CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!! CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!! tł.: miss _why beta: Wrotka777 WES Vancouver to piękne miasto, ale z nieci...
12 downloads
29 Views
1MB Size
CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!!
CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!!
tł.: miss _why
beta: Wrotka777
WES Vancouver to piękne miasto, ale z niecierpliwoscią czekam, zeby je opuscic. Własnie zakonczylismy najdłuzszy wyjazd w naszym harmonogramie i zajebiscie nie mogę się doczekac, zeby wrocic do domu. Stojąc w luksusowym pokoju hotelowym z widokiem na nabrzeze, wyszarpuję z bibułek koszulę, ktorą własnie kupiłem w butiku za rogiem. Poniewaz zyję na walizkach przez bardzo długi czas, nie mam juz czystych rzeczy. Ale ta koszula jest swietna i patrzyła na mnie, kiedy mijałem wystawę sklepową w drodze między podpisywaniem autografow a charytatywnym lunchem. Rozpinam guziki i zakładam ją. W hotelowym lustrze sprawdzam, czy pasuje i wygląda dobrze. Wręcz swietnie. Bawełna ma wysokiej jakosci splot, a limonkowo-zielony wzor w szachownicę odznacza się na tle tkaniny. Jest bardzo brytyjska, a ten zywy kolor przypomina mi o tym, ze nie zawsze będzie luty.
Teraz, kiedy noszenie garnituru i krawatu trzy, cztery razy w tygodniu stało się moim obowiązkiem, muszę przykładac większą wagę do tego, co mam na sobie. W college’u zakładałem garnitur moze trzy razy do roku. Ale to nic trudnego, poniewaz uwielbiam ciuchy. A hotelowe lustro mowi, ze one rowniez lubią mnie. Jestem seksownym skurwysynem. Gdyby tylko jedyna osoba, na ktorej mi zalezy mogła tu byc, zeby to docenic. Zeszłej nocy zmiazdzylismy Vancouver, i to nie przechwałki, kiedy mowię, ze to ja byłem tego przyczyną. Dwa gole i asysta - jak na razie to moj najlepszy występ. O moim debiutanckim sezonie rozpisują się nawet nagłowki gazet. Choc w tej sekundzie oddałbym to wszystko za noc przed telewizorem, z Jamiem i obciąganiem. Jestem padnięty. Wypruty. Wykonczony. Na szczęscie, ostatnią rzeczą do zrobienia w tej podrozy jest przelot druzynowym samolotem. Łapię telefon z biurka i odblokowują go. Aparatem do selfie strzelam zdjęcie swoim mięsniom brzucha. Koszula rozciąga się, podkreslając moj szesciopak, gdy trzymam rękę na kroczu. Zajęło mi chwilę, by zorientowac się, ze Jamiego kręcą moje dłonie. Przysięgam, lubi je bardziej niz mojego fiuta. Wysyłam zdjęcie. Komentarz nie jest potrzebny. Ostatni raz rzucam okiem na pokoj hotelowy, ale wszystko spakowałem. Nauczyłem się, by w pospiechu nie zostawiac ładowarek i szczoteczek do zębow. Tak często jestesmy w trasie, ze pakowanie stało się moim nowym talentem. Moj telefon wibruje od przychodzącej wiadomosci.
Wrrr. Po prostu wracaj do domu, dobra? Nie potrzebuję żadnych zdjęć. Mój biedny, samotny fiut jest taki twardy. To przypomina mi stare dowcipy na ten temat, więc odpisuję: Jak bardzo twardy? Wystarczająco, by wbijać gwoździe w nasze nagie ściany, odpowiada. To prawda, nie do konca udało się nam udekorowac nasze mieszkanie. Obaj duzo pracujemy i nie było na to czasu. Ale jak zwykle seks jest większym priorytetem, niz urządzanie domu. Pokaż mi, błagam. Jest powod, dla ktorego blokuję swoj telefon. Jamie i ja lubimy oddawac się intymnej fotografii. Ale on nie odpowiada. Moze jest poza domem. Jest popołudnie w Vancouver, co oznacza, ze w Toronto jest pozniej… Kurwa. Mam dosc tej ciągłej matematyki. Chcę tylko wrocic do domu. Chwytam swoją walizkę i schodzę na doł. Kilku chłopakow juz czeka w holu, tak samo zniecierpliwieni, by dostac się do swoich domow jak ja. Podchodzę do miejsca, w ktorym stoją. – Jezuuu – mowi Matt Eriksson, kiedy się zblizam. – Moja zona niech lepiej będzie w domu i niech będzie naga, kiedy przyjadę. A dzieci lepiej zeby spały. Z cholernymi zatyczkami w swoich małych uszkach. Osiem dni to duzo czasu, przyznaję w duchu. Ale nie mowię tego na głos, bo nawet jezeli moi kumple z druzyny to swietne chłopaki, to nie angazuję się w takie dyskusje. Kłamanie czy udawanie, ze w domu czeka na mnie dziewczyna, nie jest w moim stylu. A nie jestem gotowy na to, by przyznac im, kto tak naprawdę na mnie czeka. Więc trzymam język za zębami.
Tylko ze nordyckie rysy Erikssona zwracają się w moim kierunku, a durnowaty usmiech pojawia się na jego twarzy. – Cholera! Moje oczy! Myslę, ze oslepłem! – Czemu? – pytam bez entuzjazmu. Eriksson zawsze z czegos zartuje. – Ta koszula! Jezusie! – Serio – odzywa się weteran, Will Forsberg, gdy smiejąc się, zakrywa oczy dłonią. – Jest taka jaskrawa! – Jest taka gejowska! – poprawia go Eriksson. Ten komentarz nie peszy mnie w najmniejszym stopniu. – To jest koszula od Toma Forda i jest zabojcza – mamroczę. – Załozę się z tobą o dwadziescia dolcow, ze pojawi się na blogu hokejowego kroliczka, zanim tydzien się skonczy. – Ządna uwagi dziwka – oskarza mnie Forsberg. Bardziej niz ktorykolwiek inny chłopak z druzyny, Forsberg zgarnia większosc zainteresowania mediow. Kiedy moja gęba zaczęła się pojawiac na HockeyHotties.com, nie docenił konkurencji. Ale zart mu nie wyszedł. Moze sobie zatrzymac całą populację hokejowych kroliczkow. – Mowię tylko, – naciska Eriksson – ze dobrze by ci było w tej koszulce, w barach na Church Street.1 – Ta? – pytam. – Wiesz to z własnego doswiadczenia?
