1
2
Samantha Young
Dzieje krwi
Wojownicy Ankh
Tom 2
Tłumaczenie: Dhalia
Betowanie: dominque91
3
Prolog
Lot
Krew Błogosławionych obryzgała ściany, krze...
8 downloads
9 Views
1
2
Samantha Young
Dzieje krwi
Wojownicy Ankh
Tom 2
Tłumaczenie: Dhalia
Betowanie: dominque91
3
Prolog
Lot
Krew Błogosławionych obryzgała ściany, krzesła, pokrywała podłogę
jak w dziwacznej ilustracji z powieści. To była masakra.
Stellan?!
Eden odepchnęła Noaha, który trzymał ją w mocnym uścisku, ciągnąc w
kierunku drzwi, a wtedy mężczyzna o brązowych oczach i ten drugi, który
zabił Celine, rzucili się w jej stronę, ochraniając ją. Dołączyła do nich ładna
kobieta o kasztanowych włosach.
– Nie! – Eden próbowała uwolnić się od nich. – Stellan! – wrzeszczała.
Dojrzała swojego brata poprzez walczących ludzi, jego głowa obracała
się na boki, by ją znaleźć, gdyż usłyszał jak wołała jego imię.
Kobieta wojowniczka ze świstającym, jasnowłosym kucykiem
wykorzystała nieuwagę Stellana.
– Eden! – Krzyknął, odwracając się do wojowników, żeby wywalczyć
sobie drogę przez tą miniaturową walkę.
– Eden, nie! – Noah starał się ją odciągnąć.
– Stellan! – Wysunęła dłoń w jego stronę, a jej oczy rozszerzyły się, gdy
miecz przeszedł na wskroś jego głowę. – Stellan, nieeee! – Zawyła.
Ale było już za późno.
4
Ostrze przeszło przez niego, a krew z jego ciała trysnęła, zalewając
połowę jego głowy.
Cierpienie rozdarło jej pierś, kolana ugięły się pod nią. Poczuła ramiona
otaczające ją, podnoszące do góry, a przerażający widok ciała jej brata znikł
z zasięgu jej wzroku, gdy wyprowadzono ją z pomieszczenia...
Eden próbowała powstrzymać płacz, gorejące, dławiące uczucie w
swoim gardle, sprawiające, że przełykanie stawało się męczące. Scena
śmierci brata odgrywała się w jej głowie raz za razem każdego dnia, od
kiedy to się stało.
Wciąż pragnęła móc zatrzymać i przewinąć obrazy, zrobić coś innego
niż wykrzyczenie jego imienia i zdekoncentrowanie go. Dlaczego to nie
mógł być Teagan? Zastanawiała się, rozpaczając. Jej kuzyn był najbardziej
bezwartościowym egzemplarzem szumowiny na całym świecie i w jakiś
sposób, z nich wszystkich, jako jedyny pozostał nietknięty. I była pewna, że
wyszedł z tego bez szwanku. Nie dbał, czy Ryan, Celine i Stellan byli martwi.
Nie umiał dbać o nikogo.
Eden skrzywiła się; miała paranoję, wiedziała o tym, ale ten wielki
obłok chmury za oknem uśmiechał się do niej pogardliwie jak Teagan. Eden
zawarczała między oddechami i zignorowała chrząknięcie Valerii, siedzącej
na przeciw niej na skórzanej kanapie w prywatnym odrzutowcu Cyrusa.
– Wszystko w porządku, Eden? Potrzebujesz narkotyku?
Potrząsnęła głową, nie patrząc na wojowniczkę, która wzięła wolne
od swojego wypełnionego polowaniami i zabijaniem pożeraczy dusz
harmonogramu, żeby eskortować Eden za morzem. Narkotyk, który
proponowała był jedynym, który zmniejszał głód Eden. Jej głód duszy.
5
Bycie pożeraczem dusz okazało się do dupy.
Eden westchnęła ciężko i oparła głowę na miękkim, skórzanym
podgłówku, blokując smakowite kosmyki dusz unoszące się w jej kierunku
ze wszystkich stron. Utknęła w samolocie nie z jedną wyśmienitą duszą
Ankh, ale z trzema. Nie mogli dotrzeć do Edynburga wystarczająco szybko.
Gdyby ktoś oświadczył jej sześć miesięcy temu, że spotkanie Noaha
Valoisa doprowadzi do śmierci jej rodziców i odkrycia niewiarygodnego
dziedzictwa, Eden wykrzywiłaby się ironicznie i rzuciłaby spojrzenie typu
„Nie wiem, co brałeś, ale nie bierz tego więcej”
No i spójrzcie... gdzie mnie to zaprowadziło.
