Tłumaczenie: marika1311 Strona 2 KENDALL RYAN „Screwed” Tom 1. serii „Screwed” Tłumaczenie: marika1311 Strona 3 Rozdział pierwszy HAYDEN Niech to szla...
18 downloads
23 Views
2MB Size
KENDALL RYAN
„Screwed”
Tom 1. serii „Screwed”
Tłumaczenie: marika1311
Strona 2
Rozdział pierwszy HAYDEN
Niech to szlag. To będzie trudniejsze, niż myślałem. Zerkam ponad ramieniem Hudsona, by spojrzeć na najbardziej perfekcyjne pośladki, jakie kiedykolwiek miałem przyjemność podziwiać, podczas gdy on dalej mnie poucza. Wydaje mi się, że mówi o czymś ważnym, ale nie ma nic bardziej pilnego od mojej fizycznej reakcji na tą zgrabną brunetkę. Jezu. Te cycki zdecydowanie są prawdziwe. - Mówię poważnie. Tym razem twój fiut ma zniknąć. – mówi Hudson kąśliwym tonem. Odrywając wzrok od smakowitej, nowej brunetki wprowadzającej się do mieszkania 4B, spoglądam na niego. - Nie tak dosłownie zniknąć. Jestem do niego tak jakby przytwierdzony. Zdajesz sobie z tego sprawę, co? - Cóż, to w takim razie trzymaj go w spodniach i nie próbuj wyciągać. Koniec z tym syfem. Tylko w tym tygodniu trzy razy dzwoniły do mnie rozhisteryzowane kobiety; lokatorki, które ty… jakby to delikatnie…? przeleciałeś, a potem zostawiłeś, zanim ich cipki zdążyły wyschnąć. Posyłam mu ironiczny uśmieszek, ale nie mogę zaprzeczyć temu oskarżeniu. W budynku mieszkalnym, który jest własnością moją i Hudsona – a ja w nim mieszkam – życie przypomina to z serialu Melrose Place. Jeśli w bliskim sąsiedztwie mieszkają seksowne i młode kobiety, zawsze pojawią się jakieś dramaty. W aglomeracji Los Angeles posiadamy trzydzieści budynków. A w niektórych z nich mieszkają całkiem niezłe lokatorki. Do tego momentu uważałem, że to miły bonus, taki, który akceptowałem wiele razy; to zdecydowanie była najlepsza dodatkowa korzyść z pracy. Najwyraźniej Hudson widział to inaczej. - Kto to jest? – pytam, przechylając głowę w kierunku seksbomby, która jest odpowiedzialna za to, że cała krew z mojego ciała kieruje się w stronę mojego krocza. Kurwa. Powinienem z nią o tym pogadać; to nie jest w porządku. Ale myśl o tym, by do niej podejść, powiedzieć o moim obecnym stanie i zobaczyć, jak się rumieni sprawia, że twardnieję jeszcze bardziej. Kurwa.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 3
Hudson spogląda na lewo, by zobaczyć co, a raczej kto przyciągnął moją uwagę. I przez kogo mam częściowy wzwód, którego – mam nadzieję – nie zauważył. Jesteśmy blisko, ale nie tak blisko. - Zapanuj nad swoim fiutem. – mówi Hudson, mrużąc powieki. Niech to szlag. Zauważył. - Chciałbym, żeby to ona nad nim zapanowała. – Bezczelnie się na nią gapię i nawet się tym nie przejmuję. - Nie, nie, nie. Nawet o tym nie myśl. Nie zaliczysz jej. Nie jest na tyle blisko, by nas usłyszeć, ale i tak rzucam mu groźne spojrzenie. - Okaż trochę klasy, stary. Zaliczenie to takie młodzieńcze wyrażenie. Ja bym się nie śpieszył, najpierw sprawiając, by była gorąca i gotowa, dopóki nie błagałaby mnie, żebym wypełnił jej ciasną cipkę. - Mówię, kurwa, poważnie. Nie możesz nawet myśleć o jej ciasnej cipce. – Prostuje się, wyraźnie gotowy do kłótni. - A więc wiesz, że jest ciasna? – Uśmiecham się, dumny z siebie. Wyciera pot z czoła. Wygląda na zmartwionego. - Hayden, tym razem mówię serio. – Ton jego głosu brzmi ponuro i choć raz staram się być poważny i się skupić. Kiedy widzę, że na jego szyi wyskakuje żyła, mój uśmiech znika. Stoimy na zewnątrz jednego z najładniejszych budynków na obrzeżach miasta, a popołudniowe słońce rzuca na nas swoje promienie. Nagle mam ochotę od niego odejść, skończyć tę rozmowę i wejść do klimatyzowanego wnętrza. - Znasz mnie. – rzucam mu uśmiech, starając się rozładować napięcie. – Chciałem tylko niezobowiązująco się zabawić. – A jeśli to oznacza spanie z singielkami z LA, niech tak więc będzie. Nie szukam niczego głębszego. Mam luksusowe mieszkanie w samym sercu Wzgórz Hollywood, nowe BMW i dwudziestotrzycentymetrowego fiuta. Tłumaczenie: życie jest fajne. Albo było, zanim Hudson postanowił się dzisiaj wtrącić i zacząć rządzić. - Czy ty w ogóle słyszałeś, co właśnie powiedziałem? Jeden z twoich ostatnich podbojów zagroził tym, że zgłosi naszą firmę za nieetyczne praktyki biznesowe. Tu nie chodzi tylko o ciebie. Mnie też to dotyczy. I niech mnie diabli, jeśli będę patrzył, jak wszystko, co zbudowaliśmy obraca się w pył, bo ty nie potrafiłeś utrzymać fiuta w spodniach. - Rozumiem.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 4
Hudson jest właściwie najlepszym przyjacielem i partnerem w biznesie, o jakiego można by prosić. Jest bystry jak cholera i zaangażowany, pracuje dzień i noc. Nie wspominając już o tym, że kiedy pięć lat temu założyliśmy naszą firmę inwestującą w nieruchomości, sam pokrył cały kapitał początkowy ze swoich oszczędności i funduszu powierniczego. Lata zajęło mi spłacenie go, kiedy zyski się zwróciły, ale on nigdy nie sprawił, że czułem się gorszy i nie zachowywał się tak, jakbym miał wobec niego dług. No i jest zabawny, bogaty i przystojny. Jest doskonałym skrzydłowym. Plus to, że wie, gdzie znaleźć najlepsze taco. I nie chodzi mi tutaj o rodzaj jedzenia podawanego z sosem salsa. Koleś jest magnesem na cipki. Nie mogąc się powstrzymać, pozwalam swoim oczom jeszcze raz powędrować w jej kierunku. Kobieta wprowadzająca się do 4B wypełnia swoje spodnie do jogi w sposób, który, jak wątpię, nie jest nawet legalny w niektórych krajach. Muszę wiedzieć, co jest pod tymi czarnymi, obcisłymi spodniami. Proste, bawełniane majtki czy niegrzeczne stringi? Tak czy siak, mam ochotę chwycić za krawędź jej spodni, pociągnąć je w dół i się tego dowiedzieć. Może dlatego, że Hudson właśnie zrobił z niej zakazany owoc, chcę jej posmakować. Praktycznie cieknie mi cholerna ślinka. Wygląda na mądrą i ułożoną, pomimo jej zwykłego stroju, na który składają się podkoszulek i trampki. Z podkładką do pisania w jednej ręce i ołówkiem w drugiej, skreśla listy ze swojej listy i instruuje osoby, które przenoszą kartony do jej nowego mieszkania – które, tak się składa, jest dokładnie pod moim. - Nie wytrzymasz trzech minut, a co dopiero trzech dni. – Na twarzy Hudsona pojawia się grymas, po czym jeszcze raz zerka na nową mieszkankę naszego budynku. - Co o niej wiesz? Przewraca oczami, ale mi ustępuje i odpowiada. - Emery Elaine Winters. Jest adwokatką. Świetne referencje. Jeszcze lepsza zdolność kredytowa i podpisała umowę najmu na rok. I ona, i jej cipka mają pozostać w nienaruszonym stanie, albo, niech mi Bóg dopomoże… Nie mogę powstrzymać się od wypowiedzenia nieodpowiedniego komentarza, który po prostu mam na końcu języka. - Mógłbym się upewnić, czy jej silnik działa prawidłowo i go dostroić, jeśli to by było konieczne. Hudson burczy przekleństwo pod nosem. Kiedy znowu podnoszę na nią wzrok, widzę, że Roxy, inna najemczyni, dołączyła do Emory na chodniku. Wydają się prowadzić przyjazną rozmowę, ściskają sobie dłonie, wymieniają słowa i się do siebie uśmiechają. Jest coś, co zdecydowanie nie podoba mi się w tym, że te dwie kobiety ze sobą rozmawiają. Roxy jest tancerką egzotyczną, Tłumaczenie: marika1311
Strona 5
a ona i ja mamy trochę wyboistą przeszłość. Co jest cholernie ogromnym niedopowiedzeniem, ale nie czymś, nad czym miałbym ochotę się teraz rozwodzić. Hudson wspomina coś o podatkach w czwartym kwartale, a ja przestaję słuchać jego głosu, pewny, że właśnie usłyszałem swoje imię wychodzące z wymalowanych ust Roxy. - Przepraszam, mam coś do załatwienia. – Omijam go, kierując się prosto do mojej nowej nagrody. Roxy mnie zauważa i rusza w stronę parkingu. - A ty gdzie się wybierasz? – woła za mną Hudson. - Jestem po prostu dobrym sąsiadem. Ktoś musi odpowiednio powitać pannę Winters. - Cholera, Hayden. - Poradzę sobie, stary. – odkrzykuję ponad ramieniem. Mogę się kontrolować w jej towarzystwie. Muszę to robić, według Hudsona. Nie lubię, kiedy ktoś mi mówi, co mam robić, zwłaszcza, jeśli to dotyczy mojego fiuta i niech to szlag, to prawdopodobnie sprawi, że będę pragnąć jej bardziej. Ale kiedy z każdym krokiem zmniejszam dystans między mną a Emory, układam w głowie plan. Przyjaciele. Zaprzyjaźnię się z tą nową dziewczyną, która jest tak gorąca, że mam ochotę obrócić ją tyłem i pieprzyć w świetle dnia. To może być albo najlepszy plan, jaki miałem, albo może skończyć się podbitym okiem, dzięki uprzejmości mojego przyjaciela. Czas zacząć grę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 6
Rozdział drugi EMERY
Palące słońce parzy mnie w szyję, sprawiając, że pojawiają się na niej małe kropelki potu. Moja dłoń jest wilgotna tam, gdzie trzymam nią podkładkę do papieru, a drugim ramieniem ocieram czoło. Czuję się trochę śmiesznie, pocąc się jak świnia, skoro wszystko, co robię, to tylko pouczanie facetów, którzy faktycznie pracują. Wiedziałam, że w Los Angeles będzie gorąco, a zwłaszcza w czerwcu, ale nic nie mogło mnie przygotować na coś takiego. Dla dziewczyny urodzonej i wychowanej w Michigan, ciepłem jest właściwie wszystko powyżej zera. Trzydzieści stopni równie dobrze mogłoby być milionem, jeśli o mnie chodzi. Zobaczenie liczby w prognozie pogody jest zupełnie innego od tego, co się czuje na swoim ciele. Oblizuję swoje spierzchnięte usta po raz enty – wilgotność, albo jest brak, jest kolejną rzeczą, do której muszę przywyknąć. - Cześć! – woła żywiołowy, kobiecy głos. – Wyglądasz tak, jakbyś tego potrzebowała. Odwracam się i widzę wysoką kobietą z włosami o kolorze ciemnego blondu, trzymającą butelkę wody. Przełykam ślinę na widok zimnych kropli widocznych na plastiku. - Och… dziękuję. – Przyjmuję napój i szybko piję. Zanim się orientuję, butelka staje się do połowy pusta. Przechyla głowę i lekko się uśmiecha. - Jesteś nowa w tych stronach, prawda? - Skąd wiesz? Przez mój brak opalenizny? – Spoglądam w dół na swoje białe ramiona, które ostro kontrastują z doskonale opaloną skórą kobiety. Moja już zaczyna być różowa z pierwszymi oznakami oparzeń słonecznych. Niech to szlag. Myślałam, że użyłam wystarczająco dużo kremu z filtrem. - Zamierzałam powiedzieć, że wciąż wyglądasz, jakbyś miała nadzieję. Plus to, że nie miałaś swojej wody. – Wyciąga do mnie rękę. Jej paznokcie są pomalowane na kolor głębokiego szkarłatu, doskonale utrzymane i zbyt długie, by mogły być prawdziwe. – Jestem Roxy. Wygląda na to, że będziemy sąsiadkami. Jestem spod 3C. Mocno potrząsam jej dłonią. - Ja jestem Emery. Mieszkanie 4B.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 7
Teraz, kiedy nie grozi mi już śmierć z pragnienia, mogę lepiej przyjrzeć się mojej nowej znajomej. Ma nogi długie od tyłka aż do podłogi, jak to mówiła moja mama, chociaż jej obcasy na szpilkach sprawiają, że wydaje się być wyższa niż jest w rzeczywistości. Ma na sobie króciutkie spodenki i niebieski top wiązany na szyi, który łamie prawa fizyki tym, że jest w stanie podtrzymać jej ogromne piersi. Ma też na sobie wystarczająco dużo makijażu, by wyszpachlować ścianę – ciężki podkład i jasny rumieniec, jasnoróżowy, lśniący błyszczyk, bujny las sztucznych rzęs i wydepilowane i podkreślone brwi unoszące się nad turkusowym cieniem do powiek. Podsumowując, nie jest typem osoby, z którą zazwyczaj utrzymuję kontakt. Ale wydaje się być słodka. A ja w moim przepoconym podkoszulku, spodniach do jogi i tenisówkach, też nie wyglądam na zbyt ułożoną. - Więc, co cię sprowadza do miasta aniołów? – pyta. – Chcesz odnieść sukces w Hollywood? - Właściwie to mam letni staż w kancelarii w centrum miasta. Zaczynam w poniedziałek. – To wszystko, co musi wiedzieć. Nie wyrwałam z korzeniami całego swojego życia i nie przeprowadziłam się na drugi koniec kraju po to, żeby rozwodzić się nad przeszłością. Chciałam użyć swojego nowego, lśniącego dyplomu, zanurkować w swoją karierę – i zostawić pewnego dupka w tyle. - Och, wow! Nigdy nie mogłabym mieć takiej pracy… o wiele za dużo stresu. Pracuję wystarczająco długo. – Jej ciemnobrązowe oczy spoglądają gdzieś ponad moim ramieniem, a jej mina nagle rzednie. – Ugh. Nie patrz teraz, ale… Oczywiście, że patrzę teraz. Przy klatce schodowej stoi i rozmawia dwójka mężczyzn w koszulach i garniturach. Oboje są atrakcyjni, a jeden z nich wciąż zerka w naszą stronę. Wydaje się być mniej więcej w moim wieku, może rok czy dwa lata starszy. Jest absurdalnie przystojny, z mocno zarysowaną szczęką, na której widać odpowiednią ilość zarostu oraz z uśmieszkiem, który błaga o to, by albo dać mu liścia, albo go pocałować. Krótkie, ciemne włosy są na tyle długie, że można je złapać, chociaż nie jestem pewna, dlaczego czuję potrzebę, żeby za nie chwycić. Jego szerokie ramiona i szczupła talia wskazują na to, że pod biznesowym strojem chowają się bardzo ładne mięśnie. Nawet poza tą seksownością, którą widać na pierwszy rzut oka, jest w nim coś dziwnie magnetycznego, coś, co sprawia, że mój żołądek przyjemnie się skręca od samego patrzenia na niego. Coś, co sprawia, że jego najmniejszy ruch krzyczy seks. Czując gorąco z powodów, które nie mają nic wspólnego z aktualną temperaturą powietrza, szybko odwracam się do Roxy, zanim facet zauważy to, że się gapiłam. - Kim oni są? - To Hudson Stone i Hayden Oliver. Są inwestorami nieruchomości i ten budynek należy do nich… a właściwie wiele budynków w okolicy. Tłumaczenie: marika1311
Strona 8
Poważnie? Oboje wyglądają tak młodo. Ktoś tu musi mieć bogatego tatusia. Opieram się pokusie, żeby znowu na nich spojrzeć. - Co jest z nimi nie tak? Oszukują ludzi z czynszem, czy co? Roxy kręci głową. - Nie, na papierze wszystko jest w porządku. Te miejsca są warte więcej niż tyle, ile za nie płacisz. Boże, mam taką nadzieję. Moje nowe luksusowe mieszkanie jest prawdopodobnie największym szaleństwem, jakiego kiedykolwiek się dopuściłam. Czasami nadal czuję się winna, że wydałam tyle pieniędzy, nawet jeśli to dobry interes jak na lokalizację na wzgórzach Hollywood. Ale stwierdziłam, że zasługuję na nagrodę po przetrwaniu szkoły prawniczej łącznie z moim najnowszym rozstaniem. Zdaję sobie sprawę, że Roxy kontynuuje beze mnie. - …i Hudson jest całkiem miłym facetem. Jest uprzejmy, kiedy jest w pobliżu, co nie zdarza się za często. Ale Hayden jest tutaj właścicielem i to na niego lepiej uważać. Pieprzył się z połową samotnych kobiet w mieście, nawet z niektórymi z jego własnych najemczyń. Traktuje swoje nieruchomości jak bufet jedz-ile-wlezie. Co za bezczelny kawał drania. I mieszka na górze, pod 5B, więc nikt od niego nie ucieknie bez wyprowadzki. Jej historia jest jak zimny kubeł wody wlany prosto do moich majtek. Taka przeszłość w każdym zabija podniecenie, bez względu na to, jak bardzo ten sukinsyn jest przystojny. Mam dość na całe życie facetów, którzy nie potrafili utrzymać go w spodniach. Poza tym, jestem tutaj, żeby odnieść sukces, a nie sypiać z moim nowym właścicielem – albo z kimkolwiek. Tłumię to, co zostało z mojego libido i kiwam głową do Roxy. - Dobrze wiedzieć. Dzięki za ostrzeżenie. Macha lekko dłonią. - Nie ma problemu, kochana. My dziewczyny musimy trzymać się razem, prawda? - Hej, proszę pani. – odzywa się krzepki facet, przerywając nam. Stoi obok nas ze średniej wielkości kartonem pod pachą. Jego oczy nie skupiają się nawet w pobliżu naszych twarzy. – Gdzie to zanieść? Swoim ołówkiem wskazuję na wielkie litery napisane czarnym pisakiem z boku pudełka. - Na etykietce pisze „łazienka”, więc to idzie do łazienki. Zostaw to gdziekolwiek. – Krzyżuję ramiona na piersi i unoszę brew, dając mu znać, że został przyłapany. – Następnym razem, kiedy będziesz chciał się przyjrzeć z bliska dekoltowi kobiety, spróbuj wpaść na lepszą wymówkę. Tłumaczenie: marika1311
Strona 9
Rzuca mi poważne, nieprzyzwoite spojrzenie. Ale ja patrzę na niego z tak wielkim chłodem, jak tylko się da, dopóki nie odchodzi. Roxy chichocze, zakrywając dłonią usta. - To chyba sygnał dla mnie. Pozwolę ci dokończyć przeprowadzkę, ale powinnaś kiedyś wpaść na kieliszek wina. Albo możemy pójść na lunch. Trochę babskich ploteczek. - Pewnie, brzmi dobrze. – odpowiadam z uśmiechem. I naprawdę tak jest. Nie znam nikogo w tym wielkim, obcym mieście, więc na pewno mogłabym skorzystać z niej jako znajomej. Macha mi, kiedy odchodzi, po czym znika, idąc w kierunku parkingu. Mam nadzieję, że rzeczywiście będę miała czas, żeby z nią posiedzieć. W szkole prawniczej miałam praktykę przez osiemdziesiąt godzin tygodniowo, a wszyscy moi profesorowie mówili, że praktykowanie prawa w prawdziwym świecie jest nawet jeszcze bardziej wyczerpujące. Ale wiem, że mogę znieść cokolwiek, co będzie na tym stażu. Dawajcie mi to, kurwa, mówię po cichu. Wracam do odznaczania elementów na swojej liście i instruowania ludzi od przeprowadzki. Pomimo motyli w moim brzuchu, które pojawiają się, ilekroć pomyślę o swoim nowym życiu, nie wyczekuję z utęsknieniem na długi weekend rozpakowywania kartonów, który na mnie czeka. A potem muszę zadomowić się w swojej pracy, wziąć się do roboty nad nauką do mojego egzaminu adwokackiego w przyszłym miesiącu… Zbliżają się kroki, odbijając się cicho po asfalcie. Unoszę wzrok i widzę Playboya Haydena stojącego przede mną.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 10
Rozdział trzeci HAYDEN
Moją pierwszą myślą jest to, że nie jest stąd. Jej skóra jest blada i kremowa, nie brązowa od opalenizny, którą większość ludzi tutaj utrzymuje bez wysiłku przez większość roku. Długie, ciemne włosy opadają na jej plecy, a ona odpycha je do tyłu, kiedy ponownie spogląda na podkładkę, którą trzyma. Nie mogę się powstrzymać, żeby się jej nie przedstawić, nawet jeśli nie ma to głębszego celu. Jestem tylko właścicielem budynku; nie jestem zaangażowany w jego codzienne prowadzenie. Jeśli Emory potrzebuje pomocy albo ma jakieś pytania co do swojego nowego mieszkania, zwróci się z tym do naszego menedżera budynku w jego biurze tuż za rogiem. Prawda jest taka, że po prostu chciałem zobaczyć te krągłości z bliska. I o, cholera, widok staje się coraz lepszy z każdym krokiem. Ten mocny, okrągły tyłek potrzebuje porządnego klapsa przez to, że sprawia, że mój fiut staje się tak twardy. Hojnie obdarzona klatka piersiowa, gładkie i kształtne ramiona, a teraz, kiedy mogę jej się naprawdę przyjrzeć, skupiam wzrok na jej twarzy. Mały, zadarty nosek, wysokie kości policzkowe, pełne usta i grube, czarne rzęsy, które opadają na policzek, kiedy spogląda w dół. Góruję nad jej drobnym ciałkiem, ale nic w niej nie jest słabe. Podejrzewam, że tuż pod powierzchnią skrywa się solidna dawka pewności siebie. Jej ramiona są wyprostowane, a ona stoi ze spokojem i dumą. Zauważyłem, że nie ma problemu z tym, by powiedzieć facetowi, żeby przestał gapić się na jej cycki. Mój typ kobiety. Jakby wyczuwając moją obecność, Emery unosi wzrok, kiedy się zbliżam. Jej oczy są urzekające, dwa wielkie niebieskie baseny wypełnione po brzegi ciekawością. Jest głębokim myślicielem. Zadumana dziewczyna, jeśli moje przeczucia są prawidłowe. - Jesteś tutaj nowa. – mówię tonem pewnym siebie i bezpośrednim, poświęcając jej całą swoją uwagę. Kobiety kochają takie gówno. I teraz nie mógłbym już oderwać wzroku, nawet gdybym chciał. Jezu, ale jest ładna. Ładna w stylu miej niezręczną erekcję i dojdź zbyt szybko. Jestem po uszy w gównie. Chwilowo oniemiały, wsuwam ręce do kieszeni i czekam na jej odpowiedź. - Co mnie zdradziło? Spodziewam się przyjaznego uśmiechu albo chociaż flirtującego spojrzenia, ale Emery obserwuje mnie z nieufną miną i uważnym spojrzeniem. Jej ton głosu jest płaski i bez emocji. Cholera, to zabolało trochę bardziej niż powinno. Tłumaczenie: marika1311
Strona 11
Wyciągając dłoń w jej kierunku, posyłam jej ciepły uśmiech. - Jestem Hayden Oliver. Jestem właścicielem budynku i mieszkam na górze. Chciałem tylko się przedstawić i sprawdzić, czy czegoś nie potrzebujesz. - Jestem Emery. I jestem trochę zajęta, więc wybacz. – Jeszcze raz spogląda na swoją podkładkę. Nie ma mowy, kochanie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Unoszę obie dłonie i uśmiecham się szerzej. - Jestem nieszkodliwy. - Roxy mówiła coś innego. – Spogląda na mnie, kiedy to mówi, a w jej twarzy nie ma ani grama ciepłych uczuć. Tego się obawiałem. - Jestem kociakiem1. Przysięgam. – Puszczam jej oczko, a Emery parska śmiechem. Nie takiej reakcji oczekiwałem. - Przepraszam. – Unosi dłoń i próbuje doprowadzić się do porządku. Jeszcze jedno czknięcie i jej się udaje. Spuszcza dłoń i się szeroko uśmiecha. – Takie teksty naprawdę działają? Ignorując jej pytanie, próbuję odzyskać przewagę. - Skąd się przeprowadzasz? - Michigan. Właśnie skończyłam szkołę prawniczą i mam staż w Walker, Price & Pratt. Zaczynam w poniedziałek. - Słyszałem, że jesteś prawnikiem. Kręci głową, a w jej oczach pojawia się ten nieobecny wyraz, jakby myślała o czymś nieprzyjemnym. - Nie jestem prawnikiem. Jeszcze nie. Jestem prawną stażystką na lato. Kiwam głową. Nawet ślepy zauważyłby, że ta możliwość pracy jest dla niej ważna. Przeniosła się dla niej na drugi koniec kraju i zgaduję, że podczas stażu musi udowodnić, że jest warta tego, by zatrudnić ją w pełnym wymiarze. - Walker, Price & Pratt… to w centrum miasta, prawda? Blisko Pershing Square? Kiwa głową. - Chyba tak. A przynajmniej tak twierdzi Google Maps. Kiwam głową. Używa tu słowa pussycat, które może oznaczać albo dosłownie „kotka”, albo taką cichą, łagodną i miłą osobę. 1
Tłumaczenie: marika1311
Strona 12
- Nietrudno jest to znaleźć. I kawałek dalej są świetne delikatesy. Sklep nazywa się Louie Lunch Shack. Tylko unikaj sałatki z tuńczyka, albo tego pożałujesz. Raz popełniłem ten błąd i ją zamówiłem. Nigdy więcej. Drżę na samą myśl o tym. Spędziłem kolejne dwadzieścia cztery godziny w łazience, a mój kochany kumpel Hudson musiał odgrywać moją niańkę, przywracając mnie z powrotem do życia. - Dzięki za radę. - Nie ma za co. Po to tutaj jestem. Po co tu jestem? Czemu tutaj stoję i rozmawiam z piękną kobietą, którą wiem, że nie mogę mieć? Stoi po prostu na chodniku w promieniach jasnego słońca, jakby czekała, by zobaczyć to, co dalej zrobię. Nigdy nie czułem się aż tak niepewny siebie. Gdyby Hudson właśnie nie dał mi wykładu, do tego czasu miałbym ją już u siebie w mieszkaniu z majtkami wokół kostek. - Powinniśmy później wypić drinka, kiedy skończysz z przeprowadzką. – mówię. Mam nadzieję, że jest gotowa skończyć na dziś. Jest prawie weekend, a gdzieś tam musi być już piąta po południu. Może alkohol złagodzi to napięcie między nami. Przygryza dolną wargę i się nad tym zastanawia. - Naprawdę nie mogę. Przepraszam. Dając krok do przodu, pochylam się w jej stronę. - To przez to, co powiedziała Roxy? Pieprzona Roxy. Odwraca ode mnie spojrzenie, zerkając na facetów od przeprowadzki, którzy wyciągają kartony z ciężarówki i idą z nimi w kierunku windy. - Nie chodzi o to, po prostu muszę się skupić tego lata. Właśnie wyszłam z paskudnego zerwania i niczego nie szukam. - Co powiedziała? – Mój głos brzmi bardziej władczo niż zamierzałem. - Roxy? – pyta. Kiwam głową. Emery znowu atakuje swoją wargę zębami. - Że jesteś niemoralną, sprośną męską dziwką, która miała swój sprawiedliwy udział w zabawie. A potem jeszcze większy. - Prawda, ze wszystkimi zarzutami. – Nie ma sensu temu zaprzeczać. Nie lubię kłamców i postanowiłem, że sam nigdy się nim nie stanę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 13
Emery unosi na mnie wzrok. Cholera. Te oczy. Jakby mogły spojrzeć prosto w głąb mnie. - Jeśli to, że ktoś lubi cipki jest przestępstwem, to możesz mnie zamknąć. Jestem winny. Lubię ich smak, ich zapach, a szczególnie lubię uczucie, jak… Unosi dłoń, a jej policzki stają się jasnoróżowe. - Niech pan nie kończy tego zdania, panie Oliver. Zrozumiałam. Cholera. Czy ja właśnie pieprzyłem o tym, jak to kocham cipki? Muszę się wstrzymać. Spoglądam na nią. Jej puls przyśpieszył, co widać na jej drgającym gardle, a jej twarz się zaczerwieniła. Patrzy na mnie tak, jak patrzą tylko kobiety, które chcą paść przede mną na kolana i mnie obsłużyć. Mój kutas pobudza się do życia. Jej wzrok opada na przód moich spodni. - Mam przed sobą wielkiego fiuta. – mówi, a jej policzki płoną czerwienią. – To znaczy wielki dzień. Dzień. – powtarza. - Wszystko gra? – pytam, kiedy ona kręci głową na tą ogromną, freudowską pomyłkę2. Przełyka ślinę i bierze głęboki wdech. - Nic mi nie jest. - Posłuchaj. – Potrzeba, żeby sięgnąć i dotknąć jej dłoni, żeby w jakiś sposób połączyć nas fizycznie przepływa przeze mnie, ale naciskam dalej. – Nie szukam szybkiego numerku. Nie chciałem niczego insynuować. Szczerze. Moglibyśmy gdzieś wyjść, tylko jako przyjaciele, i mógłbym cię oprowadzić. Jesteś tutaj nowa. Mógłbym pomóc. Tylko o to mi chodzi. Przypominam sobie: tylko przyjaciele. Mogę to zrobić. Mogę udowodnić Hudsonowi, że się myli. Zaciska wargi i zakładam, że za chwilę mi odmówi, kiedy ona ponownie wzdycha.
2
Kiedy mówi się coś, o czym się myślało, ale tak naprawdę nie chciało się tego powiedzieć.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 14
Rozdział czwarty EMERY
Hayden podchodzi do mnie prawie od razu po tym, jak odchodzi Roxy. Dlaczego nagle czuję ciarki na całym ciele? Nie. To nie jest częścią planu. Nie podejdzie tutaj dumnie i nie sprawi, że poczuję pożądanie do jego sprośnego wacka. Zwłaszcza po tym, co powiedziała mi Roxy. Czy moja pochwa nie ma wstydu? Za nieprzyzwoitą reakcję mojego ciała obwiniam mój obecny status życia miłosnego. Który jest do dupy, dzięki skretyniałemu byłemu, który zasadniczo zniszczył moje zaufanie do gatunku męskiego. Kiedy patrzę, jak ta seksowna bestia o głowie człowieka zbliża się do mnie jak gepard skradający się do gazeli, daję sobie w duchu przemowę. Plan jest taki, żeby trzymać głowę spuszczoną w dół i zaharowywać swoją dupę po to, żeby mama mogła w końcu przejść na emeryturę i nigdy więcej nie zakochać się już w zdradzającym, kłamliwym dupku. Koniec, kropka. Kiedy rzuca mi ten wspaniały uśmiech i pyta, czy się z nim spotkam, jestem nieprzygotowana, ale robię co w mojej mocy, żeby odeprzeć jego sugestywne komentarze. Wciąż próbuje mnie oczarować mimo mojej podkładki, krótkich, znudzonych odpowiedzi i najlepszej wrednej miny. Absolutnie nie jestem w tej chwili w nastroju, by zbywać kolesia w stylu nie przyjmę nie jako odpowiedzi. Ale jednocześnie… dobry Boże, z bliska jest nawet jeszcze bardziej przystojniejszy. Jak to działa? Czy bliskość nie powinna zniszczyć iluzji? Chyba oddał wszystkie zewnętrzne wady na te wewnętrzne. Albo jego woda kolońska jest sekretną bronią, która kontroluje umysły; korzenny zapach sprawia, że ślinka napływa mi do ust i zastanawiam się, czy smakuje podobnie do tego, jak pachnie. I minęło tak cholernie dużo czasu, odkąd ostatni raz uprawiałam seks – a co dopiero przyzwoity seks. Nawet pamiętając o tych wszystkich okropnych rzeczach, o których właśnie opowiedziała mi Roxy, wciąż czuję, że mój żołądek lekko się skręca, kiedy on się do mnie uśmiecha. A kiedy pochyla się bliżej, nie mogę mu nawet spojrzeć w oczy, które mają piękny odcień niebieskiego z piwną obwódką w kształcie gwiazdy wokół źrenic. Jakoś wątpię, żeby jego oferta była tylko „przyjacielskim spotkaniem”, jak on twierdzi. Rozwodzenie się nad cipkami w pewnym sensie podważa ten argument. Ale może pozwolenie mu oprowadzić mnie po Los Angeles nie będzie takie złe. Tłumaczenie: marika1311
Strona 15
Prawdopodobnie najlepiej będzie rozpocząć z nim znajomość na przyjaznej stopie. W końcu jest nadzorcą tego budynku, jego właścicielem i moim sąsiadem z góry. To nie oznacza, że kiedykolwiek zamierzam się z nim przespać – Boże, oczywiście, że nie. Po prostu jestem uprzejma. Uprzejmie ignoruję to, że już zrobił z siebie totalnego dupka. Taką mam klasę. Znajdowanie znajomych, wpływanie na ludzi, całe to pieprzenie. Kiedy myślę nad swoimi opcjami, obserwuje mnie tak, jakby nigdy wcześniej nie musiał tak długo czekać. W końcu odpowiadam: - Okej. I znowu ten tysięczno-watowy uśmiech. - Wspaniale. Tylko poczekaj… pokażę ci, gdzie dostać najlepsze steki w mieście. - Jestem wegetarianką. – odpalam. Kiedy tylko mruga powiekami, uśmiecham się do niego, czując się nieco nikczemnie. Tylko dlatego, że odgrywam miłą dziewczynę, nie znaczy, że będę mu to ułatwiać. A przynajmniej nie od razu. - W porządku. – Pociera swój podbródek. – W takim razie zabiorę cię na plażę. Znam kilka miejsc ze świetnymi widokami, gdzie możemy unikać turystów. Wzruszam ramionami, kręcąc głową. - Nie przepadam za bardzo za plażą. Zbyt wiele owadów i zbyt wiele piasku w niecenzuralnych miejscach. – Teraz po prostu się z nim droczę. Biedny facet, nie wie, w co się pakuje. Trzeba mu przyznać, że powstrzymuje się od skomentowania moich niecenzuralnych miejsc. Zgaduję, że to wymaga z jego strony niesamowitej powściągliwości. - Poważnie? Przeprowadziłaś się do Los Angeles i nie przepadasz za plażą? To tak, jakby ktoś przeprowadził się do Kolorado i nienawidził narciarstwa. Zaciskam usta w cienką linię. - Albo jak ktoś, kto przeprowadza się do Kolorado dla pracy, a nie po to, żeby się obijać. Hayden milknie, żeby zrobić burzę mózgów na temat kolejnego pomysłu. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek jakaś kobieta zmuszała go do tego, by tak zapracowywał na uwagę. Nie, zgaduję, że z innymi kobietami wszystko, co mówi, to: ty. Moje łóżko. Teraz. A one wyskakują ze swoich majtek i pędzą do mojego sypialni. Nie jestem – i nigdy nie byłam – jedną z tych kobiet. Nawet jeśli reakcja mojego ciała na niego jest bardziej pierwotna niż bym chciała. Tłumaczenie: marika1311
Strona 16
Kątem oka zauważam, że ciężarówka jest już pusta i faceci od przeprowadzek niosą po schodach ostatnie pudła. To czas, żebym się z nimi pożegnała. Zapłaciłam im z góry, więc teraz tylko muszę zamówić kolację, znaleźć karton z piżamami i skończyć z robieniem czegokolwiek na dziś. Ruszam w stronę klatki schodowej, zmuszając Haydena do tego, by za mną ruszył, jeśli chce dokończyć rozmowę. - Dobra. Więc co ty lubisz robić? – pyta w końcu. Myślę przez moment, kiedy zaczynam wspinać się po stopniach. Większość mojego życia to praca, nauka i sen, potem wstać i powtórzyć. Cóż, to i picie obfitych ilości wina. Ale coś mi mówi, że podzielenie się butelką wina z tym seksownym stworzeniem byłoby złym pomysłem przez wielkie Z. Ale jest jedna rzecz, którą robię dla odprężenia… i jestem ciekawa, jak na to zareaguje. - Lubię jogę. – mówię. Te spodnie nie są tylko na pokaz. Waha się, co mnie nie dziwi. Ale nie spodziewałam się, że powie: - Pewnie, może być joga. Kiedy ci pasuje? Że co, proszę? Nie brzmi tak, jakby lubił jogę albo nawet jakby kiedykolwiek wcześniej nie próbował. Hej, ale to nie jest mój problem. Jeśli chce sprawdzić, jak to działa, zawsze mogę być kumplem od treningów. - Jutro będę cały dzień się rozpakowywać, więc może pojutrze? Czekaj na mnie przed moim mieszkaniem o, powiedzmy, szóstej? - Szóstej rano? – Mówi „rano” tym samym tonem, którym ja mogę zapytać „czy to jest krew?”. Spoglądam na niego ponad ramieniem i przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć, kiedy widzę cień horroru na twarzy Haydena. - Oczywiście. – mówię najradośniejszym tonem, na jaki mnie stać. – Joga działa najlepiej, kiedy robisz to przed śniadaniem. Daje ci energię na cały dzień. – Chyba że nie jesteś na to gotowy? Dodaję w głowie. Ale on, gładko jak jedwab, odpowiada: - Brzmi świetnie. – Daje krok do przodu i otwiera dla mnie drzwi na korytarz czwartego piętra, odgrywając gentelmana. – Muszę teraz wracać do mojego biura, ale zobaczymy się w niedzielę. Oszołomiona wchodzę na korytarz, prawie wzdychając na głos, kiedy czuję na skórze chłód klimatyzacji. Bez przemyślenia, odpowiadam: - Nie mogę się doczekać. – a potem zdaję sobie sprawę, że naprawdę tak jest. Hayden macha mi na pożegnanie, po czym schodzi w dół po schodach. Idę korytarzem do mieszkania 4B, dziękując po drodze ostatnim mężczyznom i Tłumaczenie: marika1311
Strona 17
zamykam za nimi drzwi. Potem odwracam się i opieram o swoje frontowe drzwi, rozkoszując się ciszą. W końcu jestem sama w swoim luksusowym mieszkaniu. Mój nowy dom – mam nadzieję, że na lata, jeśli zdam swój egzamin adwokacki i dobrze rozegram karty w Walker, Price & Pratt. Nawet zabałaganione okurzonymi kartonami, to miejsce jest niesamowite. Meble są eleganckie i stylowe, ale wygodne. Wszystkie blaty są granitowe; wszystkie stoliki mają górę ze szkła. Mimo że są tutaj tak naprawdę tylko dwa pokoje, to i tak oba są ogromne w porównaniu do mieszkania, które dzieliłam z trzema osobami w szkole prawniczej. Kuchnia jest napakowana, ale oferuje wystarczająco dużo miejsca na jadalnię. W drugiej połowie mieszkania jest wielkie łóżko, garderoba z lustrzanymi przesuwanymi drzwiami i pięćdziesięciocalowy telewizor na ścianie ponad łóżkiem. A najlepsza ze wszystkiego jest porcelanowa wanna, wystarczająco długa, by można było się w niej spokojnie położyć. Ściągam swoje tenisówki, czując chłodną, drewnianą podłogę pod swoimi zmęczonymi, rozgrzanymi stopami i chowam je do szafki przy wejściu. Po drugiej stronie frontowych drzwi stoi mały stolik, wystarczająco duży, by pomieścić wazę na kluczyki i porcelanowy wazon z trzema fioletowymi tulipanami. Delikatnie dotykam aksamitnych płatków, by upewnić się, że kwiaty rzeczywiście są prawdziwe. Potem przechodzę między stosami kartonów i otwieram drzwi do mojej największej dogodności: balkonu. Nawet z tym przepuszczaniem pieniędzy, moje sumienie ma swoje granice. Wybrałam model studia zamiast takiego z jedną sypialnią, a zgodziłam się na umeblowane mieszkanie tylko dlatego, że było to tańsze od przewożenia moich mebli ponad trzy tysiące kilometrów. Ale perspektywa balkonu – wygrzewania się w słońcu podczas czytania, popijania wina w wietrzne wieczory, rozkoszowania się tym, co ja odczuwam jako całoroczne wakacje – była po prostu zbyt kusząca. Wychodzę na zewnątrz i spijam widok kołyszących się palm, rezydencji z zielonymi trawnikami i jeziorem Hollywood połyskującym w oddali. Jeśli zmrużę powieki, mogę nawet dostrzec zarys białych liter ze znaku Hollywood. Kolejne pół godziny spędzam na wędrowaniu dookoła i sprawdzaniu każdego kąta mieszkania. Oczywiście dokładnie wiedziałam, jak będzie wyglądać, zanim przesłałam swoja podpisaną umowę i zapłatę. Przejrzałam stronę nieruchomości, podziwiając galerię zdjęć, plany pięter i długą listę udogodnień. Ale teraz po raz pierwszy widzę to osobiście. Wszystko jest eleganckie i przytulne. I wszystko jest moje. Ponownie uderza we mnie różnica między oczekiwaniami a rzeczywistością – i to nie tylko co do samego mieszkania. Mój zarządca nie jest taki, jakim go sobie wyobrażałam, bazując na opisie Roxy. Ale nie zaprzeczył też żadnemu z tych
Tłumaczenie: marika1311
Strona 18
zjadliwych zarzutów. Dużo czasu zajmie, zanim będę mogła się przy nim zrelaksować. Ale i tak… jeśli Hayden naprawdę pojawi się w niedzielę, to myślę, że właśnie znalazłam partnera do jogi w męskiej dziwce, która jest właścicielem mojego mieszkania. To powinno być interesujące.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 19
Rozdział piąty HAYDEN
Dlaczego, kurwa, ja się na to zgodziłem? Przerzucam nogi nad krawędzią łóżka, przeklinając siebie za swój pierdolony, genialny pomysł z Emery – dziewczyną spod 4B – której zdecydowanie nie pukam. Co za bezsens. Powinienem budzić się ze swoim fiutem w jej ustach, a nie dlatego, że powiedziałem jej, że rano pójdziemy na jogę. Jogę, do kurwy nędzy. To nie jest mój najlepszy plan, zwłaszcza po tej ilości whisky, jaką pochłonąłem wczoraj w nocy. W głowie mi wiruje, kiedy chwytam za swój telefon i wybieram numer do Beth. Wiem, że o tej nieludzkiej godzinie nie będzie już spała. - Beth. Pomóż mi? – mówię ochrypłym tonem, kiedy odbiera. - Coś ty znowu zrobił, jełopie? - Jeezu. To tak rozmawiasz ze swoim ulubionym bratem? – Podtrzymuję telefon ramieniem przy uchu i udaję się do kuchni, żeby uruchomić ekspres do espresso. Zrobię podwójne. Dlaczego, do cholery pomyślałem, że picie wczoraj tak dużych ilości alkoholu jest dobrym pomysłem? Och, tak, bo Hudson wyłożył przede mną wszystkie moje demony, badając każdy z nich w ostrym świetle. - Jesteś moim jedynym bratem. A teraz przejdź do rzeczy. Mam rozsmarowany jogurt na kanapie, a nawet jeszcze nie wypiłam kawy. Powinienem zapytać, dlaczego jej dzieci mogą przynosić jogurt do salonu, ale z doświadczenia wiem, że pozwala tym małym szczurkom uciec ze wszystkim tak długo, jak ich małe oczka są w nią wpatrzone. Moja siostrzenica i siostrzeniec mają trzy i cztery latka. Powiedzenie, że są niesforni jest ogromnym niedocenieniem ich możliwości. Zamiast tego przebiegam dłonią po zmierzwionych od snu włosach i opieram się biodrem o szafkę. - Znasz jakieś dobre studio jogi, do którego mogę zabrać moją znajomą Emery dziś rano? - Znajomą? – pyta, zszokowana. Zaciskam zęby i wciskam przycisk PARZENIE na ekspresie. - Tak, jest nowa w mieście. Tłumaczenie: marika1311
Strona 20
Cisza zalega na kilka sekund. Gdyby nie te dwa głosiki kłócące się w tle, pomyślałbym, że się rozłączyła. - Beth? - Tak. Jestem. Przepraszam, po prostu jestem trochę zdumiona. - Bo? – Przewracam oczami, widząc, co nadchodzi. - Masz kobiecą znajomą i zabierasz ją na jogę. – Stwierdza z czystym niedowierzeniem w głosie. Cenne krople ciemnego płynu wpadają do mojego czekającego kubka i rozważam krótko, by je zlizać, zamiast czekać aż kubek się napełni. - Tak. A co? – Pytam krótko, ale cholera; po gadce Hudsona postawa Beth mnie wpienia. Czy nikt nie wierzy w to, że potrafię utrzymać swojego fiuta w spodniach? To tylko sprawia, że mam ochotę im wszystkim udowodnić, że się mylą. - Cóż, na początek, nie miewasz znajomych kobiet i po drugie, nie uprawiasz jogi. Wybacz mi, że jestem kompletnie zbita z tropu. Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? I czemu wstałeś tak wcześnie? - Mógłbym uprawiać jogę. – mówię, a moja męska duma została urażona. To nie może być takie trudne, prawda? - Oczywiście, że możesz, to wolny kraj. Po prostu jestem zdezorientowana. Dobrze się czujesz? Jesteś chory? Ból w mojej głowie się pogarsza i biorę głęboki wdech. - Pomożesz mi czy nie? – Cały humor z mojego tonu zniknął. Nie spodziewałem się kłótni, kiedy dziś rano do niej zadzwoniłem. Zadzwoniłem po odpowiedź, a nie po to, by grać w Dwadzieścia Pytań. Wiem, że koleżanki-mamuśki Beth chodzą na jogę i wiedziałem, że nie pokierowałaby mnie źle. Gdyby tylko mogła się skupić wystarczająco długo, by podać mi tą cholerną informację. - Weź ją do Głębokich Połączeń na Sepulvedzie 3. Nazwa studia uruchamia u mnie spiralę myśli – o tym, jak głęboko chciałbym się połączyć z moją nową sąsiadką Emery – najlepiej z moim fiutem w jej ciepłej cipce. Mmm… - Hayden, słuchasz mnie? - Tak. Pewnie. Dzięki, siostrzyczko. - Jestem na ich stronie. Za czterdzieści minut zaczynają się zajęcia. A teraz chcę usłyszeć coś więcej o tej Emery. – Słyszę w jej głosie, że się uśmiecha.
