Belle Aurora – RAW Tłumaczyła: Eiden // http://chomikuj.pl/Eiden Rozdział 3 Otworzyły się frontowe drzwi od mojego mieszkania i usłyszałam znajome gło...
17 downloads
54 Views
326KB Size
Belle Aurora – RAW
Tłumaczyła: Eiden // http://chomikuj.pl/Eiden
Rozdział 3
Otworzyły się frontowe drzwi od mojego mieszkania i usłyszałam znajome głosy. - Alexa, kochanie, już jesteśmy!- krzyknęła Nicole Palmer, moja bardzo australijska, bardzo głośna najlepsza przyjaciółka. Szybko też dodała.- Gdzie jesteś? Uśmiechając się, odkrzyknęłam: - Pod prysznicem; za chwilkę do was przyjdę! - Nie spiesz się, kochanie. Otworzymy bąbelki i odsapniemy na kanapie - a to był David Allen, mój najlepszy kumpel. Był wysoki i przystojny i miał zdecydowanie słodkie serduszko i co tragiczne dla kobiecej populacji Sydney, był stuprocentowym kwiatuszkiem. Tak dokładniej, to był gejem. Każdego roku kazał nam się ładnie ubrać i wziąć udział w gejowskim i
lesbijskim Mardi Gras. I każdego roku robiłam problemy z pójściem. Kostiumy były cholernie skromne! Ale każdego roku, gdy już tam byliśmy, to świetnie się bawiłam. I świadomość, że byłam tam aby wesprzeć swojego przyjaciela, całkowicie mi wystarczyła. Drzwi od łazienki otworzyły się i Nikki powiedziała cicho: - Hej, kochanie, chyba powinnaś wiedzieć, że Dave i Phil zerwali wczorajszej nocy. Jęknęłam z rękami we włosach, gdy rozprowadzałam szampon. Niemożliwe! David i Phil byli razem niemal rok. Dave zauważył Phila na siłowni, gdzie pracował jako osobisty trener i zmusił mnie do zapisania się na sesję, aby wyciągnąć z niego informację. Oczywiście zrobiłam to dla swojego przyjaciela. Czasami był tak słodko upierdliwy, że trudno było odmówić jego uroczej buźce. Trzy sesje z Philem - i moje ciało wyło z bólu - po czym zdecydowałam się zaprosić go na randkę. Nie żebym chciała to zrobić. O nie. Widzicie, wiedziałam że był gejem od pierwszej sesji. Przecież nie było tak, że próbował ukrywać, że gapił się na tyłki innych facetów podczas naszego treningu. O dziwo Phil przyjął moje zaproszenie na lunch. Podczas tej godziny poznaliśmy się i doszłam do wniosku, że Phil był wystarczająco dobry, aby umówić się z moim przyjacielem. I właśnie to mu powiedziałam. Roześmiał się z mojej szczerości i powiedział z pewnością siebie: - Skarbie, skąd ten pomysł, że twój przyjaciel jest wystarczająco dobry dla mnie? I tak po prostu uśmiechnęłam się jak wariatka, splotłam razem dłonie i krzyknęłam na całą kawiarnię: - Jesteś idealny! Następnego dnia Phil i Dave spotkali się na kolacji. A potem Phil... cóż... tak jakby nigdy nie opuścił domu Dave'a. Było to jak zaadoptowanie szczeniaka. Byli razem super słodcy. Obydwoje byli bardzo czuli i wymagający na swoje własne sposoby, karmili siebie nawzajem, rozkwitali na sposób jaki nie przypuszczałam, że był możliwy i szczerze mówiąc, to myślałam, że mieli coś, czego było trzeba na długi związek. Wysunęłam dłonie z włosów i jęknęłam cicho: - O nie! Biedna dziecinka Dave! Co się stało? Usłyszałam znajomy pisk, gdy usiadła na moim koszu do prania. Rozmowy w łazience nie były czymś niezwykłym dla mnie i Nikki.
Mieszkałyśmy razem, gdy studiowałyśmy, a skromność dawno stała się przeszłością. - Pokłócili się. I to strasznie. Nie tak jak zwykle to między nimi jest, wiesz? Było to czyste szaleństwo. To długa historia, ale Phil oskarżył Dave'a o to, że go zdradził. Jęknąwszy po raz kolejny, krzyknęłam: - Nie. Wierzę! Nikki wykonała dziwny dźwięk niepewności w dole gardła i szepnęła. - No cóż. Nie bardzo. Ale właśnie tak to widział Dave - Gah! Dave ostatnimi czasy był bardzo porywczy.- Powiedział Philowi, aby spakował swoje rzeczy i się wyniósł. Więc Phil tak zrobił. A Dave po prostu siedział i patrzył. A teraz Dave jest smutny. Jej krótkie i słodkie wyjaśnienie całego zajścia nagle nabrało sensu. Dave czasami zachowywał się jak diva. - Dave chciał to cofnąć, ale tego nie zrobił, prawda? Jego agresywna, męska duma wzięła górę i teraz tego żałuje, pozostawiając nas z jęczącą, rozchwianą emocjonalnie męską królewną, która upije się do momentu, w którym wyjdę spod prysznica, tak? Nikki odpowiedziała z rozbawieniem: - Bingo bongo, kochanie. Trafiłaś w samo sedno - a potem powiedziała z uznaniem.- Jesteś taka świetna w czytaniu między wierszami! Parsknęłam śmiechem. - Nikki, wiesz z czego się utrzymuję? Okłamuje się mnie codziennie! Te dzieciaki... są bystre jak cholera. Wiedzą co chcesz usłyszeć i próbują jak mogą, abym przestała węszyć wokół ich tyłków aby mogli prowadzić szczęśliwe, niewydedukowane życie na ulicach. Wierz mi, chciałabym nie musieć czytać między wierszami. Ale muszę. Skrzypnięci kosza na pranie podpowiedziało mi, że Nikki teraz wstała. - Wiem, skarbie. Ale jesteś w tym dobra. I może te dzieciaki teraz nie zdają sobie z tego sprawy, ale mają szczęście, że cię mają. I jestem z ciebie dumna - moje serce aż napęczniało i uśmiechnęłam się. Uwielbiałam ją.- A teraz pospiesz się, abyśmy same mogły się dzisiaj zabawić na ulicy. Zostawiła mnie, abym mogła nałożyć odżywkę na włosy i moje myśli powędrowały ku ostatniej nocy. Zanim całkowicie sobie na to pozwoliłam, to zaczęłam śpiewać, aby się rozproszyć. Cóż, po też, aby rozproszyć moich przyjaciół, aby nie zorientowali się, że czułam się źle. Przygnębioną i czującą się jak mała zdzira za dwa dolce i wciąż