Otwierając nieco oczy, Eden zerknęła na Noaha, który siedział na
przeciwko niej, czytając ponownie "Z zimną krwią". Zacisnęła usta ze
wzburzeniem, ignorując sposób, w jaki jej serce zaczęło bić nieco mocniej,
gdy jej oczy chłonęły jego mocną twarz i zgrabne, męskie dłonie - dłonie,
które potrafiły zabić człowieka zaledwie w dwie sekundy, przypominała
sobie uparcie. Prychnęła w duchu. Czytał rozmyślnie tą cholerną książkę.
Próbował przywołać wspomnienia o tym, jak zaczęła się ich przyjaźń.
Przypominając jej, że manipulował tą całą przyjaźnią z nią, wciskając
jej "Z zimną krwią" (naprawdę nieodpowiednią książkę biorąc pod uwagę
mękę, przez jaką przeszła), oraz udając, że polubił czasopismo z mangami,
które czytała, co było tylko sposobem na wkupienie się w jej łaski.
– Skłamałam wcześniej – rzuciła nadąsanym głosem, odrywając
jasnofioletowe oczy Noaha od książki, gdy przeniósł wzrok na jej twarz.
Jego brwi podskoczyły do góry, najwyraźniej z zaskoczenia, że raczyła się
do niego przemówić.
– O czym?
6
Eden zignorowała niewielkie drżenie, które przebiegło wzdłuż jej
kręgosłupa na dźwięk jego niskiego, głębokiego głosu. Miał głos idealny na
narratora. Melodyjny, niezwykły, i całkowicie zniewalający. Nienawidziła go
za to.
– O książce. Była beznadziejna.
Rzucił w jej stronę spojrzenie, które mówiło, że jej nie wierzył.
Wiedział, że była rozdrażniona.
– No cóż, ja nie skłamałem o Naruto. Spodobało mi się.
Zadrwiła:
– Taa jasne.
– Eden...
– Noah, odpuść – przerwała mu Valeria, a Eden obróciła głowę, żeby
spojrzeć na starożytną wojowniczkę. Valeria była wysoką, długonogą
kobietą o egzotycznej urodzie z ciemnymi oczami i ciemnobrązowymi
włosami. Miała mniej więcej dwa tysiące lat i była jedną z nieśmiertelnych
osób, należących do Rady Zarządzającej Wojownikami Ankh – zwanej
Kręgiem. Krąg został założony, żeby sprawować władzę i organizować nie
tylko ich samych, ale także ich braci – o wiele bardziej liczebnych
Wojowników Neith, bez których Ankh w ogóle by nie istnieli. Wojownik
Ankh może być zrodzony jedynie przez Neith, rozpoznany jako Ankh, dzięki
znamieniu, z którym rodzili się wszyscy Ankh na swoim ciele. Dziecko Ankh
było bezzwłocznie przekazywane Kręgowi i oddawane członkom Ankh,
żeby wychowywało się wśród swoich. W przypadku Eden, jej ojciec Ryan,
szczególnie perwersyjny i nikczemny pożeracz dusz, porwał matkę Eden,
Merrit, wojowniczkę Ankh, i zgwałcił ją. Wszystko dlatego, że przeczytał
gdzieś o głupiej legendzie, która mówiła, że pożeracz dusz był zdolny do
zapłodnienia normalnie bezpłodnej kobiety Ankh, stwarzając pożeracza
7
dusz tak silnego, że trzeba było sprowadzić najbardziej potężnych
wojowników, żeby go zniszczyć. Chcąc stworzyć własną linię wyjątkowych
pożeraczy dusz, Ryan spróbował tego z Merrit i eksperyment opłacił się.
Merrit zaszła w ciążę, ale zdołała uciec z powrotem do męża. Jednakże Ryan
odnalazł ją i siłą odebrał jej dziecko na skutek czego zmarła. Zabrał
niemowlę do swojego domu i wychował, legendarne dziecko z domieszką
różnej krwi, zwane Niespodziewanym. Eden. Właśnie Eden okazała się
Niespodziewaną. Nie żeby wiedziała coś o tym zanim Noah przybył do jej
szkoły sześć miesięcy temu, zapoczątkował FAŁSZYWĄ przyjaźń z nią,
złamał jej serce, zniszczył życie i przekazał Wojownikom Ankh.
