1
2
EASY LOVE
PROBY KRISTEN
Tłum. nieof.: Agis_ka
Korekta: szpiletti
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorski...
6 downloads
9 Views
1
2
EASY LOVE
PROBY KRISTEN
Tłum. nieof.: Agis_ka
Korekta: szpiletti
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie
jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora.
Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda
osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
3
(Boudreaux #1)
Kristen Proby
Rodzina Eli Boudreauxs od pokoleń budowała statki i łodzie w Luizjanie. Eli pochodzi z
ciężko pracującej, bogatej rodziny, a jego imperium rozkwita w bardzo szybkim tempie. W
wieku trzydziestu lat jest najmłodszym Prezesem, który kiedykolwiek stał na czele Bayou
Enterprises, współzarządzając ze swoim starszym bratem. Jego głowa do interesów i
zasadnicza etyka pracy równie szybko uczyniła go najlepszym prezesem, jakiego firma widziała
od pokoleń. Pracownicy podziwiają go, a kobiety uwielbiają i rodzina Eli jest solidna. Jednak
niedawno odkrył, że ktoś wewnątrz jego firmy kradnie i jest zdeterminowany, żeby się
dowiedzieć kim jest ta osoba.
Kate O’Shaughnessy jest zatrudniana przez firmy z całego świata, aby przeniknąć do
środka i zbadać każdego członka organizacji od Prezesa w dół drabiny, aż po ochronę, w celu
znalezienia osoby odpowiedzialnej za defraudację. Jest doskonała we wtapianiu się, stawaniu
się częścią zespołu i znajdywaniu najsłabszego ogniwa. Jest mądra, błyskotliwa i właśnie
została zatrudniona przez Bayou Enterprises, a dokładnie przez Eliego Boudreaux. Przyciąganie
między nimi jest natychmiastowe, a chemia jest poza skalą. Jednak Kate słyszała wszystko o
flirciarskiej przeszłości Eliego i ma robotę do wykonania. Spanie z szefem nie jest jej częścią
nawet jeżeli sam dźwięk jej imienia zwijanego na języku tego Cajuna i sposób w jaki wypełnia
garnitur od projektantów powoduje, że stale się poci się.
Południowy urok Eliego zaskakuje Kate. Mężczyzna z reputacją bezwzględnego,
bezdusznego i nieczułego kobieciarza nie jest mężczyzną, którego zaczyna poznawać bliżej.
Jest wspaniały, opiekuńczy i powoduje, że się uśmiecha. Przebicie się przez zimną
i zdystansowaną postawę Kate i odkrycie w niej miłość do seksownej, drogiej bielizny jest
wyzwaniem, któremu Eli nie może się oprzeć. Jej słodka natura, miłość do rodziny i poczucie
humoru wprowadza go na drogi, na które nikt inny wcześniej nie zdołał.
Jak daleko posunie się Elli, żeby zatrzymać przy swoim boku kobietę, w której się
zakochał? Czy kiedy osoba odpowiedzialna za próbę rozbicia jego imperium zostanie ujawniona
nadejdzie czas, aby Kate ruszyła dalej?
4
Prolog..............................................................................................................................................6
Rozdział 1...................................................................................................................................11
Rozdział 2...................................................................................................................................20
Rozdział 3...................................................................................................................................28
Rozdział 4...................................................................................................................................40
Rozdział 5...................................................................................................................................52
Rozdział 6...................................................................................................................................66
Rozdział 7...................................................................................................................................83
Rozdział 8...................................................................................................................................99
Rozdział 9................................................................................................................................ 106
Rozdział 10............................................................................................................................. 114
Rozdział 11............................................................................................................................. 124
Rozdział 12............................................................................................................................. 136
Rozdział 13............................................................................................................................. 149
Rozdział 14............................................................................................................................. 160
Rozdział 15............................................................................................................................. 174
Rozdział 16............................................................................................................................. 187
Rozdział 17............................................................................................................................. 205
Rozdział 18............................................................................................................................. 218
Rozdział 19............................................................................................................................. 231
Rozdział 20............................................................................................................................. 242
Rozdział 21............................................................................................................................. 253
Epilog ........................................................................................................................................ 263
5
Tę książkę dedykuję K.P. Simmon. Ponieważ jesteś nie tylko najlepszą publicystką w historii, ale także
moją najlepszą przyjaciółką. Kryjesz moje plecy a ja twoje.
