Kendall Ryan The Gentleman Mentor
Tłumaczenie nieoficjalne dla : TequilaTeam Przekład : Patrycjaitymek Korekta : kk741...
10 downloads
14 Views
2MB Size
Kendall Ryan The Gentleman Mentor
Tłumaczenie nieoficjalne dla : TequilaTeam Przekład : Patrycjaitymek Korekta : kk741
Rozdział pierwszy Brielle No ładnie, normalne dziewczyny nie robią takich rzeczy. Nie zatrudniają mężczyzn do lekcji seksu, tak aby mogły później uwodzić facetów, w których się zadurzyły. Co jest ze mną nie tak? Biorę kolejny łyk białego wina i daję sobie mentalnego klapsa po dupie. Dasz radę, Brie. Kirby i ja jesteśmy dla siebie idealni, i ja to wiem. Skupiam wzrok na ogłoszeniu online, na które natknęłam się podczas przeglądania portali randkowych. Jest zatytułowane „Gentleman Mentor", ale to treść ogłoszenia sama w sobie sprawia, że tętno zaczyna mi przyspieszać.
W doskonałej formie, męski, wykształcony mężczyzna, blisko trzydziestki. Dyskretny i bezpośredni. Pod moim kierunkiem i przewodnictwem, kobiety uczą się techniki uwodzenia, osiągania rozkoszy bez pomocy partnera, odkrywania fizycznej satysfakcji i nie tylko. Jestem dominujący, ale nie bój się, kotku, nie kręci mnie zadawanie bólu. Nie daj się zwieść. Jestem prawdziwym gorszycielem. Ale jestem najlepszy, w tym co robię. Co ty na to? Masz ochotę poświntuszyć? 2
Jeśli jesteś gotowa odkryć nowe poziomy przyjemności, napisz do mnie na @thedominantgentleman. Odpowiadam tylko na poważne anonse. Puls tętni mi w uszach, podczas gdy kursor lewituje nad linkiem wiadomości, tak jakby chciał, żebym coś z tym fantem zrobiła. Kusząc i jednocześnie przedrzeźniając mnie. Nie rozumiem, dlaczego to jest dla mnie takie trudne. To tylko prosta wiadomość wysłana z zacisza własnego domu. Mogę spokojnie dać się ponieść. Gdyby okazał się być zboczeńcem lub dupkiem, którym prawdopodobnie jest, mogę po prostu usunąć komunikat i udać, że to nigdy się nie zdarzyło. I dalej wieść mój jakże przygnębiający żywot. O radości, iskro bogów... Postanowiłam podjąć wreszcie jakieś działania po moim ostatnim randkowym fiasko. Jestem królową beznadziejnych pierwszych randek. Co tylko sobie pomyślicie, ja już to zaliczyłam.
Od katastrofalnych
internetowych randek, gdzie facet, który się zjawiał w ogóle nie przypominał gościa ze zdjęcia, a co najwyżej jego dziadka, do mężczyzny, którego żona wbiła się na naszą randkę i wylała mi napój na głowę. Tyle że ten „napój” to była kawa, i to w dodatku cholernie gorąca. Jestem zmęczona tymi wszystkimi gierkami. Zwłaszcza, że Kirby i ja bylibyśmy idealni razem, gdyby tylko przestał być taki zadufany w sobie. Po mojej ostatniej nieudanej randce spotkałam się z moim najlepszym kumplem, Kirbym na drinku. Słuchał, podczas gdy ja narzekałam na mężczyzn, zaopatrując mnie w kolejne czekoladowe martini i po prostu pocieszając samą swoją obecnością. Moja ostateczna decyzja wykrystalizowała się gdy Kirby, w którym potajemnie się podkochuję od dobrych pięciu lat, spojrzał na mnie z powagą 3
i oznajmił : - Któregoś dnia muszę znaleźć tak dobrą dziewczynę jak ty, Brie, i raz na zawsze się ustatkować . Coś w środku mnie chciało krzyczeć: „To ja! Tu jestem! Nie musisz nigdzie szukać!” Ale zamiast tego skinęłam tylko głową i wymamrotałam: -Yhmm. Tak, myślę że to dobry pomysł... Co sprowadza mnie do dzisiejszego wieczora. Aby osiągnąć swój cel, stworzyłam nawet idealny, cudownie generyczny profil na portalu. Figuruję jako Molaksiążkowa92.
Drogi Sensualny Mentorze,
Już podczas pisania pierwszej linijki uświadamiam sobie, że nie czułam się tak pełna życia już od dobrych kilku miesięcy. Jest w tym coś ekscytującego i tak bardzo tabu. Moje podniesione ciśnienie i spocone ręce zdają się to potwierdzać. Palce dosłownie latają po klawiaturze, pisząc tak szybko, żebym tylko się nie rozmyśliła. Jakby wiedziały coś, czego ja nawet jeszcze nie wiem.
odpowiadam na Pańskie ogłoszenie o lekcjach uwodzenia. Potrzebuję Twojej pomocy w celu przyciągnięcia pewnego mężczyzny. Trochę o mnie: mam dwadzieścia sześć lat, obecnie jestem singielką i 4
pracuję w agencji
nieruchomości. Lubię czytać, uprawiać jogę i piec.
Myślę, że jestem po prostu zwykłą dziewczyną, która potrzebuje trochę pomocy. Nigdy nie byłam dobra w całym tym randkowaniu. ~ potencjalna klientka Serce chce wyskoczyć z mojej piersi, gdy palec unosi się nad przyciskiem Wyślij. Moje usta są wyschnięte na wiór, a puls jest wyczuwalny nawet w gardle. Wiem, że to jest ważny moment, ale nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Klikam wreszcie przycisk Wyślij, a następnie biorę porządny haust powietrza. Opierając się na górze poduszek spiętrzonej przy moim zagłówku, pozwalam sobie chwilę pomarzyć. A co jeśli to faktycznie zadziała? Wyobrażam sobie siebie z Kirby’m i na moich ustach rozkwita delikatny uśmieszek zadowolenia. Moi przyjaciele radzą mi, żebym sobie odpuściła i poszła dalej, znalazła innego faceta, któremu zależałoby na mnie tak bardzo jak mnie na nim. Ale rzecz w tym, że próbowałam. Byłam na czterdziestu trzech pierwszych randkach i zaledwie trzech drugich randkach. Mój wynik jest po prostu żałosny. Skąd dzisiaj w ogóle wiadomo, że się z kimś umawiasz? Obecnie sprowadza się to w gruncie rzeczy do esemesowania i spotykaniu „na drinka” na jakimś neutralnym gruncie, a następnie wyczekiwaniu z nadzieją, że on zadzwoni. To przypadkowy seks i ustawki po pijaku, które masz nadzieję, że zaprowadzą was gdzieś dalej. To profile na serwisach randkowych, w których starasz się być bystra, dowcipna i urocza, a zarazem słodka i nieodparcie seksowna. Chcesz osiągnąć idealną mieszankę dziewczyny z sąsiedztwa i sexbomby. 5
To naprawdę wyczerpujące. Nie jestem w tym dobra. Nigdy nie byłam ani agresywna ani zalotna, ani nawet przyzwoita w podtrzymywaniu konwersacji. Jestem nudna. Mola książkowa. Wierna, oddana przyjaciółka i lojalny pracownik. Dlatego właśnie potrzebuję pomocy. Od niego. Spoglądam ponownie na mój e-mail i prawie wydaję pisk, gdy widzę, że mi odpisał. Poprawiam pozycję, prostując się i dostosowując ekran laptopa, żeby odczytać:
Moluksiążkowa92,
Twój e-mail zanudził mnie do łez. Nic dziwnego, że potrzebujesz pomocy w znalezieniu i utrzymaniu przy sobie mężczyzny. Powiedz mi coś o sobie. Tym razem się nie powstrzymuj. Jestem zajętym i wymagającym mężczyzną. Przyjrzyj się sobie uważnie. Dlaczego naprawdę jesteś samotna, i do czego możesz mnie potrzebować? Spraw, że uwierzę, że na coś ci się zdam, a odwdzięczę się tym samym. ~X Co za złamas z niego! Już mam zamiar usunąć jego e-mail i zapomnieć o tym całym nieudanym eksperymencie, gdy mały głosik we mnie szepce: "On ma rację." Mój e-mail BYŁ nudny i ogólnikowy. Nie opowiedziałam mu nic o sobie, ani dlaczego powinien chcieć pracować ze mną (jeśli rzeczywiście jest tak zajęty, jak to sugeruje jego e-mail). 6
Idę do kuchni nalać sobie kieliszek wódki i opróżniam go jednym łykiem. Cholera, ale piecze w przełyku. Nie jestem jakąś tam słabą nimfetką, która nie wie, czego chce. Mam nadzieję, że odpowiednia porcja wódki doda mi kurażu. Zdeterminowana i z nowymi siłami wracam do sypialni, rozkładam laptopa pomiędzy nogami i zaczynam pisać odpowiedź:
Sensualny Mentorze, Miałam dwóch partnerów seksualnych. Z każdym z nich byłam w długoterminowym związku. Jeden w college'u, jeden po. Jake miał małego, a Drew przyzwoitej wielkości, ale nie wiedział, co z nim robić. Myślę więc, że można spokojnie stwierdzić, że moja edukacja seksualna jest...dziurawa. Jestem proporcjonalnego wzrostu i wagi. Uprawiałam sport przez większość życia, ale moje małe piersi i generalnie szczupła budowa ciała sprawiały, że zawsze byłam niepewna siebie . Nigdy nie opisałabym siebie jako zmysłowej i kobiecej. Ludzie mówili mi, że jestem ładna, ale mimo to nigdy nie czułam się sexy. Jest jeden mężczyzna, który mnie interesuje, mój przyjaciel, z którym znam się od pięciu lat. Od zawsze się w nim podkochuję, ale nigdy z tym nic nie zrobiłam. Żenada, co nie? Ale myślę, że to dlatego że jestem staroświecka i oczekuję, że to facet powinien zrobić pierwszy krok. Zdecydowałam się na skontaktowanie z Tobą jako moją ostatnią szansą. To dobry czas, żeby wreszcie wyjawić swoje uczucia i zobaczyć czy mam szansę, albo skończyć z tym raz a dobrze. Pięć lat to kawał czasu i nie 7
chcę dłużej marnować swojego życia. A jeśli mam być całkowicie szczera, to idea seksualnego mentora, mężczyzny, który wie, co robi, podnieca mnie. Powiedzmy, że naprawdę przydałaby mi się odrobina pomocy. Czułabym się bardziej pewnie uganiając się za facetem, do którego coś czuję będąc jednocześnie pewna, że wiem co robię w łóżku. Czy ta wypowiedź jest dla Ciebie wystarczająco szczera? Twoja kolej ... ~Molaksiążkowa92 Jego odpowiedź przychodzi niemal natychmiast, a ja wstrzymuję oddech, gdy ją czytam, mając nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu sprawiłam mu satysfakcję.
Moluksiążkowa92,
Znacznie lepiej, mój mały robaczku. Twoja sylwetka jest pożądaną przez wielu mężczyzn. Nazwałbym ten typ "kukiełką". Reprezentuje go drobna dziewczyna, którą mogę osadzić na swojego fiuta i wykorzystać jak mi się żywnie podoba. Nigdy nie powinnaś się czuć źle z tym, jak wyglądasz. Myślę, że mogę pomóc w kilku sprawach, a pierwszą z nich będzie twoja pewność siebie. Powiedz mi czego pragniesz. Tylko dzięki szczerej rozmowie i zaufaniu mogę zabrać Cię do mojego świata. ~X Przechodzi przeze mnie przyjemny dreszcz. Jego odpowiedź jest tak 8
prostolinijna, że prawie arogancka. Ale odpowiedź mojego ciała jest jeszcze bardziej intrygująca. Żaden mężczyzna nigdy nie był ze mną tak szczery i bezpośredni, co mnie z kolei intryguje i nieco frustruje. Nie mam pojęcia, co będzie dalej, ale zdecydowanie chcę się tego dowiedzieć.
Mentorze, Nie mam pojęcia, jak to działa, i to szaleństwo, że w ogóle to biorę pod uwagę. Ale potrzebuję Twojej pomocy. Chcę być lepsza w te klocki, w zauroczeniu kogoś, w tej całej randkowej grze, no i w seksie... Co teraz? - Molaksiążkowa92 P.S. Zauważyłam że w swoim ogłoszeniu wspomniałeś, że jesteś dominującym, a ja nie wiem zbyt wiele na ten temat, co sprawia że trochę się denerwuję. Plus, nie sądzę żebym była typem uległej, więc ...? Ciche blipnięcie na moim laptopie sygnalizuje jego szybką odpowiedź.
Moluksiążkowa92,
Nie jesteś szalona. Podziwiam cię za powzięcie pierwszego kroku i skontaktowanie się ze mną. To pokazuje mi, jak bardzo chcesz się poświęcić sprawie. Demonstrujesz swoją chęć do nauki i dzięki temu udowadniasz swoją determinację. Nie szukam weekendowego dymanka. Gdybym chciał to miałbym to na 9
każdym rogu. Traktuję swoją pracę poważnie i tego samego oczekuję od ciebie. Jeśli chodzi o moją dominującą naturę - jeśli zatrudnisz mnie, abym był twoim mentorem, to ja będę rządził. Ja decyduję o naszych lekcjach, twoich nagrodach i twoich karach. Nie będzie żadnych negocjacji, dlatego tak ważnym jest, abym poznał twoje cele, lęki, pragnienia i nieprzekraczalne granice. Bycie uległą wymaga ogromnej odwagi i zdaję sobie sprawę, jak wielkim musisz mnie obdarzyć zaufaniem. Mimo, że mogę wydawać się zbyt bezpośredni to wiedz, że słowo "dżentelmen" w haśle mojego konta nie jest przypadkowe. Będziesz ze mną bezpieczna i zawsze traktowana z należytym szacunkiem. Jednak twoje granice będą przesuwane, limity testowane, a kobieta, która się dzięki temu wyłoni będzie wiedzieć więcej o tym kim jest i co może zaoferować swojemu partnerowi. Możesz jeszcze nie postrzegać siebie jako uległej, ale skontaktowanie się ze mną jest dość wymowne, czyż nie? Jesteś gotowa do odsunięcia się na bok i pozwolenia mi na przejęcie inicjatywy. Na ten moment mi to wystarczy. Robiłem to tak wiele razy, że mogę prawdopodobne przewidzieć niektóre pytania, które będziesz chciała zadać. Omówimy je na naszej pierwszej sesji. Następnym krokiem jest spotkanie się osobiście i upewnienie się, czy będzie nam to obojgu pasować. W międzyczasie, powiedz mi o jednej rzeczy, której się boisz, myśli, która cię notorycznie wstrzymuje. Pomyśl też o harmonogramie. Mam trochę wolnego w przyszłym tygodniu - w czwartek 10
wieczorem i niedzielę po południu. Do usłyszenia, ~X Patrzę chwilę tępo na jego odpowiedź. Choć doceniam jego wyczerpującą tyradę, która pomaga mi wiele zrozumieć, zarówno na temat tego procesu jak i jego grającego rolę dominanta, to nieuchronnie znów nachodzą mnie wątpliwości. Mam tylko bardzo ogólne pojęcie o BDSM, i nie czuję, żeby to było coś, co kiedykolwiek chciałabym lepiej poznać. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy jestem zdolna to zrobić. Czytam całą wiadomość jeszcze raz. On chce odkryć i poznać moje najgłębsze lęki i pragnienia. Prosi o zbyt wiele. Póki co jest dla mnie obcym człowiekiem, więc jak może oczekiwać ode mnie, że będę się z nim dzielić moimi najintymniejszymi sprawami? Nagle wybucham śmiechem na całe gardło, dostrzegając tu oczywistą ironię. Będę się z nim dzielić wieloma intymnymi częściami siebie, jeśli zdecyduję się to pociągnąć. Zamykam komputer tylko po to, żeby zacząć miotać się po sypialni. Zdaję sobie sprawę, że zaczynam się stresować, a nawet jeszcze się z nim nie spotkałam! Biorę głęboki oddech i postanawiam się przespać ze swoją decyzją. Dam sobie dzień lub dwa, żeby odpisać i przemyśleć wszystko jeszcze raz. Gdy tylko wpadam na ten pomysł, od razu czuję ulgę. Idę do łazienki. Odkręcam kran z gorącą wodą i pozwalam jej wypełnić powolutku wannę. Zanurzając się w wodzie, niemal zbyt gorącej, głęboko wzdycham. Z zamkniętymi oczami i ciałem w stanie całkowitego relaksu, odpływam myślami coraz dalej. Niemal natychmiast z moich myśli 11
wyłania się sylwetka Kirby'ego. Jego szerokie ramiona, ciemne blond włosy i uderzająco niebieskie oczy sprawiają, że ogarnia mnie ciepło. Jest on dla mnie jak zimowy koc i kaftan bezpieczeństwa. I tak już od dłuższego czasu. Jest stałą w moim życiu, wspierał mnie emocjonalnie podczas wielu wzlotów i upadków - pożyczył mi pieniądze po studiach, gdy rynek nieruchomości podupadł, pomógł mi w przeprowadzce do mojego pierwszego mieszkania i na dodatek wysyła mi moje ulubione kwiatypiwonie z okazji moich urodzin każdego roku. Z nowym nastawieniem wstaję z wanny, nagle czując się głupio, że kwestionowałam swoją decyzję. Nie chcę stracić być może jedynej szansy na uzyskanie rzeczywistej pomocy. Ten układ z Mentorem-kimkolwiek on jest, może i jest niekonwencjonalny, ale rzeczywiście może sprawić, że Kirby popatrzy na mnie wreszcie pod kątem materiału na dziewczynę. Nie mogę całe życie tkwić we friend-zone... Plus, skłamałbym gdybym nie przyznała, że poczułam się zaintrygowana i podniecona mailem od Mentora. Zrzucam swój bawełniany szlafrok i ponownie otwieram laptopa. Spoglądając na jego ostatnią wiadomość, przypominam sobie że pytał mnie o to czego najbardziej się boję w życiu i o to, kiedy potencjalnie byłabym wolna. Zwlekam kilka minut przed wysłaniem zbyt pochopnej odpowiedzi. W końcu wysyłam maila, w którym pomijam oczywiście kwestię, na którą póki co nie wiem, jak mam odpowiedzieć. Sensualny Mentorze, Wolałabym spotkać w czwartek. W niedzielę mam udać się do domu rodziców i jeśli miałabym to przegapić, to nie chcę żeby moja mama pytała 12
dlaczego ;) Ale mogę cię o coś zapytać? Czy jakakolwiek kobieta, wycofała się po spotkaniu się osobiście? ~ Molaksiążkowa92 Moluksiążkowa92, Zatem do czwartku. I nie, żadna kobieta nigdy nie wycofała się po spotkaniu mnie. ~X Czytam jego wiadomość z rosnącym poczuciem komfortu. Dobrze wiedzieć. Być może rządziła mną zwykła ciekawość, bo nie mam pojęcia, jak on wygląda, ale obawiałam się, że mógłby okazać się nieatrakcyjny. W końcu nie ma nawet zdjęcia profilowego! Wiem, że to strasznie płytkie, ale nie mogłabym sobie z tym poradzić, jeśli nie poczuję chociaż nici sympatii. Inna myśl przemyka przez mój mózg i wraca mi stres. Mój następny e-mail po prostu wypływa spod moich palców. A czy ty kiedykolwiek odmówiłeś swoich usług po osobistym spotkaniu z kobietą? Jego odpowiedź przychodzi od razu. Moluksiążkowa92,
13
Tak, dwa razy. ~X Czytam jego wiadomość i od razu zaczynam się martwić, że może mi odmówić, jeśli nie spodoba mu się to co zobaczy. Nie jest to pocieszająca myśl. Nieświadomie przeżuwam wargę, niepewna co napisać , gdy nagle nadchodzi kolejna wiadomość od niego. To tak, jakby wyczuwał moje wahanie i przejmował dowodzenie uniemożliwiając mi kolejną zmianę decyzji. Moluksiążkowa92, Spotkamy się w czwartek o 8 wieczorem w Dakocie. Zamów jednego drinka i czekaj na mnie przy barze. Najlepiej żebyś ubrana była w małą czarną, a Twoje majteczki i biustonosz mają być koloru czerwonego. -X
14
Rozdział drugi Brielle – Zadzwoń do mnie jak tylko skończysz, okej? – błaga przez komórkę moja najlepsza przyjaciółka, Julie. – Zadzwonię – Obiecuję jej już chyba siedemnasty raz. – O ile nie skończę pocięta na małe kawałki i wyrzucona do kosza. W tym przypadku usłyszysz o mnie w Kronice o 22–giej. – Myślałam, że spotykacie się w miejscu publicznym? –
pyta
zmartwionym tonem. –Taaak. Mamy się spotkać w klubie o nazwie "Dakota". Ale wiesz, nigdy nie można być zbyt ostrożną. – droczę się z nią. – Dakota? Ten klub jazzowy w śródmieściu? – Dokładnie. – mówię tonem znawczyni. Tak naprawdę nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale sprawdziłam go w internecie. – Dobra, kończę. Muszę już iść. – Zadzwoń. Zaraz. Po. – Rozkazuje mi. Jej nadgorliwy ton sprawia że wywracam oczami, ale w końcu ponownie obiecuję. – Ok. Jak TYLKO się to skończy. Podjeżdżam do miejsca parkingowego w pobliżu wejścia i wyłączam silnik w moim ekonomicznym sedanie. Spoglądając w lusterko wsteczne, napotykam własny wzrok i wybucham śmiechem. Podniecenie Julie jest całkowicie uzasadnione. Zwykle obie jesteśmy tak spokojne i twardo stąpające po ziemi, że to co zamierzam zrobić jest zdecydowanie najbardziej szaloną rzeczą, jaką którakolwiek z nas dotychczas zrobiła. Cieszę się, że udziela się jej moje podniecenie, związane z tym planem. Ale jestem też po 15
prostu szczęśliwa, że mam swój własny system szybkiego reagowania – kogoś gotowego zawiadomić władzę, gdybym miała przepaść. To nie jest pocieszająca myśl, i mięśnie brzucha automatycznie mi się napinają. Bez radia lub głosu Julii brzęczącego mi w uchu, wnętrze samochodu wypełnia grobowa cisza, nie słychać niczego oprócz bicia mojego serca. Boże, to jest naprawdę szalone, prawda? Otwieram klapę, by sprawdzić Poświęciłam
włosy i makijaż w lusterku.
dodatkowy czas dzisiejszego ranka na przygotowania,
prostując włosy, aż moje loki zmieniły się kaskadę błyszczących, brązowych pasm, opadającą w dół pleców, wybierając swoją ulubioną czarną tunikę i wysokie do kolan buty. Wszystko zgodnie z poleceniem, i w końcu nakładając lekki makijaż. Ale teraz, gdy jest prawie szósta popołudniu, po przedzieraniu się cały dzień po zaśnieżonych ulicach Chicago i pokazywaniu mieszkań potencjalnym klientom, wyglądam chyba na tak samo zmęczoną jak się czuję. Nakładam trochę podkładu pod oczami, mając nadzieję, że rozjaśni to moją twarz, i ponownie muskam usta różową szminką. Gdy jestem gotowa, uśmiecham się do swojego odbicia. Wyglądam nieco lepiej. Nie mogę uwierzyć, że minął już prawie tydzień, ale w jakiś magiczny sposób jest już czwartek. Nie kontaktowałam się z Mentorem przez ten czas , z wyjątkiem maila, którego wysłał wczoraj, aby potwierdzić nasze spotkanie i lokalizację. Widząc, że zostało tylko pięć minut do czasu naszego spotkania, chwytam torebkę i wychodzę z samochodu. Chcę być już w środku i usadowić się przy barze, tak jak
polecił, zanim
on tam dotrze.
Przemierzając parking, zauważam jak niebo mieni się dziś różowymi i 16
pomarańczowymi odcieniami tuż przed zachodem słońca. To piękne i w sumie dość romantyczne, myślę sobie, zanim przywracam swój rozsądek potrząsając głową. To nie jest romans. To biznes. Muszę zachować jasność umysłu.
17
Rozdział trzeci Hale Za każdym razem, kiedy mam poznać nową klientkę, specyficzna mieszanka emocji i podniecenia zdaje się przepływać przez moje żyły. Dziś nie może być inaczej. Z zewnątrz, jestem pozbierany i emanuję spokojem, ale w środku przepełnia mnie czysta ekscytacja. Nigdy wcześniej nie sprowadziłem żadnej kobiety tak blisko mojego "rewiru", ale moja mała Mola oczywiście nie może mieć pojęcia o istnieniu podziemnego klubu BDSM. "Crave", którego jestem członkiem, jest położony tuż obok klubu jazzowego, w którym ona powinna zaraz się pojawić. Praktycznie już wyczuwam strach i emocje, które z niej emanują... Z wygodnego fotela przy kominku oglądam scenę, która rozgrywa się przede mną – kobieta przywiązana jest do skórzanej ławki, podczas gdy jej Pan drażni się z nią, miarowo przeciągając floggerem wzdłuż tylnej części jej ud. Patrzę na tę scenę z umiarkowanym zainteresowaniem. Bicze i pejcze to nie mój styl. Zdecydowanie preferuję moc swoich rąk. Nie ma nic tak satysfakcjonującego jak smagnięcie nimi po kobiecym ciele i poczucie ciepła promieniującego z rozgrzanej w tym miejscu skóry. Jednak gdy widzę jak jego klientka się skręca, próbując zachować spokój i nie wydać z siebie żadnych dźwięków, nie mogę nie docenić odwagi, jakiej wymaga jej publiczny akt uległości. Nagle dostrzegam Reece'a, wyłaniającego się z przeciwległej strony salonu. Wnioskując z wyrazu zadowolenia na jego twarzy zgaduję, że wraca właśnie z jednego z prywatnych pokoi. Jest wprawdzie właścicielem tego 18
klubu, ale jest tak wyluzowany, że większość ludzi by go o to nie posądziła. Odwiedziłem kilka podobnych klubów i według mnie ten prowadzony przez Reece'a, po prostu nie ma sobie równych. Pozostałe miejsca charakteryzował chłód i wyglądały bardziej jak sale gimnastyczne ze swoim sterylnym sprzętem i ogromnymi otwartymi przestrzeniami. Ten klub w przeciwieństwie do nich jest mroczny, nastrojowy i zmysłowy. Publiczne przestrzenie zabaw przeznaczone są na spokojne, erotyczne sceny. Dla bardziej pikantnych aktów zarezerwowane są miejsca w prywatnych pokojach. Kinkiety zapewniają rozproszone oświetlenie, a głębokie basowe bity rozbrzmiewają w tle, współtworząc atmosferę antycypacji. Nic dziwnego, że w trzy krótkie lata to miejsce stało się największym klubem dla fetyszystów w Chicago. Gdy zbliża się Reece, kiwam głową w milczącym pozdrowieniu. Ten przeciąga się, mrużąc oczy i przyglądając mi się z zaciekawieniem. – Czyż to nie sam pieprzony Cameron Hale! – zagaduje – Nie widziałem cię, ile... przynajmniej z miesiąc, co nie, brachu? – Może i masz rację – Krzyżuję ręce na klatce piersiowej, znajdując się nagle w defensywie. Ten styl życia każdy rozgrywa inaczej, ale do Reece'a zdaje się to nie docierać. Nie rozumie, dlaczego nie jestem tu każdego wieczora i nie korzystam z usług kolejnych uległych. A mnie naprawdę nie odpowiada filozofia "wskocz i wyskocz". Jasne, zdarzały mi się takie zagrania wcześniej, kiedy była to bardziej konieczność niż ochota. Teraz preferuję powolną, zmysłową eksplorację najintymniejszych pragnień partnerki, a następnie wykorzystanie ich do granic możliwości. Posunięcie kobiety na sam skraj jest dla mnie tak 19
satysfakcjonujące jak samo spełnienie seksualne. Reece zajmuje miejsce obok mnie i bada pokój okiem drapieżcy. Jest biznesmenem i dominantem we wszystkich aspektach swojego życia – to cechy, które cenię i mogę się z nimi utożsamić. Dyskretnie zwracam uwagę na scenę rozgrywającą się przed nami, a która zdążyła się już istotnie rozwinąć. Teraz w użyciu są zaciski na sutkach i kostki lodu. Hmmm, interesujące. – Gdzie się podziewałeś, człowieku? – pyta. – Tęskniłem za twoją zakazaną mordą. Wzruszam ramionami. – Robota. Wiesz jak to jest, zawsze coś. Ciągle jestem zajęty – On wie, ze będąc starszym wspólnikiem w kancelarii, i chcąc by uczynili mnie w końcu partnerem, poświęcam tej pracy więcej niż połowę życia. Odwraca się do mnie z przemądrzałym uśmieszkiem. – Wciąż trenujesz nieucywilizowane świeżynki? – Jestem wciąż mentorem, zgadza się. Ale wierz mi, dostaję z tego więcej niż one. Jego uśmiech zdradza, że nie jest do końca przekonany. – Tak, zawsze byłeś taki... hmmm, jakby to ująć, prawy. Jeśli chodzi o mnie, to wolę takie dobrze wyszkolone i gotowe na ostrą akcję. Pokazuję im, co lubię, łamię je i oduczam wszelkich złych nawyków, których nabyły ze swoim poprzednim Panem. Ale cholera, nie chciałbym zaczynać tak kompletnie od zera! Wiem, co to znaczy; dobrze wyszkolona uległa to piękna sprawa. Mimo to, podnieca mnie sama pomoc kobiecie w poznawaniu i akceptowaniu tej roli. Czasem podróż jest bardziej satysfakcjonująca niż 20
samo dotarcie na miejsce. – To dużo fajniejsze niż myślisz.– Moje myśli zaczynają dryfować w stronę mojego najnowszego podboju, a puls przyspiesza. Zerkając na zegarek, widzę, że dochodzi szósta. Moja mała nerwowa kicia zapewne wkracza w tym momencie do klubu obok, z bijącym szybko sercem i szeroko otwartymi oczami. Wyobrażanie sobie jej strachu i rosnącego poczucia niepewności pobudza mnie. – Nie jesteś chyba zbyt zajęty, żeby umówić się na obiad w przyszłym tygodniu?– pyta Reece, zawieszając spojrzenie na kobiecie przed nami.– Zbyt długo nie gadaliśmy. – Na lunch mam zawsze czas. Wystarczy, żebyś wpadł do mojego biura jak będziesz w śródmieściu. –Dobry plan, człowieku.– mówi, klepiąc mnie po plecach. Reece, choć nie rozumie moich preferencji i upodobań, mimo wszystko jest praktycznie najlepszym przyjacielem jakiego mam. Mam znajomych, kolegów w pracy, a nawet współlokatora, ale nikt z nich nie wie o moim stylu życia. Reece wie wszystko o mojej przeszłości i wspierał mnie nawet w najbardziej przesranych momentach mojego życia. To on zapoznał mnie z tym światkiem. – Muszę się teraz udać na spotkanie – mówię, wstając z fotela. – Ale zobaczymy się w przyszłym tygodniu? – Możesz na to liczyć. Muszę usłyszeć o twojej najnowszej zabawce. –Uśmiecha się do mnie nierównomiernie. – Nie ma szans. Wiesz, że nie rozpowiadam niczego na lewo i prawo, tak jak ty. – Wiesz jak to jest, jeden klaps tu, jedno słówko tam.– Reece 21
uśmiecha się ponownie i puszcza do mnie oko. – Dobrej zabawy dziś wieczorem! – Ja zawsze dobrze się bawię – odpowiadam, odwracając głowę w kierunku drzwi. ~~~~ Natychmiast po wejściu gratuluję sobie decyzji co do wyboru "Dakoty". Jest ona idealnym rozwiązaniem na pierwsze spotkanie, emanując poprzez podteksty seksualną energią. Smętne dźwięki jazzu unoszą się w powietrzu, a słabe oświetlenie rzuca nikłe cienie na wszystkie kąty. Kiedy wreszcie ją dostrzegam, moja pewność siebie słabnie. Ale tylko na chwilę. Ja
pierdzielę!
Prawdopodobnie
żaden
z
przypadkowych
obserwatorów tego nie dostrzegł, ale w tym momencie cały mój świat wywrócony został do góry nogami. Nie zwykłem przybierać fałszywych póz, jednak od momentu gdy ją zobaczyłem, wiem co muszę zrobić i jak mam się od teraz zachowywać. Nadaję swojej twarzy chłodny wyraz i dopiero wtedy ponownie zaczynam iść w jej kierunku. Jeszcze mnie nie zauważyła, więc poświęcam chwilę, aby móc się nią bezkarnie rozkoszować. Upiła dopiero połowę koktajlu, który trzyma kurczowo w dłoniach. Jest ewidentnie przestraszona. I znów kwestionuje swój wybór. Bierze kolejny łyk i jej ramiona widocznie się relaksują. Dobra dziewczynka. Podchodzę do niej od strony baru, a ponieważ jej wzrok przykuty jest do drzwi, to stąd zupełnie się mnie nie spodziewa. – Mola książkowa? – pytam, choć wiem, że to ona. Wyczuwam 22
unoszący się od niej zapach podniecenia i pożądania. Odwraca się do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Tak – odpowiada w końcu cicho po kilku chwilach napięcia. Daję sobie chwilę na wybadanie jej. Jest drobna, dokładnie taka jaką ją sobie wyobrażałem. Brunetka. Wielkie niebieskie oczy, których spojrzenie dryfuje pomiędzy moimi nogami a podłogą, jakby nie wiedziała, czy jest w stanie popatrzeć mi prosto w oczy. To musi być jakiś cholerna pomyłka, ponieważ nie ma mowy, żeby ona potrzebowała jakiejkolwiek pomocy w przyciągnięciu mężczyzny. Ale jeśli mimo to chce właśnie mojej pomocy, to kim ja jestem żeby jej odmówić? – Czy mogę? – pytam, wybierając miejsce obok niej i przesuwając w jej stronę. Jest bardzo nieśmiała, wiec muszę pamiętać o dobrych manierach. – Proszę. – mówi. – Jestem Brielle... – – Bez imion. – ...choć wszyscy mówią do mnie Brie. – kończy, nerwowo wwiercając swoje kłykcie w uda. – Słońce? – przerywam, a jej wzrok ląduje na mnie. – Powiedziałem już, żadnych imion. – Och. Przykro mi. – Stara się pokonać swój strach – Ale w takim razie jak mam się do ciebie zwracać? – Możesz nazywać mnie Panem. Nasze spojrzenia się krzyżują, a nagły przypływ pożądania powoduje dreszcze w okolicach kręgosłupa. Ja pierdolę. Zapowiada się interesująco.
23
Rozdział czwarty Brielle – A więc chcesz być porządnie wypieprzona. Chcesz być czczona, bo na to zasługujesz. Czy mam rację? – pyta, przyszpilając mnie swoim mrocznym, seksownym spojrzeniem. To tak, jakby sięgał do mojego umysłu i był zdeterminowany wydobyć na zewnątrz wszystkie moje pragnienia, potrzeby i najdziksze fantazje, zanim jeszcze je wyartykułuję. Podnoszę szklankę do ust i dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że jest już pusta. Cholera. Usadowił nas przy stoliku w ciemnym zakątku klubu, gdzie może oglądać i oceniać mnie oraz wszystkie moje żenujące reakcje na jego dociekliwe pytania bez zakłóceń z zewnątrz. – Odpowiedz mi. – żąda. Jego głos jest mocny, ale przyjemny, a jego oczy nie opuściły dotąd moich nawet na sekundę. Przebiega przeze mnie gorący dreszcz. – T-tak. – Udaje mi się w końcu wydukać. Moje pierwsze wrażenie o nim jest takie, że jest bardzo wysoki. Znacznie wyższy ode mnie, z burzą ciemnych włosów i najbardziej niesamowitymi brązowymi źrenicami z plamkami w kolorze miodu i ciemnej czekolady. Jego wyraźnie zaznaczona linia szczęki dodaje mu męskości, jednak jego pełne usta wydają się wręcz kobieco miękkie. Ma ładnie wyrzeźbione mięśnie pod perfekcyjnie skrojonym czarnym garniturem. I jeszcze kilka detali: drogi zegarek; kilkudniowy zarost na szczęce. Ostra woń jego wody kolońskiej którą poczułam kiedy się zbliżał, 24
sprawiała, że serce natychmiast zabiło mi szybciej. Moje drugie wrażenie… Biorąc pod uwagę jego rozkazujący ton z jakim domaga się uwagi u innych oraz jego bezpośredni charakter, wnioskuję że naprawdę lubi mieć wszystko pod kontrolą. Kurcze, nie powinno mnie to wcale zaskakiwać. Skup się, Brie – przecież on jest dominantem! Jest przystojny i ogólnie zewsząd wspaniały, a ja odczuwam przez to jednocześnie ulgę jak i budującą się na nowo niepewność. Zastanawiam się, co myśli o mnie. – Twoje ręce drżą, – zauważa. – powiedz mi dlaczego? Patrzę w dół na swoje ręce spoczywające na stole. Ma rację. Widzę lekkie drżenie w koniuszkach palców. – Myślę, że jestem po prostu trochę zdenerwowana. Nigdy wcześniej nic takiego nie robiłam. Kiwa głową, ale widzę ze nadal mnie ocenia. – Jesteś pewna, że to jedyny powód? Jadłaś coś dzisiaj? Już otwieram usta, by zareagować, gdy uświadamiam sobie, że rzeczywiście nic dziś nie jadłam. Trzy filiżanki kawy i babeczka dziesięć godzin temu raczej nie będą się liczyć... – N-nie. – Nienawidzę, że wychodzę przy nim na idiotkę, potykając się na najprostszych słowach, ale muszę otwarcie przed sobą przyznać, że nigdy nie byłam aż tak odurzona i zdezorientowana obecnością mężczyzny. Wcześniej byłam zbyt zdenerwowana, żeby zjeść obiad i zakładałam, że zjem kolację, jak tylko wrócę do swojego mieszkania wieczorem. Podnosi rękę dając sygnał kelnerce. Ta zjawia się chwilę później, niosąc dwie karty. Mentor odmawia swojej, ale podaje mi jedną z kart, po czym każe się jej oddalić. 25
Siedzę tam, trzymając menu i nadal czując się idiotycznie. – Nie zamówię, dopóki ty tego nie zrobisz. – Ja naprawdę nie trzęsę się z głodu! To niedorzeczne. – Cisza… – Nie możesz być poważny. Czuję się dobrze. – Kontynuuję, kładąc menu na stole i chowając ręce pod nim, żeby nie można było ich zobaczyć. Pochyla się bliżej i znajduje mój wzrok. – Lekcja pierwsza. Trzeba postawić się na pierwszym miejscu, Brielle. Musisz zadbać o swoje potrzeby, jeśli oczekujesz tego później od kogoś innego. Moje imię wypowiedziane z jego ust mnie zaskakuje. Powiedział, że ma być bez imion, ale mimo to nie zawahał się użyć mojego. – Możesz po prostu mówić mi Brie – przypominam mu. – Wszyscy mnie tak nazywają. – Nie jestem "wszyscy". A Brielle to piękne imię. Moja policzki rozgrzewają się pod wpływem komplementu.
–
Brielle jest za długie. Myślę, że to imię było kompromisem moich rodziców, którzy nie mogli zdecydować pomiędzy Brianną a Gabrielle. Ale wracając do tematu, nie martw się, wszystko u mnie w porządku – dodaję, mając nadzieję, że wreszcie odpuści. – Musisz coś zrozumieć. Kiedy jesteś pod moją opieką, czuję się za ciebie odpowiedzialny. Musisz mi zaufać, że zadbam o ciebie. Na przykład, w tym momencie, chciałbym abyś coś zjadła. Nie mając innego wyjścia, przytakuję. Jest obcesowy i kontrolujący, ale czuję że jego intencje są szczere. Ponownie podnoszę menu i wertuję strony szukając czegoś, co brzmi zachęcająco, ale jedzenie jest ostatnią rzeczą, która zaprząta teraz moje myśli. Widzę wreszcie sałatkę „Zielony mix” i zamykam kartę w chwili, gdy ponownie podchodzi do nas kelnerka. – Poproszę „Zielony mix” – mówię z przekonaniem w głosie. Chcę 26
mu udowodnić, że nie jestem kompletną kretynką. Umiem się nakarmić, na litość boską. Ściąga brwi, nadal mi się przyglądając. – Czy jesteś wegetarianką? – Nie. Odwraca się do kelnerki. – Czy można dodać kurczaka lub wołowiny do tej sałatki? – Tak, mamy to i to. – mówi, obserwując nas oboje i próbując domyślić się o co tu chodzi. Odwraca się do mnie po raz kolejny. – Powinnaś zjeść trochę białka, Brielle. To sprawi, że poczujesz się lepiej. – Teraz, kiedy zna moje imię, zdaje się, że korzysta z każdej okazji, aby go użyć. Drań. – Niech będzie kurczak. – mówię do kelnerki, czując się już totalnie upokorzona. – Masz ochotę na kolejnego drinka? – pyta ciszej, starając się nie wprawiać mnie w dalsze zakłopotanie. Troska w jego oczach jest prawdziwa. – Tak, proszę. – Co teraz pijesz? – Finlandię brzoskwiniową z sokiem – odpowiadam. – To wszystko – mówi do kelnerki, zabierając menu z moich rąk i przekazując jej. Kiedy dostarczają mi moją nieszczęsną sałatkę, on przygląda mi się podczas jedzenia, obdarzając mnie łagodnym uśmieszkiem, gdy biorę kęs kurczaka. Ależ on jest dziwny. Dlaczego miałoby go obchodzić czy jadłam czy nie? Znamy się dosłownie od dwudziestu minut. A już na pewno nie groziła mi śmierć głodowa, jak wcześniej insynuował. Nagle uświadamiam sobie, że zjadłam prawie całą sałatkę i go nie 27
poczęstowałam. Na krawędzi talerza zostało jeszcze kilka dojrzałych pomidorów koktajlowych. – Chcesz może pomidorka? – Pytam. – Nie, nie chcę twojego pomidorka. A przynajmniej nie tego. – ripostuje, uśmiechając się. Moje policzki płoną, ale udaję, że nie dotarła do mnie jego bezczelna uwaga. Zamiast tego, biorę ostatniego gryza sałatki, wycieram usta w serwetkę i kieruję na niego wzrok. Teraz jestem gotowa, aby przejść do konkretów. – Jeśli zdecydujemy się pracować razem, to jak to działa? – Biorę łyk drinka czekając na jego odpowiedź. – Zdążymy jeszcze do tego dojść, ale po pierwsze, nie udało ci się jeszcze odpowiedzieć na moje ostatnie pytanie z maila. Mrugam powiekami, udając że nie wiem o co mu chodzi. – Jaka jest jedna rzecz, której boisz się najbardziej? – przypomina. Biorę głęboki łyk powietrza. Potrzebowałam kilku dni, by rozważyć jego pytanie, jakoś przeczuwając, że nie da się zbyć bez uzyskania na nie odpowiedzi. – Moim największym pragnieniem jest, aby być kochaną, a boję się, że nigdy do tego nie dojdzie – mówię cicho. To brzmi głupio, nadmiernie romantyczne i niedojrzale kiedy wypowiadam to na głos, ale taka jest prawda. Jego następne słowa są ostre i bezpośrednie – Nie wstydź się swoich pragnień. Mogę zrobić z ciebie boginię seksu, którą mężczyźni pragną pieprzyć i mogę uczynić cię zarówno doskonałą gospodynią domową. Ale zrozum, moim celem jest, aby poznać CIEBIE i pomóc ci osiągnąć TWOJE 28
marzenia. – Chcę tylko, by jeden konkretny mężczyzna mnie zauważył – prawie szepcę. – Rozumiem. Patrzę w dół na pusty stół przede mną. Mój żołądek skręca się, grożąc powrotem sałatki. – Jesteś zdenerwowana. – Jego głos jest miękki, a zarazem pełen samokontroli. – Tak – przyznaję. – I nadal nie jesteś pewna co do współpracy ze mną. – Potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć... Kiwa głową ze zrozumieniem. – Wybór należy do ciebie. Dostaję trzydzieści maili dziennie, takich jak twój. Jeśli nie jesteś pewna, czy możesz poświęcić się temu w stu procentach, to obawiam się, że będę musiał zakończyć współpracę. Jestem zajętym człowiekiem, przez co mam czas tylko dla poważnych uczniów, Brielle. Daję sobie chwilę, aby przemyśleć to co powiedział. Mimo, że potrzebuję pomocy, jest coś co nadal mnie niepokoi. – Ta idea dominacji ... Nie jestem do niej przekonana, bo nie jestem uległą. Nie wiem czy to może zadziałać. – I naprawdę nie rozumiem, jak krępowanie i lanie pomoże mi osiągnąć mój cel… – Gdybym ci teraz nakazał, żebyś poszła do toalety i zdjęła majtki... czy to by cię podnieciło? Czuję puls na mojej szyi, a w brzuchu budzą się motyle. – Może, trochę… – Tak myślałem. Nie przejmuj się etykietkami. Jestem twoim 29
przewodnikiem, pomocnikiem w tej podróży. Czy czujesz się z tym w porządku? – Gdy ujmujesz to w ten sposób… – Tak czy nie, Brielle?! – Tak – Udaje mi się wydusić. – Dobrze. – Od czego zacząć? – Mój głos jest rozedrgany, ale przynajmniej jestem w stanie utrzymać kontakt wzrokowy z Panem Wspaniałym i Apodyktycznym siedzącym przede mną. – Będziemy spotykać się raz w tygodniu – ja będę wybierał czas i miejsce. Za każdym razem będę dawał ci wyzwania. Gdy już cię odpowiednio poznam i zobaczę jak na mnie reagujesz, będę wiedzieć, w jakich aspektach trzeba ci pomóc. Moje korepetycje skupiać się będą właśnie na nich. Aby to zadziałało, musisz oddać się w pełni i zaufać mi w całym tym procesie. Dla ciebie będzie to prawdopodobnie kwestia pewności siebie, sztuka uwodzenia, oraz jak się okazuje, świadomość seksualna. Wszystko, co opisuje jest dokładnie tym, co chcę; czego pragnę. Jest tylko jedna rzecz, która mnie dręczy... – Tak naprawdę nie oczekujesz ode mnie, że będę się do ciebie zwracać „Panie”, prawda? Obserwuje mnie z zaciekawieniem. – Oczekuję. – odpowiada śmiertelnie poważnie. Dałabym teraz wszystko, żeby poznać jego imię, a nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że dla mnie to nie jest jakaś gra. To moje życie. A jeśli mam zaufać temu obcemu człowiekowi, oddać mu ciało i umysł – to chcę wiedzieć więcej o tym, kim on jest. 30
– Znasz już moje imię. Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć swojego? Pozwala sobie na ciężkie westchnienie i mogę powiedzieć, że nie odpowiada mu moje przesłuchanie. – Miałem dwa niefortunne przypadki kobiet, które zakochały się we mnie i próbowały wyśledzić mnie w moim życiu osobistym. Moje imię należy do rzadkich, a ze względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, nie mogę ryzykować. A raczej nie zamierzam. Więc, może być „Pan” albo nic. Wybór należy do ciebie. – Jesteś żonaty? – Nie. – Masz dziewczynę? – Nie. Jego ton głosu jest zdecydowany i chociaż nie wiem, czy powinnam, to mu wierzę. – Musisz podpisać standardową umowę o poufności. Wszystko, co robimy razem nie powinno być udostępniane lub omawiane z zewnętrznymi stronami - to ma chronić nas oboje. Nalegam również, aby klientki przetestowały się pod kątem chorób wenerycznych. Na wyniki trzeba czekać około tygodnia, ale nic nie szkodzi. Nasze pierwsze spotkanie i tak nie będzie miało seksualnego charakteru. – Nie będzie…? – Nienawidzę faktu, że słychać wyraźne rozczarowanie w moim głosie. Skąd, do cholery, to się wzięło? – Czy masz z tym jakiś problem? – Jego usta wykrzywiają się w lekkim uśmiechu, jakby umiał czytać w moich myślach i podobało mu się to, co widzi. Prostuję się na krześle. – Oczywiście, że nie. 31
– Dla ciebie i tego, co mamy nadzieję osiągnąć razem, polecam sześć sesji. Jest to dla mnie wystarczający czas, aby poznać cię i obdarzyć cię uwagą na jaką zasługujesz. Jednocześnie nie jest to tak długi okres razem, żeby... – Odpływa myślami, po raz pierwszy tego wieczoru tracąc trochę ze swojej pewności siebie. – Nie jest to taki długi okres czasu, żeby CO…? – Pytam. – Nie chcę urządzać więcej niż sześć sesji, ponieważ kobiety mają tendencję do przywiązywania się do mnie. Śmieję się pomimo poważnego wyrazu jego twarzy. Nie ma mowy, żebym się do niego przywiązała! Wciąż próbuję ogarnąć, jak mam dać sobie radę z dominantem, nawet przez taki krótki okres czasu, a już na pewno nie zamierzam zamienić swojego stylu życia na taki z zależnością Pan - sługa. – Możesz poświęcić chwilę czasu, aby przemyśleć tą ofertę. Wiem, że dla niektórych kobiet ta impreza okazuje się za droga… – Chcę to zrobić – wypalam. – W porządku. Wyślę ci maila z klauzulą, listą kilku lokalnych klinik, które oferują badania na nosicielstwo oraz cennik moich usług. – Rozumiem. – Nic wartego zachodu nie jest za darmo, więc jestem gotowa zapłacić za jego pomoc. Mogę stwierdzić już po naszej krótkiej rozmowie, że on traktuje to na poważnie. Jasne, miło jest mieć okrągłą sumkę na koncie oszczędnościowym, ale te pieniądze nie dadzą mi szczęścia po prostu tam leżąc. Tu chodzi o przejęcie sterów mojego życia i podążaniu za tym, co chcę. A w tym momencie chcę, żeby ten niezawstydzony mężczyzna nauczył mnie tego i owego. – Chciałbym, abyś zrobiła listę wszystkich seksualnych rzeczy i pozycji, które chciałaś spróbować, ale nigdy nie miałaś odwagi poprosić o 32
nie partnera. – Ale ja..., hmmm, w porządku… – Myśl o tym zadaniu sprawia, że czuję się niekomfortowo, ale może o to w tym chodzi? Jestem tutaj, aby się rozwijać. Aby się czegoś nauczyć. – Musimy pogrzebać trochę w twojej przeszłości. Na przykład, czy kiedykolwiek się zaspokajałaś? Jeśli tak, to w jaki sposób, jak często i tym podobne. Będę chciał abyś szczegółowo opisała mi parę swoich fantazji. Chcę zrozumieć twoje potrzeby i pragnienia, Brielle. Tylko w ten sposób będę w stanie ci pomóc. Biorę głęboki oddech. Rozumiem teraz, obserwując go, że on chce nie tylko zawładnąć moim ciałem, ale także moim umysłem; tym, w jaki sposób myślę o sobie i innych. Muszę dać mu naprawdę duży kredyt zaufania. – W porządku – szepczę. Pochyla się bliżej, na jego usta drga uśmieszek. – Czy robisz sobie dobrze? Mój oddech ugrzązł w gardle. Chce żebym odpowiedziała mu TERAZ? Myślałam, że miał na myśli odpowiedzenie na jego pytanie później; bezpiecznie i prawie anonimowo poprzez maila. – Cz-czasami. – Przy pomocy wibratora czy palcami w cipce? – Pochyla się bliżej, na tyle blisko, że mogę znów poczuć zapach jego drogiej wody kolońskiej. Miałam kiedyś zabawkę, ale używałam jej tak często, że w końcu po prostu się zepsuła. Coś mi mówi, że to wyznanie spowodowałoby tylko jego gromki śmiech. – Palcami – szepczę. 33
Sięga przez stół i podnosi moją rękę, studiując ją. Zmysłowy jazz unosi się w powietrzu, tworząc niebywale seksualną atmosferę wokół nas, podczas gdy wspaniały głos wokalisty flirtuje z nami z drugiego końca sali. Ja natomiast, rozgrzana i pobudzona w sposób, jakiego nigdy nie doświadczyłam, zdaję sobie sprawę, że jestem zaczerwieniona od stóp do głów. – Masz takie małe, delikatne palce. – Jego palec sunie wzdłuż mojego palca wskazującego i środkowego, badając je i jednocześnie łaskocząc moją skórę łagodnym dotykiem. – To będzie zupełnie inne odczucie kiedy będę pieprzył cię moją ręką, ale ty powiesz mi jak to lubisz i jak mogę sprawić, żebyś doszła. Prawda, Brielle? Przełykam ślinę. – Tak. – Mój głos jest teraz jedynie słabym szeptem i wiem, że moje policzki są żywoczerwone. – A co z ograniczeniami? Czy jest coś, czego wolałabyś nie próbować? On ma rację; Jeśli chcę odnieść sukces, muszę przejąć kontrolę nad moim życiem, wliczając w to sferę seksualną. Chcę być zdecydowaną i pewną siebie podczas tej przemiany. Moje oczy spotykają jego. – Seks oralny. Wydaje z siebie dźwięk zaskoczenia. – Wytłumacz mi dlaczego? – Mam odruch wymiotny… – szybko urywam. Nie chcę wypaść głupio przy kimś wyraźnie bardziej seksualnie doświadczonym ode mnie. Nie chcę, żeby wiedział, że krztusiłam się i dławiłam za pierwszym i jednocześnie ostatnim razem, kiedy tego spróbowałam. – To po prostu nie jest coś, co sprawia mi przyjemność… Pochyla się blisko, jego głos jest teraz niższy, a jego obecność 34
dominuje każdy centymetr mojej przestrzeni osobistej. Czuję, jak zaciskają się mięśnie w moim wnętrzu. – Jak z tobą skończę, będziesz ssała pałkę jak pieprzony zawodowiec. Będziesz brać go tak głęboko, że żaden facet przy zdrowych zmysłach nie zechce już opuścić twojego łóżka. Chciałbyś tego, Brielle? Mojego fiuta zanurzonego głęboko w twoim gardle, podczas gdy będę tobą komenderował? Widzisz to? Moje grube przyrodzenie pompujące w twoich ustach, podczas gdy moje ręce będą masować twoje gardło, aż się zrelaksujesz i przyjmiesz mnie całego? Wilgoć rośnie pomiędzy moimi udami i najszybciej jak potrafię kieruję swoje spojrzenie z niego na stół. Cokolwiek dzieje się teraz między nami, jest to zbyt intensywne jak dla mnie. Boże, dopiero co się spotkaliśmy! Na pewno rozumie, że nie mogę przejść od zera do poziomu seks-linii w trzydzieści minut? Najlepsze, co mogę teraz robić, to mamrotać niezrozumiałe odpowiedzi. Przytakuję. – Mogłabym spróbować, jeśli rzeczywiście będziesz tego chciał... Jego usta wywijają się w diabelskim uśmieszku. – Czy jesteś już mokra, brzoskwinko? – pyta, jak gdyby nigdy nic. Dobry Boże, on chyba naprawdę potrafi czytać w moich myślach! Jeśli chcę przeżyć kolejne spotkania z nim, to będę potrzebować znacznie lepszej „poker face”. Gdy patrzę w dół, chcąc jak najszybciej odwrócić wzrok, słyszę jego śmiech. Moja powściągliwość jest jedyną odpowiedzią jakiej potrzebował.