1
Ulica w Toronto z licznymi gejowskimi barami.
To go zamyka. Ale Blake Riley zezuje teraz na moją klatę. Jest wielkim, męskim szczeniaczkiem z potarganymi brązowymi włosami i brakiem jakiegokolwiek filtra. – Jest niemal hipnotyzująca. Jakby mowiła: „W mordę jeza! Wyzywam cię, kurwa, zebys odwrocił wzrok.” - Ona mowi: „Trzysta dolcow, poproszę” – poprawiam go. – Jest droga, by tak dobrze wyglądac. Blake parska, a Forsberg mowi, ze powinienem poprosic o zwrot pieniędzy. Następnie temat przenosi się na innego rodzaju docinki i spekulacje o tym, ze autobus się nie pojawi i wszyscy umrzemy z sinymi jajami w Vancouver. W koncu wchodzimy do autobusu. Siadam sam. Jestesmy w połowie drogi na lotnisko, kiedy moj telefon brzęczy, sygnalizując nadchodzącą wiadomosc. Musiałem tak go ustawic, zeby zadna z moich wiadomosci (a zwłaszcza zdjęcia) nie pokazywały się na wyswietlaczu, chyba ze się zaloguję. To bardzo istotny srodek ostroznosci, a wiadomosc, ktorą własnie wysłał mi Jamie, jedynie to potwierdza. Kiedy uwierzytelniam swoj odcisk palca, ekran wypełnia zdjęcie, ktorego oglądanie w pracy nie jest zbyt bezpieczne. Jest zarowno sprosne i przekomiczne. Ujęcie przedstawia bardzo twardego fiuta Jamiego. Tyle ze jest on wygięty w stronę sciany, gdzie pełna, rozowa głowka opiera się o gwozdz, w ktory przypuszczalnie uderza. Jamie uzył jakiejs apki, by dorysowac usmiechniętą buzkę głowce swojego kutasa. Efekt jest zgoła odmienny. Jego chuj wygląda jak… pełen ekspresji kosmita wykonujący drobne prace domowe. Parskam smiechem. A oni mysleli, ze moja koszula była gejowska. Ja im dam geja…
– Wesley? Blake wstaje z fotela za mną, zeby cos powiedziec i przyciskam palcem guzik menu w telefonie tak mocno, ze strzela mi w kłykciu. – Taa?– Zastanawiam się, ile zobaczył. – Pamiętasz, jak cię pytałem, czy lubisz mieszkac w 2200 Lake Shore? – Jasne. – Moje rzeczy przyjechały tam wczoraj. Jestem twoim nowym sąsiadem z piętnastego piętra. Serio? – To swietnie, stary – kłamię. Kiedy mnie pytał, czy podoba mi się mieszkanie w tym miejscu, powinienem był mu wymienic wszystkie wady. Jest za daleko od metra. Zimny wiatr z nabrzeża piździ jak suka. Nie mam nic do Blake’a, ale nie potrzebuję, by ktorykolwiek z sąsiadow mnie znał. Cięzko pracuję, zeby nie przyciągac niczyjej uwagi. – Ta, widok jest zabojczy, prawda? Widziałem go tylko w dzien, ale swiatła w nocy są pewnie spektakularne. – Są – przyznaję. Jakbym się tym przejmował. Widok twarzy mojego chłopaka to jedyny, jaki chcę w tej chwili oglądac. A nadal mamy cztery godziny lotu, zanim dostanę się do domu, do niego. – Mozesz pomoc mi znalezc wszystkie najlepsze bary w ‘dzielni’ – sugeruje Blake. – Stawiam pierwszą kolejkę. – Super – mowię. Kurwa, myslę. Osiemnascie lat zajmie nam powrot do Toronto.
W momencie, kiedy lądujemy i mamy z powrotem swoje bagaze, jest siodma. Naprawdę nie mogę się doczekac, zeby spędzic trochę czasu z Jamiem, ale mamy pewne ograniczenia. Jutro o szostej rano musi pojechac na wyjazdowy mecz do Quebecu ze swoją pierwszoligową druzyną juniorow. Zostało nam jedenascie godzin, a ja nadal tam nie dotarłem. Kazde czerwone swiatło w drodze do domu sprawia, ze cały się gotuję. Ale w koncu wjezdzam do podziemnego garazu (cecha budynku, ktorą szczyciłem się przed Blakem, niech to szlag). Taszczę swoją gigantyczną torbę do windy i szczęsliwie dzwig rusza prosto na nasze dziesiąte piętro, bez zatrzymywania się. Wyławiam klucze i przygotowane sciskam je w dłoni. Wreszcie od mieszkania dzieli mnie tylko dwadziescia krokow. Potem dziesięc i otwieram nasze drzwi. – Czesc, kochanie! – wołam, jak zwykłem to robic. – Wrociłem. – Ciągnę torbę przez prog, potem rzucam na nią pokrowiec na garnitur, zostawiając te rzeczy pod drzwiami, bo wszystko czego teraz potrzebuję to całus. Dopiero wtedy zauwazam, ze w naszym apartamencie niesamowicie pachnie. Jamie ugotował dla mnie kolację. Znowu. Przysięgam na Boga, jest idealnym facetem. – Hej! – krzyczy, wychodząc z korytarza prowadzącego do naszej sypialni. Ma na sobie dzinsy i nic poza tym, za wyjątkiem – co jest niezwykłe – brody. – Czy ja cię znam? – Obdarza mnie seksownym usmiechem.
