Rozdział 4 ZAMEK KELTAR, SZKOCJA — Nigdy w to nie uwierzysz, Drustanie. — Powiedział Dageus MacKeltar, unosząc wzrok, gdy jego starszy o trzy minuty b...
5 downloads
24 Views
244KB Size
Rozdział 4 ZAMEK KELTAR, SZKOCJA — Nigdy w to nie uwierzysz, Drustanie. — Powiedział Dageus MacKeltar, unosząc wzrok, gdy jego starszy o trzy minuty brat bliźniak wszedł powolnym krokiem do biblioteki Zamku Keltar. — Nie sądzę by zaskoczyło mnie wiele rzeczy po wszystkim, co widziałem, ale wypróbuj mnie, bracie. — Powiedział sucho Drustan. Podszedł do zdobnego, mahoniowego barku, umiejętnie wpasowanego w sekcję regałów i nalał sobie szklaneczkę Macallana, doskonałej jakości, sezonowanej, jednosłodowej szkockiej.17 Dageus przerzucił kilka stron zniszczonego, skórzanego tomu, a potem odłożył go i wyciągnął nogi, zakładając ręce za głowę. Za wysokimi, oknami z aksamitnymi zasłonami, fiolet pokrył smugami kobaltowe niebo i Dageus poświęcił chwilę na rozkoszowanie się kolejnym, szkockim zmierzchem. Potem powiedział: — Pamiętasz jak zawsze myśleliśmy, że Cian MacKeltar był jedynie mitem? — Aye. — Odparł Drustan, dołączając do niego przy kominku. — Legendarny i straszliwy Cian MacKeltar, nasz jedyny przodek, który z własnej woli parał się Mrocznymi Sztukami — — Nie całkiem bracie. Zrobiłem to samo. — Poprawił miękko Dageus. Drustan zesztywniał. — Nay, ty działałeś z miłości, a to całkiem, co innego. Ten Cian — który najpewniej jest zwykłą bajką by wzmocnić naszą wierność przysięgom — zrobił to z niezaspokojonej żądzy mocy. — Być może. A być może nie. — Cynizm zabarwił uśmiech Dageusa. — Nie postawiłbym na to, co nasi potomkowie mogliby powiedzieć o mnie za tysiąc lat. — Wskazał wolumin. — To dzienniki Ciana MacKeltara. Drustan zatrzymał się nad krzesłem w półprzysiadzie, ze szklanką w połowie drogi do ust. Srebrzyste oczy, błyszczące fascynacją, napotkały złocisty wzrok jego bliźniaka. Opuścił szklankę i opadł powoli na krzesło. — Rzeczywiście? — Aye, choć większość stron została wydarta, notatki zrobił pewien Cian MacKeltar, żyjący w połowie dziewiątego wieku. — Czy to ten dziennik, który tata znalazł ukryty w podziemnej bibliotece, kiedy ostatnim razem przeszedłeś z Chloe przez kamienie do szesnastego wieku? Ukryta, podziemna biblioteka była długą, wąską komnatą, wykutą w skale, głęboko pod zamkiem, gdzie przechowywano większość wiedzy i reliktów Keltarów, wliczając w to złote
17
W sumie dla niego to whisky. Szkoci zwykle nie nazywają szkockiej szkocką.
Porozumienia między Człowiekiem i Tuatha Dé Danaan. Ponad tysiąc lat temu została zapieczętowana, a wejście ukryte za kominkiem. Z czasem istnienie komnaty zostało zupełnie zapomniane. Istniały niejasne historie, że dawniej Keltarowie posiadali znacznie więcej wiedzy, lecz niewielu w nie wierzyło, a jeszcze mniej bezskutecznie poszukiwało. Ponownie została odkryta dopiero, gdy zamkowa gosposia, Nell — która później poślubiła ich ojca, Silvana i została ich macochą — przypadkowo uruchomiła mechanizm otwierający, w czasie odkurzania. Jednak nic o tym nie wspomniała, wierząc, iż Silvan wiedział i wściekłby się, że wiedziała o prywatnych sprawach jego klanu. Prawdopodobnie nigdy nie wspomniałaby o tym Silvanowi, gdyby Dageus nie znalazł się w tak rozpaczliwym położeniu. Ich tata na krótko otwarł komnatę w szesnastym wieku, ale później zamknął ja ponownie, mając nadzieję, że nie zmieni wydarzeń, które miały już miejsce, między szesnastym, a dwudziestym pierwszym wiekiem. Drustan zgodził się niedawno udostępnić ją dla przyszłych pokoleń. Od czasu, ponownego otwarcia, Dageus tłumaczył większość najstarszych zwojów, kopiując kruche dokumenty i ucząc się przy tym znacznie więcej o ich starożytnych dobroczyńcach. A teraz o jednym z ich antycznych przodków. — Nay. Tamten dziennik był zapisem niedawnych wydarzeń: zaręczyn, narodzin, zgonów. Ten