MoreThanBooks
1
MoreThanBooks
2
Chrissy Peebles
Wieczne
przysięgi
tłumaczenie:
MoreThanBooks
MoreThanBooks
3
Tytuł oryginału:
Eternal vows
Copyright ©...
16 downloads
14 Views
1MB Size
MoreThanBooks
1
MoreThanBooks
Chrissy Peebles
Wieczne przysięgi tłumaczenie: MoreThanBooks
2
MoreThanBooks
Tytuł oryginału: Eternal vows
Copyright © 2012 by Chrissy Peebles
Wydanie I
Nieoficjalne tłumaczenie
3
MoreThanBooks
Dla: Faith i Matthew. Kocham was. Mojego brata, Joela. Mojej siostry, Sary. Mojego taty. Beth, Sary i Pam.
Mojemu Ojcu Bogu w niebie.
Jayde Scott. Dziękuję ci za przeczytanie całego rękopisu od początku do końca. Jesteś najlepszą partnerką w krytykowaniu! Twoje rady, pomysły i sugestie były po prostu niesamowite. Nie zrobiłabym tego bez ciebie!
Katie Salidas i Patricii Puddle.
Mojej genialnej redaktorce, Autumn J. Conley.
4
MoreThanBooks
Rozdział 1 Słaba
poświata
odbiła
się
w
ciemności.
Sarah
chwyciła
termograficzną kamerę z rzędu sprzętu przy ognisku. Obracając się wolno, przeskanowała ciemne drzewa wokół: nic się nie ruszało. Właśnie gdy robiła kilka niepewnych kroków przez paprocie i drobny chrust, trzasnęła gałąź, sprawiając, że podskoczyła. Kolejny pomruk przeszył ciszę. Ucisnęła klatkę piersiową, jak gdyby mogło to uspokoić jej walące serce. Pięć lat jako badacz Wielkiej Stopy, a ona nadal nie mogła się przyzwyczaić do sporadycznego wycia. Z drugiej zaś strony, żadne ze zwierząt, które kiedykolwiek spotkała, nie wydawało tak złowieszczego i groźnego dźwięku. Zatrzymała się na chwilę i słuchała, jej serce dudniło ciężko w uszach. - Pokaż się! – Jej głos odbił się od drzew z odwagą, jakiej ona nie potrafiła poczuć. Dreszcz ześlizgnął się w dół jej kręgosłupa, kiedy odpięła swoje radio od paska. – Baza do Adama. Wyświetlacz komputera miga jak zwariowany. Coś przerwało obwody. Radio zatrzeszczało i głos odpowiedział. - Adam do bazy. Która strefa? - Strefa 3. Wszystkie kamery działają, ale nie widzę niczego nadzwyczajnego. Odbieram jakieś dźwięki, a także ruchy. Sprawdzę to. Odbiór. - Czekaj… sama? – Prychnięcie Adama przebiło się przez zakłócenia. – Nie mam mowy. Tylko dlatego, że dowodzisz tą operacją,
5
MoreThanBooks nie znaczy, że masz pozwolenie by łamać protokół. Zostań przy ognisku. Przyjdziemy. - Jasne, zabierz ze sobą kawalerię. – Sarah wywróciła oczami, podnosząc kamerę z podczerwienią. – Słuchaj, w międzyczasie przejdę wokół obrzeży, to wszystko. Może coś zauważę. - Przyjąłem. Bądź ostrożna. – Połączenie radiowe zostało przerwane. Wyprostowała się i rozejrzała w ciemności. Gałąź trzasnęła gdzieś za nią, a potem kolejna. Jak wiele stworzeń tam jest? Włączyła walkie-talkie i przesunęła palcami po guzikach; ledwie mogła zobaczyć, co robi. - Baza do Adama. Coś zbliża się od wzgórza. Zwróciła kamerę FLIR przed siebie, a następnie zrobiła kilka kroków więcej w listowie. Czerwona, amebowo wyglądająca plama na wyświetlaczu skanera zaczęła się zmieniać, rosnąc, gdy natrafiła na coś człekokształtnego. Sapnęła. Och, tym razem zobaczą. Tym razem zamierzam mieć więcej namacalnych dowodów niż ugryzienia komara i kiepski przypadek z trującym bluszczem w miejscach, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Odezwała się do radia. - Przyjedźcie tu NATYCHMIAST! Odbieram ślady ciepła na czujniku. Coś się zbliża… coś naprawdę przerażająco wielkiego! - Jesteśmy już w drodze! – powiedział głos przez radio. – Nie ruszaj się z miejsca i bądź ostrożna! Krzyknęła do walkie-talkie: - Czy każdy zespół jest wciąż na miejscu? Nikt nie miał wrócić do bazy bez mojego pozwolenia. Słyszysz mnie, Adam? Jej radio zatrzeszczało, kiedy Adam odpowiedział:
6
MoreThanBooks - Wszystkie zespoły w komplecie. Nikt w pobliżu bazy. Czekaj na zespół. Powtarzam, czekaj na zespół. Jej tętno przyspieszyło. Czy to naprawdę mogłaby być ta nieosiągalna kreatura, którą tropiłam? - Żartujesz? To jest właśnie to, po co się tu zjawiłam. Po co się tu zjawiliśmy. Zostanę wewnątrz obszaru i będę postępować ostrożnie. Wierz mi, nie ewakuuje się śmigłowcem. Czerwona plama zniknęła z monitora Sary. Wzięła oddech, jej głowa latała z prawej na lewą stronę, oczy i uszy nadwyrężały się, by wychwycić każdy najmniejszy dźwięk, który mogła usłyszeć. Światło księżycowe przelewało się przez drzewa, a chłodna bryza wiało prosto w jej twarz. Świerszcze grały, a komary brzęczały. Przyciszyła dźwięk w radiu. - Nic nie widzę. Cokolwiek to jest, już go nie ma. Czy mój umysł sobie ze mną pogrywa? Nie ma mowy. Podczerwień zdecydowanie coś wychwyciła. Niedźwiedzia? Możliwe, a jeśli tak, to prawdopodobnie przestraszyłam Smokey’ego.1 Obróciła się wokół bardzo powoli zwiększając zasięg czujnika ciepła; nagle rozległ się trzask kolejnej gałązki. Silne ramiona owinęły się wokół niej od tyłu. Zaczęła krzyczeć, wijąc się dziko posłała kamerę w lesiste tereny. - Uspokój się – powiedział głos, śmiejąc się. – To tylko ja. Może chciałabyś ostrzec swoich miłośników bestii, że uruchomiłem kilka pułapek, idąc tutaj.
1
Niedźwiedź Smokey – maskotka reklamowa stworzona, by uczyć o niebezpieczeństwie pożaru lasów. Smokey (ang.) – dymiący, zadymiony.
7
MoreThanBooks - TY?! Te dźwięki warczenia nie były śmieszne idioto! I popatrz… przez ciebie upuściłam drogi sprzęt. Ciężko uwierzyć, że jesteś profesjonalistą, Frank. – Sarah wzięła wolny, głęboki wdech, by uspokoić nerwy. Zsunął swoją skórzaną kurtkę. - Och, przestań. Kupiłem nawet prawdziwą Fedorę Indiany Jonesa na tę okazję – dodał. Jej policzki stały się gorące, gdy gapiła się na koszulkę safari rozciągniętą na jego szerokich ramionach i silnym torsie, rękawki podwinięte były na wysokości łokcia. Spodnie khaki dopełniały strój podróżnika. Jego brązowe włosy wystawały w niesfornych falach spod kapelusza. Wyglądał naprawdę gorąco, ale nie było szans, aby to przyznała. Gdyby miał batog2, chciałaby go nim udusić. - Nienawidzisz kapeluszy. - Co? To nieprawda. Teraz do siebie pasujemy – jego i jej kapelusze Indy’ego. – Płomienie przeskoczyły zachłannie po kłodach, odbijając się w jego piwnych oczach, gdy ten obrzucił ją wzrokiem z góry na dół z krzywym uśmiechem. – Czy ktoś ci kiedyś powiedział, jak seksownie wyglądasz w kamuflażu? I kurcze, to jest na dodatek taki z rodzaju polowania na grubą zwierzynę. - Nie jestem tutaj, żeby polować na zwierzynę, a już na pewno nie, by coś zabić. Chcę po prostu udowodnić jego istnienie. – Sarah wypuściła długie westchnięcie. – Swoją drogą, to jest moja ekspedycja, więc co ty tutaj robisz? – Pochyliła się, by sięgnąć po sprzęt. 2
Skórzany bicz z krótką rękojeścią.
8
MoreThanBooks - Mam zadanie. Nikt inny nie chciał napisać tego artykuły, więc ja się za niego wziąłem. – Owinął rękę wokół jej ramienia, przyciągając ją bliżej. – Jedną z korzyści tej roboty jest zobaczenie ciebie. - Nawet jeśli się zgubiłeś, próbując mnie znaleźć w tym lesie? - Dużo łatwiej zgubiłbym się w tych twoich dużych, brązowych oczach. Zrzuciła jego rękę z ramienia. - Cholernie mnie wystraszyłeś! - Hej, masz szczęście, że nie pokazałem się w stroju małpy. - Wiesz, że mam broń ze środkiem uspokajającym, prawda? Zerknął w dół na jej talię. - Taa, a ja kocham kaburę. Jest jak ze Starego Zachodu. Sarah spojrzała mu prosto w oczy. - Miałam wycelowane prosto w twój… - Słodki tyłek? – zakończył, uśmiechając szeroko się. Potrząsnęła głową. - Nie do końca to miałam na myśli. - Nie waż się mówić serce, bo ty już zniszczyłaś moje. - Przepraszam, Frank. - Nawet sobie nie myśl, że nie zauważyłem, że odprzyjaźniłaś mnie na Facebooku. I dlaczego nie odbierałaś moich telefonów i e-maili? Westchnęła. - Nie masz jakieś niedorzecznej historii o duchach lub miejskiej legendy, które mógłbyś obalić? Nie powinieneś wytępiać Zębowych Wróżek małym dzieciom, czy coś?
9
MoreThanBooks - Dlaczego marnujesz swój czas, bawiąc się w szefa naukowców na Planecie Małp? Patrząc gniewnie, uniosła radio. - Chłopcy, fałszywy alarm! To tylko Frank Hedford. Głos Adama zatrzeszczał w głośniku: - Hę? Ten gość z Daily News? Spiorunowała Franka i powiedziała do walkie-talkie: - Taa, to nasze zwierze. Pozbędę się go. Niech wszyscy wracają na swoje pozycje. - Więc złapałaś najmniejszą, najbardziej cuchnącą wersję Wielkiej Stopy, hę? – zapytał przez radio. - No, tak przypuszczam. Będziemy w jutrzejszych nagłówkach – „Wielka Stopa: Wciąż nieobecna”. Rozpoznała głos Stevena, kiedy powiedział: - Wywal tego kolesia na ten jego wielki, kudłaty… Wyłączyła radio. Frank uśmiechnął się. - Ludzie, tak dobrze jest być kochanym. To pewnie przez ten artykuł, który napisałem o tych kolesiach mylących przerażającego łosia z Wielką Stopą. Wiesz, założę się, że wciąż mogliby opublikować swoją historię. Tabloidy wręcz rzuciłyby się na taki smakowity kąsek. Policzki Sary stały się gorące z gniewu. - Słuchaj, mieliśmy dwóch rzetelnych naocznych świadków w tamtej sprawie i… - I rozmazane zdjęcie, które kompletnie nic nie wniosło. Musisz przemyśleć swoją definicję słowa „rzetelny”, skarbie. 10
MoreThanBooks - Nie mów do mnie „skarbie”! I dlaczego to takie trudne, by uwierzyć, że samotny ssak naczelny, który nie został jeszcze udokumentowany i zbadany, może gdzieś tam istnieć? Jesteś naprawdę tak płytki, że potrafisz wierzyć jedynie w rzeczy, które zobaczyłeś na własne oczy? Jęknął. - Sarah, to mit. Wiesz co to takiego, prawda? Opowieści o Wielkiej Stopie straszyły harcerzy przy ognisku przez dekady. Och, i mówiąc o ognisku, zakładam, że jest to twoja mała baza. – Rzucił swój plecak obok sterty polan. – Jeśli nie masz nic przeciwko, rozgoszczę się jak w domu. Zabrałem ze sobą mnóstwo hot dogów i s’mores dla wszystkich. Miejmy tylko nadzieję, że ta twoja Wielka Stopa wcześniej ich nie wywęszy. Czytałem w The Enquirier, że to ich ulubione jedzenie, jednak później widziałem je na tych reklamach suszonej wołowiny i nie jestem już taki pewien. - Nie jesteś zaproszony na piżama party – powiedziała Sarah. Wytrzeszczył oczy. - Co? Żadnego obserwowania gwiazd i przytulania? Wskazała ręką poza teren obozu. - Możesz zabrać swój śpiwór i namiot gdzieś indziej. Tak właściwie, jak znalazłeś mnie i mój zespół? Uśmiechnął się ironicznie. - Twoja organizacja stara się trzymać tę lokalizację w największym sekrecie, ale jestem reporterem, laluniu, dziennikarzem śledczym. Trochę czasu zajęło Lois Lane, by znaleźć powiązanie między Clarkiem Kentem a Supermanem, ale ja jestem sto razy bystrzejszy od niej. 11
MoreThanBooks - Fajnie. Więc wyduś to z siebie. Jak nas znalazłeś? Frank zerknął w górę na nocne niebo, które było upstrzone milionem błyszczących gwiazd. - Cóż, na początek wróciłem i przejrzałem wszystkie sprawozdania w gazetach. Czy nie jest to miejsce, w którym zniknęła twoja siostra, gdy miała piętnaście lat? Kiedy to było, jakieś dziesięć lat temu? Jaskinia Sabrino? Wiedziałem, że przeprowadzisz ekspedycję tutaj, ponieważ uważasz, że te rzekome kreatury miały coś wspólnego ze zniknięciem twojej siostry. Kiedy zobaczyłem tam twojego Jeepa w karawanie pojazdów, wiedziałem, że moje przeczucie było słuszne. Rozprostował nogi i ułożył się wygodniej na gołej ziemi. Wyczuła, że nigdzie się nie wybierał, więc zdecydowała się dołączyć do imprezy i upadła obok niego. - Bluff Creek jest miejscem, gdzie Patterson nagrał swój słynny film o Wielkiej Stopie, prawda? – zapytała Sarah. - To powiedziałaś swojemu zespołowi? – prychnął. – Nie oszukasz mnie. Dlaczego nie rozwinęłaś prawdziwego powodu wyboru tej lokalizacji? To właśnie o tym ciągle pisała Liz. Starała się zwalczyć drżenie w jej głosie. - Słuchaj, nie interesuje mnie jak „śledczym” dziennikarzem myślisz, że jesteś, szanowny panie, ale temat mojej siostry jest objęty zakazem. Załapałeś? Wydrukujesz jedno słowo na jej temat, a ja pozwę… Jego ton zmiękł. - Już, już. Uspokój się. Przepraszam. Najwyraźniej zachowałem się nieodpowiednio. - W porządku – mruknęła. – Po prostu idź stąd, dobrze? 12
MoreThanBooks - Jesteś tego pewna? Co, wciąż boli cię to, że nam nie wyszło? - Wyszło? Hmm. - Wiesz, to naprawdę boli, że nie zaprosiłaś mnie na swoją imprezę z okazji dwudziestych czwartych urodziny w zeszłym tygodniu. Taa, widziałem zdjęcia na Facebooku, zanim mnie odprzyjaźniłaś. Sarah wzruszyła ramionami. Mrugnął. - Nie martw się. Wybaczam ci. Muszę przyznać, widziałem fajerwerki, gdy po raz drugi na ciebie spojrzałem. To było takie urocze, kiedy twoja twarz rozjaśniła się jak świąteczna choinka. Uderzyła go w ramię. - Obawiam się, że pomyliłeś tę reakcję. To był strach. Uśmiechnął się, owijając ramiona wokół niej. - Bardziej jak podziw. Och, ten to miał czelność. - Słuchaj. Nie potrzebuję twojego oddechu na mojej szyi, jasne? To nie jest żart. Traktuję swoje badania bardzo poważnie – powiedziała Sarah, uwalniając się z jego duszącego objęcia. Usiadła przy ognisku i sprawdziła wszystkie osiem kamer. – Jeśli nie masz nic przeciwko, mam pracę do zrobienia. - Nie żartujesz sobie w kwestii pracy, kochana. Potrzebuję, by mi porządnie natrzeć stopy. – Zrzucił swoje skórzane buty i uśmiechnął się. – Musiałem przejść wiele mil przez las, by cię znaleźć. Rzuciła mu spojrzenie. - Jest tu jakieś dwadzieścia do trzydziestu innych badaczy i naukowców, których możesz dręczyć. Wybierz sobie któregoś z nich lub 13
MoreThanBooks idź i spróbuj swojego głupiego szczęścia w lesie, ale po prostu zostaw mnie w spokoju. Mrugnął. - Taa, ale ci inni obozowicze nie są tak słodcy jak ty. Przewróciła oczami. - O rany. Co ty zamierzasz tak poza tym? Kombinujesz nad artykułem, który jeszcze bardziej skompromituje moją pracę? - Ja tylko daję swoją rzetelną, profesjonalną opinię. Myślałem, że to właśnie we mnie kochałaś. W każdym razie, słuchaj, kochana, nie rozwódźmy się nad przeszłością. Oboje popełniliśmy błędy. Powinienem był traktować twoje badania bardziej poważnie. Jej wzrok pozostał skupiony na ekranie i zobaczyła tajemniczy cień przemieszczający się na nim. - Och! Widziałeś to? Coś się właśnie poruszyło przy Kamerze 2! – Sięgnęła, nie wierząc, co właśnie zobaczyła. – O tutaj, na lewo od głazów. Widzisz? Może to jest prawdziwa sprawa. Myśliwi twierdzili, że dopiero wczoraj widzieli bestię, tutaj w tym obszarze. - Gdzie? – zapytał Frank. Wskazała na lewą część ekranu. - Patrz! Jest tam. – W jej głosie wzrosła intensywność. – Coś właśnie poruszyło się na Kamerze 3. Tam… o właśnie tam. Widzisz to? - Tak, ale czy muszę ci przypominać, że jesteśmy w środku dziczy? Na wypadek gdybyś zapomniała, mnóstwo wiewiórek, zajęcy, niedźwiedzi i jeleni żyje tutaj – i Bóg wie co jeszcze. Psiakrew, niektóre z tych
14
MoreThanBooks komarów są wielkości Boeinga. Mam na myśli, że brakuje nam tu jedynie Królewny Śnieżki śpiewającej w duecie z małym ptaszkiem. Sarah pokręciła gałką, by dodać ostrości na ekranie. - Dobra. A to ja, kiedy cię ignoruję. - Wiesz, myślę, że bardziej bym ci się podobał, gdybym śmierdział, miał długie futro i wydzielał feromony goryla. - Kto powiedział, że tak nie jest? – Uniosła radio, jej głos stał się ponaglający. – Baza do Adama. Mam cień w południowej części lasu, Kamera 3. Chcę, by Zespół 7 migiem to sprawdził. Bez odbioru. - Przyjąłem. Co to było za okropne wycie? Radio zatrzeszczało. - Amy do bazy. - Mów – powiedziała Sarah. - Zniknęła przynęta przy Kamerze 1 i 2. - Czy inne zespoły doświadczyły czegoś niezwykłego? – zapytała Sarah do radia. - Zespół 6, przy rzece. Nie zauważyliśmy niczego nadzwyczajnego. Zakłócenia. - Zespół 3 sprawozdaje. Słyszeliśmy jakiś szelest w krzakach. Ustał, ale definitywnie coś tam jest. To może być zwykłe zwierzę leśne, ale nie jesteśmy pewni. Frank prychnął. - Taa, grupa błaznów z FLIRem, pistoletem na rzutki i okularami z noktowizorem. Z sapnięciem odwróciła się w jego stronę. - Dlaczego nie wrócisz do skały, spod której wypełzłeś? 15
MoreThanBooks - Au – powiedział Frank. Kolejny głos zatrzeszczał w walkie-talkie: - Zespół 9 sprawozdaje. Poleciało parę kamieni i kłód, ale jest zbyt ciemno, aby coś dostrzec. Czujniki termalne nic nie wyłapały. Frank się zaśmiał. - Teraz ta wasza domniemana bestia rzuca wam patyki i skały? - Macie widoczność? – zapytała Sarah do mikrofonu, ignorując swojego nieproszonego gościa. - Nie. Idziemy naprzód. Nie była zadowolona z ich planu. Przez chwilę zawahała się rozważając inne możliwości nawet, jeśli wiedziała, że nie było żadnych. - Dobrze. Zdobądźcie widoczność, ale bądźcie ostrożni. - Tu Zespół 4. FLIR rozświetlił się jak ognisko – powiedziała Beth. – Mamy ogromne dwunożne stworzenie czołgające się w zaroślach. Chodźcie tu NATYCHMIAST! - Jestem w drodze. – Serce Sary waliło, gdy wkładała parę okularów z noktowizorem i regulowała pasek. Nie były tak pomocne jak prawdziwe światło słoneczne, ale nawet z tym fluorescencyjnym zielonym odcieniem pomagały uniknąć potknięć. Wszystko wyostrzyło się, gdy mrugnęła, jej obraz oświetlał neon z wysokiej jakości sprzętu. Złapała swój trzydziestopięciomilimetrowy pistolet, FLIR i przypięła radio do paska. - Nic nie zrobi z ciebie bardziej seksownej niż para okularów z noktowizorem – powiedział szyderczo Frank. – Ludzie, to naprawdę rozjaśnia twoje oczy.
16
MoreThanBooks - Cóż, taki właśnie był zamiar, gdy je pakowałam – zakpiła. Nie patrząc już więcej na niego, rzuciła się przez olbrzymie drzewa, odrzucając po drodze zarośla i paprocie. - Czekaj! Idę! – zawołał Frank. – Mam nadzieję, że jesteś świadoma, że szukasz niczego innego jak dużego kozła. Sarah przewróciła oczami i nawet nie zawracała sobie głowy, by popatrzeć za siebie na niego. Pospieszyła przez drzewa i wąskie zarośla, starając się nie poślizgnąć na mokrych liściach. Wreszcie znalazła drogę na polanę i pobiegła w kierunku Jaskini Sabrino. Gdzieś w ciemności głos zawołał jej imię i snop światła skierował się w jej stronę. - Sarah? Czy to ty? – zawołał Adam. - Tak. Adam pomachał latarką. - Czy to… dlaczego Frank nadal tu jest? Myślałem, że pozbyłaś się tego wariata. Frank zrobił krok naprzód, ale Sarah szarpnęła go za ramię. - Słuchaj, kolego, nie mamy czasu na bzdury. Kapujesz? - Ale to on zaczął – jęczał, wskazując na Adama. - A ty co, masz pięć lat? – Następnie Sarah rzuciła spojrzenie Adamowi. – Słuchaj, nie zaczynaj znowu, jasne? Nie zaprosiłam go, ale jest tutaj, a my nie mamy czasu na wygłupy. - Dobra – powiedział Adam. - Gdzie reszta? – zapytała między wdechami. - Rob, Beth i koleś od kamery, yyy, Steven, są gdzieś w pobliżu – powiedział Adam, rozglądając się wokół. 17
MoreThanBooks Właśnie wtedy postać wyskoczyła z wysokich paproci. - Jestem taka wdzięczna, że tu jesteś! Och, stara, powinnaś to widzieć – zawołała Beth. – Przysięgam, prawie posikałam się w spodnie. - Nie ma mowy! Widziałaś to? Na własne oczy? – Sarah spojrzała jej w oczy, dysząc z braku powietrza, a jej umysł nie był w stanie jeszcze tego pojąć. – Gdzie? - Tam! – Beth wskazała za siebie. – Skierowało się na północ i ścigaliśmy je do jaskini. Zimny dreszcz przeszył kręgosłup Sary, gdy zdała sobie sprawę, że ktoś naprawdę widział obiekt jej obsesji. Jesteśmy tak blisko! Nie możemy pozwolić sobie teraz na żaden błąd. - Tu Sarah, wzywam wszystkich członków. – Oczyściła gardło, zanim kontynuowała mówienie do radia, jej głos stawał się naglący z każdym słowem: – Bądźcie czujni. Mamy obraz czegoś olbrzymiego poruszającego się w okolicy. Wierzymy, że kreatura ukrywa się w Jaskini Sabrino. Miejcie oczy i uszy otwarte, ludzie. Postępować z najwyższą ostrożnością. - Jaka jest twoja pozycja? – zatrzeszczał głos w odpowiedzi. - Jestem pół mili na północ od bazy, teraz w drodze do Jaskini Sabrino. Wszystkie zespoły zgłoście się do Sabrino natychmiastowo. – Złapała Adama za ramię. – Chodźmy. Sarah przeskakiwała przez kłody, paprocie i kamienie rozsiane na ściółce, bicie własnego serca dudniło jej w uszach. Zaraz przed nią, zmrużyła oczy na wielką czarną masę skał; wejście do jaskini stało się widoczne. Sarah zatrzymała się zerknęła do ciemnej dziury. Zacisnęła nos, starając się zapobiec gryzącemu zapachowi dostać się do jej nozdrzy. 18
MoreThanBooks - O jacie! Chyba ktoś zapomniał wynieść śmieci… od tygodnia. - Widziałam to na FLIR – powiedziała Beth. – Ma co najmniej osiem stóp wysokości.3 Człowieku, to jest wielkie – owłosiony Arnold Schwarzenegger. Zastanawiam się, czy nadal jest w jaskini. - No to wyśledźmy go! – poleciła Sarah, przysuwając się bliżej nierównego otworu. - Lub możemy po prostu podążać za smrodem – powiedziała Beth. – Mówię tylko, byśmy wyciągnęli naszą broń ze środkiem uspokajającym, na wypadek, jakby nas zaatakowało. Sarah przytaknęła. - Dobra myśl. – Popatrzyła na swojego kamerzystę, Stevena, jasne światło kamery oślepiało ją w ciemności. – Nagrywasz to? Wszystko? - No, ale myślisz, że przyparcie do muru Crypto Guya jest tak dobrym pomysłem? Sarah przesunęła okulary na czubek głowy. Rozglądając się zrobiła kilka kroków naprzód. - Słuchaj, zostałeś wynajęty, by to sfilmować. Jeżeli dla ciebie jest za gorąco, wynoś się z kuchni, a my znajdziemy kogoś innego. Kto wie, kiedy znów dostaniemy szansę, by być tak blisko jak teraz? Z pewnością chcesz być tego częścią. - Ta, sorry – wyksztusił Steven. Sarah odwróciła się do Adama. - Teraz, czy zdobyliśmy nagranie tych pisków? - Jasne, że tak – powiedział Adam. 3
Ok. dwóch i pół metra.
19
MoreThanBooks - Dobrze. Frank potrząsnął jej ramionami. - Zwariowałaś? Zadzieranie z lokalną dziką przyrodą jest więcej niż niebezpieczne. Jestem pewien, że to tylko niedźwiedź lub duży kot lub… Zrzuciła jego ręce. - Słuchaj, Frank, jedynym, co zrobiłeś, to storpedowałeś wszystkie moje badania w telewizji, w twojej gazecie i artykułach w magazynach, a także w twojej nowej książce. Skoro jesteś taki pewien, że to kłamstwo, jakiś rodzaj gówna na pokaz, lub zwykłe widowisko, dlaczego nie wejdziesz do środka i nie sprawdzisz na własne oczy? Frank odsunął się na krok. - Jedyne, co tu masz, to uwięzione dzikie zwierzę. Jasne, liczyłem na to, że gdy pójdę cię szukać moja koszula zostanie ze mnie zdarta, ale nie przez niedźwiedzia. Sarah zignorowała go i chwyciła kępkę szorstkich, ciemnych włosów przy wejściu do jaskini. Zmrużyła oczy, by lepiej się im przyjrzeć w ciemności. - To nie należało do niedźwiedzia i cokolwiek to jest, mam zamiar złapać to na kamerze. Adam, spakuj to, proszę. - Nie ma sprawy, szefowo. Sarah odkryła obiektyw aparatu i dostosowała ustawienia. - Ludzie, jesteśmy o krok od rozwiązania jednej z największych nierozwiązanych tajemnic dwudziestego pierwszego wieku. Beth uklękła, jej oczy rozszerzyły się. - Patrz, Sarah. Mamy ślady.
20
MoreThanBooks Duże człekopodobne odciski stóp były wyraźne w błocie, a ich obecność wywołała dreszcz wzdłuż kręgosłupa Sary. Nie należały do człowieka, małpy, goryla lub szympansa, chyba, że takich wielkości XXL. - Weź ich wymiar. Steven, skieruj kamerę tutaj i nagraj to. Beth rozciągnęła miarę obok jednego ze świeżych śladów naznaczonych w błocie. - Kilka śladów w błocie? Daj spokój, Sarah. Wiesz tak samo dobrze jak ja, że to nic nie oznacza – wymamrotał Frank. Sarah potrząsnęła głową. - Ktoś tutaj ma rozmiar buta 55? – Odciski stóp zdawały się mieć mniej więcej czterdzieści osiem centymetrów długości i dwadzieścia centymetrów szerokie z długim rozkrokiem i zauważalnymi pięcioma palcami. Kto biegałby na bosaka po lodowato zimnym błocie? Wielka Stopa, oto kto. – Niech nikt nie nadepnie na te odciski. To są dowody, jakich potrzebujemy. Zaraz je zbadam. – Wyostrzyła aparat i pstryknęła. – Frank, Mity nie zostawiają śladów – odcięła się. – Życzcie mi powodzenia, ludzie – powiedziała, odwracając wzrok w stronę wejścia do jaskini. – Wchodzę. - Naprawdę zamierzasz ryzykować swoje życie, tylko po to, by udowodnić, że się mylę? – zapytał Frank. - Cóż, sceptycy mają tendencję do wkurzania mnie – powiedziała Sarah. – Przez te wszystkie lata twierdziłeś, że moja praca jest bezwartościowa, że nie ma niczego naukowego w tym, co robimy. Powiedziałeś, że nauka mogła potwierdzić istnienie Wielkiej Stopy, jedynie za pomocą żywego lub martwego okazu. Powiedziałeś, że potrzebowałabym kości, zęba lub krwi. Ale naprawdę, to nie ma nic 21
MoreThanBooks wspólnego z tobą. Jestem gotowa ryzykować swoje życie, by udowodnić swoje racje, a to jest idealna okazja, aby zdobyć wszystkie dowody, jakich potrzebuję. Nie będę czekać ani chwili dłużej. Frank zaśmiał się. - Naprawdę myślisz, że jutrzejsze nagłówki będą mówiły „Właśnie znalazłam Wielką Stopę”? Nie ma mowy! Jeżeli już, gazety napiszą „Badaczka Wielkiej Stopy rozdarta na strzępy przez niedźwiedzia”. Wzruszyła ramionami. - Cóż, możesz sobie myśleć cokolwiek chcesz, ale w tej sprawie przyjmę na siebie cokolwiek los mi rzuci. Muszę zobaczyć na własne oczy, w ten czy inny sposób. - Jedynym, co dostarczy los, jest milion szwów i wycieczka na ostry dyżur – powiedział Frank. – Te rzeczy nie istnieją. Ile razy ci to powtarzałem? - Nie interesuje mnie, co mi powiedziałeś. Te ślady są prawdziwe, to futro jest prawdziwe i dla mnie to są wystarczające dowody, by przyjrzeć się temu bliżej. Frank oczyścił gardło. - Dowody? Jasne. Wszystko poza samym stworzeniem. - No cóż, panie Sceptyczny, więc wejdź do środka i udowodnij, że się mylę. Ściągnął kapelusz i przeczesał ręką niesforne włosy. - Jeśli to zrobię i mam rację, wisisz mi obiad – nawet jeśli będę cały w gipsie, bo ten grizzly poturbuje mnie prawie na śmierć. - Obiad? Jasne. No, bądź mężczyzną. – Wyciągnęła broń ze środkiem uspokajającym i podała mu ją. 22
MoreThanBooks Uśmiechnął się, chwycił broń oburącz i wkroczył do środka. Sarah podążyła za nim, jej uśmiech zniknął. Krzyk przeszył powietrze i jedynie chwilę zajęło jej zrozumienie, że należał on do niej.
tłumaczenie: NiSiAm korekta: Thebesciaczuczek
23
MoreThanBooks
Rozdział 2 Sarah wygramoliła się na nogi i popatrzyła przed siebie. Ostre i niespodziewane światło rozbłysło u wejścia do jaskini, zmuszając ją do odruchowego zakrycia oczu. Mrużąc oczy, wybiegła na zewnątrz i spojrzała w górę: żadnych gwiazd, księżyca, żadnej ciemności. Zamiast tego, słońce świeciło jasno pomiędzy drzewami, nasycając zielone liście swoją złotą poświatą. Kiedy ostatni raz sprawdzała, był środek nocy. Jedyne, co mogła zakładać, to, że uderzyła się głową podczas upadku i zemdlała na dobre osiem godzin. Dlaczego mój zespół nie przyszedł mi na pomoc? Nie mogła nic poradzić na to, że się zastanawiała. Jasne, zostawiliby Franka na pastwę los, ale z pewnością przyszliby szukać mnie. - Co się dzieje do diabła? Gdzie są wszyscy? – zapytała na głos, do nikogo konkretnie. Jęcząc, Frank podszedł, pocierając głowę. - Co się stało? Zemdlałem czy coś? Sarah zawahała się przez chwilę, niepewna. - Myślę, że oboje odlecieliśmy. Wygląda na to, że jest poranek. – Nerwowo dotykała paska wiszącego pokrowca swojego Nikona. Sięgając do kieszeni, wypuściła westchnienie ulgi; FLIR nie wypadł podczas tego czegoś, co stało się w ciemności. - Nic ci nie jest, kochanie? – Położył dłoń na jej ramieniu. – Jesteś ranna? Zrzuciła jego dłoń.
24
MoreThanBooks - Nie mów do mnie „kochanie”! Przydałby się Ibuprofen, ale zaczęłam go naprawdę potrzebować dopiero w momencie, gdy ty się pojawiłeś. Poza tym, wyglądasz jak gówno. - Dzięki za zainteresowanie, ale czuję się w porządku. Nie potrafię tylko zrozumieć, jak się tutaj znaleźliśmy i jak zdołaliśmy zgubić kilka godzin. Jak to możliwe, że jest już dzień? - Nie mam zielonego pojęcia. Jego oczy biegały nerwowo po okolicy. - Cóż, w każdym razie, zmywajmy się stąd. - No. Chociaż raz powiedziałeś coś mądrego, dr Jones. Chwyciła radio z paska i przemówiła do krótkofalówki: - Sarah do bazy. Urządzenie zaskrzeczało i… nic. Sarah rzuciła Frankowi pytające spojrzenie, następnie wzięła głęboki wdech. Tym razem przemówiła głośniej do urządzenia: - Tu Sarah. Czy ktoś jest w pobliżu, odpowiedzcie. Więcej zakłóceń było jedyną odpowiedzią. - Może są poza zasięgiem – spekulował Frank. Wzdychając, przypięła radio do paska. - Możliwe. Zacznijmy się cofać i lepiej, żeby mój zespół miał piekielnie dobrą wymówkę na opuszczenie nas w ten sposób. Frank zaczął iść, rozgniatając suche liście pod stopami. - Jestem pewien, że mają. Co powiesz na bekon i jajka? Ja stawiam. – Uśmiechnął się ponad swoim ramieniem.
25
MoreThanBooks - Dziś jest pana szczęśliwy dzień, bo jestem gotowa zjeść tuzin jajek i całą świnię. – Uniosła brwi. – Jak myślisz, gdzie jest najbliższa restauracja? Może Starbucks? - Hmm. Nie jestem pewien, ale pewnie mamy jakieś trzy godziny marszu z powrotem do naszych samochodów. Lepiej sobie zróbmy ten lunch. Zaskoczona Sarah podskoczyła, gdy w pobliżu odbił się echem przenikliwy dźwięk. - Powiedz mi, że to tylko jakiś ptak. – Wzrok Franka padł na nią, jego oczy były szeroko otwarte. - Mogłabym, ale wtedy bym skłamała. Żaden ptak, którego kiedykolwiek spotkałam, nie wydawał takiego dźwięku. Zaśmiała się, widząc wyraz jego twarzy. - Daj spokój. Nie mów mi, że twój ogródek jest jedynym fragmentem natury, który kiedykolwiek odwiedziłeś, oprócz tego tutaj, miastowy chłopcze. Frank otworzył usta, by odpowiedzieć, kiedy warkot przeszył ciszę. - Jesteś pewna, że to nie ptak? Jakiś orzeł, sęp czy coś? Potrząsnęła głową, kiedy dreszcz przeszył jej kręgosłup. - Kiedy ostatnio widziałeś ptaka wyjącego w ten sposób? Dźwięk brzmiał jak wołania Wielkiej Stopy, które uchwyciła na nagraniu sześć miesięcy wcześniej. Mogła to przemilczeć, by nie martwić jej nieprzygotowanego Tarzana-towarzysza, ale wiedziała, że z tym nie będzie żartów. - Nie ma nic lepszego, jak oglądanie twoich badań z bliska. Będzie to warte oglądania ciebie, kiedy zesrasz się w gacie. 26
MoreThanBooks Gałązka trzasnęła wśród drzew i Frank instynktownie sięgnął po dłoń Sary, jak mały zagubiony chłopczyk czekający na swoją mamę. - Musimy znaleźć kryjówkę. Tropiący nas niedźwiedź nie jest niczym dobrym. Przeszukiwała drzewa i roślinność, gdy wyszeptała: - Ile razy mam ci mówić, Frank, że to nie jest żaden niedźwiedź? - Skąd możesz wiedzieć? – Potrząsnął głową. – Nieważne. Po prostu wynośmy się stąd. - Nie. – Wbiła się nogami w ziemię, na wypadek, gdyby chciał ją stamtąd wywlec. – Możesz sobie iść gdzie chcesz, ale ja zostaję tutaj. Nie jestem tutaj na jakiejś wycieczce. Chcę dowodu i mam zamiar go znaleźć. Spojrzał na nią gniewnie. - Nie możesz choć na chwilę zapomnieć o swoich badaniach? Wolałbym przeżyć. Nie ma mowy, pomyślała. Czekałam latami na ten moment, na tę konfrontację, na dowód, że nie jestem szalona. Gdyby tylko mój zespół tu był, by mnie wesprzeć, ale muszę to zrobić z lub bez nich – dla siebie samej. - Muszę zobaczyć to na własne oczy. Ciemny, włochaty kształt zaszeleścił w wysokich krzakach. Sarę przeszył chłód. - Och! To coś jest mniej niż dwieście stóp od nas. Wciąż masz broń ze środkiem uspokajającym, Rambo? Frank wyciągnął ją zza pleców i uniósł.
27
MoreThanBooks - Tak, właśnie tutaj, ale jeśli zostaniemy aresztowani przez Strażnika Smitha za wykonanie wyroku śmierci na Yogim4, nie zdziw się, kiedy powiem a nie mówiłem. - Nie mam zamiaru niczego zabijać. Może powinieneś kiedyś wygooglować sobie „środek uspokajający”, panie Śledczy. Nagle, człekokształtny stwór wyłonił się z listowia. Miał osiem stóp wysokości i był pokryty od stóp do głów długim brązowym futrem, skołtunionym w kilku miejscach. Jego silna budowa, szerokie ramiona i zbudowana klatka piersiowa rzucały cień na trawę, sprawiając, że Sarah zadrżała. Przez lata badała nieuchwytnego potwora i wreszcie, miała swoją pierwszą prawdziwą konfrontację od tego nieszczęsnego dnia, kiedy straciła swoją siostrę. - Nie! To po prostu… nie może być – wyszeptał Frank. – Nie ma mowy! Powinienem już teraz zgłosić się na oddział psychiatryczny, czy poczekać? - Istnieje! Wiedziałam od początku – odpowiedziała. – Jedno zdjęcie, tylko tyle potrzebuję. – Trzęsącymi się dłońmi wyostrzyła obraz w aparacie. Stworzenie jedynie się na nią patrzyło. Przybliżyła na jego twarz, wciąż zastanawiając się, czy wzrok płata jej figle. Wyglądało jak małpa z płaskim, szerokim nosem, głęboko osadzonymi zielonymi oczami i pełnymi ustami. Usta i podbródek wystawały na kształt pyska, ale nie jak u niedźwiedzia. Zrobiła zdjęcie, wiedząc, że dowód znajdujący się na tej kliszy, zmieni sposób parzenia 4
Nawiązanie do serialu animowanego Miś Yogi
28
MoreThanBooks świata na Wielką Stopę – i na nią. Już nigdy więcej nie będę pośmiewiskiem. Oddalając obraz, zrobiła kolejne zdjęcie. - Masz swoje zdjęcie. Teraz chodźmy! - Frank! Uspokój się. Nie rób żadnych gwałtownych ruchów, inaczej on może… – Sarah starała się go ostrzec, ale stworzenie już stało się niespokojne. Robiąc powolne, miarowe kroki, ssak ruszył w ich kierunku. - Cholera! – Frank wycelował bronią i strzelił, trafiając w swój cel. Stworzenie odskoczyło i wydało długi, bolesny ryk, a następnie poleciało do przodu. Sarah westchnęła, gdy Frank pociągnął ją za dłoń. - Rusz się! Nie czekając na niego, pobiegła, a jej serce waliło jak młot pneumatyczny. Jeśli Frank wie, co dla niego dobre, pobiegnie za mną. Kiedy przedzierali się między drzewami i brnęli przez niewielki strumień, powietrze wokół nich wypełniało się mrożącymi krew w żyłach rykami. Spojrzała za siebie i krzyknęła, kiedy zdała sobie sprawę, że byli ścigani nie przez jedną bestię, a przez wiele włochatych postaci w oddali, rzucających się za nimi. Nagle traper Sary zahaczył o leżącą kłodę, potknęła się i przewróciła głuchym łomotem na poszycie lasu. Gramoląc się przez paprocie, rzuciła okiem. Nigdzie nie widziała Franka. - Frank! Frank? – wyszeptała. – Gdzie jesteś? Wyszarpnęła aparat i rzuciła go obok siebie, położyła się płasko na ziemi, podczas gdy ryki narastały. Głośne rżenie i dźwięk kopyt odbiło się
29
MoreThanBooks echem w powietrzu, rosnąc z każdą sekundą. Wzięła głęboki oddech i zerknęła między paprociami. Ziemia zatrzęsła się, gdy grupa około dwudziestu osób na koniach, galopowała w jej kierunku. Oho, ratunek! Skądkolwiek wzięli konie, miała jedynie nadzieję, że byli wystarczająco szybcy, by uratować Franka, wyprzedzić te rzeczy i zabrać ją w cholerę z dala od tego lasu przejętego przez Wielkie Stopy. Ciekawska, naukowa część jej pragnęła zostać i odkryć więcej, ale bez pomocy i wsparcia jej zespołu, wiedziała, że to nie było bezpieczne. Jedynie się przegrupujemy i wrócimy jutro, motywowała się. Poza tym, mam już dwa dobre ujęcia Wielkiej Stopy. Nie ma mowy, by Frank mógł to obalić, tym bardziej, że sam był naocznym świadkiem. Gdzie on jest do diabła? - Księżniczko, rozkazuję ci wyjść – powiedział głos mężczyzny, niezwykle wymagającym i protekcjonalnym tonem. Nie tylko był dziwnie ubrany, ale miał też umiejętności wymowy kiepskiego aktora filmu kategorii B5, próbującego grać w sztuce na Broadwayu. Księżniczko? Jakieś przezwisko? Musieli mnie pomylić z kimś innym. - Wiemy, że tu jesteś. Słyszeliśmy twój krzyk – zawołał ten sam mężczyzna. – Nie mam zamiaru cię zranić. Jestem tu, żeby uratować twoje życie. Szóstka z nich zbliżała się do ciebie. Jeżeli nie będziesz z nami współpracować i odejdziemy, jesteś prawie martwa, a gwarantuję ci, że nigdy nie znajdziesz wyjścia z tego okropnego lasu na własną rękę. Jasne, pomyślała. Znalazłam drogę do środka, więc znajdę też wyjście. Czy oni mają mnie za idiotkę? Wciąż jednak wiedziała, że 5
Filmy klasy B – tanie, amatorskie produkcje, kręcone (najczęściej) przez początkujących reżyserów (źródło: Wikipedia).
30
MoreThanBooks samotna wycieczka z powrotem do jej samochodu, nieuzbrojoną, nie byłoby zbyt mądre z tymi stworzeniami biegającymi po okolicy. Uniosła głowę i zauważyła parę brudnych, czarnych skórzanych butów z bardzo niemodnymi czarnymi spodami; żaden członek jej zespołu nie zostałby znaleziony martwy w tak ohydnym zestawie. Mężczyzna, kimkolwiek był, stał mniej niż dwadzieścia stóp od niej. Musiała szybko zadzwonić po pomoc. Coś mogło stać się Frankowi i myślała, że może ta źle ubrana kawaleria mogłaby jej pomóc. - Te bestie rozerwą cię kończyna po kończynie, gdy tylko się oddalimy – kontynuował mężczyzna. – Wiesz jak Strażnicy bronią swojego terytorium i wiesz, że mają siłę, by zniszczyć nasz gatunek. Jedno ugryzienie tymi przerażającymi zębami i to będzie dla ciebie koniec. Sarah uniosła się ze swojej kryjówki i zerknęła na mężczyznę na koniu. Jego wygląd był dziwny, nie jak ten, który widziała u jakiegoś ze strażników parku narodowego. Od ciemnoniebieskiej tuniki z godłem na środku, przedstawiającym ukoronowanego lwa, aż do rękawów kolczugi6, wyglądał, jakby wyskoczył wprost ze średniowiecznej Europy, albo to ona przez przypadek przeszła przez magiczną szafę. Czarne satynowe pumpy i buty aż do kolan? Zastanawiała się. Ten facet potrzebuje poważnej modowej interwencji. Przyjrzała się reszcie grupy i zdała sobie sprawę, że oni naprawdę wyglądali jak rycerze w lśniącej zbroi. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wtargnęła na plan filmowy, aczkolwiek
6
Kolczuga, pancerz kolczy, zbroja kolcza – rodzaj zbroi wykonanej z gęstej plecionki z drobnych kółek (najczęściej stalowych). Kolczuga ma zazwyczaj postać koszulki z kółek z rękawami, czasem z kapturem, często długa, osłaniająca uda, a nawet kolana (źródło: Wikipedia).
31
MoreThanBooks niskobudżetowy film, biorąc pod uwagę aktorów klasy D i okropne kostiumy. Może jakiś renesansowy festyn jest w pobliżu. - Musisz iść z nami, księżniczko – powiedział mężczyzna. – Stąd nie ma wyjścia! Nie ma wyjścia? Zdecydowała, że bezpieczniej będzie wycofać się cicho w roślinność, zamiast uciekać z szaloną osiemnastowieczną ekipą filmową. Właśnie, gdy to rozważała, gałązka złamała się pod jej stopą. Koń zarżał i mężczyzna odwrócił głowę w stronę Sary. Cholera! No i tyle z planu. Spojrzała mu w oczy i zdała sobie sprawę, że ma najbardziej niebieskie oczy i najbielszy uśmiech, jakie kiedykolwiek widziała. Jego czarne włosy były długie i faliste, ale układane w męskim stylu. Pomimo jego absurdalnego ubioru, byłaby szczęśliwa, mogąc zostać uratowaną przez niego, w każdej chwili. Hmm. Ciekawe, co robi po pracy. - To koniec, księżniczko. Jestem wdzięczny, że zdecydowałaś się wyjść z ukrycia, miło wreszcie formalnie cię poznać. A gdzie jest twój brat? – zażądał. Księżniczko? Brat? Przystojny mężczyzna pomylił się. - Musiałeś pomylić mnie z kimś innym. Nie mam brata. Słuchaj, nie wiem, co mówi twój scenariusz, ale musimy zadzwonić pod 911! Zgubiłam przyjaciela. Byliśmy ścigani przez te włochate stworzenia i w jakiś sposób rozdzieliliśmy się. - Jak myślisz, kto je wystraszył, Najjaśniejsza Pani? – zapytał rycerz z długimi, rudymi włosami. Najjaśniejsza Pani? Czy zabiłoby ich wyście na sekundę z roli i powiedzenie mi, co się do diabła dzieje? 32
MoreThanBooks - Więc widzieliście je? - Oczywiście. Grupa świadków! Prasa będzie mała świetną zabawę. Nikt więcej nie nazwie już mnie idiotką, pomyślała. Szczególnie Frank. Skoro o nim mowa… - Później będę potrzebowała zeznań każdego z was, ale w międzyczasie, moglibyście proszę wykonać ten telefon? Serio, to jest poważne. Wezwijcie tu pomoc! Mój przyjaciel może być ranny. - Wypłoszenie cię było łatwiejsze niż oczekiwałem – powiedział przywódca. - No, też byś się chował, gdyby te rzeczy goniły ciebie. Długa historia w skrócie, polowałam… ee, uch, nie takie prawdziwe polowanie, z zastrzeleniem Bambiego czy coś. Jestem badaczem z The Bigfoot Field Researchers Organisation, czyli BFRO. Słyszeliście o nas? – zapytała, czując się jak głupek, wspominając o tym przed takim wspaniałym facetem. Była raczej pewna, że nie ma szans, by dostać jego numer telefonu, nawet jeśli jakaś szansa na początku istniała, ponieważ faceci zwykle uciekali, kiedy słyszeli, czym się zajmuje w życiu. Rycerz popatrzył na przywódcę, unosząc brew. - Victor, musimy się pospieszyć. Ona potrzebuje uzdrowiciela. Taa, właśnie tak. Ja jestem szurnięta, albo oni. Victor, tak? Hmm. W łacinie to oznacza „zwycięzca”. Seksownie. - Słuchaj, nie potrzebuję lekarza – jedynie małej pomocy przy znalezieniu mojego przyjaciela. Victor zsunął się zwinnie z konia na ziemię.
33
MoreThanBooks Westchnęła na jego nadzwyczajny wzrost i muskularną budowę. Chciałam wysokiego, ciemnowłosego i przystojnego! Kto by pomyślał, że spotkam takie średniowieczne ciasteczko w środku jakiegoś lasu, podczas polowania na Wielką Stopę? Przyjrzała się nieznajomemu, a później jeźdźcowi stojącemu za nim. - Któryś z was ma komórkę? Mamrotali coś między sobą, potrząsając głowami. Zachowanie ich postaci filmowych zaczynało działać jej na nerwy. - Dobra, czy może chociaż jeden z was podwieźć mnie do mojego Jeepa? Stamtąd mogę zadzwonić po pomoc. Myślę, że zaparkowaliśmy około sześciu mil na północ, blisko głównej drogi. - Komórkę? Jeepa? Czym są te dziwne rzeczy, o których ona mówi? – zapytał zmieszany rycerz. - Ona ma urojenia, milordzie. Musi zostać zabrana do uzdrowiciela z powodu obrażeń głowy. - Urojenia lub urok – powiedział rycerz z białymi wąsami i pasującymi białymi włosami upiętymi w kucyk. - Tak! Wyrzuca z siebie te kłamstwa, by nas zmylić – zawołał inny. - Kłamstwa? Ja nie kłamię – powiedziała Sarah. – Wiem, że mój samochód znajduje się daleko stąd i proszę o dużą przysługę, ale dotrzemy tam błyskawicznie na jednym z waszych koni. Słuchajcie, mogę wam nawet zapłacić za czas poza planem, ale jeśli nie chcecie mi pomóc, przynajmniej moglibyście spróbować przeszukać okolicę, proszę. Jeśli się podzielimy na grupy, przeszukamy większy teren, by znaleźć Franka. Wy trzej możecie iść w tym kierunku, a ja i Victor pójdziemy tutaj, by… Niebezpieczny błyski przemknął w oczach Victora. 34
MoreThanBooks - Jak śmiesz nam rozkazywać, księżniczko czy nie? Zawahała się, zaskoczona jego nieuprzejmością. Wyglądał jak książę z bajki, ale brzmiał bardziej jak jaskiniowiec z tych starych filmów o dinozaurach. - Panie, słuchaj no. Kocham filmy i w ogóle, i jeśli zachowasz dla mnie bilet, z pewnością przyjdę obejrzeć ten wasz mały spektakl. – Poklepała swój kapelusz. – Obiecuję, że nawet założę coś lepszego na waszą wielką premierę, ale teraz musimy się ruszyć. Życie człowieka jest zagrożone. - Wyszczekaj jeszcze jeden taki rozkaz, pani, a poczujesz na plecach smagnięcie bicza – powiedział Victor. Sarah wzdrygnęła się. Jakiś zgryźliwy, nie? Phi! Zapomnij o numerze telefonu i przedstawieniu, kolego. Może jakieś zajęcia radzenia sobie ze złością? Lub… Nowa myśl uderzyła w nią, więc rozejrzała się wokół. - Aha! Już łapię! Wiem, co kombinujecie. Gdzie są ukryte kamery? Prawie się nabrałam. Frank bawi się jakąś „Ukrytą kamerę”, tak? Och, zabiję go. Gdzie go ukryliście? - Powinnaś pomyśleć dwa razy, zanim weszłaś na terytorium wroga – odpowiedział. - Dobry jesteś – powiedziała Sarah, wskazując na niego. – Wkroczenie na terytorium wroga jest niezłym akcentem. Czy wasz producent was w to wkręcił? Wyraz twarzy Victora stał się jeszcze ostrzejszy. - Jesteś teraz więźniem wojennym, księżniczko Glorio. Popatrzyła na jego surową twarz i zesztywniała.