3
Sepulveda Boulevard – ulica w Los Angeles, najdłuższa w mieście
Tłumaczenie: marika1311
Strona 21
- Jest prawnikiem. – Prawie. Tak jakby. - Wow. Dziewczyna z mózgiem. Co za miła odmiana. Opowiedz mi o niej. Uśmiechając się na wspomnienie o Smakowitej Nowej-W-Mieście Brunetce, chwytam za swój kubek z kawą. - Myślałem, że musisz zająć się sprawą z jogurtem. - Co? Nie. To może zaczekać. To wtedy zauważam, że jej dzieci kompletnie się uciszyły. Albo to, albo zamknęła się w łazience, mając nadzieję na trochę prywatności, by mogła wypytać mnie o moje życie prywatne. Ding, ding, ding. To bardziej prawdopodobny scenariusz. Mój instynkt mówi mi, żeby ją olać, żeby powiedzieć jej, że to nie jest jej sprawa. Ale kiedy idę przez mieszkanie i opadam na swój ulubiony, skórzany fotel, zdaję sobie sprawę, że to by było chujowe posunięcie. Mimo że czasami bywa irytująca, to ja i Beth jesteśmy ze sobą blisko. Poza tym, że jest moją starszą siostrą, jest też jedną z moich najbliższych przyjaciół. Jem obiad z jej rodziną kilka razy w tygodniu. Kiedy potrzebowała nagłego cesarskiego cięcia przy drugim dziecku, to ja wprowadziłem się do ich gościnnego pokoju na dwa tygodnie, żeby pomóc się zająć nią i dzieckiem po tym, jak jej mąż, David, wrócił do pracy. A ona zawsze była przy mnie, nieważne, jak duża czy mała była to przysługa. - Hayden, przestań to przede mną ukrywać. Za tym musi być jakaś historia. Gadaj. Śmieję się nad jej desperacją, zanim biorę kolejny łyk parzącej kawy. - Jest. I ci to opowiem. - Ale nie teraz? – pyta, a nadzieja w jej głosie gaśnie. - Jeśli mam zdążyć na te zajęcia, muszę już iść do Emery. – Zerkając na zegarek stwierdzam, że jest już prawie szósta. - Dobra. Kolacja w czwartek? - Oczywiście. Zrobisz te małe roladki z kraba ze słodkim sosem chili? – pytam najbardziej uprzejmym tonem, na jaki mnie stać. - Nikt oprócz ciebie ich nie lubi. – mówi, wzdychając. Brzmi na zmęczoną i cholera, ja też bym był, gdybym przez cały dzień musiał biegać za dwoma miniaturowymi ludźmi, którzy z determinacją niszczą wszystko, co stanie na ich drodze. Cholera, na samą myśl o tym drżę. - To w takim razie się nie kłopocz. Zapomnij, że pytałem i do zobaczenia w czwartek. - Baw się dobrze na jodze. – mówi nieco dokuczliwym tonem.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 22
Pomimo kofeiny krążącej w moich żyłach, nie czuję się ani trochę lepiej, niż czułem się, gdy obudziłem się dziś rano, zrzędliwy i na pierdolonym kacu. Udając się do mojej sypialni, wchodzę do garderoby, próbując rozgryźć, co się ubiera na zajęcia z jogi. Wybieram parę luźnych, granatowych spodenek i szarą bluzkę. Po umyciu zębów biorę klucze, portfel i telefon z miejsca na blacie w kuchni i wychodzę na spotkanie kolejnemu słonecznemu, idealnemu dniu w Los Angeles. Mamroczę pod nosem przez całą drogę w dół po schodach, zastanawiając się, dlaczego, kurwa, się na to zgodziłem – cholera, praktycznie na to nalegałem. Jestem gderliwy. Jestem wkurzony. I kiedy pukam do drzwi Emery, w duchu siebie przeklinam. Kiedy się otwierają, w progu staje Emery, wyglądając niesamowicie w czarnych, dopasowanych legginsach oraz różowym podkoszulku i dokładnie przypominam sobie, dlaczego ją dziś zaprosiłem. Och, witaj, niestosowny wzwodzie. Fajne wyczucie czasu, ty fiucie. - Jesteś gotowa? – pytam, mój głos na szczęście brzmi spokojnie w przeciwieństwie do tego, co czuję, kiedy jestem obok niej. - Naprawdę się pojawiłeś. – Nagradza mnie uśmiechem. Jej usta są pełne i naturalne, bez żadnego błyszczyku czy szminki, a zęby ma proste i białe. - Oczywiście, że tak. – Kładąc jedną dłoń obok framugi, pochylam się do przodu. Wyczuwam nutkę cytrusów i czegoś kwiatowego na jej skórze. Pachnie tak, jakby dopiero co brała prysznic i wystarczająco dobrze, by można było ją zjeść. – Dotrzymuję obietnicy. Mogłaś słyszeć o mnie jakieś nieprzyjemne historie, ale nie uważasz, że lepiej zdecydować samemu? Unosi podbródek, z determinacją patrząc mi w oczy. - Zawsze decyduję sama. – Potem pochyla się, żeby podnieść coś, co jak zakładam jest matą do jogi i butelkę wody, po czym zamyka za sobą drzwi. - Chodźmy. Znalazłem miejsce. – Pomagam Emery wejść do mojego BMW, podczas gdy ona rzuca mi zaciekawione spojrzenie. Zapina swój pas i kładzie dłonie na kolanach, zanim odwraca się do mnie twarzą w twarz. - Czemu to robisz? Kiedy silnik uruchamia się do życia, wszystkie czterysta czterdzieści pięć koni mechanicznych, mówię: - Po prostu wyluzuj. Nie zamierzam próbować dostać się do twoich majtek, jeśli o to się martwisz. - Nie? – Brzmi na prawie urażoną i nie mogę powstrzymać swojego uśmieszku. Tłumaczenie: marika1311
Strona 23
- Nie, chyba że ładnie, ładnie mnie poprosisz. I to jest szczera prawda, pod Bogiem. Żebym zdradził tak Hudsona, będzie musiała mnie dosłownie o to błagać. Nie sądzę, bym mógł się powstrzymać, jeśli by do tego doszło. - Dobrze wiedzieć, że jest taka opcja. Rzuca mi uśmieszek i nie umiem stwierdzić, czy mówi poważnie czy żartuje. Nie przypomina żadnego innego prawnika, jakiego poznałem i to mi się podoba. - Jakim rodzajem prawa się zajmujesz? – pytam, prowadząc. - M&A. – mówi, patrząc prosto przed siebie, jakby próbowała wchłonąć każdy szczegół bulwaru obsadzonego palmami, którym jedziemy. Posyłam jej puste spojrzenie, kiedy rozmyty mózg próbuje znaleźć znaczenie tych dwóch liter i nie udaje mu się to. - Fuzje i przejęcia4. – wyjaśnia. - Ach. Stare, dobre M&A. Co ci się w tym podoba? Zastanawia się przez chwilę, a te szeroko otwarte niebieskie oczy nie zwracają się w moją stronę, kiedy ona obserwuje krajobraz zmieniający się w widok gór Santa Monica. - Lubię wyzwanie, by uzyskać jak najlepszą ugodę dla swojego klienta. Najbardziej lubię negocjowanie i wygrywanie. Nigdy nie byłam dobra w dzieleniu się czymś; jestem jedynaczką; i sądzę, że do tej pory dobrze mi to posługiwało na tym polu. Ciężko pracuję i gram, żeby wygrać. – Uśmiecha się, a ja mam ochotę scałować tej uśmiech z jej twarzy. - Mówiłaś, że jesteś tylko stażystką na lato… - mówię, zachęcając ją, by powiedziała mi coś więcej. Z jakiegoś powodu lubię słuchać jej gadania. Z większością kobiet, zadowoliłbym się siedzeniem w spokojnej ciszy, bez konieczności wysłuchiwania ich paplaniny. Z Emery w ogóle tak nie jest. Kiedy ona się odzywa, to dlatego, że ma coś do przekazania. Zawsze lubiłem cytat Gandhiego „Odzywaj się tylko wtedy, jeśli to poprawi ciszę”. I w tym momencie rozumiem, o co mu chodziło. Słuchanie, jak mówi, dowiadywanie się o niej i o tym, co nią powoduje jest fascynujące. I zdecydowanie jest lepsze od ciszy. - To nie jest niczym niezwykłym dla najlepszych studentów w szkole prawniczej, żeby otrzymali oferty pracy zanim zdadzą egzaminy. Mam je później tego lata. - Więc w zasadzie musisz je zdać, żeby zachować posadę? 4
Z angielskiego – mergers and acquisitions
Tłumaczenie: marika1311
Strona 24
Kiwa głową. - To trzy dni testów i tak. Zero presji, nie? Nagle podziwiam ją jeszcze bardziej. Postanowiła sobie coś ambitnego, przeprowadziła się na drugi koniec kraju i musi udowodnić swoją wartość tylko po to, żeby zachować pracę. - Jesteś stąd? – pyta, odsuwając temat rozmowy z dala od siebie. - Urodzony i wychowany. Moi rodzice mieszkają teraz na północy, ale mam starszą siostrę, która mieszka w dolinie i młodszą, mieszkającą w centrum miasta. Chodziłem do UCLA, a po ukończeniu studiów nie widziałem sensu w wyprowadzaniu się ze stanu o niemalże idealnej pogodzie i z mnóstwem możliwości. Plus świetnie jest codziennie pracować z moim najlepszym przyjacielem, Hudsonem. Kiwa głową. - Brzmi doskonale. Śmieję się. - Nie jest tak. Zaufaj mi. Ale lubię to i podobnie jak ty ciężko pracuję, a gram jeszcze mocniej. Odwraca się do mnie, nagradzając mnie ciepłym uśmiechem w chwili, gdy docieramy na miejsce. Podoba mi się to, że między nami już jest tak dobrze. To nieoczekiwane, a skoro ona jednocześnie trzyma mnie w niepewności co do tego, co jako następne wyjdzie z jej ust, z pewnością się nie nudzę. - Jesteś gotowa na swoją jogę? – pytam, parkując w pobliżu wejścia do klubu. Emery zerka na skromny budynek. - Głębokie Połączenia. – mówi, odczytując znak wiszący nad drzwiami. – Jestem gotowa, jeśli ty jesteś. Wzruszam ramionami. Jestem chętny na przygodę. Jak trudna może być joga? To nie jest po prostu oddychanie i rozciąganie? Szybko dowiaduję się, że nie, wcale tak nie jest. Kurwa, zamorduję moją siostrę. Po tym, jak wnosimy naszą opłatę i wchodzimy do studia, dowiaduję się, że zapisaliśmy się na Zaawansowane Techniki Hatha, Poziom III. Instruktor pyta, czy wszyscy ukończyli poprzednie dwa poziomy i kiedy reszta pomieszczenia kiwa potwierdzająco głowami, ja i Emery wymieniamy zaniepokojone spojrzenia. Jestem o włos od spróbowania namówienia jej, by ze mną wyszła. Duży talerz jajecznicy i naleśników razem z kubkiem kawy brzmi o wiele bardziej
Tłumaczenie: marika1311
Strona 25
zachęcająco niż robienie Bóg wie jakich ćwiczeń przez następną godzinę. Ale ona rozwija swoją matę i wygląda na gotową, by to zrobić. W sali jest więcej niż tuzin osób, ale wszystkie to kobiety – wierzcie mi, sprawdziłem. W pomieszczeniu są dwadzieścia cztery cycki, plus kobieca instruktorka, co daje dwadzieścia sześć cycków i tylko jednego fiuta. Normalnie to byłoby jak wpuszczenie dziecka do sklepu ze słodyczami, ale zamiast tego czuję się jak ryba wyjęta z wody. Instruktorka zaczyna mówić ciepłym, prawie że przesłodzonym głosem: - Unieście ramiona nad głową, rozciągnijcie swój kręgosłup i pozwólcie swojemu ciału przygotować się do tej pięknej podróży, jaką podejmiemy tego ranka. Poważnie? Spoglądam na Emery, a jej oczy są zamknięte. Stoi wyprostowana, z bosymi stopami na macie, a mały uśmiech zdobi jej usta. Chyba właśnie odnalazłem jej szczęśliwe miejsce. Zaczynamy i ustawiam swoje ciało w pozycję wojownika 5, zestaw powitania słońca 6 oraz psa głową w dół7. W piekle powinno być specjalnie zarezerwowane miejsce dla osoby, która wymyśliła te nazwy. Na przykład pozycja pługa8 – nie zakładałem, że tak to będzie wyglądać. Takie coś powinno być co najmniej robione z partnerem. Nie mogę się powstrzymać, by co jakiś czas nie zerkać w stronę Emery. Jej pozy są bezbłędne, zgrabne i eleganckie, kiedy jej ciało płynnie przechodzi z jednego
5
6
7
8
Tłumaczenie: marika1311
Strona 26
ustawienia w kolejne. Czuję do niej silne przyciąganie. Ale pamiętając o swojej obietnicy złożonej Hudsonowi, tłumię uczucie pożądania krążące w moim żołądku. Może ta dzisiejsza poranna joga da mi inne spojrzenie na życie. Udowodnię sobie, Hudsonowi i Emery, że mogę utrzymać go w spodniach i mogę utrzymać platoniczny związek z kobietą. Nawet kiedy moje myśli wędrują, moje ciało dalej próbuje przybierać pozy. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak muszę wyglądać. Nie jestem giętki ani elastyczny i raczej wolałbym posiedzieć w siłowni lub pobiegać po plaży. W końcu zajęcia się kończą. Emery praktycznie promienieje; wygląda na tak zadowoloną i spokojną. - I co ty na to? – pyta, pochylając się, żeby zwinąć swoją matę, kiedy instruktorka żegna nas, mówiąc „Namaste”. Mógłbym przywdziać postawę samca alfa i powiedzieć jej, że mężczyźni nie powinni przybierać takich pozycji, ale zamiast tego podaję jej dłoń i się uśmiecham. - Było fajnie. Posyła mi szeroki uśmiech. - Serio? Zrobiłbyś to znowu? - Nie zapędzajmy się tak. – Zanim się zorientuję, będzie próbowała mnie zaciągnąć na Jazzercise albo Zumbę. Nie zamierzam stracić swojego męstwa. Nie ma, kurwa, mowy. Chichocze i wychodzimy ze studia z lekkim połyskiem potu na skórze, czując się pobudzonymi energią. - O, mają tutaj pędy pszenne. I świeże soki. – mówi Emery podekscytowanym tonem, zatrzymując się przez małą kawiarenką z przodu budynku. – Chcesz coś? – pyta. Wzruszam ramionami. - Pewnie. Okazuje się, że sok to pojęcie względne. Bo ich są zielone, brązowe i z dużymi kawałkami. Zamawiam butelkę wody, podczas gdy Emery bierze małą szklankę czegoś zielonego i szybko to wypija. Znajdujemy wolny stolik w kawiarni i siadamy. Nadal popijam wodę ze swojej butelki, próbując się nawodnić. - Dzięki, że mnie tutaj dziś zabrałeś. – mówi. - Oczywiście.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 27
Kiedy tak siedzimy, rozmawiając o przyziemnych rzeczach takich jak zielone paskudztwo, które ona aktualnie pije, zdaję sobie sprawę, że stawiamy sobie wyzwania. Trzyma mnie w gotowości. - Powiedz mi o sobie coś więcej. – mówi Emery, pochylając się ku mnie. - Co chcesz wiedzieć? Wzrusza ramionami. - Oświeć mnie. Odchylając się na krześle, krzyżuję nogi w kostkach. - Moja praca jest praktycznie moim życiem i uwielbiam to, co robię. Wzięcie starego, rozpadającego się budynku i stworzenie z niego luksusowych mieszkań jest niesamowite. To nigdy się nie nudzi. Uwielbiam patrzeć na tą przemianę. - To świetne. – Kiwa głową. – Co jeszcze… na pewno musi być coś poza pracą. - Chcesz wiedzieć coś głębokiego, co? Kiwa chętnie głową. Myślę o tym przez chwilę, a wspomnienia mojej burzliwej przeszłości przebiegają mi przez głowę. Ale zamiast patrzeć, jak na jej twarzy pojawia się sympatia, kiedy dowie się o mojej przeszłości, wolałbym przyglądać się, jak rozjaśnia ją uśmiech. - Robienie laski to mój wigor życiowy. Przewraca na mnie oczami, ale parska śmiechem. Misja ukończona. - Wydajesz się dość normalny. Coś ty, do cholery zrobił, że tak wkurzyłeś Roxy? – Chichocze, kiedy to mówi, a krew w moich żyłach nagle zmienia się w lód. Pocieram dłonią kark. - Roxy i ja… to długa historia, której nie chciałbym teraz omawiać. Wydyma dolną wargę. - W porządku. Ale niezależnie od twojej historii z Roxy, nie zaprzeczyłeś temu, co mi o tobie powiedziała. - A co dokładnie powiedziała? – Jestem autentycznie zaciekawiony. Wzrusza ramionami, bawiąc się długimi kosmykami z kitki spoczywającej na jej ramieniu. - Po prostu mnie ostrzegała, żebym trzymała się od ciebie z daleka. Opowiedz mi o tym kontekście męskiej dziwki.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 28
- Cóż, twoja cnota jest bezpieczna. Zawarłem umowę z moim partnerem biznesowym. Koniec spania z najemczyniami. – Nie jestem pewny, dlaczego jej o tym mówię. Może dlatego, że łatwiej będzie przestrzegać zasady tylko-przyjaciele, którą dla siebie ustawiłem, jeśli będzie wiedziała, że jest dla mnie nieosiągalna. - Więc sypianie z wszystkimi dookoła ogólnie wciąż jest dobre? – Jej ton głosu brzmi szyderczo. - Absolutnie. To będzie tylko przyjaźń. – Wskazuję gestem między nami. – Chyba że ty, niegrzeczna dziewczynko, będziesz próbować mnie przekupić. – Puszczam jej oczko. Marszczy brwi i kręci głową. - Nie ma szans. Już ci mówiłam. Skończyłam z mężczyznami, a z ciebie, Haydenie Oliver, zgodnie z wszystkimi opiniami, jest kawał drania. - Słucham? – Unoszę brew. - Spotykałam już się z takimi facetami jak ty. I ich wszystkich zaklasyfikowałam pod G jako gówniani. - Często myślę swoim fiutem, więc nie mogę się z tobą o to spierać. Ale on jest o wiele zabawniejszy niż mój mózg. Nagradza mnie małym uśmieszkiem, a moje serce leciutko przyśpiesza. - Poważnie, czemu miałabym z tobą spróbować i ryzykować tym, że moje serce znowu zostanie złamane? - Bo mam dwudziestocentymetrowego fiuta i wiem, gdzie jest punkt G? Jej policzki przybierają różową barwę, zaprzeczając jej chłodnemu i opanowanemu tonowi głosu. - Kuszące, ale nie wystarczająco dobre. Wzruszam ramionami. - Więc chyba będę musiał się zadowolić przyjaźnią. - Masz w ogóle jakieś kobiety za przyjaciółki? Myślę nad tym. Mam Dottie i Susan, ale one są bardziej pracownicami niż przyjaciółkami, i oczywiście Beth i Gracie, ale to są moje siostry, a wątpię, by członkowie rodziny się liczyli. - Oczywiście, że tak. – Kłamię. Mruży powieki, wyraźnie wyczuwając kłamstwo. Nic nie umknie Emery. Będzie niesamowitym adwokatem. Oczywiście jej tego nie mówię. Jej samoocena jest wystarczająco stabilna. Nie potrzebuje mnie, żebym podwyższał jej ego. Tłumaczenie: marika1311
Strona 29
- Po prostu wyluzuj, księżniczko. Nie będę próbował dostać się do twoich majtek, chyba że ładnie poprosisz i mówię poważnie co do przyjaźni. Oprowadzę cię po mieście. Będzie fajnie. Zaciska usta w linię, ale nie mówi nic więcej. Nasze przekomarzanie się zostawiło mnie z pół-wzwodem, który staram się ukryć pod stołem. Emery nie musi wiedzieć, że wolałbym ją przelecieć, dopóki nie będzie zaciskać się na moim fiucie i krzyczeć mojego imienia.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 30
Rozdział szósty EMERY
Poniedziałkowy poranek, punktualnie o siódmej trzydzieści: pierwszy dzień reszty mojego życia. Wchodzę do kancelarii Walker, Price & Pratt, odświeżona po moim zwyczajnym porannym treningu i smoothie z greckiego jogurtu na śniadanie. Czuję się elegancko i pewnie w mojej długiej, czarnej ołówkowej spódnicy i dopasowanej marynarce, błękitnej koszuli zapinanej na guziki oraz niebotycznie wysokich beżowych czółenkach. Prawie dwie godziny wczoraj spędziłam na przerzucaniu swojej szafy i przeglądaniu kosmetyków, chcąc, by pierwsze wrażenie wyszło profesjonalnie i wydaje mi się, że mi się udało. Nawet jeśli mój spacer od parkingu był wyścigiem z czasem i chwianiem się na obcasach. Podchodzę do eleganckiego marmurowego biurka w rogu lobby i biorę głęboki oddech. No to jedziemy. Recepcjonistka wygląda o wiele młodziej niż się spodziewałam, może nawet w okolicach mojego wieku. Czarne, grube włosy ma ściągnięte w kucyk, by nie wplątywały się w jej zestaw słuchawkowy. Ma ubrane okulary w kształcie kocich oczu9 z różnokolorowymi oprawkami, luźny, różowy sweterek oraz spodnie w kolorze khaki, przez co zastanawiam się, czy powinnam marnować tyle czasu i energii na przygotowanie swojego wyglądu. Jej paznokcie pomalowane na śliwkowy kolor latają ponad klawiaturą. Zorientowanie się, że tutaj stoję, zajmuje jej chwilę, po czym unosi na mnie wzrok. - W czym mogę pomóc? – pyta ze sztucznym uśmiechem. - Cześć, jestem Emery Winters. Jest już pan Pratt? – Jest partnerem, z którym najwięcej rozmawiałam, jednak jeśli jeszcze nie przyjechał, to i tak mogę porozmawiać z innymi i zacząć pracę. Radość w miejscu pracy, gdzie każdy inny współpracownik jest twoim przełożonym. W zielonych oczach recepcjonistki nie widać ani śladu rozpoznania.
9
O takie coś chodzi:
Tłumaczenie: marika1311
Strona 31
- Czy jest pani umówiona? Chichoczę do siebie; ktoś tu spartolił sprawę i to z pewnością nie była ona. - W pewnym sensie. Jestem nową stażystką na lato. Tym razem uśmiecha się szczerze. - Och, przepraszam bardzo. – Jej szczęśliwy ton nie pasuje do jej słów. Może czuje ulgę, że teraz ktoś inny przejmie połowę jej obowiązków. – Powiadomię pana Pratta, że tutaj jesteś. Przy okazji, ja jestem Trina. Chciałabyś kawy albo wody, kiedy będziesz czekać? - Nie, dziękuję. Mogę coś wziąć po tym, jak już zacznę. – W końcu teraz tu pracuję. Ta myśl sprawia, że mój żołądek wypełnia rój motyli. Emery, to nie jest letni obóz. Dasz sobie radę. Przyglądam się jednemu z krzeseł ze skórzanym obiciem w kolorze karmelu, a potem stwierdzam, że jestem zbyt zdenerwowana, by usiedzieć w miejscu. Zamiast tego patrzę, jak Trina wciska przycisk i wybiera numer do biura starszego partnera, po czym ogłasza śpiewnym głosem: - Przyszła do pana pani Winters. – po czym wznawia swoje szaleńcze pisanie na klawiaturze. Po chwili z korytarza po lewej stronie od recepcji wychodzi mężczyzna. Wygląda, jakby właśnie skończył sześćdziesiąt lat i desperacko próbował ukryć ten fakt: stalowoszare włosy, lekko wystający brzuch, opalona skóra i starannie ułożone wąsy. Błyszczące, brązowe buty i oliwkowa koszula z czarnymi szelkami dopełnia obrazu faceta, który był seksowny jakieś trzydzieści lat temu. Ale na jego lewej dłoni nie ma obrączki, przez co zastanawiam się, czy jest rozwiedziony, jest „zatwardziałym kawalerem” czy po prostu ma pecha. Kiedy się zbliża, rzuca mi szeroki uśmiech ukazujący zęby, w które włożył tysiące dolarów. - To musi być panna Emery Winters. Witamy w Walker, Price & Pratt. Uśmiecham się do niego, mając nadzieję, że na moich zębach nie ma śladów szminki i wyciągam rękę w jego stronę. - Dzień dobry, panie Pratt. Wspaniale w końcu poznać pana osobiście. Ściska moją rękę dwa razy, podręcznikowy uścisk dłoni, powitanie kogoś, kto wie, jak oczarować i zastraszyć bez wypowiadania słowa. - Proszę, mów mi Larry. Nie lubię trzymać się ceregieli w tym biurze. Jakoś nie jestem pewna, czy w to wierzyć. Potężni mężczyźni, zwłaszcza jeśli są starzy i bogaci, lubią, kiedy ludzie postrzegają ich jako wyluzowanych – ale jeśli Tłumaczenie: marika1311
Strona 32
chodzi o to, jak naprawdę chcą być traktowani, większość z nich chce szacunku. Jednocześnie nie mogę tak po prostu jawnie zignorować tego, co powiedział. - Dobrze, w takim razie… Larry. Przygląda mi się od stóp do głów, wciąż trzymając mnie za rękę. - No, no. Przez rozmowę przez telefon wiedziałem, że masz piękny głos, ale reszta jest nawet jeszcze lepsza. Że co? Mrugam kilka razy, starając się przemyśleć, jak mam na to odpowiedzieć i szybko decyduję się na udawanie, że powiedział zupełnie coś innego. - Um, cieszę się, że mój strój jest odpowiedni do pracy. - Jeśli chodzi o mnie, to trochę zbyt odpowiedni. Czuję, jak jego wzrok po mnie wędruje, a kiedy osiedla się na mojej klatce piersiowej, muszę spojrzeć na swoją bluzkę, by upewnić się, że nie pominęłam żadnego guzika. Larry mówi dalej, rozbawionym tonem. - Przekonasz się, że Kalifornia jest bardziej swobodna niż Środkowy Zachód, nawet w kwestii pracy. Rozluźnij się, zabaw się trochę… ja na pewno nie mam nic przeciwko. – Puszcza mi oczko, a ja staram się nie okazywać zdegustowania na mojej twarzy. - Dziękuję. Będę o tym pamiętać. – mówię ostrożnie neutralnym tonem. W szacunku do niewyobrażalnego upału, mogę jutro na siebie zarzucić blezer, ale niech mnie szlag, jeśli pokażę temu facetowi więcej niż to, co już widział. W chwili, gdy zastanawiam się nad tym, czy będę musiała wyrwać swoją dłoń, on w końcu ją puszcza. - Zanim zaczniesz, kochanie, chciałbym cię oprowadzić po biurze. Poznaj naszych innych prawników i się zapoznaj. – Odwraca się w stronę korytarza, a ja zaczynam iść za nim… Tylko po to, żeby jego ręka opadła na tył moich pleców, tylko kilka centymetrów ponad moim tyłkiem. Nie ma, kurwa, mowy. Czuję drżenie na całym ciele. Pan Pratt kieruje mnie jak pieska wystawowego przez korytarze, zatrzymując się, żeby zapukać do każdych drzwi. Dwójka „młodszych” partnerów ma mniej więcej pięćdziesiąt lat; pan Walker ma nadwagę i jest łysy, a pan Price ma szpakowate włosy i imponujące podbródki. Zerkają nad swoimi laptopami, rzucają rozkojarzone „miło cię poznać” bez wstawania i wracają do pracy. Czterech innych prawników –
Tłumaczenie: marika1311
Strona 33
panowie Ingersoll, Morton, Kemp i Mendoza – są nieco młodsi i bardziej uprzejmi. To dokładnie taka impreza w męskim gronie, jakiej się spodziewałam. Na szczęście dla mnie jest jasne, że moi współpracownicy są zbyt zajęci, by przejmować się czy jestem młodą kobietą, kolejnym starym pierdołą czy kimś, kto nienawidzi ludzi bez powodu. Wszystko, co widzą, to dodatkowa para rąk do pomocy. Taka postawa może być wrzodem na tyłku, jeśli kiedykolwiek będę czegoś od nich potrzebowała. Ale na razie ich agresywne trzymanie się swoich spraw jest wręcz orzeźwiające w porównaniu do Pana „mów mi Larry” Pratta i jego przerażających, wędrujących rąk. Wyraźnie chce schować swoją twarz w czymś innym niż praca. Wreszcie nasza wycieczka się kończy i lądujemy z powrotem w lobby. - Ostatnie, ale nie najmniej ważne, moja droga – ogłasza pan Pratt – to będzie twoje biuro. – Wskazuje na białe, wąskie drzwi naprzeciw wejścia do korytarza przy recepcji, w miejscu, które, jak przypuszczałam, prowadzi do schowka na miotły. Otwieram szerzej oczy. O cholera, dostanę własny gabinet? Z drzwiami, biurkiem i w ogóle? - Normalnie mamy dwóch czy trzech stażystów, którzy dzielą to pomieszczenie, ale jak na razie masz je dla siebie. Nie wahaj się zapukać do moich drzwi, jeśli poczułabyś się samotna. – Jego napastliwy uśmiech zabija jakiekolwiek podekscytowanie, jakie mogłam czuć przez moje prywatne biuro. - Upewnię się, żeby do pana zajść, jeśli będę miała jakieś pytania. – mówię, zmuszając się do tego, by zachować obojętną minę. Tłumaczenie: odezwę się do ciebie tylko wtedy, kiedy wszyscy inni w biurze zginą makabryczną śmiercią. Może jestem jedyną stażystką, bo reszta zwiała, gdzie pieprz rośnie. Jego ręka opuszcza moje plecy tylko po to, żeby wylądować na moim ramieniu jak gigantyczna pijawka. - Obiecuję, że teraz pozwolę ci się zabrać do pracy. Ale chcę cię dziś zabrać na lunch. Tylko nasza dwójka, żebyśmy mogli się poznać. Lubię znać wszystkich moich pracowników… zwłaszcza tych, którzy są tak ładni jak ty. Ponad jego ramieniem widzę, jak Trina wstaje i zaczyna gorączkowo przesuwać swoją dłonią po szyi, dając mi uniwersalny gest mówiący WIEJ! Ma szeroko otwarte oczy i przesadnie rozchylone usta w udawanym przerażeniu. Szybko przenoszę wzrok na Larry’ego, zanim spojrzy tam, gdzie ja przed chwilą patrzyłam. - Uh… wiesz, chciałabym, ale zabrałam dziś ze sobą jedzenie. To znaczy, zawsze biorę swój lunch. Oszczędność pieniędzy.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 34
- Możesz włożyć go do lodówki i zostawić na jutro. Nie martw się o pieniądze; to moja przyjemność, kochanie. Jedna minuta z nim i czuję się tak, jakby miała ze mnie zejść skóra. Czy to by sprawiło, że zostawiłby mnie w spokoju, czy zacząłby komplementować strukturę moich kości? - Właściwie to powiedziałam już Trinie, że zjem lunch z nią. – wypalam. Dzięki Bogu, że wcześniej powiedziała mi, jak ma na imię, inaczej kłamstwo byłoby jeszcze bardziej nieprawdopodobne, niż jest teraz. – Będziemy rozmawiać o… wiesz, babskich sprawach. – Dzieciach. Facetach. Makijażu. Mam w torebce tampony i nie zawaham się ich użyć. Pan Pratt marszczy brwi, wyglądając na zirytowanego i zmieszanego. Ale mówi tylko: - Cóż, to szkoda. Daj mi znać, jeśli będziesz w nastroju na męskie towarzystwo. Kiwam głową. Nie, nie szkoda. To najlepsze, co mogło być. Z ostatnim wilgotnym uściskiem na moim ramieniu, śliski stwór w końcu wraca do swojego legowiska. Trina macha w moją stronę, jak tylko drzwi od jego biura się zamykają. Teraz, kiedy stoi, zdaję sobie sprawę, że jest cholernie malutka. Ja nie jestem wysoka, ale ona ma może metr pięćdziesiąt, nawet w swoich sandałach na obcasach. - Przepraszam, jeśli to było dziwne. – mówi cicho. – Stwierdziłam, że nie chciałabyś jego ręki na swoim kolanie przez całą cholerną godzinę. I nawet jeśli nalega na płacenie, to zawsze jest pułapka. Odmów mu, a będzie się zachowywał, jakbyś to ty była ta niemiła, ale jeśli pozwolić mu wydać na siebie pieniądze, będzie myślał, że to zaliczka, jeśli wiesz, co mam na myśli. Oczywiście powinnaś naprawdę zacząć brać ze sobą jedzenie, ale dzisiaj możemy podzielić się moim. To daje mi wymówkę, żeby później kupić batonik czekoladowy z maszyny. Mam nadzieję, że lubisz makaron z sosem czosnkowym i serem feta… śmierdzący oddech utrzyma go z dala od twojej twarzy. To naprawdę ułatwia życie. Moja głowa wiruje przez monolog Triny. W co ja się, do cholery, wpakowałam? Przeniosłam się tutaj, żeby ciężko pracować i stać się odnoszącym sukcesy prawnikiem, a nie po to, by przez cały dzień odpierać łapska starucha. - To nie jest sytuacja, w której powinno się potrzebować takich sztuczek. – W końcu z siebie wyrzucam. – Ty… my mamy prawo wykonywać swoją pracę bez konieczności pokonywania tych głupich przeszkód. Tworzenie wrogiego środowiska pracy jest niezgodnie z prawem. Wzrusza ramionami, machając dłońmi.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 35
- Prawda. Ale co zamierzasz z tym zrobić? Nie ma komu się poskarżyć, skoro to szef jest tutaj problemem. A taka mała firma nie ma pewnie działu kadr. Ani nawet żadnej legalnej ochrony przed molestowaniem seksualnym pracowników. Ale i tak… - Musi być coś, co możemy zrobić. To jest cholernie niedorzeczne. - Możesz zrobić wiele. Czy powinnaś, to już inna kwestia. Ostatnia stażystka, która powiedziała mu, żeby się odwalił, została zwolniona. Cholera, to pewnie dlatego moja posada była wolna dwa lata temu. Więc jeśli nie chcesz przejść z nim bezpośrednio do sądu… - …i pewnie stracić sprawę. A potem i tak zostać zwolniona. Okej, łapię. – Pocieram czoło dłonią. Czy każdy mężczyzna w tym mieście to totalna szumowina? Jak dotąd Trina to druga znajomość, którą zawarłam przez klauzulę kodeksu dziewczyn laski trzymają się razem. Mój szef może być nawet gorszy niż mój właściciel. Nie sądziłam, że to możliwe, ale Hayden przynajmniej nie jest dwa razy ode mnie starszy i używa zdrowego rozsądku, żeby trzymać łapy z dala ode mnie. Czy naprawdę proszę o zbyt wiele, jeśli chcę być cenioną za mój rozum, a nie piersi? Zmuszam się do tego, by wziąć głęboki oddech i rozluźnić szczękę. Nie pozwolę na to, by kolejny facet zniszczył mi życie. Nie chcę tracić całego trudu, pracy i pieniędzy, jakie już zainwestowałam w tę pracę. Wszystko od wysyłania swojego CV na staż setkom kancelarii prawnych do wyrzucenia tysięcy dolarów na przeprowadzkę do Los Angeles – a nawet dalej, te wszystkie poświęcenia, których dokonywała mama, żeby posłać mnie do najlepszych szkół. To moja wielka szansa i przysięgam na Boga, że mam zamiar ją chwycić obiema rękami. Spodziewałam się, że ten staż to będzie przede wszystkim ciężka praca i bycie chłopcem na posyłki, zwłaszcza przez kilka pierwszych tygodni. Ale kiedy w końcu zabieram się do pracy pierwszego dnia, jestem przyjemnie zaskoczona przygotowywaniem wstępnych wersji instruktażów, indeksowaniem plików i prowadzeniem badań zamiast robieniem kawy i kopiowaniem dokumentów. W ciągu kilku chwil, kiedy nie zachowywał się niemoralnie, pan Pratt wspomniał coś o ogromnej, korporacyjnej sprawie M&A; widocznie inni prawnicy są tym tak zajęci, że są zmuszeni do delegowania. Prawdopodobnie poznam szczegóły sprawy na kolejnym spotkaniu. W tej chwili jestem wstrząśnięta tym, że jestem bardziej traktowana jako asystent prawny niż popychadło. Intelektualne wyzwanie jest powodem, dla którego w ogóle studiowałam prawo. A bonus jest taki, że mogę zamknąć się w swoim małym, cichym biurze jak mnich w swojej celi i unikać Przerażającego Larry’ego bez większych problemów. Jeśli chce mnie dręczyć, musi zapukać. Tłumaczenie: marika1311
Strona 36
Około południa ktoś przychodzi i puka do drzwi mojej komory. Przygotowuję się na zirytowanie, ale to tylko Trina pytająca, czy mam już ochotę na lunch. Zapraszam ją do środka i rozmawiamy ponad makaronem. Pan Pratt nie kłopotał się tym, by przedstawić mnie Trinie, ale powinien był to zrobić. Okazuje się, że ma podwójną funkcję – recepcjonistki i prawnego sekretarza firmy. Wszystko, co musi być tutaj zrobione, prawdopodobnie przechodzi w pewnym momencie przez jej ręce. I mamy wiele wspólnego; uczy się na praktykanta adwokackiego 10, tak jak ja uczę się do egzaminów. W biurze zdominowanym przez starych mężczyzn, ona jest zabawnym, prześmiewczym powiewem świeżego powietrza. Ale chociaż bardzo cieszę się lunchem z Triną, moja góra papierów wkrótce zaczyna mnie wołać po imieniu – i nie przestaje wołać. Tego wieczoru przyjeżdżam do domu o jedenastej trzydzieści, wyczerpana, ale nadal szczęśliwa. Kiedy wchodzę do środka, moja stopa ląduje na czymś, co wydaje z siebie dziwny dźwięk. Spoglądam w dół i widzę stos ulotek z restauracji, które zostały wetknięte pod moimi drzwiami. Ta na górze na doklejoną notatkę.