35
Rozdział piąty Hale Jak dotąd wszystkie jej reakcje były idealne. Nieznaczne cofnięcie brody do siebie, wzrok skierowany prawie cały czas w dół, rumieniec na policzkach w efekcie mojego wulgarnego języka. Brie będzie wspaniałą uległą. Sprawy idą lepiej niż oczekiwałem, a ja jestem w tej chwili szczęśliwym człowiekiem, chociaż moja ekspresja pozostaje chłodna i neutralna, tak aby nie dać niczego po sobie poznać. Wprawdzie praktycznie zmusiłem ją do podjęcia decyzji, mówiąc jej o tłumach innych kobiet oczekujących w kolejce (nie żeby to nie było prawdą), ale dla samej szansy na współpracę z nią, gotów jestem wyczyścić swój harmonogram w mgnieniu oka. Jest w niej coś co mnie pociąga, co sprawia że chcę się rozsmakować w słodkiej uległości, którą po prostu wiem, że w sobie skrywa... – Nie chcesz zamówić sobie drinka? – pyta, patrząc na szklankę wody przede mną. Rzadko sięgam po alkohol; Nie lubię oddawać kontroli. Ale ta piękna istotka siedząca przede mną nie musi znać aż tak prywatnych szczegółów mojego życia. – Nie, wszystko w porządku. Czy jest jeszcze coś, co chciałabyś wiedzieć? Przytakuje głową, po czym marszczy trochę brwi, myśląc nad rzeczami o które chce mnie spytać. – Dlaczego to robisz? Na co ci ten cały mentoring? – Chcesz wiedzieć, czy jestem normalnym facetem i co z tego mam, prawda? 36
Znów skinięcie. – Tak, w sumie to trafiłeś w sedno... Odchylam głowę na bok, wytrzymując jej pytające spojrzenie. – Zaufaj mi, ludzie często zadają mi to pytanie. Naprawdę rozumiem ich ciekawość. Zanim udzielam jej odpowiedzi, daję sobie chwilę, rozglądając się po naszym otoczeniu. Nie jest tajemnicą, że nawet mężczyzn nie będących dominantami pociągają kobiety, które są w stanie poddać się im w pewnych sferach życia. Nie chodzi tu o słabe, bojaźliwe kobiety bez oryginalnych myśli i własnych opinii. W rzeczywistości chcemy silnej partnerki, która dorównuje nam dowcipem, intelektem i wytrzymałością fizyczną w sypialni. Ja na przykład pożądam kobiety, która jest na tyle pewna siebie i swojej seksualności, że nie boi się na chwilę wyłączyć własnego ego i pozwolić mi przesunąć wszystkie swoje granice. Kobiety, która w końcu upadnie na kolana na mój rozkaz i pozwoli mi, bym zatroszczył się o każdy szczegół. Dla mnie to najseksowniejsza rzecz na świecie. I właśnie do tego momentu dążę, będąc mentorem dla każdej kolejnej klientki. – Mam bardzo wpływową i stresującą korporacyjną posadę. Odkryłem BDSM kilka lat temu, i spasowało mi to. – Nie będę jej przecież mówić o osobistej tragedii, która mnie tam sprowadziła. – Wielu dominantów ma jedną partnerkę do odkrywania tego stylu życia, a ponieważ ja nie znalazłem jeszcze odpowiedniej osoby, to mentoring jest moim sposobem na pozostanie aktywnym w tej społeczności. A będąc zupełnie szczerym, lubię proces nauczania. To niezmiernie satysfakcjonujące, przyglądanie się jak kobieta osiąga swój pełny potencjał, opuszczają ją wszelkie niepewności i rozkwita pod moim nadzorem. Brielle patrzy na mnie teraz z pewnego rodzaju podziwem. – To co 37
powiedziałeś jest naprawdę piękne na swój sposób – stwierdza, cholernie mnie tym zaskakując. Cholera, nie jestem święty; Uczę przecież kobiety jak pieprzyć się jak gwiazdy porno dla korzyści zarówno osobistych, jak i w drugiej kolejności ich, ale nie mogę ukryć że podoba mi się jej komplement. – Opowiedz mi coś o tym facecie, którego chcesz zdobyć. Uśmiech odmienia jej twarz i pozwala sobie na lekkie westchnienie. – Kirby jest ... – zatyka nagle dłonią usta. – Przepraszam, wiem. Żadnych imion. No cóż, jest moim najlepszym kumplem już od prawie pięciu lat. Poznaliśmy się na studiach i zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi. Jest słodki, troskliwy i miły, generalnie ma wszystkie cechy, których szukam u mężczyzny. – Czym się zajmuje? Praca za biurkiem, czy może bardziej fizyczna? Brie tłumi śmiech. – Kirby i praca fizyczna? Boże uchowaj. Jest prawnikiem. Ogarnia mnie nagle uczucie mdłości, ale przytakuję. – Rozumiem. – Nie potrzeba mi więcej informacji o jej Księciu z bajki; chciałem się tylko upewnić, że nie jest homo. Jak z nią skończę, ten skurwiel nie będzie się mógł jej oprzeć. – Mówiłeś, że jesteś w stanie przewidzieć pytania jakie mogę mieć... Przytakuję. – Chcę zobaczyć, czy jesteś tak dobry jak twierdzisz. – Uśmiecha się ironicznie, oczekując na małe przedstawienie. – Jestem najlepszy. Nie wątp w to ani na chwilę. Przygryza wargę i pozwala, żeby cisza otoczyła nas zanim zdecyduję się kontynuować tę grę. Przyglądając się jej, zdaję sobie sprawę, że jest coś w jej 38
zachowaniu, co sprawia mi prawdziwą przyjemność, więc nie widzę powodu by to przyspieszać. Gdy to spotkanie się skończy, jedyne co mi pozostanie to powrót do pustego domu. Chociaż nie, może zatrzymam się i wstąpię z wizytą do Chrissy, jeśli będę w nastroju?... – Zastanawiasz się, jaki typ kobiet zwraca się do mnie o pomoc.– odpowiadam w końcu. Uśmiecha się i przyznaje mi rację. – Tak, rzeczywiście! Przytakuję. Mówiłem ci. Jestem, kurwa, najlepszy. – To zwyczajne kobiety. Twoje koleżanki, współpracowniczki, znajome. Czasem są to kobiety, które nigdy nie osiągnęły orgazmu; których partner zaczął się od nich oddalać i chcące dowiedzieć się, jak ich zaspokoić; wreszcie takie, które chcą przejąć kontrolę nad swoim życiem. Nieświadomie
kiwa
głową
podczas
gdy
mówię,
wyraźnie
zauroczona moimi słowami. Mimo, że już kilka razy kobieta zwróciła się o moją pomoc w zdobyciu znajomego faceta, tak jak Brielle, nie zamierzam jej tego zdradzać. Dlaczego? Ten scenariusz jeszcze nigdy nie rozegrał się pomyślnie. Jeśli mężczyzna nie wykazuje zainteresowania, to zawsze jest ku temu powód. Jest wiele prawdy w tym starym powiedzeniu: Kobiety pragną bardziej. Koniec kropka. Gdyby było na odwrót, nie znalazłaby się w moim łóżku. Ale nie będę dziś przebijał bańki, w której się znalazła. Ponieważ coś mi mówi, że byłoby fajnie zobaczyć ją ujeżdżającą mnie na dziko i wydobyć z niej uwodzicielkę, którą tak głęboko w sobie schowała.
39
Rozdział szósty Brielle Gubię się w jego oczach, w jego głębokim, czujnym spojrzeniu, zastanawiając się, co będzie dalej. Doceniam to, że nie zamierza w żaden sposób przyspieszać naszego pierwszego spotkania. To wszystko jest dla mnie nadal takie nowe; pragnę więc chłonąć każdy szczegół. – Czy zrobiłaś to o co cię prosiłem? – Jego głos jest miękki i pełen kontroli. To rodzaj głosu, który obmywa i otacza cię całą, aż czujesz budzące się ciepło i pożądanie. Mogłabym go słuchać godzinami. – Co masz na myśli? – Moje serce zaczyna pulsować, jakby wiedziało coś, czego ja jeszcze nie wiem. Przybliża się, przez co czuję gorąco rozchodzące się aż po koniuszki uszu. Nigdy nie zbacza spojrzeniem. Jego wzrok cały czas skupiony jest na mnie. Przebywanie w jego obecności jest przytłaczającym doznaniem. Taki silny i pewny siebie. Zapewne to cechy każdego dominanta, ale nie podejrzewałam nawet, że będę się czuć w ten sposób. Moje ciało rozgrzewa się w niemym zaproszeniu. Chciałabym myśleć, że mam nad tym kontrolę, ale po co się okłamywać? A on nawet jeszcze mnie nie dotknął, nie wymówił ani jednego słowa. Po prostu obserwuje mnie z drugiego końca stołu i to tak, jakby był moim właścicielem. Mógłby zrobić ze mną, co tylko zechce; jestem gliną, z której może lepić swoje pragnienia. Jego oczy pozostają na mnie i mimo, że naturalną dla mnie reakcją byłoby odwrócić wzrok, nie robię tego. To jest test, a ja bardzo chcę go zaliczyć. Celująco. Ale łatwo nie będzie. On już potrafi rozgryźć mój blef 40
jednym spojrzeniem. Te ciepłe, brązowe jak mokka oczy rozbroiły mnie całkowicie. – Twoje majtki – mówi chłodno po kilku minutach naszej potyczki na spojrzenia. – Idź do łazienki i je zdejmij. Włóż je do torebki i przynieś mi z powrotem. Że CO?! W swoim mailu poprosił mnie, żebym założyła czerwone majtki. Przez cały tydzień biłam się z myślami czy to zrobić . Nie byłam szczęśliwą posiadaczką czerwonego zestawu bielizny. W dodatku wiedziałam, że nie będzie dzisiaj okazji, żeby je zobaczył - w końcu to nasze pierwsze spotkanie, a ja nie jestem przebojową dziewczyną. Więc dlaczego, na miłość boską, wczoraj wieczorem, dosłownie w ostatniej chwili wtargnęłam do Victoria's Secret i kupiłam karminowe stringi i pasujący push-up? Nie umiem tego wyjaśnić. Być może mój kobiecy instynkt przewidział taki obrót spraw. – Nie mogę tak po prostu pozbyć się majtek w publicznej toalecie! Jego
lodowate
spojrzenie
napotyka
moje
własne,
pełne
niedowierzania. Unosi brodę. – Wybór należy do ciebie. Muszę wiedzieć czy jesteś skłonna poświęcić coś dla naszego układu. Dla mnie. To wyraźnie moja pierwsza próba ognia. A moja głupia osobowość typu A, chce ją nie tylko zaliczyć i przejść do kolejnej. Nie, ona każe mi go zaskoczyć i mu zaimponować. Wstaję od stołu na chwiejnych nogach. Obserwuje mnie, gdy podnoszę torebkę z siedzenia obok mnie i opuszczam nasz stolik. Czuję się nagle niebezpieczna, pewna siebie i tajemnicza niczym femme fatale i sama 41
myśl o tym wywołuje niekontrolowany chichot. Ta spontaniczna strona mojej natury rzadko się ujawnia. Mogłabym się spokojnie uzależnić od tego uczucia. Już jestem prawie jak na haju... Gdy wchodzę toalety, spoglądam w lustro i widzę znaczący uśmieszek na mojej twarzy. Moje policzki są widocznie zaróżowione, no i ten figlarny błysk w moich oczach... Dopiero rozpoczęliśmy pracę razem, a ja już czuję się inną kobietą. Takie są właśnie skutki przejęcia kontroli nad swoim życiem. Jestem sama w łazience, więc wybieram pierwszą toaletę i zamykam drzwi za sobą. Chwilę później, zewnętrzne drzwi łazienki otwierają się i dwa zestawy butów na wysokim obcasie wkraczają do akcji, stukając po płytkach na podłodze. – Widziałaś, kto tam jest? Siedział z jakąś kobietą, ale teraz jest sam – słyszę kobiecy głos. – Jak można by nie zauważyć? Metr osiemdziesiąt pięć chodzącego seksu i spojrzenie wystarczająco intensywne, żeby zrzucić cię z krzesła po drugiej stronie sali – odpowiada drugi głos. – Albo zapłodnić! – pada riposta, po czym dobiega mnie salwa ich śmiechów. Nie potrafię wyjaśnić, skąd to wiem, ale jestem wręcz pewna, że rozmawiają o nim. Ze spódnicą podciągniętą na wysokość bioder, przysłuchuję się im dalej. – Dobrze jest widzieć go na zewnątrz, w lepszym humorze. Taka tragedia... – No. To było okropne.– zgadza się z nią druga. – Czy to prawda, że... 42
Woda z kranu zagłusza ich głosy, przez co nie mogę zrozumieć reszty rozmowy, ale przebiega mnie dreszcz. Napomknęły, że przytrafiło mu się coś tragicznego, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że to nie koniec tej historii. Jest w końcu przystojny, bogaty i odnosi sukcesy w pracy. Dlaczego jest samotny? Dlaczego w wolnym czasie robi to, co robi? Ogarnia mnie złe przeczucie. Nie jestem pewna, czy powinnam angażować się w coś, czego do końca nie rozumiem. Ale jaki nam wybór? Myśl o powrocie do mojej wcześniejszej samotnej egzystencji wykluczam jednogłośnie. Ten dzień i ta "randka" to najlepsze co spotkało mnie od dłuższego czasu. Jasne, pewnie zachowuje się tak, bo mu płacę, ale to nie zmienia faktu, że czuję się inaczej. Spokojniejsza, pełna wdzięku, pod kontrolą. Gdy kobiety opuszczają w końcu łazienkę, sprowadzam swoje myśli na ziemię. Nie ma mowy o kapitulacji. Nie teraz. Muszę zobaczyć, co stanie się dalej. Wkładam palce pod materiał i przesuwam majtki w dół ud. Po włożeniu tego maleńkiego skrawka czerwonej koronki do torebki, wychodzę z toalety z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Podczas mojej nieobecności, kelnerka zabrała talerz i nasze kieliszki, zostawiając czek. Wsuwam się z powrotem na swoje miejsce w naszym boksie, naprzeciwko niego. Jego usta wykrzywiają się w uśmiechu, jakby chciał mnie zapytać jak poszło. Ale nie, jak zawsze pozostaje milczący i czujny. Wie, że zaraz i tak przekażę mu dowód tego, co dokonałam w łazience i nie ma potrzeby, by wypełniać ciszę pomiędzy nami bezsensowną paplaniną. Jego pewność siebie jest pociągająca. Naśladując jego pewną siebie postawę, sięgam do swojej czarnej 43
kopertówki, zaciskając pięść na majteczkach. Głośno przełykam, sięgając ręką ponad stołem. Dyskretnie, dosięga mojej ręki i odbiera swoją ofiarę, natychmiast chowając zawiniątko do kieszeni marynarki. Z uśmiechem przyklepuje kieszeń. Czyżby zamierzał je zachować? Myślałam, że pożyczam mu je jedynie na czas oceny. Miał tylko upewnić się, że potrafię zastosować się do jego niecodziennych instrukcji. Nie przewidziałam, że zabierze moją bieliznę do wglądu na później... Jejku. – Jeśli nie masz innych pytań, to wydaje mi się, że na dzisiaj skończyliśmy – mówi, patrząc na mnie chłodno. Jestem w rozterce po tym, co usłyszałam w toalecie. To oczywiste, że chciałabym jakichś odpowiedzi. Ale nie wiem nawet, jak miałabym zacząć ten temat, więc tylko przytakuję. Wstaje i przygląda mi się jak biorę torebkę i opuszczam boks. Nalegał na zapłacenie rachunku, co było hojne z jego strony, biorąc pod uwagę, że pił tylko wodę, a ja zamówiłam koktajle i posiłek. Kiedy docieramy do wyjścia z jazz-klubu, otwiera drzwi i wychodzimy w mrok nocy. Jesień w Chicago daje o sobie znać.
Owijam
wokół siebie ramiona, zastanawiając się, dlaczego nie zabrałam płaszcza. – Dasz radę wrócić sama do domu? – pyta. – Nic mi nie będzie.
Mieszkam niedaleko. – Ledwo tknęłam
drugiego drinka i uczucie rauszu już dawno minęło. Podnosząc moją dłoń do ust, zostawia na niej pocałunek. Gest jest tak niespodziewany i intymny, że widocznie mną wzdryga. Natychmiast zauważa mój niepokój. – Musisz czuć się ze mną 44
komfortowo, Brielle. – mówi niskim głosem, nadal dotykając moją rękę ustami. Przytakuję. – Wiem. Po prostu to wszystko jest dla mnie takie nowe. – Jak dużo czasu minęło, odkąd byłaś w intymnym związku z mężczyzną? – pyta, obserwując moją reakcję. Przez chwilę rozważam kłamstwo, bo prawda w moim przypadku jest cholernie żenująca. Ale on był ze mną do tej pory szczery we wszystkim, przynajmniej tak mi się wydaje, więc postanawiam odpłacić mu tym samym – Cztery lata. Grdyka rusza mu się w górę i w dół, zdradzając jego zaskoczenie. – Obiecuję, że będzie ci dobrze. Nie masz się czego bać. Ustalimy hasło bezpieczeństwa i zatrzymamy się, jak tylko postanowisz go użyć. Rozumiemy się? – Tak. – Mrużę oczy, walcząc z dreszczami przechodzącymi przez mój kręgosłup. – Co jeszcze chodzi ci po głowie? Jego umiejętność czytania we mnie jak z otwartej książki, pomimo że dopiero się poznaliśmy, jest oszałamiająca. – Chodzi o to, że nie jestem przyzwyczajona, żeby mężczyzna poświęcał mi tyle uwagi. Jesteś bardzo atrakcyjny, no i sam powiedziałeś, że kobiety przywiązują się do ciebie. Nie chcę, żeby tak się stało w moim przypadku. O Boże, ale się rozpaplałam. Niech ktoś mnie zamknie! Czy ten ostatni drink to nie było przez przypadek serum prawdy? Usta zaciskają mu się w wąską kreskę. – To byłby bardzo, bardzo zły pomysł. Przełykam i przytakuję głową. 45
Zbliża się do mnie, aż jestem w stanie wyczuć miętę w jego oddechu. – Wiem, że myślisz, że tu chodzi o Kirby'ego, ale tu chodzi tak naprawdę o ciebie. Jestem tu, by pomóc ci stać się kobietą, którą chcesz być. Taką, której żaden nie może się oprzeć. Ma rację. Tego właśnie chcę, niezależnie od tego, jak pójdzie z Kirbym. Jestem zmęczona randkowaniem ze nieudacznikami. Chcę prawdziwej szansy z dobrym facetem, a jeśli to nie będzie Kirby, to trudno, przynajmniej mój Mentor nauczy mnie sztuczek ułatwiających drogę do serca "Pana Odpowiedniego". Zasługuję na miłość i będę ciężko pracować, aby wreszcie móc zakochać się z wzajemnością. – Musisz mi zaufać. Zawierz temu procesowi. Obiecuję, że będziemy się dobrze bawić. – Puszcza mi oczko i obdarza rozbrajającym uśmiechem. Zmieszana, nie jestem pewna, jak na to odpowiedzieć. – Co masz do stracenia? – Pochyla się bliżej, jego usta są już prawie na mojej szyi. Mój instynkt podpowiada mi, by zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, dać mu wszystko, czego chce, co nie ma w ogóle żadnego sensu. Ledwo go znam. Jego wargi muskają moją szyję. Są takie ciepłe i miękkie. Czuję, że powstrzymuje się od przyciśnięcia ich mocniej. Posmakowania mnie. Jednak nagle prostuje się i oddala, poprawiając kurtkę. – Dobranoc, Brielle. – Dobranoc – mamroczę, zbita z tropu. Staram się wymyślić coś dowcipnego, jakiś zabawny komentarz o moich majtkach spoczywających w kieszeni jego marynarki, ale w głowie mam pustkę. On nie mówi już nic więcej, zupełnie jakby celowo chciał zbudować 46
atmosferę wyczekiwania między nami. To oczywiste, że wszystko co robi, jest zamierzone i wycyrklowane, a ten moment nie jest wyjątkiem. Czeka, aż dostanę się do samochodu, a następnie wsiada do swojego luksusowego czarnego Audi i również odjeżdża.
••• Hale To było ciekawe jak skurwysyn. Kiedy wszedłem do baru i ją zobaczyłem, zdawało mi się, że to jakiś sen. Przysiągłem sobie w tamtym momencie, że będę ją traktować jak każdą inną klientkę, bo gdyby prawda wyszła na jaw, zrujnowałoby to wszystko, nad czym tak długo pracowałem. Wizerunek, renoma, szacunek - wszystko na śmietnik. Przyglądam się jak jej samochód
odjeżdża i czekam, aż blask
tylnych świateł zniknie z pola widzenia. Gdy tak się dzieje, sięgam do kieszeni i wyciągam najmniejszy kawałek czerwonej koronki, jaki kiedykolwiek widziałem. Ona śmie nazywać to majtkami? Powinienem ją ukarać, przetrzepać ten jej wyśmienity tyłek za torturowanie mnie. Teraz gdy wiem, że cały dzień paradowała z ledwie zasłoniętą cipką w oczekiwaniu na spotkanie się ze mną, jedyne o czym mogę myśleć, to ile klapsów chciałbym jej wymierzyć. Czy ona próbuje się ze mną drażnić? Tak się bawić nie będziemy. Nie mogę pozwolić jej, żeby pomyślała choć przez chwilę, że ma przewagę. Muszę jej pokazać, kto tu rządzi. Podnoszę tkaninę do nosa i wdycham głęboko powietrze. Odurza mnie słodki zapach kobiecego podniecenia. Ja pierdolę. Mój penis 47
twardnieje na zawołanie. Założę się, że jeśli lepiej się im przyjrzę to odkryję mokre miejsce na materiale. O tak... Coś mi mówi, że naprawdę będziemy się dobrze bawić z moją małą brzoskwinką. Ale w międzyczasie, uruchamiam silnik i udaję się w kierunku mieszkania Chrissy...
48
Rozdział siódmy Brielle Nie mogę dalej ogarnąć tego, co się właśnie wydarzyło. Zjadłam posiłek na rozkaz człowieka, którego nie znam, odpowiedziałam mu na wszystkie pieprzne pytania, którymi mnie zasypywał, a teraz na dodatek odjeżdżam bez majtek pod kiecką. Czuję się jak we mgle. Za mną mógłby nastąpić teraz karambol z wybuchami rodem z Hollywoodu, a ja nadal bym prowadziła z uśmiechem na ustach, nieobecnym wzrokiem i trzymając dłonie na kierownicy w idealnej pozycji. Wdech i wydech, Brie. Wdech i wydech... Gdy mój telefon zaczyna dzwonić, sięgam do torebki, żeby go wydostać. Byłam tak zaaferowana od czasu spotkania z nim, że obietnica złożona Julie całkowicie wyleciała mi z głowy. – No i co? Poznałaś go? –pyta. – Tak, właśnie skończyliśmy spotkanie. Jadę do domu. – I co? Jak było? Jaki on był? – To było... interesujące – odpowiadam, nie mogąc wymyślić lepszego określenia. – Na pewno nie jest psychopatą? – Nie, wydawał się zupełnie normalny. W zasadzie to nie, on jest wspaniały... – Więc masz zamiar to zrobić? – Nie wiem. To szalone, prawda? – Gdy tak siedzę sama w swoim samochodzie, znów ogarniają mnie wątpliwości. – Myślę, że to takie "cool". Odkrywasz się, sięgając po swoje 49
marzenia. Masz jaja. Podoba mi się to! – No nie wiem. I wiesz, że nikt już nie mówi "cool", prawda? – Zdaję sobie sprawę, że to było sprytne z jego strony - polecić mi zamówienie drinka. Być może to mi dodało tyle kurażu... Moje myśli zaczynają dryfować, ale głos Julie przywraca mnie do rzeczywistości. – Powinnaś pójść na całość, Brie. Sama przyznałaś, że jest wspaniały. Poważnie, nie rozumiem w czym masz problem? Jeśli czujesz się bezpiecznie, to do cholery, czemu nie? Kurczę, może sama zapiszę się na parę lekcji z nim, jeśli to się uda? Wizja Julie dotykającej go i jego wydającego rozkazy przeznaczone wyłącznie dla jej uszu, nie należy do przyjemnych. Ten obraz otrzeźwia mnie jak policzek w twarz, ale szalona chęć zatrzymania go dla siebie już zdążyła się we mnie rozwinąć. Postanawiając zrzucić te uczucia na karb zwykłej ludzkiej ciekawości z domieszką pożądania, docieram samochodem do podziemnego garażu mojego budynku. Parkuję na swoim stałym miejscu i chwytając torebkę, wychodzę z samochodu z telefonem nadal przyciśniętym do ucha. – Cieszę się, że mnie w tym wspierasz – mówię jej. – Myślałam, że uznasz mnie za wariatkę. – Będąc zupełnie szczerą, to przez krótki czas rozważałam nie mówienie o mojej decyzji nikomu, nawet Julie, ale potem uświadomiłam sobie, jak głupie zagranie by to było. W końcu mógł się okazać seryjnym zabójcą. – Czuję, że to będzie dla mnie ciekawe doświadczenie. Jestem skłonna do wielu poświęceń, aby dostać to, czego chcę. Chociaż uwierzcie mi, poznanie bliżej Pana Władczego wcale nie wydaje się 50
poświęceniem. Jest intrygujący i seksowny w ten swój apodyktyczny sposób. Nigdy wcześniej nie pociągał mnie taki typ mężczyzn, więc jestem pewna, że to był prawdziwy fuks, że tak się stało. Moi chłopacy z czasów college'u byli prawdziwymi geekami komputerowymi. Wiecie, okulary z grubymi oprawkami, koszula w kratę, informatycy z krwi i kości. Prawie chichoczę, myśląc o różnicach między nim a mężczyznami, do których przywykłam. To jak porównywanie dwóch przeciwstawnych gatunków. To jak Channing Tatum i Tom Hardy w jednym versus prawie każdy gość z obsady "Zemsty frajerów". – Jestem z ciebie dumna – mówi Julie. – Kiedy się znów spotykacie? I wiesz, że następnym razem potrzebuję więcej szczegółów, prawda? Wchodząc do windy, śmieję się i wciskam przycisk posyłający mnie na szóste piętro, gdzie znajduje się moje mieszkanie. – Tak, zdaję sobie z tego sprawę... ••• Tej samej nocy, leżąc w łóżku, nie mogę za nic wyłączyć natłoku myśli. Gapię się w sufit i raz po raz odtwarzam spotkanie z nim klatka po klatce. Przytulam się do dużej poduszki i zakrywam kołdrą. Nadal analizując wszystko w głowie, zdaję sobie sprawę, że on przejął kontrolę nade mną na długo przed spotkaniem, mówiąc mi, jak się ubrać - decydując nawet o bieliźnie - a ja ochoczo na wszystko przystałam. Może mam w sobie więcej z uległej niż myślałam? Kiedy myślę o nim poddającym później w domu inspekcji moje majtki, które schował w swojej kieszeni, uśmiech skrada się w kąciki ust. Moje życie może i jest zaplanowane i uporządkowane, ale tamte figi bardziej przypominały nić dentystyczną niż normalną bieliznę. To powinno 51
dać mu wyraźny sygnał, że jestem otwarta na seksualną przygodę. Uczucie strachu trochę dusi mnie w piersi, ale jeśli on rzeczywiście potrafi pomóc mi z Kirby'm, to decyzja podjęta. Wchodzę w to. Cholera, może nawet będzie zabawnie?
52
Rozdział ósmy Hale Brielle zastosowała się do wszystkiego jak posłuszna mała uległa. Nie później niż w czwartek wieczorem, na moim in-boxie czeka na mnie podpisana umowa poufności. Nie jest może na tyle wiążąca, że można by się na jej podstawie sądzić, ale daje jasno do zrozumienia, że musimy realizować naszą sprawę jak najdyskretniej. Drugi załącznik zawiera jej wyniki badań. Tak jak myślałem, jest kompletnie czysta. I na drugie ma Gertruda. Tłumię śmiech. Wysłałem jej e-mail, dołączając moje najnowsze wyniki. Imię i nazwisko zostało zamazane czarnym pisakiem, ale przynajmniej dowie się o mnie tyle, że mam dwadzieścia osiem lat i urodziłem się w Chicago. Piszę jej, aby spotkać się tym razem w cichym, eleganckim klubie w centrum Chicago w piątek wieczorem. Wtedy rozpocznie się nasza pierwsza lekcja. Moje dominujące alter ego już cieszy się na to, co dla niej przygotowałem. ••• Dostrzegam ją natychmiast. Siedząc na stołku z kieliszkiem białego wina przed sobą, Brielle nie zdaje sobie w ogóle sprawy z ilości męskiej uwagi, jaką obecnie przyciąga. Suknia w kolorze śliwki wiązana na szyi i wykrojona głęboko w dół pleców, prawie dosięgająca do jej tyłka, wywołuje u mnie zaborcze instynkty. Zaciskam pięści i biorę głęboki oddech. – Kto powiedział, że możesz założyć sukienkę bez pleców? – szepczę blisko jej ucha, podczas gdy zachodzę ją od tyłu. Brielle podskakuje na dźwięk mojego głosu, wyraźnie zaskoczona. Ona nie jest moja. Jest tylko 53
uczennicą, którą mam trenować przez najbliższe sześć tygodni, ale fakt, że wszyscy mężczyźni wokół mają teraz możliwość podziwiać fantastyczną krzywiznę jej kręgosłupa, aż po dołeczki w dolnej części jej pleców, wkurwia mnie bardziej niż powinien. Brielle wygląda tak ślicznie, gdy odwraca się do mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy. Jej usta składają się w dzióbek, a jej wzrok wędruje po moim ciele w górę i w dół. Pozostanie w pracy do późna oznacza, że nadal jestem ubrany w garnitur, choć teraz mam poluzowany krawat i rozpięty kołnierzyk. – J-ja... – zaczyna. – Pięknie wyglądasz – przerywam, patrząc jej prosto w oczy. – Dziękuję – mówi cicho, wyraźnie się relaksując. Zajmuję miejsce obok niej i kiedy barman zbliża się do nas, zamawiam Schwepps'a. Brielle obserwuje mnie z zaciekawieniem. – Nie pijesz, prawda? – pyta w końcu, marszcząc brwi. – Nigdy nie piję kiedy pracuję, ani gdy odgrywam scenę, z którąś z uczennic. Zachowuję trzeźwość umysłu, aby móc skupić się całkowicie na kobiecie. To dla mnie o wiele bardziej ekscytujące niż tani rausz. Brielle przytakuje. – Lubisz mieć pełną kontrolę, prawda? – Z całą pewnością. – A co robisz dla zabawy? Uśmiecham się. – Pytasz się o moje hobby? – Dlaczego nie?– odpowiada uśmiechem, podnosząc kieliszek wina do swoich pełnych ust. Coś mi mówi, że gdybym oświecił ją na temat moich działań w 54
klubie, to tylko uczyniłoby ją bardziej nerwową. I choć bawi mnie ta wizja, muszę sprawić by się zrelaksowała, otworzyła się; zaufała mi. Dzisiejszy wieczór ma być pierwszym, który spędzimy razem. Z drugiej strony, Brie powinna wiedzieć choć trochę o człowieku, którego zatrudnia. – Lubię popychać granice kobiet. Poza tym, lubię odgrywanie ról, lekki bondage, wymierzanie klapsów. – Uśmiecham się szeroko. – A w niedziele zazwyczaj zabieram swoją Nanę do kościoła. Brielle otwiera usta ze zdumienia. – Powiedz mi, jak jest jedna rzecz w tobie, którą chciałabyś zmienić – mówię, zmieniając temat rozmowy i skupiając go na niej. Myśli przez chwilę nad odpowiedzią; bierze kolejny łyk wina. – Chciałabym mieć więcej pewności siebie. Być jedną z tych kobiet, które chodzą po domu nago i czują się przy tym jak boginie. Nie znam wiele takich kobiet, ale przynajmniej teraz już wiem, jak mogę jej pomóc. To tak, jakby żaden mężczyzna jeszcze nigdy naprawdę nie docenił jej ciała, nie pokazał jej na wszystkie sposoby, jaka jest piękna i niesamowita. Nie popełnię tego samego błędu. – A co jeśli chodzi o wcześniejsze relacje? – pytam. – Wspominałaś, że miałaś dwa poważne związki. –Tak. – Czy czułaś się w nich niespełniona? – Byłam chyba zbyt zaangażowana, zbyt gotowa na stały związek i wszystko co za tym idzie. Dom, dzieci... – przyznaje. – Większość facetów nie jest tym zainteresowana. Nie mam wątpliwości, że Brie zasługuje na monogamię i pełne zaangażowanie ze strony mężczyzny. Ale po prawdzie, ile razy ja dałem te 55
rzeczy kobiecie? Raz, i prawie mnie to zniszczyło. – Dzisiejsza lekcja skupia się na technice uwodzenia. Chciałaś poćwiczyć przyciąganie płci przeciwnej i flirt, tak? Przytakuje głową, przygryzając dolną wargę. –Widzisz tego gościa przy końcu baru? – Facet ma trzydzieści, góra trzydzieści pięć lat, przyzwoitą aparycję, ubrany w garnitur i pod krawatem. Bez obrączki, skupiony na butelce piwa przed nim. Jednym słowem, łatwy cel. Kiwa głową na potwierdzenie. – Skończ swoje wino. Podejdź tam, stań obok niego z pustym kieliszkiem. Nawiąż kontakt wzrokowy, byle na krótko, a następnie popatrz w przeciwnym kierunku. Przełyka głośno, jej policzki różowieją. Pomysł ją onieśmiela, ale coś mi mówi, że posłusznie wykona moje polecenie. – Okej. I co później? Gładzę jej policzek, nagradzając ją za odwagę. – On zacznie z tobą rozmawiać. Bądź miła, ale nie nazbyt chętna. – Czekaj, – przytrzymuje moją rękę. – skąd wiesz, że on będzie chciał rozpocząć ze mną rozmowę? – Zaufaj mi, będzie chciał. W dodatku zaproponuje ci następnego drinka. Udaj, że się zastanawiasz, a następnie zaakceptuj. Znów, nie nadto entuzjastycznie. Nie potrzebujesz go. W ogóle nie potrzebujesz mężczyzny, rozumiemy się? – Ale przecież właśnie dlatego zwróciłam się do ciebie. Chciałam... Zatrzymuję ją w połowie zdania. – Mężczyźni potrafią wyczuć desperację na kilometr. Jak tylko wyczuje, że marzysz o pierścionku na palcu i średniej dwa koma pięć dziecka, zniknie tak szybko, że będzie się za 56
nim kurzyć. Słysząc to, Brie marszczy brwi i podejrzewam, że mój mały, nadgorliwy kotek podchodził do tego od zawsze w zły sposób. Sama zaczynała rozmowę, śmiała się z każdego kiepskiego żartu, przytakiwała i zgadzała się na wszystko... Pieprzyć to. Ona jest przysmakiem, którym należy się rozkoszować. Chcę wdychać z nią jej każdy oddech, poczuć jej skórę pod moimi rękami i mieć świadomość, że to ja powoduję u niej jęki rozkoszy. I chcę sobie, kurwa, na to zapracować. Nie o to chodzi, żeby złapać króliczka. Uległość jest o tyle piękniejsza, kiedy muszę się o nią postarać, zdjąć wszystkie warstwy wstydu i zahamowań z kobiety. – Porozmawiaj z nim przez kilka minut, ale niech on kontroluje przebieg rozmowy. To on jest w końcu mężczyzną, na litość boską. A ty jesteś tu, żeby poćwiczyć flirt. – Nie jestem dobra w flirtowaniu – wyznaje. Mój złośliwy uśmieszek mówi jej, że o to właśnie chodzi, a gdy ten fakt do niej dociera, Brielle zwęża oczy. – Twoim celem jest, aby zostawić go chcącego więcej. Znasz powiedzenie o rozdawaniu mleka za darmo? To święta prawda. Zostaw go z twardą pałą i śliną kapiącą z ust. Zaufaj mi, będzie go świerzbić, żeby do ciebie zadzwonić. Wypija resztkę wina jednym haustem. – Życz mi szczęścia – mówi, wstając od baru. Jest wyższa niż zapamiętałem; patrzę w dół, aby zobaczyć jej wygięte w seksowny łuk stopy w wysokich czarnych szpilkach. – Nie potrzeba ci go – szepczę do siebie. 57
Brielle uśmiecha się mimowolnie i pozwala swoim długim nogom zbliżyć się ku niemu, po czym zaczyna postępować zgodnie z instrukcją. Stoi obok niego, niby czekając na barmana, aby zauważył jej pusty kieliszek, podczas gdy, zgodnie z moim przewidywaniem, Pan Wysoki Ciemnowłosy Cienias zaczyna jeździć po niej wzrokiem. Już się praktycznie ślini... Prosi, żeby do niego dołączyła, wskazując na pusty stołek obok niego. Brielle, mój przykładny mały uczeń, nie zgadza się od razu, tylko udaje, że to rozważa. Jest typem osoby, ktora chce wszystkich zadowolić, i w tym tkwi problem. Chcę ją nauczyć jak stanąć na własnych nogach, mieć świadomość własnej wartości i pozwolić facetom zapracować na jej uczucie. Nikt nie chce popychadła. Każdy chce głębokiej satysfakcji wynikającej z podboju czegoś, co nie zostało wcześniej zdobyte. Po kilku minutach, Brie ma świeżego drinka przed sobą i uśmiecha się przysłuchując się temu, co on opowiada. Jest uprzejma i zainteresowana, ale w subtelny sposób. Gość musi na to zapracować, dokładnie tak, jak powinien. Spodziewam się, że wzrok Brielle skieruje się czasem w moją stronę, szukając akceptacji lub po prostu by sprawdzić czy nadal kontroluję sytuację, ale nie robi tego ani razu. Denerwuje mnie to bardziej niż powinno. Wkrótce przechyla się bliżej niego przy barze, głośno się śmiejąc i dobrze bawiąc. Kiedy tak przyglądam się ich interakcjom, zaczynam mieć ochotę na coś mocniejszego niż soda. Ona jest po prostu klientką, więc moja reakcja jest zupełnie nie na miejscu. W dodatku prawie się nie znamy. Może jednak w tym tkwi sedno - ledwie scementowaliśmy nasz związek, jakikolwiek by on nie był, a ona już wystartowała starając się 58
zadowolić innego mężczyznę. Nie będziemy zaczynać od końca. Nie miałem nawet szansy spróbować tego, co Brielle ma do zaoferowania i nie ma, kurwa szans, aby ten frajer miał to zrobić przede mną. Mamy umowę. Ona jest moja na te sześć spotkań. Obserwuję ich ze zniecierpliwieniem, czekając na pretekst, żeby wywlec jej tyłek z tego miejsca. Jej oczy są skierowane na niego, a jego ręka spoczywa na jej łokciu. W pewnym momencie wyjmuje telefon z torebki i ... co jest, kurwa? Ona wbija sobie jego numer w komórkę. Wstaję i zmierzam w jej stronę. Tak bardzo chcę, żeby zostawił już ją w spokoju, że tracę ostrość widzenia. Moja ręka na dolnej części pleców zaskakuje ją i delikatnie podskakuje w efekcie mojego dotyku. – Czas iść, kotku – cedzę przez zęby. Przełyka ślinę i przytakuje jednorazowo głową, pozwalając mi sprowadzić się ze stołka. Nie mówi ani słowa do mężczyzny obok niej, ale widzę kątem oka, jak patrzy na nas odchodzących z opadniętą szczęką. Zaciągam ją w stronę tylnego korytarza i zatrzymuję się dopiero, gdy okrywa nas półmrok. Przyciskam wtedy jej plecy do ściany i unieruchamiam przyszpilając od dołu biodrami. – Co to, do cholery, było? – Prawie warczę, doskonale zdając sobie sprawę, że właśnie zawlekłem ją tutaj jak jakiś jaskiniowiec. Mruga oczami w konsternacji i odszczekuje. – Robiłam tylko to, o co prosiłeś! Jest sfrustrowana. Świetnie się składa. Witaj w klubie, kochanie. Wyciągam telefon komórkowy z jej dłoni i patrzę w dół na ekran, pozwalając żeby wyczuła ulatniające się ze mnie zewsząd niezadowolenie. 59
– Wzięłaś jego numer. – No i...? Przybliżam się jej twarzy, tak blisko jak to możliwe, tak, aby mogła poczuć falę mojego gorącego oddechu i wdychać mój zapach. – Pozwól facetowi być facetem. Powinien wziąć twój numer. On powinien zadzwonić pierwszy. On powinien zaplanować następne spotkanie. Jej wzrok opada na podłogę między nami, gdy zdaje sobie sprawę ze swojego błędu. Podczas pierwszej lekcji zawsze polegam na jednym z trzech gotowych scenariuszy. Moim celem jest, aby wyprowadzić klientkę poza jej strefę komfortu, ale w zależności od sposobu w jaki zareaguje, mogę inaczej pokierować obrotem spraw. Dziś w nocy jednak, przysięgam, żaden z tych scenariuszy nie brał pod uwagę mnie, chcącego przełożyć jej gołą dupę przez kolano i zaczerwienić jej skórę, aż jej cipka zwilgotnieje, więc nie wiem w jaki sposób się tu znaleźliśmy. Moja ręka świerzbi, żeby sprać jej tyłek. Biorę głęboki oddech, próbując odzyskać kontrolę, którą czuję, że tracę z każdą mijającą chwilą. – Czuję się dziś hojny. Pozostawię jedną rzecz do twojej decyzji – mówię, unosząc jej podbródek tak, by nasze spojrzenia się napotkały. – Zdecyduj teraz. Publiczne miejsce, w rozumieniu hotel, czy twoje mieszkanie. Błysk zrozumienia w jej oczach mówi mi, że pojęła, że ta lekcja jeszcze się nie skończyła; o nie, ona się ledwie, kurwa, rozpoczęła. – Moje mieszkanie – mówi, zaskakując mnie. Ciągnę ją w stronę tylnego wejścia, gdzie zaparkowany jest mój samochód. Moja ręka spoczywa na jej dolnej części pleców, podczas gdy 60
wyprowadzam ją na mroźne powietrze na zewnątrz. Rozpala się we mnie potrzeba, aby spotkać się z nią sam na sam i dowiedzieć się wreszcie, co ją nakręca, co sprawia, że jej całe ciało zacznie drżeć. A to zmartwione, onieśmielone spojrzenie, które maluje się teraz na jej delikatnych rysach twarzy tylko sprawia, że pragnę jej jeszcze bardziej.
61
Rozdział dziewiąty Brielle Co ja robię? Ledwo znam tego człowieka, a jednak wbiłam swój adres do jego systemu GPS. Teraz praktycznie się trzęsę w skórzanym fotelu, podczas gdy jedziemy do mojego apartamentu. Oprócz prośby o adres, nie odezwał się dotąd ani słowem, a jego milczenie jest niepokojące. Chwytam telefon i posyłam sms-a do Julie. BRIELLE: Cholera!
Zaprosiłam
go
do
siebie.
Powiedz mi że to okropny pomysł!!! Jej odpowiedź jest natychmiastowa. JULIE: No co ty! Do dzieła, dziewczyno! To nie są słowa przestrogi, jakie chciałam usłyszeć. Z drugiej strony, to Julie zawsze zachęcała mnie do podejmowania większego ryzyka, więc czego się spodziewałam? Biorę głęboki oddech i zauważam, że patrzy na mnie kątem oka. – Wszystko w porządku? – pyta, gdy zaczynam się coraz bardziej nakręcać. – Taaak...jasne. – Nie kłam, Brielle. Znów bijesz się z myślami. Kładę ręce na kolanach i patrzę prosto przed siebie. Po co więc pytasz, skoro wiesz, jak jest? – Powiedz mi dlaczego ? – mówi. Jego głos jest mocny, a ton władczy. – Nie codziennie zapraszam obcego człowieka do swojego domu. 62
– Cholera, mam nadzieję, że nie. Ale już posłałaś wiadomość do koleżanki, że zabierasz mnie do domu, co jest dokładnie tym, co powinnaś w tej sytuacji zrobić. Po prostu zrelaksuj się, dobrze? To jest naprawdę niepokojące, sposób w jaki potrafi odczytywać wszystkie moje emocje. Nie mówiąc już o tym, jak nieoczekiwana jest jego nagła zmiana nastroju. W przeciwieństwie do niego, nie mogę sobie wyobrazić, co się dzieje w jego głowie. – Przepraszam. Ale myślałam, że jesteś na mnie zły przez to co się wcześniej stało... Myślałam, że chcesz mnie zbić – Przyznaję się cicho. – A chcesz żebym cię ukarał? Mój wzrok skupia się nagle na jego dużych dłoniach splecionych na kierownicy i przechodzi przeze mnie ciepły dreszcz. – Nie – mówię, ale moja odmowa brzmi słabo i nieprzekonująco, nawet dla moich uszu. Jego usta unoszą się w leniwym uśmiechu. Kiedy docieramy do mojego mieszkania, parkuje równolegle przy ulicy. Wprowadzam go do środka, guzdrząc się z kluczami przy otwieraniu drzwi wejściowych do budynku. Wewnątrz windy wciskam guzik z szóstką i spoglądam na niego. Obdarza mnie jednym z tych intensywnych, lodowatych spojrzeń, które czuję głęboko w moim ciele. – Ten twój przyjaciel, Kirby... Czy kiedykolwiek zabawialiście się ze sobą po pijaku? – pyta, zupełnie mnie zaskakując. – Nie. – Całowaliście się? – zadaje kolejne pytanie, przybliżając się. – Czy to ważne? – Nigdy nie robiłam niczego choć krztynę seksualnego z Kirby'm. Plus, jego nacisk na poznanie tych danych wydaje 63
się zbyt intymny, skoro ja nie wiem absolutnie nic o jego przeszłości. Wydaje niski dźwięk gardłem, zamyka odległość między nami, przybliża swoją głowę i zaczyna wdychać zapach mojej szyi. – Kiedy zadaję pytanie, spodziewam się uczciwej odpowiedzi. Pozostaje przy mojej szyi, a ciepło jego oddechu rozgrzewa mi skórę. Przez chwilę martwię się, że mój ciężki oddech mnie zdradzi. Jego dominująca natura jest seksowna jak sam grzech, a ja pragnę zobaczyć więcej; doznać więcej. – Nigdy, w porządku? – szepczę. Moje odczucia i reakcje na niego konfundują mnie. Winda zatrzymuje się i prowadzę go do mojego mieszkania. W chwili, gdy drzwi zamykają się za nami i chcę sięgnąć po włącznik światła, jego ręka łapie mnie za nadgarstek. W jakiś sposób znajduję siebie przyszpiloną do ściany, jego duże ciało przytrzymuje mnie w miejscu, a nadgarstki zablokowane mam nad głową. Moje serce skacze aż do gardła. Zastanawiam się, co będzie dalej? Surowa seksualna chemia wybucha pomiędzy nami; to niezaprzeczalna atrakcja, która zdaje się działać w obie strony. I mam przeczucie, że teraz damy jej wyraz... – Zamierzam cię pocałować. To twoja szansa, aby powiedzieć tak lub nie – Jego uścisk jest mocny, ale głos miękki. Jestem rozdarta. Powinnam mu odmówić; tylko razem pracujemy. Tu nie chodzi o romans czy kwiaty. Ale teraz pragnę jego warg na moich bardziej niż następnego oddechu. – Tak... W sekundzie, gdy to słowo opuszcza moje usta, jego usta miażdżą moje, dominując mnie natłokiem głodnych pocałunków. Jego wargi 64
przesuwają się po moich, podczas gdy ręką ustawia moją szczękę pod idealnym kątem. Gdy go odnajduje, jego język wkrada się i napotyka mój. Co za cudowne uczucie... Cholera, ten mężczyzna umie się całować! Po chwili ogarnia mnie słabość, a kolana niemal kapitulują. Kiedy uwalnia moje ręce, ciągnę go za marynarkę, chcąc być jeszcze bliżej. Jego ogromna erekcja naciska mi na brzuch, a moje wewnętrzne mięśnie zaciskają się w pierwotnym oczekiwaniu. Jego dłonie ześlizgują się po moim ciele, aż znajdują pośladki. Chwyta mój tyłek, każdy pośladek w swoje szorstkie dłonie, ugniatając i ściskając, aż z jego ust wykrada się jęk. Moje majteczki natychmiast robią się mokre. Gdy odsuwa swoje usta od moich, z trudem łapię oddech, czując się jakbym przed chwilą przebiegła maraton. I niech mnie, to było tylko od jednego pocałunku. – Czy zamierzałaś pozwolić tamtemu facetowi dotknąć swojej malutkiej, mokrej cipeczki? – Jego głos jest głęboki i lekko zdyszany. – Nie! – wykrzykuję. – I tu masz rację. Nie zrobił nic, aby zasłużyć na ten przywilej. Przez następne sześć tygodni ta cipka jest moja. Powiedz to, Brielle. – Przez następne sześć tygodni, jest twoja. – Nie wystarczająco dobrze. Powtórz to, słowo w słowo. – Moja cipka jest twoja. – Moje intymne mięśnie zaciskają się, gdy te słowa opuszczają moje usta. – Tak! – mówi, przesuwając dłonią z przodu sukienki, aby ująć ją przez tkaninę. – Moja – powtarza, patrząc mi prosto w oczy. Kiedy moje 65
biodra mimowolnie wypychają do przodu, aby zbliżyć się do jego ręki, patrzy na mnie z poważną miną. – To trwało zbyt długo, prawda, brzoskwinko? Czy powinienem pozwolić ci teraz dojść, abyś była w stanie skupić się na naszej lekcji? Wydaję słaby, rozpaczliwy dźwięk w gardle; mój zamglony żądzą umysł walczy sam z sobą, aby utrzymać wszystko w jako takim porządku, kiedy...oooch. Jego dłonie wsuwają się pod brzeg sukienki i szarpią majtki w dół bioder. Czarne stringi zsuwają się do kostek, zatrzymując się przy piętach. To musi być niezły widok, ja przyparta do ściany z bielizną u stóp. Pieści ujście mojej płci, rozsuwa je, a kiedy odkrywa, że jestem aż śliska, sunie palcami pomiędzy fałdami i stęka. Potem podnosi palce do ust i smakuje je. Moje policzki stają się gorące i ogarnia mnie dziwne uczucie. Uniesienie? Pragnienie? – Kurwa, fantastycznie smakujesz. Oblizawszy palce do czysta, znowu opuszcza rękę i zanurza dwa palce głęboko we mnie, powodując że aż kwilę od tej nagłej i jakże przyjemnej inwazji. – Muszę cię przygotować na mnie. Nie chcę cię skrzywdzić – pomrukuje, rytmicznie wbijając dwa palce do wewnątrz i wycofując je. Opieram się na jego bicepsie i tylko dzięki temu nie upadam. Przyjemność wybucha we mnie; nic nigdy nie było tak dobre jak to. Moja głowa uderza o ścianę, podczas gdy on kciukiem zatacza kółka pomiędzy moimi udami. Palce wsuwają się we mnie głęboko, pieszcząc i zadowalając mnie tak, jak nie robił tego nikt przedtem. Kiedy jego usta znów obniżają się do moich i mocno przygryza mi 66
dolną wargę, wybucham, przeżywając orgazm tak intensywnie, że widzę białe światło pod powiekami. Wreszcie zaczynam znów oddychać, otwieram oczy, aby napotkać jego wzrok. – Czy zawsze tak szybko dochodzisz, brzoskwinko? – pyta. Nie odpowiadam. Po prostu stoję, uwieszona na nim i jednocześnie walczę, by złapać oddech. – Jesteś taka piękna, kiedy puszczają ci hamulce. Uwalnia mnie z uchwytu i podnosi rękę do mojego policzka, używając kciuka do głaskania dolnej wargi. Przypominając sobie jak mnie ugryzł, wzdrygam się, ale wtedy całuje ponownie to miejsce, mamrocząc przeprosiny. To, że potrafi być tak apodyktyczny i szorstki w jednej chwili, a słodki i delikatny w następnej, przyprawia mnie o zawrót głowy. Pochyla się, spokojny i pozbierany jak zawsze. – Idź teraz do swojej sypialni, zdejmij ubranie, uklęknij na podłodze i czekaj na mnie. Pomimo mojego intensywnego doznania zaledwie chwilę temu, moje ciało i umysł czują niedosyt. Chcę więcej. Więcej wszystkiego. Tych mistrzowskich pocałunków, szorstkich dłoni i nieprzyzwoitych słów używanych po to, bym mu uległa. Sięgam, aby wciągnąć majtki z powrotem, gdy twardy uścisk dłoni na nadgarstku zatrzymuje mnie. Kręci głową. – Kto powiedział, że możesz założyć je z powrotem? – Pomaga mi wyjść z majtek i macha nimi na palcu wskazującym. – Moja seksowna, mała brzoskwinka – mruczy z aprobatą. Kiedy wkłada skradzione majtki do kieszeni, wiem, że mam się oddalić. Na drżących nogach zmierzam krótkim, ciemnym korytarzem do 67
sypialni. Nie jestem pewna, czy mogę włączyć światło, ale w końcu decyduję się zrobić dokładnie to, o co prosił. Drżącymi palcami rozwiązuję sznurki na karku i pozwalam sukni opaść do stóp, a następnie ściągam szpilki i układam wszystko w pobliżu toaletki. Gdy jestem zupełnie nago, klękam na środku pokoju ze wzrokiem przykutym do podłogi i czekam. Serce chce mi się wyrwać z klatki piersiowej. Jednocześnie jestem wypełniona dziwnym uczuciem tęsknoty i oczekiwania. Seks nigdy taki nie był. Zawsze w łóżku, pod kołdrą, bez żadnego świntuszenia lub surowych rozkazów. Prosto i nieskomplikowanie. Wiem, że seks z moim Panem na pewno nie będzie przeciętny. Ta myśl ekscytuje mnie o wiele bardziej niż powinna. Gdy tak klęczę w zaciemnionej sypialni, naga i mokra pomiędzy nogami, głosy w mojej głowie się wyciszają. Jestem całkowicie skoncentrowana na nim. Mój wzrok nigdy nie odbiega od jednego konkretnego miejsca na podłodze przy drzwiach, na który pada pasmo światła pochodzące z salonu. Mój puls rośnie w niecierpliwym oczekiwaniu. Minuty mijają i nagle słyszę, jak zamykają się drzwi. Czyżby mnie zostawił? Walczę ze sobą, chcąc wstać i podejść do okna by sprawdzić czy i gdzie rzeczywiście wyszedł, ale moje ciało domaga się, bym pozostała w wyznaczonym miejscu. Więc nadal posłusznie czekam i kilka minut później, słyszę coś. Jego kroki, gdy zbliża się do pokoju... Wchodzi i niesie ze sobą jakąś małą, czarną, skórzaną torbę. Moje tętno znów przyśpiesza, a w ustach czuję suchość. On tymczasem spokojnie przechodzi przez pokój, kompletnie mnie ignorując, i kładzie torbę na łóżku. Nie wiem, czy powinnam patrzeć, ale 68
nie potrafię zmusić oczu, by przestały śledzić jego ruchy. Zdejmuje marynarkę i starannie składa, po czym kładzie ją na stole obok łóżka. Następnie rozpina torbę i wyjmuje z niej czarny pas tkaniny, po czym odwraca się do mnie twarzą. – Te zachłanne oczka chcą zobaczyć wszystko i wyrobić sobie opinię na każdy temat, prawda? Nie odpowiadam. Mój oddech robi się coraz płytszy, ale nie przestaję na niego patrzeć. – Jedyną rzeczą, na której chcę żebyś się skupiła to doznania i uczucia. Musimy wyłączyć jeden zmysł, żebyś mogła wyłączyć swój umysł. Rozumiesz to? – Tak. – Chcę ci pokazać do czego jesteś zdolna. Zaufasz mi? – Tak – jeszcze raz potwierdzam. Nie wiem dlaczego, ale mu ufam. Mam równocześnie pełną świadomość, jak szalone się to może zdawać. Staje za mną i zakłada mi jedwabną tkaninę na oczy, wiążąc ją z tyłu głowy. Blokuje całkowicie zdolność mojego widzenia. Serce zaczyna mi szybciej bić, gdy zaczynam mieć świadomość, że od teraz jestem skazana na całkowitą ciemność. Nasłuchuję uważnie i dzięki temu wiem, że idzie w stronę łóżka. Potem słyszę dźwięk odpalanej zapałki, przez co całe moje ciało sztywnieje. Przemierza pokój i już kiedy myślę, że nie wytrzymam i mam zamiar zapytać, co się dzieje, wita mnie nagle delikatny zapach drzewa sandałowego i czarnej porzeczki. Ufff, czyli zapalił tylko świecę... Może to wszystko jest częścią jakiegoś rytuału? Nic nie jest przyśpieszone, wszystko jest obliczone i zaplanowane, a mi bardzo podoba 69
się fakt, że poświęcił tak dużo czasu i troski przy zaplanowaniu mojej lekcji. Słyszę jeden głośny odgłos, a następnie drugi, podobny. Zdjął swoje buty, przynajmniej tak obstawiam. – Ręce do tyłu. – Teraz znajduje się naprzeciwko mnie. Czuję ciepło emanujące z jego ciała. Robię to o co mnie prosi i splatam palce za plecami. Nowa pozycja wypycha moje piersi znacząco do przodu. Wyobrażam sobie, jak muszę teraz wyglądać, nago z zawiązanymi oczami i klęcząca na podłodze, skąpana jedynie w delikatnej poświacie świec. Cóż, to coś nowego. – Taki piękny widok, brzoskwinko. Głaszcze mnie po policzku kciukiem, a ja skłaniam się ku jego dotykowi, odczuwając jego aprobatę w każdym pociągnięciu opuszków palców. Jego dłonie kontynuują delikatne pieszczoty, przesuwając się w dół mojej szyi i gładząc długie pasma włosów. Jego dotyk jest delikatny, ale powściągliwy, jakby celowo się powstrzymywał. Póki co, przynajmniej. – Musimy omówić twoje granice. Czy są rzeczy, na które wolałabyś się nie godzić, Brielle? Nie jestem pewna, jak odpowiedzieć, bo podczas gdy z pewnością istnieją rzeczy, które napawają mnie strachem, cichy głos wewnątrz mnie mówi, że o to w tym wszystkim chodzi. Chcę nabrać pewności siebie i doświadczenia, a jedynym sposobem by to osiągnąć, to wypchnąć siebie poza swoją strefę komfortu. Pamiętam cytat na magnesie przyklejonym na mojej lodówce: Życie zaczyna się i kończy na twojej strefie komfortu. Kiedy sunie ręką w stronę dolnej części pleców, zdaję sobie sprawę, że jeszcze mu nie odpowiedziałam. Mój tyłek jest w tej pozycji 70
wyeksponowany, a on w pełni wykorzystuje ten fakt, pocierając o niego kciukiem i głaszcząc mnie tam. – Czy to uczciwa gra? – pyta szorstkim głosem. Jego ciepły palec tuż przy zakazanym miejscu powoduje, że ciepło promieniuje w dół mojego kręgosłupa i motyle wzbudzają się w moim brzuchu. Ponieważ nie mogłabym teraz uformować zrozumiałego słowa nawet gdybym chciała, mogę tylko przytaknąć. – Hmm. Niegrzeczna istotka – mówi pod nosem. Wyciąga rękę i podnosi mi brodę, choć kontakt wzrokowy jest niemożliwy z zawiązanymi oczami. Ale być może jest coś, co potrzebuje zobaczyć w moim wyrazie twarzy, w moich reakcjach na niego. – Musisz wybrać hasło bezpieczeństwa. Coś co łatwo pamiętać. Jeśli zrobię coś co ci się nie spodoba, użyj go i zatrzymam się. Zrozumiano? – Tak – szepczę, czując narastające we mnie pragnienie. – Więc, co to będzie? – N-nie jestem pewna. Jakieś sugestie? – pytam. – To musi być coś łatwego do zapamiętania, tak intuicyjnego, że będziesz w stanie go użyć, nawet gdy znajdziesz się w sytuacji, że nie będziesz już wiedzieć gdzie przód a gdzie tył. Dosłownie. – Słyszę figlarny ton w jego głosie. Słowo-hasło ciśnie się na moje usta bez zastanowienia. – Brzoskwinie. – Idealnie – mówi z uwielbieniem. Słyszę
odgłos
powoli
rozsuwanego
zamka
błyskawicznego.