35
MoreThanBooks - Słuchaj… ta średniowieczna gra, którą odgrywacie jest całkiem fajna i w ogóle. Podobają mi się kostiumy i nastawienie, ale naprawdę potrzebuję telefon. Jeżeli nie robicie sobie jakichś żartów, to znaczy, że to naprawdę jest pilna sprawa. Ostre spojrzenie Victora prześlizgiwało się po niej cal po calu. Podchodząc bliżej, przejechał palcem w dół jej policzka. Odepchnęła go. - Nie dotykaj mnie! - Jak śmiesz? – ryknął. – Czy ty nie wiesz, kim jestem? Oczywiście, że nie miała pojęcia, nie żeby ją to obchodziło. - Nie. Kim jesteś? Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Gorący facet był ewidentnie stuknięty i zaczęła dochodzić do wniosku, czy Ashton Kutcher nie wyskoczy zaraz z krzaków, informując, że została wkręcona przez Franka. Nadszedł czas, by uciec i pozwolić im wrócić do pojedynku na kopie, czy czegokolwiek innego, za co dostawali wypłatę na tym renesansowym festynie, szczególnie, gdy zauważyła jednego z rycerzy przyglądającego jej się z góry do dołu, zatrzymującego się zbyt długo na kawałku wyeksponowanej skóry, gdzie dwa górne guziki zostały zerwane przez raczej nachalną ciernistą winorośl. Dlaczego, do diabła, pozwoliłam Frankowi zatrzymać naszą jedyną broń? Beształa siebie. Co jeśli ci średniowieczni idioci wykorzystają przewagę, jaką mają nade mną? Sama myśl wysłała dreszcze przez jej ciało. Jeśli zacznę wrzeszczeć, kto mnie usłyszy? Nagle stała się okropnie świadoma wszystkich horrorów, które kiedykolwiek widziała, gdzie głupie nastolatki samotnie oddalały się na jakieś pustkowie i ani trochę nie 36
MoreThanBooks cieszyło jej, że jest jedną z takich głupich dziewczyn. Gdy tylko rycerze zaczęli rozchodzić się otaczając ją, jej serce przyspieszyło. - Uparta kobieto! Wiesz, kim jestem – powiedział Victor. – Może twój brat zdołał uciec, ale obawiam się, że ty jesteś w naszych rękach, czy ci się to podoba, czy nie. Moim obowiązkiem jest, byś zapłaciła za ostrzeżenie Charlesa i jego rycerzy o mojej pułapce. Pomylona tożsamość sprawiała, że sytuacja była delikatna. - Ja nawet nie mam brata – powiedziała Sarah – i nie jestem donosicielką. - Kolejne kłamstwa! – wysyczał, jego oczy płonęły. – Czy naprawdę myślałaś, że cię nie znajdę tylko dlatego, że ubrali cię jak mężczyznę, w ubrania, które pokrywają się z drzewami? Głupia, głupia dziewczyna. Naburmuszyła się. W swoim zawodzie była już różnie nazywana, ale nigdy nie została pomylona z mężczyzną. - Mężczyzna? Dlaczego, bo noszę maskujące spodnie? Poluję na potwora, a nie idę do opery. Czego się spodziewałeś, krótkiej sukienki bez ramiączek i szpilek? - Milordzie, z całym należnym szacunkiem, takie przebranie jest raczej pomysłowe, może w przyszłości moglibyśmy go skopiować – powiedział blondyn stojący za rycerzem. – Gdyby księżniczka nie poddała się, nie zauważylibyśmy jej. - Poddała? Słuchajcie, popełniacie wielki błąd. – Nagle przypomniała sobie, że nie wzięła ze sobą gazy pieprzowego i pożałowała tego. – Nie jestem księżniczką. Nie wiem, w jaką dziwaczną grę odgrywacie, ale mój przyjaciel zadzwoni na policję. A wierzcie mi, że ma wiele kontaktów w FBI. Wypełnią tę okolicę w każdej chwili! 37
MoreThanBooks Victor uśmiechnął się. - To tak nazywasz swoich rycerzy? Obawiam się, że uporaliśmy się z tymi FBI już kilka godzin temu, Wasza Wysokość. To stąd wiedzieliśmy, że zostawili cię gdzieś w tym lesie. – Strącił fedorę z jej głowy i szybko szarpnął jej spięte w kucyk włosy, rozczochrując je. Potargane brązowe włosy opadły do połowy pleców. - Powiedziałam, żebyś mnie nie dotykał! – krzyknęła, unosząc dłoń, by go spoliczkować. Chwycił jej nadgarstek. - Nigdy nie groź, że mnie zaatakujesz, księżniczko, i musisz zaprzestać wydawać rozkazy tym, którzy trzymają cię w niewoli. – Ognisty niebieski płomień zapłonął w jego oczach. Gdy rozluźnił uścisk, wyrwała rękę. Zdała sobie sprawę, że uderzenie go wcale nie poprawiłoby jej sytuacji; ogólnie rzecz biorąc, ucieczka wydawała się najlepszym wyjściem. Rozejrzała się w poszukiwaniu najlepszej drogi ucieczki, ale to nie miało sensu, bo była całkowicie otoczona. Jej umysł pędził, zbyt przerażony, by myśleć, co mogliby spróbować jej zrobić. Victor szarpnął za jej kaburę i wyciągnął radio, by się mu przyjrzeć. - Co to za magiczne urządzenie? - Idiota – wyszeptała pod nosem Sarah, przewracając oczami. – To radio. Wiem, że to nie najnowszy model Sony, zgrabny, wąski i co tam jeszcze, ale daj mi spokój. Udawanie, że nie wiesz co to jest, jest takie… słabe. Victor uniósł brew. - Radio, powiadasz? Czy to jakiegoś rodzaju broń? 38
MoreThanBooks - Nie. To do komunikacji. – O matko, miała już dosyć tego odgrywania ról. – Wiesz, mówisz do tego i odpowiada głos kogoś innego. - Czary – wymamrotał jeden z rycerzy. Victor uniósł dłoń, by uciszyć szepty swoich ludzi, a potem przywołał gestem jednego z nich, aby zabrał urządzenie. - Zabierz to coś. Wysoki, muskularny rycerz podszedł do niej ze zwisającą kamerą. - A co to jest? – Nacisnął guzik i rozbłysk światła sprawił, że rycerze wydali z siebie chór westchnięć i zszokowanych szeptów. - Broń do oślepiania wrogów! – zawołał jeden z rycerzy, mrugając, gdy setka białych plamek wypełniła jego wzrok, jakby nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego. – To z pewnością zła magia, sir! Sarah westchnęła i wskazała na cyfrowy wyświetlacz. - Magia? Poważnie? Patrz. Tu są twoi wspaniali rycerze w ich pełnej chwale. Myślę, że nazwę to ujęcie Jeleń w świetle reflektorów. Mężczyzna jęknął. - Namalowała naszą podobiznę w mgnieniu oka, a jednak nie posiada farby i pędzli! Z pewnością należy do nikczemnego rodzaju, milordzie! - Och, proszę. Oddajcie mi mój aparat – syknęła Sarah. Spojrzenie Victora stało się intensywne. - Jesteś dzielna, pojmana, a jednak wciąż narzucająca żądania wobec tych, którzy mogliby cię zakuć w kajdany. - Dobra. Możecie wziąć to cholerstwo. Ale film należy do mnie! – Po tym wszystkim, przez co przeszła, nie było mowy, że odda swój dowód, nieważne czy średniowiecznemu wojsku, czy nie.
39
MoreThanBooks - Film? O czym mówisz, pani? – zapytał rycerz. Popatrzył na Victora, który tylko potrząsnął głową i wzruszył ramionami. Victor przejechał dłońmi w dół jej nogawek spodni; ugryzła się w język, powstrzymując przez mocnym kopnięciem go, wiedząc, że jakikolwiek rodzaj fizycznego ataku mógłby jednie pogorszyć sprawy. Jedna dziewczyna przeciwko zastępowi świrów, szanse nie wydawały się być po jej stronie. Była jedynie wdzięczna, że nie trzymał noża lub miecza na jej gardle… jednak. - Jakie jeszcze bronie chowasz w swoich męskich ubraniach? – Przeszukując jej kieszeń, mężczyzna wyciągnął aparat termowizyjny i zaczął nim wymachiwać. – Twoi rycerze zostawili cię z bronią, jakiej jeszcze nigdy nie widzieliśmy. Jaka szkoda, że dobrze jej nie wykorzystałaś, księżniczko Glorio. - Taa, nie uwierzysz, jak niebezpieczne są radio i aparat termowizyjny. I przestań nazywać mnie „księżniczką Glorią”. Na imię mam Sarah. – Potrząsnęła głową i uniosła dłonie w próbie obrony. – Coś wam powiem. Zachowajcie je oba. Nie mam pojęcia, w co pogrywacie, ale tak naprawdę wcale mnie to nie interesuje. Chcę jedynie wrócić do domu – z moim filmem. Jej serce waliło, a dłonie pociły się. Zrobiła kilka większych kroków w tył. – Ale jeśli nie dacie mi tego filmu i tak wciąż chcę się stąd wydostać. Więc, życzę wam panowie wszystkiego dobrego, a udam się już w drogę, jeśli nie macie nic przeciwko. - Radziłbym ci się zatrzymać, pani – powiedział rycerz stojący za nią.
40
MoreThanBooks Cholera. Oddech uwiązł jej w gardle, a ta sama myśl ciągle odtwarzała się w jej głowie. Co ci faceci mają zamiar ze mną zrobić – lub mi zrobić? Victor odwrócił się do swoich rycerzy. - Złapaliście ją dziś rano, tutaj, w Lesie Strażników. Czy to ta sama kobieta, która wam uciekła? - Tak, milordzie – powiedział rycerz, wyglądając na lekko zażenowanego. – Bez wątpienia, to ta sama, która nam uciekła. Pozostali pokiwali głowami na znak zgody, kilku z nich patrząc w ziemię ze wstydu. Sprawa
pomylonej
tożsamości
była
ostatnią
rzeczą,
jakiej
potrzebowała. - Oni są w błędzie! Mogę cię zapewnić, że nigdy wcześniej mnie nie widzieli. – Zaśmiała się. – Jak mogli? Nawet mnie tu nie było. Victor zadrwił. - Sugerujesz, że moi rycerze kłamią, księżniczko? - Nie, ale może ten wasz uzdrowiciel powinien dać im wszystkim okulary. Jestem badaczem dowodzącym ważną ekspedycją. Badam te stworzenia, yyy, tych Strażników, jak ich nazywacie, którzy biegają sobie po tym lesie. Próbowałam udowodnić ich istnienie już od długiego czasu i… - Udowodnić ich istnienie? Doskonale wiesz, że one istnieją! To właśnie dlatego wkroczyłaś w to zakazane miejsce. Myślałaś, że nie podążymy tu za tobą, ale zaryzykowałbym życie, by się do ciebie dobrać. Mimo wszystko, jesteś jedynym bodźcem, jakiego potrzebujemy, by upewnić się, że twój uparty ojciec zrozumie. 41
MoreThanBooks Victor wsiadł na konia i popatrzył się w dół na nią, rzucając jej nienawistne fioletowo-niebieskie spojrzenie. - Chciałabyś jechać ze mną, czy z którymś z nich? – Wskazał na jego ludzi. – Muszę cię ostrzec, że moi ludzie mnie są tak zdolni, by trzymać ręce przy sobie. Minęło wiele tygodni, odkąd widzieli kogoś podobnego tobie, a mężczyźni mogą stać się bardzo samotni. Mężczyźni wymienili spojrzenia i zaśmiali się głośno. Sarah spojrzała na nich ostro, chcąc się pochorować. - Cóż, dobrze, że noszę pas cnoty. Nigdy nie wychodzę z domu bez niego – powiedziała, mimo że nigdy wcześniej nawet żadnego nie widziała, oprócz tego w tej parodii Robin Hooda. Victor uśmiechnął się, kąciki jego ust uniosły się, ale oczy zdradzały coś innego niż humor. Szczęka jej opadła. - Powinnaś iść z nami. Daję ci moje słowo, że twoje dziewictwo, twoja cnota, pozostaną nietknięte, pani. Nie mogę tego samego zagwarantować o twoim życiu, jednakże, sytuacja uzależniona jest od współpracy twojego ojca. Serce Sary zadrżało, a gęsia skórka pojawiła się na powierzchni jej skóry. - Nigdzie się nie wybieram z żadnym z was. Najpierw będziecie musieli mnie zabić. – Przełknęła ciężko, zastanawiając się, czy popełniła błąd, od razu oferując mu tę opcję. To mógł nie być jej najlepszy pomysł. Przestępowanie z nogi na nogę, by złagodzić sztywność jedynie uruchomiło jej wewnętrzne alarmy i w przypływie jakiejś śmiesznej bezpodstawnej odwagi, skoczyła w kierunku lasu. 42
MoreThanBooks Rycerz owinął ramiona wokół jej pasa tak, że jej stopy znalazły się w powietrzu. - Przypuszczam, że jest nieokiełznana, milordzie – powiedział, unosząc ją w stronę jej porywacza. - Słyszałem, że jest całkiem zadziorna – odpowiedział Victor. Sarah wierciła się, próbując uciec, ale Victor złapał ją w swoim silnym uścisku i owinął jedno ramię wokół jej talii, obracając swojego konia. Przesunął ją, jakby była jedynie przedmiotem, jakimś łupem wojennym, mimo że bezskutecznie próbowała uwolnić się z jego uchwytu. - Uspokój się, księżniczko – powiedział. – Pójdziesz teraz ze mną, a jeśli twój ojciec ceni sobie twoje życie, tak jak ojciec powinien, powinien łaskawie wycofać swoje wojska z granicy Tastianu. Jeśli tego nie zrobi, oznacza to, że jest głupcem i już dłużej nie będzie ojcem. - Frank! – krzyknęła Sarah. – Frank, jeżeli mnie słyszysz, dzwoń po policję! Jestem porywana przez bandę obłąkańców. Wiem, że uważasz, że sama taka jestem, ale znalazłam kogoś jeszcze bardziej szalonego ode mnie. - Nikt cię teraz nie uratuje. Jego długie ciemne włosy połaskotały jej policzek, gdy pochylił się do jej ucha, by wyszeptać: - Jeżeli wiesz, co jest dla ciebie dobre, będziesz słuchała i podporządkujesz się. To nie jest zabawa, księżniczko. Rozumiesz? - Milordzie, musimy ruszać – powiedział mężczyzna z czarną brodą. – Nie jest bezpiecznie wśród Strażników. Sarah potaknęła.
43
MoreThanBooks - Dla ciebie to też nie jest zabawa. Porwanie pierwszego stopnia to poważne przestępstwo klasy A-1. Trafisz do paki na dwadzieścia lat i jestem pewna, że jakiś brachu pokocha ten twój kostiumik! – krzyknęła. – Albo mnie wypuścisz w tej chwili, albo sam będziesz tym, którego nazywają „księżniczką”! - Dosyć tego nonsensu. – Głos Victora stał się ostry. Nonsensu? Dokładnie, kolego. Zastanawiała się, w którym momencie upadła głową w Strefę mroku. - Kim jesteś, tak właściwie? - Nie graj głupiej. Dobrze wiesz, kim jestem. - No cóż, obawiam się, że moja pamięć jest nieco rozmyta w tej kwestii. – Podrapała się po skroni. – Myślę, że uderzyłam się w głowę i straciłam przytomność. – To nie było kłamstwo i zastanawiała się przez chwilę, czy przez cały ten czas nie śniła. Nie mogła myśleć o niczym lepszym niż obudzenie się w swoim łóżku przy aromacie gorącego kubka kawy – lub tego bekonu i jajek, które obiecał Frank, zanim wywiało go Bóg-wie-gdzie. - To mogłoby wyjaśnić całe to dziwne paplanie – powiedział Victor, pociągając za wodze. – Ale to nieważne. Powinniśmy zabrać cię do uzdrowiciela na obserwację. A teraz, powiedz mi, czy „911” to jakiś tajemny kod, sposób na przywołanie twojej armii przeciwko nam? - Coś w tym rodzaju – odpowiedziała i ponownie westchnęła. –W każdym razie, proszę odśwież mi pamięć. Kim jesteś? Victor wyprostował się w siodle i uniósł lekko brodę, nieznaczny błysk uśmiechu igrał w jego niebieskich oczach.
44
MoreThanBooks - Jestem Król Victor Fesque II. Twój ojciec, Król William Jarod, jest aktualnie moim głównym przeciwnikiem. A teraz, dzięki tobie, mam jedyną przewagę, jakiej potrzebowałem. Sarah była pewna, że nikt w nic z tego nie uwierzy. Już i tak wystarczającą bzdurą było gonienie po lesie wysokich na osiem stóp humanoidów. Nie było mowy, że ktokolwiek dowie się o tej bajeczce, inaczej zostanie naznaczona mianem świra do końca życia. - Proszę, błagam cię, byś mi zaufał. Jeśli uwolnisz mnie teraz, nie pisnę nikomu słowa, nawet najmniejszego. Moja reputacja wisi na włosku, a to znaczy wiele dla mnie jako naukowca. - Naukowca? - Słuchaj, yyy, Wasza Wysokość, popełniasz wielki błąd. Nie mam absolutnie żadnej przewagi ze mną, ponieważ nie jestem osobą, za którą mnie masz! Nazywam się Sarah Larker. Ten Król Gerald, lub ktokolwiek, o kim mówisz, nawet mnie nie zna. - Pomimo tych twoich kłamstw i zaprzeczeń, Wasza Wysokość, to przyjemność wreszcie poznać cię osobiście, księżniczko Glorio Jarod.
tłumaczenie: NiSiAm korekta: Thebesciaczuczek
45
MoreThanBooks
Rozdział 3 Sarah podskoczyła, kiedy coś przypominającego karalucha – tylko, że większego i obrzydliwszego – przebiegło po jej stopie. Woda kapała na brudną podłogę ze skalistego sufitu w irytującym i niekończącym się rytmie. Ciemne, zardzewiałe, złowieszcze łańcuchy zwisały ze ściany; była wdzięczna, że rycerze oszczędzili jej bycia przykutą do nich. Stos skrwawionych, obrzydliwych szmat leżał w kącie. Wzdrygnęła się, zastanawiając, czy kiedyś były czyimiś ubraniami. Smród rozkładu wisiał w powietrzu, ale nawet to bledło w porównaniu do warstw gnoju pokrywających ściany. W przeciwnym rogu zalegały stosy ekskrementów. Musiała się wydostać z tego miejsca, najlepiej przez jej kolejną wycieczką do łazienki. Podmuch owinął się wokół jej ramion. Kiedy zadrżała, jej skóra ponownie pokryła się gęsią skórką. Sarah zabiłaby za swój skórzany płaszcz, ale był zamknięty w bagażniku jeepa, razem z całą resztą rzeczy, które mogłyby być pomocne, jak jej szwajcarski scyzoryk i lewarek. Westchnęła i potarła ramiona dłońmi, mając nadzieję, że tarcie natchnie trochę ciepła do jej ciała. W bladym świetle ogromna pajęczyna zwisała w jednym z kątów. Czy ci ludzie nigdy nie słyszeli o odkurzaniu, dezodorancie lub spreju na insekty? Kto na świecie używa jeszcze lochów? Jeszcze nigdy nawet nie dostała mandatu, a teraz została wrzucona do jakiejś piekielnej starożytnej dziury. Oparła się o kamienną ścianę i odskoczyła, kiedy zimna, mokra maź przesiąknęła jej koszulkę. W najbliższym czasie nie będzie ucieczki.
46
MoreThanBooks Gdziekolwiek była, wątpiła czy nawet Google Maps mogło ją znaleźć. Wytarła dłonie o spodnie i krzyknęła: - Słuchajcie, wy średniowieczne świry, wszyscy się usmażycie na krześle elektrycznym. Osobiście wam je wynajdę. Przynajmniej mogliście zostawić mi pojemnik Raida. Plamista stal krat ziębiła jej już i tak zimne dłonie, kiedy owinęła swoje brudne palce wokół prętów. Jak wyprawa po Wielką Stopę z trzydziestką naukowców zamieniła się w porwanie? Zostałam tu wrzucona przez jakichś fanatyków króla Artura! To niemożliwe… prawda? Nie miała pojęcia, ale była pewna, że to wszystko miało coś wspólnego z Jaskinią Sabrino, tym samym miejscem, w którym jej starsza siostra zniknęła dziesięć lat wcześniej podczas kempingu. Sarah i jej siostra tamtego ranka zdecydowały się pójść na wycieczkę. Liz jako pierwsza weszła do jaskini. Skoro była cały rok starsza, stwierdziła, że weźmie całą odpowiedzialność w razie gdyby coś poszło nie tak. Kiedy Sarah ruszyła za nią, strzelista, pokryta futrem postać skoczyła i chwyciła ją. Sarah potrząsnęła głową nad odtwarzającą się sceną, wciągając głęboko powietrze, te żółte oczy wyryły się na zawsze w jej pamięci. Mogła jedynie zmarszczyć nos na wspomnienie skunksowatego smrodu wydobywającego się ze splątanego brązowego futra. To coś goniło ją po lesie, ale jakimś cudem udało jej się wrócić do rodziców. Jej siostra nie miała tyle szczęścia i od tego czasu nikt jej nie widział. Nikt nie uwierzył w historię Sary, ale od tego nieszczęsnego dnia, swoją misją uczyniła znalezienie siostry i udowodnienie światu, że to, co widziała tamtego dnia, było prawdziwe. 47
MoreThanBooks Potarła skronie. Czy ta jaskinia jest rodzajem jakiegoś tajemniczego portalu? Jej serce szalało i nie mogła powstrzymać powodzi nadziei płynącej w jej żyłach, nawet jeżeli ta cała sprawa wydawała się absurdalna. Myśl, że jej siostra może wciąż być żywa, dopingowała ją. Sarah marzyła, by znaleźć kilka lasek dynamitu, aby wydostać się z tego więzienia. Nagle, gdzieś w oddali po lewej, zazgrzytały drzwi, a następnie dźwięk kroków odbił się w korytarzu. Wykręcając sobie kark, by cokolwiek ujrzeć, zmrużyła oczy na migotające cienie z pochodni wiszących na ścianach. Zbliżyła się postać, jej twarz była niewyraźna w półmroku. Strażnik? Nie… ktoś bardziej złowrogi. Mój porywacz. Niebieskie oczy króla Victora spotkały jej wzrok, a oddech utknął jej w gardle. Miał na sobie ten sam strój Rycerzy Okrągłego Stołu jak wcześniej, z dwiema różnicami: czerwona wełniana peleryna, wykończona czarnym i białym futrem, wisiała blisko ziemi, a strój dopełniała złota korona przystrojona klejnotami. Faseta kamieni odbijała światło pochodni. Popisówka, prawda? Sarah mogła przysiąc, że poza tym przebraniem, kupował ubrania na eBayu. - Gdzie my, do diabła, jesteśmy? – syknęła, wpatrując się w niego. Obrzucił ją uroczym uśmiechem. - Wciąż grasz głupią, najjaśniejsza pani? Jesteśmy w Tastii, jak jestem pewien zapewne już wiesz. - Tastia? Na jakiej mapie to znajdę? – Prychnęła, ściskając palcami pordzewiałe pręty. Skubnął swój idealnie wymanicurowany paznokieć. - Udawanie głupiej jest niestosowne, pani. 48
MoreThanBooks - Głupiej? To nie ja chodzę sobie w tym niedorzecznym Halloweenowym przebraniu o tej porze roku – zakpiła. W końcu wzięła uspokajający oddech. – Nie jestem już w Kalifornii, tak? - Kalifornii? Nie znam takiego miejsca, a twoje opowieści doprowadzą cię do nikąd, księżniczko Glorio. Nikt nigdy nie słyszał o miejscu, o którym mówisz. Sarah stała się nagle boleśnie świadoma sytuacji, w jakiej się znalazła. Nie było mowy, by nawet oddani aktorzy ryzykowali zarzuty o porwanie, aby pozostać w roli. Sposób, w jaki wyglądała twarz króla wcześniej, on naprawdę nie wiedział, co to radio czy aparat termowizyjny. Nic dziwnego, że miał ją za świrniętą, kiedy wspomniała o komórce i 911. Wszystko składało się do kupy i nie podobało jej się, jak ona wyglądała. Zrobiła krok w tył, ściskając klatkę piersiową, gdy przyszło zrozumienie: Ta, zdecydowanie przeszliśmy przez jakiś portal, zapewne w tej głupiej jaskini! Tej samej, przez którą Wielkie Stopy – Strażnicy – przechodzili do naszego świata, do naszych czasów! Trochę zdumiewające było to, że żaden strzępek dowodu nigdy nie został znaleziony. Kiedy zdała sobie sprawę, co się dzieje, myślała, że zwymiotuje na te wymyślne skórzane buty króla. Król Victor uniósł głowę. - Z pewnością pomyślisz dwa razy, zanim przekroczysz granice Tastian. Wpatrywała się w niego nic nie mówiąc. Kontynuował: - Prowadzimy wojnę od wieków, najjaśniejsza pani. Dlaczego ryzykowałaś życie, przychodząc tutaj? 49
MoreThanBooks - Śledziła Wielką Stopę… ee, jednego ze Strażników do jaskini. Skąd miała wiedzieć, że zabierze mnie tutaj? – Podskoczyła na dźwięk pisku, gdy dwa ogromniaste szczury pobiły się o piętkę spleśniałego chleba. Król Victor potrząsnął głową, jakby nie miał pojęcia, co ma na myśli. - Po prostu powiedz prawdę. Przyszłaś ostrzec swojego brata o pułapce, którą zastawiłem. Było to tego warte? Charles jest z powrotem w domu, w wygodach swojego ciepłego zamku, a oto ty w zimnym, stęchłym lochu, mierząc się z raczej niepewnym losem. – Odsunął się o krok i rozłożył ręce we wszystko obejmującym geście. – Zakładam, że wszystko jest odpowiednie dla twoich standardów. – Złapał jej owiniętą wokół prętu dłoń w śmiertelnym uścisku. - Och, tak, jasne. Cała wygoda pięciogwiazdkowego hotelu. – Wyrwała swoją dłoń, zwalczając ciągłe przyciąganie, które czuła. Może i był najgorętszą rzeczą, na jaką kiedykolwiek rzuciła okiem, ale był wrogiem – i był też sarkastycznym palantem. – Myślisz, że porwanie mnie i wrzucenie do lochu jest zabawne? Wygiął usta w uśmiechu. - Czemu, pani, powinnaś mi dziękować. Mogłem wsadzić cię ze zwykłym ludem, ale obawiałem się, że mogłabyś nie mieć się tak dobrze pośród tych szubrawców. Krzyki są doprawdy potworne. - Cóż, w takim wypadku, doceniam zakwaterowanie VIPa. – Przewróciła oczami. – Szczury i karaluchy są miłym akcentem – zakpiła. Bez względu, co sobie myślał, ta skalna trumna nie była jej definicją przyjemnej miejscówki.
50
MoreThanBooks - Otrzymałem słowo od twojego ojca. – Król Victor zaplótł dłonie za plecami i zakołysał się w tył na piętach. Uniósł brew, czekając na jej reakcję, jakby ta wiadomość miała coś dla mnie znaczyć. - Serio? No, jak się miewa staruszek? Staram się wyobrazić sobie w głowie jego twarz. Zabawne, nie potrafię. Może to dlatego, że nigdy nawet nie spotkałam tego kolesia! - Przypuszczam, że możesz być ciekawa tego, co powiedział, jako że twój los zależy od jego współpracy. - Niech no pomyśle. Hmm. Nie bardzo. – Dreszcz prześlizgnął się w dół kręgosłupa Sary. Szybko odwróciła wzrok, żeby nie zauważył jej nagłego zrozumienia. Kimkolwiek była ta księżniczka Gloria, miała nadzieję, że ojciec kochał ją bardzo mocno. Życie Sary od tego zależało. Król odwrócił się do strażnika, który właśnie się pojawił. - Straż, otworzyć te drzwi! Strażnik stanął na baczność. - Tak, panie. - Nie ma takiej potrzeby, Vic – powiedziała Sarah, robiąc kilka kroków w tył, gdy szczęk metalowego zamka odbił się echem. – Dobrze słyszę przez te kraty. – Mrugnęła, mając nadzieję, że przekaz trafił do niego głośno i wyraźnie. Prawda była taka, że podczas podróży na koniu do tego okropnego miejsca, zacisnął rękę wokół jej talii trochę zbyt niebezpiecznie blisko i groził jej życiu więcej niż raz. Masywne drzwi otwarły się, a król Victor dotarł do niej w dwóch krokach. Jego wzrok spotkał się z jej, a niebieskie oczy zwęziły się niebezpiecznie.
51
MoreThanBooks - Twój ojciec odmówił moim żądaniom. Obawiam się, że pozostaje tylko jedna rzecz do zrobienia, by pokazać mu jak prawdziwie okropna jest ta sytuacja. Cokolwiek to było, nie brzmiało dobrze. Sarah wzięła szybki wdech, jej serce waliło. Dlaczego zwyczajnie nie zostałam ukryta wśród drzew? Pomyślała, że mogłaby wymyślić jakąś gadkę i obrócić monetę na jej korzyść. Mawiają, że prawda cię uwolni, tłumaczyła sobie. - Słuchaj, jak powiedziałam, nie jestem Glorią. Mam na imię Sarah. – Po jego spojrzeniu mogła stwierdzić, że nie wierzy w żadne słowo wypływające z jej ust. Pochylił się bliżej, jego ciepły oddech pieścił jej policzek, gdy mówił: - Księżniczko, przykro mi, ale nie pozostawiono mi innego wyboru. Straciła zapał. To nie była wielka filozofia. Miał zamiar zabić ją, by zemścić się na swoim wrogu. Sam tak powiedział. Starała się kontrolować drżenie w jej głosie. - Oczywiście, że masz inne wyjście. Jeżeli jesteś królem, sam ustanawiasz zasady – czy może nie jesteś tak potężny? - Twój ojciec musi odpokutować za swoje grzechy i występki, i zrobi to w taki, czy inny sposób – szybko, i to bardzo szybko. Odgarnął zbłąkany włos z jej oczu, ale odwróciła wzrok. Jego gorący oddech dotknął jej policzka, gdy kontynuował: - Zastanawiam się nad zaproszeniem go. Będzie kilka wylanych łez. Na to możemy liczyć. - Wszyscy jesteście obłąkani i pilnie potrzebujecie leków. Król Victor wyszeptał do jej ucha: 52
MoreThanBooks - Nie udawaj takiej smutnej. Może ci się spodobać. Jakim rodzajem chorego świra jest ten facet? Cieszy go wizja mojej odciętej głowy przez jakiegoś innego faceta z wielkim toporem i czarnym kapturem? Niezłym jest królem. Jedyną królewską rzeczą w nim jest fakt, że jest królewskim wrzodem na… - Nie mogę się doczekać wyrazu twarzy twojego ojca. – Uśmiechnął się złośliwie. Odepchnęła go, jej żołądek skręcał się na myśl o własnej egzekucji. Będzie szybkie, czy długie i bolesne? - Jesteś stuknięty! Jak możesz zlecić egzekucję niewinnej kobiety? Nie dziwię się, że ojciec tej Glorii cię ściga. - Egzekucja? Księżniczko, nie zamierzam cię zabić. - Powiedział pająk do muchy. - Pająk? Mucha? Wybacz mi, ale nie rozumiem, co te owady mają wspólnego z tym wszystkim. – Victor potrząsnął głową. – Mam znacznie bardziej… przyjemne plany. – Przyciągnął ją mocno do siebie. Jej oddech utknął jej w gardle, gdy zdała sobie sprawę ze znaczenia jego słów. Nie mógłby przecież chcieć… Odepchnęła go. - Puść mnie! - Czy wiesz, co mogłoby zagotować krew twojego ojca jeszcze bardziej, niż zobaczenie twojej turlającej się ślicznej główki? Nie musiała słyszeć jego odpowiedzi, bo uśmiech na jego twarzy mówił wszystko. Wierciła się w jego uścisku, starając się zachować zdrowy rozsądek i uciszyć krzyczący głos w jej głowie. - Nie mam najmniejszego pojęcia.
53
MoreThanBooks - Ja, jego najbardziej znienawidzony przeciwnik, biorący jego jedyną córkę na małżonkę. Sarah westchnęła, mimo że było to dokładnie tym, czego się spodziewała. - Co? - Małżeństwo lub egzekucja. Każde z nich załamie twojego ojca, a ja skłaniam się ku pierwszemu. - Myślę, że spadłeś ze swojego konia i uderzyłeś się w głowę o jeden raz za dużo. To muszą być najgorsze oświadczyny w historii. Ale tak z ciekawości, kiedy ten wielki dzień? Potrzebuję trochę czasu, by zdobyć coś pożyczonego i coś niebieskiego. - O zachodzie słońca. - Dzisiaj? Co się stało z zalotami? Rycerskość? Nawet nie znam twoich złych nawyków, jak na przykład czy zostawiasz podniesioną deskę sedesową lub… – Rozejrzała się po pomieszczeniu z powodu braku słów. – Co jeśli chrapiesz jak piła łańcuchowa lub masz jakieś zaburzenia psychologiczne, które uniemożliwiają ci wypełniania pojemnika na kostki lodu? Uniósł brwi. - Deskę sedesową? Lodu? Wybacz mi, ale zdaje się, że spadłaś ze swojego konia. Może, mimo wszystko, powinniśmy zabrać cię do uzdrowiciela. Rzucanie mi moich własnych obelg w twarz. Wow. Jak kreatywnie. Obserwowała go uważnie, ale jego wyraz twarzy wciąż pozostawał zmieszany. - Może powinniśmy cię zbadać i przestawić na leki psychiatryczne. 54
MoreThanBooks - Myślałem nad tym, by później obgadać dobór wina. – Król Victor ponownie założył pasmo jej włosów za ucho i było to tak samo śmieszne jak wcześniej. – A może kompozycję kwiatową. Jak myślisz, kochanie? - Myślę, że jeśli kiedykolwiek dopadnę tę Glorię, nie ujdzie z życiem, bo poćwiartuję jej ciało i zrobię na kotlety. - Kotlety? Jeżeli tego pragniesz, wyślę kucharzy po klatki z drobiem. Tak! Będziemy cieszyć się uroczystością przy pieczonej przepiórce, turkawce, kuropatwie i duszonym pawiu. I oczywiście, rzeźnik może obficie dostarczyć rybie i cielęce głowy, jeśli sobie tego życzysz. - Zaraz zwymiotuję. – Przełknęła żółć w przełyku. – Nie chcę mieć do czynienia z twoim urojonym światem. - Z pewnością twoi rycerze nauczyli cię, jak podtrzymywać te nieprzyjemne pozory – powiedział król Victor. – Jestem pod wrażeniem… naprawdę jestem… ale ostatecznie złamiesz się. Póki co, dosyć tych gier. Pozwól mi zadać pytanie, które pragnie opuścić moje usta. Czy ty, księżniczko Glorio, zostaniesz moją żoną? Pchnęła go. - Niedoczekanie. Odsuń się, człowieku. Uśmiechnął się pokazując dwa rzędy białych zębów. - Widzę, że potrzebujesz trochę czasu na rozważenie swojej decyzji. Może spędzenie trochę czasu tutaj, pozwoli ci zobaczyć sprawy w odpowiednim świetle. - Jesteś szalony! – krzyknęła, robiąc krok w tył i zwijając dłonie w pięści, jakby miała jakiekolwiek szanse na pokonanie go.
55
MoreThanBooks Jednym błyskawicznym ruchem, przyszpilił ją do zimnej betonowej ściany, jej ramiona rozpostarte, a jego dłonie owinięte ciasno wokół jej nadgarstków. - Radziłbym ci byś powstrzymała swój język – syknął jej do ucha. – Zniosłem od ciebie więcej niż mi się należało. Nikt tak do mnie nie mówi… nikt… a jeśli nie potrafisz kontrolować tego smagającego węża, może powinienem go usunąć. Jej serce ciężko waliło, więc wzięła głęboki oddech. - Tu tak samo, kolego! Nikt nie odzywa się do mnie tak jak ty. Obniżył głowę, a jego oczy zwęziły się. - Jesteś lekceważąca, oczywiście masz ikrę po ojcu. Nie miała pojęcia, o kim mówił, ale nie mogła powstrzymać kąśliwej uwagi. - Zgaduję, że jesteśmy jak dwie krople wody. - Może to dlatego nie chce cię z powrotem. Jej temperament stał się jeszcze zapalczywszy, gdy uderzył w czuły punkt. Jak śmie grzebać w moich sprawach w ten sposób? - Mój prawdziwy ojciec nigdy by mnie nie opuścił, ty wariacie. - Może zechciałabyś rozważyć bycie serdeczną w stosunku do mnie. Czy masz jakiekolwiek pojęcie, jaką dzierżę nad tobą władzę? – Niebezpieczny podtekst w jego głosie nie przeszedł niezauważony. – Kontroluję, czy dostaniesz uncję posiłku lub kroplę wody, czy zobaczysz światło słoneczne lub przeżyjesz, by zobaczyć dzień jutrzejszy. Żaden człowiek, z rodziny królewskiej czy nie, nigdy nie traktował Sary w ten sposób. Zaciskała dłonie w pięści, znowu, i przyciskała plecy
56
MoreThanBooks do ściany, by dołożyć choćby cal do przestrzeni dzielącej ją od króla Victora. - Ta, łapię. Życie i śmierć spoczywają w twoich rękach. – Jej wzrok powędrował do otwartych drzwi celi w momencie, gdy król poluzował swój chwyt. Wstrzymała oddech, wyczuwając szansę na ucieczkę. Bez zastanowienia, obróciła się i rzuciła ku wolności, jednak zanim mogła wziąć kolejny wdech, poczuła jego surowy uścisk na swoim ramieniu. – Puszczaj mnie! – warknęła. Król Victor obrócił ją, by stanęła twarzą do niego. Zwinęła dłonie w pięści i uderzyła go w pierś. - Zabieraj ode mnie te łapy, brutalu! – krzyczała, jej głos odbijał się echem. - A dokąd ty się wybierasz? Sugeruję ci, byś zachowała energię na naszą noc poślubną. – Przyciągnął ją bliżej. – Widzę, że muszę umówić spotkanie z moim kowalem. Proszę, proszę, czyż on nie jest zabawny, pamiętasz moją uwagę o pasie cnoty? Palant! - W twoich snach. - Wiem, że już nie możesz się doczekać, ale uspokój się, księżniczko. Mamy przed sobą całe wspólne życie. Sarah szarpała się w jego ramionach, podczas gdy on chichotał. Mogła stwierdzić, że podobała mu się każda tego minuta. - Ojciec tej Glorii nie podporządkowałby się twoim żądaniom. Nawet go nie obchodzi, czy jego własna córka zginie. Dlatego, jeśli mnie zabijesz, czego to dowiedzie?
57
MoreThanBooks - Masz rację. Najlepiej trzymajmy się pierwszej opcji. Twój ojciec może nie interesować się twoim życiem, ale będzie kipiał ze złości, wiedząc, że spłodziłem jego wnuka, plamiąc jego szlachetną krew. Będziemy mieli szóstkę, ósemkę, a może dziesiątkę dzieci, księżniczko? Nie ma lepszej zemsty niż tupot stóp moich synów, w których płynie krew twojego ojca. - Jeżeli wykorzystasz mnie w ten sposób, a pamiętaj, że nie jestem tym, kim myślisz, twoja pula genów będzie potrzebowała tony chloru. Nie jestem członkiem żadnej rodziny królewskiej. - Chloru? - Nieważne. – Potrząsnęła głową. – Jak dużo dzieci właśnie powiedziałeś, że chcesz mieć? Czy ja ci wyglądam jak jakaś maszyna rodząca? - Miejmy tylko nadzieję, że nie odziedziczą twoich bystrych ust. Zaniedbywałem je do tej pory, jednak, gdy tylko wymienimy przysięgi, zaczniesz kontrolować swój język… albo ja to zrobię za ciebie. Uniosła brew. - A co jeśli nie? Co jeśli powiem cokolwiek zechcę, czy chcesz tego słuchać, czy nie? - Uwierz mi, nie chcesz się tego dowiedzieć – odpowiedział. Wpatrywała się w niego, ciskając sztyletami z oczu. - Co zamierzasz zrobić, zamknąć mnie w lochu i wyrzucić klucz? - Daj mi znać, kiedy będę mógł wołać po kapłana – powiedział król Victor. – Będziemy musieli poinformować go, czy będzie prowadził ceremonię ślubną, czy też ostatnie namaszczenie. To, moja kochana, jest twój wybór. 58
MoreThanBooks Sarah odchyliła głowę lekceważąco. - Nigdy cię nie poślubię. To się nigdy nie stanie… nawet jeśli milion gwiazd spadnie z nieba. - Nie? – Przesunął palcem w dół jej kości policzkowej. Oddech utknął jej w gardle, kiedy go odpychała. - Nie. – Włożyła w swój głos tak dużo przekonania, jak mogła wykrzesać, ale jakimś cudem, słowo ledwie przecisnęło się przez jej gardło. - Jeszcze zobaczymy – powiedział król Victor ze złośliwym uśmieszkiem. – Miłego pobytu. Jeśli na bardzo zmarzniesz, pamiętaj, że moje łóżko jest miłe i ciepłe, i czeka na ciebie. – Z ostatnim spojrzeniem przez ramię, zamknął celę butem, więżąc ją w ciasnocie.
tłumaczenie: NiSiAm korekta: Thebesciaczuczek
59
MoreThanBooks
Rozdział 4 Sarah miała wiele do przemyślenia we łzawej ciszy. Czy naprawdę mnie zabije, jeśli odmówię wyjścia za niego za mąż? Zadrżała, gdy zimne powietrze uderzyło ją w twarz. Tak w ogóle, jak długo ten idiota planuje mnie tu trzymać? Wyszedł zaledwie kilka minut wcześniej, ale wyczerpanie byciem samą ze swoimi myślami wciąż rosło, stawiając ją w duszącym emocjonalnym uścisku. Gdzie do diabła jest Frank? Zastanawiam się, czy bezpiecznie znalazł drogę powrotną, czy te Wielkie Stopy zaatakowały go. Miałam nadzieję, że skoro posiadał przy sobie jej broń ze środkiem uspokajającym, zdołał uciec. Jeżeli nie, obawiam się, że jest poważnie ranny lub… Potrząsnęła głową, chętna, żeby pozbyć się obrazów przewijających się przed jej oczami. Kroki odbiły się echem wzdłuż korytarza, sprowadzając ją do rzeczywistości. Wstrzymała oddech i zacisnęła dłonie, w razie gdyby dostała szansę na atak i wydostanie się w cholerę z tego miejsca. Rycerz uniósł duży metalowy pęk kluczy od lochów i odblokował zamek w drzwiach. Gdy otworzyły się ze zgrzytem, wszedł do środka. Widocznie zmęczony czekaniem, Pan Świrus przysłał swojego posłańca. Czy dziewczyna nie może dostać trochę czasu żeby przemyśleć spędzenie reszty życia w jakimś średniowiecznym koszmarze? Co, Gówniany Królewicz jest tak zdesperowany odpowiedzi?
Skoczyła na
równe nogi i stanowczo położyła dłonie na biodrach. - Powiedz swojemu zidiociałemu królowi, że już się namyśliłam. Odpowiedź to jedno wielkie nie. Nie zamierza iść z nim teraz ani kiedykolwiek indziej. 60
MoreThanBooks Głos rycerz wyszedł stłumiony przyłbicą. - Co? Zgładziłem smoka, przepłynąłem fosę pełną krokodyli, i to jest całe podziękowanie, jakie otrzymuję za przyjście tu, by cię uratować? Sarah przyłożyła dłoń do ust, gdy iskra rozpoznania uderzyła w nią z pełną siłą. - Czy wspomniałem, że ucieczkowy pojazd jest zaparkowany zaraz u wejścia? – Rycerz uniósł broń ze środkiem uspokajającym. – I jakim rycerzem byłbym bez tego? - Frank! – Ulga zalała każdą cząstkę jej ciała. Uniósł przyłbicę i uśmiechnął się. - Do twoich usług, pani. Zarzuciła ręce wokół niego, jej serce waliło. - Nigdy nie myślałam, że będę taka szczęśliwa, że ze wszystkich ludzi zobaczę ciebie. Jak do diabła się tutaj dostałeś? - Masz na myśli ominięcie tych wielki, owłosionych goryli? – Uniósł brew. – A tam, to nic takiego. - Normalnie już dostałabym szału przez twój tupet, ale biorąc wszystko pod uwagę, jestem po prostu wdzięczna, że tu jesteś.
–
Uśmiechnęła się robiąc krok w tył, oglądając jego żelazny strój. - Wow – powiedział Frank. – Może częściej powinnaś zostawać porywana. Widzisz, co się dzieje kiedy odpuszczasz sobie cały ten gniew? - To kombinacja wdzięczności i napięcia, nie przebaczenie. Nie popadaj w ekscytację. - Auć. – Udał, że chwyta się za serce.
61
MoreThanBooks - Dobra, wydostań mnie stąd. – Przyjrzała się otwartym drzwiom, jej oczy skanowały pustą przestrzeń na lewo i prawo, jakby jej mózg zastanawiał się nad najlepszą drogą ucieczki. - Czekaj… to zajmie minutę. Jestem z tym buntownikiem, który nienawidzi króla. Ma na imię Jules. Musimy poczekać aż da nam znać, że droga jest czysta i wtedy odeskortuję się jako więźnia. To miejsce roi się pod uzbrojonych rycerzy. - Myślałam, że się nimi zająłeś. Frank wzruszył ramionami. - Zająłem… tak jakby. - Hmm. Więc to, co tak naprawdę masz na myśli, to, że się tutaj zakradłeś. – Sarah wyrzuciła ręce w powietrze. – No to fantastycznie. Więc wykradnijmy się na zewnątrz. Powiedziałeś, że pojazd jest zaparkowany na zewnątrz. Jak dobrałeś się do czterech kółek? Wjechałeś do jaskini? - No w tej kwestii… – Frank zaśmiał się. – Technicznie, to parska, ale przynajmniej nie tworzy problemu ze smogiem. Jestem twoim rycerzem w lśniącej zbroi, tak? Wypadałoby, bym wywiózł cię stąd w stronę zachodzącego słońca na białym rumaku. - Rycerz na białym koniu? – Rany, czy ten dzień może być jeszcze dziwniejszy? Frank skrzywił się. - No formalnie koń nie jest biały, ale łapiesz ideę. - Cicho, Fabio. To nie jest jakiś romans, albo bajka, więc możesz po prostu wysadzić mnie na najbliższym przystanku dalekobieżnych autobusów? 62
MoreThanBooks - Proszę, proszę, ale z ciebie mała komediantka. Wiesz, jak wiele pracy kosztowała mnie ta misja ratunkowa? - Tak, Frank, i dziękuję. Skąd wiedziałeś gdzie mnie znaleźć? – Potrząsając głową, pomachała ręką. – Nieważne. Nie pora na to. Powiedzmy, że doceniam. – Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu, stukając w jego dekoracyjnie wyryty napierśnik. – Wyglądasz jak chodzący czołg, lub rodzaj jakiegoś starożytnego Terminatora. - Ostrożnie. To tylko pożyczka od nowopoznanego przyjaciela. - A on ci ufa? No bo, dopiero co kilka miesięcy temu rozwaliłeś moje auto na słupku. Frank wyjrzał za drzwi. Zauważyła jego nerwowy ruch językiem, gdy polizał swoją górną wargę. To był złowrogi znak, nawet jeżeli nie chciał pokazać swoich nerwów. - Jeśli dobrze pamiętam, ty nie mogłaś jechać, bo byłaś podchmielona zbyt dużą ilością szampana. Przyssałaś się do mnie ustami, gdy… - Nie, nie tak to pamiętam – skłamała. Wyglądał tak przystojnie w tym smokingu, że nie mogła się oprzeć. – W każdym razie, możesz odtworzyć swoje mylne fantazje później. Póki co, o co w tym wszystkim chodzi? Co się z nami do diabła stało? - Ty mi powiedz, bo ja nigdy nie zrezygnowałem z naszego burzliwego romansu. Wciągnęła ostro powietrze. - Nie mówię o naszym związku, którego nie ma. Mówię o tym miejscu. Co to jest? Co się stało? Gdzie do diabła jesteśmy?
63
MoreThanBooks - No więc, nie dostałem poradnika, ale zrobiłem wiele badań. Yyy, wygląda na to… yyy… Uśmiechnęła się, wiedząc aż za dobrze, że przeszli przez jakiegoś rodzaju portal, ale nie mogła odmówić sobie usłyszenia, jak Frank o tym mówi. - Zamieniam się w słuch. Odwrócił wzrok, jakby zwykła myśl o tym, co miał zamiar powiedzieć, zawstydzała go. - Wbrew wszelkim logicznym wyjaśnieniom i mojemu zdrowemu rozsądkowi, muszę przyznać, że jakoś przedostaliśmy się do innego wymiaru. - Co? – zapytała, znów kładąc ręce na biodrach. – Te słowa mogłyby nieźle podkopać twoją reputację, nie wspominając o sprzedaży książek. Jak największy sceptyk na świecie przyznaje coś tak niedorzecznego? Jego twarz drgnęła, powłóczył nogami, starając się uniknąć jej wzroku. - Wierz mi, kiedy mówię, że to nie jest łatwe. - Nie za bardzo powaliłeś mnie na ziemię. W końcu, to ja napisałam długi artykuł o tym, jak te stworzenia korzystają z międzywymiarowych portali, by zostać się do naszego świata. Nie pamiętasz jak zapytałeś mnie przed setkami ludzi na konferencji, czy Chewy7 mógłby użyć prędkości warp8, by powrócić do swojego świata? I nie zapominaj o wszystkich tych pogawędkach, które sobie urządziłeś z moimi współpracownikami. 7
Chewy – inaczej Chewbacca, fikcyjna postać z Gwiezdnych Wojen
8
Prędkość warp – szybkość, z jaką porusza się statek kosmiczny używający fikcyjnego napędu warp, wymyślonego na potrzeby serialu „Star Trek” (źródło Wikipedia).
64
MoreThanBooks Policzki Franka stały się czerwone. - Yyy, obawiam się, że szczegóły tego są trochę niewyraźne. Walnęła jego metalową pierś. - Pamiętasz. Po prostu to przyznaj. - Przepraszam za to. Kiedy wrócimy, przeproszę twój zespół. - Postawisz im też kolację. Kwiaty byłyby w dobrym tonie oraz czekoladki z dołączoną ładną karteczką przyznającą, że jesteś idiotą. Szczęka mu opadła. - Kolacja, kwiaty i cukierki? Żartujesz sobie? W tym twoim zespole jest ze trzydzieści osób. Sarah wzruszyła ramionami. - W takim razie do bani być tobą. Mówiąc o moim zespole, gdzie on są? – Cień pokrył jego twarz, a jej zamarło. – Przeszli przez portal, czy są nadal w Kalifornii? Jeżeli przeszli tu za nami, powinniśmy ich znaleźć i upewnić się, że wszystko z nimi dobrze. Frank uśmiechnął się ironicznie. - Taa, wiem, że chciałabyś móc przycisnąć wszystkich do swojej piersi, ale to trochę trudne ze stadem Wielkich Stóp na tyłku. Przycisnęła dłoń do piersi, zwalczając niepokój budujący się wewnątrz niej. Co złego w byciu troskliwym, w chęci zaopiekowania się innymi ludźmi? Żałowała, że nie zrobiła tego samego dla swojej siostry. - Musimy iść. Musimy być na pozycji, gdy Jules zagwizda – powiedział Frank. – Gotowa być moim więźniem? - Ta. Czuję się, jakbym została wyrwana ze swojego świata i wrzucona gdzieś, gdzie nie należę. Chcę wrócić do domu, a mam zabawne wrażenie, że postukanie obcasami trzy razy tym razem nie zadziała. 65
MoreThanBooks - Taa, obawiam się, że brudne buty nie zastąpią czerwonych pantofelków, nawet jeżeli wyglądam jak dziwaczny Blaszany Drwal w tym czymś – zażartował, uderzając w swoją metalową klatkę piersiową. - No, mógłbyś użyć serca.9 – Uśmiechnęła się, wystąpiła krok przed niego i ułożyła ręce za plecami. – W każdym razie, dotarłeś tutaj w ostatniej chwili. Ten psychopata myśli, że jestem jakąś księżniczką i planuje zrobić mnie swoją żoną. Puścił jej ręce. - Co? Odwróciła się do niego. - Gdybyś nie przyszedł, zostałabym królową. On chce, żebym urodziła mu tuzin potomków. Frank odwrócił wzrok, jednak Sarah nie przegapiła przymrużonych powiek i zmarszczki pomiędzy jego brwiami, gdy wymamrotał: - Nie wierzę w to. - Nie martw się. To się nie zdarzy. Wpadłam w sam środek piekielnej wojny między dwoma królami. Ten, który wrzucił mnie tutaj, wziął mnie za księżniczkę Glorię, córkę tego drugiego króla. Chce mnie wykorzystać jako pionek w swojej zemście. Ten idiota mógł sprawdzić moje prawo jazdy. To nic więcej jak jeden wielki przypadek pomylenia tożsamości i znalezienia się w złym miejscu o złej porze. - No dobra, rusz się. Możemy porozmawiać w drodze – wyszeptał Frank, wskazując jej, by stanęła przed nim, tak, aby prawidłowo odegrać
9
Chodzi tutaj o bohaterów „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”.
66
MoreThanBooks więźnia. Jednak w połowie drogi na korytarz zatrzymał się. – Czekaj… mam pomysł. - Nie mam pojęcia, co się dzieje w tej twojej głowie, ale to może być ostatni raz, kiedy będę chętna, by z tobą odjechać w stronę zachodzącego słońca, więc lepiej po prostu chodźmy. Odwrócił się do niej twarzą, uniósł przyłbicę i wypuścił długi wydech. - To, co właśnie powiedziałaś wszystko zmienia. Musisz tam wrócić. Wpatrywała się w niego przez krótką chwilę niezdolna, by mówić. Po co otwierałam swoje wielkie usta? Myśl bycia zostawioną w tym miejscu, sprawiała, że jej żołądek się skręcał. - Nie! Nie ma mowy. Nie możesz ta po prostu mnie tu zostawić. Czemu? To nie ma sensu. Ułożył swoje dłonie na jej ramionach, jego głos stał się miękki. - Musisz poślubić króla. - O czym ty do diabła mówisz? – zapytała. – Czy ty się słyszysz? Jak dużo piwa wypiłeś z tutejszymi? Złość kipiała w niej. Zwinęła dłonie w pięści, emocje nią targały. - Wow, Frank. Serio, wiem, że jesteś typem zazdrośnika, ale to coś? – Wzięła uspokajający oddech. – Nawet próbujesz przyspieszyć sprawy porzucając mnie tu. Frank potrząsnął głową, jego oczy były poważne. - Zostajesz. - On jest wariatem. Rzucił mnie na ścianę grożąc mojemu życiu. – I wtedy to do niej dotarło. – Czekaj… jest w tym coś dla ciebie, prawda?
67
MoreThanBooks Zrobią cię redaktorem naczelnym Tastian Times lub Gazety Strażnika czy coś? - Nie! Za kogo ty mnie uważasz? To absurdalne. Odepchnęła jego ramiona. - Więc powiedz mi! – Zaczęła wychodzić, ale Frank nie poruszył się. – Jaki z ciebie rycerz w lśniącej zbroi? Przychodzisz z ratunkiem, tylko po to, by odesłać mnie z powrotem do tej zimnej celi rozpaczliwie potrzebującej odkadzenia? - Wiesz, że w moim szaleństwie jest metoda. Rozmawiałem z moim źródłem. Potrzebujemy tej obrączki ślubnej, by wrócić do domu. Więc rozegraj to dobrze z Panem Królem. Zachowuj się jak ta księżniczka i wachluj rzęsami nawet milion razy na minutę, jeśli będziesz musiała. Skrzyżowała ramiona. - A co z tą randkową romantyczną kolacją, którą ci obiecałam za wejście do jaskini? Nie będzie tak miło, jeśli przyprowadzę ze sobą mojego nowego męża, Jego Królewskiego Wrzoda, na… - Taa, to mogłoby utrudnić zrealizowanie umowy. – Przerwał na chwilę. – Zostawienie cię w ramionach innego konkurenta jest do bani, ale nie mamy innego wyboru. Jest przynajmniej przystojny? Spojrzała gniewnie. - Bardzo. Zacisnął szczękę. - Nigdy nie położy swoich brudnych łapsk na tobie. Uniosła brew. - A jednak chcesz, żebym go poślubiła. - Wyciągnę cię stąd, zanim skonsumuje małżeństwo. 68
MoreThanBooks - Niech no pomyślę, i wybacz jeśli jestem odrobinę zdezorientowana. – Wzięła głęboki oddech. – Przyszedłeś tu, żeby mnie uratować, czego nie zrobiłeś. Teraz chcesz, żebym poślubiła króla Victora i obiecujesz jakiś triumfalny powrót, zanim Królewicz McPalant się do nie dobierze? Frank, nie łapię tego. Powinniśmy uciekać w te pędy, a ty robisz obrót o 180 stopni! - W najbliższy czasie nie dostaniemy się do naszego wymiary. Ci Strażnicy, te Wielkie Stopy, mogę przemieszczać się w obie strony ja życzenie, ale dla nas to nie takie łatwe. Sarah postukała palcem w swoje usta. - To by wyjaśniało dlaczego nie znaleźliśmy żadnego osobnika, no nie? - Poważnie? Naprawdę chcesz w takiej chwili debatować o Wielkiej Stopie? – Potrząsnął głową. – W każdym razie, człowiek może przejść przez portal, ale kiedy już to zrobi, to koniec. Nie ma wyjścia, chyba, że posiadasz ten specjalny klucz. - Niech zgadnę… klucz jest niemożliwy do zdobycia? Utknęliśmy na tej Ziemi Króla Artura, tak jak prawdopodobnie moja siostra? Skąd ty to wszystko tak w ogóle wiesz? - Kopałem cały ranek i znalazłem kilka rzetelnych źródeł. Istnieje sposób na wydostanie się stąd, ale musimy otworzyć zabezpieczenie za pomocą antycznej obrączki ślubnej, którą posiadają tylko szlachetnie urodzeni. - No to znajdziemy sposób, żeby jakąś ukraść, żeby pożyczyć chwilowo, byśmy mogli w wydostać stąd w cholerę. Frank potrząsnął głową, cień pokrył jego twarz. 69
MoreThanBooks - To nie takie proste, Sarah. Właściciel pierścienia musi mieć go na sobie, kiedy aktywuje portal. - Chcesz, żebym wyszła za mąż za jakiegoś kolesia, bym została częścią rodziny królewskiej i otrzymała królewski pierścień? Chyba sobie żartujesz. - Kiedy już cię znalazłem, moim pierwotnym planem było, byśmy jakoś porwali królową, księcia, czy nawet króla, na wystarczająco długo, by otworzyć portal. - Chciałeś przetrzymać ich jako zakładników za pomocą… – Popatrzyła na niego od góry do dołu. – Za pomocą broni ze środkiem uspokajającym, którą ci dałam? Genialne, Frank. Po prostu genialne… i całkowicie szalone. - Zabawne. Tak samo reagowali ludzie, których tutaj spotkałem. Powiedzieli mi, że to byłaby misja samobójcza. Na szczęście, dzięki tobie, możemy to wykreślić i przejść do Planu B. - O czym ty mówisz? Chcesz, żebym została królową pod gównianym pretekstem, że taki jest plan? Jedyny sposób, by tak się stało, to jeśli poślubię Pana Obłąkanego Króla, a on umieści obrączkę ślubną na moim palcu. Wskazał na jej palec. - Przysięga nic nie znaczy, Sarah, oprócz tego, że będziesz nosiła klucz do portalu. Pomasowała skronie, aby złagodzić nagłe napięcie budujące się wewnątrz jej czaszki.
