnia, dzieciak by przebiegły, silny i szybki, a ja go nie doceniałem. Wykonywał w cholerę dobrą walkę i teraz, w piątej
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO rundzie, bez nokautu technicznego z którego byłem znany, stawałem się coraz bardziej wkurzony. - Cóż, Tornado z pewnością nie spełnia dzisiaj oczekiwań jakie niesie za sobą jego ksywka, huh Jeff? – Zawołał zza mnie kretyn numer jeden. Wymagało każdej uncji samokontroli którą miałem, żeby nie przeskoczyć klatki i go nie udusić. – Może ma to coś wspólnego z szybkim wyjazdem jego dziewczyny dziś rano. - Zauważyłem, że nie jest dzisiaj obecna – zgodził się kretyn numer dwa. – Niektórzy zawodnicy po prostu nie potrafią poradzić sobie z tym, że są tu ich drugie połówki i tym podobne rzeczy. Czy ty sobie kurwa, jaja robisz? Nagły przypływ złości okazał się dokładnie tym, czego potrzebowałem, żeby powalić tego amatora. Zablokowałem grad ciosów od dzieciaka, pchnąłem go do tyłu i uskoczyłem z linii podcinającego kopnięcia. Dla zmyłki poruszyłem się z lewo, kopnąłem go kolanem w twarz, zanim skoczyłem na jego plecy i chwyciłem go w duszący uścisk dopóki w końcu nie odklepał. - W końcu! – Kretyn numer jeden krzyknął sarkastycznie. – To było piętnaście minut z mojego życia, których nigdy nie odzyskam. - Wiesz, od profesjonalnego zawodnika oczekuje się, że zaprezentuje się według określonego standardu. – zgodził się kretyn numer dwa. – A kiedy nie spełnia oczekiwań, cóż… robi się nudno. Odwróciłem się i spojrzałem na nich gniewnie, ciężko oddychając. Obaj odwzajemnili spojrzenie, na ich twarzach malowała się mieszanka lekkiego strachu i prowokacji. Po długiej, ciężkiej chwili wymaszerowałem z ringu, z areny i wróciłem do przebieralni. Nie pozwoliłem nikomu wejść, czy rozmawiać ze mną do czasu, aż przyszła pora na moją kolejną walkę. Nie musiałem długo czekać. Moja kolejna walka została wywołana szybciej niż oczekiwałem. Miałem zmierzyć się z Clay’em Bronxem, jednym z dwóch, najbardziej doskonałych zawodników którzy tu byli, poza mną. Musiałem wznieść się na wyżyny moich umiejętności. Nie mogłem rozpraszać się myślami o Jewel, ani poświęcać uwagi tym dupkowatym komentatorom. Chciałem znokautować Clay’a tak szybko, jak to możliwe, ale ten facet udowodnił, że jest nie lada wyzwaniem. Był trochę szybszy ode mnie. Ale ja byłem silniejszy. Pierwsze trzy rundy pomiędzy nami były brutalne; obaj przelaliśmy krew, obaj robiliśmy się posiniaczeni i obaj staraliśmy się wyprowadzić nokautujący cios i zakończyć ten nasz taniec. Walczyliśmy o wysoką stawkę. Zwycięzca awansuje do rundy finałowej. Nie mogłem pozwolić na to, żeby mnie znokautował. To nigdy dotąd się nie wydarzyło i nie wydarzy się tak długo, jak ciągle robię kolejny, cholerny oddech.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO W końcu, w czwartej rundzie, kiedy moje plecy były przyciśniętego do drucianej siatki klatki, opuściłem brodę i uniknąłem szybkiego jak błyskawica lewego prostego Caly’a, robiąc to jeszcze szybciej i kiedy jego pięść połączyła się z siatką, wystrzeliłem w górę z brutalnym ostrym jak nóż ciosem. Głowa Clay’a odskoczyła do tyłu, oczy uciekły w głąb czaszki, a z jego ust trysnęła krew. Wypadł mu przynajmniej jeden ząb, zanim zatoczył się do tyłu i w końcu przewrócił się na matę. - Nokaut! – Usłyszałem jak krzyczy zza mnie jeden z dupków. – Alleluja! - To nie do końca Tornado, którego znamy z jednego ciosu – drwił drugi – ale może być. Asher Prince przechodzi do rundy o mistrzostwo i robi kolejny krok w stronę nagrody wartej dwa miliony dolarów. - No i proszę, wychodzi jak burza z ringu tak, jak zawsze to robi – kpił ten pierwszy, kiedy mocno otworzyłem drzwi klatki i zbiegłem po schodach. – Nie kłopocze się tym, żeby zostać i docenić to, że ma oddanych fanów. Gwałtownie odwróciłem głowę w ich stronę i zobaczyłem że obaj na mnie patrzą. Ich uśmieszki szybko spełzły im z twarzy, kiedy wskazałem na nich palcem, a potem powoli przesunąłem nim wzdłuż gardła. Przepchnąłem się do mojej przebieralni, życząc sobie, żeby Duet Kretynów wszedł za mną na ring tylko na pięć minut.
***
Runda finałowa. Logan „Punisher” Cavasso. Logan bardzo przypominał mi mnie. Wydawał się być spokojny, zamknięty w sobie i unikał reporterów oraz fanów. Zdecydował również, żeby wchodzić na ring bez muzyki. Obaj byliśmy w ciszy skupieni od chwili, w której stanęliśmy ze sobą oko w oko. Analizowaliśmy się nawzajem stojąc na ringu. Nie było prawdziwej nienawiści, złości, żadnej źle skierowanej przemocy. Obaj wiedzieliśmy, że byliśmy tutaj żeby wykonać robotę, dostać zapłatę i zostawić to tak, jak jest. Nic więcej, nic mniej. To sprawiło, że Logan stał się, jak do tej pory, moim najbardziej wymagającym przeciwnikiem. Pięć rund po pięć minut, z jednominutową przerwą pomiędzy każdą rundą. Następne trzydzieści minut nie zdefiniuje mojej przyszłości, ale z najnowszymi decyzjami które
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO podjąłem, z cholerną pewnością będzie miało na nie duży wpływ. Trzydzieści minut, aż dowiem się w którym kierunku potoczy się moje życie, chyba że uda mi się go znokautować. Ale dzięki godzinom, które spędziłem na analizowaniu Logana wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Logan, tak jak ja, nigdy wcześniej nie został znokautowany. Zabrzmiał gong i ruszyliśmy na wojnę. Po kilku pierwszych rundach wiedziałem, że nie bez powodu Logan był tym, który dotrwał do rundy finałowej ze mną. Już po dziesięciu minutach byłem zmęczony i mogłem stwierdzić, że Logan również opadał z sił. Byliśmy na równi dobrani jeśli chodziło o siłę, szybkość i umiejętności. Słyszałem krzyki publiczności, głosy komentatorów, ale zablokowałem szczegóły tego co mówiono. Nie mogłem się na tym skupiać, nie byłem w stanie skupić się na niczym, poza wojownikiem przede mną. Logan był jak moje lustro; uderzaliśmy w ten sam sposób, precyzyjnie przewidywaliśmy swoje ruchy. Zmieniało się to w wyczerpujący impas, kiedy zmagaliśmy się, żeby wyprowadzić ciosy i kopnięcia i blokować się nawzajem. Poczułem, że z moich płuc nagle uciekło powietrze, kiedy Logan wziął mnie z zaskoczenia, wymierzając cios w płuco, zaraz przed tym, jak rozbrzmiał gong. Zostały dwie rundy. Zatoczyłem się do tyłu, moje plecy uderzyły w klatkę i poczułem jak Bailey chwyta za moją kostkę i potrząsa. - Obudź się braciszku! - wrzasnął. Zajął się małym rozcięciem które powstało nad moją prawą brwią i wlał wodę do moich ust. – Myśl! Ten facet jest taki jak ty. Teraz musisz być trzy kroki przed nim. Możesz to zrobić! A teraz, idź! Gong zabrzmiał ponownie, obwieszczając początek rundy czwartej i wszedłem na ring. Ta runda poszła lepiej. Energia Logana wyczerpywała się trochę szybciej niż moja i obróciłem to na moją korzyść. Chociaż ciągle nie byłem w stanie wyprowadzić nokautu, ani doprowadzić do odklepania, byłem w stanie wyprowadzić sporą liczbę ciosów i kopnięć i stopniowo na ciele Logana zaczynało pojawiać się coraz więcej siniaków, jego nos krwawił i rozciąłem mu brew, żeby pasowała do mojej. - Tak jest! – krzyknął Bailey, kiedy usiadłem w narożniku po zakończeniu rundy. – Tak jest! Zaczyna być zmęczony, Asher – skup się na tym. Zauważyłeś, że lubi lewą stronę? Przytaknąłem bez tchu. - Wykorzystaj do gówno na swoją korzyść – kontynuował. – Ostatni cios, który wykonałeś w jego nerkę – ukorzył go. Ciągle trzyma się za ten bok. Ale musisz się skoncentrować na jego stopach – jest szybki jak cholera. Możesz to zrobić? Musisz zwalić go z nóg i zmusić do odklepania. Nie znokautujesz go, to jasne – to się nie wydarzy. Musisz sprowadzić go do parteru i zmusić do odklepania. Zwal go z nóg. Słyszysz mnie, braciszku? Jeszcze raz przytaknąłem i rozległ się gong.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Runda piąta! – krzyczał Bailey, kiedy podnosiłem się z miejsca. - Czas zabawy się skończył, Asher. Zakończ to gówno! Obliczając ciężko zdobyte w poprzednich rundach punkty, zakładałem, że to będzie trudna rozgrywka. Poprzednia runda dobrze mi wyszła, ale pierwsze trzy w większości były na korzyść Logana. Był niebezpiecznie blisko mnie. Nie mogłem nie wygrać. Nie mogłem. I musiałem dać z siebie wszystko i pokonać go, więc powróciłem do walki. Ta runda rozgrywała się prawie tak, jak poprzednia. Logan ucierpiał naprawdę poważnie. Jego bok, gdzie przyjął brutalny cios, teraz odczuwał moje pięści. Jego ręka od czasu do czasu ściskała ten bok kiedy jego pięści nie ochraniały twarzy. Nienawidziłem grać nieczysto, ale wiedziałem, że jeszcze kilka ciosów położy Logana na dobre. Wziąłem ostatni oddech i wszedłem w pełen tryb ataku, rozpoczynając grad kopnięć i ciosów skierowanych na mojego przeciwnika. Logan kilka razy mnie zaskoczył. Ostry, lewy hak na moje ucho sprawił, że słyszałem dzwonienie. Mocne sierpowe kopnięcie w żebra sprawiło, że się zachwiałem; jeśli nie były w pełni złamane, to teraz pękły. Tyle wiedziałem, kiedy zgiąłem się w pół, zaatakowany przez rozżarzony do białości, ostry ból. - Wstawaj Asher! - wrzasnął Bailey. – Wstawaj i powal go! Zakończ to! Kiedy powróciłem do walki i ruszyłem na Logana była to chwila, w której spełniłem oczekiwania jakie niosła moja ksywka. Tornado. Spuściłem na Logana deszcz ciosów, uderzając jego ciało w miejscach, w których wiedziałem że będzie bolało, wbijając łokieć w tył jego głowy i kopiąc jego kolano, tak, że ugięło się pod nim. To było tornado w rozszalałej burzy, którego żaden człowiek nie mógł przeżyć. Kiedy Logan padł na kolana, naskoczyłem na niego z mocnym, ostrym ciosem prostym i uderzyłem go mocno w ramię. Złamałem mu nos zanim się przewrócił. Zabrzmiał gong. Było po wszystkim. - Asher! – krzyknął Bailey, przesuwając się wokół ringu w moją stronę. – Asher, z tobą ok? - Dobrze – wysapałem. – Świetnie. - Trzymaj się – powiedział. Dostał się na ring i podciągnął mnie do narożnika, żeby opatrzyć moje rany.
na nogi, ciągnąć
- Żebra – wychrypiałem. – Złamane, albo pęknięte. - Twardy, mały sukinsyn – powiedział Bailey, przyciskając nasączony alkoholem patyczek higieniczny do rozcięcia nad moją brwią. – Ale masz to w kieszeni, Asher. Jestem z ciebie dumny. Jesteś pierdoloną bestią – powiedział z zachwytem. – Pierdoloną bestią. – Zmierzwił z czułością moje włosy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Minęło kilka chwil zanim sędziowie policzyli nasze punkty, żeby określić wynik walki. Czułem się pewnie. Czułem, że w końcu byłem górą. Może nie z dużą przewagą punktów, ale byłem górą. Jeśli chodziło o wyniki to sprowadzało się to do prostej matematyki i czekałem, aż wywołają moje imię. Nie wynikało to z tupetu, nie wynikało to z arogancji. Było jak było. Więc całkowitą konsternacją i szokiem było kiedy usłyszałem jak Logan „The Punisher” Cavasso został okrzyknięty zwycięzcą i mistrzem pierwszego, dorocznego turnieju Itaka, który zabierał do domu każdego centa z dwóch milionów dolarów nagrody. Ekipa Logana wpadła na ring, krzycząc entuzjastycznie, kiedy na całej arenie wybuchł hałas. Sam Logan wyglądał na całkowicie oniemiałego, a jego oczy pofrunęły do mnie. Byłem zaszokowany. - Nie ma mowy! – krzyczał gniewnie Bailey. – Nie ma mowy! Liczyłem punkty! Nie ma kurwa mowy! – Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, a ja mogłem tylko ze smutkiem odwzajemnić spojrzenie. – To jest nie w porządku! – kontynuował krzyki, wskazując na sędziów. – Wiecie, że to nie w porządku! Spojrzałem w miejsce, gdzie znajdowali się sędziowie; cała trójka patrzyła na mnie, rozmawiając i zasłaniając przy tym usta. Potem równocześnie odwrócili spojrzenie i wstali od stołu. - Hej! – Bailey ruszył do ściany klatki, krzycząc na nich przez drucianą siatkę. – Hej! Co wy, kurwa robicie? Wiecie, że to jest złe! – Jeden z sędziów zatrzymał się i spokojnie spojrzał na Bailey’a. Rozejrzał się, zachichotał i odszedł. – Niech to cholera weźmie! – wrzasnął mój brat. - Kurwa, wynośmy się stąd – wymamrotałem. Zacząłem kierować się do wyjścia z ringu, a potem nagle się odwróciłem. Przeszedłem, do miejsca w którym stał Logan i udzielał wywiadu dupkowi Bryanowi. Ciągle wyglądał na całkowicie zmieszanego. - Dobra robota, człowieku – powiedziałem do niego cicho. Logan spojrzał na mnie i otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć. Cokolwiek chciał powiedzieć, nigdy nie opuściło to jego ust, kiedy lepiej o tym pomyślał. - Dzięki. – Zdołał wykrztusić, potrząsając moją dłonią. – Hej… ty, um, stoczyłeś zajebistą walkę. – Skinąłem w podziękowaniu i zszedłem z ringu. Co za kurewska klapa. Miałem ważne plany co do tych pieniędzy, ale przegrana nie była czymś, co musiało położyć im kres. To nie tak, że czułem jakbym był niezwyciężony, ale coś w tej sytuacji mi nie pasowało. To z pewnością była wyrównana walka, ale nie była aż tak wyrównana. Uczucie niepokoju, które pojawiło się w moim żołądku przybrało na sile i wątpliwości zaczęły wbijać szpony w mój mózg. Kiedy byłem już w mojej przebieralni spojrzałem Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO na odbijającą się w lustrze twarz mojego starszego brata. Jego niepokój odzwierciedlał mój własny. - Czy coś z tego co się wydarzyło wydaje ci się całkowicie popierdolone? – zapytał w końcu, zakładając ramiona na pierś. – Podliczałem w głowie każdą twoją rundę. Was obu. Byłeś górą, Asher. Nie ma mowy, że ten dzieciak wygrał. Po prostu nie ma mowy. Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem za owijki. Nie chciało mi się gadać. Nie chciało mi się robić ani jednej cholernej rzeczy. Poza spaniem. Wzdrygnąłem się, kiedy przyjrzałem się mojej twarzy. Poza rozcięciem, które nie chciało przestać krwawić, miałem guza na kości policzkowej, a moje usta były rozcięte w kąciku. Bolało mnie ciało, a szyja i ramiona doznały wielu bolesnych obrażeń. Żebra napierdalały jak jasna cholera i oddychanie sprawiało mi ból. Wiedziałem że muszę zobaczyć się z lekarzem i obandażować je zanim wyjadę. Bailey podał mi butelkę zimnej wody i dwie tabletki ibuprofenu. Skinąłem w podziękowaniu i szybko opróżniłem butelkę. Ponownie na niego spojrzałem i poczułem przypływ irytacji na widok zaniepokojonego wyrazu jego twarzy. Wpatrywałem się w ziemię. - Odpuść, Bailey – powiedziałem niecierpliwie. – Dzieciak wygrał. Najwyraźniej bezdyskusyjnie. - Bzdura – burknął. – Dupa, a nie bezdyskusyjnie. - Proszę – wymamrotałem. – Jest jak jest. – Spojrzałem na niego. – Prawda? Brat spojrzał mi w oczy i zobaczyłem w nich głęboką podejrzliwość i coś jeszcze, tak jakby właśnie w jego głowie zaświeciła żarówka. - Taa – powiedział, mrużąc oczy. – Jest jak jest. – Wyciągnął telefon i zaczął wściekle do kogoś dzwonić. - Do kogo dzwonisz taki wkurzony? – zapytałem z roztargnieniem, wzdrygając się kiedy przy próbie wzięcia oddechu mój brzuch rozdarł ból. - Wilcox. Mówi Bailey Prince – powiedział do telefonu mój brat. Po jaką cholerę dzwoni do Wilcox’a. – Widziałeś walkę? – Nastąpiła długa przerwa, kiedy Bailey słuchał tego co mówił rozmówca. – Taa. Tak myślałem. Co zamierzasz z tym zrobić? Ponieważ jeśli to jest pierdolony sposób, w jaki zamierzasz działać, to chyba nie uważasz, że zawodnicy będą chcieli uczestniczyć w tej błazenadzie? Musiałem się roześmiać. Rozmawiał z facetem, który jest właścicielem turnieju. Nie ma nikogo postawionego wyżej niż Wilcox, ale najwyraźniej Bailey miał to gdzieś. Domyślam się, że zdobycie tytułu mistrza cztery razy z rzędu zapewnia mu niezłą pozycję. Nastąpiła kolejna długa przerwa, kiedy Wilocx mówił do mojego brata. W końcu, Bailey zakończył rozmowę: Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Taa. Będziemy tam jutro rano. Dzięki, człowieku. Wiedziałem, że widzisz jak jest naprawdę… Taa, zrobię to i przekaż także moje pozdrowienia dla twojej żony. – Mój brat miał wielkie wpływy w świecie MMA i wraz z Tess niezliczoną ilość razy byli zapraszani na kolację do posiadłości państwa Wilcox. Ten facet miał słabość do mojego brata. Mówił, że jest dla niego jak syn którego nigdy nie miał. - Co to było? - Wilcox oglądał walkę. Jemu również nie podobało się to, jak gówno wpadło w wentylator. Zwołał oficjalne spotkanie z zarządem na 10:00, jutro rano. Powiedział, że musisz tam być. - Wtedy się wyszczerzył. – Myślę, że zamierza anulować wynik walki i ogłosić cię prawowitym zwycięzcą, braciszku. Pokręciłem głową i założyłem adidasy. - Nie mogę tego zrobić. - Pewnie, kurwa, że możesz, Asher. Co jest ważniejsze niż nagroda warta dwa miliony dolarów? Była tylko jedna ważniejsza rzecz. Spojrzałem na mojego brata. - Nowy Jork.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 23 ONA Siedziałam przed salą sądową numer trzynaście, w Sądzie Karnym w Nowym Jorku. Miałam na sobie czarny komplet składający się ze spódnicy i żakietu, czarne buty na niskim obcasie, a włosy związałam w kok i nie miałam na sobie makijażu. Spocone dłonie, które leżały na kolanach były mocno zaciśnięte, a stopy uderzały o podłogę, kiedy szumiały we mnie nerwy. Spojrzałam w górę i zobaczyłam stojącą obok mnie rodzinę. Ruby usiadła obok, sięgając od czasu do czasu, żeby poklepać moje kolano. Byli tu wszyscy których kochałam. Z wyjątkiem jednej osoby. Pamiętałam ostatnie słowa, jakie wypowiedział do mnie Asher. Chciał, żebym się nie bała, żebym skoncentrowała się tylko na tej chwili. Ale wtedy przelotnie go ujrzałam – Jackson James. Nikt inny go nie zobaczył. Ale ja go widziałam, takiego samego, i sparaliżowało mnie to, aż do najmroczniejszych zakamarków mojego umysłu. Wyglądał dokładnie tak samo. Jego zimne, martwe, ciemne oczy wwiercały się w moje. Nie mogłam mieć pewności, ale myślę, że się do mnie uśmiechnął. Dwadzieścia minut po tym, jak Jackson James zniknął z pola widzenia, ale nie z mojego umysłu, otworzyły się drzwi do sali sądowej i wśród mojej rodziny zapadła cisza. - Panna Juliet Mucciarone? – zapytała żeńska strażniczka, patrząc na mnie. Przytaknęłam i powoli, niepewnie podniosłam się z miejsca. – Proszę pójść ze mną. Została pani wezwana jako świadek w procesie Państwa przeciwko Jacksonowi Jamesowi. Mocno przełknęłam i rozejrzałam się po mojej rodzinie. Na ich twarzach zauważyłam zmartwienie, strach i miłość. Ruby sięgnęła i ścisnęła moją dłoń, a ja słabo odwzajemniłam ten gest. - Będziemy czekali zaraz w pokoju obok, moja mała dziewczynko – obiecał tata. Wskazał w dół korytarza. – Dokładnie w tamtym. Ok? - Ok, tatusiu – odpowiedziałam. Odwróciłam się i weszłam za strażniczką na salę, mój żołądek zaciskał się z każdym krokiem.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Sala była mała. Znajdował się tam stół sędziowski, a z boku siedziało kilkanaście mężczyzn i kobiet, których nigdy wcześniej nie widziałam. Było obecnych kilku prawników, żeby wysłuchać mojego zeznania i zadawać mi pytania, kilku ochroniarzy i policjanci z Nowego Jorku. I był tu także mężczyzna, który zrobił wszystko co w jego mocy, żeby mnie torturować i zakończyć moje życie. Stałam wrośnięta w ziemię, niezdolna do zerwania spojrzenia, które utrzymywałam z Jacksonem Jamesem. Teraz się nie uśmiechał, ale jego oczy były tak ciemne i martwe, jak wcześniej. Wyrażały czyste zło. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a w żołądku zaczęły kotłować się nudności. Pot zrosił moją skórę, a puls przyspieszył do poziomu, który doprowadził do tego, że drżałam i brakowało mi tchu. - Panno Mucciarone? – zawołał delikatnie sędzia, ze swojego stanowiska. Zwróciłam oczy w jego stronę i zobaczyłam siwowłosą głowę i dobrotliwą twarz, przyglądającą mi się badawczo zza okularów. Odwróciłam oczy ponownie do Jacksona Jamesa i zakrztusiłam się. Przycisnęłam dłoń do ust, kiedy mimowolnie moje oczy wypełniły się łzami. - Strażniczko, proszę eskortować pannę Mucciarone do toalety – powiedział szybko sędzia. – Zaczekamy chwilę na świadka, żeby się uspokoiła. Odsunęłam się od strażniczki. - Dam sobie radę – pisnęłam. Zacisnęłam mocno wargi i szybko wyszłam z sali. Moja rodzina musiała już przenieść się do pokoju w dole holu. Pobiegłam wzdłuż korytarza do damskiej toalety, wpadłam do kabiny, opadłam na kolana i gwałtownie zwymiotowałam. Kiedy to robiłam po mojej twarzy spływały łzy. - Cholera jasna – wymamrotałam, chwytając twarz w dłonie, kiedy próbowałam złapać oddech. Oparłam głowę o chłodną, kafelkową ścianę kabiny. Chwiejnie podniosłam się na nogi i wyszłam z kabiny, podchodząc do blatu. Wzdrygnęłam się, widząc moje odbicie w lustrze. Wszystkie kolory odpłynęły z mojej oliwkowej skóry, nawet z ust i wyglądałam jak z wosku i blado jak trup. Nachyliłam się, żeby ochlapać wodą twarz, a potem zaczerpnęła długi łyk. Kiedy poczułam, że mój puls zwalnia, a oddech się wyregulował wzięłam głęboki oddech i wygładziłam ubrania. Opuściłam toaletę i skierowałam się korytarzem w stronę bocznych drzwi do sali sądowej, którymi wcześniej weszłam. Przez chwilę, zatrzymałam się z dłonią na drzwiach, mocno zaciskając oczy. Wzięłam głęboki oddech, kiedy mój puls zagroził, że znowu zacznie pędzić. - Jewel. Odwróciłam się na dźwięk mojego imienia, wymówionego jedynym głosem, który sprawia, że czuję się bezpieczna, sprawia, że czuję się kompletna i moja szczęka opadła.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO W dole korytarza stał Asher, ubrany w grafitowo-szare, eleganckie spodnie i granatową koszulę. Na jego twarzy widniało kilka rozcięć i siniaków powstałych w wyniku walki, ale jego niedawno obcięte włosy były ujarzmione, ubrania wyprasowane, a na nogach miał ciemne, skórzane buty. Patrzył na mnie przez długą chwilę. Zamarłam, mój umysł nie był w stanie przyswoić jego obecności. Kiedy zaoferował mi swój uśmiech, ten który nigdy nie zawiódł w przytulaniu mojego serca, pobiegłam do niego. Kiedy rzuciłam się w jego ramiona, wypuścił miękki jęk i wzdrygnął się, lekko mnie od siebie odsuwając, kiedy moje ramiona zaczęły się wokół niego zaciskać. Spojrzałam na niego zdezorientowana, kiedy miękko syknął, a jego twarz wykrzywiła się z bólu. - Co? – wyszeptałam. - Przepraszam – mruknął w odpowiedzi, dając mi mały półuśmiech. – Trzy pęknięte żebra. Sapnęłam, moja dłoń przesunęła się lekko do jego boku. - Jezu, Asher. Wszystko w porządku? - Ja się nie liczę – powiedział cicho. Sięgnął, żeby położyć dłoń z tyłu mojej szyi. – Tylko ty, Dziadku do orzechów. Z tobą w porządku? Spojrzałam w jego oczy. - Nie wiem… - odpowiedziałam szczerze. Pokręciłam głową. – Słyszałam o tym co się stało. Wiadomości podają, że znaczna ilość fanów gwałtownie zareagowała na sędziów – że oszukiwali, że ktoś... – Asher, tak bardzo mi przykro, że mnie tam nie było… - Przestań – powiedział. – Mam, kurwa, gdzieś turniej. Jestem tu dla ciebie. Ty, Jewel. Ty. Jesteś moim światem. Jeśli ty się łamiesz, ja się łamię. Jeśli ty umierasz, ja umieram. Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać ją od drżenia i nieświadomie zwinęłam dłonie w pięści, chwytając po bokach materiał jego koszuli. - Zawsze doskonale wiesz co powiedzieć – powiedziałam drżącym głosem. - Och – stęknął cicho, chwytając moją dłoń, która zwinęła się przy jego bolącym boku. Natychmiast ją opuściłam. - Bardzo przepraszam – sapnęłam. – Jak ty… jak się tu dostałeś? Nie przejechałeś całej tej drogi w takim stanie, prawda? - Bailey – odpowiedział Asher, na jego twarzy ponownie zagościł półuśmiech. – Jest na mnie trochę wkurzony, ale to nie ma znaczenia. Zresztą, kiedy nie jest wkurzony? Pokręciłam na niego smutno głową. - Powinieneś odpoczywać. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Wzruszył ramionami. - Powiedziałem ci, że będę tu dla ciebie, powiedziałem ci, że będę cię chronił… zawsze – powiedział zwyczajnie. Rzucił mi mały uśmieszek. – Zaryzykuję nawet, że twój tata skopie mi tyłek, kiedy mnie tu zobaczy. – Rozejrzał się dookoła. – Gdzie twoja rodzina? Wskazałam przez ramię w dół korytarza. - Są w poczekalni, w tamtą stronę. Otworzyły się za mną drzwi i strażniczka wystawiła zza nich głowę. - Panno Mucciarone, jest pani teraz gotowa? - Moje oczy spojrzały badawczo na Ashera. – To zamknięta sala. Pani przyjaciel może tu zaczekać, albo z pani rodziną w poczekalni. - Będę tutaj – powiedział Asher, kiwając głową w stronę ławki, która stała po lewej stronie, zaraz przy drzwiach. Wziął moją dłoń. – Chodź. Przeszliśmy kilkanaście kroków, czy coś koło tego, w stronę sali sądowej. Strażniczka oderwała od nas wzrok i wycofała się z powrotem do środka, żeby zapewnić nam trochę prywatności. Użyła stopy, żeby przytrzymać dla mnie lekko uchylone drzwi. - Nie wiem czy mogę to zrobić, Asher – wyszeptałam, kiedy wyłapałam profil mojego oprawcy, siedzącego w sali. Mój żołądek natychmiast ponownie się zacisnął. Asher pociągnął za moją dłoń, żebym na niego spojrzała. - Musisz to zrobić – powiedział miękko. – Musisz to zrobić dla siebie, dla kobiet, które zabił i dla kobiet które może zabić, jeśli tego nie zrobisz. Jewel, nie pozwól, żeby ten facet trzymał twoje życie w garści chociaż przez jedną sekundę dłużej. Pozwól, żeby to gówno odeszło. Nie potrafił cię zabić, nie potrafił cię zniszczyć i nigdy tego nie zrobi. Ponieważ jesteś silniejsza, niż on kiedykolwiek będzie. – Asher chwycił moją brodę i zmusił mnie, żebym na niego spojrzała, kiedy próbowałam odwrócić wzrok. – On cię nie definiuje. To co ci zrobił, nie definiuje cię. Sama mi powiedziałaś – nie jesteś ofiarą. Pokaż mi to teraz. – Jego niebiesko-szarawe oczy wwiercały się intensywnie w moje. – Pokaż mi. Rozumiesz? Jego ton był ostry, oschły i obcesowy, ale ciągle mogłam w nim usłyszeć prawdziwą troskę. Dodał mi sił, sprawił, że wyprostowałam plecy i ściągnęłam łopatki. Odsunęłam się delikatnie z jego uścisku i sama uniosłam brodę. Spojrzałam mu w oczy i przytaknęłam. Odwzajemnił skinienie i sięgnął, żeby otworzyć dla mnie drzwi. Spojrzał na mnie wyczekująco, a ja nie zgodziłam się, żeby po raz drugi go zawieść, więc ponownie weszłam do sali. Strażniczka skinęła do mnie i delikatnie zawiesiła dłoń nad moim krzyżem, prowadząc mnie na miejsce świadka. Spojrzałam jeszcze raz na Ashera, kiedy drzwi zaczęły się zamykać. Nie skinął, nie uśmiechnął się, ani w żaden inny sposób nie zmienił swojego stoickiego wyrazu twarzy, ale
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO wszystko co musiałam wtedy usłyszeć, czy poczuć, zobaczyłam w jego oczach. Odwróciłam się, kiedy zamknęły się drzwi i stanęłam na stanowisku. To się tutaj skończy.
