Wydawnictwo Czarna Owca Warszaw a 2013
Tytuł oryginału DON’T WORRY, BE STOIC: ANCIENT WISDOM FOR TROUBLED TIMES Redakcja Ewa Kaniowska Aleksandra Sekuła Projekt okładki ad3d Korekta Maciej Korbasiński Anna Zaremba Cop yright © 2005 by University Press of America, ® Inc First published in the United States by University Press of America, Lanham, Maryland U.S.A. Rep rinted by permission. All rights reserved. Cop yright for the Polish edition © by Wydawnictwo Czarna Owca, 2013 Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezp ieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozp owszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Wydanie I ISBN 978-83-7554-450-3
ul. Alzacka 15a, 03-972 Warszawa e-mail:
[email protected] Dział handlowy: tel. (22) 616 29 36; faks (22) 433 51 51 Zapraszamy do naszego sklepu internetowego: www.czarnaowca.pl Skład wersji elektronicznej: Virtualo Sp. z o.o.
Spis treści
Dedykacja Wstęp Stoicyzm: ścieżka osobistego wyzwolenia Stoicyzm: co to jest? Krytycy i krytyki Stoicyzm dziś O tej książce CZĘŚĆ I TRUDNOŚCI I ROZCZAROWANIA Stoik i jego porsche Krok w stron ę niezależn ości fin ansowej Pokaż mi pien iądze Raj głupca Biegając o poranku Zakochan i stoicy Ostatn i dzień reszty Twojego życia Samobójstwo i stoicyzm Złote lata W zdrowiu i w chorobie CZĘŚĆ II DESTRUKTYWNE EMOCJE Drobn e sprawy
Stoiczka Edith Piaf Lęk i nien awiść w stoicyzmie Spotkan ie z otchłan ią Stoicki smutek I. Wdzięczność wobec życia, a nie obojętność na śmierć II. Duchowa dojrzałość i moralne okrucieństwo III. Stoicyzm i cierpienie innych Stoik inteligentn y emocjon aln ie Nie martw się, bądź stoikiem Optymizm tragiczn y Stoicy i społeczeństwo Czy stoicy są szczęśliwi? Współcześni stoicy CZĘŚĆ III MISCELLANEA Bóg stoików Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym stoikom Czy Budda był stoikiem? Satori i stoicyzm Wtorki z Markiem Aureliuszem Praktyka, praktyka, praktyka I. Pragnienia II. Społeczeństwo i okoliczności III. Wszechświat Czy przeczę samemu sobie?
Bądź przygotowan y Trzy lata Literatura cytowan a Przypisy
Pamięci mojej siostry, Patricii Mercier-Gross
Wstęp
Książka ta zawiera zbiór esejów inspirowan ych myślą stoicką. Filozofia stoicka obejmuje fizykę, logikę i etykę, jedn ak zająłem się tylko, najogóln iej rzecz ujmując, etyczn ą stron ą myśli stoickiej, w szczególn ości zaś tym, co zawierają pisma trzech myślicieli działających w stosunkowo późn ym okresie rozwoju stoicyzmu. Może najsławn iejszym (i najbardziej nietyp owym) stoikiem jest rzymski cesarz Marek Aureliusz (121–180 r. n.e.), o którym mówion o, że starał się konsekwentn ie wcielać w życie trudn e stoickie wskazan ia, jedn ocześnie sprawując władzę i korzystając z liczn ych przywilejów. Jego Rozmyślania, zbiór krótkich refleksji, cytatów i komentarzy na temat ludzkiej kondycji, stan owią zap ewn e najlep iej znan y i najbardziej lubian y stoicki tekst. Epiktet (55–135 r. n.e.) wywodzi się z przeciwn ego krańca drabin y społeczn ej. Urodzon y jako grecki niewoln ik, wyzwolon y, gdy miał osiemn aście lat, przez większość życia pracował jako nauczyciel. Chociaż nie zachował się żaden tekst pisan y jego ręką, jego słowa utrwalił jego uczeń Arrian w czterech księgach Diatryb i krótkim streszczen iu myśli Epikteta znan ym 1
jako Podręcznik . Najbardziej płodn y spośród stoików, Sen eka (4 r. p.n.e. – 65 r. n.e.), był nie tylko filozofem, lecz także dramaturgiem i politykiem, którego kariera odzwierciedla wzloty i upadki, jakie w cesarstwie rzymskim były udziałem wielu. Wygnan y w roku 41, po ośmiu latach pon own ie powołan y do roli opiekun a i nauczyciela młodego Neron a, pop adł następn ie w niełaskę u cesarza i ostateczn ie został zmuszon y do pop ełn ien ia samobójstwa. Jego listy do Lucyliusza oraz liczn e eseje moraln e dają możliwość przyjrzen ia się walce, jaką ze zmienn ym powodzen iem toczy człowiek, żeby żyć zgodn ie ze wzniosłymi idea łami. Praca nad tą książką była niezwykłym doświadczen iem, wymagała
wsparcia niezwykłych ludzi. Wielu przyjaciół i kolegów, zbyt liczn ych, żeby tu ich wymien iać, czytało poszczególn e rozdziały, komentowało główn e idee, a czasem służyło za żywe ilustracje siły oddziaływan ia doktryn y stoickiej. Chcę szczególn ie podziękować memu zmarłemu i bardzo cen ion emu koledze, filozofowi Jenn ingsowi Olsen owi, który był dla mnie zarówn o mentorem, jak i przykładem żywego stoicyzmu. Chcę podziękować Uniwersytetowi Stan owemu Webera za semestraln y urlop naukowy, który spędziłem na Uniwersytecie Narop y w Boulder w stan ie Kolorado, badając związki pomiędzy buddyzmem i stoicyzmem. Doktor Albert Ellis dostarczył mi inspiracji zarówn o pop rzez swoje prace, jak i słowa zachęty w korespondencji, gdy rozp oczyn ałem ten projekt. Egzemp larz jego Gui de to Rational Living (Przewodn ik po życiu zgodn ym z rozumem) stoi u mnie zawsze obok Rozmyślań Marka Aureliusza. Deborah Peterson skrup ulatn ie redagowała rozdział po rozdziale. Warren Pettey wykon ał ostateczn ą korektę. Za wszystkie błędy jestem osobiście odp owiedzialn y. Nie ukończyłbym tego projektu bez wsparcia rodziców, Francisa i DeLoris Vern ezze, oraz mojej siostry Mary. Najwięcej jedn ak zawdzięczam Pameli Hall, muzie patron ującej wszystkiemu, co robię.
Stoicyzm: ścieżka osobistego wyzwolenia Możesz być szczęśliwy już teraz – niezależn ie od okoliczn ości. Nie musisz się odchudzać, nie musisz mieć pien iędzy na inwestycje giełdowe ani uznawać Jezusa za swego osobistego zbawcę. Zamiast tego potrzebn e ci jest proste zrozumien ie istoty rzeczy i wiedza, jak zastosować je w życiu. Wydaje się to łatwe? A jedn ak nie jest. Takiego rodzaju zrozumien ia nie jesteśmy szczególn ie ciekawi, a osiągnięcie umiejętn ości wprowadzan ia go w życie będzie wymagało cierp liwości, wysiłku i dyscyp lin y. Jeśli jedn ak jesteście gotowi usłyszeć kilka niep rzyjemn ych prawd i nie brak wam odwagi, żeby postęp ować zgodn ie z nimi – system, który chcę przedstawić, pomoże wam nie tylko poradzić sobie z osobistymi wyzwan iami, które teraz przed
wami stoją, lecz także uzyskać zdrowszy pogląd na rzeczywistość i dop rowadzić do tego, by wasze życie stało się bardziej satysfakcjon ujące. Nie musicie wierzyć mi na słowo. Stoicyzm od pon ad dwóch tysięcy lat pomaga mężczyznom i kobietom ze wszystkich środowisk w konfrontacji
z osobistymi stratami, niep ewn ością fin ansową, wstrząsami społeczn ymi, strap ien iem, chorobą i śmiercią – całym wachlarzem dotykających nas dolegliwości. I – trzeba to powiedzieć – stoicyzm rzadko rozczarowuje, z pokolenia na pokolen ie przyn osząc ludziom, którzy zwracają się ku niemu w trudnych czasach, pociechę, otuchę, perspektywę oraz, co najważn iejsze, mądrość. Bez wątp ien ia z tego właśnie powodu klasyczn y stoicki tekst, jakim są Rozmyślania Marka Aureliusza, znajduje się nadal na półkach księgarskich, mimo że upłyn ęło prawie dwa tysiące lat od czasu, gdy został nap isany. I chociaż ludzie zwracają się ku stoicyzmowi z powodu osobistych trudności, zwykle pozostają przy nim jeszcze długo po tym, jak owe trudn ości znikn ą. Podobn ie jak choroba może zrodzić właściwe podejście do zdrowia, równ ież przykre doświadczen ia, które często prowadzą do stoicyzmu, mogą być podstawą przywrócen ia w naszym życiu równ owagi, zdrowia i zyskan ia odp owiedn iej perspektywy.
Stoicyzm: co to jest? Jeśli spytasz o defin icję słowa „stoik”, możesz dostać następ ującą odp owiedź: stoik to ktoś, kto dzieln ie radzi sobie z wielkimi trudn ościami. Osoba odp owiadająca na twoje pytan ie może nawet zilustrować swój pogląd opowieścią o wuju lub dalekim kuzyn ie, który dotknięty śmierteln ą chorobą zbytn io nie narzekał, a nawet potrafił rozweselać inn ych. Choć taka odp owiedź nie jest błędn a, niewiele wyjaśnia. To tak, jakby słowo „chrześcijanin” straciło wszystkie inne kon otacje i zostało sprowadzon e do jedn ej: „nadstaw drugi policzek”. Możn a powiedzieć, że nie jest to niep rawda, choć w istocie jest to tylko jedn a z nauk chrześcijańskich i nie mówi nam nic ani o mądrości człowieka, który ją wyp owiedział, ani o wielkości systemu, który
ją wcielił. Podobn ie za niewinn ym słowem „stoik” kryje się system, którego
cele i wpływ niełatwo od razu pojąć. Przez niemal pięć stuleci stoicyzm pan ował na Zachodzie jako domin ująca doktryn a filozoficzn a. Do naszych czasów przetrwał główn ie dzięki kilku zachowan ym orygin aln ym tekstom, dziedzictwu, jakim jest jego historyczn y wpływ na etykę chrześcijańską, i sporadyczn ym ujęciom literackim, jak najnowsza powieść Toma Wolfe’a Facet z zasadami 2. Dość liczn a jest jedn ak
grup a ludzi, dla których stoicyzm pozostaje czymś znaczn ie więcej niż tylko historyczn ym przyp isem. Składa się ona z aktywn ych duchowo jedn ostek, które czują się wyobcowan e z tradycyjn ej religii pan ującej na Zachodzie i znajdują w stoicyzmie system, który bez odwoływan ia się do judeochrześcijańskiego Boga czy do nauk o życiu wieczn ym dostarcza głębokiego moralnego i duchowego przewodn ictwa. Może to zaskakiwać, bo zostaliśmy nauczen i wierzyć, że bez Boga albo bez lęku przed karą moraln ość degen eruje się do poziomu groźn ego relatywizmu, a życie pogrąża się w bezsensown ym bezładzie. Dwa tysiące lat stoickiej tradycji dowodzi, że takie uproszczen ie jest poważn ym błędem. W tym rozdziale chcę dać pewn e pojęcie o filozofii, której długie trwan ie potwierdza jej pozycję jedn ego ze światowych systemów mądrościowych. Na wzór biografii, często rozp oczyn ających się od omówien ia gen ea logii, być może najlepszym punktem wyjścia do zbadan ia stoicyzmu będzie poznanie intelektua ln ej gleby, z której wyrósł. Możn a powiedzieć, że właściwie moraln ość na Zachodzie zaczyn a się od homeryckiej epiki, od Iliady i Odysei. Te dzieła wprowadziły ważn y dla pokoleń Greków kod zachowań ucieleśn ion y w życiu takich bohaterów jak Agamemn on, Achilles, Hektor, Ajaks i Odyseusz. Dziś dla większości ludzi te imion a nic nie znaczą. Natomiast dla starożytn ych Greków postaci te były w takim samym stopn iu wzorem postępowan ia, w jakim dla pokoleń Amerykan ów jest John Wayn e. Ich siła i odwaga, tak samo jak ich bogactwo, szlachetn e urodzen ie i uroda fizyczn a, stan owiły idea ł, który naśladowan o w dążen iu do etyczn ej doskon ałości. Jedn ak kodeks wojown ika, zgodn ie z którym cenn e były przede wszystkim
cechy niezbędn e, żeby odn ieść sukces w bitwie, nastręczał pewn ych problemów. Nakłan iał do egoizmu, wymagał od każdego podkreślan ia własnych interesów, czasem kosztem powszechn ego dobra. W rezultacie heroiczn e postaci mogły zachowywać się małostkowo, jak Achilles, który porzucił pole bitwy, pon ieważ Agamemn on, żeby ukarać go za bezczeln ość, zabrał mu jego ulubion ą niewoln icę. Ten system etyczn y wykluczał równ ież z rozważań moraln ych znaczn ą część pop ulacji, w szczególn ości kobiety. Jedn ak z naszego punktu widzen ia może najbardziej znaczącą cechą kodeksu wojown ika było to, że standard, na którego podstawie ktoś był ocen ian y jako dobry lub zły, znajdował się poza ocen ian ą jedn ostką. Zgodn ie więc z tym homeryckim modelem wartość życia zależała od umiejętn ości dostosowan ia się do idea łu wojown ika. Platon i Arystoteles, którzy rep rezentują kolejn y znaczący etap w historii etyki, choć przejmują koncepcję sytuowan ia najwyższego osądu etyczn ego w zewnętrzn ym źródle, rea lizują ją w zup ełn ie odmienn y sposób. Dla Platona standardy etyczn e nie są wytworem społeczn ym, lecz należą do tkanki rzeczywistości. Transcendentn a sfera wieczn ych bytów odp owiada za to, że przedmioty istn iejące w tym świecie mają takie, a nie inne cechy. Ten metafizyczn y model, znan y jako platońska teoria form albo idei, od chwili gdy został po raz pierwszy zap rezentowan y, stan owi przedmiot dyskusji, ataków i niep orozumień. Ale jego duch jest ciągle żywy. Piękn e przedmioty, które należą do tego świata, blakn ą i odchodzą, podczas gdy forma Piękn a trwa wieczn a, niestworzon a, niezmienn a, jest standardem, do którego przyrówn uje się piękn e rzeczy (niezmienn ie do niego niedorastające). Ten sam model odn osi się do idea łów etyczn ych. Dobro nie zależy od niestałych i podległych zmian ie ludzkich sądów. Dobro należy raczej do sfery wieczn ości, co może po raz pierwszy w historii Zachodu stwarza możliwość formułowan ia absolutn ych sądów etyczn ych. Jakkolwiek szlachetn a byłaby ta teoria oraz jakkolwiek dziwn a i oderwan a od rzeczywistości wydawałaby się współczesnym Platon a, prezentuje koncepcję wartości, która podobn ie jak kodeks wojown ika głosi, że ludzie są odp owiedzialn i wobec zewnętrzn ego
względem nich idea łu. Oba systemy etyczn e szukają odp owiedzi na zewnątrz: w kodeksie wojown ika, w pojęciu bohatera, Platon w wieczn ych formach. Arystoteles, przeciwstawiając się swemu nauczycielowi we wszystkich możliwych sprawach, nie zgodził się równ ież z platońską koncepcją wartości. Zamiast poszukiwać prawdy etyczn ej w inn ym świecie, Arystoteles był przekon an y, że liczy się jedyn ie dobro właściwe ludziom. Z tego względu dobro należy rozp atrywać ze względu na cechy, które może ucieleśnić kon-
kretn a jedn ostka ludzka. Sprowadzając etykę na ziemię i elimin ując jako zbędn ą koncepcję istn iejącej niezależn ie normy, Arystoteles powrócił jedn ak do sposobu rozumien ia tego, co słuszn e i niesłuszn e, który z homeryckim kodeksem łączy wiele ważn ych podobieństw. Niewątpliwie Arystoteles w wielkiej mierze udoskon alił homerycki idea ł, dodając do katalogu cech, które powinn a mieć jedn ostka, takie cnoty jak umiar czy wspan iałomyśln ość. Co więcej, jak wiadomo, według Arystotelesa dobry człowiek we wszystkim szuka umiaru, ta idea jest w oczywisty sposób obca wojown ikom takim jak Achilles. Podobn ie jedn ak jak w przyp adku pop rzedn iej koncepcji dobry człowiek Arystotelesa wykazuje wiele cech charakterystyczn ych dla ateńskiego arystokraty tamtych czasów. Chociaż idea ł arystotelesowski jest znaczn ie mniej związan y z sytua cją wojenn ą niż homerycki, przesłanki, które leżą u jego podstaw, brzmią uderzająco podobn ie, pon ieważ miarą dobra jest społeczn y standard. Właśnie na takiej historyczn ej scen ie pojawia się stoicyzm. Zen on, legendarn y założyciel systemu, zaczyn a nauczać w Aten ach kilka dekad po śmierci Arystotelesa. Jego system zmien i historię etyki tak, jak trzęsien ie ziemi potrafi zmien ić bieg rzeki. Istotę tego, co stan owi o różn icy między nim a pop rzedn ikami, będę nazywał zwrotem do wewnątrz. Mimo wszystkich różn ic systemy homerycki, platoński i arystotelesowski są podobn e w tym, że sytuują standard ostateczn ej ocen y i źródło wskazówek dotyczących sposobu zachowywan ia się poza jedn ostką. Dla Homera tym standardem jest wojown ik, dla Arystotelesa arystokrata, dla Platon a wieczn a, niezmienn a
Forma. Wraz ze stoicyzmem, jak zobaczymy, sytua cja radykaln ie się zmienia. Szwajcarski psycholog Carl Gustav Jung prowadził teoretyczn e rozważania nad tym, że w pewn ym okresie życia, „w środku wędrówki żywota na3
szego” , jak pisze Dante, człowiek musi poważn ie wejrzeć w głąb siebie i raczej tam poszukać odp owiedzi niż w świecie zewnętrzn ym. Będzie to oznaczało zbadan ie, w jakiej mierze rea lizowan e przez niego cele były wyrazem wewnętrzn ego powołan ia, a w jakiej wymagań rodziców, presji społeczn ej i przyp adkowych wyborów. Oderwan ie się od zewnętrzn ych wpływów i nauczen ie wsłuchiwan ia się w swoje wewnętrzn e pragnien ia często zmien ia priorytety i całe życie. Jung w istocie idzie dalej i twierdzi, że bez takiego krytyczn ego badan ia samego siebie nie możn a się stać dojrzałym człowiekiem. Uważam, że stoicyzm rep rezentuje w historii etyki podobn y etap – odrzucen ie zewnętrzn ych standardów ocen y i poszukiwan ie kodeksu postęp owania, który ma źródło we własnym ja. Co ciekawe, stoicyzm rozp oczyn a tę radykaln ą zmian ę od założen ia, które, jak się wydaje, nie różn i się szczególnie od założeń pop rzedn ich systemów. Podobn ie jak wszystkie wczesne etyki greckie stoicyzm przyjmuje jako punkt wyjścia pogląd, że ostateczn ym celem ludzkiego życia jest szczęście. Tę tezę nazywan ą eudajmon izmem (od greckiego słowa „eudajmon ia” oznaczającego szczęście) odrzuci chrześcijaństwo i zastąp i przekon an iem, że naszym celem w tym życiu jest narodzić się do życia przyszłego. Ale w czasach klasyczn ej Grecji zaświaty, o ile w ogóle jakoś je sobie wyobrażan o, były niezmienn ie uważan e za pon urą strefę mroku. Skup ien ie na osiągnięciu szczęścia tu i teraz było więc całkiem naturalne. (W rzeczy samej, jeśli wierzyć Nietzschemu, właśnie niezdoln ość pierwszych chrześcijan do osiągnięcia szczęścia w tym życiu kazała im zakładać istn ien ie życia przyszłego). Czym jest więc szczęście i jak możemy je osiągnąć? Z pewn ością w historii zachodn iej myśli nie brak różn ych odp owiedzi na to pytan ie. Pogląd stoicki w pewn ym uproszczen iu głosi, że jesteśmy szczęśliwi wtedy, gdy jeste-
śmy zdoln i zaspokoić nasze pragnien ia (i nieszczęśliwi, gdy nie możemy tego zrobić). „Dusza bowiem szczęśliwa musi być w posiadan iu wszystkiego,
czego pożąda”, powiada Epiktet4. To stwierdzen ie ujawn ia inną istotn ą cechę stoicyzmu, który niesie ze sobą zasadn iczą demokratyzację etyki. Homerycki, platoński czy arystotelesowski punkt widzen ia był elitarn y, przyjmował, że dobre życie jest dostępn e tylko dla nieliczn ych wybran ych – obdarzon ych siłą albo inteligencją, albo arystokratyczn ym wychowan iem. Skoro jedn ak każdy czegoś pragnie, stoicyzm nie tworzy żadn ych teoretyczn ych ogran iczeń dotyczących tego, kto może osiągn ąć dobro właściwe człowiekowi. Może po raz pierwszy w historii zachodn iej myśli szczęście stało się dostępn e dla wszystkich! O ile jedn ak wydaje się, że stoicyzm czyn i szczęście dostępn ym dla wszystkich, z inn ej perspektywy możn a mu zarzucić, że równ ież wszystkim go odmawia. Kto bowiem może zaspokoić wszystkie swoje pragnien ia? Większość z nas nie ma środków, żeby podjąć się tego bezn adziejn ego zadania. Nawet miliarder nap otyka trudn ości w postaci rzeczy, których nie może mieć na własność, i ludzi, których nie może kup ić. Co więcej, jego pragnienie, żeby nie zachorować, nie zestarzeć się i nie umrzeć, nieuchronn ie jest skazan e na porażkę. Wydaje się, że szczęście jest nieosiągaln e. Chyba że... Chyba że, jak twierdzą stoicy, przyjmiemy zasadn iczo inne podejście. Pora porozmawiać o zrozumien iu, o którym pisałem na początku. W najczystszej formie przedstawił je stoicki filozof Epiktet w pierwszym stuleciu naszej ery. Jego wyjaśnien ie składa się z dwóch części i zaczyn a następ ująco: Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, pop ędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem – to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności, jednym słowem – to wszystko, co nie jest naszym dziełem5.
Ten pogląd mówi nam o różn icy między tym, co możemy i czego nie możemy kontrolować. Na pewn ym poziomie to nie jest żadn a nowość. Wiemy, że nie możemy kontrolować pogody, ale jesteśmy przekon an i, że potrafimy się powstrzymać od zastrzelen ia agresywn ego sąsiada. Gdy jedn ak pomin ie-
my podstawowe rozróżn ien ia, wtedy próbując wytyczyć tę gran icę, natrafimy na wszelkiego rodzaju trudn ości. Istotn ie, stoicy mają rację, żyjemy tak, jakbyśmy mieli kontrolę nad naszym życiem we wszystkich jego wymiarach, podczas gdy tak nie jest. Na przykład spostrzegam, że ogarn ia mnie złość, pon ieważ ugrzązłem w korku i spóźn ię się na spotkan ie. Nie dostrzegam jedyn ej rzeczy, którą mogę kontrolować – swojej emocjon aln ej rea kcji – i skup iam energię na tłoku, sprawie, w której nie mam nic do powiedzenia. Ale skutki mylen ia tego, co mogę i czego nie mogę kontrolować, mają znaczn ie szerszy zasięg niż uliczn e korki. Tom pracuje dla rozwijającego się dotcomu. W ciągu kilku lat kup ił piękn y dom, nowy samochód i wszystkie gadżety, o których kiedykolwiek myślał; zebrał znaczn ą sumkę na czarn ą godzin ę, ma piękn ą żonę i świetlan ą przyszłość. Ale ryn ek się załamuje, biznes idzie na dno i nagle Tom wszystko traci. Jego cały dobytek zostaje kolejn o wyp rzedan y, konto emerytaln e oparte na kursie giełdowym firmy całkowicie wykasowan e, a żona, która ina czej wyobrażała sobie życie, odchodzi. Tom się załamuje, co stoika nie dziwi. Czego inn ego możn a się spodziewać, jeśli ktoś utożsamia swoje dobre samop oczucie ze stan em spraw, nad którymi nie ma ostateczn ej kontroli? Chociaż to skrajn y przyp adek, daje on ważn ą wskazówkę. Gromadzimy domy, samochody, sprzęt stereo, komp utery osobiste, badamy ryn ek i inwestujemy, z niemal religijn ym zap ałem poświęcamy się pracy, żeby stworzyć swoje portfolio; ćwiczymy, dbamy o dietę, a nawet poddajemy się kosztownym zabiegom chirurgiczn ym, żeby zachować dobry wygląd. Robimy to wszystko, wierząc, że te rzeczy są w jakimś sensie trwałe, jakby istn iała racjon aln ie uzasadn ion a pewn ość, że możemy mieć na zawsze nasz majątek, pracę, pien iądze i zdrowie i traktować je jako źródło przyszłego szczęścia. Jedn ak fakty są takie – jak przekon ał się Tom i co odkrywa wielu z nas – że to wszystko możn a stracić (i że ostateczn ie z biegiem czasu tak się właśnie dzieje). Pod tym względem w jaskrawym kontraście do wszystkich rzeczy zewnętrzn ych, nad którymi nie mamy ostateczn ej kontroli, pozostaje jedn a
rzecz, której nigdy nie możemy zostać pozbawien i wbrew własnej woli: zdoln ość do przyjmowan ia każdej sytua cji ze spokojem. Do tego momentu zajmowaliśmy się tylko faktograficzn ą stron ą zrozumienia tych spraw. Stoicy dostarczyli nam pewn ej informacji, że mian owicie zachodzi różn ica między tym, co możemy kontrolować, i tym, czego nie możemy kontrolować. Dowiedli równ ież, że w całym wszechświecie do pierwszej kategorii należy ni mniej, ni więcej, tylko jedn a rzecz, pon ieważ mamy pełn ą kontrolę tylko nad tym, jak rea gujemy na daną sytua cję. Istn ieje również kryterium, które pozwala to wszystko ocen ić. To znaczy te dwie kategorie – to, co możemy, i to, czego nie możemy kontrolować – nie różn ią się czysto logiczn ie, lecz przedstawiają dwie jakościowo różn e sfery rzeczywistości: I dlatego te rzeczy, które od nas zależą, z natury są wolne i nie podlegają żadnym zakazom ani przeszkodom, te natomiast, które od nas nie zależą, nie przedstawiają żadnej wartości, spełniają służebną rolę i stanowią cudzą własność. Pamiętaj zatem, że jeśli rzeczy służebne z natury zaczynasz uważać za wolne, a cudze za własne, sam się zap rzęgniesz w niewolę, będziesz rozwodził skargi i żale, doznawał niep okoju, miotał złorzeczenia zarówno na bogów, jak i na ludzi. Jeśli jednak tylko, co twoje, uważać będziesz za swoją własność (...) wtedy nikt nie będzie na ciebie wywierał przymusu, nikt nie będzie sprawiał ci przeszkód, ani ty sam nie będziesz nikomu złorzeczył, nikogo oskarżał, niczego zgoła czynił wbrew swojej woli 6.
Krótko mówiąc, rzeczy, nad którymi mamy kontrolę, są więcej warte od tych, nad którymi nie pan ujemy, pon ieważ te pierwsze zawierają w sobie klucz do naszej woln ości i szczęścia. Rozp oznajemy tu echo pradawn ej mądrości. Baśn ie opowiadają o odrzucon ych przedmiotach, które w rzeczywistości były skarbami; Biblia mówi o tym, jak kamień odrzucon y przez budown iczych stał się kamien iem węgieln ym. Podobn ie stoicy mówią nam, że mamy u naszych stóp wielką moc, której nie umiemy rozp oznać i podn ieść. Skup iamy energię na rzeczach, które ostateczn ie są poza naszą kontrolą – pracy, zdrowiu, posiadan iu rzeczy materialn ych itd. Ale jak mówią stoicy, postęp ując w ten sposób, musimy się smucić, być zatroskan i i niezadowoleni, bo zawsze okoliczn ości mogą wywrócić to, co uważaliśmy za pewn e. Fred jest początkującym pisarzem, którego rękop isy stale ktoś odrzuca, życiowy plan Susan zakładał, że zostan ie lekarką, ale nie dostała się na studia
medyczn e, Margaret gotuje się ze złości, bo jej przyjaciele mają ładn iejsze domy, bystrzejsze dzieci, lepsze wakacje, Frank widzi, że jest ciągle pomijany przy awansach. W takich i podobn ych przyp adkach ludzie wiążą swoje szczęście, poczucie
własnej wartości, a nawet zdrowie z czymś, nad czym nie mają pełn ej kontroli. Jest to, jak poucza nas intuicja, całkowicie błędn a droga. Zamiast skupiać się na tym, czego nie możemy kontrolować, powinn iśmy skierować energię ku temu, co rzeczywiście od nas zależy. Skoro zawsze i wszędzie możemy kontrolować swój sposób rea gowan ia na różn e sytua cje, mamy w zasięgu stałe, niewzruszon e źródło siły, której nic nie może osłabić. „Woln y od
przymusu żyj z największą radością w sercu”7. To znaczy, że na niep rzyjemne sytua cje możn a spojrzeć ina czej, przyjąć je z wdzięczn ością jako dar, w trudn ościach dostrzec raczej źródło siły niż ciężkich komp likacji, a dzięki temu, czego nie możn a unikn ąć, zyskać mądrość i zrozumien ie. Krótko mówiąc, to od naszego wyboru zależy, czy zarea gujemy opan owan iem, zadowolen iem i spokojem, czy raczej frustracją, gniewem i niep okojem. Ta prosta, a mimo to niezniszczaln a zdoln ość stan owi klucz do naszego szczęścia.
Krytycy i krytyki Epiktet zap ewn iał swych uczniów, że jeśli będą trzymać się jego nauki, zyskają spokój i będą woln i od emocjon aln ych perturbacji8. Rzymski cesarz i stoicki filozof Marek Aureliusz twierdził, że możn a „przeżyć życie płyn ące
dobrym nurtem i na wzór boski”9, podczas gdy Sen eka przekon ywał, że stoicki umysł będzie zawsze trwał „niezmienn ie w wesołym nastroju i ani się
zbyt nie unosił, ani też nie przygnębiał”10. Gdy ludzie słyszą o stoickim ideale, rea gują na dwa całkowicie różn e sposoby. Jedn i poważn ie pytają o psychologiczn e prawdop odobieństwo stoickiego zamysłu. Niezależn ie od tego, jak przyjemn ie wygląda perspektywa niczym niezmącon ej egzystencji, życie, twierdzą przedstawiciele tej grup y, jest po prostu zbyt stresujące
i chaotyczn e, żeby możn a było przez nie przejść w stan ie niewzruszon ego
spokoju, który opisują stoicy. Inni uważają stoicki cel za osiągaln y, ale nieatrakcyjn y. Według tych odszczep ieńców przeżywać swoje dni w tak kontrolowan y i ustabilizowan y sposób, jak opisują to stoicy, oznaczałoby wyrzec się wzlotów i upadków, agon ii i ekstazy, dzięki którym warto żyć. Jeśli chodzi o pierwszą grup ę, stoicy upierają się, że możn a żyć spokojn ie i z zadowolen iem, chociaż przyznają, że osiągnięcie tego celu nie jest łatwe. Nie da się po prostu przekręcić włączn ika szczęścia i mieć wszystkie proble11
my z głowy. „Za darmo nic się nie dzieje” , przyp omin a Epiktet. Musimy pon own ie zrewidować swoje priorytety, stworzyć inne relacje ze sobą i ze światem, angażując się zarazem w nieustann e badan ie zawartości swoich umysłów. Jako przykład wysiłku, którego jest zwolenn ikiem, Epiktet wska12
zuje sportowca tren ującego przed zawodami olimp ijskimi . Tak jak w przypadku sportowca sukces przyjdzie tylko dzięki solidn emu wysiłkowi, a nie marn ej chwili. „Nie od razu rodzi się buhaj, tak samo, jak nie od razu rodzi 13
się dzieln y człowiek, ale musi on się wpierw hartować na mrozie” . Odp owiedź na drugi zarzut jest nieco bardziej skomp likowan a. Stoicy przyznają, że ich przeciwn icy częściowo mają rację, zarzucając im, że odmawiają wszelkiej wartości przeskakiwan iu z jedn ej emocjon aln ej skrajn ości w drugą. To ostatn ie ich opon enci przedstawiają jako swój ulubion y stan, podczas gdy stoicy, zamiast pop adać w skrajn e podn iecen ie lub smutek w związku z większością zdarzeń, które pojawiają się na naszej drodze, pragną przyjmować kolejn e dni ze spokojem, woln i od wewnętrzn ego zamętu. Ta strategia przyp omin a pewn ą często powtarzan ą historię. Jej bohater wygrał piękn ego kon ia. Sąsiedzi wychwalali jego szczęście, ale on był sceptyczny. „Dobre. Złe. Kto to może wiedzieć?”, mówił. Niedługo potem jego syn spadł z kon ia i został kaleką. Sąsiedzi przyszli, żeby go pocieszyć, ale on odpowiedział podobn ie: „Dobre. Złe. Kto to może wiedzieć?”. Jak się wydaje, ta odp owiedź znalazła potwierdzen ie podczas poboru rekrutów do wojska. Jego syna nie wzięli, pon ieważ był rann y. Pewn ego dnia koń uciekł. Ale teraz sąsiedzi zaczęli rozumieć. Nic nie powiedzieli i nie byli zdziwien i, gdy
kilka dni późn iej koń wrócił, a wraz z nim tuzin inn ych koni. Zamiast w jedn ej chwili wpadać w ekstazę, po to by w następn ej pogrążyć się w rozpaczy, stoicy mają poczucie perspektywy i zdają sobie sprawę, że większość spraw, które nas trap ią albo cieszą, nie jest warta tego, żeby się nimi przej-
mować. Jak to ujmuje Sen eka: „nigdy nie dowierzałem losowi, nawet wtedy, gdy się zdawało, że z jego stron y zap ewn ion y mam spokój. To wszystko, czego mi najłaskawiej użyczył, jak pien iądze, godn ości, względy i poważanie, złożyłem w tym miejscu, skąd zawsze mógł je bez mojego sprzeciwu 14
z powrotem zabrać” . Ale niezgoda na ulegan ie emocjon aln ym skrajn ościom nie oznacza, że stoicy są pozbawion ymi emocji automatami. To jest, podkreślają, fałszywa dychotomia. W istocie słowa, w których stoicy opisują swój emocjon aln y ideał, bardzo się różn ią od pon urych sformułowań ich krytyków. Epiktet odmalowuje prawdziwie stoicki stan umysłu jako ten, który pozwala człowiekowi żyć „spokojn ie i beztrosko, w pogodn ym oczekiwan iu tego wszystkiego, co się dop iero przydarzyć może, a w cierp liwym znoszen iu tego wszystkiego, co się już przydarzyło”15. Marek Aureliusz nawołuje, żeby „być pogodnym”16, podczas gdy Sen eka zachęca swego korespondenta, by „nauczył się
radować”17. Jak to możliwe, że krytycy aż tak bardzo pomylili się w swojej ocen ie życia emocjon aln ego stoików? Jeśli radość nie jest słowem, które zwykle kojarzy się ze stoicyzmem, to na skutek błędn ego mnieman ia, że radosny może być tylko ktoś, kto wylewn ie daje upust swoim emocjom. Sen eka w jedn ym z listów próbuje skorygować to wrażen ie, twierdząc, że istn ieją dwie odmiany radości: stan uznawan y za radość przez większość ludzi i radość przeżywan a przez stoików. Zależn a od okoliczn ości i znikająca równ ie szybko, jak się pojawi, radość, której doznają masy, jest „tylko powierzchown ą przyjemn ością”18. Stoicka radość, przeciwn ie, jest efektem konsekwentn ego wysiłku i trwa całe życie. Skoro stoik wie, że w każdych okoliczn ościach może trwać niep oruszon y, żyje całkowicie w chwili obecn ej: zadowolon y ze swe-
go losu, nie pragnąc niczego inn ego niż tego, co przyn oszą kolejn e dni, wdzięczn y bogom, dobrze usposobion y wobec ludzkiej wspóln oty. Jeśli nie jest to radość (a jeśli nie to, co mogłoby nią być?), to przyn ajmn iej stan, który wydaje się tak bardzo odległy od emocjon aln ego odrętwien ia, jak tylko mogę sobie wyobrazić.
Stoicyzm dziś Na kolejn ych stron ach pokażę, jak wykorzystać stoicką mądrość, żeby przemien ić nasze kłop oty i skuteczn ie radzić sobie z rozczarowan iem, trudn ościami i destruktywn ymi emocjami. Jak już mówiłem na początku, nie są to rzeczy, o których słucha się z przyjemn ością. Stoicyzm nie zachęca nas do odwracan ia oczu od ciemn iejszej stron y życia, a prawda jest taka, że my, Amerykan ie, nie lubimy, gdy przyp omin a nam się o takich sprawach. Lubimy opowieści o sukcesie, domagamy się szczęśliwych zakończeń, kup ujemy książki, które mówią nam, jak możemy osiągnąć duchowe spełn ien ie, fizyczn ą sprawn ość, sukces fin ansowy i satysfakcjon ujący seks. Ale te narzucon e przez kult optymizmu wysokie oczekiwan ia mogą prowadzić do szkodliwych i destruktywn ych konsekwencji. Niezmienn ie ludzie, którzy nie są w stan ie żyć zgodn ie z nierea listyczn ym standardem, stają się współczesnymi trędowatymi. Prawdop odobn ie największą część tej grup y stan owią osoby starsze. Unikamy starych i izolujemy ich w domach opieki, żeby nie mieć do czyn ien ia z własn ą nieuchronn ą śmiercią. A kto chce pamiętać o znajomym chorym na raka, bezrobotn ym, chorym umysłowo, kimś, kto żyje z chron iczn ym bólem, przechodzi przez brzydki rozwód lub doświadczył śmierci dziecka? Wreszcie trzeba przyznać, że przyglądan ie się własnemu życiu równ ież nie jest pomocn e i zawodzi w konfrontacji z migotliwymi obrazami, które telewizja i filmy przedstawiają jako idea ł. Nasze życie może się zawalić na wiele bardziej lub mniej poważn ych sposobów, a gdy się tak dzieje, amerykańska maszyn a marzeń nie jest zbyt pomocn a. Ucząc nas sztuki radzen ia sobie z bólem i stratą, stoicyzm służy jako
niezbędn a przeciwwaga dla jedn ostronn ej amerykańskiej psyche. Nawet jeśli mamy wystarczająco wiele szczęścia, żeby nie doświadczać w codziennym życiu poważn iejszych komp likacji, pozostają, o czym przyp omin a nam buddyzm, nieuchronn e zdarzen ia takie jak starość, choroby i śmierć. Cho-
ciaż staramy się nie skup iać uwagi na tych niedogodn ościach, wyp arcie ich nie sprawi, że znikn ą. Stoicyzm wnosi perspektywę, która pozwoli nam z głębokim zrozumien iem włączyć je w nasze życie. Szczęśliwie stoicyzm wchodzi do gry w bardziej przyziemn ych okoliczn ościach. Tysiąc i jeden powodów, dla których nasze dni nie przebiegają tak, jak sobie to zap lan owaliśmy, jest bardziej rzeczywiste niż cokolwiek inn ego: źli sąsiedzi, uszkodzon e samochody, dług na karcie kredytowej, nieuprzejmi keln erzy, odwołan e loty. Przykłady możn a mnożyć w nieskończon ość. Jak zobaczycie, stoicyzm potrafi odróżn ić zatop ien ie przez falę okoliczn ości od umiejętn ości pop łynięcia na niej w zup ełn ie nowe miejsce. Niespodziewan e tragedie i straty, nieuchronn e w ludzkiej egzystencji, codzienn e niedogodn ości i frustracje: to wszystko ingeruje w nasz obraz samych siebie jako niezniszczaln ych i skazan ych wyłączn ie na wielkość. Ale życie to zarówn o mrok, jak i światło, nie możn a trzymać się tylko jedn ego z nich i osiągnąć pełn ię. Stoicyzm dostarcza ram, w których możemy włączyć w nasze życie całą rzeczywistość. Celem studiowan ia stoicyzmu nie jest jedn ak tylko przetrwan ie sytua cji, w których musimy się zmierzyć z niep rzyjemn ymi aspektami naszego życia. W rzeczywistości, co od stuleci pokazuje literatura, w konfrontacji z ciemniejszymi składn ikami naszej egzystencji rodzi się mądrość. W greckiej tragedii Filoktet tytułowa postać, uczestn ik greckiej wyp rawy na Troję, zostaje poważn ie rann y, usun ięty z szeregów i wygnan y na wyspę. Wyroczn ia objawia jedn ak stan owisko bogów: zwycięstwo bez niego nie będzie możliwe. Przesłan ie jest jasne. Podobn ie jak Grecy musieli przyjąć pariasa w swoje szeregi, żeby wygrać, tak samo my, żeby odn ieść zwycięstwo, musimy dojść do porozumien ia z mroczn ymi elementami naszej natury. Tego samego uczy bardziej znan e klasyczn e dzieło, jakim jest Księga Hioba. Tytułowy bohater
doznający niezliczon ych, niczym nieusprawiedliwion ych cierp ień walczy o to, żeby zrozumieć, dlaczego kara spotyka właśnie jego, człowieka prawego. Jedn ak w zakończen iu historii, pomimo kpin przyjaciół i milczen ia Boga, Hiob okazuje się człowiekiem, który choć z zewnątrz wydaje się złaman y, to dzięki swym cierp ien iom osiągnął zrozumien ie, jakiego jego przyjaciele nie są zdoln i osiągnąć ani docen ić. Właśnie w ten sposób powinn iśmy, jak sądzę, postrzegać stoicyzm, zgodnie ze wspan iałą metaforą wędrówki bohatera przekazan ą przez Josep ha Campbella. W książce Bohater o tysiącu twarzy Campbell opowiada historię, którą odkrywa we wszystkich kulturach i w każdej epoce. Jest to opowieść o człowieku, który oderwał się od codzienn ego życia, przeszedł przez wiele doświadczeń i przygód, dzięki którym poznał wyższą mądrość i wyp osażon y w nową wiedzę wrócił, żeby pomóc swej społeczn ości. George Lucas przyznał, że wykorzystał ten motyw, gdy pisał scen ariusz Gwiezdnych wojen. Tak wygląda droga do pełn i, droga, którą wszyscy możemy przebyć, jeśli chcemy wyp lątać się z iluzji wieczn ej młodości i łatwo dostępn ego bogactwa, tak sugestywn ie przekazywan ej przez dzisiejsze media, i skonfrontować się z radykaln ie odmienn ą wersją życia, która godzi się z rozczarowan iem i chorobą, frustracją i niep owodzen iem, stratą i tragedią. Z pewn ością nie jest to łatwe. Ale stawiając czoło tej rzeczywistości, okazujemy się dojrzałymi ludźmi, zdoln ymi podzielić się tą perspektywą ze społeczeństwem, które bardzo piln ie jej potrzebuje. Zan im wyruszyliśmy w naszą podróż, szukaliśmy przewodn ików pośród gwiazd filmowych, sportowców czy potentatów bizn esu. Późn iej dostrzegliśmy, że znaczn ie więcej mogą nas nauczyć o życiu ludzie, którzy doświadczyli cierp ien ia. Wcześniej byliśmy skup ien i na swoich osiągnięciach i radościach. Teraz widzimy, że nasze niep owodzen ia, wady, straty i rozczarowan ia są równ ie ważn e i potrzebn e. W końcu tego właśnie uczy nas stoicyzm: sztuki bycia człowiekiem.