70
MoreThanBooks - A co jeśli to nie zadziała? Utknę jako królowa Ginewra, zamężna z jakimś średniowiecznym – i naprawdę mam na myśli nikczemnego10 – świrusem na resztę mojego życia, zajmując się jego rozwydrzonymi małymi sługusami. - Zadziała. Musi, inaczej oboje będziemy robić karierę w kopaniu rowów i wpiszemy to w podaniu do Okrągłego Stołu. - To mogłoby do ciebie pasować, Frank, ale nie mnie. – Zadrwiła. – Mogę walczyć z mieczem jeśli muszę, nawet jeżeli nigdy nie słyszeli o Joannie d’Arc. Bez względu na to, mam zamiar dostać w ręce ten pierścień-ukośnik-klucz, bo zrobię wszystko żeby wrócić do domu. - Opracuję plan ucieczki. – Frank przyciągnął ją bliżej. – Jeżeli nie uważałbym, że jesteś gotowa na to wyzwanie, nigdy nie poprosiłbym cię byś to zrobiła, ale wiem jaka jesteś twarda. Jeśli ktokolwiek może to osiągnąć, to jesteś to ty, Saro. To był śmiały i ryzykowny plan, a ona musiała pozostać silna, skupiona i zdeterminowana, aby mogli tego dokonać i wrócić do domu. Zwyczajnie nie mogła pozwolić jej obawom, aby się wkradły. - Dobra. Król Victor to królewski wrzód na tyłku, ale nie martw się. poradzę sobie z nim. – Dotknęła ramienia Franka, wiedząc bardzo dobrze, że nie powinna była sprawić, że wszedł do tej jaskini. Teraz utknęli w jakimś zwariowanym świecie, starając się dokonać napadu na jubilera. - Przepraszam, że cię w to wszystko wpakowałam. - Żartujesz sobie? Nie pozwoliłbym ci na całą tę zabawę. – Zawahał się, jego wzrok spotkał się z jej. – Przynajmniej nie samej. 10
Gra słów: średniowieczny to po angielsku „medieval”, a druga część tego słowa wymawia się podobnie jak angielskie słowo „evil”, czyli zły, nikczemny.
71
MoreThanBooks Oczyściła gardło i zbliżyła się, odwracając wzrok tylko po to, by uniknąć głębi tych piwnych oczu. Frank potrząsnął głową, jakby niedowierzając. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że to miejsce istnieje. Naprawdę myślisz, że twoja siostra jest tutaj? - Tak. Wierzę, że żyje gdzieś w tym średniowiecznym świecie. Czuję to. - Zgadzam się, teraz kiedy zobaczyłem to wszystko na własne oczy. W każdym razie, pierwsze, co musimy zrobić, to zdobyć pierścień – powiedział Frank. – Jeżeli nie wykorzystamy tej szansy, możemy nigdy nie wrócić do domu. Utkniemy tu na zawsze. Kiedy już zdobędziemy pierścień, znajdziemy przykrywkę i poszukamy twojej siostry. Setki myśli przebiegło przez umysł Sary, jednak zdołała przytaknąć. - To na początek. W międzyczasie, Frank, poszperaj ile możesz. Jesteś reporterem, milion razy bardziej zacięty niż Lois Lane, pamiętasz? A w tej chwili, musisz być moim Supermanem. - Wiedziałem, że te słowa do mnie wrócą i się na mnie odgryzą. - Kiedy tam będziesz, trzymaj oczy i uszy otwarte na Liz, okej? – wyszeptała Sarah. Jej głos wyszedł zachrypnięty, ledwie słyszalny przez nią samą. Przez chwilę, nie była nawet pewna, czy ją usłyszał, ale wtedy stanowczo potaknął. - Zobaczę, co mogę znaleźć. Czarny chrząszcz przebiegł po jej stopie. Rozgniotła go, wcierając buta w brudną ziemię, aż zawirował pył.
72
MoreThanBooks - Nie chcę ryzykować zostania tutaj na zawsze, ale nie ma mowy, żebym odeszła bez mojej siostry – nie po tym, jak szukałam ją przez tak długi czas. - Więc musisz współpracować, inaczej nigdy nie dorwiemy tego pierścienia. - Księżniczka Gloria wydaje się ukrywać, pozwalając, bym to ja poległa. Co jeśli zorientuje się, że nie jestem ważna? Frank ujął jej twarz. - Musisz przynieść do domu Oscara za wszelką cenę, kochanie. Dreszcz przeszedł przez jej ciało. - Nie mamy za wiele czasu. Ceremonia jest dzisiaj. O ludzie, już nie mogę się doczekać komentarzy, które otrzymam, kiedy na Tweeterze i Facebooku napiszę o tym gównie. - Nie będziesz tak naprawę zamężna, Saro. To nielegalne. - Nieważne. Mówił o zachodzie słońca, więc musisz się pospieszyć. Wierz mi, to nie jedyna rzecz, której oczekuje. Facet aż umiera, żeby zmajstrować mi trojaczki, czworaczki, pięcioraczki i sześcioraczki. Frank uśmiechnął się. - Wow. Co za szczęściarz. - Co, też chcesz spróbować? – Uderzyła go w zbroję. –Ale z ciebie idiota. Skup się, proszę. Potrzebujemy wszystkich szarych komórek, jakie jesteśmy w stanie zdobyć. - Obiecuję ci, że nie pozwolę, by to zaszło tak daleko. Nasz plan to zdobyć pierścień, uciec, znaleźć twoją siostrę i zwiewać stąd w cholerę do Jaskini Sabrino – z powrotem do rzeczywistości i tej kolacji, o której rozmawialiśmy. 73
MoreThanBooks Potrząsnęła głową. - To wykonalne… tak myślę. Przytaknął. - Możesz to zrobić. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. Kto wychodzi naprzeciw tysiącom ludzi i daje wykład na temat rzekomo wymyślonych potworów, bez mrugnięcia okiem? Kto grzecznie gani wszystkich reporterów i niedowiarków? Kto dostał największy w stanie Kalifornia grant na badania? – Uśmiechnął się. – Ty, badacz Wielkiej Stopy, Sarah Larker. - Ojej. Nie wiedziałam, że masz we mnie tyle wiary. – Uśmiechnęła się złośliwie. - Wiesz o tym, księżniczko. – Delikatnie pocałował jej dłoń. – Nie wierzę w to. Stoję tu ubrany jak jakiś naśladowca Lancelota, w okropnym lochu w innym wymiarze, starając się odzyskać cię z powrotem. Co to za żarty los sobie ze mnie robi? Człowieku, karma potrafi się odegrać na sceptyku, no nie? - Życie w ten sposób jest zabawniejsze, zawsze rzucając nam jakiegoś rodzaju podkręconą piłkę. No bo, kiedy obudziłam się dzisiaj rano, nie śniło mi się nawet, że zostanę średniowieczną królową w krainie Camelotu. W pobliżu zabrzmiało ćwierkanie. - To ten sygnał. – Frank wyjrzał na korytarz. Kroki odbiły się echem i Sarah podskoczyła. - Ktoś się zbliża. Usta Franka delikatnie dotknęły jej.
74
MoreThanBooks - Zostawienie cię jest ostatnią rzeczą, jakiej pragnę. Wiesz o tym, prawda? – Opuścił przyłbicę. Westchnęła, złość urosła w niej ponownie. - Nie czuj się winny, że zostawiasz mnie tutaj, bym wyszła za kompletnie nieznajomego, który chce zobaczyć, jak mój brzuch wypełnia się jego nasieniem. Odwrócił się, jego oczy były szeroko otwarte. - Masz rację. Nie mogę tego zrobić. Co ja sobie do diabła myślałem? Zostawienie cię tutaj jest… beznadziejne. Chodź ze mną, Saro. Znajdziemy twoją siostrę i wymyślimy inny sposób na wydostanie się z tego renesansowego koszmaru. Wiedząc, że nie było innego sposobu, Sarah odwróciła się i pobiegła w dół korytarza. - Co ty robisz?! – krzyknął Frank, biegnąc za nią. Chwyciła drzwi, zamknęła je z trzaskiem i podeszła na tyły celi. Postanie w tym chorym wymiarze nie wchodziło w grę. Musiała wykorzystać okazję, poślubiając tego wariata, jeżeli oznaczało to, że mogła w ten sposób dostać się do klucza. - Zamknij mnie! Szybko! - Co? Podchwyciła jego spojrzenie prze kraty. - Słyszałeś mnie. Zamknij i odejdź. Powiedz innym rycerzom, żeby poinformowali króla, że zmieniłam zdanie i z radością go poślubię. - Jesteś pewna, Saro? Musisz poważnie to przemyśleć. Mam na myśli, że wszystko ryzykujesz, a co jeśli…
75
MoreThanBooks - Myślałam o tym, Frank, i to jest najlepsze wyjście. – Uśmiechnęła się. – Teraz idź… i nie martw się. - Wyciągnę cię stąd, przyrzekam. Tylko zdobądź ten pierścień. - Żaden problem. Kiedy odwrócił się do wyjścia, dodała: - Pozdrowię od ciebie mężulka.
tłumaczenie: NiSiAm korekta: Thebesciaczuczek
76
MoreThanBooks
Rozdział 5 Sarah wygładziła swoją biało-złotą suknię w stylu Juli. Gorsetowy stanik przylegał do jej piersi jak druga skóra, uwypuklając wszystkie odpowiednie miejsca, jednak nie widziała tego stylu w żadnym magazynie w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Pomacała w poszukiwaniu metki, jednak nie znalazła tego drapiącego kawałka materiału. Z pewnością nie była to metka domu mody, ale z tymi wszystkimi cekinami, koronkami i drobnymi szczegółami, zarobiłaby kupę forsy na każdym wybiegu. Służący nie szczędzili czasu przygotowując ją na jej siejące postrach zaślubiny. Wyszorowali jej skórę mydłem ługowym w wannie wrzącej wody. Niezliczone ilości rąk wcisnęły ją w suknię ślubną, tak ciasną, że nie wiedziała, czy umarła i była duchem, czy tylko unosiła się z powodu braku tlenu. Tiara jak u Kopciuszka, która ważyła z tonę, również nie pomogła przy jej pulsującej z bólu głowie. Długi welon znaczył ziemię, obiecując wywinięcie fikołka, jeżeli nie będzie poruszała się z gracją. Loki znaczył jej czoło i układały się w pukle wokół jej twarzy. Grubsze pasma wisiały luźno z tyłu jej głowy i przy szyi. Bawiła się ostrożnie jednym lokiem, dziwiąc się, z jaką łatwością owijał się wokół jej palca. A więc tak wyglądały włosy, przed prostownicami i wszystkimi tymi sprejami do włosów. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz widziała kogoś z kędziorkami na głowie, ale zaczynała myśleć, że ten trend powinien powrócić do życia. Strażnik poprowadził Sarę przez słabo oświetlony korytarz, następnie zatrzymał się, a jego oczy skupiły się gdzieś na wysokości jej klatki piersiowej. 77
MoreThanBooks Marszcząc brwi, podążyła za linią jego wzroku i jęknęła. Perwersyjne spojrzenie na jej dekolt nie mogłoby być bardziej oczywiste, gdyby miał wytatuowane słowa na czole. Przewróciła oczami. - Dlaczego nie zrobisz sobie zdjęcia? Będziesz miał na dłużej. – Była pewna, że król Victor decydowanie dokonał wyboru sukni. Strażnik uniósł brew. - Przeprasza, Wasza Wysokość? - Namaluj portret? - Obawiam się, że nie rozumiem. - Nieważne – syknęła Sarah. Oczywiście, nie wiedzieli, czym był aparat fotograficzny w miejscu, gdzie wciąż znali pas cnoty i myśleli, że proszenie kobiety o rękę oznaczało walnięcie ją w głowę i zaciągnięcie do klatki. Strażnik otworzył drzwi, wpuszczając ją do dużego pomieszczenia. Więcej strażników stało w każdym rogu. Otarła się o drewnianą ościeżnicę, żeby uniknąć dotykania go. Jej wzrok padł na żelazne żyrandole utrzymujące ogromną ilość szarobrązowych
świec.
Piękne
czerwono-fioletowe
gobeliny
i
skomplikowane ułożenia błyszczących mieczy, maczug, halabard i tarczy pokrywały kamienistą ścianę. Więc jest wielkim fanem Bravehearta, rozumiem. Wzięła głęboki wdech i nagle to sobie uświadomiła: Była tutaj, w tym prawdziwym średniowiecznym zamku, aby poślubić prawdziwego króla. - Poczekaj tutaj. – Strażnik podprowadził ją, żeby stanęła kominku zajmującym całą wysokość ściany.
78
MoreThanBooks Kilka minut później, wszedł Victor. Ujął jej dłoń i delikatnie ją pocałował. Poczuła trzepotanie w żołądku, kiedy zerknęła ponad jego błyszczącymi białymi zębami i czarnymi potarganymi włosami, w jego niebieskie oczy. Tak bardzo jak nie chciała tego przyznać, on mógł wyjść z jakiejś bajki; był ubrany jak książę we własnej osobie, razem z koroną, peleryną, krótkimi bryczesami wetkniętymi w wysokie buty, i trykoty. Czarno-biały kaftan, ze złotym lwem uwidocznionym na jedwabiu, podkreślał każdy mięsień na jego piersi. Były miłym widokiem dla oka, nawet jeżeli posiadał osobowość rosomaka; nigdy nie gustowała w kontrolującym typie mężczyzn, którzy grozili zabiciem jej dla swoich politycznych zysków. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, ugięły się pod nią kolana. Przestań się ślinić! Beształa siebie. Znajdowała się w bardzo niebezpiecznej sytuacji, z mężczyzną, który w każdej chwili mógł ją zabić, jeżeli dowiedziałby się im tak naprawdę była – lub nie była. Prędzej czy później odkryje, że nie jest Glorią i nie posiada w sobie ani jednej szlachetnej kości. Powoli, jego wzrok przeniósł się na nią. - Księżniczko Glorio, wyglądasz zjawiskowo… znacznie bardziej jak księżniczka, a wkrótce królowa, moja droga. Sarah wiedziała, że musiała współpracować, jeżeli chciała się stąd wydostać. Odwzajemniła jego uśmiech i dygnęła, mając nadzieję, że wyglądało to wystarczająco przekonująco. - Dziękuję, milordzie. Uśmiech na jego ustach poszerzył się. - Teraz odpowiadasz na swoje imię?
79
MoreThanBooks Niesamowicie seksowny dołeczek na jego lewym policzku przykuł jej uwagę. Zwilżyła wargi; oddech utknął jej w gardle. - Ja… ja musiałam uderzyć się wcześniej w głowę i byłam zagubiona, zapomniałam moją tożsamość. Teraz wszystko do mnie wraca, ale pewne rzeczy wciąż pozostają niejasne – kłamała, mając nadzieję, że to ją usprawiedliwi, kiedy nie będzie potrafiła poprawnie odpowiedzieć na zadane przez kogoś pytanie. Musiała idealnie odegrać rolę księżniczki Glorii, inaczej Plan B nie zadziała. Zatoczył dłonią koło wokół pokoju. - Witaj w moim domu… teraz i twoim domu. - Skoro już o tym wspomniałeś, pierwsze co chciałabym zrobić, to zatrudnić dekoratora wnętrz. - Nie mam pojęcia, co to jest. – Zbliżył się i dotknął jej twarzy z taką czułością, że poczuła dreszcz wzdłuż kręgosłupa. – Jednak, jeżeli jestem w stanie to kupić, niechaj tak będzie. Sarah zrobiła krok w tył, jej palce ledwie dotykały materiału jego koszuli, kiedy uniosła dłonie między nimi. Jej gardło zwęziło się; serce waliło w piersi. Jeżeli poddałby się temu sprzeciwowi, nie starczyłoby jej siły woli, aby go odepchnąć. - Jesteś piękną panną młodą – powiedział. – Cieszę się, że wreszcie oprzytomniałaś. - Cóż, Victorze, siedzenie w zimnym lochu czyni tak z dziewczyną… to i groźba egzekucji, sprowadzą kobietę na odpowiednią drogę. - Przyjmujesz to raczej spokojnie. Twoja reputacja wyprzedza cię i spodziewałem się więcej walki.
80
MoreThanBooks - Mój ojciec nie przejmuje się tym czy żyję, czy nie, więc mam nadzieję, że udławi się moim nowym tytułem. – Uśmiechnęła się w duchu. Wejście w rolę nie było takie trudne, jak myślała. - To jest zapał! W swoim królestwie nigdy nie zostałabyś królową. Mam przeczucie, że twoja matka ma zamiar trzymać się tego tytułu jeszcze długi czas. - Dokładnie, i właśnie dlatego zdecydowałam się wykorzystać tę wspaniałą szansę, jednak muszę przyznać, że wolałabym trochę więcej romantyzmu i odpowiednich zalotów. – Zamrugała rzęsami, rozbawiona. – Czy mogłabym dać ci kilka randkowych… ee, zalotowych rad, mój królu? - Oczywiście. – Nutka rozbawienia pojawiła się w jego głosie. - Lepiej działa, kiedy uwodzi się dziewczynę i powala ją na kolana, niż gdy wrzucasz ją do lochów. Kiedy się oświadczasz, spróbuj uklęknąć i wyznać swoją dozgonną miłość. To lepsze, niż grożenie jej nieuchronną śmiercią lub zapłodnieniem ją dziesiątką dzieci. Victor zaśmiał się, a wspaniałe dołeczki znów pojawiły się na jego policzkach. - Jesteś tutaj, by mnie poślubić, czyż nie? Przygryzła wargę. - Chyba tutaj mnie masz – odpowiedziała, wiedząc, że nie miała zbyt dużego wyboru. Zbliżył się, cień naznaczył rysy jego twarzy, kiedy spojrzał jej w oczy. - Znasz konsekwencje pierścienia, a jednak wciąż jesteś gotowa zgodzić się na małżeństwo?
81
MoreThanBooks Ta, znała konsekwencje. Nosiłaby łańcuch i kulę przez kilka godzin, zanim odcięłaby je piłą do metalu i uciekła tak daleko od tego faceta, jak umiała – nieważne, jaki był cudowny. - Jestem świadoma. - Wiedziałem, że jesteś, ale musiałem się upewnić. Nie chciałbym, abyś winiła mnie za… – Skrzywił się nieco. – Ukrywanie tego przed tobą. Hola! Czyżby było w tym coś więcej niż się wydaje, więcej niż ten Jules powiedział Frankowi? Pomyślała, że mogłaby pociągnąć motyw z amnezją, pozostałość po guzie na głowie. Zmrużyła oczy do wąskich szparek, dobierając słowa. - Uch, tak na wszelki wypadek, byłbyś tak miły i odświeżył moją pamięć? Od wypadku, rzeczy są trochę zamglone. Potaknął. - Oczywiście, kochanie. Mówi się, że… Pukanie do drzwi przerwało mu. Victor uniósł dłoń. - Ach, duchowny. Chciałem szybko to załatwić. Sarah chwyciła go za ramię. - Czekaj! A co z twoim złym przeczuciem? Nie chciałbyś, żebym później cię winiła, prawda? Zaśmiał się, wprowadzając do środka niskiego mężczyznę z białymi, przerzedzonymi włosami. Ubrany był w szatę zakonnika w kimonowym stylu, z szerokimi rękawami i paskiem ze sznura przewiązanym w pasie. Victor zamknął drzwi i spotkał się wzrokiem z Sarą. - Wszyscy szlachetnie urodzeni znają sekrety pierścienia. I jestem pewien, że nie zapomniałabyś czegoś tak ważnego. Zaczynajmy. 82
MoreThanBooks - Nie marnujesz czasu – powiedziała. – Nic nie wyraża miłości bardziej niż ślub pod przymusem. Duchowny zgiął się. - Miło cię poznać, księżniczko. Potaknęła. Lepiej żeby Frank miał rację, że ten pierścień jest jedynym kluczem do wydostania się stąd. Mam nadzieję, że jego źródła są naprawdę wiarygodne, bo jeżeli przejdę przez to wszystko na nic, to wykopię jego zadek do kolejnego stulecia! - Czy ktoś jeszcze uczestniczy w ceremonii? – zapytał duchowny. - Nie, Ojcze – odpowiedział Victor. Sarah stłumiła śmiech i rozejrzała się wokół. - Myślę, że nasi jedyni goście to strażnicy. - Musisz stanąć po mojej lewej stronie, a królu Victorze, proszę stań po mojej prawe – kontynuował kapłan. Sarah przesunęła się na pozycję, motyle tańczyły w jej żołądku. Czy naprawdę mogę to zrobić? Wpatrując się w te wszystkie miecze i tarcze wiszące na ścianie, przełknęła. Zawsze planowała, że wyjdzie za mąż w kościele wypełnionym uśmiechającymi się przyjaciółmi i rodziną, nie samotnie na jakimś planie filmowym króla Artura. Co takiego Victor ukrywa przede mną na temat pierścienia? Z całą pewnością było coś, o czym powinna wiedzieć, ponieważ to było coś, czego byli świadomi wszyscy szlachetnie urodzeni. Problem polegał na tym, że ona nie należała do szlachty. - Jesteś taka piękna – wyszeptał Victor, ujmując jej twarz. – Odbierasz mi dech w piersi.
83
MoreThanBooks Jej serce podskoczyło. Facet wrzuca mnie do dziury w ziemi, a potem karmi mnie stosem komplementów? Wpatrzyła się w jego oczy, szukając szczerości. Przez chwilę, myślała, że właśnie to miał na myśli. - Pochlebiasz mi. Wtedy do niej dotarło: Musi w tym być coś dla niego, nawet jeżeli to tylko zwykły, stary rewanż. - Twój ojciec i ja nie dogadujemy się, jednak nie żywię do ciebie żadnych chorych uczuć. Przykro mi, że w lochu straciłem panowanie nad sobą. Wściekam się na twojego ojca, kobieciarza i nie powinienem tego wyładowywać na jego krwi. – Victor wsunął dłonie wokół jej talii, jego oczy błyszczały czymś, czego nie potrafiła zidentyfikować. – Wiem, że zostałaś do tego zmuszona i wyrażam z tego powodu najszczersze przeprosiny. Zapewniam cię, kochana, że spędzę resztę mojego życia, próbując cię uszczęśliwić. Spoglądając na jego twarz, była zaskoczona dowiadując się, że naprawdę posiadał wrażliwą stronę. Więc te groźby były jedynie blefem? I naprawdę chce spędzić resztę swojego życia, uszczęśliwiając mnie? Zalało ją zmieszanie. Jaka dziewczyna nie marzy, żeby zostać powaloną na kolana przez przystojnego króla, który deklaruje jej swoje dozgonne oddanie? Nawet jeżeli zaczęliśmy w nieodpowiedni sposób, kiedy uwięził mnie. Duchowny oczyścił gardło i otworzył swoją oprawioną w skórę księgę. Król uśmiechnął się. - Ach, tak. Zaczynajmy, jeśli można? Kapłan przytaknął.
84
MoreThanBooks - Królu Victorze Fesque II, czy bierzesz sobie tę kobietę za żonę? Będziesz ją kochał, szanował, wspierał i strzegł jej, w zdrowiu i chorobie, jak mąż z żoną, poświęcając wszystko inne? Czy będziesz trwał przy niej, tak długo jak oboje żyć będziecie? Victor spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. - Tak. - Księżniczko Glorio Jarod, czy bierzesz sobie tego mężczyznę za męża? Będziesz go kochała, szanowała, wspierała i strzegła, w zdrowiu i chorobie, jak żona z mężem, poświęcając wszystko inne? Czy będziesz trwała przy nim, tak długo jak oboje żyć będziecie? Słowa
brzmiały
surrealistycznie,
prawie
jakby
poślubienie
mężczyzny, którego nigdy wcześniej nie spotkała, było jedynie snem. Sarah chciałaby móc obudzić się rano i wyczyścić wszystkie wspomnienia tego nonsensu gorącym kubkiem kawy. Victor spojrzał jej w oczy, a ona utrzymała jego wzrok. Przynieś do domu Oscara, Sarah, powiedziała sobie. Podobała jej się ta praca pod przykrywką znacznie bardziej niż powinna. Hmm. Dostanie pierścionka na palce może być łatwiejsze niż miałam nadzieję. Przełknęła i wykrztusiła z siebie to słowo: - Tak. Duchowny kontynuował: - Czy bierzesz Księżniczkę Glorię Jarod na żonę, by mieć ją od dziś już na zawsze, na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć was nie rozłączy, jeżeli Kościół Święty tak ustanowi? Czy składasz obietnicę małżeńską? Victor uśmiechnął się, błyszcząc swoimi wspaniałymi białymi zębami. 85
MoreThanBooks - Tak. Kapłan odwrócił się i powtórzył przysięgę Sarze. Nigdy nie myślała, że będzie mówiła to słowo do nieznajomego, jednak odpowiedziała: - Tak. Jej żołądek związał się na supły, więc wzięła głęboki wdech. Do tej chwili wszystko wyglądał niepozornie, jednak teraz była to rzeczywistość. Oto była, w tej śmiesznej wymyślnej sukni ślubnej, stawiając czoła mężczyźnie w całej swoje szlachetnej okazałości, noszącego złotą koronę wysadzaną klejnotami. Kapłan dał im błogosławieństwo, a następnie złączył dłonie Sary i Victora. - Trzeci palec u lewej dłoni posiada specjalną żyłę, zwaną vena amoris, co oznacza „żyła miłości”. Żyła ta biegnie od palca serdecznego, prosto do serca. Specjalny pierścień, umieszczony na tym palcu, jest symbolem słońca, ziemi i wszechświata oraz reprezentuje doskonałość i pokój. Nie ma początku ani końca, tak jak czas. – Odwrócił się do króla. – Możesz ślubować swoją wierność miłości i dozgonne oddanie. Sarah przewróciła oczami w duchu, kiedy Victor wyciągnął pierścień ze swojej kieszeni, ściskając go w dłoni. Z całą pewnością uwielbiają tutaj dramatyzować. Powinni sobie z tego zrobić reality show w telewizji. Nagle stało się dla niej jasne, skąd Szekspir wziął całą swoją inspirację. - Rubiny reprezentują miłość, a diamenty oznaczają wieczność – powiedział kapłan, wskazując głową na błyszczące kamienie osadzone w złotej obrączce.
86
MoreThanBooks Oczy Sary rozszerzyły się. Pierścień nie tylko był jej przepustką do powrotu do domu, ale także bardzo atrakcyjną, ogromną i ciężką błyskotką.
Nie
potrafiła
przestać
się
w
niego
wpatrywać.
Z
czterokaratowym rubinem otoczonym błyszczącymi diamentami nie wyglądał jak zwykła obrączka. Odchrząknęła i uniosła na chwilę spojrzenie. - Jest prawdziwy? Victor potrząsnął głową z szeroko otwartymi oczami. - Oczywiście, moja droga. Zapewniam cię, że jest autentyczny, jest w mojej rodzinie od pokoleń. Dlaczego pytasz? - Ponieważ… – Wzięła głęboki wdech, żeby ukryć emocje. – Cóż, jestem prawdziwą księżniczką, mimo wszystko, i nie lubię tanich podróbek. – Dozgonna miłość, czy nie, musiała się kurczowo trzymać tego pierścienia. Z tego przymuszonego małżeństwa mogła chociaż wynieść mały domek z miłym widokiem na dzielnicę, gdzie nie musiałaby na noc barykadować okien i spać z gazem pieprzowym pod poduszką. Kiedy
nowy mąż Sary wsunął pierścień na jej palec, ładunek
elektryczny przepłynął wzdłuż jej dłoni i rozszedł się po całym jej ciele. Zamrugała, a kropeczki zamgliły jej spojrzenie. To było dziwne i trochę niewytłumaczalne. Uczucie zniknęło tak szybko jak się pojawiło i przez chwilę stała tam, osłupiała. Chwila… czy ja to sobie właśnie wyobraziłam? Po prawdzie, była na skraju załamania nerwowego, a dodatkowo prawie została oślepiona przez kamienie szlachetne. A może jestem jedynie odwodniona.
87
MoreThanBooks Duchowny podał jej identyczny pierścień. Przyglądając się bliżej, zauważyła, że rubin był kwadratowy, sprawiając, że pierścień wyglądał bardziej męsko. - Wsuń pierścień na palec Victora – wyszeptał kapłan. Nigdy nie brała udziału w ceremonii ślubnej, a nie dali jej tej przyjemności odbycia próby, więc nie miała pojęcia, co robić. Trzęsącymi się dłońmi, wsunęła pierścień na jego palec i spojrzała na rozpromienioną twarz. - Zrobiliśmy to – wyszeptał. Chwila… to jest to? Jesteśmy… małżeństwem? Studnia w jej ustach była sucha, prawie boleśnie, kiedy przełknęła bryłę w gardle. Ma zamiar mnie pocałować? Wpatrywała się w jego idealne rysy, te pełne, jędrne i soczyste wargi. Nie potrafiła zaakceptować tego, co działo się w jej głowie. Oto była, poślubiając potężnego króla, który mógł nigdy nie pozwolić wrócić jej do domu, ale jedyne, co mogła, to wpatrywać się w jego usta. Kapłan przebił się przez jej myśli. - Ogłaszam was mężem i żoną. Mój królu, możesz pocałować swoją królową. - Jesteś teraz moja… na zawsze. Nasza więź jest nierozerwalna, iskra między nami nigdy nie wygaśnie. – W zwolnionym tempie zobaczyła jak jego twarz zbliża się do jej, ich usta ledwie się dotykają. Jego dłoń powędrowała na dół jej pleców, przyciągając ją bliżej, jej pierś przyciska się do niego, kiedy jego usta napierają bardziej, jednak nie aż tak, jakby spodziewałaby się po tego rodzaju mężczyźnie.
88
MoreThanBooks Słodko i delikatnie? Tak pasuje. Czy nie wszystkie bajki kończą się idealnym pocałunkiem? Ogień rozszedł się po jej ciele, od końców palców, aż po czubek głowy. Nie żartował na temat iskry! Jednak wiedziała, że nadeszła pora, by to zakończyć i udać się na przyjęcie. Victor zwolnił duchownego, a Sarah wydała westchnienie ulgi. Pierścień leżał ciężko na jej palcu, przypominając, że miała za sobą dopiero pierwszy krok. Najcięższe jeszcze miało nadejść. Musiała znaleźć Franka i w cholerę się stąd wydostać. Uśmiechnęła się słodko spoglądając na swojego męża. - Możemy teraz zjeść tort i rozgnieść go sobie nawzajem na twarzach? To moja ulubiona weselna tradycja. Jego usta znajdowały się blisko jej warg, gorący oddech powodował u niej gęsią skórkę. Tort z pewnością był ostatnią rzeczą, jaka chodziła jej mężulkowi po głowie. - Zostałem pobłogosławiony, mając tak piękną żonę jak ty. – Oczy Victora tonęły w jej oczach. – Płonąłem, by cię dotknąć, trzymać, całować, odkąd pierwszy raz cię ujrzałem. Wsunął dłonie z tyłu jej głowy, przyciągając jeszcze bliżej. Ponownie ją pocałował, tym razem głębiej, napierając na jej wargi i wsuwając język głęboko w jej usta, żądając oddania. Słodycz i delikatność wyszły za drzwi. Czyżby próbował udowodnić swoją dominację? Dowieść, że mnie posiada? Może powinnam go uderzyć, zastanawiała się Sarah, jednak nie potrafiła oprzeć się nieoczekiwanemu napływowi namiętności, które groziło pochłonięciem jej. Wydając słaby jęk, poczuła, jak przypływ ciepła wędruje przez jej ciało, kiedy wtuliła się w jego umięśnioną pierś, drżąc z 89
MoreThanBooks przyjemności. Owijając gwałtownie ramiona wokół jego szyi, oplotła jego język swoim, zażarcie i szybko. Gdzieś w swojej głowie, jakiś głos krzyczał, by oprzytomniała. Dlaczego nie próbuję go odeprzeć? Wiedziała, że nie była niczym więcej, jak jedynie pionkiem w jego grze o odegranie się i wkurzenie ojca księżniczki Glorii, jednak jakoś nie potrafiła nic z tym zrobić. Oderwał się od niej, kiedy walczyła o złapanie oddechu. - Straże! – krzyknął. – Zostawcie nas! Dźwięki kroków odbiły się echem przez pokój i drzwi trzasnęły. Victor przebiegł dłońmi w dół jej pleców, kiedy jej palce przeczesywały jego gęste, wspaniałe włosy, a jego korona wylądowała obok niego z głuchym łomotem. Ich języki zaplatały się i tańczyły szalenie w idealnej harmonii. Nikt nigdy tak jej nie całował, a jego intensywny pocałunek, wywiał z jej głowy wszelkie myśli o Franku, pierścieniu i powrocie do domu. Frank! Imię wyrwało ją z zatracenia, świadomość przegoniła mgłę w jej umyśle. Miała szczęście, że wciąż pamiętała swoje imię. Najwyższy czas, by iść, jednak nie potrafiła zmusić się do przestania. W ogóle nie spodziewała się takiego pocałunku: odważny, namiętny, uzależniający i pochłaniający. Z całą pewnością nie powinno jej się to podobać. Jeżeli dalej by to podtrzymywała, przespałaby się z wrogiem, tutaj, na tej kamienistej podłodze. Oderwała się, ciężko oddychając, wpatrując się w jego uwodzicielsko niebieskie oczy, kiedy jej serce waliło. Pragnęła go w najgorszy sposób i z łatwością mogła wyobrazić sobie, jak oddaje się mu tu i teraz. Miała zamiar jedynie dać mu buziaka w policzek, by przypieczętować umowę, więc nie rozumiała, jak ta namiętność rozwinęła się tak szybko. Jej plan ucieczki szybko odwracał się przeciw 90
MoreThanBooks niej. Jej wzrok ponownie skupił się na jego wargach i zastanawiała się, jakby to było kochać się dziko i namiętnie z kimś, tak potężnym i niebezpiecznym. Victor uniósł ją i ułożył w ramionach, gdy jej suknia sięgała aż do podłogi. - Chcesz położyć się ze mną tutaj, czy wolisz udać się do miejsca, które bardziej przystoi królowej? – Jego rozczochrane włosy sprawiały, że wyglądał jeszcze goręcej. - Zakładam, że nie udajemy się na wolny taniec do „Love Story” Taylor Swift na nasze przyjęcie? – Zachichotała z powodu jego zmieszanego wyrazu twarzy. Jasne, był czarnym charakterem. Mimo wszystko porwał ją, uwięził i groził jej, a jednak wciąż był gorętszy niż buchający ogniem las. Nie rozumiała, jak kompletnie nieznajomy mógł dać jej najbardziej namiętny pocałunek jej życia – nieznajomy, który ni mniej ni więcej, był teraz jej mężem. - Zostańmy tutaj – powiedział Victor. – Nikt tu nie wejdzie i nie przeszkodzi nam. - Czy mogłabym prosić o coś do jedzenia? – I trochę wina… mnóstwo wina… żeby uspokoić nerwy. Hej, kiedy już tam będziesz, może królewski barman wrzuciłby do mieszanki trochę wszechświata? – W razie, gdybyś zapomniał, byłam zamknięta w okupowanym przez szczury lochu cały dzień. – To była jedyna rzecz, o jakiej mogła myśleć, że będzie w stanie zgasić go i pozwoli jej wrócić do gry. Musiała zabrać go na przyjęcie, bo Frank miał się tam pojawić z jakimś planem ratunkowym w gotowości. Jednak, pomyślała, pozwalając swoim myślom błądzić, jak źle byłoby być żoną niesamowicie wspaniałego króla? Wcale, dopóki nie 91
MoreThanBooks odkryłby, że jestem nikim więcej jak wieśniakiem próbującym ukraść królewską obrączkę. Sarah nie mogła utknąć w królewskiej mrzonce. Wykorzystywał ją jedynie do rozmnażania, części jego nikczemnego planu, by splamić krew jej tak zwanej królewskiej rodziny. Jego plan spalił na panewce; jej rzeczywistość była w to wciągnięta. Kiedy tylko pozna prawdę, zabije mnie. To właśnie wszyscy potężni despoci robią. Muszę się stąd wydostać… TERAZ! - Masz moje najszczersze przeprosiny z powodu lochu. – Victor zacieśnił uścisk na jej ciele. – Pozwól mi to sobie wynagrodzić… całą noc. - Jednak teraz potrzebuję czegoś do jedzenia – odpowiedziała. - To jest znacznie lepsze. Sarah westchnęła, gdy gorące pocałunki sunęły w dół jej szyi w kierunku dekoltu. Nigdy nie doświadczyła niczego lepszego niż to, jednak musiała skupić się i powstrzymywać przez rozpraszaniem, jeżeli kiedykolwiek planowała znaleźć siostrę i wydostać ich wszystkich bezpiecznie z tego miejsca. Wierciła się, próbując uwolnić z uścisku jak imadło. - Ale jestem głodna. - Możemy mieć wozy jedzenia przyniesione do mojej… naszej komnaty sypialnej. – Victor zsunął jej bufiasty rękaw sukni, całując jej nagie ramię i wysyłając mrowiące ciepło przez całe jej ciało. Czerpanie przyjemności z jego dotyku i pocałunków było problemem, na który nie mogła sobie pozwolić. Z łatwością mogła się zatracić w tym średniowiecznym świecie, jednak byłoby to za wysoką cenę. Nie było to warte utraty wszystkiego, jej całego życia, tak samo jak Franka i Liz. 92
MoreThanBooks - Nie chcesz świętować ze swoimi ludźmi tego radosnego wydarzenia? Mogą chować urazę, jeżeli nie weźmiesz ich pod uwagę. Mam na myśli widły i szturmowane zamki. – Uniosła brwi w nadziei, że to kupi. Westchnął i zszedł z niej. - O wszystkim myślisz, kochana. Zrobimy szybkie przedstawienie, a potem zdobędziemy dla ciebie coś do jedzenia. – Szczypiąc ją w pośladek, mrugnął do niej. – Będziesz potrzebowała dużo siły, bo to może być bardzo długa noc, królowo Glorio Fesque. Uśmiechając się słodko, przytaknęła. Gdyby tylko…
tłumaczenie: NiSiAm korekta: Thebesciaczuczek
93
MoreThanBooks
Rozdział 6 Sarah potknęła się, ale odzyskała równowagę. Głupia, wielka, puszysta suknia ślubna! Żenujące potknięcie na dole schodów nie było wielkim wejściem, na jakie liczyła. Jeśli ktoś to dostrzegł, postanowiła, że obarczy winą zdenerwowanie przed nocą poślubną. Musiała zwracać uwagę, ale skupianie się na krokach wydawało się niemożliwe, gdy w jej głowie nie było miejsca na nic innego jak tylko na ucieczkę. - Pomóc pani, Wasza Wysokość? – U jej boku pojawił się żołnierz, ofiarowując ramię. Spojrzała na niego spode łba, żeby nie wypaplał reszcie o jej wpadce. - Nic mi nie jest, dzięki. Dlaczego mój mężuś musiał iść i w zamian posłał mi armię strażników, która miała mnie eskortować na after party? No, to muszę ich zgubić, gdy tylko wejdę na salę weselną. Chwila moment… mężuś? Sarah wciąż nie potrafiła się przyzwyczaić do myśli, że poślubiła kogoś, kto nie wyglądałby nie na miejscu na okładce romansu. Pokręciła głową na swoją chwile nieuwagi. Ale jak on całował! Weszła do głównej sali, pełnej elegancko ubranych pań, noszących jedwabie i satyny, wirujących po parkiecie w ramionach panów, którzy mieli na sobie bogate aksamity i brokaty. Śmiech i gwar rozbrzmiewał w pomieszczeniu, bo jej poddani pili z brązowych kubków za zdrowie nowej królowej. Grupa muzyków z trąbkami i fletami grała skoczną melodię, a
94
MoreThanBooks grupa z gwizdkami, dzwonkami i bębenkami dbała o rytm. Ciekawe, czy didżej przyjąłby zamówienie na numery Beyoncé, ale raczej w to wątpiła. Victor uśmiechnął się, biorąc ją pod ramię. - Widzę, że zdążyłem na czas, żeby odprowadzić moją cudowną pannę młodą. Jego oczy lśniły i wiedziała, że mówił serio. Mimowolnie policzki Sary zrobiły się czerwone. Wiedziała, że to było wyświechtane stwierdzenie, ale czuła się dokładnie tak jak Kopciuszek na balu. Może zobaczyła za dużo filmów Disneya, ale musiała sobie przypominać, że to była tylko gra, którą prowadzili oboje. Pierścionek był jedyną rzeczą, jakiej ona chciała z ich „związku sakramentalnego”. Victor natomiast pragnął wkurzyć swojego rzekomego nowego teścia. Niemniej jednak, nic nie mogła poradzić na to, że była pod wrażeniem. Do tej pory nikt nigdy nie zorganizował dla niej takiej imprezy ani nie podarował tyle uwagi. Łysy mężczyzna w czerwonych gatkach dmuchnął w trąbkę. - Panie i panowie, oddajcie pokłon naszym wspaniałym monarchom, opiekunom i obrońcom królestwa, jego Królewskiej Wysokości królowi Victorowi oraz jej Wysokości królowej Glorii. Jednym płynnym ruchem tłum rozstąpił się na boki, klękając nisko, gdy królewska para weszła w stworzone przez nich przejście.
95
MoreThanBooks Idąc przez rozstąpione morze ludzi, Victor trzymał wysoko trzęsącą się rękę Sary. - Moja żona! Pochylił głowę, szeroki uśmiech pojawił się na jego ustach, oczy były pełne dumy. Część Sary chciała, żeby iluzja była prawdziwa, ale wiedziała, co naprawdę czaiło się za tym uśmiechem – zemsta. Szczerze nienawidził ojca Glorii i uważał ślub oraz przyszłe dzieci za nic więcej jak tylko za zemstę. Oczywiście Sarah nie mogła go winić za to, bo jej mały plan wszedł w życie i na pewno nie mogła pokazywać na nikogo palcem. Zlustrowała pomieszczenie, gdy król włączył się w niezobowiązująca rozmowę, ale nigdzie nie było śladu Franka. Gdzie on polazł? - Czyżbyś szukała drogi ucieczki, moja królowo? – zapytał Victor, ściskając mocniej jej dłoń. Jeśli to miał być żart, raczej nie wydawał się nim być. – Na tej sali nie ma nikogo z twojego królestwa, żeby mógł się uratować. O rany. On mi nie pozwoli uciec nawet na chwilę z zasięgu jego wzroku. Mam do czynienia z facetem, który nie odstąpi mojego boku. Może będę mogła udawać, że boli mnie głowa, pogadam o głupotach i będę planowała ucieczkę, a on w tym samym czasie pójdzie poszukać ich tak zwanego uzdrowiciela. To byłoby proste. Muszę tylko wspomnieć o moim świecie, o mojej Kalifornii, o moim telefonie, o moich kamerach. Uśmiechnęła się do niego promiennie i zaczęła paplać o pierwszej lepszej rzeczy, jaka przyszła jej na myśl. 96
MoreThanBooks - W zeszłym roku byłam hipiską, ale nie wygrałam konkursu na najlepszy kostium na imprezie w pracy, więc próbuję się zdecydować na jakiś strój na tej sali, żebym miała co ubrać na przyszły miesiąc, na Halloween… No wiesz… żeby wygrać tytuł. Jeśli zdążę wrócić na to do domu, pomyślała. - Co? – zapytał. Zdumienie pojawiło się na jego twarzy. Wskazała ręką na tłum. - Te kostiumy mi się nie przydadzą. Dlaczego w arturiańskich legendach nie ma kobiet wojowniczek? Chyba nadszedł czas na stworzenie jakiejś, bo niektóre z tych babek wyglądają, jakby najpierw kogoś dźgały, a potem zadawały pytania. Ja, na ten przykład, z przyjemnością poprowadziłabym jakiś oddział do wojny. Założę się, że robią jakąś twarzową kolczugę, prawda? To, że mam na sobie puchatą suknię, nie znaczy, że nie jestem w stanie znaleźć jakiegoś pasującego do niej miecza. Wydaje mi się, że będę Lady Ginewrą/Larą Croft. Jak sądzisz, króluńciu drogi? -
Powiedziałem
ci,
że
mam
dosyć
twoich
gierek.
Nie
zdekoncentrujesz mnie swoim paplaniem. Paplaniem? Kiedy skręciłam w lewo do Szaleńcowic? A, chwila. Może wtedy, gdy postanowiłam ścigać Wielką Stopę i wejść do jaskini z nikim więcej jak tylko z Frankiem do obrony. Dlaczego ja nie zostałam w domu zwinięta w kłębek z dobrą książką w ręku albo nie wypożyczyłam 97
MoreThanBooks czegoś z Blockbuster11? Ale znała odpowiedź na to pytanie: DNA przygody w jej puli genów nie pozwoliło jej siedzieć w domu i oglądać „Dirty Dancing”, gdy na świecie istniały stworzenia, które czekały na odkrycie w dziczy. - Może będzie lepiej, gdy zobaczę się z uzdrowicielem. Mógłbyś po niego posłać? Victor uniósł brwi. - Próbujesz się mnie pozbyć? - Co? Nie! Zaśmiała się, udając jak najlepiej potrafiła. Ostatnią rzeczą, jaką chciała zrobić, to utknąć tutaj i skończyć jako inspiracja do obyczajówki z Valerie Bertinelli albo Tori Spelling. - Wiem, że szukasz swojego brata, mając nadzieję, że cię uratuje – powiedział. – Bo to przez niego wpadłaś w takie tarapaty, miłości moja. - Masz rację. To była jego wina. Mężczyźni zawsze sprawiają, że wpadam w jakieś tarapaty. Szczególnie przystojni królowie z jasnoniebieskimi oczami. I Frank z jego rzekomym genialnym planem. A tak przy okazji, gdzie jest najbliższy sąd orzekający w sprawach rozwodowych? Przykro mi, królu Idioto, ale w małżeństwie potrzebuję czegoś więcej niż przystojnego męża, pieniędzy i fajnego samochodu… e… yyy… konia.
11
Sieć wypożyczalni filmów i gier.
98
MoreThanBooks - Ale nie martw się. Zawsze wychodzę z nich bez szwanku. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. - Gniewasz się na niego? Na twojego brata? – zapytał Victor. Psiakrew! Jeśli Frank wypiął się na nią, znalazłaby się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że mówił o bracie Glorii. Nie była pewna, co dokładnie zrobił, ale miała niezły pomysł na wypełnienie luk. - A ty nie byłbyś? Twoja młodsza siostra przekracza linię wroga, żeby ostrzec brata o nieprzyjemnej pułapce przygotowanej na niego. On ucieka, ona zostaje złapana. Teraz pewnie jest w domu, wznosząc toasty z powodu wolności z tatusiem. - Pochodzisz z cudownej rodzinki. – Victor zaśmiał się. – Gdybym był tobą… - Taa, taa. Kapuję, głośno i wyraźnie. Odwróciła się, bo miała już dosyć jego gadania. Postanowiła, że lepiej by było, gdyby zamiast gadać, ponownie ją pocałował. Marnowanie czasu na gawędzenie z nim nie zaprowadzi jej donikąd, więc nadszedł czas na zmienienie taktyki. - Muszę skorzystać z malutkiego pokoiku królowej. - Wszystkie pomieszczenia należą do króla i królowej – powiedział. - Ten straszny, ściskający płuca gorset jest ciaśniejszy od moich przylegających dżinsów. I zaraz wybuchnie. Muszę go poprawić, jeśli
99
MoreThanBooks jeszcze chcę oddychać. Może brak tlenu powoduje, że gadam takie głupoty. Owinął ramię wokół jej talii i przyciągnął ja bliżej siebie, szepcząc jej do ucha schrypniętym głosem: - A może pójdziemy na górę i ściągnę go własnoręcznie? Uśmiechnęła się nieznacznie, świadoma, że z przyjemnością rozpakowałby ją jak prezent na święta, pozbywając się tych wszystkich guzików, wstążek i warstw. Trwałoby to z godzinę, ale była pewna, że facetowi podobałaby się każda minuta. Jednak nie potrafiła pozbyć się gęsiej skórki, jaka pojawiła się na jej skórze. To była kusząca propozycja, ale jedna noc namiętności była zbyt wysoką ceną, którą musiałaby zapłacić wyciśnięciem dziesiątki dzieciaków i daniem się rządzić przez resztę życia. - Wolę wmieszać się w tłum i poznać każdego. – Zamrugała. – Pamiętaj, że mamy całą noc… i resztę naszego życia na to. Uniósł jej podbródek, żeby spotkała się z jego stalowym wzrokiem. - Wmieszać się w tłum moich poddanych? A co cię to obchodzi, Gloria? Poślubiłaś mnie, żeby ocalić twoją piękną szyję. - Nieprawda. Znudziły mi się już samotne piątkowe wieczory i desperacko pragnęłam tej obrączki ślubnej – powiedziała, po raz pierwszy mówiąc prawdę. Victor skłonił głowę, jego oczy płonęły z dumy, jakby sam o tym zapomniał. 100
MoreThanBooks - To jedna z naszych najcenniejszych pamiątek rodowych, liczy sobie tysiące lat. Ci, którzy noszą kolekcję, są z nią związani na całą wieczność dzięki jednemu uderzeniu serca. Wieczność? A co powiesz na kilka krótkich godzinek, koleś? - Jestem pewien, że znasz tradycję – mówił dalej Victor z błyskiem w oku. Jedno uderzenie serca za całą wieczność?
On jest stuknięty.
Przełknęła. Chwila… czy w tym może być jakaś prawda? Może powinnam była przeczytać malutki druczek, zanim powiedziałam „Tak”. - Teraz, gdy jesteśmy połączeni, twój ojciec na pewno spełni każde moje żądanie. Sarah uniosła brew. - A dlaczego tak sądzisz? Nie przejmował się, czy żyłam ani czy nie odrąbałeś mi głowę swoim mieczem. - Bardzo się przejmuje. Zdaniem moich źródeł nie za bardzo wierzy, że naprawdę mam cię u siebie. - Och? Właśnie zdała sobie sprawę, że ojciec Glorii naprawdę miał serce. - Uważał, że blefowałem, ale będzie znał prawdę. – Victor nachylił się. – Nie łudź się ani na minutę, że uwierzyłbym w tę całą Sarę Larker. Moi najbardziej wiarygodni rycerze zidentyfikowali cię jako księżniczkę Glorię. Nie ma wątpliwości, kim jesteś. 101
MoreThanBooks Sarah słyszała o złych bliźniakach, o sobowtórach12, ale to było absurdalne. Przez jej ciało przebiegł dreszcz, gdy w jej głowie pojawiła się myśl. Ojciec księżniczki Glorii zdaje sobie sprawę z mojego przekrętu. Wie, że król Victor nie ma prawdziwej księżniczki. Nic dziwnego, że nie spełnia jego żądań. Wiedziała, że musiała wdrożyć plan ucieczki w życie, zanim Victor zorientuje sie, że coś jest nie tak. - Czy w zamku jest jakieś prywatne pomieszczenie, gdzie mogę poprawić ten gorset? Victor wskazał na jednego ze swoich strażników. - Zabierz ją do komnaty. Postaw sześciu strażników pod drzwiami… nie, daj dwunastu moich najlepszych ludzi. - Zajmij dla mnie taniec – powiedziała Sarah. Była nieco rozczarowana, że nie zatańczy wolnego do piosenki Shanii Twain „From This Moment”. Nieważne na ilu była weselach, nigdy nie nudziła się podczas oglądania pary młodej tańczącej do tej piosenki. - Tak, Wasza Wysokość – odpowiedział rycerz. Przez chwilę wpatrywał się w nią, uśmiechając z entuzjazmem. Sarah zachichotała. - Hej, wiem, że wyglądam jak wróżka chrzestna w tej kiecce, ale uwierz mi, potrafię zniknąć w powietrzu.
12
Sobowtór (niem. Doppelgänger) – istota fikcyjna, duch-bliźniak żyjącej osoby; czarny charakter, mający zdolność pojawiania się w dwóch miejscach jednocześnie (źródło: Wikipedia).
102
MoreThanBooks Podeszła do nich kobieta, jej głowa była pochylona. Miała na sobie prostą, muślinową sukienkę, a na ramieniu duży, skórzany worek. Miedziane bransolety ozdabiały jej nadgarstki. Dygnęła z pokorą. - Czy mam pani pomóc z suknią, Najjaśniejsza Pani? Sarah pokręciła głową. - Nie, ale dziękuję. Wiedziała, że dziewczyna mogła łatwo zniszczyć jej plany i zepsuć wszystko. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, był mały szpieg, który podążałby za nią podczas jej polowania na Franka. Przekorny jak zawsze, król wskazał na dziewczynę, jego głos był apodyktyczny: - Moja królowa przyjmie każdą pomoc, jaką zaoferujesz. Sarah przewróciła oczami. Ten facet był prawdziwym dziwakiem, który musiał wszystko kontrolować, a ona nie miała zamiaru mu pozwolić na myślenie, że to on miał przewagę. Gdy otworzyła usta, żeby zrównać go z ziemią, przypomniała sobie coś, co powiedziała jej opiekunka w przedszkolu: „Powiedz coś miłego albo się zamknij”. Do tej pory nic nie zadziałało,
więc
postanowiła
tego
spróbować.
Uśmiechając
chrząknęła. - Jak miło, że o mnie myślisz. Świetnie. Victor objął ramieniem jej talię i wyszeptał do ucha: - Spróbuj uciec, a zapłacisz za to. 103
się,
MoreThanBooks Zdawała sobie sprawę, że mówił poważnie. Rada nauczycielki była beznadziejna. - Po tamtym pocałunku myślałam, że zapomnieliśmy już o tym. Chcesz postawisz armię pod drzwiami? Gdzie zaufanie? Jak mam niby uciec, gdy każdy zna moją twarz, dzięki tobie? Puścił jej talię, a ona odsunęła swoją rękę, chętna do zwiększenia dystansu między nimi. - Zaufanie jest czymś, na co trzeba zasłużyć – wyszeptał, brzmiąc jakby czytała wróżbę z ciasteczka. Spotkała się z jego gorącym spojrzeniem. - Pocałowałam cię. Czy to nic nie znaczyło? - Może coś będzie, gdy zrobisz to z przyjemności, namiętności albo miłości, a nie z powodu ratowania własnego życia. - Sugerujesz, że tylko udawałam? No dalej! Oboje wiemy, że pocałunek był prawdziwy. Przez chwilę obserwowała niebezpieczny błysk w jego oku i była ciekawa, czy przypadkiem go nie doceniała. Wiedziała, że z łatwością mógł ją obezwładnić, ale fakt, że jeszcze tego nie zrobił, wcale nie znaczył, że nie zrobiłby tego, gdyby zdał sobie sprawę, że ona wcale nie była zainteresowania byciem materiałem na żonę. Czy mam się porywać na próbę ucieczki? Parsknęła cicho. No pewnie! Mieszkanie w Szaleńcowicach nie było dla mnie.
104
MoreThanBooks - Dziewczyna na ciebie czeka – powiedział Victor. Sarah uśmiechnęła się do niego słodko. - Dzięki za twoją pomoc, kochanie. Dziewczyna dotknęła jej łokcia. - Proszę za mną, moja królowo. Rzucając mu ostatnie spojrzenie, Sarah podążyła za nią w tłum do pomieszczenia w odległej części sali balowej. Tak, jak powiedział Victor, wejścia pilnowało wielu sługusów, a ona dostrzegała wścibskie, szafirowe oczy króla . Weszła do pokoiku i rozejrzała się dokoła, a potem pokręciła głową. Nie była ani okien ani innego wyjścia. Wolność nie wydawała się być opcją, przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Kilka chwil dzieliło ją od bycia porwaną przez niego na górę i spłodzenia całej drużyny baseballowej. Dziewczyna pokazała jej, by skryła się za gigantyczny parawan. - Proszę się pospieszyć, moja królowo. Sarah wiedziała dzięki sposobowi, w jaki jej oczy rozglądały się wokoło, kto poniesie karę, jeśli nie zrobi tak, jak jej powiedziano. Sarah potknęła się na rąbku swojej sukni, gdy dołączyła do dziewczyny. - Posłuchaj… Nie potrzebuję twojej pomocy. - Potrzebuje pani, Saro Larker.
105
MoreThanBooks Sarah sapnęła. - Co? Znasz moje prawdziwe imię? Dziewczyna skinęła głową. - To i jeszcze więcej. Frank powiedział mi, że król Victor wziął panią za księżniczkę Glorię. - Frank? O boziuniu! Znasz go! Gdzie on jest? Jest tutaj? - Współpracuję z nim. Właśnie ukrywa się w puszczy. - Czyli naprawdę jesteś tutaj, żeby pomóc mi suknią? – Sarah ścisnęła obie dłonie, czując ulgę. – Nie wiem, jak ci mam dziękować. - Frank powiedział, że zgodziła się pani na ślubu, żeby zdobyć pierścień. Sarah zerknęła na swoją rękę i uśmiechnęła się szeroko. - Zadanie wykonane, skarbie. - Dobrze, bo legendy mówią, że to jedyny sposób na dostanie się do waszego świata. A teraz, czy jest pani gotowa zamienić się tożsamością? Jesteśmy mniej więcej takie same. Nawet nasze włosy mają takie same kolory i długość. Pani prawdziwa miłość, Frank, powiedział, że bez większych problemów mogę panią udawać, jeśli będziemy ostrożne. - Miłość? – Pokręciła głową i roześmiała się. – Frank nie jest moim chłopakiem.