wstrząśnięta po ataku z ostatniej nocy. Moja unikalna wersja Ginuwine's Pony powinna coś zdziałać. Kiedy mówię unikalna, to mam na myśli, że nie zdołałabym śpiewać, aby uratować własne życie. Ale lubiłam śpiewać. Więc pieprzyć wszystko, co cię nie uszczęśliwiało. Zamierzałam dalej śpiewać swoim okropnym głosem. Owijając wokół siebie szlafrok i zawiązując na włosach ręcznikowy turban, poszłam prosto do salonu łamane na kuchnię, aby znaleźć Dave'a siedzące na kanapie i wpatrującego się w nicość, podczas gdy Nikki prowadziła z nim jednostronną rozmowę z kuchni. Nie golił się przez ostatnie dwa dni, jego oczy były przekrwione i unosiła się z niego martwa aura, która wskazywała jak to zerwanie na niego wpłynęło. Wziął łyk musującego wina, które trzymał w dłoni. Biedactwo. Podeszłam do niego bez słowa, wyciągnęłam musujące wino z jego ręki, odstawiłam je na stół i usiadłam mu na kolanach. Przerzuciłam nogi przez jego kolana, objęłam go ramionami i przycisnęłam jego głowę do wgłębienia w swojej szyi. Nikt nie rozumiał Dave'a tak jak ja. Wiedziałam o tym, bo mi powiedział. Wiedziałam o tym także dlatego, ponieważ Dave ze mną rozmawiał. Mówił mi rzeczy, o których twierdził, że przed nikim nie przyznał się z własnej woli. Byłam jego spowiednikiem. A on był moją terapią. Mieliśmy dziwny, jednakże całkowicie funkcjonalny związek. Kochałam go jak brata. Chciałabym, aby był moim bratem. Tym, którym obdarował mnie Bóg i którego zostawiłam za sobą dawno temu. A był dobrym bratem. Takim typem brata, z którego byłaby dumna siostra. Pamiętałam, że jako dziecko zawsze wysuwał mnie na pierwsze miejsce. Zawsze dawał mi większą połowę czekoladowych batoników. Nigdy nie pozwalał, aby ktoś się we mnie zaczynał. Zawsze opowiadał najlepsze straszne historie. Uszczęśliwiał mnie. I tęskniłam za nim. Wiedziałam, że Dave potrzebował uwagi. Potrzebował uwagi tak jak ja. Byliśmy suczkami na tężę uwagę. Ale nigdy się wobec tego nikomu nie przyznaliśmy. Nasze twarde skorupy chroniły nasze delikatne wnętrza. Dave podciągnął nosem. Wilgoć spłynęła po mojej szyi. Pozwoliłam mu, aby w ciszy wylał swój smutek. Gdy po kilku minutach nie spłynęła już żadna łza, to spytałam: - Chcesz kakao à la Lexi? Potakując w moją szyję, poczułam jak uśmiecha się przy moim obojczyku i sama pozwoliłam sobie na uśmiech. Był smutny, ale nie
złamany. To dało się naprawić. Kakao à la Lexi było wymyślną nazwą dla kakała zaprawionego mocnym alkoholem. Była to moja specjalność. I wiedziałam, jak Dave je uwielbiał. Mnóstwo czekolady. Dużo cynamonu. I cała masa alkoholu. Wstając, podeszłam do Nikki w kuchni i wyciągnęłam garnek, aby nagrzać mleko. Kuchenny licznik zadzwonił i uśmiechając się, otworzyła piekarnik, przez co zapach walnął mnie jak cegła w nos. Odwracając się do niej, jęknęłam, a potem szepnęłam z szeroko otwartymi oczami: - Podwójne batoniki czekoladowe z masłem orzechowym? Śmiejąc się przez nos, położyła blaszkę z ciastem na blacie kuchennym i powiedziała: - Oczywiście! Myślę, że okazja tego wymagała. Co nie? Naprostujmy coś. Nie było żadnej historii w dziejach ludzkości, gdzie nie trzeba by było murzynka z podwójną czekoladą i masłem orzechowym. Chrzest, bar mitzvah, ślub, pogrzeb, Ramdan, powrót czterech jeźdźców apokalipsy, spotkanie AA, zmartwychwstanie Jezusa, zjazd rodzinny... te ciastka były mile widziane podczas każdego wydarzenia. A ja osobiście strasznie się starałam, aby była dla nich jakaś okazja, aby się nacieszyć tymi pysznościami, bo Nikki było trudno złamać. Serio, ta suczka była podła! Niby była miękka, ale nie gdy chodziło o murzynka z podwójną czekoladą i masłem orzechowym. Nie robiła tych ciast z nieprzymuszonej woli. Gdy zauważyła, że patrzyłam na jej ciastka jak lis obserwujący kurę z bezpiecznego ukrycia, odchrząknęła. Gdy spojrzałam na nią, to wskazała na garnek w mojej dłoni. Racja! Kakao à la Lexi! Już się biorę. Może dzisiejszy wieczór nie będzie taki ciężki, jak mi się zdawało. Dopóki Nikki nie zmarszczyła brwi i nie podeszła bliżej, mrużąc oczy. Dotknęła mojego policzka, a potem wargi i szepnęła: - Skarbie? Cholera, kurna! Zarumieniłam się i cofnęła się o krok, aby przyjrzeć się mojej twarzy. Odwracając głowę, aby zerknąć na Dave'a, zaciągnęła mnie w róg kuchni i syknęła szeptem: - Mów. No i zaczęłyśmy SzeptoFestiwal 2014.