Delikatny zapach mydła wraz z zapachem jego męskości, łaskocze mnie w nos. Wszystkie zmysły mam dostrojone do tego, co dzieje się tuż poza 71
moim zasięgiem. – Mam zamiar pokazać ci, jak zadowolić mężczyznę ustami, Brielle. Czy masz na to ochotę? Odgłos pocieranej skóry podkręca mój mózg na najwyższe obroty. Oczami wyobraźni widzę, jak wyciąga członka i przesuwa po nim ręką w górę i w dół. Jego oddech robi się chrapliwy i czuję, że robię się jeszcze bardziej mokra. Powiedziałam mu na naszym pierwszym spotkaniu, że najbardziej niekomfortowo czuję się z seksem oralnym, przez co prawdopodobnie uczynił z niego naszą pierwszą lekcję. – T-tak, proszę. – Kim jest ta kobieta klęcząca na podłodze i błagająca o kutasa w swoich ustach? Tego nie wiem, ale moje reakcje na niego są kompletnie szczere i niewymuszone. Zdaje się, że jego dominujący charakter wydobywa ze mnie nowe oblicze, o którego istnieniu, aż do tej chwili nie miałam pojęcia. – Otwórz się na mnie – mówi. Otwieram usta szeroko i czekam. – Szerzej, kochanie. – Słyszę nutę czarnego humoru w jego głosie. Zmuszam się, by otworzyć usta jeszcze szerzej i czuję jak główka jego penisa
dotyka moich warg. Instynktownie wysuwam język, aby
posmakować tego, co ma mi do zaoferowania. Ciche stęknięcia opuszczają jego usta, podczas gdy mój język wiruje wokół jego czubka. Następnie przybliża się i wypełnia moje usta. Każdy mój zmysł jest podkręcony na maksa poprzez zasłonięcie oczu, chłonę więc każdy szczegół. Wyczuwam żyłę, która biegnie wzdłuż boku poprzez całą jego długość. Delikatnie słonawy smak na czubku; rozmiar i kształt jego jąder kiedy mój język zapuszcza się niżej. 72
– Weź go, kochanie. Weź mnie głęboko. Połykam go całego, moje gardło zamyka się wokół jego masywnego obwodu, a on wydaje pomruk zadowolenia. Przepełnia mnie w tym momencie duma. Za każdym razem, gdy sunie nim po mojej dolnej wardze, przypomina mi o miejscu, gdzie wcześniej mnie ugryzł. Jest obrzęknięte i boli, ale w najlepszy możliwie sposób. – Właśnie tak – mówi do mnie, by mnie zachęcić. Jego głos jest teraz niewiarygodnie napięty. – Facet chce poczuć, że się w to wczułaś. Chce wiedzieć, że tobie też się to podoba. Podnieca mnie to bardziej niż kiedykolwiek. Myślę, że różnica polega na nim i moim przemożnym pragnieniu, by go zadowolić. Niesiona pożądaniem intuicyjnie rozplatam palce, chwytam za jego imponującą długość, pieszcząc go i ssąc jednocześnie. Jego ręce, które wcześniej gładziły moje włosy, teraz chwytają je mocno i odciągają moją głowę do tyłu. Czuję lekkie ukłucie bólu, które jednak szybko mija. – Ręce do tyłu. Cofam głowę i instynktownie unoszę brodę, by popatrzeć w górę na niego, chociaż wiem, że tak naprawdę nie mam możliwości go zobaczyć. – Chcę cię dotykać. – Przecież mnie dotykasz. Twoje usta są niesamowite, kochanie. Jego komplement unosi mnie na duchu. Nie potrafię opisać, jak się teraz czuję. Chowam ręce ponownie za plecami, tak abym mogła rozpocząć tam gdzie skończyłam. Moje otwarte usta szukają go w ciemności. Jego dłonie po obu stronach mojej twarzy naprowadzają mnie na cel i zaczyna 73
kołysać biodrami, popychając grube przyrodzenie tam i z powrotem. W tym momencie jestem tylko naczyniem dla jego przyjemności i szczerze? Nic nie mogłoby mnie bardziej uszczęśliwić. Odurzający zapach spalającej się świecy wypełnia pokój, a ja zajęta jestem chłonięciem wszystkich doznań. Ale przede wszystkim pochłania mnie on. Cała nasza scena zapiera dech - ten wielki mężczyzna pochylony nade mną, moje usta otwarte tak szeroko, że szczęka zaczyna boleć, a moja cipka tak mokra i chciwa, że zaciska się jednocześnie z każdym jego pchnięciem. – Przestań! – Jego głos jest surowy. Wyciąga penisa z moich ust tak szybko, że towarzyszy temu dźwięk mokrego cmoknięcia. Mamrocze pod nosem przekleństwa, co każe mi się zastanowić, co zrobiłam nie tak. – Okłamałaś mnie, Brielle. Zrywa
mi
opaskę.
Wita
mnie
blask
migoczących
świec,
oświetlających moją sylwetkę klęczącą przed nim. Jego fiut stoi wyprężony, lśniący od mojej śliny. Jego ciało jest niezwykle gładkie, okraszone twardymi jak skała mięśniami. Ten człowiek został po prostu stworzony do seksu. – Co takiego zrobiłam? – pytam, ponieważ mój mózg stara się ogarnąć, kiedy i w czym go okłamałam. Kurwa. Co zrobiłam źle? Chwyta członka i ściska go, patrząc na mnie z niezadowoleniem. – Pozwoliłaś mi uwierzyć, że jesteś kiepska w ssaniu pałki. Tymczasem, jeśli dalej tak będziesz robić, sprawisz, że dojdę. Duma pęcznieje we mnie, przygryzam wargi, aby zwalczyć cisnący się na usta uśmiech. 74
– Chcesz, żebym skończył? Chcesz poczuć, jak tracę kontrolę w twoich ustach? – pochyla głowę i bada mój wyraz twarzy. – Tak – mówię z przekonaniem, patrząc prosto na niego. – Pochyl się. Umieść czoło na wykładzinie i unieś ten mały tyłeczek wysoko do góry. Robię co mi kazał, czując mrowienie w oczekiwaniu na to, co ma nadejść. Jestem w tej pozycji zupełnie odsłonięta, a mimo to zamiast uczucia zakłopotania i wstydu, jest wprost przeciwnie - czuję, że żyję. – Rozsuń szerzej nogi. Kiedy odsuwam kolana od siebie, jestem całkowicie otwarta. Może w ten sposób studiować każdy mój intymny szczegół. Powinnam czuć skrępowanie, ale z policzkiem przyciśniętym do podłogi, jestem w stanie spojrzeć w górę i zobaczyć żądzę w jego oczach. Przepływa przeze mnie fala gorąca. Nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek czułam się bardziej pożądana przez mężczyznę... – I pomyśleć, że miałem zamiar postępować z tobą delikatnie, nie odhaczać wszystkich rzeczy jednego wieczoru. – mówiąc to, cmoka z dezaprobatą. Czy zostanę teraz ukarana? Dlaczego ten pomysł tak mnie podnieca?! – Ten tyłek musi zostać kiedyś ostro wypieprzony – mruczy, ściskając jeden z moich mięsistych pośladków tuż przed wymierzeniem mocnego klapsa. Wydaję głośny jęk w efekcie tego niespodziewanego ataku. – Nie ruszaj się. I bądź cicho. – mówi głosem wskazującym na to, że to już nie czas na żadne gierki. 75
Czekam z tyłkiem na widoku i zastanawiam się, co będzie dalej. Kiedy opada na kolana za mną i przykłada twarz pomiędzy pośladki, cała aż podskakuję i wydaję odgłos zaskoczenia. Ściska mnie za biodra. – Cicho! Nie waż się teraz ruszyć. – przypomina mi. Przełykam bezgłośnie i przyjmuję z powrotem pozycję, po raz kolejny czując usta na moim rdzeniu. Ciepło jego języka, kiedy sunie po mnie, ostre przejechania jego zębów, gdy ślizga ustami po mojej obrzękniętej łechtaczce - to wszystko jest niewiarygodne. Czuję się jak na haju. Jest w tym tak dobry, że mogłabym teraz zapomnieć, jak się nazywam. Jego język porusza się po mnie tak, jakby znał mnie milimetr po milimetrze. Nigdy nie koncentruje się na jednym miejscu zbyt długo - za każdym razem, gdy jestem blisko krawędzi, zmienia kąt i intensywność nacisku, nakręcając mnie coraz bardziej. – Proszę – błagam, pragnąc teraz jedynie zaspokojenia. Słysząc to, zanurza głęboko we mnie dwa palce i skupia całą swoją uwagę na mojej nadwrażliwej łechtaczce. Wskakuję na nowy poziom podniecenia, widząc już prawie gwiazdy, jednocześnie mając uczucie, jakbym spadała. – Tak, taaak – błagam, będąc już na skraju. Jego ręka wymierza mi znów klapsa po tyłku, dla przypomnienia, że mam być cicho, ale dzięki Bogu, nie zatrzymuje się, jeszcze mocniej pożerając mnie swoimi ustami. Orgazm dopada mnie i nie mogę już powstrzymać jęków wydobywających się z mojego gardła. Wbijam palce w dywan, szukając oparcia. 76
– To jest to, brzoskwinko – mruczy zachęcająco z tyłu, powoli wysuwając ze mnie palce. Cały
mój
świat
się
zakołysał.
Czuję
się
wykończona
i
wykorzystywana w najlepszy sposób. – Powstań na kolana, słonko. Nie mogłabym teraz wstać o własnych siłach, nawet gdybym chciała. Ale on pomaga mi powrócić na klęczki i gdy tylko znajduję się przed nim ponownie w pozycji siedzącej, otwieram szeroko usta, czekając na niego, aby ponownie je sobą zapełnił. Podziw w jego spojrzeniu sprawia, że mój żołądek robi salto w brzuchu. Bez zbędnych wskazówek napiera do przodu, wpychając swojego wielkiego kutasa do mojego gardła. Przytrzymując głowę w miejscu, pieprzy moje usta tak szybko i głęboko jak tylko ma na to ochotę. Krztuszę się lekko i na chwilę się wycofuje; w jego wzroku przebłyskuje coś mrocznego. – Nie zatrzymuj się teraz – ostrzega. Kręcę głową; Nie przestanę, dopóki mi nie każe. Chcę tym razem użyć swoich rąk, a ponieważ nie zabraniał tego teraz jakoś konkretnie, to podczas gdy jego penis zatapia się w moich ustach, testuję wody, sunąc paznokciami wzdłuż jego twardych ud. Kiedy mnie nie powstrzymuje, zbieram się na odwagę, owijając obie dłonie wokół jego hojnej długości i zaciskając je mocno pomiędzy kolejnymi pchnięciami. – Kurwa – Przekleństwo wyrywa mu się z głębi piersi; to bardziej zwierzęcy i prymitywny pomruk niż konkretne słowo. Kilka sekund później, zaciska pięści na moich włosach i zalewa moje gardło gorącym strumieniem nasienia. Połykam co do kropli, a kiedy jest już po wszystkim, pochyla się do 77
przodu i składa pocałunek na moim czole. Następnie wstaje i zakłada swoje czarne bokserki. Moje kończyny są ciężkie; cała krew umiejscowiła się w dolnej połowie ciała od pozostawania na kolanach tak długo. Jestem drżąca i słaba. – Chodź tutaj – mówi, podnosi mnie w ramionach i kładzie na łóżku. Naciąga na mnie kołdrę i przytula się do mnie w ciszy. Po kilku minutach, podnosi podbródek do góry i przygląda mi się badawczo. Oczy ma ciemne, a spojrzenie wzburzone, tak że znów zastanawiam się, co takiego zrobiłam. – Wszystko w porządku? – Tak. – Mój głos jest wyraźnie zachrypnięty. – Chcesz trochę wody? – pyta. Przytakuję. – Zaraz wracam. Po prostu połóż się i odpocznij. Wstaje z łóżka, a ja mogę oglądać jego umięśnione pośladki, podczas gdy idzie do kuchni. W ciszy, mój wzrok wędruje do świecy, którą umieścił na komodzie; płomień tańczy stanowiąc jedyny jasny punkt w pokoju. Z każdą chwilą wcześniejsze uczucie satysfakcji znika i zastępuje je głęboki wstyd w obliczu tego, co zrobiłam - i to z zupełnie obcym człowiekiem, mężczyzną, którego sama zatrudniłam. Czuję, że negatywne emocje kłębiące się pod powierzchnią zaczynają mnie przerastać. Nagła huśtawka nastrojów powoduje, że po chwili łzy same spływają mi po policzkach. Gdy pierwsza fala płaczu mija, daję oczom chwilę odpoczynku, a kiedy znów je otwieram, on stoi nade mną. Ma na sobie nadal tylko bokserki, które ledwo zakrywają jego obfite wybrzuszenie na przedzie. Jego 78
oczy są pełne zrozumienia i troski. Podnosi szklankę chłodnej wody do moich ust, a ja biorę porządny łyk, będąc wdzięczna za współczucie, które mi okazuje. – Czy jest w porządku ze wszystkim, co się stało? – pyta, zauważając mój poważny nastrój. – Tak, nie ma się czym martwić. – To było w końcu tylko robienie laski, na litość boską. Ale jakaś część mnie wie, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Uległość. Opaski na oczy. Co dalej? Zanim mam czas zastanowić się nad tym wszystkim, dzwoni jego komórka. Przeprasza, podnosząc swoje spodnie z podłogi i wyławiając telefon z kieszeni. Kiedy patrzy na wyświetlacz, natychmiast marszczy brwi. – Czy mogę odebrać? To może być coś ważnego. – W porządku. Kiedy wciska przycisk, głośny dźwięk kobiecego płaczu w kontraście z ciszą w mojej sypialni zaskakuje nas oboje. Przez mrok panujący w pokoju, musiał przypadkowo aktywować głośnik telefonu. – Hale? – dziewczyna płacze do słuchawki, a jej głos jest rozgorączkowany. Szybko wyłącza głośnik w telefonie i podnosi go do ucha. – Tak, to ja. Jestem tutaj. – Jego ton jest kojący, pełen troski. Hale... czyżby to było jego imię? Kto się w ogóle tak nazywa 1? Ale w sumie, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to imię do niego pasuje. Ma związek z pogodą, jest pełne mocy i trochę przerażające, tak jak on. Podoba mi się. Zastanawiam się też, kim jest ta 1 Hale po angielsku tłumaczy się jako "krzepki, zdrowy, rześki"...
79
kobieta; czy to siostra? przyjaciółka? Robi mi się niedobrze, kiedy zdaję sobie sprawę, że to może być inna klientka... To niemożliwe zadanie - nie przysłuchiwać się. Z drugiej strony, on nie wychodzi z pokoju ani nie stara się jakkolwiek przeszkodzić mi w podsłuchaniu jego części rozmowy. Kimkolwiek jest ta kobieta, słyszę że szlocha i choć nie mogę zrozumieć co mówi, on słucha jej uważnie, wielokrotnie
powtarza
jej,
że
wszystko
będzie
w
porządku,
w
zdecydowanym i pocieszającym tonie. Po kilku minutach takich zapewnień, mówi jej nagle, że nie jest sam i że musi już kończyć. Kończy rozmowę namawiając ją na ciepłą kąpiel i nalanie sobie kieliszka czegoś mocniejszego. Zapewnia ją też, że wpadnie do niej później, żeby sprawdzić w jakim jest stanie. Kiedy odkłada słuchawkę, wygląda na tak wściekłego, że czuję, że mógłby zgnieść telefon w ręku. W końcu wydaje z siebie ciężkie westchnienie. – Przykro mi, że musiałaś być tego świadkiem. Oczywiście, że chciałabym zapytać kim jest ta tajemnicza kobieta, ale pamiętam też, że podpisaliśmy porozumienie, aby nie zagłębiać się nawzajem w swoje życie osobiste. – Czy... czy wszystko z nią w porządku? – Czy wiesz, co to jest ukojenie, Brielle? – Nie. – Chrissy jest profesjonalną uległą w klubie, do którego należę. Była wstrząśnięta po ciężkiej scenie z pewnym klientem dziś wieczorem, a on opuścił ją, zanim mogła porozmawiać z nim o tym, czego przed chwilą doświadczyli. – I chciała zamiast tego porozmawiać z tobą? Musi ci bardzo ufać... – Tak – Kładzie rękę na mojej i patrzy mi głęboko w oczy. – O nic 80
się nie martw. My zawsze będziemy rozmawiać o tym, jak się czujesz po każdej lekcji. Nie odejdę, dopóki nie będę pewny, że wszystko z tobą jest okej. I jeśli będziesz mieć jeszcze jakieś pytania lub jakiś czas później pojawią się u ciebie nieoczekiwane emocje, możesz zawsze do mnie zadzwonić. Mam oddzielny numer dla klientek. Zaraz ci go podam. – W porządku. – Przykro mi, że dzisiejsza lekcja została skrócona w taki sposób. Nie planowałem tego. – W porządku. Brzmiało to tak, jakby naprawdę cię potrzebowała. Zastanawiam się, co to może znaczyć: uległa w klubie, do którego on też należy... Czy to jakiś sex-klub? Czy z nią też odgrywa sceny? Czuję ukłucie zazdrości, ale postanawiam je zignorować. Jest w końcu dominantem, zatrudnianym przez dziesiątki kobiet do różnych seksualnych praktyk. Nie da się jednak ukryć, że oprócz tego jest też troskliwym partnerem. Nie jestem zła. Jeśli już coś, to jestem ciekawa. – Dla ilu kobiet jesteś mentorem? Jego dłoń spoczywa na moim ramieniu. – Jesteś obecnie jedyną, na której się skupiam. Jego wymijająca odpowiedź uspakaja mnie bardziej niż powinna. – Więc, z jakimi czynnościami zazwyczaj wiąże się ukojenie2? 2 Ukojenie, z angielskiego "Aftercare" to jedno z trzech podstawowych określeń związanych z praktykami BDSM. Pozostałe to "Sub space" - przetłumaczyłabym to jako "sub-świadomość". Jest to rodzaj transu jaki wytwarza się u strony uległej podczas odgrywania sceny. Pozwala na całkowite zatracenie się w danej chwili. Uwalniane są w organizmie różne substancje, w tym adrenalina. Po scenie następuje tzw. "Drop" czyli powiedzmy "Dół", kiedy w krótkim okresie czasu musimy wrócić normalnego stanu. Amplituda emocji może prowadzić do chwilowych ataków histerii, myśli depresyjnych itp. Dlatego tak ważne jest Ukojenie - "Aftercare", o którym już tam Hale najlepiej opowiedział:) Dziewczyny, nie jestem specem w tematyce, jeśli któraś ma jakieś sugestie (np. czy są już jakieś odpowiedniki po polsku żebym nie musiała nazywać tego według mojego uznania) to zapraszam na priv lub do komentarzy. Ja "dokształcałam się" na angielskiej stronie:
81
Wręcza mi szklankę wody, zachęcając mnie, żebym wypiła więcej. – Jest różnie. To może być dyskusja o tym, co się stało, przytulanie, pocałunki, a nawet stosunek płciowy jeśli dana scena nie obejmowała seksu. – Czeka, aż ułożę sobie w głowie wszystko, czego się dzisiaj dowiedziałam, po czym zawija kołdrę ciaśniej wokół mnie. – Masz jakieś jeszcze pytania? Spoglądam mu w oczy i uśmiecham się. – Tak, jedno. Teraz, kiedy znam już twoje imię... mogę zwracać się do ciebie Hale? Śmieje się i kiwa głową. – Możesz.
http://chicomunch.com/publ/basic_info_about_bdsm/bdsm_101_subspace_aftercare_and_sub_dro p_and_sometimes_top_drop/1-1-0-23
82
Rozdział dziesiąty Hale Czekam, aż Reece przybędzie do bistro, w którym umówiliśmy się na obiad, ale wszystkie moje myśli skupione są wciąż na Brielle i naszej wspólnej nocy. Kirby musi być pieprzonym idiotą. Jeśli do tej pory nie zauważył co ma pod samym nosem, to już jego problem. Wiem, że na koniec tego eksperymentu odejdę, jak zawsze, ale do tego czasu zamierzam cieszyć się każdą pojedynczą sesją z Brielle. Wyciągam telefon, decydując się napisać do niej. Wymieniliśmy się numerami przed moim wyjściem ostatniej nocy. HALE: Jak się dziś czujesz? BRIELLE: Dobrze. HALE: Nie jesteś obolała? BRIELLE: Trochę. HALE: Mam obiad ze starym przyjacielem, ale chciałem nasza
sprawdzić
lekcja
co
została
u
Ciebie.
tak
Przepraszam,
gwałtownie
że
przerwana.
Obiecuję Ci, że nie zdarzy się to ponownie. BRIELLE: W porządku. Poznanie Twojego imienia było tego warte;) Uśmiecham się do siebie. Wychodzi z niej mała kusicielka. Podoba mi się to. Zdecydowanie... Nagle o czymś sobie przypominam: HALE: Jeszcze jedno, kochanie. Jestem zajęty w tym tygodniu aż do piątku. Nie wolno Ci się w tym 83
czasie
masturbować.
Jestem
jedynym,
który
może
dotykać Twojej słodkiej cipki. Zrozumiano? BRIELLE: Tak, Panie. Jej użycie słowa „Panie” jest nieoczekiwane, ale mile widziane. Początkowo kwestionowała samą siebie, mnie i cały ten proces. Ale okazuje się, że wystarczy tylko odrobina instruktażu, drobne wskazówki i poddaje się mi w cudowny sposób. – Jak się ma twój najnowszy projekt? – pyta Reece, jeszcze nawet nie zasiadłszy. – Ma to we krwi – stwierdzam, podnosząc wzrok znad ekranu komórki. Nie będę jednym z tych cieci przyklejonych do telefonu, bez względu na to, jak interesująca jest moja nowa podopieczna. Wysuwając krzesło, Reece siada naprzeciwko mnie. – Urodzona uległa, co? – gwiżdże i kręci głową, wyrażając swój podziw. Ma się rozumieć! Moja mała brzoskwinka uwielbia zadawalać. Moim zadaniem jest pokazać jej, na czym skoncentrować całą tę energię. Nie musi rzucać się na każdego faceta, który puści do niej oko; musi się tylko poddać swojemu Panu i partnerowi, kiedy on tego wymaga. Mój fiut sztywnieje na samą myśl o tym. Przyłapałem się na myśleniu o niej przez cały dzień. Zazwyczaj tak się dzieje, gdy rozpoczynam pracę z klientką, ale sprowadza się to najczęściej do analizy własnego działania; myślę nad sposobami, aby poprawić "wydajność". Ale oprócz mojego fakapu z nie wyłączeniem telefonu, nie myślałem o lekcji ani razu. Myślałem za to o słodkiej dupci Brielle zawieszonej w powietrzu, jej różowej cipce, całej śliskiej i mokrej i to tylko w efekcie tego, jak się do niej zwracałem, i o tym wspaniałym 84
bezgłośnym jęku, kiedy dochodzi... – Co cię tak cieszy, bracie? – pyta Reece, szczerząc się. – To tylko ta kobieta, której teraz mentoruję. Ona jest... zabawna. – Dalej się uśmiecham. – Zabawna... – śmieje się, patrząc się na mnie. – Masz zamiar pobawić się z nią trochę dłużej? Biorąc pod uwagę moją przeszłość, dobrze wie, jaką reakcję wywołują we mnie jego słowa. – N...nie – Udaje mi się wykrztusić. – Trenuję ją dla innego mężczyzny. Kiwa głową. – Rozumiem – Bierze menu i udaje, że je intensywnie studiuje, ale widzę, że tryby w jego głowie się teraz ostro kręcą. – Nie będzie ci chyba ciężko ją oddać, gdy to wszystko się skończy, prawda? – Boże, nie. – Wzruszam ramionami. Po tym, co się wydarzyło wiem, że nie jest to dla mnie opcja. Reece wie o tym równie dobrze, jak ja. Składamy nasze zamówienie kelnerce, od której Reece nie może i nie stara się odkleić oczu i podejmujemy niezobowiązującą gadkę na temat pracy. – Jak tam z Chrissy? – pytam się w końcu pomiędzy kęsami kanapki z polędwicą. – Zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem bardzo zrozpaczona. Potrzebowała kogoś, żeby pomógł jej wyjść z transu. Wygląda na to, że pracowała z kimś nowym; z jakimś niedoświadczonym dupkiem, który nie wie, co i jak. Reece nazwałby mnie cipką, ale ukojenie było zawsze jedną z moich ulubionych części. Rozmowa o tym, czego właśnie doświadczyliśmy razem, zupełna szczerość, wszystkie karty na stół. Tak ważna dla obojga jest analiza i nie pozwolenie na to, aby wszystkie towarzyszące scenie uczucia 85
pożądania, bólu i niespełnionych pragnień ukryły się gdzieś w cieniu. Uległość to piękna sprawa, a ja zawsze lubię pogłębić ją słowami już po samym akcie. Aby upewnić się, że moja partnerka czuła się z tym tak dobrze jak ja. Plus, podchodzę naprawdę poważnie do mojego bycia mentorem. Zawsze chcę wiedzieć, jeśli byłem przyczynkiem prawdziwego bólu, nieważne czy fizycznego czy emocjonalnego. Chcę się uczyć, rozwijać. Dominant jest tylko tak silny, jak dobra jest komunikacja uczuć pomiędzy nim a partnerką. Reece bawi się szklanką wody w rękach. Wyraźnie widać, że to dla niego niewygodny temat. – Tak, na weekend przyleciał do nas jakiś pieprzony młokos z Nowego Jorku. Przedstawił się jako Dominik. – mówi tonem pełnym drwiny i pogardy. – Okazuje się, że nie był niczym więcej niż cholernym amatorem - napaleńcem. A wiesz jaka jest nasza Chrissy... Tak chętna dać komuś spełnienie, zawsze gotowa na najgorsze tortury, otwarta na najbardziej perwersyjnych klientów... Pieprzona Chrissy. Biorę głęboki wdech, czując narastającą frustrację. Zaciskam ręce, aż czuję chrzęst w kłykciach. Reece zatrzymuje mój wybuch przytrzymując rozpostartą dłoń w powietrzu. – Wiem, bracie. Wiem. Jestem tym tak wkurzony jak ty! Zaufaj mi, on nie popełni znowu tego błędu. Ten zafajdaniec i facet, który za niego poręczył mają dożywotni zakaz wstępu do klubu. – Dobrze. – Zdawkowa odpowiedź jest wszystkim, do czego jestem teraz zdolny. Ucinając ten nieprzyjemny temat, skupiamy się na jedzeniu i nadrabiamy zaległości zahaczając o stałe tematy: sport, politykę, kobiety. Wciąż czekam na moment kiedy Reece w końcu ogłosi, że założył jakiejś 86
uległej swoją obrożę3, że w końcu znalazł równą sobie, ale póki co nic takiego się nie zdarzyło. Wydaje się być szczęśliwym, będąc panem życia w kręgach, w których się obraca, ale w głębi duszy wiem, że szuka czegoś więcej. Podczas lunchu, znów odkrywam, że uśmiecham się sam do siebie, myśląc o Brielle i planując naszą kolejną lekcję. Równoważenie mojej pracy, terminarza będącego kalejdoskopem spotkań i eventów z czasem, który chcę przeznaczyć na mentoring jest często trudne, ale chyba na swój sposób to lubię. Bycie nieustannie zajętym powstrzymuje mój umysł od zbędnego dryfowania, szczególnie w przeszłość, co zawsze było przydatną taktyką. Więc dlaczego waham się w tej chwili czy zaangażować się w projekt z kolejną klientką? Mam ostatnio trochę okienek. Zacząłem niedawno uzgadniać szczegóły pierwszego spotkania z dwiema kobietami, ale ostatniej nocy podczas skanowania maili na moim specjalnym in-boxie, przeznaczonym na potrzeby konta Gentelmana - Mentora, poczułem że nie jestem pewien, czy chcę aby związać się w tej chwili z kimkolwiek nowym. Mówię sobie, że nie ma to związku z Brielle, ale część mnie wie, że tak właśnie jest.
3 Obroża na szyi to symbol całkowitego oddania się jednemu partnerowi - dominantowi. Podkreśla więź pomiędzy uległą a jej Panem. Kobieta ma nosić ją przez cały czas. Jak dotąd nie spotkałam się z tym, żeby ktoś opisał jej symbolikę lepiej, niż jest to ujęte w trzeciej części Tylogii Bez Tchu -> Maya Banks "Pożar krwi" {tytuł oryginału "Burn"}. Polecam całą trylogię, jeśli spodobali się Wam władczy i zaborczy mężczyźni, ale tą część najbardziej:)
87
Rozdział Jedenasty Brielle – Wypchnijcie pośladki do tyłu i wciśnijcie pięty mocno w podłogę. Spoglądam w górę na instruktorkę jogi i staram się odtworzyć jej pozę, wracając do pozycji psa z głową w dół. Sfrustrowana, spoglądam kątem oka na Julie. Jest taka wysoka i pełna wdzięku ze swoimi długimi nogami i doskonałą postawą; jej "pies" w niczym nie przypomina mojej niezgrabnej, trzęsącej się bryły. Mimo to, tydzień w tydzień, pozwalam jej zaciągnąć mnie tutaj, do studia jogi i skręcać moje ciało tak, by przybierało kształty, które powinny być zakazane przez konwencję genewską, a na zakończenie wychylić "szota" ze zmielonej młodej trawy, który ledwo utrzymuje się w żołądku. A wszystko to niby w imię dobrego zdrowia. Ech... Spoglądam na zegar i widzę, że minęło dopiero siedem minut. Cholera. Jestem zgubiona. – Wciąż czekam na szczegóły w temacie tamtej nocy... – Julie syczy w moją stronę. – To czemu przyprowadzasz mnie tu, na jogę, której nienawidzę? – Zwężam oczy patrząc się na nią spomiędzy nóg. Byłabym znacznie bardziej skłonna podać jej wszystkie soczyste szczegóły na tacy, gdyby powiedzmy, postawiła mi ze dwie margarity w barze. – To wolny kraj, Brie. Nie musiałaś wcale przychodzić. Myślę, że po prostu potajemnie ci się to podoba. – mówiąc to, puszcza mi oko. Strzelam groźnym spojrzeniem w odpowiedzi i zdmuchuję sobie kosmyk włosów z twarzy. 88
– Poza tym, myślę, że twój Pan doceni wkrótce twoją gibkość...– dodaje. – On nie jest mój! – szybko ucinam. Wręcz przeciwnie. Zdaje się, że jestem jedną z wielu... Znów przypominam sobie jego rozmowę ostatniej nocy z tajemniczą Chrissy. Miękki, uspokajający i pełen uczucia ton głosu, troska w rysach jego twarzy, gdy do niej mówił. Dane mi było dostrzec zupełnie inną jego stronę, taką, którą nigdy nie wyobrażałam sobie, że istnieje. – Wstajemy znów do pozycji wojownika. Ramiona mają wyraźnie rozciągać całą klatkę piersiową. Macie to poczuć – dowodzi instruktorka z przodu sali. – Brielle, plecy prosto, podbródek do góry. Dobrze... Przewracam oczami i głęboko wzdycham. Mój mózg nadal stara się przetworzyć i ogarnąć układ z Hale'em. Mam nadzieję, że postępuję słusznie. To wszystko dla Kirby'ego, przypominam sobie. Mogę to zrobić, myślę. Musi się udać... ••• Gdy nastaje piątek, jestem rozkojarzona i poddenerwowana. Hale nie komunikował się ze mną cały tydzień, oprócz wymiany sms-ów tego ranka. HALE: Czy jesteś gotowa na dzisiejszą lekcję? BRIELLE: Oczywiście. Czy znów spotykamy się na drinka? HALE: Nie. pieprzyć, chcę
Nie
tym
razem.
Kiedy
będę
cię
mieć Cię trzeźwą i na sto procent
pewną, że to jest to, czego chcesz. Nie trzeba dodawać, że jego odpowiedź zbiła mnie kompletnie z 89
tropu i nie odpowiedziałam od razu na jego tekst. Po drugiej filiżance kawy, w końcu udaje mi się zebrać odwagę i odpisać: BRIELLE: Czy chcesz spotkać się u mnie? HALE: Tak. Będę o siódmej wieczorem. Zjedz coś wcześniej. Będziesz potrzebować energii. Gdy zapada ciemność, zmuszam się w końcu do opuszczenia biura. Jest piątek, co oznacza, że wszyscy moi współpracownicy wyszli wcześniej. Wyczekując weekendu pytali mnie, czy nie mam przypadkiem żadnych planów. W odpowiedzi mamrotałam coś niezobowiązującego o spotkaniu z przyjacielem. Gdyby znali prawdę, moja zawodowa reputacja mogłaby być zagrożona, a tego bym nie chciała. Może to dla mnie jeszcze świeży początek kariery, ale jestem cholernie dobrym agentem nieruchomości i nie będę tego ryzykować. Zabieram torbę z laptopem, torebkę i pozostałości po obiedzie, którego ze zdenerwowania nie byłam w stanie dokończyć i udaję się na parking. Wiedziałam, że przedłużony pobyt w biurze i zajęcie się stertą ofert i maili będzie lepszą decyzją niż czekanie na Hale'a w zaciszu mojego mieszkania. Już nie mogę się doczekać spotkania i sama myśl o tym sprawia, że żołądek wędruje chyba po całym brzuchu. Nie mam pojęcia, co na dziś przyszykował, oprócz dość bezpośredniej i obcesowej wskazówki, że będziemy się "pieprzyć". Po powrocie do domu, mam tylko godzinę do przyjazdu Hale'a. Układam włosy w kok, rozbieram się i wskakuję pod prysznic. Później, stojąc nago przed kredensem, spoglądam do szuflady z bielizną. Przy każdym naszym spotkaniu zdarzyło mi się mieć na sobie seksowne stringi i 90
w obu przypadkach zatrzymał moje majtki jako pewien rodzaj intymnej pamiątki. Mój wzrok zatrzymuje się na najbardziej nijakiej parze białych, bawełnianych fig. Ciekawe, co powie na tę parę?Czy będzie niezadowolony? Znajdując w sobie dotąd nieodkryte pokłady odwagi, moje usta wywijają się w szelmowskim uśmiechu. Chcąc wymusić na nim reakcję, chwytam białe
majty i zakładam je, za nimi podąża zwykły biały
biustonosz, dżinsy i wygodna różowa koszulka z dżerseju z długim rękawem. W końcu tym razem zostajemy u mnie. Jaki jest sens ubierania się "na galowo"? Kiedy
jestem
gotowa,
ogarniam
mieszkanie
przegryzając
jednocześnie garść precli. Wiem, że Hale nakazał mi coś zjeść, ale idea pełnego, obfitego posiłku w tym momencie zupełnie do mnie nie przemawia. Kieliszek wina brzmi za to fantastycznie. Decyduję się jednak nie folgować tej zachciance. Hale chce mnie zupełnie trzeźwą i robi to na mnie, jak na ironię, odurzające wrażenie. Dźwięk interkomu zbija mnie z tropu. Już tu jest... Naciskam
guzik
i
wpuszczam
na
górę.