106
MoreThanBooks - Dlaczego nie? Wydaje się być miłym mężczyzną. Spotkaliśmy się dzisiejszego ranka, ale nie potrafi przestać myśleć o pani. – Dziewczyna odpięła suknię Sary, jęcząc. – To jest skomplikowane. - Dlaczego chcesz nas pomóc? – Sarah uśmiechnęła się, gdy ciężka suknia opadła na podłogę, była szczęśliwa, że wreszcie mogła odetchnąć cała piersią. - Mój ojciec umiera, a Frank obiecał, że dostarczy jakieś minerały, które go wyleczą, jeśli pani pomogę. – Dziewczyna wyślizgnęła się ze swojej uboższej skórzanej sukni. Sarah pomyślała, że Frank jest durny, bo złożył taka oburzającą obietnicę, a ona sama współczuła dziewczynie za uwierzenie mu. - Co? - Istnieje starożytna legenda o Złotych Minerałach Życia. Spędziłam kilka lat na szukaniu ich, żeby pomóc ojcu, i wreszcie odkryłam, gdzie są ukryte. Mówi się, że uleczą każdego, kto połknie je, nieważne, na co się choruje, ale tylko osoba z rodziny królewskiej z rubinowym pierścieniem ślubnym może je zobaczyć. Podałam Frankowi ich sekretną lokalizację. Pomogę pani, ale pani musi zrobić to samo dla mnie, jak obiecał Frank. Nie ma niczego, czego bym nie zrobiła dla ojca. Sarze nie podobało się to, że postawiono ją w takiej sytuacji, ale nie miała innej możliwości w tej chwili. - Pomóż mi się wydostać stąd w cholerę, żebym odnalazła siostrę, a dam ci wszystko, co zechcesz. 107
MoreThanBooks Wiedziała, że będzie musiała odnaleźć te minerały, by dotrzymać słowa, bo Frank złożył obietnicę. Miała ochotę porządnie przywalić Frankowi za to – i za zwracanie się o sobie jako jej „prawdziwej miłości”. Nie podobało jej się, że wymyślał idiotyczne szczegóły, które sprawia, że będą siedzieli w tym świecie dłużej niż trzeba. A co jeśli te minerały nie istniały? Nie mamy na to czasu. Gdy już ucieknę, król będzie mnie ścigał. Ona chciała tylko znaleźć siostrę i spadać w cholerę z tego wymiaru czy gdziekolwiek byli. Pomimo swojej niechęci do jego szalonych pomysłów, Sarah chciała, żeby Frank tu był. - Istnieje jakiś powód, dla którego Frank nie przyszedł na tę imprezę halloweenową? Byłby cholernie dobrym Robin Hoodem. Dziewczyna wślizgnęła się w jej puchatą suknię ślubną. - Dostanie się do zamku byłoby dla niego zbyt ryzykowne. Sarah szybko ubrała skórzaną suknię. - Nie jestem pewna, czy ten zadziała. Moje oczy są brązowe, twoje niebieskie. - Nikt nie zauważy. Będę je miała zamknięte. - Co zrobisz, gdy okryją, że nie jesteś mną? – Sarah miała pewien pomysł, ale była ciekawa, dlaczego dziewczyna chciała zaryzykować swoim życiem. Ale rozumiała, bo sama zaryzykowałaby swoim, gdyby chodziło o jej ojca. Przez krótką chwilę na twarzy dziewczyny pojawił się cień. Potem wzruszyła ramionami. 108
MoreThanBooks - Wykaraskam się z tego. Musi być z niej niezła oszustka. Sarah związała skórzane paski na przedzie sukni. - Co wiesz o królu? - Tylko tyle, że jest jednym z Nieśmiertelnych, jak cała rodzina królewska. Sarah wzięła głęboki wdech i zastanowiła się nad jej dziwnymi słowami, które brzmiały jak żywcem wzięte z jakiegoś komiksu. - To plotka, prawda? To znaczy niektórzy starożytni ludzie w moich czasach mówili, że są bogami, ale chcieli tylko kontrolować innych ludzi. - Nie, to jest wszystko prawda. – Dziewczyna wzdrygnęła się. – Au! To mnie uciska. Czy możemy się pospieszyć? - Próbuję – powiedziała Sarah. – Masz pojęcie, ile na tej sukni jest guzików i węzełków? Proszę, powiedz mi więcej o królu… i jak masz na imię? - Nazywam się Mia. Król jest jednym z najniebezpieczniejszych Nieśmiertelnych. Wielu się go boi w naszym świecie. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jak ucieknie stąd pani najdalej jak się tylko da i nigdy nie obejrzy za siebie. To nie będzie łatwe, skoro jest z nim pani związana na całą wieczność. Przynajmniej tak mówią legendy. - Chyba nie kupuję tego wszystkiego. – Sarah ściągała sznurki gorsetu sukni ślubnej, aż dziewczyna nie pisnęła. – Dostrzegłam w nim
109
MoreThanBooks coś
łagodnego
podczas
ceremonii,
szczególnie
wtedy,
gdy
go
pocałowałam. - Pocałowała go pani? – zapytała zszokowanym tonem Mia, drżąc na ciele. - Nie specjalnie. Próbowałam się uchylić, ale on się na mnie rzucił. Mia pokręciła głową. - To niedobrze. Pani tylko umocniła więź. Teraz będzie mógł wskoczyć pani do głowy i przejąć nad panią kontrolę. Sarah rzuciła jej gniewne spojrzenie. - Co? To może być coś nowego w twoim wrogim kobietom świecie, ale nikt mnie nie kontroluje – a ty też nie powinnaś żadnemu mężczyźnie dać sobą kierować. - Powiedziałam o tym Frankowi, ale nie wierzy w to. Sarah wcisnęła koronę do ręki dziewczyny. - Sugerujesz, że Frank jest uparty? No, nie mówisz mi nic nowego. Mia ściągnęła swoje miedziane bransolety. - Niech pani je włoży. Służący musza je nosić. Wie pani, pani Frank jest cudownym mężczyzną. Wiele zrobił, by zapewnić, żeby ta ucieczka się udała. – Sięgnęła do swojej długiej, skórzanej torby i zamarła na chwilę. Otrząsnęła się ze swojego transu, gdy jej ręce dotknęły satynowego materiału sukni.
110
MoreThanBooks - Coś nie tak? – Sarah dotknęła jej ramienia, zastanawiając się, czy dziewczyna przypadkiem nie stchórzyła. Na pewno by jej nie winiła. - Po prostu cieszę się moimi trzydziestoma sekundami jako królowa ubrana w taką luksusową suknię, jakiej do tej pory nigdy nie widziałam. Nienawidzę siebie za to, co zrobię. Mia uniosła skórzaną torbę i wylała na twarz jakiś czerwony płyn, który zaczął spływać po jej sukni, zostawiając kałuże na podłodze. Tak bardzo jak nie podobało jej się poślubienie króla Victora, oglądanie zniszczenia tak pięknej sukni było dla Sary ciosem. - Co ty wyprawiasz? – krzyknęła zszokowana Sarah. Wyglądało na to, że wskoczyła na plan „Carrie”, tyle tylko, że nigdzie nie widziała Johna Travolty. Była pewna, że nawet Stephen King uciekałby gdzie pieprz rośnie, gdyby wmieszał się w coś takiego. - Ja tylko udaję martwą. Niech się pani uspokoi. To tylko szkarłatny barwniki i to część planu. Powiem królowi, że pani brat… e, brat Glorii kazał mi się zamienić ubraniami i polać barwnikiem, a potem pozbawił mnie przytomności. Musimy ich zszokować i odwrócić uwagę, bo inaczej nasz plan nie wypali. Niech pani dobrze udaje przerażoną służącą, Sarah. Sarah wsunęła ostatni luźny kosmyk włosów za skórzaną siatkę na włosy. - W porządku. Mogę udawać histerię.
111
MoreThanBooks - Człowiek imieniem Jules, na brązowym koniu, czeka na zewnątrz na panią. - Jules? Frank wspominał o nim wcześniej. Więc mogę mu zaufać? - Oczywiście! To miłość mojego życia. Mój ojciec powiedział mu, że jeśli zrobi to dla nas, udowodni swoją lojalność, a nagrodą ma być moja ręka. Oczywiście małżeństwo również dla mnie będzie nagrodą, bo uwielbiam Julesa i chcę z nim spędzić resztę życia, gdy mój ukochany ojciec wyzdrowieje. Mój Jules zabierze panią do karocy oddalonej o pięć kilometrów stąd, gdzie pani miłość Frank czeka. - Ile razy mam ci przypominać, że on nie jest moją miłością? Mia położyła się na podłodze i zamknęła oczy. - Przebacz Frankowi, jeśli możesz, Saro Larker. Życie jest zbyt krótkie na chowanie urazy do tych, u których zajmujemy szczególne miejsce w sercu, a to się tyczy Franka. Każdy mężczyzna, który ryzykuje swoje życie dla twojego, zasługuje na wdzięczność, prawda? Miała rację. Frank zrobił wiele, by się wykazać. Wściekanie się na niego nie miało sensu, a Sarah wiedziała, że nadszedł czas na ruszenie dalej i na przeprosiny. Ale w tej chwili miała ważniejsze sprawy do załatwienia. Miała za zadanie grać na miarę Oscara, a nie pamiętała, kiedy ostatnio w ten sam dzień z więźnia stała się królową. To była rola jej życia. Sarah ukryła twarz w rękach i wybiegła z krzykiem na zewnątrz.
112
MoreThanBooks - Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Królowa została zaatakowana – wrzeszczała histerycznie, łzy leciały jej po policzkach. W pewnej chwili jej płuca zapłonęły żywym ogniem, ale nie obchodziło jej to. Żeby wszystko wyglądało na autentyczne, musiała zapomnieć o bólu czy strachu. Rycerz złapał ją za ramię. - Co się stało, dziewczyno? – zapytał. - Ona krwawi! Mężczyzna… nie, bardziej jak duch… pojawił się przed moimi oczami i… Rycerz wystrzelił do pomieszczenia, zanim miała szansę dokończyć zdanie. Wszystko działo się jak na zwolnionym tempie. Rycerze ruszyli do garderoby. Ludzie wydawali okrzyki zdumienia, głowy się odwracały, szczęki opadały i nawet słychać było krzyki. Instynkt Sary kazał jej uciekać. Okręciła się na pięcie, by zniknąć, gdy zauważyła biegnącego w jej kierunku Victora, na którego twarzy widziała przerażenie. Jak przyklejona do miejsca, gdzie stała, Sarah czuła, że jej serce dudniło z każdym krokiem, jaki stawiał. Część jej czuła się źle za oszukiwanie go w taki sposób po pocałunku, jaki dzielili, ale większa część chciała żyć i mieć z powrotem jej stare życie. To nie był jej świat, jej życie i nie chciała być kontrolowana przez tyrana, nieważne jak bardzo seksownego i umiejącego dobrze całować. Sarah przełknęła mimo guli, jaka utworzyła się w jej gardle, gdy posłał jej 113
MoreThanBooks szybkie spojrzenie, jego zmartwione niebieskie oczy wywiercały dziury w jej sercu. Dlaczego ja się tym tak przejmuję? Nie można już zatrzymać tej rozpędzonej lokomotywy. Będzie musiał to przełknąć. Nie znał mnie dłużej niż dzień, chociaż byłam jego żoną. Rzuciła się w rolę przerażonej służącej i zakryła twarz rękami. Pociągnęła kilka razy nosem, gdy przeszedł obok niej. Otwierając drzwi, Victor krzyknął: - Sprowadźcie natychmiast uzdrowiciela! Emocje w jego głosie spowodowały, że zadrżała, gdy oddalała się od niego. Coś ściskało jej klatkę piersiową. Mimo tłumu ludzi idącego w stronę garderoby, dokładnie słyszała jego głos. Zastanawiała się, kiedy zyskała nadludzki słuch. - Obstawcie granice! – mówił Victor. – Nikt nie wchodzi ani nie wychodzi. - Czuję puls – powiedział mężczyzna. – Ona żyje. - Dzięki bogu, ale coś jest nie tak. Dlaczego nie czuję jej bólu? – zapytał Victor. – Powinienem był to poczuć, gdy tylko się zaczęło. Jesteśmy złączeni, jeden do drugiego, przez pierścień! - Może pierścień jeszcze nie zadziałał? – zasugerował ktoś. Poczuć mój ból? Czy on gada o emocjonalnym bólu, który czujesz, gdy jesteś zmuszona do małżeństwa z nieznajomym? Sarah zmusiła się do
114
MoreThanBooks myślenia i swobodnie weszła w tłum ludzi. Uciekając jak Kopciuszek z balu, gdy tylko wybiła północ, miała nadzieję, że nie zgubi szklanego pantofelka, albo raczej skórzanego buta. Skupiła się na przeciskaniu przez ciżbę, jej oczy spoglądały na nogi, żeby się nie potknęła. Coś musnęło jej plecy, ale się nie zatrzymała. Ktoś chwycił ją za ramię, ciągnąc do tyłu, a ona sapnęła, zaskoczona.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek korekta: NiSiAm
115
MoreThanBooks
Rozdział 7 Ciężki oddech Sary niósł się echem w jej uszach. Był głośniejszy niż podekscytowany gwar zatłoczonego pomieszczenia. Zrobiła kolejny krok naprzód, odpychając się od postawnego wieśniaka, gdy poczuła kolejnego szarpnięcie. Wzdychając, odwróciła się. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Górował nad nią wysoki mężczyzna, jego wytrzeszczone oczy skupiły się na kimś ponad jej ramieniem. Super. Złapali mnie. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. - A kogo my tu mamy? Wstrzymawszy oddech, zacisnęła pięści, gotowa do walki. Stojąca obok niej kobieta wcisnęła jej do reki pustą czarę i krzyknęła: - Więcej wina, dziewczyno! – Sarah wpatrywała się w nią, nie wierząc własnym oczom. – No dalej. Mężczyzna przymrużył oczy, patrząc to na kobietę, to na Sarę. Przewróciwszy
oczami,
kobieta
spojrzała
gniewnie
na
nią,
wymawiając dokładnie każdą sylabę. - Powiedziałam: więcej wina. No? Na co się gapisz? Wiedziała, że spędzi dziesięć do dwudziestu lat w ciemnym lochu, pełnym robali, gdyby wpakowała szkło w jej gardło. Ktoś wpadł na nią, powodując, że Sarah zatoczyła się. Musiała odetchnąć zanim pochłonie ją panika. - Już przynoszę, madam. Pójdę po butelkę – powiedziała, uśmiechając się.
116
MoreThanBooks Ruszyła przez tłum na drugą stronę sali, gdy zobaczyła parę wielkich drzwi, zewnętrzne wyjście. Spoglądając przez ramię, zlustrowała pomieszczenie. Mężczyzny sprzed chwili tam nie było. Nie było żadnych rycerzy, tylko goście pijący wino i śmiejący się. Nikt po tej stronie sali nie miał pojęcia, co się działo, a ona była rada, że ludzie byli w stanie upojenia alkoholowego. Położyła trzęsące się dłonie na żelaznych uchwytach i powoli je popchnęła, przeciskając się przez wejście. Na zewnątrz gwiazdy błyszczały w ciemności, a chłodnawa bryza owionęła jej ciało. Zadrżała i objęła się ramionami, jej oddech był parą w tym mroźnym, nocnym powietrzu. Silne ramiona owinęły się wokół jej barków, rzucając ją na zewnętrzne drzwi. - Nie uciekniesz tak łatwo – powiedział męski głos. Ponownie przyłapana, powoli się odwróciła, zaczął ją ogarniać strach. Facet, który się w nią wpatrywał, nie był tym samym z sali balowej, ale zmarszczone brwi wyglądały równie złośliwie. Serce Sary biło mocno w jej piersi. Mogła spróbować uciec, ale co kilkadziesiąt metrów stali strażnicy. Wzięła głęboki wdech i wciąż grała swoją rolę jako pokorna służąca. - Moja służba dobiegła końca – powiedziała. - To wejście nie jest ani dla niewolników, ani dla hołoty – syknął. – Następnym razem użyj tego z tyłu. Cicho odetchnęła z ulgą, wciąż mając spuszczoną głowę. - To się nie powtórzy, sir. - Tutaj!
117
MoreThanBooks Odwróciła głowę w stronę mężczyzny ukrytego za peleryną i siedzącego na brązowym koniu. Uśmiechnął się do strażników, mrugając. - Przybyłem, żeby eskortować tę śliczną panienkę do domu. Rycerz popchnął Sarę w kierunku mężczyzny. - Przynajmniej ktoś się zabawi z tą hołotą dzisiejszego wieczoru. Wszyscy zaśmiali się głośno, gdy Sarah potknęła się. Zawahała się na moment. Wiedziała, że jeśli zostanie, strażnicy mogą podnieść alarm. Jeśli podąży z jeźdźcem, gościu może się okazać czubkiem, który ją zgwałci i wyrzuci jej ciało do pierwszego lepszego rowu. - No dalej. Facet zaoferował jej rękę i wyszeptał: - Jestem Jules, przyjaciel Mii. Jules! Dźwięk jego imienia uspokoił pędzące serce Sary. Chłopak Mii. Łapiąc go za rękę, pozwoliła mu się podciągnąć. - Wiem, że musisz padać po całym dniu ciężkiej roboty – powiedział Jules. - Tak, a muszę wrócić jutro, bardzo wcześnie. – Włożyła nogę w dyndające strzemię i uniosła się sama na siodło. Strażnik zagwizdał, a reszta zarechotała. O Boziu! Wtedy Sarah uświadomiła sobie, że jej skórzana sukienka podniosła się, odsłaniając jej całe udo. Próbowała ją ściągnąć w dół, ale zadanie było trudne, szczególnie jeśli siedziało się na koniu. Jules ściągnął lejce konia i przejechali galopem przez strażników, kierując się w oświetlony światłem księżyca las.
118
MoreThanBooks Sarah chwytała się jego pasa, modląc się, by tylko nie spaść. Poczuła ulgę, gdy zdała sobie sprawę, że nikt nic nie podejrzewał. Zadrżała, gdy poczuła we włosach chłodny powiew wiatru. Świerszcze grały, a w oddali zahuczała sowa. W srebrnym świetle wyskakiwały upiorne cienie z gałęzi. - Zabierasz mnie do Franka? – zapytała Sarah. - Tak. Czy wszystko poszło zgodnie z planem? Czy z Mią wszystko w porządku? – pytał Jules. - Gdy wychodziłam, nic jej nie było, ale nie będą jej przesłuchiwali, gdy tylko uświadomią sobie, że nie jest mną? - Moja Mia da sobie radę. To właśnie w niej uwielbiam. Ale jeśli cokolwiek stanie się mojej ukochanej, wiem, kogo powinienem winić – ciebie i twojego towarzysza. - Jest bardzo odważna – powiedziała szczerze Sarah. – Będę miała u was dług wdzięczności. Dziękuję. Nic nie odpowiedział i tylko popędził konia przez las. Minuty dłużyły się jak godziny, ale wreszcie dotarli do wozu, który znajdował się pod wysokim drzewem i był załadowany belami słomy. Gdy tylko Jules postawił ją na ziemi, Sarah natychmiast pognała do Franka. - Och, Frank! Objął ją, a ona poczuła ciepło jego ciała. - Czy ja ci kiedykolwiek powiedziałem, że wyglądasz niesamowicie seksownie w skórze? – zapytał. Uśmiechnęła się, wyciągając włosy z siatki i pozwalając swoim długim lokom swobodnie falować. - Więc podobają ci się służące z Tastian?
119
MoreThanBooks - We wszystkim wyglądasz niesamowicie – powiedział. Nachylił się i tracił nosem jej szyję. – Ładnie pachniesz. - Zakręcili mi włosy, nałożyli tyle makijażu, jakbym była jakaś egipską księżniczką, oblali mnie perfumami i wsadzili w suknię Kopciuszka. - Niech zgadnę… Wybiła północ i zgubiłaś swoją suknię i szklane pantofelki? Zaśmiała się. - Coś w ten deseń. - Nie wierzę, że właśnie uratowałem cię z prawdziwego zamku. - Stary, powinieneś zobaczyć wnętrze. - Aż tak fajne, co? – Wpatrywał się w nią ze skupieniem, jego ręka gładziła jej policzek. – Zranił cię? Czy ten królewski dupek położył na tobie swoje łapska? - Skradł mi tylko namiętny pocałunek. - W policzek? - Usta. – Zamrugała. – I nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało – przyznała, gdy magiczny pocałunek ponownie pojawił się w jej głowie, zalewając ją poczuciem winy. Ale i tak nie była tym zawstydzona. W rzeczywistości żałowała, że Victor nie przedłużył go, najlepiej na całą noc. Chrząknęła, chcąc zmienić temat, zanim Frank zacznie zadać pytania. Uniosła rękę, uśmiechając się szeroko i mówiąc: – Tak, czy siak, mam pierścień. - Nasz bilet do domu! – Jego twarz rozjaśniła się, gdy złożył ukłon. – Moja królowo, rządzisz. Uśmiechnęła się szeroko. 120
MoreThanBooks - Ta, skarbie… Dzięki temu wielkiemu kamieniu na moim palcu. Frank przyjrzał się pierścieniowi, wielkiemu rubinowi i małym diamencikom, które błyszczały w świetle księżyca. - Jest zbyt duży, cholernie tandetny. Co za chełpliwy dziad. - Racja. Jest brzydki. To znaczy, widać, że ten facet nie ma żadnego smaku. Przewróciła oczami. – Żartujesz sobie ze mnie? Żadna kobieta nie oprze się takiej błyskotce. Frank był zazdrosny i miał do tego prawo. To cholerstwo było niesamowite, prawie tak niesamowite jak mężczyzna, który włożył go na palec Sary. - Nieźle się bawisz z tym, co nie? – zapytał. Dotknęła jego brązowego płaszcza z kapturem. - Widzę, że ty też. Uwielbiasz to nowe miejsce. Uśmiechnął się, jego brązowe oczy zalśniły. - Dziennikarz śledczy wie, jak się ukryć. Podszedł do nich Jules i podał jej okrycie. - W tym będzie panience ciepło. To teraz proszę się ukryć. Dobrze. - Zrobiłem nam małą miejscówkę wewnątrz tych beli słomy. – Frank sięgnął po kilka złożonych koców, które leżały na ziemi obok wozu. Wskoczył na wóz i rozłożył kilka na słomie. – Łóżko godne królowej. Sarah weszła do środka i położyła się obok niego, naciągając wierzchni koc na siebie. Nie wiedziała, co bardziej swędziało, słoma, koc czy płaszcz, jaki dostała od Julesa. Jules ułożył ponownie bele, zakrywając wejście do ich schronienia. 121
MoreThanBooks - Masz tutaj fajną klitkę, Frank – powiedziała. – Co się stało? Nie mogłeś znaleźć przyzwoitego hotelu? W noc poślubną raczej oczekiwałam limuzyny, a nie przejażdżki wozem wypełnionym sianem. Frank przytulił się do niej. - Próbowałem zadzwonić do wypożyczalni samochodów, ale jeszcze nie wymyślili świec zapłonowych… ani silników, ani opon. Jednakże mają konie mechaniczne. Sarah przewróciła oczami. - Co? – zapytał Frank. – Nie będziesz się śmiała z moich żartów? - Boziu, Frank, jeśli kiedykolwiek stracisz robotę dziennikarza, jakiś król może cię nająć na błazna – odparła. - To kropla, która przepełniła czarę! Tudzież słoma na wozie – powiedział, dmuchając w nią słomą, na co Sarah ponownie przewróciła oczami. Koń parsknął i chwilę później wóz ruszył naprzód. Powiedzenie, że podczas przejażdżki trochę trzęsło, byłoby umniejszeniem prawdy. Kołysało, uderzało i podskakiwało na każdym wyboju i dziurze na drodze. - Nigdy bym nie pomyślał, że będę jechał w stronę zachodu słońca z czyjąś żoną – nie wspominając już królową – podczas nocy poślubnej tamtego kolesia. - Mam nadzieję, że to nie zerwie umowy małżeńskiej. Frank zaśmiał się. - To zależy. Będę mógł się cieszyć miesiącem miodowym? Sarah również się zaśmiała, ale mówiła dalej: - Żadnego miesiąca miodowe, ale powiem ci jedno. Życie rzuca podkręcone piłki, których nawet nie możesz sobie wyobrazić. 122
MoreThanBooks Zachichotał. - Co ty nie powiesz. - Więc jak przekonałeś tych ludzi, żeby ci pomogli? I co obiecałeś Mii? Złote minerały? Zacznij od początku. Co się stało w lesie? - Uciekałem przez hordą bestii, o których powiedziałem, że nie istnieją. I jestem wciąż pewien, że dalej się śmiejesz z tego. Sarah uśmiechnęła się szeroko. - Tylko troszeczkę. - Następną rzeczą, jaką wiem, to że zniknęłaś. Słyszałem głosy i zacząłem biec w ich kierunku, ale facet w tym dziwnym stroju zaczął cię nazywać księżniczką Glorią. On i jego uzbrojone zbiry otoczyli cię, więc musiałem się cofnąć, bo i mnie by uwięzili. Potem, gdy zniknęli, podążyłem za nimi i znalazłem cię w zamku. To dziwne, czy jak? Parsknęła. - Dzięki Bogu za konie, bo inaczej nie dałbyś rady za nami podążać. Gdybyś miał samochód, mógłbyś w nich wjechać. - Hej, te konie były strasznie szybkie. Kiedy szukałem telefonu, żeby zawiadomić 911, wpadłem na grupkę rebeliantów. To byli lokalni chłopcy, którzy uważali, że jestem szpiegiem króla Victora. Związali mnie i zagrozili, ale wykorzystałem mój urok. Przycisnęła ręce do kolan, powstrzymując się od śmiechu, który chciał z niej uciec. To było typowe dla Franka, by postawić siebie w centrum zainteresowania, chociaż to ona przeżyła uwięzienie i ślub z barbarzyńcą. W sumie płacili mu za szukanie sensacji. - Serio? – Przekrzywiając głowę, uniosła brwi. – I jak się to skończyło dla ciebie? 123
MoreThanBooks - Wreszcie obaliłem z nimi kilka kufli piwa i opowiedziałem im o naszej sytuacji. Potem poinformowali mnie, że jestem uwięziony w innym wymiarze. Oczywiście z początku sądziłem, że to z powodu piwa. - Skąd oni to wiedzą? - No wychodzi na to, że ich legendy są strasznie stare, sprzed pokoleń. Wiedzą tylko, że istnieje magiczny portal, który otwiera się dzięki tej twojej królewskiej błyskotce. To jakieś starożytne drzwi strzeżone przez Wielką Stopę w Zakazanym Lesie, przez które i my przeszliśmy. Na litość boską, nie wierzę, że ci to wszystko gadam. - Jak przyjąłeś te wiadomości? – zapytała. - Jasne, że się wystrychałem. Wzdrygnęła się. - Jak bardzo? Frank zamrugał, milcząc przez chwilę. - Powiedzmy, że jeden z nich musiał wylać na mnie kubeł zimnej wody. Sarah zaśmiała się, żałując, że nie była tego świadkiem. - Mia podała mi kilka informacji na temat otwarcia portalu, które przekazała jej babcia – powiedział. – No i grupa zaproponowała, że mi pomoże, jeśli obiecamy, że pójdziemy na Górę Global i zdobędziemy minerały czy coś, co może ocalić życie ojcu Mii. Tylko ktoś z rodziny królewskiej ze ślubnym pierścieniem może zobaczyć te minerały. - Więc zgłosiłeś mnie na ochotniczkę? – Pokręciła głową. – Wiem, że nie wydostałabym się stamtąd bez pomocy Mii, ale i tak, jak mogłeś jej obiecać coś takiego?
124
MoreThanBooks - Musiałem zrobić coś szalonego, żeby się uratować od życia na kocią łapę z panem Tyranem. A poza tym… ta grupa zna twoją siostrę. - Naprawdę? Jak? Są pewni, że to ona? Gdzie ona jest? Musimy ją odnaleźć i… - Zapamiętali twoją siostrę, bo uważali ją za wiedźmę. Potem zaczęła krzyczeć jak maniaczka, że przeszła przez portal. Odbył się proces, ale okazało się, że jest niewinna, gdy ktoś imieniem Charles zapłacił sędziom. - Biedna Liz! Och, dzięki Bogu za Charlesa. Nie dałabym rady żyć, gdybym wiedziała, że spłonęła na stosie. - Oddalamy się od portalu. Kierujemy się do innego kraju, zwanego Dornia. Coś czuję, że twoja siostra może tam mieszkać z tym kolesiem, Charlesem. Gapiła się na niego z niedowierzaniem. - Frank, nie żartuj sobie ze mnie. – Jeśli grał w jakąś absurdalną grę, przysięgła, że nigdy się do niego nie odezwie. - Nie, mówię poważnie. - Chcesz powiedzieć, że nic jej nie jest? Że żyje? I my ją odnajdziemy? – Łzy zaczęły napływać do jej oczu i poczuła przytłaczającą ją radość. - Żywa i w Dornii. Przynajmniej tak mi powiedzieli, ale nie napalaj się tak na to. Nie wiemy, czy można polegać na tym źródle. – Dotknął jej twarzy i kciukiem otarł spadającą łzę. - To dla mnie za dużo. Jak ja ci w ogóle podziękuję? – zapytała. - Hmm. Znam kilka sposobów, ale wiem, że jesteś teraz zamężna. I nie mam pojęcia, czy powinienem od ciebie oczekiwać, że…
125
MoreThanBooks - Frank! – Podniosła się, żeby go zdzielić, ale złapał jej rękę, którą potem ucałował. - Fajny pomysł, ale mówię raczej o czymś zupełnie innym, jak przebaczeniu mi i pozwoleniu wrócić do twojego życia. – Przytulając ją do siebie, dodał: – Przepraszam, że nigdy nie rozumiałem twoich badań i że powiedziałem tyle niemiłych rzeczy. Jestem idiotą. - Znieważyłeś moje badania. – Zamilkła dla efektu. - Wynagrodzę ci to, obiecuję. Przeprosiny Franka wiele znaczyły, ale miała inne zmartwienia. - Wiec Liz jest w Dornii. Musimy wymyślić jakiś plan. - A co z moimi przeprosinami? - Całym sercem je przyjmuję, Frank. – To był już drugi raz, że ktoś ją dziś przepraszał, tyle tylko, że słowa Franka znaczyły dla niej więcej niż słowa króla Victora. – Jak mam się na ciebie gniewać, gdy pomagasz mi właśnie odnaleźć moją siostrę? I tak, przeprosiny to dobry początek. – Wyciągnęła rękę i przeczesała nią włosy Franka. Frank przyciągnął ja obok siebie, jego twarz znajdowała się tak blisko, że czuła jego ciepły oddech i bijące serce. - Odkąd ujrzałem cię w tym seksownym kapeluszu Indiany Jonesa i kamuflażu, nie marzyłem o niczym innym jak tylko o przytuleniu cię – powiedział. - Odkąd tylko zobaczyłam cię w obozie, marzyłam o przeczesaniu twoich cudownych włosów. I masz rację. - W czym? - Że czułam podziw, gdy cię ujrzałam po raz pierwszy, nie strach. - Wiedziałem! Oszalałaś na moim punkcie. 126
MoreThanBooks - Nie dajmy się unieść. – Gdy dotknęła jego twarzy, wiedziała, że każdy mur, jaki wybudowała przeciwko niemu, zaczynał topnieć. Musiał się o nią troszczyć, nawet jeśli w przeszłości nie zawsze się ze sobą zgadzali. Żaden człowiek nie dałby nura do dziwnego świata, o którym nie miałby pojęcia, szczególnie jeśli był na liście wrogów numer jeden w Tastii, tylko po to, aby uratować dziewczynę, na której by mu nie zależało. Zamykając oczy, pozwoliła, by zakrył jej usta swoimi i powoli pocałował. Poczuła znajome motylki, więc owinęła ramiona wokół niego. Musiała przyznać sama sobie, że brakowało jej Franka. Teraz nie naciskał na nią. Sarah odpoczywała w jego ciepłych, krzepiących ramionach. Chciała zapomnieć o wszystkim, ale wydarzenia dnia kroczyły po jej głowie, sprawiając, że drżała. - Wszystko w porządku? – zapytał. Słowa wyszły z niej powoli: - Nie, nic nie jest w porządku. Gładząc ją po policzku, wyszeptał: - Wszystko się ułoży. - A co jeśli nie? – zapytała. - Mamy pierścień. To odpowiedź na nasze problemy. - Nie sądzę. Mam przeczucie, że to początek naszych problemów. - Nie, to nasza ucieczka stąd – odpowiedział. - Ale Mia powiedziała, że jestem złączona z królem. - Wypełniała twoją głową tym dziadostwem, które ją uczyli od małego. To tak jak ci religijni fanatycy w domu. - Ja już nie wiem, co mam myśleć. – Wzięła głęboki wdech. Sami widzieliśmy Wielką Stopę. Nie jesteśmy w naszym świecie. Moja siostra 127
MoreThanBooks gdzieś tam jest. Jestem poślubiona prawdziwemu królowi. Noszę pierścień, który jest kluczem do jakiegoś tajemniczego portalu. Uciekamy. A Mia powiedziała mi, że skoro jestem z rodziny królewskiej, to jestem Nieśmiertelną. Światło księżyca wpadło do ich schronienia przez dziury w sianie nad nimi. Oczy Sary skierowały się na Franka. Drżała przez jego delikatny dotyk, gdy jego palce przelotnie muskały jej policzek. - Wiem, to dużo do przemyślenia – odezwał się Frank. – Ten cały pomysł z innym wymiarem jest strasznie, szokująco nieprawdopodobny, ale jesteśmy tutaj. To znaczy jestem tym zszokowany, może bardziej niż ty, bo z natury jestem sceptykiem, ale przejdziemy przez to. Zanim mogła odpowiedzieć, w jej myślach odezwał się głos króla: Wróć do mnie. Zniknął jednak tak szybko, jak się pojawił. - Wynoś się z mojej głowy! – wrzasnęła, przyciskając palce do skroni. Usiadła, krople potu spływały po jej czole. Mia miała rację, bo król najwyraźniej jakoś wskoczył do jej głowy. Więc albo to, albo wariowała z powodu braku jedzenia i wody. Najgorszym scenariuszem było załamanie nerwowe. Zaczęła się zastanawiać, gdzie byli mężczyźni w białych kiltach, bo była prawie gotowa na kaftan bezpieczeństwa i radiowóz. - Co się dzieje? – zapytał Frank. – Próbuję tylko pomóc. Martwiła się, że pomyśli, że wariuje, ale miała nadzieję, że wyobrażała to sobie z powodu tego, co powiedziała jej Mia. - Przysięgam, że usłyszałam głos króla Victora w głowie, błagający mnie, bym wróciła. - Wow. To dziwne. Co dokładnie powiedział? – zapytał. 128
MoreThanBooks - Nawet byś mi nie uwierzył, gdybym ci powiedziała, panie Sceptyku. - Próbuję być otwarty na wszystko. Zażartowałem sobie z ciebie? Nie, nie zrobiłem tego. - Nieważne. Jestem zestresowana. Nie gadajmy już o tym. Chy… chyba zamknę oczy na chwilę – powiedziała. - Okej. Przeszłaś dziś sporo. Musisz odpocząć. Dobranoc, skarbie – odparł Frank, odwracając się na drugą stronę. - Hej, Frank. Nie wścieknę się, jeśli postanowisz mnie przytulić… no wiesz, tylko na ten wieczór. Tylko pamiętaj, że to nic nie znaczy. - To nic nie znaczy. Absolutnie nic. Mam to już w pamięci. To samo z całusem, żebyś mnie przypadkiem nie walnęła za to. - Po prostu się zamknij i mnie przytul – wyszeptała. Objął ja ramieniem, a ona zamknęła oczy, odpływając w sen.
*** Ziemia zaczęła się trząść przez kopyta, budząc Sarę ze snu. Potrząsnęła ramieniem Frank. - Dlaczego tak szybko jedziemy? – Wyjrzała zza beli siana. Nie widziała żadnych drzew, tylko wschodzące słońce, którego promienie wychylały się zza chmur. Zdała sobie sprawę, że przespała całą noc. Konie zwolniły i zatrzymały się na polanie przed kolejnym lasem. - Mamy duży problem – powiedział szybko Jules. Frank wyskoczył z wozu. - Co się dzieje?
129
MoreThanBooks Głos króla ponownie odezwał się w głowie Sary. Proszę, przestań uciekać. Zabijesz nas obojgu, gdy wjedziesz na wrogie tereny. Doszła do wniosku, że skoro tak się martwił o jej przeżycie, to powinien był wysyłać swoich ludzi, żeby zagonili ją w niebezpieczny obszar. Byłby bezpieczny, gdyby został w swoim wycacanym zamku. Obraz stał się wyraźniejszy i Sarah miała wrażenie, jakby siedziała w helikopterze i spoglądała w dół. Widziała kłęby kurzu, rycerzy, miecze, kusze, dzidy i konie przygotowane na wojnę. Widziała miliony żołnierzy, którzy gnali w ich stronę. Przez jej ciało przebiegł zimny dreszcz i poczuła panikę. - Ludzie króla się zbliżają! Nie wysłał tylko plutonu. Wysłał całą cholerną armię! - Dla jednej osoby? Skąd wiesz? – zapytał Jules. - Miałam wizję. Frank pokręcił głową. - Wizję? To możliwe? - Skrótami próbowałem zgubić kilku rycerzy. Nie wiedziałem, że wysłał za nami całą armię. – Jules odetchnął, jego głos był przerażony. – Naszą jedyną możliwością jest kolejny skrót, przez Cienistą Puszczę. Gdy wybierzmy dłuższą drogę, złapią nas. - To jedźmy przez tę puszczę – powiedziała Sarah. – Nadchodzą! Całe legiony! Jules spojrzał na nią, jakby wypowiedziała na głos jakieś zakazane w tym świecie słowo. - Jest zakazana. Jeśli nas złapią, jesteśmy martwi. Ale jak złapią nas ludzie króla, to i tak po nas. – Odwrócił wzrok. – Tak czy siak, nie żyjemy.
130
MoreThanBooks - Nie możemy tu siedzieć i czekać aż ludzie króla nas wyrżną – odparł Frank. Sarah posłała mu spojrzenie. - Albo ukradną ten pierścień z mojej ręki. Nie możemy tu siedzieć jak kaczki gotowe do odstrzału. Powiedziałam, żebyśmy ruszyli tym lasem. - Nie wiesz, o co prosisz – powiedział Jules. – Nawet ludzie króla nie podążą tam za nami. - Doskonale – odparła Sarah. Jules zrobił krok w tył. - Nie zrobię kroku w ten las. Nikt… i to naprawdę nikt… nigdy nie wychodzi żywy. - Powiedziałeś, że będziemy martwi, jak nas złapią – odezwał się Frank. – Nie złapią nas, jeśli nie podążą tam za nami. - Nie zrobię tego. – Jules przebiegł palcami przez swoje jasne włosy. – Jesteście oboje szaleni! Nie, szaleństwem jest siedzenie tutaj i podanie siebie na srebrnym talerzu grupie psychopatycznych rycerzy. - Proszę, zaryzykuj, Jules, albo przysięgam, że pozbawię cię przytomności i na ramieniu wniosę do lasu. - Nie będę powodem pani śmierci – powiedział Jules. – Im więcej o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że król Victor może zabić Franka i mnie, ale pani nie zabije, jeśli będzie pani błagała o litość. - Nie czas zgrywać męczennika – syknęła Sarah. Jules wyrzucił ręce w górę.
131
MoreThanBooks - Będzie pani lepiej z mężem niż w tej puszczy. Mogę panią o tym zapewnić. - Moim fałszywym mężem. I pamiętaj, opuściłam go w noc poślubną – dodała Sarah. – Nikt tego nie robi. Ukarze mnie dla przykładu. Frank złapał Julesa za ramię, potrząsając nim z furią. - Nie mamy czasu na to gówno w przesądami. Dawaj nam dwa konie, albo je zabieram! W oddali zadudniły kopyta, a Sarah przełknęła. - Zbliżają się! - Zabierz nas do lasu, Jules – zażądał Frank. – Bawisz się naszymi życiami, a to nie żadna cholerna zabawa! Jules cofnął się, na jego twarzy widzieli tylko przerażenie. - Zarżną was. - Kto? Co? – zapytała Sarah, jej oczy były rozszerzone. – Powiedz nam, co tam jest. - Magiczne istoty – odpowiedział. – Zmieniają się w różne kształty. Frank posłał mu rozbawione spojrzenie. - Zmiennokształtni? Skąd wiesz, że istnieją, skoro nikt nigdy nie wyszedł stamtąd żywy i nie opowiedział tej bajeczki? - Są prawdziwe! – powiedział Jules. - Bzdura! – wrzasnął Frank. – Dawaj mi te konie TERAZ! - Może ma rację. Coś tam jest, co przeraża ludzi. – Sarah spojrzała w przeciwną stronę. Widziała tam ludzi, którzy zmierzali w ich stronę na koniach. - A ty widziałeś tych „zmiennokształtnych” na własne oczy? – zapytał Frank. 132
MoreThanBooks - Nie – odpowiedział Jules. – Każdy, kto je zobaczy, ginie. Frank wskazał palcem w stronę puszczy. - Zaryzykuję. Zaczął szybko rozwiązywać lejce, gdy Sarah złapała go za ramię. - Nie zostawię tu Julesa na pewną śmierć. - Nie dam sobie odrąbać głowy, bo on boi się jakiegoś głupiego mitu. Ten król nie położy na tobie ani jednego brudnego palucha, Sarah! Spojrzała przez ramię. Tysiące rycerzy w zbrojach galopowało przez otwartą przestrzeń, gdzie właśnie stali. Poczuła na kręgosłupie drżenie i wskazała palcem na puszczę. Strzały pofrunęły nad ich głowami, więc Sarah schowała się za wóz. - Zapomnij o koniach! – krzyknął Frank. – UCIEKAJ!
tłumaczenie: Thebesciaczuczek korekta: NiSiAm
133
MoreThanBooks
Rozdział 8 Sarah nie wierzyła, że zignorowała zdrowy rozsądek i uciekła spod wpływów króla. Myśląc wstecz, wątpiła, że zrobiłaby to po raz drugi. Jednakże to był powód, dla którego uciekła przed tym całym szaleństwem. Ludzie króla ich doganiali, zbliżając się coraz bardziej. Zrobiła wdech. Miała wrażenie, jakby została wciągnięta w jakąś historię rodem z Dzikiego Zachodu, odejmując Indian i dodając rycerzy. Zacisnęła szczękę i podbiegła na przód wozu, w jednej sekundzie wskakując na wysokie siedzenie i biorąc do ręki lejce. Ten wyczyn sprawiłby, że każdy kaskader byłby podwójnie dumny. - Ruszajcie się! Potrafię powozić tym czymś. – Miała nadzieję, że Jules będzie współpracował i wskoczy do wozu. Jeśli tego nie zrobi, będę musiała go własnoręcznie tam wrzucić, pomyślała, zdeterminowana zrobić to po swojemu. Koń się poruszył, gotowy w każdej chwili ruszyć. Odblokowała wóz, ale poruszał się zbyt wolno. Jeśli koń nie przyspieszy, w przeciągu kilku minut wrócą do celi… albo skończą jako trupy. Kątem oka zauważyła, że Jules machnął rękami. - Co!? – wrzasnęła. - Złaźcie stamtąd! - Dlaczego? Popatrzyła na niego, jakby był szaleńcem. Może miał już dość uciekania, ale poddanie się bez walki nie było w jej stylu. Zaczęła wrzeszczeć, ale przerzuciła się na spokojny głos, bo krzyczenie na niego
134
MoreThanBooks nie zdziałało niczego. Jak to mawiają? Łatwiej złapać muchy na miód niż na ocet? No, właściwie wolałabym go pacnąć, ale… - Jules, mój drogi, już mówiłeś, że i tak będziemy martwi. Pożyjmy jeszcze przez te kilka godzin. Zaryzykujmy. Jeśli nie dla siebie, to może dla Mii? Proszę? Ona nie chce widzieć jak umierasz… ani ja. - Może ma pani rację. Ale musi się pani przesunąć. Ja prowadzę – powiedział Jules. Sarah stłumiła uśmiech satysfakcji i przeniosła się na tył wozu, poprawiając suknię, gdy usiadła na szczycie beli siana obok Franka. Gdzieś w oddali słyszeli echa krzyków i szczekanie psów. Wiedziała, że ścigający ich ludzie pojawią się za kilka sekund. - To dawaj, Jules – mruknęła pod nosem. Konie ruszyły, ale nagle się zatrzymały, unosząc kopyta. Jules szarpnął lejcami. - Ruszcie się! Ale konie nie chciały przekroczyć granicy tajemniczej puszczy. Sarah zastanawiała się, czy nie wyczuwały czegoś, czego ona nie potrafiła. Spoglądając przez ramię, sapnęła. Jeźdźcy znajdowali się nie dalej niż sześćdziesiąt metrów od nich, słońce odbijało się od wypucowanych metalowych zbroi. Słyszała jak przywódca oddziału wołał coś do swoich ludzi. Spod końskich kopyt wydobywały się tumany kurzu, gdy ich jeźdźcy parli naprzód, tak jak w jej wizji. Kurz spowodował, że jej oczy łzawiły. Przebiegła ręką przez twarz, pocierając ją, ale ruch tylko pogorszył ich stan. - Nadchodzą! – krzyknęła. – Zrób coś, żeby te konie ruszyły!
135
MoreThanBooks Jules gwizdnął krótko i ponownie pociągnął za lejce. Konie parsknęły i wóz ruszył do przodu. Próbował je skierować do puszczy, manewrując miedzy wielkimi paprociami. - Mam nadzieję, że pani wie, że kieruje nas na pewną śmierć! - Nie, Jules, śmierć czeka za nami. Moim zdaniem gniew króla jest gorszy od tego, co znajdziemy przed nami – powiedział Frank. Sarah zerknęła za siebie i sprawdziła, czy ktoś za nimi podąża. - Myślisz, że podążą za nami do lasu? - Nie, raczej nie – odpowiedział. – Zobacz, jaki Jules jest przerażony… i nawet konie. Uważam, że uszanują mit, bo się normalnie boją. Ich zdaniem wejście do puszczy to wyrok śmierci. Sarah mrugnęła, gdy każdy szczegół puszczy zaczął się wyostrzać – zieleń paproci, nierówna kora drzewa, nawet malutki, sześcionożny robak uciekający po powierzchni liścia. Czyżby nagle otrzymała jakąś supermoc? Jakiś superwzrok? Światło słoneczne prześwitywało przez wierzchołki drzew, a koc zimnej, wilgotnej mgły otoczył ich, posyłając gęsią skórkę do jej trzęsących się ramion. Wóz podskoczył na kamiennej ścieżce, po której galopowały konie. Drżąc na całym ciele, Sarah założyła kaptur, żeby się nieco ogrzać. Frank ścisnął jej rękę i pociągnął ją w bele siana. - Przejmowanie się aż tak nie ma sensu. Dużo się nauczyłem w ciągu wielu lat jako dziennikarz, Sarah. Jednym z tego jest przeświadczenie, że magiczne istoty nie istnieją. - Jak Nieśmiertelni?
136
MoreThanBooks - Nie uwierzyłem w to dziadostwo ani na chwilę. Dowiedziałem się, że inne wymiary istnieją i że niezidentyfikowane istoty mogą skakać z świata do świata, ale nieśmiertelność? Nawet ty w to nie potrafisz uwierzyć, nie? - Chciałabym wierzyć, że tutejsi władcy wymyślili Nieśmiertelnych, żeby utrzymywać w ryzach swoich poddanych, ale słyszę głosy w głowie i widzę różne rzeczy, Frank. Chwila… czy ja mu się właśnie przyznałam? Będzie teraz szukał kaftana bezpieczeństwa, jeśli się nie nauczę trzymać dziób na kłódkę. - Widzisz rzeczy? Hmm. Może ten wymiar robi coś dziwnego z naszymi ciałami. Może pola elektryczne i magnetyczne są wyłączone. To znaczy, nie urodziliśmy się tu. To może być jakiś skutek fizjologiczny. Mogła mieć tylko nadzieje, że to była prawda. Wóz się przechylił, a Sara podskoczyła na sianie. Wyciągając ręce, wylądowała na torsie Franka. - Co to do cholery było? - Nie wiem, ale wóz się zatrzymał. Kiedy próbowała odzyskać równowagę, Sarah wspięła się na siano i popatrzyła na kozioł wozu. Nigdzie nie widziała Julesa. Zerknęła na Franka ze zmieszaniem na twarzy. - Gdzie się podział woźnica? Myślisz, że wyskoczył ze statku… eee, wozu? - Zobaczmy – powiedział Frank, podciągając się do góry i wyciągając pistolet ze środkiem usypiającym. - Wciąż to masz?
137
MoreThanBooks - No chyba. Kto wie, do czego nam się przyda? A teraz może się przydarzyć ku temu okazja. Sarah zeskoczyła z wozu i podeszła do przodu. - Spokojnie, kolego. Już dobrze. – Pogłaskała jednego z koni, potem rozejrzała się wokoło na gruby koc mgły. – Jules? Zimny wiatr uderzył w jej twarz i zaraz rozległ się szept w jej uchu: - Ooooodejdź… Sapnęła, jej serce waliło milion kilometrów na minutę. Konie poruszyły się i kopały dziko w ziemi, jakby też to usłyszały, jakby wyczuły czyjąś obecność. Przerażającą obecność. - Coś przeraża te konie – powiedział Frank, pojawiając się za nią. - Taa. Ja… usłyszeliśmy głos. - Głos? Jak brzmiał? – zapytał. - Jak szept… jak duch. Frank, myślisz, że ten las jest naprawdę nawiedzony? Jak powiedziałeś, nie urodziliśmy się tu, a ludzie, którzy są stąd, wiedzą więcej o tym miejscu niż my. - Serio nie chcę się przekonać – odparł Frank, celując pistoletem w puszczę. – Wróć do wozu. Wyjeżdżamy stąd. Czas na plan B… jak tylko jakiś wymyślę. Trzask! Gdzieś rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Serce Sary zabiło dziko. Powoli okręciła się wokół własnej osi, lustrując ciemny obszar. - H-halo? – odezwała się przerażona. Straszne szepty rozległy się wokół niej, jakby niewidzialne istoty szeptały jej prosto do ucha. Wokół nich poruszyły się cienie w drzewach, sprawiając, że włoski na szyi Sary stanęły dęba. 138
MoreThanBooks - Słyszysz… słyszysz to? Te głosy? - Nic nie słyszę. - Jesteś pewien? Są wszędzie – powiedziała, przerażona, że on nie może tego usłyszeć. Może wariuję, może to jakieś załamanie nerwowe, pomyślała Sarah. Złapała mocno za jego ramię. - O Boziu, Frank. Coś jest nie tak… z moim mózgiem. - Nie, myślę, że nic ci nie jest. Coś jest nie tak z tym miejscem – powiedział Frank. – Lepiej stąd zjeżdżajmy… najlepiej TERAZ! - A co z Julesem? Nie możemy go zostawić, Frank. Nie mogę tego zrobić Mii, nie po tym, jak zaryzykowała i mi pomogła. Wolny pomruk przeszył powietrze. Sarah zamarła. - Co… co to było? I proszę powiedz mi, że też to słyszałeś. - Taa, słyszałem. Brzmiało jak jakieś dzikie zwierzę. – Ręka Franka zacisnęła się na jej dłoni. – Zjeżdżajmy stąd! - Ale Jules jest… Głęboki pomruk zagrzmiał w zaroślach. Sarah spojrzała w górę akurat, gdy czarny wilk, o rozmiarze lwa, wyszedł z paproci w jej stronę. Z sapnięciem Sarah wpadła do tyłu na wóz. Wściekłość w oczach, ciało napięte, bestia obnażyła zęby. Nagle poczuła jakby grała Czerwonego Kapturka w wirtualnym 3D – całkiem ciemny las, płaszcz z kapturem, zły wilk z naprawdę ostrymi zębiskami, gotowy ją zjeść. Wzięła głęboki wdech, żeby uspokoić pędzące serce. - Odsuń się do tyłu… bardzo powoli – wyszeptała, mając nadzieję, że Frank ją słyszy. Jej ręce zaczęły się pocić, ale chwyciła go mocno za
139
MoreThanBooks ramię, chociaż wiedziała, że będzie równie bezsilny jak ona w starciu z dzikim zwierzęciem. Wilk warknął, jego górna warga zadrgała nad ostrymi zębami. Konie stanęły na tylnich nogach, wierzgając ze strachu. Gdy Sarah rozglądała się za drogą ucieczki, zauważyła, że mgła gdzieś zniknęła i setki wilków otaczały ich wóz. - Ich jest dużo, bardzo dużo. Sk-skąd one przyszły? – wymamrotała, bojąc się mówić głośno, żeby ich nie rozwścieczyć. - Widziałaś kiedyś tak wielką watahę? – zapytał Frank, biorąc kolejny krok w tył. Wymierzył pistolet prosto w pierwszego wilka. - Nigdy! Największy wilk zbliżył się do nich. Uniósł swój pysk ku porannemu niebu i zawył. Inne zrobiły tak samo. Mrożący krew w żyłach dźwięk sprawił, że Sarah poczuła dreszcze. - Wracaj do wozu – powiedział Frank. – Jestem pewien, że konie je wyprzedzą. - Okej – wyszeptała. W głowie Sary odezwał się głos: - Ruszcie się, a rozerwiemy was na strzępy. Złapała Franka za ramię, dając mu znać, że mówiła poważnie. - Nie, Frank. Zmiana planów. Nie możemy się ruszać. - Oszalałaś, Sara? Nie będę tu stał. Nie mam zamiaru zostać przystawką dla tych… - Frank! Jeśli się ruszymy, zabiją nas. - Nie czas na zmienianie zdania, Sarah. Właź do wozu i spływamy! Wzięła uspokajający oddech. 140
MoreThanBooks - Nie, mówię poważnie. Słyszałam je, Frank, nieważne jak szalenie to brzmi. Powiedziały, że jeśli się ruszymy, rozerwą nas na strzępy. - Co? Może wariujesz, Sarah. Powoli spotkała się z Frankiem wzrokiem. - Posłuchaj, spróbuję z nimi pogadać. - Ale to są wilki! – odwarknął. - Myślę, że ta wataha jest inteligentna. Może to ci zmiennokształtni, o których ostrzegał nas Jules. - To wydaje się szalone… ale no dobra, wszystko tu jest szalone. Sądzę, że jeśli słyszysz głosy, może próbują z tobą pogadać telepatycznie. Sarah spojrzała w czarne oczy samca alfy, czy czym tam był. - Nie chcemy wam zrobić krzywdy. Ścigają nas. Nasze życia są w niebezpieczeństwie, ale nie mamy gdzie uciec. Prosimy was o schronienie. Frank szturchnął ją. - Nie, Sarah, nie o schronienie. Poproś o możliwość bezpiecznego przejścia. Schyliła nisko głowę. - Okażcie litość. Prosimy o bezpieczne przejście. Czuła się jak idiotka. Stoję tutaj, gadając z watahą wilków, prosząc ich o ochronę i litość? Ciekawe, czy w lochach jest jakaś wyścielana cela? Może powinny zawołać królewskiego psychiatrę. Obraz wilka zamigotał jak program telewizyjny, który za chwilę miał zostać przerwany. Tam, gdzie była klatka piersiowa zwierzęcia, pojawiło się światło, rozprzestrzeniając się po futrze, aż nie przeskoczyło na liście leżące niedaleko i potem objęło inne zwierzęta. Sarah zamrugała przez jasność i uniosła drżącą rękę, żeby zakryć oczy, ale jej ciekawska natura 141
MoreThanBooks nie pozwoliła jej całkowicie przykryć oczu. Obraz ponownie zamigotał, zmieniając się i rozciągając. Nagle rozpadł się na tysiące kawałków. W mgnieniu oka każdy wilk zmienił się w człowieka. Serce Sary zadrżało na widok wysokiego, czerwonoskórego mężczyznę ubranego w czerń. Wyglądał jak Indianin ze starego westernu ze swoim czarnobiałym nakryciem głowy z piór, mocno podkreślonymi oczami, silną szczęką i paskami i kropkami namalowanymi na twarzy. Sarah wzięła głęboki wdech i zerknęła na Franka. - Co do cholery? – zapytał. Zignorowawszy Franka, czarnooki mężczyzna odrzuciła do tyłu swoje długie włosy i przemówił do Sary zimnym tonem. - Znacie zasady. Mogę wam tylko obiecać szybką śmierć. Bardzo szybko wytrącił Frankowi pistolet z dłoni. - Nie! – wrzasnął Frank. – Nie rozumiecie? Nie jesteśmy stąd. Nie znamy zasad. Nie odwracając wzroku od Sary mężczyzna parsknął. - Przekazano wam je przy krawędzi puszczy, ale nalegaliście na złamanie ich i przekroczyliście granicę. - Jeśli słyszałeś wszystko, więc znasz moją sytuację – powiedziała Sarah. Mężczyzna przebiegł długim, ostro zakończonym paznokciem przez jej twarz i w dół jej gardła, sprawiając, że sapnęła. Gdyby bardziej nacisnął, rozciąłby jej skórę. - Wiem tylko, że was ścigają. Nie obchodzi mnie przez kogo… ani dlaczego.
