Tytuły oryginałów: ,,HEARTLAND- The Sistm OfMercy - Anthology oflSSMes I, H and W" © Copyright l9W Heartland Publishing oraz ,,HEA.RTLA.ND- The. Siste...
5 downloads
40 Views
27MB Size
SPIS TREŚCI
Tytuły oryginałów:
,,HEARTLAND - The Sistm Of Mercy - Anthology oflSSMes I, H and W" ©
Copyright l 9W Heartland Publishing
Miłosierny wstęp ( Tomasz Beksiński) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Od autora . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . .
6 10
oraz
,,HEA.RTLA.ND- The. Sisters Of Mercy-lssue Four: Summer '91" ©
©
Copyright 1991 Heartland Publishing
Copyright for the Polish edition by WYDAWNlCTWO „ROCK-SERWIS", 1992
All ńghis reserved. No part of this book may be reproduced in any form or by any clecLrooic or mechaoical means, ill(:luding ioforrnation sto rage or retricval systems. wilbout pcnnission in wńting fro m tbe publishcr.
Zaci.ęło się w Leeds . . . . . . . . . . . . . Wayne Hussey . . . . . . . . . . . . . . . . First And Last And Always . . . . . . . . The Sisterhood . . . . . . . . . . . . . . . . Floodland .. . . . . .. . .. . . . . . . .. Vision Thin,g . . . . . . . . . . . . . . . . . Some Girls Wander „ . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . ...... . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . ............ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . .
. . . . . .
12
23 36
51 61 71
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
94
Na alei Eldritcb.a ( Dave Dickson) . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .. . Ludzie listy piszą„ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wrocławska noc miłosierdzia ( Tomasz BeksińJki) . . . . . . . . . . . . . . .
108
Piraci na start! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dyskografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . , . . . . . . . . . W ideografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
120 121 126
Pnekład:
MONIKA KOSIOR Uzupełnienie
i redakcja wydaaja polskiego:
TOMASZ BEKSINSKI Opracowanie dyskografii i wideografi.i:
PIOTR KOSIŃSKI I MA.REK PIĄTKOWSKI Korektorzy:
ARLETA I PIOTR KOSIŃSCY Wykonanie reprodukc,i.i zdjęć:
MAREK KOSINSKI Skład:
ZAKŁAD SKŁADU TEKSTÓW KRAKSET Druk i oprawa:
DEKA. -
Kraków, ul. Golikówka 7 ISBN 83-85335-04-8
WYDAWNICTWO „ROCK-SERWIS" al.
Wł. &liny-Prażmowskiego
31-514 Kraków tel./ fax (0-12) 11 59 84
28
98 111
MIŁOSIERNY WSTĘP Po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką The Sisters Of Mercy późną wiosną
1986 roku, kiedy to wpadła mi w ręce płyta „First And Last And Always". Już
przy pierwszym słuchaniu jej zamarłem, a otaczający mnie świat odpłynit! gdzi~~ w nieświadomość gdy pokój wypełniły dźwięki ,,Marian". W pierwsze] chwili ' . . zdawało mi się, że uczestniczę w jakiejś zwariowanej dyskotece zorgaruzowaneJ przez nieczyste moce nocą na cmentarzu. Wśród krzyży raz po raz oświetlanych blaskiem księżycowych reflektorów majaczyła jakaś mroczna postać w czarnym całunie, dobywająca z siebie dudniący, grobowy głos, wołający tęsknie Ocal mni.e, ocal Marian ... - a dookoła tańczyły zombie, upiory i hieny cmentarne. Przypuszczalnie sam Eldritch ukrzyżowałby mnie za łączenie „Marian" z taką właśnie wizją a la Hammer House of Horrors, ale cóż... Nie umiem nic na to poradzić, coś takiego właśnie wyobraźnia roztoczyła przed moimi oczami spragnionymi wtedy odrobiny romantycznej gotyckości. Gdy nauczyłem się tej płyty na pamięć i zacząłem niecierpliwie rozglądać się za innymi produktami podpisanymi nazwą The Sisters Of Mercy, dowiedziałem się ze zgrozą, że zespół mojego życia nie istniał już od roku. Rzeczywistość objawiła mi natomist The Mission, następny wielki wynalazek ludzkości od czasu, gdy odkryto zabawne właściwości płynów będących efektem fermentacji owoców. zbóż i kartofli - jak to cudownie ujął red. Jerzy A. Rzewuski. Czytając łapczywie wywiady z Wayne'm Husseyem (bądź co bądź, ex-gitarzystą Siostrzyczek) po raz pierwszy zetknąłem się z cierpką opinią na - temat Eldritcha; jak się dowiedziałem - nieznośnego despoty, o którym Hussey (,,miłosiernie?") nic więcej nie chciał powiedzieć. 6
Muzyka The Mission przekonała mnie w niewielkim stopniu. Brakowało jej duszy i autentyczności. Tymczasem przyjaciele postarali się, żebym usłyszał The Sisterhood - niezwykły album „Gift" nazwany p ieszczotliwie „klątwą Eldritcha". Nie zdążyłem jeszcze dobrze otrząsnąć się po „Deszczu z nieba", gdy brytyjska prasa muzyczna doniosła o powrocie Sióstr Miłosierdzia, a patetyczne chóry otwierające „This Corrosion" i widok najcudowniejszej kobiety wszechczasów u boku Ojca Przełożonego znowu przeniosły mnie w inną rzeczywistość. Potem ukazał się „Floodland", a gdy zobaczyłem monumentalny teledysk do „Dominion" i zrozumiałem, o co chodzi w „Lulcrecji" ... oddałem Siostrom duszę, serce i uszy, a oczy mi się otworzyły. Na rockowej scenie aż roi się od przeróżnych ekscentryków i dziwaków. Wśród nich Andrew Eldritch wyróżnia się oryginalnym, trochę makabrycznym poczuciem humoru, a także niepospolitą osobowością - napisałem wówczas w pierwszym bodajże artykule na temat The Sisters, wydrukowanym w polskiej prasie muzycznej (.,Magazyn Muzyczny" , nr 5, maj odległego, czarnego roku 1988). Urzekła mnie nie tylko muzyka i teksty „Floodland". Przede wszystkim ogarnęła mnie nieziemska wręcz energia, płynąca z bezgranicznego podziwu dla genialności umysłu Eldritcha. Jego stosunek do Francuzów, amerykańskiej kultury i czarnych kotów uczynił mnie zaprzysiężonym wyznawcą Miłosierdzia.
Od tamtej chwili wiele się zmieniło, za.równo w rocku, jak i w omawianym zespole. Nie zmienił się tylko Eldritcb. Nadal jest sobą; pozornie despotycznym egocentrykiem i absolutnym władcą w grupie wymykającej się wszelkim przyjętym klasyfikacjom. Jest jedynym chyba intelektualistą i nie pasującym do rocka artystą od czasów samego Roberta Frippa. O Eldritchu wypisuje się przeróżne rzeczy. Przede wszystkim - przedstawia się go jako megalomana i nieprzystępnego drania. Muzycy, z którymi kiedyś współpracował, radośnie mieszają go z błotem, nazywając tyranem, chciwcem i .krwiopijcą. Dziennikarze rockowi drżą ze strachu przed ewentualnością robienia z nim wywiadu, a niektórzy rozdzierając szaty pokazują blizny po ranach, jakich nabawili się podczas takich okazji. Kim naprawdę jest ten człowiek? Wampirem, rockowym hitlerkiem, pozerem i kabotynem? A może jest po prostu sobą i tego właśnie nikt nie może mu wybaczyć? Będąc jeszcze studentem, napisałem w jednym z uczelnianych wypracowań, ~-nauc~ciele literatury są. po. prostu..nie<ł~rni~ łft~_nie ~~łosię zrobię.~ery i teraz ba\1dą.się w sekcję.cudzyGh.~usiałem trafić w sedno, a także z pewnością miałem wyrozumiałą nauczycielkę literatury, bo dostałem za to wypracowanie piątkę. Śmiem twierdzić, że podobnie ma się rzecz z większością dziennikarzy rockowych. Są to zakompleksieni niby-artyści, uzurpujący sobie prawo do popisywania się wiedzą absolutną i głoszenia tak zwanej prawdy. (Dodam tu, w nawiasie, że nie
7
uważam siebie za dziennikarza rockowego ---.!.. zawsze byłem i jestem ENTUZJASTĄ ha, ha!). Oni to właśnie, krytycy i znawcy od siedmiu boleści, wykreowali Eldritcha na mrocznego mistyka, księcia ciemności, wizjonera
zaświatów. Wszystko byłoby w porządku, gdyby takie rzeczy wypisywano żartem - podobnie, jak nieraz czynił to Eldritch. Niestety, większość autorów wierzy święcie w swoje metafory, a publiczność je kupuje. Najlepszym przykładem eldritchowskiego poczucia humoru jest geneza powstania zakonu Sióstr Miłosierdzia, popełniona przez niego samego latem 1987 roku. Według tej roinibiografi.i, rozesłanej do muzycznych periodyków
z
wraz z prasowymi egzemplarzami singla „Tbis Corrosion", zakon Sióstr do życia niejaka Catherine Elisabeth McAuley w 1831 roku. Stało się to za sprawą Ducha Świętego, który rzekomo nawiedził dostojną damę. Panna McAuley uzyskała papieską zgodę na założenie zakonu, jednak zmarła w 1941 roku. Jej następcy przemierzyli wzdłuż i wszerz wszystkie kontynenty, celem zbudowania fundamentów największej angielskojęzycznej kongregacji tego świata - zakonu Sióstr Miłosierdzia. W 1980 roku milościwie panujący papież przeniósł stolic.ę zakonu z Dublina do Leeds, gdzie Ojcem Przełożonym mianował dżentelmena zwanego Andrew Eldritch. Ten nieskazitelny duchem osobnik zwerbował pierwszych apostołów... i tak dalej, i tak dalej. Trzeba być kompletnym kretynem pozbawionym minimalnej choćby wrażliwości na żart, żeby nie wyczuć w podobnym tekście ironii i dowcipu. Napisałem kiedyś, że Eldritch robi do nas oko, ale potrafią to dostrzec tylko ci, których również stać na dystans do swojego ulubionego środowiska naturalnego, pachnącego chryzantemami na świeżym grobie. Otrzymałem potem sporo listów pełnych oburzenia. Ich autorzy obejrzeli na klęczkach wideo-koncert „Wake" i wzięli sobie poważnie do serca cały ten spektakl. Zostałem nazwany heretykiem, zdzierającym zasłonę (miłosierdzia?) z doniosłości poczynań Księcia Ciemności. Tych, którym nadal tak się wydaje, odsyłam do wydrukowanego w tej książce wywiadu Dave'a Dicksona z Eldritchem. Dowiedzą się z niego, jak reaguje on na tytułowanie go Księciem Ciemności. Najbliżej prawdy był - paradoksalnym zbiegiem okoliczności - wspomniany już Wayne Hussey. Złośliwie zauważył kiedyś, że Eldritcha nie otacza żaden mistycyzm. I trafił w sedno. Cały tragizm szefa Sióstr Miłosierdzia polega na tym, że wszyscy usiłują wtłoczyć go na codzień w szaty, które wkłada tylko czasami na scenie. Żeby zrozumieć Eldritcba, trzeba wiedzieć, że jest on obdarzony niezwykłe intelektualnym poczuciem humoru, a większość jego poczynań ma charakter parodystyczny. Obce są mu stricte rock and rollowe ideały. Nie cierpi tras koncertowych, spotkań z publicznością, wywiadów i całego rockowego szumu. Jego imperatyw wewnętrzny każe mu tworzyć tworzy więc, aJe chce mieć święty spokój. Nie ma zbyt wielu wymagań i nie cierpi na syndrom zachłannej gwiazdy. Wystarcza mu skromne Miłosierdzia powołała
8
mieszkanie w Hamburgu, widok na wodę i towarzystwo kota. Poza tym nie znosi idiotów. Dlatego perspektywa rozmowy z prasą wprawia go w choleryczny nastrój. Jest bezwzględnie najoryginalniejszym współczesnym twórcą związanym z rockiem. Chyba on jedyny nie traktuje poważnie swojego scenicznego ,ja". We Wrocławiu, po koncercie, pojawił się w hotelowym barze ubrany w potargane dżinsy i koszulkę bez rękawów. Zdjął okulary - za których parawanem ukrywa się na każdym oficjalnym zdjęciu. Ciekawe, jaki inny artysta odważyłby się pokazać - bądź co bądź publicznie - bez utoż samianych z nim atrybutów? Znamienny może być tutaj casus Kapitana Nemo, który chyba nawet sypiał w swojej beretce. On traktował ten beret ze śmiertelną powagą. Eldritch dystansuje się od wszystkiego z wyjątkiem własnej sztuki, której nie lubi komentować. Mówi ona sama za siebie. żeby postawić kropkę nad i, podam jeszcze jeden przykład, który najbardziej niewiernym powinien wskazać właściwe podejście do fenomenu zwanego The Sisters Of Mercy. Nikt nie wierzy w wampiry, strzygi, zombie i inne sympatyczne stworki z filmów grozy. Filmy takie robi się jednak całkiem na serio - ale tylko po to, żeby widz przez półtorej godziny projekcji miał :zabawę. Filmy grozy robją ludzie, którym odpowiada ten gatunek sztuki, zaś oglądają je amatorzy podobnej rozrywki. Nikt jednak me oczekuje od, na przykład Christophera Lee, żeby zajadając obiad w restauracji szczerzył zęby Draculi do kelnerek i powiewał peleryną. Rozważania na ten temat zamknę cytatem samego Eldritcha. Gdy we Wrocławiu fani chcieli mu zrobić zdjęcie przy barze, znamiennie odpowiedział: I'm off duty (Nie jestem na służbie). Wszystko jasne? Niniejsza książka, którą wraz z Lady Moniką miłosiernie dla Was przetłumaczyliśmy, adresowana jest wyłącznie dla oddanych wyznawców Miłosierdzia. Napisał -ją wydawca oficjalnego magazynu informacyjnego The Sisters Of Mercy, człowiek całym sercem oddany muzyce tego zespołu i zawartych w niej treściom. Mimo złośliwych uwag niektórych recenzentów sugerujących, że „Heartland" pisany jest na klęczkach, Andrew J. Pinnell daleki jest od bezkrytycznego, ślepego entuzjazmu. Jako oddany fan grupy kieruje biurem informacyjnym, The ReptiJe House, wydaje „Heartland" i w duchu Siedmiu Przykazań Miłosierdzia pomaga głosić Ewangelię EJdritcha na całym świecie. Zebrane w tej książce cztery opublikowane dotąd numery „Heartland" wywodzą się nie z klęczek, lecz z serca. W ramach uzupełnienia, postanowiliśmy wzbogacić polskę edycję „Heartland" o naszą relację z wrocławskiej Nocy Miłosierdzia 30.04.1991 r., oraz roszerzoną wersję rozmowy z Eldritchem, przeprowadzoną w barze Hotelu Wrocław.
Jako że człowiek jestem miłosierny, kończę już ten wstęp i życzę lektury. Tomasz Beksiński
pasjonującej
9
został
poprawiony i uaktualniony, lecz mimo to wciąż pozostaje wiernym odzwierciedleniem zawartości pierwszych tnech wydań. Niektóre teksty, takie jak recenzje bootlegów zostały pominięte, ponieważ włączenie ich do tego wydania nie byłoby właściwe w obecnych okolicznościach. Tym niemniej po pewnym czasie zostaną opublikowane przez The Reptile House. Pozostaje więc tylko dodać, że „Heartland" potrzebuje wrażliwych czytelników, żeby po prostu pozostać tym, czym jest. Będę wdzięczny za listy dotycząc.e istotnych spraw i postaram się odpowiedzieć na nie jak najszybciej. Andrew J. Pinnell
" HEARTLAND" 2 North Row
OD AUTORA Głównym c.elem „Heartland" jest stwori:enie forum dyskusji dla ludzi zainteresowanych The Sisters Of Mercy. W przeszłości wydano wiele podobnych publikacji, ale większość z nich była beznadziejna i nastawiona tylko na robienie pieniędzy. „Heartland" jest czymś absolutnie innym. Tak wiele napisano o The Sisters Of Mercy, a wciąż okrywa ich całun tajemnicy. Mój magazyn będzie usiłował rozwiać wszelkie wątpliwości zajmując się wyłącznie faktami. Nie każdy zgodzi się z moim punktem widzenia w sprawie niektórych kontrowersyjnych zagadnień, dlatego też „Heartląnd" oczekuje konstruktywnej krytyki oraz odmiennych opinii; wszelkie wypowiedzi o charakterze destruktywnym zostaną zignorowane. Będę takie recenzować wszystkie wydawnictwa związ.a.ne z zespołem: bootlegi. kasety, kasety wideo, fanziny, materiały promocyjne, itp.; jeśli znajdą się jakieś nieznane mi pozycje, przyjmę je z wdzięcznością. ,,Heartland" zajmie się takż.e innymi aspektami „świata sztuki". Muzyka często wiąże się z innymi dziedzinami sztuki, takimi jak film, wideo, literatura, twórc:wść sceniczna. W „Heartland" znajdzie się wszystko, co uznam za godne waszej u:wagi. Warunkiem powodz.enia tego projektu jest wasza współpraca. Ponieważ pewne zagadnienia powinny być przedyskutowane, niezbędne są wasz.e listy, które otrzymają w „Heartland" specjalne miejsce; dzięki nim dojdzje do dyskusji i wymiany poglądów. Znów jednak zależy to tylko od was. Bez wasz.ego entuzjazmu „Heartland" tylko w pewnym stopniu osiągnie swój cel, a dla mnie będz.ie to porażka. Wydawnictwo to jest antologią czterech pierwszych wydań „ Heartland" i ilustruje rozwój całego projektu od jego powstania w 1988 r. Cały materiał
IO
Warminster Wiltsbire BAI2 9AD U.K.
1980 kontynuować
ZACZĘŁO SIĘ A na
W LEEDS
początku była nędzna
dziura w Leeds. („The Merciful Release Information Book", 1985 r.)
Powyższy cytat jest komentarzem firmy The Merciful Release dotyczącym narodzin The Sisters Of Mercy. Sam Andrew Eldritch z niechęcią odnosi się do wczesnych nagrań zespołu i w związku z tym ciężko zdobyć oficjalną dokumentację z tego okresu. Wyprodukowany przez The Merciful Release biuletyn informacyjny jedynie mgliście wspomina pierwszy singel zespołu „Damage Done", zaś drugi - „Body Electric" - całkowicie ignoruje. Nazwiska Johna Langforda i Bena Gunna są pominięte chociaż obaj byli przez pewien czas członkami The Sisters Of Mercy. Dlatego też każda poważna próba napisania biografii The Sisters musi być poprzedzona poszukiwaniami innych, bardziej szczegółowych źródeł informacji. Generalnie, większość wywiadów z The Sisters opublikowanych w prasie, jest pod tym względem zupełnie nieprzydatna. Godnym uwagi wyjątkiem jest wywiad zrobiony przez dziennikarza „New Musical Express" Paula Du Noyera w marcu 1985 r. Jego artykuł wyróżnia się wśród innych, ponieważ jako jedyny podaje kilka podstawowych faktów dotyczących tego co porabiał Eldritch zanim poważniej zająl się niepoważną muzyką. O młodości E\dritcha mówi tylko krótka notatka, którą przytaczam w całości, jako że zawiera kilka mniej znanych szczegółów. Andrew Eldritch, południowiec z urodzenia i z akcentu, jest RAF-owsk{m dzieckiem, które żyło wszędzie. Przybył do Leeds, aby w tutejszym college'u
12
swoje studia językowe. Początkowo jako perkusista, utworzył The Sisters Of Mercy ze zmiennych składów, z którymi grai w F-Club, centrum („Mister Sister'', N.M.E., 30.03.1985 r.) punkowej ery Leeds. Inne szczegóły dotyczące jego edukacji wyjawia wywiad z Eldritchem wydany w form.ie l2-calowego picture discu przez firmę Baktabak Records (BAK 2082). Andrew Eldritcb urodził się jako Andrew Taylor w 1959 roku w pobliżu Cambridge. Do szkoły uczęszczał w Harrow, a później wstąpił na kursy francuskiego i niemieckiego na uniwersytecie w Oxford. Szybko poczuł się rozczarowany przedmiotem studiów i zdecydował, że woli uczyć się chińs kiego. W Oxfordzie nie było to możliwe, wyruszył więc do Leeds, aby kontynuować swoje studia w lokalnym uniwersytecie. Znów jednak zrezygnował, gdy okazało się, że do otrzymania dyplomu niezbędny jest rok praktyki w Pekinie. Najwyraźniej nie pociągała go perspektywa spędzenia tak długiego czasu w miejscu o powierzchni zaledwie 16 mil kwadratowych. Nie miał też zamiaru powrócić w objęcia systemu edukacji, bo już zdążył zaistnieć na punkowej scenie Leeds. Eldritch nie miał ani doświadczenia, ani teoretycznej wiedzy dotyczącej grania na jakimkolwiek instrumencie, bo - jak później cynicznie stwierdził - w szkole nie był w stanie nauczyć się grać na flecie i dlatego został na całe życie napiętnowany jako muzyczny antytalent. Tym niemniej, jak się wydaje przez przypadek, w L980 r. Eldritch mimo woli został perkusistą. Cała ta historia stała się dziś czymś w rodzaju legendy, ale warto ją przypomnieć. Pewien przyjaciel spytał Eldritcha, czy mógłby w jego piwnicy przechować sprzęt perkusyjny; Eldritch zgodził się i przy okazji nauczył się grać, aczkolwiek bardzo marnie. Jednym z trwałych osiągnięć punka i nowej fali było obalenie mitu mówiącego, że trzeba być wspaniałym technicznie muzykiem, aby założyć zespół, albo też zostać jego członkiem. Najlepszy dowód, że nie minęło wiele czasu i Eldritchowi zaproponowano posadę perkusisty w zespole, który właśnie tworzył Gary Marx. Eldritch sugeruje, że stało się tak, ponieważ: ... w całym Leeds bylem jedynym osobnikiem zdolnym grać na perkusji i na którym można by/o polegać, że nigdy nie użyje talerzy czy czegoś podobnego, głównie dlatego, że kompletnie nie bylem w stanie tego zrobić. Po prostu przez dziesięć minut gra/em jak The Glitter Band... (W wywiadzie z Simonem Mayo dla Radio One w lutym 1988 r. Eldritch wymienił kilka swoich ulubionych nagrań. Jego zestaw zawiera! bardzo różne pozycje, od „~ock'n'Roll" Garry'ego Glittera do ,,Koncertu wiolonczelowego" Elga1a). Tak więc The Sisters Of Mercy powstało w 1980 r., ale szczegóły dotyczące początków grupy do dziś okrywa całun tajemnicy. Próbowałem ułożyć wydarzenia z tamtych lat w jakimś najbardziej prawdopodobnym porządku chronologicznym, muszę jednak podkreślić, że różne źródła stale sobie zaprzeczają z doprowadzającą do szału regularnością. Tak więc mój 13
1980 tekst będzie się niewątpliwie różnił od tekstów pochodzących z innych wydawnictw. Prasowe wydawnictwo WBA z maja 1984 r. podaje następującą historyjkę, opartą na materiałach zebranych dla potrzeb wspomnianego biuletynu informacyjnego The Merciful Release: The Sisters Of Mercy pochodzą z „nędznego nocnego klubu" w Leeds; gdzieś oko/o 1980 r. Eldritch i jego znajoma nocna zmora Gary Marx zdecydowali się na muzyczne przedsięwzięcie. Najpierw wybrali nazwę, potem pożyczyli odpowiednie stroje, potem nagrali pierwszy singel. Po sześciu miesiącach zaczęli poważniej myśleć o założeniu zespołu. Zwerbowali więc basistę, tubylca z Leeds Craiga Adamsa i dali parę lokanych koncertów. Początkową reakcją by/a groza ... Wspomniane wyżej nagranie to „Damage Done'', wydane przez wytwórnię The Merciful Release w 1980 r. Sama firma MR była dziełem Andrew Eldritcha i funkcjonowała na zasadach pozwalających mu kontrolować wszystko co dotyczyło zespołu, od projektów okładek do kontaktów z prasą muzyczną.
Na okładce „Damage Done", utrzymanej w typowej dla MR stylistyce, nie ma listy osób, które brały udział w nagraniu. Jeśli wierzyć oświadczeniom w prasie, Eldritch i Marx grali na wszystkich instrumentach, wykonali partie wokalne a także wyprodukowali całość. Brzmi to nieco nieprawdopodobnie, jeżeli wziąć pod uwagę muzyczne umiejętności Eldritcha (a raczej ich brak); zapewne to samo można było powiedzieć o Marxie. Całą tę sprawę dodatkowo zaciemniły pogłoski, że Eldritch w ogóle nie śpiewał w tym nagraniu. Powodem ich powstania był wywiad z Eldritchem przeprowadzony przez Sherri DurreU dla fanzinu „Propaganda" w 1985 r. Eldritch tak opisywał swoją rolę w zespole: Początkowo bylem perkusistą; po oko/o sześciu miesią cach zdecydowaliśmy, że ktoś musi zająć się śpiewaniem. Wtedy, tylko dlatego, że nie było innej możliwości, wypadło na mnie. Ponieważ nie moglem równocześ nie śpiewać i grać na perkusji kupiliśmy automat perkusyjny. Sprawy potoczyły by się inaczej gdybyśmy mogli kupić automat, który zająłby się śpiewaniem. Po opublikowaniu tego artykułu wiele osób automatycznie przyjęło, że na „Damage Done" śpiewał Man, ale z pewnością sprawy nie przedstawiały się w ten sposób. Zamieszanie powstało po prostu z powodu błędnego zinterpretowania tej wypowiedzi. Eldritch mówił o tym, co działo się w zespole na długo przed nagraniem singla. Jeśli chodzi o nagranie, to nie ma wątpliwości, że śpiewał w nim sam Eldritch; tylko kwestia kto grał na jakich instrumentach jest niejasna. Oczywiste jest to, że na gitarze grał Marx i że warstwa rytmiczna była kombinacją wysiłków Eldritcha i prymitywnego automatu perkusyjnego ochrzczonego mianem Doktora Avalanche (na wieki wieków). Co do tego, kto grał na basie, można było spekulować; mógł to być Marx albo ktoś zupełnie inny. Nazwisko Johna Langforda jest często wiązane z pierwszym składem The Sisters, ale jego udział w tym wszystkim był raczej minimalny. Langford 14
1980 początkowo był perkusistą The Mekons, potem gitarzystą The Three Jo~s. W międzyczasie był gościem na koncercie The Sisters Of Mercy, ktory odbył się w York. Artykuł o The Three Johns opublikowany w magazynie „Zig Zag" w lutym 1984 r. stwierdza co następuje: John 1.Angford zabral
tzv:·
się
za gitarę , ponieważ umiał na niej grać i w ten sposób powstała grupa The Three Johns, ale wcześniej zagra/ na koncercie The Sisters Of Mercy, co zakończyło się zdjęciem w „Me/ody Maker" i zaszokowało jego starą, poczciwą, walijską matkę z Newport. (John Embane, „Zig Zag'', luty 1984 r.). „Damage Done" został wytłoczony w ilości 1000 egzemplarzy i dziś jest najrzadszy~ i najdrożs~ oficjalnym singlem The Sisters (w czasie gdy pows~o p1erws~e ~dame „Heartland", giełdowa cena płytki sięgała 75 f., o~me kształtuje się w granicach 120 !). Na stronie B znalazły się dwa utwory: „Watch" i ,,Home Of The Hitmen" (chociaż ten ostatni jest tak krótki, że ledwo można uznać go za utwór w tradycyjnym rozumieniu tego słowa). Pierwsze winylowe dzieło The Sisters Of Mercy ma surowe zgrzytliwe brzmienie, które porównywano do Joy Division, The Fall i The Buzzcocks. Nawet jeśli zgodzimy się się·z tymi porównaniami, materiał ten wciąż brzmi jak kwintesencja „Eldritchowości", charakteryzującej się monotonną manierą wyśpiewywania okraszonych ironią i wysoce metaforycznych tekstów. W utworze tytułowym jego pełna desperacji interpretacja słów widzę szczątki i dokonane zniszczenie odzwierciedla jego cynizm w stosunku do otoczenia. Taki_ typ obrazowania stał się charakterystyczną cechą wielu kompozycji Eldntcha, ale w przeciwieństwie do innych twórców nie chce on w ten sposób załatwiać własnych politycznych interesów - jedynie uwielbia takie spustoszone środowiska. Jego „polityka" nigdy nie była stronnicza, a jego jedyną ideologią jest jego własn~. Stwierdziwszy to, trzeba zaznaczyć, że w swoich wczes~yeh tekstacli -Efdritch daje wyraz wielkim emocjom: teksty te pokazują gorzki obraz rzeczywistości, rozpaczy~ L=.ols;~..n~!!t.ie -:-~nadziei. Dobrym przykładem są słowa „ Watch": ...to nie moja impreza Tnlgdy nią nie będzie... i ...nic nie jest tak jak zwykle by/o.... Odzwierciedlają one Eldritchowskie rozumienie natury współczesnego, co~ennego życia, którego nie chce być niewolnikiem. „Damage Done" pojawił się parę razy w programie Johna Peela w Radio One, ale ogólnie nie wywołał w Anglii poruszenia - jedynie w Leeds rozwinął się mały kult The Sisters Of Mercy. Sam zespół, a szczególnie Andrew Eldritch zac~ o?nosić się do tego singla z pewnym zażenowaniem; w pierwszym ~adzie dla „Sounds" w grudniu 1982 r. odciął się od ery ,,Damage Done" Jednym zwięzłym stWierdzeniem: Praktycznie biorąc by/ to inny zespól i lepiej o nim ~~pomnieć (Winston Smith, „Missionary lmpossible", tygodnik „Sounds , 18.12.J982r.). Na pewno Eldritch nigdy nie wyobrażał sobie, że „Damage Done" będzie kiedykolwiek tak poszukiwany. Ko~ekcjonerzy mający obsesję na punkcie
15
1981
1981 posiadania kompletnego zestawu nagr~. ~e Sisters podbili czarnorynkową cenę singla do wspomnianych wczesruej absurdalnych sum. W ramach kompensaty wytłoczono ogromną ilość bootlegó.w. Jeś~ chodzi o okładkę i napisy, to jedna seria jest tak podobna do ~':Ygtn~, ze ty~o . oko ~a~cy może wykryć różnicę. Jeśli ktoś che~ sprawdz1c sw~ją, to poW1men WJedZiec, że oficjalne wydania na pasku przy srod.ku płyty miał~ ~drapane słowa „A Porky Prirne Cut" i „For Spiggy" (Sp1ggy było to llDlę ukochanego kota Eldritcba, używał go też jako własnego przydomka). · . . Zespół powrócił do studia w 1981 r., by z myślą o nowym smglu nagrac demo z czterema utworami. Złożyły się one na znany jako „Floorsbow'' . „Lights". , ~·T eachers" maxisingel, zawierający obok tytułoweg.o na~ama: i Adrenochrome". To wczesne demo rugdy me zostało oficjalrue wydane, ch~iaż są dostępne trzy nakłady bootlegowe. Wci~ .sur~~ w brzmieniu, maxisingel „Floorshow" odzwierciedla ogr
Podczas gdy„Floorshow" ilustruje błyskotliwą siłę drzemiącą w l_be Siste~, „Lights" ukazuje inne oblicze zespołu. Bar~ wolne. tern~ rw:orzy. ru~ow1tą atmosferę, podczas gdy Eldritch re swojej nocnej kryJOV.:kt opisuje ponury krajobraz - charakterystyczne dla Eldritcha terytorium, znanuenne re względu na jego ówczesne poglądy na świat. Na stronie B znajdują się „Teacbers" i „Adrenochrome", mające razem prawie osiem minut. Niezbyt może dopracow3:1'1y muzycznie Teacbers" to zjadliwy atak na moralną indoktrynację narzucaną jednostkom p~ rządową machinę. Utwór ten nigdy nie zos?tl oficjalnie ~dan~•. w przeciwieństwie do ,,Adrenochrome", który stał się jednym z najbardziej . ud~nych hymnów The Sisters Of Mercy. Użycie w tekście nazwy zes~ sprawiło, ~- na każdym koncercie natychmiast rozpoznawano ,,Adrenocbrome .1 ~o ...znalzs_my słowa, znaliśmy wynik, wiedzieliśmy za co walczyliśmy... .zawsze rru~o ~eco ~sobts.~ wpływ na wielbicieli The Sisters. Obraz jedności w obliczu oczywistej przec1wno~ losu odzwierciedla uczucia wielu osób w stosunku do samego zespołu. Dzis z pewnej perspektywy widać, w jaki sposób elokwen~a .i in~ligencja uczyniły z Eldritcha ikonę, której w następnych latach corclZ więcej ludzi składało hołdy. 16
Po pracy w studiu The Sisters Of Mercy byli gotowi do pierwszych koncertów. Wiadomo, że data i miejsce debiutanckiego koncertu The Sisters są wciąż przedmiotem sporu. W pierwszym wydaniu ,,Heartland" podałem, t.e pierwszy koncert odbył się w Leeds, dziś wiem, że popełniłem błąd ; w rzeczywistości The Sisters ukazali się światu jako support dla eksperymentalnego wówczas Thompson Twins na uniwersytecie w York, 4 kwietnia 1981 r. Basistą był już wtedy Craig Adams, zaś w programie koncertu znalazły się: „Damage Done'', „Watch", „Good Things" i „Adrenochrome" oraz dwa tzw. covery: „1969" The Stooges i „Sister Ray" The Velvet Underground. Istnieją bootlegowe taśmy z tego koncertu, jednak jakość dźwięku jest bardzo marna; niektóre ze wspomnianych utworów trafily na winylowe bootlegi, niewiele lepsze jakościowo. Na scenie The Sisters bezwstydnie popisywali się swoim oddziaływaniem na tłum i w czasie występu odstawiali wiele typowo rockowych numerów. Nawet w tym najwcześ niejszym okresie działalności n.ie zabiegali o całkowitą oryginalność i przyznawali się do wpływów takich artystów jak lggy Pop, Lou Reed, Led Zeppelin i Suicide. Tny dni póiniej, uspół wystąpił w St. Johns w Leeds; program koncertu był taki sam; żaden występ nie doczekał się wzmianki w muzycznej prasie.
THE WAREHOUSE CLUB 19 20 Somera St. leeda 1 IPhone 468287 l 111e , _
ew , , _
Tilonolay 2N .,..,
SISTERS OF MERCY
,........,.,., WAH
Lat!" Ba~ -
B - MOVIE Wił I
hW 1!111.....,
HONEY DRIPPERS 9 t1ll 2 ""'
Brak konkretnych szczegółów dotyczących występów w 1981 roku. Podobno 2 lipca zespół zagrał koncert w F-Club; natomiast pewne jest to, że nazwa The Sisters Of Mercy znalazła się na plakacie zapowiadającym trzeci Futuram~ Festival Johna Keenana, który odbył się 6 września w Leeds, we wzbudzającym grozę Queen's Hall. W tym czasie w składzie zespołu był już drugi gitarzysta Ben Gunn. Mówi się, że Gunn początkowo sceptycznie odniósł się do propozycji Eldritcha, ale gdy usłyszał nazwę zespołu, zgodził się natychmiast. The Sisters odnieśli coś w rodzaju sukcesu, gdy Adam Sweeting napisał w „ Melody Maker" entuzjastyczną recenzję koncertu, który odbył się 5 lutego 1982 r. Oto jego komentarz: 17
1982
1982
Przyczepiony do mikrofonu, tak jakby był t~ system pod~rzymujący _gasnące · ·.s · alias Andy - to chude, czarno odz1011e stworzenre z zakątkow nocy,_ zycre, piggy . imh podcz d Dr (sid) Avalanche wali trzymane przy życiu przez piwo rowe. as, g '! . . . lęb. p .A 'ok A.K47 Gunn w okularach na nosie, kulr się ze swoją gz.tarą w g 1 przez Jak. j• . iotkfei i dl"iącei postaci może się podobać ta obrzydliwa ogniowa sceny. .ej w "' ~ "' . . . d" · D · it.fn"nJsta Marx zapora dźwięku? Nie powie mi tego, aja nre zrobię~ z yęcza. _r ugig--„ nie ma takich skrupułów. Masywna postać w wyso~h ~t~ 1 grubych s':mpetach, · · s'ciekle graiąc rękami akordy, a stopanu mzazdżąc scenę. Basista, krępy miota się w • "' , nad . kar· zedtem był i rosły John Langford, zdaje się panowac swoją noi;,ą zerą„- pr •1-'--ns (artykuł " Sisterhood of Terror , „M.M. ,, 27.02.1982 r.). · 'T'l..perkuszstą .1 ne 1n.etW ( ki h "ak z ·ątkiem paru dziwacznych i sporadycznych koncertow ta c. J wspomni~y występ w York), na pocz.ątku 1982 r . The Sisters b7li ~tos1;1111'ow.~ bezczynni, jeśli chodzi o działalność koncertową. Aż do końca kwietnia ~ spędzali studiu nagrywając materiał na ..-ępny po ,,Damage Done singel, się ,,Body Electńc" i ,,Adreoocbrome" (~). Wybór tych
=:órym -
dwóch piosenek był doskonały: „Body ~ec~c" ~ył jak ~otąd naJlep~ utworem Th s· ters zaś ,Adrenochrome" - ruemuenrue ulubionym ka~ałkiem koncerdo Electric" ponownie odzwiercedla uczucia rozpaczy .1 alienaqt. ~ wśród ścian i zbyt wiele kontaktu ijuż żadnego~ucza,. to ty~ ~ przykłady. 1:: niemniej pnede wszystkim siła tego twóru sp~ 7.a.J11:1UJ~~~ si.czegb.0 . mie'sce w dyskografii The Sisters. Ostra jak brzytwa ~tara t et~e rzuue~e perkusji są podstawą na której Eldritcb snuje swo.ie napięte ~o~e tony: Utwor ten to nieubłagana ściana monotonnego. „~u", która WCt.ąz ~;z>'P°llll!1a The Sisters w ich najbardziej maniakalnym t ,,ruewyproduk~w~ym wy~ruu. Singla „ Body Electric" nie wydała ~łasna wytworrua ~be S1sters, lecz CNT (Confederacion Nacional de TrabaJo) Re~rds z York, p~wodem były finansowe problemy The Merciful Releas~. _Po~o. to, okładk~ Jest u_trzymana w charakterystycznej stylistyce i widru_eJe na rueJ motY_W gwiazdy t gł?wyi który za.wsze był znakiem indenty~k~~~Jnym The Mer~tful Rel_ease._ Smge został dobrze przyjęty „ na prowmg1 , ale recenzen~t z kraJ_oweJ pr~s~ muzycznej nie wróżyli mu wielkich szans. Praktyczme The ~1ste~s wet~ klasyfikowano jako „zespół z północy", podczas gdy w połud!lloweJ Anglii, a co najważniejsze w Londynie, był prawie (lub _w ogo_le) °:1e ~~ny. The Sisters Of Mercy byli wciąż bezczynru, pomewaz ctężlco ~yło zorganizować koncerty. Eldritch nieustannie prosił sekretarza Wydział_u Kultury uniwersytetu w Leeds o pomoc w tej sp~awie, ale owemu pan~ rue spodobał się zespół i załatwił ich sprawę odmowrne. Jest on t~raz ~any Jako DJ Radio One, Andy Kershaw. Eldritch skoncent~ował się wow~ na pierwszym kontrakcie, jaki z wytwórnią Th~ Merc1ful _Release pod~~sała grupa The March Violets. Jej lider, wokalista Simon Deob1gh (many te_z J~o Simon Detroit lub Simon D), także był studentem w Leeds. Jak na rromę,
to~lS wciąż ~tającej ~ wiel~icieli z.es~. _Teks~ Eldri~~a
18
·~~~
The Violets początkowo odnosili większe sukcesy niż The Sisters, a ich pierwszy singel, EP z czterema utworami: „ Religious As Hell", „Fodder", „Children On Stun" i „ Bon Bon Babies" był pierwszym wydawnictwem The M .R „ ja.kie trafiło na niez.ależną listę singli, w sierpniu 1982 r. Oba z.espoły a.ęsto występowały razem, ale związek The Violets z The Merciful Release był racz.ej krótki. Wytwórnia wydała im jeszcu jeden singel w styczniu 1983 r. Złożyły się nań: „Grooving In Green" i „Steam" . Służbowe stosunki z Denbigbem pogorszyły się i ostatecznie Eldritch wyrzucił ich z The Merciful Release. W październilru 1983 r. nowojorskie radio WNYU nadało wywiad z Eldritchem, w którym mówił o powodach zerwania z The March Violets: Zrobi/em z nimi parę płyt i wtedy przestaliśmy się zgadzać. Tak naprawdę to ja wyprodukowaJem ich płyty, chociaż
nie dowiedzia/byś się o tym z ich kopert; ja zaprojektowaJem okładki, byłem ich managerem, a oni zmienili front i pokąsali mą dłoń. Po prostu się ich pozbyłem. Wracająs... do The Sisters Of Mercy; gdzieś pod koniec 1981 r. łub na początku 19112 r. zagrali pierwszy koncert w Londynie, w 1be Emb~ Oub
przy Old Bond Street występując przed zespołem o nazwie V.C.O. Zaledwie parę osób przyoyło na ten koncert, ale był wśród nieb Tony James. Drugi koncert w stolicy odbył się w Zig Zag Oub 10 lipca 1982 r. Frekwencja znów była marna, : a w muzycznej prasie nie pojawiły się żadne recenzje. Eldritch zawsze był podejrzliwy w stosunku do pełnej układów londyńskiej sceny muzycznej i jej obsesji na punkcie pretensjonalności i po:zerstwa. Po dwóch pierwszych występach w Londynie wszystkie te obawy i.apewne powróciły. Następną propozycją złożoną The 8mers była sesja nagraniowa dla llUdycj Johna Peela. Takiego prestiżowego zaproszenia nie można było zignorować, ponieważ słuchacre Peela ufali jego opiniom i jedna sesja mogła sprawić, że wylansowanie zupełnie nieznanej grupy i jej sukces stawały się sprawą kilku tygodni. 7 września 1982 r. nadano utwory zarejestrowane w a.asie tej sesji; były to: ,,Alice", ,,Floorsbow", „Good Tbings" i „1969" - słuchacze zareagowali entuzjastycznie, a ,,Alice" wyznaczono na następny singel. Niewiele osób ceniło wówczas muzykę The Sisters, ale jedną z nieb był gitarzysta grupy Psychedelic Furs - John Ashton. Jego entuzjazm sprawił, że The Sisters przez cały październik otwierali koncerty The Furs. Eldritch nigdy nie ukrywał swojego podziwu dla talentu twórcy piosenek The Furs, Richarda Butlera i z radością przyjął propozycję wspólnych koncertów. 14 października The Sisters i The Violets i.agra.li w londyńskim Hammersmith's Klub Foot. Podobnie jak ich wcr.eśniejs:ze wspólne koncerty, była to katastrofa. Rozpacz, którą na pewno odczuwały oba zespoły opisał w swojej recenzji w ,,Melody Maker" z 23.W.1982 r. Adam Sweeting: Wielce przygnębiająca impreza, pomimo udziału pary najbardziej obiecujących gwiazd z Leeds. Prawdopodobnie była to zarówno wina sali, jak i publiczności. Występując przed garstką punków, The Sisters Of Mercy czynili godne podziwu wysćlki w celu uzyskania atmosfery dziwnego, mrocznego skupienia, którą przejęli i przerobili ze stref mroku heavy metalu. Prawdę mówiąc byli wspaniali, ale zupełnie nie na miejscu w tym przygnębiającym pomieszczeniu przypominającym zimną i pustą toaletę.