I Elli też cię kocha.
6
7
Eli
– Pracujesz za dużo – nadchodzi głos zza moich pleców.
Stoję za biurkiem wpatrując się przez okno w Nowy Orlean. Słońce już grzeje,
a jest dopiero 8 rano. Jednak parne i wilgotne powietrze o temperaturze trzydziestu
stopni sprawia, że na zewnątrz jest dużo goręcej niż w chłodnym komforcie mojego
biura.
Wydaje się, że wszystko co robię, to oglądanie świata z okien tego biura.
I skąd do cholery wzięła się ta myśl?
‒ Ziemia do Eliego – mówi oschle Savannah zza mnie.
‒ Słyszałem cię.
Wsadzam ręce do kieszeni, przekładając w palcach srebrną półdolarówkę, którą
dał mi ojciec, gdy zajmowałem jego miejsce. Obracam się, znajdując siostrę, stojącą
przed biurkiem w jej zwyczajnym świeżo wyprasowanym kostiumie, dzisiaj niebieskim.
Jej grube, czarne włosy są spięte, a zmartwienie wyziera z orzechowych oczu.
‒ I poza tym przyganiał kocioł garnkowi.
‒ Jesteś zmęczony.
‒ Mam się dobrze.
Mruży na mnie oczy i bierze głęboki oddech, sprawiając, że wyginam usta w
półuśmiechu. Uwielbiam ją drażnić.
To niedorzecznie łatwe.
‒ Wróciłeś w ogóle wczorajszej nocy do domu?
‒ Nie mam na to czasu, Van.
8
Opadam na krzesło i wskazuję jej, żeby zrobiła to samo. Robi to po wepchnięciu
mi pod nos banana.
‒ Ale masz czas gapić się przez okno?
‒ Starasz się wszcząć dzisiaj awanturę? Ponieważ wyświadczę ci tę przysługę, ale
najpierw powiedz mi o co się do cholery kłócimy.
Obieram banana i biorę gryz, uświadamiając sobie, że umieram z głodu.
Savannah wypuszcza głębokie westchnienie i potrząsa głową, mamrotając coś
o upartych facetach.
Teraz uśmiecham się szeroko.
‒ Lance sprawia problemy?
Zaciskam pięści na wyobrażenie, że w końcu będę mógł przyłożyć temu
kutasowi. Mąż Savannah nie jest jedną z moich ulubionych osób.
‒ Nie
Ma zarumienione policzki, ale nie patrzy mi w oczy.
‒ Van.
‒ Och, Boże, oboje tutaj jesteście – mówi Beau, wmaszerowując do mojego biura
i zamykając za sobą drzwi.
Siada obok Savannah, kradnąc mi z ręki na wpół zjedzonego banana i dojada
resztę w dwóch kęsach.
‒ To było moje.
Mój brzuch, nieusatysfakcjonowany w najmniejszym stopniu, wydaje głośny
warkot i przelatuje mi przez głowę myśl, żeby polecić asystentce, aby poszła po
beignets1
.
‒ Boże, jesteś takim dzieciakiem – odpowiada Beau i wyrzuca skórkę do kosza.
Mój starszy brat jest wyższy o dwa centymetry od moich stu dziewięćdziesięciu
centymetrów i tak szczupły jak był w szkole średniej. Ale wciąż mogę go pokonać.