142
MoreThanBooks Kobieta ubrana w ten sam skórzany czarny kombinezon z taką ilością piór, że przebiła tancerkę z Las Vegas, zrobiła krok do przodu, przykładając złoty sztylet do gardła Julesa. Sarah objęła ramieniem Julesa, który wciągał powietrze, jakby przebiegł maraton. - Tak – powiedziała. – Jest z nami i próbował nas ostrzec. Samiec alfa dotknął czoła Julesa, potem czoła Franka, a na końcu jej. - Wszyscy jesteście naznaczeni śmiercią. Jules opadł na kolana, a Frank zacisnął pięści. Może Jules miał rację, żebyśmy nie wkraczali do puszczy, ale co innego mieliśmy zrobić? Pozwolić, żeby rycerze zaciągnęli nas przed króla? On był potężnym władcą i nie wybaczyłby jej takiego aktu zdrady. Poza tym, jego reputacja byłaby zagrożona. Gdyby jej nie ukarał, okazałby się słaby, a żaden król nie może sobie na takie coś pozwolić. Zmiennokształtny błyskawicznie wyciągnął sztylet i przycisnął go do szyi Julesa. - Będziesz pierwszy, skoro poddałeś się, słabeuszu, znając zasady, i wjechałeś do puszczy. Jules sapnął. Sarah złapała go za ramię i pociągnęła. - Puść go! To ja go zmusiłam do przyjścia tutaj. Jeśli musicie kogoś ukarać, zabij mnie. Nie zrobił niczego złego. - Da się załatwić. Sięgając do przodu, złapał ją za gardło i ścisnął, jego pazury wbiły się w jej miękką skórę. Sarah próbowała wziąć wdech. 143
MoreThanBooks Zmiennokształtny przyłożył zimne ostrze do jej gardła. - To nauczy ludzi, żeby nie wchodzili na nasze terytorium. Sarah sapnęła, jej serce waliło w piersi. Palące się uczucie – ciepłe, głębokie i przeszywające – rozeszło się od jej palców lewej ręki i szybko wzrastało na sile. Dotknęła pierścienia, stękając, gdy upadła na ziemię. - Moja ręka! Ściągnijcie to ze mnie. - Sarah, dobrze się czujesz? – Głos Franka wydawał się dochodzić z oddali. Zmusiła się, żeby na niego zerknąć, ale nie mogła myśleć z powodu przeszywającego bólu. - Ściągaj go ze mnie, Frank! Spotkała się ze spojrzeniem Julesa, gdy desperacko szarpała pierścień, próbując zsunąć go z palca. Wyglądało, że będzie potrzebowała całego opakowania masła albo rondla tłuszczu, żeby ześlizgnąć go z jej palca. Przywarł, jakby zacementowała go już na zawsze do palca. - Dlaczego tak boli? – zapytała. – I dlaczego nie chce zejść? - N-nie wiem – powiedział Jules, jego oczy były rozszerzone. Sarah przygryzła wargę, nie chcąc płakać, gdy zmiennokształtny wykręcił jej nadgarstek. Jej drżenie nieco się uspokoiło, kiedy zobaczyła, że jego arogancka mina zniknęła. Gdy jego czarne oczy spoczęły na jej palcu, usłyszała, że mruknął ze zdumieniem: - Nosisz znak Nieśmiertelnych! Jesteś… jesteś Nieśmiertelną? To było niczym magnez, który go przyciągał. Ból opuścił rękę Sary tak szybko jak się pojawił. Zaskoczona przysunęła rękę w jego stronę. - Jeśli go zdejmiesz, jest twój – jeśli pozwolisz nam odejść. 144
MoreThanBooks - Ale to nasz klucz! – powiedział Frank. Skoczyła na równe nogi i posłała mu zagniewane spojrzenie. - Co nam przyjdzie z klucza, jak zginiemy? Zmiennokształtny uniósł jej rękę, powodując, że straciła równowagę i wpadła na jego twardy tors. Czarne pióra jego stroju połaskotały ją w policzek. Krzyknął do swoich ludzi: - Nosi znak Nieśmiertelnych! Sapnięcia i pomruki wybuchły, gdy na ich twarzach pojawił się szok. Sarah wstrzymała oddech, zastanawiając się, co znaczył ten wrzask. Mogą postanowić zabić ją w każdej chwili. Wzrok zmiennokształtnego zatrzymał się na chwilę na niej, nieprzeniknione i bez wyrazu, tak samo pełen rezerwy jak jego postawa. Potem klęknął i setki innych postąpiło tak samo. Sarze opadła szczęka. Tak się musi dziać, gdy jesteś z królewskiego rodu… ale ja nie jestem. Nie była jakoś zadowolona z tej uwagi. - Nie róbmy zbędnego zamieszania. Proszę, wstańcie. Zmiennokształtny wstał. - Och, Najjaśniejsza Pani, błagam cię o wybaczenie i zrozumienie. Gdybym cię zabił, ściągnąłbym na swoją głowę gniew wszystkich Nieśmiertelnych. Do jakiego plemienia należysz? Sarah zerknęła na Franka, który zachęcił ją spojrzeniem do ciągnięcia. - Król Victor Fesque jest… jest moim mężem. Mężem. Nawet teraz słowa brzmiały dziwnie. Kobieta sapnęła. 145
MoreThanBooks - Fesque? Jest pierwszy w kolejce do przejęcia dworu Cardashianów, kiedy król Taggert umrze… a to stanie się wkrótce. Oczy wilka rozszerzyły się, gdy zrozumienie pojawiło się na jego twarzy. - Jesteś poślubiona jednemu z najpotężniejszych ludzi w naszym świecie, a ja muszę uszanować twoją pozycję, pani. Nazywam się Titano, a to moja żona Lana. Sarah uśmiechnęła. - To zaszczyt poznać was obu. Kobieta zmierzyła wzrokiem Sarę, skupiając się na pierścieniu na jej palcu, jakby wątpiła w jego znaczenie. Ostatecznie kiwnęła głową, chociaż wciąż wydawała się nieprzekonana. - Jeśli jest tym, co mówi, nie możemy sobie pozwolić na konflikt z Victorem. Dwór Cardashianów nie zatrzyma się na niczym, żeby ją pomścić, jeśli naprawdę jest jego żoną. Poza tym, zasady jej nie dotyczą, bo są przeznaczone dla zwykłych śmiertelników. Titano, nie mamy innej możliwości, jak tylko oszczędzić ją. Mężczyzna skinął głową, skupiając spojrzenie na Sarze. - Nie chcę zaczynać wojny z Nieśmiertelnymi z powodu twojej krwi na moich rękach. Moja królowo, z chęcią oferuję ci bezpieczną drogę, której zażądałaś. - A co z moimi przyjaciółmi? Nawet nie mrugnął. - Obawiam się, że wciąż są naznaczeni śmiercią. Zimny dreszcze przebiegł jej po kręgosłupie. Nie! Nie mogła stracić Franka ani Julesa. Postanowiła, że skoro chcą, by udawała królową, to 146
MoreThanBooks użyje to na własny użytek. Nadszedł czas na kolejny występ na miarę Oscara. - Nie mogę tego zaakceptować, Titano. Nie mogę pozwolić, by moi wierni słudzy zostali zamordowani na moich oczach. - Czy zmuszasz mnie do zmienienia zdania, moja królowo? – zapytał Titano. - Tak. – Spotkała się z nim wzrokiem, mrużąc oczy ze złości, mając nadzieję, że jej nie przejrzy. – Jeśli spadnie im z głowy choć jeden włos, poślę mojego męża i przybędzie tutaj, aby się na was zemścić. Zapewniam cię, zmiennokształtny, że to nie będzie miłe, gdy będzie zmuszony to zrobić, bo sprzeciwisz się moim rozkazom. Lana złapała za ramię męża, jej czarne oczy były rozszerzone. - Król Victor nie jest Nieśmiertelnym, z którym możemy zadrzeć, Titano. Puśćmy ich! Nie są godni ofiar wojny, jaka może się rozpętać, jeśli i ci słudzy są z nim jakoś powiązani. - Taa – powiedział Frank, brzmiąc zbyt nowocześnie. – Król Victor i ja znamy się od dawna. Mężczyzna spojrzał na Franka, potem na Julesa, a w końcu na Sarę. - Moja żona przemówiła mądrze. Możecie odejść – wszyscy. – Podniósł pistolet i podał go z powrotem Frankowi. – Zabierz swoją broń. Nie potrzebujemy jej, gdyż sami potrafimy obronić siebie i naszą ziemię. - Dziękuję. Wasza mądrość i posłuszeństwo będą wynagrodzone. Sarah zrobiła kilka kroków do tyłu, potem szybko wskoczyła na tył wozu i skuliła się w słomie z Frankiem tuż obok siebie. Wyjrzała i zobaczyła, że Jules wszedł na kozioł i gwizdnął na konie. Ściągnął lejce i ponownie kołysali się na wyboistej leśnej drodze. Tym razem byli 147
MoreThanBooks eskortowani przez setki wilków, może tysiące, biegnących i poruszających się szybko między drzewami. Promienie słoneczne przeświecały przez gałęzie i liście, gdy Jules przekroczył granicę puszczy, wjeżdżając w wielką polanę. Wilki już za nimi nie podążały. Zamiast tego siedziały na krawędzi drzew jak tresowane psy. Sarze zaburczało w brzuchu. Wiedziała, że Victor nie był zwykłym mężem, ale nie chciała go, nie chciała życia, jakie jej oferował. Ale gdy ich trójka opuściła przeklętą puszczę za sobą, coś sobie uświadomiła. Chociaż technicznie nie był częścią jej życia, bo ich małżeństwo było tylko
przekrętem,
wciąż
sprawował
kontrolę
nad
jej
życiem.
Zmiennokształtni przepuścili ich, bo bali się gniewu Victora. To nie było logiczne, ale musiała przyznać, że ci cali Nieśmiertelni nie byli tylko wytworem czyjejś wyobraźni. Może naprawdę jestem z nim jakoś związana i to przeraża ludzi – może tego właśnie mi potrzeb, żeby znaleźć siostrę i uciec z tego szalonego miejsca. Ale z drugiej strony to może ja jestem szalona i tylko śnię o tym wszystkim. Proszę, zawołajcie nadwornego medyka!
*** Zimny wiaterek przedostawał się do siana, gdy Jules kierował konie przez otwarte pole tuż obok miasteczka. - Frank! – zawołała Sarah. Nie odpowiedział. Dźgnęła go w żebra. - Co jest z tobą nie tak? 148
MoreThanBooks Odwrócił się, marszcząc brwi. - Co jest nie tak? Pokręcił głową. - Właśnie zobaczyłem jak wilk przemienił się w faceta. Na własne oczy. Chyba jestem nieco przerażony. A kto by nie był w takiej sytuacji? Próbuję się trzymać jako tako dla ciebie, ale nie oczekuj ode mnie jakiegoś wiecznego entuzjazmu jeśli chodzi o naszą niedaleka przyszłość. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć ale jej przerwał: - Nie, nie próbuj nawet wyjaśniać mi tego bałaganu, bo wiesz, że nie potrafisz. Wymyślmy jakiś sposób, żeby odnaleźć twoją siostrę i wynieść się stąd raz na zawsze. - Zapomnij o wilkach. Mam przeczucie, że wkrótce będziemy mieli większe problemy niż grupka dziwaków wyjących do księżyca. Na początek powiem, że znajdujemy się miliony kilometrów od portalu – nie wspominając już o tym, że jestem uciekającą królową i ściga nas niebezpieczny facet. – Jej klatka piersiowa robiła się cięższa z każdym oddechem. – Jeśli złapią nas ludzie Victora, już po nas. Frank, nie stać nas na marnowanie czasu na użalanie się nad sobą. Musimy się skupić. Jeśli nam się nie uda, to tylko dlatego, że dajesz znać, że się boisz. Nawet myszka by to złapała, chociaż znajduje się o kilka kilometrów od nas, a myszy tutaj pewnie umieją czytać w myślach. - Faceci króla nie złapią nas – odpowiedział Frank. – Musimy tylko być zawsze o krok przed nim. - Jest Nieśmiertelnym, Frank – dodała. – My nie. Sięgnął po jej ręce, zmuszając ją do zwrócenia się ku niemu twarzą. - Nie wierzysz w to, co? Nikt nie żyje wiecznie, Sarah. 149
MoreThanBooks - Też myślałam, że to żart… – Wskazała palcem na puszczę. – …aż ich nie zobaczyłam. Powiedzieli, że mam znak Nieśmiertelnych. Ten pierścień należy do nich, nie do nas, więc go ukradliśmy. To kradzież biżuterii, Frank, a wątpię, by mieli sprawiedliwe zasady. Tak właściwie jestem pewna, że nie przeszkadzają im okrutne i niezwykłe kary. - Czas na pobyt w lochu? – Frank mrugnął, rozbawiony. Sarah pokręciła głową. Spotkał kilku wilkołaków, ale nie pojmował psychicznej więzi, jaką się formowała między nią a królem. - Powiedzmy egzekucje w średniowiecznym stylu. Nie ukradliśmy tego od kogoś zwykłego, jak kupca czy coś. Musieliśmy zadrzeć z miejscowym szefem mafii, z cholernym ojcem chrzestnym. Frank zerknął na jej palec. - Oddamy go jak tylko użyjemy go do otwarcia portalu. Szkoda, że nie możemy zostawić liściku. Co w nim takiego wyjątkowego? Wygląda ładnie, yyy… krzykliwie ale normalnie, jak coś ze sklepu z artykułami używanymi albo sklepu z kostiumami na Halloween. Sarah okręciła sobie wokół palca kosmyk włosów i przygryzła wargę, zastanawiając się nad swoimi słowami. Frank już trząsł gaciami, ale miał prawo wiedzieć. - Pierścień nie jest zwykły, pomimo swojego wyglądu. Gdy Victor założył go na mój palec, poczułam dziwny dreszcz w całym ciele. - Może miałaś pietra? - Co? – Spojrzała na niego zdezorientowana. - No wiesz… Miałaś pietra, bo brałaś ślub. Przewróciła oczami.
150
MoreThanBooks - Frank, możesz być poważny chociaż przez minutę? Naprawdę nie chcę nosić czegoś, co należy do kogoś, kto nie jest człowiekiem. Może ty to przechowasz dla nas. Tylko daj mi to ściągnąć. Skinął głową. - Wsadzę go do kieszeni. Złapała pierścień między palce, chcąc go ześlizgnąć z palca, ale tak jak przedtem ani drgnął. - Cholera! Dalej nie mogę go ściągnąć. - Jesteś pewna? Daj mi spróbować – powiedział Frank. Wyciągnęła rękę, a on mocno pociągnął. – Nie. Masło nam może pomóc. Przydaje się od czasów biblijnych. - Ściągaj go ze mnie, Frank! – Wsadziła palec do ust, przygryzając kółko i ciągnąc. – Nie działa. To cholerstwo prawie spaliło mi rękę w puszczy! - Sądziłem, że tylko udajesz, że grasz na czas. - Nie – wyszeptała. – To była prawda. Złapał pierścień i ponownie zaczął go ciągnąc w swoją stronę, tym razem mocniej. - Kurka. Temu królowi nie chciało się najpierw sprawdzić rozmiar? Jakim cudem on ci go wsadził na palec? Przecież twój knykieć wszystko blokuje. - Aleś ty śmieszny. – Trzepnęła go w ramię. - Mówię poważnie, Sarah. Możesz umrzeć przez zakrzep krwi. Chwila… czy tak się może stać? Spojrzała na niego, zauważając ciemną skórę pod oczami.
151
MoreThanBooks - Uspokój się. Ja tylko żartuję – mówił dalej Frank. – Zostaw go na razie. Będziemy się tym martwić, gdy dojedziemy do następnego miasteczka. Mam nadzieję, że znowu nie zacznie przypalać twojego palca. - To takie… dziwne, Frank. – Jej serce waliło w piersi, gdy odwróciła się do niego twarzą, zdając sobie sprawę z ich sytuacji. – Myślisz, że odkryje prawdę? - Chodzi ci o to, że nie jesteś tą, za którą cię uważa? Próbowałaś mu powiedzieć, ale nie chciał słuchać. - Tak mi się wydaje. – Sarah wyszła z ich dziury i usiadła na słomie. Rozmyślała, gdy wiatr hulał w jej włosach, a słońce ogrzewało jej twarz. Konie zarżały, powodując, że podskoczyła, gdy wóz przedzierał się przez łąkę pełną fioletowych i żółtych polnych kwiatków. Owionął ją słodki zapach. - Nawet jeśli się dowie, nie będzie wiedział, gdzie jesteśmy. – Frank pokręcił głową. – Nie boję się go. - Ale ci zmiennokształtni się bali! Na pewno nie chcieli go wkurzyć i mieli ku temu swoje powody. Może jeśli uciekniemy stąd, Victor będzie w stanie podążyć za nami do portalu. Ma klucz, żeby go otworzyć. – Wyrzuciła ręce w powietrze. – To dziadostwo może podążyć za nami do domu i ugryźć nas w dupska! - On się tylko z tobą ożenił, bo chce, żeby tatuś księżniczki Glorii dostał za swoje. Kiedy zrozumie, że nie jesteś córką króla, zda sobie sprawę, że jego plan się nie powiódł. Jego plan zemsty, żeby zepsuć czystą królewską krew, nie zadziała, bo nie jesteś księżniczką Glorią. Nie będzie miał powodu, żeby tracić czas i ryzykować zdrowia swoich ludzi, byle tylko przejść przez portal. 152
MoreThanBooks Sarah zerknęła na dół i poruszała palcem. - Mam na sobie jego znak, który jest przyklejony do mojego palca na całą wieczność. Frank przewrócił oczami. - Nie dramatyzuj, mała. Łagodna poświata poranka objęła swoim ramieniem kwitnące drzewa. Silny zapach nawozu dostał się do ich nosów, gdy wóz gnał przez łąkę. Jedno podskoczenie i wyląduje na ziemi, ale nie obchodziło jej to. W tamtej chwili Sarah chciał tylko odpowiedzi. Usiadła, jej plecy proste, gdy trzymała się beli siana. - Hej, Jules, co wiesz o tym pierścieniu? Ściągnął lejce i spojrzał przez ramię. - Niedużo. Tylko tyle, że Nieśmiertelni mają prawo stanąć na ślubnym kobiercu tylko raz w życiu, a kiedy to robią, dostają starożytny rubinowy pierścień. - Dlaczego Victor miałby zużywać swój jedyny raz na poślubienie nieznajomej, której nie kocha i którą uważa za córkę swojego największego wroga? – zapytał Frank, podciągając się na siano obok niej. - Już ci mówiłam – odezwała się Sarah. – Chodzi tu o zemstę. Chciał, żebym miała cała gromadkę jego dzieci – żebyśmy popsuli czystą linię rodu tamtej rodziny. Najwidoczniej linia rodu jest ważna dla tych królewskich typów. Frank skinął głową. - Wiem, ale moim zdaniem chodzi o coś więcej. Jeśli Victor jest Nieśmiertelnym, jak może mieć dzieci? - Oni mogą – powiedział Jules przekrzykując odgłos kopyt. 153
MoreThanBooks - Trudno mi w to uwierzyć – odparł Frank. - A czy ten pierścień ma jakąś moc? – zapytała Sarah. Obróciła palec, żeby złapać światło słoneczne, obserwując jak kamień odbija je. - Nie wiem – dodał Jules – ale ich właściciele mają jakieś paranormalne połączenie. Wiedziała, że wierzenie w jakieś moce paranormalne w pierścieniu było absurdalne, ale nigdy nie widziała pierścionka, który nie chciałby zejść z palca, nieważne jak mocno ciągnęła albo torturowała swojego palca. Wcześniej nie słyszała również o zmiennokształtnych. Zaczynała dochodzić do wniosku, że wszystko było możliwe w tym dziwnym nowym – albo starym – świecie. Pochylając się do przodu, zainteresowana, Sarah uniosła brew. - A jak to połączenie działa? Jules pokręcił głową. Jacie, ale z niego pomocnik, nie? Potrafią robić magiczne pierścieni, ale wymyślić Google, bym mogła to sprawdzić, to nie mogą? Hmm. - Powiedziałaś, że wszyscy Nieśmiertelni dostają takie pierścienie – mówiła dalej Sarah. – A czy człowiek może go założyć? Jules się zawahał. - Nie jestem pewien, jak to działa. Nieśmiertelni nie mówią za wiele. Żyją w tajemniczym świecie, w którym żyją według własnych zasad. Wiem, że w każdym państwie w tym świecie rządzi król Taggert, który jest głową dworu Cardashianów. Wiem również, że chodzą pogłoski, iż król Victor jest następny w kolejce do tronu, gdy umrze król Taggert. Król umiera, więc za niedługo władzę przejmie Victor. Sarah wypuściła powietrze. 154
MoreThanBooks - Taa, to samo powiedzieli zmiennokształtni. - No, nic dziwnego, że król Taggert wybrał króla Victora. - Ale dlaczego? Jest ktoś jeszcze? - Victor jest jednym z najstarszych i najsilniejszych ludzi w naszym świecie. Jest bardzo potężny, rządzi żelazną ręką i wszyscy się go boją. - Ale zaryzykowałeś życie i chcesz się zmierzyć z jego gniewem? – zapytał Frank. - Zrobię wszystko dla Mii – powiedział Jules, jego spojrzenie było skupione na drodze. – Kocham ją. - Chwilunia… czy ty właśnie powiedziałeś, że Victor jest jednym z najstarszych? Ile ten facet ma lat? - Nie mam pojęcia – odpowiedział Jules. – Pewnie stulecia. Co za pech, pomyślała Sarah. Nie tylko jestem poślubiona jakiemuś psycholowi i mam na sobie jego dziwny, magiczny pierścień, to jeszcze jest staruszkiem z jedną nogą w grobie, ale nigdy nie umrze. Victor złapał i porwał Sarę w ciągu dnia, ale i tak musiała zapytać: - Czy Nieśmiertelni są jakimiś wampirami, czy coś? Musze wiedzieć, czy Victor planuje mnie dziabnąć. Zacznę iskrzyć w słońcu, dostanę kły i krew stanie się moim jedynym pożywieniem? Jules zaśmiał się, wyglądając na nieco zdezorientowanego. - Kły? Nie, nie, nic podobnego – przynajmmniej nie słyszałem o tym. Sarah przycisnęła rękę do piersi. - Dzięki Bogu! - Tak właściwie Nieśmiertelni są jak my – dodał Jules. – Jedzą, śpią, śmieją się i płaczą. Jedyną różnicą jest, że tysiące lat temu jakimś cudem
155
MoreThanBooks dostali w posiadanie dar nieśmiertelności. Legendy mówią, że przejęli każde państwo w naszym świecie i od tamtego dnia rządzą żelazną ręką. - Czy Nieśmiertelni mają… yyy… jakieś supermoce? – zapytał Frank. - Tak. potrafią robić dziwne rzeczy ze swoimi umysłami, jak na przykład sprawienie, że ktoś będzie miał wizje albo… - Miałam jedną! Widziałam rycerzy króla zanim do nas dotarli – powiedziała Sarah, jej głos wzrósł o oktawę. – Widziałam ich jakby na własne oczy i nawet słyszałam głos Victora. Wydaje mi się, że to jest… prawdziwe. Frank pokręcił głową. - Wiem, że wspominałaś o tym miliony razy, ale moim zdaniem nieśmiertelny król, który nas ściga, jest lekkim przegięciem. - Pomyśl o tym, Frank. Nie jesteśmy już w naszym świecie. Wszystko jest tutaj inne. Musimy otworzyć nasze umysły na niewyjaśnione rzeczy, co wiem, że jest dla ciebie wielkim skokiem. – Zerkając na dół, wyszeptała: – Jestem tylko ciekawa, jak człowiek taki jak ja, zdołał włożyć na palec ich magiczny pierścień bez spalenie się czy coś tam. - A wiesz, czego to dowodzi? – zapytał Frank, zawsze sceptycznie nastawiony. - Nie. Czego? - Że zwykła osoba może go nałożyć, co znaczy, że ci ludzie są takimi Nieśmiertelnymi jak ja.
156
MoreThanBooks - Czy wasza dwójka może się schować? – zapytał Jules. – Jesteśmy wciąż w Tastii. Zabiorę was do Dornii, ale potem musicie sobie radzić sami. Wzruszyła ramionami. - Pewnie. I tak muszę zapomnieć o tych dziwnych rzeczach i skupić się na odnalezieniu siostry.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek korekta: NiSiAm
157
MoreThanBooks
Rozdział 9 Sarah nie miała pojęcia, co ją będzie czekało po drugiej stronie starych drewnianych drzwi. Weszła do wielkiej sali, pod stopami czuła ziemię oraz brud, i zatrzymała się, patrząc na wysoki sufit i zatłoczone miejsce. Wiele stolików było zwróconych ku nadpsutemu drewnianemu kontuarowi. Wszędzie słyszała ryki śmiechu i odgłosy rozmów. Płomienie strzelały w górę ze świeczek w czymś podobnym do żelaznych kandelabrów, które wisiały na kamiennej ścianie. Sarah zawsze uważała, że kolacje przy świecach są czymś romantycznym, ale zobaczywszy wielkiego mężczyznę z przetłuszczonymi włosami, który wgryzał się w udko z kurczaka, szybko zmieniła zdanie. Przepyszny zapach świeżo upieczonego chleba i pieczonej wołowiny dotarł do jej nozdrzy, sprawiając, że jej brzuch zaburczał pomimo prostackiej i niehigienicznej atmosfery. Jules poszedł zamówić jedzenie, a Sarah i Frank przeszli obok długich stołów, przy których siedzieli klienci w strojach prosto z Hollywood. Nie byli ubrani tak elegancko jak ludzie z wiktoriańskiego balu. Kobiety miały na sobie długie, proste suknie, a mężczyźni ubrani byli w spodnie ze swędzącej wełny z tuniką albo kaftanem i peleryną z prostym paskiem. Wysoka kobieta posadziła ich przy ciemnym drewnianym stole. Usiedli na długiej ławie pokrytej zwierzęcą skórą. Kobieta miała dwa warkocze, każdy po jednej stronie głowy, które później owinęła wokół głowy jak opaskę i sprytnie ukryła końcówki. Wyglądało to jak u 158
MoreThanBooks mleczarki. Sarah uśmiechnęła się do siedzącej obok niej kobiety, patrząc na jej głębokie zmarszczki biegnące przez czoło i twarz. - Niech pani nie zamawia pawia, milady. Jest twardy jak skóra i smakuje jak sandały. Chwila… ci ludzie jedzą pawie? Myślałam, że one są tylko po to, by je pokazywać w zoo z powodu ich piór! Wołałabym zjeść sandały. Sarah uśmiechnęła się przebiegle. - Dziękuję pani. Będę o tym pamiętała. Staruszka zbliżyła się do niej i klepnęła Sarę w rękę, gdy dodała: - Mam nadzieję, że nie lubi pani ciemnego mięsa, moja droga. Gołębie są tutaj zbyt słone. - Również będę o tym pamiętała – powiedziała Sarah, krzywiąc się na samą myśl, żeby zjeść takiego brudnego ptaka, który zostawia pióra i odchody, gdzie popadnie. Frank zerknął na kobietę. - A co z zupą ze smoczego ogona? - Przestań. – Żartobliwie szturchnęła Franka, rozglądając się wokoło. – Zobacz, jakie to miejsce jest zatłoczone. Ta tawerna musi być bardzo popularna. - Taa, to zdecydowanie superowe miejsce. Brakuje jedynie miotacza ognia… i może błazna. – Frank usiadł obok Julesa i się uśmiechnął. – Mam nadzieję, że te futra nie mają pcheł. - Dzięki, Frank – odezwała się Sarah. – Teraz mnie będzie wszystko swędziało. - Nie martw się, skarbie – powiedziała starsza pani. – Futra zostały posypane piołunem. Pchły i mole tego nie lubią. 159
MoreThanBooks - Piołunem? – Sarah wstała i machnęła ręką, przywołując uwagę kobiety. – Kelner… yyy, to znaczy, dziewko, nie potrzebujemy aż tak luksusowego miejsca do siedzenia. Przyda nam się zwykła twarda ławka. - Spokojnie – odparł Frank. – To tylko rodzaj jakiegoś ziela.13 Sarah usiadła. - Wiedziałam. Zachichotała. Kilka minut później kobieta w czerwonej aksamitnej sukience z czarnym koronkowym gorsetem przyniosła im napoje w drewnianych kubkach razem z talerzem surowych warzyw, owoców, bochenkiem chleba i kilkoma kawałkami duszonego mięsa położonymi na śliwkach i orzechach cedrowych. Jules oderwał złoto-brązowe udko i wgryzł się w nie jak głodny bezdomny. - Mam nadzieję, że będzie wam smakowała kaczka. Jedzcie, pijcie i bądźcie radośni. Sarah zaśmiała się i rozejrzała w poszukiwaniu talerza, serwetek albo sztućców. - Yyy, są tu jakieś sztućce, jakie możemy użyć, czy mamy jeść w stylu jaskiniowców? - Sztućce, panienko? A dlaczego Bóg dał nam ręce? – zapytał z pełnymi ustami Jules. Frank sięgnął po kawałek mięsa.
13
W oryginale piołun to „wormwood” czyli dosłownie „robaczywe drewno”.
160
MoreThanBooks - Widelec pojawi się dopiero za setki lat, bo teraz siedzi w komodzie, Sarah. Po prostu użyj rąk, jak powiedział. Siedzimy na futrach, na litość boską. Nie sądzę, żeby maniery były tutaj aż tak ważne. - Jeśli ty nie masz nic przeciwko, to ja też. Tylko nie wycieraj swoich tłustych łap w moją pelerynę. – Wbiła zęby w nóżkę i uśmiechnęła się, gdy mięso dostało się między jej zęby. Ostatecznie zdołała przełknąć, ale odłożyła mięso na bok. - Nie smakuje ci? – zapytał Frank. - No nie bardzo. Jest zimne. - Może będą mogli ci je podgrzać w mikrofalówce. Frank oderwał kawałek chleba i zamoczył go w sosie. - Żebracy nie mogą wybierać. – Sarah zaśmiała się, wsadzając do ust śliwkę. - Lepiej się przyzwyczaj. Nie przeżyje pani na selerze i śliwkach, Najjaśniejsza Pani. - A czym jest to mikrofalówce? – zapytał Jules. Sarah spotkała się spojrzeniem z Frankiem. - Ty wyjaśniasz. - No, mikrofalówka to jest taka skrzynka, wiesz, i… no, dla ciebie będzie magiczna, czy coś, ale wkładasz tam jedzenie i podgrzewasz je. – Frank wgryzł się w swoją gruszkę, dając znać, że rozmowa skończona, ale Jules nie wyglądał na przekonanego. - To te pudełko ma w sobie magiczny ogień? - Może lepiej będzie, jeśli przestaniemy gadać o naszym świecie – wtrąciła Sarah. – Mogą nas przez to odkryć albo wsadzić do średniowiecznego psychiatryka. 161
MoreThanBooks - Racja. Kiedy skończymy jeść, może zaczniemy pytać o Liz – powiedział Frank. – Jestem pewny, że ktoś ją zna albo słyszał o niej. – Jego umiejętności poszukiwawcze zaczęły się uruchamiać. Nieważne, gdzie – ani kiedy – poszedł, zawsze chciał być stuprocentowym dziennikarzem. Sarah napiła się swojego piwa. - Ale działamy cichaczem, okej? Uśmiechnął się szeroko. - Taa, racja, jakbyś tu pasował. Okej, zobaczę, co dam radę zdobyć. - No, ja też. - Powinniśmy być bezpieczni w Dornii – powiedział Jules. – Skończcie lunch, a potem zabiorę was do kogoś, kto może wam pomóc. Ale wtedy, jesteście zdani na siebie. - To tutaj się rozdzielamy? – zapytał Frank. Jules skinął głową. - Jak już mówiłem, muszę wracać do swojego domu. Muszę się dowiedzieć, gdzie jest Mia i czy jest bezpieczna. - Dziękuję jest zbyt słabym słowem – odparła Sarah. Po zjedzeniu posiłku, przeprosiła i przecisnęła się między dwoma długimi stołami, zmierzając do kontuaru. Kładąc ręce na ladzie, pomachała do barmana. Był wielkim mężczyzną z czarną brodą. Zwrócił się w jej stronę i uniósł brew z zaciekawienia (a może jako formę flirtu), gdy wytarł brudny blat jeszcze brudniejszą szmatą. - Mogę pani pomóc?
162
MoreThanBooks Pewnie. Pozwól mi przedstawić zalety mydła antybakteryjnego. Gdybyście dowiedzieli się czegoś o zarazkach, może to wyeliminowałoby wszystkie dżumy, jakie biegają po stronach historii, pomyślała. - Rzeczywiście może mi pan pomóc. Szukam kobiety, która nazywa się Elizabeth Larker. Mówią na nią „Liz”. Jest moją siostrą, rok starsza i wygląda dokładnie jak ja. Mężczyzna nalał do kubka piwo, unikając jej spojrzenia. - Nigdy o niej nie słyszałem, pani, ale wiem, że istnieje Nieśmiertelna, która wygląda jak pani. Pokręciła głową. - Nie, to nie ona. Liz jest człowiekiem. - Jak może być człowiekiem i pani siostrą, skoro pani jest Nieśmiertelną? Spojrzał na jej pierścień, a potem z powrotem na twarz. Sarah westchnęła. - To długa historia, sir, ale powiem, że nie jestem jedną z nich. Barman uśmiechnął się złośliwie, potem położył na ladę szmatę i oparł się wielkimi, owłosionymi łapskami o kontuar, nachylając się do niej. Powiedział: - Na pani palcu widzę rubinowy pierścień, a pani jest łudząco podobna do księżniczki Glorii. Musi być pani jedną z nich. Patrzyła na niego z uwagą, próbując zrozumieć coś z tego, co mówił. Oczywiście, że nie była księżniczką Glorią i jedyną osobą, która wyglądała podobnie do Sary była jej siostra. Moment… czy Liz może być…? Nie ma mowy. A jeśli by była, dlaczego zmieniłaby imię na Gloria?
163
MoreThanBooks Sarah nachyliła się do niego, czując się urażona. Z filmów wiedziała, że barmani rozmawiają z każdym, więc wiedziała, że nie zaszkodzi zapytać. - Może mi pan powie więcej o tej księżniczce, o tej Glorii? Adoptowali ją jako nastolatkę? Sarah rozważała możliwość, że jej tak zwany ojciec, król, porwał Liz albo dał schronienie w swoim królestwie, gdy się dowiedział, że przeszła przez portal. Bardziej szalone rzeczy się zdarzały. - Adoptowana? – Zmierzył ją gniewnym spojrzeniem, używając tej samej brudnej szmaty, żeby wytrzeć szklanki i kubki – z których pili jego klienci. – Nie. Pracowałem jako kucharz na zamku, gdy księżniczka Gloria była dzieckiem, nawet zalecałem się do jej niani przez kilka miesięcy. Wiem, że Gloria przeniosła się do innego kraju, gdy skończyła dwanaście lat, ale ostatnio wróciła, żeby spędzić więcej czasu ze swoją rodziną tutaj w Dornii. Już dorosła. Widziałem ją w zeszłym miesiącu podczas balu na zamku. No, czyli coś już mamy, pomyślała Sarah. To nie może być Liz. - Czy może mi pan powiedzieć… Zbliżyła się do nich służąca i szepnęła do wielgachnego barmana: - Nie może pan o nich gadać. Facet kiwnął głową i zmarszczył brwi. Sarah wyprostowała się. Jej mina wyrażała zdeterminowanie. Nie miała zamiaru zmieniać jeszcze tematu. - Powiedział pan, że… Mężczyzna potrząsnął głową. - Może pani zadać wiele pytań, ale nie dostanie pani ode mnie odpowiedzi. Boję się. Muszę się zająć barem. 164
MoreThanBooks Jego ton był ostry, prawie arogancki. Sarah była ciekawa, co spowodowało, że nagle nie chciał puścić pary z ust. - Ale ja właśnie… – zaczęła Sarah. Uderzył pięścią o kontuar. - Niech pani odejdzie! Nie chcę mieć kłopotów z pani rasą. Ostatnim razem, gdy byli tutaj Nieśmiertelni, próbowali mnie zabić mieczem. Pani napoje i jedzenie są na koszt lokalu, ale mam prawo poprosić panią o opuszczenie tego miejsca, i właśnie to robię. Podszedł do niej Frank. Dotknął jej ramienia i szepnął do ucha: - Ten pierścień nie tylko wybawia nas z problemów, ale też daje różne przywileje. - Taa, ale Victor powinienem był mi dać instrukcję obsługi. Ten facet nie chce pomóc – odpowiedziała Sarah. Frank kiwnął głową, marszcząc brwi. - No. Nikt inny też nie chce gadać. W oddali usłyszeli tętent kopyt. Na zewnątrz konie zarżały w odpowiedzi. Sara przeszła przez pomieszczenie i wyjrzała przez drzwi. Słońce odbijało się od zbroi ponad dwudziestu uzbrojonych rycerzy, gdy schodzili z koni. Podbiegła z powrotem do Franka, jej serce waliło w piersi. - Super! Tam są rycerze – całe hordy. - Gdzie? – zapytał Frank, wstając ze stołka. Skinęła głową w stronę drzwi. - Tam. Zobacz sam, jeśli mi nie wierzysz. Manewrując między stolikami, podszedł do drzwi. 165
MoreThanBooks - Nie martw się. Wciąż mam pistolet ze środkiem uspokajającym. Patrząc na wejście, Sarah podążyła za nim. - Ale jak? Jak nas znaleźli? – mamrotał Frank. Wzruszyła ramionami, chociaż jej nie widział. - Jules. Pokręcił głową. - To nie są ludzie króla Victoria. To świta króla Williama. - Skąd wiesz? Jules stanął za nią, nachylając się nad jej ramieniem, gdy wskazywał na drzwi. - Popatrzcie na herb na ich zbrojach. Widzicie złotego orła? Kiwnęła głową. - Ojciec księżniczki Glorii, władca Dornii? - O wilku mowa, co? – Jules odwrócił ją, by na niego spojrzała, jego oczy błyszczały. – Król William Jarod. Jak to możliwe, że pojawili się w tym samym czasie, co my? Zrobiła krok do tyłu, jej suknia dotknęła zimnej ściany, gdy odwróciła się do Franka. - Może przyjechali, żeby coś zjeść. Nie denerwujmy się. - Ale skoro wyglądasz jak Glor… Uniosła rękę, zatrzymując go w połowie zdania, gdy lustrowała pomieszczenie, szukając innego wyjścia. Nie było ani okien, ani innych drzwi. Nawet klapy w podłodze. Cholera! Nie mieli tutaj inspekcji przeciwpożarowych?
A tyle mówią o zagrożeniach związanych z
pożarem. - Powinniśmy ich zaskarżyć. 166
MoreThanBooks - Co? – zapytał Frank, marszcząc brwi. - Nieważne. Sarah naciągnęła na głowę kaptur peleryny i wróciła z Frankiem na ławkę. Zajęła swoje miejsce obok staruszki, strzeliła oczami w stronę drzwi i wyszeptała: - To miejsce jest otoczone. Jak my się stąd możemy, do cholery, wydostać? Frank mocno złapał jej rękę, zmuszając ją do spojrzenie na niego. - Poczekajmy i zobaczmy, co się stanie. W naszym świecie policja zatrzymuje się na pączki, nie? Może przyjechali na nóżki. Kiwnęła głową i ukrył twarz jak tylko mogła. Grupka rycerzy w kolczugach wpadła do środka, a cała tawerna umilkła. Klienci, głównie prości chłopi, zniżyli oczy na ziemię, jakby chcieli się stać niewidzialni. Sarah poczuła, że jej żołądek się zacisnął. - Uwaga kliencie – powiedział jeden z rycerzy. – Szukamy królowej Glorii Fesque. Sarah sapnęła. Szkoda, że nie przyjechali na kubełek kurczaczków. Czuła dreszcze, które przebiegały jej po kręgosłupie, gdy zastanawiała się, czy uciekać, czy grać głupią. Tak bardzo jak chciała pobiec do najbliższego wyjścia, zdawała sobie sprawę, że nie dotarłaby nawet do najbliższego stołu. - Wyśledziliśmy ją tutaj – mówił rycerz, wyciągając miecz. – Wskażcie ją, a odejdziemy w pokoju. Wzrok Sary przesunął się z wysokiego, owłosionego faceta do błyszczącej klingi jego miecza, przerażającej w słabym świetle. Ludzie opadli na podłogę, chowając się pod stołami i biadoląc. 167
MoreThanBooks - O Boziu – szepnęła Sarah. – Chcecie mi powiedzieć, że jakimś cudem zdołałam wkurzyć dwóch królów? Jak to możliwe? - Lepiej uciekaj, kochana – szepnęła staruszka. Sarah na nią zerknęła. - Naprawdę jestem miłą osobą. – Sarah umilkła, zbierając myśli. – Serio jestem. Każdy mnie uwielbia. Nie mam wrogów. To dla mnie za dużo. - Powiedziałbym, że dobrze sobie pani radzi, biorąc pod uwagę to, że dwója najpotężniejszych Nieśmiertelnych panią ściga – powiedział Jules – i mnie też – dodał. Rycerz złapał ręką za włosy dziewki i syknął: - Gdzie ona jest, dziewko? Gadaj, a może przeżyjesz do następnego dnia, by służyć tym szubrawcom. Drugi rycerz przewrócił na podłogę dużą święcę z jednego ze stołów. - Nie będziemy żałowali, gdy spalimy tę dziurę na popiół, jeśli zajdzie taka potrzeba! – wrzasnął. Sarah wyjrzała z kaptura na dwie kobiety, które swoimi napojami gasiły ogień na podłodze. - Powiedzcie mi, czy kobieta, jaką szukam, jest tutaj, czy gdzieś w pobliżu – dodał pierwszy rycerz. Dziewka zmarszczyła brwi i spojrzała na Sarę, jakby zastanawiała się, czy powinna być cicho, czy ją wydać. Sarah zmarszczyła brwi i lekko pokręciła głową, jej oczy mówiły kobiecie, by milczała. Jej życie zależało od życzliwości obcej osoby. Rycerz wyciągnął ozdobiony klejnotami sztylet i przycisnął go do szyi kobiety. 168
MoreThanBooks Oczy zakładniczki zrobiły się okrągłe jak u jelenia w świetle reflektorów. Wskazując wprost na Sarę, powiedziała: - Ona ma na sobie znak Nieśmiertelnych. Rycerz rzucił kobietę na stół, posyłając kubki i szklanki na podłogę. Spotkał się wzrokiem z Sarą. - W imieniu króla aresztuję cię za herezję. Jesteś skazana na egzekucję. Poddaj się teraz, a będzie to bezbolesne. Co… ona właśnie na mnie naskarżyła? Co się stało z solidarnością dziewczyn? Czy laski nie powinny się trzymać razem? Sarah pokręciła głową. Rany, ona serio jest dziewką. Z mocno bijącym sercem, Sarah klęknęła i schowała się pod drewnianym stołem, uderzając w nogi każdej osoby, jaką minęła po drodze. Jules i Frank podążyli za nią. Jej ręka dotknęła czegoś czerwonego i kleistego, więc szybko otarła ją w pelerynę, uderzając się w głowę. Myszy piszczały, żadna nie była zadowolona, że ktoś przerywa im ucztę składającą się z kości kurczaków, skórek po pomarańczach i ogryzkach po jabłkach, jakie leżały na podłodze. Dotarła do końca stołu i wyjrzała zza niego, by spotkać się ze wzrokiem rycerza. Uśmiechnął się, pokazując jej przerwę między przednimi zębami. - Tutaj jest! – wrzasnął. Frank wycelował pistolet ze środkiem usypiającym i pociągnął za spust. - Idź, Sarah! Rycerz odskoczył zaskoczony do tylu i wyciągnął strzałkę z piersi. Sarah podbiegła do kontuaru i podskoczyła, z łatwością nad nim przelatując. Nie miała pojęcia, że z taką łatwością może wysoko podskoczyć, ale wiedziała, że adrenalina potrafi wyczyniać cuda. Lądując 169
MoreThanBooks na stopach, odwróciła się i wyciągnęła ręce, ciągnąc Julesa i Franka za sobą. Musi być inne wyjście. Musi być inne, myślała. - Zgubiłem pistolet! – powiedział Frank. – Wykopał mi go z ręki. Barman stał w kącie, kuląc się ze strachu. - Mówiłem pani, że nie chcę kłopotów – syknął. Sarah złapała go za rękę i ścisnęła. - Proszę, pomóż nam. Ten wariat mnie zabije. - Na pewno jest pan honorowym człowiekiem, sir. Nie da pan zrobić krzywdy niewinnej kobiecie, którą wzięto za kogoś innego – powiedział Frank. Barman wskazał palcem. - Idźcie do piwnicy. W tyle, pod skrzyniami z warzywami, są drzwi, które prowadzą do tunelu – szepnął. Wszystko zwolniło. Sarah pobiegła do drzwi, które miały ją zaprowadzić do piwnicy, ale nagle poczuła ostry ból w plecach. Okręciła się wokoło, by zobaczyć, że rycerz trzymał kuszę. Mężczyzna zmrużył oczy, jakby ponownie celował, by trafić w swoją ofiarę. Zanim mogła zamrugać, więcej strzał pofrunęło w powietrzu. W następnej chwili kolejna przekłuła jej serce. Ból rozchodził się po całej jej klatce piersiowej. Frank i Jules krzyknęli. Klienci wrzeszczeli. Jej oddech stał się ciężki, gdy opadła na podłogę, jej twarz zderzyła się z zimną, brudną podłogą. - Zło musi zostać zatrzymane! – ryknął rycerz. – Twoja ofiara ocali naszą ziemię. Sarah jęknęła mimowolnie. Nie miała w sobie zła. Oszukanie króla było złe i ukradnięcie czyjeś tożsamości też. Ale zrobiła to z desperacji, bo 170
MoreThanBooks chciała się dostać do domu, do własnego świata, bo tutaj nie należała. Jej wzrok stał się mętny, a ciało bezwładne. Nie mogła się poruszyć ani krzyknąć. Mrugając, starała się odzyskać zdolność widzenia. - To się nie dzieje! Frank wziął ją w ramiona. Drzwi się otwarły i kroki zadudniły na schodach. Sarah czuła jak jej głowa skakała tam i z powrotem, jakby była jakąś nieruchomą lalką z podskakującą główką na desce rozdzielczej. - Dalej, idziemy! Zatrzymam ich – wrzasnął Jules, barykadując drzwi wielkimi beczkami piwa, które przyciągał z drugiego końca pomieszczeni. Sarah wypuściła drżący oddech, gdy ból rozdzierał jej pierś. Wydała z siebie cichy bulgoczący dźwięk. - Och, Sarah – błagał Frank, jego głos drżał. – Nie umieraj mi tu, dziewczyno. Wyciągnęła rękę, by pogłaskać go po policzku. - Tak mi przykro, Frank… tak mi przykro. - Trzymaj się! – powiedział Frank, ściskając jej rękę. - Ja… ja umieram – wyszeptała Sarah. Pokręcił głową, jego oczy szerokie, pełne uczuć, jakich nie potrafiła rozróżnić. - Nie! Nawet tak nie mów. Nie waż mi się umrzeć, Sarah. Przed jej oczami pojawiły się plamki. Tak to się skończy? Naprawdę tutaj umrę, w piwnicy jakiejś średniowiecznej tawerny? Nie chciała umrzeć, nie wiedząc, co się stało z Liz. - Kiedy odnajdziesz moją siostrę, powiedz jej, że ją kocham. Głos Frank drżał. 171
MoreThanBooks - Sama jej to powiesz. Głośny brzdęk spowodował, że podskoczyła. - Ci walący w drzwi rycerze mogą się z tobą… nie zgodzić – powiedziała Sarah, boleśnie dysząc i ściskając rękę Franka. - Nadchodzą! – krzyknął Jules. – Szybko! Zakasłała z powodu braku powietrza. Jej wzrok rozmył się jeszcze bardziej, więc ponownie zamrugała, ale bez skutku. Głosy stały się cichsze, a później całkiem umilkły. W końcu zapanowała ciemność.
tłumaczenie: Thebesciaczuczek korekta: NiSiAm
172
MoreThanBooks
Rozdział 10 Oczy Sary zatrzepotały. Jak przez mgłę widziała jasne światło i brązowawe plamy na palcach. Nagle to do nie doszło: została postrzelona – dwukrotnie. Ktoś naciskał mocno na jej klatę piersiową, powodując, że nie potrafiła oddychać. Ból pojawił się w jej piersi, posyłając ją w ciemność nieprzytomności. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wyszedł stamtąd żaden dźwięk. Z jej prawej strony zasyczał głos, ale słowa były zbyt niskie, by mogła je rozróżnić. Odwróciła głowę, drżąc z powodu nagłego bólu, który prawie ją rozerwał. - A co chcesz, żebym zrobił?! – krzyknął Jules. – Nie jestem uzdrowicielem! Dostała w samo serce. Nigdy nie widziałam, by ktoś przeżył takie obrażenie, nawet tak długo jak ona. - Musisz znać kogoś, kto może pomóc – powiedział ponownie pierwszy głos. Sarah słyszała ich głosy, jakby dochodziły z każdej strony. Chciała odpowiedzieć, ale słowa pozostawały w jej gardle. Słodki zapach kadzidła wypełnił jej nozdrza. Świeciły na nią promienie słońca. Boskie światło? Patrząc w górę, jęknęła. Witraże… sklepiony sufit. Malowane anioły? Jestem w niebie czy w drodze? Śmierć przynajmniej zakończy ból rozrywający jej pierś, ale wciąż miała tyle do zrobienia. Moje życie nie może się teraz zakończyć – nie w taki sposób. Obraz pucołowatego cherubinka zwrócił jej uwagę. Może to jakaś galeria sztuki renesansowej. Przyjrzała się sufitowi, który podtrzymywała 173
MoreThanBooks szóstka wielkich kolumn toskańskich. Ładna architektura. Z góry zwisały żelazne kandelabry, zwracając jej uwagę, gdy wpatrywała się w płomienie, starając się znaleźć sens w tym wszystkim. Słońce przeświecało przez witrażowe okna i dostawało się do środka w żywych, pięknych kolorach tęczy, wzory błyszczały i świeciły. Uświadomiła sobie, że musiała być w jakimś kościele. - Sarah – powiedział pierwszy głos. Odwróciła głowę, patrząc na zamazane kontury. Jej wzrok się wyostrzył, pozwalając rozpoznać Franka. Pochylił się do niej, jego nos dzieliły centymetry od niej. - No, wydostaniemy cię z tego… żywą. - Nie obiecuj tego, czego potem nie będziesz w stanie dotrzymać – dodał rzeczowym tonem Jules. Frank odsunął się z wahaniem. - Wyjąłem strzały. - Tak, ale i tak traci mnóstwo krwi – powiedział Jules. Nie chciała im mówić, że słyszała każde ich słowo, ale jakoś nie dotarło do niej, że mówili o niej. Nie mogli. Na pewno to nie ja jestem zraniona ani pokryta krwią. Czy on powiedział, że strzała przeszyła moje… moje serce? - Poślij po uzdrowiciela i zdobądź mi jakiś antyseptyk… no wiesz, coś, co ma w sobie wiele alkoholu – odezwał się Frank. - Chcesz się napić, kiedy twoja kobieta umiera? - No, przydałoby mi się coś takiego, ale muszę wysterylizować tę ranę. – Głos Franka rozległ się w wielkim pomieszczeniu, przerywając ciszę, gdy skoczył na obie nogi, rozglądając się wokoło. Jeśli szukał 174
MoreThanBooks dobrej, starej whiskey, i tak jej tu nie znajdzie. – Zawsze działa na filmach, kiedy kowboje leją bimber na ranę po kuli – dodał. - Filmach? – zapytał Jules. – Wiem, że mamy ludzi wilków, ale czym są ci chłopcy krowy?14 Frank machnął ręką. - Nieważne – powiedział. – Proszę, idź. Życie Sary jest zagrożone. - Liczą na to, że będziemy szukali pomocy. Strażnicy będą stali wokół chaty uzdrowiciela. - To pójdę sam – dodał Frank. - Oszalałeś? Może dostałeś strzałą w łeb. - Po prostu mi powiedz, gdzie mam iść. Proszę, Jules. Nie mogę tu stać bezczynnie i patrzeć jak ona umiera. A co jeśli to byłaby Mia? Sarah jęknęła. - Bon Jovi byłby dumny – powiedziała. - Hm? – zapytał Frank, klękając i łapiąc ją za rękę. - Taa. Zwrot „postrzelony prosto w serce” nabiera nowego znaczenia – dodała, próbując się uśmiechnąć. - Sarah, czy ty mnie słyszysz? – zapytał Frank. - Czy ta dziewka zapakowała mi torbę z resztkami? – wyszeptała. – Nie skończyłam tamtej kaczki. Uśmiechając się, pogładził jej twarz. - Cześć, śpiąca królewno. Witamy z powrotem w świecie żywych.
14
Cowboy (ang.) – kowboj, dosłownie w tym znaczeniu „chłopak krowa”.
175
MoreThanBooks - Frank… – zaczęła Sarah, szukając spojrzeniem jego orzechowych oczu. – Gdzie… gdzie jesteśmy? To nie może być niebo. Nie ma szans, żeby cię przepuścili przez bramy niebios. Zaśmiał się, ciesząc się, że słyszy jej głos mimo jej docinków. - Jesteśmy w kaplicy. Jules ma kumpla, który jest księdzem. Sarah leżała na czymś twardym, pewnie ławce kościelnej. Jęknęła i spróbowała poruszyć swoimi bolącymi kośćmi. - Wiesz, mogłeś znaleźć jakąś poduszkę albo coś innego, żeby podłożyć pod moje plecy. Wszystko mnie boli. Podparła się łokciami i usiadła. Zauważyła, że pomieszczenie było oświetlone setkami świec na przedzie kościółka, które ustawiono wokół drewnianego ołtarza udekorowanego złotym i białym materiałem. Jej ręka dotknęła miejsca, w którym Frank przyłożył bandaże. - Powinnam być… martwa. – Wstała, a zakrwawione szmatki spadły na podłogę. Podciągnęła przesiąknięty krwią materiał i popatrzyła na wielką dziurę, która nagle zaczęła się kurczyć, aż wreszcie zniknęła jej z oczu. – Co do cholery? – sapnęła. – Co się dzieje? Rana zniknęła. Nie ma krwi, nie ma bólu ani blizny. Frank przebiegł ręką przez gładką skórę, gdzie kiedyś była rana. - Jak to możliwe? Jules spojrzał na Franka, jego oczy szerokie z szoku. - To prawda. Ona jest Nieśmiertelną! – sapnął. – Jest jedną z nich. - Co? – zapytał Frank, jego usta otwarte. – Bo założyła pierścionek z maszyny? - Nie łapię tego. Dlaczego? – zapytała Sarah, jej głos był pełen zmieszania. – To tylko pierścień. 176
MoreThanBooks Jules uniósł jej rękę, patrząc na biżuterię. - To nie jest zwykły pierścień, panienko. To potężny, starożytny pierścień, pewnie tysiącletni. I najwidoczniej ma w sobie siłę, by przekształcić kogoś w nieśmiertelną istotę. Poczuła dreszcz strachu. - Ściągajcie go ze mnie! Znajdźcie tłuszcz albo masło, cokolwiek! Pociągnęła za pierścień z całą siłą, jęcząc z bólu. - Ten rycerz – powiedział, że mogą zatrzymać zło zabijając mnie. Co on, do cholery, miał na myśli? Uważają, że jestem czymś złym czy co? - Nie wiem, ale jestem pewien, że się mylą. Znam panią bardzo krótko, ale wiem, że nie jest pani zła. – Jules dotknął jej ramienia. – Niech pani przestanie, Sarah. Żaden smar nie pomoże ściągnąć tego pierścienia. - Nie prosiłam o to. – Sarah padła Frankowi w ramiona, a on przytulił ją mocno. – Dlaczego Victor nie ostrzegł mnie, że stanę się chodzącym świrem? Chociaż powinnam być mu wdzięczna. Bez tego pierścienia byłabym już martwa. - Nie wiedział, że jesteś człowiekiem – powiedział Frank. Sarah nie miała pojęcia, że Victor był Nieśmiertelnym, jakby wyciągnęli go z filmu o szalonym góralu ze Szkocji.
15
Może i nie łaził
wszędzie, krzycząc „Może istnieć tylko jeden!” ani nic podobnego, ale powinnam była się domyślić, mając tylko drobne znaki. Jej zmysły się wyostrzyły, ale uważała, że pierścień miał jakieś magiczne właściwości.
15
Nawiązanie do filmu „Nieśmiertelny” z 1986 roku, z Christopherem Lambertem i Seanem Connery’m w rolach głównych. Film opowiada historię górala ze Szkocji, który został obdarzony nieśmiertelnością (źródło: Wikipedia).