O tej książce
Pierwsza część, Trudności i rozczarowania, dotyczy tego, w jaki sposób można wykorzystać stoicyzm w zmagan iach z oczywistymi problemami, które nap otykamy w świecie zewnętrznym, w szczególn ości w naszych relacjach z własnym ciałem, dobrami materialn ymi i inn ymi ludźmi. Zaczniemy od ciała. Chociaż, jak przyp omin ają nam buddyści, niczego nie pragniemy bardziej niż zdrowia i wieczn ej młodości, niewątp liwie w rea lizacji tego pragnien ia natrafiamy na opór i zmuszen i jesteśmy konfrontować się z rea ln ością starości, choroby i śmierci. Następn ie spojrzymy poza samych siebie, na nasze fizyczn e otoczen ie, gdzie równ ież nap otykamy przeszkody. Tęskn imy za dobrami materialn ymi i bezp ieczeństwem fin ansowym, lecz one wymykają się nam i nie przyn oszą obiecan ego szczęścia. Wreszcie większość czasu, który mamy na tym świecie, spędzamy na interakcji z rodzin ą, przyjaciółmi, ukochan ymi i wielu inn ymi ludźmi. Iron ia polega na tym, że właśnie tu, gdzie moglibyśmy się spodziewać, że znajdziemy najwięcej symp atii i spełn ien ia, często doznajemy rozczarowan ia. Wobec tak wielu przeciwn ików prosta stoicka wizja wiedzie nas do cichego, spokojn ego portu. W drugiej części, zatytułowan ej Destruktywne emocje, pokażę, w jaki sposób możn a zastosować stoicyzm do niszczącej, wewnętrznej sfery namiętn ości. Frustracja, żal i smutek to dobrze nam znan i towarzysze, podobn ie jak gniew, obawa i dep resja. Żadn e z tych uczuć nie jest obce stoicyzmowi. Ale jak zobaczycie, stoicyzm dostarcza mentaln ej amun icji, łączn ie z samoświadomością i prawdziwym, trwałym optymizmem, które są tak potrzebn e, żeby radzić sobie z negatywn ymi stan ami. Dowiemy się równ ież, że stoicka koncepcja szczęścia, która od zawsze jest celem zarzutów, wydaje się całkowicie zgodn a ze współczesną psychologią. Rzeczywiście, stoicka metodologia jest porówn ywaln a z metodologią znakomitego współczesnego psychologa, doktora Alberta Ellisa. Od czterdziestu lat stosuje on własną odmian ę stoicyzmu. Ostatn ia część stan owi obszern y zbiór informacji o najróżn iejszych sprawach, między inn ymi o tym, jak stoicyzm ma się do tradycyjn ej religii zarówn o wschodn iej, jak i zachodn iej, a także o tym, jak możemy stosować
stoicyzm w codzienn ym życiu. To wszystko nie zastąp i lektury orygin aln ych dzieł stoików. Jedn ak każda mądrość godn a swej nazwy musi być w kolejn ych pokolen iach wyjaśnian a na nowo. W tej książce postawiłem sobie za cel zbadan ie, co stoicyzm ma
do powiedzen ia o codzienn ym życiu. Mam nadzieję, że rezultaty mojej pracy uznacie za pożyteczn e i że posłużą wam za drogowskazy prowadzące z powrotem do źródła.
CZĘŚĆ I TRUDNOŚCI I ROZCZAROWANIA
Stoik i jego porsche
W filmie Adwokat John Travolta gra prawn ika prowadzącego sprawy o odszkodowan ia dla osób, które uległy wyp adkom. Podejmuje się rep rezentowan ia mieszkańców małego miasta, w którym liczba zgon ów i zap adaln ość na pewn e choroby jest wyższa niż normaln ie, co spowodowan e jest przez znajdujące się w pobliżu firmy, które zan ieczyszczają miejscową rzekę. Chociaż widzimy, że prawn ik przyjmuje sprawę przede wszystkim dla pien iędzy, w miarę rozwoju akcji jesteśmy świadkami, jak z prostackiego oportunisty zmien ia się w szlachetn ego krzyżowca, któremu bardziej zależy na zwycięstwie sprawiedliwości niż zap łacie. W rzeczy samej proces rujn uje jego i jego firmę. Jedn ak najbardziej, moim zdan iem, fascyn ujący epizod znajduje się w książce, a nie w filmie. W pierwszym rozdziale prawn ika budzi telefon informujący, że jego porsche zostan ie za chwilę przejęte. Nie jest w stan ie skontaktować się ze swoim księgowym, a kiedy wychodzi z domu, spotyka zastępców szeryfa, którzy przyszli nadzorować transa kcję. Oto co im mówi: „Dobra, łatwo przyszło, łatwo poszło”. To właśnie jest najbardziej interesujący moment – chwila, w której prawnik zmien ia się w doskon ałego stoika. Stoicy w sprawie posiadan ia dóbr materialn ych przyjęli swego rodzaju pośredn ie stan owisko. Ani nie odrzucali dóbr zewnętrzn ych jako złych z natury, ani nie uważali, że dążen ie do nich jest najważn iejszym celem ludzkiego życia. Zamiast tego określali przedmioty tego rodzaju jako „obojętn e”. Bogactwo, władza, fizyczn a wygoda, a nawet zdrowie były postrzegan e jako po prostu nieistotn e dla naszego dobrego samop oczucia, pon ieważ było jasne, że możn a być szczęśliwym bez nich i nieszczęśliwym, gdy się je posiada. Wszystkie te rzeczy uważan o za narzędzia, które mogą zostać użyte dobrze lub źle, do osiągnięcia cnotliwych lub niegodziwych celów. Stoickie przekon an ie, że posiadan e przez nas
rzeczy materialn e same w sobie nie mają żadn ej wartości, ilustruje nonszalancka postawa prawn ika, gdy traci swoje porsche. Niezależn ie od swego bogactwa nie jest przywiązan y do samochodu, który stan owi po prostu symbol jego rep utacji. Różn i się on jedn ak od stoików tym, że zabiega o coś, co równ ież może utracić, o swoje dobre imię. Prawdziwy stoik pragnie jedyn ie tego, czego nigdy nie może utracić (więcej o tym późn iej). Możemy się dziwić, że filozofię, która głosi całkowitą obojętn ość wobec bogactwa, może ucieleśniać ktoś, kto jest chodzącą reklamą ostentacyjn ego konsumpcjon izmu. Stoikami nie czyn ią nas jedn ak rzeczy, które nabywamy albo których nie nabywamy, lecz nasz stosun ek do nich. Może nam się wydawać, że jedynym sposobem okazan ia obojętn ości wobec dóbr materialn ych jest ich nieposiadan ie, ale to niep orozumien ie. Dla stoika morał tej historii brzmi następ ująco: nie ma niczego złego w posiadan iu drogich rzeczy, tak jak ich niep osiadan ie nie jest niczym szczególn ie chwalebn ym (chociaż trzeba powiedzieć, że stoicyzm skłan ia do zachowan ia umiaru w odn iesien iu do dóbr materialn ych). Ważn e jest to, że nie przywiązujemy się do naszej własności. Epiktet podp owiada następ ujące ćwiczen ie, od którego możemy zacząć rozwijan ie właściwego podejścia do dóbr materialn ych. Pomyśl o jakimś niewielkim przedmiocie, który należy do ciebie, następn ie pomyśl, że został zniszczon y, a ciebie to w ogóle nie martwi. „I tak na przykład, jeżeli dzban budzi w tobie upodoban ie, mów sobie: «Dzban jest tą rzeczą, która budzi we mnie upodoban ie». Przeto kiedy ten dzban się stłucze, nie zmąci to w tobie pokoju ducha”19. Od rzeczy małych, mówi nam, musimy wspin ać się do rzeczy wielkich, które zawsze trudn iej jest porzucić. Pozwólcie mi podp owiedzieć współczesną wersję tego tematu. Nie powinn iśmy bardziej irytować się tym, co dzieje się z rzeczami, które do nas należą, niż prawn ik tym, co zdarzyło się z jego porsche.
Krok w stronę niezależności finansowej
Siedząc w kawiarn i lokaln ej księgarn i sieci Barn es and Noble, zerkam
w górę i widzę ustawion e w rzędy bestsellery ,,New York Timesa”. Czołowe miejsce w tym wyborze zajmują dwie książki Suze Orman: Nine Steps to Financial Freedom (Dziewięć kroków do fin ansowej niezależn ości) i The Courage To Be Rich (Odwaga, żeby być bogatym). Tuż obok znajduje się półka z książkami rekomendowan ymi przez pracown ików księgarn i, wśród nich 7
nawyków skutecznego działania Step hen a Coveya 20. Te książki (i wiele innych, do nich podobn ych) oferują osobliwą kombin ację ekon omii i duchowości. Głoszą przekon an ie, że pomyśln ość fin ansowa i duchowy dobrostan są ze sobą powiązan e, że uporządkowan ie duchowego wnętrza nap rawdę przyn iesie ci fin ansową dywidendę. Jeden z tytułów jest szczególn ie wymown y: Bóg chce, żebyś był obrzydliwie bogaty. To szczególn y pogląd, który jest z pewn ością sprzeczn y z trwającą niemal dwa i pół tysiąca lat duchową i religijn ą tradycją Wschodu i Zachodu, w której sukces fin ansowy i światowy jest powszechn ie postrzegan y jako przeszkoda na ścieżce duchowego rozwoju. Nie chodzi o powiedzen ie, że sposób myślen ia prezentowan y w tych książkach jest błędn y, lecz raczej o wskazan ie, że powinn iśmy być może odrobin ę bardziej sceptyczn i wobec łączen ia dwóch koncepcji tradycyjn ie uważan ych za tak do siebie niep rzystające jak odchudzan ie się i jedzen ie czekolady. Oczywiście stwierdzen ie Chrystusa, że łatwiej będzie wielbłądowi przejść przez ucho igieln e niż bogaczowi dostać się do królestwa niebieskiego, było interp retowan e jako metafora, której nie należy brać dosłown ie. Nie jest to jedn ak jedyn e w Biblii nap omnien ie, które ostrzega przed ryzykiem związan ym z bogactwem. Tego rodzaju oświadczen ia na temat zagrożen ia, którym dla duchowości są pieniądze, znan e są równ ież w inn ych tradycjach religijn ych. Nie ma więc nic dziwn ego w tym, że pierwszy fragment Enchei ridionu,
czyli streszczen ia nauk Epikteta, zawiera rozważan ia dotyczące właśnie tej kwestii. Jeśli zależy ci zarówn o na doczesnym sukcesie, jak i na rozwoju duchowym, ostrzega Epiktet, prawdop odobn ie nie osiągniesz niczego. Jeśli chcesz żyć według wskazań stoików, „musisz jedn ych rzeczy raz na zawsze 21
się wyrzec, drugich – chwilowo pon iechać” . Zdrowy rozsądek każe stan ąć po stron ie Epikteta i Chrystusa przeciw Suze Orman i Step hen owi Coveyowi. Większość z nas wie, że rzadko udaje
się zdobyć wielki majątek i że wymaga to połączen ia determin acji i śmiałości – a także niemałego szczęścia. Nie powinn o nas też dziwić, że wszystkie tradycje religijn e uważają urzeczywistn ien ie życia duchowego za równ ie wymagające, a w istocie trudn iejsze niż chodzen ie po ostrzu brzytwy. Przyjąwszy, że każdy z tych celów zakłada nadludzki wysiłek, jaka jest szansa, że jedn a i ta sama osoba osiągnie oba cele? To prawda, że ktoś może zostać równ ocześnie najwyższej klasy skrzypkiem, sportowcem olimp ijskim, otrzymać Nagrodę Nobla z fizyki i stać się wielkim aktorem. Ale jest znaczn ie bardziej prawdop odobn e, że osiągnięcie choćby jedn ego z tych celów będzie wymagało wysiłku, który wyp ełn i całe życie. Podejrzewam, że książki takie jak Orman czy Coveya są konsekwencją szczególn ej sprzeczn ości w amerykańskiej duszy. W Ameryce bardzo podziwiamy sukces fin ansowy. W jakimś magazyn ie znalazłem ostatn io artykuł, w którym ktoś zastan awiał się, czy Amerykan in a możn a by zdefin iować jako „kogoś, kto chce być bogaty”. Z drugiej stron y trzeba pamiętać, że 95% z nas wierzy w Boga. Trudn o uznać za objawien ie tezę, że w ludzkiej psychice istn ieje nap ięcie między ścieżką duchową a materialn ą. Czymś nowym natomiast jest przekon an ie, że ta sprzeczn ość jest pozorn a i że do duchowego rozwoju oraz osiągnięć fin ansowych prowadzi ta sama droga. Strojąc chciwość w duchowe ciuszki i sugerując, że za świadome życie nie trzeba płacić żadn ej ceny, nowe książki idą starą drogą, tą samą, co plan y dietetyczn e, które obiecują, że w tydzień zrzucisz dziesięć kilogramów, i plan y finansowe, które twierdzą, że możesz zarobić milion dolarów, nie inwestując ani grosza. Stoicyzm prowadzi nas w zup ełn ie inn ym kierunku, gdy głosi, że
życie duchowe ma swoją cenę i że najp rawdop odobn iej w części (ale nie wyłączn ie) będzie ona miała wymiar fin ansowy. Żeby osiągnąć prawdziwe wyzwolen ie, musimy się uwoln ić od złudzeń. Zgodn ie ze znan ym powiedzen iem, prawda nas wyzwoli. Jeśli stoicyzm ma
rację, pierwsza prawda o relacji między materialn ym bogactwem a duchowością głosi, że są one ze swej natury sprzeczn e, a każda filozofia, która dużo obiecuje i nie pokazuje metki z ceną, jest zwodn icza.
Pokaż mi pieniądze
Gdy wspomniałem wcześniej, że przyn ajmn iej teoretyczn ie nie ma sprzeczności między stoicyzmem a posiadan iem wielu dóbr materialn ych, zwróciłem uwagę, że to, czy ktoś jest stoikiem, zależy od postawy niep rzywiązan ia się do posiadan ych rzeczy. Z praktyczn ej perspektywy jedn ak jest prawie niemożliwe, żeby ktoś równ ocześnie zajmował się gromadzen iem wielkiej fortun y i życiem duchowym. Akceptując to, stoicyzm nawołuje do przyjęcia specyficzn ej postawy wobec bogactwa materialn ego. Wbrew temu, co ktoś mógłby początkowo pomyśleć, stoicy nie nalegają na składan ie ślubów ubóstwa, żeby zyskać czas na życie duchowe. Jesteśmy istotami społeczn ymi, więc naszym obowiązkiem jest wnoszen ie wkładu do wspóln ego dobra. Od stoików oczekiwan o, że będą rodzicami, obywatelami i sąsiadami; z tego względu życie w ubóstwie nie było przez nich postrzegan e jako rea listyczn a ewentua ln ość. Nie znaczy to, że nie dostrzegali wartości takiego życia. Tak jak my moglibyśmy chcieć naśladować Matkę Teresę czy Gandhiego – niezależn ie od tego, jak niedosiężn e mogą być ich wzniosłe idea ły – podobn ie stoicy poważali takich ludzi jak cyn ik Diogen es. Cyn icy, których tak nazwan o, pon ieważ zwykłym obywatelom ich życie wydawało się podobn e do psiego, żyli pod gołym niebem, wszystko, co mieli, nosili ze sobą, żebrali o jedzen ie. Legendarn a była pogarda Diogen esa dla bogactwa i odrzucen ie pozorów. Gdy Aleksander Wielki zap rop on ował mu, że spełn i każde jego życzen ie, Diogen es najp otężniejszemu człowiekowi na świecie odp owiedział po prostu, że chce, żeby przesun ął się nieco w prawo, bo zasłan ia mu słońce! Cyn icy rep rezentowali idea ł samowystarczaln ości i niezależn ości, który stoicy uważali za nieosiągaln y dla większości ludzi. I dobrze. Przyjęcie go w całej rozciągłości podważyłoby szanse na zbudowan ie społeczeństwa obywatelskiego. Ale wyrzeczen ie się ubóstwa nie uprawn ia nas do niep ohamowan ej pogo-
ni za bogactwem. Od dawn a wiadomo, że jest to niemądre ze swej istoty. Tym, czego ludzie przede wszystkim poszukują, jest szczęście, a wbrew powszechn emu zarówn o dawn iej, jak i obecn ie przekon an iu między bogactwem a szczęściem nie ma kon ieczn ej korelacji. Co więcej, gdy pogoń za bogactwem raz wejdzie w nawyk, szybko okazuje się, że pożądan ia nie sposób zaspokoić. Jak u mityczn ego potwora, któremu w miejsce jedn ej odciętej głowy wyrastały nowe, gdy tylko jedn o pragnien ie zostan ie zaspokojon e, w jego miejsce pojawia się następn e: jesteśmy pewn i, że potrzebujemy
większego telewizora, nowszego samochodu czy kolejn ych wakacji. Co więcej, posiadan ie pokaźn ej fortun y sprawia, że stajemy się wrażliwi na zwroty i odmian y losu – a jedn ocześnie nie daje nam ona nic, co rzeczywiście zwiększałoby nasze dobre samop oczucie. Kon iec końców, nawet jeśli w rzeczywistości nigdy ich nie stracimy, samo posiadan ie większej sumy pien iędzy znacząco powiększa ogóln y poziom niep okoju, którego doświadczamy w codzienn ym życiu. Jeśli ani bogactwo, ani ubóstwo nie są dla nas dobre, jaka jest właściwa miara dóbr, które możemy posiadać? Stoicy nie byli romantyczn ymi idea listami. Zdawali sobie sprawę z tego, jaką rolę odgrywają w naszym życiu pien iądze oraz że wiele z naszych kłop otów pojawia się w związku z naszymi fin ansami. I właśnie dlatego, że chcieli zmin imalizować wpływ, jaki mogą one na nas wywierać, nalegali na określen ie gran icy bogactwa – czego na Zachodzie nie potrafimy zrobić. Bądź oszczędn y i ciesz się tym, radzi Sen eka. Rozwijaj w sobie powściągliwość, ogran iczaj luksus, powściągnij ambicje, spokojn ie podchodź do ubóstwa, pielęgnuj skromn ość22. W inn ym miejscu mówi bardziej otwarcie: „najlepsza miara bogactwa jest taka, która
ani nie gran iczy z ubóstwem, ani nie jest od ubóstwa daleka”23. Może to wyglądać na lekką przesadę, ale w istocie większość z nas ma więcej niż potrzeba do wygodn ego życia. Pragn ien ie, żeby mieć coraz więcej, naraża nas na nieustann ą irytację, wbrew pogodn emu refren owi Sen eki, o którym stale powinn iśmy pamiętać: „Jak niewiele trzeba środków konieczn ych do zachowan ia człowieka! Komu może tych środków zabrakn ąć,
jeżeli tylko ma jaką taką zaradn ość?”24.
Raj głupca
Gdy byłem dzieckiem, raz w roku wyjeżdżaliśmy w wakacje mniej więcej na
tydzień do półn ocn ego Wisconsin, w odwiedzin y do siostry mojej matki w Peshtigo, około pięciu mil na półn oc od Green Bay. Wydawało się, że dotarcie tam trwało wieczn ość, choć teraz wiem, że możn a tam dojechać w mniej niż pięć godzin. Mój brat i ja nie mieliśmy zbyt wielu rzeczy, którymi mogliśmy się zająć, gdy tam przyjeżdżaliśmy. Najczęściej, jak mi się wydaje, siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy telewizję. W garażu stał flipp er, przy którym spędzałem wiele godzin, ale poza tym nie mam żadn ych miłych wspomnień z tych wyjazdów. Żadn ego łowien ia ryb, pieszych wędrówek czy polowan ia – niczego w tym rodzaju. Przyp omin am sobie, że pewn ej nocy obudziły mnie śpiewy, kiedy do domu wrócili z kolacji moi rodzice, dwie siostry matki i ich mężowie. Być może było to pierwsze moje zetknięcie z upojon ymi alkoholem dorosłymi, choć nie jestem pewien, czy byłem wtedy tego świadomy. Wkrótce też, zan im się zorientowałem, nadchodził czas powrotu do domu. W drodze powrotn ej przychodziła chwila, w której mój ojciec czuł się zmęczon y, zjeżdżał z drogi i krążył tak długo, aż znalazł odp owiedn i hotel. Gdy tylko wchodziliśmy do pokoju, otwierał swoją czarn ą walizkę, w której miał dwie butelki z alkoholem, jedn ą z brandy, drugą ze słodkim wermutem, i przygotowywał dwa manhattan y – dla siebie i dla mojej matki. W tych miejscach zawsze był basen, w którym mój brat i ja pływaliśmy, oraz restauracja, gdzie niezmienn ie rodzin a lądowała na kolacji. To było mniej więcej wszystko, co wydarzało się podczas naszych wakacji. Nie jest to historia jak z Dickensa, ale równ ież nie ma w niej nic szczególn ie godn ego zap amiętan ia. W rezultacie wkroczyłem w dorosłość, nie zaznawszy prawdziwych wakacji, i nie miałem pien iędzy, żeby rozp ocząć własne przygody aż do trzydziestki, gdy dostałem pierwszą pracę na pełn y etat
jako nauczyciel. Znałem ludzi, którzy długo trwali w pozbawion ym miłości małżeństwie i gdy się rozwiedli, postan awiali nadrobić stracon y czas, wskakując do łóżka ze wszystkim, co się ruszało. Uczciwie mówiąc, gdy przychodziły wakacje, zachowywałem się dość podobn ie: stałem się nałogowym podróżn ikiem. Nie chcę was zan udzać detalami, powiem tyle, że od tego czasu podróżowałem dość dużo, chociaż ani mądrze, ani dobrze. Moja metoda polegała na tym, żeby wyjeżdżać z miasta tak często, jak mogłem, i na tak długo, jak mogłem; równ ie dobrze mogłem wybrać się pod namiot do Yellowston e, jak ni z tego, ni z owego polecieć do Aten. Moje doświadczen ie nie jest pewn ie wyjątkowe. Wydaje się, że nasza kultura ma obsesję na punkcie podróżowan ia. Jest to dostępn e fin ansowo jak nigdy dotąd. Magazyn y podróżn icze rozmnożyły się tak samo jak stron y w sieci. Ludziom nie wystarcza po prostu polecieć do Europ y. Najn owszym trendem są podróże na kon iec świata: safari w Afryce, trekking w Nep alu, jazda na rowerach górskich w Chin ach. Trudn o się temu wszystkiemu przeciwstawić, nie narażając się na sugestię, że w jakimś stopn iu jest się zazdrosnym. Jest jedn ak znacząca liczba ludzi, którzy nie chcą być częścią tego trendu. „Podróżowan ie jest rajem głupca”, powiedział Emerson. A w Tao Te Ching czytamy: „im dalej jedziesz, tym mniej wiesz”. Także stoicy nie pop ieraliby tej man ii. Sen eka opisuje spotkan ie z młodym człowiekiem, który opowiada mu z rozczarowan iem o wyn ikach długiej podróży, którą właśnie odbył. Kłop oty, od których miał nadzieję uciec, ciągnęły się za nim w każdym porcie i rozp aczał, że nie był zdoln y osiągnąć tak pożądan ego spokoju umysłu. Nic dziwn ego, że podczas podróży był nieszczęśliwy, komentuje Sen eka, skoro za towarzystwo miał siebie samego25. W różn ych miejscach natrafiałem na wielu takich podróżn ików i bez wątp ien ia równ ież moje niezadowolen ie miało źródło we mnie. Najczęściej decydujemy się na podróż znużen i życiem, z poczuciem, że po prostu musimy uciec, i próżn ą nadzieją, że po powrocie sprawy będą wyglądały lep iej, a przyn ajmn iej ina czej. Niestety świat, do którego wracamy, jest niezwykle podobn y do tego, który zostawi-
liśmy, a w dodatku przyjeżdżamy do domu nie tylko odarci z zasobów fin ansowych, lecz równ ież wyzuci z fizyczn ej, emocjon aln ej i duchowej energii. Jak przyp omin a nam Sen eka, „jeśli chcesz pozbyć się tego, co cię dręczy, trzeba nie, żebyś był gdzie indziej, lecz żebyś sam stał się inny”26.
Społeczeństwo nieustann ie wysyła nam sygnały, z których wyn ika, że jeśli chcemy być szczęśliwi, musimy coś sobie kup ić lub gdzieś pojechać. Ale jeśli nasze pragnien ie podróżowan ia bierze się z przekon an ia, że podróże są
niezbędn ym składn ikiem spełn ion ego życia, wtedy nasze szanse na szczęście wiążemy z czymś, co znajduje się poza nami. Według stoików to fataln y błąd. Może wtedy, gdy dop ada nas ta potrzeba ucieczki, powinn iśmy spróbować spokojn ie usiąść i postarać się zmien ić siebie, zamiast zmien iać miejsce pobytu.
Biegając o poranku
Był piątek rano i wyszedłem pobiegać. Było to wczesną wiosną i po długim
zimowym śnie wszystko budziło się do życia. Świeciło słońce, wiała łagodn a, chwilami ciep ła bryza, na drzewach otwierały się pąki. Mknąłem wzdłuż ścieżki okrążającej pole golfowe przylep ion e do zbocza góry, w strefie przeznaczon ej do biegan ia, w pełn ej zgodzie z otoczen iem, szczęśliwy, że żyję. I wtedy odkryłem, że właśnie w chwilach jak ta, gdy wydaje się, że wszystko idzie dobrze, trzeba się mieć na baczn ości. Zauważyłem przed sobą pracującego na ścieżce, mocn o spocon ego starszego człowieka z bujn ą białą brodą. Obok niego do drzewa przywiązan y był brązowy, nędzn y psiak. Doświadczen ie nauczyło mnie, że nie należy zaskakiwać ludzi okrzykami w rodzaju „uwaga biegacz”. Odkryłem, że zamiast tego lep iej wywołać jakiś dźwięk: kaszln ąć, kopn ąć w ziemię. Zwykle to wystarcza. Ludzie pojmują, o co chodzi, i odsuwają się. Zgodn ie z procedurą wywołałem te dźwięki co zwykle. Pies zaszczekał, stary człowiek spojrzał na mnie gniewn ie i wszystko wydawało się w porządku do momentu, gdy spróbowałem go wymin ąć. Nie tylko się nie odsun ął, ale ni mniej, ni więcej, tylko zablokował moją ścieżkę. A następn ie, jakby mówił do sześciolatka, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: „bądź tak uprzejmy i gdy następn ym razem zbliżysz się do kogoś pracującego na ścieżce, zap owiedz się, a dop iero potem przejdź”. W pierwszym odruchu chciałem pop rosić, żeby zrobił mi uprzejmość i wsadził sobie gdzieś tę łop atę. Zamiast tego jedn ak spojrzałem tylko na niego iron iczn ie i pobiegłem dalej. Gdy odbiegłem, pogratulowałem sobie, że nie wybuchłem na niego złością. Nie mogłem się jedn ak otrząsn ąć z poczucia słuszn ego oburzen ia. Przecież ja nap rawdę się zap owiedziałem, a on mnie widział. Skoro jedn ak nie chciałem grać zgodn ie z jego zasadami, zmusił mnie, żebym za to zap łacił, chociaż to, co zrobiłem, było w pełn i zgodn e
z etykietą obowiązującą na ścieżce. Sukinsyn. Przebiegłem jeszcze kawałek, ale mój umysł stale powracał do tego głupka na ścieżce. Wiedziałem, że nic nie będzie z mojego biegan ia, jeśli tego nie odp uszczę. Nasz sposób podejścia do drobn ej uwagi odebran ej jako obraza lub lekceważen ie wiele mówi o tym, kim jesteśmy. Marek Aureliusz podaje listę wskazówek (omówion ych pon iżej) dotyczących tego, jak należy się zachować, gdy czujemy się urażen i. Od razu nam raźn iej, gdy dowiadujemy się, że nawet rzymski cesarz miał z tym problem! Po pierwsze, mówi on, powinn iśmy dostrzec naturaln ą więź, która istn ieje między nami i wszystkimi inn ymi ludźmi. Powinn o to prowadzić do opanowan ia gniewu, pon ieważ trudn iej jest być wściekłym na bliskich nam ludzi niż na obcych. Po drugie, sugeruje, by nie zap omin ać, że to charakter predysp on uje ludzi do działan ia w taki sposób, w jaki działają: „jakimi są ludźmi przy stole, w łóżku i tak dalej? Przede wszystkim, jakim przymusom podlegają, wyn ikającym z ich przekon ań? A same działan ia – z jaką nap uszon ością wykon ują?”27. Jeśli potrafimy uznać, że poszczególn i ludzie są ofiarami łańcucha okoliczn ości sięgającego aż do ich dzieciństwa, a nawet dalej, że zważywszy na to, kim są, nic nie mogą poradzić na to, co robią, nasze powody, żeby czuć gniew, znikn ą. Po trzecie, Marek Aureliusz mówi nam, byśmy zwracali uwagę na to, że „wszelka (...) dusza wyzbywa się prawdy niedobrowoln ie, jak i odn oszen ia się do każdego człowieka stosow-
nie do jego wartości”28. Skoro po prostu nie wiemy, jakie okoliczn ości i naciski ciążą na kimś, kto nas uraża, może nie będzie niewłaściwe w związku z tymi wątp liwościami dać bliźn iemu szansę. Co więcej, Marek Aureliusz radzi nam, byśmy byli świadomi faktu, że niep okoi nas nie tyle dany czyn czy działan ie, ile nasza rea kcja: „odejmij te osądy, nie rozstrzygaj, że owi ludzie robią coś straszn ego, a wtedy i gniew ustąp i”29. Wreszcie, jeśli wszystko inne zawodzi, warto pamiętać, że „życie jest chwilowe i niebawem nas
wszystkich powali śmierć”30. Jakkolwiek na to spojrzeć, celem jest zachowan ie równ owagi umysłu. Epiktet trafia w sedn o sprawy, kiedy twierdzi, że nie powinn iśmy oddawać
ciała we władzę pierwszego nap otkan ego człowieka 31. A czy nie powinn iśmy być zawstydzen i, jeśli komuś przyp adkowemu oddajemy coś znaczn ie bardziej cenn ego, spokój naszego umysłu?
Zakochani stoicy
Chyba żadn e z ludzkich uczuć nie wydaje się bardziej sprzeczn e ze stoicyzmem niż miłość. Stoicy, którzy nie ufali żadn ym gwałtown ym emocjom, byli zdecydowan ie przeciwn i szalon emu stan owi umysłu, który większość z nas kojarzy z pojęciem miłości. Mimo to subiektywn e uczucie, że jest się
całkowicie opan owan ym przez namiętn ość i pogrążon ym w miłości, z pewnością jest jedn ym z najsłodszych doznań, jakie życie może zaoferować. Tylko nieliczn ym z nas jest ono obce. Nie przyp adkiem jest ono równ ież tematem niemal niezliczon ych hollywoodzkich filmów, telewizyjn ych show, brukowych powieści i pop ularn ych piosen ek. Możn a pomyśleć, że lekceważąc miłość, stoicy idą pod prąd zarówn o osobistego ludzkiego doświadczen ia, jak i kultury pop ularn ej. Przyznajmy jedn ak uczciwie, że trzeba powiedzieć coś na obron ę stoickiego sceptycyzmu w tej sprawie. Hollywoodzki zgiełk ma niewiele wspóln ego z rzeczywistością, a obraz miłości w mass mediach przygotowuje nas słabo (czy raczej wcale) do wymagań wspóln ego, trwającego całe życie doświadczen ia. Filmy i telewizja oferują nieskończon ą różn orodn ość romantyczn ych fabuł i okazują się gen ialn e w opisywan iu komp likacji, które kochankowie muszą pokon ać, żeby być razem, ale wiadomo, że zawodzą, gdy mają dokładn ie pokazać, co się dzieje po tym, jak szczęśliwa para powie „tak”. Na ogół widzom pozostaje się domyślać, że partn erzy żyją późn iej w bezgraniczn ym szczęściu. Ale upowszechn ian ie takiego uproszczon ego obrazu jest równ ie użyteczn ym wyp osażen iem na wspóln ą drogę, jak packa na muchy i scyzoryk dla kogoś, kto wybiera się na safari. Nic więc dziwn ego, że gdy początkowe podn iecen ie zmaleje, co stan owi nieuchronn ą kolej rzeczy, ludzie wychowan i na pop ularn ych wyobrażen iach o miłości ze zrozumiałych powodów czują się rozczarowan i. Często ruszają na poszukiwan ie nowej miłości w nadziei, że odzyskają wcześniejszą ekstazę, tylko po to, by się dowie-
dzieć, że po pewn ym czasie równ ież w tym związku miłość powszednieje. Dla wielu jest to pogoń, która trwa całe życie; pop adają w niekończący się, pon ury cykl, co w niemałym stopn iu wpływa na wysoki procent rozwodów w naszym kraju. W tym świetle stoickie stwierdzen ie, że pop ularn a koncep-
cja miłości wymaga poważn ej rewizji, rzeczywiście zasługuje na naszą uwagę. Jedn ak to, co ze swej stron y przedstawiają stoicy, nie brzmi na pierwszy rzut oka zbyt pociągająco. Uważają oni, że małżeństwo nie jest niczym więcej jak obowiązkiem, którego wymaga od nas natura, jedn ym ze sworzn i spajających strukturę społeczeństwa. Gdy słyszymy coś takiego, natychmiast przychodzi nam na myśl zimn y, wycofan y emocjon aln ie osobn ik, który angażuje się w związki tylko z poczucia obowiązku. Nie ma jedn ak żadnego powodu, żeby uważać to za naturaln ą konsekwencję stoickiego poglądu na świat. Epiktet wyraźn ie przestrzega, że „nie muszę być przecież beznamiętn y jak posąg z kamien ia”32. Co więcej, obowiązek nie musi być odarty z uczucia. Niezliczon e ofiary zalegające pola bitewn e dobitn ie dowodzą, jak siln e może być poświęcen ie, które wyrasta z decyzji zrodzon ych z poczucia obowiązku. Stwierdzen ie, że spełn ian ie obowiązków i sensown e życie są ze sobą ściśle związan e, nie wydaje się przesadn e. Bardziej niż w jakimkolwiek inn ym przyp adku jest to prawdziwe w odn iesien iu do małżeństwa, które, jak mówią, może być jedn ym z najbardziej wzbogacających i z pewnością jedn ym z najbardziej wymagających doświadczeń, jakie jesteśmy zdoln i przejść. Bez wątp ien ia obowiązek oznacza wymagan ia i często zdarza się, że zobowiązan ie wydaje się uciążliwe, a pragnien ie, żeby się z niego wyp lątać, silne. Rekrut w wojsku znosi fizyczn y reżym porann ych pobudek i forsown ych marszów, przed którymi wzdragałby się jako cywil. Ale zgodn ie z greckim przysłowiem „wszystkie dobre rzeczy są trudn e”, a sukces jest wyn ikiem podp orządkowan ia się dyscyp lin ie. Podobn ie stoickie podejście do małżeństwa – mian owicie jako do głębokiego zobowiązan ia – zwiększa prawdop odobieństwo, że ktoś wytrwa w partn erskim związku mimo jego nieuchron-
nych wzlotów i upadków, i szansę, że spotka go za to nagroda. Jest jeszcze jeden powód, dla którego stoickie podejście pomaga wytrwać w małżeństwie: każe mian owicie wątp ić w siłę przekon ywan ia jedn ej z najpowszechn iejszych przesłan ek pop ychających ludzi do rozwodu. Truizmem
jest stwierdzen ie, że ludzie porzucają małżeństwo, pon ieważ są nieszczęśliwi. Jedn ocześnie oskarżają o ten stan rzeczy swojego partn era, szczerze wierząc, że z kimś inn ym sprawy będą wyglądały ina czej. Oczywiście nie ma się czemu dziwić, skoro przyp isywan ie inn ym odp owiedzialn ości za nasze trudn ości jest zgodn e z ludzką naturą. Dostajemy mandat za zbyt szybką jazdę i pomstujemy na policję, błędn e znaki drogowe, inn ych szybko jadących kierowców – na wszystko z wyjątkiem własnej nieuwagi. I chociaż w pewn ych okoliczn ościach, zwłaszcza w przyp adku maltretowan ia, porzucen ie drugiej osoby rzeczywiście pomaga ochron ić własne dobre samop oczucie, znaczn ie częściej osoba, która kończy małżeństwo, w kolejn ym związku zderza się z takimi samymi trudn ościami. Inn ymi słowy, możemy być zmuszen i przyznać, że sami byliśmy podstawową przyczyn ą naszych problemów. Podkreślając, że nic, co pochodzi z zewnątrz, nie może sprawić, że ktoś będzie nieszczęśliwy, stoicyzm zmusza do skonfrontowan ia się z codzienn ymi małżeńskimi trudn ościami w zup ełn ie inny sposób, niż to się dziś zwykle robi. Przyjmując odp owiedzialn ość za niep rzyjemn ą sytua cję, ludzie muszą najp ierw zbadać, co się z nimi takiego dzieje, że doświadczają problemów w związku. Jeśli są uczciwi, odkryją, że bardzo wiele muszą przep racować we własnym wnętrzu. Dop iero gdy się rzeteln ie zmierzymy z naszym wewnętrzn ym zamętem, mamy prawo poważn ie się zastan owić, czy decyzja o porzucen iu drugiej osoby jest rzeczywiście uzasadn ion a. Ale większość ludzi, jeszcze zan im osiągnie ten punkt, odkrywa, że w rzeczywistości może odn aleźć szczęście w aktua ln ym związku – i potrzeba porzucen ia go znika. Myślę, że niczego, co mówią stoicy, nie należy interp retować jako podawan ia w wątp liwość siły i piękn a romantyczn ej miłości. Nie ma też w ich słowach niczego, co sugerowałoby niezgodę z greckim poglądem, że miłość
jest bogiem (Eros). W istocie nie tyle potęp iali romantyczn ą miłość, ile ją ignorowali. Prawdę mówiąc, mieli inny plan. Może najłatwiej będzie zrozumieć ich strategię, jeśli się przyjmie, że celowali w tę samą grup ę słuchaczy co Arystoteles, gdy deklarował, że nikt, kto nie ukończył trzydziestu pięciu lat, nie jest zdoln y słuchać jego wykładów z filozofii. Prawdop odobn ie dopiero w tej fazie życia jesteśmy zdoln i przyjmować nauki o cnocie dotrzymywan ia zobowiązań w trudn ych czasach.