‒ Dlaczego do cholery oboje jesteście w moim biurze? – Siadam z powrotem
i przebiegam ręką przez usta. – Jestem całkiem pewien, że oboje macie co robić.
1
Beignets - francuskie pączki, których recepturę przywieziono do Luizjany (USA) w XVIII wieku. Podobne w smaku do polskich
pączków, choć mniej rozpływające się w ustach, kwadratowe lub prostokątne, wykonane najczęściej z ciasta drożdżowego, choć
czasami z parzonego. W środku puszyste, nadające się również do nadziewania kremem lub konfiturą.
9
‒ Może za tobą tęsknimy – mówi Savannah z fałszywym uśmiechem i mruga na
mnie rzęsami.
‒ Jesteś przemądrzała.
Po prostu porozumiewawczo kiwa głową, ale potem wymienia z Beau
spojrzenie, które podnosi włoski na moim karku.
‒ Co się dzieje?
‒ Ktoś nas okrada. – Beau rzuca w moim kierunku teczkę pełną arkuszy.
Jego szczęka drga, gdy ją otwieram i widzę kolumny cyfr.
‒ Gdzie?
‒ Tego właśnie nie wiemy – dodaje cicho Savannah, ale jej głos jest stalowy.
– Ktokolwiek to robi dobrze to ukrywa.
‒ Jak się o tym dowiedzieliście?
‒ Właściwie to przez przypadek – odpowiada krótko, stając się teraz prawdziwą
kobietą biznesu. – Wiemy, że to musi się dziać w księgowości, ale jest zakopane
tak głęboko, że kto i jak jest tajemnicą.
‒ Zwolnij cały departament i zatrudnij nowy.
Zamykam teczkę i odkładam ją w chwili, w której Beau zaczyna się śmiać.
‒ Nie możemy zwolnić ponad czterdziestu osób, większość z nich jest niewinna,
Eli. To nie działa w ten sposób.
‒ Musi być jakiś papierowy szlak – zaczynam, ale Savannah przerywa mi,
potrząsając głową.
‒ Jesteśmy skomputeryzowani, pamiętasz?
‒ Och, tak, oszczędzanie pierzonych drzew. Mówisz mi, że nikt nie wie co się do
cholery dzieje?
‒ To nieduża ilość pieniędzy, ale wystarczająca, żeby mnie wkurzyć – mówi cicho
Beau.
‒ Jak dużo?
‒ Coś ponad sto tysięcy. Tyle znaleźliśmy do tej pory.
‒ Taa, to wystarcza, żeby i mnie wkurzyć. To nie jest zwykła kradzież
z magazynów.
1
0
‒ I to nie jest przewidywalne. Jeżeli byłyby to regularne kwoty, w określonym
czasie moglibyśmy znaleźć to bez problemu. Ale nie chcę wywoływać masowej
histerii w firmie. Nie chcę, żeby wszyscy myśleli, iż spoglądamy im przez ramię
w każdej cholernej minucie.
‒ Ktoś nas okrada, a ty martwisz się o uczucia pracowników? – pytam z uniesioną
brwią. – Kim do cholery jesteś?
‒ On ma rację – wtrąca Savannah. – Szczucie wszystkich tyłków prezesami spółki
nie jest dobre dla morali.
‒ A co jeżeli robiłby to dyrektor finansowy? – pytam, zwracając się do Savannah,
która śmiejąc się potrząsa głową.
‒ Nie, nie sądzę, żeby był to dobry pomysł.
‒ Więc, będziemy po prostu siedzieć i pozwalać temu palantowi, kimkolwiek jest,
wykorzystywać nas jako swój prywatny bankomat?
‒ Nieee. – Savannah uśmiecha się szeroko, a jej ładna twarz się rozświetla.
– Chcę sprowadzić Kate O’Shaughnessy.
‒ Twoją przyjaciółkę ze studiów?
Spoglądam na Beau, którego twarz niczego nie zdradza. Typowe.