Chwilę
później,
podekscytowana tak, że prawie brak mi tchu, otwieram drzwi. Za nimi, na korytarzu, znajduję wysokiego, uderzająco pięknego mężczyznę. Mojego Pana... Ma na sobie czarne, poprzecierane dżinsy i dopasowaną, granatową koszulę typu Henley. – Dziś bez garnituru i krawata? – Zauważam. – Nie. Wyszedłem z biura wcześnie i pojechałem do domu, więc miałem czas na przebranie. 91
– Och. – Nigdy wcześniej nie widziałam go w niczym innym niż garnitur i teraz stoję w milczeniu w progu, zszokowana tym, jak proste dopasowane spodnie podkreślają jego wysportowaną sylwetkę i przylegają we wszystkich właściwych miejscach i jak zwykła koszulka wydobywa niebieskość jego tęczówek. Normalnie zaniemówiłam... – Mogę wejść, brzoskwinko? – pyta się rozbawiony. Chyba zdał sobie już sprawę, że stoję tak w reakcji na niego i tym samym miło połechtałam jego ego. – Oczywiście. – Otwieram szerzej drzwi i zapraszam go do środka. To jego druga wizyta tutaj, ale ostatnio nie dał mi szans na oprowadzenie go po domu. Praktycznie zaatakował mnie przy drzwiach i następnie wylądowaliśmy w mojej sypialni w rekordowym czasie. Trudno się temu dziwić po naszym naładowanym seksualnym napięciem spotkaniu w barze. W porównaniu z nim dzisiejszy wieczór wypada niemal blado. Panuje atmosfera relaksu i luzu. Coś mi mówi, że tym razem damy sobie czas, poznamy się lepiej i doświadczymy sceny w pełniejszy sposób. Jestem jednocześnie zestresowana i podekscytowana. Wyprowadzam go z przedpokoju, zatrzymując się na przy kuchni, by zapytać – Chcesz coś do picia? – Nie, dziękuję. Wstępując do salonu, obserwuję jak jego wzrok omiata całe pomieszczenie, przeskakując z przedmiotu na przedmiot, jakby nie tylko chłonął otoczenie, ale przy okazji starał się rozszyfrować moją osobowość. Podchodzi w końcu do regału zasłaniającego w pełni jedną ze ścian. Jest on wypchany okładkami powieści z prawie każdego gatunku. – Mola książkowa, co? – Podnosi podpisany przez autorkę 92
egzemplarz "Piećdziesięciu..." z jej ołtarzyka na jednej z półek. – Czytam głównie na moim iPadzie, ale kupuję swoich ulubionych autorów również w papierowej formie – tłumaczę. – Romans, kryminał, sci-fi... – Wodzi palcami wzdłuż ich grzbietów. – Lubisz po trochu wszystkiego, prawda? – Nie mogę zwalczyć uczucia, że ze mną teraz flirtuje. – Tak, ale powieści miłosne to mój konik. – Dlaczego? – Odwraca się w moją stronę, przybierając poważny wyraz twarzy. – Po prostu. To to, czego każdy chce, prawda? Partnera. Kogoś, kto jest w stanie cię pocieszyć pod koniec ciężkiego dnia. Kogoś do kochania... Marszczy brwi. – Nie każdy tego pragnie. W tym momencie chcę rzucić mu wyzwanie; udowodnić, że nie ma racji. Nawet nie wiem dlaczego, poza faktem, że moja wiara w miłość jest dla mnie wszystkim i zamierzam walczyć w obronie przekonań. – Czego w takim razie pragniesz? – Podnoszę podbródek i kładę ręce na biodrach, próbując wymusić na nim odpowiedź. Jego oczy zwężają się i są teraz całkowicie skupione na mnie. – Ja tu rządzę. Nie zapominaj o tym. Gdybym rzeczywiście szukał miłości, nie sądzisz, że miałbym już dziewczynę? Żonę? – Oczywiście – wyjąkuję. Odnoszę wrażenie, że w jakiś sposób go teraz uraziłam. – Jesteś atrakcyjny i inteligentny. Nie chciałam sugerować, że... – To czego teraz pragnę, to ty na czworakach, cycki przy podłodze, tyłek w górze – Jego oczy ciemnieją i potrafię wprost wyczytać wyzwanie w jego spojrzeniu. 93
Jestem zdenerwowana i wytrącona z równowagi. Jego reakcja na moje oświadczenie, że każdy z pewnością szuka miłości, to reakcja człowieka, który spotkał się z ostrym odrzuceniem; który został kiedyś zraniony. Zalewa mnie niepodważalne uczucie, że ktoś złamał mu kiedyś serce. Czy dlatego robi to wszystko? Ta absolutna kontrola, której hołduje? To całe mentorowanie bez jakiegokolwiek zaangażowania? Zanim mogę dokończyć rozważania, jego ręce na moich ramionach wytrącają mnie z zamyślenia. Z jednostajnym naciskiem na obojczyki, sprowadza mnie na kolana, jasno sygnalizując koniec naszej dyskusji. Wpatrując się w niego, opadam na dywan. Nienawidzę tego, w jaki sposób przerwał naszą rozmowę, ale przypominając sobie poprzednią lekcję, pamiętam to intensywne spojrzenie w oczach, prawie pierwotną potrzebę, która zdawała się przejąć nad nim kontrolę. Po wszystkim był z kolei słodki i znacznie bardziej skłonny do jakichkolwiek wyznań. Decyduję się zatem być przykładną małą uległą podczas mojej lekcji, a gdy będzie zadowolony i spełniony, postaram się wyciągnąć z niego jakieś informacje. Jestem bardziej niż ciekawa tego człowieka, z którym zgodziłam się pracować. – Czy postępowałaś zgodnie z moimi instrukcjami w tym tygodniu, Brielle? – pyta. Mój wzrok przemyka się po pokoju, podczas gdy mózg stara się przypomnieć, co miałam zadane w tym tygodniu. – Nie dotykałaś siebie, prawda? – pyta. Och, no tak. – Nie, Panie. Przechadza się wokół mnie, aby w końcu ustawić się tuż przed moją twarzą. Moje oczy są na wysokości jego lędźwi i nie mogę powstrzymać uśmiechu, który ciśnie mi się na usta. 94
– Co się dzieje, kochanie? – pyta, delikatnie głaszcząc mnie po policzku. – Nic. – Udaję, że kaszlę by ukryć uśmiech. – Powiedz mi. – Jego głos jest zdecydowany i wiem, że nie ma mowy o jakimkolwiek nieposłuszeństwie. Szkoda, bo prawda jest dość żenująca. – Po prostu przypominałam sobie ostatni raz, kiedy... cię ssałam. Unosi swój podbródek, chwilowo wpatrując się w sufit, po czym skupia spojrzenie z powrotem na mnie. – Podobało ci się to, prawda? – Tak. – Moje policzki czerwienieją, ale to święta prawda. Jego palce głaszczą moje gardło, wędrują wzdłuż krzywizny szyi i nagle każdy szczegół posiadania jego grubego przyrodzenia w ustach wraca do mnie: przeszywający dyskomfort w szczęce, urywane oddechy przez nos, jego ostry zapach, jęki rozkoszy, które rozbrzmiewały w jego klatce piersiowej. Już robię się trochę mokra. – Jeśli dobrze spiszesz się dzisiaj, być może pozwolę ci na to ponownie. Ale najpierw dzisiejsza lekcja, dobrze? – pyta. Przytakuję, chętna by nauczyć się wszystkiego, co ma do zaoferowania. – Celem dzisiejszego wieczoru jest zrozumienie i zaakceptowanie twojego seksapilu. Spróbowanie kochania się bez samooceny. Docenienie jak działasz na mężczyzn, Brie. Przełykam głośno. – Czy mam wpływ na ciebie? – szepczę, wpatrując się w niego. – Czy to wystarczająca odpowiedź na twoje pytanie? – Jego ręka opuszcza mój policzek i chwyta wybrzuszenie z przodu spodni. Drogi Boże. 95
– Już sprawiłaś, że jestem twardy, kochanie. I to przez nic więcej niż tylko myśl o wypieprzeniu dziś twojej ciasnej cipki. Jesteś wyjątkową nagrodą i jestem szczęśliwy, że cię mam. Każdy mężczyzna byłby szczęśliwy, mogąc cię mieć. Powtórz to dla mnie. – Każdy mężczyzna byłby szczęśliwy, mogąc mnie mieć – powtarzam dość mechanicznie. Głaszcze mnie po włosach. – Będziemy pracować nad tym, żebyś faktycznie w to uwierzyła, ale na razie to musi wystarczyć. Oferuje swoją rękę, aby pomóc mi wstać. Jego nastrój zmienił się; jest teraz spokojniejszy i milszy. Już się na mnie nie gniewa. Jak mam za nim nadążyć? Zaskakując mnie ciepłym i niespodziewanym pocałunkiem w usta, Hale pochyla się, by szepnąć blisko mojego ucha. – Idź do swojej sypialni. Rozbierz się i czekaj na mnie na łóżku. Chcę zobaczyć, jakie seksowne majtki wybrałaś dla mnie dziś wieczorem. Wchodzę do mojej zaciemnionej sypialni i zdejmuję wszystko po kolei. Dopiero gdy ściągam jeansy przypominam sobie o tych nieszczęsnych białych majtkach. No cóż. Rozbieram się ze wszystkiego oprócz nich i kładę się na łóżku. Wkrótce Hale powraca, niosąc swoją czarną torbę. Nerwy w moim brzuchu odprawiają mały taniec w oczekiwaniu na cokolwiek co znajduje się w środku tej jego tajemniczej torby. Kładzie ją na podłodze, po czym wyciąga z niej świecę i zapala ją, umieszczając ją na komodzie. Znajome ciepłe nuty drzewa sandałowego i czarnej porzeczki rozchodzą się po pokoju, kojąc trochę moje nerwy. Mam wrażenie, że ten zapach już zawsze będzie mi się z nim kojarzyć i nie bardzo wiem, jak się z 96
tym czuję. Nie jestem pewna czy wolno mi zadać mu pytania w tej części lekcji, ale moja ciekawość wygrywa. – O co chodzi ze świecą? Nie, żeby nie podobał mi się zapach, jestem po prostu ciekawa. – To jeden z wielu sposobów, aby rozpocząć scenę. Dominant musi mieć wszystko pod kontrolą, cały czas. Ten zapach został zaprojektowany dla mnie na specjalne zamówienie. Upewnia mnie w tym, że uległa, którą trenuję używa wszystkich pięciu zmysłów w tak intensywny jak nigdy dotąd sposób, podczas gdy się kochamy. – Rozumiem... Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć co jeszcze ma w swoim rynsztunku i jaki następny przedmiot wyciągnie z torby, ale wtedy odwraca się do mnie twarzą, przyglądając mi się od stóp do głów, nie pomijając żadnego szczegółu. – Wiem, wiem, te nie są szczególnie sexy... – przepraszam, spoglądając na swoją bieliznę. Jego uśmieszek mówi mi, że zaraz pokaże, jak bardzo się mylę. – Czy aby na pewno, brzoskwinko? – Siada obok mnie, wodząc kciukiem wzdłuż szwu majtek, śledząc, gdzie styka się on z wnętrzem ud. Tak bardzo chcę teraz poczuć jego dotyk pomiędzy udami, choć podoba mi się też jego pełne czci spojrzenie, gdy studiuje moje ciało. Mój wzrok podąża za jego kciukiem, który wędruje do przodu moich majtek, gdzie moje pulchne wargi są teraz wrażliwe, opuchnięte i gotowe. Pociera w górę i w dół, powodując mrowienie mojej łechtaczki z każdym przesunięciem palca. Czuję, że robię się coraz bardziej mokra. Wiem, że on też musi 97
wyczuwać wilgoć tkaniny, gdy ta przylega do mnie coraz ciaśniej. – Chcę cię w nich pieprzyć – oświadcza, udowadniając, że każde założenie jakie miałam o sobie było złe. Pożąda mnie, nawet w moim najbardziej skromnym stanie i ta myśl ekscytuje mnie. – Wszystko, co zechcesz. Unosi brew. – Jesteś tego pewna? Stwierdzenie, że chce mnie posiąść w tamten sposób, jest nadal świeże w mojej pamięci. – Jestem pewna – mówię, zbierając się na odwagę. Bądź dzielna. To jest czas na przygodę, poznawanie nowych doznań. Pochyla się, by pocałować mnie kolejny raz. Odkrywam, że smakuje miętą i czymś swoistym, nienazwanym. To po prostu jego zapach. Jego język przejeżdża po moich lekko rozchylonych wargach i otwieram się dla niego. Mój język jest zdesperowany, by go znów poczuć. Przesuwam biodra bliżej ku jego ręce, która wciąż dostarcza mi delikatnych pieszczot przez bieliznę. Sięgam po niego, ściskając twardy grzbiet w jego spodniach, aż uwalnia zduszony jęk. – Jeszcze nie. – Odsuwa rękę od swojego szczęśliwego miejsca, kładzie ją na łóżku obok mnie i przeplata nasze palce, przytrzymując ją w ten sposób w miejscu, podczas gdy druga dłoń nadal skupiona jest na moim wzgórku. Wiedza, że jest twardy i pragnie mnie tak, jak ja jego, ma potężną moc. Jest dużo większy niż mężczyźni, których widziałam wcześniej i nie mogę się doczekać, aby poczuć go w środku. Moje ciało chce tego tak bardzo, że to aż boli. Niestety, to on tu rządzi. Kontroluje wszystko - nie tylko moją przyjemność, ale także swoje własne granice. Czuję, że ciągle się 98
powstrzymuje, jego ruchy są powściągliwe i na pewno nie przychodzi mu to łatwo. Ja to co innego - pragnę go nagiego i na mnie, ale zdaje się, że póki co zamierza mnie torturować. – Musisz coś zrozumieć. Podstawowy koncept. – Po jednym pocałunku umieszczonym tuż poniżej ucha, wycofuje się, patrzy w dół, gdzie jego palce nadal ocierają się o mnie. – Faceci są wzrokowcami. I choć myślisz, że te zwykłe białe majtki nie są sexy... to ta mała mokra plamka, którą widzę, właśnie tutaj... Pociera ponownie kciukiem po mojej łechtaczce i wypuszczam drżący oddech. – ...jest sexy jak cholera. – Jego głos jest szorstki, pobudzony. – Hale... – jęczę, coraz bardziej sfrustrowana palcami drażniącymi mnie pomiędzy udami. Jego źrenice rozszerzają się, gdy słyszy jak jęczę jego imię i gdy tylko wydaje mi się, że dłużej nie zniosę tych powolnych tortur, przesuwa tkaninę na bok. Ślizga palcami wzdłuż ujścia mojej płci, po czym rozsuwa płatki i zanurza dwa palce głęboko we mnie. Moje biodra podnoszą się z łóżka i jęk zadowolenia ucieka z moich ust. – Tak, proszę – błagam. – Nawet jeśli uważasz, że nie jesteś sexy, poruszaj się z pewnością siebie. Jeżeli panujesz nad sytuacją, umiesz wykorzystywać atuty, które posiadasz, to zawsze będziesz podniecająca. Rozumiejąc, że to część mojej lekcji, do mojego przyćmionego umysłu w końcu dociera to, co on mówi. – To znaczy, że mogłabym teraz zrobić tak... – przemieszczam rękę pomiędzy uda. Dwoma palcami zaczynam powoli zataczać kółka na 99
łechtaczce, podczas gdy jego palce nadal wślizgują i wyślizgują się ze mnie. – ... i to będzie sexy? Wydaje utęskniony dźwięk gardłem i mój puls natychmiast przyśpiesza. – Będzie, i to jak cholera. Bądź zawsze pewna tego, co robisz. Pamiętaj o tym. Zamykam oczy i pozwalam mojej głowie opaść z powrotem na poduszkę, podczas gdy zatracam się w odczuciach. Hale pcha palce uderzając górną ściankę, pieszcząc mój punkt G, przez co prawie natychmiast rozpoczynam wspinaczkę ku kulminacji. Jeszcze kilka pchnięć i czuję, że zaciskam się na jego palcach. Przeszywa mnie intensywny orgazm. Strugi białego światła oślepiają mnie, podczas gdy jego palce powoli się wycofują4. – Wow. To było... – Walczę, by złapać oddech. Hale pochyla się i całuje mnie z boku szyi. – Wydaje się, że bardzo ładnie łapiesz moje lekcje. – Szczypie mnie zębami po wrażliwej skórze u podstawy gardła. Jego dłonie pieszczą mnie, odkrywając każdą krzywiznę ciała. Zdaję sobie sprawę, że wcale ze mną nie skończył. – Czy potrzebujesz chwili? – Jego wzrok przesuwa się spomiędzy piersi na moje oczy. Kręcę głową, odczuwając nagle intensywność tej chwili. Migotanie świecy. Zapach mojego podniecenia w powietrzu. Całkowicie zatraciłam się w nim i tym momencie. Chcę więcej. Wstaje z łóżka i zdejmuje koszulę przez głowę. Dżinsy i bokserki lądują na podłodze następne. Teraz stoi przede mną zupełnie nagi, wyglądając jak jakiś seksowny mityczny bóg ze swoim sześciopakiem, 4 Jak zwykle, Panie mają pierwszeństwo :) Jakby nie było Gentelman :)
100
gładkimi i wyrazistymi mięśniami klatki piersiowej i imponującą erekcją. Mój wzrok utkwiony jest na niej i nawet nie staram się nie gapić. Moje chciwe oczy piją do syta. Włosy ma tam schludnie przystrzyżone, a jego penis jest długi, gruby i prosty. W zasadzie to jest idealny, choć nigdy wcześniej nie myślałam o penisie w tych kategoriach. Jego pięść zamyka się wokół niego i zaczyna się gładzić od podstawy do czubka. – Czy chcesz, żebym cię teraz pieprzył, brzoskwinko? – szepcze. Bardziej niż cokolwiek innego. – Tak – odpowiadam posłusznie. Przesuwa się na łóżko, klękając pomiędzy moimi rozchylonymi kolanami. Nie ma nawet mowy o antykoncepcji, odkąd nawzajem przedstawiliśmy sobie swoje medyczne karty. Oboje wiemy, że jestem na pigułce. Nigdy nie byłam tak oszołomiona z pożądania i chuci, że czułam się całkowicie bezwolna, ale on sprawia, że tak właśnie się czuję. Myślę, że głównie dlatego nienawidzę jego wystudiowanego umiaru i opanowania. Obserwuję go, jak powoli przesuwa majtki w dół nóg i odrzuca je w kant łóżka. Pochylając się nade mną, Hale wyciąga moje ręce ponad głowę, łączy nasze palce i dociska moje ciało mocno do łóżka. Jego twarde podniecenie naciska na moje centrum i mam ochotę zacząć kołysać miednicą, nakierować odpowiednio biodra i zmusić, by we mnie wszedł, ale się powstrzymuję. Całuje mnie intensywnie i podążam za nim, rozchylam usta i pozwalam naszym językom na namiętny taniec. Nikt nie umie tak dobrze całować jak on. Jego usta są miękkie, ale mocne. Delikatne pociągnięcia jego ciepłego języka sprawiają, że mam wciąż ochotę na więcej. Więcej wszystkiego. Fantazjuję o tym, jakie to 101
będzie uczucie - jego język pomiędzy moimi nogami. Nie mogąc się już powstrzymać, ocieram się o niego aż zaczyna jęczeć. – Jeszcze nie. – Odrywa usta od moich. – Nie chcę cię nim zranić – prześlizguje członkiem po moich mokrych fałdach. – Muszę się upewnić, że jesteś gotowa, dobrze? Już mam zamiar mu powiedzieć, że jestem gotowa, gdy zniża usta do moich piersi i sunie językiem pomiędzy nimi. – Chcę je kiedyś przelecieć – mruczy. – Są wspaniałe. Nienawidziłam swoich piersi odkąd pamiętam. Głównie dlatego, że są raczej mniejsze niż większe, a ja zawsze pragnęłam mieć obfity biust. Ale sposób w jaki Hale je wielbi zmienia mój sposób postrzegania siebie. W jego obecności czuję się doskonale we własnej skórze. Tymczasem on przestaje się hamować, uwalniając mi ręce, by zgnieść moje piersi razem i lizać dekolt, który utworzył, ssąc mocno moje sutki, aż chce mi się krzyczeć. Sięgam między nami, chwytając jego członka i przesuwając dłonią w górę i w dół. Wstrzymuje oddech i przeklina cicho. – Lepiej żebyś była na to gotowa. – Jestem – udaje mi się wysapać, nadal go ściskając. – Powiem ci dokładnie, co robić. Czy rozumiesz? Moje spojrzenie napotyka jego i przytakuję. Bierze swojego grubego fiuta do ręki, i
ponownie zaczyna go
masować. Czy on robi to tylko po to, żeby mnie torturować? – Facet lubi najbardziej, gdy wiesz dokładnie, jak go zadowolić. Gdy wiesz gdzie i jak go dotykać i pieścić, realizujesz jego najskrytsze fantazje. Staniesz się dziewczyną, bez której nie może żyć. Jedyną dziewczyną, którą 102
chce posuwać. Koniec kropka. Patrzę na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się, jak niby mam osiągnąć taki stopień zaawansowania. – Odwróć się. Podnieś ten śliczny krągły tyłek do góry. Tak jak wcześniej. Przewracam się na brzuch i podnoszę pupę, podkurczając kolana pod siebie. Mój policzek spoczywa na poduszce i choć nie widzę dużo, widzę wystarczająco. Hale wznosi się na kolana za mną, podziwiając widok i ustawiając się naprzeciwko mnie. Wędruje palcem w dół mojego kręgosłupa, nie zatrzymując się, aż czuję go dopiero między pośladkami, okrążającego odbyt. – Czy mówiłem już, że chcę cię pieprzyć tutaj? – mówiąc to, daje mi szybkiego klapsa. – T-tak. – Nie sądzę, żeby miało się to stać dzisiaj, ale on ciągle trzyma mnie w niepewności, więc kto wie? Jestem całkowicie na jego łasce i skłamałbym twierdząc, że mi się to nie podoba. Obejmując oba pośladki swoimi dużymi dłońmi, ustawia swojego penisa naprzeciwko mnie i napiera do przodu. Moja cipka zaciska się wokół niego, nie będąc jednak tak gotowa na jego inwazję, jak mi się zdawało. Od razu przypominam sobie o moim czteroletnim "celibacie". Hale nieruchomieje za mną. – Rozluźnij mięśnie, dobrze? – Ton jego głosu jest szczery i miękki. Zaczynam coraz bardziej pragnąć jego delikatnego oblicza, którego doświadczam jedynie przebłyski. Biorę głęboki wdech i wydech, po czym on pcha znów do przodu, zatapiając się tym razem nieco głębiej. O rany. Rozciąga mnie w najbardziej wspaniały sposób, penetrując i wsuwając się powoli, ostrożnie. Jego ruchy świadczą o niemałym doświadczeniu z kobietami, ale jest to coś o czym nie 103
chcę w tej chwili myśleć. – Cholera, ale jesteś ciasna, brzoskwinko. – Jego głos jest napięty i brzmi surowo. Jeszcze jedno długie, powolne pchniecie i jest ostatecznie zatopiony we mnie. Niski jęk ucieka z moich ust. Odkąd spotkaliśmy się po raz pierwszy, zastanawiałam się jaki będzie sex
z nim.
Nawet
w
najbrudniejszych fantazjach nie było tak dobrze jak teraz. Porusza się w idealnym tempie. Zmienia charakter i tempo pchnięć - od mocnych i szybkich do głębokich i powolnych, chwilę zwlekając kiedy jest całkowicie schowany we mnie, tak jakby chciał rozkoszować się tym uczuciem. Sposób, w jakim ściska dłońmi moje biodra i w jakim przyciąga mnie mocno do siebie z każdym pchnięciem, mówi mi, że będę miała tam jutro siniaki w kształcie jego palców. I niech mnie kule biją, jeśli nie kocham myśli o nim naznaczającym mnie na trwałe. – Teraz ty pieprz mnie, kochanie. Wczuj się. Daj się na moment ponieść. Mężczyzna musi wiedzieć, że może cię tak rozpalić, że nie będziesz mieć wyboru, tylko będziesz musiała kołysać tymi pięknymi biodrami tak, by chłonąć każdy centymetr, który ci oferuje. Ruchy Hale'a ustają, dając mi szansę popróbować przejmowanie inicjatywy. To dla mnie takie dziwne uczucie, tak nowe, że przez chwilę walczę sama ze sobą, próbując znaleźć rytm, który będzie odpowiadał nam obojgu i ponoszę klęskę. W rezultacie moje ciało, zdezorientowane, zatrzymuje się całkowicie. – Za dużo myślisz – mówi, pochylając się nade mną i składając pojedynczy pocałunek między łopatkami. – Po prostu czuj. Pozbądź się tych wszystkich głosów w swojej głowie. Zapomnij się i po prostu czuj. Jesteśmy 104
tu tylko ja i ty. Możemy ćwiczyć to tak długo, jak będzie trzeba. Zamykając oczy, biorę głęboki oddech. Próbując uruchomić mój wewnętrzny tryb seksownej kocicy, staram się sobie wyobrazić, jaki on ma teraz widok przed sobą: mnie w stanie całkowitego poddania się, mój tyłek wypchnięty, nadziewający się na jego kutasa, on biorący mnie w posiadanie. To niesamowicie erotyczne widowisko. Sensualny spektakl. Wypycham zadek do tyłu, przesuwając po jego członku, dopóki jego ciężkie jądra nie uderzają o mnie, a on nie wydaje odgłosów czystej ekstazy. Zaczynam więc od nowa, wycofując się i kołysząc z powrotem, poruszając tyłkiem w, mam nadzieję, kuszący sposób. Ale wierzę mu - że to nasza strefa wolna od osądów - i sama ta myśl dodaje mi animuszu. Wiedząc, że mogę spróbować rzeczy, których nigdy wcześniej nie miałam odwagi spróbować, czuję się wyzwolona. Hale kładzie jedną rękę płasko na dolnej części moich pleców, ale nadal pozwala mi nadawać rytm. Ja z kolei nie ustaję w ćwiczeniu kołysania się na nim w przód i w tył. Po chwili czuję, że zaczyna drżeć i wyszeptuje pod nosem przekleństwa. – Jak mi idzie? – pytam, spoglądając na niego, nagle potrzebując odrobiny otuchy. – Uhh, nawet nieźle. – Jego głos jest niewiarygodnie napięty. Coś mi mówi, że idzie mi lepiej niż dobrze. Uczucie satysfakcji wzrasta we mnie i daję się naprawdę ponieść, pieprząc go coraz szybciej, wypychając tyłek mocniej, by przyjąć go jak najgłębiej. I ponownie. I jeszcze raz. I znowu. Niezamierzoną konsekwencją tego rytmu jest to, że przestaję analizować i zaczynam po prostu czuć. To 105
niewiarygodny stan i wkrótce czuję narastające napięcie w podbrzuszu. – Hale... – wołam. – Jestem blisko... Nagle wychodzi ze mnie i moje ciało opłakuje jego stratę, ale tylko przez chwilę. Zanim mogę się zorientować, zostaję wyszarpnięta z pozycji, w której byłam, otulona przez jego silne ramiona, a następnie ułożona z powrotem na materacu, tym razem na plecach. Jego szeroka główka rozpycha mnie ponownie, biorąc mnie w posiadanie. – Chcę patrzeć na ciebie, jak będziesz dochodzić. – wykonuje zdecydowane pchnięcia do przodu i tym razem nie czekam już na komendę; moje biodra podnoszą się z łóżka i dorównują jego rytmowi. Boże, to musi być niezły wzrok. Jego wielki, gruby kutas rozdzierający mnie, zatapiający się głęboko w moim różowym, kruchym ciele. Moje lędźwia uderzające o jego. Nasze dłonie splecione ze sobą. Nasze oczy skupione tylko na sobie nawzajem. – Dojdź dookoła mojego kutasa, dziecinko. Właśnie tak! – warczy, jego wzrok przyklejony jest do miejsca, gdzie jego ciało sprzężone jest z moim. Nagle dosłownie się rozpadam, głośno szczytując, jęcząc jego imię w litanii płaczliwych krzyków. Jego pierś drży, gdy dochodzi. Naznacza mnie ciepłym nasieniem po moim brzuchu i udach, kiedy wyciąga go w ostatniej sekundzie i jeździ nim po mnie w najbardziej zmysłowy sposób. Chwilę później podnosi się z łóżka i słyszę jego kroki na korytarzu. Wraca z ciepłą szmatką, której używa do obmycia mnie. Zastanawiam się, czy to wszystko jest nadal częścią usługi. Jednak, gdy widzę spojrzenie pełne czystego uwielbienia w jego oczach, zatracam się w nim. Nigdy nie 106
byłam tak
czczona i hołubiona jak teraz. W tym momencie czuję, że
życzliwość z jego strony to niemal zbyt wiele dla mnie do przełknięcia. – To było idealne – mówi, nadal lekko zasapany, po raz kolejny całując moje czoło. W tej sekundzie uderza we mnie morze emocji naraz. Przyjemność. Pożądanie. Strach. Niesmak. Jestem
definicją
"gorącego
bałaganu".
Z
moimi
włosami
przylepionymi do wilgotnej skóry, klatką piersiową nadal falującą po niedawnym wysiłku, rozłożona na łóżku, czuję się zagubiona i złamana. Kulę się w pozycji embrionalnej i otulam ramionami kolana, nienawidząc faktu, że zaraz znów zobaczy mnie płaczącą. Zdecydowałam się na to, bo chciałam chodzić z Kirbym. W tym momencie Kirby jest ostatnią osobą, o której myślę. Pragnę jedynie, by Hale wziął mnie w ramiona i już nigdy nie wypuścił. – Hej, hej... – Miękkość w jego głosie zaskakuje mnie. – Co się stało? – Głaszcze moje włosy, zaczynając od czoła i sunąc palcami przez całą ich długość. Z początku nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Łzy spływają mi po policzkach z nieznanych przyczyn. Opanowują mnie uczucia głębokiego żalu, smutku i straty. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Hale pochyla się nade mną z bolesnym wyrazem twarzy, rozwiera moje nogi i przygląda im się uważnie. – Czy cię gdzieś zraniłem? – Co? Nie! Nie, nic z tych rzeczy. – Biorę głęboki oddech i wycieram oczy. – Przykro mi, wiem, że to głupie... – Powiedz mi, co czujesz w tej chwili. Czuję się zdezorientowana i... kurczę, nawet nie wiem jak to 107
wyjaśnić. Czy dla niego to było choć w części tak intensywne, jak dla mnie? Prawdopodobnie nie. Jego twarz jest nieprzenikniona, a spokój, który od niego bije sprawia, że czuję się nieswojo. Czuję się gorsza od niego. Jestem niczym więcej niż tylko klientką; kimś, z kim mógł się przespać. Dla mnie to była najbardziej niesamowita rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam, a dla niego to po prostu kolejne spotkanie z kalendarza "Mentora". Jak mogę mu to powiedzieć, nie brzmiąc jak wariatka? – Nie jestem do końca pewna, co czuję – mówię. – Seks pomiędzy nami był bardzo intensywny – oświadcza, znów czytając mi w myślach. – Tak. – zgadzam się. – Tak intensywny, że czasami może być mylony z czymś, czym nie jest - czymś bardziej emocjonalnym. To potężna rzecz, poddanie się w ten sposób, zaoferowanie mi całej siebie. Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś podobnego z innym mężczyzną? – Nie. Ja... To był dla mnie pierwszy raz w ten sposób. – Czułam się dzika i nieskrępowana, pozwoliłam sobie z nim na taką wolność jak nigdy przedtem. – Tak myślałem. – Znów głaszcze moje włosy. Przebłysk dumy w jego oczach, gdy patrzy się na mnie, uświadamia mi, że zrobiłabym to jeszcze raz - o cokolwiek poprosi i więcej. – Ale nie możemy tego z niczym pomylić – mówi, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię. – To po prostu fizyczna bliskość. – Sposób, w jaki to mówi, napięcie w jego głosie sprawia, że zastanawiam się, kogo próbuje teraz przekonać - mnie czy siebie. Przyciąga mnie do siebie i otula mnie swoim ciałem. Każe mi po prostu oddychać i tak właśnie robię. Podczas gdy próbuję zapanować nad 108
swoimi emocjami, Hale ściska mnie mocno i nieustannie upewnia mnie w przekonaniu, że moja reakcja jest zupełnie normalna. – Pamiętasz, kiedy rozmawialiśmy o ukojeniu? – pyta, wciąż mnie tuląc. – Tak. – Nigdy nie myślałam, że znajdę się w sytuacji, że będę tego potrzebować. Pamiętam jak histerycznie zachowywała się jego znajoma, Chrissy - przypomina mi się jej szloch i krzyki, podczas gdy on wyprowadzał ją z chwilowego załamania. Nigdy nie zachowywałam się tak po seksie, ale trzeba przyznać, że to było znacznie więcej. Scena, którą odegraliśmy naprawdę na mnie wpłynęła. – Nie mówiliśmy jeszcze o "sub-dropie", czyli depresji strony uległej, ale myślę, że powinniśmy. Poddanie się swojemu panu może być potężnym emocjonalnym przeżyciem. Podczas i tuż po scenie, adrenalina i wszystkie inne związki chemiczne, które organizm naturalnie produkuje są na najwyższym możliwym poziomie. Później, gdy wszystko gwałtownie opada, możesz nagle poczuć smutek, osamotnienie i zagubienie. Im bardziej intensywna scena, tym bardziej intensywny drop. Słuchając jego wyjaśnień, czuję ulgę. To tylko moje rozhuśtane hormony i emocje płatają mi figle. Staram się zrelaksować i oczyścić umysł. Nasłuchuję bicia własnego serca i rozkoszuję się sposobem, w jaki jego ręce przygniatają moje mięśnie ramion. Muszę dokonać wyboru. Mogę cieszyć się każdą minutą, w której poświęca mi swoją uwagę, oferuje mi swoje doświadczenie, albo mogę zdecydować się na samodzielną wędrówkę. Dlaczego miałabym nie chcieć jego pomocy? Pozwalając sobie na rozluźnienie, wkrótce rozchodzi się po mnie 109
ciepło. Czuję się komfortowo i sennie. Wszystko będzie w porządku. Tak myślę. On szepcze mi uspokajające słowa, chwali mnie za dzisiaj, nadal gładząc moje włosy i skórę. Całkowicie się na niego otworzyłam, i nienawidzę, że sama tak mało o nim wiem. – Czy możesz mi opowiedzieć o swojej Nanie? – pytam cicho. Jestem ciekawa wrażliwej strony tego człowieka, której póki co łowię tylko przebłyski. – Co chcesz wiedzieć? – Jest baczny i pełen rezerwy. Wyraźnie nie lubi roztrząsać swoich prywatnych spraw. Wzruszam ramionami. – Nie wiem. Chyba po prostu jestem ciekawa. Czy jesteście ze sobą blisko? Kiwa głową. – Poza moją młodszą siostrą, jest najbliższa temu, co mógłbym określić mianem rodziny. Musiała znieść dużo przeze mnie przez te lata, a teraz ja zajmuję się nią. – Jaka ona jest? – Staram się sobie wyobrazić Hale'a kręcącego się przy starszej pani, ale ponoszę sromotną klęskę. O wiele łatwiej jest mi wyobrazić sobie go w lochu sado-maso, odzianego w czarną skórę, z uległą związaną plątaniną skomplikowanych węzłów. – Jest osiemdziesięcioletnią panią, która piecze najbardziej zajebiste placki z borówkami na świecie, lubi mi robić na drutach naprawdę ohydne swetry i ciągle mnie pyta, kiedy się ustatkuję. Chichoczę, wyobrażając sobie jak ta starsza pani go nagabuje, bo wiem jak nie lubi być wypytywany. – I co jej odpowiadasz? – Że nigdy. – Jego głos poważnieje. Nie interesuje go małżeństwo czy monogamia. Mój umysł przywołuje wspomnienie wieczoru, gdy podsłuchałam dwie kobiety omawiające szczegóły jego tragicznej 110
przeszłości i robi mi się go żal. Ta myśl sprawia, że mam ochotę wziąć go w ramiona i trzymać blisko, ale jakoś wiem, że nie pozwoli mi na to. Po kilku minutach Hale wstaje, zdmuchuje świecę i ubiera się. Patrzę jak ruszają się mięśnie na jego szerokich barkach i na jego zwarte uda, gdy wciąga na nie dżinsy. Jest naprawdę wspaniały, wręcz doskonały... Czuję nagle ucisk w żołądku, gdy zdaję sobie sprawę, że to wszystko może być potworną kombinacją - jego przytłaczająca męska tożsamość, versus moja rozpaczliwa potrzeba bycia kochaną... Czy to nie recepta na katastrofę?
111
Rozdział dwunasty Hale Jest niedziela, a to oznacza, że siedzę w zalatującym stęchlizną "domu spokojnej starości" z Naną. Jednak bez względu na to, jak bardzo się staram i jak mało podniecające jest moje otoczenie, nie potrafię zapomnieć ostatniej sesji z Brielle, moją seksowną małą brzoskwinką... Każdy szczegół wydaje się być wypalony w mojej pamięci. Jej ciasny tyłeczek zasuwający po mnie. Kurwa. Jej drobne ciałko zaciskające się na mnie, dojące mnie do ostatniej kropli. Ja cię pieprzę. Mogłaby spokojnie stać się moim nałogiem. Takim, którego nie wolno mi przedawkować, choćbym nie wiem jak chciał. Mam zadanie do wykonania. To by było na tyle... Nana macha palcem wskazującym w moją stronę. – Podaj mi moją torbę z włóczkami z szafy. Zrobiłam coś dla ciebie. Dzięki Nanie mam całą szafkę pełną ohydnych swetrów, dzianinowych czapek, szalików i innych, bliżej nieokreślonych części garderoby. Jeśli kiedykolwiek będę zaproszony na imprezę z motywem "najbrzydszy-bożonarodzeniowy-sweter-na
świecie-ever",
to
jestem
ustawiony. Jestem prawie pewien, że mógłbym iść ubrany w pstrokatą, swędzącą wełnę dosłownie od stóp do głów. Łapię za torbę i podaję ją. Wyciąga z niej coś w rodzaju golfowej kamizelki? Sam nie wiem. W dodatku w kolorze buraczkowo-fioletowym. Podaje mi go z uśmiechem przepełnionym uczuciem dumy. – Wow! To po prostu... Brak mi słów! Dziękuję, Nano. Drogi Boże, to coś powinno być spalone. Ale do cholery, robienie na 112
drutach daje jej zajęcie i dodatkowo nadaje wolnej przestrzeni w mojej szafce sens istnienia. Każdy wygrywa. – Załóż go. Muszę się upewnić, czy pasuje. Przykładam go do siebie od przodu. – Niee, na pewno będzie pasować... Uśmiecha się. Udało mi się ją zadowolić, więc wracam na fotel obok niej. Miałem siedemnaście lat, kiedy moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej lecąc na wakacje swoich marzeń na Alaskę. To był mały, czarterowy samolot, wynajęty przez tatę specjalnie na potrzebę wypadu na rejs połowowy. Tata trajkotał o tej wyprawie przez wiele miesięcy... Nanette - czyli Nana - była członkiem wspólnoty kościelnej w ich parafii. Ja uczęszczałem tam tylko przy okazji głównych świąt i widziałem ją raz czy dwa razy. Tak naprawdę nie znałem jej, a ona mnie. Ale jednak nagle wyszła przed szereg i ogłosiła, że przygarnia mnie wraz z moją młodszą siostrą, Macey. Wtedy siedemdziesięciolatka i oddana chrześcijanka; Nana i ja to była raczej dziwna kombinacja. Pamiętam pierwszy raz, kiedy naprawdę się jej przyjrzałem podczas pogrzebu. Jej skóra miała kolor kawy, a zaplecione włosy były w barwach soli i pieprzu. Podeszła do mnie - byliśmy jedynymi osobami, które nie płakały - i gdy tak stała przy moim boku, pochyliła się ku mnie i powiedziała cichym głosem, że płacz nie przywróci ich z powrotem. Skinąłem porozumiewawczo głową i patrzyłem, jak ich trumny zostają powoli spuszczane w dół do ziemi. Czułem otępienie. I pustkę. I że już swoje wypłakałem. Od tego momentu polubiłem ją. Ceniłem jej siłę woli i twardy 113
charakter. Ale mimo wszystko, kurewsko się zdziwiłem, gdy zwróciła się do opieki socjalnej z wnioskiem, by uznano ją jako naszą rodzinę zastępczą. Postawiła na swoim. Macey i ja mieszkaliśmy z Naną przez cały okres liceum. Podczas studiów i na aplikacji prawniczej, zawsze miałem u niej zagwarantowane miejsce w czasie wakacji i innych przerw. W ubiegłym roku została jednak przeniesiona do domu opieki. Od wielu lat opiekowała się mną, a teraz role się odwróciły. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Ona jest teraz moją rodziną. Pielęgniarka z porannej zmiany - Trisha, o ile dobrze pamiętam wchodzi z tacą leków Nany. Coś na ciśnienie i coś na lepsze wypróżnienia. Póki co jest zdrowa jak koń, dzięki Bogu. Trish pochyla si,ę żeby odstawić tacę i robiąc to, wpycha mi swój pełny biust prawie w samą twarz. No witam... Kiedy wychodzi, Nana przewraca oczami na jej nadprogramowy popis. – Ta latawica powinna przyhamować. Napaliła się na ciebie jak komornik na szafę. To mężczyzna powinien się uganiać za kobietą, a nie odwrót. Nie chciałbyś być przytłamszony przez taką dziewczynę, prawda? – Przez nią? – Uśmiecham się krzywo. – Może nie byłoby tak źle. – Jesteś pokręcony! – W najlepszy możliwy sposób. – Zapewniam ją. Śmieje się, ale wkrótce jej uśmiech znika, a jej twarz przybiera bardziej poważny wyraz. – Kiedy zamierzasz się ustatkować, Cameron? Chciałabym cię zobaczyć z jakąś miłą dziewczyną. Nie będę żyć wiecznie. W tym roku kończę osiemdziesiąt jeden lat, wiesz? Przełykam cicho ślinę, grając na zwłokę. Nienawidzę, gdy nadmienia o swoim wieku. Jest wszystkim, co mi pozostało. Tylko ona i Macey, którą 114
widuję z rzadka odkąd się przeniosła. – Wiem, Nano. Już planuję dużą imprezę-niespodziankę. – To żadna niespodzianka, jeśli dobrze o niej wiem. – Podnosi jedną z wyrysowanych czarną kredką brwi. – Nie chciałbym być przecież odpowiedzialny za czyiś atak serca albo niewydolność pęcherza, czy cokolwiek innego... – Szczerzę się do niej. – Pokręcony...– mówi ponownie, kręcąc głową. Nie jestem pewien, jak długo mogę zbywać te wszystkie pytania na temat mojej przyszłości, ale miejmy nadzieję, że przez długi, długi czas.
115
Rozdział trzynasty Brielle Jak, do cholery, mogłam sobie myśleć, że to będzie dobry pomysł? Zgodzić się na seks z przystojnym, inteligentnym mężczyzną bez nadziei, że to może się rozwinąć w coś więcej? Okazuje się, że nie mogę tego zrobić. Nie mogę oddzielić seksu od emocji. Po prostu. Przez cały dzień, kiedy jestem
w pracy, przez moje ciało przechodzi tysiąc sprzecznych
emocji. Podczas gdy pokazuję apartamenty z cenami wywindowanymi pod sufit chętnym młodym parom, demonstrując imponujące przechodnie garderoby, podwójne marmurowe umywalki w łazienkach i błyszczące fronty kuchni w nierdzewce, mój umysł przepełniony jest szalonymi fantazjami na jego temat. Hale. Jego mocne ręce na moich biodrach, jego ciepłe usta na moich, i to ciemne, głodne spojrzenie w oczach, gdy mnie obserwuje. W jego obecności czuję się żywa i pożądana, a to staje się niebezpiecznie uzależniające. Nie wiem, jak mogę pozwolić mu odejść za kilka tygodni. Zgodziłam się na te warunki, więc dlaczego mam uczucie, jakby ktoś rozdzierał mnie na dwie części? Dzwoniąca komórka odwraca na chwilę moją uwagę. Wyciągam ją z torebki i sprawdzam kto to. To Kirby. Mój żołądek opada. Jestem odczuwalnie zawiedziona. Zanim mam czas na przeanalizowanie reakcji mojego organizmu, odbieram połączenie. – Halo? 116
– Gdzieżeś się ukrywała, moja biedroneczko? – pyta ze swoim sztandarowym figlarnym chichotem, który natychmiast mnie relaksuje. – Ja-ja, sama nie wiem. – Zdaję sobie nagle sprawę, że spędzałam ostatnio cały swój wolny czas z Hale'em. Nawet kiedy z nim nie jestem, jego władcza, męska obecność dominuje moje myśli. Ta cała sytuacja miała mnie zbliżyć z Kirby'm, a jednak nie zaprzątnął on ani jednej mojej myśli w ciągu ostatnich dwóch tygodni. – Po pierwsze, musimy umówić się na jakąś ustawkę. Po drugie, myślę o zakupie jakiegoś mieszkania. Potrzebuję prawdziwej znawczyni na rynku nieruchomości. Myślisz, że mogłabyś pokazać mi jakieś mieszkanie? – Wow! To świetnie, Kirby, naprawdę. Oczywiście, że ci pomogę. – Git. Pasuje ci ten weekend? – Ja... – Waham się. Mój umysł wraca do Hale'a. Nie umawialiśmy się na następną lekcję, ale wiedząc, że zazwyczaj odbywają się one w weekendy, nie chcę rozpoczynać żadnych planów z Kirby'm. – Czy mogę oddzwonić do ciebie później z odpowiedzią? – Jasne – odpowiada. Próbuję dopasować moje plany związane z Kirby'm wokół grafiku z Hale'em. Powinno być chyba na odwrót, ale nie obchodzi mnie to. Boże, co się ze mną dzieje? Jedna noc doskonałego seksu nie powinna negować pięciu lat nieodwzajemnionej miłości. Czy może? Nie myślę już jasno. To musi być ten cały sub-drop czy jakoś tak, o którym mówił Hale. To wszystko. Powinnam korzystać z naszego czasu razem, rozkoszować się lekcjami, które nam pozostały. Płynąć z prądem, że tak powiem. Unosić się na fali, albo na jakiejkolwiek części jego ciała... Ponieważ, drogi Boże w niebie, ten mężczyzna pieprzy się nie jak człowiek, 117
tylko jak dzikie zwierzę. – Po prostu napisz do mnie, jak będziesz już znać swój harmonogram – mówi nagle Kirby, wyciągając mój umysł ze śmietnika. – Oczywiście – zapewniam go. Kończę rozmowę i sprawdzam jeszcze godzinę przed wepchnięciem komórki z powrotem do torebki. Mam się pojawić w nowym kompleksie luksusowych mini-bloków w samym sercu miasta za mniej niż dwadzieścia minut. To będzie mały cud, jeśli zdążę na czas. W niewyjaśniony sposób docieram tam jednak w ostatnim momencie. Korzystając z klawiatury przy domofonie na drzwiach wpuszczam sama siebie i włączam wszystkie światła tuż przed dotarciem moich klientów. Kondominium "Skarby Eldorado" to nowy budynek, który nadal jest jeszcze wykańczany, ale ich mieszkania pokazowe są pięknie dopracowane i udekorowane eleganckimi meblami i współczesnymi dziełami sztuki. Włączam lampkę w salonie i podkręcam gaz w eko-kominku. Zadowolona, że wszystko wygląda idealnie, wyciągam broszury z folderu i czekam na swoich klientów. To byłoby niesamowite, sprzedać dziś jedno z tych mieszkań. Prowizja od nieruchomości wartej pół miliona dolarów uczyniłaby moje konto bankowe i mnie bardzo szczęśliwymi... Delikatne pukanie do drzwi sygnalizuje ich nadejście. – Dotarliście – mówię, jednocześnie starając się otworzyć im drzwi w możliwie najbardziej zachęcający sposób.
– Witamy w "Skarbach
Eldorado". Współpracuję z Markiem i Sarah już od około trzech tygodni. Zwiedziliśmy razem wiele "high-end" i luksusowych apartamentów w całym 118
mieście, ale to jest zdecydowanie najpiękniejsze miejsce, jakie miałam okazję im przedstawić. Cena jest nieco powyżej ich zakładanego budżetu, ale jestem pewna, że się w nim wkrótce zakochają. W końcu sama też już je pokochałam. Żyć w takim miejscu jak to, to byłoby coś... – O kurczę, ten dom jest naprawdę wspaniały! – mówi Sarah po tym, jak wkraczamy do kuchni i spostrzega blaty z granitu, kafelki z mleczno-szklanej mozaiki pomiędzy dolnymi a górnymi szafkami i ogrom urządzeń ze stali nierdzewnej. – Każdy właściciel jest w stanie spersonalizować swój apartament przed wprowadzeniem się, wybierając podłogi, fronty szafek i lad oraz kolory ścian – opowiadam im. Gdy wędrujemy sobie z pokoju do pokoju, wydają się być pod wrażeniem. Wchodzimy do sypialni i stajemy przy oknach sięgających od podłogi do sufitu, podziwiając zapierającą dech w piersi panoramę Chicago. Ten widok to rzeczywiście "skarb". W tym momencie moja komórka postanawia się ponownie rozdzwonić, więc wyławiam ją z torebki. Tym razem to Hale. Pewnie dzwoni zorganizować następną lekcję. Jeśli dogadamy się co do daty, będę mogła odpowiedzieć Kirby'emu. – Wybaczą mi państwo na chwilę – mówię, podnosząc telefon do góry i wskazując na niego bezgłośnie poruszając ustami, sugerując jakieś pilne biznesowe wezwanie. Udaję się do przestronnej głównej łazienki, ponieważ powinno to zająć tylko chwilę. – Halo? – Brzoskwinko – słyszę w odpowiedzi. Jego głęboki głos rozsiewa ciarki po skórze, prawie jakby był teraz ze mną. 119
– Cześć. – Gdzie jesteś? – Oprowadzam klientów po pokazowym mieszkaniu w "Skarbach Eldorado". A co? – Jestem w nastroju na lekcję numer trzy. Mój brzuch napina się. – Co masz na myśli? – Wyglądam do sypialni, aby zobaczyć, że Mark i Sarah zdążyli się już przemieścić i teraz oglądają garderobę z jej licznymi półkami, szufladami i schowkami. – Mam na myśli właśnie teraz. Pamiętasz, jak mówiłem ci, że mam zamiar przycisnąć cię, sprawdzić twoje granice? – Tak – mówię, marszcząc jednocześnie brwi. Nadal nie jestem pewna, o co mu chodzi. – To jest kolejny test, moja brzoskwinko. Chcę, abyś się dotykała, aż zrobisz sobie dobrze. A ja będę słuchać. Moje usta opadają w dół razem ze szczęką. Nie może mówić poważnie. – Pokazuję właśnie dom poważnym klientom! Usłyszą mnie! – Nie, jeśli będziesz relatywnie cicho. Zatrzymuję się, spoglądając w lustro. To szaleństwo. Kompletne szaleństwo. Dlaczego więc moje serce wali jak oszalałe, a ciało drży z niecierpliwości? Przemieszczam się z jednego końca łazienki na drugi, próbując skonstruować przekonujący argument, dlaczego to zły pomysł. – Powiedz mi dokładnie, gdzie jesteś – Hale przerywa moją gonitwę myśli. – W łazience. – Czy jest tam lustro? – Tak. – Spoglądam w górę, by odnaleźć swoje odbicie. Moja 120
zaczerwieniona skóra jest gorąca, a sutki twardnieją pod dopasowanym topem z zewnętrznym gorsetem. – Dobrze. Chcę, żebyś wsunęła rękę do przedniej części majtek i powiedziała mi, jakie to uczucie. – Nie mogę... – mówię cicho. – Brielle. – Jego głos jest mocny, ale to ukłucie żalu w jego tonie uderza mnie najmocniej. Nie lubię rozczarowywać tego mężczyzny. – Czy to pomoże, jeśli zdradzę ci, że trzymam teraz swojego fiuta w ręku i jest tak twardy, że to aż boli? Wszystko, o czym jestem w stanie myśleć, to twoja ciasna cipka zaciskająca się na nim. Moje ciało reaguje na jego słowa natychmiastowo. Nie powinno tak być, ale w jakiś sposób luksusowy przepych tej łazienki zachęca mnie do zrobienia czegoś zakazanego. Gdyby Hale był tutaj, usadowiłby mnie na marmurowym blacie, zadarł spódnicę i pieprzył mnie mocno i szybko, a ja trzymałabym się jego twardych bicepsów i ramion. To kusząca myśl... – Tęsknię za twoim fiutem… – przyznaję się cicho. Wydaje cichy jęk aprobaty i już przepadłam. To jest zakręcone, niestosowne i złe na tak wielu płaszczyznach. Dlaczego więc mnie to nie obchodzi? Spoglądam po raz ostatni. Moi klienci podziwiają zabudowane szafy przy przeciwległej ścianie. – Brielle? – Hale jęczy. Wyczuwam potrzebę i niecierpliwość w jego głosie. Chcę go zadowolić. Pragnę też tego, co na pewno wyniknie z dotykania siebie, ale dosłownie w ostatniej chwili wkracza rozsądek. Nie ma takiej opcji, żebym mogła to zrobić. Z drugiej strony jednak, odmowa może 121
być bardzo, bardzo złym pomysłem. Nagle wpada mi do głowy najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej tak mi się w tym momencie wydaje. Włączam więc swój najbardziej gorący głos a'la Kasia Figura i szepczę – Och, tak, jest mi taaak dobrzeee... Mam tylko nadzieję, że nie zorientuje się, że właśnie udaję. Otwieram drzwi i wyglądam Matta i Sary. Znajdując ich wzrok, podnoszę kciuk do góry, dając im znak, że to nie powinno już długo potrwać. – Dobra dziewczynka – mówi cicho, zadowolony z mojego występu. Uff, kupił to. – Chcę, żebyś zrobiła teraz zdjęcie swojej mokrej cipce z palcami nadal zanurzonymi w środku, a następnie wysłała je do mnie... – Jakie są miesięczne opłaty stowarzyszeniowe w tym budynku? – pyta głośno Sarah, gdy nagle znajduje się blisko mnie. Za blisko. – Co to ma, kurwa, znaczyć? – pyta Hale, wyraźnie wkurzony odkrywszy mój blef. – Yyy, muszę kończyć! – Mój głos to żałosny pisk, gdy szybko urywam rozmowę wciskając czerwoną słuchawkę. Z moim sercem obijającym się o żebra i spieczonym burakiem na twarzy, dokładam wszelkich starań, aby szybko i w miarę normalnie zakończyć oprowadzanie, pokazując tylko najciekawsze rozwiązania i funkcje (praktycznie wszystko w mieszkaniu jest na pilota, włącznie z opuszczaniem zasłon i spuszczaniem wody w ubikacji. Nie mówiąc już o tym, że komputer w pilocie oblicza za każdym razem jej zużycie i tworzy prognozy). Na końcu omawiamy koszty komunalne (media, wywóz śmieci, całodobowa usługa ochroniarska) i rzeczone opłaty stowarzyszeniowe. Ich zainteresowanie jest oczywiste, a Sara ściska męża za rękę pod stołem, jakby chciała mu powiedzieć - "To jest to!". 122
Przerywa nam pukanie do drzwi i przepraszam, by je otworzyć, zastanawiając się, czy agencja nie pomyliła się i nie zarezerwowała dziś podwójnie sesji pokazowych. Gdy otwieram drzwi, wkracza przez nie Hale. Ubrany w granatowy garnitur, śnieżnobiałą koszulę i krawat w paski wygląda, jak zwykle, niesamowicie. Będąc już wewnątrz, zachowuje się jakby był właścicielem nie tylko tego apartamentu, ale całego budynku. – Czy już kończycie? – pyta, mijając mnie nie bez jakiegokolwiek przywitania czy wyjaśnienia. – Yyy... tak... – udaje mi się z siebie wycisnąć, podążając za nim tak szybko, na ile pozwalają mi na to wysokie obcasy. Zatrzymuje się przy stole jadalnym, gdzie siedzą moi klienci. – Dziękuję za przybycie. Gdyby jednak mogli nas teraz Państwo opuścić, gwarantuję, że Brielle skontaktuje się z Wami po południu. Wymieniają pomiędzy sobą skonfundowane spojrzenia, ale w końcu Sarah wzrusza ramionami. – W porządku, porozmawiamy później. Powoli uspokajam się i wraca też mój profesjonalizm. Odprowadzam ich do drzwi, wręczając im pakiet informacji, który dla nich przygotowałam. – Dziękuję za przybycie! Myślę, że "Skarby Eldorado" mają wszystko, czego szukacie. Będę w kontakcie. Gdy tylko drzwi się zamykają, obracam się na pięcie w stronę Hale'a. Gniew rośnie wewnątrz mnie i czuję, że zaraz wybuchnę. – To moja praca! Nie możesz po prostu pokazać się tu w ten sposób. Podchodzi bliżej, jego ciemne oczy skupione są na mnie. Nie zatrzymuje się, dopóki moje plecy nie zaczynają dociskać do ściany. – Mieliśmy umowę. Mówiłem ci, że popcham cię poza twoją strefę komfortu. 123
Testuję i rzucam wyzwania. Nie wymusiłem tego na tobie. To ty się na to zgodziłaś, ochoczo. Ja tylko staram się realizować swoją stronę umowy5. Mam zamiar spytać się go, skąd wiedział gdzie jestem, ale wtedy przypominam sobie, że w sumie powiedziałam mu wszystko czego potrzebował, kiedy zadzwonił. Mój gniew ustępuje, ale tylko w znikomej części. A potem w trochę większej. A za sekundę wyparowuje prawie całkowicie. I tak już prawie kończyłam to spotkanie, a opierając się na reakcji moich klientów na widok tego olśniewająco przystojnego mężczyzny przede mną, nie sądzę, żeby wpłynęło to negatywnie na ich decyzję. Może rzeczywiście pomyśleli sobie, że to właściciel budynku? Jego naturalna pewność siebie była bardzo przekonująca. – Musisz być ukarana za ten mały występ, którego dopuściłaś się wcześniej. Zostawiłaś mnie twardego i spuchniętego... – Łapie za niego przez spodnie z wyrazem głębokiej dezaprobaty na twarzy i mój puls skacze. Żądza, i to nie tylko seksu, wypisana jest zarówno w jego rysach, jak i w jego napiętej postawie ciała. Płonie w nim potrzeba ukarania mnie i ten fakt zajebiście mnie podnieca. Co się ze mną dzieje?Co jest ze mną nie tak? – Przepraszam, Panie. – Rzucam na niego spojrzenie pełne skruchy. W moich oczach na pewno też już widać budzącą się żądzę. – Co powinniśmy zrobić z tym problemem? – Jego ręce mocno zaciskają się na moim pasie, dzięki czemu brzuch skręca mi się z nerwów. Śmiało, sięgam w dół pomiędzy nami, moja ręka zaciska się wokół jego grubości. Nawet miękki, nie ma się czego powstydzić. – Mogę się tym zająć – oferuję. 5 Nooo, z tymi trzema ostatnimi zdaniami to bym się kłóciła...:) I jeszcze mu za to płać !!!