– Miałem zapytac o to samo. – Gapię się na brodę w piaskowym odcieniu blond. Jamie zawsze golił się na gładko. To znaczy – znalismy się w czasach przed zarostem. Wygląda inaczej. Starzej, moze. I seksownie jak diabli. Serio, nie mogę się doczekac, az poczuję ten zarost na swojej twarzy i moze na jajach… Jezu. Krew juz pędzi na południe, a jestem w domu dopiero od piętnastu sekund. I mimo tego tkwię przez chwilę na srodku pokoju, bo chociaz minęło osiem miesięcy, odkąd Jamie i ja zaczęlismy swoj związek, to nadal jestem lekko oszołomiony tym, jakiego mam farta. – Hej – znowu głupio powtarzam. Rusza naprzod, jego swobodny krok jest tak znajomy, ze moje serce troszkę pęka. Kładzie dłonie na moim karku i sciska znajdujące się tam mięsnie. – Nie wyjezdzaj więcej na tak długo, albo będę zmuszony zakradac się do twojego pokoju hotelowego w czasie trasy. – Obiecujesz? – pytam, ale to brzmi jak zgrzyt. Jest teraz wystarczająco blisko, bym mogł poczuc morski zapach jego szamponu i piwo, ktore wypił, czekając na mnie. – Zrobię to, jesli kiedykolwiek wygram los na loterii i będę miec dzien wolny. – Seks w hotelu po meczu? Brzmi gorąco. Teraz kalkuluję odległosc dzielącą nas od kanapy i liczę warstwy ubran, ktore muszę zdjąc w przeciągu następnych dziewięcdziesięciu sekund. Ale Jamie zabiera ręce z moich ramion. – Ja juz jadłem, ale twoj talerz jest w piekarniku. Wstawiłem go tam kilka minut temu. Enchilady z kurczakiem. Powinny się podgrzac w piętnascie minut.
– Dzięki. – Moj zołądek burczy, a Jamie się usmiecha. Przypuszczam, ze jestem głodny na więcej niz tylko jedną rzecz. – Chcesz piwo? No ba. – Przyniosę je. Siadaj. Odpal następny odcinek. Mozemy obejrzec, kiedy będziemy czekac – brzmię nadzwyczaj uprzejmie, nawet w swoich własnych uszach, ale wracanie do domu po wyjezdzie zawsze jest trochę dziwne. To taki krotki, ale niezręczny powrot do rzeczywistosci, kiedy nie wiem, czego się spodziewac. Ledwo co mam jakis pozytek z gadek na temat rodziny, ktorymi dzielą się moi zonaci koledzy z druzyny. Ale jesli byłbym zwierzającym się typem, kusiłoby mnie, zeby spytac – czy zawsze tak będzie? Czy chłopaki, ktorzy są w związkach od dziesięciu lat tez to czują? Czy to nowosc naszego związku sprawia, ze wszystko jest trochę dziwne przez godzinę lub dwie, gdy wracam do domu? Chciałbym to wiedziec. Moim pierwszym przystankiem jest nasza otwarta na salon kuchnia, biorę piwa i je otwieram, a następnie stawiam na stoliku. Mieszkamy tu niemal od szesciu miesięcy, ale nadal nie mamy zbyt wielu mebli. Obaj bylismy zbyt zajęci, by rzeczywiscie umeblowac to mieszkanie. Ale mamy to, co jest naprawdę konieczne: wielką skorzaną kanapę, zajebisty stolik kawowy, dywan i duzy telewizor. Och… i jest jeszcze ten chwiejący się fotel, ktory uratowałem z ulicy i zatrzymałem, pomimo sprzeciwu Jamiego. Nazywa go krzesłem smierci. Jamie omija go szerokim łukiem, twierdząc, ze ma złą karmę.
Mozesz zabrac chłopaka z Kalifornii, ale nie zabierzesz Kalifornii z chłopaka. Muszę się przebrac, więc ruszam do naszej sypialni. Ale zatrzymuję się, by zdac mu pytanie. – Hej, co myslisz o tej koszuli? Wybrałem ją dzisiaj, bo nie miałem juz czystych rzeczy. Jamie celuje pilotem w stronę telewizora. – Jest bardzo zielona – mowi, nie odwracając się, by spojrzec. – Podoba mi się. – Więc mi tez. – Odwraca się, a jego broda ponownie mnie zaskakuje. Ale jego usmiech sprawia, ze biegnę w kierunku sypialni. Łozko jest idealnie posłane, więc rzucam spodnie, moją bardzo zieloną koszulę i krawat na narzutę, spiesząc się, by wrocic do Jamiego. Wskakuję w parę dresowych spodni i udaję się do salonu, gdzie Jamie siedzi podparty w rogu kanapy po swojej stronie, wyciągając nogi na poduszkach. Nie zawracam sobie głowy pozorami, by rozegrac to na spokojnie. Kładę się przed nim, umieszczając głowę na jego ramieniu, a moje plecy opierają się o jego tors. – Cholera – przyznaję, kiedy dociera do mnie moj błąd. – Postawiłem piwo poza naszym zasięgiem. Zaciska dłon na moim brzuchu. – Startuj – mowi. Wyciągam obie dłonie po nasze butelki, a on przytrzymuje mnie przed upadkiem na podłogę. Stolik jest idealnie umiejscowiony dla naszych stop, gdy siedzimy, ale w nagłych wypadkach wykonujemy ten mały manewr, gdy chcemy sięgnąc po piwo, kiedy się przytulamy. Tak się czasem zdarza.
Podaję mu butelkę nad swoją głową i słyszę jak bierze łyk. Czołowka Banshee2 – naszego aktualnie ulubionego serialu – juz leci. – Nie oszukiwałes, kiedy mnie nie było, co? – pytam. –
Nie
smiałbym.