Pomyślałem, że to może Ci się przydać, kiedy będziesz pracować do późna. – Hayden Wciąż stojąc w progu, przeglądam wszystkie menu. Prawie tuzin lokalnych restauracji, wszystkie z uwzględnieniem wegetarianizmu: kuchnia indyjska, indonezyjska, chińska, kuchnia Etiopii, egipska, meksykańska i włoska, a nawet coś, co jest nazwane kawiarnią Veg-Love. Jakoś wątpię, że miał je tak po prostu pod ręką. Jest też przewidywalna, ale niezawodna restauracja z zupami i sałatkami i małe, urocze miejsce, które nie sprzedaje nic poza naleśnikami, zarówno słodkimi jak i pikantnymi. Jest nawet restauracja z burgerami w amerykańskim stylu specjalizująca się w wegetariańskich burgerach z czarnej fasoli i kumosy ryżowej. Moje serce lekko się rozpływa. Hayden musiał spędzić trochę czasu, by je wszystkie zebrać. Zanim mogę wybić to sobie z głowy, znowu zamykam drzwi i wspinam się do góry w stronę mieszkania 5B. Pukam do drzwi Haydena, drugą ręką wygładzając swoją spódnicę. Pewnie wyglądam strasznie po czternastogodzinnym dniu pracy. Zanim tutaj przyszłam, 10
Niewykwalifikowany pracownik kancelarii adwokackiej
Tłumaczenie: marika1311
Strona 37
powinnam była przejrzeć się w lustrze w łazience. Chwila, nieważne… to nie ma znaczenia. Nie obchodzi mnie, co on myśli o mojej twarzy. Naprawdę, nie obchodzi. W końcu jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dźwięk jego obracającej się klamki sprowadza mnie z powrotem do rzeczywistości – i w tym momencie mogę się tylko gapić. Jeszcze raz – co ja tutaj robię? Hayden nie ma na sobie koszulki. Za to ma pełne bicepsy, brzuch, na którym można by było trzeć ser i idealne mięśnie na piersi, które można byłoby ściskać, lekko obsypane włoskami. Luźne, szare spodnie dresowe wiszą mu nisko na szczupłych biodrach, pokazując ciemną ścieżkę włosów pod pępkiem. To wybrzuszenie to tylko moja wyobraźnia, czy naprawdę nie kłamał o dwudziestocentymetrowym fiucie? Jezu, jak on wygląda, kiedy jest w wzwodzie? - Emery? Ziemia do Emery? Zdaję sobie sprawę, że gapię się na niego jak napalona uczennica i wypalam pierwszą myśl, jaka przychodzi mi do głowy. - Wow, jeszcze nie śpisz. - Tak jak ty. – odpowiada, unosząc szklankę z alkoholem w kolorze bursztynu. Posyła mi złośliwy uśmieszek. Niech go szlag, drwi sobie ze mnie. Ostatniej rzeczy, której potrzebuje świat, jestem ja karmiąca jego ego. – Właśnie piję wieczornego drinka. Chcesz się przyłączyć? Zdecydowanie. Chwila, nie. Zła dziewczynka. Nie ma dla ciebie żadnej erekcji. - Dzięki za ofertę, ale miałam naprawdę długi dzień. Powinnam iść zaraz do łóżka… - Całkiem sama? Prycham pod nosem, choć uśmiecham się wbrew sobie. - Tak, sama. No wiesz, żeby się wyspać? Niektórzy ludzie muszą rano pracować. – Chociaż mogę być skłonna stracić trochę czasu na zabawę z przyjacielem na baterie, tylko po to, żeby nad sobą zapanować. – Przyszłam tylko podziękować ci za ulotki. To było bardzo miłe z twojej strony. Kiwa głową, a jego niebieskie oczy mrużą się w chłopięcym uśmiechu, który pokazuje jego dołeczki. I ten uśmiech nie jest tylko po to, by oszołomić moje majtki, choć grozi to tym, że właśnie to zrobił. Wydaje się być szczery – jakby był szczęśliwy, że mnie zadowolił. - Nie ma problemu. Z tymi szalonymi godzinami pracy stwierdziłem, że nie będziesz mieć zbyt dużo czasu na gotowanie. – Przerywa dla dramatycznego efektu. A może się waha? – Chciałabyś kiedyś wybrać się do jakiegoś z tych miejsc? Wiesz, osobiście. Bez plastikowych widelców.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 38
- Och, nie wiem… prawdziwe talerze i sztućce? – Wzdycham w udawanej zadumie. – To trochę zbyt wyrafinowane jak na mój gust. - Nie daj się prosić. Nawet jeśli nie będziesz mogła wyjść wcześniej w ciągu tygodnia, to zasługujesz na trochę zabawy w weekend. Rozważam to przez chwilę. Zazwyczaj w weekendy też będę pracować, ale propozycja Haydena faktycznie brzmi dość kusząco. Po pierwszym tygodniu w nowej pracy miło będzie zrelaksować się i z kimś porozmawiać. Mogę pochwalić się tymi Rzeczami Prawdziwego Prawnika, których nigdy nie spodziewałam się jako stażystka. Mogę dać upust wobec Przerażającego Larry’ego. Jeśli już był taki zły pierwszego dnia, mogę tylko sobie wyobrazić, co będzie robił w przyszłości. W końcu kiwam głową. Skradnięcie godziny czy dwóch na kolację nikogo nie zaboli. - Dobra, wygrałeś. Zrobię sobie z tobą przerwę. Może o piątej trzydzieści w sobotę w… tym miejscu z burgerami, którego nazwy całkowicie zapomniałam? - Masz na myśli Sunflower Grill? Pewnie. Jeśli tylko nie będę musiał już nigdy wypowiadać tej nazwy i sprzedają coś, co smakuje jak mięso. Przewracam oczami. - Tak, tak. Jaskiniowiec potrzebuje mięska. – Na więcej niż jeden sposób. Jego uśmieszek powinien być obrzydliwy, ale tylko przyciąga moją uwagę do jego miękkich ust. - Nie podoba ci się moje mięso? - Dobranoc. – wołam, odchodząc już od jego mieszkania z każdym gramem nonszalancji, jaki mogę w sobie zebrać. Zerkając ponad swoim ramieniem, widzę, że wciąż mnie obserwuje i dreszcz przechodzi po moim kręgosłupie. Wracam na dół do swojego mieszkania, biorę bardzo szybki, bardzo zimny prysznic i zasypiam z głupim uśmiechem na swojej twarzy. Przez resztę tego tygodnia, pomiędzy stosem pracy a krótkimi przerwami w pracy na lunche z Triną, przyłapuję się na tym, że z czułością myślę o Haydenie. Czekam na naszą nie-randkę z większą ochotą, niż prawdopodobnie powinnam.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 39
Rozdział siódmy HAYDEN
To miejsce to zdecydowanie zoo, co nie jest niespodzianką. Beth kończy w kuchni, podczas gdy ja nakrywam do stołu. Moja siostrzenica i siostrzeniec są w salonie, sprzeczając się co do tego, jaki program oglądać na iPadzie, a mój szwagier David będzie w domu lada chwila. Beth przynosi talerz z pieczonym kurczakiem do jadalni i ustawia go na środku stołu. - Chcesz piwo albo coś? - Tylko jeśli do mnie dołączysz. Rzuca mi sarkastyczny uśmieszek. - Dla ciebie wszystko. Kiedy wraca, sadza obu maluchów w ich krzesłach i stawia przed nimi talerze. Potem wręcza mi butelkę piwa i mały talerz tych roladek z kraba, które zazwyczaj robi tylko na specjalne okazje i święta. - Jesteś moją ulubioną siostrą. – mówię, wpychając sobie do ust jedną z nich. - Też cię kocham. – Uśmiecha się. - To prawie wynagradza mi to, że wysłałaś mnie na zaawansowane zajęcia z jogi. – Spoglądam na nią i się boczę. Uśmiecha się, a błysk w jej oku mówi mi, że to zagranie było celowe. Bachor. Kiedy zachęca mnie do tego, bym usiadła, rozglądam się po stole pełnym misek z parującymi warzywami, ziemniakami oraz talerzem z kurczakiem. Jest świetną mamą. - Powinniśmy poczekać na Davida? – pytam, zanim biorę do ust kolejną roladkę. Potrząsa głową. - Za chwilę będzie w domu. Powiedział, żebyśmy zaczęli bez niego. Zaczynamy jeść, rozmawiając o tym, co nowego u dzieci, a kilka minut później przez drzwi wchodzi David. Pochyla się i szybko wita się całusem z żoną i dziećmi, zanim wita się ze mną. - Hayden, jak się masz? Tłumaczenie: marika1311
Strona 40
- Dobrze. – mówię. – Siadaj, jedzenie wystyga. Jak na faceta, który pieprzy moją siostrę, jest całkiem fajny. Są małżeństwem od siedmiu lat i dobrze się dogadują. Dołącza do nas, siadając z brzegu stołu. Gdyby nie ich hojność, przez większość wieczorów jadłbym coś na wynos. Zamiast tego przychodzę tutaj. Po kolacji David bawi się z dziećmi na podjeździe, a ja i Beth zajmujemy się naczyniami. Kiedyś zachęcałem ją, żeby wyszła do nich i pozwoliła mi zająć się pracą, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że bawi się z nimi przez cały dzień i właściwie chciała porozmawiać z kimś dorosłym. Teraz z radością jej to zapewniam. Mamy swój system. Ona podaje mi naczynia, a ja je spłukuję i układam w zmywarce. Tyle że dzisiaj używa tego momentu rodzeństwa, by mnie przepytać. - Więc… Emery. Joga. Wisisz mi szczegóły, braciszku. - To po to były te roladki z kraba. Cholera, dobra jesteś. Rzuca mi nikczemny uśmiech. - Nie igraj z mistrzem. Parskam śmiechem. - Dopiero co się przeprowadziła, w zeszły weekend. Jest z Michigan i pracuje w kancelarii prawniczej w centrum. – Opisuję jej swoje doświadczenia z jogą i zanim się orientuję, paplam o Emery przez dobre dziesięć minut. Powstrzymuję się tylko od opisania tego, jak cudownie pachnie i jak wspaniałe ma zderzaki. Nie mogę się powstrzymać i przypominać sobie, jak słodko wyglądała po pierwszym dniu swojej pracy. Wygniecione ciuchy, zabójcze obcasy i lekko rozmazany makijaż pod oczami. Miała ciężki dzień w pracy i była widocznie zmęczona, ale pod powierzchnią była niezaprzeczalna iskra ekscytacji, którą zacząłem w niej doceniać. Wciąż zastanawiam się, co by się stało, gdyby zgodziła się na moją propozycję drinka wieczorem. - Wow. Jestem pod wrażeniem. – mówi Beth, przerywając wycieranie szafki ręcznikiem kuchennym, by na mnie spojrzeć. – Masz zamiar w końcu się ustatkować i spotykać z miłą dziewczyną? Wydaje się być słodka i normalna. - Nie, daj spokój. Już o tym rozmawialiśmy. Nie szukam niczego poważnego. Wrzuca ręcznik do kosza w spiżarni. - Boże, co jest z tobą nie tak? Brzmi to tak, jakby ta dziewczyna była świetna. Dlaczego po prostu nie zobaczysz, dokąd to zmierza?
Tłumaczenie: marika1311
Strona 41
- Ponieważ, Beth, nie każdy chce domu na przedmieściach z dwójką dzieci. To nie jest życie dla mnie. – A przynamniej już nie. Nie po tym, co się stało z Roxy. Ale robię co w mojej mocy, by wypchnąć tę myśl z mojej głowy. - Racja, bo wycieczki na ostry dyżur, kiedy piecze cię siusiak, to taaaka zabawa. Zerkam na nią z ukosa, patrząc na jej groźne spojrzenie. - To był tylko jeden cholerny raz i okazało się, że to nic takiego. I za dużo czasu spędzasz w towarzystwie dzieci. To się nazywa fiut. - Skoro o tym mowa, muszę zaraz ułożyć ich do snu. Beth rusza do tylnych drzwi, a ja wyciągam rękę i ją zatrzymuję. - Hej. Nie przyszedłem tutaj, żeby się z tobą kłócić. Po prostu pozwól mi żyć tak, jak tego chcę, okej? W jej oczach płonie ogień, a ona opiera jedną dłoń na biodrze. - Nie umawiasz się z nikim, kto jest z tobą równy emocjonalnie i intelektualnie. Zawsze wybierasz te dziewczyny w stylu jedna noc wystarczy, które wskakują ci do łóżka po pierwszej randce. Nie mają celów. Nie mają kariery. I, niespodzianka… nie interesują cię dłużej niż jedna noc. - Po pierwsze, ja już się nie umawiam. I po drugie, co jest złego w znajomościach na jedną noc? Wiesz, mam swoje potrzeby. Przewraca oczami. - Och, wiem. W liceum mój pokój był za twoją ścianą, pamiętasz? - Skąd to ci się nagle wzięło? – Staram się to zrozumieć, bo do tego momentu czasami potępiała mój styl życia, ale zawsze mówiła to prześmiewczo, przytyk w żebra, kiedy się do mnie uśmiechała. Teraz wydaje się być szczerze wkurzona. - Byłeś najlepszy w swojej klasie w liceum, ukończyłeś studia wcześniej i z wyróżnieniem. To ma sens, że powinieneś być z inteligentną, zdolną kobietą, z którą możesz prowadzić ożywioną dyskusję i która utrzyma twoje zainteresowanie i będzie dla ciebie wyzwaniem. To dziwne, że używa tego słowa – być wyzwaniem. Czy to nie dokładnie to robiła Emery? Skłaniając mnie do pójścia na jogę, prosząc, bym wyjaśnił swoją przeszłość. Odmawiając mojemu zaproszeniu na nocnego drinka. - Kto się tobą zajmie, kiedy będziesz stary, Hayden? Chcę, żebyś miał partnerkę. Boże, wyobrażam sobie ciebie w wieku sześćdziesięciu lat ze sztuczną opalenizną i pofarbowanymi włosami, wciąż starającego się żyć jak playboy. To smutne. - Mam dopiero dwadzieścia siedem lat, Beth. Uspokój się.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 42
- Taa, cóż, zanim się obejrzysz, będziesz miał trzydzieści, a wszystkie dobre dziewczyny będą już zamężne. Ja tylko staram się o ciebie troszczyć. - Wiem. Ale po prostu wyluzuj, okej? Wszystko będzie dobrze. Wzdycha ciężko. - Po prostu nie sądzę, że uda ci się przyjaźń z kobietą. Uważaj z tym. Jej brak wiary we mnie jest jak kopnięcie w jaja. Beth zawsze była po mojej stronie i wspierała mnie w każdej szalonej rzeczy, jakiej chciałem spróbować. - Będę leciał. Ucałuj ode mnie dzieciaków na dobranoc. Kiwa głową z przygnębionym wyrazem twarzy.
***
W trakcie jazdy do domu nie mogę przestać myśleć o gniewnych słowach Beth i jej protekcjonalnym tonie. Zacieśniam uścisk na kierownicy i próbuję skupić się na drodze. Słońce właśnie zaczyna się obniżać, rzucając na wszystko optymistyczne promienie. Chwytam za swoją komórkę i wybieram numer, pod który najczęściej dzwonię. - Hej, stary. Co tam? – odpowiada Hudson po kilku sygnałach. – Wiesz coś o Summer’s Edge? Kilka godzin temu rozmawialiśmy o apartamentowcu zwanym Summer’s Edge, który staramy się zrzucić na innego inwestora. Jest w przyzwoitym obszarze miasta, ale sam kompleks składa się ze starych mieszkań, które są wynajmowane za grosze. Wygląda na to, że zawsze jest kilka wolnych miejsc i nieprzewidywalnych najemców, co nie pomaga, kiedy potrzebuje się stałego przypływu gotówki, by planować swój biznes. W ciągu następnych dwóch czy trzech lat budynek będzie wymagał naprawy ogrzewania, klimatyzacji i nowego dachu. Jeśli uda nam się przed tym sprzedać go za przyzwoitą cenę, Hudson i ja nie będziemy musieli mieć już do czynienia z bólem głowy przez posiadanie Summer’s Edge, coś, na co oboje bardzo czekamy. - Nie. Jeszcze nie. – mówię mu. – Domyślam się, że inwestor odezwie się jakoś jutro. – Bez brania oddechu, dodaję: - Beth nie sądzi, że mogę przyjaźnić się z kobietą. Milknie na kilka sekund, jakby próbował nadążyć za nagłą zmianą tematu. - Bzdura. Możesz wszystko, na cokolwiek się nastawisz. Widziałem to.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 43
Hudson, tylko kilka miesięcy starszy ode mnie, zawsze był nieskończenie bardziej mądry. - I dziękuję. – mówię, czując, że choć fragment z tego został mi zrekompensowany. – Tak jakby zaprzyjaźniłem się z naszą najnowszą najemczynią, Emery. Beth na to narzekała. Zapada cisza i jestem pewien, że Hudson stara się przetworzyć to, co mu właśnie powiedziałem. - Cóż, nie torturuj się. To, że ustaliłem prawo, że nie masz polować wśród naszych klientów, nie znaczy, że nie możesz się zabawić. Możesz się przyjaźnić z Emery. Będziesz musiał po prostu wrócić do polowania na cipki w barze. Dlaczego ten pomysł nie wydaje się być atrakcyjny? Stanie w zbyt głośnym barze, kupowanie drinków dziewczynom, na które wystarczy jedno spojrzenie i wiem, że pozwolą mi się wyprowadzić i pieprzyć na tylnym siedzeniu mojego BMW. Ta myśl nie ekscytuje mnie już tak, jak kiedyś. - Taa, pewnie. – Nagle nie wiem, dlaczego do niego zadzwoniłem. – Daj znać, jeśli usłyszysz coś od inwestora. - Nie ma sprawy. Dobrej nocy. – mówi Hudson i się rozłącza. Kiedy zatrzymuję się na swoim miejscu parkingowym, nie mogę się powstrzymać przed zerknięciem w okno Emery. Jest ciemno i zastanawiam się, czy wciąż jest w pracy. Przez to mi jej żal. Nikt nie powinien pracować tak ciężko. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby upewnić się, że będzie się dobrze bawić, kiedy wyjdziemy na miasto w ten weekend. Chociaż nie za dobrze. Bawić się w taki sposób, że mój fiut pozostaje starannie schowany w spodniach. Hura.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 44
Rozdział ósmy EMERY
W piątkowy wieczór wchodzę do Rico’s Taquería z planem pochłonięcia kolacji w dwadzieścia minut i wrócenia do pracy. Ale jak tylko siadam z zimnym piwem i gorącą quesadillą, zmęczenie po pierwszym tygodniu pracy nagle we mnie uderza. Do teraz musiałam działać na czystej adrenalinie. Biuro i tak było prawie opuszczone, kiedy wychodziłam, więc stwierdzam, że skończę wcześniej i pójdę do domu. Po wchłonięciu ogromnej quesadilli i piwa, jestem bardziej niż gotowa na weekend. Dopiero co ściągnęłam swoje buty, kiedy słyszę, że ktoś puka do drzwi. Otwieram je i widzę Roxy. Jej dzisiejszy strój jest nawet jeszcze bardziej niezapomniany niż tamten, w którym widziałam ją wcześniej. Ma na sobie krótką, obcisłą sukienkę w lamparci wzór i rozcięcia po bokach oraz dopasowane szpilki na platformach. Macha mi lekko. - Hej, dziewczyno. – mówi śpiewnym tonem. – Chcesz trochę ze mną posiedzieć? Spytałabym cię wcześniej, ale ostatni tydzień był szalony. Desiree miała zatrucie pokarmowe, więc ja i Angelique musiałyśmy wziąć jej zmiany. Wciąż czując się luźno i beztrosko, odpowiadam pod wpływem impulsu. - Może być teraz? Nie mam nic do roboty. – W końcu noc wciąż jest jeszcze młoda. Nawet jeśli w tej chwili ledwo mogę przetworzyć terminologię prawniczą, to mam wystarczająco energii na to, by skupić się na zwykłej rozmowie. Trochę babskiej gadki brzmi dobrze. Roxy unosi swoją wyregulowaną brew, przyjemnie zaskoczona. - Świetnie. Poczekaj chwilę, przyniosę wino. Wolisz czerwone czy białe? Wzruszam ramionami. - Obojętnie. Wychodzi i wraca po kilku minutach z dużą butelką czerwonego wina Shiraz. Kiedy stawia ją na stole, pyta: - Masz coś przeciwko, gdybym zapaliła? - Um… - Rozglądam się po moim świeżo pachnącym i wyczyszczonym mieszkaniu. – Usiądźmy na balkonie.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 45
Bierzemy dwa kieliszki, korkociąg i wychodzimy na zewnątrz. Księżyc jest prawie pełny; niewidocznie migoczące gwiazdy na niebie mają odzwierciedlenie w światłach miasta pod nami. Wlewam nam wino, a Roxy zapala papierosa. Noc jest spokojna, a Roxy stara się wypuszczać powietrze z dala ode mnie, ale czasami delikatna bryza łapie jej dym i sprawia, że nieco się krztuszę. Zapach jest lekko nostalgiczny. Tata siadał kiedyś na ganku i wieczorem palił fajkę. Mimo że odszedł do czasu, gdy miałam dwa lata – i nawet jeśli palenie prawdopodobnie miało swój wkład w jego śmierci – zapach tytoniu przypomina mi czasami o opowieściach mamy. Zawsze tak pieszczotliwie o nim mówi, jakby po prostu na chwilę wyszedł, a nie umarł. Roxy zaciąga się głęboko i wypuszcza z płuc pierzastą chmurę dymu. - Więc jak traktuje cię Złote Wybrzeże? Zaczynam przypominać sobie swój pierwszy tydzień w Los Angeles. Głównie moją nowiutką pracę, skoro wciąż jestem zafascynowana pracowaniem dla prawdziwej kancelarii, a odkąd tutaj jestem nie robiłam praktycznie nic poza pracowaniem. Nie żebym miała coś przeciwko temu, że praktycznie mieszkam w biurze. Prawdopodobnie większość z tego powtórzę jutro na kolacji z Haydenem, minus krwawe szczegóły o Przerażającym Larrym. To głupie i wiem, że to głupie, ale i tak czuję się zażenowana tym, jak pozwalam się traktować swojemu szefowi… i jak mam zamiar nadal mu na to pozwalać, żeby utrzymać swoją pracę. Nie wiem, co byłoby gorsze – Hayden twierdzący, że zachowanie pana Pratta to nic takiego lub Hayden domagający się jego adresu, żeby zabić go we śnie. Więc miło jest porozmawiać z kobietą, która naprawdę może mi współczuć tego problemu, zamiast odgrywać Pana Ja-To-Naprawię. Roxy rechocze i krzywi się we wszystkich odpowiednich momentach historii. Chociaż Hayden staje się dobrym przyjacielem, to są rzeczy, których po prostu większość mężczyzn nie zrozumie. - Myślę, że zmiana wyglądu trochę pomogła. – mówię, kończąc opowiadanie. – Balerinki zamiast obcasów, różowy błyszczyk zamiast czerwonek szminki, eleganckie spodnie zamiast spódnicy. I halka pod koszulką, żeby nic z biustu nie było widoczne. – Nie żeby pan Pratt na niego nie patrzył. Praktycznie skręcił sobie kark, próbując zajrzeć za mój kołnierzyk na spotkaniu w środę. - Więc przestał dotykać twojego tyłka i udawać, jakby to było przypadkowe? - Nie, ale robi to rzadziej. Chociaż zaczął rzucać tymi pasywno-agresywnymi komentarzami w stylu „Kogo to pogrzeb?” albo „Och, wcześniej tak słodko wyglądałaś, co się stało?” lub mój osobisty faworyt „Nie musisz ubierać się jak zakonnica, kochanie. Powinnaś cieszyć się tą niesamowitą figurą, dopóki ją masz”. Więc uważam to za mini zwycięstwo. Tłumaczenie: marika1311
Strona 46
- Co za dupek. – Roxy przewraca oczami. – Miałam wcześniej ohydnych klientów, ale wiedziałam, w co się pakowałam, kiedy zaczynałam pracować w Kitty Queen. Nie męczysz się na studiach tylko po to, żeby pogodzić się z obmacywaniem jakiegoś starego zboczeńca. A striptizerki mają wspólnego bramkarza, który może wkroczyć, jeśli ktoś staje się zbyt nachalny. W twojej pracy ty jesteś zdana na siebie. A raczej gorzej, skoro problem jest w facecie, który powinien cię chronić. Nie żebym nie miała wcześniej kilku szefów nie umiejących utrzymać rąk przy sobie… Kiedy po raz pierwszy powiedziała mi, że jest striptizerką, ledwie mrugnęłam. Kiedy się ją pozna, to wydaje się być dla niej najbardziej oczywistą pracą na świecie. Jest towarzyska, wspaniała i pewna siebie oraz ma w sobie coś z dzikiego dziecka. Jedyną rzeczą, jaka mnie zaskoczyła było to, że nie używa bardziej stonowanych eufemizmów, jak tancerka albo egzotyczna artystka. Ale w końcu w Roxy nie ma nic subtelnego. Przełykam swój łyk wina. Nie jest świetne – daleko mu do wina Charlesa Shawa – ale udaje mu się mnie rozluźnić. - Czasami myślę, że z mężczyzną nigdy nie można wygrać. – dodaję. - Słowa cholernej mądrości. – Roxy parska śmiechem, jednocześnie wypuszczając nosem dym. To przypomina mi o femme fatale z jakiegoś czarnobiałego filmu. Albo smoka noszącego drogą bieliznę. Wow, chyba jestem trochę pijana. Może dlatego czuję nagłą potrzebę, żeby porozmawiać o Haydenie. - Chociaż czasami nie są tacy źli. - Znaczy do dekoracji? Faceci są wspaniałymi akcesoriami. – Kiwa głową, a jej długie kolczyki podskakują z tym ruchem. - Nie, mam na myśli… spędziłam trochę czasu z Haydenem i właściwie jest całkiem fajny. Prawie codziennie rano chodzimy razem na jogę. A jutro idzie ze mną do wegetariańskiej restauracji, nawet jeśli wyraźnie jest facetem typu mięso-iziemniaki. – Zdaję sobie sprawę, że ten głupi uśmieszek unosi kąciki moich ust. To takie dziwne. Kiedy spędzam z nim czas, potem przez resztę dnia mam ten tajemniczy blask. Rozśmiesza mnie, a Bóg wie, że potrzebuję tego przy powadze mojej pracy. - To świetnie, że jeszcze cię nie przeleciał. – mówi Roxy, nagle napiętym tonem. – Ale i tak nie jest dobrym materiałem. Zapytaj którąkolwiek dziewczynę tutaj. - Do tej pory był idealnym gentelmanem. – Cóż, nie idealnym, ale takim, by to wystarczyło. – Po prostu jesteśmy kumplami.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 47
- Myślisz, że jest twoim przyjacielem? Przepraszam, że rozbiję twoją bańkę, kochana, ale on nie liczy z kobietami na nic więcej oprócz oczywistości. Pracuje na nagrodę, która zaczyna się na „c” i kończy na „ipka”. Uciekaj, dopóki jeszcze możesz. Po raz kolejny zastanawiam się, skąd pochodzi na ledwo tłumiona wściekłość. Ale głównie jestem zirytowana. Roxy mówi do mnie tak, jakbym była jakąś naiwną, wiejską dziewczyną, która nie wie, o czym mówi. Poznałam swoich gównianych mężczyzn, dziękuję bardzo i lubię myśleć, że umiem ich teraz rozpoznać, kiedy się zbliżają. Jestem wystarczająco dorosła, by podejmować własne decyzje i wystarczająco mądra, żeby nie dać się ponieść. Dodatkowo, po raz pierwszy w swoim życiu, mam ochotę zrobić coś bardzo niepraktycznego – jak posiadanie kabrioletu w Seattle. Chcę powiedzieć pieprzyć to i po prostu dobrze się bawić. - Wiem, że jest graczem. – mówię, trochę bardziej gniewnie niż zamierzałam. – Wiedziałam to, kiedy zaczęłam się z nim spotykać. Facet nie musi być idealny, jeśli wszystko, czego szukam to przyjaźń. To nie tak, że weźmiemy ślub; po prostu miło mieć kogoś, z kim mogę czasem coś zjeść. To jeden z powodów, dla których znajomość z Haydenem jest taka orzeźwiająca. Żadne z nas nie musi być idealne. Nawet nie musimy zachowywać się tak, jakbyśmy byli idealni. Nie odstawiamy żadnych przedstawień ani nie oceniamy siebie. Po prostu cieszymy się dobrymi częściami naszych osobowości i nie przejmujemy się tymi gorszymi. Choć w tym samym czasie cichy głosik w mojej głowie szepce: może Roxy ma rację. Nie mogę się powstrzymać przed wspominaniem tego, jak widocznie Hayden kłamał, mówiąc, że ma przyjaciółki wśród kobiet. Zarówno prawda i fakt, że kłamał na ten temat są potencjalnie złymi znakami. Staram się zignorować ten dokuczliwy głos, kiedy dokańczam swój punkt widzenia. - Nie łudzę się, że moja magiczna wagina uleczy jego złe przyzwyczajenia kobieciarza. Właśnie wyrwałam się z Piekła Chłopaka; nie zamierzam tam wracać i sprawdzać, czy zamarzło od ostatniego czasu, kiedy tam byłam. Jestem na diecie bezfacetów do odwołania. Więc jeśli Hayden spróbuje dostać się do moich spodni, powiem mu, że szczeka na złe drzewo i może albo utrzymywać w stu procentach platoniczną relację albo spierdalać. – Spoglądam na Roxy. – Chyba że starasz mi się powiedzieć, żebym uważała na tabletki gwałtu w moim drinku? - Nie, nie… to nie w stylu Haydena. – Upuszcza niedopałek papierosa na płytkę i zgniata go czubkiem buta. – Wystarczająco zły, żebyś czuła się ze sobą źle po wszystkim, ale nie wystarczająco, by innym było cię żal. Coraz więcej pytań pojawia się w mojej głowie, ale wybieram to najmniej wścibskie. - Jeśli jest taki straszny, to dlaczego mieszkasz w jego budynku? Tłumaczenie: marika1311
Strona 48
Jej jaskraworóżowe usta zaciskają się w linię. - Mieszkałam już w nim od kilku lat, kiedy Hayden go kupił. Fakt, że skończył jako mój właściciel jest całkowitym zbiegiem okoliczności. - Więc wyprowadź się i znajdź lepsze miejsce. Jeszcze mocniej zaciska usta. Czysta, gorzka upartość. - Dlaczego to ja mam cierpieć za jego zachowanie? Byłam tutaj pierwsza i nie mam zamiaru nigdzie się wybierać, skoro nie zrobiłam nic złego. Potrzeba czegoś o wiele więcej niż jednego irytującego dupka, żeby wypędzić mnie z mojego własnego mieszkania. Dobra, dobra, myślę, kiwając kilka razy głową. Coś taka defensywna? Moje wrażenie prawdziwego Haydena nie ma nic wspólnego z tym, co Roxy opowiedziała mi o nim pierwszego dnia. Pewnie, jest napalonym psem i wydaje się być trochę niedojrzały, ale jest zabawny i nie mogę zaprzeczać temu, że jest ciachem. Prawie zaczynam chichotać, kiedy przypominam sobie, jak próbował przyjąć pozycję psa głową w dół. Co złego może być w spotkaniach z nim? Czy jego niefrasobliwa wesołość to naprawdę zachowanie w stylu Jekyll-i-Hyde, usypiająca mnie do fałszywego poczucia bezpieczeństwa? A może po prostu Roxy przesadza? Kiedy zapytałam Haydena o te zgrzyty między nim a Roxy, od razu odmówił zagłębiania się w to, co tylko sprawiło, że moja wyobraźnia oszalała. Zastanawiam się, czy w tej historii to Roxy jest czarnym charakterem, czy Hayden? Staram się odrzucić tę myśl. Prawdziwe życie rzadko jest tak szablonowe. Ale moja ciekawość co do ich relacji doprowadza mnie do szaleństwa. Roxy jest taka przekonana, że Hayden nie przyjaźni się z kobietami, więc jeśli kiedykolwiek się przyjaźnili, Hayden musiał jakoś dać dojść do głosu swojemu pożądaniu. Są byłymi kochankami? Z tego, co wiem, mogłaby być nawet jego siostrą. W pewnym sensie mam nadzieję, że tak jest. Z jakiegoś powodu myśl, że Hayden mógłby sypiać z tą kobietą mnie niepokoi, nawet jeśli jego życie seksualne to nie moja sprawa. Nawet jeśli nie powinnam myśleć, czy Roxy i jej nadmuchane cycki, przesadny makijaż i ciało ładniejsze od mojego to jego „typ”. Bo jeśli tak, to ja zdecydowanie nie jestem w jego typie – z moją szafą pełną garsonek i bezsensownych staników i majtek. Odstawiam swój kieliszek, potrząsając głową. Co jest ze mną nie tak? Samo myślenie o Roxy w ten sposób sprawia, że czuję się jak wielka suka. Wyszła z inicjatywą, by zaprzyjaźnić się z nową dziewczyną w bloku, przyszła tutaj, by podzielić się butelką wina kupioną za ciężko zarobione pieniądze – które prawdopodobnie musiała wyciągać z tyłka pod koniec nocy – a ja tutaj siedzę i zrzędzę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 49
Inne kobiety nie są wrogami, przypominam sobie. Ale nie mogę się pozbyć tego terytorialnego uczucia. Słuchanie, jak obraża Haydena mnie wkurza i to nie tylko dlatego, że sugeruje, że jestem zbyt głupia, by zdawać sobie sprawę, że wchodzę prosto w jego pułapkę. Pieprzyć to. Ryzykując otwarcie puszki Pandory, pytam: - Więc, o co tak właściwie chodzi z tobą i Haydenem? Co się stało, że tak bardzo go nienawidzisz? Jeśli Hayden nie zaspokoi mojej ciekawości, może Roxy będzie zainteresowana wyciągnięciem ich brudów. Z pewnością wydaje się mieć silną potrzebę spuszczenia z siebie pary. Zamiera, jej ręka zawisa w powietrzu w połowie wyciągania kolejnego papierosa z paczki. Już trochę żałuję swojego pytania; razem z wyrazem odrazy na twarzy Roxy, wyłapuję też przebłysk czegoś ciemniejszego, może żalu. A może to tylko wstyd. W końcu mamrocze: - Kiedyś się spotykaliśmy. Poza tym powiedzmy, że popełnił błąd i próbował zrzucić konsekwencje na mnie. Więc byli kochankami. Musiała być jedną z wielu przygód Haydena na jedną noc. Tylko kolejnym podbojem. Odchylam się na miejscu, biorąc długi łyk wina, podczas gdy staram się wymyśleć, jak odpowiedzieć. Niejasna odpowiedź Roxy tak naprawdę nic nie wyjaśniła i czuję się źle, że w ogóle o to zapytałam. W końcu nie wpadam na nic innego poza: - Przykro mi, że to ci się przytrafiło. - Martw się o siebie, kochana… ja tylko staram się ciebie chronić. – Roxy wyciąga rękę, żeby ścisnąć moje ramię, uważając, żeby nie dziabnąć mnie tipsami. Jej ciemne oczy wpatrują się we mnie z powagą. – Nie chcę patrzeć na to, jak ten dupek krzywdzi kolejną dziewczynę. Jest wielkim dzieckiem i pociągnie cię za sobą. Jest centrum pieprzonego wszechświata; liczy się tylko to, czego on chce, a całą resztę jebać. Jesteś mądrą dziewczyną na drodze do świetnej kariery. Nie pozwól mu się rozproszyć. Nie pozwól mu wejść pomiędzy ciebie a to, czego chcesz od swojego życia. Nie pozwól mu się przekonać, że jego gówno jest ważniejsze niż twoje. A będzie próbować, uwierz mi. Potrafi zagadać. Kobiety robią to, co on chce, myśląc, że to był ich pomysł. W rozterce, kiwam głową. - Okej. – To nie jest obietnica, że wezmę jej słowa do serca; to nie jest zgoda. Po prostu potwierdzenie tego, że ją słyszałam.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 50
W ciszy dokańczamy butelkę wina. Nadal uważam, że jest paranoiczką. Cokolwiek stało się między nią a Haydenem, bardzo mocno zatruło dobro. Ale skąd się wzięło to zanieczyszczenie? Od niej czy od niego? Czasami rozstania nie są niczyją winą. Bez wysłuchania całej historii nie wiem, jak bardzo przywiązywać wagę do ostrzeżenia Roxy. Nawet student prawa na pierwszym roku wie, jak bardzo osobiste nastawienie może zniekształcić zeznanie. Kręcę głową i wzdycham; już myślę o tym w kategoriach zeznań, dowodów i wyroku. Powinnam po prostu całkowicie wyłączyć swój mózg, zwrócić rozmowę na lżejsze tematy i cieszyć się swoim zaimprowizowanym, wolnym wieczorem. A jutro może nawet zapytam Haydena, kiedy ponownie się spotkamy. Nie zamierzam trzymać się od swojego przyjaciela tylko dlatego, że jego eks mi tak powiedziała. Jestem dorosłą kobietą; sama sobie poradzę, nawet z takim facetem jak on. Ale nadal nie umiem wykorzenić malutkiego ziarna wątpliwości, które zasiała we mnie Roxy.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 51
Rozdział dziewiąty HAYDEN
Jest piąta trzydzieści w sobotę, tak jak uzgodniliśmy, kiedy schodzę po schodach do mieszkania Emery. Spędziłem dzień nad propozycją Hudsona na luksusowy kompleks apartamentów w Malibu. Nigdy wcześniej nie posiadaliśmy niczego na wybrzeżu, ale wraz z pięknymi widokami na ocean, to idzie w parze z mocną ceną. Kto wie, może to jest tego warte. Choć głównie zerkałem na zegarek i zastanawiałem się, co porabia Emery, kiedy ja czekałem na naszą nie-randkę. Kiedy docieram do jej drzwi, te już są otwarte. - Halo? – Zaglądam do środka, ale jej nie widzę. - Wejdź. – Woła gdzieś z mieszkania. Chociaż to jeden z najmniejszych modeli, to jej mieszkanie jest ładne, utrzymane w neutralnych kolorach, a z wysokimi sufitami i dużymi oknami sprawia wrażenie większego niż jest w rzeczywistości. Ruszam po drewnianej podłodze, zerkając w stronę kuchni, a potem salonu, urządzonego w eleganckim, nowoczesnym stylu. Oba pomieszczenia są puste. - Emery? – wołam, zastanawiając się, co się dzieje. - Tutaj. Już kończę. Patrzę za róg i ją dostrzegam. Stoi przed lustrem przy swojej komodzie w sypialni i chociaż stoi do mnie tyłem, widzę jej odbicie. Zakłada właśnie kolczyki i to jest tak proste, nic wyjątkowego, a mimo to jestem nią oczarowany. Zwyczajne dżinsy i biały podkoszulek mówią, że to nie jest randka. Ale kolczyki – na które poświęca czas, żeby je założyć – mówią mi, że chce, żebym ją zauważył jako kobietę, nawet jeśli mówiła coś przeciwnego. Ten mały akt sygnalizuje, że jest tak samo świadoma jak ja seksualnego napięcia czającego się pod powierzchnią naszej platonicznej znajomości. Kiedy odwraca się twarzą do mnie, jej sutki napierają na koszulkę, a w złotych zwisających kolczykach odbija się światło. Ale przede wszystkim zauważam jej sutki, bo, niech to szlag, jej cycki są doskonałe. Ładne i sterczące. - Gotowy? – pyta delikatnie, kiedy tam stoi i mi się przygląda. - Taa. – Wychodzi z tego prawie jęk i obracam się do drzwi. Wolałbym raczej przejść przez pokój i rzucić ją na jej niezaścielone łóżko. Coś mi mówi, że moglibyśmy nieźle Tłumaczenie: marika1311
Strona 52