Ostatni dzień reszty Twojego życia
Czasem to, co piszą stoicy, może się wydawać nap rawdę makabryczn e. Epiktet radzi, żebyś zawsze, gdy całujesz swoją żonę albo dziecko, pamiętał,
że całujesz istotę śmierteln ą 33 – raczej nie o tym mamy ochotę myśleć, wysyłając rano dziecko do szkoły. Ale w rzeczywistości nie musi to być wcale
naciągan e. Gdy dzieci kończą swoje kan apki i sok pomarańczowy, porann a gazeta na stole zaświadcza, że każdego dnia ludzie niespodziewan ie umierają, i to bez żadn ego szczególn ego powodu. Z całą pewn ością ostatn io ktoś został zabity, gdy czekał w kolejce na wjazd do Disneylandu. W Disneylandzie? Na litość boską... Co mamy zrobić wobec tak widoczn ej oczywistości, że śmierć zawsze jest nieuchronn a? Możemy rozmyślać o niej jak człowiek w dep resji, aż ogarn ie nas psychologiczn y paraliż. Możemy równ ież próbować się przed nią ukryć, jak to dziś robi wielu Amerykan ów, odsyłając ludzi starszych i niedołężn ych do domów opieki, starając się, na ile to możliwe, ukryć własną śmierteln ość wszystkimi dostępn ymi sposobami, od chirurgii plastyczn ej po zabiegi przeciw wyp adan iu włosów. Stoicyzm jedn ak wybiera inne podejście. Otwarcie uznaje śmierć i konfrontuje się z nią, usiłując pomniejszyć jej władzę nad nami, a nawet używa wiedzy o niej jako środka do uczyn ien ia naszego doświadczen ia życia bogatszym. Jedn ym ze sposobów rozp oczęcia tego procesu jest postawien ie samemu sobie pytan ia o to, jakie sprawy pozostałyby niezałatwion e albo czego by nam zabrakło, aby uznać swoje życie za spełn ion e, gdybyśmy jutro umarli. Tylko nieliczn i szczęściarze mogą odp owiedzieć na to pytan ie, mówiąc: „nic”. Wielu inn ych wyrecytuje zadziwiająco długą listę rzeczy, których pragnęli, jak np. podróż, inna kariera, inny partn er itd. Nie ma niczego złego w tym, że się ma taką listę, ale znów stoik po prostu odrzuca myśl, że spełnion e, doskon ałe życie może zależeć od jakiegoś zewnętrzn ego czynn ika.
Stoickie przekon an ie, że zmien ien ie czegoś, co znajduje się poza nami, nie pop rawia zasadn iczo naszej sytua cji, aż nazbyt często znajduje potwierdzenie, gdy zdobędziemy lub zrea lizujemy to, o czym właśnie myśleliśmy, że jest nam potrzebn e – podróż do Paryża, pracę w Sea ttle, nowe, romantyczne uczucie – a następn ie odkrywamy z dużą konstern acją, że nadal czegoś nam brakuje. Pożądan ie rzeczy zewnętrzn ych wciąga nas w niekończący się cykl. Gdy raz zdecydujemy, że dobro leży poza nami, z defin icji będzie ono zawsze
poza naszym zasięgiem. Jeśli w zewnętrzn ych okoliczn ościach widzimy źródło albo rozwiązan ie naszych problemów, w rezultacie mamy do czyn ien ia z odwrócon ym porządkiem rzeczy. To kłop otliwe położen ie opisywał duński filozof Søren Kierkegaa rd. Możn a je przedstawić jako sytua cję kogoś, kto stoi na stopn iach stan owego kap itolu, plecami do budynku, i wskazując przed siebie, mówi: „tam, tam jest kap itol”. Obserwator, zauważa Kierkegaard, rzeczywiście ma rację. Musi tylko się odwrócić. My równ ież, myśli stoik, musimy skierować uwagę na nasze wnętrze, na stan naszego umysłu i nasz charakter. Według stoika tylko nad nimi mamy kontrolę i tylko wtedy możemy znaleźć szczęście, gdy wyp racujemy właściwą wobec nich postawę. Znaczen ie, jakie stoicy nadają śmierci, ma więc ułatwić zwrócen ie się do wewnątrz i skup ien ie uwagi na tym, co rzeczywiście ważn e. Epiktet mówi: „Śmierć i wygnan ie, i wszelkie inne nieszczęścia, których samo już wyobrażen ie grozą przejmuje, niech zawsze stoją ci przed oczyma, a już najbardziej z wszystkiego – godzin a śmierci. W ten bowiem sposób nie będziesz nigdy snuł w myśli nikczemn ych zamierzeń, ani też niczego nie będziesz zbyt gorąco pożądał”34. Czy ulegalibyśmy ban aln ym niep okojom, gdybyśmy się dowiedzieli, że dzisiejszy dzień będzie ostatn im, jaki przeżyjemy na tym świecie? Czy też raczej okazywalibyśmy inn ym uprzejmość, bylibyśmy szlachetn i wobec samych siebie i wdzięczn i wobec wszechświata? Oto istota poglądów Marka Aureliusza. Mówi nam on: „doskon ałość usposobien ia – cały dzień przeżyć, jakby był ostatn i, nie wzburzać się, nie tężeć ze zmartwien ia, nie
pozować”35. Uwaga poświęcan a śmierci, daleka od makabry lub wpędzan ia się w depresję, może w rzeczywistości okazać się niezbędn ym krokiem w stron ę osiągnięcia psychologiczn ego dobrostan u.
Samobójstwo i stoicyzm
Wielu ludzi wskazało obszary, w których myśl stoicka i chrześcijańska krzyżują się – pogarda okazywan a dobrom zewnętrzn ym, uznan ie, że kontrola namiętn ości jest ważn a, podkreślan ie zobowiązań wobec inn ych. Nie ma się czemu dziwić, skoro historyczn ie stoicyzm wywarł wielki wpływ na rozwój
chrześcijańskiej myśli etyczn ej. Ale oczywiście stoicyzm nie jest chrześcijaństwem i nigdzie nie jest to bardziej widoczn e jak we właściwym obu systemom stosunku do samobójstwa. Chrześcijański pogląd na samobójstwo jest jedn oznaczn y: odebran ie sobie życia jest zawsze i wszędzie złe. Życie jest darem od Boga i tylko on może ten dar cofn ąć. Nie mamy prawa przyspieszać procesu. Nie jest to wyłączn ie chrześcijańskie podejście. Prawie czterysta lat przed narodzen iem Chrystusa podobn y pogląd na samobójstwo wyłożył Platon. Co więcej, to gen eraln e potęp ien ie aktu samobójstwa sprawia, że także eutan azja jest nie do zaa kceptowan ia, pon ieważ w większości przyp adków sprowadza się do wspomagan ego samobójstwa. W tym punkcie jedn ak wielu chrześcijan w praktyce rozmija się z nauczan iem Kościoła, wierząc, że skoro śmierć jest nieuchronna, rodzaj przedłużon ego cierp ien ia, z którym zbyt często spotykamy się dziś w szpitalach i domach opieki, w żaden sposób nie może być zamierzon y przez dobrego Boga. W tych okoliczn ościach zrozumiałe jest relatywn ie szerokie wsparcie zarówn o wśród wierzących, jak i niewierzących dla pracy doktora Jacka Kevorkian a. Na swój sposób stoicki pogląd na samobójstwo jest równ ie jedn oznaczn y jak klasyczn y pogląd chrześcijański: samobójstwo jest nie tylko dop uszczone, lecz także usankcjon owan e przez Boga. „Przede wszystkim – mówi Sen eka z pozycji osoby boskiej – postarałem się o to, aby nikt was nie zatrzymywał wbrew waszej woli. Droga do woln ości otwarta. Jeżeli nie chcecie walczyć, możecie uciekać. I dlatego z wszystkich kon ieczn ości, jakimi z mej
woli jesteście poddan i, nie uczyn iłem żadn ej łatwiejszą od śmierci”36. Stoicy, którzy nie zgadzają się w interp retacji wielu swoich nauk, w sprawie dopuszczaln ości samobójstwa są jedn omyśln i. „I z tej przyczyn y nie jest nic przykre z tego wszystkiego, co się w życiu wydarza – wyjaśnia Epiktet – bo 37
kiedy zechcesz, odchodzisz ze świata” . Marek Aureliusz oddaje to uczucie, mówiąc: „Tutaj woln o ci żyć w taki sposób, w jaki myślisz, że możn a żyć po odejściu ze świata. Gdyby ci jedn ak nie pozwolili, wówczas odejdź z życia.
Tak jedn ak, jakbyś nic złego nie doznawał. «Dym, a więc wychodzę». Dlaczego sądzisz, że to wielka sprawa?”38. Łatwość, z jaką ten człowiek mówi o samobójstwie, sprawia, że wielu ludzi przen ika dreszcz. Wydaje się, że nie tylko brzmi to świętokradczo, lecz także stan owi wyraz bezduszn ego lekceważen ia życia. Otóż chcę stwierdzić, że w rzeczywistości stoicki stosun ek do samobójstwa jest co najmniej tak samo nabożn y jak chrześcijański i w równ ym stopn iu jak ten ostatn i wyraża afirmację dla życia. Jest równ ież, jak myślę, bardziej zgodn y ze współczesną wrażliwością, która dop uszcza eutan azję i pozostawia jedn ostce więcej autonomii w sprawach dotyczących jej egzystencji. Tradycyjn ie zachodn ie religie postrzegały samobójstwo jako afront wobec Boga i próbę wymknięcia się jego woli. Ale powiedzieć, że nie możemy się zabić, pon ieważ Bóg zamierzył, że będziemy zdoln i znieść nasz los, to uważać Boga za odp owiedzialn ego za każde zdarzen ie w życiu wszystkich istnień. Takie podejście może wzmagać nasz szacun ek dla Bożej mocy, ale nie jest woln e od niedogodn ości. Jeśli nasz sposób myślen ia zakłada, że Bóg jest przyczyn ą wielkiej liczby bezsensown ych na pierwszy rzut oka cierp ień, budzi się w nas resentyment wobec boskości. Dla kontrastu stoicki pogląd nie obarcza Boga takim ciężarem. Chociaż stoicy widzą w Bogu stwórcę wszechświata i ostateczn ą przyczyn ę naszego istn ien ia, nie pragną kalać Boga detalami indywidua ln ego przeznaczen ia. Zamiast tego stoicki Bóg ceduje odpowiedzialn ość na nas. W szczególn ości wyp osaża nas w rozum, po to, żebyśmy określili, kiedy nasze życie staje się rzeczywiście nieznośne. I skoro nie wyznaczył nikomu z nas osobistego losu, nie wymaga od nas równ ież
pozostawan ia w tym świecie za wszelką cenę. Decyzja o tym, czy pozostać, czy odejść, należy do nas. Odrzucając przyp isywan ie Bogu kontroli nad indywidua ln ym życiem, stoicy oferują nam obraz wszechświata, w którym jakakolwiek uraza wobec Boga byłaby nielogiczn a. Są jedn ak równ ież inne powody, dla których stoicki pogląd na samobójstwo zdaje się wyrażać równ ie wiele szacunku dla życia co chrześcijański. Ze stoickich zasad nie wyn ika, że możemy zniszczyć samych siebie z najbardziej błahego powodu ani że zwykła niedogodn ość czy niewygoda usprawiedliwiają odebran ie sobie życia. Przeciwn ie, mamy ważn e zobowiązan ia wobec naszej rodzin y, przyjaciół, kraju i całej ludzkości, z których nie możemy tak łatwo się wyp lątać. Epiktet beszta pewn ego człowieka, który wymigiwał się od odp owiedzialn ości i uciekł z domu, gdy jego córka była chora. Istnieje więc miliard oczekiwań wobec naszej życiowej energii i te oczekiwania wiążą nas z ziemią. W cesarstwie rzymskim, gdzie stoicyzm rozkwitał, częste było pop ełn ian ie samobójstwa, żeby chron ić rodzin ę przed zemstą cesarza. Sokrates, w oczach stoików modelowy samobójca, wyp ił cykutę, żeby unikn ąć pogwałcen ia swoich najważn iejszych przekon ań moraln ych. Te przykłady pokazują, że w myśli stoickiej samobójstwo uzasadn iały tylko bardzo szczególn e okoliczn ości. Gdy już to powiedzieliśmy, nie możemy czytać tego, co stoicy mają do powiedzen ia na temat samobójstwa, nie zdając sobie sprawy, że może być ono uzasadn ion e także w inn ych sytua cjach niż te, którym towarzyszy wielkie cierp ien ie fizyczn e. Ale jest wysoce nieoczywiste, że usankcjon owan ie jakiejś praktyki zwiększa jej prawdop odobieństwo bardziej niż jej zakazywanie chron i przed nią. Jeśli historia czegokolwiek nas nauczyła, to tego, że prohibicje rzadko są skuteczn e. Pomyśl na przykład o wielkim oporze wobec amerykańskiego zakazu sprzedaży alkoholu w latach 20. albo o najn owszym rap orcie, który stwierdza, że programy stawiające wyłączn ie na abstynencję są mniej skuteczn e w zap obiegan iu ciąży niż te, które obejmują dyskusje na temat antykoncepcji. To, co jest tabu, ma oczywiście nieodp arty urok. I jak wydobycie zakazan ego owocu na światło dzienn e powoduje rów-
nież zdrowsze podejście do niego, podobn ie przyjęcie stoickiego stan owiska wobec samobójstwa w rzeczywistości może w pewn ych przyp adkach mu zapobiec. Co więcej, mimo że z pozoru wydaje się to dziwn e, rozmyślan ie o samobójstwie może być osobliwie ożywczym doświadczen iem i w tym względzie stoicy mają po swojej stron ie co najmniej jedn ego religijn ego autora. Katolicki pisarz Walker Percy, któremu nieobca była dep resja, radził, żeby – gdy wszystkie inne sposoby leczen ia zawiodą – człowiek spróbował sobie wyobrazić, że się zabił, a na czas, który mu pozostał, spojrzał jako na
bon us. Marek Aureliusz daje dokładn ie taką samą poradę: „pomyśl sobie, jak gdybyś, dożywszy obecn ej chwili, już umarł. Wówczas wszystko, co pozostało, przeżyjesz w zgodzie z naturą”39. Zgodn ość między tymi dwoma myślicielami daje nam pewn e powody, by wierzyć, że tradycje stoicka i chrześcijańska nie są w tym punkcie tak bardzo rozbieżn e, jak się początkowo wydawało. A poza tym możn a osiągać podobn e cele przy użyciu różn ych środków. Będąc dalekim od okazywan ia braku szacunku dla życia, a zarazem dop uszczając w pewn ych okoliczn ościach samobójstwo, w rzeczywistości możn a podążać drogą prowadzącą do chrześcijańskiego celu, jakim jest podkreślen ie świętości życia.
Złote lata
Widmo krąży po Ameryce – widmo baby boomu na emeryturze. Zjawy już
wyłon iły się zza horyzontu. Spoty Amerykańskiego Stowarzyszen ia Emerytów pokazują aktywn ych sen iorów pluskających się w wodzie i pędzących w kabrioletach po autostradzie. W reklamie jedn ej z wielkich firm inwestycyjn ych widzimy emerytów przemierzających bezdroża na rowerach. A doniesien ia prasowe mówią o gwałtown ym wzroście liczby ludzi starszych aresztowan ych w Arizon ie za uprawian ie seksu w miejscach publiczn ych. Niektórzy uważają, że ten trend dodaje otuchy. Z pewn ością w kulturze, która gloryfikuje młodość i straciła wiarę, że starsi są źródłem mądrości, łatwo pojąć, że ludzie w dojrzałym wieku zachowują się jak nastolatki. Wszyscy chcemy być najbardziej lubian ym dzieckiem w szkole, nie dziwi więc, że osoby, które społeczeństwo tak ochoczo ignoruje, będą się upodabn iać do tych, którym poświęca się najwięcej uwagi. Nie odn osi się to tylko do zachowan ia, lecz także do wyglądu, który starsi kop iują z młodszych, o czym świadczy rozkwit przemysłu chirurgii plastyczn ej. A jedn ak jest coś wymuszon ego, desperackiego i nawet odrobin ę żen ującego w tak usiln ym staran iu, żeby być kimś, kim nie jesteśmy (młodzi zawsze przecież przegon ią starszych w byciu młodym). Jak to niedelikatn ie wyraża Sen eka: „policz no swoje lata, a wstyd ci będzie, że pragniesz tego samego, czegoś pragnął będąc dzieckiem”40. Te słowa odzwierciedlają stoicką ideę, że ostatn ia faza życia winn a być poświęcon a inn ymi sprawom niż wcześniejsze. Według stoików ludziom starszym nie możn a polecać stylu życia opisan ego na początku tego rozdziału przede wszystkim dlatego, że jest to przeciwn e naturze. Podczas gdy wraz z wiekiem stan ciała nieuchronn ie się pogarsza, umysł i duch mogą płon ąć pełn ym blaskiem. Być może, mówią stoicy, natura każe nam zwrócić uwagę na te rzeczy, w których nadal jesteśmy mocn i, na bardziej metafizyczn e aspekty naszego istn ien ia i życie zgod-
ne z tymi wartościami. Sen eka swoje późn e lata przeżył dokładn ie w ten sposób: Ależ ukryłem się właśnie ze względu na to, co – jak mówisz – czasami ci doradzałem, i zatrzasnąłem drzwi po to, by móc nieść pomoc większej liczbie ludzi. Żaden dzień nie schodzi mi na bezczynności. Poświęcam pracy nau kowej także część nocy. (...) Oddaliłem się nie tyle od ludzi, ile od spraw, a szczególnie od mych własnych spraw: trudzę się obecnie dla potomności. Dla niej to piszę coś, co może być jej pomocne. (...) Wskazuję innym prostą drogę, którą sam poznałem zbyt późno, gdy byłem już zmęczony błąkaniem się 41.
Pierwszy akap it nin iejszego rozdziału wskazuje, że obraz refleksyjn ej starości nie jest domin ujący w naszych czasach. Jedn akże i pogląd, że z upływem życia coraz bardziej zwracamy się do swego wnętrza, nie jest przyp isany wyłączn ie do starożytn ości. W pismach szwajcarskiego psychiatry Carla Junga znajdziemy echo tego samego odczucia: Ale nie możemy wieczorem żyć według porannego programu życia, ponieważ to, co rano było wielkie, wieczorem będzie małe, a to, co rano było prawdą, wieczorem okaże się kłamstwem. Starzejący się ludzie powinni wiedzieć, że ich życie nie rośnie i nie rozp rzestrzenia się, lecz że nieu błagany proces wymusza kurczenie się życia. Dla młodego człowieka zbytnie zajmowanie się sobą jest prawie grzechem, a co najmniej zagrożeniem, ale dla kogoś, kto się starzeje, głęboka uwaga poświęcona sobie samemu jest obowiązkiem i koniecznością. Słońce, gdy obleje świat swoi m światłem, cofa promienie, żeby oświecić samo siebie42.
Spostrzeżen ie, że starsi ludzie powinn i zwrócić się ku refleksji i kontemplacji bardziej niż ku podróżowan iu i poszukiwan iu przygód, może się zdawać sugerować, że powinn i oni być jeszcze bardziej margin alizowan i – w jeszcze większym stopn iu odsun ięci od główn ego nurtu życia. Uważam, że w rzeczywistości sprawy mają się dokładn ie przeciwn ie i że ruchliwy styl życia przedstawion y na początku rozdziału stan owi przep is na katastrofę. Jeśli starsi ludzie po prostu podążają tą samą ścieżką co młodzi, ale robią to woln iej, wtedy młodzi nie mają żadn ego powodu, by zwracać na nich uwagę, tak jak nie zwraca się uwagi na kogoś, kto w wyścigu pozostał z tyłu. Co najwyżej możn a odczuwać litość dla ślamazary. Jeśli jedn ak ludzie starsi podejmują inną podróż, przygodę duszy i ducha, wtedy mamy powód, żeby szukać u nich przywództwa na drodze, którą wszyscy pójdziemy. Bardziej refleksyjn e podejście do starości, którego rzeczn ikami są stoicy, nie tylko daje więc klucz do odczuwan ia większej osobistej satysfakcji z tego etap u
życia, lecz równ ież ma podstawowe znaczen ie dla przywrócen ia starszym ludziom hon orowego miejsca wśród nas jako przewodn ikom i mentorom.
W zdrowiu i w chorobie
Wyobraź sobie taką oto scen ę: mniej więcej piętn astu studentów stłoczonych wokół wielkiego stołu w niedużej, pozbawion ej okien salce wykładowej. Wchodzi wykładowca. Jak zwykle studenci zostawili jedn ą stron ę stołu woln ą; tam też siada. Dziś rano wygląda, jakby czuł się szczególn ie źle, i gdy tylko położy swoje książki, dość głośno kicha. Wywiązuje się następ ujący dialog: Wykładowca: Nie martwcie się, nie zarażam [przerywa, żeby wytrzeć nos]. Zap lan owaliśmy, że dziś rano porozmawiamy o stoickiej etyce. Mam jedn ak ważn iejszy temat do dyskusji. Jestem przeziębion y. Student 1: I to jest ważn iejsze niż etyka stoicka? Wykładowca: Może nie, ale to jest mój wykład. Poza tym pewn ie się zgodzisz, że to, jak podchodzimy do choroby, stan owi pewien aspekt stoickiej moraln ości. Student 1: Tak. Wykładowca: Moje pytan ie dotyczy więc życia, a nie teorii. Wszyscy w tej grup ie jesteśmy w pewn ym stopn iu oddan i stoicyzmowi. I wszyscy kiedyś zachorujemy. Spróbujmy więc znaleźć kilka stoickich wskazań, jak postęp ować ze słabym zdrowiem i z chorobą, choćby po to, żebym zaraz mógł z nich skorzystać. Przyn iosłem kilka tekstów, o których możemy porozmawiać. Ale najp ierw podzielcie się ze mną waszymi ogóln ymi wrażen iami. Co biedn y stoik powin ien zrobić z przeziębien iem? Student 2: Nie jestem całkowicie pewn y dlaczego, ale nie wydaje mi się, że stoik powin ien opowiadać wszystkim wokół, że jest przeziębion y [ogóln y śmiech]. Wykładowca: Masz rację, Jeff. Posłuchajmy fragmentu, w którym Marek Aureliusz cytuje Epikura: „podczas choroby moje rozmowy nie dotyczyły dolegliwości ciała, odwiedzającym też o nich nie opowiadałem”43. Co o tym
myślisz? Brzmi jak dobra rada? Student 2: Jasne, chciałbym, żeby więcej ludzi postęp owało zgodn ie z nią. Wydaje mi się, że większość ludzi, gdy zachoruje, czuje się zmuszon a wszystko ci o tym opowiedzieć. Bardziej szczegółowo, niż rzeczywiście chcesz usłyszeć. Wykładowca: Więc stoicka reguła numer jeden postęp owan ia z chorobą to nie opowiadać o niej. Dlaczego uważacie, że to jest dobry pomysł? Student 3: Bo nikt nie chce słuchać o tym, jak jesteś chory. To jest narzu-
can ie się inn ym. Student 1: A więc? Student 3: Stoicy czują się odp owiedzialn i za to, żeby być użyteczn ymi dla inn ych, a nie żeby sprawiać im kłop ot. Wykładowca: Dokładn ie. Moja troska o inn ych sama przez się powinn a mnie motywować, żebym był cicho, gdy jestem chory. Czy z jakiegoś jeszcze inn ego powodu dobrze jest nie opowiadać o swojej chorobie? (cisza) Zap omnijcie na sekundę o inn ych: czy jest jakiś powód, dla którego mówien ie o swojej chorobie nie leży w naszym interesie? Student 1: Zauważyłem, że opowiadan ie o swoich chorobach sprawia, że skup iasz się na nich. Wykładowca: I co w tym złego? Student 1: Wydaje mi się, że najgorsze w chorobie jest, gdy jesteś jej świadomy, na przykład leżąc w łóżku, i czujesz się po prostu nieszczęśliwy. Znaczn ie lep iej jest zająć się czymś i pogrążyć w tym tak, by zap omnieć o chorobie: pisan iem, czytan iem lub czymś podobn ym. Opowiadan ie o swojej chorobie przyp omin a leżen ie w łóżku i rozmyślan ie o tym, jaki jesteś chory. Czujesz się od tego tylko gorzej. Student 2: A rozmawian ie o nierozmawian iu o swoich chorobach? Wykładowca: Myślę, że nie o to mi chodzi. Pozwólcie, że przeczytam cytat do końca: „Lekarzom też nie pozwalałem – powiada – na pop adan ie w dumę z powodu tego, co robią, ale życie wiodłem dobrze i piękn ie”44. Student 3: To już zup ełn ie szalon e.
Wykładowca: Dlaczego? Student 3: Bo nie wydaje się mi wiarygodn e, żeby ktoś, kogo powaliło przeziębien ie, żył dobrze i szczęśliwie. Wyobrażam to sobie tak, że ktoś, komu leje się z nosa, idzie ulicą, podskakując i pogwizdując.
Wykładowca: Zap ewn e jest to jakiś sposób, żeby żyć dobrze i szczęśliwie, choć osobiście nigdy tego nie praktykowałem. Ale co jeszcze mogą znaczyć te słowa? Student 1: Myślę, że to znaczy, że działasz tak, jakbyś nie był przeziębiony. Nie zmien iasz codzienn ej rutyn y. Wykładowca: Czy to jest możliwe? Student 1: Oczywiście. Znałem ludzi, o których nawet nie było wiadomo, że są chorzy. Pojawiali się w pracy, chodzili ćwiczyć, nie tracili temp a. Ale są równ ież inni – tych jest większość. Przeziębien ie przejmuje kontrolę nad całym ich życiem. Opuszczają wykłady, pon ieważ zaspali. Wykorzystują chorobę jako usprawiedliwien ie, żeby nic nie robić. I wiecie co? Wygląda na to, że ludzie, którzy nie dają się chorobie, chorują krócej i rzadziej. Wykładowca: Możemy więc dop isać stoicką regułę numer dwa: nie zmieniaj ustalon ego porządku swoich zajęć. Student 3: Ale czy nie powin ien eś o siebie zadbać? Dużo odp oczywać, pić dużo wody itd.? A co z wizytą u lekarza? Przytoczon y cytat zasadn iczo zaleca, żeby lekceważyć lekarzy. Ale jeśli to jakaś zakaźn a choroba i nie bierzesz antybiotyków, będziesz jeszcze bardziej chory i do tego możesz zarazić inn ych. Nie jestem więc pewien, czy to dobra rada, żeby tylko trzymać się ustalon ego porządku zajęć i niczego nie zmien iać. Wykładowca: Dobre uwagi. Ale pozwólcie, że najp ierw zajmę się drugim fragmentem. Epiktet nie znał antybiotyków, myślę jedn ak, iż to jasne, że nie chciałby, byśmy zagrażali zdrowiu inn ych. Jeśli więc wizyta u lekarza mogłaby sprawić, że będziemy mniej zarażać, prawdop odobn ie powinn iśmy tak zrobić. Pamiętajcie jedn ak, że jedn ym z rea ln ych współczesnych problemów medyczn ych jest nadużywan ie antybiotyków. Ludzie, którzy przestają używać antybiotyków lub używają ich, gdy ich nie potrzebują, przyczyn iają
się do powstawan ia sup erzarazków, które mogą powalić nosorożca. Może więc stoicy mają rację, gdy nieco podejrzliwie traktują biegan ie po lekarzach. Ale jeśli chodzi o bran ie aspiryn y, dban ie o dobry wyp oczyn ek i picie płyn ów, nie sądzę, żeby to było niezgodn e z normaln ym rytmem życia. Student 2: Ale dlaczego stoik miałby podejmować jakieś kroki, żeby poczuć się lep iej, nawet odp oczywać i pić? Czy zdrowie nie jest tym, co stoicy określają jako „obojętn e”? Wykładowca: Tak jest. Stoicy nie uważają zdrowia za dobro ani choroby za zło. Pamiętaj jedn ak, że według nich niektóre z rzeczy „obojętn ych” są 45
bardziej pożądan e niż inne . Z pewn ością dobre samop oczucie fizyczn e może wpływać na naszą zdoln ość do wyp ełn ian ia obowiązków i w związku z tym równ ież na zdoln ość do prawego działan ia. Gdy jesteśmy tak chorzy, że nie możemy podn ieść się z łóżka, wtedy nasza zdoln ość do zrobien ia czegoś dobrego jest z pewn ością mniejsza. Dla stoików jest to powód, żeby wybierać zdrowie zamiast choroby. Stan owi to dla nich równ ież argument przemawiający za tym, że zdrowie jest bardziej naturaln ym stan em niż choroba i dlatego jest bardziej pożądan e. Jedn ak według nich to, że ktoś jest zdrowy, samo w sobie w żadn ym sensie nie jest moraln ie dobre – ten fakt musimy dokładn ie zrozumieć. Student 1: Ale pomyślmy o ludziach, którzy ćwiczą regularn ie. Uważają, że im są zdrowsi, sprawn iejsi fizyczn ie, bardziej muskularn i, tym są lepsi jako ludzie. Patrzą z lekceważen iem na każdego, kto wygląda na choć trochę sflaczałego lub otyłego. Wykładowca: Tak, nasza kultura promuje takie podejście. Epiktet mówi w tym przyp adku o błędn ym rozumowan iu, które polega na przechodzen iu od stwierdzen ia „ja jestem bogatszy od ciebie” do wniosku „ja jestem również lepszy od ciebie”46. Wydaje się, że ten błąd nasza kultura pop ełn ia w odn iesien iu do wyglądu fizyczn ego – w szczególn ości szczup łej sylwetki. „Jestem od ciebie sprawn iejszy” imp likuje „jestem lepszym od ciebie człowiekiem”. Gdy więc stoicy twierdzą, że „zdrowie jest obojętn e”, chodzi im o to, że stan twojego zdrowia nie ma żadn ego wpływu na twój status moral-
ny ani wartość jako osoby. Tę lekcję możemy wziąć sobie do serca. Możemy równ ież dodać trzeci pogląd: „zatroszcz się o siebie w stopn iu min imaln ym, niezbędn ym, żebyś poczuł się lep iej”. Gdy jesteś przeziębion y, bran ie witamin y C ani dodatkowy wyp oczyn ek nie są żadn ą przesadą, choć w tych kwestiach ludzie bardzo często pop adają w przesadę. I oczywiście, jeśli nieszkodzen ie inn ym jest obowiązkiem, używan ie antybiotyków równ ież nie jest wykluczon e. Student 2: To przyp omin a trochę Arystotelesowski złoty środek? Wykładowca: W pewn ym sensie tak. Jedn ak pamiętaj, że gdy Arystoteles mówi, iż cnota leży pośrodku między skrajn ościami, twierdzi, że zazwyczaj szlachetn iej jest skłan iać się ku jedn ej z nich. Zastan ów się na przykład nad cnotą odwagi. W obliczu zagrożen ia jeden może zachowywać się tchórzliwie, a inny zbyt pochopn ie i brawurowo. Odwaga jest czymś pośredn im pomiędzy tymi dwiema skrajn ościami. Ale jeśli masz się pomylić, wyjaśnia Arystoteles, lep iej skłan iać się do pochopn ości i brawury. Myślę, że to samo możn a powiedzieć o trosce o siebie samego. Jest coś takiego jak nadmiern e pobłażan ie sobie, gdy zachorujemy – nierobien ie niczego, tylko leżen ie w łóżku – i jest równ ież coś, co on określiłby jako brawurę: wybiec, gdy jesteśmy przeziębien i, nago na zewnątrz przy dziesięciu stopn iach pon iżej zera. Musimy znaleźć równ owagę pomiędzy tymi postawami. Ale jeśli mamy pop ełn ić błąd, może lep iej poświęcić naszemu zdrowiu raczej za mało niż za dużo uwagi. Student 3: Być może inną sprawą, do której odn osi się zasada niezmien iania ustalon ego porządku, jest nasz stosun ek do inn ych. Gdy jesteś chory, łatwo o skłonn ość do irytacji i wpadan ia w gniew. Musimy się zdobyć na dodatkowy wysiłek, żeby zobaczyć, jak w czasie choroby odn osimy się do innych. Wykładowca: Oczywiście. Podobn ie jak prowadząc samochód po oblodzonej drodze, musimy nadrabiać woln ą jazdą i większą uwagą, równ ież gdy nasze zdrowie fizyczn e zostało zaburzon e, musimy bardziej uważać na nasze interakcje z inn ymi, starać się podtrzymać miłe nastawien ie i unikać zmie-
nian ia bez potrzeby ustalon ego porządku postęp owan ia. Student 2: Ale te wszystkie zasady – nierozmawian ie o swoich chorobach, niezmien ian ie ustalon ego porządku, utrzyman a na min imaln ym poziomie troska o siebie, szczególn a uważn ość w relacjach z inn ymi – dotyczą działań
zewnętrzn ych. Dla stoików najważn iejsze są nasze myśli, a nie działan ia, pon ieważ tylko nad nimi mamy pełn ą kontrolę. Wykładowca: Dobra uwaga. Jedn ak wszystkie te działan ia muszą wyp ływać z właściwego stan u umysłu. Inn ymi słowy, nie czulibyśmy, że musimy się powstrzymać od opowiadan ia o swoich chorobach, gdybyśmy nie ocen ili tego jako czegoś złego. Nie zmien iamy ustalon ego porządku naszych dni czy też nie troszczymy się przesadn ie o siebie, gdyż uznaliśmy, że nie zdarzyło się nic nadzwyczajn ego. Wszystkie działan ia, o których rozmawialiśmy, pojawiają się naturaln ie dzięki osiągnięciu stan u duchowej równ owagi. Student 1: Ale nie tylko drobn e problemy, jak przeziębien ie, wiążą się z dyskusją na temat samodyscyp lin y. Czasem mamy ciężką gryp ę i rzeczywiście nie możemy się podn ieść z łóżka. A niekiedy jest nawet gorzej – znaczn ie gorzej. Wykładowca: Oczywiście. Także Epiktet zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś może być po prostu ubezwłasnowoln ion y przez chorobę. „Podobn ie bowiem jak przechadzka, jak podróż po morzu, jak podróż po lądzie, tak samo i gorączka jest cząstką życia. Czy może czytasz w czasie przechadzki? – Nie czytam. – Tak samo nie czytasz i w czasie gorączki”47. Rzeczywiście są takie rzeczy, których nie możemy robić, gdy jesteśmy chorzy, i trzeba to wziąć pod uwagę. Ale jako stoicy ćwiczymy się właśnie w radzen iu sobie z tymi rzeczami. Nie powinn iśmy się opierać ani znosić choroby ina czej niż sportowiec, który nie może unikać rywalizacji. Pamiętaj, cokolwiek przydarza nam się z zewnątrz, nie może kształtować żadn ej części naszej istotn ej natury. Znaczen ie ma to, jak rea gujemy na wyzwan ia i trudn ości. Epiktet mówi, jak chorować we właściwy sposób. Student 3: Nap rawdę? To już nie tylko łap ię chorobę, oczekuje się jeszcze, że zrobię to w jakiś właściwy sposób?
Wykładowca: Tylko jeśli chcesz być stoikiem. Student 3: Okej, przyp uśćmy, że chcę. Co to dokładn ie oznacza? Wykładowca: Cieszę się, że o to spytałeś. „A co to znaczy dzieln ie się sprawiać w czasie gorączki? Ano nie skarżyć się na boga ani na ludzi, nie załamywać się w duchu z powodu cierp ien ia, spokojn ie i wielkoduszn ie gotować się na śmierć, a przy tym czyn ić, co czyn ić należy, a kiedy lekarz przyjdzie z wizytą – nie lękać się o to, co on tam powie, ani się nie rozp ływać z radości, kiedy orzekn ie: «Dobre masz zdrowie» (...) nie trzeba równ ież upadać 48
na duchu, gdy lekarz orzekn ie: «Ostatkami już gon isz»” . Student 3: Och, to brzmi dość stoicko. Wykładowca: Owszem.
CZĘŚĆ II DESTRUKTYWNE EMOCJE
Drobne sprawy
Wysłuchałem nazbyt wielu opowieści o zagubion ym bagażu i sam równ ież
doświadczyłem tej niedogodn ości, dlatego prawie zawsze zabieram swoje torby na pokład samolotu. Tak więc podczas podróży powrotn ej z odwiedzin u rodzin y z okazji Bożego Narodzen ia z niechęcią oddałem do odp rawy walizkę pełn ą prezentów – zrobiłem to, wiedząc, że po wylądowan iu będę się musiał pospieszyć, żeby złap ać połączen ie do domu. Lot był stosunkowo krótki, obyło się bez żadn ych zmian. Byłem raczej pewien, że wszystko uda się w zap lan owan ym czasie. Po wylądowan iu byłem zmobilizowan y, żeby od razu odebrać mój bagaż, ale to nie wystarczyło. Po tym, jak wreszcie dotarłem do taśmy, okazało się, że spóźn iłem się na ostatn i autobus w rozkładzie (mniej niż min utę) i będę się teraz miotał, żeby dotrzeć do domu w inny sposób. Było już późn o, kon iec długiego weekendu, padałem z nóg, a następn ego dnia rano miałem wykłady. Każdy z nas nieskończen ie wiele razy doświadczył sytua cji, gdy ułożon y plan wali się z powodów, których nie mogliśmy przewidzieć. Zdarza się to tak często, jakby ktoś umyśln ie knuł, żeby zrobić nam coś takiego, i chociaż najczęściej niedogodn ości są niewielkie, składają się w pewn ą całość: spóźnion y autobus, zgubion a karta kredytowa, samochód, który ku naszemu zaskoczen iu trzeba nap rawić – wszystkie te zdarzen ia mają na nas znaczący wpływ. Powodem frustracji mogą być nawet takie rutyn owe czynn ości jak robien ie zakup ów, wymian a oleju czy sprzątan ie domu. Nie myślę tu o przyjemn ych zajęciach, jak gotowan ie dobrego jedzen ia, ale raczej o wyjeździe do sup ermarketu lub czekan iu w kolejce, żeby kup ić jedzen ie. Wolelibyśmy unikać takich sytua cji, pon ieważ nie możemy zmien ić tego, że zabierają nam cenn y czas, powodują znużen ie, frustrację i znudzen ie. Stoicy mają wiele do powiedzen ia o takich chwilach. Prawdop odobn ie najbardziej znan ym przykładem rady, którą w tej sytu-
acji daje stoik, jest paradoksaln e stwierdzen ie Epikteta: „nie usiłuj nagin ać
biegu wydarzeń do swojej woli, ale nagin aj wolę do biegu wydarzeń”49. Oznacza to, że powinn iśmy działać tak, jakbyśmy chcieli tego wszystkiego, co się zdarza, cokolwiek by to było. Jeśli przyjmiemy taką postawę, powiada, będziemy mieli dobre życie. Ten pogląd może się wydawać defetystyczny i sprawiać wrażen ie, że podp owiada odrzucen ie odp owiedzialn ości za to, co się wydarza, w rzeczywistości jedn ak jest wiele mądrości w sugestii Epikteta, że „nie należy torować drogi biegowi wydarzeń, ale iść w ślad za bie50
giem wydarzeń” . Łatwo zauważyć, że wpadan ie w złość z powodu czegoś, co się wydarzyło, jest całkowicie bezowocn e – nie przyn osi żadn ej korzyści. Przejmowan ie się i gotowan ie ze złości niczego nie zmien ia. Wiadomo równ ież, że złoszczen ie się jest dla nas szkodliwe zarówn o w wymiarze fizyczn ym, jak i psychologiczn ym. Z tego względu stoicyzm, wymagając od nas zmian y postawy wobec niemiłych doświadczeń, kieruje nas równ ież w stron ę zdrowszego stylu życia. Ale czy rzeczywiście możemy postęp ować tak, jakbyśmy na przykład życzyli sobie jakichś nieszczęśliwych okoliczn ości i nie martwili się nimi, lecz byli zadowolen i z tego, co się wydarza? „Tak – twierdzi Epiktet – rzecz każda ma dwa uchwyty – za jeden z nich da się udźwignąć, za drugi jedn ak udźwignąć się nie da”51. Przez co chce podkreślić oczywisty, lecz pomijan y fakt, że decyzja, czy będziemy się czymś niep okoić i złościć, czy też zachowamy spokój, całkowicie zależy od nas. Oczywiście łatwiej mówić o tego rodzaju przejawach powściągliwości niż być powściągliwym. Diabeł tkwi w szczegółach. Na szczęście stoicyzm oferuje cały szereg strategii pomyślan ych tak, żeby pomóc nam nie tylko zachować spokój, lecz równ ież rozwin ąć w sobie poczucie wdzięczn ości wobec czegoś, co wydaje się katastrofą. Pierwsza z nich polega na sprawdzen iu, co dobrego może zawierać w sobie dane zdarzen ie. Jeśli wybieramy to podejście, od nas zależy, czy stan iemy się twórczymi interp retatorami rzeczywistości. Zgubion y portfel może mi przyp omnieć, że mam zbyt wiele kart kre-
dytowych lub że przykładam zbyt wielką wagę do rzeczy materialn ych. Uszkodzon a stop a może być dla mnie znakiem, żeby zwoln ić. Inn ymi słowy to, czy dane zdarzen ie jest dobre, czy złe, w małym stopn iu zostało wpisan e w nie samo. Nie odkrywamy prawdy, lecz tworzymy ją. Dwóch ludzi może
w tak odmienn y sposób przeżyć i opisać odwołan y lot, że słuchacze będą się zastan awiali, czy byli oni na tej samej plan ecie, a nie tylko na tym samym lotn isku. Jeden może wykorzystać dodatkowy czas, zajmując się czytan iem inspirującego artykułu w gazecie, rozmową z interesującą osobą lub po pro-
stu obserwowan iem, jak niebo zmien ia kolor o zmierzchu, i opisuje to z tak drobn ymi detalami, że przywołuje na myśl malarstwo Mon eta; drugi może narzekać na gorąco, urągać na tłum i rozp aczać nad stratą czasu. Chociaż obaj znaleźli się w tej samej sytua cji, ich osąd będzie radykaln ie odmienn y, co prowadzi do wniosku, że odwołan ie lotu samo w sobie nie miało znaczenia, nie było ani złe, ani dobre, i ostateczn ie ocen a jego wpływu była sprawą każdego z dwóch zaa ngażowan ych w to ludzi. Następn ie, jeśli po starann ym jej zbadan iu nie możemy w dan ej sytua cji dop atrzyć się konkretn ej korzyści, nadal nie musimy myśleć, że spowoduje ona nieszczęście lub że jest nieszczęściem. Zamiast tego możemy uczciwie powiedzieć, że skoro nie wiemy, jaka będzie przyszłość, może kiedyś doświadczen ie pokaże jej dobroczynn y wpływ. Jestem daleki od ulegan ia złudzen iom, ale uważam ten sposób myślen ia za uczciwe przyznan ie się do naszych ogran iczeń poznawczych. Należy uznać fakt, że niekiedy rzeczy, o których myślimy, że były złe, po jakimś czasie okazują się czymś zup ełn ie inn ym, i vice versa. Wreszcie, nawet jeśli wydaje się niemożliwe, że dana sytua cja może przynieść jakąkolwiek korzyść, nadal nie woln o nam lekceważyć tego, co się wydarza, jako pozbawion ego wartości. Powinn iśmy raczej interp retować wszystkie takie zdarzen ia jako część krzywej uczen ia się. „Ilekroć w przyszłości spadn ie na ciebie przeciwn ość, pomyśl sobie, że to bóg, jako mistrz zap aśników, wyznaczył ci potyczkę z krzepkim młodzieńcem. – Żeby co? – spytasz. – Żebyś stał się zwycięzcą olimp ijskim. Bez trudu i znoju zwycię-
stwo jest niemożliwe”52. Łatwo jest być spokojn ym, gdy wszystko idzie dobrze, ale rozwijać się jako ludzie możemy tylko, zachowując opan owan ie w trudn ych sytua cjach. A może samokontrolę powinn iśmy uważać za cenn ą własność, którą ujawn iamy właśnie w szczególn ych chwilach, tak jak inni pokazują parę butów turystyczn ych lub nowy zegarek. Zamiast zachęcać nas do zagłębian ia się w bezn adziei, stoicyzm stara się skup ić naszą uwagę na sile, którą dysp on ujemy w konkretn ej sytua cji.