***
Strażniczka otworzyła przede mną drzwi i wyszłam na zewnątrz, moje kolana drżały. Z łatwością mogę stwierdzić, że składanie zeznań było najtrudniejszą rzeczą, jaką w życiu robiłam. Wymagano ode mnie, żebym na nowo, szczegółowo przeżyła gehennę przed tłumem obcych ludzi i przed demonem, który rozerwał mnie na strzępy gołymi rękami. Jackson James podczas moich zeznań pozostawał bez wyrazu i to całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Kilka razy się zacięłam, niezdolna do kontynuowania, ale pomyślałam o Asherze, usłyszałam jego słowa, uwierzyłam w zawartą w nich prawdę i zmusiłam się, żeby brnąć dalej. Byłam ogromnie z siebie dumna. Przez większość czasu byłam stoicka i opanowana, odpowiadając na wszystkie pytania zadane w czasie moich zeznań. Krzyżowy ogień pytań, w który wziął mnie prawnik obrony był w najlepszym wypadku trudny, w najgorszym razie był całkowicie przerażający. Obrona Jacksona Jamesa utrzymywała, że był kryminalnie obłąkany, a zatem tak naprawdę nie wiedział, ani nie miał wyobrażenia tego co robi. Prawnik obrony wykorzystał moje zeznania, żeby spróbować podeprzeć swój punkt widzenia, twierdząc, że niektóre jego czyny – zmuszenie mnie, żebym trzymała Jacksona Jamesa po tym jak mnie zgwałcił i pobił – pokazywały jak niestabilny i oderwany od rzeczywistości był tak naprawdę. Podczas gdy nie zakwestionowałam, że każdy gwałciciel jest szaleńcem i socjopatą, wiedziałam, że mój oprawca dokładnie wiedział co robił i tak też powiedziałam. Oskarżenie poparło moje twierdzenie, wskazując na pierwsze oświadczenie Jackson James, które złożył policji po zatrzymaniu – że zanim przystąpił do ataku śledził mnie przez kilka tygodni, obserwując każdej nocy, jak tańczę w balecie, podczas występu. To było dobrze przemyślane, tak powiedzieli, a zatem nie mógł to być przypadkowy czyn obłąkanego mężczyzny. Miałam nadzieję, że otrzyma najokrutniejszy, możliwy wymiar kary. Karę śmierci. Jednak na razie chciałam wynieść się stąd w cholerę, zanim naprawdę się załamię. Wyszłam z sali prosto w ramiona Ashera, uważając na jego zraniony bok i przytulając ten zdrowy. Poczułam jak przyciska usta do czubka mojej głowy, trzymając mnie mocno przy boku. - Z tobą dobrze? – zapytał cicho. Nie spojrzałam na niego, ale przytaknęłam przy jego klatce piersiowej. Ponownie pocałował czubek mojej głowy. – Chodźmy zobaczyć się z twoją rodziną – powiedział. – Czekają na ciebie. Teraz na niego spojrzałam. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie rezygnuję z ciebie. Więc tak. Chodźmy. Ruszyliśmy w dół korytarza, w stronę drzwi do poczekalni, w której była moja rodzina i zapukaliśmy. Po chwili mama otworzyła drzwi i kiedy zobaczyła Ashera, wyraz zmartwionego oczekiwania, który widniał na jej twarzy zmienił się w zaskoczenie. - Asher! – zawołała i spojrzała wymownie przez ramię na mojego ojca. Ponownie się odwróciła, żeby spojrzeć na Ashera i na mnie i sięgnęła, żeby ścisnąć jego dłoń. – Spójrzcie wszyscy. Asher tu jest. Asher skinął głową na chór powitań, a ja napięłam się widząc, że tata podnosi się z miejsca. - Asher – powiedział spokojnie, w formie powitania. Spojrzał na mnie. – Możemy, uch, wyjść na korytarz i uciąć sobie pogawędkę? Juliet, dlaczego nie wejdziesz do środka i nie weźmiesz sobie kubka kawy, przytulisz mamę czy coś w tym stylu. - Nie - powiedziałam uparcie, zacieśniając ręce wokół pasa Ashera. W wyniku tego syknął z bólu, a ja poluźniła uścisk. – Cholera. Przepraszam. - Co się dzieje? – zapytał tata, unosząc brwi. - To tylko mały siniak, proszę pana – zdołał powiedzieć Asher, jego głos był nieco szorstki przez ból. – Będzie ze mną dobrze. - Trzy pęknięte żebra – poinformowałam tatę. Ojciec westchnął i sięgnął za siebie, żeby zatrzasnąć drzwi do poczekalni. - Potrzebujesz czegoś, dzieciaku? Byłeś już u lekarza? - Widziałem się z lekarzem na turnieju. Obandażował mi żebra. Będzie ze mną w porządku, proszę pana. – Wyprostował się i spojrzał mojemu ojcu w oczy. – Chciał pan porozmawiać? - Taa – powiedział tata, brzmiąc na pokonanego. Ponownie westchnął. – Słuchaj, Asher. Nie zasłużyłeś na to, co ci wczoraj powiedziałem. Byłem wściekły, spanikowałem. Dostałem jakiś anonimowy telefon z informacją, że wypuściłeś do prasy informacje o mojej małej dziewczynce i po prostu straciłem rozum… - Proszę pana, nigdy nie musi mnie pan przepraszać w kwestiach dotyczących pańskiej córki. – Ojciec skinął do niego z szacunkiem i wdzięcznością, a ja zaczęłam się łamać, widząc jak nawiązują wspólną więź. – Proszę pana, mogę zapytać kto do pana zadzwonił? – Spokojny wyraz twarzy Ashera nie zmienił się, ale nie przegapiłam sposobu w jaki zacisnął ze złości szczękę. - Nie wiem – powiedział tata. – Jakiś facet. Nie przedstawił się. Dlaczego pytasz, myślisz, że wiesz kto to był?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Mam pewną myśl, proszę pana – powiedział cicho Asher. – I to nie było wymierzone przeciwko Jewel. Zrobił to, żeby zranić mnie, proszę pana. Jewel była tylko niewinnym świadkiem wydarzeń. Naprawdę mi przykro, że została w to wmieszana. Network dostanie karę pieniężną za przekazanie tych informacji, a komentatorzy zostaną zawieszeni w pracy. Dziennikarz i mój menadżer, którego zwolniłem, również są w to zamieszani. Myślę, że to oni odpowiadają za wykopanie tych informacji i przekazanie ich komentatorom. - Zwolniłeś menadżera? – zapytał zdezorientowany tata. – Dlaczego miałbyś to robić? - Nie zajął się Jewel tak jak powiedziałem, że ma to zrobić, kiedy ja będę pracował – powiedział zwyczajnie. – Więc go zwolniłem. - Tatusiu – powiedziałam delikatnie. – Mówiłam ci, że Asher jest dobrym człowiekiem. Nie musisz się o mnie martwić, kiedy z nim jestem. Zawsze będzie ze mną ok. Tata odchrząknął i wyciągnął dłoń. - Jesteś dobrym człowiekiem, Asher – powiedział cicho. Asher natychmiast sięgnął i uścisnął jego dłoń. Uśmiechnęłam się do nich obu, moje serce wypełniło się słodkim uczuciem, dla którego nie miałam nazwy. Tata odchrząknął jeszcze raz i zdałam sobie sprawę, że walczy ze łzami. Kto by pomyślał, że tatuś tak naprawdę był pluszowym misiem? - Cóż, musisz już uciekać, Asher? – zapytał tata. – Mamy zamiar odwiedzić rodzinę, kiedy już tu jesteśmy i zjemy niedzielny obiad w poniedziałek, zanim wrócimy do domu. Chciałbyś przyjść? - Och, dziękuję panu, ale brat na mnie czeka – powiedział Asher. – Zrobił mi przysługę i przywiózł mnie tu. Musi wrócić do żony, proszę pana. - Asher musi również odpocząć – powiedziałam, zaniepokojona o jego żebra. Tata skinął głową. - Rozumiem. Odpocznij, dzieciaku. – Otworzył drzwi do poczekalni i rzucił Asherowi półuśmiech. – Między nami wszystko w porządku, Asher. – Zniknął w środku, zostawiając nas samych. Asher uśmiechnął się, widząc że moja twarz wyraża szczęście. - Twój tata jest dobrym człowiekiem. - Jest – powiedziałam, ostrożnie obejmując go w pasie. – Tak jak ty. Dziękuję, że tu byłeś, wtedy kiedy cię potrzebowałam, Asher. Obserwował mnie przez chwilę, jakby mocno się nad czymś zastanawiał. W końcu się odezwał:
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Musisz zrozumieć jedną związaną ze mną rzecz, Dziadku do orzechów… Przechylił głowę w dół i otarł wargami o moje usta, ciepło jego oddechu wysłało ciarki w dół mojego kręgosłupa, kiedy wyszeptał: - że… kocham cię. – A potem mnie pocałował. Kiedy się ode mnie odsunął, moja dłoń przesunęła się po jego, kiedy mój umysł wirował od jego deklaracji. - Ja też cię kocham, Asher. Przesunęłam się w stronę drzwi do poczekalni, prawie jak w ekstazie i spojrzałam przez ramię. Przez krótką chwilę korytarz się rozmył i widziałam tylko jego – silnego, cichego, troskliwego. Prawdopodobnie to najpiękniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam i nie tylko na zewnątrz. Niezmiennie robi wszystko co może, żeby się dla mnie wykazać, żeby udowodnić sobie, że jest mnie wart, przez cały czas. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja jestem warta jego. Wślizgnęłam się do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Przygryzłam wargę, a moje policzki zrobiły się gorące. - Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć – powiedziała Alexis, która nagle pojawiła się obok mnie. Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do krzesła. – Co się dzieje? Z tobą ok? - Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa – powiedziałam. I miałam to na myśli.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 24 ONA Minął ponad tydzień od zakończenia turnieju i moich zeznań. Asher poszedł do swojego lekarza, żeby na nowo zabandażować żebra. Doktor przekonał go, żeby odpoczywał i stanowczo powiadomił, że przez kolejny miesiąc jakiekolwiek ćwiczenia nie podlegały dyskusji. Ale to go nie powstrzymało. Odkąd wypowiedzieliśmy te dwa, małe słowa, nie byliśmy w stanie trzymać rąk z dala od siebie. W przeciągu tylko kilku miesięcy, Asher pomógł mi zmienić się w niesamowity sposób. Chociaż wiedziałam, że dokonywanie zmian w sobie zależało wyłącznie ode mnie samej, to Asher odegrał ogromną rolę w poskładaniu mnie w całość. Myśl o kochaniu go była przerażająca, ponieważ wymagało to ode mnie umiejscowienia całego mojego zaufania w innym człowieku i żywienia nadziei, że w najlepszym wypadku, mnie nie zrani, ale było to coś, czego nie potrafiłam zmienić. Kochałam Ashera. Kochałam go i tyle. Jakby mógł wyczuć na sobie moje spojrzenie, sennie otworzył oczy i spojrzał na mnie, łapiąc mnie na tym, że się na niego gapię. - To w ogóle nie jest przerażające – drażnił się, jego głos był chrapliwy i głęboki od snu. Uśmiechnęłam się i przysunęłam się bliżej na jego łóżku, odwracając się, żeby przycisnąć plecy do jego klatki piersiowej i owinęłam wokół siebie jego rękę. Patrzyłam w okno i obserwowałam jak pierwsze promienienie słońca prześlizgują się przez pozostałe na niebie chmury. Dłoń Ashera leniwie sunęła w dół mojego brzucha, zatrzymując się na biodrze i pociągając je do siebie, kiedy delikatnie wypchnął swoje biodra do przodu, dając mi bez słów znać, że jest na mnie gotowy. Jego usta skubnęły moją małżowinę, kiedy sięgnął w dół, żeby podciągnąć moją koszulkę nocną nad biodra. Przygryzłam wargę i zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu i ciesząc się uczuciem jego dłoni podróżujących po moim ciele. To była kolejna rzecz – ciągle nie mogłam uwierzyć, że zmienił mnie w takiego seksualnego maniaka. Jego najdelikatniejszy dotyk zawsze sprawia, że robię się mokra, a moje ciało nuci, jak dobrze naoliwiona maszyna. Czułam, jakbym nigdy nie miała mieć dość.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Poczułam, jak jego dłoń otarła się o mój tyłek, kiedy zsuwał z siebie bokserki, a potem poczułam przyciskającą się do mnie jego grubą długość. Pozwoliłam mu unieść moją nogę i zarzucić ją na jego, kiedy ustawiał się pomiędzy moimi nogami, dokładnie przy moim rdzeniu. Byłam wilgotna zanim w ogóle się obudził i wypuściłam mały jęk, kiedy prześlizgnął główką po mojej wilgoci. Natychmiast poczułam, że drżę z potrzeby, zanim rozszerzył mnie i wepchnął się do środka. Jego uczucie we mnie, pod tym kątem, sprawiło, że sapnęłam z przyjemności, moje oczy na chwilę się otworzyły, kiedy leżeliśmy na łyżeczkę, a jego biodra poruszały się rozmyślnie i uporczywie. Usłyszałam, że jego oddech przyspiesza, a z gardła wydarło się niskie stęknięcie. Zgiął rękę, która znajdowała się nad moją głową i chwilę potem jego dłoń zakopała się w moich włosach, podczas gdy druga swobodnie wędrowała po moim ciele, a biodra poruszały się, pchając we mnie głęboko. W czasie jego pchnięć poruszałam biodrami w tył, wykonując ostre ruchy w dół i spotykając się z każdym jego skierowanym w górę pchnięciem. Chwycił moje piersi zanim jego dłoń powędrowała do mojej szyi, lekko ściskając, kiedy oddychałam głęboko przez nos. Uderzał w jakieś magiczne miejsce wewnątrz mnie, wysyłając ostre dreszcze przyjemności, które z każdym ruchem przebiegały przez moje podbrzusze. Czułam się tak niesamowicie wspaniale, że musiałam walczyć, aby utrzymać mój orgazm w ryzach. Chciałam czuć się tak na zawsze. Ale jego pchnięcia stały się tak uporczywie mocne, tak cudownie ostre, że coraz trudniej było mi ignorować prośby mojego ciała o uwolnienie. Poczułam, że zrobił się we mnie jeszcze twardszy, kiedy zacisnęłam się na nim, czując że moje soki zalewają jego długość. - Kurwa, Ash… - wyszeptałam i słysząc jak wypowiadam jego imię, jego dłoń zacisnęła się lekko na moim gardle, a druga w moich włosach. – Zaraz dojdę… Ugryzł mnie w szyję. - Zrób to – wychrypiał. Ponownie się wokół niego zacisnęłam, a on warknął głęboko w moją szyję. – Ach, Jewel, kurwa. Dojdź dla mnie. I zrobiłam to, czując, jak cała dolna część mojego ciała eksplodowała w tym samym czasie wewnątrz i na zewnątrz. Odwróciłam twarz w stronę poduszki i wykrzyczałam moje uwolnienie, kiedy jego dłonie mocniej mnie chwyciły. Ciągle drżałam, kiedy pchnięcia Ashera przybrały na sile i szybkości, a potem stęknął cicho w moją skórę i poczułam jak drży w moim wnętrzu, ciągle poruszając biodrami, przeprowadzając nas oboje przez wstrząsy po orgazmie. - Jasna cholera – wydyszałam, próbując złapać oddech. – Prześpijmy się, a potem zróbmy natychmiastową powtórkę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Spojrzałem na śpiące ciało Jewel, w jasnym popołudniowym świetle, a potem sprawdziłem wiadomości na stronie internetowej ESPN w moim telefonie. Całe środowisko MMA było oburzone. Według raportów i relacji naocznych świadków, byłem oczywistym zwycięzcą i w ogólnej, zgodnej opinii coś tu zdecydowanie było podejrzane. Opuściłem telefon i westchnąłem. Natychmiast tego pożałowałem, kiedy ostry ból rozerwał mój bok. Ostatniej nocy za bardzo się wysiliłem. Ale to było tego warte. Jewel zawsze jest tego warta. Oparłem się o łóżko, uniosłem dłonie nad głowę i wpatrywałem się w przestrzeń, głęboko zatopiony w myślach. Bailey dowiedział się, że Marty White został zwolniony. Dobrze. Miałem nadzieję, że zniknie z powierzchni ziemi i nigdy więcej o nim nie usłyszymy. Ponieważ jeśli go zobaczę, to nie sądzę że ktokolwiek mógłby mnie powstrzymać. Zabiłbym go. A co się tyczy Blaise’a… zawsze wiedziałem, że jest bezwstydny, ale tym razem przeszedł na zaskakujący poziom. Zdałem sobie sprawę, że teraz niewiele można z tym zrobić, ale niepokoiły mnie moje próby przewidzenia tego, gdzie będzie wymierzony jego kolejny atak. Ani przez sekundę nie uwierzyłem, że Blaise ze mną skończył, ale nie mogłem mieć pewności, jak daleko planował się posunąć. Niestety, Blaise wiedział dość sporo o moim życiu osobistym, wiedział gdzie mieszka moja rodzina i prawdopodobnie mógł całkiem bez trudu dowiedzieć się, gdzie mieszkała Jewel. Potarłem dłonią twarz, kiedy niepokój zaczął zżerać moje wnętrzności. Jeśli Blaise tego chciał, to sytuacja mogła stać się naprawdę, naprawdę brzydka. W mojej dłoni zadzwonił telefon. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że to Bailey. Wyszedłem na korytarz i odebrałem. - Możesz spotkać się ze mną w centrum na lunch? – zapytał. – Chcę z tobą o czymś porozmawiać. - O czym? – zapytałem podejrzliwie. - Po prostu ściągnij swój tyłek do centrum, ok? Do knajpki z kanapkami. Za pół godziny. Muszę lecieć. – Rozłączył się nie mówiąc nic więcej i zanim mogłem się zgodzić. Powiedziałem Jewel, że spotykam się z bratem, i że zdobędę dla nas jakiś lunch i mrożony jogurt. Pojechałem do centrum Pittsburgha i zaparkowałem Chargera po drugiej