Ale
ostatni
odcinek
nie
skonczył
się
w kulminacyjnym momencie, więc mozna powiedziec, ze tak naprawdę nie zostałem poddany probie. Parskam w swoje piwo i opieram plecy o znajome ciepło jego klatki. Zwykle jestem naprawdę zaangazowany w ten serial, ktory ma zwariowaną fabułę i szalone sceny walki. Ale dzisiaj to tylko wymowka, by byc na kanapie, skora przy skorze z moim męzczyzną, podczas gdy odgrzewa się moja kolacja. Jego broda łaskocze mnie w ucho, a to cos niespodziewanego. Odchylam głowę tak, ze jego zarost muska takze moją twarz. W ogole nie widzę telewizora i wcale mnie to nie obchodzi. Obniza głowę i pociera brodą o moj podbrodek, potem omiata ustami moją szyję, pozostawiając za sobą dreszcze. – Co o tym myslisz? – pyta cicho. Odwracam się ostroznie w jego stronę, tak zeby nie rozlac piwa. – Wyglądasz zajebiscie. Jak J-Tim po tym jak odszedł z N’SYNC i zrobił się gorący. Ale chcę poczuc ją na swoich jajach, zanim cos postanowię. Odchyla do tyłu głowę i wybucha niespodziewanym smiechem i to wtedy pękają lody. To znowu my i jego lekki smiech, i komfort, ktory czuję, gdy on jest obok. Taaak… Obnizam głowę i lizę jego gardło tuz ponizej linii brody. Potem delikatnie zasysam skorę. Jamie przestaje się smiac, a jego ciało 2
Banshee – serial o złodzieju Lucasie Hoodzie, ktory w wyniku pomyłki po wyjsciu z więzienia zostaje szeryfem małego miasteczka, gdzie mieszka jego dawna wspolniczka
rozluznia się przy moim. Jestesmy skora przy skorze od pasa w gorę i uczucie bicia jego serca przy moim sprawia, ze chcę płakac z wdzięcznosci. Trącam nosem jego swiezo wyhodowaną brodę, pokonując okręzną drogę do jego ust. Włosy są bardziej miękkie, niz przypuszczałem. – Kurwa. Pocałuj mnie wreszcie – szepcze. Więc to robię. Broda piesci moją twarz, kiedy dopasowuję swoje usta do jego, zanurzając się w nich, jakbym był z dala od niego osiem miesięcy, a nie osiem dni. Głęboko w piersi Jamie wydaje z siebie szczęsliwy odgłos. Całuję go głęboko, ponownie zaznajamiając się z jego smakiem i ciepłem jego oddechu na mojej twarzy. Wzdycha i zwalniam, leniwie przesuwając swoimi ustami po jego. Nie szalejemy w tej chwili, ale to nie z powodu niezręcznosci. Bardziej z tego, ze obaj trzymamy w dłoniach po piwie, moja kolacja jest w piekarniku, a my mamy przed sobą całą noc. To moja szczęsliwa mysl, gdy nagle słyszę jakis obcy dzwięk – ktos puka do drzwi. To tak niezwykłe, ze początkowo zakładam, ze jest to częsc programu telewizyjnego lecącego w tle. Ale pukanie się powtarza. – Wesley! Ty szurnięta łajzo. Otwieraj, mam piwo! Jamie odchyla głowę, jego brwi wędrują do gory. – Kto to? – Bezgłosnie porusza ustami. – Kurwa – szepczę. – Sekundkę! – wołam. Potem przykładam usta do ucha Jamiego. – Moj kumpel z druzyny. Blake Riley. Wprowadził się na gorę. Jamie lekko mnie popycha, a ja wstaję. Muszę poprawic się w dresowych spodniach tak, by moj w połowie twardy kutas stał się trochę
mniej oczywisty. Podchodzę do drzwi wejsciowych i otwieram je z trzaskiem. – Hej. Znalazłes mnie. Blake obdarza mnie wielkim, głupkowatym wyszczerzem i przepycha się obok mnie do mieszkania. – No! Pudła zawalają mi cały, nowy salon. Totalna rozpierducha. Moja siostra znalazła posciel i zrobiła mi posłanie, ale poza tym mam tam istne piekło. Więc zjadłem burgera, kupiłem szesciopak i pomyslałem sobie, ze cię odwiedzę, fajnie, co nie? Przez chwilę rozwazam wywalenie go. Naprawdę tak jest. Ale nie ma sposobu, by to zrobic i nie byc cholernie nieuprzejmym. Chodzi o to, ze stoję tu w spodniach od dresu, z piwem w ręce i telewizorem grającym za plecami. Wyglądam dokładnie jak koles, ktory ma czas na piwo ze swoim kumplem z druzyny. A to jest facet, ktory zapraszał mnie juz kilkakrotnie na browara i zawsze się wymigiwałem, chyba ze bylismy w trasie. – Właz – mowię, nienawidząc tego, jak to brzmi. On juz jest w srodku, to po pierwsze. A to dran. A szescdziesiąt sekund temu miałem język Jamiego w swoich ustach. Zabijcie mnie. Blake nie wydaje się zauwazac mojego dyskomfortu. Stawia szesciopak na stoliku i usadawia się na kanapie, gdzie minutę temu znajdował się Jamie. Piwo Jamiego stoi na barze oddzielającym naszą kuchnię od reszty pokoju, ale on sam się zmył. – Jestes gotowy na następne? – pyta Blake, chwytając butelkę. – Nie trzeba – mowię, biorąc łyka ze swojej własnej.
Jamie wyłania się z korytarza, juz ubrany w koszulkę, rujnując tym samym widok, jaki miałem na jego muskularną, złocistą klatę. – Hej tam – mowi. – Jestem Jamie. – Ach, to ty jestes wspołlokatorem! – Blake zrywa się na rowne nogi i podskakuje, by złapac dłon Jamiego w swoją wielką łapę. – Miło cię poznac. Jestes trenerem, tak? Obrona? Nastolatki? –Yyy, ta. – Pytające spojrzenie Jamiego pada na mnie. Jestem tak samo zdezorientowany. W trakcie całego sezonu wspomniałem o swoim wspołlokatorze moze dwom osobom i najwidoczniej Blake był jedną z nich. Nigdy nie rozmawiam o Jamiem z kumplami z druzyny, bo nie chcę się zastanawiac, kiedy przestac albo ile szczegołow to juz za duzo. I nigdy nie chciałbym bezczelnie o nim skłamac. To po prostu nie w moim stylu. Blake jest duzym gosciem z szerokim usmiechem i szczerze, zawsze zakładałem, ze był trochę powolny. To mogło byc lekkie niedomowienie. – Chcesz piwo? – pyta teraz. – Hej! Uwielbiam Banshee! Ktory to? – Z kopyta wraca na kanapę i siada. Nie wiem za bardzo co robic, więc siadam naprzeciw niego. Jamie udaje się do kuchni, a ja wpatruję się przez chwilę w ekran, starając się zrozumiec, o co chodzi w tym odcinku. Hood probuje uciec z budynku, z ktorego cos ukradł. Jego barwny transseksualny przyjaciel mowi do niego przez słuchawkę, chcąc pomoc mu się stamtąd wydostac. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Na ekranie i w moim salonie.