- To nic takiego. Przysięgam. Nie rób z tego nic wielkiego. Nie chcę, aby Dave się martwił. Od razu odszepnęła: - Jeżeli nie chcesz, abym cokolwiek powiedziała, to sugeruję, abyś powiedziała co się stało, aby było to mniej dramatyczne z mojej strony i żebym nie musiała alarmować naszego słodkiego-a-mimo-to-smutnego Davida. Walnęłam ją w ramię i syknęłam: - Ciiii! Usłyszy cię!- nie robiąc sobie nic z moich słów, spojrzała na mnie z niezadowoleniem i zaczęła stukać stopą. A ja się poddałam.- Dobra, ale obiecaj, że nie ześwirujesz. Ale gdy tylko to powiedziałam - no jasne - to ześwirowała. Cofnęła się ode mnie o krok, szeroko otwierając oczy i krzyknęła szeptem: - Kto ci to zrobił? To George? To George, prawda? Mówiłam ci już, że nie chcę, aby mieszkała obok tego niestabilnego kolesia! George, mój bipolarny sąsiad, nigdy by mnie nie uderzył. Uwielbiał mnie! Jako że zajmowałam się pomocą ludziom, to rozszyfrowałam jego zachowanie od pierwszej rozmowy. Jestem pewna, że nie był przyzwyczajony do tego, co ode mnie otrzymał. Uścisk. Powiedziałam Georgowi, że pracowałam z wieloma ludźmi, których cierpieli na choroby psychiczne i jeżeli dostałby ataku paniki, to zawsze byłam tu dla niego; wszystko co musiał zrobić, to zadzwonić. Co też zrobił. I zawsze byłam tam dla niego, pomagając mu się uspokoić i wyciszyć z przytłaczającego stanu, w którym się znalazł. Nigdy nie był - powtarzam nigdy nie zachował się agresywnie w stosunku do mnie. Więc teraz wkurzyłam się nieco na Nikki. Spojrzałam na nią ze złością. - Nie rób tego, Nikki! To nie fajne. - Czego mam nie robić?- zapytała zdezorientowana. Wpatrywałam się w nią przez chwilę, po czym stwierdziłam: - Zakładasz stereotypy. Unosząc brwi, szepnęła: - Jasna cholera. Zrobiłam to, prawda?- odsuwając się ode mnie o krok, schyliła czoło. Była zła na samą siebie. I teraz czułam się podle. Chwytając ją za rękę, westchnęłam: - Kochanie, wszystko wyjaśnię później, obiecuję. Ale teraz muszę zrobić kakao, ty masz ciasto do pokrojenia i musimy wymyślić sposób jak
naprostować sprawę z Dave'em i Philem - wskazując na swoją twarz, powiedziałam jej.- To... nie jest teraz priorytetem. Przyglądała mi się, na co dodałam: - Wyglądam teraz jak trzęsące się biedactwo? Przewracając oczami, odpowiedziała szczere: - Cóż, nie. Przytaknęłam w zgodzie. - Dokładnie, Nikki. Priorytety - skinęła mi sztywno, na co dodałam.Bo to co mam ci do powiedzenia... nie jest takie śliczne. Na jej twarzy pojawił się niepokój, ale szybko go ukryła. Klaskając w dłonie, otworzyła lodówkę, podała mi mleko i nakazała: - Racja! Kakao à la Lexi! Teraz, moja droga! I właśnie za to kochałam Nikki. Wiedziała, że zaczęłabym mówić, kiedy będę gotowa. I nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Więc dlaczego próbowałam wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, aby usprawiedliwić stan mojej twarzy? Odsuwając tą myśl na bok, wzięłam się za robienie swojego specjału i nalaniu parującej pyszności do kubków. Kładąc kakao i kawałki ciasta na tacy, poszłam do salonu i postawiłam to wszystko na stoliku. Nawet na mnie nie patrząc, Dave sięgnął po kubek. Automatycznie przystawił go do ust i wziął łyk. Dwa, trzy, cztery łyki później, robot wrócił do życia. - Cholera, dziewczyno. Nikt nie robi takiego kakała jak ty. Uśmiechając się łagodnie, spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawiło się oszołomienie. - Kochanie! Co stało się z twoją twarzą? Kłamiąc jak zawodowiec, wzruszyłam ramionami, gdy wyjaśniłam: - Potknęłam się na ostatnim schodku i wylądowałam twarzą na ceglanej ścianie - jęknął i zaraz dodałam, by rozjaśnić nastrój.- Nie było to tak zabawne, jak to brzmi. Dave zachichotał. - Cholera, Lexi. Tylko tobie przydarzyłoby się coś takiego. Jesteś królową niezdarności. Uśmiechając się swoimi popękanymi wargami, zerknęłam na Nikki. Zmrużyła na mnie oczy i poczułam niepokój. Odchrząkając, chwyciłam za swój kubek i ogłosiłam: - Racja! Cóż, wydaje mi się, że pierwsze co powinniśmy dzisiaj zrobić, to znaleźć sposób jak to Dave miałby powiedzieć Philowi, że chce, aby
wrócił. Dave uśmiechnął się do mnie tak ciepło, tak jasno, że nagle przypomniałam sobie, że byli przy mnie ludzie, z którymi ja też mogłam porozmawiać o swoich problemach. Mój umysł zatrzymał się na tej myśli. Ludzie, z którymi mogłam rozmawiać. Rozmawiać. Rozmawiać z nimi. Nie rozmawiaj z nimi. Nigdy by nie zrozumieli. Nie chcę, aby zrozumieli. Twitch był mój. Tylko mój. A teraz podobało mi się tak, jak było.
Tej nocy, rozchyliłam lekko powieki. Potem otworzyłam je szeroko w niepokoju. Potem zmrużyłam z zaspanym uśmiechem. Położył delikatnie dłoń na moim biodrze, gdy zachował dystans, trzymając swe ciało daleko od mojego. Zamykając oczy, wsłuchiwałam się w stały rytm jego oddechu, gdy usnął. Moją ostatnią myślą, zanim sama zasnęłam, było: Wrócił.
Następnego ranka Twitcha nie było przy mnie, gdy się obudziłam. Znowu. Ale nie martwiło mnie to zbytnio. Myślałam coraz mniej o tamtej nocy i więcej o moim bohaterze. Moim odległym bohaterze. Przyłapałam się na tym, że specjalnie kierowałam się do parku na lunch, mając nadzieję go zobaczyć. I dzisiaj go dostrzegłam. Po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz oczekiwania, więc uniosłam głowę i oto tam był. Dzisiejszy dzień różnił się od innych. Był inny od reszty, bo dzisiaj miał ściągnięty kaptur. Kiedy się uśmiechnęłam i uniosłam dłoń, aby pomachać, to chciałam się trzepnąć w czoło. Zawstydzona, opuściłam szybko rękę i przyglądałam, jak się odwrócił i odszedł. Nie przegapiłam uśmiechu, który starał się ukryć. Zagryzając wargę, aby powstrzymać swój własny uśmiech, uniosłam twarz ku słońcu i znowu przyjęłam jego promienie i ciepło.