‒ Ona tym się właśnie zajmuje.
‒ Utrzymuje się z zaglądania ludziom przez ramię? Wszyscy muszą ją uwielbiać.
‒ Jesteś dzisiaj na fali – mówi cicho Beau.
‒ Kate pracuje z firmami, które mają problemy z defraudacją. Wchodzi do środka
jako zwyczajny pracownik i wtapia się, prowadząc dochodzenie pod przykrywką.
‒ Czy naprawdę jest w stanie wykonać tę robotę? To nie zadziała, jeżeli nie będzie
wiedziała co ma robić.
‒ Ma MBA2
, Eli. Chcę umieścić ją na stanowisku asystenta administracyjnego. Oni
widzą i wiedzą wszystko i rozmawiają ze sobą, a ona jest sympatyczna.
‒ Dobrze, mi pasuje. – Zerkam na Beau – Tobie?
‒ Sądzę, że to jest to – zgadza się. – Żadne z nas nie ma czasu, aby zrobić to
samemu, a nie powierzyłbym tego komuś innemu. Tak jak powiedziała Van,
2
MBA (Master of Business Administration) – Magisterskie Studia Menedżerskie.
10
ludzie gadają. Chciałbym utrzymać to w tajemnicy. Kate podpisze wszystkie
niezbędne klauzule o zachowaniu poufności, a z tego co słyszałem jest
znakomita w swojej pracy.
‒ Jeszcze jedna sprawa – mówi Van i pochyla się, wpatrując się we mnie w sposób
w jaki to robi, gdy mam znaleźć się w głębokich tarapatach. – Nie masz
pozwolenia na zwodzenie jej.
‒ Nie jestem dupkiem, Van…
‒ Nie, nie masz pozwolenia, aby położyć na niej swoje ręce męskiej dziwki.
‒ Hej! Nie jestem…
‒ Tak, jesteś – mówi Beau z szerokim uśmiechem.
Wzdycham i wyginam ramiona.
‒ Nie umawianie się na randki dwa razy z tą samą osobą nie czyni ze mnie dziwki.
Van po prostu unosi brew.
‒ Zostaw ją w spokoju.
‒ Jestem profesjonalistą, Van. Nie sypiam z pracownikami.
‒ Czy to właśnie powiedziałeś tej asystentce, która pozwała nas kilka lat temu?
Już nie.
‒ Boże. – Van potrząsa głową, a Beau się śmieje. – Ona jest porządną kobietą,
Eli.
Zamiast odpowiadać, zwyczajnie zwężam na siostrę oczy i obracam się na
krześle. Kate jest dorosłą kobietą… taką, która z pewnością i tak mi się nie spodoba.
Minęło kilka lat odkąd cokolwiek utrzymało na dłużej moje zainteresowanie. To
wymagało czucia czegoś.
‒ Zadzwoń do niej.
11
Kate
‒ Halo? – pytam bez tchu, gdy taksówka, w której siedzę pędzi wzdłuż
międzystanowej autostrady zmierzając prosto do serca Nowego Orleanu.
‒ Gdzie jesteś? – pyta Savannah, a w jej głosie słychać śmiech.
‒ W taksówce w drodze z lotniska. Jesteś pewna, że nie powinnam wynająć sobie
pokoju w hotelu?
‒ Nie ma mowy. Bayou Industries jest właścicielem pięknego loftu. Będziemy
udawać, że go wynajmujesz na czas swojego pobytu tutaj. Jedź prosto do biura.
Mam spotkanie, więc nie będę w stanie cię przywitać, przykro mi.
‒ W porządku – odpowiadam i przygryzam wargę, gdy taksa wyprzedza kolejnego
motocyklistę, a mój brzuch wariuje. – Mam nadzieję, że dojadę w jednym
kawałku. Mogę nie przeżyć jazdy tą taksówką.