się bawić pod pościelą. Albo na podłodze. Albo w prysznicu. Obraz skóry Emery, śliskiej i mokrej sprawia, że do ust napływa mi ślinka. Podczas jazdy do restauracji pokazuję Emery zabytki i miejsca, w których często można spotkać jakieś sławy. Ciągle zapominam, że jest nowa w mieście. Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że jest tutaj o wiele dłużej niż tydzień. Sunflower Grill to niewiele więcej poza ladą do zamawiania z menu napisanym na tablicy i kilkoma stolikami ustawionymi na zewnątrz. Co jest dobre. To nie jest randka i nie mam wrażenia, że nią jest. Bycie tutaj z Emery sprawia, że zastanawiam się, kiedy ostatni raz byłem na randce. Najwyraźniej cholernie dawno temu, skoro nawet nie mogę sobie przypomnieć. Zamawiamy jedzenie, każde płaci za siebie, po czym znajdujemy stolik na zewnątrz. - Jak minął pierwszy tydzień w pracy? – pytam, kiedy siadamy. Oboje zamówiliśmy butelkę piwa i cieszę się, że jej zdrowy styl życia nie wyklucza picia alkoholu. - Właściwie było bardzo dobrze. Pracuję nad prawdziwymi sprawami. Mam szansę pracować z prawdziwymi prawnikami i jest tam też taka miła dziewczyna Trina, mniej więcej w moim wieku, z którą jem lunche. Kiwam głową i biorę kolejny łyk piwa. - To świetnie. Więc ci się tam podoba? Przygryza wargę? - Tak i nie. Mój szef, Przerażający Larry… - Bierze długi łyk, zanim kontynuuje. – Cały tydzień był jak gra w kotka i myszkę. Próbowałam go unikać, ale on uparcie mnie nagabywał. - Co masz na myśli, mówiąc nagabuje? - Chce się dostać do moich majtek. – odpowiada rzeczowo. Nie mogę się powstrzymać przed wygięciem ust w obrzydzeniu. - Ile ten facet ma lat? Wzrusza ramionami. - Sześćdziesiąt? Coś koło tego. - Fuj. - Zgadzam się. - Powiedziałaś mu, żeby się odpierzył? – Kątem oka widzę, że do naszego stolika zbliża się kelner z naszym jedzeniem. - Nie. Mam związane ręce. To długa historia, ale w skrócie to najszybszy sposób do tego, by stracić pracę. A nie mogę jej stracić. Tłumaczenie: marika1311
Strona 53
Mamroczę przekleństwo. - To głupota, ale rozumiem. Dasz mi znać, jeśli się pogorszy? Wtedy coś wymyślę. Kiwa głową, nie odrywając wzroku od moich oczu. Kiedy kładą przed nami nasze jedzenie, szturcham swojego hamburgera z grzybami portabella, zmęczony tym nowym doświadczeniem. - Po prostu spróbuj. Będzie dobre. – mówi zachęcająco Emery i zabiera się do swojego własnego jedzenia. Kiedy widzę, jak bierze wielki, niekobiecy kęs swojego burgera z kumosy ryżowej i czarnej fasolki, a po jej brodzie cieknie sos czosnkowy, to praktycznie sprawia, że warto było tu przychodzić. Dalej mówi o swoim szefie, jakby nic się nie stało. Rozbawiony, pochylam się nad stolikiem i używam swojej serwetki, żeby wytrzeć jej dolną wargę i brodę, rzucając jej uśmieszek. - Miałam coś? – Dotyka swoich ust. - Już nic. Teraz to ona się uśmiecha. - Dzięki. Po kolejnym dużym kęsie swojego jedzenia, wyciąga rękę i kradnie jedną z moich frytek na słodko. Już mam zamiar jej powiedzieć, żeby wzięła je wszystkie, bo nie zamierzam jeść tych cholernych rzeczy, kiedy zdaję sobie sprawę, że nie czekała na moje pozwolenie. Podoba mi się to, że nie chodzimy wokół siebie na paluszkach, nie staramy się zachowywać jak najlepiej, żeby sobie zaimponować. Jesteśmy po prostu sobą, a to jest wygodne. Nie jestem pewny, dlaczego nigdy nie miałem kobiecej przyjaciółki, ale stwierdzam, że to nie takie złe. - Więc, Emery. – mówię po tym, jak wmuszam w siebie kolejny kęs swojego hamburgera. – Opowiedz mi o tym złym rozstaniu, do którego nawiązywałaś, kiedy się poznaliśmy. – Nie wypytywałem o jej przeszłość, ale teraz jest odpowiedni czas na głębszą rozmowę. Jesteśmy najedzeni, zadowoleni; lub przynajmniej ona jest; i mamy przed sobą dwa nowe piwa, dzięki kelnerowi. Odchylam się na swoim krześle, podczas gdy ona bawi się etykietką na swojej butelce. - Ugh, serio? Chcesz wiedzieć o panie Durnym McFiucie? Zakrztuszam się swoim łykiem piwa. Biedny facet nawet nie zasługuje na imię… musiał zrobić coś naprawdę okropnego. - Wal śmiało.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 54
- Cóż, pierwszą rzeczą, którą musisz wiedzieć jest to, że nie wychodzę z jednego złego rozstania, a z potrójnego. Trzech skretyniałych dupków, każdy gorszy od poprzedniego. Najwidoczniej jestem beznadziejna w wybieraniu facetów. - Wyłóż to przede mną. To będzie jak terapia. – Nie mam pojęcia, jak jej pomóc, ale może porozmawianie o tym okaże się lecznicze. Bierze długi łyk ze swojej butelki. - Mogę potrzebować czegoś mocniejszego niż to. - Nie ma problemu. Moje mieszkanie jest w pełni zaopatrzone. Możemy tam wrócić. Mruży powieki. - Niezła próba, Casanovo. Unoszę ręce w udawanym geście niewinności i się uśmiecham. - Albo możemy zostać tutaj. Uśmiecha się i opiera o swoje krzesło. - Więc, co się stało z McFiutem? Przewracając oczami, Emery przenosi spojrzenie na chodnik i przechodzących pieszych. To miły wieczór i pary oraz różne grupki zaczynają wędrować w pobliżu barów i restauracji. - Cóż, posuwasz się do przodu, panie Oliver. Wciąż patrzy gdzieś indziej i wyczuwam, że ignoruje to pytanie. Nie jestem pewny czy dlatego, że chce utrzymać lżejszy nastrój, czy dlatego, że po prostu nie jest gotowa na to odpowiedzieć, więc czekam, aż zdecyduje się na to, by kontynuować. Wzdycha. - Przed tym całym bałaganem, najpierw był Whit i Dana. Nie mogę powstrzymać śmiechu. - Spotykałaś się z facetami z dość żeńskimi imionami. Zerka na mnie, posyłając mi szydercze spojrzenie. - Racja, bo Hayden to uosobienie męskości. - Zamknij się. – To coś, z czego naśmiewały się moje siostry. Myślę, że zamierza opowiedzieć o jednym byłym lub dwóch, ale zamiast tego ona przygląda się ulicy i bierze długi łyk swojego piwa. Kiedy pochyla się do przodu, kładąc torebkę na swoich kolanach, pytam: - Chcesz już iść? – Myślałem, że trochę tutaj posiedzimy, więc jestem zaskoczony, że wydaje się być gotowa do wyjścia. Kiwa głową. Tłumaczenie: marika1311
Strona 55
- Lepiej tak. Może jeszcze trochę posiedzę nad pracą wieczorem. Chociaż dzięki, że mnie tutaj zabrałeś, to świetne miejsce. - Zawsze. – mówię, wstając i wyciągając rękę w jej kierunku, by pomóc jej wstać z krzesła. Teraz żałuję swojego wspaniałego pomysłu, by wtrącać się w jej prywatne życie. Kiedy idziemy w stronę parkingu oddalonego o dwie przecznice, Emery jest cicha i zamyślona. Wątpię, że myśli o słowach, które powiedziała. - McFiut… - mówi z wahaniem, przyciągając moją uwagę. – Na początku to były małe rzeczy, wiesz? Nigdy nie chciał trzymać mnie za rękę, bo mówił, że przez to poci mu się dłoń. – Jest spokojna, kiedy to mówi. Spodziewam się, że powie coś więcej, ale patrzy się prosto przed siebie z cichą intensywnością, a ja pojmuję, że to było dla niej coś wielkiego. Pozornie mała rzecz, która odbija się na jego niezdolności do połączenia się z nią przyczyniła się do końca. Chcąc rozjaśnić nastrój, postanawiam ją rozbawić. - Gdybym był twoim chłopakiem, to trzymałbym cię za rękę. Zerka na mnie, a piękny uśmiech pojawia się na jej ustach. - Cóż, jakiś ty słodki. Ale nigdy nie będziesz moim chłopakiem, prawda? - Nigdy przenigdy. – potwierdzam, splatając nasze palce. - Mmm, to miłe. – Ściska lekko moją rękę i idziemy dalej, teraz bardziej dopasowując do siebie swoje kroki. Stwierdzam, że trzymanie jej za rękę wcale nie sprawia, że się pocę. Właściwie to całkiem miłe i szybko decyduję, że jej były naprawdę był McFiutem. Kiedy docieramy do mojego samochodu, niechętnie ją puszczam, a kiedy siada na miejscu pasażera, natychmiast brakuje mi jej dotyku. W trakcie jazdy do domu Emery kontynuuje swoją opowieść i szybko dowiaduję się, że ma długą listę narzekań na swoich byłych. Ale słusznie. Ci faceci brzmią na totalnych kretynów. Właściwie to trochę się wkurzam, kiedy tak tego słucham. - Wtedy dużo czasu spędzałam sama ze sobą. – Chichocze, zakrywając dłonią usta. – O Boże, czy ja ci właśnie powiedziałam, że często się masturbowałam? - To nie jest wizualny obraz pomagający naszej przyjaźni. – mówię, rzucając jej spojrzenie z ukosa. Mam nadzieję, że nie zauważa erekcji formującej się w moich spodniach. - Przepraszam, ale taka jest cholerna prawda. Whit nie mógłby znaleźć łechtaczki, nawet jeśli narysowałabym mu mapę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 56
- To kolejna rzecz, z którą pomogę ci pomóc. – Pomysł dotykania jej słodkiego ciała sprawia, że czuję ból w fiucie. Nawet jeśli poruszamy się wokół tematu, napięcie seksualne płonie pod powierzchnią, a przez jej zerknięcia na mnie mogę stwierdzić, że uważa mnie za tak samo atrakcyjnego, za jaką ja uważam ją. - Nie bądź głupi. – odpowiada, udzielając mi nagany. – Po to są chłopacy na baterie. I nie zdradzają ani nie kłamią. Wkurza mnie to, że musiała sobie radzić z takimi nieprzyjemnymi sytuacjami. Wiem, że może sobie radzić sama, jest twarda, inteligentna i otwarta, ale nie podoba mi się to, że taka odpowiedzialność spoczywa na jej barkach. Faceci potrafią być szumowinami, a to sprawia, że mam ochotę jej udowodnić, że nie jestem jak dupki z jej przeszłości. - A co z tobą? – pyta, nagle zmieniając temat. - Zdecydowanie znam się na łechtaczce. Bez obaw. Chodzi o nacisk i prędkość. Parska śmiechem. - Nie, nie o to mi chodziło. Na pewno sam masz jakieś szalone byłe. – Patrzy na mnie z nadzieją w oczach, czekając, aż podejmę przynętę. Chwytając mocno kierownicę, kręcę głową. - To nie jest coś, o czym chcę rozmawiać. – Dopiero co zaczynamy się do siebie zbliżać. Nie chcę jej odstraszać górą bagażu, którą za sobą ciągnę. - Teraz czy nigdy? – pyta, zaciekawiona. Nigdy. Ale właśnie sam wtrąciłem się w jej przeszłość, więc ukrywanie własnej nie jest do końca sprawiedliwe. - Teraz. - Okej. – Wzrusza ramionami. – Po prostu będę nadal zapewniać ci wegetariańskie jedzenie i zajęcia jogi, dopóki tego z ciebie nie wyciągnę. Burczę pod nosem. - Nie ma mowy. Następnym razem, jak gdzieś wyjdziemy, to ja wybieram, co robimy. Wędkarstwo sportowe, siłownia, bufet możesz-zjeść-wszystko z meksykańskimi daniami. Udaje odruch wymiotny, po czym zaczyna się śmiać. Słodki dźwięk pełen życia i obietnicy, tak jak ona. Kiedy docieramy do naszego budynku, odprowadzam ją do góry, zatrzymując się przed jej drzwiami. Wygląda pięknie w swojej białej, prostej bluzce i dżinsach; w jakiś sposób jej zwyczajny ubiór sprawia, że wygląda młodziej niż na swoje
Tłumaczenie: marika1311
Strona 57
dwadzieścia cztery lata. Cholernie jej w tej chwili pożądam, ale wiem, że gdyby zaprosiłaby mnie teraz do środka, wszystko bym spieprzył. - Dzięki. – mamrocze, spoglądając mi w oczy. Przesuwając kciukiem po jej szczęce, cieszę się miękkością jej skóry. - Zawsze. Oddech Emery zamiera, jedyny wskaźnik tego, że mój dotyk na nią wpływa. Chcę się pochylić i ją pocałować, przycisnąć usta do jej warg, ale tego nie zrobię. Nie mogę. Po zadumanej chwili, odwraca się i wchodzi do środka. Słyszę zgrzyt zamykanych zamków po tym, jak zamyka za sobą drzwi. - Dobranoc, Emery. – mówię i odwracam się, żeby udać się do siebie. Kiedy wchodzę do mieszkania, rzucam klucze i portfel na tacę na ladzie i wzdycham. Staram się rozgryźć to, dlaczego spędzanie czasu z kobietą nigdy nie było takie, jak to. Było łatwo, przyjemnie i już chcę to powtórzyć. Potrząsając głową i odsuwając od siebie tę myśl, otwieram lodówkę i zaglądam do środka. Wciąż jestem cholernie głodny przez tą wegetariańską kolację. Może dla Emery to wystarczy, ale ja potrzebuję mięsa. Po tym, jak robię sobie kanapkę, opadam na kanapę i chwytam za pilota. Może i w tle gra telewizor, ale nie mogę poradzić nic na to, że wciąż przypominam sobie o tych uroczych małych rzeczach, które mówiła lub robiła Emery. Kurwa. Przełykając ciężko kęs pieczeni wołowej, prostuję się na swoim krześle. Zdaję sobie sprawę, z przerażeniem, że ją lubię. Lubię spędzać z nią czas. Lubię jej osobowość, jej pyskówkę, to, że ma swoje cele. Krzywiznę jej bioder, jej jędrny tyłek… i to, że założyła kolczyki na naszą nie-randkę. Chciałbym też cholernie ją przelecieć, ale wiem, że to nie jest możliwe, zarówno przez moją obietnicę Hudsonowi, jak i Beth, ale też dlatego, że to nie jest coś, czego potrzebuje lub chce Emery. Potrzebuje przyjaciela. I nim zamierzam być. Odsuwam na bok talerz ze swoim niedokończonym jedzeniem. Potrzebuję zimnego prysznica. Muszę wybić to gówno ze swojej głowy. Postanowiłem coś sobie i nie zamierzam tego spieprzyć. Nawet jeśli w tej chwili mój fiut jest twardy jak skała na samą myśl o nią. Szybko się rozbierając, wchodzę pod strumień ciepłej wody. To wcale nie tłumi mojej erekcji, zwłaszcza że Emery jest tylko piętro pode mną. Prawdopodobnie teraz przebiera się w piżamę, a mój umysł wiruje z możliwościami. Czy w dopasowanych szortach i koszulce czy może w majtkach i starym t-shircie, który rozciąga się na jej pięknych cyckach? Tłumaczenie: marika1311
Strona 58
Sięgam dłonią do swojego fiuta i go ściskam, próbując uciszyć obrazy w swojej głowie. To bez sensu. Sposób, w jaki jej okrągły tyłek był obejmowany przez te dżinsy, lekki dekolt w tym podkoszulku… zostało to wypalone w moim mózgu. Wiedząc, że zamierzam poddać się pokusie, chwytam za butelkę żelu pod prysznic, wyciskam pełną garść na swoją dłoń i przesuwam nią po jego długości. Wyrywa mi się jęk, a moja ręka przyśpiesza. Czuję się tak, jakby mój sprzęt był ze stali. Obrazy w mojej głowie stają się coraz bardziej lubieżne… Emery, naga i klęcząca między moimi nogami, jej różowe usta ssące główkę mojego fiuta; ona, pochylona nad moim łóżkiem z tyłkiem wysoko w powietrzu tak, że widzę jej lśniącą cipkę; siebie, pieprzącego ją, pokazując jej jak to jest być pieprzoną przez faceta, który wie, co robi. Kiedy przesuwam palcami po wrażliwym czubku, zduszony jęk wyrywa mi się z ust i mocno dochodzę, spuszczając się na kafelki poniżej. Kiedy woda zmywa dowody na mój brak samokontroli, ja biorę głęboki wdech. Masturbowanie się na myśl o swojej przyjaciółce nie jest normalne. Muszę skończyć z tym gównem. W tej, kurwa, chwili. Ale kiedy osuszam się ręcznikiem, stwierdzam, że jeśli tego potrzeba, żeby zachować przy niej kontrolę, to niech tak będzie. Po tej uldze czuję się nieco bardziej zdyscyplinowany, myślę trochę jaśniej i jestem za to wdzięczny. Zakładam dresy, a następnie idę do kuchni i chwytam za swój telefon. Siedząc na krawędzi łóżka, wysyłam wiadomość do Emery, zapraszając ją na jutrzejszy mecz mojego siostrzeńca. Stwierdziłem, że nie ma mowy, żebym ją pochylił i pieprzył przed dwudziestką czterolatków. To jest bezpieczne, a ja muszę się trzymać bezpiecznych form rozrywki. Takich, w których mój fiut nie wpędzi mnie w kłopoty. Bo ta zasada tylko-przyjaciele? Jest, kurwa, do bani.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 59
Rozdział dziesiąty EMERY
Parkuję na jednym z niewielu wolnych miejsc przy parku. Dzisiejszy dzień okazał się być uroczy – szafirowe niebo, złociste słońce i najlepsze z tego; prawie niewyczuwalny smog – i wydaje się, jakby całe Los Angeles wyszło, żeby się tym cieszyć. Idąc w stronę boiska do piłki nożnej, rozglądam się, dopóki nie dostrzegam Haydena machającego do mnie z trybun. Obok niego jest urocza para. To musi być jego siostra i jej mąż. Jeszcze raz, jak oni się nazywali? Próbuję sobie przypomnieć. Hayden wspominał o nich w smsie. Beth i… Daniel? Niee, David. Beth siedzi w dolnym rzędzie z księżniczką nie starszą niż trzy lata zwiniętą na jej kolanach. To niesamowite, co małe dzieci mogą przespać; pomimo tych dzieciaków wrzeszczących dookoła i śmiejących się dorosłych, dziewczynka śpi jak zabita. Widzę w niej rodzinne podobieństwo zarówno do jej matki, jak i do Haydena – te same ciemne włosy, wysokie oczy i prosty nos. Nieco starszy chłopiec od niej lgnie do Davida, w wolnej ręce trzymając kartonik z sokiem jabłkowym. Jego rozczochrane, orzechowo-brązowe włosy sprawiają, że bardziej przypomina swojego ojca. Spogląda na mnie wielkimi, niebiesko-szarymi oczami. Kiedy się uśmiecham i do niego macham, posyła mi uśmiech i chowa się za nogawką spodni swojego ojca. David się śmieje i klepie chłopczyka po głowie. - Lubi cię. - Uważaj, Hayden. – mówi Beth z uśmieszkiem. – Masz konkurencję. – Wyciąga rękę i chwyta za moją dłoń, zamykając ją w ciepłym uścisku. Hayden na mnie zerka, a na czuję dreszcz schodzący w dół po moim kręgosłupie. - Przyszłaś. Kiwam głową. - Oczywiście, że tak. Piękny dziś dzień. Oboje z Beth spoglądają na niebo, próbując zrozumieć, co mam na myśli. To Los Angeles – każdy dzień jest praktycznie taki sam. Chyba dziewczyna ze Środkowego Zachodu jeszcze do tego nie przywykła.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 60
Zauważając, że jego siostrzeniec wciąż chowa się za nogą Davida, Hayden kuca obok niego. - Hej, Austin. Jak się ma mój kumpel? Zaprosiłem dziś moją przyjaciółkę Emery, żeby zobaczyła jak grasz. – Chłopiec burczy pod nosem i jeszcze bardziej się chowa. – Chcesz piątkę? – pyta Hayden, unosząc rękę w powietrze. Chichocząc, Austin przybija ją ręką, w której trzyma kartonik i sok spada na całą dłoń jego wujka. Radosny nastrój Haydena się nie zmniejsza. - Cieszysz się, że dzisiaj zagrasz? Austin w końcu się odzywa. - Tak. Będę grał w piłkę. - Płakał przez całą drogę tutaj. – wtrąca się Beth. – Chciał mieć na sobie swoją koszulkę z dinozaurem, ale ubraliśmy go w jego kostium ligi, więc… możesz się domyślić. Tęgi mężczyzna w czapce z daszkiem wchodzi na trawnik i dmucha w gwizdek. Chaos rodziców i dzieci dookoła wzrasta jeszcze bardziej. - Wygląda na to, że czas wyjść na boisko. – David pochyla się, żeby wziąć Austina za rękę. – Gotowy, żeby zobaczyć swoich przyjaciół? - Nie. – odpowiada Austin. - No chodź. Nie chcesz… Austin wyrzuca z siebie krzyk tak głośny i nagły, że aż podskakuję. Jego siostra kręci się w ramionach Beth, wciąż jeszcze na wpół śpiąc. David wzdycha. - Hayden, możesz go zabrać gdzieś, gdzie jest cicho? Muszę zabrać jego torbę z samochodu. - Nie ma problemu. – Hayden podnosi z ziemi wierzgającego nogami i rękami Austina i zabiera go pod skupisko drzew rosnących nieopodal. Kiedy oby dwóch facetów znika, Beth odwraca się do mnie. - Przepraszam za to. – mówi, głaszcząc córeczkę po kruczoczarnych włosach, żeby ją uspokoić. – Myślę, że jest po prostu nadmiernie pobudzony. Uwielbia piłkę nożną, ale czasem ci wszyscy ludzie, hałas i czynności… - Wydaje z siebie dźwięk, jakby coś bzyczało. – Wpada w szał. Kręcę głową z uśmiechem. - Nie martw się o to. Życie jest ciężkie, kiedy jest się dzieckiem. Tłumaczenie: marika1311
Strona 61
- Ha… i mi to mówisz. Chociaż Hayden świetnie sobie z nim radzi. Co jest ogromną pomocą. David i ja nie pospaliśmy ostatniej nocy za dużo. Georgia wciąż się budziła z jakiś dziwnych snów. Za dużo cukru przed snem. – Beth schyla głowę, żeby wskazać na swoją córkę, która znowu odpłynęła na jej kolanach. Potem się waha. – Kiedy Hayden powiedział, że przyprowadzi dziewczynę… muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się ciebie. Teraz przykuła moją uwagę. Jakakolwiek szansa, że może wyciągnąć jakieś brudy Haydena, a w to wchodzę. Szczególnie dlatego, że potrzebuję jakiegoś punktu odniesienia poza Roxy. Siadam obok Beth na trybunach. - Co masz na myśli? - Hayden zazwyczaj nie spędza czasu z… no wiesz. Takim rodzajem kobiet, które przyprowadzasz, żeby poznały twoją rodzinę. Dwie kłopotliwe myśli uderzają we mnie na raz. Jedną z nich jest: poznanie jego rodziny? To o to tutaj chodzi? Jestem oceniana?, a drugą: czy jednak Roxy miała rację? Hayden nie spotykał się z dziewczynami wystarczająco długo, by je komukolwiek przedstawić. W ogóle nie przejmował się „miłymi dziewczynami”; szukał kobiet, które może przelecieć i zostawić. Więc jak długo będzie tracił czas na mnie, w nudnych koszulkach, zużytych tenisówkach i smugą kremu do opalania na nosie? Zwyczajny komentarz Beth ujawnił obawy, które nawet nie wiedziałam, że miałam. Robię mentalną notatkę, żeby poprawić stosunki z Roxy; w końcu ona starała się tylko mnie ochronić. Nagle jestem świadoma tego, że zbyt długo milczę. Nerwowo oblizuję swoje suche usta, starając się wpaść na jakiś pomysł, jak odpowiedzieć Beth. - Hm. – mówię w końcu. – To znaczy, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie jestem… Zainteresowana, przysięgam. – Nie jestem w jego typie. - Och. – mamrocze Beth, przeciągając literki. – Przepraszam. Po prostu założyłam, że jesteś jego randką. Chcę być jego randką? Jestem aż tak samotna i napalona? Co ja tutaj w ogóle robię? Beth przerywa mój potok myśli, pokazując coś na boisku. - Wygląda na to, że wszystko już jest pod kontrolą. Na murawie, w odstępach, stoi gromadzą się prawie dwa tuziny małych chłopców. Najwyraźniej piłka nożna dla dzieci jest tutaj bardziej popularna niż bym przypuszczała. Zauważam z ulgą, że Austin jest wśród nich.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 62
David i Hayden wracają na trybuny i razem siadamy, by obejrzeć mecz. Ale chociaż bardzo staram się na tym skoncentrować, jestem zbyt świadoma ciepłego, twardego ciała Haydena przyciśniętego do mojego ramienia i uda. A komentarze Beth co do tego, że nigdy nie przyprowadza normalnych dziewczyn cały czas chodzą mi po głowie.
***
Mecz kończy się remisem jeden do jednego. Gracze więcej krzyczeli, śmiali się i turlali po trawie niż faktycznie grali, a sędzia kilka razy zarządzał przerwę, żeby uspokoić dzieci z napadami złości, płaczu lub by opatrzeć zranione kolana. Ale i tak wygląda na to, że dzieciaki dobrze się bawiły, co jest celem w sporcie. A oglądanie ich, biegających w kółko za piłką było urocze. Jak tylko David sugeruje, żebyśmy poszli do lokalnej pizzerii i to uczcili, Georgia się przebudza. Zaczyna powtarzać pissa, pissa przez całą drogę przez parking, dopóki nie rozdzielamy się do samochodów. A teraz znowu siedzę z całą rodziną Haydena, stłoczoną w plastikowym boksie w głośnej, kolorowej restauracji. Jego młodsza siostra, Gracie, która jest bliżej mojego wieku, przyjeżdża i wślizguje się na miejsce obok Haydena. Spogląda na mnie, a kiedy Beth przedstawia mnie jako przyjaciółkę Haydena, jej oczy stają się tak wielkie jak talerze na naszym stoliku. - Och. Um… cześć? – mówi, podając mi dłoń ponad stołem. Jest tak, jakbym była główną atrakcją w pokazie dziwolągów. Ściskam jej dłoń. - Cześć. Nie mam pojęcia, co powiedzieć później. Gracie jest niesamowita. Podczas gdy Beth jest ułożona, ze swoją fryzurą na boba i przyjaznymi oczami, Gracie emanuje kobiecym pięknem i niewinnością. Ma szeroko rozstawione, niebieskie oczy i pofalowane, kasztanowe włosy, ze złotymi refleksami. Jej wysokie kości policzkowe i pełne usta sprawiają, że jestem zazdrosna. Nie mając nic więcej do powiedzenia, zerkam na Haydena. Patrzę, jak podrzuca swoją siostrzenicę na kolanie i karmi ją kawałkami pieczywa. I nadal zastanawiam się, co ja tutaj, do cholery, robię. Co to wszystko znaczy; o powinnam teraz zrobić. Znowu jestem zdezorientowana i nie wiem, jak mam się czuć. Hayden jest taki słodki z siostrzeńcem i siostrzenicą, tak żartobliwie waleczny ze swoimi siostrami, Tłumaczenie: marika1311
Strona 63
tak koleżeński ze swoim szwagrem – wyraźnie jest zdolny do miłości i uczuć. Więc dlaczego jest taki wycofany i zamknięty, jeśli chodzi o kobiety? Wciąż nie otworzył się co do swojej przeszłości, bez względu na to, jak bardzo go testowałam i próbowałam. Czy coś konkretnego sprawiło, że omija romantyczne związki? Jest nieufny, bo się boi? Co się stało, że tak się zachowuje? Chcę osaczyć Beth i ją zapytać, ale coś mi mówi, że łatwiej udzieliłaby informacji, jeśli mogłabym odsunąć ją od tych wszystkich zakłóceń – i wręczyć jej dzbanek pełny sangrii. Robię mentalną notatkę. Georgia jest w absolutnym bałaganie, z sosem rozmazanym po jej całej twarzy i na przodzie jej plisowanej sukienki. Hayden śmieje się i ją łaskocze. Beth i David nadskakują Austinowi. Gracie siedzi cicho, przyglądając się temu wszystkiemu z delikatnym uśmiechem. Obserwowanie ich, pomimo mojego zmieszania, sprawia, że czuję zadowolenie, któremu nie mogę zaprzeczać. Jestem dziwnie uspokojona. To jak obrazek idealnej rodziny. I uśmiech Haydena – niepohamowany, z pokazującymi się dołeczkami, z niebieskimi oczami prawie zamkniętymi, kiedy się śmieje – jest piękny. Przypominam sobie o tym, jak dotknął mojej twarzy po kolacji w sobotę wieczorem. Czułam niezaprzeczalną iskrę ciepła i chciałam pochylić się w stronę jego dłoni, chciałam, żeby mnie… Ale nic z tego nie powinno się nigdy wydarzyć. To dobrze, że nic nie stało się tamtego wieczoru. Nawet jeśli oboje czujemy się dziwnie w swoich majtkach na myśl o sobie, seks po prostu nie jest dobrym pomysłem. To nie zadziałałoby na dłuższą metę. Koniec i kropka. W takim razie… co mamy zrobić? Kontynuować przyjaźń, co do której nikt nie wydaje się wierzyć, że Hayden jest zdolny? W końcu zjadam swoją pizzę, wypić wodę i powalam sobie na rozkoszowanie się ciepłą, przyjemną atmosferą. A jeśli podziwiam Haydena trochę bardziej niż powinnam, to nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Bo tutaj nie ma nad czym myśleć. Hayden i ja zajeżdżamy pod dom w tym samym czasie. Idziemy razem przez drzwi wejściowe i na górę, pod moje mieszkanie. - Dzięki, że dziś przyszłaś. – mówi, kiedy otwieram drzwi. – Miło było mieć innego dorosłego w tym szaleństwie. Odwracam się do niego, moje klucze wciąż tkwią w zamku. Chcę zapytać, dlaczego mnie dziś zaprosił. Chcę zapytać, dlaczego w ogóle się do mnie odezwał. Ale mówię tylko: - Pewnie… dzięki za zaproszenie. Dobrze się bawiłam.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 64
Rozwiera lekko ramiona. - Przytulenie na pożegnanie? – Jego krzywy uśmieszek mówi, że jeśli tego nie przyjmę, to obróci to w żart. W coś, czego tak naprawdę nie miał na myśli. Waham się przez chwilę, a następnie zbliżam się do jego ramion. Jest tak ciepły, solidny i prawdziwy i minęło tak dużo czasu, odkąd byłam dotykana. Wdycham zapach jego wody kolońskiej, ten sam ostry zapach, który poczułam, gdy się poznawaliśmy. Mój policzek opiera się o miejsce na jego szyi, gdzie gładkość spotyka się z zarostem i czuję, jak jego puls szaleje. Czuję jego umięśnione ciało pod zwykłymi ciuchami. A jedna, bardzo konkretna część, przyciska się do mojego brzucha… Odchylam głowę wystarczająco daleko, żeby spojrzeć w jego zniewalające oczy. „Zniewalające” to idealne słowo – paraliżują mnie, sprawiają, że jestem bezsilna. Nasze usta znajdują się kilka centymetrów od siebie i zdaję sobie sprawę, że moje serce mocno wali. Tak szybko, jak jego. Pragnienie i strach sprawia, że robię się odważna… a może po prostu głupia. - Co my robimy? – pytam go, nie chcąc, by to zabrzmiało jak zarzut. - Jesteśmy przyjaciółmi. – odpowiada. Jego oddech obija się o moje usta i prawie drżę. – Czemu pytasz? - Bo przyjaciołom zazwyczaj nie staje na widok drugiego, prawda? – Ripostuję, uderzając biodrem w wybrzuszenie w jego spodniach. A skoro o tym mowa, przyjaciele też nie przemaczają majtek przez drugiego. Hayden spogląda w dół, po czym odwraca wzrok, wyglądając na mniej więcej sfrustrowanego. - Ja tylko… nie robiłem nic od jakiegoś czasu. Zignoruj mnie. To nic nie znaczy. Prawdopodobnie mówi tak, żeby wybronić się z niezręcznej sytuacji. Ale i tak w pewnym sensie mnie zabolało, kiedy powiedział „to nic nie znaczy” o erekcji, która, jak założyłam, powstała przeze mnie. Miałam na to nadzieję. Kiwam głową, odsuwając się po dłuższej zwłoce, niż prawdopodobnie powinnam. - Skoro tak mówisz. - Chcesz coś porobić w następną sobotę? Może znowu zjeść kolację? – pyta zwyczajnie, jakby wszystko było w najlepszym porządku i jakbyśmy wcale nie byli napaleni. To znaczy… kurwa, moje majtki są praktycznie zniszczone. Od jednego przytulenia się. - Um… pewnie. – A dlaczego by nie, do cholery. Bez konkretnego powodu, znowu kiwam głową. – Napiszę do ciebie jutro.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 65
Uśmiecha się i lekko mi macha. - Dobranoc, Emery. Patrzę, jak idzie korytarzem i znika na schodach, a potem w końcu wchodzę do siebie. Kiedy przygotowuję się do pójścia spać, moje myśli ciągle krążą wokół Haydena. Powtarzam i próbuję wnikliwie zrozumieć każde słowo, które dziś usłyszałam, podczas brania prysznica, mycia zębów i przebrania się w piżamę. Powiedział, że ostatnio nic nie robił. Ale dlaczego? Dlaczego nie sypia z wszystkimi dookoła, jak to zazwyczaj robi? Może po prostu tak tylko powiedział, żeby mnie zbyć. Ale nagle uderza we mnie to, że nigdy nie wydaje się być zajęty. Nieważne, kiedy do niego pisałam, zawsze odpisywał w przeciągu godziny i miał czas praktycznie zawsze, kiedy chciałam się z nim spotkać. Czy on spędza ze mną cały swój wolny czas? To dlatego nic ostatnio nie robił? Nie wiem, co to znaczy. Nawet nie wiem, co w związku z tym czuję. Chowam twarz w poduszkę, gotowa się poddać i iść spać. Akurat w momencie, kiedy zaczynam już odpływać, mój telefon dzwoni. Jęcząc, przewracam się na drugi bok i go łapię. - Halo? - Hej, kochanie. – woła mama radośnie głośnym głosem. Słyszę huk silnika i rzężenie żwiru w tle; musi być w zajezdni dla ciężarówek. – Jak się masz? Podpieram się na łokciu i mrużąc powieki, spoglądam na zegarek. - Um… wszystko gra. Co tam? - Wiem, że to tak znienacka i pewnie jesteś zajęta w pracy, ale mam dostawę w ostatniej chwili do Pasadeny. Jakieś elektroniczne części czy coś takiego, nie mam przed sobą faktury. W każdym razie, będę tam w sobotę, więc chciałabym zjeść z tobą lunch i cię zobaczyć. - To świetnie, mamo. Wezmę pół zmiany w sobotę i się zobaczymy. - Wspaniale. Musisz mi o wszystkim opowiedzieć. Jestem taka dumna z mojej mądrej dziewczynki. Jak tylko ustalamy szczegóły co do spotkania i się rozłączam, przypominam sobie, że powiedziałam Haydenowi, że spotkamy się w następny weekend. - Cholera. – mamroczę pod nosem. Znowu chwytam za telefon i piszę szybkiego smsa.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 66
Emery: Możemy się spotkać w niedzielę zamiast w sobotę? Moja mama przyjeżdża, a jest w mieście tylko na kilka dni.
Dwie minuty później mój telefon odzywa się z przychodzącą wiadomością.
Hayden: Pasuje. Daj mi znać, jakbyś potrzebowała jakiś pomysłów co do tego co robić, jak twoja mama będzie w mieście. Emery: Hmm. Nie jestem pewna. Będzie w Pasadenie. Hayden: Mogę Cię podrzucić. I tak powinienem wybrać się do Pasadeny i spotkać się z zarządcą budynku w sprawie czynszu… Studenci Caltech 11 są biedni w chuj.
Rozważam jego ofertę, a mój kciuk zatrzymuje się nad klawiaturą. Z jednego strony nie chcę, żeby cokolwiek przeszkadzało mi w moim czasie z mamą. Byłoby do bani, gdybyśmy musiały wcześniej skończyć spotkanie, bo Hayden musiałby wracać do Los Angeles. Z drugiej strony, mogłabym uniknąć z piekłem, jakim są korki w południowej Kalifornii. Pozwolić Haydenowi, by to mu podnosiło się ciśnienie, a nie mnie. Kiedy się nad tym zastanawiam, dostaję kolejną wiadomość. Hayden: Fajnie będzie poznać Twoją mamę, musi być niesamowita, skoro Cię urodziła. ;) Ty widziałaś dziś moją dziwną rodzinę, powinienem mieć szansę na to samo.
To niespodziewanie słuszny argument. To nadal trochę dziwne, że tak nagle poznajemy swoje rodziny, ale jeśli przedstawię mamie Haydena, może będę mogła zapytać ją o drugą opinię. Albo o czwartą, po tych wszystkich osobach, które mnie przed nim ostrzegały. Zanim mogę zmienić zdanie, wysyłam odpowiedź. Emery: To chyba sprawiedliwe. Odbierzesz mnie z pracy w sobotę o jedenastej?
11
Kalifornijski Instytut Technologiczny
Tłumaczenie: marika1311
Strona 67
Czekam na jego potwierdzenie – proste „okej” – zanim wyłączam telefon i w końcu idę spać.
***
Kiedy w sobotę wchodzimy do restauracji, mama siedzi już w boksie z wielkim hamburgerem przed sobą. - Tutaj. – woła, machając w naszą stronę. – Umieram z głodu, wiec już sobie coś zamówiłam. Hayden wygląda na nieco zaskoczonego. Prawdopodobnie spodziewał się drobnej, starszej kobiety z okularami i lekko siwymi włosami – a nie flanelowej koszuli w kratę i czapki z dumnym napisem MOTHER TRUCKER 12 ułożonym z czerwonych liter. Trzeba mu to przyznać, że milknie tylko na kilka sekund, zanim odpowiada: - Nie szkodzi. Ja i tak zostaję tylko na kubek kawy. Siadamy naprzeciw niej. Hayden zamawia swoją kawę, a ja biorę naleśniki z jagodami. Śniadania to chyba jedyne dania w menu bez mięsa. Po tym, jak kelnerka odchodzi, wyciągam rękę i dotykam dłoni mamy. Moje serce lekko się skręca; jej nadgarstki i kłykcie wydają się jeszcze sztywniejsze niż wtedy, gdy byłam w domu. - Musisz przestać jeździć w takie długie trasy, mamo. Lekarze mówili, że manualna skrzynia biegów niszczy twoje stawy. A co, jeśli w twojej nodze zrobi się skrzep od siedzenia jedenaście godzin dziennie? - Bzdura. – parska pod nosem. – Najlepsza praca, jaką kiedykolwiek miałam. Pięćdziesiąt pięć kawałków na rok, sama ustawiam swój harmonogram i mogę zobaczyć kraj. Myślisz, że pracowanie znowu pracowanie jako kelnerka byłoby dobre dla moich kolan? I moje ręce i ramiona są zbyt stargane, żeby wrócić do pracy fabrycznej. - Ale nie musisz już tak ciężko pracować. Możesz trzymać się lokalnych dostaw. Skończyłam szkołę, sama spłacam pożyczkę i płacę czynsz ze swoich oszczędności. W ciągu kilku lat zacznę zarabiać tyle, że będziesz mogła przejść na emeryturę.