19
1982 Następnego dnia The Sisters zagrali kolejny koncert w Vanburgh College w York i zapewne byli zadowoleni z przyjęcia, jakie im zgotowała publiczność. Koncert był bardzo dobry, niewątpliwie z powodu znajomego otoczenia; zespół stosownie do okoliczności wystąpił ze wspaniałym programem, w którym znalazły się między innymi: ,.Alice", „Floorshow", „Lights" oraz niedawno napisana „Anaconda". Program koncertów wciąż opierał się głównie na starszym materiale, który został odegrany bardziej pewnie, z większą werwą. Atrakcyjność koncertów The Sisters wkrótce stała się powszechnie znana, a publiczności przybywało. Ludzie podróżowali wiele mil, żeby zobaczyć każdy występ. ,,Alice" i ,,Floorshow" ma1azly się na następnym singlu (MR015), wydanym w mtopadzje. Oba utwory zyskały na jakości dzięki doświadczeniu producenta Johna Ashtona - to on nauczył Eldritcha, jak uzyskać efekt który sprawia, i.e piosenka brzmi gładko nie tracąc zarazem nic z oryginalnej energij i nastroju. „Alic~" na zawsze pozostanie obsolutnym „klasykiem" The Sisters, taki.e ze względu na „zakręcony" i ambitny tekst Eldńtcha. Dzięki nawiąz.aruu do takich zakazanych tematów, jak tarot czy prochy, pojawiają się obrazy z dziedziny spirytualimiu i świata narkotyków, choć Eldńtcb jest zbyt inteligentny, by być tak mało subtelnym. „Alice" to metafora ludzi, gotowych zrobić wszystko, aby oderwać się od rz.eczywistości. Taką właśnie dziewczyną jest Alice, która potrzebuje własnych złudzeń, i.eby życie stało się możliwe do zniesienia. Słowa powiedz jej, że świat jest O .K., żeby jej obiecać jakieś wyjaśnienie podkreślają, i.e Eldńtch ma pewne doświadczenia z takiego świata. Mimo tego błędem byłoby zakładanie, i.e' Eldritch napisał ,,Alice" z punktu widzenia moralisty - ostatni wers nie jest „zamknięty"; Eldritch krzyczy nie odrzucaj tego i słuchacz sam musi podjąć decyzję. Reakcje na „ Alice" były pozytywne, jeśli nie wręcz ekstatyczne. Mroczne i potężne - to komentarz „ NME", zaś „Sounds" opisał utwór jako głęboki i niepokojąco demoniczny. Człowiekiem, który z największym entuzjazmem odniósł się do „ Alice" był Dave Watson. W grudniu 1982 r., miesiąc po wydaniu singla, zrobił dla „ NME" wywiad z The Sisters i napisał w nim: Singel z podwójną stroną A: „Alice/Floorshow" jest zabójczym krzykiem. Następny po wysoko ocenionym „Body Electric" oraz debiucie (o którym lepiej zapomnieć). jak na razie najdoskonalej potwierdza, że Sisters to bardzo obiecujący zespól (artykuł „ Do The Apocalypse", „ NME", 14.05.1983 r.). W przeciwieństwie do swoich poprzedników „Alice" faktycznie udowodnił słuszność tych pozytywnych opinii, w tym sensie, że jego sprzedaż ciągle wzrastała znalazł się oa niezależnej liście singli, zajmując pozycję 26. Naturalnie, jeszcze me wszyscy byli przekonani o talencie The Sisters. Mick Sinclair zrecenzował dla „Sounds" koncert zespołu, który odbył się 28 listopada 1982 r. w Electric BalJroom w Lyceum, w Londynie i dał następujący opis Eldńtcha: To naprawdę kiepskie przedstawienie. Wokalista ubiera się na czarno i obnosi swoje niemodne długie w/osy. Jego zawodzenia są pretensjonalnie monotonne, zaś on sam nadyma się i pozuje z beznamiętną
20
1982 perfekcją, którą można uzyskać tylko dzięki wieloletnim ćwiczeniom przed
lustrem w sypialni („Sounds", 4 .12.1983 r.). Nie jest moim celem opis płochej natury dzienrukarzy muzycznych, ale artykuł Sinclaila najwyraźniej jest z premedytacją zaplanowanym ata.kiem. Istnieje spora różnica między nieprzychylną ~nzją opartą na sensownych wywodach, a objechaniem wyraźnie nie lubianego i.espołu. Jeśli chodzi o artykuł Sinclaira to zalicza się on do drugiej kategorii. lnny fragment artykułu wyjaśnia, d.laci.ego' ów człowiek był w takim, a nie innym „humorze": Zdając sobie sprawę z tego. że cora.z bardziej mnie to nudzi, z miejsca ruszyłem do baru, by ulżyć swojemu wściekłemu pragnieniu. Zanim zacząłem zapadać w szklanookie de1irium, rzygną/em i wystartowałem do bramkarza, po czym wyrzucono mnie z bani i spędziłem noc w pobliskim rynsztoku. Na plakacie zapowiadającym ca.łą tę imprezę w The Lyceum byli taki.e Aswad, Maximum Joy i Zerra 1. Dwa akapity artykułu dotyczyły Maximum Joy, zaś o dwóch pozostałych zespołach nie było ani słowa. Ten fakt, oraz wcześniejszy cytat sprawiają, i.e owa recenzja jest dla mnie nie do przyjęcia.
. The Sisters Of Mercy zakończyli rok dwoma koncertami w Londynje. Pierwszy odby~ się ponownie w Klub Foot 23 grudnia; zespół zagrał razem z U.K. Decay 1 Blood And R oses, zaś trzy dni później The Sisters wystąpili w The Lyceum wraz z Sex Gang Children The Vibrators Alien Sex Fiend ~tual ~ Under Two Flags. Oba występy były świetne, al~ stolica pozostał~ nieco rueufna w stosunku do The Sisters Of Mercy i przytłaczająca większość 21
1982 widzów wolała raczej stać i gapić się niż wy-~~. „d':1cha" The Sisters, wszechobecnego zawsze gdy zespół grał na „prowl1:1CJt . Mimo to rok 198~ b~ł ogólnie biorąc okresem konsolidacji dla Th~ S1sters _o~. Mercy, eh~ me wydarzyło się nic specjalnie efektowne~o. ~11:1g~~ „Ali~ utrzymał się na niezależnych listach, było też co wspommac, JCSli chodzi o koncerty. Przyszłość wyglądała nadzwyczaj obiecująco.
WAYNE HUSSEY The Sisters spędzili pierwsze cztery miesiące 1983 r. koncertując w Wielkiej Brytanii, a wzrastająca rzesza wielbicieli ciągnęła za nimi. Koncerty stawały się wielkimi uroczystościami dla setek ludzi, regularnie napływających do sal koncertowych wzdłuż i wszerz całego kraju. Udział publiczności odgrywał w czasie występów ważną rolę i z każdym nowym koncertem atmosfera jedności stawała się coraz bardziej widoczna. Wariackie tańce, chóralne śpiewy i formowanie „ludzkich piramid" było niemal rytuałem, który na pewno działał tak.że na sam . zespół. Podczas niektórych koncertów, gdy zarówno zespófjak i Widownia byli u „szczytu formy", The Sisters Of Mercy prezentowali się niezwykle imponująco . Nonszalancka sceniczna poza Eldritcha i jego żałośnie chuda postać owinięta wokół stojaka mikrofonu dominowała nad poczynaniami innych. Po jego prawej stronie maniakalny Gary Marx ciskał się po całej scenie nie mogąc pohamować swego zapału i często kończył koncert rozciągnięty na podłodze, grzmocąc w swoją gitarę podczas „Sister Ray", „Louie Louie" lub „Ghost Rider". Ben Gunn był jego dokładnym przeciwieństwem, zamknięty w sobie i nieśmiały; on i Adams stali z tyłu, najwyraźniej niepomni chaosu jaki wywoływali. Monochromatyczne „rekwizyty" sceniczne i oślepiające, stroboskopowe światła dodatkowo tworzyły surrealistyczny nastrój. Po prostu człowiek chciał, by taki koncert nigdy się nie skończył. W następnych miesiącach w programie koncertów The Sisters zaczęły się pojawiać ekscentryczne covery, takie jak „ Emma" Hot Chocolate, „Gimme Shelter" The Rolling Stones i „Jolene" Dolly Parton. Eldritch cudownie 23
1983 interpretowa\ kaidy z nich, co świadczyło o tym, ie zdawał sobie sprawę jak wiele The Sisters Of Mercy zawdzięczają historycznej rock'n'rollowej tradycji. Ilustrowało to również jego bardzo wytrawne poczucie kpiarskiego humoru. Cała „filozofia" The Sisters opierała się na parodii; Eldritcb operowa} każdym możliwym do pomyślenia rockowym komunałem, co było najlepiej widoczne w czasie koncertu. The Sisters powrócili do studia i nagrali dwa nowe otwory: ,,Anaconda" i „ Pbantom", które w marcu zostały wydane jako singel (MR019). „Anaconda", chociaż nie tak atrakcyjna jak ,,Alice", utrzymana jest w podobnym stylu, zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Ponownie centralny temat wyrażo ny jest za pomocą metafory, w tym przypadku węża, reprezentującego kobietę osaczoną przez własne obsesje. Tekst utworu również. nawiązuje do narkotyków, co powoli stawało się powracającym motywem w utworach i wywiadach The Sisters. Druga zwrotka brzmi następująco: Ma/a wyrusza 111 godzinie szczylu, udaje się dokąd chce Ma/a kupuje sobie lrójkę, płaci facetowi, płaci ile trzeba Ma/a wymsza w dziką smutną dal, daje w żyłę. zapada się Kradnie by nakarmić anakondę, nie widząc w 1ym samobójsrwa.
Temat ten powraca w trzeciej zwrotce: Mala z palcem na cynglu strzela formaldehydem Staje się marmurowym posągiem, martwa od wewnątrz S1aje się chińską lalką, może IO jej os1a1niil podróż? Mala odplywa lam, gdzie ja nie pójdę - na drugą stronę.
W czasie wspomnianego wcześniej wywiadu dla fanzinu „Propaganda" Sherri Durrell spytała Eldritcha o to częste odwoływanie się do narkotyków. Odpowiedział, że członkowie zespołu nigdy nie wypowiadają się publicznie na ten temat, ale oczywiście mają w tej sprawie własne zdanie, które często znajduje odbicie w ich utworach. „Anaconda" jest właśnie takim utworem. Później Eldritch zaznaczył, że cały zespół jest przeciwko heroinie, ale inne środki, takie jak amfetamina, nie są obce pewnym osobom. „Phantom" był w pewnym sensie odejściem od wcześniejszych winylowych produkcji The Sisters. Subtelny i melodyjny charakter utworu opiera się na chwytliwym brzmieniu gitary Marxa i wolnym rytmie Doktora Avalache. Podobnie jak (wtedy jeszcze nie wydany oficjalnie) „Lights", „Phantom" jest utworem wolnym i nastrojowym, utrzymanym w stylu rozwiniętym później na „The Reptile House". Singel został zadziwiająco dobrze oceniony przez „pismaków", uzyskał nawet tytuł „singla tygodnia" w „ Sounds", jak na ironię dzieląc ten zaszczyt z „Crow Baby" The March Violets, pierwszym produktem
24
1983 ich w\asf\ej wytwórni Rebirth. W tym czasie kariery obu zespołów przebiegały równolegle, ale potem The VioJets zaczęli fatalnie gasnąć. W marcu 1be Sisters odbyli DOW!! sesję nagraniową dla Radio One; tym razem utwory zarejestrowane w studiu miały pojawić się w programie Davida Jensena. Z tej sesji pochodzą wczesne wersje trzech nowych piosenek: „Bum" ,,Heartland" i „Valentine" plus pierwsze studyjne zgranie „Jolene". Jeszcze wcześniej został wydany w Ameryce przez działającą w Nowym Jorku wytwórnię Braineater 12-ealowy singel ,,Alice" sfinansowany w całości przez Johna Ashtona. Dodatkami do „Alice" i ,,Floorshow" były: „Phantom" oraz studyjna wersja „ 1969". Nie minęło wiele czasu i w Anglii pojawiły się w sprzedaży importowane kopie po znacznie wyśrubowanych cenach. Aby nie dopuścić do podobnego zdzierstwa, The Mercifuł Reiease sama wydała ten singel z nowym numerem katalogowym MR021. 7.espół nadal dawał koncerty, w et.asie których regularnie pojawiały się nowe utwory; same koncerty były wyprzedane i wcz.eśniejszy cyniczny stosunek muzycznej prasy do z.espołu zaczął się zmieniać. 6 maja The Sisters wystąpili w londyńskim U.L.U.~ przed nimi zagrało wspaniałe Flesh For Lulu. Mark Snow z „NME" tak skomentował ten koncert The Sisters Of M ercy wielce lubują się w odwiecznej rockowej fetyszystowskiej fascynacji grozą, apokalipsą i deprawacją, aczkolwiek wszystko to parodiują. Dzięki swojej radosnej ironii tchnęli nowe życie w starego trupa i widok ich błazeństw to naprawdę wielka uciecha. Kocham ich na zabój (,,NME'', 14.05.1983 r.). Snow uchwycił paradoksalne i „niepoważne" podejście The Sisters do rockowych „komunałów" i dzięki temu zrozumiał cały ten „dowcip". Inni brali wszystko zbyt serio i stosownie do tego pisali swoje artykuły na poważnie. Także w maju wydany zostal EP „The Reptile House" (MR023), dostępny wyłącznie jako 12-calowy singel. Pierwsze kopie zawierały wkładkę z tekstami. Pod względem muzycznym nowy materiał był kontynuacją klimatu utworu „Phantom", z położeniem nacisku na wolne i nastrojowe kompozycje - z tego EP pochodziły: „Kiss The Carpet'', „Lights", „Valentine'', „Fix" i „Bum" . Utwory te powstały jako wynik studyjnych wygłupów Eldritcha i Adamsa. Początkowo uznano, że nie nadają się do wydania na płycie, jednak „ Reptile House" tylko potwierdził reputację Eldritcha jako twó rcy tekstów i kompozytora - pomimo tak znacznego zwolnienia tempa. Rzeczywiście, zarówno tekstowo jak i muzycznie, „Reptile House" różni się znacznie od wcześniejszych nagrań The Sisters. Teksty Eldritcha nie są już dwuznaczne, w mniejszym stopniu oparte na metaforach; przemawiają niezależnym, ale własnym językiem. Sprawę tę omawiano w wywiadzie przeprowadzonym przez Rexa Gavina dla magazynu „Zig Zag", w październiku 1983 r.; Eldritch skomentował swój literadci styl w następujący sposób: Jeżeli chodzi o „Reptile House", moim zamierzeniem by/o napisać teksty w taki sposób, aby sam język coś przekazywał. Nawet najbardziej tajemniczy twórcy piszą w stylu, który jest atrakcyjny, a samo brzmienie sylab ma osobne znaczenie.
25
1983 Tekst „Kiss" brzmi zupełnie jak wzięty z wiersza; głównym tematem tego utworu jest pożądanie i ryzyko ukryte w przypadkowych związkach. Słowa mia/a czerwone oczy. pokryta by/a pyłem, przeszedłem na drugą. stronę i przepad/em oraz następnym razem spojrzę umim pocałuję dywan potwierdzają cynizm Eldritcha i ponownie są aluzją do świata amfetamin. Ostateczna wersja „Lights" ukazała się wprawdzie z dużym opóźnieniem, ale znacznie udoskonalona. Tekst opisuje uczucia izolacji i niepewności w dziwnym świecie: te śWiatla mówią ruszaj, mówią nigdy nie patrz wstecz, a więc znajduję inne miejsce. gdzie nigdy mnie nie widziano. Eldritch wykrzykuje ostatnie słowa „Lights" z taką pasją, że jest to niemal osobista wypowiedź na klasyczny temat „człowiek przeciw światu", bohater jest jednak szczęśliwy w swojej samotności: w deszczu w deszczu w deszczu. tutaj jestem szczęśliwy. „Valentine" jest prawdopodobnie najbardziej (i być może zbyt) „polityczną" piosenką jaką kiedykolwiek napisał Andrew Eldritch; została zainspirowana wojną falk.landzką. Eldritch był świadkiem tego, w jaki sposób środki przekazu manipulowały społeczeństwem za pomocą Królewskiego Ślubu Księcia Karola i Lady Di. Anglia prowadziła wojnę, amerykańskie pociski instalowano tuż pod naszym nosem, lecz cały naród wiwatował i był szczęśliwy z powodu dworskiej uroczystości. Takie absurdalne aspekty ludzkiego życia społecznego szczególnie przemawiają do Eldritcha i jego wybujałej fascynacji ironią. Ludzkie umiłowanie miłości to temat „ Fix" - nasze własne obsesje i żądze. Falsetowe wokale Eldritcha w tle dodają głównej melodii nowej głębi - ponownie muzyka jest wolna i hipnotyczna. „Burn" raczej tylko przywołu je żywy obraz ognia i koloru oraz mgliste wyobrażenia, niż niesie jakiś precyzyjny przekaz. Być może właśnie dlatego przez niemal dwa lata „Bum" otwierał koncerty; dopiero w 1985 r. zastąpił go „First And Last And Always". Niezbyt szczęśliwie się składa, że nie wszystkie kopie „ Reptile House" zawierały wkładkę z tekstami, ponieważ teksty są tu ważnym elementem całości. Jak można się domyślić, taka wkładka jest kolekcjonerskim rarytasem i osiąga cenę około 15 funtów. Reakcje na „Reptile House" były różne. „NME" przyznał płycie tytuł „Singla Tygodnia", gdy tymczasem zwykle tak rzetelny Adam Sweeting napisał w recenzji dla „Melody Maker": Niebezpieczeństwo tkwiące w ich czysto monochromDtycznych wyczynach na linie polega na tym, że im dalej się przy tym upierają, tym większa jest możliwość autoparodii. Ciskanie petard w otchłań to fajna zabawa. ale co czeka na końcu tęczy powagi? Rzeczywiście, wielu podzielało wątpliwości Sweetinga co do drogi jaką wybrał zespół. Ponury nastrój „Reptile House" silnie kontrastował z większością wcześniejszych nagrań The Sisters i spowodował, że znów pojawiły się męczące porównania do Joy Division. Pomimo różnicy w brzmieniu oraz
26
1983 zamiany energii na nastrojowość, zespół dowiódł, że nie jest w żaden sposób ,jednowymiarowy". Ci, którzy napiętnowali The Sisters mianem ostentacyjnych imitatorów heavy meta lu, musieli przemyśleć wszystko od nowa. W coraz bardziej gorączkowym nawale zajęć Eldritch malazł czas ieby powrócić do studia z zespołem Salvation, który niedawno podpisał kontrakt z The Merciful Release i rzekomo miał się składać z członków ekipy koncertowej The Sisters. Ich pierwszy singel, zatytulowany „Girlsoul"/ ,,Evelyn" (MR 025) został wyprodukowany przez Eldritcha i wyróżniał się typowymi cechami produkcji The Sisters, w warstwie rytmicznej i prowadzeniu linii basu. Ukazał się także 12-calowy singel (MRX025), zawierający dodatkowo utwór „Dust Up". Drugi EP zatytułowany „Clash Of Dreams" miał być wydany w 1984 r. z numerem katalogowym MR031, ale nigdy do tego nie doszło, ponieważ Salvation opuścili wytwórnię MR w podobnych jak The March Violets okolicznościach. The Sisters przystąpili teraz do koncertów w Europie. Tournee rozpoczęło się w Belgii, gdzie zespół wystąpił między innymi na The Mallemont Festival w Brukseli, 5 sierpnia; następne koncerty dał w Holandii i Niemczech. Koncert z 28 sierpnia w Amsterdam Paradiso uważany jest za jeden z najlepszych w historii The Sisters. Zespół wykonał wówczas, prawdopodobnie po raz pierwszy, „Temple Of Love", jednak utwór ten szybko został „zarzucony" , najwidoczniej dlatego, że zbyt nadwyrężał struny głosowe Eldritcha. W programie koncertu pojawilo się parę nowych coverów, jak „Louie Louie" (po raz pierwszy nagrał to Richard Berry, później był to przebój The Kingsmen) oraz „Gbostrider" Suicide, które wraz z „Sister Ray" były częścią wspaniałego bisu. Kaseta z nagraniem tego koncertu niezbędna jest w każdej kolekcji nagrań The Sisters był to naprawdę doskonały występ. Szacunek, jakim nawzajem darzyli się Alan Vega oraz The Sisters, doprowadził parę miesięcy później do pewnego zabawnego zdarzenia. Vega miał koncert w londyiiskim Venue i w czasie tego koncertu zrobiono mu zdjęcie w koszulce z motywem „gwiazdy i głowy" The Sisters. Zdjęcie to ukazało się w muzycznej prasie. Fakt ten z pewnością sprawił Eldritchowi wielką przyjemność, od dawna bowiem był zagorzałym wielbicielem Suicide. W przeprowadzonym przez Paula O'Reilly'ego wywiadzie dla magazynu Zig Zag", z grudnia 1983 r., Vega opowiedział następującą historię: No więc ci faceci z The Sisters przyszli się ze mną zobaczyć, a mieli z sobą taśmę z występu The Stooges w The Whiskey w Los Angeles w 1973 r. Popełniłbym każdą zbrodnię. żeby dostać tę taśmę. tymczasem musiałem tylko w/ożyć ich koszulkę na scenie tego wieczoru, a to nie był żaden problem ... Uważam, że The Sisters to naprawdę cholemie interesujący zespól. jak żaden inny od czasów The Stooges czy The Do/Is i wcale nU! wstydzi/em się w/ożyć ich koszulki. Bardzo lubię tych facetów i wiem. że Iggy tak samo.
27
1983 Po występie w Amsterdamie The Sisters wyruszyli do Niemiec, by zagrać w Berlinie, Hamburgu i Munster, po czym powrócili do Wielkiej Brytanii i dali świetny koncert w manchesterskim klubie Hacienda. Występ ten jest godny uwagi ze względu na wspaniałą wersję „Jolene" i niezwykle swobodne, jak na Eldritcha, pogawędki z publicznością. Październik zespół spędził na nagrywaniu "Temple Of Love" i ,,Heartland", które znalazły się na następnym singlu (MR027) oraz nowej wersji „Gimme Sbelter" The Rolling Stones, będącej dodatkiem na 12-calowym singlu (MRX027), gdzie „Temple Of Love" pojawił się w wydłużonej wersji, co było pewną niespodzianką. Recenzje nowego singla The Sisters pojawiły się w większości muzycznych periodyków, sprzedano też wystarczającą ilość kopii, aby trafił na drugie miejsce listy niezależnej, zaraz po „Blue Monday" New Order (który do dziś jest najlepiej sprzedawanym maxi-singlem w Wielkiej Brytanii). Tekstowo, „Temple Of Love" to powrót do jednego z najczęstszych tematów Eldritcha - agonii miłości. Życie jest krótkie a miłość zawsze kończy się rano oraz diabeł w czarnym stroju czuwa dużo mówią o Eldritchu oraz jego paradoksalnym stosunku do trwałych związków. Wiele już napisano o rozpaczy Mistrza wywołanej rozpadem pewnego szczególnego związku i naturalne jest to, że skutki tego zdarzenia wpływają na jego twórczość. Wywołujące dreszcze gitarowe intro Marx.a i ostry wokal Eldritcha przygotowują. słuchacza na następujący po nich hałaśliwy atak; niezmordowany rytm tworzony przez Doktora Avalanche i Adamsa ozdabiają błyskotliwe gitarowe pasaże Mana i Gunna. „Temple Of Love" to po prostu arcydzieło.
Tym niemniej, pozostałe dwa utwory są również doskonałe. „ Heartland" jest majestatyczną celebracją, która pokazuje The Sisters jako zespół bardzo pewny siebie, podobnie jak w „Adrenochrome". Eldritch być może myślał o samym zespole, kiedy pisał słowa: w ginącej krainie serca zajmuję swoje miejsce - błyszczące światło w spustoszonym krajobrazie. Ciągłe powtarzanie słów „moja kraina serca" trwające aż do końca utworu robiło wielkie wrażenie słyszane „na fywo" . Utwór ten jakimś cudem zawsze potrafił „przełamać wszelkie bariery" w czasie koncertów każdy delektował się dreszczem, jaki wywoływał „Heartland". Eldritcb wyjaśnił, dlaczego zdecydował się na nagranie „Gimme Shelter" The Rolling Stones. Odwołał się do festiwalu Altamont, który odbył się w San Francisco i nazwał go chwilą, gdy rock zatrzyma/ się w miejscu, a my ruszyliśmy. The Stones wystąpili na tym festiwalu stąd to powiązanie. Eldritch kontynuował: Jeżeli istnieje jakieś miejsce, w którym powstały zaczątki naszej dzisiejszej muzyki, to prawdopodobnie w Altamonc, ponieważ tam pojawi/o się wszystko co było wówczas cudowne: dobre i zie oraz mnóstwo jednego i drugiego. To tam podróż przestała być wesoła i tam zabrzmiała najlepsza muzyka.
28
1983 na „Girnme Shelter" indywidualne piętno nieznacznie tekst. The Stones napisali: miłość to po prostu oddany pocałunek, a wojna ro po prostu oddany strzał, zaś Eldritch (ponownie zainspirowany swoim wysoce ironicznym postrzeganiem pewnych spraw) odwrócił kolejność słów „miłość" i „wojna". W czasie koncertów Eldritch powtarzał słowa: Wojna, dzieci, to po prostu oddany pocalunek, oddany pocałunek, aż milkły wszystkie instrumenty. Eldritch, ledwo widoczny wśród oparów suchego lodu, często śpiewał te słowa z towarzyszeniem publiczności; w końcu wymykał się ze sceny, zaś echo wciąż brzmiało w całej sali. Potężny ryk zawsze witał koniec „Gimme Shelter" - był to symbol poczucia jedności i zaufania budzącego się w ludziach. „Temple Of Love" został wydany, zarówno w 7- jak i 12-calowym formacie przez belgijską wytwórnię Benelux. Oba wydania stanowiły wierne kopie swoich angielskich odpowiedników, z wyjątkiem formy druku na okładkach oraz tego, że singel 12-calowy wytłoczono w czerwonym winylu. Obe płyty są dziś rzadko spotykane; wydłużona wersja kosztuje około 20, a 7-calowa około IO funtów. The Sisters wyruszyli wówczas do Ameryki, by zagrać dwa koncerty, w Los Angeles i San Francisco. Zespół był najwyraźniej zadowolony, że może przez jakiś czas pobyć zdala od irytującej wówczas angielskiej sceny muzycznej, zaś Eldritcb wydawał się szczególnie otwarty podczas wywiadów prasowych i radiowych. Wywiad dla magazynu „Truły Needy" był nadzwyczaj odkrywczy. Eldritch wypowiedział się na temat różnicy między występami na żywo a płytami zespołu: Nasze występy na żywo drastycznie różnią się od naszych płyt. Utwory są praktycznie te same, ale nasza tendencja do wykpiwania rock'n'ro//a jest bardziej widoczna na żywo, ponieważ duża część tej kpiny ma formę wizualną. Rock.owe „numery" i komunały występują wówczas w ca/ej okazałości i można mieć z nich nieograniczoną uciechę. Oba koncerty zostały doskonale przyjęte, a jeśli dodatkowo wziąć pod uwagę, że „Temple Of Love" wciąż utrzymywało wysoką pozycję na niezależnych listach przebojów, wniosek z tego mógł być tylko jeden - pozycja The Sisters umacniała się. Jednak istnienie zespołu stanęło pod znakiem zapytania z powodu konfliktu pomiędzy Eldritchem a Gunnem. Gitarzysta doszedł do wniosku, że The Sisters zapomnieli o swoich pierwotnych aspiracjach i stali się czymś niewiele lepszym od parodii samych siebie. Gunn uznał, że cały ten „dowcip" zemścił się na nich i że The Sisters zaczęli brać wszystko zbyt poważnie. Eldritch oczywiście był innego zdania i po koncertach w Ameryce, Gunn nagle odszedł od zespołu. W rok po tym wydarzeniu udzieW wywiadu Jane Houghton, która pisała właśnie acykuł dla periodyka „Zig Zag", o muzycznej scenie Leeds. Rozmowa szybko zeszła na temat związku Gunna z The Sisters, czego wynikiem była następująca cierpka wypowiedź: Musiałem wyrwać się z tego zespołu. The Sisters zawsze kpili sobie Eldritch
odcisnął
modyfikując
29
1983 z ca/ego rockowego systemu i dlatego bylem z nimi póki nie zaczęli brać siebie zbyt poważnie. Dziś nie są już lepsi od innych. Prawdę mówiąc, są gorsi. Po prostu przestali być śmieszni (artykuł „The Land That Time Forgot", „Zig Zag", sierpień 1984 r.). Trzeba uczciwie przyznać, że wiele osób rzeczywiście zgadzało się z Gunnem, że swoim dążeniem do perfekcji i bezkompromisowym zachowaniem Eldritch często robi sobie wrogów. Z powyższego cytatu jasno wynika, że Gunn wciąż czuł się dotknięty i miał do Eldritcha żal o całą tę sprawę. Twierdził, że powodem jego odejścia było przekonanie o „zaprzedaniu się" The Sisters. Trzeba go podziwiać za tak nieugiętą odmowę pójścia na kompromis gdy chodziło o jego zasady, ale większość zarzutów jest raczej bezpodstawna. Rezultatem tego epizodu była wzajemna niechęć Eldritcha i Gunna, ponieważ Gunn wykorzystał okazję jaką był ten wywiad, żeby „zaatakować" przeciwnika: Cala „polityka" zespołu, która jest oczywiście dziełem jednego człowieka, zaczęła się robić podejrzana. Pomimo tak nagłego odejścia Gunna, 1983. był dla The Sisters wspaniałym rokiem. Płyty sprzedawały się bardzo dobrze, publiczność dopisywała na koncertach zarówno w Anglii jak i w innych krajach. Wielkie koncerny płytowe (WEA i CBS) już od dłuższego czasu ostrzyły sobie zęby na kontrakt z zespołem, ale Eldritcha nie interesowało podpisanie byle umowy ~ zamierzał zaczekać na najodpowiedniejszy układ. Nie ukrywał, co myśli o dystrybucji płyt przez niezależne wytwórnie i krytykował ograniczone możliwości The Carte!, który nie był w stanie sprzedać więcej kopii „Temple Of Love". Jednak zanim można było myśleć o kontrakcie umożliwiającym lepszą dystrybucję, trzeba było znaleźć kogoś na miejsce Gunna, który został studentem uniwersytetu w Liverpool. Ogłoszenie Wayne' a Husseya następcą Gunna spotkało się z falą sceptycyzmu. Zarówno prasa muzyczna jak i wielbiciele The Sisters zbyt dobrze pamiętali muzyczne przedsięwzięcia, prawdę mówiąc dość podejrzanej natury, w jakie w przeszłości wmieszany był Hussey. Zanim przystąpimy do jego wpływu na The Sisters, przypomnijmy przebieg jego urozmaiconej muzycznej kariery. Wayne Hamey urodził się jako Jerry Lovelock, 26 maja 1959 r. w Bristolu; jego drugim domem stał się Liverpool, gdzie nawiązał współpracę z post-punkową sceną, co szybko wyrobiło mu złą reputację. W 1978 r. Hussey dołączył do pewńej „brygady" o nazwie The Ded Byrds, która, jak wiele innych liverpoolowskich grup w tamtych czasach, szybko się rozpadła, gdy nie udało się jej wywrzeć wrażenia na nikim poza rodzinnym miastem. W następ nym roku Hussey na krótko dołączył do The Walkie Talkies, deklarujących , że korzeniami tkwią w erze puń.k:a, czego nie potwierdziła ich muzyka. Zespół ten wydał jeden tylko singel zatytułowany „Rich And Nasty"/„ Summer In Russia", nakładem wytwórni Sire w tym samym roku. Sądząc z tych dwóch
30
1984 utwor?w, The Walkie Talkies mieli więcej wspólnego z zespołami takimi jak The Piranhas czy ~ad ~a~n.ers..~ak było ~o p~ewi.dzenia, płyta okazała się kompletnym fiaskiem 1. ~ezeli dzis ktokolwiek się ruą interesuje, to tylko u względu na obecną kanerę Wayne'a. żądny sukcesu Hussey nie tracił czasu; w 1980 r. nagrał wraz z niejakim Knopovem singel zatytułowany „ Misadventures"/„You're In The Army Nowi". W tym samym roku utwór Husseya „And The Dance Goes On" znal~. się_ na. składan~owym al_bumie „A Trip To The Dentist" . Ciężko okres~c .ktor.ąs. z tych piosenek ~an~m „ niezapomniana", tym niemniej w tej ostatruej wctąz łatwo rozpoznac dzieło Husseya. Następnym miejscem do którego podążył Hussey, był Liverpool. Zamierzał tam sprzęgnąć się z kultową grupą Hambi And The Dance. Wspomniana kapela nuała początkowo kontrakt nagraniowy z wytwórnią Innevitable Records, ~óźniej podpis~ła umow~ . z firmą Richarda Bransona, Virgin. Hussey znow t~lko. na krotko. zagosc1ł .w tym zespole, po czym wyjechał do Newcastle, gdZ1e Zjednoczył się z Paulme Murray And The Invisible Girls - formacją powstałą ze szczątków Penetration. The lnvisible Girls wkrótce rozpad.li się, ~oni~waż Pauline Murray znudził rodzaj owianej złą sławą muzyki uprawianej przez ten zesp?ł. Hussey powrócił do Liverpoolu, gdzie dołączył do funkowo-dyskotekowej grupy Dead Or Alive w której centralną postacią był ekstrawertyczny transwestyta Pete Bums. Większość krytyków traktowała Dead Or Alive z najwyższą pogardą, dlatego też mianowanie Husseya nowym gitarzystą The Sisters zaskoczyło wszystkich. . Wielbicielom The Sis~ers dobrze wrył się w pamięć jego widok w towarzystw1~. Burnsa w programie „Top Of The Pops", gdzie Hussey miał na sobie stroj, który można było określić tylko jako obrzydliwy. . Niezależnie od t~o co kto myślał o wcześniejszych poczynaniach Husseya, .iego koncertowy debiut z The Sisters miał miejsce w Tin Can Club w Birmingham, kwje~a 1984 r. Występ ten został zorganizowany w tajemnicy jako „po~ękowaru~" dla angielskich wielbicieli zespołu, którzy nie mieli okazji ~jrzerua l_"he S!sters. na żywo od chwili ich wyjazdu na koncerty do Europy 1 A~eryki .w s1erpruu '.8~. Naturalnie, muzyczne media zrobiły wielki szum wokół całej sp~awy, 2:'3s ich przedstawiciele tłumnie przybyli, żeby na własne oczy zobac~~ uspoł w nowym składzie. Prawdę mówiąc, The Sisters prezentowali się na scenie zupełnie inaczej niż zwykle; Eldritch objawił się z ob~~· gęstą brodą, zaś obecność Husseya tylko potęgowała wrażenie obcosc1. ~o~o. tych zmian, koncert w Tin Can był porywający i uzmysłowił publicznosc1, za czym tęskniła. The Sisters skorzystali z tej okazji, aby zaprezentować nowy materiał, czyli „Body And Soul", „Walk Away" i „Train". ~tw?'?' te ostr? kontrastowały z tymi pochodzącymi z „Reptile House" 1 lepieJ harmomzowały z porywającą energią charakteryzującą „Temple Of
.7
31
1984 Love". Wszystkie nowe piosenki zostały napisane :-vspólnie z H~sseye~ i całkiem nieźle pasowały do programu koncertu. w ktorym znalazły się także starsze i lubiane „Burn", „Heartland", „Anaconda", „Emma", „Fłoorshow", „Adrenochrome" i „Alice". z perspektywy czasu widać, że no~e ~twory były ?Ja zesp~ sweg.o rodzaju punktem zwrotnym. Nowe brzmt~ru~ wydawało się zn~czme „potę~ niejsze" i przystępne w słuchaniu niż b~te~e star~zych ut~orow. ~arę o~ob w Birmingham zauważyło te subtelne znuany 1 ra~~srue uczciło p~wrot sw?1~~ bohaterów utrzymanym w footbalowym stylu sp1ewem: !h~ S1sters w~oc1~1. Jasne stało się, że także forma wielbienia grupy uległa Zllllarue. W wyw1adz1e udzielonym Jane Simon z „Sounds", już po wyd~ni.u „ First. And Last. An.d Always", Wayne Hussey wyjaśnił zmiany w ~rzmiemu T~e ~1sters: Mysię, ze po moim przyłączeniu się do zespołu zaczęllsmy zwracac. w~ększą ~wa?ę n~ aranżację i tym podobne rzeczy. Zami<}St jednej sfuzowaneJ gitary p0Ja'!'1/! szę różne „ozdóbki" i gęstsza struktura dzwięko»:a. Te .stare„utwory były swietne, ale nie do końca wypolerowane (artykuł „Tw1sted S1~ters • „ Sow_ids! ~985 r.~. Można się spierać, czy Hussey miał rację, ale ~eg? wypo~1~dz 11.ustru~e muzyczną ścieżkę, którą The Sisters zd~cydow~li się podązac. ~_ikt ~1~ poddaje w wątpliwość talentu Husseya Jako gitarzys~, ale ~n;ueję~nos~1 techniczne nie zawsze idą w parze z nowatorstwem 1 zdolnosc1ą p1sama wspaniałych piosenek. . Po zaprezentowaniu w Birmingham nowego s~ad~ 1 nowe~~ repertu~ru, The Sisters opuścili Wielką Brytanię, żeby odbyc krotką (szesc kon~rtow) trasę po Ameryce, rozpoczynającą się 11 kwietnia 1984 r .. w The Sp1t Clu.b w Bostonie. Amerykańska publiczność z entuzj~em przyjmował~ ~szys.~1e występy. Najwyraźniej The Sisters stawali się coraz popularrueJSI wsro~ wymagających melomanów na całym świecie. Nie zdołałem znaleźć żadnej recenzji z tych koncertów, ale ich programy były podobne do programu z Birmingham. . . .. . Zaraz. po powrocie do Anglii, The Sisters mezw~oczrue ogłos1h szczeg~y dotyczące nowej trasy, która rozpoczęła się 2 maja 1984 r. w Rock City (Nottingham). Punktem kulminacyjnym tej długiej ~ędrówki obejmującej 1.6 koncertów był występ w londyńskim Lyceum Electnc Ballroom trzy. t~godnie później. Reakcja „prowincjonalnej" publiczności najpr~wdopodob~eJ s~no wjła interesujący widok, ponieważ - jak już wspommał~m - ~uze znu~~y zaszły w zespole od czasu ostatniej większej trasy po Anglii, prawie dwanasc1e miesięcy wcześniej.
Przed rozpoczęciem majowego tournee The Sisters położyli kres wszystkim spekulacjom muzycznej prasy, podpisując kontrakt z wytwórnią WEA Records. Parę sklonnych do cynizmu osób z miejsca zrobiło wielki ~yk o „zaprzedanie się" i ~ co . był~ do przewidzeni~ - r?zpoczę~a się nagon~a w prasie muzycznej. Eldntch Jak zwykle wystąpił w roh rzeczruka zespołu. Nie
32
1984 dał się wciągnąć w dyskusję na temat „oburzenia" wywołanego faktem, jakoby The Sisters zdradzili ludzi, dzięki którym odnieśli sukces. Zamiast tego mówił tajemniczo o swoim „mistrzowskim planie" i drwił z sugestii, że zrezygnował z kontroli nad The Sisters na rzecz „megadolców". W wywiadzie dla kanadyjskiego radia w tym samym roku, Eldritch oświadczył, że The Merciful Release nie było już w stanie uporać się z promocyjną sprzedażą płyt oraz z codziennymi sprawami. Podkreślał, że podpisanie kontraktu z wielkim koncernem było koniecznością i że The Sisters nie zrezygnowali ze swoich podstaw i zasad. Australijskie wydawnictwo prasowe WEA podaje następującą wypowiedź Eldritcha: Dla wielu Judzi niezależny znaczy amatorski. My zrobiliśmy wszystko, co tylko było w naszej mocy, próbując być niezależni i profesjonalni. Teraz jesteśmy po prostu niezależnym zespołem związanym z wielkim koncernem. Tak jak sobie tego życzył Eldritch, The Sisters mieli zachować całkowitą kontrolę nad wydawaniem płyt, projektami okładek oraz sprawami handlowymi. Na wszystkich okładkach oraz w szacie graficznej innych wydawnictw pozostało logo The Merciful Release oraz charakterystyczne symbole chociaż nowe płyty miały nosić także numery katalogowe WEA. A więc tylk~ niewielkie zmiany (pomijając te dotyczące dystrybucji płyt) były efektem połączenia się The Sisters z WEA. Angielska trasa zakończyła się wielkim sukcesem, a publiczność polubiła efektowne gitarowe popisy Wayne'a i jego żywą sceniczną osobowość. Reakcje muzycznej prasy na „nowe" The Sisters były różne, jednak Mr Spencer z „NME" napisał pod wrażeniem tego, co zobaczył w The Lyceum 24 maja 1984 r.: Wraz z gorączkową i potwornie precyzyjną plątaniną gitarowych dźwięków ciągnącą się tuż za nim, niewzruszony i na wpół widoczny basista. podróżuje do samego środka ziemi i jak bezkrwawa brzy twa przecina twarz blado białej nicości. Usta Andy'ego otwierają się do śpiewu. Głos jest szalony i jakby wychodzący z otchłani. Pot ścieka po ścianach. Za ciemnymi szk/ami lśnią oczy Eldritcha („NME", 2.06. 1984 r.). Ta pochlebna recenzja z „ NME" nie była typowym przykładem ogólnego podejścia prasy do The Sisters. Już tydzień później inny dziennikarz z „NME", Don Watson sugerował, że Eldritch uderzająco przypomina p~erockabilliczne czasy Les Grey Of Mud. Pomimo tych szyderstw, Eldritch v.:iedział, ż~ The Sisters nie potrzebowali już muzycznej prasy jako orędow nika; zespoł był u szczytu popularności i teraz dziennikarze sami zabiegali o wywiady dla zwiększenia atrakcyjności swojego pisma. Eldritch był wyraźnie zachwycony całą sytuacją i rozkoszował się wprawianiem dziennikarzy w zamieszanie udzielając im tajemniczych i dwuznacznych odpowiedzi. Przed końcem trasy The Sisters odzyskali swoją pozycję na szczycie „niezależnych" i nie myśleli spocząć na laurach. Grupa rozpoczęła wielką
33
1984 europejską trasę, która obejmowała. Holandję, RFN i ~elgię. The Sisters byli już zupełnie pewni nowego matenału, a występy Wiele przez to zyskały. Większość koncertów była rewelacyjna zaś ~stęp w Hunky D?ry Cłu~ w Detmold, 29 maja 1984 r. wręcz nadzwyczajny; ~ootle.gowa tasn:a z teJ imprezy jest łatwo dostępna i naprawdę warto w mą za.inwestowac.. Przed rozpoczęciem gorączkowego sezonu koncertowego 1984, The Sisters nagrali w Strawberry Studios w Stockport swój siódmy (ale pie~wszy dla WEA) singel. Ukazał się 18 czerwca 1984 r. Wersja 7-calo~a .zawiera ,~Body And Soul" i Train" zaś obowiązkowy 12-calowy max1-smgeł - dodatkowo " ' wersję ' • " ora~ nowy utw'or „ After hours''. Wszyst• zremiksowaną „Body Electnc kie cztery piosenki wyprodukował Eldntch. . . . Jak już zaznaczyłem wcz.eśniej, nowe brzrrueru~ zespołu . było znacznie potężniejsze i tak samo przedstawiały si~ nowe studYJ~e nagrarua. „Body And Soul" otwiera zawiła gitaro~a introduk~Ja ~ ~ad_zwy~j stonowany.m Dokt?rem Avalanche, zaś układające się warstwarru dzw1ę~ toi:ują drogę dla ~~sa~~wityc~ i melodyjnych zarazem wokali Eldritcha. Pławiąc się w n:ielan~holii tej p1os:~~ Eldritch wzdycha do swojej „idealnej kobiety", ukazując ~eznane w~ntej romantyczne aspekty muzyki The Sisters. Elegancka produkcja pod~resla te~ nastrój, jednak „Body And Soul", w przeciwi~ństwie do „Alice"~ ru~ wznos~ się ponad swój imponujący wstęp. Muzyka: dzi~ło .Husseya,. wydaje s1ę ~nąc w jakimś nieokreślonym kierunku, a zakonczerue Jest racze~ ro~c~ro"'.ame~. Dziś, patrząc z pewnej (bezcennej) perspektywy pow1e?z1ec m~zna, ze wybór „Body And Soul" na ~ingeł był ro~yślną prob.ą ~ywmdo"'.am~ .grupy na światowe listy bestsellerow. Połączerue komerc~Jnej atrakcyJnosct teg~ utworu i potężnych możliwości wydziału promocyjnego .WBA mogło byc doskonałym przepisem na pierwszy wielki prz~bój. Th~ S1sters.. T~cza~em w rzeczywistości „Body And Soul" nie ~obił wielkiego wrazema. Wielu zagorzałych wielbicieli zespołu odżegnało się od. ~go popow~go utwo~, ~byt kontrowersyjnego jednak, żeby trafić na tradycyJrue banał~e listy BrytyJ~~1ego Biura Badań Rynkowych. Usiłując rozreklamować ten smgel, zapewruc mu pojawienie się w dziennych audycjach or~ wej_ście do. Top 30, WEA zafundowała The Sisters pierwsze promocyjne wideo. Niestety, efekt ~ył rozczarowujący. Wideo zrobiono bez wyobraźni i na~chnienia, J?tlno w rum było suchego lodu, białych świateł i ogni. Sam zespół n.1.eprz~konuJąco ud~wał, że naprawdę gra i śpiewa, upozowany wśród dekoracji m~Jącyc~ w ~Illl~rz~ niu wyglądać na resztki starożytnego miasta. Tel~dysk .mgdy me _P~Jaw1ł. s1~ w angielskiej telewizji, chociaż zobaczyli go w1dzo~1e eu:opeJsk1ch s1ec1 telewizji kablowej. Cały ten blichtr i sztuczny rozgłos rue zr.ob1ły z !'~o~y And Soul" przeboju. Singel nie trafił nawet do Top ~~· re~nzje. rowmez rue by;~ entuzjastyczne i wiele osób zgadzało się z opm1~ dztenmk~rza „Soun.ds. , który stwierdził że: „.pomimo obiecującego tytułu 1est to namiastka brzmzema sztucznie wykreowanego za pomocą tricków produkcyjnych. 34
1984 „Train" to znacznie bardziej lradycyjny utwór, utrzymany w dawnym stylu The Sisters, chociaż słychać w nim wyraźnie możliwości 24-śł adowego studia. D?.ktor Avalanche powraca do swojej motorycznej roli i nadaje kompozycjt rozpędu, podczas gdy nad pędzącymi gitarami Eldritch wyrzuca z siebie mocno zniekształcone i praktycznie niesłyszalne frazy. Tekst utworu pełen jest fatalistycznych pojęć i wyobrażeń każdy ma jakieś przeznaczenie, każdy dokądś j edzie„. ukazuje nas wszystkich jako bezbronne ofiary oczekują ce z góry określonego końca. „Train" nie jest „klasykiem'', ale przynajmniej ma więcej energii niż „ Body And Soul" i ostro kontrastuje z melodyjnym charakterem strony A. Zremiksowana wersja „ Body Electric" to wierne odtworzenie oryginału, choć za sprawą lepszego studia nagraniowego ma trochę więcej głębi. Powodem umieszczenia tu utworu nagranego po raz pierwszy w 1982 r. było zachęcenie przypadkowego klienta do nabycia najnowszej winylowej oferty The Sisters. Ełdritch zawsze określał dwa pierwsze single zespołu jako niemożliwe do zdobycia i równie niemożliwe do słuchania, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że odbiorcy najpewniej będą bardziej zainteresowani posiadaniem „Body Electric" niż „Body And Soul". Obsesyjna i „żarłoczna" natura wielu wielbicieli The Sisters skusiłaby ich do kupienia tego singla nawet jeśli nie byli przekonani do „Body And Soul". Eldritch chciał dać swym wielbicielom szansę usłyszenia każdego wartościowego utworu jaki nagra[ zespól, jednak nie wolno również zapominać o komercyjnym aspekcie tej decyzji. Finałowy utwór „Afterhours" jest utrzymany w stylu podobnym do „Reptile House". Wolny, ciągły i hipnotyczny rytm Doktora Avalanche tworzy nastrojową „dekorację" dla „grobowego" wokalu Eldritcha. To piekielne brzmienie przerywają ostre gitarowe riffy Marxa i Husseya, podczas gd~ bas Adamsa )est pr~wie niesłyszalny. Muzykę przepełnia ponury nastrój, zas tekst wywołuje podobne uczucie: jeszcze jedna noc spędzona w lustrze jest subtelną ał~ją do amfetaminowych sensacji. Inspiracją do „Afterhours" był pobyt ~ldntcha w Nowym Jorku, gdzie jego życie towarzyskie przebiegało podobnie jak w tej piosence będącej wspomnieniem dawnych czasów. Opowiada ona zarówno o stylu życia Ełdritcha jak i o dawnych dziełach The Sjsters.