124
Na chwilę przymyka oczy, a ja czuję, że zaczyna twardnieć w mojej dłoni. Gdy podnosi powieki, jest z powrotem panem sytuacji. Głosem pełnym rezerwy pyta – Chciałabyś tego, kochanie? Przytakuję szybko. – Tak. – Pomysł upadnięcia przed nim na kolana i wzięcia go do ust podnieca mnie tak mocno, jak za pierwszym razem. Kręci głową, dając mi do zrozumienia, że udzieliłam złej odpowiedzi. Zdradziłam się. Zawaliłam, zachowując się zbyt ochoczo w interakcji z mężczyzną. – Nie tym razem – mówi, po czym sięga do mojego gardła. Zataczając palcami delikatne kółka na
mojej szyi, muska mnie
ustami. Z rękami na gardle, trzymając mnie w miejscu, ma moją pełną uwagę, o co pewnie mu w tym wszystkim chodzi. Jego kciuk wędruje wzdłuż kolumny mojej szyi. Uśmiecha się lekko, gdy czuje jak moje serce przyśpiesza w reakcji na pieszczotę. – Bycie w tarapatach podnieca cię. Niegrzeczna dziewczynka – zauważa. Wydaję cichy jęk. Potrzeba dotknięcia go, pocałowania, wzrasta we mnie z każdą sekundą. Męski zapach jego skóry, sposób w jaki góruje nade mną, nawet gdy jestem na wysokich obcasach, niszczycielski wygląd, który mówi, że zaraz będę należeć do jego fiuta. Zbyt dużo tego wszystkiego. – Ile mam czasu, zanim będę cię musiał zwrócić światu? – pyta. Mój wzrok wędruje do kuchni, do zegara na ścianie. – Mam czterdzieści pięć minut przed moją następną wizytą. – Idealnie – Umieszcza pocałunek u podstawy gardła, po czym robi krok w tył i rozpoczyna ściąganie krawata. Rozgorączkowana, obserwuję jak powoli przesuwa węzeł w dół i wysuwa go całkowicie spod kołnierza. – 125
Odwróć się. Odwracam się więc posłusznie twarzą do ściany. Hale ujmuje każdy z moich nadgarstków, wiążąc je ze sobą mocno swoim jedwabnym krawatem. Milczy, a ja wolę nie zaczynać domyślać się w jakim jest teraz nastroju i jakie emocje towarzyszyć będą naszej scenie. Gdy jestem już bezbronna, prowadzi mnie w głąb mieszkania. Moje stopy niosą mnie na ślepo korytarzem. Wędrówkę kończymy w głównej łazience, właśnie tej. Stajemy przodem przy lustrze, ja przy umywalce, on za mną. Jego kości szczękowe tworzą teraz cień współgrający z mrocznym błyskiem w oczach. Jest porażająco przystojny. Mógłby z łatwością uchodzić za gwiazdę filmową na okładce People’s Magazine – w wydaniu z rankingiem na najseksowniejszego mężczyznę roku. Jego oczy są przyklejone do mnie, tak jak moje do niego. Patrzę w lustro, jak jego zręczne palce szybciutko rozpinają od przodu haftki mojej koszuli gorsetowej, odsłaniając biały koronkowy stanik pod spodem. – Tak jak myślałem. – Śledzi kciukami po moich już stwardniałych sutkach. Są spuchnięte i mega wrażliwe przez ocieranie się o jedyną barierę, która dzieli nas od nagiego dotyku – delikatną koronkę na miseczkach. Mój oddech zawiązuje się w gardle, gdy przechodzi przeze mnie fala pożądania. Po tym jak rozprawia się z przednim zapięciem
stanika, dając
wolność moim piersiom, Hale podnosi mnie do góry i usadawia na blacie przodem do siebie - prawie identycznie, jak fantazjowałam o tym wcześniej... Zbliża usta do jednej z moich piersi, po czym zasysa sutek tak mocno w swoich ciepłych ustach, że zaczynam kwilić. Chcę go dotknąć, pieścić go całego, ale ręce mam związane za 126
plecami, więc wszystko, co mogę zrobić, to siedzieć przed nim, chłonąć każdą cząstkę przyjemności, którą tak umiejętnie mi dostarcza. On tymczasem przemieszcza się od jednej do drugiej piersi, liżąc i ssąc dopóki nie jestem cała mokra i gotowa do detonacji. Kiedy prostuje się i znów góruje nade mną, jego usta są nadal miękkie i wilgotne w rezultacie jego podniecającego szturmu, a ja nie pragnę niczego więcej niż tych ust na moich. Ale wtedy Hale sięga do kieszeni marynarki i wyciąga mały, srebrny wibrator w kształcie pocisku. Przekręca go u podstawy, a ten budzi się do życia. Motyle trzepocą w moim brzuchu. Hale patrzy w dół na brzęczącą zabawkę w swojej dłoni, a potem z powrotem na mnie z przebiegłym błyskiem w oczach. – Hmmm…Teraz, co powinniśmy z tym zrobić? Praktycznie wiję się na blacie. Znów czyta we mnie jak w otwartej księdze. Wie, że pragnę poczuć na sobie wibracje tej małej zabaweczki. Pragnę jednak utrzymać resztki godności, co nie jest łatwym zadaniem z rękami związanymi za plecami i gołymi piersiami na ekspozycji. Unoszę więc brodę i pytam. – Czy zawsze nosisz przy sobie wibrator w marynarce? – Gdy pracuję z niegrzecznymi dziewczynkami, które muszą być porządnie wypieprzone? Wtedy tak, zawsze. Unoszę brwi w szczerym zdumieniu i moja brawura powoli zanika. – Zdaje się, że jak zwykle pomyślałeś o wszystkim. – Mówiłem ci, że jestem najlepszy. Jego ton jest zdecydowany, pewny, bezpośredni. W tym wydaniu podoba mi się najbardziej. Wyniosły. Władczy. Mający pierwsze i ostatnie
127
słowo6. Pragnę go w ten sposób bardziej, niż kiedykolwiek mi się zdawało, że będę. – Czy kiedykolwiek używałaś zabawki takiej jak ta, Brielle? Używałam już wcześniej wibratora; Nie jestem aż tak niewinna. – Tak – szepczę. Jego szczęka delikatnie zadrgała. – Ale czy używałaś go tutaj? Przykłada
zabawkę
do
mojej
brodawki,
która
twardnieje
natychmiastowo, a mną wstrząsa nieoczekiwana fala przyjemności. Uczucie jest intensywniejsze niż cokolwiek, czego kiedykolwiek doświadczyłam. Ogarnia mnie znane ciepło i podczas gdy brzęczyk pulsuje przy wrażliwej skórze, napięcie zaczyna wzrastać. Hale okrąża jeden sutek, potem drugi, patrząc jak moja klatka piersiowa wznosi się i opada. Kiełkuje we mnie ekstaza, a moje ciało po cichu błaga o uwolnienie. – Jak się z tym czujesz, kochanie? – pyta niskim i frywolnym tonem, ze wzrokiem skoncentrowanym na moich piersiach. – D-dobrze – udaje mi się wydusić. – Hmm. Tylko dobrze? Spotykam jego intensywne spojrzenie. Obserwuję i czekam z niecierpliwością, aby zobaczyć, co zrobi dalej. Jego dłoń wraz z zabawką znika pod spódnicą. Sekundę później czuję wibracje przy majtkach. Porusza wibratorem w górę i w dół, aż ciepłe impulsy testują granice mojego odczuwania przyjemności. Biodra zaczynają się mimowolnie ruszać, kołysząc się i wijąc tak, aby zbliżyć się jak 6 [zostawione ku uciesze mól książkowych] Tu też bym się kłóciła. To w końcu woli go opiekuńczego czy władczego? Ech, te kobiety ;) http://demotywatory.pl/4173165/Najpierw-bylamniezdecydowana
128
najbardziej do epicentrum. – A to jak? – O Boże – jęczę. Dociska zabawkę tuż przy łechtaczce, dzięki czemu od razu zbliżam się ku kulminacji. – Nie dochodź. Rozumiesz mnie? – mówi nagle Hale. Jęczę z uczucia zawodu, z gardła uwalnia się cichy płacz. Nie ma mowy, żebym mogła się powstrzymać, ale mimo to kiwam głową. – Dobra dziewczynka. Wolną ręką rozpina sprzączkę przy pasku, sięga wewnątrz spodni i wyciąga już w pełni uniesionego członka. Nadal mnie stymulując, zaczyna jednocześnie jeździć w górę i w dół swojego przyrodzenia. Mój wzrok jest przyklejony do niego. Skupiam się teraz tylko na jego ruchach. Jest tak otwarty, tak w zgodzie ze swoim ciałem, tak pewny swojej seksualności. To niesamowicie podniecające. Brzęczenie między moimi udami popycha mnie coraz bliżej i bliżej. Przygryzam dolną wargę. Wstrzymywanie się powoduje nieznaną mi dotąd mieszankę przyjemności i bólu. – Hale… – wysapuję, zdesperowana by poczuć więcej. Wtedy wyłącza zabawkę i pomaga mi zeskoczyć z blatu. Przez nasze intensywne zbliżenie kręci mi się w głowie, a umysł nadal stara się przewidzieć, co będzie dalej. Wkrótce, gdy znajduję się na podłodze pomiędzy jego stopami, patrząc w górę na niego, zdaję sobie nagle sprawę, że frontowe drzwi są nadal odblokowane i ktoś może w każdej chwili wejść. Przez to odkrycie przeszywa mnie kolejny nieznany dreszcz podniecenia. Mój oddech staje się płytki, a na czoło wkradają się krople potu; Jestem już 129
czystym pożądaniem. Hale wyciąga bluzkę spod spódnicy, po czym zsuwa ją wraz ze stanikiem w dół ramion. W ten sposób moja klatka piersiowa jest całkowicie odsłonięta. Ujmuje piersi w swoje ręce, przysuwając je razem, aby stworzyć pokaźny dekolt. Mały wibrator znika z powrotem wewnątrz jego kieszeni, a ja opłakuję jego stratę. Umieszcza członka wzdłuż doliny moich piersi, po czym pozwala sobie na głęboki wdech. – Kurwa. Nie mam lubrykantu. No cóż, jednak nie pomyślałem o wszystkim. – Przykłada wnętrze dłoni do moich ust. – Napluj – wydaje polecenie. Stosuję się do rozkazu, zwilżając jego dłoń kilkoma kroplami śliny. Okrywa wilgocią swojego fiuta i wślizguje się we wcześniej przygotowane zagłębienie. Porusza się kontrolowanymi pchnięciami. Jego kutas, twardy jak kamień, pogrąża się rytmicznie w przestrzeni pomiędzy piersiami. Jestem nim całkowicie zafiksowana. Obserwowanie go jest niesamowicie erotycznym doznaniem. Nic, oprócz lekkiego drżenia w szczęce i pulsującej żyły na szyi, nie przemawia za tym, żeby miał za chwilę stracić kontrolę. Ale tak właśnie się dzieje. – Do diabła – jęczy ujmując penisa z powrotem w swojej dłoni. Po kilku nierównych pociągnięciach, czuję, jak ciepła ciecz dekoruje moje piersi. Skapuje z sutków, aby okryć coraz większą połać piersi. Hale wyszeptuje w bezdechu moje imię i moje wewnętrzne mięśnie napinają się, podczas gdy przypływ endorfin uderza w mój system. Nigdy nie zrobiłam nic, nawet w najmniejszej części tak wyuzdanego, jak to. Nazwijmy to co się stało po imieniu - popołudniowe 130
ruchanko w domu pokazowym - gdzie każdy w każdej chwili mógł po prostu wmaszerować i natknąć się na scenę rodem z pornosa. Ale to chyba dlatego, że z tym mężczyzną po prostu nie jestem już dawną sobą. Nie jestem już nudną, zapracowaną, wstydliwą molą książkową. Jestem kimś sexy, bez skrupułów, odważnym i spontanicznym. I kocham to. Hale pomaga mi wstać i odkręca wodę w kranie, czekając aż zrobi się ciepła; następnie nasącza nią papier toaletowy i oczyszcza mnie. Rozwiązuje moje nadgarstki. Od razu nimi kręcę i ruszam. Ograniczony dopływ krwi spowodował, że ręce są teraz drżące i chłodne w dotyku. Podnosi każdą z nich do ust, składając miękkie pocałunki na dłoniach i spodzie każdego nadgarstka. Przygląda im się z troską, szukając ewentualnych śladów nadmiernej przemocy. Jego wzrok krzyżuje się z moim. – Czy wszystko okej? Przytakuję. – Wszystko w porządku. Trochę seksualnie sfrustrowana, ale będę żyć. – TROCHĘ sfrustrowana? Dobre sobie…Uśmiecham się, starając się go przekonać, że moje nadgarstki są naprawdę w porządku. – Dziś chciałem dać ci nauczkę. Nie tak miała potoczyć się nasza następna lekcja, ale, no cóż… – Rozumiem – odpowiadam skromnie. – Bardzo dobrze się spisałaś. – Całuje moje usta jeden raz, bardzo delikatnie, a ja natychmiast pochylam się w jego stronę, chcąc więcej. On jednak kręci głową i chichocze przy moich ustach. – Następnym razem – obiecuje. Następnym razem. Takie piękne słowa. Już nie mogę się doczekać.
131
Rozdział czternasty Hale Wcześniejsze spotkanie z Brielle nadal zaprząta mój umysł. Co ja sobie, kurwa, myślałem? Naznaczyć ją w ten sposób? Ona nie jest moja. A mimo to wypieprzyłem jej cycki, dałem się ponieść, a w końcu spuściłem się tuż nad jej bijącym sercem. Jedyne, co mogłem później zrobić, to oczyścić ją i uciekać z tego mieszkania jak najszybciej, zanim przywiążę ją do łóżka i będę pieprzył bez przerwy przez kilka godzin. Wszystko to uderzy we mnie ze zdwojoną siłą, kiedy to się skończy. Wiem o tym, a jednak jestem zbyt słaby, żeby móc to zakończyć tu i teraz. Gdy po wszystkim znalazłem się w sklepie spożywczym, wędrowałem od alejki do alejki, z roztargnieniem wrzucając losowe przedmioty do koszyka. Skończyłem robiąc trzy pełne pętle dookoła sklepu, zapominając, po co w ogóle tu przyszedłem. W końcu przyłapuję się na tym, że gapię się tępo na ekspozycję brzoskwiń w dziale warzywno-owocowym. Nie mogę się powstrzymać od myślenia o miękkiej, kremowej skórze Brielle; jak chcąc mnie przeprosić zaoferowała siebie, jak zawsze jest w pełni gotowa, by sprawić mi przyjemność - przyjemność pokazywania jej nowych poziomów rozkoszy. Obserwowanie jak powoli otwiera się na mnie to jak bycie świadkiem pięknego przebudzenia. To cholernie wciągające. To nie jest jej bajka, ale mimo to jest skłonna odbyć tę podróż ze mną. Dla mnie. Nienawidziłem wstrzymywania jej orgazmu. I to nie tylko dlatego, że jest taka piękna, kiedy dochodzi. Nigdy tak mi nie zależało, nigdy jeszcze nie doświadczyłem głębokiej udręki rozstania. Nigdy nie czułem się tak 132
niekompletny w wyniku zakończenia interakcji z klientką. Odmowa orgazmu jest dość standardową karą. Ale stosując ją na Brielle czułem się, jakby część mnie umarła. To jakaś chora sytuacja. Jestem pewien, że gdyby Reece mógł usłyszeć moje myśli, wykastrowałby mnie na miejscu. Ja mam być stroną uczącą, ale czuję się tak, jakbym za każdym razem dowiadywał się wszelkiego rodzaju nowych rzeczy o sobie. Podnoszę dojrzałą, pulchną brzoskwinię, przybliżam do nosa i zaciągam się by poczuć jej aromat. Słodki, soczysty owoc nie pachnie nawet w małym stopniu tak dobrze jak Brielle, ale i tak dorzucam go do reszty zakupów w koszyku. Trenuję ją dla Kirby’ego. Powtarzam sobie tę mantrę w głowie, po czym udaję się do kasy. Popołudniem zaskakuję Nanę nieplanowaną wizytą w ośrodku. Obserwuje mnie bacznym spojrzeniem. Po chwili stwierdza, że coś się we mnie zmieniło. Ona to wie, ja to wiem, ale mimo to żadne z nas nie wie dokładnie co i dlaczego. – Czy w twoim życiu jest jakaś kobieta? – pyta w końcu, gdy zakładam kurtkę, by pojechać już do domu. Całuję ją w głowę i podaję jej brzoskwinię. – Dobranoc, Nano.
133
Rozdział piętnasty Brielle Czy kiedykolwiek byłaś w pobliżu kogoś, z kim czułaś tak potężną chemię, że musiałaś się wręcz fizycznie powstrzymywać? Mogłabym spokojnie zatracić się w spojrzeniu Hale'a, jego namiętnych uwagach i samczej pewności siebie. Mogłabym spędzać długie godziny po prostu patrząc w głębię jego ciemnych oczu. Mogę oddać mu swoje serce i ciało i pozwolić przejąć nad wszystkim inicjatywę. Tak jak wiem, że on tego chce. Ale wiem też, że w ten sposób, zatracę się już całkowicie... Po moim południowym spotkaniu z Hale'em jestem bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek. Emocje, które czuję, kiedy jestem z nim, wykraczają daleko poza relacje uczeń-mentor. Decydując, że potrzebuję zarówno trochę "babskiego czasu" aby oczyścić myśli, jak i jedną lub dwie margarity w moim systemie, wybieram numer do Julie. Ta nie daje się długo namawiać. Wkrótce jesteśmy w "Liściu sałaty", naszej ulubionej miejscówce na obiad. Dlaczego? Bo robią tam najbardziej niesamowite brzoskwiniowe margarity! Usiłuję się nimi rozkoszować, co nie jest łatwe, bo Julie ciągle wypytuje mnie o Hale'a. Tyle że oczywiście nie powiedziałam jej, że tak właśnie ma na imię; dzielenie się tym intymnym szczegółem, którego tak chronił na początku znajomości, nie wydaje mi się słuszne. – Musisz mi rzucić więcej niż te marne ochłapy –
mówi,
przewracając na mnie oczami. Jak dotąd zdążyłam jej jedynie opowiedzieć, że spotkaliśmy się cztery razy, przy czym trzy z tych razów... – Uprawialiśmy seks, okej? – szepczę. Kurde, znów zbyt zdawkowo, 134
nie odczepi się... Hmm, to było dużo więcej niż tylko seks. Nawet nie wiem jak określić słowami czego doświadczyłam ostatniej sobotniej nocy. Czy znów dziś to coś w mieszkaniu pokazowym. Jak to zaszufladkować? Uczę się tylu rzeczy o samej sobie; i o seksie oczywiście też. Seks sam w sobie jest fajną sprawą, ale dodaj do niego silne połączenie na poziomie emocjonalnym, kilka intensywnych orgazmów i nagle odmienia całe twoje życie. – I co? Jak było? Czy jest wart swojej ceny?! Krzywię się. Ona podsumowuje naszą sytuację tak, jakbym wynajęła męską prostytutkę. Może w zasadzie ma rację, ale kurde bele, to nie jest coś, o czym chciałabym sobie przypominać. Jest seksualnym mentorem; sądzę, że istnieje przez to subtelna różnica. Julie zmienia wyraz twarzy na lekko zawstydzony, gdy spoglądam wokół na ludzi siedzących obok nas, dając do zrozumienia, ze mogli ją usłyszeć. – Przepraszam... – To było... to było... – Zaczynam nerwowo przygryzać wargę. Był niesamowity, ale w tym sęk - jak mógłby nie być? Zatrudniłam go jako seksualnego przewodnika i nauczyciela, a on tylko spełnia swoje zadanie. To takie proste. Zapłaciłam okrągłą sumkę, żeby dobrze robił to, co ze mną robi; to nie ze względu na jakieś niewytłumaczalne połączenie czuję się tak a nie inaczej. – ...to było dokładnie takie, jak powinno być. Tak sądzę. Otwierające oczy i warte każdej złotówki. Julie uśmiecha się, zadowolona. – To właśnie moja dziewczyna. – Podnosi swój kieliszek z margaritą, stukając go z moim. W rzeczywistości nie mam ochoty być teraz nikogokolwiek 135
dziewczyną. Mam natomiast ochotę zatopić smutki w tanim alkoholu i żałować tej decyzji klęcząc nad ranem przy sedesie. – Co robimy po tym? – pytam, przeżuwając taco z solidną porcją guacamole. – Mam ochotę potańczyć. Co ty na to? Julia uśmiecha. – Możemy rozwiązać ten problem w prosty sposób. Chodźmy do tego nowego klubu, Dazzle. Po zatrzymaniu się na chwilę w moim mieszkaniu, gdzie należycie się odpicowywujemy, odświeżamy, golimy, poprawiamy makijaż na wieczorowy i wybieramy najbardziej kuse kiecki z mojej szafy, jakie mogłyśmy znaleźć, wyruszamy na podbój Dazzle. Trzy koktajle z wódki żurawinowej później i jestem na parkiecie, potrząsając tym co mam (choć niewiele tego...). Czuję się rozluźniona i beztroska. Hale? Jaki Hale? Zdeterminowana, by pozbyć się dziś z umysłu wszystkich myśli o nim i o naszym układzie, podskakuję do hip-hopowych bitów, kołysząc biodrami i potrząsając pupą w takt muzyki. Rozglądam się za koleżanką. Julie czatuje właśnie z jakimś obleśnym starszym gościem przy barze. Nie chcąc mieć dzisiaj do czynienia z płcią przeciwną, zapuszczam się głębiej w środek tłumu w centrum klubu, aż głośność muzyki rozdziera mi bębenki w uszach, a rytm przenika do mózgu zabijając wszelkie racjonalne myśli. Telefon wibruje przy moim biodrze, więc wyciągam go, żeby zobaczyć, że to tekst od Kirby'ego. Nadal nie odpowiedziałam mu na temat tego weekendu. Upsss. Chyba byłam bardziej roztargniona niż sądziłam. KIRBY: Kiedy w końcu się spotykamy? Potrzebuję dawki Brie w swoim życiu... Skończył sms-a bez swojego klasycznego puszczającego oczko 136
emotikonka, więc moje serce pęcznieje na jego słowa. Może jest jeszcze dla nas nadzieja? Odpowiadam natychmiast. BRIELLE: Może w ten weekend? Jestem właśnie w Dazzle i upijam się do nieprzytomności. KIRBY: Długi tydzień? BRIELLE: Coś w tym rodzaju. KIRBY:
To
już
naprawdę
nie
odkładajmy.
Obiecuję poprawić Ci ten wisielczy humor. BRIELLE: Brzmi nieźle. Kończąc nasz mini czat, czuję się od razu lepiej i bardziej pod kontrolą całej tej sytuacji. Jeśli Hale czegokolwiek mnie nauczył, to jak wyłączyć na chwilę nieustającą samokrytykę i iść z prądem. Wtedy wszystko staje się prostsze. Klaruje się to, czego naprawdę pragniesz. A teraz, wszystko czego chcę to kolejnego drinka, i żeby didżej wreszcie puścił tę piosenkę, którą kocham. Podnosząc włosy znad mojej szyi, mając nadzieję że mnie to trochę ochłodzi, podchodzę do baru i sygnalizuję barmanowi, że chcę kolejną wódkę żurawinową. Wkrótce wrzucam banknot do słoika na napiwki i wlewam w siebie ciemny, różowy płyn jednym długim haustem. Kiedy czuję rękę na swojej talii, odwracam się, aby zobaczyć całkiem przystojnego mężczyznę z długimi, ciemnymi, kręconymi włosami i piwnymi oczami przyjaźnie uśmiechającego się do mnie. – Chciałem zaoferować ci drinka, ale widzę, że dopiero co skończyłaś. Podnoszę szklankę.
– Taaak, chyba muszę zrobić sobie chwilę 137
przerwy. – To może zatańczylibyśmy w międzyczasie? Otwieram usta, żeby odmówić, ale właśnie słyszę pierwsze nuty "Talking Body" Tove Lo, piosenki na którą czekałam dosłownie całą noc i czuję nagły przypływ lekkomyślności. Łapię go za rękę, ciągnąc w stronę parkietu. Spoglądając za siebie, widzę jak się uśmiecha i zostawia piwo na losowym stoliku, który mijamy. Gdy docieramy do centrum parkietu, wyrzucam ręce w powietrze i okręcam się o 180 stopni, tańcząc plecami do niego i kręcąc pupą tuż przy jego pachwinie. Kocham to uczucie, kiedy czyjeś ręce przesuwają się wzdłuż moich bioder w tańcu; to sprawia, że czuję się naprawdę "sexy". Mój anonimowy partner i ja utrzymujemy tempo w zalotnym tańcu przez trzy lub cztery piosenki, dopóki mój pęcherz nie daje o sobie znać. Przybliżam się do jego ucha - intymność wytworzona w ciągu ostatnich piętnastu minut sprawiła, że teraz mam fałszywe poczucie komfortu obok niego. Jednak w momencie, gdy zamierzam teatralnym szeptem oznajmić mu, że muszę skorzystać z toalety, chłodny, pewny chwyt zastosowany na moim nadgarstku przyciąga mnie do innej, bardziej znajomej męskiej klatki piersiowej. Czarna porzeczka i drzewo sandałowe... Moje ciało reaguje na jego bliskość momentalnie. Moje sutki twardnieją pod stanikiem, a wzdłuż karku zaczynają lecieć ciarki. Odwracam się i staję twarzą w twarz z Hale'em, zauważając zmarszczkę pomiędzy brwiami i lekko przymrużone powieki. Jest widocznie zły, a ja nie mam pojęcia dlaczego. 138
– Co ty tu robisz? –
Staram się przekrzyczeć muzykę, nie
rozumiejąc skąd wiedział, gdzie wylądowałam dziś wieczorem. A może to nic więcej niż zbieg okoliczności? No nie wiem, w każdym razie w głębi duszy rodzi się na chwilę złowrogie przeczucie, tylko po to, żeby zaraz zostało stłamszone przez spożyty alkohol i rozeźlonego mężczyznę stojącego przede mną. Bez słów chwyta jedną z moich dłoni w swoją i wyprowadza mnie z centrum parkietu. Zmierzamy w kierunku tylnego korytarza i, dzięki Bogu, łazienek, więc nie protestuję. Hale kontynuuje ciągnięcie mnie słabo oświetlonym korytarzem, obok toalet i składzików, dopóki nie zatrzymujemy się w pobliżu wyjścia pożarowego. Otwieram usta, żeby zapytać go, co się stało, kiedy zamykają się na mnie jego gorące i głodne usta. Napada mnie namiętnymi pocałunkami, aż wszystkie moje pytania umierają. Nic nie liczy się w tej chwili, z wyjątkiem jego dotyku. Jego dłonie wsuwają się pod krawędź sukienki, łaskocząc skórę mojego brzucha, zatrzymując się tuż poniżej koronki biustonosza. Zostaję natychmiast przetransportowana z powrotem do momentu sprzed kilku godzin, kiedy wstrzymał mój orgazm,. Moje ciało, wiedzione prymitywnymi bodźcami jest już gotowe; wygina się w jego stronę, popychając moje biodra do przodu, aż jestem w stanie wyczuć jego grubą erekcję. Gryzie moją dolną wargę. Ta tortura jest dokładnie na granicy bólu i przyjemności, więc nie mogę już powstrzymać jęku, który ucieka z gardła w reakcji na jego atak. Po chwili przyszpila mnie do ściany - mocno - i oddech opuszcza moje płuca w cichym westchnieniu. 139
– Co ty, kurwa, myślisz, że robisz? – pyta, odciągając swoje usta od moich. Ja? To on pojawił się tutaj, zachowując się jak Neandertalczyk. I to już nie pierwszy raz. – Co masz na myśli? – pytam bez tchu. – Odmówiłem ci wcześniej spełnienia, a teraz jesteś poza domem upijając się w nocnym klubie, tańcząc z facetem, który by chętnie wziął cię do domu i wypierdolił. Co niby mam myśleć? Jego oczy płoną, a włosy ma potargane i nieułożone. Wszystko wskazuje, że jest wyprowadzony z równowagi w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Nie wiem, czy mi się to podoba czy nie. Mój mózg nagle aktywuje część synaps i ogarnia mnie zrozumienie, podczas gdy wszystkie kawałki układanki wpadają na swoje miejsce. – Czy ty... jesteś zazdrosny? Jego dłoń chwyta mnie za biodro i ściska je. – Miałaś być moja przez następne sześć tygodni. – Jestem twoja. – Te słowa kryją tak niezaprzeczalną prawdę, że czuję jak zbiera mi się na płacz. Boże, jak mogłam pozwolić sobie tak zadurzyć się w człowieku, którego nigdy nie będę mogła mieć? – Pozwól, że zapytam ponownie, Brielle. Co, kurwa, myślisz, że robisz? – Staram się upić i rozluźnić. Przykro mi, jeśli nie udało ci się zauważyć, ale TO jest cholernie zagmatwane. – gestykuluję, pokazując na przemian na siebie i na niego. Procenty poluzowały mój język i nawet o to nie dbam. Nagle pragnę, żeby Hale poczuł się tak samo zdezorientowany i poza kontrolą, jak ja. 140
Przysuwa się bliżej, jego biodra dotykają moich. – Co jest w tym niejasnego? – pyta. Jego usta są zaledwie kilka centymetrów od moich, aż czuję ciepło jego oddechu. – Dlaczego pocałowałeś mnie wtedy pierwszej nocy? – szepczę. Jest cicho przez chwilę. Przygląda mi się uważnie, jakby rozważał, jak odpowiedzieć.
– Musiałem zobaczyć, jak się całujesz. Musiałem
wiedzieć, czy jest to
umiejętność, nad którą potrzebowalibyśmy
popracować. – Jego głos jest opanowany i pewny. Ale żyłka pulsująca mu na szyi i to, że nie patrzy mi w oczy gdy odpowiada... coś tu jest nie tak. – Nie wierzę ci. – A jak ty myślisz, dlaczego cię pocałowałem, Brielle? – Bo chciałeś. Bo pociągam cię tak samo, jak ty mnie. – Czy to ważne? – pyta. Moje serce bije tak mocno, że praktycznie obija się o żebra. Mam więcej niż cichą nadzieję, że zaraz wyjawi mi, że ma do mnie taką słabość jak ja do niego. – Oboje wiemy, że to nie zmierza w żadnym kierunku. Lubimy seks ze sobą. To dodatkowy bonus do naszych lekcji. Nie doszukuj się w tym czegoś, czego tam nie ma. – Jego głos to teraz delikatny szept, a oczy mają niemal błagalny wyraz. Nie mam wyboru, muszę mu uwierzyć. Kurwa. Przytłaczająca chęć płaczu wraca ze wzmożoną siłą. Chcę zrozumieć, dlaczego nie pomyślałam o Kirby'm odkąd Hale wkroczył do mojego życia. Chcę wiedzieć, dlaczego Hale stawia taki mur przed sobą. Chcę wiedzieć gdzie pracuje, co lubi na śniadanie i czy chrapie, kiedy śpi. Chcę zobaczyć go z jego Naną. Obraz jego, pomagającego kruchej staruszce 141
we wchodzeniu po schodach do kościoła, rozczula mnie. I najbardziej ze wszystkiego, chciałabym pojąć w jaki sposób udało mi się tak rozpaczliwie się do niego przywiązać w tak krótkim czasie. – Muszę siku – mówię, odrywając się od niego i zmierzając w kierunku toalety. Gdy już udaje mi się zamknąć drzwi na skobelek i pokryć deskę dookoła papierem, opadam na nią i opróżniam pęcherz. Biorąc głęboki oddech, ściskam kulkę papieru toaletowego w pięści. Moje sesje z Hale'em wpełzają powoli do mojego umysłu. Ten pierwszy raz kiedy doświadczyłam sub-dropu sprawił, że zakwestionowałam wszystko. To było najlepsze i najbardziej intensywne doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałam z mężczyzną. Kirby nie zaprzątał wtedy mojego umysłu, bo jakże by mógł? Nawet w tym podchmielonym stanie, poddaję wątpliwość czy wytrzymam te trzy sesje, które nam zostały. Ale jak mogę powiedzieć „nie” najbardziej brutalnie pięknej rzeczy, w każdym tego słowa znaczeniu, jaką kiedykolwiek czułam? Z absolutną jasnością zdaję sobie sprawę, że zakochanie się w Hale'u jest bardzo realną i przerażającą możliwością. I co wtedy ze sobą zrobię? Z pewnością nie będę w porządku z faktem, że mentoruje i pieprzy po mistrzowsku kobiety rozsiane po całym Chicago. Poza tym, postawił sprawę bardzo jasno: ja i on nie mamy przyszłości, więc dlaczego siedzę tu marząc o rzeczach, które nigdy się nie wydarzą? W ponurym nastroju, załamana, kończę swoje sprawy w łazience, dając sobie kilka chwil, aby zebrać się do kupy zanim pójdę znaleźć Hale'a. Czeka na mnie na zewnątrz damskiej ubikacji z poważnym wyrazem twarzy. 142
– Czy mogę zabrać cię do domu? – pyta, bardziej żądając niż prosząc. Moje "wielkie" plany, które obejmowały alkohol i taniec do upadłego, a potem uczucie żalu na dzień następny, nagle wydają się takie dziecinne. – Tak. Wyciągam telefon z torebki, aby napisać do Julie i przekazać jej, że wychodzę i wtedy widzę, że mnie uprzedziła, już piętnaście minut temu pisząc, że idzie do domu z tym starszym facetem, którego poznała przy barze. Aha, w porządku... – Czy masz otwarty rachunek do rozliczenia? – Nie. Jestem gotowa. Jego dłoń na dolnej części pleców prowadzi mnie do wyjścia. Następnie Hale pomaga mi wsiąść do samochodu. Oboje jesteśmy cicho podczas powrotu do mojego mieszkania. Alkohol powoli przestaje działać, a ja zdaję sobie sprawę, że powinnam czuć zawstydzenie, że praktycznie odkryłam przed nim karty i wyjawiłam, że czuję do niego więcej niż powinnam. – Czy mogę wejść? – pyta, zatrzymując samochód na ulicy przy moim budynku. Powinnam mu odmówić. To byłoby logiczne posunięcie. Mój obecny stan emocjonalny i kiełkujące uczucia to silne sygnały, że muszę odpocząć od niego, przynajmniej na jedną noc. Zerkając na niego we wnętrzu samochodu oświetlonego jedynie poświatą księżyca, dostrzegam zaczątek uśmiechu na jego ustach, gdy zwraca się do mnie – Zostawiłem cię wcześniej z niedosytem. Mogę to teraz naprawić. 143
Nie wiem, czy to jest kolejna lekcja, czy może ruchanko z litości. Wiem za to, że nie jestem w stanie mu odmówić. – Dobrze – mówię, z głosem słabym i pozbawionym emocji. Bierze mój podbródek do ręki i odwraca głowę, by spotkać mój wzrok. – Muszę usłyszeć konkretną odpowiedź. Czy chcesz mnie dziś w nocy? – Tak, chcę cię – Jest tak wiele prawdy w moich słowach, że to aż boli. Wymuszam uśmiech na swoich ustach. Gdy jesteśmy już w środku, podnosi mnie i w ramionach niesie do mojej sypialni. Ostrożnie kładzie mnie na środek łóżka, następnie usuwa wysokie obcasy, po czym całuje nagie wierzchy każdej ze stóp. Jego wargi są ciepłe i miękkie, wysyłają cudowne dreszcze wzdłuż mojej skóry. Jest tak delikatny i słodki. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Powoli, metodycznie, usuwa każdy element ubrania z mojego ciała, całując mnie miękko od stóp do głowy. Nigdy wcześniej nie był tak troskliwy i delikatny. W mojej głowie jest teraz zatrzęsienie pytań. Czuję się, jakbym tonęła w tym wielkim, pięknym mężczyźnie. Patrzę na niego oświetlonego blaskiem księżyca. Jeśli chodzi o jego obecność to czuję się jak żebrak pragnący jedynie jego czułości i dotyku. Rozkoszuję się nawet uczuciem szorstkiego zarostu na mojej szyi. Wdycham jego zapach, aż będę nim tak przepełniona, że będę mogła wybuchnąć. On z kolei patrzy na mnie, jakbym była początkiem i końcem wszystkiego. Zsuwa się niżej. – Po prostu czuj – szepcze przy moim udzie. Chcę go zapytać o czym jest dzisiejsza lekcja, ale nie chcę złamać tego rozkosznego zaklęcia, które na mnie rzucił. Zamykam więc oczy i 144
pozwalam jego wykwintnym pocałunkom, które składa tuż poniżej pępka, aby wyparły wszystkie inne głosy z mojej głowy. Wkrótce, rozkłada moje uda, a ja pozwalam swoim kolanom rozsunąć się i opaść po obu stronach materaca, udzielając mu dostępu, którego żąda. Z nim nie ma mowy o nieśmiałości czy niepewności co do swojego ciała. Pragnę go tak bardzo, że nic innego już się nie liczy. Chcę, żeby zabrał mnie do miejsca, gdzie tylko on potrafi mnie zabrać - gdzie nie istnieje nic oprócz bezmyślnej przyjemności. Do tej przestrzeni, gdzie mogę wyłączyć mózg i po prostu czuć, tak jak mi nakazał. Jest to stan, do którego nauczyłam się z nim dążyć i razem go osiągać. Ciepłe, wilgotne pocałunki umieszczane delikatnie między udami, sprawiają że głośno wzdycham i ciągnę mocno za jego włosy. Nagle zatrzymuje się i odsuwa ode mnie. Z uśmiechem na ustach, zeskakuje z łóżka i idzie do mojego kredensu. Przeszukuje górną szufladę, a ja podnoszę się do połowy, żeby móc coś zobaczyć, ciekawa czego może tam szukać. Gdy to znajduje, pewnie kroczy ku mnie. Aaaa, wszystko jasne... Używa czarnych rajstop, aby związać razem moje nadgarstki nad moją głową. Zastanawiam się, czy to przez to że ciągnęłam za włosy zbyt mocno, czy może po prostu lubi widzieć mnie skrępowaną? Zszarpuje z siebie swoją koszulę i jestem rozpieszczona widokiem gładkich płaszczyzn mięśni na jego nagiej klatce piersiowej. Zanim zacznę znowu rozmyślać o jego unikalnych preferencjach seksualnych, ponownie obniża swoje usta do mojego rdzenia i kontynuuje druzgocący i zarazem rozkoszny rytm swoim językiem, przyczyniający się do mojej zagłady. Dojdę z pewnością o wiele szybciej niż na damę
145
przystało7. Moje biodra kołyszą się i moje całe ciało drży, jęki wdrapują się w górę, poprzez krtań aż do gardła, a on nadal nie ustępuje. Ale ja tak. Potężny orgazm ciągnie mnie w dół, zatapiam się w jakiejś mistycznej toni i dopiero po chwili, która zdaje się wiecznością, wypływam z powrotem na powierzchnię, bez tchu i początkowo kompletnie zdezorientowana. – O ja cię... – zaczynam mamrotać, zamykając oczy i pozwalając głowie opaść z powrotem na poduszkę. Hale wstaje. – Nawet w połowie z tobą jeszcze nie skończyłem. Dopiero się rozkręcam. – Ręce chwytają za pasek, odpinając sprzączkę. Szybko pozbywa się dżinsów i bokserek. Stojąc przede mną całkowicie nagi, daje mi chwilę, abym mogła nasycić się jego widokiem. I co to za niesamowity i nieziemski widok! Hale posiada mięśnie w miejscach, w których nie wiedziałam, że człowiek w ogóle może je mieć. Jego gruby członek stoi już na baczność, z żyłą biegnącą wzdłuż jego długości i kroplą wilgoci błyszczącą na górze. Kwilę i wiję się na łóżku, chętna by go posmakować. Uśmiech pojawia się na jego ustach, podczas gdy jego ręka znajduje i chwyta kutasa. – Chcesz go dosiąść jeszcze raz, brzoskwinko? – pomrukuje. – Tak. Pragnę, żebyś mnie teraz pieprzył – mówię. Z jego pomocą, moja pewność siebie rośnie z minuty na minutę. Wszystkie moje maniery, razem ze skrupułami, wyleciały dawno przez okno. To on stworzył tą pożądliwą kobietę, która nie powstrzymuje się 7 Nie kojarzę takich reguł w książkach o savoir-vivr'ze :)
146
przed niczym w sypialni. No to teraz będzie mieć do czynienia z konsekwencjami tego eksperymentu. Jego ręka zatrzymuje się, kiedy obserwuje mnie jak próbuję wyzwolić się z wcześniejszego skrępowania. – Nie zdążyłem ci jeszcze pokazać mojej ulubionej pozycji. Choć ty, z twoim tyłkiem w górze, jeżdżąca po mnie, to też od niedawna ścisła czołówka. Cholernie bliskie drugie miejsce. Zakręcone wspomnienia przemykają po mojej głowie... moje cztery litery w powietrzu, rytmicznie zamykające się na nim od tyłu... – Tak... Wspaniale wyglądasz na czworaka. Jak rasowa suczka – stwierdza na głos, również chyba wspominając ten moment. Nic, co mówi, już mnie nie szokuje. Pokochałam jego sprośne słowa, a gdy wychodzą z jego ust, moje ciało rozpala się jak choinka w Boże Narodzenie. Pomimo mojego potężnego spełnienia wcześniej, jestem nadal mokra i chcę więcej. Rozwiązuje moje ręce, ostrożnie kontrolując ich stan, po czym składa pocałunek na spodzie każdego nadgarstka. Następnie wsuwa poduszkę pod moją pupę, zmuszając moje biodra do uniesienia się na kilkanaście centymetrów nad poziom materaca. Klęka pomiędzy moimi rozchylonymi nogami, pozycjonując swojego penisa na moje wejście. – Czy miałaś kiedyś orgazm poprzez stymulację punktu G, Brielle? Co takiego? – Nie... Podnosi jedną z moich nóg i umieszcza ponad swoim ramieniem, całując mnie przy tym w kostkę. – Dobrze. Kolejny pierwszy raz, którego mogę być częścią. – Ustawia szeroką główkę członka naprzeciwko mnie i popycha do przodu, na początku ostrożnie, pozwalając mi dostosować się do 147
niego. Otwieram usta, żeby zapytać go, co jest takiego specjalnego w punkcie G, kiedy on zaczyna poruszać biodrami, pompując tam i z powrotem w stałym rytmie, a moje ciało zaciska się gwałtownie wokół niego. Ooooch...8 – Jeszcze nie dochodź, kochanie. – mówi, podśmiewując się ze mnie. – Pozwól mi najpierw wypieprzyć cię jak trzeba. Z moją kostką spoczywającą na jego ramieniu, kołysze w przód i w tył, masując to sławne megawrażliwe miejsce głęboko we mnie i wkrótce chwytam mocno za jego plecy, błagając go, by pozwolił mi już dojść. – Jeszcze nie, brzoskwinko. Chcę, żebyś poczuła wszystko, co ci chcę dać. – Jego ciemne, głodne oczy spajają się z moimi i wszystko inne zanika w otchłani nocy. Jego przejęcie kontroli jest tak jasne i zasadne, że mogę kompletnie wyciszyć inne głosy w moim mózgu - liczne bezsensowne kwestie, o których kobieta myśli codziennie. Dziesięć myśli na sekundę. Czy wyłączyłam rano ekspres do kawy? Powinnam później iść na fitness, ale nie wiem czy zdążę się wyrwać z pracy na czas... Muszę zwrócić te spodnie, które kupiłam w piątek, bo jednak nie pasują. Ale suka z tej Anki... Okres mi się zbliża, muszę wstąpić do Rossmana. Coś Magda od dawna nie dzwoni, obraziła się? Imieniny mamy! Może spróbować tego Atkinsa? Zimno mi tu przy oknie, mogłam wziąć sweter. Chce mi się czekolady!!! To męczące. Przeniesienie całej odpowiedzialności na mężczyznę, który wie co robi i jest zdolny zawsze nadać sprawom właściwe tempo, 8 Sorki, nie mogłam się oprzeć: https://www.youtube.com/watch?v=HrquUi1at1s
148
sprawia, że czuję się absolutnie wolna. Wszystkie moje niepewności znikają. Jego dotyk zmusza mnie do pozostania w tej chwili i nie pozwala mojemu umysłowi wędrować. Kontroluje wszystko co związane jest z tym doświadczeniem. Jego absolutna dominacja czyści mój mózg z wszystkich nonsensów normalnie przejmujących prym. To błogosławieństwo. – Hale... – płaczę, chwytając go za tyłek. Układając moje ręce z powrotem na łóżku zdecydowanym ruchem, przytrzymuje je tam. Szczypie zębami wrażliwą skórę na kostce, podczas gdy zagłębia się we mnie jeszcze mocniej. Z każdym pchnięciem dowodzi, że wziął mnie w swoje całkowite posiadanie. To miało być tylko sześć tygodni. Więc dlaczego mam wrażenie, że każdy pocałunek, każde cicho wyjęczane imię znaczy więcej? Czy on naprawdę pozwoli mi odejść na końcu tego wszystkiego? – Tak cholernie idealna... – jęczy, jego ciało drży, gdy stara się powstrzymać własny punkt kulminacyjny. – Najciaśniejsza cipka, jaką kiedykolwiek miałem. Widząc
jak
jego
ekspresja
zmienia
się
z
mrocznego,
uwodzicielskiego wyrazu twarzy do wyrazu całkowitego oddania sprawia, że prawie dochodzę. Wiedza o tym, że potrafię sprawić, żeby ciało tego wielkiego, potężnego mężczyzny drżało i trzęsło się w podstawach sprawia, że czuję nagły przypływ dumy. Kiedy wreszcie wyswabadzam swoje ręce, tak że mogę go dotknąć, on wcale już mnie nie zatrzymuje. Jest w tym momencie tak bardzo zaangażowany w naszą scenę jak ja. Wciskając paznokcie w jego tyłek, osiągam drugi orgazm tego wieczoru. Przejmuje mnie ekstaza i zaciąga w to miejsce, w którym nie istnieje nic poza jego ciałem zespolonym z moim. 149
Chwilę później, on także się poddaje i naznacza mnie dziś po raz drugi. Z bijącym sercem w piersi, przyciągam go do siebie, trzymając go blisko, nie dbając nawet o ciepły, lepki bałagan pomiędzy nami. Czuję jego serce bijące tuż przy moim. Dla mnie to czysta rozkosz. Tak właśnie smakuje szczęście. Ten moment jest idealny. Nie chcę go już nigdy wypuścić z moich objęć. Terapeuta miałby przypadek swojego życia, analizując dlaczego postanawiam spędzać swój czas z Hale'em, bardziej niż wyczekiwać mojej przyszłości z Kirby'm.
150
Rozdział szesnasty Hale Terapeuta miałby przypadek swojego życia analizując moje mentorowanie potrzebującym kobietom. Ale dziś w nocy, to było coś zupełnie innego. To, czego właśnie byłem częścią z Brielle, było niepodobne do czegokolwiek, czego dotąd doświadczyłem z kobietą. Nie byłem tylko mentorem; byłem kimś więcej. Sam się zatracam, kiedy z nią jestem i ta myśl cholernie mnie przeraża. Siedząc na łóżku, pocieram dłońmi po twarzy. Po tym jak uprawialiśmy seks, zasnąłem z Brielle owiniętą dookoła mnie. Kiedy wstawałem z łóżka, poraził mnie fakt, że zasnąłem w domu klientki. Zazwyczaj jedyne o czym myślę, to żeby jak najszybciej stamtąd uciec, pragnąc gorącego prysznica i komfortu własnego łóżka. Jednak teraz, mogę jeszcze wyczuć intymny zapach Brielle na swoich palcach, a ja nawet nie mam ochoty umyć tych cholernych rąk. Naznaczyła mnie i wiem, że nie jest to coś, co można po prostu zmyć. Moje ręce, wiszące bezwładnie po moich bokach, już tęsknią za dotknięciem jej, a moje usta już tęsknią za jej smakiem. Puls zaczyna mi walić w uszach, gdy zaczynam domyślać się, co to wszystko znaczy. Brielle nagle budzi się, siada na łóżku i przyciąga prześcieradło, żeby zakryć piersi. – Wyjeżdżasz? Przytakuję, siląc się na spokój w
głosie. – Pośpij sobie.
Porozmawiamy wkrótce. Sięga ręką w moim kierunku. – Jeszcze nie. Zostań ze mną... chociaż 151
trochę dłużej. Przez chwilę myślę, że miała zamiar poprosić mnie, abym został całą noc, ale oboje wiemy, że to się nie może zdarzyć. Pozostaję
wyprostowany,
po
prostu
tkwiąc
tam na
środku
zaciemnionej sypialni, próbując pojąć co ja, do cholery, robię. Powinienem po prostu wyjść. Ubrać spodnie, wziąć portfel, klucze i wrócić do domu. Ale tego nie robię. Wydaję ciężkie westchnienie, a gdy Brielle uśmiecha się i wyciąga do mnie ponownie rękę, chwytam za nią i pozwalam się wciągnąć z powrotem do łóżka. – Czego chcesz? – szepczę. – Jeszcze... – Jesteś pewna? – I to jak – odpowiada zadziornym tonem głosu i ustami okraszonymi bezczelnym uśmieszkiem. Gdy moja ręka wślizguje się pomiędzy jej nogi, kolana Brie automatycznie rozwierają się dla mnie. Nauczyła się doceniać swoją seksualność, a świadomość, że to ja byłem tym, który to sprawił... powiedzmy tylko, że jest bardzo satysfakcjonująca. Ale to przez spojrzenie jej oczu niemal przepadam bez pamięci. Pełne zaufanie. Zaufanie, na które nie zasługuję, a którym ona i tak mnie obdarza. Emocje tłoczą się we mnie, a ja usiłuję je utemperować. Nie mogę pokazać jej wszystkiego tej jednej nocy. Nie chcę. Zamiast tego chcę spróbować pewnych rzeczy, a resztę zostawić sobie na potem. Jest tyle rzeczy, które mogę pokazać jej później, tak żeby zostało wiele do odkrycia razem, lata od tej chwili. Skąd, kurwa, przychodzą mi teraz takie myśli do głowy? Nie wiem, ale jak Boga kocham, to jedno z moich najszczerszych 152
pragnień. Kochamy się. Powoli. Moje usta zespolone z jej, wyłapują każdy oddech, każdy jęk podczas gdy moje ciało rusza się nad nią w najintymniejszy sposób. Gdy szepcze w ciemności, pytając mnie o czym była ta lekcja, uciszam ją kolejnym pocałunkiem. Moje milczenie jest wystarczającą odpowiedzią. ••• Jest sam środek nocy. Ciemno i chłód na zewnątrz. Kiedy w końcu wstaję by wyjść, Brielle nawet nie drgnie przez sen. Wskakuję do samochodu; silnik odpala z mechanicznym pomrukiem. Całą drogę do domu nie mogę przestać odgrywać w swojej głowie filmików z Brie w roli głównej. Jak wyglądała rozłożona przede mną. Jak jej gorąca cipka ściskała mnie, kiedy dochodziła. Cholera, jest tak bliska doskonałości, jak to tylko możliwe. Oczywiście, ona tego nie widzi, dlatego właśnie mnie zatrudniła. Chryste, zostałem wynajęty do wykonania określonej pracy, a mój mózg ciągle o tym zapomina. Bo dziś wieczorem? To nie była żadna lekcja. Było tylko moje ciało łączące się z jej, napędzane surową energią i pierwotnymi emocjami. Zacieśniam uchwyt na kierownicy, zupełnie zniesmaczony samym sobą. Nigdy nie zapominam o motywie danej lekcji, kiedy jestem z kobietą. Nigdy. Wszystko, co robię, każdy dotyk, każda pieszczota, każda komenda jest przeznaczona, by czegoś nauczyć. Ale kiedy zobaczyłem Brielle w klubie dziś wieczorem, przyciśniętą do jakiegoś gościa, który nie był mną, straciłem zdolność logicznego myślenia. Zaciągnąłem ją do domu jak pieprzony jaskiniowiec i posiadłem. Zależało mi jedynie na daniu jej jak 153
najwięcej przyjemności. Na wszystkich zdrożnych i nieprzyzwoitych sposobach, na jakie mogę potraktować jej ciało, aby udowodnić jej, że jest moja. Seks jest nie o tyle dobry, co wręcz niewiarygodny, wstrząsający istnieniem i to dla nas obojga. Nie wiem, jak przetworzyć sobie te informacje. Mój świat jest dosłownie wywrócony, wyrzucony poza dotychczasową oś. Klientka nigdy nie zaszła mi za skórę w ten sposób. Jestem ledwie w stanie opanować się na tyle, by móc ją instruować. Ma mnie. Ma mnie w swojej małej kieszeni. I to nie tylko dlatego, że posiada najciaśniejszą cipkę, w jakiej kiedykolwiek byłem. Wpływa na mnie w taki sposób, którego nawet nie potrafię
wytłumaczyć. Jej całkowite poddanie się każdemu mojemu
kaprysowi, jej pełne zaufanie i wiara we mnie, w ten proces... są zdumiewające. Dziś wieczorem przyglądałem się jej piersiom, unoszącym się przy każdym oddechu. Widziałem nerwowy tik przechodzący przez całe ciało gdy wyczekiwała, aby zobaczyć, jakie będzie moje następne posunięcie, w jaki sposób posiądę ją tym razem. I wiedziałem, po prostu wiedziałem, że cokolwiek to będzie, na wszystko mi pozwoli. Mój fiut twardnieje na samą myśl o tym. Prawda jest taka, że zacząłem zauważać drobne szczegóły dotyczące Brielle, na które nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi. Rzeczy, które czynią z niej prawdziwą osobę, a nie kolejną klientkę. Rzeczy, które zacierają linie naszego układu. Sposób, w który przeciąga się leniwie w łóżku po naszym intymnym zbliżeniu, to jak skacze na palcach do łazienki, kiedy musi się wysikać, jak jej uśmiech rozświetla całą twarz, gdy ją za coś chwalę. Będąc dominantem, to moja główna odpowiedzialność, aby 154
zrozumieć, jakie są potrzeby mojej uległej. Brielle twierdzi, że chce być z Kirby'm, ale ja wiem, że tak naprawdę potrzebuje po prostu być kochaną. Służyć mężczyźnie, być jego podporą i w zamian za to czuć błogą przyjemność, jaką daje głębokie zrozumienie i wspólnota dwojga ludzi. Być częścią czegoś tak silnego, że prawie świętego. Czuję, jak fundamenty takiego związku powoli tworzą się między nami i to właśnie przeraża mnie najbardziej. To nie skończy się dobrze dla żadnego z nas. Nie mogę zapewnić jej rzeczy, których ona pragnie. Próbowałem przedtem raz tej drogi i poniosłem sromotną klęskę. Reece ostrzegał mnie nieraz na temat zbytniego zaangażowania emocjonalnego w stosunku do szkolonej przeze mnie uległej, a ja zawsze go zbywałem. Nigdy nie wydawało mi się to możliwe, szczególnie biorąc pod uwagę moją przeszłość. Aż do tego momentu, gdy w ciągu kilku krótkich tygodni, Brielle doprowadziła mnie na skraj. Mój żołądek burczy nerwowo i przewraca mi się w brzuchu, kiedy zdaję sobie sprawę, co to oznacza. Muszę anulować pozostałe sesje. Świadomość tego, co muszę zrobić jest tak przytłaczająca, jakby ktoś położył mi sztangę na klatce piersiowej. Wchodząc do ciemnego mieszkania, zamykam za sobą drzwi kopniakiem i przekręcam zamek. Udało mi się. Melduję się na noc w domu. Dziś jednak brzmi to niemal przygnębiająco. Mój współlokator jest gdzieś na mieście, a ja nie chcę być teraz sam. Nie lubię ciszy nocnej, gdy w pewnym momencie jest tak idealny bezruch, że słyszy się własne myśli; nadal jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. Noce to ten czas, kiedy czuję się najbardziej samotny. Ten stan wznieca wspomnienia, o których wolałbym nie myśleć. To właśnie na to miał być lekarstwem mój mentoring - co tydzień inna dziewczyna, aby utrzymać swoje myśli na wodzy i 155
okupować mój czas. Tylko że teraz jest tylko Brielle. Kolejna sprawa, nad którą nie chcę się obecnie rozwodzić9. Spoglądam na swój pokój. Niechlujne, niepościelone łóżko, lodówka bez jedzenia, chociaż w tym momencie jedzenie i tak do mnie nie przemawia. Hmm... Może powinienem zadzwonić do Reece'a i wpaść do klubu? Złożyć wizytę Chrissy? Jednak wiem, że to też nie jest odpowiedź na wszystkie moje bolączki. Jestem na krawędzi. I ogólnie niezadowolony z obrotu spraw. Sfrustrowany, chwytam butelkę piwa z lodówki i rzucam się na kanapę. Mój umysł ponownie wraca do Brielle. Powinienem był to przewidzieć. I to już w pierwszą noc, gdy chcąc wyprowadzić ją z klubu, położyłem rękę na jej dolnej części pleców. Drobna wskazówka, jedna z wielu, dowodząca że od początku podchodziłem do niej w sposób "terytorialny". Moje ciało wiedziało dawno, zanim mój umysł to pojął. Przepadłem już wtedy. Biorąc długi łyk piwa, zamykam oczy i usiłuję po prostu oddychać. Nawet gdybyśmy liczyli to, co stało się dziś wieczorem z Brielle, jako lekcję - a oboje wiemy, że nią nie była - to jesteśmy dopiero po czterech sesjach. Jak, do cholery, udało się tej kobiecie dosłownie mnie zniszczyć w cztery spotkania, nie mam zielonego pojęcia. Zmieniając zdanie co do piwa, odkładam je na stół i chwytam za telefon, aby zadzwonić do Reece'a. Kiedy odbiera, słyszę liczne głosy i cichą zmysłową muzykę w tle.