Savannah chichocze mi do ucha, a potem słyszę jak szepcze coś do kogoś
w biurze.
‒ Muszę iść. Eli się z tobą spotka.
‒ Eli? Sądziłam, że spotkam się z Beau…
‒ Eli nie jest taki straszny jak pozwoliliśmy ci sądzić. Obiecuję.
A potem już jej nie ma. Taksówka ponownie gwałtownie skręca i wysyłam
modlitwę dziękczynną, że nie zjadłam śniadania tego ranka, używając ręki do
wachlowania twarzy.
Jest cholernie gorąco w Big Easy3
.
3
Big Easy – potoczne określenie Nowego Orleanu (odnoszące się do bezstresowego stosunku do życia jegomieszkańców).
12
Podczas tych wszystkich lat, kiedy chodziłam na studia z Savannah i jej bratem
bliźniakiem Declanem nigdy nie udało mi się ich tutaj odwiedzić. I nie mogę się
doczekać, aby zwiedzić Francuską Dzielnicę4
, zjeść beignets, dostać wróżbę tarota
i przesiąknąć tym wszystkim.
Oczywiście raczej wolałam absorbować to wszystko nie mając na sobie aż tylu
ubrań. Kto wiedział, że będzie tu tak gorąco w maju? Ściągam marynarkę prostując
rękawy, żeby się nie pogniotły i obserwuję jak wyrastają przed nami cmentarze, stare
budynki i wielu przemykających ludzi.
Eli jest jedynym z rodzeństwa Boudreaux, którego nigdy nie spotkałam.
Widziałam zdjęcia przystojnego brata i słyszałam wiele historii o jego stoickim, chociaż
kobieciarskim zachowaniu. Van mówi, że te historie były wyolbrzymione. Jak sądzę
dowiem się tego sama.
Cóż, nie tej części o kobieciarzu. To po prostu nie moja sprawa.
W końcu zatrzymujemy się gwałtownie. Po jednej stronie jest czerwony
trolejbus a po drugiej góry betonu. Wychodzę szybko w gorący popołudniowy
poniedziałek i natychmiast krople potu wstępują na moje czoło.
Nie jest po prostu gorąco, jest parno.
Pomimo dyskomfortu uśmiecham się jednak, płacę lekkomyślnemu
taksówkarzowi i ciągnę za sobą walizkę do błogo chłodnego budynku, gdzie za długim
zdobionym biurkiem siedzi kobieta, pisząc coś wściekle na komputerze i rozmawiając
jednocześnie przez telefon.
‒ Pan Boudreaux jest niedostępny w tej chwili, ale przełączę cię do jego
asystenta, jedną chwilę.
Szybko wprowadza serię kodów, a potem się do mnie uśmiecha.
Jest bardzo uśmiechnięta.
‒ Jestem Kate O’Shaughnessy.
‒ Witam Panno O’Shaughnessy – odpowiada, utrzymując ten uśmiech na miejscu.
– Pan Boudreaux cię oczekuje. – Ponownie zaczyna mówić do telefonu i wściekle
4
Dzielnica Francuska – najstarsza i najsłynniejsza część Nowego Orleanu. Dzielnica faktycznie została wybudowana przez
Francuzów i to im zawdzięcza swoją nazwę. Pod koniec XVIII wieku duża część miasta spłonęła. Odbudową zajęli się panujący
nad miastem w tamtym czasie Hiszpanie, którzy nie starali się w żaden sposób odtworzyć oryginalnej architektury. Zaprojektowali
nowe budynki w zgodzie z wówczas panującymi trendami. Znajduje się, więc w niej wiele sielskich domków w stylu hiszpańskim
z początków XIX wieku, a obok nich ocalałe z czasów sprzed pożaru kamienice w stylu francuskim. Dlatego też najbardziej
charakterystyczną cechą tej dzielnicy jest jej architektura budowlana.