dziennik traktuje o jego studiach nad druidzkimi sztukami, a większość jest zaszyfrowana. Był ukryty pod pękniętą płytą podłogową, o którą potknęła się Chloe. Podejrzewa, że w tej komnacie jest ukryte znacznie więcej. Żona Dageusa, Chloe, zapalona historyczka, postanowiła systematycznie skatalogować zawartość podziemnego repozytorium, a Dageus, który nie mógł znieść bycia z dala od niej, pogodził się z myślą o spędzeniu dużej ilości czasu (co oznaczało prawdopodobnie, aż jego wspaniała, ciężarna żona zacznie rodzić18) w pełnym kurzu, podziemnym pomieszczeniu. Stąd zadanie, które sobie wyznaczył. Uśmiechnął się. Lepsza pusta komnata z jego kochaną Chloe niż piękny widok w słoneczny dzień bez niej. Och, poprawił się gwałtownie, lepsze piekło z Chloe niż niebo bez niej. Taka była głębia jego miłości do kobiety, którą uwięził w swej najmroczniejszej godzinie, która oddała mu swe serce, pomimo jego działań i pomimo zła wewnątrz niego. — Więc, co nam to mówi o naszym przodku? — Powiedział z zaciekawieniem Drustan, wytracając go z rozmyślań. Dageus prychnął, zirytowany. Miał nadzieję na znacznie więcej i planował pogrzebać głębiej w bibliotece by sprawdzić, co jeszcze uda mu się odkryć o ich epickim przodku. Wierzył, że zrozumienie przeszłości było konieczne do zapewnienia jasnej przyszłości, a ci, którzy zapomnieli o przeszłości, byli skazani by ją powtarzać. — Z części, które zdołałem rozszyfrować, niewiele więcej ponad to, że naprawdę był żywym człowiekiem, a nie bajką i że komnata nie została zapomniana, lecz celowo przed nami ukryta. Ojciec wierzył, że to jakaś 18
Zapewne też bliźniaki. Wszystkich tych Keltarów proponuję ściągnąć do polski. Skoro się tak mnożą bez opamiętania, szybko się okaże, że nagle jest komu pracować na nasze emerytury.
bitwa lub choroba niespodziewanie zabiła wiele osób, w tym wszystkich, którzy wiedzieli o komnacie. Ale tak nie było. Ostatni wpis w dzienniku nie jest jego. To ostrzeżenie przed użyciem magyi. Ktokolwiek dokonał tego wpisu, podjął też decyzję o zapieczętowaniu komnaty, zmieniając pokoje powyżej, żeby ukryć ją na zawsze. — Naprawdę? — Drustan uniósł brwi. — Aye. Tak wiele stron zostało wydartych, że nie wiem, co tak potwornego zrobił Cian MacKeltar, ani jaki był jego los, ale ostatni wpis mówi wyraźnie, że komnata została ukryta z jego powodu. — Hmm. — Zadumał się Dageus, sącząc szkocką. — To zmusza do zastanowienia, co takiego mógł zrobić ten człowiek by spowodować podjęcie tak drastycznych kroków — oddzielenia wszystkich, przyszłych pokoleń Keltarów od takiej masy naszej wiedzy i mocy. Oddzielenie nas od naszego dziedzictwa to niemała rzecz. — Aye. — Powiedział z zamyśleniem Dageus. — To zaiste skłania do zastanowienia.
*****
— Kurna, człowieku, możesz w to uwierzyć? Ktoś złamał temu gościowi kark i zostawił sztywnego na terenie kampusu! — Wspaniale. Właśnie tego nam było trzeba. Więcej zbrodni. Uniwersytet wykorzysta to, jako kolejny powód, żeby przykręcić nam śrubę i znowu podnieść czesne. Jessi pokręciła głową i przepchnęła się przez grupę studentów ostatniego roku, wałęsających się przy barze z kawą. Składając zamówienie, zastanawiała się czy kiedykolwiek była tak młoda i fałszywie zblazowana. Miała nadzieję, że nie. W kampusie brzęczało od plotek. Policja nie ujawniła więcej szczegółów, więc wszyscy udawali, że coś wiedzieli. Zabawne było to, że ona naprawdę wiedziała coś o blondwłosym, dobrze ubranym „Johnie Doe,”19 którego znaleziono wczoraj martwego na terenie kampusu i była jedyną, która o tym nie rozmawiała. Ani nie zamierzała tego robić. Kiedy zeszłej nocy włączyła telewizor by odkryć, że lokalne wiadomości mówią o morderstwie jednego z dwóch mężczyzn, którzy, jak przekonywała samą siebie przez cały dzień, nie istnieli, siedziała, wpatrując się pusto w ekran długo po tym jak temat został skończony.