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO stronie delikatesów z kanapkami. Zobaczyłem, że Bailey stał przy ladzie, gotowy, żeby zapłacić za moje zamówienie. Uśmiechnął się do mnie, kiedy stanąłem obok. - Cześć bracie – przywitał się. – Wziąłem dla ciebie kanapkę z indykiem, bez majonezu, z dodatkowymi pomidorami. Dobrze? - Taa, dzięki – powiedziałem, patrząc podejrzliwie na brata. – Bailey, o co w tym wszystkim chodzi? Bailey zapłacił za nasz lunch i przyjął tacę z trzema, dużymi, brązowymi, papierowymi torbami. Zastanawiałem się dla kogo była trzecia i rozejrzałem się, szukając Tess. - Chodź – powiedział, szczerząc się do mnie. Bailey podszedł prosto do stolika, gdzie tyłem do nas siedział jakiś facet. Miał ciemne włosy i ubrany był w coś, co wyglądało na drogi, granatowy garnitur. - Och, dzięki człowieku – powiedział mężczyzna. Bailey wyszczerzył się do niego i wskazał ponad jego ramieniem. Mężczyzna podążył za tym ruchem i odwrócił się. Pierdolcie mnie. Bradley Wilcox. Moje oczy strzeliły w stronę Baileya, kiedy Wilcox wstał z miejsca. Był znacznie wyższy i większy, niż wydawał się być w telewizji i przyglądałem mu się, wyciągając rękę. W końcu, uścisnąłem jego dłoń. - Bailey? – zapytałem niepewnie brata. - Hej, Asherze Prince – powiedział Wilcox. – Miło w końcu cię poznać. Przykro mi, że to wszystko zakończyło się w ten sposób na Itace. Dlaczego nie usiądziesz, zjemy lunch i pogadamy? Bailey tylko szczerzył się do mnie i wskazał na jedyne wolne przy stoliku krzesło. Zająłem je, spoglądając z niedowierzaniem pomiędzy obojgiem mężczyzn. Poczekałem aż torby z naszym jedzeniem został rozdane. - Co organizator sławnego wydarzenia robi tu z plebsem? – powiedziałem, może trochę zbyt szorstko. Bailey kopnął mnie mocno pod stołem, ale Wilcox tylko się roześmiał. - To tak myślisz, że cię postrzegam? – zapytał. – Nie jest tak. Przykro mi jeśli nie byłem za bardzo widoczny. Praca sprawia, że jestem bardzo zajęty. - Aż tak zajęty, żeby nie być obecnym na własnym turnieju i mieć wszystko na oku, upewniając się, że wszystko odbywa się uczciwie? – zapytałem bezceremonialnie, zakładając ręce na piersi i zostawiając nietkniętą torebkę z jedzeniem. Wilcox rozważał moje słowa, gryząc kanapkę. Przytaknął, kiedy przeżuwał.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Zasadniczo – przyznał – masz rację. Chociaż nie robię tego celowo. - Więc o co chodzi? - zapytałem, wzruszając nonszalancko ramionami. – Nie wezwał mnie tu pan, żeby jeść kanapki i gadać bzdury. - Jezu, Asher – powiedział rozdrażniony Bailey. Wilcox złączył spojrzenie z moim bratem i szeroko się uśmiechnął. - Nie żartowałeś, mówiąc o nim – powiedział. - Żartował o czym? – Domagałem się odpowiedzi, patrząc gniewnie na brata. - O tym, że jesteś rzeczowy i twardziel z ciebie – powiedział. – I nieznaczny fiut. - Słuchaj Asher, masz absolutną rację – powiedział Wilcox. – Nie wezwałem cię tu, żeby jeść kanapki i gadać bzdury. Wezwałem cię tu, żeby porozmawiać z tobą o Itace. – Przerwał, żeby wytrzeć usta. – Twój obecny tu brat zaczął naskakiwać na mnie telefonicznie, zaraz po walce. W tamtej chwili byłem w interesach, w Las Vegas. – Zrobił łyk swojej mrożonej herbaty. – Opuściłeś oficjalne spotkanie, Asher i nie mogę powiedzieć, że to w jakiś sposób pomogło w obecnej sytuacji. Ale kiedy wróciłem do domu, zacząłem otrzymywać kawałki historii – na temat wszystkiego co wydarzyło się w tamten weekend, a co dotyczyło ciebie. Że twoja dziewczyna została zaatakowana przez fanów i publicznie upokorzona – tak przy okazji, to naprawdę przykro mi słyszeć o tym co ją spotkało – że zwolniłeś menadżera, i że, co jest najbardziej interesujące, przegrałeś turniej, kiedy wszyscy inni poza sędziami, którzy liczyli punkty, stwierdzili, że wygrałeś. – Wilcox zmierzył mnie wzrokiem. – Wszystkie te rzeczy wydały mi się bardzo interesujące. Więc na nowo obejrzałem tak wiele nagranych materiałów filmowych, jak mogłem dostać, wliczając w to twoją walkę z Loganem. Siedem razy podliczyłem tę walkę i za każdym razem, wychodziłeś jako zwycięzca, Asher. - Nie według sędziów – powiedziałem. - Blaise Colton ma duży problem – powiedział bez ogródek Wilcox. – A jest nim to, że myśli, iż jest sprytniejszy, niż jest w rzeczywistości. Jest takie stare powiedzenie: „Uderz w stół a nożyce się odezwą.” Sędziowie byli zbyt chętni, żeby go wsypać i wskazać palcem. Zapłacił im przed walką, żeby bez względu na wszystko podliczyli ją na korzyść Logana. – Wilcox pokręcił głową. – To było głupie, pojebane zagranie. Na szczęście masz całkiem sporą bazę fanów, Asher, wspiera cię wiele osób. To gówno od początku im nie pasowało, tak więc jest to coś, czego nie mogłem odpuścić. Głównie dzięki twojemu upartemu bratu. – Wilcox klepnął Baileya w ramię. – Tak czy inaczej, jak powiedziałem, podliczyłem twoją walkę i zatrudniłem nowy skład sędziów, żeby obejrzeli i podliczyli twoje punkty, tak, żeby było uczciwie. Wygrałeś. Kręciło mi się w głowie. - W takim razie co to wszystko oznacza? – zapytałem. – Nie jest już za późno?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - To oznacza, że Blaise Colton wisi mi dużą, tłustą, jebaną grzywnę i ma zakaz prowadzenia zawodników na jakimkolwiek turnieju MMA, do końca swojego gównianego życia – powiedział bezceremonialnie Wilcox. – Jest załatwiony, skończony. Jeśli nie może prowadzić zawodników w dużych turniejach z wysoką wygraną, to nikt nie będzie chciał z nim pracować. Nie ma żadnych klientów – nie zarabia pieniędzy. Będzie musiał znaleźć całkowicie inny rodzaj pracy. – Wilcox zrobił kolejny łyk herbaty. – Straci również swoją siłownię. Jesteś główną atrakcją, Asher. Jesteś głównym powodem dla którego ludzie chcieli tam przychodzić. Sugeruję, żebyś wycofał swój wkład i poszedł gdzie indziej. - Tak planuję zrobić – powiedziałem. – Już zerwaliśmy umowę biznesową. Bank ma się zająć zwróceniem mi mojego wkładu. Myślę o otwarciu własnej siłowni. Wilcox przytaknął żarliwie. - Wspaniały pomysł. Naprawdę. Świetny pomysł. – Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął dużą, białą kopertę. – Może to pomoże ci zacząć. – Przesunął kopertę przez stół w moją stronę. Spojrzałem na nią, a potem na Wilcoxa, który patrzył na mnie beznamiętnie. Potem spojrzałem na Baileya, który szeroko się do mnie uśmiechał. Nie miałem problemu żeby uwierzyć w to, że jeśli Wilcox by tu nie siedział, to Bailey pocierałby o siebie dłońmi. Podniosłem kopertę. - Co to? Wilcox uśmiechnął się i wskazał w moją stronę. - Dlaczego nie otworzysz i nie sprawdzisz? Z wahaniem rozerwałem kopertę i wyciągnąłem gruby kawałek papieru. Zdałem sobie sprawę, że trzymam czek. Był wypisany na mnie i opiewał na kwotę trzech milionów dolarów. Moje oczy ponownie gwałtownie strzeliły w stronę Wilcoxa. - Wygrałeś Asher – powiedział zwyczajnie. – Zasłużenie i uczciwie. – Odgryzł kolejny kawałek kanapki. – Nigdy nie pozwól nikomu powiedzieć, że Bradley Wilcox jest niesprawiedliwym człowiekiem. - To są trzy miliony – powiedziałem. – Nagroda wynosiła dwa miliony. - Uznaj to za… rekompensatę – powiedział. – Za twój ból i cierpienie. – Myślał przez chwilę. – I jako przekupstwo, żebyś w przyszłym roku powrócił na Itakę Część Druga. Oblizałem wargi, ledwo mogąc uwierzyć w to, co trzymałem w dłoniach. Mój umysł wirował. Moja własna siłownia właśnie stała się rzeczywistością. Mogłem na stałe ustawić Bethany i dzieciaki.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Asher? – mówił Bailey i uniosłem głowę, widząc, że Wilcox wyciąga do mnie dłoń. Otrząsnąłem się, chwyciłem ją i mocno potrząsnąłem. - Dziękuję panie Wilcox – powiedziałem pokornie. – Doceniam to. Bardzo to doceniam. Wilcox otarł usta i rzucił serwetkę do torby zanim ją zgniótł. - Nie ma za co, Asher. Tak jak powiedziałem, wygrałeś zasłużenie i uczciwie. Dziękuję, że byłeś częścią turnieju i nie żartowałem w kwestii tego, że jest to przekupstwo na następny rok. – Mrugnął, a potem się roześmiał. Klepnął mnie w ramię. – Podziękuj również swojemu bratu – dodał. – Naprawdę troszczy się o ciebie. – Wrzucił swoją torbę po lunchu do najbliższego pojemnika na śmieci. – Jeśli panowie mi wybaczą, muszę wracać do biura. Mam do zrobienia kilka czarnych list, na których będzie widniał Blaise Colton. – Skinął i pomachał, a potem wyszedł. Pokręciłem głową na Baileya. - Nawet nie wiem co powiedzieć, człowieku. Bailey wyszczerzył się krzywo. - Jesteś moim młodszym bratem – powiedział cicho. – Nikt nie pierdoli się z moją rodziną. Nie pozwolę na to, żebyś został wychujany przez jakieś bzdury, jak te z zeszłego weekendu. Wygrałeś, zasłużenie i uczciwie, tak jak powiedział Wilcox. Nagroda jest twoja. - Wiszę ci jakiś procent czy coś – powiedziałem słabo, wskazując w stronę czeku. Bailey pokręcił głową. - Nie. Nie chcę nic z tego. To ty prawie zostałeś pobity na śmierć, żeby to zdobyć. Ale chcę, żebyś otworzył własną siłownię. Masz zbyt wiele talentu, Asher. Jesteś zbyt mądry, żeby pracować dla kogokolwiek, niż dla samego siebie, zwłaszcza dla takiego fiuta jak Blaise. Założę się, że mógłbyś przejąć wszystkich jego klientów, a nawet Connora i Leona. Jak tak dalej pójdzie, to Blaise nie będzie w stanie długo utrzymać tamtego miejsca, nie mówiąc już o tym, że stanie się bardzo ubogim człowiekiem. Sam to na siebie ściągnął. Cholera – mógłbyś kupić od niego na własność jego siłownię. Nie będzie w stanie jej zatrzymać i oszczędziłoby ci to kłopotów ze znalezieniem nowego miejsca. Musiałbyś tylko zmienić nazwę i wtedy należałaby tylko do ciebie. – Kręciło mi się w głowie. Nie mogłem uwierzyć, jak w mgnieniu oka, szczęście obróciło się na moją korzyść. Bailey oparł się na krześle i szeroko do mnie uśmiechnął. – Więc, jaki będzie twój pierwszy ruch, braciszku? Nie musiałem myśleć o tym dwa razy. To był czas, żeby spełnić moje marzenie. Wstałem z miejsca. - Dlaczego nie pojedziesz ze mną i się nie przekonasz?
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 25 ONA Cały Pittsburgh o mnie wiedział. Jedyna ocalała ofiara doskonałego, seryjnego mordercy. Minęły ponad trzy tygodnie odkąd wyciekła moja tożsamość. Cały czas wydzwaniają do mnie z różnych gazet. Jak do cholery dorwali w swoje łapy mój numer telefonu? Odrzucałam połączenia, ignorowałam wiadomości na poczcie głosowej i odmawiałam udzielania jakichkolwiek wywiadów. Chciałam, żeby zostawili mnie w spokoju. Zaakceptowałam fakt, że była to pogoń za sensacją i żywiłam nadzieję, że zainteresowanie zniknie. Szybko. Autobus wysadził mnie kilka przecznic od The Harmony Center. Dziś wieczorem miałam próbę generalną przed występem. Byłam gotowa, mój kostium był gotowy i czułam się pewnie w związku z moimi fizycznymi zdolnościami, żeby wykonać mój pokaz. Ale mentalnie ciągle byłam bałaganem. Nie występowałam na scenie od ataku. Miałam niezliczoną ilość koszmarów, w których Jackson James siedział na widowni, obserwując mnie, prześladując, a potem… W moim żołądku eksplodowały nerwy. Serce mi waliło i wydmuchiwałam mój przyspieszony oddech przez nos. Moje dłonie i nogi stały się lodowate i napięłam wszystkie mięśnie, żeby trzymać drżenie mojego ciała w ryzach. Przestań. To koniec. Tak sobie mówiłam. Koniec. Dokonałaś tego. Postawiłaś mu się. Nareszcie koniec. On już dłużej nie określa tego kim jestem i kim się stanę. Kiedy kroczyłam w dół ulicy, przypomniałam sobie ostatni raz, kiedy tu byłam. Moja pierwsza randka z Asherem. Zamiast udać się prosto do The Harmony, podbiegłam do mojego wymarzonego miejsca na studio. W oknie, tak jak zawsze wisiał szyld i początkowo szybko przesunęłam po nim oczami, tak jak normalnie to robię. A potem zamarłam. Zajęło mi kilka długich chwil, zanim zauważyłam, że szyld mówił coś innego niż zazwyczaj. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO SPRZEDANE. Ciągle na niego patrzyłam, wkradła się we mnie dezorientacja, a w ślad za nią złość, a potem niedowierzanie. Stałam na chodniku, wrośnięta w ziemię i ledwie zauważyłam, że mój worek marynarski zsunął się z ramienia i głośno uderzył o brudny chodnik. Sprzedane. Natychmiast, kiedy to słowo zaskoczyło w moim mózgu, moje serce pękło. Wszystkie moje marzenia, wszystkie moje pragnienia zawierały się w tym brudnym, małym miejscu. Wszystkie te długie lata, które miałam przed sobą i które widziałam w mojej głowie – spaceruję przez pokój pełen rozkwitających baletnic, kierując nimi tak, aby stały się takie, jak ja powinnam była być – zostały roztrzaskane. Wszystko odeszło. Zmiecione wraz z tym małym miejscem, jak kurz z podłogi. Racjonalna cześć mojego umysłu mówiła mi, że to nie było jedyne odpowiednie miejsce na studio w Pittsburghu. Ale emocjonalna część mojego mózgu odmówiła słuchania: tej logicznej. To było pierwsze miejsce, na które spojrzałam i które ponownie uderzyło mnie inspiracją do tańca. Po ataku przestałam przejmować się w moim życiu prawie wszystkim, wliczając w to taniec. Kiedy moja rodzina i ja po raz pierwszy przyjechaliśmy do Pittsburgha i kiedy poszłam do centrum miasta, moja stara miłość do tańca została natychmiast pobudzona, kiedy minęłam to miejsce. Musiałam się zatrzymać – pamiętam to tak wyraźnie – gapiłam się przez okno, natychmiast widząc w głowie wypolerowane, drewniane, podłogi, drążki do ćwiczeń, rozciągające się dookoła długości całego pomieszczenia, lustra od podłogi po sufit. I tak po prostu, moja pasja powróciła do życia. A teraz… teraz to wszystko odeszło.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Byłem wbity w ziemię, kiedy oglądałem jak się rusza. Jej wysokie podskoki, proste linie jej nóg, siła i kontrola, które Jewel miała w mięśniach, płynność jej ruchów i absolutny wdzięk, który prezentowała, łatwość z jaką wykonywała swoją skomplikowaną i fachową choreografię, wywołały na mnie kurewskie wrażenie. Nic, co robiłem na ringu nie równało się sile i umiejętnościom, które moja dziewczyna w tej chwili prezentowała wszystkim zebranym tu ludziom. Od czasu do czasu jej oczy smutno przesuwały się po widowni, ale wiedziałem, że tak naprawdę nie widziała nic, ani nikogo. „Widziała” swoimi emocjami. Miała na sobie proste, obcisłe, czarne spodenki do tańca i podartą czarną koszulkę. Jej usta zakrywało kilka warstw czarnej taśmy. Co jakiś czas, po zmianie rytmu piosenki, sięgała i odrywała jedną warstwę taśmy. Przyjąłem, że oznaczało to, iż pozbywa się jakiegoś rodzaju tajemnicy, jakiegoś rodzaju strachu. W kulminacyjnym punkcie piosenki, światła całkowicie przygasły, ale scena była słabo oświetlona przez światła zza kulis. Widziałem jej sylwetkę, kiedy się poruszała, ale to co przykuło moją uwagę, to jarzące się, czerwone smugi farby, które nagle rozświetliły ciemność. Przez chwilę przyglądałem im się z ciekowością, nie będąc pewnym co oznaczają, do czasu, aż moją uwagę przykuł zbiór pasm po wewnętrznej stronie jej kostki. Pociągnęło to moje wspomnienia do tej okropnej nocy, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o jej sekrecie. Nagle zdałem sobie sprawę, że patrzę na okrucieństwo, które sama sobie wymierzyła. W tamtym momencie, był to jedyny sposób jaki znała, żeby radzić sobie z emocjonalnym bólem, który rozrywał ją na kawałki. Patrzyłem jak wirowała dookoła na jednej nodze, głowę miała odchyloną do tyłu, jej piękne, długie włosy powiewały za nią, ręce miała opuszczone po bokach, a dłonie ułożone z gracją. Przyglądałem się prostej linii jaką tworzyła noga, na której się podpierała, czubek drugiej stopy uniesiony był do kolana i wygiętym w łuk plecom. Farba migała dookoła, kiedy wirowała i mogłem tylko patrzeć w cichym osłupieniu. Nosiła swoje blizny ze śmiałością, bez wstydu, wyzywająco. Wydawało się, że mówi: „Taka właśnie jestem. To jest to, co zrobiłam.” Kiedy światła ponownie się zapaliły, patrzyła dziko na publiczność, kiedy kończyła obrót, wyciągając nogę na wysokość biodra i prostując ją z boku. Jej ciemne oczy błyszczały