177
MoreThanBooks Nawet w najśmielszych snach nie wyobraziłaby sobie, że stanie się Nieśmiertelną. - Nie… nie rozumiem nic z tego. Frank przeczesał ręką włosy. - Razem coś wymyślimy, obiecuję. Jakoś odwrócimy klątwę pierścienia, Sarah. Musi istnieć sposób. Ale najpierw musimy się zastanowić, dlaczego jesteśmy aż tak popularni. – Spojrzał na Julesa. – Dlaczego ludzie króla Williama próbowali zabić Sarę? Zmarszczył brwi. - Nie mam pojęcia. Może są źli, bo przyprowadziliśmy tutaj żonę Victora, na ich terytorium. - Nie, niemożliwe. Zauważ, że nie strzelali do nas – powiedział Frank. – Sarah miała jakby na plecach cel, a oni specjalnie w niego trafiali. Jules pokręcił głową. - Nienawidzą Victora, więc nie mam wątpliwości co do ich nienawiści do jego żony. - To musi być powód, przed którym ostrzegał mnie Victor. Powiedział, żebym nie przyjeżdżała do Dornii… do wrogiego kraju. Jak dobry jest wasz program dla świadków? – zapytała żartobliwie. Jules uniósł brew. Sarah machnęła ręką. - Nieważne. Słuchajcie, król William jest wściekły, bo udawałam jego córkę, księżniczkę Glorię. Myśli, że ukradłam jej tożsamość. Może jakoś okryłam hańbą jej imię i dlatego uważają, że jestem zła. Trzask! Coś albo ktoś na zewnątrz nadepnął na gałąź.
178
MoreThanBooks Frank wstał i pokazał im, że mają zachować ciszę. Gdy nic się nie poruszyło, zbliżył się, szepcząc: - Potrzebujemy strategii działania. Znajdźmy Liz… i to szybko. - Ale jak? – zapytała Sarah. – Wszyscy nas szukają. Jestem na liście najbardziej poszukiwanych osób u dwóch królów. - Może istnieć także trzecia osoba – dodał z westchnieniem Jules. – Pani Sarah przemieniła się w Nieśmiertelną bez pozwolenia dworu Cardashianów. Wyślą tropicieli, gdy tylko się o tym dowiedzą, jeśli jeszcze tego nie zrobili. Sarah uderzyła się w czoło. - Ty sobie chyba jaja robisz. - Dwór Cardashianów ma swoje własne prawa i kary – dodał Jules. - Cz Victor ma problemy z dworem z powodu przemienienia mnie w Nieśmiertelną? – zapytała Sarah. – Może dlatego mnie śledzi. - Z powodu zemsty? – Jules pokręcił głową. – Jak może mieć problemy? Nie poślubił celowo śmiertelniczki za ich plecami. Uważał, że żeni się z Nieśmiertelną księżniczką. To nie jego wina. Pomimo ich skłonności
do
wymierzania
sprawiedliwości,
dwór
Cardashianów
powinien to dostrzec. Są bardzo mądrzy. - To tylko on pała żądzą zemsty, bo oszukaliśmy go i pewnie zrobiliśmy z niego głupca. – Sarah wzięła drżący oddech, jej ramiona opadły. – Czy może być jeszcze gorzej? To jak bycie ściganym przez FBI, policję i włoską mafię w ciągu jednego wieczoru. - A miałaś z nimi tyle do czynienia – powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Frank. Uderzyła go w tył głowy. 179
MoreThanBooks Wzruszył ramionami. - No co? Przynajmniej nie potrzebujesz kamizelki kuloodpornej. Słyszałem, że są gorsi od prawdziwej broni. Ponownie go walnęła. - Skup się, Frank. - Nieśmiertelni z dworu Cardashianów pewnie szybko panią postawią przed sąd, a potem zabiją – dodał Jules. – Wiemy, że ludzie króla Williama na pewną chcą panią zabić. Co do króla Victora to nie znam jego zamiarów, ale może być mniejszym złem. Może mieć z nim pani jakąś szansę – szczególnie jeśli się pani podda i przestanie uciekać. Sarah przewróciła oczami. - Wow. Mam tyle cudownych możliwości, co nie? Pomyślmy… sala sądowa i przypuszczalnie śmierć, na pewno śmierć i robienie dzieci z królem, którego z ledwością znam. Nie wiem, które mam wybrać. - Spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy, Sarah. Nie umarłaś wcześniej. Jeśli ponownie spróbują cię zabić, możesz się wykaraskać z pomocą tego pierścienia – powiedział Frank. Sarah jęknęła. - Super. Zawsze chciałam zobaczyć, jak to jest być zombie. - To moja rada jest taka, by spróbowała pani się dogadać z Victorem – dodał cicho Jules. Sarah rzuciła mu spojrzenie spode łba. Spróbować dogadać się z Victorem? Przypomniała sobie jego niebezpieczne oczy, którymi na nią patrzył, ostrzegając, by nie próbowała uciekać. Powróciła także myślami do sposobu, w jaki złapał ją w talii i powiedział jej, że słono zapłaci, jeśli będzie próbowała uciec. Po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz. 180
MoreThanBooks - Nie ma mowy! Nie wiem dlaczego ani jak, ale czuję jego złość i rozgoryczenie moją zdradą. Szuka zemsty i ma reputację, którą musi podtrzymać. Jules położył rękę na jej ramię. - Może panią oszczędzi. Jest pani jego żoną… i Nieśmiertelną. - Taa, dzięki za przypomnienie – odparła Sarah. - Król Victor jest na tyle potężny, by przekonać dwór Cardashianów, by pani przebaczył, szczególnie kiedy obejmie tron po śmierci króla Taggerta. To pozwoli mu uratować pani życie. Pani mąż jest jednym z najpotężniejszych ludzi w ich grupie, wszyscy się go boją. Może być najlepszym sposobem na wyjście z tego cało. Sarah odwróciła się z drżeniem na całym ciele. - Jeśli nie zabije mnie, gdy tylko mnie ujrzy. - A można ją w ogóle zabić? – zapytał Frank. Sarah szturchnęła go w żebra, zirytowana. - Dzięki tobie mam wrażenie, jakbym była jakimś wirusem. - Ja tylko mówię… – powiedział Frank, skutecznie unikając kolejnego szturchnięcia. – Lepiej nie używaj tyle siły. Nie lubię mieć siniaków. Mam reputację twardziela, wiesz, i zbicie przez dziewczynę mi nie pomoże. - Ledwie cię dotknęłam. Uniósł brew. - To w takim razie godziny spędzone na siłowni zaczynają odnosić skutki. - Ja chcę tylko pani pomóc – powiedział Jules. Odwrócił się do Franka. – Na pewno ją stracisz, ale przynajmniej będzie żyła. 181
MoreThanBooks - Żyła? Pod władzą jakiegoś tyrana, który mieszka w średniowiecznym świecie? – zapytał Frank. – Jakie to by było życie? Nie. Sarah zasługuje na więcej i obiecuję, że ją stąd wydostanę. - Jak już powiedziałem, oboje będziecie żyli. - Po tym jak ukradłem jego żonę w czasie nocy poślubnej? - Może nie będzie wiedział, że brałeś udział w akcji ratunkowej pani Sary – dodał Jules. – Victor jest jej jedyną szansą. Żeby wydostać ją z bałaganu, jaki spowodowałeś, spotkanie z nim jest warte ryzyka. Frank pokręcił głową. - Nie ma mowy. Nie będę stał z boku i pozwalał jej się zdać na łaskę jakiego psychopatycznego wrzodu na… - Frank! – wtrąciła Sarah, która miała już dość, że rozmawiali o niej, jakby jej tam nie było. - Koniec dyskusji. Posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności. Chociaż to nie była jego sprawa, była wdzięczna, że interesowało go jej bezpieczeństwo, jeśli naprawdę przejmował się jej życiem. - Nie sądzę, by król chciał mnie z powrotem. Chyba zbyt często mówiłam do niego Vic – dodała. – Naprawdę tego nienawidzi. Nie jestem pewna, czy wybaczy komuś, komu już groził śmiercią. Jules prychnął. - Vic? Nazwała go tak pani i wciąż oddycha? Musi mieć pani niezłego anioła stróża. Sarah uśmiechnęła się ironicznie. - Co ty. To pewnie dlatego, że moje cycki były na wierzchu. Co jest z tymi gorsetami? 182
MoreThanBooks Jules się zarumienił i odchrząknął, dając znać, że konieczna jest zmiana tematu. - Może pani użyć swojego, yyy, królewskiego wpływu, by dobić targu, żeby Frank bezpiecznie wrócił do domu – do swojego świata. - Żadnego targowania się. Razem z Frankiem damy radę wrócić sami. - Sądzi pani, że Nieśmiertelni od tak dają sobie spokój? Sądzi pani, że nie podążą za wami przez portal i nie złapią was? – pytał Jules. – Nie macie pojęcia, jacy mogą być bezwzględni i bezlitośni. Dla nich oszukiwanie i zdrada są czymś poważnym… to jak kradzież ich magicznych artefaktów. Frank uniósł brew. - Jasne. Może gdyby mieli jakieś urządzenie tropiące, ale jestem pewien, że ta tania ozdóbka nie ma GPSa. Sarah zauważyła poważną minę Julesa i intensywność jego słów. - Nie wiesz tego, Frank. Może zostałam naznaczona jak jakieś dzikie zwierzę – powiedziała Sarah. - Nieważne – odparł Frank. – Mam pełno pomysłów jak ich oszukać. - Bez ich błogosławieństwa nigdy nie będziecie bezpieczni. – Jules wstał i poprawił swoją pelerynę, naciągając na głowę kaptur, jakby szykował się do wyjścia. – Od teraz nie dacie sobie rady sami. - Damy – powiedział Frank. – Dorastałeś w strachu przed nimi, ale nie my. Będziemy walczyli do samego końca. - Tym myśleniem ściągnięcie na siebie śmierć. Pani Sarah nie wie, jak użyć swojej nowej siły. Jest jak noworodek, który walczy przeciwko doświadczonym Nieśmiertelnym liczącym sobie setki lat. Jak myślicie, jak 183
MoreThanBooks długo dacie radę łazić w kółko w ciemności, nie wiedząc nic o otoczeniu ani o tych, na których się zamierzacie? Sarah natychmiast poczuła uciskanie w dołku. Nie wiedziała nic, ale była pewna, że razem z Frankiem coś wymyślą. Oboje lubili badać i śledzić, chociaż nigdy by nie pomyślała, żeby porównywać się do niego. - Wiem, że nic nie wiemy o tym miejscu, ale uważam, że damy sobie radę. Jules zmarszczył brwi. -
Tonie
pani,
milady.
Potrzebuje
pani
pomocy
innego
Nieśmiertelnego. Kogoś, kto przeprowadzi panią przez ten proces. Niech pani wróci do męża i padnie mu w ramiona. Niech pani zda się na jego łaskę i błaga o przebaczenie. Tylko on jest w stanie pani pomóc. - Ona nie wróci do króla Victora, Jules, i nie chcę już o tym słyszeć! – wrzasnął Frank. - Jeśli do niego wrócę, wszystko, przez co przeszliśmy, żeby uciec, będzie na daremno – powiedziała Sarah. - No to co? – zapytał Jules. – Przynajmniej będziecie dalej oddychali. Czy wzięła pani kiedyś pod uwagę, że król może anulować małżeństwo i pozwolić pani odejść, skoro się dowie, że poślubił nie tę osobę? Sarah wiedziała, że Victor nie da jej tak łatwo odejść. - To się nie stanie. Czuje się ze mną związany, bo… Frank spojrzał na nią. - Jest coś, o czym mi nie mówisz? - Czy legła z nim pani w łożu? – zapytał Jules z rozszerzonymi oczami. – To znaczy z całym szacunkiem, pani, ale jeśli to pani zrobiła, dopełniła pani proces i nie można tego cofnąć. 184
MoreThanBooks - Czy z nim spałam? – Nagle zapiekły ją policzki. Myślała o tym. – Nie! Oczywiście, że nie! Za kogo ty mnie masz? Frank złapał Julesa za ramię. - Sarah taka nie jest. Pocałowała się z nim podczas ceremonii i to koniec grania szczęśliwej żonki. - Ma wizje, więc to on je wysyła – powiedział Jules. – To by się nie stało, chyba że stworzyli więź. I to wymaga czegoś więcej niż tylko pocałunku w usta. Zerknął na Sarę. - Czy oddała się pani mężowi, zanim pani uciekła? - Nie, nie zrobiłam tego… i przestań odnosić się do Victora jako mojego męża! – odparowała Sarah. Frank popchnął Julesa na ścianę, jego oczy rzucały sztyletami, gdy syknął: - Posłuchaj, koleś, zaczynam cię nie lubić. Za jaką dziewczynę masz Sarę? Nigdy by go nie dotknęła. Rozumiesz? - Może nie z własnej woli, ale mogła być zmuszona – szepnął Jules, odsuwając go od siebie. – Victor jest bardzo potężnym, przekonywującym mężczyzną i nie powinniśmy byli jej zostawiać w lochu. To był idiotyczny plan! Sarah kiwnęła głową. - Frank ma rację, Jules. Nic takiego nie miało miejsca! Przysięgam. Tylko złożyliśmy przysięgi, pocałowałam go i uciekłam, kiedy tylko nadarzyła się okazja. To wszystko było tylko farsą.
185
MoreThanBooks Nie sądziła, że to był odpowiedni czas, by podzielić się z nimi ile razy i jak namiętnie się z nim całowała ani tym bardziej jak bardzo jej się to podobało. - Wkrótce będę z powrotem – powiedział Jules, idąc do wyjścia. - Przyznaj to, Jules – dodał Frank, podążając za nim. – Nie pochwalasz tego, co zrobiliśmy – albo lepiej – co ja zrobiłem. To był mój pomysł, więc jesteś zły, że idiota, jak mnie nazwałeś, wciągnął w to Sarę i Mię. Jules łypnął na niego groźnie. - Masz rację, sir. Jak powiedziałem, to był idiotyczny plan, który naraził moją Mię i twoją Sarę na większe niebezpieczeństwo niż to było konieczne. – Wziął głęboki wdech. – Można było tego uniknąć! Moi przyjaciele i ja ryzykowaliśmy nasze życia, kiedy zabraliśmy cię do lochu, by uratować panią Sarę, ale wróciłeś z nią z powrotem? – Odepchnął Franka i wskazał na Sarę. – Nie! Zostawiłeś ją tam. Nie do wiary. Sarah uświadomiła sobie, że to Jules stał na czatach, że to on zagwizdał. - Chłopaki, przestańcie! – Odwróciła się do Julesa. – To nie jego wina – dodała. – Frank otworzył drzwi, ale nie wyszłam. - Ale to wszystko przez niego! – Jules oskarżycielsko wskazał palcem na Franka i rzucił mu najbardziej zniesmaczone spojrzenie. – Wypełnił pani głowę bzdetami o pierścieniu, kluczu do waszego domu. Gdyby pani odeszła razem z nami, byłaby pani wolna od problemów, a moja
Mia
byłaby
przy
mnie
zamiast
cierpieć
lub
niebezpieczeństwie! - A ja utknęłabym w tym świecie na zawsze! – odparła. 186
być
w
MoreThanBooks - Już cię nie potrzebujemy, Jules – powiedział Frank. - Mam nadzieję, że twój tak zwany „genialny plan” zrujnował życie pani Sary – odpowiedział Jules. – Moim zdaniem to ty potrzebujesz nieco zdrowego rozsądku. Frank zrobił krok naprzód, jego policzki stały się czerwone ze złości. - Wynoś się! Nie potrzebujemy cię. Sarah złapała go za ramię. - Uspokójcie się. Odetchnijcie. - Idę poszukać mojego przyjaciela – dodał Jules, otwierając drzwi. Chwila… czy on oszalał? Ale rycerze widzieli jego twarz w pubie. Wiedzą, że jest z nami. Sarah złapała go za ramię, błagając go wzrokiem. - Tam nie jest bezpiecznie. - Tutaj też nie. Jules posłał Frankowi gniewne spojrzenie przez ramię, zanim wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Ironicznie, chociaż trzaśnięcie brzmiało strasznie głośno i złowieszczo, drzwi były pokryte licznymi symbolami aniołów i cherubinków. - Ty idioto! Jak mogłeś przegonić jedynego przyjaciela, jakiego mieliśmy w tym strasznym miejscu? Odwróciła się twarzą do Franka, zmuszając go do wzięcia udziału w kłótni, którą zbyt długo odkładali. Od samego początku nie podobał jej się plan poślubienia Victora, ale jak powiedział Jules, Frank ją przekonał. Frank mocno ją przytulił do siebie, przyciskając do swojej szerokiej piersi.
187
MoreThanBooks - Przepraszam, Sarah – wyszeptał jej do ucha – ale sam pomysł odesłania cię do tego wariata powoduje, że jestem wściekły. Znajdziemy inny sposób. Obiecuję. Wtuliła się do niego, wciągając męski zapach jego skóry. Poczuła ulgę, chociaż tylko na chwilę. Westchnęła, chcąc zapomnieć o niedowierzaniu. Pragnęła mu po prostu zaufać. - Wiem, skarbie. Spróbuj się uspokoić. Twoje wybuchy nie koja moich nerwów. - To co właściwie zrobiłaś, że umocniłaś tę tak zwaną więź ze swoim tak zwanym mężem? – zapytał Frank. – Przepraszam, ale muszę wiedzieć. Spojrzała na Franka, gotowa, by się przyznać. - Pocałowałam go. Zwęził oczy. - Taa. Już to mówiłaś. - Nie. To znaczy… ja go naprawdę pocałowałam… yyy… kilka razy. Poczuła, że zaczyna jej się robić ciepło, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Oddech uwiązł w gardle, ale nie ze wstydu. Jakimś cudem pocałunek Victora pojawił się w jej głowie, zbyt żywy, ale to nie było niemiłe wspomnienie. Frank jeszcze bardziej zwęził oczy. - A co się stało z tym domniemanym migdaleniem się? Był zazdrosny? Spojrzała na niego z ciekawością, patrząc na jego marszczone brwi i linie wokół ust. - To było bardziej jak… bardziej jak poważniejsze obściskiwanie się, ale nie zaszło daleko. Przysięgam! Poza tym, to się stało, bo uwiódł mnie tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami i myślę, że… 188
MoreThanBooks Odepchnął ją. - Chciałem tylko prawdy. Uważasz, że chcę usłyszeć wszystkie szczegóły? Jak mogłaś mu pozwolić się pocałować? Zadrżał dla dodania dramatyzmu. Wzruszyła ramionami, złość zaczynała już w niej kipieć. Jak on śmie tak podchodzić i sprawiać, że czuję się winna? - To się po prostu stało, Frank. To nie tak, że jak tylko ksiądz ogłosił nas mężem i żoną, to natychmiast na niego skoczyłam. To było odwrotnie. Wydaje mi się, że kiedy nie stawiłam oporu, kiedy oddałam pocałunek, jakoś włączyłam tej cholerny pierścień. To był naprawdę wypadek. - Więc cię zaatakował? - Skorzystał z okazji. - A ty wyświadczyłaś mu przysługę, bo ci się spodobał? – Jęknął. – Nie wierzę w to. Wiem, że nie chodzimy ze sobą, ale i tak. On cię kręci, co nie? - A jakiej kobiety by nie kręcił? - Racja, z „tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami” – zakpił. – Jezu, Sarah. Nie wierzę, że pocałowałaś tego idiotę. Chcesz z nim być? Być jego królową albo coś? - Frank, on nie jest w moim typie. Ty wiesz i ja wiem, że nie chciałabym faceta, który sprawowałby nade mną kontrolę. – Ujęła dłonie Franka. – Poza tym, jestem z tobą, prawda? - Prawda – powiedział Frank, ale nie brzmiał na szczególnie pewnego. tłumaczenie: Thebesciaczuczek korekta: NiSiAm 189
MoreThanBooks
Rozdział 11 Jules wrócił, ale nie chciał z nikim rozmawiać, i Sarah pomyślała że będzie najlepiej, jeśli da mu trochę czasu do ochłonięcia. Kiedy jego kroki odbijały się echem za drzwiami, wstrzymała oddech i gestem wskazała Frankowi, aby milczał. Ręka Julesa przeniosła się do sztyletu zawiązanego wokół jego bioder. Nie miała pojęcia, co zrobi przeciwko całej armi, ale to była myśl, która się liczyła. Przynajmniej wskazywało to, że nie miał zamiaru skakać przy pierwszej okazji i odwrócić się do nich plecami, pozostawiając na pastwę losu. Łomotanie zatrzymało się przed drzwiami, i nastała niesamowita cisza. Sarah ledwie odważyła się oderwać wzrok od wejścia, żeby rzucić pytającym wzrokiem na Franka. Jego brwi były ściągnięte, miał napięte ramiona, a mięśnie pod krótkimi rękawami powiedziały jej, że jest gotów do walki o swoje życie- i jej. Ona równieź. Zdecydowała, że płaszczenie się było sprawiedliwe: jeśli byłaby taka potrzeba,
uderzy kogoś lub
zacznie krzyczeć, szarpiąc włosy i kopiąc ich tam, gdzie boli najbardziej, mając nadzieję, że zbroja nie chroni ich wszędzie. Klamka powoli się poruszyła, a dźwięk starych zawiasów przeciął ciszę kaplicy. Sarah zacisnęła ręce i skinęła na Franka, kiedy otworzyły się drzwi. Chwilę później, gdy to zrobił, rzuciła się jak kot, gotowa wydrapać sobie drogę na zewnątrz, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od twarzy starca z przerzedzonymi siwymi włosami i chuderlawą białą brodą. - Witaj, Ojcze - powiedział spokojnie Jules. 190
MoreThanBooks Kapłan przytulił Julesa w ciasnym uścisku. - Tak dobrze cię widzieć, synu. Thomas powiedział mi, że tu jesteś i mierzysz się ze skrajną sytuacją. - Przyszedłbym sam, ale mam tutaj związane ręce. - Jules uśmiechnął się. - To są moi przyjaciele, Frank i Sarah. - Miło poznać - powiedział, uśmiechając się. - Witaj, moja Królowo. Nazywam się ojciec Haster, i jestem kapłanem tego świętego domu. - Miał na sobie szatę mnicha z kapturem i coś na wzór pasa z liny. Wyjrzała za mężczyznę, żeby zobaczyć, czy to był blef i czy ktoś nie ukrywał się za nim jako zasadzka. Brukowana ścieżka wydawała się opuszczona, na lewo był las, a prawa strona była pozbawiona życia. - Czy oczekiwaliście kogoś innego? - Kapłan odwrócił wzrok, kiedy przerwał milczenie, zwracając na siebie uwagę. - Bardzo nam miło spotkać ojca, i naprawdę jesteśmy wdzięczni widząc ciebie, a nie kogoś innego - powiedział Frank, chwytając za rękę starca i trzymając ją w ciasnym uścisku, aż zbielały mu kostki. - Zabijasz go - szepnęła Sarah. Rzucił jej pytające spojrzenie, więc wskazała na jego dłoń. Frank puścił ją, a uśmiech zagrał na jego ustach. - To nie moja wina, że jestem zbudowany jak wół. Uśmiechnęła się.
191
MoreThanBooks - Masz właściwe części woła, przynajmniej w zapachu i mózgu zażartowała. - Ojcze - powiedziała, kłaniając się - to dla mnie zaszczyt. Kapłan dotknął jej czoła palcem suchym jak papier ścierny i wskazał, aby się wyprostowała. - Nie możesz stąd wyjść do jutra, dziecko. Są rozkazy, aby wykonać na tobie publiczną egzekucję. Nigdy nie widziałem, aby Król William reagował w ten sposób na cokolwiek albo kogokolwiek. Wysyłanie swoich wojsk, aby zabić bezbronną kobietę jest nie na miejscu. Jules wtajemniczył mnie w twoje problemy i jestem bardziej niż szczęśliwy mogąc zaoferować ci swoje sanktuarium. Oczywiście nie wiedział, że spotykam się z Victorem, założyła. Uśmiechnęła się. - Jules jest bardzo pomocną duszą... i tak niesamowicie wyrozumiałą. Jules skinął głową, nie łapiąc wskazówki. - Tak, zawsze był znany z pomocy ludziom w potrzebie - powiedział ksiądz - i chciałbym myśleć, że odziedziczył to po swoim księdzu. Sarah chętnie uścisnęła jego dłoń. - Cóż, tak naprawdę, Ojcze, to przyjemność, i dziękuję ci za taką życzliwość. - Następnie dodała oschle, wyglądając na zakłopotaną. Myślę że nie powinnam grać roli księżnej Glorii. Może zasłużyłam za to na Oskara w naszych czasach, ale tutaj wygląda na to, że jedyną nagrodę jaką otrzymam będzie wyrok śmierci. Czy mogę zapytać, ojcze, co znaczy zabicie kogoś kto popełnił taką zbrodnię jak ja? 192
MoreThanBooks Ksiądz odwrócił wzrok, kiedy wyszeptał: - Ścięcie. Przez cały czas myślałam, że traciłam głowę, ale żeby dosłownie? Sarach odetchnęła, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymała powietrze. - Lepiej się uspokoję, a potem będę trzymać głowę prosto. Frank owinął rękę wokół jej talii, zmuszając ją do stanięcia z nim twarzą w twarz. - Twoje życie to nie żarty, Sarah. - Pozwól, że poradzę z tym sobie tak, jak zechcę - syknęła. Pamiętaj, co powiedziałam o kontroli mężczyzn, Frank. - Jak sobie życzysz. - Wzruszył ramionami i puścił ją, kiedy zwrócił się do księdza, ale wiedziała że jej reakcja z nim nie współgra. Szkoda, pomyślała Sarah. Mam dość ludzi mówiących mi, co mam robić i jak reagować. Nadszedł czas, by była sobą i bagatelizowała wszystko, bo udawanie, ze żadne zło jej nie dosięgnie, było lepszą strategią radzenia sobie niż oczekiwanie tego najgorszego i pozwalanie sobie na upadek w otchłań zmartwienia i przygnębienia. - Nawet jesli Sarah odmówi przyznania sie - powiedział Frank, rzucając jej spojrzenie z ukosa. - Mówię, że musimy się chronić. Masz broń, której możemy użyć? Nie masz może Uzi leżącego gdzieś tutaj, co nie, ojcze?
193
MoreThanBooks - Nie wiem, czym jest Uzi - powiedział Jules - ale broń w kościele? Mężczyzna prychnął. - Czego się spodziewałeś? Krzyży i wody święconej? - No cóż, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z Nieśmiertelnymi, być może - powiedział Frank. Sarah spojrzała na niego, nierozbawiona jego dowcipami, po tym jak właśnie ją skarcił za to, że chciała robić coś po swojemu. - Uzi, Frank? Naprawdę? Nie bądź głupi. Spróbuj pomyśleć o czymś z linii mieczy, Jules... a może nawet sztyletów. - Czy widziałaś ich zbroje? Co masz zamiar zrobić ze sztyletem, kochanie? - zapytał Frank. - Obrać jabłko i otruć ich nim? - Jego arogancka, wywyższająca się postawa powoli zaczynała ją irytować. - Masz jakiś lepszy pomysł? Przysięgam, lepiej nie zaczynaj gadki o jakimś arsenale Rambo, bo zamierzam znaleźć najbliższego smoka i osobiście go tobą nakarmić. Kapłan podniósł ręce, aby zatrzymać ich żarty, które stawały się coraz bardziej wrogie niź przyjazne. - Dość! Nie będzie żadnej przemocy w domu Boga. - Dla mnie brzmi dobrze - powiedziała Sarah. - Ale czy wojsko na zewnątrz też się zgodzi? Frank skinął głową, zgadzając się z nią dla odmiany.
194
MoreThanBooks - Taak. Dlaczego nie przypomnisz przywódcom Tastii i Dornii o pokoju i dobrej woli, ponieważ właśnie teraz jesteśmy w niesłych tarapatach. Jeśli nie rzucisz nam miecza lub dwóch, nie mamy żadnego sposobu, aby się oobronić. Kapłan potrząsnął głową i odwrócił się na pięcie, wychodząc z pokoju bez spojrzenia za siebie. Jules podążył za nim. - Ojcze, potrzebujesz pomocy? Łokieć Sary mocno wbił się w żebra Franka. - Teraz ty to zrobiłeś! Zezłościłeś księdza. - Co zrobiłem? - syknął Frank. - Wiesz to aż za dobrze. Przestań wkurzać wszystkich dookoła, dobra? Mamy już długą listę ludzi czyhających na nas. Nie potrzebujemy również wkurzonego duchowieństwa. Pomyśl o polowaniach na czarownice i tym wszystkim. - Co? - prychnął i przetarł dłonią twarz, zdenerwowany. - Każdy żołnierz tam próbuje cię zabić, a ty sądzisz, że mam po prostu paranoję. - Nie. Po prostu jesteś irracjonalny i negatywnie nastawiony. - Wysłałem Julesa, aby zabrał resztę moich toreb i wziął je do mojej kwatery na tyle. - Głos księdza sprawił, że się odwróciła. - A to dla ciebie. Jej wzrok spadł na srebrny naszyjnik w kształcie serca, który do niej wyciągnął. Przez moment, Sarah mogła się tylko na niego gapić. Jej oczy zaszły łzami, kiedy podniosła palec i przesunęła nim po wisiorku. Jej ręce drżały, podczas gdy otworzyła go i zobaczyła wewnątrz zdjęcie Liz - obie 195
MoreThanBooks stojące bok przy boku, razem szczęśliwe i zdrowe jak zawsze. Dlaczego ktoś na tym świecie miał coś, co należało do Liz? Liz nigdy by tego nie oddała. Chyba że... Sarah pokręciła zdecydowanie głową. Nie! To nie mogła być prawda! Liz musiała żyć i dobrze się trzymać. Po prostu musiało być wszystko w porządku, po tym wszystkim co przeszliśmy, żeby ją znaleźć! Frank prychnął. - Co mamy niby z tym zrobić? Zadusić ich na śmierć, czy poprosić o rękę w małżeństwie. - Zamknij się, Frank! - krzyknęła Sarah, rzucając mu mordercze spojrzenie. - Kupiłam to mojej siostrze na gwiazdkę, zanim zniknęła szepnęła Sarah, a jej wzrok przeniósł się na kapłana. - Jak.. skąd to masz? zapytała, niemal bojąc się odpowiedzi. Ksiądz podszedł bliżej i ujął ją za dłonie. - Moje dziecko, Jules przyprowadził cię tu nie bez powodu. Powiedział mi, że szukasz swojej siostry. Frank zerknął przez ramię Sary na zdjęcie. - Tak. Zaginęła dziesięć lat temu i nikt nie wie, co się z nią stało. - Spotkałem dziewczynę o imieniu Elizabeth Laker, gdy miała piętnaście lat - powiedział kapłan. Sarah gapiła się na niego, przez moment nie będąc w stanie zrozumieć, dlaczego unikał jej wzroku. Jej serce waliło mocno w klatce piersiowej, grożąc wyskoczeniem z jej gardła w każdej chwili.
196
MoreThanBooks - Och, nie! Powiedz mi, że ona nie... - Jej głos stał się cienki i niski, tak niski, że nie była nawet pewna, czy ktokolwiek ją usłyszał. Ktoś, kto nie chciał jej zabić widział Liz i w końcu robiła postępy, ale coś wydawało się nie właściwe. Spotkała wzrok Franka, jej usta otworzyły się. - To dowodzi, bez cienia wątpliwości, że na pewno weszła przez portal. - Nie rób tego, Sarah - powiedział Frank powoli. - Co? Dlaczego? - Spotkała się z jego ciemnymi, złowieszczymi oczami i spotkała tam coś, co starała się ciągle utrzymywać: nadzieję, że w jakiś sposób, Liz nadal żyje i ma się dobrze. - Nie chcę, żebyś była rozczarowana, to wszystko. Nie mógłbym znieść, gdybyś była skrzywdzona. Miał rację, ale nie mogła się powstrzymać - nie, aż ktoś nie udowodni, że się myli. Ksiądz uśmiechnął się, warstwa zmarszczek rozcinała jego cienką skórę wokół oczu na setki maleńkich linii. - Elizabeth wyglądała bardzo podobnie do ciebie, moja droga. - Wiedziałam, że żyła! - Sarah ścisnęła go za rękę, walcząc z potrzebą złapania go w uścisku, co było raczej pewne, że uznano by za niestosowne. - Nigdy, nawet przez chwilę nie wierzyłam, że nie żyje. Gdzie ona jest? Kiedy będziemy mogli do niej pójść? Jak ją znajdę i ... - Była tu tylko jeden rok, obawiam się. W tym czasie próbowałem pomóc jej z bólem, że utknęła w tym świecie, ale nie przystosowywała się najlepiej. To musiał być dla niej wielki szok. Z tego co mi powiedziała, wywnioskowałem, że twój świat jest zupełnie inny od naszego.
197
MoreThanBooks Łzy wypełniły oczy Sary, kiedy nagle zrozumiała. - Kochanie, próbowałem ci powiedzieć - mruknął Frank. - Mówiłeś, że była tu rok? - powiedziała Sarah, ignorując go. - Jak dawno temu to było? Gdzie poszła, kiedy odeszła? Ksiądz podrapał się w czoło, myśląc. - Minęło trochę czasu. Byłem w drodze na misji dwa lata i niedawno wróciłem. Obawiam się, że nie wiem, gdzie ruszyła. - Czy wiesz może, czy jeszcze żyje? - Nie wiem, ale dlaczego miałaby nie? Sarah wzruszyła ramionami, histeria zebrała się w niej. Podróż okazała być się jedynie emocjonalną kolejką górską. Jeśli nadal będzie to tak wyglądać, nabawi się pogranicznego zaburzenia osobowości, z tym całym płakaniem, śmiechem i nadzieją, tylko po to aby nadzieja zgasła chwilę później. - Nie powinnam była jej opuścić. Jak mogę w ogóle sobie wybaczyć? Nie powinnam być tak przestraszona stworzeniem i zostawić własnej siostry jak worka ziemniaków. - Byłaś jedynie dzieckiem - powiedział Frank - nastolatką. - Dorosły mężczyzna przestraszyłby się widząc jednego z tych Wielkostopych z bliska i osobiście. Cholera, nawet ja ubrudziłbym spodnie, a wiesz jak odważny jestem. - Miała piętnaście lat, Frank - zagubiona, przestraszona i wędrująca po lesie z niezliczoną ilością Wielkostopych goniących ją. - Sarah odwróciła się do kapłana. - Kiedy ostatni raz coś od niej słyszałeś? 198
MoreThanBooks - Niech pomyślę. - Oczy mężczyzny zaszkliły się, kiedy głęboko zakopał się we wspomnieniach. Sarah doceniała jego pomoc, ale jej cierpliwość się zmniejszała. Chciała to wszystko z niego wycisnąć, sprawić, aby odpowiadał szybciej, bo jej ukłucia nadziei zabijały ją od środka, ale nie mogła ryzykować zrażeniem go - był jedynym połączeniem z Liz. Więc założyła ręce za plecami, głęboko wbijając paznokcie w swoją skórę, aż pieczenie strzeliło w jej ramię. Ksiądz w końcu odpowiedział. - Odeszła, kiedy zakochała się w mężczyźnie. Ostatnio słyszałem, że nadal z nim była i świetnie sobie radziła. Sarah uśmiechnęła się. Gdzieś w środku tej tragedii, Liz znalazła prawdziwą miłość - coś, na czym Sarah nie mogła polegać, jeśli jej życie, by na tym zależało. - Więc jest szczęśliwa. Kapłan skinął głową. - Bardzo. Myśl uderzyła ją. - Kiedy przyjechaliśmy do jaskini, było wieczorem, ale kiedy przeszliśmy przez portal, słońce było na niebie. Są przeciwieństwami! - Więc nie mogła przybyć w nocy - skończył Frank. Sarah przełknęła, rozluźniając uścisk na naszyjniku i zakładając go na szyję.
199
MoreThanBooks - Musiała być taka samotna i przestraszona. Mam nadzieję, że ten człowiek jest dla niej dobry, kimkolwiek jest. Frank uniósł jej włosy i zapiął naszyjnik na jej szyi. - Znajdziemy ją i zabierzemy do domu. Pamiętasz imię mężczyzny, ojcze? Ksiądz podrapał się w głowę. - Na imię mu było Charles i myślę, że był z Ripteenii, na północ stąd. Liz nigdy nie powiedziała mi więcej o nim. Była nieco skryta. Sarah podskoczyła, kiedy przednie drzwi otworzyły się z trzaskiem i Jules wszedł z szeroko otwartymi oczami. - Dwie wioski dalej, kiedy zajdzie słońce, planują powiesić trzy osoby o imieniu Beth, Steven i Adam - ogłosił, między ciężkimi oddechami, jakby właśnie przebiegł maraton. - Słyszałem, że byli ubrani w dziwne ubrania, podobne do tych, które Frank miał na sobie, kiedy go poznałem. Mój przyjaciel powiedział, że wszedł w lesie na Strażników, tak jak wy dwoje. Znacie ich? Sarah westchnęła. - Oczywiście! To może być moja BFF, mój główny naukowiec i mój operator kamery. - BFF? - Jules i ksiądz zapytali jednocześnie. - Nieważne - powiedział do nich Frank z jękiem. - Sarah, poszli za tobą? Chyba sobie żartujesz! tłumaczenie: Bat korekta: NiSiAm 200
MoreThanBooks
Rozdział 12 Sarah spojrzała na Julesa z szeroko otwartymi oczami. Trzech członków jej zespołu przeszło przez portal, a teraz stali w obliczu egzekucji. Czuła się z tym strasznie. Po raz kolejny, wszystko to była jej winą, że ludzie o których dbała, mieli kłopoty. Była odpowiedzialna za wyprawę, a ona wybrała miejsce, gdzie polowali na Wielką Stopę. Fale winy zalały ją, najpierw przez Liz, a teraz jej przyjaciół, jej drużynę. Jeśli coś im się stanie, nigdy nie będzie mogła ze sobą żyć. Chwyciła dłoń Franka, unikając jego przepraszającego wzroku. - Nie możemy pozwolić im umrzeć w tym miejscu, Frank. Musimy coś zrobić... cokolwiek! Chodźmy! - Proponujesz, abyśmy... - zaczął Frank. Jules chwycił ją za ramię, przerywając Frankowi. - Gdzie myślisz, że ty i Frank idziecie? Jesteśmy na samym środku wielkiej wsi rojącej się od rycerzy. Wejdź tam jednym krokiem i będzie to egzekucja pięciu, nie trzech. - Ma rację - szepnął Frank. - Poza tym, to może być pułapka. Prawdopodobnie wiedzą, że wszyscy pochodzimy z tego samego świata i że jesteśmy przyjaciółmi. Mogą spróbować użyć ich jako przynęty, żeby wybawić cię z ukrycia, Sarah. Sarah starała się myśleć logicznie, ale posiadanie więcej ludzi na sumieniu nie było opcją. Wyrządziła już wystarczająco dużo krzywdy.
201
MoreThanBooks Gwałtownie potrząsając głową, odwróciła się twarzą do Franka, jej oczy płonęły. - Nie obchodzi mnie to! Są tu dlatego, ponieważ są lojalni, próbowali mnie znaleźć, a ja nie opuszczę ich teraz. Idę, z tobą czy bez ciebie. - Sarah, jesteś irracjonalna - powiedział Jules. - Nie puszczę cię. - A dlaczego ci zależy? - zapytała Sarah. - Ostatnim razem jak sprawdzałam, nie mogłeś się doczekać, aż się nas pozbędziesz. - Oszukałaś Króla Victora i wciągnęłaś Mię w całe swoje szaleństwo. Może cię nie lubię, ale obiecałem Mii, że zadbam o twoje bezpieczeństwo. Nie będę po prostu stać i patrzeć, jak wpadasz w ramiona śmierci. W całej tej podróży, traktowałem twoje bezpieczeństwo jako priorytet, bo nie złamię obietnicy danej mojej miłości. - Wychodzenie tam jest samobójczą misją - powiedział Frank. Chyba że te nieśmiertelne bzdury mogą sprawić, że staniesz się również niewidoczna, ale będziemy musieli przedyskutować i opracować plan awaryjny... i kilka Uzi naprawdę by pomogło. Ksiądz uśmiechnął się. - Mogę być w stanie pomóc z przebraniem - powiedział z dumą, podchodząc, aby otworzyć drewnianą skrzynię. Wyciągnął dwie czarne bawełniane szaty, postrzępione tam, gdzie rąbek sięgał ziemi. - Tylko poczekajcie nieco dłużej. W ciągu godziny, setki księży zbierze się do modlitwy i będą brali udział w krótkiej popołudniowej służbie. Kiedy odejdą, żeby wrócić do swoich wiosek, wtopicie się w nich. Frank skinął głową, unosząc brwi.
202
MoreThanBooks - Kocham, kiedy plan łączy się w całość - powiedział z uśmiechem. - Myślę, że to zadziała - powiedziała Sarah, wślizgując się w szatę, wiążąc kaptur, a następnie dostosowując biały sznur w pasie. Gruby materiał ukrył jej miękkie krzywizny, dając wrażenie kogoś znacznie smuklejszego i mniej kobiecego. Odwróciła swoją uwagę do Julesa. - Wchodzisz na pokład, czy nie? Wydawał się zmieszany. - Nie rozumiem. Nie musimy używać łodzi, kiedy będziemy wędrować na piechotę. Przewróciła oczami, bardziej na siebie, za to, że zapomniała, iż ten biedny facet nie był przyzwyczajony do dwudziestopierwszo wiecznego slangu. - Przepraszam. Chciałam zapytać, czy zgadzasz się nam pomóc. Możesz nas poprowadzić? Nie znajdziemy wioski na własną rękę. - Powiedziałem, że będziemy iść pieszo, prawda? I znam krótszą drogę. Ta wzmianka o skrócie sprawiła, że Sarah się uśmiechnęła, pomimo sarkastycznego tonu w głosie Julesa. - Jeszcze lepiej - powiedziała, rzucając mu szatę. Ksiądz podał Sarze rzeczy, okulary i zbyt duży srebrny krzyż na długim skórzanym sznurku. - Musisz mieć najlepsze możliwe przebranie, biorąc pod uwagę, że jesteś ich głównym celem. - Uścisnął woreczek złota w ręku. - Weź to. 203
MoreThanBooks Twoja siostra chciałaby, żebym ci pomógł, a ty możesz potrzebować tego w swojej podróży. Przez chwilę walczyła z pomysłem zabrania pieniędzy tego starca. Jego podarte ubrania i zniszczony stan kościoła powiedział jej, że potrzebuje tego tak samo jak ona, jednak wiedziała, że może jej się to nie udać bez jego pomocy pieniężnej. Mimo że gardło ścisnęło jej się na tą myśl, wyciągnęła rękę i chwyciła torebkę, a potem przytuliła ją mocno do siebie. - To ogromna pomoc, Ojcze. Dziękuję - wyszeptała, obiecując powrót i spłacenie swojego długu.
*** Sarah oparła się o gigantyczną kamienną płytę z tyłu na zewnątrz kościoła. Promienie słoneczne były przyjemne na jej twarzy. Zastanawiała się, jak jej siostra poradziła sobie z dramatem znalezienia się w niebezpiecznym nowym świecie, bez nikogo kto by ją chronił, kiedy przeszła przez portal w wieku piętnastu lat. Nagła bezradność musiała być wstrząsająca. Liz nie tylko straciła wszystkich swoich przyjaciół i rodzinę, ale ten dziwny świat był tak różny od tego, do czego się przyzwyczaiła, a jeden mały błąd mógł kosztować ją życie. Sarah podskoczyła, kiedy w oddali rozbrzmiały dzwony, wyrywając ją z zamyślenia. Wyprostowała swoje plecy, kiedy zdała sobie sprawę, że sługa kościoła musiała być już skończona i nadszedł czas, aby opuściła sanktuarium kościelne tego życzliwego księdza. Frank założył kaptur i odwrócił się do niej. 204
MoreThanBooks - Już czas. - Jego głos był niski i poważny, zbyt poważny jak dla takiego niefrasobliwego człowieka jak on. Nie było w jego stylu, żeby pozwolił, aby strach złapał się jego ducha. - Ta, gotowa. - Wymusiła jak najwięcej wesołości w swoim głosie, jaką mogła zebrać. Co najmniej jedno z nich musiało zachować dobry nastrój, zanim utopiliby się w swoim własnym basenie rozpaczy. Uśmiechając się, Frank poprawił jej okulary. - Proszę, wyglądasz doskonale. - Dziękuję za wszystko, ojcze. - Odwróciła się, aby przytulić staruszka. - I dziękuję za opiekę nad moją siostrą, kiedy nie miała nikogo innego, aby się nią opiekował. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - Moje drzwi są otwarte dla każdego, kto potrzebuje schronienia, tak jak to robi nasz niebiański Ojciec. - Kapłan skinął uprzejmie i Sarah pomyślała, że może zobaczyła łzy w jego oczach. - Bądż ostrożna powiedział. - Właśnie otrzymałem wiadomość, że śledzi cię Ethano Milers, kiedy rozmawiamy. - Kim on jest? - zapytała Sarah. - Jest bardzo silnym Nieśmiertelnym z Trybunału Cardashian. Nie rozumiem, dlaczego wysłali kogoś tak wysokiej rangi, aby osobiście przyprowadził cię na rozprawę. Zazwyczaj po prostu wysyłają jakiegoś doświadczonego i wykwalifikowanego tropiciela. Moje modlitwy pójdą dla ciebie, dziecko. Sarah pokręciła głową. Oczywiście musiał być powód. Oficjalnie miała swojego trzeciego wroga.
205
MoreThanBooks - Naprawdę muszą mnie pożądać. - Ścisnęła księdza w ostatnim uścisku i tym razem w jej oczach pojawiły się łzy. Jules poprowadził ich przez bujne zielone trawy, do przodu ogromnego kamiennego kościoła. Zmieszali się ze wszystkimi innymi kapłanami w szatach mnicha, wychodząc przez dwa olbrzymie dębowe drzwi. Usta Sary opadły. Rzeczywistość zwaliła się na nią, na widok setek rycerzy na koniach, wszyscy w jednej misji; aby ją ściąć. Jej ciałem wstrząsnęły dreszcze. Nie mogła poddać się swojemu strachu... nie, kiedy jej życie i życie wielu innych osób zależało od niej. Zmusiła się do zrobienia kroków na przód, patrząc tylko na ziemię, starając się odzyskać spokój. Miała nadzieję, że jeśli nie będzie patrzeć, jej serce przestanie bić tak szybko, ale im bliżej podchodziła, tym bardziej jej ręce zaczynały się pocić. Jej nerwy wydawały się strzępić tak, jak rąbek pożyczonych szat, z każdym krokiem, który brała. Miejsce roiło się od rycerzy, czekających na moment, w którym wyjdzie z ukrycia, jakby byli kotami a ona myszą. Biorąc głęboki oddech, zaczęła kuleć, kiedy przytuliła do siebie rzeczy, mając nadzieję, że to może zbić ich z jej tropu. Jej serce waliło, kiedy przeszła między dwoma rycerzami na czarnych koniach. Koń zarżał i Sarah niemal wyskoczyła ze swojej skóry. Nie była pewna, czy jej nerwy wytrzymają kolejne chwile. Wzięła głęboki oddech i skupiła się ponownie na widoku twarzy jej siostry. - Przepraszam za to, ojcze - powiedział prosto do niej rycerz.
206
MoreThanBooks Skinęła głową i starała się zrozumieć jego logikę. Przepraszał za swojego konia, że wystraszył księdza, ale najwyraźniej nie miał żadnych skrupułów, aby zabić bezbronną kobietę, bez innego powodu niż kradzież. Co to było za miejsce? Jaka była idea sprawiedliwości? Pokuśtykała wzdłuż i w krótkim czasie dotarli do skraju miasta, gdzie rycerze strzegli teren. - Stać! - zażądał rycerz. Spojrzała w górę obok czarnego konia, na czerwoną tunikę pokrywającą kolczugę mężczyzny. - Pozwól nam przejść, abyśmy mogli dostać więcej chleba z następnej wsi - powiedział Jules. - Nikt nie powiedział nam o dodatkowych gościach. - Masz zamiar nakarmić nasze wojska? - W rzeczy samej - powiedział Frank. - Potrzebujemy tylko kilku dostaw - trochę wina, chleb i chipsy ziemniaczane. Chipsy ziemniaczane? Sarah trąciła go. To nie był czas na żarty. - Genialnie, ojcze. - Rycerz uniósł przyłbicę, jego brązowe oczy błyszczały na myśl o wypełnieniu swojego żołądka darmowym posiłkiem, a następnie splądrowaniem wioski. - Więc jaka jest twoja odpowiedź? - zasugerował niecierpliwie Jules. Sarah trzymała głowę skierowaną w dół i zagryzła mocno wargę, czekając na odpowiedź rycerza, jej serce biło mocno. Rycerz wskazał na swoich kolegów, aby zrobili miejsce na drodze. - Pozwólcie im przejść, aby poszli po prowiant! 207
MoreThanBooks Pozostali posłusznie zrobili kilka kroków w tył. Sarah odetchnęła lekko z ulgą i weszła do lasu, biorąc szybkie, ale zamierzone kroki, żeby nie być dobrze widoczną. Albo zadziałało przebranie, albo modlitwa uprzejmego księdza - albo może po trochu z obu. Zwierzęce parsknięcia razem z grzmiącymi kopytami rozległy się echem za nimi. Odwróciła się, aby zobaczyć zbliżającą się grupę rycerzy, a jej ręce zaczęły drżeć. Zmarszczyła brwi. Dłoń rycerza przeniosła się na rękojeść miecza, kiedy przybliżał się. - Wy, czekajcie. - Jego wzrok skoncentrował się na Sarze. - Witaj, ojcze. Przełknęła ślinę, słowa zamarły w jej gardle. Pot zebrał się nad brwią, a jej puls ponownie przyśpieszył. Ich plan się rozpadał, wiedziała o tym, jak na razie zdawało się, że nie obejdzie się bez walki, ubrana jako duchowny czy nie. - Przepraszam - wtrącił się Frank. - Jest niemy. Mogę przetłumaczyć dla niego, jeśli chcesz. Znam język znaków ręcznych. Rycerz nie odrywał wzroku od Sary. - Zapytaj go, dlaczego ma kolczyki w uszach. Czy jest tak ślepy jak głupi? Wzięła ostry oddech, dziwiąc się własnej głupocie. Cholera! Jak mogłam zapomnieć o ich wyjęciu?
208
MoreThanBooks - Och. Przepraszam pana za zamieszanie, ale to jest nasza droga pokuty, kary, aby oczyścić się z problemów duszy i myśli - powiedział niewzruszony Frank. - Naprawdę? - wypuścił chichot. - Zapytaj go o to. Jak to jest być żoną najbardziej złego człowieka na całym świecie? - Nie żenimy się - powiedział Jules. - Może wy nie, ale jestem pewny, że ona tak. - Rycerz zsiadł. W dwóch długich krokach dotarł do niej i pociągnął w dół jej kaptur z okularami. - W końcu cię mamy! - syknął, smród jego oddechu spłynął do nozdrzy Sary. - Odejdź ode mnie! - splunęła, a jej gniew zapłonął. Jego ręka oplotła się wokół niej, kiedy jego oczy zatrzymały się na niej. - Nosi piętno Nieśmiertelnych! Zawładnęłaś nimi! - Wskazując na innych, wyciągnął swoj miecz z pochwy, a jego ciemne spojrzenie po raz kolejny spotkało się z jej. - Moja Królowo, za twoje zbrodnie, zostajesz skazana na śmierć. - Nie! - pokręciła głową, chcąc aby jej magiczne moce się ujawniły, ale nic się nie stało. Czymkolwiek była ta Nieśmiertelna rzecz, nie działała na komendę. W jej czasach, Frank albo ktokolwiek inny jak on, obaliłby mit tak zwanych mocy, lata temu. Jej serce zagrzmiało w piersi. Jules i Frank krzyknęli z tyłu. Słońce błysnęło w ostrzu rycerza, kiedy uniósł go nad głową, gotowy do ścięcia. 209
MoreThanBooks - Obiecuję ci, że odbędzie się to tak szybko i bezboleśnie na ile to możliwe, Wasza Wysokości. Twoi znajomi również nic nie poczują powiedział ze śmiechem, który zdradził jej, że kłamał na temat tej części. - Nie! - krzyknęła, serce waliło w jej uszach. Odwrócił się do innych rycerzy. - Ustawcie ją w miejscu. Sarah spojrzała i kilku rycerzy cofnęło się. - Nie obawiajcie się jej! - powiedział rycerz. - Jest tylko niemowlęciem, dzieckiem Nieśmiertelnych, które uciekło od swojego nauczyciela. Nic nie wie o swoich mocach, albo jak ich używać. Jak to mógł być koniec? Może uda mi się przemówić do jego emocji, zrobić ostatni krok do szansy. Spojrzała głęboko w jego oczy, kiedy rycerz szarpnął ją w dół na kolana. - Proszę, zatrzymaj się! Odłóż to. Nie chcesz mnie zabijać. - Wybuch ciepła rozprzestrzenił się na jej czole. Patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Przez chwilę, cały kolor odpłynął z jego twarzy, jakby właśnie zobaczył ducha. Następnie jego policzki poczerwieniały, a oczy zrobiły się świdrujące. Patrzyła na niego, marszcząc brwi, zastanawiając się, co się właśnie z nim stało. Ręka rycerza zadrżała, a miecz zwisał nad jej głową groźnie. Pokręciła głową. Zrobił to co ona, a następnie równie wolno odłożył miecz. Jego głos był niski, niewiele głośniejszy od szeptu. 210
MoreThanBooks - Nie chcę cię zabić, pani, ale nadal jesteś aresztowana. - Ponura linia marszczyła jego czoło, ręce miał zaciśnięte, jakby prowadził wewnętrzną walkę. - Zrobiłaś to! - wyszeptał Jules. Patrzyła na niego, kiedy zalało ją zrozumienie. Może te Nieśmiertelne zdolności nie były jednak żartem. Nie mogła uwierzyć, że było to tak łatwe, ale w końcu udało się! W jakiś sposób udało jej się dotrzeć do jego łagodniejszej strony, tej części, która nie chciała skrzywdzić czy zabić bezbronnej kobiety. Ale areszt nie miał pomóc sytuacji. Wiedziała, że ktoś inny, bez serca, po prostu wykona brudną robotę i zetnie ją w sekundę. Rycerz złapał jej ręce za plecami. Ból rozlał się po jej ciele, na chwile ją oślepiając. Pomimo pieczenia, walczyła z mocnym uściskiem. - Puszczaj mnie! - Kolejny wybuch intensywnego ciepła zalał jej myśli, osłabiając ją obrazami tego, że jest zagrożona. Jego uścisk rozluźnił się. Sarah odwróciła się, zaskoczona. Co się działo? Słuchał moich rozkazów. Skąd brała się ta zdolność? Nie wiedziała, jakim rodzajem mocy to było, ale planowała ją w pełni wykorzystać. - Rozkażesz swoim ludziom, aby pozwolili mnie i moim przyjaciołom odejść. To wielkie nieporozumienie. Puść nas, abyśmy mogli przynieść jedzenie na ucztę. Jego głowa pochyliła się i spojrzał na rycerzy. - Mój błąd, pani. Ty i ci ludzie możecie odejść. 211
MoreThanBooks Inny rycerz podszedł, kręcąc gwałtownie głową. - Panie, nie możesz tego zrobić! Umieściła na tobie urok! Nasze rozkazy wyraźnie mówią, że.... Sarah spojrzała w jego zielone oczy, krople potu spływały po jej czole. Złość wezbrała w niej. Jak śmiał kwestionować swojego przełożonego? Zamknęła oczy na budujący się wzrost energii elektrycznej przelewającej przez nią. Jej ciało szarpnęło się w konwulsjach, a ona nie mogła się ruszyć. Jestem... sparaliżowana? To było tak, jakby nie miała żadnej kontroli nad swoim ciałem. Zadyszała i podniosła ręce. Nie.. MOGĘ się ruszać! Kiedy otworzyła swoje oczy, wiatr uderzył w jej włosy i wzrósł do ostrego ryku. Błyskawica, grzmot. Lodowate krople deszczu spadły z nieba, chłodząc jej rozgrzaną skórę. - Schwytajcie ją! - Krzyknął mężczyzna rozkazując. - Nie ma mowy! - odkrzyknęła. Jęknęła, kiedy spojrzała na swoje ręce: były połyskującą, tryskającą energią. Bez ostrzeżenia, czerwone kule światła skupiły się w jej dłoniach, jakby iskry elektryczności. Co do cholery? Skąd przyszły moce jak u czarodzieja? Nawet nie przygasały przez deszcz. To było dziwaczne, ale zdecydowała, że równie dobrze może je wykorzystać, tym bardziej z rycerzami zmierzającymi w jej kierunku z przygotowanymi mieczami. Rzuciła trzaskającymi kulami ognia, wyciągając ręce. Brud i liście wzniosły się wokół nich, jakby rzucała granatami na pole bitwy. - Nie możemy rzucić się na Nieśmiertelną z niestabilnymi mocami powiedział rycerz.