Jamie wraca kilka minut pozniej z talerzem pokrytym enchiladami i roztopionym serem. Uzywa tacy, bo talerz jest gorący od piekarnika, a ja jestem znany z oparzen kuchennych. Slinka mi cieknie, gdy widzę hojną kupkę smietany i dodatkowo stosik pokrojonego awokado. Pomyslał nawet o serwetce i sztuccach. Wow. Posiadanie chłopaka, ktory przynosi ci domowy posiłek jest niemal najlepszą rzeczą na całym, cholernym swiecie, tylko ze oczy Jamiego pytają mnie, czy powinien mi to podac, czy moze będzie to wyglądało dziwnie? Zbyt domowo? Wstaję i biorę od niego tacę, bo cholera jasna, to jest moj dom i mogę tu robic, cokolwiek zechcę. – Dziękuję. Wygląda wspaniale. Puszcza mi najszybsze na swiecie oczko, a ja siadam na kanapie, by zjesc kolację, ktorą mi przyniosł. To nie wszystko, czego od niego chcę, ale na razie musi mi to wystarczyc.
tł.: miss _why
beta: Wrotka777
JAMIE Nie jestem wkurzony. Nieee, nic a nic. To znaczy, co innego Wes miał zrobic? Zatrzasnąc drzwi przed nosem kumplowi z druzyny? Wskazac na swojego twardego jak skała fiuta i powiedziec „Sorki, stary, ale własnie miałem bzyknąc się ze swoim chłopakiem?”. Chłopakiem, ktorego nie widział osiem dni, tym samym, ktory z niecierpliwoscią czekał na niego w pustym mieszkaniu i upewnił się, ze kolacja będzie na stole, kiedy wroci do domu, i… Okej. Moze jestem troszkę, troszeczkę wkurzony. Moja mama zawsze powtarza, ze mam cierpliwosc godną swiętego, ale teraz nie czuję się zbyt swięty. Moj naturalny stan wyluzowania i nieskonczonego spokoju zastąpiły głęboko osadzone kolce irytacji. A nawet oburzenia. Tęskniłem za Wesem. Tęsknię za nim za kazdym razem, kiedy jest na wyjezdzie i wszystko, czego dzisiaj chciałem, to zaznajomic się na nowo
z męzczyzną, ktorego kocham, najlepiej w postaci dzikiego, spoconego seksu. Mężczyzna,
którego
kocham.
Nawet
teraz
to
zdanie
brzmi
niewiarygodnie w mojej głowie. Nie swirowałem, kiedy ostatniego lata zrozumiałem, ze jestem biseksualny i nie swiruję teraz z tego powodu. To nie słowo mężczyzna tak fascynuje mnie w tym stwierdzeniu, ale kocham. To co czuję do Ryana Wesleya… jest czyms, co myslałem, ze istnieje tylko w filmach. On jest moją drugą połową. Dopełniamy się nawzajem na więcej sposobow, niz mogłbym zliczyc. Kiedy jest w tym samym pokoju, skupiam się na nim, a kiedy go nie ma, kręcę się w kołko, tęskniąc za nim. Jest takie stare powiedzenie, ktore moja matka namalowała raz na ceramicznym talerzu. Miłość to przyjaźń rozpalona ogniem. Teraz to rozumiem. Ale to nie oznacza, ze nie jestem na niego wkurzony. Przyglądam się, jak pakuje enchiladę do buzi. Jego wspaniałe, szare oczy skupione są na ekranie telewizora, ale wiem, ze nie przykłada uwagi do programu. Napięcie w jego szerokich ramionach byłoby niezauwazalne dla kogokolwiek innego, ale ja widzę je jasno i wyraznie, i to sprawia, ze moje rozdraznienie nieco słabnie. On nienawidzi tego tak bardzo jak ty, szepcze moje sumienie. Odpierdol się, sumienie. Mam tu imprezkę z użalaniem w roli głównej. Blake, z drugiej strony, cieszy się zyciem. Krzyczy, kiedy na ekranie pojawia się szczegolnie kozacka sekwencja wydarzen, popijając swoje piwo, jakby nic na swiecie go nie obchodziło. Oczywiscie, ze nie obchodzi. Jest trzeci rok w druzynie i wymiata na lodowisku, zgodnie z wynikami szybkiego wyszukiwania w Google, ktore przeprowadziłem, kiedy dałem
nura do sypialni, by znalezc koszulkę. I co najwazniejsze? Jest hetero. Nie musi ukrywac tego, z kim sypia ani przedstawiac swojej partnerki zyciowej jako „wspołlokatorki”. Szczęsliwy dran. Cierpki smak wypełnia moje usta, kiedy przypominam sobie, ze w oczach swiata, Ryan Wesley tez jest hetero. Moj chłopak pojawił się na dziesiątkach list „Najlepszych Hokejowych Kawalerow Do Wzięcia”. Na kazdym meczu jest nie mniej niz pięc kobiet trzymających transparenty ze sprytnymi zaczepkami skierowanymi w jego stronę – Skonam dla Ryana albo Wesley jest Najlepszey. Albo i nie tak sprytnymi – CHCĘ MIEĆ Z TOBĄ DZIECI #57!!! Wes i ja smiejemy się z tego całego zenskiego zainteresowania jakie dostaje, ale nawet jesli wiem, ze nie ma niebezpieczenstwa, by moj zdecydowanie homoseksualny chłopak wypłynął na cipkowe wody, to wszystkie te głodne spojrzenia jakie zgarnia, nadal mnie uwierają. – Je-zu-sie – drze się Blake. – Te cycki są zaje-fanta-kurwa-styczne. To sprosne spostrzezenie sprowadza mnie z powrotem do rzeczywistosci. Niechcianej rzeczywistosci. Na ekranie jedna z zenskich bohaterek własnie się rozebrała – nie da się nie kochac Cinemaxa – i nie będę kłamac, jej piersi są niesamowite. A skoro powinienem byc nieszkodliwym, bardzo heteroseksualnym wspołlokatorem (ktory juz był bardziej niemiły niz powinien dla jego kumpla z zespołu), decyduję się dorzucic swoje trzy grosze. – Są swietne – zgadzam się. – Ta aktorka jest gorąca. To powoduje lekkie zmarszczenie brwi u Wesa i ot tak, moje rozdraznienie powraca. No, serio? Pozwala swojemu kumplowi zniszczyc nasz wieczor i wkurza się, bo uwazam aktorkę za atrakcyjną?