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO czymś, co przypominało złość i oderwała z ust ostatni kawałek taśmy, ujawniając grube, czarne X znajdujące się na jej wargach. Wykonała kombinację obrotów, a kiedy muzyka zaczęła cichnąć, pasja i złość zaczynały uchodzić z jej ruchów, a ich miejsce zajęła gracja. Zwolniła ruchy i stopniowo, kiedy muzyka ucichła, przyjęła swoją początkową pozę, klęcząc na podłodze, na środku sceny. Światła przygasły. Usłyszałem dziki, przeraźliwy okrzyk radości gdzieś spod sceny i wypuściłem długi, ciężki oddech, czując że serce łomocze mi w piersi i pojedyncza łza spływa mi po policzku. Kocham ją. Zawszę będę kochał moją dziewczynę.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 26 ONA Wszyscy wróciliśmy do Bloomfield. Moja cała rodzina, Ruby, Bailey i Tess, wszyscy przyjechali zobaczyć dziś wieczorem mój występ. Nie potrafiłabym tego zrobić, gdyby kogoś z nich brakowało. Tata zaoferował wszystkim domowej roboty pizze, żeby uczcić w kawiarni mój sukces, moje nowe życie. Asher podjechał kilka przecznic dalej od kawiarni, do mojego mieszkania i wszedł ze mną na górę, żebym mogła wziąć prysznic i przebrać się, zanim udamy się świętować. Zatrzymałam się w miejscu, niedaleko moich lekko uchylonych drzwi. - Asher… - wyszeptałam. - Widzę – powiedział, spojrzałam na niego widząc, że ma zaciśniętą szczękę. – Stań za mną. Już. Posłuchałam go, patrząc jak popycha drzwi. Weszłam za nim do środka, kiedy robił szybki obchód po moim salonie i kuchni. Kiedy z niej wyszedł, spojrzał mi w oczy i wskazał na kanapę. Wyraz jego oczu sprawił, że mój żołądek zacisnął się ze strachu. - Siedź tu – powiedział, jego głos był delikatny i niski, ale nie pozostawiający miejsca na dyskusję. Natychmiast opadłam na kanapę i patrzyłam jak zwinnie podkrada się na tył mojego mieszkania, gdzie mieści się sypialnia i łazienka. Po kilku długich chwilach wrócił do salonu. - Nikogo tu nie ma – powiedział. – Ale… nie widziałem nigdzie Rocky’ego. Zerwałam się na nogi. - Och mój Boże. Prawdopodobnie wyszedł – jeśli drzwi były otwarte to pewnie uciekł. Cały czas to robi, jeśli go nie pilnuję. – Mówiąc gwałtownie, podeszłam ponownie w stronę drzwi. – Musimy go znaleźć… - Poczekaj – przerwał mi Asher, chwytając mnie za rękę. – Nie bagatelizuję zniknięcia twojego kota, ale ja – my właśnie wróciliśmy do domu i zastaliśmy, kurwa, stojące otworem drzwi. Ten budynek jest chroniony, a to oznacza, że ktoś, w jakiś sposób
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO dostał się do środka i włamał się do twojego mieszkania. Skupmy się na tym. – Wyciągnął z kieszeni telefon. – Dzwonię na policję. - A ja zamierzam iść szukać Rocky’ego – odpowiedziałam stanowczo. Rzuciłam mu spojrzenie, które dawało mu do zrozumienia, że nie żartuję. W końcu przytakną i westchnął. - Pójdę z tobą – powiedział. – Ale i tak dzwonię na policję. Przytaknęłam i nie patrząc na niego ponownie, odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach, Asher był zaraz za mną. Wypadłam przez drzwi, a moje serce waliło. Rocky był dla mnie wszystkim. Przygarnęłam go ze schroniska krótko po tym, jak się urodził i wychowywałam go odkąd był kociakiem. Zanim pojawił się Asher, on był moją ostoją. Ciągle był moim mężczyzną numer jeden. Nie mogłam go stracić. Tak szybko jak byliśmy na zewnątrz, oczy zapiekły mnie od niewylanych łez. Wiedziałam, że naturalnie był bardzo ciekawskim zwierzęciem i wcześniej często próbował wyślizgnąć się na zewnątrz. Chciał wąchać wszystkie zapachy, skubać trawę, ścigać myszy i inne robactwo, które mógł zobaczyć w ciemności. Był chudy i umięśniony, bardzo szybki i zwinny. Byłam świadkiem jak swobodnie, przy różnych okazjach, wskakiwał z ziemi na lodówkę. Zastanawiałam się czy mógł być gdzieś na drzewie. - Rocky – syknęłam ostro w noc, nastawiając uszu, żeby usłyszeć szelest trawy, który mógł zwiastować jego ruchy. Jego bezgłośne, malutkie łapki z poduszeczkami nie wydałyby dźwięku. – Rocky! No dalej, kotku. - Rocky, chodź kolego – powiedział Asher, również rozglądając się dookoła. Stałam w miejscu, moje uszy szczypały, złaknione jakiegokolwiek dźwięku. Nie byłam pewna, jak długo tak stałam i po zbyt długo przeciągającej się ciszy, spróbowałam jeszcze raz. - Rocky – zawołałam trochę głośniej. – Rocky, koteczku, Chodź tutaj! – Próbowałam wszystkich nazw, które dla niego miałam, a na które reaguje, poziom i ton mojego głosu był wyższy, ponieważ lubił kiedy mój głos tak brzmiał. Stałam cicho i ponownie nasłuchiwałam. Obeszłam chodnik, który biegł z boku budynku i idąc, cicho go wołałam, Asher ciągle podążał za mną. Właśnie obeszliśmy róg budynku, kiedy usłyszałam małe, żałosne kocie kwilenie. - Rocky? – krzyknęłam i znowu usłyszałam ten dźwięk. Ruszyłam biegiem w jego stronę, nic nie widząc przez ciemność i wołałam jego imię, nasłuchując kwilenia. Słyszałam jak Asher mówi, żebym z nim została, ale nie słuchałam. Przez sposób w jaki brzmiały te dźwięki i przez to, że Rocky do mnie nie przybiegł poczułam ucisk w dołku. Wyciągnęłam telefon i włączyłam latarkę, żeby lepiej widzieć.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Rocky – zawołałam miękko jeszcze raz i przesunęłam latarkę w lewo, kiedy usłyszałam kolejny, przepełniony bólem dźwięk. Zobaczyłam jego długie, gibkie ciało rozciągnięte na trawie, około półtora metra ode mnie i szybko do niego podbiegłam, rzucając się na kolana, żeby sprawdzić co z nim, czując w tym samym czasie ulgę, dezorientację i przerażenie. Jedna z jego przednich łap była wygięta pod dziwnym kątem, a jego miękkie, szare futro splamione było krwią. Delikatnie pogłaskałam dłonią jego ciało i musiałam zwalczyć łzy, kiedy zobaczyłam, że wzdrygną się nieco pod wpływem mojego dotyku. Złamał jakoś łapę? Ktoś mu to zrobił? Byłam całkowicie zdezorientowana, patrzenie na mojego ukochanego kota, który tak cierpi sprawiło, że zabolało mnie serce. - Jest dobrze, kochany – powiedziałam cicho. – Mam cię. Będzie z tobą dobrze. Usłyszałam jak Asher podszedł za mnie i odłożyłam telefon. Przygotowując się, żeby nachylić się do przodu i podnieść Rocky’ego , usłyszałam głośny huk, jak uderzający o kości metal, a potem usłyszałam w ciemności niski chichot. Zamarłam. To nie był Asher. Moje ciało napięło się, kiedy odwróciłam głowę w kierunku tego dźwięku. Zobaczyłam ciemny kształt, który powoli do mnie podchodził, ale nie mogłam dostrzec jego twarzy. - Cześć Jewel – powiedział niski głos. Kiedy go rozpoznałam, mój oddech i serce przyspieszyły. Blaise Colton. - Asher! – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam jego leżące na ziemi ciało. Nie ruszał się i zauważyłam nikłą stróżkę krwi, cieknącą z jego głowy. Blaise trzymał w dłoni stalowy pręt. Och Boże… wstawaj Asher! Wstawaj! Nie możesz być martwy! Nie możesz! - Coś ty zrobił? – warknęłam. - Aw, właśnie złamałem czaszkę twojemu chłopakowi, to wszystko – powiedział spokojnie Blaise. – I małą łapkę twojego kota. Może jeszcze kilka innych rzeczy. Chciałem tylko zostawić tobie i twojemu chłopakowi skromną wiadomość. Ale potem zdecydowałem, że to nie byłoby wystarczające. Więc jestem. Dobrze wyglądasz, Jewel. - Ty okrutny, odrażający kawałku gówna! – syknęłam ze złością. Podniosłam się z ziemi, czując zalewającą mnie adrenalinę. Ten mężczyzna próbował mi wszystko odebrać, kiedy dopiero co zaczęłam zbierać się do kupy, rozwścieczył mnie i odepchnęłam każdy strach jaki poczułam na tył umysłu. Skończyłam z odgrywaniem roli ofiary.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Skończyłam. Żałowałam że nie miałam pistoletu. Byłam tak wkurzona, że mogłabym go bez żalu zastrzelić. Blaise sięgnął i chwycił mnie, uderzając moją twarzą w ceglaną ścianę. Siłą obrócił moją głowę w bok, uniósł moją szczękę w swoją stronę i zakrył dłonią usta. Mocno trzymał moją twarz, przyciskając boleśnie dłoń do moich warg, podczas gdy moja szyja drżała pod dziwnym kątem, a czoło odzierało się o ostre cegły. Czułam, że wnętrze mojego policzka ociera się boleśnie o zęby, kiedy moja szczęka zaciskała się i napinała. Czułam wzrost paniki – okropnej, rozbrajającej paniki, która zagroziła sparaliżowaniem mnie i sprawieniem, że stanę się słaba. - Widzsz, Asher spierdolił, kiedy mnie zwolnił – szeptał mi do ucha Blaise. – Spierdolił po królewsku. Ale potem – wychujał mnie ponownie. Nie wiem jak robi to co robi, ale ten skurwiel sprawił, że zostałem wywalony z MMA. Na zawsze! Wiesz co to oznacza, Jewel? Wiesz? Oznacza to, że nigdy nie będę mógł reprezentować zawodników, ponieważ nie mogę ich wprowadzić na turnieje. Kto chciałby być kierowany przez kogoś, kto nie może nawet nic zrobić dla jego kariery? Równie dobrze mógł odciąć mi fiuta. Ponownie zachichotał i zabrzmiało to w moich uszach okropnie. Zdałam sobie sprawę, że poczułam mocny, gryzący, ostry odór alkoholu. Przycisnął mnie do ściany poniżej wiszącego na niej kinkietu i w przyćmionym świetle, mogłam zobaczyć, kiedy nachylił się do mojej twarzy, że jego źrenice były powiększone prawie do rozmiaru całej tęczówki. Jego oczy były przekrwione, zamglone i obłąkane. Zakładałam, że był w tym samym czasie pijany i czymś naćpany. - A potem ten skurwiel odebrał mi mój biznes. Mój kurewski biznes – ten, który zbudowałem od podstaw. Ponieważ dostałem mój zakaz i nie będę w stanie pokryć żadnych rachunków. W ciągu jednego dnia straciłem dwie trzecie moich klientów, kiedy dowiedzieli się, że zostałem zwolniony. Wiesz jak dużo pieniędzy to za sobą niesie? – Jego dłoń ciągle mocno trzymała moją twarz i równie mocno przyciskał bok mojego czoła do ceglanej ściany. To tak bardzo bolało, ale nie pozwoliłam sobie na płacz. Zadrżałam tylko i wpatrywałam się z wściekłością w jego oczy. – Czego mi jeszcze nie odebrał? – kontynuował retorycznie. W jakiś sposób zacieśnił uchwyt, poczułam na języku miedziany smak, kiedy miękkie wnętrze mojego policzka ponownie otarło się mocno o moje zęby. Popchnął mnie i poczułam mokrą stróżkę, ściekającą po mojej skroni, kiedy odarła się o ceglaną ścianę. Jęknęłam mimowolnie, zaciskając oczy z bólu. Blaise użył łokcia ręki, którą trzymał moje usta, żeby przyszpilić do ściany moją rękę. Drugą dłonią przycisnął moją wolną rękę do ściany przy moim boku. Jego ciało było do mnie przyciśnięte i w jakiś sposób jego nogi przesunęły się przy moich, żeby wcisnąć się pomiędzy nie i owinąć wokół nich. Nie wiedziałam jak mnie trzyma. Wszystko co wiedziałam to to, że nie mogłam się ruszyć. Użycie z mojej strony jakiejkolwiek, nieznacznej siły skutkowało bólem wywołanym siłą, której wobec mnie używał.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jedyne wyjście jakie widzę – kontynuował, jego głos opadł do ostrego syku – żeby twój pierdolnięty, prostacki chłopak zrozumiał co zrobił – to odebrać wszystko jemu. – Oparł czoło o tył mojej szyi i skubnął w tamtym miejscu skórę. Wzdrygnęłam się, próbując się odchylić i poczułam tylko w ciele świeży wybuch bólu. – Wierzę, że w tym miejscu pojawiasz się ty, księżniczko. Myślę, że jesteś dla niego wszystkim. Więc zamierzam porządnie cię wypieprzyć, a on może patrzeć, kiedy już się obudzi. Jeśli się obudzi. Słysząc jego słowa, zaczęłam ciężko oddychać, czując z każdym ruchem płuc uderzenia bólu. Cholernie bolało nawet zwykłe łapanie oddechu, ponieważ tak mocno na mnie napierał. Czułam, że nie mogę złapać tchu. Byłam przerażona tym co może wydarzyć się dalej. - Ja to widzę tak, sprawy pomiędzy mną i Asherem zaczęły zmieniać się w gówno, kiedy zaczął pieprzyć twoją ciasną cipkę – warknął mi do ucha Blaise. Zakręcił biodrami przy moich pośladkach, a ja jęknęłam z obrzydzenia. – Więc jeśli cię wypieprzę, to sytuacja dla niego również stanie się gówniana. To jedyny sposób. Nie widzisz tego, Jewel? Pomożesz mi spierdolić twojego chłopaka. – Zachichotał maniakalnie do mojego ucha. – Na więcej niż jeden sposób. Więc przejdźmy do rzeczy, możemy? – Jego dłoń opadła do mojej talii, potem niżej, grzebiąc przy guziku moich dżinsów. – Czekałem żeby wypierzyć ten twój tyłeczek od chwili, kiedy pozwoliłaś mi go pomacać. Moje oczy zaszkliły się, a ciało zamarło. Moje myśli odeszły, prawie jakby mó j mózg sygnalizował ciału, żeby walczyło, żeby coś się działo. Niewyraźne, zniekształcone obrazy poprzedniego ataku pojawiały się i znikały z mojego umysłu, moje własne sporadyczne krzyki odbijały się echem w moim mózgu Spojrzałam na mojego biednego, rannego kota i na Ashera. A wtedy nagły, ciepły pęd rozżarzonej do białości złości zalał moje żyły, tak jakby był wprowadzany kroplówką do mojej ręki. Nie. Będę. Już. Dłużej. Ofiarą. Nagle wspomnienie błysnęło w moim mózgu, pozornie wydawało się, że wydarzyło się to lata temu – pewnej ciemnej, późnej nocy, w siłowni, Asher próbował pokazać mi kilka ruchów samoobrony. Nie zadziałało, kiedy to on był napastnikiem – spanikowałam. Ale co, kiedy to ja byłam napastnikiem? Przypomniałam sobie jak ciężka noga Ashera, okrążył moją, jego ręce szybko się poruszały i zanim się zorientowałam, leżałam na tyłku. Pomimo tego, że po tej nocy nigdy nie powtarzałam tych ruchów, wszystkie jakby natychmiast do mnie powróciły. Szarpnęłam się mocno i na oślep, czując przeszywający mnie ból, ale uwolniłam lewą nogę. Użyłam bioder i pośladków, żeby mocno pchnąć w tył, w Blaise’a, sprawiając, że nieco stracił równowagę, zanim zamachnęłam się nogą, robiąc wielki krok w tył i ustawiając ją zaraz za jego prawym udem. Moje ręce ciągle były uwięzione, ale ponownie mocno pchnęłam biodrami, jeszcze bardziej pozbawiając go równowagi. W rezultacie puścił moją rękę, kiedy młócił w powietrzu własną, aby odzyskać równowagę, a ja pchnęłam łokciem Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO do tyłu, w środek jego twarzy tak mocno, jak potrafiłam, czując że skóra i kości ustępują z niesamowicie satysfakcjonującym chrzęstem. Poczułam na łokciu wilgoć i zdałam sobie sprawę, że pochodzi z krwi, która zaczęła tryskać z jego nosa. Ryknął z bólu, przyłożył dłonie do twarzy, zataczając się ślepo do tyłu i wykorzystałam tę okazję, żeby wbić kolano w jego krocze, tak mocno jak mogłam, sprawiając że wykrztusił z siebie jęk, zakrztusił się, a potem zgiął się w pół, teraz, kiedy sapał, łapiąc oddech jego dłonie przesunęły się do krocza.. Uderzyłam go pięścią w twarz, a potem użyłam drugiej dłoni, żeby uderzyć go w tył szyi, sprawiając, że przewrócił się płasko na brzuch. Na dokładkę, kopnęłam go mocno w żebra, zanim odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę, gdzie ciągle leżał mój kot. Uniosłam go tak delikatnie jak mogłam, krzywiąc się przy każdym maleńkim kwileniu bólu, które z siebie wydawał i trzymając go w ramionach pospieszyłam do Ashera. Jego oczy powoli się otwierały i zalała mnie ulga. Żył. Żył. Podniósł się, jego oczy zmrużyły się, widząc krew na mojej twarzy i ręce, a potem szeroko się otworzyły. - Co do kurwy… - Blaise – przerwałam bez tchu. – Zrobił to Rocky’emu i tobie. - Gdzie on jest? – zapytał twardym głosem. Przyłożył dłoń do głowy i warknął, kiedy zobaczył na niej krew. - Uderzył cię stalowym prętem, a potem próbował mnie zaatakować. Na jego twarzy pojawiła się nagła, zimna, brutalna złość, przypominająca maskę i moje wnętrzności skręciły się, kiedy wzdrygnęłam się pod jego spojrzeniem. Asher potrafił być absolutnie przerażający kiedy tego chciał. - Gdzie on poszedł? – zagrzmiał. - Jest tam – powiedziałam, wskazując na ciało Blaise’a. Asher zrobił wielki krok w jego stronę, ale użyłam wolnej ręki, żeby szarpnąć za jego koszulkę. Miał zamiar zabić Blaise’a. Miał zamiar deptać jego głowę dopóki nie mógłby już zaczerpnąć tchu. A wtedy zamknęliby Ashera na dobre. Z dala ode mnie. - Asher… Warknął i wyrwał się z mojego uchwytu. Zatrzymał się niedaleko leżącego na ziemi, twarzą w dół mężczyzny. Blaise ciągle oddychał, ale nie ruszał się. Asher spojrzał na mnie przez ramię, jego złość mieszała się z całkowitym zdumieniem. -To ty tak go powaliłaś? – zapytał.