212
MoreThanBooks - Załatwimy posiłki. Chodźmy! - Lider wyciągnął wodze i skierował konia w stronę granicy, jego grupa podążyła za nim w pośpiechu. Sarah zamrugała, a krople spadły z jej oczu. Rzuciła jeszcze kilkoma kulami energii w stronę odchodzących rycerzy, tak na wszelki wypadek. Kule trafiły tylko przypadkiem w pnie drzew, ale przestraszyła ich, kiedy nadal posiadała dziwną moc: nie będą chcieli wrócić w najbliższym czasie. Konie zarżały z przerażenia i rozległo się więcej okrzyków, kiedy chmury brudu, kory i błota eksplodowały wysoko w powietrze. Tak! To powinno wystarczyć. Spoglądając w dół, popatrzyła jak jej ręce natychmiast wracają do swojego normalnego koloru. Zassała głęboki oddech i próbowała kontrolować drżenie w dłoniach. Spojrzała przed siebie na dym, który wisiał nad szlakiem tlących się pożarów - pożarów, które wywołała swoimi rękoma. Patrzyła, jak deszcz je gasi. Jules i Frank rzucili się, kiedy gapiła się na rozłupane pnie drzew. Jak do cholery ja to zrobiłam? Ale to nie miało znaczenia. Jedyne, co się liczyło, to to, że byli żywi i oddychali. Otarła czoło długim rękawem swojego mokrego płaszcza. Ulga zalała ją, kiedy chwyciła dłoń Franka i wolno weszli głębiej w las, jej nogi groziły poddaniem się, jej czoło nadal było w ogniu. Deszcz zatrzymał się i słońce wyjrzało zza puszystych chmur. - Udało ci się, kochanie! - powiedział Frank. - Jaki rodzaj super mocy używałaś? Westchnęła. - Nie mam pojęcia. To było po prostu.. dziwne.
213
MoreThanBooks Puścił jej rękę. - Jesteś rozpalona, Sarah. Masz gorączkę? Krople potu spływały po jej plecach. Jej ubrania były w jednej chwili przemoczone. - Czuję się, jakbym była smażona na jakiejś patelni, jak frytka. Nie mam pojęcia, jak używać tych mocy. Posługuje się nimi na ślepo. Chciałabym, abyście mieli tu gdzieś sieć, ludzie - powiedziała do Julesa. Mogłabym to wygooglować. - Sieć? Nie jestem pewny, jaki pająk byłby w stanie to dla ciebie zrobić - powiedział Jules, powodując, że Sarah i Frank przewrócili oczami do siebie nawzajem. Potem opuścił wzrok, spoglądając na ziemię i wyszeptał: - Ale Victor mógłby cię nauczyć. Frank ponownie przewrócił oczami. - Po prostu odpuść, dobrze? Victor! Jego szafirowo niebieskie oczy błysnęły w jej głowie. Mogła usłyszeć jego głos w swojej głowie, powtarzający te cenne ślubne przysięgi najsłodszym i najbardziej szczerym sposobem: przysięgi, które zamierzał utrzymywać, przynajmniej tego pierwszego dnia. Pamiętała, jak jej ręka drżała, kiedy umieścił pierścień na jej palcu, dotyk jego warg, sposób, w jaki ją trzymał, pasję, jaką doświadczyła w takim krótkim czasie. Jej tętno przyśpieszyło. Prawdopodobnie nie wiedział, jaka byłam kobieta, która odpyskiwała, mówiła o rzeczach, o których nigdy nie słyszał i uciekająca. Ale nie mogła zapomnieć tego, że miał niebezpieczną stronę 214
MoreThanBooks i mógł po prostu ją zabić w momencie, w którym by ją odkrył. Musiała się skupić na uratowaniu swoich przyjaciół, znalezieniu siostry i wydostać się z Dodge. Nie miała czasu na Supermoce dla Dummies 101, instruowanych przez Victora Zdobywcę. - Odłożę to na później. Teraz chodźmy znaleźć mój zespół. Musimy powstrzymać egzekucję. - Więc chodź za mną - powiedział Jules. - Wioska, do której zmierzamy, nie jest miłym widokiem. Tylko ostrzegam, ludzie tam mieszkający będą żebrać o pieniądze, jedzenie i wszystko, co mogą dostać w swoje ręce. Głodują, ich bydło padło przez suszę, a ziemia jest zbyt sucha, żeby coś im urosło. Sarah wydała z siebie powolny oddech. - To straszne. Moje serce jest z nimi - powiedziała i naprawdę tak było. Wspierała organizacje charytatywne odkąd dostała swoją pierwszą wypłatę, kiedy miała szesnaście lat. Pomimo faktu, że niektórzy z jej prześladowców myśleli, że jest zła, Sarah miała złote serce i chciała pomagać tym mniej zamożnym. Godzinę później dotarli do wioski. W ciągu kilku minut, chłopiec podbiegł do niej z brudnymi policzkami i tłustymi włosami. - Gość! - krzyknął. - Możesz dać mi coś do jedzenia? Sarah uklękła, a jej serce stopiło się na widok tych wielkich brązowych oczu. - Jak masz na imię? - Edward. 215
MoreThanBooks Podała mu złotą monetę i szepnęła: - Użyj tego, aby coś zjeść, Edward. - Obserwowała, jak się oddala, uśmiechając się, po czym zwróciła się do Julesa. Edward nie poruszył jej tak jak chłopcy z biednego kraju, z obrzękami głowy i brzucha, wygrzebującym jedzenie ze stosu śmieci, ale i tak nie mogła poradzić nic na to, że zaoferowała mu swoją pomoc. - Jules, jak wygląda tutaj głód? - Właśnie go przytuliłaś - wyszeptał Jules. Łzy pojawiły się w oczach Sary. Obiecała jakoś pomóc tej wsi, nawet jeśli oznaczało to rozdawanie całego swojego złota. Czerwony i pomarańczowy zachód słońca rozświetlił niebo. Sarah wzięła głęboki oddech, mając nadzieję, że wyrobi się w czasie. Jej przyjaciele mieli być ścięci o zachodzie słońca, a ona wciąż obwiniała się o ich sytuację. Dlaczego musiałam wybrać obszar Jaskini Sabrino na tą głupią wyprawę? Liz zniknęła w tym samym miejscu, ale ryzykowała życiem jej zespołu, zaciągając ich tam. Fale winy obmyły ją, kiedy patrzyła na zapadnięte policzki chłopców, chodzących dookoła placu w miasteczku w prostych szatach i płaszczach. Jules nie żartował: Mieszkańcy wioski całkowicie głodowali. Zauważyła małe kamienne budynki ustawione przy ulicy i zastanawiała się, czy jej przyjaciele mieli być ścięci w więziennej celi czy umieszczeni na widoku. Zauważyła rudowłosą kobietę, mrużącą oczy w pyle, kołyszącą płaczące dziecko. Jej przestraszone niebieskie oczy błyszczały z desperacji. Mała bosa dziewczynka z takimi samymi długimi, czerwonymi włosami przylgnęła po stronie matki. Jej kościste ramiona i nogi 216
MoreThanBooks wystawały z workowatych ubrań. Znoszona sukienka pokryta była plamami brudu, zwisając z jej ramion. - Jules, jest tu jakieś mleko dla niemowląt? - zapytała Sarah. Potrząsnął głową, mając poważny wyraz twarzy. - Bez bydła, które je wydoi to nie. Kobieta założyła tuleję. - Proszę pomóc mnie i moim dzieciom. Masz coś do jedzenia? Cokolwiek? Nie mogę patrzeć, jak moje dzieci umierają. Serce Sarah utonęło. Nigdy nie była świadkiem głodu na świecie i nagle wszystkie te informatory i reklamy nabrały dla niej zupełnie nowe znaczenie. - Nie mam nic do jedzenia, ale mam pieniądze. - Z drżącymi palcami, sięgnęła do torby i wyciągnęła kilka złotych monet. - Dziękuję za życzliwość, pani! Dałaś moim dzieciom kilka dodatkowych dni życia! - Łzy splamiły twarz kobiety, kiedy pochyliła się do stóp Sary i pocałowała obszarpany rąbek jej szaty. - Proszę - powiedziała Sarah, pomagając jej się podnieść, spotykając się z zaskoczonym wyrazem twarzy kobiety. - Idź z Bogiem... i nakarm swoje dzieci i siebie. Kobieta skinęła głową i rzuciła się po brukowanej ulicy, ciągnąc swoją córkę za sobą. - Widzę zbierający się tam tłum - wskazał Frank. - Lepiej to sprawdźmy.
217
MoreThanBooks Przedzierając się przez tłum, Sarah podeszła bliżej. Adam, Steven i Beth byli przywiązani do długich drewnianych pali wkopanych w ziemie. Otoczyła ich grupa mieszkańców, krzyczących przekleństwa i machając pochodniami. Usta Sary opadły; to były średniowieczne tortury w najlepszym wydaniu, zostanie spalonym na stosie. - To oburzające! Nie mogę pozwolić, aby moi przyjaciele zostali spaleni. - Więc lepiej się pośpiesz - powiedział Jules. - Masz plan, aby ich ocalić? Frank wyciągnął szyję. - Trudno zobaczyć cokolwiek przez tych wszystkich ludzi. Po prostu będziemy improwizować. Być może wykorzystamy te twoje moce, Sarah. Sarah bardziej się przyjrzała. Stos drewna został ustawiony pod ich stopami, razem z małymi wiązkami patyków i słomy. Jedna iskra i jej przyjaciele zostaną skazani. Pokręciła głową. - Nie jestem pewna, Frank. Nie wiem jeszcze, jak ją kontrolować. Co zrobić, aby przypadkiem ich nie zapalić? Już wystarczająco czuję się z tym okropnie. Nigdy nie mogłabym z tym żyć. Jules dotknął ramienia Sarah. - Powiedz im, że jesteś księżniczką Glorią. Skinęła głową, choć wiedziała, że tak podpisywała na siebie wyrok śmierci. Przechodząc przez morze ludzi, Sarah miała nadzieję, że to zadziała, albo spłonie razem ze swoją drużyną. Zastanawiała się, czy ogień ją zabije, ale nawet nie, była pewna, że będzie boleć jak diabli. 218
MoreThanBooks Kiedy Sarah wyminęła patykowato chudą kobietę z przodu, Bethy dostrzegła ją i krzyknęła jej imię. Sarah spojrzała na jej bladą twarz i przerażone zielone oczy. Jej długie blond włosy były brudnym bałaganem. - Ciii! Beth, zabiorę was stąd. - Pośpiesz się! - powiedział Adam, walcząc ze swoim wiązaniem. - Pieczenie może zacząć się w każdej minucie - syknął Steven. Ponieważ jesteśmy daniem głównym, to jeden z obiadów, które wolałbym pominąć. - Robię wszystko, co mogę. - Spojrzenie Sarah padło na mężczyznę z długimi czarnymi włosami i dopasowaną brodą. Jakoś, nie stał przy wiwatującym tłumie, a przy jej przyjaciołach. Może to był błysk w jego oczach, albo poważny wyraz twarzy, kiedy wyglądał, jakby nie do końca cieszył się przedstawieniem jak wszyscy inni. Wyprostowała się i ruszyła do niego, kłaniając się strażnikom, kiedy wyszeptała: - Proszę pana, proszę zatrzymać tę egzekucję. Mężczyzna spojrzał na nią. - Wracaj do innych, pani, albo będziemy mieli kolejny ogień do rozpalenia. - Ale.. Odwrócił się do niej plecami, kiedy zwrócił się do tłumu. - Ci złodzieje zostali złapani na kradzieży bochenka chleba ze wsi, która właśnie została napadnięta przez sąsiednią. Teraz muszą zapłacić za swoje zbrodnie. Co robimy ze złodziejami? 219
MoreThanBooks - Wieszamy ich! - wykrzyknął tłum. - Nikt od nas nie kradnie. NIKT! - krzyknął mężczyzna. - Nie mamy wystarczająco dużo jedzenia, aby nakarmić własne dzieci, a jednak kradną chleb dla siebie! - pisnęła kobieta. - Zabić ich teraz! To ich nauczy i innych niedoszłych złodziei, rzeczy lub dwóch o chciwości! Sarah jęknęła w duchu. Jej umiejętność odczytywania ludzi zboczyła z drogi, kiedy myślała, że mężczyzna może być trochę łaskawy z nimi. Podobnie jak reszta, jego uśmiech znaczył tylko tyle, że już wyobrażał sobie makabryczne szczegóły dotyczące wykonania egzekucji, która miała mieć miejsce przed jego oczami. - Moje dziecko nie jadło od dwóch dni! - ktoś krzyknął. Sarah musiała zatrzymać to szaleństwo, nawet jeśli oznaczało poświęcenie swojego własnego życia. Powoli wstała z jej pochylonej pozycji. Jej spojrzenie spotkało Franka gdzieś w oddali, ale zignorowała jego pytający grymas. Jej niski głos urósł w dźwięczności, kiedy przyciągnęła więcej uwagi. - Jestem Księżniczką Glorią i żądam, abyście zatrzymali teraz ten nonsens. - Aby udowodnić swoją prawdomówność, uniosła rękę i pokazała swój pierścionek. Brodaty facet ukłonił się, mrucząc głęboko. - Wasza Wysokość. Tłum zamilkł i ukłonił się. Teraz, kiedy miała ich szacunek, zażądała: 220
MoreThanBooks - Uwolnijcie tych więźniów. -
Z
całym
szacunkiem,
Milady,
nasze
rozkazy
pochodzą
bezpośrednio od twojego ojca, który pogardza złodziejstwem bardziej niż czymkolwiek - powiedział brodaty facet. Patrzyła z przerażeniem, jak wyciąga coś, co wygląda jak siekiera zza płaszcza. Nie tylko była do bani w odczytywaniu zamiarów ludzkich, ale też jej szósty zmysł i umiejętności odbierania wszystkich niebezpiecznych rzeczy także było do dupy. Mężczyzna kontynuował. - Proszę odsunąć się na bok. Biorąc głęboki oddech, pomyślała o tym, co powiedział Jules. Była teraz
Nieśmiertelną,
a
nieśmiertelność
przychodziła
z
kilkoma
przywilejami. Nie miała pojęcia, jak to wszystko działa, ale musiała spróbować. - Żądam, aby teraz zatrzymać egzekucję! - Ukłucie ciepła przedarło się przez jej głowę, co sprawiło, że przez chwilę zakołysała się na nogach. Być może zdolność wpływania na czyjś umysł była połączona z emocjami. Z pewnością zadziałało, kiedy rycerz planował ściąć jej głowę. Egzekutor zaśmiał się, a jego oczy błyszczały ze złości. - Próbujesz swoich sztuczek na mnie? Wiem, jak cię zablokować. Wy Nieśmiertelni jesteście naprawdę czymś, a ty? Nawet nie jesteś taka silna. Trzymaj się słabszych umysłowo, młodziutka. Uśmiechnęła się. Świetnie. Nawet ludzie o silnej woli mogą mnie zablokować. Zirytowana, odetchnęła i wróciła do Franka i Julesa. 221
MoreThanBooks - To nie działa! Potrzebujemy planu B.. natychmiast. Wy dwoje macie jakieś bardziej błyskotliwe pomysły?
tłumaczenie: Bat korekta: NiSiAm
222
MoreThanBooks
Rozdział 13 Sarah patrzyła się na jej trzech przyjaciół przywiązanych do długich pali, czekających na swój ognisty los. Jej serce szarpnęło się. - Więc? Jaki jest plan? - Moglibyśmy spróbować wywołać zamieszki - powiedział Frank. Jules uniósł brew. - To może zadziałać. Możemy wymusić walki na tłumie. To będzie wystarczające rozproszenie, abyśmy przeszli obok nich bez większych incydentów. - Warto spróbować. - Sarah przechyliła głowę, rozważając jego sugestię. Chociaż raz, pomysł Franka nie był taki zły, zwłaszcza od kiedy udawanie Księżniczki Glorii się nie udało. - Spójrz tam, na ten stos drewna. Widzisz czarną torbę od kamery Stevena na słomie? Frank skinął głową. Sarah kontynuowała: - Może powinieneś pokazać im niektóre z naszych technologii. Możemy udawać, że niosą wielką i niebezpieczną magię. - Dlaczego ja? Przewróciła oczami. 223
MoreThanBooks - Oczywiście dlatego, że Jules nie ma pojęcia, jak używać tych rzeczy, a każdy zna moją twarz. Frank jęknął. - Pamiętasz, co się przydarzyło każdemu, kto ośmielił się zaparzyć herbatę z ziół? Pokręciła głową, uśmiechając się. - Pomyśl o stosie i ogromie ognia... i na pewno nie ma to nic wspólnego z pieczoną wołowiną. - Masz na to jakieś inne genialne pomysły? Westchnął i nasunął kaptur dalej na swoją twarz. - W porządku. Rozumiem. Możemy mnie nagrać, jak nakazuję im, aby puścili innych, grożąc zesłaniem gradu i siarki, jeśli nie będą współpracować. Potem możemy im to odtworzyć. Tłum zaczął skandować, podekscytowany na myśl o morderstwie i cierpieniu. Jak mogli być tak podekscytowani zabijaniem ludzi? - Podkradnę się i zabiorę torbę - powiedziała Sarah. Nie czekając na odpowiedź Franka, zrobiła kilka kroków do przodu, wpadając na szerokiego faceta. Spojrzała na kata, który podniósł zapaloną pochodnię, jak kapłan dający ostatnie słowa. Nigdy nie widziałam Bethy tak przerażonej. Łzy spływały po jej policzkach, kiedy przemawiała do nich, aby zmienili zdanie. - Pośpiesz sie! - syknął Frank. 224
MoreThanBooks - Nie! - powiedział Jules, chwytając krawędź płaszcza Sary. - Chodź to przemyśleć, lepszy pomysł Franka. Powinniśmy zrobić zamieszanie. Nie potrzebujemy, aby uznali Franka i mnie za czarowników. Wolałbym nie zostawiać wszystkiego na tobie, żebyś uratowała nas wszystkich. Odwróciła się do Franka. - Więc co jest lepsze? Zamieszki czy magia? Zanim mógł odpowiedzieć, Bethy wydała z siebie płaczliwy krzyk. Kat zapalił słomę przed nimi. Sarah zadyszała, a jej żołądek podskoczył. Bez myślenia, jej Nieśmiertelny duch przejął kontrolę i dmuchnęła w stronę małych płomieni, gasząc je jednym tchem. - Moce takie jak te, mogą tylko pochodzić od nieśmiertelnej istoty. Spojrzenie kata przemknęło przez tłum, koncentrując się na Sarze. - Nie możesz tego zatrzymać, Wasza Wysokość. - Skinął na mężczyznę wielkości potwora. - Pojmać ją! Ból przeszył Sarę, kiedy złapał ją za ramiona od tyłu i pociągnął przez tłum. - Nie! - krzyknęła. Bez niej, jej przyjaciele nie mieli szansy. Byli równie dobrze martwi. Nagle, mężczyzna wpadł w tłum, krzycząc: - Nie żyje! Mella utonęła! Potrzebuję uzdrowiciela! Tylko uzdrowiciel może ją uratować. - Tłum odwrócił się w jego stronę, kiedy
225
MoreThanBooks położył kobietę na ziemi, z twarzą niebieską i spuchniętą, jej brązowe włosy były mokre. Szepty i krzyki przeszły przez tłum. Przez chwilę, uwaga była odwrócona z daleka od egzekucji, na wołającego człowieka, trzymającego głowę kobiety. - Ale... ale ona już nie żyje! - krzyknął mężczyzna. Sarah wyszarpnęła się z uścisku mężczyzny. Kiedy znowu złapał ją za ramię, rzuciła nim w tłum, jakby nie ważył więcej od muchy. W jakiś sposób, emocje były połączone z jej emocjami, ale nie była jeszcze pewna, jak z nich korzystać. Podeszła bliżej, kiedy zauważyła, że dłonie kobiety nadal drgają, co oznaczało, że mogła się w niej tlić jeszcze resztka życia. Nie zastanawiając się nad tym, podbiegła i uklękła, umieszczając ucho przy ustach kobiety, aby usłyszeć albo poczuć powietrze. Nic. Przykładając dwa palce do jej szyi, szukała pulsu. Nic. - Frank! Skinął i ustawił sie nad klatką kobiety. - Dwuosobowe RKO? Jakie proporcje? Sarah spojrzała na Beth, wciąż przywiązaną do słupa. - Minęły lata. Nie pamiętam. Ile? - Trzydzieści do dwóch - odpowiedziała. Sarah odchyliła głowę kobiety do tyłu i ścisnęła jej nozdrza. Pochylając się do przodu, wydmuchała dwa oddechy w jej błękitne usta. Frank zaczął masaż serca. 226
MoreThanBooks - Raz, dwa, trzy... - Delikatne RKO nie uratuje jej życia! - krzyknęła Beth. - Pompuj mocniej i szybciej. Naciskaj na jej pierś tak mocno, abyś ściskał serce. Dociskaj ścianki serca jak na grubość 800- stronicowej książki. Musimy nieprzerwanie uciskać klatkę piersiową około 100 razy na minutę. Mężczyzna chwycił za ramiona Franka, jego twarz była maską furii. - Złaź z mojej żony, ty wybryku natury. - Tylko staramy się pomóc - szepnęła Sarah. - Posłuchaj, panie - krzyknęła Beth - daj mi szansę. To może wyglądać dziwnie, ale przywrócę ją do życia. - Dlaczego ktoś miałby całować zmarłego, chyba że nie chcą sami się zabić? - syknął mąż. - Rozwiąż mnie - powiedziała Beth. - Jestem pielęgniarką... uzdrowicielem. Mogę uratować twoją żonę. - To sztuczka! - krzyknęła kobieta. - Umarłych nie da się uleczyć. Sarah spojrzała w oczy mężczyzny. - Zrób to! Ona nie jest jeszcze martwa, ale tracimy ją. Tracisz ją z każdą cenną sekundą, w której możemy ratować życie twojej żony. Spojrzał w dół na żonę, a potem na kata, kiwając głową. - Uwolnij uzdrowiciela!
227
MoreThanBooks Koncentracja Sary skupiła się z powrotem na RKO. Nie było mowy, aby pozwoliła tej biednej kobiecie umrzeć. Chwilę później, Beth pojawiła się obok niej i przejęła miejsce Franka, zaczynając uciśnięcia klatki piersiowej. Sarah rzuciła jej gorzki uśmiech, a potem ponownie skupiła się na jej oddychaniu. Tłum zamilkł, niezliczona ilość oczu patrzyła na nich. Sarah poczuła krople potu gromadzące się na jej brwiach, kiedy próbowała ignorować ich świdrujące spojrzenia. Po kilku minutach, Bethy w końcu powiedziała. - Mamy puls. Krucha kobieta zakaszlała i woda trysnęła z jej ust. Jej kolor zmienił się z niebieskiego na różowy. Jej mąż złapał ją w ramiona, głaszcząc po włosach. - Och, Mella! - Spojrzał na Sarę, potem Franka i Beth. - Dziękujemy! Nie mogę pozwolić, aby zbawiciele mojej żony zostali skrzywdzeni, a co dopiero zabici. Uratowałaś moją cenną Mellę. Jako sędzia tej wsi, ofiaruję ci wybaczenie. - Patrząc na kata, rozkazał: - Rozwiążcie innych. Te osoby są wolne, aby odejść. Łzy pojawiły się w oczach Sary, kiedy spotkała się z oczami sędziego. - Dziękuję. - Sięgnęła po torbę ze złotem i rozwiązała ją. Wieśniacy potrzebowali jedzenia, a ona miała zamiar zrobić cokolwiek, żeby im tylko
228
MoreThanBooks pomóc. Ludzie otoczyli ją, zaczęli się popychać i próbowali przesunąć ją, kiedy próbowała wręczyć im monety. Bycie podeptaną nie było w jej planach, więc wyrzuciła złoto do góry w powietrze i patrzyła jak spada jak deszcz nad głowami mieszkańców wsi. Tłum krzyczał z radości i rzucił się na monety, jak dzieci poszukujące cukierków z rozbitej piniaty. Beth przyciągnęła Sarę do piersi, a w jej oczach zabłyszczały łzy, kiedy wyszeptała: - To było wspaniałe. Jestem taka szczęśliwa, że cię widzę, dziewczyno. Sarah przytuliła ją mocno. - Myślisz, że pozwoliłabym wam ludzie się usmażyć? - Kątem oka zauważyła, jak Frank pomaga rozwiązać innych. Kiedy tylko ich ręce były wolne, Steven podbiegł i chwycił swoją torbę z kamerą, sprawdzając ją, jakby to było jego dziecko. - Tak, twój aparat jest piękny. Nawet nie znajdziesz rysy. Nam również nic nie jest, gdybyś się zastanawiał - powiedziała Beth. - Wiejmy stąd, zanim ci średniowieczni wariaci zmienią zdanie powiedział Steven do Beth, kiedy tylko sprawdził, że jego kamera była faktycznie cała. Adam ścisnął Sarę i obrócił nią dookoła. - Zawdzięczam ci obiad, wielki. Wiesz, co sobie myślałem?
229
MoreThanBooks - Co? - Sarah uwielbiała jego błyszczące niebiesko-zielone oczy i śmiech. Patrzyła na niego jak na swojego starszego brata. - Nie jesteśmy już w Kalifornii. - Ojej, naprawdę. Nawet nie zauważyłam. - Sarah przewróciła oczami, uśmiechając się. Oczy Adama rozszerzyły się. - Widziałem... wszyscy widzieliśmy te stworzenia po raz pierwszy. To było oszałamiające! Widziałaś je? - Tak! Były wspaniałe. Udało mi się nawet zrobić kilka zdjęć. - Wiedziałem, że były prawdziwe! Szukałem ich po całym świecie. Indianie mówili o mitycznych olbrzymich małpach od wieków, w legendach przekazywanych przez wieki przez Europę i Azję. I widziałem je na własne oczy! - Adam ledwo mógł ustać przez swoje podniecenie. Sarah uśmiechnęła się. - To niesamowite odkrycie! - Muszę już iść - ogłosił Jules. - Przejdźcie dwie godziny na północ, w kierunku waszego celu. Tam znajdziecie jaskinię, która powinna być bezpieczna na wasze obozowisko na noc. Jest używana przez cały czas, na ucieczkę dla nieśmiertelnych istot bądź dla ukrycia ich rzeczy. - Co? - zapytała. - Tak długo jak będziesz przy jaskini, Victor nie będzie w stanie cię znaleźć. 230
MoreThanBooks - Więc ona przerywa sygnał i utrzymuje mnie poza jego radarem. Nie będzie mógł mnie znaleźć? Skinął, a następnie pomachał. - Żegnajcie, drodzy przyjaciele. Sarah skinęła głową, napięte uczucie dławiło ją. - Dzięki, Jules. Mam nadzieje, że spotkamy się ponownie. Przekaż Mii nasze pozdrowienia. - Zrobię to. Tylko nie zapomnij swojej obietnicy znalezienia Złotego Minerału Życia. - Nie zapomnę. - Sarah obserwowała, jak się uśmiecha i odchodzi. Wokół nich tłum zaczął się rozpraszać, śpiesząc do domu po długim popołudniu, niektórzy z nich udali się kupić bardzo potrzebne im jedzenie i rzeczy z monetami, które im dała. Niebo zmieniło się w brudny odcień szarości, obiecując zimną noc i możliwy deszcz. Nawet powietrze pachniało wilgocią, niosąc ciężką obietnicę opadów. Jeśli chcieli dotrzeć do jaskini przed zmrokiem, już musieli być w drodze. Ku wielkiej uldze Sary, rycerze dawno zniknęli, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu obecności, tak jakby nigdy jej nie szukali. - Gotowi do marszu, ludzie?- Zawołała do innych. Frank skinął głową i owinął ramię wokół talii Sarah. Adam skrzywił się, kiedy przeszli wiele razy używaną drogą obok kilku zniszczonych
231
MoreThanBooks domów
ze
świeczkami
palącymi
się
na
parapetach
i
dymu
wydobywających się z kominów. Ledwo doszli do dużej łąki z dala od wsi, kiedy zbyt szybko zapadła ciemność, a srebrny księżyc pojawił się na niebie. Sarah spojrzała na czarne niebo zmartwiona i zastanawiając się, czy będą w stanie znaleźć jaskinię w ciemności. - Wiesz, co naprawdę mnie wkurza? - wyszeptała do Franka. - Poza mną? - Cóż, tak. Jak to się stało, że tak szybko zapadła ciemność? Wzruszył ramionami, jakby nie obchodziło go to, ale mogła dostrzec głębokie zmarszczki wokół jego ust. - Stara, ładny pierścionek. - Steven wskazał na nią palcem. - Nie wiedziałem, że jesteś taka bogata, aby kupować antyczną biżuterię i to wszystko. Inaczej bym zażądał więcej pieniędzy, za moje usługi. Sarah uśmiechnęła się i uniosła dłoń. Każdy inny by ją wkurzył taką uwagą, ale Steven był kawalarzem. Była zobowiązana do wybaczania jego występków. Beth dotknęła pierścienia, a jej oczy świeciły. - To dopiero kamień! Jak go dostałaś? Zanim Sarah mogła odpowiedzieć, zobaczyła, że Adam uderza łokciem w pierś Franka. Syknął: - Jest dla ciebie zbyt dobra i wiesz o tym. 232
MoreThanBooks Walczyli jak dwa goryle rzucający się na banana. Jej zespół nienawidził Franka bardziej niż cokolwiek, głównie dlatego, że spędził swoje życie próbując udowodnić, że naukowcy się mylą i obalał ich ciężką pracę przez lata. Dlaczego Adam nie mógł się zachowywać? Mimo wszystko, był najstarszym z tego grona, być może w swoich późnych latach trzydziestych. Przygładził swoje brązowe włosy na bok, zanim z powrotem założył swój fedorowy kapelusz. Był prawdziwym odkrywcą, jaki kiedykolwiek istniał, podróżując z jednej części świata do drugiej. Był zdecydowanie atutem dla zespołu, kiedy trzymał nerwy na wodzy. - Jaki jest twój problem? - Krzyknął Frank. - Uratowałem twoją dupę. - Ty jesteś moim problemem, smarkaczu. - Adam ponownie go popchnął. - Wolałbym być tutaj z kimkolwiek innym, poza tobą. Nie rozumiem, dlaczego Sarah podała ci lokalizację naszej wyprawy. - Nie powiedziałam mu - syknęła Sarah. - Znalazł nas na własną rękę. Wiesz, że jest dziennikarzem.. i najwyraźniej prześladowcą. Frank przebiegł dłonią przez włosy. - Wiem, że jesteście wkurzeni przez niektóre z moich artykułów, ale ogarnijcie się. Jesteśmy tutaj w innym wymiarze. Oczywiście, wydostanie się stąd jest ważniejsze, niż wymienianie, kto co komu zrobi z powrotem w XXI wieku.
233
MoreThanBooks - Zdemaskowałeś nas po imieniu, w tej śmieciowej książce, którą napisałeś. - Adam zacisnął dłonie w pięści. - Powinienem pozwać cię za zniesławienie. Frank wzruszył ramionami. - Rób jak chcesz, ale jestem niemal pewny, że nie znajdziesz tutaj adwokata. Najpierw musisz dotrzeć do domu, a to może być trochę trudne, skoro nie mam żadnej intencji, aby ocalić twój tyłek w żadnej minucie. Adam zaatakował, żyła na jego czole była gotowa rozerwać się w każdej chwili. Steven złapał jego ramię i przytrzymał go na miejscu. - Posłuchaj, człowieku, mamy większe problemy. Nie jest tego wart. - Sprawił, że wyglądaliśmy jak pośmiewisko Kalifornii - powiedział Adam. Mimo tego, że nadal był wściekły, przyjął poradę Stevena i wycofał się. - Nie mogę uwierzyć, że Sarah mogłaby kiedykolwiek spotykać się z człowiekiem jak on, sama pozwoliła mu owinąć wokół siebie ramiona. Czy wy teraz żyjecie w konkubinacie czy coś, Sarah? Śpisz z wrogiem? Tak bardzo jak nie chciała przekonywać go, że było inaczej, Steven miał rację. Mieli inne, ważniejsze problemy. Frank często był odpychający, przykładem była książka, którą napisał, ale separowanie go nie było opcją. Potrzebowali wszystkich męskich sił, jakie mogli zdobyć, a on ryzykował swoją skórą więcej niż raz, aby ją ocalić.
234
MoreThanBooks - To nie twój interes, z kim spędzam czas. Wszyscy tu utknęliśmy, więc przestań zachowywać się jak przedszkolak. Wymyślmy, jak znaleźć moją siostrę i się stąd wydostać! Spojrzał na nią, kręcąc wolno głową. - Nie sądzę, żebyś już bardziej miała zniszczyć tę wyprawę, szefie. - To ostatnie słowo, jakie powiedziałam. - Uśmiechnęła się wymuszenie. - Tak długo, jak ci płacę, robisz co mówię, a właśnie teraz, nadal jesteś na mojej liście płac. - Dobrze więc. Ty tu rządzisz. - Czekaj... Liz? Twoja siostra tu jest? - zapytała Beth. - Wyjaśnię później. - Z ostatnim ostrzegającym spojrzeniem na Adama, Sarah odwróciła się i skupiła uwagę na drodze przed nią. Z obu stron, wysokie drzewa rozciągały się tak daleko, jak mogła sięgnąć wzrokiem, ich gruby baldachim z liści przecedził ostatnie naturalne światło dnia. Gałęzie i gałązki pękały pod ich spotami odzianymi w buty, był to jedyny wymieniany dźwięk między nimi, aż Bethy nie podsumowała rozmowy po kilku minutach marszu. - Więc, znowu jesteś z Frankiem? Myślałam, że wy dwoje rozstaliście się. Co to było? Dlaczego ludzie nie mogli odwalić się od mojego życia prywatnego? Otworzyła usta, aby odpowiedzieć, kiedy Frank owinął wokół niej ramię, odradzając tego.
235
MoreThanBooks - Posłuchajcie, wszyscy wytężcie mózgi, próbujemy znaleźć sposób, aby się stąd wydostać. Wykopywanie brudu nie pomoże naszej kwitnącej przyjaźni, więc po prostu się zamknij, dobrze. - Jesteś niewiarygodny! Taki idiota - powiedziała Bethy, niezrażona. Podeszła, aby uderzyć Franka w twarz, ale złapał jej dłoń. - Posłuchaj, Bethy, nie zaczynaj ze mną. Mam nadzieję, że wszyscy możemy być przyjaciółmi. Przewróciła oczami. - Nie ma szans. Steven włączył swoją kamerę i zaczął filmować drzewa i wąską ścieżkę. - No dalej, człowieku, wystarczy. Wszyscy przestają. Przepraszam za jej zachowanie, Sarah. Utknięcie tutaj z Frankiem Hedfordem jest beznadziejne, ale wszyscy jesteśmy również zestresowani. Nie masz pojęcia, przez co przeszliśmy. Na szczęście, złapałem to na filmie. Sarah chwyciła aparat i spojrzała prosto w obiektyw, złość zabarwiała jej głos. - Z drugiej strony, może mam dziwne uczucie. To nie dokładnie tak, że mieliśmy szampana, kawior, limuzynę i pięciogwiazdkowy hotel dla nas. Też sami przeszliśmy przez trochę. Adam poprawił fedorę przed podmuchem wiatru wiejącym w ich stronę.
236
MoreThanBooks - Cóż, niemal umarliśmy niezliczoną ilość razy. Jak powiedział Steven, nie masz żadnego pojęcia Sarah machnęła palcem w powietrzu, pokazując pierścionek z rubinem. - Cóż, biedne, biedne dzieci. Mam na myśli, ja byłam tylko wzięta za księżniczkę i wrzucona do lochu rojącego się od robaków i szczurów. Potem byłam zmuszona poślubić króla Tastii, który tak jakby okazał się być chętnym Nieśmiertelnym, który chciał, aby zapłodnił mnie cały pierdzielony średniowieczny zespół baseballowy. Wcisnął ten pierścionek na mój palec, nie mogę teraz go zdjąć i strzelam kulami ognia z moich rąk. - Wzięła oddech i zebrała myśli. - Och, a czy wspomniałam, że wkurzyłam go ucieczką i jego rycerzy? Jeśli to nie jest wystarczająco złe, król Dornii też jest na mnie wkurzony, a to jest jego terytorium. Również chce mnie zabić. Jest też grupa Nieśmiertelnych, która chce mnie zabić, ponieważ stałam się jedną z nich bez ich zgody, tak właśnie udało mi się zarobić strzałę w serce, i nie mówię tutaj o muzyce lat osiemdziesiątych. Steven zaśmiał się. - Czekaj.. ogniste kule? Strzał w serce? Czy ty... jesteś żoną króla? Wow, Sarah, powinnaś zacząć pisać fikcję. Nabierasz mnie. Jeśli ktoś by cię postrzelił, byłabyś martwa jak kamień, kochanie. - Ona nie żartuje - mruknął Frank. - Pamiętaj, że ja jestem tutaj sceptykiem. Widziałem wszystko na własne oczy. Sarah skinęła głową.
237
MoreThanBooks - Tak, zostałam postrzelona prosto w serce i z tyłu również. Musiałam chodzić w przebraniu mnicha przez wieś pełną rycerzy, którym jedynym celem było zakończenie mojego życia. Więc Adam, opowiedz mi swój mały horror, dobrze? Chciałabym to usłyszeć. Beth owinęła ramiona wokół siebie. - Byłaś wzięta za księżniczkę? I wyszłaś za króla? Poważnie? Dlaczego te rzeczy nie przydarzają się mnie? Sarah uderzyła jej rękę. - Przestań. Beth roześmiała się. - Ale blondynki powinny mieć więcej zabawy. Steven szturchnął ją pięścią. - Tak, kochanie! My blondyni musimy trzymać się razem. Uśmiechnęła się, a następnie kontynuowała. - Czy król dobrze całuje? Czy to było miłe i wolne, czy szybkie i gwałtowne? I co ważniejsze, czy jeśli w ogóle jakoś całuje, co w imię Boga robisz włócząc się wokół biednych wiosek i śpiąc w jaskiniach, kiedy możesz spać w jednym z tych wielgachnych łóżek z baldachimem, zamawiając obsługę pokojową z królewskiej kuchni? - Wystarczy! - syknął Frank. - Och! - zapiszczała Bethy. - Nawet lepiej? Czy jest gorący?
238
MoreThanBooks - Co wy na to, żeby nie iść w tym kierunku właśnie teraz? – zapytał Frank. Beth uśmiechnęła się. - Zazdrosny? Założę się, że ze wszystkich miejsc, nigdy nie myślałeś, że będziesz mieć konkurencję akurat tu. Gdybym była tobą, Frank, byłabym zmartwiona - z więcej powodów niż jednego. Po prostu spójrz na mięśnie niektórych z tych facetów. Rycerz w lśniącej zbroi jest marzeniem każdej dziewczyny... i nawet nie zaczynając o ciemnych włosach i niezaspokojonym instynkcie macierzyńskim. - Czy to nie prawda? - powiedziała Sara, kiedy twarz Victora przemknęła jej przez myśli. - Właściwie, to był genialny pomysł Franka, abym poślubiła króla, kiedy przyszedł mnie uratować jak rycerz w lśniącej zbroi. Steven uniósł brew. - Powiedział co? - Długa historia - powiedział Frank. Adam przebiegł ręką po czole Sary. - Jak mocno uderzyłaś się w głowę, szefie? - Lepiej trzymaj pracowników na krótkiej smyczy, Sarah, albo rzucę nim do przyszłego tygodnia - powiedział Frank - albo zeszłego tygodnia. Bóg wie, co tutaj jest.
239
MoreThanBooks Beth odchrząknęła. Kiedy wszyscy zamilkli i miała ich uwagę, powiedziała: - Kiedy nasza mała Sarah była tutaj zajęta łączeniem się z rodziną królewską i podszywaniem pod mnicha, odkryliśmy kilka rzeczy. Jaskinia nadal się tutaj znajduje, ale nie ma portalu prowadzącego z powrotem do domu. Staraliśmy się tutaj powęszyć nieco dłużej, ale mnóstwo Wielkich Stóp - i czy to Wielkie Stopy? - wypłoszyły nas z lasu. - A ja mam wszystko na taśmie. - Głos Stevena wzrósł o oktawę. Wiadomości o szóstej, nadchodzimy! Nie - jeszcze lepiej - Discovery Channel! - Jest droga powrotna - powiedział Frank. - Potrzeba tylko klucza. Założę się, że nie wiedzieliście o tej części. - Frank! - Sarah szturchnęła go w żebra. - Nie bądź niegrzeczny. Tylko dlatego, że natknęliśmy się na tę małą smakowitą informację nie oznacza, że wiesz wszystko. Masz szczęście. - Hmm. Nie nazwałbym tego szczęściem.. jeszcze. - Zamknij się. Miałam na myśli szczęście z Julesem.. er, uch.. - Sarah uderzyła się w czoło i skrzywiła na niego. - Wiesz, co mam na myśli. - Klucz? - zapytał Steven, przerywając ich sprzeczkę. - Jak dokładnie możemy go dostać? Nie widziałem tu jeszcze żadnego Starego Portalowego Ślusarza ze sklepem - powiedział Steven. - Noszę go. - Sarah uniosła dłoń.
240
MoreThanBooks Steven wycelował aparatem w jej pierścionek. - Niesamowite. Więc na co czekamy? Sarah przewróciła oczami. - Mówiłam ci, muszę najpierw znaleźć moją siostrę. Jest tutaj. Była tutaj cały czas. - Myślałem, że masz urojenia - powiedział Adam. - Mówisz poważnie? - Kiedy kiwnęła głową, kontynuował: - Więc się pośpieszmy. To niebezpieczne miejsce. Nie możemy się zatrzymywać tutaj przez jedną więcej minutę, niż musimy. - Noszę klucz więc wiesz, co to wszystko oznacza, prawda? Kilka z nich skinęło głową, ale Adam tylko pokręcił głową. - Nie. Co? - To znaczy, że wszyscy grają według moich zasad - powiedziała Sarah. - Rozumiesz? Jestem osobą, która wyszła za mąż za zupełnie obcego człowieka tak, abyśmy mogli wszyscy wrócić do domu. Steven skinął głową. W ciemności, jego blada skóra i ogromne niebieskie oczy nadawały mu wygląd nastolatka. Nikt by się nie domyślił, że był przynajmniej jej wieku. - Łapie, szefie. Przeszłaś przez trudne chwile, tak jak my. - Tak. Byliśmy ścigani przez smoka na południu - powiedziała Beth. - Uwierzysz w to? Prawdziwy żyjący smok! Oczywiście, zgaduje że to mógł być również dinozaur, który jeszcze nie wyginął. 241
MoreThanBooks Steven uśmiechnął się. - Tak... i mamy to wszystko na taśmie! - Położył kamerę z dala od gigantycznej torby i wsunął na swoje ramię. - Zastanawiam się, czy to co najwyżej zmiennokształtni, którzy zmieniają się z wilków w ludzi - powiedziała Sarah. - Whoa! - Głos Stevena podniósł się o kolejną oktawę. Potrzebujemy całą wyprawę z co najmniej pięćdziesięcioma naukowcami. - Lepiej chodźmy. Mamy już wystarczająco dużo wrogów w tym miejscu - powiedziała Sarah, kiedy skanowała swoje otoczenie. - Powiedz mi więcej o ludziach próbujących cię zabić - zażądała Beth. - Zdefiniuj zabić. Jeśli masz na myśli zabić natychmiast, na oczach, byliby to ludzie króla Williama. Jeśli mówisz o zabiciu po szybkiej i nieobiektywnej rozprawie, będą to Nieśmiertelni, jakaś grupa o nazwie Sąd Cardashian. Jeśli mówimy o egzekucji za bycie uciekającą panną młodą, byłby to król Victor. - Wow. Dorzuć mafię, kilku Terminatorów i gang motocyklowy i masz tutaj zadatki na prawdziwie epicki film. Myślisz, że masz za sobą wystarczająco dużo maszyn do zabijania? - zapytał Steven. - Miejmy nadzieję, że zmiennokształtni się nie wściekli. Ich też okłamaliśmy - powiedział Frank. - Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy, jest wkurzona banda wilkołaków za nami. Myślę, że możemy powiedzieć, że wkurzanie ludzi to nasza specjalność. 242
MoreThanBooks - Cóż, to nie nowość dla mnie, jeśli chodzi o ciebie - powiedział Adam - ale to nie jest normalny sposób działania Sary. Frank westchnął. - Hmm. W każdym razie, jest trochę grup wściekłych ludzi na naszym tropie. Następnym razem pomyślisz dwa razy, zanim z nami wyjedziesz. - Ale masz klucz - powiedział Adam. - Więc myślę, że utknąłeś z nami - powiedział Frank. - Nienawidzę przerywać tej znaczącej, miłej rozmowy - kontynuował, biorąc głęboki oddech i wskazując za siebie - ale ludzie z pochodniami i widłami nigdy nie są dobrym znakiem, prawda? Sarah podążyła za jego wzrokiem na tłum zebrany w odległości. Mieszkańcy wsi - nie był to rodzaj ludzi, którzy lubili śpiewać o Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej - zbliżali się ze wszystkich stron, podchodząc marszem bliżej. Jej wzrok padł na dwóch mężczyzn na białych koniach, prowadzących zgromadzenie. Rubinowy pierścień na jego palcu mienił się w świetle, kiedy podniósł dłoń, dając sygnał. - I obaj są Nieśmiertelni - mruknęła. - Mogę zobaczyć ich pierścienie. Beth zmrużyła oczy. - Jak możesz widzieć z tak daleka? Sarah wzruszyła ramionami.
243
MoreThanBooks - Myślę, że z byciem Nieśmiertelną przychodzi dobry wzrok. Jak dobrzy jesteście w szermierce? - Nie jestem ninja - odparł Adam. Sarah cofnęła się kilka kroków i spojrzała przez ramię - byli na skraju stromego urwiska z ryczącą rzeką poniżej. - Patrząc na to, może powinniśmy bardziej martwić się o nasze umiejętności nurkowania. Wszyscy umieją pływać, prawda? Ludzie pośpieszyli w ich kierunku, pochodnie w ich dłoniach migotały na wietrze. Co do cholery? Skąd ten nagły obrót o 360 stopni? Przysłuchując się bardziej, mogła usłyszeć niektóre okrzyki. - Zabić czarownicę! - Niech zło wezmą diabli! - Śmierć intruzom! - Uratować nasz świat! - Sprawcie, by błagali! Krwawili! Zabijcie ich, za ich złe uczynki! krzyknął jeden z bardziej kreatywnych napastników, który powinien być wyposażony w zestaw pomponów. Jęknęła, rozdrażniona. Co sprawiło, że myśleli, że jesteśmy czarownicami? Czy to Nieśmiertelni im to powiedzieli? Popatrzyła na klif i zadrżała. - Gotowi do nocnego nurkowania, drużyno? Wiem, że ja nie jestem, ale to może być nasza jedyna szansa. 244
MoreThanBooks - Cóż - powiedział Frank - lepiej, kiedy pompuje się przez nas adrenalina. Zróbmy to. Spojrzała na innych. - Co wy na to? Kręcąc głową, Bethy złapała rękę Sary, jej oczy wypełniły się niewypowiedzianą grozą. - Sarah Ja.. Ja nie mogę. Nie zrobię tego. - Teraz nie ma czasu, aby tchórzyć, Beth. - Sarah popchnęła ją do przodu. - Mówimy o naszym życiu. - Zbliżają się! - powiedział Adam. - SKACZ! - krzyknęła Sarah. - Nie mogę! - krzyknęła Beth. - Beth, musisz! - Nie, to znaczy naprawdę.. nie mogę, ponieważ... ponieważ.. - Dlaczego nie? Dalej! Możesz to zrobić! - Nie mogę, ponieważ jestem w ciąży! - powiedziała, kręcąc głową. Nie dokładnie tak chciała ogłosić wiadomość wszystkim. - O mój Boże! Więc skacz, dla dobra dziecka. Jeśli tego nie zrobisz, zabiją cię. Wszystkich nas zabiją, ponieważ nie zostawimy cię. Oczy Beth zawahały się, kiedy spojrzała przez ramię.
245
MoreThanBooks - Wygląda na to, że nie mam wyboru. - Biorąc ostatni oddech i ocierając łzy z oczu, skoczyła. - GERONIMO! - krzyknął Steven, kiedy wyskoczył w powietrze, zdając sobie sprawę, że tłum nie będzie miał pojęcia, komu oddaje hołd swoim krzykiem. Sarah zerknęła przez ramię na jej Nieśmiertelnych prześladowców. Jeśli chciała przeżyć w tym szalonym świecie, musiała wiedzieć, na co zwracać uwagę w przyszłości. Nie mieli na sobie kolorów, ani nie mieli symboli Króla Williama czy Króla Victora. Ich blada skóra mieniła się w jasnym świetle księżyca. Mogła dostrzec kolor ich oczu, piwne i zielone, nawet z takiej odległości, tak jak błysk ich rubinowej Nieśmiertelnej biżuterii. - Pójdziecie do Sądu Cardashian! - krzyknął blondyn. - Do diabła, że tak - wymamrotała Sarah. Sztylet przeleciał centymetry od jej twarzy. Zanim zdążyła się odsunąć, jedno ostrze przebiło jej prawe ramię. Kolejne przeleciało do jej piersi, cale od miejsca, gdzie strzała wcześniej przeszyła jej ciało. Odwróciła się i skoczyła, kiedy tylko kolejny nóż wbił się jej głęboko w plecy.
tłumaczenie: Bat korekta: NiSiAm
246
MoreThanBooks
Rozdział 14 Skakanie z sześćdziesięciometrowego klifu nie wydawało się zabawne, ale Sarah wiedziała, że nie ma innego wyboru. Spadając, zimna woda trysnęła jej w usta i zmoczyła ubrania, ciągnąc pod powierzchnie. Ściągnęła nos, walcząc z chęcią nabrania oddechu, jej płuca stanęły w ogniu. Z umyślnymi, długimi machnięciami nogami i rękami, przedarła się przez powierzchnię i wypluła wodę, jej całe ciało krzyczało o tlen. Nabrała gigantyczne łyki powietrza, kiedy spojrzała w górę. W oddali, ciemne kształty Nieśmiertelnych rosły, na niemal czarnym niebie: nadal siedzieli na swoich fantazyjnie białych koniach, patrząc na nią z miejsca na szczycie wysokiego klifu. Uśmiechnęła się i machnęła ręką. - Na razie, frajerzy! - Wzrok Sary szybko się wyostrzył. Z tej odległości, mogła nawet zobaczyć głębokie zmarszczki tworzące sie wokół ust blond faceta, jego oczy były dwoma migoczącymi płomieniami gniewu. Nagle jego głos odezwał się w jej umyśle. - Nazywam się Ethano. Zostałaś wezwana przez Sąd Cardashian, aby być osądzona za zbrodnie ogłaszania się Nieśmiertelną, bez pozwolenia. To jest zakazane przez Króla Taggerta, a teraz musisz być osądzona. Wiem również to, że równie łatwo mogę zeskoczyć z tego klifu. Zalecam, abyś zatrzymała swoją ucieczkę, ponieważ w końcu cię złamiemy, w taki czy inny sposób. 247
MoreThanBooks - Przykro mi, że złamałam wasze prawa! - krzyknęła Sarah. Naprawdę, to był wypadek. Nie wiedziałam nic o Nieśmiertelnych i tym waszym świecie! - Łapiąc powietrze, popłynęła w kierunku brzegu, aż jej stopy dotknęły ziemi pod nią. Sarah brnęła przez duży prąd wody po pas, który ciągnął jej biodra i nogi w gwałtowny wir. Kamyki i piasek przesuwały się pod jej stopami. Wspięła się, drżąc, kiedy zimny wiatr przebiegł przez całe jej ciało. Ból promieniował przez jej pierś i plecy. Przygryzła wargę, powstrzymując jęk. Znalezienie jej przyjaciół było ważniejsze, niż skupienie się nad niewielkim dyskomfortem - lub wielkim bólem. Wzięła kolejny głęboki oddech i przeszła do przodu. - Frank! - zawołała przez światło księżyca, zatrzymując się w pół kroku, aby rozejrzeć po terenie. Cienie rozciągały się i przesuwały przez drzewa. Mrużąc oczy, przyjrzała się bliżej, aż nie dostrzegła postaci w oddali, na szczęście jej przyjaciół, opierających się o czarne głazy, łapiąc oddech. Podbiegła do nich, wołając ich imiona. Frank chwycił ją w ramiona. - Wszystko w porządku, kochanie? - Musimy.. iść dalej - powiedziała Sarah, oddychając ciężko. - Oni... przejdą nad urwiskiem. Są... za nami! - Usiądź na chwilę, Sarah - rozkazała Beth. - Jesteś ranna i musisz złapać oddech. - Nie. Nie ma czasu. - Ale nie widzę nikogo - powiedziała Beth, patrząc wstecz. 248
MoreThanBooks Sarah spojrzała w tym kierunku. Dwaj Nieśmiertelni zniknęli w ciemnościach. Może Ethano po tym wszystkim nie chciał się zmoczyć, ale była pewna, że nadejdą z innej strony. - Usiądź! Jesteś przemoczona i drżysz - nakazała Beth, prowadząc ją do najbliższego drzewa. Sarah pokręciła głową. - Nie! Nie mamy czasu na takie bzdury. Mogą do nas dotrzeć w każdej chwili. - O mój Boże! Czy ty... krwawisz? - Beth zakryła dłońmi twarz, ciemne pachnące plamy plamiły jej bladą skórę. Jej duże niebieskie oczy błyszczały i jaśniały w słabym świetle księżyca. - Sarah, możesz być bardzo ranna. Jest zbyt ciemno, bym mogła powiedzieć na pewno, ale nie jesteś w stanie nigdzie iść. - Jestem pewna, że twoja kondycja jest bardziej delikatna niż moja Sarah szepnęła jej do ucha. - Nic mi nie jest. Teraz puść - wysyczała Beth. - Wolałabym nie mówić o tym właśnie teraz. - Sarah patrzyła na nią uważnie. Była pewna, że Beth coś ukrywa, ponieważ większość kobiet w ciąży była szczęśliwa, aby powiedzieć o tym światu. - Człowieku, czy to krew? - powiedział Steven, podchodząc bliżej. Sarah spojrzała w dół i zauważyła, że została trafiona trzy razy. Adam pokręcił głową.
249
MoreThanBooks - Musimy znaleźć lekarza. Krwawisz jak zarzynana świnia. - Świnia, co? - Przepraszam. - To i tak tylko draśnięcie. Nie martwcie się. - Sarah chwyciła mocno sztylet i jęknęła, kiedy go wyciągnęła. - Przestań! - Beth złapała za jej rękę i pociągnęła Sarę na ziemię, unosząc jej nogi na kamień. - Jeśli podniesiesz nogi powyżej swojej klatki piersiowej, to spowolni utratę krwi. - Nie mamy czasu na granie pielęgniarki - powiedziała Sarah. - Cóż, ja nie mam nic przeciwko graniu twojego doktora, jeśli chcesz - zażartował Frank. Sarah przewróciła na niego oczami i posłała Beth wdzięczne spojrzenie. Pomimo powagi sytuacji, postanowiła pozwolić Beth robić po jej myśli. Pomaganie wszystkim innym było tym, co robiła jej przyjaciółka. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Beth przewróciła oczami. - Wiem, że nie jesteś przyzwyczajona do wykonywania rozkazów, zwłaszcza teraz, kiedy jesteś królową i to wszystko. - Uśmiechnęła się. Ale tym razem, Wasza Wysokość, musisz posłuchać jednej ze swoich pokornych sług, która wie coś więcej o anatomii niż ty. - Ona ma rację - powiedział Adam. - I przestań próbować wyciągnąć te sztylety. Nawet nie mamy tutaj medyka. 250
MoreThanBooks - Nie ma jak zadzwonić pod 911. Sarze już to minie, zanim tu się zjawią - powiedział Frank, przykładając dłonie do ran Sary, aby lekko przycisnąć. Spojrzała na Franka. - Naprawdę chciałbym wiedzieć, dlaczego ja jedyna dostaję ran od strzał i rzucają we mnie sztyletami. Ostatnim razem kiedy sprawdzałam, wkładanie tego głupiego pierścionka i małżeństwo z królem było głupim pomysłem. Jak to nazwał Jules? Plan głupiego? Podniósł ręce i zerknął na ranę. - Przykro mi, Sarah. Naprawdę nie miałem pojęcia, że wpadniemy tak głęboko. - To jest właśnie problem - syknęła Beth, odsuwając jego dłonie. Frank którego znałam, nigdy nie myśli, po prostu działa na swoich impulsach. Może pewnego dnia nauczy się, że konsekwencje są częścią życia. - Słuchaj, możemy po prostu przestać się kłócić o to wszystko, gadać i coś zrobić? - powiedział Adam sfrustrowanym tonem. - Beth, Sarah się wykrwawi albo dostanie infekcji, jeśli czegoś nie wymyślimy i jestem prawie pewny, że nie ma tutaj Walgreena po bandaże i nadtlenek. Beth dotknęła jej czoła, a następnie zbadała puls. - Jest szybki. Jej skóra jest zimna, blada i wilgotna. Dostaje szoku! Musimy kontrolować krwawienie i utrzymać jej ciepło. Jeszcze lepiej, musimy przenieść ją przez portal i zabrać do najbliższego ostrego dyżuru! 251
MoreThanBooks - Nigdy nie przeżyje tak długo! - Adam popchnął Franka z drogi i gorączkowo zaczął przyciskać, sprawiając, że Sarah krzyknęła z bólu. Uważaj, Frank. Pozwól mi to przejąć. Może uda mi się zrobić coś innego niż kawały i czekanie na jakieś magiczne lekarstwo. Sarah pokręciła głową. - Nie, czekaj, Frank ma rację. Ja... Steven przerwał jej. - Słuchaj, nikt nie umrze. Pobiegnę do następnej wsi i nie wrócę bez doktora. Sarah wiedziała, że jeśli nie zrobi czegoś, aby przestali tak debatować, będą tu siedzieć przez następne tygodnie, jeśli Nieśmiertelni nie pojawią się i najpierw ich nie pozabijają. Chociaż była zaniepokojona, nadal była liderem zespołu i musiała zapanować nad sytuacją, ponieważ zostanie tam dłużej niż to konieczne nie było opcją. Przewracając oczami, Sarah podniosła rękę. - Nie, Steven, nie pójdziesz sam. Wszystko w porządku. Zobaczcie. Owinęła swoją dłoń wokół drugiego sztyletu i ponownie pociągnęła, jęcząc. Ostrze wychodziło cal po calu, pozostawiając po sobie pustkę. Trzymała go z triumfalnym uśmiechem, chodź prawdopodobnie inny mogli nie widzieć jej w ciemności. - Teraz mamy dwie bronie.