Wyrwana ze swojego snu, wkroczyłam w świat niepewności. Wtulając się w coś ciepłego, wzięłam głęboki oddech. Poczułam go. Uwielbiałam jego zapach. Wtulając się we wgłębienie jego szyi, poczułam jak się przesunął, a potem zawahał. Wstrzymałam swój oddech i położyłam dłoń na jego piersi pokrytej koszulką. Mimo to wciąż się wahał. Walcząc ze snem, przełożyłam nogę przez jego i poczułam, jak jego ciałem wstrząsnął cichy śmiech. Chciałam, aby mnie objął. Chciałam, aby mocno mnie przytulił. Po cichu marzyłam, aby wykonał jakiś ruch. Ale nie zrobił tego. Zamiast tego mruknął: - Idź spać. Nie będąc w stanie dłużej powstrzymać uśmiechu, szepnęłam w jego szyję: - Słodkich snów, Twitch. Zatrzepotały mi powieki i przegrałam walkę ze snem, zapamiętując uczucie jego ciała przy swoim.
Minęły trzy dni i każdy dzień w tym tygodniu odbywał się według takiej samej rutyny. Odpowiadało mi to, gdyż w tej rutynie leżał pewnik. Czułam się bezpieczniej i mniej niespokojnie. Moja dzienna rutyna przebiegała mniej więcej tak: * Samotna pobudka. * Wyczuwanie Twitcha, który obserwował mnie podczas lunchu. Czasami przyłapywałam go na tym. Czasami nie. * Powrót do domu, gdzie na parkingu wciąż czułam strach. * Samotne pójście do łóżka. Budzenie się w nocy, podczas gdy byłam owinięta wokół Twitcha. Gdzie właśnie znajdowałam się teraz. Owinięta wokół Twitcha. Jednak dzisiejsza noc nieco się różniła. Tej nocy wślizgnął się pod moją kołdrę i ściągnął swoją koszulkę. Moja głowa była oparta na jego nagim torsie, a rękę owinęłam wokół niego, jakbym przytulała misia, nogę, przełożyłam przez jego, uziemiając obie jego. Ocknęłam się, gdy poczułam jak jego ramię przesunęło się na moje plecy. Muskając koniuszkami palców moje ramie, zapytał cicho: - Dobrze ci? Pomyślałam chwilę o tym. Było mi dobrze? Biorąc pod uwagę, że łaskotały mnie moje prywatne części i moje sutki były tak sztywne, że zdołałby przeciąć szkło, powiedziałabym tak. Pocierając policzkiem o jego pierś, wciągnęłam jego zapach i odpowiedziałam z cichym westchnieniem:
- Tak. Jego palce znieruchomiały na moich plecach; rozluźnił swój uścisk i zachęcił sennie: - Śpij. Ściskając go mocno przez sekundę, rozluźniłam się i odetchnęłam. Twitch nie mówił zbyt wiele. Nie musiał. Znacie to powiedzenie, że czyny mówiły więcej niż słowa? Jego gesty przemawiały za niego. I podobało mi się to, co mówiły. Zastanawiałam się, czy pozwoliłby, abym go zatrzymała przy sobie.
Rozdział 4
Dzisiejszy dzień oficjalnie stał się tym przeznaczonych do przewijania. Znacie te dni, które są męczące i wyczerpujące; taki typ dni w których wszystko was wkurza i nikt nie potrafi powiedzieć ci odpowiedniej rzeczy? Mój dzień należał do jednych z takich. Dlaczego dzień przewijania? Bo chciałoby się kliknąć przewiń i zacząć takowy dzień z lepszej perspektywy. Wszystko zaczęło się ostatniej nocy. Poświęciłam nieco więcej czasu na pójście do łóżka. Ogoliłam nogi, nakremowałam się, założyłam prostą, al krótką koszule nocną zamiast zwyczajnego połączenia piżamy Elmo. Upewniłam się, że spryskałam się wystarczającą ilością dezodorantu i perfum i dokładnie rozczesałam włosy. Gdy już się wystroiłam, to zerknęłam na siebie w lustrze po raz ostatni, zanim wślizgnęłam się pod kołdrę, upewniając się, że pokazywałam wystarczająco dużo skóry, by wyglądać urzekającego dla kogoś, do kogo zaczęłam czuć pociąg. To znaczy, pociąg pojawił się w pierwszej chwili w której ściągnął kaptur, ale w ciągu ostatnich kilku dni stał się o wiele silniejszy. I zamierzałam coś z tym zrobić. Poszłam spać, myśląc, iż była to noc w której byśmy się połączyli. Psychicznie i fizycznie. I oczekiwałam tego.
Była tylko jedna usterka w moim planie. Twitch nie przyszedł. Rankiem obudziłam się sama. Podniosłam głowę, aby spostrzec, że przeciwna strona mojego łóżka była nietknięta. I to bolało. Byłam irracjonalnie skrzywdzona. Bolała mnie pierś i gdzieś w głębi siebie wiedziałam, że nasz czas razem dobiegł końca. Co sprowadziło nas do dzisiejszego złego dnia. Byłam pewna, że moje usta były wydęte w stałym stanie nadąsania, podczas gdy ciągle marszczyłam czoło. Musiałam wyglądać jak dziesięciolatka, której powiedziano, że nie dostanie żadnego cukierka. Co było do dupy, bo chciałam cukierka. Zrobiłabym wszystko, aby dostać tego cukierka. Chciałam, aby ten cukierek przyprawił mnie o wykrzykiwanie jego imienia, podczas gdy połączyliśmy by się po raz pierwszy. Chciałam cholernego cukierka. Chciałam poznać i zapamiętać te wszystkie piękne tatuaże jakie zobaczyłam, i te, których nie dane było mi widzieć. Czułam się z nim powiązana na poziomie, którego nie potrafiłam wyjaśnić. Sprawiał, że czułam się bezpieczna. Wśród wszystkich. W głębi siebie wiedziałam, że nie pozwoliłby, aby ktokolwiek mnie skrzywdził. Po prostu by nie pozwolił. A teraz cukierek zniknął. Podczas gdy potrzebowałam zastrzyku insuliny. Figury. Odchylając się w fotelu w swoim biurze, westchnęłam, mając nadzieję, że czas okaże się łaskawy i szybko minie. Inaczej oszalałbym.