1984
FIRST AND LAST AND AL W A YS Uporawszy się z działalnością promocyjną zespół powrócił do bard;ej
· · 1· odbył drugą sesję nagraniową dla Johna Peela. o„ N Time To Cry" i " Poison , Away', „Emma , „ o . . Door" zostały po raz pierwszy nadane 11 lilK'.a 1984 r. t były dla The S1sters ·
h
prozaicznyc
zajęc
chodzące z niej utwory „Walk
szansą nagrania demo-wersji nowego ~atenału._ . . Oczywiście wszystkie te piosenki znajdowały się jeszcze w ~tarue su~owym, czuwało się jednak „komercyjny powab" „Wa_lk Away" 1 „N_~ Time To ~ " w Poison Door" brzęczące gitary Marxa 1 Husseya spowijały głuchy w~k~l Etdri tcha, lecz wszystkim_ ut~?rom br~k?wało dyn~~- i nowatorstw~ cechującego materiał z pierwsze] sesJt, z wrzesma 1982 r. !a.sruejszym p~nkte · E y" Hot Chocolate od dłuższego jUZ czasu ulubionego była tu wersja „ mm ' . ł ły · studyjną kawałka na koncertach. Publiczność po raz pierws~ ~~g _a us szec nku wersję tego utworu, a producenci bootlegów zarobili c1ęzką forsę na ry
· by kanadyjskim. All The Sisters powrócili do Stockport z producentem Davem . en.em, ze „ ząć pracę nad debiutanckim albumem. Podstawowe, „szk1eleto~e ~:is~c nowych utworów szybko wypłynę~ na różny~h .taśmach .demo, ktor~ pojawiły się na giełdach. Najciekawsza nosiła tytuł „y1ctims Of Circumst~~ce. uszczalnie zmontował ją Gary Marx dla swojego kumpla. Materia ?a 1· P~P arty ma średnią j·akość ale daje wyobrażenie o charakterze ut'.""orow · „ M anan · " zaśpiewana mej zaw otowywanych na przyszły' album. Wczesna wersja ~~; Husseya róż.ni się całowicie od ostatecznej; to, ~o początkowo ~ł~ muzyką do „Marian", zostało później użyte d? „F1~st And. Last n Always". Głos Husseya brzmi nieco płasko w porownanm z Eldntchem, gdy
36
Wayne zawodzi Marian, tylko ty możesz sprawić, że znikną te czerwone niebiosa. Na wspomnianej taśmie znajduje się również zaśpiewany przez Husseya numer zatytułowany „Dance On Glass", który potem stał się otwierającą a.lbum piosenką „ Black Planet". Inne utwory z „Victims OfCircumstance" to dyskotekowy mix „A Rock And A Hard Place", dwie wersje demo „Garden Of Delight" - jedna zaśpiewana przez Eldritcha, druga przez Husseya (ostatecznie The Sisters odrzucili tę piosenkę - później została nagrana przez The Mission i znalazła się na singlu z podwójną stroną A wraz z coverem „Like A Hurricane" Neila Younga), studyjna wersja „Knockin' On Heaven's Door" Boba Dylana, instrumentalny „Serpent's Kiss" (który podzielił los „Garden Of Delight") oraz remix „Afterhours". Po zarejestrowaniu całego albumu „na surowo", The Sisters polecieli na dwa koncerty do Nowego Jorku. Pierwszy odbył się 6 sierpnia 1984 r. w Irving Pa.lace, zaś drugi 9 sierpnia w The Ritz. Na obu koncertach był komplet publiczności i zespół wykorzystał tę okazję do wypróbowania nowych utworów. Anonimowa recenzja w „Romance And Assassination" (amerykań ski retrospektywny fanzin The Sisters) komentowała : W Irving nie zrobili na mnie wielkiego wrażenia... rozmyślałem tylko jak bardzo przydałby się im perkusista. Ta myśl często przychodziła mi do głowy podczas słuchania ich płyt, z paroma miłymi wyjątkami. Nie mogę się powstrzymać od wniosku, że dzieje się tak, ponieważ =robili już wszystko na co by/o ich stać. N igdy też nie bylem entuzjastą głosu tego faceta, Andrew. Po dłuższym czasie staje się nieco nużący. Wynudziłem się setnie. Po powrocie do Anglii Eldritch był fizycznie wyczerpany, jednak The Sisters pojechali prosto do Genetic Studio w Berkshire, żeby kontynuować pracę nad albumem. Jak już było wiadomo, miał on nosić tytuł „First And Last And Always". Termin wydania został ustalony na jesień, ale ze względu na pogarszający się stan zdrowia Eldritcha przesunięto go na wiosnę. Eldritch zmuszony był pójść do szpitala po zasłabnięciu w czasie sesji nagraniowej; jako oficjalny powód podano wyczerpanie długą trasą koncertową. Tym niemniej powszechnie wiedziano, że główną przyczyną było zamiłowani.e Mistrza do amfetamin i brak snu. W czasie jego pobytu w szpitalu, zespół zawiesił działalność na okres około miesiąca, zaś we wrześniu EJdritch powrócił do „krainy żyjących" i grupa - zawsze chętna do koncertowania - wyjechała do RFN, żeby wystąpić na dwóch festiwalach na otwartym powietrzu. Pierwszy odbył się 8 września 1984 r. na stadionie w Ahlen i nosił nazwę „Golden Summemight". Na afiszach tego festiwalu The Sisters pojawili się na szóstym miejscu za Frankiem Zappą, Rory Gallagherem, BJancmange, The Alarm i The Waterboys. Następnego dnia wzięli udział w podobnej imprezie w Lorelei Amphitheatre. Żaden z występów nie doczekał się sprawozdania w angielskiej prasie muzycznej.
37
1984 The Sisters powrócili do swojego rodzinnego Yorksh~re, . ~y . 2~ wrześni~
wziąć udział w festiwalu Racecourse w York. Na afiszu po1awih się Jako trzeci
zespół, za Echo And The Bunnymen i Spear Of Destiny, a. przed The Chameleons i The Redskins. Impreza była kompletną katastrofą t w muzycznej prasie pojawiły się zjadliwe recenzje. Dzień był szc~egól~ie wietrzny, przez co dźwięk został dosłownie rozwiany we wszystkich kierunkach. Susan Williams (Steven Wells) był na tym festiwalu i w swoim artykule dla „NM~''. podsumował opinie większości widzów pisząc o T~e Sist~rs, kt~rzy ~~t~p1h w dziennym świetle: z wszystkich tych zespolow, ktore napvyrazme1 ~~ poronioną spermatozą powstałą w wyniku. punkc!i le.we~o jądra P.otworno~c~ Jggy'ego Popa, jedynie The Sisters zasługują na w1ęce1 mz po?ardę 1 I;aznokiec z kciuka zdechłej małpy. Lecz mimo wszystko, dla rozklada1ącego się golema noc jest odpowiednią porą. by, powstać z bogato zdobionego plas~o~zeźba"!i grobu i terroryzować uczestnikow lokalnego kursu golfa. W o~trym swietle dn~~ The Sisters wyglądają po prostu do dupy („Hey, Hey, We re The Crapes , „NME", 29.09.1984 r.). Bootlegowe wideo z występu The Sisters w York jest co prawda dostępne, ale właściwie nie warto w nie inwestować. W dziennym świetle zespół wygląda dość niezgrabnie i jakby bez entuzjazmu podchodzi do całej zabawy, któ~ą na dodatek pogarszało nieustanne psucie się nowego automatu ~rkusy1nego Oberheima. Koncert był prawie całkowitą katastrofą. The S1sters prawdopodobnie z radością powitali koniec swojego występu - wreszcie mogli wynieść się ze sceny i czekać na zapadnięcie zmroku. . Po tym niefortunnym wydarzeniu, nie stracili jednak chęci koncertowama. Bezwłocznie zapowiedzieli nową trasę „Black October", która miała się rozpocząć 4 października w Caley Palais w Edynburgu, a zakończyć po miesiącu i 24 dniach we Friars w Aylesbury. Zespołem otwierającym koncerty miał być pochodzący z Bradford The Skeletal Family, którego singel „She Cries Alone" zebrał wiele pochlebnych recenzji. Trasa okazała się spektakularnym sukcesem; na każdym koncercie był komplet publiczności, a na zewnątrz zawsze zostało wiele osób, dla których zabrakło biletów. W foyeur można było kupić fanziny, plakaty i bootlegowe taśmy, jako że przeróżni spekulanci zdążyli już zauważyć, iż każ~y przed~ot z nazwą The Sisters Of Mercy można sprzedać. Grupa zatwardziałych fanow wędrowała za grupą z koncertu na koncert i można ich było zobaczyć rozłożonych tu i ówdzie z plecakami i śpiworami, odpoczywających przed pojawieniem się zespołu na scenie. Tak więc atmosfera przed koncertem dodawała uroku całej imprezie. Kiedy The Skeletal Family zniknął już ze sceny i światła p~ygasły, widownię ogarniał nastrój oczekiwania i podniecenia. Scena szybko gmęła za gęstą mgłą suchego lodu. Początkowo zespół był ledwo widoczny, al~ g~y tylko do akcji ruszały oślepiające stroboskopowe światła, od razu pojawiał się
38
1984 w całej okazałości. Koncert rozpoczynał „Bum", po nim następowały „Heartland", „Walk Away", „No Time To Cry" Anaconda" Emma" „A ~°!:k ~d A Hard ~lace", „T:a!n", „Floo'r;~ow", „Ali~e::, „Body Electnc , „Gunme Shelter , „Knockm On Heaven s Door" oraz Sister ~ay". Oczywiście progr~ od c~su do czasu ulegał z.mianie. Szcz~gólnie ciekawy.był występ na uruwersytecie w Manchesterze, gdzie na bis złożyły się „Knockin' On Heaven's Door", „Hey Joe" i „Purple Haze" (oba Jimiego Hend~ixa), „Gbostrider" oraz „Louie Louie". Ta dość niezwykła mieszanka co~erov.: została nagrana przez bootlegowców i znalazła się na jednej ze stron „rueofic1alnego" albumu „Afterbours'', za który warto zapłacić około 15 f~t?w. V:' muzycz~ej i;>r~sie po~awiło się mnóstwo recenzji z tej trasy; opinie rozmły się w zaleznosc1 od pisma. Tom Morton w swoim artykule dla „Melody Maker" opisał The Sisters jako przedwcześnie postarzałych, zloboto'!"izowanych P_SJ!ch.opa!ycznych Stonesów, zaś Hank Wangford z „NME" był jeszcze bar~ziej Zjadliwy: Zapach paczuli by/ jak natłok deja vu, a ja nagle z~alazlem się z powrotem w Watford Town Hall razem z Hawkwind, odbijając g1~arą akustyczną rzuconą we mnie butelkę. Czy tego cyklu nic nie przerwie? Niestety, kurwa. c;;zy Andr~w Eldritch będzie śpiewał country, gdy już przejdzie do !fank Generation? „White Heat And White Lighiin"'. On już wystartował. („ S1ster Sludge", „NME" , 17.11.1984 r.). WEA robiła co mogła, żeby wykorzystać popularność The Sisters. 8 października wydano następny singel zespołu, „Walk Away". Na stronie B znalazł. się „Poi~o Door'.', zaś. „On The Wire" był dodatkiem na wersji 12-caloweJ. Wszystkie trzy piosenki zostały zarejestrowane pod okiem Dave'a Alle~a podczas sesji nagraniowej do „First And Last And Always" i dawały pewien P.rzedsm~ ~~yki, jaką miał zawierać album. Próbując zapewnić zesp.?ł~w1 wysokie InleJsce na listach przebojów, do pierwszych pięciu tysięcy kopu smgla „Walk Away" dołączono bezpłatny flexi disc z amfetami.xem" utworu „Long Train". " . Pomimo tyc~ mar~etingowych sztuczek i intensywnej kampanii reklamowej w m~czneJ prasie, „Walk Away" (podobnie jak „ Body And Soul") nie z~ołał Wejsc do Top ~· ch~ciaż po tygodniu trafił na pozycję 45. Promocyjne wideo, nagrane.w ~zasie pro? przed trasą „ Black October" bardzo przypominało poprze~me 1 podobrue brakowało mu oryginalności i subtelności. ~sl?'stkie proby ro~reklamowania „Walk Away" w celu zwiększenia sprzedaz~ nie zdołał~ ~ryc fak~, że b~ł to słab~ utwór i - jak dotąd - najmniej c1ek~wy ,sposrod wszystkic.h dzieł The Sisters utrwalonych na winylu. Ze swoim r?v:no odegr~ym git~rowym wstępem i Doktorem Avalanche pędzą cym za hmą basu, k~orą Craig Adams mógłby niewątpliwie zagrać przez sen, „W~lk A~ay" brzm.iał w radiu dość chwytliwie i nawet odkrywczo w porównaruu z owczesną papkowatą pop kulturą. Takie kryterium jednak nie wystarczy. „Wa lk Away" odniósł komercyjny sukces, poza tym można o nim
39
1985
1984 zapomnieć. Nawet tekst Eldritcha nie wzniósł się ponad poziom miernoty.
Słowa do „Walk Away" są banalne i „slo~k!e", niecie.kawe i pretensj~~alne. Temat miłości i pożądania traktowano JUZ podobnie w setkach roznych przebojów. „Poison Door" jest nieco lepszy, choć za bardzo wygładz?ny i dlatego niezbyt godny uwagi. Wszystkie chakterystyczne ~.by czy~ące muzykę The Sisters tak niezwykłą, zgin~ w mo~ produkcJt 1 ~tudyJnr~h efektów. Piosenka ta była wyłącznym dziełem Gary ego Marxa, zas w teksc1e pojawiły się wszystkie znajome aluzje i nawiązania do tematów takich jak paranoja, samotność i oczywiście kobiety. . Dodatkowy utwór, „On The Wire", jest najlepszy z tych trzech - me"".'ąt pliwie dlatego że Eldritch napisał zarówno tekst jak i muzykę. Głos wokalisty w Poison D~or" brzmi raczej beznamiętnie, w „On The Wire" Eldritch daje ~~kotliwy popis. Piosenka ta nie ma „popowego" charakteru „Walk Away" czy, w mniejszym stopniu, „Poison Do~r" ..El~ritch mruczy nie śpię, ~ięc_ni~ śnię, nie budzę się przestraszony tak cymczme Jak tylko go na to stac 1 dzięki temu On The Wire" tematycznie przypomina wcześniejsze nagrania The Sisters"Gak na przykład „Kiss"), co tylko wychodzi mu na dobre. Nie ~ądzę, żeby wiele osób uznało „On The Wire" za absolutny „klasyk". The S~sters, jednak wśród całego materiału tworzonego wówczas przez zespół, utwor ten w pokrzepiający sposób przypomina coś, co kiedyś było normą. Darmowy flexi disc „ Long Train" jest dziś bardzo drogim kolekcjonerskim rarytasem; jego cena giełdowa wynosi około 20 f.. Sam utwór _jest siedmiominutową wersją „Train'', znacznie ulepszoną w stosunku do oryginału który znalazł się na 12-calowym wydaniu „Body And Soul". Mrożące krew w' żyłach gitary i zniekształcony wokal przypominają wcześniejsze nagrania The Sisters; dodatkowo utwór jest wolny od wszelkich „ozdóbek", w które obfitowały wówczas dzieła zespołu. Jak na ironię, utwór tej klasy został przez WEA wykorzystany do marketingowych zabiegów i nie był osiągalny na konwencjonalnej płycie. Cały paradoks w tym, że najlepsza z piosenek wydanych na „Walk Away" była dostępna tylko w ograniczonej ilości. Po zakończeniu trasy „Black October", The Sisters zagrali pojedynczy koncert w Holandii (6 listopada), a następnie rozpoczęli nową, składającą się z dziesięciu koncertów trasę po Niemczech. Coraz większe zainteresowanie Eldritcha Nadrenią zbiegło się ze wzrostem rozgłosu The Sisters w Europie, toteż od promotorów oczekiwano dużej kampanii reklamowej. Zespół. wystąpił z programem, który niemal w całości skladał się z wczesnego materiału, z wyjątkiem dwóch ostatnich singli: „Walk Away" i „Body And .soul". Po powrocie do Anglii The Sisters udali się do Genetic Stud1os, aby zakończyć pracę nad albumem „ First And Last And Always", a także nagrać dwa dodatkowe utwory na singel „No Time To Cry", który miał się ukazać w lutym 1985 r. Podczas przerwy świątecznej, Eldritch wyjechał na odpoczynek do Rzymu,
40
zaś pozostali członkowie zespołu do Leeds. Po Nowym Roku długo oczekiwany album był już gotowy, a datę wydania zaplanowano na 11 marca 1985 r. TY1?czasem ~be Sisters pracowali nad szat~ graficzną longplaya, przygotowywali kampamę reklamową oraz planowali następną angielską trasę koncertową, związaną z wydaniem „ First And Last And Always" . We właściwym czasie wypuszczono singel „No Time To Cry" (MR035), z „Blood Money" na stronie i ,,BUTY Me Deep" jako dodatkiem na wersji 12-ałowej (MR035T). Ponowme koncern WEA wykosztował się na intensywną kampanię reklamową i promocyjny wideoklip, usiłując spopularyzować nazwę The Sisters Of Mercy, znów jednak odniósł porażkę, ponieważ „No Time To Cry" osiągnął zaledwie 65. pozycję na listach. Muzycznie „No T ime To Cry" było elegancko zrealizowaną kontynuacją „Walk Away" , z naciskiem na chwytliwy refren, w którym w chórkach śpiewał Hussey. Słowa utworu mówią same za siebie i robią wrażenie szczególnie we „wściekłych" chórkach, ogólnie jednak piosenka ta nie dorównuje klasą wcześniejszym nagraniom The Sisters Of Mercy. Plotki o tym., że stosunki pomiędzy The Sisters a WEA nie układały się zbyt ~ari:nonijnie, podsyciło „ Blood Money", rzekomo zadedykowane owej wytwoi:u: Jest to otwarty temat do dyskusji, jako że treść tej piosenki jest tradycyJrue dwuznaczna. Zagmatwany tekst w rodzaju: kula w łeb, si/a przebicia, mam silę, mogę ryzykować rzeczywiście mogły być interpretowane ja~o a!uzja do wydawanej przez WEA gotówki, ale też mogły się odnosić do wielu mnych spraw. „Blood Money" otwiera kakofonia wibrujących dźwię ków gitary aku~tycznej i skrzeczących syntezatorów, po czym na pierwszy plan. w~suwa się _Doktor Avalanche i głęboki głos Eldritcha, którego zanueraJące szepty 1 zawodzenia przewijają się przez cały utwór. Jest to jedna z najlepszych piosenek The Sisters od czasu podpisania kontraktu z WEA. „.Bury Me Deep" jest jeszcze lepsze. Niesamowity, chwilami zbolały głos Eldntcha dominuje we wstępie; gitary i automat z pełnym szacunkiem u.suwają się wó~czas w cień. W dalszej części utworu desperacja w głosie staje się coraz bardziej wyrazista; w swoim niezrównanym stylu wokalista snuje opowieść o rozpaczy i bólu serca. Nawiązanie do „Marian" wyjaśnia nam ws~stko. Ta przepiękna, kunsztowna piosenka kończy się słowami pogrzeb mme wewnątrz, połóż się obok i pogrzeb mnie głęboko. · Swoją nową trasę, nazwaną „Tune In Tum On Bum Out" The Sisters rozpoczęli 9 marca na uniwersytecie w Glasgow. Koncert otwo'rzyła amer}'kanska grupa The Scientists. Program koncertu opierał się na materiale pochodzącym z albumu, mającego się ukazać dwa dni później . Wszystkie występy rozpoczyn~ puszc~ony z taśmy „Kashmir" Led Zeppelin, po którym następował porywający „Ftrst And Last And Always", a następnie: „Body ~d Soul", „Train", „Marian", „Walk Away", „ No Time To Cry", „Logic" 1 „A Rock And A Hard Płace". Po tych zagranych z wielką werwą
f!
41
1985 nowościach pojawiały się starsze utwory, takie jak „Alice", „ Floorshow", „Gimme Shelter" czy „Sister Ray". Zespół najwyraźniej postanowił zrobić wszystko, żeby ta trasa była znacznie ciekawsza od poprzedniej wędrówki przez Anglię. l tak, wbrew rozczarowaniu wywołanemu przez dwa ostatnie single, koncerty były ogólnie znakomite. W klubie Tiffany's w Newcastle, 13 marca The .Sisters zagrali koncert tak świetny i pełen energii, że publiczność była wręcz urzeczona i zahipnotyzowana. Był to również niezapomniany występ ze względu na pojawienie się rzadko wykonywanego na żywo „Nine While Nine" oraz najlepszej koncertowej wersji „Ghostrider", jaką kiedykolwiek słyszałem. Po zejściu zespołu ze sceny, Doktor Avalanche długo jeszcze gwałcił uszy wszystkich obecnych swoimi ogłuszającymi uderzeniami, co wraz z brzmiący mi echem po całej sali ostatnimi słowami Eldritcha tworzyło wyjątkowo niesamowitą atmosferę.
Jest to dla mnie jedno z najmilszych wspomnień o The Sisters Of Mercy. Wiele osób podobnie myśli o koncercie z 21 marca w St. George's Hall w Blackburn, w którego programie niespodziewanie pojawiły się: ,,Some Kind Of Stranger" oraz „Stairway To Heaven" Led Zeppelin. W połowie trasy ogłoszono, że po ostatnim koncercie w Top Rank, w Brighton, Gary Marx opuści zespól. Zgodnie z przewidywaniami, powody jego odejścia oscylowały wokół osobistych nieporozumień między nim a Eldritchem. W tym czasie wydawało się niemożliwe, żeby The Sisters mogli kontynuować swoją działalność bez Marx.a, zwłaszcza, że był on jednym z założycieli grupy. Trasa zbliżała się do końca, a cień smutku padł na poczynania zespołu. Jednak Marx nie demonstrował żadnego zniechęcenia i zachowywał się na scenie jeszcze bardziej maniakalnie niż zwykle; najwyraź niej zamierzał „nacieszyć się" swoimi ostatnimi koncertami z The Sisters. W Brighton wykonał swój pożegnalny gest-wspiął się na kolumny i podczas „Sister Ray" cisnąJ na scenę swoją słynną gitarę, „Anacondę". Marx opuścił salę z uśmiechem na twarzy, ale przyszłość The Sisters wyglądała bardzo niepewnie. Pozostali członkowie grupy stanowczo zaprzeczyli pogłoskom o rozpadzie, wiadomo było jednak, że The Sisters nigdy już nie będą tym samym zespołem. Marx pozostał z nimi jeszcze przez jakiś czas - zdążyli wykonać razem ,,Marian" i „First And Last And Always" w programie Wbistle Test, 4 sierpnia 1985 roku - po czym wraz z Anne-Marie (z The Skeletal Family) założył zespół Ghostdance. Jak już wcześniej wspomniałem, debiutancki album The Sisters Of Mercy ukazał się dwa dni po rozpoczęciu trasy; pierwsze kopie „First And Last And AJways" (MR337L) miały rozkładaną okładkę i wewnętrzną kopertę ze zdjęciami.
WEA ponownie rozpoczęła intensywną kampanię reklamową w muzycznej prasie, co zapewniło płycie wejście do Top 20 już w dwa tygodnie po wydaniu.
42
1985 Sam album składa się właściwie z dwóch odrębnych stylistycznie części; strona pierwsza to w przeważającej mierze dzieło Husseya i muzyka na niej zawarta jest, mówiąc ogólnie, bardziej przystępna dla słuchacza, podczas gdy utwory Gary'ego Marxa ze strony drugiej są subtelniejsze i zmuszające do myślenia. Jeśli chodzi o muzykę, to udział Eldritcha w całej sprawie był praktycznie żaden, był on jednak autorem wszystkich tekstów. ,,Black Planet" rozpoczyna się majestatycznie i wprowadza nas w świat spustoszony nuklearnym holocaustem; słowa brzmią następująco: biegasz w radioaktywnym pyle, wciąż biegasz w kwaśnym deszczu, na czarnej czarnej planecie. Zafascynowany ludzką skłonnością do samodestrukcji, Eldritch nie raz mówił o pięknym widoku, jakim w jego wyobraźni byłby wybuch bomby jądrowej. Muzyka do „Black Planet" została doskonale zrealizowana i zawiera typowe dla The Sisters brzęczące echa gitar. Utwór ten jest też nadzwyczaj „potężny" brzmieniowo, a mimo to - pozwolę sobie zauważyć - nosi cechy muzyki pop, co odbiera sens nużącym porównaniom do Joy Division, pojawiającym się w wielu recenzjach. „Walk Away" i „No Time To Cry" były już omawiane, jednak na albumie oba brzmią znacznie lepiej i najwyraźniej są tu bardziej na miejscu, niż na singlach. Wydane osobno wydawały się beznadziejnie głupie w swoich komercyjnych zamierzeniach, ale w kontekście większego dzieła nad wyraz dobrze pasują do całości. Podczas koncertów Eldritch często dedykował „A Rock And A Hard Place" Johnowi Cale'owi z The Velvet Underground, chociaż sądząc z tekstu taki związek jest bardzo nieznaczny. Niemal dyskotekowy rytm w klawiszowym wstępie przykrywa potem automat perkusyjny i subtelne gitarowe partie Husseya i Manca. Eldritch jest tu w jak najlepszej formie, a jego głos oddaje wszelkie emocjonalne odcienie tekstu opowiadającego o pożądaniu, męskim ego i obowiązkowej „femme fatale". Słowa do „A Rock And A Hard Place" są tradycyjnie wieloznaczne, lecz mimo to doskonal.e wiadomo, o co w nich chodzi. Ta wyraźna sprzeczność pokazuje prawdziwy kunszt Eldritcha jako twórcy tekstów. Semantycznie, słowa utworu mogą się wydawać oderwanymi pojęciami i wprawiać w pewne zmieszanie, gdy widzi się je na papierze; jednak w kontekście piosenki ich prawdziwe znaczenie jest oczywiste. Zamiłowanie Eldritcba do używania metafor i plagiatowania wszelkich możliwych źródeł sprawiają, że jego teksty są zestawieniem ukrytych aluzji, które trzeba usłyszeć, żeby je zrozumieć. Wielki filozof Ludwig Wittgenstein sugerował, że same słowa nie zawsze gwarantują udane porozumienie się i tak właśnie przedstawia się sprawa z Eldritchem. ,,Marian" kończy pierwszą stronę, przynosząc pewną zmianę stylu. Wielowarstwowa aranżacja Husseya stanowi tło dla rozpaczliwej przemowy Eldritcha do utraconej ukochanej. „Marian" jest jednym ze wspanialszych 43
1985 momentów na „First And Last And Always" i. d.o.d~ś 0:ależy do ulubionych utworów wielbicieli zespołu, choć parę lat wczesrueJ ruc ~e wsk~w~ło ~a to, że The Sisters mogliby napisać taką pio~nkę. Eld~t~b P?PISUJe . się. tu wspaniałą znajomością języków obcych, trzecią zwrotkę sp1ewaJąc po ruem1ecku. Dosłownie brzmi ona: Co mogę zrobić 1 co mógłbym zrobić Tego juź nie 111iem Daj mi znowu coś pięknego Wyciągnij mnie z morza Słyszę twoje wo/anie, Marian A czy ty słyszysz jak ja cię wołam? Jestem tutaj sam Słyszę twoje 1110/anie, Marian Bez twojej pomocy zginę w tym miejscu
„
. .
Jakimś
W
.
„Nine WhiJe N"me" to klasyczna . opowieść ~ złamanym s~rcu, rue~al obowiązkowy element piosenek The S1ste~s. Od p1.~rwszyc~ taktow wsparuałego gitarowego wstępu, słuchacza ogarnia nastroJ gorzkiego romantyzmu. 44
W miarę jak scenariusz rozwija się, a klawisze snują sieć straconych marzeń, EJdritch prezentuje nam najbardziej jak dotąd emocjonalny śpiew, pławiąc się w świecie namiętności, który sam stworzył. „ Nine While Nine" przedstawia sprzeczności właściwe koncepcji „miłości". Druga zwrotka brzmi następująco: Mróz przykry/ papierosy, Szminka na okiennej szybie, A ja straci/em kontakt ze światem Lecz zapomnieć nie mogę, Więc wołam twe imię ...
zewnętrznym,
Sama struktura tekstu „Nine Wbile Nine" wskazuje na to, że Eldritcb sam zdarzenia będące treścią tej piosenki i śpiewa z punktu widzenia kogoś zmuszonego do przełknięcia „ najbardziej gorzkiej pigułki" . Muzyka powoli cichnie, gdy Eldritch wciąż zawodzi wciąż czekam i czekam na próżno pozostawiając nas z negatywną daleką od pozytywnej interpretacją tematu. Ten romantyczny nastrój szybko rozwiewa ,.Ampbetamine Logic", w którym The Sisters powracają do ponurego świata „stymulatorów". Piosenkę tę Eldritch najwyraźniej napisał z punktu widzenia cynika, nawet sarkasty. Już wcześniej, w utworach takich jak „Alice'' czy „Afterhours", nawiązywał do narkotyków w sposób niemal gloryfikujący pewien szczególny styl życia. Na przestrzeni kiJku lat jego stosunek do tych spraw najwyraźniej się zmienił. Muzycznie „Amphetamine Logic" jest bardzo „potężne", bardziej w stylu „A Rock And A Hard Place" i prawdopodobnie brzmiałoby znacznie lepiej na pierwszej stronie płyty, na przykład na miejscu „Marian". AJbum zamyka najbardziej jak dotąd epicka piosenka nagrana przez The Sisters Of Mercy. Muzyka do ,,SOme Kind Of Straoger" jest dziełem Manca; stopniowe budowanie nastroju sugeruje nam, że śledzimy coś niezwykłego. W miarę jak utwór rozwija się dążąc do swojego majestatycznego crescenda, Eldritch dogłębniej rozwija temat „Nine While Nine". Słowa będziesz wobec mnie szczera, (ale) wiesz, że prawdy nigdy się nie mówi wskazują na to, że Eldritchowi nie wystarcza żal nad samym sobą i teraz widzi już tylko rozpacz. W wywiadzie dla fanzinu „ArtificiaJ Life" Manc wyjawił, że gdy pisał „Some Kind Of Stranger", jego zamierzenia były kompletną antytezą tego, co ostatecznie zostało nagrane w studiu. Skomentował to następująco: Uważam, że „Some Kind Of Stranger" jest najlepszą próbą stworzenia czegoś zupełnie innego niż to, co w końcu powstało. To piosenka Andy'ego o kobietach, jego „pragnę każdą kobietę na świecie". Napisałem ten utwór z zupełnie innego punktu widzenia. Kiedy komponowałem muzykę, była to moja wersja Marsza Weselnego. Recenzje „First And Last And AJways" w prasie muzycznej były na ogół przychylne. Zgodnie z przewidywaniami najbardziej krytyczny okazał się „ NME", który nazwał The Sisters strząśnij-funkową-wilgoć-ze-swoich-dloniprzeżył
Głębia namiętności w głosie Eldritcha i uż~cie konkretnego ~eńskiego imienia sugerują, że „ Marian" jest w pew~ym sensie .utworem au~ob1ografic~ nym. Piosenkę kończy tęskne nawoływarue do Manan: ocal mme, ocal mme z tego grobu. . · be k Stronę drugą albumu rozpoczyna utwór ty~owy, porywająca 1 z ompromisowa piosenka, o której Ted Mico napisał w arty~ule .dla „~elody Maker": Strona druga objawia nam celtyckie gitary przemierza1ące sp1eczo~~ pustkowia, aż w końcu spala je ognisty ~haos „!ir~t A~d f:a~t And .Al~vay.s ·. Fala bębnów ustępuje miejsca pozostającej w p?m1ęc1 nucie pia?ma, dzięki ktor~! napięcie osiąga stopień, o jakim Hitchcock mogl tylko marzyc („Have Mercy , „Melody Maker", 9.03.1985 r). . . Następnym utworem jest meco rozcza.~~WUJ~Ce „Po~ao?, . ~naJdUJąc się pomiędzy „First And Last And Always 1 „Nme While Na?e .' piosenka ta dużo traci ze względu na tak znakomite towarzy~tw~. Choc .n~e~byt udana muzycznie, ratuje ją tekst Eldritcha, znajomy opis mepewnosc1 1 rozpaczy:
cudem zwycięża rzeczywistość, Przez którą przenika urojenie, Tak samo ja płakać będę , Wybuchnę płaczem dla ciebie. ten sposób zwycięża zwątpienie, Przez które przenika przekora, I tak właśnie tworzę moje kłamstwa Wynagradzając ci to wszystko.
1985
45
1985 -tanecznym zespołem" (cokolwiek to może znaczyć!). Najbardziej konstruktywnej analizy albumu dokonał znów Ted Mico z „Melody Maker"; opisał „First And Last And Always" jako wstrząsający zbiór ponadczasowych klejnotów. Finansowo album był wielkim sukcesem dla WEA; doszedł do 14. miejsca na angielskich listach i dobrze sprzedawał się w Niemczech, Belgii, Szwecji, Ameryce, Brazylii i Argentynie. Pomimo braku Manca, The Sisters wywiązali się z kontraktowej umowy i wyruszyli w trasę po Europie w trzyosobowym składzie. Rozpoczęli w Belgii; następnym celem ich wędrówki była Holandia, potem RFN, Szwajcaria i Szwecja, a następnie Ameryka, gdzie na autostradzie Ventura, 31 maja nakręcili promocyjny teledysk do „ Black Planet". To rzadkie dzieło znalazło się na składance wideo „ Kiss The Blade" i przedstawia Eldritcha prowadzące go oryginalny „Monkeemobile" . Podczas gdy Eldritch wolno sunie w dół skąpanej w słońcu autostrady, wzdłuż której ciągną się palmy i przybrzeżne fale, siedzący z tyłu Adams i Hussey udają, że śpią . Metaforycznie taki układ wygląda na podsumowanie ówczesnego stanu zespołu. Natychmiastowa reakcja na ten klip to zdurnienie, jako że jest on zupełnie inny od wcześniejszych filmowych produkcji zespołu. Być może The Sisters uwolnili się od typowego dla nich minimalistycznego i monochromatycznego wizerunku, próbując dostosować się do amerykańskiego rynku, lub też powodem była presja ze strony Elektra Records. Cokolwiek spowodowało ową zmianę filmowego stylu, „ Black Planet" ma niemalże surrealistyczny charakter w porównaniu z promocyjnymi teledyskami do „Walk Away" i „No Time To Cry". ,,Black Planet" i „Walk Away" malazły się razem na nowym 12-<':alowym singlu promocyjnym, który ze strony Elektry był próbą „wysondowania rynku" przed przyszłymi winylowymi wydawnictwami. Płyta miała prostą czarną okładkę i obecnie kosztuje około 25 f.. Wspomniane wcześniej teledyski zostały później wykorzystane w zrealizowanym przez WEA filmie reklamowym, w czysto komercyjnej nomenklaturze podsumowującym osiągnięcia The Sisters. Bezbarwny głos niewidzialnego osobnika donosił, że The Sisters Of Mercy mieli dobry rok. Sprzedaż „First And Last And Always" zapewniła płycie osiągnięcie 14. miejsca na listach, także w Niemczech, Belgii i Szwecji sprzedano znaczne ilości egzemplarzy. Następnie ów „handlowy głos" roztrząsał zalety Strawberry Switchblade. Eldritch nie mógł już znieść Husseya i Adamsa, dlatego też atmosfera w czasie trasy była raczej napięta. Niezgoda wśród członków zespołu wpływała także na występy; większość koncertów była nijaka, muzyce brakowało energii i „kierownictwa" Manca. Programy koncertów wyglądały tak samo jak w czasie trasy „Tune In Turn On Bum Out", słynne bisy stały się krótsze , a utwory takie jak np. „Body Electric" nawet opuszczano w cz.asie niektórych występów .
46
1985
P.o Wielkie) Brytanji poczęły krążyć plotki, że coraz częściej dochodzi do osobistych tarc w zespole. Jednak dopiero po ogłoszeniu, że 18 czerwca 1985 r. w The Royal Albert Hall, The Sisters Of Mercy zagrają koncert nazwany „Altamont-~ Festival Of R~~em~~ance" (Altamont - Festiwal Wspomnień), zaczęto b~ac pod uwagę mo~1wosc rozpadu grupy. Mylnie doniesiono też, że w skład~e zespołu w~stąp1 Gary Marx, co tylko spowodowało rozkwit spekulaCJ1 w plotkarskich kolumnach muzycznej prasy. Perspe~ty~~ ~jrzenia ostatniego wielkiego koncertu The Sisters zaostrzyfa apetyty w1elb1c1e~1 ze~połu na całym świecie. Przy każdym wejściu do Royal Albert Hall kłębiły się ogromne tłumy, czekające na otwarcie drzwi. Wiele ?s?b n~jwi?oczniej podróżowało całe mile, ponieważ wszędzie widniały sterty sp1worow 1 plecaków. Kontrast pomiędzy architektonicznym splendorem wiktoriańskiej budowli a charakt~rem_ publiczności, zapewnił późniejszym wydarzeniom fascynujące tło. Y" mt~rę Jak tłum wypełniał hall, witali go odźwierni ubrani w ciemne gar-?Jtury t .wyglądający jota w jotę jak Sir John Gielgud w filmie „Artur". 1\.azde~o widza eskortowano ~o jego miejsca, po czym wręczano mu ulotkę ze szczeg~łowy~ progr~em wieczoru. Nie było żadnej przedgrupy; zamiast tego widownię zabawiano fragmentami „Koyaanisquatsi". (Jest to surrealistyczny film G~dfreya Reggio, z muzyką Philipa Glassa. TytuJ to indiańskie słowo oznaczające stan życip, który domaga się innego sposobu życia.)
47
1985 Dla publiczności przyzwyczajonej do oglądani~ Th~ Sisters w . nieciekawych i obskurnych klubach lub w fałsz~ ~~Jestac1e sal d~ncmgowycb w stylu Mekki, przebywanie. w jednym .z naJp~~kn1eJszych b~dynkow I:>?~yn_u było czymś co najmniej dziwnym. W1ększosc obec~ych .rngdy wczesrneJ rue gościła w Albert Hall i tysią~ .osób po prostu gapiło się na słynną kopułę w stanie kompletnego osłuptema. . . . . . . Po pewnym czasie - a wydawało s1ę, ze mmęły JOZ: god~ny .-. s~a zatonęła w ciemnościach i spontaniczny ryk aprobaty powttał p0Jaw1.eme ~tę zespołu. Obowiązkowe opary suchego lodu szybko pochł.onęł~ ~nę 1 dopiero, gdy wraz z uderzeniallli Doktora Avalanche rus~ły białe .sw1atł~, okazało się, że wśród muzyków nie ma ~arxa. P~~ę osob w~koł mme zacz~o marudzić, ale malkontenci szybko się uspokoili, ~dy ~es.I?ół rozpoc~ął ~,Fir~t And Last And Always". Szybko też utworzono me~tknione. lu~zki~ pir~ dy. Eldritch był najwyraźniej zaskoczony zaróW?~ h~zbą ~dzo'7', Ja~ 1 1c~ niepohamowanym entuzjazmem. N_iestety•. na~z1eJa 1 podruecerue .~1dowm prędko zmieniło się w rozczarowarue, po.n~ewaz T~e S1~ters "!,~tąp1h z programem, który często nużył i w konteksc1~ „.specJalneJ. ~kazJ1 .zepsuł ca7, występ. Zamiast niekończącego się strUIDle.n~a dawn~J ~ _nowej „~lasyki otrzymaliśmy powtórkę pr~grlł:111~ z. osta~n~;J europejskie~ trasy; Je~y?ym wyjątkiem było ponowne p0Jaw1erue się „F1x . Po wykona.mu „Knoc!On O.n Heaven's Door" oraz porywającej wersji „Train'', zespół pożegnał w1dowruę krótkim gestem i pospiesznie zniknął ze sceny, naj~ra~ej szczęś.li~y, że cał~ ta impreza dobiegła końca. Wszyscy czekali na bis maJ~C nadziełę usłysz~c wiązarikę ulubionych coverów, podobnie jak na ko~cerc1e n~ .urnwersytec1e w Manchesterze w czasie trasy „Black October . Nadzieję tę szybko zniweczyło zapalenie świateł: gdy zaś technicy. od ~źwięku wyłą~zyli cały sprzęt, ogromna większość widzów sprzeciwiła ~tę .taki~mu. obr?to~~ sprawy, czuli się zdezorientowani i „nacięci". Ostateczme 1 moJa c1~rphwosc wyczerpała się i już miałem wyjść z budynku, gdy 1:1sły.szałem, ze zno~ ~sza automat perkusyjny. Zawróciłem więc, zdołałem ommąc bramkarza us1łująceg~ „o~: ścić" audytorium i zbiegłem w dół po schodach przed samą s~enę. W1ę~szosc ludzi już wyszła i tylko kilkaset osób usłyszało. Th~ .s1sters grającyc.h Ghostrider" i Louie Louie". Pomimo braku odpowtedn1eJ atmosfery ten bis był najlepszym '.i'.nomentem całego wieczoru. Ponie".":aż ni~wielk.a grupka osó~ pozostałych na sali stłoczyła się wokół scen~, bylismy i;uemalże p~łoczem ogromem wielkiej areny. Niebawem The S1sters zeszh ze sceny .1 wszys~y zdawaliśmy sobie sprawę, że nigdy już nie powrócą w tej sa~eJ pos~c1.. Po pewnym namyśle uznałe_m wystę~ w ~~ert. Hall ~a Je?no .wtel~1e rozczarowanie, podobnego zdania była w1ększosc osob z .ktorym1 rozi_naw1ałem już po koncercie. Cały szum wokół tego wydarzerua, reklama 1 ~amo miejsce koncertu wręcz domagały się wyśmieni~ego występu, ~1: ~~spół ~o prostu nie sprostał temu zadaniu. Nast~pnego dl'\la rano w telew1zJ1 smadamo-
48
1985 ~e~ zob~czyłem. Ian~ Astbury'e~o z The Cult który opisał całą imprezę jako swietną z ~dum1ewa1ącą, byłem. Jednak zd~ydowanie innego zdania. Opinie r~enz~ntow
z P;~sy m~yczne~ były podzielone. Wiecznie lojalny Ted Mico taJemmc~~ o1?'es~ 1:he ~1sters Jako żywy dowód na to, że śmierć w życiu może w~bu~zac z:;:cze w_smiercz, po?~zas gdy Ga~ Martin z „NME" sugerował, że n.ikt me moze brac tego powazme. Mogłoby się wydawać że ci, którym podobał s1.ę koncert w Al~rt Hall, prawdopodobnie widzieli The Sisters po raz p1erws~ . czy dru~ „na żywo" i zupełnie nie znali dawnego zespołu. Oc~yw1sc1e~ .Th~ S1st~r~ Of Me~cy zmienili się ogromnie w ciągu ostatnich dw.o~h lat 1 .zdązyło JUZ powstac „nowe pokolenie" fanów, jednak niektórzy wc1ąz w?leh ową „su~owość", z której zespół kiedyś zasłynął. Gust jest naturalnie sprawą subiektywną, ale dla mnie tego letniego wieczoru The Sisters byli zaledwie cieniem dawnych siebie; koniec pewnej ery zapewne już nadszedł.