Jednak nie mogła być na niego wściekła za ostatnią część.
Jej oczy złapały spojrzenie Valerii i potężne zrozumienie przepłynęło
między nimi. Tysiące lat temu Valeria również była jedną z
Niespodziewanych, ale jej opiekun Cyrus, odkrył lekarstwo na głód,
lekarstwo, które zniszczyło w niej dziedzictwo pożeraczy dusz, i uczyniło z
Niespodziewanej czystej krwi Ankh. Lekarstwem była sama krew. Krew z
ludzkiej linii Niespodziewanych.
– Nic nie robię – warknął Noah. – To ona mówi do mnie.
– Och, proszę cię. – Eden przewróciła oczami.
– Eden.
Ostrzegawcze dudnienie pojawiło się w przejściu do kabiny pilota.
Uniosła wzrok do góry, czując się winna, gdy Cyrus zmarszczył brwi z
dezaprobatą. Wiedział, że celowo usiłowała sprowokować Noaha. Znała
Cyrusa zaledwie od dwóch tygodni, ale miała wrażenie, że on rozumiał ją
bardziej niż ktokolwiek inny. No może nie tak dobrze jak Noah, ale z
pewnością prawie tak samo. Powiedział jej, że to dlatego, że była tak
podobna do swojej matki Merrit. A Merrit była żoną Cyrusa.
8
Teraz Cyrus był jej opiekunem.
W pewnym sensie nie mogła wymarzyć sobie lepszego opiekuna.
Cyrus był Dowódcą. Liderem Kręgu, człowiekiem o najwyższym autorytecie
pośród wszystkich wojowników. Był także starszy o dwa tysiące pięćset lat
od niej, co prawdopodobnie czyniło go najpotężniejszym Ankh na planecie z
wyjątkiem jakiegoś faceta nazywającego się Darius, którego nigdy nie
spotkała, który był najstarszym Ankh. Przekazał tytuł Dowódcy Cyrusowi,
ponieważ miał dosyć polityki i chciał skupić się na zabijaniu pożeraczy
dusz. Co brzmiało jak rozrywkowy facet.
– Cyrus, przecież nic nie zrobiła. – Valeria mimochodem wstawiła się
za nią, zdejmując nogi ze skórzanej sofy, żeby Cyrus mógł usiąść.
– Drażni Noaha.
Eden zagryzła wargi, a jej policzki lekko poczerwieniały. Jejku, z tymi
gośćmi wokół nie uda jej się od niczego wyłgać.
– Wcale nie, nic mi nie jest – upierał się Noah, a Eden zawarczała w
jego stronę. Wzruszył ramionami.
– Eden, potrzebujesz narkotyku? – zapytał Cyrus, rozsiadając się
wygodnie. – Lecimy samolotem już od kilku godzin.
– Będziemy tam wkrótce?
– Jeszcze godzina.
Dobrze. Nie mogła się doczekać, żeby wyjść z tej cholernej rzeczy. To
był jej pierwszy raz w samolocie, ale prawdę mówiąc, podekscytowanie,
które czuła szybko zgasło po dwóch pierwszych godzinach. Odrzutowiec
okazał się przestronny, i mogła po nim spacerować, ale nadal czuła się
jakby utknęła w grubej, stalowej rurze na sześć godzin. Jeszcze tylko
godzina. I znajdzie się w Szkocji, gdzie spotka się ze swoją rodziną Neith, i
9
gdzie zostanie jej przetoczona krew najstarszej osoby z jej linii. I miejmy
nadzieję, że zapoczątkuje jej przemianę z pożeracza dusz w Ankh. Przed
tym jednak będzie musiała przejść obok tych wszystkich ludzkich dusz,
błagających ją, by je wziąć.
– Eden?
Zagryzła wargi i skinęła głową.
– Tak, potrzebuję narkotyku.
10
Rozdzia 1
Boska aprobata
Siedzieli wewnątrz wynajętego, nijakiego Volvo zaledwie dwie
minuty, odjeżdżając z lotniska Leuchars w nastawionym na turystykę
miasteczku St. Andrews, kiedy zadzwoniła komórka Cyrusa. Gwałtownie ją
otworzył i odpowiedział natychmiast, zjeżdżając samochodem na pobocze
drogi. Eden w zamyśleniu wpatrywała się w otwartą przestrzeń. Od razu
zakochała się w rześkim, świeżym powietrzu Szkocji1, pamiętając o tych
zimnych wiosnach jakie trwały w Michigan, nie przeszkadzał jej chłodny,
szary dzień, czy groźba deszczu stopniowo wypełniającego wnętrza chmur
na niebie. Usłyszała jak z tyłu chrzęst żwiru, gdy Valeria zatrzymała za nimi
swój wynajęty samochód2. Spoglądając w boczne lusterko, Eden zobaczyła
jak ona i Noah, zmarszczyli brwi.
Właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że nigdy nie słyszała, żeby Cyrus
wyrażał się wcześniej z takim szacunkiem. Z kim rozmawiał?
– Doceniam, że się pojawisz – powiedział cichym głosem, więc Eden
nadstawiła swoje wrażliwe uszy, mając nadzieję podsłuchać inną część
rozmowy. Jakby wiedział, Cyrus odchylił się, kątem oka obrzucając ją
spojrzeniem. – Tak – przytaknął. – W porządku. Gdzie? Nie, może być, mam
nawigację. Tak. Jasne. Trzydzieści minut. – Zamknął z trzaśnięciem
1 No ja myślę! I w Szkotach. ;) W kiltach. Kiedy to kolejna część Outlandera? Hm... /Dhalia
2 Nie lubię jak się tak ciągle jakąś markę samochodu podkreśla, gdyby był model czy coś, a tak to nawet
nie wiadomo co to za auto :D /dominiqe91
11
komórkę i spojrzał na nią z zamyśloną miną.
– Kto to był?
– To... był Darius.
– Darius? Kto to?... – Usta Eden ułożyły się w kształt litery "o". –
Darius. Tak jak najstarszy Ankh, Darius?
– Tak.
– Wszystko jest OKEJ?
Cyrus uśmiechnął się lekko.
– Tak. Po prostu mój stary przyjaciel trochę mnie zaskoczył.
Powiedziałem mu, gdzie się wybieramy i postanowił spotkać się z nami.
– Zamierza pojawić się w Edynburgu, gdy tam będziemy?
Spojrzenie jej opiekuna spochmurniało.
– Darius preferuje egzystencję samotnika. Jeśli inni wojownicy
dowiedzieliby się o jego miejscu pobytu, zostałby zasypany gośćmi. Nie.
Spotka się z nami w motelu. – Cyrus pochylił się teraz do przodu i zaczął
wklepywać nowe koordynaty do irytującej nawigacji. – To będzie krótkie
spotkanie. Chce cię tylko zobaczyć.
Ten Darius przypominał nierozwiązywalną zagadkę. Przeszedł
wcześniej przez podobną sytuację z jednym z Niespodziewanych. W
rzeczywistości dwa razy. Był właściwie starszy od Cyrusa. Skoro Cyrus był
tak onieśmielający, nie potrafiła sobie wyobrazić, jaki musiał być tamten! Jej
serce zaczęło bić trochę mocniej i szybciej.
– Dlaczego?
– Wydaje mi się, że to oczywiste.
– Niekoniecznie.
12
– Jesteś jedną z Niespodziewanych i wiele dla mnie znaczysz. – Ciepło
w jego oczach przypominało przytulny kocyk ciasno ją otulający, oferujący
bezpieczeństwo i zadowolenie. Zwalczyła to uczucie, nadal, mimo wszystko
powątpiewając w szczerość Ankh. – O cokolwiek innego mogłoby chodzić,
Darius jest przyjacielem. Po prostu chce...
Eden wykrzywiła wargi, gdy nagle prawda zaświtała jej w głowie.
– Sprawdzić mnie.
– No cóż...
– Tak, tak. Chce się upewnić, czy cię nie zaatakuję, czy coś w tym stylu.
Łapię. Tylko nie rozumiem, dlaczego miałby to lepiej wiedzieć od ciebie.
Cyrus westchnął.
– Eden, niektórzy mogą powiedzieć, że mój osąd jest nieobiektywny
względem ciebie. Nie zgadzam się z tym, ale Darius wolał sam to sprawdzić.
Zrozumie wszystko. Jest bardzo blisko z Valerią. Co więcej, Darius jest stary.
Bardzo stary.
– Co dokładnie to oznacza?
Nie odpowiedział, tyko uśmiechnął się frustrującym, tajemniczym
uśmieszkiem i otworzył ponownie swoją komórkę. Szybko wybrał numer i
ta druga osoba odebrała natychmiast.
– Valeria, zmiana planów. Wybierz te koordynaty w nawigacji.
Spotkamy się z Dariusem.