Czując łaskotanie na swojej szyi, obudziłam się. Unosząc głowę z poduszki, usiadłam i spojrzałam na duży cień, który ode mnie odszedł. Zamarło mi serce. - Twitch? Zatrzymując się w pół kroku, odwrócił się i powoli wrócił do drzwi mojej sypialni. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, to przypatrywałam się, jak to on patrzył na mnie. - Nie wróciłeś - szepnęłam. Teraz już w pełni rozbudzona, zdałam sobie sprawę jak żałośnie musiałam brzmieć, że prosiłam się swojego prześladowcy/obrońcy aby sypiał ze mną przez wieki. Przez długi moment przyglądał się mojej twarzy w słabym świetle. - Potrzebujesz mojej pomocy w zasypianiu?- zapytał szorstko. Cholera. W sposobie w jaki to powiedział, nie było wątpliwości, że nie byłoby żadnego snu, jeśli bym się zgodziła. - Tak - odpowiedziałam napiętym głosem. Stwardniały mi sutki pod jego uważnym spojrzeniem i niemal zrobił krok do przodu, ale się powstrzymał. Sięgając do kieszeni, wyciągnął nieco cukierków i wrzucił je do swoich ust. Ssąc je, powiedział łagodnie, ale pewnie: - Jest tylko jeden sposób w jaki się pieprzę. Słowa były tak nieprzyjemne, że aż rozchyliłam wargi i wciągnęłam niespokojny oddech.
Zrobił krok do przodu, przez cały czas patrząc mi w oczy. - Brudnie - obserwując moją reakcję, dodał.- I ten rodzaj brudu...wziął głęboki oddech i dokończył na wydechu.- ... nie zmywa się. Powiedz dobranoc i zapomnij, że w ogóle miało to miejsce. - P-pokaż mi - wyjąkałam szeptem. Postradałaś rozum. Jego brązowe oczy zabłyszczały, gdy zmarszczył brwi, zdecydowanie nie oczekując takiej odpowiedzi. - Nie sądzę, abyś wiedziała, co mówisz - z trudem przełknął ślinę i oparł się biodrem o moją szafkę, po czym wyjaśnił.- Jeśli zaczniesz to wszystko i zmienisz zdanie, to nie przestanę. Stop, kiedy się pieprzę, znaczy zupełnie co innego. Ostatnie czego mi trzeba, to to, aby kobieta krzyczała, że ktoś ją gwałci. Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że mój dreszcz nie był widoczny. Z trudem je otwierając, powiedziałam cicho: - Chcę tego. Stając prosto, zrobił inną minę. - Poproś. O Boże, co? Poważnie? Powiedz mu, żeby wyszedł! - Proszę - powiedziałam tak cicho, że stłumił to wiatr na zewnątrz. Byłam strasznie zawstydzona tym, że tego chciałam. Jego rodzaj seksu szedł z ostrzegającą nalepką. Przez to powinnam uciec w przeciwną stronę. Powoli wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni, kręcąc głową. - Nie, Alexa. Nie wystarczająco dobrze - potem odwrócił się i wyszedł z mojego pokoju. Siadając w łóżku, moja twarz zarumieniła się najjaśniejszym różem. Czy naprawdę dostałam kosza od swojego prześladowcy? Co do cholery? Moje ciało nie przyjmując nie za odpowiedzi, zeskoczyło z łóżka i rzuciło się na korytarz, spotykając Twitcha u drzwi. Gdy tylko je otworzył, to zamknęłam je z powrotem z trzaskiem. Mój grymas musiał być mocny, bo uniósł brwi. Gdy przyglądał się mojej minie, to warknęłam: - Nie możesz tego zrobić, Twitch. To ruch na miarę dupka! Nawet nie dałeś mi szansy... Przerwał mi. - Dałem ci szansę, gdy powiedziałem, abyś poprosiła. Otworzyłam usta z niedowierzaniem.
- To był test? Jego spojrzenie nieco złagodniało. - Nie. Nie test. Po prostu to co lubię. I jeśli ci to nie odpowiada, to nie będzie. No chyba że oddasz mi się całkowicie, to wtedy... wzruszył ramionami.- ... ale to się nie stanie. Nie byłam pewna jak zareagować. Czy byłam gotowa zaryzykować utratę samej siebie? Nawet na jedną noc? Po raz kolejny nacisnął klamkę, ale użyłam biodra by zamknąć drzwi. - Zrobię to. Cokolwiek zechcesz. Zrobię to. - Pokaż mi jak bardzo tego chcesz. Zarumieniłam się. Oblizałam wargi, pochyliłam się ku niemu i w górę, ale złapał mnie za brodę jedną dłonią, ściskając mocno. Zmarszczył czoło, ale złagodził swoją reprymendę delikatnym głosem. - Nie pocałujesz mnie, dopóki na to nie pozwolę. Zmarszczyłam czoło tak jak on. W takim razie jak mam mu pokazać to, czego chc... Otworzyłam szeroko i z trudem przełknęłam ślinę. Dostrzegł moment, w którym to zrozumiałam i drgnęły mu usta. Zamykając oczy, chwyciłam się drzwi jedną ręką i powoli uklękłam. Gdy już znalazłam się przed nim na kolanach, to sięgnęłam w górę i chwyciłam drżącymi palcami za pasek jego spodni. Nie byłam pewna dlaczego to zrobiłam, ale spojrzałam na niego, w ciszy prosząc o zgodę. Jego spojrzenie złagodniało i położył dłoń na mojej głowie, głaszcząc mnie lekko po włosach. Zgoda. Czując się nieco odważniej, patrzyłam na niego, podczas gdy odpięłam mu pasek i gdy wreszcie go rozpięłam, to wzięłam się za guzik i rozporek jego dżinsów. Rozchylając je, potarłam go przez materiał bokserek. Wziął szybki oddech. Zalała mnie fala pewności siebie. Sięgnęłam do jego bokserek i wyciągnęłam go. Otworzyłam szeroko oczy. Słodka matko Boska! Z szeroko otwartymi oczami zerknęłam na Twitcha. Spojrzał mi w oczy. - Spraw, bym tego chciał. Trzymając w lekko drżącej dłoni jego w połowie twardego fiuta, nie wiedziałam co z nim zrobić. Nigdy wcześniej nie byłam z mężczyzną, który