Trucker – kierowca ciężarówki, ale zostawiłam w oryginale, lepiej brzmi ;) Takie trochę MOTHERFUCKER :D 12
Tłumaczenie: marika1311
Strona 68
- Nie jestem tutaj, żeby rozmawiać o mnie, kochanie. Albo o pieniądzach. Chcę usłyszeć, co nowego u ciebie. – Przechyla głowę z uśmieszkiem. – A kim jest twój przyjaciel? - Jestem Hayden. – mówi, wstając niezgrabnie z miejsca i wyciągając rękę w jej stronę. – Miło panią poznać, pani Winters. Mama potrząsa jego dłonią, a on mruga; kolejną rzeczą, której się nie spodziewał, jest jej morderczy uścisk. - Mów mi Val. Pracujesz w firmie Emery? Przez następne dwadzieścia minut mama wypytuje Haydena o to, jak się poznaliśmy, z czego się utrzymuje, do jakiej szkoły chodził. Odpowiada na wszystko z gracją przesłuchiwanego więźnia. Poddaję się z próbowaniem pokierowania rozmowy. Mama zawsze angażuje się coś w pełni – jest znana z gwałtownego uczucia, z gwałtownego gniewu i gwałtownej radości – i powstrzymanie jej, kiedy już podejmie jakąś decyzję jest niemożliwe. W końcu Hayden dokańcza swoją kawę, zostawia na stole pięćdziesiąt dolarów, by pokryć nasze wszystkie trzy zamówienia i ucieka stąd, zanim mogę zaprotestować na jego hojność. Jak tylko drzwi się zanim zamykają, mama przenosi spojrzenie na mnie. - Nie zakochuj się w tym chłopcu. Parskam, wypluwając mrożoną herbatę. - C-co? - Słyszałaś. – odpowiada spokojnie. – Jestem szalona, ale nie głupia. Widzę, jak na niego patrzysz. Rozumiem… jest przystojny i ciekawy, wydaje się też dość mądry. Ale nie jest typem, z którym można się ustatkować. Nie angażuj się w coś, czego nigdy nie będzie. Dziwne uczucie ciężkości osiada w moim żołądku. Kiedy tu przyjechałam, myślałam, że rada mamy uciszy moje niespokojne myśli i mnie pokieruje. Więc dlaczego nie czuję się lepiej? Właściwie to mogę czuć się jeszcze gorzej. Wycieram rozlaną herbatę, przygryzając policzek od wewnątrz. - Wiem, jaki on jest, mamo. – mówię w końcu. – Nie martw się… jesteśmy tylko przyjaciółmi. Kiwa głową kilka razy. - To dobrze. Nie wychowałam głupca. - Nie, mamo. Na pewno nie. – stwierdzam, żeby ją zapewnić, jednocześnie zastanawiając się, czy kłamię.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 69
Rozdział jedenasty HAYDEN
- A to co, do cholery, jest? – rozlega się głos Dottie, a ona wychodzi z sypialni z fioletowymi stringami zwisającymi z jej małego palca. Wzruszam ramionami. - Nie mam pojęcia. Robi zniesmaczoną minę. - Były pod twoim łóżkiem. Jak to nie masz pojęcia? Mówi oskarżycielskim tonem, ale ja naprawdę nie mam pojęcia. Od tygodni nie miałem tutaj kobiety i przez tą jedną myśl mój fiut pulsuje w niemym błaganiu o ulgę. Zdaję sobie sprawę, że nie robiłem tego od czasu, kiedy wprowadziła się Emery. To wydaje mi się dziwne i nie mam na to wytłumaczenia. Zauważając, że Dottie wciąż do mnie mówi, odganiam od siebie tę myśl. Rzuca mi spojrzenie pełne wyrzutu. - Miłe dziewczyny nie noszą takich majtek, jakie znajduję w twoim łóżku. Stringi bez krocza są dla striptizerek i złych dziewczyn. Chcę, żebyś ustatkował się z dobrą dziewczyną, Hayden. – mówi, wrzucając majtki do śmieci, jakby mogła coś od nich złapać. - Wiem, Dottie i doceniam. Dottie przychodzi trzy razy w tygodniu, żeby posprzątać, zrobić pranie, ugotować, odebrać moje pranie chemiczne i biegać na posyłki. Ma sześćdziesiąt lat, a ma więcej energii niż króliczek z baterii Energizer. Sprawia, że moje życie jest łatwiejsze. Nie chcę robić nic, co mogłoby ją wkurzyć, więc zazwyczaj uśmiecham się i kiwam głową, kiedy daje mi jakieś mądre rady. Ale dzisiaj naprawdę utknąłem, zastanawiając się, do kogo może należeć ta bielizna. Przechodzę przez pokój i idę do miejsca, gdzie Dottie wyciera blat. - Muszę lecieć. Nie siedź za długo. – Całuję ją w policzek. Jest dla mnie jak druga matka i nawet jeśli przydzielam jej wypłaty, to jej troska o mnie zawsze brzmi szczerze. Przegania mnie. - Zostanę, dopóki nie będę ze wszystkiego zadowolona. Baw się dobrze. Tłumaczenie: marika1311
Strona 70
Kiwam głową, chwytając swoje klucze. Spotykam się z Hudsonem na piwo. Minęło zbyt długo czasu, odkąd spotkaliśmy się tak po prostu, bez widma pracy wiszącego nad naszymi głowami. Udaję się do The Avenue, baru, który stał się dla nas miejscem regularnych spotkań. Znajduje się na obrzeżach centrum miasta, mniej więcej w połowie drogi od mojego i jego mieszkania i jest ekskluzywny, ale bez przesady. Napoje zawsze są zimne, a jedzenie dobre. Kiedy zatrzymuję się na parkingu, od razu zauważam jego luksusowego SUV-a. Wchodzę do środka i czuję chłód klimatyzacji na swojej skórze. Siedzi przy barze z butelką piwa w ręce i drugą, czekającą na mnie przy stołku barowym obok niego. Boże, błogosław Amerykę. - Hej, stary, jak tam? – pytam, siadając obok. Unosi butelkę i stuka nią w moją. - Życie bywa ostatnio cholernie dobre. Nie muszę się użerać z żadnymi wściekłymi najemczyniami. Posyłam mu uśmieszek. - Trzymam się zasady. Chyba we mnie nie zwątpiłeś, co? Unosi brwi. - No raczej, że tak, kurwa. Szczególnie wtedy, kiedy zacząłeś się spotykać z tą cholernie gorącą, nową dziewczyną. - Emery. – przypominam mu. – I nadal się spotykamy. - Bez jaj? Jako przyjaciele, hm? Kiwam głową, biorąc łyk piwa i czując dziwną dumę. - Wychodziliśmy coś zjeść i kilka razy razem ćwiczyliśmy. – Nie musi wiedzieć, że chodzi o jogę. To by było po prostu zbyt dziwne. - Jestem pod wrażeniem, stary. Nie sądziłem, że ci się uda. - Yup. Czysto platoniczna relacja. Oprócz ostatniego weekendu, kiedy przytuliłem ją na pożegnanie i miałem w spodniach ogromną erekcję, która była niemożliwa do ukrycia. Emery nawet o tym wspomniała – powiedziała, że mam się wytłumaczyć. Skłamałem i powiedziałem, że to nic takiego i przysięgam, że przebłysk rozczarowania na jej twarzy prawie mnie zabił. Chciałem jej wtedy powiedzieć, jak szalenie mnie pociągała i jak pięknie wyglądała w swoich zwyczajnych ciuchach, kiedy spędzała czas z moją rodziną. - Więc gdzie się zabawiałeś? – pyta Hudson, szczerze zdezorientowany.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 71
- Mam trochę posuchy. – przyznaję. – Wyrzuciłeś mnie z mojej gry. – Dźgam go łokciem w żebra, zanim biorę kolejny łyk i próbuję zapomnieć o tamtym spotkaniu z Emery. Potrząsa głową. - Mnie o to nie obwiniaj. Może coś do niej czujesz. To mogłoby być coś dobrego. Wróć z powrotem na konia, że tak powiem. - Nie, to nie jest tak. Emery wyrzekła się mężczyzn, a cholernie dobrze wiesz, że ja nie szukam związku. - Tak, ale mówię, że może czas ruszyć naprzód. Trochę wydorośleć. – Odrywa spojrzenie od telewizora i spogląda na mnie. – Czy kiedykolwiek podobała ci się laska? No wiesz, wielkie słowo na M? - Próbujesz mnie zapytać, czy kiedykolwiek wcześniej byłem zakochany w kobiecie? Kiwa głową. - Tak, chyba tak. - Pewnie. – odpowiadam. Hudson patrzy na mnie tym swoim ciemnym, intensywnym spojrzeniem. - No co? – pytam, a mój ton jest zarówno zabawny, jak i defensywny. - Nie kupuję tego, Oliver. Jesteś tak cholernie zamknięty na cokolwiek prawdziwego, że to nawet nie jest śmieszne. Po Naomi… Uciszam go machnięciem ręki. - Zapomnij o Naomi. Raz byłem blisko z dziewczyną. Przez sen głośno pierdnęła i to było to. Koniec. - Zerwałeś z nią, bo pierdnęła? - W rzeczy samej. – potwierdzam. - Więc to nie była miłość. - Skąd możesz wiedzieć? Kelsey… a może Kerrie? W każdym razie była słodka i zabawna i robiła cholernie dobre kanapki z szynką. Hudson kręci głową. - Bo kiedy jesteś zakochany, a twoja kobieta czuje się przy tobie na tyle komfortowo, żeby to zrobić, będziesz uważał, że to urocze. - Pomyślę, że pierdnięcie jest urocze? Nie ma, kurwa, szans. – Jeśli o mnie chodzi, kobiety nie robią kupy, nie pierdzą ani nie bekają. A Hudson postradał rozum. - Zaufaj mi z tym. Tłumaczenie: marika1311
Strona 72
Nie ufam mu dalej, niż potrafiłbym nim rzucić – a biorąc pod uwagę, że ma jakieś metr osiemdziesiąt i solidne mięśnie, nie byłoby to tak daleko. - Spotykasz się ostatnio z kimś ciekawym? – pytam. Hudson nie sypia z naszymi najemczyniami, jak ja lubiłem to robić, zanim brutalnie mi tego zakazał, ale ogólnie sobie nie żałuje. Nie, żebym był tym tak zainteresowany; po prostu chętnie zmienię temat z mojego życia miłosnego na jego. - Jak tam twoja siostra? – pyta nagle. - Beth jest super-mamą. Nic nowego. - Nie, chodziło mi o Gracie. – Odwraca spojrzenie, jakby w jego oczach było coś, co nie chce, bym zobaczył. Próbuję za wiele z tego nie odczytywać. Hudson nigdy nie zdradziłby mnie, uganiając się za moją siostrą. Poza tym jest zbyt zajęty pieprzeniem populacji kobiet, jedna długonoga brunetka na raz. Którą Gracie zdecydowanie nie jest. Wzruszam ramionami. - Gracie to Gracie. – Zawsze była moją niewinną, młodszą siostrą. To szaleństwo, że skończyła już dwadzieścia dwa lata i ukończyła studia. Hudson kiwa raz głową, kończąc tą dziwną rozmowę. Okej, no dobra.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 73
Rozdział dwunasty EMERY
Kiedy tydzień mija i moje egzaminy się zbliżają, pogrążam się w nauce. Ale wciąż znajduję godzinę tu czy tam, żeby spędzić czas z Haydenem. Całkowicie dotrzymuje swojej obietnicy, żeby oprowadzać mnie po mieście. Zwiedzamy nie tylko typowo turystyczne atrakcje, jak Aleja Gwiazd i La Brea 13, ale także wszystkie ukryte skarby, które odkrył podczas swoich lat w Los Angeles. Moje wcześniejsze obawy szybko topnieją, sprawiając, że przy nim jestem wesoła, a optymistyczna, kiedy go nie ma. Wszystko jest dobrze; ta przyjaźń całkowicie działa. Cieszę się, że nie posłuchałam Roxy. Wczesnym porankiem w środę, kiedy cały personel wchodzi do sali konferencyjnej na nasze cotygodniowe spotkania, pan Pratt stoi już przy szczycie stołu. Zaczyna chodzić dookoła, jak Król Artur przyglądający się swoim rycerzom. - Chcę wam wszystkim podziękować za ciężką pracę w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Dotrzymaliśmy nie tylko trudnych terminów, ale też wysokim standardom, z jakich Walker, Price & Pratt jest znane. Mamy reputację jednej z najlepszych kancelarii prawnych i mogę szczerze powiedzieć, że na to zasłużyliśmy… Przez kilka minut przedstawia mowę w tym stylu. Nawet jeśli jest trochę bardziej niż banalna, duma rozprzestrzenia się w mojej piersi, wiedząc, że pomagałam. To była moja pierwsza prawdziwa sprawa. Naprawdę praktykuję prawo, myślę z podekscytowaniem. Praktycznie już jestem prawnikiem. Booyah! Pan Pratt zatrzymuje się obok mojego krzesła. - W zasadzie nasz klient jest tak zadowolony z naszej pracy, że zaprosił nas na ich roczne spotkanie spółki w Omaha. Wylatujemy w przyszły poniedziałek, zatrzymujemy się w luksusowym hotelu, który zarezerwowali i wracamy w czwartek rano. – mówi ponad wybuchem szeptów wśród ludzi w pomieszczeniu. – Niektóre sprawy najlepiej robi się osobiście, jestem pewny, że wszyscy to wiecie. Ale głównie będziemy świętować dobrze wykonaną pracę. Wszystko jest zapłacone. Możecie nawet zabrać gości. Kładzie dłoń obok mojej, pochylając się i przesuwając ręką po moim ramieniu. Jest wystarczająco blisko, żebym wyczuła tuńczyka w jego oddechu, a mój odruch wymiotny dokucza mi jak skurwysyn. Ledwie mogę utrzymać w żołądku swoje latte.
13
Rejon asfaltowych jeziorek w parku Hancock
Tłumaczenie: marika1311
Strona 74
Wszystko w tym momencie jest takie dziwne. Nie ma nawet dziesiątej rano – skąd, do cholery, wziął mu się rybny oddech? Zastanawiam się, czy mogę „przypadkowo” przejechać mu krzesłem po stopie. - A skoro byłaś tak cenną pomocą, Emery, zaproszenie obejmuje także ciebie. – Puszcza mi oczko z krzywym uśmieszkiem. Och, rzygam. – Nie mogę się doczekać, żeby spędzić z tobą trochę czasu poza biurem. Poznać się w nieco bardziej intymnej atmosferze. Mój żołądek wywraca się do góry nogami. Trzy noce w hotelu z Przerażającym Larrym? W obcym mieście oddalonym tysiące kilometrów od wszystkiego, co znam, gdzie nie będę mogła łatwo gdzieś uciec? Pieprzyć to nawet w połowie nie oddaje tego stanu. W angielskim słowniku nie ma tak mocnego przekleństwa, by mogło uchwycić czystą głębię mojego „nie”. - Um… - Trudno mi myśleć przez mój wrzeszczący instynkt „walcz albo uciekaj”. Życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdybym po prostu walnęła go kolanem w jaja i wybiegła z sali. – Wiesz, chciałabym, ale nie sądzę, żebym mogła. Muszę uczyć się do egzaminów i są inne sprawy, które trochę odłożyliśmy, żeby zająć się fuzją… Kręci głową. - Obawiam się, że to będzie wyglądać źle, jeśli nie przyjedziesz. W końcu jesteś członkiem naszego zespołu. Już dałem znać, że przyjdzie osiem osób. Jakoś mam wrażenie, że bardziej martwi się uczuciami swojego wzwodu niż klientów. Oni prawdopodobnie nawet nie wiedzą, że ja istnieję. Ale nie mogę dyskutować z moim szefem na temat tego, jak hipotetycznie by zareagowali. Nalegałby tylko, że wie lepiej ode mnie, co byłoby prawdą. Na jakąkolwiek wymówkę wpadnę, po prostu odeprze atak – albo przejdzie od razu do wykorzystania swojej zwierzchności nade mną. Wyraźnie nastawił się na uwięzienie mnie w hotelu Omaha ze sobą. Nie sądzę, żeby posunął się tak daleko, by czegoś spróbować, ale z takim starym zbereźnikiem nigdy nie wiadomo. I nawet w przypadku najlepszego scenariusza, będę musiała znosić jego obrzydliwe prowokacje seksualne i wędrujące ręce przez trzy noce z rzędu. Może doprowadzi to do tego, że rzucę się z dachu hotelu. Myśl, Emery, myśl. Rozglądam się dziko po pokoju. Pozostali pracownicy mamroczą coś na temat szczegółów tych zaimprowizowanych „wakacji” i słyszę, że kilku z nich wspomina o swoich żonach. To jest to – potrzebuję zabezpieczenia. Kogoś, kto powstrzyma pana Pratta od myślenia, że spędzimy razem choć chwilę sam na sam. - W takim wypadku chyba muszę znaleźć trochę czasu. – Unoszę wzrok i rzucam mu sztuczny uśmiech. – Mój chłopak się ucieszy. Jest wielkim fanem Mavericks. – W duchu dziękuję mojej mamie za jej obsesję uczelnianymi drużynami piłki nożnej; Tłumaczenie: marika1311
Strona 75
wszystkie ciekawostki sportowe, które wchłonęłam w trakcie dzieciństwa pomagały mi wcześniej z irytującymi mężczyznami i to nie będzie ostatni raz. - Twój chłopak? – Patrzenie, jak jego mina rzednie i rozpada się w milion kawałeczków jest niesamowicie satysfakcjonujące. – Ach… tak, oczywiście, jest mile widzialny. W duchu przybijam sobie piątkę. Po powiedzeniu nam, że możemy zabrać gości, nawet taki prawnik jak on nie może się z tego wycofać. Ale nie mogę rozkoszować się swoim zwycięstwem zbyt długo. Teraz muszę wpaść na sposób, jak namówić Haydena do lotu przez pół Ameryki, by siedzieć z korporacyjnymi dupkami. Jesteśmy teraz całkiem dobrymi przyjaciółmi, ale porzucenie jego obowiązków na pół tygodnia, żeby odgrywać mojego ochroniarza to wielka przysługa. I czy to sprawi, że między nami będzie dziwne? Czy Hayden pomyśli, że proszę go o coś więcej niż tylko towarzystwo podczas podróży? Nawet jeśli nie będziemy dzielić pokoju, nie daj Boże, wciąż będziemy odizolowani w pewnego rodzaju intymny sposób. Sama sytuacja może umieścić w jego głowie jakieś pomysły. Cholera, atmosfera imprezy i nieograniczone, bezpłatne drinki mogą sprawić, że coś przyjdzie do mojej głowy. Zaakceptowałam to, że seksualne napięcie między nami istnieje i najlepiej zostawić to nierozwiązane. Nie chcę robić niczego głupiego, co naruszyłoby nas status quo. A mimo to nie ma wątpliwości, że brak orgazmów zaczyna mnie wkurzać. Potrzebuję, żeby coś w coś weszło, coś było tak lizane i ssane, że nieuprzejme byłoby wspominanie o tym w towarzystwie. Spotkanie zespołu kończy się, kiedy wszyscy wracają do swoich biurek lub na dół na lunch. Biorę swoją brązową, papierową torbę – falafel z chlebkiem pita, hummusem i cebulą, mniam, mniam – i idę prosto do recepcji. Jedzenie z Triną pomaga mi zachować tutaj moje zdrowie psychiczne. Pierwszą rzeczą, jaką do mnie mówi, kiedy siadamy, jest: - Wyglądasz tak, jakby ktoś właśnie porwał twojego psa. - Nie mam czasu na przedzieranie się łokciami przez to gówno. – Jęczę między kęsami. – Mam egzaminy za mniej niż trzy tygodnie. Muszę skupić się na nauce. Ale czy kogoś to obchodzi? - Rozumiem to, kochana. – Trina popija swoją lemoniadę. Jej paznokcie są dziś pomalowane na ciemną zieleń. – Mój egzamin też się szybko zbliża. - Jaka jest twoja strategia anty-Larry na tą podróż? – pytam. Mój żartobliwy ton brzmi trochę pusto nawet dla moich uszu. – Obdarz mnie swoją mądrością, Zaklinaczko Zboków.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 76
Wzrusza ramionami, posyłając mi uśmiech na wpół rozbawiony, na wpół litościwy. - Nie zostałam zaproszona, więc w ogóle nie będę musiała sobie z nim radzić. Atuty bycia sekretarką. Przeżuwam, połykam i biorę kolejny kęs mojej mocno pachnącej pity. Mój oddech będzie po tym okropny. Idealnie. - Wiesz co, nadal tego nie rozumiem. Powinnaś być wschodzącą gwiazdą w jakieś firmie. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle jesteś sekretarzem prawnym, a asystent prawny wydaje się być niską poprzeczką do osiągnięcia. Jesteś mądrzejsza i bardziej pracowita niż połowa osób tutaj. Trina prycha, ale nie złośliwie. - Co, myślisz, że ludzie biorą pracę asystenta tylko dlatego, że są za głupi do szkoły prawniczej? Spędziłam dwa lata na oglądaniu jak wszyscy tutaj biegają jak kurczaki z odciętymi głowami. Nie, dziękuję, spasuję. - Więc nie lubisz prawa? To dlaczego w ogóle pracujesz w tej dziedzinie? - Tego nie powiedziałam. Sądzę, że prawo jest interesujące. Ale to tylko moja praca, a nie moje życie, wiesz? Może i mogłabym być prawnikiem. Gdybym była, na pewno miałabym niezłe pieniądze. Ale wrzody i godziny nie są dla mnie tego warte. Walker i Price prawdopodobnie widują mnie częściej niż swoje żony i myślę, że to jest po prostu cholernie smutne. Zastanawiam się nad tym, żując swój ostatni kęs. Więc… co w końcu? Lubi prawo czy nie? Nie za bardzo mogę ogarnąć to, co ona mówi. Jeśli prawo ją interesuje, to dlaczego nie pójdzie na całość? A jeśli nie chce iść na całość, to czemu w ogóle robi cokolwiek z tego? Po co pracować przy czymś, w co nie wkładasz swojego całego serca? Albo coś kochasz, albo możesz bez tego żyć. Myląc moje zmarszczone brwi ze zranionymi uczuciami, Trina szybko dodaje: - To znaczy… jeśli chcesz prestiżu albo pieniędzy, albo po prostu lubisz siedzieć nad umowami od rana do zmierzchu, to tak trzymaj. Ale ja po prostu chyba nie jestem ambitna. Nie jestem zainteresowana wspinaniem się po drabinie korporacyjnej. Zależy mi tylko na zarabianiu wystarczającej ilości pieniędzy, by robić to, co chcę przez pozostałe piętnaście godzin mojego dnia. – Milknie i się rozgląda, w razie gdyby pan Pratt czaił się gdzieś w pobliżu. – I znalezieniu innej pracy z normalnym szefem. Więc zdobywam więcej kwalifikacji, żeby mieć na to szansę. Mruczę coś pod nosem, zamyślona; nawet jeśli moje usta nie byłyby pełne jedzenia, nie wiedziałabym, jak odpowiedzieć. Chyba rozumiem, do czego zmierza. Jest zadowolona z tego, jakie jest teraz jej życie, więc nic nie zmienia. Ale i tak ciężko jest mi zobaczyć życie z jej perspektywy. Ja mam tak wiele do zrobienia, zanim osiągnę
Tłumaczenie: marika1311
Strona 77
punkt stabilizacji, z którego będę zadowolona: zdać egzaminy, oficjalnie dołączyć do firmy, awansować, dopóki nie będę zarabiać wystarczająco dla mamy i dla siebie. A nawet wtedy nie sądzę, że coś mogłoby być ważniejsze od mojej kariery. Jestem przeciwieństwem Triny – prawo to moje życie, nie tylko moja praca. To część tego, kim jestem. Możecie zarzucić mnie górą pracy, a ja i tak będę błagać o więcej. To chore, wiem. Żadne z nas nie ma racji, ani się nie myli; po prostu jesteśmy różnymi ludźmi z różnymi priorytetami. Mimo to ten mały wgląd w umysł Triny daje mi do myślenia. Mówiła o pracy, nie o związkach, ale może mogę zastosować jej postawę do mojej sytuacji z Haydenem. Może nie potrzebuję wielkiego planu dla każdej pojedynczej rzeczy. Może w porządku jest improwizować w naszej przyjaźni i przestać zadręczać się małymi rzeczami. Chcę pomocy Haydena, więc go o to poproszę. Bum. Proste. Najgorsze, co się może zdarzyć to jego odmowa i to, że będę musiała wpaść na inny pomysł, jak poradzić sobie z Panem Lepkie Ręce na własną rękę. Ale prawdopodobnie lepiej, jeśli najpierw mu się trochę podliżę. Powinnam przynajmniej odwiedzić go u niego – proszenie o przysługę zazwyczaj lepiej działa osobiście. Zwłaszcza, jeśli przyniosę jakieś dobre piwo. I nie ma możliwości, żeby mnie zignorował i udawał, że nie widział wiadomości.
***
Tego wieczoru po pracy pukam do drzwi Haydena z sześciopakiem schłodzonego piwa. Wpuszcza mnie do środka, komentując to, że okazałam się być świetną przyjaciółką, przynosząc mu zimne piwo i w ogóle. Wchodzę do mieszkania, rozglądając się z ciekawością, podczas gdy on chowa piwo w lodówce. Wygląda tutaj jak u typowego, bogatego kawalera, z eleganckimi gadżetami, czarnymi skórzanymi meblami i obrazami pop-art na ścianach. Ale jest tutaj czyściej i schludniej niż się spodziewałam. Kiedy starsza kobieta wychodzi z jego sypialni, nosząc kosz z brudnymi ubraniami, zdaję sobie sprawę, dlaczego tak jest. Ta kobieta musi być gosposią Haydena. Wygląda mniej więcej na wiek mojej mamy i na tak samo energiczną osobowość, ale na tym kończą się podobieństwa. Podczas gdy moja mama jest niska i tęga, gosposia jest prawie tak wątła, jak jej chmara czarnych, farbowanych włosów. Tłumaczenie: marika1311
Strona 78
Hayden spogląda w tym samym kierunku, co ja. - O mój Boże, Dottie, nie dźwigaj tego gówna. Sam mogę sobie prać, kiedy jestem w domu. - Ale masz gościa. – protestuje. Jej głos jest ostry i przenikliwy, z lekkim, południowym akcentem; kolejny aspekt odróżniający ją od mojej mamy i jej niskiego tonu. – Nie możesz brać się za obowiązki domowe i zostawić twoją przyjaciółkę, żeby tu siedziała. To niegrzeczne. Próbuję powiedzieć, że nie mam nic przeciwko, ale żadne z nich nie zwraca na mnie uwagi. - Więc zrobię pranie, kiedy ona wyjdzie. – odpowiada Hayden. – Dlaczego nie zrobisz przerwy i się nie odprężysz? Pracujesz tutaj cały dzień. – Wskazuje na kuchnię. – Napijesz się z nami piwa? - Cóż, skoro nalegasz… tylko na chwileczkę. I może być woda. – Ustawia kosz przy wejściu do salonu i przysiada na krawędzi fotela jak niespokojny ptaszek. Uśmiecham się lekko; to ujmujące, przyglądanie się Haydenowi, jak jej nadskakuje, jakby była rodziną, a nie pracownicą. Wyciąga z lodówki butelkę wody oraz dwa piwa, a ja ponownie skupiam się na powodzie, dla którego tutaj przyszłam. Pomimo mojej determinacji, czuję się trochę nerwowa. Prawdopodobnie nie spodoba mu się mój plan-Omaha i nie ma za dużo rzeczy, które mogę powiedzieć, zanim przejdę do błagania i niezręcznej ciszy. Kiedy Hayden wręcza mi otwarte piwo, zbieram się na odwagę i mówię radosnym tonem: - Hej, mogę cię prosić o przysługę? Zerka na mnie dziwnie. - To zależy od tego, co to jest. Cholera, już jest podejrzliwy. Chyba wiedziałam, że nie jest głupi. I prawdopodobnie nie jestem pierwszą kobietą, która słodkim tonem próbuje namówić go na kłopoty. Teraz nie ma wyjścia, trzeba prosto z mostu. - Mam coś związanego z pracą w Omaha w przyszłym tygodniu. – Zaczynam. – Zostaniemy w hotelu przez dwie noce i jestem pewna, że mój ohydny szef będzie mnie prześladować przez całą podróż. – Biorę głęboki oddech. – Pojedziesz ze mną jako moja tarcza? Żebym nie musiała z nim być sam na sam? Marszczy brwi. - Omaha. Jak Omaha w Nebrasce.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 79
- Ładnie proszę? Jesteś jedynym przyjacielem, którego mogę zapytać. Gdybym przyprowadziła kobietę, ją też by pewnie nagabywał. – Mam nadzieję, że lojalność Haydena do mnie wygra ponad jego pożądaniem. – No weź… to praktycznie jedna wielka, gigantyczna impreza. Tyle darmowych steków i whisky, ile możesz znieść. - No nie wiem. – mówi z udawanym zamyśleniem. – Mogę znieść wiele, jeśli chodzi o mięso i alkohol. - Cóż, to będzie ich problem, prawda? Obiecali nieograniczone drinki. – Uśmiecham się słodko. - Och, daj spokój. – wtrąca się Dottie. Nie byłam nawet świadoma tego, że słuchała. – Piękna dziewczyna zaprasza cię na wakacje, nad czym się tu zastanawiać? Chociaż to nie do końca są wakacje, a ja zdecydowanie nie jestem jedną ze zdobyczy Haydena, szukającą zabawy w pościelach, to entuzjazm Dottie jest uroczy. Kłamstwa. Same kłamstwa. Podskakiwałabym na tym kiju godzinami. Hayden pociera dłonią podbródek, po czym wyciąga swój telefon. - Tylko sprawdzę kalendarz. Może będę musiał przesunąć kilka spotkań. Kiedy jest wylot? Podaję mu wszystkie szczegóły podróży, surowo mówiąc sobie, żeby nie rozbudzać swoich nadziei i siedzę na kanapie, podczas gdy on pisze na swojej komórce. Dottie znowu stanęła na nogi, a ja uprzejmie odrzucam jej natarczywe oferty, by zrobić mi coś do jedzenia. W końcu Hayden odkłada telefon i rzuca mi uspokajający uśmiech. - Proszę… załatwione. Jadę z tobą. - Ratujesz mi życie. – mówię, wzdychając z ulgą i naprawdę tak myśląc. – Wielkie dzięki. - Hej, nie ma problemu. Cieszę się, mogąc pomóc przyjaciółce. – Zaczyna się śmiać. – Darmowe jedzenie i alkohol to tylko bonusy. Uśmiechając się do Haydena, czuję, że moje ciało zaczyna się rozluźniać. Oczywiście, że ze mną pojedzie. Dlaczego tak wcześniej panikowałam? Nigdy nie powinnam się martwić tym, na czym stoi nasza przyjaźń albo dokąd to może zmierzać. Czymkolwiek jest to, co mamy, nie musi być to niczym konkretnym. To po prostu istnieje – i jest dobre. - Masz plany na kolację? – pyta, znowu pochłaniając moją uwagę swoim słodkim urokiem i tysięczno-watowym uśmiechem. Boże, ten facet robi ze mną rzeczy, o których nawet nie mam pojęcia. Jestem zaskoczona, że jeszcze nie roztopiłam się w kałużę u jego stóp.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 80
- Nie, ale muszę posiedzieć dzisiaj nad książkami. Pewnie zamówię pizzę albo coś takiego. Posyła mi złośliwy uśmieszek. - Widziałem dostawę z Gio trzy razy w tym tygodniu. Nie masz już dość pizzy? Przewracając oczami, biorę kolejny łyk piwa. - A ty co, policja węglowodanowa? Czy dziewczyna nie może się cieszyć swoją wegetariańską pizzą trzy razy w tygodniu? - Posłuchaj. – mówi, wstając i górując nade mną. – Mam zamiar coś ugotować. Musisz coś zjeść. Idź po swoje książki czy co tam, a ja zacznę coś przyrządzać. - Gotujesz? Wzrusza ramionami. - Okazyjnie. Wiedząc, że spieranie się z nim byłoby w złym guście, skoro on dopiero co wyczyścił swój kalendarz i zgodził się pojechać ze mną do Omaha, zgadzam się i biegnę po schodach po swojego laptopa i zeszyty. Wątpię, żebym tu za dużo się pouczyła, ale ma rację co do tego, że muszę jeść. Kiedy wracam, trzy różne rzeczy uległy zmianie. Pierwsza – Dottie skończyła pracę na dziś. Druga – w tle gra delikatna, jazzowa muzyka. Trzecia – tyłek Haydena wygląda cholernie dobrze w parze ciemnych jeansów, które ma na sobie. Cóż, no może to się nie zmieniło, ale teraz mogę to w pełni docenić, skoro ustawił się przy wysepce kuchennej. Kończy właśnie rozmawiać przez telefon, razem z kocham cię powiedzianym na końcu. Ciekawość mnie kusi, ruszam w stronę kuchni. - Kto to był? – pytam. - Moja siostra, Gracie. Chciała mi powiedzieć, że dostała pracę, o którą się starała. - Och, to świetnie. Jego obie siostry są ładne i miłe i fajnie, że jest z nimi tak blisko. Nie możesz być złym facetem, jeśli jesteś tak związany ze swoimi siostrami, prawda? Wyobrażam sobie, że robię z nimi zakupy, chodzimy na pedicure i dzielimy się butelką wina… Uciszam te myśli najszybciej, jak to możliwe. Hayden i ja nie jesteśmy razem, więc dlaczego planuję to wszystko w związku z facetem, który miał być moim przyjacielem? - Co przyrządzasz? – pytam, zerkając ponad jego ramieniem. Nie spodziewam się niczego więcej niż makaron z serem albo jakieś zupy i jestem mile zaskoczona, kiedy widzę, że opłukuje brązowe pieczarki. Tłumaczenie: marika1311
Strona 81
- Risotto z grzybami. I sałatkę. - Hmm. – Nie wiem, co innego mogłabym powiedzieć. Naprawdę miał tutaj tak po prostu wszystkie składniki na wegetariańską kolację, czy zaplanował to wcześniej? - Możesz umyć dla mnie tego ogórka? – pyta, kiwając głową w stronę zlewu, gdzie w durszlaku leży wielki, zielony ogórek. - Pewnie. – Podchodzę do zlewu i myję swoje ręce, po czym zaczynam opłukiwać ogórka. Zagubiona w myślach o tym, jak, do cholery, znajdę czas na naukę, która jeszcze musi mieć miejsce pomiędzy tym momentem a egzaminami, zaskakuje mnie chrząknięcie Haydena. Przygląda mi się uważnie, w jego oczach płonie coś gorącego i intensywnego. Spoglądam w dół za swoje dłonie i zdaję sobie sprawę, że moje ruchy były trochę nieprzyzwoite. - Mam nadzieję, że jestem następny. – Jego ton jest tak poważny, jak wyraz jego twarzy. - Nie możesz mnie zaklepywać 14, kiedy myję twojego ogórka. - Właśnie to zrobiłem. – Uśmiecha się pod nosem. - Dobra. Tak ci się podoba? – Przesuwam dłonią w górę i w dół po kształcie warzywa, poświęcając szczególną uwagę swoim ruchom, żeby celowo go torturować. Wzdycha w urywanym jęku. - Kurwa. Dobra, poddaję się. Tylko proszę, przestań. Kiedy sięga dłonią na dół, żeby poprawić swoje spodnie w kroku, nie mogę powstrzymać swoich chciwych oczu, by nie podążyły za jego ręką. Cholera, czego bym nie dała za przejażdżkę na tym kiju. Czuję, że moje wewnętrzne mięśnie się zaciskają. - Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że trochę minęło. – mówi sfrustrowany. - Ja też nie jeżdżę na parówce, ale nie podnieca mnie warzywo. – Spoglądam na dół na obiekt rozmowy. Hm… obwód ma całkiem fajny. Em, chwila. Co ja robię? - Powiedz mi jeszcze raz, czemu bzykanko byłoby złym pomysłem? – pyta Hayden. Zmuszam się do tego, by się skupić, odkładając ogórka na deskę i zaczynając go kroić z schludne plasterki. - Bo tak. Jesteś męską dziwką. A ja jestem całkiem pewna, że moja wagina odpadła po ostatniej katastrofie, jaką był mój związek. Użyte jest tu słówko dibs; używane np. kiedy dwóch kumpli widzi jakąś dziewczynę i obojgu ona się podoba; wtedy jedny mówi „dibs” – w sensie, że ją „zamawia/ zaklepuje” – i to on może ją poderwać. :D 14
Tłumaczenie: marika1311
Strona 82
- To nie brzmi dobrze. – Odwraca się do mnie, a na jego twarzy maluje się troska. – Pozwól mi sprawdzić. Wiesz, żeby się upewnić, że jesteś zdrowa. Unoszę do góry dłoń, w której trzymam nóż i robię niepewny krok do tyłu. - Zgodziłam się na kolację, a nie inspekcję waginy. – Przypominam mu. Jestem zaczerwieniona i zbyt rozgrzana i mam nadzieję, że nie zauważa rumieńców schodzących po szyi na mój dekolt. Jedno z nas musi być silne. - Dobra, jak wolisz. – Brzmi na szczerze rozczarowanego, nawet jeśli myślałam, że nasze żarty były tylko beztroską zabawą. Biorąc głęboki oddech, nadal przypominam sobie wszystkie powody, dla których ja i Hayden nie możemy się w tej chwili pieprzyć w łóżku jak króliki. Bo, jasna cholera… widok tego, jak poprawia sobie spodnie dookoła twardniejącego fiuta? Moje majtki są mokre i teraz się do mnie kleją. To cholernie rozpraszające. Znowu biorę głęboki oddech, próbując rozjaśnić swój umysł tak, jak robimy to na jodze, tyle że tym razem to nie działa. W co ja się wpakowałam? - Kolacja będzie gotowa za jakieś dwadzieścia minut. Możesz zacząć się uczyć, jeśli chcesz. – mówi Hayden, odciągając mnie od moich nie-tak-niewinnych myśli. - Pewnie. – Zbieram swoje rzeczy i rozsiadam się przy jego stole. Właśnie otworzyłam laptopa, kiedy dźwięk tego, jak nuci, wyrywa mnie ze skupienia. Patrzę na niego, obserwując to, jak bez wysiłku porusza się po kuchni. Boże, uroczy jest. - Hej, Emery. – woła. - Taa? Spogląda na mnie, stojąc przy kuchence i mieszając coś w garnku. - Więc twoja mama nigdy nie wyszła ponownie za mąż? Odkąd poznał moją mamę, niewiele o niej rozmawialiśmy, nie poza obowiązkowym komentarzem była miła, który wydobył z siebie po spotkaniu. - Nie. – mówię. – Po tym, jak tata umarł, miała trzy prace, żeby utrzymać dom. To było dla niej bardzo ważne, ale nie pozostawiło za dużo czasu na randkowanie. Miała kilka chłopaków na przestrzeni lat, ale nic poważniejszego. Kiwa głową, dalej mieszając łyżką. - Cholera. Trzy prace. Już wiem, po kim masz swoje podejście do pracy. - Tak, ale kiedy byłam w liceum, zaczęłam zdawać sobie sprawę, co jej poświęcenia z nią robiły i zmusiłam ją do sprzedaży domu i zmniejszenia liczby godzin pracy. Jej ciało nie mogło już tego znieść. Po piętnastu latach brania za dużo na swoje barki, zaczęła mieć problemy ze zdrowiem. Przenieśliśmy się do mieszkania, a ona wciąż tam mieszka. Mój pokój wygląda dokładnie tak samo. Tłumaczenie: marika1311