19
Czyli imię i nazwisko nieznane. Używane zwłaszcza w odniesieniu do niezidentyfikowanych zwłok.
Policja badała morderstwo blondyna. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów i policja prosiła, żeby każdy, kto coś o nim wiedział, zgłosił się do nich. To wszystko błagało o pytanie: Jeśli reszta świata też widziała mężczyznę o blond włosach, czy to znaczyło, że ona nie była szalona? A może znaczyło, że blondyn był prawdziwy, ale nadal miała halucynacje o człowieku z lustra i późniejszych wydarzeniach? A może oszalała już tak bardzo, że w chorej wyobraźni tworzyła telewizyjne wiadomości (choć musiała przyznać to przed samą sobą, miała imponująco spójne halucynacje) w próbie dodania wiarygodności swoim złudzeniom? Uch. Trudne pytanie. Godzinami przetrawiała tak zawiłe myśli, aż w końcu, wczesnym rankiem, osiągnęła pewną dozę spokoju, dzięki stanowczemu postanowieniu: podejdzie do swojego, obecnego kłopotu w ten sam sposób, w jaki podchodzi do archeologicznych dociekań. Stosując skrupulatne metody naukowego analityka. Zbierze wszystkie fakty, jakie będzie w stanie i dopiero, kiedy będzie mieć wszystko, co da się wygrzebać, zajmie się składaniem faktów w najdokładniejszą reprezentację rzeczywistości, jaką będzie mogła dzięki nim osiągnąć. Nie będzie dalszej mowy ani myśli o szaleństwie, dopóki nie zakończy swojego dochodzenia. Najważniejsze dla jej dochodzenia: rozmowa z profesorem Keene’em. Musiała zadać mu kilka pytań o relikt, którego zapragnęła nigdy nie zobaczyć na oczy — przykładowo, skąd się, do cholery wziął? Może to wcale nie był artefakt, pomyślała, na moment pocieszona możliwością, że to fałszywy relikt, jakiś rekwizyt do efektów specjalnych z odcinka Gwiezdnych Wrót czy innego programu science fiction. I może miał doczepione jakoś wyrafinowane, zaawansowane technologicznie urządzenia audiowizualne. A one obsługiwały jakiś naprawdę maleńki wyszukany system projekcji obrazu. Co… ech, niedokładnie wyjaśniało interakcję między napastnikiem i mężczyzną w lustrze, ale hej, ona tylko rozważała możliwości, rozwijając je i odrzucając. Możliwość: Może lustro było… uch, cóż, eee… przeklęte. Ta myśl sprawiła, że poczuła się niezwykle głupia. Nie dogadywała się zbyt dobrze z jej wewnętrznym analitykiem. Jednak lepsza głupota niż bycie szaloną jak wytwórca luster. Zeszłej nocy zadzwoniła do profesora, używając numeru bezpośredniej linii do jego pokoju, który zostawił jej w jednej z miliona swoich wiadomości, ale nie odebrał. Rano od razu spróbowała ponownie, ale nie miała szczęścia. Przypuszczała, że nadal spał.
Podsumowanie — była pragmatyczką. Nie doszła w życiu tak daleko, będąc nielogiczną lub podatną na kaprysy. Była rzeczowym typem dziewczyny. A po intensywnym zastanowieniu zdecydowała, że nie czuła się szalona.20 Czuła się całkowicie normalna w związku ze wszystkim, poza tym idiotycznym, trwającym incydentem z lustrem. Może powinna je rozbić? I po problemie. Racja? Jednak niekoniecznie. Jeśli była szalona, jej iluzoryczny bóg seksu prawdopodobnie zamieszkałby po prostu w jakimś innym, nieożywionym przedmiocie (to z pewnością przynosiło na myśl kilka intrygujących pomysłów, zwłaszcza coś w szufladzie stolika przy jej łóżku). Jeśli nie była szalona, możliwe, że zniszczyłaby artefakt tworzący największy punkt zwrotny i roztrzaskujący dogmaty we współczesnej historii ludzkości. — Wygląda na to, że utknęłam przy sprawdzaniu faktów. — Westchnęła lekko z irytacji. Poszukawszy telefonów torbie, wyjęła go, otwarła i rzuciła okiem na wyświetlacz. Żadnych wiadomości. Miała nadzieję, że profesor oddzwoni do niej, zanim na cały dzień utknie na wykładach. Teraz było już za późno. Wyłączyła telefon, wepchnęła go do torby, chwyciła kawę, zapłaciła i odeszła szybkim krokiem. Miała zajęcia ciągiem, aż do 16:45, ale w chwili, gdy skończy, zamierzała udać się prosto do szpitala.
20
Pierwszy, niepokojący objaw zaburzeń zdrowia psychicznego.