Dotarli do motelu jakieś trzydzieści minut później. Eden odczuwała
już nerwowe pulsowanie w swoim żołądku, a jej prawa noga wydawała się
podskakiwać do góry i na dół zgodnie z własnym rytmem. Nie mogła
przypomnieć sobie ostatniego razu, gdy oblewała się zimnym potem.
Valeria i Noah zatrzymali się tuż za nimi, a Val podeszła do jej boku
13
jak tylko wysiadła z samochodu.
– Wszystko będzie w porządku, Eden. Nie musisz się tak zamartwiać.
– Eden ledwie zarejestrowała żywe podekscytowanie w oczach Val, gdy
skinęła w stronę jej opiekuna zanim odwróciła się do Noaha. Objął Eden
swoim spokojnym, fiołkowym spojrzeniem, a dzięki jego rozpraszającej
obecności poczuła się trochę lepiej. Właśnie wtedy, gdy odwrócili się, żeby
pójść za Cyrusem, dziewczyna zdała sobie sprawę, co zrobiła. Kilka
ostatnich tygodni całkiem nieźle radziła sobie z nienawidzeniem Noaha, ale
wyraźne zwrócenie się do niego podczas trudności było starym,
podświadomym nawykiem, z którym powinna skończyć.
Cyrus zaprowadził ich przez recepcję, prosto do windy. W środku
wszyscy czworo stali w nerwowej ciszy, czując napięcie tak naprawdę tylko
przez oczywiste podenerwowanie Eden. Poczuła uścisk Cyrusa na ramieniu,
gdy wysunęli się z windy. Nazywając się wszystkimi synonimami tchórza,
Eden wyprostowała się i zdeterminowana podążyła za Ankhiem wzdłuż
korytarza. Wyczuwając dobrze znany uśmiech Noaha, którym ją obrzucił,
powoli odwróciła się, by na niego spojrzeć, przez co jego uśmiech stał się
jeszcze szerszy. Prychnęła na niego, niemal przeoczając ładunek
elektryczności, który przeszył jej ciało. Szli dalej wzdłuż korytarza, jednakże
wibracje stawały się gorętsze i głębsze, oddziałując na cały jej organizm.
Wiedziała, że to nie było normalne.
– Co się dzieje? – Odsunęła się od nich gwałtownie, próbując
zamaskować nagły strach, zaczęła przyglądać się całej trójce. Cyrus skinął
głową.
– Wyczuwasz Dariusa.
Co do...?
Bez żadnego więcej wyjaśnienie (nie, żeby to co powiedział,
14
cokolwiek wyjaśniało) Cyrus wreszcie zatrzymał się przed wejściem do
jednego z pokoi. Zapukał do drzwi, dwoma wolnymi stuknięciami, a potem
trzema szybkimi. Zasuwka w drzwiach przesunęła się, ale same drzwi się
nie otworzyły. Co wyglądało przerażająco. A Eden wiedziała wiele o
przerażeniu. Przygotowując się na nienormalną wielkość energii
promieniującej z pomieszczenia, podążyła za kompanami do jego wnętrza.
Cyrus zamknął drzwi za nimi, a Eden obserwowała jak przechodził przez
pokój, by potrząsnąć dłonią z jego jedynym mieszkańcem. Nie okazał się
taki, jakiego Eden oczekiwała. Nie był tak wysoki jak Cyrus czy Noah. Przy
wzroście około stu osiemdziesięciu centymetrów mógłby wydawać się przy
nich niski. Ale nie mierzył tyle. Okazał się niskim3 mężczyzną,
wyglądającym na umięśnionego i silnego. To co najbardziej robiło wrażenie,
był jednak sposób w jaki się poruszał; jego gesty wydawały się zwierzęce i
kontrolowane. Był uosobieniem siły i gracji, oraz emanującej z niego czystej
mocy, dziwacznie nierealistycznej.
Podczas gdy mężczyzna wymienił uścisk dłoni z Noahem i mocno
przytulił Valerię, puls Eden bił coraz szybciej, gdy potwór wewnątrz niej
skowyczał z irytacji. Od Dariusa nie dało się wyczuć duszy. No właściwie...
nie do końca. Coś tam jednak było. Coś stwardniałego i budzącego grozę...
nie niewinnego... ale lśniącego kryształową czystością, że aż hipnotyzowało.
A jednak... czymkolwiek było nie czuła wobec tego głodu, co kazało
zastanowić się nad cechami tej duszy.
– Ty musisz być Eden.
Ze zwężonymi oczami Eden obserwowała jak mężczyzna powoli
podchodził.