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Taa. Niespodziewanie, niechętny uśmiech wygiął kącik jego ust. To był bardziej grymas, ale pokręcił głową. Na dźwięk naszych głosów, Blaise lekko się poruszył i jęknął. Na twarzy Ashera ponownie pojawiła się złość, uniósł wysoko brew i opuścił stopę na jego plecy, wbijając w niego ciężki obcas buta. - Straciłeś pierdolony rozum? – syknął Asher. – Przyszedłeś po Jewel? Masz życzenie śmierci? - Pochylił się, naciskając ciężarem stopy na środek pleców Blaise’a, a ten drań krzyknął słabo z bólu. Jego twarz po spotkaniu z moim łokciem była krwawym bałaganem. Dobrze. Wydawało się, że ten dźwięk wzmógł tylko gniew Ashera. Klęknął, jedna stopa ciągle znajdowała się na plecach Blaise’a, sięgnął i chwycił bok jego twarzy, wciskając ją mocno w chodnik. Blaise wypuścił kolejny, zdławiony krzyk. - Musisz sobie, kurwa, ze mnie żartować – Asher kontynuował wściekłym półszeptem. – Mógłbym teraz złamać ci kręgosłup – wiesz o tym, prawda? – Nacisnął na niego mocniej. Popędziłam tam i chwyciłam jego ramię. - Asher, przestań. – Mój głos był władczy, to nie było błaganie i słysząc jego siłę, spojrzał na mnie. – Odparłam go. Znokautowałam go. Nie rób tego. Nie zniżaj się do jego poziomu. Nie pakuj się przez niego w kłopoty. Nie mogę cię stracić. Pamiętaj co mi obiecałeś. Nigdy nie muszę się bać, kiedy mam ciebie. – Uporczywie ciągnęłam go za koszulkę. – Więc wstań. Teraz. Asher przez kilka sekund patrzył gniewnie na Blaise’a, ani trochę nie zmniejszając nacisku zarówno na jego plecach, jak i na twarzy. W końcu, puścił go i wstał. Odsunął się od niego i ciągle patrzył na niego wilkiem. Zauważyłam, że jego pięści były zaciśnięte po bokach i lekko się trząsł. Sięgnęłam, żeby dotknąć jego twarzy, natychmiast przyciągając jego uwagę. - Uspokój się – powiedziałam spokojnie. – Po prostu się uspokój. Dla mnie, ok? – Uparcie przyciskałam dłoń do jego policzka. Czułam, że jego szczęka napina się pod moją dłonią, a potem rozluźniła się i ofiarował mi lakoniczne skinienie. Dźwięk jakiegoś pojazdu z tyłu budynku przykuł moją uwagę. Spojrzałam ponad ramieniem Ashera i zobaczyłam policję. Spojrzałam na Blaise’a, a potem na Ashera. - Uspokoiłeś się? – zapytałam. – Gliny tu są. - Idź się z nimi spotkać – powiedział. – Przyprowadź ich tu. Zostanę i upewnię się, że się nie podniesie, ani nie będzie próbował uciec.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Przytaknęłam, celowo łapiąc jego spojrzenie. Wydawało się, że zrozumiał moje niewypowiedziane pytanie i przytaknął lekko. - Jestem spokojny – powiedział. – Idź. Wypuściłam napięty oddech, czując że moje ciało ponownie zalewa ulga. Pospieszyłam w stronę policjantów, ciągle z całych sił trzymając mojego małego, kochanego Rocky’ego.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
ON Rodzinie Jewel nie zajęło wiele czasu, żeby zorientować się, że coś jest nie tak. Kiedy policjanci zebrali nasze oświadczenia, poinformowali nas, że musimy udać się na posterunek złożyć formalne oświadczenie. Chcieli również zrobić zdjęcia naszym urazom, żeby przedstawić je jako dowód dla prokuratora. Jewel niechętnie oddała Rocky’ego siostrom, które poinformowały ją, że natychmiast zabiorą go do czynnego dwadzieścia cztery godziny na dobę szpitala weterynaryjnego. Po tym, jak skończyliśmy zeznawać na posterunku, od razu zabrałem Jewel do szpitala dla zwierząt, gdzie ciągle były jej siostry. Weterynarz, który był na dyżurze, zapewnił ją, że pomimo jego złamanej przedniej łapy, całkowicie wydobrzeje przy dużej ilości czułości i planowali zatrzymać go na noc, żeby upewnić się, że pozostanie stabilny. Jewel nie chciała wyjść, ale delikatnie zwróciłem uwagę na to, że niewiele mogła dla niego zrobić poza tym, co już zostało zrobione. Obiecałem że z samego rana ją tutaj przywiozę. Odwiozłem nas ponownie do Bloomfield. Była prawie 23:00 kiedy Jewel przekonała rodziców, że dobrze się czuła i że nic już się nie wydarzy. Obiecała im, że zagrożenie zostało zażegnane. W końcu ustąpili i wrócili do swojego domu, obiecując, że wrócą rano. Ruby ociągała się do samego końca i wyglądała na zupełnie wykończoną. Położyła dłoń na ramieniu Jewel. - Chcesz dzisiaj towarzystwa? – zapytała. – Mogę zostać z tobą jeśli nie chcesz być sama. Albo… - Spojrzała na mnie i jej pełne wargi wykrzywiły się w małym uśmieszku. – Albo mogę iść do domu i zamknąć w cholerę moją jadaczkę. - Um… – powiedziała z zakłopotaniem Jewel. - Spoko – powiedziała Ruby z pełnym uśmiechem na twarzy. – Connor błagał o szansę, żeby ponownie się ze mną zobaczyć. Myślę, że mu na to pozwolę. – Mogłem się tylko roześmiać. Odkąd się poznali, Connorowi nie zamykała się na jej temat gęba. Ruby sięgnęła i przyciągnęła Jewel do szybkiego uścisku. – Zobaczymy się jutro, ok? Chcę poznać szczegóły – powiedziała, patrząc na mnie. – Wisisz mi szczegóły. Jestem całkiem pewna, że poznasz moje. Jewel i ja udaliśmy się do jej mieszkania. Zmarszczyłem brwi, kiedy zakładałem łańcuch w drzwiach.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Muszę jutro rzucić okiem na zamek – wymamrotałem, przede wszystkim do samego siebie. – Mogę go naprawić, więc o nic się nie martw kochanie. – Spojrzałem na Jewel, która opierała się o ścianę obok kuchni i patrzyła w przestrzeń. – Wszystko dobrze? Jesteś głodna? Pokręciła głową. - Nie, ze mną dobrze. Jestem tylko… zmęczona. – Spojrzała na mnie i wyciągnęła ręce. – Zabierz mnie do łóżka. – Skinąłem i sięgnąłem, żeby przyciągnąć ją do mojego boku. Leżałem w ciszy w jej łóżku, czekając aż wyjdzie z łazienki, kiedy skończy brać prysznic. W końcu wczołgała się pod przykrycie obok mnie, mając na sobie biały, prążkowany top, który ledwie zakrywał jej tyłek i nic więcej. Kiedy wtuliła się w mój bok, moja dłoń przesunęła się po jej ciele i musiałem zwalczyć pragnienie, żeby dotknąć jej tak, jak chciałem. To była niesamowicie stresująca noc i chciałem, żeby po prostu ją odespała. A potem poczułem, jak jej dłoń zaczyna zmysłowo głaskać mój goły brzuch i poczułem, że przez jej dotyk mój fiut natychmiast stwardniał. Leżałem spokojnie, ale pozwoliłem dłoni, którą ją obejmowałem zsunąć się trochę niżej, aż odnalazłem obszar jej gładkiej skóry pod krawędzią koszulki. Potarłem to miejsce palcami i zostałem nagrodzony jej małym dreszczem. Poczułem, że jej usta przycisnęły się do boku mojej szyi i napiąłem mięśnie, żeby stłumić moje własne dreszcze. Odwróciłem nieznacznie głowę w jej stronę i zanim w ogóle w pełni to zrobiłem, zaatakowała wygłodniale moje usta swoimi. Ledwo mogłem dotrzymać jej kroku, wsunąłem obie dłonie w jej włosy, żeby przytrzymać jej głowę, abym mógł się dopasować i próbować ją spowolnić. Ale nie wyglądało na to, żeby Jewel chciała zwolnić. Przesunęła ciało tak, że znajdowała się na mnie, ostrożnie podtrzymując na dłoniach swój ciężar, żeby nie naciskać na moje żebra. Przerzuciłem jej włosy na jedną stronę i rozluźniłem się, kiedy jej pocałunki nieco zwolniły i zaczęła delikatnie ssać moją wargę i język. Chwilę potem poczułem ciepło jej cipki kiedy ustawiła się dokładnie na moim twardym jak skała fiucie, który ciągle przykryty był bokserkami. Moje dłonie ześlizgnęły się do jej ud, kiedy poruszała się, kołysząc się na mnie w przód i w tył. Chwyciłem ją, mocniej niż chciałem, a ona syknęła w odpowiedzi. Ale kiedy natychmiast poluźniłem uchwyt, jej dłonie opadły w dół i przesunęła moje ręce tam, gdzie były, zachęcając mnie, żeby ponownie ją chwycił. - Cholera, Jewel – wyszeptałem, nie będąc w stanie oderwać oczu od jej poruszających się na mnie bioder. Moje dłonie przesunęły się wyżej i do tyłu, chwytając jej tyłek. Chciałem w niej być tak cholernie mocno. Przesunąłem dłoń do przodu i delikatnie jej dotknąłem, czując, że już jest śliska od jej własnych słodkich soków. Potarłem o nią kciukiem, a ona ponownie zadrżała pod moim dotykiem. Zanim mogłem to powtórzyć, zeszła z moich bioder, chwyciła w dłonie elastyczną gumkę moich bokserek i pociągnęła w dół, uwalniając mnie.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Ledwo mogłem uwierzyć w to co widzę, kiedy usiadła okrakiem na moich nogach i zawisła nad moim kroczem, jej długie włosy opadły na mój brzuch. Spojrzała mi w oczy zanim wysunęła w ust koniuszek języka i przesunęła nim w górę mojego trzonu, aż do główki. Mój fiut szarpnął się w odpowiedzi na to uczucie. Ponownie polizała główkę, przeciągając po niej płasko językiem. Wypuściłem ostry oddech i delikatny ciąg szeptanych przekleństw, kiedy od razu zassała do ust czubek mojego fiuta i ścisnęła mocno policzkami. Jej usta były ciepłe i mokre, tak jakby śliniła się z mojego powodu. Nie mogłem odwrócić wzroku, ani wydać żadnego dźwięku, kiedy jej głowa zaczęła się poruszać, z boku na bok i w górę i dół, kiedy pracowała ustami nad moim fiutem. Przesunęła dłoń, która spoczywała na moim udzie i chwyciła podstawę mojego członka obracając nią powoli i mocno wokół trzonu, poruszając głową, żeby wziąć mnie głębiej do ust. Nie mogłem uwierzyć, że uczucie jakie wywoływała i widok jak nade mną pracuje sprawiły, że prawie wybuchnąłem. Kiedy poczułem, że główka mojego fiuta minęła jej migdałki, przesunąłem dłonią przez jej włosy i delikatnie pociągnąłem, dając jej znać, żeby przestała. Obserwowałem jak powoli siadła, ocierając usta wierzchem dłoni, a potem sięgnąłem, chwytając ją w talii i pociągnąłem ją, żeby ponownie usiadła na mnie okrakiem. Moje oczy przytwierdzone były do jej seksownych bioder, kiedy nade mną zawisła. Chwilę potem, uczucie, jak moja główka rozdziela jej wargi i wślizguje się w jej gorące wnętrze i po uwadze jaką otrzymałem od jej ust prawie, sprawiło że wybuchnąłem. Ale zacisnąłem szczękę i pomogłem jej podskakiwać na mnie powoli w górę i w dół, z każdym pchnięciem w dół, pochłaniała coraz więcej mojego fiuta. Sapnęła na to uczucie. Jej dłonie przesunęły się do mnie, kiedy podciągnąłem jej top do góry, a ona ściągnęła go przez głowę. Uniosłem biodra z łóżka, ignorując wybuch bólu w żebrach z powodu tego wysiłku, a ona zaskomlała kiedy całkowicie ją wypełniłem, zakopując się głęboko w jej wnętrzu. Jej dłoń nieświadomie powędrowała do podbrzusza, tak jakby mogła mnie poczuć w brzuchu. Prześlizgnąłem dłonie w górę jej brzucha, żeby musnąć jej piersi, jej sutki sterczały od jej podniecenia, a pod moim dotykiem zrobiły się jeszcze twardsze. Jewel położyła dłonie na piersiach i zaczęła się poruszać, miała zamknięte oczy i nieznacznie odchyliła do tyłu głowę, kiedy kołysała na mnie biodrami. Czułem każdą krawędź jej ścianek, które prześlizgiwały się po mnie, wokół mnie, a jej wilgoć cudownie pokrywała mojego fiuta. Byłem w niej zakopany. Nasze biodra uderzały o siebie, kiedy poruszała na mnie swoimi biodrami do przodu. Moje dłonie ponownie przesunęły się na jej talię, a potem się rozdzieliły. Jedną chwyciłem jej tyłek, podczas gdy druga przesunęła się do przodu, żeby ponownie ją pocierać. Jęknęła z głębi gardła, odchyliła się do tyłu, umieszczając dłonie na moich udach i ciągle się ruszała. Ta pozycja i kąt w jakiś sposób sprawiły, że zacisnęła się na mnie i przez krótką chwilę moje palce przestały się poruszać, a szczęka zacisnęła się i odchyliłem głowę w tył na poduszce.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie przestawaj – jęczała miękko i szybko ponownie zacząłem ją pocierać, a jej biodra przyspieszyły. Chwyciłem dłonią w garść skórę na jej tyłku i przesunąłem palcami po jej łechtaczce, mocząc ją w jej słodkich sokach i żałując że nie mam jej w ustach. Chciałem ją spijać. Smakować ją w ustach. Kiedy poczułem, że jej ścianki zaczynają się wokół mnie zaciskać i drgać, poczułem, że jej łechtaczka spuchła. A potem eksplodowała wokół mnie, wewnątrz i na zewnątrz, poczułem, że jej soki wytryskują na mnie i mogłem tylko obserwować jak drży i jęczy, jej paznokcie wbijały się w moje uda. Leżałem bez ruchu, czekając aż zwolni ruchy bioder, żeby się uspokoić. Kiedy na mnie spojrzała, przysięgam, że zobaczyłem że jej oczy błyszczą w ciemności, a potem zaczęła mnie ujeżdżać, naprawdę mocno ujeżdżać. Jej biodra unosiły się i uderzały we mnie, a jej palce przesunęły się na moją pierś. Moje dłonie błądziły po całym jej ciele, od bioder do tyłka, w górę i w dół jej pleców, chcąc poczuć całą jej gładką skórę pod moimi szorstkimi dłońmi, kiedy napierała na mnie ciągle i ciągle. Nachyliła się do przodu tak, że jej piersi były przy mojej twarzy i przesunąłem dłonie w górę jej brzucha, żeby je chwycić, wciągnąłem jedną do ust, a drugą ściskałem. Mogłem skupić się tylko na smaku jej skóry i uczuciu jej ciasnego rdzenia, zaciskającego się wokół mnie, przesuwającego się ciągle w górę i w dół mojej długości. Ledwo byłem świadomy tego, że drżała wokół mnie i skomlała bez słów, kiedy poczułem, że mój fiut osiągnął swoją maksymalną twardość zaraz przed tym jak wybuchnąłem głęboko w niej. Jęknąłem nisko i ścisnąłem ją mocniej niż chciałem, uderzając głową w poduszkę, czując jak moje nasienie zalewa jej gorące, mokre wnętrze, a ogromne fale przyjemności przetaczają się po mnie, zalewając moją skórę. Poczułem jej gorącą, spoconą skórę ślizgającą się po mnie, kiedy pochyliła się, dysząc w moją szyję. Poczułem z tyłu jej szyi kropelkę potu i użyłem środkowego palca, żeby śledzić jej szlak tak daleko w dół jej pleców, jak mogłem, zanim całkowicie wyschła. Przesuwałam opuszkami palców w górę i w dół jej pleców, tak delikatnie jak potrafiłem, uśmiechając się przez sposób w jaki jej ciało drgało pod moim dotykiem. Zamknąłem oczy i kontynuowałem ruch dłoni czekając, aż całkowicie się opróżnię i zmięknę w jej wnętrzu. Później, kiedy się umyła i wtuliła we mnie, tym razem naga, pocałowałem ją w czoło i przyciągnąłem bliżej. - Byłaś naprawdę, naprawdę kurewsko dobra dzisiaj wieczorem – wyszeptałem sennie. Jej cichy chichot rozbrzmiał w ciemności. - Um, dzięki - powiedziała. – Myślę, że można powiedzieć, że obudziłeś we mnie bestię. Otworzyłem oczy w dezorientacji, pomyślałem o tym co powiedziała i musiałem się roześmiać.