miał kolczyk. Kolczyk był wykrzywiony, z jedną srebrną kuleczką spoczywającą na wrażliwym spodzie, a z drugą zaraz tam, gdzie główka zaczynała się na szczycie jego długości. Był gruby. Długi. Gładki. Imponujący. Widziałam wystarczająco dużo penisów aby wiedzieć, że ten był większy niż przeciętny. Podejrzewałam, że dużemu facetowi trzeba dużego penisa... prawda? Zaciskając na nim dłoń, uniosłam drugą rękę, aby dołączyła do pierwszej w pocieraniu. Gdy niemal całkiem mu stanął, to spojrzałam mu w oczy i pochyliłam się do przodu, rozchylając wargi i delikatnie całując czubek. Jego kutas podskoczył mi w dłoniach. Zamykając oczy, potarłam go powoli, ale pewnie, rozsypując pocałunki na jego główce. Nadeszła pora, aby przestać się bawić. Rozchylając usta szerzej, wysunęłam język i polizałam go od nasady do główkę, rozkoszując się jego ciepłą gładkością. Dobrze smakował. Czysto i lekko piżmowo, tak jak powinien mężczyzna. Kiedy sięgnęłam do główki, to zamknęłam wokół niej usta i possałam. Wciąż z zamkniętymi oczami, przesunęłam wargi w dół jego długości. Kuleczki jego piercingu dawały dziwne i obce wrażenie, a mimo to idealnie pasowały. Delikatna twardość jego erekcji i stałe ciepło kolczyku na moim języku wprawiły mnie w oszołomienie. Nie myśląc już o tym co robiłam, jęknęłam cicho wokół niego i zaczęłam poruszać głową. Nieco szerzej rozstawił nogi. Odsuwając jedną rękę ze swojego fiuta, chwycił ją i wsunął w bokserki i położył pod swoimi jądrami, unosząc w górę. Zajęło mi tylko chwilę, aby zrozumieć o co mu chodziło. Chwytając je w dłoń, zaczęłam je delikatnie masować, podczas gdy powoli ssałam i pocierałam go długą. Nie przypominałam sobie, abym kiedykolwiek czuła się tak swobodnie, pieszcząc mężczyznę. Coś we mnie rozpaczliwie pragnęło uznania Twitcha. Gdy znowu pogładził moje włosy, to jeszcze bardziej się rozluźniłam, biorąc go tak głęboko w usta bez krztuszenia się. Dłoń na mojej głowie wplątała się we włosy i pociągnęła. Zamknęłam oczy z bólu i jęknęłam, gdy zostałam odciągnięta. Krzywiąc się, spojrzałam na niego. Miał tak mocno przymknięte powieki, że były ledwo otwarte, gdy mruknął:
- Wystarczy. Jego uścisk w moich włosach zelżał. Chwytając mnie za przedramię, podniósł mnie do stojącej pozycji i nakazał łagodnie: - Rozbierz się. Nie zastanawiając się ani trochę, chwyciłam za rąbek topu i ściągnęłam go przez głowę. Gdy moje nagie piersi owiało chłodne powietrze, to pokryły się gęsią skórką. Moje sutki zesztywniały. Nie uszło to uwadze Twitcha. Jego nozdrza zafalowały, a w oczach pojawił się błysk, zanim sięgnął w górę i potarł mój sutek między kciukiem a palcem wskazującym. Rozchyliłam wargi w cichym jęku i pochyliłam się ku niemu. Ścisnął mój sutek nieco mocniej. Syknęłam, nabierając powietrza. Przypomniał mi cicho. - Powiedziałem rozbierz się, Alexa. Boże. Ten facet tak mnie rozgrzał i nakręcił, że czułam się nerwowa. Wsuwając kciuki za gumkę majtek i piżamy, powoli zsunęłam je na uda, aż na były na tyle luźne, że same spadły na ziemię. I oto tam byłam. Naga. Przed mężczyzną, który prześladował mnie od tak dawna, jak tylko sięgałam pamięcią. Co do cholery jest ze mną nie tak? Zanim zdążyłam przetrawić to pytanie, to Twitch sięgnął po mnie. Zacisnął dłoń na mojej talii i pociągnął mnie do przodu, przyciskając mnie do swojego ciała. Nie byłam niska. Szczerze mówiąc, to należałam do wysokich kobiet. Ale Twitch... sprawiał, że czułam się malutka obok niego. Jego dłoń na mojej talii zacisnęła się. - Jesteś pewna, że tego chcesz?- przyglądał się mojej twarzy spod zmrużonych powiek.- Musisz otworzyć te śliczne usteczka i dać mi słowa, kochanie. To twoja ostatnia szansa, aby powiedzieć nie. Poczułam niepokój na samą myśl, że Twitch miałby teraz wyjść. Nie było mowy. Przycisnęłam swoje nagie piesi do jego koszulki i spojrzałam mu w oczy, szepcząc: - Chcę ciebie. Coś, co powiedziałam, sprawiło, że zareagował. Jego wargi uniosły się, a spojrzenie stało się okrutne. - Kurwa wreszcie. Co? Mój umysł wręcz wrzasnął, abym przemyślała to, co właśnie
powiedział, ale jego dłonie przesunęły się po moich bokach, potem na plecy i na mój tyłeczek, i wszystkie myśli przepadły. Odchylając głowę do tyłu, jęknęłam cicho, gdy zacisnął dłonie na mych pośladkach i to niezbyt delikatnie. Trzymając go w dłoniach, przyciągnął moje ciało z powrotem do siebie. - Spójrz na mnie - nakazał. Co też zrobiłam. Zmarszczył brwi, gdy zapytał.- Kogo chcesz? Powiedz to. Odpowiedź zajęła mi sekundę zbyt długo. Wiedziałam o tym, ponieważ jego mocne uderzenie zapiekło mnie w tyłek tak bardzo, że moje ciało napięło się. Zarumieniłam się najjaśniejszą czerwienią. Co do cholery? To bolało! Zmrużyłam oczy i otworzyłam usta, aby powiedzieć co cisnęło mi się na język, podczas gdy ścisnął jedną dłonią mój tyłek tak mocno, że aż zabolało, podczas gdy drugą wsunął w moje włosy, zaciskając je na tyle mocno, że się skrzywiłam. Pochylając swoją wykrzywioną twarz ku mojej, tak że niemal stykaliśmy się nos w nos, dostrzegłam to. Wyzwanie. Chciał, abym coś powiedziała. Cokolwiek. Rzucał mi wyzwanie samym spojrzeniem. Mój umysł pochwycił moją wyraźną głupotę. Właśnie przed tym mnie ostrzegł. A ja zgodziłam się na te warunki. Patrząc mu w oczy tylko chwilę dłużej, w porażce przesunęłam wzrok na jego gardło. To co zrobił potem, zaskoczyło mnie. Pochylając się do przodu, przycisnął wargi do czubka mojej głowy na długi moment, zanim pocałował mnie miękko we włosy i mruknął: - Wiedziałem, że będziesz idealna. Kurwa, wiedziałem. Nagle stałam się świadoma swojej nagości, przez co wsunęłam ręce między nas i zakryłam nimi swoje piersi. Twitch znowu pocałował mnie w głowę. - Zimno ci? Pokręciłam głową, czując, że była to całkowicie szczera odpowiedź. Był socjopatą. Chciałam zdobyć jego zaufanie. Naparł na mnie, i szepnął swoim ochrypłym głosem: - Czujesz się niezręcznie? Momentalnie przytaknęłam. Jeszcze bardziej ścisnął mój pośladek, po czym przesunął wargi za moje ucho. - To dobrze. Zacznij się przyzwyczajać. Bo zamierzam zrobić z tobą
złe rzeczy. I tak po prostu, całe ciepło i poczucie bezpieczeństwa wyleciało przez okno. Nie mogłam przestać się zastanawiać w co się wpakowałam.