W każdych okoliczn ościach możemy użyć wyobraźn i i samokontroli i zachować dobry nastrój. I to powinn o przeważyć nad altern atywn ym wariantem.
Stoiczka Edith Piaf
Żal. Czujemy się źle z powodu wyborów z przeszłości, na przykład decyzji
o tym, żeby się przep rowadzić, opuścić małżonka, zrezygnować z pracy. Żal może dotyczyć postępków, które były bolesne lub kogoś skrzywdziły, zmarnowan ych okazji, niewybran ych dróg, słów, które nie zostały wyp owiedziane. Rzadkim szczęściarzem jest ktoś, kto nie zna tego zjawiska, ktoś, kto z Edith Piaf może zaśpiewać: Non, je ne regrette rien (niczego nie żałuję). Zamiast tego żal wydaje się psychologiczn ym odp owiedn ikiem pospolitego przeziębien ia. Wszyscy jesteśmy na niego podatn i i wszyscy zbyt często mu ulegamy. I tak jak przeziębien ie, jeśli go uważn ie nie mon itorujemy, może się rozwin ąć w zap alen ie płuc, tak samo suma naszych żalów, jeśli nie będziemy uważn i, może nas sparaliżować w naszej obecn ej duchowej wędrówce. Z tego punktu widzen ia jesteśmy podobn i do starej kostki Rubika. Zawsze trudn o było pop rawn ie ułożyć wszystkie elementy, choć niektórzy ludzie sprawiali wrażen ie, jakby przychodziło im to z łatwością. Podobn ie rzecz ma się z naszym życiem. Przyglądamy się czasem uważn ie jego pokawałkowan iu i dyson ansom, które wydają się w nim przeważać, dziwimy się, jak wszystko pogrążyło się w nieładzie, i zastan awiamy nad malejącymi szansami na osiągnięcie harmon ii, o której kiedyś myśleliśmy. To jest zwycięstwo żalu. Stoicyzmowi żal nie jest obcy. Sam Epiktet twierdzi, że stoicyzm powinien uczyć, „by wyrugować ze swego życia żale i narzekan ia, żeby zap rzestać jęków: Ojej! Biada! – albo znowu: Oj, biedn y ja, biedn y!”53. Jak to osiągamy? Stoicyzm nie wymaga od nas negowan ia naszych uczuć ani nie podsuwa środków przeciwbólowych, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Tę postawę dostateczn ie wykpił francuski filozof Voltaire w powiastce Kandyd, której tytułowy bohater przeżywa serię osobistych katastrof tylko po to, żeby po każdej traumie usłyszeć od swego profesora teologii Panglos-
sa, że wbrew pozorom żyje na najlepszym z możliwych światów. Jałowość tej strategii jest szczególn ie widoczn a, gdy zastosujemy ją do konkretn ej sytua cji, na przykład gdy komuś, kto stracił pracę, został skazan y na więzienie, u kogo zdiagnozowan o raka piersi czy komu rozp adło się małżeństwo, mówimy, że wszystko się dobrze skończy. Możn a powiedzieć coś jeszcze bardziej okrutn ego i bezmyśln ego, ale większości z nas trudn o byłoby coś takiego wymyślić. Właśnie to, że jakiejś strategii nie możn a zastosować dokładnie tam, gdzie jest potrzebn a, stan owi poważn y powód, żeby wątp ić w jej
sensown ość. To tak, jakbyśmy podeszli do pacjenta ze środkami, o których wiemy, że mogą uleczyć jego dolegliwości, a następn ie stwierdzili, że w tym przyp adku nie możn a ich zastosować. Stoicyzm konfrontuje nas z zadan iem przemyślen ia każdej sytua cji w taki sposób, żeby określić, co dobrego może ona przyn ieść – zadan ie to może wyglądać bardzo podobn ie jak opisywan a powyżej trudn a sytua cja medyczn a. Jest jedn ak zasadn icza różn ica między łudzen iem się, że wszystko, co się zdarza, prowadzi do dobrego (nawet jeśli nie mamy pojęcia, co to mogłoby być), a procesem sprawdzan ia sytuacji, która może się wydawać zła, żeby odkryć w niej jakieś rea ln e i osiągaln e korzyści. Pierwsza postawa jest bezmyśln a, możn a ją naśladować bez zrozumien ia, nie wymaga inteligencji i w końcu nie daje żadn ego efektu. Ina czej jest z drugą postawą. Jeśli zostanie właściwie zastosowan a, co wymaga użycia rozumu, rozwagi i solidn ej dozy rea lizmu, może zmien ić życie. To, jakie znaczen ie ma nasze podejście do każdej sytuacji, znakomicie przedstawił Viktor Frankl, psychoa nalityk, który spędził drugą wojn ę światową w hitlerowskim obozie koncentracyjn ym. W książce Człowiek w poszukiwaniu sensu Frankl wyjaśnia, że w bardzo podobn ych okoliczn ościach zewnętrzn ych jedn i z jego obozowych towarzyszy załamywali się, podczas gdy inni potrafili przetrwać. Gdy większość więźn iów traciła wszelką nadzieję i po prostu wegetowała, niektórzy traktowali sytua cję jako wyzwan ie i szansę na wewnętrzn e zwycięstwo. Nie było zbiegiem okoliczn ości, dowodzi Frankl, że tych, którzy wybrali pierwszą drogę, zgin ęło więcej niż pozo-
stałych54. Moja dobra znajoma została porażon a prądem i doznała pop arzen ia trzeciego stopn ia połowy ciała. Siln a i aktywn a fizyczn ie, została przez wyp adek niemal całkowicie unieruchomion a, ale nikt nie mógł jej zarzucić, że pogrążyła się w rozp aczy. Nawiązała kontakt z odp owiedn imi organ izacjami, skontaktowała się z inn ymi pop arzon ymi i stworzyła sieć osób, które znalazły się w podobn ej sytua cji. W niedługim czasie została wolontariuszką fir-
my, która uczyła ofiary pop arzeń umiejętn ości komun ikacyjn ych, a nawet sama wydawała biuletyn na ten temat. Ostatn io słyszałem, że plan owała spędzić część urlop u naukowego, pracując z grup ą, która ma siedzibę w Anglii, i miała nadzieję założyć w końcu jej oddział w Stan ach Zjedn oczon ych. Nie możn a takiego wyp adku interp retować jako zdarzen ia, które „dobrze się skończy”. Gdy widziałem ją na gran icy śmierci, poddawan ą przez kilka lat bolesnym operacjom i borykającą się z rehabilitacją, takie stwierdzen ie mógłbym traktować tylko jako niedorzeczn ość. A jedn ak ona przezwyciężyła okoliczn ości – prawdop odobn ie nie istn ieje w życiu bardziej wzniosły cel. Możemy spoglądać w przeszłość z żalem lub z wdzięczn ością; możemy patrzeć w przyszłość z lękiem lub z odwagą; możemy żyć w teraźn iejszości z niespokojn ym umysłem lub przeżywać swoje dni z wewnętrzn ym spokojem. Jeśli mogli go zachować ludzie w obozie koncentracyjn ym, z pewn ością jest on osiągaln y dla większości z nas. Chyba dobrze zrobimy, jeśli zastosujemy się do rady Marka Aureliusza: Podobny bądź do skały, w którą nieu stannie uderzają nadciągające fale. Ona zaś trwa, a wokół niej łagodnieją kip iele wód. „Nieszczęśliwy jestem, że to mi się przytrafiło!” Wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwy, bo mimo to ciągle nie dręczy mnie smutek, ani teraźniejszość nie rozrywa na strzęp y, ani przyszłość nie przeraża. To przytrafić się może każdemu, ale nie każdy wytrwa bez smutku 55.
Lęk i nienawiść w stoicyzmie
Sztuka szczęścia, książka powstała w rezultacie współp racy zachodn iego
psychiatry z Dalajlamą, to wywiad-rzeka, w którym duchowy przywódca tybetańskiego buddyzmu, posługując się zachodn imi pojęciami, podejmuje próbę przedstawien ia swojego systemu oraz wyjaśnien ia, w jaki sposób może on dziś do nas przemawiać. W pewn ym momencie tłumaczy trudn ość, na jaką natrafił, gdy próbował zrozumieć pewien termin psychologiczn y. Był zdumion y, gdy poznał znaczen ie tego pojęcia. Nie tylko dlatego, że w języku tybetańskim nie miało ono odp owiedn ika, lecz także dlatego, że sama idea wydawała mu się niep ojmowaln a. Po zastan owien iu doszedł do wniosku, że nie zrozumiał rozmówcy, ale upewn ion o go, że tak nie jest. Gdy wreszcie pojęcie zostało mu właściwie wyjaśnion e, był bardziej zmartwion y, dowiedziawszy się, że takie zjawisko istn ieje, niż zadowolon y z tego, że pojął ideę nien awiści do siebie samego56. Niestety mało kto jest dziś w sytua cji Dalajlamy. Liczba godzin spędzon ych na kozetkach terap eutów, ilość zażytego prozacu, ogromn a ilość poradn ików dowodzi, że wielu z nas nie czuje się zbyt dobrze z samymi sobą. Ludzie często twierdzą, że wszystkiemu winn a jest religia. Czyż chrześcijaństwo nie uczy nas, że w porówn an iu z Bogiem nie jesteśmy nic warci? Jakże takie pozbawion e wartości stworzen ie mogłoby w jakimkolwiek sensie kochać samo siebie? Nie wydaje się jedn ak, żeby to wyjaśnien ie wystarczająco tłumaczyło zjawisko nien awiści do siebie samego, i mamy dwa powody, żeby go nie akceptować. Pierwszym jest historyczn y fakt, że stoicy skonfrontowali się z tym problemem, na długo zan im chrześcijaństwo zdomin owało refleksję etyczn ą. Korzen ie muszą więc sięgać głębiej. Drugą, ważn iejszą racją za odrzucen iem tezy, że religia jest odp owiedzialn a za ten problem, jest jedn ak to, że bardziej wiarygodn e wyjaśnien ie jest prostsze, niż nam się wydaje.
Nawet jeśli ktoś nie zamierza ulegać współczesnej tendencji do obwin iania o wszystko mediów, musi przyznać, że narzekan ia na media, zwłaszcza na telewizję, nie są niezasłużon e. Codzienn ie jesteśmy bombardowan i obrazami życia lepszego niż nasze. Nie jesteśmy tak piękn i jak ludzie na ekran ie, nie posiadamy tak wielu ładn ych rzeczy ani nie mamy takich samych jak oni interesujących doświadczeń itd. i z tego powodu czujemy się niezadowolen i z losu, jaki przyp adł nam w udziale. Nie przyp adkiem reklamy w takich programach zwracają uwagę na produkty, które musimy kup ić, żeby stać się lepszymi, szczęśliwszymi ludźmi. Ale oczywiście kup ien ie ich nigdy naprawdę nie przyn osi pożądan ego skutku. Kup owan ie rzeczy nigdy nie sprawi, że poczujemy się lep iej ze sobą, ani też nigdy nie przybliży nas do życia gwiazd z ekran u. Nowy kabriolet nap rawdę nigdy nie zdobędzie dla nas dziewczyn y. Zamiast tego utrwalon y przez media ciąg rozbudzon ych oczekiwań i pogrzeban ych nadziei pcha nas w dół psychologiczn ej spirali, co – moim zdan iem – owocuje naszą niską samoocen ą, którą tak trudn o było pojąć Dalajlamie. Przyp isywan ie religii odp owiedzialn ości za negatywn y przebieg osobistej ścieżki rozwoju przyp omin a sytua cję, w której oskarżalibyśmy deszcz w jakimś odległym kraju o zalan ie naszej piwn icy, patrząc przy tym na rozerwaną rurę. Czasem odp owiedzi na nasze pytan ia są całkowicie oczywiste! Dobrze ilustruje to niedawn y artykuł w „Psychology Today”. Nosi tytuł Dlaczego nienawidzę piękna, a nap isał go ktoś, kto pracuje dla ren omowan ej agencji reklamowej w Hollywood. Autor artykułu ubolewa nad swoją niezdoln ością do stworzen ia trwałych, satysfakcjon ujących związków, a przyczyn upatruje w tym, że w pracy ma stale kontakt z piękn ymi, niedostępn ymi kobietami. Te, z którymi mógłby wejść w związek, nie interesują go – bledn ą w porówn an iu z sup ermodelkami, które codzienn ie spotyka. My równ ież pomniejszamy wartość naszej sytua cji, gdy konfrontujemy ją z inną, która w oczywisty sposób wydaje się lepsza. Skromn e, ale w pełn i akceptowaln e życie, które prowadzimy, zaczyn a nam się wydawać niewystarczające w porówn an iu z oglądan ym codzienn ie w telewizji stylem życia
bogatych i sławn ych. Marek Aureliusz dziwi się, „jak to jest, że każdy człowiek najbardziej ze wszystkich miłuje samego siebie, mniej jedn ak ceni własne zdan ie o sobie
niż zdan ie inn ych”57, a Epiktet twierdzi, że celem stoicyzmu jest spowodo58
wać, żebyś nie myślał o sobie nazbyt źle . Jest więc jasne, że to kłop otliwe zjawisko nie było stoikom obce. A skoro dostrzegają je stoicy, to znaczy, że nie należy oskarżać o nie ani chrześcijaństwa, ani współczesnej reklamy.
Możn a je natomiast wyjaśnić istn ien iem w nas pewn ego rodzaju demon a, który zawziął się, żeby podważyć nasze poczucie własnej wartości. Media na pewn o pogarszają sytua cję i intensyfikują skutki jego działan ia, możliwe jedn ak, że jest on niezbywaln ą częścią nas samych, nieuchronn ą, ciemn ą stron ą naszej osobowości, której musimy stawić czoło, żeby zyskać spokój ducha, tak jak musimy przezwyciężyć naturaln ą tendencję do len istwa, żeby osiągnąć dobrą kondycję fizyczn ą. Remedium, które na niską samoocen ę prop on ują stoicy, jest stare jak świat, co nie znaczy, że z tego powodu mniej użyteczn e. Związek z zasadą większą i trwalszą niż my sami stan owi podstawę każdej prawdziwej duchowości. W rzeczy samej, tak różn e systemy jak buddyzm, metafizyka New Age i fundamentalistyczn e chrześcijaństwo uznają zarówn o, że istn ieje coś, co stan owi trwałą ostoję dla naszego istn ien ia, jak i że czerp iemy z tego źródła siłę. Nawet współczesn y, świecki human izm wskazuje na nasze powiązanie z całą ludzkością i w ten sposób uznaje sens większy niż my sami. Pomijając przesłanki, którymi różn ią się od siebie te systemy, skutek poczucia związku z transcendentn ą siłą jest jasn y: daje nam on ni mniej, ni więcej, tylko doświadczen ie świętości. Gdy osiągniemy to mentaln e nastawien ie, możemy w nagłym zachwycie podziwiać wszechświat albo kontemp lować, skonstern owan i, lecz przep ełn ien i satysfakcją, wszelkie formy życia, lub nawet potrząsać głowami w komp letn ym oszołomien iu. Nigdy jedn ak nie będziemy mieli wątp liwości, że istn ien ie ze swej natury ma sens, i dzięki temu nie będziemy mieli powodu, żeby podawać w wątp liwość naszą własną wartość.
Myśl stoicka wpisuje się w tę tradycję opartą na pojęciu wieczn ej, transcendentn ej siły rządzącej wszechświatem i nap ełn iającej nas poczuciem celu i sensu. Marek Aureliusz dobrze podsumowuje stoickie poglądy na boskość (o których więcej powiem późn iej): „Świat bowiem jest jeden, złożon y ze wszystkiego i bóg jeden, przen ikający przez wszystko, (...) i prawo jedn o,
rozum wspóln y dla wszystkich myślących istot, i prawda jedn a”59. Kto przyjmuje doktryn ę, w myśl której sama jego obecn ość we wszechświecie łączy go z tą zasadą, „ten (...) nie będzie myślał o sobie niczego podłego ani 60
pospolitego” , twierdzi Epiktet. Trzeba tu podkreślić, że stoicki Bóg nie jest jak Bóg judeochrześcijański oddzieln ie istn iejącym bytem, lecz że właściwie odczytan y jest racjon aln ą zasadą, która przen ika cały kosmos. Z pewn ością rozwijając sugestie zawarte w tym rozdziale, da się znaczn ie więcej powiedzieć o stoickim pojęciu Boga. Jedn ak mnożąc metafizyczn e dystynkcje, możn a czasem zniekształcić prostą i pełn ą mocy prawdę, że pewien związek z boskością, jakkolwiek ją rozumiemy, jest najbardziej skuteczn ym sposobem ocalen ia nas przed nieodpartym poczuciem własnej nieważn ości, które wielu ludzi (a także my sami sobie) będzie chciało nam narzucić.
Spotkanie z otchłanią
Moja znajoma praktykuje coś, co nazywa medytacją jeziora Bonn eville. Jezioro Bonn eville to nazwa pradawn ego akwen u, który niegdyś pokrywał większą część obszaru zajmowan ego dziś przez Utah. Niewielką pozostałością po nim jest Wielkie Jezioro Słon e. Moja znajoma jest szefem wydziału artystyczn ego na miejscowym uniwersytecie i stale walczy z przeciwn ościami, żeby zdobyć fundusze lub pozyskać widown ię dla wysokiej klasy inscen izacji, które często przechodzą niezauważon e. Jest równ ież liberaln ą demokratką w najbardziej rep ublikańskim stan ie w unii i zap rzysięgłą agnostyczką w region ie całkowicie zdomin owan ym przez religię. Kiedy sprawy zaczyn ają ją przerastać, gdy wydaje się, że siły zła biorą górę, wtedy żeby się uspokoić, przywołuje na myśl szczególn y obraz, mian owicie powrót jeziora Bonn eville. Wyobraża sobie, jak wody powoli podn oszą się pon ad obecn e gran ice, zalewając autostrady, domy, centra handlowe, wspin ając się aż do gór, które kiedyś stan owiły ich naturaln e brzegi, w końcu przykrywają cały krajobraz i przywracają wszystko do pierwotn ego stan u. Gdy wizua lizacja jest komp letn a, ogarn ia ją spokój, który pozwala jej przetrwać resztę dnia. Bez wątp ien ia każdy z nas od czasu do czasu ulega egzystencjaln ej frustracji. W miejsce wyobrażan ia sobie powrotu jeziora Bonn eville, co akurat na was może nie działać, chciałbym zarekomendować egzemp larz Rozmyślań Marka Aureliusza, który oferuje wyzwalającą porcję tego samego lekarstwa. Nazywam to właśnie „spotkan iem z otchłan ią”, które przyp omin a nam o ostateczn ej nieważn ości wszystkich rzeczy. Cesarz-filozof mówi na przykład: „często rozmyślaj nad szybkością zniszczen ia i przemijan ia, ogarniającego to, co jest, i to, co się staje”61. Zwraca się do nas: „Pomyśl o całej rzeczywistości, w której uczestn iczysz w bardzo małym stopn iu, i o całym czasie, którego krótki i chwilowy odcin ek został ci wydzielon y, i o przezna-
czen iu, którego niewielką jesteś cząstką”62. I przyp omin a nam: „Azja, Europa – kąciki świata. Całe morze – krop lą świata. (...) Cały czas, który nastaje – punktem wieczn ości”63. Tego rodzaju myśli są rozrzucon e po Rozmyślaniach jak znaki ogran iczen ia prędkości na autostradzie i warto się zastan owić, czemu służą, gdyż filozoficzn e rozwodzen ie się na temat ostateczn ego bezsensu wszystkiego może łatwo zmylić. Takie ćwiczen ia umysłowe i duchowe nie są jedn ak czymś wyjątkowym dla stoicyzmu. Biblijn a Księga Eklezjasty niesie ten sam w gruncie rzeczy przekaz: „Marn ość nad marn ościami...”64. Ale tego rodzaju wizja życia może być szkodliwa i zrodzić niebezp ieczn y nihilizm. Jeśli nic nie ma znaczen ia, po co podejmować jakikolwiek wysiłek? Po co w ogóle zadawać sobie trud i żyć dalej? Są to oczywiście pytan ia, na które każdy dorosły człowiek musi sobie odp owiedzieć, i jak przyp omin a nam Camus, nie ma prawdziwie zdrowej jedn ostki, która nie zastan awiałaby się nad odebran iem sobie życia. Jedn o jest jedn ak pewn e, szkodzimy sobie, przyp isując wszystkiemu wokół zbyt duże znaczen ie. Przede wszystkim jest faktem, że wszystkie nasze wysiłki tracą na znaczen iu, jeśli spojrzeć na nie z szerszej perspektywy, i nie min ie wiele czasu, gdy nasi następcy zap omną o naszych dokon an iach, a w końcu czas je pochłon ie. (Dla każdego, kto rozważa osiągnięcie nieśmierteln ości pop rzez sztukę, dobrą radą będzie rozmyślan ie o pożarze biblioteki w Aleksandrii). Ważn iejszym powodem zastan awian ia się nad próżn ością ludzkich spraw może być jedn ak odświeżający wpływ tego rodzaju refleksji. Nie pogrąża nas ona w dep resji, lecz dostarcza perspektywy niezbędn ej, żeby przetrwać dzień i zachować odrobin ę zdrowia. Dokładn ie na to wskazuje Marek Aureliusz: Możesz się pozbyć wielu rzeczy, które cię zagłuszają (...), jeśli uchwycisz myślą cały świat i będziesz zastanawiał się nad nieskończonym czasem, dop owiadając przy tym w myślach, jak szybka jest przemiana części każdej rzeczy, jak niewiele mija czasu od powstania do rozp adu, jak nieogarniony jest czas przed narodzinami i jak po rozp adzie podobnie bezmierny65.
Stoicki smutek
Człowiek nigdy nie dostrzega problematyczn ości własnych poglądów. Od tego ma się przyjaciół. Nie powinn o więc dziwić, że najbardziej namiętn e zarzuty wobec idei zawartych w tych rozdziałach padły ze stron y kogoś, kto powin ien z nimi symp atyzować: kolegi filozofa, który dobrze zna stoicyzm.
Zarzuty pojawiły się wraz z historią wspóln ego znajomego, który stracił z powodu AIDS wieloletn iego partn era. W jaki sposób, spytałem, stoik mógłby pocieszyć pogrążon ego w żalu? Jakie słowa zap rop on owałby na przykład Epiktet, próbując uśmierzyć ten tak dotkliwy cios? I jakiej rea kcji oczekiwaliby stoicy od nas, którzy w tej sytua cji jesteśmy tylko obserwatorami? Z pewn ością filozofia powinn a być ocen ian a według tego, jak stawia czoło tego rodzaju najtrudn iejszym sprawom, tak samo jak zasługi przywódcy ocen iamy wedle jego rea kcji na kryzys. Kiedy przygotowywałem odp owiedź na te wyzwan ia, kolega zaczął wygłaszać własną rep likę. Gdy filozof stawia pytan ie, nie zawsze chodzi mu o to, żeby otrzymać odp owiedź. Zan im zdałem sobie z tego sprawę, mój kolega cytował Epikteta: „Jeżeli znowu serdeczn ie całujesz swe dziecię lub żonę, mów sobie: «całuję człowieka». Przeto kiedy ten człowiek umrze, nie będziesz rozp aczał”66. „Nigdy o żadn ej rzeczy nie mów: «Straciłem», ale «Oddałem». Zmarło ci dziecię? Znaczy dziecię zostało oddan e. Zmarła ci
żona? To znaczy żona została oddan a”67. „Ilekroć widzisz, że ktoś we łzach i smutku ton ie, pon ieważ jego dziecko wyjechało (... ) nie daj się owładn ąć wrażen iu, jakoby to rzeczy zewnętrzn e były źródłem jego nieszczęścia (...). To przecież nie samo wydarzen ie go gnębi (...), ale mnieman ie, jakie ten
człowiek ma o nim”68. Podsumowując, powiedział następn ie: „Zgodn ie z tym, co głosi Epiktet, oczekuje się od nas, że będziemy traktowali naszych bliskich jak dwun astopak zwrotn ych butelek i domagali się, żeby każdy myślał podobn ie. Przy-
puszczam, że podczas ceremon ii pogrzebowej łzy będą całkowicie niewłaściwe; oczekuje się od nas wszystkich, że będziemy siedzieli jak kamien ie”. I zamiast konkluzji spytał: „jaką wartość może mieć dla nas filozofia, która jest tak oderwan a od życia?”. Zan im zdążyłem odp owiedzieć, wtrącił się kolejn y kolega. Przechodził bolesny rozwód po dwudziestu latach małżeństwa. Chociaż zgodził się z koncepcją, że przedmioty materialn e niczego nie wnoszą do naszego dobrego samop oczucia, był nieco zan iep okojon y tym, że radzi się nam, byśmy traktowali ludzi w ten sam sposób. „Samochód to jedn o – powiedział – a człowiek to coś zup ełn ie inn ego”. W tym punkcie musieliśmy przerwać, gdyż dyskusja zaczęła się wymykać spod kontroli. Słuchacze zaczęli się irytować, a co ważn iejsze, wyp aczon y został sens stoickiej filozofii. Prawdę mówiąc, nie ma się jedn ak czemu dziwić. To przecież stary zarzut podn oszon y wobec stoicyzmu od początku jego istn ien ia, że mian owicie jest filozofią zimn ą, pozbawion ą serca, oderwan ą od życia będącego udziałem większości nas. Nic bardziej błędn ego. Widać to wyraźn ie, jeśli przyjrzymy się tekstowi uważn ie; łatwe interp retacje mogą często zniekształcać prawdziwe przesłan ie systemu.
I. Wdzięczność wobec życia, a nie obojętność na śmierć Jeśli znowu serdecznie całujesz swe dziecię lub żonę, mów sobie: „Całuję człowieka”. Przeto kiedy ten człowiek umrze, nie będziesz rozp aczał.
W interp retacji tego stwierdzen ia łatwo o niep orozumien ie polegające na dostrzegan iu w nim gry, której jedyn ym celem jest złagodzen ie ciosu, gdy umiera kochan a osoba. Strategia, która ma na celu zap obiegan ie kolejn ym cierp ien iom, jest oczywiście rozsądn a w różn ych dziedzin ach życia. Na przykład sensown ie jest nie przywiązywać się do posiadan ia rzeczy materialnych ani do tego, co się robi w dan ym momencie, czy do ulubion ego hobby. Praca zawodowa – nawet praca akademicka – nie jest niczym stałym, przedmioty fizyczn e z różn ych powodów znikają, a fizyczn e obrażen ia mogą się rozwin ąć w trwałe kalectwo. Nie angażując się zbytn io w tak nie-
trwałe rzeczy, człowiek jest zdoln y przetrwać ich utratę. Jest w tym jedn ak
głęboko niep okojąca sprzeczn ość: traktowan ie w taki sposób istot ludzkich nie tylko jest niea kceptowan e, ale wręcz moraln ie odrażające. Najwyraźn iej nie powinn iśmy podchodzić do utraty dziecka tak samo jak do kradzieży samochodu. Dla stoików nieustann a świadomość śmierteln ości tych, których kochamy, nie pomniejsza ważn ości ich śmierci, lecz raczej uświadamia nam obecn ą chwilę i jej możliwości. Czy wszystkim, co sprawia ci przyjemn ość, cieszysz
się, jakbyś miał cieszyć się tym zawsze? – pyta w związku z tym swoich słu69
chaczy Epiktet . W istocie wielu z nas traktuje bieżącą chwilę jak coś pewnego i są niemal w szoku, gdy przyjaciele odchodzą do inn ej pracy, dzieci opuszczają dom, a starzy rodzice umierają. Gdybyśmy przewidzieli takie wydarzen ia i rzeczywiście rozmyślali o ich nieuchronn ości, jak tego wymaga od nas Epiktet, może nie pozostawilibyśmy niczego niedop owiedzian ego lub niezałatwion ego – dzięki czemu nasz żal z powodu czyjegoś odejścia lub innej straty byłby mniejszy. „A co ci to wadzi miłować kogoś jak istotę, która raz kiedyś umrze?”70, pyta retoryczn ie swoich słuchaczy Epiktet i ma na myśli nie to, że powinn iśmy przewidywać czyjąś śmierć, lecz że powinn iśmy kochać jego obecn ość. Domagając się od nas uświadomien ia sobie w całej pełn i, że tych, których kochamy, możemy utracić, stoicyzm w rzeczywistości daje nam wartościowe narzędzie, dzięki któremu w naszych związkach z inn ymi ludźmi możemy być bardziej uważn i.
II. Duchowa dojrzałość i moralne okrucieństwo Nigdy o żadnej rzeczy nie mów: „Straciłem”, ale „Oddałem”. Zmarło ci dziecię? Znaczy dziecię zostało oddane. Zmarła ci żona? To znaczy żona została oddana.
Nie będzie może przesadą, jeśli powiem, że ten cytat jest bardziej niż inne odp owiedzialn y za złą rep utację ciągnącą się za stoikami, związan ą z ich stosunkiem do ludzkiego smutku. Spokój, który według nich powinn iśmy
pielęgnować i okazywać w obliczu osobistej tragedii, może w pierwszej
chwili sugerować, że ich filozofia jest ślep a na ludzkie emocje i pozbawion a podstawowego szacunku dla życia. Żal, jak ktoś kiedyś powiedział, jest podatkiem, który płacimy od miłości. Jeśli nie rozp aczamy, czy możn a o nas
zgodn ie z prawdą powiedzieć, że kochamy? Przede wszystkim trzeba tu odn otować, że pozorn a nieczułość, jaką wobec żalu okazuje stoicyzm, nie jest czymś wyjątkowym pośród światowych tradycji duchowych. Hinduski epos Bhagawadgita opowiada historię wojown ika Ardźun y, który jest zrozp aczon y, że musi iść na wojn ę przeciw swemu krewnemu. Bóg Kryszn a mówi mu, żeby nie rozp aczał, pon ieważ ten świat z natury jest iluzją – ani na niego, ani na przemijające zdarzen ia, jak życie i śmierć, człowiek nie powin ien stawiać zbyt wiele. Buddyzm przedstawia nam opowieść o kobiecie opłakującej utratę dziecka, która przyszła do Buddy po poradę. Zan im jej odp owiedział, nakazał, żeby poszła do miasta, znalazła rodzin ę, która nie cierp iała z powodu śmierci, i przyn iosła mu z tego domu ziarnko gorczycy. Gdy wróciła z pustymi rękami, uświadomiła sobie, że jej dola jest powszechn a. Nie tylko we wschodn iej myśli znajdujemy postawę pozorn ej obojętn ości wobec śmierci. Gdy młody człowiek mówi, że zanim będzie mógł dołączyć do Chrystusa, musi pochować ojca, Chrystus odpowiada: „niech umarli grzebią umarłych”. Namawiając nas, żeby podchodzić do śmierci ze spokojem ducha, stoicyzm kontyn uuje długą tradycję – doradzającą wobec śmierci postawę fundamentaln ie odmienn ą od tej, która wydaje się naturaln a. Nie chodzi o to, żeby dop rowadzić się do emocjon aln ego odrętwien ia, lecz raczej o to, by zacząć rozwijać duchową dojrzałość. Wymaga to odrzucen ia przez nas dziecięcego pragnien ia, by życie toczyło się tak, jak tego chcemy, i zaa kceptowania śmierci jako części tkanki życia. Nie trzeba dodawać, że nie jest to rada, za którą łatwo jest pójść. Jedn ak żadn a ze światowych duchowych tradycji nie twierdzi, że życie jest łatwe. Pierwsza szlachetn a prawda buddyzmu głosi, że życie jest cierp ien iem, a Marek Aureliusz zauważa, że sztuka życia jest bardziej podobn a do zap asów niż do tańca, do czego Epiktet dodaje: „życie
każdego człowieka jest swego rodzaju wojaczką, a do tego długotrwałą
i trudn ą wojaczką”71. Jedn ak stoickie podejście do smutku jest czymś więcej niż tylko przyjęciem go jako trudn ego, nieodłączn ego od istn ien ia faktu. Według stoików
życie nie jest zasłon ą łez. Istotę tej filozofii stan owi raczej poczucie wdzięczności. Komuś lamentującemu, że nie może podróżować aż do dalekich krańców świata, Epiktet robi uwagę: „...nieboraku! Nie dosyć ci tego, na co każdego dnia patrzysz? Czy możn a patrzeć na coś wspan ialszego albo większe72
go niż słońce, niż księżyc, niż gwiazdy, niż okrąg ziemski, niż morze?” . Podobn e poczucie codzienn ej łaski powinn o charakteryzować nasz stosun ek do tych, których kochamy. Jeśli w ludziach, z którymi krzyżują się nasze ścieżki, dostrzegamy dary pochodzące ze źródła większego niż my sami, wydaje się, że zamiast smucić się z powodu ich utraty, gdy nastąp i, możemy świętować ich życie i być wdzięczn i za tę jego część, która się nam dostała. Każda rzecz, jak twierdzi Epiktet, ma dwa uchwyty, za które możn a ją próbować dźwignąć. A to oznacza, że smutek nie jest kon ieczn ym następstwem miłości. Wobec straty możemy przyjąć postawę wdzięczn ości, zastanawiając się nad radością, którą dał nam wszechświat pop rzez istn ien ie innych. Jak przyp omin ają nam stoicy, wybór tego, na czym się skup imy, zależy tylko od nas.
III. Stoicyzm i cierpienie innych Ilekroć widzisz, że ktoś we łzach i smutku tonie, ponieważ jego dziecko wyjechało (...) nie daj się owładnąć wrażeniu, jakoby to rzeczy zewnętrzne były źródłem jego nieszczęścia. (...) To przecież nie samo wydarzenie go gnębi (...), ale mniemanie, jakie ten człowiek ma o nim.
Podczas gdy wcześniejsze cytaty mówiły o postawie stoików wobec osobistej straty, ten wydaje się uzasadn iać oskarżen ie stoicyzmu o bezduszn ą obojętność wobec cierp ien ia inn ych. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że stoicyzm uczy nas, iż bólu kogoś, kto mierzy się z utratą ukochan ej osoby, nie należy brać pod uwagę – nieszczęściem nie jest to, co spotkało zasmucon ych rodzi-
ców, lecz to, co oni o tym myślą. W związku z tym należy zwrócić uwagę na
kilka spraw. Przede wszystkim cytowan e stwierdzen ie dotyczy samego stoika i przyp omin a mu, jak w takiej sytua cji powin ien się zachowywać. Stoik, któremu trudn o zachować spokój, jest tak bardzo dotknięty dolą rodziców, którzy stracili dziecko, że musi sobie przyp omnieć, że nie może dać się ponieść temu uczuciu. Czy więc powinn iśmy krytykować stoickie postan owien ie, by nie pogrążać się w smutku i nie tracić równ owagi? Przeciwn ie, ktoś może dowodzić, że w takiej sytua cji utrata kontroli nie służy ani jedn ostce, ani inn ym. Z pewn ością jest otwartą kwestią, do jakiego stopn ia wstrząs i załaman ie emocjon aln e w obliczu czyjejś śmierci są psychologiczn ie zdrowe. Chociaż dziś, w czasach, w których odsłan iamy najskrytsze sekrety w ogóln okrajowej telewizji, w których należy „ujawn iać swoje uczucia”, a nie „dusić je w sobie”, może to nie być zup ełn ie oczywiste. Z pewn ością w inn ych epokach i inn ych tradycjach te sprawy wyglądały ina czej. Zachowywan ie spokoju ducha nie tylko jest możliwe, lecz tak nap rawdę dobroczynn e dla kogoś, kto spotyka się ze smutkiem. Co więcej, w większości trudn ych emocjonaln ie sytua cji spokojn a, opan owan a osoba jest bez wątp ien ia źródłem siły i poczucia spokoju dla pozostałych. Stoik nie widzi więc żadn ego powodu, dla którego w takich okoliczn ościach miałby ulegać czemuś, co sprawi, że on lub inni ludzie mieliby poczuć się źle. Jedn ak trzeba równ ież podkreślić, że stoik nie wymaga od inn ych trzymania się jego standardów ani ich nie ocen ia dlatego, że im się to nie udaje. Oznacza to, że stoik nigdy nie gani zasmucon ych rodziców za niewłaściwe zachowan ie. Przeciwn ie, wszystko wskazuje na to, że wbrew swoim zwyczajom weźmie pod uwagę uczucia inn ych ludzi. Epiktet radzi komuś, kto ma pogrążon ego w smutku przyjaciela, by „nie wahał się współczuć z nim w pełn ym znaczen iu słowa, a nawet, jeśli okoliczn ości pozwalają, jęczeć z nim; by jedn ak uważał i nie jęczał w głębi swej istoty”73. Ktoś mógłby krytykować stoika za hip okryzję, gdy wylewa łzy tylko po to, żeby ukoić żal przyjaciela lub matki. Taka ocen a byłaby jedn ak niespra-
wiedliwa. Po pierwsze, często w różn ych sytua cjach społeczn ych nie ujawniamy swoich uczuć całkiem szczerze. Jeśli na przykład córka dobrego przyjaciela wychodzi za mąż i tak się składa, że mam uzasadn ion e powody, by nie lubić pana młodego, wyrażen ie obaw podczas uroczystości będzie niewłaściwe. Dyskrecja tego rodzaju nie jest rozmyśln ym zwodzen iem, lecz wyrazem elastyczn ości, do jakiej my, jako niedoskon ałe istoty ludzkie, jesteśmy zmuszen i, jeśli mamy żyć razem. Stoickie „krokodyle łzy”, jeśli możn a je tak nazwać, są wylewan e w nadziei na zmniejszen ie prawdziwego i uzasadn ion ego cierp ien ia. Inn ymi słowy, trudn o dostrzec, jak podejmowan e w dobrej wierze działan ie, które nikogo nie krzywdzi i dotyczy wyłączn ie tego, w co wierzę, może uzasadn iać jakiekolwiek potęp ien ie. Z pewn ością ateista może wspierać wiarę w Boga swego umierającego krewn ego i w ten sposób łagodzić jego cierp ien ie – możn a tak postęp ować bez żadn ej nieszczerości lub hip okryzji. Postawa stoika wobec smutku różn i się więc bardzo od tej, za której zwolenn ika powszechn ie (i często niewłaściwie) jest uważan y. Chociaż nie wybiera on okazywan ia tego, co tradycyjn ie uważamy za oznaki żalu, z pewnością ludzkie cierp ien ie go porusza. Zachowan ie opan owan ia wtedy, gdy inni mogą się załamać, stan owi jego osobisty wybór i wydaje się, że trudn o ten wybór krytykować, nawet jeśli się go z nim nie dzieli. Kto bez cien ia wątp liwości może powiedzieć, jaka postawa wobec straty jest właściwa? Stoik przyn ajmn iej nie stara się w żaden sposób narzucić inn ym swego poglądu – i robi, co w jego mocy, żeby złagodzić ich cierp ien ia. Czy znamy gest, który w większym stopn iu może wyrażać szacun ek wobec inn ych?