Strona 83
Kiedy podnoszę wzrok znad ekranu laptopa, Hayden się do mnie uśmiecha. - To słodkie. Masz bardzo dobrą mamę. - Tak, wiem. – Jej ostrzeżenie znowu rozbrzmiewa w mojej głowie. Nie angażuj się w coś, czego nigdy nie będzie. Biorąc głęboki oddech, zmuszam się do tego, by przenieść spojrzenie z powrotem na laptopa, zatracając się w warunkach prawnych, których się uczę, gdzie rzeczy są albo czarne, albo białe, albo dobre, albo złe i od razu czuję się swobodnie.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 84
Rozdział trzynasty HAYDEN
Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem w Omaha. Przez jakieś zamieszanie przy recepcji skończyło się na tym, że ja i Emery dzieliliśmy ze sobą pokój w hotelu. Jej pokój był opłacany przez firmę, a ja nie mam problemu z płaceniem na własną rękę, ale nie powiedziałem ani słowa; po prostu kiwnąłem głową i się uśmiechnąłem, kiedy wręczono mi kartę do pokoju. Czułem się tak, jakbym wygrał na cholernej loterii. Jakby to był jakiś zwrot akcji, działający na moją korzyść. Nie zamierzam igrać z losem. Przez ostatni miesiąc masturbowałem się na myśl o Emery. Moja cholerna ręka jest zmęczona. Może ta podróż zmieni coś między nami. Muszę tylko zdecydować, czy tego chcę. Po zameldowaniu się w hotelu, Emery zeszła na dół na spotkanie biznesowe w jednej z sal konferencyjnych, a ja wyszedłem i rozejrzałem się po Omaha. Nie ma tu za wiele do zobaczenia i dlatego jestem już z powrotem i siedzę przy hotelowym barze z butelką piwa. Spoglądam na dół, żeby sprawdzić godzinę na swoim telefonie. Mam kolejne trzydzieści minut, zanim powinienem spotkać się z Emery na kolacji biznesowej w jednej z restauracji hotelowych – ze stekami. Jeśli jest jedna rzecz, którą mają w Nebrasce, są to krowy. Wcześniej poszedłem do tej restauracji, żeby się upewnić, że mają też coś wegetariańskiego dla Emery. Poza tym po prostu się nudziłem. Mam laptopa i sprawdzałem kilak nieruchomości oraz odpowiedziałem na e-maile w sprawie pracy, ale nie jestem przyzwyczajony do bycia poza moim miastem i jestem zbyt niespokojny, by skupić się na pracy. Zastanawiam się, czy tak czuła się Emery po przeprowadzce do LA? Jeśli tak, to podziwiam ją nawet jeszcze bardziej za to, jak świetnie sobie poradziła. Znowu zerkam na swój telefon. Jeszcze dwadzieścia dziewięć minut. Kurwa.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 85
***
Trzydzieści pięć minut później stoję w prywatnej sali jadalnianej w restauracji, rozmawiając z Donaldem Kempem i jego żoną, Tabithą albo Tracey, nie mogę sobie przypomnieć. On jest mniej więcej tak ekscytujący, jak mokra ścierka. Ciągle zerkam w stronę białych, francuskich drzwi, chcąc ją zobaczyć. Gdzie ona jest? W końcu Emery wchodzi do środka w parze wysokich obcasów, które sprawiają, że jej nogi wyglądają na nieskończenie długie. A moje serce przyśpiesza trzykrotnie, żeby to nadgonić. Jest w sukience koktajlowej. Klasycznej. Czarnej. Małe, delikatne i cienkie ramiączka spoczywają na jej ramionach. Jej wzmocnione od jogi nogi są czymś, co rzadko mam okazję widzieć, bo zazwyczaj ma na sobie jeansy albo eleganckie spodnie, i dorównują one bardzo wysokim standardom w moich wielokrotnych, sprośnych fantazjach. Otwieram usta, żeby się wymówić od towarzystwa Donalda, kiedy stary facet z siwymi włosami i złym zestawem licówek zbliża się do Emery, kładąc dłoń na jej talii i pochylając się, żeby jej coś powiedzieć. Emery się krzywi. Budzi się we mnie mordercza wściekłość i mam ochotę zatłuc sukinsyna. Zaciskając pięści, mamroczę coś do Donalda i ruszam w jej stronę. Przez moją głowę przechodzi myśl, by obsikać jej nogę, tak jak pies robi z hydrantem. Cholera. Nie mogę tego robić Emery. Zatrzymując się obok niej, wbijam wzrok w tęgiego i niskiego faceta. - Hayden, to jest pan Pratt, szef w mojej firmie. – mówi dobitnie, wyraźnie wyczuwając moje mordercze nastawienie i próbując mnie uspokoić. – A to jest Hayden Oliver. Deweloper nieruchomości. - Miło pana poznać. – mówię oschle. Pan Pratt kiwa głową, a ja zastanawiam się, czy to on jest Przerażającym Larrym, o którym mi opowiadała. Najprawdopodobniej ma kilku szefów w firmie, ale przeczucie mówi mi, że to jest szef szefów. - Emery wykonuje fenomenalną pracę. To przyjemność ją mieć, jak pewnie wiesz. – stwierdza, mrugając do mnie, co sprawia, że mój żołądek się skręca. Czy ten facet nie zdaje sobie sprawy, że ma wystarczająco dużo lat, by być jej ojcem? Fuj. Nic dziwnego, że wyrzekła się mężczyzn. - Przy okazji, mów mi Larry. – mówi Przerażający, pochylając się w moją stronę. Jego oddech jest mieszanką majonezu i sosu bolońskiego. Bleh.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 86
Dając krok bliżej do Emery, przeciągam ją z dala od jego łapsk i bliżej do siebie. Otwiera szeroko oczy i na mnie spogląda. Pochylam się, by szepnąć blisko jej ucha, pozwalając swoim ustom tylko delikatnie dotknąć jej szyi. - Będę się zachowywał. Po prostu nie chcę, żeby on cię dotykał. Kiwa głową, spięta i zerka to na niego, to na mnie. Jest jasne, że nie chce wplątywać się w impas między mną a swoim szefem. Ale wyczuwam, że jest wdzięczna, że może się znaleźć z dala od niego. Prowadzę Emery do baru. - Coś do picia? – pytam, a mój głos jest spokojniejszy, kiedy odchodzimy od jej okropnego szefa. - Poproszę. – Błaga mnie o to wzrokiem i mogę wyczuć, że cokolwiek się dzisiaj stało, musiało być piekłem. – Coś mocnego. Tylko nie za mocnego. – Dodaje. Przeglądam menu z drinkami i wołam barmana. - Poproszę czerwoną sangrię. – Jest mieszanką wina cabernet i odrobiny likieru pomarańczowego, więc może być trochę mocniejsze od zwykłego wina, ale nie na tyle, że będzie miała ochotę zachowywać się niegodnie przed swoimi kolegami z pracy. A z plastrami pomarańczy i wisienkami do ozdoby, drink jest zabawny i dziewczęcy, bez bycia zbyt wymownym. Kiedy odwracam się, żeby wręczyć jej drinka, rzuca mi promienny uśmiech. - Dziękuję. Idealnie. Kładę dłoń na dole jej pleców, czując dziwną potrzebę, by być blisko niej. Kiedy Emery dostała swojego drinka i wzięła kilka łyków, widzę, że zaczęła się rozluźniać. Jej ramiona lekko opadły, a na ustach pojawił się miły uśmiech. Założę się, że ma spięte miejsce na plecach i szyi, którymi mógłbym się później zająć… ale trochę się zapędzam. W końcu siadamy do kolacji. Wyciągam krzesło dla Emery, a dupek Larry wślizguje się w tym czasie na miejsce obok niej. Muszę się pochylić i zapytać jednego z jej kolegów, czy może się ze mną zamienić miejscami, żebym mógł usiąść obok niej. Wielu pracowników zabrało ze sobą żony. W zasadzie to jedyną samotną osobą jest Larry. Poważnie mam ochotę stłuc jego skretyniały tyłek. Nie podoba mi się sposób, w jaki na nią patrzy w tej sukience przez cały wieczór, a to, jak wbił się na miejsce obok niej przy stole było po prostu dziwne.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 87
Przynajmniej wszyscy przy naszym stole są w nastroju do świętowania. Wygrali dziś ugodę, o którą walczyli przez dwa lata. Jutro będą dopracowywać szczegóły, podpisywać umowy i wszystko sprawdzać. Emery się do tego przyczyniła, pomimo tego że jest nowa i młoda, a jej szef jest jej pod wrażeniem. Więc to jest promyczek nadziei. Rozmawiamy uprzejmie, a temat często wędruje ku najdrobniejszym szczegółom technicznym i polityce biurowej, o których Emery mówi z łatwością. Uwielbiam oglądać ją w akcji, sprzeczającą się z mężczyznami dwa razy starszymi od niej. To dość niesamowite. Wreszcie przychodzą kelnerzy ze srebrnymi tacami, gotowi do podania jedzenia. - Co to, do cholery, jest? – Larry spogląda na talerz Emery, który zawiera grillowane warzywa i makaron w sosie z dodatkiem wina; dokładnie to, co dla niej zamówiłem, kiedy wcześniej przyszedłem do restauracji i dowiedziałem się, że menu na naszą dzisiejszą kolację zostało ustalone bez brania pod uwagę jej preferencji. – Niech ktoś przyniesie tej dziewczynie stek. – żąda, patrząc na jednego z kelnerów. - Nie, panie Pratt… to znaczy Larry. – mówi Emery. – Wszystko w porządku. Pochylam się w jego stronę. - Jest wegetarianką. Upewniłem się, żeby się nią odpowiednio dziś zajęto. Spogląda na mnie z wdzięcznością. Coś mi mówi, że gdybym dziś nie zainterweniował, utknęłaby z kilkoma kawałkami brokułów na kolację, a to mi nie odpowiada. Rozumiem, że chce zrobić dobre wrażenie na starszych partnerach, ale cholera, powinna być w stanie jeść to, co lubi. - Wegetarianka? – Larry marszczy brwi. Nie jestem pewny, jak mogła mu umknąć ta informacja. Emery pracuje z nim od miesiąca. Dokładnie pamiętam, jak powiedziała mi o tym od razu, gdy się poznaliśmy. Ale może przy mnie czuje się bardziej komfortowo. Wbijam nóż w swój stek, podczas gdy Emery, wyglądając na zadowoloną, nawija swój makaron na widelec i bierze duży kęs do buzi. Je ze smakiem, a nie z tym fałszywym podejściem, że niby jest na diecie, tak jak to robią niektóre dziewczyny. Och, zjadłam jeden liść sałaty – jestem pełna. Kiedy ignoruję rozmowy o fuzjach i przejęciach dookoła mnie, podczas kolacji zauważam małe rzeczy dotyczące Emery. To, jak jej prosty złoty naszyjnik spoczywa w zagłębieniu jej delikatnego obojczyka. To, jak jej ciemne rzęsy opierają się na policzkach, kiedy spogląda na dół. To, jak brzmi jej śmiech, kiedy się rozluźnia – gardłowy dźwięk, który podoba mi się bardziej niż powinien. Zazwyczaj z kobietami mam finezję nosorożca szarżującego przez wodopój. Z Emery, mam ochotę skatalogować każdy, najdrobniejszy szczegół. Mógłbym się na Tłumaczenie: marika1311
Strona 88
nią gapić godzinami. Na to, jak delikatnie dotyka serwetką ust, żeby nie zniszczyć makijażu. To urocze. Kiedy kolacja trwa, ruszam do baru, potrzebując jeszcze jednego drinka, jeśli mam przetrwać resztę wieczoru. Właśnie zamówiłem whisky z lodem, kiedy obok pojawia się Larry. Kawałek brokułów między jego zębami jest tak ogromny, że praktycznie potrzebuje własnego kodu pocztowego. Oczywiście, nie mówię nic na ten temat. - Dobrze, że dzisiaj poszło wszystko dobrze. – mówię, mentalnie odhaczając pozycję nawiąż uprzejmą rozmowę na swojej liście rzeczy do zrobienia. Mam już zamiar odejść, kiedy Larry się do mnie odwraca, zatrzymując mnie przy barze. - Jak długo spotykacie się z Emery, synu? - Och, jesteśmy tylko przyjaciółmi. – mówię, poprawiając go. Unosi jedną, krzaczastą siwą brew. - Powiedziała, że zabierze ze sobą chłopaka. - Naprawdę? – pytam z więcej niż odrobiną zaciekawienia w głosie. Larry kiwa głową, pokazując mi brokuły między swoimi zębami. - Tak. - Przepraszam. – mówię i ruszam prosto do Emery, odrywając ją od jednego z jej kolegów. Dicka, Boba albo jak on się tam nazywa. Rzuca mi złowrogie spojrzenie, prawie potykając się na obcasach, kiedy zaciągam ją w cichy kąt na sali. - Co w siebie wstąpiło? Powiedziałaś Larry’emu, że jestem twoim chłopakiem? Nie jestem pewny dlaczego, ale mój ton ocieka irytacją i frustracją. Nie byłem nazywany niczyim chłopakiem od czasu… taa. Po czym został ogłoszony stan wyjątkowy w moim życiu i nic już nigdy nie było takie samo. Opiera dłoń na biodrze i się prostuje. - A nie jesteś? Cały czas, który spędziliśmy razem w ciągu ostatniego miesiąca nagle we mnie uderza. Wspólne posiłki, łatwe rozmowy, ja splatający nasze palce, odsuwanie jej luźnych kosmyków za ucho i fantazjowanie o niej. Boże, te cholerne fantazje, które miałem… Zaciskam szczękę. Może ta cała sprawa to moja wina. Jeden wielki, ogromny, kolosalny bałagan. Ale to wydawało się być takie dobre. Lepiej niż dobre. Właściwie idealne. Było łatwo i przyjemnie – w taki sposób, w jaki nigdy to nie było, gdy chodziło o kobiety w moim życiu.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 89
Emery wciąż czeka na moją odpowiedź, więc robię jedyną rzecz, która przychodzi mi do głowy. Pochylam się i przyciskam usta do jej warg. Unosi ręce do klap mojej marynarki i przez chwilę myślę, że mnie odepchnie. Ale potem przyciąga mnie bliżej i jęczy w moje usta. Mocno chwytając ją w talii, pochłaniam ją tak, jak fantazjowałem o tym od tak dawna. Przesuwam językiem po jej języku, a jej gardło opuszczają zduszone dźwięki. Mam ochotę ją rozebrać dokładnie tutaj i pieprzyć ją przy ścianie, wpychając w nią swojego fiuta na oczach jej szefa. Mój fiut już jest cholernie twardy. Kurwa. - Musimy się stąd zabierać. – mówię niskim tonem, praktycznie dysząc. - Tak. – Zgadza się ze mną, tak samo bez tchu jak ja. Biorąc ją za rękę, wyciągam ją z restauracji i prowadzę w stronę wind korytarzem. Rozważam zabranie ją na klatkę schodową – jest bliżej niż nasz pokój – ale nie wystarczająco prywatne do zrobienia tego, co chcę jej zrobić. Wciskając palcem guzik przy windzie, nie puszczam dłoni Emery. W końcu drzwi się otwierają i wchodzimy do środka, dołączając do starszej pary, którzy kiwają głowami i się do nas uśmiechają. Ale wtedy wzrok babuni opada na wybrzuszenie w moich spodniach i robi krok do tyłu. - Ojej. – mówi, przykrywając dłonią usta. Emery chichocze i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. Ciepły podmuch jej oddechu na mojej skórze wysyła dreszcze w dół po moim kręgosłupie i do mojego krocza, a mój fiut twardnieje jeszcze bardziej. - Nie pomagasz, kochanie. – mamroczę. Mam ochotę klepnąć ją w tyłek, ale opieram się w obecności naszej publiczności. Ledwo. Winda zatrzymuje się na naszym piętrze i z pośpiechem wychodzimy. Emery się potyka, podchmielona od swoich trzech drinków i pozwala mi się poprowadzić korytarzem. W końcu dochodzimy do naszego pokoju i kiedy drzwi się za nami zamykają, jedynym dźwiękiem są nasze walące serca. W pomieszczeniu panuje półmrok, jedynym źródłem światła jest zapalona lampka w łazience. - Czemu powiedziałaś Larry’emu, że jestem twoim chłopakiem? – Mój głos jest niewiele głośniejszy od szeptu. - Widziałeś, jak się przy mnie zachowuje. - Taa. – Przewracam oczami. – Miałem ochotę mu zajebać. I to nie raz. - Nie mogłam tutaj przyjechać i być jedyną singielką. Potrzebowałam cię. - Jako ochrony. – mówię. Tłumaczenie: marika1311
Strona 90
Kiwa niechętnie głową. - Masz coś przeciwko? - Nie, właściwie to nie. Spoko. Ale czemu nie powiedziałaś, że jesteśmy przyjaciółmi, no wiesz, nie powiedziałaś prawdy…? Przełyka ślinę i spuszcza wzrok na dywan. - Bo czasami mam wrażenie, że to… - …coś więcej. – Dokańczam. Unosi spojrzenie do moich oczu. - Taak. Biorę głęboki wdech, nie wiedząc, co powiedzieć. Ta cała sytuacja to moja wina. - Ale wiem, że ty tego nie chcesz. – dodaje cicho. - Chcę ciebie. – Unoszę jej podbródek, żeby na mnie spojrzała. W mojej głowie rozbrzmiewa ostrzegawczy dzwonek. Ostrzeżenia Beth, wykłady Hudsona… ale to wszystko nie ma znaczenia. Bo jej pragnę. Tak bardzo, że to boli. Zniża dłoń i chwyta mojego kutasa przez spodnie. - Taa, zauważyłam. Wyrywa mi się jęk zaskoczenia, kiedy przesuwa ręką w górę i w dół. - Kurwa. - Nie za bardzo możesz pokazywać się tak publicznie. Straszyć tak kobiety i dzieci. – Imituje dźwięki wyrażające dezaprobatę. - I co zamierzasz z tym zrobić, panno Winters? Pochylam się i znowu przysuwam usta do jej warg. Cholera, jeden pocałunek i jestem od niej uzależniony. Pozwala mi pożerać swoje usta, jej ciepły język gładzący mój, kiedy ja przesuwam swoim wzwodem po jej miękkim brzuchu. Wypuszczając z płuc głośny jęk, Emery przerywa nasz pocałunek. - Co? – pytam. - Jestem pewna, że kłamałeś o tych całych dwudziestu centymetrach, ale muszę wiedzieć. – W jej uśmiechu widać coś diabolicznego, kiedy przesuwa dłonie do zamka moich spodni i powoli go odpina. Splatam palce za szyją i opieram się o ścianę. - Proszę bardzo, kochanie.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 91
Rzuca mi uśmieszek, a potem sięga za krawędź moich czarnych bokserek. Czuję, jak jej ciepła dłoń się wokół mnie owija i mam wrażenie, jakbym był w niebie. Chwyta mnie i wyciąga mojego fiuta. - Jasna cholera. - Co? – Spuszczam wzrok, żeby na nią spojrzeć. Oboje jesteśmy w pełni ubrani, poza moim kutasem między nami. Jej ręka nawet nie jest blisko objęcia mojego całego obwodu, ale to taki ładny widok – jej czerwone paznokcie i delikatna dłoń trzymająca mnie w ten sposób. - Kobiety naprawdę pozwalają ci to im włożyć? Mam ochotę roześmiać się na jej niewinność, ale tego nie robię. - Chodź tutaj. – mówię, pochylając się, żeby znowu ją pocałować. Chcę, żeby przesuwała tą malutką ładną dłonią w górę i w dół – jestem tak cholernie podniecony, że jestem gotowy, by eksplodować, ale nie chcę jej pośpieszać. Wiem, że to dla nas wielki moment. Po tym może nie będzie możliwy powrót do przyjaźni i nie mam pojęcia, co to oznacza, albo co o tym myśleć. Wiem tylko tyle, że chcę ją pod sobą, na mnie, wszędzie. Sięgając za nią, odpinam jej sukienkę i pozwalam jej upaść na podłogę. Ma na sobie czarny stanik bez ramiączek, który sprawia, że jej ładne cycki są wysoko podniesione i małe, czarne bokserki. Praktyczne, wygodne, ale i tak seksowne jak cholera. Przesuwam rękami po jej ciele, przez zagłębienie jej talii i w dół, po tyłku, do miejsca, gdzie zza bokserek wystają jej pośladki. W końcu zaczyna poruszać dłonią. Niesamowite uczucie. - Użyj dwóch rąk, kochanie. – zachęcam ją. Chichocze, ale dodaje drugą dłoń i kurwa, teraz to dopiero jest niesamowite. Kiedy przesuwam kciukiem z przodu jej majtek, Emery wzdycha z przyjemności. Chcę sprawić, żeby doszła. Chcę ją zabrać do łóżka. Ale zamiast tego zmieniam nasze pozycję tak, że to ona opiera się o ścianę. Wtedy wsuwam palce za jej bieliznę i czuję, że jest cholernie mokra. Jej łechtaczka już jest nabrzmiała i opuchnięta, jakby sięgała w moją stronę. Przesuwam po niej palcem, a Emery jęczy. - Hayden. O Boże. - Podoba ci się, kiedy dotykam twojej małej, gorącej cipki? – szepcę, pocierając ją szybciej. Jęczy głośno i przesuwa swoimi chciwymi rękami po moim fiucie, wypychając biodra do przodu i dając mi dostęp do swojej szparki. - Hayden. – mówi z jękiem. – Co my robimy? Tłumaczenie: marika1311
Strona 92
Spoglądam na nią – naprawdę na nią patrzę – i zdaję sobie sprawę, że jest nietrzeźwa. I kwestionuje to, co robimy. Nagle czuję się jak światowej sławy dupek. Nie jest tego pewna, a moja determinacja natychmiast spada. - Emery. Przepraszam. – mamroczę, biorąc krok w tył i wpychając swojego fiuta do spodni. Auć. Cholerny zamek. Muszę to powstrzymać, zanim posuniemy się za daleko… i zrobimy coś, czego oboje będziemy rano żałować. - C-co? – pyta ze szklistymi oczami i różowymi policzkami. – Co robisz? - Za dużo wypiłaś. Nie myślisz jasno, a ja bym tego nie wykorzystał. Stawia krok w moją stronę, a jej cycki podskakują w staniku. - Nie wyko… Pochylam się i przyciskam usta do jej warg. - To po prostu nie jest dobry pomysł. Dobranoc. Nie jestem pewny, kiedy stałem się tak rycerski, ale biorę głęboki oddech i zmuszam się do tego, żeby odejść. Ponieważ jesteśmy w jednym pokoju, jedynym wytchnieniem jest łazienka – i tam idę. Wyciągam swojego pulsującego bólem kutasa i pocieram go szybko i mocno, dopóki nie dochodzę. Po tym, jak się ogarnąłem i wyczyściłem, wychodzę z łazienki i widzę, że Emery już skuliła się w łóżku, leżąc na boku, twarzą z dala ode mnie i lekko chrapie. I wiem, że podjąłem właściwą decyzję. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 93
Rozdział czternasty EMERY
Kolejny dzień niekończących się negocjacji i szukania kruczków prawnych. Hotelowa klimatyzacja ledwie jest w stanie podołać dusznej atmosferze. Opieram się pokusie, żeby zabębnić palcami w wypolerowany stół konferencyjny. Na miłość boską, wy niezdecydowane dupki… w czym tkwi, kurwa, problem? Te szympansy w garniturach powiedziały, że byli zadowoleni z papierkowej roboty, kiedy wysłaliśmy im e-mailem ostatnie projekty dwa tygodnie temu. Więc czemu czekali aż do teraz, żeby zacząć marudzić, jąkać się i robić notatki? Te dokumenty powinny być już podpisane, opieczętowane i wysłane. Myślałam, że skończyliśmy z tą cholerną sprawą. Czy to nie dlatego wszyscy tutaj przylecieliśmy, w sam środek niczego? Co się stało z tym „uczczeniem dobrze wykonanej pracy”? Nawet w dobry dzień byłabym niespokojna przez to nudne spotkanie… a wspomnienia z ostatniej nocy są dla mnie czystą torturą. Nie mogę przestać myśleć o tym, z jaką wprawą całował mnie Hayden. O jego długim, grubym fiucie napierającym na spodnie i pulsującym w moich rękach. Jego zręcznych palcach na mojej łechtaczce. W garniturze wygląda niesamowicie przystojnie, ale teraz wiem, że wygląda nawet lepiej w połowie rozebrany. Zastanawiam się, jakby wyglądał kompletnie nagi. Prawdopodobnie jak rzeźba ze starożytnej Grecji. Dlaczego muszę tkwić tutaj? Dlaczego ten seksowny drań nie jest w tej chwili na mnie? Kurwa… powoli, ale skutecznie doprowadzam się do szaleństwa. Szkoda, że Hayden przerwał naszą zabawę, zanim dotarliśmy do tej dobrej części. Pewnie, byłam podchmielona, ale nie aż tak pijana. Nie będąc już w stanie zwalczyć tego, że jestem napalona i się nudzę, ukrywam swój telefon pod stołem i piszę do niego tak subtelnie, jak tylko się da. Emery: Proszę, zabij mnie. Teraz.
Minutę później mój telefon wibruje.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 94
Hayden: Przykro mi, nie da rady. Pomoże Ci dobry żart?
Moje serce przyśpiesza, kiedy mu odpisuję. Emery: To spotkanie nie byłoby okropne tylko wtedy, gdybyś Ty był pod stołem.
Próbuję stłumić swoje nerwy. Połknie haczyk? Czy moje flirtowanie będzie seksowne, czy wyczuje w tym desperację? Może nie powinnam tego robić. Jeśli będę musiała, zawsze mogę to jakoś obrócić w żart. Mój lęk rozpuszcza się w przypływie natychmiastowego ciepła, kiedy widzę jego odpowiedź. Hayden: Och, kurwa, tak. Myślałem o tym.
Powstrzymuję się, żeby nie uśmiechnąć się przed tymi wszystkimi dupkami w garniturach.
Emery: Czemu nie jestem zaskoczona? Hayden: Bo cały czas jesteś w biurze, wyglądając jak gorąca bibliotekarka. Fantazje facetów musiały się skądś wziąć, wiesz. Emery: Dzięki za wgląd w Twój kreatywny umysł, panie Oliver.
Przygryzam wargę, czytając jego kolejnego smsa.
Hayden: Schowałbym się pod stołem, z głową pod Twoją spódniczką. Wynagrodziłbym tej prawniczce jej całą ciężką pracę. Ssałbym Twoją łechtaczkę, aż byłabyś mokra. Mogłabyś zachować kamienną twarz, gdyby ktoś wszedł?
To nie za bardzo pomaga mi usiedzieć nieruchomo na miejscu i skupiać się na spotkaniu, ale nie mogę się zmusić do tego, żeby teraz przestać. W tej chwili działam na czystej adrenalinie. Tłumaczenie: marika1311
Strona 95
Emery: Nie, dlatego zamknęlibyśmy drzwi.
Zbyt podniecona, by być zażenowaną, dodaję:
Emery: Jeśli byś się spisał, pozwoliłabym Ci się pieprzyć na moim biurku. Hayden: Zawsze się spisuję. Emery: Czyżby? Jestem pewna, że mógłbyś pokazać długą referencji. Hayden: Co mogę dodać? Taki poziom umiejętności wymaga praktyki.
Moje usta drgają w rozbawieniu przez jego zarozumiałość. Kilka tygodni temu jego skłonność do pieprzenia wszystkiego, co się rusza przeszkadzałaby mi – zwłaszcza, że nawet nie próbował zaprzeczać. Ale zaakceptowałam jego burzliwą przeszłość jako część niego. W końcu nikt nie jest idealny. I nie jest tak, że my się ze sobą spotykamy. Jesteśmy tylko dwójką przyjaciół, która chce pofiglować. Po kilku kolejnych wiadomościach z pogranicza sextingu, Hayden zmienia temat.
Hayden: Co robisz wieczorem? Chcę Cię gdzieś zabrać.
Mój żołądek zwija się z podekscytowania.
Emery: Obiecuję, że do szóstej będę wolna. Spotkamy się w hotelowym barze? Hayden: Za nic w świecie bym tego nie przegapił.
Wsuwam telefon z powrotem do torebki, czując się zadowolona z siebie. Podjęłam decyzję: zamierzam się z nim dziś przespać. Koniec z przemyślaniem w kółko moich osądów, koniec z obsesyjnym myśleniem nad tym, co przyniesie przyszłość, koniec z moralizatorskim pieprzeniem w stylu och, nie powinnam. Jestem dorosłą kobietą; nie ma nic złego w wyjściu i zaspokojeniu swoich potrzeb. Oboje jesteśmy singlami i oboje jesteśmy napaleni. Oboje tego chcemy… Boże, chcemy tego od zawsze. Teraz, kiedy posmakowałam Haydena, nie spocznę, dopóki Tłumaczenie: marika1311
Strona 96
nie dostanę wszystkiego. Chcę wykorzystać ten moment – włącznie z kilkoma innymi, solidnymi rzeczami. Cichy, piszczący głosik w mojej głowie pyta: nawet jeśli to zniszczy naszą przyjaźń? Stanowczo mówię mojemu superego, żeby zamknęło swoją nieistniejącą jadaczkę. Inni cały czas miewają kumpli do seksu i przyjaciół z korzyściami. Wyraźnie to nie jest niemożliwe. Niezależnie od tego, czym, do cholery jest teraz nasza relacja – lub czym się stanie – to może się udać. Wydaje mi się, że paniusia za bardzo protestuje, szepce głosik. Jeśli tak bardzo musisz się starać, żeby się przekonać… Ale mentalny obraz nagiego Haydena ze wzwodem szybko go ucisza. Moje wewnętrzne mięśnie się zaciskają i muszę zacisnąć uda pod stołem. Poczucie winy i niespokojność nie wytrwa minuty przy moim stopniu napalenia. Praktycznie już mogę poczuć, jak ten ogromny fiut mnie wypełnia. Przesuwam się na swoim krześle tak dyskretnie, jak tylko mogę, już mokra i pulsująca między nogami. To będzie cholernie długie popołudnie.
***
Tego wieczoru pięć po szóstej wchodzę z pośpiechem do baru w hotelu i widzę Haydena już siedzącego przy wysokim stoliku dla dwojga. Popija ze szklanki whisky z lodem, a przed drugim krzesłem stoi coś, co wygląda na Bellini 15 w oszronionej szklance. Kolejny z moich ulubionych drinków. To uroczy gest, ale w tej chwili nie jestem pewna, czy chcę tracić czas na wypicie go. - Przepraszam za spóźnienie. – wołam, podchodząc do niego i nieco bardziej kołysząc biodrami. Nikt nie powiedział, że Emery Winters zapomniała, jak przyciągnąć uwagę mężczyzny. Przesuwa po mnie spojrzeniem, a w jego oczach pojawia się błysk. - No cześć. – Niski ton w jego głosie rozpala mnie od środka. A jego powolny uśmiech, wyginający delikatnie jego wargi do góry, przypomina mi o wszystkich rzeczach, o których pisał mi wcześniej. Te wszystkie rzeczy, które chciał mi zrobić tymi grzesznymi ustami…
15
Koktajl z purée z brzoskwini i prosecco (wino musujące)
Tłumaczenie: marika1311
Strona 97
Pochylam się nad stołem, żeby go posmakować w gorączkowym pocałunku. Natychmiast reaguje, opierając jedną dłoń na moim biodrze, a drugą wplątując w moje włosy i przyciągając mnie bliżej. Przygryza moją dolną wargę, a ja lekko jęczę, moje podniecenie na nowo się podnosi. Naprawdę nie powinniśmy badać sobie migdałków w ten sposób w publicznym miejscu. Już mam ochotę popchnąć go na ścianę, tak jak on to zrobił ze mną wczoraj, albo pozwolić mu rzucić siebie na podłogę. Jeśli nadal będzie robił to swoim językiem, może skończyć się tak, że ktoś wezwie policję. Ale, mmm, kajdanki… to też mogłoby być całkiem fajne. Kiedy odsuwam się, żeby zaczerpnąć oddechu, ciemne i wygłodniałe spojrzenie w oczach Haydena prawie przyciąga mnie z powrotem do niego. Ale nastrój trochę się psuje, kiedy ponad jego ramieniem widzę pana Pratta, który zatrzymał się w wejściu do baru i na nas patrzy. Wygląda na kompletnie oszołomionego. Hayden zerka za nas. - Och… racja. Musi być cholernie zdezorientowany. - A to dlaczego? – pytam rozbawionym tonem z nutą coś ty zrobił? - Mogłem mu powiedzieć, że całkowicie, zdecydowanie nie jestem twoim chłopakiem. Kiedy to do mnie dociera, parskam śmiechem na głos. Teraz, kiedy tak o tym pomyślę, widziałam wczoraj, jak ze sobą rozmawiali, prawda? To pan Pratt musiał spowodować to, że Hayden tak się wkurzył. A Hayden musiał podkreślić to, że byliśmy tylko przyjaciółmi – tuż przed tym, jak podszedł do mnie, żeby zassać moją twarz. Yep, nic w tym dziwnego. Biedny, mały, Przerażający Larry prawdopodobnie nie ma pojęcia, co się dzieje. Cóż, to nie jest jego cholerna sprawa. Tylko żeby go podrażnić, pochylam się w stronę Haydena w kolejnym długim, głębokim pocałunku. Z nim nie potrzebuję etykietki „chłopaka”. Potrzebuję tylko jego wprawnych ust i umięśnionego ciała przyciśniętego do mojego. Kiedy w końcu odrywam się od jego ust, zerknięcie ponad nim mówi mi, że Larry wciąż tutaj jest. I wciąż nas obserwuje. Krzywię się. Hayden spogląda w jego stronę i zaciska szczękę. - Świetnie. Teraz będę musiał go zabić. – Wzdycha z zadumą, ale ja decyduję, że moją ulubioną rzeczą w Haydenie; cóż, poza jego wielkim fiutem i głębokimi pocałunkami; jest jego poczucie humoru. To i jego opiekuńczość. - Gołymi rękami? – pytam z nadzieją. - Bez wątpienia. Tłumaczenie: marika1311
Strona 98
- Żeby chronić moją niewinność? – Trzepocę rzęsami, mając nadzieję, że wyglądam seksownie. Przesuwając kciukiem po mojej szczęce i przyciągając mnie do siebie, Hayden znowu jest tylko centymetry od moich ust. - Coś mi mówi, że nie jesteś taka niewinna. Lubisz na ostro, co? Wzdycham z zaskoczeniem, a Hayden ucisza ten dźwięk swoimi ustami, znowu namiętnie mnie całując. Po chwili się odrywa i zerka za siebie. - Poszedł. I prawdopodobnie jest cholernie zdezorientowany. Ale miejmy nadzieję, że już nie będzie cię za bardzo nachodził. Pomimo jego stylu życiu playboya i okazjonalnych momentów, kiedy się wycofuje, wiem, że Hayden się o mnie troszczy. Przez cały czas był tylko słodki i zabawny. A wczoraj był praktycznie rycerzem w lśniącej zbroi. Uprzejmie rozmawiał z moimi kolegami z pracy, nawet jeśli byłam pewna, że cholernie go to nudziło. Pozbył się Przerażającego Larry’ego bez robienia scen. Upewnił się, żebym dostała przyzwoitą, wegetariańską kolację – w restauracji ze stekami. A wczoraj doświadczył czegoś, co musiało być epickim przypadkiem frustracji seksualnej i bólu w jajach tylko dlatego, że ja byłam podchmielona. Ogólnie rzecz biorąc, Hayden jest jak cały pakiet. Uprzejmy, przystojny facet, który widział nieatrakcyjnych momentach i wciąż mnie lubi. Nawet potrafi zgadnąć, jakie są moje ulubione drinki, na miłość boską. To jest dla mnie wystarczająco dużo. Więcej niż wystarczająco. Prawda? Skup się na zaletach, Emery… one przeważają nad wadami. Pozwalam zmysłowemu uśmiechowi pojawić się na mojej twarzy. Pamiętaj, po co tutaj przyszłaś. Po co kołysać łodzią16, skoro możesz zakołysać łóżkiem? Tym razem to Hayden się odrywa, zanim zrobimy się zbyt ochoczy do całowania w miejscu publicznym. - Rozmawiałem z recepcjonistą w hotelu. – mówi zwyczajnie, jakby wcale nie skrywał ogromnego wzwodu pod stolikiem. – Polecił kilka fajnych, turystycznych rzeczy do robienia w Omaha. To raczej krótka lista, ale jest tutaj muzeum sztuki, ogród botaniczny i lokalny teatr. O siódmej wystawiają Annie. Kładę dłoń na jego ręce. - Wróćmy po prostu do pokoju. – mówię, patrząc mu głęboko w te jego niesamowite, niebieskie oczy.