Na twarzy Alexy pojawił się strach. Powinna się bać. Jeżeli nie znałbym tej kobiety tak dobrze, jak ją znałem, to przełożyłbym ją przez kolano za wpuszczenie nieznajomego do
domu. Ale właśnie o to chodziło. Nie byłem nieznajomym. I chociaż jeszcze tego nie rozumiała, czuła to co ja, gdy byliśmy razem. Powrót do domu. Co było szkodą dla niej, bo chociaż ją znałem, to nie znaczyło, że zamierzałem jej to ułatwić. Ani trochę. Musiałem ją ukarać. Potrzebujesz jej. Tylko jej. Niczego więcej. Ignorując swój głos wewnętrzny, spojrzałem na swoją ofiarę. To ona była powodem, dlaczego taki się stałem. To wszystko to była jej wina. I miała za to zapłacić.
Do tej pory powinnam była wiedzieć lepiej. Już wcześniej miałam do czynienia ze złymi ludźmi. Znałam to spojrzenie na twarzy Twitcha i choć nie miałam pojęcia dokąd to zmierzało, to wiedziałam jedno... Źle się to dla mnie skończy. Ale wyglądało na to, że byłam aż nazbyt chętna kary, ponieważ nie przerwałam tego, co tu się działo. Pragnienie, aby doświadczyć tego, było zbyt silne, aby mnie powstrzymać. Mój umysł zaczął wędrować. Przerwałby, jeśli bym go o to poprosiła, prawda? - Przestań, Twitch. Proszę, przestań. Wciąż trzymał dłoń na moim tyłku. Jego twarz wykrzywiła się w gniewie, przez co też zmrużył oczy. - Obiecuję ci, Lexi... - urwał i wiedziałam, że popełniłam ogromny błąd. I miałam zostać za niego ukarana.
Kiedy drgnęły mu wargi, to wiedziałam, że załapał i wszystko o czym mogłam myśleć to to, że miałam przesrane. Brzmiał na rozbawionego, kiedy powiedział: - Och, Lexi. Co ty wyprawiasz, skarbie? Myślałaś, że żartowałem, kiedy powiedziałem, że nie przestanę? Sprawdzasz mnie, kochanie? Szczerość. Bądź szczera. Czasami żałowałam, że na moich ustach nie było przycisku do przewijania. Więc spróbowałam naprawić tą katastrofę. - Przepraszam. Musiałam się tylko upewnić. Kiedy przesunął dłonią w górę i w dół moich pleców, to zaczęłam się rozluźniać. Nie mogłam go rozszyfrować. Raz był zimny, potem wręcz ognisty, a potem znowu powiewało chłodem. Był całkowicie nieobliczalny. I to mnie niepokoiło. Wciąż w pełni ubrany z wyciągniętą erekcją, dalej pocierał moje plecy, gdy wyjaśnił. - Powiedziałem ci, że nie jesteś sprawdzana, Alexo - pochylając się do przodu, szepnął mi do ucha.- Wszystko co musisz zrobić, aby dobrze poszło, to... odpuścić. To brzmiało na wystarczająco łatwe. Teoretycznie. Racja? Nie. Nie racja. Nawet w przybliżeniu. Kiedy pochodziło się z takiego domu jak ja i wydostało się z takowego domu, to chwytało się wolnej woli obiema rękami. Ponieważ czasami było to wszystko co się miało. I był pewien rodzaj pewności w wiedzy, że miało się wybór. I chociaż dostałam Twitcha i jego potrzebę dominacji, to nie sądziłam, aby odpuszczenie było dla mnie czymś łatwym do zrobienia. Chociaż odpuszczenie przy osobie, której ufałam... Ufasz mu. Nie wiesz dlaczego... ale ufasz mu.
Nagła fala upokorzenia zalała moje ciało. Nie mogłam uwierzyć, że to robiłam. Cicha jak myszka, odwróciłam wzrok i poprosiłam: - Nie rób mi krzywdy, Twitch. Proszę, nie krzywdź mnie. Dłoń, która pocierała moje plecy, znieruchomiała, likwidując lekkie poczucie komfortu. Nakazał schrypniętym głosem: - Rozbierz mnie, dziewczyno. Serce niemal wyskoczyło mi z piersi. To naprawdę się działo. Naprawdę zamierzałam pozwolić zrobić mu ze mną rzeczy. Złe rzeczy. Przypieczętowałam swój los, gdy chwyciłam za spód jego koszulki i delikatnie ściągnęłam mu ją przez głowę. Opadła na podłogę ze stłumionym odgłosem i wsunęłam kciuki za boki jego dżinsów. Unosząc oczy, spojrzałam prosto w jego. Nie dał niczego po sobie poznać. Jego twarz pozostała nieczuła. Bez wyrazu. Gdy powoli ściągnęłam mu spodnie, to te utknęły wokół jego kostek. Cholera. Zapomniałam o butach. Mając nadzieję, że nie spieprzyłam tego po raz trzydziesty ósmy jednego wieczoru, spojrzałam na niego wielkimi oczami. Ale w ciszy dał mi znać, że było w porządku, gdy posłał mi lekki uśmiech. Klękając u jego stóp, rozsznurowałam buty i ściągnęłam je wraz z skarpetkami, zanim pozbyłam się dżinsów. Cóż. To było niezręczne. Dla mnie. Wyciągnął ku mnie rękę; chwyciłam ją i pomógł mi wstać. Potem zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Pociągnął mnie do przodu, chwycił mnie za ręce i objął się nimi w pasie. Jego własne owinęły się wokół
mojego ciała. I staliśmy tak nadzy, w mocnym i intensywnym uścisku. Chciałam się przysłuchiwać biciu jego serca. Potrzebowałam dowodu, że miał takowe. Serce, oczywiście. Odwracając głowę w bok, oparłam bok czoła o jego pierś, zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko, ściskając go za talię. Gdy zaczęłam czuć, że martwiłam się o nic, to ścisnął mnie mocniej. Naprawdę mocno. Cholera, za mocno. Przez co się napięłam. - Nie walcz ze mną. Mogę sprawić, że będzie dobrze nam obojgu powiedział cicho. Zgodziłam się w ciszy, ale moje ciało miało inne plany. Zaczęłam się szarpać w jego uścisku, na co zachichotał. - Albo walcz. Jak chcesz. Nie chcę cię skrzywdzić, ale zrobię to jeśli będę musiał, Alexa. To twój wybór. Dalej się szarpałam i syknęłam przez zaciśnięte zęby: - Nie ma tu żadnego wyboru. Ja nie mam wyboru. Nie mogę się ruszyć, żeby dokonać cholernego wyboru!- było jasne, że spanikowałam. Chwytając mnie mocniej, niż powinien, nakazał: - Spójrz na mnie. I nie chciałam; czułam się narażona. I nagle zgorzkniała. Nie chciałam, aby zostało mi odebrane prawo wyboru. Nie chciałam być słaba. Bez odpowiedzi, Twitch odsunął jedną rękę i zanim się zorientowała, to... Bam! Mój tyłek zapulsował. Był to mocniejszy cios niż ostatnim razem! Otworzyłam usta, zanim zdołałam pomyśleć o tym, co robiłam.