Stoik inteligentny emocjonalnie
Stoikom często się zarzuca, że są emocjon aln ie martwi, że próbują zastąp ić
złożon y i często wewnętrzn ie sprzeczn y świat emocji zimn ym, kalkulującym rozumem. Epiktet mówi nam, że „żaden dobry człowiek nie narzeka, nie jęczy, żaden nie biada”74, i radzi: „wyrzuć precz ze swej duszy smutek, strach, 75
żądzę, zazdrość, radość z cudzego nieszczęścia” . Dobrego stoika nie ogarnie smutek, nie ogarn ie gniew, nie dozna przeszkód, natomiast będzie żył „bez namiętn ości i w prawdziwej woln ości”76. Stoik przedstawion y w taki sposób wydaje się (przyn ajmn iej nam, współczesnym) odcięty od wszelkich namiętn ości i trosk, dzięki którym życie jest coś warte. Właśnie z tego powodu wielu ludzi uważa, że stoicki idea ł jest nie tylko mało atrakcyjn y, lecz także psychologiczn ie niezdrowy. Jedn ak najn owsze prace dotyczące zdrowia emocjon aln ego nawiązują do pewn ych stoickich poglądów. Dan iel Goleman w swej Inteligencji emocjonalnej przekon ująco dowodzi, że to, jak radzimy sobie z naszymi namiętn ościami, jest w równ ym stopn iu istotn e dla sukcesu w życiu jak wrodzon e zdoln ości intelektua ln e, pon ieważ jakość życia emocjon aln ego stan owi serce sensown ej egzystencji. Umiejętn ości radzen ia sobie z emocjami nie zdobywamy jedn ak dzięki szczęśliwemu przyp adkowi ani nie jest ona wrodzon a. Pojawia się w konsekwencji tren ingu, możn a ją więc pielęgnować i nauczać jej inn ych. Na kolejn ych stron ach chcę zbadać różn e drogi, na których rozważan ia Goleman a dotyczące zdrowia emocjon aln ego okazują się zbieżn e z myślą stoicką. Pierwszą cechą inteligencji emocjon aln ej jest według Goleman a samoświadomość, zdoln ość zrobien ia kroku wstecz w sytua cji, gdy właśnie coś się wydarza 77. Większość z nas żałośnie nie radzi sobie z zadan iem obserwowania siebie w taki sposób. Zamiast się zdystansować wobec stresującego wydarzen ia, znaczn ie częściej odp owiadamy odruchową rea kcją. Ktoś zajeżdża
nam drogę na autostradzie i ogarn ia nas złość. Mąż lub żona wyp owiada przykre słowo i odp owiadamy tak samo. Chociaż późn iej potrafimy przyznać, że nasze zachowan ie było irracjon aln e, i często chcemy, żeby było inne, dostrzegamy, że z jakiegoś powodu jesteśmy niezdoln i tak postąp ić
wtedy, gdy to jest kon ieczn e. Według Goleman a kluczem jest samoświadomość. Uświadomien ie sobie pojawiających się psychiczn ych niedogodn ości niezmienn ie wzbudza w nas pragnien ie uwoln ien ia się od złego nastroju. Jest to dokładn ie ta sama zdoln ość do cofn ięcia się o krok wstecz w stosunku do bieżących wydarzeń – żeby choć na chwilę stać się bardziej widzem niż uczestn ikiem – która stan owi istotę stoickiej analizy doświadczenia. Stoicy wskazują, że nasze rea kcje emocjon aln e niezmienn ie pop rzedza incydent, który je wywołuje. Przytoczon e przykłady, działanie złego kierowcy i słowa mściwego partn era, pop rzedzają wybuch i, jak się wydaje, prowokują go. Stoicy prop on ują nam, żeby nie odp owiadać od razu na ten bodziec, lecz zamiast tego zbadać sytua cję i, zgodn ie z myślą Epikteta, poddać ją testowi78. Test jest prosty: musimy zadać sobie pytan ie o to, co zależy od nas, a co nie. Przekleństwa kierowcy i słowa małżonka z pewn ością nie zależą od nas – ludzie jeżdżą, jak chcą, i mówią to, co chcą powiedzieć. Jeśli dzieje się coś, co od nas nie zależy, mówią stoicy, jedyn e, co ma sens, to nie myśleć o tym, a zamiast tego skup ić energię na tym, co jest w naszym zasięgu, na przykład na własnej odp owiedzi na męczącą sytua cję. Działać ina czej to jakby znać z wyp rzedzen iem zwycięzcę wyścigu i nie postawić na niego. W przeciwieństwie do stoickiej metody badan ia zdarzeń, zan im na nie zarea gujemy, większość z nas, jak zauważa Epiktet, dodaje do nich „majaki [...] przygłuszające swoją wielkością rzeczywiste wymiary rzeczy”79. Jeśli małżon ek musi iść do dentysty i wykon ać zabieg za tysiąc dolarów, który nie zostan ie opłacon y z ubezp ieczen ia, będziemy się zamartwiać i wściekać, że musimy za niego zap łacić. Dodając jedn ak coś (moją rea kcję) do problematyczn ego zdarzen ia (zabieg dentystyczn y i jego koszt), dręczymy samych siebie i być może wprowadzamy nap ięcie do naszego małżeństwa, zmien iając zwykły wybój pojawiający się na drodze naszego życia w życiową kata-
strofę. Jak jedn ak zerwać tę na pozór nierozerwaln ą więź między tym, jak doświadczamy zdarzen ia, a tym, jak na nie rea gujemy? Jak uczy Marek Aureliusz, kluczem jest zachowywan ie w pamięci stoickich zasad, „tak jak lekarze zawsze mają narzędzia i skalp ele przygotowan e do nagłych zabiegów, tak ty zasady nauk miej gotowe do zrozumien ia spraw boskich i ludzkich”80. Gdy ktoś na ulicy zajeżdża ci drogę, powstrzymaj się, zan im zarea gujesz,
i zbadaj możliwą odp owiedź w świetle nauki stoickiej: „ilekroć urazi cię czyjaś bezczeln ość, natychmiast zap ytaj samego siebie: czy to możliwe, żeby na świecie nie było bezczeln ych ludzi? Niemożliwe, nie domagaj się więc tego,
co niemożliwe”81. Możemy równ ież pójść za radą, żeby na tego rodzaju zdarzen ia spojrzeć z szerszej perspektywy: „kiedy nazbyt oburzasz się lub cierpisz, przyp omnij sobie, że ludzkie życie jest chwilowe i niebawem nas wszystkich powali śmierć”82. A może powinn iśmy zastan owić się, „o ileż więcej uciążliwości przyn oszą złość i smutek z powodu jakichś czyn ów niż 83
same te czyn y, z winy których gniewamy się i smucimy” ? Zachowywan ie w pamięci tego oraz inn ych stoickich imp eratywów bardzo nam pomoże w utrzyman iu kontroli nad rea kcjami, dzięki czemu będziemy ogóln ie nieco zdrowsi. Dobrego stoika cechuje więc świadomość siebie samego. Osiągnął mistrzostwo w sztuce robien ia kroku wstecz wobec tego, co się wydarza, i kontrolowan ia swoich rea kcji na wydarzen ia pop rzez przywoływan ie filozoficzn ych zasad oraz skup ien ie uwagi na jedyn ej rzeczy, która zależy od niego, na własnej rea kcji na to, co się wydarza. Tego poziomu samokontroli nie osiąga się natychmiast, lecz pop rzez stałą praktykę. „Zwracaj tedy baczn ą uwagę na wyobrażen ia i czuwaj nad nimi – stwierdza Epiktet. – Niebłahą bowiem byn ajmn iej jest rzecz, której strzeżesz, ale jest nią poczucie wstydu i wiern ość, jest nią równ owaga i pokój niezmącon y ducha”84.
Nie martw się, bądź stoikiem
Drugą cechą, która charakteryzuje psychologiczn ie zdrową jedn ostkę, jest 85
według Goleman a zdoln ość do kontrolowan ia destruktywn ych odczuć . Nie jest to równ oznaczn e ani ze zwykłym wyp ieran iem emocji, ani z ignorowaniem negatywn ych stan ów umysłu, lecz oznacza otwarte konfrontowan ie się z takimi uczuciami i radzen ie sobie z nimi w racjon aln y sposób. Goleman ilustruje tę kwestię w odn iesien iu do trzech szczególn ie destruktywn ych emocji: gniewu, zmartwien ia i dep resji. Ogóln ie uznajemy, że te trzy stan y psychologiczn e nie mają pozytywn ej wartości. Skoro zakłócają naszą psychikę i sieją w niej spustoszen ie, wydaje się oczywiste, że nasze życie stałoby się lepsze, gdybyśmy byli zdoln i ogran iczyć obecn ość i oddziaływan ie jedn ego z nich lub wszystkich. Znakiem, który wyróżn ia osobę dojrzałą emocjon aln ie, jest zamian a tego szeroko podzielan ego pragnien ia w rzeczywistość. Żeby pokazać, jak możn a kontrolować gniew, Goleman opisał eksp eryment przep rowadzon y w siłown i86. Osoba zaa ngażowan a do tego testu została poinstruowan a, że ma traktować inn ych ćwiczących w dowoln ie wybran y nieuprzejmy sposób. Było widoczn e, że na skutek jej zachowan ia inni zaczyn ali ćwiczyć gorzej, a gdy mieli szansę, żeby się odegrać, chętn ie to robili. Do eksp erymentu wprowadzon o równ ież pewn e drobn e zmian y. Na przykład w pewn ym momencie wzywan o prowokatora do telefon u, co było tłumaczon e tym, że przechodzi wielki osobisty i rodzinn y stres. Gdy ludzie otrzymywali tę informację, na ogół uspokajali się i przerywali akcje odwetowe. Morał historii jest taki, że jeśli spojrzy się na sprawy z punktu widzenia inn ych ludzi, może to przyn ieść uspokajający efekt – dobrze, żeby ci, którzy chcą poradzić sobie z gniewem, to sprawdzili. Stoicy prop on ują dwie wersje strategii rozwijan ia symp atii wobec inn ych jako sposobu uśmierzan ia gniewu. Jedn a ma nieco ogran iczon y zakres, dru-
ga jest bardziej globaln a. Prop on ują sobie najp ierw wyobrazić, że osobą, która w inn ym przyp adku wywołałaby nasz gniew, kierują życzliwe i dobre motywy. Dobrze ubran y kierowca, który zajechał nam drogę na naszym pasie ruchu, jest być może bezrobotn ym spóźn ion ym na ważn ą rozmowę rekrutacyjn ą, a kobieta w kolejce do kasy, która ma zbyt wiele zakup ów, być może po prostu stara się szybko wrócić do domu do chorego dziecka. Chociaż może to wyglądać na myślen ie życzen iowe, taka twórcza interp retacja rzeczywistości jest oparta na uczciwym przyznan iu się do tego, że w istocie
niewiele wiemy jedn i o drugich. Jak wskazuje Marek Aureliusz: „Krótko mówiąc, najp ierw trzeba się dużo dowiedzieć, by móc o cudzych czyn ach powiedzieć coś ze zrozumien iem”87. W ten sposób, jeśli pozwalamy sobie na dobrodziejstwo wątp liwości i uznajemy, że motywy niezbyt szlachetn ych działań inn ych ludzi są wytłumaczaln e, ruszamy w długą drogę w stron ę zachowan ia spokoju ducha – nawet jeśli czasem jesteśmy w naszych ocen ach zbyt wspan iałomyśln i. Inne przyp adki nie pozwalają nam jedn ak równ ie łatwo na tego rodzaju nieszkodliwe interp retacje: mechan ik samochodowy, który zawyża nam cenę, kolega, który rozp uszcza kłamstwa na nasz temat, albo złodziej, który włamuje się do naszego domu. Niestety większość nas może przedstawić dobrze udokumentowan ą listę sytua cji, gdy staliśmy się ofiarą zrodzon ej ze złej woli niesprawiedliwej nap aści. Jeśli nie poznaliśmy złośliwości Jagon a, mieliśmy do czyn ien ia z kimś, kto był jego uczniem. W tym przyp adku stoicy domagają się od nas skonfrontowan ia się z niemiłą prawdą o ludzkiej naturze, że mian owicie, o czym już wcześniej mówiliśmy, każdy uważa siebie za całkowicie usprawiedliwion ego we wszystkim, co robi. Ludzie, jak wyjaśnia Marek Aureliusz, działają „pod przymusem” swoich poglądów na to, co słuszn e i niesłuszn e, dobre i złe88. To, jak dochodzą do swoich wniosków, zależy od łańcucha przyczyn sięgającego wstecz dalej, niż ktokolwiek może sięgnąć, a stoicy są przekon an i, że najp rawdop odobn iej jest niemożliwe, by pewn i ludzie postęp owali ina czej, jeśli wziąć pod uwagę ich wykształcen ie i poziom rozwoju. Chrystus powiedział, że biedn i zawsze będą
z nami; Marek Aureliusz jest przekon an y, że filarami ludzkiej kondycji są bezczeln ość i głup ota. Jeśli przyjąć nieuchronn ość niewiedzy, złe wykształcen ie i błędn e przekon an ia, złoszczen ie się na kogoś, kto robi nam krzywdę, miałoby tyle sensu, ile wyrwan ie uchwytu urządzen ia elektryczn ego za to, że nie działa. Trzeba przyznać, że wiele różn i ludzi od tosterów. Na przykład tostery nie mają wpływu na swój aktua ln y stan, natomiast ludzie zawsze mają i w związku z tym pon oszą przyn ajmn iej część odp owiedzialn ości za to,
czym się stali. Stoicy jedn ak nie złoszczą się na kogoś, kto z moraln ego punktu widzen ia rozwin ął się niedostateczn ie, tak samo jak nie możn a być wściekłym na kogoś, kto jest ułomn y fizyczn ie. W tych przyp adkach właściwą rea kcją jest symp atia, a nawet litość, rea kcje, które, ogóln ie rzecz ujmując, są niespójn e z usprawiedliwion ym gniewem. Stoicka strategia reinterpretacji motywów, traktowan ia zachowań inn ych jako nieuchronn e, przyznawan ia, że pewien poziom moraln ej niedoskon ałości jest częścią ludzkiej kondycji, daje altern atywn ą metodę radzen ia sobie z kłop otliwymi emocjami temu, kto woli zachować spokój, niż zaspokajać swój gniew. Dla większości z nas gniew stan owi problem tylko okazjon aln ie. Natomiast zamartwian ie się i niezdrowe podn iecen ie są w przyp adku wielu ludzi stan em chron iczn ym. Bez wątp ien ia jest to związan e z temp em współczesnego życia. Bierzemy sobie na głowę zbyt wiele, pracujemy za dużo, mamy zbyt wiele zobowiązań. Wszystko to łatwo zrozumieć, ale czy możn a tego pragnąć? Chyba trudn o to sobie wyobrazić. Według Goleman a zamartwianie się z natury powoduje problemy ze zdrowiem emocjon aln ym. Nie wnosi nic pozytywn ego do naszej sytua cji, natomiast całkowicie podważa naszą zdoln ość do konstruktywn ego rozwiązan ia problemów, wobec których stajemy89. Oczywiście powiedzieć komuś, żeby się nie martwił, to jedn o, a czymś zupełn ie inn ym jest skuteczn ie opan ować jego niep okój. Samo powtarzan ie słów pop ularn ej piosenki: Don’t worry, be happy (Nie martw się, bądź szczęśliwy), prawdop odobn ie nie będzie najbardziej pomocn e. Powiedzieć ko-
muś, że jeśli chce być szczęśliwy, nie powin ien się martwić, jest równ ie użyteczn e jak pouczen ie go, że jeśli chce być bogaty, to powin ien zarabiać pieniądze. Ale co inn ego powinn iśmy mówić w trudn ych okoliczn ościach? Niestety na to pytan ie nie ma łatwej odp owiedzi. Stoicy, którzy uważają, że naszym największym dobrem jest rozum, propon ują, żeby wykorzystać go do poradzen ia sobie ze zmartwien iem. Podczas gdy czymś bardziej naturaln ym jest poddać się namiętn ości, niż zastan awiać się i badać swoje emocje, stoicy wymagają, żeby rzeczywiście podjąć to zadan ie, jeśli chcemy sobie poradzić z uczuciem smutku. Po pierwsze, zalecają, żeby radykaln ie zmien ić sposób postrzegan ia ciążącego nam zmartwien ia. Często ludzie utrzymują, że przyczyn ą ich smutku jest jakieś zewnętrzn e zdarzen ie, rzeczywisty lub wyimagin owan y stan ich spraw – możliwy wyp adek, termin oddan ia pracy, choroba, rozwód, utrata pracy lub śmierć. Stoicy przyp omin ają nam jedn ak, że taka analiza sytua cji jest niep op rawn a. To nie jakieś zewnętrzn e wydarzen ie jest przyczyn ą naszego zmartwien ia; jest nią nasza ocen a sytua cji. Jeśli chcemy więc przezwyciężyć zmartwien ie, musimy zbadać swoje osądy i zadać sobie pytan ie o to, czy są one racjon aln e, czy też nie. Dobrze pokazuje to następ ujący przykład: na autostradzie zatrzymuje się samochód, kierowca wysiada, podn osi maskę i zagląda do siln ika, sprawdza różn e części, poszukując możliwej przyczyn y problemu. Zan im zdąży cokolwiek zrobić, jego żona zauważa, że zbiorn ik paliwa wczoraj był prawie pusty, i pyta, czy pamiętał o tym, żeby go nap ełn ić. On uświadamia sobie, że tego nie zrobił, i prawie natychmiast przerywa sprawdzan ie siln ika samochodu. W tych warunkach kontyn uowan ie sprawdzan ia byłoby irracjon aln e; nie tylko bezcelowe, ale tak nap rawdę dałoby przeciwn y skutek – dalsze poszukiwan ie przeszkodziłoby kierowcy w zrobien iu tego, co powin ien, żeby rozwiązać problem. Stoicyzm zachęca nas do konfrontowan ia się z naszymi myślami w równ ie uważn y i dokładn y sposób, w jaki podchodzimy do problemu, próbując nap rawić swoją toyotę, i dlatego wymaga, żeby niep otrzebn ie i niewłaściwie nie marn ować energii na zamartwian ie się.
Pien iądze są stałym źródłem niep okoju. Przyp uśćmy, że tak jak wielu Amerykan om udało się nam dop rowadzić do znaczącego debetu na kartach kredytowych i ten fakt budzi nas w nocy. Jaki zestaw działań zap rop on owaliby stoicy w tej sytua cji? Przede wszystkim bez wątp ien ia położyliby nacisk na kon ieczn ość zrozumien ia, że to nie rachunki są przyczyn ą naszej bezsenn ości, lecz nasza rea kcja na nie. A pon ieważ nie możemy machn ąć czarodziejską różdżką i sprawić, żeby dług znikn ął, musimy zacząć się racjonaln ie zastan awiać, jak złagodzić większość swoich obaw (i równ ież posta-
rać się o rozumn y plan spłacan ia długu). Nie ma więzień dla dłużn ików i jeśli nie mamy do czyn ien ia z gangiem, nasi wierzyciele nie mogą nas fizyczn ie skrzywdzić. Procedura bankructwa chron i nawet nasz dom. Inn ymi słowy sytua cja kogoś pogrążon ego w długach wobec firm wydających karty kredytowe nie jest zup ełn ie tragiczn a. Ostateczn ie będziemy musieli je spłacić i to na pewien czas poważn ie pogorszy stan naszych fin ansów. Ale czy kiedykolwiek zamożn y człowiek utożsamiał swoje szczęście z tym, co posiada netto? Jak przyp omin a nam Sen eka, „jak niewiele trzeba środków kon ieczn ych do zachowan ia człowieka! Komu 90
może tych środków zabrakn ąć, jeżeli tylko ma jaką taką zaradn ość” . Jeśli więc podejść racjon aln ie do trudn ych życiowych sytua cji, nie tylko możn a sobie z nimi poradzić, ale niosą one równ ież możliwość znaczącego, osobistego rozwoju. Możemy więc zamknąć te rozważan ia, wprowadzając niewielką zmian ę do tytułu pop ularn ej piosenki: Don’t worry, be stoi c (Nie zamartwiaj się, bądź stoikiem). Przyczyn ą niep okoju jest nasza ocen a sytua cji, a pon ieważ możemy kontrolować swoją władzę sądzen ia, każda ocen a musi przejść przyn ajmn iej podstawowy test racjon aln ości, skoro to ona jest powodem złej pracy samochodu. Chociaż prawdop odobn ie to sformułowan ie nigdy nie znajdzie się w słowach żadn ej pop ularn ej piosenki, może wystarczyć, żeby uwoln ić nas od ciężaru, jakim zmartwien ie kładzie się na naszym życiu. Wydaje się, że spośród wszystkich negatywn ych emocji najtrudn iejsza do wyleczen ia jest dep resja. Często pojawia się nie wiadomo skąd i równ ie ta-
jemn iczo znika. Jedn ak w pewn ych przyp adkach może przejąć władzę nad całym naszym życiem. Tylko niewielu z nas nigdy nie zetknęło się z taką sytua cją bądź to pop rzez własne doświadczen ie, bądź kogoś z rodzin y albo przyjaciela. Od razu trzeba powiedzieć, że rada Goleman a nie odn osi się do
poważn ych przyp adków, które wymagają podawan ia leków i profesjon alnego leczen ia. Zajmujemy się tu raczej sytua cją określaną jako dep resja podklin iczn a albo, jak woli ją określać Goleman, zwykła melancholia – 91
chandra, która od czasu do czasu ogarn ia każdego z nas . Goleman wychodzi z założen ia, że podobn ie jak istn ieją środki zap obiegawcze, które możemy wykorzystać, żeby zap obiec chorobom ciała, tak samo na poziomie psychiczn ym możemy podjąć pewn e działan ia, które będą miały efekt profilaktyczn y. Jedn ym z najmocn iejszych narzędzi, które według Goleman a mamy do dysp ozycji, jest „przeformułowan ie poznawcze” lub, ujmując to bardziej kolokwialn ie, spojrzen ie na rzeczy z inn ej perspektywy92. A więc zamiast rozp amiętywać negatywn e uczucia, jakie często towarzyszą zerwan iu związku, możemy na przykład zastan owić się nad tym, czego się nauczyliśmy, i z radością pomyśleć o odkrytej na nowo woln ości. Na utratę pracy możn a spojrzeć jak na wskazan ie nowego, świeżego kierunku, tak jak wyp adek lub chorobę możn a zinterp retować jako okazję do bardzo potrzebn ego wyp oczynku. W gruncie rzeczy „przeformułowan ie poznawcze” wyn aleźli stoicy. W prostym stwierdzen iu, że „rzecz każda ma dwa uchwyty – za jeden z nich da się udźwignąć, za drugi jedn akże udźwignąć się nie da”93, Epiktet opisuje umiejętn ość takiego spojrzen ia na własne doświadczen ia, którą po dwóch tysiącach lat wielu ludzi nadal uważa za skuteczn ą. Zamiast postrzegać swoją sytua cję jako samotn ość, wyjaśn ia, „kiedy pozostajesz w osamotn ien iu, win ien eś je raczej nazywać pokojem, woln ością i uważać siebie za podobn ego do bogów”. Zamiast narzekać, że musisz iść na przyjęcie, powin ien eś „towarzystwo z ludźmi poczytywać sobie za rozrywkę na uroczystości ludowej i w ten sposób przyjmować wszystko z pogodą ducha”94. Podsumowując, pytan ie o to, czy bieg spraw jest dla nas niekorzystn y,
czy też nam sprzyja, nie jest taką samą kwestią jak ustalen ie, czy krzesło jest brązowe, czy czarn e. Sytua cja, w której jestem, ma w wielkiej mierze takie znaczen ie, jakie chcę jej nadać. A więc to, czy postrzegamy coś jako zmniejszające lub zwiększające szanse na nasz rozwój, wydaje się całkowi-
cie zależn e od naszej mentaln ej dysp ozycji. Stoicka strategia nie jest jedn ak woln a od ogran iczeń. Zdarzen ia takie jak śmierć dziecka w oczywisty sposób nie są podatn e na tego rodzaju leczen ie, a umysły pewn ych ludzi są po prostu niezdoln e do tego, żeby przyjmować pozytywn e doznan ia, na przykład z powodu nierówn owagi chemiczn ej. Jeśli jedn ak będziemy uczciwi wobec samych siebie, przyznamy, że w ten sposób możn a sobie poradzić z większością spraw w naszym życiu i że nasza sytua cja będzie znaczn ie lepsza, jeśli będziemy umieli powtórzyć za Epiktetem: „wszystko, cokolwiek może mi się przydarzyć, ja uczyn ię błogosławion ym, radosnym, godn ym czci i zazdrości”95.
Optymizm tragiczny
Nadzieja, optymizm, pogoda ducha i w ogóle pozytywn e nastawien ie umysłu to według Goleman a podstawowe cechy zdrowego życia emocjon aln ego. Przede wszystkim wyraża się ono w mocn ym przeświadczen iu, że pomimo komp likacji i frustracji wszystko w życiu pójdzie dobrze. Goleman przedstawia wiele dowodów, które wspierają jego tezę, że pozytywn e nastawien ie umysłu jest nie tylko cenn e samo w sobie, lecz równ ież daje dobre skutki w praktyce. Na przykład w przyp adku studentów optymizm i nadzieja zap owiadają sukcesy akademickie. Badan ia przep rowadzon e w 1984 roku na studentach rozp oczyn ających naukę na Uniwersytecie Pensylwan ii dowiodły, że wyn ik uzyskan y w teście, który mierzył poziom optymizmu, pozwa96
lał lep iej przewidywać ich ocen y niż wyn ik SAT lub ocen y uzyskan e w szkole średn iej. Inne badan ie wykazało, że bardziej optymistyczn i sprzedawcy mieli lepsze wyn iki w sprzedaży. Wreszcie pozytywn e nastawien ie umysłu jest od dawn a uważan e przez wielu lekarzy za czynn ik, który odgrywa bardzo istotn ą rolę w przywracan iu zdrowia pacjentom97. Optymizm nie jest jedn ak pierwszym słowem, które przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o stoicyzmie. Prędzej przyp omnimy sobie rozważan ia Marka Aureliusza o moraln ości i jego uwagi na temat ulotn ości wszystkiego:
Czas ludzkiego życia jest punktem, istota płynna, postrzeżenie ciemne, mieszanina całego ciała podatna na gnicie, dusza zawirowaniem, los nie do odczytania, sława niep ewna. Krótko mówiąc, wszystkie rzeczy ciała – rzeką, duszy – snem i złudą, życie zaś – wojną i goszczeniem w obcym kraju, a późniejsza sława zap omnieniem98.
Już to wystarczy, by powiedzieć, że stoikom nie możn a zarzucić skłonn ości do patrzen ia na świat przez różowe okulary. Jedn ak aby pozostać wobec nich uczciwym, trzeba rozróżn ić dwa typy optymizmu. Pierwszy możemy określić jako „prosty optymizm”, czyli stan umysłu, dzięki któremu w sposób naturaln y zachowujemy pogodę ducha niezależn ie od okoliczn ości. Weź-
my dla przykładu dwie postawy: kogoś, kto wygląda, jakby zawsze żył pod ciemn ą chmurą, i kogoś, kogo możn a opisać jako klin iczn y przyp adek pogodn ego usposobien ia. Stan umysłu jedn ego lub drugiego może raz budzić zainteresowan ie, a inn ym razem den erwować, pon ieważ wszyscy inni ludzie czasem odczuwają nadzieję, a czasem są w rozp aczy, większość jedn ak na ogół żyje w stan ie, który mieści się między jedn ym a drugim. „Prostych optymistów” nie możn a jedn ak chwalić ani potęp iać za ich charakter bardziej niż tych, którzy są rudzi lub elastyczn i jak guma. Może po prostu są
szczęściarzami, skoro z natury mają pogodn e usposobien ie. Zup ełn ie przeciwn ie stan umysłu charakterystyczn y dla stoików możn a przedstawić jako „optymizm tragiczn y”. Zamiast widzieć świat jako nieustann ie skąp an y w promien iach słońca, stoik przyjmuje, że równ ież ciemność ma swoje miejsce w strukturze świata, i podkreśla, że każdy niewzruszen ie pozytywn y pogląd musi mieć oparcie w tak rozumian ej rzeczywistości. Stoicy wracają tu do dawn ych greckich korzen i, kiedy to tragedia królowała jako najwyższa forma sztuki. Chociaż tu i teraz (w świecie komedii sytua cyjn ej) fascyn acja tragediami może się wydawać czymś niezdrowym, Grecy uważali, że tragedia dokładn ie oddaje prawdziwą naturę życia oraz że uznan ie tego faktu może być zadziwiająco ożywcze. Każda godn a swej nazwy optymistyczn a postawa musi się najp ierw skonfrontować z faktem, że także ciemn ość jest nieodłączn a od ludzkiej kondycji. Zan im pogoda ducha i beztroska będą miały jakiekolwiek znaczen ie, musimy się najp ierw pogodzić z ich przeciwieństwem: cien iem i przygnębieniem. Oto dlaczego jest tak wielka różn ica między uśmiechem dziecka a uśmiechem dojrzałego człowieka, który doświadczył czterdziestu, pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu lub więcej lat życia. O ile w prostym optymizmie pierwszego jest coś wzruszającego, o tyle drugi robi na nas wrażen ie rzeczywiście cenn ego choćby dlatego, że wiemy, iż ukształtował się w walce. Oto duch optymizmu tragiczn ego: brnąć przez trudy życia i uważać, że mimo to wszystko idzie dobrze. Dlatego właśnie Sen eka może zachęcać swoich słuchaczy, by „nauczyli się radować”99. Odmienn ie niż w przyp adku
większości ludzi stoicka radość jest uczuciem, które pojawia się jako rezultat nieustann ego wysiłku i trwa całe życie. Skoro stoik wie, że potrafi pozostać niep oruszon y w każdych okoliczn ościach, żyje pełn ią obecn ej chwili, zadowolon y ze swego losu, pragnąc tylko tego, co przyn oszą kolejn e dni, wdzięczn y bogom i dobrze usposobion y wobec ludzi.
Stoicy i społeczeństwo
Dwie ostatn ie cechy charakteryzujące zdrową emocjon aln ie jedn ostkę wiążą 100
się z jakością naszych relacji z ludźmi . Pierwszą cechą, którą trzeba tu omówić, jest emp atia, zdoln ość rozp oznawan ia, co czują inni. Goleman wskazuje, że wszystko, począwszy od seksu, a skończywszy na wychowywaniu dzieci, wymaga dostrojen ia do stan u emocjon aln ego drugiego człowieka. I odwrotn ie, stan y dysfunkcyjn e w życiu, takie jak alkoholizm i dep resja, ujawn iają wyraźn y brak tej zdoln ości. Jeszcze ważn iejsze jest stwierdzenie Goleman a, że w emp atii tkwią korzen ie moraln ości. Z tego względu nie powinn o dziwić odkrycie, że socjop aci są niemal całkowicie pozbawien i tego uczucia. Emp atię musimy jedn ak przełożyć na skuteczn e relacje z inn ymi. Nie tylko rozwin ięcie tego rodzaju komp etencji będzie miało oczywisty wpływ na naszą zdoln ość do odn oszen ia sukcesu w różn ych dziedzin ach, od bizn esu do miłości, lecz także, jeśli Arystoteles słuszn ie twierdzi, że z natury jesteśmy „zwierzętami polityczn ymi”, sensown ie będzie przyjąć, że nasze zdrowie emocjon aln e zależy od zdoln ości do budowan ia zdrowych relacji z ludźmi. Jaki dokładn ie był stosun ek stoików do bliźn ich? I jak się on ma do podanego przez Goleman a opisu emp atii i dobrej woli wobec inn ych? Stoicy są często karykaturaln ie przedstawian i jako zimn i, powściągliwi, co pozostaje w ostrym kontraście do przyjaznej i współczującej osoby, którą Goleman, jak się wydaje, uważa za idea ł właściwego rozwoju psychologiczn ego. Po raz kolejn y jedn ak nie powinn iśmy się dziwić, że ta karykatura jest rażącym zniekształcen iem tego, co rzeczywiście głoszą stoickie teksty. Na początek, żeby dochować historyczn ej starann ości, należy odn otować, że na Zachodzie stoicy byli jedn ymi z pierwszych, którzy rozwin ęli pojęcie powszechn ego współczucia. Wiern ość wobec własnego plemien ia, miastapaństwa czy narodu, wydaje się normą w starożytn ym świecie. Stoicy uwa-
żali, że przeciwstawian ie sobie ludzi w taki sposób jest fałszywe i nien aturaln e. Według Epikteta Zeus jest ojcem nas wszystkich i każdy z nas „zrodził
się z tego samego (...) nasien ia”101. Wymaga to od nas uznan ia pokrewieństwa, które Marek Aureliusz nazywa braterstwem wszystkich rozumn ych bytów. To właśnie Marek Aureliusz głosił, że „jeśli tak, obywatelami jesteśmy
(...), jeśli tak, świat jest jak gdyby państwem”102. Bardziej istotn e niż te ogóln e rozważan ia są rady dotyczące rozwijan ia re-
lacji w codzienn ym życiu. Przede wszystkim spoczywają na nas pozytywn e obowiązki wobec inn ych. Zaczyn a się od relacji, które łączą nas z pewn ymi ludźmi z racji urodzen ia. Jesteśmy syn ami lub córkami i z tego względu mamy zobowiązan ia wobec naszych rodziców, albo jesteśmy braćmi lub siostrami i mamy zobowiązan ia wobec naszego rodzeństwa. Nawiązujemy również relacje z ludźmi, którzy nie są naszą rodzin ą. Mamy przyjaciół i pewn ą odp owiedzialn ość wobec nich. Przez przyn ależn ość do gatunku ludzkiego jesteśmy jakoś zobowiązan i przedłużyć jego trwan ie, zwykle (choć nie tylko) pop rzez małżeństwo i posiadan ie dzieci. Co więcej, jesteśmy mieszkańcami wspóln oty polityczn ej, która oczekuje tego, co Epiktet określa jako „przeznaczen ie obywatela”103, i wymaga od nas aktywn ego udziału we władzy i zarządzan iu społeczn ością na wszystkich poziomach. Jest więc oczywiste, że stoicy nie dystansowali się wobec bliźn ich, lecz byli bardzo istotn ą częścią tkanki życia obywatelskiego. Nie ociągali się równ ież przed podejmowan iem społeczn ej odp owiedzialności. Oznacza to, że angażowali się w aktywn ość społeczn ą nie tylko z poczucia obowiązku, w którym nie znajdowali żadn ej prawdziwej radości – jak my, gdy odwiedzamy w szpitalu dalekiego krewn ego, który zachorował. Przeciwn ie, gdy Epiktet nawołuje swoich uczniów, żeby „do ojczyzny powrócić, rodzin ę uwoln ić od troski i niep okoju”104, możn a zrozumieć, że ogólnie rzecz biorąc, stoików obchodzi dobre samop oczucie psychiczn e bliźn ich. Stoicy nie izolują się od inn ych ludzi, nie są do nich nastawien i antagon istyczn ie ani obojętn ie, aktywn ie angażują się w ich sprawy, troszczą o ich dobro i stale próbują okazywać wobec nich dobrą wolę. Trudn o sobie wy-
obrazić zdrowszy sposób odn oszen ia się do inn ych ludzi niż zgodn y z tym modelem.
Czy stoicy są szczęśliwi?
Pewn e rzeczy nigdy się nie zmien iają. Prawie dwa i pół tysiąca lat temu
Arystoteles nap isał, że „zarówn o zwykli ludzie, jak i ludzie znakomicie wychowan i twierdzą, że celem wszystkich działań jest szczęście”105. Mało kto mógłby się z tym dziś nie zgodzić, ale mimo że możemy pop rzeć to stwier-
dzen ie, większości z nas daleko do prawdziwego zrozumien ia, na czym polega szczęście. Dla większości z nas szczęście charakteryzują dwie cechy. Po pierwsze, jesteśmy skłonn i postrzegać szczęście jako coś ulotn ego. Jedn ego dnia twierdzimy, że jesteśmy szczęśliwi, następn ego, że smutn i, w jedn ej chwili przeżywamy ekstazę, a zaraz potem pogrążamy się w rozp aczy. Po drugie, podpisujemy się pod założen iem, że nasze szczęście w wielkiej mierze zależy od zewnętrzn ych okoliczn ości. Na przykład prawie każdy jest przekon an y, że gdyby wygrał na loterii, rozwiązałoby to wszystkie jego życiowe problemy. Bardziej prozaiczn ie, często twierdzimy, że jesteśmy szczęśliwi właśn ie dlatego, że dostaliśmy awans, list informujący o zwrocie podatku albo z powodu miłych wakacji itd. Ale zgoda na taki sposób myślen ia jest równ oznaczna z przyznan iem, że nasze psychologiczn e dobre samop oczucie jest poza naszą kontrolą. Nasz przychód zależy od rządu, deszcz pada podczas podróży, zostaliśmy zdegradowan i albo zwoln ien i – żaden z tych czynn ików nie zależy od nas – więc w końcu czujemy się paskudn ie. Arystoteles, a także inni greccy myśliciele (w tym stoicy) mieli jedn ak zupełn ie inny pogląd na tę sprawę. Według nich nasze szczęście nie jest zakładn ikiem zewnętrzn ych czynn ików, lecz pojawia się jako wyn ik stałości charakteru – która rozwija się z biegiem czasu tylko dzięki naszym własnym wysiłkom. Niektóre z najn owszych trendów w psychologii podtrzymują to starożytn e twierdzen ie. Słuszn ość greckiego poglądu potwierdza zwłaszcza współczesna
psychologia pozytywn a 106. Przyjmuje ona, że szczęście nie jest tylko czymś, co nam się przydarza, lecz pewn ym stan em podobn ym do fizyczn ego zdrowia, pon ieważ równ ież o nie trzeba aktywn ie zabiegać. Pon adto psychologia pozytywn a twierdzi, że po osiągnięciu pewn ego skromn ego poziomu finansowego pien iądze nie mają wpływu na poczucie szczęścia. Wyn ika to stąd, że im ktoś się staje bogatszy, tym bardziej wydaje się martwić porównan iem swojego poziomu życia do luksusów bardziej zamożn ych od niego – a zawsze przecież możemy znaleźć kogoś bogatszego, z kim możemy się porówn ywać. Psychologia pozytywn a wierzy równ ież, że szczęściu sprzyjają wdzięczn ość i wybaczen ie. Wreszcie wobec dep resji psychologia pozytywn a zajmuje stan owisko opierające się w dużej mierze na strategii poznawczej identyfikowan ia myśli, niosących ze sobą smutek, i racjon aln ego przeciwstawian ia się im. Pomiędzy psychologią pozytywn ą a stoicyzmem zachodzi coś więcej niż nieznaczn e podobieństwo. Stoicy, podobn ie jak psychologia pozytywn a, uważają, że trudn o jest osiągnąć szczęście. Przywołam w tym miejscu Marka Aureliusza: „Sztuka życia bardziej przyp omin a zap asy niż tan iec”107. Nie tylko więc według współczesnych, lecz także według stoików zdobycie szczęścia wymaga nieustann ego wysiłku. Epiktet mówi, że nie możn a osiągnąć stoickiego idea łu niezmącon ego spokoju i równ owagi duchowej „bez wytrwałego i natężon ego ćwiczen ia”108, i posuwa się do porówn an ia pracy nad intern alizacją zasad stoickich z ćwiczen iami na siłown i. W bagatelizowan iu znaczen ia dóbr materialn ych dla szczęśliwego życia stoicy idą nawet dalej niż psychologia pozytywn a, chociaż oba systemy uznałyby za niedorzeczn ość to, jak wiele energii większość z nas poświęca swojej własn ości. Rzeczy, które posiadamy, zamiast powiększać nasze szczęście, kon iec końców stają się dla nas ciężarem. Kup ujemy łódź, by pływać nią w weekendy, a potem w weekendy musimy pracować, żeby za nią zapłacić! Gdy jesteśmy związan i z wieloma rzeczami – lamentuje Epiktet – gnębią nas one i ciągną w dół109.