252
MoreThanBooks - Widzisz? Już majaczy. Nie przeżyje tego, jeśli nie zrobimy czegoś drastycznego - powiedział Adam. - Steven, chodź. Pójdę z tobą i przyciągniemy tu lokalnego doktora szamana. Frank uśmiechnął się. - Chcecie sie zabić czy coś? Nic jej nie jest. To nic. - Co Sarah w tobie widzi? - Adam przewrócił oczami. - Jej życie wisi na włosku, a ciebie to nie obchodzi. - Nie… nie rozumiesz - wyszeptała Sarah, starając się oddychać przez ból. Frank puścił swój nacisk. - To, co się stało to nic w porównaniu z tym, co przyjęła na siebie wcześniej. Jak już mówiłem, wcześniej została postrzelona w serce i przeżyła. - Więc po prostu miała szczęście - powiedział Adam. - Karma prawdopodobnie wisi nad nią za pogodzenie się z tobą! - Nie, jest Nieśmiertelna, idioto. - Frank pokręcił głową, jakby ledwo mógł uwierzyć w słowa wychodzące z jego własnych ust. - Czy nie słuchałeś, co do ciebie mówiliśmy? Adam wstał i wytrzepał swoją mokrą fedorę. - Nie mam w zwyczaju słuchać twoich bzdur. Frank wyrzucił ręce do góry.
253
MoreThanBooks - Wow! A teraz kto jest sceptykiem? - Trącił Stevena. - Masz to na filmie? - Myślę, że będę. - Steve rozpiął torbę i zaczął filmować. - Stary, dzięki bogu moja torba na kamerę jest wodoodporna. Bez noży, jej skóra zaczęła palić i zaczął się proces gojenia. Zazgrzytała zębami, kiedy pierwszy ból uderzył ją gdzieś w klatkę piersiową. Adam trzymał ją za rękę, kiedy ból promieniował przez jej ciało. Spojrzała do góry, zmuszając jej usta do słabego uśmiechu, tak, aby nie mogła krzyczeć. - To, co Frank... co mówi... to prawda. - Trzymaj się - szepnął Frank. Skinęła głową, kiedy poczuła jego dłoń zaciskającą się na trzecim sztylecie w jej plecach. Wyciągnął go i chwilę później, trzymał sztylet przed nią. - Oto numer trzy. Sarah pociągnęła szatę, odsłaniając jej nagie ramię. Przestraszona, odwróciła wzrok: jasno czerwona tkanka, krew i ścięgna sprawiały, że było jej niedobrze. - Teraz uważajcie. Adam skulił się. - Nie ma mowy! Nie patrzę na to.
254
MoreThanBooks - Musisz - powiedziała Sarah. - Wszystko, czego potrzebujesz, to zobaczyć to na własne oczy. W przeciwnym razie nie będziesz w stanie w to uwierzyć. W jasnym świetle księżyca, rana zaczęła się kurczyć. Sarah przygryzła wargę, kiedy przebijający ból sprawił, że jej ciało zadrżało. Z każdym calem, który się zamykał, silne drżenie przebiegało w górę i w dół jej kręgosłupa i ból wzrastał w swojej intensywności. Kiedy myślała, że nie zniesie już dłużej więcej bólu, blizna w końcu zniknęła na ich oczach. Adam jęknął i przebiegł dłonią przez jej skórę. - Jak... jak to możliwe? Jak ty to zrobiłaś? - To pierścień. Spotkał jej spojrzenie. - Cóż, nie wiem, co powiedzieć. - Powiedz, że teraz nam wierzysz. Skinął głową, przejęty. Bethy prześledziła jej skórę palcami. - Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. - I mam wszystko na kamerze! - powiedział Steven. - Tak, kochanie! - Jeśli czujesz się lepiej, Sarah, naprawdę powinniśmy ruszyć dalej powiedział Frank.
255
MoreThanBooks - Na pewno. - Stanęła, ale zgięła się, kiedy ból przekłuł jej brzuch. Mój brzuch! Czuje, jakby ktoś właśnie mnie uderzył. - Co? Jak? - Frank dotknął jej pleców i ułożył z powrotem na ziemi. W jej głowie błysnął obraz: falujące czarne włosy kołyszące się na zimnym wietrze, kiedy mgła rozciągała się przed jego bladą twarzą. To był Victor, walczący z tymi samymi dwoma Nieśmiertelnymi, których właśnie widziała na łące. Krew sączyła się z jego rany na brzuchu, ale nadal podnosił miecz i walczył jak dzielny wojownik. Następnie, tak szybko jak się to u niej pojawiło, wizja wyblakła. - On jest tutaj! Tam, skąd skoczyliśmy. Beth potarła jej plecy. - Kto? - Victor - wyszeptała Sarah. - Widziałam go w jakiejś zakręconej wizji. - Uniosła dłoń, aby otrzeć oczy, ale więcej chmur zachodziło na jej wizję, sprawiając, że miała wrażenie, że pływała. - Twój, uch, mąż? - zapytał Steven. - Jesteś pewna, że to nie lęk separacyjny? Beth uderzyła go. - To fałszywy mąż, kretynie. - Victor wygrał z dwoma Nieśmiertelnymi, którzy nas gonili powiedziała Sarah. - To właśnie dlatego nie skoczyli nad urwiskiem, aby nas śledzić, jak grozili. 256
MoreThanBooks - Możesz iść? - zapytał Frank. Kiedy skinęła głową, owinął rękę wokół jej talii, aby ją wesprzeć i przyciągnął bliżej, aż oparła się o niego. Elektryczność rozlała się po ciele Sary i zwiotczała. Jej przyjaciele krzyczeli i potrząsali nią, ale ich głosy ucichły. Obraz w jej głowie powrócił na łąkę. Dwaj Nieśmiertelni leżeli nieprzytomni na trawie, w srebrnym świetle księżyca. Stała tylko kilka metrów od Victora. Na swojej białej koszuli z długimi rękawami, nosił złotą obrączkowaną w metal tunikę, a jego nogi były odziane w krótkie fioletowe majtki i rajstopy. Kiedy górował nad nią, popatrzyła prosto w centrum jego szerokiej piersi i potężnych ramion. Była przerażona spojrzeniem mu w oczy. Rozejrzała się po otoczeniu. Ryk rzeki szumiał jej w uszach, a ona stała nad tym samym klifem, z którego właśnie skoczyła minuty wcześniej. Jej przyjaciół nie było, a ona była na łące z Victorem. - Wiem, że tu jesteś. Mogę cię poczuć. Czy nie zorientowałaś się już, że pierścień nas wiąże? Mamy połączenie jak nikt inny, moja Królowo. Jej oddech drżał. To wszystko było bardziej niż dziwne. To było dość dziwacznie psychiczny klimat, ale przynajmniej nie mógł jej teraz zobaczyć. Teraz, jak miałam się wydostać z tej halucynacji? Zastanawiała się. Odwrócił się powoli dookoła, jego oczy skanowały teren, jakby jej szukał. - Przepraszam, że spaliłem swój palec, ale to był jedyny sposób, aby pokazać Ludziom Cienia, kim naprawdę jesteś. To uratowało twoje życie. Zrobiłem to, aby cię chronić, aby nas chronić. 257
MoreThanBooks - Czekaj.. tam ze zmiennokształtnymi? To byłeś ty? - powiedziała głośno. Victor przechylił jej podbródek, patrząc prosto w jej oczy. To było tak, jakby była tam z nim i jednocześnie nadal nad rzeką z przyjaciółmi. Jak to w ogóle było możliwe? Chwileczkę.. ja.. ja już nie jestem człowiekiem, prawda? To dlatego, że jestem... dlatego, że jestem Nieśmiertelna. Ten pomysł wystraszył ją. - Teraz cię widzę. Jesteś taką piękną wizją, jak anioł - powiedział Victor. Potarła skronie, mając nadzieję, że ucieknie z wizji. - Wynoś się z mojej głowy! - Czy wiesz, jak blisko jesteś śmierci, kochanie? Nieśmiertelni są zaledwie minuty za tobą. - Dlaczego cię to obchodzi? Groziłeś, że sam mnie zabijesz. Jego usta przykryły jej w powolnym, delikatnym pocałunku, wysyłając dreszcze przez całe jej ciało. - Jesteś moją żoną i będę walczył dla ciebie ile się da, nawet jeśli nie jesteś Księżniczką Glorią. On wie? Cholera! Jej serce grzmiało, kiedy zagryzła wargę, przeszukując jego oczy: jego twarz była zimną maską, nie zdradzając żadnych emocji. Pokręciła lekko głową, głupia czując poczucie winy.
258
MoreThanBooks - Przykro mi, że wprowadziłam cię w błąd. Na pewno możemy unieważnić to fałszywe małżeństwo czy coś. Proszę, powiedz mi sekret, jak zdjąć pierścień. - Nie ma sposobu. Jesteśmy związani na wieczność. Cofnęła się aby uciec przed szczęśliwym błyskiem w jego oczach. - Próbowałam ci powiedzieć, że nie byłam księżniczką Glorią, ale nie słuchałeś. Powiedziałeś, że jeśli nie pójdę z tobą, zabijesz mnie. - To nie była twoja jedyna motywacja i wiesz o tym - powiedział cicho. Sarah przełknęła ślinę. Skąd wiedział o moich ukrytych motywach, aby uzyskać pierścień, aby mogła - aby mogli - wrócić do domu? Pogładził ją po policzku. - Nie sądziłem, że mogę to zrozumieć, ale okazuje się, że Mia wyceniła swoje życie wyżej niż utrzymanie twoich tajemnic, Wasza Wysokość. Jej ciało zadrżało, a serce pędziło. - Ale nie wiedziałam, co to znaczyło założyć pierścień. Naprawdę nie wiedziałam. Po prostu chciałam wrócić do domu. Ściągnięcie na ciebie kłopotów z sądem nie było moim zamiarem. Przykro mi. Po prostu... ja tutaj nie należę. Wziął głęboki oddech, patrząc na nią z uwagą, kiedy wolno pokręcił głową. 259
MoreThanBooks - Nie mam kłopotów. Ty, z drugiej strony, jesteś nimi zakopana. - Tak, tyle sama wiem. -
Widziałem,
że
byłaś
zajęta
testowaniem
swojej
nowej
nieśmiertelności - powiedział, uśmiechając się. - Zostałaś ranna w serce, w plecy, klatkę piersiową i ramiona. Czułem to, każde rozdarcie twojego ciała i wiem, że ty też poczułaś cios w brzuch. - Tak. To bolało. - Zrozumienie uderzyło w nią pełną siłą: pierścień naprawdę w jakiś sposób ich połączył, że czuli to, co czuło drugie. Wiem, że zniszczyłam wszystkie twoje plany - powiedziała Sarah. Obawiam się, że będę małą pomocą w zanieczyszczeniu twojej linii krwi. - Nie chodziło o to, chociaż to by sprawiło, że krew Króla Williama zawrzałaby. - Co? Więc, pozwól mi sprostować, cały ten czas nie chciałeś naprawdę zanieczyścić krwi królewskiej linii? - Nie. - Więc dlaczego? - Pomysł, abym poślubił księżniczkę Glorię był genialną strategią wojskową. Gdybym się z nią połączył tak jak z tobą, miałbym Króla Williama na moje zawołanie. Jeśli położyłby na mnie rękę, jego ukochana córka poczułaby ból, którym mnie uraczył. Nie mógłby tego znieść, ponieważ kocha ją za bardzo, by pozwolić jej cierpieć, nawet przez chwilę. Więc tak, byłby zmuszony być posłuszny każdemu mojemu żądaniu i warknięciu, podporządkować się mojemu rządzeniu, tak długo, jak by żył. 260
MoreThanBooks Mógłbym wmaszerować na terytorium wroga i żaden z jego ludzi by nie dotknął włosów na mojej głowie. Mógłbym być tak śmiały, że podszedłbym do samego Króla Williama, w jego zamku i opluł go w twarz, a on nadal by mnie nie zabił. - Może, ale nadal może to zrobić, skoro nie jestem jego cenną córką powiedziała Sarah nieco nonszalancko, będąc coraz bardziej zmęczona rozmową z jej małżonkiem tyranem. - Szkoda, że spieprzyłeś i poślubiłeś niewłaściwą osobę. - Nie dbam już o te plany - wyszeptał, biorąc w dłonie jej twarz. Dotknęła jego ręki. - Rozumiem. Twoje plany zepsuły się, więc teraz jestem twoją nagrodą pocieszenia. Dlaczego nie zmniejszysz swoich strat i nie uwolnisz mnie? Księżyc świecił na jego potargane włosy. - Bardzo podobało mi się, jak twoje oczy świeciły się, kiedy pocałowałem cię po naszych przysięgach. Była tam iskra, której nie możesz zaprzeczyć. Oboje to czuliśmy i dobrze o tym wiesz. Dlaczego z tym walczysz? - Wypuść mnie, Victor - szepnęła. - Tak jest lepiej, zwłaszcza skoro nie należę tutaj. - Nie jesteś jak żadna inna kobieta w tym królestwie. Nigdy nie spotkałem tak wolnego ducha. Masz tak silną wolę, jak ja. Wreszcie spotkałem kogoś, kto do mnie pasuje, jest równy - prawdziwy partner. Jak 261
MoreThanBooks mogę cię wypuścić? Czekałem na kogoś takiego jak ty przez setki lat. To było przeznaczenie, że znalazłem cię zamiast Glorii i nie zmieniłbym z tego nic. - Przyciągnął ją bliżej. - Mogę pomóc ci z Nieśmiertelnymi, ale musisz iść ze mną. Jestem osobistym przyjacielem z królem Taggertem, który ma władzę nad Sądem Cardashian i wszystkimi Nieśmiertelnymi. - Słyszałam, że jesteś następny w kolejce do rządzenia tym światem, kiedy tylko twój umierający król weźmie swój ostatni oddech. Skinął głową. - Tak. Mam dobre połączenia i mogę użyć tych wpływów na swoją korzyść, abyś zobaczyła, że nic ci się nie stanie. Proszę, pozwól mi pomóc. - I nigdy nie wrócić do domu, do mojego świata? - Teraz twój dom jest tutaj, ze mną, rządząc przy moim boku. Sięgnęła do jego rąk, aby ostatni raz go poprosić. - Wracaj do swojego zamku. Zapomnij o mnie. Muszę tylko szybko coś załatwić, a potem wracam do domu. - Kierujesz się w najgłębsze terytorium wroga, aby znaleźć swoją siostrę, prawda? Chcesz, aby nas oboje zabili? Wpatrywała się w jego niebieskie oczy. - Nie idź za mną, a nie będziesz musiał się o to martwić. - Pozwól mi iść z tobą. Zapewniam cię, że mogę pomóc.
262
MoreThanBooks - Nie ma mowy! - zażądała, pewna że powie coś, co sprawi, że znowu wpadnie w jego uścisk. - Nie mogę pozwolić ci wejść w głąb Dornii beze mnie. Nienawidzę tego robić, ale to jedyny sposób. Przykro mi. Musisz mi się teraz poddać. Zamknął oczy i powtórzył swoje polecenie surowym głosem. Mogła go poczuć na skraju umysłu, starającego się wedrzeć. Zamykając oczy, próbowała wyrwać się z tej wizji i wrócić do swoich przyjaciół, ale jej umysł nie był w stanie się od niego wyrwać - to było tak, jakby trzymał ją w niewoli, tuż przed jej oczami. Czuła jego drzewny zapach, jej skóra nadal czuła lekkie pieszczoty na nagim ramieniu. Pocałował ją w czoło. - Nie walcz z tym. Mam setki lat, a ty jesteś jak niemowlę, masz tylko dzień w tym, jak daleko mogą zajść Nieśmiertelni. Robię wszystko, aby uratować twoje życie. Mogła poczuć, jak głaszcze jej włosy i jego gorący oddech na policzku. - Nie mogę pozwolić ci umrzeć - powiedział. - Te uczucia, które mamy... to tylko ze względu na pierścień powiedziała Sarah, starając się przekonać samą siebie, tak bardzo jak jego. Podniósł jej dłoń, dotykając jej palca. - Ten pierścień jest zdolny zrobić więcej, niż wiesz, ale jedyne, do czego nie może zmusić, to do zakochania się w kimś, kiedy te uczucia nie
263
MoreThanBooks istnieją. Mogę wyczuć, co czujesz. To silniejsze od twojej silnej woli, ale nadal próbowałaś lekkomyślnie od tego uciec, ode mnie? Sarah walczyła, aby się obudzić, ale to nie miało sensu. - Zaczekaj na mnie przy brzegu rzeki - rozkazał. - Przyjdź sama. Wybuch ciepła rozszedł się po jej ciele, a wszystko wydawało się jasne . Dlaczego ja w ogóle uciekam? Oczywiście, że muszę mu się poddać. Jestem jego... jego żoną. On tylko stara się uratować moje życie. Jeśli mówi, że to niebezpieczne, pójść do Dornii, musi być to prawda. To jest jego świat, a ja go potrzebuję, żeby w nim przetrwać. - Będę wkrótce - szepnął jej do ucha. - Będę czekać na ciebie na brzegu rzeki, mój królu. Jak przez tunel, mogła usłyszeć przedzierające się do niej głosy przyjaciół. Beth szarpnęła jej palec. - Zdejmijcie ten pierścień! - To nie tak to działa - wyjaśnił Frank.- Próbowaliśmy wszystkiego, a on nawet nie drgnie. Poczuła, że ktoś kołysze nią tam i z powrotem, potrząsając nią. - Wydobądź ją z tego! - powiedział Adam. Panika wkradła się do głosu Franka. - Staram się! 264
MoreThanBooks - Jak ją zahipnotyzował w ten sposób? - zapytał Steven. Lodowato zimna woda spłynęła na jej skórę. Zamrugała, jakby budząc się z jakiejś dłuższej drzemki. Odsuwając włosy z twarzy, rzeka szumiała w jej uszach. Znowu jestem w rzece? Jej spojrzenie spadło na twarze jej przyjaciół, patrzących na nią. - Czuje się, jakbym pływała? Steven dotknął jej ramienia. - Ej, stara, co się stało? Byłaś w jakimś zakręconym transie. Myśleliśmy, że jeśli położymy cię w zimnej wodzie, jakoś się z niego otrząśniesz. - Przepraszam za kąpiel. - Beth pomogła Sarze stanąć na nogi. - Szłaś do jeziora, aby spotkać Victora. Sarah położyła dłoń na jej ustach. - Skąd to wiesz? - Powiedziałaś nam - powiedział Adam, pocierając swoje ramię. Byłaś na jakiejś misji. Próbowałem cię zatrzymać, ale rzuciłaś mnie na drzewo jak szmacianą lalkę. Nie wiedzieliśmy, co jeszcze zrobić. - W porządku... i, um, przykro mi z powodu twojego ramienia. Myślę, że nie znam swojej własnej siły, zwłaszcza, kiedy jestem w Zombie Landzie. - Sarah wstała i spojrzała na Franka. - On może poczuć wszystko to, co ja, a ja czuję wszystko, co on robi. Został pchnięty nożem w brzuch
265
MoreThanBooks podczas walki z dwoma Nieśmiertelnymi, których widzieliśmy. Właśnie dlatego upadłam w bólu - jego bólu. - Jak się teraz czujesz? - zapytał. - Nic mi nie jest. Szybko się leczy. - Więc, jeśli my będziemy bezpieczni, a jemu stanie się krzywda, to Sarah też za to zapłaci? - zapytał Adam. - Będzie miał trochę walk i ran podczas drogi, biorąc pod uwagę, że jest na terytorium wroga. Sarah pokręciła głową. - Dodaj to do naszej długiej listy problemów. - Położyła dłoń na swojej głowie. - Mogę go zobaczyć. Jest blisko. - Patrząc w górę, westchnęła. Victor siedział na białym koniu, jadąc wzdłuż krawędzi urwiska, wiatr rozwiewał jego ciemne włosy, niebieskie oczy zapłonęły, kiedy spotkały się z jej wzrokiem. - Widzę postać, człowieka - powiedziała Beth. - Ciężko go zobaczyć. Czy któreś z was go widzi? Sarah mogła doskonale go zobaczyć, razem z jego dołeczkiem. Złość przelała się przez nią, kiedy uniosła dłoń z rubinowym pierścieniem. Jak śmiał używać swoich mocy, aby mnie kontrolować? Kim sądził, że był? Jej głos odbił się echem od klifu. - Nie chcę być Nieśmiertelna! Chcę z powrotem mojego życia. Słyszysz mnie? Znajdę sposób, aby zdjąć ten pierścień, a kiedy już to zrobię, nigdy więcej cię nie zobaczę! - Patrzył w jej oczy, a jej kolana osłabły. Czy ja.... zemdleję? Oczywiście, używał swoich parapsychicznych 266
MoreThanBooks zdolności, ponownie obmywając ją bełkotem. Czuła, jak traci swoją kontrolę, kiedy jego głos wypełnił jej myśli. - Chodź do mnie teraz. Beth pociągnęła ją za ramię. - Zrób coś... szybko! Ponownie wchodzi w ten trans. - Dlaczego go denerwujesz? - zapytał Adam, potrząsając Sarą. Wiesz, że ma te zakręcone umysłowe umiejętności. No dalej! Nogi Sary nie ustąpiły, mimo tego, jak bardzo się starała. To było tak, jakby nie miała wyboru, poza czekaniem na Victora. Zamykając oczy, mogła go poczuć. Był tak blisko, że myślała, że może go dotknąć. Wyciągnęła rękę i upadła. - Świetnie. Wróciła do Zombie Landu - powiedział Steven przez koc mgły, który przykrył jej umysł. Ktoś ją złapał. - Mam ją! - powiedział Frank. - No dalej, czas zerwać połączenie między nią a Houdummym. Sarah otworzyła oczy i uświadomiła sobie, że jest niesiona. Spojrzała w zielone oczy. - Frank - wyszeptała. Skinął na innych, aby się zatrzymali i położył ją na ziemi. - Dochodzi do siebie.
267
MoreThanBooks Myśli Sary zaczęły się oczyszczać na dźwięk głosu Franka. Pomógł jej wstać na nogi i dotknął jej dłoni z odległości ramienia. - Wszystko w porządku? Skinęła głową. Inni zatrzymali się, a Beth potarła jej plecy. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku, Sarah? Sarah nienawidziła bycia dziewczyną w niebezpieczeństwie. - Słuchaj, wszystko w porządku, ale dzięki za pytanie. Chodźmy dalej. - Spójrz! - krzyknął Adam. - Król właśnie zsiadł ze swojego konia i stoi przy klifie. Założę się, że zamierza skoczyć. Będzie tu za sekundy, człowieku! Sarah rzuciła się z powrotem przez roślinność. - Sarah! - krzyknęła Beth. - Nie denerwuj króla. Wracaj tu! Nie było mowy, aby mógł ją zaciągnąć z powrotem do zamku. Poczuła nagły gwałtowny wstrząs energii elektrycznej przetaczającej się przez jej ciało, a jej ręce zaświeciły i trzaskały od kul energii. Skupiając sie na Victorze, cofnęła dłonie i rzuciła kulami ognia prosto w niego. Upadł do tyłu, kiedy ogarnęła ją ciemność i plamy zatańczyły na jej wizji. Och nie! Zemdleję. Sarah otworzyła oczy i poczuła zimną ziemię.
268
MoreThanBooks - Koleś! - krzyknął Steven. - Hej! Jesteś jakimś rodzajem superbohatera. Chcę takie moce! Sposób, w jaki rzuciłaś te kule, był jakby prosto z X-Menów. Ty po prostu... - Steven, wystarczy. - Beth dotknęła jej czoła. - Myślę, że możesz poczuć to, co on. Uderzyłaś w siebie razem z nim, Sarah. Sarah powoli usiadła i jęknęła, kiedy przez pośpiech zalały ją zawroty głowy. - O boże. - Zastanawiałem się, kiedy masz zamiar się obudzić - powiedział Steven. - Znaleźliśmy jaskinię i to wszystko. Adam dotknął jej ramienia. - Byłaś nieprzytomna prawie dwie godziny. Sarah jęknęła. - Wiem. Ja i moje świetne pomysły. Przynajmniej zatrzymałam go przed śledzeniem nas przez chwilę. - Potarła skronie. - Tak mi przykro z powodu omdlenia. Jestem pewna, że ten, kto mnie przyniósł, musi mieć straszny ból pleców. Frank podniósł rękę. - To byłem ja. Na pewno skorzystam z masażu, Wasza Wysokość. Beth przewróciła oczami. - Jesteś takim idiotą.
269
MoreThanBooks Frank rzucił jej spojrzenie, kiedy Steven zmienił temat. - Dlaczego królewski gość nie pójdzie po prostu poszukać kogoś innego do małżeństwa? - Ponieważ - zaczęła Sarah. - Nieśmiertelni mają tylko jedną szansę, aby się z kimś związać, a on zmarnował swoją szansę na mnie, myśląc, że byłam księżniczką Glorią. Nieśmiertelny idiota. - Cóż, tak, całkowicie zniszczyłaś jego grę, myślę, że będzie po królewsku zniszczony - powiedział Steven. - Przepraszam za kalambur. Beth westchnęła. - Boże, Steven. Sarah wstała. - Mówi, że nie jest na mnie wkurzony i że nie dba o swój mały ukryty cel, który z początku planował. Jest po prostu zadowolony, że los wkroczył i że mnie spotkał. - Nie ufaj mu! - powiedział Adam. - To może być sztuczka, aby dostać cię w jego ręce. Mógłby cię wrzucić do lochu na resztę życia lub gorzej... zabić. - Wiem. Adam zaczął zbierać małe gałązki. - Rozpalmy ogień i zaczniemy od nowa rano. Więc gdzie idziemy, szefie?
270
MoreThanBooks - Kiedy się obudzimy, ruszamy na północ do Ripteenii. Musimy znaleźć Charlesa, człowieka, z którym uciekła moja siostra. Może mieszka tam z nim, albo może znajdziemy jego rodzinę. W każdym razie, odpocznijmy. Jestem zmęczona... i głodna. - Hej, jakaś szansa, że dostarczą tu pizzę Dominos? - zapytał Frank. - Jasne. Za trzydzieści lat czy coś - powiedziała Beth, po raz kolejny przewracając oczami. - Pomiędzy twoimi głupimi kawałami a Stevena, myślę, że mamy już dużo dodatkowego sera.
*** Ogień trzaskał, kiedy gorący żar płynął w powietrze, gdy rozbili namiot w jaskini, do której skierował ich Jules. Frank, Adam i Steven już zasnęli. Sarah uśmiechnęła się do Beth. - Wygląda na to, że zostałyśmy tylko my, dziewczęta. - Świetnie - powiedziała. - Może wtajemniczysz mnie w to, w jaki sposób udało ci sie wziąć ślub z tak wspaniałym królem... albo nawet lepiej, co się dzieje między tobą a Frankiem? Sarah zawahała się. - Myślę, że mogę powiedzieć, że to skomplikowane, w obu przypadkach. Beth uśmiechnęła się i usiadła obok niej. 271
MoreThanBooks - Lubię skomplikowane rzeczy... i mam całą noc. Nie potrzebujemy snu dla naszego piękna, tak jak ta trójka - powiedziała, zerkając na chrapiących mężczyzn. Sarah zaśmiała się. - Masz racje. - Spojrzała na pierścionek. - Wyszłam za tego faceta, bo nie miałam innego wyboru - zaczęła, a następnie wyjaśniła całą historię. Brzmiało to jak szaleństwo, nawet dla niej, ale ona właśnie była tą, która to przeżyła. Beth ścisnęła jej dłonie. - Nie martw się. Znajdziemy twoją siostrę. Jestem tak zadowolona, że okazało się, że jest tutaj, w tym miejscu, ponieważ część "z niewiedzą" zabijała cię od środka. Sarah skinęła głową, a łzy napłynęły do jej oczu. - Wiem, że jest piękną dziewczyną. Nie mogę się doczekać, aż ją spotkam. - To tak wiele dla mnie znaczy, Beth. - Porozmawiajmy o królu. Więc jest gorący i świetnie całuje? zapytała Beth. Serce Sarah zatrzepotało. - Tak, to był najlepszy pocałunek w całym moim życiu.
272
MoreThanBooks - Hmm. W takim wypadku, dlaczego czujesz się taka winna, że ciągnie cię do niego? Umarłabym, aby mieć potężnego króla goniącego za mną. - Po pierwsze, jestem niemal pewna, że jedyną część mnie, którą chce, to moja głowa na srebrnej tacy. W mojej wizji, wydawało się, że to nie była gra, ale nadal mu nie ufam. Mógłby próbować mnie oszukać, aby zaciągnąć z powrotem do swojego zamku na publiczną egzekucję uczynić ze mnie przykład, ponieważ zrobiłam z niego głupca. Beth potrząsnęła głową. - Po tym waszym pocałunku? Dziewczyno, ja tak nie uważam. Myślę, że to właśnie sobie wmawiasz, ale uciekasz od tego, co czujesz. Byłaś krzywdzona przez mężczyzn przez całe życie, więc ustawiłaś tę tarczę, aby chronić siebie przed jakimkolwiek bólem. Ale jakoś myślę, że Victor to obszedł. Coś mi mówi, że zakochałaś się w nim... mocno. Ale nie zakochałam... prawda? Sarah zacisnęła szczęki, przesuwając oczy na migający ogień zalewający połowę jaskini delikatną poświatą. - Wszystko jedno. Nikt nie może się zakochać tak szybko, zwłaszcza w zupełnie obcym człowieku, który zaczął od porwania cię i wtrącenia do lochu. - Zaczęłaś ze złej strony. Ale był po środku wojny i myślał, że jesteś córką wrogiego króla. Zna prawdę i teraz jest inaczej. - Uśmiechnęła się szeroko. – Masz mu to za złe. Twoje oczy jednak stanowią oczywistą wskazówkę. Jaśniejesz za każdym razem, kiedy wymawiasz jego imię.
273
MoreThanBooks - Szkoda, że nie słyszałaś dumy w jego głosie, kiedy przedstawiał mnie wszystkim jako żonę, kiedy paradował ze mną przez tłum ludzi. Byłam w tej fantazyjnej sukni ślubnej i wspaniałej koronie, a on wyglądał tak przystojnie. Czułam się jak Kopciuszek, jakbym była w środku jakiejś baśni lub snu. - Widzisz? - Ale to tylko to. Nic z tego nie było prawdziwe. - Jak to? Byłaś tam. On tam był. To było tak prawdziwe, jak ta jaskinia - tak prawdziwe jak pierścień na twoim palcu, Sarah. - Chodzi mi o to, że wszystko opiera się na kłamstwie. Nigdy nie wyszedłby za takiego wieśniaka jak ja. Jest następny w kolejce, aby rządzić Sądem Cardashian. Nie potrwa długo, zanim ich Nieśmiertelny król umrze. W każdym razie, kiedy już przejmie tytuł, to zrobi z niego najpotężniejszą osobą na świecie. Co ktoś taki chciałby robić z kimś takim jak ja? - Nie bądź dla siebie taka surowa. Zna prawdę - że nie jesteś prawdziwą księżniczką - a mimo to, nadal cię chce. - Chodzi o to, że nie mogę przestać o nim myśleć. - Sarah uśmiechnęła się. - Zwłaszcza o pocałunku. - Jak Frank wpasowuje się w ten wzór? Pokręciła głową. - Nie wiem. Frank i ja jakby do siebie wróciliśmy, ale...
274
MoreThanBooks - Ale twój wysoki, ciemnowłosy, przystojny Król Wielu Pocałunków wchodzi między was? - Nikt nigdy nie sprawił, że czułam się tak jak z Victorem, ale ledwie go znam. Wiem, że to brzmi absolutnie szalenie. Nawet nie rozumiem samej siebie. Mamy tę iskrę, to połączenie, tę pasję, chemię, która mnie rozsadza. To niesamowite.. ale to mnie przeraża. Frank był ostatnią kroplą i właśnie przez niego jestem uprzedzona do mężczyzn. Po prostu nie mogę wygrać gry o miłość. Myślę, że dla wszystkich innych to dobre, ale romanse nie są dla mnie, bajki też nie. - To nie tylko twoje oczy. - Co? - zapytała Sarah. - Kiedy mówisz o swoim nowym mężu, nie tylko twoje oczy jaśnieją, ale cała twoja twarz, a nawet twój głos. Sarah zachichotała i spojrzała w dół na pierścień, dotykając go, pamiętając, jak to było, kiedy wsunął go jej na palec i zadeklarował dozgonne oddanie. - Naprawdę? Nawet jeśli mówi prawdę i nie chce mnie zabić, nie mogę spędzić reszty mojego życia w tym świecie. To nie jest moje miejsce. - Idź za głosem serca, Sarah. To jedyny sposób, aby dowiedzieć się, gdzie naprawdę należysz. - Zdajesz sobie sprawę, że mówią takie rzeczy tylko w filmach.
275
MoreThanBooks Bethy uśmiechnęła się. - Niee. To też się może zdarzyć w prawdziwym życiu. - Mam nadzieję, że nie jest na mnie zły za uderzenie go, ale mogę poczuć, że już nic mu nie jest. - Sarah ponownie spuściła wzrok na pierścionek. Miękkie światło odbijało się od czerwonego kamienia, mieniąc się nienaturalną jasnością. - Po prostu muszę znaleźć sposób, aby zdjąć ten pierścień, znaleźć moją siostrę i wrócić do domu. To dla mnie wystarczające. A jak ty się czujesz? Beth potarła swój brzuch. - Jestem już w czwartym miesiącu. Mówią mi, że mam obijającego się złego chłopca. Myślę, że bardzo dużo się dzisiaj obijał, kiedy skoczyłam z tego klifu. Jestem prawie pewna, że to było przeciw zaleceniom lekarskim. - Nie wiedziałam, że się z kimś spotykałaś. Kto jest tym szczęściarzem? - Um, tak naprawdę się z nikim nie spotykam - nie na poważnie przynajmniej. Poznałam jednego gorącego faceta w barze i wypiliśmy kilka kieliszków razem, zgaduję, że tonąc w naszej samotności. Jedna rzecz doprowadziła do drugiej i.. cóż, bingo, jestem w ciąży. - Wie? Beth potrząsnęła głową.
276
MoreThanBooks - Nie i wolę, żeby tak zostało. Nie potrzebuję jego pomocy, albo jego pieniędzy. Poza tym, teraz ugania się za inną dziewczyną. Dodatkowo, nigdy nie rozumiał moich badań. - Trochę jak Frank? - Absolutnie... niestety. - Beth zaśmiała sie, odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy. Sarah zawahała się, biorąc pod uwagę jej słowa. Nie chciała robić obietnic, których nie mogłaby dotrzymać, ale chciała, aby Beth poczuła się lepiej. Samopoczucie dziecka zależało od tego. - Wiesz, zawsze będę tu dla ciebie i jeszcze nie miałam szansy oficjalnie ci pogratulować. - Sarah sięgnęła i przytuliła ją. - Dziękuje - powiedziała Beth między pociągnięciami nosa. - Co się dzieje? - Nie mogę.. Sarah. Po prostu nie mogę mieć tego dziecka tutaj. Beth przytuliła ją mocniej. - Co, jeśli nie wrócimy do domu na czas? - Jesteś dopiero w czwartym miesiącu, Beth. Zostało ci jeszcze pięć! Wrócimy do domu dużo wcześniej, zanim urodzi się dziecko, a ja je rozpieszczę. - Nie jestem zwykle takim mięczakiem czy beksą. Jestem pewna, że to tylko hormony - powiedziała Beth. - Przepraszam. - Nie masz za co przepraszać. Łzy spłynęły po twarzy Beth. 277
MoreThanBooks - Jeśli utkniemy tutaj, co z moim znieczuleniem porodowym? - Kochanie, kobiety musiały rodzic dzieci naturalnie od pokoleń. Urodzisz go w taki sposób czy inny, ale wam obojgu nic nie będzie. Beth uśmiechnęła się. - Tak, rozumiem, ale nie jestem taka, jak inne kobiety. Nie jestem fanką bólu. Musieli pozbawić mnie przytomności, aby tylko wyrwać mi zęba, a to zupełnie inne od wyciągania ze mnie ośmiofuntowego dziecka! - Zabierzemy cię z powrotem do domu i zostaniesz fantastyczną mamą. Beth mocno ścisnęła Sarę, zakopując twarz w jej włosach. - Jesteś taką wspaniałą przyjaciółką. Naprawdę na ciebie nie zasługuję. Sarach uśmiechnęła się i potarła dłonią plecy Beth, uspokajając ją. Nie była pewna tej części o wspaniałej przyjaciółce. Jeśli nie wrócą do domu, dziecko Beth może po prostu urodzić się w średniowieczu, a Beth będzie w niebezpieczeństwie utraty życia w czasie porodu, jak wiele matek z tej epoki. Sarah już poniosła stratę swojej siostry: utrata przyjaciółki nie wchodziła w grę.
tłumaczenie: Bat korekta: NiSiAm
278
MoreThanBooks
Rozdział 15 Żelazna brama, wyblakła i ze zardzewiałymi plamami od lat deszczu i śniegu, zatrzeszczała, kiedy Sarah otworzyła i przeszła przez nią. Księżyc wisiał nisko nad horyzontem, rzucając srebrną poświatę na drzewa po obu stronach drogi. O tej porze dnia, wioska wydawała się pusta i pozbawiona życia, przypominając Sarze miasto duchów, poza niesamowitym wiatrem i setkami oczu wyglądającymi zza zasłoniętych firanek. Jej stopy uderzały o gołą ziemię, kiedy podeszła do pierwszego maleńkiego domu z białymi ścianami i doniczkami na parapecie. Zatrzymując się, obróciła powoli dookoła. Jak mieli coś znaleźć, skoro całe miasto spało? - Jesteś pewny, że to Ripteenia? Frank skinął głową. - Tak, jedna i jedyna. Może powinniśmy się rozdzielić - wiesz, zacząć zadawać pytania. - Oczywiście. - Sarah rzuciła mu rozbawione spojrzenie. - Jestem pewna, że będą szczęśliwi z zobaczeni nas, szczególnie jeśli będziemy pukać tak wcześnie rano, o świecie, gdzie rabowanie i palenie wsi jest tak powszechne, jak pieczenie chleba. - Masz lepszy pomysł? Wzruszyła ramionami.
279
MoreThanBooks - Rozejrzyjmy się i zobaczmy, czego możemy dowiedzieć się na własną rękę, zanim obudzi się całe miasto. Niektórzy ludzie mogą być naprawdę złośliwi, jeśli nie dostaną ich snu dla piękności. - Brzmi rozsądnie. - Beth odepchnęła dłoń Franka. - Chodźmy. Spojrzenie Franka zatrzymało się przez chwilę na Sarze, a ona machnęła ręką ze śmiechem. - No dalej. Wy ludzie pójdziecie w tę stronę, a ja z tym człowiekiem pójdę w inną. - Mogę ją ochronić tak dobrze jak ty - powiedział Adam, unosząc brwi na Franka. Mężczyźni - zawsze starają się robić z siebie twardzieli, pomyślała Sarah z westchnieniem. - Naprawdę, chłopaki, myślę, że równie dobrze jestem w stanie sama siebie obronić. Technicznie, nie możecie nawet przyjąć za mnie kuli. Frank spojrzał przez ramię i mruknął. - Hmm. Zastanawiam się, czy mogę na przykład wynaleźć kamizelkę kuloodporną - albo same kule, jeśli o to chodzi. Jakiś pomysł, gdzie tu będzie Starostowy Urząd Patentowy? Beth westchnęła i objęła dowództwo, odprowadzając Franka. - Daj spokój, Frank. Adam uśmiechnął się.
280
MoreThanBooks - Powiedziałem jej, aby to zrobiła. Chociaż to właściwie błagałem. - Po co? Adam wzruszył ramionami. - Myślę, że po prostu potrzebowałem odpoczynku od ciebie, kochasiu. Mogła mieć tylko nadzieje, że Beth nie zażenuje jej. Frank nie był do końca jej Księciem z Bajki, ale nie był takim złym wyborem. Był na pewno lepszym niż Nieśmiertelny socjopata, który próbował ją poślubić i telepatycznie ją porwał. Uderzyła rękę Adama, wracając uwagę do rozmowy. - Jesteś taki zły. I dla przypomnienia, on nie jest moim kochasiem. Nie mam pojęcia, czemu teraz wszyscy wydajecie się tak sądzić. - Hmm. Zastanawiam się, co dało mi takie wrażenie. Przewróciła oczami. - Chodźmy. Frank i Beth zniknęli po prawej, a szeroka ulica wydawała się teraz pusta. Domy na lewo wyglądały niemal niewiele większe od domków, które nie wytrzymywały silnego jesiennego wiatru. Westchnęła i poszła w tym kierunku, inni podążyli za nią. Steven wznowił rozmowę. - Dokąd idziemy?
281
MoreThanBooks Sarah wskazała na coś, co wyglądało na wielką otwartą przestrzeń, wyglądającą zza domów. - Środek miasta. Jest zbyt wcześnie rano, aby zrobić coś innego, poza czekaniem. - Myślałem, że ludzie wstawali o wschodzie słońca, aby wydoić krowy - powiedział Steven. - Ten świat jest niesamowicie niebezpieczny, ale mimo wszystko, niesamowity. - Adam przyśpieszył kroku, mijając ją. Złapała go za ramię i pociągnęła z powrotem. - Zaczekaj! Nie jest bezpiecznie zwiedzać wszystko na własną rękę. Wydawało się, że ledwie ją usłyszał. - Musimy zabrać z nami dowody. Ktoś zawsze może powiedzieć, że film jest fałszywy, ale jeśli będziemy mieć coś konkretnego, jakiś namacalny dowód, wtedy mogę być pierwszym naukowcem, który udowodni, że istnieją inne wymiary. Możemy udowodnić, skąd pochodzą wielkie Stopy. Steven poklepał torbę. - Ale mamy nagranie, człowieku! Nawet mam Nieśmiertelnego kolesia na taśmie. - To godne podziwu, stary, ale wiesz że niektórzy powiedzą, że prawdopodobnie to fałszywe nagranie z YouTube. - Adam wskazał dookoła niego. - Chłopcze, nigdy nie myślałem, że wyprawa po Wielką 282
MoreThanBooks Stopę zamieni się w to wszystko, to na pewno. Musimy mieć po prostu dowód - materialny dowód. - Interesująca rozmowa, chłopaki, ale żeby być w stanie powiedzieć o tym światu, najpierw musisz się tam dostać - powiedziała Sarah. Kątem oka zauważyła coś migoczącego za jednym z okien. Kto nie spał o tej nieludzkiej godzinie? Niezależnie od tego, kto to był, była zadowolona, że ktoś nie spał, ponieważ była zmęczona i głodna, a zimna noc sprawiała, że drżała. W całym tym zamieszaniu, inni nie zdawali się myśleć o takich trywialnych rzeczach jak utrzymanie ciepła lub jedzenia, ale wiedziała, że potem będą jej o to wdzięczni. Zrobiła niepewny krok w stronę domu. Nagle drzwi otworzyły się i kobieta ubrana w bawełniany strój wyjrzała zza nich. Barbet, taki jak nosiły zakonnice, ukrywał jej twarz i miała założony na ramiona futrzany szal, schodzący do jej nóg. - Elizabeth? - Powiedział niski i ochrypły kobiecy głos, jakby była jeszcze w półśnie. - Czy to ty, kochanie? Sarah zatrzymała się i zamarła w miejscu. Kobieta podeszła bliżej i chwyciła dłoń Sary. - Nie może być! Elizabeth? Z mocno bijącym sercem, Sarah pokręciła głową. - Nie, Elizabeth jest moją siostrą. - Twoją siostrą? - Tak. Znasz ją? 283
MoreThanBooks Jej oczy zabłyszczały, kiedy odwróciła się od Sary, aby obejrzeć ją ze wszystkich stron. - Przyszła z tak daleka. Jak to w ogóle możliwe, że tu jesteś? - Znalazłam drogę do tego świata, tak jak ona to zrobiła - przez przypadek. - Zrobiła krok do tyłu, chowając dłoń przed wzrokiem kobiety, aby nie zobaczyła jej obciążającego pierścienia. Każdy wydawał się jej bać lub nienawidzić za to i nie potrzebowała popychać swojego szczęścia. - Słyszałam, że Elizabeth spotkała niejakiego Charlesa, człowieka z tego miasta. - Charlesa? - Kobieta spojrzała na wczesny świt. - Tak, to właśnie słyszeliśmy - powiedział Adam. - Charles nie urodził się tutaj. Spędził tu rok, pomagając odbudować miasto po powodzi. Poznał Elizabeth kilka miast dalej. - Rozejrzała się i zniżyła głos do szeptu, jakby miała zamiar podzielić się kilkoma soczystymi plotkami. - Ale musieli zachować swój związek w tajemnicy, wiesz. Steven podszedł bliżej, jego aparat i inspiracje o sławie zostały zapomniane. - Dlaczego? Był bogaty, ze szlacheckiej rodziny, czy coś? - Nieśmiertelnym, a jestem pewna, że jak wiecie, nie mogą wiązać się ze zwykłym człowiekiem. Sarah westchnęła.
284
MoreThanBooks - Co? Powiedziałaś, że jest Nieśmiertelnym? - Tak. Elizabeth trochę polubiła syna króla Williama. Szczęka Sary opadła. Liz zakochała się w synu złego króla Williama, faceta, który chce mnie zabić? A ponad to, jak Charles może być taki święty, pomagając tym chłopom po katastrofie powodziowej, która prawie zniszczyła miasto, kiedy jego ojciec był takim potworem? Jej siostra była tak blisko, mogła to poczuć. Jej oczy rozszerzyły się, a serce zabiło jeszcze mocniej. - Więc moja siostra jest w zamku? Kobieta odwróciła wzrok, łzy wypełniły jej oczy. - Moja droga, twoja siostra wyszła za niego i założyła pierścień Nieśmiertelności. Pozostali Nieśmiertelni dowiedzieli się o tym i ... Spojrzała na dół przez chwilę, zanim mogła skończyć. - Och, nienawidzę, że muszę wam to powiedzieć, ale... - Co? - zażądała Sarah. - Ścieli ją.. i Charlesa też. Pogrzeb był w zeszłym roku. Chwila... Liz odeszła? Zamordowana? Z tego samego błędu, który zrobiłam ja? Przerażenie przelało się przez nią, kiedy upadła na kolana. Wszystkie jej stłumione emocje zalały ją jak fala. Kobieta upadła na kolana i pogłaskała ją. - Tak bardzo, bardzo mi przykro. To był jak szok dla nas wszystkich. Mogę cię zabrać na jej nagrobek na cmentarzu, jeśli chcesz. Być może da 285
MoreThanBooks ci to poczucie komfortu i pozwoli ci to ruszyć dalej, jak wszyscy musieliśmy zrobić. Och, jak straszne to było. Sarah powiedziała między szlochem. - Proszę. Muszę zobaczyć to na własne oczy. - Daliśmy nagrobek, aby ją zapamiętać. Tak naprawdę została pochowana z Charlesem na zamku. - Kobieta objęła ramieniem Sarę, kiedy szli w milczeniu, do drugiej strony miasta z Adamem i Stevenem z tyłu, szok był wypisany na ich twarzach. Po tym, jak minęli rzędy surowych nagrobków, wskazała na jeden marmurowy. - Potrzebuję kilku minut samotności, jeśli nie macie nic przeciwko powiedziała Sarah, jej głos drżał. - Rozumiem, kochanie - powiedziała kobieta, a następnie odwróciła się i odeszła. Adam dotknął ramienia Sary. - Będziemy czekać przed bramą. Nie śpiesz się. Sarah uklękła i drżącymi palcami powoli prześledziła litery E-L-I-ZA-B-E-T-H L-A-R-K-E-R. - Och, Liz. Spędziłam ostatnie dziesięć lat, szukając odpowiedzi, szukając cię... i zgaduję, że teraz je odnalazłam. - Łzy spływały jej po twarzy, kiedy cicho mówiła: - Wiem, życie tutaj jest trudne, ale dostosowałaś się, ponieważ zawsze byłaś silna, jak mama. Nawet... nawet kiedy spotkałaś kogoś, w kim się zakochałaś. Jestem tak zadowolona, że
286
MoreThanBooks wiem, że byłaś szczęśliwa w tym miejscu, jeśli tylko przez chwilę. Charles musiał być wspaniałym człowiekiem, który naprawdę cię kochał. Otarła oczy i kontynuowała. - Wygląda na to, że dotarłaś do tej samej strasznej sytuacji, tylko że ja nie wiedziałam, kto wsuwa pierścionek na mój palec. To jest mój mąż, ale jest zupełnie obcym. Znam go mniej, niż kilka dni. Och, Liz, Nieśmiertelni teraz mnie ścigają, a jeśli nie oszczędzili ciebie, jestem pewna, że ja nie mam przeciw nim szans. Deja vu, tak myślę. To nie jest zabawne, jak działa los, prawda? Otarła łzę płynącą w dół jej policzka, kiedy rozejrzała się po rzędach suchej ziemi i gołych krzakach. Co kilka kroków, nagrobek wystawał z ziemi, zapewniając zmianę w ponurej wystawie ubóstwa. - Nie byłaś tylko moją siostrą, Liz. - Zatrzymała się i pociągnęła nosem, jej głos zawodził ją. - Byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy nie zapomnę pięknych wspomnień, które dzieliłyśmy. Może zabrali twoje życie, ale nadal żyjesz w moim sercu, a to jest jedyna rzecz, której nigdy mi nie zabiorą, nie ważne co mi zrobią. Otępiała i wyczerpana, zamknęła oczy i próbowała myśleć o lepszych czasach, ich szczęśliwym dzieciństwie, grze w chowanego, skakance i świątecznych porankach. - Czy czegoś żałuję? Tak! Jednego - chyba najbardziej ze wszystkiego - przepraszam, że zostawiłam cię w tym lesie lata temu. Porzuciłam cię i nigdy sobie nie wybaczę, ale mam nadzieję, że ty jesteś w stanie mi wybaczyć. Wiedz, że zawsze cię kochałam, Liz, i nigdy nie 287
MoreThanBooks przestałam cię szukać. Mam nadzieję, że ty... odpoczywasz w pokoju, droga siostrzyczko. - Emocje dusiły ją, kiedy wyprostowała plecy i z ostatnim spojrzeniem do tyłu, wróciła do żelaznej bramy. Szukała odpowiedzi na temat tego, co się stało z jej młodszą siostrą, a teraz żałowała, że nigdy się nie dowie. Łatwiejsze było trzymanie się nadziei, niż poznanie prawdy. Nigdy nie przestałaby poszukiwać, ale teraz straciła cel w życiu. Jak mogę wrócić do swojego życia? Jak mogę być kiedykolwiek szczęśliwa wiedząc, że moja siostra została zabita.. ponieważ zostawiłam ją w tyle? Pozostali cierpliwie czekali przed wielkim głazem. - Jestem tutaj dla ciebie - powiedziała Beth, obejmując ją, kiedy do nich doszła. Frank owinął wokół niej ramiona w uścisku. - Tak mi przykro. Ukryła twarz w jego piersi i pozwoliła łzom swobodnie wsiąkać w jego koszulę. - Zmarła rok temu - została zabita przez Nieśmiertelnych, kiedy wyszła za syna króla Williama, Charlesa. Liz i Charles zostali zabici. Ci Nieśmiertelni gonią za mną! - Wiem. Adam nam powiedział. - Trzymał ją mocno. - Wszystko będzie dobrze, Sarah.
288
MoreThanBooks Dobrze? Jak on w ogóle mógł tak mówić? Nic nie było dobrze. Moja siostra nie żyła, więc już nigdy nie będzie dobrze! Ból odciął ogromną część jej serca. Wszyscy dawali jej słowa nadziei i otuchy, ale nic co powiedzieli, nie mogło zabrać bólu z jej serca, jedynej części niej, która nadal była ludzka. Otarła oczy i wzięła głęboki oddech. Chociaż wiedziała, że nie znalazła naprawdę osoby, po którą przyszła, nie mogła odejść bez spotkania się z Glorią. - Może moglibyśmy wyśledzić Księżniczkę Glorię i porozmawiać z nią. Adam pokręcił głową. - Iść do zamku Króla Williama? Wiesz, że prawdopodobnie cała cegła jest oblepiona listami gończymi z twoją podobizną. Każda osoba tam, prawdopodobnie pragnie twojej głowy... dosłownie. - Nie ma mowy - powiedziała Beth. - Musimy myśleć o twoim życiu. Frank chwycił ją mocno za rękę. - Pamiętaj, kochanie, to są ludzie, którzy najpierw strzelają i nie martwią się zadawaniem pytań teraz, czy później. Wiem, że chcesz swoich odpowiedzi na pytania, ale narażanie siebie - i prawdopodobnie nas wszystkich - na śmierć nie jest sposobem, aby je uzyskać. - Wiem! Z wszystkich was, wiem! Postrzelili mnie w cholerne serce. Chociaż, jeśli mogłabym się dostać do Glorii, myślę, że mogłaby nam pomóc - przyznała Sarah. 289
MoreThanBooks - Może być w stanie - powiedziała Beth. - Jest siostrą Charlesa. Steven oparł się o skałę i spotkał spojrzenie Sary. - Tak, człowieku, to brzmi świetnie i w ogóle, ale nie będziesz miała nawet jednego oddechu, aby wyjaśnić siebie, zanim powieszą cię, abyś upiekła się jak pianka. - Dlaczego w ogóle potrzebujesz znaleźć Glorię? - zapytał Adam. Nie staram się być niewrażliwy, ale to się wydaje pozbawione sensu, kiedy już masz odpowiedzi na swoje pytania. Po prostu zmywajmy się stąd do cholery. Sarah przewróciła oczami. Adam nie miał na sobie nieusuwalnego pierścienia i nie biegał dookoła, kiedy każdy chciał go zabić, ani nie śpiewał do innej melodii. - Powiem ci dlaczego. Oczywiście, nie miałabym nic przeciwko dowiedzeniu się czegoś więcej o życiu mojej siostry, ale to nie powód. Mam przeczucie, że ci Nieśmiertelni z sądu podążą za mną z powrotem do domu, nawet do moich drzwi i tak zrobi król Victor. Z tego co wiem, król William może nawet zjawi się na przyjęciu. Muszę się dowiedzieć, jak zdjąć ten pierścień i co zrobić, aby Nieśmiertelni przestali mnie ścigać. Jak na razie wiem, że już nie będę miała kontroli nad swoim życiem. - Są w stanie wojny z Królem Victorem - powiedział Frank. Nienawidzą go. Mogą nam pomóc na podstawie samego faktu. - Gloria straciła swojego brata - powiedziała Beth. - Nie będzie chciał stracić również ciebie, zwłaszcza dokładnie z tego samego powodu. 290
MoreThanBooks - Zgadzam się - powiedziała Sarah. - Jestem pewna, że księżniczka Gloria kochała Liz i myślę, że zrozumie, dlaczego ją udawałam. To jej ojciec jest szalony, nie ona. - Więc unikajmy go jak ognia - powiedział Frank. - Sarah ma rację. Nigdy nie wróci do swojego życia, aż nie dowiemy się, jak ściągnąć ten pierścień. Adam kopnął kamień w błocie, marszcząc brwi. - To jest do bani. - To coś, co muszę zrobić - powiedziała Sarah. - Jeśli nie chcesz ze mną iść, w porządku, ale mam nadzieję, że zrozumiesz. - Nikt nie odwróci się od ciebie teraz, Sarah. Jesteśmy drużyną, pamiętasz? Teraz chodźmy. Skierujmy się w stronę zamku - powiedział Frank. Sarah skinęła głową. Kierowanie się na niebezpieczne terytorium wroga było ryzykowne, ale to było coś, co musiała zrobić, aby dostać odpowiedzi na pytania zalegające w jej głowie - i co ważniejsze, jak ściągnąć z jej palca tę starożytną obrączkę. - Chodźmy. tłumaczenie: Bat korekta: NiSiAm
Ciąg dalszy nastąpi… 291