Z ~erspektywy lat powiedzieć można, że dobrze się stało, iż koncert ten był ~statoim ~st~IH'.°! The S~sters. przed ponad pięcioletnią przerwą. Idee zespołu 1 - co naJwaz~e1sze - Jego .ideały zmieniły się. Najwyraźniej wszystko, co b~ło ow~ ~z~zegolną erą The S1sters Of Mercy dobiegło do naturalnego końca. Pisząc rnme1sze sło~a mam tę przew~gę, że patrzę na te sprawy z pewnego ?ystansu .. Opuszczając Albert Hall me byłem w tak luksusowej sytuacji. Za mformacJe na temat P?wod,u rozpadu !he ~isters jestem głęboko wdzięczny Markowi Woodleyow1, ktory pozwolił lll1 skorzystać ze swego artykułu z czwartego numeru magazynu ,~Spiral Scratch" . Umożliwił mi on ostatecznie złożyć w całoś~ strzępy informacji, błąkające się po mojej głowie. ~o koncercie w Albe~t ~all The Siste.rs zdecydowali się zrobić przerwę w m:ustannym nagrywa.mu 1 koncertowa.mu. Jeszcze przed odejściem Marxa, zespoł rozpoczął pracę nad nowym materiałem i początkowo planowano że Wayne Hussey zagra na · klawiszach, zaś partie gitarowe wykona wyłąc~je Marx. ?n sam już dużo wcześniej dawał wyraz swojej niechęci do syn~ezator~w, co tylko nasiliło różnice poglądów między nim a Eldritchem 1 w koncu doprowadziło do jego odejścia. Zaczę1!' si~ liczne spekulacje na temat tego, co zrobią The Sisters Of Mercy. N1ektorzy sugero~ali, że zespół zwerbuje nowego gitarzystę i powróci w ;~teroosobo~ym s~adZte, podczas gdy inni sądzili, że rozleci się na dobre. Rozne pogłoski obfiete mnożyły się w plotkarskich kolumnach prasy ale wszystkie były bezpodstawne. ' ~drew El~ritch wyruszył do Hamburga, gdzie później dołączyli do niego Cra1~ Adams 1 Wayne Hussey. Cała trójka rozpoczęła pisanie piosenek na d~g1 album The Sisters, który otrzymał tymczasowy roboczy tytuł „Left Oo Missioo And Revenge". Pracę przerywały nieustanne kłótnie Eldritcha i Husseya, spowodowane różnicą poglądów na temat tego, jak powinien brzmieć nowy album. Według Husseya, Eldritcb całe lato spędził na słuchaniu
49
1985 .
. Fleetwood Mac Foreigner i Stevie Nicks, podczas gdy typu . Ad byl Motorhead. Jeśli wierzyć Husseyow1, msp1raCją Husseya i arosa . . · "niż First And Last And " k' 'rollową" Eldritch chciał zrobić album bardzteJ „km?ercyJny . „ , ł dwó"ka skłaniała się raczeJ w stronę „roc n . . ~łonkowie The Sisters zebrali się w studiu•. a~y Always 'zas pozo~łta ad Kryzys nastąpi , .g Y cz , . d ł że Eldritch odmówił dołozerua rozpocząć na~wa~e. ~ussey oswia .~zy' niku cze o nagrywanie zostało 1 0 wokali do jakieJ~olwiek Jego k~~f (~ ' w Eldritchg podobno powiedział przerwane. Craig Adams opusci s ~ o, ·' · D · · óźnie· Hussey wówc;.a.sł ddoAnHgliu~~e~as ~ Ja~e::i;:::se:~g$ i~~s~ister:~f iercy ~pozostali powroc1 o · i ,· l d ł · nie Eldritch i... Doktor Avalanche. Przyszlosc wyg ą a a mepew ...
~k?na~cow
.:J
THE SISTERHOOD Wiadomość, że Craig Adams i Wayne Hussey oficjalnie odeszli od zespołu, dotarła do Anglii we wrześniu, ale wbrew powszechnej opinii, „rozpad" The Sisters był w tym czasie właściwie przyjacielski. Ponieważ ani Eldritch ani Hussey nie potrafili pójść na artystyczny kompromis, taki „ rozpad na frakcje" był nieunikniony i - prawdę mówiąc - logiczny. Tak jakby chcąc zaprzeczyć pogłoskom o urazie, obaj antagoniści wzięli udział w koncercie The Skeletal Family w hamburskiej Markethalle, 21 września. Hussey grał na gitarze w przeróbce tematu „ Batmana", po czym dołączył do niego Eldritch, który w duecie z Anne-Marie zaśpiewał „Knockin' On Heaveo's Door" (bootlegowe nagranie tej piosenki znajduje się na EP „ Razor Smiles"). The MercifuJ Release w swoim prasowym żargonie opisywało rozpad jako „przyjacielski" i spowodowany obowiązkowymi „muzycznymi" różnicami" pomiędzy poszczególnymi członkami The Sisters: Wayne i Craig nie potrafili pojąć kierunku w jakim szedl zespól. Przyjacielską atmosferę osłabiła sugestia „Sounds", że EJdritch być może zatrudni Husseya jako sesyjnego gitarzystę w czasie nagrywania w Nowym Jorku opóźnionego już drugiego albumu The Sisters. Doniesiono też, że w najbliższej przyszłości Eldritch rozpocznie pracę z byłą basistką Gun Club, Patricią Morrison (wówczas grającą z Fur Bible), chociaż nikt nie wiedział, czy ta „spółka" będzie funkcjonować w ramach The Sisters Of Mercy. Biorąc pod uwagę wszelkie za i przeciw, powinien to być koniec całej sprawy. Każdy z byłych członków The Sisters pracował według własnego planu. Adams i Hussey kompletowali skład swojego nowego zespołu, podczas
51
1985
o
Cl
w
a:
ł~ ·-w
I~
gdy Gary Marx zdążył już założyć Ghostdance. Jednak był to zaledwie początek scenariusza w stylu ,,mydJanej opery", która rozegrała się na stronach muzycznych tygodników. Po zwerbowaniu byłego gitarzysty Artery, Simona Hinklera oraz byłego perkusisty Red Lorry Yellow Lorry, Micka Browna, Adams i Hussey zdecydowali się ochrzcić swój nowy zespół mianem The Sisterhood. Naturalnie taki wybór mocno zirytował Eldritcba i The Merciful Release, ponieważ związek pomiędzy obiema nazwami - The Sisterhood i The Sisters Of Mercy - był aż nazbyt oczywisty. Z czysto semantycznego punktu widzenia, obie brzmiały zbyt podobnie i wywoływały identyczne skojarzenia. Odrzucając zarzuty o podstępny plagiat, Hussey wyjaśnił Neilowi Perry'emu i Gregowi Freemanowi - dziennikarzom „Sounds" - dlaczego on i Adams postanowilj ochrzcić się The Sisterhood. Stwierdził, że The Sisterhood by/o nazwą grupy przyjaciół, wielbicie/i The Sisters, którzy jeździli za nami z koncertu na koncert. Uważam, że to cudowna nazwa, nie z powodu starego związku, ale z powodu wyobrażeń, jakie się z nią rzeczywiście łączą (,,Bad Blood In The Family", „ Sounds'', 22.02. 1986 r.). Nie sądzę by kogokolwiek szczególnie przekonało ówczesne oświadczenie Husseya. Późniejsze wydarzenia sugerują raczej, że wybrał on taką a nie inną nazwę tylko po to, aby zdobyć rozgłos. Nawet jeśli jego pierwotne intencje były całkowicie uczciwe, nie mógł spodziewać się, że ujdzie mu to na sucho. Przeglądając wycinki prasowe z tamtych czasów, nie sposób nie zauważyć arogancji Husseya i bezceremonialności charakteryzującej wówczas jego prasowe oświadczenia. Wyjątkowo denerwujące były fałszywe pretensje do nazwy, której nie miał prawa używać, szczególnie, że w grę wchodziła tu też zwykla uczciwość. Nie należy zapominać, że Hussey dołączył do The Sisters w J983 roku, kiedy „mistrzowski plan" Eldritcha był już w dość zaawansowanym stadium rozwoju. The Sisters uważano za jeden z najlepszych nowych zespołów Anglii na długo przedtem, zanim Husseyowi w ogóle zaproponowano wejście na pokład. Jeśli Hussey i Adams poważnie myśleli o używaruu nazwy The Sisterhood, był to z ich strony albo brak rozsądku , albo całkowita głupota. Jakiekolwiek mieli intencje, rzucili wyzwanie Eldritchowi i The MercifuJ Release, którzy je radośnie podjęli. Stosunek wytwórni do tej sprawy określiło oświadczenie prasowe wystosowane do środków masowego przekazu, które brzmiało następująco: Nie podoba nam się taki stan rzeczy. Hu.ssey i Adams posunęli się za daleko. Jeśli ta sprawa będzie się ciągnąć dalej, będziemy zmuszeni wstąpić na drogę sądową. The Merciful Release starannie wyważyło swoje słowa. Oświadczenie było „otwarte" i stawiało sprawę jasno: Hussey i Adams musieli tylko wymyślić bardziej odpowiednią nazwę i to zakończyłoby cały spór. W tym samym oświadczeniu zaznaczono też, że obaj panowie dokonali już wcześniej pod
53
1986
1986 nazwą „Wayne Hussey & Craig Adams Band" nagrań d.la p~ogramu Ja~ce
Long. 3 lutego nadano w radiu materiał pochodzący z tej ses11; The Merctful Release określiło takie posunięcie jako „interesujące". Jeszcze pod koniec 1985 roku Andrew El~itcb ~arejestrował nazwę . T~e Sisterhood jako własną. Miał więc prawo słcierowac sprawę do sądu 1 me obawiał się dalszego ciągu wydarzeń. The Sisterhood (Husseya) nie zamierzali jednak rezygnować mimo, że dobrze zdawali sobie sprawę z konsekwencji swoich poczynań. 20 stycznia zagrali debiutancki koncert w londyńskim So~o. Tak całkowite lekceważenie Eldritcha i The Merciful Release ze strony dwoch byłych członków The Sisters Of Mercy przeciągnęło strunę. Sprawę pogorszył jeszcze Hussey, który podczas koncertu „obrzucił Eldritcha błotem" , najwyraźniej sądząc, że opinia publiczna jest po jego stronie. Popełnił w. ten sposób kolejny błąd. Przeważająca część widowni stanowczo odrzuciła jego idiotyczne komentarze. Takie „taktyczne zagranie" jasno świadczyło o charakterze Wayne'a. Nic nie usprawiedliwiało jego złośliwych posunięć. Cała sprawa na pewno nie zaszkodziła reputacji Eldritcha, czego nie można powiedzieć o osobach związanych z The Sisterhood. Postanowili oni wyst~pić jako support w czasie europejskiego tournee The Cult. Ian Astbury (wokalista The Cult - przyp. tł.) okazał się chętnym wspólnikiem Husseya w „psychologicznym dobijaniu" Eldritcba. Para „wspólników" zaprzyjaźniła się w czasie występu The Cult na uniwersytecie w Leeds, w maju 1985 r. - gdzie pojawili się razem na scenie, by wykonać „1 Wanna Be Your Dog", „ Wild Thing", „ Louie Louie" i „Maya" . . W czasie trwania sporów o nazwę Eldritcb bynajmniej nie próżnował. Zostawił prowadzenie postępowania prawnego The Merciful Release, sam zaś założył własny zespół i ochrzcił go mianem The Sisterhood. Taki rozwój wydarzeń wprawił w ekstazę wydawców muzycznych pism. Jedna z najzacieklej omawianych spraw muzycznego show-businessu nabrała temperatury. 20 stycznia pojawił się debiutancki singel The Sisterhood Eldritcba „Giving Ground (r.s.v)" (dalej omawiany jako ,;Giving Ground"), dostępny tylko w formacie 7-calowym. Oznaczony niezwykłym jak na The Merciful Release numerem katalogowym SlSOlO, „Giving Ground" był zapakowany w prostą, czarną kopertę, na której wydrukowano tylko nazwę zespołu. Początkowo rozeszły się pogłoski, że wytłoczono jedynie 200 kopii tego singla. Była to oczywiście nieprawda, jednak wielbiciele The Sisters Of Mercy rozpoczęli poszukiwania owego rzekomego „specjalnego wydania". „Giving Ground" z miejsca trafił na niezależne listy, a Andrew Eldritch i jego The Sisterhood znaleźli się w pierwszej linii najpopularniejszych wykonawców wrażliwszego grona muzycznych fanów. Za jednym zamachem Eldritch ukrócił bandyckie próby Husseya i Adamsa, nie dopuszczając do użycia przez nieb nazwy The Sisterhood, oraz wydał doskonały singel. Wciąż jednak nikt nie znał rzeczywistego składu 54
The Sister~ood. Wiele osób nie ~ało pojęcia •. kto w ogóle gra w tym zespole. The _Merc1~l .Release ~rzedstawiło swoj najnowszy projekt w następujący sposo~: Sposrod spr7ym1erzonych sil The Merciful Release przedstawiamy wam The S1sterho~d. gd~1e_ w cym przypadku spotykają się: muzyczna zgorzkniałość Andrew Eidntcha t mezwykly talent wokalny znany jako James Ray And The Performance. Gd~ ~~ się !'Giving GJ:oun~", James Ray And Jhe Performance byli cał~owtc1e ~ezn~m p~za _swoim Ojczystym Newcastle. Wcześniej prasa nie ro?1ła wokoł ruch wtelk.iego szumu, nikt więc o nieb nie słyszał. Jak twierdzono, James Ray od dawna był zapalonym wielbicielem Andrew Eldritcha (kt~rego nazwał Je1ynym rock'n'ro//owym bohaterem), wysłał więc do The _Merciful Release tasmę demo ze swoimi nagraniami. Zro_b~ one spore wr~żenie na Eldritcbu, który zaproponowa.ł Jamesowi nagram~ s1~~I~ w profesjonalnym studiu. Gdy James Ray And The Performance Zj~w1b się tam, poprosz~no ich o pomoc w nagraniu „Giving Ground". ~uzykę .1 teksty napisał Eldntch, zagrał też na basie, gitarze, klawiszach 1 rnnych mstrum~ntach. ~arstwa rytmiczna była dziełem Lucasa Foxa, który zara~em wspomogł Eldntcha w roli producenta i to w takim stopniu, że wz~anka o trm zn.alazła się na okładce singla. Lucas Fox nie był wcześniej ~ zad~n sposob zw1~any z 1::he Merciful Release, tym nie mniej znany jest Jako p_ie~wszy perkusista Motorhead! Wbrew utartej opinii, wszystkie wokale w „~IVlng Ground" wykonał James Ray, mimo że brzmią one zupełnie „eld~1tchow~to". Zapytany o to podobieństwo, Eldritch zauważył, że było to zamierzone i spry~n~ posunięcie i że Ray zaśpiewał w sposób mu bliski. Wstęp do „G1vmg Ground" oparty jest na znajomej kombinacji hipnotyczne~o ryt~u _tworzon~go przez Doktora Avalanche i pulsującego basu. Mean~jący. dzwtęk klaw1s.zy '"'.zmacnia ogólne napięcie i w połączeniu z se~cJą rytmiczną tworzy diaboliczną atmosferę. Wyrachowana, wymowna mam~ra wokalna James~ ~aya s~rawdza się doskonale i przekazuje wszystkie uczucia zawarte w teksc1e Eldntcha. Dzięki Rayowi osiągnięty został na chło?~o. wykal~ulo~any. cel The Sisterhood. Słuchacz wciągnięty zostaje ~ . siec 1?-~yg 1__ taj~mruc, l?odczas gdy opowieść o złamanej lojalności 1 meufnosc1 rozw1Ja się w kolejnych zwrotkach piosenki. Tekst Eldritcha dość abstr~kcyjny, nie pozostawia jednak wątpliwości co do intencji jego ~órcy: Nigdy nie odnajdzies= tego co straciłeś, tylko pyłem w pustyniach dźwięku, Wszystko stracone, twoja ufność leży w gruzach, A prawda jest zatopiona. Przyj~uje się, że Eldritch pisał „Giving Ground" mając na myśli „ rozpad" Słowa są
The S1sters Of Mercy. Na pewno tekst ten zawierał osobiste aluzje skierowane do „os~stów", choć nie mam prawa sugerować, że faktycznie tak było. Trzeba Jednak podkreślić, że w słowach Eldritcha nie ma goryczy czy żalu do 55
1986 kogokolwiek. Wręcz przeciwnie, tekst niesie raczej optymistyczny przekaz, tak jakby Eldri.tch uspokajał nas, że dawne urazy już minęły i że teraz może się skoncentrować bez przeszkód na realizacji najbliższych planów. Praktycznie identyczna, instrumentalna wersja „Giving Ground" znalazła się na stronie B; tylko pod koniec utworu pojawia się kilka niesłyszalnych szeptów. Przedtem na drugich stronach singli wydawanych przez The Merciful Release zamieszczano zawsze inne utwory niż na stronie pierwszej; fakt, że tym razem stało się inaczej, znamienny jest dla zamierzeń The Sisterhood. Jak najszybsze wydanie „Giving Ground" było jedynym sposobem realizacji planu. Czas był tu ważnym czynnikiem, w znacznym stopniu ograniczającym The Sisterhood; zespół nie mógł tracić cennych godzin na nagrywanie jeszcze jednego utworu. Recenzenci singli zareagowali z dużą dozą cynizmu. Wykazywali się też całkowitą niezdolnością pojęcia właściwego celu powołania do życia The Sisterhood. Muzyczni „pismacy rzemieślnicy", którzy nie raczyli nawet zdać sobie sprawy z tego, że Eldritch w ogóle nie śpiewał w tym nagraniu, określili go mianem „zużytej potęgi". Sam utwór „Giving Ground" opisali jako „stagnacyjny" . Można się było spodziewać takiej właśnie bezpodstawnej i „retorycznej" krytyki, jako że Wayne Hussey stał się wówczas nowym „pieszczoszkiem" muzycznej prasy, głównie ze względu na jego wieczną gotowość do dostarczania różnych „nieoficjalnych" historyjek i dowcipów. Członkowie „nieprawnego" (z braku lepszego określenia) The Sisterhood powrócili z trasy po Europie i całkowicie zlekceważyli ostrzeżenia The MercifuJ Release oraz żądania Eldritcha, zapowiadając trzy nowe koncerty w Wielkiej Brytanii. Pierwszy miał się odbyć w londyńskim Electric Ballroom, 27 lutego. Na plakatach zapowiadających tę imprezę widniało oświadczenie, że zespół nie ma nic wspólnego z Ełdritchem, The MercifuJ Release i „Giving Ground" . Była to niepotrzebna przesada, gdyż prawdopodobnie nikt nie pomyliłby obu grup, mimo tej samej nazwy. Podczas wspomnianego londyńs kiego koncertu Wayne Hussey ogłosił, że dzięki Eldriichowijuż nie nazywamy się The Sisterhood. Po tych słowach sceniczne reflektory oświetliły dekorację obwieszczając, że zespół przyjął nazwę The Mission. Po tym przyznaniu się do przegranej i utracie twarzy, The Mission wraz z członkami T he Cult kontynuowali obrzucanie Eldritcha błotem. Zaakceptowanie własnej porażki jest cechą ludzi odznaczających się siłą charakteru, która tego wieczoru najwyraźniej całkowicie opuściła Husseya. Można jedynie przypuszczać, że gdyby nazwa The Sisterhood nie została zagrożona (aczkolwiek na krótko), to singel „Giving Ground'' nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Sformowanie The Sisterhood było sprawą chłod nej i wykalkulowanej decyzji podjętej przez Eldritcha w celu obronienia tego, co w naturalny sposób uważał za swoje. Po załatwieniu tych najpilniejszych spraw The Merciful Release zareagowało na zaistniały stan rzeczy w swoim 56
1986 wspaniałym stylu. Oświadczenie dla prasy brzmiało następująco: Wayne i Craig najwyraźniej doszli do wniosku, że popularne zespoly wydają plyty, nie oświadczenia oraz pojawiają się w salach koncertowych, a nie w sądowych. Bezwarunkowo mają rację. Zakladamy też, że wybór nowej nazwy grupy nie jest z żaden sposób związany z mającym się ukazać nowym albumem Andrew Eldritcha, który już od paru miesięcy nosi roboczy tytuł „Left On The Mission And Revenge". ~i~ był to jeszcze koniec kontrowersji związanych z całym sporem. The M1ss1on wciąż rościli sobie prawa do dawnych utworów The Sisters, co spotkało się z gwałtownym sprzeciwem ze strony Eldritcha. Najwidoczniej Eldritch wygrał proces w tej sprawie, gdyż Craig Adams jest do dziś niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Plany związane z drugim albumem zostały wówczas zgodnie z przewidywaniem „zamrożone". Materiału skomponowanego w Hamburgu nigdy nie nagrano w Nowym Jorku. Nikt też nie przypuszczał, że Ełdritch kiedykolwiek użyje jeszcze nazwy The Sisters Of Mercy. Praca nad albumem nigdy nie wyszła poza stadium pisania utworów, tak więc projekt zatytułowany „Left On The Mission And Revenge" upadł. Tymczasem Eldritch kontynuował pracę pod szyldem The Sisterhood. Ustalił już pewien „podział ról" w zespole: Patricia Morrison miała grać na basie, zaś Lucasa Foxa i Jamesa Raya czekało podobne zadanie jak przy nagrywaniu „Giving Ground''. Jednak największą niespodzianką było chyba dołączenie Alana Vegi, słynnego z działalności w Suicide. Eld ritch nigdy nie ukrywał swojego uwielbienia dla tego jednego z najbardziej wpływowych zespołów Ameryki drugiej połowy łat siedemdziesiątych. Wraz ze swoim kumplem, Martinem Revem, Vega nagrał jeden z najważniejszych debiutanckich albumów rockowych. Dzieło - podpisane nazwą Suicide - ukazało się w. l 9?~ r ., lecz„aż do następnego roku nie było powszechnie dostępne w W1elk1eJ Brytanu. Jego wpływ był ogromny. Pionierskiej płycie Suicide wiele zawdzięczają artyści tak różni jak Sigue Sigue Sputnik, Soft Cell, Spaceman 3 i Human League. Rev i Vega wzięli za punkt wyjścia dokonania The Stooges i The Velvet Underground, i na tej podstawie stworzyli własną syntezatoro-:vą kombinację pop rocka. Dzięki entuzjastycznym recenzjom, towarzyszyli The Clash podczas ich angielskiej trasy, gdy wszędzie królował punk w swojej najdzikszej postaci. Suicide spotykali się wówczas z nieustanny.mi obelgami, opluwaniem i ogólnym złorzeczeniem ze strony widzów zamteresowanych wyłącznie mniej subtelnym repertuarem The Clash. Suicide wyprzedzili o wiele lat swoją epokę, zaś pod wieloma względami przemysł m~~~zny nigdy ich nie dogonił. Ich wpływy były tak wielkie i tak zroz~1cowane, . że nie sposób ich prosto „zaszufladkować". W wywiadach E.ldntch cbętme potwierdzał znaczenie Suicide i składał im najwyższy hołd nieustannie wykonując własną wersję „Ghostrider" na bis, podczas koncertów The Sisters Of Mercy.
57
1986
1986 Rezultatem drugiego posiedzenia The Sisterhood było wydanie w czerwcu
1986 r. albumu „Gift", oznaczonego numerem katalogowym SIS020. Opakowa-
ny został równie minimalistyczi;iie jak „Giv_ing ~rou~d~', przez. co pr~j.e~t ~e Sisterhood zyskał coś w rodzaJU graficznej tozsamosc1, a tak.że odrozruał się od wydawnictw The Sisters Of Mer~y. . . . . „Gift" rozpoczyna się utworem ,,Jihad", ktory rue pozostawia słuchaczowi wątpliwości do nadrzędnego celu tego albumu. „Jihad" jest islamskim terminem oznaczającym „Świętą Wojnę". Eldritch posłużył się nim jako metaforą na temat niedawnej wałki z Husseyem i spółką. „Jihad" rozpoczyna się zjadliwym ciosem zadanym przez Eldritcha byłym członkom The Sisters Of Mercy: Patricia M orrison dyktuje cyfry dwa, pięć, zero, zero bez żadnego muzycznego akompaniamentu. Cyfry te złożone razem oznaczają kwotę, jaką podobno zapłacili Eldritchowi członkowie The Mission w ramach rekompensaty za kłopoty wywołane ich postępowaniem w ciągu poprzednich sześciu miesięcy. Sama muzyka to grzmiąca kakofonia surowych dźwięków klawiszy, „industrialnego" basu i rytmu w stylu określonym w niektórych recenzjach mianem „Eurobeat". Przyjęcie w szeregi The Merciful Release Alana Vegi sprawiło, że brzmieniowo „Jihad" (a prawdę mówiąc, tak.że cały „Gift") ma więcej wspólnego z ek~ perymentalnymi grupami takimi jak Deutsch Amerikanische Freundschaft ruż z „typowymi" nagraniami The Sisters Of Mercy. „Jihad" nie posiada tekstu w tradycyjnym rozumieniu tego słowa i nie opowiada żadnej historyjki. Co więcej, nieustanne powtarzanie wspomnianych cyfr oraz samego tytułu utworu tworzy agresywny nastrój, który odnosi się bezpośrednio do ówczesnego stanu duchowego Eldritcha; jakby rzeczywiście chciał on pokazać wszystkim, że poradzi sobie bez pomocy byłych wspólników i że zamierza robić dokładnie to, na co mu tylko przyjdzie ochota. „Jihad" świadczy też o tym, że Eldritch nie przejmował się konwencjonalnymi formami muzycznymi, ani niczyim.i oczekiwaniami. Pierwsze płyty The Mission były pod względem muzycznym kontynuacją dokonań The Sisters przed samym rozpadem zespołu i stopniowo stawały się zbiorkami standardowych rockowych hymnów (przykJad: „Butterfly On The Wheel"). Nikt nigdy nie używał określeń takich jak „rock industrialny", „awangardowy" czy „Eurobeat" w stosunku do nagrań The Sisters Of Mercy, jednak do „Jihad" pasują one idealnie. Druga piosenka, „Colours", także rozpoczyna się „wyliczaniem cyfr", jednak sama muzyka utrzymana jest w znacznie bardziej ponurym tempie. Cały tekst ogranicza się do jednej zwrotki powtarzanej w kółko: Zbierasz 10, co posiałaś , Połóż twarz na ziemi. Oto 11adchodzą maszerujący ludzie Niosąc twoje sz1a11dary. Tematem „Colours" jest odpowiedzialność. Słowa otwierające ten utwór mogą być interpretowa ne ja ko „masz lo, na co zasługujesz", co oczywiście
58
Pc;>?~hwy_cila m.uzyczna prasa. Na~et jeśli n~jnowsze dzieło Eldritcha ruczyw1sC1e miało wiele wspolnego z medawnynu wydarzeniami, większość dziennikarzy muzycznych nie mogła się oprzeć „grzebaniu w błocie" przy każdej możliwej okazji. „Giving Ground" został zremiksowany specjalnie dla potrzeb albumu i ulepszony „bardziej przejrzystą" produkcją. Muzyka i tekst są te same, ale piosenka została pozbawiona pewnych ograniczeń związanych z wydaniem jej na singlu - najbardziej komercyjnym formacie winylowym. „Giving Ground" wyróżnia się jako najbardziej melodyjny utwór na płycie „Gift", został bowiem napisany na długo przed zaangażowaniem takich ludzi jak Vega, a także prawdopodobnie wcześniej, zanim gniew Eldritcha na dawnych kolegów zamienił się w pogardę. A takie uczucie było tu jak najbardziej usprawiedliwione. Jeśli „Giving Ground" można nazwać najbardziej subtelną piosenką na całym albumie, to „Finlaod Red, Egypt White" jest z kolei najbardziej niezwykła. Tekst pochodzi bezpośrednio z podręcznika obsługi kałasznikowa, a beznamiętnie odczytał go Lucas Fox. Michael Bonner recenzując kompaktowe wydanie „Gift" dla tygodnika „Melody Maker" zasugerował, że „Finland Red, Egypt White" ma taką postać dlatego, że jest to otwarty atak wymierzony w Husseya. Jeżeli rzeczywiście tak jest, utwór ten reprezentuje istotne odejście Eldritcha od jego poprzednich prób załagodzenia sporu. Nie przypominam sobie żadnej wcześniejszej piosenki The Sisters Of Mercy albo The Sisterhood odwołującej się do aż takiej agresywności. Najwyraźniej Eldritch z rozkoszą pławił się w swojej nienawiści i obrzydzeniu - uczuciach, które zawsze pozostawały na zupełnym marginesie jego tekstów. Muzyka „Fi nłand Red, Egypt White" skonstruowana jest według podobnych schematów jak inne utwory na płycie; dominują w niej klawisze i wyrazisty rytm. Album „Gift" zamyka „Raio From Heaven" , którego tekst sugeruje, iż zniesmaczenie Eldritcha zamieniło się w przebaczenie. W tekście wykorzystał on takie frazesy jak wybaczamy gdy zapominamy i przeminę/o tak jak woda pod mostem. Prawdę mówiąc jedyny konkretny tekst wydrukowany na okładce to właśnie fragment „ Rain From Heaven", wskazujący na to, że właściwym celem powsta nia płyty „Gift" było oczyszczenie.
Gdy woda przelewa się przez most, Gdy idziemy krainą zalaną powodzią, Gdy idziemy po wodzie, Zapominamy. Być może Eldritch po prostu musiał nagrać „Gift" całkowicie inaczej niż wcześniejsze rzeczy. Słuchając tego albumu kilka lat po wydaniu można dokładniej ocenić powody stojące za projektem The Sisterhood. Najwyraźniej „Gi~t" miał być czymś w rodzaju szalonego emocjonalnego egzorcyzmu, który ~ldntch musiał odprawić, żeby zrozumieć przyczyny „rozpadu" The Sisters ' przełknąć związaną z tym gorycz. Być może nienawiść E ldritcha sięgnęła
59
1986 szczytu przy „Finland Red, Egypt White" i samo napisanie takiej piosenki złagodziło ból - z pewnością tak silny, że tylko „ Rain From Heaven" mógł go całkowicie ukoić. Zgodnie z przewidywaniami, recenzje „Glft" w prasie muzycznej były wyjątkowo zjadliwe. „Sounds" postąpił w dość niezwykły sposob: poprosił Husseya o osobistą ocenę, którą wydrukowano w numerze lipcowym. Hussey nie miał żadnych zahamowań; pierwszy paragraf jego prozy brzmiał następująco: Będąc człowiekiem o zdrowym rozsądku, jestem zaniepokojony; powodem mojej troski jest stan psychiczny mojego starego towarzysza zbrodni, Andrew Eldritcha. Jak na kogoś kto był bliski geniuszu, a także potrafi/ rozpoznać, uznać czy nmvet czasem napisać dobrą piosenkę, nie zdradza on nawet śladu takiego talentu na tym nikomu nie potrzebnym „Podarunku", jakim j est ten album („Sister Sludge", „Sounds", 26.07.1986 r.). Następnie Hussey krótko opisał poszczególne utwory używając przymiotników w rodzaju „ nudny", „ irytujący" i „nadęty". Nawet uwzględniając żal i osobiste uprzedzenia Husseya, tak zjadliwe „potępienie" tej płyty popełnione przez byłego członka The Sisters Of Mercy i wydrukowane w krajowej prasie muzycznej musiało być dla Eldritcha ostatecznym „kopem w szczękę". Ze słów Husseya wynikało wyraźnie, że niezbyt dobrze zdawał sobie sprawę z istoty projektu The Sisterbood. Jak już wspomniałem, w opinii muzycznych mediów Hussey był człowiekiem bez skazy. Recenzja ta wzmocniła więc tylko jego pozycję, przedstawiając go jako biednego, straconego bohatera, tak straszliwie napiętnowanego gniewem niegodziwego Von Eldritcha. Jak na ironię, „Gift" został wydany na kompakcie dopiero w 1989 roku i wówczas ton wielu recenzji ogromnie się zmienił. Wspomniany już Michael Bonner opisał „Gift" jako jedno z najbardziej wybuchowych dziel jakie w ogóle istnieją, podczas gdy Andrew Collins w swoim retrospektywnym artykule dla skrajnie cynicznego „NME" sugerował, że ten album ma teraz historyczne znaczenie. Tak niekonsekwentne komentarze powiększają tylko obrzydzenie do hipokryzji prasy muzycznej i sprawiają, że mam poważne wątpliwości co do motywów i powodów drukowania tych sprzecznych „rozpraw". „Gift" okazał się ostatnim wydawnictwem The Sisterhood, chociaż w planach było jeszcze wydanie drugiego singla - miała to być wczesna wersja „This Corrosion" zaśpiewana przez Alana Vegę. Projekt ten nie doczekał się jednak realizacji. Po wydaniu „Gift" Andrew Eldritcb udaJ się do Hamburga na zasłużony i konieczny wypoczynek. Nieliczne wiadomości o jego poczynaniach przenikały z Hamburga do muzycznej prasy, a każda historia pojawiała się w kolumnie plotkarskiej. Zazwyczaj informacje te były zdawkowe i utrzymanie w niefrasobliwym i humorystycznym tonie, podczas gdy od ilości sprawozdań z działalności The Mission robiło się aż niedobrze. W tym czasie Eldritch i Patricia Morrison zaczęli już snuć plany nowego projektu, który miał się okazać kontynuacją sagi The Sisters Of Mercy. 60
FLOODLAND Jak już zaznaczyłem wcześniej, nie myślę oceniać prywatnej działalności Eldritcha, ponieważ nie wiąże się to z zamierzeniami i celami „ Hea.rtland". Mój szacunek do prywatności szefa The Sisters sprawia, że ta biografia jest trochę niekompletna, ponieważ następny po „Glft" muzyczny produkt Eldritcha ukazał się dopiero we wrześniu 1987 r. Chronologiczna „ luka" w moim tekście spowodowana jest tym, że obcy jest mi styl pisanja ilustrowanych magazynów muzycznych dla młodzieży - nie interesuje mnie pogoń za sensacją. Tak więc po ponad dwuletnim okresie ciszy ukazał się dziesiąty z kolei singel The Sisters Of Mercy - „This Corrosion" (MR39). Eldritcb opisał go jako potęgę w obliczu niedoli. Z typową dla siebie pyszałkowatością oświadczył, że panowanie blichtru osiągnę/o swój wieczorny zenit, i że powrócił, żeby „zainaugurować" nowy apostolat The Sisters Of Mercy. Eldritch pojawił się znów na muzycznym ringu i rozpoczął walkę o odzyskanie dawnej pozycji na czele mistrzów muzyki rozrywkowej. Przy okazji zakpił z oczekiwań publiczności - jego najnowsze dzieło całkowicie odbiegło od niedbałego minimalizmu The Sisterhood. „This Corrosion" jest bowiem utworem przesadnie kwiecistym, o wręcz pompatycznym rozmachu, podkreślającym instynktowną zdolność Eldritcha do robienia rzeczy nieoczekiwanych. Rubryka nowości w „Sounds" poinformowała o reaktywacji The Sisters w tonie pełnym dezorientacji: Andrew Eldritch zachowa/ przy sobie wiecznie wierną maszynę, Doktot-a Avalanche oraz zwerbowal by/ą basistkę Gun Club, Patricię Morrison jako jedynego Judz61
1987 kiego towarzysza. Jednak na singlu „ Th is Corrosion" słychać też 40-osobowy chór, New York Chora/ Society, jak również gitarzystę Eddiego Martineza. Ca/ość wyprodukowa/ Jim Steinman („ Sounds", 12.09.1987 r.). Eldritch stał się sensacją, a jego „powrót w światła reflektorów" opiewały niezliczone wywiady opublikowane w pismach tak różnych jale „ Smash Hits" , „Number One", „The Times" i „The Guardian" czy też „ Big Three". W rozmowie ze swoim przyjacielem i poważnym dziennikarzem muzycznym Stevem Sutherlandem, Eldritch wspomniał o tym co porabiał od czasu „zgonu" The Sisters Of Mercy. Spokojnie opisał konflikt z Husseyem i Adamsem, nazywając go „wojną domową", wyjaśnił też, że jedynym sposobem na ukrócenie ich pozbawionej skrupułów działalności było użycie nazwy The Sisterhood przed nimi, a następnie „zabicie jej". Mieszkając w Hamburgu, Eldritch mógł ocenić niedawne wypadki i spokojnie obserwować, jak The Mission wychodzą z siebie, aby posuwać się naprzód. Podstawowa różnica w postawie The Mission a The Sisters Of Mercy (przeszłych, teraźniejszych i przyszłych), nie pozostała bez wpływu na Eldritcha. Podczas gdy The Mission „postawili wszystko na jedną kartę", Eldritch wycofał się z życia publicznego i cały swój „ ból, żal i cierpienie" włożył w „This Corrosion" . Współpraca Jima Steinmana z The Sisters Of Mercy wywołała wiele złośliwych uśmiechów, gdyż to właśnie on był odpowiedzialny za megaprodukcję płyty „Bat Out Of Heli" firmowanej nazwiskiem Meat Loaf. Jego zdolności przy konsolecie plus maniackie poczucie ironii Eldritcha zaowocowały jedynym w swoim rodzaju dziełem sumującym talenty obu panów. Zarówno Eldritch jak i Steinman pragnęli zrobić płytę „fantastycznie głupią" , a taką - pod każdym względem - jest właśnie „This Corrosion". Eldritch nazwał ją „ bombastyczną", co jest z pewnością dokładniejszym określeniem. 12-calowa wersja „This Corrosion" trwa ponad osiem i pół minuty. Wersja singlowa została skrócona do rozsądniejszych rozmiarów, żeby utwór mógł zabrzmieć w radiu. Wstęp odśpiewany przez New York Chora! Society jest w najwyższym stopniu niebiański i natychmiast przydaje „This Corrosion" religijnej powagi. Nie zamierzam bynajmniej łączyć The Sisters Of Mercy z jakąkolwiek religią. Eldritch wykorzystał chór w celu uzyskania atmosfery majestatyczności i przepychu. Można się nim zachwycać na takiej samej zasadzie, na jakiej podziwia się architektoniczną budowę wspaniałej katedry, nie myśląc o jej przeznaczeniu. Cudownie brzmiący bas i Doktor Avalanche rozpoczynają właściwy utwór, tworząc rytm praktycznie czysto „dyskotekowy". Zgrzytliwe gitary i klawisze dodają utworowi chropowatości i kontrastują z harmonijnymi głosami New York Chorał Society. Zaś Eldritch śpiewa z całą dawną pasją i uczuciem, obnażając duszę przed światem. „Tłlis Corrosion" można porównać do „ Black Planet" tale samo ilustruje obsesje Eldritcha na
62
r
u I
I
I
r \__)
I
1987 punkcie samodestrukcyjnej natury człowieka. Tekst przepojony jest typowymi dla niego aluzjami, wielokrotnie już obszernie omawianymi wcześniej, tak więc nie myślę ich tu powtarzać. W kulminacyjnym momencie „This Corrosion", słowa Eldritcha stają się równie gorzkie i rozpaczliwe jak w przypadku „Marian", „Nine While Nine" czy „Some Kind Of Stranger". Jednak tym razem z jego interpretacji emanuje pewność siebie, podobnie jak w „Temple Of Love". Żeby dokładniej przekazać, o co mi chodzi, muszę przytoczyć w całości fragment tekstu, który mam na myśli: f got 11othing to say I ain't said before f bied all I can, I 111011'1 bleed no mare I don 't need 110 one to rmderstand Why the Blood run hold
The highered hand 011 heart Hand of God Floodland and Driven Aport
(Andrew Eldritch ogłosił wszem i wobec, że wytoczy proces każdemu kto przetłumaczy „This Corrosion" na jakikolwiek inny język. Tłumaczka nie śmie narażać się na gniew Jego Kociej Wysokości i pokornie pozostawia powyższy fragment w jego oryginalnej wersji przyp. tł.) Na drugiej stronie 7-calowego singla „This Corrosion" znalazł się utwór „Toreb", wolna ballada oparta na melodii granej na akustycznej gitarze. Zbolały głos Eldritcha relacjonuje tragiczną mowę do utraconej osoby. Na 12-calowym singlu „ This Corrosion" dodatkowo umieszczono nową wersję „Colours" znacznie różniącą się od oryginalnej kompozycji z „Gift". Obróbka produkcyjna unowocześniła „Cołours" i zbliżyła ten utwór do „bieżącego" brzmienia The Sisters Of Mercy, jednak znaczenie tekstu pozostało bez zmian. Dla wielu osób singel „This Corrosion' ' był pierwszą płytą The Sisters Of Mercy jaką kiedykolwiek kupili, tak więc jego druga strona wprowadziła ich w inny świat twórczości Eldritcha. Zarówno „This Corrosion" jak i „Toreb" pojawiły się w zmienionych wersjach na kompaktach, kasetach i płytach promocyjnych. Nie myślę wkraczać na „terytorium zbieraczy" i „lać wodę" na ten temat; każdego zainteresowanego odsyłam do oficjalnej dyskografii The Sisters Of Mercy. Stosownie do ważności „This Corrosion", zespół zrealizował równie epicki teledysk. Pokazano go w telewizji na całym świecie, a singel osiągnął wysokie pozycje na listach w wielu krajach. Klip sfilmowano w sercu londyńskich doków, przez co atmosfera przypomina film Ridleya Scotta „Blade Runner" z 1982 r. Chociaż filmy długometrażowe i teledyski promocyjne są całkowicie różnymi mediami, w tym porównaniu jest sporo racji. Futurystyczne i klaustrofobiczne elementy w obrazie Scotta znalazły odbicie w teledysku do „This
64
1987 ~orrosion" wyreżys_er_owany~
przez Stuart~ Orme. O_d ziany w czarną skórę posmarowany ole3kiem dz1ecmnym, Eldntch dumme odgrywa swoją rolę w scenerii świata spustoszonego holocaustem i zamieszkałego przez dziwne podobne do mutantów istoty. ' Oszałamiający wygląd Patricii Morrison dodał splendoru Eldritchowi zaś reżyse: w pe!ni wy~or~~stał jej kobiecy urok. Same obrazy mieszające się~ tej wymyslneJ m~ce~zac~1 są na tyle frapujące wizualnie, że pozostawiają niezatarte wrazeme. Siła tego teledysku z pewnością wpłynęła na zwiększenie sprzedaży „This _Corrosion". W ankietach wielu muzycznych czasopism uznano go ia najlepszy teledysk roku. Mógłby być jeszcze lepszy, gdyby kierownictwo WEA pozwoliło Eldritchowi zrobić go po swojemu i zamieścić w nim ujęcia Amerykanów w klatkach i szydzących z nich środkowowschodnich demonstrantów, jak napisał Steve Sutherland w książeczce dołączonej do „Melody Maker" na początku tego roku. „Thi_s
65
f
1987 Jak sam tytuł wskazuje „ Dominion/Mother Russi_a" skł~da się z dwóc_h części. Pierwsze Unijki tekstu ilustrują estetyc~ą ~bsesj.ę Eldntcha na. p~cie nuklearnego pyłu, dalej potępia on a.merykanskie proby „skom.erCJahzowa~ nia" rzekomych „wrogów''. Wyraźnie m~wią o tym ~ło~a: 52 cory rewolucji zamieniają =foto w chrom. Eldntch traktuje am~rykan~~1 etos z ~łą pogar~ą na jaki on zasługuje. Biorąc pod uwagę ostatni r?ZWOj wydarzen w E~~p1e Wschodniej, „Dominion/Mother Russia" ma ~emal pr~roczy wydźwi~k. W krajach takich jak Stany Zje?noczone, gdzie p~ewaza ~onsumpcyJne społeczeństwo, załamanie się_ gram~ E~ropy nazywa s1~ „_P?Sp1esznym PI"Z)'.zwoleniem" na wprowadzerue kapitalizmu ze wszystk1m1 Jego bolączkanu. Eldritch zaśpiewał Biały Dom na Czerwonym Placu, lecz gdyby ta piosenka powstała dzisiaj, mógłby się pokusić o zastąpienie Białego Domu barem Me Donalda! Następnym utworem na płycie jest „Flood 1„ świadectwo miłości Eldritcha do wody. W tajemniczym wstępie melodyjne tony usiłują korespondować z emocjami twórcy. Powolny rytm wybijany przez Doktora Avalanche, wyraziste klawisze i dźwięki gitary, odzwierciedlaj~ milcz~cą l?otę~ę. wody. Eldńtch wyjaśniJ Tedowi Mico, jak bardzo potrzebuje uczucia bhskosc1 wody, czego doświadcza mieszkając w portowej dzielnicy ~amburga. W utworz~ tym powracają jego przeżycia w Niemczech, urozmaicone anegdotycznyu_u przygodami. Słowa gdy ci dziwni ludzie najmują dzi~~ne ~wiaty ~ ~~zo~ ~e pasują do mojej analizy, jednak udzielone Tedowi Mico wy~asmem~ ich znaczenia świadczy o wspaniale pracującym krytycznym umysle Eldntcba i jego umiejętności twórczego wykorzystania każdej obserwacji. O drugiej nad ranem w Hamburgu dzieje się rzecz następująca: Turcy obchodzący bary sprzedają róże parom, k tóre jeszcze nie całkiem są parami, ale mogą się nimi stać o wpól do trzeciej. Spodoba/ mi się pomysł, że te pary mogłyby „wynajmować" kwiaty aż staną się parami, po czym oddawać je z powrotem i tak róże byłyby stale „w obiegu". Turcy zarobiliby więcej pieniędzy, a zakocha11i nie odchodziliby obarczeni tymi kolczastymi dodatkami. Uważam, że jest to świetna metafora efemerycznej miłości. .. Mico dyskretnie prowokuje Eldritcha do niemal nieuniknionych konkluZJI na temat miłości i romantyczności. Eldritch przyznaje się do „obsesyjnej natury" - raz zraniony postanowił nigdy więcej nie angażować się w „efemeryczną miłość". Przyznał wprawdzie, że ma dziewczynę w Nowym Jorku_, jednak nie zmniejsza to jego obawy przed osobami wiążącymi się z nim, gdyz powoduje to nieuniknioną wzajemną destrukcję. Wspomnienia bolesnego „sparzenia się" zniszczyły emocjonalną równ~ wagę Eldritcha i wciąż mocno tkwią w jego umyśle. Jednak koncepcja purytańskich uczuć szybko ulatuje wraz ze wstępem do utworu ,,Lucreti~ M~ Reflection". Mniej ostentacyjna produkcja Larry'ego Alexandra nadaJe tej kompozycji surową siłę, którą odzwierciedla teledysk nakręcony w fabryce