9 To chyba za póżno, bo już piątą stronę się nad nią rozwodzi...:P I chyba do końca rozdziału mu się zejdzie ;) Oj, biedak nasz :)
156
– Toż to Cameron Hale! Dobrze jest cię znów usłyszeć, bracie. – Hej, człowieku. Jest dziś jakiś ruch? – Reece dobrze mnie zna. Ton mojego głosu i fakt, że dzwonię o drugiej nad ranem są dobrą wskazówką, że to nie jest najlepszy pomysł, żebym był teraz sam. – Zawsze coś się tu dzieje – mówi. – Dlaczego nie przyjedziesz i nie przekonasz się sam? – Właśnie o tym myślę. Jest tam Chrissy? – Tak, jest tutaj. Mam jej przekazać żeby poczekała na ciebie? Ma dziś straszną ochotę odegrać z kimś grubszą scenę. – Daj jej zatem znać. Muszę jeszcze wskoczyć pod prysznic i wkrótce się tam zjawię. Wiedząc, że Chrissy czeka na mnie i że moje spełnienie jest w zasięgu ręki, biorę w pośpiechu prysznic i przebieram się w świeże ubrania. Stare pachną Brielle. Wkrótce jestem z powrotem w samochodzie, zmierzając trasą E-94 w kierunku centrum Chicago. W tym tempie znajdę się w Crave za niecałe piętnaście minut. ••• Kiedy myślę o zwolnieniu Brielle z naszej umowy, podejmuję decyzję, że dzisiejsze spotkanie nie było wystarczające. Nie tak chciałbym zakończyć naszą znajomość. Zwróciła się do mnie z konkretnego powodu i powinna odejść z większą pewnością siebie i lepszymi umiejętnościami niż kiedykolwiek przedtem. Jeszcze jedna lekcja, to najlepsze, co mogę jej zaoferować. Muszę tylko postarać się, aby mój umysł był z powrotem we właściwym miejscu. A do tego nie ma nic lepszego niż skłonna do wszystkiego uległa, zakneblowana i związana uprzężą, rozłożona na stole. To przywróci mi 157
trzeźwość myślenia. Chrissy ma na sobie swój popisowy zestaw czarnej epokowej bielizny, którą preferuje - jedwabne pończochy ze szwem spływającym po długości każdej nogi, pas do pończoch zamocowany nad czarnymi koronkowymi majtkami z wysokim stanem, biustonosz typu push-up, zakrywający wprawdzie piersi, ale pięknie podkreślający jej obfite krzywizny. Usta, wymalowane krwistoczerwoną szminką, zaciśnięte są aktualnie wokół czarnej, gumowej kulki stanowiącej kluczowy element knebla. Wzdryga się w odczuciu tępej siły szpicruty, gdy smagam tylną część jej ud. – Spróbuj to jakoś przetrzymać. – Zachęcam ją, choć komenda wypada słabo, nawet dla moich uszu. Oczy Chrissy na moment wędrują w górę, szukając mojej twarzy. Nie odgrywaliśmy razem sceny od kilku tygodni, w każdym razie nie od kiedy zacząłem widywać się Brielle i teraz wszystko wydaje się jakieś dziwnie, a ja sam zupełnie wyszedłem z wprawy. Czuję się "zardzewiały". Daje mi znak, bębniąc palcami po blacie stołu, więc odpinam jej knebel i usuwam kulkę z ust. – Panie? – pyta, mrugając na mnie. – Tak? – Czy robię coś źle? Nie przypadłam ci do gustu? Mogę dać ci wszystko co zechcesz dziś wieczorem, Panie. – Jej słowa podszyte są mało subtelnym podtekstem. Nigdy nie pieprzyłem się z Chrissy, chociaż jestem więcej niż pewny, że Reece przynajmniej raz spróbował swojego towaru. Jego stopień perwersji jest dużo wyższy od mojego, a na podstawie opowieści, które słyszałem, sceny z nim często kończą się wygłodniałym, rozszalałym 158
seksem. Ja mam o wiele większą kontrolę w odgrywanej scenie. A przynajmniej miewałem. Dziś wieczorem czuję się wytrącony i nie rozumiem dlaczego. – Robisz wszystko jak należy. To ja, to tylko... – ...ta nowa dziewczyna, którą ostatnio byłeś tak zajęty? – podpowiada. Mój wzrok ponownie napotyka jej. – Tak. – Chcesz o tym porozmawiać? Już prawie świta. Moglibyśmy zjeść śniadanie w tej restauracyjce, którą tak lubisz. Cała adrenalina, którą nagromadziłem w ciągu ostatniej godziny opuszcza mnie w tym momencie i nagle czuję się niesamowicie zmęczony. Nie mam najmniejszej ochoty, by skończyć co zaczęliśmy. – Nie dzisiaj, Chrissy. Uwalniam ją z więzów i opuszczam pokój i klub jeszcze bardziej pogubiony niż kiedy przyjechałem.
159
Rozdział siedemnasty Brielle Do niedzieli doszłam do siebie po nocy spędzonej z Hale'em i udałam się do mieszkania Kirby'ego. Kiedy już się tam zjawiam, całuje mnie w policzek i zaprasza do środka. – Hej, biedroneczko! Chciałem jeszcze tylko załapać się na końcówkę gry. Nie przeszkadza ci, żeby posiedzieć tu chwilkę, prawda? – Jego wzrok przenosi się z powrotem na ekran telewizora, nie czekając na moją odpowiedź. – Oczywiście – kłamię, choć mam tak naprawdę całe popołudnie zaplanowanych spotkań w sprawie nowego mieszkania dla pana K. i jeśli spóźnimy się choć na jedno, to rozwali mi to cały dzień. Opadamy na kanapę i Kirby ściska mnie za udo. – Cieszę się, że jesteś tu dzisiaj. Byłaś ostatnio dość zajęta. – Tak – mówię bez rozwijania tego co, a raczej kto okupował mój czas. Nigdy nie mogłabym powiedzieć Kirby'emu o Hale'u. Nie zrozumiałby mojej decyzji, a raczej impulsu do zmiany, którego był przyczyną. Kiedy grę przerywa duży blok reklamowy, Kirby kieruje się do kuchni gdzie grzebie po szafkach i zagląda do lodówki. – Chcesz coś do jedzenia? A może piwo? – woła. – Nie, dziękuję – odpowiadam, rozglądając się jednocześnie po dużym mieszkaniu, które dzieli ze współlokatorem. Zawodowa ciekawość, można by powiedzieć. Każde z pomieszczeń wręcz krzyczy, że to "kwatera kawalera". Brak osobistych dodatków, zdjęć, pamiątek, w sumie niczego, co zmienia dom w przytulny i otwarty. Nie da się też na podstawie tego 160
dowiedzieć nic ani o Kirby'm, ani o jego koledze. Wiem tylko, że jest prawnikiem w tej samej kancelarii co Kirby i to wszystko. Kirby wraca z piwem i paczką chipsów, które z lubością chrupie, gdy opada ponownie na kanapę obok mnie. Nie mogę nie zauważyć sposobu w jaki żuje z otwartymi ustami, a obtłuszczone od chipsów palce wyciera o spodnie. – Czy wszystko w porządku między tobą a twoim współlokatorem? – Tak, dlaczego? – pyta. – Ponieważ mówiłeś, że chcesz się wyprowadzić. Wzrusza ramionami. – Nieee, on jest spoko. Szczerze mówiąc, to i tak prawie nigdy nie ma go w domu. Jestem po prostu gotowy na coś tylko swojego. Przytakuję, rozumiejąc całkowicie te pobudki. Po pięciu latach mieszkania w akademiku z całą gamą współlokatorek, od dziewczyn, które były zwyczajnie brudasami, przez nałogowe palaczki odmawiające wyjścia na balkon, do takich, które "pożyczały" moje ubrania bez pytania, byłam bardziej niż gotowa na własne lokum. – Nigdy go nawet nie poznałaś, prawda? – pyta. – Twojego współlokatora? Nie. – Za każdym razem kiedy tu przychodziłam albo był zajęty albo nieobecny. Kirby odchyla głowę do tyłu i zarazem w stronę korytarza prowadzącego do obu sypialni. – Cameron, zwlekłbyś tu swój tyłek! Chcę, żebyś kogoś poznał! – krzyczy. Jego prośba spotyka się jednak z murem ciszy. Kirby wzrusza ramionami i wraca do picia piwa. – Czy on w ogóle jest u siebie? – pytam. 161
– Tak. Słyszałem, jak przyszedł o jakiejś czwartej nad ranem, także możliwe, że jeszcze śpi. – Nie sądzisz, że to dziwne, że nigdy go nie poznałam? Ponownie wzrusza ramionami. – To skryty człowiek. Nie wiem gdzie spędza większość swojego czasu. – Odkłada paczkę chipsów, po czym wyciera ręce i odwraca się do mnie twarzą. – Nigdy nie mówiłem ci o tym, dlaczego się tu wprowadził, prawda? Kręcę głową przecząco. – To dość smutna historia. – Ścisza nieco głos. – Jego rodzice zmarli, gdy był na ostatnim roku liceum i, naturalnie, odbiło się to na nim dość mocno. Ale potem otrząsnął się i poszedł na studia. Jako student pierwszego roku, spotkał "tę jedyną", dziewczynę o imieniu Tara. Wypełniła go nadzieją i miłością, i całym tym gównem, którego ludzie ponoć szukają. Spotykali się przez całe studia, a potem przez całą szkołę prawniczą. Była jego skałą. Wiesz, jedną stałą w jego życiu... Kirby podnosi butelkę i bierze solidny łyk piwa, po czym ciągnie dalej. –W zasadzie to spotkałem ją tylko raz, w firmie na imprezie bożonarodzeniowej, podczas jego pierwszego roku pracy w kancelarii. Była cicha i trochę wycofana, gdyby ktoś mnie pytał, ale dla niego, Boże, można było wprost zobaczyć miłość, jaką do niej żywił, promieniowała mu z oczu. Była wszystkim, co miał. Jego całym światem. Oświadczył się za pomocą ogromnego diamentu, na który zbierał przez cały rok. Przysięgam, poszła na to
chyba
cała
jego
roczna
pensja.
Podczas
gdy
reszta
nas
pierwszoroczniaków starała się jak mogła, by powoli wychodzić spod góry długu, jaką stanowił kredyt studencki, Cameron odkładał całe oszczędności dla niej. 162
– I co się stało? – Moje ręce bezwiednie zacisnęły się wokół kanapowego jaśka. Przyciskam go do piersi, przewidując najgorsze, że została mu w jakiś sposób odebrana zbyt szybko. – Pewnego dnia wyszedł z pracy wcześniej, po tym jak wygrał poważną sprawę, taką, która załatwiła mu awans z młodszego wspólnika na wspólnika i chciał to z nią uczcić. Kiedy dotarł do ich mieszkania, zastał ją na czworakach, podczas gdy jeden z jego najlepszych przyjaciół ładował ją w dupę. Moja ręka ląduje na ustach. – To straszne. Przytakuje. – Kurwa, tragiczne. Była dla niego wszystkim. Po tym co zaszło, można było zobaczyć jak światło w jego oczach zgasło. Tego dnia stracił wiarę w cokolwiek. Stracił swoją tożsamość. Cholernie się zapuścił. Wałęsał się to tu, to tam przez kilka dobrych miesięcy. Wprowadził się tutaj tylko z jedną torbą rzeczy osobistych i całą masą garniturów. Minęły dwa lata, a on dopiero teraz wraca do siebie. – To takie smutne – szepczę, całkowicie zaabsorbowana tą poruszającą historią. Moje serce naprawdę boli, gdy współczuję współlokatorowi Kirby'ego i zdaję sobie sprawę, że jego sytuacja była o wiele trudniejsza i na pewno o wiele tragiczniejsza niż moja żałosna historyjka o pragnieniu kogoś, kogo nie mogę mieć. – Wiem. Za każdym razem kiedy nachodzi mnie myśl o związku z kimś, przypominam sobie jak miesiącami był załamany i rozżalony, i decyduję, że położenie w drugiej osobie takiej ilości zaufania i późniejsze przejechanie się, po prostu nie jest czymś, co chcę ryzykować. – Czy jesteś pewien, że to dobry pomysł, aby się teraz wyprowadzić, Kirby? Wymalowałeś przede mną obraz człowieka, który nie ma nikogo 163
poza tobą i wiedzie samotny żywot niemalże wdowca. Chichocze. – Uwierz mi, poradzi sobie. Jestem prawie pewien, że zalicza każdej nocy inną panienkę, żeby wyżyć się za to, co ta sukanarzeczona mu zgotowała. Aha. W porządku. – Będzie lepiej jeśli już pójdziemy – mówię, patrząc na godzinę na mojej komórce. – Nie chcę, żebyśmy spóźniali się kolejno na każdą wizytę, którą nam ustawiłam. – Jeszcze tylko kilka minut, biedroneczko. – Ściska moje kolano, ale jego wzrok nawet na sekundę nie opuszcza ekranu telewizora. Kiedy tak obserwuję Kirby'ego oglądającego swoją kochaną grę, to ciężko mi sobie przypomnieć, co też ja kiedykolwiek w nim widziałam. Dłubie sobie w zębach, żuje z otwartymi ustami, ignoruje telefon od swojej mamy i krzyczy do telewizora. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ledwie mnie zauważa. Im dłużej tu siedzę, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że zasługuję na coś więcej. Nie chcę mężczyzny, którego muszę do siebie przekonywać. Chcę kogoś, kto będzie mój dla mnie. Mój umysł wędruje do Hale'a. On zawsze sprawia, że czuję się pożądana. Uśmiech wkrada się na usta, gdy patrzę tępo w ekran telewizora i zastanawiam się, gdzie jest i co dzisiaj robi. Moja komórka odzywa się z głębin torebki i staram się ją wyłowić, zastanawiając się, kto do mnie pisze. To pewnie Julie. Kiedy widzę, że to Hale, moje serce odzywa się gwałtownie w klatce piersiowej, zdając sobie sprawę, że myślał o mnie dokładnie w tym samym momencie, kiedy ja myślałam o nim. HALE: Co robisz? 164
Uśmiecham się do siebie, gdy wpisuję swoją odpowiedź. BRIELLE: Jestem właśnie z Kirby'm. Kiedy już wysyłam gotową wiadomość, ogarnia mnie złe przeczucie. A co jeżeli każe mi zrobić coś wybitnie śmiałego... na przykład uwieść Kirby'ego? HALE: Czy jest takim samym wymarzonym księciem z bajki, jakim go zapamiętałaś? BRIELLE: Oczywiście. Te słowa może brzmią fałszywie, ale co niby mogłabym mu odpowiedzieć? Głównym powodem, dla którego Hale mi pomaga, jest moje zainteresowanie Kirby'm. Co teraz? W tym momencie, z korytarza, a dokładniej z sypialni jego współlokatora, zaczynają dobiegać dźwięki heavy-metalowej piosenki zgłośnionej na maksa. Kieruję spojrzenie na Kirby'ego, podczas gdy moje bębenki poddają się i zaczynają protestować przeciwko zbytniemu hałasowi. – Czy on ma jakąś obsesję na punkcie death metalu? Wzrusza ramionami. – Zazwyczaj nie... Patrzę w dół na ekran komórki, aby zobaczyć nową wiadomość od Hale'a. HALE: Dzisiejszej nocy. Będziesz moja. Mój brzuch napina się pod wpływem nerwowego podniecenia. Kiedy zaczynaliśmy naszą relację na umowę, byłam pod wrażeniem, że będziemy spotykać się raz w tygodniu przez sześć tygodni. Dopiero co wiedzieliśmy się ostatniej nocy... nie to, że zamierzałam się uskarżać na to, że znów chce się ze mną zobaczyć. Rzeczy między nami zaczęły przybierać ciekawy obrót. Czuję się prawie jakbyśmy zaczęli się spotykać. 165
Hale nie jest moim chłopakiem, ale spróbuj to przetłumaczyć mojemu mózgowi. Intymność, którą dzieliliśmy ubiegłej nocy, Boże, nie mogę nawet o tym myśleć bez uczucia gorąca na twarzy. Plus, jestem prawie pewna, że za tym drugim razem w nocy, kiedy sięgnęłam ręką zachęcając go do wskoczenia z powrotem do łóżka, to nie było częścią żadnej lekcji. To były po prostu dwie zagubione dusze, szukające razem ukojenia. Esemesuję z powrotem, już czując jak moje serce przyśpiesza. BRIELLE: Kiedy i gdzie? HALE: Zobaczysz. Jego odpowiedź jest krótka i enigmatyczna, ale zanim mogę zapytać, co przez to rozumie, Kirby wstaje wreszcie z kanapy i wyłącza telewizor. – Gotowa? – Oczywiście. – Wkładam telefon z powrotem do torebki, już zaabsorbowana oczekiwaniem na dzisiejszy wieczór. ••• Po kilku godzinach zwiedzania mieszkań w niedawno wzniesionych budynkach, w każdym niemal zakątku miasta, mogę w końcu udać się z powrotem do domu. Przed moimi drzwiami odkrywam czekające na mnie duże, czarne pudełko z czerwoną wstążką. Podświadomie wiem, że to od Hale'a. Biorę je do środka, nie mogąc się doczekać, by zobaczyć, co zawiera. Idę do sypialni i kładę pudło na łóżku. Jest dość ciężkie i nie mam pojęcia, co to może być. Podnosząc pokrywę, widzę śnieżnobiały papier otulający wnętrze z całą jego zawartością oraz małą kopertę ułożoną na górze. Z koperty wyciągam kartę, doceniając grubość i jakość papieru, z której została wykonana. Wodzę po jej teksturze palcami i uśmiecham się do 166
siebie. Przesłanie jest krótkie, wypisane odręcznie czarnym tuszem:
Na rogu Lakeshore Drive i Great Avenue. Godzina osiemnasta. H. Rozsuwając nieskończone warstwy bibuły, odkrywam w końcu zawartość tajemniczego pudełka. To białe koronkowe stringi i dopasowany biustonosz typu bardotka wraz z pięknym płaszczem z grubej wełny, sięgającym kolan i w najbardziej jasnym i żywym odcieniu czerwieni. Płaszcz jest naprawdę niesamowity. Jakoś wiem, że nie powinnam mieć na sobie nic poza nim i tą bielizną, kiedy go spotykam dziś wieczorem. Ta świadomość powoduje mały dreszczyk przebiegający wzdłuż całych pleców. Układam wszystko starannie na łóżku i idę pod prysznic. Kiedy przygotowuję się do wyjścia, mój telefon brzęczy nieustannie przez kolejne słodkie, króciutkie sms-y od niego. Jeden, aby potwierdzić czy dostałam paczkę, inny oznajmiający mi, że jest podekscytowany na dzisiejszy wieczór, a trzeci mówiący, że nie może się doczekać, żeby mnie zobaczyć. Nigdy żaden mężczyzna nie sprawił żebym poczuła się tak wyjątkowo. Nikt inny nie zaprosił mnie na tak przemyślaną randkę. Od momentu, gdy wreszcie wślizguję się w płaszcz otulający moje ciało, udekorowane jedynie nowym stanikiem i majteczkami, czuję się pożądana i gotowa na wszelkie niegrzeczne zabawy.
167
Rozdział osiemnasty Hale To jest to. Moja ostatnia lekcja z Brielle. Cały ranek walczyłem o to, by nabrać dystansu, móc popatrzeć na to z jakiejś odmiennej perspektywy. Poległem. Po dzisiejszej nocy, zamierzam jej oznajmić, że jest gotowa. Że nauczyła się wszystkiego, co mogłem jej przekazać. Nie wiem jak przyjmie tę wiadomość. A ja? Jestem tak zdezorientowany i sfrustrowany, że mam ochotę walnąć w coś na myśl, że już jej po tym nie zobaczę. Ubrany w garnitur i krawat, czekam na nią przy rogu Lakeshore i Grand. Spoglądam na zegarek i widzę, że jest dokładnie na czas. Wyglądając zza przyciemnianych okien limuzyny, dostrzegam ją. Rozgląda się wokół, po czym sprawdza swój telefon. Ma na sobie czerwony, ciasno opasany wełniany płaszcz i trzyma w ręku pasującą małą, błyszczącą kopertówkę. Zima w Chicago sprawia, że płaszcz to w tym sezonie konieczność, ale nie mogę się już doczekać, by ściągnąć go z jej ciała i zobaczyć, co się pod nim znajduje. Sprawdzić, czy zrozumiała i czy zastosowała się do subtelnej dyspozycji. Na moje polecenie, kierowca zatrzymuje się zaraz za rogiem tuż przy niej i widzę jak oczy Brielle się rozświetlają. Wychodzę z samochodu i witam ją, przyciągając do siebie jej ciało i całując głęboko. Brie nie waha się ani na chwilę; otwiera swoje słodkie usta przy moich, jej język zatacza małe kółka pieszcząc mój. To pieprzone niebo na ziemi. Pachnie lekko perfumami i mydłem, a jej włosy spuszczone w dół, skręcone są w delikatne loki, które powiewają na wietrze. 168
– Chodźmy cię rozgrzać – szepczę tuż przy jej uchu. Przytakuje głową i pozwala mi wziąć się za rękę, aby pomóc jej z wejściem do limuzyny, która jest biała na moje wyraźne żądanie. Może i nie jestem szlachetnym rycerzem na białym koniu, ale ona na takiego właśnie zasługuje, a to jest najlepsze, co mogę zrobić. – Wow. Limuzyna? Co jeszcze zaplanowałeś na dzisiejszą noc? – Jej oczy błyszczą, gdy napawa się tym wszystkim, przesuwając się w poprzek skórzanego siedzenia ze szczerym uśmiechem na twarzy. I nagle cały zachód związany ze zorganizowaniem tego wszystkiego na czas, okazuje się tego wart. A to dopiero początek... – Zobaczysz – odpowiadam. Nie wie jeszcze, ale zamierzam pchnąć ją dalej niż kiedykolwiek przedtem. Mój kutas szarpie się na samą myśl o tym. Zamierzam udowodnić nam obojgu, że to nie jakaś pieprzona bajka. Ja mam potrzeby, których ona nie ma możliwości zaspokoić, a ona zasługuje na czułość, której ja nie mogę jej zapewnić. Wszystko rozsądzi się po dzisiejszej nocy. A wtedy odeślę ją, gotową aby użyć wszystkich swoich nowo poznanych technik, aby pozyskać mężczyznę, którego pragnie. Mężczyznę, który ma być jej bezpiecznym wyborem. Wyciągając butelkę szampana, czekającą dotychczas w wiadrze lodu, wystrzeliwuję korkiem w sufit. Brielle uśmiecha się na ten znajomy odgłos. Nalewam każdemu z nas odpowiednią ilość do wysokich cienkich kieliszków i stukamy się nimi. – Na zdrowie. Za Kirby'ego – mówię z dystansem w głosie. Jej twarz delikatnie opada, a brwi zbliżają się do siebie, gdy je 169
marszczy. – Myślałam, że miało nie być żadnych imion... – Wydaje się to bezcelowe, skoro już znamy je nawzajem. Nieprawdaż, Brielle? Przygryza dolną wargę i wzrusza ramionami. – Skoro tak mówisz. – Za Kirby'ego – powtarzam, ponownie zbliżając kieliszek. – Jest z niego kawał szczęśliwego sukinsyna, a nawet o tym jeszcze nie wie. To stwierdzenie wywołuje u niej delikatny uśmiech i oboje popijamy łyk. – Więc jak, dobrze razem spędziliście dzisiaj czas? – pytam, próbując ukoić swoją ciekawość. Jej spojrzenie wędruje do okna i bierze kolejny łyk przed ponownym odezwaniem się. – Oczywiście. Podczas gdy wypijamy resztę naszego szampana w ciszy, modlę się o to, by móc usłyszeć jej myśli. Muszę trzymać się kupy. Już czuję, że nie wszystko idzie zgodnie z planem i Brielle też musi to wyczuwać, bo obserwuje mnie z ciekawością i niemym pytaniem w spojrzeniu. Ja pierdolę. Kiedy moje życie stało się tak cholernie skomplikowane? To całe przedsięwzięcie miało być łatwą zabawą, odkrywaniem seksualnych fantazji u kobiet i ukojeniem dla mojej dominującej strony charakteru. Zamiast tego stało się grą, którą nie sądzę, że mogę wygrać. Grą, która gdy się skończy, zostawi mnie złamanego i nie będę miał z kim dzielić owoców swojej pracy. To to, czego obawia się z mojej strony Nana. Ona się tego obawia, a ja to wiem. Nie ma dla mnie nikogo. Uchylam
głowę do tyłu, wypijając pozostałości szampana, a
następnie odstawiam kieliszek. To już. Maestro, przedstawienie czas zacząć. 170
••• Gdy
docieramy
do
hotelowego
apartamentu,
który
mam
zarezerwowany na tę noc, Brielle spaceruje od pokoju do pokoju, podziwiając to miejsce. Wystrój jest dekadencki i pełen przepychu; to niemal zbyt wiele dla tego co zaplanowałem na dziś wieczór. Chcę wypieprzyć ją tyle razy i w tylu miejscach, na ile starczy nam sił, a i tak wątpię czy zdołamy dotrzeć do połowy z tych pokoi. Kiedy wraca do salonu, gdzie czekam na nią obok wózka z napojami i drinkami, uśmiecham się do niej czule. – Zostań ze mną na chwilę i rozgość się. Acha, i zdejmij swój płaszcz. Reaguje na to uśmiechem, który rozświetla całą jej twarz. – Chciałbyś tego, prawda, Panie? – Kurwa, i to jak. Brie powoli rozwiązuje pas i rozsuwa poły płaszcza, pozwalając mi dostrzec dolną część jej brzucha oraz gładką białą koronkę u góry majtek. Patrzy mi prosto w oczy, przygryzając wargę. Moja erekcja odznacza się teraz dość niezręcznie przez spodnie. Ale pieprzyć to, na tym etapie ona już doskonale wie, jak na mnie działa. Nie ma potrzeby, aby udawać poczucie kontroli, którego nie posiadam. Czekam na nią, aż opuści płaszcz w dół swoich ramion, ale nagle zatrzymuje się, spoglądając na mnie pytająco. – Wychodzimy gdzieś? Jaki jest plan? Wymuszam wzięcie oddechu w płuca, próbując się wystarczająco uspokoić, by móc normalnie odpowiedzieć na pytanie, zamiast doskoczyć do niej. Mamy całą noc. Nie ma potrzeby, aby rzucać się na nią jak na rzadki przysmak, którym notabene jest, w przeciągu zaledwie dwóch minut od 171
wejścia do apartamentu. – Zostajemy tu na noc. – Na całą noc? – pyta, marszcząc nos w taki sposób, że wygląda to cholernie uroczo. Oboje wiemy, jak potężny to krok. Nigdy nie spędziliśmy razem nocy. – Tak. Czy to w porządku, Brielle? Jej wzrok odrywa się ode mnie. Wędruje teraz od wózka z asortymentem różnych karafek i gadżetów do drinków oraz wiaderkiem z lodem, poprzez stół, gdzie znajdują się misterne i fantazyjne koreczki i hors d'oeuvres10 oraz pomysłowo ułożone desery, a na końcu zatrzymuje się na korytarzu prowadzącym do sypialni. Jej uśmiech słabnie, a kąciki ust zaczynają drgać. To jest zbyt realne, zbyt intymne i ona zdaje sobie z tego sprawę. Jej pytające spojrzenie niebieskich oczu dostrzega i rozumie wszystko. Wszystkie moje pobudki są jasne jak słońce; Nie muszę tego mówić na głos. Spodziewała się czegoś szalonego, ale jedyne co dziś dostanie to ja. Chcę udawać, że jest moją tej ostatniej nocy, przed tym jak pozwolę jej odejść. Przechodzę przez pokój i staję tuż przed nią, wkładając rękę pod jej płaszcz, aby umieścić ją mocno na jej talii i przeciągnąć dostatecznie blisko. – Dzisiaj będziemy po prostu my – szepczę, walcząc z pragnieniem, by pocałować jej usta. – A gdzie liny? Bicze? Łańcuchy? – Chcesz lin? – pytam, a mój głos wypada głucho. Może mimo wszystko nie mogę jej dać wszystkiego, czego potrzebuje?
10 Hors d'oeuvres - [czyt. or derws] z języka francuskiego dosłownie "poza pracą", czyli wszystko co nie mieści się w klasycznym rozumieniu posiłku. Po polsku po prostu - przystawka:)
172
– Nie rozumiem – mówi cicho. – W BDSM nie zawsze chodzi o liny i dodatki, Brielle. Jasne, lubię zabawki w swojej torbie, a lubię je jeszcze bardziej, gdy używam ich, by cię drażnić i sprawiać ci przyjemność, ale u samej podstawy tej idei chodzi o połączenie pomiędzy dwojgiem ludzi. Brie bardzo delikatnie przytakuje. Moje słowa mają sens, cóż, przynajmniej na powierzchni zdają się mieć. Ale to dlaczego tu jesteśmy, dzieląc emocje związane ze spotkaniem, które tylko pogłębią nasze połączenie, kiedy nawet nie jest moja... tak, to jest pytanie za milion dolarów. Tego nawet ja nie byłbym w stanie jej wytłumaczyć. Nigdy w życiu nie wydałem tylu pieniędzy na klientkę. Trzysta złotych na bieliznę, sześćset za płaszcz, który pięknie do niej pasuje i wydobywa kolor na jej policzkach, jeszcze kilka stów na limuzynę, i w końcu tysiąc pięćset złotych za najbardziej elegancki apartament hotelowy. Ale jest warta tego wszystkiego i jeszcze więcej. Pieniądze z resztą i tak nie mają znaczenia. Chciałem po prostu, aby nasza ostatnia wspólna noc była idealna; by była taką, którą mógłbym wspominać lata naprzód od tej chwili. Bo coś mi mówi, że moja głowa i serce nie będą już po tym takie same. – Chcesz się napić? Coś zjeść? – pytam niskim głosem. Jedyne czego pragnę to ona, ale przypuszczam, że powinienem być uprzejmy i w pierwszej kolejności zadbać o jej potrzeby. Kiwa głową. – Tak, dziękuję. Odciągając niechętnie swoją rękę od jej pasa, ponownie zawiązuję jej płaszcz, zdając sobie sprawę, że pewnie jest jej zimno, nie mając na sobie nic, oprócz skąpych majteczek i biustonosza. 173
– Usiądź. Mam zamiar usługiwać ci dziś wieczorem. Jej oczy zwracają się w kierunku moich, podczas gdy jej usta wykrzywiają się w zaskoczonym uśmieszku. – Co w ciebie dziś wstąpiło? Wzruszam ramionami. Prawda jest taka, że sam chciałbym to, kurwa, wiedzieć. – Prawdziwy mężczyzna dba o potrzeby kobiety zanim zatroszczy się o własne. Nie zapominaj Brie, wszystko jest lekcją. Po tym jak oddam cię z powrotem i wrócisz do randkowego świata, chcę, żebyś to pamiętała i nigdy nie godziła się na mniej, niż na to zasługujesz. Znów przytakuje, po czym zajmuje miejsce na jednym z niedorzecznie dużych, tapicerowanych krzeseł na skraju jadalni. Strąca wysokie obcasy ze stóp i podkula nogi pod siebie. – Poza tym, moja matka zawsze mawiała: "Maniery czynią człowieka". – To miłe...i słuszne – mówi. – Cóż, jako piętnastolatek tak nie sądziłem. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego maniery były czymś co musiałem brać pod uwagę, kiedy moich przyjaciół ani trochę to nie obchodziło, a dziewczyny w szkole zdawały się preferować facetów, którzy traktowali je jakby były czymś, co można wykorzystać i wyrzucić. Brielle jest cicho, ale widzę że wsłuchuje się w każde moje słowo. Rzadko zdarza mi się mówić o mojej przeszłości, a już na pewno nigdy nie podzieliłem się z nią niczym o mojej matce. – Kiedy spytałem ją dlaczego, moja mama powiedziała mi, że zachowywanie się jak dżentelmen sprawi, iż inteligentne, piękne kobiety będą mnie zauważać, a poważni mężczyźni będą oferować mi pracę. – I co, miała rację? – Brielle pyta rozbawionym głosem. – Nie mogę zaprzeczyć. – Mrugam do niej przez ramię. 174
Nie mogę się oprzeć, by nie przygotować jej takiego samego koktajlu, który zamówiła pierwszej nocy. Jej nieśmiałe ułożenie ramion i zaczerwienione policzki już wtedy sprawiały, ze robiłem się twardy. Siedziała samotnie przy barze, spokojnie popijając tego samego drinka, czekając na mnie, bym zmienił cały jej świat. Gram teraz Pana Miłego, ale mam też odczucie we wnętrznościach, które powoduje, że czuję się jakbym tonął. To przypomina mi, że dzisiejsza noc to kolejna jednorazowa sprawa. Powinienem za chwilę zacząć pokazywać jej każdą pokręconą rzecz w moim podręczniku Pana i Władcy, tak by umocnić ją w przekonaniu, że mężczyzna, którego tak naprawdę pragnie to nie ja. Zobaczymy, czy uda mi się to dobrze rozegrać. Ponieważ, do diabła, jestem cholernie przerażony, że byłbym gotów zmienić całe swoje życie, gdyby mnie o to poprosiła. Skupiając się by utrzymać spokojny wyraz twarzy, podaję jej szklankę z grubego kryształu wypełnioną brzoskwiniowym likierem, lodem i musującą wodą gazowaną. Podnosi szkło do ust i uśmiecha się, kiedy smakuje moją mieszankę. – Pamiętałeś. – Oczywiście. To moja praca, muszę pamiętać co moje klientki lubią, a co nie. Jej uśmiech znika w reakcji na słowo klientka. Wyczuwam, że oboje wiemy, że jest dla mnie kimś więcej. Cały wysiłek, który włożyłem w dzisiejszy wieczór powinien być na to dowodem. Po skończeniu naszej drugiej kolejki drinków i opróżnieniu talerzy, nastrój wokół nas staje się cięższy z minuty na minutę. Wzrok Brielle płynie do miejsca, gdzie znajduje się moja czarna torba. 175
Rzucona niedbale, nadal leży obok drzwi. Podnoszę jedną brew, na co odpowiada leniwym uśmiechem, który wykwita na jej ustach. – Wydajesz się chętna. – Mówiłeś, że obejdzie się bez lin, biczy i łańcuchów, więc dlaczego nie miałabym niby być podekscytowana? – Tylko dlatego, że nie zamierzam cię dzisiaj związać i biczować nie oznacza, że nie będziesz na mojej łasce. O mało co się nie przejęzyczyłem, ale w końcu powiedziałem dzisiaj, ale to, co naprawdę chciałem powiedzieć to zawsze. To jest to, nie ma już nic dalej i muszę o tym pamiętać. Brielle wygląda jakby coś kontemplowała i zastanawiam się, kiedy ma zamiar zaszczycić mnie i podzielić się myślami, które czają się w jej umyśle. Okazuje się, że potrzeba jej było tylko kilka dodatkowych łyków koktajlu. – Więc, czy masz jakiś wyjściowy cel w tym wszystkim? – Wyjściowy cel? – Cholera, teraz jestem naprawdę zaciekawiony. Kręci swoim napojem w szklance. – Jestem po prostu ciekawa. To oczywiste, że masz dobrze płatną pracę. Nosisz markowe garnitury i możesz sobie pozwolić na takie miejsca – gestykuluje na nasz szykowny salon – i wiem też, że nie szukasz towarzyszki. Dlaczego więc to robisz? – Przerabialiśmy to już wcześniej, Brielle. Lubię instruować. Lubię zaprowadzić kobietę tam, gdzie nigdy wcześniej nie odważyła się pójść. Lubię być tym, który otwiera jej oczy na coś więcej. Gryzie wargę, niezadowolona z mojej odpowiedzi. – Czy myślisz, że kiedykolwiek będziesz w stanie z tego zrezygnować? Jej pytania stają się zbyt osobiste. Mogę ukrócić to wywarczonym poleceniem w jednej chwili, ale nie robię tego. Ona chce tylko pogrzebać 176
trochę w mojej głowie, a wątpię, że spodobałoby się jej to co znajdzie. – Nie planuję czegoś takiego. – Więc nawet jeśli znalazłbyś idealną uległą, z którą byłbyś zgodny wewnątrz i na zewnątrz sypialni, to nadal nie przestałbyś się widywać z innymi klientkami? To wymagałoby ogromnego kredytu zaufania z mojej strony, a zaufanie jest czymś, z czym mam trudności biorąc pod uwagę moją przeszłość. Rany są jeszcze świeże. Wciąż się jątrzą. Nie mogę się przed nią tak odsłonić, nie podczas gdy ona wciąż jest zakręcona na punkcie Kirby'ego. Wstając na nogi, udaję się pod drzwi, żeby podnieść torbę. – Idź do sypialni, zdejmij płaszcz i czekaj na mnie. Stosuje się do polecenia bez słowa sprzeciwu. Słyszę delikatny odgłos jej stóp na dywanie i jak cichną, gdy oddala się w dół korytarza. Łapię kilka kostek lodu z baru przed skierowaniem się w tę samą stronę. Kiedy wkraczam do sypialni, stoi przy toaletce w dużym pokoju, śledząc palcami wzdłuż kryształowego wazonu. Krzywizny jej tyłka w misternych stringach sprawiają, że mój fiut pęcznieje. Staję za nią i obniżam usta do jej ucha. – Odwróć się i pozwól mi cię zobaczyć. Odwraca się powoli, pozwalając mi docenić pełen efekt wszystkich krągłości wypełniających jej delikatną bieliznę. Jezu. Kurwa. Wślizguję jedną z kostek lodu do jej ust. – Ssij. Jej źrenice rozszerzają się i skupiają na moich. Kocham to jak moje najprostsze komendy potrafią ją zaskoczyć. Jej wargi zamykają się na kostce, a oczy przymykają się powiekami. Drugą kostką zaczynam kręcić 177
kółka dokoła jej pępka, a jej żołądek podskakuje ze zdziwienia. – Jesteś moja dziś wieczorem. Moją zabawką. Będę się tobą bawił jak tylko mam ochotę. Rozumiesz? Powoli kiwa głową. – Odpowiedz mi, kochanie. – Tak jest, Panie. Na jej skórze pojawiają się wyboje od gęsiej skórki, podczas gdy przesuwam lód do jej kości biodrowej i dalej w dół w kierunku majteczek. Zasysa oddech i wstrzymuje go. Padam przed nią na kolana, moje usta podążają za ścieżką rozpuszczającego się lodu, a język zlizuje i koi żądlące zimno. Drażnię ją, zbliżając usta do przodu jej majtek, dopóki nie wije się, by się przysunąć. Nie jest jasne, które z nas faktycznie się drażni, ponieważ ja z kolei nie chcę niczego więcej, niż posmakować jej słodkiej cipki. Wciąż stoimy przed lustrem, więc obracam ją, aby się z nim zmierzyła. Jej klatka piersiowa jest zaczerwieniona, a oczy zamglone z podniecenia. Jeśli to coś dzisiaj ma naprawdę być naszą ostatnią lekcją, to sentymentalna strona mnie, która tak rzadko wychodzi na wierzch daje mi znać, że muszę upewnić się, że jest gotowa. – Chcę, abyś spojrzała na siebie i powiedziała mi, co widzisz. – szepczę w pobliżu jej ucha, pozwalając ustom pieścić jej skórę. Brie wzdryga się, kładąc ręce na swoim brzuchu, jakby inspekcja siebie w lustrze była zbyt inwazyjnym posunięciem, pomimo wszystkiego co już razem dzieliliśmy. Po chwili jej oczy podnoszą się do moich i uśmiecha się. – Widzę przystojnego mężczyznę, który sprawia, że czuję się pożądana. 178
Potrząsając głową, poprawiam ją. – Nie, powiedz mi, co widzisz, kiedy patrzysz na siebie. Spokojna cisza osiada wokół nas, podczas gdy studiuje siebie w lustrze. Jej włosy są długie i błyszczące, jej piersi są małe, ale jędrne, a połączenie między udami pokryte białą koronką doprowadziłoby każdego do szaleństwa, ale mam nadzieję, że Brie wie, że jej wartość wykracza poza cechy fizyczne. Nie na tym ma polegać nasze dzisiejsze zadanie. – Nie wiem, jak to zrobić. Przykro mi.
– Z pokonanym tonem
opuszcza głowę, chowając podbródek ku sobie. Kurwa. Nie chciałem, aby poczuła się niezręcznie i żeby nagle wzrosła jej samoświadomość. Ale kobiety nie przychodzą z podręcznikiem ich obsługi, więc czasem nawet mi zdarzy się potknąć. – Mogę ci powiedzieć, co ja widzę? Spotykając moje odbicie w lustrze, przytakuje. – Widzę piękną, inteligentną kobietę, która miała odwagę gonić za celem, i która wykazała wewnętrzną siłę w każdym akcie swojej uległości. – Moje kostki wodzą po jej bokach, śledząc jej żebra. – Widzę kogoś podniecającego, wiernego i odważnego. Kogoś, kto jest gotów poświęcić swoją strefę komfortu w poszukiwaniu miłości. Kogoś, kto daje siebie całego w sypialni – Moje usta utrzymują się przy boku jej szyi. Stoimy tak blisko i prawie bez ruchu. – Jesteś doskonałością, brzoskwinko. – Pod każdym względem. Błysk łez w jej oczach mówi wszystko. Przygryza wargę i mruga szybko powiekami, próbując odgonić łzy. Nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób chciałem dać jej znać, co do niej czuję. Nawet gdybym mógł odwołać to co powiedziałem, nie zrobiłbym tego. 179
Odczuwając konieczność zmiany nastroju, wypuszczam ją z objęć. – Połóż się na łóżku. Kiwa głową i szybko zmierza do ogromnego łóżka, kładąc się na jednej ze stron. Wyciągam świecę z wnętrza mojej torby i zapaloną stawiam na komodzie. Ta rzuca subtelny blask na pomieszczenie, nadając wszystkiemu marzycielski, romantyczny charakter. Bogaty, ciepły zapach wypełnia powietrze. Ta świeczka była przeznaczona do ustawienia sceny i zrelaksowania się w niej, a stało się czymś o wiele więcej. To zapach, który od teraz kojarzyć będę tylko z Brielle. Powoli i metodycznie zdejmuję jej stanik i majtki. Spoglądam na nią, chcąc wyryć w pamięci widok jej nieskazitelnej skóry, to jak jej piersi wznoszą się i opadają, sposób w jaki jej sutki twardnieją w oczekiwaniu na moje usta. Jej oczy skupione są na moich. – Jak mnie chcesz? Kręcę głową. – Tylko tak jak teraz. – Przeciągam koszulę przez głowę i pozwalam spodniom i bokserkom również opaść na podłogę, zanim ponownie się z nią złączę. Umieszczając swoje ciało nad nią, całuję ją głęboko i mocno, delektując się każdym liźnięciem języka. Jestem jak umierający, rozkoszujący się swoim ostatnim posiłkiem. Gdy sięga w dół i obejmuje mnie ręką, nie zatrzymuję jej. Jej pięść zaciska się wokół mnie, a ja wydaję głośny jęk. – Wewnątrz mnie, proszę – dyszy przy moich ustach. Gdy sięgam między nami i czuję, że jest już mokra, zajmuję pozycję naprzeciwko niej. – Bądź spokojna, dobrze? Kiwa głową na zgodę. 180
Podnoszę jej nogi tak, aby pochylić jej miednicę i umieszczam jej kostki na swoich barkach. – Chcę, żebyś mnie czuła jeszcze jutro. Brielle, zawsze ufna, mruga do mnie. – Oczy tutaj, moja piękna dziewczyno. Obserwuj – Za pomocą kciuka rozsuwam jej fałdki i wsuwam do wewnątrz jedynie główkę mojego fiuta. Jej cipka już mnie ściska, przez co twardnieję jeszcze bardziej. Upewniam się, że jej oczy nadal obserwują moje działania i dopiero wtedy delikatnie pcham do przodu. Kilka kolejnych centymetrów mnie wsuwa się do środka. Kurwa. Brie pojękuje, jej głos jest gardłowy i pełen chuci. – Bardziej, Hale. Mocniej – błaga. Chce, żebym od razu doleciał do ostatniej bazy i pieprzył ją bez opamiętania, aż dojdzie. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chodzi o kontrolę. – Cierpliwości – warczę, wykonując kolejne pchnięcia, aż jestem schowany do połowy w jej cieple. Ostre paznokcie zakopują się w moje pośladki, a ona rzuca głowę z powrotem na poduszkę. – Oczy, kochanie – Przypominam jej. – Trzymaj je na moim fiucie. Chcę, abyś patrzyła jak cię pieprzę. – Prawda jest taka, że chcę ją zniszczyć dla wszystkich innych mężczyzn. Chcę, żeby zrozumiała, że mój fiut jest jedynym, który może sprawić, że czuje się w ten sposób. Otwiera oczy, a jej wzrok dryfuje od mojej twarzy, poprzez klatkę piersiową i brzuch, aby osiąść na pęczniejącej erekcji. Dobra dziewczynka. Posuwając naprzód, poruszam się powoli, pozwalając jej ciału odpowiednio się dla mnie rozciągnąć i go pomieścić. Daję każdy ostatni centymetr siebie i kiedy jestem już cały w jej zacisznym ciepłe tracę wręcz 181
oddech. Poruszamy się razem, nasze ciała są coraz bardziej śliskie od potu, ręce mam zaciśnięte na jej biodrach tak, by przyciągnąć ją bliżej. Jej wewnętrzne mięśnie zaciskają się i drżą, a ja pochylam się w dół w pobliże jej ucha, zachęcając ją, by dała się ponieść. Zwalniam swoje ruchy, by pozwolić jej unieść się na fali przyjemności, którą właśnie zapewnia jej punkt kulminacyjny. Nie mogę się dłużej powstrzymywać. Posuwam ją coraz mocniej, aż przepełnia mnie czysta rozkosz, gdy jej ciasne ciało zaciska się na mnie. Mój orgazm uderza mnie mocno i szybko, zacierając całą moją kontrolę. Przyciągam Brielle blisko, tuląc ją tak mocno, że czujemy nawzajem bicie swoich serc. W końcu wstaję z łóżka, a mojemu ciału natychmiast zaczyna brakować ciepła i bliskości jej leżącej obok mnie. Idę do łazienki, by przynieść jakiś ciepły ręcznik, a kiedy wracam, widzę ją zwiniętą w centrum łóżka z policzkami wilgotnymi od łez. – Brielle? – Moja pierś napina się i zalewa mnie uczucie strachu. Kładę się obok na łóżku i przenoszę ją na swoje kolana. – Powiedz mi, dlaczego płaczesz – szepczę do niej. Chciałbym ukoić wszystkie jej obawy, sprawić by wszystko było lepsze, ale jednocześnie wiem, że nie mogę. – To nigdy nie powinno się zdarzyć. – Szlocha. – Ostrzegałeś mnie, ale to jest takie przytłaczające. Przyciągam ją do siebie, składając pocałunek na czole.
– Wiem,
kotku, wiem. To minie. Mówiłem ci, że to tylko pęd endorfin sieje spustoszenie w twoim systemie. – Nienawidzę siebie za te słowa. Zakochuję się w niej i podświadomie chciałbym, aby wszystkie te emocje 182
przytłaczające ją teraz, zarezerwowane były tylko dla mnie. Ale ona kiwa głową, przyjmując moje wyjaśnienia. Trzymam ją przez cały czas jak płacze i wreszcie, gdy się uspokaja, układamy się ponownie w ogromnym hotelowym łożu, zwinięci razem, oglądając stary czarno-biały film. – Będziesz się jutro widzieć z Kirby'm? – szepczę. Nie wiem dlaczego, ale ciekawość mnie zabija. – Nie. Jutro pracuję. Przytakuję, czując mieszankę ulgi i wstydu. Nawet jeśli jutro się z nim nie spotka to wiem, że wkrótce tak się stanie i wtedy bez wysiłku go zdobędzie. To głęboko niepokojąca myśl. Nasza ostatnia noc jest ciężka od tylu znaczeń. Jeśli to są moje ostatnie minuty z nią, jestem szczęśliwy, mogąc przeżyć je, wsłuchując się w jej senne dźwięki i cieszyć się ciepłem jej ciała oplatującego moje. ••• W godzinach porannych, moje poczucie celu wraca. Ubieram się, podczas gdy Brielle jeszcze śpi i wymykam się z pokoju hotelowego. To lepsze niż usłyszeć jak się żegna. Ostatniej nocy wziąłem coś, co nie było dla mnie do wzięcia, zbliżyliśmy się bliżej niż powinniśmy. Tym bardziej nie chcę zobaczyć wyrazu żalu w jej oczach tego ranka. Brielle i ja to dwie różne osoby. Ja już nie posiadam tego samego optymizmu co ona i nadziei, że miłość wszystko zwycięży. Kiedy spotkałem Tarę, stała się całym moim światem. Przepadłem mocno i szybko, i nigdy, nawet przez sekundę nie wątpiłem, że będzie dalej u mego boku, kiedy oboje będziemy już starzy i zsiwiali. I przez lata, wszystko było świetnie. 183
Chcąc uczynić z niej swoją żonę, kupiłem jej najlepszy pierścionek na jaki mnie było stać. Zasłużyła na to będąc przy mnie przez ciernistą drogę jaką była szkoła prawnicza i mieszkając ze mną przez wiele lat w najbardziej obskurnym akademiku. Kiedy leżeliśmy zwinięci razem w nocy na naszym nierównym materacu, zwykłem szeptać do niej, że gdybym mógł, dałbym jej cały świat. Cała moja miłość, obietnice, i poświęcenie, jednak jej nie wystarczyły, ponieważ pewnego dnia wróciłem wcześniej do domu i okazało się, że pieprzy ją mój najlepszy przyjaciel, Troy. Był dobrym kumplem i chociaż bolało jak skurwysyn, że nadużył mojego zaufania, to właśnie jej niewierność była tym, co mnie zniszczyło. Byłem gotowy poświęcić dla niej swoje życie. Po tym, jak Reece udowodnił jak dobrym jest przyjacielem, usuwając Troy'a całkowicie ze swojego życia, zbliżyliśmy się. Odczuł zdradę prawie tak mocno jak ja. To wtedy zacząłem odkrywać styl życia związany z BDSM, który Reece tak sobie umiłował i poczułem się jak w domu. Kontrola. Dyscyplina. Nigdy nie jesteś zbyt blisko. To był jedyny rodzaj relacji w jakich widziałem się z kobietami. Oddanie mi władzy to było dokładnie to, czego pragnąłem. Po tym jak Tara zostawiła mnie dla innego mężczyzny, stałem się innym człowiekiem. Człowiekiem, który jest tak zdystansowany, że nie ma szans go skrzywdzić, więc nie ma też szans, że ktoś mnie zostawi. Nie włączam w to mojego serca. I nigdy nie muszę się w tych interakcjach odkrywać. Dlatego też nigdy nie mówię jak mam na imię. Ponieważ nie będę istnieć, kiedy skończymy. To właśnie ten stan umysłu staram się teraz osiągnąć zanim zbiorę się, żeby udać się na spotkanie z Chrissy. Wciskam myśli o Brielle tak daleko, 184
jak to możliwe. Dzisiejszy dzień jest dla Chrissy i przyszłości o jakiej zawsze marzyła. W mojej drodze na przedmieścia, wysyłam tekst do Brielle. HALE: Brzoswkinko,
Przepraszam
za
coś mi nagle wypadło.
zmiany
w
planach,
ale
ta
sesja z zeszłej nocy będzie naszą ostatnią. Jej odpowiedź jest prosta. BRIELLE: Ok. Nie jestem pewien, czego się spodziewałem. Kontrargumentu? Jej domagającej się wyjaśnień? Nagle żałuję, że nie powiedziałem jej tego osobiście, tak bym mógł zobaczyć jej twarz, jej wyraz, gdy zmienia się na skutek tych słów. Czy byłaby to ulga, obojętność czy rozczarowanie odzwierciedlające się w jej pięknych rysach? Niewiedza doprowadza mnie do szaleństwa. Kiedy przybywam na adres, który Chrissy mi posłała, wysiadam z samochodu by ją powitać. Stoi na podjeździe, obserwując otoczenie. Kiedy obraca się do mnie, tracę dech. Jasna cholera. – Chrissy? – Sięgam w jej stronę. – Co się do cholery stało? – Podnoszę jej podbródek dwoma palcami, wymuszając by jej oczy spotkały się z moimi. Przymyka mocno powieki i wzdycha. Wiedzę maleńkie siniaki wokół jej gardła, tworzące rysunek zaciśniętej dłoni i ciemny ślad pod jednym okiem, którego nawet makijaż nie był w stanie zamaskować. Dolna warga jest spuchnięta i czerwona od śladów ugryzień. – Chrissy? Odpowiedz mi. 185
– Przestań. Nie zaczynajmy tego. – prosi mnie. Wie, że nie odpuszczę, dopóki skurwysyn, który ją dostał nie spotka się z co najmniej tak samo brutalnym traktowaniem. Przybliżam się, kciukami głaszcząc ją po policzkach, podczas gdy trzymam jej twarz przy mojej. – Niech to szlag. Kto ci to zrobił? Kręci tylko głową. – Nie zrobił nic, o co bym go nie prosiła. Chodź, agentka nieruchomości już tu jest. Chodźmy do środka. Jej słowa doprowadzają mnie do szału. Widzę wszystko na czerwono. Prosiła się o to gówno!? – Proszę, Hale – błaga. Kurwa. Dziś miał być szczęśliwy dzień, więc biorę Chrissy za rękę i skręcam w kierunku małego bungalowu, który pomagam jej nabyć, ale wtedy stłumiony okrzyk zdziwienia zaskakuje nas oboje. Brielle. Stoi kilka metrów dalej, patrząc na moją interakcję z Chrissy. Ma na sobie czerwony płaszcz, w którym wygląda tak pięknie i krucho, że chce mi się płakać. Jej oczy przepełnione są łzami, które próbuje ukryć szybko mrużąc powieki. Chcę do niej podejść, chcę powiedzieć, że to nie jest to, na co wygląda, ale oklepane kłamstwo ginie na moich ustach. Oczom Brielle nic nie umyka. Na pewno nie szyja Chrissy udekorowana siniakami lub to, w jaki sposób ona zaciska uchwyt na mojej ręce. Zranienie i zdrada są wypisane wyraźnie na jej twarzy. Wyczuwając napięty impas pomiędzy mną a Brielle, Chrissy przesuwa się w moją stronę. – Czy wszystko w porządku? 186
– W najlepszym – kłamię. Brielle zasysa głęboki oddech i prostuje ramiona. Wiem, że to ją boli, ale udaje, że wszystko jest w porządku. Udaje, że nie pieprzyliśmy się do utraty tchu zaledwie kilka godzin temu; że nie ma pomiędzy nami połączenia, którego żadne z nas nie jest w stanie wyjaśnić. – Jesteście gotowi zobaczyć dom? Myślę, że go pokochacie – udaje się jej wydusić, jednak w głosie słychać lekkie drżenie. A niech to szlag. Aż mnie swędzi, żeby wziąć ją w ramiona i przytulić, uspokoić wszystkie jej lęki, wszystko jej opowiedzieć, odkryć się i prosić o przebaczenie. Zamiast tego po prostu stoję w miejscu. Nie zamierzam wyjawić światu, że Brielle to jedna z moich klientek. Oboje podpisaliśmy umowę o poufności, a ja traktuję takie sprawy poważnie. Gdyby wieść się rozeszła, mogłoby to mieć wpływ na jej reputację zawodową; nie żeby Chrissy miała cokolwiek powiedzieć, ale mimo wszystko nie zamierzam ryzykować. Potrzeba kilka nieudanych prób, aby Brielle w końcu udało się trafić do zamka i otworzyć drzwi, tak bardzo trzęsą jej się teraz ręce. Kiedy sięgam do niej, odszarpuje moją rękę, jakbym był trucizną. Może i jestem. – Udało się! – odwarkuje, po czym zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i z powrotem przystraja się w uśmiech numer 5 dla Chrissy. – Widzicie? Już jesteśmy w środku. – Popycha drzwi i wprowadza nas z zimna do wewnątrz. Dom ma dwie sypialnie i dwie łazienki - to typowy bungalow w stylu lat pięćdziesiątych, popularny w budownictwie w tej okolicy. Dębowy 187
parkiet skrzypi podczas spaceru z pokoju do pokoju. Jest dużo do odkrycia. Łazienki wymagają remontu, ale kuchnia była niedawno odnawiana, a ściany i dywany są świeże i w neutralnych barwach. Chrissy wykonała dobrą robotę. Oszczędzała przez trzy lata, aby kupić coś swojego, wyprowadzić z tego pudła na buty, który nazywała mieszkaniem. Kiedy powiedziałem, że pomogę jej z zaliczką, to przyspieszyło znacząco ramy czasowe. Chrissy zatrzymuje mnie w salonie, gdzie osobliwy kamienny kominek wabi rustykalną drewnianą obudową. Brielle nigdy nie jest poza zasięgiem wzroku. Czuję, jak jej obecności kładzie się cieniem na mnie. – Co o tym sądzisz? – pyta Chrissy. – Myślę, że jest wspaniały. Ważniejsze jest jednak, co ty o tym sądzisz? – To jej nazwisko będzie spoczywać na trzydziestoletnim kredycie hipotecznym, nie moje. – Kocham go. Czuję, że już jestem w domu. Palące się drzewa tu – wskazuje na kominek – i mały ogródek na podwórku... – Jej głos się urywa, a oczy błyszczą. – Wesołych Świąt – szepczę do niej, a ona owija swoje ramiona wokół mnie, ściskając moją talię. Patrzy mi w oczy i wyciera własne z łez. – Jesteś niesamowity, wiesz? Zmuszam się do uśmiechu, boleśnie świadomy, że Brielle ogląda całą tę wymianę. Zanim jestem w stanie przetworzyć co się stało, stoję na zewnątrz, na chodniku, obserwując jak Brielle wsiada do swojego samochodu i rusza z piskiem opon. Do cholery. Nigdy nie czułem się tak wyjęty spod kontroli. 188
Nadszedł czas, aby ponownie rozpocząć przyjmowanie
klientek.