Blake bierze moj udział w rozmowie za znak, ze jestesmy najlepszymi przyjaciołmi i odwraca się do mnie z iskrzącymi się, zielonymi oczami. – Lubisz blondynki, co? Ja tez, brachu. Spotykasz się z jakąs? Kątem oka widzę, jak ramiona Wesa znowu się napinają. Moje tez, ale to rownie dobrze moze byc sprawka tego, ze fotel, na ktorym siedzę jest niedorzecznie niewygodny. Pięc minut w tym czyms i całe twoje ciało czuje się jak po spotkaniu ze sredniowiecznym narzędziem tortur. Dodatkowo jestem w dziewięcdziesięciu dziewięciu procentach przekonany, ze ktos zmarł na tym krzesle. Wes znalazł je na ulicy, a potem zapominał się go pozbyc, mimo iz wciąz go o to prosiłem. W następnym tygodniu ten jebaniec trafi na bruk. Fotel. Mam na mysli. Nie Wes. – Niezupełnie – odpowiadam wymijająco, co zalicza kolejny grymas na seksownych wargach Wesa. – Balujesz, co? Ja to samo. – Blake przeczesuje dłonią swoje brązowe włosy. Jest naprawdę przystojny. I jest wielki. Co najmniej metr dziewięcdziesiąt i napakowany jak cholera. – Kto ma czas na związki w naszym swiecie, co nie, Wesley? Wydaje się jakby całe nasze zycie mijało w samolocie. Wes mruczy cos niezrozumiale. – Nie mam pojęcia jak Eriksson i inni goscie to robią – kontynuuje Blake. – Jestem wykonczony w czasie trwania sezonu, a jestem singlem. – Nasladuje wzdrygnięcie. – Wyobrazanie sobie, ze mam zonę i dzieci, jest tak jakby przerazające. Czy nie sądzicie, ze w ten sposob powstają zombie? Nie z jakiegos szalonego wirusa, ale z tego, ze twoje dupsko jest tak umordowane, ze nagle jedzenie mozgow wydaje się byc dobrym pomysłem?
Nie mogę się powstrzymac i parskam smiechem. Mam przeczucie, ze Blake Riley moze samodzielnie podtrzymac rozmowę z samym sobą. Co w duzym stopniu jest tym, co teraz wyprawia, biorąc pod uwagę to, ze ani Wes, ani ja nie wypowiadamy nawet jednego, cholernego słowa. Kiedy biezący odcinek się konczy, Blake zgarnia pilota ze stolika i wciska odtwarzanie następnego bez pytania, czy to w porządku. Otwiera tez z trzaskiem kolejne piwo. Gula niechęci w moim gardle jest teraz wielkosci krązka do hokeja. Jest juz po dziewiątej. Muszę byc w łozku o dziesiątej, inaczej jutro rano będę chodzącym trupem. Jesli nie zaliczę przynajmniej siedmiu godzin snu, moj mozg popada w stan bezsennosci jak u Edwarda Nortona w Podziemnym Kręgu.3 Do diabła, nawet chciałbym, zeby moje zycie toczyło się teraz w takim Podziemnym Kręgu. Miałbym wtedy dobrą wymowkę, by zedrzec Blake’a Riley’a z mojej kanapy i wyrzucic go na zbity pysk. Ale nie mogę. Obiecałem Wesowi, ze zachowam pozory, przynajmniej do konca jego debiutanckiego sezonu. Ujawnienie się w tym momencie zniszczyłoby tylko jego karierę, a ja wolałbym raczej wziąc kąpiel w wannie pełnej odłamkow szkła, niz byc tym, ktory kosztowałby Wesa jego marzenia. Więc siedzę na krzesle smierci i udaję, ze zwracam uwagę na to, co leci w telewizji. Udaję zainteresowanie tym, o czym trajkocze Blake. Nawet smieję się z niektorych jego zartow. Ale kiedy wybija dziesiąta piętnascie nie mam juz dłuzej luksusu, by utrzymywac pozory. – Muszę się juz połozyc – mowię im, wstając na nogi. – Muszę byc na arenie o piątej trzydziesci.
3
Podziemny Krąg (Fight Club) – thriller o klubie, w którym odbywają się nielegalne walki na gołe pięści.
Blake wydaje się byc autentycznie rozczarowany tym, ze idę. – Jestes pewny, ze nie mozesz wypic jeszcze jednego piwka? – Moze następnym razem. Branoc, chłopaki. Miło cię było poznac, Blake. – Ciebie tez, J-Bomb. Taa, Blake Riley nadaje przezwiska kolesiom, ktorych dopiero co poznał. Czemu mnie to nie dziwi? Gdy mijam kanapę, szybko zerkam w kierunku Wesa. Jego szczęka zaciska się mocniej niz jego chwyt wokoł butelki. Wolną ręką bawi się srebrną sztangą w swojej brwi, obracając palcami w kołko mały kolczyk. Znam tego faceta od trzynastego roku zycia. Mogę czytac z niego jak z otwartej księgi i oczywistym jest to, ze nie jest w tym momencie szczęsliwy. Ja tez nie, ale oprocz wykopania siłą Blake’a nic innego zaden z nas nie moze zrobic, poza udawaniem, ze jestesmy tylko wspołlokatorami, ktorzy czasem oglądają ze sobą telewizję. Zmęczony robię kilka krokow korytarzem, zanim orientuję się, ze mam problem. Nie mogę spac w naszym łozku. Choc nie spotkałem Blake’a do tej pory, to nie mogę z całą stanowczoscią stwierdzic, ze nigdy wczesniej tu nie był. Kiedy oglądał budynek, czy widział nasz apartament? Czy Wes pokazał mu widok z głownej sypialni? Nasza rzadko wykorzystywana bajeczka brzmi, ze pokoj goscinny jest moj. Więc robię mały w tył zwrot w zaciemnionym korytarzu i wchodzę do łazienki dla gosci. Jest tam szczoteczka i pasta do zębow, ktore połozyłem tam jakis czas temu, zeby pokoj sprawiał wrazenie zamieszkanego.