66
1987 bawełny w
Bombaju. Eldritch powiedziaJ, że „ Lucretia My Reflection" to jego powitalna pieśń dla Patrycii, chociaż utwór nawiązuje też do Lukrecji Borgii, słynnej rzymskiej morderczyni pozbywającej się swoich ofiar za pomocą trucizny. Opisując tę kompozycję, Eldritch przeprowadza jej wielowątkową analizę i przechodząc od Lukrecji Borgii do Patrycii Morrison, oświadcza w końcu, że jego ideałem jest Joanna Lumley. Wszystkie inne boginie nie mogą się nawet z nią równać; jest ona bez wątpienia najdoskonalszym dziełem Boga. „1959" nie przypomina niczego nagranego kiedykolwiek przez The Sisters Of Mercy, dawniej czy obecnie. Tę melancholijną balladę, której tytuł pochodzi od roku urodzin Eldritcha, zainspirował charakter pisma dziewczyny imieniem Isabelle. Napisała do niego i zasugerowała, żeby nagraJ piosenkę wykorzystując tylko swój głos i fortepian. W przeciwieństwie do innych piosenek na „FloodJand", „1959" nie jest utworem ironicznym. Odzwierciedla on eldritchowską koncepcję niewinnego istnienia. Maestro przyznał się Tedowi Mico, że nie wszystko w „ 1959" jest dla niego jasne, jednak opisał tę piosenkę słowami „znakomita" i „nienaganna". Tempo płyty drastycznie wzrasta wraz z otwierającym stronę drugą „This Corrosioo" , o którym Eldritch powiedział: Jest to oczywiście utwór wymierzony w kogoś i nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się o kogo chodzi, chociaż osoba zainteresowana nieprędko się w tym połapie. To naprawdę żenujące, jak niektórzy poniżają się dla swojej absurdalnej idei rock'n'rol/a. Temat wody kontynuuje „Flood 2", kompozycja rozpoczynająca się od takich samych słów jak jej siostrzana (sic!) piosenka na stronie pierwszej. Eldritcb ponownie żongluje wyobrażeniami religijnymi, które przewijają się przez „Floodland". Pamiętając stwierdzenie Eldritcba: ludzie podniecają się tylko w pewnych okolicznościach, nie trzeba nic więcej, żeby zrozumieć sens „Flood 2" „Ori\'en Like The Snów" jest dalszym ciągiem „Nine While Nine". Eldritch ponownie koncentruje się tu na swojej ,jedynej miłości". Nieustanna pogoń za czymś abstrakcyjnym i nawet nieznanym wprawiła go w zdezorientowanie wywołane własną egzystencją. Mówiąc o życiu, Eldritcb porównuje je do kultowego serialu z lat sześćdziesiątych, zatytułowanego „The Prisoner", w którym Patrick McGoohan odkrywa, że został uwięziony w jakiejś wiosce i nie ma pojęcia jak tam trafił, ani jak stamtąd uciec. W każdą płytę Eldritch ~kład~ „wiele osobistego żalu" i dlatego każdy tekst i każde słowo są ważne, 1 napisane celowo. Wystarczy sama świadomość emocjonalnego wkJadu Eldr~tcha w każdą kompozycję, by postawić dzieła The Sisters Of Mercy poza nawiasem obejmującym twórczość innych artystów. „Floodland" kończy się utworem „Ne\'erlaod", który Eldritch opisał Tedowi Mico w obrazowych szczegółach . Opowiada on o ca/ej populacji ziemskiej rozpoczynającej podróż z jakiegoś nieokreślonego miejsca w przestrzeni w kierunku Ziemi z coraz większą prędkością. Mico pisze, że wkrótce po
67
1988 napisaniu „Flood 2" Eldritch przestał brać środki .hal ucyno~enne. Korzystałem obficie z cytatów pochodzących z tego wywiadu, gdyz zawsze m~ trudności z właściwą oceną jakiejkolwiek płyty. Stosunek słuchacza do muzyki ma zazwyczaj charakter subiektywny. Analizowanie. utw?rów z ~ojego punktu widzenia nie miałoby sensu, b~łyby to wyłąc~te O?OJe ?dczucia. Tak samo przedstawia się sprawa z Eldntchem, tak więc rue widzę potrzeby dalszego roztrząsania tego tematu. Teksty utworów nagranych na „Floodland" są wydrukowane na wewnętrznej kopercie płyty. Na. ~kładce zaś widnieje twarz Eldritcha w stylu Trevora Howarda, oraz mrueJszy portret Patricii Morrison na tle światła odbijającego się w rzece Mersey. „Floodland" był ogromnym sukcesem komercyjnym i chociaż brzmieniowo nie przypominał „First And Last And A1ways", niósł w sobie podobne treści. Eldritch najwyraźniej poczuł się pewniej od chwili rozwiązania poprzedniego składu The Sisters. Jego wiara we własne siły połączona z twardym charakterem uczyniły z „ Floodland" dzieło absolutne, którego choćby dlatego nie sposób nie zauważyć. Nie dało się uniknąć wielu porównań najnowszego produktu The Sisters z dawnymi, nie wolno jednak oceniać artystycznej ekspresji tak brutalną miarą. The Sisters Of Mercy w każdej formie to projekcja umysłu Andrewa Eldritcha, umysłu niezwykle czujnego i przede wszystkim intelektualnego. Bez sensu jest ględzenie o „starych dobrych czasach", ponieważ psychika Eldritcha nieustannie się rozwija. Tęsknota za powrotem dawnych czasów jest równoznaczna z tęsknotą za regresją, opartą całkowicie na sentymentach i nostalgii. Próba stworzenia „First And Last And Always Part 2" zakończyłaby się żenującą porażką. Zamiast takiej płyty otrzymaliśmy „Floodland", album niezbyt kochany przez wszystkich wielbicieli The Sisters. Mimo to nadzwyczaj dobrze zniósł on upływ czasu i pod wiei.oma względami jest lepszy od swojego poprzednika. Następnym singlem po „This Corrosion" był „Dominion", wydany w lutym 1988 r. Piosenka została na nowo zremiksowana - Aleksander i Eldritch znów poprosili Stein.mana o pomoc w produkcji. Wynikiem był singel (MR43) nie gorszy od imponującego „This Corrosion", a chociaż całkiem inny, również dotarł do 13. miejsca na angielskich listach. „Dominion" został ponownie nagrany w Nowym Jorku, co ma ironiczny posmak, zważywszy tematykę tego utworu i inspirację jego powstania. Opuszczono fragment Mother Russia" najwidoczniej po to, by utrzymać uwagę muzycznych ;.;,ediów i nie ryzykować trudności z wejściem na radiowe listy przebojów. Było to coś zupełnie nowego dla The Sisters Of Mercy, jednak nieuniknionego, jeśli wziąć pod uwagę motywy działania wytwórni takiej jak WEA. Ogromna potęga budżetu WEA pozwoliła Eldritchowi nakręcić następny epicki teledysk, tym razem w starożytnym mieście Petra w Jordanii. The Sisters zwerbowali utalentowanego producenta filmowego z wytwórni Lirnelight, Alana Whitakera, oraz amerykańskiego reżysera D avida Hogana. 68
1988 Całymi miesiącami poszukiwano idealnego miejsca do realizacji scenariusza. W rozmowie z Ann Scan1on z „NME", kierownik artystyczny WEA Jason Beck wyjaśnił dokładnie jak według The Sisters miał wyglądać klip do „Dorninion": Nie chcieliśmy jeszcze jednego teledysku z szybkimi cięciami i banalną obróbką. Chcieliśmy zrobić coś w stylu krótkiego filmu. Pragnęliśmy, żeby „Dominion" rozwija[ się do crescenda w taki sam sposób jak piosenka („Cars, Camels and Cecil B. DeMille", „Sounds", 1988 r.). Patricia Morrison opisała Petrę jako jedno = tych wiecznych magicznych miejsc, które są niemal żywe. Połączenie przepychu środowiska naturalnego z tajemniczością beduińskiej kultury stworzyło w „Dorninion" fascynujące tło. Eldritch ponownie zakpił sobie z oczekiwań publiczności i włożył biały garnitur oraz krawat, przez co wyglądał zupełnie jak „Anglik za granicą" i zagrał swoją rolę równie przekonywująco jak Noel Coward w „Our Man ln Havana". Mam nadzieję, że mój bohater doceni to porównanie. Patricia Morrison jest oszałamia jąca w białym stroju, gdy pędzi na koniu przez starożytną pustynię, a Eldritch krzyczy king, king, /ang. To przewspaniały widok, a jednocześnie kompletna antyteza innych teledysków The Sisters Of Mercy. Budżet „Dominion" wyniósł podobno 50.000 funtów i aby usprawiedliwić taki wydatek, rzecznik prasowy WEA zapowiedział, że będzie to najlepszy teledysk wszechczasów. Na stronie B singla ,,Dominion" umieszczono kompozycję bez tytułu oraz ,,Sandstonn". „Untided" to nastrojowe połączenie wolnego rytmu z ponurym brzmieniem saxofonu, obliczone na wywołanie u słuchacza czysto subiektywnych odczuć. W „Sandstorm" również słyszymy saksofon dzięki któremu muzyka The Sisters nabiera innego wymiaru. Oba utwory są instrumentalne i nie wymagają dalszych objaśnień. 12-calowy singel „Dominion" (MR43T) zawiera dodatkowo pierwsze oficjalne nagranie klasyka Hot Chocolate „Emma". Mimo, że The Sisters często wykonywali ten utwór na żywo, nigdy wcześniej nie został on nagrany w studiu. Eldritch dośpiewał partie wokalne na scenie w Nati.o nal Ballroom w Kilburn w kłębach suchego lodu i przy blasku świateł, choć me było w pobliżu ani zespołu ani publiczności. Choć Eldritch od dawna bronił się przed wyruszeniem w trasę koncertową, jego pojawienie się na scenie wznieciło plotki, że być może Siostry zagrają parę koncertów. Trzecim singlem wyjętym z „Floodland" był „Lucretia My Reflection" (MR4S), wydany w czerwcu. 12-calowa wersja (MR4ST) zawiera ponad 9-minutowy remiks tego utworu, a jednym dodatkiem na niej jest „Long Train" z 1984 r., wówczas dołączony do pierwszych kopii „Walk Away". Wspomniany ~cze~niej te.ledysk, nakręcony w [odiach, zapewnił tej piosence częste pojawiarue ~1ę zarowno w radiu jak i w telewizji oraz wysoką pozycję na listach. Ełdntch znów włożył swoją potarganą skórę i wyta rte dżinsy. Oboje z Patricią zaprezentowali się zupełnie inaczej niż w „ Dominion". Od chwili wydania „This Corrosion" nazwa The Sisters Of Mercy odzyskała dawną popularność. Zespół stał się też znany nowej, szerokiej
69
1989 publiczności. Odpowiednia kampania reklamowa była nieuniknioną koniecznością, jeśli The Sisters zamierzali dalej szerzyć swoją doktrynę. Gdy „Lucretia" uzupełniła trylogię singli wyjętych z „Flood1and" , Andrew E ldritch zdążył już pojawić się w praktycznie każdym programie telewizyj nym w Europie (i nie tylko w Europie), przez co stał się równie rozpoznawalny jak inne „gwiazdy" muzyki rozrywkowej. Oczywiście Eldritch zdołał przejść przez to wszystko z właściwą sobie swobodą, ponieważ jego charakter i osobowość rozwijają się zgodnie z potrzebami zespołu. Pojawienie się Sióstr w programie „Top Of The Pops" było kiedyś nie do pomyślenia, jednak sukces trzech kolejnych singli zmusił Eldritcha do kilku znakomitych wystąpień w tym
spektak1u dla niedorozwiniętych dzieci. Oczywiście „Top Of The Pops" to prawdziwe dno, jednak E ldritch jakimś cudem wyszedł z tego z nietkniętą reputacją. · Kompilacyjna kaseta wideo z wszystkimi trzema promocyjnymi teledyskami The Sisters Of Mercy została wydana w październiku 1989 roku pod tytułem „Shot". Zawiera jeden dodatkowy teledysk, gdyż Eldritch zmusił WEA, aby pozwolono mu nakręcić film do „1959". Znów zdecydował się na inny styl: niczym w starych teledyskach mamy tu fortepian, mikrofon z lat pięć dziesiątych, okulary w stylu Raya Bana oraz zawodzący śpiew. Patricia została ułożona na fortepianie udając zmarłą, co stworzyło ostateczn y nastrój romantyzmu. Tak więc na przestrzeni jednego roku Eldritch pojawił się jako przemoczony deszczem zbawiciel w horrorystycznym świecie zamieszkałym p rzez mutantów, potem niczym kameleon przemienił się w ekscentrycznego, tajemniczego i dziwnego Anglika w dziwnej krainie i w końcu wystąpił jako nieuleczalny romantyk walczący o zrozumienie swoich problemów. W każdej z tych ról Eldritch był doskonały i odsłonił nam trochę więcej ze swojej wielotwarzowej osobowości.
VISION THING Po ~yd~niu „ Floo.d1a.nd" oraz trzech singli, Andrew Eldritch prowadził względ01e cichy tryb zyc1a. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nagrał drugi głos w kilku piosenkach na płycie Gary'ego Moore'a „After The War" oraz zmiksow~ł utwór ~od tytułem „Toilet Queen" grupy Kastrierte Philosophen. Ukazał się on w Niemczech. 12-całowy · singel z tą kompozycją wydała firma ~orma~ Records (_Norma! 105). Sama piosenka swoim hipnotycznym, „dudniącym rytmem i „głuchym" wokalem z pogłosem przypomina nieco The Virgin Prunes. . Andreas Bruhn .dolączyl do The Sisters Of Mercy. Andreas Bruhn gra na gztarze elektryczne). Tony James dołączył do The Sisters OfMercy. Tony James gra na gitarze basowej. . Po~ższe oświadczenie The Merciful Release opublikowano w muzycznej prasie na początku lutego 1990 r. Zarówno dziennikarze jak i fani zespo~ po ~r?stu je ~Yśrr.1iali. Andreas Bruhn, rodowity Hamburczyk, był dla w1ększosc1 postacią meznaną. Całą uwagę skupiono więc natychmiast na Ton~m Jamesie •.. następcy Patricii M orrison na basie oraz na jego przy~złeJ kolaboraCJt z notorycznie „ci ężkim we współpracy" Andrew Eldntchem. Początkowo wieści te traktowano jako tanią sztuczkę reklamową, albo - by przytoczyć określenie jakim hojnie wówczas szafowano - bzdety. Sugerowano, że Eldritch i James zabiegają jedynie o uwagę dla. podtrzymania niknącego zainteresowania. Tylko mimochodem wspomni~~o o . muzycznych konsekwencjach ich związku. Obaj byli zmuszeni znosie lepmy praktycznie wszystkich. Powszechnie uznano, że ich wcześ-
71
1990
1990 osobowość, nie dadzą się pogodzić. Komentując falę artykułów wywołaną ogłoszeniem nowego składu The Sisters Of Mercy trzeba pamiętać, że dziennikarze bazowali przede
niejsze muzyczne dokonania, jak i
wszystkim na „publicznych wizerunkach" obydwu panów. Z jednej strony Eldritch: bezczelny, wyrachowany dyktator w stworzonej przez siebie dynastii wyrachowanego draństwa, który „wynajmuje i wyrzuca" według własnego widzimisię; z drugiej strony Tony James: szalony kapelusznik rock' n' rolla, który naciągną! EMI na milion funtów, choć w tym celu musiał zrobić z siebie idiotę. Oczywiście, wszystko to było jedną wielką parodią. Oba te opisy mocno kontrastują z wrażeniem, jakie zrobili na mnie zarówno Eldritch, jak i Tony James. Pisząc niniejszy tekst miałem to na uwadze. Na fali wspaniałego sukcesu „Floodland", w różnych artykułach podsumowujących mijające dziesięciolecie, uznano The Sisters Of Mercy za jeden z „Zespołów Lat Osiemdziesiątych". Andrew Eldritch powrócił do Hamburga, żeby nacieszyć się pełnią życia, jaką zapewniały mu okolice Reeperbahn. Nowiny o jego przyszłych planach miały więc charakter nieuporządkowanych plotek, drukowanych od czasu do czasu przez „wielką trójkę" muzycznych tygodników. Następnie odwiedził go Steve Sutherland; w styczniu 1990 r. w pierwszych dwóch wydaniach „Melody Maker" opublikowano wywiad, będący wynikiem tego spotkania. Ponieważ nie istniało jeszcze nowe dzieło The Sisters Of Mercy, w rozmowie nie pojawiły się elementy tak zwanej „natrętnej reklamy", charakterystyczne dla wywiadów z wszelkimi „gwiazdami pop". Sutherland podszedł do swojego rozmówcy jak do aktora czy powieściopisarza, koncentrując się głównie na zawiłościach osobowości Eldritcha. Napisał, że: Inni ludzie zazwyczaj robią rzeczy, które uznajemy za ich charakterystyczne cechy: sposób, w jaki się śmieją, co ich bawi, sposób w jaki jedzą lub palą papierosa. Poza tym nie odznaczają się niczym szczególnym. Natomiast Eldriich najwyraźniej opanował Metodę: iak jakby spędzi/ cale lata przed lustrem, rozmawiając z samym sobą i odkrywając, jak w każdej sytuacji najlepiej przedstawić Eldritcha („His Master's Voice", „Melody Maker'' 6.0l.1990 r.). Sutherland bada „człowieka kryjącego się za mitem" odsłaniając małe części wielotwarzowej duszy Eldritcha i badając znaczenie pozornie nieistotnych nawyków, manier i sposobu wyrażania się. Takie szczegóły dostarczają wielu wskazówk do zrozumienia siły motorycznej napędzającej The Sisters Of Mercy przez ponad 10 lat. Strumień bezsensownych pytań i pogardliwych odpowiedzi niewątpliwie przez nie wywołanych n.ie przyniósłby takich rezultatów. Obaj rożmówcy znają się dobrze i w ich pogawędce nie ma z góry powziętych uprzedzeń i nieporozumień, które zaważyły na wielu dotychczasowych wywiadach z Eldritchem. Dlatego też Eldritch był podczas rozmowy swobodny, ufny i pewny siebie.
72
. Dziwi tylko. brak na~mniejszej ~zmianki o. dra':11atyc~nycb przetasowaniach '>! składzie. The ~1sters, o ktorych zrobiło się głosno zaledwie parę tygodm po opubltkowanrn tego wywiadu. Być może wiadomość o przyszłych problemach była zakodowana. w wyznaniu Eldritcha, że spędził ostatnio sporo czasu z Tonym Jamesem, ktory zaproponował mu kiedyś stanięcie na czele Sigue Sigue Sputnik - jednak z tych słów n.ie można było wydedukować n.ie "'.ięcej. Już wcześniej Eldritch wraz z Particią Morrison i Johnem Perry, byłym gitarzystą cudownych Only Ooes, rozpoczął pracę nad materiałem na trzeci LP The Sisters, ~hoc~aż żadu~ konkrety dotyczące tytułów utworów i programu nagrywania me przeciekły do prasy muzycznej. Podobno szefowie WEA zaczęli tracić cierpliwość, desperacko domagając się następnego albumu. Komunikat The Merciful Release odroczył perspektywę wydania płyty, a także postawił reputację (i, jak twierdzili niektórzy, zdrowie psychiczne) Andrew Eldritcha pod znakiem zapytania. Mając tylko te informacje, muzyczna prasa szukała dalszych wyjaśnień u Patricii Morrison. Oświadczyła ona tygodnikowi „Sounds", że w grudniu 1989 r. pracowała z Eldritchem nad nowym materiałem, ale od tamtej chwili nie jest)~ż człon.kiem zespołu. Pocz.ątko~o oboje J?lanowali wydanie wspóln.ego osw1adczema dla prasy ale pomewaz do tego me doszło, poczęły mnożyć się spekulacje co do powodów jej odejścia. Napomykano o sztampowych „muzyc:Z"y~h różnicach", jednak znacznie zjadllwsze określenie pojawiło się w wyw1adz1e dla „Melody Maker", w którym Morrison rozwinęła temat swojeg~ opuszczenia The Sisters Of Mercy. Stwierdziła, że w ciągu 4 lat pracy z Eldntchem płacono jej zaledwie 300 funtów miesięcznie, aż w końcu o~mówiła_ podpisania kontraktu, który określiła jako niewiarygodnie glupi. Kiedy probowała wyegzekwować część pieniędzy, które - jak twierdziła - p;awni~ jej się należały, usłyszała, że nie jest już członkiem zespołu. Dalsze zamieszanie spowodowała wypowiedź pewnej osoby „blisko związanej z Tonym Jamesem" , która oświadczyła, że Eldritch i James już od jakiegoś czasu w tajemnicy pracują razem, ale odmówiła podania dalszych szczegółów. W prasi~ pojawiły się wówczas sugestie, że Andreas Bruhn został wciągnięty w szeregi zespołu tylko dlatego że wypełniłby każdy rozkaz Eldritcha (czemu za?ał kłam Jego wkład w skomponowanie materiału na „Vision Thing"). Miało to oznaczać, że Patricia Morrison nie byłaby skłonna do niewolniczego posłuszeństwa.
~ndrew Eldritch i Tony James na pewno zdawali sobie sprawę z tego, że publiczna r~akcja na ich współpracę nie będzie pochlebna, uważam jednak, że z~n.:gowame Tony'ego Jamesa było całkiem niesprawiedliwe. Celem „ożywie nia. ~prawy. przytoczono też wypowiedzi „fanów" mające odzwierciedlać „OplDlę publtczną". Niektóre uwagi wyrażone przez tych ludzi były w najwyż szym stopniu idiotyczne. Obecną sytuację porównywano do odejścia Gary'ego Marxa, Craiga Adamsa i Wayne'a Husseya, których Morrison określiła jako
73
1990 jedynych trzech ludzi na tej planecie, którzy zrozumieją co się jej przydarzy/o. Ponownie sugerowano, że cała sprawa znajdzie rozwiązanie na sali sądowej. Tymczasem Patricia Morrison zajęła się ponoć pracą nad solowym projektem, zaś The Sisters Of Mercy nadał zamierzali zrealizować nową płytę najdalej za rok. Pojawiły się płotki, jakoby Eldritch zmienił postanowienie, że nigdy już nie wyruszy w trasę koncertową. Nasiliły one kontrowersje, gdyż Morrison oświadczyła, że to właśnie ona „przekonała" Eldritcha do podjęcia takiej decyzji. Wciąż wiele niedomówień otacza całą sprawę - tak więc nie jestem w stanie napisać nic więcej. Prędzej czy później na pewno dowiemy się, jak było naprawdę, tymczasem skupię się na działalności nowego składu The Sisters Of Mercy. Wszystkie dawne wstrząsy należą już do przeszłości - rozpoczął się nowy rozdział w historii The Sisters. Ostatnie słowo niech należy do Patricii Morrison, która wprawdzie oświadczyła, że wiele spraw trzeba jeszcze uporządkować - ale od tamtego czasu nie dodała nic więcej. Jak na ironię, szcz.egóły dotyczące nowych koncertów The Sisters ogłoszono na tydzień przed upływem pięciu lat od chwili, gdy Eldritch latem 1985 roku wszedł na scenę Royal Albert Hall. On sam wraz z Andreasem Bruhnem i Tonym Jamesem niespodziewanie pojawił się na Festiwalu Lorelei w Niemcz.ech 23 czerwca. Rankiem tego dnia Eldritch zorganizował konferencję prasową, podczas której płynną niemczyzną oświadczył dziennikarzom. że ustalono już daty listopadowych koncertów w Szwajcarii, Belgii i Niemcz.ech. Zapowiedział też występ na londyńs kim stadionie Wembley, chociaż wiadomości te pozostały wówczas bez potwierdzenia. Eldritch milczał na temat nowego albumu i napomknął tylko, że nie ustalono jeszcze składu z.espołu, który zagra podczas planowanej trasy. Później tego samego dnia widziano całą trójkę w 19-tysięcznym tłumie, skąd panowie weszli na scenę, gdzie Eldritch przy głośnym aplauzie ponownie odczytał listę koncertów. Podczas następnych tygodni trasę wydłużono, dodając występy w Jugosławii . Koncerty na Wembley Arena zatwierdzono na 24 i 26 listopada. Po dołączeniu Tima Bricheno, byłego gitarzysty All About Eve wypożyczonego wcześniej do The Mission, The Sisters Of Mercy ponownie stali się instytucją. Eldritch wiedział, że teraz zespół będzie zmuszony się wykazać. Nie było to jednak łatwe, gdyż po całym szumie wokół niedawnych wydarzeń wielu oczekiwało, że Ełdritch „wyłoży się".
Moje pierwsze spotkanie z nowym składem The Sisters odbyło się w Londynie. Dzień był pogodny. lecz chłodny. Zespół właśnie skończył nagrywanie „Vision Thing" w duńskich Puk Studios i powrócił do Anglii, zahaczając po drodze o Los Angeles, gdzie nakręcił teledysk do „More" oraz załatwił inne sprawy związane z promocją albumu. Gdy przybyłem do mieszkania/studia Tony'ego Jamesa, które znajduje się przy brudnej ulicy w zachodniej dzielnicy Londynu, zastałem tylko jego i Andreasa Bruhna. Tim Bricheno wyszedł kupić nowy sprzęt, zaś Andrew Ełdritch miał poprzedniego dnia pracowity wieczór i wciąż jeszcze spał. 74
1990 Zaprowadzono mnie do pokoju, który służy Jamesowi za studio i domowy „teren zabaw". Studio było jasno oświetlone i zawalone elektronicznymi gadżetami, pełne migających ekranów telewizyjnych oraz ikon rock'n'rollowego życia. Na ścianie widniało czerwone neonowe logo Sigue Sigue Sputnik - szyld przedsięwzięcia , na wspomnienie o którym wielu się wzdryga, tym niemniej James wciąż jest z niego dumny. Ubrany w podkoszulek, spodenki i buty do joggingu, Tony w niczym nie przypomina szaleńca, za którego się go uważa. Przedstawiamy się sobie: mój gospodarz jest uprzedzająco grzeczny, tak więc natychmiast zapominam wszelkie mity stworzone przez niezliczone, jaskrawe nagłówki gazet. On sam nonszalancko brzdąka na swoim nisko zawieszonym basie fragment ściągnięty z „Ghostrider" Suicide i szczerząc zęby stwierdza teraz jesteśmy prawdziwą grupą disco. Dzwoni telefon i James udaje się na pogawędkę z kimś bardzo sławnym , tymczasem ja rozmawiam z Andreasem Bruhnem. Pochodzący z Hamburga Andreas zawsze marzył o muzycznej karierze pracując z całą chmarą nieznanych niemieckich zespołów. W końcu wysłał taśmę z własnym materiałem do niemieckiego oddziału WEA, skąd przekazano ją Ełdritchowi, na którym z kolei zrobiła tak duże wrażenie, że zaproponował mu posadę gitarzysty The Sisters. Teatralność wiążąca się dotąd z The Sisters Of Mercy, najwyraźniej nie wpłynęła na rozmownego i łagodnego w obejściu Bruhna. Był przekonany, że zarówno nowy album jak i zaplanowane występy wypadną znakomicie i że wszyscy malkontenci będą zmuszeni ponownie rozważyć swoje uprzedzenia. Martwił się głównie tym, że nie słyszał dotąd wielu wersji utworów The Sisters i coverów nie wydanych oficjalnie, takich jak „Good Things", „Teachers", „Stairway To Heaven" i innych. Andreas nie zgodził się też, jakoby praca z Eldritchem była szczególnie ciężka; zaistniał już między nimi zdrowy szacunek oparty na rolach, jakie obaj odgrywają w zespole, a także na ich oddaniu dla nadrzędnego celu. Z wypowiedzi Andreasa i Tony'ego wynikało jasno, że nowe The Sisters Of Mercy nie jest autokratycznym tworem jednego człowieka. Gdy zapadł już
wieczór, Tim Bricheno powrócił z zakupów, wciąż niezadowolony z brzmienia swojej gitary i wzmacniacza. Choć jest osobą z natury niezbyt wylewną, Tim także szybko zaprzeczył, jakoby był w zespole tylko „wynajętym pomocnikiem". Rozmawial iśmy o jego dawnym związku z muzyczną sceną okolic West Yorkshire. Zgodził się ze mną, że było to pewną zagadką jakim cudem tyle podobnych zespołów pojawiło się w tym miejscu w tym samym czasie. Zwerbowanie Tima do zespołu było dla Eldritcha kontynuacją muzycznego dziedzictwa, wywodzącego się z Leeds. Andrew Eldritch dołączył do nas około siódmej, najwyraźniej odświeżony. Opuściliśmy studio i weszliśmy na górę do małej sali, gdzie rozmawialiśmy o lojalności i wymaganiach fanów. Rozważaliśmy różne koncepcje za75
1990 spokajania potrzeb wielu odbiorców, pragnących kupo~ać więcej niż tyl~o kilka płyt raz na parę łat. Eldritch doskonałe zdaY:'~ł sobie sprawę z tego! ze w przeszłości grupa zawiodła pod tym względem 1 ze trz.e~a to naty~hm1ast naprawić. Rozmowa znów zeszła na zespół, przy czym Eldntch wyraZll grozę przed planowaną trasą koncertową i_ związanym z _tym stre~em zarówn? fizycznym jak i psychicznym. Natychmiast powstało więc pytarue: po co sobie zawracać głowę, jednak dla Eldritcha życie stało się nieco za łatwe i znów poczuł potrzebę sprawdzenia się. Powróciliśmy do studia, żeby posłuchać nowego albumu. Muzyka cał kowicie pochłonęła Eldritcha, zaczął więc krążyć po studiu zgodnie z te?1pem Vision Thing". Każdy ruch jego ciała odzwierciedlał rytm poszczegolnych ~tworów, z których największe wrażenie zrobił na mnie „Ribbons", chociaż muszę przyznać, że niezbyt wiele pamiętałem po wyjściu. Nienajlepszy stan mojego samochodu zmusił mnie do pożegnania się przed końcem ałb~m~? .tak więc klasyczny wstęp do „More" popłynął za mną w noc. Wym1emlismy uściski dłoni , po czym drzwi zamknęły się. Wiedziałem jednak, że dla Ełdritcha dzień się dopiero zaczął. „More" (MR 47) był pierwszym singlem wydanym przez nowy zespół. Ukazał się 8 października jako trzynasty singel The Sisters Of Mercy. Napisany i wyprodukowany wspólnie przez Eldritcha i Jima Steinmana, epickim rozmachem przypomina „Dominion" i „This Corrosion" powstałe w wyniku ich wcześniejszej współpracy, charakteryzują go jednak znacznie cięższe gitarowe riffy, niż jakikolwiek utwór na „ Floodland". Rozpoczyna się chórem „thrashowo brzmiących wiolonczel" i dźwięczącym na ich tle fortepianem, po czym wybucha melodramatycznym ogniem, w którym Eldritch jawi się jako metaforyczny „ rzecznik diabła" zaspokajający krzykliwe pretensje wspomagającej go wokalnie Maggie Reilly (znanej ze współpracy z Mikiem Oldfieldem). „More" wydano we wszystkich formatach ze wspólnym dziełem Eldritcha i Druhna „ You Could Be The One" na stronie B i wydłużoną wersją na 12-calowym singlu. W ograniczonym nakładzie ukazał się też kompaktowy singel w rozkladanej sztywnej okładce, już w tej chwili poszukiwany przez zbieraczy. żadna z tych sztuczek nie zrobiła większego wrażenia na krytykach, którzy zgodnie nie zostawili na „More" suchej nitki. Śmiechu wart nonsens-: ~apisa~ no w „ Melody Maker", a pozostałe recenzje były podobne. Powrociły tez porównania do Davida Bowie'go. Mimo to „More" pojawił się na listach na miejscu 28. i dotarł do 11 . po bezwstydnym, pijackim występie w „Top Of The Pops". Promocyjny teledysk wyreżyserowany przez Dominica Sena utrzymany był w podobnym stylu; The Sisters ponownie z lubością pławili się w megalomanii rocko~ch frazesó~ i sztuczek. Długowłosy i odziany w skórę Eldritch odgrywa swoją rolę dumrue
76
1990 jak paw, zaś reszta zespołu przyjmuje typowo „męskie" pozy na tle spektakularnej dekoracji składającej się z łańcuchów, oparów suchego Jodu i świateł. Wizualnie wszystko to współgra z typowymi dla Sisters, choć największymi jak dotąd kpinami z „rockowej tradycji"; prawie słychać ostrzenie noży. Gdy szum w środkach masowego przekazu był już dostatecznie głośny, The Sisters udali się do studia położonego w wiejskich okolicach Sussex celem przygotowania się do trasy. Przed koncertami w Europie zespół miał zagrać w Brazylii i musiał poddać się niezbędnym szczepieniom przeciw wszystkim możliwym chorobom. Muzycy byli przez to nieco osłabieni, zwłaszcza Tony James. Niezbyt luksusowe warunki panujące w studiu były niemiłą niespodzianką, jednak nie zmąciło to atmosfery w zespole. Artyści robili to, co większość ludzi robi w niedzielne popołudnie; Tony James i Andreas Bruhn poszli na spacer podczas gdy Tim Bricheno zajął się walką z komputerem. Eldritch stanowił wyjątek: wraz z byłym członkiem Big Audio Dynamite, Danem Donovanem, który dołączył do The Sisters na czas nadchodzących koncertów, zajął się programowaniem Doktora Avalanche. Każde uderzenie musi być zaprogramowane oddzielnie, a Eldritch dąży do absolutnej perfekcji bez względu na stracony czas. Z poc,-zątku miałem wrażenie, że moja obecność nieco mu przeszkadzała, jednak szybko zdałem sobie sprawę z tego, że praca pochłonęła go całkowicie. Zmęczyłem się hałasem szybciej od niego i wyszedłem, spragniony rozmowy. Tim Bricheno pozostawał przed ekranem komputera, beztrosko zabijając czas. Nie miał nic przeciwko rozmowie, ale z powodów prawnych nie mógł omawiać swojego odejścia z All About Eve. Jak głosiły plotki, jego związek z Jułianne Regan zakończył się i oboje uznali dalszą współpracę za niemożliwą. Bricheno rozpoczął pracę nad własnym materiałem z zamiarem założenia zespołu i rozważał oferty różnych wytwórni płytowych, gdy nadarzyła się okazja zagrania paru koncertów z The Mission. Byli właśnie w Ameryce, gdy Simon Hinkler postanowił odejść. Bricheno zastąpił go do końca trasy, powiedział mi jednak, że nie miał zamiaru zostać z nimi na stałe. Wówczas to otrzymał wiadomość, że Eldritch szuka dodatkowego gitarzysty do The Sisters Of Mercy i że mógłby się do tego nadać. Zignorował wszystkie „straszliwe historie" o reputacji Eldritcha, spotkał się z nim twarzą w twarz i stwierdziwszy, że nadzwyczaj dobrze się rozumieją, podpisał kontrakt. W rozmowie ze Stevem Sutherlandem, opublikowanej w „Melody Maker" w lutym, Bricheno stwierdził, że początkowo był rzeczywiście „ wynajętym pomocnikiem", ponieważ praca nad „ Vision Thing" była już praktycznie zakończona, gdy dotarł do Danii. Pozwolono mu jednak wzbogacić brzmienie The Sisters własnym stylem gry na gitarze, co było ważne dla osoby przyzwyczajonej do kontroli nad swoją twórczością. Tony James i Andreas Bruhn wrócili z przechadzki. Przyjacielskie i zawodowe porozumienie między członkami zespołu zdążyło się już w pełni 77
1990
1990
rozwinąć. Bruhn i Bricheno nieustannie przedrzeź~aj~ się w ro~! „~iośla~'', starając się wzajemnie przechytrzyć. _Zza tych zar~?w przebija jednak ich
szacunek dla indywidualnych talentow. Po. kolaCJI za~aw~ .~i:wała nada~ w miejscowym pubie; obaj swoim zachowaruem przec~yli op1_n11 Jakob~ byh w zespole tylko po to, żeby spetniać każde. życzenie ~ldntcha; Pomformowałem ich że wielbiciele The Sisters darzyli dawnych gitarzystow zespołu sporym szacu'ruciem, na który może być im trudno zarobić: ~ade~ ~e Pi:ze~ął się tym; obaj promienieli przekonaniem o . własn11ch. U1U1eJętno.s:•.a~b 1. sile całego zespołu, zaś Andreas Bruhn niewiele wiedział o spusc1zrue, Jaką zostawili po sobie Gary Marx i Wayne Hussey: . . Później tego samego wieczoru p rzekonałem się na własne oczy 1 uszy„ ze wiara członków zespołu we własne umiejętności nie była czczą gadaniną. Eldritch właśnie skończył pracę i udał się na odpoczynek po paru . rozgrywkach w bilard. Tymczasem reszta wykonała instrumentalny ,jam" złożony z „Temple Of Love", „ Alice", „Doc~or ~e~p" i „Firs~ And !--a?t And Ałways". Było już późno i Tony James naJmmeJ ze wszystkich pahł się do pracy, jednak adrenalina zaczęła krążyć i jego również porwała~ ko~cu wspaniałość muzyki. Wszystkie cztery od~grane utwory -:-- mew~zne, dawne czy nowe - stanowiły zapowiedź odrruennego brzm1e°:1a The s.1sters Of Mercy: mechanicznego, potężnego rocka, opartego na gitarach 1 pulsującym rytmie automatu perkusyjnego oraz basie, którego wibruje c~ły budynek. „Temple Of Love" zostało przerobione;.g1tarowy wstę~ brzmiał mniej surowo niż dawniej, podczas gdy „ A lic~" wciąż cec.ho~ał w1eloban~ ny przepych, jednak z większą dawką ~yw1ołu. l_"a zamsp1~owana sesja ożywiła cały zespół. a zmęczenie zastąpił porywający katalizator zwany The Sisters Of Mercy. Najwięcej radości sprawił im „Doctor Jeep" - chórki zabrzmiały wyraźniej, a bas Tony'ego Jamesa zdecydowanie
o?
począł dominować.
Niemożliwie thrashowa końcówka „ First And Last And Always" zakoń czyła próbę, przy głośnym aplauzie i owacjach za.równo moich, jak i zespołu. Najwidoczniej wyczuli już, że byli bliscy po~ozumienia wymaganeg? podcza~
trasy koncertowej. To co zademonstrowali, pozwal.ało pozytywme pat.rzec w przyszłość chociaż Eldritch nie brał w tym udziału. LP. „Vision Thing" (MR449L) został wydany 22 pai~iernika i z miej~~ wskoczył do Top 20 angielskiej listy album.ów. Zawiera .8 kompozycji, włączając w to pierwszy singel „ More". Trzecia płyta The S1sters.Of ~ercy różni się bardzo od melancholii „First And Last And Alway~" 1 złozon~J~ zagmatwanej struktury „FloodJand". Eldri~~h. s~orzył. dzieło ~a~d~1eJ szorstkie i generalnie bardziej rockowe mz Jakiekolwiek wczesmeJsze propozycje The Sisters, a nacisk położył na ma~pulacje ś~?~ków przek.azu, paradoksy władzy, wojny i polityczną korupcję. Oczyw1sc1e, wszys~k1e te elementy charakteryzowały także wcześniejszą twórczość zespołu, Jednak
78
nigdy przedtem nie zostały potraktowane tak jak „Vision Thing". Eldritcb nie nurza się już w niesprawiedliwościach tego okrutnego świata, tylko kontrastuje niepokoje, lęki, marzenia i pragnienia z ustępstwami wynikają cymi z sentymentu, czy nostalgii. Typowe dla niego elementy cynizmu, pokrętność wypowiedzi i czarny humor występują tu w wielkich ilościach , jednak styl Eldritcha znacznie się rozwinął i przerósł złudną zgorzkniałość. „ Vision Thing" ma także wyraźny aspekt polityczny, nie występujący tak silnie od czasów „ Reptile House" z 1983 r. Ten skłon w stronę polityki wolny jest od sloganów i głupkowatości w stylu „ Buntownika bez powodu". Andrew Eldritch zawsze był podejrzliwy w stosunku do politycznych marionetek i instytucji. Niepokoił go również fałszywy emocjonalizm w stosunkach międzyludzkich. Oba te tematy zdominowały „ Vision Thing". Gdy Tony James i Tim B.richeno przybyli do duńskich Puk Studios, nagrywanie albumu było praktycznie zakończone. Pisanie utworów rozpoczęło się jeszcze w Hamburgu; podstaw i pomysłów dostarczyli Eldritch i Bruhn. Początkowo studio wynajęto na cztery miesiące, jednak sesja trwała prawie dwa razy dłużej. Czas przekroczono, pomimo że Eldritch ograniczył wszelkie przerwy do minimum; „zamknął się" w studiu i skoncentrował niemal wyłącznie na swoim zadaniu. Połączenie jego nieustannego dążenia do perfekcji z nawykiem do obsesyjnej pracy doprowadziło do tego, że utwory nieustannie udoskonalano aż do momentu osiągnięcia całkowitej satysfakcji z rezultatu. Z dziką perwersją odrzucono w końcu wiele bardziej klarownych wersji na rzecz wcześniejszych mixów, dzięki którym „Vision Thing" nabrał indywidualnej prostoty. Taki był zresztą zamiar Eldritcha: powrócić z albumem pozbawionym majestatycznej gładkości „Floodland" i stworzyć dzieło, które z powodzeniem można by odtworzyć „na żywo", na scenie. · Studio Puk wybrano zarówno z powodu panujących w nim wspaniałych warunków technicznych (wcześniej wykorzystanych przez Depeche Mode) jak i położenia, które umożliwiło Eldritchowi oderwanie się od zgiełku Londynu i Hamburga. Jak sarn mówi: Nie lubię pracować w Anglii. Kiedy wchodzisz do studia i widzisz tylko recepcjonistkę lakierującą sobie paznokcie, nie wprawia cię to w nastrój zagrzewający do pracy. Niestety, w Anglii pe/no jest takich miejsc („Ward Music MonthJy", luty 1990 r.). Eldritch i Bruhn rozpoczęli nagrywanie z pomocą gitarzysty Johna Perry'ego. W miarę rozwoju wydarzeń okazało się, że styl gry Bruhna miał być główną osią nowego kierunku muzycznego The Sisters Of Mercy. Utwór tytułowy otwiera album eksplozją bombardujących słuch hard rockowych gitar i zanim Eldritch krzyknie dwadzieścia pięć kurw w pokoju obok wiadomo już, że porównania z wcześniejszymi dziełami The Sisters Of Mercy natychmiast tracą sens.