Jest tu użyty idiom rock the boat, który oznacza „namieszać, narozrabiać”, ale dosłownie znaczy „kołysać łodzią”, co pasuje do kontekstu zdania. :v 16
Tłumaczenie: marika1311
Strona 99
Mruga, zaskoczony. Przez subtelny oddech, który wciąga przez zaciśnięte zęby widzę, że dokładnie wie, czego ja chcę i jak bardzo tego chcę. A on nie może się doczekać, aż mi to da. - A co z kolacją? – pyta, oferując mi ostatnią szansę, żeby się wycofać i udawać, że nic z tego nigdy się nie wydarzyło. Nie ma kurwa mowy, kochanie. Dzisiaj jesteś mój. - Możemy coś zamówić do pokoju. – odpowiadam. Przesuwam kciukiem po jego dłoni. – Później. Jego uśmiech jest iście diabelski. To jedyne potwierdzenie, jakiego potrzebuję. Porzucając nasze drinki, płacimy rachunek i wychodzimy. Pędzimy w stronę wind, jak para nastolatków, która wreszcie ma cały dom dla siebie. Mój żołądek skręca się z podekscytowania i oczekiwania. Tym razem nie ma żadnych wścibskich kolegów ani zgorszonych starszych pań, żeby nas spowalniali. Żadnego szumu od koktajli, co sprawiłoby, że Hayden miałby poczucie winy i znowu mnie zostawił. Właściwie to nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czułam się tak trzeźwo; tak pobudzona, tak żywa, że moja skóra aż buzuje z pożądania. Prawie nie mogę znieść oczekiwania, kiedy winda powoli kieruje się do góry. Już teraz chcę czuć jego ręce na sobie i fiuta w sobie. Z jego dłuższymi krokami, Hayden pierwszy dociera do drzwi. Otwiera je dla mnie szeroko i z głodnym błyskiem w oku. - Panie przodem. Ściska mój tyłek, kiedy przechodzę przez próg, a ja piszczę z zaskoczenia, chichocząc. Zachowuję się jak roztrzepana uczennica i nie mogłabym się tym mniej przejmować. Ale kiedy ciężkie drzwi się za nami zamykają, nie mogę się powstrzymać i się zatrzymuję. Chociaż moje majtki są już przemoczone, a każda część mnie pragnie Haydena… to seks jest takim wielkim krokiem. Kto mógłby skoczyć z takiego urwiska, bez choćby chwilowego zawahania? I chociaż bardzo próbowałam się przekonać, że seks to nic takiego, to i tak wywoła to efekt domina. Nie da się tego ominąć. Kiedy odwracam się, by na niego spojrzeć, widzę, że jego rysy twarzy zmiękły, a poza pożądaniem widoczne jest zmartwienie. Zdaję sobie sprawę, że moje obawy są zaraźliwe. Równie dobrze jak ja wie, że to jest to. Chcemy uprawiać seks – i to nieodwracalnie zmieni naszą przyjaźń. Nawet jeśli zmieni się na lepsze, to i tak trochę czasu zajmie, żeby się do tego przyzwyczaić. Czy Hayden będzie skłonny przejść przez ten niezręczny etap, który nadejdzie? Nie jestem nawet pewna, czy ja jestem na to gotowa. Tłumaczenie: marika1311
Strona 100
Ale czy ktokolwiek jest w ogóle gotowy na coś nowego? Życie zdarza się w swoim własnym tempie i na własnych warunkach. Nie mogę sprawić, że przez zamartwianie się ten krok będzie mniejszy lub mniej onieśmielający. Albo się wycofam i spędzę resztę swojego życia, zastanawiając się, jakby to było… albo mogę podjąć decyzję. Teraz.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 101
Rozdział piętnasty HAYDEN
Emery stoi na środku naszego hotelowego pokoju, spogląda na mnie tymi niebieskimi oczami, w których widnieją obawy. Po tych seksownych smsach przez cały dzień, byłem rozemocjonowany i podniecony, więc kiedy wkroczyła do baru, ubrana w czarną, ołówkową spódnicę i białą koszulę, wyglądając tak schludnie i właściwie, miałem ochotę ją rozebrać i przelecieć. Teraz… nie jestem już tego taki pewny. - Hej, chodź tutaj. – mówię, wyciągając rękę w jej kierunku. Przechodzi przez pokój i podaje mi swoją drżącą dłoń. – Nie musimy tego robić. Nie musimy robić nic, na co nie jesteś gotowa. – Cała pewność siebie i brawura, którą emanowała na dole, znika. - Przepraszam, to tylko nerwy. - W porządku, Emery. – mówię spokojnie i pocieszająco, ale wewnątrz moje hormony szaleją, a ciało stoi w ogniu. – To pewnie był głupi pomysł. Przygryza dolną wargę i na mnie spogląda. Jest zamyślona – zawsze myśli, ale po raz pierwszy żałuję, że to robi. - Nie. Przepraszam, jestem lekko zdenerwowana. Po prostu nie robiłam tego przez jakiś czas. Ale chcę. Słysząc te słowa, mój puls przyśpiesza. - Nie będę się śpieszył. Po prostu powiedz mi, jeśli będziesz chciała, żebym zwolnił. Kiwa głową i rozluźnia spięte ramiona. - Chodź tutaj. – Ciągnę ją w kierunku łóżka i siadamy na jego krawędzi. Nigdy wcześniej nie wkładałem tyle wysiłku w seks lub uwodzenie, ale wiem, że muszę ją uspokoić i przygotować, albo ta noc skończy się szybciej niż zacznie. - Co robisz? – pyta, przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Najpierw moglibyśmy porozmawiać. – sugeruję. Nawet nie zapytałem, jak jej minął dzień. Chichocze. - Jakoś mi się nie wydaje, żeby to miało pomóc. - Racja. – Przesuwam dłonią po karku. – Słoń w pokoju, i takie tam. Kiwa głową. Tłumaczenie: marika1311
Strona 102
- Mam pomysł. – mówię, wstając z łóżka. – Rozepnij koszulę. Zaraz przyjdę. W jej oczach miga ciekawość, ale zaczyna rozpinać guziki, kiedy ja idę do łazienki i biorę butelkę hotelowego balsamowi do ciała. Wyciskam go trochę na swoją dłoń i rozsmarowuję, żeby go rozgrzać. - Masaż. Żeby cię zrelaksować. Emery się uśmiecha i zsuwa koszulę z ramion, zrzucając ją na podłogę. Z zapachem mięty i lawendy w powietrzu, kładzie się na brzuchu, z głową na bok tak, że wciąż na mnie patrzy. - Dziękuję za to, Hayden. – mówi, kiedy dotykam dłońmi jej skóry. Ugniatam jej sztywne ramiona, przyciskając kciuki między jej łopatkami. - Nie ma problemu. Zatracam się w tym, dotykając jej kształtnych ramion, które podziwiałem przez tyle tygodni. Przesuwam palcami po jej kręgosłupie, dopóki się nie relaksuje. Pozwala sobie na małe pomruki satysfakcji, które są seksowne jak cholera. Rozpinam jej stanik i przesuwam go na boki, żeby dalej ją masować bez materiału stojącego na drodze. Zatracając się w swoich ruchach i jej lekkich jękach, zdaję sobie sprawę, że siedzę na niej okrakiem, mój fiut jest przy jej pośladkach, a moje biodra poruszają się, jakby miały własną wolę. - Zejdź ze mnie. – mówi nagle surowym tonem. Cholera. Wznoszę się na kolanach i Emery też się przesuwa. Spodziewam się, że zasłoni swoją klatkę piersiową rękami albo nakrzyczy na mnie za to, że mówiłem tylko o masażu, a zachowywałem się sugestywnie. Ale zamiast tego obraca się na łóżku tak, że siedzi do mnie twarzą w twarz. Jej piersi falują od ciężkich oddechów, a jej skóra jest zaczerwieniona. Nie mogę się oprzeć, by nie wędrować wzrokiem po jej ciele. Piękna. Jej piersi są pełne i sterczące, z delikatnymi różowymi sutkami, które stały się małymi guzkami przez chłód klimatyzacji. Patrzy na mnie pożądliwie, jej wzrok przesuwa się z moich oczu na miejsce, gdzie mój fiut napiera na spodnie. W mgnieniu oka wszystko się między nami zmienia. - Jesteś pewna, że jesteś na to gotowa? – pytam. Kiwa głową, przygryzając wargę. - Powiedz mi. - Chcę tego. – szepce, zbliżając się nieco do miejsca, gdzie klęczę na łóżku. Kiedy przysuwa ręce do mojego paska od spodni, nie odrywa wzroku od moich oczu. – Przez cały dzień o tym myślałam.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 103
- Ja też. – przyznaję. Wysyłanie tych wszystkich wiadomości sprawiło, że moje libido działa na najwyższych obrotach. Muszę przejść do jakieś akcji. Rozpinając moje spodnie, Emery wsuwa dłoń za moje bokserki. Mój kutas twardnieje jeszcze bardziej, kiedy czuję, jak jej ręka się wokół niego zaciska. Pochylam się do przodu i ją całuję. Teraz, kiedy zaczynamy, nie ma już wahania ani niezręcznych ruchów. Jej dłoń głaska mnie w górę i w dół, a ja wpycham język do jej ust, pieszcząc najładniejsze cycki, jakie kiedykolwiek widziałem. Kiedy kciukami dotykam jej sutków, Emery jęczy i odrywa się od moich ust. - Masz gumki? Kiwam głową. - Oczywiście. Jestem jak harcerz. Uśmiecha się szeroko, zsuwając moje spodnie i bokserki w dół po udach. - Ale ty się zapędzasz. Już ci powiedziałem, że chcę pożreć twoją słodką cipkę. Jęczy cicho, przesuwając opuszkami palców po moim sprzęcie i niżej, po jądrach. Czuję gęsią skórkę na udach. Chryste, ale jej pragnę. - Czy to coś zmieni między nami? Ach. Prawdziwy powód, przez jaki przechodzi z podniecenia do zamartwiania się w trzy sekundy. - Naprawdę pytasz mnie o to, kiedy twoja ręka jest na moim fiucie? – I spodziewasz się, że udzielę szczerej odpowiedzi, chcę dodać, ale tego nie robię. Spoglądam w jej oczy i widzę tam jednocześnie strach, pożądanie i zdezorientowanie. – Nie musi tak być. Przyjaciele aż do końca. Okej? Kiwa głową, unosząc swój delikatny podbródek i nie odrywając wzroku od moich oczu. Nie jestem jakimś dupkiem, który by ją okłamał i obiecywał cały świat. To jestem ja. Tyle mogę jej zaoferować. Mruga oczami i znowu kiwa głową, wyglądając tak, jakby się namyśliła. Wtedy jej uścisk się rozluźnia. Popycham lekko jej ramiona, aż leży na plecach na łóżku. Po rozpięciu zamka w jej spódnicy, unosi biodra, a ja zsuwam jej spódnicę i majtki. Po chwili jest naga, a ja zatrzymuję się na chwilę, żeby podziwiać widok. - Cholera. – mamroczę. - Co? – Spogląda na siebie. - Powiedziałbym, że joga się opłaciła.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 104
Jest miękka, taka jak powinna być kobieta, ale brzuch ma płaski, a uda umięśnione. Jest idealna. I całkowicie ogolona – czego się nie spodziewałem, odkrywając delikatne wargi jej cipki, które chcę rozdzielić i zagłębić tam swój język. Chichocząc, uderza mnie lekko w ramię. Wstaję i ściągam resztę moich ubrań, zanim wracam na łóżko i umiejscawiam się między jej nogami. - To nie będzie tak jak z McFiutem albo kimkolwiek innym. Jeśli nie spodoba ci się to, co robię, albo będziesz chciała, żebym zmienił prędkość albo nacisk, to mi powiedz. Szarpniesz mnie za włosy i powiesz, żebym przesunął się w lewo, albo robił to mocniej, albo cokolwiek, czego potrzebujesz, żeby dojść. Rozumiesz? Kiwa głową, uśmiechając się do mnie. - Obiecujesz? Nie cierpię tego, że niektóre kobiety wolą udawać orgazm z irytującymi, wysokimi piskami i krzykami, zamiast powiedzieć po prostu swojemu partnerowi: Stary, possij mi łechtaczkę, dopóki nie będę krzyczeć twojego imienia. To naprawdę nie jest takie trudne, ale niektórzy faceci mogą być czasami tępymi dupkami. Znowu kiwa głową. Cel jest taki, żeby sprawić, żeby czuła się tak, jakby miała kontrolę. Poznałem ją przez te tygodnie i wiem, że jest typem osoby, która musi wszystko przemyśleć i gubi się w swoich myślach. Jeśli się upewnię, że wie, że to ona rozdaje karty, to mniej prawdopodobne będzie to, że się rozmyśli. Rozsuwając jej nogi nieco szerzej, pochylam się i przesuwam językiem od góry do dołu, smakując ją i wdychając zapach. Emery się wierci i muszę złapać ją za biodra, żeby przytrzymać ją w miejscu. Ustawiam usta przy jej wrażliwym guziczku i przesuwam językiem w górę i w dół, dopóki nie czuję, że jej ciało drży. Potem ją pożeram, ssąc i liżąc dopóki nie jest jednym wielkim, drżącym, krzyczącym bałaganem. Wykrzykując moje imię, traci swoje idealne opanowanie i dochodzi mocno przy mojej twarzy. Od razu mam ochotę zrobić to jeszcze raz. Ale najpierw mam większe priorytety. Mój fiut był zaniedbywany o wiele za długo i muszę to naprawić. Wyciągam gumkę z mojej torby przy łóżku i otwieram opakowanie zębami. - Pozwól mi to zrobić. – mówi Emery, siadając i biorąc ją z moich rąk. Starannie i powoli rozwija prezerwatywę na całej długości. Nigdy żadna kobieta mi tego nie robiła i jest to o wiele bardziej erotyczne niż powinno być. Kiedy kończy, unosi na mnie wzrok, jej policzki są zarumienione od wcześniejszego orgazmu, a oczy błyszczą. Pochylam się i całuję jej zaczerwienione usta. Tłumaczenie: marika1311
Strona 105
- Chciałem cię przelecieć od chwili, kiedy się poznaliśmy. – przyznaję. - Więc do roboty, duży chłopcze. – Czuję, że się uśmiecha przy moich ustach. Ustawiając się przy jej ciele, przysuwam fiuta do jej wejścia i pocieram główką tam i z powrotem po jej wilgoci, drażniąc ją. - Boże, nie mogę się doczekać, żeby to poczuć. – przyznaję. - A ja nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, czy naprawdę wiesz, gdzie jest punkt G. Prawie śmieję się sam do siebie, prawie, ale wtedy Emery obejmuje mnie nogami w pasie i się do mnie przybliża, przesuwając swoją cipką po moim fiucie i zapominam, jak się oddycha, a co dopiero jak się śmieje. - Cholera, nie ruszaj się. – mamroczę. Opierając się na jednym przedramieniu, drugą ręką sięgam do podstawy swojego kutasa i powoli w nią wchodzę. Cal po napiętym calu, jej ciało mnie w siebie przyjmuje. Kurwa. Ale to przyjemne. W końcu wchodzę do końca i przyciskam biodra do jej bioder, delektując się uczuciem bycia zagłębionym w jej cieple. - Naprawdę jesteś cholernie ciasna. – mruczę pod nosem. Kiedy spoglądam w dół, widzę, że Emery zamknęła oczy i przygryza wargę. – Wszystko gra? Kiwa potwierdzająco głową. - Taak. Tylko… minęło trochę. - Weź głęboki oddech. – mówię, wycofując się trochę. Bierze głęboki wdech, a jej ciało, choć wciąż napięte i ciasno mnie ściskające, lekko się rozluźnia. - Właśnie tak. A teraz się trzymaj. Emery unosi ręce do moich ramion, a ja zaczynam na dobre w nią wchodzić. Wkrótce jęczy i wbija pięty w mój tyłek, przysuwając się jeszcze bliżej z każdym pchnięciem. Jest mi w niej tak niewiarygodnie dobrze, że się zatracam, wbijając się mocno i szybko, klnąc pod nosem i przyciskając usta do jej szyi. Nie jestem pewny, czy seks był kiedykolwiek tak dobry i nie chcę, żeby to się kończyło.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 106
Rozdział szesnasty EMERY
Hayden porusza się z pewnością faceta, który wie, co robi. Przyciska usta do moich warg, a mój puls dziko przyśpiesza. W pokoju słychać tylko odgłosy obijających się o siebie ciał. Krzyczę głośno i ściskam jego bicepsy dla wsparcia, kiedy uderza we mnie najbardziej intensywny orgazm w moim życiu. Trzeci, do którego doprowadził mnie w ciągu godziny i czuję się tak, jakbym była w siódmym niebie. Ten facet umie się pieprzyć, nie ma wątpliwości. To tak, jakby miał cholerną mapę mojej waginy, z punktem G zaznaczonym wielkim X i napisem „OŚRODEK PRZYJEMNOŚCI – CELUJ TUTAJ!” Małe kropelki potu ściekają z jego karku; czuję wilgoć, kiedy splatam palce za jego szyją i przyciągam go do swoich ust. Jego wargi poruszają się czule przy moich, kiedy tempo naszego pieprzenia zwalnia do powolnych ruchów. Ma nad sobą wielką kontrolę, jest cholernie wytrzymały, ale wydaje mi się, że w końcu jest blisko. Jego fiut zaczyna we mnie pulsować, a on jęczy cicho przy moim uchu. To najlepszy dźwięk na całym świecie, wiedząc, że w końcu dotarł nad krawędź razem ze mną. - Emery. – mówi na wydechu, jęcząc, przygryzając delikatnie wrażliwe miejsce u podstawy mojego gardła. Po tym, jak dochodzi, nadal powoli we mnie wchodzi i wychodzi, jakby rozkoszował się tym, jakie to uczucie. Kiedy w końcu niechętnie się wysuwa, przyciąga mnie do siebie i trzyma w swoich ramionach, nasze kończyny są splątane, a pościel mokra od naszego potu. Jestem zmęczona, ale zadowolona. To czysta perfekcja. Lepiej niż się spodziewałam. - Kurwa. Dlaczego tak długo czekaliśmy, żeby to zrobić? – pyta, wciąż ciężko oddychając i chowając twarz przy mojej szyi. - Bo jesteśmy przyjaciółmi? – sugeruję. - Racja. Całkowicie. Powiedziałbym, że teraz jesteśmy raczej najlepszymi przyjaciółmi. - Najlepszymi. – Prawie krztuszę się tym słowem. Dlaczego moje serce się zaciska? Kiedy wstaje z łóżka i kieruje się do łazienki, żeby, jak zakładam, ściągnąć prezerwatywę, biorę głęboki wdech, próbując się pozbierać. Jestem całkowicie zdezorientowana i pozbawiona kontroli. Tłumaczenie: marika1311
Strona 107
Co ja sobie, kurwa, myślałam? Właśnie uprawiałam seks z Haydenem Oliverem. Haydenem pieprzonym Oliverem. Z facetem, przed którym ostrzegała mnie zarówno Roxy, jak i moja mama, widłami i znakami ostrzegawczymi. No dobra, może nie było to aż tak dramatyczne, ale prawie. Słyszę, jak włącza kran w łazience, a ja zwijam się na boku, przytulając poduszkę do swojej piersi. Pachnie jak on; wodą kolońską, potem i seksem. Zapach, który sprawia, że moja cipka znowu zaczyna pulsować, sprawia, że znowu chcę go mieć między swoimi ramionami i nogami… nawet jeśli chcę go odepchnąć, żebym mogła to wszystko rozgryźć i zrozumieć. Moje serce nadal wali jak młot pneumatyczny, kiedy Hayden wraca do łóżka i kładzie się obok mnie. - Wszystko gra? – pyta, a w jego oczach widać coś zbliżonego do troski. - Oczywiście. – Kłamię. – A ty jak? - Nigdy nie miałem się lepiej. To było niesamowite. – Kładzie poduszkę pod swoją głowę i wbija wzrok w sufit. – Więc, jutro znowu cały dzień masz spotkania? – pyta, jakby to było coś normalnego. Jakbyśmy właśnie nie uprawiali najlepszego seksu w moim życiu. Jakby mój mózg nie wywrócił się na lewą stronę. - Uh, tak. – Nawet nie umiem teraz jasno myśleć. Jak niby mam funkcjonować na spotkaniu biznesowym za osiem godzin od teraz? - Nadal chcesz zamówić coś do jedzenia? – pyta, przewracając się na bok, by położyć się do mnie twarzą twarz w półmroku. Wzruszam ramionami. - Nie za bardzo. – Mój apetyt zniknął. Najwyraźniej wraz z moim zdrowym rozsądkiem. Chyba pójdę spać wcześniej. - Mi pasuje. – mówi. – Nie masz nic przeciwko, jeśli włączę telewizor? Moglibyśmy zobaczyć końcówkę meczu. Sięgam do nocnej szafki i podaję mu pilot. Całuje mnie w czoło i przyciąga do swojej piersi. Jest ciepły, solidny, a ja zwijam się jak kotka, pozwalając mu siebie trzymać. Kiedy stały rytm jego serca łopocze pod moim uchem, bańka strachu osiada w moim żołądku. Nigdy nie chciałam do tego dopuścić, ale cholera, zakochałam się w nim. Jestem po uszy w gównie, całkowicie i kompletnie.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 108
Rozdział siedemnasty HAYDEN
Rano wstaję i rozciągam swoje sztywne ramiona, po czym wstaję z łóżka i włócząc nogami, idę do łazienki i zamykam za sobą drzwi. Kiedy podnoszę deskę sedesową i zaczynam sikać, zastanawiam się, dlaczego tak dziwnie odczuwam swojego fiuta. Jakbym spędził całą noc na pieprzeniu. I wtedy wspomnienia uderzają we mnie z prędkością światła. Emery wijąca się pode mną. Jej nogi obejmujące mnie w talii. Nasze usta ściśnięte razem w wygłodniałych pocałunkach. Najciaśniejsza cipka, w jakiej kiedykolwiek byłem. Cholera. To było intensywne. Kto by pomyślał, że pani prawnik kochająca jogę będzie taką gwiazdą w łóżku? Chcę to powtórzyć, ale kiedy wychodzę z łazienki, widzę, że wciąż śpi, zwinięta w rozrzuconych prześcieradłach. Wiedząc, że ma przed sobą kolejny dzień ważnych spotkań, decyduję, że dam jej pospać dłużej. Tak cicho, jak się da, wyciągam parę dresów ze swojej torby i przechodzę do salonu obok. Przerzucając hotelowe menu, podnoszę telefon i zamawiam nam śniadanie oraz kawę, a następnie siadam w fotelu ze swoją komórką. Wkrótce po tym słyszę, jak porusza się w sąsiednim pokoju, delikatne kroki na miękkim dywanie… a potem wyraźny odgłos puszczania gazów. Głośno. Chichoczę do siebie i uśmiecham się pod nosem. W drugim pomieszczeniu zalega całkowita cisza, dopóki nie odchrząkam. - Istnieje chociaż mała szansa na to, że tego nie słyszałeś? – pyta, zerkając na mnie zza progu. Jej fryzura to absolutny bałagan, a pod oczami ma ciemne ślady od tuszu do rzęs. Jest naga i ściska białe prześcieradło przy swojej piersi. A jej policzki są jaskrawoczerwone – pewnie z zażenowania. A mimo to i tak wygląda dobrze. Znowu się śmieję. - Nie martw się. To było urocze. Unosi brwi, zdumiona. - Urocze. – powtarza, brzmiąc na zdezorientowaną. A potem rusza w stronę łazienki, żeby prawdopodobnie wziąć prysznic, skoro jej spotkanie zaczyna się za godzinę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 109
Słyszę, jak włącza wodę pod prysznicem i zaciąga zasłonkę. Zagubiony w myślach, patrzę na swój telefon, odczytując e-maila od Hudsona, kiedy nagle to we mnie uderza i zrywam się z fotela. Urocze? Co jest, kurwa? Serce zaczyna walić mi w piersi, a dłonie się pocić. Wracają do mnie słowa Hudsona. Zdaję sobie sprawę, że jeśli pomyślałem, że to było urocze, to moje uczucia do niej są o wiele głębsze niż kiedykolwiek bym się tego spodziewał. Ponownie podnosząc swoją komórkę, wybieram numer Hudsona w czystej panice, próbując, kurwa, nie ześwirować. Wyjaśni mi to. Musi. Nie mogę pozwolić histerii sobą zawładnąć. Biorę głęboki wdech, próbując uspokoić swoje nerwy. - Yo. – odpowiada. – Jak tam Oklahoma? - Nebraska. – warczę. Nie mam czasu na przyjemności. Dzwonię tutaj z przypadkiem, który wymaga KODU CZERWONEGO. - Ach, racja. Co tam, stary? - Ona właśnie, kurwa, puściła bąka. Następuje długie milczenie. - Więc zakładam, że ją zostawiłeś? – pyta ze śmiechem. - Nie. Gorzej. Pomyślałem, że to urocze. Obróciłem to w żart i powiedziałem, żeby się tym nie martwiła. Oczywiście, ona była przerażona. Zerkam w stronę łazienki. Drzwi wciąż są zamknięte. Dźwięk spadające wody mówi mi, że nadal jest pod prysznicem. - Okej, omówimy to. Dasz radę. – zapewnia mnie Hudson lekko kpiącym tonem. - Cholera. To nie miało się zdarzyć. - W czym problem? Uprawialiście seks? - Tak. Kilka razy ostatniej nocy. – przyznaję. - A teraz coś do niej czujesz? – pyta. - Tak. - Więc w czym problem, tak dokładnie? Problem jest tak kolosalny, że nawet nie umiem tego wyrazić słowami. To, co się dzieje między nami, to nie tylko seks, zakochuję się w niej. Jedyna rzecz, co do której poprzysięgłem, że nigdy więcej tego nie zrobię. Ostatnim razem prawie mnie to zniszczyło i za każdym cholernym razem, kiedy widzę Roxy, jest mi to rzucane w twarz. Stałe przypomnienie tego, co mogłem mieć. To nie może się zdarzyć z Emery. Nie przetrwałbym tego. Tłumaczenie: marika1311
Strona 110
- Muszę lecieć. – mówię do Hudsona. - Hayden, nie rób tego… - zaczyna, ale rozłączam się, zanim może dokończyć zdanie. Chodząc po pokoju hotelowym, zbieram swoje ciuchy i wrzucam je do torby. Potem wciągam na siebie koszulkę i ubieram buty i wychodzę za drzwi, zanim nawet woda w prysznicu przestaje płynąć. Plan jest taki, żeby jechać prosto na lotnisko i znaleźć los do LA, gdzie mogę udawać, że nic z tego nigdy się nie wydarzyło. Wychodzę z lobby w hotelu i łapię pierwszą taksówkę, jaką zauważam, wrzucając do środka swoją torbę i wsiadając. - Na lotnisko, poproszę. Ręce mi się trzęsą, kiedy wyciągam telefon i piszę wiadomość do Emery.
Hayden: Przepraszam. Nie mogę tego zrobić.
A potem wyłączam komórkę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 111
Rozdział osiemnasty EMERY
Ostatnia noc była jedną z najlepszych w moim życiu. Bycie tak intymnie z Haydenem było… wszystkim. To był najbardziej niesamowity seks, jaki uprawiałam. Ale poświata odsłoniła kilka nieprzyjemnych rzeczy, a surowe światło poranka tylko je potwierdziło. Kiedy stoję pod strumieniem wody w prysznicu i wmasowuję szampon w swoje włosy, zdaję sobie sprawę, że nie mogę zignorować faktu, że coś do niego czuje. To trochę przerażające; seks zmieniający nasze relacje jest dokładnie tym, czego się wczoraj obawiałam. Teraz, kiedy do tego doszło, nie jestem nawet w połowie tak zdenerwowana, jak byłam, gdy się o to zamartwiałam. To jest po prostu fakt, taki jak to, że niebo jest niebieskie, a ustawa Shermana została przyjęta w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym roku… zakochuję się w Haydenie Oliverze. Prosta prawda zamiast niespokojnej, niejasnej możliwości. I ta prosta prawda ma proste – choć nieco onieśmielające – rozwiązanie. Jeśli nadal chcę spotykać się z Haydenem po tym, jak wrócimy do Los Angeles, to kiedy już wyjdę spod prysznica, powinniśmy wyjść na kawę i omówić to jak dorośli. A jeśli nie odwzajemni moich uczuć, jeśli będzie chciał pozostać tylko przyjaciółmi… to wydaje mi się, że mogę się w obliczu tego zachowywać jak duża dziewczynka. Prawdopodobnie. Po prostu nie chcę tracić całkowicie go i jego przyjaźni. Więc jeśli to wszystko, co możemy mieć, to się dostosuję. Nawet jeśli pomysł, by robić to dalej bez części fizycznej, teraz, kiedy już wiem, jak dobry jest w łóżku – kurwa, to będzie do dupy. Nigdy wcześniej nie doszłam tyle razy pod rząd. Poważnie, ciało mnie boli w najdziwniejszych miejscach. Ale ból w mojej cipce i biodrach jest dziwnie przyjemny, potwierdzenie tego, jak dobrze się wczoraj bawiliśmy. Moja posucha zdecydowanie została przerwana i już jestem głodna kolejnych wrażeń. Plus to, że jestem po prostu głodna. Prawdopodobnie nie mamy czasu na szybki numerek, ale i tak nie mogę się doczekać śniadania z Haydenem, zanim rozpocznę ostatni dzień nudnych spotkań. I przed powrotnym lotem będziemy mieli kolejną noc tylko dla siebie… Kiedy wychodzę z łazienki, mroźne powietrze z klimatyzatora owiewa moją wilgotną skórę i mocniej owijam się ręcznikiem. - Kochanku? – wołam, zaglądając do salonu zza rogu. Tłumaczenie: marika1311
Strona 112
Pusto. Chichocząc do siebie, zdaję sobie sprawę, że Hayden wciąż musi być w łóżku. Z zadowoleniem pozwalam mojemu ręcznikowi lekko opaść z przodu. - Gotowy na kolejną rundę? – pytam żartobliwie. – Czy po prostu jesteś leniwy… Urywam, kiedy zdaję sobie sprawę, że tu również go nie ma. Mój telefon wibruje i podchodzę szybko do szafki nocnej, żeby to sprawdzić. To nowa wiadomość od Haydena. Chce mnie czymś zaskoczyć? Motylki w moim brzuchu budzą się do życia… I szybko opadają, kiedy czytam treść smsa. Hayden: Przepraszam. Nie mogę tego zrobić.
Więc odpisuję: Emery: Czego nie możesz? Skręciłeś wczoraj swojego fiuta, seks-maszyno? :P Nie martw się, znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Śmieję się pod nosem i zastanawiam się, gdzie poszedł. Prawdopodobnie po kawę. Ubieram się i maluję, ale nadal nie ma od niego wieści. A kiedy zauważam, że jego rzeczy zniknęły, żołądek opada mi do stóp. Załamana wysyłam mu kolejną wiadomość. Emery: Co masz na myśli? Gdzie jesteś?
Hayden nadal nie pojawia się do czasu, kiedy kończę swoje wielkie, samotne śniadanie. Obsługa hotelowa dostarczyła wystarczająco dużo jedzenia dla dwóch osób, nawet kiedy pominęłam mięsne rzeczy. Nie mogę już dłużej na niego czekać. Muszę zejść na dół na pierwsze biznesowe spotkanie. Pod konferencyjnym stołem wysyłam jedną szaloną wiadomość za drugą, kończąc tym: Emery: O czym ty, kurwa, mówisz, ty skryty dupku?
Tłumaczenie: marika1311
Strona 113
Zero odpowiedzi. Nic, poza ciszą. Wszystko, co mogę robić, to czytać wielokrotnie jego wiadomość w nadziei rozszyfrowania czegoś nowego. Pięć słów, tak krótkich i bolesnych jak skalpel – wycelowane prosto w miejsce, które dopiero zaczęło się goić. Nie sądziłam, że żyłam w jakieś iluzji. Nie pozwoliłam sobie marzyć o tym, że kiedyś staniemy się kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Cholera, prawdopodobnie nawet pasowałby mi status kumpli-do-seksu. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że Hayden tak po prostu wszystko rzuci i ucieknie. Wykorzysta mnie, a potem porzuci jak chusteczkę, w którą skończył się masturbować. Nie mógł nawet się ze mną pożegnać twarzą w twarz, zanim zwiał. Chyba dałam mu więcej zaufania niż na to zasługiwał. Mimo że prawdopodobnie nie odpowie, i tak nie mogę się powstrzymać przed tym, by spróbować się do niego dodzwonić w czasie przerwy na lunch. Nie jestem zaskoczona, kiedy słyszę, że od razu uruchamia się jego poczta głosowa. Więc tak to kończymy, co? Po daniu mi najbardziej oszałamiającej nocy w moim życiu, on już ruszył dalej. Prawie mam ochotę się roześmiać. Roxy przez cały czas miała rację; nigdy nie byłam nikim więcej jak tylko jego najnowszym podbojem. Biorąc pod uwagę to, ile lat spędziłam w szkole, czuję się teraz cholernie głupio. Te literki JD17 po moim nazwisku gówno znaczą. Złapałam się w jego grę, połknąwszy haczyk, żyłkę i ciężarek. Boże, ale ze mnie idiotka – to prawie imponujące, to, jak głupia jestem. Jak wiele osób mnie ostrzegało co do niego? Roxy się sparzyła i próbowała mnie uchronić przed tym samym losem. Mama po jednym spojrzeniu potrafiła powiedzieć, jakim człowiekiem on jest. Nawet jego własna, cholerna siostra rzucała mi wskazówki, które powinny sprawić, że powinnam uciec gdzie pieprz rośnie. Wszyscy wiedzieli lepiej, ale ja byłam zbyt arogancka i napalona, żeby ich posłuchać. A i tak podobało mi się zachowanie Haydena jako miłego gościa… i zrzuciłam przed nim majtki, tak jak prawdopodobnie wiedział to od samego początku. Powinnam była wiedzieć, że ten dupek nie może zmienić swoich zwyczajów. Czy ja niczego nie nauczyłam się przez te kilka ostatnich lat? Moje związki z mężczyznami zawsze kończą się katastrofą. Zaczynają się z nadzieją na coś lepszego, a potem zmieniają się w coś, na co się w ogóle nie pisałam. Nienawidziłam pozbawionego uczuć seksu. Głupich rozmów. Udawania, że interesuje mnie koszykówka czy jakikolwiek inny cholerny sport, który lubili oglądać. Ale kiedy tam o tym wszystkim myślę, zdaję sobie z pracę, że z Haydenem tak nie było. Seks był cholernie gorący i mogę szczerze powiedzieć, że za każdym razem kiedy otwierał usta, sprawiał, że się nie nudziłam. Nie zmuszał mnie też do lubienia jego hobby. Za to on interesował się moim. To naprawdę było tak, jakbyśmy
17
JD = Juris Doctor – doktor prawa
Tłumaczenie: marika1311
Strona 114
kierowali się w stronę czegoś prawdziwego. A potem…. Ziuuum. Ziemia usunęła mi się spod stóp. Nienawidząc siebie prawie tak bardzo, jak nienawidzę Haydena, kończę swój ostatni dzień spotkań w przybitym nastroju i wracam do domu sama.
***
Kiedy taksówka podrzuca mnie pod budynek prawie o jedenastej, jakaś masochistyczna ciekawość kieruje mną, żebym minęła swoje piętro i weszła na to, gdzie znajduje się mieszkanie Haydena. Zerkam zza rogu na klatce schodowej. Spod drzwi widać światło; musi być w domu. Rozważam zapukanie i zażądanie wyjaśnień, ale w tej chwili nie jestem wystarczająco odważna. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest załamanie się przed facetem, który już wykorzystał moje uczucia. Poza tym, moje wszystkie wiadomości pozostały bez odpowiedzi, a wszystkie połączenia przechodziły prosto do poczty głosowej. Hayden musiał wyłączyć telefon. Jest gotów stracić łączność z wszystkimi, nieważne jak ważnymi osobami, tylko po to, żeby unikać widzenia mojego imienia na ekranie. Więc już doskonale wiem, że mnie odepchnął. Zapukanie do jego drzwi tylko zmusi mnie do tego, bym stanęła twarzą w twarz z tym odrzuceniem. Nie wiem, co byłoby gorsze… Hayden oznajmiający wręcz szyderczo, że ze mną skończył i dlaczego nie mogę tego pojąć, czy Hayden patrzący na mnie z litością, próbujący delikatnie się mnie pozbyć. Przynajmniej nie będzie bajerował mnie fałszywymi przeprosinami. Jego sms całkiem wyraźnie dał mi znać, że nie chce mnie już nigdy więcej widzieć – w łóżku lub poza nim. Urażona i zagubiona w myślach, płoszę się, kiedy otwierają się drzwi do mieszkania Haydena. Patrzę z niedowierzeniem i przerażeniem, jak piersiasta kobieta o długich nogach wychodzi na zewnątrz. Wygląda tak, jakby była zmęczona, usatysfakcjonowana i… znajoma. Czy to jest ta osoba, o której myślę? Nawet w przyćmionym świetle nocy, nie można pomylić się co do twarzy Roxy. I ma na sobie najzwyklejsze ciuchy, w jakich kiedykolwiek ją widziałam; japonki, szorty i męski t-shirt… czy to jest bluzka Haydena? Blond włosy ma ściągnięte w niedbałą kitkę, jakby robiła ją w pośpiechu i nie ma na sobie makijażu. Ogólnie rzecz biorąc wygląda tak, jakby właśnie przeżyła ostrą jazdę.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 115
Niedobrze mi. Ten fiut nie czekał za długo, żeby mnie zastąpić, co? I ni mniej, ni więcej, tylko ze swoją byłą. Jej ostrzeżenia, żeby trzymać się z dala od Haydena, najwyraźniej nie dotyczyły jej samej. Zanim Roxy przyłapie mnie na podglądaniu – albo zanim zacznę ryczeć – wracam z powrotem na klatkę schodową i zbiegam do swojego mieszkania.
***
Kilka kolejnych dni mija mi w głębokim dołku. Narzekam trochę Trinie podczas lunchu, ale przestaję, kiedy zdaję sobie sprawę, że to mi nie pomaga. Podobnie jak podwójne lody czekoladowe z polewą karmelową. Nawet moja praca nie może do końca odwrócić mojej uwagi. Jestem odrętwiała, rozkojarzona i zmęczona, śpiąc, dopóki mój alarm nie dzwoni tak, że muszę albo wstać, albo spóźnię się do pracy. Pomijam jogę i generalnie czuję się wyczerpana. Ale pewnego ranka budzę się wkurzona. Nie zdenerwowana, nie załamana, ale wypełniona taką furią, która jest zimna, ciężka i twarda jak żelazo. Zmusza mnie do tego, bym wstała z łóżka i poszła pod prysznic tak, jakbym szykowała się na bitwę. Całe to moje bezradne użalanie się nad sobą przekształciło się w determinację. Decyduję, że koniec z zasmuconą Emery, z radością witając chłodny strumień wody na swojej twarzy. Koniec tarzania się w kałuży smutku nad zawodem miłosnym. Nie będę tracić więcej energii na tego fiuta, nawet po to, żeby go nienawidzić. Jak mówi zawsze mama – najlepszą zemstą jest dobre życie. Muszę sobie przypomnieć, kim jestem, a najlepszym sposobem do tego jest ponownie skupienie się na mojej karierze. Muszę skopać nawet jeszcze więcej tyłków w pracy i podwoić naukę; egzaminy są już za tydzień. I muszę całkowicie zerwać stosunki, żeby zapomnieć o Haydenie. Co oznacza szukanie nowego mieszkania. Znowu. Pomimo moich nowych postanowień, czuję przebłyski gniewu na siebie. Kurwa, co się tutaj stało? Po moim ostatnim chłopaku, powiedziałam wszystkim, że wyrzekam się mężczyzn, ale i tak udało mi się zaplątać w coś z kolejnym dupkiem. Przekonałam siebie, że Hayden będzie inny, ale okazał się być Durnym McFiutem: Porywający Ciąg Dalszy.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 116
Przynajmniej z tego całego bałaganu wyszłam z dobrym seksem, myślę z goryczą, rozczesując włosy. Przynajmniej oprzytomniałam, zanim za bardzo zatopił we mnie swe pazury. Przynajmniej zmarnowałam tylko miesiąc życia, a nie dwa lata. Nawet jeśli tak, to co jest ze mną nie tak? Co ze mnie za idiotka? Ile razy muszę popełniać ten błąd, zanim się nauczę, jak tego unikać? Może następnym razem w ogóle nie będę się kłopotać. Powinnam ustanowić sobie zasadę w swoim życiu pod tytułem „żadnych facetów”. Mężczyźni tylko zaburzają twoje priorytety i spieprzają twoje życie. Przypominam sobie kolejne przysłowie mamy: napluj na jedną rękę, a w drugą złap marzenie i zobacz, które wypełni się szybciej 18. Nie mogę zmienić przeszłości, więc muszę zmusić się do tego, żeby znowu patrzeć w przyszłość. Jestem Emery Winters, do cholery, powtarzam sobie w duchu, kiedy się ubieram i nakładam makijaż. Nie potrzebuję mężczyzn. Nikogo nie potrzebuję. Jestem prawną maszyną. Zjadam podręczniki na śniadanie, a umowy na deser. Nikt nie może ze mną igrać. A skoro o tym mowa… mówię swojemu burczącemu brzuchowi, żeby się wstrzymał. Jest coś, czym muszę się zająć przed pójściem do pracy, a nie chcę się spóźnić. Poza tym jest poniedziałek, więc w sali konferencyjnej będą darmowe pączki. Pomyśl o posypce. Nie, chwila, jeszcze o niej nie myśl. W końcu wyglądam na tak zdeterminowaną i zaciętą, jak chciałabym się czuć. Wyciągam swoją umowę najmu z szafki na dokumenty i schodzę na dół do biura zarządcy budynku. - Dzień dobry. – mówię, podchodząc do biurka i utrzymując ton radosny i energiczny. – Chciałabym zapytać o anulowanie wynajmu pod mieszkanie 4B. Niski, chudy mężczyzna sięga po grubą teczkę i przewraca do ostatniej strony. Mruga kilka razy, czytając. - To jest umowa na rok. – mówi w końcu. – Mieszkasz tu tylko od… sześciu tygodni? - Tak, wiem. Jestem skłonna zapłacić opłatę za wcześniejszą rezygnację. – Wyciągam swoją książeczkę czekową z torebki. – Mogę już teraz wypisać czek, jeśli jest taka potrzeba. Kolejne, długie mrugnięcie. - Czy coś jest nie tak z mieszkaniem? Taa, twój szef jest fiutem.