Powstrzymać tę pierdoloną fantazję o nas raz i na zawsze.
189
Rozdział dziewiętnasty Brielle Moja wizja zaciera się, gdy szlocham krokodyle łzy przez całą drogę do domu. Dostaję się do niego w rekordowym czasie i jak burza wdzieram do mojego mieszkania. Pierwszą rzeczą, którą robię jest zdjęcie mojego nowego czerwonego płaszcza i wepchnięcie go do kosza. Coś mi wypadło, tak pisał w sms-ie. Akurat! Wypadły to mu szkielety z szafy! To jasne, że kupował dom z tą kobietą - kobietą, która wyglądała, jakby była używana jako worek bokserski. Mogę tylko przypuszczać, że stało się to podczas sesji wybitnie ostrego seksu. Nie, dziękuję. Nie jestem nawet zła. Jestem załamana. Zniszczona. Mężczyzna, w którym zakochałam się po uszy, okazał się być kimś zupełnie innym niż myślałam, że był. To wszystko była gra. Zapłaciłam mu sowicie za usługi i na tym właśnie mu zależało. Na zaliczce na jego przyszłość z inną kobietą. Nagle uderza we mnie bolesna świadomość, że nic dla niego nie znaczę. Czuję jakby opuszczały mnie wszelkie siły. Chwytając laptopa, usuwam swój profil z witryny randkowej i usuwam wszystkie głupie wiadomości, które od niego dostałam. Następnie usuwam sms-y, a w końcu jego numer telefonu. To tak, jakby nigdy nawet istniał. Gdyby tylko moje obolałe serce to kupiło... Zatapiam się w kanapę i pozwalam wreszcie łzom swobodnie płynąć. Katharsis potrzebne mi jest teraz jak tlen. Rozważam telefon do Julie, ale myśl, że musiałabym przed nią i przed samą sobą przyznać się, jaka głupia byłam nie przemawia do mnie. Wiedziałam, że nie powinnam się 190
w nim zadurzyć, ale niestety tak się stało. Oddałam mu siebie całkowicie, w każdym znaczeniu tego słowa, lecz wszystko to na nic. Teraz ze mną skończył i muszę radzić sobie sama. Nie mam pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Choć to tak bolesne, to nie mogę przestać odtwarzać w pamięci momentu, gdy zobaczyłam go z tą posiniaczoną i maltretowaną kobietą. Łączy ich jakaś mega dziwna, sadomasochistyczna więź. Zauważyłam jaki był wobec niej troskliwy i czuły. Sposób, w jaki jego ręka tańczyła na dolnej części jej pleców i z jakim uwielbieniem w oczach patrzyła na niego, gdy rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami. Ale fiolet na jej szyi i pod jej okiem opowiadał zupełnie inną historię... Nie tylko skłamał, że nie ma dziewczyny, ale też okazał się zupełnie inny niż myślałam. Jest gwałtowny. Brutalny. Na pewno nie jest tą wersją Hale'a, którą poznałam. Dwie godziny i dwa kieliszki wina później, moczę się w gorącej kąpieli, kiedy dzwoni mój telefon. To Kirby. Rozważam czy nie pozwolić, żeby go przekierowało na pocztę głosową; Nie chce mi się teraz z nikim gadać. Potem jednak przypominam sobie po co był ten cały eksperyment. Chodziło o przejęcie władzy nad swoją przyszłością. Zbierając w sobie choć odrobinę entuzjazmu, odbieram. – Cześć tam – mówię, zmuszając się na neutralny ton. – Hej, biedroneczko. Co ty na małą przysługę? – Słucham...
191
Rozdział dwudziesty Hale Po przybyciu do domu z siłowni, zatrzymuje mnie w kuchni Kirby. Ostatnio jestem częstym gościem na siłowni i pakuję mocno, by móc wreszcie pójść dalej, ale jedyny skutek tego wysiłku to moja narastająca frustracja. – Wybierasz się na służbową wigilię dziś wieczorem, prawda? – pyta, rzucając mi butelkę wody. Chryste, zapomniałem o tym zupełnie, po tym wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. – Oczywiście. Zapraszasz kogoś? Kirby wzrusza ramionami. – Tak, zadzwoniłem do swojej koleżanki od bzykania i poprosiłem, żeby ze mną poszła. Przytakuję. – Spoko. Ja pewnie będę solo. Fakt, że Kirby z kimś sypia to dla mnie nowość. Musi chyba chodzić do niej, bo nie widziałem, żeby w ciągu ostatnich kilku miesięcy przyprowadził kogokolwiek do domu. Biorę prysznic i ubieram się w smoking, bo impreza ma być stricte "pod krawatem". Taaak. Właśnie tak pragnę spędzić wolną sobotę, po wciskaniu się w garnitur do pracy przez cały tydzień... Kiedy jestem już gotowy, znajduję Kirby'ego ubranego podobnie, stojącego w kuchni i otwierającego butelkę szkockiej. Na blacie przed nim stoją dwie szklanki. – Mały toast zanim pójdziemy? – pyta. – Dlaczego nie – Przyjmuję szklankę bursztynowego płynu i stukam się z nim krawędziami. – Za nadchodzący rok. Oby był zajebiście lepszy od tego. – mówi, 192
uśmiechając się do mnie, jakby dawał znać, że mnie rozgryzł. Wydaję porozumiewawczy gardłowy pomruk i wlewam w siebie złoty płyn, doceniając aromat dymu, który wita mój język. – Czy spodobało ci się, któreś z miejsc, które pokazała ci Brielle? Jego zaskoczony wzrok spotyka się z moim. – Nie zdawałem sobie sprawy, że wiesz, że Brielle to mój agent nieruchomości. Kurwa. Wzruszam ramionami. – Tak, chyba wspomniałeś to kiedyś mimochodem. Kręci głową, jakby rzeczywiście nie pamiętał dzielenia się tym szczegółem, ale nie zamierza się kłócić. – Tak. Jest jeden dom w zabudowie szeregowej, na który chcę złożyć ofertę. Mam zamiar zapytać Brielle, czy zrezygnowałaby ze swojej prowizji od sprzedaży dla mnie, wiesz, tak żebym mógł sobie pozwolić na coś ciut większego. Moje brwi stykają się ze sobą, gdy bezwiednie marszczę czoło. Czy on nie spieprzył jej już wystarczająco dużo czasu? Zmarnowała pięć lat swojego życia wzdychając za nim, a teraz on ma jeszcze zamiar oskubać ją z tych kilku tysięcy, które miała zarobić za dobrze zrobioną robotę. Pierdolony dupek. Nie jest dla niej wystarczająco dobry. To coś, o czym od zawsze wiedziałem, ale fakt ten jest dziś bardziej wyraźny niż kiedykolwiek. Kirby spogląda na zegar na kuchence. – Powinniśmy się już zbierać. – Dobrze. Kierujemy się na zewnątrz i stajemy na rogu, czekając na taksówkę. – Aaa, zapomniałem ci powiedzieć. Moja randka odwołała w ostatniej chwili spotkanie, ale zadzwoniłem do Brielle. Wiedziałem, że i tak nie miała nic w planach na dzisiaj. Wygląda na to, że będziesz mógł się w końcu z nią spotkać. 193
Moje usta pierzchną, a alkohol zaczyna przelewać się w żołądku. Rozważam jakąś wymówkę i udanie się z powrotem samotnie do mieszkania, ale decyduję się tego nie robić. Pieprzyć to. Niech mnie wreszcie zobaczy takim, jakim naprawdę jestem. Przedstawienie czas zacząć...
194
Rozdział dwudziesty pierwszy Brielle Nie mam pojęcia, dlaczego się na to zgodziłam. Patrzę tęsknie przez okno kabiny, obserwując dobrze ubrane pary w długich wieczorowych sukniach i smokingach w drodze ku wnętrzu zabytkowego hotelu. – Jak tam? Wychodzi już pani? Spoglądam na taksówkarza i wzdycham. – Tak. Przepraszam. Proszę, należność dla pana. – Podaję mu pięćdziesiąt złotych i otwieram drzwi na przenikający chicagowski chłód. Zimny wiatr unosi mi włosy, podczas gdy wskakuję przez obrotowe drzwi do wewnątrz tak szybko, jak tylko mogę w mojej czarnej sukni i szpilkach. Wyciągam telefon z mojej kopertówki. Spodziewałam się zobaczyć wiadomość od Kirby'ego, ale jak dotąd nic nie dostałam. Z westchnieniem, postanawiam udać się sama do sali balowej, aby zobaczyć, czy zdołam go namierzyć. Albo jego, albo bar. Idea drinka brzmi teraz wspaniałe. Zgodziłam się być dziś jego osobą towarzyszącą, nie dlatego, że jestem wystarczająco w zaprzeczeniu, by myśleć, że to będzie faktyczna randka - w końcu to tylko impreza firmowa - ale dlatego, ponieważ moim celem od początku było sprawdzić, czy istnieje możliwość zaiskrzenia między nami. Nie mogłam powiedzieć „nie”, pomimo tego jak bardzo chciałam się teraz ukryć w swoim mieszkaniu i użalać się nad sobą jeszcze przez co najmniej tydzień. Ktoś z obsługi imprezy przy podwójnych drzwiach pyta o moje 195
nazwisko. Podaję je, dodając, że jestem tu jako przyjaciółka Kirby'ego Nortona. Przytakuje głową. – Zdaje się, że jest tam. – Wskazuje na bar i moje nerwy uspokajają się, kiedy wreszcie zauważam Kirby'ego. Opiera się o niego z butelką piwa w ręku, śmiejąc się z tego, co mówi do niego mężczyzna obok. Przemierzam salę, kierując się w prosto ku niemu. Nie jestem w nastroju na pogaduszki, czy też na uprzejme śmianie się z żartów nowo poznanych osób. W rzeczywistości to liczę na to, że może uda mi się mówić Kirby'ego na wcześniejsze wyjście. Może zabierze mnie do tej tajskiej restauracji, którą tak lubię? Kirby obserwuje jak podchodzę. – Biedroneczko! – mówi i łapie mnie w uścisku. – Wow... wyglądasz pięknie! – wyznaje ze szczerym podziwem. – Dziękuję – niemal mruczę z zadowolenia. Postarałam się dziś. Po spędzeniu kilku ostatnich dni w spodniach od jogi i z nieustannymi śladami od łez na policzkach, dziś wieczorem rozpieściłam się. Najpierw długo się mocząc, a następnie aplikując misterny makijaż i w końcu ubierając długą, czarną suknię bez ramiączek i kolię na szyję. Nie mówiąc już o kilku straconych od deprechy kilogramach. Sama bym siebie nie poznała. Przedstawia mnie mężczyźnie obok niego. – Brielle, to mój szef, pan Goldstein. Brielle to moja stara przyjaciółka. Uściskuję dłoń mężczyzny, w myślach starając się nie rozpaczać nad tym, jak właśnie zaszufladkował mnie jako starą przyjaciółkę. – Pozwól, że zamówię ci coś do picia – Oferuje Kirby. – Jak się 196
nazywa to śliwkowe coś co lubisz? – To "coś" jest brzoskwiniowe, nie śliwkowe. Peach blossom raz, poproszę. – Moja twarz rozgrzewa się od sekretnej świadomości, że to właśnie
likier
brzoskwiniowy
był
inspiracją
dla
mojego
hasła
bezpieczeństwa. To, plus sposób w jaki Hale zwykł się do mnie zwracać. Cóż, na nic mi to teraz... – Racja –
mówi, sygnalizując barmanowi chęć złożenia
zamówienia. Pan Goldstein pochyla się do mnie by wyszeptać: – To jest otwarty bar. Mam nadzieję, że doliczysz mu kilka punktów za ten akt dżentelmeństwa. Chichoczę, zapewniając go, że jestem w pełni świadoma skąpstwa Kirby'ego.11 Kiedy już mamy nasze drinki w rękach, pozwalam Kirby'emu poprowadzić się i przedstawić kolejnym mężczyznom i kobietom, z którymi pracuje. Moja zdolność do pogaduszek dziś praktycznie nie istnieje. Jestem ledwie zdolna do tego, by kiwać głową i odpalać monosylabowe odpowiedzi. "Stara ja" rozdawałaby teraz wizytówki i korzystała z dzisiejszego wieczoru jako sposobu na autopromocję. Po prostu nie jestem w nastroju do udzielania się towarzysko. Zaczynam myśleć, że to wieczorne wyjście to był jednak fatalny pomysł. Odciągam Kirby'ego na stronę przy jego trzeciej wyprawie do baru. – Przykro mi, ale chyba zmyję się wcześniej niż myślałam. – Naprawdę? Już? 11 A jeszcze nie dowiedziała się nawet że chce ją wyszwabić z prowizji...Co ona w nim widziała???
197
Kiwam głową. – Tak, tak mi przykro. Po prostu nie jestem w nastroju, żeby poznawać dzisiaj całe grono nowych ludzi. Kiwa głową, jakby rozumiał. – Okej. Wezwę ci taksówkę. – Dziękuję. – odpowiadam z ulgą. Cieszę się, że nie próbuje namówić mnie na dalszy pobyt. – Jest jeszcze tylko jedna osoba, którą chciałbym, żebyś dziś poznała... Już mam zamiar odmówić, kiedy mój wzrok pada na Hale'a. Jego ciemne oczy sprzężone są z moimi. Dreszcze przelatują po całym moim ciele. Jasna cholera! Skąd wiedział, że tu jestem? Kirby kładzie rękę na moim ramieniu w dość zaborczym geście. – Brielle, to mój współlokator, Cameron. Cały mój świat zapada się pode mną. Hale - czy Cameron, kimkolwiek w końcu jest - zmierza do nas pewnymi dużymi krokami, jakby był moim właścicielem. Wygląda porażająco przystojnie w drogim czarnym smokingu, śnieżnobiałej koszuli i doskonale dobranej czarnej jedwabnej muszce. Muszce, której upięcie, jeśli znam go dostatecznie, prawdopodobnie zostanie wykorzystane później, by związać ręce jakiejś biednej dziewczynie. Kolana robią mi się słabe, a likier, który pochłonęłam gwałtownie przewraca się w moim żołądku. – Brzoskwinko – Podnosi moją rękę i całuje jej wierzch. Gdy jego ciepłe, pełne usta stykają się z moją skórą, moje ciało buntuje się i odciągam rękę do tyłu. – Nawet nie zaczynaj, – ostrzegam go jadowitym tonem w głosie. 198
– Czy wy dwoje się znacie? – pyta Kirby, namacalnie zmieszany. – Całkiem dobrze. Nieprawdaż, Brielle? Hale jest pijany. Nigdy wcześniej nie widziałam go pijanego, ale jego rozszerzone źrenice i nieznaczne zaciąganie słów szybko go zdradzają. – Nie mów mi, że jest jedną z twoich tajemniczych dziewczyn od bzykania? – Szok malujący się na normalnie spokojnej twarzy Kirby'ego jest niemal bolesny. Naprawdę mi go żal w tym momencie. Hale nie zaprzecza, a moja twarz zamienia kolor na żywo-czerwony. Nie zamierzam przeprowadzać tej rozmowy w obecności Kirby'ego. Wyraz oczu Hale'a mówi mi, że wali go to, co Kirby sobie pomyśli. Ale mnie to nadal obchodzi. Kirby zaciska pięści po bokach, walcząc o utrzymanie spokoju, ponieważ nadal znajduje się w profesjonalnym otoczeniu. – Jesteś pieprzonym dupkiem. Możesz mieć którąkolwiek kobietę w Chicago, dosłownie każdą, oprócz Brielle. Ona jest jak dla mnie jak młodsza siostra! Auuuć. Wzrok Hale'a odchyla się w moją stronę. – Prawda boli, nieprawdaż? – mówi. Jego miękki głos nosi przynajmniej jakieś ślady współczucia. Cóż, pieprzyć go. Nie potrzebuję litości. Oddalam się jak burza od tej dwójki, chcąc wynieść się stąd jak najszybciej. Na drodze w kierunku wyjścia, ręka Hale'a zaciska się wokół mojej i zaciąga mnie w stronę korytarza tuż obok hotelowej recepcji. Wyszarpuję rękę z jego uścisku i obracam się do niego twarzą. – Wiedziałeś przez cały czas? – Moje serce bije jak oszalałe. Czuję nadchodzące nudności i zawroty głowy. – Tak. 199
– Mieszkasz z Kirby'm. Pracujesz z nim. I mimo to, słuchałeś jak o nim wygaduję przez cały ubiegły miesiąc. Dlaczego? – Ta pierwsza noc kiedy cię zobaczyłem. Ja cię pieprzę... – Uwalnia głęboki wydech i przeczesuje nerwowo włosy rękami. – Poznałem cię od razu
dzięki
fotografii
z
pokoju
Kirby'ego.
Przez
chwilę
wtedy
rozpatrywałem czy nie wyjść. Nigdy nie pracowałem z klientką, z którą łączyły mnie powiązania w moim życiu osobistym. Ale postanowiłem cię wysłuchać. Byłaś piękna. Zawstydzona. Poddenerwowana. Od tamtej chwili chciałem ci pomóc. Hale chwyta mnie za ramię, ale kiedy patrzę na jego rękę spojrzeniem pełnym odrazy, usuwa ją. – Po naszej rozmowie wiedziałem, że to nigdy tak naprawdę nie chodziło o Kirby'ego. Mówiłem ci to od początku. Chodziło o ciebie. Chciałem pomóc zbudować twoją pewność siebie i ułatwić ci zrozumienie swoich pragnień i potrzeb. To wszystko. Po tym zamierzałem odejść. Pozwolić ci go zdobyć, jeśli tego naprawdę nadal byś chciała. Jego słowa nie mają sensu. – Dlaczego skłamałeś o tym jak się nazywasz? – Nie skłamałem. Nazywam się Cameron Hale. Bliscy przyjaciele nazywają mnie Hale i kiedy założyłaś, że jest to moje imię, nie poprawiłem cię. – A ta kobieta, z którą kupujesz dom? Czy ona jest twoją... twoją... – słowa giną mi w gardle. – Chrissy to przyjaciółka. To wszystko. Odgrywamy razem wspólne sceny w klubie, ale nigdy nie było żadnych kontaktów seksualnych pomiędzy nami. 200
– Czy to ty jej to zrobiłeś? Te siniaki? – Ja pierdolę. Nie! – ryczy. – Tak naprawdę to cię wcale nie znam. Skąd mam wiedzieć do czego jesteś zdolny? – Opierając ręce na biodrach, spotykam jego ciemne, burzliwe spojrzenie. – Fakt, że myślisz, że mógłbym w ten sposób skrzywdzić kobietę... – jego głos się łamie i już nie kontynuuje. – Skąd mam wiedzieć, co o tobie myśleć? – Wiesz więcej niż ci się zdaje. – Co to w ogóle znaczy? – Zaraz... Klik klik kliiik... bum! Przypominam sobie nagle wyszeptaną opowieść, którą usłyszałam w damskiej toalecie, a potem to co Kirby opowiedział mi o narzeczonej Hale'a. Nie Hale'a, Camerona, przypominam sama sobie. Będzie trudno przestawić się na imię Cameron, po tym jak myślałam o nim tak długo jako o Hale'u. Choć w sumie w ogóle nie muszę się na nic przestawiać. Moje przeczucia o nim były słuszne od samego początku. Miał załamane serce i dlatego dotąd trzymał się na dystans. – Już i tak ze sobą skończyliśmy, więc jakie to ma teraz znaczenie? – mówi cicho, pokonanym tonem. – To ty uciąłeś nasz układ przed czasem. Nie ja! – wyzywam go. Chcę usłyszeć co teraz odpowie. Boże, ostatnia noc, którą
spędziliśmy razem będzie na zawsze
wypalona w moim umyśle. Słodki i delikatny sposób w jaki się kochaliśmy, troskliwość w jego każdym geście, głodne spojrzenie w jego oczach, kiedy studiował mnie w lustrze i nie szczędził mi komplementów. W cztery krótkie tygodnie, zaczął znaczyć dla mnie tak wiele, że przeżywam te rozstanie jak 201
po pięcioletnim związku. A ten ostatni wieczór tylko zespolił nas razem jeszcze bardziej. – Wiesz, dlaczego to zrobiłem! – warczy. – Nie, oświeć mnie. – Nigdy nie zamierzałaś przysiąść, pomyśleć nad tym i odwołać całą tę grę, przyznając, że Kirby nie był dla ciebie. – Przerywa i czekam na niego, by kontynuował, ale nie robi tego. Po prostu trzyma mnie w tym lodowatym spojrzeniu, wyzywając mnie bym zaprzeczyła. Jest zły - na MNIE! - i ta niesprawiedliwość coś we mnie rozpala. – To nie ma już teraz znaczenia. Kłamałeś. Kłamałeś o wszystkim. Wiedziałeś kim byłam przez cały czas. Jak mogę zaufać...
– Potrząsam głową. –
Pieprzysz się z kobietami po całym Chicago. Nic z tego się nie liczy. Widzę to po raz pierwszy, to kim jest. Klnąc na siebie, zdaję sobie sprawę, że nigdy nie powinnam oddać mu swojego serca. Czuję się jak głupiec przez to, że choćby przez sekundę mogłam brać pod uwagę, że to się może udać. Hale wbija wzrok w podłogę, coraz mniej wyglądając jak dominujący mężczyzna jakim myślałam, że jest. Nadal nie patrząc mi w oczy, mówi: – Nie podjąłem żadnej innej klientki odkąd zaczęliśmy się widywać. Moje serce zatrzaskuje się pod moimi żebrami, tak jakby ta chwila oznaczała dla mnie wszystko. – Mówisz mi, nie było nikogo innego? – Tylko ty – szepcze. Łzy napływają mi do oczu. Muszę się stąd wydostać. – Nie mogę... – mówię cicho. – Ja... po prostu nie mogę. Ściskając
torebkę, pozwalam swoim szpilkom zanieść mnie z 202
powrotem do sali balowej. Wiem, że jestem winna Kiry'emu jakieś wyjaśnienie. Był więcej niż zaskoczony, dowiedziawszy się, że spałam z jego współlokatorem. Musi wiedzieć, ze to nie takie proste na jakie wygląda. Dostrzegam go natychmiast. Jest przy tym samym barze, gdzie go zostawiłam, ale zdaje się, że przerzucił się z piwa na coś mocniejszego. Kiedy zbliżam się, udaje mi się usłyszeć urywek rozmowy, która nie była przeznaczona dla moich uszu. – Dziś bez randki? – pyta go mężczyzna stojący obok. Kirby potrząsa głową. – Nie, moja dziewczyna odwołała spotkanie z powodu grypy, więc zaprosiłem moją przyjaciółkę, Brie. Ona zawsze jest wolna, nawet w ostatniej chwili. Złość i rozczarowanie przeszywają mnie na wylot. Zatrzymuję się pośrodku drogi, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Nie chcę być dla nikogo drugim wyborem. Zmarnowałam pięć lat swojego życia, i nagle wszystko jest jasne jak słońce - Kirby nigdy nie będzie widział we mnie więcej niż przyjaciela. I, po prawdzie, czy w tym momencie w ogóle chciałabym być kimś więcej? Łzy napływają mi do oczu, więc zmierzam jak najszybciej do damskiej toalety. Ostatnią rzeczą, której chcę, to żeby ktoś mnie teraz zobaczył jak płaczę. Dzięki Bogu, łazienka okazuje się być pusta, łapię więc zwitek papieru toaletowego w ostatniej chwili przed tym, jak głośny szloch uwalnia się z mojego gardła. Muszę tylko sprowadzić się do porządku na tyle, by móc przywołać taksówkę i zakończyć tę katastrofalną noc. Podczas gdy szlocham w najlepsze, zdaję sobie sprawę, że opłakuję jednocześnie to, czego nigdy nie będzie z Kirby'm, jak i to, czego nigdy nie mogłabym mieć 203
z Hale'em. Drzwi do łazienki otwierają się i kiedy spoglądam w górę w lustro, widzę Hale'a. Zamyka drzwi do łazienki i blokuje je. Serce wali mi stałym, mocnym rytmem, gdy przyglądam się, jak rusza w moją stronę zdecydowanym krokiem. Wycieram policzki papierem i biorę głęboki oddech, starając się zebrać w sobie. – Chodź tutaj – szepcze i otula mnie ramionami. Nie walczę z tym; Nawet się nie waham. Po prostu idę do niego, zatapiam się w jego szeroką pierś i pozwalam mu tak mnie trzymać. Owiewa mnie jego zapach - mieszanka świeżej wody kolońskiej i męskiego ciepła przypomina mi wszystkie noce, które spędziłam w jego ramionach. Będąc na jego łasce. Słuchając jego komend. Nagle wraca cała moja żałość i nawet jego ciepły uścisk już nie pomaga. W zasadzie to jest częścią problemu. Odpycham go od siebie. – Nie mogę tego teraz zrobić. – Powiedz mi, co się stało. Dlaczego jesteś
tutaj i płaczesz?
Myślałem, że w tym momencie będziesz już dawno w taksówce, w drodze do domu. To byłby dobry wybór. Zamiast tego, jak idiotka, poszłam znaleźć Kirby'ego i wytłumaczyć mu na spokojnie nasz dziwny trójkąt. Znów nie myślę o sobie... – Miałeś rację z Kirby'm. To bezmyślny dupek i wcale na mnie nie zasługuje. Usta Hale'a unoszą się w smutnym uśmiechu. – Wiedziałeś o tym przez cały czas, prawda? 204
Wzrusza ramionami. – Nie miałem możliwości przewidzenia, co dokładnie się stanie, ale tak, miałem swoje przypuszczenia. – Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Wysłuchałabyś mnie? Ma rację. To było coś o czym musiałam się przekonać sama. Podchodzi bliżej, przechylając moją brodę tak, by moje spojrzenie napotkało jego. – Czy wszystko w porządku? Kręcę głową. – Nie. Ale będzie. – Jestem teraz silniejsza niż przedtem. Nawet jeśli nie czuję się mocna w tym momencie, to wiem, że to prawda. – Powiedz mi, jak mogę to naprawić. – Drażni kciukiem mój policzek, jego oczy są głęboko wpatrzone we mnie. Otwieram usta, żeby mu powiedzieć, że nic nie może zrobić, kiedy obniża swoje i całuje mnie. Na początku delikatnie, ale gdy nasze języki spotykają się, jego wargi zderzają się z moimi,a jego ręce lądują na moich biodrach i przyciągają mnie mocno do siebie. Smakuje szkocką i Hale'em. Choć była to tylko garstka dni, ale Boże jedyny, jak mi go brakowało. Mój pociąg do tego człowieka nie mieści się w żadnej skali. Jestem zła na niego za ukrywanie swojej tożsamości przez cały ten czas, i wiem, że nie szuka prawdziwego związku, ale nie mogę zaprzeczyć temu, jak mój organizm na niego reaguje. A tym bardziej kazać mu przestać to robić. Dociska biodrami bliżej do mnie i czuję jego potężnego członka twardniejącego w spodniach od smokingu. Jęczę w jego usta i również się przybliżam, chcąc jak najbardziej poczuć jego twarde wybrzuszenie. Popycha mnie na ścianę i za sekundę jego ręce są już pod sukienką, 205
ciągnąc moje majtki w dół i ślizgając palcami po moim mokrym centrum. – Czekaj ... – mówię cicho. – Co takiego? – Nawet nie wiem, jak mam cię teraz nazywać. – Mów do mnie Hale, tak jak zawsze to robiłaś. Tak to wolę. Jego wargi z powrotem zderzają się z moimi. Intymność, którą wyzwala poznanie w końcu jego imienia i nazwiska upaja mnie. Najpierw jeden palec, a później dwa zatapiają się powoli we mnie, tylko po to, żeby zaraz zaczął
mnie nimi posuwać. Głośno wzdycham, słaba zarówno z
powodu pobudzenia jak i dezorientacji, którą czuję. – Nie mogę trzymać się z dala od ciebie, rozumiesz to? – mówi cicho, dociskając do mojego brzucha twardym przyrodzeniem, podczas gdy jego palce nadal się wślizgują i wyślizgują ze mnie. Zna moje ciało tak dobrze, że to kwestia kilku minut i czuję, że tracę kontrolę. Jego pokaz dominacji jest przytłaczający. Wiedza, że nie jest w stanie kontrolować tego jak wychodzi z niego samiec alfa, by się pobawić ze swoją ofiarą, czyni mnie jeszcze bardziej mokrą i wysyła natychmiast na skraj orgazmu. – Hale... – szepczę w jego usta. Jestem tak blisko. Gryzie moją dolną wargę i jednocześnie dociska kciuk do łechtaczki. Rozpadam się, gwałtownie krzycząc i trzymając go dla wsparcia. Gdy otwieram oczy, wyciąga ze mnie palce i umieszcza je w ustach, oblizując z nich moje soki. – Tak cholernie dobre – jęczy, zbliżając swoje usta z powrotem do moich. Tym razem mnie pożera, a ja mu na to pozwalam. Czuję, że jego ręce 206
pracują między nami, po czym słyszę brzdęk klamry od paska. Chcę go bardziej niż czegokolwiek, ale mała część mojego mózgu krzyczy na mnie, aby to powstrzymać. – Nigdy wcześniej tak nie było – szepcze do ucha. Moje nogi są chwiejne, a mój mózg zamienił się w ciepłą papkę. Jestem tak zdezorientowana. Zawsze, kiedy jestem blisko niego wszystko jest tak intensywne, pochłaniające w całości i gorące jak ogień. Spalamy się w tym. Gdy zaczynam znów czuć ciepło bijące od jego erekcji, nagle wszystko wskakuje na miejsce. Pomiędzy nami zawsze wszystko kręciło się wokół seksu. I spójrzmy gdzie mnie to zaprowadziło. Moje życie wymknęło mi się spod
kontroli. Zostałam odrzucona przez nie jednego, a dwóch
mężczyzn dziś wieczorem. Kirby'ego, do którego potajemnie żywiłam uczucia do lat, i tego drugiego, który właśnie niedawno skradł moje serce i nie chce mieć nic wspólnego z zaangażowaniem i monogamią. – S-stop – udaje mi się wyjąkać, patrząc prosto w jego ciemne oczy, rozpalone pożądaniem. – Zasługujemy na to. Tę przyjemność. To połączenie... – mówi, głaszcząc mój policzek kciukiem. Nie ma sposobu, bym mogła mu siebie teraz oddać, nie z milionem wątpliwości i emocji mieszających mi w głowie. Wiem, co teraz muszę zrobić. Patrząc mu w oczy, mówię dobitnie – Brzoskwinie. Słysząc mój zdecydowany głos, natychmiast się wycofuje. Jego szczęka jest mocno zaciśnięta. – Dlaczego? – Jego ekspresja mówi mi, że teraz on jest zdezorientowany. Nigdy, przez cały czas gdy byliśmy razem, 207
nie użyłam hasła bezpieczeństwa. – Nauczyłeś mnie stawać w obronie samej siebie, domagać się więcej; że seks to intensywne doświadczenie, które ma być dzielone przez dwie, po równo zaangażowane osoby. Ale przede wszystkim, nauczyłeś mnie, że jestem warta więcej niż to. – Gestem przedstawiam mu nasze obecne otoczenie - publiczną łazienkę! – Zasługuję na więcej.12 Kiwa głową. Jego twarz jest poważna, ale ekspresja nie do odczytania. Sięgając pod sukienkę, poprawiam
majtki, po czym chwytam
torebkę z blatu łazienki. Zostawiam go z członkiem w ręku i zmieszaniem wypisanym w poprzek twarzy.
12 Strzelił sobie samobója facet:) Brawo, jednak Brie ma jaja :D
208
Rozdział dwudziesty drugi Brielle – Brielle? – Dźwięk mojego imienia brzmi bardzo znajomo. Ten niski głos wywołuje natychmiastowo falę dreszczy skierowanych w dół mojego kręgosłupa. Zamykając oczy, w szoku tylko na sekundę, zatrzymuję się na środku chodnika, próbując wziąć głębszy oddech, ale moja klatka piersiowa okazuje się na to zbyt spięta. – Hale...? – pytam, stojąc nadal tyłem. Jest wszystkim o czym myślałam przez ostatni tydzień. Cały czas od naszego spotkania na przyjęciu. Widziałam go w snach, słyszałam, a raczej odtwarzałam na nonstopie jego głos w mojej głowie, a teraz jest tutaj. Odwracam się do niego twarzą i wtedy widzę, że nie jest sam. Starsza czarnoskóra kobieta jest uwieszona na jego bicepsie. Ma na sobie miękki, fioletowy kapelusz i jasnozielony szalik. Usta pomalowane są na krwistoczerwony kolor, i jakoś wiem, że to jest ta kochana kobieta, o której mi opowiadał. Jego Nana. Jego oczy odszukują moją twarz, a usta układają się w coś na rodzaj uśmiechu – Dobrze wyglądasz...Wyglądasz... na szczęśliwą. – Bo jestem. – Po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu, naprawdę jestem. Niosę duże pudełko z pizzą - z boczkiem i grzybami, mój ulubiony smak - a w drugiej ręce trzymam kolorowy bukiet kwiatów, który kupiłam sobie ot tak, bez powodu. Plus, wydaje mi się, że dobrze wyglądam; moja nowa niezależność mi służy. Chciałabym móc powiedzieć to samo o nim. Blady, wygląda na zmęczonego i jakby ktoś wyssał z niego życie . Pod oczami widzę ciemne 209
kręgi i zarost okraszający szczękę. – Nano, to Brielle. – mówi do kobiety u boku. Spoglądam na Nanę i widzę oznaki rozbawienia, a jednocześnie troski na jej twarzy. – Ty jesteś tą, która tak go zakręciła. – mówi. To nie jest pytanie, ale nawet gdyby tak było, to i tak nie wiedziałabym jak na nie odpowiedzieć. – Nie jestem zakręcony! – odzywa się Hale. – Nie jest sobą – mówi mi, pochylając się tak, jakbyśmy były dwiema starymi psiapsiółami, wymieniającymi przepisy na babki piaskowe. Już ją lubię. – To skomplikowane – mówię, trochę we własnej obronie. Kiwa głową; rondo jej kapelusza podskakuje z każdym jej ruchem. – To zawsze takie jest. – Sięga i bierze moją dłoń, ściskając ją w swojej. – On jest trudnym w obejściu mężczyzną, ale ma piękne serce. Muszę wziąć kilka głębokich oddechów, aby uniknąć łez, które grożą teraz opuszczeniem moich oczu. – Wesołych Świąt! – udaje mi się wymamrotać. – Jest Wigilia, nie powinnaś być sama – stwierdza Hale. Od czasu naszej wymiany zdań w łazience, nie mieliśmy żadnego kontaktu. Dokładnie tyle samo czasu walczę z samą sobą o to, by wreszcie zamknąć ten rozdział i iść dalej. Ale teraz, gdy stoi przede mną, męski i wspaniały jak zawsze, wiem, że stałam i nadal stoję na przegranej pozycji. Mój pociąg do niego, pragnienie jego serca, nic z tego nie zniknęło ani nie wyblakło. Jego Nana ma całkowitą rację. Jest trudnym człowiekiem o pięknym sercu. Pod wieloma względami idealnym dla mnie. Gdyby tylko chciał mnie do niego wpuścić, rzeczy mogłyby potoczyć się inaczej. 210
Przypominając sobie jego pytanie, kręcę przecząco głową. – Nie, nie będę sama. Julie przychodzi na kolację dziś wieczorem. – Mój wzrok opada na pudełko z pizzą. – Ktoś musi mi w końcu z tym pomóc. A rano jadę do domu moich rodziców, by spędzić Boże Narodzenie z nimi oraz hordą moich wujków, ciotek i bliższego i dalszego kuzynostwa. Nana kiwa głową. – To dobrze. My właśnie udajemy się na nabożeństwo. – Miło było cię poznać, Nano. – odpowiadam jej. – Dobrze było cię widzieć, Brielle. – mówi Hale. Przełykam masywną gulę, która utworzyła się w moim gardle i podążam dalej jak najszybciej chodnikiem, zanim zrobię coś zupełnie głupiego, na przykład rzucę się w jego ramiona. ••• Do czasu przyjazdu Julie udaje mi się rozłożyć talerze i serwetki, nalać dwa kieliszki wina i przygotować ulubioną świąteczną komedię. Gdyby tylko mój nastrój dopasował się do atmosfery świąt. Po dzisiejszym spotkaniu mam ochotę zwinąć się w swoim łóżku i znów sobie popłakać, ale biorąc pod uwagę to, że nic innego nie robiłam wieczorami w ubiegłym tygodniu, wiem, że muszę przynajmniej spróbować się ponownie uspołecznić. Kiedy wpuszczam Julie do mieszkania, wchodzi do niego z naręczem prezentów w rękach. – Możesz je ustawić tam. – Wskazuję palcem na moje małe drzewko stojące w jadalni. Leży tam już kilka zapakowanych prezentów dla niej niebieski lakier do paznokci, który tak u mnie chwaliła oraz karty upominkowe do jej ulubionych sklepów. Byłam zbyt rozproszona, by robić 211
jakieś większe przedświąteczne eskapady. Mam nadzieję, że moja rodzina nie obrazi się zbytnio kiedy pokażę się u nich jutro uzbrojona w kartę upominkową do Tesco dla każdego. Siadamy do naszej pizzy i wina, i jestem wdzięczna że nie nagabuje mnie pytaniami o Hale'a. Zna mnie na tyle dobrze, by zrozumieć, że zacznę rozmawiać kiedy będę gotowa, nie wcześniej. – Fuuuj! Grzyby! Ble! – mówi, wybierając je starannie ze swojej połowy. – Zapomniałam, że ich nie lubisz. Przepraszam... – To po prostu dowodzi, jak bardzo jestem nadal rozkojarzona. – Masz, teraz możesz mieć extra porcję. – Przenosi swoje "odrzuty" na mój talerz. – Ty i twój grzybny fetysz. – Nie mam żadnych fetyszy... – Nagle uderza mnie pewna myśl. – Może w tym tkwi problem. – Hę? – Julie bierze powolny łyk wina, czekając aż rozwinę to stwierdzenie. – On był dominujący, prawda? Nie pasuję do jego świata. I pewnie wiedział, że nigdy nie będę. Nie mówił tego, ale popełniłam pewnie wszystkie gafy z podręcznika o BDSM. Nigdy nie mieliśmy prawdziwej szansy... – mówię z roztargnieniem, bardziej do siebie niż do niej w tym momencie. Podnosi wysoko jedną brew. – Nie wierzę w to ani przez sekundę. I ty też nie powinnaś. Jeśli to coś między wami było choć w połowie tak intensywne, jak mówiłaś, że było, to to coś znaczy, Brie. Przestań się wreszcie dyskredytować. Nie jesteś wyszkoloną uległą, ale grałaś swoją rolę najlepiej jak mogłaś. To jego wina. Powinien po prostu być z tobą szczery 212
od początku. Biorę głęboki oddech. – Masz rację. Zasługuję na więcej niż na człowieka, który nie może dostrzec, ile jestem warta. Dałam mu wszystko, co miałam podczas naszych sesji. Dałam mu nawet swoje serce, choć to nigdy nie powinno się zdarzyć. Julie rzuca mi współczujące spojrzenie, po czym nalewa więcej wina do mojego kieliszka. Zaczynam widzieć nasze rozstanie z większą jasnością niż kiedykolwiek. Poza tym, jeśli on zamierzał kontynuować mentorowanie, to i tak nie było dla nas przyszłości. Powiedział, że nie podjął żadnych nowych klientek, ale to nie było nigdzie w pobliżu poziomu zaangażowania jakiego potrzebowałam, by mu się w pełni oddać. Tak wiele się przy nim nauczyłam. Za bardzo się rozwinęłam przez te kilka tygodni, żeby teraz się cofać. Muszę po prostu często sobie o tym przypominać i starać się być silną.
213
Rozdział dwudziesty trzeci Brielle Teraz, gdy minęły już święta i powiedzmy, że wszystko wróciło do normy, wiem, że jestem winna wyjaśnienie Kirby'emu. Chcąc zamknięcia tego konkretnego rozdziału w moim życiu, pytam go, czy nie zechciałby spotkać się ze mną na kawie w pobliżu mojego bloku. Nie mogę ryzykować natknięcia się na Hale'a w ich mieszkaniu. Gdy już siedzimy z parującymi napojami przed nami, Kirby patrzy na mnie wyczekująco. No to hop... Biorę głęboki oddech i wyrzucam to z siebie. – Kochałam się w tobie od dłuższego czasu. Wyraz jego twarzy się zmiękcza i uśmiecha się do mnie. – Ja też cię kocham, Brie. Opieram się pokusie, żeby nie przewrócić oczami. Tylko mężczyzna potrafi być tak zupełnie nieświadomy i bez pojęcia o tym, co chce mu się przekazać. – Nie, Kirby. Miałam nadzieję na przyszłość z tobą. Marzyłam o czymś więcej między nami. Przeczyszcza gardło, jego wzrok odbiega na chwilę od mojego. Cóż, to jest dokładnie tak niewygodne jak się spodziewałam. – Ja... ja nie wiem, co powiedzieć – wreszcie mówi. – Nigdy nie widziałem cię w ten sposób. – Jego głos jest miękki, jakby myślał, że dzięki temu lepiej zniosę odmowę. – Wiem o tym. I jestem szczęśliwa mogąc powiedzieć, że w końcu się w tym zorientowałam i ruszyłam dalej. Chciałam opowiedzieć ci dziś o Cameronie. Nie chcę, abyś usłyszał to w pierwszej kolejności od kogoś 214
innego. Kiwa głową, jego szczęka zaciska się mocno. To jasne, że jest zły na nas oboje za to, że ukrywaliśmy to przed nim. – Spotkaliśmy się witrynie randkowej. Od tego czasu zaczęliśmy ze sobą sypiać. Trwało to około miesiąca. Ale przysięgam ci, nie miałam pojęcia, że jest równocześnie twoim współlokatorem. – Wow... Znaczy się... No nic, chyba jestem tym wszystkim trochę oszołomiony. Czy wy... randkujecie? Kręcę głową. – Nie. Łączył nas związek czysto fizyczny, i tylko ja miałam nadzieję, że przerodzi się w coś więcej. Marzenia ściętej głowy, jak tak teraz o tym myślę. Kiwa głową, jakby właśnie znalazł brakujące hasło w krzyżówce. – Jest nieszczęśliwy od tamtej nocy na przyjęciu firmowym. Czy wtedy ze sobą skończyliście? Przytakuję. – Zgadza się. Nie widziałam go od tamtego czasu. Cóż, nie licząc tego jednego wpadnięcia na siebie na chodniku, po którym myślałam, że moje serce wybuchnie w drodze implozji. Widząc, jak otacza swoją ręką kruchą dłoń Nany w zgięciu swego ramienia, gdy prowadził ją w dół ulicy, pochylając się tak nisko, by móc usłyszeć, co ta drobna kobiecina chciała mu powiedzieć - to wszystko sprawiało, że moje serce się wprost rozpływało. Zawsze czułam, że Nana to tylko pieszczotliwe określenie, wcale nie opisujące jego biologicznej babci. Wiedząc, że mimo to połączyła ich tak głęboka więź, no cóż, to czyni ich historię jeszcze bardziej wzruszającą. – Nic dziwnego, że od tego czasu jest złamasem – mówi, kręcąc głową, jakby to wszystko wyjaśniało. 215
Chcę zadać tyle pytań, które cisną mi się na usta. Dowiedzieć się, co dzieje się z Hale'em. Czy wspominał o mnie? Czy zaczął znowu mentorować? Ale wiem też, że cokolwiek Kirby teraz powie, tylko utrudni mi ten proces. Muszę iść dalej. – Czy czujesz się z tym wszystkim okej? – pytam – Po prostu chcę się upewnić, że to nic między nami nie zmieni. – Oczywiście że nie, biedroneczko – Bierze mnie za rękę i ściska ją. Rola jaką Kirby pełnił w moim życiu zbliża się do końca. Zawsze będziemy przyjaciółmi, ale już go nie potrzebuję. Już nie tęsknię za jego miłością i akceptacją, jak to było kiedyś. Czuję się wolna. Doświadczyłam czegoś prawdziwego z Hale'em. I chcę dowiedzieć się, co życie ma dla mnie jeszcze w zanadrzu. ••• Któregoś późnego popołudnia, kilka dni później, mój domofon brzęczy, a ponieważ nie spodziewam się towarzystwa, jestem ciekawa, kto to może być. Kiedy otwieram drzwi frontowe, nie ma nikogo, ale mój wzrok intuicyjnie opada w dół. Dojrzała, pulchna brzoskwinia leży na szczycie pokaźnych rozmiarów papierowej teczki z aktami. Spoglądając w dół korytarza nie widzę nikogo, ale przecież wiem, że to musiał być Hale. Podnoszę owoc i przykładam go do nosa, a następnie wdycham powietrze. Aromat jest naprawdę cudowny. Po podniesieniu folderu, wchodzę z powrotem do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Kładę brzoskwinię na stole i wyjmuję stos dokumentów, rozkładając je przed sobą, podczas gdy mój umysł pracuje, by wyciągnąć sens z tego, co widzę. W środku, na wierzchu sterty jest odręcznie napisana notatka: 216
To ja. Cameron Alexander Hale ukrywał przede mną swoje nazwisko i tożsamość przez tak długi czas. Teraz wydaje się, że jest niczym otwarta książka. Jego CV zawiera nazwy wszystkich kancelarii, w których pracował, adres miejsca gdzie odbywał staż oraz nazwę jego alma mater. Następne są zestawienia bankowe przedstawiające jego skromne konto czekowe i pokaźne konto oszczędnościowe. Karty medyczne pokazujące, że jest na bieżąco ze wszystkimi badaniami i że poddaje się szczepieniu na grypę co roku. Zestawienie ocen wyników pracy z ostatnich trzech lat... W zachwycie wertuję kolejne strony, zastanawiając się ile czasu i wysiłku zajęło mu, żeby zebrać to wszystko razem w jednym portfolio, tylko dla mnie. Zatrzymuję się, gdy moje palce dotykają lśniącej fotografii pewnej kobiety. Jego była narzeczona, Tara, mówi napis z tyłu. Patrzę w dół w jej ciemnobrązowe oczy, nienawidząc, że była osobą odpowiedzialną za uszkodzenie mojego mężczyzny. Przez nią poczuł, że musi postawić dookoła siebie mury obronne i chronić swoje uczucia... Biorąc głęboki oddech, odkładam fotografię na bok. Tu już nie chodzi o nią. Chodzi o Hale'a, który chce podzielić się ze mną każdym fragmentem życia, nieważne jak dla niego ciężkim. To wszystko to dość przerażający, ale zarazem piękny proces, i chyba wiem już, co ma on na celu. Jest tam postrzępiona kopia "Nowej Ziemi" Eckharta Tolle'go w miękkiej oprawie. Oceniając po często zginanym grzbiecie zgaduję, że to jedna z jego ulubionych książek. Wertuję ją i odkrywam, że kilka fragmentów zostało podkreślonych niebieskim markerem: 217
(...)Przeszłość nie ma władzy nad chwilą obecną.(...) (...)Tylko
prawda
o
tym
kim
jesteś,
gdy
uświadomiona, uczyni cię wolnym. (...) Przytłoczona znaczeniem tych słów, zatapiam się w fotelu, podczas gdy wyrazy na stronie przede mną zaczynają się ze sobą zacierać. Następny jest nekrolog z lokalnej gazety, który opisuje jego rodziców w czasie przeszłym. Wyobrażam sobie, że to był najtrudniejszy i najboleśniejszy dla niego element z całej tej kupki. Potrzeba było odwagi i dużej dozy zaufania z jego strony, by przygotować dla mnie to zestawienie, podobnie jak to wymagało odwagi i zaufania ode mnie, żebym mu uległa. Nawet po tym wszystkim są jeszcze kolejne strony do przejrzenia, a na samym dole znajduję kopertę wypełnioną gotówką. Schowana wewnątrz notatka mówi, że zwraca mi pieniądze, które zapłaciłam za jego usługi. Niepewna, co zrobić z tym wszystkim informacjami przypominam sobie nagle fragment rozmowy przeprowadzonej szeptem pomiędzy nim a Chrissy, kobiety której sprzedawałam dom na przedmieściach. – Czy znasz ją może z Crave? – pyta go Chrissy ściszonym głosem. – Nie, nic z tych rzeczy. – Odrzuca jej pomysł momentalnie. W tamtym czasie byłam tak zmieszana i załamana, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Ale teraz jestem bardziej niż ciekawa czym jest Crave, więc wkrótce zabieram się do wygooglowania. Wbijam – Chicago – i + Crave i zaczynam przewijać wyniki wyszukiwania. W chwili gdy wyświetlają się pierwsze rekordy jestem już pewna, że znalazłam to czego szukałam.13 Crave to ekskluzywny klub BDSM w 13 218
samym sercu Chicago. Klikam w link chcąc odwiedzić ich stronę internetową. Gdy już się na niej znajduję, nie mogę wprost oderwać wzroku od ekranu. I już wiem, co muszę zrobić...