79
1990 Tłem tego utworu jest Hamburg~ lub też dokładniej I?ówiąc ,~Hamb~~
Eldritcha" pełen barów, prostytutek 1 „czynnych. auton;i3:tow z pap1erosanu . Eldritch daje świadectwo swojego długu w~Zięcznosc1 . wobec Ham~~rga - „Vision 1bing" szkicuje obraz tego co porabiał od ~zasow „~łoodland , po czym sceneria zmienia się i jesteśmy w Ameryce. Eldntc~ wyr.a za .P~g~dę dl~ Wuja Sama, który służy mu tu za meta~orę ob~~ej P~!1tyki sw1a~owej. Inwazja na Panamę pod koniec 1989 r. - dzieło ~dmm1stracj1 B~~ha - jest 1:u przedmiotem zjadliwych kpin Eldritcha, prezentującego nam swoj „amerykanski koszmar" . Doktor A vałanche grzmi wściekłym rytmem z wojskową precyzją, ~od~zas gdy „Vision Thing" staje się parodią inteligencji Geo~ge'a Busha, odzw1erc1edlając jej brak. Jeden oślepiający b.lysk rozsąd~u'. niczym. u pan~ prezydenta - i już widzimy Busha jako ruezdarnego 1d1otę, ktory kazdy probleJ? rozwiązuje za pomocą zbrojnych oddziałów. Op~racja „Pustyn~a. Burza''. m~ wpłynęła na zmianę świadomości Amerykanow, za t? „V1s10~ Thin~. z każdym dniem brzmi coraz bardziej proroczo. Gdy re~on Zatoki ~er.ski~j mógł stać się pięćdziesiątym pierwszy~ stanem Ameryki, a B~s? wc~~ me potrafił opuścić pola golfowego, Ełdntch. doznał „nagłe~o .osw1ecema : Rzecz jasna, jego opinie wywołały wiele kontrowersji, jednak Eldntc? pozostał nieugięcie nieskr.uszony. Wkrótc~ .późnie~ P~ul King przeprowadził z nim wywiad dla MTV 1 spytał, czy „V1s1on. T?mg został s~onst~o~any z myślą o komercyjnym sukcesie na am~rykanskim rynku. Eldr:tch usrruechnął się kpiąco i wyznał, że gdyby zro~1ł P.łytę ~la Arnerykanow, by~aby to płyta z muzyką instrumentalną! Wypowiedzi E~dntc~a ~warte na płycie~ ora~ wyrażone w środkach masowego przekazu me mają rukogo szokowac, am obciążać winą. Ich celem jest ukazać wszystkie szaleństwa kraju uważaneg? za ostateczny sukces ludzkiego rodzaju. W iście tajemniczym stylu Ełdntch powiedział: „ Vision Thing" to napra~dę nie jest oskarżeni: . . P~ pros~u wypunktowałem tam parę rażących faktow. Ale zawsze będą na sw1ec1e ludzi~, którzy martwią się jedynie o to, skąd wziąć nową warstwę chromu na samochod ( Ward Music Monthly", łuty 1990 r.). . " „Ribbons'', mimo że mniej bezpośredni niż „Vision Thing'', jest znaczrue ostrzejszy. Zgrzytliwy jęk gitary zwiastuje piosenkę z rynsztoka, z mr~czny~h zakątków umysłu, zazwyczaj tłumionych przez zdrowy rozsądek. Ełdnt~h ~e ukrywa niczego, a jego złośliwy głos wyraża czystą chuć n~ tł~ obs~emczrue zawodzących industrialnych gitar. Tekst tworzą fr~zy ~spama.łej. Eldntc~ows kiej prozy, przesiąkniętej pożądaniem i obrzydzemem, 1 spow1~ej aksamitnym całunem nieufności i mizantropii. Miłość jest ambiwałentme rozkawaleczkowana - te słowa doskonale określają gorzko-słodki smak prymitywne~o seksu, gdy Eldritch doprawadza grę o dominac~i do perfekcji. Wci~. nurt~ją go sprzeczności; pojawiają się nazwiska Marxa 1 Engelsa w konteksc1e, .ktory chyba tylko Eldritchowi mógł ujść na sucho. Co oni tutaj robią, do diabła?
80
1990 Można po~ejrzewać,. ż~ Ełdritc~ r~ca mone~ę, na której z jednej strony są prostytutki, a z drugiej zakonmce, jednak wciąż upada ona bokiem, niczego nie przeważając. W bitwie pomiędzy fizyczną słabością a inteligencją nie ma zwycięzcy - ich walka o przewagę tworzy Eldritchowski „cudownie zabójczy koktaił". Koniec nie przynosi rozwiązania; muzyka powoli zanika wśród okrzyków Eldritcha: to się zbliża! Przewspaniały finałowy zwrot w klasycznej „siostrzanej" podróży przez ciemniejszą stronę ludzkiej natury. Następnie spotykamy Eldritcha opuszczonego na „Wybuchowej Alei", („Detonatioo Boulevard"), gdzie stoi samotnie w okolicy zdewastowanej przez smog. Wybuchowa Aleja jest metaforą planety zniszczonej własnym postępem. Z opustoszałych ulic współczesnej Ameryki Eldritch proponuje nam wycieczkę po miejscach wybranych ze względu na brzmienie ich nazw oraz położenie. Od Eldorado, mitycznej krainy złota w Południowej Ameryce, do symbolu okrucieństwa jakim jest Torquemada (od nazwiska hiszpańskiego inkw~yt~ra Thomasa De Torquemady, 1420-1498 r.). Eldritch domaga się uwołmerua z chaosu. Muzyka ponownie opiera się na gitarach i perkusji rytmicznie uderzającej „bang bang". Chórki Maggie Reiłly łagodzą nihilizm barytonu Eldritcha i dodają piosence nowej głębi. Andrew Ełdritch następująco wyjaśnił jej udział w powstaniu „ Vision Tbing": Maggie wpadła na jeden dzień i była wspaniała. Myślę, że jej partie w pewnym stopniu przydały ca/ej płycie dziewczęcej radości. Dzięki niej nie jest zbyt męska. Bynajmniej, nie komponuję „męskiego rocka", ale gdy paru facetów robi coś razem, zawsze istnieje niebezpieczeństwo przedobrzenia z szorstkością. Milo ozdobić wszystko odrobiną słodyczy („Ward Music Monthły", luty 1990 r.). Stronę pierwszą zamyka „Something Fast", objawiając nam nowy aspekt talentu kompozytorskiego Eldritcha. Ten delikatny hymn o bólu serca ozdobiony jest brzmieniem gitary akustycznej i śpiewem Maggie Reilly, Eldritch zaś odprawia swoje egzorcyzmy nad męką: Widziałem jak najlepsi z ludzi odeszli 111 przeszłość, nie chcę być ostatni wzdycha, a dawne cierpienia zaprzątają jego myśli. Czy to spowiedź, czy po prostu kpiny? Dave Dickson w swojej recenzji dla „Raw" napisał: Nie chciałbym przypisywać Eldritchowi jakichkolwiek utworów autobiograficznych, lecz w tym przypadku pokusa jest naprawdę wielka. „When You Don't See Me" wywołaJ liczne głosy krytyki, że The Sisters Of Mercy skłaniają się w stronę AOR (America-Orientated Rock - przyp. tł.), gdyż utwór oparty jest na prostym połączeniu rytmu i gitarowych riffów. Muzyka przygniata nas potężnym brzmieniem, a Ełdritch egzystencjalnie s~dzi z kogoś, kto - być może - powinien był „wiedzieć lepiej". Czego oko n~e wid=i. tego sercu nie żal pieje nasz zraniony skryba, godząc się z wydarzeruami, które kiedyś niemal doprowadziły do jego zniszczenia. Z bezwzględną szczerością złośliwie docina: zacznij patrzeć realistycznie, znajdź sobie innego, gdyż ból zamienił się już we wspomnienie pełne pogardy.
81
1990 W następnym utworze powraca temat Ameryki. „Doctor Jeep" prezenluje nam mglisty obraz okropności sieci telewizji kablowej, będącej ucieleśnieniem niekwestionowanej wiary społeczeństwa amerykańskiego w Gwiazdy i Pasy. Dowody same pojawiają się na ekranie; Eldritch kpi najpierw z kultowego programu „I Love Lucy", po czym nie bez kozery porównuje styl amerykańs kich reporterów telewizyjnych do absurdaJnego humoru Pee Wee Hermana. Graeme Kay w artykule dla magazynu „Q" opisał świat Doctora Jeepa jako miejsce, w którym zanika granica między telewizją, a rzeczywistością. Ostry jak piła mechaniczna riff stawia kropkę nad i, gdy Eldritch śmieje się
w twarz amerykańskim businessmanom sprzedającym broń takim organizacjom jak Hizbollah. Arabscy fundamentaliści odpłacili się, używając jej przeciwko armii Busha zaledwie parę miesięcy po wydaniu „ Vision Thing". z bezpiecznej przystani hotelu Sheraton, Eldritch przyglądał się kulturalnemu samobójstwu Stanów Zjednoczonych na ekranie telewizora, a tymczasem pianista na dole wciąż grał i grał. Większość Amerykanów po prostu nie ma pojęcia o poczynaniach i hegemonii Białego Domu, a Eldritch nie potrafi wybaczyć im tej głupoty. Obnażając cechy amerykańskiego społeczeńs twa Eldritch nie omija jego merkantylnych obsesji, których wyrazem jest .„supermarketowy" Channel 9. Rzuca w ten sposób wyzwanie jankeskiej filozofii. Po omówionym wcześniej „More" następuje finałowy utwór „I Was Wrong" Ogólnie wiadomo, że jest to ulubiona piosenka Eldritcha na „Vision Thing". To utwór bardzo osobisty, ale zarazem i otwarty dla wszystkich. Eldritch powiedział o nim: Jest tylko pozornie cieplejszy od innych. Chyba niczego dotąd nie zaśpiewałem tak dobrze - to jedyne nagranie, w którym wszystko pasuje. Ostateczny efekt jest raczej niezbyt ludzki. Większość uważa ludzi za mile stworzenia, lecz ja nie podzielam ich opinii. Pomyślałem, że utwór ten idealnie podsumowuje tę płytę, której wymowa tak naprawdę sprowadza się do wyprostowania środkowego palca („Darkness Visible", magazyn „Select", grudzień 1990 r.). Dawne „problemy" Eldritcha z kobietami znów wypłynęły, lecz nie ten aspekt jest tu najważniejszy. Eldritch nie atakuje tylko jednej płci - zawsze starł się pisać „dla ludzi o innych ludziach". Mimo rockowego charakteru „Vision Thing", Eldritch nie chce brać udziału w heavy metalowej grze i nie przyjąłby właściwej temu gatunkowi postawy, której najlepszym wyrazem jest sposób opisywania płci żeńskiej w stylu „Spinał Tap". . I Was Wrong" ma zresztą niewiele wspólnego z rockiem. To raczej zło;różbna, poetycka opowieść niemaJ wyszeptana na tle delikatnych dźwię ków akustycznej gitary. Uderzenia Doktora Avalanche schodzą na drugi plan, pozwalając głosowi Eldritcha zapanować w całej okazałości. Kiedy śpiew~ w świecie w którym ludzie lcrzyczą brzmi to tak, jakby słowa te były myślarru, które powinno się raczej trzymać dla samego siebie. Ta pozoma nienawiść jest
82
1990 tylko fasadą dla .głębszych, zdecydowanie sadystycznych intencji, przez co słuchacz otrzymuje pełny obraz dwuznaczności Eldritchowskich tekstów. „Vision Thing" przyjęto różnie; pochlebnych recenzji było raczej mało. Liczni długoletni wiel?iciele !h~ Sisters Of Mercy także podzielili się na tych, którzy tego aJbumu .me znosili 1 na ~eh, .którzy go u:Mel~iali. Niektórzy nie mogli go zaakceptowac tylko dlatego, ze rue podobał nn się nowy skład zespołu. Dla in~ych, . „ Vision Thi~g" był wspaniałym powrotem The Sisters po dwóch latach mtłczema po wydamu „Floodland". Zawartość płyty nie odbiegała klimatem od wcześ,ni;jszych propo~cj.i, j~nak.zes~ł zdecy~owanie zmienił kierunek rozwoju. Rock n rollowe bfZITilerue gitar 1 Większe zamteresowanie ze strony środków
m.asowego przek~ pchnęły . grupę na nowe terytorium. Moim zdaniem zbyt wiel~ szumu zrobiono wokół gitarowego brzmienia zespołu, rzekomo „nas~wionego n.a ,MT_Y". TJ:ie Sisters Of ~ercy słynęli wcześniej z posępnych gitarowy~~ .nffow 1 grznuących uderzen automatu perkusyjnego; być może obecna rozmca wypływa z tego, że zespół ma teraz znacznie większą publiczność. Powtórzenie czy . przerobienie któregoś z pieiwszych dwóch albwnów byłoby katastrofą. ~be ~isters Of Mercy po~ownie spróbowali więc czegoś nowego. 1 tak powstał P~JonuJący aJbum wypełniony znakomitymi piosenkami. Europejską trasę rozpoczęto w przybranej ojczyźnie Eldritcha - Hamburgu, ~dzie zespół ~a~ trzy ~oncer~y w Dokach; pierwszy odbył się w piątek, 16 h~topada. Wc1ąz oba~1ano się o wytrzymałość głosu Eldritcha, jednak zespoł b~ł z~ecydowany rue odwoływać już żadnych koncertów, nawet za cenę nadwyręzerua strun głosowych Mistrza. We wszystkich miastach świata zaobserwować można różnice kulturowe jednak w H~b~rgu różnoro?ność stylów życia jest szczególnie uderzająca'. Nowoczesnosc rmasta rzuca się w oczy już na lotnisku: przytłaczają.cy obraz !,now~cb .Niemi~" odb~dowanycb po wojennych zniszczeniach. Port lotniczy Jest wielki, le.cz.Je~zcze me skończony~ c~arne, kanciaste sylwetki potężnych st;a_lowych dzw1gow .chłodno preze~tuJą się na tle mrocznego, deszczowego meba. Gdy. schodziłem P? stopruacb Boeniga 737, owiał mnie mroźny, ~o~owaty wiatr. Na szczęsc1e I.o t odbył się bez komplikacji, jednak gdy stałem J~z na mokrej płycie lotniska, poczułem coś na kształt pa nicznego lęku przed meznanym oczekującym na mnie w tym obcym miejscu. .w recepcji spotkałem przyjaźnie nastawionego człowieka, który skierował mnie w stronę Reeperbahn - słynnej ulicy, przy której znajduje się amfiteatr. Za~~małemjedną z wielu kremowych taksówek-Mercedesów krążących p.rzy WYJSCIU ~ _l?tnis~a i powiedziałem kierowcy, dokąd chcę jechać. Jakoś ~~ro~uo:iieh~my się po angielsku, co przy moim kompletnym braku znajomosc1 mem1eck1ego było pewnym sukcesem. Taksówkarz nie miał jednak ochoty na rozmowę w łamanym europejskim narzeczu. Podczas gdy Mercedes mozolnie wlókł się zatłoczonymi ulicami Hamburga zauważyłem ze zdurnieniem, że na chodnikach prawie nie było ludzi.
83
1990 W piątkowe popołudnia „ hamburgerzy" kończą pracę wcześnie, widziałem więc tylko tych, którzy spiesznie ~dą~ali_ do do.mów ~a wee~e.nd: Dzięki powolnej jeździe mogłem przyJrzec st~ okolic~. W1~~kom1eJsk1 moloch otaczający lotnisko pozostał za nanu, teraz _Jecha_h smy przez zdumiewająco czystą podmiejską dzielnicę, przykrytą Jedy~1e dywa.nem opadłych jesiennych liści skrapianych mżawką. W porównam u z ~rch1tek toniczną przypadkowością angielskich miast, nie_m ieckie ~udynk1 wydały mi się zbyt surowe i symetryczne, lecz funkcJonalne 1 bez zbędnych upiększeń. . . . . , . . .. . Niebawem sceneria poczęła się stopruowo zmiernac, gdy zbhzahsmy się do Reeperbahn. Tu i ówdzie widniaJy pozostałości ?ziewiętnastowi~cznej . ar: chitektury, które przetrwały wielki pożar w 1942 r. 1 bombardowama. Dzięki nim rozległa panorama nabrała charakteru. Jeszcze kil~a ~nut i utylita~a funkcjonalność przepadła w blasku sklepowych wystaw 1 migoczących w Wl~ czomym mroku neonów kin, hoteli, kawiarni i barów. Turek gwałtowrue zatrzymał Mercedesa za zatłoczonym rogu ulicy. Zapłaciłem mu i stanąłem na chodniku, trzymając w dłoni resztę z banknotu pięćdziesięciomarkowego. Turek uśmiechnął się i odjechał, a mnie nie opuszczalo dziwne wrażenie, że zostaJem nabrany. Rozejrzałem się po tętniącej życiem Reeperbahn i szybko doszedłem do wniosku, że na takim rogu ulicy można kupić praktycznie wszystko. Gdy zacząłem szukać jakiegoś hotelu, deszcz rozpada) się na dobre. Zmrok zapadł szybko, a wiatr znad ujścia Łaby począł wiać ze szczególną siłą. Minąłem wielu zasuszonych starszych panów w zniszczonych kapeluszach, palących śmierdzące papierosy i caJymi dniami napędzających interes dla panienek czekających w środku. Nie zwracałem uwagi na ich głośne nawoły wania i oddalałem się w przeciwnym kierunku, mijając grupki nadzianych młodych Niemców, ze śmiechem na ustach szukających wieczornych rozrywek. Spoglądając na otaczające mnie wystawy reklamujące cielesne rozkosze z radością stwierdziłem, że wszystko, co słyszałem o Reeperbahn, było prawdą. . . . Niebawem znalazłem nocleg w hotelu Inter Rast, gdzie sporządziłem kilka notatek. Gdy porządkowałem wspomnienia z tego krótkiego pobytu w Hamburgu, zrozumiałem, w jak dalekim stopniu miasto to wpłynęło na twórczość Eldritcha, a fragmenty jego tekstów z „ Floodland" i „Vision Thing" nabr~ dla mnie dodatkowego znaczenia. Od tamtej chwili kojarzą mi się z m01.m pierwszym pobytem na Reeperbahn. Po pierwsze, cytat z „Flood 1". - przy ujściu rzeki, u źródeł morza - nawiązuje do historycznego znaczerua_ po.rtu w Hamburgu, głównego węzła handlowego dla całych Północnych Niemiec. Potężne malowidło ścienne przedstawiające statek w porcie, widoczne z o~~ hotelu, dodatkowo podkreśliło to znaczenie. Podobne obrazy zauw~c można w caJym Hamburgu. Po drugie - 2000 Hamburg 4 i kolory, jak1Ch
84
1990 wcześniej nie widziałem ten cytat idealnie oddaje wrażenie, jakiego doznałem po przybyciu na Reeperbabn. W przeciwieństwie do innych miejsc, o których wspomniałem, nie ma nic żenującego w widoku klubów oferujących wszelkie pokusy i prostytutek zarabiających na życie na ulicy. Tutaj nikogo ten widok nie dziwi. Zgadzam się, Reeperbahn wygląda sprośnie, ale nie ma w tym nic nieprzyzwoitego. Hamburg cieszy się tradycją niezależnego stanu w Niemczech, z czym wiąże się duża tolerancyjność jego mieszkańców. Słowo ,,kolor" użyte przez Eldritcha jest ideaJną metaforą opisującą Reeperbahn. Rzeczywiście, nie ma takiego drugiego miejsca na ziemi. Perspektywa ujrzenia The Sisters Of Mercy „na żywo" po raz pierwszy od 1985 roku dodatkowo wzmogła moje podniecenie, wywołane pobytem na obcej ziemi. Ponownie skorzystałem z usług taksówkarzy, tym razem kazałem się
zawieźć do Doków. Usiadłem z tyłu kolejnego Mercedesa, który przewiózł mnie jakieś 300 jardów. Byłem na miejscu. Niebieskooki blondyn skasował mnie na JO marek, bylem jednyk zbyt podniecony, żeby się tym przejmować. W tajemnicy podziwiałem jego bezczelność, chociaż przekląłem go pod nosem. Długa kolejka wystrojonych na czarno fanów czekała już przed wejściem, kuląc się przed podmuchami wiatru. Miałem małe wyrzuty sumienia, gdy wchodziłem do środka wejściem dla artystów.
Gdy już znalazłem się wewnątrz, z przyjemnością stwierdziłem, że amfiteatr był niewielki i przestronnie zaprojektowany. Doki przypominają wiele sal koncertowych w Wielkiej Brytanii. Zespół odbywał właśnie próbę dźwięku na scenie, podczas gdy ekipa techniczna borykała się z problemami towarzyszącymi każdemu występowi. Przed otwarciem bram cała uwaga skupiła się na foyer, gdzie był bar oraz punkt sprzedaży akcesoriów. Gdy koszulki, plakaty i programy wyładowywano z aluminiowych walizek, po raz pierwszy od lat poczułem n awrót ogarniającej mnie powoli „gorączki koncertowej" . Osoby czekające na zewnątrz w"kilometrowych kolejkach zazdrośnie zaglądały przez szklane drzwi. Ich cierpliwość już wkrótce miała zostać nagrodzona. Bramy otwarto i tłum podekscytowanych Niemców wtargnął do foyer. Ich entuzjastyczny bełkot rozniósł się echem po pustym dotąd amfiteatrze. Kilku oddanych fanów The Sisters przybyło również z Anglii. Rychło odnaleźli się w tłumie i poczęli wymieniać uwagi na temat tras koncertowych The Sisters. Najpopularniejszym tematem były okropności związane z wyprawą do Jugosławii. Później rozpoczęła się uroczysta popijawa, p odczas gdy tłum gęstniaJ, a wraz z nim jedyna w swoim rodzaju atmosfera koncertów The Sisters. . Występ formacji Underneath What nie wywołał specjalnego zainteresowania•. wzmógł tylko zniecierpliwienie. Wstęp do „ Afterhours" wywołal „ kawaleryjską szarżę" pod scenę, a gdy z głośników popłynęły pierwsze takty „ First And Last And Always'', angielscy fani byli już na najlepszych pozycjach. Atmosfera była elektryzująca, gdyż publiczność zgodnie z tradycją
85
1990
1990 - reagowała żywiołowo. Zespół wykonał „Lucretia My Reflection", .,Body And Soul", „ Detonation Boulevard" i „Ribbons", który „ na żywo" zabrzmiał absolutnie niesamowicie. W tym momencie byłem już zlany potem i oczarowany zarówno koncertem jak i reakcją publiczności. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem twarze jaśniejące radością oraz ludzkie piramidy rosnące bądź rozsypujące się pośród wijących się ciał. „Dominion/ Mother Russia", „ Flood 2'', „Valentine", „ Heartland", „Doctor Jeep" i „Amphetamine Logic" stanowiły podstawowy trzon występu, którego finałem była porywająca wersja „Alice". Niestety, nie pamiętam już szczegółów koncertu, wciąż jednak towarzyszy mi uczucie, którego wtedy zaznałem. Liczy się tylko ten „dreszczyk" - wiem, że odczuwaliśmy go wszyscy. Trzeba go poznać, żeby zrozumieć, na czym polega cała rozkosz oglądania Sióstr „na żywo". Najlepszym przykładem było wykonanie „ Gimme Shelter" - utworu najstosowniej oddającego muzyczne dziedzictwo The Sisters i wszelkie fazy ich rozwoju. Zaraz po nim nastąpiła wspaniała wersja „This Corrosion'', choć zabrzmiała zupełnie inaczej od tej pracowicie spreparowanej w studio. Zespół opuścił scenę, podczas gdy publiczność głośnym krzykiem domagała się więcej, a ja usiłowałem zakodować sobie w pamięci donośność aplauzu. „ Jolene" i „Temple Of Love" znacznie podniosły temperaturę na widowni, gdyż spora część widzów nigdy wcześniej nie słyszała tych utworów „na żywo". Akustyczna ballada „Something Fast" przyniosła chwilę wytchnienia, po czym nastąpiła thrashowa wersja „ Vision Thing" zamykająca występ, który przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Gdy krążyłem po z wolna pustoszejącym amfiteatrze, byłem kompletnie otumaniony. Bolały mnie nogi i ramiona, a przepocone ubranie kleiło się do ciała, wszystko to jednak nie miało znaczenia. Inni byli podobnego zdania. Wspólnie udaliśmy się na uroczystą imprezę, podczas której wieczór zmienił się w poranek, a zmysły odmówiły mi posłuszeństwa. Nie chciałem, żeby ten ustęp zamienił się w recenzję koncertu The Sisters. Opisałem tylko pierwszy wieczór, gdyż najlepiej oddaje on wszystko, czego doświadczyłem podczas owego weekendu. Poza tym, ten bezwstydnie entuzjastyczny tekst jest ukłonem w stronę ludzi, którzy przyczynili się do zorganizowania tego wspaniałego spektaklu. Oczywiście, centralną atrakcją jest zawsze zespół, nie można jednak zapomnieć o ekipie technicznej, organizatorach i publiczności. Dzięki ich oddaniu i doświadczeniu, koncerty The Sisters Of Mercy zawsze są tak miazmatycznie fantastyczne. Inaczej było podczas dwóch występów Sióstr na Wembley w końcu listopada. Dźwięk był koszmarny, bramkarze przesadnie upierdliwi, a wyśrubowane ceny za każdy drobiazg bynajmniej nie polepszyły i tak już okropnej reputacji największego obiektu Londynu. Po tym, co doświadczyłem w Hamburgu, muszę stwierdzić, że traktowanie publiczności w Zjednoczonym
86
Królestwi~ zakrawa na skandal. Podczas ponjedziałkowego koncertu nj
mogłem s1~ dostać pod ~n~, poniew~ Jaki~ zaślepiony
poczuciem
wład~
głupek ~dał ode ~e biletu, choc1az tUJałem przy sobie cztery różne p!"lepust~1. Po ~obotruch do~wi~dczeniach stra~iłem cierpliwość, ale na głupku me zrobiło to zadnego wrazema - postarał się, żebym stracił dwa pierwsze
utwory. Nic dziwneg?, że A~drew Eld~~c~ b.ył zde~erwowany przed wejściem na scenę - !he Sts.ters mgdy wczesrueJ rue grali dla tak licznej publiczności. Wprawdzie zespoł po~adzil so~ie z ws~elkimi trudnościami wiążącymi się z występem na stad1orue, lecz muno to niektórzy byli rozczarowani. Recenzja Steve'a Sutherłan~a .zamieszczo.na w t~godniku „Melody Maker" wywołała spor? ~o~trowerSJI, Jednak zawierała kilka konkretnych spostrzeżeń. Nie ma na sw~ec1e .zespołu, ~tóry po kilku „rozgrzewających" koncertach byłby w stam.e dac perfek~YJ~Y show na stadionie rozmiarów Wembley. Większość kłopotow była wynikiem ogromu przedsięwzięcia. Jak napisał Sutherland: ...m zycy praco1.vali z sobą zaledwie od kilk miesięcy, a pierwsze wyslępy na Wembley zgodme z legendą wypadają zniechęcająco i krzywdząco... („Melody Maker", I grudnia 1990 r.). Mimo .ws~omnian~c? .trudności, wielbiciele zespołu zareagowali żywo na sam fakt, ze. St?stry Mtłos1erdzia wystąp~ły w Anglii i zgotowali im nad wyraz gorą~e. przyJęc1e. ~rogra~ obu koncertow był identyczny jak w Hamburgu, ~hoc1~z znala~ly ~tę w mm. ut~ory „ Marian" i „ Body Electric'· (ten drugi Jedy~~e w pomed:Z1ałkowy ~1eczor). Po. k?n~rtach serwowano drinki i przy tej ok~Jt mogł.em się na?CZme przekonac, Jakiego rodzaju „wielbicieli" przycią gają . obecn.1?. The ~1sters Of M~r~~· Zauważyłem wiele znanych twarzy ~. w1ększ~sc ich pos1a?ac~ ~ardz1eJ mteresowało zwrócenie uwagi na siebie, ru~ sam~ ~~preza. Pojawił się Andreas Bruhn, mimo wszelkich problemów naJwyraznieJ zachwyco~~ ~r.zebiegiem ~stępów. Tłum redaktorów gapił się na z~branych, czego pozmeJszym skutkiem byla żonglerka różnymi nazwiskam1 w muzycznych mediach .. Ktoś rzekomo widział Eldritcha rozmawiające go. „szczerz~" z Wa~nei;n .Husseye!ll, któremu ponoć powiedział, że by/ na1lepszym ?lfarzysrą.1ak1 k1edykolw1ek grai w The Sisters. Oczywiście, moi.na dyskutowac, czy tak .było w rzeczywistości. Ludzie z otoczenia Eldritcha kategorycznie temu zaprzeczyli. Wystarczyło zresztą posłuchać Bruhna i Bricheno, żeby n~b~ać po?ejrze? co d~ praw~iwoś~i powyższej informacji. Prasę muzyczną wc1ąz baWI podJudzame Eldntcha 1 Husseya przeciwko sobie· ~~czasem obydwaj już dawno zapomnieli o niektórych waśniach z przeszło~ SC!.
19 grudnia ukazał się kolejny singel The Sisters Of Mercv Doctor J. eep"Wdan · . " singla ·. . Y o go w kilku formatach: na stronie B siedmiocałowego 1
maxi-smgla znalazła się koncertowa, „bootlegowa" wersia
Knockio' On
H eaven's Door" zareiestrowana · " " w ograniczow 1985 roku w Bremie. Następnie 87
1991
1991
nym nakładzie, ukazał się „specjalny" maxi-singel zawierający na stronie B dwa utwory pochodzące z tego samego koncertu - „Buro" i ,,Ampbetamine Logic", gdyż Eldritch postanowił wykończyć wydawców bootlegów ich własną bronią. Do maxi-singla dołączono też darmowy poster. Promocyjny teledysk prezentuje Ełdritcha w roli szalonego sprawozdawcy telewizyjnego, a przez ekran przewijają się „niemiłosiernie" wykpione karykatury Saddama Hussaina, Kadaffiego i prezydenta Busha. Eldritch ośmiesza ich wszystkich, wijąc się na pierwszym planie, podczas gdy telewizyjne ekrany w tle pokazują obłęd, do jakiego doszedł współczesny świat. Całość została zmontowana niezwykle dynamicznie, przez co mieszanka przerażających obrazów dosłow nie eksploduje na naszych oczach. Ten teledysk trzeba koniecznie zobaczyć, żeby w pełni docenić sardoniczne szyderstwo Eldritcha, z jakim prezentuje nam swój apokaliptyczny koszmar - świat kierowany przez szaleńców. Bardzo kontrastuje oo z monochromatycznymi wideo-klipami realizowanymi do wcześniejszych singli, prezentuje też najbardziej bezpoś rednią polityczną wypowiedź Ełdritcha.
Mimo aktualności poruszanych tematów „ Doctor Jeep" publiczności odpowiedniego wrażenia sprzedano znacznie
nie zrobił na mniej egzemplarzy, niż poprzedniego singla, „ More". Jednak wyniki całorocznych podsumowań, opublikowane w muzycznej prasie po świętach Bożego Narodzenia, potwierdziły popularność Eldritcha i nowego składu grupy. Czytelnicy tygodnika „Sounds" wybrali Eldritcha „Człowiekiem Roku" , a zespól wyróżniono w kilku kategoriach za ostatni album i powrót do czynnej działalności koncertowej. Rok zakończył się pomyślnie. The Sisters Of Mercy zatriumfowali nad wszystkimi „niewiernymi", dla których nowi członkowie zespołu byli co najwyżej bladymi imitatorami swoich wspaniałych poprzedników. Rok 1991 zapowiadał się jeszcze lepiej. W połowie stycznia członkowie The Reptile House dowiedzieli się, że Siostry zagrają dwa klubowe koncerty dla fanów, 16 i 17 lutego w Leeds. Pierwszy z tych koncertów na uniwersytecie w Leeds miaJ się odbyć dokładnie 10 łat po debiucie The Sisters. Nowi muzycy mieli po raz pierwszy zaprezentować swoje umiejętności najbardziej oddanym i wymagającym fanom z hrabstwa York. W tej części świata debaty na temat kontrowersji ostatnich sześciu łat wciąż nie straciły dawnej temperatury. Opracowano skomplikowany plan, żeby bilety na owe koncerty trafiły wyłącznie do rąk najbardziej wiernych wielbicieli The Sisters, co oczywiście wywołało falę zgrzytów w pewnych kręgach. Gdy fani grupy ułożyli już sobie plany na weekend i otrzymali bilety, pozostało im tył.ko wyjść na śnieg i wyruszyć do West Yorkshire. Idąc ulicami Leeds w kierunku uniwersytetu miało się dziwne uczucie deja. vu. Miasto było prawie puste, jeśli nie liczyć kibiców Arsenal świętujących popołudniowe zwycięstwo Gunnersów I :O na Elland Road. Mijając Parkinson Steps zauważyłem pierwsze oznaki obecności The Sisters: stały tam małe
88
grupki osób palących papierosy i trzymających zziębnięte ręce w kieszeniach. Konik zaoferował mi bilet za 25 funtów, a piracki sprzedawca akcesoriów zaproponował koszulkę „oficjalnie" wydaną z okazji zbliżającego się koncertu - była tak bezna dziej.n ie wykonana, że nawet słowo „February" napisano z błędem. Zbyłem ich obu uśmiechem i skierowałem się w stronę uniwersytetu. s.tał tam już spory tłum, niecierpliwie oczekujący na otwarcie drzwi, jako że ziąb był niemiłosierny. Podobnie jak w Hamburgu, nie musiałem zbyt długo znosić kaprysów naszego klimatu, lecz inni pozostali na zewnątrz. Pa ul King przeprowadzał na scenie wywiad z Eldritchem dla MTV; opóźniło to otwarcie drzwi o pół godziny. W końcu tłum wpuszczono do środka. Fani błyskawicznie wypełnili foyer, aby otrzymać należące się im bezpłatnie pamiątkowe koszulki, chojnie rozdawane przez The Merciful Release. D a ta debiutanckiego koncertu The
89
1991 Sisters rychło pojawiła się na piersiach wielu zebranych, świadomych faktu , że był to wieczór więcej niż wyjątkowy. Niestety, ku memu zdziwieniu nie prowadzono sprzedaży napojów chłodzących, co wkrótce dało się wszystkim we znaki, jako że temperatura poważnie wzrosła. Tłum podniecał się coraz bardziej - wydawało się, że wieki upłynęły, nim światła pogasły, a audytorium pogrążyło się w mroku. Charakterystyczny wstęp do „Afterhours" powitany został spontanicznym rykiem oszalałego ze szczęścia tłumu: The Sisters Of Mercy powrócili na swoje dawne śmiecie. Przy akompaniamencie syku machiny wypuszczającej opary suchego lodu, Andreas Bruhn, Tim Bricheno i Tony James zajęli swoje pozycje na scenie. Towarzyszyła im Suzanne Józefowicz obsługująca Doktora Avalanche i wspomagająca zespół wokalnie (po koncertach na Wembley zastąpiła Dana Donovana). Andrew Eldritch pojawił się dopiero po chwili: w milczeniu stanął przed mikrofonem, a potem wykonał teatralny ukłon. Powitano go szczerze i wzruszająco; zastanawiałem się, co czul w tej chwili, szybko jednak przestałem o tym myśleć. Grzmiące uderzenia Doktora A valancbe zaintonowały „Alice" Dość statyczna - jak dotąd - publiczność zlała się w żywą ruchomą masę. OśJepiające błyski stroboskopów zamieniły członków zespołu w efemeryczne sylwetki zanim głos Eldritcha popłynął z głośników, a zebrani utonęli w blasku czerwonych, zielonych i purpurowych świateł. Ręce, niczym skaczące płomyki, pojawiały się raz po raz nad głowami ogarniętych ekstazą fanów. Natychmiast wytworzyło się jedyne w swoim rodzaju porozumienie między Siosirami, a ich oddanymi wielbicielami. Eldritch, ostrzyżony krócej niż kiedykolwiek, krążył po scenie z wzrokiem utkwionym w najbliższych słuchaczach. Śpiewając „Alice" dał z siebie wszystko. Tony James znajdował się w głębi sceny, z gitarą basową zawieszoną szczególnie nisko. NonszaJancko odwrócił się tyłem do publiczności, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Jego cylinder i strój · należały do rekwizytów z przeszłości, pasowały jednak do wizerunku scenicznego The Sisters Of Mercy. Muskularny Andreas Bruhn i rozkołysany Tim Bricheno wyraźnie czuli się doskonale w rolach gitarowych herosów, a kreowane przez nich dźwięki dosłownie przeszywały ciemności. Dziękuję wam za przybycie! - krzyknął Eldritch kiedy triumfalny aplauz 1800 osób ożywił wspomnienia minionej dekady, a wszyscy zebrani spojrzeli radośnie w przyszłość, nie mając już żadnych wątpliwości. Dalszy program koncertu był taki sam jak w Niemczech i aa Wembley, jednak niewielkie rozmiary sali, jak i uroczysty charakter imprezy sprawiły, że atmosfera była o wiele cieplejsza. E1dritch pragnął dać publiczności jak najwięcej, przypominając wszystkie klasyczne pozycje z repertuaru The Sisters. „Bum" i „Valentine" stanowiły wspaniały testament wczesnej historii zespołu, podczas gdy „Domjaion/Mother Russia" i „Lucretia My Reflection"
90
1991 przypominały o sukcesie odniesionym przez Siostry przed powołaniem obecnego składu. Najwspanialszą chwilą przed finałowymi bisami było wykonanie „Ribbons": muzyce towarzyszyła kakofonia stroboskopowych świateł i dudniących uderzeń automatu perkusyjnego. Ta kombinacja obrazów i dźwięków skutecznie oślepiła zebranych, którzy spontanicznie rzucili się na barierki przed sceną. Powstała trzyosobowa piramida, a nagi tors osobnika na jej szczycie jaśniał białym światłem. Spoglądał on prosto w oczy Eldritcha zahipnotyzowany jego ruchami, pokazując palcem na scenę. Gdy utwór dobiegł końca, chłopak osunął się w tłum, który go pochłonął. Największe przeżycia czekały nas podczas bisów. „Temple Of Love" zabrzmiał. fantastycznie, a podczas wydłużonej końcówlci Eldritch krzyczał down, down raz po raz, zaś światła wybuchały w choreograficznej harmonii. Wściekły zgrzyt gitar zapierał dech w piersiach, a sekcja rytmiczna zasuwała z przerażającą prędkością aż do osiągnięcia pełnej kulminacji. Nie sposób wyrazić słowami tego, co wtedy czułem po prostu byłem do cna wyczerpany. Tymczasem zaraz potem nastąpiły równie pasjonujące wersje „Vision Thing", „Jolene" i „ 1969". Ci, którzy krzywili się po koncertach na Wembley, na pewno poczuli się głupio. Wszystko skończyło się zbyt prędko, nikt jednak nie rozpaczał - następ nego dnia taka sama impreza miała się odbyć w klubie politechniki. Foyer i ulice rozbrzmiewały radością, gdy wracałem do hotelu czując się, jakbym „stąpał w powietrzu" . Minąłem centrum miasta żałując, że nie było mnie tutaj przed dziesięcioma laty, lecz ciesząc się, że przeżyłem właśnie najlepszy koncert The Sisters w moim życiu. Oczywiście, jest to moja prywatna opinia, z którą na pewno wielu się nie zgodzi; jednak, gdy piszę te słowa, wciąż przeżywam tę noc w Leeds i wiem, że nie jestem w tym osamotniony. Po weekendzie spędzonym w Leeds, The Sisters Of Mercy powrócili do wyczerpującej pracy. zespół ponownie zawitał do Sussex celem przygotowania się do trasy po Europie, której początek wyznaczono na 26 lutego w Lizbonie. Pomimo udanych występów, muzycy wciąż uważali, że stać ich na więcej. E ldritch zawsze twierdził, że Siostry były w najlepszej formie podczas toumee po Zjednoczonym Królestwie i Europie w 1985 roku. Członkowie grupy niemalże mstynktownie wyczuwali, co robią inni i gdzie się znajdują. Nowy skład The Sisters pragnął dojść do takiej samej perfekcji. Po dwóch występach w Portugalii nastąpiło pięć w Hiszpanii oraz po jednym we Włoszech i Jugosławii. Na wszystkich koncertach były komplety publiczności, a program nie różnił się od odgrywanego w poprzednim roku. Tymczasem zremiksowana wersja „When You Don't See Me" pojawiła się, 22 lutego, w niemieckich sklepach. W styczniu Andrew Eldritch ponownie odwiedził Puk Studio, żeby z Chrisem Tsangaridesem na nowo opracować ten utwór. Singel uzupełniały koncertowe wersje „Ribbons" i „Something Fast", zarejestrowane w Hamburgu 17 listopada 1990 roku. Nowy miks „When You
91
1991 Don' t See Me" brzmi bardziej swieżo na płycie dzięki dodaniu większej ilości klawiszy i zmianie brzmienia perkusji. Wybór „Ribbons" na stronę B był oczywisty, a rezultat wręcz oszałamiają cy. Z tej wersji emanuje nie tylko cała desperacja i pożądanie zawarte w piosence, ale równjeż intymna atmosfera samego koncertu. „Something Fast" brzmi bardziej melancholijnie i niesamowicie, gdyż brakuje jej wielu efektów uzyskanych w studio. Skąpe połączenie głosu Eldritcha i akustycznej gitary Tima Bricheno stwarza ponurą atmosferę, którą jedynie wzmaga żałobne solo Andreasa Bruhna. Podczas koncertów „Sometbing Fast" pełni mniej więcej tę samą rolę, co kiedyś „Knockin' On Heaven's Door" - jest „ciszą przed burzą", którą rozpętuje wykonywany na bis „Vision Thing". Słaba sprzedaż SP. „Doktor Jeep" i nieprzyjazne nastawienie brytyjskich mediów zadecydowały o tym, że „When You Don't See Me" nie wydano w Zjednoczonym Królestwie. Natomiast sukces „Vision Thing" w Niemczech (200 tysięcy sprzedanych egzemplarzy) skłonił The MercifuJ Release do wypuszczenia nowego singla na rynek niemiecki. Każdy zespół cieszyłby się z takiego sukcesu, zaś The Sisters Of Mercy mieli do tego szczególne prawo, gdyż nie zabiegali o taką popularność. Umieszczenie koncertowych wersji utworów na stronach B dwóch kolejnych singli The Sisters było próbą podjęcia walki z wydawcami bootlegów, których wiele pojawiło się na europejskim rynku od rozpoczęcia przez zespół trasy koncertowej w 1990 roku. Jestem zdecydowanie chciwym kolekcjonerem, lecz nawet ja nie byłem w stanie nadążyć z ich kompletowaniem. Właściwie każdy niemiecki występ ukazał się na bootlegu. Siostry powrócily na trasę w marcu i kwietniu, dając 18 koncertów w Kanadzie i Ameryce. „Detonation BouJeva rd" zremiksowano dla celów radiowych, choć nie ukazał się na singlu. Nakręcono także teledysk z wyłącz nym udziałem Ełdritcha, regularnie pokazywany w MTV. Tournee było wielkim sukcesem, prawie wszystkie bilety na wszystkie koncerty zostały sprzedane. Szczególnym powodzeniem cieszyły się występy w Toronto, Montrealu, Nowym Jorku, Detroit i Chicago. W San Francisco zespół wystąpił dwukrotnie w Warfiełd Theatre, a w Los Angeles w Universal Amphiteathre. The Sisters zagrali też w Phoenix dla dwudziestu tysięcy fanów. Pod koniec kwietnia zespół wyruszył w kolejną trasę, tym razem po Europie. Tournee rozpoczęło się 30 kwietnia w Polsce, w Hali Ludowej we Wrocławiu. 2 maja Siostry wystąpily w Budapeszcie, a potem między innymi w Wiedniu, Monachium, Berlinie, Hamburgu i Amsterdamie, kończąc tę serię koncertów 21 maja w Sztok.holmie. Latem Eldritch zdecydował się na powrót do Ameryki wraz z rapową formacją Public Enemy. Niestety, nie wszystkie z wielu planowanych występów doszły do skutku. Podobno zawinili amerykańscy promotorzy. Ełdritch z rozkoszą wspomina wspólne koncerty z Public Enemy: Nauczyli 92
1991 mnie wiele o wodewilu. Granie= nimi to dwustuprocentowa pr;;yjemność! Widok tych facetów przystrojonych w mundury marynarki wojennej i zachowujących się jak The Temptations jest po prostu rewelacyjny („NME", 18.05.1992 r.). Po powrocie z Miami The Sisters wzięli udział w kilku wielkich festiwa lach rockowych, wśród których wyróżnić należy występy na Rock Am Ring i w Reading. Wkrótce później koncertowa działalność grupy została zawieszona na czas bliżej nieokreślony, gdyż Tony James zrezygnował z roli apostoła tej jedynej angielskojęzycznej kongregacji świata i wyruszył na poszukiwanie swojej ValbalH. Przypuszczalnie wygłupianie się pod szyldem Sigue Sigue Sputnik sprawiało mu najwięcej radości, postanowił bowiem reaktywować ten dość niezwykły zespół. Oprócz gitarzysty Neała X i wokalisty Martina Deqville'a, z11anych z poprzedniego składu SSS, pozyskał do współpracy Dana Donovana, związanego wcześniej z Bad Il, lecz także wspomagającego Siostry podczas pierwszych koncertów jesienią 1990 roku. Na razie nie ukazały się jeszcze żadne nagrania nowej edycji Sigue Sigue Sputnik, ani też nikt nie zajął miejsca Jamesa w The Sisters Of Mercy.