Myslałem, ze jestem tak zajebiscie przebiegły, wymyslając tę małą scenografię. Ale teraz stoję tutaj, udając, ze moj własny pokoj nie jest tak naprawdę moj. Wchodząc do pokoju goscinnego, zatrzaskuję drzwi od dochodzących odgłosow sciezki dzwiękowej programu telewizyjnego. Odkąd Wes i ja zamieszkalismy razem, ten pokoj był uzyty tylko raz – kiedy moi staruszkowie przylecieli z Kalifornii z weekendową wizytą. Dzis w nocy ja jestem tym, ktory zrzuca swoje ubrania na podłogę i podciąga obcą kołdrę, wslizgując się do zimnego, podwojnego łozka. I nie podoba mi się to. Przekręcam się na swoją stronę i wyliczam wszystkie rzeczy, z ktorymi cos jest nie tak. Zasłony są zwyczajne, a nie ciemnogranatowe. Materac jest miększy niz przywykłem, a poduszka pod moją głową jest nierowna. Moj chłopak jest w salonie, zamiast uprawiac ze mną seks, jak powinien to robic. Zamykam oczy i staram się zasnąc.
***
Sni mi się jacuzzi, a te dysze są wspaniałe. Tylko ze… moj kutas jest jedyną częscią mnie, ktora miesci się do tego jacuzzi. Ale to spoko, bo jestem twardy, a woda jest niesamowita. Magiczna wręcz. Och, czekajcie… Skreslcie to.
Są tam gorące usta otaczające mojego bardzo twardego fiuta. I moze nadal snię, bo gdy otwieram oczy, otoczenie nie ma najmniejszego sensu. Swiatło jest nie takie jak trzeba, a wezgłowie wydaje z siebie lekkie, nieznajome skrzypnięcia, kiedy ciemna głowa podryguje nade mną, a seksowne usta schodzą w doł mojego kutasa. Cholera, jak dobrze. – Obudziłes się, kochanie? – pyta chrapliwie Wes. – No raczej? Nie przestawaj. Jego chichot wysyła wiadomosc do mojego fiuta. – To dobrze. Zaczynałem czuc się jak przesladowca. Silne dłonie chwytają mojego penisa i uchodzi ze mnie następny jęk. – Ktora godzina? – Moj umysł jest ciągle zamglony od snu. Moj plan był taki, ze wslizgnę się do naszej sypialni po tym, jak wyjdzie Blake, ale musiałem odpasc w momencie, w ktorym moja głowa dotknęła tę wyboistą poduszkę. – Jedenasta trzydziesci. – Jego głos jest miękki. – Nie będę cię długo przetrzymywał, obiecuję. Ja tylko… Mmm. – Dzwięk, ktory wydaje z siebie brzmi jakby został wyrwany wprost z jego duszy. – Tęskniłem za tobą tak zajebiscie mocno. Pretensje, ktore towarzyszyły mi przez cały wieczor rozpadają się w drobny mak. Tez za nim tęskniłem i byłbym prawdziwym dupkiem, gdybym wykorzystywał nieproszoną wizytę Blake’a przeciwko Wesowi. To nie jego wina, ze wpadł jego kumpel z druzyny. I to nie jest jego wina, ze musi tyle podrozowac. Obaj wiedzielismy, wchodząc w to, ze tak długo jak Wes będzie profesjonalnie grac w hokeja, będziemy sobie musieli poradzic z długimi okresami jego nieobecnosci.
Wplatam dłonie w jego ciemne włosy i szarpię go do gory. – Chodz tu – mowię szorstko. Jego gorące, muskularne ciało przesuwa się i przykrywa moje, a ja przyciągam jego głowę do pocałunku. Kocham jego usta. Są stanowcze i głodne. Są magiczne. Nasz pocałunek się pogłębia, narasta i staje cię coraz bardziej i bardziej zdesperowany, a kiedy nasze ciała się kołyszą, materac skrzypi niekontrolowanie. Wes ze smiechem odrywa ode mnie usta. – Stary, mamy takie szczęscie, ze twoi rodzicie nie uprawiali seksu, kiedy tu byli. To łozko jest strasznie głosne. – To byłaby trauma do konca zycia – przyznaję. Następnie znowu go całuję, bo cholera jasna, jest pozno, muszę wstac za szesc godzin, a tak strasznie tego potrzebuję. Wes czyta mi w myslach i wsuwa język pomiędzy moje rozchylone usta. Ssę go z zapałem, a potem prycham rozczarowany. – Tęsknię za kolczykiem w języku – wyznaję bez tchu. Wyjął go, kiedy zaczął się sezon. Jak sądzę, druzyna nie uwazała, ze to bezpieczne. – Nie martw się – kusi Wes. – Bez niego tez potrafię zatrząsc twoim swiatem. – Chwilę pozniej jego utalentowany język podąza wzdłuz mojej nagiej klatki i wraca do mojego obolałego kutasa. Bierze mnie w usta i moje biodra odrywają się od łozka. Jezusie. Dzielilismy między sobą setki lodzikow, odkąd jestesmy razem, ale nigdy nie przestaje mnie zadziwiac, jak dobre to jest uczucie. Wie dokładnie co robic, by sprowadzic mnie na krawędz. Jego pewnosc siebie jest mocno nakręcająca i nie potrzebuje absolutnie zadnych instrukcji, gdy chodzi o sprawienie mi przyjemnosci.