Dziewczyny, nie traćcie czasu i nie szukajcie. To fikcyjna lokacja. Znalazłam kilka (!) klubów BDSM z siedzibą w Chicago, ale żaden z nich nie nazywa się Crave:)
219
Rozdział dwudziesty czwarty Brielle Nie ma już tej niepewnej, nieśmiałej dziewczyny, która po raz pierwszy spotkała się z Hale'em w jazz-klubie tamtej nocy. Przepadła. Nowa dziewczyna kroczy teraz pewnie, mijając ten znamienny klub z prawej i wspiera się o ramię mężczyzny, nie dlatego, że tego potrzebuje, a dlatego, że tego chce. Hmm... Nie umknęło mojej uwadze, że gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, Hale sprowadził mnie tak blisko swojego klubu, ale jednocześnie jeśli chodzi o życie prywatne przez cały ten czas trzymał mnie na dystans. Promieniując pewnością siebie począwszy od moich zabójczych szpilek, aż do koronkowych miseczek stanika, biorę głęboki oddech i prostuję się w plecach. Wybrałam czarną skórzaną minispódniczkę i jedwabną bluzkę w najpiękniejszym pastelowym odcieniu brzoskwini. I czerwony płaszcz, wyciągnięty z kubła w ostatnim momencie. Czuję się ładna i dziwnie spokojna. – Wyglądasz naprawdę pięknie – mówi Kirby, spoglądając w bok ze szczerym wyrazem podziwu. – Dziękuję. – Czy na pewno jesteś na to gotowa? – Bez wątpienia. Zróbmy to! Hale nie ma pojęcia, że zamierzam go odwiedzić dziś wieczorem. Nie mogę nawet zacząć sobie wyobrażać jak zareaguje, gdy mnie zobaczy. Gdy czytałam o Crave, na ich stronie dowiedziałam się, że dziś mają otwartą imprezę sylwestrowo-noworoczną. Klub rzadko jest otwarty dla 220
niepoleconych gości, więc dla mnie był to dobitny znak, że miałam przyjść tutaj właśnie dziś. Same zdjęcia sal i czytanie oferty oraz FAQ opisującego podstawy związane z tym stylem życia wywołały u mnie falę dreszczy. Szczerze powiedziawszy, to gdy nastał ten jeden wyjątkowy dzień w roku, nie mogłam się już doczekać. Po tym jak ochroniarz sprawdza nasze dowody i płacimy słoną opłatę wejściową, Kirby i ja wkraczamy do przestronnego pokoju z krzesłami oraz sofami rozmieszczonymi wokół kominka i barem, gdzie można się lepiej poznać i przełamać alkoholem początkową tremę. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się czegoś bardziej "złowieszczego". To wygląda prawie jak zwykły salon, tyle że ze zmysłową muzyką i oświetleniem zaprojektowanym tak, byś czuł się komfortowo pod osłoną cienia. Acha, no i oczywiście z dwoma kobietami rozgrywającymi scenę w samym centrum pomieszczenia. Wygląda na to, że dla każdego ekshibicjonisty znajdzie się ktoś, kto zechce go oglądać. Podziwiać. Coś mi mówi, że to tylko wierzchołek góry lodowej tego, co mogę zobaczyć tu dziś wieczorem. Nie wiedząc co o tym myśleć, ale nie mogąc jednocześnie odwrócić wzroku, przyglądam się jak jedna z kobiet przechyla czerwoną świecę, pozwalając kropelkom gorącego wosku tworzyć krwisty szlak na obfitym biuście partnerki. Ta scena przypomina mi tylko o naszej świecy i pięknym zapachu, który unosił się wokół mnie i Hale'a, podczas gdy on raz po raz nakłaniał mnie na przekraczanie moich mentalnych granic. – Brie? – pyta Kirby, przywołując mnie do rzeczywistości. – Wszystko w porządku? – Oczywiście. To tylko trochę przytłaczające. 221
Kiwa głową. Za sekundę jednak jego oczy poszerzają się do wielkości spodków, gdy zauważa przepiękną kobietę mającą na sobie jedynie niebieską perukę, koronkowe stringi i wysokie sznurowane z tyłu kozaki w tym samym kolorze, przemierzającą w poprzek pomieszczenie. Jej jędrne piersi podskakują ochoczo, gdy przechodzi tuż obok nas. Jest wspaniała, pewna siebie i dokładnie wie, gdzie się kieruje, poruszając się w tylko jej znanym kierunku. Mój brzuch opada, gdy po raz pierwszy zdaję sobie sprawę, że Hale może nie być dziś sam. Ta myśl, odkąd wkradła się do mojego umysłu, prześladuje mnie, podczas gdy Kirby bierze mnie za rękę i prowadzi w stronę baru. Zanim jeszcze udaje nam się złożyć zamówienie, dostrzegam Chrissy, moją klientkę i przyjaciółkę Hale'a. O nie... Kieruje się prosto do nas. – Brie! Nigdy nie spodziewałam się zobaczyć cię tutaj! – mówi, witając mnie troszkę zbyt mocnym, ale ciepłym uściskiem. – Mamy ochotę na przygodę dziś wieczorem. Chrissy, to mój przyjaciel Kirby. Po tym jak już podali sobie ręce, nie mogę ukryć uśmiechu, widząc jak bardzo Kirby stara się powstrzymać oczy przed wędrówką na południe. Chrissy ubrana jest we wspaniałą bieliznę stylizowaną na taką z poprzedniej epoki - czarne koronkowe body z wiszącymi błyszczącymi frędzelkami, pończochy, podwiązki, i czarne satynowe rękawiczki. – Jak tam życie w nowym domu? – pytam. – Och, po prostu go kocham. Urządziłam tam swój pierwszy świąteczny obiad, na który przyszła ponad połowa klubu! – odpowiada 222
radośnie, po czym jednak kąciki jej ust lekko opadają i zaczyna o czymś intensywnie myśleć. Ja z kolei zaczynam się zastanawiać, czy Hale też spędził tam Boże Narodzenie, a jeśli tak było, to czy byłabym o to zazdrosna. Decyduję jednak, że nie ma to znaczenia. Poza tym, jestem bardziej niż pewna że Boże Narodzenie spędził z Naną. Prawdopodobnie na rozpakowaniu pudełek z "arcydziełami" zrobionymi na drutach tylko dla niego. – Co sądzisz o tym klubie? – pyta. – Jest niezły... bardzo interesujący. Choć przyznam, że do tej pory nie zdążyliśmy jeszcze zbyt wiele zobaczyć. Mój wzrok wędruje z powrotem na publiczną prezentację kobiecej dominacji i uległości. Scena rozwinęła się i teraz Dominująca stosuje zacisk na brodawce jednej z piersi uległej, podczas gdy drugą liże swoim językiem. Moje serce przyśpiesza, gdy na to patrzę. Zwracam się ku Chrissy, chcąc dowiedzieć się, czy on jest tutaj. Nie chcę, aby mój śmiały eksperyment spełzł na niczym. – Czy Hale jest tutaj? Kiwa głową, ale z wyrazu jej twarzy nie da się nic odczytać. – Jest z Reece. W Salonie Graczy – Wskazuje na łukowate drzwi, które prowadzą do innego, równie słabo oświetlonego pomieszczenia. Nie dbam o to, co to niby jest Salon Graczy. Chcę tylko wiedzieć, kto to jest ta cała Reece i co, do cholery, robi z moim facetem! Wciągam głęboki haust powietrza i prostuję barki. – Kirby, masz może ochotę na indywidualną wycieczkę? – pyta nagle Chrissy. Kirby odwraca się do mnie w nanosekundę. – W porządku, biedroneczko? – Błagalny wyraz jego twarzy jest wprost przekomiczny. 223
Przytakuję. – Tak, idź. Baw się dobrze! Udają się razem na drugi koniec pokoju, a wszystkie moje myśli o zamówieniu, nie mówiąc już o spożyciu drinka znikają w tym samym momencie. Teraz liczy się tylko dotarcie do salonu, aby zobaczyć na własne oczy, co tak naprawdę się tam dzieje. Niedorzecznie wysokie szpilki na moich nogach niosą mnie coraz bliżej i bliżej, ich stukanie paruje się z dźwiękiem mojego szybko i mocno łomotającego teraz serca. Zatrzymuję się w wejściu, walcząc o to, by mój wzrok dostosował się do panującego tu półmroku. Ten pokój jest jeszcze ciemniejszy niż główny obszar, z którego przyszłam. Cicha, zmysłowa muzyka delikatnie pobrzmiewa w tle. Jest tu kilka par i małych grupek siedzących razem, rozmawiających cicho i popijających drinki, ale nie dostrzegam Hale'a nigdzie pomiędzy nimi. Wtedy zauważam dwóch mężczyzn siedzących w kącie pokoju, z głowami
spuszczonymi
w
dół,
jakby
omawiali
coś
poważnego.
Instynktownie, choć nie mogę do końca zobaczyć ich twarzy w przeklętym półcieniu, to wiem, że mężczyzna po lewej to Hale. Mój słodki, zagubiony mężczyzna. Dopiero gdy staję bezpośrednio przed nimi zdaję sobie sprawę, że to nieeleganckie z mojej strony, aby przerywać im w ten sposób. – Brielle... – Hale wstaje automatycznie. W jego oczach miga zmieszanie. – Co ty tu robisz? Wiedziałam, że zobaczenie mnie w jego klubie będzie dla niego szokiem. Mam tylko nadzieję, że to miła niespodzianka, a nie taka niepożądana. – Przyszłam tu z Kirby'm. Jego twarz pochmurnieje. – Rozumiem... – Otwieram usta, żeby 224
wytłumaczyć, że to nie jest wcale tak jak myśli, ale wtedy Hale gestem pokazuje na mężczyznę obok niego. – To jest Reece. Jest właścicielem tego klubu. Reece podnosi się. Dobry Boże, ależ ten facet jest ogromny! Co najmniej metr dziewięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, z ramionami tak szerokimi, że mógłby z łatwością podawać się za gracza NFL14. Kiedy tak góruje nade mną, jego ciemne, wstrząsająco przystojne rysy twarzy sprawiają, że na moment tracę mowę. – Jesteś wspaniała, aniołku. Przyszłaś się tu zabawić? – pyta z szelmowskim uśmieszkiem15. – Odpieprz się od niej, Reece! – warczy na niego Hale. Nie mogę opanować tego, że zaczynam się rumienić. Nawet jeśli nie jestem zainteresowana Reece'em, to jego zainteresowanie mi schlebia. – Witam w Crave – mówi Reece, podnosząc moją rękę do ust i składając na niej pocałunek. – Mam nadzieję, że znajdziesz tu to, czego szukasz. – Ja też. – Moje oczy wędrują do Hale'a i ciepłe igiełki rozsypują się po moim brzuchu. – Kurwa. – Reece dociska słuchawkę w swoim uchu, zapewne dostając jakieś złe wiadomości. – Przy wejściowych drzwiach stoi kobieta, która twierdzi, że mnie zna. Hale wzrusza. – W czym problem? Wiele kobiet w tym mieście cię
14 Dla tych, którzy nie wiedzą, choć wątpię, chodzi o National Football League, czyli o futbol amerykański.
15 Cierpliwości dziewczyny:) O Reece'ie będzie w następnej części ksiązki:) I nawet troszkę jeszcze niebawem:)
225
zna... – Tak, ale ta twierdzi, że dorastaliśmy razem i mam złe przeczucie, kto to może być. – No to ruszaj do boju, bracie. Potrzebujesz mnie do czegoś? – pyta się go Hale. Odnoszę niepodważalne wrażenie, że chce teraz znaleźć się tak daleko ode mnie, jak to tylko możliwe. Ale czy można go za to winić? Powiedziałam mu przed momentem, że jestem tu z innym mężczyzną. Wszystko czego potrzebuję to kilka chwil, by móc mu wszystko wyjaśnić... – Nie – mówi Reece, po czym jego spojrzenie wędruje na mnie i wyraz jego twarzy momentalnie mięknie. – Zostań tu i spróbuj być dobrym towarzystwem dla swojej przyjaciółki. – Reece odchodzi, ale słyszę, jak przez ramię śmiejąc się, woła jeszcze: "zaklepuję!", na co Hale zaczyna mamrotać niewyszukane przekleństwa pod nosem. To bardzo interesujące zobaczenie tej strony jego zachowania. A ja nadal stoję jak słup soli, przyjmując to wszystko i próbując ułożyć sobie to jakoś w głowie. Hale wreszcie odwraca się do mnie. – Nie wiem, co ci powiedzieć, Brielle. Nie rozumiem, dlaczego tu jesteś. – Przejrzałam dokumenty, które mi wysłałeś. – I co... po prostu pokazujesz się tutaj? Żadnego telefonu, sms-a, nic przez kilka dni! Myślałem, że masz to gdzieś, po tym co zrobiłem. – Chciałam ci pokazać, że jest inaczej i dlatego tu jestem. Ty, twoje preferencje, ten styl życia, nie przeraża mnie to. Kiwa głową raz, nadal z poważnym wyrazem twarzy. – A co z Kirby'm? 226
– Powiedziałam mu o wszystkim. O nas. O tym, że żywiłam do niego uczucia... Bierze do ręki swoją szklankę z whisky i jednym łykiem opróżnia pozostałość drinka. – Powiedziałam mu, że kiedyś miałam nadzieję na przyszłość z nim, ale teraz już nie. Dojrzałam. Zmieniłam się i teraz chcę zupełnie innych rzeczy. – Jakich rzeczy? Wzruszam ramionami, udając niewinną. – Rzeczy, których Kirby nie jest w stanie mi zapewnić. Rzeczy, których Dom wymaga od swojej uległej. – Brielle, ostrzegam cię. Piłem... – mówi do mnie cichym, niemal błagalnym głosem. – Nie dbam o to. – Wskazuję na opuszczone fotele, które przed chwilą zajmował z Reece'em. – Możemy usiąść i porozmawiać przez chwilę? Bierze mnie za rękę i prowadzi do obitego czerwonym aksamitem epokowego fotela, po czym siada naprzeciwko mnie. – Dlaczego mi to wszystko pokazałeś? – pytam. – Bo to cały ja. Jest tam wszystko i chciałem, żeby tak właśnie było. Moja przeszłość, straty które poniosłem i ból jakiego doświadczyłem, to uczyniło ze mnie mężczyznę, którym teraz jestem. Nie dzielę się tym z ludźmi, ale obawiałem się przez cały czas, że przepadłaś dla Gentlemana Mentora. Nie byłby to odosobniony przypadek... – dodaje z nieobecnym spojrzeniem w oczach, a ja wiem, że jest to historia, w którą będę chciała się wgłębić. Ale to później, dużo później... 227
– Potrzebowałem byś zobaczyła prawdziwego mnie – mówi – Z wadami i mentalnymi bliznami. Nie wszystko złoto co się świeci... Chciałem, żebyś dopiero wtedy podjęła decyzję. Jeśli chodzi o mnie, to nie chcę niczego bardziej niż zatrzymać cię dla siebie, zostawić to całe gówno. Mentoring to dla mnie już zamknięty rozdział. Chcę ciebie. Ale nie byłem pewien, czy w ogóle jesteś pewna, czego chcesz. Trzymałaś się swojej fantazji o sobie i Kirby'm tak długo, że... – Kręci głową, patrząc w dół do pustej szklanki. Kładę swoją rękę na jego kolanie. Nigdy nie widziałam Hale'a w takim stanie jak dziś. Jest wrażliwy i odsłonięty w taki sposób, jak nigdy przedtem, i choć to trochę przerażające, to z drugiej strony bardzo mi się podoba. – Nie przepadłam dla "Mentora". Zakochałam się w tobie. W sposobie jaki unosisz włosy z mojej szyi, by całować to wrażliwe miejsce pod uchem. W dotyku twoich warg na moim czole, w słodkich i zarazem niegodziwych
rzeczach,
które
szeptałeś
mi
do
ucha,
a
których
potrzebowałam, by się wznieść. Mam słabość do mega seksownego sposobu, w którym zachowujesz kontrolę i dyscyplinę nad sobą; nad nami, do tego jaki słodki jesteś przy swojej Nanie, i do wszystkich prawdziwych zachowań, które czynią ciebie tobą. Jego wzrok zmiękcza się i skupia na mnie. – No cóż. Nie byłem tak dobry w ukrywaniu prawdziwego siebie przed tobą, jak mi się zdawało. Wzruszam ramionami i uśmiecham się nieznacznie. – Ani trochę. – Siedzimy w milczeniu przez kilka minut, każde z nas szczęśliwe z obecności tej drugiej osoby. – Nie musiałeś zwracać mi pieniędzy – w końcu dodaję. – Nie czułem się dobrze zatrzymując je. – pochyla się bliżej, 228
uśmiech coraz wyraźniej zarysowuje się na jego ustach – Masz może ochotę na małą wycieczkę po klubie? Ochoczo przytakuję. Później jednak coś sobie przypominam. – No chyba, że mielibyśmy zderzyć się z jakąś z twoich byłych dziewczyn... – Nie umawiałem się z nikim od lat, Brielle. Myślałem, że o tym wiesz. – Myślę, że jest jeszcze dużo rzeczy, o których nie wiem. – Pozwól, że wyjaśnię ci dziś choć część spraw. Chodź ze mną. – Wstaje na nogi i oferuje mi swoją dłoń. Wychodzimy z salonu poprzez tylny korytarz. Mijając kelnera przechwytuję kieliszek szampana, wiedząc doskonale, że dziś wieczór mogę potrzebować sporej dawki "odwagi w płynie".
229
Rozdział dwudziesty piąty Hale Fakt że Brielle jest tu teraz ze mną, wewnątrz Crave, sprawia, że czuję się zaborczy i terytorialny, w sposób jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Podczas gdy wspinamy się po schodach na drugie piętro, Dom'owie otwarcie ją podziwiają. Nawet kilka uległych podnosi swoje oczy, aby jej się przyjrzeć, w milczeniu pragnąc wyglądać choć w połowie tak pięknie jak ona dzisiaj. To sprawia, że jestem dumny, że mam ją u swego boku, opartą o moje ramię. Ale inna część mnie chce zamknąć ją jak najszybciej w prywatnym pokoju, z dala od zachłannych oczu, które podążają za nami. Zrezygnowałem z oprowadzania jej po pierwszym piętrze, ponieważ składa się ono głównie z salonu i baru, czyli przestrzeni towarzyskiej, tyle że z publicznym placem zabaw, który i tak jestem pewny, że już widziała. Drugie piętro, hmmm, to tam ma miejsce prawdziwa akcja... – Gdzie zostawiłaś Kirby'ego? – pytam, nagle przypominając sobie, jak mówiła, że to właśnie z nim tu przyszła. – Z Chrissy. Wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy... Przytakuję. – Dobrze zrobiłaś. – Chrissy odgrywa sceny tylko z prawdziwymi Dom'ami, a że Kirby nawet się do takich nie umywa, to prawdopodobnie popijają teraz tylko drinka. – Chodź tu, chcę ci coś pokazać. Docieramy do pierwszego pokoju, dlatego zatrzymuję nas w holu i patrzę jej głęboko w twarz. Muszę pamiętać jak bardzo to wszystko jest dla niej nowe. Jaką odwagą wykazała się przychodząc tu do mnie. Dla mnie. – 230
Jeśli zobaczysz coś, cokolwiek, co sprawi że poczujesz się niekomfortowo, po prostu ściśnij moją rękę, w porządku? Brie przytakuje, a ja mocnym ruchem otwieram stalowe drzwi do pokoju zabaw inspirowanego średniowiecznymi lochami. Haki okraszają podłogi, ściany i sufit. Wyściełana ławka i żelazny krzyż w kształcie litery X z dybami, dają możliwość na odegranie tematycznej fantazji. Oba są aktualnie zajęte. Biorąc pod uwagę, że Sylwester to noc przeznaczona na szaleństwa i imprezowanie, klub jest pełen ludzi ubranych od stóp do głów w różne ekstremalne fetyszowe fatałaszki. Oczy Brielle robią się ogromne jak spodki, gdy stara się ogarnąć to wszystko. Jest cicha i niemal zadumana nad tym, co się przed nią rozgrywa, ale ani razu nie ściska mojej dłoni, podczas gdy wędrujemy z pokoju do pokoju. Tylko na krótką chwilę zatrzymujemy się w sterylnym pokoju stylizowanym na szpital, gdzie mężczyzna za pomocą fioletowej różdżki razi swoją "pacjentkę" prądem. Brielle wzdryga się, gdy elektryczna iskra przeskakuje z różdżki na gołe łono partnerki. Kobieta wydaje się lubić spowodowane urządzeniem doznania, ale jej partner za bardzo wczuwa się w rolę. Wygląda bardziej na pracownika kostnicy niż lekarza. – Co to jest? – pyta Brielle, skupiona na intrygującej zabawce. – Różdżka zapewnia elektryczną stymulację erotyczną. Powoduje ciepłe mrowienie, czasem nawet tiki mięśniowe, ale używana na niskich ustawieniach nie ma możliwości by wywołać prawdziwy ból. Brielle wyraźnie ulżyło słysząc te słowa, ale mogę powiedzieć, że to co się tu się dzieje jest już daleko poza jej strefą komfortu. Poza moją też, jeśli
mam być
szczery. To
wymaga
prawdziwej
umiejętności
i 231
powściągliwości od dominanta, aby nauczyć się prawidłowo korzystać z tego narzędzia. Gdy jesteśmy z powrotem na korytarzu, schylam się, aby wyszeptać jej do ucha. – Jak się z tym wszystkim czujesz? Brie nagradza mnie jednym nieznacznym skinieniem głowy. Jej wzrok jest gdzieś daleko. Jednak gdy spotyka moje spojrzenie, uśmiecha się. – To wszystko jest bardzo... pouczające. Przytakuję ze zrozumieniem. – Czy zobaczyłaś już wystarczająco? – Ta scena była nieco przytłaczająca, nawet dla doświadczonych Dom'ów jak ja. Sam optuję za bardziej prywatnymi i zmysłowymi scenami, w przeciwieństwie do publicznej, ekstremalnej gry, która ma miejsce wewnątrz klubu dziś wieczorem. Noc taka jak ta, gdy Crave otwarty jest dla wszystkich, przyciąga niestety nie tylko entuzjastów, ale również dziwaków i napaleńców z wypaczonym podejściem do BDSM. – Który pokój jest twoim ulubionym? – Brie przerywa ciszę pomiędzy nami. Gdy tylko pomyślę o spędzeniu czasu sam na sam z Brie i zerwaniu z niej tej minispódniczki i odkryciu co dziś dla mnie pod nią chowa, sprawia, że mój penis już twardnieje. – Tędy. Skręcamy w mniej zatłoczone skrzydło klubu. "Puszki Pandory", tak w Crave nazywają się pokoje idealne do odgrywania prywatnych scen. Każda ma oddzielną nazwę zaczerpniętą z mitologii - Reece wykazał się tu polotem. Mój ulubiony to "Muszla Afrodyty" i Brie zaraz przekona się dlaczego. Okazuje się, że nad drzwiami świeci zielone światło, co oznacza, że jest gotowy do użycia. Zwracam się ku Brielle. – Czy na pewno czujesz się 232
w porządku z tym wszystkim? – Jest tylko jedna rzecz, której pragnę. – Jaka? – Zawsze, gdy byliśmy razem chodziło jedynie o mnie. Nauczyłeś mnie być pewną siebie i czuć się pożądaną, ale dziś wieczorem chcę zobaczyć, jakie są twoje pragnienia. – Lubię wszystko, co wiąże się z tobą nagą, kochanie. Kręci głową, marszcząc brwi. – Mówię poważnie. Nigdy więcej taryfy ulgowej dla mnie. Traktowałeś mnie jak jajko. – Jesteś pewna, że to właśnie robiłem? Jak myślisz, jak głęboka jest ta królicza nora? Nie wiem dlaczego, ale jej obecność w tym środowisku trochę mnie bawi. Cholera, bądź szczery sam ze sobą - jestem praktycznie pijany ze szczęścia i trzęsę się jak podlotek. Nie mogę nic poradzić na to, że mam ochotę trochę się z nią podroczyć. – Tak.... tak myślę... – mówi. Chwilę myśli, po czym energicznie kręci głową. – Nieważne jak jest głęboka. Chcę poznać twoje preferencje. Proszę. Biorę głęboki oddech, podczas gdy mój kutas agresywnie napiera na zamek. Chcę słyszeć jej "proszę" każdego dnia. – Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – Oczywiście. – Znakomicie. – To tak, jakby włączyła jakiś ukryty przełącznik wewnątrz mnie. Rzeczy, które chciałbym z nią zrobić... – Musisz być pewna. – Jestem. – Prostuje ramiona, dając mi znać, że nie zamierza się wycofać. – Pamiętasz swoje hasło bezpieczeństwa? 233
– "Brzoskwinie". – Dobra dziewczynka. – Zwracam się w stronę drzwi, przed którymi stoimy. – To prywatny pokój, z drzwiami, które da się zamknąć. – tłumaczę. – Więc będziemy tylko my? – Jeśli to to, czego chcesz, to tak. Przełyka ślinę, jej gardło pracuje z wysiłkiem. – Dziś nie chodzi o to, co ja chcę. Myślałam, że już to ustaliliśmy. Uśmiecham się. Niech ci będzie... – Czy wiesz, co to znaczy, jeśli poproszę cię o przedstawienie siebie? Odpowiada zarazem pytającym jak i zainteresowanym spojrzeniem. – Nie, Panie. – przyznaje. Skinięciem wskazuję na drzwi. – Masz wejść do środka i całkowicie się rozebrać. Chcę, żebyś klęknęła z czołem przy podłodze, tak aby twój tyłek i cipka były dla mnie w pełni widoczne. Tak masz mnie przywitać. Czy to jasne? – Tak jest, Panie. – Brie, nigdy w pełni nie omówiliśmy twoich granic. – Ufam ci. Widzę, jak krew niemal boleśnie pulsuje na jej szyi. Mimo, że nie mam najmniejszej ochoty się nią z nikim dzielić, to wiem, że żeby naprawdę popchnąć dalej Brielle dziś w nocy, muszę skorzystać z osoby do pomocy w scenie, którą mam na myśli. Widziałem jej wcześniejszą reakcję na Reece'a i zamierzam w pełni to wykorzystać na swój pożytek. Poza tym, nie ufam tu nikomu innemu... Brie chce wiedzieć, co mi się podoba, a to co bardzo lubię najbardziej, to zabranie uległej na tak daleką mentalną i zmysłową podróż, że w pewnej 234
chwili jest już w pełni zależna ode mnie. Chcę popchnąć ją tak, żeby znalazła się tuż poza krawędzią swojej strefy komfortu. To tylko wtedy w pełni mi się odda. I to jest właśnie to, czego potrzebuję od Brie, by ofiarowała mi tej nocy. Muszę wiedzieć że jest kompletnie moja; to jedyny sposób, bym mógł całkowicie wpuścić ją za swoje mury. Otwieram drzwi. Światło zmienia kolor na czerwony, gdy Brielle wchodzi do wewnątrz. Wszystkie prywatne pokoje są ładne i udekorowane ze smakiem, ale ten lubię najbardziej. Jest to duży pokój ze ścianami w kolorze czerwonego wina, łóżkiem z baldachimem nakrytym jedynie śnieżnobiałym prześcieradłem i dziewiętnastowieczną toaletką. Jedyne światło w pokoju pochodzi od kilku świec, które spalają się kryształowych naczyniach rozmieszczonych po całym pokoju. Całość składa się na piękne otoczenie, które staje się jeszcze bardziej oszałamiające dzięki pięknej kobiecie, która właśnie wkroczyła do tego pomieszczenia. Cicho zamykam drzwi, dając nam obojgu moment, aby przygotować się do tego, co z pewnością będzie najbardziej intensywną sceną, jaką kiedykolwiek wspólnie przeżyliśmy. Po kilku minutach, jestem gotowy i nawet przez zamknięte drzwi mogę praktycznie poczuć na języku ciężką atmosferę wyczekiwania i nerwową energię płynącą od Brielle. Prawie dokładnie tak, jak przed naszym pierwszym spotkaniem, jeśli nie bardziej. Ponownie otwieram drzwi, by zobaczyć, że zrobiła dokładnie to, co jej poleciłem. Klęczy na miękkim wełnianym dywanie na środku pokoju. Jej czoło spoczywa przy podłodze, a tyłek jest zadarty ku mnie tak wysoko, że mam wspaniały widok na jej doskonałą cipkę i jej drugą różową dziurkę. Mój fiut podskakuje na baczność, ponieważ cała krew mocno i szybko leci 235
teraz na południe. – Pięknie się zaprezentowałaś. – mówię na głos, by dotarło do niej, że właśnie wszedłem do pokoju. – Dziękuję, Panie – mruczy. – Przyprowadziłem ci niespodziankę. Czy jesteś na niego gotowa? – Na niego?! – Brie prawie piszczy, podczas gdy wszystkie mięśnie w jej ciele się napinają. – Czy to w porządku, żeby tu ze mną był? – pytam. Cisza. Przez chwilę zastanawiam się, czy tego nie spieprzyłem.. Po kilku chwilach znów słyszę, tym razem bardzo cichy jej głos. – Ufam ci, Panie. – Dobra dziewczynka. Po raz kolejny otwieram drzwi i mogę usłyszeć jak jej oddech staje się coraz płytszy w reakcji na odgłos wyraźnie męskich kroków. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co teraz dzieje się w umyśle mojej brzoskwinki, ale właśnie popycham ją dalej niż kiedykolwiek wcześniej, i Brie na razie na wszystko się godzi. Perfekcja... Nie pozwolę, by Reece choćby ją tknął, i on o tym wie, ale było coś w jej wcześniejszej reakcji, zarówno na niego jak i na pary dające publiczny pokaz, co mówi mi, że to właśnie będzie idealny sposób by zabrać Brielle do następnego poziomu. – Popatrz tylko na nią. Wygląda przepięknie, nieprawdaż, Reece? To pierwszy raz jak wypowiedziałem jego imię, i moje użycie go jest celowe. Chcę, żeby wyobraziła sobie dwóch wysokich, potężnych Dom'ów stojących nad jej nagim ciałem, obydwoje twardzi i gotowi. To ona posiada teraz wszelką moc. Sposób, w jaki wreszcie się relaksuje i wypycha swój 236
tyłek kilka centymetrów do przodu mówi mi, że o tym wie. – Jest wykurwiście wspaniała... – Głos Reece jest szorstki i niski. Może i jest doświadczonym Dominantem, ale nawet on może dostrzec, jak piękna i unikalna jest ta kobieta w całej swojej nagiej chwale. – I staje się coraz lepszą małą uległą. Przedstawiając nam swoją napiętą małą dziurkę i cipkę w taki sposób. – Muszę ze sobą walczyć, aby utrzymać spokój w moim głosie, tak bardzo ta scena na mnie wpływa. Gorąca krew przepływa przez moje żyły i jestem nią całkowicie odurzony. – Wygląda wystarczająco dobrze, by ją zjeść – komentuje dalej Reece. Spoglądam na niego, a kiedy widzę jak jego wzrok staje się mroczniejszy i w oczach rozpalają się zakręcone głodne ogniki, posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie i podnoszę palec do góry. Śnij dalej, skurwielu. Podchodzę bliżej do Brielle, pochylając się przy niej na tyle, by moje palce mogły lekko głaskać jej kręgosłup. – Wspaniale ci idzie – szepczę. Normalnie nie rozdawałbym jeszcze na tym etapie komplementów, ale to nie jest jej świat. To dla niej zupełnie nowe, a i tak mogłaby śmiało uchodzić za profesjonalistkę, tak dobrze sobie radzi. – Powiedz mi, co czujesz. – Nerwowość – przyznaje, po czym dodaje cicho: – Czuję, że naprawdę żyję. – To doskonale. – Moje palce śledzą wdzięczną krzywiznę jej kręgosłupa, aż docieram do jej soczystego tyłeczka. – Otwórz się dla mnie odrobinę bardziej. Wystarczy, że rozsuniesz bardziej kolana. Stosuje się do polecenia i kiedy docieram palcami do jej płci, odkrywam, że jest już przemoczona. Wciskam jeden palec do środka, kochając to uczucie, gdy jej ściany szczelnie zaciskają się na mnie. 237
– Cholera, kochanie. Twoja mała cipka jest przemoczona do perfekcji. Czy lubisz jak dwóch Dom'ów stoi tu twardych i pragnących cię tak, że to aż boli? Nie musi odpowiadać. Wydaje cichy jęk świadczący o jej niezaprzeczalnej przyjemności i popycha tyłek naprzód, by móc poczuć mój palec głębiej. – Chciwa istotka... – Usuwam dłoń i używam reprymendy, wymierzając każdemu pośladkowi ostrego klapsa. Brielle jęczy w odpowiedzi na ten atak, ale nawet nie drgnie. Przyjęła klapsy tak dobrze, że nagradzam ją tym razem dwoma palcami głęboko w jej cipce. Patrzę na Reece'a jak trzyma się za brodę i kręci głową z aprobatą. To jak dobrze Brie sobie radzi z powierzonym wyzwaniem, zdaje się mu bardzo imponować. Mówiłem mu nieraz, że szkolenie to najlepsza część tej zabawy. Coś mi mówi, że może teraz wreszcie mi uwierzy. – Ja pierdolę, wygląda na mega ciasną – warczy. Przepełnia mnie duma. – Bo to szczera prawda. Najciaśniejsza cipka, jaką kiedykolwiek czułem. – Dopasowuje się idealnie wokół mnie, podczas gdy pompuję w przód i w tył a jej gorąca pusia dosłownie zasysa moje palce do środka. Brielle wydaje ciche, płaczliwe jęki. Próbuje być cicho pamiętając o gościu w pokoju, mężczyźnie którego dopiero co poznała, ale nie może się już powstrzymać. – Hmm. Czy powinienem pozwolić mu cię skosztować? Brielle piszczy z zaskoczenia, jej całe ciało drży. – Czy potrzebujesz użyć swojego hasła, Brielle? 238
– Ja... Nie... – Waha się, ciężko dysząc. – Tylko ty. Proszę. Oczywiście, że będę jedynym, który będzie mógł jej skosztować. Jeśli okazałoby się, że inny mężczyzna liżący jej cipkę, podczas gdy ja tylko patrzę, to to, czego ona naprawdę by chciała, nie wiem czy mógłbym jej tego odmówić. Ale cieszy mnie przeogromnie, gdy mogę rzucić kośćmi i za każdym razem okazuje się ze jesteśmy zgodni. Dzisiaj będziemy tylko my. I tak właśnie powinno być, jeśli dzisiejszy wieczór ma wyznaczać nowy początek naszego związku. Kontynuuję swoje ruchy wewnątrz niej i czuję, że się zbliża. Znając jej ciało już tak dobrze, potrafię trafnie odczytać oznaki. – Kiedy dojdziesz, to będzie tylko dla moich oczu. – informuję ją. – Tak, Panie – mówi, ocierając swój tyłek ponownie o mnie. Ma dziś diabła na ramieniu. Próbuje mnie skusić w obecności Reece'a, całkowicie odwracając role w naszej scenie. I prawie jej się udaje. Cholera, ma mnie już owiniętego wokół małego palca. Nie pragnę niczego bardziej, niż pozwolić jej eksplodować dookoła mojej dłoni, ale jakoś zmuszam się, by to powstrzymać i odsunąć się od niej. – Myślę, że nadszedł czas, aby przejść do konkretów. Wstań, brzoskwinko. Brielle wznosi się najpierw na kolana i patrzy na mnie, jakby nie rozumiejąc co właśnie do niej powiedziałem. Ledwie rozpoczęliśmy tę scenę, a jej oczy już mają w sobie ten szklisty, nieobecny wyraz. Wstaje całkowicie i stoi tak przed nami, kompletnie naga i niezawstydzona. Nie ma śladu lęku w jej postawie, a jej broda uniesiona jest wysoko. Wiedząc, że to ona posiada całą władzę w tej scenie, jest pewna siebie i spokojna. Boże, rozwinęła się tak bardzo, od kiedy zaczęliśmy, że to wprost niewiarygodne. 239
Jej spojrzenie opada najpierw na przód moich spodni, a następnie prześlizguje się na spodnie Reece'a. Dostrzegam nieśmiały uśmiech rysujący się na jej twarzy. Tak, zgadza się. Doprowadziłaś dwóch wielkich mężczyzn do takiego stanu. Zadowolona, moje kochanie? – Czas już iść, Reece. – mówię mu. Musiałem dziś wypchnąć Brielle poza jej strefę komfortu, a po tym jak zobaczyłem sposób,
w jaki
zareagowała na innych w klubie, wiedziałem, że była zaintrygowana ideą bycia obserwowaną. Rola Reece'a właśnie dobiegła końca. Nie będzie aktywnie uczestniczyć. Jej doskonałość jest zarezerwowana tylko dla mnie. Reece wykonuje oszczędne skinienie głową. Jego wzrok skupiony jest na Brielle. – Jesteś naprawdę wspaniała, aniołku. Baw się dobrze przez resztę nocy w klubie. Jeśli kiedykolwiek będę ci do czegoś potrzebny, proszę daj mi znać. Reece odchodzi i zostajemy tylko we dwoje. – Czy wszystko w porządku, brzoskwinko? – To całkiem nietypowe zagranie, by robić takie zgrupowanie w trakcie sceny. Coś takiego może całkowicie zepsuć budowaną atmosferę. Ale muszę wiedzieć, że jest ze wszystkim okej, zanim będziemy mogli kontynuować. – Nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego. To było... inne... – Czy jesteś gotowa by kontynuować? – Tak. – Nie ma żadnego wahania w jej głosie, żadnych wątpliwości. – Dobrze. To chodź tu i wyjmij mojego fiuta. Brielle podchodzi bliżej, jej piersi radośnie podskakują, gdy się porusza. Czuję preejakulat wyciekający z mojego członka. Jeśli nie dostanę się wkrótce do jej ust, to jest duża szansa, że mogę eksplodować. 240
Odpina guzik i ciągnie w dół zamek błyskawiczny. Gdy jej ręce są już w moich bokserkach, jej delikatne palce zaciskają się wokół mojej grubości. Jęczę i tłumię cisnące się przekleństwa. – Jak ci jest, Panie? – pyta z oczami przepełnionymi żądzą. – Na kolana, kochanie. Chcę być w twoich ustach. Opada na kolana i uwalnia mnie całkowicie ze spodni, pozwalając im opaść aż do kostek. Kładzie jedną z rąk u podstawy penisa i zbliża usta do czubka, liżąc delikatnie główkę. Spazmy przyjemności wystrzeliwują rozkoszą prosto do moich jąder. – Głębiej! – warczę. Brie otwiera głębiej buzię i pozwala mi poczuć ciepło swoich ust. Odgłosy ssania przerywają ciszę wokół nas. Jej ręka jeździ po mnie w górę i w dół, podążając szlakiem za językiem. Połyka mnie coraz głębiej. Sięgam już po samo gardło i jestem sekundy od dojścia, kiedy w ostatniej chwili się wyswobadzam. – Kurwa – głaszczę ją po włosach, chowając niesforne pasma za uszy. Mój fiut jest tak twardy, i tak nabity, że to boli, ale chcę być u niej w środku kiedy dojdę. Brie uśmiecha się do mnie; jej usta są spuchnięte i wilgotne. – Chodź tu, kochanie. – Podnoszę ją w rękach i prowadzę do kredensu. Kiedy usadawiam ją na górze, stwierdzam że mebel ma idealną wysokość, by się na nim złączyć. – Nie mogę dłużej czekać. Rozkładam jej kolana i wkraczam pomiędzy nie, całując ją głęboko, podczas gdy mój kciuk drażni jej łechtaczkę. Brielle jęczy w moje usta, jej język splątuje się z moim. Gdy tylko jest na skraju orgazmu, wciskam się do wewnątrz jednym szybkim pchnięciem. 241
Brielle rozpada się na tysiąc kawałków, wbijając palce w moje ramiona i głośno zawodząc. Mój kciuk nie przestaje pieścić jej obrzękniętej łechtaczki, podczas gdy jej ścianki zaciskają się wokół mnie. – To jest to, brzoskwinko. Dojdź dookoła mnie. Po prostu puść. Kontynuuję teraz już delikatniejsze pchnięcia, a gdy patrzę w dół, pomiędzy nas, widzę że mój fiut jest wprost oblepiony jej śliskim ciepłem. Jej oddechy są ciut zbyt szybkie i mocne, a oczy zaszklone od pożądania. Wychodzę więc z niej i niosę ją do łóżka, układając na nim delikatnie. Martwię się, że pchnąłem ją dziś za daleko. Że bycie tu, wewnątrz tego klubu, zaproszenie innego mężczyzny do pokoju, to wszystko mogło być zbyt dużo. Cała drży, łapię więc koc z szafki, przykrywam ją i przytulam do swojej piersi. Gdy jej oddech wraca do normalności, spogląda na mnie. – Dlaczego nie skończyłeś? – mówiąc to patrzy w dół na moją dalej półtwardą erekcję. – Twoje samopoczucie jest na pierwszym miejscu. Drżałaś niczym liść. Patrzy na mnie nieśmiałym wzrokiem – Właśnie doszłam mocniej i intensywniej niż kiedykolwiek w całym moim życiu. To nie znaczy, że masz się zatrzymać. Sięga po mnie i zaczyna delikatnie pieścić. Momentalnie robię się znów twardy. – Czy jesteś pewna, że nie potrzeba ci chwili? – wyjękuję. – Jestem całkowicie pewna. 242
Całuję ją głęboko. Przeszywa mnie w tym momencie niepodważalne wrażenie, że ta kobieta została stworzona właśnie dla mnie. – Poza tym, miałeś mi pokazać co ty lubisz, pamiętasz? – Czy jesteś tego pewna? – Dokładnie wiem, czego chcę. Kiwa głową. – W takim razie odwracaj się. Z pytającym spojrzeniem na jej delikatnych rysach przewraca się na brzuch. Chwytam poduszkę i podnoszę ją, umieszczając ją pod jej biodrami, po czym chwytam za moją torbę z zabawkami leżącą przy drzwiach. Nie mam naszej świecy, bo nie spodziewałem się zobaczyć jej tutaj dziś wieczorem, ale Dom nigdy nie wychodzi z domu bez swojej torby. Jeśli o to chodzi to jestem jak mały skaut16. Nigdy nie wiadomo, kiedy na przykład będziesz musiał poinstruować innego Dom'a o właściwym użyciu podwójnego, krótko ściętego floggera. Kiedy wracam do łóżka, Brielle odpoczywa z policzkiem przy materacu, obserwując mnie uważnie. – Cc-co zamierzasz zrobić? – Po prostu spróbuj się dla mnie zrelaksować, dobrze? – Przez chwilę rozpatruję zawiązanie jej oczu, ale przecież tej nocy chodzi o pokazanie zupełnie nowych doznań; Nie ma potrzeby dorzucać jeszcze opaski do tej i tak zawrotnej mieszanki. Poza tym, chcę widzieć jej oczy i wyraz jej twarzy kiedy będę ją brał. Wyciągam tubkę lubrykantu z mojej torby i stawiam ją na łóżku obok mnie. 16 Odpowiednik harcerza.
243
– Pamiętasz to? – Wyciągam wibrator, którego użyłem na niej w mieszkaniu, które pokazywała klientom. – Aż za dobrze. Wkładam go z powrotem do pudełka i chowam do torby. – To szkoda, bo nie będziemy go używali dzisiaj. – Uśmiecham się szelmowsko. – Dziś spróbujemy tego. To Jimmy Jane Form Two.17 Wibrator w kształcie króliczych uszu, jeden z moich ulubionych, ponieważ wywołuje niemal natychmiastowy orgazm. Będzie doskonały, by się z nią podrażnić i przetestować jej samokontrolę. – Czy to jest zatyczka? – pyta, zwracając uwagę na małą zabawkę w ręku z dwoma gładkimi zakończeniami i rozszerzoną podstawą. Nie muszę jej tego tłumaczyć jak dziecku. Mój penis jest duży; jej tyłek jest ciasny. To prosta mechanika. – Nie. Ale to zagwarantuje nam, że będziesz na mnie gotowa. Patrzy z zaciekawieniem, ale nic nie mówi. – Podnieś się troszkę na kolanach, kochanie. Daje mi upragniony dostęp, jej pupa delikatnie odrywa się od płaszczyzny łóżka. Umieszczam wibrator pomiędzy jej udami i włączam go. Poprzez całe jej ciało momentalnie przepływają rozkoszne wstrząsy. – Ja pierdolę! – wykrzykuje w przewidzianym przeze mnie zaskoczeniu. Unoszę brew i patrzę się na nią. – Wszystko w porządku tam na dole? 17 Dostępne jedynie na Amazon.com:)
244
– Pójdę chyba prosto do piekła... – Co to ma niby być?! Orgazmator 2000? – Brie wstrzymuje oddech, jej palce już zaciskają się na prześcieradle. – To tylko mała, niewinna zabaweczka... Stojąc na brzegu łóżka, daję sobie czas, by się całkowicie rozebrać, podczas gdy Brielle obserwuje mnie. Jej powieki drżą od nadmiaru przyjemności przechodzących teraz przez jej ciało. Spomiędzy ud słychać charakterystyczny szum mechanizmu. Odgłosy wychodzące z jej gardła są coraz głośniejsze; ciało drży jak w gorączce. Jej cipka aż lśni, i wymaga to ode mnie nie lada siły woli, by się jeszcze powstrzymać. Jeszcze tylko chwila tortury... – Nie dochodź beze mnie, kochanie – ostrzegam. – Hale... – Brie dyszy, już zbliżając się do punktu kulminacyjnego. – Chyba jednak przeceniłem twoją samokontrolę. – mówię z na wpół udawaną dezaprobatą. Gdy jestem całkowicie rozebrany, biorę mojego fiuta do ręki i zaczynam go powoli gładzić od podstawy do czubka. Oczy Brielle zachodzą mgłą pożądania, gdy jej spojrzenie skupia się na moich ruchach. Cholera, kocham to uwielbienie w jej oczach, gdy pokazuję jej jak na mnie działa. Gdy sam odpuszczam... – Zaraz dojdę... – jęczy. – Nie waż się! – Hale! – krzyczy, jej uda drżą z wysiłku od powstrzymywania nieuniknionego. Wyciągam spod niej wibrator i zmieniam ustawienia na niższe, podczas gdy Brielle walczy, by złapać głębszy oddech. 245
– Niegrzeczna dziewczynka. Powinienem cię ukarać, ale zamiast tego mam zamiar wypieprzyć cię w dupę, bo nie mogę już dłużej czekać. Wyciągając zatyczkę analną z torby, ogrzewam ją w dłoniach i dodaję trochę lubrykantu przed umieszczeniem jej przy jej tylnym oczku. – Jakie jest twoje hasło, Brielle? – pytam cicho, pochylając się, by pocałować ją w ucho. – Brzoskiwnie. – A kiedy należy go użyć? – Jeśli chcę, aby cała gra natychmiast się zatrzymała. – odpowiada, wciąż bez tchu. – Dobra dziewczynka. Umieszczam wibrator z powrotem przy magicznym miejscu, niski szum jest teraz ledwie słyszalny. – Czy tak jest lepiej? – pytam. – Tak – jęczy. – Dobrze. Teraz tylko pamiętaj o oddychaniu i zrelaksuj się dla mnie. Wciskam zatyczkę wewnątrz niej, słysząc jej szybki wydech w reakcji na nowe doznanie. Ale Brielle nie walczy z nim, nie wycofuje się i co najważniejsze, nie zaciska mięśni co tylko pogorszyłoby sprawę. Wygląda tak wspaniale i ponętnie z zatyczką w tyłku. Podziwiam jej odwagę. By okazać moją aprobatę, masuję ją ręką wzdłuż kręgosłupa, w reakcji na co wygina plecy jak kotka. Hmmm... jest już chyba gotowa. Po kilku chwilach uznaję, że przyzwyczaiła się już do uczucia rozciągnięcia, więc usuwam powoli zatyczkę, a następnie nakładam żel na siebie, chcąc by sprawiło to jej jak najmniej dyskomfortu jak to tylko możliwe. Wkrótce chwytam za oba pośladki i powoli, bardzo powoli zatapiam 246
się wewnątrz jej pysznego ciała; centymetr po centymetrze. Jest tak ciepła i tak ciasno oplatuje mojego penisa, że mam ochotę natychmiast eksplodować. – Kurwa. Wiem, że mam być z nią łagodny, ale pot wychodzi mi na plecach i szyi z wysiłku powstrzymywania się, gdy ona się nadal do mnie przyzwyczaja. – Wszystko w porządku, kochanie? – pytam, potrzebując usłyszeć jej słowa. Jakąś dystrakcję. – Tak, to jest... inne. Czuję się pełna. Ale... tak... chyba mi się to podoba. Brielle stara się nie wykonywać żadnych ruchów, oddychając głęboko, tak jak jej powiedziałem. Jest tak piękna w swojej uległości, że mnie to rozczula. – To jest to, robisz to świetnie. – Kładę rękę na jej dolnej część pleców i ustalam spokojny rytm. Jesteśmy tak fizycznie zespoleni, że czuję wibracje przechodzące przez jej ciało. To dla mnie tylko dodatkowa rozkosz. – Hale... – jęczy. Wydaje mi się, że teraz mi powie, że znowu dojdzie, więc to, co wychodzi z jej usta całkowicie mnie zaskakuje. – Tak? – Chcę... Chciałabym przejąć inicjatywę, tak jak mnie tego uczyłeś. Ja pierdolę. – Do dzieła, słońce. – Uspokajam swoje ruchy, pozwalając jej prowadzić ten taniec. I wkrótce, to ona mnie pieprzy, nadziewając się na mojego fiuta raz za razem, podczas gdy jej jędrny tyłeczek trzęsie się zalotnie przy moich 247
lędźwiach. Sięgam w dół i naciskam podstawę mojego penisa, próbując jeszcze nie dochodzić, ale to nie może trwać w nieskończoność. Jej cipka jest tak mokra, że czuję, jak jej ciepłe płyny spływają mi na jądra. – Czy jesteś już blisko, brzoskwinko? – Tak... już dochodzę... – jęczy. Ja pierdzielę, w samą porę. Pozwalam sobie wreszcie dojść, gorące strumienie nasienia tryskają ze mnie jak pod ciśnieniem, podczas gdy ona głośno wykrzykuje moje imię i opada na łóżko, kompletnie wyczerpana. Perfekcja. Raj. Brie...
248
Rozdział dwudziesty szósty Brielle Po tym jak się kochaliśmy, Hale upewnił się, że wszystko ze mną w porządku, pojąc mnie małymi łykami wody z butelki i okrywając kocem. Ale teraz, gdy już odpoczywam w łóżku, czując się zaspokojona i szczęśliwa, jego wyraz twarzy zmienia się na pełen troski i zmieszania. – Jeśli to, co stało się dzisiaj to było dla ciebie zbyt wiele, jeśli ja to zbyt wiele... kurwa! – przeklina i zakrywa twarz dłońmi. Kładę rękę na jego sercu. Wiem co teraz robi. Kwestionuje sam siebie czy przypadkiem nie popchnął mnie za daleko, czy jego dominująca natura to nie jest dla mnie zbyt wiele do zniesienia. – Nie musisz się dla mnie zmieniać. – Nie musisz sprawiać, żebym cię kochała takim jakim jesteś, bo już cię kocham. Mam nadzieję, że mój wzrok przekaże mu wszystko co chcę powiedzieć, ponieważ słowa w tym momencie mnie zawodzą. – Jesteś niesamowita – mówi, patrząc na mnie z namysłem. – Nigdy nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek tego zechcę. Ale tak się stało. Pragnę cię. Na zawsze. Wiem, że to jest absolutnie ogromny krok dla niego. Po tym jak jego narzeczona zawiodła jego zaufanie, otworzenie przez niego serca dla przyszłości ze mną jest... nie do opisania. Istnieje milion rzeczy, które chcę mu powiedzieć, ale on nie skończył jeszcze mówić. – Jesteś dla mnie wszystkim; Mam cię pod moją skórą od naszej pierwszej lekcji i nieważne jak bardzo bym się starał, nigdy już się ciebie nie pozbędę. I jeszcze teraz, widząc jak doskonale reagowałaś dzisiaj... – 249
Wydaje cichy dźwięk aprobaty razem z oddechem. – Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek chciałem i więcej, kochanie. – Hale, ja... – Staram się sklecić jakieś słowa, by móc powiedzieć mu, ile dla mnie znaczy, podczas gdy łzy napływają mi do oczu. – Ciii. Pozwól mi skończyć. Pytałaś mnie dziś czego chcę. A teraz jest już tylko jedna rzecz, której pragnę. Kładzie rękę na moim policzku i kciukiem gładzi moją skórę. Jego spojrzenie nie daje mi za wiele wskazówek. O nie! Znowu?! Co to może być tym razem? Ten człowiek zdaje się mieć nienasycony apetyt seksualny, a ja zaczynam zastanawiać się, jak niby mam zamiar za nim nadążyć. Wtedy on pochyla się niżej i przyciska swoje usta do moich. – Chcę twojego serca – szepcze. Całuję jego pełne, miękkie usta, moje serce nie może wprost pomieścić uczucia szczęścia jakie mnie teraz ogarnia. – Już je masz – szepczę z powrotem. – Na zawsze. – zastrzega. – Obiecujesz? – Nie sądzę, żeby się ze mną bawił, ale nie mogę znieść myśli, że mogłabym stracić go ponownie. – Należysz do mnie. Oboje czuliśmy to od pierwszego dnia. I oboje z tym walczyliśmy, każde z nas z różnych powodów. Ale dosyć tego. Nigdy więcej walki. Chcę cię po prostu kochać... Pojedyncza łza spływa z mojego oka, a jego kciuk łapie ją na moim policzku. – Chcę tego samego. – Może nie jest to ścieżka, której chciałam na początku, ale bycie z Hale'm, ulegnięcie mu, przestanie się wszystkim niepotrzebnie przejmować, to jest głębszy rodzaj miłości niż mogłam sobie wyobrazić. Wymaga więcej zaufania i odwagi niż kiedykolwiek wiedziałam, 250
że posiadam. Ale to co dostaję w zamian jest tego warte i wiele więcej. Czuję się błogosławiona ponad miarę. Nie chcę nawet myśleć, jak moje życie wyglądałoby dzisiaj, gdybym nie podjęła tego szalonego pierwszego kroku i nie wysłała mu maila. – Teraz chodźmy do domu, – mówi. – Chcę spędzić noc wtulony w ciebie i obudzić się przy tobie nad ranem. To brzmi wprost idealne dla mnie. To było coś, czego odmawiał i sobie i mi podczas naszych lekcji. Oboje tego pragnęliśmy. Ubieramy się szybko by opuścić klub, zatrzymując się na krótki, ale namiętny pocałunek w głównej sali na dole, gdy zegar wybija północ i spada na nas konfetti. Zabawa trwa w najlepsze. Jestem tak przepełniona uczuciami i nadziejami na nadchodzący Nowy Rok i nowy początek, że Hale musi mi pomóc wyjść z klubu, a następnie wsiąść do jego samochodu.
251
Epilog Do: Brielle @Molaksiążkowa92 Od: Cameron Hale @thedominantgentleman Temat: Brzoskwinie Mężczyzna. Pod trzydziestkę. Dominujący. Uparty, ale kochający. Hojnie wyposażony przez naturę. Pieprzy się jak cholerny gwiazdor porno. Szuka żony. Co ty na to, brzoskwinko? Będziesz moja na zawsze? ~~xx Hale
Do: Cameron Hale @thedominantgentleman Od: Brielle @Molaksiążkowa92 Temat: Re: Brzoskwinie Tak!!!!!! Oczywiście że tak, mój wielki, głupawy mężczyzno:) Zatrzymuję Cię na zawsze.18
18
Dziękuję wszystkim wam za lekturę, mam nadzieję że się podobało;) Wkrótce zapraszam na drugą część serii Lessons with the Dom - "Sinfully Mine"
252