1992
SOME GIRLS WANDER ... Wiosną
I 992 roku prasa muzyczna doniosła o dość niebywałym związku
Ełdritcha z arabską wokalistką Ofrą Hazą, znaną z oryginalnych, choć
niestety dyskotekowych płyt „ Yemenite Songs" (1988) i „ Desert Wind'' (1989). Oboje zamknęli się ponoć w studiu i pracowali nad czymś bardzo sekretnym. Skutkiem tej sesji było wydanie w kwietniu kolejnego singla The Sisters Of Mercy, zawierającego nową wersję starego klasyka „Temple Of Love" (MR 53). Singel pojawił się w trzech formatach: tradycyjna 7-całowa płytka zawiera na drugiej stronie skróconą wersję „I Was Wrong" z albumu „Vision Tbing'', 12-całowy maxi-singel wzbogacil dodatkowo ponad siedmiominutowy kanadyjski remiks „ Vision Thing", zaś singel kompaktowy uzupeł niono remiksem „ Wben You Don't See Me" wydanym wcześniej tylko w Niemczech. „Temple Of Love (touched by the hand of Ofra Haza)" prezentuje się nad wyraz okazale i brzmi ba rdziej pompatycznie od genialnego oryginału z 1983 roku. Natchnione zawodzenie Ofry Hazy pełni rolę egzotycznej przyprawy, podkreślającej mocniej tym razem wyeksponowany głos Ełdritcha. Atrakcyjność tej kompozycji okazała się ponadczasowa: singel z miejsca uplasował się na 3. pozycji listy przebojów w Wielkiej Brytanii. Zmontowano też teledysk, który począł często gościć w programie MTV. Mimo efektownego, dynamicznego montażu, nie wniósł jednak nic nowego do filmografii The Sisters - składa się bowiem z fragmentów dawniejszych wideoklipów, wśród których rozkwitają róże, latają białe gołębie, a niekiedy wyłania się Ofra Haza. Każde nowe posunięcie Eldritcha witano zawsze z niedowierzaniem
94
i szyderstwem, podobnie było tym razem. Odejście Jamesa skomentowano jednoznacznie, używając nawet słowa „wyrzucenie", zaś zbratanie się rock and rollowego Rasputina z gwiazdą muzyki disco uznano za kolejny wybryk w jak najbardziej złym guście. Prawdziwi fani zespołu ucieszyli się jednak i przyjęli nowe „Temple Of Love" z nieukrywaną radością. Kto wie, czy współpraca z Hazą nie byłaby błogosławieństwem dla przyszłości Sióstr? Jej niezwykły głos mógłby przenieść muzykę grupy w nowy wymlar, znacznie rozleglejszy i efektowniejszy niż udało się to Maggie Reilly. Wydanie wspomnianego singla było .nie tylko kolejną ekstrawagancją Eldritcha, lecz także taktycznym posunięciem handlowym. Miał on bowiem pilotować zapowiadany od kilku miesięcy nowy album 7.eSpolu - ,,Some Girls Wander By Mistake'\ zawierający wszystkie dawne nagrania The Sisters z łat 1980-1983. Prz.ewrotne hasło reklamowe głosiło: singla nie ma na albumie. Rzeczywiście, na „Some Girls Wander By Mistake" znalazła się oryginalna, pełna wersja „Temple Of Love", wraz ze wszystkimi unikatami z tamtych łat. Największym zaskoczeniem było odkurzenie najpierwszych singli Sióstr - „Darnage Done", „Body E lectric" i „Anaconda". Sam Eldritch wielokrotnie wyrażał się o nich z nieukrywaną pogardą, a debiutancki singel dawno został wycofany ze sprzedaży przez co osiągał tak zawrotne ceny na czarnym rynku. Co skłoniło Ojca Przełożonego do wydania tak niezwykłej płyty? W wywiadzie udzielonym Stephenowi Daltonowi z „New Musical Express", Eldritch powiedział: Bynajmniej, nie chcialem wcale wydawać tej plyty, choć wiem, że wielu chętnie ją kupi. Wiele nagrmi zebranych na tym albumie jest wręcz ohydnych, przede wszystkim pierwszy singel nagrany przez kilku dzieciaków, którzy chcieli usłyszeć siebie w radio. Jednak postanowi/em kupić sobie samochód. Po dziesięciu latach działalności artystycznej to chyba nie taki głupi pomysł („NME", 18.05.1992 r.). Ełdritch przyznał się, że chęć zakupienia białego Mercedesa Benza skłoniła go do odsprzedania firmie East-West praw do całego „niezależnego" katalogu nagrań The Sisters Of Mercy. Dodał przy okazji, że nigdy wcześniej nie wykorzystał twórczości zespołu dla własnych prywatnych celów. Złośliwcy z pewnością skrzywią się i użyją sakramentalnego słowa „ komercjalizacja" i „sprzedanie się". Tymczasem Ełdritcb zdobył się na wielki wysiłek woli i postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym. Zdecydował się wydobyć na światło dzienne najwcześniejsze nagrania The Sisters, których się szczerze wstydził. Sprawił tym samym olbrzymią radość wszystkim fanom zespołu. Na dwupłytowym albumie, bądź 80-minutowym kompakcie, mają oni cały wczesny dorobek zespołu - od ,,Damage Done" do „Temple Of Love" . Za tak wspaniale miłosierny gest Ojcu Przełożonemu należy się chyba biały Mercedes. Dawne utwory, poddane kompaktowej wiwisekcji, bronią się znakomicie. Najgorzej brzmią wczesne single, przemyślnie umieszczone na końcu płyty; utwory „ Body Electric", „ Adrenocbrome" i „ Anaconda" najwyraźniej przekopiowano wprost z winylowych płyt, gdyż przez muzykę przebijają charak95
1992 terystyczne trzaski. Oryginalne taśmy-matki uległy chyba zniszczeniu. Ale dobre i to, jakość nagrań i tak jest lepsza niż na bootlegach. „Some Girls Wander By Mistake" (MR 555L) doczekał się entuzjastycznych recenzji i został nie mniej entuzjastycznie przyjęty przez nabywców. W przeciągu kilkunastu dni stał się najlepiej sprzedawaną płytą w całej dyskografii The Sisters Of Mercy, co świadczy nie tylko o ponadczasowości tej muzyki, ale także o niezwykłym na nią zapotrzebowaniu. Recenzent tygodnika „Melody Maker" napisał: Z ilu utworów emanuje czysty geniusz? Co nąpnniej z jedenastu. Andrew Eldritch w dalszym ciągu mieszka w Hamburgu, chociaż przeniósł się z Reeperbahn w inne miejsce, gdyż miejscowi handlarze zaczęli sprzedawać heroinę na jego klatce schodowej. Świadoma ucieczka, czy kolejny żart? Przystrojony w mundur z napisem Chicago Police właściciel białego Mercedesa Benza bardzo zżył się z Hamburgiem, znalazł w tym mieście swoją cichą przystań: Przyjechałem tu, żeby uspokoić umysł i trochę poleniuchować, ale nigdy nie wróciłem w dól rzeki... jak pułkownik Kurtz („NME", 8.05.1992 r.). W wywiadzie przeprowadzonym przez pana Spencera dla tygodnika „Sounds" Andrew Eldritcb okreśW swój osobisty stosunek do obecnego wcielenia The Sisters, porównując go z poprzednimi: Było wspaniale. I teraz też będ::ie wspaniale. To wciąż ta sama machina, zaprojektowana do tego samego celu. Będzie funkcjonować trochę inaczej, lecz moim zdaniem poradzi sobie Lepiej. Taka jest moja opinia. Gdyby było inaczej, nie powiedziałbym tego, prawda? („Sounds'', 20.09. 1990 r.). W mini-biografii Sióstr opublikowanej wiosną 1.992 roku dla celów reklamowych czytaliśmy: Co dalej? Nowy album? Jeszcze potężniejsze i efektowniejsze koncerty? A może Doktor Avalanche będzie kandydował na prezydenta? Wtedy wszystko było możliwe, tymczasem jak zwykle przewrotny Eldritch wybrał jeszcze inne wyjście - jesienią 1992 r. rozwiązaJ grupę. Nie na stałe, ale na czas bliżej nieokreślony (Miejmy nadzieję, że jak najkrótszy). W planach - solowy album (???). Tim Bricbeno powiedział, że decyzja Eldritcba podyktowana była tradycyjnymi różnicami poglądów na temat przygotowywanej muzyki. Rozwiąza nie zespołu miało charakter przyjacielski. Bricheno postanowił nawiązać współpracę z. „ Craigiem Adamsem pod szyldem CNN. Od chwili koncertu w Royal Albert Hall w czerwcu L985 roku, Andrew Eldritch realizował swój talent pod szyldami The Sisterhood i The Sisters Of Mercy. Wszelkie kłopoty z Husseyem i Adamsem najwyrafoiej stały się tylko odległym wspomnieniem, gdyż Eldritch powrócił zmiatając wszystko przed sobą . Nieustannie atakuje się go za bezkompromisowość i ślepą wiarę w sens własnej pracy, cechy, które niektórzy nazywają rażącą arogancją. Tymczasem przenikliwość umysłu Eldritcha i jego niezwykła zdolność obserwacji sprawiają, że wielu go nie rozumie, gdyż przytłacza ich wielkość jego intelektu. Zdaniem autora „Heartland", na tych właśnie cechach opiera się prawdziwa istota ~ldritcha, i to jest najważniejsze.
96
Okladka Lygodnika „Sounds", 1982r. od leimj: Ben Cunn, Gary Marx, Craig Adams i Andrew Eldritch
nd ltwrj: Wayne H usscy. Gary Marx, Craig Adams
Andrew Eldritch
Andrew i Patricia
Andrew
1
Patricia
od lrwe1: l'ony .James. Andrew Eldrirr h
Andrea« Bruhn
The !:>isters Of M ercy A.O. 1990 od lrwq: Andrew EldriLch, Andreas Bruhn, Tim Bricheno
T o ny .James
1992 -
Ostatnie słowo na leży do Ełdritcha. który tak wiele inspiracji tak wielu z nas:
dostarczył
Ż_1jqc nic:ym anioł tam. gd:ie się urod=ilem Mies:kając· 11· pmrie1r:11. mies:kając li' Niehie
Krótki odpoczynek 11• drod:e do„. To jest moje Niebo. (.. 1959")
od /ncej:
Tony .Ja mes, Tim
l:lńchr110.
Andrew Eldritch i
Andrta~
Brulrn
całkiem nieświadomie
NA ALEI ELDRITCHA Andrew Eldritch siedzi wygodnie rozparty na krześle, podczas gdy charakteryzatorka pracuje nad jego bladym, z lekka wychudłym, lecz nad wyraz zdrowym obliczem. Eldritch zawsze wyglądał tak, jakby promienie słońca nigdy nie naruszyły mrocznej bladości jego skóry - a tutaj pozbawiony został nawet tradycyjnego ochronnego parawanu ciemnych okularów. Cały zabieg nie jest wcale konieczny, gdyż fotograf odwołał sesję zdjęciową, jednak dziewczyna od makijażu jest niebrzydka, a skoro pozostali członkowie ostatniego składu Sióstr przeszli przez jej ręce, Ełdritch nie może odmówić sobie tej przyjemności. Tymczasem rozmawiamy o Stephenie Sondheimie. Album „ Vision Thing" właśnie się ukazał, więc naturalnym torem rzeczy Ełd ritch chcia·łby porozmawiać o jego treści. Najwyraźniej nieroztropnie sugeruję, że Sondheim - współautor „West Side Story", kompozytor „ A Little Night Music", .,Follies" i nagrodzonego „lnto The Woods" - pisze doskonałe teksty. Cytuję kilka wersów z najmroczniejszego i najbardziej brutalnego musicalu Sondheima, „Sweeney Todd", opowiadającego o słynnym wielokrotnym mordercy - dziewiętnastowiecznym golibrodzie z Fleet Street: Cały świat jest mroc=nym lochem, pe/11y111 lud=i pr;;epelnionych gównem.
Eldritch spogląda na mnie i krzywi się z dezaprobatą: Nie widzę w tym nic frapującego. Mimo to przyznaje, że niektóre fragmenty są całkiem niezłe, jednak calo.fć jest :t1 hard::o 111 sty lu E/aine Paige, na ile, oc::yll'iŚcie. potrafi ona zaśpiewc1ć teksty Sondheima. W tym względzie jego twórczość jest fenomenalna. Następnie decyduje, że dość już tegb charakteryzowania, opuszczamy więc ciasną łazienkę przylegającą do studia i udajemy się do salonu na herbatę.
98
Nie łatwo jest zrobić wywiad z Eldritchem. Nie kryje on słusznej pogardy dla całego przemysłu muzycznego, a każdy wywiad jest dla niego złem koniecznym. Eldritch uparcie strzeże swojej prywatności, odznacza się jednak dużą inteligencją i niezwykłe bystrym umysłem, a o takim rozmówcy marzy każdy dziennikarz. Tymczasem Eldritch różni się od innych - nie pozwala się zaszufladkować, a także nie liczy się z nikim, postępując wyłącznie według swoich zasad. Wywiad z Eldritchem to wyzwanie. Mimo to jednak muszę zadać mu kilka pytań, bez względu na to, ile razy przedtem już je odparowywał. Na przykład, co się stało z Patricią Morrison? Spytaj jej adwokMa - odpowiada Ełdritch - najwyraźniej unikając tematu. Nalegam. Podobno sprawa oparła się o sąd? Tak słyszałem. Nic o tym nie wiem, ale podobno toczy się postępowanie. Spytali mnie - „Chcesz bronić swoich racji w sądzie?" Odparłem: „Proszę bard;;o". Jak na ra::ie, nic więcej się nie wydarzyło. A więc Eldritch został oskarżony, ale o co? O zerwanie kontraktu? Nie jestem upoważniony do dyskutowania o tym. Panna Morrison została niegdyś przyjęta do zespołu Gun Club ponieważ mia/a najbardziej nie.samowite włosy jakie kiedykolwek widzialem - tak powiedział mi jego szef Jeffrey Lee Pierce. Obecnie wzięła się za śpiewanie i przygotowuje taśmę demo dla East-West Records (niegdyś WEA). Ponieważ Eldritch nie ma ochoty rozmawiać o przyjemnościach związanych z postępowaniem sądowym, przechodzimy do innych spraw. W jaki sposób utworzył się nowy skład The Sisters Of Mercy? Podob<1 mi się sposóh w jaki Andreas ( Bruhn ) wygrywa swoje riffy. Tima ( Bricheno) zatrudni/em, ponieważ robi to wszystko, czego Andreas nie potrafi albo nie chce grać, i robi to wspanic1le. Wybór Tima był oczywisty, zadzwoniliś my do niego natychmiast, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że jest do w:ięcia. Tony ( James) ... Jest jedynym czlowiekiem, który kiedyś ::aproponowal mi pracę. Znam go od bardzo dawna. Gdy by/ w Generation X, grai na hasie dokładnie tak samo jak teraz. Pomyślałem sobie: „ To wkurzy kilka osób - będzie dodatkowa atraklja "'. Wiadomość o jego przystąpieniu do zespołu wywołała wiele sceptycznych reakcji. No có:::. :ohac::ymy. jak będ:ie sohie rad::il - mówi niezobowiązująco Eldritch. Moim =daniem, porad::i sobie. Wie, że to dla niego kwestia: teraz, albo nigdy. Coś takiego jak Sigue Sigue Sputnik można robić tylko raz, ale bynajmniej nie umiera się polem z poczuciem szacunku dla samego siebie. Eldritch najprawdopodobniej umrze przynajmniej z odrobiną szacunku dla ~iebie. Pod koniec I 990 roku przyjął nowe wyzwanie, wyruszył z Siostrami w pierwszą od pięciu lat trasę koncertową. W I 99 1 r. czeka go jeszcze więcej występów .. na żywo" podczas pierwszego tournee z prawdziwego zdarzenia 99
od ponurych czasów „First And Last And Always". Eldrit~h zdec~dował się na to pod poważną presją koncernu E~st-W~.t, dom~g~~ącego się zwrotu sporych kosztów włożonych w produkCJę „V1S1on Thing . . Używając swojego sprytu, Eldritch ~~kło~ił szefów ~st-West do wyna~ę cia na cztery miesiące studia Puk w Danu - jednego z najlepszych w Europie. Spisał z nimi umowę, że jeśli album zostanie zrealizowany podczas czterech miesięcy, firma pokryje koszta. Jeśli jednak te~n zosta~e pr~eJa:oczony, zapłaci Eldritch. Podejrzewam, że nawet on sam me spodziewał się, ze ~ra~ nad płytą przeciągnie się do ośmiu miesięcy. Jego dłu~ wo~~ fii:ny .m_u~1 byc niemały. Tym niemniej, The Sisters Of Mercy są w teJ chwili naJwazrueJszym projektem East-West. Tylko,d'.atego, że inn~ ich pr~dukty. są do_dup;:, P_OZa tym_ brakuje im rockowych nowosc1- konkluduje Eldntch, me kryJąc, ze jest z tej , sytuacji zadowolony. Ogrom mojego długu sprawia, że dają nam priorytet, bo chcą odzyskac pieniądze. Robiliśmy tę płytę bardzo długo, a nie powinniśmy tak tego przeciągać. Wówczas nie siedzielibyśmy w długach po uszy, lub raczej, ja bym w nich nie siedział, bo inni nie partycypują w kosztach. Jak wielki to dług? Zrobiłem małe podliczenie na poczekaniu i doszedlłem do kwoty w wysokości mniej więcej 750 tysięcy funtów. Eldritch przytakuje. Tak, będzie coś kolo tego, kiedy zapłacimy swój udział w produkcji teledysku. Ale... Jak na człowieka tak zadłużonego, zachowuje wyjątkowo stoicki spokój. Żyję z komponowania, więc nie przejmuję się zbytnio. Całkiem nieźle na tym wychodzę: firma chce odzyskać pieniądze, a więc sprzedaje jak najwięcej moich płyt. Ja zaś otrzymuję tantiemy autorskie, za które nieźle żyję i których nie muszę zwracać w ramach sp/acania sesji nagraniowej. Poza tym, Eldritch jest przekonany, że płyta przyniesie oczekiwany zysk i szefowie East-West nie będą z nerwów gryźli paznokci. Poprzedni album zwrócił się jakiś rok temu, a pierwszy rok wcześniej. Ten również się zwróci, odzyskają swoje pieniądze. Nasze płyty nie sprzedają się tak jak inne, które po trzech miesiącach zalegają sklepowe półki. Nasze płyty sprzedają się długo.
„Vision Thing" musi się sprzedawać przez jakiś czas, żeby Eldritch mógł swoje sprawy finansowe, stąd decyzja wyruszenia w trasę. Eldritch nie kocha publicznych występów - trudno o bardziej niechętnego lidera. Jednak Siostry muszą dbać o ruch w interesie, zatem Eldritch musi opuścić swoją pustelnię w Hamburgu i przespacerować się po estradach Europy, kto wie, może także Ameryki i Japonii. Ta perspektywa nie przepełnia go rozkoszą. Jego uczucia najlepiej wyrażają sł?wa: strach i ob~ dzenie. Przed wejściem na scenę na Wembley w listopadzte 1990 r. dosłowme się trząsł. A wcześniej żartował sobie złośliwie, mówiąc, że występ na Wembley najlepiej pokaże, czy nowy skład The Sisters zda egzamin. uporządkować
100
Ogólnie rzecz biorąc, rezultat nie jest taki ważny. Anglia to mały kraj. Wiem , że stanowi on jedną trzecią naszego rynku zbytu, ale - na szczęście - rynek ten podzielony jest między Anglię, Niemcy i resztę świata. Pewne straty tutaj odbijemy sobie zyskami tam. Zatem po występach w Anglii i w Niemczech, co z resztą świata? Gdzie jeszcze zagrają? Prawie wszędzie, gdzie tylko warto zagrać, z wyjątkiem Ameryki.. Mamy tam kłopoty z firmą wydającą płyty (Elektra) - nie kochamy ich, oni nas też nie kochają. Mimo to Eldritch przełknął jakoś swoją niechęć do USA, realizując teledysk do „More" w Los Angeles. Doświadczenie to, bez wątpienia, kosztowało go sporo zdrowia. Wciąż nie jest przekonany, czy wyjazd do Ameryki ma sens. Zrezygnowałem z Ameryki.. Jeśli nadążą tam za nami - jeśli firma płytowa i potencjalna publiczność wyrażą zainteresowanie, będzie mi milo, ale na razie mamy ich gdzieś. To może potrwać jeszcze 5 lub 10 lat, a może też stać się jutro. Bóg jeden raczy wiedzieć. Tak samo jest z Anglią. Zawsze mieliśmy identyczne podejście - i pewnego dnia nagle trafiliśmy do „Top of the Pops". Stalo się, ale równie dobrze ten moment mógł przyjść za 5 lub JO lat. Eldritch szczególnie lubuje się w nienawiści do Ameryki, Walii i Francji. Jakiś czas temu obiła mi się o uszy plotka, jakoby Siostry miały wystąpić na sekretnym koncercie w Paryżu. Gdy mu o tym powiedziałem, Ełdritch wybuchnął śmiechem i zaprzeczył, dodając, że byłoby to ostatnie miejsce na ziemi, w którym zdecydowałby się zagrać. Przygotowując się do wydania „Floodland", początkowo planował wydrukować wewnątrz rozkładanej okład ki własną mapę Europy bez Francji. Niewykluczone jednak, że przystępując do wyruszenia w trasę będzie zmuszony zrewidować niektóre ze swoich poglądów. „Vision Thirig" odniósł całkiem niezły sukces na radiowych listach przebojów amerykańskich uczelni. Jest to najbardziej niedoceniany rynek w Stanach Zjednoczonych, gdzie The Sisters Of Mercy mają wielu oddanych fanów. Eldritch będzie musiał jakoś to przełknąć. Tymczasem najprawdopodobniej także z ekonomicznej konieczności, The Merciful Release zawarła w końcu umowę handlową, której rezultaty pojawiły się w sprzedaży w ubiegłym roku i z pewnością pojawią się i w tym. Eldritch przyznaje się do winy: Przedtem też prowadziliśmy sprzedaż pamiątek, ale nigdy nie mieliśmy z tego wielkich korzyści. Trudno jest zainteresować handlowców towarem, jeśli zespól nie koncertuje. Chociaż ta luka została już wypełniona, na rynku wciąż spotkać można wiele nielegalnie sprzedawanych przedmiotów związanych z Siostrami, nie mówi~c już o bootlegach. The Sisters Of Mercy to zespół mogący się poszczycić największą ilością bootlegów ze wszystkich artystów nagrywają cych dla East-West. Pod tym względem bije nawet Prince'a. Co zresztą nie
JOi
sztuka. Eldritch woli się nie wypowiadać na temat bootlegów. Są okropne i dlatego ich nie lubię. Kiedyś grywaliśmy beznadziejnie na koncertach. Milo mi, gdy okładki są ciekawe, ale jakość nagrań jak i samo wykonanie najczęściej bywa koszmarne. Chciałbym żeby wydawcy bootlegów przysylali mi zawsze jeden egzemplarz za darmo. Nie czynią tego jednak, a ponieważ te płyty cholernie kosztują, nie stać mnie na ich kupowanie. Temat najwyraźniej rozgrzewa Eldritcha. Szczególnie nienawidzę obrazkowych kompaktów z wywiadami. To coś najgorszego na świecie. Słuchając ich człowiek żałuje, że w ogóle cokolwiek kiedykolwiek powiedział. W tym momencie wtrącam, że jakość techniczna bootlegu kompaktowego jest znacznie wyższa od winylowego. Owszem. Nie mam nic przeciwko większości bootlegów winylowych, gdyż trzaski zagłuszają wiele niedociągnięć. Rozkosz posiadania bootlegów bierze się stąd, że trzymasz w ręce coś niemalże egzotycznego. Jeśli jednak nie możesz popieścić tego w dłoni - a to jest niemożliwe w przypadku płyty kompaktowej - całą radość diabli biorą. To ma być skarb? Kompakt nie może być cennym skarbem, podczas gdy płyta winylowa tak, nawet najbardziej gówniana. Jedyny koncert, który - moim zdaniem - warto było wydać na bootlegu, wydaliśmy sami. Jest to ścieżka dźwiękowa wideo-kasety „ Wake". Moim zdanem zagraliś my dobrze, jakość dźwięku także jest OK. Niczego innego nie polecam. Jednak produkt ten nie ukazał się nakładem The Merciful Release. Ukazał się, dystrybucją zajął się PolyGram - protestuje Eldritch, nie rozumiejąc, że chodzi mi o płytę, a nie o kasetę wideo. Następnie udziela odpowiedzi wyważonej na tyle, na ile gotów jest zaaprobować produkcję bootlegów. Każdy może sobie przegrać ścieżkę dźwiękową z kasety na DATa. Wydalibyśmy płytę, gdyby firma WEA gotowa by/a odkupić od PolyGramu prawa do dystrybucji. Nie mieli jednak na to ochoty. I tak zresztą wszyscy mieli to nagranie w swoich zbiorach, jeszcze przed oficjalnym wydaniem kasety, ponieważ dysponowali tą kasetą na długo wcześniej. Zamykając temat bootlegów, informuję Eldritcha, że na nieoficjaJnym rynku spodziewana jest płyta zawierająca odrzuty z sesji nagraniowych „Floodland". Nie dziwi go to. Możliwe. Nie wiem, skąd oni biorą ten materiał. Z pewnością niektóre utwory nie są nawet nasze. A co by powiedział na album z odrzutami z sesji „Vision Thing"? W tym przypadku Eldritch jest o wiele spokojniejszy, że zatarł wszelkie ślady. Malo prawdopodobne. Tym razem bardzo się pilnowaliśmy. Poza tym, oficjalna płyta składa się właśnie z odrzutów i próbnych miksów. Być może gdzieś pojawi się bootleg zawierafący finalne miksy, ale to nie będzie nasza płyta. Polowa „ Vision Thing" to próbne miksy, brzmią bardziej ekscytująco. Otwartość Eldritcha ma pewne granice. Nie wiadomo, na ile gotów jest dyskutować o Siostrach i (lub) o sobie. Czy naprawdę jest draniem, jakim 102
przedstaw~ają g~ '!'
prasie? Zbliżam się do tego tematu okrężną drogą, pytając
długow1ecz:nosc obecnego składu grupy. To zależy od nich samych. Tylko raz wyrzuci/em kogoś z zespołu, było to mniej więcej w 1981 lub 1982 r., ale nawet wtedy nie zrobi/em tego bezpośrednio. Nigdy nikogo nie zwalniałem. Każdy odchodził z własnej woli. Moja zła reputacja nie jest niczym uzasadniona, najwyżej tym, że ludzie mnie oczerniają, aja się nie bronię. Nie jestem łatwy we współpracy, ale nie wyrzucam muzyków z zespołu. Eldritch zaprzecza, że członkowie jego grupy są tylko wynajętymi pomoc-
o
nikami. Daję im wolną rękę. Jeśli dobrze grają, mogą przypisać sobie zasługi. Jeśli szkodzą tylko sobie. Uważa, że nie można grać na gitarze DLA innych. Mówię mu, że niektórym to odpowiada. Nie mnie. Połowę riffów na nowym albumie wymyśli/ Andreas. Do pracy nad kolejnym albumem przystąpimy z Timem i Tony'm - który nie był jeszcze członkiem zespołu podczas wstępnej fazy tworzenia „ Vision Thing" - i wówczas zobaczymy, co z tego wyniknie. Jeśli którykolwiek z nich wymyśli coś wspaniałego, będziemy to grać. (Tony James nic nie wymyśli, ponieważ pod koniec 1991 r. opuścił zespół - przyp. tł.) Podobnie było z pierwszą płytą. Nie skomponowałem wtedy praktycznie nic. Moim zadaniem podczas pracy w studio jest pilnować, żeby wszystko pasowało, gdyż inni nie lubią przesiadywać w studio i nie znoszą tego ca/ego procesu nagrywania płyty. To cholerna robota, wymaga bardzo wyostrzonej uwagi, a ja mam najostrzejszą ze wszystkich w zespole. Jednak próby i koncerty, to co innego. Bawi ich to bardziej niż mnie, a więc daję im wolną rękę. Chyba że solo gitarowe jest zbyt długie, wówczas staję się nerwowy i mam ochotę wrzasnąć - „Dość już tego pieprzenia!" A więc muzycy nie zostali zaangażowani tylko po to, żeby nagrać album i wyruszyć w trasę? Nie. To znaczy, zos/ali zaangażowani, ale z własnej woli. Uważają, że mają
nie,
coś do przekazania i że mogą w tym wyrazić siebie. Gdyby nie pasowali, po prostu nie chcieliby grać w tym zespole. Tony jest z nami nie dlatego, że niewyobrażalnie wkurza praktycznie wszystkich z dziennikarzami na czele, a/.e dlatego, że stosuje tylko osiem figur basowych i na nic więcej nie ma ochoty. Na tym właśnie polega praca basisty w tym zespole. Mamy dwóch gitarzystów, bo jeden gra ostre, agresywne riffy, a drugi specjalizuje się w delikatnych, łagodnych brzmieniach. Tak więc, przynajmniej teoretycznie, świetnie się uzupełniają. Andreas gra głównie własne riffy, a czasem wymyślone przeze mnie. Podejrzewam, że także za rok każdy będzie grał trochę swoich pomysłów i trochę cudzych. Siostry to nie ja plus wynajęta pomoc.
Lecz nawet jeśli Eldritch stara się odbudować The Sisters Of Mercy na prawach skonsolidowanego zespołu; dla wszystkich odbiorców Siostry to Andrew Ełdritch.
103
Ponieważ jestem frontmanem, a ilekroć ktoś chce z nami przeprowadzić wywiad, od razu kieruje się do mnie. Objechaliśmy całą Europę, udzielając wywiadów. Siedzieliśmy wszyscy czterej w jednym pokoju, a reporterzy wchodzi· li, rzucali okiem na zespól, a następnie zwracali się do mnie z pytaniem: „Czy to prawda, Andrew, że to ty jesteś The Sisters Of Mercy?" I co z takimi robić? Czasami zdarzają się dziennikarze, którzy pytają - „Co sądzicie o Kier· kegaardzie?" Poniewai tylko ja siedzę w tym temacie, odpowiadam. Jeśli jednak ktoś pyta: ,,Jak się poznali.fcie?" odpowiedzi może udzielić każdy członek zespołu. Pytanie jednak zawsze skierowane jest do mnie. A potem taki dziennikarz odchodzi przekonany, że Andrew jest zespołem. Szlag może
człowieka trafić. Uważam, że nasz zespól funkcjonuje na takiej samej zasadzie, jak inne. Władza i odpowiedzialność idą w parze. Jeśli ktokolwiek chce wziąć na siebie
odpowiedzialność, automatycznie otrzymuje władzę. Żeby jednak przyjąć od· powiedzialność, musi być otrzymuje też władzę.
w tym
świetny.
Jeśli
zda egzamin, wspaniale,
Sugeruję, że źródłem problemu jest rozłam z 1985 roku, kiedy to Siostry przestały istnieć jako zespół i stały się właściwie jedną osobą. Nie. Gdy nasze drogi się rozeszły, nie chciałem dać im prawa do używania nazwy. Dopiero potem dowiedziałem się, że podpisywali swoje taśmy demo nazwą The Sisterhood. gdyż inaczej nikt by się nimi nie zainteresował. Poza tym,
to oni odeszli z zespolu. W świetle angielskiego prawa daje im to nieco inne mnie. Ja jeden wciąż mam podpisany kontrakt, mnie jednego nie można wyrzucić, tylko ja mam zobowiązania. To chyba jasne. Ludzie pytają, dlaczego zatrzymałem dla siebie nazwę zespolu? Zatrzymałem ją, bo coś znaczy. Nieważne jak wielki jest Andrew Eldritch, razem z Siostrami Miłosierdzia jest jeszcze większy. Chcę być olbrzymi, zależy mi jednak, żeby zespól by/ jeszcze potężniejszy - większy niż olbrzymi. Gdybym zdecydował się na karierę pod własnym nazwiskiem, nigdy nie zaszedłbym tak daleko i nigdy nie stałbym się częścią czegoś, co jest większe ode mnie. I dlatego właśnie, jeśli jestem w nastroju - a teraz właśnie jestem, choć podczas realizacji „Floodland" nie bylem - chcę mieć wokół siebie ludzi, którzy coś wnoszą. Jedyny problem w tym, że muszą wnosić coś wspaniałego. Niektórzy mają z tym trudności. Nawet duże trudności. możliwości, niż
Eldritcb owija ten temat dyplomatycznym welonem, nie wymieniając nazwisk. Mimo to jednak cieszy się paskudną reputacją. Dlaczego? Nie wiem. Naprawdę, nie wiem. To znaczy, nie jestem łatwy we współpracy i nie wytrzymuję towarzystwa idiotów, dzielę też ludzi na „Nas" i „Resztę". Dla mnie każdy członek zespołu zalicza się do pierwszej kategorii, chyba, że z zespołu odchodzi. O ile dla „Reszty" bywam surowy, dla „Nas" zawsze staram się być miły. Byli członkowie zespołu odeszli w przyjaźni, potem nagle popełniali różne szaleństwa, a następnie zaczęli uzurpować sobie prawa do terenu
104
- wówczas już mojego - tylko dlatego, że kiedyś go opuścili. Stąd wszystkie problemy . Zaczęli mnie zniesławiać, ja zaś nie dałem się sprowokować i nie chciałem się zniżać do poziomu pyskówy. Na pewno mogli powiedzieć o wiele więcej, ja również. Nasze pojedynki słowne mogły być większe, brutalniejsze i zabawniejsze. Nie mam jednak zdrowia do takich rozgrywek.
A więc Eldritch przede wszystkim dba o swoje zdrowie psychiczne i nie daje się wyprowadzić z równowagi. Jednak nazywają go draniem ... Umiem być draniem. To bardzo ważna cecha. Zespól dawno już by nie istniał, gdybym nie umiał być draniem. Jednak zdarza mi się to tylko w stosunku do „Reszty", nigdy do „Nas". Czy słyszałeś kiedykolwiek, że bylem draniem dla kogoś z zespolu? Dla zespołu - raczej nie, ale na pewno dla dziennikarzy. Ano tak, tu jednak sytuacja wygląda podobnie. Jeśli ktoś zadaje mi serię inteligentnych pytań i traktuje mnie z należytą odrobiną szacunku, wówczas ija traktuję go z szacunkiem i udzielam inteligentnych odpowiedzi. Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu przeczytałem, że robienie wywiadu ze mną to marzenie. I tak czasem jest. Jeśli jednak ktoś wchodzi i. .. na przyklad ta Austriaczka, która zdybała mnie chyba w Monachium. Jej pierwsze slowa brzmiały - „A więc Książę Ciemności..." Błyskawicznie wyszedłem z pokoju. Dziewczyna trochę się zmieszała, wróci/em po pięciu minutach, a ona znowu „A więc Książę Ciemności ... " Ponownie opuściłem pokój i już nie wróciłem. Po pięciu minutach wybiegła z płaczem. Dla kogoś takiego nic nie mogę zrobić. Ktoś taki odchodzi myśląc - „Ale z niego drań!" Tydzień wcześniej rozmawiałem z Japończykami. Japończycy robią wywiady w oparciu o spis pytań. Cokolwiek byś nie odpowiedział i tak muszą zadać następne pytanie. Nie słuchają co mówisz, jakikolwiek dialog jest więc niemoż liwy, a jeśli udzielisz im choć trochę innej odpowiedzi niż się spodziewają, strasznie ich to martwi. Siedziałem przed tymi dwiema biednymi małymi Japonkami myśląc - „Czym ja na to zasłuży/em, to najgorszy wywiad jakiego w życiu udzielam!". Zadawały jednak tak zawile i kretyńskie pytania, że niewiele moglem dla nich zrobić. Nie mam w zwyczaju wyżywania się na takich ludziach, nawet jeśli niektórzy sami o to się proszą. Staram się być miły i mówię- „Nie odpowiem, bo nie chcę być nieuprzejmy". Nie wiem, czy to też czyni ze mnie drania, ale najwyraźniej tak. Cały problem z wywiadami polega na tym, że dziennikarze najczęściej przygotowują się do rozmowy i nie potrafią potem dostosować wyuczonych wcześniej pytań do rzeczywistości. Stąd nieporozumienia. Eldritch kontynuuje swój wywód na temat „Nas" i „Reszty". Jego zdaniem, zrozumienie tej koncepcji może wyjaśnić wiele wątpliwości. Wydaje mi się, że ludzie czują się nieswojo słuchając płyty, ponieważ nie wiedzą, po której są stronie. Zaś płyty coraz częściej - a szczególnie nasza ostatnia - powstają według zasady „My i Oni". Wyobrażam sobie, jak wiele 105
odbiorców siedzi i główkuje: „Zaraz, zaraz, czy ten atak wymierzony jest we mnie, czy też jestem po stronie atakujących?" A to tylko dowód, że płyta jest dobra. Płyta powinna zmuszać do takich przemyśleń i niektórych to czeka. Kryterium: co zamienia dobrych ludzi w złych. Chyba o to chodzi. Wielkie pytanie brzmi, rzecz jasna, kogo Eldritch za)jcza do „Nas"? „My" - to wszyscy, których lubię. Zaś „Reszta", jak należy się domyślać, to wszyscy, których nie znosi. „My" - to przede wszystkim zespól, oraz ludzie z otoczenia, niczym rodzina. Stanowią oni krąg zewnętrzny, rodzinę - gdyż prawie wszyscy są z nami od bardzo dawna. Poza tym jest jeszcze kilka osób, które zaliczam do „Nas", przechodzą jednak okres próbny. Kilka osób z firmy płytowej również należy do „Nas", łatwo jednak mogą stać się „Resztą". Poza tym, inni to ,,Reszta". Publiczność sama musi zdecydować. Mogą być równie dobrze po jednej, jak i po drugiej stronie. Na tym właśnie polega cala rozkosz wykonywania takich dwuznacznych utworów na żywo - są bardzo okrutne. I milo jest wyjść na scenę, myśląc „Ciekawe, śpiewam z nimi, czy też przeciwko nim?". Mam wrażenie, że publiczność też to lubi, ponieważ pewne aspekty piosenek stają się jakby wyraźniejsze podczas koncertów. Każdego wieczoru można inaczej zaintonować każdy wers. Płyta nie daje takiej możliwości - jeśli masz tekst, dający się zaśpiewać na wiele różnych sposobów, zarejestrować możesz tylko jeden wariant. Zaś na scenie, co noc śpiewasz inaczej. Publiczność, słuchając różnych interpretacji, łatwiej zrozumie teskt. Kiedy już kilka razy posłuchają danego utworu, ciekawe, po której znajdą się stronie? A od tego zależy pozytywny odbiór „ Vision Thing". Moim zdaniem, płyta pełna jest zagadkowych dowcipów zupełnie niezrozumjałych dla niewtajemniczonych. Eldritcb jest innego zdania. To nieprawda. Każdy powinien zrozumieć wszystkie aluzje. Tak się składa, że ci, którzy nie słyszeli piosenki „Lo1•e Is A Many Splendoured Thing" nie zrozumieją, na czym polega żart. Zaś ci, którzy nie znają muzyki Johna Barry'ego, nie zrozumieją żartów w „Detonation Boulevard". Nie jest to jednak najważniejsze, żeby pojąć, o co chodzi w tych piosenkach. Żadna nie jest zbyt trudna, żadna nie jest szczególnie zagadkowa. Ani jeden... żart nie jest odpowiednim słowem, powiedzmy, ani jedno odniesienie nie wymaga jakiegoś specjalnego wtajemniczenia. Jest na tej płycie kilka drobiazgów, które tylko ja właściwie rozumiem doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale przez to śpiewanie ich bawi mnie jeszcze bardziej. A skoro śpiewanie ich bardziej mnk bawi, w takim razie słuchanie całej reszty powinno bardziej bawić odbiorców. A więc Ełdritch nie przyznałby się do winy, gdyby mu zarzucić tajemniczość dla samej tajemniczości? Nie, chociaż niektóre odniesienia, bardzo istotne, są same w sobie dość tajemnicze. Nie można jednak z nich zrezygnować tylko z tego powodu.