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Nie o to mi chodziło, Dziadku do orzechów. Tak, przed chwilą byłaś bardzo, bardzo dobra – tylko, żebyś nie zrobiła się teraz zarozumiała. – Roześmialiśmy się. – Mówiłem o twoim tańcu. Jewel, chcę żebyś wiedziała, że cię zobaczyłem. Naprawdę cię dzisiaj zobaczyłem. - Och – odpowiedziała i krótko przytuliła się do mojej piersi. - Włożyłam w ten taniec moje serce i duszę, Asher. Opowiadał on o niemej ofierze, bez głosu, zmieniającej się w silną, ocalałą osobę, która odnalazła swój głos. To była moja subtelna dedykacja dla ciebie. Wtedy poczułem ostre ukłucie w sercu. - Dla mnie? Dlaczego? - Jestem ci zobowiązana. Jesteś dla mnie wszystkim. Uratowałeś mnie Asher. Uratowałeś mnie. Nie chcę już niczego więcej. Nie teraz, kiedy mam ciebie, chroniącego mnie i kochającego. Byłeś darem dla mojego uzdrowienia. Nie potrzebuję, ani nie chcę niczego więcej. Już niedługo, pomyślałem, już niedługo. Sprawię, że spełnią się wszystkie jej marzenia.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Rozdział 27 ON Oficjalnie byłem dumny właścicielem „U Tornado”, nieruchomości, niegdyś znanej jako siłownia Blaise’a. Odwiedziłem mojego prawnika, który sporządził potwierdzony przez notariusza list, który został wysłany do Blaise’a Coltona i jego prawnika, odnośnie sprzedania mi interesu. Najpierw, Blaise kategorycznie odmówił. Powiedział, że to było jego marzenie i włożył w nie krew. Przewróciłem na to oczami. Blaise był pełen gówna. Powiedziałem prawnikowi, żeby obniżył proponowaną przeze mnie cenę sprzedaży do poziomu, który zakrawał o obrazę. Blaise był skończony. Minął ponad miesiąc odkąd zaatakował Jewel i mnie. Czekał go długi wyrok w więzieniu. W końcu sprzedał, wiedząc że nigdy nie wyjdzie. Kiedy wszyscy opuścili siłownię, owinąłem dłonie. Kilka rundek przy worku jest dokładnie tym co pomoże mi spalić nadmiar energii i rozluźnić się. Ściągnąłem koszulkę i założyłem rękawice, a potem podszedłem, żeby potrenować na moim ulubionym worku. Byłem tak skupiony na ćwiczeniu, że nie usłyszałem za sobą kroków, dopóki nie dotarł mnie dźwięk odchrząknięcia. Odwróciłem się, widząc Jewel opierającą się o słupek ringu na środku pomieszczenia, ręce miała założone na piersi. - Hej. – Dyszałem. – Myślałem, że pojechałaś do domu. - Nope – odpowiedziała. – Wyszłam tylko na zewnątrz, żeby porozmawiać z kilkoma kobietami, zanim odejdą. Wygląda na to, że będziesz naprawdę zajęty, trenując nas, kobiety, żebyśmy potrafiły skopać tyłki. – Moje lekcje samoobrony dla kobiet okazały się sukcesem, od chwili kiedy dwa tygodnie temu zacząłem je prowadzić. - Dobrze – odpowiedziałem, przeczesując dłonią włosy. Moja klatka piersiowa i plecy były pokryte delikatnymi kropelkami potu, a ręce i ramiona bolały. Musiałem odpłynąć podczas mojego improwizowanego treningu i ćwiczyłem mocniej niż planowałem. Jewel przechyliła głowę, przygryzając zębami dolną wargę, kiedy jej oczy powoli prześlizgiwały się po moim ciele. - Wiesz, że nigdy nie miałam mojego ostatecznego testu jeden na jednego, profesorze.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Natychmiast poczułem przepływającą przeze mnie falę i mój fiut poruszył się na jej słowa i wyraz oczu. - Nie? – zapytałem. – Huh. Mój błąd. Jewel uśmiechnęła się i sięgnęła, żeby pociągnąć za jedną z lin ringu. - Może powinniśmy zrobić to teraz, kiedy mam w głowie na świeżo wszystkie informacje i technikę. – Zanim mogłem odpowiedzieć, Jewel podciągnęła się zwinnie i schyliła pomiędzy linami, kierując się na środek ringu. Odwróciła się i spojrzała w moje oczy, a potem ściągnęła przez głowę swoją koszulkę do ćwiczeń, odsłaniając biały, sportowy stanik i czarne, obcisłe spodnie do jogi. Obserwowałem jak skopała buty i skarpetki, a potem pokręciła szyją, rozluźniając mięśnie, a następnie rozciągnęła ręce. - Dalej, Tornado – zawołała. – Obróć mnie w proch. Dołączyłem do niej na ringu, mając na sobie tylko koszykarskie spodenki i buty. Skopiowałem jej ruchy, pozbywając się butów i skarpetek i rozciągając ręce. Moje oczy przesunęły się po jej ciele, doceniając sposób w jaki jej głęboko wycięty stanik odsłania dużo jej obfitych krzywizn i jak jej czarne spodnie przywierają do bioder i cholernie gorący, dziarski, kształtny tyłek. Kiedy mój fiut po raz kolejny drgnął, wiedziałem że ten test skończy się trochę inaczej niż inne. Przyjąłem postawę do walki, krążąc wokół niej żartobliwie. - Nie mam na sobie ochraniacza – przypomniałem jej. – Więc żadnych kolanek w miejsca, których później będziesz żałowała. Wiesz, jak bardzo tego potrzebujesz. Jewel rzuciła mi uśmieszek, potem wykonała szybką jak błyskawica zmyłkę, mocno uderzając w moje ramię, wytrącając mnie z równowagi, pozbawiając korzystnego ustawienia i odsunęła się tanecznym krokiem. - Bardzo dobrze – wyszeptałem. – Bardzo szybko. – Jewel podskakiwała lekko z nogi na nogę. Chwilowo zostałem rozproszony przez sposób w jaki napina się jej brzuch kiedy się porusza i jak klimatyzacja sprawiła, że jej sutki nagle obudziły się do życia pod materiałem jej sportowego stanika. I przegapiłem jej kolejne, cholernie szybkie, skierowane do wewnątrz natarcie, kiedy uderzyła mnie wierzchem dłoni w skroń i odsunęła się równie szybko. Pokręciłem głową i spojrzałem w jej twarz, widząc, że się nie uśmiecha, ale jej oczy tańczą. Kocha to, że wzięła mnie z zaskoczenia. Dwa razy. - Koniec z tym – powiedziałem. – Powalę cię. - Kocham schodzić na dół – drażniła się. Przełknąłem mocno ślinę na myśl o jej ustach dookoła mojego pulsującego fiuta.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Obniżyłem głowę i intensywnie przyglądałem się linii jej ramion, ciągle krążąc wokół niej, podnosząc luźno ręce do gardy. Dla zmyłki poruszyłem się w jedną stronę, a ona dała się nabrać, poruszając się żeby mnie zablokować, a ja rzuciłem się w drugą stronę. Podciąłem jej nogi, a potem złapałem ją zanim mogła upaść, delikatnie odpychając, kiedy żartobliwie klepnąłem ją w słodkie, napięte pośladki. Roześmiałem się widząc jej minę, zanim moje oczy po raz kolejny prześlizgnęły się po jej ciele, ponieważ nie byłem zdolny do tego, żeby oprzeć się obczajaniu jej ciała po raz n-ty. Podwyższone napięcie i lekki kontakt fizyczny był dekoncentrujący i w ogóle nie pomagał mojemu twardniejącemu fiutowi. To było prawie – prawie – tak dobre jak gra wstępna. Okrążałem ją kiedy tańczyła wokół mnie i na zmianę robiliśmy zmyłki i atakowaliśmy, nie nawiązując prawdziwego kontaktu. Podskoczyła w moim kierunku, uchylając się w jedną stronę, zanim przechyliła się w drugą i kopnęła mnie w tył kolana, sprawiając że moja noga ugięła się, a ona okręciła się i odsunęła. Warknąłem, odzyskując równowagę i zacząłem okrążać ją w taki sposób, że w przeciągu kilku sekund jej plecy przywierały to lin. Rzuciłem się do przodu, a ona uchyliła się szybko pod moimi rękami. - Szybko – przyznałem. – Ale nie wystarczająco szybko, Dziadku do orzechów. Zanim mogła odsunąć się poza mój zasięg, chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem jej plecy do klatki piersiowej. Trzymałem ją tak przez jakiś czas, a ona na mnie patrzyła. Wypchnąłem nieco biodra do przodu, prosto w miękkie, kształtne ciało jej tyłka, tak żeby mnie poczuła. Jej oczy na chwile zasnuła mgła, ciepły, brązowy kolor pociemniał kiedy poczuła jak się do niej przyciskam. Potem jej oczy wyostrzyły się w skupieniu, kiedy pojawiło się w nich zaskoczone spojrzenie, ponieważ uniosłem ją wysoko w powietrze. Wyszczerzyłem się do niej, a potem rzuciłem ją plecami na matę. Powietrze uciekło z jej płuc, kiedy dotknęła maty, a jej oczy rozszerzyły się. Wypuściła zasapany śmiech, a ja nachyliłem się nad nią z dłońmi umieszczonymi po obu jej stronach. - Domyślam się, że oblałam test, huh? – zapytała chrapliwie, patrząc na mnie. Spojrzałem na jej lekko połyskujące od potu ręce, na szczyty jej piersi i brzuch. Oblizałem wargi. - Przyjmę dodatkowe zaliczenie – odpowiedziałem, a potem opuściłem głowę, żeby przesunąć koniuszkiem język po jej spoconym gardle, aż do pulsu. Przygryzła wargę i wydała odgłos przyjemności, potem chwyciła mnie za tył głowy i pociągnęła mnie w dół, unosząc się na łokciu. Nasze usta zmiażdżyły się w pocałunku, pociągając, naciskając, skubiąc, liżąc w oszalałym tempie. Wydawało się jakbyśmy oboje byli na misji, żeby dostać się do ust drugiego tak głęboko jak to możliwe. Oderwała ode mnie usta i polizała moją szyję, jej wargi i język przesuwały się w dół po mojej klatce piersiowej, kiedy smakowała mój pot. Jej dłonie ześlizgnęły się w dół moich pleców i wbiła we mnie paznokcie, kiedy chwyciłem jej szczękę w dłoń i zmusiłem jej usta, żeby wróciły do moich, wsuwając w nie głęboko język. Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Sięgnąłem w dół, żeby mocno chwycić jej udo, potem użyłem kolan, żeby ostro rozsunąć jej nogi. Spojrzałem w jej tlące się oczy, zanim pchnąłem w nią moją twardość, a ona ostro sapnęła. Większość dźwięku zniknęło w moich ustach, kiedy zawładnąłem jej wargami. Czułem, że jej dłonie chwytają i ślizgają się po mojej spoconej skórze i zassałem jej wargę, a potem zacząłem lizać jej krzywizny, spijając każdą kroplę potu jakiej mogłem posmakować. Zatopiłem język pomiędzy jej piersi, a ona jęknęła. Uniosła głowę i chwyciła bok mojej twarzy, zmuszając mnie, żebym na nią spojrzał. Pragnienie sprawiło, że jej oczy błyszczały nagląco. - Chcę tego teraz – wyszeptała nierówno. – Na tym ringu. Zanim mogłem się poruszyć, sięgnęła w dół i szarpnęła w górę stanik, ściągając go przez głowę, a potem przesunęła się, żeby zsunąć spodnie z bioder, do czasu kiedy mogła wyciągnąć z nich nogę. Przygryzłem wargę, kiedy sięgnęła do gumki moim spodenek i przyswajałem jej widok. Miała na sobie białe stringi i nic więcej, a ja pozwoliłem jej ściągnąć ze mnie spodenki, obniżając głowę do jej piersi, drażniąc sutek i smakując więcej jej spoconej skóry. - Ash – skomlała cicho – ściągnij je! Wyszczerzyłem się przy jej skórze i skubnąłem jej pierś, sprawiając, że zaskomlała. Podparłem ciężar ciała na przedramionach i popchnąłem ją na plecy. Opadła z westchnieniem, a potem stęknęła kiedy sięgnąłem, żeby rozerwać jej majtki i ściągnąć w dół ud. - Nie jest mi przykro – wyszeptałem jej do ucha, wciągając płatek ucha między wargi. - Wiem, że nie jest – wydyszała, jej nogi uniosły się i przycisnęły do moich boków. – Nigdy nie jest ci przykro – a teraz mi to daj. Skubnąłem zębami jej gardło i podciągnąłem się, żeby całkowicie uwolnić się ze spodenek. Przesunąłem główką fiuta wzdłuż szczeliny jej cipki, drżąc, kiedy poczułem jak okrywają mnie jej soki i wywołując jej jęk. Pomyślałem o tym, żeby podrażnić się z nią jeszcze trochę, ale potem poczułem w dłoni, że drżę w potrzeby, więc zarzuciłem jej nogę na moje ramię i ustawiłem się przy jej wejściu. Jednym, ostrym pchnięciem wepchnąłem się całkowicie do jej cipki. Ciągle przygryzałem jej gardło i czułem, że wibruje pod moim językiem, kiedy jęknęła jeszcze głośniej. Ugryzłem ją mocno, żeby wywołać u niej kolejne skomlenie, a potem uniosłem głowę i górną część ciała. Zdałem sobie sprawę, że znajdowaliśmy się w rogu ringu i sięgnęła jedną ręką, żeby chwycić się słupka, kiedy moje biodra poruszały się ze swoim własnym rozumem, mocno w nią uderzając, jej nogi zacieśniły się wokół mnie, jedna na moim ramieniu, a druga na tyłku. Ponownie przysunęła twarz do mojej piersi, zlizując świeży pot, który zaczął ściekać w dół, jej język przesuwał się po moim rozgrzanym ciele. Zakręciłem biodrami, wbijając się
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO w nią głęboko, jej głowa opadła do tyłu, a usta rozchyliły się w sapnięciu. Jej oczy zwęziły się do szparek i jęczała cicho z każdym pchnięciem, starając się nie robić hałasu. Spojrzałem na nią, zaciskając szczękę. Zdecydowałem, że nie chcę, żeby była cicho. Szybko z niej wyszedłem, a jej oczy otworzyły się szeroko z zaskoczenia, odchyliłem się na kolanach, ściągając z siebie jej nogi i odwróciłem ją. Stęknęła cicho z powodu ostrego traktowania moich szorstkich, potrzebujących dłoni, ale spojrzała na mnie przez ramię, w jej oczach widniało podniecenie. Ponownie przyciągnąłem do siebie jej biodra, równocześnie podciągając ją, żeby oparła się na kolanach i dłoniach i wszedłem w nią ostro od tyłu. Zmiana kąta i tarcie sprawiły, że wyrzuciła z siebie zdławiony okrzyk, który szybko zmienił się w jęki, a one stawały się coraz głośniejsze, kiedy wchodziłem w nią i wychodziłem. Była bardzo ciasna, otulała mnie jak rękawiczka, a ja wypełniałem ją całkowicie. Krawędzie jej ścianek, tak bardzo wilgotne od jej podniecenia, dawały niesamowite uczucie, kiedy prześlizgiwały się po moim obolałym fiucie, ściskając mnie i uwalniając gwałtownie, kiedy mocno poruszałem biodrami. Moje dłonie błądziły po całym jej kurewsko fantastycznym ciele, chwytając za ramiona, ześlizgując się po jej śliskich od potu plecach i łapiąc za biodra dla kontroli. Przesunąłem dłonią w górę jej pleców i szarpnięciem ściągnąłem gumkę z włosów, rozpuszczając kucyka. Odrzuciła głowę do tyłu, a jej włosy spłynęły na plecy. Stęknąłem i wplątałem dłoń w jej gęste, opadające włosy, ciągnąc za nie delikatnie, żeby móc się głębiej w nią wbić. Przesunąłem uda tak, żeby ona mocno ścisnęła razem swoje, przekląłem i zacisnąłem mocno szczękę na to nowe, ekstremalnie ciasne uczucie. Jewel zdecydowanie nie była teraz cicho i wytężyłem słuch, żeby słyszeć jej jęki. Puściłem jej włosy i sięgnąłem do przodu, żeby ścisnąć jej pierś, zanim prześlizgnąłem dłoń przez jej ramię, ponownie wplatając ją w jej włosy. Tym razem chwyciłem je w garść przy samej skórze, kiedy w nią uderzałem. Zaczęła jęczeć bez końca dziwną mieszankę mojego imienia i przypadkowych przekleństw. Sięgnęła do tylu, żeby chwycić moje biodro, zachęcając mnie, żebym wbijał się w nią tak głęboko jak jestem w stanie. Zrobiłem to, a jej dłoń przesunęła się, żeby głaskać spoconą skórę na moim brzuchu. Nagle wbiła we mnie paznokcie, jej uda zadrżały i zacisnęły się wokół mnie, a jej wewnętrzne ścianki ścisnęły mnie mocniej niż kiedykolwiek. Pochyliła plecy, jej głowa opadła do przodu i zdałem sobie sprawę, że dochodziła i dochodziła mocno. Usłyszałem niski, stłumiony krzyk, który wydarł się z jej gardła, a jej ciało drżało. Ciemne włosy nagle zafalowały, kiedy odwróciła głowę, żeby popatrzeć mi w oczy i to było dla mnie zbyt wiele. Jej orgazm osiągnął szczyt, a policzki zarumieniły się, oczy miała praktycznie ciemne z pożądania, usta spuchnięte, wilgotne i otwarte, żeby zrobić jękom miejsce na opuszczenie gardła. Wydałem dźwięk, dudniący głęboko w mojej klatce piersiowej, a potem zaczął budować się we mnie mój własny orgazm, powiększający się, kiedy jej już się skończył. Nachyliłem się nad nią, żeby zagłębić się w niej tak głęboko, jak to