Oczywiscie to nie zatrzymuje mnie przed mamrotaniem rozkazow. Ale to dlatego, ze obaj lubimy brudną gadkę. – Własnie tak, stary. Poliz czubek. Taaak, własnie tak. – Jedna z moich rąk jest zagrzebana w jego włosach, druga sciska posciel. Minęło tak duzo czasu, odkąd miałem na sobie jego usta, a napięcie w moich jajach jest niemal nie do wytrzymania. Język Wesa zatacza powolne, mokre okrązenia na głowce, a następnie raz za razem zeslizguje się po mojej długosci, az moj fiut staje się lsniący, a moja cierpliwosc się konczy. – Muszę dojsc – syczę. Wes smieje się łagodnie. – Nie martw się, kochanie. Juz cię tam zabieram. I cholera jasna, tak robi. Droczące się liznięcia przechodzą w mokre, ciasne pociągnięcia i sprawiają, ze drzę z przyjemnosci. Jego dłon ugniata moje jądra, podczas gdy usta pochłaniają mnie az do tylnej sciany jego gardła, ssąc mocno i szybko, az jestem gotowy wybuchnąc. Az wybucham. Wes warczy, kiedy dochodzę w jego usta, ale nie przestaje ssac, dopoki nie staję się bezsilny i pozbawiony wszelkich mysli. Kiedy wstrząsy orgazmu przetaczają się przez moje zaspokojone ciało, ledwo zauwazam, ze Wes jest teraz koło mnie. Całując moją szyję. Gładząc mięsnie brzucha. Ocierając policzkiem o moją brodę. – Zajebiscie kocham tę brodę – szepcze. – Zajebiscie cię kocham – odpowiadam szeptem. Jakims cudem znajduję energię, by uniesc jedno ramię i owinąc je wokoł jego szerokich ramion, przyciągając go blizej do siebie. Jego erekcja jest niczym gorące piętno na moim udzie, a gdy odwracam głowę, zeby go pocałowac, jęczy
w moje usta i ociera o mnie swą twardą długosc. Więc przebiegam kłykciami w doł jego członka, a on syczy. – Czego chcesz? – pytam pomiędzy pocałunkami. – W tym pokoju nie ma lubrykantu. Wes chrząka i przysuwa biodra blizej moich. – Nie potrzebujemy zelu, chcę twoich ust na sobie. Podciągam się trochę bardziej na podusze. – Więc wstawaj. Pokaz brodaczowi, kto jest szefem. Z warknięciem chwyta drugą poduszkę i wsuwa mi ją pod głowę. Następnie przerzuca kolano przez moją klatkę i wspina się na moje ciało. Moje dłonie lądują na jego umięsnionym brzuchu i szeroko rozstawiam palce. Tak dobrze jest go czuc pod moimi rękoma – ciepłego i silnego. Mam dosc spędzania samotnie nocy. Lubię nacisk innego ciała w łozku. Kiedy go nie ma, tęsknię za mozliwoscią przekręcenia się i ulokowania mojego tyłka przy jego spiącym ciele. Ale teraz nie spi. Szeroko rozsuwa nogi i chwytam go za tyłek, przyciągając blizej. Jego kutas jest sztywny i ociekający z mojego powodu. Zeby się z nim podroczyc, zaciskam usta, a on wydaje z siebie niecierpliwy odgłos. Chwytając go za fiuta przesuwam głowką po moich wargach, łaskocząc jego spodnią stronę zarostem na mojej brodzie. Nade mną, przez Wesa przechodzą dreszcze podniecenia. Jest wystarczająco duzo swiatła dochodzącego zza zasłon, bym mogł zobaczyc, ze tatuaze na jego ramionach wyglądają jak cienie, kiedy się porusza. Jego męski zapach zaczyna mnie lekko doprowadzac do szalenstwa. Wysuwam język i smakuję go, a on sapie w oczekiwaniu.
Ale moja tortura nie dobiegła jeszcze konca. Wyciągam szyję do przodu, zderzam twarz z jego pachwiną i skubię jego włoski łonowe. Przysięgam, ze on teraz praktycznie szlifuje swoim fiutem o moją szyję, tak bardzo nakręcony, zeby pieprzyc jakąkolwiek powierzchnię mojego ciała. Zdesperowany Wes to zabawny Wes. Uwielbiam popychac go, by odpuscił trochę tej swojej zelaznej samokontroli. Jeden dziennikarz sportowy napisał o nim: „Nieprzenikniony. Niezachwiany. Z nerwami ze stali”. Ja wiem lepiej. Usidlając jego spragnionego kutasa w swojej dłoni, pomału zginam szyję, ocierając całą powierzchnię jego erekcji swoją brodą. – Nosz, kurwa – jęczy. – Zabijasz mnie. Ssij go wreszcie. Całuję go raz w czubek, a on jęczy. Potem uwalniam go od jego niedoli. Szeroko otwieram usta i połykam go całego. Uwalnia mniej-niz-męski szloch, ktory powoduje, ze usmiecham się wokoł jego kutasa. Więc się wycofuję i funduję mu następne porządne, mocne ssanie. W tym momencie jestem bezlitosny. Nie ma zadnego rytmu, tylko ambicja. Ssanie, lizanie, przełykanie. Wes pcha na chybił trafił, po prostu ciesząc się tą jazdą. I zajmuje mu to zaledwie kilka minut, nim bierze głęboki wdech i mowi: – Ja pierdolę, dochodzę. A ten męzczyzna nie kłamie. Pompuje w moje usta więcej razy niz mogę zliczyc, a ja połykam cenę tygodniowego napięcia seksualnego. Potem moja głowa opada na poduszki i czuję, ze znowu ogania mnie zmęczenie. Nade mną, Wes spuszcza głowę i patrzę jak jego piers się unosi, kiedy nabiera powietrza. Unoszę obie ręce i rozszerzam palce na jego zebrach. – Jestes chudszy – mowię, omiatając kciukiem gładką skorę na jego klatce.
– Straciłem siedem kilo, odkąd zaczął się sezon. – Siedem? – Wiem, ze gracze czasami chudną. Ale siedem? – Taa. Zdarza się. Ciągnę go w doł, więc musi się przeze mnie przetoczyc, tak bysmy mogli się przytulic. – To za duzo – mruczę mu do ucha. – Więcej enchilad dla ciebie. – Ty zrobisz, ja zjem. – Zanurza twarz w mojej szyi. – Jamie? – Hmm? – Chyba masz spermę na brodzie. – Fuj. Wes wybucha smiechem. – Czy będzie z tym problem? – Nie wiem. To moja pierwsza broda, a ty jestes pierwszy, ktory się na nią spuscił. Jego głos jest stłumiony. – Mozemy teraz wrocic do naszego łozka? – Mhm. – Ale zamykam oczy. Tylko na sekundkę. Zasypiamy w pokoju goscinnym, zaplątani jeden w drugiego.