106
Jakie to odniesierna - pozwalam sobie zapytać. Cóż, przede wszystkim mam na myśli... Nie uważam, aby cokolwiek na tej płycie było tajemnicze. Na pierwszym albumie było kilka bardzo skomplikowanych kalamburów, które rozciągały się w wersy i stawały się trudne do rozszyfrowania. Jednak dla mnie poezje T.S. Eliota są bardzo proste. Lubię czytać takie rzeczy. Poezje Eliota warte są wysiłku. Lubię je ponieważ wyznaję ten sam sposób pisania. Lubię też Williama Blake'a. Tym właśnie jest dla mnie język doprowadzony do perfekcji. Skoro poruszyliśmy temat poezji, czy w duszy Eldritcba kryje się może poeta, artysta pragnący wydostać się na wolność? Nie, nie uważam, abym mógł być w tym dobry. Nie potrafię pisać prozy, a poezja którą uprawiam, ma sens jedynie wtedy, gdy się ją śpiewa. Eliot jest o wiele lepszy, gdy się go śpiewa, tak samo Biblia. W poezji Eliota roi się od zaśpiewów i repetycji. Ładnie to wygląda na papierze, ale jest jeszcze lepsze, gdy to zaśpiewać. Obecnie piszę bardzo podobne rzeczy. Jest to niczym poezja, chociaż funkcjonuje na zupełnie innym szczeblu. Nie pociąga mnie rzeźba ani malarstwo. Nie byłbym w tym dobry. Po prostu nie jest to moje medium. Zatem Eldritch zamknął się w granicach medium, w którym się odnalazł? Tak. Nagrywając kolejną płytę coraz trudniej jest powiedzieć coś, czego nie powiedziało się już wcześniej. Podobnie jest z muzyką. Skomponowano już wiele melodii, mimo to uważam, że wiele jeszcze można w tej dziedzinie dokonać. Zrobić coś nowego w tych zamkniętych ramach to dla mnie wyzwanie. Pobudzanie muzyki do nowego życia to wspaniale uczucie, a przy okazji znacznie pożyteczniejsze zadanie od poszukiwań poza jej obszarem. Andrew Eldritch wraz z Siostrami Miłosierdzia wykroczy poza swój obszar jedynie celem odbycia trasy koncertowej. Pracuje właśrne nad przygotowaniem programu trasy, do czego chciałby pozyskać Alana McKenzie i Simona Harrisona, twórców komiksowego magazynu „Rok 2000". Opisali oni i narysowali karykaturę Eldritcba w sześćset sześćdziesiątym szóstym apokryficznym numerze pisma. Daleko im do Eliota i Blake'a, ale potrafią przynajmniej udowodnić, że Eldritch ma daleko posunięte poczucie humoru, nawet, jeśli wymierzony jest on w niego samego. zima 1990 r. Dave Dickson
Drogi Andrew. Czy mógłbyś wyjaśnić, dlaczego „Teachers" przypisuje się Siostrom, skoro jest to cover version utworu, znajdującego się na płycie „Songs Of Leonard Cohen", a tekst jesr bardzo podobny? Czy mój kumpel pierwszy to zauważy/? Peter Bali, Runcorn Rzeczywiście, „Teachers" to utwór zainspirowany wspomnianą przez balladą Leonarda Cohena. Ale czy jest to cover version, można podyskutować, jako że oba utwory różnią się bardzo w kwestii aranżacyjnej
ciebie
i brzmieniowej. Drogi Andrew, Nabyłem wlaśnie drugi numer „Heartland" i pragnę ci pogratulować wysiłku. Pozwolę sobie jednak poprawić niektóre teksty, cytowane przez ciebie
L UDZIE LISTY
PISZĄ
Drogi Andrew, Piszę, żeby cię o coś spytać. Czy posiadasz oryginalny egzemplarz „Damage Done"? Jeśli tak, jaki napis jest wyryty po ostatnim rowku? Zapłaciłem właśnie 25 funtów za „Damage Done" na czarnym rynku, tymczasem mój egzemplarz zawiera tylko numer PAE-03A. Byłbym wdzięczny za informację, czy posiadam oryginał, czy też boot/egową kopię. Gary Shanańan, Lancashire.
w poprzednim numerze. Z tego co widzę, zaczerpną/eś je z książki „Napalm God", wydanej - jak sam wspomniałeś - przez, lub dla The Merciful Re/ease. Dziwne, że wydrukowali je z blędami. Jeśli chodzi o „Damage Done", w numerze pierwszym „Heartland" poda/eś cytat „See the wreckage and the damage done", zaś w wydaniu drugim „See the rebe/ and... ". Któraś z tych wersji na pewno jest błędna. Moim zdaniem powinno tam być „See the dehris„. ". W przypadku „Watch", w numerze pierwszym „Heartland" podałeś ,,Jt's not my party, never will be", zaś w drugim „f t 's not my body„. ". Ja zaś uważam, że powinno tam być „l t 's not my fauli, it never will be". Ostatnia zwrotka jest na pewno błędna. Zawsze słyszałem tam: „ Wa1ch us grow
Wielu czytelników pisało do mnie w tej sprawie. Przykro mi to stwierdzić, ale kupiłeś bootleg wydany w Japonii przez „fan club" The Sisters Of Mercy (nic nie wiem o tym „fan clubie"). Trudno powiedzieć, ile podobnych kopii wytłoczyli, ale podejrzewam, że co najmniej 1000. Musiałbym obejrzeć egzemplarz, który nabyłeś. Słyszałem jednak, że ten bootleg „Damage Done" jest wierną kopią oryginału. Koperta wykonana jest z cieńszego, lśniącego papieru, a etykieta bardzo przypomina pierwowzór. W przypadku zetknięcia się z egzemplarzem „Damage Done" wycenionym niżej niż 75 funtów, potencjalny nabywca powinien przede wszystkim sprawdzić napis wyryty w winylu po ostatnim rowku. Oryginał zawiera słowa „a ;porky pńme cut" (wieprzowina pierwsza klasa). Trzeba być czujnym. Wiem. że firma R.S. Records z Somerset oferuje rzekomo oryginalne egzemplarze tego singla za 25 funtów. Są to bootlegi, a slogany reklamowe zamieszczone w muzycznych periodykach nabierają naiwnych. 108
Watch us fali from grace Watch us fali jla1 on our face Wa1ch yo" always fali on your feet" Stąd właśnie tytuł utworu, „Watch". Na pewno pomyślisz, że jestem cholernym pedantem.jednak pewien jestem swoich racji. Problem ren rozwiązać można tylko słuchając plyt, a to właśnie robię. Jason Paul, Cheam.
List od Jasona Paula jest jednym z wielu, jakie otrzymuję. Drukuję go, w przyszłości uniknąć powtarzania się. Fragmenty tekstów piosenek umieszczone w numerze pierwszym „Heartland" spisane były przeze mnie. Przygotowując numer drugi, korzystałem ze wspomnianej książki „Napalm God", zawierającej teksty wszystkich nagrań The Sisters Of Mercy. Stąd wszelkie rozbieżności, które zauważyli również czytelnicy. żeby
109
Nie jestem w stanie wyciągnąć z tego żadnych wniosków. Sprawdziłem tylko, że książka „Napalm God" nie ma nic wspólnego z zespołem, jak i z The Merciful Release. Tak więc prawdopodobieństwo, że wydrukowane w niej teksty zawierają błędy, jest spore. Jeśli ktokolwiek może zakończyć podobne spekulacje, dostarczając mi oryginalne teksty do wczesnych utworów Sióstr, będę niezmiernie wdzięczny. A zanim to nastąpi ... Drogi Andrew, Co jest z Jamesem Rayem? Wiem, że to stara sprawa. ale nadal nie jestem przekonany, że on i Andrew Eldritch nie są jedną i tą samą osobą. Głos jest identyczny, przeczytałem też kiedyś, żę Eldritchowi podobał się film „Performance" , w którym występuje postać o nazwisku James Ray. Poszedłem na koncert James Ray And The Performance do Camden Palace. Byli wyśmienici, mieli charyzmę i pewność siebie. Jęśli na scenie występowa/ wtedy Eldritch, mogę powiedzeć tylko tyle, że trochę przytyl - gdyż była to jedyna różnica. M óglbyś laskawie rzucić trochę światła na tę sprawę? Julian Wall, Swaffham. To jeszcze jeden typowy list, jakich sporo otrzymuję. Przede wszystkim James Ray i Andrew Ełdritcb nie mają z sobą nic wspólnego. Nie są nawet braćmi, a takie plotki też słyszałem. Niedawno byłem na występie grupy Jamesa Raya, Gang War, w Greyhound w Fullha.m. Trudno mi wyobrazić sobie dwóch ludzi tak do siebie niepodobnych jak Eldritch i Ray. Tak więc czas zakończyć podobne spekulacje. Czytelnicy „Heartland" muszą zrozumieć, że James Ray jest oryginalnym artystą, a nie imitatorem Eldritcha, lub jego kopią. Jeśli chodzi o film wspomniany przez Juliana; „Performance" nakręcili w 1970 roku Donald Cammel i Nicholas Roeg z udziałem Ja.mesa Foxa, Micka Jaggera i Anity Pallenberg. The New Yorker określił go jako pozbawioną humoru, zagmatwaną mieszankę zbrodni, dekadencji i narkotycznych halucynacji. (Układałem dialogi do filmu „Performance" (Kreacja), wydanego w Polsce na wideokasetach przez firmę ITI. Nie przypominam sobie żadnego Jamesa Raya ani wśród bohaterów, ani wśród aktorów. Sam film, wbrew temu co napisano kiedyś w The New Yorker, należy do najciekawszych obrazów awangardowych tamtych lat. Nie da się ukryć, że jego awangardowość jest dziś nieco archaiczna, ale wciąż „Performance" wyróżnia się wśród setek bzdurnych filmów rozpowszechnianych w Polsce na wideokasetach - przyp.: Tomasz Beksiński) .
WROCŁAWSKA Od
go
wiadomo
było, że
MIŁOSIERDZIA
przeczytać także
od
rok 1991
będzie
rokiem magicznym: cudów i wielu niezwykłych zdarzeń, a ponieważ jakiś kretyn stwierdził kiedyś autorytatywnie, że Polska jest krajem wybranym„. nasze oczekiwania przerastały granice zdrowego rozsądku. Mimo to, gdy pierwszy raz usłyszałem o możliwości przyjazdu The Sisters Of Mercy do Wrocławia, pomyślałem sobie: Bez jaj, do tego „wybranego" kraju może przyjechać co najwyżej ktoś inny, kogo „koncerty" niezbyt mnie interesują. Kultywowałem więc tylko swój scep-. tycyzm i spokojnie czekałem na rozwój wypadków, pewien, że łada dzień ktoś wszystko odwoła. Coś jednak nie dawało mi spokoju„. Jak się rychło okazało, nie tylko. mnie dręczyło to uczucie. Zaniepokojony sytuacją w kraju wybranym, Ojciec Przełożony największej angielskojęzycznej kongregacji świata rzeczywiście postanowił zjechać do nas w misji miłosier dzia. Plotki okazały się prawdą. Słowo miało stać się ciałem. 30 kwietnia we wrocławskiej Hali Ludowej miał się odbyć koncert wszechczasów! To, że Eldritch zamierzał odwiedzić Polskę przed Papieżem pozostaje faktem nie bez znaczenia! Wykonałem błyska wiczny telefon do Lady Moniki i kazałem jej usiąść, a potem przekazałem jej Słowo. Mieliśmy niewiele czasu na przygotowanie się do wzięcia udziału w zapowiadanym misterium. Monika miała już za sobą lekturę dzieł wszystkich T.S. Eliota, znała na pamięć wiersz Shelleya „Ozymandias" i wiele razy przeczytała „Trzy stygmaty Palmera El~ritcha" Philipa K. Dicka. Była więc znacznie poważniej przygotowana, niż ja. Mimo· można
'
początku
NOC
tyłu. Spodziewaliśmy się więc
11 l
to, jeszcze w przeddzień wyjazdu do W~oclaw1a, namiętnie czytala wszystkie . wywiady z Eldritchem. Tak na wszelki wypadek... Według pierwszych doniesień, Je~o K~cia .Wysokość ~ra: z aktualnyrru apostołami przybyć miał do Wrocławia w .medz1elę lub pomedZtałek, .28 lu?. 29 kwietnia. Szykowaliśmy się do spotkania na szczycie, opracowując r?zne warianty. Przede wszystkim kupiliśmy bilety na pociąg i zarezerwowaliśmy sobie stancję u pewnej sympatycznej wrocławianki. Wykonaliśmy też setkę telefonów do wrocławskiej firmy Inter Art, organizującej koncert. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić podziękowań i wdzięczności za wszystko, co zrobił dla nas Maciej Partyka, szef tej małej, lecz jakże prężnej firmy! Będąc już na miejscu widzieliśmy, jak sprawnie radził s?bie. z biadolenief!l niemiło~ier: nych Anglików z ekipy technicznej, przygotowu3ące3 scenę w Hab L~d~~e). Ci malkontenci nie tylko domagali się francuskiego szampana, ale także JaJek na śniadanie oraz czystych ręczników! Zespół zdecydował się przyjechać dopiero w dniu kon~rtu. C~ek~liś~y wszyscy: organizatorzy, fani zebrani przed Halą Ludową, no 1 my. B1letow me było już od wielu tygodni. Maciej Partyka początkowo p~an~wał ~or ganizowanie drugiego koncertu, ale pomysł upa~ł, ~dy okazało się, ze w ciągu kilku dni nie można w Polsce wydrukowac b1letow! Oczekiwanie na muzyków przeciągnęło się aż do godziny 18.15. Koncert miał się rozpocząć o 19.30, więc napięcie sięgało zenitu. Wreszcie olb.rzymi autobus zajechał przed Halę Ludową, zaś artyści przemknęli ch.yłkiem ~~ czekających przebieralni. Po chwili weszli na scenę w celu odbycia szybkieJ próby. W tym czasie Halę Lud~wą oble~ały j~ ~ęst~ejące. z k~żdą ~hw!lą kordony wielbicieli The Sisters.N1estety, meszczęsmcy me posiadający b1letow dosłownie zatarasowali wejścia, licząc na miłosierdzie losu. Niektórym chyba udało się wejść, inni odeszli z kwitkiem. Kłopoty na „bramkach" opóźniły koncert o prawie 45 minut. Tymczasem już od 19.30 ~ę~y dy~u. pocz~ dobywać się spod sceny, zwiększając rozgorączkowame 1 nap1ęc1e. Fam skandowali: Eldritcb! Eldritcb!", ze wzrokiem utkwionym w pustą scenę, podczas gdy ' M.aestro spokojnie pr~espacerował się wś~ód nic~. incogni.t~··· i nikt go nie poznał! Naczelny Inkwizytor wygląda bowiem dosc zwycz~Jme, szczególnie bez okularów, które wkłada jedynie do pracy. Legenda Eldntc~a wykreowała zupełnie nieprawdziwą wizję Artysty ~ każdy n~ pewno spodziewał się co najmniej Christophera Lee w długieJ peleryrue, a . t~mczas~m niepozorny, chudy człowieczek o bladej twarzy przemaszerował wsrod sw01ch wyznawców nie zaczepiony przez nikogo. Kilkanaście minut po dwudziestej zgasło w końcu światło, dym buchnął spod sceny ze zdwojoną siłą, a z głośników popłynęły mroczne dźwięki wstępu do „ Afterhours". Nastąpił obowiązkowy exodus w stronę sceny, a radosny ryk fanów niemalże zagłuszył muzykę, gdy wreszcze z bukiem wystartował Doktor Avalanche, niepodzielnie opanowując sytuację. Gdy gitary zaanon112
sowały doskonale znany wszystkim wstęp do „First And Last And Always", poczułem dziwny dreszcz biegnący po kręgosłupie. Razem z Lady Moniką staliśmy dokładnie na osi sceny, tuż za stołami mikserskimi ekipy technicznej. Byliśmy dość daleko, ale za to widzieliśmy wszystko. Gdy rozbłysły światła, wiedzieliśmy już, że takiego widowiska nigdy wcześniej nie zaznały nasze oczy. A gdy z głośników rozległ się TEN GŁOS, nie mogliśmy nawet krzyknąć wraz z innymi. Po prostu zaniemówrnśmy.
Światła zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Po raz pierwszy w Polsce
podziwialiśmy
system obrotowych reflektorów, przed laty lansowany przez Genesis. Efekty, które można z ich pomocą uzyskać, są wprost nie do opisania. Nigdy nie zapomnę „Dominion", gdy podczas refrenu snopy światła dosłownie waliły się na publiczność. Każdy utwór był adekwatnie opracowany wizualnie, a tradycyjne opary suchego lodu nieustannie snujące się spod sceny tańczyły w blasku reflektorów jak żywe. Eldritch ustawił się na środku sceny. Niewiele mówił do publiczności. Wystarczyła jego obecność i on dobrze o tym wiedział. Zdawał też sobie sprawę z faktu, że występuje w Polsce po raz pierwszy: dał więc z siebie wszystko. I wprawdzie powiedział potem, że występ nie dostarczył mu pełnej satysfakcji, gdyż... nienajlepiej śpiewał, ale czuło się, że przeżywał każdy utwór razem z nami. Niestety, nagłośnienie pozostawiało wiele do życzenia: niemiło sierni angielscy technicy wyeksponowali dudnienie Doktora Avalanche z perwersyjną precyzją. I tak automat perkusyjny walił po uszach równomiernie i skutecznie. Dla kogoś pierwszy raz obcującego z muzyką The Sisters Of Mercy wrocławski koncert mógł zabrzmieć przerażająco monotonnie. A przecież mimo motorycznego rytmu i wielokrotnie powtarzanych akordów, muzyka Sióstr wcale nie jest monotonna! Jej transowość polega na współ działaniu wielu przestrzeni dźwiękowych nakładających się na siebie - tymczasem w Hali Ludowej słychać było przede wszystkim regularne „bum bum'', a w tle głos Eldritcha zlewał się ze ścianą dźwięku kreowaną przez Bruhna i Bricheno. Wstyd przyznać, ale gdy zespół zaczął grać mój ukochany utwór „Lucretia My Reflection", rozpoznałem go dopiero w połowie pierwszej zwrotki. Trudno opisać cały występ, który wraz z trzema bisami trwał prawie dwie godziny. Z perspektywy czasu powiedzieć mogę tylko, że usłyszeliśmy praktycznie wszystko, o czym serce marzyć mogło: „ Body And Soul", „Alice", „Marian", „Flood 2", „Valentine", „Thls Corrosion" i „Gimme Shelter", a także(!!!) „Ribbons". Doprawdy, nie pojmuję, jakim cudem wielu obecnych na koncercie rań.ów nie słyszało tej wybitnej kompozycji! Spotkałem się wielokrotnie z twierdzeniem, że Siostry nie grały „Ribbons". Otóż stawiam wszystko, co mam najcenniejsze po ojcu, że „Wstążki" były. Inaczej wyszedł bym z Hali Ludowej poważnie rozczarowany. Gotów jestem zalożyć się o to z każdym o każde pieniądze. J 13
Zagrany tuż pod koniec występu „ Vision Thing" dosłownie zmiażdżył nasze uszy nieziemską ekspresją, po której finalny bis - „ 1969" - wypadł wręcz potulnie. Móglbym zostać w Hali Ludowej jeszcze przez całą noc i słuchać dalej ... ale gdy zrobiło się jasno, a z glośników popłynął Talk Talk, uśmiechnąłem się z wdzięcznością w stronę sceny. Większa dawka muzycznej ekstazy moglaby się okazać śmiertelna, a ja chciałem jeszcze zamienić kilka słów z Jego Wysokością. Wiedziałem, że nie będzie to proste. Za kulisami zapanowała gorączkowa atmosfera. Kilkunastu fanów wisiało na metalowych barierkach ustawionych w korytarzu na zapleczu Hali. Organizatorzy i dziennikarze kręcili się nerwowo, polując na Eldritcha. Już po chwili okazało się, że zwierzyna nie da się upolować. Na otarcie łez pojawił się Tony James. Pozwolił się nawet sfotografować z „Magazynem Muzycznym" w ręce, oraz odpowiedział nam na wszystkie pytania. Tymczasem podjechał autobus, a muzycy wraz z obstawą opuścili Halę Ludową . Nie pozostało nam nic innego, jak udać się w ślad za nimi do hotelu „Wrocław". Towarzyszyli nam koledzy z krakowskiego Radia RMF oraz Arek Pragłowski z Agnieszką Walczak. Wsiedliśmy do taryfy i zajechaliśmy przed hotel wcześniej, niż muzycy! Tak więc zajęliśmy pozycje strategiczne w hallu i czekaliśmy. Drzwi rozsunęły się bezglośnie, wpuszczając do środka Tima Bricheno, Andreasa Bruhna, Tony'ego Jamesa i Andrewa Eldritcha wraz z managerem, gorylami i przedstawicielami Inter-Artu. Gdy trwały formalności w recepcji, artyści rozeszli się po hallu. Zwabieni mdlącymi dźwiękami czegoś, przy czym bawili się goście hotelowej restauracji z dancingiem, Andreas Bruhn i Tony James odłączyli od pozostałych. Wkrótce podążył ich śladem Andrew Eldritch, dzierżąc w łapie wielką szklanicę tajemniczego żółtego płynu. Słysząc coś, co może kiedyś było „La Bambą", Eldritch zaimprowizował ironiczny taniec.Wciąż jednak roztaczał wokół siebie niewidzialną atmosferę nieprzystępności, a więc nikt nie śmiał do niego podejść. Tymczasem amator kobiecych wdzięków, Andreas Bruhn, wdał się w konwersację z Lady Moniką. Intymny charakter tej konwersacji nie pozwala mi niczego cytować. W każ dym razie, gdy Bruhn roztaczał przed piękniejszą połową The Sisterhood Productions uroki widoku z okna hotelowego pokoju (którego jeszcze nie widział), Eldritch przyglądał się przez szybę podrygującym gościom hotelowym. Zerkałem na niego dyskretnie i zauważyłem, że miał wyraz twarzy turysty oglądającego w ZOO rzadki okaz afrykańskiej papużki schwytanej gdzieś w głębi buszu i po raz pierwszy przywiezionej do cywilizowanego kraju. Niewątpliwie Eldritch znalazł wtedy potencjalny temat na następny alb~. Formalności w recepcji dobiegły końca. Otrzymawszy klucze do pokot, artyści zniknęli. Piotr Metz i Tomasz Słoń z Radia RMF postanowili wrócić do Krakowa. My jednak nie poddaliśmy się. Bar hotelowy wciąż był otwarty, a nieoficjalna plotka głosiła, że Siostrzyczki spędzą resztę wieczoru w pewnym 114
wr~a.ws~. ~ubie o ponurej nazwie „ Rura": Dokądkolwiek by nie poszli, mus1eb przeJSC przez hotelowy hall - tam więc warowaliśmy z maniackim uporem. Jak się okazało, nie bez racji. Pierwszy zjawił się Tony James. Rozdał kilka autografów, spytał nas o atrakcyjność wspomnianej „Rury'', skrzywił się i wkroczył do baru. Był~ ~iej.•więCX:j 23:3~. Weszliśmy do baru, kupiliśmy pomarańczowy soc~~ 1 us1edhsmy .c1e~hw1e p~d brz~zącym telewizorem umocowanym nad stolikiem. Nadeszh ~ncbe.no 1 Eldntch, a także Susan Józefowicz, pochodzą~a„. z W~ocław1a op1e~~ka Doktora Avalanche, udzielająca się także w~k~lme. Pra~e wszystkie rrueJsca przy barze były zajęte. Podobno przed ~aJęc1e?1 ?Statrue~o .stołka :przy. barze Eldritch spojrzał uważnie na Monikę 1 skło~. s~ę z wdziękiem angielskiego dżentelmena. Nie wiem, siedziałem tyłem do wejsc1a. Ale gdy do baru wkroczył Andreas Bruhn, zauważyłem, że podszedł od razu do naszego stolika. Lady Monika zafundowała mu szkocką z colą za marne .91 tysięcy i pr~bowała z nim rozmawiać. Jak się jednak ok.azało, ~l?n~ymasty An~reas rue o rozmowie wtedy rozmyślał. Odpowiedział własc1w1e tylko na Jedno pytanie: „Jak długo będziesz grał w tym zespole?" Bruhn: Nie wiem. Dziesięć minut a może dziesięć far. W końcu dowiedział się, że Monika nie nocuje w hotelu, i to całkowicie ~epsuło ~~.bumo~. Dopił .d rinka, spoJrzał na zegarek, stwierdził, że już późno 1 ~ czas ·~ na gorę. Spojrzał ostatm raz na Monikę, mruknął No to idę na gorę. sam 1 odszedł. Arek spojrzał na mnie, ja na Monikę, ona na mnie. Agm~szk~ patrzyła, ~a n~ wszystkich podobnie, jak Eldritch wcześniej na danc10gu1ących gosc1. Cos trzeba było zrobić. Eldrit~b .siedział ple~ami do nas. Zdjął okulary. Ponieważ dość często oglą~ał .się 1 r~cał okiem na zawieszony nad nami telewizor, mogliśmy przyJrzec mu się dokładniej: niewielki, niemiłosiernie chudy, miał na sobie koszulkę z „Vision Thing". Z krótkich rękawów wystawały jego długie, blade, chude ~~ce. ~ardon, ale na pierwszy rzut oka wyglądał na zaćpanego licealistę. Cz~kalismy. J~ze ch~ilę,. aż ~leje w si~bie trochę tego cudownego płynu , kt?ry rozw1ąnue ludziom Języki. Wreszcie Lady Monika, trzymając książkę f?1cka. „:rrzy stygmaty Palmera Eldritcha" niczym tarczę obronną, wykazała s1~ naJwtększą odwagą i wstała. Zrobiła trzy kroki w stronę baru, stanęła obok OJca Pr~ożonego i zwróciła się po polsku do siedzącej przy nim Susan Jozefow1cz: „Przepraszam, czy moglaby się pani posunąć?" Susa? wytrzeszczyła oczy i powiedziała I don't speak Po/ish. · Moruka .prze:prosiła ją natychmiast oxfordzką angielszczyzną, wciąż jednak sugerując, ~by łaskawie przesunęła się trochę, a potem całkowicie przest~ł~ zwra.cac n~ nią uwagę. Eldritch był bowiem w zasięgu ręki. 0~"."7oc1wszy się do ruego, powiedziała z uśmiechem: „Well Mr Eldritch„." co Ojciec Przełożony skwitował nie mniej czarującym uśmiechem.
115
Lady Monika (pokazując wspomnianą książkę) - „Znasz tę książkę?" Eldritch: Tak. Bardzo dobra. Ale podoba mi się tylko do momentu, w którym Pa/mer Eldritch zostaje bogiem. Nie lubię zakończenia. Lady Monika - „Mam na imię Monika. Śmiem twierdzić, że oboje jesteśmy w tej książce. Czy mógłbyś mi ją podpisać?" Eldritch odstawił drinka, wziął do ręki pióro podane mu przez Monikę, rozłożył książkę na barze i wykaligrafował swój podpis. Wygląda dokładnie tak samo, jak ten w książeczce do kompaktu „Some Girls Wander By Mistake". W tym czasie wstąpiło już we mnie dość odwagi, żeby zaryzykować dołączenie do nich. Wstałem i zbliżyłem się do baru. Eldritch oddał książkę Monice i odwrócił się w moim kierunku, ale jego wzrok przeszedł przeze mnie jakbym był niewidzialny i zatrzymał się na ekranie telewizora. Również spojrzałem w tym kierunku. Ujrzałem Gary'ego Moore'a. Eldritch przez chwilę patrzył na emitowany teledysk, po czym ponownie odwrócił się do nas: Śpiewam w tej piosence! T.B. - „Właśnie, jak to się stało , że nagrałeś coś z Garym Moorem?" Eldritch: Poprosi/ mnie o ro! T .B. - „Nie sądziłem, że cię kiedykolwiek spotkam prywatnie. Kolega sugerował, żebym przetłumaczył „This Corrosion" na język polski. Wówczas spotkalibyśmy się na sali sądowej , gdyż zaznaczyłeś, że zaskarżysz każdego, kto spróbuje ten tekst przełożyć. Zrobiłbyś to?" Eldritch: Owszem. Gdybym chcia/, żeby „This Corrosion" by/o po polsku, napisałbym tekst po polsku. Lady Monika - „Co sądzisz o języku polskim?" Eldritch: Ohydny! Lady Monika - „A jaki jest twój ulubiony język?" Eldritch: Niepamięć. Lady Monika - „Wiesz, co to jest klasówka?" Eldritch: Co? Lady Monika - „To rodzaj pracy literackiej, zadawanej w szkole... " W tym czasie Eldritch ponownie zaczął kontemplować ekran telewizora, najwyraźniej nie zainteresowany wyjaśnieniami, co to jest .klasówka. T.B„- „Lady Monika napisała szkolne wypracowanie na twój temat. Nie masz pojęcia jak ona serio podchodzi do twojej twórczości. Przestudiowała Shelleya i Blake' a, a ostatnio pasjonuje się Eliotem„." Eldritch spojrzał na mnie uważnie, potem jeszcze uważniej na Monikę. Nie zdołał jednak odpowiedzieć, gdyż podeszli fani i poprosili go o pięć autografów. Wypisał im trzy, mruknął pod nosem fuck off i wstał. Myśleliś my, że to koniec audiencji. Tymczasem Mistrz podszedł do naszego stolika, wszedł na krzesło Moniki i przełączył kanał w telewizorze. Zamiast MTV na ekranie pojawił się film sensacyjny. Gdy Eldritch wrócił do stolika, Monika 116
ponownie powiedziała mu, że chcąc niechcąc był tematem jej szkolnego wypracowania. Lady Monika - „Zrobiłam to, bo o tobie pisze się równie dobrze jak o Joycie czy Eliocie." Eldritch: Nie lubię Joyce'a. Jest dla mnie za irlandzki. Lady Monika - „Zainspirowałeś mnie także tak, ż.e nazwałam swojego kota Ozymandias." Eldritch: Ozymandias byt to głupi król, który sam sobie postawił posąg. Lady Monika - „Wiem, o czym jest ten wiersz." Eldritch na moment zamilkł, spojrzał na Monikę, potem sięgnął po szklankę.
T.B. - „ Czy jesteś zadowolony z koncertu?" Eldritch: Nie. Nie śpiewałem najlepiej. T.B. - „Spodziewałeś się tak ciepłego przyjęcia?" Eldritch: Spodziewa/em się. T.B. - „ Dlaczego nagrywasz tak rzadko?" Eldritch: Bo moje płyty są bardzo dobre i nad każdą trzeba długo pracować. T.B. - „Czemu zdecydowałeś się na trasę koncertową, skoro kiedyś proklamowałeś jawną niechęć do występów „na żywo"?" Eldritch: Szmal! Trzymając szklankę w jednej ręce, drugą zademonstrował liczenie pienię dzy. Szczerość tej wypowiedzi na chwilę odebrała mi głos i koncept na następne pytanie, z czego skorzystała Monika: „ Dlaczego na okładce Vision Thing" jest Oko Horusa?" " Eldritch: Tak po prostu, ten symbol nie ma tu żadnego znaczenia. Dlatego w tle jest ciemne zdjęcie Detroit. T.B. - „Co sprawiło, że The Sisters Of Mercy znów jest zespołem rockowym?" Eldritch: Znudziły mi się klawisze. T.B. - „Szkoda, gdyż jednym z naszych ulubionych utworów jest „ 1959"." Eldritch: To też mój ulubiony utwór. Napisałem go dla jednej dziewczyny z Belgii, Isabelle. Próbowałem potem skomponować coś podobnego, ale to niemożliwe.
T.B. - „Podobał nam się teledysk." Eldritch: Doskonały! Sam go wyreżyserowa/em! T.B. - „Czemu na kasecie wideo „ Shot" nie umieściłeś wszystkich teledysków?" Eldritch: Są ram wszystkie. . T.B. - „Mam na myśli starsze, do utworów typu „Walk Away", „No Time To Cry" .. ."' Mina Eldritcha wyraża zniesmaczenie: Tamte teledyski są bez sensu! 11 7
W tej chwili znowu pojawili się ci sami fani, uzbrojeni w aparat fotograficzny. Zamarłem. Atmosfera przypominała scenę z udziałem inspektora Callahana, w której kilku czarnych gangsterów żartuje sobie z Eastwooda trzymającego w ręku kubek z kawą, nie wiedząc, że za chwilę wyciągnie spod marynarki Smith and Wesson 45. Fani chcieli zrobić zdjęcie. Eldritch: Nie! Teraz nie jestem na służbie! Jeśli nie odejdziecie, kopnę was! Do rozmowy wtrącił się manager zespołu i uzmysłowił fanom, że bezpieczniej dla nich będzie opuścić bar. Eldritch tymczasem odwrócił się do Moniki i długo patrzył jej w oczy, a potem nachylił się w jej kierunku i spytał konfidencjonalnym szeptem: Masz jakieś prochy? Zaskoczona Monika odpowiedziała zgodnie z prawdą negatywnie. Rozczarowany Eldritch ponownie wstał i wspiął się na krzesło, żeby zmienić kanal w telewizorze. Uczynił to jednak mniej ostrożnie i pewnie niż przedtem. Gdyby Arek Pragłowski nie przytrzymał krzesła, mogłoby być niewesoło.
Gdy Maestro powrócił do baru, zaryzykowałem poważniejszą rozmowę. T.B. - „Gdy fascynuje mnie jakiś twórca, staram się poznać nie tylko muzykę, ale także jego. Chcę wiedzieć, jaki jest i na ile szczerze pisze teksty. Wiem, że twoje teksty są bardzo osobiste i prawdziwe, ale nie wszystkie rozumiem ... " Eldritch patrzył na mnie z coraz większym zniesmaczeniem. Mimo to kontynuowałem: „ Dlatego pozwolę sobie zapytać, o czym właściwie jest „ Doctor Jeep"? Monika twierdzi, że wie." Eldritch spojrzał na Monikę i uśmiechnął się z porozumiewawczym politowaniem. Zignorował pytanie, prz.ez grz.eczność nie mówiąc ani słowa. Teraz już wiem, że wysz.edlem na idiotę, ale nie wstydzę się tego „Doctor Jeep" opowiada o amerykańskiej rzeczywistości, którą przeciętny Polak zna bardzo słabo. Nie wiedziałem wtedy, że „I Love Lucy" to serial telewizyjny, a Pee Wee Herman jest idiotycznym komikiem, którego ftlm zakupiony p17.eZ m możemy z bólem brzucha oglądać, desperacko wołając o wiadro. Gdyby polski artysta skomponował utwór krytykujący obecną sytuację w Polsce i wymienił w nim chłopców od Tejkowskiego, rabina Weissa, ministra Parysa, przeciętnemu Amerykaninowi ten ostatni być może skojarzyłby się z wojną trojańską, a o pozostałych nie miałby pojęcia. Eldritch powinien wiedz.eć, że Polska nie jest wprawdzie krajem białych niedźwiedzi, ale amerykańska paranoja i głupota jest nam raczej obca. Eldritch: Nie mam ochoty gadać o tekstach piosenek! Moja muzyka mówi za
mnie! Teraz chcę się spokojnie upić. Jeśli musimy o czymś gadać, pogadajmy na o futbolu, albo polityce!
przykład
Lady Monika - „Jak ci się podobał ostatni jihad Saddama Husseya, przepraszam Husajna?" Eldritch: Było fajnie. T.B. - „Nie myślisz poświęcić temu zagadnieniu następnej płyty?" Eldritch: Dwie chyba wystarczą. 11 8
O~wrócił się d~ siedzą~~o o~ok dłu~owł~sego Tima Bricheno, objął go czule 1 z perwersyjnym usm1eszkiem stwierdził: Tymczasem zamierzamy się pobrać. Poważnie. Będziemy mieć rodzinę i psa. Lady Monika - „A który z was będzie miał długie włosy
w tym
związku?"
Bricheno zrobił głupią minę. Lady Monika - . „Jesteś naprawdę piękną dziewczyną!" Bricheno zdecydowanie się ucieszył. Eldritch skoncentrował się na szklance. Spojrzałem na Monikę i spytalem, czy ma jesz.cze jakieś pytania i czy powinniśmy dręczyć dłużej naszych gości. Obejr7.eliśmy się też na Arka i Agnieszkę, którzy obserwowali nas uważnie przez cały czas. Widząc pytający wzrok Arka, podszedłem do niego i krótko zrelacjonowałem, co było. Tymczasem EJdritch puścił Tima Bricheno, pochylił się w stronę Moniki i czule ucałował ją w policzek. Lady Monika - „ Moje imię na pewno wpadnie w twoją niepamięć." Eldritch: Nigdy nie zapomnę kogoś, komu na imię Monika. Monika wyszła z baru, żeby ochłonąć z wrażenia. Postanowiłem pożegnać się z Eldritchem i muzykami. Podszedłem do nich, podziękowałem za przyjazd do Polski i zaprosiłem, żeby wrócili jak najszybciej. I na koniec, chcąc rozchmurzyć Ojca Przełożonego, spytałem go o Maggie ReiUy: „Czy zatrudniłeś ją dlatego, że śpiewała „ Nigdy nie pojedziesz do Francji"?" Eldritch: Nie. A co, naprawdę tak śpiewała? Zdecydow~nie się ucieszył. Uśmiech wypłynął mu na twarz. Zatarł ręce. Eldritch: Swietnie! Doskonale! To mi się podoba! Również wyszedłem z baru, zabierając torbę oraz kapelusz. Arek i Agnie~zka wyszli wraz ze mną. W hallu czekała na nas Monika, która postanowiła Jeszcze wrócić do baru i pożegnać się z Eldritchem. Zaczekaliśmy na nią. Podobno Eldritch spytał ją, czy musi już iść (te baby zawsze mają szczęście). Odpowie~ała że musi. Bardzo mu się to nie podobało, spytała go więc, czy zawsze robi to, na co ma ochot~. Eldritch: Zawsze! Gdy w chwilę potem staliśmy jeszcze w hallu, umawiając się z Arkiem i Agnieszką na pociąg do Warszawy następnego dnia, Eldritch wyszedł z baru. Uśmiechnął się do nas, podszedł do recepcji, coś tam załatwiał, a potem odwrócił się w naszym kierunku i zaczął mrugać. Pomachaliśmy mu na pożegnanie i wtopiliśmy się w noc. Arek pozostał na stanowisku, dopadł managera Siostrzyczek i umówił się na oficjalny wywiad, który udało mu się przeprowadzić z Eldritchem następnego ranka. Ale jednak mu nie zazdroszczę. Było to o 9 rano, a o takiej porze nie odróżnjam Eldrircha od Husseya.
Tomasz
Beksiński
PS. Wszelkie podobieństwo tego tekstu do relacji wydrukowanej w numerze 6/91 „ Magazynu Muzycznego" jest całkowicie zamierzone.
I 19
THE SISTERS OF MERCY
PIRACI NA START!
DYSKOGRAFIA 1980-1992
ALFABETYCZNY WYKAZ WAŻNIEJSZYCH BOOTLEGÓW THE SISTERS OF MERCY (obok
każdego tytułu
podano rok, z którego
pochodzą
nagrania zawarte na
„Acid Rain" (1982-1985) „Adult Movies" (1984-1985) „Beware The Ghost " ( 1983) „Cryp1ic Flowers" (1984) „Disguised In Black" (1984?) „Floor Show" (1985) „Ghostly Cre111" (1984) „Gliostriders" (1985) „Heaven Can Wait" (1985) „ I Can't Await To Meet My Deadfy Friends" (1984-1985) „Kings & Queens" ( 1985?) „Knocking On Heaven's Door" (1984) „Live In The Troyan Horse" (1984) „Merciful Release" ( 1984) „Possession " ( 1984?) „The Quality Of Mercy" (1985) „Recorded Live At Brixton Ace" (1983?) „Revelations" (1984) „Sisters Of Mercy" (1985?) „Testament Of / var L." (1990) „Time To Cry" (1985) „ Tune In„. Turn Off„ Burn Out„." (1985) „We're All Aware Of That " (1985)
płycie):
Poniższa
dyskografia została opracowana w oparciu o żródła brytyjskie i zawiera informacje o wszystkich brytyjskich wydawnictwach grupy The Sisters Of Mercy. Jeżeli przy okazji wymieniono niektóre płyty wydane poza Wielką Brytanią, wyrażnie zaznaczono to w tekście.
SINGLE „The Damage Done"/„Watch"/„Home Of The Hitmen" MR 007 ( 7") MERC/FUL RELEASE „Body Electric"/„Adrenochrome" CNT 002 ( 7")
MERC/FUL RELEASE
04/ 1982
( 7")
MERC/FUL RELEASE
11/ 1982
„Anaconda ''/„Phantom" MR 019 ( 7")
MERC/FUL RELEASE
03/ 1983
„Alice''/„Floorshow" / „Phantom " /„ 1969" MR 021 (12") MERC/FUL RELEASE
03/ 1983
„Alice"/„Fłoorshow"
MR 015
EP. „The Reptile House••: „Kiss The Carpet"/„Lights"/„Valentine"/„Fix"/„Bum'' /„Kiss The Carpet (Reprise)" M R 023 ( 12") MERCJFUL RELEASE 05/ 1983 „Temple Of Love''/„ Heartland" MR 027 (7")
MERC/FUL RELEASE
„Temple Of Love (Extended Version)"/„Heartland"/„Gimme Shelter" MRX 027 ( 12") MERC/FUL RELEASE (
120
1980
„Body And Soul"/„Train" MR 029 ( 7")
10/ 1983
10/ 1983
MERC/FUL RELEASE
18/06/ 1984
„Body And Soul"/„Train"/ „Body Electric"/„Afterhouse" MR 029T (12") MERC/FUL RELEASE
18/06/1984
121
„Lucretia My Renection (extendcd)"/„Long Train" MR 45T (12") MERC/FUL RELEASE MRCD 45 (CD) MERC/FUL RELEASE
06/ 1988 06/1988
„More"/„You Could Be The One" MR 47 (7") MERCJFUL RELEASE
8/10/ 1990
„Long Train (Amphetamixr' SAM 218 8/10/1984 (flexi-disc wydany w ograniczonym nakladzie jako darmowy dodatek do singla „Walk Away")
,.More„/.. More (extended)"/„You Could Be The One" MR 47T ( 12") MERC/FUL RELEASE MR 47CD (CD) MERC/FUL RELEASE
8/10/1990 8/10/1990
„No Time To Cry'"/ „Blood Money„ MR 335 (7") MERC/FUL RELEASE
02/1985
„Dr. Jeep„/„Knocking On Heaven·s Door (Jive bootleg)" MR 51 (7") MERC/FUL RELEASE
19/12/1990
„No Time To Cry"/„Blood Money"/.,Bury Me Deep" MR 335T (12") MERC/FUL RELEASE
02/ 1985
.,Dr. Jeep"/ •. Dr. Jeep (extended version)"/ „Knocking On Heaven's Door (live bootleg)" MR 51T ( 12") MERC/FUL RELEASE MR 51CD ( CD) MERC/FUL RELEASE
19/ 12/1990 19/12/1990
.,Walk Away"/,.Poison Door'" MR 033 (7")
MERC/FUL RELEASE
8/10/ 1984
„Walk Away"/„Poison Door"/„On The Wire" MR 033T ( 12") MERC/FUL RELEASE
8/10/ 1984
„This Corrosion"/„Torch" MR 39 ( 7")
MERC/FUL RELEASE
„This Corrosion (extended)"/„Torch"j„Colours" MR 39T (12") MERC/FUL RELEASE MR 39CD (CD) MERC/FUL RELEASE „This Corrosion"/„Torch" MR 39B (singel wydany w specjalnym
MERC/FUL RELEASE pudełku , w ograniczonym nakładzie)
„Dominion"/„Untitled"/„Sandstorm" MR4JT (7„) MERC/FUL RELEASE
09/1987
09/1987 09/ 1987
„Dr. Jeep (extended version)"/„Burn (Jive bootleg)"/„Amphetamine Logic (live bootleg)" WEA 9031 72262-0 ( 12") WEA 1991 WEA 9031 72262-2 (CD) WEA 1991 „When You Don' t See Me"/„Ribbons (live)" WEA 9031 73895-7 (7") WEA
22/02/1991
„When You Don't See Me"/„Ribbons (live)"/„Something Fast (live)" WEA 9031 73896-0 ( 12") WEA WEA 9031 73896-2 (CD) WEA
22/02/1991 22/02/1991
09/ 1987
02( 1988
„Dominion (extended)"/„Untitled"/„Sandstorm"/„Emma" MR 43 (12') MERC/FUL RELEASE
02/ 1988
„When You Don' t See Me(remix)"/„Ribbons (live)"/„Somcthing Fast (live)" WEA 9031 73897-0 (12") WEA 22/02/1991 WEA 9031 73897-2 ( CD) WEA 22/02/ 1991
„Dominion (extended)"/,, Untitled"/„Sandstorm"/ ,,Ozymandias" MR 43CD ( CD) MERC/FUL RELEASE
02/1988
„Temple Of Love (touched by the hand of Ofra Haza)"/„l Was Wrong" MR 53 ( 7") MERC/FUL RELEASE 04/1992
02/1988
„Temple Of Love (touched...)"/„I Was Wrong"/„Vision Thing (Canadian Club Remix)" MR 53T (12") MERC/FUL RELEASE 04/1992
06/1988
„Temple Of Love (toucbed ...)''/„I Was Wrong (American Fade)"/ „Vision Thing (Canadian Club Remix)"/ „When You Don't See Me (German Release)" MR 53CD ( CD) MERC/FUL RELEASE 04/1992
„Dominion"/„Untitled"/„Sandstorm (extended)"/„Emma" MR 43TB MERC/FUL RELEASE (singel wydany w specjalnym pudelku, w ograniczonym nakładzie) „ Lucretia My Reflection"/„Long Train" MR 45 (7") MERC/FUL RELEASE
122
123
-
single wydane przez TH E S/STERHOOD:
„Giving Ground (r.s.v.)"/„Giving Ground (a.v.) (instrumental)" SIS 010 ( 7") MERC/FUL RELEASE
7" 12" CD -
tradycyjny singel (SP ) o Jrednicy 7 cali. tj. 17,5 cm tzw. maxi-singel ( EP) o średnicy 12 call tj. 30 cm singel kompaktowy
ALBUMY J. Oficjalne albumy zespolu zawierające premierowy materiał muzyczny (studyjny lub
20/01/ 1986
koncertowy) :
LP. „First And Last And Always"' MR 337 L MERC/FUL RELEASE ( WEA ) LP. „Floodland" MR 441 L LP. „Vision Thing'' MR 449 L
11/03/1985
Il/ 1987
MERC/FUL RELEASE ( WEA ) MERC/FUL RELEASE/EAST WEST
22/10/ 1?90
LP. „Some Girls Wander By Mistake" MR 555 L MERC/FUL RELEASE/EAST WEST 1992 (podwójny album, zawierający utwory wydane na singlach The Sisters Of Mercy w latach 1980- 1983) -
albumy wydane przez THE SISTERHOOD:
LP. „Gift'' SIS 020
MERC/FUL RELEASE/ WEA
li. Albumy kompilacyjne, reedycje, boxy. inne -
wyłącznie
1986 z nagraniami grupy
The Sisters Of Merc')!:
CD. „The Interview Picture Disc" CBAK 4010 BAKTABAK dokumentuje wywiad przeprowadzony z zespołem)
06/1988
(płyta
Ili . Wybrane albumy kompilacyjne, na których obok nagrań innych wykonawców umieszczono nagrania The Sisters Of Mercy i j ej członków:
LP. ,,Trip To The DeQtist" SKULP 1 SKELETON 1980 (umieszczono tu jedno nagranie Wayne'a Hussey'a: „And The Dance Goes On" .) LP. „They Sha.ll Not Pass" AABT 400 ABSTRA CT 03/ 1985 (album zawiera dwa nagrania S.O.M: „Body Electric" i „Adrenochrome")
125