Dla stoików ważn ym pojęciem jest równ ież przebaczen ie. Uznają głęboką psychologiczn ą prawdę rady, którą daje Chrystus, żeby kochać swoich wrogów i modlić się za tych, którzy nas prześladują. Negatywn e emocje znacznie bardziej szkodzą temu, kto ich doznaje, niż temu, przeciw komu są zwrócon e. To dlatego stoicy mówią o krzywdach wyrządzon ych nam przez innych: „Odejmij osąd, odjęte zostało «doznałem szkody», odejmij «doznałem szkody», odjęta została szkoda”110. Żywien ie gniewu i resentymentu wobec
inn ych nie opłaca się, bo tylko niszczy spokój ducha i podważa spokój umysłu. Z tych samych powodów stoicy doradzają pielęgnowan ie wdzięczn ości jako nastawien ia umysłu. To skrajn ie oszczędn a emocja – już niewielka ilość waln ie przyczyn ia się do dobrego samop oczucia. Może dlatego z jedn ego z badań cytowan ych przez psychologię pozytywn ą wyn ika, że ludzie dotknięci porażen iem czterokończyn owym mają wyższy poziom satysfakcji z życia niż ci, którzy wygrali na loterii. Nie dziwi więc, gdy stoicy przekon ują: „Nie myśl o rzeczach, których nie masz, jakbyś już je miał, ale spośród tych, które masz, wybieraj najbardziej pomocn e. I niech pozwalają ci one stale pamiętać, jak trudn e byłoby poszukiwan ie ich, gdybyś ich nie miał”111. Wreszcie stoicy chcieliby, żebyśmy się zastosowali do rekomendowan ej przez psychologię pozytywn ą strategii poznawczej i byli bardzo czujn i wobec procesu myślen ia. „Jakie wyobrażen ia często tworzysz, takie będzie twoje myślen ie – mówi nam Marek Aureliusz – pon ieważ dusza zan urza się w barwn iku wyobrażeń”112. Nawet jeśli długość naszego życia się wydłużyła, wzory postęp owan ia prawdop odobn ie pozostały takie same. Nie powinn iśmy się więc dziwić, gdy odkrywamy, że stoickie poglądy odrodziły się dwa tysiące lat po tym, jak zostały sformułowan e, a następn ie zostały przetworzon e w zasady nowoczesnej psychologii. Nie pomniejsza to oczywiście znaczen ia ani stoicyzmu, ani psychologii, lecz przyp omin a nam, że prawda jest pon adczasowa.
Współcześni stoicy
Don iesien ia o śmierci stoicyzmu były bardzo przesadzon e. Prawdop odobn ie
nikt nie jest bardziej odp owiedzialn y za podtrzyman ie ducha stoicyzmu we współczesnych czasach niż doktor Albert Ellis. Dzięki zastosowan iu zasad stoicyzmu do metody psychoa nalityczn ej stworzył on w latach 50. metodę
terap eutyczn ą znan ą dziś jako racjon aln o-emotywn a terap ia behawioraln a (REBT). Odrzucił domin ujący pogląd, że aby dotrzeć do źródła problemów jedn ostki, należy zagłębić się w jej nieświadomość, i twierdził, że negatywne emocje są często produktem naszych destruktywn ych przekon ań. Skoro sami jesteśmy odp owiedzialn i za podtrzymywan ie poglądów powodujących, że doświadczamy cierp ien ia, możemy zmien ić swój stan emocjon aln y, kwestion ując szkodliwe, irracjon aln e przekon an ia, którym najwyraźn iej ulegamy, i zastąp ić je zdrowszymi, bardziej racjon aln ymi. Doktor Ellis upowszechn ia swoje przesłan ie od prawie pół wieku. Jego książki sprzedały się w milion ach egzemp larzy, tysiące terap eutów wyszkoliło się w jego metodzie, a sam jej twórca nadal przyjmuje pacjentów mimo swoich osiemdziesięciu lat. Jak twierdzi w swojej klasyczn ej pracy Gui de to Rational Living, kluczem do REBT jest zrozumien ie, że wiele z naszych przekon ań dotyczących nas samych jest wyn ikiem uwewn ętrzn ion ych stwierdzeń – rodzaju wewnętrzn ego dialogu, który toczy się w naszych głowach – oraz faktu, że często to, co mówimy sami sobie, ma charakter negacji i odrzucen ia 113. Jeśli chcemy zmien ić niszczące emocjon aln ie stan y, które są wyn ikiem tej praktyki, najpierw musimy uznać, że sami za nie odp owiadamy, a następn ie podjąć kroki, żeby skonfrontować się ze szkodliwymi myślami i zastąp ić je zdrowszymi i zawierającymi bardziej wiarygodn ą ocen ę nas samych. Zastan ówmy się na przykład nad przyp adkiem kobiety, która den erwuje się zbliżającą się rozmową kwalifikacyjn ą 114. Prawdop odobn ie oddaje się wielu bardzo negatyw-
nym spekulacjom, mówiąc sobie takie rzeczy, jak: „jestem pozerką, która nie ma kwalifikacji do tej pracy” oraz „wpadn ę w pan ikę i zawalę tę rozmowę, i wtedy będę zrujn owan a”. Takie myśli – które doktor Ellis opisuje jako nieracjon aln e przekon an ia – powodują emocjon aln y stres. Jeśli kandydatka
do pracy chce zmien ić swoją emocjon aln ą rea kcję na sytua cję, musi zmien ić swój sposób myślen ia o niej, dostarczając sobie bardziej pozytywn ych komun ikatów, jak „jestem komp etentn a, zasłużyłam na tę pracę, a jeśli jej nie dostan ę, to ich strata”. Jest znaczn ie mniej prawdop odobn e, że stresowi podczas rozmowy kwalifikacyjn ej ulegnie osoba, która przyjmuje taką postawę (w związku z tym jest bardziej prawdop odobn e, że dostan ie pracę), niż osoba, której myślami kieruje pan ika. Podobn ie dzieje się, gdy ktoś nieumyśln ie nadepn ie nam na nogę115. Gdy tylko poczujemy ból, naturaln ą rea kcją jest złość na osobę, która go spowodowała. Jeśli ktoś nas spyta, dlaczego jesteśmy zden erwowan i, prawdop odobn ie odp owiemy coś w stylu: „dlatego, że drań nadepn ął mi na stop ę”. Nie jest to jedn ak całkiem dokładn e. Precyzyjn ie rzecz ujmując, emocję spowodowały nasze myśli dotyczące osoby, która nadepn ęła nam na stop ę, i dlatego możn a tę emocję zmien ić, zmien iając myśli. Rzeczywiście doktor Ellis wskazuje, że nasze emocje prawie zawsze są podtrzymywan e przez idee: „większa część tego, co nazywamy emocjami, bierze się z pewn ego ro116
dzaju myślen ia” . Te proste przykłady prowadzą do podstawowej tezy: przyczyn ą rea kcji emocjon aln ych, o których często sądzimy, że leżą poza naszą kontrolą, w rzeczywistości są schematy naszego myślen ia. Dlatego według doktora Ellisa przekon ywan ie siebie samego jest faktyczn ie kluczem do uwoln ien ia się od niezdrowych stan ów emocjon aln ych. Albo, jak to ujmuje, „jeśli chcesz całkowicie i na stałe zmien ić poruszające cię odczucia, lep iej zacznij stosować w większym stopn iu przekon ywan ie samego siebie”117. Ale w przyp adku nas, współczesn ych, teza, że rozum może nas prowadzić do lepszego życia emocjon aln ego, stawia na głowie potoczn e przekon an ia. Jesteśmy skłonn i wierzyć, że po prostu wchodzimy w pewn e stan y emocjon aln e i je-
dyn e, czego możemy się nauczyć, to żyć z nimi. Jeśli zrządzen iem losu jesteśmy szczęśliwi, mamy nadzieję, że to odczucie będzie trwało. Jeśli jesteśmy smutn i, żywimy przekon an ie, że smutku nie możn a unikn ąć i albo czekamy, aż to odczucie znikn ie, albo, jeśli się utrzymuje, sięgamy czasem po antyde-
presanty. W istocie wydaje się, że o przyp adkowości naszych emocji świadczy to, iż często nie mają związku z zewnętrzn ymi okoliczn ościami. Możemy czuć się szczęśliwi podczas najbardziej niefortunn ych zdarzeń i pop aść w depresję, gdy wszystkie szczegóły naszego życia wydają się w najlepszym porządku. Natomiast według REBT większość naszych emocji możemy kontrolować. Dobrego przykładu wykorzystan ia rozumu w radzen iu sobie z negatywn ymi emocjami dostarczają rozważan ia doktora Ellisa na temat najczęściej opisywan ego zaburzen ia, mian owicie braku poczucia własnej wartości118. Gdy straciliśmy pracę lub zakończyliśmy związek, powiedzen ie sobie czegoś w rodzaju „to jest niep owodzen ie” będzie zap ewn e racjon aln e. Utrata pracy czy towarzystwa bez wątp ien ia zmien ia nasze plan y i będzie miała negatywn y wpływ na nasze życie przyn ajmn iej przez krótki czas, na przykład spowoduje samotn ość albo zmniejszen ie naszych zasobów fin ansowych. Jedn ak uświadomien ie sobie tego jest równ oznaczn e z racjon aln ą ocen ą sytua cji. Niezależn ie od tego, że jesteśmy zdoln i do takiego racjon aln ego myślen ia, może się równ ież okazać, że powiemy coś w rodzaju: „to okropn e, że zawaliłem to zadan ie, to znaczy, że jestem kiepski”. Takie postawien ie sprawy może mieć negatywn y wpływ na czyjeś życie, przede wszystkim jedn ak jest nielogiczn e. „Okropn ość” zakłada pewien poziom nieodwracaln ości i serię niep omyśln ych konsekwencji, których wagi nie możn a racjon aln ie i precyzyjn ie wiązać z tą sytuacją. Także ocen a, że jesteś „kiepską, pozbawion ą wartości osobą” nie ma oparcia w rzeczywistości. To uogóln ien ie oparte na jedn orazowym wydarzen iu. Myślen ie o kimś, że jest pozbawion y wartości ze względu na jeden lub kilka incydentów, byłoby równ ie bezsensown e jak głoszen ie, że jakąś grup ę rasową charakteryzują pewn e cechy dlatego, że
przejawia je jeden albo dwóch należących do niej ludzi. Możemy z tego wyp rowadzić wniosek, że za nasze negatywn e emocje odpowiada niezdoln ość do racjon aln ej ocen y sytua cji (w przeciwieństwie do samej sytua cji). Żeby się im przeciwstawić, musimy logiczn ie ocen iać nasze
odczucia, odsłan iać nieracjon aln e przekon an ia, które są ich przyczyn ą, konfrontować się z nimi i zastęp ować je bardziej racjon aln ymi. Pogląd, że rozum pozwala nam zachować kontrolę nad zdrowiem psychiczn ym, brzmiał równ ie radykaln ie, gdy Epiktet przedstawił go prawie dwa tysiące lat temu. Niedorzeczne jest rozumowanie tego typu: „Ja jestem bogatszy od ciebie, a zatem ja jestem również lepszy od ciebie”. Albo: „Ja jestem obrotniejszy w języku od ciebie, a zatem ja jestem również lepszy od ciebie”. Już raczej o wiele słuszniejsze jest rozumowanie tego rodzaju: „Ja jestem bogatszy od ciebie, a zatem moja majętność jest również lepsza od twojej”. „Ja jestem obrotniejszy w języku od ciebie, a zatem moja sprawność mówienia jest również lepsza od twojej”. Wszelako ty z całą pewnością nie jesteś ani majętnością, ani sprawnością mówienia119.
Widzimy podobieństwo do założeń REBT: Epiktet twierdzi tu, że nasze emocje są spowodowan e przez to, co mówimy sobie sami. W tym przyp adku stajemy nap rzeciw kogoś, kto uważa, że jeśli ma wielki majątek, jest kimś lepszym, a w konsekwencji, że brak dóbr materialn ych czyn i kogoś inn ego gorszym. Epiktet przeciwstawia się logice tego sposobu myślen ia i zauważa, że z faktu, że ktoś posiada więcej dóbr materialn ych niż my, możn a wyp rowadzić tylko taki wniosek, że jest on od nas bogatszy. Ostateczn ie zarówn o Epiktet, jak i doktor Ellis odrzucają nielogiczn e przekon an ie, że nasza osobista wartość jest związan a z pien iędzmi, i zastęp ują je zdrowszym, bardziej racjon aln ym twierdzen iem, że mian owicie nasza wartość wyn ika z naszej natury („nie jesteś tożsamy ani ze swoją własnością, ani ze swoją wymową”). Zatem starożytn a mądrość nie tylko potwierdza pop rawn ość pewn ych współczesnych zap atrywań na temat osoby ludzkiej, ale w istocie je kształtuje. (Doktor Ellis nie robił tajemn icy z tego, że był pod wpływem stoików w ogóle, a Epikteta szczególn ie). Rzeczywiście, na stron ie intern etowej REBT znajduje się następ ujący cytat: „nie same rzeczy byn ajmn iej, ale mnieman ia o rzeczach budzą w ludziach niep okój”120. Oczywiście to, czego
dokon ał doktor Ellis, to znaczn ie więcej niż tylko mechan iczn e powtarzan ie dzisiejszemu pokolen iu starożytn ych poglądów. Integrując liczn e tradycje i dodając własny gen iusz, stworzył unikaln ą szkołę myślen ia, która zrewolucjon izowała psychoterap ię i polepszyła życie niezliczon ej liczby ludzi121.
CZĘŚĆ III MISCELL ANEA
Bóg stoików
Nie ma nic dziwn ego w tym, że stoicy wyznawali wiarę w Boga. Jak wskazuje Jung, tylko mała garstka ludzi, w krótkim okresie, na niewielkim skrawku Ziemi podjęła próbę uwoln ien ia się od tego rodzaju wiary. Oczywiście wszechobecn ość wiary w Boga sama przez się nie jest równ oważn a
z prawdziwością tezy o istn ien iu Boga. To, że jakiś pogląd jest mocn o zakorzen ion y w wielu kulturach, nie czyn i go prawdziwym. Przez tysiące lat większość ludzi była przekon an a, że Ziemia jest płaska! Ale równ ież fakt, że jakiś pogląd utrzymywał się przez długi czas, nie oznacza, że z kon ieczn ości jest on fałszywy. Zakazy zabijan ia są równ ie stare jak ludzkość, a ich słuszność nie ulega wątp liwości. Chociaż ludzie, którzy wierzą w Boga, są często powiązan i z istn iejącymi od dawn a tradycjami religijn ymi, wersje boskości teraz i dawn iej były równie różn orodn e jak ludzie, którzy zamieszkują tę plan etę. Trudn o powiedzieć, żeby w tej sprawie pojawiło się coś, co przyp omin ałoby jakikolwiek konsensus. Oprócz tego, że wszyscy bogowie uważan i są za siły transcendentn e, Allah, Jahwe, Wiszn u i Tao mają bardzo niewiele wspóln ego. Jeśli więc stoickie stan owisko na temat Boga różn i się od inn ych, bardziej znanych, nie powinn iśmy się temu szczególn ie dziwić. W główn ym nurcie zachodn iej teologii Bóg jest postrzegan y jako konkretny byt o szczególn ych cechach charakterystyczn ych, włączając w to wszechwiedzę, wszechmoc i nieskończon ą dobroć. Mimo że ludzie równ ież w pewnym stopn iu posiadają te cechy, w Bogu ujawn iają się one w sposób doskonały. Po części dlatego, że przyp isujemy Bogu cechy ludzkie, większość odmalowuje go jako mądrego, starego mężczyznę, którego wizerunku dop ełniają siwa broda i powłóczyste szaty. Jest on pojmowan y na dwa sposoby. Albo jest to Bóg Starego Testamentu, potężn y byt, który wymaga całkowitego posłuszeństwa i gotów jest użyć przerażającej mocy, żeby pokon ać swo-
ich wrogów, albo jest to miłujący Bóg Nowego Testamentu, który daje nam swego jedn orodzon ego syna, żeby umożliwić nam zbawien ie. Żeby zrozumieć stoicką koncepcję Boga, musimy całkowicie odrzucić ten antrop omorficzn y obraz i przyjąć zup ełn ie inne widzen ie boskości. Wymaga
to zmian y w myślen iu takiej jak przejście od nauk human istyczn ych do doświadczaln ych. Pierwsze opisują swój przedmiot w taki sposób, jak czyn i to literatura albo historia, i żeby nas urzec i zafascyn ować, dostarczają szczegółów życia interesujących osób oraz zdumiewających wydarzeń – zarówn o rzeczywistych, jak i fikcyjn ych – jak kap itan Ahab i Nap oleon, wojn a trojańska i bitwa pod Gettysburgiem. Nauki doświadczaln e natomiast dotyczą inn ego rodzaju przedmiotu, pełn ego równ ań i praw, abstrakcyjn ych rozumowań i dedukcyjn ych dowodów. Judeochrześcijańskiego Boga takiego, jak jest on dziś rozumian y, możn a przedstawić jako Boga human istów, fascyn ującą postać, o której da się opowiedzieć pasjon ującą historię, podczas gdy Boga stoików możn a zakwalifikować jako Boga nauk doświadczaln ych, czysty abstrakt, zasadę organ izującą. Stoicy przyjęli sposób rozumowan ia znan y jako dowód z projektu, którego początki sięgają Sokratesa (przyn ajmn iej według relacji Ksen ofonta), chociaż jego najsławn iejszą wersję należy przyp isać osiemn astowieczn emu angielskiemu teologowi Williamowi Paleyowi. Jeśli idąc wzdłuż plaży, znajdujesz zegarek, dowodził, prawdop odobn ie nie postawisz hip otezy, że swoją specyficzn ą konstrukcję uzyskał on tylko przyp adkiem. Projekt jest zbyt mistern y, w zbyt oczywisty sposób służy osiągnięciu określon ego celu, żeby uznać go za rezultat czystego zbiegu okoliczn ości. Więcej sensu ma wniosek, że jest on wytworem utalentowan ego rzemieśln ika. Podobn ie badan ie naszego fizyczn ego otoczen ia, różn orodn ości roślin i zwierząt, kolejn ości pór roku, nie wspomin ając o cudown ości istoty ludzkiej, powinn o dop rowadzić nas do wniosku, że ten świat równ ież został zbudowan y przez jakiegoś stwórcę, aczkolwiek nieskończen ie inteligentn iejszego niż ten, który zap rojektował zegarek. Jakiejś wersji tego argumentu w oczywisty sposób używa Sen eka, gdy
głosi, że „byłoby rzeczą skuteczn ą wskazywać na to, że tak potężn a budow-
la nie mogłaby się ostać, gdyby jakiś stróż nad nią nie czuwał”122. I podobnie jak wszechświat jest w oczywisty sposób tworem racjon aln ego umysłu, tak i w nas tkwi ta sama zasada. Według stoików to, że możemy rozumować i myśleć, nie jest przyp adkiem, lecz darem od Boga. „Nosisz w swym wnętrzu jakąś cząstkę bóstwa”, głosi Epiktet. Boską cząstką w nas jest rozum: „inteligencja każdego człowieka jest Bogiem i eman acją bóstwa”123.
W tej koncepcji bóstwa interesujące jest zarówn o to, co z niej wyn ika, jak i to, co z niej nie wyn ika. Nie ma w niej wyszukan ych rytua łów ani mszy. Nie ma stoickich kościołów ani stoickiej biblii. Najbliższe formaln emu czynnikowi religijn emu może być następ ujące zdan ie z Marka Aureliusza: „Modlitwa Ateńczyków: «deszczem padaj, o miły Dzeusie, na zaoran e pola Ateńczyków i na ich łąki». Albo nie należy modlić się wcale, albo tak prosto i swobodn ie”124. A najważn iejsze być może jest to, że w stoicyzmie nie ma także dogmatyzmu. Nie ma boga, w imię którego idziesz na wojn ę, podbijasz i zabijasz. Jeśli ktoś nie jest wiern y stoickiej koncepcji bóstwa, wtedy tkwi w błędzie i pon osi konsekwencje wiary w coś fałszywego – stan u, który niesie ze sobą własne obciążen ia. Nikt nie prześladuje ludzi, którzy nie wierzą, że 2 + 2 = 4, ani nie potęp ia błędn ych przekon ań na temat bóstwa. Stoik pop rzestan ie na wskazan iu błędu i zrobi to z takim samym spokojem, jaki okazałby, poprawiając pomyłkę matematyczn ą: „gniewasz się, że błądzą – mówi sam do siebie Marek Aureliusz. – A zatem poucz ich i wykaż im to bez gniewu”125. W stoicyzmie nie ma równ ież nauki o życiu pozagrobowym ani o osobowym trwan iu po śmierci. Chociaż to ostatn ie stwierdzen ie mogłoby w jakiś sposób budzić lęk, nie należy mu ulegać. Sokrates podczas swego procesu głosił, że śmierć jest albo kontyn ua cją rozmowy, albo długim snem i że obie sytua cje są dobre. A mówiąc to, twierdził równ ież, że nie ma niczego lepszego niż noc woln a od marzeń senn ych. Z refleksji na temat stoickiej koncepcji bóstwa wyłan ia się obraz, który może jedn ak w pewn ym stopn iu zdumiewać. Chociaż Bóg nie zap ewn ia
nam wieczn ej nagrody ani nie zwycięża naszych wrogów, wszechświat, który stworzył, budzi podziw i zachwyt. Typ owym stoickim uczuciem religijnym jest wdzięczn ość. Tak jak możemy być wdzięczn i rodzicom za to, że wydali nas na ten świat i odp owiedn io wyp osażyli, podobn ie stoicy wyraża-
ją wdzięczn ość wobec czynn ika boskiego, który jest ostateczn ie odp owiedzialn y za nasze istn ien ie i tak hojn ie wyp osażył Ziemię i nas samych: „nie jesteś chętn y – mówi Epiktet – po tym, gdy tak długo było ci dane być widzem jego spektaklu i uroczystości, by teraz, kiedy prowadzi cię do wyjścia, 126
postąp ić tak, jak wdzięczn y i nabożn y widz i ustąp ić miejsca inn ym” . I dalej: „Iżeś mnie stworzył, błogosławię cię za to. Iżeś mnie obsyp ał darami, dzięki ci składam za nie. Dop otąd używałem tych twoich darów, dop okąd ty tego chciałeś, i to mi wystarcza do szczęścia”127. Nie każdy jedn ak potrafi przyjąć taką postawę. We współczesnym kontekście forma i rytua ł tradycyjn ej religii mogą dawać poczucie bezp ieczeństwa, roszczen ie sobie prawa do ekskluzywn ości może sprawić, że poczujemy się ważn i, a obietn ica nagrody może złagodzić nasz lęk. Stoicki pogląd odp owiada zaś tym, którzy odczuwają czysty i prosty zachwyt wobec wszechświata i nie poszukują niczego więcej jak tylko sposobu poznawan ia go.
Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym stoikom
W swej książce Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom128 rabin Harold Kushn er konfrontuje się z jedn ym z najstarszych pytań, jakie gnębią ludzi: jak to możliwe, że dobry i wszechmocn y Bóg dop uszcza na świecie zło, szczególn ie zło, które przydarza się niewinn ym? Wydawałoby się, że jego
moc pozwala zap obiec wszelkiemu złu, a jego dobroć wymaga, żeby mu zapobiegał. A jedn ak jest oczywiste, że nieskończen ie wielu niewinn ych ludzi doświadcza niezasłużon ego cierp ien ia. Dlaczego? Problem zła, jak go pojmuje judeochrześcijańska teologia, przez całą historię zap rzątał uwagę najlepszych umysłów, począwszy od autora Księgi Hioba po Dostojewskiego. Liczba przykładów, które to dokumentują, jest nieskończon a. Artykuł w codzienn ej gazecie mówi o człowieku skazan ym na 120 lat więzien ia za zgwałcen ie dziewięcioletn iego dziecka i nap ad, w wyn iku którego dziecko zostało oślep ion e, nieme i okaleczon e. Oskarżyciel powiedział, że mężczyzna zwabił dziewczynkę do mieszkan ia w znan ym z przestępczości osiedlu Cabrin i-Green w centrum Chicago, molestował ją seksua ln ie, wlał jej do gardła spray na karaluchy, pobił i zostawił na pewn ą śmierć na brudn ej klatce schodowej. Niewyp owiedzian ie okrutn e zbrodn ie zdarzają się wszędzie, każdego dnia. Okrucieństwa na wielką skalę jak Holocaust czy współczesne przyp adki czystek etn iczn ych są tylko przedłużen iem tego samego syndromu socjop atyczn ego zachowan ia. Czy w świetle tego wszystkiego wiara w Boga może być czymś rozsądn ym? Nie ma końca teodyceom – próbom wykazan ia, że istn ien ie zła może być zgodn e z nieskończon ą dobrocią i wszechmocą Stwórcy. Jedn a z najbardziej znan ych mówi o „kształtowan iu duszy”. Głosi, że liczn e trudn ości, z którymi zmagamy się w życiu, są potrzebn e po to, byśmy się moraln ie rozwijali. Jak ujmuje to pewien religijn y uczon y: „świat, w którym nikt nikogo nie krzywdzi, w którym żadn e działan ie nie powoduje bólu ani cierp ien ia, nie byłby
światem, w którym mógłby nastąp ić moraln y i duchowy wzrost”129. Rozwój dokon uje się jedn ak na dwa sposoby. Nie tylko dojrzewamy moraln ie w wyn iku konfrontacji z tragedią, lecz także rzeczywistość ludzkiego cierp ien ia stwarza inn ym ludziom okazję i przestrzeń dla moraln ego rozwoju w takim stopn iu, w jakim próbują z nim walczyć. Z tego punktu widzen ia Bóg z pewn ością nie chce dla nas przyjemn ego życia, lecz raczej chce, żebyśmy w czasie, jaki jest nam dany na tej plan ecie, rozwin ęli się jako ludzie. C.S. Lewis, myśliciel religijn y, porówn uje ten proces do odkuwan ia przez rzeźbiarza bryły gran itu, które nieforemn ą materię przekształca w dzieło sztuki; podobn ie ból i cierp ien ie, których doświadczamy w życiu, mogą, jeśli to umożliwimy, zmien ić nas w istoty w pełn i ludzkie. Stoicy równ ież konfrontują się z problemem zła. Ich koncepcja Boga różn i się pod wieloma względami od koncepcji judeochrześcijańskiej, ale oni także uważają, że stwarza on wszechświat i podtrzymuje go w istn ien iu, w związku z czym twierdzą, że pon osi pewn ą odp owiedzialn ość za istn iejący stan rzeczy. Dlatego właśnie Sen eka cały esej poświęca temu, dlaczego tak wiele nieszczęść spada na tak wielu dobrych ludzi. Stoicy, podobn ie jak tradycja judeochrześcijańska, uważają, że celem życia jest coś więcej niż tylko folgowan ie przyjemn ościom: „Bezustann ie jednak doznawać szczęścia i spędzać całe życie, nie doświadczając ni razu przykrości, znaczy to nie poznać odwrotn ej stron y rzeczywistości” – dowodzi Seneka. Zamiast więc umożliwiać łatwe przejście przez życie, „kogo Bóg miłuje i ma w nim upodoban ie, tego tylko hartuje i tego tylko doświadcza i rózgą smaga”. Stąd „nie powinn iśmy wzdragać się przed problemami i trudn ościami ani narzekać na los; cokolwiek się przytrafia, powinn iśmy przyjmować jako dobre i przekształcać w szansę. Nie o to chodzi, co wytrzymujesz, lecz jak to wytrzymujesz”130. Marek Aureliusz ma takie same odczucia: „Skoro mówi się: zlecił mu Asklep ios jazdę konn ą, albo zimn e kąp iele, albo chodzen ie boso, tak samo powiedzieć możn a: zaleciła mu natura wszechświata chorobę lub kalectwo, albo utratę czy coś podobn ego. Jak tam «zalecen ie» znaczy mniej więcej
tyle co: zalecił mu jako stosown e dla zdrowia, tak tutaj to, co się każdemu
przydarza, układa się zgodn ie z przeznaczen iem”131. Z uwagi na to, że stoicyzm wywarł wielki wpływ na chrześcijańską myśl etyczn ą, nie powinn o być niespodzianką, że obie te tradycje prop on ują podobn e rozwiązan ia problemu zła. W istocie pogląd, że trudn ości, na które natrafiamy, służą naszemu rozwojowi, mogłaby prawdop odobn ie sformułować większość doświadczon ych obserwatorów życia. Z pewn ością każdy,
kto czyta tę książkę, żyje wystarczająco długo, żeby móc przytoczyć podobne przykłady albo rozwin ąć podobn e teorie na podstawie własnego doświadczen ia. Jest tu jedn ak pewien problem. Chociaż możemy przyznać, że ogóln ie rzecz ujmując, zło jest kon ieczn e, żeby odn aleźć się na właściwej ścieżce moraln ego rozwoju, trudn o zrozumieć, jakie zastosowan ie ma ta reguła w pewnych indywidua ln ych przyp adkach albo dlaczego pewn i ludzie muszą znosić aż tak wielkie zło. Czy dziewięcioletn ia dziewczynka, o której opowiedziałem, musiała rzeczywiście zostać porzucon a niema, oślep ion a i poran ion a? Czy nie mogła nauczyć się tego, czego miała się nauczyć przez to doświadczen ie, doznając tylko dwóch z trzech rodzajów obrażeń? I czego ostatecznie miała się nauczyć? Czy sześć milion ów Żydów i niezliczon a liczba innych ludzi musiała zgin ąć w Holocauście? Z pewn ością jakąkolwiek naukę ludzie indywidua ln ie czy zbiorowo mieli stąd wyciągnąć, nie byłaby ona pomniejszon a, gdyby Bóg raził śmierteln ie Hitlera, kiedy ten unicestwił już pierwszy milion. Krótko mówiąc, wydaje się niemożliwe, żeby znaleźć sens dla ogromu zła w świecie albo żeby z każdego przyp adku wyciągnąć lekcję. Bardzo pouczająca w tej trudn ej kwestii jest Księga Hioba. Każdy zna tę historię. Hiob, człowiek pobożn y i wiern y sługa Pana, traci dzieci, zdrowie i majątek, co pon oć jest sposobem sprawdzen ia jego wiary. Wbrew przyklejan ej mu czasem etykietce, w rzeczywistości Hiob w żadn ym razie nie znosi cierp liwie sytua cji, w której się znalazł, lecz urąga Bogu, domagając się odp owiedzi na pytan ie, dlaczego on, człowiek dobry, musi cierp ieć. Przyjaciele sugerują
mu, że musiał czymś zasłużyć na swój los, lecz Hiob głosi swoją niewinn ość i naciska na Boga, żeby uzyskać wyjaśnien ie. Wreszcie pod kon iec księgi Bóg objawia się jako głos przemawiający z trąby powietrzn ej nie po to, aby chociaż powiedzieć Hiobowi „przep raszam”, lecz by zamiast tego, nap rężając muskuły, upomnieć Hioba, że nie ma prawa dociekać spraw tego rodzaju. Co dziwn e, Hiob pod wpływem tych słów cichn ie i po prostu oświadcza: „sam siebie obwin iam i pokutę czyn ię w prochu i pop iele”. Nic dziwn ego, że badacze Biblii są niezgodn i co do imp likacji ostatn iego stwierdzen ia Hioba. Jedn akże przekon ująca interp retacja mówi po prostu, że uznał on gran ice ludzkiego zrozumien ia i uświadomił sobie, że pewn e sprawy musi rozstrzygać wiara. Ten pogląd – że istn ien ie zła opiera się ostateczn emu wyjaśnien iu – uderza jako bardziej ludzki niż hip otezy, że zło jest usprawiedliwion e, pon ieważ prowadzi do rozwoju moraln ego. Wydaje się na przykład, że wyrazem nieskończen ie większego współczucia będzie powiedzieć kobiecie, której dziecko zgin ęło w bezsensown ym wyp adku samochodowym, że „nie wiemy”, dlaczego to się zdarzyło, niż wyjaśniać jej, że wyp adek był podp orządkowan y jakiemuś większemu celowi, a mian owicie miał się przyczyn ić do jej duchowego rozwoju. Jakie jest stan owisko stoików wobec problemu nadmiern ego zła? Na początek negują, że Bóg musi cokolwiek wyjaśniać. Rozumują w ten sposób, że skoro Bóg dał wszystko, może równ ież słuszn ie wszystko odebrać. „Chcecie mego życia? – pyta bogów Sen eka. – Proszę. Nie myślę ani chwili zwlekać ze zwrotem tego, coście mi dali”132. Podobn ie Epiktet mówi: „Oto kiedyś wszystko, a także siebie samego otrzymał od kogoś inn ego, będziesz się może oburzał i narzekał na Dawcę, jeśli późn iej zabierze ci on coś z tego
z powrotem?”133. Stoickie podejście do nieszczęścia, nawet wyjątkowego nieszczęścia, w znaczn ie większym stopn iu charakteryzuje wdzięczn ość niż narzekan ie. Po prostu to, co się dzieje, nie ma żadn ego związku z indywidualn ymi ludzkimi pragnien iami, a stoicy ze spokojn ą determin acją konfrontują się z tym, co się wydarza. „Zdrowe oko ma widzieć wszystko, co widzialn e, a nie mówić: chcę patrzeć tylko na zieleń. To bowiem dotyczy cho-
rych oczu. (...) A zatem zdrowe myślen ie powinn o być gotowe na wszystko, co się przydarza. A jeśli mówi: «niech moje dzieci będą bezp ieczn e» (...) jest
jak oczy szukające zielen i”134. Jak zauważyłem wcześniej, stoickie wyjaśnien ie problemu zła różn i się od
judeochrześcijańskiego. Są jedn ak między nimi znaczące paralele. Hiob, podobn ie jak stoicy, dochodzi do wniosku, że Bóg nie musi niczego wyjaśniać. I przyjmując ze spokojn ą determin acją wszystko, co się wydarza, stoicy zbliżają się do czegoś podobn ego do wiary.
Czy Budda był stoikiem?