– Eden. – Cyrus podszedł do nich, gdy wpatrywali się w siebie. – To
3 Znalazłam mój ulubiony synonim niskiego wzrostu :D – był nikczemnej postury. /dominiqe91
15
jest Darius. – Okazując dobre maniery, Eden wysunęła dłoń.
– Miło mi pana poznać.
Kącik pełnych ust Dariusa wykrzywił się do góry, a jego czarne oczy
poszukały wzroku Cyrusa. Te oczy nic nie zdradzały, prawie tak puste jak u
pożeracza dusz. Chwycił jej dłoń, a Eden niemal zwaliło z nóg z powodu
jego mocy.
– Co do...?
– Eden. – Cyrus przerwał jej zanim zdołała powiedzieć coś, co
zostałoby odebrane jako niegrzeczne. – Darius chciał się z tobą zobaczyć
przed przemianą.
– Rozumiem. – Wcale nie.
– Chodź – nakazał Darius swoim głębokim głosem, wskazując na stół
przy oknie, które wychodziło na ekspresówkę... albo na autostradę, jak
nazywali ją Brytyjczycy. – Usiądźmy.
Kiedy Eden siadała, ignorując ciepło ciała Noaha, znajdujące się zbyt
blisko, gdyż usiadł na krześle zaraz przy niej, cały czas obserwowała
Dariusa. Tak jak Cyrus wyglądał po prostu jakby zbliżał się do trzydziestki,
ale Eden nie uważała go za tak przystojnego jak Cyrusa. Było coś srogiego w
jego jastrzębich rysach twarzy, by opatrzyć go etykietką przystojniaka... Ale
jego ciemna skóra i oczy były po prostu egzotyczne. I Eden musiała
przyznać, że twarz Dariusa, należy do tych, które silnie przyciągają
spojrzenia.
– Słyszałem, że przeżyłaś ciężkie chwile, Eden – zaczął.
Wzruszyła ramionami, ale odchrząknęła, gdy Noah podniósł brwi,
przypominając jej, z kim rozmawiała.
– Hm, przypuszczam, że tak.
16
– Straciłaś rodzinę. Twojego brata.
Na samo wspomnienie Stellana Eden stała się zimna.
– Tak. – Zdołała wyrzucić przed zaciśnięte zęby, zwężając spojrzenie.
Nagle miała gdzieś, kim był ten facet.
Wyraz twarzy Dariusa nie zmienił się. Przesunął się do przodu,
opierając się na stole. Oczy Eden pomknęły w dół i zauważyły tatuaż na
wnętrzu nadgarstka. Wzór wyglądał jak stylizowane oko, które wydawało
się podobne do jej oczu. Przesiała swoje wspomnienia, stwarzając się
umiejscowić wzór. Wspomnienie z dzieciństwa, Stellana siedzącego obok
niej na jej łóżku przerzucającego kartki książki o Egipskiej mitologii,
mignęło w jej umyśle. Oko zamigotało w czeluściach jej pamięci. Tatuaż był
zdecydowanie Egipski.
– Stellan. – Eden wzdrygnęła się na dźwięk imienia i powróciła
wzrokiem do twarzy Dariusa. – To imię twojego brata, nieprawdaż?
– Tak.
– Brakuje ci go?
Z sercem walącym jak szalone, gniew Eden zwalczył efekt danego jej
przez Cyrusa narkotyku, co obudziło głód. Dusza Noaha, ta jedyna, przez
którą zawsze odczuwała największe męczarnie, do której głód wyciągał
swoje ciepłe palce.
Weź ją, Eden. Weź ją. Weź ją za Stellana.
Nie, potrząsnęła swoją głową, podwijając palce w swoich butach.
Odsunęła się od stołu, daleko od Noaha oraz innych, i wpatrywała się w
tego mężczyznę, zdając sobie sprawę, że umyślnie ją prowokuje.
– Co to niby za pytanie? – wysapała.
– Eden – ostrzegł ją Cyrus.
17
Spojrzała na niego, oczami mówiącymi "Wiem. Wiem, że nie jesteś
godny zaufania".
– Co to ma być? – Przyglądała się podejrzliwie im wszystkim.
– Eden. – Noah sięgnął po nią, jakby chciał ją uspokoić, ale odtrąciła
jego rękę, zrywając się na nogi.
– Po prostu odpowiedź na pytanie – Głos Dariusa zagrzmiał wokół
niej. Jakby znalazła się pod dzia...