13
pisać na komputerze. – Dzień dobry Panno Carter, Panna O’Shaughnessy jest
tutaj na spotkanie z Panem Boudreaux. Tak proszę pani. – Rozłącza się
sprawnie. – Proszę usiąść. Podać wodę?
‒ Nie dziękuję.
Panna Kompetentna kiwa głową i wraca do dzwoniących telefonów. Zanim
zdążę usiąść wysoka kobieta w czarnych spodniach i czerwonej bluzce bez rękawów
wychodzi z windy i podchodzi prosto do mnie.
‒ Panna O’Shaughnessy?
‒ Kate, proszę.
‒ Witaj Kate. Pan Boudreaux jest w swoim biurze. Chodź za mną.
Uśmiecha się i oferuje, że zabierze moją walizkę, ale kręcę głową i idę za nią do
windy. Nie zadaje mi żadnych pytań i jestem za to wdzięczna. Nauczyłam się dobrze
kłamać w tym biznesie, ale nie wiem co zostało jej już powiedziane. Przechodzę przez
obszar biurowy do największego biura jakie kiedykolwiek widziałam. Masywne czarne
biurko stoi pod ścianą z szyb od sufitu po podłogę. Meble są duże i drogie. Wygodne.
Po przeciwnych stronach pokoju znajdują się drzwi i nie mogę przestać się zastanawiać,
dokąd prowadzą.
‒ Panna O’Shaughnessy jest tutaj, sir.
‒ Kate – dodaję bez namysłu.
A potem każda nadzieja na bycie zdolną do myślenia jest wyrzucona prosto
przez te spektakularne okna, kiedy wysoki mężczyzna stojący przed nimi obraca się
i patrzy na mnie.
Zdjęcia nie oddają mu sprawiedliwości.
Mniam.
Drzwi zamykają się za mną i biorę głęboki oddech podchodząc do niego
i ukrywając fakt, że moje kolana oficjalnie zamieniły się w papkę.
‒ Kate – powtarzam i wyciągam rękę, aby uścisnąć jego ponad biurkiem.
Jego usta drgają, gdy mnie obserwuje, a oczy w kolorze whiskey są ostre
i oceniające, gdy powoli podróżują w dół mojego ciała, a potem z powrotem do mojej
twarzy. Jeez, jest wyższy niż się spodziewałam. I szerszy. I nosi garnitur jakby się
w nim urodził.
14
Co jak podejrzewam miało miejsce. Bayou Enterprises istnieje od pięciu
pokoleń, a Eli Boudreaux jest najostrzejszym prezesem znanym od lat.
Obchodzi biurko i chwyta moją rękę w swoją, ale zamiast ją uścisnąć, unosi ją
do ust i składa delikatny pocałunek na moich kłykciach.
‒ Sama przyjemność – mówi powolnie przeciągając po nowoorleańsku
samogłoski. Dobry Boże, mogłabym eksplodować właśnie tutaj. – Jestem Eli.
‒ Wiem – unosi brew w pytaniu. – Widywałam cię przez lata na zdjęciach.
Kiwa raz głową, ale nie puszcza mojej ręki. Jego kciuk kreśli delikatne okręgi na
wierzchu mojej dłoni wysyłając moje ciało w zamęt. Moje sutki stwardniały naciskając
na białą bluzkę i teraz żałuję z całego serca, że ściągnęłam marynarkę.
‒ Proszę, siadaj – mówi i wskazuje na czarne krzesło za mną.
Zamiast usiąść za biurkiem siada na krześle obok mnie i obserwuje tymi
niesamowitymi oczami.
Kosmyk czarnych włosów opadł na jego czoło i swędzą mnie palce, aby
odgarnąć go na miejsce.
Uspokój to pożądanie, Mary Katherine. Pomyślałby ktoś, że nie widziałam nigdy
wcześniej gorącego mężczyzny.
Ponieważ widziałam.
Declan, najmłodszy z br...