„Ta jest bowiem przyczyn a wylęgiwan ia się namiętn ości, że się chce czegoś, 135
a nie osiąga” . Studenci filozofii wschodn iej z łatwością rozp oznają ukrytą w tym cytacie intencję. Zdan ie to, głosząc, że przyczyn a cierp ien ia jest związan a z niespełnion ym pragnien iem, ucieleśnia ducha drugiej szlachetn ej prawdy buddyzmu. Gdzie jedn ak dokładn ie został znalezion y ten tekst? To słowa greckiego filozofa stoickiego Epikteta, który żył pon ad pięćset lat późn iej niż Budda. Jak się okaże, te dwie filozofie – stoicyzm i buddyzm – mają ze sobą o wiele więcej wspóln ego. W rzeczywistości oba systemy łączy wystarczająco wiele metodologiczn ych i doktryn aln ych podobieństw, że słuszn ie możn a się zastan awiać, czy jest to tylko wyn ik przyp adkowej zbieżn ości. Intrygujące możliwe powody paraleln ości modeli myślowych nie są jedn ak tematem, którym będziemy się tu zajmować. Liczn e podobieństwa doktryn aln e między tymi dwoma poglądami na świat pociągają nas raczej z tego powodu, że nasuwają pytan ie o to, dlaczego mogą one być ważn e dla osób praktykujących Dharmę. Zarówn o stoicyzm, jak i buddyzm wychodzą z założen ia, że ludzie mają jeden cel: szczęście. Stoicy dzielą z klasyczn ą grecką myślą etyczn ą wiarę w eudajmon izm („eudaimon ia” to słowo, które w klasyczn ej grece oznacza szczęście), czyli w to, że celem rozumn ego podmiotu jest i powinn o być jego lub jej własne szczęście. Może dziwić, że to odczucie ma odp owiedn ik w myśli buddyjskiej, zważywszy na pierwszą szlachetn ą prawdę buddyzmu: „życie jest cierp ien iem”. Ale mimo że cierp ien ie rzeczywiście jest punktem wyjścia buddyzmu, historia na tym się nie kończy. Budda rości sobie prawo do nauczan ia prawdy nie tylko o cierp ien iu, lecz także o tym, jak możn a je zniweczyć. Nirwan ę – cel buddyzmu – możn a osiągnąć w tym życiu. Obie filo-
zofie mają więc fundamentaln ie praktyczn ą orientację, odwołując się najpierw i przede wszystkim do ludzkiego pragnien ia zastąp ien ia obecn ej, frustrującej fazy egzystencji przez inną, bardziej satysfakcjon ującą. Oba systemy myślowe są zgodn e w określen iu nie tylko celu, lecz także tego, co jest największą przeszkodą w jego osiągnięciu: „ta jest bowiem przyczyn a wylęgiwan ia się namiętn ości – twierdzi stoicki filozof Epiktet – że się chce czegoś, a nie osiąga”136. Podobn ie w buddyzmie, zgodn ie z drugą
szlachetn ą prawdą, przyczyn ą cierp ien ia jest pragnien ie. To, że teraz jesteśmy nieszczęśliwi, nie jest bezp ośredn im skutkiem oddziaływan ia czegoś z zewnątrz, lecz wyn ika z tego, jak odn osimy się do naszych pragnień. Recepta Buddy na nieszczęścia, które nas spotykają, jest równ ie sławn a jak jego diagnoza. Jeśli chcesz się uwoln ić od cierp ien ia, stwierdza w trzeciej szlachetn ej prawdzie, musisz wykorzen ić pragn ien ie. Na pierwszy rzut oka stoickie podejście do tego tematu wydaje się całkowicie odmienn e. Epiktet mówi nam bowiem, jak nigdy nie doznać niep owodzen ia w rzeczach, których pragniemy137. Może się wydawać, że jedn a z tych filozofii odrzuca ludzką tęskn otę jako niebezp ieczn ą, podczas gdy druga gwarantuje jej zaspokojen ie. Wbrew pozorom głębsza analiza ujawn ia, że w tej sprawie oba systemy w wielu punktach są zbieżn e. Żeby dostrzec te zbieżn ości, musimy rozróżn ić dwa typy pragnień. Pozwólcie, że pragnien ie, którego spełn ien ie wymaga czegoś zewnętrzn ego wobec mnie, nazwę „zewnętrzn ym” lub pragn ien iem „zorientowan ym na przedmiot”, a takie, którego spełn ien ie zależy ode mnie, „wewnętrzn ym” lub „zorientowan ym na mój stan”. Na przykład pragnien ie nowego samochodu będzie „zewnętrzn e”, pon ieważ jego zaspokojenie wymaga czegoś, co jest poza moją kontrolą. Muszę na przykład mieć wystarczająco dużo pien iędzy, a dea ler musi mieć samochód na sprzedaż. Dla odmian y chęć kontrolowan ia gniewu lub większej wspan iałomyśln ości wobec inn ych całkowicie zależy ode mnie. Jeśli tego celu nie osiągnę, mogę o to obwin iać tylko siebie. Buddyzm, ściśle rzecz ujmując, nie mówi nam, że mamy porzucić wszyst-
kie pragnien ia. Trzecią szlachetn ą prawdę należy raczej interp retować w ten sposób, że namawia nas do wyelimin owan ia zewnętrzn ych pragnień, których spełn ien ie zależy od czynn ików leżących poza naszą kontrolą. Będzie to jasne, gdy zastan owimy się nad Ośmioraką Ścieżką, która zawiera
receptę Buddy na to, jak powinn iśmy żyć: właściwy pogląd, właściwa intencja, właściwa mowa, właściwe myślen ie, właściwe działan ie, właściwy sposób życia, właściwa uważn ość, właściwa koncentracja. Wniosek, że buddysta pragnie wyp ełn ić te wskazan ia, wydaje się zrozumiały, lecz jest równ ież oczywiste, że kwalifikują się one do pragnień „wewnętrzn ych” albo „zorientowan ych na stan”, których spełn ien ie zależy przede wszystkim od jedn ostki. Na przykład wskazan ie, żeby zachowywać właściwy pogląd, wzywa mnie do przyjęcia pop rawn ej interp retacji natury rzeczywistości, mian owicie takiej, która jest zgodn a z pierwszymi trzema szlachetn ymi prawdami. Przyjęcie jej jako takie zależy wyłączn ie od mojej zdoln ości do osiągnięcia właściwego stan u umysłu i nikogo nie mogę obwin iać, jeśli mi się to nie uda. Właściwa intencja każe mi zaa ngażować się z właściwym oddan iem w drogę, który to czynn ik podobn ie będzie całkowicie zależał od poziomu mojej motywacji. Nawet właściwe działan ie, które nakazuje buddyzm, nie może pozostać niezaspokojon e w żadn ym sensown ym znaczen iu. Bez fizycznego przymusu jest dla mnie jasne, że nie należy zabijać, kraść, angażować się w niewłaściwe relacje seksua ln e, kłamać ani zażywać środków odurzających. Jeśli buddyści twierdzą, że uwoln ien ie się od pragnień nie jest takie proste, jak może się z początku wydawać, przechwałki Epikteta, że pokaże, jak możn a nigdy nie rezygnować ze swoich pragnień, wyglądają na przesadn e. Oczywiście pewn ego typu pragnien ia powinn iśmy według Epikteta wylać jak zep sute mleko. Na przykład mówi nam, że zabiegan ie o władzę polityczną i bogactwo czyn i człowieka godn ym politowan ia i podp orządkowuje go inn ym. Twierdzi, że z zasady powinn iśmy się trzymać z dala od tego, czego nie możemy uzyskać138. W rzeczywistości jedyn ym pragnien iem, które Epiktet traktuje poważn ie, jest indywidua ln e pragnien ie zachowan ia spokoju
ducha. I jak nieustann ie nam przyp omin a, satysfakcja z zaspokojen ia tej potrzeby całkowicie zależy od jedn ostki. Prócz tego, że podzielają ten sam cel (szczęście) i środki (usun ięcie pragnień, które nie zależą ode mnie, i pozostawien ie tych, które ode mnie zależą), stoicyzm i buddyzm używają podobn ej metodologii, która radykaln ie różn i się od tych leżących u podstaw inn ych szkół myślen ia o etyce. Według większości zachodn ich systemów etyczn ych moraln ą wartość jedn ostki określają działan ia, w które się ona angażuje. Być może dziesięć przykazań jest
najsławn iejszym przykładem systemu, który sytuuje cel moraln ości w działan iu (na przykład nie zabijaj, czcij ojca i matkę). Większość współczesnych teorii etyczn ych przyjmuje ten sam kurs, wiążąc moraln ą pochwałę albo z konsekwencjami czyn ów (utylitaryzm), albo z ich zgodn ością z jakimś prawem moraln ym (etyki deontologiczn e). Dla odmian y zarówn o buddyzm, jak i stoicyzm twierdzą, że tym, co ma podstawowe znaczen ie etyczn e, nie jest jawn a aktywn ość jedn ostki, lecz raczej stan umysłu, który ją pop rzedza. Innymi słowy, dla tych myślicieli podstawowym zagadn ien iem jest intencja moraln a. Standardem, ze względu na który zachowan ie jest określan e jako etyczn e lub nie, staje się działan ie umysłu, a nie ciała. Pierwszeństwo umysłu jest oczywiste od pierwszych słów Dhammapady. „Umysł jest prekursorem wszelkich działań” – tak zaczyn a się klasyczn y buddyjski tekst. „Umysł przewodzi wszystkim czyn om, stwarza wszystkie czyn y. Gdy ktoś mówi lub działa z nieczystym umysłem, cierp ien ie podąża w ślad za taką osobą”139. Skoro podstawą etyki są dobre myśli, powinn iśmy skierować nasze wysiłki na prawidłowe formowan ie naszych intencji. „Tak jak wytwórca strzał prostuje strzałę, tak też uważn y człowiek prostuje swój
umysł”, pon ieważ „opan owan y umysł przyn osi szczęście”140. Stoicyzm podobn ie kładzie nacisk na właściwy stan umysłu: „oprócz zap atrywan ia nie ma żadn ej inn ej przyczyn y zamętu i niep okoju ducha”, mówi Epiktet141. Tytułem wyjaśnien ia: zgodn e ze stoickim poglądem będzie stwierdzen ie, że smuci nas nie to, co przychodzi z zewnątrz, lecz raczej nasza rea kcja na wydarzen ia i okoliczn ości. Widzimy luksusowy samochód, czytamy o egzo-
tyczn ych miejscach, przejeżdżamy obok wielkiego domu albo postrzegamy wyjątkowo atrakcyjn ą osobę i nasza zazdrosna rea kcja powoduje wewnętrzny niep okój. Powodem zden erwowan ia nie jest jedn ak sam fakt, że brakuje nam pewn ego typu dóbr materialn ych. Tym, co nas smuci, jest raczej osąd, że posiadan ie tych przedmiotów jest niezbędn e do naszego dobrego samopoczucia. Jeśli chcemy być szczęśliwi, musimy zastąp ić te wadliwe osądy zdrowszymi i bardziej pop rawn ymi, na przykład poglądem, że po zap ewn ieniu pewn ego min imaln ego poziomu dobrobytu dobra materialn e nie mają związku z ludzkim szczęściem. Takimi właśnie przekon an iami, zgodn ie z duchem rady z Dhammapady, wyp ełn ia swój umysł dobry stoik. Dlatego właśnie Epiktet głosi, że „jeśli masz słuszn e zap atrywan ia (pójdzie ci) dobrze, jeśli natomiast przewrotn e – źle”142. Zważywszy na ich podobn ą orientację, nic dziwn ego, że w Dhammapadzie i Rozmyślaniach Marka Aureliusza znajdujemy paraleln e fragmenty: „odejmij osąd, odjęte zostało «doznałem szkody». Odejmij «doznałem szkody», odjęta
została szkoda”143, na co jak echem odp owiada Dhammapada: „Skrzywdził mnie, pokon ał mnie, ograbił mnie – kto utrzymuje podobn e myśli, nie uspokoi swojej nien awiści. Kto nie utrzymuje podobn ych myśli, uspokaja swoją
nien awiść”144. Klasyczn y buddyjski tekst stwierdza: „Niech nikt nie wyn ajduje błędów u inn ych; niech nie wyp atruje zan iedbań i złych postępków u inn ych. Niech widzi swe własne czyn y – co zrobił, a czego nie uczyn ił”145, na co rzymski cesarz odp owiada: „Wytchnien ie zyskuje człowiek, który nie zważa na mowę, czyn y ani myśli bliźn iego, a jedyn ie na to, co sam czyn i,
by osiągnąć to, co sprawiedliwe i święte lub zgodn e z dobrem”146. Jeśli te odczucia wydają się znajome, to może dlatego, że mają oczywiste podobieństwa do nauk Ewangelii. Zgadzając się z przytoczon ymi tekstami, Chrystus nakazuje ignorować niesprawiedliwości i krzywdy wyrządzan e nam przez inn ych, a zamiast tego kochać tych, którzy nam szkodzą. Podobnie tych, którzy chcieliby się skup ić na złych czyn ach inn ych, przestrzega, żeby „dostrzegli belkę we własnym oku”, zan im zajmą się „źdźbłem w oku
swego bliźn iego”. Te fragmenty Ewangelii są nap rawdę niezwykłe i wraz z radami, by szukać ubóstwa i nie przeciwstawiać się złu, należą do najrzadziej przywoływan ych, po części dlatego, że jak się wydaje, nie są zgodn e ze współczesnym chrześcijaństwem. To ostatn ie niestety odbiega od nauczania samego Chrystusa, gdy jego wiern i jakże często nie wahają się ocen iać inn ych, nie dostrzegają, że Chrystus zaleca pacyfizm jako drogę życia, oraz tolerują dążen ie do nawet ekstremaln ych korzyści fin ansowych. Buddyzm i stoicyzm, przeciwn ie, nie skrywają takich charakterystyczn ych przekon ań,
lecz umieszczają je na czele swych systemów moraln ych. Jeśli wziąć pod uwagę odn otowan e tu podobieństwa ideologiczn e, wcale nie dziwi, że obie filozofie stały się przedmiotem podobn ego rodzaju krytyki. Historycy filozofii często zarzucają stoicyzmowi, że jest filozofią rezygnacji, atrakcyjn ą tylko dla tych, którzy porzucili wszelką nadzieję, że doczekają rea lizacji swoich plan ów na tym świecie147. Podobn ie stwierdzen ie Buddy, że „życie jest cierp ien iem”, często bywa uważan e za pesymistyczn e i prowadzące do odrzucen ia świata. Z pewn ością jest prawdą, że oba systemy pop ierają pewn e wycofan ie. „Mówiąc ogóln ie, należy spoglądać zawsze na sprawy ludzkie jako na jedn odniowe i tan ie”148, mówi cesarz-filozof Marek Aureliusz. Spoglądaj na świat „jak na mydlan ą bańkę i miraż”, doradza Dhammapada149. Ale to podejście do świata jest dobrze znan e pośród wielkich tradycji duchowych, które uznają istn ien ie rzeczywistości wyższej niż fizyczn a, ale równ ież rozumieją, że tylko świat dany w czasie i przestrzen i zasługuje na to, by go traktować poważn ie. Ważn iejsze wydaje się to, że pewn e wycofan ie się ze świata nie jest niespójn e z zaa ngażowan iem w świat, a co więcej jest niemal wstępn ym warunkiem takiego zaa ngażowania, buforem przed nieuchronn ymi spadkami kon iunktury i trudn ościami, z którymi ścieramy się w życiu. Wreszcie, jak mogliśmy się przekon ać, twierdzen iu, że są to filozofie pesymistyczn e, przeczy fakt, że obie głoszą, iż ostateczn ym celem jest szczęście. Dalekie od tego, by zalecać wyobcowan ie, obie filozofie kładą nacisk na działan ie w świecie, a nie wycofan ie się z niego. Buddyzm mahajan y przed-
stawia idea ł bodhisattwy, czyli bytu, który wyrzekł się zajmowan ia własnym zbawien iem, żeby pracować na rzecz uwoln ien ia od cierp ien ia wszystkich czujących istot. Najważn iejsza cnota bodhisattwy, współczucie, pop ycha go w stron ę świata i wymaga poświęcen ia czasu, energii i zasobów na rzecz bliźn ich. W tym samym duchu stoicyzm kładzie nacisk na obowiązek – co nie wydaje się tak ciep łe jak pojęcie współczucia, ale jest równ ie wymagające, jeśli chodzi o działan ie na rzecz inn ych. Na przykład stoicy przejęli Arystotelesowską koncepcję człowieka jako zwierzęcia polityczn ego i wymagali, by zwolenn icy ich filozofii wyp ełn iali w państwie właściwą sobie rolę. Co więcej, stoicy mieli do wyp ełn ien ia specyficzn e obowiązki wobec rodziny, przyjaciół i krewn ych, gdyż to sama natura w taki lub inny sposób rozdzieliła role. Wreszcie stoicy wierzyli, że mają obowiązki wobec wszystkich stworzeń, skoro wszyscy ludzie są braćmi. „Jeśli tak, obywatelami jesteśmy – mówi Marek Aureliusz – jeśli tak, uczestn iczymy w jakiejś polityczn ej wspóln ocie; jeśli tak, świat jest jak gdyby państwem”150. Jeśli uwzględn ić wszystkie te podobieństwa, warto powtórzyć pytan ie o to, dlaczego mielibyśmy się oddawać studiowan iu stoicyzmu? Buddyzm jest starszą filozofią, ma dłuższą, niep rzerwan ą historię i dziś na Zachodzie znaczn ie częściej jest tematem dyskusji. Dlaczego mielibyśmy się zajmować filozofią, która w istocie od piętn astu stuleci pogrążon a jest w drzemce? Cóż, nigdy zbyt wiele źródeł inspiracji. Skoro prawdop odobn ie na świecie pojawiło się tylko kilka umysłów najwyższej klasy i niewielu prawdziwych mistrzów duchowych, warto ich studiować niezależn ie od tego, skąd pochodzą. Filozofia stoicka pokazuje, że także Zachód ma na tym polu swój wkład, a jej nauczan ie może dostarczyć odmienn ej perspektywy i być może świeżego wglądu każdemu, kto poszukuje mądrości. Co więcej, jeśli rzeczywiście stoicyzm w kilku ważn ych punktach wykazuje podobieństwo do buddyzmu, może wskazać altern atywn ą drogę do pewn ych prawd, które dla wielu ludzi na Zachodzie wydają się tak atrakcyjn e. Pokazywan ie paralelności między buddyzmem i stoicyzmem może być użyteczn ą metodą wprowadzen ia studentów w myśl Wschodu, sprawiającą, że obca i ezoteryczn a
tradycja będzie się wydawała bardziej zachęcająca, niż mogłaby być w innym przyp adku. Zarówn o więc doświadczon y praktyk, jak i początkujący adept buddyzmu ma powód, żeby podjąć studia nad tą często zan iedbywan ą zachodn ią filozofią, a wziąwszy pod uwagę ich duchowe predylekcje, mają oni do tego znaczn ie lepszą sytua cję wyjściową niż większość nas.
Satori i stoicyzm
Jeśli wybierzesz się do jakiejkolwiek sali tren ingowej w Ameryce, z łatwością dostrzeżesz, jak zachwalan a jest cnota ciężkiej pracy, siły woli i dyscyplin y. Plakat w ośrodku, który przyp adkiem odwiedziłem, śmiało głosił, że tren ing jest kombin acją determin acji i potu, a nawet utrzymywał, że możn a określić właściwy procent każdego z nich. Przesłan ie „nie ma wyn iku bez bólu” jest tu przekazywan e na tuzin różn ych sposobów. Sami członkowie stan owią potwierdzen ie korzyści, jakie daje trzyman ie się reżymu tren ingowego, i zagrożeń płyn ących z lekceważen ia ciała. Z pewn ością w społeczeństwie, w którym tak często poszukuje się natychmiastowej nagrody i łatwego kredytu, gdzie na porządku dzienn ym są chwilowe mody dietetyczn e i wzory na szybkie wzbogacen ie się, nie mamy zbyt często okazji, by usłyszeć przesłan ie, że wiele ważn ych spraw w życiu wymaga znaczn ego wysiłku i poświęcen ia dłuższego czasu. Gdy zwrócimy się do świata duchowego, słuszn ie będziemy oczekiwać zastosowan ia tego, co chcę nazwać „logiką sali tren ingowej”. I możemy dojść do następ ującego wniosku: podobn ie jak nikt nie dociera na szczyt osiągnięć fizyczn ych – igrzysk olimp ijskich – bez nadzwyczajn ego i dla większości nas prawie niewyobrażaln ego przygotowan ia i poświęcen ia, tak i nikt nie osiągnie szczytu życia duchowego, mian owicie oświecen ia, nie płacąc za to równ ie wysokiej ceny. Zarówn o Wschód, jak i Zachód pełn e są historii mnichów, którzy porzucili świeckie życie i przyjęli reżym nie mniej wymagający niż reżym najlep iej wytren owan ych sportowców po to, żeby urzeczywistn ić swój duchowy idea ł. Możemy jedn ak równ ież przytoczyć uderzające kontrp rzykłady, przyp adki, gdy ktoś osiągnął oświecen ie nagle, bez żadn ego wysiłku. Może najbardziej sławn ym na chrześcijańskim Zachodzie przykładem jest Paweł powalony na drodze do Damaszku. Lecz są równ ież inne. Odosobn ion ych w Wie-
czern iku po śmierci Chrystusa apostołów nawiedził Duch Święty i natychmiast wlał w nich zdoln ość do mówien ia w językach i dokon ywan ia wielkich rzeczy. Także dzisiaj mamy nieskończen ie wiele relacji o podobn ych doświadczen iach nawrócen ia. Ci, którzy przez nie przechodzą, często zmieniają życie, w którym źle postęp owali, pop rzez prosty akt oddan ia się Chrystusowi. Nigdzie przeżycie natychmiastowego oświecen ia nie jest równ ie oczywiste jak doświadczen ie satori w buddyzmie zen. Każdy, kto próbuje powiedzieć
coś na temat buddyzmu zen, religii, która lubi nam przyp omin ać, że ostateczn a prawda jest poza zasięgiem racjon aln ego pojmowan ia, naraża się na ryzyko. Ale koncepcja satori jest tak ważn a, że warto poświęcić jej kilka słów. Wielki badacz zen Daisetz Teitaro Suzuki twierdzi, że bez satori nie ma zen. Według Suzukiego satori wprowadza między inn ymi całkowicie nowe, świeże postrzegan ie rzeczywistości i nieuchronn ą zmian ę naszego życia 151. Skoro satori jest zarazem istotą i szczytem żywego doświadczen ia zen, powinn iśmy oczekiwać, że doświadczen ie satori jest możliwe tylko po latach wysiłków i wielkich poświęceń. Jedn ak zachowan e opowieści mówią o czymś dokładn ie przeciwn ym. Młody mnich Joshu poszukiwał wprowadzen ia do zen. Mistrz spytał Joshu, czy zjadł śniadan ie. Gdy młody mnich odp owiedział, że tak, mistrz polecił: „idź i wymyj swoje miski”. Umysł Joshu natychmiast się otworzył i osiągnął satori. Inna historia opowiada o nowicjuszu, który doznał oświecen ia w momencie, gdy wiatr zdmuchn ął trzymaną przez niego świecę. Opowieści tego rodzaju mają na celu zilustrowan ie (ale w żadn ym sensie nie wyjaśnien ie) satori. Mamy nieskończen ie wiele historii na temat oświecen ia pojawiającego się w konsekwencji rzucon ej przez kogoś na boku uwagi albo inn ego zdarzen ia, z którego nic nie wyn ika. Jak jedn ak pokazuje przykład świętego Pawła, to doświadczen ie zawsze pociąga za sobą radykalną przemian ę podmiotu, oznacza bowiem natychmiastowe przejście ze stanu nieoświecen ia do mądrości i spełn ien ia. Fakt, że ludzie miewają takie do-
świadczen ia, nie uprawn ia nas jedn ak do wniosku, że życie duchowe jest łatwe i nie wymaga wysiłku. Przyp omin ają nam raczej, że duch czy dusza są czymś fundamentaln ie odmienn ym od ciała i że nie odn oszą się do nich te same prawa. Fizyczn e ja nigdy nie może osiągnąć szczytowej kondycji na-
tychmiast. Jak jedn ak przyp omin a nam Biblia, z duchem wszystko jest możliwe. Jeśli weźmiemy pod uwagę powszechn ość tego rodzaju doświadczeń, nie powinn iśmy być zdumien i, odkrywając, że równ ież stoicyzm mówi nam, iż możemy osiągnąć nadzwyczaj wielki postęp duchowy w niezwykle krótkim czasie. Marek Aureliusz stwierdza, że „w ciągu dziesięciu dni wydasz się bogiem w oczach tych, dla których teraz jesteś dzikim zwierzem i małp ą, o ile wrócisz do zasad i czci dla rozumu”152. Te dość wysokie wymagan ia mogą się wydawać duchowym odp owiedn ikiem przeobrażen ia w siedem dni ważącego 55 kilogramów słabeusza w plażowego osiłka. Ale Marek Aureliusz rzeczywiście wyjaśnia, jak taka przemian a może się dokon ać. Nie jest to kwestia magiczn ej poduszki ani nowej maszyn y do ćwiczeń, lecz po prostu rozumu. Wiele cech charakteru możn a rozwin ąć niemal natychmiast, wystarczy tylko chcieć. Jakie to cechy? „Niezafałszowan ie, powaga, wytrzymałość w znoszen iu trudów, brak uwielbien ia dla przyjemn ości”. Pon adto możemy unikać „narzekan ia, ogran iczać potrzeby, być życzliwym, nie chełp ić się, być wielkoduszn ym”. I konkluduje: „Nie dostrzegasz, jak wieloma z tych zalet już teraz mógłbyś się odznaczać”153. Ludzkie życie duchowe rozwija się w odp owiedzi na kilka fundamentalnych tęskn ot. Żadn a z nich nie wydaje się trudn iejsza do zaspokojen ia niż pragnien ie, żeby w jedn ej chwili zmien ić swoje życie. Dziś, po krachu na giełdzie, wszelkie aspiracje materialn e, które nam pozostały, wymagają (raz jeszcze) zwrócen ia myśli w stron ę wygran ej na loterii – przyn ajmn iej większość Amerykan ów wydaje się na to liczyć. Dość łatwo odrzucić tego rodzaju fantazje. Mało prawdop odobn e, żeby się spełn iły, a nawet jeśli tak się zdarzy, na pewn o przyn iesie to równ ie wiele smutku co radości. Takie mrzonki są jedn ak równ ie stare jak ludzkość, jak opowieści o garncu złota,
który możn a znaleźć na końcu tęczy. Żeby dotrzeć do ich prawdziwego znaczen ia, musimy zinterp retować te historie jako mitologię. Gdy to zrobimy, uświadomimy sobie, że „złoto”, którego poszukujemy, ma czysto duchowe znaczen ie i, jak przyp omin ają nam święty Paweł, buddyzm zen, Marek Aureliusz i inni, jest bliżej, niż nam się wydaje.
Wtorki z Markiem Aureliuszem
Z początku myślałem, że jestem jedyn ą osobą, która zaa ngażowała się
w pewn ego rodzaju praktykę, więc zachowywałem ją dla siebie, nie dlatego, żebym się jej wstydził, lecz dlatego, że nie chciałem jej ujawn iać światu. Z czasem jedn ak uświadomiłem sobie, że nie jestem sam. W filmie Bliskie spotkania trzeciego stopnia wielu ludzi w całym kraju odkryło w sobie tajemnicze przyciągan ie do pewn ego miejsca, w którym mieli wylądować obcy. Ja podobn ie odkryłem w końcu, że istn ieje coś w rodzaju sekretn ego stowarzyszen ia mężczyzn i kobiet takich jak ja, którzy w pewn ym okresie życia nosili ze sobą egzemp larz Rozmyślań Marka Aureliusza. Jest to praktyka w najwyższym stopn iu godn a polecen ia. Czasem wystarczy poczuć wagę książki, którą masz przy sobie, żeby uzyskać pewn ego rodzaju oparcie. Najczęściej w szczególn ie trudn ych chwilach ktoś otwiera książkę na przyp adkowej stron ie – i niespodzian ie natrafia na odp owiedn ie słowa mądrości. Czasem po prostu szukamy czegoś, co pozwoli nam wyjść za drzwi, co dostarczy powodu, żeby po raz kolejn y ruszyć w świat i raz jeszcze podjąć wyzwan ie. W pewn ym momencie wszyscy pytamy samych siebie, dlaczego robimy to, co robimy – chociaż zwykle to pytan ie zagłusza rutyn a codzienn ego życia – rutyn a, która ledwo pozwala złap ać oddech i na pewn o nie zachęca do egzystencjaln ych analiz. Sytua cja życiowa akademików jest jedn ak nieco inna. Kilka szczodrych przerw między semestrami, które wyp adają w ciągu roku, sprawia, że harówka jest raczej przejściowa niż stała i rzeczywiście jest czas (może nawet jest go zbyt wiele), żeby podejmować tego rodzaju rozważan ia. Ktoś może czuć się na nie szczególn ie podatn y po wydłużon ych letn ich wakacjach albo przerwie z okazji Bożego Narodzen ia. Gdy ktoś przywykł, że nie ma rozkładu zajęć, rozp oczęcie wykładów jest jak zwlekan ie się z przyjemn ego, ciep łego łóżka w chłodn y zimowy poran ek.
W pewn ym zimowym semestrze tak się złożyło, że nie miałem zajęć w pierwszy dzień tygodnia i szkoła zaczyn ała się dla mnie we wtorek. Przed rozp oczęciem zajęć w ten szczególn y styczn iowy poran ek wziąłem pryszn ic, ubrałem się, zjadłem śniadan ie i uznałem, że mam wszystko, czego potrzebuję, żeby zacząć kolejn y semestr – wszystko prócz motywacji. A co ty, Marku Aureliuszu, masz do powiedzen ia na ten temat? „Wszystko istn ieje dla czegoś – koń, winn y krzew. (...) Ty więc dla czego? Dla doznawan ia przy154
jemn ości? Przyjrzyj się, czy tę myśl możn a udźwignąć” . To właśnie jest w nim takie wspan iałe! Nie oszczędza nikogo ani nie toleruje utyskiwan ia. Idziemy do pracy z tego samego powodu, z którego idziemy na wojn ę – a także z tego samego, z którego opiekujemy się chorym dzieckiem: służba i obowiązek kon iec końców muszą przeważyć. Obywatel płaci podatki. Każdy człon ek ludzkiej społeczn ości musi wnosić wkład do wspóln ego dobra, a jedn ym ze sposobów jest praca. Gdybyśmy regularn ie zadawali sobie pytan ie o to, co jest naszym obowiązkiem, zamiast o to, co sprawia nam przyjemn ość, bylibyśmy w lepszej formie. Paradoks hedon izmu polega na tym, że im bardziej dążymy do przyjemn ości, tym mniej jest prawdop odobn e, że ją osiągn iemy. Na przykład wyjście, by zjeść drogi posiłek – robisz sobie przyjemn ość, ale pon ieważ dobrze wiesz, że oczekuje się od ciebie, iż będziesz się dobrze bawił, trudn o ci się cieszyć tym doświadczeniem. Ale zabierz w jakieś miejsce, gdzie dają tan ią pizzę, grup ę dzieci na przyjęcie urodzin owe, bo tak poleciła ci żona, i niespodziewan ie zobaczysz, ile będziesz miał przyjemn ości mimo hałasu i niewygody. Kon iec końców okazuje się więc, że znajdujemy spełn ien ie w tym, co musimy, a nie w tym, co chcemy zrobić. Czego się dowiadujemy dzięki tym rozważan iom? Powinn iśmy postrzegać naszą pracę jako powołan ie (w literaln ym znaczen iu termin u „powołan ie”), coś, co musimy zrobić. Oczywiście należy unikać skrajn ości. Z jedn ej stron y nie istn ieje jedn o proste zadan ie, którym powinn iśmy się zająć, żeby doświadczać w życiu przyjemn ości. Życie z tego rodzaju oczekiwan iem to pewna droga, żeby szybko poczuć się rozczarowan ym swoją sytua cją zawodo-
wą, pon ieważ żadn a praca zawodowa nie jest zdoln a wznieść się do poziomu idea łu, który potrafimy sobie wytworzyć, tak jak żaden rea ln y partn er nie może zadowolić kogoś, kto poszukuje marzen ia z filmowego ekran u. Nie oznacza to jedn ak, że nieistotn e jest, co robimy, i że wystarczy robić cokolwiek, jeśli tylko pozwala to nam zarobić na życie. Jeden z kroków buddyjskiej Ośmiorakiej Ścieżki jest nazywan y „właściwym sposobem życia” i wyraża się w poglądzie, że to, co robimy, ma znaczen ie, gdyż nas kształtuje, i że naszej pomyśln ości zagraża na przykład praca w przemyśle, który degraduje ludzkiego ducha lub zan ieczyszcza środowisko. Co mamy więc wybrać? Gdzieś między myślą „ta praca nie odp owiada mojemu talentowi” a „obojętn e, co robię” leży prawda, że jest wiele różn orodn ych zajęć, które zarówn o wykorzystują nasze unikaln e umiejętn ości, jak i wnoszą wkład we wspóln e dobro. Marek Aureliusz powiedziałby: „sztu-
kę drobn ą, której się wyuczyłeś, miłuj i na niej polegaj”155. Pon ieważ książka Aureliusza wystająca z boczn ej kieszen i wygląda niezgrabn ie, zwykle nie zabieram jej do sali wykładowej. Jedn ak pewn ego dnia, być może dlatego, że był to pierwszy dzień semestru, pomyliłem się – i wkrótce z tego powodu poczułem wdzięczn ość. Gdy wszedłem do klasy, jeden ze studentów gwałtown ie zerwał się z miejsca – zasnął na swojej ławce! Zamiast się zezłościć, sięgnąłem po swój egzemp larz Rozmyślań. „Wszystko, co się przydarza, tak znajome jest i zrozumiałe, jak róża na wiosnę i owoce latem”156. Ostatn io wyświetlan o film braci Marx. Ten, w którym Groucho gra nowo mian owan ego rektora uniwersytetu. Pierwsza decyzja, którą musi podjąć, dotyczy tego, czy wybudować nowe boisko do piłki nożn ej, czy więcej akademików. Decyduje się na pierwsze rozwiązan ie. Więc gdzie, pytają go, studenci będą spali? „Tam gdzie zawsze śpią – odp owiada – w salach wykładowych”. Czy ten film nie ma już siedemdziesięciu lat? Czy powin ien em oczekiwać, że coś się zmien iło? Kłop oty ze studentami dręczyły filozofów przez stulecia. Trudn ości z przyciągan iem studentów miał Nietzsche i często okazywało się, że prowadzi wykład tylko dla kilku osób. Święty Augustyn za-
przestał nauczan ia w Rzymie, pon ieważ z powodu zgiełku, jaki robili ludzie przychodzący na wykład, nie słyszał samego siebie. Skoro ci ludzie mogli to wszystko wytrzymać, być może współczesny amerykański profesor równ ież powin ien tolerować chrap iącego studenta z humorem i godn ością. („Hej,
nie powin ien eś zasyp iać, zan im zacznę wykład”). Dobrze jest wyjść na zewnątrz, pozwolić, żeby dzień przeleciał, i dop iero pod wieczór zrozumieć, że powinn iśmy byli odejść dalej niż kilka kroków od biura. Ale gdy zaczniesz iść przez camp us, prawie od razu pożałujesz decyzji
o wyjściu na zewnątrz. Im dłużej idziesz, tym bardziej pogrążasz się w depresji. Wokół tylko oznaki przeciągającej się zimy. Głęboki śnieg, obciążon e drzewa, złowrogie niebo. Wspan iałe warunki dla narciarzy. Powietrze staje się brudn e, naznaczon e niemiłym i niezdrowym zjawiskiem meteorologicznym znan ym jako inwersja. I jak, Marku Aureliuszu? „Oglądaj niep rzerwanie wszystkie rzeczy dziejące się zgodn ie z prawem przemian y i przyzwyczajaj się myśleć, że niczego tak nie miłuje natura wszechrzeczy, jak przemienian ia istn iejących rzeczy i wytwarzan ia nowych podobn ych. Gdy świat powstał, wszystkie rzeczy zostały uporządkowan e jej dekretem w taki sposób, w jaki istn ieją dziś, i inne podobn e rzeczy będą uporządkowan e do końca czasu. Jak więc możesz twierdzić, że coś nie jest w porządku”157. Tu gdzie jestem, w środku lata po południu słońce leje się promien iami, rozgrzewając powietrze do 38 stopn i Celsjusza, a w krótkie, chłodn e jesienne dni góry są spowite nie śniegiem, lecz zmien iającymi się kolorami liści. Ciep ło wiosenn ych wiatrów przyn osi pierwsze pąki na drzewach, a słońce często zerka o poranku pon ad górami, gdy przemierzam camp us. Te same góry rozp alają szalejące promien ie zachodzącego słońca. Prawdę mówiąc, widzę, że to wszystko jest dobre – równ ież gdy jest chłodn o i niep rzyjemn ie – jeśli jestem gotów otworzyć się na szersze doświadczen ie i uświadomić sobie wraz z Markiem Aureliuszem, że wszystko jest częścią cykliczn ego procesu. Śnieg, wiatr, chmury i mgła zasługują na wdzięczn ość, gdyż przyp ominają nam o tym. Kon iec końców, dobrą praktyką jest przep rowadzan ie duchowego bilansu
– z nadzieją na odkrycie, że plusy przeważają nad min usami. Jedn ak nie zawsze tak się dzieje i niejedn okrotn ie wychodziło na to, że muszę się zmierzyć z poważn ym duchowym deficytem. W takich momentach pragnien ie, by się poddać, jest przytłaczające. Zamiast tego otwieram książkę: „nie ma żadn ej inn ej sytua cji w życiu tak odp owiedn iej do uprawian ia filozofii jak ta, w której się teraz znajdujesz”158. Bardzo często chcemy wrócić do wcześniejszego okresu w życiu, gdy
wszystko wydawało się szczęśliwe i woln e od trosk, lub też wybiec w przyszłość, bo wówczas kłop oty, z którymi borykamy się teraz, będą już za nami. Marek Aureliusz przyp omin a nam jedn ak, że wszystko, czego potrzebujemy do wybawien ia, znajduje się właśnie tu, w teraźn iejszości – to szczególn ie pomyśln y fakt, gdy pojmiemy, że teraźn iejszość jest wszystkim, co kiedykolwiek rea ln ie mieliśmy. Co może być lepszym punktem wyjścia niż duchowa niedoskon ałość? Jeśli ktoś pracuje nad swoją formą, może mieć przed sobą długą drogę, zan im pobiegnie w maraton ie, dostrzeże jedn ak wielką pop rawę kondycji równ ież przy stosunkowo niewielkim wysiłku. Wystarczy przebiec półtora kilometra każdego dnia. Nikt od nas nie oczekuje, że zostan iemy stoickimi mędrcami lub mistrzami zen; powinn iśmy po prostu pracować nad sobą i traktować ten projekt poważn ie. Na początek to wystarczy.
Praktyka, praktyka, praktyka
„A więc jesteś stoikiem?”
To pytan ie pojawia się nieuchronn ie zawsze, gdy przedstawiam te eseje publiczn ie, prowadzę wykłady o stoicyzmie lub dyskutuję o swoich poglądach z przyjaciółmi i znajomymi. Nie jest łatwo na nie odp owiedzieć, choć każdy ma prawo je postawić. Gdy ktoś przedstawia zestaw nauk, jest dość naturaln e, że chcesz wiedzieć, jaki ma do nich stosun ek. Czy traktuje poważn ie to, co głosi? A jeśli nie, dlaczego my mielibyśmy traktować to poważn ie? Pytan ie dotyczy bardzo starego problemu – sięgającego czasów Sokratesa. Jeśli chcesz stwierdzić, czy coś jest x, najp ierw musisz zdefin iować, czym jest x – co, jak odkryli uczniowie Sokratesa, nie jest łatwym zadan iem. Chcemy, żeby nasze instytucje społeczn e były sprawiedliwe, ale czym jest sprawiedliwość? Żeby więc zakwalifikować kogoś jako stoika, trzeba mieć jasną defin icję stoika. Jeśli ktoś akceptuje Chrystusa jako zbawcę, przyjmuje sakramenty, uznaje Biblię za Słowo Boże, chodzi regularn ie do kościoła, to wystarczy, żeby zakwalifikować go jako chrześcijan in a. Ale stoicyzm nie ma takiego pap ierka lakmusowego, żadn ego zestawu jasnych, zdefin iowanych standardów ani sformalizowan ego systemu zobowiązań. Niemniej jednak możn a powiedzieć, że charakteryzuje go kilka ogóln ych wskazówek. Żeby być stoikiem, trzeba przyjmować pewn ą postawę wobec życia, w szczególn ości wobec (I) własnych pragnień, (II) społeczeństwa i okoliczności, (III) wszechświata.
I. Pragnienia Być może najbardziej rewolucyjn e są rozważan ia stoików na temat pragnień i naszej zdoln ości do ich przezwyciężen ia. Od dziecka wpaja się nam,
że im więcej mamy pragnień, tym większa jest nasza zdoln ość do ich spełnian ia i tym będziemy szczęśliwsi. Iron ia losu polega na tym, że w kraju takim jak Ameryka, gdzie więcej ludzi może zaspokoić więcej pragnień niż w jakimkolwiek inn ym miejscu i czasie w historii ludzkości, powszechn e jest
poczucie bycia nieszczęśliwym, a zażywan ie leków antydep resyjn ych jest na porządku dzienn ym. Co się nie udało? Nie zaskakuje, gdy stoicy mówią nam, że problem dotyczy pragnień. Pragniemy rzeczy, których prawdop odobn ie nie możemy osiągnąć, rzeczy, które łatwo możemy utracić, lub takich, które ze swej natury nie mogą i nie przyn iosą nam szczęścia. Krótko mówiąc, szukamy dobrego samop oczucia w ludziach, miejscach i przedmiotach, które są poza nami i całkowicie poza naszą kontrolą. Jeśli jedn ak zależy nam na prawdziwym szczęściu, stoicy powiedzą, że przeciwn ie, powinniśmy skup ić się na tym, co wewnętrzn e – na tym, co możemy kontrolować, mian owicie na zdoln ości do zachowan ia spokoju umysłu niezależn ie od tego, co się wydarza. Zaspokojen ie tego pragnien ia zawsze zależy od nas, jeśli zastosujemy właściwą praktykę, i to daje szczęście.
II. Społeczeństwo i okoliczności Chcemy, żeby bieg spraw odp owiadał naszym plan om. Podobn ie chcemy, żeby przyjaciele, rodzin a, koledzy, a nawet obcy ludzie dostosowali się do naszych oczekiwań. Oczywiście w rzeczywistości nic takiego się nie zdarza. I co najdziwn iejsze, jest nam z tego powodu przykro. Stoicyzm jako sposób skuteczn ego radzen ia sobie z liczn ymi niep rzewidywaln ymi zdarzen iami w życiu prop on uje credo, które może się wydawać fantastyczn e lub gran iczące z urojen iem: działaj tak, jakbyś rzeczywiście chciał tego, co się wydarza, cokolwiek to jest. Chociaż początkowo trudn o osiągnąć taką postawę, przyjęcie jej daje nam zdoln ość do czerp an ia korzyści ze wszystkiego, co nastąp i, i rea gowan ia na wszystkie zdarzen ia z równ owagą ducha, której naprawdę pragniemy. Jak może być nam przykro, gdy dzieje się to, czego pragniemy?
Podobn ie w odn iesien iu do interakcji z ludźmi, jeśli chcemy osiągnąć spokój ducha, musimy przyjąć nowe nastawien ie. Musimy założyć, że w codzienn ych działan iach obecn a jest pewn a doza determin izmu, i przekon ać samych siebie, że mężczyźn i i kobiety zachowują się w taki, a nie inny sposób dlatego, że są tym, kim są, i na skutek takich, a nie inn ych wcześniejszych doświadczeń. Uznan ie, że ludzie nic nie mogą poradzić na własne postęp owan ie, w wielkim stopn iu przyczyn ia się do ustalen ia harmon ijn ych relacji z inn ymi, a skutkiem tego równ ież do zachowan ia własnej równ owagi psychiczn ej.
III. Wszechświat Wreszcie, żeby osiągnąć jakiś rodzaj trwałego spokoju, musimy wyp racować sobie rzeteln y pogląd na nasze relacje z całym stworzen iem. Stoicy prop onują nam, by najp ierw uznać, że na pewn ym poziomie to los określa nasze życie. Zaa kceptowan ie nieuchronn ości tego, co się wydarza, relaksuje bardziej niż chęć kontrolowan ia wszystkiego. Stoicy wzywają nas także do uświadomien ia sobie (znów dla naszego spokoju), że jesteśmy tylko niewielką cząstką wszechświata. Próba spojrzen ia na wszystko, co się dzieje, z perspektywy większego, niestworzon ego ładu, może równ ież dać nam spokój. Jak przyp omin a nam Epiktet, „wszystko, co tylko czyn imy, to bez przemyślen ia czyn ić będziemy, jeśli naszych czynn ości nie będziemy kierować ku ściśle określon emu celowi”159. Stoicy nie tylko akceptują ten pogląd jako wartościowy idea ł, lecz także podejmują zgodn y wysiłek, by zaa daptować go jako zasadę organ izującą ich egzystencję. Epiktet kładzie nacisk na to, że bycie stoikiem polega przede wszystkim na podp orządkowan iu się pewn ego rodzaju dyscyp lin ie i praktyce. „Nie od razu rodzi się buhaj, tak samo, jak nie od razu rodzi się dzieln y człowiek, ale musi się on wpierw hartować na mrozie”160. Inn ymi słowy, wszystko wskazuje na to, że aby zostać stoikiem, potrzebn e są trzy rzeczy: praktyka, praktyka i jeszcze więcej praktyki.
Czy przeczę samemu sobie?