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO możliwe i jęknąłem gardłowo w gładką skórę jej pleców, ściskając jej pośladki kiedy moja twardość wybuchła w niej i zalała mnie niesamowita przyjemność. Z mojego twardego jak stal fiuta wyciekało tyle nasienia, że wyciągnąłem go z niej, wylewając trochę na jej kurewsko wspaniały tyłek i wtarłem, tak jak lubi. Ponownie w nią wszedłem, mocno, wypełniając ją całkowicie i kiedy w końcu skończyłem, popchnąłem ją płasko na brzuch i położyłem się na niej. Oboje walczyliśmy, żeby złapać oddech, wcierając tym samym nasienie w nasze ciała. Pocałowałem ją w policzek, a potem przygryzłem ucho, aż pisnęła ze śmiechem. Zszedłem z niej i przewróciłem się na plecy klepiąc ją przy tym w goły tyłek. Patrząc na nią dyszałem, wyciągnęła dłoń, a jej palce drapały mój brzuch. - Zdałaś. – Udało mi się powiedzieć, a Jewel zaśmiała się i mocniej wbiła paznokcie w moją skórę. – Jezu Chryste, kocham cię.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO -
Epilog ONA Trzy miesiące później…
Wylegiwałam się na sofie, Asher rozwalił się na mnie. Moje nogi były owinięte wokół jego talii, a ręce wokół ramion i oboje na przemian zapadaliśmy w drzemkę i budziliśmy się. Nasze torby ciągle leżały na podłodze w salonie. Asher zabrał mnie do Los Angeles, żebym poznała żonę Gable’a, Bethany i dzieciaki. Są niesamowici i rozumiem dlaczego Asher kocha ich jak rodzinę. Tak szybko, jak pojawiłam się w ich domu sprawili, że poczułam się jak w rodzinie. Asher powiedział mi, że Bethany uważa, iż jestem aniołem stróżem. Kilka godzin temu wróciliśmy z lotniska i nie zrobiliśmy nic poza nakarmieniem Rocky’ego i walnięciem się na sofę. - Różnica czasu jest prawdziwą suką – wymamrotałam sennie, nie zdolna żeby otworzyć oczy. - Mmhmm – odpowiedział Asher, trącając nosem mój brzuch. Jak na znak, głośno mi w nim zaburczało. Westchnął. – Czy to się nigdy nie kończy? - Hej – powiedziałam obronnie. – Jestem rosnącą dziewczyną. Mam duży apetyt. - Nie rośniesz odkąd skończyłaś trzynaście lat – powiedział, jego głos był stłumiony przez moje ciało. – Widziałem zdjęcia. Po prostu lubisz jeść. To świetnie. Doceniam tę cechę u mojej kobiety. - Twojej „kobiety”? – odpowiedziałam, tym razem w pełni otwierając oczy i unosząc brew. Podniósł głowę z mojego brzucha i wyszczerzył się do mnie. - Teraz, kiedy przykułem twoją uwagę – powiedział – chodźmy coś zjeść. Nie zniosę słuchania całą noc jak twój brzuch bulgocze. Roześmiałam się i pacnęłam go w głowę. - Cóż, użyłeś magicznego słowa. Jedzenie zdecydowanie jest kluczem do mojego serca.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - A także do twojej… - Pogłaskał dłonią ciało pomiędzy moimi nogami, a ja znowu się zaśmiałam, jednak tym razem jakoś bardziej bez tchu niż wcześniej. - Nie zaczynaj – ostrzegłam. – Jestem zrzędliwa, dopóki nie zostanę nakarmiona. - Jakbym o tym nie wiedział – powiedział sarkastycznie. Zszedł ze mnie i podciągnął mnie na nogi, patrząc na zegar. Było trochę przed 18:00. - Jaka opcja brzmi najlepiej na leniwy, niedzielny wieczór? – zapytałam z wielkim ziewnięciem. Nie mogłam uwierzyć w to, jaka byłam zmęczona. Jedzenie, a potem łóżko, zdecydowanie w tej kolejności. Oblizałam usta, przyglądając się Asherowi. To co wydarzy się w łóżku i czy pójdziemy od razu spać czy nie, było zupełnie inną sprawą. - Właściwie, miałem na myśli restaurację Elements w centrum miasta – powiedział. – Sprawiłaś, że stałem się zwolennikiem tego miejsca. Stek, który tam jadłem był zajebisty. - Ale nie chce mi się przebierać – biadoliłam. Miałam na sobie prostą koszulkę, zsuwającą się z ramienia, obcisłe dżinsy i baleriny z ćwiekami na palcach. Zdecydowanie nie był to odpowiedni strój, na wyjście do eleganckiej restauracji. – A to miejsce jest luksusowe. - Pieprzyć luksus. Chcę stek. Weźmiemy na wynos – powiedział Asher, wzruszając ramionami. Zarzucił rękę na moje ramiona i przyciągnął mnie do swojego boku. – Cholera, jesteś marudnym bachorkiem, kiedy jesteś głodna i zmęczona. Jesteś gorsza niż nasz mały Rocky. - Cieszę się, że teraz już to wiesz – odparłam. – Oszczędzi ci to potem wiele smutków. - Oszczędzi mi smutków? – powtórzył rozbawiony. - Tak. A teraz mnie nakarm. – Wspięłam się na palce i owinęłam ręce wokół jego szyi, a potem pobłażliwie przycisnęłam wargi do jego ust. Jego pełne, miękkie wargi poruszały się przy moich. Uśmiechnęłam się. – A potem mnie nakarm – dodałam wymownie. - Tak, proszę pani – powiedział mi do ucha, a potem skubnął je zębami. Ponownie głośno zaburczało mi w brzuchu, Asher westchnął i klepnął mnie w tyłek kiedy kierowałam się do drzwi. - Wypad, już – nakazałam jowialnie. - Wypad? Poważnie, skąd ty jesteś, Jewel? – Śmiał się, podchodząc do mnie. - Po prostu to zrób. – Zaśmiałam się. - Hej, jestem za. Twój brzuch po raz kolejny blokuje mojego fiuta. - Niektóre rzeczy mają po prostu pierwszeństwo – powiedziałam z szerokim uśmiechem, nachylając się po kolejny pocałunek w drodze do wyjścia.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Asher zaparkował kilka przecznic z dala od Elements, w najbliższym miejscu jakie mógł znaleźć, wyskoczyłam z Chargera i owinęłam się moją skórzaną kurtką. Dotarło do mnie, że podczas jazdy całkowicie zapomniałam zadzwonić i zamówić nasze jedzenie. Teraz będziemy musieli usiąść tam i poczekać, kiedy będzie przygotowywane. Och, no cóż, pomyślałam, uśmiechając się do Ashera, kiedy obchodził samochód. Mogę wymyślić gorsze sposoby na spędzenie czasu. Kiedy szliśmy w stronę restauracji mój humor nieco się pogorszył. Byliśmy niedaleko rogu, gdzie moje – gdzie było studio. Kiedy tam doszliśmy, stanęłam w miejscu i pociągnęłam Ashera za rękę. - Chcę zobaczyć czy cokolwiek tam zrobiono – powiedziałam. Asher spojrzał na mnie niepewnie. - Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – odpowiedział, ale się nie ruszył. Pociągnęłam za jego rękę. Sięgnął i chwycił moje ramiona. – Słuchaj, jeśli chodzi o to miejsce to jest już za późno. Jutro, ty i ja – pójdziemy poszukać innego wymarzonego miejsca, ok? Nie torturuj się. - Chcę tylko zobaczyć – powiedziałam miękko. – Sądzę, że chcę się upewnić, że dobrze się nim zajęto. – Przewróciłam oczami i wzruszyłam ramionami. – To było moje dziecko przez długi czas, ciągle czuję się opiekuńczo w stosunku do niego. Asher westchnął, ale wzruszył ramionami. - Jak sobie życzysz. Pociągnęłam jego dłoń i poprowadziłam go za róg. - Cholera, ktoś nie tracił czasu – powiedziałam, przyciskając twarz do okna. Równolegle do okna biegła ściana pomalowana na mój ulubiony odcień lawendy, co tylko dolało oliwy do ognia. Ściana kończyła się za rogiem i ledwo mogłam dojrzeć krótki korytarz. Koło wejścia, na środku stało duże, drewniane biurko z wielkim kalendarzem, z czymś, co wyglądało jak książka, w której zapisuje się terminy spotkań i jakieś dekoracyjne przedmioty. Pomyślałam, że to dziwne. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Asher pytał mnie jaki wystrój wnętrz chciałabym mieć w moim przyszłym studio. Większość rzeczy, które widzę w środku są dokładnie tymi samymi, jakie mu podałam. Asher spojrzał w górę. - Wygląda, że jest tu szyld, ale na razie jest zasłonięty - powiedział, wskazując na niego. – Zastanawiam się co tu będzie? Może jakieś spa, czy coś w typie salonu kosmetycznego? - Może – wymamrotałam, mrużąc oczy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Asher sięgnął i nacisnął na klamkę i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, drzwi były otwarte. - Zgaduję… że już otworzyli? – Skinął głowę w stronę wnętrza. – Nie chcesz tego sprawdzić? Zawahałam się. Z jednej strony, naprawdę do dupy było to, że to miejsce, moje miejsce, już zostało urządzone i że jak do tej pory, zawiera tak wiele rzeczy, które osobiście kocham – od farby na ścianach, do biurka. Zastanawiałam się co jeszcze będzie w środku, co zrani moje uczucia. Z drugiej strony, nie byłabym w stanie zasnąć jeśli nie obejrzę każdego centymetra tego miejsca, nie ważne jak bardzo mnie to zabijało. Przytaknęłam i podeszłam do drzwi. Asher przytrzymał je dla mnie otwarte i weszłam do środka, wyłapując w powietrzu zapach jaśminu i hiacyntów, co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Zauważyłam, że oprócz lawendowej farby na ścianach, na każdej z nich, od sufitu do ziemi, wiła się lamówka w kremowym kolorze. Było dokładnie tak, jak to opisałam. Skręciłam za róg i zobaczyłam, że był tam kolejny, krótki korytarz z jakimś dużym pomieszczeniem po mojej lewej i jeszcze więcej ściany po prawej. Pomieszczenie oddzielała długa szyba i szybko do niej podeszłam, żeby zobaczyć co jest w środku. Kiedy to ujrzałam moja szczęka praktycznie walnęła o podłogę, a w żołądku skłębiło się coś na kształt wściekłości. - Asher – powiedziałam zdławionym głosem. – To – to jest studio! Asher podszedł do mnie, a jego oczy przypatrywały się temu, co zobaczyłam. Okno dawało wgląd do wnętrza pomieszczenia. Jedną ścianę pokrywały ciągnące się od sufitu do ziemi lustra. Równolegle do niej, przez długość dwóch pozostałych ścian biegły podwójne drążki do ćwiczeń. Podłoga była drewniana, błyszcząca i nowa. Byłam całkowicie osłupiała. Asher zagwizdał cicho. - Wow. Tego się nie spodziewałem. Myślałem, że to będzie spa, albo tak jak powiedziałaś piekarnia, czy coś w tym stylu. To – wow. Cofnęłam się do tyłu, aż moje plecy uderzyły w ścianę za mną i wtedy zauważyłam kolejne pomieszczenie, głębiej w dół korytarza. Popatrzyłam gniewnie i popędziłam w tamtą stronę. - Och, mają dwa studia – powiedziałam kpiąco. W tym pomieszczeniu było ciemno, ale w szkle mogłam zobaczyć słabe odbicie mnie i Ashera. Wahadłowe drzwi były obecnie zamknięte. Spojrzałam w lewo i zauważyłam małe miejsce do siedzenia, znajdujące się przed pomieszczeniem, a za nim mieścił się kolejny mały pokój, prawdopodobnie biuro. Mogłam tam dostrzec niewyraźny kształt biurka i czegoś, co mogło być regałem na książki, ale było ciemno. Warknęłam, odwracając się ponownie w stronę studia i podeszłam do drzwi. – Muszę to zobaczyć. - Jewel, poczekaj – powiedział Asher. – Myślę, że musisz się uspokoić.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Jestem… - Nagle, do moich uszu dotarł skrzypiący hałas dochodzący gdzieś z budynku i zamarłam. Cholera. Byłam tak przytłoczona i dałam się ponieść mojemu bólowi i irytacji, że zapomniałam, iż ktoś tak naprawdę jest właścicielem tego miejsca i pomimo tego, że drzwi nie były zamknięte, to mogą nie być zadowoleni, że się tu kręcimy. - Ktoś tu jest – wyszeptałam do Ashera. – Ok, jeśli ktoś zapyta, to jesteśmy tu ponieważ… ponieważ mamy dziecko i… i chcemy, żeby zaczęła pobierać lekcje… - Albo – wyszeptał dramatycznie Asher, przedrzeźniając mój estradowy szept – jesteśmy tu, ponieważ jesteś właścicielką tego miejsca i masz wszelkie prawo tu być. - Dobra – powiedziałam w zamyśleniu, ledwo słysząc co mówi, ponieważ mój umysł wirował. To była prawdopodobna historyjka, taka, w którą można uwierzyć. – Chwila – powiedziałam nagle, spoglądając w jego twarz, kiedy zdałam sobie sprawę co powiedział. – Co ty powiedziałeś? W odpowiedzi, Asher wziął mnie za rękę i popchnął drzwi. Serce zaczęło walić mi w piersi i zanim zapalił światło wszystko od razu złożyło się w całość. Nagle wróciły do mnie fragmenty rozmów o moim wymarzonym studio, które przeprowadziliśmy i pytania, które mi zadawał rozbrzmiały echem w mojej głowie. Zrozumienie, że to miejsce jest moje uderzyło we mnie, kiedy studio nagle skąpało się w jasnym świetle i zorientowałam się, że patrzę w twarze obu naszych rodzin. Szczęśliwe twarze, podekscytowane twarze, kochające twarze. - Niespodzianka! Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że płaczę dopóki mój wzrok nie stał się tak niewyraźny, że musiałam się zatrzymać, żeby przetrzeć oczy. A potem zostałam otoczona przez wszystkie osoby, które były w pokoju. Moi rodzice. Moje siostry. Ruby – z Connorem przy boku. Moje siostrzenice i siostrzeńcy. Moi szwagrowie. Mój drogi wujek Gino. Bailey i Tess. Stłoczyli się wokół mnie, przytulali, ściskali, całowali, gratulowali, mówili, że mnie kochają. Byłam ogarnięta siłą ich miłości, która była skierowana tylko na mnie. Byłam oszołomiona; uczucie prawdziwej siły miłości, w jej najczystszej formie było transcendentalne. To było moje, pomyślałam i rozpłakałam się jeszcze mocniej. To moje marzenie i jest prawdziwe. Miałam nadzieję, że reagowałam na ukochane przeze mnie osoby, ale nie mogłam połączyć ciała z umysłem. Byłam po prostu za bardzo oszołomiona. Asher przepchnął się łokciami przez ten mały tłum, stanął obok mnie i zobaczyłam, że w dłoni trzyma dużą kopertę z szarego papieru i komplet kluczy. Podał mi je z moim ulubionym półuśmiechem na twarzy.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO - Twój akt własności i klucze – powiedział zwyczajnie. – Gratulacje, Dziadku do orzechów. Z trudem je od niego zabrałam. Zdałam sobie sprawę, że on zrobił to wszystko. Zrobił to dla mnie. Kiedy patrzyłam w jego oczy, poczułam do niego przytłaczającą falę miłości. Chciałam podziękować mu milion razy, powiedzieć, jaką jestem szczęściarą, że mam w moim życiu kogoś takiego jak on, powiedzieć, że nie mogę uwierzyć, że zrobił dla mnie coś tak niesamowicie troskliwego i miłego, powiedzieć, że właśnie spełnił marzenie mojego życia. - Masz cholernie duże kłopoty. – To było wszystko, co udało mi się powiedzieć. Półuśmiech rozciągnął się w pełni na jego twarzy, tworząc szeroki uśmiech, który kochałam. - Przyjmę je – powiedział zwyczajnie, używając kciuka, żeby otrzeć moje łzy. Przez całą noc świętowaliśmy to nowe, osiągnięcie, które stanowiło kamień milowy. Mama przyniosła aluminiowe rondle pełne spaghetti i lasagne. Ruby upiekła i udekorowała cudowne ciasto, białe, migdałowe, ciasto biszkoptowe z dżemem malinowym i nadzieniem z serka śmietankowego, pokryte dużą ilością super delikatnego, puszystego, lukrowego musu. Mój absolutny faworyt. Ruby udekorowała je parą różowych pointów związanych ze sobą wstążkami. Bailey dołożył do tego kilka butelek musującego soku i wszyscy usiedli razem na podłodze w tylnym studio i po prostu – świętowali. Punktem kulminacyjnym tej nocy było to, kiedy wszyscy wyszli na zewnątrz i zebrali się przed studio. Asher włączył przełącznik wewnątrz, potem wyszedł i pociągnął za grubą linę, której nie zauważyłam kiedy wcześniej przyjechaliśmy. Płócienny brezent, który zakrywał szyld opadł na ziemię i serce utknęło mi w gardle. Podświetlony jasnym światłem w ciemności nocy ukazał się mój szyld – mój szyld! – świecił łagodnie. „Akademia Tańca Jewel.” Znowu zaczęłam płakać. Miałam dużo do obmyślenia. Reklama i zdobycie klientów. Wybór i organizacja wszystkich moich zajęć tańca. Oprawa graficzna do zawieszenia na ścianach. Decyzje i wybór w sprawie opłat za lekcje. I, pomyślałam, kiedy zdeterminowana zacisnęłam szczękę, kontrakt biznesowy, przygotowany dla Ashera, odnośnie zwrócenia mu pieniędzy za jego inwestycję. Bez względu na to co powiedział, spłacę mu wszystko, co do ostatniego centa. Ale na razie, byłam szczęśliwa stojąc tu, na chodniku, otoczona moją rodziną – Ruby i Prince’owie zaliczali się do tego grona tak samo, jak ludzie, z którymi byłam połączona więzami krwi – i wtuliłam się w ramiona mężczyzny, którego kochałam każdą cząstką mojej duszy, mężczyzny, który wyleczył mnie z mojej okropnej przeszłości, mężczyzny, który ofiarował mi tak wiele miłości. Zbyt wiele miłości.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa
- THE TORNADO Kiedy uśmiechnęłam się, patrząc w jego piękne, niebieskie oczy i pociągnęłam go w dół, żeby przekazać mu ustami moją miłość, nie miałam wątpliwości. Asher Prince był tornadem dla moich demonów, ale był też schronieniem dla mojej burzy.
KONIEC.
Tłumaczenie nieoficjalne: daga.b_17
korekta: tombienowa