Nie bardzo ma to sens, bo to jakieś angielskie przysłowie i nie bardzo wiedziałam, jak to przełożyć; generalnie chodzi o to, że marzenia to strata czasu. 18
Tłumaczenie: marika1311
Strona 117
- Nie. Miejsce jest świetne. – mówię z uśmiechem. – Po prostu muszę się przeprowadzić. – A ten facet musi przestać mnie przepytywać i wypełnić już papierkową robotę. - Rozumiem. – odpowiada, patrząc tak, jakby w ogóle mnie nie widział. – Niech pani chwilę zaczeka. Zawołam pana Olivera. Och, do kurwy nędzy. Czekam tak cierpliwie, jak tylko mogę, kiedy wybiera numer i mamrocze do słuchawki telefonu. Po pięciu minutach, które ciągną się jak pięć godzin, rozłącza się. - Za chwilę przyjdzie. - Uh.. pewnie. Z heroicznym wysiłkiem utrzymuję uśmiech na swojej twarzy, podczas gdy moje wnętrzności wrzeszczą. To jest absolutnie ostatnia rzecz, jakiej chciałam. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby stanąć z nim twarzą w twarz. Ale oto nadchodzi… po tym, co się wydaje być ułamkiem sekundy, słyszę kroki na schodach. Znajomy odgłos jego skórzanych butów na dywanie. Kiedy Hayden się pojawia, czas się zatrzymuje. Mój pusty żołądek zaciska się na jego widok. Cały ból i zdrada, jakie czułam w Omaha powraca ze zdwojoną siłą. Zajęło mi kilka dni, zanim w ogóle mogłam zacząć przechodzić nad tym do porządku dziennego – ale ten drań nigdy nie miał nad czym przechodzić. Grał mną tak, jak chciał, miał mnie tam, gdzie chciał, a potem przeleciał swoją byłą już następnego dnia. I wygląda równie przystojnie jak zawsze. To tylko dolewa oliwy do ognia. Podeptał moje serce, a moje ciało wciąż go pragnie. To wszystko jest tak niesamowicie niesprawiedliwe. Próbuję chwycić się tego gniewu i pozwolić mu jeszcze raz wzmocnić moje postanowienie. Hayden też wygląda w pewnym sensie na wkurzonego. Jak tylko jego niebieskie oczy podnoszą się do moich, zirytowanie znika i zmienia się prawie w żal. - Chcesz się wyprowadzić? – pyta. Chcę wyrzucić z siebie tak i wyjść stąd jak diva. Nie zapytał, dlaczego chcę anulować swój wynajem; cholernie dobrze zna powód. Ale nagle nie jestem pewna, czy mogę ufać swojemu głosowi, więc zamiast tego kiwam głową. - Okej. – odpowiada Hayden starannie neutralnym tonem, którego nie mogę odczytać. Odwraca się do zarządcy budynku. – Proszę bardzo, anuluj umowę panny Winters. Bez karnej opłaty. A potem wychodzi z biura, zostawiając nas obu oniemiałych. Hayden nadal wydaje się być trochę zdenerwowany, nawet pod tą fasadą. Ale nie na mnie. Tłumaczenie: marika1311
Strona 118
Na siebie? Dlaczego, skoro to on mnie rzucił? Waham się, niepokój walczy z ciekawością, ale gniew wygrywa. Potrząsam głową i ruszam za Haydenem. Czas, żeby wrócić do pracy… ale zanim mogę to zrobić, muszę odsunąć na bok tą tajemnicę. Bo inaczej nie da mi spokoju.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 119
Rozdział dziewiętnasty HAYDEN
Minęło kilka dni, od kiedy po raz ostatni widziałem Emery i moje serce gwałtownie przyśpiesza, kiedy patrzę, jak się zbliża. Jest w jednym ze swoich charakterystycznych strojów, ciemnej dopasowanej marynarce i ołówkowej spódnicy. Wygląda na piękną, mądrą i ułożoną. To sprawia, że tęsknię za nią nawet jeszcze bardziej. Jej obcasy stukają na chodniku, kiedy z determinacją zmierza w moją stronę. - Masz mi coś do powiedzenia? – pyta ze złośliwością w głosie. Jeśli w biurze była opanowana, to teraz jest pełna ognia. Przeszywający ból rozprzestrzenia się w mojej piersi, kiedy nasze spojrzenia się spotykają. - Że jestem dupkiem i że miałaś rację od samego początku. – Słowa biorą się gdzieś z wnętrza mnie, więc wiem, że są prawdziwe. - Po prostu wstałeś i zostawiłeś mnie w pokoju hotelowym w Nebrasce, wyłączyłeś telefon i co… zacząłeś pieprzyć Roxy? Tak dla zabawy? Żeby sprawdzić, czy możesz się ze mną zabawić tak, jak wszyscy mnie przed tobą ostrzegali? – Jej ton jest głośny i wściekły, a na ostatnie słowa w jej oczach wzbierają się łzy. - Nie wiesz nic o mnie i o Roxy. Otwiera szerzej oczy, a jej nozdrza się rozchylają. - Nie. Masz rację. Nie wiem. Bo nigdy nic mi o tym powiedziałeś! Ja tyle razy się przed tobą otworzyłam, ale ty nie mogłeś zrobić tego samego. Rozglądając się dookoła, zauważam kilku wścibskich najemców, którzy zebrali się na chodniku i obserwują nasz spektakl. - Chodź ze mną. Jest coś, o czym ci muszę opowiedzieć. Mruży powieki i przez chwilę mam wrażenie, że mi odmówi. Ale wtedy mówię „proszę”, a jej spojrzenie łagodnieje. Może i nie chce słuchać moich wyjaśnień, ale coś w niej musi to usłyszeć. Pewnie po to, by zamknąć sprawy. - Okej. – Brzmi na pokonaną i nie cierpię tego. Jej zwyczajna iskra wygasła i wszystko we mnie ma ochotę to naprawić. Część mnie chce, żeby krzyczała, wrzeszczała i mnie uderzyła, ale tego nie robi, nawet jeśli zasługuję na to i na więcej.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 120
Idzie za mną do mojego mieszkania, a kiedy wchodzimy do środka, słyszę Dottie nucącą w innym pomieszczeniu. Zapomniałem, że tutaj jest. Jedno spojrzenie na Emery i moja głowa staje się chyba kompletnie pusta. Dottie wychyla głowę z mojego pokoju. - Hej, szefie. Nie wiedziałam, że wrócisz rano. - Dottie, mogłabyś nas zostawić samych, proszę? Marszczy brwi i spogląda to na mnie, to na Emery. Emery jest wyraźnie zdenerwowana, z pięściami zaciśniętymi po bokach i zaczerwienioną twarzą. - Pewnie. – mówi powoli Dottie. - Możesz mieć resztę dnia wolnego. Płatnie. Weź wnuka na plażę czy coś takiego. – Sugeruję. Kiwa głową i chwilę później znika za drzwiami. Wtedy zostajemy sami w moim mieszkaniu. Jasne promienie słońca wpadają przez okna, ale jest zbyt cicho. - Masz zamiar się wyprowadzić? – pytam. - A czego się spodziewałeś, Hayden? Mam nadal mieszkać tutaj, gdzie będę widywać cię każdego dnia? Nie, dziękuję. Mam do siebie więcej szacunku. – Opiera dłonie o biodra. – Ale nie przyszłam tutaj po to, żeby się tłumaczyć. Powiedziałeś, że masz mi coś do powiedzenia. - Racja. – Kiwam głową. – Proszę, usiądź. Idziemy do salonu i Emery siada na kanapie, wyprostowana jak struna. Przygląda mi się z nieufnością. Zastanawiam się, czy prawdziwy powód, dla którego chce się wyprowadzić jest taki, że bycie blisko mnie jest dla niej bolesne, co mogłoby oznaczać, że coś do mnie czuje. A może po prostu jest wkurzona i mnie nienawidzi. Tak czy inaczej, muszę spróbować. - To nie jest dla mnie łatwe, ale jest kilka rzeczy, które muszę z siebie wyrzucić. Krzyżuje ramiona na piersi. - Dobra. Słucham. - Roxy i ja mamy wspólną przeszłość. – Pierdolone niedopowiedzenie roku. - Bez jaj. – mruczy pod nosem. – Myślisz, że już się tego nie domyśliłam? Widziałam, jak wymykała się z twojego mieszkania jednej nocy, tuż po tym, jak byliśmy razem. Szybko stamtąd wychodziła, to był wyraźnie jej spacer wstydu 19. – Przewraca oczami dla dramatycznego efektu. 19
Powrót do domu po przygodzie seksualnej
Tłumaczenie: marika1311
Strona 121
- Tamtej nocy poprosiłem ją, żeby przyszła, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Nic się między nami nie wydarzyło, jeśli to sugerujesz. Z nikim nie spałem od czasu, gdy byłem z tobą. - I tak po prostu oczekujesz, że ci uwierzę? Wezmę to za pewnik? - Jestem dupkiem i idiotą, ale nie kłamcą. Nigdy cię nie okłamałem. Przygryza dolną wargę. - Muszę zacząć od początku, bo inaczej to nie będzie miało sensu. – Przesuwając dłonią po karku, biorę głęboki wdech. – Naprawdę ma na imię Naomi. Roxy to tylko jej pseudonim na scenie. Znałem ją zanim stała się Roxy, na długo przed tym, zanim stała się striptizerką. Poznaliśmy się na studiach. Wierz mi lub nie, jej kierunkiem studiów był taniec. Podnoszę wzrok, żeby sprawdzić reakcję Emery. Jej usta są szeroko otwarte. - Spotykaliśmy się przez trzy lata. Szalałem za nią. Uwielbiałem to, że była wolnym duchem, jej proste podejście do życia. Zawsze wydawała się mądrzejsza ponad swój wiek, w przeciwieństwie do tych dziewczyn, które wlepiały we mnie spojrzenia i miały pretensje, że ich nigdzie nie zaprosiłem. Naomi była pewna siebie. Zabawna. Nie potrzebowała mężczyzny. A przez to nawet bardziej chciałem spędzać z nią czas. Szczerze mówiąc to, jaka była wtedy… trochę przypomina mi ciebie. Powiedziałem to jako komplement, ale nie mam pojęcia, czy Emery odbierze to w ten sposób. Wyraz jej twarzy pozostaje niewzruszony, kiedy czeka, aż będę kontynuował. - Na trzecim roku złamała kostkę w trzech miejscach w wypadku na rolkach i musiała przejść kilka operacji. Skończyło się na tym, że kosztowało ją to jej stypendium, którym płaciła za studia i w końcu rzuciła szkołę. Wtedy się między nami zmieniło. Była… urażona, nawet jeśli starałem się być tak wspierający, jak mogłem. Nawet się do mnie wprowadziła, bo potrzebowała dodatkowej pomocy, kiedy odzyskiwała zdrowie. Ale bycie ze sobą przez dwadzieścia cztery na dobę wydawało się tylko wszystko pogarszać. Biorę głęboki oddech, wiedząc, że następna część historii nie będzie ładna. - Kilka miesięcy później Naomi powiedziała mi, że jest w ciąży. Byłem cholernie szczęśliwy. Stwierdziłem, że dokładnie tego potrzebujemy; pomyślałem, że nasz związek stanie się lepszy i da jej coś, na czym będzie mogła się skupić, skoro jej kariera taneczna legła w gruzach. I mimo że byłem młody, cieszyłem się z powodu dziecka. Kupiłem pełno książek o rodzicielstwie, zabawki i to wszystko. To było szalone, ale jednocześnie to była jedyna pozytywna rzecz w moim życiu w tamtym momencie. Emery pochyla się do przodu, przytrzymując palce przy ustach. Tłumaczenie: marika1311
Strona 122
- Nie cierpiała tego, że tak się cieszyłem ze względu na dziecko. Powiedziała, że nawet nie wiedziała, czy chce mieć dzieci, a na pewno nie wtedy, kiedy mieliśmy dopiero po dwadzieścia lat. To umieściło nawet większy klin między nami. A potem… - Wypuszczam z płuc oddech; nawet nie zdawałem sobie sprawy, że go wstrzymywałem. – Dwa tygodnie później powiedziała mi, że straciła dziecko; że poroniła. Część mnie jej nie uwierzyła. Wiedząc, co czuła w związku z ciążą, myślałem, że po prostu poszła i dokonała aborcji bez mojej wiedzy. Czuję gulę w gardle i muszę poświęcić chwilę, żeby się pozbierać. W moich myślach widzę życie, jakie mogłem mieć. Małego chłopca z moimi ciemnymi włosami i jej brązowymi oczami, drepczącego obok mnie. Widzę to tak wyraźnie, że ten obraz jest jak nóż wycelowany w moją pierś. Kiedy by dorastał, pokazywałbym mu wszystko, co wiem, wszystkie sposoby, żeby być mężczyzną. Zabierałbym go ze sobą do nieruchomości, które odnawialiśmy i pozwalał pomagać na tyle, na ile by chciał. Pędzel do malowania w jego pulchnych paluszkach, kiedy miałby cztery lata. Nauczyłby się odpowiedzialności, a ja nie straciłbym chwili z jego dorastania. Pracując obok mnie, mógłby się dowiedzieć tego, czy jest typem pracującym rękami, czy wolałby być za sceną, tak jak ja, a wtedy pokazałbym mu rzeczy od strony finansowej. - O mój Boże. – Emery otwiera szeroko oczy i zaciska ręce na kolanach. – Naprawdę myślisz…? Mrugając i odganiając iluzję, wzruszam ramionami. - Już nie. Tej nocy, kiedy widziałaś, jak ode mnie wychodziła, byłem tak cholernie tobą zdezorientowany i… i poprosiłem, żeby przyszła. Czułem, że nie mogłem stawić czoła naszej przyszłości, jeśli tak naprawdę nie pogodziłem się z przeszłością. Marszczy nos na słowa „nasza przyszłość”, ale tego nie komentuje. - Co powiedziała? - Rozmawialiśmy o wszystkim; o rzeczach, których nie wyciągaliśmy przez lata. Dała mi dokument od lekarza, na którym było wyraźnie napisane, że te wszystkie lata temu została zdiagnozowana jako przypadek poronienia. Przez cały czas mówiła prawdę. - Przykro mi. – mówi cicho Emery. - Dziecko między nami nie rozwiązałoby ogromnej przepaści w naszym związku. Teraz to widzę. I zdaję sobie sprawę, że obwinianie jej za to, jak to się potoczyło nie jest sprawiedliwe. Ale to już przeszłość, prawda? Kiwa głową, wyraz jej twarzy łagodnieje. - Sęk w tym, że strata jej, strata dziecka… to mnie zniszczyło. To sprawiło, że stałem się facetem, którego nawet nie lubiłem. Ale musiałem chronić swoje serce. Nie Tłumaczenie: marika1311
Strona 123
mogłem się już angażować w nic poważnego. Moją życiową misją stała się zabawa i życie chwilą, nie żałując niczego. Dzieci nie były już dla mnie opcją, a poważny związek był ostatnią rzeczą, jakiej chciałem. - Rozumiem, Hayden. – mówi. – Ale czemu nazywasz ją Roxy, a nie Naomi? Wzruszam ramionami. - Dla mnie osoba, którą ona jest teraz… to Roxy. Naomi, ta dziewczyna, w której zakochałem się tyle lat temu, zniknęła. To, co jej się przytrafiło, było tragiczne, ale wiem, że ruszyła dalej. Jest zadowolona ze swojego życia. Nie jest jedną z tych bezbronnych, bezrobotnych dziewczyn, które tkwią w poniżającej pracy. Właściwie to uwielbia striptiz, uwielbia swoją pracę. I szczerze mówiąc, ten klub ma klasę. - Byłeś tam zobaczyć, jak tańczy? – pyta Emery podniesionym głosem. - Nie. Poszedłem tam raz, dawno temu, na wieczór kawalerski, więc wiem, jak wygląda to miejsce. To wszystko. Oglądanie tańczącej Roxy byłoby zbyt dziwne. - Tak, chyba tak. – Emery wstaje. – Cóż, dzięki za wyjaśnienie tego wszystkiego. To chyba rozjaśnia pewne sprawy. Ale mam dużo do spakowania, więc chyba powinnam iść. - Nawet nie zbliżyłem się do końca wyjaśnień. Patrzy na mnie zmieszana i marszczy brwi. - Nie? - Proszę, usiądź jeszcze. Zginając nogi w kolanach, po raz kolejny obniża się na kanapę. Biorę kolejny głęboki oddech, gotów do tego, by zerwać kolejną warstwę i się przed nią odsłonić. - Tamtego ranka w Omaha, po najlepszym seksie w moim życiu… - Otwiera szerzej oczy. – Puściłaś bąka. - Boże, Hayden. Wiem i przepraszam. Jestem obrzydliwa. Rozumiem. – Wyrzuca ręce w powietrze. – Na miłość boską, dorośnij. - Nie, posłuchaj. – Odchrząkam. – W moim świecie kobiety nie puszczają gazów, nie bekają nie robią kupy ani żadnych innych obrzydliwych rzeczy. Przewraca oczami. - A potem ty to zrobiłaś i pomyślałem, że to było urocze. Dosłownie. Nie byłem zniesmaczony ani nic. Właściwie to spodobało mi się to, że czułaś się przy mnie na tyle komfortowo, by być sobą. Rzuca we mnie poduszką, ale kąciki jej ust drgają w uśmiechu.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 124
- Mówiłam ci, to był wypadek. To nie miało nic wspólnego z czuciem się komfortowo. - Wiem. Ale to mi uświadomiło, jak głębokie są moje uczucia do ciebie. Byłem gotowy wyrzucić wszystkie moje zasady za okno. Przy tobie byłem inną osobą. I to mnie przerażało. A ty jesteś tak skupiona na swojej karierze i nie szukasz faceta, to też mnie przerażało. Pomyślałem, że historia znowu się powtarza. - I uciekłeś. – Rozczarowanie miga w jej oczach. Nie wiem, dlaczego pomyślałem, że wyjaśnienie tego wszystkiego uprawni mnie do natychmiastowego uzyskania jej wybaczenia. Oczywiście, że to nie działa w ten sposób. Mężczyźni w przeszłości zranili ją zbyt wiele razy. - Musisz to zrozumieć. – mówię jej. – Byłem przez to nawiedzany przez długi czas, myśląc, że byłem przeklęty, gdy chodziło o miłość. Czując to, co do ciebie czułem tylko pogłębiło te wszystkie stare uczucia dezorientacji, złamanego serca i porzucenia. - Szkoda, że nie wyjaśniłeś mi tego, zanim kompletnie mnie odrzuciłeś. – Patrzy w dół na swoje ręce, kiedy to mówi i nie mogę się powstrzymać, żeby się nie przesunąć na kanapie obok niej. - Przepraszam, że wtedy rano wyszedłem. Przepraszam za wszystko. Powinienem był wcześniej powiedzieć ci o Naomi. Biorę ją za rękę, a ona unosi na mnie wzrok. - Mówiłeś poważnie o tym wszystkim… o tym, że to był najlepszy seks w twoim życiu i że przy mnie jesteś inny? - Każde słowo jest prawdziwe. Mam nadzieję, że w to wierzysz. Możesz mi wybaczyć to, że uciekłem? – Praktycznie ją błagam, mój ton jest poważny. Kiwa głową. - Taak. Zawsze wiedziałam, że jesteś dupkiem, ale wierzyłam też, że jest jeszcze dla ciebie nadzieja. – Kiedy to mówi, w jej oczach błyszczą łzy, jakby nie wiedziała, czy może sobie pozwolić w to uwierzyć. – Tęskniłam za tobą, za naszą przyjaźnią. - Ja tęskniłem za czymś więcej niż to. – przyznaję. - Ja też. – dodaje cicho. – Ale wiem, że nie chcesz związku. – Brzmi smutno. - Da się mnie wyszkolić. Całkowicie. – Tworzę małe okręgi palcem po jej dłoni. - Zobaczymy. Maleńki błysk iskry, w której się zakochałem wrócił i oddycham już trochę lżej. Wtedy Emery znowu wstaje na nogi, wyglądając na spanikowaną. - Kurde. Która godzina? Spóźnię się do pracy. Tłumaczenie: marika1311
Strona 125
Szybkie zerknięcie na zegarek na ścianie potwierdza, że jest prawie ósma, a moje wnętrzności skręcają się na myśl o tym, że ma stąd wyjść. - Zadzwoń, że jesteś chora. Spędź ze mną dzień. – Jestem pewny, że nigdy w życiu nie wypowiedziałem tych słów, a kiedy wydostają się z moich słów, to tylko potwierdza, jak dziwne rzeczy robi ze mną ta kobieta. Milczy przez kilka chwil, a ja siedzę przerażony, że mnie odrzuci. Bierze głęboki oddech i myślę, że przygotowuje się do tego, by powiedzieć mi, że nie może. Ale wtedy prostuje ramiona i patrzy mi prosto w oczy. - Jeśli to zrobię, to w każdej sekundzie dzisiejszego dnia będziesz się przede mną płaszczył… a ja muszę się uczyć. Kiwam głową, nagle chętny do pomocy. - Absolutnie. Możesz się uczyć, a później mogę nawet wyjść po jakiś lunch. Mały uśmieszek wkracza na jej usta, a ona wyciąga telefon z torebki i zaczyna pisać wiadomość – która, jak przypuszczam, jest e-mailem do jej szefa mówiącym, że dziś nie pojawi się w pracy. - Ja wybiorę, co zjemy na lunch. Jasne? – pyta, zerkając na mnie, kiedy pisze resztę wiadomości, a potem z powrotem chowa telefon do torebki. - Oczywiście. Cokolwiek zechcesz. Ale najpierw… - Co? – pyta. - Zamierzam cię pocałować. Nie mogąc się oprzeć, przechodzę przez pokój dwoma długimi krokami i przyciągam ją do siebie, nasze klatki piersiowe się ze sobą zderzają. Wzdycha, zaskoczona. Wtedy ja przyciskam wargi do jej ust, a ona je dla mnie otwiera, pozwalając wślizgnąć się do środka mojemu językowi w namiętnym pocałunku. Z ustami zderzonymi w wygłodniałym pocałunku, zsuwam ręce niżej, by ścisnąć jej tyłek. Emery jęczy w moje usta i wiem, że chce tego tak bardzo, jak ja. Nawet jeśli nie do końca wiemy, na czym stoimy, nawet jeśli nasza przyszłość jest jeszcze nieprzejrzysta, nawet jeśli całkowicie mi nie wybaczyła. Oboje wiemy, że doskonale do siebie pasujemy. - Pozwól mi zabrać cię do łóżka. Przerywa pocałunek, w jej oczach widoczna jest masa emocji – przez wcześniej złamane serce i zdezorientowanie, ale pod tym wszystkim widać pożądanie. - Nigdzie się nie wybieram. Przysięgam. Chcę tylko sprawić, żebyś się dobrze poczuła. – To jedyny sposób, jaki znam, a w jaki mogę to naprawić. Nie chcę sobie ulżyć; chcę intymności i fizycznej bliskości.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 126
Kiwa głową i pozwala mi się zaprowadzić do sypialni. Kiedy powoli ją rozbieram z jej ubrań do pracy, uderza we mnie jedna z mądrości Dottie, którą wygłosiła kilka tygodni temu – że miłe dziewczyny nie noszą tego rodzaju stringów, jakie znalazła pod moim łóżkiem. Myślę, że Dottie byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, że Emery nosi zwyczajne białe, bawełniane majtki. I wciąż jest najseksowniejszą kobietą, jaką widziałem. Jeśli Dottie ma co do tego rację, a zazwyczaj ma, to Emery jest idealnym materiałem na żonę. A patrzenie na nią jak na partnerkę życiową nie sprawia, że mam ochotę zwiać. Chcę ją zatrzymać tylko dla siebie. Na zawsze. Opadamy na łóżko, moje usta na jej gardle, jej ręce na moim fiucie, moje palce w jej majtkach… i pomimo tego, że nasze ruchy ją gorączkowe, w niczym się nie śpieszymy. Poświęcamy czas, żeby nawzajem obejrzeć swoje ciała, dotykać, głaskać, szeptać zachęcające słowa o tym, jak jest nam dobrze. Kiedy powoli w nią wchodzę, jej oddech zamiera i nie odrywa wzroku od moich oczu. - Idealnie do siebie pasujemy. – mówię, całując jej rozchylone usta. - Idealnie. – szepce, ruszając biodrami tak, by przyjąć mnie jeszcze głębiej. Wkrótce nie mogę się powstrzymać i wchodzę w nią szybko i mocno, a ona krzyczy cicho z przyjemności. I chociaż wciąż zastanawiam się, co będzie dalej, odpycham te myśli na bok i zatracam się w przyjemności jej ciała, biorąc to, co mi daje i oferując wszystko, co mam w zamian. Po tym, jak kochamy się jeszcze dwa razy, idę do kuchni, żeby zrobić nam przekąski, podczas gdy Emery drzemie. Jeśli mówiła poważnie o nauce – a wiem, że tak – to będzie potrzebowała energii. Wstawiam ekspres z kawą i smażę jajecznicę. Kiedy zerkam do sypialni, natychmiastowo uwielbiam to, jak wygląda na moim łóżku. Ciemne włosy rozrzucone na poduszce, a zaokrąglone biodra przykryte pościelą. I kiedy obserwuję ją, jak śpi, nie mogę powstrzymać myśli o tym, jak blisko byłem stracenia jej… i jakie mam szczęście, że jej nie straciłem. Teraz tylko muszę dać z siebie wszystko, żeby tego nie spieprzyć.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 127
Rozdział dwudziesty EMERY
Otoczona stosami notatek z zajęć i grubymi pootwieranymi podręcznikami, siedzę po turecku na podłodze w salonie. Zaczęłam uczyć się na stole w jadalni, potem przeniosłam się na łóżko, gdzie mogłam wygospodarować więcej miejsca. A potem wypchnęłam stolik do kawy na balkon i zamieniłam całą podłogę w swoje biurko. Teraz leżę zwinięta w kłębek pośród papierów. Plecy cholernie mnie bolą, oczy z ledwością utrzymuję otwarte, a… mój tyłek wibruje? Myślałam, że zostawiłam telefon przy ładowarce, ale kiedy wkładam ręki do tylnej części szortów, oto jest. I mam wiadomość od Haydena.
Hayden: Nadal nie śpisz? Masz ochotę na taco?
Klepię się po swoim pustym żołądku, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz coś jadłam. Prawdopodobnie w czasie przerwy w pracy. A teraz jest północ, co oznacza… ile to godzin temu było? W moim mózgu nie ma już miejsca na proste obliczenia. Mam w nim zbyt wiele definicji prawnych i historii przypadków. Moja półprzytomna próba myślenia zostaje przerwana przez kolejny sms.
Hayden: A może wolałabyś, żebym ja posmakował Twoje taco? ;)
Och, na miłość boską. Parskam śmiechem, na wpół rozdrażniona, na wpół rozbawiona i mu odpisuję. Emery: Poważnie? Masz dwanaście lat czy co? Hayden: Mam nadzieję, że nie, bo inaczej mogą Cię aresztować. Emery: Żadnego taco… ani jedzenia, ani innych rodzajów. Muszę zapamiętać te całe gówno i przespać się przynajmniej cztery godziny.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 128
Próbowałam wczoraj pracować po dwóch godzinach snu. To nie skończyło się za dobrze. A skoro mowa o rzeczach, na które nie mam czasu, powinnam przestać pisać z Haydenem. Wstaję i ledwo się podtrzymuję, prawie upadając. Whoa… zawroty głowy. Mrugam kilka razy, pozbywając się zamglonego obrazu i rozprostowuję obolałe mięśnie. A potem ruszam przez pole minowe wśród papierów i odkładam telefon na szafkę nocną, tam gdzie powinien być. W chwili, gdy go odkładam, ktoś puka do drzwi. Jęczę i włócząc nogami, idę przez całe mieszkanie, żeby zerknąć przez judasza. To Hayden, trzymający pod pachą brązową torbę z napisem TACO FARM. Wow, to było szybkie. Zerkam na zegarek. Chwila, nie… minęło pół godziny. Właśnie straciłam świadomość upływającego czasu. Przerażające. Otwieram drzwi i wzdycham. - Powiedziałam żadnego taco. To obejmuje też przyjście tutaj, nie tylko wyjście. - Musisz coś zjeść. Nie będę siedział zbyt długo, obiecuję. – Spogląda ponad moim ramieniem do mieszkania. – Jasna cholera, a tutaj co się stało? Biblioteka eksplodowała? - Nie, tylko mój mózg. Rzuca mi współczujące spojrzenie. - To jak, wpuścisz mnie czy nie? Poddaję się i odsuwam na bok. Może trochę jedzenia pomoże mi znaleźć nowy zapas energii do działania… i nawet jeśli między nami nadal jest trochę niepewnie, to tęsknię za Haydenem. Nie miałam za dużo czasu, żeby się z nim spotkać w ciągu tych ostatnich kilku dni. Nie po tym dniu, kiedy nie poszłam do pracy i mieliśmy całe popołudnie oszałamiającego seksu. Kiedy przynosi nam talerze i rozkłada jedzenie na stole, pyta: - Mogę z czymś pomóc? - Nie, chyba że jesteś potajemnym ekspertem w sprawie czynów niedozwolonych. Ale dzięki za propozycję… i jedzenie. – Mój żołądek już się buntuje na zapach grillowanych warzyw. - Nie mam pojęcia, co to kurwa jest. Coś poważnego w sprawie ciasta 20? – Nagradzam go zmęczonym uśmiechem. – I nie ma za co. Siadamy, żeby wciągnąć naszą drugą kolację. Zanim się orientuję, pochłaniam wszystkie sześć małych drani. Odchylam się na krześle, czując się gruba i 20
W oryginale Emery mówi dignitary tort law, więc Hayden robi aluzję do tego „tort”. ;)
Tłumaczenie: marika1311
Strona 129
zadowolona. Poziom cukru w mojej krwi śpiewa pochwalnym tonem. Ta mała przerwa zdecydowanie pomogła. Ale Hayden wygląda na bardziej zamyślonego niż zadowolonego i nie tknął dwóch ze swoich taco z mięsem. - Grosik za twoje myśli. – mówię. Mruga powiekami. - Hę? Czemu pytasz? Wskazuję na jego talerz. - Znam cię. Jeśli nie dokańczasz swojej martwej krowy, to musi być coś poważnego. - Okej, dobra. Chcę cię o coś zapytać. – Na sekundę przygryza wargę. – Nadal chcesz się wyprowadzić? Teraz to ja posyłam mu puste spojrzenie i mrugam. Ta możliwość nawet nie przyszła mi do głowy. Chciałam się wyprowadzić tylko dlatego, że myślałam, że Hayden wrócił do swoich starych zwyczajów. Kiedy dowiedziałam się, dlaczego zostawił mnie w Omaha i dlaczego Roxy była w jego mieszkaniu tak późno, zdałam sobie sprawę, że Hayden był zawsze moim przyjacielem. Po prostu spanikował i zachował się jak idiota. Nie żebym ja nigdy tego nie robiła. Chociaż kiedy ten problem zniknął, ja zostałam ze swoim własnym: jak poradzić sobie z moimi uczuciami do niego. W dniu, kiedy Hayden pokazał mi wszystkie swoje blizny, tak otwarcie i z taką odwagą, pozwoliłam swojej waginie przejąć kontrolę. Znowu wylądowałam w jego łóżku, nie wiedząc i nie przejmując się tym, co to oznacza w dłuższej perspektywie. Ale muszę widzieć naszą relację krystalicznie czysto, zanim znowu będziemy się turlać w pościelach. Czy on wciąż myśli o mnie jako o przyjaciółce-z-korzyściami? Czy ja byłabym zadowolona z takiego układu? Kręcę głową. - Nie, zostaję tutaj. – odpowiadam. – Już poszłam do zarządcy budynku i powiedziałam, żeby zapomniał o moim zgłoszeniu. Ale chcę wiedzieć… na czym stoimy. Bierze głęboki oddech, wypuszczając powietrze przez nos. - Masz na myśli to, czy się spotykamy? - Tak. I czy jesteśmy ze sobą na wyłączność? – Przyglądam się uważnie jego twarzy w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek co do tego, co się w tej chwili dzieje w jego głowie. Po minucie Hayden kiwa głową w zamyśleniu.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 130
- Mogę to zrobić. – mówi tym samym tonem, w jakim zgodził się na jogę, kiedy poznaliśmy się w lipcu. Zaledwie dwa miesiące temu; a jednak czuję się tak, jakbyśmy znali się od lat. Unoszę brwi. - Jesteś pewny? Nie mów tak, żeby nie ranić moich uczuć. Chcę wiedzieć, czego naprawdę chcesz, a nie to, co ci się wydaje, że chcę usłyszeć. Sięga ponad stołem i dotyka mojej dłoni. Moje serce podskakuje na widok tego, co widzę w jego oczach. Szczerość, wrażliwość, czystą potrzebę i… miłość. - Chcę ciebie. – odpowiada, zanim przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 131
Rozdział dwudziesty pierwszy EMERY
Pochylając się w stronę lustra, przesuwam ostatni raz pędzelkiem do cieni po powiece, uważając, żeby proszek nie spadł na moją czerwoną, satynową sukienkę. Uwielbiam to, że mogę się wystroić do pięciogwiazdkowej restauracji i nie zamarznąć na śmierć; moja pierwsza jesień w Los Angeles jest jak lato w Michigan. To chyba jest uczciwa wymiana za piekielną pogodę, jaką musiałam znieść, kiedy się tutaj przeprowadziłam. W chwili, gdy kończę makijaż, rozlega się pukanie do drzwi. Odkładam pędzelek i wybiegam z łazienki, żeby otworzyć. To Hayden, idealnie na czas i wyglądając absolutnie przepysznie w dopasowanym szarym garniturze. Mierzy mnie powolnym spojrzeniem od stóp do głów i wiem, że podoba mu się to, co widzi. - Po namyśle, nie musimy wychodzić. Chcesz zostać w domu? - Raczej zostać w łóżku? – ripostuję, rzucając mu uśmieszek. - Co? Tego nie powiedziałem. – Próbuje zachować niewinną minkę, ale kąciki jego ust drgają. – Masz brudne myśli, panno Winters. Klepię go lekko w ramię. - Zapomniałeś o czymś? Zdałam egzaminy i zostałam zaprzysiężona. Teraz jestem Wielmożną Panną Emery Winters. I nic nie powstrzyma mnie przed wyjściem i świętowaniem. - No dobra, dobra… twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Poczekam. – Pochyla się i całuje mnie w szyję, bez mówienia wiedząc, że ma unikać rozmazania mojego świeżo nałożonego makijażu. To lekkie muśnięcie warg, miękkie, delikatne, ale mimo to i tak przez to drżę. Jego ochrypły szept zbija mnie z tropu. – Ale będę odliczał sekundy do chwili, kiedy będę mógł zedrzeć z ciebie te sukienkę. Cierpliwość nagle nie wydaje się być dobrą opcją. Ale wiem z doświadczenia, że czekanie sprawia, że wszystko staje się lepsze. - Nie ekscytuj się za bardzo, ty napalony psie. – mówię, próbując użyć nieugiętego tonu, zamiast brzmieć na podnieconą. – Nie chcemy, żeby nas wyrzucili z restauracji. - Jeśli jestem psem, to czy to nie jest wina mojego pana, jeśli się nie zachowuję? – Hayden oferuje mi ramię, zanim mogę wpaść na jakąś ciętą ripostę. – Chodź, idziemy. Tłumaczenie: marika1311
Strona 132
Mamy rezerwację za czterdzieści pięć minut, a godziny szczytu jeszcze się nie skończyły. - Poważnie? – Zerkam na zegarek. – Jest po ósmej. - I jest też piątkowy wieczór w centrum LA. Prowadzi mnie na dół, jakbym była księżniczką i otwiera dla mnie drzwi swojego BMW. Udaje nam się przyjechać dziesięć minut przed czasem. Restauracja jest wspaniała, z panelami z ciemnego drewna, kryształowymi żyrandolami i stoliki z białymi obrusami i liliami prawie tak jasnymi, jak poustawiane obok świeczki. Po tym, jak hostessa sadza nas przy stoliku dla dwojga, kręcę się dookoła, podziwiając widok, zanim zauważam, że Hayden się do mnie uśmiecha. - No co? – pytam obronnym tonem. – To ładne miejsce. Spodziewam się, że będzie mnie drażnił – że powie coś w stylu myślałem, że głowa ci odpadnie albo szukasz tofu? Ale on po prostu odpowiada: - Jesteś piękna. Moje policzki czerwienią się z nagłą nieśmiałością. Miłość błyszczy w jego oczach, tak szczera i prawdziwa, że muszę przełknąć ślinę, zwalczając łzy ze szczęścia. Zanim mogę wymyśleć odpowiedź, kelner wybiera ten moment, żeby przynieść nam menu. Hayden zamawia, swoim zwyczajem, szkocką, ja biorę Appletini, a kelner odchodzi i zostawia nas na moment, byśmy wybrali swoje przystawki. - Wiesz… właściwie to mam jeszcze jedną rzecz do świętowania. – mówię pomiędzy łykami. – Nie miałam szansy powiedzieć ci tego wcześniej. - Jeszcze więcej dobrych wiadomości? Jeezu, zostaw trochę dla innych. – Uśmiecha się szeroko z dumą. – Więc? O co chodzi? - Dostałam awans. Cóż, technicznie rzecz biorąc, zostałam zatrudniona, ale co za różnica. Wczoraj zostałam młodszym współpracownikiem w Walker, Price & Pratt. Hayden mruga kilka razy. Potem wstaje, odpycha na bok dekorację na stole i pochyla się nad stołem, żeby mnie namiętnie pocałować, niech szlag trafi szminkę. Przysuwam ręce do jego ramion, chcąc przyciągnąć go bliżej, ale jestem zbyt świadoma tego, jak wiele osób może nas zobaczyć. W końcu zbieram silną wolę, żeby go odepchnąć, kiedy starsza para przy stoliku obok zaczyna klaskać. - O mój Boże, usiądź. – Chowam twarz w dłoniach. – Pewnie myślą, że właśnie się oświadczyłeś, czy coś takiego. - Pieprzyć ich. Niech myślą, co chcą… to wspaniała wiadomość, kochanie. – Ale siada z powrotem na swoim miejscu, kiedy pojawia się kelner.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 133
Po tym, jak składamy nasze zamówienia, Hayden podejmuje temat tam, gdzie skończyliśmy. - Więc teraz, kiedy jesteś pełnoprawnym prawnikiem, ten dupek okaże ci wreszcie trochę szacunku? - To znaczy pan Pratt? Wątpię… tacy ludzie się nie zmieniają. – Wzruszam ramionami. - Ale mam wszystko pod kontrolą. Kiedy tylko muszę go trochę ostudzić, wspominam o swoim chłopaku. To całkiem nieźle działa. - Ach, tak. Twój nadopiekuńczy chłopak, który może mu przywalić tak, że wypadną mu jego przeszczepiane włosy. – Hayden pociera ręką brodę. – Ciekawe, czy mieszka w jakimś budynku, który posiadam… Chichoczę wbrew sobie. - Spokojnie, Rambo. Radziłam z nim sobie dobrze, zanim zaczęliśmy się spotykać. A jeśli będę pracować na tyle dobrze, by dostać list rekomendacyjny, to może Trina załatwi mi nową pracę u siebie w przyszłym roku. Więc nie musisz mieszać. Okej? Unosi ręce w geście poddania. - Słusznie. Gówno zostanie wstrząśnięte, niezmieszane. - Ew, fuj. – Robię grymas. – Próbuję tutaj jeść. - Nie, nie jesz. Pijesz to… zielono-neonowe coś. Chryste, samo patrzenie na to sprawia, że czuję się mniej męski. Wytykając na niego język, zsuwam pod stołem jeden but ze swojej nogi. Zasysa oddech, kiedy przesuwam stopą w górę po jego udzie. - Czy to pomoże? Twoja męskość chyba wraca… - Och, przekonasz się o tym później. – mamrocze ze złośliwym uśmieszkiem. Czuję ścisk w dole brzucha i rzucam mu uśmiech. - Trzymam cię za słowo. Kelner stawia przed nami nasze dania, cielęcinę w winie i bakłażany z parmezanem i z niecierpliwością się za nie zabieramy. Nie wiem, jak Hayden, ale ja umieram z głodu. Pracowałam w czasie swojej zwyczajowej przerwy na obiad, żeby wyjść z pracy wcześniej i przygotować się na naszą randkę. Przez kilka minut po prostu rozkoszujemy się w ciszy wyśmienitymi daniami kuchni włoskiej. - Nie powiedziałam ci jeszcze najlepszego. – mówię po tym, jak uciszam swój żołądek. – Jako młodszy współpracownik, moja pensja będzie prawie dwa razy wyższa od tej, jaką dostawałam na stażu. I będzie tylko wzrastać. Mama powinna być w stanie przejść na emeryturę w ciągu trzech lat… maksymalnie pięciu.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 134
- Pięć cholernych lat? Czy ona nie ma już sześćdziesięciu trzech lat? – pyta i robi niepewną minę. – Wiesz, zawsze mogę dla niej otworzyć konto. Na wasze imiona, więc nie będę mógł go dotknąć po dokonaniu początkowego depozytu. Kręcę głową, uśmiechając się do niego. - Dzięki, kochanie, ale nie zamierzam zmienić swojej odpowiedzi. Mogę zrobić to sama, stojąc na własnych nogach. – Nieważne jak wiele razy ofiarowywał pieniądze, ja chcę od Haydena tylko jego miłości; i wyraził się dość jasno, że tego mogę mieć masę. – Poza tym, wciąż muszę ją przekonać, żeby przeszła na emeryturę. – Zniżam głos, żeby ją naśladować: - Oszalałbym, nic nie robiąc cały dzień! Nie będę doić ze swojej córki, żebym mogła siedzieć na dupie. Parska śmiechem. - To brzmi bardzo jak Val. Jest naprawdę… - Upartą heterą? - Chciałem powiedzieć „naprawdę niezależną kobietą”, ale wydaje mi się, że „upartą heterę” wzięłaby za komplement. - Pewnie tak. – Śmieję się pod nosem. - Więc teraz, kiedy masz idealny stopień, idealną pracę i idealnego chłopaka… Faluje swoimi brwiami, dopóki nie parskam śmiechem. – Co jest następne w planie podbijania świata? - Jeśli mam idealnego chłopaka, to ty mi powiedz. – mówię. – Wciąż się zastanawiam, jak kiedykolwiek mogłabym konkurować z Roxy. Bycie seksowną to dosłownie jej praca. Mówię to w żartach, ale Hayden patrzy na mnie z powagą. - Nie musisz. Naomi i ja mieliśmy dobre momenty, ale to się skończyło lata temu. Podoba jej się jej życie singielki… a ja znalazłem to, czego przez cały czas szukałem. – Bierze mnie za rękę, a jego wyraz twarzy łagodnieje, kiedy patrzy na mnie z uwielbieniem. – Kocham cię, Emery. Bardzo. Emocje sprawiają, że w moim gardle rośnie gula. - Ja… ja też cię kocham. – mówię, jąkając się i posyłając mu uśmiech, po raz drugi tego wieczoru odganiam łzy szczęścia. Wciąż jestem jeszcze nowa w tych trzech małych słowach, zarówno w mówieniu jak i słyszeniu, ale za każdym razem dotykają mojego serca. Ale nastrój stał się za poważny na to, co miało być uczczeniem dobrych wieści. – Ale mimo to jestem pewna, że nauczyła cię kilku rzeczy. Czemu nie wrócimy do ciebie i nie poćwiczymy? Na jego twarzy pojawia się zrozumienie, a on szeroko się uśmiecha.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 135
- Przepraszam. – woła Hayden na kelnera. – Możemy dostać rachunek? Ten się do nas zbliża. - Bez deseru, proszę pana? - Zjemy deser w domu. – stwierdzam. Kelner kiwa głową i odchodzi, a Hayden puszcza mi oczko. Przewracam oczami ze śmiechem.
***
Ledwo przechodzimy przez jego drzwi, zanim się do siebie przyklejamy, obściskując się jak nastolatki. Przygryzam jego dolną wargę, a potem się odsuwam, kiedy wyrywa mu się jęk. - Idź i usiądź. – Rozkazuję. – Jest coś, co chcę zrobić. - No, no. Ktoś tu się dzisiaj czuje władczo. Pomimo swojego odszczekiwania się i tak już idzie w stronę kanapy. Unoszę jedną brew. - Czy to stanowi problem? Wyszczerza zęby w uśmiechu. - Zdecydowanie nie, proszę pani. Kołysząc biodrami, odsuwam się poza jego zasięg. Pod jego spojrzeniem, sięgam do tyłu i chwytam zamek, powoli go rozpinając. Zsuwam ramiączka swojej sukni po ramionach, najpierw odsłaniając dekolt, a potem koronkowy, czarny biustonosz. Przygląda mi się żarłocznie, z wyraźnym wybrzuszeniem w spodniach, kiedy w końcu pozwalam opaść sukni u moich stóp. - Cholera… nie wiedziałem, że ubrałaś stringi. – mamrocze. - Gdybym ci powiedziała, nigdy byśmy nie dotarli do restauracji. – Wychodzę z sukienki i staję tylko w swojej bieliźnie, biżuterii i butach. – Powinnam zostawić swoje obcasy? Pochyla się do przodu, żeby mnie dotknąć, patrząc, jak przesuwa swoimi dłońmi od talii do ud. Końcówką języka przesuwa po wardze, jakby wyobrażał sobie, jak smakuję i drżę na ten widok tak bardzo, jak na jego widok. Tłumaczenie: marika1311
Strona 136
- Cholera, kobieto, oczekujesz ode mnie, żebym podjął decyzję w takiej chwili? W moim mózgu nie zostało już ani trochę krwi. - Nie wiedziałam, że tam kiedykolwiek jakaś była. Z żartobliwym warknięciem, rzuca się do przodu, żeby ścisnąć mój tyłek. Zaskoczona piszczę… a potem jęczę, kiedy zamyka usta wokół mojego sutka. Jego delikatne zęby i zwinny język przez koronkę sprawiają, że czuję gęsią skórkę, a przyjemność przechodzi przez całe moje ciało, jakby jego usta były na mojej cipce, a nie piersi. - Oszust. – Wzdycham, kołysząc się na stopach. – Powinieneś poczekać do końca striptizu. - Czekałem całą noc. – Zasysa mocno i prawie skomlę na tę przyjemność. – Cholera, czekałem cały tydzień. Chcę sprawić, że dojdziesz. - Jeszcze nie, duży chłopcze. – Drażnię się. To oświadczenie wymaga każdy gram silnej woli, która mi pozostała. Bo Hayden Oliver wie, jak wydzielać orgazmy, jak nikt w tym biznesie. Obniżam się na kolana przed nim, patrząc na niego niewinnie, kiedy powoli rozpinam zamek jego spodni i sięgam do jego bokserek, by uwolnić twardego fiuta. Tak dobrze czuć go w swojej dłoni, grubego i gorącego. Ale wiem, że jeszcze lepszy będzie w moich ustach. To jest coś, czego jeszcze nie miałam okazji zrobić. W ciągu ostatnich kilku dni oboje się przebadaliśmy i ustaliliśmy sposób antykoncepcji, więc teraz, dzisiaj, będzie pierwszy raz, kiedy będziemy się kochać bez prezerwatywy. Nie mogę się doczekać, ale najpierw chcę go wziąć ustami. Chwytam obiema rękami za podstawę. - Emery, nie musisz…. Kuuuurwa. – Hayden klnie, kiedy dotykam go językiem, liżąc go po całej długości, jakby był moim osobistym lizakiem. - Nie muszę co? – mruczę, dotykając językiem główki. - Cholera. Zrób tak jeszcze raz. Odgarnia mi włosy z twarzy i delikatnie obejmuje moją szczękę swoimi ogromnymi rękami. Czuję miłość, uwielbienie i pożądanie, które emituje. To tylko sprawia, że chcę więcej. Otwieram szeroko usta i biorę go tak głęboko, jak tylko mogę. Hayden kołysze biodrami w delikatnych pchnięciach, kiedy przesuwam po nim ustami. Moje ręce poruszają się po całej długości, kiedy ssę. W górę i w dół. W górę i w dół. - Kochanie. – warczy, zacieśniając uścisk na mojej szyi. – Chodź tutaj.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 137
Pozwalam mu podciągnąć się do góry, żeby usiąść na nim okrakiem. Jego fiut ociera się bezpośrednio o mnie, gorącą i chętną. Przesuwam swoje stringi na bok – ociekam wilgocią od kilku godzin – i kołyszę biodrami, czując, jak on też bardzo mnie pragnie. - Emery… - dyszy, przyciskając się do mnie. – Jezu, jesteś taka… - Kiedy braknie mu słów, przyciąga mnie bliżej w wygłodniałym pocałunku i kołysze swoim fiutem przy moich fałdkach. Koniec czekania. Muszę go mieć teraz. Opadam na jego kutasa, centymetr po centymetrze, tak szybko, jak mogę go przyjąć. Gorące wypełnienie, kiedy on we mnie wchodzi, zapiera mi dech w piersiach. Jest taki gruby i długi, rozciąga mnie i ociera się w każdym wrażliwym miejscu. Ledwie się ruszyliśmy, a ja już dyszę. Wtedy wypycha biodra do przodu, uderzając w najlepsze miejsce ze wszystkich, a ja praktycznie krzyczę. - Ja pierdolę! - Właśnie to robimy. – mówi ze śmiechem. Jak ten facet może żartować w takiej chwili? To chyba jeden z powodów, dla których kocham Haydena… które zbyt często pokrywają się z tymi, za które chcę go uderzyć. - Więc przez tak o tym mówić i to zrób. – mamroczę bez tchu. Kiedy zaczyna się we mnie wbijać w równym tempie, kolejny krzyk wyrywa mi się z gardła. Podtrzymując się jego ramion, poruszam biodrami w górę i w dół, wciąż ledwo nadążając. Jęczy w moje usta i czuję, jak się uśmiecha. Jest tak samo zafascynowany jak ja, tak samo przytłoczony miłością i pożądaniem. Kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałam, ostrzegali mnie, że ten głupi, uroczy, zarozumiały i irytujący mężczyzna stanie się moim wrogiem. Zamiast tego stałam się jego przyjaciółką. A teraz… teraz jest po prostu mój.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 138
Epilog HAYDEN
Emery i ja siedzimy naprzeciwko Beth i Davida przy stole w jadalni. Gracie siedzi obok mnie. Dzieci zostały położone do łóżka, a naczynia po kolacji stoją na wysepce kuchennej. To był niesamowity widok; obserwowanie, jak Beth i Emery razem przyrządzają kolację, przygotowując dwie wersje paelli – jedną zwykłą i jedną wegetariańską. Gracie nawet jadła razem z Emery tą wegetariańską. Ruch solidarności, czy coś tam. Fajnie, że moje obie siostry ją akceptują. Ale dlaczego miałaby tego nie robić? Jest inteligentna, zabawna i interesująca. Znajduję rękę Emery pod stołem i ją ściskam. Spogląda na mnie ze zdrowym rumieńcem na policzkach i miłością promieniującą z jej oczu. Powiedziałem swoim siostrom na osobności, podobnie jak Hudsonowi, że zakochałem się w Emery i po początkowym szoku, wszyscy się cieszyli razem ze mną. Z nami. Gracie pochyla się do przodu, opierając łokcie na stole. - Jesteście razem tacy słodcy. – Moja młodsza siostra zawsze była romantyczką, mimo że nigdy nie miała poważnego chłopaka. – Hayden, kiedy po raz pierwszy zrozumiałeś, że się w niej zakochałeś? – pyta. Emery spogląda na mnie, a jej uśmiech bladnie. - Nie waż się na to odpowiadać. Posyłam jej uśmieszek. - To było w naszym pokoju hotelowym w Omaha. Ostre dźgnięcie w żebra sprawia, że tracę dech. - Poważnie, ostrzegam cię. – mówi. - Emery zrobiła coś naprawdę uroczego rano i dokładnie wtedy zdałem sobie z tego sprawę. – Uśmiecham się do niej szeroko. - A twój dupkowaty brat się przestraszył i zwiał. Beth i Gracie robią zdegustowane miny. Ale znają tą historię; wiedzą, że wróciłem do jej łask. Skończyłem z uciekaniem. - Jesteś zła? – Pochylam się i szepcę do Emery.
Tłumaczenie: marika1311
Strona 139
Przysuwa się blisko mojego ucha, żebym usłyszał, co mówi i odpowiada, również szeptem: - Masz dwudziestocentymetrowego fiuta i wiesz, gdzie jest punkt G. Cholernie cię kocham, razem z wadami i wszystkim. I tak po prostu moje serce zaciska się z miłości. Jej miłość to takie dobre uczucie. Coś jak włożenie swojej ulubionej bluzki i leżenie cały dzień w łóżku, żeby oglądać śmieszne filmy. - Też cię kocham. – mówię, całując ją w czoło. Jestem cholernie zakochany i tak cholernie dumny z mojej seksownej, najlepszej dziewczyny. Jeszcze raz się pochylam i drażnię ją, imitując po cichu dźwięk puszczania gazów. Uderza mnie w ramię i oboje szczerzymy się do siebie jak zakochane głupki. - Później masz przejebane. – ripostuje, mrużąc powieki. - Obiecujesz 21? – pytam, puszczając jej oczko. Głęboki, gardłowy śmiech wyrywa się jej z ust, a ona zakrywa je dłonią. Ściskam pod stołem jej kolano, nie będąc w stanie zachować rąk przy sobie. To dziwne, jak łatwo wpasowała się w moje życie. Hudson ją uwielbia. Ona i Roxy nadal są dobrymi znajomymi, a teraz jest też oczywiste, że moje siostry też ją uwielbiają. Nie ma mowy, żebym pozwolił jej odejść… w końcu nie znajdę dziewczyny, która puszcza ładniejsze bąki.
KONIEC. Emery używa tutaj słowa screwed, co oznacza zarówno uprawiać seks, jak i mieć kłopoty, mieć przejebane, itd. :D 21
Tłumaczenie: marika1311
Strona 140