Niestety pop rzedn i rozdział nie przyn iósł odp owiedzi na postawion e na po-
czątku pytan ie: „Czy jestem stoikiem?”. Nie był to przyp adek. Etykiety zawsze ogłup iają – mnie samego i wszystkich inn ych. Parafrazując Emerson a, jeśli znam twoje credo, mogę z góry przewidzieć, co zamierzasz powiedzieć. Wydaje się równ ież, że etykiety oddzielają ludzi od siebie. Jeśli zap isujemy się do tej czy inn ej szkoły myślen ia, pon ieważ czujemy, że dotyka ona prawdy istn ien ia, nieuchronn ie stawiamy siebie wyżej od tych, którzy wybrali inne etykiety: skoro my mamy słuszn ość, oni muszą się mylić! Etykiety pozwalają nam równ ież, byśmy redukowali inn ych do poziomu wyznawców pewn ych doktryn, zamiast widzieć w nich ludzi. Tym samym ułatwiają lekceważen ie ich, a nawet szkodzen ie im. Bliski Wschód jest bliski załaman ia w dużym stopn iu z powodu siły dwóch etykiet: „muzułman in” i „żyd”. Przyjęcie jedn ej doktryn y jako zasady organ izującej nasze istn ien ie i nazywan ie siebie wyznawcą konkretn ej postaci powoduje ostateczn ie, że rośnie skłonność do przeciągan ia inn ych na swoją stron ę. Być może jestem na to nadmiern ie uwrażliwion y, dlatego że mieszkam w Utah, gdzie prozelityzm jest sposobem na życie, i widzę stwarzan e przez niego podziały. Nawet określen ie „stoik” należy do tych, którym właśn ie z tego powodu należy się posługiwać ostrożn ie. Epiktet radzi w związku z tym: „jeśli chcesz się ćwiczyć dla swego dobra, w czas spieki letn iej, kiedy cię pali pragnien ie, nabierz kiedyś do gardła rzeźwiącej wody i wybluźn ij z powrotem. Ale nikomu ani mru-mru o tym!”161. To samo doradzał Chrystus, gdy mówił ludziom, którzy chcieli się modlić, żeby zamknęli się w swoim pokoju i nie okazywali tego publiczn ie. Niestety ten apel o dyskrecję jest notoryczn ie ignorowan y – wystarczającą ilustracją jest zjawisko teleewangelistów. Równ ież politykom jest często wygodn ie okazywać publiczn ie wiarę, gdy usiłują udowodn ić swoją moraln ą uczciwość, zwłaszcza wtedy, gdy ich działan ia wydają się
szczególn ie podejrzan e. Szczególn ie don ośnie brzmi więc w uszach rada Epikteta: „Postaraj się wpierwej o to, żeby nikt ciebie nie znał, kim jesteś.
Pofilozofuj no z trochę czasu, tak sam dla siebie”162. Jedn ak nadawan ie ludziom i szkołom myślen ia etykiet wydaje się w życiu
niezbędn e, więc pytan ia, które zostało postawion e na początku pop rzedn iego rozdziału, nie możn a łatwo pomin ąć. Nadal wskazuje ono na rea ln y dylemat. Jeśli odrzucamy tytuł „stoika”, ryzykujemy, że nasza szczerość zostanie podan a w wątp liwość, pon ieważ w rzeczywistości nie chcemy się nazwać zwolenn ikami filozofii, za którą się opowiadamy. A z drugiej stron y jeśli przyjmiemy to określen ie, czy nie powiększymy tylko liczby funkcjon ujących w świecie etykiet i tym samym nie pogłębimy istn iejących podziałów? Poszukiwan ie odp owiedzi ma więc sens. Dobrze znan y serial Odd Couple (Dziwn a para) opowiada o dwóch mieszkających razem rozwiedzion ych mężczyznach, z których jeden to schludn y dziwak, a drugi to niereformowaln y bałagan iarz. W jedn ym z odcinków współlokatorzy Felix i Oskar razem przeżywają kryzys wieku średn iego po spotkan iu z grup ą młodszych od siebie ludzi. Doszedłszy do wniosku, że ich życie stało się zbyt poważn e i przewidywaln e, postan awiają wszystko zreorgan izować, zmien ić ubran ia, uczesan ie i przyłączyć się do przygód swoich nowych przyjaciół – rep rezentujących kulturę altern atywn ą. Wszystko idzie dobrze aż do wieczoru, na który zap lan owali spotkan ie ze swoim towarzystwem o drugiej nad ran em, żeby pojechać w psychodeliczn ą podróż autobusem. W fin aln ej scen ie Feliks siedzi na łóżku Oskara, rozp rawiając o tym, jak głup io zachowywali się ostatn io. Muszą, przekon uje, zaa kceptować swój wiek z godn ością, porzucając, jak mówi Biblia, sprawy dzieciństwa. Gdy Oskar pyta Feliksa, czy obudził go tylko po to, żeby zrobić mu wykład na ten temat, Feliks mówi: „nie, jest już prawie druga rano – czas wstawać, jeśli mamy zdążyć złap ać autobus”. W podobn ym duchu Whitman pisze: „Czy przeczę samemu sobie? Więc dobrze, przeczę sobie. Jestem wielki; wiele w sobie pomieszczę”. Dlatego dochodzę do wniosku, że powinn iśmy zaa kceptować etykietę „stoik”, ale tylko pod warunkiem, że pozwolimy sobie na-
ruszyć od czasu do czasu każdy ze stoickich dogmatów. Wymagan ie, które dop uszcza niespójn ość, może się na pierwszy rzut oka wydawać zagrożen iem dla naszej nadziei na jakieś sensown e i moraln e życie. Ogóln ie ludzi, którzy gorliwie wyznają jakąś zasadę, a postęp ują w sposób, który ją gwałci, nazywamy hip okrytami. Jedn ak tak nap rawdę zdolność do zaa kceptowan ia czegoś w sposób nie w pełn i doskon ały wydaje się zarówn o w stosunku do nas, jak i wobec inn ych kon ieczn ym krokiem w osiągan iu pełn i człowieczeństwa. Kim jesteśmy w rzeczywistości, jeśli nie
dobrymi chrześcijan ami, którzy nie oddają wszystkiego biedn ym ani nie nadstawiają zawsze drugiego policzka; ludźmi dbającymi o środowisko, którzy mają swojego SUV-a; femin istkami, które chcą, żeby przytrzymywać im otwarte drzwi; wegetarian ami, którzy od czasu do czasu podjadają cheeseburgera; fundamentalistami, którzy od czasu do czasu przeglądają w internecie stron y porn ograficzn e; rep ublikan ami, którzy pop ierają wydatki socjaln e; demokratami, którzy nie opieraliby się przed obn iżką podatków itd. Inn ymi słowy, czy mimo że wszyscy staramy się robić wszystko najlep iej, jak możemy, nie zdarza nam się wszystkiego zep suć? Postawa przeciwn a, przekon an ie, że musimy się rygorystyczn ie trzymać ścisłych standardów zachowan ia, bez pozostawien ia miejsca na wyjątki, wydaje się raczej początkiem fan atyzmu niż godn ym podziwu plan em osobistej dyscyp lin y. Prowadzi raczej do zdystansowan ia się wobec inn ych ludzi, a nawet do wya lien owan ia nas od samych siebie. Jeśli uda nam się konsekwentn ie trzymać swego idea łu, bez żadn ych wyjątków, wtedy tych, którzy nie dorastają do czegoś, co uważamy za osiągnięty przez nas poziom moralnej doskon ałości, zaczyn amy postrzegać jako słabeuszy. Jeśli natomiast nie jesteśmy w stan ie żyć zgodn ie z narzucon ym sobie standardem, poddajemy się, zan im zaczniemy na serio podążać ścieżką moraln ego rozwoju. Tak czy owak to stracon a sprawa. Jak powiedziałem wcześniej, ogóln ie rzecz biorąc, stoik nie powin ien ujawn iać się ze swoim stoicyzmem zarówn o ze względu na własne dobro, jak i na dobro inn ych. To jest powód, dla którego etykietę „stoik” powinn o
się przyjmować tylko prowizoryczn ie – tymczasowo, ze świadomością, że kon iec końców nie należy się kurczowo trzymać żadn ej konkretn ej nazwy. Czy nie jest to zbyt powściągliwa akceptacja stoicyzmu? Być może, ale obn iżen ie znaczen ia etykiety nie jest niespójn e z akceptacją i dążen iem do jakiegoś celu czy idea łu. Oznacza jedyn ie, że uważamy ideologie za w dużym stopn iu obojętn e, że etykiety akceptujemy w wyn iku okoliczn ości oraz że zazwyczaj ludzie starają się postęp ować w życiu najlep iej, jak mogą. Nie sugeruję, że nie należy traktować stoicyzmu poważn ie. Ale prawdę
mówiąc, samych siebie też nie traktujemy poważn ie. W swym ostatn im wielkim dziele, Prawach, Platon twierdzi, że powinn iśmy uznać, iż jesteśmy zabawką bogów, i dostosować do tego swoje postęp owan ie. Ta uwaga może być fałszywie rozumian a, jako pop arcie dla moraln ego len istwa, ale koncepcja, że jesteśmy zabawką bogów, akcentuje, że rea ln ie nasze życie w większości spraw jest poza naszą kontrolą i że niezależn ie od naszych największych wysiłków mamy niewielki wpływ na świat – a nawet ślad po tym, na co mamy wpływ, zostan ie z czasem zatarty. Z tego względu wydaje się, że odrobin a współczucia dla bliźn ich, a nawet dla siebie samych wymaga gotowości do zaa kceptowan ia niedoskon ałości i niespójn ości, do tego, by żyć ze słabostkami inn ych i własnymi, a wreszcie żeby, jak powiedział Sen eka, raczej śmiać się z życia, niż płakać.
Bądź przygotowany
Jest taka krótka historia Woody’ego Allen a o rozczarowan ym rzeczywistością człowieku, który wyn ajduje maszyn ę pozwalającą się przen ieść do fabuły powieści. Wielbiciel Flauberta umieszcza siebie w swojej ulubion ej książce, Pani Bovary. W całym kraju nauczyciele literatury ze zdumien iem odkrywają łysiejącego Żyda w średn im wieku romansującego z Emmą Bovary. Pewien profesor skomentował to nawet w ten sposób, że ten przyp adek pokazuje nam, jak czytając wielkie dzieło, zawsze możemy odkryć coś nowego. Nawet jeśli ktoś często rozważał teksty stoickie, ciągle coś wyskakuje, jakby czytał o tym pierwszy raz. Jakaś myśl, odczucie albo obserwacja mogą się wydawać tak głębokie, że aż nie możemy uwierzyć, że mogliśmy je pomin ąć podczas wcześniejszej lektury. Może postać z filmu Woody’ego Allen a nie siebie, lecz swoje myśli wstrzykn ęła do dzieła filozoficzn ego. Ostatn io, kartkując wspomnian e wcześniej kieszonkowe wydan ie Rozmyślań Marka Aureliusza, przeczytałem następ ujące zdan ie: „Jak śmieszn y i obcy w świecie jest ktoś, kto dziwi się jakimkolwiek wydarzen iom w życiu”163. Mogłem tylko odłożyć książkę, potrząsnąć głową i pomyśleć: „jakie prawdziwe”. Jakie zdarzen ie na tym świecie może nas zaskoczyć? A jedn ak dziwimy się wielu rzeczom. Często nie możemy uwierzyć, że utknęliśmy w korku, że samochód się zep suł, że mieliśmy w pracy zły dzień, czek nie został uznan y, przyjaciel skłamał albo kochan ek oszukał itd. I wreszcie wielka trójca, która poraziła młodego Buddę, gdy wymknął się do miasta w poszukiwan iu różn ych form życia: starość, choroby i śmierć. Jak możn a nie dostrzec, że nadchodzą? W takich sytua cjach odczuwamy duchowy niep okój, pon ieważ jakieś nasze życzen ie, czy też nadzieja, nie zostaje spełn ion e. Zakładamy, że nasz samochód zabierze nas do pracy, i martwimy się, gdy rano wychodzimy i odkrywamy, że nie ruszy. Plan ujemy dzień w przekon an iu, że będziemy zdro-
wi, i jesteśmy zirytowan i, gdy zachorujemy. Pod pewn ymi względami nasze oczekiwan ia są uzasadn ion e. Samochód przez dłuższy czas działa, a my częściej jesteśmy zdrowi niż chorzy. Ale każdy to wie i przyp omin a nam o tym znan e powiedzen ie: „Takie jest życie”. Martwić się każdą niedogodn ością, niep owodzen iem czy rozczarowan iem w życiu to trochę tak, jak mieszkać w Sea ttle i być podłaman ym, gdy pada. Rozumn a istota po prostu tak nie rea guje. Stoicy mają specyficzn y sposób radzen ia sobie z tym zjawiskiem, który
dziś dla wielu może się okazać pomocn y. „Ilekroć zamierzasz się zabrać do jakiegoś dzieła, zastan ów się dobrze, co to ma być za dzieło. I tak gdy wybierasz się do łaźn i, by się wykąp ać, przywiedź sobie na myśl to wszystko, co się tam dzieje w łaźn i; że jedn i uciekają co siły, a drudzy się tłoczą na potęgę, a inni obluzgują się wyzwiskami, a jeszcze inni – kradn ą, co pop adnie”164. Inn ymi słowy, gdy widzimy, że coś nam się przytrafia, jest znaczn ie bardziej prawdop odobn e, że nie będziemy się tym trap ić, jeśli możemy to przewidzieć, niż jeśli nie możemy. Oczekiwan y rachun ek za ubezp ieczen ie nie pop ycha nas do urągan ia całemu światu w taki sposób, w jaki może to sprawić wzięty z sufitu zastaw fiskaln y na nieruchomości. Szczep ionka uodparn ia przez wprowadzen ie niewielkiej porcji chorobotwórczego zarazka; więc równ ież my, jeśli przygotujemy się wcześniej na zdarzen ia, które najpewn iej kiedyś nap otkamy, dop uszczając je do świadomości, będziemy bardziej zdoln i zachować spokój ducha wtedy, gdy się wydarzą. Jeśli ktoś chce dobrze praktykować, radzi mu się, żeby zaczął od małych rzeczy. Gdy wybieramy się do sklep u spożywczego, musimy sobie wcześniej przyp omnieć, co może się zdarzyć. W sklep ie może brakować (albo mogą nie mieć) pewn ych produktów, może być zatłoczon y, może się okazać, że przy kasie eksp resowej stoi ktoś, kto nie umie liczyć. Jeśli przygotujemy się na to wcześniej, będziemy mogli, gdy to wszystko się wydarzy, spokojn ie sobie powiedzieć, że możn a się było tego spodziewać. Traktowan ie w ten sposób codzienn ych zdarzeń leży w zakresie naszych możliwości. Dojeżdżasz do pracy. Czy korek, który powstaje, gdy jesteśmy w drodze do pracy, jest tak
wielkim szokiem? Czy raczej nie jest to jedn a z tych rzeczy, które zdarzają się na autostradzie? Wyobraź sobie, że twoje dziecko choruje. Czasem dzieciom się to zdarza. Po prostu martwien ie się tym, co nieuchronn e, przewidywaln e, zwyczajn ie ludzkie, nie jest cechą człowieka rozsądn ego. Epiktet chce, żebyśmy podejmowali ten proces każdego dnia. „Gdy tylko obudzisz się rano, pomyśl «czego mi brakuje do zachowan ia spokoju?». Czego się od ciebie wymaga? Powtórz sobie, co masz zrobić”165. Ta sugestia
(wydaje się, że rozsądn a) kieruje nas ku temu, żeby zawsze rano zap ewn ić sobie spokojn ą chwilę, zastan owić się, co mamy przed sobą, zarówn o w krótkiej, jak i dłuższej perspektywie. Nauczycielom codzienn e życie nieuchronn ie przyn osi nieuważn ych studentów, oporn ych kolegów, obojętn ą admin istrację, plan zajęć, który nie działa, zbyt długie spotkan ia itd. Ale które spośród tych i inn ych rzeczy, których doświadczamy, rzeczywiście możemy kontrolować? Wykon ywać swoją pracę najlep iej, jak możemy, i zachować spokój. Przyp omin an ie sobie o tym zarówn o na początku dnia, jak i w trakcie może przyn ieść mniej zaskoczeń i mniej irytacji. Jedn akże Epiktet chciałby, żebyśmy mieli na uwadze także bardziej nieprzyjemn e rea lia: „śmierć i wygnan ie, i wszelkie nieszczęścia, których już samo wyobrażen ie grozą przejmuje, niech zawsze stoją ci przed oczyma, 166
a już najbardziej z wszystkiego – godzin a śmierci” . To może brzmieć niezdrowo, w rzeczywistości jedn ak takie nie jest. Jak zostało już gdzieś powiedzian e, to ćwiczen ie polega na tym, że, jak mówi piosenka, często tak długo nie wiemy, co dostaliśmy, aż to przemin ie. Rozważan ie utraty zdrowia, przyjaciół, rodzin y i wreszcie własnego życia może nap rawdę pomóc docenić to, co mamy teraz. Czy jedn ak stoicy prop agują mentaln ość typu: wszystko będzie źle? Nie, tego nie robią. Ani też nie chcą, żebyśmy każdego dnia oczekiwali, że zdarzy się to, co najgorsze. Oskarżan ie ich o podkreślan ie negatywn ych aspektów naszej egzystencji jest fałszywą interp retacją – niep orozumien iem na temat tego, czego od nas chcą. Nie sugerują, że powinn iśmy codzienn ie, że
tak powiem, chodzić pod czarn ą chmurą, lecz raczej, że odrobin a uważn ości – powtórzen ie sobie w myślach tego, co mamy zrobić, zan im to zrobimy – może nam pomóc i być może uchron ić przed nieszczęściem. Mamy się skup ić na możliwych negatywn ych lub problematyczn ych zdarzen iach; do rzeczy
dobrych nie musimy się przygotowywać – te nie spychają nas z naszej drogi. Nie jest równ ież właściwe stwierdzen ie, że przygotowywan ie się na złe rzeczy, jak tego chcą od nas stoicy, zachęca wszechświat, żeby się one zdarzyły. Przekon an ie, że mamy aż taką kontrolę nad naturą rzeczy, zakrawa na megaloman ię. Cel, o czym zawsze wiedzieli harcerze, jest bardzo prosty: być przygotowan ym.
Trzy lata
Gdy piszę te słowa, zbliża się Nowy Rok. Ludzie przygotowują sobie postanowien ia i szykują się do pozostawien ia za sobą starego, wyp alon ego życia. Są kilogramy do zrzucen ia, programy tren ingowe do wdrożen ia, języki i gra na instrumentach muzyczn ych, w których warto się doskon alić, dalekie lądy
do odwiedzen ia, błędy do nap rawien ia. W najciemn iejszej porze roku, gdy dni są przygnębiająco krótkie, a noce wydają się nie mieć końca, potrafimy przekon ać samych siebie, że możemy wytrzeć tablicę do czysta i zacząć od nowa. W tym wszystkim nie ma niczego złego. Taki przyp ływ optymizmu może nawet mieć w sobie coś szlachetn ego. Odrodzen ie i regen eracja to tematy równ ie stare jak ludzkość. Bez perspektywy odn owy życie zmien iłoby się w pasmo następ ujących po sobie smutn ych wydarzeń – jedn a pomyłka oznaczałaby wyrok na zawsze. Rzeczywiście, poczucie, że nie ma możliwości wybawien ia, często zmusza ludzi do samobójstwa. Problem leży jedn ak nie w naszych aspiracjach, lecz w tym, co wydarza się późn iej. Po kilku tygodniach, jeśli nie szybciej, dziewięćdziesiąt pięć procent powziętych w dobrej intencji plan ów upadn ie i wrócimy do punktu, w którym zaczęliśmy. Trudn ość, jak widzą to stoicy, leży po części w tym, w czym pokładamy nadzieję. Mówimy sobie, że chcielibyśmy stać się lepszymi ludźmi, bardzo często wybieramy jedn ak najdziwn iejsze sposoby osiągnięcia tego celu. Na przykład zrzucen ie kilku kilogramów ma tyle wspóln ego z prawdziwym rozwojem co kop an ie rowu z nauką niemieckiego. W istocie jeśli sprawdzimy jakąkolwiek listę postan owień noworoczn ych, niezmienn ie będzie się ona składała z elementów, które stoicy uważają za pozbawion e naturaln ej wartości. Sprawn ość ciała na przykład nie jest czymś, nad czym mamy ostateczną kontrolę – choroba i kłop oty ze zdrowiem mogą się pojawić pomimo naszych najlepszych intencji i wysiłków. Równ ież dobra sytua cja fin ansowa
może się zachwiać niezależn ie od tego, jak dużo oszczędzamy i plan ujemy. Według stoików nic z tego, co może nam zostać odebran e niezależn ie od naszej woli, nie powinn o być ostateczn ym przedmiotem naszych dążeń. Chociaż nie ma niczego złego w podtrzymywan iu formy fizyczn ej lub utrzymywan iu porządku w sprawach fin ansowych, stawian ie takich celów na szczycie listy postan owień, jak to niezmienn ie robimy, potwierdza zbyt wielką może troskę o to, co tak nap rawdę nie jest ważn e. Jak przyp omin a Biblia, nie możn a służyć dwom pan om. Ale ważn iejszy od tego, w czym pokładamy nadzieję, jest sposób, w jaki to robimy. Problem – na co wskazywało wielu ludzi – polega na tym, że nasze społeczeństwo stało się kulturą natychmiastowej gratyfikacji. Oczekujemy, że dostan iemy swojego big maca w min utę po złożen iu zamówien ia, a jeśli nie, jesteśmy niezadowolen i. Wymagamy od sprzedawcy, żeby telewizor z dużym ekran em został dostarczon y do naszego domu i działał następn ego dnia po tym, jak zobaczyliśmy go w sklep ie, w przeciwn ym razie grozimy, że zamówimy go gdzie indziej. Po tym, jak pojawiły się intern et i maile, które od razu docierają do celu, nie ma już produktu, którego nie moglibyśmy zdobyć niemal natychmiast, jeśli tylko tego zechcemy. Taką samą postawę przyjęliśmy wobec szczup lejszego ciała lub umiejętn ości gry na instrumentach muzyczn ych i pop adamy w konstern ację i zniechęcen ie, gdy uświadamiamy sobie, jak okropn ego wysiłku i nakładu czasu potrzebujemy, żeby uzyskać choćby min imaln y postęp w tych sprawach. Odwrotn ą stron ą tej postawy jest to, że gdy nasze rozbuchan e nadzieje rozbiją się o brzegi rzeczywistości, nasze nastawien ie wobec możliwości jakiejkolwiek zmian y przeradza się w cyn izm. Poddając się siłom inercji, potrząsamy głowami nad tymi, którzy dążą do przemian y, i godzimy się na długotrwałe towarzystwo naszych mankamentów i porażek. Jeśli miłość może zbyt łatwo przemien ić się w nien awiść, równ ież naiwn y noworoczn y optymizm może szybko przejść w rozp acz lub co gorsza w coś w rodzaju mocn o ugruntowan ej rezygnacji w obliczu niezadowalającej kondycji naszych dusz.
Jest jedn ak inna droga do skuteczn ego radzen ia sobie z samym sobą – możn a ją odkryć pomiędzy skrajn ościami nierea listyczn ych oczekiwań i zasmucających porażek. Marek Aureliusz beszta samego siebie: „W stosunku do bogów równ ież stań się prostszy i lep iej rokujący. Czy sto lat będziesz 167
badał te sprawy, czy zaledwie trzy – nie ma różn icy” . Trzy lata. To brzmi dość dobrze. Niewielu z nas – nawet pacjenci, u których właśnie zdiagnozowan o raka – nie ma nadziei na przetrwan ie takiego czasu. Projekt ma więc uniwersaln y wymiar, skoro wszyscy możemy oczekiwać, że przyn ajmn iej w pewn ym stopn iu go ukończymy. Co więcej, jest to wystarczająco długi okres, by odrzucić myśl, że pożądan a zmian a może nastąp ić natychmiast, ale jedn ak wystarczająco krótki, by nie pozwolić nam odkładać rzeczy w nieskończon ość. Jedn ym z problemów związan ych z postan owien iami noworoczn ymi jest zawarta w nich pośredn io myśl, że będzie się je rea lizowało przez resztę życia. Nikt nie chce zrzucić wagi, a potem do niej wrócić po sześciu miesiącach, albo zebrać oszczędn ości tylko po to, żeby je szybko wydać. Ale właśnie brak dokładn ego określen ia ram czasowych tego rodzaju plan ów ułatwia powrót do złych przyzwyczajeń. Jeśli wiemy, że zamierzamy czuwać zarówn o w nocy, jak i w dzień, najp ewn iej nasza uwaga osłabnie, natomiast jeśli będzie to kilka godzin, prawdop odobn ie pozostan iemy znaczn ie bardziej świadomi swego otoczen ia. Dlatego cel na trzy lata – trzydzieści sześć miesięcy – pozwala nam utrzymać wzrok skup ion y na relatywnie bliskiej przyszłości i nie utracić poczucia piln ości podjętego zadan ia. Ten wyznaczon y czas ułatwia nam równ ież skonfrontowan ie się z wcale nie niecodzienn ym poczuciem stagnacji, które może kogoś ogarn ąć, zwłaszcza w średn im wieku (choć może pojawić się równ ież w inn ych okresach). Z poczuciem, że nie ma powodu próbować pop rawić siebie, pon ieważ jest już na to za późn o. Nic z tego, mówi Marek Aureliusz. Upewn ia nas, że przed nami ciągle wystarczająco wiele dni, więc możemy raz na zawsze uporządkować swoje sprawy. Każde zap rzeczen ie tej możliwości pop ycha do zwykłego len istwa. Wreszcie, jeśli zachowujemy w myślach trzyletn ie ramy czasowe, będziemy zdoln i unikn ąć przekon an ia, że jedn ym śmiałym,
zwykle głup im, ruchem możemy wymazać wszystkie błędy z przeszłości i zacząć od nowa. Lista postan owień rzymskiego cesarza jest krótka: stać się wobec bogów prostszym i lepszym człowiekiem. Rozp oznajemy tu stoickie powiedzen ie, żeby mian owicie zajmować się tylko tym, nad czym mamy kontrolę. Nie powinn o więc dziwić, że prawdziwa przemian a pojawia się tylko wtedy, gdy pracujemy nad tymi właśnie rzeczami. Sen eka przyp omin a nam: „do życia szczęśliwego zaś kon ieczn y jest tylko zdrowy, wzniosły i pogardzający lo168
sem duch” . Oczywiście pojawia się tu pewien problem. Żeby stać się prostszymi i lepszymi ludźmi, nie możemy się zap isać do klubu zdrowia, nie możemy równ ież wziąć sobie kilku lekcji, by nasza dusza stała się zdrowa i prawa. Ta sama zasada odn osi się stale zarówn o do wymiaru duchowego, jak i fizyczn ego. Żeby czegokolwiek dokon ać, musimy zadan iu poświęcić pewn ą ilość czasu i energii. Jeśli doskon alen ie duchowe potraktujemy poważn ie, odkryjemy, że istn ieją pewn e potwierdzon e przez czas sposoby postęp owan ia. Czytan ie tekstów duchowych, wyznaczen ie sobie czasu na medytację i refleksję, pisan ie dzienn ika, zaa ngażowan ie w służbę inn ym itd., wszystko to jest dobrym punktem wyjścia, ale na kon iec każdy znajdzie własn ą drogę, żeby osiągnąć postęp w tej dziedzin ie. Najlepszy być może zbiór rad na ten temat pochodzi od amerykańskiego stoika Henry’ego Davida Thorea u. W opowiedzian ej w Walden przyp owieści przedstawia kłop oty drwala przyglądającego się swemu życiu i możliwości jego zmian y: Potem zaś przemówił do niego głos: „Dlaczego pozostajesz tutaj i marnujesz na harówce to nędzne życie, skoro możesz prowadzić wspaniałą egzystencję? Nad wszystkimi polami świecą te same gwiazdy”. Jak jednak zmienić swoje położenie i nap rawdę dalej wywędrować? Pomyślał, że najwłaściwiej byłoby narzucić sobie jakiś nowy rodzaj prostoty, aby umysł zstąp ił do ciała i odkup ił je, oraz traktować siebie z coraz większym szacunkiem169.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Literatura cytowana
Arystoteles, Etyka nikomac hejska, tłum. Daniela Gromska, PWN, Warszawa 1956. Covey Step hen R., 7 naw yków skut ecznego działania, tłum. Iwona Majewska-Opiełka, Rebis, Poznań 1996. Dalajlama (Jego Świątobliwość), Howard C. Cutler, Sztuka szczęścia. Poradnik życ ia, tłum. Joanna Grabiak, Rebis, Poznań 2001. Dante Alighieri, Piekło. Boskiej komedii część pierwsza, tłum. Agnieszka Kuciak, Klub Książki Katolickiej, Poznań 2002. Dhammap ada. Ścieżka mądrości Buddy, tłum. Zbigniew Becker, Misja Buddyjska „Trzy Schronienia” w Polsce, Szczecin [b.r.]. Ellis Albert, Robert Allan Harp er, A Guide to Rat ional Living, Wilshire Book Co., 1972. Epiktet, Diat ryb y, Enc heiridion, tłum. Leon Joachimowicz, PWN, Warszawa 1961. Easterbrook Gregg, Psyc hology discovers happ iness, „The New Rep ublic”, 15 March 2001, s. 20–23. Frankl Viktor E., Człow iek w poszukiw aniu sensu, tłum. Aleksandra Wolnicka, Czarna Owca, Warszawa 2009. Goleman Daniel, Int eligenc ja emoc jonalna, tłum. Andrzej Jankowski, Media Rodzina, Poznań 1997. Jung Carl G., The Port ab le Jung, Wilking, New York 1971. Kushner Harold S., Kiedy złe rzec zy zdarzaj ą się dob rym ludziom, tłum. Małgorzata Koraszewska, Zysk i ska, Poznań 1998. Marek Aureliusz, Rozmyślania (do sieb ie samego), tłum. Krzysztof Łap iński, Czarna Owca, Warszawa 2011. Rowe William, Philosop hy of Religion, Wadsworth, Belmont, CA 2001. Russell Bertrand, Dziej e filozofii Zac hodu, tłum. Tadeu sz Baszniak i in., Fundacja Alethei a, Warszawa 2000. Seneka, Dialogi, tłum. Leon Joachimowicz, PAX, Warszawa 1989. Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, tłum. Wiktor Kornatowski, PWN, Warszawa 1961. Suzuki Dai setz Tei taro, Wprow adzenie do buddyzmu zen, tłum. M. i A. Grabowscy, Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1992.
Thoreau Henry David, Walden, tłum. Halina Ciep lińska, PIW, Warszawa 1991. Wolfe Tom, Fac et z zasadami, tłum. Hanna Szajowska, Bertelsmann Media, Warszawa 2001.
1
Polski przekład nosi grecki tytuł Enc heiridion (przyp. tłum.).
2
Tom Wolfe, Fac et z zasadami, tłum. Hanna Szajowska, Bertelsmann Media, Warszawa 2001.
3
Dante Alighieri, Piekło. Boskiej komedii część pierwsza, tłum. Agnieszka Kuciak, Klub Książki Katolickiej, Poznań 2002, 1, s. 11 (przyp. tłum.).
4
Epiktet, Diat ryb y, w: Diat ryb y, Enc heiridion, tłum. Leon Joachimowicz, PWN, Warszawa 1961, 3.24, s. 304.
5
Epiktet, Enc heiridion, w: Diat ryb y, Enc heiridion, dz. cyt., 1, s. 455.
6
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 1, s. 455.
7
Marek Aureliusz, Rozmyślania (do sieb ie samego), tłum. Krzysztof Łap iński, Czarna Owca, Warszawa 2011, 7.68.
8
Por. Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.13, s. 253–254.
9
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 2.5.
10
Seneka, O pokoj u duc ha, w: Dialogi, tłum. Leon Joachimowicz, PAX, Warszawa 1989, s. 619.
11
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.10, s. 415.
12
Na przykład: diatryby 1.4, 1.24, 2.17, 2.18, 3.15, 3.25, 4.8.
13
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.2, s. 13.
14
Seneka, O poc ieszeniu do matki Helw ii, w: Dialogi, dz. cyt., s. 466.
15
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.7, s. 396.
16
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 3.5.
17
Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, tłum. Wiktor Kornatowski, PWN, Warszawa 1961, s. 83.
18
Tamże, s. 84.
19
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 3, s. 457.
20
Step hen R. Covey, 7 naw yków skut ecznego działania, tłum. Iwona Majewska-Opiełka, Rebis, Poznań 1996.
21
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 1, s. 456.
22
Por. Seneka, O pokoj u duc ha, dz. cyt., s. 639 i n.
23
Tamże.
24
Seneka, O poc ieszeniu do matki Helw ii, dz. cyt., s. 479.
25
Por. Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, dz. cyt., s. 102.
26
Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, dz. cyt., s. 551.
27
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 11.18.
28
Tamże.
29
Tamże.
30
Tamże.
31
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 28.
32
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.2, s. 219.
33
Por. Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 3, s. 457.
34
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 21, s. 464.
35
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 7.69.
36
Seneka, O opatrzności, w: Dialogi, dz. cyt., s. 609.
37
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.10, s. 416.
38
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 5.29.
39
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 7.56.
40
Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, dz. cyt., s. 99.
41
Tamże, s. 21.
42
Carl G. Jung, The Port ab le Jung, Wilking, New York 1971, s. 17.
43
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 9.41.
44
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt. W angielskim tłumaczeniu: „dobrze i szczęśliwie” (przyp. tłum.).
45
Jako przykład tego, co stoi cy myślą o rzeczach obojętnych, por. np. Diat ryb y, dz. cyt., 3.20.
46
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 44, s. 481.
47
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.10, s. 246.
48
Tamże.
49
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 8, s. 459.
50
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.10, s. 247.
51
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 43, s. 480.
52
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.24, s. 76.
53
Tamże, 1.4, s. 18.
54
Viktor E. Frankl, Człow iek w poszukiw aniu sensu, tłum. Aleksandra Wolnicka, Czarna Owca, Warszawa 2009.
55
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.49.
56
Jego Świątobliwość Dalajlama, Howard C. Cutler, Sztuka szczęścia. Poradnik życ ia, tłum. Joanna Grabiak, Rebis, Poznań 2001.
57
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 12.4.
58
Por. Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.9, s 34 i n.
59
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 7.9.
60
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.3, s. 14.
61
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 5.23.
62
Tamże, 5.24.
63
Tamże, 6.36.
64
Koh 1,2.
65
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 9.32.
66
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 3, s. 457.
67
Tamże, 11, s. 460.
68
Tamże, 16, s. 463.
69
Por. Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.24, s. 302.
70
Tamże, 3.24, s. 312.
71
Tamże, 3.24, s. 307.
72
Tamże, 2.16, s. 160.
73
Tłum. z j. angielskiego Adam Aduszkiewicz, istniejący polski przekład ma inny sens. Por. Epiktet, Encheiridion, dz. cyt., 16, s. 463.
74
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 2.13, s. 146.
75
Tamże, 2.16, s. 162.
76
Tamże, 3.13, s. 254.
77
Daniel Goleman, Int eligenc ja emoc jonalna, tłum. Andrzej Jankowski, Media Rodzina, Poznań 1997, s. 80.
78
Por. Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 2.18, s. 172.
79
Tamże, 2.16, s. 158.
80
Marek Aureliusz, dz. cyt., 3.13.
81
Tamże, 9.42.
82
Tamże, 11.18.
83
Tamże.
84
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.3, s. 369.
85
Por. Daniel Goleman, Int eligenc ja emoc jonalna, dz. cyt., s. 100 i n.
86
Tamże, s. 108.
87
Marek Aureliusz, dz. cyt., 11.18.
88
Tamże.
89
Daniel Goleman, Int eligenc ja emoc jonalna, dz. cyt., s. 117.
90
Seneka, O poc ieszeniu do matki Helw ii, dz. cyt., s. 479.
91
Daniel Goleman, Int eligenc ja emoc jonalna, dz. cyt., s. 121 i n.
92
Tamże.
93
Epiktet, Enc hiridion, dz. cyt., 43, s. 480.
94
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.12, s. 48.
95
Tamże, 3,20,12, s. 268
96
SAT (ang.) – Scholastic Assessment Test, test osiągnięć szkolnych dla uczniów amerykańskich szkół średnich, badający komp etencje i wiedzę przedmiotową (przyp. red.).
97
Daniel Goleman, dz. cyt., s. 144.
98
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 2.17.
99
Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, dz. cyt., s. 83.
100
Daniel Goleman, dz. cyt., s. 159 i n.
101
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.13, s. 50.
102
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.4.
103
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 2.10, s. 133.
104
Tamże, 2.23, s. 202.
105
Arystoteles, Etyka nikomac hejska I,4, tłum. Daniela Gromska, PWN, Warszawa 1956, s. 7.
106
Gregg Easterbrook, Psyc hology discovers happ iness, „The New Rep ublic”, 15 March 2001, s. 20–23.
107
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 7.61.
108
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.12, s. 249.
109
Por. tamże, 4.1, s. 343.
110
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.7.
111
Tamże, 7.27.
112
Tamże, 5.16.
113
Albert Ellis, Robert Allan Harp er, A Guide to Rat ional Living, Wilshire Book Co., 1972.
114
Tamże, s. 31.
115
Tamże, s. 29.
116
Tamże, s. 27.
117
Tamże, s. 25.
118
Tamże, s. 111–126.
119
Epiktet, Enc hirydion, dz. cyt., 44, s. 481.
120
Tamże, 5, s. 458.
121
Czytelnicy, których interesują bieżące prace The Albert Ellis Institute, mogą skorzystać z jego strony
internetowej: www.rebt.org. 122
Seneka, O opatrzności, dz. cyt., s. 582.
123
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 2.8, s. 127.
124
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 5.7.
125
Tamże, 6.27.
126
Przekład Adam Aduszkiewicz, por. Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., s. 353
127
Epiktet, Diat ryb y, 4.10, s. 414.
128
Harold S. Kushner, Kiedy złe rzec zy zdarzaj ą się dob rym ludziom, tłum. Małgorzata Koraszewska, Zysk
i s-ka, Poznań 1998. 129
William Rowe, Philosop hy of Religion, Wadsworth, Belmont, CA 2001.
130
Por. Seneka, O opatrzności, dz. cyt., s. 598 i n.
131
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 5.8.
132
Seneka, O opatrzności, dz. cyt., s. 604.
133
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.1, s. 353.
134
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 10.35.
135
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 1.27, s. 87.
136
Tamże, 1.27, s. 87.
137
Por. tamże, 2.1, s. 108.
138
Por. tamże, 4.1, s. 347.
139
Dhammap ada, 1.1. Por. Dhammap ada. Ścieżka mądrości Buddy, tłum. Zbigniew Becker na podstawie
tłumaczenia Acharyi Buddaharakkit y z palijskiego na angielski, Szczecin, Misja Buddyjska „Trzy Schronienia” w Polsce: „Umysł pop rzedza wszelkie myśli. Umysł jest ich zwierzchnikiem; umysł je kształtuje. Gdy ktoś mówi lub działa z nieczystym umysłem, cierp ienie podąża w ślad za taką osobą niczym koła
wozu za kop ytami wołu”, http://mahajana.net/mb3s/publikacje/dhammap ada/dhammap ada.html, dostęp 3 listop ada 2012 (przyp. tłum.). 140
Tamże, 3.
141
Epiktet, Diat ryb y, 3.19, s. 266.
142
Tamże, 3.9, s. 240.
143
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.7.
144
Dhammap ada, w tłum. Zbigniewa Beckera, dz. cyt., 1.3, 1.4.
145
Tamże, 4.50.
146
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.18.
147
Por. na przykład Bertrand Russell, Dziej e filozofii Zac hodu, tłum. Tadeu sz Baszniak i in., Fundacja Ale-
thei a, Warszawa 2000. 148
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.48.
149
Dhammap ada, dz. cyt., 13.170.
150
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.4.
151
Dai setz Tei taro Suzuki, Wprow adzenie do buddyzmu zen, tłum. M. i A. Grabowscy, Wydawnictwo
Przedświt, Warszawa 1992. 152
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 4.16.
153
Tamże, 5.5.
154
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 8.19.
155
Tamże, 4.31.
156
Tamże, 4.44.
157
Por. tamże, 4.36.
158
Tamże, 11.7.
159
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 3.23, s. 293–294.
160
Tamże, 1.2, s. 13.
161
Tamże, 3.12, s. 251.
162
Tamże, 4.8, s. 408.
163
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 12.13.
164
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 4, s. 457.
165
Epiktet, Diat ryb y, dz. cyt., 4.6.
166
Epiktet, Enc heiridion, dz. cyt., 21, s. 464.
167
Marek Aureliusz, Rozmyślania, dz. cyt., 9.37.
168
Seneka, Listy moralne do Luc yliusza, dz. cyt., s. 28.
169
Henry David Thoreau, Walden, tłum. Halina Ciep lińska, PIW, Warszawa 1991, s. 270.