- Co do cholery jest z tobą nie tak? Przestań! Bam! Pulsowanie w moim tyłku sprawiło wrażenie, jakby ten płonął. Ale i tak powiedziałam: - Już nie chcę tego robić! Przestań, Twitch. Mam tego dość. Nie chcę być dla ciebie słabą, małą dziwką! To koniec! To co powiedziałam, sprawiło, że bardziej zmarszczył brwi. Głębiej. Całkowicie rozluźnił uścisk wokół mnie i odsunął ręce, przez co poczułam ogromną stratę, której nie potrafiłam wyjaśnić. Odsuwając się ode mnie, przyglądał mi się uważnie, zanim powiedział powoli: - Nie biorę słabych kobiet do łóżka. Nigdy - powietrze w korytarzu znieruchomiało. I to mnie przerażało.- Nigdy. Chciałam powiedzieć, aby wyjaśnił co to znaczyło, ale wszystko co zdołałam zrobić, to objąć się ramionami, zakrywając swoje piersi. Odnajdując nieco więcej odwagi gdzieś z zakamarków samej siebie, otworzyłam usta aby zapytać co miał na myśli, ale nie udało mi się wykrztusić żadnego dźwięku. Z otwartymi ustami doszłam do wniosku, że to nie dojdzie do skutku. Bolało mnie w piersiach. Mierząc wzrokiem długie, mocne ciało Twitcha, poczułam jak zbierało mi się na płacz. Co za szkoda. Minęło kilka chwil, gdy tak staliśmy. Kiedy zaryzykowałam i zerknęłam na niego, jego usta wygięły się po jednej stronie, dając mi jeden z najpiękniejszych krzywych uśmiechów, jakie jakiekolwiek widziałam. Robiąc krok do przodu, objął luźno moją talię.
- Widzisz? Nie jesteś słaba - wyjaśnił, gdy spojrzałam na niego.- Słaba kobieta przeprosiłaby do tego momentu. I wiem, że pragniesz tego tak samo jak ja, ale i tak nie przeprosiłaś za coś, co miałaś na myśli. Słaba kobieta by przeprosiła, nawet jeżeli nie byłoby jej przykro. Zdajesz sobie sprawę z tego jak silna musi być kobieta, aby zrobić to, o co proszę? Huh. Nigdy o tym nie pomyślałam w ten sposób. Kontynuował. - Potrzeba silnej kobiety, aby wyzbyła się swoich lęków i wyszła poza strefę swojego komfortu i wkroczyła w coś, czego nie jest pewna, czego nawet się boi. Rozumiem, że jesteś niezależną kobietą i wybór idzie w parze z dumą, ale nie zrozum mnie źle. Silne kobiety również mogą być uległe w łóżku. Nie sprawia to, że są słabe. Sprawia to, że są silniejsze niż zwykle. Oddanie swojego ciała w ręce kogoś innego... na to trzeba jaj. Jego obie dłonie przesunęły się na moje nagie pośladki i chwyciły za nie. Pochylił się w dół i szepnął: - Wiem, że cię przerażam, Lexi, ale obiecuję: jeśli mi siebie oddasz, to zapewniam cię, że już nigdy nie będziesz chciała uprawiać seksu w inny sposób. Bądź dla mnie silna, Lexi - ugryzł mnie w płatek ucha.- Oddaj mi się. I właśnie tak wróciłam na pokład. I to bardziej napalona, niż grzech. Uginając kolana, podniósł mnie. - Obejmij mnie nogami w talii - powiedział chwilę przed tym, jak mnie podniósł. Owinęłam nogi wysoko wokół jego pasa, a ręce wokół szyi, gdy bez pośpiechu zaniósł mnie do mojego pokoju. Gdy tylko dotarliśmy do drzwi, to postawił mnie i spojrzałam na przedmiot w jego ręce. Jego pasek. Jego gruby, czarny, skórzany pasek.
Mój umysł krzyknął. „Nie ma mowy!”, ale moje serce tego pragnęło. Twitch nie skrzywdziłby mnie. Nie po tym przez co przeszłam tamtej nocy. Nie zrobiłby tego. Prawda? Jasna cholera. Właśnie to do mnie dotarło. Dotarło do mnie, że go nie znałam. Ani trochę. I praktycznie wpuściłam obcego do swojego domu i błagałam, aby uprawiał ze mną seks. Pewnie, że mnie uratował, ale poważnie... Co na Boga było ze mną nie tak? Potrzebujesz go. Musisz się dowiedzieć, kim jest. Dlaczego jest. I dlaczego cię obserwuje. Przyznaj się do tego, dziewczyno. Pragniesz go... tak samo jak on ciebie. Och, wow. Byłam jak głupi dupek. Później o tym z sobą porozmawiam. Teraz byłam rozproszona. A moim rozproszeniem był seksowny, cały wytatuowany mężczyzna, który pieścił samego siebie i przyglądał mi się spod zmrużonych powiek. Z trudem przełykając ślinę, uniosłam twarz by spojrzeć mu w oczy. Jego wzrok powędrował w dół mojego ciała w intensywnym spojrzeniu, po czym wrócił do mojej twarzy. Nasze spojrzenia spotkały się. W jego brązowych oczach pojawił się znajomy błysk. I już wiedziałam czego chciał. I zamierzał to dostać. Podchodząc tyłem do swojego łóżka, zatrzymałam się, gdy trafiłam kolanami w ramę. Siadając, wczołgałam się na środek łóżka, przez cały czas obserwując Twitcha. Położyłam się na środku i wyciągnęłam ręce po bokach. Zamykając oczy, szepnęłam cicho ale pewnie:
- Wygrałeś. Poddaję się.